You are on page 1of 274

Rozdzia pierwszy

Zaczem naturalnie od litery A. Abramowicz Jan, Arasiewicz Kazimierz, Adamowska Inez,


Angerman Dariusz, Ambroziak Jacek, Anuszkiewicz Klemens, Ajducki Mirosaw, Arska Paulina,
Apelblum Dawid i jeszcze kilku, kilkoro innych, a moe i wicej. Tak, tych znam, znaem.
Z niektrymi mam czy miaem ywe kontakty, z niektrymi rzadkie, od przypadku do przypadku,
niektrzy umarli. Ale wiem, kim s, byli, czym si zajmuj, zajmowali, jakie funkcje peni, penili
albo s ju na emeryturze, Arska Paulina bya nawet kiedy, krtko, moj kochank. Wyjechaa
i nigdy nie daa znaku ycia, ale dobrze j pamitam, twarz, wosy, oczy, ciao. Niektrych jednak, na
ktrych wzrok mj si zatrzymuje, imiona, nazwiska, adresy nic mi nie mwi. Ambroewski Tadeusz
nic mi nie mwi, Acher Wacaw nic, Adach Bogusaw to samo, Arendt Janina, co mi zaczyna wita,
moe sobie przypomn.
Nieraz gdy ta litera A zmczy mnie, przechodz do nastpnych z nadziej, e moe tam bdzie
lej, mimo e ju niejeden raz, przy kolejnych prbach, przejrzaem i wszystkie nastpne. Po czym
znw wracam do niej, zawiedziony i tymi nastpnymi. Wynikaoby z tego, e powinienem by
posuszny porzdkowi alfabetu, a wic ustalonej kolejnoci liter, bo by moe to jedyny porzdek,
ktry jest w mocy doprowadzi mnie do celu, jaki sobie wyznaczyem. Drugi taki porzdek to
kolejno liczb: jeden, dwa, trzy, cztery i tak dalej. Zastanawiam si nawet, czy to nie jedyne
porzdki, ktrym mona jeszcze zaufa. Zwaszcza jeli chce si wierzy w sprawcz rol porzdku.
A chciabym. Na tym zreszt oparem przekonanie co do powodzenia mojego zamiaru. Bo przecie
gdy si dobrze zastanowi, zdumienie czowieka ogarnia, dwadziecia kilka liter, w innych alfabetach
mniej czy wicej, nie ma to znaczenia, a cay wiat, jaki by, jaki jest, jaki bdzie.
Przywieca mi rwnie za kad podejmowan prb i taka nadzieja, e jeli uda mi si przebrn
przez t pierwsz liter, znajd sposb i na nastpne i bdzie mniej nachodzio mnie wtpliwoci,
kogo zostawi, a kogo wyrzuci. Tej nadziei nie pozbawia mnie nawet to, e ju sama litera A jakby
dawaa mi do zrozumienia, e porzdek alfabetu jest umowny, kolejno liter w nim przypadkowa,
jednej z drug nic nie wie, tak e mona by je dowolnie poprzestawia, a nic by si nie zmienio.
Mgbym zacz od ostatniej czy od ktrej ze rodka lub bliszej pocztkowi czy kocowi, a niektre
nawet sobie darowa, bo kto wie, czy w ogle nie za duo tych liter jak na jedno jakie tam ycie. No,
tak, tylko jak inaczej uporzdkowa pami, ktrej nie mog przecie ufa, znajc jej natur. Jedynie
kto, kto darzy si mioci wasn, mgby powierza pamici swoje ycie. A nic innego nie mam, co
by ni pokierowao prcz tego notesu.
Wprawdzie mam jeszcze listy Marii, sporo ich si zebrao przez te wszystkie lata, lecz czyby
wystarczyy, eby ogarn to moje ycie? Niewykluczone, jeliby si uznao, e znaczenie ma jedynie

to, co najwaniejsze. Tylko czy jakiekolwiek ycie da si zmieci w tym, co najwaniejsze? I nie
sdz, aby do ycia mona zastosowa hierarchi: najwaniejsze, wane, mniej wane lub cakiem
niewane. To tak, jakby chcie ustali hierarchi ludzkich kalectw. Posyszaem kiedy tak rozmow
w pocigu, co by pan wola, nie widzie czy nie mwi. Okrutne i bez sensu. Ale w pocigu mona
usysze najbardziej bezsensowne rozmowy. Zwaszcza gdy si jazda duy, a zawsze si duy.
Ogarn ycie. Znw nachodz mnie wtpliwoci, czy to w ogle moliwe, czy ten zbir
przypadkw, w ktrym mao co ma z sob zwizek, jak te wszystkie imiona, nazwiska, adresy,
telefony w moim notesie, jest skonny podda si naszej woli. Mimo to prbuj, poniewa jednego
jestem pewny, e to za mao tylko y. Bo to nie to samo y, a wiedzie o tym. Nie dam gowy, na ile
i ten mj notes jest wiarygodny. Ale w nim jest prawie wszystko, czego mgbym si o swoim yciu
dowiedzie. Przynajmniej tak mi si wydaje.
Przyznaj, o wiele skromniejszy przywieca mi zamiar, gdy postanowiem zrobi z nim porzdek.
Niestety, tak czsto bywa z zamiarami, e rozrastaj si wbrew nam, wzbieraj ponad oczekiwania,
a niekiedy zbaczaj z wyznaczonego im kierunku. C to za notes, kto moe zapyta. Zwyczajny.
Z imionami, nazwiskami, adresami, telefonami lub bez telefonw. Kady ma lub mia taki notes. Jeli
nie mia, moe to uzna za szczcie, bo nie dowiadczy i udrk. Ten mj w dodatku to szczeglny
okaz. Napczniay do granic moliwoci, w zwizku z tym opasany gum, poniewa nieraz mi si ju
rozlecia. Do tego nafaszerowany wizytwkami, tak e trzeba go mocno trzyma, gdy si t gum
z niego zdejmuje. czy si to zawsze z niepewnoci, czy si znw nie rozleci. Byby duo chudszy,
gdyby nie te wizytwki, na dobr spraw mgbym je usun, tym bardziej e i tak kada jest
przepisana pod t czy inn liter. Niestety, nie mog pozby si przyzwyczajenia, e nie wiadomo, co
si moe przyda, tote trzymam je w notesie. Nie wiem, skd to przyzwyczajenie, jako e na og
z trudem mi przychodzi do czegokolwiek si przyzwyczai, w tym i do samego siebie.
Mwi, oczywicie, z przesad, lecz zdejmowanie gumy z tego notesu to jakby rozadowywanie
miny. Wymaga ostronoci, a take sposobu, aby nie wybuch w rkach i nie rozlecia si a poza
biurko, na podog, bo i tak si zdarzao. Kiedy tu nawet rozoyem koc na pododze i na leco
zdejmowaem t gum, zabezpieczajc swoim ciaem ewentualny wybuch. Przypomniao mi si
w zwizku z tym zdarzenie z czasw wojny, o ktrym kto mi opowiada. Biegli onierze ciek
przez pola i nagle pierwszy dostrzeg tu przed sob przyprszon ziemi min. Pad ciaem, dajc si
rozerwa, aby nastpnych uratowa. Zaczem si sam z siebie mia, bo przecie nie pamitaem
wojny. Stary ko, a miaem si tak jak chyba jedynie w dziecistwie.
Bywao jednak, e i sam z siebie wybucha, jako e najmocniejsza nawet guma traci z czasem
sprysto, parcieje, a nadchodzi taki moment, e nie wytrzymuje ju cinienia, kto wie, czy nie
rwnie tych wszystkich zapisanych imion, nazwisk, adresw, telefonw, a nie tylko samych kartek,
wizytwek, i to mimo e od duszego czasu nikogo w nim nie zapisuj, gdy pod adn liter nie ma
ju choby skrawka miejsca. Musz natomiast nierzadko do niego zaglda, a to uciliwe, tym

bardziej e za kadym razem towarzyszy mi obawa, czy si znw nie rozleci.


