You are on page 1of 11

Home

Różne korzenie ? wspólne skrzydła .


Zbliżenie między narodami w koncepcji psychoterapii Berta
Hellingera.

Artykuły
© by Hellinger Polska 2004

Nazwij to klanem, nazwij to układem,


nazwij to plemieniem,
nazwij rodziną.
Jakkolwiek to nazwiesz, potrzebujesz tego.
Jane Howard

Ten sam wiatr pozwala wzbić się w górę wielu


latawcom.
Jarosław Jagieła
Bert Hellinger
Instytut Pedagogiki
Akademia im. Jana Długosza
w Częstochowie

wystąpienie
na Międzynarodowej Konferencji ?Idea wielokulturowości w edukacji?
Akademia im. J. Długosza w Częstochowie
18-19.10. 2004 r.

Przez każdą rodzinę, nawet tę najmniejszą, przetaczają się dzieje całych społeczeństw i narodów. Zostawiając tam
swoje piętno w postaci bezprzykładnego bohaterstwa i poświęcenia, ale także doświadczenia krzywdy, poczucia winy, czy

wygnania. Nierzadko pojawia się tu zbrodnia lub choćby tylko zwykła ludzka obojętności. I jak pisze w swojej najnowszej
[1]
książce Richard Pipes nie istnieje historia, istnieją natomiast pojedyncze historie ludzi. Znaczenie historii jako sumy
życia wielu istot żywych nie jest większe niż znaczenie życia każdej ludzkiej historii. Gdyby było inaczej, nie bylibyśmy w
stanie pojąć sensu historii. Skłania nas to do postawienia jednego z ważnych pytań. Czy w takim razie dziejowe losy
minionych pokoleń pacjenta mogą nie obchodzić psychoterapeuty, do którego zwraca ten pacjent o pomoc ? Czy

wkraczanie w ten obszar problemów, rzec by można dziejowo-narodowych, nie jest rodzajem uzurpacji ze strony samej
psychoterapii, która rości sobie coraz większym stopniu prawo do swojej, mniej lub bardziej uzasadnionej,
wszechobecności ? Podejmowaniem się zadań i ocen, które być może nie są wcale jej przynależne, wszak w swej istocie
psychoterapia jest niczym więcej, niż jednym z rodzajów pomocy psychologicznej służącym leczeniu zaburzeń
psychicznych przy pomocy metod jej właściwych. W wielu kierunkach i nurtach współczesnej psychoterapii - a jak

wiadomo szacuje się obecnie, że istnieje ponad 200 głównych szkół terapii psychologicznej - fakt obecności problemów
historii narodu w losach pacjentów jest najczęściej albo całkowicie ignorowany, albo traktowany marginalnie. W jakimś
sensie pojawia się w koncepcjach określanych jako psychodynamiczne, gdzie jedno z zadań terapeuty sprowadzają się do
przyjmowania roli swoiście rozumianego ?kontenera?, czyli specyficznie rozumianego ?pojemnika?, który to ?przyjmuje na
siebie? niespójną, zdeformowaną biografię pacjenta, w tym nierzadko pomieszczone są trudne dzieje jego rodziny, i w

czasie pracy terapeutycznej ?oddaje? niejako pacjentowi poprawioną wersję jego osobistej historii. Podobnie rzecz się ma
w analizie transakcyjnej (AT), gdzie nieświadomy scenariusz życia jednostki, określany jako skrypt (od ang. script live)
kształtowany jest przez rodziców, choć już rola i znaczenie dziadków w tym procesie nie jest uwzględniana z należytą
starannością. Wprawdzie mówi się o roli tzw. parady rodzinnej, czyli o przekazywaniu określonych nakazów poprzez
[2]
kolejne pokolenia, ale niezbyt chyba konsekwentnie i trochę tak nie do końca . Można jeszcze tylko wspomnieć o
rodzinnej terapii tzw. kontekstualnej Ivana Boszormenyi-Nagy, z jej dążeniem do uzyskania równowagi i poczucia
[3]
odpowiedzialności w wymianie międzypokoleniowej oraz uwolnienia młodzieży od obciążeń ich rodziców . I to w
zasadzie wszystko. Innych przedstawicieli szkół psychoterapeutycznych nie za bardzo musi obchodzić to, że dla
przykładu, rodzice oraz dziadkowie pacjenta pochodzą z kresów wschodnich i po dziś dzień niosą w sobie głębokie

poczucie krzywdy za utraconym tam dorobkiem życia. Że ktoś inny z dalszej rodziny w czasie ostatniej wojny został
skazany na śmierć przez ruch oporu za kolaborację z Niemcami lub, że dla przykładu, babka ze strony matki została
brutalnie zgwałcona przez żołnierzy armii radzieckiej, czy wuj zginął w obozie śmierci. Te fakty w tradycyjnej psychoterapii
z reguły nie zawsze były lub są dostrzegane w należytą uwagą i z należnym dla losów jednostki znaczeniem. Nie
negowano wprawdzie nigdy ich roli, ale też nie przywiązywano do nich nadmiernej wagi i wartości.

Uwikłania w losy przodków.

Dopiero nowo powstały kierunek psychoterapii fenomenologiczno-systemowej, określany od nazwiska jej twórcy jako
metoda ustawień systemowych Berta Hellingera, dostrzega, że dzieci przejmują uczucia i zachowania wcześniejszych

członków rodziny. Im bardziej te doświadczenia są dramatyczne, a nawet tragiczne, nierzadko uwikłane w kontekst
ważnych wydarzeń dziejowych danego narodu, tym większy ciężar spada na barki następnych pokoleń. Tym bardziej losy

jednostki są związane z tymi zdarzeniami.

