You are on page 1of 435

Jodi

_ Picoult
Bez mojej zgody
Przeoy
Micha Juszkiewicz
Pruszyski i S-ka
Tytu oryginau
MY SISTERS KEEPER
Copyright 2004 by Jodi Picoult
All Rights Reserved
Orginally published by Atria Books, an imprint of Simon&Schuster, Inc.
W ksice wykorzystano fragmenty z:
Pisma witego wg Biblii Tysicleci,
Romea i Julii Williama Shakespearea, przek. J. Paszkowski,
Hamleta Williama Shakespearea, przek. S. Baraczak,
Krla Henryka VI Williama Shakespearea, przek. L. Ulrich,
Raju utraconego Johna Miltona, przek. M. Somczyski,
O wojnie Carla von Clausewitza, przek. F. Schoener,
Wiersze Carla Sandburga, Edny St. Vincent Millay i D.H. Lawrencea,
przek. K. Taukert.
Projekt okadki
Mirosaw Adamczyk
Redakcja Jacek Ring
Redakcja techniczna Magorzata Kozub
Korekta
Bronisawa Dziedzic-Wesoowska
amanie Ewa Wjcik
ISBN 83-7337-909-6
Wydawca
Prszyski i S-ka SA
02-651 Warszawa, ul. Garaowa 7
Druk i oprawa
Drukarnia Naukowo-Techniczna
Spka Akcyjna
03-828 Warszawa, ul. Miska 65
Rodzinie Curranw,
najlepszym krewnym, z ktrymi nie cz nas adne wizy krwi.
Przyjmijcie wyrazy wdzicznoci za to, e odgrywacie
tak wielk rol w naszym yciu.
Podzikowania
Jako matka dziecka, ktre w cigu trzech lat przeszo dziesi opera-
cji, chc przede wszystkim zoy podzikowania lekarzom i pielgniar-
kom, codziennie nioscym pomoc i wsparcie rodzinom w najtrudniej-
szych momentach ich wsplnego ycia. Dzikuj doktorowi Rolandowi
Eaveyowi i personelowi pielgniarskiemu na oddziale pediatrii kliniki
stanowej w Massachusetts - dzikuj za szczliwe zakoczenie, praw-
dziwe, nie literackie. Podczas pracy nad niniejsz powieci jak zwykle
uwiadomiam sobie, e wiem bardzo mao i musz polega na dowiad-
czeniu i intelekcie innych ludzi. Za pozwolenie czerpania z yciowych
dowiadcze, zarwno osobistych, jak i zawodowych, oraz za genialne
literackie wskazwki dzikuj Jennifer Sternick, Sherry Fritzsche, Gian-
carlo Cicchettiemu, Gregowi Kachejianowi, doktorowi Vincentowi Gu-
arerrze, doktorowi Richardowi Stoneowi, doktorowi Faridowi Boulado-
wi, doktorowi Erikowi Termanowi, doktorowi Jamesowi Umlasowi, Wy-
attowi Foxowi, Andrei Greene i doktorowi Michaelowi Goldmanowi,
Lori Thompson, Synthii Follensbee, Robinowi Kallowi, Mary Ann Mc-
Kenney, Harriet St. Laurent, April Murdoch, Aidanowi Curranowi, Jane
Picoult oraz Jo-Ann Mapson. Za przyjcie mnie na jedn noc do zastpu
straackiego, dzielnie stajcego na posterunku do walki z ogniem, dzi-
kuj Michaelowi Clarkowi, Daveowi Hautanemi, Richardowi Pokey
Lowowi i Jimowi Belangerowi (jemu take jestem winna zoty medal za
korekt moich bdw). Za wsparcie, ktre czuam na kadym kroku,
chc podzikowa Carolyn Reidy, Judith Curr, Camille McDuffie, Laurze
7
Mullen, Sarze Branham, Karen Mender, Shannon McKennie, Paolo Pepe,
Seale Ballenger, Anne Harris oraz nieustraszonemu personelowi dziau
sprzeday wydawnictwa Atria. Za to, e pierwsza uwierzya we mnie,
dzikuj Laurze Gross. Najszczersze wyrazy wdzicznoci kieruj pod
adresem Emily Bestler - za jej nieocenione wskazwki oraz nie-
ograniczone moliwoci rozwijania skrzyde. Dzikuj Scottowi i Aman-
dzie MacLellanom oraz Daveowi Cranmerowi, ktrzy pokazali mi rado-
ci i smutki codziennego zmagania si ze mierteln chorob. Dzikuj za
Wasz wielkoduszno. Zechciejcie te przyj ode mnie najlepsze y-
czenia dugiego i zdrowego ycia. Dzikuj te, jak zawsze, Kyleowi,
Jakeowi i Sammyemu, a w szczeglny sposb Timowi - za to, e jeste-
cie tym, co najwaniejsze.
Prolog
Nie rozpoczynamy wojny lub, rozsdniej,
nie powinnimy jej zaczyna bez postawienia sobie pytania,
co chcemy przez ni, a co podczas tej wojny osign.
Carl von Clausewitz, O wojnie
Moje najdawniejsze wspomnienie: mam trzy lata i usiuj zabi swoj
siostr. Czasami obrazy powracaj z niezwyk wyrazistoci. Przypomi-
nam sobie wtedy, e poszewka na poduszk bya szorstka, a spiczasty nos
siostry wbija mi si w do. Oczywicie nie miaa ze mn najmniejszych
szans, lecz mimo to nie mogam dopi swego. Uratowa j tata, ktry
obchodzi wieczorem nasze sypialnie, eby powiedzie wszystkim do-
branoc. Zaprowadzi mnie z powrotem do mojego ka. To si nigdy
nie wydarzyo - powiedzia.
Dorastaymy razem, ale mnie tak naprawd nigdy nie byo. Istniaam
tylko jako dodatek do niej. W nocy przygldaam si siostrze, przebijajc
wzrokiem mrok czcy nasze ka stojce pod przeciwlegymi ciana-
mi. Obmylaam rozmaite sposoby, jak by to mogo si sta, i liczyam je
w mylach. Trucizna dosypana do patkw niadaniowych. Zdradziecka
fala powrotna, ktra porywa z kpieliska na play i unosi na otwarte mo-
rze. Poraenie piorunem.
Koniec kocw jednak nie zabiam siostry. Poradzia sobie z tym sa-
ma.
Tak przynajmniej staram si myle.
PONIEDZIAEK
Braci e, j estem ogni em,
Ktry wzbi era pod dnem oceanu.
Ni e spotkam ci , braci e -
Przynaj mni ej przez l ata,
Moe tysi ce l at, braci e.
Wtedy ci ogrzej ,
Przytul , otocz krgami ,
Wch on i przemi eni -
Moe tysi ce l at, braci e.
Carl Sandburg, Krewni
ANNA
Kiedy byam maa, wcale nie chciaam si dowiedzie, jak si robi
dzieci. Wielk tajemnic ycia stanowio dla mnie zupenie inne pytanie:
dlaczego. Rozumiaam dobrze mechanik caego procesu; uwiadomi
mnie starszy brat Jesse, chocia ju wtedy byam pewna, e przekrci
przynajmniej poow szczegw. Dzieciaki z mojej klasy, kiedy nauczy-
cielka nie patrzya, wyszukiway w szkolnym sowniku wyrazy penis i
pochwa, ale moj uwag zawsze przycigay zupenie inne sprawy. Na
przykad: dlaczego s takie mamusie, ktre maj tylko jedno dziecko i
ju, a tymczasem inne rodziny dosownie rosn w oczach? Albo dlaczego
ta nowa, Sedona, opowiada kademu, kto tylko chce jej sucha, e dosta-
a imi na pamitk miejscowoci wypoczynkowej, gdzie rodzice j
zmajstrowali? Mj tata zawsze powtarza: Miaa szczcie, e nie wy-
brali si wtedy na wakacje do Jersey City.
Mam ju trzynacie lat, ale z wiekiem te subtelnoci wcale nie stay
si dla mnie bardziej zrozumiae. Przeciwnie, pogmatway si jeszcze
bardziej. Syszaam o dziewczynie z smej klasy, ktra rzucia szko, bo
zdarzya si jej wpadka, i o ssiadce, ktra postaraa si o dziecko,
eby tylko m nie zaoy sprawy rozwodowej. Mwi wam, gdyby na
Ziemi wyldowali dzi kosmici i gruntownie zbadali przyczyny, dla kt-
rych dzieci przychodz na wiat, doszliby do wniosku, e w wikszoci
13
wypadkw powodem narodzin jest zbieg okolicznoci, nieumiarkowane
spoycie alkoholu w niewaciwy wieczr, niestuprocentowa skuteczno
rodkw antykoncepcyjnych albo jeszcze co innego, co jest rwnie mao
pochlebne jak wszystkie pozostae przyczyny.
Ja natomiast przyszam na wiat w bardzo konkretnym celu. Nie za-
wdziczam ycia butelce taniego wina, przepiknej peni ksiyca ani
przymusowi gorcej chwili. Urodziam si, poniewa lekarz specjalista
zadba o to, eby jajeczko mojej matki i nasienie mojego ojca poczyy
si w okrelony sposb, dajc w rezultacie szczegln kombinacj bez-
cennego materiau genetycznego. Kiedy Jesse opowiedzia mi, jak si
robi dzieci, ja, nieufna z natury, poszam do rodzicw, eby si dowie-
dzie, jak to jest naprawd. Nie spodziewaam si jednak, e powiedz mi
a tyle. Usiedli ze mn na kanapie i zaczli, oczywicie, od tego, co zwy-
kle si mwi w takich sytuacjach. A potem wyjanili mi, e wybrali ten
jeden malutki embrion, ktry by mn, poniewa wanie on i tylko on
mg uratowa ycie mojej siostry Kate. Kochamy ci dziki temu jesz-
cze bardziej - powiedziaa wtedy mama z naciskiem - bo dokadnie wie-
dzielimy, czego si po tobie spodziewa.
Ale mnie zastanowio co innego, a mianowicie, e wszystko wskazy-
wao na to, e gdyby Kate bya zdrowa, ja pewnie dalej fruwaabym sobie
w niebie czy gdzie tam, czekajc na przydzia ciaa, w ktrym mam sp-
dzi jaki czas na ziemi. W kadym razie z ca pewnoci nie trafiabym
do tej rodziny. Bo ja, w odrnieniu od reszty wolnych mieszkacw
tego wiata, nie znalazam si tutaj przez przypadek. Jeli jednak rodzice
decyduj si na dziecko z konkretnego powodu, to lepiej, eby ten powd
okaza si suszny i trway. Bo kiedy go zabraknie, ycie takiego dziecka
traci wszelki sens.
Lombardy to miejsca pene rupieci. Gdyby jednak kiedy za-
interesowao was moje zdanie (bo jak dotd wiem, e tak nie jest), po-
wiedziaabym, e s to te wylgarnie najrozmaitszych opowieci. Co
mogo zmusi jak nieznan osob do sprzeday nienoszonego pier-
cionka z brylantem? Komu tak bardzo potrzebne byy pienidze, e
przynis tutaj pluszowego misia z jednym okiem? Idc w stron lady,
14
zastanawiam si, czy kto tak kiedy pomyli na widok mojego medalio-
nika z serduszkiem i czy zada sobie te same pytania.
Mczyzna stojcy przy kasie ma nos bulwiasty jak rzepa i mae
oczka osadzone tak gboko, e a trudno mi sobie wyobrazi, w jaki
sposb udaje mu si ogarn cay ten kram. Zauwaa mnie.
- Czym mog suy? - pyta.
Czuj przemon ch, eby odwrci si na picie i wyj, udajc, e
trafiam tutaj przez pomyk. Uspokaja mnie tylko jedna myl: wiem, e
nie jestem pierwsz osob, ktra staje przed t lad, trzymajc w rce
przedmiot, z ktrym nigdy w yciu nie zamierzaa si rozstawa.
- Chc co sprzeda - mwi.
- I pewnie sam si mam domyli, co to takiego?
- Przepraszam... - Sigam do kieszeni dinsw i wycigam wi-
siorek. Serduszko stuka o szyb lady, drobne ogniwa acuszka rozlewaj
si dookoa niego jak miniaturowa zocista kaua. - To jest zote. Szes-
nacie karatw - informuj kupca w nadziei, e uwierzy w ten kit. - Nie-
noszone, jak nowe. - To nieprawda; dzi rano zdjam serduszko z szyi
po raz pierwszy od siedmiu lat. Dostaam je od taty, po operacji pobrania
szpiku kostnego. Powiedzia, e kto daje swojej siostrze taki ogromny
prezent, te na co zasuguje. Miaam wtedy sze lat. Widzc je na tej
ladzie, mam niemie uczucie, e moja szyja jest kompletnie goa. Po kar-
ku biegnie dreszcz.
Waciciel lombardu unosi acuszek do oka, a ono nagle dziwnym
sposobem ronie do niemale normalnych rozmiarw.
- Dwadziecia.
- Dolarw?
- A czego, peso?
- To jest warte pi razy tyle! Handlarz wzrusza ramionami.
- To nie mnie potrzebne s pienidze.
Podnosz wisiorek z lady, eby z cikim sercem wrczy go temu
zdziercy. Nagle, rzecz niepojta, moje palce zaciskaj si kurczowo, sa-
me z siebie. Ze wszystkich si prbuj je rozewrze drug rk. Wydaje
mi si, e upywa dobra godzina, zanim serduszko razem z acuszkiem
15
lduje na wycignitej doni waciciela lombardu, ktry bierze go, nie
odrywajc wzroku od moich oczu. Jego spojrzenie jest teraz agodniejsze.
- Powiedz, e go zgubia - dorzuca do transakcji darmow porad.
Gdyby pan Webster chcia kiedy umieci w swoim sowniku defini-
cj wyrazu dziwolg, wystarczyoby napisa dwa sowa: Anna Fitzge-
rald. I nie chodzi tylko o to, e jestem chuda jak patyk, paska jak deska,
mam mysie wosy, ktre zawsze wygldaj, jakby byy brudne, i twarz
upstrzon piegami jak dziecicy rysunek, w ktrym czy si kropki.
Moich piegw nic nie rusza: ani sok z cytryny, ani kremy z filtrem, ani
nawet, przyznaj to ze smutkiem, papier cierny. A kiedy przyszam na
wiat, Bg musia widocznie mie bardzo kiepski dzie, bo dorzuci do
tego przepiknego wizerunku rwnie wspania opraw: mj dom ro-
dzinny.
Rodzice starali si, ebymy mieli normalny dom, ale normalno to
pojcie wzgldne. Prawda jest taka, e pozbawiona byam dziecistwa.
Kate i Jesse zreszt te, jeli chodzi o ciso. Domylam si, e mj brat
mg przey cztery soneczne szczenice lata, zanim u Kate wykryto
chorob, bo od momentu kiedy to nastpio, wszyscy cigamy si z cza-
sem, eby dorosn jak najszybciej. Wiecie, jak wyobrani maj mae
dzieci: ogldaj kreskwki, wierz w to, co widz, i myl sobie, e gdy-
by spado im na gow co cikiego, dajmy na to kowado, to po prostu
samodzielnie zeskrobi si z chodnika i pomaszeruj dalej. Ja nigdy w
yciu nie wierzyam w nic takiego. No bo jak, skoro przy stole w naszym
domu mier zasiada praktycznie codziennie?
Kate jest chora na biaaczk, ostr biaaczk promielocytow. cile
rzecz biorc, to w tej chwili jest zdrowa, ale choroba czai si gdzie pod
jej skr, jak niedwied, ktry zapad w sen zimowy i czeka na dzie,
kiedy cay las znw zatrzsie si od jego ryku. Diagnoz postawiono,
kiedy miaa dwa lata; teraz ma szesnacie. Wznowa, granulocyt, wenflon
- te wyrazy na stae zagociy w moim sowniku, chocia nie natrafi na
nie w adnym tecie predyspozycyjnym na koniec szkoy. Ja sama jestem
dawc allogenicznym, spokrewnionym i idealnie zgodnym. Kiedy tylko
Kate potrzebuje biaych krwinek, komrek macierzystych albo szpiku
kostnego, eby jej organizm da si ogupi i uwierzy, e jest zdrowy,
16
bior je ode mnie. Niemal za kadym razem, kiedy ona idzie do szpitala,
ja te tam lduj.
Chocia w zasadzie to wszystko znaczy tylko tyle, e nie naley wie-
rzy w to, co o mnie mwi, a ju pod adnym pozorem nie mona da-
wa wiary temu, co sama mwi o sobie.
Wchodz po schodach. Z sypialni rodzicw wynurza si moja matka
wystrojona w now sukni balow.
- No prosz. - Odwraca si do mnie plecami. - Waciwa osoba na
waciwym miejscu.
Zapinam jej suwak i przygldam si, jak mama wiruje, zarzucajc
rondem sukni. Byaby pikn kobiet, gdyby tylko dostaa w przydziale
inne ycie. Ma dugie ciemne wosy i ramiona smuke niczym prawdziwa
ksiniczka, ale jej usta s wiecznie skrzywione, jak po przekniciu
gorzkiej piguki. Pojcia wolnego czasu w zasadzie prawie nie zna, po-
niewa kalendarz to u nas rzecz pynna - momentalnie moe si wywr-
ci do gry nogami, jeli u mojej siostry pojawi si jeden siniak albo
poleci jej krew z nosa. Mama dysponuje tylko marn namiastk czasu dla
siebie; spdza j w Internecie, na zakupach w witrynie Bluefly.com. Za-
mawia tam fantazyjne suknie wieczorowe, ktrych nigdy nie woy i w
ktrych nigdzie nie pjdzie.
- I co ty na to? - pyta mnie.
Suknia mieni si wszystkimi kolorami zachodzcego soca. To
prawdziwa kreacja, z odsonit gr, uszyta z materiau szeleszczcego
przy kadym ruchu. Byaby idealna dla jakiej gwiazdy na galowy wie-
czr, na przejcie po czerwonym dywanie, ale nie dla pani domu z
przedmiecia Upper Darby, stan Rhode Island. Mama zbiera wosy z tyu
gowy i przytrzymuje je tak przez chwil. Na jej ku le jeszcze trzy
inne kreacje - jedna czarna, zmysowa, druga naszywana detami i trze-
cia, ktra na oko jest o wiele za maa.
- Wygldasz... - zaczynam.
...na bardzo zmczon. Zatrzymuj te sowa na kocu jzyka.
Mama nagle zastyga w kompletnym bezruchu. Pewnie jednak nie-
chccy bezwiednie to powiedziaam. Widz, jak podnosi rk, ebym
przez chwil bya cicho, nastawia bacznie ucha.
- Syszaa?
- A co miaam sysze?
17
- Kate.
- Nie.
Nie ma co liczy na to, e mama uwierzy. Jeli chodzi o Kate, ona nie
wierzy w nic i nikomu. Idzie na gr i otwiera drzwi naszej sypialni. Kate
ley na swoim ku, zanoszc si paczem. W jednej chwili cay wiat
ponownie wali si w gruzy. Mj ojciec, z zamiowania astronom amator,
opowiedzia mi kiedy o czarnych dziurach, ktre maj tak mas, e
pochaniaj wszystko, nawet wiato. W chwilach takich jak ta w naszym
domu tworzy si identyczna prnia. Wciga kadego, choby si trzy-
ma z caych si i chwyta, czego popadnie.
- Kate! - Mama ju jest na kolanach obok ka, a dugie fady tej
gupiej sukienki opywaj j jak obok. - Kate, soneczko, gdzie ci boli?
Kate zwija si na kocu, przyciskajc kurczowo poduszk do brzucha.
zy lej si strumieniami po jej policzkach. Oddycha pytko, niepokojco
pytko. Stoj jak wryta na progu pokoju i czekam na polecenia. Dzwo
do taty do pracy. Dzwo po pogotowie. Dzwo do doktora Chancea.
Mama zbiera si na odwag i potrzsa Kate za ramiona, eby ta wreszcie
co odpowiedziaa.
- Preston! - szlocha Kate pomidzy jednym chlipniciem a drugim.
- Rzuci Seren, rzuci j na zawsze!
Dopiero teraz zauwaamy, e telewizor jest wczony. Na ekranie wi-
da blond przystojniaka, ktry rzuca spojrzenie kobiecie zalewajcej si
zami prawie tak samo rozpaczliwie jak moja siostra, po czym wychodzi,
trzaskajc drzwiami.
- Ale gdzie ci boli? - dopytuje si mama, nie mogc uwierzy, e
nie stao si nic gorszego.
- O, Boe... - Kate gono pociga nosem. - Czy ty zdajesz sobie
spraw, przez co oni musieli razem przej? Masz pojcie?
Czyli jednak wszystko w porzdku. Czuj, jak odek, ktry podje-
cha mi do garda, powraca na swoje miejsce. Normalno w tym domu
jest jak za krtka kodra, ktra raz grzeje tak jak trzeba, ale innym razem
czowiek budzi si drcy i zzibnity. A najgorsze jest to, e nigdy nie
wiadomo, czy bdzie tak czy tak. Przysiadam w nogach ka Kate. Mam
dopiero trzynacie lat, ale ju jestem wysza od niej i rnym ludziom
czsto si wydaje, e to ja jestem starsza. Kate w tym roku kocha si w
18
aktorach z telenoweli - by ju Callahan, Wyatt i Liam. Teraz najwidocz-
niej przysza kolej na Prestona.
- Pamitasz te listy z grobami o porwaniu? - zagaduj j, prbujc
wstrzeli si w temat. Orientuj si w perypetiach tej pary, bo musiaam
nagrywa dla Kate ten serial, kiedy bya w szpitalu na dializie.
- A wtedy o may wos nie wysza przez pomyk za jego brata
bliniaka? - dodaje Kate.
- A ten jego wypadek na odzi? Pamitacie? Umar wtedy i nie by-
o go przez cae dwa miesice - wcza si mama. Faktycznie. Ona te to
ogldaa, w szpitalu, razem z Kate.
Dopiero w tym momencie Kate zauwaa niecodzienny strj mamy.
- Co ty masz na sobie?
- Nic takiego. Wanie chciaam to odesa. - Mama staje przede
mn, odwracajc si plecami, ebym rozpia suwak. Tak mocno rozwi-
nita mania zakupw przez Internet dla kadej innej kobiety byaby sy-
gnaem, e co jest z ni nie tak i e trzeba zacz si leczy; dla mojej
mamy jest to odskocznia od rzeczywistoci, ktra pomaga zachowa
zdrowie psychiczne. Zastanawiam si, co j w tym tak bardzo pociga:
moliwo przebrania si za kogo innego czy raczej to, e w kadej
chwili wszystko mona odesa, jeli nie bdzie odpowiada. Mama
przyglda si Kate jeszcze raz, twardszym wzrokiem.
- Na pewno nic ci nie boli?
Po wyjciu mamy Kate zaczyna blakn. Nie potrafi znale lepsze-
go sowa na opisania tego, co si z ni dzieje - z jej twarzy spywaj
wszystkie kolory, a caa sylwetka wtapia si w poduszki. Kiedy choroba
powraca, moja siostra rozmywa si jeszcze bardziej. Boj si, e obudz
si pewnego ranka, a jej ju w ogle nie bdzie wida.
- Su si - mwi Kate. - Zasaniasz mi.
Siadam wic na swoim ku.
- To tylko zwiastuny nastpnych odcinkw.
- Chc wiedzie, co przegapi, jeli umr dzi w nocy.
Kad si i poprawiam poduszki pod gow. Jak zwykle Kate poprze-
kadaa na swoje ko wszystkie mikkie, a na moim zostay te, ktre
19
uwieraj w szyj jak worki wypchane kamieniami. Ma do tego prawo, bo
jest starsza, bo jest chora, bo ksiyc jest w znaku Wodnika - powd
zawsze si znajdzie. Patrz w ekran spod przymruonych powiek. Cht-
nie poskakaabym po kanaach, ale wiem, e z Kate nie ma co o tym ma-
rzy.
- Preston wyglda, jakby by zrobiony z plastiku.
- Tak? To dlaczego dzi w nocy szeptaa jego imi z nosem w po-
duszce?
- Zamknij si - mwi.
- To ty si zamknij - odpowiada Kate, a potem umiecha si do
mnie. - Ale wiesz, on chyba naprawd jest homo. Szkoda chopaka,
zmarnuje si, bo siostry Fitzgerald s... - Urywa w p zdania, krzywic
si bolenie. Przewracam si na bok, patrzc na ni uwanie.
- Kate?
- To nic, nic si nie dzieje - mwi Kate, masujc doln cz ple-
cw.
Nerki.
- Zawoa mam?
- Jeszcze nie. - Kate wyciga do mnie do. Nasze ka stoj na
tyle blisko siebie, e moemy si zapa za rce, jeli obie signiemy
daleko. Wycigam rk do Kate. Kiedy byymy mae, robiymy kadk
ze zczonych ramion i sadzaymy na niej Barbie, ile tylko si zmiecio.
Ostatnio zaczam miewa koszmary. ni mi si, e pokrojono mnie
na drobne kawaeczki, ktrych jest tak duo, e nie mona mnie ju zo-
y z powrotem.
Mj ojciec powtarza, e kady ogie musi si wypali, jeli nikt nie
otworzy okna i nie dostarczy mu paliwa. Co mi si zdaje, e to, co chc
teraz zrobi, jest jak otwarcie takiego okna. Z drugiej strony, tato mwi
te, e kto czuje za sob ogie, musi ucieka, choby musia przebija si
przez cian. Zatem kiedy Kate zasypia po zayciu lekarstw, wyjmuj
spod materaca skrzany segregator zapinany na zamek byskawiczny i
chowam si w azience, eby nikt mnie nie nakry. Kate ju si do niego
dobraa - wplotam czerwon nitk pomidzy zbki zamka, eby wie-
dzie, kiedy kto myszkowa w moich rzeczach bez pozwolenia. Nitka
20
jest rozerwana, ale ze rodka niczego nie brakuje. Odkrcam wod w
wannie, eby byo sycha, po co poszam do azienki, i siadam na podo-
dze. Wyjmuj pienidze do przeliczenia.
Facet z lombardu da mi dwadziecia dolarw, wic razem mam sto
trzydzieci sze dolarw i osiemdziesit siedem centw. I tak nie star-
czy, ale co si poradzi. Jak Jesse kupowa tego swojego skasowanego
jeepa, to te nie mia caych dwch tysicy dziewiciuset dolarw. Dosta
poyczk z banku. Oczywicie wszystkie papiery musieli podpisa rodzi-
ce. Jeli chodzi o mnie, chyba raczej nie bd skonni tego zrobi. Przeli-
czam ca kwot jeszcze raz, na wypadek gdyby banknoty ulegy cudow-
nemu rozmnoeniu, ale nic z tego: liczby to liczby i suma pozostaje ta sa-
ma. Po przeliczeniu pienidzy zabieram si do czytania wycinkw z ga-
zet.
Campbell Alexander. Gupie nazwisko. Moim zdaniem tak mgby si
nazywa drogi drink w restauracji dla snobw albo jaki dom maklerski.
No, ale niezalenie od tego osignicia zawodowe ma imponujce.
Mj brat nie mieszka w domu. eby si z nim zobaczy, trzeba wyj
na zewntrz - i o to wanie mu chodzi. W wieku szesnastu lat Jesse
wprowadzi si na stryszek nad garaem, co stanowio idealne rozwiza-
nie dla wszystkich: on nie chcia, eby rodzice widzieli, co robi, a rodzice
ze swojej strony wcale si nie palili, eby patrze mu na rce. Drog do
drzwi blokuje komplet zimowych opon, murek z kartonowych pudeek
ustawionych jedno na drugim i dbowe biurko przewrcone na bok. Cza-
sami wydaje mi si, e Jesse sam stawia tutaj te barykady i to tylko po to,
eby trudniej byo do niego dotrze.
Przedzieram si jako przez cay ten bajzel i wchodz na gr. Schody
wibruj od niskich tonw gono puszczonej muzyki. Zanim mj starszy
brat raczy usysze, e si dobijam, upywa prawie pi minut.
- Czego? - warczy, uchyliwszy drzwi.
- Mog wej?
Po gbokim namyle Jesse wpuszcza mnie do rodka. Jego pokj to-
nie w brudnych ubraniach, starych czasopismach i pudekach po chisz-
czynie na wynos. Wszdzie czu ostry zapach, kojarzcy mi si z woni
przepoconych butw ywiarskich. Porzdek jest tylko w jednym miejscu
21
- na peczce, gdzie stoi kolekcja symboli marek samochodowych, duma
mojego brata. Srebrny jaguar wycignity w skoku, trjramienna gwiazda
Mercedesa, mustang stajcy dba - Jesse mwi, e wszystko to znalaz na
ulicy. Nie jestem do tego stopnia gupia, eby da sobie wcisn taki kit.
eby byo jasne: to nie jest tak, e moich rodzicw w ogle nie ob-
chodzi Jesse ani kopoty, w ktre notorycznie si pakuje. Im po prostu nie
starcza ju dla niego czasu, a jego problemy nie s wcale na szczycie
hierarchii rodzinnych problemw.
Jesse zostawia mnie na progu i powraca do zaj, w ktrych mu prze-
szkodziam. Na telewizorze stoi elektryczny rondel, ten sam, ktry znik-
n z naszej kuchni kilka miesicy temu. Z pokrywy sterczy miedziana
rurka, przechodzc przez napenion lodem plastikow butelk po mleku.
Jej drugi koniec jest wetknity do weka. Mj brat dopuszcza si rnych
postpkw na granicy prawa, ale nie mona mu odmwi byskotliwoci.
Podchodz bliej i wycigam rk, eby dotkn aparatury. W tej samej
chwili Jesse odwraca si.
- Eje! - Przyskakuje szybciej ni myl i bije mnie po rkach. -
Chcesz mi rozpieprzy spiral kondensacyjn?
- Czy to jest to, co mi si wydaje?
Mj brat umiecha si paskudnie.
- To zaley od tego, co ci si wydaje. - Wyjmuje soik spod rurki.
Krople pynu kapi na dywan. - Sprbuj.
Zbudowa sobie destylator praktycznie z niczego, ale ten bimber, kt-
ry w nim pdzi, jest cakiem mocny. Po pierwszym yku moje gardo
ponie ywym ogniem, a nogi robi si mikkie jak z waty. Opadam
bezwadnie na kanap.
- Ohyda - dysz, kiedy tylko udaje mi si zapa oddech.
Jesse mieje si i te pociga ze soika. Na niego ten napj nie dziaa
tak jak na mnie.
- Powiesz wreszcie, czego chcesz?
- Skd wiesz, e czego chc?
- Std, e tutaj nikt nie przychodzi w celach towarzyskich - Jesse
przysiada na porczy kanapy - a gdyby chodzio o Kate, ju dawno by
mi powiedziaa.
- Sk w tym, e tutaj chodzi o Kate. W pewnym sensie. - Wciskam
mu w rce wycinki z gazet. I tak nie umiem mu tego wszystkiego wyja-
ni lepiej, ni tam to napisano. Jesse przeglda je pobienie, po czym
22
unosi gow i wbija we mnie wzrok. Jego oczy s jasne, tczwki niemal
siwe, a ich spojrzenie potrafi tak zbi z tropu, e mona zapomnie, co
si chciao powiedzie.
- Nie prbuj tego. Na system nie ma mocnych - mwi mj brat z
gorycz. - Kade z nas zna swoj rol na wyrywki. Kate odgrywa M-
czennic. Ja jestem Spisany na Straty, a ty... Tobie przypada rola Roz-
jemczyni.
Jesse sdzi, e zna mnie dobrze, ale ja jego wcale nie gorzej; wiem, e
uwielbia si droczy. Patrz mu prosto w oczy.
- Co ty powiesz?!
Brat obiecuje poczeka na mnie na parkingu. Nieczsto si zdarza, e-
by zgodzi si zrobi to, o co go prosz. Przypominam sobie najwyej
kilka takich sytuacji. Obchodz cay budynek i staj przed frontowymi
drzwiami. Wejcia pilnuj dwie Chimery.
Biuro pana Campbella Alexandra znajduje si na trzecim pitrze.
Drewniana boazeria na cianach ma kolor podobny do maci klaczy kasz-
tanki. Moje stopy zapadaj si w grubym perskim dywanie na gboko
minimum dwch centymetrw. Sekretarka siedzca za biurkiem nosi
czarne lakierowane czenka, wypolerowane na taki poysk, e mog si
w nich przejrze. Zerkam w d, na swoje szorty ze starych dinsw i
trampki, ktre w zeszym tygodniu z nudw pomalowaam flamastrami.
Sekretarka ma nieskazitelnie gadk skr, idealnie ksztatne brwi i
usta koloru miodu. W obecnej chwili z tych ust leje si potok inwektyw
pod adresem jej telefonicznego rozmwcy.
- Chyba nie mylisz powanie, e powiem sdziemu co takiego?
Nie musz zbiera za ciebie ochrzanu od Klemana... Ot mylisz si,
dostaam podwyk jako wyraz uznania dla moich wyjtkowo wysokich
kompetencji oraz w nagrod za to, e na co dzie grzebi si w jakich
gwnianych sprawach. Ale skoro ju o tym mowa, to... - Odsuwa su-
chawk od ucha; wyranie sycha trzask rozczenia. - Skurwiel - mru-
czy kobieta pod nosem i chyba dopiero teraz zauwaa, e stoj dwa kroki
od niej. - W czym mog pomc? - Obrzuca mnie uwanym spojrzeniem
od stp do gw. Domylam si, e na pierwszy rzut oka nie zrobiam na
niej piorunujcego wraenia. Unosz dumnie brod, starajc si wypa
na luzie, chocia rednio si tak czuj.
23
- Jestem umwiona z panem Alexandrem. Na godzin szesnast.
- Ale po tym, jak rozmawiaymy przez telefon - zaczyna se-
kretarka - mylaam, e jeste...
Starsza, to chciaa powiedzie? Zakopotany umiech.
- Nie prowadzimy spraw dla nieletnich. Tak mamy zasad.
Mog suy adresami kancelarii, ktre...
Bior gboki wdech.
- Bardzo przepraszam - przerywam jej - ale musz si nie zgodzi.
Smith kontra Whately, Edmunds przeciwko Szpitalowi Matki i Dziecka
oraz Jerome przeciwko diecezji stanu Providence; wszystko to byy
sprawy z udziaem osb niepenoletnich, a kada z nich zakoczya si
pomylnie dla strony reprezentowanej przez pana Alexandra. A przecie
mwimy tylko o zeszym roku.
Sekretarka patrzy na mnie, mrugajc oczami. Po chwili jej twarz roz-
jania szeroki umiech. Chyba mimo wszystko troch si jej spodobaam.
- Waciwie nie widz powodu, dlaczego nie miaaby si z nim
zobaczy. - Wstaje zza biurka, eby zaprowadzi mnie do gabinetu szefa.
Gdybym nawet do koca ycia nic nie robia, tylko czytaa, to i tak
miaabym marne szanse przekopa si przez ksigozbir zgromadzony w
gabinecie Campbella Alexandra, dyplomowanego prawnika. Regay z
literatur fachow sigaj od sufitu do podogi; wtpi, ebym zdoaa
przeczyta w yciu tyle sw, ile zgromadzono na tych pkach. Robi w
pamici szybkie obliczenia. Na kadej stronie niech bdzie okoo cztery-
stu sw, a kada z tych pozycji niech ma czterysta stron, nie wicej; na
pce mieci si dwadziecia tomw, a kady rega ma sze pek. Wy-
chodzi jak nic dziewitnacie milionw sw - i to tylko na jednej cianie
gabinetu.
Siedz sama przez dusz chwil. Mam sposobno rozejrze si tro-
ch. Na biurku panuje wprost idealny ad. Nie wida adnych fotografii -
ony, dziecka, nawet wasnej. Tylko na pododze, jakby wbrew wszech-
obecnemu porzdkowi, stoi duy kubek peen wody.
24
Czym wytumaczy to zaniedbanie? Wymylam rne powody. Ten
kubek to basen subowy dla armii biurowych mrwek. Prymitywny na-
wilacz powietrza. Zudzenie optyczne.
W momencie kiedy ju prawie uwierzyam w to ostatnie i wycigam
rk, eby sprawdzi, czy ten kubek rzeczywicie tam stoi, drzwi nagle
otwieraj si z trzaskiem. Wychyliam si przed chwil z krzesa tak
mocno, e teraz, wystraszona, praktycznie lduj na pododze, oko w oko
z owczarkiem niemieckim, ktry przeszywa mnie wzrokiem, po czym
podchodzi z godnoci do stojcego na pododze kubka i zaczyna pi.
Za nim do gabinetu wkracza sam Campbell Alexander, brunet, wzro-
stem co najmniej rwny mojemu tacie, czyli majcy okoo metra osiem-
dziesiciu, o kwadratowej szczce i oczach przypominajcych dwie bryy
lodu. ciga z ramion marynark i wiesza j starannie na wieszaku zamo-
cowanym na drzwiach. Wyciga z szafki teczk na dokumenty i podcho-
dzi z ni do biurka. Nie powica mi ani jednego spojrzenia, nawet wte-
dy, kiedy odzywa si do mnie.
- Domylam si, e jeste harcerk i sprzedajesz ciastka. Nie kupi.
Ale swoim zachowaniem zdobya punkty na sprawno natrta. -
Umiecha si szeroko, ubawiony wasnym dowcipem.
- Niczego nie sprzedaj.
Campbell Alexander rzuca mi zaciekawione spojrzenie. Dotyka przy-
cisku na biurowym telefonie.
- Kerri - pyta, usyszawszy gos sekretarki - co toto robi w moim
gabinecie?
- Chc pana wynaj - oznajmiam.
Adwokat zdejmuje palec z przycisku.
- miem wtpi.
- Nawet pan nie zapyta, czy naprawd chc wnie pozew.
Wstaj i robi krok do przodu. Pies natychmiast reaguje, powtarzajc
moje ruchy jak w lustrze. Dopiero teraz wpada mi w oko kamizelka opi-
najca jego pier, kamizelka z czerwonym krzyem, jak u bernardynw,
ktre nosz rum w maych barykach. Odruchowo wycigam rk, chcc
go pogaska.
- Nie rb tego - powstrzymuje mnie pan Alexander. - Sdzia to
pies-przewodnik.
Moja rka opada do boku.
25
- Przecie pan widzi.
- Dzikuj, e bya uprzejma to zauway.
- To co w takim razie panu dolega?
Momentalnie auj tego, co powiedziaam. Ile to razy byam wiad-
kiem, jak Kate musiaa odpowiada na takie aroganckie pytania?
- Mam elazne puca - odpowiada szorstko Campbell Alexander. _
pies wyczuwa magnesy i ostrzega mnie przed nimi. Bd teraz askawa
opuci mj gabinet. Moja sekretarka wyszuka dla ciebie kogo, kto...
Ale ja, zanim std wyjd, musz co wiedzie.
- Naprawd zaskary pan Boga? - Wyjmuj wszystkie swoje wy-
cinki prasowe i rozkadam je przed nim na pustym blacie biurka.
Campbell Alexander bierze do rki artyku lecy na samym wierz-
chu. Na jego policzku dry nerwowo jeden misie.
- Pozwaem do sdu diecezj stanu Providence w imieniu wycho-
wanka jednego z diecezjalnych sierocicw. Chopiec by chory i musia
by poddany eksperymentalnej terapii, w ktrej wykorzystuje si tkanki
podowe. Wadze sierocica odmwiy mu prawa do leczenia, twierdzc,
e jest ono sprzeczne z postanowieniami soboru watykaskiego drugiego.
Ale w gazetach napisali, e dziewiciolatek skary Boga za ycie prze-
grane na starcie, bo taki nagwek lepiej wyglda na pierwszej stronie. -
Nic nie mwi, patrz tylko na niego. - Dylan Jerome - przyznaje w ko-
cu prawnik - chcia oskary Boga o zbyt mao, jego zdaniem, troskliw
opiek nad nim.
Jak dla mnie, nie byoby lepiej, gdyby w tej chwili na rodku tego ol-
brzymiego mahoniowego biurka rozbysa wszystkimi kolorami tcza.
- Prosz pana - mwi po prostu - moja siostra ma biaaczk.
- Przykro mi to sysze. Nie zamierzam jednak ponownie skada
pozwu przeciwko Panu Bogu, a nawet gdybym by skonny to zrobi,
powdka musi wystpi osobicie.
Tak wiele musz mu wyjani. Zbyt wiele. Musi si dowiedzie, e w
yach siostry pynie moja krew; e pielgniarki przytrzymuj mnie si,
eby wbi mi ig i wyssa ze mnie biae krwinki, bo Kate nie ma wa-
snych; e potem przychodzi lekarz i mwi, e trzeba ku znowu, bo za
26
pierwszym razem pobrali za mao. Musz mu opowiedzie o siniakach i
gbokim blu wewntrz koci po tym, jak oddaam siostrze szpik; o
igach, przez ktre aduj mi czynnik wzrostu pobudzajcy produkcj
komrek macierzystych, eby byo ich potem wicej dla niej. O tym, e
chocia jestem zdrowa, to czuj si jak obonie chora. e urodziam si
tylko po to, eby pobierano ode mnie substancje, ktrych moja siostra
potrzebuje, eby przey. e nawet teraz, w tej chwili, podejmuje si
decyzj o moim losie, a nikt nie uwaa za stosowne zapyta o zdanie
osoby, ktrej najbardziej ona dotyczy.
Zbyt wiele mam mu do wyjanienia. Staram si wic, jak mog, wy-
powiedzie wszystko w jednym zdaniu.
- Nie chc skary Boga, tylko moich rodzicw - wyjaniam. - Chc
wytoczy im proces o odzyskanie prawa do decydowania o wasnym
ciele.
CAMPBELL
Kiedy nie ma si nic oprcz motka, wszystko wyglda jak gwd.
To byo ulubione powiedzonko mojego ojca, pierwszego Campbella
Alexandra. Moim zdaniem ta sama zasada ley u podstaw amerykaskie-
go systemu prawa cywilnego. W duym uproszczeniu mona j streci
nastpujco: czowiek zagoniony do naronika zrobi wszystko, eby wy-
walczy sobie z powrotem miejsce na rodku ringu. Niektrzy uywaj w
tym celu wasnych pici, ale s te tacy, ktrzy wybieraj drog sdow.
Tym ostatnim jestem winien szczegln wdziczno.
Na skraju biurka Kerri zostawia karteczki z informacjami, kto do mnie
dzwoni. Zgodnie z moim poleceniem pilne sprawy notuje na zielonych,
mniej naglce na tych. Karteczki le w dwch rwnych rzdkach, jak
sekwensy w pasjansie. Wpada mi w oko jeden znajomy numer, zapisany
na zielonej kartce. Przesuwam j do tych, marszczc brew. Twoja
matka dzwonia ju cztery razy!!! - napisaa na niej Kerri. Po namyle
przedzieram karteczk na p i wrzucam do kosza na mieci.
Naprzeciwko mnie siedzi dziewczynka. Czeka na moj odpowied, z
ktr celowo si ocigam. Powiedziaa, e postanowia pozwa do sdu
swoich rodzicw. Ktra nastolatka by nie chciaa tego zrobi? Ale jej
celem jest odzyskanie prawa do decydowania o wasnym ciele. Takich
spraw wystrzegam si jak ognia - wymagaj wicej zachodu, ni s war-
te, a do tego trzeba niaczy klienta. Wzdycham ciko, podnoszc si
zza biurka.
- Przypomnij mi swoje nazwisko.
28
- Nie przedstawiam si jeszcze? - Dziewczynka prostuje si nieco
w krzele. - Nazywam si Anna Fitzgerald.
Otwieram drzwi.
- Kerri! - rycz do sekretarki. - Znajd dla panny Fitzgerald numer
poradni planowania rodziny.
- Co?! - Dziewczynka zrywa si na rwne nogi. - Jakiego pla-
nowania rodziny?
- Dam ci jedn rad. Pozywanie rodzicw do sdu za to, e nie
chc ci pozwoli na stosowanie piguki antykoncepcyjnej albo na wyko-
nanie zabiegu przerwania ciy, to naprawd zbdny trud. Rwnie dobrze
mogaby strzela z armaty do wrbla. Id do poradni planowania rodzi-
ny. Od nich dostaniesz to, czego ci potrzeba, a w dodatku nie wydasz
caego kieszonkowego.
Przygldam si jej. Waciwie to po raz pierwszy, odkd wszedem do
gabinetu, naprawd na ni patrz. To mae dziecko a gotuje si z gnie-
wu.
- Moja siostra umiera, a mama chce, ebym oddaa jej nerk - ce-
dzi przez zby. - Nie wydaje mi si, eby gar darmowych prezerwatyw
moga rozwiza ten problem.
Znacie to uczucie, kiedy trzeba podj yciow decyzj, ale nie ma si
adnej pewnoci, e postpuje si susznie? Kiedy czowiek wybiera jed-
n z drg, ale wci patrzy za siebie, na t drug, przekonany, e wybra
le? W drzwiach staje Kerri, podajc mi kartk z numerem, o ktry prosi-
em. Nie bior go, tylko zamykam jej drzwi przed nosem i wracam do
biurka.
- Nikt nie moe ci zmusi, eby bya dawc narzdw.
- Tak pan sdzi? - Dziewczynka zaczyna wylicza, zaginajc ko-
lejno palce. - Zaraz po urodzeniu oddaam siostrze krew ppowinow.
Kate ma biaaczk, ostr biaaczk promielocytow. Dziki moim ko-
mrkom choroba daje si na jaki czas zaleczy. Kiedy miaam pi lat,
nastpi u niej nawrt. Trzy razy pobierano ode mnie limfocyty, bo leka-
rzom wci byo za mao. Kiedy ta terapia przestaa przynosi efekty,
oddaam szpik kostny do przeszczepu. Potem Kate miaa rne infekcje,
a ja musiaam oddawa jej granulocyty. Przy kolejnym nawrocie oddaam
jej komrki macierzyste pobrane z krwi obwodowej.
Sownictwem medycznym to dziecko mogoby zawstydzi kilku eks-
pertw, ktrym pac za konsultacje. Wyjmuj z szuflady notatnik.
29
- Zakadam, e zgodzia si by dawc narzdw dla siostry.
Chwila wahania, potem potrznicie gow.
- Nikt nigdy nie prosi mnie o zgod.
- Czy powiedziaa rodzicom, e nie chcesz oddawa nerki?
- Oni mnie nie suchaj.
- Sprbuj. Moe zaczn, jeli poruszysz t kwesti. Dziewczynka
spuszcza gow, a jej twarz znika pod kosmykami wosw.
- Oni przypominaj sobie o moim istnieniu tylko wtedy, kiedy po-
trzebna jest moja krew albo co innego. Gdyby nie choroba Kate, w ogle
by mnie nie byo.
Dziedzic na zapas. By kiedy taki zwyczaj, jeszcze w czasach, kiedy
moi dalecy przodkowie mieszkali w Anglii. Podzono drugie dziecko na
wypadek mierci pierworodnego. Bezduszne, ale niezwykle praktyczne.
Nic dziwnego, e tej maej nie odpowiada rola ostatniego potomka rodu,
ale spjrzmy prawdzie w oczy: niejedno dziecko przychodzi na wiat z
jeszcze mniej chwalebnych powodw. Obarcza si je zadaniem uzdro-
wienia le dobranego maestwa, przeduenia linii rodowej, dopenie-
nia wizerunku rodzicw.
- Urodziam si tylko po to, eby ratowa ycie Kate - mwi
dziewczynka tonem wyjanienia. - Moi rodzice poszli do lekarza specja-
listy, a on wybra dla nich embrion, ktry mia pen zgodno genetycz-
n.
Na wydziale prawa s zajcia z etyki, ale wikszo studentw lekce-
way je, uznajc albo za temat banalny, albo za sprzeczno sam w so-
bie. Rzadko bywaem na tych wykadach. Wystarczy jednak wczy od
czasu do czasu CNN, eby wiedzie, jakie kontrowersje wzbudzaj bada-
nia nad komrkami macierzystymi. Projektuje si dzieci idealne, maluchy
na zamwienie, ktre maj suy jako zasobniki czci zamiennych, a
wszystko pod hasem Nauka jutra ju dzi ratuje ycie najmodszym.
Stukam pirem o blat biurka. Sdzia, mj pies, podchodzi i siada obok
mnie.
- Co si stanie, jeli nie oddasz siostrze nerki?
- Ona umrze.
- Jeste z tym pogodzona?
Anna zaciska usta w wsk kresk.
30
- Przyszam do pana czy nie?
- Przysza. Chc tylko si dowiedzie, dlaczego po tylu latach po-
stanowia z tym skoczy.
- Poniewa - mwi Anna, patrzc w bok, na biblioteczk - inaczej
to nigdy si nie skoczy.
Po tych sowach nagle o czym sobie przypomina. Siga do kieszeni i
wyjmuje gar zmitych banknotw i drobnych monet.
- Nie musi si pan martwi o swoje honorarium. Tutaj jest sto
trzydzieci sze dolarw i osiemdziesit siedem centw. Wiem, e to za
mao, ale postaram si o wicej.
- Bior dwiecie za godzin pracy.
- Dwiecie dolarw?
- Banki nie przyjmuj szklanych paciorkw.
- Mog wyprowadza paskiego psa i w ogle...
- Pies-przewodnik musi wychodzi z wacicielem. - Wzruszam
ramionami. - Co wymylimy.
- Nie moe pan pracowa dla mnie za darmo. - Dziewczyna jest
uparta.
- Zgoda. Bdziesz pucowa klamki w moim gabinecie.
Nie mona powiedzie, e jestem szczeglnie uczynnym czo-
wiekiem. Chodzi raczej o to, e ta sprawa rozwie si sama. Powdka
nie chce odda nerki i aden sdzia przy zdrowych zmysach nie zmusi
jej do tego. Nie musz nawet przygotowywa si do procesu, bo rodzice
wycofaj si jeszcze przed pierwsz rozpraw i bdzie po wszystkim. Ja
natomiast zyskam szeroki rozgos i reputacj dobroczycy; bd tak o
mnie mwi jeszcze za dziesi lat.
- Zo w twoim imieniu wniosek w sdzie rodzinnym o usamo-
wolnienie w kwestii zabiegw medycznych.
- I co dalej?
- Nastpi rozpatrzenie sprawy i sdzia wyznaczy kuratora pro-
cesowego, czyli...
- Specjalist od pracy z dziemi, zatrudnionego w sdzie rodzin-
nym, ktry podejmuje si broni najlepszych interesw dziecka - recytuje
Anna. - Innymi sowy kolejnego dorosego, ktry bdzie mia gos w
podejmowaniu decyzji o moim losie.
- Takie jest prawo. Nie mona tego obej. Pamitaj jednak, e ku-
rator procesowy teoretycznie ma obowizek troszczy si o ciebie, nie o
twoich rodzicw ani o twoj siostr.
31
Otwieram notatnik i krel w nim kilka zda. Anna obserwuje mnie
bacznie.
- Nie przeszkadza panu, e ma pan nazwisko na opak?
- Sucham? - spogldam na ni, odrywajc piro od papieru.
- Campbell Alexander. Ma pan nazwisko jak imi, a imi jak na-
zwisko. - Anna zawiesza na chwil gos. - I jeszcze tak samo nazywa si
taka zupa w puszce.
- Czy to ma znaczenie dla sprawy, ktr mam dla ciebie po-
prowadzi?
- adnego - przyznaje Anna - z tym wyjtkiem, e rodzice nie zro-
bili panu przysugi, wybierajc takie imi.
Sigam ponad blatem biurka i podaj jej moj wizytwk.
- Zadzwo, gdyby chciaa o co spyta.
Dziewczyna bierze ode mnie wizytwk i przesuwa palcami po wy-
toczonych literach, ukadajcych si w moje nazwisko. Moje nazwisko
na opak. Na opak? Trzymajcie mnie... Potem zleceniodawczyni zgarnia z
biurka mj notatnik, oddziera kawaek kartki, zapisuje co na nim moim
wiecznym pirem i wrcza mi. Rzucam okiem:

- To na wypadek, gdyby pan chcia o co spyta - mwi.
Wychodz z gabinetu. Anny ju nie ma. Kerri siedzi za swoim biur-
kiem, a przed ni ley rozoony katalog.
- Wiesz, e w tych pciennych torbach firmy L.L. Bean kiedy
przenoszono ld?
- Wiem. - A w tym lodzie chodzia si na przykad wdka albo
krwawa mary. Kursowao si z tym z domku letniskowego na pla ka-
dej soboty. To mi znw przypomina, e dzwonia matka.
Kerri ma ciotk, ktra jest wrk. Ona sama te musi mie cos takie-
go w genach, bo czasami jej dziwne zdolnoci daj o sobie zna. Ale
Kerri dugo ju u mnie pracuje i zna wikszo moich tajemnic. Na og
zawsze wie, o czym myl.
- Powiedziaa, e twj ojciec spotyka si z jak siedemnastk, e
nie dba nawet o pozory dyskrecji, a ona wyprowadza si z domu i bdzie
32
mieszka Pod Sosnami, chyba e zadzwonisz przed... - Kerri rzuca
okiem na zegarek. - Oj.
- Ile razy w tym tygodniu grozia, e to zrobi?
- Tylko trzy - odpowiada Kerri.
- Wic nie wyrobia jeszcze nawet redniej. - Pochylam si nad jej
biurkiem i zamykam katalog. - Do pracy, panno Donatelli. Trzeba zara-
bia na siebie.
- Co bierzemy?
- Spraw tej dziewczynki. Nazywa si Anna Fitzgerald.
- Planowanie rodziny?
- Niezupenie. - Potrzsam gow. - Bdziemy j reprezentowa.
Podyktuj ci wniosek o usamowolnienie w kwestii zabiegw medycz-
nych. Zoysz go w sdzie rodzinnym jutro rano.
- Nie wygupiaj si! Wemiesz jej spraw?
Kad rk na sercu.
- Czuj si szczerze uraony, e masz o mnie tak niskie mniema-
nie.
- Mylaam raczej o twoim portfelu. Czy rodzice maej o tym wie-
dz?
- Dowiedz si jutro.
- Jeste skoczonym durniem, wiesz?
- Prosz?
Kerri krci gow z dezaprobat.
- Gdzie ta dziewczyna si podzieje?
To pytanie zbija mnie z pantayku. Faktycznie, do tej pory nie zasta-
nawiaem si nad tym, e crka, ktra skary wasnych rodzicw, nie
bdzie najszczliwsza, mieszkajc z nimi pod jednym dachem, kiedy sd
ju dostarczy im pozew.
Nagle u mojego boku wyrasta jak spod ziemi Sdzia i trca mnie no-
sem w udo. Potrzsam gow. Jestem zy. Rozkad dnia przede wszyst-
kim.
- Daj mi pitnacie minut - mwi do Kerri. - Zadzwoni, kiedy
bd gotowy.
- Campbell - Kerri jest nieustpliwa - to dziecko nie poradzi sobie
samo.
Wracam do gabinetu. Sdzia wchodzi za mn, przystajc tu za pro-
giem.
- To nie mj problem - owiadczam, po czym zamykam drzwi,
przekrcam klucz w zamku i czekam.
SARA
1990
Siniak na pleckach Kate ma rozmiar i ksztat czterolistnej koniczynki.
Widnieje dokadnie na samym rodku, pomidzy opatkami. Zauway go
Jesse podczas wsplnej kpieli w wannie.
- Mamusiu - pyta mnie - czy to znaczy, e Kate ma szczcie?
W pierwszej chwili wydaje mi si, e to brud. Prbuj zetrze plamk,
ale nie udaje si. Kate, moje dwuletnie kochanie, unosi gwk i wpatruje
si we mnie bkitnymi oczkami.
- Boli? - pytam, a ona krci gow, e nie.
Skd spoza moich plecw dobiega mnie gos Briana, ktry relacjonu-
je dzisiejszy dzie. Czu od niego ulotny zapach dymu.
- Facet kupi pudeko cennych cygar - opowiada - i ubezpieczy je
od ognia na pitnacie tysicy dolarw. Niedugo potem towarzystwo
ubezpieczeniowe otrzymao danie wypaty odszkodowania. Byo tam
napisane, e wszystkie cygara spony, jedno po drugim, w serii niewiel-
kich poarw.
- To znaczy, e je wypali? - dopytuj si, spukujc pian z gowy
Jessego.
Brian opiera si ramieniem o futryn.
- No, tak. Kopot w tym, e sdzia orzek, e towarzystwo popeni-
o bd, ubezpieczajc cygara od ognia bez waciwego zdefiniowania
dopuszczalnego przypadku spalenia.
- Hej, a teraz ci boli? - Jesse wbija kciuk w plecy siostry, dokad-
nie w tym miejscu, gdzie jest siniak.
Kate piszczy z blu i rzuca si w wannie, ochlapujc mnie wod od
stp do gw. Wyjmuj j z wody, lisk jak ryb, i podaj Brianowi.
34
Oboje maj blad cer i identyczne wosy koloru jasny blond. Pasuj do
siebie. Jesse jest bardziej podobny do mnie - szczupy, ciemne wosy,
mzgowiec. Brian mwi, e dziki temu rodzinka jest w komplecie: ka-
dy rodzic ma swojego klona.
- Wya natychmiast z wanny - rozkazuj Jessemu.
Mj czteroletni syn wstaje, ociekajc wod. Przy przekadaniu nogi
przez szerok krawd wanny udaje mu si polizgn, przewrci i stuc
mocno kolano. Wybucha paczem.
Owijam go rcznikiem i przytulam, starajc si nie przerywa rozmo-
wy z mem. To wanie jest jzyk maestwa: krtkie depesze alfabe-
tem Morsea, wystukiwane do siebie podczas kpania i karmienia dzieci i
nadawane wieczorem, kiedy opowiadamy im bajki na dobranoc.
- Kto wezwa ci na wiadka? - pytam Briana. - Obrona?
- Oskaryciel. Firma ubezpieczeniowa wypacia odszkodowanie, a
potem pozwaa klienta, zarzucajc mu, e dwadziecia cztery razy
umylnie podoy ogie. Wystpiem jako biegy.
Brian z zawodu jest straakiem. Potrafi dostrzec lad po pierwszej
iskrze w domu, z ktrego zostay tylko goe ciany i podoga. Znajduje
zwglone niedopaki, odsonite przewody elektryczne - kady stos zaj-
muje si od jednej iskry. Trzeba tylko wiedzie, czego szuka.
- Co zrobi sdzia? Odrzuci spraw?
- Sdzia za kade podpalenie skaza go na rok wizienia. Razem
dwadziecia cztery lata - odpowiada Brian. Stawia Kate na pododze i
wkada jej gr od piamy.
W poprzednim yciu, zanim zostaam matk, byam adwokatem w s-
dzie cywilnym. Przez pewien czas wydawao mi si, e wanie to chc
robi w yciu, ale jednego dnia dostaam bukiecik pomitych fiokw od
maego szkraba. Zrozumiaam wtedy, e umiech dziecka, tak jak tatua,
jest niecieralnym, niezmywalnym dzieem sztuki.
Suzanne, moja siostra, nie chce nawet sysze podobnych gupot. Jej
zdaniem, zdaniem specjalistki od finansw, taka osoba jak ja jest pomy-
k w ewolucji ludzkiego mzgu. Ja natomiast uwaam, e przede wszyst-
kim trzeba okreli, do czego ma si najlepsze predyspozycje, a tak si
akurat skada, e ja znacznie lepiej nadaj si na matk ni na prawnicz-
k. Czasami zastanawiam si, czy to tylko ja tak mam, czy moe innym
35
kobietom te zdarza si odkry, e najlepsze w yciu moe by nie to, co
si zdobywa, ale to, co przychodzi samo.
Wycierajc Jessego rcznikiem, spogldam w gr. Brian stoi nade
mn i przyglda mi si uwanie.
- Brakuje ci tego, Saro? - pyta cichym gosem.
Owijam naszego syna rcznikiem i cauj go w gow.
- Jak borowania zbw - odpowiadam mowi.
Kiedy nastpnego dnia budz si rano, Briana ju nie ma. Wyszed do
pracy. Pracuje na zmiany: dwie dzienne, dwie nocne, potem cztery dni
wolne i od pocztku. Rzucam okiem na budzik. Niebywae, ju dziewi-
ta. Jeszcze dziwniejsze jest to, e dzieci day mi spa tak dugo. Narzu-
cam na siebie szlafrok i zbiegam na d. Jesse siedzi na pododze i bawi
si klockami.
- Ja ju po niadaniu - informuje mnie. - Tobie te zrobiem.
No tak. Cay st w kuchni zasypany patkami zboowymi, a pod
szafk, w ktrej je zwykle trzymamy, stoi chwiejne krzeso. Od lodwki
a do miski z patkami cignie si szlaczek z rozlanego mleka.
- A gdzie Kate?
- pi - mwi Jesse. - Budziem j, ale nie chciaa wsta.
Musz mie chyba naturalny alarm nastawiony na dzieci. To, e Kate
spaa dzi duej ni zwykle, automatycznie kojarzy mi si z tym, e
ostatnio czsto pocigaa noskiem, a potem przypomina mi si, e wczo-
raj wieczorem bya bardzo pica. Id na gr, do sypialni mojej crecz-
ki, woajc j po imieniu. Kiedy wchodz, Kate odwraca si w ku,
patrzc na mnie rozespanymi jeszcze oczami.
- Wstawanko! - woam wesoo i podcigam rolety. Soneczny
blask rozlewa si po pocieli. Siadam ma ku i masuj plecy Kate. -
Ubieramy si - komenderuj, zdejmujc jej przez gow gr od piamy.
Wzdu caego krgosupa mojej crki biegn rzdkiem mae siniacz-
ki, jak sznur sinoniebieskich korali.
- To anemia, prawda? - pytam lekarza pediatr. - W jej wieku jest
jeszcze za wczenie na mononukleoz.
36
Doktor Wayne odrywa suchawk stetoskopu od szczupej klatki pier-
siowej Kate i opuszcza jej row koszulk.
- To moe by co wirusowego. Pobior krew do analizy.
Jesse, ktry do tej pory siedzia spokojnie i bawi si figurk onierza
z urwan gow, oywia si nagle.
- Kate, wiesz, jak pobiera si krew?
- Jak?
- Ig. Wielk, dug, grub ig jak do zastrzyku...
- Jesse - przerywam mu ostrzegawczym tonem.
- Jak do zastrzyku? - piszczy Kate. - I bdzie bolao?
Creczka ufa mi bezgranicznie. Zawsze prosi, ebym przeprowadzia
j przez ulic, ebym pokroia kotlecik na mae kawaeczki, to ja zawsze
j broni przed strasznymi wielkimi psami, przed ciemnym pokojem i
przed wybuchajcymi petardami. Teraz patrzy na mnie szeroko rozwar-
tymi oczami, w ktrych czai si strach i nadzieja.
- To bdzie taka malutka igieka - przyrzekam jej.
Kiedy do pokoju wchodzi pielgniarka, niosc na tacce strzykawk,
probwki i gumow opask uciskow, Kate zaczyna krzycze. Bior
gboki wdech.
- Kate, spjrz na mnie. - Maa milknie; jedynie cichutka czkawka
daje zna o tym, jak bardzo si boi. - Nie bdzie bolao, tylko przez chwi-
l zaszczypie.
- Oszukastwo - syczy Jesse pod nosem.
Kate uspokaja si, ale tylko troszeczk. Pielgniarka ukada ma na
stole do bada i kae mi przytrzyma j za ramiona. Patrz, jak iga prze-
bija bia skr na rczce creczki, sysz jej krzyk, ale nie wida adnej
krwi.
- Przepraszam, kochanie - mwi pielgniarka. - Musz to zrobi
drugi raz.
Wyciga ig i wbija j ponownie. Kate krzyczy jeszcze goniej.
Podczas napeniania dwch pierwszych probwek Kate wyrywa si z
caych si. Przy trzeciej wiotczeje i ley bezwadnie. Naprawd nie wiem,
co jest gorsze.
Siedzimy w poczekalni. Niedugo maj ju by wyniki badania krwi.
Jesse ley na pododze, na dywaniku, zbierajc Bg wie jakie zarazki po
37
wszystkich chorych dzieciach, ktre przewiny si przez ten pokj. Ja
pragn tylko jednego: eby w drzwiach stan lekarz, kaza zabra Kate
do domu i poi j sokiem pomaraczowym, w duych ilociach. Chc
zobaczy w jego rce recept na celcor jak rdk w rce czarodzieja.
Doktor Wayne wzywa nas do swojego gabinetu dopiero po godzinie.
- Wyniki nie s do koca jasne - mwi. - Szczeglnie jeli chodzi o
liczb biaych krwinek. Jest znacznie poniej normy.
- Co to oznacza? - W tej chwili przeklinam swoj gupot, ktra
kazaa mi studiowa prawo, a nie medycyn. Usiuj przypomnie sobie
przynajmniej, od czego s biae krwinki.
- Moe to by jaka niewydolno ukadu odpornociowego. Rw-
nie dobrze jednak laboratorium mogo pomyli si przy testach. - Doktor
Wayne gaszcze Kate po gowie. - Dla pewnoci wypisz skierowanie na
hematologi, do szpitala. Tam powtrz badanie.
Chyba pan artuje, myl, ale nie mog si zdoby, eby powiedzie
to na gos. W milczeniu bior kartk, ktr podaje mi doktor Wayne. Nie
jest to recepta, ktrej tak wyczekiwaam, ale notatka z nazwiskiem. Ileana
Farquad, Szpital Miejski w Providence, wydzia Hematologii i Onkologii.
- Onkologia - czytam z niedowierzaniem na gos. - Przecie tam
leczy si raka. - Patrz wyczekujco na doktora Waynea. Chc, eby
mnie uspokoi, chc usysze, e laboratorium, w ktrym robi badania
krwi, po prostu znajduje si na oddziale onkologii i to wszystko.
Doktor Wayne milczy.
Od dyspozytora w centrali dowiaduj si, e Brian pojecha do wy-
padku. Jeszcze dwadziecia minut temu by w jednostce. Waham si
przez chwil, patrzc na Kate, skulon na plastikowym krzeseku w szpi-
talnej poczekalni. Pojecha do wypadku.
Kady czowiek w yciu staje na rozdrou. S to momenty, kiedy za-
padaj wane, rozstrzygajce decyzje - a czsto podejmuje si je zupenie
bezwiednie. Na przykad mona pozwoli sobie na chwil dekoncentracji
na skrzyowaniu, czytajc nagwek w gazecie, i nie zauway samochodu,
ktry jecha nieprzepisowo i spowodowa wypadek. Mona przypadkiem
38
wej do baru i przy kasie pozna swojego przyszego ma, grzebicego
po kieszeniach w poszukiwaniu drobnych. Mona te, tak jak ja w tej
chwili, odwoa ma z pracy, pomimo e od kilku godzin powtarzam
sobie, e nie stao si nic powanego.
- Prosz go wezwa - mwi dyspozytorowi. - Jestemy w szpitalu.
Z Brianem u boku czuj si o wiele pewniej. Jestemy jak para war-
townikw, podwjna linia obrony. Przyjechalimy do szpitala miejskiego
trzy godziny temu. Z kad minut coraz trudniej jest mi wmwi sobie,
e doktor Wayne si pomyli. Jesse usn na plastikowym krzele. Kate
przeya kolejny koszmar pobierania krwi. Zrobiono jej te rentgen klatki
piersiowej, bo wspomniaam, e jest przezibiona.
- Pi miesicy - odpowiada Brian na pytanie lekarza staysty, kt-
ry siedzi obok z formularzem w rkach. - Prawda? - Odwraca si do
mnie. - Tyle miaa, kiedy pierwszy raz przewrcia si na brzuszek.
- Chyba tak. - Zdyli ju wypyta nas o wszystko, zaczynajc od
ubra, ktre mielimy na sobie w t noc, kiedy poczlimy Kate, a ko-
czc na tym, kiedy nauczya si je yk.
- Pierwsze sowo? - pada kolejne pytanie.
Brian umiecha si.
- Dada.
- Chodzio mi o to kiedy.
- Aha. - Mj m marszczy brwi. - Niedugo przed pierwszymi
urodzinami.
- Przepraszam - wtrcam si. - Czy moe mi pan powiedzie, na co
wam te wszystkie informacje?
- Trzeba spisa histori przypadku, pani Fitzgerald. Musimy si
dowiedzie jak najwicej o pastwa crce. Pomoe nam to zrozumie, co
z ni jest nie tak.
- Pastwo Fitzgerald? - Podchodzi do nas moda kobieta w biaym
fartuchu lekarskim. - Jestem chirurgiem naczyniowym. Doktor Farquad
prosia, eby zrobi Kate badania na ukad krzepnicia.
Na dwik swojego imienia Kate unosi gwk z moich kolan, mruga-
jc oczami. Wystarczy jedno spojrzenie na biay fartuch i ju maleka
chowa rczki w rkawy koszulki.
39
- Nie mona pobra krwi z palca?
- Nie. Tak naprawd bdzie najprociej.
Nagle przypominam sobie, e kiedy byam w ciy z Kate, malestwo
potrafio czasami dosta czkawki. Trwao to godzinami. Kade drgnicie
brzucha, nawet najlejsze, kompletnie wytrcao mnie z rwnowagi.
- Czy pani sdzi - mwi cicho - e to jest odpowied, ktr chc
w tej chwili usysze? Kiedy zamawia pani kaw w kawiarni, to czy b-
dzie pani zadowolona, jeli kelner przyniesie pani col, bo staa na ni-
szej pce i atwiej byo po ni sign? A kiedy chce pani zapaci w
sklepie kart, to czy ucieszy pani, jeli kasjer powie, e za duo z tym
zawracania gowy, i kae pani wyciga gotwk?
- Saro. - Gos Briana dobiega mnie z oddali, jak stumiony szum
wiatru.
- Uwaa pani, e mnie jest atwo tak siedzie z dzieckiem i czeka
na wyniki bada, nie wiedzc, po co je robicie? A ona? Myli pani, e j
to bawi? e ona te nie chciaaby, eby to wszystko odbyo si jak naj-
prociej?
- Saro. - Czuj do Briana na ramieniu i dopiero wtedy dociera do
mnie, e jestem caa rozdygotana.
Lekarka stoi nad nami jeszcze przez chwil, po czym odwraca si bez
sowa i odchodzi rozgniewana. Jej chodaki tuk o posadzk. Kiedy tylko
znika nam z oczu, moje wzburzenie przygasa.
- Saro - pyta Brian - co z tob?
- Ze mn? Nie wiem, co ma by ze mn, bo nikt nam nie powie-
dzia, co z nasz...
M chwyta mnie w ramiona; midzy nami jest Kate, jak wes-
tchnienie. Brian ucisza mnie i zapewnia, e wszystko bdzie dobrze. Nie
wierz mu. Po raz pierwszy w yciu mu nie wierz.
Do pokoju wchodzi doktor Farquad, ktrej nie widzielimy od kilku
godzin.
- Syszaam, e maj pastwo wtpliwoci w kwestii bada na
ukad krzepnicia. - Przystawia sobie krzeso i siada naprzeciwko nas. -
Morfologia krwi Kate wykazaa pewne odchylenia. Liczba biaych krwi-
nek jest bardzo niska - tysic trzysta. Hemoglobina siedem i p, hemato-
kryt osiemnacie i cztery dziesite procent, pytki krwi osiemdziesit
jeden tysicy, a liczba neutrofilw - szeset. Takie wyniki czasami sy-
gnalizuj chorob z autoagresji. Jednak w rozmazie Kate stwierdzilimy
40
take dwanacie procent promielocytw i pi procent blastw, czyli
komrek niedojrzaych, a to ju wskazuje na zesp biaaczkowy.
- Biaaczkowy - powtarzam za ni. To sowo jest mikkie i oliz-
ge, jak glut w jajecznicy.
Doktor Farquad kiwa gow.
- Biaaczka to rak krwi.
Brian nie spuszcza z niej wzroku.
- Co to oznacza?
- Prosz sobie wyobrazi szpik kostny jako przedszkole dla krwi-
nek. Zdrowy organizm wytwarza krwinki, ktre zostaj w szpiku, dopki
nie dojrzej na tyle, eby go opuci i ruszy do walki z chorobami, roz-
bija zakrzepy, przenosi tlen - maj rozmaite funkcje. U osoby chorej na
biaaczk krwinki opuszczaj przedszkole zbyt wczenie. Niedojrzae
krwinki kr w krwiobiegu, ale nie mog peni swoich funkcji. Zdarza
si wykry obecno promielocytw przy robieniu morfologii, ale bada-
jc krew Kate pod mikroskopem, wykrylimy pewne nieprawidowoci. -
Doktor Farquad przyglda si nam, to jednemu, to drugiemu. - eby to
potwierdzi, bd musiaa pobra szpik do badania, ale wszystko wskazu-
je na to, e Kate ma ostr biaaczk promielocytow.
Cho to pytanie cinie mi si na usta, nie znajduj si, eby je zada.
Mj jzyk staje kokiem w gardle. Robi to za mnie Brian, cho z wysi-
kiem i dopiero po chwili:
- Czy nasza crka... Czy ona umrze?
Tumi w sobie przemon ch, eby chwyci doktor Farquad za ra-
miona i potrzsn. Chc wykrzycze jej w twarz, e wasn rk rozetn
Kate yy i sama utocz z nich krew do badania na ten ich ukad krzep-
nicia - jeli tylko dziki temu ta kobieta wycofa si z tego, co przed
chwil powiedziaa.
- Ostra biaaczka promielocytow to bardzo rzadka podgrupa
przewlekej biaaczki szpikowej. Rocznie stwierdza si tylko okoo tysi-
ca dwustu przypadkw. Przeywalno wrd pacjentw z t chorob
wynosi od dwudziestu do trzydziestu procent, jeli od razu rozpocznie si
leczenie.
Syszc ostatnie sowa doktor Farquad, momentalnie zapominam o
liczbach. Chwytam si tej jednej informacji.
- Wic to si leczy - powtarzam jak echo.
41
- Tak. Przy zastosowaniu agresywnej terapii chory na biaaczk
szpikow moe przey od dziewiciu miesicy do trzech lat.
Nie dalej jak w zeszym tygodniu przygldaam si mojej picej c-
reczce. Patrzyam, jak przez sen zaciskaa paluszki na strzpku satynowej
poszewki, ulubionej przytulance, z ktr rzadko kiedy si rozstawaa.
Ona tego nigdy nie wyrzuci - szepnam wtedy Brianowi na ucho. -
Wspomnisz moje sowa. Bd musiaa podszy t szmatk jej sukni
lubn.
- Musimy pobra szpik. Podamy maej agodny rodek znieczula-
jcy. Kiedy zanie, moemy te pobra krew do badania na ukad krzep-
nicia. - Doktor Farquad pochyla si ku nam, umiechajc si ze wsp-
czuciem. - Musz pastwu powiedzie, e dzieci rzadko poddaj si sta-
tystykom. Z nimi nigdy nic nie wiadomo.
- No, dobra - mwi Brian, zacierajc rce, jakby by na meczu. -
Dobra.
Kate odrywa gwk od mojej bluzki. Na policzkach ma rumieniec, a
w oczach nieufno.
Na pewno zasza jaka pomyka. Lekarzom pomyliy si probwki i
zbadali krew innej osoby. Moje dziecko ma miciutkie, lnice wosy, a
gdy si umiechnie, to jakby przelecia kolorowy motylek. Tak nie wy-
glda kto umierajcy na raty.
Jest w moim yciu zaledwie od dwch lat, ale wsplnych wspomnie,
wszystkich chwil przeytych razem - starczy na ca wieczno.
Kate ley twarz w d na stole do bada. Przypili j do niego dwo-
ma dugimi pasami i podoyli pod brzuszek zwinite przecierado.
Obok stoi pielgniarka, poklepujc j po doni, chocia znieczulenie za-
czo ju dziaa i maleka pi. Dolna cz plecw i poladki s odso-
nite - szpik kostny pobiera si dug ig z grzebienia koci biodrowej.
Po jakim czasie kto delikatnie odwraca jej gwk na drug stron.
Papierowe przecierado jest wilgotne. Moja dwuletnia crka uczy mnie,
e przez sen te mona paka.
W drodze powrotnej do domu nagle przypltuje mi si dziwna myl:
cay wiat jest jak dmuchana zabawka. Drzewa, trawa, domy, wystarczy
42
naku szpilk i bum! - bdzie po nich. Nie mog pozby si wraenia, e
jeli teraz skrc ostro w lewo, to przejad przez ten niski potek i odbij
si od zjedalni na placu zabaw, jakby bya z gumy.
Mijamy ciarwk. Na boku ma duy napis: Batchelder Casket
Company. Jed bezpiecznie. Czy to nie jest przypadkiem sprzeczno
interesw?
Kate siedzi z tyu, zajadajc chrupki w ksztacie zwierztek.
- Bawimy si - rozkazuje.
W lusterku wstecznym jej twarzyczka wydaje si lni. Ostrzeenie:
lusterko samochodowe oddala odbijane obiekty. Przygldam si pierw-
szej chrupce, ktr Kate wyciga z paczki.
- Jak robi tygrys? - Udaje mi si wydoby z siebie gos.
- Rrroarr! - Kate odgryza gow chrupkowemu kotu i ponownie
siga do paczki.
- Jak robi so?
Kate chichocze, a potem trbi przez nos.
Zastanawiam si, jak to bdzie wygldao. Moe stanie si to we nie?
I czy Kate bdzie paka? Czy bdzie przy niej wtedy jaka miosierna
pielgniarka, ktra poda jej co przeciwblowego? Przed oczami mam
mier mojego dziecka, dziecka, ktre siedzi p metra za mn i mieje
si radonie.
- A jak robi yrafa? - pyta Kate.
Jej dziecicy gosik jest tak peen ycia.
- yrafy nic nie robi - odpowiadam.
- Dlaczego?
- Bo takie ju si rodz.
To ostatnie sowa, ktre mog wydoby ze cinitego garda.
Gdy wchodz do domu, sysz dzwonek telefonu. Wracam od ssiad-
ki. Zgodzia si zaopiekowa Jessem, kiedy pojedziemy z Kate do szpita-
la. Jestemy zupenie nieprzygotowani na tak sytuacj. Jedyne opiekun-
ki, ktre czasem do nas przychodz, ucz si jeszcze w szkole redniej.
Wszyscy dziadkowie ju nie yj. Waciwie nigdy nie potrzebowalimy
opieki do dzieci - sama si tym zajmuj.
Wchodz do kuchni. Brian zdy ju na dobre rozgada si przez te-
lefon. Kabel plcze mu si midzy nogami. Ppowina.
43
- No wanie - mwi. - A nie do wiary. Nie byem w tym sezonie
na ani jednym meczu. No, ale teraz, kiedy go sprzedali, po co chodzi na
mecze? - Nastawiam wod na herbat. Nasze oczy si spotykaj. - Sara
ma si wietnie. Dzieci? Nie, wszystko w porzdku. Dobra. Pozdrw ode
mnie Lucy. Dziki za telefon. - Odkada suchawk. - Don Thurman -
mwi tonem wyjanienia. - Pamitasz go? Chodzilimy razem do szkoy
poarniczej. Miy facet.
Patrzy mi w oczy, a z jego twarzy powoli znika sympatyczny
umiech. Czajnik zaczyna gwizda, ale adne z nas nawet nie drgnie,
eby zestawi go z gazu. Krzyuj rce na piersi, nie odrywajc wzroku
od Briana.
- Nie mogem, Saro - mwi mj m cicho. - Po prostu nie mo-
gem.
Leymy w ku. Brian jest jak kamienny obelisk, czarny ksztat od-
cinajcy si od ciemnoci nocy. Ju od kilku godzin nie zamienilimy ani
sowa, ale wiem, e tak jak ja mj m nawet nie zmruy oka.
To wszystko dlatego, e nakrzyczaam na Jessego w zeszym tygo-
dniu. e skrzyczaam go wczoraj, dzi wieczorem. To wszystko dlatego,
e nie kupiam Kate groszkw, kiedy bardzo mnie prosia, ebym kupia
jej groszki w sklepie spoywczym. To wszystko dlatego, e kiedy, przez
jedn krtk chwil prbowaam sobie wyobrazi, jak by wygldao moje
ycie, gdybym w ogle nie zdecydowaa si mie dzieci. To wszystko
dlatego, e nie potrafiam doceni, jak wiele mam.
- Mylisz, e to nasza wina? - odzywa si Brian.
- Nasza wina? - Odwracam si w jego stron. - Jak to?
- No, wiesz. Moe mamy to w genach.
Milcz.
- Ci w tym szpitalu to konoway. - Brian zgrzyta zbami. - Pa-
mitasz, jak syn naszego komendanta zama rk? To bya lewa rka, a
oni zaoyli mu gips na praw.
Wbijam wzrok z powrotem w sufit.
- Chc, eby wiedzia jedno - oznajmiam twardo i nieco goniej,
ni miaam zamiar. - Nie pozwol Kate umrze.
44
U mojego boku rozlega si okropny dwik, podobny do jku rannego
zwierzcia albo do charkotu toncego. Chwil pniej Brian wtula twarz
w moje rami, a po mojej skrze pyn jego zy. Oplata mnie ciasno r-
kami, jakby ba si, e upadnie.
- Nie pozwol - powtarzam, ale sama sysz, e mwi bez wiel-
kiego przekonania.
BRIAN
eby temperatura pomienia wzrosa o dziesi stopni, jego wielko
musi wzrosn dwukrotnie. Patrz na iskry strzelajce z komina spalarni
niczym roje nowych, nieznanych nikomu gwiazd, a w gowie mam tylko
t jedn myl. Za mn stoi, zaamujc rce, dziekan wydziau medyczne-
go Uniwersytetu Browna. Mam na sobie ciki, gruby kombinezon, pod
ktrym cay jestem zlany potem.
Podjechalimy dwoma wozami: straackim z drabin i karetk.
Sprawdzilimy budynek ze wszystkich czterech stron. W rodku nie ma
nikogo. Nikogo oprcz ciaa zaklinowanego w komorze spalania, ktre
jest przyczyn tego wszystkiego.
- To by potny mczyzna - mwi dziekan. - Tak si zawsze robi
z obiektami po skoczonych zajciach z anatomii.
- Panie kapitanie! - woa Paulie, ktry dzi kieruje prac pomp. -
Red podczy ju sikawk do hydrantu. Mam puci wod?
Nie zdecydowaem jeszcze, czy uyj wody. Konstrukcja tego pieca
przewiduje spalanie resztek organicznych w temperaturze prawie dzie-
wiciuset stopni Celsjusza. Powyej i poniej zaklinowanych wewntrz
zwok szaleje ogie.
- No i co? - dopytuje si dziekan. - Bdzie pan sta i czeka?
Tak wanie myli todzib: z ogniem trzeba walczy czynnie, adu-
jc si do budynku z sikawk. Czasami takie zachowanie moe jeszcze
pogorszy sytuacj. W tym wypadku doszoby do skaenia caego terenu
odpadami nioscymi zagroenie biologiczne. Nie mona teraz otworzy
pieca. Musimy te dopilnowa, eby pomienie nie poszy kominem.
aden ogie nie ponie wiecznie. W kocu musi si wypali.
46
- Wanie tak - odpowiadam dziekanowi. - Poczekam i zobacz, co
si stanie.
Kiedy mam nocn zmian, jem dwa obiady dziennie. Pierwszy jest
wczeniej ni zwykle - tak si umwilimy, eby mc razem, ca rodzi-
n, zasi do stou. Dzi moja ona przyrzdzia piecze woow, tak
wielk, e wyglda jak mae dziecko pice na obrusie. Sara woa
wszystkich na obiad.
Kate zjawia si pierwsza. Wlizguje si na swoje miejsce za stoem.
- Cze, malutka. - ciskam jej do. Odpowiada umiechem,
ktry nie siga oczu. - Co dzi porabiaa?
Kate bawi si widelcem, przesuwajc strczki fasoli po talerzu.
- Ratowaam kraje Trzeciego wiata, rozbijaam jdra atomowe i
napisaam ostatnie rozdziay wielkiej amerykaskiej powieci obyczajo-
wej. A take, rzecz jasna, byam na dializie.
- Rzecz jasna.
Do stou podchodzi Sara, wymachujc noem.
- Nie wiem, czym ci podpadem - kul si na krzele - ale bardzo
ci za to przepraszam.
art nie zostaje doceniony.
- Pokrj miso, bardzo ci prosz.
Bior od niej n razem z widelcem do misa i kroj piecze na pla-
stry. W kuchni pojawia si Jesse. Pozwolilimy mu wprowadzi si na
strych nad garaem, ale w zamian za to musi je ze wszystkimi. Tak ma
z nami umow, nasz syn, ktry dzi ma oczy czerwone jak krlik, a jego
ubranie czu wyranie sodkim dymem.
- No, popatrz tylko - sysz za sob gos Sary, ale kiedy si odwra-
cam, ona nie patrzy na Jessego, tylko na miso. - Niedopieczona. -
Chwyta rondel goymi rkami, jakby miaa skr z azbestu i pakuje pie-
cze z powrotem do piekarnika.
Jesse siga po misk z tuczonymi kartoflami i zaczyna nakada je
sobie na talerz, yka za yk.
- Okropnie cuchniesz - mruczy Kate, wachlujc doni przed no-
sem.
Jesse nie zwraca na ni uwagi i aduje yk do ust. Zastanawiam si,
co te ze mnie za ojciec, e w gbi serca jestem zadowolony, bo potrafi
47
rozpozna, co bra mj syn, i ciesz si, e pali trawk, a nie yka ecsta-
sy albo pakowa sobie w y heroin czy Bg wie co jeszcze. Trawk
atwo rozpozna. Inne narkotyki nie daj tak silnych objaww zewntrz-
nych.
- Nie kady lubi, jak wszdzie zajeda traw - syczy Kate.
- Nie kady dostaje dragi w szpitalu przez wenflon - odgryza si
Jesse.
Sara unosi rce.
- Nie zaczynajmy. Bardzo was prosz.
- Gdzie Anna? - pyta Kate.
- Nie ma jej w waszym pokoju?
- Nie widziaam jej od rana.
Sara staje w progu kuchni.
- Anna! Obiad!
- Patrzcie, co dzi kupiam. - Kate demonstruje koszulk, ktr ma
na sobie. Materia jest rcznie farbowany w kka, w psychodelicznych
kolorach. Na piersi widnieje obrazek: krab z podpisem Rak. - Rozu-
miecie? - pyta Kate.
- Jeste spod Lwa - mwi Sara.
Sysz, e zaraz si rozpacze.
- Sprawd, czy ta piecze ju dosza - odzywam si, eby zaj
czym jej uwag.
W tym momencie do kuchni wchodzi Anna, rzuca si na krzeso i sie-
dzi tam ze spuszczon gow.
- Gdzie bya? - pyta j Kate.
- Gdzie. - Anna wbija wzrok w talerz, ale nie nakada sobie nicze-
go.
To nie jest jej zwyke zachowanie. Z Jessem codziennie s prze-
pychanki, Kate trzeba nieustannie pomaga, ale na Ann zawsze mona
liczy. To jedyna pewna osoba w rodzinie. Anna przychodzi umiechni-
ta, opowiada o drodzie z przetrconym skrzydem, ktrego znalaza w
parku, zachwyca si, e ptak si rumieni, a potem przypomina sobie,
e w supermarkecie widziaa mam pchajc wielki, poczwrny wzek:
Dwie pary bliniakw naraz!. Anna to nasza baza; taka gucha cisza z
jej strony jest trudna do zniesienia.
- Co si stao? - pytam.
Anna spoglda na Kate, pewna, e to pytanie byo skierowane do sio-
stry. Unosi brwi, wystraszona, kiedy spostrzega, e mwiem do niej.
48
- Nie.
- Dobrze si czujesz?
Znw to samo: Anna dopiero po chwili domyla si, e to do niej si
mwi. To pytanie zwykle zadajemy Kate.
- Tak, wszystko w porzdku.
- Pytam, bo nic nie jesz.
Anna patrzy na swj talerz, jakby teraz dopiero zauwaya, e jest pu-
sty. Nakada sobie kopiast porcj jedzenia i zapycha usta fasolk szpara-
gow.
Ni std, ni zowd przypominam sobie nasze wsplne przejadki sa-
mochodem, kiedy, kiedy dzieciaki byy jeszcze mae. Upychalimy ca
trjk na tylnym siedzeniu, jak cygara w pudeku, a ja piewaem im t
star piosenk Laury Brannigan, w ktrej podstawia si w refrenie rne
imiona: Anna anna bo banna, banana fanna fo fanna, me my mo manna...
(Chuck! - wy Jesse, tumic chichot. - Wstaw imi Chuck!).
- Hej. - Kate pokazuje palcem. - Gdzie masz swoje serduszko? To
ode mnie je dostaa, wiele lat temu. Anna siga rk do szyi.
- Zgubia je? - pytam.
- A moe nie miaam dzi ochoty go nosi? - Wzrusza ramionami.
O ile wiem, Anna nigdy si nie rozstawaa z tym naszyjnikiem. Sara
wyjmuje piecze z piekarnika i stawiana stole. Siga po n do misa.
- A propos rzeczy, ktrych nie mamy ochoty nosi. - Jej spojrzenie
pada na Kate. - Id si przebra.
- Dlaczego?
- Bo tak.
- To nie jest powd.
Sara z rozmachem wbija n w miso.
- Bo uwaam, e to nie jest odpowiedni strj do obiadu.
- Wcale nie gorszy ni te koszulki z kapelami, ktre nosi Jesse. Co
to byo wczoraj? Grzmice Cioty z Alabamy?
Jesse przewraca oczami. Widziaem takie spojrzenie na woskich we-
sternach, u konia, ktry okula i czeka, a go dobij.
Sara piuje piecze, ktra przedtem bya niemal surowa, a teraz wy-
glda jak nadpalona belka.
- Patrzcie tylko - skary si. - Wszystko do niczego.
49
- Co ty opowiadasz. - Nakadam na talerz plaster misa, ktry dal
si oderwa od reszty i bior do ust pierwszy ks. Twarde jak podeszwa. -
Znakomite. Poczekajcie chwil, skocz do remizy i przywioz palnik. Po
co masz si mczy z tym noem.
Sara mruga, zdziwiona, a potem parska miechem. Kate chichocze,
nawet Jesse raczy skrzywi twarz.
A ja w tym momencie spostrzegam, e Anny ju nie ma przy stole. Co
gorsza, adne z nas nawet tego nie zauwayo.
Jestemy na subie we czterech. Siedzimy w kuchni. Red gotuje jaki
sos, Paulie czyta ProJo, a Cezar pisze list do dziewczyny, ktra miaa w
tym tygodniu zaszczyt sta si obiektem jego podania. Red przyglda
mu si, po czym potrzsa gow z dezaprobat.
- Powiniene zapisa sobie ten list w komputerze i drukowa
w razie potrzeby.
Cezar to nie jest prawdziwe imi, tylko ksywka. Wymyli j dawno
temu Paulie, bo Cezar to taki czowiek, ktry nie potrafi usiedzie w jed-
nym miejscu.
- Tym razem to co innego - oznajmia.
- Jasne. Tym razem uczucie przetrwa cae dwa dni. - Red cedzi
makaron nad zlewem. Jego twarz tonie w kbach pary. - Fitz, zlituj si
nad chopakiem i udziel mu wiatych wskazwek.
- Dlaczego ja?
Paulie zerka na mnie znad gazety.
- Domyl si - mwi krtko.
Fakt. ona Pauliego odesza dwa lata temu z wiolonczelist orkiestry
symfonicznej, ktra przyjechaa do Providence na gocinne koncerty.
Red to zaprzysigy stary kawaler, kobiety zna tylko z widzenia. A ja
mam dwudziestoletni sta maeski.
Red stawia talerz przede mn. Rozpoczynam wykad.
- Kobieta - oznajmiam - jest jak ognisko.
Paulie rzuca gazet na st.
- Uwaga! - huczy. - Suchamy! Tao kapitana Fitzgeralda!
Ignoruj jego wygupy.
- Ogie jest pikny, prawda? Od pomieni trudno oderwa wzrok.
Dopki si nad nim panuje, daje wiato i grzeje. Do konfrontacji naley
dy dopiero wtedy, kiedy wymknie si spod kontroli.
50
- Pan kapitan chce przez to powiedzie - wtrca Paulie - e nie
mona wystawia kobiety na wiatr, bo si rozniesie. Red, masz troch
parmezanu?
Siadamy do obiadu, dla mnie ju drugiego w tym dniu. Pocztek je-
dzenia zwykle oznacza, e za kilka chwil odezwie si sygna alarmowy.
Straak pracuje w wiecie, gdzie obowizuje prawo Murphyego: kryzys
zawsze nastpuje wtedy, kiedy adn miar nie mona sobie na niego
pozwoli.
- Fitz, a pamitasz ostatni raz, kiedy truposz utkn nam w piecu? -
pyta Paulie. - Jak jeszcze suylimy w ochotnikach?
Mj Boe, pamitam. Facet way ze dwiecie kilo albo i wicej.
Zmar na zawa we wasnym ku. Pracownicy domu pogrzebowego
wezwali stra poarn, bo nie mogli sami poradzi sobie ze zniesieniem
ciaa po schodach.
- Spucilimy go przez okno na linach - wspominam na gos.
- Te mieli go skremowa, ale by za wielki... - Paulie szczerzy z-
by. - Zamiast do krematorium, zawieli go do weterynarza, ebym tak
zdrw by!
Cezar gapi si na niego, mrugajc oczami.
- Po co?
- A co si robi ze zdechym koniem, jak ci si wydaje, omnibusie?
Cezar myli, czc zasyszane wiadomoci. W kocu jego twarz roz-
jania zrozumienie.
- Bez jaj... - szepcze, po czym, jakby nagle si rozmyli, odsuwa
talerz ze spaghetti bolognese.
- Jak mylicie, komu ka czyci komin u medykw? - pyta Red.
- Pewnie tym ze suby inspekcji pracy. Ale maj fart, biedaki. -
Paulie si krzywi.
- Stawiam dziesi dolcw, e zadzwoni tutaj i powiedz, e to
naley do nas.
- Nie zadzwoni - wtrcam si - bo nie bdzie czego czyci. Tam
ju nic nie ma. Temperatura bya zbyt wysoka.
- Przynajmniej wiemy na pewno, e to nie byo podpalenie - mru-
czy Paulie pod nosem.
W zeszym miesicu mielimy plag poarw wywoanych umylnie.
51
To wida od razu - w zgliszczach zostaj plamy po atwopalnych py-
nach, rda pomieni znajdujemy w kilku rnych miejscach, wydziela
si czarny dym albo w podejrzany sposb ogie koncentruje si w jed-
nym miejscu. Podpalacze bywaj te sprytni: kilka razy zdarzyo si, e
materiay atwopalne zgromadzono pod schodami, ebymy nie mogli do
nich dotrze. Takie poary s szczeglnie grone, poniewa nie podlegaj
reguom, ktre na co dzie stosujemy w walce z ogniem. Podpalony bu-
dynek bardziej ni zwykle grozi zawaleniem i pogrzebaniem pod ruinami
straakw gaszcych pomienie.
- A moe jednak? - prycha Cezar. - Moe to by podpalacz sa-
mobjca. Wlaz do komina i sam si podpali.
- Albo koniecznie chcia zrzuci par kilo - dodaje Paulie, a tamci
dwaj parskaj miechem.
- Przestacie - przerywam im.
- Daj spokj, Fitz, to niezy dowcip...
- Wic moe opowiesz go rodzinie tego czowieka.
Zapada niezrczna cisza. Widz, e moim kolegom zabrako sw. W
kocu odzywa si Paulie, ktry zna mnie najduej.
- Znw co zego si dzieje z Kate?
Z moj starsz crk zawsze dzieje si co zego. Najgorsze jest to, e
nigdy nie bdzie lepiej. Wstaj od stou i wkadam talerz do zlewu.
- Bd na dachu.
Kady z nas ma jakie hobby: Cezar lubi dziewczyny, Paulie gra na
dudach, Red uwielbia gotowa. Ja mam teleskop. Ustawiem go na dachu
remizy ju bardzo dawno temu. Std mam najlepszy widok na niebo no-
c.
Gdybym nie zosta straakiem, bybym astronomem. Wiem, e jak na
moje moliwoci umysowe za wiele w tym zawodzie matematyki, ale
jednak co mnie pociga w obserwacji gwiazd. W bezksiycow noc na
niebie wida tysic do tysica piciuset gwiazd, a przecie s jeszcze
miliony innych, nieodkrytych. Czowiek atwo ulega zudzeniu, e to
wiat obraca si wok niego, ale wystarczy spojrze w niebo, eby zro-
zumie, e wcale tak nie jest.
Anna tak naprawd ma na imi Andromeda. Tak stoi w metryce, przy-
sigam. To nazwa konstelacji oraz imi ksiniczki przykutej do skay na
52
ofiar morskiemu potworowi. Bya to kara za grzech jej matki Kasjopei,
ktra pysznia si przed Posejdonem swoj urod. Andromed znalaz
bohaterski Perseusz, przelatujcy tamtdy w skrzydlatych sandaach.
Zakocha si w niej i ocali od mierci. Na niebie Andromeda wznosi rce
skute acuchem.
Tak jak rozumiem t histori, wszystko dobrze si skoczyo. Kto by
nie yczy tego swojemu dziecku?
Kiedy urodzia nam si Kate, marzyem o tym, e kiedy bdzie z niej
pikna panna moda. Potem przysza choroba, diagnoza - ostra biaaczka
promielocytowa - a ja w moich marzeniach zaczem widzie Kate na
uroczystoci wrczenia dyplomw ukoczenia szkoy redniej. Potem
nastpi nawrt choroby i wszystkie te wizje wziy w eb: gorco zapra-
gnem zobaczy jej pite urodziny. Teraz nie mam ju oczekiwa; w ten
sposb kadego dnia moja crka przechodzi najmielsze z nich.
Kate umiera. Przez bardzo dugi czas nie chciaem dopuci tego do
wiadomoci. Wszyscy kiedy umrzemy, to prawda, ale takie rzeczy jak ta
nie powinny si zdarza. Dlaczego to ja mam egna Kate, a nie na od-
wrt?
To a zakrawa na jakie oszustwo. Po tylu latach walki i obalania
wszelkich statystyk chorobowych Kate nie umrze na biaaczk. Ale to
przepowiedzia ju doktor Chance, wiele lat temu. Nie ma w tym nic
dziwnego - to zwyczajna rzecz, e organizm pacjenta w kocu mczy si
walk z chorob i narzdy zaczynaj odmawia posuszestwa. U Kate
zaczo si od nerek.
Nastawiam teleskop na gwiazd Barnarda i mgawic M42, janiejce
w mieczu Oriona. Gwiazdy to wielkie poary, ktre pon przez tysicle-
cia. Niektre arz si powoli, bez popiechu, jak czerwone kary. S te
takie gwiazdy jak bkitne olbrzymy, spalajce paliwo tak szybko, e ich
blask wyranie wida z wielkich odlegoci. Pod koniec, kiedy zasoby
zaczynaj si kurczy, gwiazdy te spalaj hel, ktry podkrca ich tempe-
ratur coraz bardziej, a do punktu, w ktrym eksploduj. Powstaje su-
pernowa, janiejsza od najjaniejszych galaktyk. Gwiazda umiera, ale
wszyscy widz jej mier.
Po obiedzie w domu pomagaem Sarze sprztn w kuchni.
- Nie wydaje ci si, e z Ann jest co nie tak? - zapytaem, odsta-
wiwszy keczup do lodwki.
53
- Dlaczego? Bo zdja swoje serduszko?
- Nie. - Wzruszyem ramionami. - Tak tylko pytam.
- Pomyl o Kate, ktra ma chore nerki, i o Jessem, u ktrego nasi-
laj si objawy socjopatii. W porwnaniu z nimi Anna to okaz zdrowia.
- Wida byo, e tylko czeka, eby wsta od stou.
Sara odwrcia si od kranu.
- Wic co to ma wedug ciebie oznacza?
- Moe to jaki... chopak?
Spojrzenie.
- Anna z nikim si nie spotyka. Dziki Bogu.
- To moe ktra koleanka jej przygadaa. - Waciwie dlaczego
Sara tak si dopytuje? Co ja mog wiedzie o humorach trzynastolatek?
Sara wytara rce i wczya zmywark.
- Takie ju s nastolatki.
Kiedy sprbowaem sobie przypomnie, jaka bya Kate w wieku trzy-
nastu lat, pami podsuna mi tylko nawrt jej choroby i przeszczep
komrek macierzystych. Zwyke ycie naszej starszej crki, to w okre-
sach pomidzy jednym leczeniem a drugim, zawsze byo jakby na drugim
planie.
- Musz jutro zawie Kate na dializ - powiedziaa Sara. - O kt-
rej wrcisz do domu?
- Do smej powinienem ju by, ale suba nie druba. Nie zdzi-
wibym si, gdyby nasz podpalacz objawi si ponownie.
- Brian, nie wydaje ci si, e Kate le dzi wyglda?
Ju chciaem powiedzie, e duo lepiej ni Anna, ale Sara pytaa o co
innego. Miaem oceni, czy skra Kate, zwykle o lekko pokym od-
cieniu, nie jest dzi przypadkiem bardziej ta ni wczoraj. Miaem si
domyli, dlaczego dzi brako jej si, eby siedzie prosto, skutkiem
czego opieraa si ciko okciami o st.
- Kate wyglda wietnie - skamaem, bo tyle mogem zrobi dla
mojej ony. Ona, kiedy trzeba, robi to samo dla mnie.
- Nie zapomnij powiedzie im dobranoc, zanim wyjdziesz do pracy
- rzeka Sara, odwracajc si ode mnie, eby wyj z szafki lekarstwa,
ktre Kate bierze przed pjciem spa.
54
Dzi wszdzie panuje cisza. Tydzie ma wasny rytm: szalone tempo
nocnej zmiany w pitek czy w sobot rni si wyranie od nocy nie-
dzielnej i poniedziakowej, bezczynnej i nudnej. Ju wiem, e dzi bd
mg pooy si i przespa.
- Tato, jeste tu? - sysz gos Anny. Waz na dach si uchyla.
- Red powiedzia, e ci tu znajd.
Drtwiej w uamku sekundy.
- Co si stao?
- Nic. Chciaam... wpa do ciebie.
Kiedy dzieci byy modsze, Sara przywozia je tutaj bardzo czsto.
Bawiy si w zatokach maszynowych, u stp picych metalowych gigan-
tw, a zasypiay na mojej pryczy w pokoju subowym na pitrze. Latem,
w wyjtkowo ciepe noce, rozkadalimy tutaj, na dachu, stary koc. Lee-
limy razem, dzieci midzy nami, i patrzylimy, jak zapada noc.
- Mama wie, gdzie jeste?
- Podrzucia mnie tutaj samochodem. - Anna podchodzi ostronie.
Nigdy nie czua si pewnie na wysokociach, a na tym dachu nie ma po-
rczy, tylko niski, kilkucentymetrowy gzyms. Nachyla si do teleskopu,
zezujc lekko. - Co to za gwiazda?
- Wega - odpowiadam, przygldajc si crce uwanie, po raz
pierwszy od jakiego czasu. Nie jest ju chuda jak szczapa; tu i wdzie
zaczynaj pojawia si krgoci, a jej gesty - na przykad to zakadanie
wosw za ucho, kiedy pochyla si do teleskopu - nabray gracji i lekko-
ci jak u dorosej kobiety. - Chcesz ze mn o czym porozmawia?
Anna zagryza mocno doln warg. Wbija wzrok w czubki butw.
- A moe to ty by porozmawia ze mn?
Kad wic na dachu kurtk, sadzam na niej crk i opowiadam jej o
gwiazdach, o Wedze w gwiazdozbiorze Liry Orfeusza. Opowieci raczej
nie trzymaj mi si gowy; wyjtek stanowi historie zwizane z nazwa-
mi konstelacji. Opowiadam Annie o synu boga soca, ktry piewem
zaklina zwierzta i porusza skay. Opowiadam o jego ukochanej onie
Eurydyce, ktr kocha tak bardzo, e wydar j samej mierci.
Kiedy kocz opowie, oboje leymy ju na wznak na dachu.
- Mog tu z tob zosta? - pyta Anna.
- Jasne. - Cauj j w gow.
55
- Tato - szepcze, kiedy jestem ju pewien, e usna - powiedz, czy
im si udao?
Dopiero po chwili dociera do mnie, e pyta o Orfeusza i Eurydyk.
- Nie - przyznaj szczerze. Anna wzdycha.
- Tak mylaam.
WTOREK
Moj a wi eca spal a si z dwch kocw
I zgani e j eszcze tej nocy;
Lecz, wszyscy mi drodzy i wszyscy mi wrodzy,
Daj e wi at o o wi kszej mocy!
Edna St. Vincent Millay,
Pierwsza figa
z tomu Kilka fig spord ostw
ANNA
Kiedy byam modsza, wyobraaam sobie, e yj w rodzinie zastp-
czej, a moi prawdziwi rodzice mieszkaj gdzie indziej. To wcale nie byo
trudne: Kate jest podobna do taty, Jesse do mamy - dosownie jak zdarta
skra, a ja? Zbieranina genw recesywnych, co to nie wiadomo skd si
wzia. Siedz w szpitalnej stowce, przed sob mam talerz gumowatych
frytek i salaterk z galaretk. Rozgldam si po stolikach dookoa i tak
sobie myl: moe od moich prawdziwych rodzicw dzieli mnie tylko ta
jedna taca i kawaek blatu? Zaraz mnie rozpoznaj, rozpacz si z rado-
ci, a potem raz dwa zabior std. Pojedziemy do naszego zamku w Mo-
nako albo w Rumunii, gdzie czeka na mnie pokojwka pachnca czyst,
wie pociel, owczarek szwajcarski i osobisty, prywatny telefon. Pro-
blem w tym, e pierwsz osob, do ktrej bym z niego zadzwonia, eby
pochwali si t nag odmian losu, byaby Kate.
Kate trzy razy w tygodniu jedzi na dializy. Kady zabieg trwa dwie
godziny. Podczaj jej kateter do yy podobojczykowej, w to samo
miejsce, gdzie kiedy nosia cewnik centralny; nawet wyglda podobnie.
Ta rurka biegnie do maszyny, ktra wyrcza jej chore nerki. Krew Kate
(a cile rzecz biorc, moja) wypywa jedn rurk, a wraca drug, ju
oczyszczona. Podobno to wcale we boli. Najgorsza w caym zabiegu jest
nuda. Kate zwykle bierze ze sob discmana ze suchawkami, a czasami
wymylamy sow jakie zabawy. Kae mi na przykad wyj na korytarz
57
i kiedy tylko zobacz jakiego przystojniaka, wrci i opisa go. Inny po-
mys: mam ledzi oddziaowego i dowiedzie si, jakie strony odwiedza
w Internecie i czyje goe zdjcia sobie ciga. Kiedy moja siostra nie
moe ruszy si z ka, ja jestem jej oczami i uszami.
Dzi Kate zabraa ze sob urnal. Ciekawe, czy zdaje sobie spraw z
tego, e za kadym razem, kiedy odwraca kartk i widzi kolejn wyde-
koltowan modelk, dotyka tego miejsca na mostku, gdzie ona ma pod-
pity kateter, a one nie.
- Patrzcie - mwi mama. - Znalazam co ciekawego. - Pokazuje
nam broszurk zabran z tablicy ogosze wiszcej u drzwi pokoju, w
ktrym Kate ma zabiegi. Broszurka nosi tytu Ty i twoja nowa nerka. -
Wiecie, e stara nerka zostaje na miejscu? Przeszczepiaj now zaraz
obok niej.
- Koszmar. - Kate si krzywi. - Wyobracie sobie, e koroner bada
wasze zwoki, otwiera, a tam... trzy nerki. Nie dwie, tylko trzy.
- Po to wanie robi si przeszczepy, eby koroner nie mia za duo
pracy przy badaniu naszych zwok - odpowiada jej mama.
Nerka, ktrej dotyczy rozmowa, w tej chwili jest czci mojego ciaa.
Ja te czytaam t broszurk.
Operacja usunicia nerki do przeszczepu jest podobno wzgldnie bez-
pieczna, ale moim zdaniem lekarz specjalista, autor tego tekstu, piszc
go, musia chyba cigle myle o takich zabiegach jak wszczepienie pu-
co-serca albo usunicie guza mzgu. W moim pojciu bezpieczna opera-
cja odbywa si w przychodni, w gabinecie lekarza, nie wymaga znieczu-
lenia i trwa pi minut - co jak usunicie kurzajki albo plombowanie
zbw. Bo kiedy wyjmuj nerk do przeszczepu, od wieczora przed ope-
racj nie mona nic je, a do tego trzeba bra rodki przeczyszczajce.
W szpitalu dostaje si znieczulenie, ktre teoretycznie moe spowodowa
wylew, zawa i uszkodzi puca. Operacja trwa cztery godziny i nie jest
znowu taka prosta: jeden na trzy tysice pacjentw umiera na stole. Ci,
ktrzy przeyj, musz zosta w szpitalu przez cztery dni, a czasem na-
wet przez cay tydzie, cho i tak pena rekonwalescencja trwa od czte-
rech do szeciu tygodni. No i s jeszcze dugoterminowe efekty uboczne
58
takiej operacji: zwikszone ryzyko podwyszonego cinienia, niebezpie-
czestwo komplikacji podczas ciy i inne. Zalecane jest te wstrzymanie
si od czynnoci, ktre mog narazi na uszkodzenia pozosta nerk,
pracujc teraz za dwie.
I jeszcze jedno: kiedy usuwaj kurzajk albo plombuj zb, korzysta
na tym pacjent, nikt inny.
Sycha pukanie i po chwili w drzwiach pojawia si znajoma twarz
szeryfa Verna Stackhousea. Szeryf, tak jak straak, jest pracownikiem
suby publicznej; mj ojciec i Vern znaj si dobrze z pracy i rnych
imprez organizowanych w ich rodowisku. Vern kiedy czsto u nas by-
wa, dostawalimy od niego prezenty na Gwiazdk. Niedawno uratowa
tyek Jessemu, ktry znw si w co wpakowa; zamiast przekaza go
wymiarowi sprawiedliwoci, przywiz naszego brata prosto do domu.
Kiedy ma si w rodzinie umierajce dziecko, ludzie patrz przez palce na
to, co si robi.
Twarz Verna przypomina suflet; jest caa pozapadana. Szeryf stoi z
niepewn min, jakby czeka na pozwolenie, eby wej.
- Dzie dobry - mwi. - Cze, Saro.
- Vern! - Mama zrywa si na rwne nogi. - Ty w szpitalu? Co si
stao?
- Nic, nic... Jestem na subie.
- Pewnie dorczasz komu wezwanie - domyla si mama.
- No wanie. - Vern przestpuje w zakopotaniu z nogi na nog.
Napoleoskim gestem wsuwa rk za guziki munduru. - Strasznie mi
przykro, ale musz to zrobi, Saro. - Podaje mamie dokument.
W jednej chwili caa krew odpywa mi z ciaa, jakbym to ja bya Kate.
Nie mog nawet drgn.
- Co to ma... Kto pozwa mnie do sdu? - Gos mamy jest cichy, o
wiele za cichy.
- Nie czytam urzdowych pism. Ja je tylko dorczam. Miaem ci
na licie, wic musiaem... Gdybym mg co... jako... - Vern urywa w
p zdania i wycofuje si tyem do drzwi, mnc w doniach czapk.
- Mamo - odzywa si Kate. - Mamo, co si dzieje?
- Nie mam pojcia. - Mama rozkada papiery. Stoj na tyle blisko,
59
e bez trudu mog czyta jej przez rami. U gry strony biegnie oficjalny
nagwek: STAN RHODE ISLAND I PROVIDENCE PLANTATIONS.
SD RODZINNY OKRGU PROVIDENCE. W IMIENIU ANNY
FITZGERALD.
WNIOSEK O USAMOWOLNIENIE W KWEST ZABIEGW
MEDYCZNYCH.
O, jasna cholera. Moje policzki pon ywym ogniem; serce zaczyna
wali jak mot. Czuj si dokadnie tak samo jak wtedy, kiedy dyrektor
szkoy wysa upomnienie moim rodzicom, bo narysowaam na margine-
sie podrcznika od matmy karykatur pani Toohey z ogromnym zadem,
prosto z natury. Nie, wr; tamto to by pryszcz. Teraz jest milion razy
gorzej.
Wnosi si o to, aby nasza klientka moga w przyszoci osobicie po-
dejmowa wszelkie decyzje w kwestiach zdrowotnych.
Wnosi si o to, aby nie zmusza jej do poddawania si operacjom,
ktre nie s korzystne dla jej zdrowia ani nie przynosz jej adnego po-
ytku.
Wnosi si o to, aby zaprzesta poddawania jej zabiegom medycznym
na rzecz jej siostry Kate.
Wzrok mamy spoczywa na mnie.
- Anno - sysz jej szept. - Co to ma znaczy, do diaba?
A wic zaczo si. Uczucie jest takie, jakbym dostaa pici prosto
w odek. Potrzsam gow. Nie znajduj sw, ktre mogabym w tej
chwili powiedzie.
- Anno! - Mama rusza w moj stron.
Nagle Kate zaczyna krzycze.
- Mamo, boli! Wezwij pielgniark!
Mama byskawicznie odwraca si w p kroku. Kate wije si na ku;
twarz ma zasypan wosami. Wydaje mi si, e patrzy na mnie, ale przez
te wosy nie widz dokadnie.
- Mamusiu... - jczy. - Prosz ci...
Przez krtk chwil mama jest rozdarta pomidzy mn a ni. Patrzy to
na mnie, to na Kate. Wisi pomidzy nami jak baka mydlana.
Moja siostra skrca si z blu, a ja czuj ulg. Chyba nie najlepiej to o
mnie wiadczy.
Wybiegam z pokoju. Dostrzegam jeszcze tylko ktem oka, e mama
naciska raz po raz przycisk wzywajcy pielgniark, jakby to by spust
zapalnika bomby.
60
Nie mog pj ani do stowki, ani do holu, bo tam bd mnie szu-
ka. Id schodami na szste pitro, na porodwk. Na korytarzu jest tylko
jeden telefon; w tej chwili uywa go jaki facet.
- Dokadnie trzy kilo! - chwali si do suchawki, a na twarzy ma
umiech tak szeroki, e a si boj, e rozsadzi mu twarz. - Przeliczna.
Czy moi rodzice zachowywali si tak samo? Czy tato rozsya wici do
wszystkich znajomych? Czy liczy moje palce, eby si upewni, e
wszystkie s na swoim miejscu, e jest ich dokadnie tyle, ile ma by?
Czy mama pocaowaa mnie w gow i nie chciaa odda pielgniarce do
umycia? Czy moe obojtnie pozwolia, eby mnie zabrali, bo gwna
nagroda bya ju bezpieczna, spita zaciskami w ppowinie, pomidzy
moim brzuchem a oyskiem?
wieo upieczony tatu w kocu odkada suchawk, miejc si bez
widocznego powodu.
- Moje gratulacje - mwi, cho tak naprawd chc powiedzie co
innego: wolaabym mu poradzi, eby wzi to swoje malestwo, mocno
je przytuli, eby zawiesi srebrny ksiyc nad jej eczkiem i wypisa
jej imi gwiazdami na nocnym niebie. Niech uczyni wszystko, eby nig-
dy w yciu nie przyszo jej nawet do gowy zrobi mu to, co ja zrobiam
rodzicom.
Dzwoni do Jessego i prosz, eby po mnie przyjecha. Po dwudziestu
minutach jego wz staje przed gwnym wejciem do szpitala. Szeryf
Stackhouse ju wie, e si zgubiam; czeka na mnie u drzwi.