Uciliwo to tym wiksza, e ilekro szukam jakiego nazwiska, adresu, telefonu, czsto
przedzieram si przez wszystkie nazwiska, adresy, telefony, od pocztku do koca, w tym wszystkie
wizytwki, jako e gdy mi si rozsypie, nie mam cierpliwoci ukada tego z powrotem wedug
alfabetu, jak by naleao. Tak e wiele kartek, wizytwek znajduje si nie na swoich miejscach. A nie
powiedziaem moe rzeczy najwaniejszej, e z braku miejsca pod t czy inn liter, waciw dla
danego nazwiska, zapisywaem je pod inn, gdzie dao si jeszcze wcisn.
Nic na to nie poradz, e nie ma rwnowagi midzy literami, od ktrych zaczynaj si nazwiska.
Nieraz mnie zastanawiao, skd si bierze, na przykad, przewaga litery K nad liter E? Albo w czym
litera M jest lepsza od litery O? Czyby ju w pierwszych literach naszych nazwisk krya si jaka
zapowied? Tylko czego? No wanie, czego? Przecie nie nazwiska popychaj nasze ycie. Chocia
komu moe tak si wydawa, nie wykluczam. Mgbym nawet by przedmiotem czyjego artu, e
widocznie chciaem przyj z pomoc tym skrzywdzonym literom, skoro tak nad nimi ubolewam.
Dopki jednak byo to moliwe, staraem si by wierny porzdkowi alfabetu, upychajc nieraz na si
czyje imi, nazwisko, adres, telefon nad, pod, midzy czy na marginesie maczkiem, aby nie
pozbawia adnej litery jej nalenoci. Tylko e teraz nierzadko musz je odczytywa przez szko
powikszajce.
Dawno wic powinienem zrobi porzdek z tym notesem. Wiem. Pochonity jednake interesami,
nigdy nie miaem na to do czasu, nie mam go i teraz. Wracam zwykle pno wieczorami z pracy, e
nieraz nie chce mi si rozebra, umy, tylko jak sid w fotelu, tak siedz nawet do pnocy, a eby
chocia z tego zmczenia sen mnie chcia zmorzy. Do tego dochodz czste wyjazdy, nie mwic ju
o rozlicznych spotkaniach, ktrych wymagaj interesy.
Czy jednak brak czasu mnie tumaczy? Przecie mgbym przynajmniej w jedn, drug woln
niedziel czy w jakie wita. Jest tych wit niemao, a niedziel jeszcze wicej. Czy raczej boj si
swojej bezradnoci, ktrej doznaj, gdy zaczynam si zastanawia nad tym lub innym nazwiskiem,
zostawi, wyrzuci. Zwaszcza e te, ktre nic mi nie mwi lub nale do umarych, bardziej
pobudzaj wyobrani i dotkliwiej drcz pami, ni te, ktre od razu mwi, kto jest kto lub by.
A skoro jestem przy tej literze A. Andruch S. Stefan, Szymon, Stanisaw? Gdybym przynajmniej
wiedzia, jak brzmiao jego imi, moe by si kto wyoni. Czybym a tak by pewny jego trwaoci
w mojej pamici? I dla jakich to szczeglnych wzgldw czy moe wyjtkowego zdarzenia, ktre nas
z sob zetkno? Powinienem go wic tym bardziej pamita. Bo dlaczego poprzestaem na tej
pierwszej literze jego imienia?
W zapisywaniu imion, nazwisk, adresw, telefonw staraem si by skrupulatny i jeli miaem
najmniejsz wtpliwo lub nie byem pewny, czy dobrze usyszaem, prosiem o powtrzenie.
Nie byo to zbyt uprzejme, lecz wolaem pewno ni uprzejmo. Z najdrobniejszego przecie bdu
mog wynikn nieporozumienia o trudnych do przewidzenia skutkach. Za przekrcenie nazwiska czy

zamian imienia kto moe nie zechcie podtrzymywania dalszych kontaktw, a le zapisany adres
nawet spowodowa, e zawart znajomo, chobymy przypadli sobie do serca, musimy spisa na
straty.
Niestety, takich nazwisk, ktre nic mi nie mwi, jest wiele w tym moim notesie. A chocia przy
kadym prbuj co nieco gbiej poszpera w pamici, adne z nich do nikogo mnie nie doprowadzio.
Kade jakby zaklo si w milczeniu, e stanowi ju byty same w sobie, wyzwolone z czyjejkolwiek
wasnoci. Nasuwa mi si myl, czy moe tyle tylko zostaje po czowieku, a to i tak niemao w tym
bezimiennym wiecie, gdy kto zapisa jego imi, nazwisko, adres, telefon lub woy midzy kartki
w swoim notesie jego wizytwk, chociaby nie towarzyszya temu adna pami.
Adamczak Remigiusz. Kt to mg by? Powtarzaem kilka razy w mylach, Adamczak,
Adamczak, jakbym go wywoywa z innego wiata. I nic. Pustka. Nie zjawi si. A nie na pocztku go
zapisaem, wic nie mogo to by tak bardzo dawno, eby zdy uton w mojej pamici. Przyszed
mi jedynie do gowy waciciel sklepu wdliniarskiego, u ktrego kupowaem, znakomite zreszt,
wdliny wyrabiane wedug starych, wiejskich receptur, bez ulepszaczy i konserwantw, normalnie
wdzone czy, jak kaszanka, pieczone, jeli kto lubi kaszank.
Byem jednym z pierwszych jego klientw. Mieszkaem wtedy niedaleko. I gdy wyszedem
pewnego dnia na spacer z psem, a ujrzaem szyld: Remigiusz Adamczak, wdliny wasnego wyrobu,
wstpiem. Odtd, a byo to kilkanacie lat temu, nawet gdy si wyprowadziem z tamtego mieszkania,
przyjedaem po wdliny do niego, tak e mgbym powiedzie, zaprzyjanilimy si. Po co wic
miabym zapisywa jego imi, nazwisko, adres, skoro wiedziaem, gdzie jego sklep.
Albo Ablewski Wojciech, kt on? Czyby to ten jeszcze z liceum? Co mi si zaczo
przypomina. Chyba siedzia w ostatniej awce, w rodkowym rzdzie, czsto kryjc si za plecami
siedzcych przed nim. A poniewa siedzielimy po czterech w jednej awce, wystarczyo, e przykuli
gow, gdy chcia by nieobecny. Raz matematyk, przyguchy troch, wodzc palcem, jak mia
w zwyczaju, po nazwiskach, w dzienniku, wywoa go do tablicy, a ten krzykn na ca klas:
nieobecny! Matematyk wywoa wic kogo innego, a on ju do koca lekcji nie unis gowy znad
awki. wietnie malowa, innych przedmiotw nie znosi.
Od matury nie spotkalimy si ju nigdy, jak z wieloma innymi, ani te such mnie aden nigdy
o nim nie doszed, jak o wielu innych. No, i nie miaem jeszcze wtedy tego notesu. Zreszt nie
przyszoby nikomu do gowy zapisywa adresy, gdy si rozstawalimy. ylimy w poczuciu tak
bliskiej wsplnoty przez te pi lat liceum, e klasa wydawaa nam si najpewniejszym naszym
adresem i na zawsze. Tego poczucia nie podwaao nawet to, e rozjechalimy si w wiat szuka
dopiero swoich adresw. Moe w przeywajcych ostatnio rozkwit zjazdach koleeskich, w takie lub
inne lecie, wanie to poczucie daje zna o sobie. Jakkolwiek takie wzajemne odnajdywanie samych
siebie z dawnych lat nie gwarantuje nam przecie, e to jestemy wci my i powinno raczej budzi
obawy. Chocia moe rwnie wiadczy o narastajcym w czowieku zagubieniu w tym coraz

cianiejszym, coraz bardziej niesprzyjajcym naszej osobnoci wiecie.


