You are on page 1of 2

Niech fantastycznie lutnia nastrojona Nie bronił mu tego żaden duch.

Nie bronił mu tego żaden duch. Promień światła, który przez to wpuścił przypominał strunę. Złotą
Wtóruje myśli posępnéj i ciemnéj; strunę z harfy Homera – twórcy nieśmiertelnego, idealnego.
Bom oto wstąpił w grób Agamemnona, Blask, była struna to z harfy Homera;
I siedzę cichy w kopule podziemnéj, I wyciągnąłem rękę na ciemności,
Co krwią Atrydów zwalana okrutną. By ją ułowić i napiąć i drżącą
Serce zasnęło, lecz śni. — Jak mi smutno! Przymusić do łez i śpiewu i złości
Prośba o natchnienie, aby pisać o tym co widzi, o tym co było i o swoich uczuciach, jest pełny Nad wielkiem niczém grobów i milczącą
smutku. Garstką popiołów: — ale w mojém ręku
O! jak daleko brzmi ta harfa złota, Ta struna drgnęła i pękła bez jęku.
Któréj mi tylko echo wieczne słychać! (Niedościgniona wena) Mimo że próbuje, nie udaje mu się pochwycić owej struny.
Druidyczna to z głazów wielkich grota,(surowość pomieszczenia) Tak więc — to los mój na grobowcach siadać
Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych.
I ma Elektry głos — ta bieli płótno To los mój senne królestwa posiadać,
I odzywa się z laurów: Jak mi smutno! Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
Wiatr przypomina mu smutny głos, płacz Elektry, Albo umarłych — i tak pełny wstrętu….....
córki Agamemnona. Na koń! Chcę słońca, wichru, i tętentu!
Tu po kamieniach, z pracowną Arachną Obawia się, że jedynymi jego słuchaczami są martwi, ponieważ jego poezja nie trafia do żywych
Kłóci,się wietrzyk i rwie jéj przędziwo(wiatr rozrywa pajęczyny) słuchaczy, nie chcą jej słuchać.
Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;(zapach ziół) Ostatni wers wyraża pragnienie życia pełnią życia.
Tu wiatr obiegłszy górę ruin siwą, Na koń! — Tu łożem suchego potoku,
Napędza nasion kwiatów — a te puchy Gdzie zamiast wody, płynie laur różowy;
Chodzą i w grobie latają jak duchy. Ze łzą i z wielką błyskawicą w oku,
Pyłki kwiatów skrzące się w słońcu przywodzą mu na myśl duch Jakby mię wicher gnał błyskawicowy,
Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie Lecę, a koń się na powietrzu kładnie —
Przed nadgrobowém pochowane słońcem, Jeśli napotka grób rycerzy — padnie.
Jakby mi chciały nakazać milczenie,
Sykają. — Strasznym jest Rapsodu końcem Na Termopilach? — Nie, na Cheronei
Owe sykanie, co się w grobach słyszy — Trzeba się memu załamać koniowi,
Jest objawieniem, hymnem, pieśnią ciszy. Bo jestem z kraju, gdzie widmo nadziei
Nawet cykanie świerszczy przypomina mu o przeszłości tego miejsca. Dla małowiernych serc podobne snowi
O! cichy jestem jak wy, o! Atrydzi. Więc jeśli koń mój w biegu się przestraszy,
Których popioły śpią pod świerszczów strażą. To téj mogiły — co równa jest — naszéj.
Ani mię teraz moja małość wstydzi, Nie chce zatrzymywać się w mieście bohaterów, woli Cheroneę, miasto które poddało się bez walki.
Ani się myśli tak jak orły ważą. Mnie od mogiły termopilskiéj gotów
Głęboko jestem pokorny i cichy Odgonić legion umarłych Spartanów;
Tu, w tym grobowcu, sławy, zbrodni, pychy. Bo jestem z krają smutnego Ilotów,(niewolników)
Milczy jak martwi. Jego życie jednak w stosunku do dzielnych bohaterów przeszłości jest nic nie Z kraju — gdzie rozpacz nie sypie kurhanów,
warte, jest pełen pokory. Z kraju — gdzie zawsze po dniach nieszczęśliwych
Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie Zostaje smutne pół — rycerzy — żywych.
Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni, Mówi, że on sam jest z kraju zniewolonego, kraju który łatwo się poddał. Ci którzy przeżyli nie mają
Posadziły go wróble lub gołębie, wiry, nadziei, niczym pół-martwi.
I listkami się czarnemi zieleni, Na Termopilach ja się nie odważę
I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza; Osadzić konia w wąwozowym szlaku.
Zerwałem jeden liść z czarnego kuszcza; Bo tam być muszą tak patrzące twarze,
Zerwał liść wpuszczając światło do groty Że serce skruszy wstyd — w każdym Polaku.
Nie bronił mi go żaden duch ni mara, Ja tam nie będę stał przed Grecyj duchem —
Ani w gałązkach jęknęło widziadło; Nie — pierwéj skonam: niż tam iść — z łańcuchem.