- Mama zamartwia si o ciebie. Wezwaa ojca z pracy i wywrcia
cay szpital do gry nogami.
Bior gboki wdech.
- W takim razie najlepiej bdzie, jeli powiadomi j pan, e nic mi
nie jest. - Z tymi sowami wskakuj do szoferki i zatrzaskuj drzwi, ktre
otworzy mi Jesse.
Ruszamy. Brat zapala papierosa, cho podobno zapewnia mam, e
rzuci palenie. Puszcza swoj muzyk i wybija rytm otwarta doni na
kierownicy. Wycza radio dopiero po zjedzie z autostrady, na szosie
prowadzcej do Upper Darby. Zwalnia te dopiero tam.
- No i co? - pyta. - Dostaa spazmw?
61
- Wezwaa tat z pracy.
W naszej rodzinie odwoanie ojca ze suby to ciki grzech. Jaki kry-
zys rodzinny mona porwna z katastrofami, ktre on ma w pracy na co
dzie?
- Ostatni raz co takiego zdarzyo si wtedy - informuje mnie Jesse
- kiedy u Kate wykryli chorob.
- Super. - Krzyuj rce na piersi. - To mi poprawie nastrj.
Jesse tylko si umiecha.
- Siostrzyczko - puszcza kko z dymu - witaj po ciemnej stronie.
Wpadaj do domu jak burza. Kate ledwie udaje si rzuci mi jedno
spojrzenie; tata natychmiast kae jej i na gr, do naszego pokoju.
Mama z trzaskiem rzuca na stolik torebk i klucze do samochodu. W
dwch krokach jest przy mnie.
- No dobrze. - Z trudem wypycha sowa przez zacinite do
granic moliwoci gardo. - Co si tutaj wyprawia?
Przeykam lin.
- Wynajam adwokata.
- To ju wiem. - Mama chwyta suchawk i wyciga j w moj
stron. - Zadzwo do niego i podzikuj za wspprac.
Kosztuje mnie to naprawd bardzo wiele, ale udaje mi si potrzsn
przeczco gow i upuci suchawk na kanap.
- Anno, przysigam ci, e...
- Saro. - Gos ojca wbija si klinem pomidzy nas dwie. Odskaku-
jemy od siebie jak rozcite powki jabka. - Dajmy jej si wytumaczy.
Przecie uzgodnilimy, e najpierw jej wysuchamy, tak czy nie?
Garbi si.
- Ja ju nie mog.
Wystarczy. Mama momentalnie wybucha.
- Mylisz, e ja mog? Kate te pewnie by wolaa, eby byo ina-
czej, ale nie mamy adnego wyboru.
Cay kopot w tym, e jedno z nas ma wybr, a tym kim jestem ja.
Dlatego wanie nikt nie moe mnie wyrczy. Mama staje nade mn.
- Posza do adwokata i poskarya si, e jeste biedna i po-
krzywdzona. To nieprawda. Wszyscy przez to cierpimy. Kade z nas...
62
Rce taty zaciskaj si mocno na jej ramionach. Mama milknie, a on
kuca przede mn. Czuj od niego zapach dymu. Zostawi czyj poncy
dom, eby gasi pomienie we wasnym - tej jednej rzeczy si wstydz.
- Kochanie, wiemy, e zrobia to, co uwaasz za suszne...
- Mw za siebie - przerywa mu mama.
Ojciec zaciska powieki.
- Saro, zamknij si, do jasnej cholery. - Znw spoglda na mnie. -
Moemy si porozumie we trjk czy musi zrobi to za nas adwokat?
Na te sowa zy napywaj mi do oczu, ale c, spodziewaam si te-
go, wic podnosz gow i pozwalam im pyn.
- Ja ju nie mog, tatusiu.
- Czy ty w ogle nie rozumiesz - pyta mama - jakie bd tego kon-
sekwencje?
Moje gardo zaciska si jak migawka w aparacie fotograficznym. Jeli
znajd jakie argumenty na swoj obron, bd musiaa je przeciska
przez szpar wielkoci ebka od szpilki. Wy mnie w ogle nie widzicie,
myl, i nagle dociera do mnie, e powiedziaam to na gos. Za pno.
Cios spada tak szybko, e a umyka oczom. Policzek ponie ywym
ogniem, a gowa odskakuje w ty. Dostaam w twarz od wasnej matki.
lad po tym uderzeniu pali mnie jeszcze dugo po tym, jak znikn ze
skry. Tak za pamici: wstyd ma pi palcw.
Kiedy Kate miaa osiem lat, a ja pi, pokciymy si i w kocu sta-
no na tym, e nie chcemy duej dzieli wsplnego pokoju. Problem w
tym, e u nas nigdy nie byo za duo miejsca, a Jesse nie mieszka wtedy
jeszcze na strychu nad garaem, tylko w domu, ze wszystkimi, wic nie
byo wolnych pokojw. Sytuacja wydawaa si bez wyjcia, ale Kate,
starsza i mdrzejsza, wymylia, e podzielimy nasz pokj na p.
- Ktr stron wybierasz? - zapytaa dyplomatycznie. - Moesz
wzi, ktr chcesz.
Zdecydowaam si na t stron pokoju, gdzie stao moje ko. Poza
tym tutaj byo te pudo, w ktrym trzymaymy nasze Barbie i pki z
63
przyborami do pisania i rysowania. Kate chciaa wzi stamtd flamaster,
ale wtedy zwrciam jej uwag, e to ju jest po mojej stronie.
- W takim razie podaj mi go - rozkazaa.
Podaam jej czerwony pisak, a Kate wspia si na biurko, sigajc w
gr najwyej, jak tylko moga. - Pamitaj - ostrzega - e jak ju to zro-
bi, to musisz zosta po swojej stronie, a ja nie mog wchodzi na twoj.
Tak?
Skinam skwapliwie gow, bo byam zapalona do tego pomysu tak
samo jak ona. Miaam przecie dosta wszystkie najlepsze zabawki. Kate
bdzie mnie prosi, eby moga przyj na moj stron - i to bardzo
szybko.
- Przysigasz?
Wypowiedziaymy formuk przysigi. Kate narysowaa nierwn li-
ni biegnc od sufitu po cianie, blacie biurka i jasno-brzowym dywa-
nie, a do nocnego stolika pod przeciwleg cian. Kiedy skoczya,
oddaa mi flamaster.
- I pamitaj - powiedziaa - e kto amie przysig, ten jest oszu-
kacem.
Usiadam na pododze po mojej stronie. Wyjam wszystkie nasze
Barbie, co do jednej. Zaczam je stroi, robic z tego wielkie przedsta-
wienie, tak eby tylko jej pokaza, e teraz wszystkie s moje. Kate przy-
siada na krawdzi swojego ka z kolanami pod brod. Patrzya na
mnie, nawet nie drgnwszy - a do momentu kiedy mama z dou zawoaa
nas na obiad.
Wtedy Kate umiechna si do mnie i wysza z pokoju. Drzwi byy
po jej stronie.
Podeszam do linii, ktr narysowaa na dywanie i nadepnam na ni
bos stop. Nie chciaam wyj na oszukaca, ale nie umiechao mi si
te, e do koca ycia nie bd moga wyj z pokoju.
Nie wiem, jak dugo mama czekaa, a racz zej na obiad. Kiedy ma
si pi lat, kada sekunda duy si w nieskoczono. Wreszcie stana
w progu i zobaczya lini na cianach i na dywanie. Zacisna powieki,
jakby modlc si o cierpliwo, po czym podesza do mojego ka i
wzia mnie na rce. Zaczam si jej wyrywa.
- Zostaw mnie! - krzyczaam. - Nie bd moga tu wrci!
Po chwili mama daa za wygran. Wysza, ale zaraz wrcia z nar-
czem ciereczek, rcznikw i poduszek. Porozrzucaa je na pododze po
stronie Kate.
64
- Chod - wycigna rk, ale ja ani drgnam. Mama przesza
wic przez lini i usiada obok mnie na ku. - Ten staw naley do Kate,
zgoda - powiedziaa - ale rosn na nim moje lilie. Po ich liciach mona
przej na drug stron.
Wstaa. Wskoczya na rozoon na pododze kuchenn cierk, a z
niej na poduszk z kanapy. Obejrzaa si na mnie przez rami; patrzya
tak, dopki nie stanam na tej samej cierce co ona poprzednio. Popro-
wadzia mnie z niej na poduszk, z poduszki na rkawic kuchenn, ktr
Jesse uszy w pierwszej klasie, i tak dalej, a do samych drzwi. Proste i
pewne rozwizanie: wystarczyo i po ladach matki.
Stoj pod prysznicem. Drzwi s zamknite na zamek, ale Kate wie,
jak go otworzy z zewntrz. Wchodzi do azienki.
- Chc z tob porozmawia - owiadcza.
Wystawiam gow zza plastikowej zasony.
- Potem, jak skocz. - Chc zyska na czasie, eby przygotowa
si do tej rozmowy, chocia i tak w ogle nie mam na ni specjalnej
ochoty.
- Nie, teraz. - Kate siada na zamknitym sedesie. Wzdycha ciko.
- Anno... To, co chcesz zrobi...
- Ju to zrobiam - poprawiam j.
- Moesz to wszystko cofn, jeli tylko zechcesz.
Jak to dobrze, e jest tutaj tyle pary, bo za nic w wiecie nie chciaa-
bym, eby Kate moga teraz zobaczy moj twarz.
- Wiem - odpowiadam szeptem.
Kate milczy przez dug chwil. Jej myli, tak samo jak moje, goni
jedna drug, jak szczur dowiadczalny na kole w laboratorium goni wa-
sny ogon. Chwytamy si wszelkich moliwych rozwiza, ale adne nie
jest dobre.
Po chwili znw wychylam si zza zasony. Kate ociera oczy i spogl-
da na mnie.
- Nie rozumiesz - pyta - e jeste moj jedyn przyjacik?
- Wcale nie - zaprzeczam natychmiast, ale przecie wiem tak samo
dobrze jak ona, e to nieprawda. Kate zbyt rzadko pojawiaa si w szkole,
eby dobra sobie jak grup koleanek, w ktrej mogaby si odnale.
Znajomoci, ktre zawara podczas tamtego dugiego okresu, kiedy czua
65
si cakiem dobrze, nie przetrway prby czasu, zreszt z wzajemnoci.
Okazao si, e przecitne dziecko nie bardzo wie, jak si zachowa w
obecnoci kogo, komu w kadej chwili grozi mier, a z drugiej strony
Kate te trudno byo ze szczerym zapaem rozmawia o testach predys-
pozycyjnych na koniec szkoy albo o zjazdach absolwentw, kiedy nie
moga mie adnej pewnoci, e ich doyje. Miaa oczywicie kilka zna-
jomych, ale kiedy zapraszaa je do nas, to z reguy byo tak, e przycho-
dziy jak na cicie, siedziay na skraju jej ka i liczyy minuty, kiedy
bd ju mogy sobie pj, dzikujc Bogu, e nie przytrafio si im to
samo.
Prawdziwy przyjaciel nie potrafi uala si nad tob.
- Nie jestem twoj przyjacik - mwi ostro, zacigajc zason z
powrotem. - Jestem twoj siostr.
Udana ze mnie siostrzyczka, nie ma co. Podstawiam twarz pod prysz-
nic, eby Kate nie zauwaya, e te pacz.
Nagle zasona odjeda na bok ze wistem. Stoj przed Kate cakowi-
cie obnaona.
- O tym wanie chciaam porozmawia - mwi ona. - Jeli nie
chcesz ju by moj siostr, nie ma sprawy, ale nie mog straci twojej
przyjani.
Zaciga zason. Spowijaj mnie kby pary wodnej. Po chwili sysz
szczk klamki i cichy trzask zamykanych drzwi. Na nogach czuj po-
wiew zimnego powietrza.
Ja take nie mog znie myli, e mogabym utraci j na zawsze.
Tej nocy, kiedy Kate ju pi, wstaj i podchodz do jej ka. Spraw-
dzam, czy oddycha, trzymajc do nad jej twarz. Ciepe tchnienie roz-
grzewa moj skr. Mogabym opuci do, teraz, w tej chwili, zasoni
nos i usta, przytrzyma, kiedy bdzie si wyrywaa. Czym to bdzie si
rnio od tego, co ju zrobiam?
Sysz kroki w korytarzu. Momentalnie chowam si pod kodr, do
mojej bezpiecznej kryjwki. Odwracam si plecami do drzwi, eby nie
zdradzi si dreniem powiek, kiedy wejd rodzice.
- Nie mog w to uwierzy - szepcze mama. - Nie mog uwierzy,
e moga to zrobi.
66
Tata milczy, jakby go w ogle nie byo. Przez chwil nie jestem pew-
na, czy przyszed z mam, czy nie.
- To samo co z Jessem - znw odzywa si mama. - Ona to robi dla-
tego, eby cign na siebie uwag. - Czuj na sobie jej wzrok, wzrok
obcy, jakby patrzya na stworzenie, ktre widzi pierwszy raz w yciu. -
Moe trzeba j dokd zabra, eby nie czua, e o ni nie dbamy. Wy-
bierzmy si we trojk do kina albo na zakupy. Niech zobaczy, e nie musi
robi nam gupich numerw, ebymy zwrcili na ni uwag. Jak my-
lisz?
Tata nie odpowiada od razu.
- A jeli - odzywa si cicho - to wcale nie jest gupi numer?
Znacie to uczucie, kiedy jest ciemno i nagle zapada taka cisza, e
czowiek ma wraenie, jakby zupenie straci such? Tak wanie ja si
czuj w tej chwili. Kiedy mama wreszcie si odzywa, jej sowa ledwo do
mnie docieraj:
- Brian, na mio bosk... Po czyjej ty jeste stronie?
I odpowied taty:
- Kto tu mwi o stronach?
Ale to nawet ja ju wiem. Zawsze s dwie strony. Zwyciska i prze-
grana. Kto daje, eby kto inny mg mie.
Po chwili drzwi si zamykaj i znika wiato taczce na suficie. Od-
wracam si na plecy, mrugajc oczami - przy moim ku stoi mama.
- Mylaam, e sobie posza - szepcz.
Mama siada w nogach ka. Chc si odsun, ale ona kadzie mi r-
k na ydce. Zamieram.
- I o czym jeszcze sobie mylaa, Anno?
Czuj, jak ciska mi si odek.
- Myl... Wydaje mi si, e mnie teraz nienawidzisz.
Nawet w ciemnociach widz, jak byszcz jej oczy.
- Och, Anno - wzdycha moja mama - jak moesz nie wiedzie, e
ci kocham, i to bardzo?
Wyciga do mnie rce, a ja przytulam si do niej, jakbym znw bya
maym dzieckiem, ktre mieci si na kolanach u mamusi. Wciskam
twarz w jej obojczyk. Pragn w tej chwili jednej rzeczy: eby czas cofn
si troch, ebym znw bya ma dziewczynk, ktra wierzy wicie w
kade sowo swojej mamy, nie analizuje, nie domyla si i nie prbuje
czyta midzy wierszami.
67
Mama przytula mnie mocniej.
- Pjdziemy do sdziego i wszystko wyjanimy - mwi. - Wszystko da
si naprawi.
Kiwam gow, bo to s wanie te sowa, ktre chciaam usysze.
SARA
1990
Zupenie nieoczekiwanie wizyta na oddziale onkologii dziecicej
przynosi mi pewn pociech. Patrz na mnie tutaj jak na swojego; jeste-
my w jednym klubie. Wszyscy ci ludzie - od przemiego parkingowego
po tabuny dzieciakw ganiajcych po korytarzach z rowymi miskami
w ksztacie nerki pod pach, jakby to byy pluszowe misie - byli tu przed
nami. A w grupie zawsze raniej.
Jedziemy wind na trzecie pitro, gdzie mieci si gabinet doktora
Harrisona Chancea. Chance, czyli przypadek. Co za nazwisko! Dla-
czego nie doktor Victor?
- Spnia si - mwi do Briana, zerkajc na zegarek chyba ju po
raz dwudziesty. Na parapecie stoi zbrzowiaa, usychajca zielistka. Mam
nadziej, e ten doktor Chance z ludmi obchodzi si lepiej.
Kate powoli zaczyna wariowa. eby j zabawi, bior z zasobnika
gumow rkawiczk i dmucham z niej balonik z kogucim grzebykiem.
Na pokrywie zasobnika widnieje cakiem spora nalepka zakazujca robi
z rkawiczkami wanie to, co ja przed chwil. Odbijamy sobie balonik,
udajc, e gramy w siatkwk. Nagle do pokoju wchodzi doktor Chance,
bez sowa przeprosin za spnienie.
- Witam pastwa - mwi. Jest wysoki i chudy jak szczapa, ma
byszczce niebieskie oczy, powikszone przez grube szka i zacinite
usta. apie balonik, ktrym bawia si Kate. Marszczy brew. - No c,
widz, e mamy tutaj niejaki problem.
69
Wymieniamy z Brianem spojrzenia. Czy ten nieczuy, zimny czowiek
ma by tym, ktry poprowadzi nas do walki, naszym generaem, naszym
wybawc? Zanim jednak zdoamy wykrztusi z siebie cokolwiek na na-
sze usprawiedliwienie, doktor Chance bierze do rki flamaster i wyma-
lowuje na gumie wasn karykatur, pamitajc nawet o okularach w
drucianej oprawie.
- Prosz - podaje go Kate z umiechem, ktry cakowicie odmienia go
w naszych oczach.
Moj siostr Suzanne widuj najwyej dwa razy do roku. Dzieli nas
niecaa godzina jazdy samochodem - i wielka przepa dotyczca prze-
kona natury filozoficznej.
Z tego, co wiem, Suzanne dostaje olbrzymi pensj za pomiatanie
ludmi. Teoretycznie rzecz biorc, odebraymy identyczne wyksztace-
nie. Nasz ojciec zmar nagle, koszc trawnik, w dniu swoich czterdzie-
stych dziewitych urodzin. Mama nigdy do koca nie dosza do siebie po
tym ciosie. Dziesi lat starsza ode mnie Suzanne wzia na siebie jej
obowizki. Pilnowaa, ebym odrabiaa prace domowe, przekonaa mnie
do zoenia papierw na studia prawnicze, wpajaa mi, e w yciu naj-
waniejsze jest mierzy wysoko. Bya mdra, pikna i w kadej sytuacji
wiedziaa, jak si zachowa. Potrafia znale logiczne wyjcie z kadej
katastrofy, co lego u podstaw jej kariery, ktra stanowia nieprzerwane
pasmo sukcesw. Wszdzie czua si jak u siebie, czy to w sali posiedze
zarzdu, czy na przebiece w parku. Nie byo dla niej rzeczy trudnych.
Kto by nie chcia mie takiego wzoru do naladowania?
Zbuntowaam si przeciwko niej. Po raz pierwszy - polubiajc m-
czyzn bez wyszego wyksztacenia. Po raz drugi i trzeci - zachodzc w
ci. Mam wraenie, e kiedy wiadomie porzuciam ciek majc
uczyni ze mnie drug Glori Allred, Suzanne miaa wszelkie powody
czu si rozczarowana. Z drugiej strony, ja miaam pene prawo sdzi,
e le mnie oceniaa - a do tej pory.
Nie chc przez to powiedzie, e Suzanne nie kocha swojego sio-
strzeca i siostrzenicy. Przysya im rzeby z Afryki, muszle z Bali, cze-
kolad ze Szwajcarii. Jesse marzy o tym, eby mie taki sam gabinet z
wielkimi oknami, kiedy bdzie duy. Kiedy to sysz, powtarzam mu, e
70
nie wszyscy mog by tacy jak ciocia Zanne, chocia tak naprawd chc
powiedzie, e to ja nie mog by taka jak ona.
Nie pamitam ju, ktra z nas pierwsza przestaa oddzwania. Tak by-
o po prostu atwiej. Jednak kiedy rozmowa, tak jak teraz, ma dotyczy
tematu zbyt trudnego, eby w ogle o nim rozmawia, nie ma nic gorsze-
go ni taka dugotrwaa cisza, obciajca ni wzajemnego porozumienia
jak cikie koraliki. Ostatecznie wic zbieram si przez cay tydzie, aby
zadzwoni do siostry. Wybieram bezporedni numer.
- Gabinet Suzanne Crofton, sucham? - W suchawce odzywa si
mski gos.
- Czy... - waham si przez chwil. - Czy zastaam pani Crofton?
- Jest na spotkaniu.
- Prosz... - bior gboki oddech - prosz jej powiedzie, e
dzwoni siostra.
W nastpnej chwili w moich uszach rozbrzmiewa jej mikki, opano-
wany gos:
- Sara. Dawno ci nie syszaam.
To do niej pobiegam, kiedy po raz pierwszy dostaam okres. To ona
pomagaa mi skleja szcztki pierwszego zamanego serca. To j budzi-
am w rodku nocy, kiedy nie mogam sobie przypomnie, na ktr stron
tata czesa przedziaek albo jak miaa si nasza mama. Niewane, co jest
teraz; kiedy Suzanne bya moj najlepsz przyjacik. Byymy nieroz-
czne.
- To ty, Zanne? - pytam. - Co sycha?
Trzydzieci sze godzin po postawieniu oficjalnej diagnozy stwier-
dzajcej u Kate ostr biaaczk promielocytow Brian i ja moemy zada
pierwsze pytania. Kate zostaje ze szpitaln opiekunk, a my idziemy na
spotkanie z zespoem zoonym z lekarzy, pielgniarek i psychiatrw.
Zdyam ju zauway, e to wanie pielgniarki bd odtd zawsze
suy nam odpowiedzi w rozpaczliwych chwilach niepewnoci. Leka-
rze tylko siedz i wierc si, jakby mieli co pilnego do zaatwienia; one
natomiast traktuj nas tak, jakbymy byli pierwsz par rodzicw, ktra
znalaza si w podobnej sytuacji, jakby to wcale nie byo ich tysiczne
spotkanie tego typu.
71
- Biaaczka to taka choroba - tumaczy nam jedna z pielgniarek -
przy ktrej, zanim si wbije pierwsz ig, trzeba ju mie zaplanowane
krok po kroku trzy kolejne terapie. Ta konkretna odmiana jest wyjtkowo
sabo przewidywalna, wic naley myle z wyprzedzeniem. Ostra bia-
aczka promielocytowa stwarza te wiksze trudnoci, gdy jest oporna
na chemioterapi.
- To znaczy? - pyta Brian.
- W typowych przypadkach biaaczki pochodzenia szpikowego za
kadym nawrotem udaje si doprowadzi do remisji choroby, jeli tylko
stan narzdw wewntrznych na to pozwala. Terapia wyniszcza orga-
nizm, ale mona bezpiecznie zakada, e przyniesie oczekiwane rezulta-
ty. Biaaczka promielocytowa nie daje takich moliwoci. Kad terapi
mona zwykle zastosowa tylko raz. Nie moemy zrobi nic wicej.
- Chce pani powiedzie - Brian przeyka lin - e nasza creczka
umrze?
- Chc tylko powiedzie, e niczego nie mona by pewnym.
- Jak wic to bdzie wygldao?
Odpowiada mu inna pielgniarka.
- Kate rozpocznie chemioterapi. Potrwa to tydzie. Mamy nadzie-
j, e uda si doprowadzi do zniszczenia komrek nowotworowych
i do remisji choroby. Dziewczynka prawdopodobnie bdzie reagowa
wymiotami na podawane jej rodki. Bdziemy stara si ograniczy je
do minimum, podajc jej antyemetyki. Straci te wosy.
W tym momencie z mojej piersi wyrywa si cichy szloch. To tak nie-
istotny szczeg, ale jednak jest czytelny jak transparent. Kady bdzie
wiedzia, co si stao naszej Kate. A dopiero p roku temu pierwszy raz
zaprowadziam j do fryzjera; pamitam dobrze zociste krki jej locz-
kw, lece na pododze jak monety z cennego kruszcu.
- Nie jest wykluczone, e dostanie rozwolnienia. Bardzo moliwe,
e wda si jakie zakaenie, poniewa jej ukad odpornociowy bdzie
wyczony. Wtedy konieczna bdzie hospitalizacja. Chemioterapia moe
te wywoa zaburzenia rozwojowe. Mniej wicej dwa tygodnie po jej
zakoczeniu poddamy Kate chemioterapii konsolidacyjnej, a nastpnie
przeprowadzimy kilka kursw leczenia podtrzymujcego. Ich liczba b-
dzie zaleaa od wynikw okresowych bada szpiku kostnego.
72
- A potem? - dopytuje si Brian.
- Potem bdziemy obserwowa - wcza si doktor Chance. - W
przypadku ostrej biaaczki promielocytowej trzeba uwaa na wszelkie
moliwe objawy nawrotu choroby. Musicie j pastwo przywie na
pogotowie, kiedy tylko zauwaycie u niej krwotok, gorczk, napady
kaszlu lub jakie zakaenie. Dalsze leczenie moe si rnie potoczy.
Bdziemy dy do tego, eby organizm Kate zacz produkowa zdrowy
szpik kostny. Gdyby za pomoc chemioterapii udao si - co jest raczej
mao prawdopodobne - doprowadzi do cakowitej remisji na poziomie
komrkowym, bdziemy mogli przeszczepi Kate jej wasne komrki
szpikowe. Taki zabieg nazywa si przeszczepem autologicznym. Jeli za
dojdzie do wznowy, moemy prbowa przeszczepi jej zdrowy szpik od
innego dawcy. Czy ona ma rodzestwo?
- Brata - odpowiadam. Nagle straszliwa myl wita mi w gowie. -
Czy on te moe by chory?
- To bardzo mao prawdopodobne. Moe si jednak okaza, e jej
brat nadaje si na dawc do przeszczepu allogenicznego. W przeciwnym
razie umiecimy Kate w oglnokrajowym rejestrze dawcw niespokrew-
nionych. Musz pastwo jednak wiedzie, e najlepiej sprawdzaj si
przeszczepy od czonkw rodziny. W przypadku przeszczepu od obcego
dawcy ryzyko mierci gwatownie ronie.
Specjalici zasypuj nas informacjami, z ktrych kada jest jak iga
wbita prosto w ciao, jedna po drugiej, tak szybko, e przestaj ju nawet
czu, jak wielki bl sprawiaj. Mwi nam: Nie prbujcie myle sami.
Oddajcie dziecko w nasze rce, bo bez nas ono umrze. Na kad odpo-
wied, ktrej nam udzielaj, mamy nowe pytanie.
Czy odrosn jej wosy?
Czy doczeka do pierwszej klasy?
Czy moe si bawi ze znajomymi?
Czy doszo do tego, bo mieszkamy w niezdrowej okolicy?
Czy to nasza wina, e dziecko zachorowao?
- Jak to si stanie... - sysz nagle wasny gos. - Jak ona umrze?
Doktor Chance przyglda mi si.
73
- To zaley od tego, jaka choroba j pokona - wyjania. - Przy in-
fekcji wystpi zaburzenia oddechowe i trzeba bdzie podczy j do
respiratora. Jeli nastpi krwotok, straci przytomno i wykrwawi si.
Jeli ktry z narzdw przestanie dziaa, objawy bd zalene od za-
groonego ukadu. Czsto te czynniki wystpuj jednoczenie.
- Czy ona bdzie wiadoma tego, co si dzieje? - pytam, cho tak
naprawd chc powiedzie co innego: Jak ja to przeyj?.
- Prosz pani - mwi doktor Chance, jakby usysza moje nie-
wypowiedziane pytanie. - Mamy tu w tej chwili dwadziecioro dzieci.
Dziesicioro umrze w cigu kilku lat. Nie wiem, w ktrej grupie znajdzie
si Kate.
Aby Kate przeya, co w niej musi umrze. Tak dziaa chemioterapia;
jej celem jest eliminacja wszystkich komrek dotknitych biaaczk. Leki
i kroplwki wprowadza si do systemu przez cewnik centralny wczepio-
ny trzema ostrymi zbami w ciao pod obojczykiem. Przez niego take
pobiera si krew. Patrz na wszystkie te rurki wyrastajce ze szczuplut-
kiej klatki piersiowej Kate; przypominaj mi si filmy science fiction.
Zrobiono jej spoczynkowe EKG, eby upewni si, e serce zniesie
chemioterapi. Zakropiono oczka deksametazonem, bo jeden z lekw,
ktre dostaje, powoduje zapalenie spojwek. Przez cewnik pobrano ju
pierwsz prbk krwi, aby sprawdzi dziaanie nerek i wtroby.
Pielgniarka zawiesza torebk z kroplwk na stojaku i gadzi Kate po
gowie.
- Czy ona bdzie to czua? - pytam.
- Ani troch. Hej, Kate, spjrz tutaj. - Pielgniarka wskazuje na to-
rebk z daunorubicyn, nakryt ciemnym pokrowcem chronicym przed
wiatem. Czarny plastik jest upstrzony kolorowymi nalepkami, ktre
robia razem z Kate, kiedy czekalimy na zabieg. Przy ku jednej ze
starszych, nastoletnich dziewczynek widziaam nalepk z napisem Zba-
wienie i chemia dla kadego.
Do y mojej creczki wpywaj kroplami: daunorubicyn, 50 mg w
25 cm
3
picioprocentowego roztworu glukozy; cytarabina, 46 mg w pi-
cioprocentowej glukozie, kroplwka ciga, dwadziecia cztery godziny
74
na dob; allopurynol, 92 mg. Innymi sowy - trucizna. Wyobraam sobie
wielk bitw, ktra rozpoczyna si w ciele Kate. Przed oczyma mam
armie w lnicych zbrojach i polegych, ktrzy opuszczaj pole bitwy
wraz z potem.
Powiedziano nam, e zanim Kate dostanie torsji, powinno upyn
kilka dni. Zaczyna wymiotowa po dwch godzinach. Brian wzywa po-
moc. Zjawia si pielgniarka.
- Przynios jej reglan - mwi i ju jej nie ma.
Kiedy Kate nie wymiotuje, to pacze. Siedz na skraju ka i przy-
trzymuj j na kolanach. Pielgniarki nie maj czasu, eby jej doglda,
bo w szpitalu i tak brakuje personelu. Podczaj torebk z antyemety-
kiem do kroplwki i czekaj kilka chwil, eby zobaczy pierwsze reakcje
chorej, ale w kocu znw kto je wzywa i musz wraca do swoich obo-
wizkw. Reszta zostaje na naszej gowie. Brian, ktry zawsze musia
wychodzi z pokoju, kiedy ktre z naszych dzieci dostawao biegunki,
teraz jest wzorem sprawnoci i zorganizowania: ociera Kate czoo i buzi
chusteczkami, podtrzymuje jej szczupe ramiona. Wyjdziesz z tego,
mruczy pod nosem za kadym razem, kiedy maa zwraca. Nie wiem, czy
mwi do niej, czy do siebie.
Ja rwnie zadziwiam sam siebie. Zaciskam zby i na przekr
wszystkiemu tanecznym krokiem udaj si do umywalki, eby spuka
misk-nerk. Wracam z ni w plsach. Jeli chce si przesta myle o
nadchodzcym tsunami, trzeba skupi ca uwag na ukadaniu workw z
piaskiem.
Nie ma innego sposobu, eby nie oszale.
Brian przywiz Jessego do szpitala na pobranie krwi do analizy.
Wymaga ono tylko niewielkiego nakucia w palec. Jesse tak si wyrywa,
e Brian sam nie moe go utrzyma; musz mu pomc dwaj pielgniarze.
Krzyki maego sycha w caym szpitalu. Stoj obok z rkami na piersi i
mimo woli wci myl o Kate, ktra dopiero dwa dni temu przestaa
paka podczas zabiegw.
Prbk krwi Jessego zbada specjalista. Oceni pod mikroskopem sze
rnych biaek. Jeli bd one takie same jak u Kate, Jesse wykae iden-
tyczno antygenw ukadu HLA. Oznacza to, e bdzie si nadawa na
dawc szpiku kostnego dla swojej chorej siostry. W gowie kry mi
jedno pytanie: jakie s szanse szeciokrotnego trafienia w takiej loterii?
75
Tak samo nike, odpowiadam sobie, jak zachorowania na biaaczk.
Chirurg naczyniowy zabiera pobran krew, a Brian i pielgniarze
puszczaj Jessego. Malec zrywa si ze stou i przypada do mnie.
- Mamusiu, zobacz, zrobili mi kuku w paluszek. - Wyciga do
mnie do z malek rank zalepion kolorowym plasterkiem. Dotykam
jego twarzy. Jest rozpalona i lni od ez.
Przytulam synka. Szepcz mu do ucha sowa, ktre trzeba powiedzie.
Ale tak mi trudno, tak trudno wzbudzi w sobie wspczucie dla niego.
- Niestety - mwi doktor Chance. - Syn nie wykaza zgodnoci.
Mj wzrok wdruje w stron zwidej, zbrzowiaej roliny, ktra
wci stoi na parapecie. Kto powinien j wreszcie wyrzuci i zamiast
niej przynie tu storczyki albo strelicje, ktre rzadko kwitn.
- By moe uda si znale niespokrewnionego dawc w ogl-
nonarodowym rejestrze dawcw szpiku.
Brian sztywnieje, marszczc brwi.
- Przecie powiedzia pan, e przeszczep od dawcy niespokrew-
nionego nie jest bezpieczny.
- To prawda - przyznaje doktor Chance - ale czasem nie ma innego
wyjcia.
Odrywam wzrok od podogi.
- A jeli w rejestrze nie ma zgodnego dawcy?
- C... - Onkolog pociera czoo. - Wtedy bdziemy si stara
utrzyma Kate przy yciu, dopki dawca si nie znajdzie albo nie opracu-
je si innej metody leczenia.
Rozmawiamy o mojej creczce, a on mwi tak, jakby chodzio o jak
maszyn, o samochd z zatkanym ganikiem, o samolot, w ktrym zaci-
o si podwozie. Nie mog tego znie. Odwracam twarz i pierwsz rze-
cz, jak widz, jest le rozwinity li zwidej roliny, opadajcy z
parapetu na podog jak samobjca rzucajcy si z okna. Wstaj bez so-
wa wyjanienia, zabieram doniczk i wychodz z gabinetu doktora Chan-
cea. W przedpokoju mijam jego sekretark i innych truchlejcych ze
76
strachu rodzicw, czekajcych ze swoimi chorymi dziemi na wizyt.
Przystaj przy pierwszym pojemniku na mieci, jaki wpada mi w oczy, i
wyrzucam do niego rolin razem z wyschnit na wir, wyjaowion
ziemi. W rce zostaje mi terakotowa doniczka. Patrz na ni i mam
wielk ochot roztrzaska j o podog. W tej chwili sysz za sob gos:
- Saro - pyta doktor Chance - dobrze si czujesz?
Odwracam si powoli. Czuj, jak do oczu napywaj mi zy.
- Czuj si wietnie. Jestem zdrowa. Czeka mnie dugie, dugie y-
cie.
Przepraszam go i oddaj mu doniczk. Doktor kiwa gow i podaje mi
chusteczk, wyjt z kieszeni.
- Miaam nadziej, e Jesse bdzie mg j uratowa. Bardzo
chciaam, eby tak byo.
- Wszyscy tego chcielimy - odpowiada doktor Chance. - Co ci
powiem. Dwadziecia lat temu rednia przeywalno dzieci chorych na
biaaczk bya jeszcze mniejsza. Poza tym znam wiele takich rodzin,
gdzie jedno dziecko nie wykazuje zgodnoci, ale drugie tak.
Nie mamy wicej dzieci, chc mu powiedzie, ale milkn, nie wypo-
wiedziawszy ani sowa. Dociera do mnie, e doktor mwi o dzieciach,
ktrych jeszcze nie mam, o dzieciach, ktrych nigdy nawet nie miaam w
planach. Odwracam si do niego, a w oczach mam nieme zapytanie.
- Brian bdzie si martwi, dlaczego tak dugo nas nie ma. - Doktor
Chance rusza z powrotem do gabinetu. Unosi trzyman doniczk. - Czy
mogaby mi poleci - pyta swobodnym tonem - jakie roliny, ktre
miayby u mnie szanse na przeycie?
Bardzo atwo jest zacz myle, e skoro cay twj wiat nagle za-
mar w miejscu, to wszystkich dookoa powinno spotka to samo. Nic z
tych rzeczy: mieciarze oprnili nasze pojemniki i tak jak zwykle usta-
wili je na skraju chodnika. Czeka na nas rachunek za wywz nieczysto-
ci, zatknity w drzwiach. Na stole w kuchni ley rwny stosik listw z
caego tygodnia. To wprost zadziwiajce. ycie toczy si dalej.
Kate wychodzi ze szpitala rwno tydzie po skierowaniu na chemiote-
rapi indukcyjn. Wci nosi cewnik centralny, wijcy si pod jej bluzk
77
jak w. Pielgniarki na poegnanie staraj si doda mi otuchy i recytuj
dug list zalece, ktrych mamy przestrzega. Dowiaduj si, kiedy
wzywa pogotowie, a kiedy nie, kiedy mamy wrci na nastpn chemio-
terapi, jakie rodki ostronoci zachowa, poniewa w czasie chemii
Kate bdzie w stanie immunosupresji.
Nastpnego dnia, o szstej rano, Kate wchodzi na paluszkach do na-
szej sypialni. Stara si nie robi haasu, ale i tak budzimy si w jednej
chwili.
- Co si stao, kochanie? - pyta Brian.
Kate nie odpowiada, przesuwa tylko doni po gowie. Na podog
opada wielki kb wosw, pync w powietrzu jak mikroskopijna chmura
burzowa.
- Skoczyam - mwi Kate.
Od jej wyjcia ze szpitala upyno kilka dni. Siedzimy przy obiedzie.
Kate nawet nie tkna fasoli ani klopsikow. Wstaje od stou i wybiega w
plsach do swojego pokoju.
- Ja te. - Jesse podnosi si z krzesa. - Mog ju i?
Brian wkada do ust kolejny ks. Przeyka go, zaciskajc zby.
- Najpierw zjesz jarzynki.
- Nie znosz fasoli.
- Ona te za tob nie przepada.
Jesse wskazuje wzrokiem talerz Kate.
- A ona moe nie je? To niesprawiedliwe.
Brian odkada widelec na brzeg talerza.
- Tak uwaasz? - odpowiada cichym, zowrogim gosem. - Chcesz,
eby byo sprawiedliwie? W porzdku. Nastpnym razem zabierzemy ci
razem z Kate do szpitala i kaemy pobra ci szpik kostny. Kiedy bdzie-
my w domu wyjmowa jej cewnik do przepukania, tobie te zrobimy
co, co boli tak samo. A przy nastpnej chemioterapii...
- Brian! - przerywam mu.
Mj m milknie rwnie nagle, jak przed chwil wybuch. Przyciska
drc do do czoa i spoglda na Jessego, ktry uciek od stou, wystra-
szony, i schowa si pod moim ramieniem.
- Przepraszam ci, Jess - mwi. - Ja...
Nie koczy. Wstaje i wychodzi z kuchni.
78
Przez dug chwil siedzimy w milczeniu. W kocu Jesse odwraca si
do mnie.
- Czy tatu te jest chory?
Musz si mocno zastanowi, zanim mu odpowiem.
- Wszystko bdzie dobrze - uspokajam synka.
Obchodzimy may jubileusz: upyn ju tydzie od powrotu Kate ze
szpitala. W rodku nocy budzi nas omot. Zrywamy si i biegniemy na
wycigi do jej pokoju. Maa ley pod kodr i ma tak silne dreszcze, e
strcia lampk z nocnego stolika. Kad do na jej czole.
- Rozpalone - mwi Brianowi.
Do tej pory czsto si zastanawiaam, jak to bdzie wyglda, kiedy
Kate zacznie mie jakie dziwne objawy i po czym poznam, e trzeba
zabra j do lekarza. Teraz, kiedy patrz na ni, nie mog poj, jak mo-
gam by tak gupia, eby nie wiedzie, e rozpoznam chorob natych-
miast, na pierwszy rzut oka.
- Jedziemy na pogotowie - decyduj, chocia widz, e Brian ju
zawija Kate w kodr i podnosi z eczka. Wsiadamy z ni do samocho-
du i dopiero, kiedy silnik ju chodzi, przypominamy sobie o Jessem. Nie
moemy zostawi go samego w domu.
- Ty jed. - Brian czyta w moich mylach. - Ja z nim zostan -
mwi, ale nie odrywa oczu od Kate.
Dosownie kilka minut pniej Jesse kuli si ju na tylnym siedzeniu,
pytajc, dlaczego wstajemy, kiedy sonko jeszcze pi. Pdzimy do szpita-
la.
Po przyjedzie na pogotowie kadziemy go do snu na zestawionych
krzesach i przykrywamy naszymi paszczami. Patrzymy, jak lekarze
uwijaj si wok rozgorczkowanej Kate jak pszczoy na ce penej
kwiatw, wysysajc z niej najrozmaitsze pyny. Wykonuj posiewy na
wszystkie moliwe drobnoustroje i robi jej nakucie ldwiowe w celu
wykluczenia moliwoci infekcji i zapalenia opon mzgowych. Wchodzi
technik-radiolog z przenonym aparatem rentgenowskim. Musi zrobi
przewietlenie klatki piersiowej, eby sprawdzi, czy to nie jest zakaenie
puc.
Po wywoaniu kliszy ogldamy j na negatoskopie na korytarzu. Na
zdjciu ebra Kate s cieniutkie jak zapaki. Prawie w samym centrum
79
widnieje wielka szara plama. Czuj, jak mikn mi kolana. Chwytam si
kurczowo rki Briana.
- To jest guz. Nastpi! przerzut. Lekarz kadzie mi do na ramie-
niu.
- Pani Fitzgerald - sysz jego gos. - To jest serce Kate.
Pancytopenia to takie wymylne swko, ktre oznacza, e organizm
Kate nie dysponuje w tym momencie adnymi mechanizmami obronnymi
przed zakaeniem. Doktor Chance wyjania nam, e to rezultat udanej
chemioterapii - przewaajca wikszo biaych krwinek zostaa znisz-
czona. Ma to take drugi skutek: wdaje si sepsa, zakaenie po chemiote-
rapii, w takiej sytuacji ju nie prawdopodobna, lecz stuprocentowo pew-
na.
Kate dostaje tylenol na zbicie gorczki. Pobieraj jej krew, mocz i ro-
bi posiew plwociny, aby przepisa odpowiednie antybiotyki. Drgawki
ustaj dopiero po szeciu godzinach, ale byy tak silne, e a balimy si,
e maa wypadnie z ka.
Pielgniarka - ta sama, ktra kilka tygodni temu zaplataa jedwabiste
woski Kate w cienkie warkoczyki, eby j rozbawi - mierzy jej tempe-
ratur i odwraca si do mnie.
- Saro - sysz - moesz ju odetchn.
Twarz Kate jest bledziutka i skurczona. Wyglda jak te odlege ksi-
yce, ktre Brian lubi oglda przez teleskop, tak samo jak one zimna,
nieruchoma i odlega. Moja creczka wyglda tak, jakby umara... Na-
chodzi mnie straszna myl: czy nie lepiej byoby oglda j w trumnie,
ni patrze, jak si mczy?
- Hej. - Brian gadzi mnie po gowie woln rk. Na drugim ramie-
niu koysze Jessego. Ju prawie poudnie, a my wci jestemy w pia-
mach. Nie pomylelimy, eby zabra ze sob ubrania na zmian. - Za-
bieram maego na d do stowki. Zjemy obiad. Przynie ci co?
Potrzsam przeczco gow. Przysuwam krzeso do ka Kate i po-
prawiam kodr okrywajc jej nogi. Bior j za rczk i przykadam do
swojej, porwnujc.
Kate rozchyla powieki, dwie wskie szparki. W pierwszym momencie
nie moe pozna, gdzie jest.
- Kate - szepcz. - Jestem przy tobie. - Malutka odwraca gow i
80
patrzy na mnie. Unosz jej rk do ust i wyciskam pocaunek w samym
rodku doni. - Jeste bardzo dzielna. - Umiecham si do niej. - Kiedy
bd dua, chc by taka jak ty.
Wtedy dzieje si dziwna rzecz. Kate potrzsa gwk, bardzo mocno.
Odzywa si; jej gosik jest jak pirko drce na wietrze, ulotny jak ni
babiego lata.
- Nie, mamusiu - mwi - bo byaby chora.
Pierwszy z moich snw jest taki: kroplwka podczona do cewnika
centralnego w piersi Kate jest odkrcona zbyt mocno. Jej ciao wzbiera
roztworem soli fizjologicznej jak nadmuchiwany balon. Usiuj odczy
kroplwk, ale trzyma mocno. Przygldam si, jak rysy mojej creczki
wygadzaj si, zamazuj i zacieraj, a w kocu jej twarz staje si bla-
dym owalem, ktry mgby nalee do pierwszej lepszej osoby na wie-
cie.
W drugim ze snw rodz dziecko. Jestem na oddziale porodowym;
moje ciao otwiera si, serce pulsuje nisko, w samym brzuchu. Czuj
nage parcie i w nastpnej chwili malestwo jest ju na zewntrz.
- Dziewczynka - oznajmia poona, podajc mi noworodka. Odsu-
wam rbek rowego kocyka i zamieram.
- To nie jest Kate - mwi.
- Oczywicie, e nie - zgadza si pielgniarka. - Ale to pani c-
reczka.
W szpitalu zjawia si nasz anio str. Wchodzi do pokoju, w ktrym
ley Kate. Ma na sobie kostium od Armatniego i warczy do suchawki
telefonu komrkowego.
- Sprzedawaj - mwi moja siostra gosem nieznoszcym sprze-
ciwu. - Nie obchodzi mnie jak, Peter. Moesz sobie ustawi stoisko na
rodku Fanueil Hall. Masz mi sprzeda te akcje. - Suzanne rozcza si i
wyciga do mnie rce. Wybucham paczem. - Hej - mwi uspokajajcym
tonem - chyba nie mylaa, e ci posucham i bd siedzie w domu?
- Ale...
- S na tym wiecie telefony, s faksy. Mog pracowa u was. Kto
inny zajmie si Jessem?
Brian i ja spogldamy po sobie; o tym faktycznie nie pomylelimy.
Brian, wzruszony, wstaje i obejmuje Zanne ramieniem. Wychodzi mu to
do niezrcznie. Jesse przyskakuje do cioci.
81
- Adoptowaa trzecie dziecko, Saro? - mieje si moja siostra. -
Jesse nie mg a tak urosn... - Odrywa maego od kolan i pochyla si
nad kiem picej Kate. - Na pewno mnie nie pamitasz - szepcze, a
oczy jej byszcz. - Ale ja pamitam ciebie.
Pozwalam jej przej ster. To najprostsza rzecz pod socem. Zanne
zabawia Jessego gr w kko i krzyyk. Przez telefon zmusza poblisk
chisk restauracj do przysania obiadu do szpitala, cho nie prowadz
oni usug dostawczych. Siedz na ku obok Kate i rozkoszuj si auto-
rytetem mojej siostry. Pozwalam sobie uwierzy, e ona potrafi naprawi
nawet to, wobec czego ja jestem bezsilna.
Jest wieczr. Zanne zabraa ju Jessego do domu. Brian i ja siedzimy
po obu stronach ka Kate, jakby ona bya obrazkiem, a my jego rama-
mi.
- Wiesz... - szepcz. - Tak si zastanawiaam...
Brian porusza si na krzele.
- Nad czym?
Pochylam si, eby spojrze mu prosto w oczy.
- Nad kolejnym dzieckiem.
Brian marszczy brwi.
- O, Boe. - Wstaje i odwraca si ode mnie. - O, Boe.
Ja te wstaj.
- Chyba mnie nie zrozumiae.
Brian staje przede mn. Twarz ma cignit blem.
- Jeli Kate umrze, i tak nic nam jej nie zastpi.
Kate porusza si przez sen, szeleszczc pociel. Zmuszam si, eby
wyobrazi j sobie jako czterolatk, w kostiumie na Halloween; jako
dwunastolatk, pierwszy raz kadc sobie byszczyk na wargi; jako
dwudziestolatk, krcc si po pokoju w akademiku.
- Wiem - odpowiadam mowi. - Musimy wic zrobi wszystko,
eby nie umara.
RODA
Powr ci z popi o u, j el i chcesz.
Popatrz w ogi e i wyczytam z
Popi el atych rzs,
Z czerwonych i czarnych j zykw I paskw,
Skd si bi erze ogi e
I j ak bi egni e do samego morza.
Carl Sandburg, Ogniste stronice
CAMPBELL
Kady, jak sdz, ma dug wdzicznoci wobec swoich rodzicw. Py-
tanie brzmi: jak wielki? Zadaj je sobie, suchajc paplaniny matki. Te-
matem dnia jest dzi najnowszy romans ojca. Nie po raz pierwszy auj,
e nie mam rodzestwa, choby tylko dlatego, e gdybym je mia, takie
telefony o wicie budziyby mnie raz, dwa razy w tygodniu, ale nie sie-
dem.
- Mamo - przerywam potok sw - wtpi, eby ona naprawd mia-
a szesnacie lat.
- Nie doceniasz swojego ojca, Campbell.
By moe; zdaj sobie jednak spraw, e mj ojciec jest take sdzi
federalnym. Moliwe, e fantazjuje na temat pensjonarek, ale nigdy nie
posunie si do tego, eby zama prawo.
- Mamo, musz ju wychodzi, bo spni si do sdu. Jeszcze
dzi odezw si do ciebie. - Po tych sowach rozczam si, zanim zdy
co powiedzie.
Co z tego, e nie id dzi do sdu. Bior gboki wdech i potrzsam
gow. Sdzia wpatruje si we mnie.
- Kolejny dowd na to, e pies jest mdrzejszy od czowieka -
mwi na gos. - Kiedy dorasta, zrywa kontakty z matk.
Udaj si do kuchni, po drodze zawizujc krawat. Moje mieszkanie
to istne dzieo sztuki. Jest urzdzone skromnie, ale elegancko, a kada
rzecz, jaka si w nim znajduje, jest z najwyszej pki: czarna skrzana
83
kanapa zaprojektowana na zamwienie; telewizor z paskim kineskopem,
zawieszony na cianie; gablotka, w ktrej trzymam pod kluczem kolek-
cjonerskie pierwodruki powieci takich autorw jak Hemingway i Ha-
wthorne, z autografami. Ekspres do kawy sprowadziem z Woch, a w
lodwce mona przechowywa ywno w temperaturze poniej zera.
Otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje si samotna cebula, butelka ke-
czupu i trzy pudeka czarno-biaej kliszy fotograficznej.
Wcale mnie to nie dziwi. Rzadko jadam w domu. Sdzia nie poznaby
smaku psiej karmy, tak jest przyzwyczajony do da z restauracji.
- Moe wybierzemy si do Rosies? - proponuj mu. - Co ty na to?
Zakadam mu uprz psa-przewodnika. Sdzia szczeka. yje ze mn
ju od siedmiu lat. Kupiem go od tresera psw policyjnych, ale zosta
uoony specjalnie dla mnie. A dlaczego tak go nazwaem? C, ktry
adwokat nie marzy o tym, eby od czasu do czasu mc wezwa sdziego
na dywanik?
Restauracja Rosies to nieosigalne marzenie sieci Starbucks: urz-
dzona w oryginalnym, eklektycznym stylu, przyciga goci, ktrzy na
pierwszy rzut oka mog przy kawie czyta klasykw rosyjskiej literatury
w oryginale, bilansowa na laptopie budet spki albo pisa scenariusze.
Bywamy tam z Sdzi do czsto i zwykle dostajemy nasz ulubiony
stolik na tyach sali. Zamawiamy dwie kawy z ekspresu i dwa rogaliki z
czekolad, flirtujc przy tym bezwstydnie z dwudziestoletni Ofeli,
kelnerk. Ale dzi co jest nie tak: Ofelii nigdzie nie wida, a przy na-
szym stoliku siedzi jaka kobieta i karmi bajglem dziecko w wzku. Tego
ju za wiele; wytrca mnie to z rwnowagi do tego stopnia, e Sdzia
musi si zacign mnie do stoka przy barze. W tej chwili to jedyne
wolne miejsce w caym lokalu. Mona std wyjrze przez okno na ulic.
Dopiero sidma trzydzieci, a ju cay dzie zepsuty.
Podchodzi do nas modzieniec o szkieletowatej posturze heroinisty.
Jego brwi przypominaj karnisze, tyle w nich kolczykw. W rce trzyma
notes. Zatrzymuje si i zauwaa Sdziego, ktry pooy si u moich stp.
- Sorka, stary. Z psami nie wolno.
- To pies-przewodnik - wyjaniam. - Gdzie jest Ofelia?
84
- Nie ma jej. Ucieka wczoraj ze swoim kochasiem. Chc si po-
bra.
Ucieka, eby wyj za m? To tak si wci robi?
- A kim jest jej wybranek? - pytam z ciekawoci, cho to nie moja
sprawa.
- To taki upolityczniony rzebiarz. Robi popiersia wiatowych
przywdcw z psiej kupy. Wymyli sobie tak form przekazu dla wyra-
enia swoich przekona.
Przez krtk chwil wspczuj biednej Ofelii. Moecie mi wierzy:
mio jest rwnie pikna i rwnie trwaa jak tcza. Zachwyca od pierw-
szego wejrzenia, ale wystarczy mrugn i ju po niej.
Kelner siga do tylnej kieszeni i podaje mi plastikow kart.
- Prosz. Menu alfabetem Braillea.
- Nie jestem niewidomy. Prosz dwie kawy z ekspresu i dwa roga-
liki.
- To po co ci pies, skoro tak?
- Jestem chory na SARS - mwi. - Pies liczy osoby, ktre zara-
am.
Widz, e chopak nie wie, czy artuj, czy mwi powanie. Wyco-
fuje si z niepewnym wyrazem twarzy i idzie do kuchni po moj kaw.
Z tego miejsca wida, co si dzieje na ulicy; stolik, ktry zwykle zaj-
muj, stoi w gbi sali. Obserwuj starsz pani, ktra wanie o wos
unikna potrcenia przez takswk. Przed oknem restauracji przechodzi
tanecznym krokiem chopak, niosc na ramieniu magnetofon trzy razy
wikszy od jego gowy. Dwie bliniaczki w mundurkach prywatnej szko-
y parafialnej ogldaj magazyn modzieowy i chichocz. Widz take
kobiet o bujnych, falujcych, kruczoczarnych wosach, ktra oblewa si
kaw. Upuszczony papierowy kubek toczy si po chodniku.
Wszystko we mnie zamiera. Wydaje mi si, e j poznaj; musz zo-
baczy, czy to jest ta osoba, o ktrej myl. Czekam, a nieznajoma pod-
niesie gow, ale ona odwraca si ode mnie i zaczyna wyciera zalan
spdnic papierow serwetk. Autobus przecina wiat na p, a w mojej
kieszeni odzywa si komrka.
85
Spogldam na wywietlacz; spodziewaem si tego. Nie odbieram te-
lefonu od matki. Wyczam aparat i szukam wzrokiem kobiety zza okna,
ale znikna razem z autobusem.
Otwieram drzwi biura, od progu warkliwym gosem rzucajc Kerri
polecenia.
- Zadzwo do Osterlitza i dowiedz si, czy bdzie mg zeznawa
w procesie Weilanda. Zdobd list powodw, ktrzy zaskaryli spk
New England Power w cigu ostatnich piciu lat. Zrb mi kopi zeznania
z Melbourne. Zadzwo do sdu i spytaj Jerryego, ktry sdzia bdzie
obecny na rozpatrzeniu wniosku crki Fitzgeraldw.
Dzwoni telefon. Kerri rzuca mi spojrzenie.
- A propos crki Fitzgeraldw. - Wskazuje gow w stron drzwi
prowadzcych do mojego prywatnego gabinetu. Na progu stoi Anna Fitz-
gerald. W jednej rce trzyma butelk pynu do czyszczenia, w drugiej
irchow szmatk. Poleruje gak w drzwiach.
- Co ty robisz? - pytam.
- To, co mi pan kaza. - Anna opuszcza gow, spogldajc na psa.
- Cze, Sdzia.
- Telefon do ciebie na drugiej linii - mwi Kerri.
Rzucam jej wymowne spojrzenie - dlaczego w ogle wpucia tutaj to
dziecko, przerasta moje zdolnoci pojmowania - i prbuj otworzy
drzwi, ale gaka lizga mi si w rku od tego rodka, ktrym Anna j
wysmarowaa. Przez chwil szarpi si z drzwiami, a w kocu dziew-
czyna apie gak przez szmatk i otwiera je przede mn.
Sdzia obchodzi gabinet dookoa, szukajc najwygodniejszego miej-
sca na pododze. Dotykam mrugajcego przycisku na biurkowym telefo-
nie.
- Campbell Alexander, sucham.
- Mwi Sara Fitzgerald, matka Anny.
Przyjmuj t wiadomo ze spokojem, spogldajc na jej crk, pole-
rujc gak u drzwi, nie dalej ni ptora metra ode mnie.
- Witam, pani Fitzgerald. - Tak jak si spodziewaem, Anna prze-
rywa prac.
- Dzwoni do pana, poniewa... Widzi pan, zaszo pewne niepo-
rozumienie.
86
- Czy zoyli ju pastwo odpowied na wniosek?
- To nie bdzie konieczne. Rozmawiaam wczoraj z Ann. Po na-
szej rozmowie crka zrezygnowaa z dalszego prowadzenia sprawy. Zro-
bi wszystko, co w jej mocy, eby ratowa siostr.
- Tak pani uwaa. - Mj gos nabiera zimnego, urzdowego tonu. -
Niestety, tak si jednak nieszczliwie skada, e wiadomo o zaniecha-
niu postpowania musz otrzyma bezporednio od klienta. - Patrz An-
nie w oczy i unosz brew. - Czy orientuje si pani, gdzie w tej chwili jest
pani crka?
- Wysza pobiega - informuje mnie Sara Fitzgerald. - Ale po po-
udniu stawimy si w sdzie. Porozmawiamy z sdzi i wszystko si wy-
jani.
- Zatem do zobaczenia. - Odkadam suchawk i spogldam na
Ann, krzyujc rce na piersi. - Chcesz mi moe o czym powiedzie?
Anna wzrusza ramionami.
- Nic szczeglnego nie przychodzi mi na myl.
- Twoja matka jest nieco odmiennego zdania. Chocia, z drugiej
strony, jest rwnie przekonana, e wanie uprawiasz bieg po zdrowie.
Anna oglda si na Kerri, ktra siedzi za biurkiem w przedpokoju i,
rzecz jasna, chonie kade nasze sowo. Zamyka drzwi i podchodzi do
mojego biurka.
- Po tym, co si stao wczoraj wieczorem, nie mogam jej powie-
dzie, e id do pana.
- A co si stao wczoraj wieczorem? - Anna nagle milknie, a ja tra-
c cierpliwo. - Posuchaj mnie. Jeli planujesz wycofa pozew... Jeli
niepotrzebnie trac dla ciebie czas... To bybym ci wdziczny, gdyby
zechciaa uczciwie powiedzie mi o tym teraz, w tej chwili. Bo ja nie
jestem psychologiem rodzinnym ani kumplem ze szkoy. Jestem twoim
adwokatem, a gdzie jest adwokat, tam musi by sprawa. Pytam ci wic
jeszcze raz: czy zmienia zdanie co do tego procesu?
Wbrew oczekiwaniom moja tyrada nie odbiera Annie zdecydowania i
nie kadzie kresu caej sprawie, zanim jeszcze zdya si ona na dobre
rozpocz. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna spoglda na mnie spo-
kojnym, opanowanym wzrokiem.
- Czy nadal chce mnie pan reprezentowa?
87
Przytakuj, chocia gos rozsdku odradza mi to stanowczo.
- W takim razie nie - sysz. - Nie zmieniam zdania.
Kiedy po raz pierwszy popynem z ojcem na regaty, miaem czter-
nacie lat. Z caych si stara si mnie zniechci: byem za mody i nie-
dojrzay, a pogoda stanowczo zbyt niepewna. Ja jednak wiedziaem, co
tak naprawd chcia przez to powiedzie: z tak zaog nie mia szans na
wygran. Dla mojego ojca liczyli si tylko najlepsi. Reszta rwnie dobrze
moga nie istnie.
Ojciec pywa na przepiknym jachcie klasy USA-1, zbudowanym z
mahoniu i drewna tekowego, kupionym w Marblehead od J. Geilsa, tego
rockowego klawiszowca. By to, inaczej mwic, obiekt marze, wy-
znacznik pozycji i symbol wtajemniczenia opakowany w miodowozot
gad drewna i olepiajcy nieskaziteln biel agla.
Ruszylimy z kopyta, przecinajc lini startow pod penym aglem
rwno z wystrzaem startera. Staraem si w kadej chwili by tam, gdzie
naleao: korygowaem ster, zanim jeszcze ojciec zdy wyda mi pole-
cenie, pomagaem przy zwrotach i przy halsach, a od wysiku rway
mnie minie. I by moe wszystko skoczyoby si szczliwie, gdyby
nie burza, ktra nadesza od pnocy, przynoszc cian deszczu i wiatr
wzburzajcy trzymetrowe fale, po ktrych zjedalimy jak po stromych
pagrkach.
Obserwowaem ojca uwijajcego si w tym sztormiaku, jakby nie
zauwaa szalejcej ulewy. Ja marzyem tylko o jednym: wczoga si do
jakiej dziury, zwin w kbek i umrze. Jemu na pewno nawet nie przy-
szo to do gowy.
- Campbell! - usyszaem jego ryk. - Zmieniamy kurs!
Ale zwrot pod wiatr oznacza kolejn piekieln hutawk.
- Campbell - powtrzy ojciec. - Rusz si.
Nagle przed nami otworzya si gboka dolina. d zwalia si w
ni z tak prdkoci, e straciem oparcie pod nogami. Ojciec rzuci si
do steru, odpychajc mnie na bok. Na jedn chwil, krtk, lecz cudow-
n, agle znieruchomiay. Potem bom mign na drug stron, a jacht
pomkn halsem w kierunku przeciwnym ni nasz kurs.
- Podaj koordynaty - rozkaza ojciec.
88
Prowadzenie nawigacji oznaczao, e mam zej pod pokad, gdzie
byy mapy, i obliczy kurs, ktry doprowadzi nas do nastpnej boi na
trasie wycigu. W zamknitej, dusznej kajucie poczuem si jednak jesz-
cze gorzej. Otworzyem map, ale nie zdyem nawet rzuci okiem.
Zwymiotowaem prosto na ni.
Ojciec zacz mnie szuka tylko dlatego, e dugo nie wracaem z ob-
liczonym kursem. Wsun gow do kajuty i zobaczy mnie na pododze,
siedzcego w kauy wasnych wymiocin.
- No nie - mrukn pod nosem i poszed.
Zebraem wszystkie siy i zmusiem si do wyjcia za nim na pokad.
Zmaga si z koem sterowym i udawa, e mnie nie widzi, a kiedy zrobi
zwrot, nie ostrzeg mnie ani sowem. agiel przelecia na drug stron,
rozpruwajc niebo na dwoje. Bom hukn mnie w ty gowy. Straciem
przytomno.
Ocknem si w chwili, gdy ojciec mkn ju ku linii kocowej, ciga-
jc si z inn odzi. Przestao pada, jeszcze tylko myo. Ojciec ukrad
wiatr wspzawodnikowi, ktry straci prdko i zosta w tyle. Wygrali-
my z przewag kilku sekund.
Kaza mi posprzta po sobie, a potem wysadzi na przystani, poleci
wzi takswk i jecha do siedziby jachtklubu. Sam popyn tam odzi
paskodenn, eby witowa zwycistwo. Dojechaem na miejsce dopie-
ro po godzinie. Ojciec by w wymienitym humorze, popija whisky z
krysztaowego pucharu, ktry by nagrod w tych regatach.
- Hej, Cam, idzie twoja zaoga - zawoa jeden z jego znajomych.
Mj ojciec zasalutowa mi pucharem, wzi gboki yk, po czym z takim
rozmachem postawi naczynie na blacie, e urwa ucho.
- Szkoda nagrody - mrukn kto pod nosem.
Ojciec odpowiedzia mu, ani na chwil nie spuszczajc ze mnie wzro-
ku.
- Faktycznie szkoda - przyzna.
Praktycznie co trzeci samochd w Rhode Island ma na tylnym zderza-
ku czerwono-bia naklejk z napisem upamitniajcym jedn z ofiar
goniejszych wypadkw drogowych, do jakich doszo w naszym stanie:
Moja przyjacika Katy DeCubellis zgina potrcona przez pijanego
89
kierowc, Mj przyjaciel John Sisson zgin potrcony przez pijanego
kierowc. Takie naklejki mona dosta na szkolnych festynach, u fryzje-
ra albo od kwestarza. To nic, e nie znao si dzieciaka, ktry zgin; s
one wyrazem solidarnoci i skrytej radoci, e to nie nas, lecz kogo inne-
go spotka tak tragiczny los.
W zeszym roku na zderzakach pojawiy si naklejki ku pamici no-
wej ofiary wypadku drogowego, Deny DeSalvo. Znaem j z widzenia, w
przeciwiestwie do innych zabitych. Miaa dwanacie lat i bya crk
sdziego. Podobno jej ojciec przey zaamanie podczas procesu, ktry
odby si zaraz po pogrzebie dziewczynki, i wzi trzymiesiczny urlop,
eby upora si z blem po stracie dziecka. Przypadek zrzdzi, e wa-
nie tego sdziego wyznaczono do prowadzenia sprawy Anny Fitzgerald.
Wchodzc do Kompleksu Garrahiego, gdzie ma siedzib sd rodzinny
okrgu Providence, zastanawiam si, czy czowiek tak ciko dowiad-
czony przez ycie bdzie na siach sdzi w sprawie, w ktrej wygrana
mojej klientki doprowadzi do mierci jej nastoletniej siostry.
U wejcia stoi nowy stranik, potny facet z szyj grub jak pie se-
kwoi i odpowiednio ywym pomylunkiem.
- Bardzo mi przykro - mwi. - Psw nie wpuszczamy.
- To mj pies-przewodnik.
Stranik jest zaskoczony i speszony. Pochyla si, eby zajrze mi w
oczy. Odpowiadam takim samym spojrzeniem.
- Jestem krtkowzroczny. Pies pomaga mi czyta znaki drogowe.
Obchodzimy tego cerbera i udajemy si korytarzem do sali rozpraw.
Za drzwiami stoj wony sdowy i matka Anny Fitzgerald, roz-
mawiajca z nim jak z uczniakiem, ktremu trzeba utrze nosa. Domy-
lam si, e to wanie jest matka mojej klientki, chocia prawd mwic,
w niczym nie przypomina stojcej tu obok crki.
- Jestem przekonana, e sdzia zrozumie. To wyjtkowa sytuacja. -
Sara Fitzgerald spiera si z urzdnikiem, a jej m przysuchuje si roz-
mowie, stojc samotnie kilka krokw za ni.
Anna dostrzega mnie. Na jej twarzy pojawia si ulga. Zwracam si do
wonego:
90
- Jestem Campbell Alexander - mwi. - W czym problem?
- Wanie usiuj wytumaczy pani Fitzgerald, e tylko adwokaci
maj wstp do gabinetu sdziego.
- Ja wystpuj w imieniu Anny - informuj go.
- A kto reprezentuje pani? - pyta wony Sar Fitzgerald.
Matka Anny przez chwil wyglda, jakby bya na krawdzi zaamania.
Odwraca si do ma.
- Im dalej, tym gorzej - mwi cicho.
- Na pewno chcesz w to brn? - pyta on, potrzsajc gow.
- Czy chc? Nie, nie chc. Musz.
Te sowa nagle otwieraj mi oczy.
- Zaraz - zwracam si do niej. - To pani jest prawnikiem?
Sara obrzuca mnie wzrokiem.
- Zgadza si.
Patrz na Ann z niedowierzaniem.
- A ty nie wspomniaa mi o tym ani sowem?
- Przecie pan nie pyta - szepcze dziewczyna.
Wony wrcza nam formularze do wyrobienia przepustek, a potem
wzywa szeryfa.
- Vern. - Sara umiecha si na jego widok. - Mio ci widzie.
Coraz lepiej.
- Cze. - Szeryf cauje j w policzek, podaje rk jej mowi. -
Witaj, Brian.
A wic matka Anny nie tylko jest prawnikiem, ale na dodatek ma w
garci cay personel sdowy.
- Czy ju si pastwo przywitali? - pytam cierpko. Sara Fitzgerald
wywraca oczami, rzucajc szeryfowi wymowne spojrzenie, mwice:
Ten facet to osio, ale co robi?. Prosz Ann, eby nigdzie nie odcho-
dzia, i udaj si wraz z jej matk do gabinetu sdziego.
Sdzia DeSalvo jest niewysoki, ma zronite brwi i przepada za kaw
z mlekiem.
- Dzie dobry - wita si z nami. - Z pieskiem na sal rozpraw?
- To pies-przewodnik, wysoki sdzie - wyjaniam i nie czekajc,
co mi odpowie, rozpoczynam zwyczajow sympatyczn pogawdk,
ktra poprzedza kade takie spotkanie we wszystkich sdach w Rhode
Island. Nasz stan nie jest duy, a rodowisko prawnikw mamy jeszcze
91
mniejsze. Prawdopodobiestwo trafienia w rozprawie na sdziego, ktry
okae si szwagrem lub stryjem twojej asystentki, jest u nas tak due, e
takie przypadki nikogo ju nie dziwi. Podczas rozmowy zerkam co
chwila na Sar. Trzeba jej pokaza, kto tutaj ma prawo czu si jak u
siebie, a kto nie. Jeli nawet ona bya adwokatem, to nie pracowaa w
zawodzie co najmniej od dziesiciu lat, bo tyle trwa ju moja praktyka.
Jest wyranie zdenerwowana. Mnie w palcach rbek bluzki, co nie
uchodzi uwagi sdziego DeSalvo.
- Nie wiedziaem, e wrcia pani do zawodu - zagaduje j.
- Nie miaam wyjcia, wysoki sdzie. Powdka to moja crka.
Syszc te sowa, sdzia kieruje wzrok na mnie.
- Czy moe pan przybliy nam t spraw?
- Modsza crka pastwa Fitzgerald wniosa o usamowolnienie w
kwestii zabiegw medycznych.
Sara potrzsa gow.
- To nieprawda, panie sdzio. - Mj pies podnosi gow na dwik
swojego imienia. - Rozmawiaam z Ann. Przyznaa mi si, e wcale nie
chciaa tego robi. Miaa wtedy zy dzie i potrzebowaa, eby kto po-
wici jej troch uwagi. Trzynacie lat, zna pan ten wiek - koczy Sara,
wzruszajc ramionami.
W gabinecie zapada cisza tak przeraliwa, e wyranie sysz bicie
wasnego serca. Sdzia DeSalvo nie moe wiedzie, jakie s trzynastolat-
ki. Jego tragicznie zmara crka miaa tylko dwanacie lat.
Sara oblewa si psem. Oczywicie wie o Danie DeSalvo; nie ma w
tym stanie czowieka, ktry by o niej nie sysza. O ile si nie myl, sama
ma na zderzaku naklejk z jej nazwiskiem.
- Najmocniej przepraszam. Nie chciaam...
Sdzia nie patrzy na ni.
- Panie Alexander, kiedy ostatni raz rozmawia pan ze swoj
klientk?
- Wczoraj rano, wysoki sdzie. Bya w moim gabinecie, kiedy jej
matka zadzwonia, aby powiadomi mnie, e caa ta sprawa to nieporo-
zumienie.
Jak mona si byo spodziewa, Sarze Fitzgerald opada szczka ze
zdziwienia.
- Niemoliwe. Wysza tylko na dwr pobiega sobie troch.
Spogldam na ni.
92
- Jest pani tego pewna?
- Tak mylaam...
- Panie sdzio - mwi. - Pragn wykaza, e z tego wanie po-
wodu wniosek Anny Fitzgerald jest uzasadniony. Wasna matka nigdy
nie wie, gdzie podziewa si jej crka. Dotyczce mojej klientki decyzje w
kwestiach medycznych rwnie zapadaj bez poszanowania...
- Prosz przesta - sdzia przerywa mi i zwraca si do Sary. - Cr-
ka powiedziaa pani, e chce wycofa wniosek?
- Tak.
Teraz sdzia spoglda na mnie.
- A panu powiedziaa, e chce kontynuowa rozpraw?
- Zgadza si.
- W takim razie najlepiej bdzie, jeli porozmawiam z ni oso-
bicie.
Sdzia wstaje i wychodzi z gabinetu. Idziemy za nim. Anna siedzi z
ojcem na awce w korytarzu. Jedno sznurowado ma rozwizane. Dobiega
mnie jej gos:
- Co mam w gowie, koloru zielonego? - Po tych sowach dziew-
czynka podnosi wzrok i dostrzega nas.
- Anno... - zaczynam i dokadnie w tym samym momencie jej mat-
ka wypowiada to samo sowo.
Mam urzdowy obowizek wyjani mojej klientce, e sdzia DeSa-
lvo chce porozmawia z ni przez chwil w cztery oczy. Musz udzieli
jej instrukcji, co ma powiedzie, eby prowadzcy nie odrzuci sprawy,
zanim zdymy wywalczy to, o co nam chodzi. Jestem jej adwokatem;
jako klientka Anna powinna stosowa si do moich zalece.
Ale kiedy wypowiadam jej imi, ona nie patrzy na mnie.
Patrzy na swoj matk.
ANNA
Tak sobie myl, e na mj pogrzeb nie przyjdzie nikt oprcz rodzi-
cw, cioci Zanne i by moe pana Ollincotta, ktry uczy w naszej szkole
wiedzy o spoeczestwie. Kiedy to sobie wyobraam, przed oczyma staje
mi cmentarz, gdzie ley moja babcia. Bylimy na jej pogrzebie, dlatego
myl akurat o tym miejscu, cho to i tak bez sensu, bo to jest w Chicago.
W dniu mojego pogrzebu agodne wzgrza otaczajce cmentarz bd
zielone, jak zasane aksamitem, a posgi bogw i pomniejszych aniow
otocz wielkie brzowe rozprucie w ziemi, ktre za chwil poknie to
wszystko, czym byam.
Wyobraam sobie zapakan mam w toczku a la Jackie Onasis z
czarn woalk. Tat podtrzymujcego j pod rami. Kate i Jessego wpa-
trzonych w lakierowane drewno trumny, przepraszajcych w mylach
Boga za wszystkie pode rzeczy, ktre mi zrobili, wszystkie przykroci,
jakie musiaam od nich znosi. Moe jeszcze zjawioby si kilku chopa-
kw z naszej druyny hokejowej, kurczowo ciskajc w rkach lilie, jak-
by to byy ich ostatnie deski ratunku. Wspominaliby mnie na gos, poy-
kajc zy napywajce do oczu.
Na dwudziestej czwartej stronie naszej lokalnej gazety ukazaby si
nekrolog. Gdyby przeczyta go Kyle McFee, to wtedy by moe te by
przyszed na mj pogrzeb. Wyobraam sobie jego pikne rysy cignite
cierpieniem i bolesnym rozpamitywaniem tego, jak by to mogo by,
gdybymy byli razem. I kwiaty: groszek pachncy, lwie paszcze i niebie-
skie kule hortensji. Mam nadziej, e kto zapiewaby Amazing Gra-
ce, ale ca, nie tylko t najbardziej znan pierwsz zwrotk. A po po-
grzebie dni bd pyn jak zawsze, z drzew opadn licie, potem przyjd
94
niegi, a pami o mnie tylko co jaki czas wzbierze jak fala przypywu.
Na pogrzeb Kate stawi si wszyscy: pielgniarki ze szpitala, z kt-
rymi przyjanimy si od dawna, znajomi z kliniki onkologicznej,
wdziczni losowi za to, e to jeszcze nie ich kolej, ludzie, ktrzy pomaga-
li nam gromadzi pienidze na leczenie. Zbierze si tylu aobnikw, e
trzeba bdzie zamkn przed nimi bramy cmentarza, a koszy z kwiatami
bdzie tyle, e cz z nich odsprzeda si na cele dobroczynne. W gaze-
cie wydrukuj artyku o krtkim, tragicznym yciu Kate Fitzgerald.
Wspomnicie moje sowa. Napisz o tym na pierwszej stronie.
Sdzia DeSalvo ma na nogach klapki, takie same jak nosz pikarze w
szatni po zdjciu korkw. Z niewiadomego powodu poprawia to nieco
moje samopoczucie. Ten cay budynek, sala rozpraw, a teraz rozmowa w
cztery oczy z sdzi zdyy mnie ju kompletnie rozstroi; mio mi za-
tem spotka kogo, kto tak jak ja nie do koca tutaj pasuje.
Sdzia wyjmuje puszk z lilipuciej lodwki i pyta, czego bym si na-
pia.
- Najchtniej coli - odpowiadam.
- A czy wiesz - sdzia otwiera puszk - e jeli woy si mleczny
zb do szklanki z col, to po kilku tygodniach cakiem si rozpuci? Tyle
w niej kwasu wglowego. - Umiecha si do mnie. - Mj brat jest denty-
st. Mieszka w Warwick i co roku pokazuje tam t sztuczk przedszkola-
kom.
Pocigam yk napoju i wyobraam sobie, jak rozpuszcza mi wszystko
w rodku. Sdzia DeSalvo, zamiast zasi za swoim biurkiem, zajmuje
miejsce na krzele obok mnie.
- Powiem ci, z czym mam problem, Anno - mwi. - Twoja mama
powiedziaa, e postpisz tak, a twj prawnik - e zupenie odwrotnie. W
normalnej sytuacji uznabym, e matka zna ci lepiej ni facet poznany
dwa dni temu. Faktem jednak jest, e poznaa go w konkretnym celu,
mianowicie postanowia skorzysta z usug, ktre on wiadczy. Dlatego
sdz, e powinienem wysucha, co masz do powiedzenia na ten temat.
- Mog pana o co zapyta?
- Oczywicie - pada odpowied.
95
- Czy koniecznie musi odby si proces?
- No c... Jeeli twoi rodzice wyra zgod na usamowolnienie, to
bdzie po sprawie - mwi sdzia.
Tak dobrze to nigdy nie bdzie.
- Kiedy jednak zoy si pozew, wtedy pozwani, czyli w tym wy-
padku twoi rodzice, musz stawi si w sdzie. Jeli s oni zdania, e nie
jeste gotowa, aby podejmowa takie decyzje na wasn rk, musz
przedstawi mi powody, dlaczego tak sdz, inaczej ryzykuj, e wydam
wyrok zaoczny na twoj korzy.
Kiwam gow. Obiecywaam sobie po sto razy, e bd trzyma fa-
son. Jeeli si teraz rozklej, to sdzia nigdy w yciu nie uwierzy, e
jestem zdolna do podejmowania jakichkolwiek decyzji na wasn rk.
Poczyniam bardzo mocne postanowienia, ale na widok puszki napoju
jabkowego w rce sdziego moje myli nagle skrcaj na boczny tor.
Cakiem niedawno Kate bya w szpitalu na badaniu nerek. Zajmowaa
si ni nowa pielgniarka. Wrczya jej kubeczek na prbk moczu ze
sowami: Jak wrc, to ma ju by pene. Kate nie przepada za katego-
rycznymi poleceniami wydawanymi wyniosym tonem; postanowia da
kobiecie nauczk. Wysaa mnie do automatu z napojami, ebym przy-
niosa puszk napoju jabkowego - tego samego, ktry w tej chwili pije
sdzia DeSalvo. Napenia nim kubeczek, a kiedy zjawia si pielgniar-
ka, uniosa go pod wiato i zmruya oczy:
- Troch to mtne. Trzeba jeszcze raz przefiltrowa.
Podniosa kubeczek do ust i wypia wszystko jednym haustem.
Pielgniarka poblada miertelnie i wypada z pokoju, a my miaymy
si tak dugo, e a dostaymy kolki. Bawio nas to przez cay dzie, a
do samego wieczora; wystarczyo, e spojrzaymy na siebie i od razu
puszczay nam nerwy. Czuj, e mnie te za chwil puszcz.
- Anno? - pyta sdzia DeSalvo i stawia t gupi puszk z napojem
jabkowym na stole, przy ktrym siedzimy. Wybucham paczem.
- Nie mog odda siostrze nerki. Nie mog i ju.
Sdzia DeSalvo bez sowa podaje mi pudeko chusteczek higienicz-
nych. Ugniatam z nich kulk, wycieram oczy i nos. Przez chwil panuje
cisza; sdzia czeka, a zapi oddech.
96
- Posuchaj mnie, Anno. Nie ma w tym kraju takiego szpitala,
gdzie bez zgody dawcy zabrano by narzd do przeszczepu.
- A jak pan myli, kto podpisuje dokumenty? - pytam. - Nie dziec-
ko. Dziecko jedzie prosto na blok operacyjny. Podpisuj je rodzice.
- Nie jeste ju maym dzieckiem. Masz prawo si na to nie zgo-
dzi.
- Jasne. - Czuj, e z powrotem si rozklejam. - Kiedy po dzie-
sitym nakuciu ma si ju do igie i prbuje si o tym powiedzie, to
doroli mwi z wymuszonym umiechem, e tak ju wygldaj te zabie-
gi i e nikt sam z siebie nie prosi, eby go ku dziesi razy z rzdu. -
Wycieram nos chusteczk. - Dzi mam odda nerk, jutro bdzie co
innego. Zawsze tak jest.
- Twoja mama powiedziaa mi, e chcesz wycofa wniosek. Czy to
znaczy, e mnie okamaa?
- Nie - przeykam lin.
- Dlaczego w takim razie ty j okamaa?
Na to pytanie istnieje tysic odpowiedzi. Wybieram najprostsz.
- Bo j kocham.
I znw caa jestem we zach.
- Przepraszam - mwi. - Bardzo przepraszam.
Sdzia wpatruje si we mnie, marszczc czoo.
- Wiesz, co zrobi? Wyznacz pewn osob do wsppracy z two-
im prawnikiem. Tym sposobem bd mia dwjk doradcw, ktrzy po-
mog mi zdecydowa, co jest dla ciebie najlepsze. Odpowiada ci to?
Odgarniam wosy, ktre zasypay mi ca twarz, i zakadam je za
ucho. Czoo i policzki mam tak rozpalone, e wydaj si spuchnite.
- Tak - mwi.
- Dobrze. - Sdzia wciska wcznik telefonu wewntrznego i wy-
daje polecenie, aby przyprowadzi wszystkich do gabinetu.
Mama wchodzi pierwsza i od razu rusza w moim kierunku, ale Cam-
pbell i jego pies zagradzaj jej drog. Campbell spoglda na mnie pytaj-
co i unosi pi z kciukiem skierowanym ku grze; chce wiedzie, czy
dobrze mi poszo.
- Poniewa nie mam pewnoci co do zaistniaej sytuacji - odzywa
97
si sdzia DeSalvo - zamierzam wyznaczy kuratora procesowego, ktry
spdzi dwa tygodnie z rodzin pastwa Fitzgerald. Nie potrzebuj chyba
dodawa, e od obu stron oczekuj penej wsppracy. Po zapoznaniu si
ze sprawozdaniem kuratora zarzdz rozpatrzenie sprawy. Gdyby do tego
czasu wydarzyo si co, o czym powinienem si dowiedzie, wtedy b-
dzie na to odpowiednia pora.
- Dwa tygodnie... - mwi mama. Wiem, o czym w tej chwili myli.
- Panie sdzio, z caym szacunkiem, dwa tygodnie to bardzo duo, zwa-
ywszy na cik chorob mojej crki.
Nie poznaj wasnej matki. Widziaam j ju pod rnymi postaciami.
Bya tygrysem, walczcym z biurokracj resortu zdrowotnego, ktry
zawsze jest zbyt powolny jak na jej potrzeby. Bya ska, na ktrej wszy-
scy znajdowalimy oparcie. Bya piciarzem, wywiczonym w uchyla-
niu si przed ciosami wymierzanymi przez los. Ale po raz pierwszy wi-
dz j jako prawnika.
Sdzia DeSalvo kiwa gow.
- Dobrze. Zarzdzam rozpatrzenie sprawy na przyszy poniedzia-
ek. W tym czasie prosz o dostarczenie historii choroby Kate...
- Wysoki sdzie - przerywa Campbell Alexander - nie musz chy-
ba zwraca uwagi wysokiego sdu na niezwyke okolicznoci tej sprawy.
Moja klientka mieszka pod jednym dachem z adwokatem pozwanej stro-
ny, co stanowi race naruszenie zasad sprawiedliwoci.
Sysz, jak mama syczy gniewnie.
- W adnym wypadku nie pozwol sobie odebra dziecka.
Jak to: odebra? A gdzie ja si podziej?
- Nie mog mie pewnoci, e adwokat przeciwnej strony nie b-
dzie si stara obrci istniejcych warunkw na swoj korzy, wysoki
sdzie. Widz tutaj moliwo wywierania nacisku na moj klientk -
recytuje Campbell bez mrugnicia okiem.
- Panie Alexander, nic mnie nie skoni do zabrania tego dziecka z
domu rodzinnego - oznajmia sdzia DeSalvo, ale potem zwraca si do
mojej mamy: - Pani Fitzgerald, nie wolno pani rozmawia o tej sprawie z
crk, chyba e w obecnoci jej adwokata. Jeli pani odmwi lub jeeli
dotrze do mnie, e zamaa pani ten zakaz, mog by zmuszony do si-
gnicia po znacznie bardziej drastyczne metody.
- Rozumiem, wysoki sdzie - mwi mama.
98
- Zatem - sdzia DeSalvo wstaje - do zobaczenia w przyszym ty-
godniu. - Wychodzi z gabinetu, a jego klapki klekocz cicho o posadzk.
Kiedy tylko drzwi si za nim zamykaj, odwracam si do mamy. Chc
powiedzie, e zaraz wszystko jej wyjani, ale sowa wizn mi w gar-
dle. Nagle czuj, jak mokry, zimny nos pakuje mi si w do. To Sdzia.
Dziki niemu moje rozszalae serce uspokaja si nieco.
- Musz porozmawia z moj klientk - odzywa si Campbell.
- W tej chwili paska klientka jest moj crk - odpowiada mama,
bierze mnie za rk i ciga z krzesa. Na progu udaje mi si zebra do
si, eby obejrze si na niego. Jest wcieky. Waciwie mogam go
uprzedzi, e tak to si skoczy. Crka to karta, ktra przebija wszystko.
W kadej grze.
Trzecia wojna wiatowa wybucha natychmiast. Wywouje j nie mor-
derstwo arcyksicia i nie szalony dyktator; wystarczy przeoczony zakrt
w lewo.
- Brian - mwi mama, wycigajc szyj - mine North Park Stre-
et.
Tata mruga oczami, wyrwany z zamylenia.
- Moga mi powiedzie, e dojedamy.
- Mwiam.
Bez zastanowienia nad konsekwencjami wtrcania si w czyj
sprzeczk - i to po raz kolejny - odzywam si:
- Ja nie syszaam.
Mama byskawicznie odwraca gow.
- W tej chwili jeste ostatni osob, ktrej komentarzy ycz sobie
wysuchiwa.
- Ja tylko...
Mama unosi do; ten gest jest jak zamknicie przegrody w takswce.
Widz jeszcze, jak potrzsa gow.
Zwijam si w kbek na tylnym siedzeniu. Le na boku, tyem do
kierunku jazdy, tak eby widzie tylko ciemno.
- Brian - sysz gos mamy. - Znw przejechae ten zakrt.
Wchodzimy do domu. Mama niemal wbiega; jak burza przemyka
obok Kate, ktra otworzya nam drzwi; nie zwraca uwagi na Jessego
99
rozwalonego przed telewizorem. Nasz braciszek oglda, zdaje si, kodo-
wany kana Playboya. Zatrzymuje si dopiero w kuchni. Otwiera szafki i
zamyka je z gonym trzaskiem. Wyjmuje jedzenie z lodwki i ciska je na
st.
- Hej - tata prbuje zagadn Kate - jak si czujesz?
Kate ignoruje pytanie i przeciska si obok niego w drzwiach do kuch-
ni.
- Jak poszo?
- Chcesz wiedzie, jak poszo? - Mama widruje mnie spojrze-
niem. - Moe zapytaj siostr?
Kate odwraca si do mnie z niemym zapytaniem w oczach.
- Co dziwnie przycicha, kiedy sdzia ci nie syszy - parska
mama.
Jesse wycza telewizor.
- O, w mord. - Patrzy na mnie. - Daa si zmusi do gadki z s-
dzi?
Mama zaciska powieki.
- Wiesz co, Jesse, moe by tak poszed na spacer?
- Nie musisz mi tego powtarza - odpowiada Jesse lodowatym to-
nem i ju go nie ma. Po chwili dobiega nas trzask zamykanych drzwi.
Bardzo to wszystko wymowne.
- Saro - tata wchodzi do kuchni - nie moemy si teraz denerwo-
wa.
- Jak mam si nie denerwowa, kiedy moja wasna crka wydaje
wyrok mierci na swoj siostr?
Zapada taka cisza, e sycha wyranie szum lodwki. Sowa, ktre
wypowiedziaa mama, wisz w powietrzu jak przejrzae owoce na gazi
drzewa; dopki nie spadn i nie rozbryzn si na pododze, nikt nie mie
nawet drgn. W kocu echo tych fatalnych sw cichnie. Mama rusza
szybkim krokiem w stron Kate, ju w biegu wycigajc do niej drce
donie.
- Przepraszam. Nie chciaam tego powiedzie. Wcale tak nie
myl.
W mojej rodzinie mwienie tego, czego nie chciao si powiedzie, i
niemwienie tego, co powinno zosta powiedziane, ma dug i bolesn
tradycj. Kate zakrywa usta doni i wycofuje si tyem z kuchni. Wpada
na tat, ktry niezgrabnie prbuje j chwyci, wyrywa mu si i biegnie na
gr. Syszymy huk zatrzaskiwanych drzwi. Mama, rzecz jasna, biegnie
za ni.
100
A co robi ja? To, co umiem najlepiej. Uciekam w przeciwnym kie-
runku.
Pralnia samoobsugowa to najprzyjemniej pachnce miejsce na wie-
cie. Kiedy tam przychodz, czuj si jak w deszczowy niedzielny pora-
nek, kiedy nie trzeba wstawa z ka. To miejsce pachnie rwnie mio
jak trawnik wieo skoszony przez tat - rozkosz dla nosa. Kiedy byam
maa, siadaam na kanapie i patrzyam, jak wyjmuje si pranie z suszarki,
a mama przyrzucaa mnie jeszcze ciepymi ubraniami. Zwijaam si w
kbek pod nimi i udawaam, e to skra, a ja jestem bijcym pod ni
sercem.
W pralniach samoobsugowych podoba mi si jeszcze jedna rzecz:
przycigaj samotnych ludzi jak magnes. Na krzesach w tyle sali ley
jaki facet, chyba zemdla. Na nogach ma glany, a na koszulce napis:
Nostradamus by optymist. Przy blacie do skadania ubra stoi kobieta
z narczem mskich koszul z przypinanym konierzykiem. Pociga no-
sem, poykajc zy. Wystarczy, e w pralni samoobsugowej zbierze si
dziesi osb i ju s szanse, e nie bdzie si tym, kto w yciu ma naj-
gorzej.
Siadam na krzele naprzeciwko ludzi, ktrzy korzystaj z pralek. Pr-
buj dopasowa piorce si ubrania do ludzi, ktrzy na nie czekaj. R-
owe majtki i koronkowa koszula nocna musz nalee do dziewczyny,
ktra czyta jaki romans. Czerwone weniane skarpety i koszula w krat
to ten picy student-oberwaniec. Koszulki pikarskie i pioszki nosi ma-
luch, ktry cay czas podaje mamie biae ciereczki, jedn po drugiej.
Mama rozmawia przez komrk i jest nieobecna. Dziwne: ma wasny
telefon, a nie sta jej na pralk i suszark?
Czasami dla zabawy prbuj sobie wyobrazi, kim bym bya, gdyby
ubrania wirujce w najbliszej pralce naleay do mnie. W tych grubych
dinsach mogabym pracowa w Phoenix jako dekarz; miaabym silne
ramiona i plecy opalone na brzowo. Gdybym praa t pociel w kwiaty,
byabym studentk kryminalistyki z Harvardu, ktra przyjechaa do domu
na wakacje. W tamtej atasowej pelerynce chodziabym na przedstawie-
nia baletu i miaabym karnet do teatru. A potem prbuj wyobrazi sobie,
101
e jestem tymi ludmi i robi to, co oni zwykle robi. Nie mog. Nie
potrafi zobaczy si w innej roli ni w roli dawczyni dla Kate, oddajcej
jej siebie, raz za razem.
Jestemy jak bliniaczki syjamskie, cho nie wida miejsca, w ktrym
jestemy zronite. Tym trudniej bdzie nas rozdzieli.
Podnosz wzrok. Stoi nade mn dziewczyna, ktra prowadzi t pral-
ni. W wardze ma kolczyk, a na gowie ufarbowane na niebiesko dredy.
- Czego ci trzeba? - pyta.
Powiem wam prawd. Boj si usysze wasn odpowied.
JESSE
Jestem dzieckiem, ktre bawio si zapakami. Podkradaem je z pki
nad lodwk i chowaem si w azience rodzicw. Wiecie, e pyn do
czyszczenia wanien marki Jean Nate si pali? Gdy go rozla na pododze,
wystarczy jedna zapaka. Daje adny, bkitny pomie, a kiedy ju alko-
hol wypali si do koca, ganie.
Kiedy Anna nakrya mnie w azience. Hej, zobacz, powiedziaem i
wypisaem pynem na pododze jej inicjay. Kiedy je podpaliem, nie
ucieka z krzykiem, eby poskary rodzicom, tylko usiada obok mnie,
na brzegu wanny. Wzia butelk, wyrysowaa pynem esy-floresy na
kafelkach i powiedziaa, e chce zobaczy to jeszcze raz.
Anna jest dla mnie jedynym dowodem, e naprawd nale do tej ro-
dziny, e nie jestem podrzutkiem, e nie zostawia mnie noc na progu
domu Fitzgeraldw jaka parka w stylu Bonnie i Clydea. Na pierwszy
rzut oka wszystko nas rni, ale wewntrz jestemy waciwie tacy sami:
pozornie proci, a tak naprawd nie do rozgryzienia.
Kij wam w ryj. Tyle razy te sowa przychodziy mi do gowy, e po-
winienem wydziarga je sobie na czole. yj w przelocie; codziennie
pruj moim jeepem po szosach, a puca zaczn rwa z blu. Dzi zasu-
wam sto pidziesit na godzin po autostradzie numer 95. Lawiruj
midzy samochodami, ocierajc si o nie o wos. Kierowcy wrzeszcz na
mnie zza zamknitych szyb. Odpowiadam im, pokazujc rodkowy palec.
Ile problemw by to rozwizao, gdybym waln w barierk i stoczy
103
si ze skarpy! Nie mylcie, e nie zastanawiaem si nad tym. W moim
prawie jazdy stoi informacja, e jestem dawc organw. No, jeli ju, to
wolabym zosta dawc-mczennikiem. Wiem, e martwy jestem sto razy
wicej wart ni ywy; u mnie cao to znacznie mniej ni suma poszcze-
glnych czci. Ciekawe, komu si trafi moja wtroba, puca, moe na-
wet na oczy znajdzie si chtny? Ciekawe, komu si tak pofarci i dostanie
to wielkie nic, ktre u mnie robi za serce.
Z niepokojem stwierdzam, e udao mi si dotrze do zjazdu z auto-
strady nawet bez jednej obcierki. Skrcam i pomykam Allens Avenue.
Jest tam jedno przejcie podziemne, w ktrym mieszka Dan. Dan to wete-
ran z Wietnamu. Jest bezdomny. Zbiera baterie, ktre inni ludzie wyrzu-
caj na mieci. Nazywaj go Duracell Dan. Nie mam pojcia, po jak
choler gromadzi ten zom, wiem tylko, e otwiera kad sztuk. Mwi,
e w paluszkach AA Energizera CIA przekazuje swoim tajnym agentom
wiadomoci, a ulubiona firma FBI to od lat niezmiennie Eveready.
Mam z Danem tak umow: kilka razy w tygodniu przynosz mu du-
y zestaw z McDonalda, a on w zamian pilnuje moich rzeczy. Zastaj go
skulonego nad podrcznikiem astrologii, ktry uwaa za swj manifest.
- Sie masz, Dan. - Wysiadam z samochodu i podaj mu torb z big
makiem i caym zestawem. - Co sycha?
Dan patrzy na mnie z ukosa.
- Ksiyc jest w znaku Wodnika. - Wkada frytk do ust. - Po kie-
go grzyba wynioso mnie dzi z wyra?
A to nowina. Dan ma ko.
- Bardzo mi przykro - mwi. - Masz moje zabawki?
Dan wskazuje gow beczki schowane za betonowym supem. Trzyma
w nich moje rzeczy. Puszka z kwasem nadchlorowym gwizdnitym ze
szkolnej pracowni chemicznej jest nietknita; w drugiej beczce znajduj
poszewk z trocinami. Zabieram puszk, poszewk wkadam pod pach i
id z tym do samochodu. Dan czeka przy drzwiach.
- Dziki - mwi.
Dan opiera si o drzwi, ebym nie mg otworzy.
- Mam dla ciebie wiadomo.
Czuj nieprzyjemny skurcz w odku, chocia wiem, e ten facet z
reguy pieprzy od rzeczy.
104
- Od kogo? - pytam.
Dan rozglda si po ulicy, potem znw patrzy na mnie.
- No, wiesz. - Nachyla si bliej. - Pomyl dwa razy.
- To jest ta wiadomo?
- No. - Dan kiwa gow. - Pomyl dwa razy albo popij dwa razy.
Nie jestem pewien.
- Tej drugiej rady mgbym posucha. - miej si, odpychajc go
lekko, eby da mi wej do wozu. Jest bardzo wty i lekki, chocia na
takiego nie wyglda; ma si wraenie, e w rodku jest pusty, jakby
wszystko, co tam mia, ju dawno si zuyo i wyparowao. W zasadzie
dziwi si, e i mnie jeszcze wiatr nie porwa. - Na razie - egnam si z
Danem i wczam silnik. Jad do pewnego magazynu, ktry mam na oku
ju od jakiego czasu.
Staram si wyszukiwa miejsca podobne do mnie: rozlege, puste, za-
pomniane przez wszystkich lub prawie wszystkich. Ten magazyn znala-
zem w okolicy Olneyville. Kiedy nalea do jakiej firmy eksportowej.
Teraz jest zamieszkany: yje w nim wielopokoleniowa rodzina szczurw.
Zostawiam samochd w bezpiecznej odlegoci, eby nikt go nie przy-
uway. Chowam poszewk z trocinami pod kurtk i ruszam do drzwi.
Wychodzi na to, e jednak czego si nauczyem od mojego ko-
chanego staruszka: straak wie, jak dosta si tam, gdzie go nikt nie pro-
si. Zamek daje si bez wysiku otworzy wytrychem. Teraz pozostaje ju
tylko wybra miejsce, gdzie najlepiej bdzie zacz. Dziurawi poszewk
i grubymi krechami wypisuj trocinami na pododze moje inicjay: JBF.
Potem bior puszk z kwasem i spryskuj nim trociny.
Nigdy wczeniej nie robiem tego za dnia, w penym wietle.
Wyjmuj z kieszeni paczk meritsw i wkadam jednego do ust. W
zapalniczce mam ju tylko resztk gazu; musz pamita, eby j nape-
ni. Dopalam papierosa i wstaj. Pocigam jeszcze raz i rzucam niedopa-
ek prosto w trociny. Wiem, e pjdzie szybko, wic od razu ruszam bie-
giem. Po chwili za mn wznosi si ciana ognia. Na pewno bd szuka
ladw, tak jak zawsze, ale po tym niedopaku i po moich inicjaach nie
pozostan adne lady. Caa podoga si stopi, a ciany wygn si i w
kocu run.
Pierwszy wz straacki dojeda na miejsce, zanim jeszcze zd do-
biec do samochodu i wyj z baganika lornetk.
105
Ogie zdy ju osign swj cel: wyrwa si na wolno. Szyby w
oknach popkay, z dziur bije ciemny dym, przysaniajc soce.
Kiedy miaem pi lat, po raz pierwszy zobaczyem zy mojej mamy.
Staa przy oknie w kuchni i udawaa, e wcale nie pacze. Soce wanie
wschodzio, podobne do napczniaej pomaraczowej bulwy. Co robisz,
mamo? - zapytaem. Dopiero po latach zrozumiaem to, co wtedy odpo-
wiedziaa. Co miay znaczy sowa czarno to widz, skoro przecie
kuchni zaleway pierwsze promienie wschodzcego soca.
W tej chwili niebo jest czarne od gstego dymu. Wali si dach, tryska-
jc snopami iskier. Na miejsce przybywa drugi zastp straakw - to ci,
ktrych wezwano prosto z domw, sprzed telewizora, oderwano od obia-
du, wycignito spod prysznica. Przez lornetk widz nazwisko Fitzge-
rald wypisane lnicymi odblaskowymi literami na plecach kombinezo-
nu. Mj ojciec bierze w donie w straacki, gruby od wody. Wsiadam
do samochodu i odjedam.
W domu zastaj mam oszala z nerww. Ledwo zaparkowaem, a
ona ju wybiega na podwrko.
- Dziki Bogu - mwi. - Musisz mi pomc.
Nie oglda si nawet, czy id za ni, wic domylam si, e chodzi o
Kate. Drzwi do pokoju dziewczyn zostay wkopane do rodka, drewniane
odrzwia s potrzaskane. Siostra ley bez ruchu na ku. Wtem wstrzsa
si gwatownie, szamocze jak lewarek w rku i wymiotuje krwi na ko-
szulk. Na jej kodrze w kwiaty dostrzegam krwistoczerwone maki, kt-
rych wczeniej tam nie byo.
Mama klka obok ka, odgarnia jej wosy z twarzy, a kiedy Kate
wymiotuje ponownie caym strumieniem krwi, ociera jej usta rcznikiem.
- Jesse - odzywa si spokojnym, rzeczowym tonem - ojciec dosta
wezwanie. Jest nieosigalny. Zawieziesz nas do szpitala, bo ja musz
siedzie z tyu z Kate.
Wargi Kate lni czerwieni jak dojrzae winie. Bior siostr na rce.
Sama skra i koci, ktre wida dobrze pod obcis koszulk.
106
- Anna wybiega z domu, a Kate zamkna si w pokoju - opowia-
da mama, biegnc obok mnie. - Zostawiam j na chwil, eby dosza do
siebie, ale potem usyszaam, e kaszle. Musiaam do niej wej.
Wic wyamaa drzwi, kocz w mylach. Jako w ogle mnie to nie
dziwi. Mama otwiera drzwi samochodu, ebym mg posadzi Kate na
tylnym siedzeniu. Wyjedam z podwrka i puszczam si przez miasto
jeszcze szybciej ni zwykle. Jestemy ju na autostradzie. Do szpitala,
byle szybciej.
Dzi rano, kiedy rodzice pojechali z Ann do sdu, ja zostaem z Kate.
Wczylimy telewizor. Kate chciaa oglda swoj ulubion telenowel,
ale kazaem jej spieprza i przeczyem na kodowany kana Playboya.
Teraz, kiedy pdz z ni na ostry dyur, nie zwracajc uwagi na wiata,
auj, e nie daem jej oglda tego durnego tasiemca. Staram si nie
patrze na jej twarz, podobn do malutkiej biaej monety lnicej w lu-
sterku wstecznym. Mogoby si wydawa, e po tylu latach ycia ze
miertelnie chor osob czowiek jest z tym obyty i przygotowany na
chwile takie jak ta. A mnie w tym momencie pulsuje w gowie jedno
pytanie, to pytanie, ktrego nie wolno nam zadawa: Czy to ju? Czy to
ju? Czy to ju?
Mama wyskakuje z samochodu natychmiast, kiedy tylko wyhamowuj
przed wejciem na pogotowie. Popdza mnie, ebym szybciej wycign
Kate z tylnego siedzenia. Wchodzimy do rodka. Musimy przedstawia
niezy widok: ja z zakrwawion siostr na rkach i nasza matka, apica
pierwsz pielgniark, ktra nawija jej si pod rk. Pada krtkie polece-
nie:
- Potrzebne s pytki krwi.
Zabieraj j z moich rk. Jeszcze przez kilka chwil po tym, jak piel-
gniarki, mama i Kate znikny za zason, stoj z uniesionymi, napro-
nymi rkoma, usiujc oswoi si z faktem, e niczego ju w nich nie ma.
Doktor Chance jest onkologiem; znam go. Doktora Nguyena nie
znam; jest specjalist w jakiej innej dziedzinie. Syszymy od nich to,
czego sami si ju domylilimy: to jest agonia. Choroba nerek osigna
kocowe stadium. Mama stoi obok ka, ciskajc kurczowo stojak na
kroplwki.
- Czy jest jeszcze czas na przeszczep? - pyta, jakby pozew Anny,
proces i sd absolutnie nic dla niej nie znaczyy.
107
- Stan Kate jest bardzo powany - odpowiada doktor Chance. - Ju
przedtem nie byo pewnoci, czy zdoa przey tak cik operacj.
Teraz szanse powodzenia s jeszcze mniejsze.
- Ale zrobicie to, jeli znajdzie si dawca? - pyta dalej mama.
- Zaraz - odzywam si nagle; w gardle czuj tak sucho, jakby
byo wyoone som. - A czy moja nerka si nada?
Doktor Chance potrzsa gow.
- W zwyczajnym przypadku dawca nerki nie musi mie penej
zgodnoci. Niestety, przypadek twojej siostry nie jest zwyczajny.
Lekarze wychodz. Czuj na sobie wzrok mojej matki.
- Jesse. - Sysz jej gos.
- Nie myl sobie, e bym to zrobi. Tak tylko pytaem. No, wiesz...
eby wiedzie.
Ale wewntrz czuj, e pali mnie ogie tak samo gorcy jak te pierw-
sze pomienie wybuchajce w magazynie. Z jakiej racji wydao mi si, e
po tylu latach naraz mog by co wart? Jak mogem pomyle, e potra-
fi pomc siostrze, skoro nie wiem nawet, jak pomc sobie samemu?
Kate otwiera oczy. Wpatruje si we mnie. Oblizuje wargi, wci po-
kryte skorup zaschej krwi. Wyglda przez to jak wampir. Upiorny, ma-
kabryczny, ale niemiertelny. Gdyby tylko mogo tak by.
Nachylam si nad ni, bo wiem, e w tej chwili brak jej si, eby prze-
pchn sowa przez powietrze, ktre nas dzieli. Powiedz, czytam z
ruchu warg - Kate specjalnie nie dobywa gosu, eby nie zwrci uwagi
mamy.
Powiedz? - odpowiadam jej tak samo bezgonie; musz si upew-
ni, e dobrze j zrozumiaem.
Powiedz Annie.
Ale w tym momencie drzwi otwieraj si z trzaskiem. Wpada ojciec,
napeniajc pomieszczenie zapachem dymu. Jego wosy, ubranie, skra -
wszystko cuchnie dymem tak mocno, e a spogldam w gr w obawie,
e zaraz wczy si instalacja przeciwpoarowa.
- Co si stao? - pyta, podchodzc prosto do ka.
Wymykam si z pokoju, bo nie jestem tam ju nikomu potrzebny. W
windzie wisi znak z napisem Zakaz palenia. Staj wprost pod nim i
zapalam papierosa.
Powiedz Annie. Ale co?
SARA
1990-1991
Moe to czysty przypadek, a moe taka karma; siedzimy trzy w salo-
nie fryzjerskim i wszystkie jestemy w ciy. Tworzymy rzdek pod klo-
szami suszarek, rce mamy zaoone na brzuchu. Wygldamy jak trzy
poski Buddy.
- Najbardziej podobaj mi si imiona Freedom, Low i Jack - mwi
dziewczyna obok mnie.
- A jeli nie urodzi si chopiec? - pyta kobieta, ktra siedzi z mo-
jej drugiej strony.
- To s imiona i dla chopczyka, i dla dziewczynki.
Powstrzymuj si od umiechu.
- Gosuj za Jackiem.
Dziewczyna zerka przez okno. Pogoda jest dzi pod psem.
- Sleet to adne imi. - Sleet. Deszcz ze niegiem, taki jak dzi za
oknem. - Sleet - powtarza dziewczyna w zamyleniu, wyprbowujc
brzmienie sowa: - Sleet, pozbieraj zabawki. Sleet, kochanie, nie marud,
bo si spnimy na koncert. - Z kieszeni ciowych ogrodniczek wygrze-
buje ogryzek owka i kartk, na ktrej gryzmoli to imi.
Kobieta po mojej lewej stronie umiecha si do mnie.
- To pani pierwsze?
- Trzecie.
- Ja te rodz trzeci raz. Mam ju dwch chopcw. Tym razem li-
cz na szczcie.
- Ja mam chopca i dziewczynk - mwi jej. - Pi lat i trzy.
- A wie pani, co teraz si urodzi?
109
Wiem o tym dziecku wszystko, poczwszy od pci, a skoczywszy na
rozmieszczeniu chromosomw, take tych, ktre s odpowiedzialne za
pen zgodno jej tkanek z tkankami Kate. Wiem dokadnie, co si uro-
dzi. Cud.
- Dziewczynka - odpowiadam.
- Ale pani zazdroszcz! Nam z mem lekarz na USG nie mg nic
powiedzie. Gdyby to mia by nastpny chopiec, to chyba bym nie do-
nosia go przez cae pi miesicy. - Wycza suszark i odsuwa j na
bok. - Wybraa ju pani jakie imiona?
To dziwne, ale nie. Jestem w dziewitym miesicu ciy. Miaam
mnstwo czasu na rozwaania, na marzenia, a tak naprawd nie zaplano-
waam niczego w zwizku z tym dzieckiem. Kiedy mylaam o mojej
modszej crce, braam pod uwag wycznie to, co bdzie moga zrobi
dla starszej siostry. Nie przyznaam si do tego nawet Brianowi, ktry co
wieczr przykada ucho do mojego wielkiego ju brzucha i wyczekuje
drgni, zwiastujcych - jak mu si wydaje - narodziny pierwszej kobie-
ty, ktra wejdzie do skadu druyny Patriots jako rozgrywajca. Ale ja te
planuj dla niej co wielkiego: postanowiam, e uratuje ycie swojej sio-
strze.
- Jeszcze czekamy - odpowiadam mojej rozmwczyni.
Czasem wydaje mi si, e nie robimy nic innego.
W zeszym roku, kiedy Kate zakoczya trwajc trzy miesice che-
mioterapi, pozwoliam sobie uwierzy, e naprawd si nam udao; by-
am na tyle gupia. Doktor Chance stwierdzi, e wystpiy oznaki remisji
i e teraz naley tylko czeka i uwaa na to, co bdzie si dziao. Na
krtki czas moje ycie cakiem powrcio do normy: woziam Jessego na
treningi pikarskie, pomagaam Kate w zajciach przedszkolnych, braam
nawet gorce kpiele dla odprenia.
Ale jaki gos wewntrzny mwi mi, e to jeszcze nie koniec. Ten
gos nakazywa mi co rano uwanie oglda poduszk Kate, na wypadek
gdyby znw zaczy wypada jej wosy - nawet kiedy ju zaczy na
dobre odrasta, mocno kdzierzawe i ze skrconymi kocwkami. Ten
sam gos kaza mi i do genetyka poleconego przez doktora Chancea.
Doprowadzi do zapodnienia in vitro mojej komrki jajowej nasieniem
1 10
Briana. A pniej pocz embrion, o ktrym specjalista orzek, e wyka-
zuje stuprocentow zgodno tkankow z organizmem Kate. Na wszelki
wypadek.
Podczas rutynowego badania szpiku kostnego okazao si, e nastpi
nawrt na poziomie komrkowym. Na pierwszy rzut oka Kate wygldaa
jak zwyczajna trzylatka, ale rak znw zaczyna toczy jej organizm, nisz-
czc postpy poczynione dziki chemioterapii.
Kate siedzi na tylnym siedzeniu samochodu, wymachuje nogami i
bawi si telefonem zabawk. Jesse siedzi obok niej i wyglda przez okno.
- Mamo, a czy autobusy spadaj na ludzi?
- Jak licie z drzew?
- Nie. Chciaem wiedzie, czy mog si na kogo... przewrci. -
Jesse pokazuje rk, jak autobus si przewraca.
- Tylko kiedy wieje bardzo silny wiatr albo kiedy kierowca jedzie
za szybko.
Synek kiwa gow. Moje wytumaczenie przekonao go, e jest bez-
pieczny w tym wszechwiecie. Mija chwila.
- Mamo, a jaka jest twoja ulubiona liczba?
- Trzydzieci jeden - odpowiadam. Tego dnia mam termin porodu.
- A twoja?
- Dziewi, bo to jest cyferka i mona mie tyle lat, i tak wyglda
szstka do gry nogami. - Cisza trwa tylko tyle czasu, ile potrzeba na
zaczerpnicie oddechu. - Mamo, a czy my mamy takie specjalne noycz-
ki do misa?
- Tak, mamy.
Skrcam w prawo. Mijamy cmentarz; poprzekrzywiane kamienie na-
grobne stercz rzdem, podobne do pokych zbw.
- Mamo - pyta Jesse - czy to tutaj pjdzie Kate?
To jest zwyke dziecice pytanie, niewinne tak jak wszystkie pytania,
ktre zadaje Jesse. Pomimo to czuj, jak mikn mi kolana. Zjedam na
pobocze, wczam wiata awaryjne, po czym odpinam pas i odwracam
si.
- Nie, Jess - odpowiadam synkowi. - Kate zostanie z nami.
- Pastwo Fitzgerald? - pyta reyser programu. - Witam. Prosz
usi tutaj.
111
Zajmujemy miejsca w studiu telewizyjnym, do ktrego zaproszono
nas ze wzgldu na niekonwencjonaln metod poczcia naszego dziecka.
Dziwnym sposobem, walczc o zdrowie Kate, niewiadomie stalimy si
tematem oglnonarodowej debaty naukowej.
Brian bierze mnie za rk. Podchodzi do nas Nadya Carter, dzienni-
karka prowadzca program.
- Za chwil zaczynamy. Puciam ju materia o Kate. Zadam pa-
stwu tylko kilka pyta i bdzie po wszystkim.
W ostatniej chwili Brian wyciera sobie policzki rkawem koszuli. Sy-
szymy gony jk makijaystki stojcej za reflektorem owietlajcym
plan.
- Za adne skarby - szepcze mi Brian do ucha - nie poka si w
oglnokrajowej sieci z rem na twarzy.
Kamera oywa zupenie niepostrzeenie, inaczej, ni si spo-
dziewaam. Tylko delikatne wibracje, ktre czuj w stopach i ramionach,
daj zna, e maszyna pracuje.
- Panie Fitzgerald - zaczyna Nadya - przede wszystkim prosz nam
powiedzie, dlaczego zdecydowali si pastwo na wizyt u genetyka.
Brian spoglda na mnie.
- Nasza trzyletnia creczka Kate choruje na bardzo ostr odmian
biaaczki. Za porad onkologa prbowalimy znale dawc szpiku kost-
nego. Niestety, starszy brat Kate nie ma zgodnoci genetycznej. Istnieje,
co prawda, narodowy rejestr dawcw szpiku, lecz zanim znajdzie si kto
odpowiedni dla Kate, moe ju by... za pno. Uznalimy, e warto
sprawdzi, czy modsze rodzestwo Kate nie wykae zgodnoci.
- Kate nie ma modszego rodzestwa - zauwaa Nadya.
- Jeszcze nie - odpowiada Brian z naciskiem.
- Co zadecydowao, e zwrcili si pastwo o pomoc do genetyka?