Nigdy jednak zawiadomienie o jakim koleeskim zjedzie nie dotaro do mnie. Moe dlatego e
czsto zmieniaem mieszkania. Nie, nie ze wzgldu na zmieniajce si obowizki czy zajcia. Czasem
kilka miesicy, a czasem rok, dwa najduej, a kade mieszkanie zamiast si ze mn oswaja,
zaczynao mnie uwiera jak ciasny konierzyk u koszuli, gdy si przybiera na wadze. Tak e baem si
potem zajrze do takiego mieszkania, wysyaem wic kogo co jaki czas, aby sprawdzi, czy nie ma
dla mnie korespondencji, chocia prcz matki, dopki ya, czy Marii kt by do mnie mg pisa na
prywatne adresy?
Zreszt i tak bym nie pojecha, gdyby jakim cudem dotaro. Nie wyobraaem sobie, e mgbym
komu z tak dawnych lat spojrze w oczy, wzi go w ramiona, powiedzie, e tak bardzo si ciesz,
nic lub niewiele si zmieni, poznabym go nawet w tumie. Bo to jakbym wzi samego siebie
w ramiona, samym sob si ucieszy, samemu sobie spojrza szczerze w oczy i powiedzia, e
poznabym si nawet w tumie. Gdy z takim trudem rozpoznaje si czowiek w sobie.
w okrzyk: nieobecny! wydar nieoczekiwanie z mojej niepamici, e jego autor nazywa si nie
Ablewski, lecz Rablewski, a wic nawet nie na liter A. Take na imi nie mia Wojciech, tylko
Marek. A nazwisko Ablewski nic mi i tym razem nie powiedziao. Podobnie Arctowski Ksawery,
Albinos Jan. Midzy Arctowskim a Albinosem, widz, wpisaem jeszcze maczkiem Kozersk Agat.
Litera A nie jest najbogatsza w alfabecie, wic s jeszcze dwa nazwiska zaczynajce si od innych
liter, na szczcie wiem kto to. Natomiast nic mi nie mwi Kozerska Agata. Czy to nie jaka
przygodna, jednorazowa znajomo? Ale moe z nadziej na dalszy cig, bo przecie bym jej nie
zapisa. Tylko kiedy to byo, gdzie? Nawet jak wygldaa, nie umiem sobie przypomnie. Blondynka?
Chyba myl j z inn. Brunetka. Moliwe, lecz nie dabym gowy. Musiayby mi si przypomnie
przynajmniej jakie szczegy jej postaci, twarzy, a nic si nie chce przypomnie. Wysoka, niska,
szczupa? Jakby postanowia na zawsze znikn z mojej pamici. I trudno jej si dziwi, bo
z pewnoci nigdy si do niej ju nie odezwaem. A moga by dumna i te mnie wyrzucia ze swojej
pamici, co byoby o tyle atwiejsze dla niej ni dla mnie, e to ja zapisaem jej imi, nazwisko, adres,
telefon, wic to ja, jakby z tego wynikao, miaem zadzwoni.
Nie mog sobie jednak wyrzuca, e nie pamitam, z jakiego powodu wwczas nie zadzwoniem.
Gdybym teraz si na to zdoby, nie miabym przecie pewnoci, czy to ona, czy nie pomyliem jej
z inn. By moe gdzie tam w zakamarkach pamici kryje si jaki jej lad. Tylko jak do niego
dotrze? Gdyby przypomniao mi si chociaby zdarzenie, dziki ktremu si poznalimy. Czy
niechby jaki banalny, mao istotny szczeg. Powiedzmy, czy umiechna si, czy zachowaa si
obojtnie, gdy podawaa mi rk na powitanie, rzucajc pszeptem imi, nazwisko. Lecz czy ta jej
obojtno nie powiedziaa mi wicej, niby powiedzia jej umiech? Czy duej pozwolia
przytrzyma swoj rk w mojej, gdy j w t rk caowaem? Czy na tej rce miaa piercionek,
jeden, dwa? Czy palce miaa dugie, paznokcie karminowe, bo takie paznokcie musiayby zwrci

moj uwag? Czy ciepo jej doni byo cieplejsze ni mojej? Przywizywaem i przywizuj wag do
najbardziej niepozornych szczegw. W nich si kryje o wiele wicej, ni mona by sdzi.
Niewykluczone, e byo to na jakim przyjciu, tylko u kogo i z jakiej okazji? Sporo byo tych
przyj i z rnych okazji, pomieszay mi si ju, niektre wybujay, inne si skurczyy, niektre
zrosy si z sob, trudno byoby je porozdziela. Trzeba by mie przynajmniej wzgldne poczucie
pewnoci, e to si zdarzyo na tym, a tamto na tamtym, na tym za nie mogo si zdarzy, a na innym
musiaem zaraz wyj i wpadem tylko na chwil, aby si pokaza, e byem, i speni przynajmniej
w ten sposb obowizek towarzyski. Zaraz, czy to nie byo na imieninach u Kordaszewskiego? Gustaw
mia na imi. No, tak, ale to nie mogem zaraz wyj. Nie darowaby mi. By na tym tle draliwy, czy
kady z zaproszonych goci przyszed. Jeli nie przyszed, zrywa z nim. Wszystkie imieniny
obchodzi jak wesela. Inna sprawa, e prawie na kadych przedstawia swoj now pani. Kilka lat
potem sprzeda firm, sprzeda will i wyjecha za granic. Jego zagranicznego adresu nie mam. Mam
tylko ten dawny, tutejszy. Tum goci, gorco, mimo e wszystkie okna pootwierane, a za oknami las.
Poprosiem j do taca, potem pilimy szampana, a potem wyszlimy si przej. Ksiyc wieci
wrcz nachalnie na bezchmurnym niebie niczym wielki pat jasnoci zostawiony przez soce,
przygaszajc wszystkie gwiazdy wok. Taki ksiyc budzi zawsze we mnie jaki nieokrelony
niepokj. Kojarzy mi si z wyciem psw w dziecistwie. Tylko czy to bya ona? Nie, ona nie
mogaby mi zada pytania:
To co z nami bdzie?
Tu po zapoznaniu, tacu i paru kieliszkach szampana takie pytanie? To musiaoby trwa duej.
Na tyle dugo, aby zdawa sobie spraw, e takie pytania zwykle co kocz. A moe w jaki sposb
wymusiem na niej, aby mi je zadaa, bo czasem o takie pytanie co trwa za dugo. Wic tym bardziej
nie moga to by ona. I przecie nie odwozibym jej z przyjcia do domu. Tylko czy to nie byo kiedy
indziej i gdzie indziej? Z tego wszystkiego pamitam jedynie, e Matylda miaa na imi. Mam j
zapisan w notesie, lecz pod liter W. Chciaem powiedzie jaki komplement pod adresem jej urody
i powiedziaem, e podoba mi si jej imi. Jakkolwiek podoba, podobay mi si prawie wszystkie
imiona, w zalenoci do jakiej urody to czy inne byo przypisane. Do niezwykej urody nawet
Klementyna pasuje, wic moe miaa Klementyna na imi, nie Matylda. A Matylda to jeszcze inna,
chocia nie pamitam ktra. I czy to nie tamta wanie powiedziaa:
Prosz mnie nie odwozi. Pi pan.
Niech si pani nie obawia powiedziaem. Nie wypiem duo. A po alkoholu te prowadz
pewnie. Mam nawet bardziej wyostrzon uwag.
Co prawda, nie zdarzyo mi si prowadzi po alkoholu, moe dlatego to zdarzenie tak dobrze
pamitam. Byem i jestem rygoryst, jeli chodzi o prowadzenie po alkoholu. Kiedy miaem ochot
si napi, zostawiaem samochd. Tym razem zaryzykowaem. Czybym na co podwiadomie liczy?