Najłatwiej zauważyć te zależności między pierwszym a drugim pokoleniem. Terapeuci z reguły nie mają z tym problemów.
Pokażmy to na przykładzie Martina Bormana jr., najstarszego syna ostatniego szefa NSDAP Martina Bormana

planowanego nb. na następcę Hitlera. Dzisiaj 74-letni już Martin Adolf Borman jr., jest katolickim kapłanem, a przez wiele
lat pracował na misjach chrześcijańskich w afrykańskim Kongo. Już posiadanie tych dwóch, jakże charakterystycznych
imion, jedno po rodzonym ojcu, drugie po ojcu chrzestnym (Adolf Hitler trzymał bowiem na rękach do chrztu małego
Martina !) wskazują na skalę tego uwikłania. Nie może więc dziwić poświęcenie z jakim pragnie się od niego uwolnić, ale

też miłość do ojca, której nie chce się sprzeniewierzyć. Zacytujmy krótki fragment wypowiedzi dotyczącej swojego ojca z
jednego z wywiadów prasowych. ?Prywatnie był uczuciowym, ciepłym człowiekiem. Do dzisiaj noszę przy sobie kartkę
pocztowa do niego. Ukochany mój chłopcze ? napisał do mnie w 1943 roku ? w nadziei , że cię wkrótce

zobaczę. Twój tatuś. I to jest obraz ojca, który zapamiętałem z dzieciństwa. Nie dam go sobie odebrać. Zarazem moim

ojcem jest Martin Borman, który skazany został w procesie norymberskim (zaocznie) na karę śmierci. Przestudiowałem
dokładnie literaturę i dokumenty z czasów nazistowskich i jestem przekonany, że został sprawiedliwie osądzony.
Potrzebowałem czasu i powrotu do wartości chrześcijańskich, by móc ? wsparty wiarą ? oddzielić od siebie te dwie

[4]
postaci.? Nie będziemy tu bliżej analizować tej wypowiedzi, choć mówi ona nie jedno o charakterze i istocie podobnych
uwikłań i rodzaju problemów psychologicznych z jakimi zmagać się musi jednostka w takich sytuacjach. Zwróćmy jedynie
uwagę, że ? zgodnie z koncepcją B. Hellingera ? prawdziwe pojednanie dokonać się może jedynie przez oddanie

szacunku i czci ojcu, jako ojcu i pozostawienie przy nim jego winy. Podobne problemy i uwikłania można dostrzec też u
innych osób, kiedyś dzieci prominentnych przedstawicieli III Rzeszy i największych zbrodniarzy hitlerowskich: synów

Rudolfa

Hessa, córek Hermana Gőringa i Heinricha Himmlera. Dla przykładu córka Hansa Franka ? Brigitta zawsze twierdziła, że
nie chce żyć dłużej niż jej ojciec, to była ? jak stwierdzają najbliżsi - jej prawdziwa obsesja. Przypuszcza się, że umarła
śmiercią samobójczą w wieku 46 lat, dokładnie tyle samo miał jej ojciec w momencie wykonania na nim wyroku śmierci. Jej
starszy brak poszedł niejako w ślady ojca ? wstąpił do NPD, ale jednocześnie roztył się do monstrualnych rozmiarów

wypijając kompulsywnie ponad 10 litrów mleka dziennie, co wkrótce doprowadziło go do śmierci w skutek wyniszczenia
wielu ważnych organów ciała. Z kolei najmłodszy z synów Hansa Franka ? Nikolas pisywał, jako reportażysta ?Sterna? w
połowie lat 80 oskarżycielskie teksty na granicy obłędu (np. opisuje fakt swojego onanizmu przed zdjęciem ojca w chwili,
gdy wykonywano na nim wyrok śmierci.) Podobnych faktów jest tak wiele, że nie warto ich tu przytaczać. Dokumentuje je
[5]
dobrze nowo wydana książka ?Noszę jego nazwisko? .

Przywołajmy tu jeszcze osobę zapomnianego nieco pisarza Józefa Łobodowskiego, którego to buntownicze i pełne
[6]
konfliktów z otoczeniem życie wiązać można wyraźnie z losami jego dziadka . Przodek ten, pochodzący z rodziny
ziemiańskiej, był najmłodszym z dwunastu synów. Wszyscy oni zginęli w powstaniu styczniowym. Najmłodszy popadł
wkrótce, jak określali to potomni w ?kompleks winy z powodu swojej absencji w powstaniu?, w wyniku czego za lat kilka ?
rozpił się bardzo i wkrótce umarł?. Ojciec Józefa, Władysław Łobodziński, startować musiał w swoje dorosłe życie niemal
od zera. Pracował jako kowal, cieśla i ślusarz, aby w konsekwencji zostać oficerem wrogiej sobie armii rosyjskiej. Życie

pisarza było podobnie pełne wewnętrznych konfliktów i nierozwiązanych problemów osobistych. Można było odnieść
wrażenie, że też niesie w sobie jakiś rodzaj winy.

Jednak najtrudniej dostrzec uwikłania sięgające jeszcze dalej niż pokolenie naszych dziadków. I choć wydawać się
to może dziwne, to jednak wiele wskazuje na to, że i one istnieją oraz mogą mieć znaczący wpływ na życie jednostek. W

innych, niż zachodnie, kulturach jest to oczywiste. Dość wspomnieć, że mężczyzna w Czeczeni jest zobowiązany do
znajomości imion i losów swoich przodków w linii męskiej do siódmego pokolenia. W jednej z zasłyszanych przeze mnie
krajoznawczych audycji radiowych można się było dowiedzieć, iż pewien Europejczyk przybywając w Afryce spytał o

zdrowie jedną ze starych tubylczych mieszkanek Lasoto. Ta starsza już kobieta odpowiedziała mu, że czuje się źle, gdyż
mieszkają w niej duchy przodków i dodała, iż przedstawiciele Zachodu myślą błędnie, że człowiek choruje i umiera z

powodu konkretnych narządów tj. wątroby, serca, czy głowy. A to, według niej, najprawdziwszy absurd. W rzeczywistości
ludzie chorują, a czasem też umierają, na duchy swoich przodków, które czasem w nich zamieszkują. Można więc,
przyjmując terminologię afrykańskiej staruszki powiedzieć, że ustawienia systemowe Berta Hellingera są takimi

spotkaniami z duszami przodków, które w nas czasem istnieją, po to, aby w konsekwencji terapii się od nich uwolnić.