Tylko się słońcu stała większa szpara, Wstydzi się jako niewolnik pokazać dumnym i walecznym grekom, nie, póki na jego nadgarstkach są
I wbiegło złote, i do nóg mi padło. łańcuchy – symbol zniewolenia.
Zrazu myślałem, że ten co się wdziera
Na Termopilach — jaką bym zdał sprawę? Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Gdyby stanęli męże nad mogiłą? Pawiem narodów byłaś i papugą;
I pokazawszy mi swe piersi krwawe A teraz jesteś służebnicą cudzą. —
Potem spytali wręcz: — Wiele was było? — Choć wiem, ze słowa te nie zadrżą długo
Zapomnij, że jest długi wieków przedział. — W sercu — gdzie nie trwa myśl nawet godziny:
Gdyby spytali tak, — cóż bym powiedział?! Mówię — bom smutny — i sam pełen winy.
Wstydzi się przed grekami, którzy walczyli do ostatniej kropli krwi, chociaż od początku byli na Słowacki wytyka też polskiej szlachcie skłonność do wystawnego, pełnego przepychu życia i do
stracone pozycji, podczas gdy Polacy mieli szansę wygrać, ale ją zmarnowali rezygnując z walki. naśladowania obcych wzorów.
Na Termopilach, bez złotego pasa, Wie, że jego apel nie będzie dobrze przyjęty, o ile w ogóle będzie wysłuchany, ale sam jako polak
Bez czerwonego leży trup kontusza: także czuje się winny tej porażki, więc czuje że ma obowiązek o tym pisać.
Ale jest nagi trup Leonidasa, Przeklnij — lecz ciebie przepędzi ma dusza,
Jest w marmurowych kształtach piękna dusza: Jak Eumenida przez wężowe rózgi.
I długo płakał lud takiéj ofiary, Boś ty, jedyny syn Prometeusza —
Ognia wonnego, i rozbitéj czary. Sęp ci wyjada nie serce — lecz mózgi.
Pas i kontusz to elementy ubioru szlachty. Podmiot mówi, że starożytni bohaterowie nie potrzebowali Choć Muzę moją w twojéj krwi zaszargam,
bogatych szat, dbali o siebie i swoje dusze Sięgnę do wnętrza twych trzew — i zatargam.
O! Polsko! póki ty duszę anielską
Będziesz więziła w czerepie rubasznym,
Poty kat będzie rąbał twoje cielsko,
Poty nie będzie twój miecz zemsty strasznym,
Poty mieć będziesz hyjenę na sobie,
I grób — i oczy otworzone w grobie. Szczeknij z boleści i przeklinaj syna,
Słowacki stara się odnaleźć przyczyny upadku niepodległości. Lecz wiedz — że ręka przekleństw wyciągnięta
Tkwią one w wadach szlachty, która została nazwana "czerepem rubasznym". Szlachta nie pozwoliła Nade mną — zwinie się w łęk jak gadzina,
dojść do głosu masom ludowym, to znaczy więziła "duszę anielską narodu". I z ramion ci się odkruszy zeschnięta,
Zrzuć do ostatka te płachty ohydne, I w proch ją czarne szatany rozchwycą;
Tę — Dejaniry palącą koszulę: Bo nie masz władzy przekląć — Niewolnico!
A wstań jak wielkie posągi bezwstydne,
Naga — w styksowym wykąpana mule,
Nowa — nagością żelazną bezczelna —
Nie zawstydzona niczém — nieśmiertelna.
Oddziaływanie szlachty na naród porównane zostało do zabójczego działania koszuli Dejaniry,
która spowodowała śmierć Heraklesa w straszliwych męczarniach.
Niech ku północy z cichéj się mogiły Tematy poruszane w wierszu:
Podniesie naród i ludy przelęknie, - mitologia i historia Grecji;
Że taki wielki posąg — z jednéj bryły, - program poetycki poety;
A tak hartowny, że w gromach nie pęknie, - historia i losy Polski (porównanie ich z dziejami Grecji);
Ale z piorunów ma ręce i wieniec; - wizja Polski idealnej;
Gardzący śmiercią wzrok — życia rumieniec. - ocena Polski rzeczywistej;
W wierszu zawarta została również wizja nowej, wolnej Polski - narodu zjednoczonego, spójnego - poeta o sobie samym ;
wewnętrznie, a tak potężnego, że "ludy przelęknie". - poeta w grobowcu jest cichy i pokorny;
- zestawia klęskę powstania listopadowego z Cheroneą, gdzie w 338 r. przed Chrystusem
Macedończycy pokonali Greków;
- przeciwstawia współczesnemu pokoleniu Polaków bohaterskich obrońców wąwozu termopilskiego
(Termopile to słynny wąwóz, w którym Spartanie pod wodzą Leonidasa w 480 r. p.n.e. bohatersko
walczyli z Persami);
- przedstawia wizję nowej Polski, której symbolem jest „posąg - z jednej bryły”; jest to państwo bez
podziału społecznego, jednolite i oczyszczone z wad i nałogów, a także silne. Poeta wierzy, że Polska
odzyska wolność;
- krytykuje wady i lekkomyślność polskiej szlachty.

You might also like