Ale przecie nic o niej nie wiedziaem, nawet czy jest matk, rozwdk, wdow, pann. Ani gdzie
mieszka. Gdy poprosia gospodarza, eby zamwi jej takswk, bo musi ju i, powiedziaem, e
i na mnie czas, bo mam co wanego jutro, tak e chtnie j odwioz, prosz mi tylko poda adres.
O, to niewiele musz zboczy, jad w t sam stron skamaem.
Wymawiajc mi, e piem, w kocu si zgodzia. Troch si dsaa potem, gdy si okazao, e
mieszkamy po przeciwnych stronach miasta, a tylko dlatego si zgodzia, abym j odwiz, e
niewiele miaem zboczy. Moga przecie wzi takswk. Teraz ma wyrzuty sumienia. A jeszcze
mwiem, e mam co wanego jutro i musz te wyj. Uniosa rk z zegarkiem pod oczy.
Ktra to godzina? Niestety, nie widz.
Prosz tu spojrze powiedziaem, wskazujc na zegar w samochodzie.
Boe, ju trzecia dochodzi. Nic si pan nie przepi.
Na szczcie nic mnie jutro nie czeka. Chciaem pani tylko odwie.
Kamczuch rzucia niby oburzona.
A gdy ju pod domem pomagaem jej wysi z samochodu, jakby z uprzejmoci powiedziaa:
Moe w takim razie wstpi pan na herbat, skoro jutro nic pana nie czeka.
Niedugo potem spotkalimy si na koncercie w filharmonii i w czasie przerwy przedstawia mi
jakiego mczyzn:
M mj.
Usyszaem jednak jakie inne nazwisko ni tamtej nocy przy poegnaniu, czy moe si
przesyszaem. Wiadomo, jak si niedbale na og ludzie przedstawiaj. Nie wiem zreszt, czy jej
nazwiska nie przypisuj innej. W pewnej chwili, korzystajc, e on odszed przywita si z jakimi
znajomymi, szepna mi:
Nie dzwo teraz do mnie. Rozwodz si. Musimy przeczeka, a bdzie po wszystkim.
Co jednak dugo si rozwodzia, wic na tym si skoczyo. Dzisiaj mam wtpliwo, czy w ogle
odnalazbym j w tym notesie pod jakkolwiek liter. Bo nie jestem wcale pewny, czy to ona miaa na
imi Klementyna, wic gdzie miabym jej szuka. Klementyna, co prawda, rzadkie imi, mgbym
zatem sprbowa po imieniu. Tylko gdybym nawet znalaz jak Klementyn, czy byaby to ona?
Moliwe, e jej w ogle nie zapisaem i na wszelki wypadek wolaem zapamita samo imi i telefon,
co nieraz wystarczyo. Na pami zdawaem si i przy innych, ktre wyaniaj si dopiero przy okazji
jeszcze innych nazwisk, innych zdarze, innych spotka, rozmw, a czasami nawet narzucaj si,
egzekwujc jakby w ten sposb prawo bycia w tym notesie, skoro byy w moim yciu.
Jeli chodzi o zapisywanie kobiet, z ktrymi co mnie czyo, staraem si by ostrony i robiem
to zawsze z namysem, czy warto, nieraz z gry wiedzc, e to i tak do niczego powanego nie
doprowadzi. Poza tym nie znosz kolekcjonerstwa w tym wzgldzie. Tote wolaem nieraz zaufa
pamici, ktra teraz, po latach, przy okazji robienia porzdku z tym notesem tak czsto mnie zawodzi.

Nieraz zastanawiaem si, czy nie odoy tego na pniejszy czas, gdy nie bd taki zagoniony,
pochonity przez interesy, wtedy mgbym si powici ju tylko notesowi. A najlepiej, gdy przejd
na emerytur. Wtedy moe nie sprawiaby mi tyle kopotu, nie doprowadza mnie cigle do
bezradnoci. Majc to ycie ju za sob, mgbym z wiksz rozwag, nie szczdzc czasu, pomyle
o kadym z tych imion, nazwisk, adresw, telefonw. Tylko e w moim przypadku niewielkie s
szanse na to, abym kiedykolwiek przeszed na emerytur, bo nawet sobie nie wyobraam, jak by miaa
wyglda. Prdzej ju padn na polu chway w czasie robienia porzdku z tym notesem.
Nie przypuszczabym, e taki zwyczajny zamiar moe mnie przerosn. Niby c takiego zrobi
porzdek z notesem, kto by powiedzia. I miaby racj. Porzdkujemy przecie rne rzeczy, na
robieniu porzdkw upywa nam czasem ycie, jeli wzi pod uwag te codziennie powtarzajce si.
Mona by powiedzie, e robienie porzdkw stanowi w jakim stopniu o naszym poczuciu istnienia.
Porzdkujemy, co si tylko da. Fotografie, listy, ksiki, dokumenty. Trudno byoby wymieni
wszystko, co porzdkujemy. Na przykad biurko, gdy naronie na nim tyle, e nie ma gdzie okci
rozoy.
Rzeczy maj to do siebie, e lubi si zbiera, taka ju natura rzeczy. W kocu nie wiadomo, kiedy
ich si nazbiera, e kady, chcc nie chcc, staje przed koniecznoci zrobienia porzdku, choby
z grubsza czy aby stworzy przynajmniej pozory. No, moe nie kady. Zapewne jednak wikszo,
gdy doliczy take rzesz tych, ktrzy jeli nie mog si na to zdoby, postanawiaj sobie, e kiedy
si zdobd. Maj zatem co w rodzaju poczucia winy wobec siebie, jak i wobec tych nazbieranych
rzeczy.
Niejednemu na takim postanowieniu schodzi nieraz ycie i jakkolwiek, na szczcie, to
postanowienie zabiera z sob do grobu, to, niestety, nastpcom swoim zostawia co znacznie
gorszego, bo caoyciowy nieporzdek, skazujc ich na bdzenie po omacku wrd tego, co zostawi,
jeli zostawi. Na przykad zostawi nieporzdek w sprawach spadkowych, ktry bdzie
spadkobiercw wczy bez koca po sdach, doprowadzajc najbardziej kochajc si rodzin do
takiej zapiekoci, e nie bd si chcieli zna.
Co prawda, historia nas poucza, e bywaj o wiele groniejsze porzdki. Sowo porzdek bowiem,
gdy si nad nim zastanowi, jest na tyle pojemne i wieloznaczne, e wszystko si w nim zmieci. Do
tego ma skonno do rozprzestrzeniania si w nieskoczono, tak e moe oznacza rwnie zamiar
zrobienia porzdku ze wiatem. A taki porzdek budzi powszechny lk. Historia jednak to za wysokie
progi jak na ten mj notes. Chocia kto wie, czy jakiego ladu lku nie odnalazoby si w kadym
zamiarze zrobienia porzdku. Wszystko ma przecie pocztek w przysowiowej kropli wody, i kaua,
i ocean.
Wemy takie fotografie, zbieraj si i zbieraj, zwaszcza gdy kto lubi si fotografowa, a kt
nie lubi. To dzisiaj powszechna namitno, rozbudzona przez dostpno aparatu fotograficznego,
ktry jakby wyszed naprzeciw narastajcemu pragnieniu zatrzymania, chociaby na chwil,

upywajcego ycia, co jest przecie zudzeniem. Ale c lepiej ni fotografia podtrzymuje w nas
takie zudzenia. Jeli wic kto hoduje takim zudzeniom, powinien koniecznie od czasu do czasu
zrobi porzdek z fotografiami. Przede wszystkim podpisa na odwrocie, kto jest kto, od lewej ku
prawej czy odwrotnie, kto w siedzcym rzdzie, kto w stojcym, gdy zdjcie jest zbiorowe.
I obowizkowo zaznaczy miejsce i dat. Take gdy na zdjciu jest on sam. Niech nie liczy, e si
bdzie pamita. Bdzie si pamita, dopki bdzie. I te nie jest pewne, czy bdzie, bo
z dawniejszymi zdjciami i jego pami moe sobie nie poradzi, czy to on aby na pewno. Bo c go
z tym na zdjciu, dajmy na to, niemowlciem, dzieckiem czy modziecem, tak niepodobnym teraz do
niego, moe czy? Nasz zwizek ze zdjciami, zwaszcza sprzed wielu lat, jest kwesti
wiadomoci, nie czuoci.
Zdjcia niepodpisane z imienia, nazwiska, bez miejsca, daty zaprzeczaj z czasem nie tylko
pamici, lecz take istnieniu tych, ktrzy na nich widniej. Niby byli, bo przecie widzimy ich, lecz
c z tego, skoro nie wiemy, kim byli, kiedy byli, wic nie jest takie pewne, e byli. Przyznaj,
porzdkowanie zdj naley do tych trudniejszych porzdkw, poniewa dochodzi jeszcze to, e nie
z kadym po latach, zwaszcza po rnych zakrtach historii, chcielibymy si widzie na jednym
zdjciu, tym bardziej w przyjaznych relacjach.
Ale take te najatwiejsze porzdki mog nam przysporzy niemao kopotw. Takie buty, ubrania,
zbierze si tego przez lata, e szafy pkaj. Albo krawaty. Moda biegnie przez krawaty
w przyspieszonym tempie. Byy niedawno wskie modne, ju s modne szerokie czy odwrotnie. Byy
w kropki modne, teraz w paski. Kiedy w ostrych kolorach, teraz przygaszonych czy te odwrotnie.
I tak wisz jeden na drugim, e ju wikszo zatracia pami, gdzie, kiedy, ktry i przy jakich
okazjach, niechby najwaniejszych, miao si na szyi. No tak, tylko e u podstaw kadego porzdku
ley decyzja, co zostawi, co wyrzuci. A to nie takie proste.
Powie kto, przesadzam. By moe. Czyni to jednak nie bez powodu. Aczkolwiek przyznaj, s
i tacy, co wrcz kochaj robi porzdki i robiliby je jak najczciej. U niektrych potrzeba robienia
porzdkw przekracza czsto granice zdrowego rozsdku. Podejrzewam, e rekompensuj jakie
niespenienia lub te dorane braki satysfakcji. Nie mona jednak wykluczy, e pozbywajc si z tak
atwoci nieprzydatnych rzeczy, nabieraj poczucia przewagi nad otoczeniem, a by moe i nad
wasnym yciem, ktremu w inny sposb nie s w stanie sprosta.
Znam oczywicie i takich, ktrzy, mwic najogldniej, nie przepadaj za porzdkami i robi je
niezwykle rzadko, jedynie w sytuacjach koniecznoci, a najczciej nie robi wcale. Taka postawa ma
rwnie godne wyrozumienia przyczyny. Wynika ze szczeglnie osobistego stosunku do rzeczy.
Zywajc si z rzeczami, poddaj im si, a w kocu rzeczy narzucaj im swoj osobowo,
zwalniajc ich z samych siebie. Rzeczy ustanawiaj ich wiat, tak e nie odczuwaj oni potrzeby
uczestniczenia jeszcze w innym wiecie. Niekiedy takiemu zwizkowi z rzeczami zawdziczaj
w ogle poczucie istnienia.