Chodzio o czas - odpowiadam szczerze, bez ogrdek. - Nie moemy
pozwoli sobie na to, eby co rok podzi nowe dziecko w nadziei, e
okae si ono odpowiednim dawc dla Kate. Specjalista genetyk zbada
cztery embriony. Mielimy szczcie: jeden z nich wykaza pen zgod-
no z organizmem starszej siostry. Poddaam si zapodnieniu in vitro.
Nadya zerka w notatki.
- Otrzymali pastwo wiele listw penych krytyki, prawda?
Brian kiwa gow.
112
- Ludzie uwaaj, e chcielimy mie dziecko na zamwienie.
- A nie jest tak?
- Nie chcemy, eby nasza crka miaa niebieskie oczy, bya wy-
soka, kiedy doronie, ani eby miaa iloraz inteligencji dwiecie. Poprosi-
limy lekarzy o konkretne cechy, lecz nie s to tak zwane wzorcowe ce-
chy ludzkie. S to cechy organizmu Kate. Nie chcemy mie superdziecka.
Chcemy ratowa ycie naszej creczki.
ciskam go mocno za rk. Boe, jak ja go kocham.
- Pani Fitzgerald, co pani powie swojej modszej crce, kiedy do-
ronie? - pyta Nadya.
- Przy odrobinie szczcia - odpowiadam - powiem jej, eby prze-
staa dokucza siostrze.
Pierwszych skurczw dostaj w sylwestra. Emelda, moja pielgniarka,
eby czym mnie zaj, opowiada o znakach zodiaku.
- To bdzie Kozioroec - mwi, masujc mi ramiona.
- To dobrze?
- Kozioroce zawsze kocz to, co zaczy.
Wdech, wydech.
- Dobrze... o tym... wiedzie - mwi.
Na oddziale rodz jeszcze dwie kobiety. Jedna z nich, dowiaduj si
od Emeldy, siedzi ze cinitymi nogami i przetrzymuje pord. Chce
doczeka do pnocy. Dziecko urodzone w Nowy Rok dostaje darmowe
pieluszki i bon oszczdnociowy w wysokoci stu dolarw od Citizens
Banku na przysz edukacj.
Emelda wychodzi do recepcji. Zostajemy sami. Brian bierze mnie za
rk.
- Jak si czujesz?
Umiecham si z trudem, bo czuj kolejny skurcz.
- Wolaabym, eby byo ju po wszystkim.
Brian umiecha si do mnie. No tak, wyszam przecie za straaka i
ratownika paramedycznego w jednej osobie. Dla niego rutynowy pord w
szpitalu to nic szczeglnego. Gdyby odeszy mi wody podczas katastrofy
kolejowej albo gdybym rodzia na tylnym siedzeniu takswki...
- Wiem, o czym mylisz - przerywa mi Brian, chocia nie odezwa-
am si ani sowem. - Mylisz si. - Unosi moj do do ust, cauje kostki
palcw.
113
Wtem czuj szarpnicie, jakby kto zwolni koowrt kotwicy, ktr
nosz w sobie. Jej acuch, gruby jak pi, rwie przez moje podbrzusze.
- Brian - z trudem api oddech - sprowad lekarza.
Po chwili zjawia si poonik. Kadzie do pomidzy moimi nogami i
spoglda na zegar cienny.
- Jeli poczeka pani jeszcze chwil, to dziecko bdzie sawne
- mwi.
Potrzsam gow.
- Prosz je przyj - mwi. - Bez chwili zwoki. Lekarz zerka na
Briana.
- Licz pastwo na ulgi podatkowe?
To, na co ja licz, nie ma nic wsplnego z urzdem skarbowym. Czu-
j, jak gwka przeciska si na zewntrz. Lekarz podtrzymuje j, odwija z
szyi dziecka ppowin pen tej wspaniaej krwi, wyciga jedno rami,
potem drugie.
Unosz si z wysikiem, eby zobaczy, co si tam dzieje.
- Ppowina - przypominam mu. - Prosz uwaa.
Lekarz przecina ppowin i szybko wynosi yciodajn krew, eby
schowa j bezpiecznie w lodwce. Poczeka tam, a Kate bdzie gotowa,
eby j przyj.
Przygotowanie do przeszczepu zaczyna si rankiem pierwszego dnia
po narodzinach Anny; jest to dzie zerowy. Schodz z porodwki na
oddzia radiologii, eby zobaczy si z Kate. Obie mamy na sobie te
jaowe fartuchy; ma to bawi.
- Mamo, zobacz - mwi. - Wygldamy tak samo.
Kate jest pod wpywem rodkw uspokajajcych, ktre dostaa od pe-
diatry. Nie ma czucia w nogach. W kadej innej sytuacji byby to zabaw-
ny widok: kiedy tylko prbuje stan, przewraca si. Nagle uderza mnie
myl: tak wanie wyglda dziewczyna, kiedy po raz pierwszy podchmie-
li sobie na imprezie w szkole redniej albo na studiach. Szybko jednak
sprowadzam si na ziemi: Kate moe nie doczeka tego wieku.
Kiedy przychodzi radiolog, eby zabra ma na nawietlanie, Kate
przywiera z caych si do mojej nogi.
- Kotku - uspokaja j Brian - wszystko bdzie dobrze, zobaczysz.
114
Kate potrzsa gwk i zaciska palce jeszcze mocniej. Przyklkam
przed ni, a ona rzuca mi si w ramiona.
- Nie spuszcz ci z oka nawet na chwil - obiecuj.
Bunkier do radioterapii jest olbrzymi. Na cianach wymalowano tro-
pikalne drzewa. Akceleratory liniowe s wbudowane w sufit i zagbienie
pod stoem do zabiegw, ktry wyglda jak zwyke ko polowe przy-
kryte przecieradem. Radiolog kadzie na piersi Kate grube oowiane
ciarki w ksztacie ziaren fasoli i prosi, eby leaa spokojnie. Obiecuje
jej, e kiedy bdzie ju po wszystkim, dostanie naklejk.
Przygldam si creczce przez grub szyb ochronn. Promienie
gamma, biaaczka, rodzicielstwo. Najskuteczniej zabija to, czego nie
mona zobaczy.
Onkologia te ma swoje prawo Murphyego, nigdzie niezapisane, lecz
funkcjonujce w powszechnej wiadomoci: eby wyzdrowie, trzeba
najpierw swoje odchorowa. Dlatego jeli organizm ciko znosi chemio-
terapi, a po napromieniowaniu schodzi skra - to bardzo dobrze, bo w
przeciwnym razie, gdyby zabiegi spowodoway tylko przejciowe mdo-
ci, a bl byby do zniesienia, mogoby to oznacza, e organizm jakim
sposobem wydali rodki, ktre mu podano i caa terapia posza na marne.
Wedug tych kryteriw Kate do tej pory z ca pewnoci powinna
wyzdrowie. Zeszoroczna chemioterapia to absolutnie nic w porwnaniu
z obecnymi zabiegami. Maa dziewczynka, ktra nigdy nie miaa nawet
kataru, teraz jest wrakiem, cieniem samej siebie. Nawietlania trway trzy
dni; Kate dostaa po nich nieustajcej biegunki i trzeba byo zaoy jej
pieluch. Z pocztku wstydzia si tego, ale teraz czuje si ju tak le, e
przestaa si tym przejmowa. Po nawietlaniach przysza kolej na che-
mioterapi, od ktrej jej gardo szczelnie wypenio si luzem. eby
moga oddycha, musi mie w ustach odsysacz, ktrego apie si kur-
czowo, jakby to byo koo ratunkowe. Kiedy nie pi i jest przytomna,
cigle pacze.
Szstego dnia liczba biaych krwinek i neutrofilw zaczyna spada na
eb na szyj. Od tej chwili Kate pozostaje w cisej izolacji. Moe j teraz
zabi pierwszy lepszy zarazek, wic trzymamy j z daleka od wszelkich
115
zarazkw. Nie wolno jej odwiedza; ci nieliczni, ktrych wpuszcza si do
jej pokoju, musz woy specjalne fartuchy i maski, w ktrych wyglda-
j jak kosmonauci. Jeli Kate chce pooglda ksieczki, musi naoy
gumowe rkawiczki. W pokoju nie moe by adnych rolin ani kwia-
tw, bo przenosz one bakterie, ktre w tej chwili s dla maej zabjcze.
Kada zabawka, ktr Kate bierze do rki, musi by wyszorowana py-
nem antyseptycznym. Pluszowy mi, z ktrym sypia, zosta zafoliowany.
Folia szeleci przez ca noc; Kate czsto budzi si od tego haasu.
Brian i ja czekamy na korytarzu u drzwi pokoju, w ktrym ley Kate.
W tej chwili maleka pi, jest wic czas, eby powiczy robienie za-
strzykw. Mam do tego pomaracz. Po przeszczepie Kate bdzie musia-
a przyjmowa doylnie czynnik wzrostu - to bdzie odtd moje zadanie.
Przebijam ig grub skr owocu, cisnc a do momentu, kiedy poczuj,
e opr zela, co oznacza, e dosigam miszu. Moje zastrzyki bd
pytkie, podskrne. Musz uwaa, eby wbija ig pod waciwym
ktem i eby nie naciska za mocno, ale te nie za sabo; od prdkoci
wbijania igy zaley to, czy bdzie bole mniej czy bardziej. Oczywicie
pomaracza nie krzyczy i nie pacze, kiedy co le zrobi. Pielgniarki
uspokajaj mnie, e prawdziwe zastrzyki wygldaj bardzo podobnie.
Brian bierze ze stolika drug pomaracz i zaczyna j obiera.
- Zostaw to!
- Jestem godny - m wskazuje gow na owoc, ktry trzymam w
doniach - a ty przecie masz ju pacjenta.
- To nie jest moja pomaracza. Kto j tu zostawi. Bg raczy wie-
dzie, czym jest nafaszerowana.
Nagle zza rogu wychodzi doktor Chance. Zblia si ku nam, a za nim
idzie Donna, pielgniarka z onkologii, machajc torb do kroplwki na-
penion szkaratnym pynem.
- Trzeba odwirowa. - Umiecha si do nas.
Odkadam pomaracz. Idziemy razem do przedpokoju salki, w ktrej
ley Kate. Przebieram si w kombinezon, dziki ktremu bd moga
zbliy si na pi krokw do crki. Po kilku minutach kroplwka wisi
ju na stojaku, podczona do centralnego cewnika w piersi Kate. Czuj
rozczarowanie: taki wany moment, a maa nawet si nie obudzia. Staj
116
po jednej stronie ka, Brian przechodzi na drug. Wstrzymuj oddech.
Tam, w okolicy bioder, a dokadnie w grzebieniu koci biodrowej, tworzy
si szpik kostny. To musi by jaki cud, e te komrki macierzyste po-
brane od Anny wejd do krwiobiegu Kate przez y w klatce piersiowej,
ale niewiadomym sposobem trafi tam, gdzie trzeba. - No tak. - Doktor
Chance chrzka. Wszyscy wpatrujemy si w krew ppowinow, cieknc
kroplami przez plastikowe rurki. Kada kropla jest jak uderzenie dzwonu
przeznaczenia.
JULIA
To niemoliwe, e kiedy dzieliam z t kobiet ono matki. Upyny
dopiero dwie godziny, odkd siostra wprowadzia si do mnie, a ja za-
czynam mie problemy z udowodnieniem pokrewiestwa samej sobie.
Isobel zdya ju poukada moje pyty wedug roku wydania, pozamia-
ta pod kanap i wyrzuci mi poow rzeczy z lodwki.
- Daty s przyjacimi czowieka - sysz jej cikie westchnienie.
- Masz tutaj jogurt, ktry pamita jeszcze rzdy demokratw.
Zatrzaskuj drzwi i licz do dziesiciu. Nic to jednak nie daje; kiedy
Izzy wpada do kuchni i bierze si do czyszczenia kuchenki gazowej, wy-
chodz z siebie.
- Sylvia jest czysta - zwracam jej uwag.
- O, wanie! Kuchenka: Sylvia. Lodwka: Smilla... Po co nam
imiona dla sprztw kuchennych?
Mnie, nie nam. To s moje sprzty, nie nasze, do jasnej cholery.
- Teraz rozumiem, dlaczego Janet z tob zerwaa - mrucz pod no-
sem.
Izzy spoglda na mnie, uderzona moimi sowami.
- Jeste okropna, okropna! Powinnam bya od razu po urodzeniu
zaszy mam grub nici!
Biegnie do azienki, zalewajc si zami.
Isobel jest ode mnie starsza o trzy minuty. Ale to ja zawsze zaj-
mowaam si ni, nie odwrotnie. Jestem jej bomb atomow: kiedy co
sprawia przykro mojej siostrze, rozwalam to w drobny mak. Tak byo,
118
kiedy dokucza jej ktry z naszych braci (a miaymy szeciu, i to
wszystkich starszych) i tak jest teraz, kiedy zej Janet po siedmiu latach
zaangaowanego zwizku nagle odwidzia si homoseksualizm. Kiedy
dorastaymy, Izzy bya grzeczn creczk i wzorem wszelkich cnt; to ja
rozrabiaam, biam si, na zo rodzicom goliam gow na zero i nosi-
am wojskowe glany do szkolnego mundurka. A teraz obie mamy po
trzydzieci dwa lata i co si okazuje? Ja jestem szczurem wycigowym, a
Izzy projektantk biuterii ze rubek i spinaczy do papieru. I do tego les-
bijk. Kto by pomyla.
Izzy jeszcze nie wie, e drzwi do azienki nie zamykaj si na klucz.
Wchodz, staj za ni i czekam, a skoczy my twarz i zakrci kran z
zimn wod. Podaj jej rcznik.
- Wcale tak nie myl - mwi.
- Wiem. - Izzy rzuca mi spojrzenie odbite w lustrze. Dla wikszo-
ci ludzi jestemy nie do odrnienia, zwaszcza teraz, kiedy mam tak
prac, w ktrej nie mog nosi ekstrawaganckich ciuchw ani fryzur.
- Ty przynajmniej kogo miaa - zauwaam. - Bo ja na ostatniej
randce byam tego samego dnia, kiedy kupiam ten jogurt.
Izzy odwraca si do mnie. Kciki jej ust dr, wyginajc si ku grze.
- A czy deska klozetowa te ma imi?
- Zastanawiaam si, czy Janet by pasowao - odpowiadam.
Siostra parska miechem.
Syszymy dzwonek. Id do pokoju odebra telefon.
- Witaj, Julio, mwi sdzia DeSalvo. Mam spraw, w ktrej bdzie
mi potrzebny kurator procesowy. Pomylaem o tobie. Zechcesz mi po-
mc?
Zaczam pracowa jako kurator procesowy rok temu. Zdecydowaam
si na to z prostego powodu: praca ochotnicza w organizacjach nonprofi-
towych jest co prawda przyjemna, ale przyjemno przyjemnoci, a
czynsz czynszem. Kurator procesowy to pracownik sdowy, ktry bierze
udzia w procesie z udziaem osoby nieletniej jako obroca jej interesw.
Ta praca nie wymaga studiw prawniczych, konieczne jest w niej za to
silne poczucie moralnoci, no i serce. A to ju dyskwalifikuje wikszo
prawnikw, ktrzy chcieliby ewentualnie ubiega si o tak posad.
- Julio, jeste tam?
119
Dla sdziego DeSalvo poszabym do roboty byle gdzie, nawet w su-
permarkecie. To on pocign za sznurki, ebym dostaa t prac.
- Co tylko pan sobie yczy - odpowiadam. - O co chodzi?
Sdzia wprowadza mnie w temat. Informacje w rodzaju usamowol-
nienie w kwestii zabiegw medycznych, trzynastolatka i matka po
studiach prawniczych szybko wylatuj mi z gowy. Dwie rzeczy przy-
kuwaj moj uwag: wzmianka pilne i nazwisko adwokata.
Boe, nie. Tego zrobi nie mog.
- Bd tam za godzin - obiecuj sdziemu.
- To dobrze. Wydaje mi si, e dziewczyna potrzebuje kogo, kto
bdzie trzyma jej stron.
- Kto dzwoni? - pyta Izzy, wyjmujc z torby swj miniaturowy
warsztat pracy, pudeko pene narzdzi, kawakw drutu i maych pojem-
niczkw z metalowymi czciami, ktre ustawiane kolejno na stole wy-
daj odgos podobny do zgrzytania zbami.
- Sdzia - odpowiadam. - Trzeba pomc pewnej dziewczynie.
Jednej rzeczy nie mwi siostrze: e t dziewczyn jestem ja.
W domu pastwa Fitzgeraldw nie ma nikogo. Dzwoni dwa razy. To
na pewno jaka pomyka. Z tego, co przekaza mi sdzia DeSalvo, wyni-
ka, e ta rodzina przechodzi gboki kryzys, tymczasem na razie nic na to
nie wskazuje: dom jest dobrze utrzymany, a na trawniku rosn starannie
pielgnowane kwiaty.
Odwracam si i chc wraca do samochodu; w tej chwili j za-
uwaam. Wyglda raczej jak dziecko ni nastolatka, jest chuda i troch
kanciasta. Przeskakuje nad kad szczelin w chodniku.
- Cze - zagaduj j, kiedy podchodzi bliej. - Nazywasz si An-
na?
Gowa w grze, bystre spojrzenie.
- By moe.
- Jestem Julia Romano. Sdzia DeSalvo poprosi mnie, ebym zo-
staa twoj kuratork procesow. Wiesz, kto to taki? Sdzia powiedzia
ci?
Anna mruy oczy.
- W Brockton bya jedna dziewczyna, ktr porwa facet podajcy
si za znajomego jej mamy. Powiedzia, e ma zawie j do mamy do
pracy.
120
Sigam do torby, grzebi w niej chwil i wycigam prawo jazdy oraz
plik papierw.
- Prosz bardzo - mwi. - Jak sobie yczysz.
Anna najpierw przyglda mi si uwanie, a potem rzuca okiem na to
tragiczne zdjcie, ktre zrobiam do prawa jazdy. Czyta kopi wniosku o
usamowolnienie, ktr zabraam z sdu rodzinnego, udajc si tutaj. Jeli
nawet jestem psychopatyczn morderczyni, to trzeba przyzna, e do-
brze si przygotowaam. Podoba mi si jednak, e Anna nie ufa niezna-
jomym; oznacza to, e jest rozwana i nie dziaa bezmylnie. Jeli zasta-
nawia si tak dugo nad tym, czy moe gdzie ze mn pj, to zapewne
rwnie dokadnie przemylaa sobie, jak bdzie wygldao jej wyplty-
wanie si z rodzinnych sieci.
W kocu Anna oddaje mi z powrotem wszystkie dokumenty, ktre jej
wrczyam.
- A w domu nikogo nie ma? - pyta. - Gdzie s wszyscy?
- Nie wiem. Mylaam, e ty mi powiesz.
Wzrok Anny wdruje do drzwi. Widz, e zacza si denerwowa.
- Mam nadziej, e nie chodzi o Kate.
Przekrzywiam gow, przygldajc si tej dziewczynce, ktra ju zd-
ya mnie zadziwi.
- Masz chwilk? - pytam. - Chciaabym z tob porozmawia.
Po wejciu do zoo najpierw mija si wybieg dla zebr. Ze wszystkich
zwierzt w czci z faun afrykask zebry zawsze lubiam najbardziej.
Sonie mijam obojtnie, gepardy zawsze si chowaj, za to zebry po pro-
stu zniewalaj mnie swoim urokiem. Gdyby nagle nasz wiat straci
wszystkie barwy, zebry odnalazyby si w nim jak mao ktre stworzenia.
Mijamy duikery bkitne, antylopy bongo oraz co, co nazywa si go-
lec, i nie chce wyj ze swojej norki. Czsto zabieram do zoo dzieci, kt-
re mi przydzielono. Tutaj atwiej im si otworzy w rozmowie ze mn.
Kiedy siedzimy twarz w twarz w sdzie czy nawet w kawiarni przy
ciastkach, rzadko zdobywaj si na szczero. A w zoo, ogldajc gibony
skaczce po gaziach jak gimnastycy na olimpiadzie, opowiadaj mi o
swoich rodzinach, nie mylc nawet o tym, co robi.
121
Co mi si jednak zdaje, e z tak dojrzaym dzieckiem jak Anna nie
miaam jeszcze do czynienia. Wizyta w zoo, jak si okazuje, nie jest dla
niej jak niesamowit atrakcj. Chyba trzeba byo raczej zabra j do
kina albo na przechadzk po sklepach.
Spacerujemy po krtych ciekach ogrodu zoologicznego. Anna od-
zywa si tylko zapytana. Kiedy interesuj si zdrowiem siostry, odpowia-
da mi grzecznie. Potwierdza, e jej mama faktycznie wystpuje w roli
obrocy strony pozwanej. Uprzejmie dzikuje, kiedy kupuj jej lody.
- Masz jak ulubion rozrywk? - pytam.
- Hokej - pada odpowied. - Graam na bramce.
- Graa?
Wzruszenie ramion.
- Im si jest starszym, tym trener robi si mniej wyrozumiay. Nie
mona opuszcza meczw, a ja nie lubi sprawia zawodu caej druynie.
Ciekawe ujcie problemu.
- A twoi znajomi? Graj jeszcze?
- Jacy znajomi? - Anna potrzsa gow. - Kiedy siostra musi odpo-
czywa, nie mona nikogo zaprasza do domu. Wystarczy, e mama raz
przyjedzie po ciebie na imprez o drugiej w nocy, bo trzeba jecha do
szpitala, i ju nikt wicej ci nie zaprosi. Pani pewnie skoczya redni
szko ju jaki czas temu i tego nie pamita, ale w tym wieku ludzie
myl, e dziwactwa s zaraliwe.
- Ale masz kogo, z kim moesz porozmawia?
Spojrzenie.
- Kate - mwi Anna, a po chwili pyta, czy mam telefon komrko-
wy.
Wyjmuj aparat z torebki i podaj jej.
Anna wystukuje numer szpitala, z pamici.
- Szukam pacjentki - mwi do suchawki. - Kate Fitzgerald. - Spo-
glda w moj stron. - Rozumiem, dzikuj. - Wciska klawisz i oddaje mi
telefon. - W rejestracji nic nie wiedz.
- To chyba dobrze?
- Informacje o nowych pacjentach czasami id do centrali kilka
godzin.
Opieram si o porcz przy wybiegu dla soni.
122
- Widz, e martwisz si o siostr - zauwaam. - Jeste pewna, e
zniesiesz to, co moe si wydarzy, kiedy przestaniesz jej pomaga?
- Ja wiem, co si wtedy wydarzy - odpowiada Anna ponurym go-
sem. - Nigdy nie mwiam, e to wszystko mi si podoba. - Unosi twarz.
W spojrzeniu tym dostrzegam wyzwanie, ebym sprbowaa jej co
zarzuci.
Przygldam si dziewczynce przez chwil. Co ja bym zrobia, gdy-
bym nagle si dowiedziaa, e Izzy potrzebuje mojej nerki, czci wtro-
by, szpiku kostnego? Odpowied nie wymaga nawet zastanowienia: jak
najszybciej jedziemy do szpitala i robimy, co trzeba.
To prawda; lecz byby to mj wybr, moja decyzja.
- Czy rodzice zapytali ci chocia raz, czy chcesz pomaga siostrze
w taki sposb?
Wzruszenie ramion.
- Niby tak... Rodzice bardzo dobrze umiej zadawa pytania, na
ktre sami ju sobie odpowiedzieli. Na przykad: To chyba nie z twojej
winy caa klasa nie moga za kar wyj na przerw? albo Zjesz broku-
w, prawda?.
- Czy rodzice wiedz, e nie jeste zadowolona z decyzji, ktre
podjli za ciebie?
Anna odpycha si od porczy i rusza dalej, pod gr.
- Moe kilka razy im o tym powiedziaam. Ale przecie Kate te
jest ich crk.
Fragmenty tej ukadanki zaczynaj pasowa do siebie. Podejmujc
decyzje w imieniu dziecka, rodzice zazwyczaj maj na wzgldzie to, co
jest dla niego najlepsze. Jeli jednak w tych wyborach zalepiaj ich po-
trzeby drugiego dziecka, wszystko si wali, grzebic gboko pod gruza-
mi ofiary - wanie takie jak Anna.
Pozostaje pytanie: czy Anna postanowia zoy pozew do sdu , po-
niewa uwaa, e sama potrafi zatroszczy si lepiej o wasne zdrowie
ni jej rodzice, czy moe jest to rozpaczliwe woanie o to, eby chocia
raz jej wysuchano?
Zatrzymujemy si przed wybiegiem dla niedwiedzi polarnych.
Mieszkaj tu dwa misie, Trixie i Norton. Anna oywia si po raz pierw-
szy, odkd tutaj jestemy. Roziskrzonym wzrokiem wodzi za Kobe, syn-
kiem Trixie, najmodszym podopiecznym naszego zoo. Kobe klepie ap-
k mam wygrzewajc si na kamieniach, prbuje wcign j do zaba-
wy.
123
- Ostatnio urodzi si tutaj may niedwiadek polarny - mwi An-
na. - Oddali go do innego zoo.
Faktycznie, przypominam sobie, e czytaam o tym w ProJo. Cae
wydarzenie posuyo do przeprowadzenia duej kampanii promocyjnej
na rzecz stanu Rhode Island.
- Jak pani sdzi: czy on myli, e to bya kara, bo by niegrzeczny?
Na szkoleniu dla kuratorw procesowych ucz nas zwraca uwag na
objawy depresji. Poznajemy mow ciaa, gestw, oznaki waha nastroju,
uczymy si rozpoznawa nage zobojtnienie. Widz, jak Anna zaciska
donie na metalowej barierce. Jej oczy mtniej; przypominaj stare, nie-
czyszczone zoto.
Niezalenie od tego, jak ta sprawa si skoczy, myl, to i tak Anna
bdzie najbardziej poszkodowana. Zapaci za to albo utrat siostry, albo
wasnego zdrowia, fizycznego i psychicznego.
- Czy moemy ju pojecha do domu? - sysz jej cich prob.
W miar jak zbliamy si do domu Fitzgeraldw, Anna coraz bardziej
odsuwa si ode mnie. Udana sztuczka, wziwszy pod uwag, e odle-
go midzy nami wcale si nie zwiksza. Dziewczynka wyglda przez
okno, obserwujc rozmazane ulice przemykajce za szyb, i kuli si,
przywierajc coraz mocniej do drzwi.
- Co pani teraz zrobi? - pyta.
- Porozmawiam ze wszystkimi zaangaowanymi w t spraw. Z
twoj mam, z twoim tat, bratem i siostr. I z twoim adwokatem.
Dojedamy przed dom. Na podjedzie stoi teraz rozklekotany jeep, a
drzwi s otwarte. Wyczam silnik, ale Anna ani drgnie, nie rozpia na-
wet pasa.
- Odprowadzi mnie pani?
- Dlaczego?
- Bo inaczej mama mnie zabije.
Ta nowa Anna, sposzona i wystraszona, to zupenie inna osoba ni
tamta dziewczyna, z ktr spdziam ostatni godzin. Ta sprzeczno
mnie zastanawia: jak mona jednoczenie mie odwag wytoczy komu
proces i ba si panicznie wasnej matki?
- Dlaczego sdzisz, e tak bdzie?
- Wymknam si dzi z domu i nie powiedziaam jej, dokd id.
124
- Czsto tak robisz?
Anna potrzsa gow.
- Zazwyczaj robi to, co mi ka.
No c. I tak wczeniej czy pniej czeka mnie rozmowa z Sar Fitz-
gerald. Wysiadam z samochodu i czekam, a Anna do mnie doczy.
Ruszamy ciek w stron drzwi frontowych, mijajc pikne klomby
wypielgnowanych kwiatw.
Inaczej wyobraaam sobie tego wroga. Przede wszystkim matka An-
ny nie dorwnuje mi wzrostem; jest te szczuplejszej budowy ciaa ni ja.
Ma ciemne wosy i rozgorczkowane oczy. Przechadza si nerwowym
krokiem po salonie. Syszc pierwsze skrzypnicie otwieranych drzwi,
podbiega do Anny i chwyta j za ramiona.
- Na mio bosk - krzyczy, potrzsajc crk - gdzie ci ponio-
so?! Czy ty nie rozumiesz, e...
- Przepraszam, pani Fitzgerald - mwi - pani pozwoli, e si
przedstawi. - Wycigam rk, postpujc krok do przodu. - Jestem Julia
Romano, kurator procesowy wyznaczony przez sd rodzinny.
Matka sztywnym gestem obejmuje Ann za ramiona - drtwy pokaz
rodzicielskiej czuoci.
- Dzikuj, e odwioza j pani do domu. Na pewno chce si pani
dowiedzie wielu rzeczy, ale w tej chwili...
- Prawd mwic, to pragnam porozmawia z pani. Sdzia da
mi niecay tydzie na zoenie sprawozdania, wic gdyby zechciaa pani
powici mi kilka minut...
- Nie mam kilku minut - mwi szybko i ostro Sara Fitzgerald. -
Trafia pani na bardzo zy moment. Siostra Anny znw jest w szpitalu. -
Spoglda w stron crki, stojcej w drzwiach do kuchni. I co, cieszysz si
teraz, pytaj jej oczy.
- Przykro mi to sysze.
- Mnie te jest przykro - mwi Sara, odchrzkujc lekko. - Mio
mi, e odwiedzia pani Ann. Rozumiem, e to naley do pani obowiz-
kw, ale ta sprawa rozwie si sama. To nieporozumienie. Za dzie lub
dwa sama pani to usyszy od sdziego DeSalvo.
Odstpuje na krok, jakby wyzywajc mnie - i Ann - ebymy spr-
boway zaprzeczy. Rzucam spojrzenie Annie; dziewczynka patrzy na
125
mnie i ledwo dostrzegalnie krci gow. Rozumiem, co to ma znaczy:
prosi, ebym w tej chwili ju nie drya sprawy.
Kogo ona chce broni - mam czy moe siebie?
W moim mzgu rozlega si sygna alarmowy: Anna ma trzynacie lat.
Anna mieszka z matk. Matka Anny jest adwokatem pozwanej strony.
Czy to moliwe, eby mieszkajc z ni pod jednym dachem, Anna nie
ulega naciskom Sary Fitzgerald?
- Zadzwoni jutro - obiecuj Annie, po czym, bez poegnania z
pani Fitzgerald, wychodz z domu i udaj si tam, gdzie miaam nadzie-
j nigdy nie trafi.
Biuro Campbella Alexandra wyglda dokadnie tak, jak si spodzie-
waam: znajduje si na ostatnim pitrze wieowca krytego ciemnym
szkem, na samym kocu korytarza wyoonego perskim dywanem, za
podwjnymi drzwiami z mahoniu, ktre stanowi zapor przed moto-
chem. Za masywnym biurkiem w przedpokoju siedzi dziewczyna o ry-
sach lalki z porcelany. Spod grzywy jej lokw wystaje suchawka. Mijam
j bez sowa, kierujc si w stron zamknitych drzwi, jedynych w tym
pomieszczeniu oprcz tych, ktrymi weszam.
- Ej! - sysz za sob. - Tam nie wolno!
- Jestem umwiona - informuj j.
Campbell siedzi przy biurku i pisze co na kartce, prowadzc piro
wciekle energicznymi ruchami. Rkawy koszuli ma podwinite a do
okci. Jego wosy domagaj si strzyenia.
- Kerri - rzuca, nie podnoszc gowy - przejrzyj akta sprawy Jen-
nyego Jonesa. Sprbuj znale dowd na to, e mia brata bliniaka, o
ktrym nic nie...
- Witaj, Campbell.
Najpierw przestaje pisa. Potem podnosi gow.
- Julia.
Zrywa si na rwne nogi, jak uczniak przyapany na gorcym uczyn-
ku.
Przechodz przez prg i zamykam za sob drzwi.
- Jestem kuratorem procesowym wyznaczonym do sprawy Anny
Fitzgerald.
Pies, ktrego przedtem nie zauwayam, zajmuje miejsce u boku
Campbella.
126
- Syszaam, e poszede na prawo... Harvard. Stypendium przez
cay czas nauki.
- Providence nie jest due... Miaem nadziej... - Campbell milk-
nie. Po chwili odzywa si ponownie, krcc gow: - Byem pewien, e
wpadniemy na siebie wczeniej czy pniej. Mylaem tylko, e wcze-
niej.
Umiecha si. Nagle znw mam siedemnacie lat, powraca ten czas,
kiedy zrozumiaam, e mio kpi sobie z zasad, a nic nie ma wikszej
wartoci ni to, czego zdoby nie mona.
- Unika kogo to adna sztuka - odpowiadam chodnym tonem. -
Sam chyba wiesz o tym najlepiej.
CAMPBELL
Nic mnie nie rusza, naprawd, a do momentu, kiedy dyrektor szkoy
redniej w Ponaganset zaczyna udziela mi przez telefon wykadu na
temat politycznej poprawnoci.
- Na mio bosk - warczy do suchawki - jak bdzie wyglda
nasza szkoa w oczach innych, kiedy grupa studentw indiaskiego po-
chodzenia nazwie swoj druyn baseballow Biaasy?
- Owi inni, o ktrych pan mwi, pomyl sobie zapewne to sa-
mo, co myleli wtedy, gdy nada pan uczniom szkoy oficjalny przydo-
mek Wodzowie plemienia Ponaganset.
- Ten przydomek ma ju ponad trzydzieci lat - oburza si dyrek-
tor.
- Tak, natomiast ci uczniowie s czonkami plemienia Narraganset-
tw od urodzenia.
- Nazwa, ktr wybrali, jest obraliwa i politycznie niepoprawna.
- Bardzo mi przykro - zauwaam - ale w tym kraju nie mona za-
skary nikogo za niepoprawno polityczn, w przeciwnym razie przed
laty otrzymaby pan wezwanie do sdu. Z kolei amerykaska konstytucja
zapewnia obywatelom Stanw Zjednoczonych, w tym take potomkom
rdzennej ludnoci kontynentu, rne prawa, przede wszystkim za prawo
do zgromadze i prawo do wolnoci sowa. Co za tym idzie, druynie
Biaasw nie mona bdzie zabroni spotykania si, nawet jeli zdoa pan
speni swoj mieszn grob i wnie spraw do sdu. A skoro ju
mowa o wymiarze sprawiedliwoci, to prosz zastanowi si nad zoe-
niem pozwu grupowego przeciwko ludzkoci jako takiej, bo jak sdz,
128
nie pozostanie pan obojtny na tak raco rasistowskie nazwy jak Biay
Dom, Gry Biae czy te idiomatyczne wyraenie biay kruk. - W su-
chawce zapada martwa cisza. - Czy mam rozumie, e mog poinformo-
wa mojego klienta o zmianie paskiej decyzji? A moe nadal chce pan
zoy spraw do sdu?
Dyrektor rzuca suchawk. Wciskam klawisz telefonu wewntrznego.
- Kerri, zadzwo do Erniego Ryboowa i powiedz mu, e moe
przesta si martwi.
Zabieram si do stosu papierw zalegajcych na biurku. Pod nim ley
zwinity w kbek Sdzia. Wyglda jak pleciony dywanik. Wzdycha
przez sen, a jedna apa mu dry.
To jest ycie, powiedziaa mi kiedy, przypatrujc si szczeniakowi
gonicemu za wasnym ogonem. Nastpnym razem chc zosta psiakiem.
Zamiaem si. Zobaczysz, e bdziesz kotem, owiadczyem. Koty s
samowystarczalne i nie potrzebuj nikogo.
Ja potrzebuj ciebie, usyszaem w odpowiedzi.
No c, odparem. Moe ja zostan krzewem kocimitki.
Przecieram mocno powieki kciukami. To fakt, e nie dosypiam; naj-
pierw zagapiem si w restauracji na obc kobiet, teraz to... Rzucam
Sdziemu zagniewane spojrzenie, jakby to bya jego wina. Musz wraca
do pracy. Co ja tam zapisaem w notesie? Nowy klient, handlarz narkoty-
kami, schwytany na gorcym uczynku. Oskarenie przedstawio dowd -
nagranie wideo. Od skazania nic go nie wybroni, chyba eby mia brata
bliniaka, o ktrym nie sysza nigdy i od nikogo, nawet od matki.
Zastanwmy si. A gdyby tak...
Sysz dwik otwieranych drzwi. Bez podnoszenia gowy wydaj
Kerri polecenie: Przejrzyj akta sprawy Jennyego Jonesa. Sprbuj zna-
le dowd na to, e mia brata bliniaka, o ktrym nic nie....
- Witaj, Campbell.
Trac rozum. Bezsprzecznie musz ju traci rozum, bo mam przed
sob Juli Romano, ktr ostatni raz widziaem pitnacie lat temu. Nosi
teraz dusze wosy, a dookoa jej ust wida cieniutkie kreski, jak nawia-
sy wok sw, ktrych nigdy nie usyszaem, bo nie byo mnie przy niej.
Udaje mi si wreszcie wydoby z siebie gos.
129
- Julia.
Julia zamyka drzwi. Na ten dwik Sdzia zrywa si na rwne nogi.
- Jestem kuratorem procesowym wyznaczonym do sprawy Anny
Fitzgerald.
- Providence nie jest due... Miaem nadziej... Byem pewien, e
wpadniemy na siebie wczeniej czy pniej. Mylaem tylko, e wcze-
niej.
- Unika kogo to adna sztuka - pada riposta. - Sam chyba wiesz o
tym najlepiej. - Nagle widz, e cay jej gniew ulatnia si w jednej chwili.
- Przepraszam. To byo nie na miejscu.
- Dawno si nie widzielimy - zagajam, chocia tak naprawd chc
tylko zapyta, co si z ni dziao przez te pitnacie lat. Czy nadal pije
herbat z mlekiem i z cytryn? Czy jest szczliwa? - Ju nie masz ro-
wych wosw - wyduszam z siebie, bo jestem kretynem.
- Nie mam - odpowiada. - Przeszkadza ci to?
Wzruszam ramionami.
- Chodzi mi o to, e... waciwie... - Jak zwykle braknie sw, kie-
dy naprawd trzeba co powiedzie. - Podoba mi si tamten kolor wy-
znaj.
- Niestety, rowe wosy nie przysparzaj autorytetu na sali sdo-
wej.
Umiecham si.
- Od kiedy to troszczysz si o to, co inni o tobie myl? - pytam
rozbawiony.
Julia nie odpowiada, ale wyczuwam jak nag zmian. Spada tem-
peratura w pokoju czy moe to ten mur, ktry nagle wyrs midzy nami?
- Zamiast rozgrzebywa przeszo, proponuj porozmawia o An-
nie. - Julia wybiera rozwizanie dyplomatyczne.
Kiwam gow. Czuj si tak, jakbymy toczyli t rozmow w autobu-
sie, na awce penej ludzi, a midzy nami siedzia kto obcy, ktrego obo-
je postanowilimy nie zauwaa; rozmawiamy przez niego i dookoa
niego, rzucajc na siebie ukradkowe spojrzenia, kiedy wiemy, e drugie
nie patrzy. Jak mam si skupi na sprawie Anny Fitzgerald, skoro potra-
fi myle tylko o tym, czy Julia obudzia si kiedy w ramionach jakie-
go mczyzny i czy przez moment, zanim sen rozwia si do koca, nie
130
wydawao jej si moe, e to ja?
Sdzia wyczuwa napicie. Wstaje i podchodzi do mnie. Julia chyba
dopiero teraz zauwaya, e nie jestemy w gabinecie sami.
- To twj wsplnik?
- Wsppracownik - potrzsam gow. - Ale pisali o nim w Law
Review.
Julia siga do ba Sdziego, drapie go za uchem. Cholerny szcz-
ciarz.
- Nie rb tego, prosz. - Marszcz brwi. - To pies-przewodnik. Nie
wolno go gaska.
Julia spoglda na mnie ze zdziwieniem. Zmieniam temat, zanim zdy
zapyta o szczegy.
- Chciaa porozmawia o Annie. - Sdzia trca mnie nosem w
do. Mocno.
Julia krzyuje ramiona na piersi.
- Odwiedziam j w domu.
- I co?
- Trzynastolatki s pod silnym wpywem rodzicw. Matka Anny
wydaje si mie cakowit pewno, e do procesu nie dojdzie. Mam
przeczucie, e bdzie si staraa wybi go crce z gowy.
- Znajd na to sposb - mwi.
Julia znw spoglda na mnie, tym razem podejrzliwie.
- Jaki?
- Usun Sar Fitzgerald z domu.
- artujesz czy mwisz powanie? - Julia jest zaskoczona.
Sdzia zaczyna szarpa mnie za ubranie. Nadal nie reaguj, wic
szczeka dwa razy.
- Nie widz powodu, dla ktrego to moja klientka powinna wy-
prowadzi si z domu. To nie ona zlekcewaya polecenia sdziego. Zdo-
bd tymczasowy nakaz sdowy zabraniajcy Sarze Fitzgerald wszelkich
kontaktw z Ann.
- Campbell, to jest jej matka!
- W tym tygodniu wystpuje jako adwokat strony pozwanej. Skoro
usiuje wpyn na moj klientk, naley jej si upomnienie.
- To nie jest twoja klientka, tylko dziecko, ktre ma trzynacie lat,
131
a jego wiat wanie wali si w gruzy. Chcesz odebra jej wszystko, na
czym moe si oprze? Czy ty w ogle zadae sobie trud, eby j cho
troch pozna?
- Oczywicie - kami.
Sdzia kadzie si u moich stp i zaczyna skamle. Julia spoglda na
niego.
- Co mu jest?
- Nic. Posuchaj: do mnie naley obrona praw Anny. Mam wygra
dla niej ten proces i zrobi to.
- Nie wtpi. Moe tylko niekoniecznie majc na wzgldzie jej do-
bro. Bo wygranie procesu liczy si dla ciebie najbardziej. C to za iro-
nia, e dziecko, ktre potrzebuje pomocy, bo jest wykorzystywane i zmu-
szane do powice na rzecz innej osoby, musiao trafi akurat do ciebie!
- Co ty moesz o mnie wiedzie? - Zaciskam zby.
- Niewiele, to fakt, ale czyja to wina?
A mielimy nie rozgrzebywa przeszoci. Przebiega mnie nagy
dreszcz. Chwytam Sdziego za obro.
- Przepraszam - rzucam Julii i wychodz. Zostawiam j, tak jak to
ju raz zrobiem.
Szkoa Wheelera nie bya w zasadzie niczym innym jak fabryk wy-
puszczajc w wiat damy z towarzystwa oraz przyszych rekinw finan-
sjery. Wszyscy bylimy podobni, identyczni z wygldu i z zachowania.
Wakacje spdzalimy czynnie.
Byli w tej szkole, rzecz jasna, tacy, ktrzy wybijali si z jednolitego
tumu. Byli stypendyci, ktrzy nosili konierzyki postawione na sztorc i
trenowali wykcanie si o wszystko, ale nie widzieli, e bardzo dobrze
zdajemy sobie spraw, e nie s z tej samej gliny co my. Byli gwiazdo-
rzy, tacy jak Tommy Boudreaux, ktry w trzeciej klasie dosta propozy-
cj grania w druynie Detroit Redwings. Byo te kilku wirw; ci podci-
nali sobie yy albo popijali walium wdk. Znikali po takich zajciach
ze szkoy rwnie cichutko, jak si po niej wczeniej snuli.
Byem ju w szstej klasie, kiedy Julia Romano trafia do Wheelera.
Chodzia w cikich wojskowych butach, a pod szkoln marynark nosia
koszulk z nadrukiem Numerek za friko. Potrafia w mgnieniu oka
wbi sobie do gowy cay sonet. Podczas przerw, kiedy my chowalimy
132
si przed dyrektorem i popalalimy papierosy, Julia wspinaa si na dach
sali gimnastycznej, siadaa pod rur grzewcz i zaczytywaa si Henrym
Millerem i Nietzschem. Wszystkie dziewczyny w szkole miay identycz-
nie te i proste wosy, ktre zaczesyway do tyu, przytrzymujc opa-
sk; wygldao to jak paczka makaronu. Wosy Julii byy burz nie-
sfornych czarnych lokw. Miaa ostre rysy twarzy i nie uznawaa makija-
u - nie podoba ci si, to nie patrz. W lewej brwi nosia kolczyk ze
srebrnego drutu, cieniutkiego jak wos. Jej zapach przywodzi na myl
wiee, rosnce ciasto.
Kryy o niej rne plotki: jedni mwili, e wyrzucono j z eskie-
go poprawczaka; inni, e jest cudownym dzieckiem, a na wstpnym te-
cie predyspozycyjnym przed przyjciem do szkoy zdobya maksymaln
liczb punktw; miaa te podobno by dwa lata modsza ni cay nasz
rocznik; byli te tacy, ktrzy twierdzili, e miaa tatua. Ale tak naprawd
nikt nie wiedzia, co o niej myle. Mwili o niej pokrcona, bo nie
bya taka jak wszyscy.
Pewnego dnia Julia Romano pojawia si w szkole z wosami citymi
na krtko i ufarbowanymi na rowo. e j zawiesz w prawach ucznia,
to byo pewne, czekalimy tylko kiedy. Okazao si jednak, e w gszczu
nakazw i zakazw dotyczcych ubioru w szkole Wheelera nikt nie po-
myla o ustaleniu norm okrelajcych przyzwoit fryzur. Zaczem si
wtedy zastanawia, dlaczego ani jeden chopak w szkole nigdy nie zrobi
sobie dredw, i nagle zrozumiaem, e to nie dlatego, e zabroniono nam
si wyrnia, ale dlatego, e sami tego nie chcielimy.
Tego samego dnia siedziaem w stowce z grupk kumpli z druyny
eglarskiej. Byy z nami te ich dziewczyny. Julia Romano przesza obok
naszego stolika.
- Ej - zaczepia j jedna z dziewczyn. - Bolao?
- Co bolao? - Julia zwolnia kroku.
- Jak ci przecigali przez maszyn do robienia lukru.
- Wybacz, zotko, ale nie sta mnie, eby strzyc si w tym samym
burdelu co wy - odparowaa Julia bez zmruenia oka i odesza. Usiada w
kcie sali, przy tym samym stoliku co zawsze i jak zawsze sama. Przy
obiedzie zwykle ukadaa pasjansa. Jej karty miay na grzbietach wize-
runki witych.
- O, w mord - powiedzia jeden z moich kumpli. - Z tak to lepiej
nie zaczyna.
133
Zamiaem si, bo wszyscy si miali, ale jednoczenie przygldaem
si Julii Romano, ktra usiada przy swoim stoliku. Jednak zamiast je,
odstawia tac na bok i zacza rozkada karty. Ciekawe, pomylaem,
jak to jest by czowiekiem, ktry ma w gbokim powaaniu to, co lu-
dzie o nim myl.
I tak pewnego popoudnia, chocia byem kapitanem, urwaem si z
treningu eglarskiego i zaczem ledzi Juli. Staraem si trzyma dy-
stans, eby mnie nie zauwaya. Poszedem za ni wzdu Blackstone
Boulevard i dalej, na cmentarz Swan Point, na sam szczyt najwyszego
wzgrza. Julia wyja z plecaka ksiki i segregator, po czym wycigna
si na trawie przed stojcym tam samotnym grobem.
- Moesz ju wyj - powiedziaa, a ja nieomal odgryzem sobie
jzyk, bo pomylaem, e zaraz zjawi si duch. Dopiero po chwili zrozu-
miaem, e mwia do mnie. - Jak zapacisz wier dolca, to pozwol ci
nawet popatrze z bliska.
Wyszedem zza wielkiego dbu, z rkami wbitymi gboko w kiesze-
nie. Teraz, kiedy ju tu za ni przyszedem, nagle doszedem do wniosku,
e nie wiem po co.
- Kto z rodziny? - Skinem gow w stron nagrobka.
Obejrzaa si przez rami.
- Aha. Kiedy moja babcia pyna Mayflower, miaa krzeso
obok tej pani. - Zwrcia ku mnie swoj twarz, skadajc si z samych
ktw i ostrych krawdzi. - Nie grasz dzi przypadkiem w krykieta, co?
- Nie grywam w krykieta, tylko w polo. - Zmusiem si do umie-
chu. - Umwiem si tutaj z koniem.
Nie zaapaa artu... a moe wcale jej nie rozmieszy?
- Czego chcesz? - zapytaa.
Nie mogem si przyzna, e j ledziem.
- Pom mi - odpowiedziaem. - Z prac domow. Z angielskiego.
Prawd mwic, to nie miaem pojcia, co byo zadane. Wycignem
kartk z jej segregatora i odczytaem z niej na gos: Jeste wiadkiem
tragicznego wypadku. Zderzyy si cztery samochody, ciaa le na
chodniku, ludzie jcz z blu. Czy masz moralny obowizek zatrzyma
si, aby udzieli im pomocy?.
- Z jakiej racji mam komu pomaga? - zapytaa.
134
- Z prawnego punktu widzenia nawet nie powinna, bo jeli wy-
cigajc kogo z samochodu, spowodujesz jeszcze cisze obraenia,
bdzie mona ci zaskary.
- Pytaam, dlaczego mam tobie pomaga.
Papier spyn na ziemi.
- Nie masz o mnie najlepszej opinii, prawda?
- Nie mam adnej opinii o adnym z was. Jestecie band pytkich
idiotw, ktrzy woleliby umrze, ni pokaza si publicznie z kim, kto
nie jest taki sam jak wy.
- A ty przypadkiem nie zachowujesz si tak samo?
Przez dug chwil patrzya mi w oczy. Potem zacza zbiera swoje
rzeczy i upycha je w plecaku.
- Masz wasny fundusz powierniczy, tak? - powiedziaa. - Skoro
potrzebna ci pomoc, to zapa za korki.
Postawiem stop na jednym z podrcznikw lecych na ziemi.
- Wic jak brzmi twoja odpowied?
- Wybij sobie z gowy, ebym miaa udziela ci korepetycji.
- Pytaem, czy zatrzymaaby si, eby pomc ofiarom wypadku.
Jej rce zamary.
- Tak. Bo nawet jeli wedug prawa nikt nie ponosi odpowiedzial-
noci za drugiego czowieka, to i tak trzeba pomaga tym, ktrzy potrze-
buj pomocy.
Usiadem obok niej. Blisko. Tak blisko, e czuem, jak jej skra wi-
bruje tu przy moim ramieniu.
- Naprawd w to wierzysz?
- Tak. - Opucia gow.
- Skoro tak - powiedziaem - to czy moesz teraz odej?
Ju po wszystkim. Wycieram twarz papierowym rcznikiem i popra-
wiam krawat. Sdzia kry obok, stawiajc ciche kroki. Zawsze tak robi.
- Dobrze si spisae. - Klepi go po szyi, zagbiajc do w gst
sier.
Julii nie ma ju w moim biurze. Kerri stuka na komputerze, ogarnita
rzadkim u niej napadem pracowitoci.
- Powiedziaa, e jak bdzie ci potrzebna, to sam rusz tyek i jej
135
poszukaj. To by cytat. Zayczya sobie te kopii wszystkich dokumen-
tw medycznych. - Kerri rzuca mi spojrzenie przez rami. - Wygldasz
jak kupa nieszczcia.
- Dziki. - Moj uwag przyciga pomaraczowa karteczka na
jej biurku. - Na ten adres mamy odesa tamte dokumenty?
- Tak.
Wsuwam karteczk do kieszeni.
- Zajm si tym - mwi.
Tydzie pniej, pod tym samym grobem, rozwizaem cikie woj-
skowe buty Julii Romano. Zsunem z jej ramion kurtk z kamuflaem.
Jej stopy byy drobne i rowe jak wntrze kwiatu tulipana. Ramiona
wspaniae, wprost nie do opisania.
- Wiedziaem, e pod spodem jeste pikna powiedziaem jej, a
to cudowne rami byo pierwszym miejscem na jej ciele, ktrego dotkn-
em ustami.
Fitzgeraldowie mieszkaj w Upper Darby, w typowym domu amery-
kaskiej rodziny: gara na dwa samochody, ciany kryte aluminiowym
sidingiem, w oknach naklejki informacyjne dla stray poarnej. Kiedy
docieram na miejsce, soce chowa si ju za krawdzi dachu.
Jadc tutaj, przez ca drog usiowaem sobie wmwi, e to, co
usyszaem od Julii, nie miao adnego wpywu na to, e akurat dzi zde-
cydowaem si osobicie odwiedzi moj klientk. e od dawna ju pla-
nowaem pojecha kiedy do domu nieco okrn drog, eby rozejrze
si po tej okolicy.
Prawda natomiast wyglda tak, e po raz pierwszy w caej mojej wie-
loletniej praktyce skadam wizyt w domu klienta.
Dzwoni do drzwi. Otwiera Anna.
- Co pan tutaj robi? - dziwi si.
- Czyni wywiad rodowiskowy.
- Czy to kosztuje ekstra?
- Nie - oznajmiam suchym tonem. - W tym miesicu mam dla
klientw specjaln promocj.
- Aha. - Dziewczyna splata ramiona na piersi. - Rozmawia pan z
moj mam?
- Staram si jej unika. Rozumiem, e nie ma jej w domu?
Anna potrzsa gow.
136
- Pojechaa do szpitala. Kate znw jest chora. Mylaam, e i pan
si tam wybra.
- Nie jestem adwokatem Kate.
Na dwik moich ostatnich sw na twarzy Anny maluje si rozcza-
rowanie. Zakada wosy za uszy.
- To co, wejdzie pan?
Prowadzi mnie do salonu. Siadam na kanapie w optymistyczne niebie-
skie pasy, a Sdzia obwchuje meble.
- Syszaem, e widziaa si ze swoim kuratorem procesowym.
- Tak, z pani Juli. Zabraa mnie do zoo. Jest cakiem w porzdku.
- Anna rzuca mi szybkie spojrzenie. - Mwia panu co o mnie?
- Martwi si, e twoja mama bdzie rozmawia z tob o procesie.
- A o czym ma ze mn rozmawia, jeli nie o Kate?
Przez chwil gapimy si na siebie. Gdy opuszczam gabinet, zupenie
nie potrafi postpowa z ludmi.
Mgbym poprosi, eby pokazaa mi swj pokj, ale jak by to wy-
gldao: adwokat z nastolatk w pokoju na piterku? Za nic. Mgbym
zabra j gdzie na kolacj, ale wtpi, czy przypadby jej do gustu Cafe
Nuovo, jeden z moich ulubionych lokali, a z kolei ja nie wmusibym w
siebie whoppera w Burger Kingu. Mgbym zapyta, jak jej idzie w szko-
le, ale przecie teraz nie ma adnych egzaminw.
- Ma pan dzieci? - pyta Anna.
- A jak ci si wydaje? - miej si w gos.
- Cae szczcie - przyznaje ona. - Prosz si nie obrazi, ale nie
wyglda pan na rodzica.
Fascynujce.
- A jak wyglda rodzic? - pytam.
Anna przez chwil wydaje si zastanawia.
- Widzia pan cyrkowcw chodzcych po linie? Taki facet chce,
eby wszyscy myleli, e jest wielkim artyst, ale przecie wyranie wi-
da, e tak naprawd marzy tylko o jednym: dotrze na drugi koniec liny.
Rodzic wyglda tak samo. - Rzuca mi szybkie spojrzenie. - Niech si pan
nie obawia. Nie zwi pana i nie bd katowa gangsta rapem.
- No c - odpowiadam swobodniejszym tonem. - W takim razie...
- Rozluniam krawat i rozsiadam si wygodniej.
137
Przez twarz Anny przemyka raptownie ulotny umiech.
- Nie musi pan udawa mojego przyjaciela.
- Nie chc niczego udawa. - Przeczesuj wosy palcami. - Tyle
tylko, e to dla mnie zupena nowo.
- Co takiego?
Szerokim gestem zakrelam salon, w ktrym siedzimy.
- Wizyta u klienta. Pogaduszki. Sprawa, ktra pod koniec dnia ro-
boczego nie zostaje w biurze.
- Dla mnie to te nowo - wyznaje Anna.
- Co takiego?
Dziewczyna nawija na palec pasemko wosw.
- Nadzieja.
Adres, ktry Julia zostawia w moim biurze, prowadzi mnie do eks-
kluzywnej czci miasta, do okolicy zamieszkanej przez kawalerw z
odzysku. Jest to uciliwe i irytujce, bo bardzo dugo nie mog znale
miejsca do zaparkowania samochodu. Dodatkowo ochroniarz siedzcy w
holu domu, gdzie mieszka Julia, zrywa si i staje mi na drodze, kiedy
tylko dostrzega Sdziego u mojej nogi.
- Z psem nie wolno - oznajmia. - Bardzo mi przykro.
- To jest pies-przewodnik. - Chyba jednak nic mu to nie mwi.
Widz, e trzeba wytumaczy. - No, wie pan. Taki jak dla ociemniaych.
- Co mi si widzi, e pan wcale nie lepy.
- Jestem alkoholikiem - wyjaniam. - Przechodz terapi od-
wykow. Pies odciga mnie od piwa.
Mieszkanie Julii znajduje si na smym pitrze. Pukam do drzwi i po
chwili w wizjerze ukazuje si oko. Julia uchyla drzwi, nie zdejmujc
acucha. Gow ma przewizan chustk, twarz lekko opuchnit, a na
policzkach lady ez.
- Cze - witam j. - Moemy zacz od nowa? Julia wyciera nos.
- Czy my si znamy?
- No, dobrze. By moe masz racj. By moe zasuyem sobie
na takie traktowanie. - Wskazuj wzrokiem acuch. - Wpucisz
mnie?
Julia patrzy na mnie jak na wariata.
- Napany jeste czy co?
138
Nagle dobiega mnie drugi gos i sysz odgosy przepychanki. Drzwi
otwieraj si na ca szeroko, a mnie przez gow przebiega gupia
myl: s dwie Julie.
- Campbell - pyta prawdziwa Julia - co ty tutaj robisz?
Wycigam w jej stron teczk z dokumentami medycznymi.
Wci nie mog si otrzsn. Jakim cudem, do diaba cikiego,
przez cay rok naszej znajomoci nie dowiedziaem si, e Julia Romano
ma siostr bliniaczk?
- Izzy, to jest Campbell Alexander. Campbell, to moja siostra.
- Campbell... - Izzy obraca moje imi w ustach. Po dokadniejszym
przyjrzeniu si wcale nie jest podobna do Julii. Nos ma odrobin duszy,
a jej skra, co prawda tak samo zota, ma jednak inny odcie. No i kiedy
patrz na jej usta, to nie czuj, e mi staje. - Chyba nie ten Campbell, co?
- Izzy odwraca si do Julii. - Ten ze...
- Ten - wzdycha Julia.
Izzy mruy oczy.
- Wiedziaam, e lepiej go nie wpuszcza.
- Nic si nie stao - uspokaja j Julia, biorc ode mnie dokumenty.
- Dzikuj, e mi je przyniose.
Izzy macha doni.
- Moesz odej.
- Przesta. - Julia klepie siostr w rami. - Campbell jest adwoka-
tem. W tym tygodniu pracujemy razem.
- Ale przecie to jest ten sam facet, ktry...
- Dzikuj ci bardzo, mam w peni sprawn pami.
- A wiesz - przerywam im - odwiedziem dzi Ann.
Julia odwraca si ku mnie.
- I co?
- Ziemia do Julii - wtrca si Izzy. - To si nazywa postpowanie
autodestrukcyjne, wiesz?
- Nie w tym wypadku, Izzy. Prowadzimy razem spraw i bierzemy
za to pienidze. Zrozumiaa? I nie pouczaj mnie, co to znaczy autode-
strukcyjne postpowanie. Kto wydzwania do Janet w pierwsz noc po
rozstaniu i baga o ostatni poegnalny raz?
- Stary - zwracam si do Sdziego - a moe tak bymy poszli na
mecz?
Izzy odchodzi cikim krokiem, tupic ze zoci.
139
- Tnij si, powie, rb, co chcesz! - wrzeszczy.
Sycha huk zatrzaskiwanych drzwi.
- Chyba mnie polubia - mwi.
Julia jednak nie odwzajemnia umiechu.
- Dziki za dokumenty. egnam.
- Julio...
- O co chodzi? Chc oszczdzi ci wysiku. Pewnie byo nieatwo
tak wytresowa psa, eby wyciga pana na spacer, kiedy tylko znienacka
zaistnieje jaka sytuacja groca wybuchem niekontrolowanych emocji,
dajmy na to, wizyta byej dziewczyny, ktra ma nawyk mwienia prawdy
prosto w oczy. Jak to robicie, Campbell? Dajesz mu znak rk? Gosem?
A moe masz gwizdek ultradwikowy?
Spogldam tsknym wzrokiem w gb pustego korytarza.
- Moesz poprosi Izzy z powrotem?
Julia napiera na mnie, chcc wypchn za drzwi.
- No dobrze, przepraszam - mwi. - Nie chciaem by niegrzecz-
ny dzi w biurze. Musiaem wyj. To by... nagy kryzys.
Julia patrzy na mnie, zdziwiona.
- Po co ci ten pies? Przypomnij mi.
- Na razie jeszcze ci tego nie powiedziaem - poprawiam j.
Julia odwraca si i idzie w gb mieszkania. Ja i Sdzia ruszamy za
ni, zamykajc za sob drzwi wejciowe. - A wic byem dzi u Anny
Fitzgerald. Miaa racj: musiaem z ni porozmawia przed podjciem
decyzji o wystosowaniu zakazu sdowego przeciwko jej matce.
- I co?
Powracam myl na t kanap w pasy, na ktrej siedzielimy, snujc
pomidzy sob ni porozumienia i wzajemnego zaufania.
- Chyba jedziemy na tym samym wzku - odpowiadam.
Julia milczy. Zamiast co powiedzie, bierze z kuchennego stou kieli-
szek z biaym winem.
- Dzikuj - mwi. - Chtnie si napij.
Wzruszenie ramion.
- Id do Smilli.
Oczywicie chodzi o lodwk. Smilla w labiryntach niegu. Te to
czytaem. Otwieram drzwi i wyjmuj butelk. Wyczuwam, e Julia za
chwil si umiechnie.
140
- Zapomniaa, e ci znam.
- Znae - sysz w odpowiedzi.
- Zatem prosz bardzo, czekam na informacje. Czym si zaj-
mowaa przez te pitnacie lat? - Wskazuj gow w stron pokoju, w
ktrym znikna Izzy. - Bo e sprawia sobie klona, to ju wiem. - Co
nagle przychodzi mi do gowy, ale zanim zd doby gos, odzywa si
Julia:
- Wszyscy moi bracia skoczyli zawodwki. Jeden jest budow-
niczym, drugi kucharzem, trzeci hydraulikiem... Rodzice chcieli, eby ich
crki poszy na studia, i wymylili, e ostatni rok szkoy redniej spdzo-
ny u Wheelera moe si bardzo przyda. Ja miaam oceny na tyle dobre,
e dostaam czciowe stypendium. Izzy si nie udao. Rodzice nie mogli
sobie pozwoli na posanie nas obu do prywatnej szkoy.
- Czy Izzy w kocu dostaa si na studia?
- Skoczya szko wzornictwa - odpowiada Julia. - Jest pro-
jektantk biuterii.
- I ma wrogie nastawienie do wiata.
- Skutki zamanego serca. - Nasze oczy si spotykaj. Do Julii do-
piero teraz dociera, co przed chwil powiedziaa. - Wprowadzia si do
mnie dopiero dzi rano.
Omiatam wzrokiem pokj, sondujc go w poszukiwaniu kija hokejo-
wego, sportowych pism, wygodnego fotela. Czegokolwiek, co zdradzao-
by obecno mczyzny.
- Czy trudno si przyzwyczai do mieszkania razem? - pytam.
- Do tej pory mieszkaam sama, Campbell, jeli o to pytasz. - Julia
spoglda na mnie sponad krawdzi uniesionego do ust kieliszka. - A ty?
- Ja mam sze on, pitnacioro dzieci i stado owiec.
Umiech w kcikach jej ust.
- Kiedy spotykam ludzi takich jak ty, zawsze mam wraenie, e nie
realizuj si w yciu tak, jak bym moga.
- Zgadzam si. Szkoda dla ciebie miejsca na tej planecie. Licencjat
i skoczone prawo na Harvardzie, teraz kurator procesowy z krwawi-
cym sercem...
- Skd wiesz, e studiowaam prawo?
- Od sdziego DeSalvo - kami, a ona to kupuje.
141
Ciekawe, myl, czy Julii te si wydaje, e od czasu kiedy bylimy
razem, upyny nie cae lata, ale zaledwie par chwil. Czy siedzc ze
mn tutaj, w tej kuchni, czuje si tak samo swobodnie jak ja. Bo ja odno-
sz takie wraenie, jakbym mia przed sob nuty nieznanego mi utworu i
po kilku minutach mozolnego ich rozczytywania odkry nagle, e to prze-
cie melodia, ktr znam na pami i ktr mog zagra z marszu.
- Kto by pomyla, e bdziesz pracowa w sdzie jako kurator
procesowy - mwi.
- Na pewno nie ja. - Julia umiecha si. - Do tej pory czasem my-
l, jak by to byo znw wygasza pomienne odezwy za zniesieniem
patriarchalnego modelu spoeczestwa na zaimprowizowanej mwnicy w
parku Boston Common. Niestety, dogmatami nie opaci si mieszkania. -
Rzuca mi spojrzenie. - Ty te mnie rozczarowae. Spodziewaam si, e
do tej pory signiesz ju po prezydentur.
- Zacigaem si przy paleniu trawki - wyznaj szczerze - I nie
mogem ju mierzy tak wysoko. Ale ciebie wyobraaem sobie raczej w
domku na przedmieciu, z gromadk dzieci jakiego szczciarza.
Julia potrzsa gow.
- Chyba mylisz mnie z Muffy, Bitsie,Toto albo jak inn foczk z
Wheelera.
- Nie. Mylaem tylko... e to moe mnie si tak poszczci.
Cisza, ktra zapada, jest gsta i kleista.
- Wcale tego nie chciae - odzywa si wreszcie Julia. - Postawie
spraw nad wyraz jasno.
Chc zaprzeczy, kci si, przekonywa. Ale jak to niby miao wy-
glda z jej strony, skoro kiedy byo ju po wszystkim, zerwaem z ni
wszelkie kontakty? Skoro zachowaem si tak, jak caa reszta tych cho-
pakw z Wheelera?
- Pamitasz... - zaczynam.
- Ja wszystko pamitam, Campbell - przerywa mi Julia. - I wanie
dlatego tak mi z tym ciko.
Serce zaczyna mi wali tak szybko, e Sdzia, zaniepokojony, zrywa
si z podogi i trca mnie mocno nosem w udo. Wtedy, przed laty, byem
pewny, e Julii nie mona zrani, e ona jest ponad wszystko. Miaem te
nadziej, e mnie rwnie uda si ta sztuka.
Myliem si. W obu wypadkach.
ANNA
W naszym salonie na cianie wisi plka pena fotografii doku-
mentujcych histori rodziny. S tam zdjcia z wczesnego dziecistwa,
nasze i rodzicw, jest kilka fotografii ze szkolnych albumw, s fotki
wakacyjne, urodzinowe, witeczne. Kiedy na nie patrz, przypominaj
mi nacicia na pasku od spodni albo kreski na cianie celi - dowd na to,
e czas naprawd pynie, e nie unosimy si zawieszeni w niebycie.
Zdjcia stoj na tej pce w oprawkach pojedynczych i podwjnych,
rozkadanych, w mniejszych i wikszych formatach. Ramki s z jasnego,
gadkiego drewna albo inkrustowane, jedna nawet jest ozdobiona bardzo
fikun szklan mozaik. Bior do rki fotografi Jessego, rozemianego
dwulatka w kowbojskim kostiumie. Kto by si domyli, patrzc na to
zdjcie, co z niego wyroso?
S tam zdjcia Kate z wosami i Kate cakiem ysej; na jednym Kate
jest malutka, a Jesse trzyma j na kolanach; na innym mama siedzi razem
z nimi na brzegu jakiego basenu, tulc kade jedn rk. S tam te moje
zdjcia, ale tylko kilka. Na jednym jestem niemowlakiem, na nastpnym
mam ju dziesi lat; czas leci jak pikujcy samolot.
Moe to dlatego, e jestem trzecim dzieckiem. Do tego czasu rodzice
mieli ju po dziurki w nosie prowadzenia kroniki ycia swoich pociech.
A moe po prostu zapomnieli.
Waciwie to niczyja wina i w zasadzie nie ma si czym przejmowa,
ale jednak troch to smutne. Bo co mwi taka fotografia? Chciaem
uwieczni chwil, kiedy bya szczliwa. Bya dla mnie tak wana, e
rzuciam wszystko, eby przyj i popatrze na ciebie.
143
O jedenastej dzwoni tata i pyta, czy chc, eby po mnie przyjecha.
- Mama zostaa w szpitalu - wyjania. - Jeli nie chcesz siedzie
sama w domu, moesz przyj na noc do mnie, do jednostki.
- Mog zosta w domu - uspokajam go. - W razie czego Jesse mi
pomoe.
- No tak - mwi ojciec. - Jesse.
Oboje udajemy, e jest to plan awaryjny, ktry nie zawiedzie.
- Co z Kate? - pytam.
- Jest nieprzytomna, bo cay czas dostaje leki. - Sysz, jak tata bie-
rze gboki wdech. - Wiesz co... - zaczyna, ale przerywa mu przenikliwy
dwik alarmu. - Musz koczy - rzuca i ju go nie ma. Pozostaje po
nim szum w suchawce.
Nie odkadam jej jeszcze przez chwil; wyobraam sobie, jak tata
wskakuje w robocze buty, jak wciga spodnie od kombinezonu, rozlewa-
jce si kau dookoa kostek. Widz w mylach drzwi remizy, rozwie-
rajce si jak wrota baniowego Sezamu, sysz ryk potnego silnika
wozu straackiego, w ktrym obok kierowcy siedzi mj ojciec. Kadego
dnia, kiedy idzie do pracy, musi gasi ogie.
Lepszej zachty mi nie trzeba. Wychodz z domu, apic po drodze
sweter. Id do garau.
Do naszej szkoy chodzi kiedy taki jeden chopak. Nazywa si
Jimmy Stredboe i by frajerem do kwadratu. Na twarzy mia syfa na sy-
fie, hodowa szczura, ktrego nazwa Ciotka-Sierotka, a raz na biologii
puci pawia prosto do akwarium. Nikt nie chcia z nim rozmawia, bo
wszyscy si bali, e frajerstwem mona si zarazi. Kiedy jednak si
okazao, e naprawd jest chory, w dodatku na stwardnienie rozsiane,
natychmiast przestalimy by niemili. Umiechalimy si do niego na
korytarzu. Kiedy przysiada si do stolika na stowce, witalimy go
uprzejmym skinieniem gowy. To, e by palantem, nagle stao si ni-
czym w porwnaniu z ogromem jego nieszczcia.
Od samego urodzenia miaam ciko chor siostr. Nigdy w yciu nie
dostaam jednego lizaka od kasjera w banku - zawsze byy co najmniej
dwa; dyrektor szkoy zawsze wiedzia, jak si nazywam. Nikt nigdy nie
powiedzia mi otwarcie nic niemiego.
144
No wanie. Ciekawe, jak by mnie traktowali, gdybym bya taka jak
wszyscy. Moe jestem za i poda, tylko nikt nigdy nie mia odwagi po-
wiedzie mi tego prosto w oczy. Moe wszyscy tak naprawd myl, e
jestem chamska, brzydka albo gupia, ale musz by dla mnie mili ze
wzgldu na moj sytuacj; gdyby nie to, moe byabym cakiem inna,
milsza, adniejsza, mdrzejsza.
No wanie. Ciekawe, czy to, co teraz robi, wynika z mojej prawdzi-
wej natury.
wiata samochodu jadcego za nami odbijaj si w lusterku, rzucajc
na twarz Jessego refleksy, ktre wygldaj jak zielone patrzaki. Brat
prowadzi leniwie, tylko jedn rk, opierajc j nadgarstkiem o kierowni-
c. Zauwaam, e ju od dawna nale mu si postrzyyny.
- Twj samochd mierdzi dymem - mwi.
- Zgadza si. Dym wietnie maskuje aromat rozlanej whiskey. -
Zby Jessego byskaj w mroku. - Przeszkadza ci to?
- Troch.
Jesse siga ponad moimi kolanami do schowka. Wyjmuje zapalniczk
i paczk papierosw. Przypala jednego, wydmuchujc dym w moim kie-
runku.
- Przepraszam - mwi, chocia wiem, e zrobi to specjalnie.
- Poczstujesz mnie?
- Czym?
- Papierosem. - Paczka jest pena cienkich patyczkw, tak biaych,
e zdaj si byszcze w mroku.
- Chcesz zapali? Ty? - Jesse wybucha miechem.
- Nie artowaam - mwi.
Jesse unosi brew, po czym skrca tak gwatownie, e tylko cudem nie
wywraca samochodu. Zatrzymujemy si na poboczu, w tumanie kurzu.
Jesse wcza lampk w kabinie i potrzsa doni. Z paczki wysuwa si
jeden papieros.
Bior go w palce. Jest cieniutki i delikatny jak ptasia kosteczka.
Trzymam go jak aktorki w teatrze, midzy palcem wskazujcym a rod-
kowym, oba palce proste. Podnosz papierosa do ust.
- Najpierw trzeba zapali. - Jesse si mieje, trzaskajc zapalnicz-
k.
145
Za Chiny Ludowe nie pochyl si nad pomieniem. Prdzej spal so-
bie wosy, ni trafi papierosem tam, gdzie trzeba.
- Ty mi przypal - mwi.
- Nic z tego. Jeli chcesz si nauczy, to od A do Z oznajmia
Jesse, ponownie pstrykajc zapalniczk.
Dotykam papierosem pomienia, zacigam si mocno, tak jak podpa-
trzyam u brata. W mojej piersi eksploduje bomba. apie mnie taki ka-
szel, e przez chwil jestem zupenie pewna, e puca podeszy mi do
garda - wyranie czuj co gbczastego na kocu przeyku. Jesse poka-
da si ze miechu i wyrywa mi papierosa, zanim go upuszcz. Zaciga si
dwa razy i wyrzuca niedopaek przez okno.
- Niele ci poszo - komentuje.
W gardle mam piasek.
- Smakowao tak, jakbym wylizywaa grilla.
Jesse rusza i wyjeda z powrotem na drog, a ja usiuj sobie przy-
pomnie, jak si oddycha.
- Dlaczego chciaa sprbowa?
Wzruszam ramionami.
- Pomylaam, e wszystko mi jedno.
- Mam ci sporzdzi list czynw niemoralnych? - pyta mj brat.
Nie odpowiadam. Po chwili Jesse spoglda na mnie. - Posuchaj: nie ro-
bisz nic zego.
Zatrzymujemy si na szpitalnym parkingu.
- Dobre to te nie jest - zauwaam.
Jesse wycza silnik, ale nie rusza si z miejsca.
- Wzia pod uwag, e jaskini strzee smok?
Mru oczy.
- Mw po ludzku.
- Tak sobie myl, e mama pi dzi mniej wicej dwa metry od
ka Kate.
Cholera jasna. Nie chodzi o to, e mama mnie stamtd wyrzuci, ale
te z ca pewnoci nie zostawi mnie z Kate sam na sam. A tego pragn
w tym momencie bardziej ni czegokolwiek na wiecie. Jesse przyglda
mi si.
- Wizyta u Kate wcale nie poprawi ci nastroju.
146
Nie potrafi mu wytumaczy, dlaczego musz wiedzie, e Kate czu-
je si dobrze, przynajmniej w tej chwili. Musz, cho przecie sama pod-
jam decyzj, ktra sprawi, e Kate przestanie mie si dobrze.
Tym razem jednak kto mnie rozumie. Chocia raz w yciu czuj, e
kto mnie rozumie.
- Zajm si tym - mwi Jesse, wygldajc przez szyb.
Miaam jedenacie lat, a Kate czternacie. Trenowaymy razem, eby
dosta si do ksigi rekordw Guinnessa. Byymy pewne, e nie ma w
niej jeszcze dwch sistr, ktre potrafi jednoczenie stan na gowach i
wytrzyma tak dugo, a policzki im zsiniej, a przed oczami zaczn lata
czerwone plamy. Kate bya leciutka jak wrbelek, rce i nogi miaa cien-
kie jak nitki makaronu. Kiedy kucna i odbia si nogami od podogi,
wygldaa rwnie wdzicznie jak pajk idcy po cianie. Ja musiaam
walczy z grawitacj; nie obyo si bez haasu i omotu.
Przez chwil w ciszy apaymy rwnowag.
- Chciaabym mie bardziej pask gow - powiedziaam. Czuam
wyranie, jak brwi marszcz mi si i opadaj. - Jak mylisz, czy kto
przyjdzie tutaj, eby zmierzy nam czas, czy moe wystarczy wysa im
kaset wideo?
- Sami wszystko nam powiedz. - Kate wycigna skrzyowane
rce na dywanie.
- A bdziemy bardzo sawne?
- Moemy nawet wystpi w programie Today. Widziaam tam
raz chopaka, ktry gra na fortepianie nogami. Mia jedenacie lat. - Za-
mylia si na chwil. - Jednemu znajomemu mamy zlecia na gow
fortepian, ktry wypad z okna. mier na miejscu.
- Bujasz. Po co kto miaby wyrzuca fortepian przez okno?
- To prawda. Sama j zapytaj. I wcale nikt go nie wyrzuca, wrcz
odwrotnie - chcieli go wstawi do mieszkania. - Skrzyowaa te nogi.
Wygldao to tak, jakby leaa do gry nogami na cianie. - Jak mylisz,
jaka mier jest najlepsza?
- Nie chc o tym rozmawia - powiedziaam.
- Dlaczego? Przecie ja umieram. A ty to co? - Zmarszczyam
brwi, a Kate dokoczya: - Ty te umierasz. - Wyszczerzya zby. - Ja po
prostu mam do tego wikszy talent ni ty.
- Gupia rozmowa. - Zaczynaam mie do tego tematu, a wie-
dziaam, e od tego dnia bdzie mnie on mczy ju zawsze.
147
- Katastrofa lotnicza? - zastanawiaa si na gos Kate. Na pewno
do chrzanu jest ten moment, kiedy nagle dociera do ciebie, e spadasz...
Ale szybko jest po wszystkim, a po tobie nie zostaje nawet lad. Jak to si
dzieje, e w takich katastrofach ludzie wyparowuj, ale na drzewach zo-
staj ich ubrania? A te czarne skrzynki?
Czuam, jak krew zaczyna pulsowa mi w skroniach.
- Zamknij si, Kate.
Kate osuna si po cianie i usiada na pododze. Twarz miaa czer-
won.
- Mona wykitowa we nie, ale to jest nuda...
- Zamknij si - powtrzyam. Byam za, bo wytrzymaymy tylko
ze dwadziecia dwie sekundy; wiedziaam, e teraz trzeba bdzie zaczy-
na bicie naszego rekordu od pocztku. Z powrotem stanam na gowie,
walczc ze skotunionymi wosami, ktre zasoniy mi ca twarz. - Nor-
malny czowiek nie myli bez przerwy o tym, jak i kiedy umrze.
- Kamiesz. Wszyscy o tym myl.
- Wszyscy myl o tym, kiedy ty umrzesz - odpowiedziaam.
Zapada cisza tak gboka, e a przyszo mi na myl, e mogybymy
ustanowi inny siostrzany rekord, we wstrzymywaniu oddechu.
Wreszcie Kate umiechna si drcymi ustami.
- No - spojrzaa na mnie - przynajmniej raz w yciu powiedziaa
prawd.
Jesse wsuwa mi do rki banknot dwudziestodolarowy. To na takswk
do domu. On nie bdzie mg wrci samochodem; plan, ktry wymyli,
ma wanie taki mankament. Wchodzimy na sme pitro po schodach,
zamiast wjecha wind, bo drzwi windy otwieraj si prosto na punkt
pielgniarski, a z klatki schodowej wychodzi si dalej, za nim. Jesse
wpycha mnie do bieliniarki, gdzie na pkach le plastikowe poduszki i
pociel ze stemplami z nazw szpitala. Chwyta za klamk, eby zamkn
za mn drzwi.
- Czekaj. - api go za rkaw. - Skd bd wiedzie, e mog
ju wyj?
Jesse parska miechem.
- O to ju si nie martw. Zauwaysz.
148
Wyjmuje z kieszeni srebrn piersiwk. Poznaj j; to ta, ktr tata
dosta w prezencie od swojego dowdcy. Wsika gdzie trzy lata temu.
Tata myli, e j zgubi. Zdjwszy nakrtk, Jesse zalewa sobie ca ko-
szul alkoholem, po czym rusza przed siebie korytarzem. Waciwie
okrelenie rusza przed siebie jest bardzo dalekie od tego, jak naprawd
to wyglda: Jesse zatacza si od ciany do ciany, udaje mu si nawet
wywrci wzek ze szczotkami, cierkami i pynami do czyszczenia.
- Mamo! - wrzeszczy. - Mamo, gdzie jeste?
Jest zupenie trzewy, ale trzeba przyzna, e udaje po mistrzowsku.
Przypomina mi si, e nieraz w nocy widziaam przez okno, jak rzyga
pod rododendron na podwrku. Ciekawe, czy wtedy to te byo na po-
kaz?
Nagle korytarz roi si od pielgniarek, ktre wylatuj ze swojego
punktu jak pszczoy z ula. Zaczynaj szarpa si z chopakiem dwa razy
od nich modszym i trzy razy silniejszym. Podczas szamotaniny Jesse
apie si najwyszej pki regalika na bielizn pocielow i przewraca go.
Huk jest taki, e a dzwoni mi w uszach. Odzywaj si sygnay wezwa-
nia; elektryczna tablica na biurku pielgniarek dzwoni jak centralka tele-
foniczna, ale caa nocna zmiana, trzy kobiety, walczy z Jessem, ktry
kopie dookoa i mci na olep rkami.
W drzwiach do pokoju Kate staje mama. Oczy ma czerwone i zapuch-
nite. Na widok Jessego staje jak wryta; biedaczka, wanie zrozumiaa,
e same problemy z Kate to nie wszystko, e moe by jeszcze gorzej.
Jesse zarzuca gow w jej stron niczym wielki rogaty buhaj, a jego twarz
rozpywa si w szerokim umiechu.
- Cze, mamciu. - Szczerzy si.
- Przepraszam - zwraca si mama do pielgniarek.
Jesse prostuje si i podchodzi bliej, zataczajc si. Nieskoordynowa-
nym ruchem zarzuca jej rce na szyj. Mama zamyka oczy.
- W stowce podaj kaw - sugeruje jedna z pielgniarek. Mama
ze wstydu nawet nie sili si na odpowied, tylko rusza w stron wind,
cignc za sob Jessego przylepionego do jej ramienia jak skorupiak do
kaduba okrtu. Raz za razem naciska przycisk przywoania, jakby to
mogo sprawi, e drzwi otworz si szybciej.
149
Kiedy ju ich nie ma, sprawa jest dziecinnie prosta. Jedna pielgniarka
biegnie szybko na wezwanie do pacjenta, a dwie wracaj na swoje miej-
sca i ciszonym gosem dziel si uwagami na temat Jessego i mojej
biednej mamy, zupenie jakby wymieniay si znaczkami. Nawet nie
spojrz w moj stron. Wymykam si z bieliniarki, biegn na palcach
korytarzem i zakradam si do pokoju, w ktrym ley siostra.
Zdarzyo si pewnego roku, e na wito Dzikczynienia Kate akurat
nie leaa w szpitalu. Moglimy wtedy udawa prawdziw rodzin. Obej-
rzelimy transmisj parady z Nowego Jorku, na ktrej niespodziewany
powiew wiatru porwa jeden z tych gigantycznych balonw i rzuci go na
sup sygnalizacji wietlnej. Do indyka podano sos domowej roboty. Ma-
ma postawia na stole talerzyk z kostk z mostka ptaka, ktr przeamuje
si, mylc yczenie. Zgodnie ze zwyczajem Kate i ja miaymy przea-
ma si t kostk, a ta, ktrej zosta w rce duszy kawaek, moga liczy
na to, e jej yczenie si speni. Zanim jeszcze zdyam dobrze chwyci,
mama nachylia mi si do ucha i szepna: Wiesz, czego sobie yczy.
Zamknam wic oczy i z caych si mylaam o tym, eby u Kate nast-
pia remisja, chocia z pocztku miaam zupenie inne yczenie: chciaam
dosta discmana. Kiedy Kate wygraa, poczuam zoliw satysfakcj.
Po witecznym obiedzie wyszlimy we trjk z tat na dwr i grali-
my na trawniku w futbol, dwoje na dwoje. Mama zostaa w domu, eby
pozmywa naczynia. Zanim skoczya i wysza do nas, ja i Jesse zdyli-
my ju dwa razy ogra tat i Kate.
- Uszczypnijcie mnie - powiedziaa zimnym gosem - bo ja
chyba ni.
Nie musiaa nic dodawa. Wszyscy nieraz widzielimy, jak Kate
przewraca si jak kade normalne dziecko, a wstaje zalana krwi jak
bardzo chory czowiek.
- Nie bj si, Saro. - Tata umiechn si do niej, tak jasno i pro-
miennie, jakby woy sobie wiee baterie. - Kate jest ze mn w druy-
nie. Nie dam jej skosi.
Pomaszerowa dumnym krokiem do mamy, wzi j w ramiona i po-
caowa. Pocaunek by tak mocny i trwa tak dugo, e poczuam, jak na
150
twarz wystpuj mi rumiece; byam pewna, e ssiedzi wszystko widz.
Kiedy tata podnis gow, oczy mamy miay kolor, ktrego nie widzia-
am u niej nigdy wczeniej ani nigdy pniej.
- Zaufaj mi - powiedzia i rzuci pik do Kate.
Mam kilka wspomnie z tego dnia. Pamitam, e ziemia szczypaa
lekko, kiedy si na niej usiado - pierwsza zapowied nadchodzcej zimy.
Pamitam starcia z tat. Kiedy mnie przewraca, zawsze podpiera si na
rkach, eby mnie nie przygnie; czuam tylko cudowne ciepo jego
ciaa. Pamitam, jak mama kibicowaa rwnie gorco obu druynom.
I pamitam te, jak podaam pik do Jessego, ale Kate przeja j w
locie. Jeszcze dzi widz bezbrzene zdumienie malujce si na jej twa-
rzy, kiedy chwycia pik. Tata krzykn, eby biega po przyoenie.
Kate pomkna jak strzaa i byoby si jej udao, gdyby Jesse nie rzuci
si na ni od tyu, przygniatajc caym swoim ciarem do ziemi.
W tym momencie wszystko zamaro. Kate leaa bez ruchu, z rozrzu-
conymi rkami i nogami. Tata w okamgnieniu by ju przy niej i ode-
pchn Jessego.
- Co ty wyprawiasz, do cholery!
- Zapomniaem!
- Gdzie ci boli? Moesz usi? - dopytywaa si mama.
Ale kiedy Kate przewrcia si na plecy, zobaczylimy, e si mieje.
- Nic mnie nie boli. Jakie to cudowne!
Rodzice spojrzeli po sobie. adne z nich nie zrozumiao, o co chodzi
Kate, za to ja i Jesse dobrze j rozumielimy: kimkolwiek si jest, zawsze
gdzie w gbi duszy tli si pragnienie, eby by kim innym. A kiedy,
choby na uamek sekundy, to pragnienie si spenia, dzieje si cud.
- Zapomnia - powiedziaa Kate w powietrze, wycignita na ple-
cach, umiechajc si promiennie do wszystkowidzcego soca, bysz-
czcego na chodnym listopadowym niebie.
W szpitalu nigdy nie jest cakiem ciemno. Nad kiem pacjenta zaw-
sze byszczy jaka tabliczka, jak wiata na ldowisku. Jest tam zreszt w
tym samym celu - eby pielgniarki i lekarze trafili do chorego, w razie
151
gdyby co si stao. Setki razy widziaam Kate w identycznym ku;
tylko rurki i przewody si zmieniaj. Zawsze wyglda na mniejsz, ni j
zapamitaam.
Siadam na pocieli, bardzo delikatnie. Sine yy na szyi i klatce pier-
siowej Kate s jak mapa drogowa, jak autostrady donikd. Wmawiam
sobie, e widz te zowrogie komrki biaaczkowe krce w jej krwio-
biegu jak ohydne plotki.
Nagle Kate otwiera oczy. Ze strachu o mao co nie spadam z ka.
Scena jak z Egzorcysty.
- Anna? - pyta Kate, patrzc prosto na mnie. Ju bardzo dawno nie
widziaam, eby a tak si baa. Ostatni raz to byo chyba wtedy, gdy
Jesse wmwi nam, e pod naszym domem przez pomyk zakopano
koci starego Indianina, a jego duch wrci i kry wok miertelnych
szcztkw.
Kiedy umrze czyja siostra, to czy taki kto przestaje wtedy mwi:
Mam siostr? A moe siostra to zawsze siostra, bez wzgldu na to, czy
to siostrzane rwnanie ma jedn czy dwie strony?
Wlizguj si na ko, ktre jest wskie, ale nie a tak, ebymy nie
mogy si na nim zmieci we dwie. Kad gow na piersi Kate, tak bli-
sko cewnika, e widz pyn, ktry wscza si przez rurk do jej y. Jesse
wcale nie wie, o co chodzi. Nie przyszam do Kate po to, eby poprawi
sobie nastrj. Przyszam dlatego, e bez niej nie potrafi sobie przypo-
mnie, kim jestem.
CZWARTEK
Mwi ci , e gwi azdy l z owi eszcze sygna y,
A ty, gdyby by a rozsdna,
Ni e odwraca aby si do mni e ze s owami :
Ta noc j est cudowna.
D.H. Lawrence, Pod dbem
BRIAN
Kiedy przychodzi wezwanie, z pocztku nigdy nie wiadomo, czy je-
dziemy gasi wulkan czy ognisko. Dzi w nocy wiato na pitrze remizy
zapalio si o godzinie drugiej czterdzieci sze. Wczy si te sygna
alarmowy, ale on tak naprawd nigdy do mnie nie dociera. Nim upyno
dziesi sekund, byem ju ubrany i wyszedem z pokoju. W dwudziestej
sekundzie wciskaem si w kombinezon, miaem na ramionach dugie
elastyczne szelki od spodni, a na plecach wi skorup kurtki. Pod ko-
niec drugiej minuty od wczenia alarmu nasz wz pdzi ju ulicami
Upper Darby. Prowadzi Cezar. Z tyu siedzieli Paulie, ratownik, i Red,
odpowiedzialny za obsug hydrantu.
Kilka chwil pniej zaczlimy racjonalnie myle. Sprawdzilimy
aparaty tlenowe, nacignlimy rkawice. Zadzwoni dyspozytor i poda
adres: Hoddington Drive. Palia si albo konstrukcja budynku, albo pokj
i sprzty domowe. Poleciem Cezarowi skrci w lewo. Hoddington to
zaledwie osiem przecznic od mojego domu.
Dom przypomina paszcz smoka ziejcego ogniem. Cezar objecha
budynek dookoa, ebym mg obejrze go z trzech stron. Wysypalimy
si z wozu i przez jedn chwil mierzylimy wzrokiem ogie, czterech
Dawidw naprzeciwko Goliata.
- Podaj wod do dwuipcalowego wa - poleciem operatorowi
motopompy, ktrym dzisiaj by take Cezar.
Podbiega do mnie kobieta ubrana jedynie w koszul nocn, zapaka-
na, z trjk dzieci uczepionych rbka jej ubrania.
- iMija! - krzykna przeraliwie, wymachujc rk. iMija!
153
- Dnde est? - Stanem wprost przed ni, tak eby nie widziaa
nic oprcz mojej twarzy. - Cuantos aos tiene?
Wskazaa okno na drugim pitrze.
- Tres - zakaa.
- Kapitanie - zawoa Cezar. - Jestemy gotowi.
Usyszaem zbliajce si wycie syreny drugiego wozu, naszego
wsparcia.
- Red, wybij otwr do oddymiania w pnocno-wschodnim naro-
niku dachu. Paulie, zabierz si do gaszenia, kiedy tylko bdzie mona. Na
drugim pitrze jest maa dziewczynka. Id po ni.
To nie bya krtka pika, tak jak na filmach, gdzie gwny bohater
rzuca si bohatersko w pomienie i wychodzi z nich z Oscarem. Gdybym
po wejciu do budynku stwierdzi, e runy schody... e konstrukcja
grozi zawaleniem... e temperatura jest ju tak wysoka, e wszystko zaj-
muje si ogniem... Wtedy bymy si wycofali. Bezpieczestwo ratownika
ma pierwszestwo przed bezpieczestwem ofiary.
Zawsze.
Jestem tchrzem. Bywa, e po pracy zostaj w remizie. Zamiast je-
cha od razu prosto do domu, zwijam we albo parz wie kaw dla
kolegw z nastpnej zmiany. Czsto zastanawiaem si, dlaczego najle-
piej odpoczywam w miejscu pracy, pracy, ktrej specyfika polega na
tym, e bardzo czsto zrywam si z ka dwa albo trzy razy w cigu
nocy. I chyba ju wiem dlaczego: tutaj, w remizie, nie musz si martwi,
e zdarzy si jaki wypadek, bo wypadki maj to do siebie, e si zdarza-
j. Kiedy przekraczam prg domu, zaczynam si przejmowa na zapas -
tym, co moe si wydarzy.
Kiedy Kate bya w drugiej klasie, narysowaa kiedy obrazek przed-
stawiajcy straaka z aureol dookoa gowy. Powiedziaa przy caej kla-
sie, e jej tata bdzie musia pj do nieba, bo gdyby poszed do pieka,
to zgasiby tam wszystkie ognie.
Wci jeszcze mam ten obrazek.
Wbijam tuzin jajek do miski i sigam po ubijaczk. Bekon na patelni
zaczyna skwiercze, a blacha ju si grzeje; dzi na niadanie bd omle-
ty. Straacy jedz razem - a przynajmniej siadaj razem do stou, bo z
154
reguy kiedy tylko zaczynaj je, po chwili zaczyna wy alarm. Chc
zrobi frajd moim chopcom, ktrzy w tej chwili zmywaj z siebie pod
prysznicem wspomnienia dzisiejszej nocy. Sysz za sob kroki.
- Przystaw sobie krzeso - woam przez rami, nie ogldajc si. -
Zaraz bdzie gotowe.
- Dzikuj serdecznie, ale nie skorzystam - sysz kobiecy gos. -
Nie chc si narzuca.
Odwracam si z opatk w rce. Dwik kobiecego gosu w tym miej-
scu to niecodzienne zjawisko. Niezwykoci dodaje mu jeszcze fakt, e
wacicielka gosu zjawia si w remizie tak wczenie rano, zaledwie
kilka minut przed sidm. Jest niewysoka, a burza jej lokw przywodzi
mi na myl poar lasu. Na palcach migocz niezliczone srebrne pier-
cionki.
- Kapitan Fitzgerald? Witam. Jestem Julia Romano, kurator proce-
sowy wyznaczony do sprawy Anny.
Syszaem o niej od Sary: to jest kobieta, ktrej bdzie sucha sdzia,
kiedy przyjdzie co do czego.
- Piknie pachnie. - Umiecha si do mnie, podchodzc i wyjmujc
mi z rki opatk. - Kiedy kto robi jedzenie, nie mog spokojnie si
przyglda. Musz pomaga. Mam tak wad genetyczn. - Szpera w
lodwce i wyciga ostatni rzecz, jaka przyszaby mi do gowy: soik
chrzanu. - Chciaam poprosi pana o kilka minut rozmowy.
- Nie ma sprawy.
Chrzan?
Julia Romano wrzuca spor yk chrzanu do ubitych jajek. Z pki w
przyprawami zdejmuje skrk pomaraczow i chili, dosypuje do mie-
szanki.
- Jak si czuje Kate? - pyta.
Wylewam na blach porcj ciasta, czekam, a pojawi si bbelki.
Odwracam omlet; pod spodem jest rwno przypieczony na brz. Jest
rano, ale zdyem ju porozmawia z Sar. Kate miaa spokojn noc, w
przeciwiestwie do mojej ony. Ale to nic takiego. To by tylko Jesse.
Podczas poaru budynku zawsze nastpuje jeden moment krytyczny,
kiedy albo uda si opanowa ogie, albo to ogie opanuje wszystko, cze-
go tylko dotknie. Z sufitu zaczynaj odpada paty farby, klatka schodo-
wa poera ywcem sam siebie, dywan z wkna syntetycznego klei si
155
do butw i tak po kolei, a w kocu trzeba si wycofa i przypomnie
sobie star prawd, e kady ogie musi kiedy si wypali, nawet bez
naszej pomocy.
Teraz wanie nadszed taki czas, kiedy ogie otoczy mnie z szeciu
stron. Wprost przed sob mam chor Kate. Za mn stoj Anna i jej adwo-
kat. Jesse, kiedy nie pije na umr, to dla odmiany pa. Sara desperacko
szuka ratunku. Co wic robi? Chowam si za moim sprztem. Rce
mam pene hakw, omw, elaznych drgw - narzdzi przeznaczonych
do niszczenia, gdy tymczasem najbardziej jest mi potrzebna solidna lina,
ktr mgbym powiza nas wszystkich w jedn cao.
- Kapitanie... Brian! - krzyk Julii Romano odrywa mnie od wa-
snych myli i ponownie jestem na rodku kuchni szybko wypeniajcej
si dymem. Julia podbiega i spycha z blachy przypalone ciasto.
- Boe! - Wrzucam do zlewu zwglony krek, ktry niedawno by
omletem. Po chwili dobiega mnie stamtd jego wcieky syk. - Przepra-
szam.
Dziwn moc ma to sowo; potrafi w mgnieniu oka odmieni cay kra-
jobraz, jak zaklcie Sezamie, otwrz si!.
- Dobrze, e s jeszcze jajka - mwi Julia Romano.
W poncym domu trzeba kierowa si szstym zmysem, bo inne
zawodz. Nic nie wida w gstym dymie. Nic nie sycha, bo huk ognia
zagusza wszystko. Niczego nie wolno dotyka, bo to grozi mierci.
Przede mn postpowa Paulie z sikawk w rkach. Kilku kolegw
pomagao mu taszczy gruby, nabrzmiay wod w. Dla jednego czo-
wieka byby to ciar ponad siy. Oczycilimy schody i weszlimy po
nich na pitro. Ogie nawet nas nie lizn. Chcielimy wypchn go przez
t dziur w dachu, ktr wybi Red. Jak u kadej uwizionej istoty, tak i
tutaj dziaa naturalny instynkt - ogie chce ucieka.
Ruszyem na czworakach wzdu korytarza. Matka powiedziaa mi, e
to bd trzecie drzwi po prawej. Ogie przemyka si pod sufitem, po
drugiej stronie korytarza; ucieka w stron otworu. Kiedy zaatakowano
go pian, gsty biay opar pochon moich kolegw.
156
Drzwi do sypialni dziewczynki byy otwarte. Wpezem do rodka,
woajc ma po imieniu. Niczym magnes przycign mnie duy ksztat
majaczcy pod oknem, ale okazao si, e to tylko olbrzymi pluszowy
mi. Zajrzaem do szaf i pod ko. Nikogo.
Wrciem na korytarz, potykajc si o w gruby niczym pi doro-
sego mczyzny. Czowiek potrafi myle, ogie nie. Mona przewi-
dzie, ktrdy pjdzie ogie; zachowania dziecka przewidzie nie spo-
sb. Dokd ja bym ucieka, gdybym umiera ze strachu?
Zaczem szybko przeglda pokoje, jeden po drugim. Pierwszy by
cay rowy - pokj dziecicy. W drugim na pododze i na pitrowych
kach leao mnstwo maych samochodzikw. Trzecie drzwi nie pro-
wadziy do pokoju, tylko do schowka. Sypialnia rodzicw znajdowaa si
na drugim kocu korytarza.
Gdybym by dzieckiem, chciabym do mamy.
W tej sypialni kbi si gsty czarny dym, ktrego nie byo w innych
pokojach. Ogie wypali szczelin pod drzwiami. Otworzyem je, wia-
domy tego, e wchodzc, wpuszczam powietrze, czego robi nie wolno,
ale nie miaem wyjcia.
Tak jak si spodziewaem, prg, przedtem ledwo si tlcy, buchn
pomieniem, ktry momentalnie wypeni prostokt drzwi. Wbiegem do
rodka jak szarujcy byk. Czuem, jak drobinki aru spadaj mi na hem
i kurtk.
- Luisa! - zawoaem. Macajc rkami ciany, obszedem cay po-
kj, znalazem szaf, uderzyem w drzwi. Jeszcze raz wykrzyknem imi
dziewczynki.
Ze rodka dobiego stuknicie, ciche, lecz wyrane.
- Moemy mwi o szczciu. - Julia Romano na pewno nie spo-
dziewaa si usysze ode mnie czego takiego. - Kiedy zanosi si na
duszy pobyt w szpitalu, siostra Sary opiekuje si dziemi. Przy krt-
szych wymieniamy si. Sara zostaje z Kate w szpitalu, a ja siedz z
dziemi, albo na odwrt. Teraz mamy atwiej, bo s ju na tyle due, e
mog zostawa same.
Julia zapisuje co w notesie. Nachodzi mnie nieprzyjemna myl, od
ktrej a zaczynam wierci si na krzele. Anna ma dopiero trzynacie lat
- a jeli to za mao, eby zostawa samej w domu? By moe takie jest
zdanie opieki spoecznej, ale oni nie znaj Anny, ktra okres dojrzewania
ma ju dawno za sob.
157
- Czy z Ann wszystko w porzdku? - pyta Julia.
- Gdyby tak byo, nie pozwaaby nas chyba do sdu - odpowiadam
z wahaniem. - Sara twierdzi, e Annie brakuje naszej troski.
- A pan co o tym myli?
eby zyska na czasie, nabieram widelcem porcj omleta. Chrzan
okaza si nadzwyczaj dobrym dodatkiem. Podkreli smak skrki poma-
raczowej. Mwi o tym Julii.
Julia kadzie serwetk obok swojego talerza.
- Nie odpowiedzia pan na moje pytanie.
- Bo nie byo wcale proste. - Odkadam sztuce, bardzo ostronie. -
Ma pani brata albo siostr?
- I to, i to. Szeciu starszych braci i siostr bliniaczk.
Gwid z podziwem.
- Ma pani cierpliwych rodzicw.
Wzruszenie ramionami.
- To dobrzy katolicy. Nie wiem, jak im si to udao, ale nigdy ad-
ne z nas nie czuo si zaniedbane.
- Zawsze tak pani uwaaa? - pytam. - A moe jako dziecko miaa
pani jednak wraenie, e rodzice maj swoich ulubiecw?
Przez jej twarz przemyka ledwo uchwytny cie. Czuj wyrzuty su-
mienia, e postawiem j w niezrcznej sytuacji.
- Wiadomo, e kade z dzieci trzeba kocha jednakowo, ale nie
zawsze si to udaje - mwi, wstajc z krzesa. - Ma pani jeszcze troch
czasu? Chciabym pani kogo przedstawi.
Zeszej zimy wezwano nas do czowieka, ktry mieszka pod mia-
stem. Znalaz go robotnik wynajty do przekopania drogi przed jego do-
mem i to wanie on zadzwoni po pomoc. Wszystko wskazywao na to,
e poprzedniego wieczoru mczyzna polizgn si, wysiadajc z samo-
chodu, upad i przymarz do wirowego podjazdu. Robotnik myla, e to
zaspa i mao brakowao, a najechaby na niego.
Kiedy zjawilimy si na miejscu, mczyzna lea na mrozie ju sm
godzin. Zmarz na ko i przypomina sopel lodu, a na dodatek nie mo-
na byo wyczu pulsu. Nogi mia zgite w kolanach; pamitam, e kiedy
w kocu oderwalimy go od ziemi i uoylimy na noszach, jego nogi
sterczay w grze. Zanielimy go do karetki, maksymalnie rozkrcilimy
158
ogrzewanie i zaczlimy rozcina na nim ubranie. Zanim zdylimy
wypeni formularze potrzebne do wezwania pogotowia i odesania go do
szpitala, facet usiad o wasnych siach i zacz z nami rozmawia.
Dlaczego wam o tym opowiedziaem? ebycie wiedzieli, e cuda si
zdarzaj - niezalenie od waszych przekona.
To, co teraz powiem, zabrzmi banalnie, ale to prawda: zostaem stra-
akiem przede wszystkim po to, eby ratowa ludzi. Tak wic kiedy wy-
szedem ju z poncego domu, niosc w ramionach ma Luis, przepe-
niao mnie poczucie dobrze spenionego obowizku. Dziewczynka sania-
a si na nogach. Ratownik z ekipy pogotowia, ktra przyjechaa w dru-
gim wozie, musia poda jej tlen. Kasaa i bya w szoku, ale wygldao
na to, e dojdzie do siebie.
Ogie prawie ju wygas; chopcy weszli do rodka, eby si zorien-
towa, co da si jeszcze uratowa. Dym przesoni nocne niebo ciemnym
welonem; szukaem Skorpiona, ale nie mogem dostrzec ani jednej
gwiazdy z tej konstelacji. Zdjem rkawice i przetarem oczy, ktre, jak
wiedziaem, bd mnie piec jeszcze przez dugi czas.
- Dobra robota - powiedziaem do Reda, ktry zwija w.
- Udana akcja ratownicza, kapitanie! - zawoa w odpowiedzi.
Poszoby lepiej, rzecz jasna, gdybym znalaz Luis w pokoju dziecin-
nym, tak jak mwia jej matka. Z dziemi jest jednak taki kopot, e nig-
dy nie ma ich tam, gdzie powinny by. Zanim si czowiek obejrzy, ju
maa jest w szafie, cho jeszcze przed chwil bya w sypialni; zanim si
czowiek obejrzy, ju ma trzynacie lat, cho jeszcze przed chwil miaa
trzy. Bycie rodzicem to co podobnego do tropienia ladw; rodzic nie-
ustannie ledzi swoje dziecko i moe mie tylko nadziej, e nie zniknie
mu ono z oczu na dobre, e zawsze bdzie mg przewidzie jego nastp-
ny ruch. Zdjem hem i poruszyem zesztywniaa szyj, przygldajc si
szkieletowi budynku, ktry kiedy by domem. Nagle poczuem na doni
dotyk czyich palcw. Staa przede mn kobieta, ktra tutaj mieszkaa. W
oczach miaa zy, a w ramionach wci jeszcze tulia swoje najmodsze
dziecko. Reszta gromadki siedziaa w naszym wozie pod okiem Reda.
Kobieta, nie mwic ani sowa, uniosa moj do do ust. Po jej policzku
przesun si rkaw mojej kurtki, zostawiajc czarny pas sadzy.
159
- Nie ma za co - powiedziaem.
W drodze powrotnej do remizy poprosiem Cezara, eby nadoy tro-
ch drogi, tak bymy przejechali moj ulic. Jeep Jessego sta przed do-
mem, na moim miejscu. W adnym z okien nie palio si wiato. Wy-
obraziem sobie Ann lec w ku z kodr nacignit a pod sam
brod; wyobraziem sobie puste ko Kate.
- Ju, Fitz? - zapyta Cezar.
Wz ledwie si toczy, a na wysokoci mojego podjazdu niemale
przystan.
- Ju - powiedziaem. - Wracamy do jednostki.
Zostaem straakiem po to, eby ratowa ludzi, ale auj, e nie by-
em bardziej konkretny. Trzeba byo uoy list osb, ktre chciaem
uratowa.
JULIA
Samochd Briana Fitzgeralda jest peen gwiazd. Na siedzeniu pasae-
ra le mapy nieba, za przedni szyb - tabele. Tylne siedzenie to mini-
galeria kserokopii zdj mgawic i planet.
- Przepraszam. - Mj rozmwca czerwienieje. - Nie spodziewaem
si, e kto bdzie dzi ze mn jecha.
Pomagajc mu uprztn siedzenie dla mnie, bior do rki map zo-
on z malutkich punkcikw.
- Co to jest? - pytam.
- Atlas nieba. - Brian wzrusza ramionami. - Takie hobby.
- Kiedy byam maa, postanowiam nada wszystkim gwiazdom na
niebie imiona moich krewnych. Przeraajce jest to, e zasnam, zanim
doszam do koca ich listy.
- Anna tak naprawd nazywa si Andromeda. To jedna z galaktyk.
- Fajnie. Lepiej mie imi po galaktyce ni po jakim witym pa-
tronie - myl na gos. - Kiedy zapytaam mam, dlaczego gwiazdy
wiec. Odpowiedziaa, e gwiazdy to latarenki, ktre Bg ustawi dla
aniokw, eby nie pogubiy si w niebie, ale kiedy zapytaam tat o to
samo, usyszaam co o gazach. Nie wiem, jakim sposobem poczyam
obie te rzeczy, ale wyszo mi, e Bg karmi anioki zepsutym jedzeniem,
po ktrym w rodku nocy musz po kilka razy lata do azienki.
Brian wybucha gonym miechem.
- No prosz. A ja tumaczyem moim dzieciakom, na czym polega
synteza jdrowa.
- Udao si?
Brian zastanawia si przez chwil.
161
- Wydaje mi si, e kade z nich z zamknitymi oczami znalazoby
na niebie Wielki Wz.
- Jestem pod wraeniem. Dla mnie wszystkie gwiazdy s iden-
tyczne.
- To wcale nie jest takie trudne. Wystarczy wiedzie, jak wyglda
fragment gwiazdozbioru, dajmy na to Pas Oriona, i nagle okazuje si, e
bardzo atwo jest rozpozna Rigela w stopie gwiezdnego myliwego i
Betelgez na ramieniu. - Brian przerywa na moment, jakby si waha. -
Ale i tak dziewidziesit procent materii we Wszechwiecie jest niewi-
doczne.
- W takim razie skd wiadomo, e w ogle istnieje?
Przystajemy na czerwonym wietle.
- Ciemna materia wytwarza pole grawitacyjne. Nie mona jej zo-
baczy ani wyczu, ale mona zaobserwowa, jak przyciga wszystko
inne.
Wczoraj wieczorem, dziesi sekund po wyjciu Campbella, Izzy
wmaszerowaa do salonu. Siedziaam na kanapie i wanie nabieraam
tchu, eby wyda z siebie rozdzierajcy, ale i oczyszczajcy jk; jest to
cenna technika, ktr kada kobieta powinna stosowa w celach terapeu-
tycznych co najmniej raz podczas cyklu ksiycowego.
- No tak - powiedziaa moja siostra oschym tonem. - Jak wida,
cz was wycznie stosunki zawodowe.
- Podsuchiwaa? - Skrzywiam si.
- Przepraszam, e masz w mieszkaniu takie cienkie ciany, przez
ktre dokadnie byo sycha wasze szczebioty.
- Jeli chcesz mi co powiedzie - poradziam jej - to mw.
- Ja? - Izzy zmarszczya brwi. - A czy to moja sprawa?
- Masz racj. Nie twoja.
- No wanie. Zachowam wic moje zdanie dla siebie.
Przewrciam oczami.
- Gadaj.
- Ju mylaam, e nigdy nie zapytasz. - Izzy usiada na kanapie
obok mnie. - Co ci powiem. Kiedy komar widzi to pikne fioletowe
wiato, bijce od elektrycznej muchoapki, z pocztku wydaje mu si, e
to sam Bg. Ale za drugim razem jest ju mdrzejszy i wie, e trzeba
wzi nogi za pas.
162
- Po pierwsze, nie porwnuj mnie do komara. Po drugie, komary
nie biegaj, tylko lataj, wic nie mog wzi ng za pas. Po trzecie, dru-
giego razu nie ma, bo komar nie yje.
Izzy obdarzya mnie lekkim umieszkiem.
- Jeste obrzydliwie rzeczowa. Prawdziwy prawnik!
- Ale nie jestem much. Nie pozwol Campbellowi si zapa na
byle jaki lep.
- Wic popro o przeniesienie.
- Sd to nie wojsko. - Wziam poduszk z kanapy i przytuliam j
jak pluszowego misia. - Poza tym teraz ju nie mog tego zrobi, bo wyj-
d przed nim na niedorajd, ktra nie potrafi oddzieli ycia zawodowego
od jakiej gupiej, szczeniackiej... przygody.
- Bo nie potrafisz - potrzsna gow Izzy - a ten facet to sa-
molubny palant, ktry ci wyssie i wypluje. Ty jednak, swoj drog,
masz naprawd potne cigoty do najgorszych okazw mczyzny.
Zawsze wybierzesz sobie takiego, przed ktrym trzeba ucieka jak najda-
lej. I wiesz co? Nie mam ochoty siedzie przy tobie i sucha, jak wma-
wiasz sobie, e nic nie czujesz do Campbella Alexandra, skoro od pitna-
stu lat liesz rany, ktre ci zada, bezskutecznie szukajc kogo na jego
miejsce.
- No, no... - Spojrzaam na ni przecigle.
Izzy wzruszya ramionami.
- Wyszo na to, e ja te musiaam co z siebie wyrzuci. I e byo
tego cakiem sporo.
- Nienawidzisz mczyzn w ogle czy tylko Campbella?
Izzy udaa, e si zastanawia.
- Tylko Campbella - odpowiedziaa po chwili.
Marzyam o tym, eby zosta sama, eby mc rzuci o cian pilotem,
wazonem, a najchtniej siostr. Ale nie mogam wyprosi Izzy z miesz-
kania, do ktrego wprowadzia si zaledwie kilka godzin temu. Wstaam
wic i wziam z komdki klucze do drzwi.
- Wychodz - powiedziaam jej. - Nie czekaj na mnie.
Nie jestem bardzo towarzyska, co poniekd tumaczy, dlaczego dotd
nie trafiam do klubu Kot Szekspira, chocia znajduje si on nie dalej
163
ni cztery przecznice od mojego bloku. Wewntrz byo mroczno, pano-
wa tok, a w powietrzu unosia si mieszanina zapachu olejku godziko-
wego i olejku z paczuli. Przepchnam si do baru i opadam na stoek.
Obok mnie siedzia jaki facet. Umiechnam si do niego.
Byam w takim nastroju, e mogabym pj do kina z kolesiem, ktry
nie spytaby nawet, jak mi na imi, i da mu si maca w ostatnim rz-
dzie. Miaam ochot zobaczy, jak trzech panw walczy o zaszczyt po-
stawienia mi drinka.
Chciaam pokaza Campbellowi Alexandrowi, co straci.
Mj ssiad mia oczy koloru nieba, czarne wosy zwizane w koski
ogon i umiech jak Cary Grant. Skin mi uprzejmie gow, a potem od-
wrci si do biaowosego mczyzny, ktry siedzia obok niego, i poca-
owa go prosto w usta. Rozejrzaam si i dopiero dotaro do mnie, co
przegapiam przy wejciu: bar by peen facetw bez kobiet, a jake, ale
ci faceci taczyli ze sob, flirtowali i podrywali si nawzajem.
- Co poda? - Barman mia fryzur koloru fuksji. Fioletowe wosy
sterczay we wszystkie strony jak kolce jeozwierza. W chrzstce nosa
nosi kko jak baw.
- Czy to jest bar dla gejw?
- Nie. To jest kantyna oficerska na West Point. Mam ci czego na-
la czy bdziesz tak siedzie?
Wskazaam palcem ponad jego ramieniem na butelk tequili. Barman
sign po szklank. Pogrzebaam w torebce i wycignam pidziesit
dolarw.
- Ca - powiedziaam. Przyjrzaam si butelce, marszczc brwi. -
Zao si, e Szekspir nie mia adnego kota.
- Co ci gryzie? - zapyta barman.
Przyjrzaam mu si, mruc oczy.
- Ty nie jeste gejem.
- Jestem, a jake.