W sposób naukowy tym zagadnieniem zajmuje się Anne Ancelin Schűtzenberger, obecnie emerytowana profesor
psychologii na Uniwersytecie w Nicei (Francja). Bada, w jaki sposób na kolejne pokolenia jednej rodziny oddziałują
[7]
dramatyczne zdarzenia z przeszłości. Wytyczony przez nią kierunek nosi nazwę psychogenealogii . Udokumentowano

już niezliczoną ilość przypadków świadczących o istnieniu takich związków. Niejednokrotnie tak odległych w czasie, jak dla
przykładu kampania napoleońska, czy wojna trzydziestoletnia, że aż doprawdy trudno racjonalnemu i wychowanemu w

kulturze zachodu współczesnemu człowiekowi w nie uwierzyć. Jest to jednak jedynie początek drogi badawczych
dociekań, który wymaga dalszych pogłębionych i zweryfikowanych metodami naukowymi analiz.

W kierunku pojednania.

Psychologiczne ustawienia systemowe wytyczają też nowe horyzonty pozwalające zrozumieć uwarunkowania,

jakie rządzą powstawaniem konfliktów miedzy narodami i dróg w kierunku pokoju oraz pojednania. Można bowiem
postawić fundamentalne dla tego tekstu pytanie: w jaki sposób pojedyncze prace terapeutyczne w odniesieniu do
jednostek mogą mieć wpływ na losy całych narodów w skali makrospołecznej ? Stwierdzenie, że losy narodów, to losy
pojedynczych jednostek, choć prawdziwe, wydają nie zbyt mało przekonujące. Praca metodą Berta Hellingera pokazuje,

że chodzi tu o coś znacznie głębszego i ważniejszego. Ukazuje dynamikę, która wiedzie, ku prawdziwemu zbliżeniu
między ludźmi i jednocześnie wszystko to, co przeszkadza temu procesowi. W naszej choćby polskiej perspektywie
pozwala zrozumieć jakie rzeczywiste znaczenie miał gest Willi Brandta przed pomnikiem ofiar getta warszawskiego i czego
jednocześnie, tak naprawdę, zabrakło w niedawnym wystąpieniu Gerharda Schrődera w czasie ostatnich obchodów
rocznicy Powstania Warszawskiego. Znamienne, że zostało ono z niechęcią przyjęte przez obie skrajne strony wciąż

obecnego w świadomości Polaków i Niemców konfliktu. Jako pusty i fałszywy gest, który zmarnował ?niepowtarzalną i być
[8]
może ostatnią szansę zakończenia ostatniej wojny? (stwierdzenie opolskiego posła Ruchu Katolicko-Narodowego Jerzy
[9]
Czerwiński) - z jednej strony, i jako gest dwulicowy i załatwiającego osobiste interesy kosztem niemieckich rodaków
(przewodnicząca Związku Wypędzonych BdV Erika Steinbach) - ze strony niemieckiej. Być może jedyny autentycznie
pojednawczy sygnał można było usłyszeć w czasie tych uroczystości, gdy Władysław Bartoszewski stwierdził, że Polacy

życzyliby sobie lepszych stosunków z Niemcami, nawet lepszych od tych, które teraz panują między Niemcami i
Francuzami. Reakcja zgromadzonych tam osób była natychmiastowa, oklaski były silniejsze i dłuższe niż wcześniej. To

stwierdzenie było tym, co w filozofii hellingerowskiej określane jest właśnie jako ?ruch duszy? w kierunku pojednania. Miało
to znaczenie tym ważniejsze, że pochodziło ze strony ofiar.

Takich, lub podobnych, problemów w historii Polski jest niemało. Relacje polsko-ukraińskie, zbrodnie na Wołyniu i
wysiedlenia Łemków w roku 1947 w ramach akcji ?Wisła?, sprawa ludobójczej zbrodni katyńskiej, nie rozliczone zbrodnie

komunistyczne, aneksja w 1938 roku Zaolzia i interwencja w 1968 roku w Czechosłowacji, cierpienia Kaszubów, relacje
polsko-żydowskie i wiele jeszcze innych. Praca hellingerowska może nam pomóc zrozumieć co jest konieczne, aby
rzeczywiste a nie pozorne, pełne pojednanie mogło się dokonać w duszach ludzi.

Celowo używane jest tu słowo pojednania, a nie przebaczenia. Prawdziwe zbliżenie miedzy ludźmi, a w

konsekwencji między narodami i państwami, odbywa się bowiem poprzez pojednanie, a nie poprzez przebaczenie.
Przebaczenie zawiera bowiem w sobie zawsze, w sposób mniej lub bardziej jasno wyważony, jakąś próbę dokonania
rachunku win. A któż ? poza samym Bogiem ? jest w stanie dokonać tego obiektywnie ? Jeżeli ktoś przebacza, to wynosi
się ponad innych, pomniejsza drugą stronę jednocześnie podwyższając siebie. Taki gest zawiera oskarżenie i nie tworzy
równowagi, tak koniecznej dla pokoju. Wiele zła dzieje się w skutek wywyższania się jednych narodów nad inne, tak jak

bliskości i serdeczności międzyludzkiej nie służy wywyższanie się jednych osób ponad inne. Jeżeli przewinienia nie są zbyt
wielkie bardziej stosowana jest tu wyrozumiałość, ale istnieją czynny, których wina jest ogromna np. zbrodnie wobec
ludzkości, eksterminacja całych narodów, terroryzm itd. Wtedy strona winna może tylko uznać odpowiedzialność za te
czynny, nieść swoją winę bez oczekiwania przebaczenia.
Zyskuje w ten sposób godność i siłę. Może natomiast szukać sposobów oraz jakiś form zadośćuczynienia. W wyniku tego