Chocia i te najzwyklejsze, codzienne porzdki wanie przez codzienn powtarzalno wyrabiaj


w nas rytm, ktry to rytm kieruje nami, jakby poza nasz wol, chci czy pamici, tak e
wydawaoby si, nic to nas ju nie kosztuje. A jednak zdarza si, e nieoczekiwanie doznajemy
dziwnego zakcenia owego rytmu i zaczynamy odczuwa trudn do przezwycienia udrk. I jeli
akurat zmywamy naczynia, najchtniej wytuklibymy wszystkie talerze, talerzyki, spodeczki,
filianki, szklanki, kieliszki, a garnki, patelnie, yki, noe, widelce powyrzucali.
Nie dajmy si wic zwie zwyczajnoci, niesie z sob takie samo ryzyko jak kady porzdek.
Naturalnie, rne to moe by ryzyko, w zalenoci od tego, co porzdkujemy, bo to nie my, lecz
porzdkowane rzeczy okrelaj stopie tego ryzyka. A z rzeczami nigdy nie wiadomo. Rzeczy potrafi
si zbuntowa, wywoujc niekiedy nieprzewidywalne skutki. Sia tego buntu bywa nieraz taka, e
poruszy caym naszym yciem, budzc nawet to, co wydawaoby si w nas ju poza pamici.
Kto wie, czy nie tak wanie jest i z tym moim notesem. Chocia c taki notes? Rzecz praktyczna,
potrzebna, eby mc si porusza midzy ludmi, a nie po omacku. Wic gdzie si musi ich
zapisywa, skoro poczyy nas z nimi jakie trwalsze czy mniej trwae nici, czy choby tylko
przeciy si nasze drogi w cigu ycia, zwaszcza jeli to ycie pynie ju do dugo. Nade wszystko
rni krewni, kuzyni. Kady ma przecie jakich krewnych, kuzynw, niektrzy licznych,
mieszkajcych tu, tam, czsto rozrzuconych po wiecie. A niechbymy utrzymywali z nimi jedynie
sporadyczne, yczeniowo-witeczne czy yczeniowo-imieninowo-urodzinowe kontakty, to ich
imiona, nazwiska, adresy, telefony, zapisane w notesie, przypominaj nam o tej najskromniejszej,
eby nie powiedzie, rytualnej powinnoci, bez ktrej zatracilibymy pewno, e to jeszcze krewni,
kuzyni.
Albo wemy przyjaci. Tych co prawda ma si najmniej. Do tego w miar upywu czasu
wykruszaj si, a nowi coraz rzadziej, z coraz wikszym trudem przybywaj, jako e przyja jest
owocem wymagajcym dugiego dojrzewania, ta najtrwalsza rodzi si przewanie w modoci, kiedy
to jeszcze z radosn ufnoci otwieramy si na ludzi, bo pniej narasta w nas nieufno, ktra
prowadzi do wniosku, e prawdziwa przyja powinna przechodzi prb wiecznoci.
A znajomych? Tych zwykych znajomych, ktrych, wiadomo, ma si najwicej. To od nich puchn
nasze notesy, to oni powoduj, e trzeba je potem opasywa gum. Oczywicie, e w sowie znajomy
mieci si nieskoczona skala rnych znajomoci, od takich, co zbliaj si ku przyjani, po dalszych
i coraz dalszych, i cakiem dalekich, z ktrymi gdzie tam kiedy zetknlimy si w podry, na
urlopie w grach, nad morzem, w kraju, za granic, gdziekolwiek, i majc nadziej na trwa
znajomo, a moe i na przyja, jako e tli si w nas do samego koca w pomyk tsknoty za
przyjani, zapisalimy ich, a oni nas. Niestety, ta pena nadziei znajomo nim zapucia korzenie,
uscha.
Czy takich, ktrzy stali si naszym znajomymi, eby tak powiedzie, jednorazowo. Zetkna nas

jaka sprawa, kogo do kogo niewane, a po jej zaatwieniu czy niezaatwieniu nigdy ju nie mielimy
z sob kontaktu. Czy wreszcie takich, ktrych imiona, nazwiska, adresy, telefony, nie wiemy nawet,
jak si znalazy w naszym notesie, co dowodzioby, e nasza pami dawno ich si pozbya. Lecz
jakby na przekr pamici, a moe dla uzmysowienia nam wyszoci takiego notesu nad pamici
i zachwiania wiar, jak zazwyczaj pokadamy w pamici, zachowa si w lad po nich na dowd, e
mieli tam kiedy, przelotny, bo przelotny, udzia w naszym yciu. Tak e moglibymy si obej bez
tego. Rozsdek wic nakazywaby ich wyrzuci.
Tylko co to jest w tak powszechnie zachwalany rozsdek? Rozsdek, na przykad, nakazuje mi
wyrzuci z notesu umarych, bo do czego mi oni? Tym bardziej e wci ich przybywa. Tylko,
niestety, przyznajc racj rozsdkowi, nie potrafi mu uczyni zado. Niekiedy gdy natrafiam na
kogo takiego, a choby od wielu lat nie y, mam poczucie, e gdybym zdecydowa si go wyrzuci,
musiabym si zmierzy z jego yciem, ktre przeszo przez mier, a wic o tyle jest bogatsze od
mojego. Moje, mgbym powiedzie, jest wci na dorobku. Czasem nawet mam wraenie, e ci
wszyscy umarli z mojego notesu chc dalej dowiadcza tego, czego ja dowiadczam, e raduj si
moimi radociami, smuc moimi smutkami, pacz moimi zami. Dziki temu wci yj. Nie jest to
takie nieprawdopodobne, gdy jeli chcemy czego od umarych, a chcemy, to dziaa tu prawo
wzajemnoci ycia i mierci. Czego my moglibymy od umarych chcie? O, to wystarczy wyobrazi
sobie, e jestemy pozbawieni umarych. Do kogo moglibymy si wwczas odwoa, gdy pobdzimy
w swoim yciu? Tak naprawd umarli pracuj na nas do koca naszych dni, a umieraj dopiero wraz
z nami. Potrzebujemy nieustannie ich obecnoci, aby nas drczyli czy, lepiej, darzyli tym
najtrudniejszym dla czowieka dowiadczeniem, ktre jest dopiero przed nim, bliej, dalej, lecz nie do
uniknicia, jako e poprzez ich mier uczymy si i wasnego umierania.
Kto mgby powiedzie, e to wszystko zawracanie gowy, bo taki notes to ju przeytek, kiedy
mamy komputer, internet czy chociaby telefon komrkowy. Taki telefon komrkowy nie stwarza
problemw ani z ywymi, ani z umarymi. Tam czowiek to tylko informacja. Informacja
zdezaktualizuje si, przyciskasz: usun? Usunito. Jakby si odpluno. Z notesem znacznie gorzej.
Nawet gdy poprzebierasz, powyrzucasz, przepiszesz do nowego, to starego szkoda bdzie ci spali.
Pomylisz, a nu si kiedy przyda. Moe pami twoja o kogo si upomni i bdziesz chcia zajrze,
kto to by. Kog to skazae na niebyt? Moe nie zasuy na to? I zaczniesz zmusza wyobrani, na
ile to moliwe, aby odwoaa go z niebytu.
Niechby to nawet nie by on pod tym imieniem, nazwiskiem, adresem, telefonem, nic ci nie
mwicymi. Nie da si przecie sprawdzi, on, nie on, bo jak? Wyobrania jest z natury
niesprawdzalna. Tote kogokolwiek by przywoaa, byby i tak w jego imieniu. Ale czy to taki rzadki
przypadek, e kto jest w czyim imieniu? Na dobr spraw kady z nas jest w czyim imieniu, kim
nie jestemy, jestemy bowiem jedynie wyobraeniami samych siebie. Do tego cigle zmieniajcymi
si, w zalenoci od takich, innych okolicznoci, zdarze, czasu, mody, konwencji czy nawet wasnych