- Z mojego dowiadczenia wynika, e gdyby by homo, to mia-
by szanse mi si podoba. Tymczasem... - Rzuciam okiem na zajt
sob park obok i wzruszyam ramionami, powrciwszy wzrokiem do
barmana. Poblad i odda mi moj pidziesitk. Wsunam j z powro-
tem do portfela. - Kto powiedzia, e przyjaci nie mona kupi - mruk-
nam pod nosem.
Trzy godziny pniej w barze byam ju tylko ja no i oczywicie Sie-
dem. Tak nazywa si barman, a cile mwic, tak nazwa si w sierpniu
164
zeszego roku, kiedy postanowi zerwa z wszelkimi konotacjami zwi-
zanymi z imieniem Neil. W imieniu Siedem, jak mi si zwierzy, podoba-
o mu si to, e nie miao kompletnie adnych skojarze.
- To moe ja zmieni imi na Sze - zaproponowaam, kiedy w
mojej butelce wida ju byo dno - a ty na Dziewi.
- Masz do - powiedzia Siedem, odstawiajc ostatni czyst
szklank. - Wicej nie pijesz.
- Nazywa mnie Perek - przypomniaam sobie. Wystarczyo; na-
tychmiast wybuchnam paczem.
Pera to may mie umieszczony we wntrznociach maa. Nie-
zwyke rzeczy najprdzej mona znale tam, gdzie nikt ich nie szuka.
Ale Campbell by z tych, ktrzy szukaj tam, gdzie nikt nie szuka. A
potem odszed, przypominajc mi, e to, co znalaz, nie byo warte jego
czasu ani wysiku.
- Kiedy miaam rowe wosy - powiedziaam.
- A ja prawdziw prac - odrzek Siedem.
- I co si stao?
Wzruszy ramionami.
- Ufarbowaem wosy na rowo.
A ty?
- Ja zapuciam.
Siedem wytar z kontuaru plam tequili. Nie zauwayam, e rozlaam
alkohol.
- Nikt nigdy nie jest zadowolony z tego, co ma - powiedzia.
Anna siedzi sama jak palec przy kuchennym stole i je patki niada-
niowe. Jest zdumiona, widzc mnie razem z tat wracajcym z pracy, ale
nie okazuje tego niczym poza lekkim rozszerzeniem renic.
- W nocy by poar? - pyta ojca, marszczc nos.
Brian podchodzi do stou i przytula crk.
- By, i to spory.
- Podpalacz? - pyta Anna.
- Raczej nie. On wybiera opustoszae budynki, a w tamtym byo
dziecko.
- Ktre uratowa kapitan Fitzgerald - domyla si Anna.
- A jake - Brian spoglda w moj stron. - Zabieram pani Juli
do szpitala. Chcesz pojecha z nami?
165
Anna spuszcza wzrok.
- Nie wiem.
- Hej. - Brian ujmuje crk pod brod. - Nikt nie zabroni ci widy-
wa si z Kate.
- Ale jak pojawi si w szpitalu, to te nikt nie oszaleje z radoci -
odpowiada Anna.
Dzwoni telefon. Brian odbiera, sucha przez chwil, a jego twarz roz-
jania szeroki umiech.
- Wspaniale. Cudownie. Jasne, zaraz do was jad. Oddaje su-
chawk Annie. - Mama chce z tob rozmawia. Przeprasza i wychodzi
si przebra.
Anna waha si przez moment, w kocu bierze suchawk do rki, gar-
bic si, jakby chciaa w ten sposb wytworzy sobie chocia odrobink
przestrzeni osobistej.
- Halo? - mwi, a po chwili: - Naprawd?
Rozmowa trwa krtko. Anna wraca do stou i przeyka jeszcze jedn
yk patkw.
- Rozmawiaa z mam? - pytam, siadajc po drugiej stronie stou.
- Tak. Kate odzyskaa przytomno - pada odpowied.
- To dobrze.
- Chyba tak.
Opieram okcie na stole.
- Dlaczego chyba?
Ale Anna nie odpowiada.
- Pytaa o mnie.
- Mama?
- Kate.
- Rozmawiaa ju z ni o procesie?
Anna puszcza moje pytanie mimo uszu, chwyta pudeko z patkami i
zawija plastikow torebk, ktra jest w rodku.
- Ju czerstwe - mruczy. - Nikt nigdy nie zawinie torebki ani nie
zamknie pudeka porzdnie.
- Czy Kate w ogle wie, co si dzieje?
Anna ciska pudeko w rkach, usiujc wepchn kartonowe wieczko
na miejsce. Nic to nie daje.
- Ja nawet niespecjalnie lubi te chrupki - mwi.
166
Przy kolejnej prbie pudeko wylizguje si jej z rk i lduje na pod-
odze. Jego zawarto pryska we wszystkie strony. - Kurde! - woa Anna i
zelizguje si pod st. Zbiera patki rkami.
Przyklkam obok niej i przygldam si, jak wpycha je caymi gar-
ciami do torebki wycignitej z pudeka. Nie patrzy w moj stron.
- Zdymy jeszcze dokupi patkw, eby Kate miaa, jak wrci -
mwi agodnie.
Anna przestaje si uwija. Spoglda na mnie.
- A co bdzie, jeli ona mnie znienawidzi?
Dotykam jej wosw i zakadam kosmyk za ucho.
- A jeli nie?
- Chodzi o to - wytumaczy mi wczoraj Siedem - e aden
czowiek nigdy nie pokocha tej osoby, ktr powinien.
Tak zaintrygowa mnie tym twierdzeniem, e zdobyam si na wielki
wysiek i zdoaam odlepi twarz od kontuaru.
- To znaczy, e nie tylko ja taka jestem?
- W adnym razie, do diaba! - Postawi na barze tac z czystymi
szklankami. - Pomyl tylko. Romeo i Julia chcieli walczy z systemem i
jak skoczyli? Superman lecia na Lois Lane, chocia kady widzia, e
Wonder Woman byaby dla niego lepsza. Dawson i Joey - musz co
dodawa? e nie wspomn o Charliem Brownie z Fistaszkw i tej jego
maej, rudej...
- A ty? - zapytaam.
Siedem wzruszy ramionami.
- Mwiem, wszyscy jestemy tacy sami. - Oparszy okcie na bla-
cie, pochyli si ku mnie tak blisko, e mogam zobaczy ciemne odrosty
jego cynobrowych wosw. - I tak te byo ze mn i z Lip.
- Mam nadziej, e to ksywa, a nie imi - powiedziaam wsp-
czujcym tonem. - Te bym zerwaa z kim, kto si tak nazywa. To by
facet czy dziewczyna?
- Nie powiem. - Siedem wyszczerzy zby.
- A powiesz, co ci w niej nie pasowao?
Westchn.
- Bya...
- Mam ci! Powiedziae: bya! Przewrci oczami.
167
- No dobrze. Rozpracowaa mnie. Wytropia heteryka w gejow-
skim przybytku. Zadowolona?
- Niespecjalnie.
- Musiaa wrci do domu, do Nowej Zelandii. Skoczya si zie-
lona karta. Mielimy dwa wyjcia: rozstanie albo lub.
- Co z ni byo nie tak?
- Absolutnie nic - wyzna Siedem. - Sprztaa jak domowy skrzat;
ani razu nie zmyem przy niej talerza. Wysuchiwaa kadego mojego
sowa. W ku bya jak wulkan. Szalaa na moim punkcie i moesz mi
wierzy albo nie, ja te byem dla niej stworzony. Nasz zwizek by ide-
alny w dziewidziesiciu omiu procentach.
- A co z tymi dwoma?
- Bo ja wiem... - Siedem zabra si do ustawiania czystych szkla-
nek na drugim kocu baru. - Czego jednak brakowao, chocia sam nie
wiem czego. Jeli porwna zwizek do czowieka, to nie jest jeszcze
najgorzej, kiedy te dwa procent przypada na, dajmy na to, paznokie.
Inna sprawa, kiedy to jest serce. - Odwrci si z powrotem do mnie. -
Nie pakaem, kiedy wsiadaa do samolotu. ya ze mn przez cztery lata,
a kiedy jej zabrako, zupenie nic nie czuem.
- Ze mn byo inaczej - powiedziaam. - Ja miaam to serce, ale nie
byo ciaa, w ktrym mogoby bi.
- I co si stao?
- A co miao si sta? - odparam. - Wszystko poszo w diaby.
Ironia losu polegaa na tym, e Campbella pocigao we mnie to, e
stanowczo odcinaam si od wszystkich uczniw szkoy Wheelera, ale
lgnam do niego, bo za wszelk cen potrzebowaam kogo bliskiego.
Wiedziaam, e nasz zwizek jest szeroko komentowany, widziaam spoj-
rzenia znajomych Campbella, ktrzy nie mogli zrozumie, dlaczego on
traci czas na kogo takiego jak ja. Bez wtpienia myleli, e chodzi o
ko, e jestem atwa.
Ale do niczego takiego midzy nami nie doszo. Po szkole spo-
tykalimy si na cmentarzu. Czasami mwilimy do siebie wierszem. Raz
sprbowalimy rozmawia bez uycia goski s. Siadalimy te, opiera-
jc si o siebie plecami i staralimy si czyta sobie w mylach, cho
168
wiedzielimy, e takie udawane jasnowidzenie ma sens tylko wtedy, gdy
wszystkie jego myli bd przepojone mn, a moje nim.
Uwielbiaam jego zapach, tak wyrany, kiedy pochyla gow, eby
lepiej mnie sysze - zapach przywodzcy na myl munit socem
skrk pomidora lub pian schnc na masce samochodu. Uwielbiaam
dotyk jego rki na moich plecach. Uwielbiaam go caego.
- A gdybymy - powiedziaam pewnego wieczoru, lec z ustami
przy jego ustach, kradnc kady jego oddech - gdybymy to zrobili?
Campbell lea na plecach, przygldajc si ksiycowi hutajcemu
si w hamaku z gwiazd. Jedn rk mia pod gow, drug przytula mnie
do swojej piersi.
- Gdybymy co zrobili? - zapyta.
Zamiast odpowiedzie, uniosam si na okciu i pocaowaam go tak
mocno i gboko, e a ziemia zatrzsa si w posadach.
- Aha - powiedzia schrypnitym gosem. - To.
- Robie to ju?
Umiechn si tylko. Pomylaam wtedy, e pewnie tak, e przelecia
jak Muffy, Buffy czy Puffy, czy nawet wszystkie trzy naraz, na boisku
do baseballu, gdzie w jakim boksie dla rezerwowych. A moe to byo
na imprezie w domu ktrej z nich, kiedy oboje mieli w czubie i zalaty-
wali bourbonem podebranym tatusiowi z barku. Zaczam si zastana-
wia, dlaczego w takim razie Campbell nie prbowa jeszcze przespa si
ze mn i doszam do wniosku, e dla niego Julia Romano to nie Muffy,
Buffy ani Puffy. Dla niego Julia Romano si do tego nie nadaje.
- Chcesz tego? - zapytaam.
Wiedziaam dobrze, e to jest jeden z takich momentw, w ktrych
sowa s niepotrzebne. A poniewa tak naprawd sw mi brako, bo
nigdy przedtem nie byam w takiej sytuacji i nie wiedziaam, jak przej
do czynw, pooyam po prostu rk tam, gdzie w jego spodniach wy-
czuwaam twarde zgrubienie. Campbell si odsun.
- Pereko - szepn. - Nie chc, eby mylaa, e to dlatego tutaj z
tob jestem.
Co wam powiem: kady samotnik, choby si zaklina, e tak nie
169
jest, pozostaje samotny nie dlatego, e lubi, ale dlatego, e prbowa sta
si czci wiata, ale nie mg, bo doznawa cigych rozczarowa ze
strony ludzi.
- A dlaczego? - zapytaam.
- Bo znasz wszystkie zwrotki American Pie - odpowiedzia. - Bo
kiedy si umiechasz, wida prawie ten twj krzywy boczny zbek. -
Spojrza na mnie. - Bo nigdy w yciu nie spotkaem kogo takiego jak ty.
- Kochasz mnie? - szepnam.
- Przecie wanie ci to wyznaem.
Tym razem nie odsun si, kiedy signam do guzikw w jego din-
sach. By tak gorcy, e a przestraszyam si, e poparzy mi do i zo-
stawi blizn na cae ycie. W przeciwiestwie do mnie Campbell wie-
dzia, co robi. Pocaowa mnie w usta, a potem wsun si we mnie,
pchn, przebi na wylot. I wtedy zamar w bezruchu.
- Nie powiedziaa mi, e jeste dziewic.
- Nie pytae.
Ale mg si domyli. Zadra na caym ciele i poruszy si we mnie.
Poezja. Poezja porusze. Signam rk ponad gow, chwytajc si
pyty nagrobnej, odczytujc oczyma duszy napis, ktry znaam na pa-
mi: Nora Deane, 1832-1838.
- Pereko - szepn, gdy ju byo po wszystkim. - Mylaem...
- Wiem, co mylae - przerwaam mu.
Co si teraz stanie, zapytaam siebie. Co si dzieje, kiedy kto oddaje
si komu jak prezent, a ten drugi czowiek po rozpakowaniu stwierdza,
e to wcale nie to, co chcia dosta, ale i tak musi si umiecha, kania i
dzikowa?
Za wszystkie moje niepowodzenia w zwizkach cakowicie od-
powiedzialny jest Campbell Alexander. A wstyd si przyzna, ale przez
cae ycie przespaam si tylko z trzema i p faceta i aden z nich nie
dostarczy mi o wiele lepszych dozna ni te z pierwszego razu.
- Niech zgadn - powiedzia Siedem. - Pierwszy z nich by po
rzucony, a drugi onaty.
- Skd wiesz?
Siedem zamia si.
- To stary, ograny schemat.
170
Zamieszaam maym palcem w kieliszku martini. Zaamanie wiata
sprawiao, e palec wyglda, jakby by wybity.
- Nastpny by instruktorem windsurfingu.
- To chyba byo warto si o niego postara? - zapyta Siedem.
- By fantastyczny - odpowiedziaam. - I mia fiuta wielkoci
frankfurterki.
- Bolesny mankament.
- Szczerze mwic - dodaam w zamyleniu - wcale nie byo go
czu.
Siedem wyszczerzy zby w umiechu.
- I to on by t poow?
- Nie. - Pokrciam gow, czerwieniejc jak burak. - To by inny
facet. Nie wiem, jak si nazywa - przyznaam si. - Obudziam si po
nocy takiej jak dzi, a on lea na mnie.
- Twoje ycie erotyczne - zawyrokowa Siedem - przypomina ka-
tastrof kolejow.
Nie do koca mogam si z tym zgodzi. Wykolejenie pocigu zawsze
nastpuje przypadkowo; ja natomiast rzucam si wprost pod pdzc
lokomotyw i jeszcze sama si przywizuj do torw. W moich mylach
wci pokutuje jakie pozbawione sensu i logiki przekonanie, e Super-
man przylatuje na ratunek tylko do tych, ktrych naprawd trzeba rato-
wa.
Kate Fitzgerald wyglda jak upir, jakby ju czekaa, kiedy si nim
stanie. Jej skra jest niemale przezroczysta, wosy tak jasne, e nie wi-
da ich na poduszce.
- Jak si czujesz, skarbie? - mruczy Brian, schylajc si, eby po-
caowa j w czoo.
- Chyba w tym roku nie wystartuj w zawodach siaczy. - Kate
umiecha si do ojca.
Anna zatrzymuje si w progu, tu przede mn, niezdecydowana. Sara
wyciga rk. Annie nie potrzeba wikszej zachty; w mgnieniu oka sie-
dzi ju na ku Kate. Odnotowuj w mylach ten matczyny gest. Dopie-
ro teraz Sara spostrzega mnie w drzwiach.
- Brian - marszczy brwi - co ta pani tutaj robi?
Czekam, eby Brian si odezwa, ale on jako nie spieszy si z wyja-
nieniami. Wchodz wic sama do pokoju, przykleiwszy do twarzy
umiech.
171
- Podobno Kate ma si ju lepiej, pomylaam wic, e mogabym
z ni porozmawia.
Kate z wysikiem unosi si na okciach.
- Kim pani jest?
Nastawiaam si na opr raczej ze strony Sary, ale to Anna odzywa si
pierwsza.
- Chyba jeszcze nie dzi - mwi, cho przecie dobrze wie, e wa-
nie po to tutaj przyjechaam. - Kate wci nie czuje si najlepiej.
Musz si przez chwil zastanowi, ale w kocu udaje mi si zrozu-
mie Ann: cae jej dowiadczenie yciowe wskazuje na to, e kto tylko
porozmawia z Kate, zawsze bierze jej stron. A Annie bardzo zaley na
tym, ebym ja pozostaa w jej obozie.
- Anna ma racj, prosz pani - dodaje pospiesznie Sara. - Kate do-
piero co przesza przesilenie.
Kad rk na ramieniu Anny.
- Nie bj si - uspokajam j, po czym odwracam si do jej matki. -
Jak rozumiem, to wanie pani nalegaa, eby rozpatrzenie...
Sara nie daje mi dokoczy.
- Pani Romano, czy moemy zamieni sowo w cztery oczy?
Wychodzimy razem na korytarz. Sara, odczekawszy, a minie nas pie-
lgniarka niosca igy na styropianowej tacce, odzywa si pierwsza:
- Wiem, co pani sobie o mnie myli.
- Pani Fitzgerald... Sara potrzsa gow.
- Trzyma pani stron Anny. Bardzo dobrze. Byam kiedy prawni-
kiem i to rozumiem. Taka jest pani rola; pani drugie zadanie polega na
tym, eby dowiedzie si, dlaczego nasza rodzina jest taka, jaka jest. -
Trze oczy zacinit pici. - Natomiast ja mam za zadanie troszczy si
o moje crki. Pierwsza z nich jest ciko chora, druga - bezgranicznie
nieszczliwa. Nie przemylaam jeszcze do koca, jak powinnam post-
pi w tej sytuacji, ale wiem, e Kate trudniej bdzie powrci do zdrowia,
jeli si dowie, e odwiedzia j pani dlatego, e Anna nie wycofaa jesz-
cze pozwu. Niech jej pani tego nie mwi. Prosz.
Powoli kiwam gow. Sara odwraca si do drzwi, przystaje, waha si
jeszcze przez chwil z rk na klamce.
172
- Kocham je obie - mwi, stawiajc przede mn rwnanie, ktre
sama bd musiaa rozwiza.
Powiedziaam barmanowi o imieniu Siedem, e prawdziwa mio no-
si wszelkie znamiona przestpstwa.
- Chyba e ma si skoczone osiemnacie lat - odpar, zatrzaskujc
kas.
Bar zdy ju zrosn si ze mn na dobre, stajc si drugim tuo-
wiem, podtrzymujcym ten pierwszy.
- Cierpienia w mioci - zaczam wylicza. - Zakochany czowiek
nie pi, nie je, niknie w oczach jak torturowany wizie. - Pchnam pal-
cem szyjk pustej butelki w jego stron. - Kradniemu si serce.
Siedem przetar cierk kontuar przede mn.
- Kady sdzia wymiaby taki pozew.
- eby si nie zdziwi.
Siedem rozwiesi cierk na mosinej porczy.
- Moim zdaniem kwalifikuje si to najwyej jako lekkie wykro-
czenie.
Oparam policzek o chodne wilgotne drewno baru.
- I tu si mylisz - powiedziaam. - Bo blizny po tym pozostaj na
cae ycie.
Brian i Sara zabieraj Ann na d, do stowki. Zostaj sam na sam z
wyranie zaciekawion Kate. Domylam si, e dziewczyna na palcach
obu rk moe policzy, kiedy matka dobrowolnie zostawia j sam. Wy-
janiam jej, e jestem specjalist od opieki zdrowotnej i pomagam jej
rodzicom podj decyzje, dotyczce dalszego przebiegu jej leczenia.
- Jest pani z komisji etyki lekarskiej? - zgaduje Kate. - Czy moe
ze szpitalnej kancelarii prawniczej? Wyglda pani na prawnika.
- A jak wedug ciebie wyglda prawnik?
- Mniej wicej tak samo jak lekarz, kiedy nie chce powiedzie, ja-
kie wyniki przyszy z laboratorium.
Przysuwam krzeso do ka.
- Ciesz si, e dzisiaj czujesz si ju lepiej.
173
- Wczoraj byam na niezym haju - przyznaje Kate. - Dostaam tyle
lekw, e pomyliabym czarnoksinika z krainy Oz z Ozzym Osbour-
neem.
- Czy znasz obecny stan swojego zdrowia?
Kate kiwa gow.
- Po przeszczepie szpiku kostnego przeszam chorob Grafta, czyli
tak zwan reakcj przeszczep przeciwko gospodarzowi. Samo w sobie
nie jest to takie ze, bo pomaga wykoczy biaaczk, ale jednoczenie
rne mieszne rzeczy dziej si ze skr i rnymi narzdami we-
wntrznymi. eby sobie z tym poradzi, dostawaam sterydy i cyklospo-
ryn, ktre podziaay jak trzeba, ale przy okazji rozwaliy mi nerki. I to
jest rewelacja tego sezonu. Tak jest za kadym razem: zatkaj jedn dziur
w tamie, a zaraz woda trynie z innej. We mnie zawsze co si psuje.
Ton Kate jest rzeczowy, jakbym wypytywaa j o pogod albo o to, co
dzi podano jej na obiad. Mogabym j teraz zapyta, czy rozmawiaa z
nefrologiem na temat przeszczepu nerki, albo o to, co czuje na myl o
rnych bolesnych zabiegach, ktre j czekaj. Ale Kate spodziewa si
wanie takich pyta, wic decyduj si zagadn j z zupenie innej
beczki.
- Kim chcesz zosta, kiedy doroniesz?
- Nikt nigdy mnie o to nie pyta. - Kate przyglda mi si uwanie. -
Uwaa pani, e ja zd dorosn?
- A ty uwaasz, e nie zdysz? Przecie po to chyba robisz to
wszystko, prawda?
Kate milczy tak dugo, e trac ju nadziej, e doczekam si odpo-
wiedzi. W kocu jednak si odzywa:
- Zawsze chciaam by baletnic. - Unosi wiotk rk, wykonuje
ni gest z arabeski. - Tancerki baletu maj...
Kopoty z przyswajaniem poywienia, kocz w myli.
- ...cakowit kontrol nad swoim ciaem. Wiedz dokadnie, co i
kiedy ma si wydarzy. - Kate wzrusza ramionami, powracajc do rze-
czywistoci, do szpitala. - Niewane.
- Opowiedz mi o swoim bracie.
Wybuch miechu.
- Widz, e nie miaa pani przyjemnoci go pozna.
- Jeszcze nie.
- eby wyrobi sobie opini na jego temat, wystarczy p minuty.
Jesse robi duo rnych szkodliwych rzeczy.
174
- To znaczy pije, bierze narkotyki?
- Prosz nastpne pytanie.
- Rodzina pewnie ciko to znosi?
- Faktycznie nie jest z nim atwo, jednak moim zdaniem Jesse nie
robi tego celowo. On walczy o to, eby kto zwrci na niego uwag.
Niech pani sobie wyobrazi wiewirk, ktra mieszka w zoo w jednej
klatce ze soniem. Czy kto kiedy stanie przed t klatk i powie: O, jaka
fajna wiewirka? Nie, bo so jest tak wielki, e pierwszy rzuca si w
oczy. - Kate przebiega palcami po jednej z rurek wczepionych w jej klat-
k piersiow. - Kradziee w sklepach, alkohol. W zeszym roku faszywe
listy z wglikiem. To s wybryki Jessego.
- A Anna?
Kate zaczyna skuba palcami koc, ktrym jest przykryta.
- By taki rok, kiedy w kade wito, nawet w maju, w dzie pa-
mici polegych, musiaam lee w szpitalu. Tak wyszo, chocia prze-
cie nikt tego specjalnie nie zaplanowa. Na Boe Narodzenie w moim
pokoju staa choinka, na Wielkanoc szukaymy jajka w stowce, a w
Halloween ganiaymy po ortopedyce i zbieraymy cukierki. Anna miaa
wtedy mniej wicej sze lat. Wcieka si okropnie, kiedy na Czwartego
Lipca nie pozwolili jej przynie do szpitala zimnych ogni, bo na oddzia-
le leeli pacjenci pod namiotami tlenowymi. - Kate spoglda na mnie. -
Ucieka. Nie zdya pobiec nigdzie dalej, kto j przyapa chyba ju na
dole, w holu. Powiedziaa mi potem, e chciaa sobie znale inn rodzi-
n. Miaa tylko sze lat, wic nikt nie potraktowa tego powanie, ale ja
akurat czsto si zastanawiaam, jak wyglda normalne ycie, wic nie
dziwi si Annie, e te o tym mylaa.
- Jak ukadaj si wasze stosunki, kiedy nie jeste chora?
- Jestemy jak dwie zwyke siostry. Tak mi si przynajmniej wyda-
je. Kcimy si o to, czyich pyt bdziemy sucha, gadamy o przystoj-
nych facetach, podkradamy jedna drugiej dobry lakier do paznokci.
Krzycz na ni, kiedy co mi podbierze, a kiedy ja wezm co od niej bez
pytania, ona drze si na cay dom. Czasem jest nam razem super. A cza-
sem auj, e w ogle mam siostr.
To brzmi tak znajomo, e musz si umiechn.
175
- Ja te mam siostr bliniaczk. Kiedy wygadywaam na ni takie
rzeczy jak ty teraz, mama zawsze pytaa, czy naprawd chciaabym by
jedynaczk.
- I co?
miej si.
- C... Byway takie sytuacje, kiedy potrafiam wyobrazi sobie
ycie bez siostry.
Kate wcale to nie bawi.
- Widzi pani - odzywa si - u nas to Anna zawsze musiaa wyobra-
a sobie ycie beze mnie.
SARA
1996
Kate w wieku lat omiu to istna pltanina rk i ng, czasem bardziej
podobna do lalki z drutu, przez ktr przewieca soce, ni do maej
dziewczynki. Zagldam do jej pokoju ju po raz trzeci tego ranka, a ona
znw wystroia si inaczej; teraz ma na sobie bia sukienk z materiau
w czerwone wisienki.
- Spnisz si na wasne przyjcie urodzinowe - upominam j. Ka-
te energicznymi ruchami ciga sukienk przez gow.
- Wygldam jak lody w pucharku.
- S gorsze rzeczy - zauwaam.
- Ktr spdniczk mam woy? Row czy t w paski?
Rzucam okiem na dwie barwne kaue na pododze.
- Row.
- A ta w paski? Nieadna?
- Dobrze, niech bdzie ta w paski.
- Wo t z wisienkami - postanawia Kate i odwraca si, eby
podnie upuszczon sukienk. Na jej udzie widnieje siniak wielkoci
pdolarwki, winiowa plama przebijajca przez poczoszk.
- Kate - pytam - co to jest?
Maa wykrca si, eby zobaczy, na co wskazuj.
- To? Chyba sobie nabiam.
Kate od piciu lat jest w stanie remisji. Przetoczenie krwi ppowino-
wej przynioso oczekiwany skutek, lecz ja z pocztku i tak czekaam
tylko, kiedy kto mi powie, e zasza jaka pomyka. Kiedy Kate poskary-
a mi si, e bol j stopy, natychmiast zawiozam j do doktora Chancea,
177
pewna, e to bl w kociach, jeden z objaww nawrotu choroby. Okazao
si, e wyrosa ze starych teniswek. Kiedy si przewrcia, to ja, zamiast
pocaowa j tam, gdzie si podrapaa, pytaam, czy ma dobr liczb
pytek krwi.
Siniak powstaje na skutek przesczenia si krwi przez tkank pod sk-
r, z reguy - lecz nie zawsze - w wyniku uderzenia lub stuczenia.
Wspomniaam ju, e upyno cae pi lat?
W drzwiach pokoju ukazuje si gowa Anny.
- Tata kaza powiedzie, e przyjechali ju pierwsi gocie i e jemu
jest wszystko jedno, w czym Kate zejdzie na d, moe by nawet wo-
siennica. Co to jest wosiennica?
Kate wcigna ju sukienk z powrotem przez gow. Podciga
spdniczk i rozciera siniak.
- No dobra - prycha.
Na dole czeka ju dwadziecioro dwoje jej rwienikw z drugiej kla-
sy, tort w ksztacie jednoroca, a w charakterze atrakcji - student z s-
siedztwa, ktry wie z kolorowych balonw miecze, misie i korony na
gow. Kate rozpakowuje prezenty: s tam naszyjniki ze wieccych ko-
ralikw, modele do sklejania, ubranka i rne gadety dla Barbie. Naj-
wiksze pudeko, prezent ode mnie i od Briana, zostawia na koniec. W
pudeku jest kulisty sj, a w nim zota rybka.
Kate zawsze chciaa mie wasne zwierztko. Nie moemy trzyma
kota, bo Brian ma alergi na koci sier. Pies z kolei wymaga zbyt wiele
troski jak na nasz sytuacj. Zdecydowalimy si wic na rybk. Kate
szaleje z radoci. Do koca przyjcia wszdzie nosi j ze sob. Rybka
dostaje imi Herkules.
Po skoczonej zabawie, kiedy sprztamy dom, przyapuj si na tym,
e wpatruj si w sj, gdzie lnica jak dukat rybka pywa w kko, za-
dowolona z tego, e nigdzie si nie wybiera.
Trzydzieci sekund wystarczy, eby do wiadomoci dotaro, i
wszystkie plany wanie wziy w eb, e trzeba wykreli z kalendarza
kad rzecz, ktr miao si odwag w nim zapisa, kpic przy tym z
losu. Nastpne trzydzieci sekund przynosi pogodzenie z faktem, e nie
mamy zwyczajnego ycia, chobymy nawet uwierzyli tym, ktrzy starali
nam si to wmwi.
178
Rutynowe badanie szpiku kostnego, ktrego termin wyznaczono na
dugo przed pojawieniem si tego siniaka, wykazao obecno nieprawi-
dowych promielocytw. Przeprowadzony pniej test metod acucho-
wej reakcji polimerazowej, czyli analiza DNA, ujawni u naszej Kate
translokacj w chromosomie 15 i 17.
To wszystko oznacza, e nastpi nawrt na poziomie komrkowym, a
co za tym idzie, tylko patrze, jak pojawi si objawy kliniczne. By
moe jeszcze przez cay miesic badania nie wyka obecnoci blastw.
Moe przez cay rok Kate nie bdzie miaa krwiomoczu ani krwistych
stolcw. W kocu jednak to nastpi. Nie da si tego unikn.
Nawrt. W ich ustach to sowo brzmi tak zwyczajnie jak urodziny
albo termin zapaty podatku. To cz ich pracy, nieodcznie wpisana
w rozkad zaj.
Doktor Chance wyjani nam, e to wanie jest temat jednej z wiel-
kich debat toczonych obecnie przez specjalistw onkologw: czy lepiej
naprawia sprawne koo, czy czeka, a cay wz si przewrci? Doradza
nam, ebymy zdecydowali si na leczenie kwasem all-trans-retinowym,
czyli tretinoin. Podaje si go w tabletkach wielkoci poowy mojego
kciuka. Jego formu zawdziczamy - lepiej chyba powiedzie: ukradli-
my - staroytnym chiskim lekarzom, ktrzy stosowali ten rodek przez
dugie lata. W odrnieniu od leczenia chemioterapi, ktra zabija
wszystko, co stanie jej na drodze, tretinoin kieruje si wprost do chro-
mosomu 17, a poniewa to wanie translokacja w chromosomie 15 i 17
uniemoliwia waciwe dojrzewanie promielocytw, tretinoin pomaga
rozwin popltane geny... i powstrzyma dalsze mutacje.
Doktor Chance mwi, e dziki tretinoinie by moe uda si dopro-
wadzi do ponownej remisji.
Kate jednak moe uodporni si na ten rodek.
- Mamo... - Do salonu wchodzi Jesse, zastajc mnie siedzc na
kanapie. Tkwi tutaj ju od kilku godzin. Nie mog si zmusi, eby
wsta i zabra si do domowych obowizkw. Bo przecie to wszystko
nie ma sensu. Po co robi dzieciom kanapki do szkoy, obszywa im
spodnie, po co nawet paci rachunki za ogrzewanie?
- Mamo - powtarza Jesse. - Chyba nie zapomniaa, co?
179
Patrz na niego i nie rozumiem. Zupenie jakby mwi! po chisku.
- O czym?
- Powiedziaa, e jak pjdziemy do ortodonty, to potem kupisz mi
nowe korki. Obiecaa.
Obiecaam. Obiecaam, bo za dwa dni zaczynaj si mecze, a Jesse
wyrs ju ze swoich starych korkw. Ale w tej chwili nie wiem, czy
znajd w sobie tyle siy, eby zwlec si z kanapy i pojecha z nim do
przychodni, gdzie recepcjonistka jak zwykle umiechnie si do Kate, a
mnie powie, e mam liczne dzieciaki. A ju wyprawa do sklepu sporto-
wego wydaje mi si po prostu grub nieprzyzwoitoci.
- Odwoam wizyt u ortodonty - mwi.
- Fajnie! - Jesse byska srebrem na zbach. - To od razu poje-
dziemy po korki?
- To nie jest najlepszy moment.
- Ale...
- Jesse. Daj... mi... spokj.
- Nie mog gra, jak nie bd mia nowych butw. A ty i tak nic
nie robisz, tylko siedzisz.
- Twoja siostra - mwi opanowanym tonem - jest bardzo ciko
chora. Przykro mi, jeli to koliduje z twoj wizyt u dentysty i z zakupem
nowej pary korkw. Te sprawy w adnym razie nie s w tej chwili na
pierwszym planie. Poza tym wydaje mi si, e skoro masz ju dziesi
lat, to mgby wreszcie dorosn na tyle, eby mc zrozumie, e cay
wiat nie krci si wok ciebie.
Jesse rzuca spojrzenie za okno, przez ktre wida Kate siedzc okra-
kiem na gazi dbu. Na trawie stoi Anna, suchajc wskazwek starszej
siostry; dzi jest lekcja chodzenia po drzewach.
- Wanie wida, jaka ona chora - mwi Jesse z przeksem. - A
moe to ty by w kocu dorosa, co? Moe to ty nie moesz zrozumie,
e cay wiat nie krci si dookoa niej?
Po raz pierwszy w yciu zaczynam rozumie, jak mona uderzy
dziecko. Bo patrz w oczy mojego syna i widz w nich sam siebie, odbi-
cie, ktrego wcale nie chc oglda. Jesse biegnie na gr do swojego
pokoju i zatrzaskuje za sob drzwi.
Zamykam oczy i robi kilka gbokich wdechw. I nagle uderza mnie
180
myl: nie wszyscy umieraj ze staroci. Ludzie gin pod koami samo-
chodw, w katastrofach lotniczych, mona si udawi fistaszkiem. Na
tym wiecie nie ma nic pewnego, a ju najmniej pewna jest przyszo.
Z cikim westchnieniem wchodz po schodach, pukam do drzwi po-
koju syna. Jesse niedawno odkry muzyk; dwiki scz si przez jasn
szpar wzdu progu. Syszc pukanie, przycisza piosenk.
- Czego chcesz?
- Porozmawia. Chciaam ci przeprosi.
Ze rodka dobiega rumor, a po chwili Jesse szeroko otwiera drzwi. Na
jego wargach widniej plamy krwi, upiorna wampirza szminka; z ust
stercz kawaki drutu, jak szpilki w ustach krawcowej. W rce trzyma
widelec, ktrym porozrywa aparat korekcyjny.
- Teraz ju nigdzie nie musisz ze mn jedzi - mwi krtko.
Kate ju od dwch tygodni bierze tabletki z tretinoin. Siedzimy
wszyscy przy stole; Kate o tej porze dostaje lekarstwo.
- Wiecie, co wyczytaem? - mwi Jesse. - wie olbrzymie yj
sto siedemdziesit siedem lat. - Wanie odkry ksik z serii Czy wie-
cie, e.... Zwariowa na jej punkcie. - A mae arktyczne yj dwiecie
dwadziecia lat.
- Co to s mae arktyczne? - pyta Anna.
- Niewane - mwi Jesse. - Papugi yj osiemdziesit lat. Koty
trzydzieci.
- A Herkules? - pyta Kate.
- W ksice pisz, e w dobrych warunkach, przy odpowiedniej
opiece, zote rybki yj siedem lat.
Jesse przyglda si, jak Kate kadzie tabletk na jzyku i popija wod.
- Gdyby bya zot rybk - mwi - ju by nie ya.
Siadamy z Brianem na krzesach w gabinecie doktora Chancea. Mi-
no pi lat, ale te znajome siedzenia s jak stara baseballowa rkawica,
idealnie dopasowane. Zdjcia na biurku te si nie zmieniy: ona lekarza
wci ma na gowie kapelusz z szerokim rondem i stoi na molo w New-
port, zbudowanym wprost na skaach, a jego syn zatrzyma si w wieku
szeciu lat. Nadal trzyma w rkach tego ctkowanego pstrga, co dodat-
kowo pogbia wraenie, e tak naprawd nie ruszylimy si z tego pokoju
181
nawet na krok.
Kuracja tretinoin dala efekty. Przez miesic Kate wykazywaa oznaki
remisji na poziomie komrkowym. A potem w rozmazie krwi znw wy-
kryto promielocyty.
- Moemy dalej podawa jej tretinoin, w innych dawkach - mwi
doktor Chance - ale moim zdaniem obecne niepowodzenie tej kuracji nie
daje wielkich szans. Ta droga ju jest zamknita.
- A przeszczep szpiku kostnego?
- To ryzykowny zabieg, szczeglnie u dziecka, ktre w dodatku nie
wykazao penych objaww klinicznych nawrotu choroby. -Doktor Chan-
ce przyglda si nam. - Najpierw warto by sprbowa czego innego.
Nazywamy to wlewem limfocytw dawcy. Czasami dzieje si tak, e
zastrzyk wieych biaych krwinek od zgodnego dawcy pomaga pierw-
szej grupie komrek, tej pochodzcej z przeszczepu krwi ppowinowej,
w walce z komrkami biaaczkowymi. To jakby taka armia odwodowa,
wspierajca front bitwy.
- Czy to doprowadzi do remisji? - pyta Brian.
Doktor Chance potrzsa gow.
- To tylko tymczasowe rozwizanie. Cakowity nawrt choroby
wedle wszelkiego prawdopodobiestwa i tak nastpi, ale dziki takiemu
dziaaniu Kate zyska na czasie i bdzie moga przygotowa si odporno-
ciowo na bardziej agresywn kuracj.
- Ale ile zajmie sprowadzenie limfocytw do szpitala? - pytam.
Doktor Chance odwraca si do mnie.
- To zaley. Kiedy moecie przywie do nas Ann?
Drzwi windy si otwieraj. W rodku jest tylko jeden pasaer, bez-
domny w opalizujcych niebieskich okularach na nosie. Dookoa niego
ley sze plastikowych toreb wypchanych szmatami.
- Zamyka drzwi, do diaba! - krzyczy, zanim zdymy wej.
- Nie wida, e jestem lepy?
Naciskam przycisk parteru.
- Jutro zajcia w przedszkolu kocz si w poudnie.
- Zejd mi z torby! - ryczy bezdomny.
- Nawet jej nie dotknam - odpowiadam grzecznie, nieobecna my-
lami.
182
- A moe jednak... - zaczyna Brian.
- Przecie stoj sto metrw od niego!
- Saro, ja nie o tym. Chodzi mi o ten wlew limfocytw. Nie mo-
esz wymaga od Anny, eby oddaa siostrze krew.
Nagle, bez adnego powodu, winda staje na jedenastym pitrze. Drzwi
otwieraj si, a potem zamykaj z powrotem. Bezdomny zaczyna szpera
w swoich torbach.
- Kiedy Anna si urodzia - przypominam mowi mielimy pe-
n wiadomo, e bdzie dawc dla Kate.
- Tak. Jeden raz. Poza tym ona tego nie pamita.
Milcz, dopki Brian nie spojrzy na mnie.
- Oddaby Kate swoj krew?
- Jezu, Saro, co za pytanie...
- Ja te bym oddaa. Oddaabym jej poow serca, przysigam,
gdyby to mogo jej pomc. Czowiek zrobi wszystko, co trzeba, e by
ratowa tych, ktrych kocha, tak? - Brian pochyla gow i po chwili kiwa
ni potakujco. - Wic czemu sdzisz, e Anna myli inaczej?
Drzwi kabiny otwieraj si, ale my nie ruszamy si z miejsca. Stoimy,
patrzc na siebie. Bezdomny przepycha si midzy nami, niosc na r-
kach swoje skarby, upchnite w szeleszczcych torbach.
- Przestacie si drze! - krzyczy, chocia adne z nas nie powie-
dziao ani sowa. - Jestem guchy, nie wida?
Dla Anny ten dzie to wito. Mama i tata zabrali j na wycieczk. J
i tylko j. Moe trzyma nas oboje za rce, kiedy powoli idziemy przez
parking. Co z tego, e przyjechalimy do szpitala?
Wytumaczyam jej, e Kate jest chora i eby znw bya zdrowa, pa-
nowie doktorzy potrzebuj czego, co ma Anna. Wezm to od niej i da-
dz Kate. Moim zdaniem wicej informacji nie byo konieczne.
Siedzimy w sali do bada i czekamy na lekarza. Kolorujemy rysunki
prehistorycznych gadw - pterodaktyli i tyranozaurw.
- A dzi przy jedzeniu Ethan powiedzia, e dinozaury umary, bo
si wszystkie przezibiy - opowiada Anna - ale i tak nikt mu nie uwie-
rzy.
183
Brian umiecha si szeroko.
- A jak ty sdzisz? Dlaczego dinozaury wymary?
- Bo... ee... bo miay milion lat. - Anna spoglda na tat. - A byy
wtedy urodziny?
W drzwiach staje hematolog.
- Witam wszystkich - mwi, wchodzc do sali. - Mama potrzyma
creczk na kolanach, tak?
Siadam wic na stole do bada i bior Ann na rce. Brian staje obok,
tak eby mg w razie potrzeby przytrzyma j za rami i za nog.
- Gotowa? - To pytanie do Anny, ktra wci jeszcze si umiecha.
A potem lekarz bierze do rki strzykawk.
- Jedno malekie ukucie - obiecuje. le. Nie te sowa. Anna mo-
mentalnie zaczyna si rzuca. Jej rce bij mnie po twarzy, po brzuchu.
Brian nie moe jej zapa. Przez wrzaski maej przebija si jego krzyk:
- Miaa jej o wszystkim powiedzie!
Do sali powraca lekarz; nawet nie zauwayam, e wyszed. Prowadzi
ze sob kilka pielgniarek.
- Dzieci nie lubi zastrzykw, zastrzyki nie lubi dzieci - artuje.
Pielgniarki zabieraj Ann z moich rk. Ich agodne gosy i jeszcze
agodniejszy dotyk szybko uspokajaj dziecko.
- Nie bj si - mwi. - My si na tym dobrze znamy.
Dj vu. Patrz na t scenk i widz Kate tego dnia, kiedy wykryto u
niej biaaczk. Ostronie z yczeniami, myl. Anna naprawd jest taka
sama jak jej siostra.
Odkurzam pokj dziewczynek. Nagle niechccy zawadzam rczk
odkurzacza o akwarium. Herkules miga w powietrzu. Sj ocala, ale
odszukanie rybki rzucajcej si na suchej pododze pod biurkiem Kate
zajmuje mi dusz chwil.
- Trzymaj si, kolego - szepcz, wrzucajc go do wody. Zabieram
sj do azienki i dolewam wody do pena.
Herkules wypywa brzuchem do gry. Tylko nie to, bagam w my-
lach.
Przysiadam na skraju ka. Jak ja teraz powiem Kate, e zabiam jej
rybk? A moe maa nie zauway, jeli szybko pobiegn do sklepu i
przynios drug tak sam?
184
Nagle obok mnie jak spod ziemi wyrasta Anna. Akurat wrcia z po-
rannych zaj w przedszkolu.
- Mamusiu, a dlaczego Herkules nie pywa?
Wyznanie winy mam ju na kocu jzyka, ale w tym momencie rybka
nagle przewraca si z boku na bok, daje nurka i po chwili zaczyna z po-
wrotem kry dookoa swojej kuli.
- No widzisz - mwi. - Nic mu nie jest.
Pi tysicy limfocytw to za mao. Doktor Chance prosi o dziesi.
Termin pobrania krwi wypada w samym rodku przyjcia urodzinowego
koleanki z klasy Anny. Przyjcie ma si odby w klubie gimnastycz-
nym, na sali do wicze. Pozwalam Annie pj tam na chwil, zoy
yczenia, a potem jedziemy prosto do szpitala.
Solenizantka wyglda jak krucha ksiniczka z porcelany; jest kopi
swojej mamy w miniskali. Zsuwam z ng pantofle i stpam ostronie po
mikkiej macie, rozpaczliwie usiujc przypomnie sobie ich imiona.
Maa nazywa si... Mallory. A mama? Monica? Margaret?
Od razu dostrzegam Ann. Siedzi razem z trenerk na batucie; obie
podskakuj jak popcorn na patelni. Mama Mallory podchodzi do mnie z
umiechem rozpitym na twarzy jak sznur wiateek choinkowych.
- Pani jest pewnie mam Anny. Nazywam si Mittie - przedstawia
si. - Tak mi przykro, e Anna musi ju i. Oczywicie rozumiemy sytu-
acj. To wspaniae, e otrzyma pani szans, aby dotrze tam, gdzie byo
tak niewielu.
Chodzi jej o szpital?
- Szczerze ycz, eby pani nigdy to nie spotkao - mwi.
- Tak, tak, wiem. Ja ju w windzie dostaj zawrotw gowy. - pani
Mittie odwraca si, woajc w kierunku batutu: - Aniu, kochanie! Twoja
mama przysza!
Anna biegnie do nas po mikkich matach. Kiedy moje dzieci byy ma-
e, marzyam, eby w naszym salonie bya taka podoga, ciany, nawet
sufit, eby nic nie mogo im si sta. A co si okazao? e mog zapako-
wa Kate jak komplet kruchego szka i nic to nie da, bo najwiksze za-
groenie czai si w rodku, pod sam jej skr.
185
- Co si mwi? - przypominam Annie. Maa dzikuje mamie Mal-
lory.
- Prosz bardzo. - Mittie umiecha si i wrcza Annie na poe-
gnanie torebk sodyczy. - Prosz przekaza mowi, eby dzwoni do
nas, kiedy tylko bdzie potrzebowa. Z przyjemnoci zaopiekujemy si
Ann, dopki pani nie wrci z Teksasu.
Anna zamiera, nie dokoczywszy wizania butw.
- Co waciwie powiedziaa pani moja crka? - pytam.
- e musi wyj dzi tak wczenie, bo caa rodzina odprowadza
pani na lotnisko. W Houston zaczynaj si szkolenia i treningi, wic
zobaczy si pani z rodzin dopiero po powrocie na Ziemi.
- Jak to: po powrocie na Ziemi?
- Bo leci pani promem kosmicznym...?
Przez chwil stoj jak wryta. Nie mieci mi si w gowie, e Anna
moga wymyli podobn bzdur, a tym bardziej e ta kobieta w ni
uwierzya.
- Nie jestem astronautk - mwi. - Nie wiem, dlaczego crka na-
opowiadaa pani takich rzeczy.
Chwytam Ann za rami i podrywam z awki, chocia nie skoczya
jeszcze wiza drugiego buta. Wychodzimy na zewntrz. Odzywam si
dopiero przy samochodzie.
- Dlaczego nakamaa tej pani?
Anna patrzy na mnie. Min ma nadsan.
- A dlaczego nie mogam zosta duej?
Bo twoja siostra jest waniejsza od tortu i lodw. Bo ja nie mog zro-
bi dla niej tego co ty. Bo tak powiedziaam i koniec.
Jestem taka za, e dopiero za drugim razem udaje mi si otworzy
samochd.
- Przesta si zachowywa, jakby miaa pi lat - wypominam
Annie, zanim zd sobie przypomnie, e przecie tyle wanie ma.
- Temperatura bya taka - opowiada Brian - e stopi si srebrny
serwis do herbaty. Owki na biurku byy zgite wp.
Odrywam wzrok od gazety.
- Kto zaprszy ogie?
186
- Waciciele wyjechali na wakacje. Zostawili w domu psa i kota.
Zwierzaki ganiay si po mieszkaniu i wczyy kuchenk elektryczn. -
Zsuwa spodnie, krzywic si z blu. - Od samego klczenia na dachu
dostaem poparze drugiego stopnia.
Jego kolana s cae w pcherzach i patach schodzcej skry. Brian
spryskuje poparzenia neosporinem i zakada opatrunek z gazy, opowiada-
jc mi przy tym o nowym koledze z zespou, wieo upieczonym absol-
wencie szkoy poarniczej. Mwi na niego Cezar. Przestaj sucha,
kiedy wpada mi w oko jeden list od czytelniczki, zamieszczony w dziale
porad:
Prosz o rad. Moja teciowa przy kadej wizycie w na-
szym domu zwraca mi uwag, e powinnam wyczyci lo-
dwk. M mwi, e to z yczliwoci, ale ja czuj si przez
ni oceniana. Ta kobieta niszczy mi ycie. Jak mog si jej
przeciwstawi, nie niszczc przy tym mojego maestwa?
Pozdrawiam Czytelniczka z Seattle
Co to za kobieta, ktra nie ma wikszych problemw? Wyobraam j
sobie, pochylon nad kartk czerpanego papieru listowego, skrobic na
niej swoj prob o porad w tej wanej sprawie. Ciekawe, czy ta kobieta
nosia kiedy pod sercem dziecko, czy czua dotyk malekich rczek i
nek starannie obmacujcych kady centymetr brzucha mamy, jakby to
bya kraina, ktr naley dokadnie wymierzy, aby wykreli jej map.
- W co si tak wczytujesz? - pyta Brian, zerkajc mi przez rami.
Potrzsam gow z niedowierzaniem.
- Kobieta pisze, e jej ycie wali si w gruzy z powodu gupich
wekw.
- A moe skwaniaej mietany? - Brian chichocze.
- Albo olizgej saaty. Jak ta biedaczka z tym wytrzymuje?
Oboje wybuchamy miechem, ktry jest tak zaraliwy, e wystarczy
nam jedno spojrzenie na siebie, eby zacz mia si jeszcze goniej.
A po chwili wesoo ganie tak samo nagle, jak si zacza. Nie
187
wszyscy ludzie yj w wiecie, w ktrym zawarto lodwki jest barome-
trem szczliwego poycia. Niektrzy maj prac pole gajc na wcho-
dzeniu do poncych budynkw. A inni maj umierajc creczk.
- Zasrana olizga saata - mwi amicym si gosem. - To nie-
sprawiedliwe.
Brian w mgnieniu oka przemyka przez pokj. Jedna chwila i ju je-
stem w jego ramionach.
- Na tym wiecie nie ma sprawiedliwoci, kochanie - odpowiada.
Mija kolejny miesic. Musimy jeszcze raz jecha do szpitala, na trze-
cie pobranie limfocytw. Anna i ja siadamy w gabinecie lekarskim i cze-
kamy, a nas poprosz na zabieg. Po kilku minutach czuj pocignicie
za rkaw.
- Mamusiu - mwi Anna.
Spogldam na ni. Siedzi na krzele, wymachujc nogami. Paznokcie
ma pomalowane; Kate poyczya jej lakier na popraw humoru.
- Co? - pytam.
Anna umiecha si do mnie.
- Chc powiedzie ci ju teraz, gdybym potem zapomniaa: wcale
nie byo tak strasznie, jak si spodziewaam.
Pewnego dnia, zupenie niezapowiedzianie, zjawia si u nas moja sio-
stra i porywa mnie ze sob. Okazuje si, e umwia si z Brianem: on
zostaje z dziemi, a ona zabiera mnie na wycieczk do Bostonu. Zatrzy-
mujemy si w hotelu Ritz-Carlton, w apartamencie na ostatnim pitrze.
- Bdziemy robi, co tylko zechcesz - mwi Zanne. Moemy i
do muzeum, zwiedzi zabytki na Szlaku Wolnoci, zje obiad gdzie w
porcie...
Ale ja marz tylko o jednym: zapomnie. Mijaj trzy godziny, a my
siedzimy na pododze i koczymy drug butelk wina za sto dolarw
sztuka.
Unosz butelk, trzymajc j w palcach za szyjk.
- Mogabym za to kupi sobie sukienk.
- Chyba w tanich ciuchach - parska moja siostra, rozwalona na bia-
ym dywanie, z nogami na obitym brokatem krzele. Z ekranu telewizora
188
Oprah Winfrey doradza, e naley y z umiarem. - Poza tym pomyl o
tym, e od wina, dajmy na to, marki Pinot Noir, nie sposb uty.
Spogldam na ni, myl o sobie i nagle robi mi si straszliwie smut-
no.
- Tylko nie to - woa Zanne. - Nie bdziesz mi tutaj paka. Za pa-
kanie w hotelu paci si ekstra.
Nagle jedna myl wypiera mi z gowy wszystkie inne: jake gupi s
ci gocie w programie Oprah, te kobiety sukcesu z wypenionymi termi-
narzami i szafami zapchanymi po brzegi. Wracam myl do domu. Cie-
kawe, co Brian zrobi dzi na obiad. A Kate? Czy dobrze si czuje?
- Zadzwoni do nich.
Suzanne unosi si na okciu.
- Masz wite prawo wyrwa si stamtd na troch. aden m-
czennik nie ma obowizku umartwia si od witu do nocy.
Jestem odmiennego zdania.
- Macierzystwo to taki zawd, w ktrym nie mona pracowa
na zmiany.
- A matka - mieje si Zanne - to nie mczennica.
Umiecham si blado.
- Tak uwaasz?
Siostra wyjmuje mi suchawk z rki.
- To moe najpierw wycignij z walizki t swoj koron cierniow
i wystrj si w ni, co? Posuchaj siebie samej przez chwil i przesta tak
dramatyzowa. Tak, to prawda, miaa w yciu cholernego pecha. Tak, to
prawda, trudno ci zazdroci.
Czuj, jak rumiece bij mi na policzki.
- Nie masz pojcia, jak wyglda moje ycie.
- Ty te nie - wypala Zanne - bo to wcale nie jest ycie. To ocze-
kiwanie na mier Kate.
- Nieprawda... - zaczynam, ale milkn. Bo to jest prawda.
Zanne gaszcze mnie po wosach i pozwala si wypaka.
- Czasami tak mi ciko... - wyznaj jej to, do czego nie przy-
znaam si nigdy i nikomu, nawet Brianowi.
- Byoby ci lej, gdyby od czasu do czasu zrobia sobie ma prze-
rw - mwi Zanne. - Zrozum, kochana, e Kate nie umrze wczeniej tyl-
ko dlatego, e mama wypije sobie jeszcze kieliszek wina, spdzi jedn
189
noc w hotelu albo umieje si z kiepskiego kawau. Siadaj na tyku, we
pilota, zrb goniej i zachowuj si jak normalny czowiek.
Rozgldam si po tym pokoju, kapicym bogactwem, patrz na nasze
dekadenckie przekski: wino i truskawki w czekoladzie.
- Zanne - ocieram oczy - normalni ludzie tak nie robi.
Siostra poda za moim wzrokiem.
- Masz cakowit racj. - Bierze do rki pilota i skacze po kana-
ach, dopki nie trafi na program Jerryego Springera. - Moe by?
Parskam miechem. Po chwili Suzanne docza do mnie i nie trzeba
wiele czasu, a ju leymy na dywanie, wpatrujc si w zbkowane gzym-
sy dookoa sufitu, a cay pokj wiruje dookoa nas. Ni std, ni zowd
przypominam sobie, e kiedy byymy dziemi, to w drodze na przysta-
nek autobusowy moja siostra zawsze sza przodem. Mogam podbiec i
dogoni j, ale nigdy tego nie zrobiam. Wystarczyo mi, e id za ni.
Nie chciaam niczego wicej.
miech wlewa si przez otwarte okna, faluje dookoa niczym mga. Po
trzech dniach ulewnych deszczw dzieci mogy nareszcie wyj na dwr.
S w sidmym niebie. Uganiaj si z Brianem za pik. Nasze ycie w
chwilach normalnoci potrafi by zwyczajne a do znudzenia.
Z narczem upranych ubra zakradam si do pokoju Jessego, lawiru-
jc pomidzy porozrzucanymi po caej pododze komiksami i klockami
lego. Kad czyste rzeczy na ku i id do pokoju Kate i Anny, eby
porozdziela ich bielizn, wymieszan w praniu.
Kiedy ukadam koszulki Kate na jej komodzie, mj wzrok pada na
sj; Herkules pywa do gry brzuchem. Wkadam rk do wody i odwra-
cam go, trzymajc za ogon. Kilka machni petwami i znw to samo:
Herkules wypywa na powierzchni, poruszajc pyszczkiem i byskajc
biaym brzuchem.
Przypominam sobie sowa Jessego: przy odpowiedniej opiece zota
rybka yje siedem lat. Nasza przeya siedem miesicy.
Przenosz sj do swojego pokoju i dzwoni do informacji. Prosz o
numer sklepu zoologicznego. Kiedy odbiera sprzedawczyni, pytam j o
Herkulesa.
- To znaczy, e chce pani kupi now rybk?
- Nie. Chc odratowa t, ktr kupiam.
- Prosz pani - mwi dziewczyna - przecie to tylko zota rybka.
190
Dzwoni wic kolejno do trzech weterynarzy, lecz aden z nich nie
zna si na rybach. Przez chwil jeszcze przygldam si Herkulesowi,
ktrym wstrzsaj miertelne drgawki, a potem dzwoni na wydzia oce-
anografii uniwersytetu stanowego i prosz o poczenie z jakimkolwiek
profesorem, ktry moe w tej chwili odebra telefon.
Doktor Orestes przedstawia si jako badacz fauny brzegowej. Jego
dziedzina to miczaki, skorupiaki i jeowce, nie zote rybki, ale mimo to
zaczynam mu opowiada o mojej crce, ktra cierpi na bardzo ostr od-
mian biaaczki, i o Herkulesie, ktry ju kiedy przey beznadziejny,
zdawaoby si, kryzys.
Badacz fauny morskiej milczy przez chwil.
- Czy woda bya zmieniana?
- Tak, dzi rano.
- Przez ostatnich kilka dni paday u pastwa bardzo silne deszcze,
prawda?
- Tak.
- Maj pastwo studni gbinow?
A co to ma do rzeczy?
- Mamy...
- Wydaje mi si, e przy takich opadach woda w pastwa studni
ma zbyt wiele mineraw. Prosz napeni akwarium wod butelkowan,
moe rybka odyje.
Oprniam wic akwarium Herkulesa, szoruj jego cianki i wlewam
dwa litry wody mineralnej. Herkules oywia si, cho dopiero po dwu-
dziestu minutach. Zaczyna pywa, kry pomidzy limi sztucznej ro-
linki, podszczypuje karm.
P godziny pniej Kate zastaje mnie nad sojem, pochonit obser-
wacj Herkulesa.
- Nie musiaa zmienia mu wody. Zrobiam to dzi rano.
- Nie wiedziaam - kami.
Kate przyciska twarz do szklanej cianki. Jej umiechnita buzia po-
wiksza si jak pod lup.
- Jesse mwi, e zote rybki potrafi skupi uwag tylko przez
dziewi sekund - opowiada mi - ale mnie si wydaje, e Herkules mnie
rozpoznaje.
Dotykam jej wosw, mylc o tym, czy wykorzystaam ju swj limit
cudw.
ANNA
Reklamwki potrafi wbi czowiekowi do gowy rne bzdury: e
mid brazylijskich pszcz mona stosowa jako wosk do depilacji, e
istniej noe zdolne przeci metal, e pozytywne mylenie naprawd
dodaje skrzyde, na ktrych mona polecie, dokdkolwiek dusza zapra-
gnie. Dziki przejciowemu okresowi dokuczliwej bezsennoci i stanow-
czo zbyt natonemu katowaniu si programem Tonyego Robbinsa z
cyklu Obud w sobie olbrzyma postanowiam pewnego dnia, e zmu-
sz si, aby wyobrazi sobie mj wiat po mierci Kate. Tony zaklina
si, e dziki temu, kiedy to naprawd nastpi, bd przygotowana.
Pracowaam nad tym caymi tygodniami. Trzymanie si mylami
przyszoci jest trudniejsze, ni si wydaje, zwaszcza kiedy przed samym
nosem paraduje ci siostra, upierdliwa jak zawsze. Wymyliam sposb,
eby sobie z tym poradzi: udawaam, e to jej duch, ktry mnie nawie-
dza. Kiedy przestaam si do niej odzywa, Kate zacza myle, e zro-
bia co nie tak; pewnie faktycznie miaa co na sumieniu. Jeli chodzi o
mnie, to byway dni, kiedy pakaam od rana do wieczora. Zdarzay si
dni, e czuam si, jakbym pokna kilo oowiu, i takie, kiedy z zapaem
wstawaam, ubieraam si, saam ko i wkuwaam swka do szkoy -
tylko dlatego, e do tego najatwiej byo mi si zabra.
Ale od czasu do czasu pozwalaam sobie uchyli rbka aobnej woal-
ki. Wtedy przychodziy mi do gowy zupenie nowe pomysy. Wyobraa-
am sobie na przykad, e studiuj oceanografi na uniwersytecie stano-
wym na Hawajach. e trenuj akrobacje spadochronowe. e przeprowa-
dzam si do Pragi. Staraam si wpasowa w rne role, lecz czuam si
192
tak, jakbym zmuszaa si do chodzenia w teniswkach, ktre s o dwa
numery za mae: mona w nich zrobi kilka krokw, ale potem szybko
trzeba usi i cign but, bo kady nastpny krok sprawia wielki bl.
Jestem przekonana, e w moim mzgu siedzi cenzor z czerwon pieczt-
k i za kadym razem przypomina mi, e o pewnych rzeczach, choby
byy nie wiadomo jak kuszce, nie wolno mi nawet pomyle.
W sumie to chyba nawet dobrze, bo co mi si wydaje, e gdyby na-
prawd udao mi si zobaczy siebie sam, bez Kate wpisanej w mj
portret, to ten widok by mi si nie spodoba. Ani troch.
Siedz razem z rodzicami przy stoliku w szpitalnej stowce. Mwi
razem w do oglnym znaczeniu tego sowa. Jestemy raczej jak troje
astronautw w prni; kade z nas ma wasny hem i niezaleny zbiornik
powietrza do oddychania. Na stole stoi mae prostoktne pudeko pene
torebek z cukrem. Mama ukada je z bezlitosn konsekwencj: najpierw
zwyke, potem sodzik, a na kocu nierafinowane gruzeki brzowego
cukru. W kocu podnosi na mnie wzrok i odzywa si:
- Kotku...
Dlaczego te pieszczotliwe nazwy zawsze wywodz si od zwierzt?
Kotku, rybko, misiaczku, abciu - czy to ma znaczy, e czowiekowi
wystarczy tyle troski co zwierzciu domowemu?
- Wiem, co chcesz osign - cignie mama. - Zgadzam si, e
naley ci si z naszej strony troch wicej uwagi. Naprawd nie
musimy sysze o tym od sdziego.
Serce podchodzi mi do garda, czuj je jak mikk gbk na dnie prze-
yku.
- Czyli e to wszystko moe si skoczy?
Umiech mamy jest jak pierwszy soneczny dzie w marcu, kiedy po
wydajcej si nie mie koca zimie nagle powraca zapomniane ciepo na
odsonitych ydkach i odkrytej gowie.
- O tym wanie mwi - potakuje mama.
Koniec z krwiodawstwem. Koniec z granulocytami, limfocytami, ko-
mrkami macierzystymi, koniec planw dotyczcych nerki.
- Mog sama powiedzie o tym Kate - ofiaruj si - ebycie wy
nie musieli.
- Nie bdzie trzeba. Wystarczy, e sdzia DeSalvo si dowie i b-
dzie tak, jakby nic si nie stao.
193
W mojej gowie zaczyna cichutko dzwoni alarm.
- Ale... czy Kate nie bdzie pyta, dlaczego przestaam by jej
dawc?
Mama nieruchomieje.
- Mwic skoczy, miaam na myli ten twj proces.
Z caych si potrzsam gow. To ma by odpowied, a jednoczenie
chc w ten sposb wyrzuci z siebie sowa, ktre stoj mi oci w gardle.
- Anno, na mio bosk - mama jest wprost zszokowana - co
my ci zrobilimy, e tak nas traktujesz?
- Nic.
- Wic czego w takim razie nie zrobilimy?
- Ty mnie w ogle nie suchasz! - podnosz gos i akurat w tym
samym momencie obok naszego stolika staje zastpca szeryfa Vern Stac-
khouse. Wodzi wzrokiem po mnie i rodzicach. W kocu udaje mu si
przywoa na twarz umiech.
- Widz, e pojawiam si nie w por. Przepraszam. - Podaje mamie
kopert, po czym skinwszy nam gow, odchodzi.
Mama otwiera kopert. Przebiega oczami pismo i zwraca si wprost
do mnie rozkazujcym tonem:
- Co ty mu nagadaa?
- Komu?
Tata bierze do rki zawiadomienie, ktre rwnie dobrze mogoby by
napisane po chisku, gdy jest pene argonu prawniczego.
- Co to jest? - pyta.
- Wniosek o wydanie tymczasowego zakazu kontaktw z Ann. -
Mama wyrywa mu papier z rki. - Czy ty zdajesz sobie spraw, e -
dasz, aby wyrzucono mnie z domu? Tego wanie chcesz?
Wyrzucono z domu? Nagle brak mi tchu.
- Nigdy o to nie prosiam.
- aden adwokat nie zoyby takiego wniosku we wasnym imie-
niu, Anno.
Czasem, kiedy wywrcisz si na rowerze albo staczasz si z wysokiej
wydmy, albo kiedy omsknie ci si noga i spadasz ze schodw, sekundy
wlok si niemiosiernie, jakby celowo, eby czowiek mia czas uwia-
domi sobie, e sytuacja jest powana. Znacie to uczucie?
194
- Nie wiem, co si stao - mwi.
- Wic jak moesz twierdzi, e potrafisz podejmowa decyzje za
siebie? - Mama wstaje tak gwatownie, e przewraca krzeso. - Ale do-
brze. Skoro tego sobie yczysz, zaczniemy od zaraz.
Odchodzi i zostawia mnie, a jej sowa wisz jeszcze przez chwil w
powietrzu, twarde i szorstkie jak napita lina.
Zdarzyo si raz, mniej wicej trzy miesice temu, e poyczyam so-
bie od Kate kosmetyki do makijau. No dobrze, nie poyczyam: ukra-
dam. Nie mam wasnych; rodzice pozwalaj nam si malowa dopiero
po pitnastych urodzinach. Ale sytuacja bya wyjtkowa: zdarzy si cud,
a Kate nie byo w domu, dlatego nie mogam zapyta jej o zgod. A wy-
jtkowe sytuacje wymagaj stosowania wyjtkowych metod.
Cud mia ponad metr siedemdziesit wzrostu, wosy srebrzyste jak
wsy kukurydzy i umiech, od ktrego krcio si w gowie. Nazywa si
Kyle i niedawno przeprowadzi si tutaj z Idaho, kiedy wic zaprosi
mnie do kina, byam przekonana, e nie robi tego ze wspczucia. Poszli-
my na nowego Spidermana, ale film widzia tylko on; ja przez cay
seans bezskutecznie prbowaam zmusi jak iskr do przeskoczenia
pomidzy jego doni a moj.
Wrciam do domu, wci unoszc si dobre pitnacie centymetrw
nad chodnikiem. Gdyby nie to, nie daabym si zaskoczy Kate. Prze-
wrcia mnie na ko i usiada na mnie okrakiem.
- Ty zodziejko - zasyczaa. - Grzebaa bez pytania w mojej szu-
fladzie w azience.
- Ty te cay czas bierzesz moje rzeczy. Dwa dni temu poyczya
sobie moj niebiesk bluz.
- To zupenie co innego. Bluz mona upra.
- Tak? Jako ci nie przeszkadza, e przetaczaj ci moje zarazki ra-
zem z krwi, ale na szmince ju s be? - Szarpnam si mocniej i udao
mi si przewrci Kate na plecy. Teraz ja byam gr.
Jej oczy zabysy.
- Kto to by?
- O czym ty gadasz?
- Nie mw mi, e malowaa si tak sobie. - Spadaj - mruknam.
195
- Spierdalaj. - Kate umiechna si uroczo, askoczc mnie woln
rk. Tak mnie zaskoczya, e j puciam. W nastpnej chwili stoczyy-
my si na podog, walczc zajadle, kada z nas staraa si zmusi drug
do kapitulacji.
- Do ju - sapna wreszcie Kate. - Zabijesz mnie!
Wystarczyo. Moje rce momentalnie opady, jakbym oparzya si go-
rcym elazem. Leaymy na pododze pomidzy naszymi kami,
dyszc ciko i udajc, e wypowiedziane przed chwil sowa nie byy
wcale a tak okrutne.
Jedziemy samochodem. Rodzice si kc.
- Moe warto wynaj prawdziwego adwokata, proponuje tato.
- Jestem prawdziwym adwokatem, odparowuje mama.
- Saro - tumaczy tata - jeli nie uda ci si jej przekona, to lepiej...
- Co lepiej, Brian? - pyta mama wyzywajcym tonem. - Twier-
dzisz, e jaki obcy facet w garniturze, ktrego widzisz po raz pierwszy
w yciu, wyjani Annie te sprawy lepiej ni wasna matka?
Po tych sowach reszta drogi upywa w milczeniu.
Na schodach wiodcych do budynku sdu roi si od dziennikarzy i
operatorw kamer. Jestem w gbokim szoku. Przekonana, e przyszli
tutaj, eby zrobi materia z jakiej naprawd duej sprawy, przeywam
nieziemskie zaskoczenie, kiedy kto podsuwa mi pod nos mikrofon. Re-
porterka z wosami obcitymi na misk dopytuje si, dlaczego skar
wasnych rodzicw. Mama odsuwa j na bok. Crka nie udziela komen-
tarzy, powtarza a do znudzenia. Jeden facet wyrywa si do mnie z py-
taniem, czy wiem, e jestem pierwszym dzieckiem na zamwienie uro-
dzonym w stanie Rhode Island; przez chwil wydaje mi si, e mama
zaraz mu przyoy.
Dowiedziaam si, w jaki sposb zostaam poczta, kiedy miaam sie-
dem lat. Przyjam to na zupenym luzie z dwch powodw: po pierwsze,
w tym wieku myl o moich rodzicach uprawiajcych seks wydaaby mi
si o wiele bardziej obrzydliwa ni opowiadanie o poczeniu komrek
na szalce Petriego. Po drugie, z czasem leki na bezpodno weszy do
powszechnego uycia, na wiat zaczy przychodzi picioraczki, a mj
przypadek nagle zupenie spowszednia. Ale eby nazywa mnie dziec-
kiem na zamwienie? Bez przesady. Gdyby moi rodzice naprawd chcieli
196
zadawa sobie tyle trudu, toby si postarali, eby nie zabrako u mnie
genw posuszestwa, pokory i wdzicznoci.
Siedz na awce w korytarzu sdowym. Obok mnie tata sztywno
trzyma splecione donie na kolanach. Mama i Campbell Alexander weszli
do gabinetu sdziego. Tam toczy si ich sowna potyczka. My, ktrzy
zostalimy tutaj, na korytarzu, siedzimy w dziwnej, nienaturalnej ciszy,
jakby tamtych dwoje zabrao ze sob wszystkie sowa stosowne na tak
chwil.
Dobiega mnie przeklestwo wypowiedziane kobiecym gosem. Zza
rogu wychodzi Julia Romano.
- Przepraszam, e si spniam. Nie mogam si przedrze przez
tum dziennikarzy. Wszystko w porzdku?
Przytakuj, a potem potrzsam gow w milczcym zaprzeczeniu.
Julia klka przede mn.
- Nie chcesz, eby mama wyprowadzia si z domu?
- Nie! - Moje oczy napeniaj si zami. Co za wstyd! - Zmieniam
zdanie. Ju nie chc tego cign. Chc to wszystko skoczy.
Julia przyglda mi si przez dug chwil, a potem kiwa gow.
- Porozmawiam z sdzi.
Po jej odejciu koncentruj si na tym, eby prawidowo wciga po-
wietrze do puc. Duo rzeczy, ktre dotd robiam odruchowo, teraz
sprawia mi wiele trudu. Na przykad oddychanie. Albo siedzenie cicho.
Robienie tego, co trzeba.
Czuj na sobie ciki wzrok. Odwracam si. Tata na mnie patrzy.
- Mwia powanie? - pyta. - Naprawd nie chcesz tego dalej
cign?
Nie odpowiadam. Nie drgn nawet o milimetr.
- Bo jeli wci nie jeste pewna, to znam miejsce, gdzie mogaby
pomyle w spokoju. W moim pokoju w jednostce s dwa ka. - Tata
pociera kark. - To nie bdzie wyprowadzka. Nic z tych rzeczy. Po pro-
stu... - Spoglda na mnie.
- Bd tam moga odetchn - kocz za niego, oddychajc gbo-
ko.
197
Tata wstaje i wyciga do mnie do. Rka w rk wychodzimy z bu-
dynku sdu. Dziennikarze opadaj nas jak wilki, ale tym razem wykrzy-
kiwane pytania spywaj po mnie. Gow mam lekk, a oddech czysty,
jakbym znw bya ma dziewczynk noszon w letni wieczr przez tat
na barana, ma dziewczynk, ktra wie, e wystarczy wycign rce, a
wschodzce gwiazdy zapacz si midzy palcami jak w sieci.
CAMPBELL
By moe to prawda, e na adwokatw bezwstydnie wykorzy-
stujcych kad sposobno do autoreklamy czeka w piekle osobny k-
cik, nie znaczy to jednak, e z tego powodu mamy by nieprzygotowani
na nadarzajce si okazje. Przed gmachem sdu rodzinnego opada mnie
sfora dziennikarzy; wgryzam si w tum, jakby by z czekolady, i doka-
dam wszelkich stara, eby skupi na sobie obiektywy kamer. Wyga-
szam odpowiednie komentarze na temat mojej obecnej sprawy, mwi,
e jest niecodzienna, niemniej bardzo bolesna dla obu stron. Napomy-
kam, e decyzja sdziego moe mie wpyw na prawa nieletnich w na-
szym kraju, jak rwnie na badania nad komrkami macierzystymi. Na
tym kocz, wygadzam na sobie garnitur od Armaniego i cignc lekko
za smycz Sdziego, odchodz, wyjaniajc, e musz pilnie porozmawia
z moj klientk.
Wewntrz napotykam Verna Stackhousea. Zastpca szeryfa chwyta
moje spojrzenie i unosi kciuk. Spotkaem go dzi rano i najniewinniej w
wiecie zapytaem, czy jego siostra - dziennikarka z ProJo - wybiera si
dzi do sdu.
- Nie mog zdradzi szczegw, waciwie w ogle nie powi-
nienem o tym mwi - rzuciem zagadkowo - ale szykuje si naprawd
dua sprawa.
W tym osobnym, wydzielonym kcie pieka zapewne czeka tron przy-
gotowany specjalnie dla tych, ktrzy czerpi korzyci z dziaalnoci cha-
rytatywnej.
Kilka minut pniej ju jestemy w gabinecie.
- Panie Alexander - sdzia DeSalvo unosi mj wniosek o zakaz
kontaktw - zechce mi pan wyjani, dlaczego zoy pan ten wniosek,
199
skoro wczoraj jasno wyraziem swoje zdanie w tej sprawie?
- Podczas pierwszego, wstpnego spotkania z kuratorem proce-
sowym - odpowiadam - dowiedziaem si, panie sdzio, e pani Sara
Fitzgerald, w obecnoci pani Romano, oznajmia mojej klientce, e jej
pozew jest nieporozumieniem, ktre wkrtce samo si wyjani. - Rzucam
matce Anny spojrzenie z ukosa. Jej emocje zdradzaj tylko naprone
minie szczk. - Jest to jawne pogwacenie polece wysokiego sdu. W
dotychczasowym toku tej sprawy usiowano stworzy warunki nieingeru-
jce w jedno rodzinn, jednak moim zdaniem takie dziaanie jest bezce-
lowe, skoro pani Fitzgerald nie potrafi oddzieli obowizkw rodziciel-
skich od obowizkw adwokata strony pozwanej. Dopki to si nie
zmieni, konieczna bdzie fizyczna separacja obu stron.
Sdzia DeSalvo bbni palcami po biurku.
- Pani Fitzgerald, czy to prawda, e wyrazia si pani w ten sposb
w rozmowie z Ann?
- A c w tym dziwnego?! - Sara wybucha. - Chc dotrze do sed-
na tej sprawy!
Jej przyznanie si jest jak zawalenie si namiotu cyrkowego. W gabi-
necie zapada gboka cisza. Julia wybiera wanie ten moment, eby sta-
n w otwartych gwatownie drzwiach.
- Przepraszam za spnienie - mwi zdyszana.
- Pani Romano - zapytuje j sdzia - czy miaa pani okazj rozma-
wia dzi z Ann?
- Tak, widziaymy si przed chwil. - Julia spoglda na mnie, po-
tem na Sar. - Wydaa mi si bardzo zdezorientowana.
- Czy mog pozna pani zdanie na temat wniosku zoonego przez
pana Alexandra?
Julia zakada za ucho nieposuszny kosmyk wosw.
- Zebraam jak dotd zbyt mao informacji, eby podj oficjaln
decyzj, ale przeczucie mwi mi, e usunicie matki Anny z domu ro-
dzinnego byoby pomyk.
Syszc te sowa, momentalnie sztywniej. Mj pies, wyczuwajc na-
picie, wstaje z podogi.
- Panie sdzio, pani Fitzgerald przed chwil sama przyznaa, e
zamaa polecenie sdu. Powinna przynajmniej odpowiedzie za narusze-
nie praw etyki zawodowej i...
200
- Panie Alexander, w tej sprawie nie sposb kierowa si wy-
cznie liter prawa - mwi sdzia DeSalvo, po czym zwraca si do Sary:
- Pani Fitzgerald, stanowczo doradzam pani wynajcie niezawisego ad-
wokata, ktry bdzie w tej sprawie reprezentowa pani oraz pani ma.
Dzi jeszcze nie wydam zakazu kontaktw, ale ostrzegam pani po raz
kolejny: prosz nie rozmawia z crk o procesie a do rozpatrzenia
sprawy, ktre odbdzie si w poniedziaek. Jeeli usysz, e ponownie
zlekcewaya pani niniejsze polecenie, sam postawi pani przed sdem i
osobicie dopilnuj pani usunicia z domu. - Sdzia zatrzaskuje segrega-
tor z aktami sprawy i wstaje. - Do poniedziaku bardzo prosz nie za-
wraca mi gowy, panie Alexander.
- Musz porozmawia z moj klientk - owiadczam i szybko wy-
cofuj si na korytarz. Wiem, e Anna czeka tam z ojcem.
Tak jak si spodziewaem, Sara Fitzgerald depcze mi po pitach. Za
ni poda Julia, domylam si, e z zamiarem agodzenia ewentualnych
spi. Nagle stajemy jak wryci, caa trjka. Na awce, na ktrej zostaa
Anna, siedzi tylko Vern Stackhouse i drzemie.
- Vern? - odzywam si.
Zastpca szeryfa zrywa si na rwne nogi, odchrzkujc z za-
enowaniem.
- Mam chory krgosup. Co jaki czas musz usi i go odciy.
- Gdzie jest Anna Fitzgerald?
Vern ruchem gowy pokazuje gwne drzwi.
- Wysza z ojcem kilka minut temu.
Sara, jak mona wyczyta z jej twarzy, jest tym tak samo zaskoczona
jak ja.
- Podwie pani do szpitala? - pyta Julia.
Matka Anny potrzsa gow i wyglda przez przeszklone drzwi, za
ktrymi tocz si dziennikarze.
- Czy jest tutaj jakie inne wyjcie?
Sdzia, mj pies, wtyka mi pysk w do. Cholera, myl. Julia odpro-
wadza Sar korytarzem na tyy budynku.
- Musz z tob porozmawia! - woa do mnie przez rami.
Czekam, a odwrci si plecami, potem prdko api Sdziego za jego
uprz i cign w przeciwnym kierunku.
201
- Czekaj! - Nie mija pi sekund, a ju sysz za sob stukot szpi-
lek na posadzce. - Powiedziaam, e chc z tob porozmawia!
Przez chwil cakiem powanie zastanawiam si nad skokiem przez
okno. Zatrzymuj si gwatownie, odwracam i przywouj na twarz naj-
bardziej ujmujcy umiech.
- cile rzecz biorc, powiedziaa, e musisz ze mn porozma-
wia. Gdyby powiedziaa, e chcesz, to by moe poczekabym na cie-
bie. - Sdzia wbija zby w po marynarki, mojej bardzo drogiej mary-
narki od Armaniego, i zaczyna mnie cign. - Ale teraz wybacz, jestem
umwiony.
- Co ci odbio? - pyta Julia. - Przecie rozmawiae z Ann o za-
chowaniu jej matki. Powiedziae, e wszyscy jedziemy na tym samym
wzku.
- To prawda. Jedziemy. Sara wywieraa nacisk na Ann. Anna
miaa do naciskw. Wytumaczyem jej, na czym polegaj moliwe
rozwizania tej sytuacji.
- Rozwizania sytuacji? Przecie to jest trzynastoletnia dziew-
czynka. Czy ty wiesz, ile razy widziaam ju na procesach dzieci, ktre
zachowuj si dokadnie odwrotnie, ni przewiduj ich rodzice? Przy-
chodzi do mnie mama z zapewnieniem, e synek zezna przeciwko face-
towi, ktry go molestowa; mwi tak dlatego, e chce posadzi zboczeca
za kratki na doywocie. Tymczasem jej synka nie obchodzi wyrok dla
zboczeca. On tylko nie chce drugi raz mie go przed sob na wycigni-
cie rki albo uwaa, e powinno mu si przebaczy i da szans poprawy,
bo tak robi jego rodzice, kiedy on jest niegrzeczny. Nie moesz trakto-
wa Anny jak zwykego dorosego klienta. Ona nie jest emocjonalnie
przygotowana na odcicie si od rodziny i podejmowanie wasnych, nie-
zalenych decyzji.
- Cay ten proces to wanie ma na celu - zauwaam.
- Wic moe ci zainteresuje wiadomo, e niecae p godziny
temu Anna owiadczya mi, e zmienia zdanie w kwestii caego tego
procesu. - Julia unosi brew. - Nie wiedziae o tym, prawda?
- O tym mi nie powiedziaa.
- A wiesz dlaczego? Bo obydwoje mwicie o kompletnie rnych
rzeczach. Ty jej zreferowae prawne metody przeciwdziaania naciskom
202
strony przeciwnej, majcym na celu doprowadzenie do wycofania pozwu.
Zgodzia si bez problemu, to jasne. Ale czy naprawd sdzisz, e ona
zrozumiaa, co to bdzie oznacza w praktyce? e w domu bdzie o jed-
nego rodzica mniej, e nie bdzie komu ugotowa obiadu, odwie jej do
szkoy, pomc przy lekcjach, e nie bdzie moga pocaowa mamy na
dobranoc, a caa reszta rodziny bdzie na ni bardzo za? Z caej twojej
przemowy Anna wyowia dwa sowa: koniec naciskw. Sowa separa-
cja nawet nie usyszaa.
Sdzia skowyczy ju nie na arty.
- Musz i - mwi.
- Dokd? - Julia rusza za mn.
- Mwiem ci. Jestem umwiony. - Wszystkie drzwi w korytarzu
s zamknite, ale w kocu jedna gaka obraca si w mojej doni. Zamy-
kam za sob drzwi na zasuwk. - Mska - mwi serdecznym tonem.
Julia szarpie za gak, bije pici w okienko z przydymionego szka.
- Tym razem mi si nie wymkniesz! - krzyczy do mnie przez za-
mknite drzwi. - Czekam tu na ciebie.
- A ja jestem zajty - odkrzykuj. Sdzia opiera pysk na moim
udzie. Zanurzam palce w jego gstym, dugim futrze. - Ju dobrze - m-
wi mu, obracajc si twarz w stron pustego pomieszczenia.
JESSE
Co jaki czas zachodz takie okolicznoci, kiedy musz zaprzeczy
moim pogldom i uwierzy w Boga. To jest wanie taka chwila: wracam
do domu, a na progu siedzi nieziemska laska. Na mj widok wstaje i star-
tuje do mnie z pytaniem, czy znam moe Jessego Fitzgeralda.
- A kto chce wiedzie? - odpowiadam pytaniem.
- Ja.
Posyam jej mj najbardziej czarujcy umiech.
- W takim razie oto jestem.
Przerw na chwil opowie i opisz wam to zjawisko. Dziewczyna
jest starsza ode mnie, ale z kadym kolejnym spojrzeniem rnica wieku
coraz bardziej si zaciera. W burzy jej lokw mgbym si zagubi, a jej
usta s tak mikkie i pene, e trudno mi oderwa od nich wzrok nawet po
to, eby oceni reszt jej walorw. Oddabym wszystko, eby mc do-
tkn jej skry, nawet w tych cakiem zwyczajnych miejscach - eby tyl-
ko si przekona, czy naprawd jest taka gadka, na jak wyglda.
- Nazywam si Julia Romano - mwi anio. - Jestem kuratorem s-
dowym.
Orkiestra niebiaskich smyczkw grajca w mojej duszy w jednej
chwili koczy swj wystp faszywym zgrzytem.
- Z policji?
- Nie. Jestem adwokatem. Pomagam sdziemu w sprawie twojej
siostry.
- Kate?
Przez jej twarz przebiega jaki cie.
204
- Nie. W sprawie Anny. Anna zoya wniosek o usamowolnienie
w kwestii zabiegw medycznych.
- Aha. No tak, wiem o tym.
- Naprawd? - Widz, e jest zaskoczona. Pewnie uwaaa, e nie-
posuszestwo wobec rodzicw jest wyczn domen Anny. - A wiesz
moe, gdzie ona teraz jest?
Rzucam okiem na ciemne okna opustoszaego domu.
- Azali jestem strem siostry mojej? - Szczerz do niej zby.
- Jeli masz yczenie poczeka tutaj na ni, zapraszam do siebie,
na gr. Poka ci, e tak powiem, moj kolekcj znaczkw.
Anio nie odmawia. Jestem w szoku.
- Niezy pomys. Chc ci spyta o par rzeczy.
Opieram si o framug i splatam rce na piersi, wypychajc piciami
bicepsy. Posyam jej umiech, ktry zawrci w gowie poowie studentek
na uniwerku Rogera Williamsa w Bristolu.
- A co robisz dzi wieczorem?
W jej oczach widz zdziwienie, jakbym mwi po chisku. Nie, chole-
ra, ona pewnie rozumie po chisku. Po chisku, japosku, czy nawet,
kurna, po marsjasku.
- Czy ty aby nie prbujesz wyrwa mnie na randk? - pyta, dowo-
dzc, e si nie myliem.
- Staram si, nie wida? - odpowiadam.
- To moesz przesta - pada chodna odpowied. - Mogabym by
twoj matk.
- Masz cudowne oczy. - Tak naprawd chodzi mi o jej cycuszki,
ale co tam.
Akurat w tym wanie momencie Julia Romano szczelnie zapina ma-
rynark od kostiumu. Parskam miechem.
- A moe porozmawiamy tutaj? - proponuje.
- Wszystko jedno - odpowiadam i prowadz j do siebie.
W rodku nie jest nawet najgorzej, zwaywszy na to, jak zwykle wy-
glda moje mieszkanie. Stos naczy w zlewie ma dopiero dwa dni, a
rozsypane patki, lece cay dzie na pododze, przynajmniej nie mier-
dz tak jak rozlane mleko. Na samym rodku stoi wiadro, kanister z ben-
zyn, a obok le szmaty; majstruj pochodnie. Wszdzie walaj si
ubrania; cz z nich wykorzystaem w przemylny sposb, eby zatka
przecieki w moim destylatorze.
205
- I co ty na to? - Umiecham si. - Martha Stewart byaby zachwy-
cona, nie?
- Martha Stewart powiciaby ycie badaniu twojego przypadku -
mruczy Julia w odpowiedzi. Siada na kanapie, ale natychmiast podskaku-
je, odrywajc od siedzenia gar frytek. O mj Boe! Na jej sodkim ty-
eczku zosta tusty lad w ksztacie serca!
- Napijesz si czego? - proponuj.
Niech nikt nie mwi, e matka nie wpoia mi manier.
Julia rozglda si i potrzsa gow.
- Opuszcz kolejk.
Wzruszam ramionami, wyjmujc z lodwki browarek.
- Rozumiem, e front domowy si podzieli?
- Nie wiesz, co si dzieje w domu?
- Staram si tym nie interesowa.
- Dlaczego?
- Bo w tym jestem najlepszy. - Pocigam solidny yk piwa, umie-
chajc si szeroko. - Chocia takiego wydarzenia w sumie nie chciabym
przegapi.
- Opowiedz mi o twoich siostrach.
- Co chciaaby wiedzie? - Przysiadam si do niej na kanap, za
blisko, o wiele za blisko. Celowo.
- Jak ci si z nimi ukada?
Pochylam si w jej stron.
- Czy to ma by pytanie z serii: Czy jeste dobrym bratem?
- Nie doczekuj si nawet mrugnicia okiem, daj wic spokj wygu-
pom. - Znosz mnie jako - odpowiadam. - Jak wszyscy.
Ta odpowied widocznie j zaciekawia, bo zapisuje co w maym no-
tesiku.
- Jak to jest dorasta w takiej rodzinie? - pyta po chwili.
Mam na kocu jzyka co najmniej dziesi luzackich tekstw, ale nie
wiadomo czemu odpowiadam jej w sposb, ktry mnie samego zaskaku-
je.
- Kiedy miaem dwanacie lat, Kate znw zachorowaa, nic po-
wanego, zwyka infekcja, ale i tak przecie nie moga poradzi sobie z
tym sama. Zabrali wic Ann do szpitala, eby pobra od niej granulocy-
ty, no, krwinki biae. Wypado to akurat w Wigili, chocia przecie nikt,
206
a zwaszcza sama Kate, tego zoliwie nie zaplanowa. Rano mielimy i
ca rodzink kupi choink. - Wycigam z kieszeni paczk fajek. - Po-
zwoli pani? - Nie czekajc na odpowied, zapalam jednego. - W ostatniej
chwili podrzucili mnie ssiadom. Gupio wyszo, bo do tamtych zjechali
krewni na wielk rodzinn Wigili. Wszyscy szeptali po ktach, zerkajc
co chwila na mnie, jakbym by jakim przybd z domu dziecka, a na
dodatek guchym jak pie. Szybko zaczo mnie to wkurza. Powiedzia-
em, e id do azienki, i daem stamtd nog. Wrciem do domu, wzi-
em siekier ojca - ma ich kilka - do tego pi i ciem taki may wier-
czek, ktry rs na rodku podwrka. Zanim ssiedzi si kapnli, e mnie
nie ma, zdyem osadzi drzewko w stojaku i ustawi je w duym poko-
ju, przybrane, z acuchami, bombkami i czym tam jeszcze.
Do tej pory pamitam te wiateka, czerwone, niebieskie, te, mru-
gajce z gazi choinki, na ktrych nawieszaem tyle tego badziewia, e
a si uginay.
Rano w pierwszy dzie wit rodzice przyjechali po mnie do ssia-
dw. Byli zmczeni jak diabli, ale w domu pod choink czekay prezenty.
Ucieszyem si jak nie wiem co. Wyszukaem paczk z moim imieniem.
W rodku by may nakrcany samochodzik. wietny prezent, ale dla
trzylatka, a nie dla mnie. No i poza tym akurat wiedziaem, e sprzedaj
takie w szpitalnym kiosku. Wszystkie prezenty, ktre wtedy dostaem,
byy tam kupione. Wyobra to sobie. - Gasz peta o spodnie. - A o
drzewku nie wspomnieli nawet sowem. Tak to jest dorasta w tej rodzi-
nie.
- A Anna? Czy rodzice traktuj j tak samo jak ciebie?
- Nie. Anna jest potrzebna Kate, ktra jest na pierwszym planie.
Dlatego j houbi.
- W jaki sposb rodzice decyduj, kiedy Anna udzieli pomocy sio-
strze? - pyta Julia.
- Uwaasz, e decyzja w ogle wchodzi w gr? e kto tu ma jaki
wybr?
Julia unosi gow.
- A nie jest tak?
Zbywam j milczeniem, bo nie jestem na tyle gupi, eby nie domyli
si, e to jest pytanie retoryczne. Wygldam przez okno. Na podwrku
cay czas sterczy pieniek po tamtym wierku. W tej rodzinie nikt nie tru-
dzi si zacieraniem ladw po swoich bdach.
207
Kiedy miaem siedem lat, wbiem sobie do gowy, e przekopi si do
Chin. Prbowaem sobie wyobrazi, ile czasu i pracy bdzie wymagao
wykonanie tunelu w linii prostej na wylot przez ca Ziemi. Wziem z
garau opat i zaczem kopa dziur, niezbyt szerok, na tyle tylko,
ebym mg si do niej wlizgn. Wieczorem zakrywaem wykop sta-
rym plastikowym workiem, na wypadek gdyby w nocy miao pada. Pra-
cowaem w pocie czoa przez cztery tygodnie; kamienie drapay moje
ramiona, znaczc je bliznami bojowymi, a korzenie chwytay mnie za
nogi.
Nie wziem jednak pod uwag cian mojego tunelu, wyrastajcych
coraz wyej dookoa mnie, ani te gorcego ona planety, parzcego mnie
przez podeszwy trampek. Kiedy wkopaem si ju do gboko, kom-
pletnie straciem orientacj. Zgubiem si. W ciemnym tunelu trzeba
owietla sobie drog, a w tym akurat nigdy nie byem dobry.
Tata przybieg, syszc moje krzyki. Znalaz mnie w p sekundy,
chocia w moim odczuciu czekaem na niego przez kilka ludzkich poko-
le. Wsun si do mojej jamy, nie wiedzc, czy ma podziwia moj
cik prac, czy gani bezdenn gupot.
- Przecie to si mogo na ciebie zawali! - powiedzia, wycigajc
mnie stamtd i stawiajc na twardej ziemi.
Dopiero gdy std spojrzaem, zdaem sobie spraw, e moja jama nie
cignie si jednak cae kilometry w gb ziemi. Tata, stojc na dnie,
schowa si w niej tylko po piersi.
Co wam powiem. Ciemno to pojcie wzgldne.
BRIAN
Niecae dziesi minut. Tyle potrzeba Annie, eby wprowadzi si do
mojego pokoju w remizie. Ukada ubrania w szufladzie i kadzie swoj
szczotk do wosw na pce, tu obok mojej. Zostawiam j i zagldam
do kuchni. Paulie robi obiad, a chopcy siedz dookoa stou. Czekaj na
wyjanienia.
- Przez jaki czas Anna pomieszka tutaj ze mn informuj ich. -
Musimy przemyle pewne sprawy.
Cezar odrywa wzrok od czasopisma.
- Bdzie z nami jedzi?
O tym nie pomylaem. Moe jeli poczuje si jak praktykantka ze
szkoy poarniczej, atwiej jej bdzie oderwa myli od tamtej sprawy.
- A wiesz - odpowiadam Cezarowi - e to chyba dobry pomys?
Paulie odwraca si od kuchni. Robi dzi meksykaskie fajitas z woo-
winy.
- Dobrze si, czujesz, kapitanie?
- Jasne. Mio, e pytasz.
- Gdyby kto chcia j tu niepokoi - mwi Red - najpierw bdzie
mia z nami do czynienia.
Reszta zgodnie kiwa gowami. Ciekawe, co by sobie pomyleli, gdy-
bym im powiedzia, e tym kim, kto niepokoi Ann, s jej rodzice - Sara
i ja.
Zostawiam chopakw przygotowujcych kuchni do obiadu i wracam
do pokoju. Anna siedzi po turecku na drugim ku.
209
- Hej - prbuj j zagadn, ale nie odpowiada. Dopiero po chwili
dostrzegam suchawki, przez ktre Bg raczy wiedzie, co sczy si
wprost do jej uszu.
Zauwaywszy, e wszedem, Anna wycza muzyk i zsuwa su-
chawki na szyj. Wygldaj jak naszyjnik-obroa.
- Hej - mwi.
Przysiadam na skraju ka.
- Chcesz co porobi?
- A masz jaki pomys?
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Moemy pogra w karty.
- W pokera?
- W pokera, w wojn, wszystko jedno. Uwane spojrzenie.
- W wojn?
- Mog zaple ci warkocze...
- Tato - pyta Anna - dobrze si czujesz?
atwiej mi wbiec prosto do walcego si budynku, ni pomc crce
oswoi si z nowym, nieznanym miejscem.
- Chciaem tylko... eby nie czua si tutaj skrpowana i robia, co
chcesz.
- Mog zostawi paczk tamponw w azience?
W jednej chwili na moj twarz bije rumieniec. Anna, jakby tym zara-
ona, te si czerwieni. Pracuje u nas tylko jedna kobieta-straak, w do-
datku w niepenym wymiarze godzin, a toaleta dla kobiet jest na dole.
Ale mimo wszystko...
Anna opuszcza gow, wosy opadaj jej na twarz.
- Nie chciaam... Bd je trzyma u siebie...
- Moesz je trzyma w azience - oznajmiam, po czym dodaj z
przekonaniem: - Gdyby kto mia jakie obiekcje, powiemy, e to moje.
- Chyba ci nie uwierz, tato.
Obejmuj crk ramieniem.
- Nie wszystko musi od razu mi wychodzi. Nigdy nie dzieliem
pokoju z trzynastolatk.
- Ja te nieczsto pomieszkuj z facetami po czterdziestce.
- To dobrze, bo musiabym ich wszystkich pozabija.
Czuj na szyi jej umiech, wilgotn piecztk. By moe to wcale nie
210
uda mi si przekona samego siebie, e to posunicie scementuje jedno
mojej rodziny, chocia pierwszy krok w tym kierunku oznacza rozdarcie
jej na dwa obozy.
- Tato?
- Hmm?
- Tak na przyszo: w wojn graj dzieci, ktre jeszcze nie wie-
dz, do czego suy nocniczek.
Obejmuje mnie supermocno, tak jak kiedy, kiedy bya malutka. W
nagym przebysku przypominam sobie ostatni raz, kiedy niosem j na
rkach. Spacerowalimy przez k ca pitk; paki wodne groway
nad Ann. Porwaem j na rce i razem przedzieralimy si przez morze
traw. Wtedy wanie po raz pierwszy oboje zauwaylimy, e nogi mojej
creczki prawie dotykaj ziemi, e jest ju za dua, eby siedzie u taty
na rkach. Bardzo szybko zacza si wierci, ebym postawi j na zie-
mi. Chciaa i sama.
Zote rybki nigdy nie urosn wiksze ni akwarium, w ktrym si je
trzyma. Fantastycznie wygite gazie drzewek bonsai s miniaturowe.
Oddabym wszystko, eby Anna nie musiaa dorosn. Dzieci przerastaj
nas o wiele szybciej, ni my przerastamy je.
To niezwyke, e to wszystko dzieje si w tym samym czasie: jedna z
naszych crek ciga nas po sdach, a druga, ciko chora, po szpitalach.
Ale przecie dobrze wiedzielimy, e Kate przechodzi ostatnie stadia
choroby nerek; to sytuacja z Ann spada na nas jak grom z jasnego nie-
ba. A jednak jak zawsze okazao si, e potrafimy sobie jako z tym po-
radzi. Ludzka odporno na stres przypomina odyg bambusa: na
pierwszy rzut oka nikt nie daby wiary, jak bardzo jest elastyczna.
Dzi po poudniu, po powrocie z sdu, zostawiem Ann w domu, za-
jt pakowaniem swoich rzeczy, i pojechaem do szpitala. Kiedy wsze-
dem do pokoju Kate, akurat trwaa dializa. Kate spaa ze suchawkami na
uszach. Z krzesa obok ka podniosa si Sara, kadc ostrzegawczo
palec na ustach.
Wyprowadzia mnie na korytarz.
- Co tam u Kate? - zapytaem.
- Bez wikszych zmian - odpara. - A co z Ann?
Wymienilimy informacje o naszych dzieciach tak, jakby to bya gra
211
kartami obrazkowymi; nie chcemy si jeszcze ich pozbywa, wic tylko
migamy nimi przed oczami przeciwnika. Spojrzaem na Sar, zachodzc
w gow, jak mam jej powiedzie o tym, co zrobiem.
- Gdzie was dwoje ponioso, kiedy ja ueraam si z sdzi? -
zapytaa.
No c. Ten, kto tylko siedzi i rozmyla o tym, czy ogie jest bardzo
gorcy, nigdy nie ruszy do akcji.
- Zabraem Ann do jednostki.
- Miae wezwanie do pracy?
Wziem gboki wdech i skoczyem w t przepa, ktr stao si
moje maestwo.
- Nie. Anna przez kilka dni pomieszka ze mn. Ona potrzebuje te-
raz mie troch czasu dla siebie.
Sara wbia we mnie wzrok.
- Przecie nie bdzie sama, tylko z tob.
Ni std, ni zowd w jednej chwili szpitalny korytarz zrobi si w mo-
ich oczach zbyt jasny i przepastnie szeroki.
- Czy to le? - zapytaem.
- Tak - pada odpowied. - Chyba nie mylisz powanie, e po-
moesz Annie na dusz met, wkupujc si w jej aski, kiedy ma napad
zego humoru?
- Ja nie wkupuj si w jej aski. Chc stworzy jej warunki, w kt-
rych bdzie moga przemyle pewne rzeczy i sama doj do waciwych
wnioskw. To ja siedziaem z Ann na korytarzu, kiedy ty bya w gabi-
necie sdziego. Martwi si o ni.
- I tutaj si rnimy - zwraca mi uwag Sara. - Ja martwi si o
obie nasze crki.
Przez jedn krtk chwil ujrzaem Sar tak, jak j kiedy znaem:
zawsze wiedziaa, gdzie znale umiech, i nie musiaa wygrzebywa go
z samego dna; umiaa spali kady dowcip, a mimo to umia si z niego
do rozpuku; potrafia namwi mnie do wszystkiego praktycznie bez
adnego wysiku. Ujem jej twarz w donie. Aha, znalazem ci, pomy-
laem, i pochyliwszy si, pocaowaem j w czoo.
- Wiesz, gdzie nas szuka - powiedziaem, po czym odwrciem
si i odszedem.
Kilka minut po pnocy przychodzi wezwanie do wypadku. Anna
mruga, wystawiajc nos spod koca, rozbudzona dzwonkiem alarmowym i
212
olepiona automatycznie wczonym wiatem, ktre zalewa cay pokj.
- Moesz zosta - mwi jej, ale ona ju jest na nogach i wkada
buty.
Daem jej stary, uywany kombinezon naszej jedynej straaczki, ro-
bocze buty i kask. Anna zarzuca na ramiona kurtk i wskakuje na ty
karetki, na siedzenie zwrcone tyem do kierunku jazdy, zaraz za siedze-
niem kierowcy, ktrym dzisiaj jest Red. Zapina pas.
Pdzimy na sygnale ulicami Upper Darby. Wezwano nas do domu
starcw Sunshine Gates, do tej poczekalni lepszego wiata. Red wyci-
ga z karetki nosze, a ja bior torb ze rodkami pierwszej pomocy. Przy
drzwiach wejciowych czeka na nas pielgniarka.
- Upada i na chwil stracia przytomno - informuje nas. - Ock-
na si, ale umysowo nie dosza do siebie.
Prowadzi nas do pokoju, w ktrym na pododze ley pani w starszym
wieku, niskiego wzrostu i drobnej, ptasiej budowy. Z rany na czubku jej
gowy sczy si krew. W powietrzu czu zapach wskazujcy na to, e nie
panuje nad wyprnieniem.
- Witaj, zotko. - Bez chwili zwoki pochylam si nad ni. Ujmuj
jej do, o skrze cienkiej jak krepa. - Dasz rad chwyci mnie za palce?
- Odwracam gow do pielgniarki: - Jak ona si nazywa?
- Eldie Briggs. Ma osiemdziesit siedem lat.
- Zaraz ci pomoemy, Eldie - mwi do niej, nie przerywajc ba-
dania. - Rana tuczona w okolicy koci potylicznej. Bd potrzebne
sztywne nosze. - Red wraca biegiem do karetki, a ja mierz cinienie
krwi i ttno. Nieregularne. - Czujesz bl w piersi? - pytam Eldie. Starusz-
ka jczy, lecz mimo to krci przeczco gow, a za chwil jej twarz wy-
krzywia grymas. - Bd musia zaoy ci konierz, zotko, dobrze? Wy-
glda na to, e mocno uderzya o co gow. - Wraca Red, niosc sztyw-
ne nosze. Spogldam ponownie na pielgniark. - Czy zaburzenie per-
cepcji to przyczyna czy skutek upadku?
Pielgniarka potrzsa gow.
- Nikt nie widzia, jak to si stao.
- No jasne - mamrocz pod nosem. - Potrzebny mi koc.
213
Podaje mi go kto o drobnych, roztrzsionych rkach. Dopiero w tej
chwili przypominam sobie, e Anna pojechaa z nami.
- Dzikuj, kochanie - przerywam na chwil te czynnoci, eby
umiechn si do crki. - Chcesz nam pomc? Sta przy nogach pani
Briggs.
Anna potakuje, przykucnwszy tam, gdzie jej powiedziaem. Twarz
ma blad.
- Eldie, kiedy policz do trzech, obrcimy ci... - Odliczam, ka-
dziemy chor na sztywnych noszach, zapinamy tamy. Rana na gowie
znw zaczyna krwawi.
adujemy nosze do karetki. Red zapuszcza silnik i rusza do szpitala.
Ja, uwijajc si w ciasnocie tylnej kabiny, zawieszam zbiornik z tlenem
na ramieniu wieszaka, proszc jednoczenie Ann, eby mi podaa zestaw
do kroplwki. Rozcinam ubranie Eldie.
- Jest pani z nami, pani Briggs? Uwaga, teraz lekko pani ukuj. -
Bior w donie jej rk i prbuj znale y, ale wszystkie s tak cien-
kie jakby wyrysowane owkiem. Przypominaj szkic jakiego projektu.
Moje czoo pokrywa si kropelkami potu. - Kochanie - prosz Ann -
moesz znale ig dwadziecia dwa? Dwudziestk nie dam rady.
Pacz i jki chorej wcale mi nie pomagaj. Wstrzsy karetki, zarzuca-
nie na zakrtach i przy hamowaniu te nie uatwiaj trafienia ciesz ig
w y.
- Cholera. - Rzucam drugi zestaw na podog.
Szybko mierz ttno, po czym sigam po radiotelefon i wybieram
numer szpitala, eby uprzedzi ostry dyur, e ju do nich jedziemy.
- Pacjentka, osiemdziesit siedem lat. Upada. Jest przytomna i od-
powiada na pytania. Cinienie sto trzydzieci sze na osiemdziesit trzy,
ttno okoo stu trzydziestu, nieregularne. Prbowaem podczy kro-
plwk, ale nic mi z tego nie wyszo. Z tyu gowy rana tuczona, krwa-
wienie opanowane. Podaem chorej tlen. Co jeszcze chcecie wiedzie?
wiata nadjedajcej z naprzeciwka ciarwki zalewaj kabin ja-
snoci, w ktrej dostrzegam twarz Anny. Ciarwka skrca, robi si
ciemniej. Zauwaam, e moja crka trzyma w doniach rk tej obcej
kobiety.
214
Dojedamy pod wejcie na ostry dyur. Wycigamy z karetki nosze.
Automatyczne drzwi otwieraj si przed nami. W rodku czekaj ju
lekarze i pielgniarki.
- Chora jest przytomna i rozmawia z nami - melduj im.
Jeden z pielgniarzy bierze w do wty nadgarstek Eldie, uderza po
nim palcami.
- Jezu... - szepcze.
- No wanie. Dlatego nie mogem podczy kroplwki. Cinienie
musiaem mierzy opask dla dzieci.
Nagle przypominam sobie o Annie, ktra wci stoi w drzwiach. Jej
oczy s szeroko otwarte.
- Tatusiu, czy ta pani umrze?
- Wydaje mi si, e miaa udar, ale wylie si z tego. Usidziesz tu,
na tym krzele, i poczekasz na mnie? Zaraz do ciebie przyjd. Nie bdzie
mnie najwyej pi minut.
- Tato? - dobiega mnie jej gos. Zatrzymuj si w progu. - Fajnie
by byo, jakby kady chory by taki jak ta pani, prawda?
Anna nie potrafi spojrze na to moimi oczami. Nie wie, e Eldie Bri-
ggs to by koszmar wszystkich ratownikw: yy cienkie jak niteczki,
niestabilna... Moja crka nie zdaje sobie sprawy, e to wcale nie by do-
bry przypadek. Chodzi jej o to, e pani Eldie Briggs mona bdzie wy-
leczy.
Wchodz na sal i zgodnie z procedur przekazuj ekipie z ostrego
dyuru wszelkie informacje dotyczce przywiezionej pacjentki. Okoo
dziesiciu minut pniej, po wypenieniu formularza, wychodz do po-
czekalni. Anny ju tam nie ma. W karetce Red wygadza na noszach
wiee przecierado i wsuwa poduszk pod pasek.
- Gdzie jest Anna? - pytam go.
- Przecie posza z tob.
Rzucam okiem w korytarz po prawej, potem po lewej stronie. Widz
tylko wyczerpanych lekarzy, innych ratownikw paramedycznych, mae
grupki pprzytomnych ludzi popijajcych kaw i podtrzymujcych w
sobie pomyk nadziei, e wszystko bdzie dobrze.
- Zaraz wracam.
W porwnaniu z szalonym mynem, jakim jest ostry dyur, sme pi-
tro wydaje si cichutkie i spokojne jak dziecko otulone kodr. Pielgniarki
215
poznaj mnie i witaj po imieniu. Znajduj pokj, w ktrym ley Kate, i
delikatnie popycham drzwi.
Anna jest ju za dua, eby zmieci si na kolanach u Sary. Pomimo
to wspia si wanie tam i usna. Kate te pi. Sara patrzy na mnie
ponad gow Anny.
Przyklkam przed moj on i przeczesuj palcami wosy na skroni
naszej crki.
- Kotku - szepcz - jedziemy ju do domu.
Anna powoli si prostuje, pozwala wzi si za rk i pocign. Do
Sary przesuwa si w d wzdu jej plecw.
- To nie jest aden dom - mwi Anna, ale nie opiera si. Idzie za
mn. Wychodzimy.
Jest ju dobrze po pnocy. Pochylam si nad kiem Anny i szepcz
jej prosto do ucha:
- Chod, musisz to zobaczy.
Anna daje si skusi; wstaje, bierze bluz, wsuwa stopy w teniswki.
Razem wychodzimy na dach remizy.
Niebo wietlistymi smugami spada nam na gowy. Meteory strzelaj
niczym sztuczne ognie, prujc ciemn tkanin nocy. Anna wydaje okrzyk
zachwytu i kadzie si na plecach, eby lepiej widzie.
- To Perseidy - wyjaniam. - Deszcz meteorw.
- Niesamowite.
Spadajce gwiazdy to w gruncie rzeczy wcale nie s gwiazdy, tylko
skalne okruchy, ktre wpadaj do atmosfery i pon pod wpywem tarcia.
To, na co patrzymy, wypowiadajc yczenie, to nic innego jak szlak wy-
sypany gruzem.
W lewym grnym kwadrancie nieboskonu bucha nowy strumie
iskier.
- Czy to si powtarza kadej nocy, kiedy pimy?
Niezwyke pytanie: czy wszystkie pikne wydarzenia maj miejsce
wtedy, kiedy nie moemy ich zaobserwowa? Potrzsam przeczco go-
w. cile rzecz biorc, Ziemia przechodzi przez ten zapylony ogon ko-
mety co roku, ale tak ywioowy spektakl zdarza si moe raz na pokole-
nie.
- Fajnie by byo, gdyby gwiazda spada u nas na podwrku. Zna-
lelibymy j rano, po wschodzie soca, i woylibymy do szklanej kuli.
216
Byaby z niej wietna lampka nocna albo latarenka kempingowa. - Bar-
dzo atwo mog sobie wyobrazi Ann, jak przeczesuje trawnik w poszu-
kiwaniu spalonych dbe. - Jak mylisz, czy Kate ze swojego okna te to
widzi?
- Nie jestem pewien. - Unosz si na okciu i przygldam jej
uwanie.
Ale Anna ani na chwil nie odrywa oczu od nieba, tego wielkiego
durszlaka przewrconego do gry dnem.
- Wiem, e chcesz mnie zapyta, dlaczego robi to wszystko.
- Nie musisz nic mwi, jeli nie chcesz.
Anna kadzie gow na moim ramieniu jak na poduszce. W kadej se-
kundzie na niebie wykwitaj nowe pki srebra: s tam nawiasy, wy-
krzykniki, przecinki - peen zestaw odlanych ze wiata znakw inter-
punkcyjnych do zda zbyt trudnych, by mogy przej przez gardo.
PITEK
Nie wi erz w bi eg s oca przez fi rmament;
Ni e wi erz w ar gwi azd, co w ni ebi e stoj ;
Ni e wi erz w prawdzi wo prawdy samej ;
Lecz wi erz bez reszty w mi o moj .
William Szekspir, Hamlet
CAMPBELL
Ju pierwsze chwile spdzone w szpitalu dowodz, e nie bdzie a-
two. Od samego progu mamy kopoty. Kobieta-ochroniarz, zauwaywszy
Sdziego, zagradza nam drog do windy. Staje przed nami z rkami
skrzyowanymi na piersi. Wyglda jak Hitler w kobiecym przebraniu, z
bardzo kiepsk trwa.
- Z psem nie wolno - sysz.
- To jest pies-przewodnik.
- Pan nie jest niewidomy.
- Mam arytmi serca, a on jest przeszkolony w resuscytacji kre-
niowo-oddechowej.
Udaj si wprost do gabinetu doktora Petera Bergena, psychiatry. Tak
si skada, e to wanie psychiatra jest przewodniczcym szpitalnej ko-
misji do spraw etyki lekarskiej. Id do niego na wszelki wypadek, ponie-
wa nie mog skontaktowa si z moj klientk i dowiedzie od niej, czy
proces trwa, czy moe wniosek zosta wycofany. Szczerze mwic, po
wczorajszym spotkaniu w sdzie byem mocno wkurzony. Chciaem,
eby Anna zgosia si do mnie, ale nie przysza do kancelarii. Posunem
si nawet do tego, e wieczorem czekaem na ni ca godzin przed jej
domem, wczoraj jednak najwidoczniej nikt tam nie nocowa. Dzi rano
pojechaem do szpitala, zaoywszy, e Anna czuwa przy ku siostry.
Nie wpuszczono mnie do pokoju Kate. Nie mog te skontaktowa si z
Juli; kiedy wczoraj wyszlimy z azienki po tym nagym zajciu w s-
dzie, spodziewaem si, e tak jak obiecaa, bdzie czeka na korytarzu.
Prosiem jej siostr przez telefon, eby przynajmniej podaa mi jej numer
218
komrkowy, ale co mi mwi, e pod 401-SPA-DAJ trudno bdzie si
dodzwoni.
Tak wic nie pozostao mi nic innego, jak pracowa dalej nad t spra-
w, majc nadziej - niewielk, przyznaj - e jest jeszcze nad czym pra-
cowa.
Sekretarka doktora Bergena jest moda i najwyraniej naley do tego
rodzaju kobiet, ktre maj wikszy numer stanika ni iloraz inteligencji.