procesu ma w konsekwencji szansę znalezienia swojego miejsca we wspólnocie narodów. Dla przykładu takim gestem
była bezinteresowna pomoc humanitarna jaką Niemcy udzielały Polsce w czasie trwania stanu wojennego. Natomiast
strona, która była ofiarą tych zbrodni nie może w sposób łatwy i często bardzo powierzchowny rozgrzeszać sprawcy. Zbyt
łatwe przebaczenie staje się trywialne i obniża wagę dramatycznych zdarzeń. ?Ktokolwiek uważa ? stwierdza Hellinger
[10]
? że ma prawo przebaczyć, wtrąca się do czegoś, co jest sprawą wyższej siły, która stoi zarówno ponad prześladowcą

jak i ofiarą.? I dalej rozstrzyga: ?A jak można zachować się po ludzku w stosunku do prześladowców i ofiar ? Oto pokorna
odpowiedź: ze współczuciem. Jest to postawa serca i ruch od jednej istoty ludzkiej do drugiej (...). Czujemy to w obliczu
nieskończonego cierpienia lub winy nie do odkupienia, próbujemy je złagodzić naszym współczuciem, ale jesteśmy
bezsilni w obliczu ich rozmiaru. A jak możemy nauczyć się współczucia ? Nauczymy się tego wtedy, kiedy ? w obliczu

naszych własnych niezaspokojonych potrzeb, naszej winy i naszych nierozwiązanych dylematów ? zrozumiemy, że nam
[11]
też potrzeba współczucia i wyrozumiałości innych.?

Tak więc strona poszkodowana w konfliktach między narodami ma nie tylko prawo domagania wyrównania strat i
ukarania sprawcy, ale ma obowiązek tego z pełną konsekwencją żądać, choćby tylko po to, aby stworzyć szansę
pojednaniu, które może ? choć nie musi - mieć miejsce w przyszłości. ?Sprawca ma nie tylko obowiązek ponoszenia

[12]
konsekwencji swojego czynu, ale ma również do tego prawo.?

W tym miejscu nasuwa się jeden z możliwych rytuałów hellingerowski, który mógłby być jakimś rozwiązaniem wciąż
trudnych relacji polsko-niemieckich. Gdzie, jak twierdzą niektórzy jest rzeczą niepojęta, aby potomkowie morderców
domagali się rekompensaty od wnuków swoich ofiar. Wyobrażony przedstawiciel ?Polski? mógłby zwracając się do ?

Niemiec? powiedzieć ze współczuciem tak: ?Zrobimy wszystko, co jest w naszej mocy jako Polacy, aby konsekwencje
tego, co zrobili Niemcy w czasie ostatniej wojny jako wina pozostało przy nich. Jednocześnie będziemy się starać, aby w
Polsce żyło się bardzo dobrze, pomimo tego wszystkiego, co się stało.? A mamy tu do zrobienia niejedno zarówno w
[13]
zakresie udokumentowania ?tego wszystkiego, co się stało? , jak i dokonania wielu rzeczy, które służyłyby z kolei temu,

aby ?żyło nam się tu dobrze?. To praca do wykonania przed nami. Inicjatywa musi wyjść od ofiar. Kolejny ruch będzie
należał później do drugiej strony, która ? trudno nie odnieść czasem takiego wrażenia, mimo pozornych gestów i
oświadczeń ? ucieka od odpowiedzialności za ogrom zbrodni popełniony przez ten naród.

Współczucie jest ?ruchem duszy? w dobrym kierunku. W kierunku pokoju. Ruch duszy, które to pojęcie już
przywoływaliśmy, a które jednocześnie nie tak łatwo zdefiniować, jest czymś niezmiennym, ponadczasowym i niezależnym

[14]
od kultury, ideologii, czy socjalizacji, służy zawsze pokojowi między narodami ? twierdzi Hellinger .

Dusza jest pewnego rodzaju wewnętrzną instancją, która nie podlega racjonalnym argumentom i pustym gestom. Jeżeli się
temu zaufa - nie trzeba nic robić i to zawsze przyniesie dobre owoce i optymalne rozwiązanie. Jest czymś, co bardziej się

czuje, niż w sposób dosłowny rozumie. Tego samego nie można powiedzieć o tzw. sumieniu grupowym (kolektywnym),
które wiąże człowieka z jego rodziną, gdyż ludzie mają różne sumienia wynikające z pochodzenia z odmiennych rodzin.
Tak jak drzewa wyrastają z odrębnych korzeni. To samo sumienie grupowe każe islamskim terrorystom dokonać

samobójczego zamachu bombowego i to samo sumienie kolektywne każe ich zabijać żołnierzom wojsk amerykańskich,
czy rosyjskich oraz ich sojusznikom. Sumienie więc ? w opinii Hellingera ? nie jest instancją zbliżającą narody do siebie,

ale jest nią właśnie ruch duszy, który wypływa z najgłębszych warstw naszej egzystencji. Wtedy, gdy dwaj wrogowie stają
wobec siebie i mają poczucie, że są sobie równi, że oboje muszą oddać cześć wobec tego czegoś, co jest znacznie
większe niż oni sami. Między sprawcami a ofiarami istnieje pewien rodzaj więzi, który dusza każdego z nich jest w stanie

odczuć jako los lub przeznaczenie. Potomkowie ofiar i sprawców powinni stanąć niejako wobec ogromu nieszczęść, które
miały miejsce. Odbyć żałobę i opłakać wszystko to, co się stało. Dopiero wówczas przeszłość stanie się przeszłością, a nie

wciąż aktualną i niosącą bolesne konsekwencje teraźniejszością. ?Pojednanie i pokój stają się możliwe ? jak stwierdza
Hellinger ? jeśli się uczci i uszanuje ofiary. Jeśli wygnańcom i zapomnianym znów przyzna się miejsce, które zostało im
[15]
odebrane. Jeśli się z nimi zapłacze nad bezprawiem i nieszczęściem, które się stało.?
Uwikłania narodów.