kalkulacji. Jestemy nie do uchwycenia w jakiej staej formie.


Kto wie, moe kady byt, a tym bardziej czowiek jest z istoty wielobytem, konsekwencj tej
niekoczcej si mnogoci wyobrae siebie.
Mwi si, co prawda, by sob. Mwi si w zuchwaym przekonaniu o staoci naszego ja.
Powtarza to kady. Lecz by sob tak naprawd nic nie znaczy. Aby by sob, trzeba by kim, to
znaczy wiedzie, kim si jest. A jak moemy to ustali, zagubieni wrd cigle zmieniajcych si
wyobrae siebie? Pragnienie poznania siebie jest tylko daremnym bdzeniem pord tych
wyobrae. By moe nawet czym w rodzaju tsknoty za sob, rozpaczy za sob, ale te ustawiczn
ucieczk od siebie w nasze o sobie wyobraenia.
Powie kto: a pami? Czy nie jest stranikiem naszego ja? Czy nie zapewnia nam poczucia, e
to my, nie kto inny? Czy nie scala nas, nie nadaje nam znamienia? Ot nie radzibym ufa pamici,
jako e pami jest podlega naszej wyobrani, wic nie moe by wyroczni prawdy o nas. Tak
naprawd kim jestemy, zawdziczamy wyobrani. A wyobrania nigdy nie idzie w parze z pamici,
nie odrnia prawdy od szalestwa.
Nie mwic ju, chocia moe si to wyda niedorzeczne, e nie miecimy si we wasnej
pamici. Pami jest nieledwie czstk naszej przestrzeni. A jak rozlega to przestrze, nie wiemy.
Czasem sny ujawniaj nam jaki jej skrawek, czasem objawia si w jakich nieokrelonych
przeczuciach, w przypywach, odpywach wiary, niewiary w sens, bezsens istnienia, w pragnieniach
nie wiadomo czego, jakby t nasz przestrze wyznacza nieustajcy lk. Przed czym? Kady
z pewnoci pomyli, przed mierci. Ot nie. Tym nieustajcym lkiem napawa nas to, e jestemy,
a nie jestemy w stanie sprosta temu, e jestemy. Wielkie to brzemi sam dla siebie czowiek.
Tote ilekro zabieraem si do zrobienia z tym notesem porzdku, doznawaem zawsze
bezradnoci. A wydawa by si mogo, e wystarczy podj postanowienie, no, i kupi nowy, mniejszy
notes. I kupowaem raz, drugi i trzeci, a postanawiaem jeszcze czciej. W rezultacie nadal posuguj
si tym wysuonym, opasanym gum, mimo e gdy do niego zagldam, czasem pka. A ze
znalezieniem nowej gumy, na tyle mocnej, aby go bya w stanie jak najduej utrzyma w caoci, s
coraz wiksze kopoty. Znajomy w warsztacie samochodowym naci mi kiedy cay pk ze starej
dtki motoroweru, na dugo mi wystarczyy. Mam jeszcze kilka, moe do koca wystarcz.
Staram si rzadko z niego korzysta, a ju nigdy przy kim. Wstyd byoby komukolwiek go
pokaza. Wzbudziby miech czy da powd do artw, to jeszcze bym znis. Gorzej, e przez taki
notes mgbym straci zaufanie. A zaufanie podstawowa rzecz w interesach. Chocia nie jestem
wyjtkiem. Nie ma czowieka, moim zdaniem, ktry by czego nie ukrywa. Czy dolegliwoci, czy
niepowodze, czy niesnasek w rodzinie, dugo mona by wymienia, nawet odstpstw w swoim
wygldzie od swoich wyobrae, ktre prbuje naprawi lub zamalowa, ale i nie wszystko da si. Tak
i ja nie pokazuj nikomu tego swojego notesu. Nie trzymam go te w biurze, sekretarki lubi zaglda
do biurek szefw, gdy ich nie ma. Nie nosz go rwnie przy sobie, nie zmieciby si w adnej

kieszeni. Gdy gdzie wyjedam, wkadam do aktwki, torby czy walizki, zamykanych na kod.
Bo zawsze go z sob zabieram, powoduje mn bowiem nadzieja, e wieczorem w hotelu moe uda
mi si przejrze jedn czy drug liter i dokona przynajmniej wstpnego wyboru, kogo wyrzuci,
kogo zostawi. Uatwioby mi to potem przepisanie tych pozostawionych do nowego notesu, tak e nie
musiabym si ponownie nad nikim zastanawia ani wydziera z niepamici. A duo mnie to kosztuje,
gdy trafiam na nazwiska, ktre nic mi nie mwi, na adresy, ktre nie maj jeszcze kodw, a ulice, jak
by naleao przypuszcza, zmieniy odtamtd nazwy, jako e ulice najbardziej poddaj si zbiorowym
namitnociom, wywoanym czy to zawirowaniami historii, czy zawirowaniami przekona, albo
telefony, ktre nie maj numerw kierunkowych, ba, bywaj jeszcze cztero-, piciocyfrowe lub
w ogle ich nie ma.
C si zreszt dziwi, kupiem ten notes bardzo dawno temu, kiedy po rzuceniu studiw daem
si matce namwi na nauk krawiectwa u krawca Radzikowskiego. Przedtem, jeszcze w liceum,
miaem maciupeki notesik powicony tylko Marii. Adres jej znaem na pami, wic nie musiaem
go nigdzie zapisywa. Do dzi zreszt pamitam, Armii Czerwonej 16 mieszkania 4. Obecnie jest
witej Jadwigi, numery domu, mieszkania te same. Postanowiem porobi pirkiem na kadej
stroniczce tego notesiku miniaturowe, artobliwe rysuneczki i wrczy Marii z okazji jej zbliajcych
si urodzin. Niestety, nie udao mi si go zapeni, wic odoyem do jej imienin, ktre wypaday
w grudniu. Ale po wakacjach wyjechaem na studia, a na studiach gdzie mi si ten notesik zapodzia.
Z rysuneczkw, ktre pamitam: Maria nad zeszytem obgryza obsadk, Maria w papilotach po umyciu
gowy, Maria w wannie zanurzona po szyj w pianie, Maria stoi na stole z apk na muchy, lecz mucha
ucieka z sufitu, Maria w letnim sandale i w drugim bucie zimowym, patrzy na swoje nogi i puka si
w czoo, Maria przy kuchni co smay, przypalio jej si, dym bucha z patelni, Maria biegnie do
szkoy, a ksiki, zeszyty wypadaj jej z tornistra, wiatr zrywa Marii beret, biegnie za nim, lecz beret
ucieka, Maria ze skakank, zapltay jej si nogi, Maria na hutawce rozbujana pod niebo, Maria na
sankach, wywrcia si, Maria na ywach, pada na ld, Maria rozemiana od ucha do ucha, Maria
kocia mama, z kotk i czworgiem kocit na podoku, Maria pokazuje komu jzyk, czyby mnie?
Odnalazem ten notesik, dopiero gdy pakowaem si do wyjazdu po rzuceniu studiw. Lea
przywalony w stercie szkicw, notatek. Potem znw mi gdzie zgin i ju nigdy go nie znalazem.
Moliwe, e zostawiem go w pocigu, kiedy wracaem do domu. Pamitam, miaem, o dziwo,
miejsce siedzce i w czasie jazdy wycignem go z torby. By moe chciaem zobaczy, ile jeszcze
zostao niezarysowanych w nim kartek, a moe i sprawdzi, czy wzbudza we mnie t sam rado jak
kiedy, gdy z pirkiem w rku siedziaem nad nim i przerysowywaem Mari z wyobrani na
karteczki w rnych sytuacjach, jakie mi tylko przychodziy do gowy. Nie czuem jednak, aby po tych
kilku latach, ktre upyny, sta mnie byo na takie artobliwe rysuneczki.
Ten notes, ktry opasuj gum, kupiem w sklepie papierniczym, mieszczcym si wwczas po
drugiej stronie ulicy, naprzeciwko zakadu krawca Radzikowskiego. W nocy zerwaa si okropna