- O, psiaczek! - piszczy na widok Sdziego i wyciga rk, eby
poklepa go po bie.
- Prosz tego nie robi. - Ju chc j poczstowa jednym z tek-
stw, ktre mam zawsze pod rk, ale dochodz do wniosku, e nie warto
marnowa go dla niej. Kieruj si prosto do drzwi gabinetu jej szefa.
Zastaj tam niskiego, przysadzistego mczyzn zajtego wiczeniami
tai chi. Ma na sobie strj do jogi, a na siwiejcej czuprynie bandan w
barwach narodowych.
- Nie mam czasu - burczy doktor Bergen.
- To tak samo jak ja, panie doktorze. Nazywam si Campbell
Alexander. Jestem adwokatem. To ja prosiem o histori choroby crki
pastwa Fitzgeraldw.
- Przesaem wszystkie dokumenty. - Psychiatra robi wydech,
trzymajc ramiona wycignite prosto przed siebie.
- Przesa mi pan histori choroby Kate, a ja potrzebuj doku-
mentw dotyczcych Anny Fitzgerald.
- Wie pan co - sysz - w tej chwili trudno mi bdzie...
- Prosz sobie nie przeszkadza w wiczeniach. - Siadam na krze-
le, a Sdzia kadzie si u moich stp. - Tak jak mwiem, interesuje
mnie przypadek Anny Fitzgerald. Czy rada etyki lekarskiej zaja stano-
wisko w tej sprawie?
- Komisja nigdy nie poddaa pod dyskusj przypadku Anny Fitzge-
rald. To jej siostra jest nasz pacjentk, nie ona.
Doktor Bergen wygina si w ty, potem robi skon.
Przygldam si temu przez chwil.
- Czy wie pan, ile razy Anna Fitzgerald bya hospitalizowana i le-
czona ambulatoryjnie w tym szpitalu?
- Nie - odpowiada Bergen.
- Wedug mojej rachuby osiem razy.
219
- Zabiegi, ktre przesza, nie musz od razu kwalifikowa si do
rozpatrzenia przez komisj etyki lekarskiej. Jeli lekarze wiedz, czego
pacjent sobie yczy, a czego nie, a pacjent wie, co lekarze chc mu zro-
bi, i zgadza si na to, wtedy nie ma sprzecznoci interesw, a my w og-
le nie musimy o niczym sysze. Doktor Bergen stawia na ziemi stop,
ktr przez jaki czas trzyma w powietrzu, i signwszy po rcznik, wy-
ciera si pod pachami. - Kady z nas pracuje na peny etat, panie Alexan-
der. W komisji zasiadaj psychiatrzy, pielgniarki, lekarze, naukowcy i
kapelani. Staramy si raczej unika wszelkich problemw.
Stalimy na szkolnym korytarzu, opierajc si plecami o moj szafk i
dyskutujc zawzicie na temat Matki Boskiej. Obracaem w palcach cu-
downy medalik, ktry Julia nosia na szyi. No dobrze, przyznaj si, cho-
dzio mi o sam szyj, a medalik akurat tam wisia. I przeszkadza.
- A jeli - powiedziaem - Dziewica Maryja bya po prostu nasto-
latk, ktra wpada w zwyczajne w tym wieku kopoty, ale zamiast pani-
kowa, wymylia genialne rozwizanie problemu?
Julia o mao si nie zakrztusia.
- Za co takiego, Campbell, moesz wylecie z Kocioa episko-
palnego.
- Ale pomyl tylko: masz trzynacie lat, czy ile tam wtedy miay
dziewczyny na wydaniu, posza raz na siano z Jzefem, byo fajnie, a tu
nagle szast-prast i dwie kreski na tecie ciowym. Masz dwa wyjcia:
albo ciko podpadniesz staremu, albo wymylisz jak niez historyjk.
A kto omieli si zarzuci ci kamstwo, jeli powiesz, e to Bg zrobi ci
dziecko? Nie wydaje ci si, e ojciec Maryi myla sobie tak: Mgbym j
ukara szlabanem, ale co bdzie, jeli spadnie na nas jaka plaga?
Mwic to, mocno szarpnem drzwi mojej szafki. Ze rodka wysypa-
o si chyba ze sto prezerwatyw. Dookoa nagle zmaterializowali si moi
kumple z zaogi eglarskiej, skowyczc ze miechu jak hieny.
- Tak sobie pomylelimy, e pewnie kocz ci si ju stare zapasy
gumek - parskn jeden z nich.
Co miaem zrobi? Umiechnem si.
220
Zanim si obejrzaem, Julii ju nie byo. Jak na dziewczyn, biega jak
wicher. Kiedy j dogoniem, szkoa ledwie majaczya na horyzoncie.
- Pereko... - zaczem, ale nie miaem adnego pomysu, co po
wiedzie dalej. Nie po raz pierwszy widziaem, jak dziewczyna pacze
przeze mnie, ale nigdy wczeniej ten widok nie sprawi mi blu. - Co
miaem zrobi? Tuc si ze wszystkimi? Tego by chciaa?
Spiorunowaa mnie wzrokiem.
- Co im mwisz o nas, kiedy gadacie w szatni dla chopakw?
- Nic. Nie opowiadam im o nas.
- A co powiedziae o mnie swoim rodzicom?
- Nic - przyznaem si.
- To spierdalaj - warkna Julia i znw pucia si biegiem przed
siebie.
Winda zatrzymuje si na trzecim pitrze. Drzwi otwieraj si, ukazu-
jc Juli Romano stojc na korytarzu. Patrzymy si na siebie przez
chwil; nagle Sdzia wstaje, machajc ogonem.
- Jedziemy? - pytam.
Julia wchodzi do rodka i naciska przycisk parteru, nie zauwaywszy,
e ju si wieci. eby go dosign, musi stan przede mn tak blisko,
e czuj zapach jej wosw. Wanilia i cynamon.
- Co tutaj robisz? - pyta mnie.
- Pozbywam si wszelkich zudze na temat pastwowej suby
zdrowia. A ty?
- Przyszam porozmawia z doktorem Chanceem, onkologiem
prowadzcym Kate.
- Czy to ma znaczy, e nasz proces toczy si dalej?
Julia potrzsa gow.
- Nie wiem. Dzwoniam do nich, do kadego z osobna, ale nikt nie
odpowiada na telefony. No, moe oprcz Jessego, ale to kwestia hormo-
nw, nie grzecznoci.
- Bya u...
- Kate? Tak. Nie wpucili mnie. Mwili co o dializie.
- Mnie powiedzieli to samo.
- Jeli bdziesz z ni rozmawia...
- Posuchaj mnie - przerywam. - W obecnej sytuacji, dopki nie
221
usysz od samej Anny, e jest inaczej, musz zaoy, e proces si to-
czy i e za trzy dni czeka nas rozpatrzenie sprawy. A jeli naprawd ma
do niego doj, musimy usi we dwjk i ustali, co si dzieje z tym
dzieciakiem. Chodmy na kaw.
- Nie. - Julia zbiera si do odejcia.
- Zaczekaj. - Kiedy api j za rk, zastyga w bezruchu. - Wiem,
e jeste w niezrcznej sytuacji. Ja te jestem w niezrcznej sytuacji. Ale
to, e nam nie udao si dorosn, nie znaczy, e moemy teraz pozwoli,
eby z Ann stao si to samo. - Przywouj na twarz min skruszonego
winowajcy.
Julia splata ramiona na piersi.
- Dobry tekst. Zapisz go sobie, bo zapomnisz. Wybucham mie-
chem.
- Widz, e nie ustpisz ani na krok.
- Wypchaj si. Masz w zanadrzu peno gadkich tekcikw. Wy-
gaszanie ich przychodzi ci tak atwo, jakby co rano smarowa sobie
jzyk wazelin.
Te sowa mocno pobudzaj moj wyobrani; przed oczami przewija
mi si cae mnstwo scenek, ale to jej usta i caa reszta graj w nich
gwn rol.
- Masz racj - mwi w kocu Julia.
- I to bym sobie dla odmiany chtnie zapisa... - Tym razem kiedy
Julia rusza przed siebie, ja i Sdzia idziemy za ni. Po wyjciu ze szpitala
prowadzi nas boczn uliczk, waciwie alejk. Mijamy kamienic czyn-
szow i wychodzimy na zalan socem Mineral Spring Avenue w p-
nocnej czci miasta. Zanim jednak to nastpio, zdyem doceni po-
czucie bezpieczestwa, jakie daje idcy przy nodze pies z pyskiem pe-
nym zbw.
- Chance powiedzia, e dla Kate nic ju nie mona zrobi - odzy-
wa si Julia.
- Wic jedynym wyjciem jest przeszczep nerki?
- Nie. To jest wanie w tym wszystkim najdziwniejsze. - Julia za-
trzymuje si przede mn jak wronita w ziemi. - Doktor Chance uwaa,
e Kate jest za saba na tak operacj.
- A mimo to Sara Fitzgerald upiera si przy swoim.
- Jej rozumowaniu w sumie trudno cokolwiek zarzuci. Zastanw
si, Campbell. Skoro Kate i tak umrze bez przeszczepu, dlaczego nie
zaryzykowa?
222
Obchodzimy ostronie siedzcego na ziemi bezdomnego i roz-
stawion dookoa niego kolekcj butelek.
- Dlatego e przeszczep nerki to bardzo powana operacja take
dla jej drugiej crki - wyjaniam - a skoro nie jest absolutnie konieczna,
wyglda na to, e dla kogo tutaj zdrowie Anny nie ma zbyt wielkiego
znaczenia.
Nagle Julia zatrzymuje si przed drzwiami niewielkiego domku opa-
trzonego rcznie malowanym szyldem goszcym: Ravioli u Luigiego.
Obejcie wyglda tak, jakby specjalnie nie montowano tu owietlenia,
eby nie byo wida szczurw.
- Nie ma tu gdzie w okolicy jakiego Starbucksa? - pytam, ale w
tej chwili drzwi otwieraj si i na progu staje olbrzymi ysy mczyzna w
biaym kucharskim fartuchu. Porywa Juli w ramiona, o mao jej nie wy-
wracajc.
- Isobella! - wykrzykuje, cmokajc j w oba policzki.
- Nie, wujku, to ja, Julia.
- Julia? - Mczyzna zwany wujkiem, jak naley przypuszcza Lu-
igi, waciciel lokalu, cofa si o krok, marszczc brwi. - Na pewno? Po-
winna ci te wosy, eby ci mona byo rozpozna.
- Kiedy miaam krtkie wosy, wszyscy si mnie czepialicie.
- Nie chodzio nam o ich dugo, tylko o kolor. - Wujek obrzuca
mnie spojrzeniem. - Przyszlicie co zje?
- Chcielimy napi si kawy i usi gdzie, gdzie nikt by nam nie
przeszkadza.
- Aha. - Wujaszek umiecha si znaczco. - Nikt ma wam nie prze-
szkadza.
Julia wzdycha.
- Nie o to chodzi.
- Ju dobrze, rozumiem. Sekret to sekret. Wejdcie. Moecie
usi na zapleczu. - Spoglda na Sdziego. - Pies zostaje.
- Pies idzie ze mn - odpowiadam.
- W mojej knajpie psw nie ma - mwi twardo wujek Luigi.
- To jest pies-przewodnik. Nie moe zosta na ulicy.
Wujek pochyla si ku mnie i przyglda mi si z bliska.
- Jeste lepy?
- Jestem daltonist - odpowiadam. - Pies mwi mi, czy na skrzy-
owaniu pali si czerwone czy zielone wiato.
Wujek Julii wykrzywia usta w grymasie niezadowolenia.
223
- Co za czasy! Co jedno to mdrzejsze - mruczy, a potem odwraca
si i prowadzi nas do rodka.
Przez wiele tygodni mama staraa si zgadn, kim jest moja dziew-
czyna.
- To ta... Bitsy, prawda? Poznalimy j w Vineyard? Nie, nie, za-
raz, to chyba crka Sheili, ta ruda. Mam racj?
Powtarzaem jej do znudzenia, e nie moe jej zna, chocia tak na-
prawd miaem na myli to, e Julia jest tak osob, ktrej moja matka
wcale nie chciaaby pozna.
- Wiem, co Anna powinna zrobi - mwi Julia - ale nie mam pew-
noci, czy jest na tyle dojrzaa, eby samodzielnie podejmowa decyzje.
Nabijam na patyczek oliwk. Podano je w charakterze przystawki.
- W czym problem, skoro uwaasz, e miaa suszno, kierujc
spraw do sdu?
- Chodzi o jej uczucia wzgldem rodziny - odpowiada sucho Julia.
- Mam ci zdefiniowa pojcie uczucia?
- Wiesz co, niegrzecznie jest dogryza komu, siedzc z nim przy
jednym stole.
- W tej chwili sytuacja wyglda tak: przy kadej konfrontacji z ma-
m Anna kadzie uszy po sobie. Potulnieje za kadym razem, kiedy co
si dzieje z Kate. By moe uwaa, e jest zdolna podj t decyzj, ale
naprawd jeszcze nigdy w yciu nie staa przed tak brzemiennym w skut-
ki wyborem - mam na myli to, co stanie si z jej siostr.
- A jeli ci powiem, e do czasu poniedziakowego rozpatrzenia
sprawy Anna poczuje si na siach, aby podj tak decyzj?
Julia unosi gow.
- Skd masz tak pewno?
- Zawsze jestem pewny siebie.
Julia siga do talerzyka stojcego pomidzy nami i nabija na patyczek
oliwk.
- Faktycznie - mwi cicho. - Pamitam.
224
Nie opowiedziaem Julii o moich rodzicach ani o naszym domu, cho-
cia na pewno snua jakie wasne przypuszczenia i podejrzenia. Pojecha-
limy moim jeepem do Newport. Zajechaem przed ogromn rezydencj
wzniesion z cegy.
- Campbell - szepna Julia - wygupiasz si. Zawrciem na pod-
jedzie i ruszyem z powrotem w stron bramy.
- Wygupiam si - przyznaem.
W ten sposb mj dom rodzinny dwie bramy dalej, rozlega posia-
do ocieniona rzdami bukw, wybudowana na wzgrzu opadajcym
agodnie a do samej zatoki, nie wywar na Julii a tak przytaczajcego
wraenia. No, w kadym razie nasz dom by mniejszy ni tamta rezyden-
cja.
Julia potrzsna gow.
- Wystarczy, e twoi rodzice rzuc na mnie okiem i od razu po-
stawi midzy nami zasieki.
- Bd tob zachwyceni - odparem.
To by pierwszy raz, kiedy okamaem Juli. Pierwszy, ale nie ostatni.
Julia znika pod blatem stou. Stawia na pododze talerz makaronu.
- Wcinaj - mwi do Sdziego. - Powiesz mi w kocu, po co ci ten
pies? - pyta.
- Mam kilku hiszpaskojzycznych klientw. Potrzebny mi tu-
macz.
- Naprawd?
- Naprawd. - Szczerz zby.
Julia pochyla si ku mnie, mruc oczy.
- A ja mam szeciu braci. Wiem, o co chodzi facetom.
- Podziel si t wiedz, zaklinam ci.
- Mam zdradzi moje sekrety zawodowe? Nic z tego. - Julia po-
trzsa gow. - Domylam si, dlaczego Anna zwrcia si do ciebie.
Jeste tak samo asekurancki jak ona.
- Zwrcia si do mnie, bo przeczytaa o mnie w gazecie -
wzruszam ramionami - i tyle.
- Ale jakim cudem si zgodzie? Zazwyczaj bierzesz inne sprawy.
- Skd wiesz, jakie sprawy zazwyczaj bior?
Zadaj to pytanie lekkim tonem, ale Julia znienacka milknie. No i
225
mam odpowied: przez te wszystkie lata ledzia moj karier. Co w tym
dziwnego? W kocu ja robiem to samo. Czuj si niezrcznie. Przey-
kam lin.
- Masz sos... O, tutaj. - Pokazuj palcem.
Julia ociera usta serwetk, ale nie w tym miejscu, w ktrym trzeba.
- Ju? - pyta.
Bior swoj serwetk i cieram plamk, ale rki nie cofam. Dotykam
doni jej policzka. Nasze oczy spotykaj si i w jednej chwili znw je-
stemy modzi, uczymy si siebie dotykiem.
- Campbell - mwi Julia. - Nie rb mi tego.
- Czego?
- Nie wpychaj mnie drugi raz w ten sam kana.
W tym momencie dzwoni moja komrka. Oboje podskakujemy spo-
szeni, Julia niechccy przewraca swj kieliszek z winem. Odbieram tele-
fon.
- Nie, spokojnie. Bez nerww. Gdzie jeste? Dobrze, ju tam jad.
- Rozczam si.
Julia zamiera, trzymajc w rku serwetk, ktr wycieraa st.
- Musz i.
- Wszystko w porzdku?
- Dzwonia Anna - mwi. - Jest na posterunku policji.
Kiedy wracalimy do Providence, z kadym kilometrem drogi wymy-
laem coraz to okrutniejsze sposoby umiercenia rodzicw. Zatuc na
mier. Oskalpowa. Obedrze ywcem ze skry i posypa sol. Zape-
klowa w dinie. Szczerze mwic, co do tego ostatniego nie byem pe-
wien, czy byaby to powolna, bestialska tortura czy te prosta droga do
nirwany.
Moliwe, e rodzice widzieli, jak zakradam si do pokoju gocinnego,
jak sprowadzam Juli po schodach dla suby, jak wymykamy si z domu
tylnym wyjciem. Mogli obserwowa z daleka, jak zdejmujemy ubrania i
brodzimy nago w falach zatoki. Mogli patrze, jak jej nogi oplataj moje
biodra, jak ukadam j na ou z wenianych swetrw i flanelowych pi-
am.
Wymwk znaleli bardzo prost. Rano, przy niadaniu zoonym z
szynki i jajek w sosie hollandaise, oznajmili mi, e tego samego wieczoru
jestemy zaproszeni na przyjcie w klubie. Na przyjciu mia obowizy-
wa smoking, a zaproszenia nie przewidyway nikogo oprcz najbliszej
rodziny. Oczywicie byo wykluczone, eby Julia moga pj ze mn.
226
Kiedy zajechalimy przed jej dom, soce prayo ju tak nie-
miosiernie, e jaki chopak z ssiedztwa wykaza si inicjatyw i odkr-
ci hydrant przeciwpoarowy. Woda tryskaa strumieniami, a dzieciaki
podskakiway dookoa jak popcorn na patelni.
- auj - powiedziaem do Julii - e zacignem ci do siebie. e
chciaem na si przedstawi ci rodzicom.
- Jest czego aowa - zgodzia si. - Poczwszy od znajomoci ze
mn.
- Odezw si do ciebie przed rozdaniem wiadectw - powiedzia-
em, a Julia pocaowaa mnie i wysza z samochodu.
Nie odezwaem si jednak, a na uroczystoci rozdania wiadectw nie
rozgldaem si za ni. Julia sdzi, e wie, dlaczego tak si wtedy zacho-
waem. Myli si.
Stan Rhode Island jest ciekawy dlatego, e nikt nie wykaza absolut-
nie adnej dbaoci o zasady feng shui. Chodzi mi o to, e mamy Little
Compton, czyli Mae Compton, ale nigdzie nie ma Duego Compton. Na
tej samej zasadzie mamy Upper Darby, Grne Darby, ale prno szuka
Dolnego. Takich miejsc jest u nas wicej, miejsc o nazwach odnoszcych
si do obiektw, ktrych nie zaznaczono na adnej mapie.
Julia jedzie za mn swoim samochodem. Najwidoczniej udao mi si
wraz z Sdzi pobi ldowy rekord szybkoci, bo od odebrania telefonu
do momentu, kiedy wpadamy razem na posterunek policji, upyno chy-
ba nie wicej ni pi minut. Anna stoi przy biurku oficera dyurnego,
odchodzc od zmysw z niepokoju. Przypada do mnie roztrzsiona.
- Musi pan pomc - szlocha. - Jesse siedzi w areszcie.
- Co takiego? - Patrz na ni, mylc o doskonaym obiedzie, od
ktrego mnie oderwaa, nie wspominajc ju o rozmowie, ktr naprawd
chciaem doprowadzi do koca. - Dlaczego zadzwonia z tym do mnie?
- Bo musi pan go wycign - mwi Anna, powoli mierzc sowa,
jakby tumaczya co kompletnemu idiocie. - Jest pan adwokatem.
- Ale nie pracuj dla twojego brata.
- A nie mgby pan zacz?
- Zadzwo do mamy - proponuj. - Podobno szuka nowych klien-
tw.
227
- Zamknij si - syczy Julia, walc mnie pici w rami. - Co si
stao? - pyta Anny.
- Zapali Jessego w kradzionym samochodzie.
- Znasz moe wicej szczegw? - pytam, chocia ju teraz au-
j, e daem si w to wcign.
- To by humvee - mwi Anna. - Chyba. Duy i ty.
W caym stanie Rhode Island jest jeden ty egzemplarz wojskowego
terenowego humvee. Jedzi nim sdzia Newbell. Gboko pomidzy
oczami czuj pierwsze ukucia blu gowy.
- Twj brat ukrad samochd sdziego, a ty chcesz, ebym go
wyciga z aresztu?
Anna mruga oczami ze zdziwieniem.
- No... tak.
Boe.
- Porozmawiam z dyurnym.
Zostawiam Ann pod opiek Julii, a sam podchodz do biurka oficera
dyurnego, ktry, mgbym przysic, ju si ze mnie mieje.
- Reprezentuj Jessego Fitzgeralda - mwi z cikim wes-
tchnieniem.
- Wspczuj - pada odpowied.
- To by wz sdziego Newbella, tak?
Dyurny si umiecha.
- Nie inaczej.
Bior gboki oddech.
- Chopak nie by notowany.
- Bo dopiero co skoczy osiemnacie lat. W sdzie dla nieletnich
ma akta grube jak Biblia.
- Prosz posucha - mwi. - Jego rodzina przechodzi w tej chwili
powany kryzys. Jedna crka umiera, a druga skary rodzicw w sdzie.
Niech mi pan pjdzie na rk.
Dyurny spoglda na Ann.
- Dobrze. Porozmawiam z prokuratorem generalnym, ale najlepiej
by byo, eby pan wytumaczy jako tego chopaka, bo co mi mwi, e
sdzia Newbell wcale nie marzy o tym, eby zeznawa w sdzie.
Negocjacje trwaj jeszcze chwil. W kocu wracam do Anny, ktra
siedzi jak na szpilkach.
- Zaatwi pan wszystko? - dopytuje si.
228
- Zaatwiem, ale ostatni raz robi co takiego. A z tob jeszcze nie
skoczyem.
Ruszam na tyy budynku komisariatu, gdzie znajduje si areszt. Jesse
Fitzgerald ley wycignity na metalowej pryczy, jedn rk przysania-
jc oczy. Przez chwil stoj bez sowa u drzwi jego celi.
- Wiesz co? - odzywam si wreszcie. - Patrzc na ciebie, zaczynam
rozumie logik zjawiska selekcji naturalnej.
Chopak zrywa si.
- Kim pan jest, do diaba?
- Dobr wrk. Ty gupi gnojku! Rozumiesz, co zrobie? Ukra-
de samochd sdziego stanowego!
- Skd miaem wiedzie, czyja to bryka?
- Nic ci nie powiedziaa szpanerska tablica rejestracyjna, na ktrej
jak byk stoi: SD JEDZIE? - warcz. - Chcesz wiedzie, kim jestem?
Jestem adwokatem. Twoja siostra poprosia mnie, ebym zaj si twoj
spraw. Zgodziem si wbrew zdrowemu rozsdkowi.
- Serio? Wycignie mnie pan std?
- Zaatwiem ci warunkowe wypuszczenie. Bdziesz musia odda
policji prawo jazdy i zobowiza si do zamieszkania pod opiek rodzi-
cw, z czym, jak wiem, nie bdzie problemu, bo i tak mieszkasz jeszcze
w domu.
Jesse namyla si przez chwil.
- A samochd te bd musia odda?
- Nie.
Jego myli wida jak na doni. Taki dzieciak jak Jesse Fitzgerald ma
w gbokim powaaniu urzdowy wistek - do jedenia samochodem
potrzebne mu s dobre opony, benzyna w baku i nic wicej.
- Moe by - decyduje si.
Skinieniem rki przywouj policjanta czekajcego w pobliu, ktry
otwiera cel i wypuszcza Jessego. Wychodzimy razem do poczekalni.
Chopak nie ustpuje mi wzrostem, ale jest nieco kanciastej budowy.
Kiedy mijamy zakrt korytarza, jego twarz rozjania umiech; widzc to,
przez chwil wydaje mi si, e nie wszystko jeszcze dla niego stracone,
e moe si jeszcze poprawi, e wspczuje Annie na tyle, eby wes-
prze j moralnie w tej trudnej chwili.
229
Ale Jesse nawet nie zauwaa siostry. Podchodzi prosto do Julii.
- Cze - mwi. - Martwia si o mnie?
W tej chwili myl tylko o jednym. Wsadzi go z powrotem za kratki.
A przedtem zastrzeli.
- Spywaj. - Julia wzdycha. - Chod - mwi do Anny. - Zjemy co.
- wietny pomys - przyznaje Jesse. - Padam z godu.
- Nie nastawiaj si na to - rozwiewam jego mrzonki. - Jedziemy do
sdu.
W dniu, w ktrym ukoczyem szko Wheelera, nad miasto nad-
cigna szaracza. Przygna j wiatr, jak nabrzmia chmur burzow.
Owady trzepotay w gaziach drzew i spaday z guchym omotem na
ziemi. Meteorolodzy mieli uywanie w radiu i w gazetach, na wszelkie
sposoby usiujc wyjani to zjawisko, poczynajc od plag egipskich, na
zjawisku El Nino i dugotrwaej suszy w naszym rejonie koczc. Dora-
dzali zaopatrzenie si w parasole, noszenie kapeluszy z szerokim rondem,
odradzali za wychodzenie z domu.
Ceremonia rozdania wiadectw absolwentom odbya si jednak na
wieym powietrzu, pod olbrzymim biaym namiotem. Staccato samo-
bjczych uderze owadw o ptno rozlegao si podczas tradycyjnego
przemwienia prymusa, akcentujc treci jego wypowiedzi. Szaracze
staczay si po strominie pciennego dachu prosto na kolana zgroma-
dzonych.
Nie chciaem tam i, ale rodzice si uparli i nie miaem wyjcia. Julia
znalaza mnie, kiedy wkadaem biret. Obja mnie w pasie. Chciaa po-
caowa.
- Hej - zagadna artobliwie. - Urwae si z choinki?
Pomylaem sobie, pamitam, e w tych naszych biaych togach wy-
gldamy jak para duchw. Odsunem Juli od siebie.
- Przesta, dobrze? Nie rb tego.
Na kadym pamitkowym zdjciu, ktre tego dnia zrobili moi rodzice,
umiecham si tak szeroko, jakby ten nowy, otwierajcy si przede mn
wiat naprawd by szczytem moich marze; dookoa mnie z nieba sypi
si owady wielkoci ludzkiej pici.
Pojcie etyki w rozumieniu prawnika rni si zasadniczo od tego, co
230
to sowo oznacza dla reszty ludzkoci. My, prawnicy, mamy nawet wa-
sny pisany kodeks, noszcy nazw Regulaminu Odpowiedzialnoci Za-
wodowej; musimy zna go na wyrywki i stosowa w codziennej praktyce
pod grob pozbawienia praw do wykonywania zawodu. Ten sam kodeks
wymaga od nas jednak robienia rzeczy, ktre wikszo ludzi uznaaby
za niemoralne. Przykadowo: kto przychodzi do mojej kancelarii i
oznajmia, e jest morderc poszukiwanym w synnej sprawie zaginionego
dziecka Lindberghw. Gdybym zapyta takiego delikwenta, gdzie s
zwoki, a on by odpowiedzia, e w jego sypialni, zakopane pod podog,
metr poniej poziomu fundamentw, to jeli chc wykona moj prac
jak naley, nie mam prawa nikomu pisn ani sowa o tym, gdzie jest
ukryte ciao, w przeciwnym razie grozi mi utrata uprawnie adwokac-
kich.
Co oznacza, e moje wyksztacenie zawodowe wpoio mi prze-
konanie, e moralno i etyka nie zawsze id w parze.
- Posuchaj, Bruce - zwracam si do oskaryciela. - Mj klient za-
chowa spraw w tajemnicy, a jeli ty pucisz w niepami kilka jego
przewinie drogowych, masz moje sowo, e nikt go nigdy nie zobaczy w
odlegoci mniejszej ni pitnacie metrw od sdziego i od samochodu
sdziego.
Zastanawia mnie, czy i jak wielu ludzi domyla si, e system prawny
w tym kraju ma mniej wsplnego ze sprawiedliwoci, a wicej z poke-
rem, gdzie najwaniejsze jest mie dobre karty.
Bruce to porzdny facet; syszaem te, e wanie dosta z przydziau
prowadzenie sprawy o podwjne morderstwo, wic szkoda mu czasu na
skazywanie Jessego Fitzgeralda.
- Wiesz, e ten skradziony samochd to by humvee sdziego
Newbella, Campbell? - pyta.
- Mam t wiadomo - odpowiadam powanie, chocia tak na-
prawd chc powiedzie, e czowiek szpanujcy duym tym humvee
praktycznie prosi si o to, eby kto mu go podprowadzi.
- Porozmawiam z sdzi. - Bruce wzdycha. - Oberw za to potem
po uszach, ale wspomn mu, e gliniarze nie maj nic przeciwko, eby-
my popatrzyli na wybryk chopaka przez palce.
Dwadziecia minut pniej wszystkie dokumenty s ju podpisane, a
Jesse stoi u mojego boku przed gmachem sdu. Dwadziecia pi minut
pniej schodzimy ju po tych samych schodach na ulic, a Jesse jest pod
oficjalnym nadzorem sdowym.
Jest pogodny letni dzie, jeden z tych, ktre budz chwytajce za gar-
do wspomnienia. W dni takie jak ten pywaem z ojcem aglwk.
231
Jesse odchyla gow do tyu.
- Kiedy owilimy kijanki - mwi nagle ni w pi, ni w dziewi.
- apalimy je do wiadra i obserwowalimy, jak z ogonw robi im si
apy. Ani jedna, dosownie ani jedna nie dorosa. Nigdy nie doczekalimy
si nawet jednej aby. - Odwraca si do mnie, wyjmujc z kieszeni ko-
szuli paczk papierosw. - Zapali pan?
Nie paliem od czasw szkoy redniej, ale bior papierosa, ktrym
czstuje mnie Jesse, i zapalam. Sdzia obserwuje ten element ludzkiego
ycia, siedzc obok z wywieszonym jzykiem. Jesse wyjmuje pudeko
zapaek i pociera drewienkiem o drask.
- Dzikuj - mwi do mnie - e zaj si pan spraw Anny.
Ulic przejeda samochd. Ma wczone radio; przez otwarte okno
dobiega nas melodia piosenki, ktrej w zimie nigdy nie puszczaj. Z ust
Jessego ulatuje smuga bkitnego dymu. Ciekawe, czy ten chopak by
kiedykolwiek na aglach. Czy ma takie wspomnienie, do ktrego wraca
przez cae ycie, na przykad gdy siedzia na trawniku przed domem i
czu, jak po zachodzie soca trawa robi si coraz chodniejsza, albo kie-
dy Czwartego Lipca usiowa utrzyma sztuczne ognie jak najduej, a
poparzy sobie palce. Kady z nas ma co takiego.
Zostawia wiadomo pod wycieraczk na przedniej szybie mojego
jeepa siedemnacie dni po rozdaniu wiadectw. Zanim jeszcze otworzy-
em kopert, zachodziem w gow, w jaki sposb przyjechaa a do Ne-
wport i jak wrcia do domu. Zabraem list nad zatok, na skay i tam go
przeczytaem. Skoczywszy, przyoyem kartk do nosa w nadziei, e
poczuj jeszcze jej zapach.
Nie wolno mi wtedy byo bra samochodu, ale nawet nie pomylaem
o zakazie. Pojechaem na cmentarz, tak jak napisano w licie.
Julia czekaa u stp nagrobka, gdzie zwykle si spotykalimy. Siedzia-
a na ziemi, obejmujc kolana ramionami. Kiedy podszedem, spojrzaa w
gr.
- Chciaam, eby by inny.
- Nie chodzi o to, kim jeste i jaka jeste naprawd.
- Nie? - Julia zerwaa si na nogi. - Ja nie mam funduszu powierni-
czego, Campbell. Mj ojciec nie ma wasnego jachtu. Jeli liczye na to,
e jestem kopciuszkiem, ktry pewnego dnia zmieni si w posan kr-
lewn, to srodze si rozczarowae.
232
- Nie dbam o to.
- Uwaaj, bo ci uwierz. - Zmruya oczy, co nie wryo nic do-
brego. - Czego szukae na nizinach spoecznych? Rozrywki? Czy moe
chciae wkurzy rodzicw? A teraz jestem dla ciebie jak boto, e nie
powiem gorzej, w ktre przypadkiem wdepne i chcesz zdrapa z pode-
szwy, tak? - Rzucia si na mnie z piciami, trafiajc w pier. - Nie po-
trzebuj ci i nigdy nie potrzebowaam!
- Ale ja ciebie, do cholery, potrzebowaem! - krzyknem tak jak
ona.
Odwrcia si do mnie, a ja chwyciem j za ramiona i pocaowaem.
W tym pocaunku wsczyem w jej usta wszystko to, czego nie potrafi-
em z siebie wydusi.
Pewne rzeczy robi si dlatego, e czowiek jest przekonany, i tak b-
dzie lepiej dla wszystkich. Wmawiamy sobie, e tak trzeba, e tak jest
szlachetniej. To o wiele prostsze ni szczere przyznanie si do prawdy
przed samym sob.
Odepchnem Juli od siebie. Zszedem z cmentarnego wzgrza. Nie
obejrzaem si ani razu.
Anna zajmuje siedzenie dla pasaera. Sdzia w widoczny sposb jest
z tego niezadowolony; wtyka pysk pomidzy nas i dyszy jak odkurzacz.
- To, co dzi si stao - mwi Annie - nie najlepiej rokuje na przy-
szo.
- O co panu chodzi?
- Jeli zamierzasz walczy o prawo do podejmowania wanych de-
cyzji samodzielnie, musisz nauczy si je podejmowa ju teraz. Nie
zawsze znajdzie si kto, kto posprzta baagan za ciebie.
Anna krzywi si z niezadowoleniem.
- To wszystko dlatego, e poprosiam pana o pomoc dla mojego
brata? Mylaam, e jest pan moim przyjacielem.
- Nie jestem twoim przyjacielem, ju raz ci to mwiem. Jestem
twoim adwokatem. To zasadnicza rnica.
- Dobrze. Prosz bardzo. - Anna apie za klamk. - Wracam na po-
licj i powiem, e maj aresztowa Jessego z powrotem. - O may wos
udaje jej si otworzy drzwi, a jedziemy autostrad. Przechylam si moc-
no, chwytam klamk i zatrzaskuj je z powrotem.
233
- Zwariowaa?
- Nie wiem. - Anna wzrusza ramionami. - Zapytaabym, jak si pa-
nu wydaje, ale moje zdrowie psychiczne to chyba nie paska dziaka.
Szarpi ostro kierownic i zjedam na pobocze.
- Chcesz wiedzie, co mi si wydaje? Powiem ci: nikt nie pyta ci
o zdanie w wanych kwestiach, bo twoje zdanie zmienia si tak czsto, e
w aden sposb nie mona na tobie polega. Spjrz na to na przykad z
mojej strony. Ja nawet nie wiem, czy podtrzymujemy wniosek o usamo-
wolnienie, czy moe ju go wycofalimy.
- Dlaczego mielibymy go wycofa?
- Zapytaj swojej mamy. Zapytaj Julii. Do kogo tylko si zwrc,
sysz, e postanowia skoczy z t spraw. - Mj wzrok przykuwa jej
do spoczywajca na podokietniku drzwi. Paznokcie, pocignite bysz-
czcym fioletowym lakierem, s obgryzione do ywego misa. - Jeli
yczysz sobie, eby sd traktowa ci jak doros, musisz zachowywa
si jak dorosa. Ja mog broni ci tylko wtedy, kiedy sama udowodnisz,
e potrafisz si obroni beze mnie.
Wracam na szos. Co jaki czas rzucam Annie spojrzenie z ukosa.
Nic. Siedzi z zacit min, tyle e teraz ciska donie pomidzy kolanami.
- Zaraz dojedziemy do twojego domu - mwi oschle. - Bdziesz
moga wysi i zatrzasn mi drzwi przed samym nosem.
- Nie jad do domu. Przeprowadziam si na kilka dni do taty.
Mieszkam u niego w jednostce.
- Czy ja dobrze sysz? To o co ja wczoraj wykcaem si przez
kilka godzin w sdzie? A dlaczego od Julii usyszaem, e nie chcesz by
rozdzielona z mam? Rozumiesz teraz, o co mi chodzi? - pytam, walc
doni w kierownic. - Czy ty wiesz chocia, czego chcesz?
W tym momencie Anna wybucha. Wraenie jest piorunujce.
- Pyta pan, czego chc? Chc, eby przestano mnie traktowa jak
krlika dowiadczalnego, bo mam ju tego po dziurki w nosie. Do szau
mnie doprowadza, e wszyscy maj gdzie, jak ja si z tym czuj. Rzy-
gam ju tym wszystkim, ale nawet gdybym naprawd si caa zarzygaa,
234
na nikim nie zrobi to wraenia, bo ta rodzina nie takie rzeczy ju widzia-
a. - Anna szarpie za klamk, wyskakuje z samochodu, zanim zd go
cakowicie zatrzyma, i puszcza si biegiem do remizy, ktr wida ju
kilkaset metrw dalej.
No, no. Moja maa klientka ma prawdziwy talent. Potrafi zwrci na
siebie uwag i sprawi, eby wysuchano tego, co ma do powiedzenia.
Niepotrzebnie si obawiaem: da sobie rad na przesuchaniu, i to lepiej,
ni si spodziewaem.
Druga strona medalu wyglda tak: Anna poradzi sobie ze zoeniem
zezna, ale to, co ma do powiedzenia, nie zrobi dobrego wraenia na
sdzi. Wyjdzie na nieczu egoistk, w dodatku nie cakiem dojrza.
Innymi sowy, tak postaw bardzo trudno jej bdzie przekona sdziego
do wydania korzystnego dla niej wyroku.
BRIAN
Ogie wie si z nadziej, gdybycie chcieli wiedzie. Grecki mit
opowiada o tym w taki sposb: Zeus poleci tytanom Prometeuszowi i
Epimeteuszowi, aby stworzyli ycie na ziemi. Spod rki Epimeteusza
wyszy zwierzta, obdarzone cennymi bonusami w rodzaju szybkich ng,
silnych mini, ciepego futra lub skrzyde. Zanim Prometeusz uwin si
ze swoim projektem, czowiekiem, wszystkie najlepsze cechy ju rozda-
no. Mg co najwyej sprawi, eby czowiek chodzi prosto na dwch
nogach. Da mu te ogie.
Zeus, zobaczywszy to, wkurzy si nie na arty i odebra czowiekowi
ogie. Ale Prometeusz nie mg cierpie, e jego umiowane dzieo trz-
sie si z zimna i nie moe sobie nic upiec ani ugotowa. Zapali pochod-
ni od soca i zanis ogie z powrotem na ziemi. Zeus ukara Prome-
teusza za nieposuszestwo, przykuwajc go do skay i codziennie przy-
syajc ora, ktry wyera tytanowi wtrob. Kar dla czowieka bya
pierwsza kobieta, Pandora. Otrzymaa ona w prezencie od Zeusa puszk,
ktrej nie wolno jej byo otwiera.
Jednak kobieca ciekawo wzia gr. Pewnego dnia Pandora uchyli-
a wieka i wtedy na wiat wyleciay wszelkie plagi, nieszczcia i podo-
ci. Na dnie za bya nadzieja; t udao si Pandorze zatrzasn w rodku,
zanim uleciaa tak jak wszystko inne. To wanie nadzieja jest naszym
jedynym sprzymierzecem w walce z plagami tego wiata.
Zapytajcie pierwszego lepszego straaka, czy to prawda. Odpowie, e
tak. Do diaba, po co komu straak; zapytajcie pierwszego lepszego ojca.
236
- Chodmy na gr - zapraszam Campbella Alexandra, ktry
przywiz Ann. - Mam tam wie kaw. - Wchodzimy po schodach, a
za nami maszeruje owczarek, nie odstpujc swojego pana na krok. - Po
co panu pies? - pytam.
- Bajer na laski - sysz w odpowiedzi. - Ma pan moe troch mle-
ka?
Wyjmuj z lodwki karton i podaj mu, a potem bior swj kubek i
siadam przy stole. Jest bardzo cicho; chopcy s na dole, czyszcz ma-
szyny i konserwuj sprzt.
- Syszaem od Anny - Alexander pociga yk kawy - e chwilowo
mieszka tutaj razem z panem.
- Zgadza si. Domylaem si, e bdzie pan chcia mnie o to spy-
ta.
- Zdaje pan sobie spraw, e paska ona w tym procesie broni
strony pozwanej? - pyta ostronie prawnik.
Spogldam mu w oczy.
- Chce pan przez to powiedzie, e nie powinnimy rozmawia.
- Tylko gdy paska ona nadal reprezentuje interesy obojga pa-
stwa.
- Nie prosiem Sary, eby podja si tego zadania.
Alexander marszczy brwi.
- Nie jestem pewien, czy ona to rozumie.
- Z caym szacunkiem, prosz pana, ta sprawa jest faktycznie bar-
dzo powana, ale borykamy si w tej chwili z innym nieszczciem, rw-
nie bardzo powanym. Nasza starsza crka jest w szpitalu... A Sara wal-
czy na dwch frontach.
- Wiem. Wspczuj panu z powodu Kate, panie Fitzgerald.
- Prosz mi mwi Brian. - Zaciskam donie na kubku do kawy. -
Chciabym porozmawia... w cztery oczy, bez Sary.
Prawnik poprawia si na skadanym foteliku.
- Moemy odby t rozmow teraz?
To nie jest dobry moment, ale w kocu na tak rozmow aden mo-
ment nie jest odpowiedni.
- Niech bdzie. - Bior gboki wdech. - Moim zdaniem Anna
ma suszno.
W pierwszej chwili wydaje mi si, e Campbell Alexander w ogle
mnie nie usysza. Potem dobiega mnie jego pytanie:
237
- Powtrzy to pan przed sdzi na rozpatrzeniu sprawy?
Opuszczam gow, wbijajc wzrok w kubek z kaw.
- Wychodzi na to, e bd musia.
Dzi rano otrzymalimy wezwanie do wypadku. Zanim dotarlimy z
Pauliem karetk na miejsce, chopak zdy ju wsadzi dziewczyn pod
prysznic. Znalelimy j lec w brodziku, bezwadn, kompletnie ubra-
n, zapit pod szyj. Jej twarz zasania wielki kotun wosw, ale nawet
bez tego byo wida, e jest nieprzytomna.
Paulie od razu wszed pod prysznic i zacz j stamtd wyciga.
- Ma na imi Magda - powiedzia jej chopak. - Nic jej nie bdzie,
prawda?
- Choruje na cukrzyc?
- A co to ma do rzeczy? Trzymajcie mnie.
- Mw, co bralicie - powiedziaem ostro.
- Troch popilimy, nic wicej - odpar chopaczek. - Tequili.
Nie mg mie wicej ni siedemnacie lat. Akurat tyle, eby usysze
od kolegw popularn bajeczk, e zimny prysznic pomaga odzyska
przytomno po przedawkowaniu heroiny.
- Co ci wyjani, mody czowieku. Ja i mj kumpel chcemy po-
mc Magdzie. Chcemy uratowa jej ycie. Jeli ona braa narkotyki, a ty
teraz powiesz nam, e pia alkohol i nic wicej, wtedy to, co jej podamy,
moe le zadziaa i tylko pogorszy spraw. Dociera to do ciebie?
Paulie upora si ju z wycigniciem Magdy spod prysznica i ci-
gn jej koszulk. Na ramionach wida byo lady igie.
- Moe i pili tequil, ale podkrcali si czym jeszcze. Podajemy
naloksan?
Wyjem z torby narcan i podaem Pauliemu pomp infuzyjn.
- Ale, no wiecie... - odezwa si nagle chopak. - Nie zadzwonicie
chyba po gliny, co?
Jednym byskawicznym ruchem zapaem go za konierz i ustawiem
pod cian.
- Naprawd jeste taki gupi czy tylko udajesz, gwniarzu?
- No, bo rodzice... Zabij mnie, jak si dowiedz.
- O may wos sam si nie zabie. I tej dziewczyny przy okazji.
238
- Zapaem go za twarz i odwrciem j tak, eby przyjrza si swojej
Magdzie wymiotujcej na podog. - Wydaje ci si, e w yciu jest tak
jak w grze komputerowej? e po przedawkowaniu bdziesz mg zacz
od nowa, jeszcze raz?
Krzyczaem mu prosto w twarz. Nagle poczuem na ramieniu czyj
rk. Paulie.
- Nie tak ostro, stary - mrukn cicho.
Powoli dotaro do mnie, e dzieciak stojcy przede mn dygocze ze
strachu i e to wcale nie z jego powodu tak krzycz. Wyszedem z a-
zienki na korytarz, eby ochon. Kiedy Paulie skoczy, doczy do
mnie.
- Jeli nie dajesz rady, we wolne - zaproponowa. - Poradzimy so-
bie jako bez ciebie. Szef nie bdzie robi problemw, dostaniesz tyle
urlopu, ile bdziesz chcia.
- Musz pracowa - odparem, zerkajc ponad ramieniem Pauliego
na pechow park maolatw. Na twarzy dziewczyny zaczynay ju po-
jawia si rumiece; chopak siedzia obok i ka z twarz skryt w do-
niach. Spojrzaem Pauliemu prosto w oczy. - Kiedy nie jestem w pracy -
dodaem tonem wyjanienia - musz by tam.
Koczymy kaw.
- Moe dolewk? - proponuj prawnikowi.
- Nie, wystarczy. Musz wraca do kancelarii.
Obaj kiwamy gowami, bo wszystko zostao ju powiedziane.
- O Ann prosz si nie martwi - mwi. - Niczego jej tutaj nie
zabraknie.
- Radz te zajrze do domu - odpowiada Alexander. - Wycig-
nem dzi Jessego z aresztu. Ukrad samochd sdziego stanowego.
Odstawia kubek do zlewu i wychodzi, nie patrzc, jak wielki ciar
zrzuci mi na ramiona t ostatni wiadomoci, a przecie wiedzia, e
prdzej czy pniej ten ciar mnie przygniecie.
SARA
1997
Wizyta na ostrym dyurze nigdy nie bdzie czym zwyczajnym,
choby si tam jedzio tysic razy. Brian niesie nasz crk na rkach.
Jej twarz zalana jest krwi. Dyurna pielgniarka od wejcia macha do
nas rk, ebymy od razu szli dalej, zbiera pozosta dwjk naszych
dzieci i sadza je na plastikowych krzesekach w poczekalni. Do salki
zabiegowej wchodzi lekarz dyurny, wcielenie profesjonalizmu.
- Co si stao?
- Spada z roweru, gow do przodu - wyjaniam. - Prosto na be-
ton. Nie ma objaww wstrzsu mzgu, ale tu pod lini wosw jest
krwawica rana tuczona dugoci okoo czterech centymetrw.
Doktor ostronie ukada pacjentk na stole i rzuca okiem na jej czoo,
nacigajc rkawiczki.
- Jest pani lekarzem albo pielgniark?
Zmuszam si do drtwego umiechu.
- Nie. Mam wpraw.
eby zamkn ran, trzeba zaoy osiemdziesit dwa szwy. Potem
jeszcze tylko opatrunek ze nienobiaej gazy przyklejony tam do go-
wy, zdrowa dawka tylenolu dla dzieci i ju jest po wszystkim. Razem
wychodzimy z salki zabiegowej.
Jesse chce wiedzie, ile byo szww. Brian chwali ma za odwag,
jak mwi, godn straaka. Kate przyglda si czystemu bandaowi na
czole Anny.
- Fajnie jest siedzie w poczekalni - mwi.
240
Zaczyna si od krzyku Kate dobiegajcego z azienki. Pdz na gr.
Drzwi s zamknite, wyamuj wic zamek. Moja dziewicioletnia c-
reczka stoi na rodku posadzki zachlapanej krwi. Krew cieka jej po
udach, sczc si przez majteczki. To wanie jest wizytwka biaaczki
promielocytowej - krwotok pod kad moliw postaci. Kate miaa ju
kiedy krwawienie odbytnicze, ale bya wtedy bardzo malutka i na pewno
nic z tego nie pamita.
- Ju dobrze. Wszystko w porzdku - mwi spokojnie.
Wycieram ma do czysta myjk nagrzan na kaloryferze. Wyjmuj z
szafki podpask. Kate nie wie, jak prawidowo j uoy midzy nogami.
Powinnam jej to pokaza przy pierwszej miesiczce, ale teraz ju sama
nie wiem, czy jej doyje.
- Mamo - mwi Kate - zaczyna si od nowa.
- Kliniczny nawrt choroby. - Doktor Chance zdejmuje okulary i
przeciera kciki oczu kciukami. - Chyba konieczny bdzie przeszczep
szpiku kostnego.
W mojej gowie byska wspomnienie nadmuchiwanego dziecicego
worka treningowego, ktrym si bawiam, kiedy miaam tyle lat co teraz
Anna. To by worek stojcy, na sprynie; doln cz napeniao si
piaskiem. Biam go pici z caej siy, a on momentalnie wraca do pio-
nu.
- Kilka miesicy temu rozmawialimy o przeszczepie szpiku -
mwi Brian. - Powiedzia nam pan wtedy, e to niebezpieczne.
- Bo to prawda. Skuteczno takiej operacji wynosi pidziesit
procent. Druga poowa pacjentw nie przeywa chemioterapii i nawie-
tla, ktre s konieczne przed samym zabiegiem. Zdarzaj si te mier-
telne powikania pooperacyjne.
Brian podnosi na mnie wzrok, a potem wypowiada na gos pytanie,
ktre zawiso niewypowiedziane pomidzy nami:
- Czy jest zatem sens w ogle naraa Kate? Po co?
- Bo jeeli tego nie zrobicie - wyjania doktor Chance - na pewno
umrze.
Usiuj si dodzwoni do towarzystwa ubezpieczeniowego. Za pierw-
szym razem rozczaj rozmow przez przypadek. Za drugim razem
przez dwadziecia dwie minuty sucham muzyki. W kocu zgasza si
241
dzia obsugi klienta. Kobiecy gos prosi mnie o numer polisy ubezpie-
czeniowej. Podaj numer, ktry dostaj wszyscy pracownicy miejscy, i
numer Briana w zakadzie ubezpiecze spoecznych.
- W czym mog pani pomc?
- Dzwoniam do pastwa tydzie temu - tumacz. - Moja crka
ma biaaczk. Konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. W szpitalu
wytumaczono nam, e towarzystwo musi wyrazi zgod na pokrycie
ubezpieczeniowe.
Operacja przeszczepu szpiku kostnego kosztuje od stu tysicy dolarw
wzwy. Rzecz jasna dla nas jest to suma wprost niebotyczna, a opinia
lekarza specjalisty o koniecznoci przeszczepu wcale jeszcze nie oznacza,
e firma ubezpieczeniowa da si przekona.
- W takiej sytuacji musimy przeprowadzi specjaln analiz...
- Wiem. O tym wanie rozmawialimy w zeszym tygodniu. Od
tego czasu towarzystwo milczy, wic pozwoliam sobie zadzwoni.
Pracowniczka dziau obsugi klienta kae mi poczeka, bo musi do-
trze do moich danych. W suchawce rozlega si delikatne kliknicie, a
po nim blaszany gos z tamy: Aby dodzwoni si do...
- Cholera jasna! - Rzucam suchawk na wideki.
Anna, zawsze czujna, zaglda przez drzwi.
- Powiedziaa brzydkie sowo.
- Wiem. - Podnosz suchawk z powrotem i wciskam klawisz po-
nownego wybrania ostatniego numeru. Uwanie przechodz przez menu
wybierania tonowego i w kocu sysz w suchawce gos ywej osoby. -
Poprzednim razem mnie rozczyo - informuj kobiet, ktra odebraa
telefon. - I to po raz drugi.
Znw przez pi minut musz robi to, co robiam ju dwa razy: po-
daj numery, nazwiska i opisuj ca sytuacj.
- Przeanalizowalimy przypadek pastwa crki informuje mnie
kobieta. - Niestety, wedle naszej opinii tym razem operacja nie ley w jej
najlepiej pojtym interesie.
Czuj, jak rumiece bij mi na twarz.
- Sdz pastwo, e lepiej bdzie dla niej, gdy umrze?
242
Przygotowanie dawcy do pobrania szpiku kostnego polega na tym, e
musz stale podawa Annie doylnie preparat zawierajcy czynnik wzro-
stu, taki sam jak ten, ktry podawaam Kate po zabiegu przetoczenia krwi
ppowinowej. Chodzi o to, e im wicej komrek szpikowych ma Anna,
tym wicej dostanie ich Kate.
Anna wie o tym wszystkim, ale dla niej oznacza to tylko tyle, e dwa
razy dziennie mama musi zrobi jej zastrzyk.
Za kadym razem smaruj jej rk kremem znieczulajcym, eby nie
czua ukucia igy, ale i tak nie obywa si bez krzykw. Zastanawiam si,
czy bl, ktry czuje Anna przy zastrzyku, jest porwnywalny z tym, kt-
ry ja czuj w momencie, kiedy moja szecioletnia crka patrzy mi prosto
w oczy i mwi, e mnie nienawidzi.
- Pani Fitzgerald - mwi kierownik dziau obsugi klienta - my na-
prawd doskonale rozumiemy, e pani sytuacja jest powana. Zapewniam
pani.
- Trudno mi w to uwierzy - odpowiadam. - Z jakiego powodu nie
wydaje mi si, e te ma pan crk, ktrej ycie wisi na wosku. Nie mo-
g te sobie wyobrazi, eby dla rady konsultacyjnej paskiego towarzy-
stwa nie liczy si tylko i wycznie koszt takiej operacji jak przeszczep
szpiku kostnego. - Obiecywaam sobie, e bd nad sob panowa; prze-
graam to starcie walkowerem ju w trzydziestej sekundzie rozmowy z
przedstawicielem firmy ubezpieczeniowej.
- Towarzystwo AmeriLife zapaci dziewidziesit procent uza-
sadnionych standardowych kosztw operacji infuzji limfocytw dawcy.
Jeli jednak nalega pani na przeprowadzenie przeszczepu szpiku kostne-
go, jestemy skonni pokry dziesi procent kosztw.
Bior gboki wdech.
- W jakiej dziedzinie specjalizuj si lekarze konsultanci, ktrzy
wydali tak opini?
- Przykro mi, ale nie...
- Domylam si, e nie w leczeniu ostrej biaaczki promielocyto-
wej. Wie pan, dlaczego tak uwaam? Bo nawet ostatni leser, ktry z
wielkim trudem skoczy medycyn na jakim prowincjonalnym uniwer-
ku, wie, e wlew limfocytw dawcy nie leczy tej choroby. e za trzy
243
miesice musielibymy dyskutowa od nowa na ten sam temat. Gdyby
jednak zwrci si pan do lekarza, ktry mia jakkolwiek styczno z
moj crk, dowiedziaby si pan, e u chorej na ostr biaaczk promie-
locytow kade leczenie mona zastosowa tylko raz, poniewa jej orga-
nizm natychmiast si na nie uodparnia. Oznacza to tyle, e towarzystwo
AmeriLife woli wyrzuci pienidze w boto, zamiast spoytkowa je w
sposb, ktry daje mojej crce choby cie szansy na uratowanie ycia.
Po drugiej stronie linii zapada cisza.
- Pani Fitzgerald - mwi kierownik dziau obsugi klienta - o ile
dobrze rozumiem, to jeli najpierw przeprowadz pastwo zabieg infuzji
limfocytw dawcy, to w nastpnej kolejnoci towarzystwo bez proble-
mw sfinansuje przeszczep szpiku kostnego.
- Z t drobn rnic, e moja crka moe tego nie doy. Jeeli
jeszcze pan tego nie zauway, nie rozmawiamy o naprawie serwisowej
samochodu, gdzie mona najpierw zamontowa uywan cz zamien-
n, a potem, jeli si nie sprawdzi, zamwi now. Rozmawiamy o czo-
wieku. O ywej istocie. Czy wy tam za tymi swoimi biurkami w ogle
wiecie, co to takiego, czy potraficie tylko liczy pienidze?
Tym razem wiem, dlaczego poczenie nagle si urywa.
Zanne przyjeda do nas wieczorem ostatniego dnia przed roz-
poczciem zabiegw przygotowujcych do przeszczepu szpiku kostnego.
Pozwala Jessemu pomaga przy rozstawianiu swojego przenonego biu-
ra, odbiera telefon z Australii, a potem przychodzi do kuchni po instruk-
cje na temat codziennych czynnoci domowych.
- We wtorki Anna ma trening gimnastyczny - mwi. - O trzeciej
po poudniu. W tym tygodniu maj te wywie szambo.
- mieci wywo w rody - dodaje Brian.
- W adnym razie nie odprowadzaj Jessego do szkoy. Wszystko
wskazuje na to, e w szstej klasie to straszny obciach.
Suzanne sucha, kiwa gow, robi nawet notatki. Kiedy wreszcie
milkniemy, mwi, e teraz ona z kolei ma do nas kilka pyta. - Rybka...
- Dostaje pokarm dwa razy dziennie. Jesse si tym zajmie, jeli b-
dziesz go pilnowa.
244
- Jest jaka ustalona godzina, o ktrej dzieci kad si do ek?
- Jest - odpowiadam. - Poda ci wersj oficjaln czy z godzin do-
liczon w nagrod za dobre sprawowanie?
- Anna jest w ku o smej - ucina Brian. - Jesse o dziesitej. Co
jeszcze?
- Tak. - Zanne siga do kieszeni. W jej rce pojawia si czek wy-
stawiony na nasze nazwisko. Na kwot stu tysicy dolarw.
- Suzanne - szepcz oszoomiona - nie moemy tego przyj.
- Wiem, ile kosztuje taka operacja. Was na to nie sta. A mnie tak.
Zgdcie si.
Brian bierze czek i wrcza go z powrotem mojej siostrze.
- Jestemy ci bardzo wdziczni - mwi - ale mamy pienidze na
przeszczep.
Pierwszy raz o tym sysz.
- Mamy? - pytam. - Skd?
- Koledzy z pracy rozesali wici po caym kraju. Wielu straakw
przysao datki. - Brian patrzy mi w oczy. - Dopiero dzi si o tym do-
wiedziaem.
- Naprawd? - Czuj, jak ciar spada mi z serca.
Brian wzrusza ramionami.
- To moi bracia - mwi krtko.
ciskam serdecznie moj siostr.
- Dzikuj. Za sam fakt.
- W razie potrzeby zawsze moecie skorzysta odpowiada Su-
zanne.
Ale nie ma takiej potrzeby. Przynajmniej tyle jeszcze moemy zrobi.
- Kate! - woam nastpnego ranka. - Jedziemy!
Anna, ktra ley zwinita w kbek na kolanach cioci Suzanne, wyj-
muje kciuk z ust, ale nie mwi nic, nawet do widzenia.
- Kate! - krzycz jeszcze raz. - Wychodzimy!
Jesse odrywa si od gry na nintendo i prycha kpico.
- Ju widz, jak jedziecie bez niej.
- Ona o tym nie wie. Kate! - Wzdychajc, id po schodach na gr,
do pokoju dziewczynek.
Drzwi s zamknite. Popycham je delikatnie. W rodku Kate koczy
245
wanie sa ko. Kodra jest tak wygadzona, e mona by gra na niej
w kapsle; poduszki strzepnite i wyrwnane. Przytulankowe zwierzaki -
w tym wieku najwitsze relikwie dziecka - siedz na parapecie w kolej-
noci od najwikszego do najmniejszego. Nawet buty w szafie stoj w
rwnym rzdku, a z biurka znikny wszelkie szpargay.
- Przepraszam. - A przecie nawet sowem nie wspomniaam,
eby u siebie posprztaa. - Chyba pomyliam pokoje.
Kate odwraca si.
- To na wszelki wypadek, gdybym tu ju nie wrcia.
Po urodzeniu pierwszego dziecka czsto w nocy nachodziy mnie
czarne myli. Wyobraaam sobie najgorsze nieszczcia, ktre mogy
spa na jego gow: parzcy dotyk meduzy na play, kuszcy smak tru-
jcych lenych jagd, zowrogi umiech nieznajomego czowieka, skok
na gow do pytkiej wody. Dziecko moe zrobi sobie krzywd na tyle
rozmaitych sposobw, e wydaje si wprost niemoliwe, by jedna osoba
moga je ustrzec przed wszystkim. W miar jak moje dzieci dorastay,
zagroe wcale nie ubywao. Na miejsce starych pojawiay si nowe:
wchanie kleju, zabawa zapakami, mae rowe piguki sprzedawane
pod blatem szkolnej awki. Mona wylicza ca noc i do samego rana
nie dotrze do koca tej listy, ktrej tytu brzmi: Jak mona straci naj-
bliszych.
Teraz, kiedy wiem, jak to jest, gdy ktra pozycja z tej listy staje si
rzeczywistoci, wydaje mi si, e rodzice dzieci reaguj na wiadomo o
miertelnej chorobie na dwa moliwe sposoby. Albo doszcztnie si za-
amuj, albo bez sowa skargi przyjmuj ten policzek od losu i z uniesio-
nym czoem czekaj na kolejne. Jest to taka cecha, ktra czy nas ze
miertelnie chorymi pacjentami.
Kate ley w ku pprzytomna. Z jej piersi wyrastaj liczne rurki,
jak strumienie wody tryskajce z fontanny. Po chemioterapii wymiotowa-
a trzydzieci dwa razy, ma spkane usta i tak ostre popromienne zapale-
nie bony luzowej, e kiedy prbuje mwi, jej gos brzmi jak u chorej
na mukowiscydoz.
Odwraca do mnie gow i chce co powiedzie, ale krztusi si tylko.
- Dawi mnie. - Wypluwa kb flegmy.
246
Wyjmuj z jej rczek kocwk odsysacza, ktr kurczowo ciska, i
oczyszczam jej usta, jzyk i gardo.
- Odpoczywaj, mama to zrobi - obiecuj i tym sposobem pomagam
mojej crce ju we wszystkim, nawet w oddychaniu.
Dzia onkologiczny przypomina pole bitwy i jak w kadym wojsku
tak i tutaj istnieje podzia na szare. Pacjenci to onierze odbywajcy
sub zasadnicz. Lekarze przypominaj bohaterskich zdobywcw; po-
jawiaj si nagle i rwnie nagle znikaj, a eby przypomnie sobie po-
przedni wizyt u czyjego dziecka, musz zerkn w jego kart choro-
bow. Pielgniarki natomiast peni funkcj sierantw, zaprawionych w
boju weteranw pierwszej linii; to one s zawsze na miejscu, kiedy twoje
chore dziecko ma tak wysok gorczk, e trzeba okada je cae lodem,
one poka, jak przeczyci centralne wkucie ylne, czyli cewnik, i poin-
formuj, na ktrym pitrze mona jeszcze podebra z kuchni lody, to od
nich mona si dowiedzie, gdzie znale pralni chemiczn, w ktrej
usuwaj z ubrania plamy krwi i po preparatach do chemioterapii. Piel-
gniarki wiedz, jak nazywa si ulubiony pluszowy mors twojej creczki i
naucz j robi kwiatki z bibuki, ktre mona zawiesi na stojaku do
kroplwki. Lekarze snuj strategie tych gier wojennych, ale to piel-
gniarki pomagaj zwykym ludziom znosi codzienny trud batalii.
Z upywem czasu midzy nimi a rodzicami chorych dzieci zawizuje
si ni sympatii. Po fatalnej diagnozie nagle wszyscy przyjaciele zostaj
gdzie z tyu, jakby w poprzednim yciu; ich miejsce zajmuj wanie
pielgniarki z pediatrii. Wiemy o sobie duo: na przykad crka Donny
studiuje weterynari. Ludmilla, ta z nocnej zmiany, zawsze przypina do
swojego stetoskopu, jak amulety, zafoliowane widokwki z wyspy Sani-
bel u brzegw Florydy; zaklina w ten sposb los, bo chce tam osi na
emeryturze. Willie, pielgniarz, przepada za czekolad, a jego ona spo-
dziewa si trojaczkw.
Jednej nocy, podczas chemioterapii indukcyjnej, po tylu godzinach
cigego czuwania, e zapomniaam ju, jak si zasypia, wczyam tele-
wizor. Maa pi, wic ogldam bez dwiku, eby jej nie obudzi. Na
ekranie Robin Leach oprowadza widzw po penej przepychu rezydencji
247
kogo sawnego i bogatego. Kamera przelizguje si po bidetach platero-
wanych zotem, rcznie rzebionych oach z drewna tekowego, pokazuje
basen w ksztacie motyla. W tym domu jest gara na dziesi samocho-
dw i ceglasty kort do tenisa, a po ogrodzie przechadza si jedenacie
pawi. Nie mieci mi si w gowie, jak mona tak mieszka; nigdy bym
nie pomylaa, e moje ycie mogoby wyglda w ten sposb.
Takiego ycia, jakie mam, te nigdy sobie nie wyobraaam.
Nie mog sobie nawet przypomnie, jak czuam si kiedy, dawno
temu, kiedy syszaam opowieci o matkach, u ktrych wykryto raka
sutka, albo o dzieciach z wrodzon wad serca lub inn patologi. Nie
pamitam tego osobliwego uczucia rozdarcia pomidzy szczerym wsp-
czuciem a gbok ulg, e moj rodzin los uchroni od podobnych nie-
szcz. Tymczasem to my stalimy si bohaterami takich opowieci,
ludmi, o ktrych inni mwi z trwog i ulg zarazem.
Donna pochyla si nade mn i wyjmuje mi z rki pilota. Dopki jej
nie byo, nie zauwaaam ez pyncych mi z oczu.
- Saro - pyta pielgniarka - pomc ci w czym?
Potrzsam gow, wstydzc si tej chwili saboci, wstydzc si tym
bardziej, e mnie na niej przyapano.
- Nic mi nie jest - zapieram si.
- A ja jestem Hillary Clinton - mruczy Donna. Chwyta mnie za r-
k, wyciga z fotela i wyprowadza z pokoju.
- Kate...
- ... nawet nie zauway, e nie byo ci przy niej - koczy pie-
lgniarka.
Idziemy do malutkiej kuchni, gdzie ekspres z kaw pracuje okrg
dob. Donna napenia dwa kubki.
- Przepraszam - mwi do niej.
- Za co? e nie jeste z kamienia?
- To nigdy nie ma koca - szepcz, a Donna kiwa gow, bo do-
skonale mnie rozumie. A poniewa ja wiem, e ona rozumie, zaczynam
mwi. Zwierzam si jej z wszystkich moich sekretw, a kiedy kocz,
bior gboki wdech i uwiadamiam sobie, e mwiam bez przerwy
przez godzin. - O Boe - zrywam si - zajam ci tyle czasu.
- To nie by zmarnowany czas - odpowiada Donna. - A poza tym
skoczyam zmian ju p godziny temu.
248
Na moje policzki bije rumieniec.
- Musisz ju i. Na pewno chcesz si std wyrwa.
Zamiast wyj, Donna przygarnia mnie do swojej szerokiej piersi.
- Jak my wszyscy, kochana - mwi.
Sala operacyjna w szpitalnej przychodni to mae pomieszczenie pene
lnicych srebrem przyrzdw. Drzwi do niego otwieraj si jak usta
osoby noszcej aparat korekcyjny. Lekarze i pielgniarki, ktrych maa
dobrze zna, tutaj kryj si za szczelnie zawizanymi maskami i fartucha-
mi; mona ich pozna co najwyej po oczach. Anna cignie mnie za po
ubrania, raz za razem, dopki nie odwrc si i nie klkn przed ni.
- A gdybym teraz zmienia zdanie? - pyta.
Kad donie na jej ramionach.
- Nikt ci do niczego nie zmusi - odpowiadam - ale Kate na pewno
bardzo liczy na ciebie. Tatu i ja te.
Anna kiwa gow, wsuwajc rczk do mojej doni.
- Tylko nie puszczaj - prosi.
Pielgniarka popycha j lekko w stron stou operacyjnego.
- Zaraz zobaczysz, co my tu dla ciebie mamy - mwi, okrywajc j
kocykiem nagrzanym na kaloryferze.
Anestezjolog przeciera mask do narkozy wacikiem nasczonym ja-
kim czerwonym pynem.
- Wiesz, jak fajnie jest usn na truskawkowym polu? - pyta.
Zesp krzta si przy maej pacjentce, przylepiajc do jej ciaa czuj-
niki, ktre bd ledzi oddech i prac serca. Czynnoci te wykonuj,
dopki maa ley na plecach, chocia wiem, e do zabiegu przewrc j
na bok. Szpik kostny pobiera si z koci krzyowej.
Anestezjolog pokazuje Annie gumow harmonijk pompki w jednym
ze swoich przyrzdw.
- Nadmuchasz mi ten balonik? - zagaduje, zakrywajc jej mask
nos i usta.
Anna do tej pory mocno trzymaa moj rk, ale w kocu jej ucisk
zaczyna sabn. Jeszcze przez chwil walczy z sennoci. Cho cae jej
ciao jest ju w letargu, prbuje si na koniec jakby podnie; widzc to,
jedna pielgniarka przytrzymuje j za ramiona, a druga gestem mnie po-
wstrzymuje.
249
- To zwyczajna reakcja na rodek usypiajcy - wyjania. - Moesz
j teraz pocaowa.
Cauj wic crk przez mask. Dodaj te dzikuj, po czym wy-
chodz. Na korytarzu zdejmuj papierowy czepek i obuwie ochronne.
Zerkam przez malutkie kwadratowe okienko. Pielgniarki przewracaj
Ann na bok, a lekarz podnosi z wyjaowionej tacki niewiarygodnie du-
g ig.
Wracam na gr. Poczekam razem z Kate.
Brian zaglda do pokoju Kate.
- Saro - mwi wyczerpanym gosem - Anna prosi, eby do niej
przysza.
Ale ja nie mog by w dwch miejscach naraz. Podsuwam Kate r-
ow misk w ksztacie nerki, bo maa znw ma wymioty. Donna, stojca
obok mnie, ukada j z powrotem na poduszce.
- Teraz jestem zajta - odpowiadam Brianowi.
- Anna prosi, eby do niej przysza - powtarza Brian krtko.
Donna spoglda na niego, potem na mnie.
- Poradzimy sobie, dopki nie wrcisz - zapewnia mnie.
Po chwili namysu kiwam gow.
Anna ley na pediatrii, a tam nie ma izolatek z hermetycznymi
drzwiami. Jej pacz sycha a na korytarzu.
- Mamusiu - woa do mnie przez zy - boli!
Siadam na ku i bior j w ramiona.
- Wiem, kochanie.
- Zostaniesz tutaj ze mn?
Potrzsam gow.
- Kate le si czuje. Musz do niej wrci.
Anna mi si wyrywa.
- Ale ja te jestem w szpitalu - mwi. - Ja te!
Zerkam na Briana, stojcego nad nami.
- Czy ona dostaje rodki przeciwblowe?
- Tak, ale bardzo mae dawki. Pielgniarka powiedziaa, e tutaj
nie przesadza si z lekami dla dzieci.
- Co za bzdura. - Wstaj z ka.
Anna kwili paczliwie i apie mnie za ubranie. - Zaraz wracam, kotku.
Zatrzymuj pierwsz napotkan pielgniark. Na onkologii znam je
wszystkie; tutaj nikogo.
250
- Anna godzin temu dostaa tylenol - sysz. - Wiem, e odczuwa
dolegliwoci...
- Roxicet. Tylenol z kodein. Naproxen. Jeli lekarz jeszcze tego
nie przepisa, prosz natychmiast zapyta, czy mona to poda.
- Prosz wybaczy, pani Fitzgerald - mwi obruszona pielgniarka
- ale znam si na tym, robi to codziennie i...
- Ja te robi to codziennie.
Wracam do pokoju Anny, niosc kieliszek z dziecic dawk roxicetu,
ktra albo umierzy jej bl, albo odurzy j na tyle, e nie bdzie ju zbyt
wiele czua. Kiedy wchodz, zastaj w pokoju Briana, zmagajcego si
swoimi szerokimi domi z lilipuci zapink acuszka, na ktrym wisi
zote serduszko.
- Twoja siostra dostaa od ciebie wielki prezent. Ty te na co za-
suya - mwi Annie ojciec.
Zgadzam si z tym. Oczywicie, e Anna zasuguje na wdziczno
po tym, jak oddaa siostrze szpik kostny. Oczywicie, e naley jej si
wdziczno i uznanie. A jednak nigdy nie przyszo mi na myl, e mo-
na wynagrodzi czyje cierpienie. My wszyscy od tak dawna jestemy z
nim oswojeni.
Kiedy wchodz, dwie pary oczu kieruj si na mnie.
- Zobacz, co dostaam od taty! - woa Anna.
Wycigam w jej stron kieliszek ze rodkiem przeciwblowym,
ndzn namiastk prezentu od mamy.
Kilka minut po dziesitej Brian przyprowadza Ann do pokoju, w kt-
rym ley Kate. Anna idzie powoli jak staruszka, wspierajc si ciko na
rce taty. Pielgniarki pomagaj jej naoy mask, fartuch, rkawiczki i
obuwie ochronne. Tylko w takim stroju mona wej do izolatki onkolo-
gicznej, a i tak lekarze wykazali sporo dobrej woli, bo dzieciom w ogle
nie wolno tutaj przebywa.
Doktor Chance wskazuje na torebk ze szpikiem kostnym, wiszc na
stojaku do kroplwki. Obracam Ann tak, eby moga j zobaczy.
- To wanie - mwi - dostalimy od ciebie.
Anna wydyma wargi.
- Ohyda. Wecie to sobie.
251
- Dobry pomys - przytakuje doktor Chance. Jeden jego ruch i g-
sty rubinowy szpik zaczyna sczy si do cewnika centralnego w piersi
Kate.
Ukadam Ann na ku razem z siostr. Swobodnie mieszcz si na
nim obie, rami w rami.
- Bolao? - pyta Kate.
- Tak jakby. - Anna wskazuje na krew pync plastikowymi rur-
kami do nacicia w klatce piersiowej Kate.
- A to boli?
- Nie bardzo. - Kate unosi si lekko. - Wiesz co?
- No?
- Ciesz si, e to od ciebie. - Kate bierze Ann za rk i kadzie
jej do na swojej piersi, tu pod wkuciem centralnym, niebezpiecznie
blisko serca.
Dwadziecia dwa dni po przeszczepie szpiku kostnego liczba krwinek
biaych w organizmie Kate zaczyna rosn. To dobry znak: przeszczep
si przyj. Brian upiera si, e musimy to uczci i zaprasza mnie na
obiad do restauracji. Zamawia pielgniark do Kate, rezerwuje stolik w
XO Cafe i nawet przywozi z domu moj czarn wyjciow sukienk.
Zapomina tylko o jednym: o czenkach. Musz i w topornych szpital-
nych chodakach.
W restauracji tok, prawie wszystkie stoliki zajte. Niemale natych-
miast zjawia si kelner podajcy wino. Brian zamawia cabernet sauvi-
gnon.
- Wiesz chocia, czy to czerwone, czy biae wino? - yjemy razem
ju tyle lat, a ja chyba ani razu nie widziaam, eby Brian pi co innego
ni piwo.
- Wiem, e jest w tym alkohol, i wiem, e mamy dzi co oblewa. -
M podnosi napeniony kieliszek, wznoszc toast. - Za nasz rodzin.
Stukamy si szkem i pijemy pomau.
- Co zamawiasz? - pytam.
- A co mam zamwi?
- Poldwic, ebym moga podje od ciebie, gdyby kto si pomy-
li i przynis mi sol. - Skadam kart. - Znasz wyniki ostatniej morfolo-
gii?
Brian wbija wzrok w blat stou.
- Miaem nadziej, e bdziemy mogli uciec na chwil od tego
wszystkiego. Porozmawia. Tak zwyczajnie.
252
- Lubi z tob rozmawia - mwi, ale kiedy spogldam na Briana,
na usta cisn mi si informacje dotyczce Kate; nic poza tym, nic na
aden nasz osobisty temat. Nie czuj potrzeby zapytania go, jak spdzi
dzie, bo wiem, e wzi trzy tygodnie urlopu. Tym, co nas czy, jest
choroba naszej crki.
Przy naszym stoliku zapada cisza. Rozgldajc si po restauracji, za-
uwaam, e rozmowy tocz si przewanie tam, gdzie siedz ludzie mo-
dzi i modnie ubrani. Pary starsze, oznaczone obrczkami, ktre byszcz
w zgodnym rytmie wraz ze sztucami podnoszonymi do ust, spoywaj
posiek w milczeniu, nie przyprawiajc go konwersacj. Ciekawe, czy to
dlatego, e s tak dobrze zgrani, e wiedz ju, co myli druga osoba?
Czy moe przychodzi w kocu taki moment, kiedy nie ma si ju sobie
nic do powiedzenia?
Kiedy zjawia si kelner, eby odebra zamwienie, oboje zwracamy
si do niego z nagym oywieniem, wdziczni, e oto zjawi si kto, kto
pomoe nam zapomnie, i siedzimy przy tym stoliku jak para obcych
sobie ludzi.
Dziecko, ktre zabieramy ze szpitala do domu, to zupenie kto inny
ni tamta dziewczynka, ktr tutaj przywielimy. Kate porusza si
ostronie, powoli. Wyciga po kolei wszystkie szuflady w szafce nocnej,
sprawdzajc, czy niczego nie zostawia. Dinsy, ktre przywiozam dla
niej z domu, spadaj jej z bioder, tak schuda podczas pobytu w szpitalu.
Robimy jej prowizoryczny pasek ze zwizanych bandanek.
Brian zszed ju na d, eby podprowadzi samochd pod wejcie.
Upycham w torbie ostatni przytulank i pyt kompaktow. Kate naci-
ga wenian czapk na gadk, ys gow, a szyj obwizuje ciasno sza-
likiem. Siga po mask i rkawiczki; po wyjciu ze szpitala to ona, nie
Anna, musi nosi strj ochronny.
Wychodzimy z pokoju. Na korytarzu stoj rzdkiem wszystkie piel-
gniarki, cay personel, nasi dobrzy znajomi. Rozlegaj si oklaski.
- Tylko wicej nas ju nie odwiedzaj, dobrze? - artuje Willie.
Wszyscy po kolei podchodz poegna si z Kate. W kocu korytarz
pustoszeje.
- Gotowa? - Umiecham si do Kate.
253
Maa kiwa gow, ale nawet nie drgnie, stoi jak sup soli. Wie dosko-
nale, e kiedy postawi stop za tym progiem, nic ju nie bdzie takie jak
kiedy.
- Mamo? - sysz jej gos.
Zamykam jej do w swojej.
- Pomog ci - przyrzekam i razem, rka w rk, robimy pierwszy
krok.
Skrzynka pocztowa pka w szwach od rachunkw przysanych ze
szpitala. Dowiedzielimy si, e towarzystwo ubezpieczeniowe nie b-
dzie prowadzi rozmw ze szpitalnym dziaem ksigowym, ale mimo to
obie strony podwaaj ciso wylicze kosztw operacji, skutkiem cze-
go to nas chc obciy kosztami niektrych zabiegw. Maj pewnie
nadziej, e jestemy na tyle gupi, e pooymy uszy po sobie i zapaci-
my. Finansowanie leczenia Kate to penoetatowe zajcie, ale niestety ani
ja, ani Brian nie mamy na to czasu, nie mwic ju o kwalifikacjach.
Przegldam ulotk reklamow pobliskiego sklepu spoywczego, bro-
szurk Amerykaskiego Zwizku Motorowego i ogoszenie o dugoter-
minowych zmianach w opatach czynszowych. W kocu otwieram kore-
spondencj, ktra przysza z banku, gdzie trzymamy oszczdnoci. Za-
zwyczaj nie zwracam na ni uwagi; Brian sam sobie radzi z budetem
domowym, kiedy trzeba zrobi co bardziej skomplikowanego ni podli-
czenie miesicznych wydatkw. Poza tym trzy konta oszczdnociowe,
ktre mamy w tamtym banku, zostay zaoone z myl o edukacji na-
szych dzieci. Nie jestemy z tych, ktrzy mog sobie pozwoli na szasta-
nie pienidzmi na giedzie.
Ten list jest adresowany do mojego ma.
Szanowny Panie,
Potwierdzamy podjcie przez Pana kwoty 8369,56 dola-
rw z konta nr 323456 zaoonego przez Briana D. Fitzgeral-
da na rzecz crki Katherine S. Fitzgerald. Podjcie powy-
szej kwoty ostatecznie zamyka rachunek.
Nawet bankom zdarzaj si pomyki, ale to ju jest powana sprawa.
254
Prawda, e na rachunku biecym w tym miesicu pozostay nam grosze,
ale ja nigdy dotd nie zgubiam omiu tysicy dolarw. Wychodz na
podwrko do Briana, ktry wanie zwija dodatkowy w ogrodniczy.
- Albo co pochrzanili z naszym kontem oszczdnociowym - wr-
czam mu list z banku - albo w kocu si wydao, e masz drug on na
utrzymaniu.
Brian bierze kartk z mojej rki i czyta. O jedn chwil za dugo. Ju
wiem, e to nie jest adna pomyka. Mj m ociera czoo wierzchem
zacinitej pici.
- Wycofaem pienidze z konta - mwi.
- I nic mi nie powiedziae? - Nie mieci mi si w gowie, e Brian
mg zrobi co takiego. W przeszoci zdarzao si, e podbieralimy
jakie sumy z kont naszych dzieci, ale robilimy to tylko dlatego, e trafi
nam si trudny miesic i nie starczyo i na jedzenie, i na hipotek albo
trzeba byo wpaci zaliczk na nowy samochd, bo stary w kocu od-
mwi posuszestwa. W nocy nie moglimy spa, drczeni wyrzutami
sumienia cikimi jak dodatkowa kodra, obiecujc sobie zrobi wszyst-
ko, co w ludzkiej mocy, eby jak najszybciej te pienidze wrciy na
konto.
- Mwiem ci, e koledzy z pracy prbowali mi pomc - tumaczy
si Brian. - Zebrali dziesi tysicy dolarw. Po dooeniu tej sumy z
konta Kate szpital zgodzi si opracowa dla nas jaki plan ratalnej spaty
nalenoci.
- Ale mwie...
- Wiem, co mwiem.
Potrzsam gow, nie mogc doj do siebie.
- Okamae mnie?
- Nie myl tak...
- Przecie Zanne...
- Nie chc, eby twoja siostra pacia za Kate - ucina Brian. - To
jest mj obowizek. - W opada na ziemi, krztuszc si i siejc dookoa
kropelkami wody. - Saro, Kate nie doyje studiw, za ktre mielimy
zapaci z tych oszczdnoci.
Soce wieci bardzo mocno. Nieopodal szumi zraszacz trawy, rozpy-
lajc wodn mgiek, w ktrej tworz si tcze. Ten dzie jest zbyt pik-
ny, eby sysze takie sowa. Odwracam si na picie i wracam biegiem
do domu. Zamykam si w azience.
Po chwili sysz stukanie do drzwi.
255
- Saro - mwi Brian. - Saro, przepraszam.
Udaj, e go nie sysz. Udaj, e nie syszaam tego, co przed chwil
powiedzia. Ani jednego sowa.
W domu wszyscy nosimy maski, eby Kate moga chodzi bez niej.
Kiedy szczotkuje zby albo sypie patki do miski, pilnie obserwuj jej
paznokcie. Gdy znikn ciemne paski, znak przebytej chemioterapii, okae
si, e przeszczepiony szpik kostny dziaa jak naley. Dwa razy dziennie
robi Kate zastrzyki w udo. Podaj jej czynnik wzrostu, konieczny, do-
pki liczba krwinek biaych w milimetrze szeciennym nie przewyszy
tysica; kiedy to nastpi, komrki szpikowe zaczn si ju same namna-
a.
Kate na razie nie moe wrci do szkoy, tote sami przerabiamy z ni
materia. Raz lub dwa razy wybraa si ze mn po Ann do przedszkola,
ale za nic w wiecie nie chciaa wyj z samochodu. Nie robi problemw,
kiedy trzeba pojecha do szpitala na rutynowe badania krwi, ale kiedy w
drodze do domu proponuj jej may wypad do wypoyczalni wideo albo
na ciastka, wykrca si, jak moe.
Pewnego sobotniego ranka zastaj drzwi do pokoju dziewczynek
uchylone. Pukam delikatnie.
- A moe wybierzemy si na zakupy? - proponuj.
Kate wzrusza ramionami.
- Nie teraz.
Opieram si ramieniem o framug.
- Dobrze ci zrobi, jeli wyjdziesz z domu.
- Nie chc wychodzi. - Kate wkada rk do tylnej kieszeni
spodni, przedtem jednak przesuwa doni po gowie. Jestem pewna, e
robi to bezwiednie.
- Kate... - zaczynam.
- Nie mw mi tego. Nie chc sysze, e nikt nie bdzie si na
mnie gapi, bo wanie e bd si gapi. Nie chc sysze, e to wszyst-
ko jedno, czy si gapi, czy nie, bo to wcale nie jest wszystko jedno. I nie
chc sysze, e wygldam dobrze, bo to kamstwo. - Jej pozbawione rzs
oczy napeniaj si zami. - Jestem dziwolgiem, mamo. Spjrz tylko na
mnie.
Patrz. Patrz na kropeczki pozostae w miejscu brwi, na przeduone
w nieskoczono czoo, na malekie doeczki i guzki zwykle niewi-
doczne spod wosw.
256
- No c - mwi spokojnie. - Poradzimy sobie i z tym.
Bez sowa wychodz z pokoju. Wiem, e Kate pjdzie za mn. Mijam
Ann, ktra odkada ksieczk do kolorowania i rusza w lad za siostr.
Schodz do piwnicy i ze starego puda wyjmuj wiekow elektryczn
maszynk do wosw, ktr znalelimy tutaj po przeprowadzce. W-
czam wtyczk do kontaktu i jednym ruchem wycinam szeroki pas przez
sam rodek gowy.
- Mamo! - sysz zdumiony gos Kate.
- Co? - Falujcy brzowy lok opada na rami Anny, ktra zbiera
go delikatnie palcami. - To przecie tylko wosy.
Kolejne cicie. Na ustach Kate wykwita umiech. Sama wskazuje
miejsca, ktre ominam, gdzie maa kpka wosw wyrasta jak zagajnik
na rodku ki. Przysiadszy na odwrconej skrzynce na mleko, oddaj
Kate maszynk i pozwalam jej dokoczy strzyenia. Anna wspina si na
moje kolana.
- Potem ja - prosi.
Godzin pniej wkraczamy do centrum handlowego, trzy yse
dziewczyny trzymajce si za rce. Spdzamy tam kilka godzin. Gdzie
tylko si pokaemy, ludzie ogldaj si za nami, szepcz. Jestemy pik-
ne. Potrjnie pikne.
WEEKEND
Gdzi e si pal i , tam i dymi si musi .
John Heywood, Przysowia
JESSE
Nie mwcie mi, e nigdy nie przejechalicie wieczorem, po godzinach
pracy, obok buldoera albo wywrotki stojcej na poboczu autostrady i nie
zastanowilicie si chocia przez chwil, jak to si dzieje, e robotnicy
drogowi zostawiaj sprzt w takich miejscach, gdzie kady - czyli ja -
moe go zwin. Pierwszy raz podprowadziem ciarwk ju wiele lat
temu: zakradem si do kabiny betoniarki stojcej na wzniesieniu, wrzu-
ciem biegi na luz, a potem patrzyem, jak wz stacza si prosto na przy-
czep, gdzie miecio si biuro firmy budowlanej. Dzi, jakie ptora
kilometra od mojego domu, tu przy autostradzie 1-195, stoi zaparkowa-
na wywrotka. Wyglda jak may sonik picy obok stosu metalowych
barierek. Nie jest to bryka moich marze, ale jak si nie ma, co si lubi,
to si lubi, co si ma. Wszedem w konflikt z prawem i musiaem odda
ojcu kluczyki do samochodu; zabra go do jednostki i postawi na su-
bowym parkingu.
Wywrotk jedzie si zupenie inaczej ni moim wozem. W ogle nie
ma porwnania. Pierwsza rzecz: zajmuje ca drog - powanie. Dwa:
prowadzi si jak czog, a przynajmniej ja mam takie wyobraenie o pro-
wadzeniu czogu. Chtnie bym si przejecha prawdziwym czogiem,
gdyby nie trzeba byo w tym celu i w kamasze, pomidzy tych skrety-
niaych idiotw, co im we bie tylko szara, eby mc pomiata innymi.
Po trzecie, i to jest najmniej fajna rzecz w tym wszystkim, wida j z
daleka. Po dotarciu na miejsce, czyli do tunelu, gdzie mieszka Duracell
Dan, zastaj go skulonego za beczkami. Wlaz tam ze strachu, gdy zoba-
czy, jak nadjedam.
- Hej! - woam do niego, wyskakujc z kabiny. - To tylko ja.
Dan nie od razu daje si przekona. Zerka przez palce, ktrymi zakry
twarz, upewniajc si, czy aby na pewno go nie oszukuj.
258
- Fajny mam wzek? - pytam.
Dan wstaje ostronie i dotyka zaboconej burty wywrotki. Dopiero
wtedy wybucha miechem.
- Twj jeep si niele napakowa, chopaku.
Zabieram to, co mi potrzebne i aduj na ty kabiny. Fajnie by byo
podjecha tak wielk ciarw pod jakie okno, wrzuci do rodka
kilka butelek mojego koktajlu i wyrwa do przodu, zostawiajc za sob
cian ognia. Zerkam na Dana, stojcego pod oknem od strony kierowcy.
Kole wypisuje na zakurzonych drzwiach sowo Brudas.
- Stary... - zaczepiam go i zupenie bez powodu, a moe wanie
dlatego, e nigdy wczeniej tego nie robiem, proponuj mu, eby wybra
si ze mn.
- Powaga? - pyta Dan.
- Jasne. Jedna rzecz: nikomu ani sowa o tym, co widziae.
Dan wykonuje gest zamykania ust na klucz. Pi minut pniej jeste-
my ju w drodze. Jedziemy do starej szopy, ktra kiedy suya jako
hangar dla odzi studenckiego koa wiolarskiego. Podczas jazdy Dan
zabawia si przecznikami, podnoszc i opuszczajc platform wywrot-
ki. Powtarzam sobie, e zabraem go po to, by zabawa miaa odrobin
pieprzu; wiadek i publiczno w jednej osobie nada akcji zupenie nowy
wymiar. Ale prawda jest inna - w tak noc jak ta chce si mie kogo
przy sobie, eby pamita, e nie jest si samym na tym wielkim wiecie.
Kiedy miaem jedenacie lat, dostaem od rodzicw deskorolk. Wca-
le o ni nie prosiem; to by prezent od dokuczajcego rodzicielskiego
sumienia. Dostaem w yciu sporo takich duych prezentw - zwykle
wtedy, gdy Kate miaa gorszy okres. Kiedy tylko sza do szpitala na jaki
zabieg, rodzice wrcz zasypywali j fantami. Anna, poniewa braa w
tym udzia, te dostawaa rne rzeczy, a mniej wicej po tygodniu sta-
ruszkw ruszao sumienie i kupowali mi jak zabawk, ebym nie czu
si pokrzywdzony.
W sumie to jest zupenie niewane, bo ta moja deskorolka bya na
maksa czadowa. Na spodniej stronie miaa wymalowan czaszk, ktra
wiecia w ciemnoci. Zby tej czaszki ociekay zielon krwi. Kka
byy jasnote, fluorescencyjne, a wierzch, pokryty specjaln szorstk
259
oklein, przy potarciu gumow podeszwa trampka wydawa taki odgos,
jakby wokalista kapeli metalowej odchrzkn prosto do mikrofonu. Sza-
laem na tej desce po podwrku, wiczc jazd na tylnych kkach, kick-
flipy i rne ollie. Nie wolno mi byo tylko wyjeda na ulic, bo samo-
chd zawsze pojawia si jak znikd, a dziecko na jezdni bardzo atwo po-
trci.
Nie musz chyba mwi, jak jedenastoletni przyszy przestpca trak-
tuje domowe zakazy i nakazy. Nie min tydzie, a ju prdzej zjecha-
bym po brzytwie do wanny penej spirytusu, ni pokaza si na chodniku,
po ktrym jed siusiumajtki na rowerkach.
Bagaem ojca, ebymy pojechali na parking przy hipermarkecie albo
na szkolne boisko do kosza, wszystko jedno dokd, byleby mona tam
byo troch pojedzi. Miaem obiecane, e w pitek, kiedy mama przy-
wiezie Kate z rutynowego zabiegu aspiracji szpiku, wszyscy wybierzemy
si do szkoy, na boisko. Ja wezm moj desk, Anna rower, a Kate, jeli
starczy jej siy, pojedzi sobie na rolkach.
Czekaem na to przez cay tydzie. Naoliwiem kka i wypo-
lerowaem spd deski. wiczyem akrobacje na mojej podwrkowej
rampie, ktr zbudowaem ze starej pyty wirowej i grubej belki. Kiedy
tylko na podjedzie ukaza si nasz samochd, wybiegem na werand,
eby nie traci czasu.
Jak si okazao, mama te bardzo si pieszya. Drzwi samochodu
otworzyy si i ujrzaem moj siostr zalan krwi.
- Zawoaj tat - polecia mama, ocierajc twarz Kate chusteczkami.
To nie by jej pierwszy krwotok z nosa, a poza tym mama nieraz mi
powtarzaa, kiedy panikowaem na ten widok, e taki krwotok zawsze
jest mniej powany, ni wyglda. Pobiegem po ojca. Razem z mam
zanieli Kate do azienki, starajc si powstrzyma j od paczu, bo to
tylko pogarszao ca spraw.
- Tato - zapytaem - kiedy pojedziemy na boisko?
Ojciec nie odpowiedzia, bo wanie skada papier toaletowy na
czworo i przykada go Kate do nosa.
- Tato - powtrzyem.
Ojciec spojrza na mnie, ale znw nic nie odrzek. Oczy mia mtne i
patrzy przeze mnie, jakbym by niewidzialny.
260
To by pierwszy raz, kiedy pomylaem, e moe faktycznie tak jest.
Ogie ma to do siebie, e jest podstpny: skrada si, parzy, a potem
oglda si przez rami, skrzeczc ze miechu. I ebycie, kurwa, wiedzie-
li, e ogie to pikna rzecz. Jak promienie zachodzcego soca, palce
wszystko na swojej drodze. Dzi po raz pierwszy mam publiczno, ktra
podziwia moje dzieo. Dan, stojcy za mn, chrzka lekko. Bez wtpienia
czuje respekt. Ale gdy odwracam si do niego, pkajc z dumy, widz, e
chowa twarz w szerokim konierzu swojej kurtki z demobilu, a policzki
zalane ma zami.
- Dan, chopie, co ci? - Facet to wir, ale bd co bd znajomy.
Kad mu rk na ramieniu, ale on wzdryga si cay, jakby spad mu tam
skorpion. - Boisz si ognia, Danny? Wyluzuj. Jestemy daleko. Tutaj nic
nam nie grozi. - Umiecham si do niego najmilej, jak potrafi. Musz go
jako uspokoi. A jeli zacznie si drze i cignie mi tu jaki zabkany
patrol?
- Szopa - jczy Dan.
- No, szopa. Nikt nie bdzie po niej paka.
- Szczur tam mieszka.
- Mieszka. - Umiecham si.
- Ale ten...
- Zwierzta potrafi uciec przed ogniem, mwi ci. Szczurowi nic
nie bdzie. Wrzu na luz, stary.
- A gazety? On ma tam numer z zamachem na prezydenta Kenne-
dyego...
Nagle owieca mnie, e ten jego szczur to nie jaki tam gryzo, tylko
drugi bezdomny, ktry nocuje w tej szopie i trzyma w niej swoje mieci.
- Dan - pytam go - chcesz mi powiedzie, e tam kto mieszka?
Dan wpatruje si w pomienie szalejce w kulminacyjnym momencie.
- Mieszka - powtarza moje sowa.
Miaem wic, jak ju mwiem, jedenacie lat. Do dzi dnia nie mog
sobie przypomnie, w jaki sposb zawdrowaem z Upper Darby a do
261
samego rdmiecia Providence. Pewnie bkaem si po ulicach przez
kilka godzin, a moe uwierzyem, e skoro jestem teraz niewidzialny jak
jaki superbohater, to moe te potrafi si teleportowa z miejsca na
miejsce w mgnieniu oka.
Chcc wyprbowa moj now zason niewidzialnoci, przeszedem
przez ca dzielnic handlow. Miaem racj - ludzie mijali mnie jak po-
wietrze, z oczami wbitymi w chodnik albo utkwionymi gdzie w oddali.
Biurowe zombi. W jednym z budynkw wzdu chodnika cigna si
duga ciana lustrzanych szyb; przeszedem obok niej, wykrzywiajc si
na wszelkie moliwe sposoby, ale nikt z ludzkiej masy kbicej si do-
okoa nawet jednym sowem nie zwrci mi uwagi.
Moja wdrwka skoczya si tego dnia na rodku skrzyowania, pod
samymi wiatami. Staem tam, wrd skowytu klaksonw; pamitam
jaki samochd odbijajcy ostro w lewo i dwch policjantw pdzcych
mi na ratunek. Pamitam komisariat i ojca, ktry przyjecha po mnie.
Zapyta tylko o jedn rzecz: co ja sobie, do cholery, wyobraam.
Niczego sobie nie wyobraaem. Szukaem tylko miejsca, w ktrym
kto by mnie zauway.
Przede wszystkim zdejmuj koszul. Na skraju drogi jest kaua. Mo-
cz w niej materia i owijam nim twarz i ca gow. Wida ju dym,
wciekle skbione czarne chmury. Z daleka dobiega wycie syren. Trud-
no. Obiecaem co Danowi.
Pierwsze mocne wraenie to ar, ciana gorca, o wiele twardsza, ni-
by si mogo z pozoru wydawa. Wrd kbw dymu wybija si szkielet
konstrukcji hangaru, niczym pomiennie pomaraczowe zdjcie rentge-
nowskie. Wewntrz nie widz nawet tego, co mam przed samym nosem.
- Szczur! - krzycz na cay gos. Dym momentalnie wdziera mi si do
garda, ktre zaczyna drapa .niemiosiernie. Teraz mog ju tylko skrze-
cze. - Szczur!
Nikt nie odpowiada. Ale przecie ta szopa nie jest dua. Opadam na
kolana i zaczynam obmacywa podog.
Tylko jeden raz wpadam w powaniejsze kopoty - przez przypadek
kad rk na jakim metalowym przedmiocie, teraz rozpalonym do
czerwonoci. Skra w jednej chwili przywiera do niego, zazi z rki. Z
mojej
262
piersi wyrywa si szloch; jestem pewien, e zostan tu ju na zawsze.
Nagle potykam si o nog czowieka lecego na pododze. api Szczu-
ra za ubranie, zarzucam go sobie na rami i uciekam, zataczajc si, t
sam drog, ktr tu przyszedem.
Bg chyba mia dzi dobry humor i chcia zrobi nam kawa, bo ja-
kim cudem wydostajemy si na zewntrz. Wozy straackie ju podje-
daj, pompy pracuj. Moe jest tu nawet mj ojciec. Trzymajc si
osony, ktr daje dym, rzucam Szczura na ziemi i uciekam w przeciw-
nym kierunku. Reszt roboty pozostawiam prawdziwym bohaterom, ta-
kim z powoania.
ANNA
Czy ciekawio was kiedy, skd si tutaj wzilimy? Mam na myli
nasz wiat. Historyjk o Adamie i Ewie mona sobie odpuci, bo to
kupa bzdetw. Mojemu tacie podobaj si mity Paunisw, ktrzy opo-
wiadaj, e na pocztku ziemi zamieszkiway gwiezdne bstwa. Gwiaz-
da Wieczorna zacza krci z Gwiazd Porann i std wzia si pierw-
sza dziewczyna. Pierwszy chopak by synem Soca i Ksiyca. Ludzie
pojawili si na wiecie przygnani potnym tornadem.
Pan Hume, nasz nauczyciel biologii, opowiada nam o tak zwanym
bulionie pierwotnym, botnistej brei gstej od wgla i bulgoczcej od
prostych gazw. Podobno z tej packi jakim cudem powstay organizmy
jednokomrkowe, ktre nazwano wiciowcami konierzykowymi, ale na
moje ucho ta nazwa jest bardziej odpowiednia dla zarazkw przenoszo-
nych drog pciow ni dla pierwszego szczebla w drabinie ewolucyjnej.
Ale mniejsza o nazw; i tak od ameby do mapy, a od mapy do czowie-
ka mylcego jest sto lat wietlnych.
Naprawd niesamowite w tym wszystkim jest to, e obojtne, w co
czowiek wierzy, to jednak kady musi przyzna, e to nie byle co prze-
prowadzi ycie od punktu, w ktrym nie byo nic, do punktu, gdzie od-
powiednie neurony iskrz w mzgu, umoliwiajc podejmowanie decy-
zji.
A jeszcze bardziej niesamowite jest to, e chocia robimy to automa-
tycznie, to i tak bez adnego wysiku potrafimy wszystko pochrzani.
Jest sobotni poranek. Siedz z mam w szpitalu u Kate. Wszystkie
264
trzy udajemy, e nie ma adnego procesu i e za dwa dni nie bdzie roz-
patrzenia sprawy. Komu mogoby si wydawa, e takie udawanie to
nieatwa sprawa, ale w tej sytuacji mona zrobi tylko to albo t drug
rzecz, ktra jest znacznie trudniejsza. W naszej rodzinie kady opanowa
do perfekcji sztuk zatajania prawdy przed samym sob; jeli o czym nie
rozmawiamy, to raz dwa trzy i problem znika. Nie ma procesu, nie ma
chorych nerek, nie ma si czym martwi.
Ogldam odcinek serialu Happy Days. Dochodz do wniosku, e ta
rodzinka, Cunninghamowie, jest do nas bardzo podobna. Przejmuj si
tylko tym, czy kapela Richiego dostanie anga w restauracji Ala albo czy
Fonzie wygra turniej caowania. A przecie nawet ja wiem, e w latach
pidziesitych dzieciaki przechodziy w szkoach wiczenia obrony
przeciwlotniczej, wic Joanie powinna si martwi wanie czym takim.
Marion zapewne ykaa valium, a Howard wyazi ze skry, bo ba si, e
komunici napadn na Ameryk. Moe jeli czowiek przez cae ycie
udaje, e gra w filmie, to nie musi zdawa sobie sprawy, e ciany s z
papieru, jedzenie z plastiku, a sowa w jego ustach wymyli kto inny.
Kate rozwizuje krzywk.
- Pojemnik, na cztery litery? - pyta nas.
Dzi jest dobry dzie. Dobry w takim sensie, e Kate ma si, by na-
wrzeszcze na mnie, e poyczyam sobie dwie jej pyty bez pytania (bez
przesady, bya praktycznie w stanie piczki, jak miaam zapyta?), no a
teraz na t krzywk.
- Pudo - podpowiadam jej. - Skrzynia.
- Maj by cztery litery, syszaa.
- Beka - odzywa si mama. - Moe chodzi im o pojemnik na pyny.
- Cewnik - mwi doktor Chance, wchodzc do pokoju.
- Ale to ma sze liter - odpowiada mu Kate.
Dodam, e tonem o niebo milszym ni ten, ktrym zwrcia si do
mnie.
Wszyscy lubimy doktora Chancea. Przez te wszystkie lata sta si
jakby szstym czonkiem naszej rodziny.
- Ile w skali, Kate? - Chodzi mu o skal blu. - Pi?
- Trzy.
Doktor Chance siada na brzegu ka.
- Za godzin moe by pi - ostrzega. - Albo dziewi.
265
Twarz mamy nabiera koloru wieego bakaana.
- Przecie Kate czuje si wietnie! - rozlega si jej dziarski okrzyk.
- Wiem. Jednak takie przebyski wiadomoci jak ten bd si zda-
rza coraz rzadziej i bd coraz krtsze - mwi doktor Chance. - To ju
nie jest biaaczka promielocytowa. To kocowe stadium niewydolnoci
nerek.
- Ale po przeszczepie... - zaczyna mama.
Mogabym przysic, e powietrze w pokoju robi si nagle gste jak
gbka. Zapada taka cisza, e mona by usysze trzepot skrzydeek koli-
bra. Oddaabym wszystko, eby rozpyn si w powietrzu jak mga;
oddaabym wszystko, eby to wszystko nie bya moja wina.
Tylko doktor Chance ma do odwagi, eby spojrze na mnie.
- Z tego, co wiem, Saro, przeszczep stoi pod znakiem zapytania.
- Ale...
- Mamo - przerywa jej Kate i zwraca si wprost do doktora Chan-
cea: - Ile czasu zostao?
- Tydzie. Moe.
- Aha - szepcze Kate. - Aha. - Przesuwa palcami po stronie gazety,
po jej ostrej krawdzi, zatrzymujc kciuk na rogu kartki. - Bdzie bolao?
- Nie - odpowiada doktor Chance. - Obiecuj.
Kate odkada gazet i dotyka jego doni.
- Dzikuj, e powiedzia mi pan prawd.
Doktor podnosi na ni zaczerwienione oczy.
- Nie dzikuj mi.
Wstaje, ale z takim wysikiem, jakby mia nogi z kamienia, i wycho-
dzi bez sowa.
Mama zapada si w sobie. Nie znajduj innych sw, eby opisa to,
co widz. Tak samo wyglda kartka papieru wrzucona gboko do ko-
minka; zamiast si pali, po prostu znika.
Kate spoglda na mnie, a potem przenosi wzrok na te wszystkie rurki,
ktrymi jest przykuta do ka. A ja wstaj, podchodz do mamy i kad
jej rk na ramieniu.
- Mamo - prosz. - Przesta.
Mama podnosi gow. W jej oczach wida udrk i zmczenie.
266
- Nie, Anno. To ty przesta.
Zanim si otrzsn, mija kilka chwil.
- Anna - mamrocz pod nosem.
Mama odwraca gow.
- Co?
- Pojemnik, na cztery litery - odpowiadam i wychodz z pokoju, w
ktrym ley Kate.
Jest sobota po poudniu. Krc si w obrotowym fotelu taty, ktry stoi
w jego gabinecie w remizie. Naprzeciwko mnie, po drugiej stronie biur-
ka, siedzi Julia. Na blacie ley kilka naszych zdj rodzinnych. Na jed-
nym jest maa Kate w dzierganej czapeczce, ktra wyglda jak truskaw-
ka. Na drugim ja i Jesse trzymamy na rkach zowion dorad bkitn;
na naszych twarzach szerokie umiechy, ryba te szczerzy zby. Kiedy
zastanawiaam si, kim s ludzie na zdjciach, ktre wkada si w skle-
pach do ramek na wystawie, te kobiety z gadkimi falami brzowych wo-
sw i umiechami przyklejonymi do warg albo niemowlaki z gowami
jak grejpfruty, siedzce na kolanach u starszego rodzestwa; ludzie, kt-
rzy w rzeczywistoci zapewne poznali si dopiero w studiu, gdzie przed
obiektywem mieli udawa rodzin.
A moe to rzeczywisto jest taka jak te zdjcia?
Bior do rki fotografi rodzicw. Oboje s opaleni i wygldaj tak
modo jak nigdy.
- Masz chopaka? - pytam Juli.
- Nie! - odpowiada natychmiast, o wiele za szybko. Podnosz na
ni wzrok, a ona tylko wzrusza ramionami. - A ty?
- Jest taki jeden, nazywa si Kyle McFee. Mylaam, e mi si po-
doba, ale teraz ju sama nie wiem. - Zaczynam rozkrca wieczne piro
lece na biurku. Wycigam cienk rureczk z niebieskim atramentem.
Fajnie by byo mie co takiego w sobie, jak kaamarnica; wystarczy
dotkn czego palcem, eby zostawi lad swojej obecnoci.
- Co z nim? - pyta Julia.
- Zaprosi mnie na tak niby-randk. Bylimy w kinie. Kiedy film
si skoczy, a my wstalimy, to on mia... - Robi si czerwona. - No,
wiesz... - Macham rk gdzie mniej wicej w okolicy bioder.
267
- Aha - mwi Julia.
- Zapyta, czy chodz na ZPT. No nie, ZPT, kto na to chodzi, my-
l i nagle bc! api si na tym, e wpatruj si wanie tam. - Piro,
ktremu ukrciam gow, odkadam z powrotem na biurko. - Kiedy spo-
tykam go na ulicy, nie mog myle o niczym innym. - Spogldam na
Juli i nagle nachodzi mnie myl. - Czy ja jestem zboczona?
- Nie, jeste dorastajc nastolatk. Masz trzynacie lat i co ci
powiem: Kyle ma tyle samo. On nie mg powstrzyma tego, co si z nim
stao, tak samo jak ty nie moesz powstrzyma si od mylenia o tym,
kiedy go widzisz. Mj brat Anthony mawia, e s tylko dwie pory dnia,
kiedy facet moe si podnieci: kiedy jest jasno i kiedy jest ciemno.
- Twj brat rozmawia z tob o takich rzeczach?
Julia mieje si.
- No chyba. Jesse unika tych tematw?
Parskam lekcewaco.
- Gdybym go kiedy zapytaa o seks, najpierw zaczby rechota,
a dostaby czkawki, a potem wrczyby mi swoje stare Playboye jako
materia do samodzielnych bada w tej dziedzinie.
- A rodzice?
- Nigdy w yciu. Tata odpada, bo jest moim tat. Mama ma za du-
o na gowie. A Kate? Kate jedzie na tym samym wzku bez kierownicy
co ja.
- Czy byo kiedy tak, e tobie i twojej siostrze podoba si ten sam
facet? - pytam.
- Prawd mwic, mamy odmienny gust.
- A jaki ty masz gust? Jaki chopak by ci si podoba?
Julia namyla si przez chwil.
- Nie wiem. Wysoki. Brunet. Szeroka klata.
- Podoba ci si Campbell?
Julia niemal spada z krzesa.
- Co?
- No wiesz, jak na faceta w... hmm, dojrzaym wieku.
- Potrafi zrozumie, e pewne kobiety... mog w nim co widzie
- odpowiada Julia.
- Campbell jest podobny do jednego kolesia z telenoweli, ktr
268
oglda Kate. - Przecigam kciukiem wzdu wyobienia w drewnianym
blacie. - Dziwnie pomyle, e kiedy dorosn i doczekam wieku, kiedy
bd moga si caowa i wyj za m.
A Kate nie doczeka.
Julia pochyla si ku mnie.
- Co bdzie, kiedy twoja siostra umrze?
Na jednym ze zdj lecych na biurku wida mnie i Kate. Jestemy
bardzo mae, moe pi i dwa lata. Zdjcie pochodzi jeszcze sprzed jej
pierwszego nawrotu, ale wosy zdyy jej ju odrosn po chemioterapii.
Stoimy na skraju play, mamy na sobie identyczne kostiumy i gramy w
apki. Gdyby zoy to zdjcie na p, mona by pomyle, e to jedna
dziewczynka odbita w lustrze: Kate jest niska, a ja wysoka jak na swj
wiek; jej wosy s innego koloru, ale maj taki sam naturalny przedziaek
i podkrcaj si na kocach. Stoimy tak naprzeciwko siebie, klaszczc
domi o donie. A do tej chwili nie zdawaam sobie sprawy, jak bardzo
jestemy jednakowe.
Kilka minut przed dwudziest drug w centrali remizy dzwoni telefon.
Ku mojemu zdziwieniu dyurny wywouje przez interkom moje nazwi-
sko. Odbieram z aparatu w kuchni, ktr wieczorem wysprztano i za-
mieciono.
- Halo?
- Cze, Aniu. - W suchawce rozlega si gos mamy.
Pierwsza, odruchowa myl: co si dzieje z Kate. O czym innym mo-
gybymy rozmawia w takim momencie, w takiej atmosferze, jaka zosta-
a po tej porannej sytuacji w szpitalu?
- Wszystko w porzdku? - pytam.
- Kate pi.
- To dobrze - odpowiadam, ale natychmiast ogarniaj mnie wt-
pliwoci, czy to naprawd taki zdrowy objaw.
- Dzwoni, eby powiedzie ci dwie rzeczy. Po pierwsze: prze-
praszam za t scen dzi rano.
Caa pon z wielkiego wstydu.
- Ja te ci przepraszam.
W tym momencie przypominam sobie, jak kiedy mama przychodzia
powiedzie nam dobranoc. Najpierw sza do Kate i caowaa j, mwic:
Dobranoc, Anno. Potem podchodzia do mojego ka, pytajc, gdzie
269
jest Kate, bo chciaa j przytuli. Za kadym razem bawio nas to do ez.
Mama gasia wiato i wychodzia, zostawiajc po sobie zapach pynu do
ciaa, dziki ktremu jej skra zawsze bya miciutka jak wewntrzna
strona flanelowej poszwy na poduszk.
- Po drugie - mwi mama - chciaam powiedzie ci dobranoc.
- I tylko dlatego dzwonisz?
- To za mao? - W gosie mamy sycha umiech.
- Nie - kami. Bo to faktycznie za mao.
Nie mog zasn. Wstaj i cicho wychodz z pokoju, po drodze mija-
jc chrapicego tat. Z mskiej ubikacji podkradam Ksig Rekordw
Guinnessa i wychodz z ni na dach. Kad si tam i czytam przy wietle
ksiyca. Rekord przeytego upadku z wysokoci naley do osiemnasto-
miesicznego chopczyka imieniem Alejandro, ktry wypad z okna
mieszkania swoich rodzicw, znajdujcego si na wysokoci dziewitna-
stu metrw szedziesiciu siedmiu centymetrw; zdarzyo si to w Hisz-
panii, w miecie Murcja. Roy Sullivan, Amerykanin ze stanu Wirginia,
przey siedem porae piorunem, a potem popeni samobjstwo, kiedy
rzucia go kochanka. Na Tajwanie, osiemdziesit dni po trzsieniu ziemi,
ktre zabio okoo dwch tysicy ludzi, w gruzach odnaleziono ywego
kota. Czytam raz za razem t rubryk, ktra nosi tytu Ci, ktrzy uszli z
yciem. W mylach dodaj kolejne rekordy. Najdusze ycie chorej na
ostr biaaczk promielocytow. Najszczliwsza, najradoniejsza siostra
na wiecie.
W kocu odkadam ksik i wpatruj si w niebo, szukajc Wegi. W
tym momencie odnajduje mnie tata.
- Mao dzi wida, co? - zagaduje, siadajc obok.
Noc jest pochmurna, nawet ksiyc wyglda jak oklejony wat.
- Mao - przyznaj. - Wszystko takie niewyrane.
- Chcesz zerkn przez teleskop? - Tata majstruje przez chwil po-
krtem ostroci, ale po chwili si rozmyla. Dzi nie jest czas na takie
rzeczy. Nagle wraca do mnie wspomnienie: miaam mniej wicej siedem
lat i jechaam z tat samochodem. Zapytaam go, skd doroli wiedz, jak
trafi w rne miejsca. Ciekawio mnie to, bo nigdy nie widziaam, eby
korzysta z mapy.