W maju 2001 roku odbyła się trzecia z kolei Międzynarodowa Konferencja Konstelacji Systemów Rodzinnych.
Poświecono ją w całości poszukiwaniom sposobów wykorzystania pracy ustawieniowej w celu pojednania i pokoju w
regionach konfliktów etnicznych, religijnych i politycznych. Pojawiło się tam wiele cennych doniesień świadczących o

pozytywnej roli tego rodzaju działań. Poprzedzający konferencję numer czasopisma ?Systemic Sollutions Bulletin?
dotyczył wykorzystania metody ustawień systemowych w różnych rejonach świata i wypływających stąd konkluzji.

Ze zrozumiałych względów najwięcej miejsca poświęcono Europie, która wiele lat po wojnie ?w dalszym ciągu jest
ziejącą raną gdzie wszyscy zmarli ? zwycięzcy i pokonani, ofiary i prześladowcy ? muszą zostać opłakani i w końcu
[16]
pozostawieni sobie.? Program konferencji wyrażał nadzieję, ale też wskazywał na faktyczne możliwości nowo
powstałego nurtu terapii. Napisano tam: ?Osobiste i rodzinne losy w konstelacjach są coraz wyraźniejszym odbiciem sił
duszy, głębokich nurtów i możliwości rozwiązań, które poruszają społeczeństwa, grupy etniczne, narody i rodzinę ludzką
[17]
jako całość.? Bez wątpienia fakt, że nasze indywidualne procesy życiowe zachodzą równolegle z tym wszystkim, co
dzieje się w znacznie większej skali może napawać nas zadumą ale i pokorą wobec porządku tego świata. W ujęciu

systemowym dostrzegalne jest również i to, że trudno jest z całkowitym przekonaniem obwiniać pojedyncze osoby o

wyrządzone zło ? wszyscy jesteśmy uwikłani, jak wielokrotnie stwierdza Bert Hellinger ? ale wszyscy też mamy udział w
odpowiedzialności i możliwości dokonywania korzystnych zmian.

Nie tylko jednak Europa była centrum zainteresowania uczestników konferencji. Wiele doniesień dotyczyło
najbardziej nawet egzotycznych części świata, gdzie dotarły ustawienia systemowe. W wywiadzie dla ?Systemic Sollutions

Bulletin? jeden z najbardziej reprezentatywnych przedstawicieli nurtu hellingerowskiego - Hunter Beumont, mówi o swoich
doświadczeniach z innych regionów świata. Analizuje między innymi przyczyny dużej liczby samobójstw młodych ludzi w
Australii, gdzie główną przyczyną śmierci osób poniżej 30-ego roku życia jest właśnie samobójstwo. Wiele wskazuje na to,

że szereg przypadków samobójstw, depresji, alkoholizmu, czy narkomani wśród młodzieży ma uwarunkowania
systemowe. Dzieje się tak, jakby młodzi ludzie chcieli odpokutować za winy i wyrządzone krzywdy minionych pokoleń.

Autor stwierdza autorytatywnie: ?Z tego co widziałem w konstelacjach przez ponad dziesięć lat, nie wątpię już, że dzieci
[18]
pokutują za grzechy ojców, ale nie wiem przez ile generacji.? Okazuje się więc, że patrząc na wiele ludzkich
problemów z perspektywy systemowo-fenomenologicznej możemy zauważyć, iż nasza indywidualna wolność często jest

bardzo iluzoryczna, gdyż jest ściśle powiązana z przeznaczeniem i losem innych, nierzadko odległych, członków naszej
rodziny. H. Beumont mówi w swoim wywiadzie tak: ?Ameryka i Australia są krajami, które powstały podobnie ? z pewnego
rodzaju ludobójstwa. Oczywiście, nie lubimy tego tak nazywać, ale jeśli czyta się gazety z tamtych czasów, nie możemy
zaprzeczyć nienawiści rasowej. Więc może istnieje związek pomiędzy mordercami i młodymi, którzy zabijają samych
siebie. Jeżeli jest to prawda, potrzebujemy wtedy pomocy Aborygenów i Indian Amerykańskich, aby uratować nasze dzieci.

[19]
I jeśli naprawdę ich potrzebujemy, myślę, że przyjdą? Dalej H. Baumont dokładnie opisuje swoją pracę ustawieniową w
jednym z rezerwatów Indian w Stanach Zjednoczonych. Nie będziemy jej tu obszernie przytaczać, zwróćmy jedynie

uwagę na problemy samego terapeuty. Gdy bowiem Indianie poczuli zaufanie do osoby prowadzącego warsztat nagle
wylał się ogrom krzywd jakie wciąż odczuwają w swoim sercu. Dalsza pomoc była możliwa tylko dlatego, że terapeuta
starał się emocjonalnie przyjąć na siebie całą winę białych, którzy w tak bezwzględny sposób podbili Amerykę. Poczuł się

winny tego wszystkiego, czego przecież wskutek dosłowny nie uczynił i w wyniku takiego właśnie procesu mógł tylko
dalej skutecznie pomagać. Jednocześnie miał świadomość, że zarówno tubylcy, jaki konkwistadorzy byli w rękach mocy
większych, niż oni sami. Najkrócej rzecz ujmując: musiało się stać, to co się stało; zrobiono to, co zrobiono ? a teraz jest to
już historia, której cofnąć się nie da. Poszanowanie dla obu stron tego konfliktu, gdzie każda z nich radziła sobie z nim w

różny sposób, jest podstawą budowania dalszej wspólnoty. ?Jestem pewien ? mówi terapeuta ? że ludzie ci nie chcieli
mojego współczucia czy sympatii (...). Pragnęli trzeźwego spojrzenia i serca, które wysłuchałoby ich historii, które poszłoby
[20]
z nimi w ciemne miejsca, gdzie czasem potrzebowali się udać, i które odwróciłoby się z nimi w kierunku uzdrowienia.? I