burza i prawie do samego rana lao. Tak e z ulicy zrobia si rzeka, tyle e stojca. Aby przej na
drug stron, trzeba byo i do samego rynku, gdzie dopiero woda si koczya, przej na drug
stron i tamt stron wrci do sklepu. Tak si dziao po kadej ulewie. Nieraz stra ogniowa musiaa
odpompowywa, aby nie podmyo stojcych przy ulicy domw. Taka bya ta nasza miecina. Nie
przeszkadzao to jednak nikomu mwi: miasto, do miasta, na miecie, w miecie.
Sprzedawca popatrzy na mnie i wycign ten notes, ktry dotd mam.
Wolabym mniejszy.
Mniejszych nie ma.
I nawet prbowa sobie przypomnie, czy kiedykolwiek byy mniejsze. Wie, e te s za due, bo
nie id. Ale przywieli, to wzi, bo wszystko trzeba bra, co przywioz. Przywioz asortyment, co nie
powinien si znale w sklepie papierniczym, lecz bierze, inaczej sklep byby pusty. O, ma pan
i sznurwki do butw, grzebienie, waki do wosw, wstki, tasiemki, haftki, zatrzaski, igy, nici,
grzechotki dla dzieci, czasem nawet lizaki przywioz i nie we pan, to potem poowy towaru panu nie
przywioz. Wzi wic i te notesy, teraz auje. Bo po co tu komu takie notesy? Wszyscy si znaj,
wiedz, gdzie kto mieszka i jako nikt jeszcze nie zbdzi. Bo ile ma pan tu ulic? Mogyby si nawet
nie nazywa, a kady by trafi. I zacz mi wylicza, ulica po ulicy. Albo jest tu rubryka i na telefony,
a kto tu ma telefon. I znw zacz mi wylicza: jest w urzdzie miasta, w orodku zdrowia, na
komendzie, na stacji, stra poarna ma, w szkole chyba jest, bo powinien by, a wszystkie i tak cz
si przez poczt.
Po czym jakby zacz mi si uwaniej przypatrywa, kogo to mam zamiar zapisywa i po co.
W takim duym moe nie starczyoby tu ludzi, nawet gdybym wszystkich spisa. Stanowczo za duy,
odradza mi, nie zmieci si panu w kieszeni marynarki. Na szczcie nie byem w marynarce, wic
nie mgby sprawdzi. A mimo coraz dociekliwszych pyta, nie zdradziem mu swoich zamiarw, bo
i prawd mwic, sam ich jeszcze nie znaem. Nie wiedziaem, kogo bd w nim zapisywa, nikt
mi taki nie przychodzi do gowy. Wpisaem jedynie Mari, chocia biem si z mylami, wpisa j,
nie wpisa.
Nie pamitam, co sobie wyobraaem, kupujc ten notes, bo wcale si nie zmartwiem, e taki
duy, chocia chciaem mniejszy. By moe podwiadomie wierzyem, e sam z czasem przycignie
wszystkie te imiona, nazwiska, adresy, telefony, ktre bd miay udzia w moim yciu. Ale kto wie,
czy nie krya si we mnie i rozpacz, e oto skazaem siebie z wasnej woli na samotno
i postanowiem t samotno czym wypeni.
Niekiedy mam wraenie, e to poczucie samotnoci towarzyszyo mi odtamtd, mimo e notes
powoli si wypenia, i towarzyszy mi ono do dzi, kiedy ju jest tak peny, e opasuj go gum, bo
podobnie jak wtedy wci nie mog odnale w nim siebie. A co gorsza, ilekro podejmuj prb
zrobienia z nim porzdku, nachodz mnie wtpliwoci, po co to robi. Czy pusty, czy peny i tak mnie

przecie w nim nie ma. Tak e gdybym poow lub wicej tych imion, nazwisk, adresw wyrzuci,
dalej by mnie nie byo. Patrz pod liter K i nie widz swojego imienia, nazwiska. A przecie biorc
pod uwag, e tak czsto zmieniaem adresy, caa ta litera K powinna by zapeniona. Nie ma mnie
i pod adn inn liter. Jeliby wic zdarzyo si, e zgubiem ten notes, a kto go znalaz, nie
wiedziaby, komu odda. I dlaczego taki notes miaby ustanawia moje ycie? Z jakiego tytuu miaby
decydowa, kim jestem? Czy niechby kim si sam sobie wydaj? Zaraz. A moe jestem tylko ja?
W tych wszystkich imionach, nazwiskach, adresach, telefonach ja, ja, ja. Tylko gdzie miabym siebie
szuka? I czy nie byaby to gra? Jaka? Jak zawsze o siebie z sob. Gramy przecie w rne gry
o siebie, i przez cae ycie. Obmylamy reguy w zalenoci od potrzeb. Gdyby tak si dao
skodyfikowa te wszystkie reguy, moe bymy nawet uzyskali jaki przybliony obraz, kim jestemy.
Lub odwrotnie, jeszcze bardziej oddalilibymy si od siebie, bo przecie nie ma gry bez ryzyka. Co
wiem na ten temat, grywaem przez lata w pokera. Gramy nie tylko w drobnych sprawach, gramy i
o nasze uczucia, nasze myli, nasze sowa, a bywa, e o wszystko, jak prawdziwi hazardzici i jak
prawdziwi hazardzici jake czsto blefujemy.
Jeden jest wszake warunek w takiej grze, jakiekolwiek byyby jej reguy. Musielibymy si
zaprzyjani z sob. I od razu nasuwa si pytanie, to znaczy z kim? Kady jest przecie czym
w rodzaju zbioru obijajcych si o siebie uomkw, wypalonych niczym meteory, ktrych nic z sob
nie czy, pogasych nadziei, marze, zetlaych pragnie, zaprzepaszczonych uczu, kamstw
podszywajcych si pod prawdy i prawd podszywajcych si pod kamstwa, a wszystko to niezdolne
choby kry wok wsplnej osi.
Czyby zatem jedynie ten notes podtrzymywa jeszcze we mnie jakie takie poczucie staoci
w wiecie, ktrego rytm wyznaczaj ju tylko konwulsje, co objawia si choby w naszych cigych
niepewnociach, nerwicach, depresjach, w obumieraniu w nas instynktu przywizania, e uwieraj nas
ju wszelkie zwizki, a jednoczenie nie umiemy sobie poradzi z nasz samotnoci. Przeganiamy
si wic z miejsca na miejsce w zudnej nadziei, e to nam co pomoe, nie zdajc sobie sprawy, e
w ten sposb stajemy si coraz bardziej bezwoln czstk konwulsyjnego wiata.
Kim jestemy, to nie znaczy, czego dowiadczylimy, przez jakie radoci, troski, rozpacze
przeszlimy, przez jakie marzenia, pragnienia, niespenienia, rozczarowania, zawody. Lecz na ile to
wszystko przybliyo nas do zrozumienia, czym jest nasz los. Los nie jest nam bowiem dany z tytuu
urodzenia, dane nam jest tylko ycie. Los natomiast to zdolno wyobraenia sobie naszego ycia
w wymiarach przeznaczenia. A to bardzo trudne i moe nie kadego na to sta.
Miaem niedawno sen, e wszystkich zapisanych w tym notesie zaprosiem na swj jubileusz.
Zamierzaem takim to sposobem uwolni si wreszcie od nieustajcej bezradnoci, jakiej doznawaem
przy podejmowaniu decyzji, kogo zostawi, a kogo wyrzuci. I postanowiem zda si na nich, niech
si sami wybior, kto ma by zostawiony, a kto wyrzucony. Przyjdzie, zostawi i przepisz do nowego
notesu, nie przyjdzie, wyrzuc, skoro sam tego chcia.