270
- To chyba jest tak, e pamitamy, gdzie trzeba skrci - odpo-
wiedzia, ale mnie to nie wystarczyo.
- A kiedy jedziesz dokd po raz pierwszy?
- Wtedy pytam o drog.
Ja jednak chciaam wiedzie, kto po raz pierwszy zapyta o drog. No
bo jeli jedzie si w miejsce, gdzie nikt jeszcze nie by?
- Tato - pytam - czy to prawda, e gwiazdami mona si kierowa
tak jak map?
- Tak, ale trzeba si zna na astronawigacji.
- To trudne do nauczenia? - Przyszo mi do gowy, e to moe si
przyda. Jako koo ratunkowe w sytuacjach, kiedy wydaje mi si, e kr-
bez celu po wasnych ladach.
- Jest w tym sporo zawiej matematyki. Najpierw mierzy si wyso-
ko gwiazdy. Potem w almanachu nautycznym sprawdza si jej pooe-
nie. Nastpnie na podstawie wasnych obserwacji trzeba okreli przy-
puszczaln wysoko tej gwiazdy i kierunek, w ktrym powinna si znaj-
dowa. Porwnuje si wysoko uzyskan z pomiaru z t obliczon na
podstawie obserwacji i nanosi si to na map, krelc lini pozycyjn.
Kierunek, w ktrym naley poda, ley na przeciciu takich linii. - Tata
umiecha si, patrzc na mnie. - Jedna rada. - mieje si ju na gos. - Nie
wychod z domu bez GPS-u.
Ale ja ju widz, e to wcale nie jest a takie trudne. Daabym sobie
rad. Trzeba tylko i tam, gdzie przecinaj si te wszystkie linie, i nie
traci nadziei, e wszystko bdzie dobrze.
Gdybym chciaa kiedy zaoy now sekt - nazwijmy j kocioem
annaistycznym - to nauka o powstaniu/ludzkiej rasy brzmiaaby nastpu-
jco: na pocztku nie byo nic, tylko soce i ksiyc. Kobieta-ksiyc
bardzo chciaa wieci take w dzie, ale o tej porze na niebie wschodzi
kto tak jasny, e brak ju byo tam miejsca na kogokolwiek innego. Ko-
bieta-ksiyc ze zgryzoty zacza chudn i male, a zosta z niej tylko
skrawek, sierp ostry jak n. Pewnego razu, przypadkiem, bo przecie
przypadek rzdzi wszystkim, jeden z tych spiczastych rogw zrobi dziu-
r w niebie. Z dziury, niczym fontanna ez, trysny miliony gwiazd.
271
Przeraona kobieta-ksiyc chciaa je wszystkie pokn. Czasami to
si jej udawao i wtedy robia si tusta i okrga, ale przewanie strumie
by zbyt obfity. Gwiazd wci przybywao, a niebo stao si tak jasne, e
kiedy zobaczy to mczyzna-soce, poczu wielk zazdro. Zaprosi
gwiazdy na swoj cz nieba, tam gdzie zawsze bya wiato, nie po-
wiedzia im jednak, e podczas dnia bd zupenie niewidoczne. Kiedy to
ju si stao, te gwiazdy, ktre byy gupie, zeskoczyy z nieba na ziemi i
tam zastygy, przytoczone ciarem wasnej naiwnoci.
Kobieta-ksiyc zrobia, co byo w jej mocy. Dotknwszy tych ponu-
rych monolitw, zamienia kady z nich w mczyzn albo w kobiet. Od
tej pory gwnym jej zajciem stao si pilnowanie, eby ju adna z jej
gwiazd nie spada na ziemi. Od tej pory zacza y tym, co udao jej si
ocali.
BRIAN
Ju prawie sidma rano. Do remizy wchodzi omiornica. Waciwie to
tylko kobieta przebrana za omiornic, ale kiedy si widzi co takiego na
wasne oczy, nie zwraca si uwagi na subtelne rnice. Omiornica ma
twarz zalan zami, a na rkach, czy te moe w mackach, trzyma peki-
czyka.
- Musi mi pan pomc - zwraca si do mnie.
Wtedy j poznaj: ta pani ma na nazwisko Zegna. Kilka dni temu spa-
li si jej dom. Poar zacz si w kuchni.
- Nie mam si w co ubra. Zostao mi tylko to. Kostium z Hal-
loween - mwi pani Zegna, zaamujc macki. - Lea i gni w przecho-
walni w Taunton razem z moj kolekcj pyt.
Delikatnie ujmuj j za rami i sadzam na krzele naprzeciwko moje-
go biurka.
- Zdaj sobie spraw, e pani dom nie nadaje si do zamiesz-
kania...
- No chyba e si nie nadaje! Przecie nic z niego nie zostao!
- Mog skierowa pani do schroniska, a jeli pani sobie yczy,
mog skontaktowa si z pani firm ubezpieczeniow i przyspieszy
wypat odszkodowania.
Pani Zegna unosi rk, eby otrze zy. Pociga przy tym za linki ko-
stiumu i natychmiast podnosi si osiem macek.
- Nie mam polisy na ycie - mwi. - Nie chc y w cigym
strachu przed najgorszym.
Przygldam jej si przez chwil, usiujc sobie przypomnie, jak to
jest by zaskoczonym nag tragiczn zmian losu czy te sam moli-
woci nagej katastrofy.
273
Jad do szpitala. Kiedy wchodz do pokoju Kate, zastaj j pogron
we nie. Jedn rk mocno przytula misia, ktrego dostaa od nas, kiedy
miaa siedem lat, a w drugiej trzyma przecznik samoobsugowej kro-
plwki z morfin. Co jaki czas naciska przycisk przez sen, chocia pi
mocno.
W pokoju stoi te fotel, ktry po rozoeniu staje si wskim kiem,
polwk, z materacem gruboci kartki papieru. Ley na nim zwinita w
kbek Sara.
- Cze - mwi, odgarniajc wosy z oczu. - Gdzie jest Anna?
- pi jeszcze, tak mocno, jak to tylko dziecko potrafi. Jak Kate w
nocy?
- Niele. Tylko raz miaa lekkie ble, midzy drug a czwart.
Przysiadam na skraju jej polwki.
- Twj wczorajszy telefon bardzo pomg Annie.
Kiedy patrz w oczy Sary, widz Jessego; oboje maj ten sam kolor
wosw, te same rysy. Ciekawe, czy Sara, patrzc na mnie, widzi Kate. I
czy to bardzo boli.
Trudno uwierzy, e kiedy przejechaem z t kobiet ca dugo
transkontynentalnej autostrady nr 66, od pocztku do koca, i ani razu nie
zabrako nam tematw do rozmowy. Teraz nasze rozmowy to wymiana
najwaniejszych informacji, oszczdna w sowach, za to bogata w poufne
szczegy z pierwszej rki.
- Pamitasz t wrk z Nevady? - zagaduj. Widz, e nie koja-
rzy, o czym mwi, wic cign temat: - To byo, kiedy mielimy jeszcze
chevroleta. Jechalimy przez Nevad i w poowie drogi zabrako nam
benzyny. Musiaem i szuka jakiej stacji, a ty nie chciaa zosta sama
w samochodzie...
Za dziesi dni ty wci bdziesz bka si po wasnych ladach, a
tymczasem mnie tutaj rozdziobi spy, powiedziaa Sara, ruszajc w dro-
g u mojego boku. Musielimy cofn si sze kilometrw do stacji
benzynowej, ktr minlimy po drodze, ndznego baraku zamieszkane-
go przez starszego jegomocia - waciciela - i jego siostr, ktra twier-
dzia, e potrafi przepowiada przyszo. Sara bardzo chciaa sobie po-
wry, ale ja miaem tylko dziesi dolarw, a wizyta u tej wrki kosz-
towaa pi. Kupimy mniej benzyny, powiedziaa Sara, i zapytamy j,
kiedy si skoczy. Jak zawsze, daem si jej przekona.
274
Madame Agnes bya niewidoma. Wygldaa tak, e mona by straszy
ni dzieci: miaa katarakt na oczach, ktre przypominay bezchmurne
lazurowe niebo. Dotkna twarzy Sary powykrzywianymi palcami, eby
odczyta przyszo z ukadu koci, i powiedziaa, e widzi trjk dzieci i
dugie ycie, ale e to nie wystarczy. Sara, rozzoszczona tak przepo-
wiedni, zacza dopytywa si o sens tych sw. Madame Agnes wyja-
nia, e przyszo jest jak glina, ktr w kadej chwili mona ugnie i
nada jej inny ksztat; da si to jednak zrobi wycznie z wasn przy-
szoci, bo na los innych wpywu mie nie mona. Ale niektrym lu-
dziom to nie wystarczy.
Potem pooya donie na mojej twarzy i powiedziaa tylko: Oszcz-
dzaj si.
Jeli chodzi o benzyn, miaa nam si skoczy zaraz za granic Kolo-
rado. I tak si stao.
Znw siedzimy w pokoju szpitalnym. Sara patrzy na mnie pustym
wzrokiem.
- To my bylimy kiedy w Nevadzie? - dziwi si. Po chwili po-
trzsa gow. - Musimy pogada. Jeli Anna do poniedziaku nie zmieni
zdania, musz wiedzie, jak bdziesz zeznawa.
- Zdecydowaem si ju - opuszczam gow. - Popr wniosek An-
ny.
- Co takiego?
Rzuciwszy szybko okiem, czy Kate si nie obudzia, usiuj znale
sowa wyjanienia.
- Saro, uwierz mi, e dugo nad tym mylaem. Doszedem do
wniosku, e jeli Anna nie chce by duej dawc dla Kate, musimy to
uszanowa.
- Jeeli wemiesz stron Anny, sdzia stwierdzi, e jedno z ro-
dzicw popiera jej wniosek i orzeknie na jej korzy.
- Wiem o tym - odpowiadam. - Inaczej po co miabym to robi?
Wpatrujemy si sobie w oczy. Brak nam sw. Nie chcemy myle o
tym, co nas czeka na kocu kadej z tych drg.
- Saro - przerywam w kocu to milczenie - czego ty chcesz ode
mnie?
- Chc patrze na ciebie i przypomnie sobie, jak byo kiedy. - Jej
sowa s niewyrane, zdawione. - Chc, eby byo tak jak dawniej. Po-
m mi, Brian.
275
Ale ta Sara to ju nie jest tamta kobieta, ktr znaem. To nie jest ma-
rzycielka, ktra biega przez preri i liczya norki pieskw preriowych,
ktra czytaa na gos ogoszenia matrymonialne samotnych kowbojw, a
w najciemniejszej gbinie nocy mwia mi, e bdzie mnie kocha, do-
pki ksiyc wschodzi na niebie.
Szczerze mwic, ja te nie jestem ju tym samym czowiekiem.
Tamten mczyzna sucha Sary. Tamten mczyzna jej wierzy.
SARA
2001
Siedz na kanapie w duym pokoju. Czytam jedn cz gazety, a
Brian, siedzcy obok mnie, drug. Wchodzi Anna.
- Jak obiecam wam, e bd kosi trawnik, dopki nie wyjd za
m - mwi - to dostan teraz szeset czternacie dolarw i dziewi-
dziesit sze centw?
- Na co? - pytamy jednym gosem.
Anna przestpuje z nogi na nog.
- Potrzebuj troch kasy.
Brian skada stron z wiadomociami krajowymi.
- Jako nie wydaje mi si, eby dinsy firmy Gap a tak podroay.
- Wiedziaam, e tak bdzie - burczy Anna, zbierajc si do wyj-
cia.
- Zaczekaj. - Pochylam si, opieram okcie na kolanach. - Co
chcesz za to kupi?
- Czy to a takie wane?
- Anno - odpowiada Brian - nie moemy da ci tylu pienidzy, nie
wiedzc, na co pjd.
Anna namyla si przez chwil.
- Chc co kupi na e-Bay.
Moja crka, dziesiciolatka, zaglda na e-Bay?
- No dobrze. - Westchna ciko. - S do sprzedania parkany
bramkarskie.
Spogldam na ma, ale on te nic z tego nie rozumie.
- Takie do hokeja? - pyta Brian.
277
- Ee... no... tak.
- Przecie ty nie grasz w hokeja - zauwaam. Anna czerwieni si, a
do mnie w tym momencie dociera, e mog si myli.
Brian domaga si wyjanie.
- Kilka miesicy temu - zaczyna Anna - przejedaam na rowerze
obok lodowiska do hokeja. Spad mi acuch i zsiadam. Na lodzie wi-
czya druyna juniorw, ale nie mieli bramkarza, bo si rozchorowa.
Trener powiedzia, e jak stan na bramce, to da mi pi dolarw. Poy-
czyam strj i sprzt tamtego chorego chopaka i... no... cakiem niele mi
poszo. Byo fajnie. I teraz tam chodz. - Anna umiecha si z zaenowa-
niem. - Trener zaproponowa mi, ebym zagraa z nimi w turnieju. Bya-
bym pierwsz dziewczyn w druynie. Ale musz mie wasny sprzt.
- Za szeset czternacie dolarw?
- I dziewidziesit sze centw. Ale to s same parkany, a potrzebne
mi jeszcze bodiczki, apaczka, rkawica na praw rk i maska. - Spogl-
da na nas wyczekujco.
- Musimy si zastanowi - odpowiadam.
Anna wychodzi, mamroczc pod nosem co, co brzmi jak: Tak my-
laam.
- Wiedziaa, e ona gra w hokeja? - pyta Brian.
Potrzsam przeczco gow. Ciekawe, zastanawiam si, jakie jeszcze
sekrety moja crka skrywa przed nami.
Pi minut przed wyjciem na pierwszy mecz Anny Kate owiadcza,
e nigdzie nie pjdzie.
- Mamo, nie - baga. - Zobacz, jak ja wygldam.
Kate dostaa niedawno zoliwej wysypki. Jej policzki, donie, pode-
szwy stp i klatk piersiow pokrywaj mae czerwone kropki, a do tego
ca twarz ma spuchnit od sterydw, ktrymi si to leczy. Jej skra jest
szorstka i pogrubiaa.
Te objawy s wizytwk choroby Graf ta, czyli reakcji przeszczep
przeciwko gospodarzowi, ktra nastpia u Kate po przeszczepie szpiku
kostnego. Od czterech lat choroba ta objawia si co jaki czas w najbar-
dziej niespodziewanych momentach. Szpik kostny to narzd, ktry po
przeszczepie ciao moe odrzuci, tak samo jak serce czy wtrob. Cza-
sami jednak dzieje si tak, e to szpik przestaje tolerowa organizm, w
ktrym si znajduje.
278
Ma to swoje dobre strony, mianowicie takie, e choroba Grafta zagra-
a take komrkom rakowym; doktor Chance nazywa to chorob prze-
szczep przeciwko biaaczce. Gorsze natomiast s jej objawy: przewleka
biegunka, taczka, ograniczenie ruchliwoci staww, uszkodzenia i
stwardnienie tkanki cznej. Zdyam ju przywykn do tych sensacji i
znosz je ze spokojem, ale kiedy objawy s tak silne jak dzi, pozwalam
Kate nie i do szkoy. Dziewczyna ma trzynacie lat, a w tym wieku
wygld jest najwaniejszy. Szanuj wol Kate, bo moja crka nie jest
prna.
Ale nie mog zostawi jej samej w domu, a przecie obiecaymy An-
nie, e przyjdziemy popatrze, jak gra.
- Dla twojej siostry to jest bardzo wana sprawa - tumacz.
W odpowiedzi Kate rzuca si na kanap i zakrywa twarz poduszk.
Nie mwi ju ani sowa. Id do przedpokoju i wyjmuj z szafy rne
elementy zimowej garderoby. Podaj Kate rkawiczki, wciskam czapk
na gow i owijam szalikiem twarz a po same oczy.
- Na hali bdzie chodno - mwi tonem, z ktrym nie mona
si nie zgodzi.
Sprzt poyczylimy w kocu od siostrzeca trenera Anny. Nasza
crka jest nie do rozpoznania, opatulona i obwizana jak chocho liczny-
mi warstwami stroju bramkarskiego. Nikt by si nie domyli, e jest
jedyn dziewczynk na lodowisku. Ani e jest o dwa lata modsza od
wszystkich graczy biorcych udzia w meczu.
Ciekawe, czy Anna syszy doping przez ten hem. A moe jest tak
skoncentrowana na tym, co si dzieje, e odsuwa od siebie wszelkie my-
li, skupiajc ca uwag na migajcym krku i omocie kijw o ld.
Jesse i Brian siedz jak na szpilkach; nawet Kate zaczyna si emocjo-
nowa gr, cho przecie musiaam zacign j tutaj niemal si. W
porwnaniu z Ann drugi bramkarz porusza si wolno jak mucha w smo-
le. Gra przenosi si byskawicznie spod bramki przeciwnikw pod bram-
k Anny. Center podaje na prawe skrzydo, a napastnik rwie do przodu
jak burza, siekc ld ywami, niesiony rykiem rozentuzjazmowanego
279
tumu. Anna, bezbdnie przewidujc, gdzie za chwil znajdzie si kr-
ek, wychodzi z bramki, nisko na ugitych kolanach, z okciami wysuni-
tymi na zewntrz.
- Nie do wiary - zachystuje si Brian w przerwie po drugiej
tercji. - Prawdziwy talent bramkarski!
To akurat wiem od dawna. Anna jest jak deska ratunku. W kadej sy-
tuacji.
Tej samej nocy Kate budzi si zalana krwi, ktra cieknie strumie-
niami z nosa, odbytu i spod powiek. Nigdy w yciu nie widziaam tyle
krwi. Usiuj powstrzyma krwotok, mylc tylko o jednym: ile Kate
moe jej straci? Kiedy dojedamy z ni na ostry dyur, jest ju otuma-
niona i miota si, a wreszcie traci przytomno. Pielgniarki natychmiast
podczaj j do kroplwek z osoczem, krwi i pytkami, aby uzupeni
stracon krew, ktra i tak momentalnie wycieka na zewntrz. Wyglda to
tak, jakby wtaczane do jej y pyny przeleway si przez ni na wylot.
Intubuj Kate i podaj jej pyny ustrojowe, aby zapobiec wstrzsowi hi-
powolemicznemu. Robi tomografi komputerow mzgu i puc, eby
stwierdzi, jak rozlege jest krwawienie wewntrzne.
Cho ju nieraz jedzilimy z Kate w rodku nocy na ostry dyur i
czsto widzielimy u niej wszelkie objawy nagego nawrotu choroby, to
jednak teraz wiemy, e jeszcze nigdy nie byo a tak le. Krwotok z nosa
to jedno, ale awaria caego organizmu to zupenie co innego. Do tej pory
dwukrotnie nastpia arytmia serca. Krwotok powoduje niedokrwienie
mzgu, serca, wtroby, puc i nerek; aden narzd w tym momencie nie
funkcjonuje prawidowo.
Doktor Chance zaprasza nas do maej salki w kocu korytarza na od-
dziale intensywnej opieki medycznej. ciany pokoiku s wymalowane w
stokrotki z umiechnitymi bukami. Niedaleko okna jest narysowana
pionowa podziaka w ksztacie gsienicy, dugoci mniej wicej metr
dwadziecia, opatrzona napisem: Ile mog urosn?.
Brian i ja siedzimy w kompletnym bezruchu, jakby obiecano nam na-
grod za dobre zachowanie.
- Arszenik? - powtarza Brian. - Trucizna?
280
- To zupenie nowe leczenie - wyjania doktor Chance. - Arszenik
podaje si doylnie, przez dwadziecia pi do szedziesiciu dni. Jak
dotd ta terapia nie doprowadzia jeszcze do wyleczenia choroby, co nie
znaczy, e nie moe to nastpi w przyszoci. Jednak od momentu
wprowadzenia leku pi lat temu aden z pacjentw leczonych t metod
nie doy chwili obecnej. Nasza sytuacja wyglda tak: wykorzystalimy
ju krew ppowinow, przeszczep allogeniczny, nawietlanie, chemiote-
rapi i tretinoin. Kate przeya nasze najbardziej optymistyczne progno-
zy o cae dziesi lat.
Bez dalszego zastanawiania si kiwam gow na znak zgody. Czy po-
wiedziaam Kate wczoraj wieczorem, e j kocham? Nie mog sobie
przypomnie. W aden sposb.
Kilka minut po drugiej w nocy zauwaam, e Brian gdzie znikn.
Wymkn si, kiedy przysypiaam przy ku Kate. Nie ma go ju godzi-
n. Wyruszam na poszukiwanie. Pytam pielgniarek, sprawdzam w sto-
wce i w mskiej toalecie. Nigdzie go nie ma. W kocu odnajduj ma
w malekim pokoiku noszcym imi jakiego biednego dziecka, ktre
umaro na tym oddziale. Pokoik za dnia jest soneczny, stoj w nim
sztuczne rolinki, nie zagraajce pacjentom z neutropeni. Brian siedzi
na brzydkiej, obitej sztruksem kanapie i zawzicie zapisuje co niebiesk
kredk na kartce papieru.
- Hej - odzywam si cicho, nagle przypominajc sobie, jak dzieci
kiedy koloroway ksieczki na pododze w kuchni; kredki byy rozsy-
pane po caej pododze jak narcza polnych kwiatw. - Dam ci t za
niebiesk.
Brian spoglda na mnie wystraszonym wzrokiem.
- Czy co...?
- Nie, Kate czuje si dobrze. To znaczy bez zmian.
Steph, pielgniarka, podaa jej ju pierwsz dawk arszeniku, a do te-
go krew. Dwa razy. Trzeba byo uzupeni to, co maa wci traci.
- Moe lepiej bdzie zabra Kate do domu - mwi Brian.
- Zabierzemy j...
- Zabierzmy j teraz. - Brian skada rce, stykajc ze sob ko-
niuszki palcw. - Kate wolaaby umrze we wasnym ku.
To jedno sowo eksploduje midzy nami jak granat.
281
- Kate nie...
- Umrze. - Twarz Briana znacz gbokie bruzdy blu. - Ona ju
umiera, Saro, i w kocu umrze, dzi, jutro, a przy ogromnym szczciu
moe za rok. Syszaa, co powiedzia doktor Chance. Arszenik nie leczy.
On tylko powstrzymuje nieuniknione.
Moje oczy wzbieraj zami.
- Ale ja j kocham - mwi, bo czy to nie wystarczy, eby moja
crka nie umara?
- Ja te j kocham. Kocham j za bardzo, eby dalej to cign.
Kartka papieru, na ktrej pisa kredk, wypada z jego doni na moje
kolana. Podnosz j, zanim Brian zdy wycign rk. S na niej pla-
my od ez i wiele skrele. Czytam: Uwielbiaa pierwsze zapachy wiosny.
Graa w remika, jakby urodzia si z kartami w rku. Potrafia taczy
nawet bez muzyki. Na marginesie s te notatki. Ulubiony kolor: rowy.
Ulubiona pora dnia: zmierzch. Czytaa Where the Wild Things Are sto
razy i do tej pory zna t ksik na pami.
Czuj przeraliwie zimny dreszcz spywajcy mi po plecach.
- Czy to ma by... Czy to jest... mowa pogrzebowa?
Brian te ju pacze.
- Musz zapisa to teraz, bo potem, kiedy bdzie trzeba, nie pora-
dz sobie z tym.
Potrzsam gow.
- Jeszcze nie trzeba.
O wp do czwartej nad ranem dzwoni do mojej siostry.
- Obudziam ci. - Dopiero kiedy sysz jej gos, uwiadamiam so-
bie, e dla niej, dla wszystkich normalnych ludzi, ta pora to sam rodek
nocy.
- Co si stao Kate?
Kiwam gow, chocia wiem, e ona tego nie zobaczy ani nie usyszy.
- Zanne?
- Sucham.
Zaciskam powieki, ale zy i tak pyn.
- Saro, co si stao? Mam do was przyjecha?
Nie mog doby gosu. W gardle czuj jakby wielk oowian kul; to
282
niewypowiedziana prawda. Jak si okazuje, prawd te mona si uda-
wi. Kiedy byymy dziemi, zawsze kciymy si o wiato w koryta-
rzu dzielcym nasze pokoje; Zanne chciaa, eby gasi je na noc, a ja -
eby si palio. Wsad gow pod poduszk, mwiam jej. Ty moesz
zrobi ciemno, ale ja nie potrafi zrobi wiata.
- Przyjed. - Nie powstrzymuj ju ez. - Prosz ci.
Wbrew wszelkim oczekiwaniom Kate wytrzymuje dziesi dni inten-
sywnych kroplwek i leczenia arszenikiem. Jedenastego dnia po przy-
wiezieniu do szpitala zapada w piczk. Postanawiam czuwa przy jej
ku, dopki si nie obudzi. Moje czuwanie trwa dokadnie czterdzieci
pi minut; przerywa je telefon. Dzwoni dyrektor szkoy, do ktrej cho-
dzi Jesse.
Dowiaduj si, e metaliczny sd jest przechowywany w pracowni
chemicznej w maych pojemnikach wypenionych olejem z uwagi na to,
e gwatownie reaguje z powietrzem. Dowiaduj si, e reaguje on rw-
nie z wod, a w wyniku reakcji powstaje tlen i wydziela si ciepo. Do-
wiaduj si w kocu, e mj syn, ucze dziewitej klasy, dziki wrodzo-
nej bystroci poczy oba te fakty, wykrad z pracowni pewn ilo tego
pierwiastka i spuci go w klozecie, rozsadzajc szkolne szambo.
Dyrektor zawiesza go w prawach ucznia na trzy tygodnie. Dowiaduj
si od niego dodatkowo, e mj syn kwalifikuje si do kryminau, gdzie
zapewne skoczy; oznajmiwszy mi to, ten czowiek ma jeszcze czelno
dopytywa si o Kate. Zabieram Jessego i wracam razem z nim do szpita-
la.
- Nie musz ci chyba mwi, e od dzi masz szlaban?
- Wszystko jedno.
- Dopki nie skoczysz czterdziestu lat.
Jesse garbi si i marszczy brwi, ktre cho i tak s blisko siebie, teraz
wydaj si cakiem zronite. Prbuj przypomnie sobie dokadnie, kie-
dy daam sobie spokj z wychowywaniem syna. Nie mog zrozumie,
dlaczego sta si taki, skoro jego los nie by nawet po czci tak tragiczny
jak ycie jego siostry.
- Dyrektor to kutas.
- Wiesz, co ci powiem? wiat jest peen, jak ich nazywasz, ku-
tasw. Zawsze bdziesz z kim si zmaga. Z kim albo z czym.
Jesse rzuca mi wcieke spojrzenie.
283
- Cholera, widzisz? Za kadym razem, o czymkolwiek by bya
rozmowa, zawsze potrafisz zej na temat Kate i jej choroby.
Zatrzymuj samochd na szpitalnym parkingu, ale nie spiesz si z
wysiadaniem. O przedni szyb bij krople deszczu.
- Kade z nas potrafi zwrci na siebie uwag - mwi. - Bo prze-
cie po to i tylko po to wysadzie szkolne szambo. Moe nie mam racji?
- Nie masz pojcia, jak to jest mie siostr umierajc na raka.
- Nie jest to jednak temat cakowicie mi obcy. W kocu mam cr-
k umierajc na raka. I zgadzam si z tob, e takie ycie jest do chrza-
nu. Czasem ja te mam ochot co wysadzi, bo wydaje mi si, e jeli
tego nie zrobi, to za chwil sama eksploduj. - Opuszczam wzrok. Na
ramieniu Jessego, dokadnie w zgiciu okcia widnieje siniak wielkoci
pdolarwki. Na drugiej rce zauwaam drugi taki sam, do pary. Gdy-
bym zobaczya co takiego u ktrej z jego sistr, natychmiast pomyla-
abym o biaaczce. Ale u Jessego, co znamienne, wpierw przychodzi mi
na myl heroina. - Co to jest? - pytam.
Jesse zakada rce na piersi.
- Nic.
- Co to jest? - powtarzam.
- Nie twj interes.
- Ot mylisz si - prostuj si jego rk. - To lad po igle, tak?
Jesse unosi gow, jego oczy byszcz hardo.
- Tak, mamo. Co trzy dni wbijaj mi ig. Tylko e zamiast wali
her, oddaj krew, tutaj, w tym szpitalu, na trzecim pitrze. - Patrzy mi w
oczy. - Nie zastanawiaa si nigdy, od kogo jeszcze Kate dostaje pytki?
Zanim zd powiedzie cho sowo, Jesse wyskakuje z samochodu.
Patrz za nim przez zalan deszczem szyb i widz rozmazany wiat, w
ktrym nic ju nie jest dla mnie jasne.
Upyny dwa tygodnie, odkd przywielimy Kate do szpitala. Piel-
gniarkom udao si w kocu mnie namwi, ebym zrobia sobie dzie
przerwy. Jad do domu. Kpi si pod wasnym prysznicem, zamiast w
284
subowej azience dla personelu intensywnej opieki. Pac zalege ra-
chunki. Zanne, ktra wci jeszcze mieszka u nas, parzy mi kaw; kiedy
schodz do kuchni z rozczesanymi, wilgotnymi wosami, parujca fili-
anka ju na mnie czeka.
- Kto dzwoni?
- Kto znaczy kto ze szpitala? Nie. - Zanne przerzuca stron
ksiki kucharskiej, ktr przeglda. - Co za pierdoy - wzdycha. - Goto-
wanie to adna frajda.
Drzwi wejciowe otwieraj si i zamykaj z hukiem. Do kuchni wpa-
da Anna. Na mj widok staje jak wryta.
- A co ty tu robisz? - dziwi si.
- Mieszkam w tym domu - przypominam jej.
Zanne chrzka z cicha.
- Kto by pomyla - mruczy pod nosem, ale Anna jej nie syszy al-
bo nie chce usysze. Wymachuje mi przed nosem jak kartk, umie-
chajc si radonie od ucha do ucha.
- Trener Urlicht dosta list. Do mnie! Czytaj, czytaj, czytaj!
Do Sz. P Anny Fitzgerald,
Serdecznie gratulujemy przyjcia na letni obz hokejowy
dla dziewczt. Zapraszamy Ci do grupy bramkarek. Tego-
roczny obz odbdzie si w dniach 3-17 lipca 2001 roku w
Minneapolis. Prosimy o wypenienie zaczonego formularza i
odesanie go na podany adres do dnia 30 kwietnia 2001 roku,
razem ze wiadectwem zdrowia i histori przebytych chorb.
Do zobaczenia na lodzie!
Sarah Teuting, trenerka
Odrywam wzrok od listu.
- Pucia Kate na ten specjalny obz dla dzieci chorych na bia-
aczk, kiedy miaa tyle lat co ja - mwi Anna. - Wiesz w ogle, kto to
jest Sarah Teuting? To bramkarka Team USA! I zobacz, ja nie jad na
spotkanie z ni, tylko bd trenowa pod jej okiem, ona mi powie, co
robi le! Trener zaatwi dla mnie peny zwrot kosztw, wic was nie
bdzie to kosztowa ani centa. Polec tam samolotem, dostan wasny
pokj i wszystko. To dla mnie wielka szansa...
- Kotku - przerywam jej, powoli dobierajc sowa - nie moesz tam
pojecha.
285
Anna potrzsa gow, jakby musiaa wbi sobie do uszu to, co powie-
dziaam.
- Ale przecie to nie jest teraz, zaraz. To dopiero latem. A do tego
czasu Kate moe ju umrze.
Po raz pierwszy Anna daa mi do zrozumienia, e widzi koniec tego
wszystkiego, e wyobraa sobie, e kiedy moe by wolna od obowiz-
kw wzgldem swojej siostry. Ale dopki to nie nastpi, wyjazd do Min-
nesoty jest wykluczony. Nie, nie boj si, e Annie co si tam moe
sta; boj si o to, co moe sta si Kate pod nieobecno siostry. Jeeli
przeyje leczenie arszenikiem i wyjdzie z obecnego kryzysu, to nikt nie
wie, jak dugo bdziemy czeka na nastpny, a wtedy Anna - jej krew,
komrki macierzyste, jej tkanki - bdzie nam potrzebna tutaj, na miejscu.
wiadomo tych faktw wisi pomidzy nami jak zwiewna, przejrzy-
sta zasona. Zanne wstaje z krzesa i obejmuje Ann ramieniem.
- Wiesz co, pszczko? Porozmawiamy o tym z mam przy jakiej
innej okazji...
- Nie - przerywa jej Anna. - Chc wiedzie, dlaczego nie mog tam
pojecha.
Zasaniam oczy doni.
- Anno, prosz ci, nie zmuszaj mnie do tego.
- Do czego, mamo? - pyta Anna gosem rwcym si z emocji. -
Tak si skada, e ja ci do niczego nie zmuszam.
Wybiega z kuchni, gniotc list w doni. Zanne umiecha si do mnie
blado.
- Witaj w domu - mwi.
Anna wychodzi na podwrko, bierze kij do hokeja i zaczyna wiczy
strzay krkiem, odbijajc go o drzwi garau. Rytmiczny oskot nie usta-
je przez godzin; w kocu zapominam, e to ona, a w moich uszach stu-
kot brzmi jak puls naszego domu.
Siedemnacie dni po przyjciu do szpitala Kate apie jak infekcj.
Organizm natychmiast reaguje wysok gorczk. Robi jej wszystkie
moliwe posiewy - z ciaa odprowadzane s krew, ka, uryna i lina. Ma
to chroni organizm przed dalszym zakaeniem. Aby sprowokowa do
reakcji wirusa, ktry j drczy, podaj jej wszelkie moliwe antybiotyki.
286
Steph, nasza ulubiona pielgniarka, od czasu do czasu zostaje po dy-
urze do pna w nocy, abym nie musiaa boryka si z tym w samotno-
ci. Przynosi mi numery magazynu People podkradzione z poczekalni
w przychodni i przesiaduje przy ku mojej nieprzytomnej crki, snujc
na gos pogodne monologi. Jest wzorem determinacji i optymizmu, ale
tylko na zewntrz. Kilka razy dostrzegam zy w jej oczach, kiedy wycie-
raa Kate gbk, co w obecnych warunkach zastpuje kpiel. Mylaa, e
na ni nie patrz.
Ktrego dnia rano doktor Chance zaglda do Kate. Skoczywszy j
bada, opuszcza stetoskop na szyj i przysiada na krzele naprzeciwko
mnie.
- Chciaem by gociem na jej lubie - mwi.
- Bdziesz - przekonuj go, ale on potrzsa gow. Widzc to, czu-
j, jak moje serce zaczyna bi szybciej.
- Nie wiesz, jaki prezent kupi? - pytam. - Moe by waza do pon-
czu. Ramka na obrazek. Albo wystarczy, e wzniesiesz toast.
- Saro - przerywa mi doktor Chance. - Poegnaj si z Kate.
Jesse siedzi sam na sam z Kate przez pitnacie minut, za zamknity-
mi drzwiami. Kiedy wychodzi, wyglda jak uzbrojona bomba na chwil
przed detonacj. Puszcza si biegiem wzdu korytarza oddziau inten-
sywnej opieki medycznej.
- Ja pjd. - Brian rusza w kierunku, w ktrym pobieg Jesse.
Anna siedzi na krzele oparta plecami o cian. Wida, e te jest za.
- Nie wejd tam - owiadcza.
Przyklkam obok niej.
- Uwierz mi, e ostatni rzecz, ktrej pragn, jest zmusza
ci do tego. Ale jeli teraz tam nie pjdziesz, to przyjdzie dzie,
kiedy bdziesz tego aowa.
Anna wstaje i wchodzi do pokoju Kate, gotujc si z wciekoci.
Przysiada na krzele obok ka. Pier Kate unosi si i opada w rytm
pracy respiratora. Caa wojowniczo Anny znika w jednej chwili; wy-
starczy jej dotkn palcami policzka siostry.
- Czy ona mnie syszy?
- Oczywicie - odpowiadam bardziej sobie ni Annie.
287
- Nie pojad do Minnesoty - szepcze Anna. - Ju nigdzie nigdy nie
pojad. - Pochyla si nisko nad kiem. - Obud si, Kate.
Obie wstrzymujemy oddech. Nic. Nic si nie dzieje.
Nigdy nie mogam zrozumie, dlaczego mwi si straci dziecko.
Brzmi to tak samo jak straci z oczu. A przecie aden rodzic nie jest
a tak lekkomylny; zawsze wiemy, gdzie s nasze dzieci, co najwyej
moemy yczy sobie, eby byy gdzie indziej.
Siedzimy z Brianem na ku Kate. Trzymamy si za rce, a w drugiej
doni kade z nas ciska jedn rczk naszej creczki.
- Miae racj - mwi mu. - Trzeba byo j zabra do domu.
Brian potrzsa gow.
- Gdybymy nie zdecydowali si na leczenie arszenikiem, to do
koca ycia bymy tego aowali. - Odgarnia z twarzy Kate jej janiutkie
wosy. - Taka grzeczna dziewczynka. Zawsze robia to, o co j si prosi-
o. - Kiwam gow, bo sowa zamieraj mi w gardle. - To dlatego wci
tak jeszcze walczy. Czeka, a pozwolisz jej odej.
Pochyla si nad Kate, kajc tak mocno, e nie moe zapa oddechu.
Kad do na jego gowie. Nie jestemy pierwszymi rodzicami, ktrzy
trac dziecko. Caa rnica polega na tym, e po raz pierwszy przytrafia
si to nam.
Brian zasn, siedzc na stoku w nogach ka, oparty okciami na
pocieli. Ja nie mog spa; bior pooran bliznami do Kate w donie.
Przesuwam palcami po spiowanych na okrgo paznokciach mojej c-
reczki, przypominajc sobie, kiedy pierwszy raz je pomalowaam. Brian
nie mg si nadziwi, po co to dziewczynce, ktra dopiero co skoczya
roczek. Dzi, dwanacie lat pniej, odwracam do Kate i przygldam
si linii ycia, aujc, e nie umiem jej odczyta. Jeszcze bardziej auj,
e nie potrafi jej poprawi, zapisa na nowo.
Przysuwam krzeso bliej szpitalnego ka.
- Pamitasz, jak zapisalimy ci na letni obz? Ostatniej nocy
przed wyjazdem owiadczya nagle, e si rozmylia i chcesz zosta w
domu. Poradziam ci wtedy, eby w autobusie usiada po lewej stronie,
by mc mnie widzie, kiedy bdziesz rusza. eby pamita, e czekam
288
na ciebie. - Przyciskam jej do do twarzy tak mocno, a na skrze zosta-
je lad. - Zajmij sobie to samo miejsce w niebie, eby moga widzie, e
wci na ciebie patrz.
Chowam twarz w fadach kodry i mwi mojej crce, jak bardzo j
kocham. ciskam jej rczk, ten jeden ostatni raz.
W odpowiedzi czuj najlejsze drgnicie, najdelikatniejsze porusze-
nie, najsabszy ucisk maej doni dziecka powracajcego do ycia, chwy-
tajcego si wszystkiego, co wpadnie mu pod rk.
ANNA
Zastanawia mnie jedna rzecz: ile lat ma si w niebie? Bo skoro ju si
tam jest, to powinno si wyglda jak za swoich najlepszych dni. Jako
mi si nie wydaje, eby wszyscy ci, ktrzy umarli ze staroci, bkali si
po raju bez zbw i wiecc z daleka ysin. To zreszt nie jest jedyny
problem, jaki nasuwa mi si na myl. Czy samobjca, ktry si powiesi,
wasa si po niebie spuchnity, z wywalonym jzykiem? A jeli kto
zgin na wojnie, to czy przez ca wieczno musi obywa si bez nogi,
ktr urwaa mu mina?
Tak sobie myl, e w tej kwestii mona wybra samemu. Kiedy kto
po mierci zgasza si do nieba, wypenia specjalny formularz, w ktrym
zaznacza, czy chce mie pokj z widokiem na gwiazdy czy na chmury,
czy na obiad woli kurczaka, ryby czy moe mann, no i jak chce by
postrzegany przez innych, co obejmuje take to, ile chce mie lat w
oczach innych. Ja, przykadowo, wybraabym siedemnacie - mam na-
dziej, e do tego czasu zd urosn mi piersi. Bo nawet jeli umr jako
zasuszona stulatka, w niebie chc by moda i adna.
Raz, kiedy bylimy w gociach u znajomych, usyszaam, jak mj tata
powiedzia, e nawet kiedy bdzie ju stary i siwy, to w gbi serca wci
bdzie mia dwadziecia jeden lat. Wic moe to jest tak, e w yciu ka-
dego czowieka jest taki okres, ktry wyrabia si jak koleina na drodze,
albo, jeszcze lepiej, jak ulubione miejsce na kanapie. Do tych czasw
zawsze powraca si mylami bez wzgldu na to, jak wyglda reszta ycia.
Problem ley chyba w tym, e kady czowiek jest inny. Bo co si
dzieje, jeli chce si odnale w raju kogo, kogo nie widziao si przez
290
cae lata ziemskiego ycia? Przypumy, e zmara ona zaczyna szuka
w niebie swojego ma, ktrego stracia pi lat wczeniej. Wyobraa go
sobie jako siedemdziesicioletniego staruszka, a on tymczasem zayczy
sobie mie znw szesnacie lat i hasa w najlepsze, pikny i gadki.
A taka dziewczyna jak Kate, ktra umiera w wieku szesnastu lat, ale
w raju chce wyglda na trzydzieci pi, cho na Ziemi tylu nie doya?
Kto j wtedy rozpozna?
Kiedy jemy z tat niadanie w remizie, dzwoni Campbell. Mwi, e
adwokat strony pozwanej prosi o spotkanie w celu omwienia sprawy.
Gupio to brzmi, bo przecie i tak wszyscy wiemy, e chodzi o moj ma-
m. Campbell kae nam przyj o trzeciej do swojej kancelarii, chocia
jest niedziela.
Siedz na pododze i gaszcz Sdziego, ktry pooy mi eb na kola-
nach. Campbell jest tak skupiony na tym, co si dzieje, e zapomina na-
wet zwrci mi uwag, e nie wolno tego robi. Dokadnie co do minuty
o godzinie trzeciej do gabinetu wchodzi moja matka. Sama musi otwo-
rzy sobie drzwi, bo Kerri, sekretarka Campbella, nie pracuje w niedzie-
l. Mama ma wosy starannie zaczesane i uoone w elegancki koczek.
Na twarzy delikatny makija. Jednak pomimo wszystkich tych zabiegw
wida na pierwszy rzut oka, e ona kompletnie tutaj nie pasuje. Campbell
czuje si w tym gabinecie jak ryba w wodzie, tymczasem ona w kance-
larii prawniczej wyglda jak niewaciwa osoba na niewaciwym miej-
scu. Trudno mi uwierzy, e moja mama kiedy pracowaa w tym zawo-
dzie. Co mi si zdaje, e musiaa by wtedy zupenie inn osob. Chyba
kady z nas kiedy by inny.
- Dzie dobry - cicho odzywa si mama.
- Witam pani - odpowiada Campbell Alexander. Kompletny ld.
Mama odrywa wzrok od taty, ktry siedzi przy stole konferencyjnym,
i przesuwa spojrzeniem po mnie. Nie wstaam z podogi.
- Cze - wita si jeszcze raz, robic krok w przd, jakby chciaa
podje i mnie uciska, ale zatrzymuje si w p drogi.
- Prosia pani o spotkanie - przypomina jej Campbell.
Mama siada przy stole.
- Wiem. Miaam... mam nadziej, e dojdziemy do porozumienia.
Chciaabym, ebymy wsplnie podjli decyzj.
291
Campbell stuka palcami o blat stou.
- Czy chce pani zaproponowa nam jak umow? - pyta, jakby
by na naradzie handlowej. Mama patrzy na niego, mrugajc oczami.
- Mona to chyba tak nazwa. - Odwraca si razem z krzesem w
moim kierunku, jakbymy byy same w tym pokoju. - Anno, wiem, jak
wiele zrobia dla Kate. Wiem te, e nie pozostao ju prawie nic, co
mogoby pomc twojej siostrze. Prawie nic. Tylko jedna rzecz daje jesz-
cze jak szans.
- Prosz nie wywiera nacisku na moj klientk...
- Nie trzeba, Campbell - przerywam mu. - Mog tego wysucha.
- Jeli przeszczep nerki nic nie da i nastpi wznowa... Jeli stan
zdrowia Kate nie poprawi si, tak jak wszyscy jej tego yczymy... Wtedy
ja ju nigdy wicej nie poprosz ci, eby pomoga j leczy. Zrb to dla
niej ten ostatni raz.
Skurczya si podczas tej krtkiej przemowy, jest teraz mniejsza na-
wet ode mnie, jakby to ona bya dzieckiem, a ja jej rodzicem. Ciekawe, w
jaki sposb moga zaj taka zmiana, skoro adna z nas nawet nie drgn-
a.
Rzucam szybkie spojrzenie na tat, ale on siedzi jak skamieniay. Wy-
daje si cakowicie pochonity rysunkiem sojw na drewnianym blacie
stou i robi, co tylko moe, aby nie wtrca si do rozmowy.
- Czy chce pani przez to powiedzie, e jeli moja klientka z wa-
snej woli odda nerk, to w przyszoci nie bdzie ju musiaa uczestni-
czy w adnych zabiegach majcych na celu przeduenie ycia jej sio-
stry Kate? - upewnia si Campbell.
Mama bierze gboki wdech. - Tak.
- Rozumie pani, e musimy si nad tym zastanowi.
Kiedy miaam siedem lat, Jesse wychodzi ze skry, eby wybi mi z
gowy witego Mikoaja. Tumaczy mi, e to wszystko robi mama i
tata, a ja kciam si z nim o kade sowo. W kocu postanowiam
sprawdzi teori w praktyce. Na Gwiazdk napisaam list do witego
Mikoaja, proszc o chomika, bo najbardziej na wiecie chciaam mie
292
chomika. Wrzuciam ten list do skrzynki pocztowej w sekretariacie na-
szej szkoy, a rodzicom nie pisnam ani sweczka o chomiku, chocia
wspominaam im o rnych zabawkach, ktre chciaam dosta pod cho-
ink.
Rankiem w dzie Boego Narodzenia dostaam sanki, gr kompute-
row i rcznie farbowany szal, o ktrych mwiam mamie, ale chomika
nie dostaam, bo mama nic o nim nie wiedziaa. Nauczyam si wtedy
dwch rzeczy. Po pierwsze, wity Mikoaj wcale nie jest taki, jakiego
bym chciaa. Po drugie, moi rodzice te tacy nie s.
By moe Campbell uwaa, e chodzi o rozstrzygnicie prawne, ale
tak naprawd chodzi o moj mam. Zrywam si z podogi, podbiegam do
niej i rzucam si w jej ramiona, troch przypominajce to ulubione miej-
sce na kanapie, o ktrym mwiam wczeniej, miejsce tak dobrze znane,
e czowiek odruchowo wlizguje si tam, gdzie mu najwygodniej. Gar-
do ciska mi si bolenie, a z oczu tryskaj wszystkie zy, ktre oszcz-
dzaam z myl o tej chwili.
- Dziki Bogu - wzdycha mama przez zy. - Dziki Bogu.
ciskam j dwa razy mocniej ni normalnie, bo chc zatrzyma ten
moment, na tej samej zasadzie, na jakiej zdarza mi si marzy o tym,
eby wymalowa sobie w pamici obraz ukonych promieni letniego
soca, malowido, na ktre mogabym patrze, kiedy nastanie zima.
Przykadam usta do ucha mamy i szepcz, aujc tych sw ju w mo-
mencie ich wypowiadania:
- Nie mog tego zrobi.
Mama sztywnieje na caym ciele. Odsuwa si ode mnie, patrzc mi
prosto w oczy. Przywouje na twarz sztuczny umiech, ktry amie jej
wargi w kilku miejscach. Dotyka moich wosw. I to wszystko. Wstaje,
poprawia akiet i wychodzi z gabinetu.
Campbell te podnosi si z krzesa. Przyklka przede mn, w tym sa-
mym miejscu, co przed chwil mama. Kiedy widz go tu przed sob,
wydaje si o wiele bardziej powany ni kiedykolwiek.
- Anno - pyta - czy naprawd tego chcesz?
Otwieram usta i znajduj odpowied na to pytanie.
JULIA
- Czy Campbell podoba mi si dlatego, e jest debilnym kretynem
- pytam swoj siostr - czy pomimo to, e taki wanie jest?
Izzy psyka, ebym jej nie przeszkadzaa. Siedzi na kanapie i oglda
Tacy bylimy, chocia widziaa to ju sto tysicy razy. Kady jednak
ma list filmw, ktrych nie przeczy za nic w wiecie. Na licie mojej
siostry oprcz tej pozycji znajduj si take Pretty Woman, Uwierz w
ducha i Dirty Dancing.
- Jak zagadasz mi kocwk - syczy - to ci zabij.
- To na razie, Katie - cytuj. - Na razie, Hubbell.
Izzy rzuca we mnie poduszk z kanapy. Ociera oczy. Muzyczny temat
przewodni filmu przybiera na sile.
- Barbra Streisand - mwi - jest boska.
- Wydawao mi si, e tak twierdz geje, a nie lesbijki. - Rzucam
jej spojrzenie znad stou zasanego papierami i dokumentami, ktre prze-
gldam, przygotowujc si na jutrzejsze rozpatrzenie sprawy. Podjam
ju decyzj, co powiem sdziemu; wydaje mi si, e wiem, jak rozumie
najlepszy interes Anny Fitzgerald. Problem polega na tym, e to bez zna-
czenia, czy wezm jej stron, czy wypowiem si przeciwko jej wniosko-
wi. Tak czy inaczej zrujnuj dziewczynie ycie.
- A mnie si wydawao - odparowuje Izzy - e rozmawiamy o
Campbellu.
- Nie. To ja o nim mwiam. Ty rozpywaa si nad filmem. - Ma-
suj sobie skronie. - Mogaby okaza cho odrobin wspczucia.
- Z powodu Campbella Alexandra? Nie bd ci wspczu. Ani
rozczula si nad tob.
294
- Dzikuj za tyle czuych sw.
- Posuchaj mnie, Julio. Moe to jest dziedziczne. - Izzy podnosi
si z kanapy, staje za mn i zaczyna masowa mi kark i szyj. - Moe
masz w genach co takiego, co sprawia, e cignie ci do najgorszych
palantw.
- W takim razie ty te to masz.
- No c. - Moja siostra mieje si. - Celnie strzelasz.
- Za pamici: ja naprawd szczerze chc go nienawidzi.
Izzy siga nad moim ramieniem, zabiera ze stou moj puszk z col i
wypija resztk napoju.
- Przecie to wszystko miao mie podoe czysto zawodowe.
- I ma. Kopot w tym, e gdzie w mojej gowie haasuje silna
grupa mniejszociowa goszca wprost przeciwne hasa.
Izzy wraca na kanap.
- Twj prawdziwy kopot polega na tym, e nigdy nie zapomnisz
swojego pierwszego faceta. Mdry mdek to jedno, ale twoje ciao ma
iloraz inteligencji muszki owocowej.
- Z nim wszystko jest takie proste. Zupenie jakbymy zaczynali w
tym samym miejscu, w ktrym si rozstalimy. Ja ju wiem o nim
wszystko, co potrzeba, i on te wie o mnie wszystko, co powinien wie-
dzie. - Spogldam na siostr. - Czy mona si w kim zabuja z leni-
stwa?
- A moe po prostu id z nim do ka, a po wszystkim wyrzu go
raz na zawsze z pamici?
- Nie da rady - odpowiadam - bo kiedy bdzie po wszystkim, do
mojej kolekcji doczy jeszcze jedno bolesne wspomnienie, ktrego nie
bd umiaa wyrzuci z pamici.
- Mam troch znajomych. Mog ci z kim umwi.
- Twoi znajomi to s znajome. Kada ma pusto midzy nogami.
- Widzisz? Patrzysz na wiat w niewaciwy sposb. W ludziach
powinno ci przyciga to, co maj w rodku, a nie opakowanie, w kt-
rym to jest podane. Campbell Alexander moe i jest liczny, ale przypo-
mina mi sardynk w marcepanowym lukrze.
- Twoim zdaniem jest liczny?
Izzy przewraca oczami.
- Co za beznadziejny przypadek - wzdycha.
Sycha dzwonek do drzwi. Izzy idzie do przedpokoju i wyglda przez
wizjer.
295
- O wilku mowa - mwi, wrciwszy do pokoju.
- Campbell przyszed? - pytam szeptem. - Powiedz, e mnie nie
ma.
Izzy uchyla drzwi na kilka centymetrw.
- Julia mwi, e jej nie ma.
- Zabij ci - mamrocz, wychodzc za ni do przedpokoju. Odpy-
cham siostr od drzwi, zdejmuj acuch i wpuszczam Campbella wraz z
jego nieodcznym psem.
- Przyjmuj mnie tutaj coraz cieplej i bardziej wylewnie - sysz.
- Czego chcesz? Mam po uszy roboty. - Krzyuj rce na piersi.
- wietnie. Sara Fitzgerald zoya nam propozycj ugody. Za-
praszam ci na kolacj. O wszystkim ci opowiem.
- Nie id z tob na adn kolacj - owiadczam.
- Idziesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. - Campbell wzrusza ra-
mionami. - Znam ci. Ciekawo, co takiego powiedziaa mama Anny,
gruje nad twoj niechci do mnie. I tak w kocu jej ulegniesz, wic czy
moemy sobie darowa te podchody?
Izzy wybucha miechem.
- On ci faktycznie zna, siostrzyczko.
- A jeli nie pjdziesz po dobroci - dodaje Campbell - nie zawaham
si uy siy. Trudno ci tylko bdzie pokroi filet mignon zwizanymi
rkami.
Odwracam si do siostry.
- Zrb co. Prosz.
Izzy macha do mnie rk.
- To na razie, Katie.
- Na razie, Hubbell - dopowiada Campbell. - Doskonay film.
Izzy przyglda mu si uwanie. Na jej twarzy maluje si zasta-
nowienie.
- Kto wie? Moe nie warto porzuca nadziei?
- Zasada numer jeden - oznajmiam. - Rozmawiamy o sprawie, o
samej sprawie i tylko o sprawie.
- Tak mi dopom Bg - koczy formuk Campbell. - A mog
tylko powiedzie, e piknie wygldasz?
- Widzisz, ju zamae pierwsz zasad.
296
Zajedamy na parking nad wod. Campbell gasi silnik i wysiada.
Obchodzi samochd i otwiera moje drzwi. Rozgldam si. W zasigu
wzroku nie ma nic, co by mogo przypomina restauracj. Jestemy na
przystani; przy nabrzeu cumuj aglwki i jachty, a ich lakierowane na
miodowo pokady rudziej w promieniach zachodzcego soca.
- Zdejmij buty - mwi Campbell.
- Nie.
- Na mio bosk, nie yjemy w czasach wiktoriaskich. Nie rzu-
c si na ciebie, kiedy mignie mi twoja goa kostka. Zrb to, o co ci
prosz, dobrze?
- Dlaczego?
- Bo jeste spita jak agrafka pod szyj, a mnie nie przychodzi na
myl aden bardziej cenzuralny sposb, eby pomc ci si rozluni. -
Zdejmuje wasne pbuty i wychodzi boso na trawnik okalajcy parking.
Zanurza stopy w trawie i wzdycha gboko. - Chod, Pereko. Carpe
diem. Lato si ju koczy, ciesz si nim, dopki moesz.
- A co z t propozycj ugody...?
- To, e pjdziesz ze mn na bosaka, nie wpynie na jej zmian.
W dalszym cigu nie wiem, czy Campbell wzi t spraw dlatego, e
goni za saw, dlatego e potrzebny mu zawodowy rozgos, czy moe po
prostu dlatego, e chcia pomc Annie. Jestem gupia i wolaabym uwie-
rzy w to ostatnie. Campbell czeka na mnie cierpliwie z psem przy no-
dze. Koniec kocw rozwizuj buty i cigam skarpetki. Wychodz na
trawnik.
Letnie miesice, myl, s jak niewiadomo zbiorowa. Wszyscy
pamitamy melodi piosenki, ktr piewa obwony lodziarz. Kady
dobrze wie, jak to jest oparzy goe uda na zjedalni rozgrzanej socem
niczym n w ogniu. Nie ma takiego czowieka, ktry w letni wieczr nie
lea w trawie na wznak, z zamknitymi oczami, czujc krew pulsujc
pod powiekami, i nie myla tylko o tym, eby ten dzie by cho tro-
szeczk duszy ni poprzedni.
Campbell siada na trawie.
- A jaka jest druga zasada? - pyta.
- Taka, e ja tutaj dyktuj reguy - odpowiadam.
Campbell umiecha si, a ja wiem, e ju po mnie.
297
Poprzedniego wieczoru barman imieniem Siedem przynis mi za-
mwione martini i zapyta, przed czym tak si ukrywam.
Zanim mu odpowiedziaam, pocignam yk z kieliszka, co mi przy-
pomniao, dlaczego nie znosz martini: to czysty, gorzki alkohol, lecz
chocia o to wanie chodzi, jego smak zawsze pozostawia niejasne uczu-
cie rozczarowania.
- Wcale si nie ukrywam - odpowiedziaam. - Przyszam do baru,
prawda?
Godzina bya wczesna, zaledwie pora obiadu. Wstpiam tutaj po dro-
dze z remizy, gdzie odbyam rozmow z Ann. W boksie w rogu sali
obmacywao si dwch facetw; na drugim kocu baru siedzia jeszcze
jeden go, ktry nagle si odezwa, wskazujc palcem telewizor:
- Mona zmieni kana? - zapyta, patrzc na prezentera popou-
dniowych wiadomoci. - Ten Brokaw nie umywa si do Jenningsa.
Siedem pstrykn pilotem i powrci do rozmowy ze mn.
- Niby si nie ukrywasz, ale w porze obiadowej przesiadujesz w
barze dla gejw. Niby si nie ukrywasz, ale nosisz ten elegancki kostium
jak pancerz.
- Warto posucha, co na temat mody ma do powiedzenia facet z
przekutym jzykiem.
Siedem unis brew.
- Jeszcze jedno martini i bez problemu dasz si namwi na wizyt
u Johnstona, ktry zrobi ci to samo. cia rowe wosy, ale od swoich
korzeni nie zdoasz si odci.
Pocigam kolejny yczek martini.
- Przecie ty mnie wcale nie znasz.
Klient siedzcy u drugiego koca baru spojrza w twarz Petera Jen-
ningsa i umiechn si.
- By moe - przyzna Siedem - ale ty te siebie nie znasz.
Na kolacj jemy chleb z serem. No, niech ju bdzie: francuskie ba-
gietki i ser gruyere. Do jedzenia zasiadamy na pokadzie dziesiciome-
trowego jachtu. Campbell, podwinwszy nogawki spodni jak rozbitek,
uwija si przy takielunku, halsuje i apie wiatr, a oddalamy si tak bar-
dzo, e wybrzee Providence nie jest ju niczym innym jak tylko barwn
lini na horyzoncie, naszyjnikiem skrzcym si klejnotami wiate.
298
W kocu dociera do mnie, e Campbell nie raczy mi udzieli adnych
informacji, dopki nie skoczymy deseru. Kad si na plecach, obejmu-
jc ramieniem picego psa. Przygldam si poluzowanemu w tej chwili
aglowi, ktry opocze jak skrzydo ogromnego pelikana. Z kajuty wya-
nia si Campbell, ktry buszowa pod pokadem w poszukiwaniu korko-
cigu. W rku trzyma dwa kieliszki czerwonego wina. Przysiada obok, po
drugiej stronie picego owczarka i drapie go za uszami.
- Mylaa kiedy, jak to jest by zwierzciem? - pyta.
- Dosownie czy w przenoni?
- Teoretycznie - odpowiada Campbell. - Czym by bya, gdyby
twj los nie pad na czowieka?
Zastanawiam si przez chwil.
- To jest podchwytliwe pytanie, tak? Jeli teraz odpowiem, e by-
abym ork, to ty stwierdzisz, e jestem poda, wyrachowana i zimna jak
ryba?
- Orki nale do ssakw - mwi Campbell. - le ci si wydaje. To
miao by proste pytanie zadane celem podtrzymania uprzejmej konwer-
sacji.
Odwracam gow.
- A czym ty by by?
- To ja pierwszy zapytaem.
Po namyle dochodz do wniosku, e za nic w wiecie nie mogabym
by ptakiem; mam straszny lk wysokoci. Kot te odpada, ze wzgldu
na rnic charakterw. Mam te typowe usposobienie samotnika, nie
nadaj si wic na zwierz stadne jak wilk czy choby pies. Ju mam na
kocu jzyka wyraz tarsjusz, ale powiedziaabym to tylko po to, eby
si popisa. Zreszt Campbell zaraz zapytaby, co to za licho, a ja nie
mog sobie przypomnie, czy to ssak czy jaszczurka.
- G - odpowiadam w kocu. Campbell wybucha miechem.
- Dzika czy gupia?
Wybraam g dlatego, e wie si na cae ycie z jednym partnerem,
ale wolaabym raczej wyskoczy za burt, ni przyzna si do tego wa-
nie jemu.
- A ty? - pytam ponownie.
Campbell nie odpowiada wprost.
299
- Kiedy zapytaem Ann o to samo, usyszaem, e chciaaby by
feniksem.
- Feniksw nie ma. - W mojej gowie byska obraz mitycznego
ptaka odradzajcego si z popiow.
Campbell gadzi psa po gowie.
- Anna powiedziaa, e to zaley od tego, czy kto potrafi je zo-
baczy czy nie. - Po tych sowach podnosi wzrok na mnie. - Po
wiedz mi, co ty o niej sdzisz?
Wino w moich ustach nagle staje si gorzkie. Czy ten uroczy wieczr,
kolacja na jachcie, rejs ku zachodzcemu socu, czy to wszystko byo
zabiegiem majcym na celu zdobycie mojego gosu na jutrzejszym rozpa-
trzeniu sprawy? Zdanie kuratora procesowego mocno zaway na decyzji
sdziego DeSalvo. Campbell wie o tym.
A do tej pory nie zdawaam sobie sprawy z tego, e mona zama
komu serce dwukrotnie, wzdu tych samych starych, zaleczonych
szram po pkniciach.
- Nie zdradz ci, jakie stanowisko zajm jutro w sdzie - odpowia-
dam mu drtwym tonem. - Poznasz je dopiero wwczas, kiedy wezwiesz
mnie na wiadka. - Chwytam lin kotwicy i zaczynam j wybiera. -
Chc ju wraca.
Campbell si wyrywa mi z rk lin.
- Powiedziaa mi ju, e twoim zdaniem oddanie nerki siostrze nie
ley w najlepiej pojtym interesie Anny.
- Powiedziaam te, e ona sama nie potrafi podj takiej decyzji.
- Mieszka teraz poza domem, razem z ojcem. On moe sta si dla
niej wzorem zasad moralnych.
- I jak dugo nim bdzie? Do nastpnego razu?
Jestem wcieka na siebie, e daam si na to nabra. e zgodziam si
i z nim na kolacj, e pozwoliam sobie uwierzy, e Campbell chce
by ze mn, a nie tylko planuje mnie wykorzysta i zostawi. Tymczasem
wszystko, poczwszy od komplementw na temat mojej urody, a sko-
czywszy na winie, ktrego niedokoczona butelka stoi na pokadzie po-
midzy nami, byo skalkulowane na zimno w jednym celu: miao pomc
mu wygra t spraw.
300
- Sara Fitzgerald zaproponowaa nam ugod - odzywa si Cam-
pbell. - Jeli Anna odda teraz Kate nerk, ju nigdy wicej nie bdzie
musiaa robi niczego dla siostry. Anna odrzucia propozycj.
- Wiesz co? Za to, co wanie zrobie, idzie si za kratki. Tak we-
dug ciebie wyglda etyka zawodowa? Chcesz mnie zwie, ebym
zmienia zdanie?
- Zwie? Wyoyem wszystkie karty na st. Uatwiem ci prac.
- Masz racj, prosz o wybaczenie. - Umiecham si sarkastycznie.
- Jak mogo przyj mi do gowy, e mylisz tylko o sobie. Jak mogam
pomyle, e chodzi ci wycznie o to, eby mj raport wyranie popar
wniosek twojej klientki. Chcesz wiedzie, jakim zwierzciem mgby
by, Campbell? Ohydn, olizg ropuch. Chocia waciwie nie - by-
by wsz na brzuszysku ropuchy. Pasoytem, ktry zabiera, co mu si
podoba, nigdy nie dajc nic w zamian.
W jego skroni zaczyna pulsowa sina ya.
- Skoczya?
- Jeszcze nie, skoro o to pytasz. Chciaabym wiedzie, czy ty cho
raz w yciu powiedziae co szczerze.
- Nie okamaem ci.
- Tak twierdzisz? Po co ci ten pies?
- Zamkniesz si wreszcie? - wybucha Campbell, chwytajc mnie w
ramiona i przywierajc ustami do moich ust.
Jego pocaunek jest jak snuta szeptem opowie, a smakuje sol i wi-
nem. Nie ma midzy nami ani chwili zawahania, nie musimy si uczy
siebie od nowa, nie musimy si dopasowywa po tych pitnastu latach;
nasze ciaa poruszaj si same, kierowane nieomyln pamici. Campbell
jzykiem wypisuje imi Julia na mojej szyi. Przytula mnie tak mocno, tak
cile, e blizny po dawnych zastarzaych ranach kurcz si i rozpywaj,
cz nas zamiast dzieli.
Odrywamy si od siebie, apic oddech. Campbell mierzy mnie wzro-
kiem.
- I tak to ja mam racj - szepcz.
Campbell zsuwa ze mnie moj star bluz, bierze w palce zapicie
stanika; jest to najbardziej naturalna rzecz pod socem. Kiedy klka
przede mn z gow na wysokoci mojego serca, a ja czuj, jak woda
koysze kadubem odzi, wydaje mi si, e moe to wanie jest miejsce
stworzone specjalnie dla nas. Kto wie, moe gdzie s rozlege wiaty, w
ktrych nie ma adnych barier, a czowiek egluje swobodnie, niesiony
falami uczucia.
PONIEDZIAEK
Oto ma y ogi e, a j ak wi el ki l as podpal a.
List Jakuba Apostoa 3,5
CAMPBELL
Noc spdzamy w mikroskopijnej kabinie jachtu zacumowanego do
nadbrzea. Ciasno, ale przecie to nie ma najmniejszego znaczenia, bo
przez ca noc ona oplata mnie ramionami, zamykajc w nich. Chrapie,
ale tylko troch. Jeden zb, na samym przodzie, ma krzywy, a rzsy du-
gie jak paznokie mojego kciuka.
Te drobiazgi bardziej ni cokolwiek innego przypominaj pitnacie
lat, ktre nas teraz dziel. Kiedy czowiek ma lat siedemnacie, to nawet
nie myli o tym, w czyim mieszkaniu chce spdzi noc. W wieku sie-
demnastu lat oczom umyka bladorowy, perowy kolor stanika albo
koronka znikajca pomidzy udami dziewczyny. Kiedy ma si siedemna-
cie lat, przyszo nie istnieje; jest tylko teraniejszo.
W Julii pokochaem to, e... No prosz, powiedziaem to na gos. A
wic pokochaem w niej to, e bya niezalena, e nikt nie by jej po-
trzebny. W tumie uczniw Wheelera wyrniaa si na kilometr z t
swoj row fryzur, w glanach i cikiej kurtce z demobilu. Wyrnia-
a si, ale mimo to nosia si dumnie, za nic nie przepraszajc. A jednak,
jak na ironi, zwizek z chopakiem odebra jej to wszystko; w chwili
kiedy odpowiedziaa mioci na moj mio i zaczo jej na mnie zale-
e w takim samym stopniu, w jakim mnie zaleao na niej, przestaa by
niezalena duchem.
Za adne skarby wiata nie mogem jej tego pozbawi.
Julia nie miaa zbyt wielu nastpczy. W kadym razie adnej z nich
nie pamitam ju z imienia. Pozory okazay si zbyt trudne do utrzyma-
nia, wybraem wic jak tchrz krt, wyboist drog przelotnych znajo-
moci, ktre nigdy nie trway duej ni do rana. Sytuacja - w znaczeniu
medycznym i emocjonalnym - wymoga na mnie mistrzowskie opanowa-
nie sztuki chowania gowy w piasek.
302
Ale te tej ostatniej nocy niejeden raz byem ju gotowy wsta i j zo-
stawi. Julia spaa, a ja zastanawiaem si nad szczegami: czy lepiej
bdzie przypi szpilk karteczk do poduszki, czy moe jej winiow
szmink wypisa poegnanie na deskach pokadu. A jednak ten impuls
ucieczki nie by nawet po czci tak silny jak pragnienie pozostania z ni
jeszcze przez chwil, przez jedn godzin.
Sdzia, lecy w kambuzie, zwinity w ciasny kbek na zoonym
blacie stolika, podnosi eb. Skamle cichutko, a ja rozumiem go doskona-
le. Wypltuj palce z bujnych lokw Julii i wstaj z koi. Julia przez sen
wlizguje si na nagrzane miejsce, ktre zwolniem.
Przysigam, e ten widok znw wywouje u mnie dreszcz pod-
niecenia.
Ale jednak nie robi tej najprostszej rzeczy pod socem: nie dzwoni
do sekretarza sdowego, nie mwi mu, e zoya mnie choroba, dajmy
na to jaka do tej pory upiona odmiana ospy, i nie prosz o przeoenie
rozprawy, eby mc spdzi cay dzie z Juli w ku. Zamiast tego
wkadam spodnie i wychodz na pokad. Musz by w sdzie, zanim
Anna si tam zjawi, a przedtem powinienem si jeszcze wykpa i prze-
bra. Zostawiam Julii kluczyki do mojego wozu, bo mieszkam niedaleko
przystani. Dopiero w drodze do domu dociera do mnie, e nigdy dotd w
podobnej sytuacji nie zdarzyo si, ebym zapomnia pozostawi po sobie
jaki czarujcy drobiazg na poegnanie, co, co zagodzioby bl porzu-
cenia, ktry Julia z pewnoci bdzie czua, kiedy si obudzi.
Zastanawia mnie, czy to zwyke przeoczenie, czy co innego: niewy-
kluczone, e przez te wszystkie lata czekaem, a Julia powrci do mnie,
ebym mg nareszcie dorosn.
Po przybyciu do gmachu Garrahiego musimy wraz z Sdzi przeci-
ska si si przez tum dziennikarzy, licznie zgromadzonych z okazji
Wielkiego Wydarzenia. Podsuwaj mi mikrofony pod sam nos i depcz
psu po apach. Anna ucieknie na sam ich widok; wygldaj jak uzbrojeni
w rzgi oprawcy, pomidzy ktrymi trzeba za kar przebiec.
Po wejciu do budynku zatrzymuj Verna.
303
- Zaatw nam kilku ochroniarzy, dobrze? - prosz go. - Te pismaki
zjedz wiadkw ywcem.
W tym momencie dostrzegam Sar Fitzgerald, ktra ju czeka na ko-
rytarzu. Ma na sobie kostium, ktry najprawdopodobniej spdzi ostatnie
dziesi lat na wieszaku, a jej wosy s zebrane ciasno i spite spink. Nie
nosi walizki; zamiast niej na ramieniu ma plecak.
- Dzie dobry - mwi spokojnym gosem.
Drzwi otwieraj si z hukiem. Wchodzi Brian, wodzc wzrokiem od
ony do mnie.
- Gdzie jest Anna? - pyta.
Sara zblia si o krok.
- Nie przyjechaa z tob?
- Mielimy wezwanie. O pitej rano wrciem do jednostki, a jej
ju nie byo. Zostawia kartk, e bdzie czeka na mnie tutaj. - Brian
rzuca spojrzenie na tum szakali kbicy si za drzwiami. - Zao si, e
daa nog.
Znw komu udao si przedrze przez szczeln barier dziennikarzy.
Na korytarz wypada Julia, niesiona fal krzykliwych pyta. Przygadza
wosy i rozglda si, a kiedy jej wzrok pada na mnie, widz, e w jednej
chwili na powrt traci orientacj.
- Poszukam jej - mwi.
- Nie, ja pjd - protestuje Sara uraonym tonem.
- Kogo chcecie szuka? - Julia przypatruje si nam zdziwiona.
- Chwilowo nie wiemy, gdzie jest Anna - wyjaniam jej.
- Nie wiecie? - pyta Julia. - Znikna wam?
- Skde znowu - odpowiadam cakiem zgodnie z prawd, bo
przecie eby znikn, Anna najpierw musiaaby si tutaj pojawi.
Nawet ja domyliem si ju, gdzie naley jej szuka - w tym samym
momencie, kiedy zrozumienie zawitao na twarzy Sary. Matka Anny
puszcza mnie przodem. W drodze do wyjcia Julia apie mnie pod rami i
wsuwa w do kluczyki, ktre jej zostawiem.
- Teraz zrozumiae, dlaczego to nie ma szans powodzenia? - pyta.
- Posuchaj - odwracam si do niej. - Bardzo chc, ebymy po-
rozmawiali o tym, co si dzieje midzy nami, ale to naprawd nie jest
odpowiedni moment.
304
- Ja mwi o Annie. Ona si miota, Campbell. Nie potrafi nawet
stawi si w sdzie o ustalonej porze. Mwi ci to co?
- Tak. e kade z nas si boi - odpowiadam po chwili milczenia.
Brzmi to jak ostrzeenie. Dla nas wszystkich.
Rolety w oknach s szczelnie zasonite, ale w pokoju szpitalnym i tak
nie jest na tyle ciemno, eby nie mona byo dostrzec anielskiej bladoci
twarzy Kate Fitzgerald, na ktrej sine yki rysuj map drogi ucieczki
przed chorob, drogi, ktr przemierzaj w tej chwili leki ostatniej szan-
sy. Anna, skulona, siedzi w nogach ka.
Sdzia na moje polecenie zostaje za drzwiami. Pochylam si nad -
kiem.
- Anno, musimy ju i.
Drzwi za mn otwieraj si ponownie, ale zamiast Sary Fitzgerald lub
lekarza z zestawem do reanimacji staje w nich Jesse. Jestem w szoku.
- Cze - wita si syn Fitzgeraldw, jakbym by jego koleg.
Ju mam na kocu jzyka pytanie: Skd si tu wzie?, ale uwia-
damiam sobie nagle, e przecie wcale nie chc usysze odpowiedzi.
- Jedziemy do sdu. Podwie ci? - pytam oschle.
- Nie, dziki. Skoro wszyscy s tam, to ja lepiej posiedz tutaj. -
Jesse nie spuszcza oczu z siostry. - Kiepsko to wyglda.
- A co by chcia? - odzywa si rozbudzona Anna. - Przecie ona
umiera.
Znw nie mog oderwa wzroku od mojej maej klientki. Powinienem
wiedzie najlepiej, e motywy ludzkich dziaa nigdy nie s takie, jakie
si wydaj, ale pomimo to nadal nie potrafi jej rozgry.
- Trzeba ju i - mwi.
W samochodzie Sdzia znw musi jecha z tyu. Anna siedzi jak na
szpilkach. Zaczyna opowiada mi o jakim zwariowanym precedensie,
ktry znalaza w Internecie. W 1876 roku w Montanie wyrokiem sdu
zabroniono pewnemu czowiekowi czerpa wod z rzeki, ktra miaa
rdo na ziemi nalecej do jego brata. Nie wzito pod uwag, e wsku-
tek tego cae zboe pozwanego uschnie i zmarnieje.
305
- Co ty robisz? - pyta nagle Anna, zauwaywszy, e celowo mi-
nem ulic prowadzc do sdu.
Zamiast odpowiedzie, zatrzymuj samochd niedaleko parku. Chod-
nikiem przebiega dziewczyna o idealnie ksztatnym tyku, uczepiona
smyczy, na ktrej prowadzi fikunego pieseczka, przypominajcego ra-
czej kota.
- Spnimy si - Anna po chwili przerywa milczenie.
- Ju si spnilimy. Powiedz mi jedn rzecz: co my tutaj robimy?
- Jedziemy do sdu. - Anna obrzuca mnie typowym dla nastolatek
spojrzeniem, ktre mwi dobitnie, e nasi przodkowie w adnym wypad-
ku nie mogli zej z tego samego drzewa.
- Nie o to pytam. Powiedz mi, dlaczego tam jedziemy.
- Co mi si zdaje, e przysypiae na wykadach. Do sdu jedzie
si wtedy, kiedy kto wytoczy komu spraw.
Mierz j spokojnym wzrokiem. Nie dam si wymanewrowa.
- Powiedz mi, po co jedziemy do sdu. Anna wytrzymuje spojrze-
nie.
- A po co ci pies-przewodnik?
Wygldam przez okno na drzewa w parku, bbnic palcami w kie-
rownic. Tam gdzie przed chwil przebiega zgrabna dziewczyna, teraz
wida kobiet z wzkiem. Dziecko robi, co moe, eby wypa na ze-
wntrz, ale mama jako tego nie zauwaa. W koronie pobliskiego drzewa
nagle wybucha wielka wrzawa ptasiej haastry.
- Nie rozpowiadam tego, komu popadnie - cedz przez zby.
- Ja nie jestem pierwsz lepsz - pada odpowied. Bior gboki
wdech.
- Wiele lat temu zachorowaem. Ciko. Wywizaa si infekcja
ucha. Lekarstwo, ktre mi podano, z nie do koca jasnych powodw nie
podziaao. Doszo do uszkodzenia nerwu. Jestem cakowicie guchy na
jedno ucho. Na dusz met to aden wielki problem, ale w pewnych
sytuacjach yciowych nie poradz sobie sam. Na przykad moe zdarzy
si tak, e bd sysza zbliajcy si samochd, ale nie zdoam okreli
kierunku, z ktrego nadjeda, albo nie usysz, jak kto mnie przeprasza,
bo zagradzam mu drog w wskim przejciu midzy sklepowymi regaa-
mi. Sdzia jest specjalnie tresowany, eby w takich sytuacjach suy mi
306
jako uszy. - Przerywam, wahajc si przez moment. - Robi z tego wielki
sekret, bo nie lubi, kiedy kto si nade mn uala.
Anna przypatruje mi si uwanie.
- Poprosiam ci o pomoc, bo chciaam, eby cho raz Kate nie by-
a na pierwszym miejscu.
Ale to oburzajco egoistyczne wyznanie kompletnie nie pasuje mi ani
do niej, ani do caej tej sytuacji. Anna nie chce, eby jej siostra umara,
tylko eby ona sama moga normalnie y; o to chodzi w caym tym pro-
cesie.
- Kamiesz - mwi.
Anna zakada rce na piersi.
- Ty pierwszy skamae. Syszysz normalnie.
- Ale z ciebie nieznona smarkula. - Parskam miechem. - Jeste
taka sama jak ja w twoim wieku.
- To dobrze czy le? - pyta Anna, ale widz, e si umiecha.
Park powoli zapenia si ludmi. ciek maszeruje szkolna wyciecz-
ka; najmodsze dzieci id zbite w ciasn gromadk niczym stado psw
zaprzgowych, cignc za sob dwjk nauczycieli. Obok na rowerze
wycigowym miga kurier w stroju US Postal Service.
- Chod, postawi ci niadanie - proponuj Annie.
- Przecie i tak jestemy spnieni.
Wzruszam ramionami.
- Kilka minut wczeniej czy pniej, wszystko jedno.
Sdzia DeSalvo nie jest zadowolony; poranna ucieczka Anny koszto-
waa nas ptorej godziny cennego czasu. Kiedy stajemy z Sdzi w pro-
gu jego gabinetu, gotowi do narady przed rozpoczciem sprawy, pod-
chwytuj wzrokiem jego gniewne spojrzenie.
- Najmocniej przepraszam, wysoki sdzie. Zdarzy si nagy wy-
padek i musiaem zawie psa do weterynarza.
Sara Fitzgerald wpatruje si we mnie z otwartymi ustami; nie widz
tego, ale wyranie to czuj.
- Obroca strony pozwanej sugerowa co innego - mwi sdzia.
Patrz DeSalvo prosto w oczy.
- Byo tak, jak powiedziaem. Anna bya tak mia, e pojechaa ze
mn i pomoga mi uspokoi psa, ktremu trzeba byo wycign z apy
ostry kawaek szka.
307
Sdzia wci jeszcze mi nie dowierza, nie moe jednak dalej indago-
wa, poniewa prawo chroni niepenosprawnych. Ja ze swojej strony
wykorzystuj w tej chwili moje przywileje do granic moliwoci; nie
mog dopuci, aby sdzia pomyla, e to Anna jest winna tej zwoce.
Zdecydowawszy si porzuci t kwesti, DeSalvo pyta nas:
- Czy moliwe jest rozstrzygnicie polubowne, bez koniecznoci
rozpatrywania sprawy?
- Obawiam si, e nie - odpowiadam.
Anna nie chce wyjawia swoich sekretw, co musz uszanowa, ale
jest zdecydowana doprowadzi to do koca.
Sdzia przyjmuje moj odpowied.
- Pani Fitzgerald, wnosz, e w dalszym cigu reprezentuje pani
stron pozwan, czyli siebie?
- Zgadza si, wysoki sdzie.
- Dobrze wic. - Sdzia DeSalvo przyglda si nam wszystkim po
kolei. - To jest sd rodzinny, pastwo adwokaci. W sdzie rodzinnym, a
zwaszcza podczas takich rozpraw jak dzisiejsza, osobicie wprowadzam
odstpstwa od regulaminu przesucha wiadkw, poniewa nie ycz
sobie ktni na sali sdowej. Sam potrafi orzec, co jest dopuszczalne, a
co nie jest, wic jeli jaka kwestia naprawd moe budzi sprzeciw kt-
rej ze stron, podtrzymam ten sprzeciw, ale raczej bym wola, eby dzi-
siejsze rozpatrzenie sprawy przebiego bez zakce, choby nawet kosz-
tem regulaminu. - Patrzy mi prosto w oczy. - Chciabym, eby ten proces
by moliwie jak najmniej bolesny dla obu stron.
Przechodzimy do sali sdowej. Jest ona mniejsza ni w sdach kar-
nych, lecz panuje tutaj rwnie deprymujca atmosfera. Po drodze zabie-
ram Ann z korytarza. Na progu sali sdowej moja maa klientka staje jak
wryta, wodzc wzrokiem po wysokich, wyoonych drewnem cianach,
po rzdach krzese i grujcym nad nimi stole sdziowskim, przytacza-
jcym swoim ogromem.
- Campbell - odzywa si szeptem - nie bd musiaa tam stan i
zeznawa, prawda?
Szczerze powiedziawszy, sdzia najprawdopodobniej zayczy sobie
wysucha zezna Anny. Nawet jeli Julia poprze jej wniosek, nawet jeli
Brian wemie jej stron, sdzia DeSalvo moe chcie osobicie pozna
308
stanowisko powdki. Ale gdybym powiedzia jej to w tym momencie, to
zyskabym tyle, e Anna zaczaby wariowa z nerww, co jest niezbyt
wskazane na pocztku procesu.
Przypominam sobie nasz rozmow w samochodzie, kiedy to Anna
zarzucia mi kamstwo. Znam dwa powody, eby nie mwi prawdy.
Pierwszy jest taki, e kamstwem mona zdoby to, czego si pragnie, a
drugi - e kamic, mona oszczdzi komu cierpienia. Z tych dwch
powodw daj Annie tak, a nie inn odpowied.
- Nie wydaje mi si - mwi.
- Wysoki sdzie - zaczynam. - Cho stanowi to odstpstwo od
oglnie przyjtych zasad, to zanim zaczniemy wzywa wiadkw,
chciabym co powiedzie.
Sdzia DeSalvo wzdycha.
- Panie Alexander, przecie wyranie prosiem, aby zechcieli pa-
stwo traktowa regulamin przesucha z nieco wiksz elastycznoci.
- Nie nalegabym, gdybym nie uwaa, e to wane, wysoki sdzie.
- Prosz si streszcza - mwi sdzia.
Podchodz do stou sdziowskiego.
- Wysoki sdzie, przez cae ycie Anna Fitzgerald poddawaa si
zabiegom, ktre byy konieczne do utrzymania zdrowia jej siostry Kate,
lecz jej nic dobrego nie przyniosy. Nikt nie wtpi, e pani Sara Fitzge-
rald kocha wszystkie swoje dzieci, nikt te nie mie podwaa susznoci
decyzji podejmowanych przez ni w celu podtrzymania ycia starszej
crki. Dzi jednak musimy poda w wtpliwo decyzje, ktre podja w
imieniu modszej crki.
Odwracam gow i widz baczne spojrzenie Julii. Nagle przypominam
sobie to stare szkolne zadanie z etyki. Wiem ju, co powiedzie.
- Wysoki sd by moe przypomina sobie niedawny proces toczo-
ny w sdzie miasta Worcester w stanie Massachusetts. Bezdomna kobieta
wywoaa poar, lecz zamiast wezwa stra ogniow, ucieka z budynku
w obawie, e narobi sobie kopotw. Z powodu jej lekkomylnoci tamtej
309
nocy w ogniu zgino szeciu straakw. Niemniej jednak Sd Najwy-
szy nie mg obarczy tej kobiety odpowiedzialnoci za mier tych
ludzi, poniewa amerykaskie prawo stanowi, e aden czowiek nie
ponosi odpowiedzialnoci za bezpieczestwo innego czowieka - nawet w
obliczu tragicznych konsekwencji. Nie ponosi takiej odpowiedzialnoci
ten, kto wywoa poar, nie ponosi jej przypadkowy przechodzie, ktry
jest wiadkiem wypadku samochodowego, ani te kto, kto dla drugiej
osoby jest idealnie zgodnym dawc narzdw.
Spogldam na Juli jeszcze raz.
- Zebralimy si na tej sali, poniewa nasz wymiar sprawiedliwoci
nie precyzuje rnicy pomidzy prawem a moralnoci. Czasami bardzo
atwo je rozrni, ale zdarzaj si takie sytuacje - na granicy prawa i
moralnoci - kiedy to, co suszne, wydaje si niesuszne i na odwrt.
Wracam do mojego stolika i staj obok niego.
- Dzi na tej sali - kocz mow - sd pomoe nam rozstrzygn te
niejasnoci.
Mj pierwszy wiadek to adwokat strony pozwanej. Przygldam si,
jak Sara podchodzi do krzesa dla wiadka. Idzie chwiejnym krokiem, jak
marynarz apicy rwnowag na chybotliwym pokadzie. Udaje jej si
zaj miejsce i wyrecytowa formuk przysigi, ale nawet na jedn
chwil nie spuszcza oka z Anny.
- Panie sdzio, prosz o pozwolenie, abym mg traktowa pani
Fitzgerald jako wiadka wrogo nastawionego do powoda.
Sdzia marszczy brwi.
- Panie Alexander, jestem gboko przekonany, e oboje pastwo
potrafi zachowa si kulturalnie podczas przesuchania.
- Zrozumiaem, wysoki sdzie. - Podchodz do Sary. - Prosz po-
da imi i nazwisko.
Matka Anny unosi lekko podbrdek.
- Sara Crofton Fitzgerald.
- Czy jest pani matk nieletniej Anny Fitzgerald?
- Tak. Anny, Kate i Jessego Fitzgeraldw.
- Czy to prawda, e pani crka Kate w wieku dwch lat zacho-
rowaa na ostr odmian biaaczki, ostr biaaczk promielocytow?
- Tak.
310
- Czy to prawda, e podja pani wtedy wraz z mem decyzj,
aby pocz i urodzi kolejne dziecko, ktre w nastpstwie manipulacji
genetycznej byoby dawc narzdw dla chorej siostry?
Twarz Sary ciemnieje.
- Co prawda uyabym innych sformuowa, ale faktycznie to mie-
limy na myli, decydujc si na trzecie dziecko. Chcielimy przetoczy
Kate krew ppowinow Anny.
- Dlaczego nie poszukiwali pastwo dawcy niespokrewnionego?
- Poniewa jest to o wiele bardziej ryzykowne. Gdyby dawca nie
by spokrewniony z Kate, niebezpieczestwo zgonu wydatnie by wzroso.
- A zatem w jakim wieku bya Anna, kiedy po raz pierwszy oddaa
narzd, czy te w tym wypadku tkank, aby pomc siostrze?
- Kiedy Kate przetoczono krew ppowinow, Anna miaa miesic.
Potrzsam gow.
- Nie pytam o to, kiedy przeprowadzono przeszczep. Prosz po-
wiedzie, kiedy Anna oddaa t krew. Nastpio to natychmiast po uro-
dzeniu, prawda?
- Tak - odpowiada Sara - ale Anna nie bya wtedy tego wiadoma.
- A ile miaa lat, kiedy ponownie wystpia konieczno oddania
jakiego narzdu Kate?
Sara krzywi si z niesmakiem, dokadnie tak, jak si spodziewaem.
- W wieku piciu lat oddaa siostrze limfocyty do operacji wlewu
limfocytw dawcy.
- Na czym to polegao?
- Na pobraniu krwi z yy w zgiciu okcia.
- Czy Anna wyrazia zgod na wbicie igy w y?
- Miaa dopiero pi lat - odpowiada Sara.
- Czy poprosia j pani o zgod na wbicie igy w y?
- Poprosiam j, eby pomoga siostrze.
- Czy to prawda, e Ann trzeba byo przytrzymywa na stole za-
biegowym, aby mona byo wprowadzi ig do yy?
Sara spoglda na Ann, a potem zamyka oczy.
- Tak.
311
- I tak pani zdaniem wyglda dobrowolny udzia w zabiegu? - Ka-
tem oka widz, jak brwi sdziego DeSalvo cigaj si w jedn grub
lini. - Czy po pierwszym pobraniu limfocytw wystpiy skutki ubocz-
ne?
- Anna miaa kilka siniakw i bya obolaa.
- Ile czasu upyno pomidzy pierwszym a drugim pobraniem
krwi?
- Miesic.
- Czy przy drugim zabiegu take trzeba byo j przytrzyma?
- Tak, ale...
- Jakie byy skutki uboczne?
- Takie same. - Sara potrzsa gow. - Pan nic nie rozumie. Sdzi
pan, e przymykaam oczy na to, co Anna musi przechodzi podczas
kadego z tych zabiegw? Przecie ona te jest moj crk. To nieistotne,
ktre ze swoich dzieci widzi si w takiej sytuacji. Za kadym razem serce
rodzica pka na taki widok.
- A jednak zdoaa pani zwalczy w sobie to uczucie - zauwaam -
bo zaprowadzia pani Ann na pobranie krwi po raz trzeci.
- To byo konieczne, eby uzyska dostatecznie duo limfocytw -
tumaczy Sara. - Nie jest to standard przy zabiegach tego typu.
- Ile lat miaa Anna, kiedy po raz kolejny musiaa podda si za-
biegowi w celu ratowania chorej siostry?
- Kiedy Kate miaa dziewi lat, wywizao si u niej ostre za-
kaenie i...
- Znowu nie odpowiedziaa pani na moje pytanie. Chc wiedzie,
co przesza Anna w wieku szeciu lat.
- Oddaa granulocyty, ktre miay przeciwdziaa infekcji u Kate.
Zabieg jest bardzo podobny do pobrania limfocytw.
- Czyli kucie ig?
- Zgadza si.
- Czy zapytaa pani Ann o zgod na oddanie granulocytw?
Sara milczy.
- Pani Fitzgerald... - upomina j sdzia.
Sara zwraca si bagalnym tonem wprost do crki:
- Anno, przecie wiesz, e nigdy nie chcielimy, eby cierpiaa.
Wszyscy cierpielimy. Kady siniec, ktry ty nosia na rkach, my nosi-
limy gboko w sercu.
312
- Prosz odpowiedzie. - Staj pomidzy Ann a jej matk. - Czy
zapytaa j pani o zgod?
- Niech pan przestanie - prosi Sara. - Wszyscy wiemy, jak byo.
Usiuje mnie pan pogry; przyznaj si do wszystkiego, co chce mi pan
zarzuci. Wolaabym mie t cz ju za sob.
- Bo ciko pani znie rozgrzebywanie przeszoci, tak? - Wiem,
e balansuj na cienkiej linie, ale przecie robi to dla Anny i w jej imie-
niu, bo chc, by zobaczya, e moe na kogo liczy. - W sumie wszyst-
kie te zabiegi nie byy a tak niewinne, jak pani sdzi?
- Panie Alexander, do czego pan zmierza? - pyta sdzia DeSalvo. -
Znana mi jest liczba zabiegw, ktre przesza Anna.
- Chc to ustali, poniewa dysponujemy tylko histori choroby
Kate, a brak nam dokumentw dotyczcych jej siostry.
Sdzia DeSalvo kiwa gow, nie patrzc na adne z nas.
- Prosz si streszcza.
Ponownie zwracam si w stron matki Anny.
- Szpik kostny - mwi gucho Sara, uprzedzajc moje pytanie. -
Poniewa Anna bya bardzo moda, trzeba byo zastosowa znieczulenie
oglne. Szpik pobrano igami wprowadzonymi do grzebienia koci bio-
drowej.
- Czy to byo pojedyncze nakucie, tak jak podczas poprzednich
zabiegw?
- Nie - odpowiada Sara cicho. - Naku byo okoo pitnastu.
- Do wntrza koci?
- Tak.
- Jakie tym razem wystpiy skutki uboczne?
- Bl koci. Podano Annie rodki przeciwblowe.
- Czyli tym razem Anna zostaa w szpitalu pen dob... i, jak
sysz, potrzebna jej bya kuracja pozabiegowa?
Sara milczy przez chwil, eby zapanowa nad sob.
- Powiedziano mi, e pobranie szpiku kostnego nie jest zoonym
zabiegiem chirurgicznym i nie zagraa dawcy. Przyznaj, e by moe
chciaam to usysze; by moe w tym momencie potrzebowaam usy-
sze takie zapewnienie. Moliwe, e nie mylaam o Annie, e zaniedba-
am j, poniewa byam bardzo skoncentrowana na tym, co si dzieje z
Kate. Ale wiem ponad wszelk wtpliwo, e Anna, tak jak wszyscy w
naszej rodzinie, pragna jednego: eby Kate wyzdrowiaa.
313
- Oczywicie - dopowiadam. - Przecie to oznaczao dla niej ko-
niec kucia igami.
- Do tego, panie Alexander - przerywa mi sdzia DeSalvo.
- Prosz zaczeka - powstrzymuje go Sara. - Chciaabym co po-
wiedzie. - Zwraca si wprost do mnie. - Sdzi pan, e t sytuacj atwo
bdzie przeanalizowa, opisa w prosty, przejrzysty sposb, tutaj biae, a
tam czarne? Myli si pan. Broni pan mojej crki, ale tylko dzi, tylko na
tej sali. A ja mam dwie crki i broni kadej z nich jednakowo, codzien-
nie, zawsze i wszdzie. I kocham kad z nich jednakowo, zawsze i
wszdzie.
- Przyznaa pani jednak, e podejmujc wspomniane decyzje, kie-
rowaa si trosk o zdrowie Kate, nie Anny - zauwaam. - Jak zatem mo-
e pani twierdzi, e kocha obie crki jednakowo? e nie faworyzowaa
pani jednej z nich?
- A czy nie tego teraz pan ode mnie oczekuje? - pyta Sara. - ebym
tym razem okazaa specjalne wzgldy drugiej crce?
ANNA
Dzieci maj wasny jzyk. W odrnieniu od francuskiego, hiszpa-
skiego czy innych jzykw obcych, ktre dochodz do szkolnego pro-
gramu w czwartej klasie, z tym jzykiem dziecko si rodzi, a w pewnym
wieku zapomina go na zawsze. Kady dzieciak, ktry nie skoczy jesz-
cze siedmiu lat, jest mistrzem gdybania. eby si o tym przekona, wy-
starczy spdzi troch czasu w towarzystwie osobnika niszego ni metr.
Co by byo, gdyby z tej dziury w suficie wyskoczy ogromny pajk i
ugryz ci w szyj? A co by byo, gdyby si okazao, e odtrutka na jad
pajczy jest ukryta w najgbszej piwnicy zamku na szczycie wysokiej
gry? Co by byo, gdyby trucizna ci nie zabia, ale tylko sparaliowaa i
mgby co najwyej poruszy jedn powiek i wymruga alfabet? Takie
acuszki mylowe mona cign dowolnie dugo, ale nie to jest ich
celem; chodzi o to, eby mnoy rne moliwoci. Dzieci myl z m-
zgiem szeroko otwartym; dorastanie, jak zdyam zaobserwowa, polega
tylko na stopniowym zamykaniu go.
Podczas pierwszej przerwy Campbell zabiera mnie do sali konferen-
cyjnej, eby nikt mi nie przeszkadza, i przynosi mi col, ktra wcale nie
jest zimna.
- No i co? - pyta. - Jak to wszystko widzisz?
Siedzc tam, na sali sdowej, mam dziwne uczucie, e jestem du-
chem: widz i sysz wszystko, co si dzieje, ale nawet gdybym chciaa
co powiedzie, to i tak nikt mnie nie usyszy. Groteskowego wraenia
315
dopenia to, e musz sucha, jak wszyscy omawiaj moje wasne ycie
takim tonem, jakby wcale nie widzieli, e siedz tu obok.
Campbell otwiera puszk 7 UP i siada przy stole naprzeciwko mnie.
Odlewa odrobin napoju do papierowego kubeczka, ktry stawia na pod-
odze dla Sdziego.
- Nie skomentujesz? - Pociga dugi yk prosto z puszki. - O nic
nie zapytasz? Nie rozpyniesz si w zachwytach nad moj prawnicz
maestri?
Wzruszam ramionami.
- Inaczej to sobie wyobraaam.
- Jak to?
- Kiedy zdecydowaam si to zrobi, miaam cakowit pewno,
e postpuj susznie. Ale kiedy zobaczyam, jak przesuchujesz moj
mam, jak zasypujesz j pytaniami... - Podnosz wzrok na Campbella. -
Ona miaa racj, mwic ci, e to wszystko nie jest takie proste, jak my-
lisz.
A co by byo, gdybym to ja bya chora? Gdyby to Kate poproszono o
to samo, co ja robiam dla niej? Go by byo, gdyby pewnego dnia okazao
si, e krew, szpik czy co innego wyleczyy Kate na dobre i e ju jest
po wszystkim? Co by byo, gdybym kiedy w przyszoci spojrzaa
wstecz i moga myle o tym, co zrobiam, z dum, a bez wyrzutw su-
mienia? A jeli sdzia uwaa, e nie mam racji?
A jeli uwaa, e mam?
Nie znam odpowiedzi na adne z tych pyta. Po tym poznaj, e dora-
stam, cho by moe wcale jeszcze nie jestem gotowa, eby dorosn.
- Anno. - Campbell wstaje i podchodzi do mnie. - Nie moesz teraz
si rozmyli.
- Ja si nie rozmyliam - odpowiadam, obracajc puszk w do-
niach. - Tak mi si tylko wydaje, e nawet jeli wygramy, to przegramy.
Kiedy miaam dwanacie lat, zaczam pracowa jako opiekunka do
dzieci. Zajmowaam si dwoma bliniakami, synami ssiadw z naszej
ulicy. Mieli tylko po sze lat i nie lubili ciemnoci, wic wieczorem,
kiedy ju leeli, zazwyczaj siadywaam pomidzy ich kami na stoku
316
w ksztacie soniowej nogi, z palcami, ze wszystkim. Nigdy nie przesta-
nie mnie zadziwia dziecica zdolno do cakowitego zuywania ener-
gii: dopiero co wieszali si na zasonach, a pi minut pniej prosz -
le jak nieywi. Czy ja te kiedy byam taka? Nie pamitam i czuj si
z tego powodu bardzo staro.
Chopcy z reguy zasypiali razem, ale co jaki czas, kiedy jeden ju
spa, jego brat mia jeszcze oczy otwarte.
- Ania - syszaam wtedy pytanie - za ile lat bd mg jedzi sa-
mochodem?
- Za dziesi - odpowiadaam mu.
- A ty za ile?
- Za trzy.
Potem wtki rozmowy zaczynay si rozgazia jak nitki w pa-
jczynie: jaki samochd chciaabym mie; kim bd, kiedy dorosn; czy
bardzo ciko jest w podstawwce, gdzie codziennie zadaj co do domu.
Zwykle to bya tylko taka sztuczka, eby zyska na czasie i nie spa jesz-
cze przez kilka minut. Czasem dawaam si w to wcign, ale najcz-
ciej usypiaam maego ciekawskiego. Dlaczego? Bo co si we mnie
skrca, kiedy myl, e mogabym mu powiedzie, co go czeka, ale nie
potrafiabym sprawi, eby nie zabrzmiao to jak ostrzeenie.
Drugi wiadek powoany przez Campbella to doktor Bergen, prze-
wodniczcy komisji do spraw etyki lekarskiej zbierajcej si w szpitalu
miejskim w Providence. Doktor Bergen ma szpakowate wosy i twarz
powgniatan jak kartofel. Jest niewysoki, cho sdzc po wszystkich
tytuach naukowych, ktre skrupulatnie wymienia, przedstawiajc si, to
gow powinien siga co najmniej chmur.
- Panie doktorze - zaczyna Campbell - czym jest komisja do spraw
etyki lekarskiej?
- Jest to grupa zoona z przedstawicieli ronych zawodw: le-
karzy, dyplomowanych pielgniarek, a take osb duchownych, etykw i
naukowcw. Ich zadaniem jest orzekanie o tym, czy w indywidualnych
przypadkach nie doszo do pogwacenia praw pacjenta. Zachodnia bio-
etyka kieruje si szecioma naczelnymi zasadami. - Wylicza je, zaginajc
kolejno palce. - Zasada niezalenoci stanowi, e kady pacjent, ktry
317
skoczy osiemnacie lat, ma prawo odmwi leczenia. Zasada wiary-
godnoci oznacza w skrcie wiadom zgod na leczenie. Zasada lojalno-
ci okrela zakres obowizkw wykonawcy usug medycznych. Zasada
dbaoci o dobro pacjenta nakazuje czyni wycznie to, co ley w jego
najlepiej pojtym interesie, a zasada nieczynienia szkody stanowi, e
kiedy nie mona ju pomc, naley przynajmniej nie szkodzi, przyka-
dowo nie wolno poddawa cikiej operacji studwuletniego pacjenta w
ostatnim stadium miertelnej choroby. Ostatni zasad jest zasada spra-
wiedliwoci, ktra zakazuje dyskryminowania leczonych osb.
- Jak wyglda praca komisji do spraw etyki?
Zbieramy si zwykle wtedy, gdy zaistnieje rnica pogldw na temat
zalecanej kuracji. Przykadem moe by sytuacja, kiedy lekarz w trosce o
dobro pacjenta chce zastosowa niestandardow procedur leczenia, a
rodzina nie zgadza si na to i vice versa.
- Zatem komisja nie rozpatruje wszystkich przypadkw, ktre tra-
fiaj do szpitala?
- Nie. Zajmujemy si tylko zgoszonymi skargami bd udzielamy
konsultacji na prob lekarza prowadzcego konkretnego pacjenta. Ba-
damy zaistnia sytuacj i ogaszamy nasze stanowisko w formie wska-
zwek.
- Nie rozstrzygacie pastwo o niczym?
- Nie - odpowiada doktor Bergen.
- A jeli pacjent zgaszajcy skarg jest nieletni? - pyta Campbell.
- Poniej trzynastego roku ycia zgoda pacjenta nie jest wy-
magana. Polegamy na rodzicach i wierzymy w ich zdolno do wiado-
mego wybrania tego, co jest dla dziecka najlepsze.
- A jeli taki wybr nie jest moliwy?
Doktor Bergen mruga, nie rozumiejc mojego pytania.
- Ma pan na myli sytuacj, kiedy dziecko nie ma rodzicw?
- Nie. Mam na myli sytuacj, kiedy rodzice kieruj si innymi po-
budkami, ktre powstrzymuj ich od podjcia decyzji lecych w najle-
piej pojtym interesie dziecka.
Mama zrywa si z krzesa.
- Zgaszam sprzeciw - mwi. - To jest spekulacja.
- Sprzeciw podtrzymany - zgadza si sdzia DeSalvo.
318
Campbell nie daje wiadkowi ani chwili wytchnienia.
- Czy rodzice decyduj o sposobie leczenia swoich dzieci, dopki
nie skocz one osiemnastu lat?
Na to pytanie nawet ja mogabym odpowiedzie. Rodzice decyduj o
wszystkim, chyba e jest si takim jak Jesse i robi si wszystko, eby
mieli ci do i woleli udawa, e w ogle ci nie ma.
- Z prawnego punktu widzenia tak - odpowiada doktor Bergen. -
Niemniej kiedy dziecko wkroczy w wiek dojrzewania, musi wyrazi zgo-
d na kady zabieg, cho nie jest to zgoda formalna. Dotyczy to rwnie
sytuacji, kiedy rodzice ju wczeniej zdyli udzieli zgody na wykona-
nie zabiegu.
Ta zasada, gdyby mnie kto pyta, jest jak reguy bezpiecznego prze-
chodzenia przez jezdni. Wszyscy wiedz, jak naley postpowa, ale
mimo to i tak chodz, jak chc.
Doktor Bergen cignie dalej swj wywd.
- Rzadko dochodzi do rnicy zda pomidzy rodzicami a niepe-
noletnim pacjentem. W takim wypadku komisja do spraw etyki lekarskiej
zbiera si i zanim zajmie stanowisko, bierze pod uwag kilka czynnikw:
wiek i dojrzao fizyczn niepenoletniego pacjenta, stosunek ryzyka do
spodziewanych korzyci wypywajcych z zabiegu, argumentacj, ktr
przedoy pacjent, oraz to, czy zabieg ley w jego najlepiej pojtym inte-
resie.
- Czy komisja do spraw etyki lekarskiej rozwaaa przypadek cho-
roby Kate Fitzgerald? - chce wiedzie Campbell.
- Dwukrotnie nas o to poproszono - odpowiada doktor Bergen. - Za
pierwszym razem mielimy zaj stanowisko w sprawie prby prze-
szczepu komrek macierzystych pobranych z krwi obwodowej. Byo to w
roku dwa tysice drugim, kiedy okazao si, e kilka terapii, w tym prze-
szczep szpiku kostnego, nie przynioso rezultatw. Po raz drugi obrado-
walimy nad przypadkiem Kate cakiem niedawno. Mielimy stwierdzi,
czy w jej najlepiej pojtym interesie ley przeszczep nerki.
- Jakie stanowisko zaja komisja?
- Co do przeszczepu komrek macierzystych pobranych z krwi
obwodowej opowiedzielimy si za. W sprawie przeszczepu nerki wyst-
pia pomidzy nami rnica pogldw.
319
- Prosz nam to wyjani.
- Kilkoro z nas byo zdania, e w tym stadium choroby stan pa-
cjentki pogorszy si ju tak znacznie, e cika, skomplikowana operacja
chirurgiczna przyniesie jej wicej szkody ni poytku. Reszta uznaa, e
bez tej operacji Kate z ca pewnoci musi umrze, zatem spodziewane
korzyci przewaaj nad ryzykiem.
- Skoro w obrbie komisji wystpia rnica zda, kto mia podj
ostateczn decyzj w sprawie przeszczepu nerki?
- Rodzice, poniewa Kate jest jeszcze niepenoletnia.
- Czy komisja do spraw etyki lekarskiej - podczas ostatnich obrad
bd te tych w dwa tysice drugim roku - braa pod uwag ryzyko i spo-
dziewane korzyci, ktre zabieg przyniesie dawcy?
- Nie to byo sednem sprawy...
- A zainteresowali si pastwo tym, czy dawca, Anna Fitzgerald,
wyrazia zgod na zabieg?
Doktor Bergen spoglda prosto na mnie. W jego oczach widz wsp-
czucie, co jest jeszcze okropniejsze, ni gdyby wyzywa mnie od najgor-
szych za to, e w ogle przyszo mi do gowy zoy pozew. Potrzsa
gow.
- To jasne, e aden szpital w tym kraju nie wziby nerki od
dziecka, ktre nie zgadza si jej odda.
- A zatem, czysto teoretycznie, gdyby Anna odmwia zgody na
zabieg, to wtedy jej sprawa wyldowaaby na paskim biurku, czy tak?
- C...
- Czy sprawa Anny trafia na paskie biurko, panie doktorze?
- Nie.
Campbell podchodzi do niego.
- Czy moe nam pan wyjani, dlaczego tak si nie stao?
- Poniewa Anna Fitzgerald nie bya pacjentk naszego szpitala.
- Czyby? - Campbell wyjmuje z teczki plik papierw i podaje je
sdziemu, a potem doktorowi Bergenowi. - Prosz. Oto karty chorobowe
Anny Fitzgerald pochodzce z kartoteki szpitala miejskiego w Providen-
ce. Pierwsza z nich zostaa zaoona trzynacie lat temu. Skd w kartote-
ce takie dokumenty, skoro, jak pan twierdzi, Anna nie bya pacjentk
waszego szpitala?
320
Doktor Bergen przerzuca podane mu papiery.
- Faktycznie, Anna przesza u nas kilka operacji chirurgicznych.
Nie popuszczaj, Campbell, krzycz w mylach. Nie jestem z tych, kt-
re wierz w szlachetnych rycerzy ratujcych damy w opaach, niemniej
co w tym jest.
- Czy nie zastanawia pana, e przez trzynacie lat komisja ani razu
nie zebraa si, aby rozpatrzy zabiegi, ktrym poddawano Ann Fitzge-
rald, wszelako pacjentk paskiego szpitala, co wnioskuj po gruboci
tego pliku dokumentw, a przede wszystkim z samego faktu jego istnie-
nia?
- Bylimy przekonani, e Anna oddaje narzdy z wasnej, nie-
przymuszonej woli.
- Czy chce pan przez to powiedzie, e gdyby Anna uprzednio za-
znaczya, e nie yczy sobie oddawa siostrze limfocytw, granulocytw,
krwi ppowinowej, a choby nawet zestawu pierwszej pomocy przy uk-
szeniu przez pszczo, ktry nosi w plecaku, to komisja zajaby inne
stanowisko?
- Wiem, do czego pan zmierza, panie Alexander - mwi zimnym
gosem psychiatra. - Cay kopot w tym, e taka sytuacja nie zaistniaa
nigdy wczeniej i nie ma adnego precedensu. Podamy nieprzetartym
szlakiem i staramy si nie popenia bdw.
- Czy jednak praca komisji do spraw etyki lekarskiej nie polega
wanie na tym, aby rozpatrywa sytuacje, ktre nigdy wczeniej nie
zaistniay?
- W zasadzie... tak.
- Panie doktorze, poprosz pana teraz o opini jako biegego. Czy
wymaganie od Anny Fitzgerald, aby przez trzynacie lat swojego ycia
bya dawc narzdw i tkanek, jest zgodne z etyk lekarsk?
- Sprzeciw! - woa mama.
Sdzia pociera podbrdek.
- Prosz odpowiedzie. Chc to usysze.
Doktor Bergen znw rzuca mi spojrzenie.
- Szczerze mwic, byem przeciwny pobraniu nerki od Anny, za-
nim jeszcze usyszaem, e ona sama nie zgadza si na zabieg. Nie wierz
w to, e Kate moe przey przeszczep, zatem moim zdaniem Anna zu-
penie niepotrzebnie zostaaby poddana powanej operacji chirurgicznej.
321
Jednake podczas zabiegw, ktre przesza do tej pory, ryzyko byo nie-
wielkie w porwnaniu z korzyciami, ktre odniosa caa jej rodzina.
Pochwalam dziaania pastwa Fitzgerald oraz ich decyzje, ktre dotyczy-
y Anny.
Campbell udaje, e rozwaa te sowa.
- Panie doktorze, prosz mi powiedzie, jakim samochodem pan
jedzi?
- Porsche.
- Na pewno lubi pan swj samochd.
- Lubi - pada ostrona odpowied.
- A gdybym w tej chwili panu oznajmi, e przed wyjciem z tej
sali musi pan odda kluczyki i dowd rejestracyjny, poniewa w ten spo-
sb mona ocali ycie sdziego DeSalvo?
- To mieszne. Pan...
Campbell pochyla si nad nim.
- A gdyby nie dano panu wyboru? Gdyby od dzi psychiatrzy mu-
sieli wykonywa wszelkie polecenia prawnikw, bo to prawnicy decy-
dowaliby o tym, co jest dobre dla innych?
Doktor Bergen przewraca oczami.
- Widz, e prbuje pan wprowadzi do akcji wtek dramatyczny,
panie Alexander. Nic z tego. Etyka medyczna zna pojcie podstawowych
praw dawcy. S to zabezpieczenia ustanowione w jednym celu: aby pio-
nierzy medycyny nie ulegli zalepieniu wasnymi osigniciami. W Sta-
nach Zjednoczonych nieraz ju dochodzio do drastycznych narusze tak
zwanej wiadomej zgody pacjenta; skutkiem tego prowadzenie bada z
udziaem ludzi jest teraz regulowane przepisami, ktre maj chroni
czowieka przed wykorzystaniem w charakterze szczura dowiadczalne-
go.
- Prosz nam zatem powiedzie - ripostuje Campbell - jakim cu-
dem, do cholery, etyka medyczna moga przeoczy przypadek Anny Fit-
zgerald?
Kiedy miaam zaledwie siedem miesicy, w ssiedztwie kto urzdzi
imprez. atwo sobie wyobrazicie ten koszmar: tony galaretki owocowej,
piramidki z kostek tego sera, ludzie taczcy na ulicy w rytm muzyki
puszczonej przez okno z pokoju. Ja, rzecz jasna, nie pamitam z tego
absolutnie nic. Wiem tylko, e wsadzono mnie w chodzik. Takie urz-
dzenia byy cakiem popularne, zanim dzieci zaczy si masowo w nich
322
wywraca i rozbija sobie gowy.
No wic dreptaam w tym moim chodziku, krc pomidzy stoami i
obserwujc inne dzieci. W pewnym momencie, jak mi opowiadano, po-
tknam si o co. Nasza ulica zbiega z pochyoci; nagle kka zaczy
krci si odrobin za szybko, ebym moga si sama zatrzyma. Prze-
mknam obok grupki dorosych i mignam pod barier, ktr policja
ustawia na kocu naszej ulicy, eby zamkn ruch. Toczyam si penym
gazem prosto na gwn szos, pomidzy samochody.
Kate wyrosa na chodniku jak spod ziemi i pobiega za mn. Niewia-
domym sposobem udao jej si zapa mnie za bluzeczk. Sekund p-
niej wpadabym pod koa przejedajcej toyoty.
Co jaki czas kto z ssiedztwa wspomina t histori. Ja zapamitaam
j jako ten jeden raz, kiedy to Kate uratowaa mi ycie. Nie na odwrt.
Mama dostaje pierwsz szans, eby zabawi si w adwokata.
- Panie doktorze - zwraca si do doktora Bergena - od jak dawna
zna pan moj rodzin?
- Pracuj w szpitalu miejskim od dziesiciu lat.
- Przez ten czas kilkakrotnie proszono pana o konsultacje do-
tyczce terapii mojej crki Kate. Co pan wtedy robi?
- Opracowywaem zalecan metod leczenia - odpowiada doktor
Bergen - bd te kuracj alternatywn, jeli takowa bya moliwa.
- Czy w sprawozdaniach, ktre pan pisa, zaznaczy pan kiedy-
kolwiek, e Anna nie powinna bra udziau w ktrym z planowanych
zabiegw?
- Nie.
- Czy by pan zdania, e te zabiegi mog wyrzdzi Annie
krzywd?
- Nie.
- A moe uwaa pan, e stanowi one zagroenie dla jej zdrowia?
- Nie.
A jeli to nie Campbell okae si moim rycerzem-wybawc, tylko mo-
ja mama?
323
- Panie doktorze - pada kolejne jej pytanie - czy ma pan dzieci?
Doktor Bergen unosi wzrok.