choć H. Baumont jest terapeutą od ponad trzydziestu lat i jak zauważa, pracował w wielu trudnych sytuacjach, to jednak
nigdy nie doświadczył takiego ogromu cierpienia, jakiego był świadkiem w rezerwacie. Wielu uczestników tych zajęć nie
wytrzymywało tak silnego emocjonalnego napięcia i potrzebowało przerw oraz spokojnego przygotowania do dalszej
pracy. Podobne obserwacje poczyniła niemiecka terapeutka Sneh Victoria Schnabel pracująca także z Indianami. Odczuła
tragizm i fatum indiańskich rodzin sięgający nawet pięciu lub sześciu pokoleń wstecz. I w jej przypadku ustawieniom

towarzyszył głęboki wstrząs emocjonalny oraz odczucie przejmującego bólu. Po kolejnych zajęciach podszedł do niej
jeden z uczestników rozczarowany dotychczasowymi formami zachodniej psychoterapii i stwierdził, że dopiero metoda

ustawień systemowych przynosi rozwiązanie dla jego indiańskiego losu. ?Teraz po raz pierwszy miał uczucie, że znalazł
[21]
coś, co jest właściwe i co przynosi efekty.?

Ale metoda ustawień systemowych rodziny znajduje swoje zastosowanie nie tylko w odniesieniu do naszych
europejskich, czy północnoamerykańskich problemów. Zgromadzono już liczne doświadczenia w pracy w Mozambiku i w

niedawnej Jugosławii, w Argentynie i Indiach, w Japonii i na Tajwanie. Dla przykładu, w Argentynie wciąż obecny jest
problem losu zaginionych osób w czasie rządów ostatniej z dyktatur. W Japonii ofiar bomby atomowej z Hiroszimy i
Nagasaki. Z kolei na Tajwanie wyraźnie widoczny jest brak więzi między mężem i żoną, gdyż tradycyjne małżeństwa

zawierane tam były w wyniku umowy miedzy rodzinami partnerów, a nie uczuć miłości między nowożeńcami. Natomiast w
wielu innych krajach np. w Indiach, czy Japonii istnieje nadal silne tabu dotyczące okazywania gniewu w rodzinie. W

ustawieniach po niedawnym konflikcie między Serbią i Chorwacją dostrzec można, jak wciąż problem ten stanowi
niezabliźnioną ranę we wzajemnych odniesieniach obu tych narodów, tak jak w krajach arabskich nadal obecna jest
pamięć wypraw krzyżowych sprzed wielu wieków, które domagają się wciąż wyrównania rachunku krzywd. Zadziwiające

jest jednak to, iż pomimo wielu odmienności np. w krajach zachodnich obecny jest wciąż ogromny kult jednostki, a w
kulturze islamskiej widoczny jest duży szacunek wobec członków rodziny, to ustawienia systemowe są zaskakująco
zbieżne w różnych rejonach świata. Pokazuje to uniwersalność stosowanej metody. I choć praca systemowa tego rodzaju
jest czymś całkowicie nowym w naszej kulturze ? liczy sobie zaledwie nie więcej niż 20 lat - to jednak okazuje się, że

również inne kręgi kulturowe kierują się także tzw. ?wiedzącym polem? (niem. die wissende feld), zjawiskiem tak

charakterystycznym dla tego rodzaju terapii.

Mam nadzieję, że przytoczone tu niektóre przykłady stanowią pewna ilustrację tego, jak inna, w stosunku do pozostałych
nurtów i kierunków współczesnej psychoterapii jest w swej istocie praca terapeutyczna metodą ustawień systemowych.

Jest to być może również powód, dla którego jest ona przyjmowana tak entuzjastycznie przez wielu uczestników
podobnego typu zajęć i jednocześnie tak nieufnie traktowana przez pewne środowiska profesjonalistów.

Reasumując można powiedzieć tak - w wyniku ustawień poznajemy, często niezwykle dramatyczne i splecione z
dziejami narodów, losy ludzkie. Gdy potrafimy się w nie prawdziwie wczuć, wtedy stajemy się bardziej tolerancyjni, łagodni
i w sumie bardziej ludzcy. Wtedy pomimo różnorodności kulturowych, religijnych, czy etnicznych ? odmienności naszych
korzeni z których wszyscy wyrastamy, dobry kontakt z naszymi prawdziwymi głębokimi obszarami duszy może nas

uskrzydlać oraz zbliżać do siebie poszczególnych ludzi i całe narody. Uświadamia nam to, że w głębi duszy wszyscy ludzie
są jednakowi. Gdy w konsekwencji ujawnia się w nas taka właśnie postawa, pełna miłości i szacunku, może ona działać
uzdrawiająco we wszystkich sytuacjach konfliktowych między konkretnymi ludźmi i konkretnymi narodami.

* * *

Na koniec, zamiast wniosków, pozwolę sobie na podzielenie się osobistym doświadczeniem. Potwierdzającym biblijną
maksymę, że: Spiritus flat, ubi vult - ?duch tchnie, kędy chce?. Należałem do pierwszej, stosunkowo niewielkiej, grupy

polskich psychoterapeutów, którzy w latach 2001-2003 przeszli systematyczne szkolenie w zakresie stosowania powyższej

metody. Zajęcia odbywały się na Pomorzu, w odrestaurowanym zamku grafa von Krockov (Krokowskiego), gdzie obecnie

mieści się fundacja służąca m.in. zbliżeniu między narodem polskim i niemieckim (Kaszubskie Centrum Europejskich Spotkań).
Losy niemieckiej arystokratycznej rodziny Krockov pod wieloma względami były dziwne. Przywędrowali w wieku XIII na

Pomorze wraz z Krzyżakami. Przez kilka stuleci wiernie służyli królom polskim, ale też niektórzy wybierali służbę u władców