- Mam syna. Skoczy! trzynacie lat.
- Czy zapoznajc si z przypadkami, ktre trafiay do rozpatrzenia
przez komisj do spraw etyki lekarskiej, prbowa pan kiedy postawi
si na miejscu pacjenta? A moe, jeszcze lepiej, rodzica?
- Prbowaem - przyznaje doktor Bergen.
- Co by pan zrobi na moim miejscu - pyta moja matka - gdyby
komisja do spraw etyki lekarskiej wrczya panu kartk z opisem zaleca-
nej metody leczenia, terapii, ktra moe uratowa ycie paskiego syna?
Czy miaby pan jeszcze jakie wtpliwoci... czy te uchwyciby si r-
kami i nogami tej jednej szansy?
Doktor Bergen nie odpowiada. Sowa nie s potrzebne.
Po przesuchaniu doktora Bergena sdzia DeSalvo zarzdza drug
przerw. Campbell mwi co o przejciu si i rozprostowaniu ng, wstaj
wic i posusznie id za nim do wyjcia. Kiedy po drodze do drzwi mijam
mam, czuj jej rk w talii. Koszulka podjechaa mi do gry, a ona musi
j poprawi. Wiem, e serdecznie nie znosi dzisiejszej modzieowej
mody, ktra kae nastolatkom przychodzi do szkoy w wycitych bluz-
kach bez plecw i w dinsach biodrwkach, jakby nie wybieray si na
lekcj matematyki, tylko na casting do teledysku Britney Spears. Sysz,
co myli mama: bagam, powiedz mi, e to si tylko zbiego w praniu.
Nagle chyba przychodzi jej do gowy, e to nie jest najlepszy moment
na tego typu czynnoci. Wypuszcza z palcw rbek mojej koszulki. Za-
trzymuj si, a wraz ze mn Campbell. Na twarzy mamy pojawia si
gboki rumieniec.
- Przepraszam - mwi.
Kad rk na jej doni, po czym wkadam koszulk z powrotem na
miejsce, do spodni. Spogldam na Campbella.
- Zaraz do ciebie przyjd.
Jego spojrzenie mwi samo za siebie: to nie jest dobry pomys. Co ma
jednak zrobi w tej sytuacji? Kiwa gow i rusza w stron drzwi. W sali
sdowej pozostaj tylko ja i moja mama. Pochylam si i cauj j w poli-
czek.
324
- wietnie ci poszo - mwi, bo nie mam pojcia, jak wyrzuci z sie-
bie to, co naprawd chc powiedzie: e ludzie, ktrych kochamy, kade-
go dnia, w kadym momencie potrafi nas zadziwi. e o naszej wartoci
nie stanowi by moe nasze uczynki, ale nasz potencja: to, do czego
jestemy zdolni w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach.
SARA
2002
Kate i Taylor Ambrose poznaj si w szpitalu na zabiegu. Siedz na
ssiadujcych fotelach, oboje podczeni do kroplwek.
- Co dostajesz? - pyta Kate. Na dwik jej gosu momentalnie
podnosz wzrok znad ksiki; przychodzimy tutaj na zabiegi od
lat, a Kate jeszcze ani razu nie odezwaa si do kogo pierwsza.
Chopak, ktrego zagadna, nie moe by o wiele starszy od niej, co
najwyej dwa lata. Czyli szesnastolatek. Ma brzowe oczy, ktre wydaj
si taczy, a jego ys gow przykrywa czapka z emblematem druyny
hokejowej Bruins.
- Mieszank firmow. Na koszt firmy - odpowiada, a doeczki
w jego policzkach robi si gbsze.
Kate szczerzy zby w umiechu.
- Widz, e znasz szefa tego baru - mwi, spogldajc na wasn
kroplwk, przez ktr do jej y scz si pytki krwi.
- Jestem Taylor - chopak wyciga rk. - Ostra biaaczka mielo-
blastyczna.
- Kate. Ostra biaaczka promielocytowa.
Taylor gwide z cicha, unoszc brwi.
- No, no... - mwi. - Prawdziwa rzadko.
Kate potrzsa krtko przycit grzywk.
- Tutaj wszyscy to rzadkie przypadki.
Przypatruj si temu, kompletnie oszoomiona. Gdzie si podziaa mo-
ja dziewczynka? I kim jest ta flirciara?
- Pytki krwi - Taylor odczytuje oznaczenia na torebce z kroplwk
Kate. - Objawy ustpiy? Remisja?
326
- Jak na razie. - Kate rzuca okiem na jego stojak, na wszystko m-
wicy czarny pokrowiec osaniajcy torebk z cytoksanem. - Chemia?
- Jak na razie. Powiedz mi, Kate... - zaczyna Taylor. Zauwaam, e
jest zbudowany jak typowy szesnastoletni wyrostek: szczupy, z wystaj-
cymi kolanami, ma grube palce u rk i ostro zarysowane koci policzko-
we, ktre nie zdyy jeszcze wrosn. Minie na jego ramionach graj
mocno, kiedy krzyuje rce na piersi. atwo si domyli, e robi to ce-
lowo; pochylam gow, eby nie dostrzeg, e si umiecham. - Powiedz
mi, co porabiasz, kiedy nie siedzisz tutaj, w tym zacnym szpitalu miej-
skim?
Kate namyla si, a po chwili jej twarz rozjania umiech.
- Czekam, a co zapdzi mnie tutaj z powrotem.
Taylor parska gonym miechem.
- To moe poczekamy kiedy razem? - Podaje Kate papierowe
opakowanie jaowego opatrunku. - Zapiszesz mi swj numer telefonu?
Kiedy Kate stawia cyfry na papierze, odzywa si sygna kroplwki
Taylora. Do pokoju zaglda pielgniarka i odcza chopca.
- Uciekaj, Taylor. - Umiecha si. - Gdzie rodzice?
- Czekaj na dole. Mog ju i. - Taylor schodzi z mikkiego fote-
la powoli, nieledwie z trudem; po raz pierwszy przypominam sobie, e to
nie bya pogawdka zwykych nastolatkw. Wsuwa wistek z naszym
numerem do kieszeni. - Zadzwoni - obiecuje.
Po jego wyjciu Kate wydaje z siebie gbokie, dramatyczne wes-
tchnienie, majce zakoczy t scen.
- O rany - szepcze, wskazujc gow drzwi, za ktrymi znikn
Taylor. - Boski facet...
- Nic doda, nic uj, skarbie. - Pielgniarka, ktra sprawdza jej
puls, umiecha si. - Chciaabym mie trzydzieci lat mniej.
Kate odwraca do mnie promienn twarz.
- Jak mylisz, zadzwoni?
- Moe - odpowiadam.
- A dokd mnie zabierze, jak mylisz?
Przypominam sobie sowa Briana, ktry zawsze powtarza, e Kate
bdzie moga umawia si z chopakami... kiedy skoczy czterdzieci lat.
327
- Nie wszystko naraz - mityguj crk, ale w rodku caa piewam
z wielkiej radoci.
Kuracja arszenikiem doprowadzia do upragnionej remisji, ale dla or-
ganizmu Kate by to silny wstrzs. Taylor Ambrose to lek zupenie innej
generacji; cho zafundowa mojej crce rwnie mocny wstrzs, nie osa-
bi jej - wrcz przeciwnie. Codzienne telefony weszy im ju w nawyk: o
sidmej wieczorem sycha dzwonek, Kate zrywa si od kuchennego
stou, chwyta w biegu bezprzewodow suchawk i zamyka si z ni w
azience. My zostajemy w kuchni, zmywamy naczynia, siedzimy w du-
ym pokoju, rozmawiamy, ogldamy telewizj, szykujemy si do snu - a
przez cay ten czas dobiegaj nas stumione chichoty i szepty. W kocu
Kate wyania si ze swojego kokonu, promieniejca i oblana rumiecem;
pierwsza mio zapiera jej dech w piersiach, pulsuje w gardle ttnem
szybkim jak opot skrzydeek kolibra. Nie mog si na ni napatrze. Nie
chodzi o to, e moja crka to jaka wyjtkowa pikno, chocia skoro
ju o tym mowa, to faktycznie tak jest; po prostu nigdy si nie udziam,
e kiedykolwiek zobacz j a tak dojrza.
Ktrego wieczoru wchodz za ni do azienki. Kate wanie skoczy-
a rozmawia z Taylorem i teraz stoi przed lustrem, wydymajc usta i
wiczc zalotne unoszenie brwi. Jej do wdruje do krciutkiej fryzury;
po chemioterapii wosy nie odrosy w falujcych puklach, tylko w niere-
gularnych, gstych kpkach. Kate zazwyczaj ukada je za pomoc pianki,
tak e wygldaj jak futrzana poduszka. Teraz unosi do do oczu, jakby
baa si, e znw zaczy jej wypada.
- Powiedz mi, co on myli, kiedy na mnie patrzy? - pyta.
Staj tu za ni. Kate jest podobna do Briana - to Jesse wda si we
mnie - ale kiedy stoimy obok siebie, nie mona nie zauway podo-
biestw. Na przykad usta: cho rni si ksztatem, to s jednakowo
zacite, w ich uoeniu zna t sam determinacj, ktra przewieca w
naszych oczach.
- Moim zdaniem on widzi dziewczyn, ktra dobrze rozumie,
przez co on sam musia przej - odpowiadam szczerze.
- Znalazam w Internecie stron na temat ostrej biaaczki mielobla-
stycznej - informuje mnie Kate. - Chorzy na t odmian maj niez
328
statystyk wylecze. - Odwraca si do mnie. - Czy kiedy czyje zdrowie i
ycie obchodzi ci bardziej ni wasne... Czy tak wyglda mio?
Nagle sowa zamieraj mi w gardle.
- Tak - zdobywam si na odpowied dopiero po chwili.
Kate odkrca kran, mydli twarz, spukuje pian. Podaj jej rcznik.
- Czuj, e wydarzy si co zego. - Sysz, kiedy wyania si z fro-
towych zawojw. Te kilka sw natychmiast stawia mnie w stan najwy-
szego pogotowia.
- Co si stao? - wypytuj j.
- Nie, ale tak musi by. Taylor i to wszystko... Jest za dobrze. Bd
musiaa za to zapaci.
- To najgupsza rzecz, jak syszaam w yciu - oznajmiam z przy-
zwyczajenia, ale nie mog zaprzeczy, e dostrzegam w tym ziarenko
prawdy. Temu, kto wierzy, e czowiek jest zdolny zapanowa nad
wszystkim, co ycie przyniesie, naley poradzi, eby spdzi jeden dzie
w towarzystwie dziewczynki chorej na biaaczk. Albo jej matki. - Moe
to znak, e w kocu idzie ku lepszemu - przekonuj Kate.
Trzy dni pniej, po rutynowej morfologii krwi, hematolog informuje
nas, e organizm Kate znw produkuje promielocyty. Jest to pierwszy
objaw zwiastujcy nawrt choroby.
Nie mam w zwyczaju podsuchiwa, a w kadym razie nigdy nie po-
zwalam sobie na to umylnie. Ale zdarza mi si tego wieczoru, gdy Kate
wraca ze swojej pierwszej randki z Talyorem. Byli w kinie. Kate wchodzi
na palcach do pokoju i siada na ku Anny.
- pisz? - pyta.
Anna przewraca si na bok z gonym jkiem.
- Teraz ju nie. - Sen opada z niej jak jedwabny szal spywajcy z
szyi na podog. - Jak byo?
- Kurcz... - Kate nie potrafi powiedzie nic wicej.
- Co kurcz? Byo tak fajnie jak na meczu?
- Obrzydliwa jeste - szepcze Kate, ale w jej gosie sycha
umiech. - Taylor wietnie cauje. - Napawa si tym sowem.
- Nie gadaj! - Gos Anny staje si oywiony. - Jak to jest?
329
- Jak lot w chmurach - odpowiada Kate. - Zao si, e to musi
wyglda podobnie.
- Co ma wsplnego latanie ze linieniem si po twarzy?
- O rany, przecie nie chodzi o to, eby chopak ci oplu.
- A jak to smakuje? Jak smakowa Taylor?
- Popcornem. - Kate mieje si. - I chopakiem.
- A skd wiedziaa, co trzeba robi?
- Wcale nie wiedziaam. Po prostu to zrobilimy. Przypomnij so-
bie, jak pierwszy raz wysza na ld.
Ten argument w kocu trafia Annie do przekonania.
- No tak - mwi. - Kiedy gram w hokeja, to te czuj si super.
- eby wiedziaa. - Kate wzdycha. Zza drzwi dobiegaj jakie sze-
lesty; wyobraam sobie moj crk rozbierajc si do snu. Ciekawe, czy
Taylor myli teraz o tym samym. Sycha ubijanie poduszki, szarpnicie
kodr, skrzypnicie materaca, kiedy Kate kadzie si do ka.
- Anna?
- Co?
- Wiesz, on ma na doniach blizny po chorobie Grafta - mruczy
Kate. - Czuam je, kiedy trzymalimy si za rce.
- I co? To byo takie ohydne?
- Nie - pada odpowied. - Pasowalimy do siebie.
Z pocztku Kate absolutnie nie chce si zgodzi na przeszczep kom-
rek macierzystych pobranych z krwi obwodowej. Nie umiecha jej si
szpital, chemioterapia, a po niej sze tygodni izolacji, skoro przez cay
ten czas mogaby spotyka si do woli z Taylorem.
- Chodzi o twoje ycie - tumacz jej. Kate patrzy na mnie jak na
wariatk.
- No wanie - odpowiada.
Ostatecznie kada z nas nieco ustpuje i umawiamy si tak: Kate za-
cznie chemioterapi, ale bez staej hospitalizacji. Bdzie przychodzi do
szpitala na zabiegi, ktre przygotuj j do przyjcia przeszczepu od An-
ny. Kiedy tylko pogorsz si wyniki bada, natychmiast pooy si do
szpitala. Onkolodzy zgodzili si na to, chocia bez wielkiego entuzjazmu.
Obawiaj si, e bdzie to miao wpyw na terapi, ale na rwni ze mn
330
rozumiej, e Kate osigna ju wiek, w ktrym moe wybiera bardziej
ryzykowne rozwizania.
Szybko jednak okazuje si, e zupenie niepotrzebnie martwia si
rozstaniem ze swoj sympati. Podczas pierwszego zabiegu chemiotera-
pii Taylor wkracza do sali.
- Co ty tu robisz?
- Co mnie tu cignie - artuje chopak. - Dzie dobry pani - wita
si ze mn i siada na pustym krzele obok Kate. - Ale to fajne nie mie
igy w rce.
- Mw do mnie jeszcze - mamrocze Kate.
Taylor dotyka jej rki.
- Ktry zabieg?
- Wanie zaczynam.
Taylor wstaje, podchodzi bliej i przysiada na szerokiej porczy fotela
Kate. Podnosi z jej kolan misk w ksztacie nerki.
- Zao si o stw, e zwrcisz niadanie, zanim zegar pokae
trzeci.
Kate rzuca okiem na tarcz zegara. Jest druga pidziesit.
- Stoi.
- Powiesz mi sama, co jada na obiad - Taylor szczerzy zby w
obuzerskim umiechu - czy mam si domyli po kolorze?
- Jeste obrzydliwy - prycha Kate, ale mieje si od ucha do ucha.
Taylor kadzie jej rk na ramieniu, a ona przysuwa si bliej niego.
Przypominam sobie ten dzie, kiedy Brian dotkn mnie po raz pierw-
szy. Uratowa mi wtedy ycie. Miasto Providence nawiedzia katastro-
ficznych rozmiarw ulewa przygnana pnocno-wschodnim wiatrem.
Wody zatoki wezbray i zalay miasto. Pracowaam wtedy jako sekretarka
w sdzie miejskim. Cay personel zosta ewakuowany. Wyszam na scho-
dy przed budynkiem i zobaczyam, e parking jest ju pod wod. Na mo-
ich oczach fale unosiy samochody, damskie torebki zgubione przez wa-
cicielki, zauwayam nawet przeraonego psa, ktry rozpaczliwie prze-
biera apami. Okazao si, e podczas gdy ja siedziaam w pracy i wy-
peniaam akta, wiat, ktry znaam, pogry si w odmtach.
- Pomc ci? - zapyta Brian, stajc przede mn w penym straac-
kim rynsztunku i wycigajc rce. Zaholowa mnie do wyej pooonego
331
miejsca. Byam caa mokra, deszcz siek mnie w twarz i bbni po ple-
cach. Nie mogam zrozumie, jakim cudem - skoro wanie przeywam
potop - czuj taki ar, jakbym pona na stosie.
- Ile najduej wytrzymae bez rzygania? - pyta Kate Taylora.
- Dwa dni.
- Bujasz.
Pielgniarka unosi gow znad papierw.
- wita prawda - potwierdza. - Widziaam na wasne oczy.
Taylor ponownie szczerzy si do Kate.
- Mwiem ci, e jestem w tym dobry. - Zerka na zegar.
Jest druga pidziesit siedem.
- Nie masz nic ciekawszego do roboty? - mwi Kate.
- Chcesz wykrci si od zakadu?
- Chc oszczdzi ci smaku poraki. Chocia w sumie, z drugiej
strony... - Kate nie koczy zdania. Jej twarz raptownie zielenieje. Ja i
pielgniarka zrywamy si w jednym momencie, ale Taylor jest szybszy.
Podsuwa nerk pod brod Kate, a kiedy zaczynaj si torsje, masuje j
delikatnie pomidzy opatkami.
- To nic - szepcze z czoem przy jej skroni.
Patrz na pielgniark, a ona na mnie.
- Wyglda na to, e maa jest w dobrych rkach - mwi i wychodzi
do innego pacjenta.
Kiedy ju jest po wszystkim, Taylor odstawia misk i ociera usta Kate
chusteczk higieniczn. Ona patrzy na niego byszczcymi oczami; jest
czerwona na twarzy i cieknie jej z nosa.
- Przepraszam - mamrocze.
- Za co? - pyta Taylor. - Ja mog by nastpny.
Patrzc na nich, zastanawiam si, czy wszystkie matki czuj to samo
co ja w tym momencie. Bo wanie uwiadamiam sobie, e moja crka
dorasta. Wydaje mi si niemoliwe, e kiedy nosia ubranka malutkie
jak dla lalki. Wydaje mi si, e wci widz, jak krci leniwe piruety na
brzegu piaskownicy. Przecie nie dalej jak wczoraj jej rczka bya tak
maa jak rozgwiazda, ktr znalaza na play. Ta sama do ciska teraz
do chopca, a przecie niedawno spoczywaa w mojej. Ile to razy Kate
cigna mnie za rk, ebym natychmiast przystana i obejrzaa pajcz
sie, sadzawk zaronit trojeci czy co innego, co akurat j zaintere-
sowao... Czas to fatamorgana, bo tak atwo daje si nagi, przeama.
332
Mona by pomyle, e miaam go do, aby si przygotowa na to, co
si wanie dzieje, ale teraz, gdy obserwuj, jak Kate chonie wzrokiem
tego chopca, rozumiem, jak wiele jeszcze musz si nauczy.
- Rozrywkowa ze mnie dziewczyna, nie ma co - mamrocze Kate.
Taylor umiecha si do niej.
- Frytki - odpowiada. - Na obiad.
Kate trzepie go doni po ramieniu.
- Paskuda!
- Wiesz, e przegraa zakad? - Taylor unosi brew.
- Zostawiam ksieczk czekow w domu.
Taylor udaje, e rozwaa jej sowa.
- Dobra. Ju wiem, jak mi si wypacisz.
- W ku? - rzuca Kate, zapomniawszy o mojej obecnoci.
- Bo ja wiem? - Taylor mieje si. - A nie powinnimy zapyta
twojej mamy?
- Oj. - Kate czerwieni si jak burak.
- Tylko tak dalej - wtrcam ostrzegawczym tonem - a na nastpn
randk umwicie si na badaniu szpiku.
- Pamitasz, e tutaj, w szpitalu, organizuj bal? - kontynuuje Tay-
lor, nagle tracc ca pewno siebie. Kolano zaczyna mu podskakiwa
nerwowo. - Wiesz, dla chorych dzieciakw. Urzdzaj go w jednej z sal
konferencyjnych, s na nim lekarze i pielgniarki, tak na wszelki wypa-
dek, ale poza tym wszystko jest jak na normalnym balu szkolnym. Wiesz,
kiepska kapela, koszmarne smokingi, poncz z pytkami krwi. - Przeyka
lin. - No dobrze, z tym ostatnim to artowaem. W zeszym roku posze-
dem sam z chopakami i byo dennie, wic pomylaem, e skoro teraz
oboje jestemy w tym szpitalu, to moe wybierzemy si razem?
Kate namyla si, a na jej twarzy maluje si pewno siebie, o jak
nigdy bym jej nie posdzaa.
- Kiedy to bdzie?
- W sobot.
- Zdaje mi si, e nie planowaam wykitowa do koca tygodnia. -
Kate umiecha si do niego promiennie. - Z przyjemnoci.
- To fajowo. - Taylor te si umiecha. - Nawet bardzo. - Siga po
czyst misk, ostronie, eby nie potrci przewodu od kroplwki, wijcego
333
si pomidzy nim a Kate. A ja zastanawiam si, czy jej serce bije teraz
mocniej i czy bdzie to miao wpyw na przyjcie leku. Czy pogorszenie
nadejdzie przez to szybciej, czy nie.
Taylor obejmuje Kate ramieniem. Razem czekaj na to, co ma si wy-
darzy.
- Za gboko wycita - mwi. Jestemy w butiku. Kate stoi przed
lustrem, trzymajc pod szyj sukienk z bladotego materiau.
- I bdziesz w tym wyglda jak banan. - Z podogi dobiega gos An-
ny, ktra te ma co do powiedzenia na ten temat.
Polowanie na sukienk balow trwa ju od kilku godzin. Kate ma tyl-
ko dwa dni, eby si przygotowa, i powoli zaczyna dostawa obsesji na
tym punkcie: co wo, jak si umaluj, czy kapela zagra jaki znany
kawaek. Wosy, rzecz jasna, nie stanowi adnego problemu; po rozpo-
czciu chemioterapii wypady co do jednego. Kate nie chce nawet sysze
o peruce. Nie znosi peruk, mwi, e czuje si w nich tak, jakby oblazy j
robaki. Jest jednak zbyt samokrytyczna, eby i na bal z gow jak re-
zerwista. Dzi owina gow chust z batiku; przypomina w niej dumn
bia krlow z Afryki.
Rytua kupowania sukienki na bal chyba nie odpowiada wy-
obraeniom Kate. Normalne dziewczyny stroj si w kreacje, ktre obna-
aj brzuch albo ramiona - czyli akurat te miejsca, gdzie u niej skra jest
zniszczona, pogrubiaa, poznaczona bliznami. Opinaj dziewczce kszta-
ty we wszystkich najbardziej niebezpiecznych miejscach. S tak skrojo-
ne, eby pokazywa zdrowe, jdrne ciao, a nie ukrywa jego brak.
Sprzedawczyni, ktra kry wok nas jak koliber wok kwiatu, za-
biera sukienk z rk Kate.
- To bardzo skromna rzecz - namawia nas. - Dekolt wcale nie jest
gboki, wiele zakrywa...
- A co takiego te zakryje? - wybucha nagle Kate, szarpic guziki
koszuli i pokazujc kobiecie swj nowy, niedawno wymieniony cewnik
Hickmana tkwicy w samym rodku jej klatki piersiowej.
Sprzedawczyni wzdycha gono, zanim zdy si opamita.
- Och... - jczy sabym gosem.
334
- Kate! - upominam j ostrym tonem.
Kate potrzsa gow.
- Zabierajmy si std.
Wychodzimy na ulic. Zatrzymuj dziewczyny przed drzwiami skle-
pu.
- To, e jeste zdenerwowana, nie znaczy, e musisz si wyywa
na wszystkich dookoa - zwracam uwag mojej starszej crce.
- Gupi pieprzony babus. - Kate zaciska zby. - Widziaa, jak si
gapia na moj chust?
- Moe wpad jej w oko wzr.
- Jasne. A moe ja si jutro nie porzygam zaraz po obudzeniu. -
Sowa pene wciekoci sypi si z trzaskiem pomidzy nami, kruszc
pyty chodnika. - Nigdy nie znajd dobrej sukienki. I po co ja si w ogle
zgodziam i z Taylorem na ten bal?
- Nie wydaje ci si, e kada dziewczyna, ktra si tam wybiera,
ma ten sam problem co ty? Wszystkie musicie zakry rne rurki, siniaki,
przewody, worki kolostomijne i Bg wie co jeszcze.
- Co mnie obchodz inne dziewczyny. - Kate wzrusza ramionami. -
Chciaam wyglda dobrze. Naprawd dobrze. Chocia w ten jeden jedy-
ny wieczr.
- W oczach Taylora i tak jeste pikna.
- Ale w moich nie! - krzyczy Kate. - A chciaam cho raz si sobie
podoba. Rozumiesz to, mamo?
Dzie jest ciepy, a ziemia pod naszymi stopami paruje i oddycha.
Soce pray moj gow, szyj, kark. A ja nie wiem, co mam odpowie-
dzie crce. Nie potrafi postawi si w jej sytuacji. Nie jestem ni i nig-
dy nie byam, chocia modliam si, cho bagaam, eby ta choroba
przesza na mnie, cho jak Faust byam gotowa zawrze pakt z samym
diabem, eby tylko Kate wyzdrowiaa. Ale tak si nie stao.
- Uszyjemy ci sukienk - rzucam pomys. - Sama j zaprojektujesz.
- Przecie ty nie umiesz szy. - Kate wzdycha.
- To si naucz.
- W jeden dzie? - Kate krci gow. - Mamo, nie poradzisz sobie
ze wszystkim. Jak to si dzieje, e ja to rozumiem, a do ciebie nic nie
dociera?
335
Rzuca si pdem przed siebie, zostawiajc mnie na rodku chodnika.
Anna biegnie za siostr, apie j za okie i cignie si w stron witryny
zaraz za butikiem, z ktrego dopiero co wyszymy. Id za nimi szybkim
krokiem.
Dziewczyny weszy do salonu fryzjerskiego. W rodku uwijaj si
fryzjerzy, a kady z nich uje gum. Kate szarpie si z Ann, chce si jej
wyrwa, ale Anna, kiedy chce, potrafi by bardzo silna.
- Hej - zwraca na siebie uwag dziewczyny witajcej klientw. -
Pracuje pani tutaj?
- Tylko kiedy musz.
- Robicie fryzury na szkolne bale?
- Jasne - odpowiada fryzjerka. - Strzyenie czy uoenie?
- Moja siostra chce si ostrzyc. - Anna spoglda na Kate, ktra
przestaa ju si wyrywa i teraz stoi w miejscu, a na jej twarz powoli
wypeza umiech, janiejc jak robaczek witojaski zapany w soik.
- No wanie, chc si ostrzyc - mwi obuzerskim tonem, odwija-
jc chust ze swojej ysej gowy.
W salonie milkn wszystkie rozmowy. Kate stoi wyprostowana, w
krlewskiej pozie.
- Podobaj nam si francuskie warkoczyki - kontynuuje Anna.
- Do tego trwaa - dodaje Kate.
Anna chichocze.
- I moe gustowny koczek.
Fryzjerka przeyka lin. Wida, e jest lekko zszokowana i rozdarta
pomidzy wspczuciem a uprzejmoci.
- Na pewno... co wymylimy - zapewnia, ponownie odchrzk-
nwszy. - Zawsze mona... przeduy... S treski...
- Treski - powtarza Anna.
Kate wybucha szaleczym miechem.
Fryzjerka odrywa wzrok od dziewczyn, rozglda si, patrzy nad ich
gowami, w stron sufitu.
- Czy to moe jaka ukryta kamera?
Syszc to, moje crki padaj sobie w ramiona, miejc si do rozpu-
ku. miej si tak, e nie mog zapa oddechu. miej si do ez.
336
Na szpitalnym balu przypada mi w udziale opieka nad waz z pon-
czem. Tak jak wszystkie napoje i potrawy przygotowane dla uczestnikw
balu, poncz ma dziaanie neutropeniczne. Pielgniarki, dzisiejszego wie-
czoru grajce rol dobrych wrek, zamieniy sal konferencyjn w ba-
niowe pomieszczenie, nastrojowo owietlone, udekorowane pkami
serpentyn i lustrzan kul zawieszon pod sufitem.
Kate jak winorol owija si wok Taylora. Ich ciaa poruszaj si w
takt zupenie innej muzyki ni te piosenki, ktre gra zesp. Na twarzy
Kate ma obowizkow niebiesk mask. Taylor przypi jej do sukienki
bukiecik kwiatw o patkach z jedwabiu; sztuczne kwiaty to konieczno,
poniewa prawdziwe przenosz zarazki, ktre s potencjalnie zabjcze
dla pacjentw o obnionej odpornoci. Ostatecznie nie uszyam Kate su-
kienki. Znalazam co odpowiedniego na Bluefly.com - prost kreacj w
kolorze zota, z dekoltem w szpic. W rozciciu wida cewnik, ale pora-
dziam Kate naoy na wierzch przejrzyst koszul z dugimi rkawami,
marszczc si wok talii. Uszyto j z poyskliwej tkaniny; nawet gdyby
kto zauway trzy dziwaczne rurki sterczce tu obok mostka Kate, po-
mylaby, e to tylko gra wiate.
Przed wyjciem z domu zrobilimy setki zdj. Kiedy Kate i Taylor
wymknli si ju do samochodu, wrciam do kuchni, eby odoy apa-
rat. Zastaam tam Briana. Sta tyem do mnie.
- Hej - zagadnam - pomachasz nam na do widzenia? A moe ob-
rzucisz nasz par ryem?
Dopiero kiedy mj m si odwrci, zrozumiaam, e schowa si w
kuchni, eby sobie popaka.
- Nie chciaem wierzy, e kiedy to zobacz - powiedzia. -
Nie sdziem, e dane mi bdzie mie to wspomnienie.
Przywaram do niego blisko, tak mocno, e nasze ciaa stopiy si w
jedn bry, w gadk kamienn rzeb.
- Czekaj na nas - szepnam mu do ucha i wyszam z kuchni.
Podaj kubeczek ponczu chopcu, ktry widocznie dopiero co rozpo-
cz chemioterapi, bo zaczynaj wypada mu wosy; mae kaczki cze-
piaj si klap jego marynarki. Kiedy mi dzikuje, zauwaam, e ma prze-
pikne oczy, ciemne i nieruchome jak u pantery. Odrywam od nich
wzrok. Kate i Taylora nie ma na sali.
337
le si poczua? A moe jemu jest niedobrze? Obiecywaam sobie, e
w adnym razie nie bd nadopiekucza, ale przecie zbyt wiele tutaj
dzieci, eby personel mg wszystkich upilnowa. Poprosiwszy jednego z
rodzicw, eby rzuci okiem na mj stolik z ponczem, wychodz z sali,
kierujc si do damskiej toalety. Potem sprawdzam w schowku. Nic.
Bkam si po ciemnych, wyludnionych korytarzach, zagldam nawet do
kaplicy.
Wreszcie przez szpar w niedomknitych drzwiach dociera do mnie
gos Kate. Drzwi prowadz na may dziedziniec, zalany blaskiem ksiy-
ca. Za dnia jest to ulubione miejsce lekarzy pracujcych w szpitalu; wielu
z nich, gdyby nie przychodzili tutaj na lunch, przez cay dzie nie widzia-
oby naturalnego wiata. Kate i Taylor stoj, trzymajc si za rce, a
ksiyc bije na nich wiatem niby reflektor punktowy.
Ju mam si odezwa, zapyta, czy wszystko w porzdku, ale Kate
przerywa cisz pierwsza.
- Boisz si mierci?
Taylor potrzsa gow.
- Nie bardzo. Czasem tylko myl, jak bdzie wyglda mj po-
grzeb. Czy bd o mnie dobrze mwi. Czy kto si rozpacze. - Milknie
na chwil, wahajc si. - Czy kto w ogle przyjdzie.
- Ja przyjd - obiecuje Kate.
Taylor pochyla gow, a ona koyszcym ruchem przyblia si do nie-
go. W tym momencie uwiadamiam sobie, e wanie po to tutaj przy-
szam. Wiedziaam, co zobacz, i tak jak Brian chciaam zachowa w
pamici jeszcze jedno wspomnienie o naszej crce, jeszcze jeden obra-
zek, kolorowy jak okruch szka pozostawiony w doni przez ustpujc
morsk fal. Taylor zsuwa mask z twarzy Kate i cho wiem, e powin-
nam go powstrzyma, nie robi tego. Chc, eby moja crka przeya
chocia tyle.
Ich pocaunek jest pikny; gowy jakby wykute z alabastru, jedna
obok drugiej, gadkie niczym u posgw. Twarze profilem, jak odbite w
lustrze, jak ten dobrze znany przykad zudzenia optycznego.
Kiedy Kate wreszcie idzie do szpitala na operacj przeszczepu kom-
rek macierzystych, jest w fatalnym stanie psychicznym. Mao j obchodzi
338
rzadki pyn, ktry sczy si przez rurki do cewnika. Jej gow zaprzta
tylko jedno: Taylor nie dzwoni ani nie oddzwania ju od trzech dni.
- Pokcilicie si? - pytam, a Kate potrzsa gow. - A nie wspo-
mina, e dokd si wybiera? Moe musia wyjecha. To pewnie w og-
le nie ma zwizku z tob.
- Nie ma albo ma - upiera si Kate.
- Skoro ma, najlepiej si na nim odegrasz w ten sposb, e wy-
zdrowiejesz. Inaczej nie bdziesz miaa siy, eby powiedzie mu kilka
sw prawdy - tumacz jej rozsdnie. - Poczekaj, zaraz wrc.
Na korytarzu zatrzymuj nasz znajom pielgniark Steph, ktra
wanie zacza dyur. Steph zna Kate od lat. Prawd powiedziawszy,
mnie sam te dziwi milczenie Taylora. Wiedzia przecie, e Kate idzie
do szpitala.
- Powiedz mi - pytam Steph - czy by tu dzi Taylor Ambrose?
Zdziwienie w zmruonych oczach.
- Wysoki, miy chopiec. Zaleca si do mojej crki - mwi arto-
bliwym tonem.
- Och, Saro... - wzdycha Steph. - Byam pewna, e ju o tym sy-
szaa. Taylor umar dzi rano.
Nie wspominam o tym Kate ani sowem. Przez cay miesic. Dopki
doktor Chance nie powie, e jej stan poprawi si ju na tyle, e mona
zabra j do domu. Dopki Kate sama nie wmwi sobie, e bez niego jest
jej lepiej ni z nim. Nie mam pojcia, jakich sw powinnam uy; adne
z nich nie uniesie tak wielkiego ciaru, tak przytaczajcej treci. Opo-
wiadam Kate, jak wybraam si do domu Taylora i rozmawiaam z jego
matk. Jak zalana zami, przyznaa mi si, e chciaa do mnie zadzwoni,
ale w gbi duszy czua tak wielk zazdro, e sowa, ktre mogaby po-
wiedzie przez telefon, wizy jej w gardle. Dowiedziaam si od niej, e
Taylor wrci z balu rozanielony, z gow w chmurach, a potem w rodku
nocy obudzi j, bo poczu si bardzo le. Mia ponad czterdzieci stopni
gorczki. Moe to by wirus, moe grzyb; w kadym razie doszo do za-
burzenia pracy puc, a potem do zatrzymania akcji serca. Po trzydziestu
minutach reanimacji lekarze musieli da za wygran.
Nie zwierzam si Kate ze wszystkiego, co powiedziaa mi Jenna Am-
brose. Nie mwi jej o tym, e kiedy ju byo po wszystkim, matka Taylora
339
usiada w pokoju szpitalnym i patrzya na tego modego czowieka, ktry
nie by ju jej synem. e siedziaa tam przez pi godzin pewna, e Tay-
lor w kocu si obudzi. e do tej pory, syszc haas na pitrze, myli, e
to on co robi w swoim pokoju. I e tylko dlatego znajduje w sobie si,
aby wsta co rano z ka, e liczy na te ulotne zudzenia, na te p se-
kundy zapomnienia si.
- Kate - mwi. - Bardzo ci wspczuj.
Twarz Kate marszczy si jak gnieciony papier.
- Ale ja go kochaam - odpowiada, jakby to mogo wystarczy, e-
by zachowa Taylora przy yciu.
- Wiem.
- A ty nic mi nie powiedziaa.
- Nie mogam si na to zdoby. Baam si, e si zaamiesz i prze-
staniesz walczy.
Kate zamyka oczy i odwraca gow, chowajc twarz w poduszce. Pa-
cze tak mocno, e uruchamia si aparatura monitorujca, do ktrej wci
jest podczona. Alarm sprowadza do pokoju pielgniarki.
Wycigam do niej rk.
- Kochanie, zrobiam to, co byo dla ciebie najlepsze.
Kate nawet na mnie nie patrzy.
- Nie odzywaj si do mnie - mwi cicho. - wietnie ci to wycho-
dzi.
Przez siedem dni i jedenacie godzin Kate nie chce ze mn roz-
mawia. Przywo j ze szpitala do domu, razem przestrzegamy zasad
izolacji, powtarzamy wszystkie konieczne czynnoci, bo znamy je ju na
pami. A w nocy le w ku obok Briana i nie mog zrozumie, jak on
w ogle moe spa. Wpatruj si w sufit w gorzkim przekonaniu, e cho
moja crka jeszcze nie umara, to ju j straciam.
A wreszcie ktrego dnia przechodz obok jej pokoju i przez otwarte
drzwi widz, e Kate siedzi na pododze oboona fotografiami. S tam
oczywicie, tak jak si spodziewaam, jej zdjcia z Taylorem, ktre zrobi-
limy przed wyjciem na bal. Wida na nich Kate odszykowan jak spod
igy, z twarz zasonit sanitarn mask. Taylor namalowa na niej
340
szmink umiech; mwi, e to specjalnie do zdjcia. A Kate, pamitam,
miaa si z tego. Wydaje si to zupenie niemoliwe: ten chopak z krwi
i koci, ktry zaledwie kilka tygodni temu zawrci w gowie mojej cr-
ce, teraz po prostu odszed, znikn. apie mnie nagy bl, ale zaraz w
mojej gowie rozbrzmiewa ostrzegawcze: przyzwyczajaj si.
Kate rozoya te inne zdjcia. Zdjcia ze swojego dziecistwa. Na
jednym z nich wida j i Ann na play, kucaj nad skorup, w ktrej
mieszka krab pustelnik. Na innym jest Kate w przebraniu na Halloween.
Na jeszcze innym umazana serkiem mietankowym przykada powki
kajzerki do oczu jak okulary.
Na osobnym miejscu le jej najwczeniejsze zdjcia, zrobione, zanim
skoczya trzy latka. Jawi si na nich Kate umiechnita od ucha do ucha,
demonstrujca wszystkie szczerby, podwietlona przymionym wiatem
soca. Niewiadoma tego, co ma nadej.
- Nie pamitam siebie jako kogo takiego - mwi Kate. Te pierw-
sze sowa po tak dugiej przerwie z powrotem kad pomidzy nami
most, chybotliw szklan kadk, po ktrej wchodz do pokoju mojej
crki.
Kad do na jej doni, ktra spoczywa na fotografii z zagitym ro-
giem. Zdjcie pokazuje malutk Kate z Brianem. Ojciec podrzuca j,
maa wisi w powietrzu rozpaszczona jak czteroapa rozgwiazda, z roz-
wianymi wosami, absolutnie pewna, e kiedy zacznie spada, czeka j
bezpieczne ldowanie. Cakowicie przekonana, e to wanie si jej nale-
y.
- Jaka ona bya pikna - mwi Kate, przesuwajc palcem po lni-
cym, rumianym policzku tej dziewczynki, ktrej adna z nas nigdy nie
miaa okazji pozna.
JESSE
Kiedy miaem czternacie lat, rodzice wysali mnie na letnie kolonie
zorganizowane na farmie. By to taki obz dla trudnej modziey. Wiecie,
jak to wyglda: wstaje si o czwartej rano, idzie doi krowy i szuka si
atrakcji. Ciekawi was jakich? Mog powiedzie: od pomocnikw gospo-
darzy kupuje si dragi, a potem wystarczy si uwali i dla zabawy mona
na przykad przewraca krowy. Niewane. Pewnego dnia miaem pecha:
wylosowaem pasienie owiec, czyli, jak to si u nas mwio: Id, Moje-
szu. Bya to nieszczeglna fucha, bo trzeba byo zapieprza i gania ze
sto sztuk zwierzakw po pastwisku, na ktrym nie roso nawet jedno
drzewo, gdzie mona by si schowa przed socem.
To mao powiedziane, e nie ma gupszego zwierzcia ni owca. Wie-
cie, co robi owce? Wpadaj na poty. Potrafi si zgubi w kojcu o roz-
miarach dwa metry na dwa. Nie pamitaj, gdzie szuka arcia, chocia
kadzie si im je w tym samym miejscu codziennie od trzech lat. No, a
poza tym owce to wcale nie s puszyste futrzaczki, ktre si liczy przed
zaniciem. Owce mierdz, becz, a uszy puchn, i w ogle s na mak-
sa wkurzajce.
W kadym razie tego dnia, kiedy musiaem gania te owce, podwdzi-
em komu numer takiego pisemka, miao tytu Zwrotnik Raka. Prze-
gldaem je sobie, zaginajc strony, na ktrych byo wida kawaek nie-
zego ciaa. Nagle usyszaem wrzask. Zaznaczam, e w tamtym momen-
cie byem na sto procent pewien, e to nie byo zwierz. Dlaczego? Bo
jeszcze nigdy w yciu nie syszaem takiego gosu. Pobiegem tam, skd
342
dochodzi, spodziewajc si znale jakiego biedaka zrzuconego przez
konia, z nog zawinit jak precel, albo frajera, co przypadkiem podziu-
rawi sobie flaki wasn spluw. Zamiast tego na brzegu strumienia, oto-
czona wianuszkiem przypatrujcych si jagnitek, leaa rodzca owca.
Nie trzeba byo by weterynarzem, eby domyli si, e zwierz nie
robi takiego harmidru, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. I faktycz-
nie: spomidzy ng biedaczki sterczay dwa malutkie kopytka. Owca
leaa na boku, dyszc ciko. Zwrcia na mnie jedno czarne oko, przy-
mione blem, a potem jakby oklapa. Zrozumiaem, e si poddaa.
A ja nie mogem pozwoli, eby co mi zdecho na dyurze, choby
tylko dlatego, e ci hitlerowcy, nasi niby to opiekunowie, kazaliby mi
wtedy zakopa pade zwierz. Przegoniem reszt owiec, przyklkem,
zapaem za patykowate, liskie nki maego i zaczem szarpa. Rodz-
ca owca dara si przy tym jak kada matka, z ktrej na si wyrywa si
dziecko.
Jagni wyszo wreszcie na zewntrz, a nogi miao poskadane jak
ostrza w szwajcarskim scyzoryku. Na gowie miao srebrzysty woreczek,
podobny w dotyku do wntrza policzka dotykanego jzykiem. Nie oddy-
chao.
Prdzej szlag by mnie trafi, nibym zrobi owcy sztuczne oddychanie
usta-usta, ale rozerwaem paznokciami t bon i zerwaem j jak szmat
z szyi jagnicia. I to wystarczyo. Po minucie may rozprostowa te swoje
chude patyki i zacz cicho becze za mam.
Tego lata urodzio nam si chyba ze dwadziecia jagnit. A jednak za
kadym razem, kiedy przechodziem obok zagrody dla owiec, bez trudu
rozpoznawaem mojego baranka w tumie innych. By do nich bardzo
podobny, ale z jednym wyjtkiem: porusza si nieco bardziej sprycie.
Jego runo zawsze byo lnice, jakby w kadej chwili od jego tustych
splotw odbijao si wiato soca. A jeli trafio si na moment, kiedy
przesta hasa i mona byo spojrze mu w oczy, widziao si, e jego
renice s mlecznobiae - nieomylny znak, e ten zwierzak widzia ju
tamten wiat i to wystarczajco dugo, eby zapamita to, czego brak
tutaj.
343
Dlaczego teraz wam o tym mwi? Bo kiedy doczekaem si wresz-
cie, e Kate poruszya si na tym szpitalnym ku i otworzya oczy,
zrozumiaem, e ona te jest ju jedn nog po tamtej stronie.
- O, Boe - jczy Kate sabym gosem na mj widok. - A jednak
trafiam do pieka.
Pochylam si w jej stron, zakadajc rce na piersi.
- Nie tak atwo mnie wykoczy, siostrzyczko, wiesz co o tym.
Wstaj i cauj j w czoo, o sekund duej ni zazwyczaj. Jak to si
dzieje, e matki potrafi w ten sposb okreli, czy dziecko ma gorczk?
Ja nie czuj nic, tylko nadchodzc chwil rozstania.
- Jak ci leci? - pytam.
Kate umiecha si do mnie, ale jest to tylko blady cie umiechu, jak
obrazek w gazecie w porwnaniu z malowidem wiszcym w Luwrze.
- Jak nigdy w yciu - odpowiada. - Czemu zawdziczam twoje
odwiedziny?
Temu, e niedugo nie bdzie mona ju ci odwiedzi, myl, ale nie
mwi tego.
- Byem niedaleko i pomylaem, e wpadn. No a poza tym na
tej zmianie pracuje taka jedna laska, pielgniarka.
Kate wybucha gonym miechem.
- O rany, Jess. Bdzie mi ciebie brakowa.
Zaskakuje mnie atwo, z jak te sowa przechodz jej przez gardo.
J chyba te troch to dziwi. Przysiadam na skraju ka, przypatrujc si
drobnym fadom na kocu.
- A wiesz... - zaczynam, ale Kate ucisza mnie, kadc do na mo-
im ramieniu.
- Daj spokj. - Jej oczy na jedn krtk chwil rozjania bysk. - A
moe odrodz si w innym wcieleniu?
- Jako kto? Maria Antonina?
- Nie, nie w przeszoci, tylko gdzie w przyszoci. Mylisz, e to
gupie, co?
- Wcale nie - zaprzeczam. - I tak pewnie wszyscy krcimy si w
kko.
- W takim razie czym ty zostaniesz?
- Padlin. - Kate krzywi si z blu. Sycha jaki brzczyk. Wpa-
dam w panik. - Mam kogo wezwa?
344
- Nie, nie trzeba. - Jestem przekonany, e wanie trzeba, ale nagle
czuj, e gardo wyscho mi na wir i pali, jakbym pokn piorun.
Przypominam sobie star gr, w ktr grywaem sam ze sob, kiedy
miaem dziewi albo dziesi lat i rodzice pozwalali mi ju jedzi na
rowerze a do zmroku. Obserwujc soce zbliajce si do horyzontu,
mwiem sobie tak: jeli wstrzymam oddech przez cae dwadziecia se-
kund, to nie zrobi si ciemno. Albo jeli uda mi si nie mruga oczami.
Albo jeli bd sta bez ruchu, tak spokojnie, e mucha usidzie mi na
policzku. Teraz to powraca: chc zatrzyma Kate tym samym sposobem,
ktrym chciaem powstrzyma zachd soca, chocia dobrze wiem, e
takie rzeczy si nie zdarzaj.
- Boisz si mierci? - wyrywa mi si pytanie.
Kate odwraca si do mnie. Po jej wargach bdzi umiech.
- Jak si przestrasz, to ci powiem.
Po tych sowach zamyka oczy. Udaje jej si jeszcze wydusi z siebie,
e musi chwileczk odpocz i ju pi twardo z powrotem.
To nieuczciwe, ale przecie ona dobrze o tym wie. eby si nauczy,
e czowiek rzadko kiedy otrzymuje to, na co zasuguje, nie trzeba y
bardzo dugo. Wstaj z krzesa, a piorun w moim gardle ponie, smac
yw tkank, przez co nie mog ju go przekn. Mj przeyk wzbiera
lin jak rzeka przegrodzona tam. Wybiegam z pokoju, w ktrym ley
Kate, i w bezpiecznej odlegoci, tak aby jej nie przeszkadza, wal pi-
ci w cian. Na jej biaej powierzchni zostaje dziura, ale to za mao,
wci za mao.
BRIAN
Podaj przepis na materia wybuchowy. Potrzebne bdzie naczynie ze
szka aroodpornego oraz chlorek potasu, ktry mona kupi w sklepach
ze zdrow ywnoci jako substytut soli spoywczej. Do tego gstocio-
mierz i wybielacz do tkanin. Wybielacz wlewamy do naczynia i pod-
grzewamy na gazie, dosypujc miark chlorku potasu do momentu, kiedy
gstociomierz wskae 1,3. Wtedy wyczamy gaz i pozwalamy roztwo-
rowi ostygn do temperatury pokojowej. Odsczamy krysztaki, ktre
si wytrcaj. To wanie o te krysztaki nam chodzio.
Ciki jest los tego, kto zawsze czeka na swoj kolej. Wszyscy widz
bohatera, ktry szaruje w pierwszej linii, ale tak naprawd onierz osa-
niajcy jego tyy te mgby niejedno opowiedzie.
Pomieszczenie, w ktrym siedzimy, to chyba najbrzydsza sala sdowa
na caym Wschodnim Wybrzeu. Wcinity w krzeso czekam, a zosta-
n wezwany do zoenia zezna. Nagle odzywa si brzczyk mojego
pagera. Sprawdzam numer i jcz w duchu. Nie wiem, co zrobi. Zezna-
nia mam zoy dopiero za jaki czas, a do pracy wzywaj mnie natych-
miast, w tej chwili.
Po skonsultowaniu si z kilkoma urzdnikami dostaj wreszcie po-
zwolenie opuszczenia budynku sdu od samego sdziego. Wychodz
gwnym wejciem; momentalnie opadaj mnie dziennikarze, zasypujc
pytaniami, olepiajc wiatami kamer. Z caej siy staram si panowa
nad sob, eby nie przyoy ktremu z tych spw, pastwicych si nad
zbielaymi ju komi, ktre s wszystkim, co pozostao z ywego nie-
gdy ciaa mojej rodziny.
346
Rano, kiedy nie mogem znale Anny, pojechaem szuka jej w do-
mu. Sprawdziem wszystkie jej ulubione miejsca: kuchni, sypialni,
hamak rozpity na tyach. Nie byo jej nigdzie. Ostatnim miejscem, gdzie
teoretycznie mgbym j zasta, by pokj Jessego nad garaem. Wsze-
dem po schodkach na gr.
Jessego te tam nie byo, co ju dawno przestao mnie dziwi. Kiedy
przeywaem przez niego co chwila zawd, a wreszcie postanowiem
niczego nie oczekiwa od mojego syna; odtd atwiej przychodzio mi
godzi si z tym, co przynosi ycie. Zastukaem do drzwi, woajc Ann,
potem woaem Jessego, ale nikt nie odpowiedzia. Miaem klucz do tych
drzwi, ale powstrzymaem si przed wejciem do rodka. Obrciem si
na picie i ruszyem schodami w d, potrcajc po drodze czerwony
kube na segregowane odpadki, ktry osobicie oprniam co wtorek, bo
to przecie byby chyba koniec wiata, gdyby Jesse cho raz sam przy-
pomnia sobie o wyrzuceniu mieci. Na podog wypada dziesiciopak
pustych jasnozielonych butelek po piwie, pojemnik po pynie do prania,
soik po oliwie i galonowy karton po soku pomaraczowym.
Wkadam wszystko z powrotem do kuba, zostawiajc tylko karton po
soku. Mwiem Jessemu sto razy, e to si nie nadaje do przetworzenia, a
mimo to i tak co tydzie znajduj ten karton w kuble.
Czym ten ostatni poar rni si od poprzednich? Tym razem stawka
bya wysoka. To ju nie stary, opuszczony magazyn ani jaka buda nad
sam wod. Tym razem celem sta si budynek szkoy podstawowej. Jest
lato, kiedy wic wybuch ogie, nikt tam nie przebywa, ale dla mnie jest
absolutnie oczywiste, e poar nie nastpi z przyczyn naturalnych.
Kiedy dojedam na miejsce, zaogi ju si zbieraj. Zdyli przejrze
cay budynek i uratowa, co si dao. Paulie podchodzi od razu, kiedy
tylko mnie dostrzega.
- Co tam u Kate?
- W porzdku - odpowiadam, wskazujc gow pogorzelisko. - Jak
to wyglda?
- Spali cae pnocne skrzydo budynku - mwi Paulie. - Chcesz
zrobi obchd?
347
- Tak.
Poar zacz si w pokoju nauczycielskim. lady pomieni s jak
strzaki wskazujce wanie to miejsce. Wida te odrobin syntetycznej
gbki z siedze, ktra nie zwglia si do koca. Ten, kto to zrobi, mia
do pomylunku, eby podpali najpierw stos uoony z biurowych pa-
pierw i poduszek z kanapy. W powietrzu wci jeszcze unosi si zapach
podpaki; tym razem bya to zwyka benzyna. Wrd spopielonych
szcztkw wida odamki szka - tam pka butelka z koktajlem Mooto-
wa.
Przechodz na koniec korytarza, wygldam przez wybite okno. To
pewnie dzieo naszych chopcw; stukli szyb, eby zrobi otwr wenty-
lacyjny.
- Jak pan myli, kapitanie, zapiemy tego fiuta? - pyta Cezar,
wchodzc do pokoju. Nie zdj jeszcze kombinezonu, a na policzku ma
plam sadzy. Przypatruje si zwglonym szcztkom lecym na linii
ognia. Pochyla si i doni w cikiej rkawicy podnosi z podogi niedo-
paek. - Wierzy si nie chce - mwi. - Z biurka sekretarki zostaa kaua,
a kiep si uchowa.
Bior niedopaek z jego doni, obracam w palcach.
- Wiesz, dlaczego tak si stao? Kiedy wybuch ogie, tego papie-
rosa tutaj nie byo. Kto popatrzy sobie, jak adnie si pali, zacign si
par razy i poszed. - Przygldam si niedopakowi przy samym filtrze,
tam gdzie widnieje nazwa marki.
Paulie, ktry szuka Cezara, zaglda przez wybite okno.
- Jedziemy - mwi. - Chod do samochodu. Aha, za pamici -
zwraca si do mnie - to nie my wybilimy to okno.
- Przecie nie zamierzaem obciy was kosztami.
- Chodzi mi o to, e otwr wentylacyjny zrobilimy w dachu.
Okno byo ju wybite, kiedy przyjechalimy. - Paulie cofa gow, Cezar
wychodzi, a po kilku chwilach dobiega mnie dudnicy warkot silnika
naszego wozu.
Szyb moga wybi zabkana pika baseballowa albo frisbee, ale
przecie nawet latem szkoa, budynek uytecznoci publicznej, jest pod
opiek wonych. Wybite okno stwarza zbyt due ryzyko - kto na pewno
zakleiby je grub foli albo zabi deskami.
Chyba e ten sam czowiek, ktry podoy ogie, wiedzia, ktrdy
naley doprowadzi tlen, tak eby wytworzya si prnia, a cinienie
wessao pomienie i przecigno je po caym budynku.
348
Spogldam jeszcze raz na niedopaek, a potem krusz go w doni.
Teraz trzeba odmierzy pidziesit sze gramw tych krysztaw i
rozpuci je w wodzie destylowanej. Po podgrzaniu ponownie schodzi.
Krysztay wytrcone z tego roztworu to czysty chloran potasu. Ucieramy
je na puder i delikatnie przesuszamy nad ogniem. Nastpnie naley przy-
gotowa mieszank: pi procent stanowi wazelina, a pi procent wosk.
Zmiesza i rozpuci w benzynie. Roztworem zala pozostae dziewi-
dziesit procent, ktre stanowi uzyskane krysztay chloranu potasu.
Trzeba do tego uy plastikowego naczynia. Ugnie. Odstawi, eby
benzyna odparowaa.
Z powstaej masy uformowa kostki i zanurzy w roztopionym wo-
sku, eby uchroni je przed wilgoci. Tak przygotowany materia wybu-
chowy wymaga zapalnika co najmniej klasy A3.
Jesse otwiera drzwi do swojego pokoju. Czekam na niego, siedzc na
kanapie.
- Co ty tu robisz? - dziwi si.
- A ty? Moe mi wyjanisz, co ty tutaj robisz?
- Mieszkam - mwi Jesse. - Zapomniae ju o tym?
- Mieszkasz. A moe wcale nie mieszkasz, tylko si ukrywasz?
Jesse wyjmuje papierosa z paczki tkwicej w kieszeni na piersi, wtyka go
do ust i zapala. Rozpoznaj mark. Merits.
- Co ty gadasz? Dlaczego nie jeste w sdzie?
- Skd wzi si pod twoim zlewem kwas solny? - pytam. - Nie
mamy przecie basenu.
- Co to ma by, wita inkwizycja? - Jesse si krzywi. - W zeszym
roku ukadaem dachwki. Dobrze si tym czyci plamy po fugowaniu.
Nie wiedziaem nawet, e to tutaj jeszcze jest.
- Nie wiesz te zapewne, e kiedy wleje si to do butelki, do rod-
ka woy pasek z folii aluminiowej, a cao zatka szmat, to taka bute-
leczka bardzo adnie wybucha.
Zapada martwa cisza.
- Chcesz mnie o co oskary? - pyta w kocu Jesse. - Bo jeli
tak, to sucham.
Wstaj z kanapy.
349
- Niech ci bdzie. Chc si dowiedzie, czy nacinae butelki z
koktajlem Mootowa, eby atwiej pkay. Chc wiedzie, czy jeste
wiadomy tego, e tamten bezdomny czowiek w ruderze, ktr podpali-
e dla zabawy, by o wos od mierci. - Wyjmuj zza plecw pusty po-
jemnik po cloroksie, chlorowym wybielaczu do prania. - Chc wiedzie,
skd to si wzio w twoim kuble na mieci, skoro nigdy nie pierzesz sam
swoich brudw i nie sprztasz tutaj, co wida i czu na odlego, a z
drugiej strony nie dalej ni dziesi kilometrw std kto podpali szko
podstawow, uywajc materiaw wybuchowych zrobionych domowym
sposobem z wybielacza do tkanin i pynu hamulcowego? - Stoj tu
przy synu i potrzsam nim za ramiona, a on, cho mgby mi si wyrwa,
gdyby tylko chcia, pozwala si szarpa, a gowa mu podskakuje. - Na
mio bosk, co ty wyrabiasz?!
Jesse podnosi na mnie wzrok.
- Skoczye?
Puszczam jego ramiona. Jesse cofa si z wyszczerzonymi zbami.
- Sprbuj mi zaprzeczy - rzucam wyzywajco.
- Zaprzeczy? - krzyczy mj syn. - Pogd si z prostym faktem,
tatku, e cho przez cae ycie przywyke wini mnie za zbrodnie tego
wiata, to tym razem pudo! Jak mi nie wierzysz, obejrzyj wiadomoci.
Powoli wsuwam rk do kieszeni i kad na doni Jessego niedopaek
papierosa marki Merits.
- Skoro tak, to po co zostawie wizytwk?
Kiedy ponie budynek, a ogie wymyka si spod kontroli, jedynym
wyjciem jest po prostu da mu si wypali. Trzeba wycofa si, najlepiej
na jakie wzniesienie osonite od wiatru, skd mona obserwowa, jak
budynek poera sam siebie.
Jesse podnosi rk do ust. Jego do dry, papieros spada na podog,
toczy si u naszych stp. Mj syn zakrywa twarz, wpycha kciuki w kciki
oczu.
- Nie mogem jej pomc - szepcze.
To s sowa z gbi serca. Jesse garbi si, kurczy, jakby na powrt
stawa si maym chopcem.
- Kto... Kto o tym wie?
Uderzaj mnie te sowa. On pyta o to, czy aresztuje go policja. Chce
wiedzie, czy powiedziaem o wszystkim jego matce.
350
On domaga si kary.
Robi wic co, co z ca pewnoci go zamie: przycigam go do sie-
bie i tul w ramionach. Jesse pacze. W barach jest szerszy ni ja, a do
tego przewysza mnie o p gowy. Tamten piciolatek, ktry nie nada-
wa si na dawc, przeszed dug drog, eby sta si tym mczyzn. A
ja nic z tego nie pamitam. W tym, jak sdz, ley cay problem. W jaki
sposb czowiek dochodzi do wniosku, e skoro nie mona ratowa, trze-
ba niszczy? I czy win za to ponosi on sam, czy ci, ktrzy nie powie-
dzieli mu, e to bdne mylenie, chocia powinni to zrobi?
Zrobi wszystko, co tylko bdzie trzeba, eby piromania mojego syna
zakoczya si raz na zawsze, tutaj i teraz. Ale nie powiem o niczym ani
policji, ani komendantowi stray poarnej. Pewnie dlatego, e Jesse jest
moim synem, albo z czystej gupoty. By moe postpi tak dlatego, e
Jesse zbyt przypomina mnie samego: aby osign swj cel, musia wy-
bra ogie, musia dowie sobie samemu, e potrafi zapanowa nad
czym, co jest nie do opanowania.
Oddech Jessego powoli si uspokaja, tak samo jak kiedy, przed laty,
kiedy usypia mi na kolanach, a ja niosem go na rkach do pokoju na
pitrze. Zasypywa mnie setkami pyta: a do czego jest dwucalowy w?
A calowy? A dlaczego ty te musisz my swj wz? A czy szeregowy
ratownik moe prowadzi wz straacki? Nagle dociera do mnie, e nie
mog sobie przypomnie, kiedy Jesse przesta pyta mnie o cokolwiek.
Pamitam jednak dobrze to wraenie, e czego zabrako w moim yciu.
Utrat synowskiego uwielbienia czuje si dokadnie tak samo jak bl
fantomowy w amputowanej koczynie.
CAMPBELL
Wszyscy lekarze na przesuchaniach zachowuj si podobnie: kadym
sowem, kad sylab swojego zeznania przypominaj prawnikowi, e
cho sprawiedliwoci by moe stanie si zado, to i tak nie bdzie to
adn rekompensat dla tych, ktrzy czekaj, ktrzy umieraj, podczas
gdy lekarz siedzi pod przymusem na sali sdowej, zamiast by przy nich
w szpitalu. Bd szczery - zawsze mnie to wkurzao. Za kadym razem,
kiedy przesuchuj lekarza, to zanim si obejrz, zaczynam robi mu na
zo - prosz o krtk przerw na wyjcie do toalety, zawizuj sznuro-
wado, wtrcam do swoich wypowiedzi wymowne pauzy, eby tylko
przytrzyma go na krzele dla wiadka cho jedn chwil duej. Nic nie
mog na to poradzi.
Doktor Chance nie jest wyjtkiem. Od samego pocztku przesuchania
wida, e spieszy mu si do wyjcia. Sprawdza godzin na zegarku tak
czsto, e mona by pomyle, e zaraz ucieknie mu pocig. Tym razem
jednak rnica polega na tym, e Sarze Fitzgerald w rwnym stopniu
zaley na tym, eby Chance skoczy jak najszybciej i wyszed. Bo pa-
cjentka, ktra czeka, ktra umiera, to jej wasna crka, Kate.
Ale tu obok siebie czuj ciepo ramienia Anny. Wstaj i zadaj leka-
rzowi kolejne pytanie. Powoli, bez popiechu.
- Panie doktorze, czy terapie, podczas ktrych stosowano tkanki
pobrane z ciaa Anny, mona byo nazwa pewnymi?
- Choroby nowotworowe nie znaj kryterium pewnoci, panie
Alexander.
- Czy pastwo Fitzgerald mieli t wiadomo?
352
- Zawsze szczegowo objaniamy ryzyko planowanego zabiegu z
tego powodu, e po rozpoczciu leczenia wszystkie ukady wewntrzne
s zagroone. Procedura, ktra w poprzedniej kuracji przyniosa peen
sukces, przy nastpnej moe zaszkodzi pacjentowi. - Doktor Chance
umiecha si do Sary. - Musz powiedzie, e Kate to naprawd zadzi-
wiajca moda kobieta. Nikt z nas si nie spodziewa, e doyje piciu lat,
a w tej chwili ma szesnacie.
- Dziki swojej siostrze - zauwaam.
Doktor Chance przytakuje.
- Zgadza si. Silny organizm to jedno, ale te niewielu pacjentw
ma to szczcie, e moe skorzysta z usug idealnie zgodnego dawcy.
Wstaj, trzymajc rce w kieszeniach.
- Czy moe pan przybliy sdowi, w jaki sposb doszo do tego,
e pastwo Fitzgerald przy poczciu Anny skorzystali z pomocy oddziau
genetyki szpitala miejskiego w Providence?
- Testy wykazay, e ich syn nie wykazuje zgodnoci tkankowej i
nie moe by dawc dla Kate. Wtedy opowiedziaem pastwu Fitzgerald
o pewnej rodzinie, z ktr zetkna mnie praktyka lekarska. adne z ich
dzieci nie wykazao zgodnoci z bratem chorym na biaaczk, ale kiedy
trwao jego leczenie, matka ponownie zasza w ci. Okazao si, e to
ostatnie dziecko jest idealnym dawc.
- Czy doradza pan pastwu Fitzgerald, aby poczli genetycznie
zaprogramowanego potomka, ktry miaby suy jako dawca narzdw
dla Kate?
- Ale oczywicie, e nie. - Doktor Chance jest oburzony. - Po-
wiedziaem im tylko, e nawet jeli pierwsze dziecko nie ma zgodnoci z
drugim, nie oznacza to, e kolejne dzieci take takie bd.
- Czy powiedzia pan pastwu Fitzgerald, e to dziecko, ten gene-
tycznie zaprogramowany dawca idealny, bdzie musiao przez cae ycie
suy Kate jako dawca?
- Wtedy bya mowa o jednorazowym przetoczeniu krwi ppo-
winowej - odpowiada doktor Chance. - Niestety, nastpia wznowa,
wskutek czego naleao zastosowa kolejne terapie z wykorzystaniem
dawcy. Gwarantoway one take wiksze szanse powodzenia.
353
- A zatem mam rozumie, e jeeli jutro naukowcy ogosz opra-
cowanie nowej metody leczenia, ktra zagwarantuje pene wyleczenie
Kate, pod warunkiem e Anna obetnie sobie gow i odda siostrze, to pan
zaleci jej zastosowanie?
- Rzecz jasna nie. Nigdy nie namawiabym nikogo, aby leczy swo-
je dziecko za pomoc terapii, ktra zagraa yciu innego dziecka.
- A czy nie to wanie pan robi przez trzynacie lat?
Twarz doktora Chancea teje, pojawiaj si na niej zmarszczki.
- adna z terapii nie wywoaa u Anny dugotrwaych ujemnych
skutkw ubocznych.
Wyjmuj z teczki kartk i wrczam j sdziemu, a potem podaj dok-
torowi Chanceowi.
- Czy zechce pan przeczyta zaznaczony fragment?
Lekarz zakada okulary i odchrzknwszy, zaczyna:
- Zostaam powiadomiona, e znieczulenie moe powodowa
pewne komplikacje, midzy innymi niewaciwe reakcje na leki, bl gar-
da, ubytki w uzbieniu oraz uszkodzenie wypenie dentystycznych,
niesprawno strun gosowych, zaburzenia oddychania, agodne ble i
pomniejsze dolegliwoci, utrat czucia, ble gowy, infekcje, reakcje
alergiczne, taczk, krwawienie, uszkodzenie nerww, skrzepy krwi,
atak serca, uszkodzenie mzgu, a w krytycznych sytuacjach ustanie pracy
narzdw wewntrznych albo utrat ycia.
- Czy zna pan t formuk, panie doktorze?
- Tak. Jest to wyjtek ze standardowego formularza, w ktrym pa-
cjent wyraa zgod na operacj chirurgiczn.
- Prosz przeczyta nazwisko pacjenta, ktry mia przej t opera-
cj.
- Anna Fitzgerald.
- A kto podpisa zgod na zabieg?
- Sara Fitzgerald.
Nie wyjmujc rk z kieszeni, kontynuuj:
- A zatem znieczulenie niesie ze sob ryzyko upoledzenia fi-
zycznego bd mierci. Zgodzi si pan, e s to cakiem powane dugo-
trwae ujemne skutki uboczne.
- Wanie po to wymagamy podpisania zgody na zabieg. Ma to nas
354
chroni przed ludmi takimi jak pan - odpowiada doktor Chance. - W
rzeczywistoci ryzyko jest znikome, a sam zabieg pobrania szpiku kost-
nego zupenie prosty.
- Dlaczego Anna musiaa zosta znieczulona do tak prostego za-
biegu?
- Dziki znieczuleniu zabieg bdzie mniej traumatyczny dla dziec-
ka, a take przebiegnie spokojniej.
- Czy po zabiegu Anna skarya si na ble?
- Raz lub dwa - odpowiada doktor Chance.
- Nie pamita pan?
- To byo dawno temu. Jestem pewien, e Anna do tej pory te ju
o tym zapomniaa.
- Tak pan uwaa? - Odwracam si do Anny. - Czy mam j za-
pyta?
Sdzia DeSalvo krzyuje rce na piersi.
- Skoro mowa o ryzyku - zmieniam gadko temat - to czy moe
pan nam przybliy szczegy bada nad dugoterminowymi skutkami
ubocznymi zastrzykw z czynnikiem wzrostu, ktre Anna otrzymaa ju
dwukrotnie przed kadorazowym pobraniem tkanek do przeszczepu?
- Teoretycznie czynnik wzrostu nie powinien powodowa adnych
nastpstw.
- Teoretycznie - powtarzam jak echo. - Dlaczego teoretycznie?
- Poniewa badania przeprowadzano na zwierztach laborato-
ryjnych - mwi doktor Chance. - Dziaanie tych preparatw na ludzi nie
jest jeszcze do koca ustalone.
- Wielce pocieszajca wiadomo.
Chance wzrusza ramionami.
- Lekarze nie maj w zwyczaju przepisywa rodkw, ktre mog
zaszkodzi zdrowiu pacjenta.
- Czy sysza pan o talidomidzie, panie doktorze?
- Oczywicie. Ostatnio wznowiono badania nad metodami leczenia
raka za pomoc tego leku.
- A w przeszoci uznano go za kamie milowy w tej dziedzinie -
przypominam mu. - Skutki byy przeraajce. A propos skutkw... Czy
zabieg usunicia nerki jest ryzykowny?
- Nie bardziej ni zwyka operacja - odpowiada doktor Chance.
- Czy w wyniku komplikacji podczas zabiegu Anna moe straci
ycie?
355
- Jest to wyjtkowo mao prawdopodobne, panie Alexander.
- Przypumy zatem, e Anna przesza operacj bez najmniejszego
szwanku. Czy fakt posiadania tylko jednej nerki utrudni jej ycie?
- Ot nie - mwi lekarz. - I to jest najlepsze w tym wszystkim.
Wrczam mu ulotk, ktr otrzymaem na oddziale nefrologii jego
szpitala.
- Czy moe pan przeczyta podkrelony fragment?
Doktor Chance ponownie nasuwa okulary na nos.
- Zwikszone ryzyko zachorowania na nadcinienie. Niebez-
pieczestwo wystpienia komplikacji podczas ciy. - Unosi na chwil
wzrok, po czym czyta dalej: - Dawcom odradza si uprawianie sportw
kontaktowych, ktre gro uszkodzeniem pozostaej nerki.
Zakadam rce za plecy.
- Czy wiedzia pan, e Anna gra w hokeja?
Doktor Chance spoglda w stron Anny.
- Nie. Nie wiedziaem.
- Jest bramkarzem. I to ju od kilku lat. - Odczekuj kilka chwil,
eby wszyscy zdali sobie spraw ze znaczenia tej informacji. - Ale skoro
oddanie nerki stoi pod znakiem zapytania, porozmawiajmy o operacjach,
ktre si odbyy. Czynnik wzrostu, wlew limfocytw dawcy, komrki
macierzyste, pobranie limfocytw i szpiku kostnego - czy w pana opinii
jako fachowca taka liczba zabiegw moga wyrzdzi Annie powane
szkody?
- Powane? - Moment zawahania. - Nie. Jej zdrowie nie ucierpiao
w aden powaniejszy sposb.
- Wic moe te operacje przyniosy jej jak korzy?
Doktor Chance przypatruje mi si przez dusz chwil.
- Oczywicie - odpowiada w kocu. - Za kadym razem ratowaa
ycie siostrze.
Siedz wraz z Ann w sali konferencyjnej na pitrze budynku sdu.
Jemy obiad. W progu sali staje Julia.
- Czy to jest prywatne przyjcie?
Anna skinieniem rki zaprasza j do rodka. Julia przysiada si, za-
szczyciwszy mnie tylko przelotnym spojrzeniem.
356
- Jak si trzymasz? - pyta Anny.
- Ujdzie - pada odpowied. - Byle to si ju skoczyo.
Julia otwiera torebk sosu do saatek i skrapia ni obiad, ktry sobie
przyniosa.
- Nawet si nie obejrzysz, jak bdzie po wszystkim.
Mwic to, rzuca mi jedno szybkie spojrzenie.
Wystarczy. Momentalnie przed oczy napywaj mi wspomnienia: za-
pach jej skry, may pieprzyk poniej piersi, znami w ksztacie pksi-
yca...
Niespodziewanie Anna wstaje od stolika.
- Zabieram Sdziego na spacer - oznajmia.
- Ani mi si wa. Na zewntrz wci roi si od dziennikarzy.
- To przejd si z nim po korytarzu.
- Nie ma mowy. To mj pies-przewodnik i ja go musz wypro-
wadza. Tak jest uoony.
- W takim razie id do ubikacji - mwi Anna. - Tam chyba jeszcze
mog pj sama?
Wychodzi z sali, zostawiajc nas z sob i tym wszystkim, co nie po-
winno si wydarzy, a jednak si wydarzyo.
- Zrobia to celowo - odzywam si.
Julia kiwa gow potakujco.
- Inteligentny dzieciak. Czyta w ludziach jak w ksice. - Odkada
plastikowy widelec na talerz. - W twoim samochodzie jest peno psiej
sierci.
- Wiem. Nie mog uprosi Sdziego, eby zwizywa wosy gum-
k.
- Dlaczego mnie nie obudzie?
Szczerz zby w umiechu.
- Bo rzucilimy kotwic w strefie, gdzie zakazano uywania bu-
dzikw.
Julii to jako nie bawi.
- Czy ta wczorajsza noc to by dla ciebie art?
W mojej gowie odzywa si stare porzekado: Z czego mieje si Bg?
Odpowied: z ludzkich planw. A poniewa jestem tchrzem, wstaj od
stou, chwytajc obro psa.
- Musz go wyprowadzi, zanim wrcimy na sal sdow.
Przy drzwiach sysz gos Julii:
- Nie odpowiedziae mi.
357
- Nie chcesz usysze mojej odpowiedzi. - Nie odwracam si, bo
wtedy musiabym spojrze jej w twarz.
Sdzia DeSalvo odkada dalsze przesuchania na nastpny dzie, na
godzin trzeci, z powodu swojej cotygodniowej wizyty u krgarza. Od-
prowadzam Ann do wyjcia, gdzie spodziewam si zasta jej ojca, ale
Briana nigdzie nie wida. Sara rozglda si dookoa zdziwiona.
- Pewnie przyszo wezwanie - tumaczy ma. - Moemy... -
mwi do Anny.
Szybko kad do na ramieniu dziewczynki.
- Odwioz ci do remizy.
W samochodzie Anna siedzi cicho. Zatrzymuj wz na parkingu przed
remiz, ale nie wyczam silnika.
- Wiesz - zagaduj - moe tego nie zauwaya, ale ten pierwszy
dzie by naprawd obiecujcy.
- Wszystko jedno.
Anna wysiada bez sowa, a Sdzia wskakuje na puste przednie siedze-
nie. Odprowadzam j wzrokiem i widz, e zamiast i prosto do wejcia,
skrcia w lewo. Wycofuj samochd na ulic, ale po chwili zatrzymuj
go i wbrew zdrowemu rozsdkowi wyczam silnik. Zamknwszy S-
dziego w rodku, id ladem Anny na tyy budynku remizy.
Dziewczyna stoi nieruchomo jak posg, unoszc twarz do nieba. Co
mam teraz zrobi, co jej powiedzie? Nigdy nie miaem dzieci; ledwo
udaje mi si zadba o siebie.
Ale to Anna pierwsza przerywa cisz.
- Czy miae kiedy pewno, e robisz co zego, chocia wy-
dawao si, e wszystko jest w porzdku?
- Tak. - Myl o Julii.
- Czasami mam ju siebie dosy - mamrocze Anna pod nosem.
- Czasami - przyznaj - ja te mam si do.
Tym wyznaniem j zaskakuj. Patrzy na mnie, a po chwili z po-
wrotem odwraca wzrok ku niebu.
- Tam s gwiazdy. Nie wida ich, ale s.
Wkadam rce do kieszeni.
- Kiedy kadej nocy szeptaem yczenia gwiazdom, eby si
speniy.
358
- Czego sobie yczye?
- ebym trafi jakie rzadkie karty z baseballistami do kolekcji.
eby rodzice kupili mi golden retrievera. eby do naszej klasy przysza
nowa, moda, seksowna nauczycielka.
- Tata powiedzia mi, e astronomowie odkryli we Wszechwiecie
nowe miejsce, gdzie rodz si gwiazdy. Upyno dwa tysice piset lat,
zanim udao si nam je zobaczy. - Patrzy mi w oczy. - Dobrze ci si
ukada z rodzicami?
Przez chwil chc jej skama, ale potem potrzsam gow.
- Kiedy mylaem, e jak dorosn, bd taki jak oni, ale okazao
si, e nic z tego. Kiedy dorosem, okazao si, e wcale nie chc by do
nich podobny.
Promienie soca gadz mleczn skr Anny, rozwietlaj kontur jej
szyi.
- Rozumiem - mwi dziewczynka. - Ty te bye niewidzialny.
WTOREK
atwo przydepta ogie przy pocztku,
Gdy pomie buchnie, nie zgasi go rzeka.
William Szekspir, Krl Henryk VI
CAMPBELL
Brian Fitzgerald to mj wytrych. W momencie kiedy sdzia zorientuje
si, e przynajmniej jedno z rodzicw popiera wniosek crki i optuje za
tym, eby przestaa oddawa narzdy siostrze, nie bdzie ju wcale tak
trudno doprowadzi do usamowolnienia Anny. Jeeli Brian zrobi to, cze-
go od niego oczekuj, czyli powie sdziemu DeSalvo, e rozumie prawa
swojej crki i postanawia j poprze, to zeznanie Julii, jakiekolwiek b-
dzie, nie zmieni ju wiele. A co waniejsze, zeznanie Anny bdzie ju
tylko zwyk formalnoci.
Brian zjawia si w sdzie wczenie rano, razem z Ann. Ma na sobie
mundur kapitana stray poarnej. Przyklejam do ust umiech i wstaj z
awki. Sdzia idzie za mn.
- Dzie dobry - witam si z nimi. - Wszyscy gotowi? Mona za-
czyna?
Brian spoglda na Ann. Potem wbija wzrok we mnie. Widz, e ma
na kocu jzyka jakie pytanie, ktrego ze wszystkich si stara si nie
zada. Mj mzg pracuje szybko w poszukiwaniu wyjcia z tej sytuacji.
- Hej - zagaduj Ann, znalazszy rozwizanie. - Zrobisz co dla
mnie? Przebiegnij si z Sdzi kilka razy po schodach. Jak si nie zm-
czy, to bdzie potem haasowa na sali.
- Wczoraj nie pozwolie mi go wyprowadzi.
- Wczoraj byo wczoraj. Dzisiaj ci pozwalam.
Anna potrzsa gow.
- Nigdzie si std nie rusz. Wystarczy, e sobie pjd, a wy za-
czniecie gada na mj temat.
Zwracam si wic ponownie do Briana.
- Wszystko w porzdku? - pytam.
360
W tym momencie w drzwiach pojawia si Sara Fitzgerald. Rusza pro-
sto w kierunku sali przesucha, ale gdy widzi ma rozmawiajcego ze
mn, przystaje. Po chwili wahania powoli odwraca si od niego i znika za
drzwiami.
Brian Fitzgerald odprowadza on wzrokiem, nie przestajc patrze za
ni nawet wtedy, gdy drzwi si zamykaj.
- Trzymamy si - mwi, ale nie jest to odpowied na moje pytanie.
- Panie Fitzgerald, czy zdarzyo si, e midzy panem a pask o-
n wystpiy rnice zda dotyczce udziau Anny w terapiach majcych
na celu ratowanie ycia jej siostry?
- Tak. Na pocztku lekarze twierdzili, e potrzebna bdzie tylko
krew ppowinowa. Pobiera si j z fragmentu ppowiny, ktry po poro-
dzie zwykle wyrzuca si do kosza. Nie jest on zatem potrzebny dziecku, a
taki zabieg z ca pewnoci nie mg wyrzdzi Annie krzywdy. - Brian
szuka wzrokiem crki, umiecha si do niej. - Przez jaki czas wszystko
byo w porzdku. Transfuzja krwi ppowinowej doprowadzia do remisji.
Jednake w roku tysic dziewiset dziewidziesitym szstym nastpi
nawrt choroby. Lekarze postanowili pobra od Anny limfocyty. Ta tera-
pia nie miaa na celu wyleczenia Kate, ale utrzymanie jej przy yciu jesz-
cze przez pewien czas.
Staram si wycign od niego co wicej.
- Rozumiem, e pan i paska ona nie zgadzali si w kwestii tej
metody leczenia?
- Nie byem przekonany, e to jest dobre rozwizanie. Tym razem
Anna miaaby pen wiadomo tego, co si dzieje, a sam zabieg nie
naley do przyjemnych.
- W jaki sposb ona przekonaa pana do zmiany zdania?
- Powiedziaa mi, e jeeli teraz Anna nie odda troch krwi, to i tak
wkrtce bdzie trzeba pobra od niej szpik kostny.
- Jakie byy wtedy paskie odczucia?
Brian potrzsa gow. Min ma mocno niewyran.
- Nie mona przewidzie, co si uczyni w sytuacji, kiedy widzi si
wasne dziecko o krok od mierci - mwi cicho. - Nagle czowiek zaczy-
na mwi i robi rzeczy, o ktrych nie chce nawet myle. Wydaje si, e
361
zawsze jest wybr, trudny, ale jest. Tymczasem dopiero w takiej sytuacji
wyranie wida, jak bardzo zudne jest takie mylenie. - Brian podnosi
wzrok na Ann, ktra siedzi tu obok mnie tak cicho, jakby zapomniaa o
oddychaniu. - Nie chciaem, eby Anna przez to przechodzia, ale nie
mogem straci Kate.
- Czy Anna ostatecznie oddaa szpik kostny?
- Tak.
- Panie Fitzgerald, czy jako dyplomowany ratownik paramedycz-
ny, poddaby pan operacji pacjenta, ktry cieszy si dobrym zdrowiem?
- Oczywicie, e nie.
- Zatem w jaki sposb doszed pan do wniosku, e dla dobra Anny
naley podda j operacji chirurgicznej, ktra zagraaa jej zdrowiu, a
jednoczenie nie miaa jej przynie absolutnie adnych korzyci?
- Nie mogem pozwoli, eby Kate umara - odpowiada Brian.
- Czy przy jakiej innej okazji midzy panem a pask on wy-
stpiy rnice zda co do wykorzystania tkanek Anny w leczeniu pa-
stwa starszej crki?
- Kilka lat temu Kate znw trafia do szpitala. Stracia tyle krwi, e
nikt ju nie wierzy, e przeyje. Byem zdania, e moe tym razem nale-
y pozwoli jej odej. Sara sdzia inaczej.
- Co si wtedy stao?
- Lekarze podali Kate arszenik i to podziaao. Objawy biaaczki
ustpiy na cay rok.
- Czy mam rozumie, e istniaa terapia, ktra uratowaa ycie Ka-
te bez koniecznoci wykorzystania tkanek Anny?
Brian potrzsa gow.
- Chc tylko powiedzie... Chc powiedzie, e byem wtedy pe-
wien, e Kate musi umrze. Sara walczya ze wszystkich si i Kate po-
wrcia midzy nas. - Rzuca spojrzenie onie. - Ale jej nerki tego nie
zniosy. Przestaj ju funkcjonowa. Nie chc, eby Kate cierpiaa, ale
nie chc rwnie popeni dwa razy tego samego bdu. Nie poddam si i
nie powiem, e to koniec, kiedy jeszcze mona co zrobi.
Brian jest rozemocjonowany. Przypomina lawin. Musz go przeci-
gn na moj stron, zanim osunie si prosto na ten domek z kart, ktry z
takim trudem i pieczoowitoci wzniosem.
362
- Panie Fitzgerald, czy wiedzia pan, e Anna ma zamiar po
zwa pana i pask on do sdu?
- Nie.
- Czy po otrzymaniu pozwu rozmawia pan z crk o tym?
- Tak.
- Jakie byy konsekwencje tej rozmowy?
- Wyprowadziem si razem z Ann na jaki czas z domu.
- Dlaczego?
- Poniewa uznaem, e ma ona pene prawo przemyle swoj de-
cyzj, a w domu nie miaa warunkw, eby spokojnie si nad tym zasta-
nowi.
- Podsumowujc: wyprowadzi si pan wraz z crk z domu. Dys-
kutowa pan z ni dugo i szczegowo, starajc si zrozumie, dlaczego
postanowia rozstrzygn t spraw na drodze sdowej. Czy zatem teraz
popiera pan wniosek paskiej ony, aby Anna w dalszym cigu pozostaa
dawc tkanek i narzdw dla Kate?
Odpowied mamy przewiczon. Brzmi ona: nie. Na tym jednym
sowie opiera si caa moja taktyka. Brian garbi si lekko i odpowiada:
- Tak, popieram wniosek mojej ony.
- Panie Fitzgerald, czy paskim zdaniem... - zaczynam i dopiero po
chwili dociera do mnie, co ten czowiek powiedzia. - Sucham? - Nie
dowierzam wasnym uszom.
- Chciabym, eby Anna oddaa siostrze nerk - mwi Brian.
Gapi si na niego jak ciel na malowane wrota; wiadek zrobi mnie
w jajo! Czuj, e trac grunt pod nogami. Jeli Brian nie poprze Anny i
jej decyzji o uwolnieniu od obowizku bycia dawczyni dla siostry, o
wiele trudniej bdzie skoni sdziego, aby orzek o usamowolnieniu.
Jednoczenie z niespotykan wyrazistoci dociera do mnie cichutkie
westchnienie, ktre wyrywa si z piersi Anny, krtki krzyk pkajcego
serca. Ten dwik zna kady, kto cho raz zobaczy tcz, ktra przy
drugim spojrzeniu okazaa si zwyk gr wiate.
- Panie Fitzgerald, czy mam rozumie, e yczy pan sobie tego,
aby Anna, w celu udzielenia pomocy Kate, poddaa si skomplikowanej
operacji chirurgicznej i stracia jeden z narzdw wewntrznych?
363
To naprawd przedziwny widok, kiedy wielki, silny mczyzna zaa-
muje si na twoich oczach.
- A czy pan sam zna waciw odpowied na to pytanie? Gos
Briana jest ochrypy, gardowy. - Bo ja nie wiem, gdzie jej szuka. Wiem,
co jest dobre, i wiem, co jest uczciwe, ale w tej sytuacji kategorie dobra i
uczciwoci nie maj zastosowania. Mog siedzie i rozmyla nad tym
dowolnie dugo, mog potem panu powiedzie, co powinno byo si wy-
darzy i jak to wszystko powinno teraz wyglda. Mog nawet doj do
wniosku, e istnieje lepsze wyjcie z tej sytuacji. Ale szukam go ju trzy-
nacie lat, panie Alexander, i do tej pory nie znalazem.
Powoli, bardzo powoli Brian Fitzgerald zgina si wp. Jego wielka
sylwetka ledwo mieci si w ciasnym ogrodzeniu, gdzie stoi krzeso dla
wiadka. Jasnowosa gowa opada coraz niej, a w kocu czoo opiera
si o chodn drewnian porcz.
Zanim Sara Fitzgerald rozpocznie swoje przesuchanie jako adwokat
strony przeciwnej, sdzia DeSalvo ogasza dziesiciominutow przerw,
aby wiadek mg poby przez chwil sam. Anna i ja schodzimy na par-
ter, gdzie stoj automaty, w ktrych za dolara mona kupi sab herbat
albo jeszcze bardziej rozwodnion zup. Dziewczyna przysiada na stoku,
kolana wysoko, pity oparte na szczebelku. Przynosz jej kubek gorcej
czekolady, ale ona odstawia go na podog, nie umoczywszy nawet ust.
- Nigdy nie widziaam, eby tata paka - mwi. - Mama, owszem
co jaki czas j brao, kiedy Kate chorowaa, ale on... Jeli zdarzao mu
si rozklei, robi to tak, eby nikt nie widzia.
- Posuchaj...
- Uwaasz, e to moja wina? - Anna podnosi wzrok na mnie. - e
le zrobiam, proszc go, eby przyszed dzi do sdu?
- Sdzia tak czy inaczej wezwaby go na wiadka. - Krc gow w
zakopotaniu. - Musz ci co powiedzie. Bdziesz musiaa zrobi to co
on.
Anna patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Co bd musiaa zrobi?
- Zoy zeznanie.
Anna mruga oczami, wci nie mogc uwierzy.
- Kpisz sobie?
364
- Byem przekonany, e jeli sdzia zobaczy, e ojciec popiera
twoj decyzj, wtedy bez duszych ceregieli orzeknie na twoj korzy.
Niestety stao si inaczej. W dodatku nie mam zielonego pojcia, co po-
wie Julia, ale nawet jeli stanie po twojej stronie, sd bdzie chcia si
przekona, e jeste na tyle dojrzaa, eby sama decydowa o sobie, bez
wsparcia ze strony rodzicw.
- Chcesz powiedzie, e mam zeznawa jak normalny wiadek?
Wiedziaem od samego pocztku, e nadejdzie taki moment, kiedy
Anna bdzie musiaa zoy zeznanie. Kiedy sprawa toczy si o usamo-
wolnienie osoby nieletniej, wydaje si logiczne, e sdzia zechce wysu-
cha, co nieletnia osoba ubiegajca si o to ma do powiedzenia. Zreszt
moim zdaniem Anna, cho tak si poszy na myl o skadaniu zezna
przed sdem, w gbi duszy chce to zrobi. Bo po co zadawaaby sobie
tyle trudu ze zoeniem pozwu, z procesem, gdyby nie chciaa dosta
szansy wypowiedzenia na gos tego, co myli?
- Wczoraj mwie, e nie bd musiaa zeznawa. - Anna jest wy-
ranie wzburzona.
- Pomyliem si.
- Wynajam ci, eby to ty powiedzia wszystkim, czego chc.
- Tak si nie da. - Wzdycham. - To ty zoya skarg. Ty chciaa
uwolni si od roli, ktr rodzina narzucia ci trzynacie lat temu. A to
oznacza, e sama bdziesz musiaa uchyli kurtyny i pokaza nam, kim
naprawd chcesz by.
- Poowa dorosych ludzi na tej planecie nie wie, kim jest, a mimo
to codziennie mog decydowa o sobie - ripostuje Anna.
- aden z tych dorosych nie ma trzynastu lat. Posuchaj mnie -
kieruj rozmow na kwesti, ktra wydaje mi si w tej sprawie kluczowa.
- Wiem, e do tej pory gone wyraanie swoich opinii nigdy nic ci nie
dao. Tym razem obiecuj, e kiedy otworzysz usta, nie bdzie nikogo,
kto by ci nie sucha.
Ten argument przechodzi jednak bez echa. A waciwie odnosi wrcz
przeciwny skutek. Anna splata ramiona na piersi.
- Nie wracam na gr - owiadcza.
- Skadanie zezna to pryszcz, naprawd...
- To nie jest pryszcz, Campbell. To ponad moje siy. Nie zrobi te-
go za nic w wiecie.
365
- Jeeli odmwisz zoenia zezna, przegramy - tumacz jej.
- To wymyl jaki inny sposb, ebymy wygrali. Kto tu jest
prawnikiem, ty czy ja?
Na to zapa si nie dam. Bbni palcami po blacie stou, silc si na
cierpliwo.
- Wyjanisz mi, z jakiego powodu tak si zapierasz?
Patrzy na mnie.
- Nie.
- Co to znaczy nie? Nie zoysz zezna czy nie powiesz mi dla-
czego?
- S rzeczy, o ktrych nie mam ochoty rozmawia. - Rysy Anny
twardniej. - Wydawao mi si, e kto jak kto, ale ty powiniene mnie
zrozumie.
Spryciara. Wie, jak podej czowieka.
- Przepij si z tym - radz jej krtko.
- Nie zmieni zdania.
Wstaj z krzesa i wrzucam nietknity kubek z kaw prosto do kosza
na mieci.
- A wic prosz bardzo - odpowiadam. - Ale nie oczekuj ode mnie,
e odmieni twoje ycie.
SARA
Dzi
Z biegiem lat mona zaobserwowa ciekawe zjawisko - skostnienie,
utrwalenie cech charakteru. Co przez to rozumiem? Ot jeli wiato
padnie na twarz Briana pod odpowiednim ktem, wci mog jeszcze
dostrzec bladoniebieski odcie jego oczu, ktry zawsze przywodzi mi na
myl wysp na dalekim oceanie, wysp, ktra jest jeszcze przede mn, do
ktrej kiedy dopyn. Poniej ust, rysujcych si piknymi liniami, kiedy
Brian si umiecha, widnieje doeczek w brodzie, pierwsza cecha, ktrej
szukaam w twarzach moich nowo narodzonych dzieci. Od Briana bije
aura zdecydowania, silnej woli oraz spokoju, pyncego z faktu penego
pogodzenia si z samym sob. Zawsze miaam nadziej, e w jaki spo-
sb mi si to udzieli. Te cechy charakteru sprawiy, e pokochaam moje-
go ma; tak sobie myl, e jeeli teraz czasem nie potrafi go rozpo-
zna, to moe to wcale nie jest tak le, jak mi si wydaje. Nie wszystkie
zmiany s na gorsze; skorupa, ktra nawarstwia si wok ziarenka pia-
sku, dla jednych wyglda jak podranienie delikatnej tkanki, a dla innych
jest per.
Brian spoglda to na mnie, to na Ann i z powrotem. Anna skubie
strup na kciuku; Brian patrzy na mnie tak, jak mysz na jastrzbia. Wyraz
jego oczu w jaki sposb sprawia mi bl. Czy on tak wanie o mnie my-
li?
A wszyscy inni?
auj, e dzieli nas sala sdowa. auj, e nie mog podej do nie-
go. Posuchaj, powiedziaabym, nie tak wyobraaam sobie nasze ycie.
367
Moliwe, e zbdzilimy, ale wol zabdzi z tob, ni z innym doj
do celu.
Posuchaj, powiedziaabym, by moe popeniam bd.
- Pani Fitzgerald - pyta sdzia DeSalvo - czy chce pani zada
wiadkowi jakie pytania?
wiadek. Dobre okrelenie maonka. Bo na czym polegaj role ma
i ony, jak nie na wystawianiu wiadectwa sobie nawzajem, na wzajem-
nym rozliczaniu si z pomyek?
Powoli wstaj z krzesa.
- Witaj, Brian. - Mj gos wcale nie jest taki spokojny, jak na to li-
czyam.
- Cze, Saro - odpowiada.
Na tym kocz si moje pomysy na rozmow ze wiadkiem.
Nagle przypomina mi si, jak kiedy chcielimy dokd wyjecha, ale
nie moglimy si zdecydowa dokd. Wsiedlimy wic do samochodu i
ruszylimy przed siebie, co p godziny prosilimy jedno z dzieci, eby
wybrao, w ktr stron mamy skrci albo ktr drog pojecha. Tak
dotarlimy do miejscowoci Seal Cove w stanie Maine i nie moglimy
jecha dalej, bo Jesse, ktry mia wybiera, chcia, ebymy skrcili pro-
sto do Atlantyku. Wynajlimy chat bez prdu i ogrzewania, wiedzc, e
caa nasza czwrka boi si ciemnoci.
Dopiero kiedy Brian mi odpowiada, uwiadamiam sobie, e przez cay
ten czas mwiam na gos.
- Pamitam. - Umiecha si. - Nastawialimy na pododze tyle
wiec, e byem absolutnie pewien, e pucimy t chaup z dymem.
Przez pi dni lao jak z cebra.
- A kiedy szstego dnia wyszo soce, przyleciao tyle kaczek, e
nie mona byo wyj na dwr.
- A potem Jesse poparzy si sumakiem i tak mu spucha twarz, e
nie mg otworzy oczu.
- Bardzo pastwa przepraszam - wtrca si Campbell Alexander.
- Podtrzymuj sprzeciw - mwi sdzia DeSalvo. - Czemu maj
suy te pytania?
Wyruszylimy w podr bez adnego konkretnego celu, zatrzy-
malimy si w jakiej zapadej dziurze, a mimo to nie oddaabym tego
368
jednego tygodnia za adne skarby wiata. Kiedy nie wiadomo, dokd si
jedzie, z reguy odkrywa si miejsca, o ktrych nikt nawet nie wie, e
istniej.
- Kiedy Kate nie chorowaa - odzywa si Brian, powoli wac
sowa - zdarzay nam si wspaniae chwile.
- Nie sdzisz, e Annie by ich brakowao, gdyby Kate odesza?
Campbell zrywa si na rwne nogi, dokadnie tak jak si spo-
dziewaam.
- Sprzeciw!
Sdzia unosi do i skiniciem gowy daje zna, e chce usysze od-
powied Briana.
- Nam wszystkim bdzie ich brakowao - mwi mj m.
I w tym samym momencie dzieje si najdziwniejsza rzecz pod so-
cem: Brian i ja, cho dziel nas prty ogrodzenia, nagle jestemy po tej
samej stronie, przycigamy si jak dwa magnesy. Jestemy modzi i po
raz pierwszy nasuchujemy jednoczesnego bicia naszych serc, jestemy
starzy i nie wiemy, jakim sposobem udao nam si pokona tak niewiary-
godnie dug drog w tak krtkim czasie. Ogldamy w telewizji nowo-
roczne fajerwerki, rok po roku, a pomidzy nami pi trjka dzieci, wtulo-
nych jedno w drugie tak ciasno, e wyranie czuj, jak Brian pcznieje z
dumy.
I nagle nie ma ju znaczenia, e mj m wyprowadzi si z Ann z
domu, e w niektrych kwestiach dotyczcych Kate mia inne zdanie ni
ja. Wedug siebie postpi susznie; ja robiam to samo, wic nie mog go
za nic wini. Czowiek czasami do tego stopnia grznie w roztrzsaniu
szczegw, e zapomina o tym, e yje. Zawsze trzeba zdy na jakie
spotkanie, zapaci kolejny rachunek, poradzi sobie z nastpnym obja-
wem choroby, ktry wanie da o sobie zna, albo tylko odfajkowa
kresk na cianie jeszcze jeden zwyky dzie. Zsynchronizowalimy ze-
garki, wkulimy na pami swoje rozkady dnia, tygodnia, miesica, yli-
my z minuty na minut - i zupenie zapomnielimy o tym, e trzeba spo-
glda za siebie i patrze na to, co si osigno.
Jeeli dzi, zaraz, za chwil stracimy Kate, to i tak nikt nie odbierze
nam tego, e bya z nami przez szesnacie lat. A po latach, po stuleciach
spdzonych bez niej, kiedy ju nie bdziemy mogli sobie przypomnie jej
umiechu, dotyku doni ani najpikniejszej melodii jej gosu, Brian wci
bdzie przy mnie i zawsze powie: Nie pamitasz? Przecie to wygldao
tak...
369
Glos sdziego wyrywa mnie z zadumy.
- Pani Fitzgerald, czy skoczya ju pani przesuchiwa wiadka?
Ani przez chwil nie byo potrzeby, ebym przesuchiwaa Briana. Je-
go odpowiedzi znam od zawsze. Nie pamitam tylko pyta.
- Jeszcze jedna rzecz - odpowiadam sdziemu i zwracam si
do ma: - Kiedy wrcicie do domu?
W czeluciach gmachu sdu stoi dugi rzd automatw spoywczych.
Mona w nich kupi rzeczy, na ktre wcale nie ma si ochoty. W czasie
przerwy zarzdzonej przez sdziego DeSalvo schodz tam, staj przed
tymi zimnymi szybami i wpatruj si w paczki cukierkw, ciastek i chip-
sw uwizionych w rurowatych pojemnikach.
- Markizy - zza plecw dobiega mnie gos Briana.
Odwracam si. Mj m wanie wsun do szczeliny monety, sie-
demdziesit pi centw. - Najlepsze. Prosty, tradycyjny smak. - Dotyka
dwch przyciskw i ciastka rozpoczynaj samobjczy zjazd na dno ma-
szyny.
Bierze mnie za rk i prowadzi do stolika. Blat jest porysowany i za-
plamiony, nosi na sobie pamitki po ludziach, ktrzy siedzieli tutaj,
uwieczniajc swoje inicjay i gboko skrywane sekrety dugopisem na
plastiku.
- Nie wiedziaam, o co mam ci pyta - wyznaj Brianowi. Milcz
przez chwil, wahajc si, a potem si odzywam: - Uwaasz, e bylimy
dobrymi rodzicami? - Myl o Jessem, ktrego prze staam zauwaa ju
tak dawno temu. O Kate, ktrej nie mogam pomc. O Annie.
- Nie wiem - odpowiada Brian. - Tego nikt nigdy nie wie.
Podaje mi paczk czekoladowych markiz. Chc podzikowa, powie-
dzie, e nie jestem godna, ale kiedy tylko otwieram usta, Brian wsuwa
w nie ciasteczko, smaczne i szorstkie, ocierajce jzyk. W jednej chwili
robi si godna jak wilk. Brian ociera okruszki z moich ust, jakbym bya
kruch lalk z porcelany. Nie odsuwam si, nie odpycham jego rki.
Mam wraenie, e nigdy w yciu nie miaam w ustach nic rwnie sod-
kiego.
370
Tego samego wieczoru Brian i Anna wracaj do domu. Oboje przy-
chodzimy powiedzie jej dobranoc; oboje caujemy j w czoo. Brian
idzie do azienki pod prysznic. Ja zaraz pojad do szpitala, ale przysia-
dam jeszcze na moment na ku Kate, naprzeciwko Anny.
- Bdziesz mi prawi kazanie? - pyta ona.
- Nie takie, jak mylisz. - Przesuwam palcem po szwie poduszki
Kate. - To, e chcesz by sob, nie oznacza, e jeste zym czowiekiem.
- Ale ja nie...
Unosz do, uciszajc j.
- Chc powiedzie, e twoje pragnienia s gboko ludzkie, a to, e
wyrosa na kogo zupenie innego, ni wszyscy si spodziewali, to jesz-
cze nie powd, eby myle, e sprawia komu zawd. Dziewczynka,
ktrej w jednej szkole dokuczaj, moe przenie si do innej i tam mie
samych przyjaci. Dlaczego? Bo w nowym miejscu nikt od niej niczego
nie oczekuje. A kto, kto zda na akademi medyczn tylko z tego powo-
du, e w rodzinie s sami lekarze, moe pewnego dnia uwiadomi sobie,
e w gbi serca pragnie by artyst. - Potrzsam gow, biorc gboki
oddech. - Rozumiesz, o co mi chodzi?
- Nie za bardzo.
Na te sowa musz si umiechn.
- Chc ci przez to powiedzie, e kogo mi przypominasz.
Anna unosi si na okciu.
- Kogo?
- Mnie - odpowiadam.
Czowiek, z ktrym spdzio si tyle dugich lat, jest jak mapa samo-
chodowa, podarta na rogach i wytarta na zgiciach od cigego uywania;
na tej mapie widnieje szlak tak dobrze znany, e mona go z atwoci
wyrysowa z pamici. Dlatego wanie trzyma si t map w schowku i
wozi ze sob w kad podr. A jednak w najmniej oczekiwanym mo-
mencie na tej dobrze znanej mapie potrafi si pojawi niespodziewany
zjazd z autostrady i punkt widokowy, ktrego wczeniej tam nie byo; w
takich chwilach nigdy nie wiadomo, czy to jest nowy element krajobrazu,
czy moe co, na co ani razu nie zwrcio si uwagi.
371
Brian ley obok mnie. Nic nie mwi, tylko kadzie do na mojej szyi,
w gbokiej dolinie tu nad obojczykiem. Cauje mnie, a jego usta maj
sodko-gorzki smak. Tego si spodziewaam, ale nastpna rzecz zaskaku-
je mnie cakowicie: Brian przygryza moj warg tak mocno, a czuj w
ustach smak krwi. Jczc z blu, prbuj jednoczenie si rozemia,
obrci to w art, ale Brian si nie mieje ani nie przeprasza. Pochyla si
niej i zlizuje krew z moich ust.
W rodku a podskakuj z zaskoczenia. To mj Brian, a zarazem nie
on; i jedno, i drugie jest zadziwiajce. Za jego przykadem dotykam jzy-
kiem krwawicej wargi, czujc liski naskrek i miedziany posmak.
Otwieram si jak storczyk, moje ciao staje si koysk, oddech Briana
wdruje po szyi, gardle, w d, pomidzy piersiami. Przez krtk chwil
czuj jego gow na brzuchu i jak poprzednio nie spodziewaam si, e
moe mnie ugry, tak teraz nagle ze cinitym sercem przypominam
sobie, e kiedy byam w ciy, mj m odprawia ten rytua co noc.
Budzc si z bezruchu, Brian wznosi si nade mn niczym drugie
soce, wypeniajc mnie blaskiem i arem. Jestemy jak studium kontra-
stw: twardo i mikko, blond i czer, szalestwo i spokj - a jednak
tak dopasowani, e kiedy jednego zabraknie, drugie nie bdzie ju do
koca sob. Jestemy jak wstga Mbiusa, dwa ciaa przechodzce w
siebie, wze nie do rozwikania.
- Stracimy crk - szepcz, cho nawet ja nie potrafi powiedzie,
czy mam na myli Kate czy Ann.
Brian cauje mnie w usta.
- Przesta - mwi.
Po tych sowach nie odzywamy si ju ani razu. Tak jest najbezpiecz-
niej.
RODA
Jednak ni e pada bl ask z owych p omi eni ,
Lecz raczej ci emno wi doma (...)
John Milton, Raj utracony
JULIA
Kiedy wracam do domu z porannej przebieki, Izzy siedzi na kanapie
w duym pokoju.
- Dobrze si czujesz? - pyta.
- Jasne. - Rozwizuj teniswki, ocieram pot z czoa. - Czemu py-
tasz?
- Bo normalni ludzie nie biegaj o wp do pitej rano. Wzruszam
ramionami.
- Musiaam spali troch energii.
Id do kuchni, gdzie dokadnie o tej godzinie powinna na mnie czeka
gorca orzechowa kawa, zaparzona przez ekspres firmy Braun. Ale nie
czeka. Urzdzenie si nie spisao. Sprawdzam wtyczk, wciskam kilka
klawiszy, ale diody ani mrugn; cay wywietlacz jest ciemny. - Cholera
jasna. - Szarpi za kabel, wyrywam wtyczk z gniazda. - To jest jeszcze
nowe, nie ma prawa si popsu.
Izzy staje obok i zaczyna majstrowa przy urzdzeniu.
- Jest na gwarancji?
- Mam to w nosie. Wiem jedno: jak si zapacio za sprzt, ktry
robi kaw, to znaczy, e ma si dosta t zasran kaw! - Wrzucam pust
karafk do zlewu z takim rozmachem, e szko pka na kawaki. Osuwam
si na podog, wybuchajc paczem.
Izzy przyklka obok.
- Co on ci zrobi?
- Dokadnie to samo co wtedy - szlocham. - Ale ze mnie cholerna
idiotka.
Izzy obejmuje mnie ramionami.
373
- Ugotujemy go w oleju? - proponuje. - A moe otrujemy jadem
kiebasianym albo wykastrujemy? Wybierz, co ci bardziej odpowiada.
Ta lista tortur sprawia, e zdobywam si na lekki umiech.
- Ty zrobiaby to samo.
- Tylko dlatego, e mog liczy na ciebie.
- Mylaam - mwi, opierajc czoo na ramieniu siostry - e pio-
run nie uderza dwa razy w to samo miejsce.
- Uderza, uderza - zapewnia mnie Izzy. - Ale tylko wtedy, kiedy
czowiek popisze si gupot i stoi dalej w tym samym miejscu.
Pierwsz osob, ktr spotykam po wejciu do sdu, nie jest waci-
wie osoba, ale Sdzia. Pies Campbella wybiega truchcikiem zza rogu,
kadc uszy po sobie, sposzony podniesionym gosem swojego pana.
- Hej. - Wycigam rk, eby go uspokoi, ale Sdzia widocznie
nie tego ode mnie oczekuje. Uczepiwszy si zbami skraju mojej mary-
narki - Campbell zapaci za pranie, przysigam - zaczyna cign mnie
tam, skd przyszed, prosto w wir sownej walki.
Gos Campbella sycha ju zza rogu.
- Straciem przez ciebie czas. Ale wiesz, co jest najgorsze? Straci-
em te wiar we wasn umiejtno oceny klienta.
- Co ty powiesz? - odgryza si Anna. - Wychodzi wic na to, e nie
tylko ty pomylie si w ocenie. Bo ja, wynajmujc ci, te sdziam, e
masz charakter. - Kiedy mnie mija, sysz, jak mamrocze pod nosem: -
Dupek.
W tym momencie przypomina mi si uczucie, ktrego doznaam,
obudziwszy si na odzi, sama jak palec - uczucie zawodu, zagubienia,
zoci. Byam za na siebie, e daam si w to wcign.
Ale dlaczego, do diaba, nie byam za na niego?
Sdzia skacze swojemu panu przednimi apami prosto na pier.
- Siad! - pada komenda. Campbell odwraca si i wtedy dopiero
mnie zauwaa. - Nie chciaem, eby to usyszaa.
- No jasne - odpowiadam z przeksem.
Campbell wchodzi do otwartej sali konferencyjnej i siada ciko na
krzele.
374
- Anna nie zgadza si skada zezna.
- Co w tym dziwnego? Nie potrafi stan z matk twarz w twarz
nawet we wasnym domu, a ty chciaby, eby poradzia sobie z ni na
przesuchaniu w sdzie? Czego si spodziewae?
Campbell spoglda na mnie przeszywajcym wzrokiem.
- Co powiesz DeSalvo?
- Pytasz ze wzgldu na Ann czy dlatego, e boisz si przegra
proces?
- Daruj sobie, sumienie oddaem na tac podczas wielkiego postu.
- To moe zadaj sobie proste pytanie: dlaczego trzynastoletnia
dziewczynka tak zalaza ci za skr?
Campbell si krzywi.
- W takim razie spadaj. Id i popsuj mi cay proces. Od pocztku
planowaa to zrobi.
- To nie jest twj proces, tylko Anny. Ale dobrze rozumiem, dla-
czego wydaje ci si, e jest inaczej.
- Co ty wygadujesz?
- Oboje jestecie tchrzami. Chcecie odmieni swoje ycie, uciec
przed tym, jacy jestecie i kim jestecie. Czego boi si Anna, wiem.
Wiem, czego chce unikn. A ty?
- Za choler ci nie rozumiem.
- Spodziewaam si, e poczstujesz mnie jednym ze swoich
zgrabnych powiedzonek. Czy moe trudno ci si mia, kiedy kto tak
trafnie ci rozszyfrowa? Uciekasz od wszystkich ludzi, ktrzy staj ci si
bliscy. Anna odpowiadaa ci jako klientka, ale nagle zaczo ci obcho-
dzi, co si z ni stanie, i ju jest niedobrze, ju czujesz si zagroony.
Mnie moge szybko przelecie, ale przywiza si - nie, wykluczone. Ty
nie budujesz zwizkw, masz tylko psa, ale nawet to jest jaka wielka
tajemnica pastwowa.
- Za wiele sobie pozwalasz...
- Mylisz si. Wszystko wskazuje na to, e jestem jedyn osob,
ktra moe ci uwiadomi, e jeste aosnym cymbaem. Widz jednak,
e tobie to wcale nie przeszkadza. Niech sobie wszyscy tak myl, w
porzdku, przynajmniej nikomu nie bdzie si chciao przebija przez ten
mur, ktrym si odgrodzie od wiata. - Znw spogldam na niego, tym
375
razem troch duej. - Wiem, jak to jest, kiedy kto potrafi przejrze ci
na wylot. Kiepskie uczucie, prawda?
Campbell wstaje. Twarz ma jak z kamienia.
- Spiesz si. Prowadz dzi spraw.
- Id, koniecznie. - Kiwam gow. - Tylko nie mieszaj sprawie-
dliwoci z klientem, ktry jej oczekuje. Bo jeli tak si stanie, to moe si
okaza, Boe uchowaj, e masz normalne serce, tak jak wszyscy.
Wychodz, bo czuj, e pon ju ze wstydu. Zatrzymuje mnie gos
Campbella:
- Julio, zaczekaj. To nie jest tak, jak mylisz.
Zamykam oczy i odwracam si, zupenie wbrew zdrowemu roz-
sdkowi. Widz, e Campbell si waha.
- Chodzi o psa. Ja...
Niespodziewany napad szczeroci przerywa Vern Stackhouse, ktry
staje w drzwiach.
- Sdzia DeSalvo wstpi na ciek wojenn - mwi. - Opniacie
rozpoczcie przesuchania, a w bufecie skoczya si mietanka do kawy.
Spogldam Campbellowi prosto w oczy, oczekujc, e dokoczy to,
co chcia powiedzie.
- Jeste dzi moim wiadkiem - mwi. Gos ma zupenie spokojny.
Dobra chwila skoczya si, nie pozostawiwszy po sobie nawet wspo-
mnienia.
CAMPBELL
Coraz gorzej to znosz. Bycie sukinsynem wcale nie jest takie atwe.
Dopiero na sali sdowej zauwaam, e trzs mi si rce. Z jednej
strony wiadomo, co za tym stoi. Z drugiej jednak za ten stan odpowie-
dzialna jest moja klientka, ktra siedzi za mn zimna i cicha jak gaz,
oraz to, e kobieta, za ktr szalej, za chwil na moje wasne yczenie
stanie przed sdem jako wiadek. Kiedy do sali wchodzi sdzia, rzucam
Julii jedno spojrzenie; udaje, e patrzy w inn stron.
Piro wypada mi z rki, toczy si po stole i lduje na pododze.
- Moesz mi je poda? - zwracam si do Anny.
- Zastanowi si. Przecie to strata cennego czasu i rodkw - pada
odpowied. Cholerne piro zostaje tam, gdzie ley.
- Panie Alexander, czy mog ju prosi o wezwanie nastpnego
wiadka? - pyta sdzia DeSalvo. Zanim jednak zd wykrztusi nazwi-
sko Julii, wstaje Sara Fitzgerald, proszc o pozwolenie podejcia do s-
dziego. Nastawiam si na kolejn kod rzucon pod nogi. Bez puda.
Adwokat strony przeciwnej jest niezawodny.
- Psychiatra, ktr poprosiam o zoenie zeznania, musi dzi po
poudniu by w szpitalu. Chciaam poprosi sd o zmian kolejnoci
przesucha.
- Panie Alexander?
Wzruszam ramionami. Wszystko mi jedno; to dla mnie i tak tylko od-
roczenie egzekucji. Siadam obok Anny i patrz, jak na krzele dla wiad-
ka sadowi si niewysoka kobieta o ciemnych wosach zebranych w o
wiele za ciasny kok.
377
- Prosz poda nazwisko i adres do protokou - zaczyna prze-
suchanie Sara.
- Doktor Beata Neaux - odpowiada psychiatra. - Orrick Way tysic
dwiecie pidziesit, miejscowo Woonsocket.
Doktor Neaux. Czyta si jak Dr No. Rozgldam si po sali, ale chyba
oprcz mnie nie ma tutaj fanw Bonda. Wyjmuj z teczki notatnik i pisz
licik do Anny: Gdyby ta pani wysza za doktora Chancea, nazywaaby
si doktor Neaux-Chance.
No chance. Nigdy w yciu. Kciki ust Anny podskakuj ku grze.
Dziewczyna podnosi z podogi moje piro i dopisuje: A jakby si z nim
rozwioda i wysza za pana Bustera, to byaby doktor Neaux-Chance-
Buster.
Nigdy w yciu, kolego. Zaczynamy chichota. Sdzia DeSalvo
chrzka znaczco, patrzc na nas.
- Przepraszam, wysoki sdzie - mwi.
Anna dopisuje pod spodem: Tylko sobie nie myl, e przestaam si
gniewa.
Sara podchodzi do wiadka.
- Pani doktor, prosz powiedzie, w czym si pani specjalizuje?
- Jestem psychiatr dziecicym.
- W jaki sposb poznaa pani moje dzieci?
Doktor Neaux spoglda w stron Anny.
- Mniej wicej siedem lat temu przysza pani do mnie ze swoim
synem Jessem, ktry sprawia problemy wychowawcze. Od tego czasu
przy rnych okazjach zdyam pozna ca trjk. Omawiaam z nimi
rozmaite aktualne sprawy.
- W zeszym tygodniu dzwoniam do pani z prob o przygoto-
wanie ekspertyzy dotyczcej urazu psychicznego, ktry moe odnie
Anna po mierci siostry.
- Zgadza si. Poszukaam wiadomoci na ten temat. Podobna histo-
ria zdarzya si w Marylandzie. Pewn dziewczynk poproszono o odda-
nie narzdu siostrze bliniaczce. Psychiatra, ktry bada obie siostry,
stwierdzi, e identyfikuj si one ze sob do tego stopnia, e gdyby ope-
racja zakoczya si penym sukcesem, dawca odnisby z tego faktu
niezaprzeczalne korzyci. - Doktor Neaux znw spoglda na Ann. -
Moim zdaniem w tym wypadku mamy do czynienia z podobnym uka-
dem wzajemnych zalenoci. Anna i Kate s sobie bardzo bliskie, nie
378
tylko pod wzgldem genetycznym. Mieszkaj razem. Razem spdzaj
czas. W sensie dosownym yj ze sob od urodzenia. Jeeli Anna odda
teraz siostrze nerk, ratujc jej tym ycie, bdzie to ogromny dar, i to nie
tylko dla Kate. Sama Anna skorzysta na tym w ten sposb, e rodzina,
ktra przecie okrela jej miejsce w wiecie, pozostanie nieuszczuplona,
nie straci adnego ze swych czonkw.
Ciko mi znie t drtw psychologiczn gadk, ale ku mojemu
bezbrzenemu zdumieniu sdzia sucha tego z wielk powag i chyba
bierze serio. Tak samo Julia: gowa przechylona na bok, brwi cignite
w skupieniu, a pomidzy nimi, na czole, cienka kreska. Czybym by
jedyn osob na tej sali, ktrej mzg dziaa bez zakce?
- Ponadto - kontynuuje doktor Neaux - wyniki rnych nieza-
lenych bada dowodz, e dzieci, ktre zostay dawcami narzdw,
maj wysze poczucie wasnej wartoci i czuj, e stoj wyej w hierar-
chii rodzinnej. Uwaaj si za superbohaterw, poniewa dokonay cze-
go, czego nikt inny nie potrafi.
Mniej trafnej charakterystyki Anny Fitzgerald jak dotd jeszcze nie
syszaem.
- Czy uwaa pani, e Anna jest zdolna sama podejmowa decyzje
dotyczce wasnej opieki zdrowotnej? - pyta Sara.
- W adnym razie.
Ale si zdziwiem.
- Kada decyzja, ktr podejmie Anna, dotknie swoimi konse-
kwencjami ca rodzin - wyjania doktor Neaux. - Podejmujc j,
dziewczynka bdzie wybiega mylami do tych konsekwencji. Z tego
wanie powodu jej decyzje nigdy nie bd niezalene. Dodatkowym
czynnikiem jest tutaj jej wiek. Mzg trzynastolatki nie ma jeszcze rozwi-
nitych pocze, ktre umoliwiaj signicie myl tak daleko w przd,
zatem to, co ostatecznie postanowi Anna, bdzie oparte na przewidywa-
niach dotyczcych najbliszej przyszoci, nie za na prognozie dugo-
terminowych skutkw jej dziaa.
- Pani doktor - przerywa jej sdzia - co pani zaleca w tej sytuacji?
- Annie potrzebne s wskazwki osoby bardziej dowiadczonej...
Osoby, ktra bdzie troszczy si o jej dobro. Z rodzin pastwa Fitzge-
raldw bardzo mio si pracuje, ale w tym wypadku rodzice nie mog
379
zrezygnowa z roli rodzicw. Dziecko nie potrafi przej tej funkcji.
Sara koczy przesuchanie. wiadek jest mj. Zabieram si do roboty
ostro, bez patyczkowania.
- Jak rozumiem, chce nas pani przekona, e oddanie siostrze nerki
przyniesie Annie niesychane korzyci pod wzgldem psychologicznym?
- Zgadza si - odpowiada doktor Neaux.
- Kontynuujc ten sam tok rozumowania, czy nie oznacza to take,
e jeli Kate umrze na stole operacyjnym w trakcie przeszczepu teje
nerki, to Annie grozi bardzo powany uraz psychiczny?
- Ufam, e rodzice pomog jej upora si z tym szokiem.
- A czy nie ma adnego znaczenia fakt - dopytuj si - e Anna
twierdzi, e ma ju do oddawania siostrze narzdw?
- Naturalnie, e ma, ale jak ju mwiam, obecny stan umysu An-
ny okrelaj krtkoterminowe skutki jej dziaa. Ona nie rozumie, w jaki
sposb ta sytuacja ostatecznie rozwinie si w przyszoci.
- A kto to moe zrozumie? - pytam. - Pani Fitzgerald ma wicej
ni trzynacie lat, a yje z dnia na dzie, bo wci musi pamita, e
zdrowie i ycie Kate wisz na wosku. Zgodzi si pani z tym?
Psychiatra, bardzo niechtnie, kiwa potakujco gow.
- Mona by posun si do twierdzenia, e w mniemaniu Sary Fit-
zgerald pozytywna ocena jej stara oraz jej matczynej troski zaley od
tego, czy Kate bdzie zdrowa czy nie. Ratowanie ycia crce przynosi jej
korzyci psychologiczne.
- Oczywicie.
- Pani Fitzgerald byaby o wiele szczliwsza w penej rodzinie,
nieuszczuplonej o jej starsz crk Kate. Rzekbym nawet, e podejmo-
wane przez ni decyzje yciowe wcale nie s niezalene, poniewa ma na
nie wpyw stan zdrowia Kate.
- To jest moliwe.
- A zatem, jak wynika z pani toku rozumowania - konkluduj -
mona powiedzie, e zachowanie i uczucia Sary Fitzgerald s identycz-
ne z zachowaniem i uczuciami dawcy narzdw?
- C...
380
- Jedyna rnica polega na tym, e pani Fitzgerald nie oddaje Kate
wasnej krwi ani szpiku kostnego, tylko rozporzdza narzdami swojej
modszej crki.
- Panie Alexander - sysz ostrzegawczy gos sdziego.
- A skoro Sara Fitzgerald tak dobrze odpowiada profilowi psy-
chologicznemu blisko spokrewnionego dawcy, ktry nie potrafi podej-
mowa niezalenych decyzji, to skd wniosek, e jest ona bardziej upo-
waniona do dokonania tego wyboru ni Anna?
Katem oka dostrzegam zdumiony wyraz twarzy Sary. Dobiega mnie
omot motka sdziowskiego.
- Ma pani racj, pani doktor - rzucam ostatnie sowa. - Rodzice nie
mog zrezygnowa ze swojej roli. Jednak w niektrych wypadkach s oni
tak samo bezradni jak dzieci.
JULIA
Sdzia DeSalvo ogasza dziesiciominutow przerw. Id do toalety.
Kad na pododze obok umywalki kolorowy plecak, ktry przywiozam
z Gwatemali, i odkrcam kran. Drzwi jednej z kabin otwieraj si i wy-
chodzi stamtd Anna. Na mj widok waha si, ale tylko przez chwil,
potem podchodzi do ssiedniej umywalki.
- Hej - odzywam si.
Anna podsuwa rce pod suszark. Fotokomrka z jakiego powodu
nie reaguje, ciepe powietrze nie chce lecie. Dziewczynka jeszcze raz na
prb macha palcami pod dysz, po czym unosi do do oczu, jakby
chciaa si upewni, e nie jest niewidzialna. Na koniec bije pici w
metalow obudow maszyny.
Podchodz z boku i przesuwam rk pod wylotem suszarki. Moj do
owiewa ciepe powietrze. Anna przycza si do mnie; wygldamy jak
para kloszardw nad ogniskiem rozpalonym w beczce.
- Campbell powiedzia mi, e nie bdziesz zeznawa.
- Nie mam ochoty o tym rozmawia - odpowiada Anna.
- Wiesz, czasem jest tak, e aby zdoby to, na czym najbardziej
nam zaley, trzeba zrobi co, czego za wszelk cen chciaoby si unik-
n.
Anna opiera si o cian, krzyujc rce na piersi.
- Od kiedy to bawisz si w konfucjanizm?
Odwraca si nagle i podnosi z podogi mj plecak.
- Bardzo adny - mwi. - Podobaj mi si te kolory.
Bior plecak z jej rki i przewieszam przez rami.
382
- Kiedy byam w Ameryce Poudniowej, widziaam stare Indianki
tkajce ten materia. eby powsta taki wzr, potrzeba dwadziecia mot-
kw przdzy.
- Prawda jest taka sama. Zamotana i kosztowna - mwi Anna, cho
nie jestem do koca pewna, czy wanie to powiedziaa. Zanim jednak
zd o cokolwiek zapyta, ju jej nie ma w toalecie.
Obserwuj rce Campbella. Kiedy zadaje mi pytania albo wygasza
komentarze, mocno gestykuluje. Wyglda to niemal tak, jakby wybija
rytm swoich sw. A jednak jego donie dr nieznacznie; to chyba dlate-
go, e nie potrafi przewidzie, co ode mnie usyszy.
- Jako kurator procesowy - pyta Campbell - jak pani ocenia t kon-
kretn sytuacj?
Spogldam na Ann, biorc gboki oddech.
- Widz tutaj mod kobiet, ktra przez cae ycie dwiga ogrom-
ny ciar odpowiedzialnoci za zdrowie i ycie swojej siostry. Dodatko-
wo ma ona wiadomo, e przysza na wiat po to, aby zosta obarczon
t odpowiedzialnoci. - Rzucam spojrzenie Sarze siedzcej za swoim
stoem. - Moim zdaniem, decydujc si na trzecie dziecko, jej rodzice
dziaali w najlepszej wierze. Chcieli ratowa ycie starszej crki, to
prawda, jednak jednoczenie wiedzieli, e Anna bdzie im bardzo droga,
nie tylko jako idealnie zgodny dawca dla Kate, ale take dlatego, e ob-
darz j mioci i bd troszczy si o ni, jak najlepiej potrafi.
Po tych sowach odwracam si z powrotem do Campbella.
- W peni rozumiem take, jak doszo do tego, e dla pastwa Fitz-
gerald ratowanie ycia Kate stao si spraw o najwyszym priorytecie.
Kiedy si kogo kocha, jest si gotowym na wszystko, aby tylko zatrzy-
ma t osob przy sobie.
Kiedy byam maa, nieraz budziam si w rodku nocy, majc jeszcze
przed oczami najdziwniejsze sny. nio mi si, e latam albo e kto za-
mkn mnie na ca noc w fabryce czekolady, albo e jestem krlow
jakiej karaibskiej wyspy. Budziam si z wosami pachncymi uroczy-
nem czerwonym albo patrzc po sobie, widziaam jeszcze strzpki chmur
383
uczepione rbkw koszuli nocnej - a potem docierao do mnie, e jestem
zupenie gdzie indziej. Prbowaam wrci do tych cudownych snw, ale
nic z tego nie wychodzio; nawet jeli udao mi si zasn ponownie, w
mojej gowie tka si ju zupenie inny sen.
Tej nocy, ktr spdziam z Campbellem, te si obudziam. Leaam
w jego ramionach, a on jeszcze spa. Przygldajc si mapie jego twarzy,
wodziam wzrokiem od ostrego urwiska podbrdka po ciemny krater
ucha i z powrotem, ku wwozom wyobionym przez umiech wok ust.
A potem zamknam oczy i po raz pierwszy w yciu wrciam do snu,
ktry przed chwil opuciam, dokadnie w to samo miejsce, w ten sam
moment sennej rzeczywistoci.
- Niestety, musz przyzna - owiadczam przed sdem - e w yciu
zdarzaj si sytuacje, kiedy trzeba umie ustpi, zrezygnowa z czego.
Kiedy Campbell mnie rzuci, przez cay miesic nie wychodziam z
ka, chyba e rodzice kazali mi i do kocioa albo usi do wsplne-
go obiadu. Przestaam my wosy, a pod oczami porobiy mi si cienie.
Teraz kady mg odrni mnie od Izzy, nawet na pierwszy rzut oka.
W kocu pewnego dnia zebraam si na odwag, eby wsta z ka z
wasnej i nieprzymuszonej woli. Pojechaam do Wheelera. Wasaam si
w okolicach hangaru dla odzi, uwaajc, eby nie rzuca si w oczy, a
wpad mi w oko jeden z kolesi z druyny eglarskiej. Chopak zosta w
szkole na letnich kursach. Przyapaam go, jak wyprowadza z hangaru
lekki sportowy skif. Mia jasne wosy, a Campbell by brunetem. By
krpej budowy, niszy i nie tak szczupy jak on. Oszukaam go, e nie
mam jak wrci do domu, i poprosiam, eby mnie podwiz.
Zanim mina godzina, pozwoliam mu si zern na tylnym siedze-
niu jego hondy.
Zrobiam to dlatego, e pragnam, by obcy czowiek star z mojej
skry zapach Campbella i jego smak z moich warg. Zrobiam to, ponie-
wa czuam w sobie przeogromn pustk i baam si, e wiatr mnie po-
rwie, jak balon wypeniony helem i uniesie tak wysoko, e nie bdzie ju
mona nawet si domyli, jakiego byam koloru.
384
Syszaam stkanie tego chopaka, ktrego imienia nie chciao mi si
nawet zapamita, czuam w sobie jego pchnicia i byam cakowicie
pusta, najzupeniej nieobecna. I nagle zrozumiaam, co si dzieje z tymi
porwanymi balonami. To s utracone mioci, ktre wymkny si z pal-
cw; to puste oczy bez wyrazu, ktre co noc wschodz na czarnym nie-
bie.
- Kiedy dwa tygodnie temu zlecono mi to zadanie - opowiadam
sdziemu - i zaczam bliej poznawa struktur napi panujcych we-
wntrz rodziny pastwa Fitzgeraldw, wydawao mi si pewne, e dla
dobra Anny usamowolnienie w kwestii zabiegw medycznych jest ko-
nieczne. Potem jednak przyapaam si na tym, e popeniam ten sam
bd co czonkowie rodziny: formuuj sdy jedynie na podstawie na-
stpstw zdrowotnych, pomijajc efekty psychologiczne. Wzgldy me-
dyczne uatwiaj mi zajcie stanowiska w tej sprawie. Wniosek nasuwa
si sam: oddawanie narzdw bd te krwi nie przynosi Annie bezpo-
redniej korzyci, a jedynie przedua ycie jej siostry.
owi bysk w oku Campbella. Widz, e jest zaskoczony t niespo-
dziewan odsiecz.
- Niestety, podjcie jednoznacznej decyzji nie jest a takie proste, z
tego powodu, e cho oddanie Kate narzdw nie przyniesie korzyci
samej Annie i nie ley w jej najlepiej pojtym interesie, to jednak jej
rodzina rwnie nie jest zdolna w wiadomy sposb zadecydowa, czy
Anna powinna to zrobi. Gdyby porwna chorob Kate do pdzcego
pocigu bez hamulcw, mona by powiedzie, e rodzina pastwa Fitz-
geraldw yje od kryzysu do kryzysu, nie starajc si znale sposobu,
eby bezpiecznie zatrzyma ten pocig na stacji. Wykorzystujc t sam
analogi, naciski rodzicw mona porwna do zwrotnicy na torach, co
oznacza, e Anna pod adnym wzgldem nie jest na tyle silna, aby samej
decydowa o sobie, jeli wie, czego ycz sobie jej rodzice.
Pies Campbella zrywa si na nogi i zaczyna skamle. Haas rozbija
tok mojej wypowiedzi; odruchowo odwracam gow w tamt stron.
Campbell odpycha od siebie pysk Sdziego, ani na chwil nie spuszcza-
jc ze mnie wzroku.
385
- Nie widz w tej rodzinie nikogo, kto byby zdolny do podjcia
bezstronnej decyzji w kwestiach medycznych dotyczcych Anny - szcze-
rze owiadczam sdziemu. - Ani rodzice, ani sama Anna nie sprostaj
temu zadaniu.
Sdzia DeSalvo spoglda na mnie, marszczc brwi.
- Pani Romano - pyta - co zatem chce pani doradzi sdowi?
CAMPBELL
Julia nie zawetuje wniosku Anny.
W pierwszej chwili przepenia mnie niesamowite uczucie: jeszcze nie
przegraem. Nawet zeznanie Julii nie ukrci mojej sprawie ba. Po chwili
nachodzi mnie jednak refleksja - Julia szarpie si z tym wszystkim tak
samo mocno jak ja i tak samo jak mnie obchodzi j to, co stanie si z
Ann. Rni nas tylko jedna rzecz - ona wanie obnaya swoje uczucia
przed wszystkimi.
Sdzia jakby czeka na ten moment, eby zacz wariowa. Chwyta
zbami skraj mojej marynarki i zaczyna cign. Za nic w wiecie teraz
nie wyjd. Musz wysucha Julii do koca.
- Pani Romano - pyta DeSalvo - co zatem chce pani doradzi s-
dowi?
- Nie wiem - odpowiada Julia agodnie. - Przepraszam. Po raz
pierwszy, odkd pracuj jako kurator procesowy, zdarzyo mi si, e nie
potrafi doradzi sdziemu. Wiem, e takie zachowanie jest niedopusz-
czalne, ale prosz spojrze: po jednej stronie tego konfliktu mamy Briana
i Sar Fitzgeraldw, ktrzy podejmujc decyzje dotyczce ich crek,
zawsze kierowali si mioci do nich. Nie zmienia tego fakt, e w obec-
nej chwili te decyzje nie s ju dobre dla obu dziewczt.
Julia spoglda na Ann, ktra wyprostowaa si na krzele i siedzi te-
raz z dumnie uniesion gow.
- Z drugiej strony mamy Ann, ktra po trzynastu latach postano-
wia stan w obronie swoich praw, chocia decyzje, ktre podejmie, dla
jej siostry mog oznacza mier. - Julia potrzsa gow. - Wyrok w tej
387
sprawie musiaby by icie salomonowy, wysoki sdzie. Nie mwimy
tutaj jednak o rozciciu noworodka, ale o rozbiciu caej rodziny.
Czuj, e co trca mnie w rami. Podnosz rk, eby klepn psa w
pysk, ale w tym momencie dociera do mnie, e to nie Sdzia, tylko Anna.
- Dobra - sysz jej szept.
Sdzia DeSalvo zwalnia wiadka.
- Co dobra? - pytam rwnie szeptem.
- Dobra, zo zeznanie.
Patrz na ni z niedowierzaniem. Sdzia piszczy, raz po raz uderzajc
nosem w moje udo, ale nie wolno mi w tym momencie ryzykowa i pro-
si o przerw. Anna moe zmieni zdanie w uamku sekundy.
- Jeste pewna? - pytam, ale Anna, zamiast odpowiedzie, wstaje.
Caa sala zwraca wzrok na ni.
- Panie sdzio - Anna bierze gboki oddech - chciaabym co po-
wiedzie.
ANNA
Opowiem wam o tym, jak pierwszy raz musiaam przygotowa samo-
dzielny wykad i wygosi go przed ca klas. Byam wtedy w trzeciej
klasie i miaam mwi o kangurach. To s naprawd ciekawe zwierzaki.
Nie chodzi tylko o to, e nie spotyka si ich nigdzie poza Australi, jakby
byy jak ewolucyjn mutacj; kangury maj oczy jeleni i par bezuy-
tecznych przednich ap, zupenie jak tyranozaur, ale najbardziej interesu-
jca jest oczywicie torba. Kangurek, kiedy si urodzi, jest malusieki.
Wciska si do maminej torby i moci si w rodku, a niewiadoma nicze-
go kangurzyca skacze sobie zadowolona po odludnym australijskim bu-
szu. Sama torba te nie wyglda wcale tak, jak j rysuj w kreskwkach -
jest rowa i pomarszczona jak wewntrzna strona wargi, a do tego peno
w niej rnych wanych macierzyskich instalacji. Zao si, e nie
wiedzielicie o tym, e kangurzyca moe nosi w torbie wicej ni jedno
mode. Czasami zdarza si tak, e rodzi si kolejne malestwo, ktre
siedzi sobie w ciepeku na dnie torby, oblepione luzem, a jego starsza
siostra wchodzi mu swoimi wielkimi stopami na gow, sadowic si
powyej.
Widzicie zatem, e byam dobrze przygotowana. Za chwil miaam
stan przed klas, ju Stephen Scarpinio ustawi na stole nauczycielki
swj model lemura z papier mch, kiedy nagle poczuam, e robi mi si
niedobrze. Powiedziaam pani Cuthbert, e jeeli teraz zaczn moj pre-
zentacj, to moe by niewesoo.
- Anno - odpowiedziaa nauczycielka - powiedz sobie, e czujesz si
dobrze. Zobaczysz, e od razu ci uly.
Wic kiedy Stephen skoczy, posusznie wstaam. Wziam gboki
oddech.
389
- Kangury - zaczam - to ssaki z rzdu torbaczy wystpujce wy-
cznie w Australii.
A w nastpnej chwili trysno ze mnie jak z sikawki prosto na czwr-
k biednych dzieci, ktre bardzo pechowo siedziay tego dnia w pierw-
szym rzdzie.
Do koca roku szkolnego przezywali mnie kangurzyga. Co jaki
czas ktry z moich rwienikw lecia dokd z rodzicami samolotem;
po jego powrocie zawsze znajdowaam w szafce papierow torebk przy-
pit do mojej kurtki na misiu w taki sposb, eby wygldaa jak torba u
kangura. Wszyscy w caej szkole wytykali mnie palcami. Skoczyo si
dopiero wtedy, kiedy podczas zawodw na sali gimnastycznej Darren
Hong przypadkowo cign spdnic Orianie Bertheim.
Opowiadam wam o tym po to, eby byo jasne, dlaczego mam ogln
awersj do wygaszania publicznych przemwie.
Trzeba jednak przyzna, e tutaj, na krzele dla wiadka, dopiero jest
si czym przejmowa. To nie s po prostu nerwy, tak jak uwaa Cam-
pbell; nie martwi mnie te to, e mog si zaci. Chodzi o to, e boj si
powiedzie za duo.
Rozgldam si po sali sdowej i widz mam za stoem dla obrocy,
widz tat, ktry umiecha si do mnie leciuteko. I nagle trac wiar w
to, e w ogle moe mi si uda. Przysiadam z powrotem na brzeku
krzesa. Ju jestem gotowa przeprosi wszystkich, e zawrciam im
gow, i uciec std jak najdalej, kiedy nagle rzuca mi si w oczy okropny
wyraz twarzy Campbella. Mj adwokat jest cay spocony, a renice ma
wielkoci wierdolarwek.
- Anno - pyta - moe chcesz napi si wody?
A ty nie chcesz? - cinie mi si na usta, kiedy na niego patrz.
Wiem, czego bym chciaa. Wrci do domu. Uciec std gdzie daleko,
gdzie nikt by mnie nie zna, i poda si za przybran crk potentata ryn-
ku pasty do zbw albo za popgwiazd rodem z Japonii.
Campbell zwraca si do sdziego:
- Czy mog naradzi si z moj klientk?
- Bardzo prosz - odpowiada sdzia DeSalvo.
Campbell podchodzi wic do potka ogradzajcego krzeso dla wiad-
ka i nachyla si do mnie tak nisko, e nikt poza mn nie moe go usy-
sze.
390
- Kiedy byem may, kolegowaem si z chopakiem, ktry na-
zywa si Joseph Balz - szepcze. - Wyobra sobie, co by byo, gdy
by doktor Neaux wysza za niego.
No balls. Nie masz jaj?. Campbell cofa si, zanim jeszcze przestan
si umiecha. Moe jednak wytrzymam tutaj kilka minut.
Pies Campbella nie moe usiedzie spokojnie; sdzc po jego wygl-
dzie, to jemu przydaaby si szklanka wody. Nie tylko ja to widz.
- Panie Alexander - mwi sdzia DeSalvo - prosz uspokoi swo-
jego psa.
- Nie wariuj, Sdzia!
- Co prosz?
Campbell czerwienieje jak burak.
- Mwiem do psa, wysoki sdzie, zgodnie z paskim poleceniem.
Po tych sowach zwraca si do mnie:
- Powiedz nam, Anno, dlaczego postanowia wnie pozew do
sdu?
Kamstwo, jak zapewne wiecie, ma wasny charakterystyczny smak.
Jest gorzkie, staje oci w gardle, a przede wszystkim smakuje niewa-
ciwie - tak jakby woyo si do ust nadziewan czekoladk, ktra miaa
by z toffi, ale okazao si, e jest ze skrk cytrynow.
- Prosia mnie o to... - wykrztuszam z siebie pierwsze sowa--
kamyki, ktre sprowadz lawin.
- Kto ci prosi i o co?
- Mama - odpowiadam, wbijajc wzrok w czubki butw Camp-
bella. - O nerk dla Kate. - Spogldam w d, na moj koszulk, wyci-
gam z niej nitk. Myl o prawdzie, ktra zaraz si wysnuje z tej pltani-
ny faktw.
Mniej wicej dwa miesice temu u Kate stwierdzono niewydolno
nerek. Zacza si atwo mczy, chuda w oczach, zatrzymywaa mocz,
wymiotowaa czsto i obficie. Przyczyny dopatrywano si w najrozmait-
szych rzeczach: w nieprawidowociach genetycznych, w ubocznym
dziaaniu czynnika pobudzajcego kolonizacj granulocytw i makrofa-
gw, czyli krtko mwic, w zastrzykach z hormonem wzrostu, ktre
391
Kate dostawaa, eby pobudzi produkcj szpiku kostnego, jak rwnie w
urazach po przebytych do tej pory kuracjach. Zaczto jej robi dializy,
eby oczyci organizm z toksyn uganiajcych si po caym krwiobiegu.
A potem dializa przestaa dziaa.
Pewnego wieczora, kiedy siedziaymy sobie we dwie w naszym po-
koju, przysza do nas mama. Towarzyszy jej tata; na ten widok od razu
wiedziaymy, e sprawa jest powana i e nie chodzi o to, kto przypad-
kiem zostawi odkrcony kran w kuchni.
- Czytaam w Internecie - zacza mama - e po typowym prze-
szczepie organizm dochodzi do siebie o wiele sprawniej ni po prze-
szczepie szpiku kostnego.
Kate, rzuciwszy mi spojrzenie, woya now pyt do odtwarzacza.
Obie dobrze wiedziaymy, do czego mama zmierza.
- Nerki nie kupuje si w sklepie - zauwaya.
- Wiem - odpowiedziaa mama. - Ale podobno te dawca nerki nie
musi mie zgodnoci wszystkich szeciu biaek ukadu HLA, wystarcz
dwa. Zadzwoniam do doktora Chancea z pytaniem, czy ja mogabym
odda ci nerk. Powiedzia mi, e w normalnym przypadku nie byoby
przeciwwskaza.
Kate bezbdnie wychwycia kluczowe sowo.
- W normalnym przypadku?
- Bo twj przypadek nie jest normalny. Doktor Chance uwaa, e
nerka z banku dawcw u ciebie si nie przyjmie, bo twj organizm jest
ju mocno wyniszczony. - Mama wbia wzrok w dywan. - Jego zdaniem
operacja ma szanse powodzenia tylko wtedy, kiedy dawc bdzie Anna.
Tata potrzsn gow.
- To oznacza skomplikowan operacj chirurgiczn - powiedzia
cicho. - Dla obu dziewczynek.
Zaczam si nad tym zastanawia. Czy bd musiaa lee w szpita-
lu? Czy bdzie bolao? Czy z jedn nerk da si y?
A gdybym sama zapada na niewydolno nerek w wieku, dajmy na
to, siedemdziesiciu lat? Czy te mog wtedy liczy na narzd do prze-
szczepu?
Zanim zdyam zada rodzicom ktrekolwiek z tych pyta, odezwaa
si Kate:
392
- Nie chc o tym nawet sysze, rozumiecie? Mam ju powyej
uszu szpitala, chemioterapii, nawietla i w ogle to wszystko jest
do bani. Dajcie mi wity spokj.
Twarz mamy zbielaa.
- Prosz bardzo. Chcesz popeni samobjstwo? Nikt ci tego nie
zabrania!
Kate zakrya uszy suchawkami, ale i tak byo sycha muzyk.
- To nie bdzie samobjstwo - zwrcia mamie uwag - bo ja ju
umieram.
- Czy powiedziaa komu, e chcesz skoczy z oddawaniem na-
rzdw siostrze? - pyta Campbell. Jego pies wybiega na sam rodek sali
sdowej.
- Panie Alexander - ostrzega sdzia DeSalvo - za chwil wezw
wonego, eby wyprowadzi std paskiego... zwierzaka.
Faktycznie, pies nie daje si opanowa. Szczeka, skacze na Campbella
przednimi apami, biega w kko. Campbell ignoruje wezwania obu s-
dziw.
- Powiedz nam, czy decyzj o zoeniu pozwu podja samo-
dzielnie?
Wiem, dlaczego Campbell o to pyta; chce pokaza wszystkim, e je-
stem zdolna do podejmowania trudnych decyzji. Mam na t okazj przy-
gotowane kamstewko, wijce si za zbami jak w. Chc wypuci
wa na wolno, ale wymykaj mi si zupenie inne, niezaplanowane
sowa:
- Kto mnie do tego tak jakby przekona.
Nagle czuj na sobie wzrok obojga rodzicw; dla nich ta informacja to
absolutna nowo. Julia te jest zaskoczona, do tego stopnia, e wyrywa
jej si cichy okrzyk. Take Campbell nie spodziewa si takich rewelacji,
bo zakrywa doni oczy, w bezbronnym gecie wyraajcym porak.
Wanie dlatego sdz, e lepiej nic nie mwi; ma si wtedy mniejsz
szans spieprzenia ycia sobie i wszystkim dookoa.
- Anno - pyta Campbell - kto ci do tego przekona?
To krzeso jest dla mnie za due, tak samo jak cay ten stan i ta samot-
na planeta. Splatam palce doni, tulc w nich ostatnie uczucie, ktre udao
mi si jeszcze przy sobie zatrzyma - al.
- Kate - odpowiadam.
393
W sali sdowej zapada cisza. Zanim zd cokolwiek doda, spada
grom z jasnego nieba, ktry dla mnie wcale nie jest zaskoczeniem; spo-
dziewaam si tego. Kul si na siedzeniu, ale okazuje si, e omot, kt-
ry usyszaam przed chwil, to nie bya ziemia rozstpujca si pod mo-
imi stopami. To Campbell zwali si bezwadnie na podog. Jego pies
stoi tu obok z zupenie ludzk, cakiem jednoznaczn min: A nie m-
wiem?.
BRIAN
Gdyby kto wyruszy w podr kosmiczn i powrci po trzech latach,
okazaoby si, e na Ziemi upyno ich czterysta. Cho jestem tylko
niedzielnym astronomem, mam jednak przedziwne wraenie, e powrci-
em z podry na planet, gdzie wszystko jest cakiem bez sensu. Wyda-
wao mi si, e rozmawiajc z Jesem, suchaem go uwanie, okazuje si
jednak, e wcale go nie suchaem. Anny suchaem naprawd, a mimo to
co mi umkno. Obracam w mylach te kilka zda, ktre wypowiedziaa
moja crka, i szukam w nich sensu, sposobem staroytnych Grekw,
ktrzy patrzc w niebo i widzc na nim pi jasnych kropek, potrafili
dostrzec w tym ksztacie kontur kobiecego ciaa.
I wtedy spywa na mnie olnienie: szukam sensu nie tam, gdzie trzeba.
Na przykad aborygeni kierowali wzrok pomidzy konstelacje opisane
przez Grekw i Rzymian, wprost na czarn powok nieba, i potrafili
dostrzec emu schowanego pod Krzyem Poudnia, tam gdzie nie ma ani
jednej gwiazdy. Ciemno kryje rwnie wiele historii co krgi wiata.
O tym wanie myl, patrzc na adwokata mojej crki powalonego na
podog sali sdowej nagym atakiem epilepsji.
ABC ratownictwa: udroni drogi oddechowe, zapewni oddech za-
stpczy, przywrci krenie. Kiedy nastpuje grand mai, duy napad
padaczkowy, to wanie drono drg oddechowych jest najwaniejsza.
Przeskakuj przez barierk i podbiegam do Campbella Alexandra. Psa,
ktry stoi nad wstrzsanym drgawkami ciaem swojego pana jak stranik,
395
musz odepchn si. Chory wchodzi w faz toniczn ataku: z jego pier-
si wyrywa si okrzyk, jakby wypchnity skurczem mini, a ciao sztyw-
nieje. Po chwili rozpoczyna si faza kloniczna - minie raz po raz kurcz
si i rozkurczaj, bez adnej koordynacji. Odwracam adwokata na bok,
na wypadek gdyby mia zwymiotowa, i rozgldam si za czym, co
mgbym mu woy midzy zby. Jeli tego nie zrobi, moe odgry
sobie jzyk. I wtedy dzieje si rzecz niezwyka: pies przewraca teczk
swojego pana i wyciga z niej co, co wyglda jak gumowa ko. Ale to
nie jest zwierzca zabawka, tylko prawdziwy klocek dla chorych na pa-
daczk; pies upuszcza go na moj do. Z bardzo daleka dobiega mnie
gos sdziego, wydajcego polecenie oprnienia sali sdowej. Woam
Verna i ka mu wezwa pogotowie.
W nastpnej chwili Julia przyklka obok mnie.
- Czy to co powanego?
- Zwyky napad padaczkowy. Wyjdzie z tego.
Julia wyglda tak, jakby miaa si zaraz rozpaka.
- Nie mona nic zrobi?
- Mona - odpowiadam. - Przeczeka.
Julia wyciga rk, eby dotkn Campbella, ale nie pozwalam jej na
to.
- Nie wiem, jak mogo do tego doj - mwi.
A ja nie jestem pewien, czy sam Campbell to wie. Jedno mog powie-
dzie: pewne zjawiska nie wynikaj z wyranego nastpstwa zdarze.
Dwa tysice lat temu nocne niebo wygldao zupenie inaczej. Wy-
chodzi na to, e w dzisiejszych czasach koncepcje staroytnych Grekw
dotyczce znakw zodiaku i ich wpywu na losy czowieka s ju mocno
nieaktualne. Zjawisko to nazywa si recesj: w tamtych czasach Soce
nie wschodzio w znaku Byka, tylko w znaku Blinit, a kto urodzi si
dwudziestego czwartego wrzenia, nie by spod Wagi, tylko spod Panny.
Znano te trzynasty gwiazdozbir zodiaku, Wownika, widocznego
pomidzy Strzelcem i Skorpionem tylko przez cztery dni w cigu caego
roku.
Dlaczego teraz wszystko si popsuo? Bo o Ziemi wykazuje precesj.
W yciu prno szuka rzeczy trwaych, niezmiennych.
396
Campbell Alexander wymiotuje na podog sali sdowej. Przychodzi
do siebie, kaszlc gwatownie, w gabinecie sdziego.
- Tylko spokojnie. - Pomagam mu usi. - Byo ciko.
Adwokat ciska gow domi.
- Co si stao?
Amnezja, sprzed napadu i po nim. Zwyka rzecz.
- Stracie przytomno. Wygldao to na duy napad padaczkowy.
Alexander spoglda na kroplwk, ktr mu zaoylimy razem z Ce-
zarem.
- To mi niepotrzebne.
- Nie udawaj gupka - karc go. - Bez rodkw przeciwpadaczko-
wych za chwil z powrotem wyldujesz na pododze.
Campbell poddaje si. Opada na kanap i wbija wzrok w sufit.
- Byo bardzo le?
- Nie najlepiej - przyznaj.
Adwokat klepie po bie swojego psa, Sdziego, ktry nie odstpi go
ani na krok.
- Dobrze si spisae. Przepraszam, e nie chciaem ci sucha.
Spoglda w d, na swoje spodnie, mokre i cuchnce, co take jest na-
turalne w przypadku silnego ataku epilepsji.
- No to przesrane - zaciska zby.
- Prawie - zgadzam si z nim, podajc mu par spodni od jednego z
moich zapasowych mundurw; poprosiem chopakw, eby przywieli
mi je do sdu. - Pomc ci?
Alexander potrzsa gow, prbujc zsun z siebie spodnie jedn r-
k. Sigam bez sowa do zamka byskawicznego, rozpinam go, pomagam
mu si przebra. Nie myl o tym, co robi; dokadnie w taki sam sposb
rozpinam koszul kobiety, ktrej trzeba zrobi masa serca. Ale i tak
wiem, e dla Campbella to bardzo ciki cios. Adwokat dzikuje mi,
zapinajc rozporek z wielkim wysikiem, ale samodzielnie. Przez chwil
siedzimy w milczeniu.
- Sdzia to widzia? - pyta w kocu. Milcz.
Campbell kryje twarz w doniach. - Boe jedyny... Na oczach caej sa-
li?
- Jak dugo si z tym ukrywasz?
- Od samego pocztku. Miaem osiemnacie lat. Wypadek samo-
chodowy. Wtedy si zaczo.
397
- Uraz gowy?
Campbell przytakuje.
- Tak powiedzieli lekarze.
ciskam donie pomidzy kolanami.
- Anna mocno si wystraszya.
Adwokat pociera czoo.
- Anna... skadaa zeznanie.
- Tak. - Kiwam gow. - No wanie.
Campbell podnosi na mnie wzrok.
- Musz tam wrci.
- Nie w tej chwili - rozlega si gos Julii Romano.
Odwracamy si obaj. Julia stoi w progu, wpatrujc si w Campbella
takim wzrokiem, jakby widziaa go po raz pierwszy w yciu. Bogiem a
prawd, co w tym jest; nie sdz, eby miaa do tej pory okazj oglda
go w takiej sytuacji.
- To ja pjd... sprawdzi, czy chopcy napisali ju raport - mam-
rocz pod nosem i wychodz, zostawiajc ich samych.
Nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wyglda. Niektre gwiazdy,
na przykad, wygldaj jak janiejce dziury w szacie nocy i dopiero pod
mikroskopem wida wyranie, e to wcale nie jest pojedyncze ciao nie-
bieskie, ale gromada kulista - milion gwiazd, ktre w naszych oczach s
jednoci. Zdarzaj si te mniej drastyczne przypadki, jak Alfa Centauri;
przy powikszeniu mona stwierdzi, e jest to cisy ukad gwiazdy
podwjnej i czerwonego kara.
W Afryce yje szczep tubylcw, ktrzy maj wrd swoich poda
opowie o tym, e ycie przyszo na Ziemi z drugiej gwiazdy Alfy
Centauri, tej, ktr mona zobaczy tylko przez supermocny teleskop w
naukowym obserwatorium. Zastanawiajcy jest rwnie fakt, e zarwno
Grecy, jak i aborygeni oraz Indianie z Wielkich Rwnin, chocia yli na
rnych kontynentach, to patrzc w niebo, w ciasno zbitej gromadzie
Plejad, ktre dla nieuzbrojonego oka s jedn jasn plamk, widzieli sie-
dem modych dziewczt umykajcych przed niebezpieczestwem.
Moecie o tym myle, co wam si podoba.
398
CAMPBELL
Po duym napadzie padaczkowym czowiek czuje si jak student po
cikiej balandze, ktry obudzi si na chodniku skacowany prawie na
mier i zaraz potem wpad pod ciarwk. To jedyne trafne porwna-
nie, ktre przychodzi mi do gowy. Chocia nie, waciwie to atak chyba
jest gorszy. Le na kanapie, cay zapaskudzony wasnymi wydzielinami,
w yle mam ig z rurk i czuj si jak siedem nieszcz. Takiego widzi
mnie Julia, ktra wanie wesza do gabinetu.
- Sdzia to mj stranik. Sygnalizuje napady padaczkowe - odzy-
wam si.
- Co ty powiesz. - Julia wyciga do, eby pies mg j obwcha.
- Mog si przysi? - Wskazuje na kanap, na ktrej le.
- To nie jest zaraliwe, jeli o to ci chodzi.
- Wcale nie o to. - Julia siada tak blisko mnie, e czuj wyranie
ciepo jej ciaa, od ktrego dziel mnie centymetry. - Dlaczego mi o tym
nie powiedziae?
- Nie wygupiaj si. Nawet moi rodzice o niczym nie wiedz. -
Wycigam szyj, patrzc w kierunku drzwi. - Gdzie jest Anna?
- Od jak dawna to trwa?
Usiuj si podnie. Udaje mi si dwign ciao o cay centymetr,
zanim opuszcz mnie wszystkie siy.
- Musz tam wrci.
- Campbell...
Wzdycham z rezygnacj.
- Od jakiego czasu.
- Co to znaczy od jakiego czasu? Od tygodnia, dwch?
Potrzsam gow.
399
- Od jakiego czasu to znaczy, e zaczo si dwa dni przed roz-
daniem wiadectw u Wheelera. - Podnosz na ni wzrok. Tego dnia,
kiedy odwiozem ci do domu, mylaem tylko o jednym: by z tob.
Rodzice powiedzieli, e musz by na tej debilnej kolacji w klubie. Poje-
chaem za nimi wasnym samochodem, eby mc prysn i przyjecha do
ciebie jeszcze tego samego dnia. Ale w drodze do klubu miaem wypa-
dek. Wywinem si kilkoma siniakami. W nocy przyszed pierwszy atak.
Robili mi tomografi ze trzydzieci razy i nic, aden lekarz nie potrafi mi
powiedzie, dlaczego tak si dzieje. Wszyscy natomiast byli zgodni co do
jednej kwestii - zostanie mi to ju do koca ycia. - Bior gboki od-
dech. - Dlatego postanowiem, e nikt inny nie bdzie musia tego znosi.
- Co?
- A co chciaa usysze? Czym zasuya sobie na to, eby sp-
dzi ycie w towarzystwie wariata, ktry w kadej chwili moe zwali si
na dywan, toczc pian z pyska?
Julia nieruchomieje.
- Moge pozwoli mi samej o tym zadecydowa.
- Czy to wane, kto by o tym zadecydowa? Ju to widz, byaby
wielce szczliwa, pilnujc mnie jak mj Sdzia, sprztajc po mnie,
yjc w cieniu mojej choroby. - Potrzsam gow. - Bya tak niesamowi-
cie niezalena. Bya swobodnym duchem. Nie mogem ci tego odebra.
- Gdyby da mi wybr, to pewnie przez ostatnich pitnacie lat nie
roztrzsaabym, co jest ze mn nie tak?
- Z tob? - Parskam miechem. - Spjrz na siebie. Wygldasz
bombowo. Przewyszasz mnie inteligencj. Robisz karier, masz rodzin,
u ktrej moesz szuka wsparcia, i przypuszczalnie nawet wiesz, jak
prowadzi budet domowy.
- I jestem samotna, Campbell - dodaje Julia. - Jak ci si wydaje,
dlaczego musiaam si nauczy niezalenoci? Te mam porywczy tem-
perament, w ku zawsze zabieram ca kodr, a palce u ng mam nie-
rwnej dugoci. Wosy mi rosn, jak chc. Do tego przed okresem regu-
larnie dostaj wira. Ludzi nie kocha si za to, e s doskonali, tylko po-
mimo to, e tacy nie s.
Nie wiem, co mam jej odpowiedzie. Czuj si tak, jakby teraz, po
trzydziestu piciu latach spogldania w niebo, kto mi powiedzia, e nie
jest bkitne, tylko bardziej zielonkawe.
400
- Jeszcze jedno - dodaje Julia. - Tym razem mnie nie zostawisz. To
ja zostawi ciebie.
Gdyby to byo moliwe, pewnie poczubym si jeszcze gorzej, syszc
od niej te sowa. Staram si trzyma fason i udawa, e to wcale nie boli,
ale nie mam na to siy.
- Dobrze - zaciskam zby. - Odejd. Julia pochyla si nade mn.
- Odejd - mwi. - Za jakie pidziesit albo szedziesit lat.
ANNA
Pukam do drzwi mskiej toalety i odczekawszy chwil, wchodz do
rodka. Ca dugo jednej ciany zajmuje obrzydliwy pisuar. Po drugiej
stronie s umywalki. W jednej z nich myje rce Campbell. Ma na sobie
spodnie mundurowe mojego taty. Wyglda teraz cakiem inaczej, jakby
kto zamaza wszystkie proste, ostre linie w rysunku jego twarzy.
- Julia powiedziaa, e chciae si ze mn spotka i e mam ci
szuka tutaj - mwi do niego.
- Zgadza si. Musimy porozmawia na osobnoci. Pech w tym, e
wszystkie sale konferencyjne s na pitrze, a twj ojciec radzi mi jeszcze
przez chwil nie pokazywa si ludziom na oczy. - Campbell wyciera
rce. - Przepraszam za to, co si stao.
Nie wiem nawet, co mu odpowiedzie, eby zabrzmiao to przy-
zwoicie. Przygryzam doln warg.
- To dlatego nie pozwalae mi gaska swojego psa?
- Tak.
- Skd Sdzia wie, co trzeba robi?
Campbell wzrusza ramionami.
- Podobno chodzi o zapach albo o elektryczne impulsy czy te aur
- pies wyczuwa to o wiele szybciej ni czowiek. Ale ja i tak myl, e
Sdzia po prostu bardzo dobrze mnie zna. I nawzajem. - Poklepuje psa po
szyi. - Odciga mnie w jakie bezpieczne miejsce, zanim dojdzie do na-
padu. Zwykle mam w zapasie okoo dwudziestu minut.
- Aha.
Nagle czuj, e jestem speszona. Co prawda widziaam Kate, kiedy
bya bardzo, ale to bardzo chora, ale to jednak co innego. Po Campbellu
czego takiego si nie spodziewaam.
402
- To dlatego przyje moj spraw?
- Bo miaem nadziej, e uda mi si dosta ataku na oczach
wszystkich? Zapewniam ci, e nie.
- Nie o to mi chodzi. - Odwracam wzrok. - Bo wiedziae, co czuje
czowiek, ktry nie ma kontroli nad wasnym ciaem.
- Moliwe - odpowiada Campbell po namyle - ale gaki w
drzwiach te domagay si czyszczenia.
Jeeli chcia mnie tym rozluni, to marnie mu poszo.
- Mwiam ci, e to nie jest najlepszy pomys, ebym skadaa ze-
znanie.
Campbell kadzie mi rce na ramionach.
- Daj spokj. Skoro ja mog wrci na sal sdow po tym kinie,
ktre tam odstawiem, to i ty moesz odpowiedzie jeszcze na par pyta,
choby siedziaa na gwodziach.
No i jak mog oprze si takiej logice? Wracam z Campbellem na sa-
l, ktra jest ju zupenie inna ni godzin temu. Mj adwokat podchodzi
do stou sdziowskiego, odprowadzany spojrzeniami wszystkich zgroma-
dzonych, ktrzy patrz na niego jak na tykajc bomb.
- Bardzo przepraszam za to, co zaszo, panie sdzio zwraca si
do wysokiego sdu. - Czowiek zrobi wszystko, eby urwa si z roboty,
choby na dziesi minut, prawda?
Jak on moe artowa sobie z czego takiego? Nagle doznaj olnie-
nia - przecie Kate zachowuje si tak samo. Widocznie dodatkowa dawka
humoru to dar, ktry dostaje si od Boga razem z kalectwem, chorob
albo inn uomnoci, dar, ktry pomaga nie ten ciar.
- Moe odoymy postpowanie do jutra? - proponuje sdzia De-
Salvo.
- Dzikuj, ju wszystko w porzdku. Zreszt zaley mi na tym,
eby dotrze do sedna sprawy. - Campbell zwraca si do protoklantki: -
Czy moe pani... odwiey mi pami?
Maszynistka odczytuje zapis przesuchania. Campbell kiwa gow, ale
zachowuje si tak, jakby wszystkie moje sowa sysza teraz po raz
pierwszy, powtarzane mechanicznie z kartki.
- Dobrze. Zatem, Anno, powiedziaa, e to Kate poprosia ci,
aby zoya wniosek w sdzie, domagajc si usamowolnienia?
Ponownie kul si na krzele.
403
- To niezupenie byo tak.
- Moesz to wyjani?
- Kate nie prosia mnie, ebym posza z tym do sdu.
- O co wic ci prosia?
Ukradkiem spogldam na mam. Ona o tym wie; musi wiedzie. Nie
zmuszajcie mnie do tego, ebym powiedziaa to na gos.
- Anno - nalega Campbell - o co prosia ci Kate?
Potrzsam gow, zaciskajc mocno usta. Sdzia DeSalvo pochyla si
ku mnie nad blatem swojego stou.
- Tego pytania nie mona pozostawi bez odpowiedzi.
- W porzdku. - Czuj, jak tama pka. Wzbiera we mnie wcieka
rzeka prawdy. - Prosia mnie, ebym j zabia.
Na pocztku zdziwio mnie to, e nie mogam si dosta do naszego
pokoju. W drzwiach nie byo zamka, co oznaczao, e Kate musiaa albo
zastawi je jakim meblem, albo czym zaklinowa.
- Kate! - krzyczaam, dobijajc si do drzwi. Waliam mocno
piciami, bo wanie wrciam z treningu, byam spocona, obrzydliwie
niewiea i chciaam si wykpa i zmieni ciuchy. - Kate, to nie w po-
rzdku.
Narobiam tyle haasu, e w kocu raczya otworzy. I wtedy znw
co mnie tkno; pokj by jaki inny ni zazwyczaj. Rozejrzaam si po
ktach, ale na pierwszy rzut oka wszystko byo na swoim miejscu, w
kadym razie, co najwaniejsze, nikt nie grzeba w moich rzeczach. Kate
jednak wygldaa tak, jakby miaa co na sumieniu.
- Co z tob? - zapytaam, idc do azienki. Odkrciam kran pod
prysznicem i wtedy poczuam ten zapach, sodki i zowieszczy, ostr
alkoholow wo, ktra bardzo mocno kojarzya mi si z pokojem Jesse-
go. Zaczam szpera po szafkach i unosi rczniki, szukajc dowodw
wyskoku Kate - nie kojarzcie z napojem wyskokowym, tak mi si tylko
powiedziao - i w kocu znalazam do poowy oprnion butelczyn
whiskey ukryt za pudekiem tamponw.
- Co my tu mamy... - Wziam butelk do rki i wrciam do poko-
ju, trzymajc j w palcach, cieszc si na myl o wspaniaych moliwo-
ciach szantau, jakie nagle si przede mn otworzyy.
Kate leaa na ku, a w rku miaa tabletki.
404
- Co ty wyprawiasz?
- Daj mi spokj. - Kate przewrcia si na drugi bok.
- Zwariowaa?
- Nie - odpowiedziaa. - Po prostu mam ju do czekania na to, co
i tak musi w kocu nadej. Nie sdzisz, e starczy ju tego paprania
wszystkim ycia? Szesnacie lat to wystarczajco dugo.
- Wszyscy robili, co mogli, eby utrzyma ci przy yciu. Nie mo-
esz teraz si zabi.
Zupenie nagle, bez ostrzeenia, Kate zacza paka.
- Nie mog. Wiem o tym.
Upyno dobrych kilka chwil, zanim zrozumiaam, co to miao zna-
czy. Ona ju prbowaa.
Mama podnosi si z miejsca, powoli.
- To nieprawda. - Jej gos jest napity do granic moliwoci jak
struna. - Nie rozumiem, jak moga powiedzie co takiego.
Moje oczy wzbieraj zami.
- A w jakim celu miaabym to wymyli?
Mama podchodzi bliej.
- Moe le j usyszaa. Moe Kate miaa wtedy zy dzie, moe
zacza histeryzowa. - Na jej twarzy pojawia si wymuszony umiech,
ktry wiadczy tylko o tym, e tak naprawd chce jej si paka. - Wiesz,
dlaczego tak myl? Dlatego e gdyby Kate czym si martwia, to na
pewno by mi o tym powiedziaa.
- Nie moga ci o tym powiedzie. - Potrzsam gow. - Baa si, e
gdyby si zabia, ty te by umara. - Nie mog zapa oddechu. Ton w
smole; co odrywa mnie od ziemi w penym biegu, trac oparcie. Cam-
pbell prosi wysoki sd o kilka minut przerwy, ebym moga doj do
siebie. Nie sysz odpowiedzi sdziego, mj pacz j zagusza. - Nie chc,
eby Kate umara, ale wiem, e ona nie chce ju duej y w ten sposb.
Ja mog speni to, czego ona pragnie. - Nie odrywam wzroku od mamy,
chocia jej sylwetka rozpywa mi si w oczach. - Wszystko to, czego
chciaa, zawsze dostawaa ode mnie.
Problem powrci po rozmowie z mam i tat na temat przeszczepu
nerki.
405
- Nie rb tego - powiedziaa Kate, kiedy rodzice wyszli. Przyjrza-
am jej si.
- O czym ty gadasz? Oczywicie, e to zrobi.
Kiedy rozbieraymy si do spania, zauwayam, e wyjymy dzi z
bieliniarki takie same piamy, z lnicego atasu ze wzorkiem w wisien-
ki. Kadc si do ka, pomylaam, e wygldamy teraz tak jak w dzie-
cistwie, kiedy rodzice ubierali nas identycznie, bo myleli, e to takie
fajne.
- Mylisz, e si uda? - zapytaam Kate. - Ten przeszczep nerki?
Kate spojrzaa na mnie.
- By moe - odpowiedziaa. Wychylia si z ka i zamara z r-
k na wyczniku wiata. - Nie rb tego - powtrzya, a ja dopiero teraz,
za drugim razem zrozumiaam, co tak naprawd chciaa powiedzie.
Mama stoi tu przede mn, a w jej oczach odbijaj si wszystkie b-
dy, ktre popenia. Tata podchodzi do niej, obejmuje za ramiona.
- Chod, usid - szepcze, dotykajc ustami jej wosw.
- Wysoki sdzie - Campbell wstaje z miejsca - czy mog?
Podchodzi do mnie. Sdzia kroczy u jego boku. Jest cay rozdygotany,
tak samo jak ja. Przypominam sobie, jak ten pies zachowywa si godzin
temu. Skd mia tak pewno, czego potrzebuje jego pan? Skd wie-
dzia, w ktrej chwili potrzeba mu tego najbardziej?
- Anno, czy kochasz swoj siostr?
- Oczywicie.
- A mimo to zgodzia si poczyni kroki, ktre mog doprowadzi
do jej mierci?
W mojej gowie nagle co wybucha.
- Zrobiam to dlatego, eby ona nie musiaa znw przechodzi
przez to samo. Wydawao mi si, e ona tego wanie chce.
Campbell milknie, a ja w tym momencie rozumiem, e on ju wie.
Nagle co we mnie pka.
- A ja... Ja te tego chciaam.
Staymy przy kuchennym zlewie, myjc i wycierajc naczynia.
406
- Nie znosisz szpitali - powiedziaa Kate.
- Ba - mruknam, odkadajc do szuflady umyte yki i widelce.
- Wiem, e zrobiaby wszystko, eby nigdy ju tam nie wrci.
Zerknam na ni.
- No pewnie. Przestan tam chodzi, jak wyzdrowiejesz.
- Albo umr. - Kate zanurzya rce w wodzie z pynem do mycia
naczy, starannie unikajc mojego wzroku. - Pomyl tylko: mogaby
jedzi na kady obz hokejowy. Studiowa za granic. Mogaby robi,
co tylko zechcesz, i nie martwi si o mnie.
Wycigna mi te marzenia prosto z gowy, a ja poczuam, e czer-
wieni si ze wstydu. Jak w ogle mogam myle o czym takim? Jeli
Kate miaa wyrzuty sumienia, e jest dla kogo ciarem, mnie serce
bolao dwa razy bardziej, poniewa o nich wiedziaam. I dodatkowo dla-
tego, e znaam wasne myli.
Nie zamieniymy ju ani sowa. Wycieraam wszystko, co Kate mi
podaa. Obie staraymy si ukry przed sob, e znamy prawd, prawd
o mnie, ktra caym sercem chciaam, eby Kate ya, a jednoczenie
gdzie na dnie tego serca houbiam potworne pragnienie wolnoci.
Wszyscy ju wiedz, wszyscy to widz: jestem potworem. Powodw,
dla ktrych rozpoczam ten proces, byo wiele; z niektrych jestem
dumna, z wikszoci nie. Teraz Campbell zrozumie, dlaczego nie nadaj
si na wiadka. Nie chodzio o to, e boj si publicznych wystpie, ale
o to, e ywi w sobie wszystkie te straszliwe uczucia, ktre s czasem a
nazbyt okropne, eby o nich mwi. Bo jak mog powiedzie na gos, e
chc, eby Kate ya, ale rwnie mocno pragn by sob, a nie czci
jej? e chc dosta szans, aby dorosn, nawet jeli ona takiej szansy
nie dostanie? e mier Kate byaby najgorsz rzecz w moim yciu... i
jednoczenie najlepsz.
e czasami, kiedy zastanawiam si nad tym wszystkim, brzydz si
swoimi uczynkami i chc by znw t osob, ktr byam, ktra speniaa
pokadane w niej nadzieje.
Caa sala patrzy na mnie. Za chwil, czuj to wyranie, krzeso dla
wiadka albo ja sama, a moe i to, i to, zapadn si w sobie, imploduj.
Siedz tutaj jak pod lup, kady moe dokadnie obejrze sobie moje
407
zgnie wntrze i czarne serce. Jeeli dalej tak bd na mnie patrze, to
niewykluczone, e stan w pomieniach i wyparuj w oboku sinego,
gryzcego dymu. Moe nie zostanie po mnie nawet najmniejszy lad.
- Anno, co przekonao ci o tym, e Kate chce umrze? - pyta ci-
cho Campbell.
- Powiedziaa, e jest gotowa.
Campbell podchodzi coraz bliej, a staje przede mn.
- Czy uwaasz za moliwe, e z tego samego powodu Kate po
prosia ci o pomoc?
Powoli podnosz wzrok. Z wahaniem odpakowuj ten prezent, ktry
Campbell wanie mi wrczy. A jeli Kate pragna mierci po to, ebym
ja moga y? Jeli chciaa zrobi dla mnie to samo, co ja robiam dla niej
przez te wszystkie lata, kiedy ratowaam jej ycie?
- Czy powiedziaa Kate, e postanowia przesta suy jej jako
dawczyni narzdw?
- Tak - odpowiadam szeptem.
- Kiedy?
- Ostatniej nocy, zanim przyszam do twojego biura.
- Co odpowiedziaa twoja siostra?
A do tej chwili nie mylaam o tym, ale tym pytaniem Campbell po-
budzi moj pami. Moja siostra zamilka. Leaa tak cicho, e ju za-
czam myle, e zasna, ale ona nagle odwrcia si do mnie. W
oczach miaa nieskoczon tkliwo, a jej twarz bya pknita na p
wzdu linii umiechu.
Podnosz wzrok na Campbella.
- Powiedziaa, e mi dzikuje.
SARA
Sdzia DeSalvo wpada na pomys, eby przenie spraw w teren.
Proponuje wszystkim odwiedziny w szpitalu. Kiedy wchodzimy do jej
pokoju, Kate siedzi na ku, patrzc nieobecnym wzrokiem w telewizor.
Towarzyszy jej Jesse, zmieniajc pilotem kanay. Moja crka jest przy-
tomna, cho wychudzona, a jej skra ma tawy odcie.
- Blaszany drwal - pyta Jesse - czy strach na wrble?
- Ze stracha na wrble wytrzs w ringu som. - Kate si marsz-
czy. - Chynna z WWF czy owca Krokodyli?
Jesse parska miechem.
- owca. WWF to lipa z chrzanem. Wszyscy o tym wiedz. - Spo-
glda na siostr. - Gandhi czy Martin Luther King?
- Nie podpisz zgody.
- To s Gwiazdy w ringu, malutka - zwraca jej uwag Jesse. - To
Fox, a nie CNN. Mylisz, e bd zawraca sobie gow formalnociami?
Kate byska zbami w umiechu.
- Jeden usidzie na ringu po turecku, a drugi odmwi naoenia
ochraniacza na zby.
Akurat w tym momencie wchodz do pokoju.
- Cze, mamo. - Kate macha do mnie. - Ogldamy teleturniej
Gwiazdy w ringu. Powiedz, kto by wygra pojedynek bokserski: Mar-
cia Brady czy Jan Brady?
Dopiero po chwili dociera do niej, e nie przyszam sama. Przez drzwi
do maego pokoiku przenikaj powoli kolejne osoby. Kate podciga ko-
dr pod sam brod, a jej oczy robi si coraz szersze. Patrzy na Ann,
ale siostra unika jej wzroku.
409
- Co si dzieje? - pyta Kate.
Sdzia wystpuje naprzd, biorc mnie pod rk.
- Saro, wiem, e chcesz porozmawia z crk, ale to ja mam teraz
pierwszestwo. - Podchodzi do ka, wycigajc do. - Witaj, Kate.
Jestem sdzia DeSalvo. Zgodzisz si porozmawia ze mn przez chwil?
W cztery oczy - dodaje. Pokj pustoszeje, wszyscy wychodz na kory-
tarz.
Ja jestem ostatnia. Patrz, jak Kate osuwa si na poduszki, nagle opa-
da z si.
- Miaam przeczucie, e pan przyjdzie - mwi sdziemu.
- Dlaczego?
- Bo ja ju tak mam: przed niczym nie mog uciec - odpowiada
Kate.
Mniej wicej pi lat temu dom po drugiej stronie ulicy, zaraz naprze-
ciwko naszego, zosta sprzedany. Nowi waciciele chcieli tam wybudo-
wa zupenie nowy dom, tote zburzyli stary. Wystarczy do tego jeden
buldoer i kilka pojemnikw na gruz. Ekipa przyjechaa pewnego ranka i
zanim wybio poudnie, z tego budynku, na ktry codziennie patrzylimy,
wychodzc na dwr, zostao tylko rumowisko. Mona by pomyle, e
dom ma sta tam, gdzie stoi, po wsze czasy, ale prawda jest inna. Wy-
starczy silny wiatr albo cika stalowa kula do wyburzania i ju go nie
ma. Podobnie rzecz ma si z rodzin, ktra tam zamieszkuje.
Dzi ju z trudem sobie przypominam, jak wyglda tamten stary dom.
Kiedy wychodz na ulic, nigdy nie wracam pamici do tych miesicy,
kiedy parcela naprzeciwko wiecia pustk, jak dziura po wyrwanym
zbie. Troch to trwao, ale nowi waciciele w kocu wypenili j no-
wym domem.
Sdzia DeSalvo wychodzi od Kate zatroskany, z ponur min. Cam-
pbell, Brian i ja zrywamy si na rwne nogi.
- Zamknicie sprawy jutro - syszymy. - O dziewitej rano. - Ski-
nwszy na Verna, sdzia oddala si korytarzem.
- Idziemy - zarzdza Julia. - Nie masz wyjcia, musisz zda si na
moj ask i opiekuczo.
410
- Tak si nie mwi - odpowiada Campbell i zamiast pj za ni,
przystaje przede mn. - Wspczuj ci - odzywa si, a po chwili dorzuca:
- Odwieziesz Ann do domu?
Kiedy tylko Julia i Campbell znikaj za rogiem, Anna zwraca si do
mnie:
- Musz zobaczy si z Kate.
Obejmuj j.
- Oczywicie. Nikt ci tego nie zabroni.
Wchodzimy do rodka, tylko my i dzieci. Anna przysiada na brzegu
ka siostry.
- Hej - mruczy Kate, uchylajc powieki.
Anna potrzsa gow. Upywa duga chwila, zanim udaje jej si zna-
le waciwe sowa.
- Zrobiam, co mogam - mwi w kocu gosem amicym si jak
suche gazki. Kate ciska jej do.
Jesse przysiada z drugiej strony. Widok caej trjki w jednym miejscu
przypomina mi wsplne zdjcia, ktre robilimy im raz na rok, zawsze w
padzierniku. Sadzalimy nasze dzieciaki wedug wzrostu na gazi sta-
rego klonu albo na kamiennym murku i uwiecznialimy jedn chwil z
ich ycia, eby nie zapomnie, jak wyglday.
- Alf czy Mr. Ed? - pyta Jesse. Kate umiecha si.
- Pan ko. W smej rundzie.
- Zakad stoi.
Brian podchodzi do ka i cauje Kate w czoo.
- pij dobrze, kochanie. Przepij ca noc. - Kiedy Anna i Jesse
wychodz na korytarz, Brian cauje na do widzenia take mnie. - Za-
dzwo - szepcze mi do ucha.
A potem, kiedy zostajemy ju cakiem same, siadam na ku mojej
crki. Jej rce s tak szczupe, e przy kadym ruchu wida koci prze-
suwajce si pod skr. Jej oczy wydaj si starsze od moich.
- Chyba chcesz mnie o co zapyta - odzywa si Kate.
- Moe pniej - odpowiadam, dziwic si sobie. Kad si obok i
bior j w ramiona.
Zaczynam rozumie, e dzieci nie mona mie. Dzieci si otrzymu-
je, czasem na czas krtszy, ni mona si byo spodziewa, krtszy ni
wszelkie nadzieje i oczekiwania. Ale to i tak jest lepsze, ni nigdy nie
mie dzieci.
411
- Przepraszam ci, Kate.
Moja crka odsuwa si lekko, eby spojrze mi w oczy.
- Nie przepraszaj - mwi z arem - bo nie masz za co. - Usiuje si
umiechn, widz, jak walczy o to ze wszystkich sil. - Dobrze nam byo,
mamo, co?
Przygryzam warg, a do oczu napywaj mi zy.
- Najlepiej na wiecie - odpowiadam.
CZWARTEK
Tak, braci e, p omi e spdza si p omi eni em,
Bl dawny nowym l eczy si ci erpi eni em (...)
William Szekspir, Romeo i Julia
CAMPBELL
Pada deszcz.
Wchodz do duego pokoju i przygldam si Sdziemu, ktry siedzi z
nosem przycinitym do olbrzymiej szyby zajmujcej ca cian mojego
mieszkania. Pies skamle, wodzc wzrokiem za kropelkami wody spywa-
jcymi zygzakiem po szkle.
- Nie moesz ich zapa. - Klepi go po gowie. - S po drugiej
stronie.
Siadam obok niego na dywaniku, chocia wiem, e zaraz musz
wsta, ubra si i jecha do sdu, mimo e w tej chwili powinienem prze-
glda i poprawia moj mow kocow, a nie leniuchowa na pododze
w towarzystwie psa. Nic na to nie poradz: ten deszcz mnie hipnotyzuje.
Kiedy jedziem z ojcem jego jaguarem, zawsze siadaem z przodu i jeli
akurat pada deszcz, ogldaem krople spadajce z krawdzi szyby prosto
pod wycieraczk, jak piloci-kamikaze. Ojciec najczciej ustawia wycie-
raczki na prac przerywan i wtedy po mojej stronie wiat na dugie mi-
nuty kry si pod wodn kurtyn. Denerwowao mnie to jak nie wiem co.
Kierowca w samochodzie - mwi ojciec, kiedy prosiem, eby je w-
czy - moe robi, co mu si podoba.
- Kto pierwszy pod prysznic?
Julia stoi w otwartych drzwiach sypialni. Ma na sobie jeden z moich
T-shirtw, ktry siga jej a do poowy uda. Stoi boso na dywanie, kulc
palce u stp.
- Ty - odpowiadam. - W razie czego ja wyjd na balkon.
Julia wyglda przez okno.
- Straszna pogoda.
- W sam raz na dugie przesiadywanie w sdzie odpowiadam jej,
413
ale bez specjalnego przekonania. Nie chc dzi usysze decyzji sdziego
DeSalvo, ale po raz pierwszy nie ma to nic wsplnego z lkiem, e prze-
gram spraw. Zrobiem wszystko, co moe zrobi adwokat, kiedy jego
klient zoy takie zeznanie, jakie zoya Anna. Mam te nadziej, do
cholery, e to, co zrobiem, cho troch pomoe jej pogodzi si z tym,
co ona zrobia. Anna nie wyglda ju na zastraszon i niezdecydowan,
to trzeba przyzna. Nie jest te egoistk. Jest taka jak my wszyscy - szuka
odpowiedzi na pytanie, kim jest i co waciwie ma ze sob zrobi.
A prawda jest taka, e tej sprawy nikt nie wygra. Zreszt to wanie
Anna powiedziaa. Wygosimy nasze mowy kocowe i wysuchamy opi-
nii sdziego, ale nawet kiedy ju wyjdziemy z sdu, nie bdzie jeszcze po
wszystkim.
Zamiast uda si do azienki, Julia podchodzi bliej i siada po turecku
obok mnie na dywaniku. Wyciga rk, dotykajc palcami szyby.
- Campbell - mwi - nie wiem, jak ci to powiedzie...
Wewntrz cay sztywniej.
- Najlepiej szybko - proponuj.
- Twoje mieszkanie jest okropne.
Podam wzrokiem za jej oczami, przygldam si szaremu dywanowi
i czarnej kanapie, lustrzanej cianie i lakierowanym pkom na ksiki.
S tu ostre krawdzie i drogie dziea sztuki. S najnowoczeniejsze elek-
troniczne gadety, dzwonki, gwizdki. Takie mieszkanie to marzenie
wszystkich - i trudno nazwa je domem.
- Wiesz co - odpowiadam - ja te go nie znosz.
JESSE
Pada deszcze.
Wychodz z domu i id przed siebie. Mijam szko podstawow i dwa
skrzyowania. Po piciu minutach nie ma ju na mnie suchej nitki. Wtedy
zrywam si do biegu, pruj takim pdem, e puca pkaj mi z wysiku, a
minie ng rw i piek, a kiedy czuj, e nie zrobi ju ani kroku wicej,
rzucam si na plecy na samym rodku szkolnego boiska futbolowego.
Kiedy yknem sobie tutaj kwasa. Bya wtedy taka sama burza jak
dzi. Leaem na wznak, patrzyem, jak niebo wali mi si na gow, i
wyobraaem sobie, e moja skra rozpywa si na deszczu. Czekaem na
piorun, jeden uk elektryczny, ktry przeszyby mi serce, pokazujc, po
raz pierwszy w cigu caego mojego marnego ywota, co to znaczy y
pen piersi.
Daem piorunowi szans, ale tamtego dnia nie uderzy. Dzi jako te
mu si nie spieszy.
Co mam zatem robi? Wstaj i odgarniam wosy z oczu. Trzeba ob-
myli jaki lepszy plan.
ANNA
Pada deszcz.
To jest taki deszcz, ktry sycha rwnie gono jak odkrcony kran
pod prysznicem; czowiek zaczyna si wtedy zastanawia, czy na pewno
zakrci wod. To jest taki deszcz, ktry przywodzi na myl tamy, gwa-
towne powodzie i arki unoszone falami. To taki deszcz, ktry szepcze
szelestem kropel: wracaj do ka, tam gdzie jeszcze czu ciepo twojego
ciaa; moesz udawa, e budzik spieszy si o pi minut.
Zapytajcie pierwszego lepszego ucznia, ktry skoczy czwart klas,
a na pewno bdzie to wiedzia: woda jest w cigym ruchu. Deszcz spy-
wa po zboczu gry do rzeki. Rzeka biegnie i wpada do oceanu. Woda w
oceanie paruje i wznosi si ku chmurom, jak ludzka dusza. A tam
wszystko zaczyna si od pocztku.
BRIAN
Pada deszcz.
Tego dnia, kiedy urodzia si Anna, te padao. By sylwester, o wiele
za ciepy jak na t por roku. Zamiast niegu z nieba lay si strugi wody.
W same wita Boego Narodzenia zamknito wszystkie wycigi nar-
ciarskie, bo deszcz spuka cay nieg ze stokw. Kiedy wiozem do szpi-
tala zaczynajc rodzi Sar, widoczno na drodze bya minimalna.
Chmury burzowe przesoniy tej nocy wszystkie gwiazdy. Moe to
wanie dlatego zaproponowaem Sarze, trzymajcej w ramionach nasze
nowe dziecko:
- Nazwijmy j Andromeda. Moemy to skraca i mwi Anna.
- Andromeda? - zdziwia si. - To brzmi jak tytu ksiki SF.
- To imi ksiniczki - poprawiem Sar, owic okiem jej spojrze-
nie ponad gow naszej creczki, tym krciutkim horyzontem. - Na nie-
bie - wyjaniem - jej miejsce jest pomidzy matk a ojcem.
SARA
Pada deszcz.
Mao obiecujcy pocztek dnia. Ukadam kartki z notatkami na stole,
starajc si robi wraenie profesjonalistki. rednio mi to wychodzi. Ko-
go ja chciaam oszuka? Nie jestem zawodowym adwokatem. Znam si
tylko na wychowywaniu dzieci, ale nawet w roli matki nieszczeglnie si
spisaam.
- Pani Fitzgerald - sdzia wzywa mnie, ebym zacza.
Bior gboki oddech, spogldam na ten bezsensowny bekot, ktry
mam przed sob, i zgarniam do rki cay plik notatek.
- Historia prawa w tym kraju - zaczynam czyta na gos zna wie-
le przypadkw, kiedy rodzice podejmowali decyzje w imieniu swoich
dzieci. Sdziowie zezwalali im na to, poniewa w ich rozumieniu stano-
wio to cz gwarantowanego konstytucj prawa do prywatnoci. W
wietle zezna przedstawionych w tym procesie...
Nagle gdzie blisko uderza piorun. Wystraszona oskotem, upuszczam
wszystkie notatki na podog. Zbieram je szybko, ale oczywicie s ju
pomieszane. Prbuj je poukada z powrotem. Nic z tego; kompletny
chaos i bezsens.
Do diaba z tym. I tak chciaam powiedzie co innego.
- Wysoki sdzie - pytam - czy mog zacz od nowa?
Sdzia DeSalvo kiwa gow przyzwalajco. Odwracam si do niego
plecami i podchodz do mojej crki siedzcej obok Campbella.
- Anno - mwi wprost do niej - kocham ci. Pokochaam ci, za-
nim jeszcze ci zobaczyam, i nie przestan ci kocha, kiedy ju dawno
mnie nie bdzie. Wiem, e jako matka powinnam wiedzie wszystko, ale
418
przyznaj si, e tak nie jest. Kadego dnia zadaj sobie pytanie, czy
dobrze postpiam. Codziennie zastanawiam si, czy znam moje dzieci
tak dobrze, jak mi si wydaje, i czy przez to, e staram si podoa zada-
niu matkowania chorej Kate, nie zaniedbuj matczynych obowizkw
wobec ciebie. Podchodz jeszcze o kilka krokw bliej.
- Wiem, e aby ratowa Kate, chwytam si wszelkich moliwych
sposobw. Nie potrafi postpowa inaczej. Nawet jeli si ze mn nie
zgadzasz, nawet jeli sama Kate si ze mn nie zgadza, chc doy dnia,
w ktrym bd moga powiedzie: A nie mwiam?. Za dziesi lat
chc zobaczy ciebie z dziemi na rkach, na kolanach, bo wiem, e wte-
dy zrozumiesz. Tak samo jak ty mam siostr i wiem, e stosunki pomi-
dzy siostrami opieraj si na sprawiedliwoci. Kada chce, eby ta druga
miaa tyle samo wszystkiego: zabawek, klopsikw do spaghetti, mioci
rodzicw. Bycie matk polega na czym zupenie innym. Matka pragnie,
eby jej dziecko dostao w yciu wicej, ni ona sama miaa kiedy-
kolwiek. Pragnie rozpali pod nim wielki ogie, ktry unisby je a pod
same chmury. Tego nie da si wyrazi sowami - kad do na piersi -
ale to wszystko mieci si tutaj.
Zwracam si do sdziego DeSalvo.
- Nie chciaam stawa przed sdem, ale nie miaam wyjcia. Tak
dziaa prawo: kiedy pozew zostanie zoony, pozwany musi si stawi na
rozprawie, nawet jeli pozew skada jego dziecko. W ten sposb zostaam
zmuszona do zoenia szczegowych wyjanie, dlaczego wierz, e
wiem lepiej ni Anna, co jest dla niej najlepsze. Tumaczenie si z wa-
snych pogldw jest jednak z reguy bardzo trudne. Kiedy kto mwi:
wierz, e jest tak i tak, moe to oznacza dwie rzeczy: albo ten kto
wci rozwaa inne opcje, albo pogodzi si ju ze stanem faktycznym.
Mylc logicznie, nie potrafi sobie wyjani, w jaki sposb jedno sowo
moe oznacza dwie sprzeczne ze sob rzeczy, ale rozumiem to bardzo
dobrze sercem, poniewa sama czasami nie mam wtpliwoci, e po-
stpuj susznie, a potem musz zastanawia si nad kadym krokiem.
Nawet jeli sd orzeknie dzi na moj korzy, nie bd moga kaza
Annie, aby oddaa siostrze nerk. Tego nie moe nikt zrobi. Ale czy
bd baga j o to? A czy jeli powstrzymam si od prb, to czy i tak
419
bd tego pragn? Tego nie wiem, cho mam w pamici to, co powie-
dziaa mi Kate, i to, co zeznaa Anna. Niczego nie jestem ju pewna;
nigdy zreszt nie byam. Wiem jednak dwie rzeczy: po pierwsze, cay ten
proces nie mia tak naprawd na celu rozstrzygnicia kwestii oddania
nerki. Chodzio o przyznanie prawa do wasnych, samodzielnych decyzji.
Po drugie, nikt nigdy nie podejmuje decyzji zupenie, cakowicie samo-
dzielnie, nawet jeli sdzia przyzna mu takie prawo. Na koniec staj
przed Campbellem.
- Byam kiedy adwokatem, ale to byo bardzo dawno temu. Teraz
jestem matk. Osiemnacie lat wypeniania obowizkw matki byo trud-
niejsze ni jakikolwiek problem, z ktrym musiaam si zmaga na sali
sdowej. Na pocztku tej sprawy powiedzia pan, panie Alexander, e
nikt nie musi rzuca si w ogie, aby ratowa innego czowieka. Sytuacja
zmienia si diametralnie, kiedy jest si rodzicem, ktry patrzy, jak w
poarze ginie jego dziecko. W takim wypadku kady zrozumie, dlaczego
biegnie si dziecku na ratunek, mao tego - wszyscy bd oczekiwa od
rodzica, e tak wanie postpi.
Bior gboki oddech.
- W moim yciu jednak zdarzyo si tak, e wybuch poar, w kt-
rym znalaza si moja crka, a ja, eby j uratowa, mogam zrobi tylko
jedno - posa w ogie jej modsz siostr, bo nikt inny poza ni nie wie-
dzia, jak porusza si w pomieniach. Czy byam wiadoma ryzyka?
Oczywicie. Czy zdawaam sobie spraw, e mog straci jedn i drug?
Tak. Czy miaam wtpliwoci co do tego, czy mam prawo prosi o co
takiego? Naturalnie. Ale wiedziaam zarazem, e to jedyna szansa, aby
zatrzyma przy sobie obie moje crki. Czy to byo zgodne z prawem? Z
moralnoci? Czy to byo szalestwo, gupota, okruciestwo? Tego nie
wiem, ale jestem przekonana, e postpiam susznie.
Skoczyam. Wracam na swoje miejsce przy stole. Z prawej strony
dobiega mnie omot cikich kropel o szyby okienne. Ciekawe, czy ten
deszcz kiedy przestanie pada.
CAMPBELL
Wstaj, zerkam w notatki, a potem wyrzucam je do mieci, tak jak Sa-
ra.
- Zgadzam si z opini wygoszon przed chwil przez pani Fitz-
gerald. Ta sprawa nie toczy si o to, eby Anna miaa prawo zadecydo-
wa o wasnej nerce, pojedynczej komrce skry, krwi czy te acuchu
DNA. Ta sprawa dotyczy dziewczyny, ktra stoi na progu dorosoci, ale
na razie ma trzynacie lat, co bywa bolesne, lecz jest te pikne, trudne i
wyczerpujce. Dziewczyna ta w tej chwili moe nie wiedzie, czego
chce; przypuszczalnie nie wie te jeszcze, kim tak naprawd jest, ale ma
pene prawo dowiedzie si tego. A moim zdaniem za dziesi lat ta
dziewczyna wyronie na bardzo niezwyk osob.
Podchodz do stou sdziowskiego.
- Wiemy, z jakim zadaniem musieli si zmaga pastwo Fitzge-
rald. Zadano od nich niemoliwego! Mieli podejmowa wiadome
decyzje w kwestiach medycznych dotyczcych dwch swoich crek -
jednej miertelnie chorej, drugiej cakowicie zdrowej. Skoro jednak my,
tak jak pastwo Fitzgerald, nie potrafimy stwierdzi, ktra decyzja w tej
sprawie byaby suszna, ostateczny gos powinien nalee do osoby, o
ktrej ciele jest tutaj mowa... nawet jeli ta osoba ma zaledwie trzynacie
lat. Ostatecznie argumenty przedstawione w tej sprawie nauczyy nas
take tego, e zdarzaj si w yciu decyzje, ktre rodzice powinni pozo-
stawi swoim dzieciom, bo one wiedz lepiej.
Wiem, e kiedy Anna postanowia zoy pozew do sdu, nie kierowa
ni egoizm, o ktry mona by posdzi trzynastolatk. Nie zdecydowaa
421
si na to dlatego, e chciaa y jak wszystkie dzieci w jej wieku. Nie
chodzio o to, e miaa ju do ulegoci, ani o to, e baa si blu.
Odwracam si do Anny z umiechem na twarzy.
- Wcale si nie zdziwi, jeli Anna mimo wszystko odda siostrze
nerk. Ale moje pogldy nie maj tutaj adnego znaczenia. Paskie po-
gldy, panie sdzio, z caym szacunkiem, te nie maj znaczenia, podob-
nie jak to, co myl Sara, Brian i Kate Fitzgerald. Tutaj liczy si wycz-
nie to, co myli Anna.
Wracam na miejsce.
- Jej gos jest jedynym, ktrego powinnimy wysucha.
Sdzia DeSalvo zarzdza pitnastominutow przerw, po ktrej ma
ogosi swoj ostateczn decyzj. Postanawiam wykorzysta ten czas i
wyprowadzam psa. Wychodzimy na may trawiasty skwerek na tyach
gmachu Garrahiego. Vern Stackhouse ma oko na wcibskich dziennika-
rzy, ktrzy nie mog si ju doczeka werdyktu sdziowskiego.
- No, dawaj, stary - poganiam Sdziego, ktry w poszukiwaniu od-
powiedniego miejsca przemierzy trawnik ju cztery razy wzdu i
wszerz. - Przecie nikt nie patrzy.
Okazuje si, e nie do koca miaem racj. Pdzi do nas may berbe,
najwyej czteroletni, ktry wyrwa si mamie.
- Piesiek! - woa, wycigajc rce, rozradowany. Sdzia przywiera
do mojej nogi.
Chwil pniej dogania go mama.
- Przepraszam pana - mwi. - May przeywa wanie fascynacj
psami. Mona pogaska paskiego zwierzaka?
- Nie - odpowiadam machinalnie. - To pies-przewodnik.
- Aha. - Kobieta prostuje si, odcigajc synka na bok. Ale prze-
cie pan widzi.
Jestem epileptykiem, a mj pies sygnalizuje nadchodzcy atak. Myl
sobie, e moe warto by zdoby si na szczero ten jeden raz, pierwszy
raz w yciu. No, ale z drugiej strony, trzeba umie mia si z siebie,
prawda?
- Jestem adwokatem. - Szczerz si do nieznajomej. Tropi afer
ze skrami, a pies pomaga mi wchem.
Zostawiamy ich. Ja pogwizduj, a Sdzia kroczy obok mnie.
422
Sdzia DeSalvo wraca na sal, trzymajc w rce oprawion w ramki
fotografi swojej tragicznie zmarej crki. Ten widok jest dla mnie jedno-
znaczny: przegraem spraw.
- Podczas przesucha wiadkw - zaczyna sdzia uderzya mnie
jedna rzecz. Wszyscy, ktrzy zabierali gos na tej sali, zajmowali tym
samym stanowisko w dyskusji na temat, co ma wysz warto: jako
ycia czy ycie samo w sobie. Pastwo Fitzgerald zawsze wierzyli, e
najwaniejsze jest utrzymanie Kate przy yciu i przy rodzinie. Jednak
ochrona jej ycia jako wartoci najwyszej bya i jest nierozerwalnie
zwizana z jakoci ycia Anny. Moim zadaniem jest stwierdzenie, czy te
dwie rzeczy mona rozdzieli.
Sdzia DeSalvo potrzsa gow.
- Nie wydaje mi si, eby ktokolwiek z nas, a zwaszcza ja sam,
by zdolny orzec, co ma wiksz warto. Jestem ojcem. Moja crka De-
na zgina w wieku dwunastu lat, potrcona przez pijanego kierowc.
Tamtej nocy, kiedy pdziem do szpitala, byem gotowy odda wszystko,
byle tylko dane mi byo spdzi jeszcze jeden dzie z moim dzieckiem.
Pastwo Fitzgerald od czternastu lat yj w takim zawieszeniu; kady
dzie wymaga od nich najwikszych powice, aby Kate moga y
jeszcze chwil duej. Szanuj ich wybory. Podziwiam odwag. Za-
zdroszcz im, e w ogle otrzymali tak moliwo. Niemniej, jak za-
uwayli oboje adwokaci, w tej sprawie ju nie chodzi o Ann ani o jej
nerk, ale o to, jak dokonywa takich wyborw i komu naley przyzna
prawo do ich podejmowania.
Odchrzknwszy, sdzia kontynuuje:
- Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. W takiej sytuacji my,
czyli rodzice, lekarze, sdziowie, czonkowie spoeczestwa, musimy
dziaa niejako na olep i wybiera takie rozwizania, ktre pozwol nam
spokojnie spa w nocy, albowiem moralno jest waniejsza ni etyka, a
mio wiksza ni prawo.
Sdzia zwraca si wprost do Anny, ktra pod jego wzrokiem nerwowo
poprawia si na krzele.
- Kate nie chce umrze - mwi agodnie - ale nie chce te duej
y jak dotd. Mam tego wiadomo i znam te prawo, co nie pozosta-
wia mi praktycznie adnego wyboru. Decyzja w tej sprawie naley do
osoby, ktra jest bezporednio w ni zaangaowana.
423
Z mojej piersi wyrywa si cikie westchnienie.
- Uznaj,, e t osob jest Anna, nie Kate.
Sysz, jak Anna wstrzymuje oddech.
- W trakcie tego procesu rozwaano midzy innymi kwesti, czy
trzynastoletnia osoba jest zdolna do podjcia tak wakich decyzji. Ska-
niabym si ku pogldowi, e wiek jest w tej sprawie najmniej istotnym
kryterium. Nie da si ukry, e niektrzy doroli obecni na tej sali zapo-
mnieli o najprostszej zasadzie wpajanej dzieciom: niczego nie wolno
zabiera bez pytania. Anno - mwi sdzia - prosz ci o powstanie.
Anna spoglda na mnie. Kiwam gow i wstaj razem z ni.
- Niniejszym - oznajmia sdzia DeSalvo - przyznaj ci pene prawo
do samostanowienia o sobie w kwestiach medycznych dotyczcych two-
jej osoby. Oznacza to, e chocia nadal bdziesz mieszka z rodzicami,
ktrzy bd mogli kontrolowa, kiedy kadziesz si spa, jakie programy
moesz oglda, a jakich nie i czy musisz zje do koca wszystkie ja-
rzyny na talerzu, to w kwestii poddawania si jakimkolwiek zabiegom
medycznym ty bdziesz mie ostatnie sowo. Pani Fitzgerald, panie Fitz-
gerald sdzia spoglda na Sar - wydaj pastwu polecenie omwienia
mojego werdyktu w obecnoci Anny z jej lekarzem pediatr w celu wyja-
nienia, e od tej pory musi kontaktowa si bezporednio z pastwa
crk. A na wypadek gdyby potrzebne byy dodatkowe wskazwki,
udziel panu Alexandrowi penomocnictwa w kwestiach medycznych
dotyczcych Anny. Penomocnictwo utrzyma wano do ukoczenia
przez ni osiemnastego roku ycia, a zadaniem pana Alexandra bdzie
suenie Annie pomoc w podejmowaniu trudniejszych decyzji. Nie
oznacza to, e moim yczeniem jest, aby owe decyzje zapaday bez zgo-
dy i wiedzy rodzicw, a jedynie to, e ostateczny wybr spoczywa tylko i
wycznie w rkach Anny. - Sdzia zawiesza na mnie spojrzenie. - Panie
Alexander, czy wemie pan na siebie tak odpowiedzialno?
Nigdy w yciu nie musiaem si nikim zajmowa. Mj pies by jedy-
nym wyjtkiem. A teraz bd mia pod opiek Juli. I Ann.
- Bdzie to dla mnie wielki zaszczyt - odpowiadam sdziemu,
umiechajc si do Anny.
- ycz sobie, aby dokumenty zostay podpisane od rki, zanim
424
opuszcz pastwo budynek sdu - zarzdza sdzia. - Anno, powodzenia.
Wpadnij do mnie od czasu do czasu i daj zna, jak si miewasz.
Motek opada, sdzia wychodzi z sali. Wstajemy. Kiedy drzwi zamy-
kaj si za DeSalvo, odwracam si do Anny, ktra nadal stoi bez ruchu
obok mnie. Widz, e jeszcze nie otrzsna si z szoku.
- Udao ci si - mwi.
Julia podchodzi pierwsza. Przechyla si przez galeryjk, aby uciska
Ann.
- Bya bardzo dzielna. - Umiecha si do mnie nad ramieniem
dziewczynki. - I ty te.
Ale Anna zostawia nas i staje oko w oko z rodzicami. Dzieli ich prze-
strze kilkudziesiciu centymetrw i caa wieczno straconych ciepych
chwil. Dopiero teraz dostrzegam, e Anna, ktr zaczem ju uwaa za
bardzo dojrza jak na swj mody wiek, w kontakcie z rodzicami traci
pewno siebie i unika kontaktu wzrokowego.
- Hej. - Brian przekracza niewidzialn barier, przytula crk
szorstkim ruchem. - Przecie nic si nie stao.
Po chwili docza do nich Sara, obejmujc oboje ramionami; stoj w
trjk w ciasnym kole, jak druyna futbolowa, ktra na gorco musi
zmieni taktyk gry, bo i gra ju nie jest taka sama.
ANNA
No wic teraz jestem ju widzialna. Do bani. Deszcz chyba rozpada
si jeszcze mocniej, jeli to w ogle moliwe. Oczyma wyobrani widz
tak scenk: cikie krople bij w samochd jak kafary, gniotc karoseri
niczym pust puszk po coli. Ni std, ni zowd robi mi si duszno. Do-
piero po chwili dociera do mnie, e nie ma to nic wsplnego z t syfiast
pogod ani z moj ukryt klaustrofobi, ale po prostu moje gardo jest w
tej chwili jak zablokowana ttnica; poykane zy zalewaj poow wiata
przeyku. Kiedy chc co powiedzie albo zrobi, wymaga to dwa razy
wicej wysiku ni normalnie.
Ju od p godziny jestem usamowolniona w kwestiach medycznych.
Campbell powiedzia, e ten deszcz to prawdziwe bogosawiestwo, bo
rozgoni dziennikarzy. Moe dopadn mnie w szpitalu, a moe nie; do
tego czasu znajd si ju wrd swoich i bdzie mi wszystko jedno. Ro-
dzice pojechali tam wczeniej; my musielimy zosta i podpisywa te
gupie dokumenty. Kiedy skoczylimy, Campbell zaproponowa, e
mnie podwiezie, co byo mie z jego strony, bo przecie wiem, e bardzo
by chcia wyskoczy dokd z Juli. Oboje staraj si robi z tego wielk
tajemnic, ale nie najlepiej im wychodzi. Ciekawe, co robi Sdzia, kiedy
oni si spotykaj. Ciekawe, czy czuje si samotny.
- Campbell? - pytam ni z gruszki, ni z pietruszki. - Jak mylisz, co
ja mam teraz zrobi?
Adwokat dobrze wie, o co mi chodzi, i wcale si z tym nie kryje.
- Wanie skoczy si proces, na ktrym walczyem jak lew, eby
otrzymaa prawo do wyboru. Nie robiem tego po to, eby teraz ci mwi,
co myl.
426
- No to super. - Zapadam si gbiej w fotel. - Bo ja nawet nie
wiem, kim tak naprawd jestem.
- Ale ja wiem. Nikt w caych Providence Plantations nie dorwna
ci w sztuce polerowania gaek u drzwi. Roniesz na mdral, wybierasz
krakersy z mieszanki niadaniowej, nie lubisz matmy, ale...
Fajnie tak siedzie i patrze, jak Campbell wypenia te rubryczki.
- ...lubisz chopakw? - Ostatnia pozycja to pytanie.
- Niektrzy nawet mog by - przyznaj - ale potem pewnie i tak
wszyscy robi si tacy jak ty.
Szeroki umiech.
- Bro Boe.
- Co teraz bdziesz robi?
Campbell wzrusza ramionami.
- Chyba bd musia wzi jak spraw, za ktr mi zapac.
- eby Julia moga y z tob na poziomie, do ktrego przywyka?
- Co w tym rodzaju. - Campbell wybucha miechem.
Na chwil zapada cisza i sycha tylko szmer wycieraczek. Wsuwam
rce pod uda, przygniatam je ciaem.
- Kiedy powiedziae na procesie... e wyrosn na niezwyk oso-
b... Naprawd tak mylisz?
- Czyby domagaa si panna komplementw, panno Fitzgerald?
- Dobra, nic nie mwiam.
Campbell Alexander rzuca mi spojrzenie.
- Naprawd tak myl. Widz ci jako postrach modzieczych
serc, malark na Montmartrze, pilota myliwcw szturmowych, odkryw-
czyni nieznanych krain. - Milknie na chwil. - Albo to wszystko naraz.
Miaam kiedy taki okres, e chciaam by baletnic, tak jak Kate, ale
od tego czasu zdyam ju tysic razy zmieni zdanie. Chciaam zosta
kosmonautk. Paleontologiem. piewa w chrkach w zespole Arethy
Franklin, by czonkiem Gabinetu lub stranikiem przyrody w Parku
Narodowym Yellowstone. Teraz, w zalenoci od dnia, wyobraam sobie
siebie w zawodzie mikro-chirurga, poetki, owcy duchw.
I tylko jedna rzecz nigdy si nie zmienia.
- Za dziesi lat - mwi - chciaabym mie siostr.
BRIAN
Brzczyk pagera odzywa si dokadnie w tym momencie, kiedy roz-
poczyna si kolejna dializa. Odszyfrowuj skrty - wypadek samocho-
dowy, dwa pojazdy, ranni.
- Wzywaj mnie - mwi do Sary. - Poradzicie sobie?
Karetka kieruje si na skrzyowanie ulic Eddy i Fountain, trudne dla
kierowcy nawet w normalnych warunkach, a teraz, w tak pogod, jesz-
cze gorsze ni zwykle. Zanim zdylimy dojecha na miejsce, policja
ustawia ju zapory. Oba wozy zniszczone, skrcone sam si uderzenia
w abstrakcyjn rzeb z powyginanej stali. Pikap poradzi sobie lepiej;
mniejszy samochd, bmw, cay przd ma strzaskany na ksztat maka-
brycznego umiechu. Wysiadam z karetki i api pierwszego policjanta z
brzegu.
- Troje rannych - dowiaduj si. - Jedn kobiet ju zabrali do
szpitala.
Red przyjecha wczeniej i zdy ju zabra si do roboty. Potnymi
noycami hydraulicznymi rozcina karoseri bmw po stronie kierowcy,
prbujc dosta si do poszkodowanych.
- Co tam masz? - woam do niego, przekrzykujc wycie syren.
- Kobieta z pierwszego wozu wyleciaa przez przedni szyb - od-
krzykuje. - Cezar zabra j karetk do szpitala. Nastpna karetka ju tu
jedzie. W drugim wozie s kierowca i pasaer, ale niczego wicej nie
wida. Drzwi z obydwu stron zgniecione w harmonijk.
- Sprbuj wej po dachu pikapu. - Wspinam si na cian li-
skiego metalu i potrzaskanego szka. Stopa wpada mi w otwr w platfor-
mie holowniczej, ktrego nie zauwayem. Klnc, wyszarpuj nog. Po-
woli, ostronie wsuwam si do sprasowanej szoferki i pezn dalej.
428
Kobieta, ktr wyrzucio przez szyb, musiaa przelecie nad nisko za-
wieszonym bmw; przedni zderzak jej forda F-150 przeora ca burt
wozu po stronie pasaera, jakby bya z papieru.
Musz wyczoga si przez otwr, ktry niedawno jeszcze by oknem
pikapu, bo od pasaerw bmw dzieli mnie silnik. Widz jednak, e dam
rad si wkrci w wsk szczelin, gdzie bd mg dosign hartowa-
nej szyby, pokrytej pajcz sieci pkni i karminowymi rozbryzgami
krwi. I wtedy, w momencie kiedy Red odcina noycami drzwi od strony
kierowcy, a ze rodka wyskakuje skomlcy pies, dociera do mnie, e
twarz przyklejona do potrzaskanego szka to twarz Anny.
- Wycign ich! - krzycz na cae gardo. - Natychmiast!
Nie mam pojcia, w jaki sposb udaje mi si wyplta z tej kupy zo-
mu. Odpycham Reda, ktry stoi mi na drodze. Odpinam pas bezpiecze-
stwa krpujcy Campbella Alexandra, wycigam go z wozu i kad na
mokrej jezdni. Krople deszczu bij dookoa niego. Sigam z powrotem
do rodka, gbiej, tam gdzie siedzi moja crka, nieruchoma, z szeroko
rozwartymi oczami, przypita pasem, tak jak trzeba, Boe, to nie moe
by ona...
Obok mnie jak spod ziemi wyrasta Paulie. Wyciga rce w stron An-
ny, a ja, zanim zd pomyle, co robi, wywlekam go z samochodu i
sprowadzam do parteru.
- Kurwa, Brian - stka Paulie, trzymajc si za szczk. - Odbio
ci?
- To Anna. Paulie, zobacz, to jest Anna.
Kiedy i do nich w kocu to dociera, prbuj mnie odsun, wyrczy,
ale to przecie moja creczka, moje malestwo, przecie nie pozwol im
na to. Kad Ann na sztywnych noszach, przypinam, pozwalam innym
wstawi nosze do karetki. Unosz jej podbrdek, w drugiej rce mam ju
rur do intubacji, ale wtedy rzuca mi si w oczy ta malutka blizna po
upadku na ywach. Nie dam rady. Red odsuwa mnie na bok i koczy to,
co ja zaczem, a potem sprawdza puls.
- Saby, ale wyczuwalny - sysz.
Red podcza kroplwk, a ja chwytam radio i cz si ze szpitalem.
429
- Trzynastoletnia dziewczynka, z wypadku samochodowego, ci-
kie wewntrzne obraenia gowy... - Na monitorze pokazujcym prac
serca pojawia si ciga linia. Rzucam radio, trzeba reanimowa. - Dawaj
elektrody! - rozkazuj, rozchylam koszul Anny, rozcinam koronkowy
stanik, ktry tak bardzo chciaa mie, chocia wcale go jeszcze nie po-
trzebuje. Red poraa j prdem, puls powraca, ale ju wida, e nastpio
spowolnienie akcji serca z wyranym zaburzeniem pracy komr.
Podczamy kroplwk. Paulie zatrzymuje si z piskiem opon na pod-
jedzie dla karetek i otwiera szarpniciem tylne drzwi. Anna jest przypi-
ta do noszy, unieruchomiona. Red apie mnie za rami, przytrzymuje w
kleszczowym ucisku.
- Nawet o tym nie myl - mwi, apic uchwyt przy gowach no-
szy. Znika razem z Ann za drzwiami pogotowia.
Nie chc mnie wpuci do gabinetu zabiegowego. Skd nagle po-
jawia si grupka straakw. Przyszli pomc. Jeden z nich idzie na gr
po moj on. Sara przybiega natychmiast, odchodzc od zmysw.
- Gdzie ona jest? Co si stao?
- Wypadek - udaje mi si wykrztusi. - O niczym nie wiedziaem.
Dopiero na miejscu zobaczyem, e to ona. - Moje oczy wzbieraj zami.
Czy mam jej powiedzie, e Anna nie moe ju samodzielnie oddycha?
Czy mam jej powiedzie, e na monitorze EKG jest ju ciga linia? Czy
mam jej powiedzie, e wci rozpamituj to, co zrobiem podczas akcji
ratunkowej, od pierwszego momentu, kiedy wczogaem si do pikapu, a
do samego koca, kiedy wycignem Ann z rozbitego bmw? e mam
mierteln pewno, e moje emocje przeszkodziy w zrobieniu tego, co
mona i trzeba byo zrobi?
W tej chwili dobiega mnie gos Campbella Alexandra, a po chwili sy-
sz oskot, jaki wydaje przedmiot rzucony o cian.
- Szlag by pani trafi! - krzyczy adwokat. - Prosz mi powiedzie,
czy przywieli j tutaj, czy nie!
Drzwi ssiedniego gabinetu zabiegowego otwieraj si i wypada z
nich Campbell. Ma rk w gipsie, a jego ubranie pokrywaj plamy krwi.
Pies kutyka za nim na mikkich nogach. Nasze oczy w jednej chwili si
odnajduj.
- Gdzie jest Anna? - pada pytanie.
Milcz, bo co mam mu, do cholery, powiedzie. Campbell rozumie
mnie zreszt bez sw.
430
- Boe jedyny... - szepcze. - Tylko nie to.
Z sali, do ktrej przeniesiono Ann, wychodzi lekarz. Zna mnie do-
brze, widzimy si tutaj cztery razy w tygodniu.
- Brian - mwi powanym gosem. - Twoja crka nie reaguje
na bodce blowe.
Dwik, ktry wydobywa si z mojego garda, jest niczym pierwotny
krzyk, nieludzki, wszystkowiedzcy.
- Co to znaczy? - dopytuje si Sara, jej sowa kuj jak wbijane
igy. - O co chodzi, Brian?
- Anna z wielk si uderzya gow w okno, pani Fitzgerald. Spowo-
dowao to miertelny uraz wewntrzczaszkowy. W tym momencie respi-
rator podtrzymuje prac puc, ale aktywno neurologiczna jest ju zero-
wa. Nastpia mier mzgu. Bardzo pastwu wspczuj - mwi lekarz.
- Naprawd. - Milknie na chwil, jakby wahajc si, czy doda co jesz-
cze, wodzi wzrokiem od Sary do mnie i z powrotem. - Wiem, e zapewne
nie maj pastwo najmniejszej ochoty myle o tym w takiej chwili, ale
jest jeszcze czas... Czy widz pastwo moliwo pobrania narzdw od
Anny?
Noc na niebie niektre gwiazdy wiec janiej od innych. Przez tele-
skop mona zaobserwowa, e to wcale nie s pojedyncze ciaa niebie-
skie, ale ukady bliniacze, dwie gwiazdy krce wok siebie. Czasami
jeden obrt moe im zaj nawet sto lat. Ukad tego typu wytwarza tak
ogromne przyciganie grawitacyjne, e w jego pobliu nie ma ju miejsca
na adne inne obiekty. Przykadowo, podczas obserwacji niebieskiej
gwiazdy mona dostrzec, cho wcale nie tak od razu, towarzyszcego jej
biaego kara, ktrego blask niknie, przymiony jej wiatem. Zanim kto
go zobaczy, jest ju tak naprawd za pno.
To Campbell odpowiada lekarzowi, nie adne z nas.
- Jestem penomocnikiem Anny, wyznaczonym przez sd - wyja-
nia. - Jej rodzice nie mog decydowa w tej sprawie. - Podnosi wzrok na
mnie, potem spoglda na Sar. - Ale na grze jest pacjentka, ktra po-
trzebuje tej nerki.
SARA
W jzyku angielskim istnieje sowo orphan, ktre oznacza sierot.
Jest sowo widow, czyli wdowa. Brak w nim jednak okrelenia rodzica,
ktry straci dziecko.
Po usuniciu narzdw do przeszczepu lekarze zwo Ann z powro-
tem na d, do nas. Wchodz do sali ostatnia. Ci, ktrzy przyszli si po-
egna, stoj ju na korytarzu. Jest tu Zanne, Campbell, kilka pielgnia-
rek, naszych dobrych, bliskich znajomych, nawet Julia Romano.
Brian i ja wchodzimy do pokoju, gdzie stoi szpitalne ko, a na nim,
maleka i cichutka, ley Anna. W jej ustach tkwi rurka sigajca a do
samego garda, kocwka maszyny, ktra teraz oddycha za ni. To my
bdziemy musieli wyczy t maszyn. Siadam na brzegu ka i bior
w donie rk Anny, wci jeszcze ciep, wci mikk. I co si okaza-
o? e po tylu latach oczekiwania, przygotowywania si na taki wanie
moment, nie mam pojcia, co robi. To tak jakby prbowa namalowa
niebo zwyk kredk: nie ma sw, ktre mogyby odda tak ogromn
rozpacz.
- Nie mog, nie zrobi tego - szepcz.
Brian podchodzi, staje za mn.
- Kochana, jej tutaj ju nie ma. Maszyna utrzymuje przy yciu
tylko jej ciao. Osoba, ktra bya nasz Ann, odesza.
Odwracam si, wtulajc twarz w jego pier.
- Ale przecie ona miaa zosta - mwi przez zy.
Przez chwil trwamy w milczeniu, tulc si do siebie. Potem zbieram
si na odwag, eby spojrze jeszcze raz na t upin, w ktrej zamiesz-
kiwao najmodsze z moich dzieci. Ostatecznie Brian ma racj. Przecie
432
to ju tylko skorupa. Z jej twarzy, z jej rysw odpyna caa energia, a
minie zdyy zwiotcze. Pod t skr nie ma ju nawet narzdw we-
wntrznych, bo te wyjli lekarze; skorzysta z nich Kate i inni, bezimien-
ni, ci, ktrzy dostan od ycia drug szans.
- Dobrze - mwi.
Bior gboki oddech. Kad do na piersi Anny, a Brian drc rk
wycza respirator. Palcami krel malekie keczka na skrze mojej
crki, jakby to mogo jej w czym pomc. Na monitor wypeza ciga
linia; czekam, wypatrujc jakiej zmiany i w kocu czuj, jak tu pod
moj doni powoli zamiera bicie serca, wytraca si rytm, a jego miejsce
zajmuje spokojna, gucha, nieskoczona pustka.
Epilog
Kiedy jestem na miecie
I pulsujce pomyki ycia,
Ludzie, przemykaj obok,
Zapominam o mej stracie,
O maej luce w wielkiej konstelacji,
O miejscu, w ktrym bya gwiazda.
D.H. Lawrence,
Zanurzenie
Kate
2010
Zastanawiam si, dlaczego nie istnieje ustawowy limit cierpienia.
Dlaczego nie ma regulaminu, w ktrym staoby czarno na biaym, e
mona budzi si z paczem, ale tylko przez miesic. e po czterdziestu
dwch dobach czowiek przestaje odwraca si nagle na ulicy, przytrzy-
mujc rk szalejce serce, pewien, e usysza swoje imi z tamtych ust,
jej ust. e za posprztanie baaganu, ktry zostawia na biurku, nie grozi
kara grzywny, e mona zdj z drzwi lodwki obrazki, ktre narysowa-
a, i odwrci do ciany jej szkoln fotografi, choby tylko z takiego
powodu, e na jej widok wszystkie bolesne wspomnienia powracaj na
nowo. e zezwala si odmierza czas, ktry upyn od jej mierci, tak
samo jak kiedy liczyo si jej kolejne urodziny.
Przez dugi czas tata twierdzi, e widzi Ann w nocy na niebie, e
czasem udaje mu si pochwyci jedno jej spojrzenie albo zowi okiem
zarys jej profilu. Z uporem powtarza nam, e gwiazdy to s ludzie, kt-
rzy za ycia cieszyli si tak wielk mioci innych, e po mierci prze-
niesiono ich na firmament niebieski, aby tam yli wiecznie. Mama te
przez dugi czas wierzya, e Anna do niej powrci. Zacza nawet wypa-
trywa znakw: widziaa je w rolinach kwitncych wczeniej ni zwy-
kle, jajkach z podwjnym tkiem, rozsypanej soli, ktra sama ukadaa
si w ksztat liter.
A ja? Ja znienawidziam si do cna. Bo to wszystko, oczywicie, bya
moja wina. Gdyby Anna nie pozwaa naszych rodzicw, gdyby tego dnia
437
nie musiaa zosta w sdzie ze swoim adwokatem i podpisywa doku-
mentw - wtedy nie znalazaby si na tym konkretnym skrzyowaniu w
tym konkretnym momencie. Zostaaby na tym wiecie i to ja nawiedzaa-
bym j w snach.
Chorowaam bardzo dugo i bardzo ciko. Przeszczep nie chcia si
przyj, a nagle, w niewytumaczalny sposb, zaczam powraca do
ycia. Piam si po wysokiej strominie, ale udao si. Od ostatniego
nawrotu choroby upyno ju osiem lat - nawet doktor Chance nie potrafi
wyjani, co si stao. Twierdzi, e to jaki opniony dobroczynny efekt
kombinacji tretinoiny i arszeniku, ale ja wiem lepiej. Po prostu kto mu-
sia odej - A Anna zaja moje miejsce.
Mona poczyni naprawd interesujce obserwacje, kiedy al i roz-
pacz spadaj nieoczekiwanie. Dotknita tragedi rodzina jest jak rana, z
ktrej zerwano plaster z opatrunkiem. A aden dom nie wyglda najpik-
niej od kuchni - i nasz te nie jest wyjtkiem. Pamitam dni, kiedy od
rana do wieczora siedziaam w pokoju ze suchawkami na uszach, eby
tylko nie sysze paczu mamy. Pamitam cae tygodnie, kiedy tata pra-
cowa dwadziecia cztery godziny na dob, eby nie wraca do domu,
ktry sta si dla nas za duy.
A potem, pewnego dnia rano, mama zauwaya, e w caym domu nie
zostao ju nic do jedzenia, nawet jednej pomarszczonej rodzynki, nawet
okruszka razowego krakersa. Posza wic do sklepu. Tata zapaci jeden
rachunek, potem drugi. Ja usiadam przed telewizorem. Lecia akurat
jaki stary odcinek I Love Lucy. Zaczam go oglda i nagle roze-
miaam si gono.
Natychmiast poczuam si, jakbym zbezczecia progi wityni. Na-
kryam doni usta, czerwienic si ze wstydu. Obok mnie na kanapie
przed telewizorem siedzia Jesse i to on powiedzia: J te by to rozba-
wio.
Widzicie, to jest tak: dopki czowiek chce si trzyma gorzkich
wspomnie o tych, ktrzy odeszli, dopty bd go one rani. Ale chwile,
z ktrych skada si ycie, pyn jak rzeka i cho na pierwszy rzut oka nic
si nie zmienia, to w pewnym momencie, spojrzawszy wstecz, za siebie,
wida wyranie, ile blu i cierpienia wypukay wody czasu.
438
Zastanawiam si, czy Anna patrzy na nas, czy wie, co si z nami dzie-
je. Czy wie, e przez dugi czas bylimy bardzo blisko z Juli i Campbel-
lem, tak blisko, e nawet poszlimy na ich lub. Czy wie, e teraz ju nie
widujemy si z nimi wcale, i czy rozumie dlaczego. Po prostu byo nam
zbyt ciko w ich towarzystwie, bo nawet kiedy nie rozmawialimy o
Annie, jej obecno czuo si pomidzy sowami, niby snujcy si zapach
spalenizny.
Zastanawiam si, czy Anna bya na rozdaniu dyplomw akademii po-
licyjnej, kiedy Jesse koczy tam nauk, i czy wie, e w zeszym roku jej
brat otrzyma wyrnienie od burmistrza za udzia w szczeglnie udanej
akcji antynarkotykowej. Ciekawe, czy wie, e po jej mierci tata zacz
pi i popad w gbokie uzalenienie, z ktrego potem wycign si z
wielkim trudem. Czy wie, e ja zaczam uczy dzieci taca i e za ka-
dym razem, kiedy widz par dziewczynek wykonujcych plies przy
drku, myl o nas, o mnie i o mojej siostrze.
Musz przyzna, e Anna wci potrafi mnie zaskoczy. Na przykad,
blisko rok po jej mierci mama przyniosa do domu wywoane fotografie
z mojej uroczystoci rozdania wiadectw ukoczenia szkoy redniej.
Usiadymy przy kuchennym stole i zaczymy je przeglda, starajc
si skupia uwag na naszych robionych do zdjcia umiechach, przemil-
czajc fakt, e na kadej fotografii kogo brakuje.
I wtedy, na zawoanie, jak dinn z butelki, na ostatnim zdjciu pojawi-
a si Anna. Nie byo w tym nic niezwykego - po prostu aparat przelea
tyle czasu nieuywany. Zobaczyymy j na plaowym rczniku, wyci-
gajc rk w stron obiektywu, najwidoczniej niezadowolon, e robi
si jej zdjcie.
Siedziaymy z mam w kuchni, dopki soce nie zaszo. Tak dugo
wpatrywaymy si w Ann, a wry si nam w pami kady szczeg,
od koloru jej gumki do wosw do wzorku na materiale, z ktrego uszyte
byo jej bikini. Wpatrywaymy si w to zdjcie, a Anna zacza roz-
pywa si nam w oczach.
Dostaam od mamy odbitk tej fotografii. Nie oprawiam jej jednak w
ramki, ale woyam do koperty, zakleiam i schowaam w szafce na do-
kumenty, na dnie bocznej szuflady. Wiem, e tam jest; wycign j tego
dnia, kiedy obraz Anny zacznie zaciera mi si w pamici.
439
Bo by moe kiedy, pewnego ranka, jej twarz nie bdzie pierwsz
rzecz, ktr zobacz po przebudzeniu. Moe nadejdzie takie padzierni-
kowe popoudnie, gdy nie bd moga sobie dokadnie przypomnie, w
ktrym miejscu miaa piegi na prawej opatce. Moe ktrej zimy nie
usysz ju jej krokw skrzypicych w wieo spadym niegu.
Kiedy nachodz mnie takie myli, id do azienki, unosz koszul i
dotykam biaawych zgrubie blizny. Przypominam sobie, jak z pocztku
wydawao mi si, e szwy ukadaj si w litery i wypisuj jej imi. Myl
o jej nerce, ktra pracuje teraz w moim ciele, i o jej krwi, ktra kry
teraz w moich yach. Anna jest ze mn, zawsze i wszdzie.

You might also like