Prus. Przez całe dzieje w losach rodziny odbijał się cały dramat polsko-niemieckiej historii. W czasie bitwy pod Grunwaldem
jedni członkowie rodu walczyli po stronie Krzyżaków, inni w wojsku polskim. Dramat ten trwał niemal po ostatnie dni. Dość

wspomnieć, że w jednej z głównych sal zamku w Krokowej wiszą nadal obok siebie dwa portrety bliźniaczo podobnych do

siebie braci, synów właściciela posiadłości, którzy niemal jednocześnie zginęli w czasie ostatniej wojny. Jeden ubrany jest w
mundur oficera Wehrmachtu, drugi....polskiego oficera II Rzeczypospolitej. Po wojnie von Krockowie musieli opuścić swoją

ziemię, na której mieszkali od tak wielu lat. Całości dopełnia jeszcze fakt, iż szkolenie zostało częściowo finansowane przez

oddaloną aż 1200 km od miejsca zajęć gminę Scheich. Projekt był realizowany przez dwie niemieckie terapeutki: Marię
Senftleben-Gudrich i Sneh Victorię Schnabel. W swoich wspomnieniach szkolenia w artykule ?Podróż do Polski? Maria
Senftleben-Gudrich pisze tak : ? W praktycznej pracy w takcie ustawień ciągnie się temat ofiary-sprawcy przez historię rodu.
Nie ma chyba rodziny, która w ostatnim stuleciu w jakiś sposób nie byłaby uwikłana w polityczne zawirowania. Jest to

problematyka niezwykle wielowarstwowa, przy sprawcach chodzi najczęściej o Niemców i Rosjan. Ale są też sprawcy w

[22]
obrębie polskiego systemu.? Te problemy, co wiem z osobistych relacji uczestników i moich własnych obserwacji,

znajdowały w sposób niezwykle przejmujący swoje rozwiązanie, gdyż jak stwierdza Hellinger: ?Ustawienia dają pociechę i

[23]
nadzieję, ponieważ istnieją drogi, które odwracają niekiedy nawet najcięższe losy? Dostrzegała to również autorka artykułu

pisząc dalej: ?Za każdym razem robiło to wielkie wrażenie, gdy się widzi, jak wnuki i dzieci się odprężają, kiedy ofiary i sprawcy

nawiązują kontakt, a ofiary są dostrzegane i uczczone. Chodziło o rodowe nienawiści, na przykład małżeństwa między

Polakami i Ślązakami, małżeństwa między Polakami i Polakami niemieckiego pochodzenia. Te rodowe konflikty sięgają ponad
pokolenia głęboko w historię rodzin. Można było też zaobserwować, jak ciężko było przyjąć osobiste szczęście i

[24]
bezpieczeństwo w obliczu wyrzeczeń i cierpień pokolenia rodziców i dziadków.? Ale zajęcia te były przejmujące nie tylko

dla uczestników, również prowadząca je niemiecka terapeutka musiała się w ich trakcie zmagać z własną historią narodu. W
konkluzji artykułu przyznała: ?Bardzo byłam poruszona, gdy niedawno mój brat powiedział mi: Wiesz co, trochę ci

zazdroszczę, że z naszą przeszłością znalazłaś drogę do nowoczesnej Polski?. I dodała: ?Jestem

wdzięczna ludziom w Polsce, którzy obdarzyli mnie zaufaniem i pozwolili wejrzeć głęboko w ich historie rodzinne i w ich losy.

Dużo wspólnie płakaliśmy, ale też często śmialiśmy się. Znalazłam prawdziwych przyjaciół. I troszeczkę czuję się w Polsce jak

[25]
w domu.? Dla mnie, uczestnika tych zajęć, w którego historii rodziny mojej i mojego własnego ojca Niemcy, w wyniku

pacyfikacji jednej z kieleckich wsi, zamordowali czternaście osób, było to też zdarzenie niezwykłe. Otwarcie na całkowicie nowy

i wyjątkowo ciekawy, choć nie przyjmowany przeze mnie całkowicie bezkrytycznie, wymiar pracy psychoterapeutycznej, a mam

nadzieję, że wkrótce także pedagogicznej . I wszystko to, ku mojemu początkowemu prawdziwemu zdziwieniu,... dzięki
niemieckim przyjaciołom. Ludzie bowiem, jak drzewa wyrastają z różnych korzeni, jednak duch potrafi ich uskrzydlić i skłonić,

mimo niełatwej czasem osobistej historii, do pojednania. Pojednanie niesie jednak w sobie ból. ?Jest to ból ? pisze w jednym
[26]
ze swoich terapeutycznych listów Hellinger ? który pozwala odbyć pokutę, który leczy i daje pojednanie z ofiarami. Wtedy

do głosu dochodzą ofiary, a nie ich mściciele. Żywi mogą przygotować im drogę i przestrzeń. Milczą, gdy mówią umarli.?

Piśmiennictwo:
Brajer E., Śliwiński T., Wyczuwalna całość czyli systemowa terapia rodzinna
Berta Hellingera. ?Gestalt? , nr 3, 2001, s. 17-23.

Döring-Meijer H., Leiden ist leichter als lösen. Familienaufstellungen. Ein


Praxiskurs mit Bert Hellinger. JUNFERMANN Verlag, Paderborn 2001.
Edukacja wobec wielokulturowości. (red.) M. Janukowicz, K. Rędziński.
Wydawnictwo WSP. Częstochowa 2001/2002.
Hellinger B., Der Abschied. Nachkommen von Tätern und Opfern stellen ihre

Familie. Heidelberg 1998.


Hellinger B., Ordnungen der Liebe. Ein Kurs-Buch. Heidelberg 1994.
Hellinger B., Familienstellen mit Kranken ? Dokumentation eines Kurses für
Kranke, begleitende Psychotherapeuten und Ärzte. Heidelberg 1995.
Hellinger B., Finden, was wirkt ? Therapeutische Briefe. Monachium 1996.

Hellinger B., Haltet mich, daβ ich am Leben bleibe. Lősungen fűr Betroffene,
Angehőrige und Therapeuten. Heidelberg 1997.

Hellinger B., ten Hövel G., Praca nad rodziną. Metoda Berta Hellingera.
GWP, Warszawa 2002.
Hellinger B., Przebaczenie. ?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 3, 2003,

tłum. K. Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).


Hellinger B., Alfa. ?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 3, 2002, tłum. K.

Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).


Hellinger B., Omega. ?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 3, 2002, tłum. K.
Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).

Jagieła J., Jagieła U., System rodzinny dziecka z zaburzeniami rozwoju


intelektualnego według koncepcji Berta Hellingera. (w:) Wybrane
zagadnienia z pedagogiki specjalnej. (red.) A. Siedlaczek-Szwed.

Wyd. WSP. Częstochowa 2003.


Jagieła J., Fakty i skutki. Metoda ustawień systemowych rodziny
Berta Hellingera. ?Terapia uzależnienia i współuzależnienia?,
nr 6, 2003, s. 28-31.

Metoda ustawień systemowych a sumienie. Tłum. z: Bert Hellinger. Familien-


Stellen und Gewissen. ?Praxis der Systemaufstellung?, nr 2, 2002
w: ?Ustawienia systemowe. Teoria i praktyka. nr 1, 2003.
Schäfer T., Dlaczego dusza choruje i co ją uzdrawia. Terapia rodzinna Berta
Hellingera. Wydawnictwo SURSUM, Wrocław 2002.

Stones B., ten Herkel J., Rozwiązania systemowe w organizacjach.


?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 1, 2000, tłum. K. Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).
Stones B., Krok w kierunku pojednania. ?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 1,
2000, tłum. K. Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).
Stones B., Konsultacja organizacyjna: studium przypadku.

?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 1, 2000, tłum. K. Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).


Szewczyk A., Czerpiąc ze źródła. O metodzie ustawień systemowych
Berta Hellingera. Wydawnictwo LIBRUS. 2002.
Price W.F., Crapo R.H., Psychologia w badaniach międzykulturowych.
GWP, Gdańsk 2003.
Psychoterapia i kultura. (red.) Z. Rosińska, E. Oleander-Dmowska. Wydział Filozofii

i Socjologii UW. Warszawa 1997.


Psychoterapia systemowa Berta Hellingera ? wskazówki praktyczne.
(powielony materiał szkoleniowy z warsztatów prowadzonych przez
Marię Senftleben-Gudrich, Ilse Kutschera, Victorię Schnabel i Jacoba
Schneidera, Polski Instytut Ericksonowski 2001-2003).

Ruppert F., Psychoza i schizofrenia. Zaburzenia więzi w systemie rodzinnym.


?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 3, 2002, tłum. K. Korytowska (szkoleniowy materiał powielony).
Terapia systemowa Berta Hellingera. (red.) G. Weber. GWP, Gdańsk 2004.
Ulsamer B., Bez korzeni nie ma skrzydeł. Systemowa terapia wg. Berta
Hellingera. Wydawnictwo SURSUM, Wrocław 2003.
Zweierlei Glűck ? Die Systematische Psychotherapie Bert Hellingers.

(red.) G. Weber. Heidelberg 1993.

[1]
Pipes R., Żyłem. Wspomnienia niezależnego. Wydawnictwo MAGNUM, Warszawa 2004.
[2]
Berne E., Dzień dobry...i co dalej ? Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1998, s. 346-354.

[3]
Simon B.F., Stierlin H., Słownik terapii rodzin. GWP, Gdańsk 1998, s. 368-369.
[4]
Na drugie mam Adolf. wywiad z Martinem Bormanem jr. przeprowadzony przez C.Lang i A.Tyszycką
?Polityka? nr 6 z 2 lutego 2002 r.

[5]
Lebert N., Lebert S., Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy.
Świat Książki. Warszawa 2004.

[6]
Lisiewicz P., Trzeba coś zrobić, gdzieś biec. ?Gazeta Polska? nr 24 z 31 grudnia 2003, s. 32.
[7]
Ulsamer B., Bez korzeni nie ma skrzydeł. Terapia systemowa według Berta Hellingera.
Wydawnictwo SURSUM, Wrocław 2003, s. 49.
[8]
Dziennik Zachodni, nr 180 z 3 sierpnia 2004 r. s. 4
[9]
tamże, s. 4.
[10]
Hellinger B., Przebaczenie. ?Systematic Sollutions Bulletin? nr 3, 2003.

[11]
tamże
[12]
Terapia systemowa Berta Hellingera. (red.) G.Weber. GWP. Gdańsk 2004, s. 25
[13]
Ostatnie lata nie sprzyjały poznaniu całej prawdy o naszych dziejach najnowszych.
[14]
Bert Hellinger. Zaufać duszy. Filozofia i sztuka ustawień rodziny. Warsztat w Warszawie 19-21.09.2003 r.
[15]
Hellinger B., Listy terapeutyczne. Znaleźć to, co działa. Wydawnictwo Jacek Santorski & Co.
Warszawa 2004, s. 189.

[16]
Stones B., Krok w kierunku pojednania. ?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 1, 2000 (materiał powielony

- tł. Kama Korytowska).


[17]
tamże.
[18]
Konstelacje rodzinne: rozważania praktyczne. Rozmowa Cholan Neale z Hunterem Beaumontem.
?Systemic Sollutions Bulletin?, nr 1, 2000 (materiał powielony - tł. Kama Korytowska).

[19]
tamże

[20]
tamże

[21]
Ulsamer B., Bez korzeni ....op. cit. s. 162

[22]
Senftleben-Gudrich M., Die Reise nach Polen. ?Praxis der Systemaufstellung.
Beiträge zu Lösungen in Familien und Organisationen? 2003, Heft nr 2.
[23]
zapis na stronie internetowej: www.hellinger.pl
[24]
Senftleben-Gudrich M., Die Reise nach Polen... op. cit
[25]
tamże

[26]
Hellinger B., Listy terapeutyczne...op. cit. s. 189.

© by Hellinger Polska 2004

© 2003-2004 Hellinger Polska Stopka | Kontakt

You might also like