Znalazem si w wielkiej hali po upadej fabryce rowerw. Kto si zdziwi, bo przecie jubileusze
odbywaj si zazwyczaj w okazaych salach teatrw, oper, filharmonii, hoteli, klubw, w paacach,
zamkach. To prawda. Lecz widocznie zawayo to, e nosiem si z zamiarem kupienia takiej fabryki,
przewidujc szybki wzrost popularnoci rowerw wobec coraz bardziej zatoczonych samochodami
ulic. Oczywicie konieczne byyby nowe inwestycje w wyposaeniu, urzdzeniach, park maszynowy
wydawa si przestarzay i wyeksploatowany. Trzeba byoby te zakupi zagraniczne licencje na nowe
modele rowerw. Suma, ktrej dano, nie bya wygrowana. Sprawa jednak rozbia si o dugi, jakie
ciyy na fabryce, a zwaszcza o utrzymanie dotychczasowego zatrudnienia, a to byo niemoliwe.
Przyszedem jak gdyby za wczenie, bo chocia hala bya pusta, to nieposprztana, niezamieciona
nawet, wszdzie leay ramy, kierownice, koa, siodeka, peday, przekadnie, acuchy, tu i tam jaki
w poowie zoony rower, prcz tego skrzynki, puda, bele folii do pakowania, natomiast przygotowa
do jubileuszu ani ladu. A wedug mego yczenia miay by stoy ustawione przez ca hal w kilku
rzdach, nakryte biaymi obrusami i oczywicie suto zastawione. Daem nawet spis alkoholi. Na
stoach koniecznie wiece w zabytkowych srebrnych lichtarzach, a wiece zielone. Kelnerzy
obowizkowo w biaych smokingach i ciemnych spodniach, stojcy w pogotowiu za oparciami
krzese. A nim pierwsi gocie mieli si pojawi, prosiem o zgaszenie trupich fabrycznych lamp
i zapalenie wiec. Taki pmrok, miaem nadziej, przymi troch t obskurn hal i wprawi
wszystkich w dobry nastrj, tak e moe nawet nie zorientuj si, gdzie s. Zwaszcza gdy zaczn pi,
je, wznosi toasty, rwa si do przemwie.
Nagle w przeciwnym kocu pojawi si kto w roboczym niebieskim kombinezonie, w ochronnym
kasku na gowie i krzykn ku mnie tubalnym gosem:
A pan co tu robi?! Strajk ogosilimy?!
Jak to?! Przecie tu ma si odby mj jubileusz?! odpowiedziaem mu rwnie gono, aby
doszo to przez hal do niego.
A to zobaczymy, kto wygra! odkrzykn mi jeszcze goniej i zarechota gromko, a jego
rechotanie potrzsno hal.
I ze wszystkich drzwi, a nie zauwayem dotd, e tych drzwi jest tak duo, zaczli wdziera si na
hal jacy ludzie, a waciwie te drzwi jakby ich wypychay, bo mimo e pracowali barkami, okciami,
brzuchami, nogami, nie byli w stanie o wasnych siach wydosta si z toczcej si naraz ciby.
Przeraony, przeniosem wzrok w gr, a tam z wysokiego przeszklonego sufitu inni spuszczali si na
linach, co przypominao desant z wojennych filmw. Nie do na tym, niektrzy wychodzili
z podziemi, lecz nie mogem dostrzec ktrdy, bo tum ju zbiera si wok mnie. Staem oniemiay,
nie rozpoznawaem adnej znajomej twarzy. Jedynie po ubiorach domylaem si, ktrzy s ktrzy.
Ktrzy robotnicy, bo w niebieskich kombinezonach, w kaskach ochronnych na gowach, ten i w
w nausznikach chronicych przed haasem, ktrzy kelnerzy, bo w biaych smokingach i ciemnych
spodniach, a ktrzy prawdopodobnie zaproszeni przeze mnie gocie. Jakkolwiek te wszystkie ubiory

wydaway mi si najwyraniej mylce, jakby nikt nie by tym, w co by ubrany. adne jednak
nazwisko, ktre by chcia potwierdzi mj notes, nie przychodzio mi do gowy, e to ten lub tamten,
ta lub tamta. Niektrzy byli nawet we frakach, w nienych koszulach lub przynajmniej w wizytowych
garniturach, muszki, krawaty, a kobiety w dugich sukniach, niektre z perami na szyjach czy
brylantami jakby powpinanymi w odsonite dekolty. A co mi tym bardziej kazao podejrzewa, e
co tu jest nie tak z tymi strojami, gdy jaka niezwykle wytworna dama z obnaonymi do pasa
plecami, a piersiami niemal do sutek, rzucia si w ramiona jakiemu robotnikowi, a ten przytuliwszy
j, zdj kask z gowy i przeoy na jej gow. A inna, klepnita w poladek przez innego robotnika,
umiechna si z wdzicznoci, promiennie. Na to jaki nieduy go we fraku, chudzina, unis
potn, obfit robotnic i zacz huta j w ramionach niczym niemowl, rozbawiajc gstniejcy
tum.
Niestety, nie miaem z sob notesu, wstydziem si go zabra i ten wstyd odczuwaem tak
bolenie, e nie miaem wrcz odwagi rozglda si po tym tumie za kim znajomym, jakbym bez
tego notesu, bez sprawdzenia pod t czy inn liter, kto jest kto, nie mia prawa do nikogo si
przyzna ani te nikt do mnie. Tymczasem tum zaczyna mnie ze wszystkich stron otacza coraz
gciejszym piercieniem, tak e nie miaem si nawet gdzie wycofa pod jego naporem, niektrzy ju
si o mnie ocierali, ugniatali moje bezwolne ciao. Robio mi si coraz duszniej, co mnie w gardle
dawio, najwyraniej strach. Zaczem gorczkowo myle, jak si wydosta, lecz ten strach czuem
i w gowie, jak zjada moje myli. A raptem ta wielka hala zacza wirowa, a ja wraz z ni.
Usyszaem tylko, e kto krzykn z tego wirujcego tumu:
Powiedz pan co!
A za nim tu i wdzie zaczto pokrzykiwa:
Powiedz pan co! Powiedz pan co!
Tylko co, co? e urzdziem ten jubileusz, aby si z nimi po latach spotka? Byoby to kamstwo,
bo mao z kim chciabym si po latach spotka. Na szczcie kto jakby zrozumiawszy moj sytuacj,
zawoa:
Jak ma co mwi, kiedy go nie wida?! Musiaby na czym stan! Dajcie tu rower, niech
wyjdzie na rower!
I ponad gowami ukaza si rower, kto przedziera si do mnie z tym rowerem przez tum. Unieli
mnie i posadzili na siodeku Chwyciem za kierownic, postawiem nogi na pedaach, a ze wszystkich
stron mnie podtrzymywali, abym nie straci rwnowagi.
Nie siedzie, stan na siodeku! zagrzmia kto. Wecie go tam, wzniecie!
Ale ju zaczem pedaowa, a coraz szybciej, coraz szybciej. I pedaujc, ile si w nogach,
a powietrza w pucach, wyrywajc si z rk tych, ktrzy mnie podtrzymywali, wzbiem si ponad
gowy. Uniosem si na siodeku, stanem na pedaach i pochylajc si niemal pasko nad kierownic,

chocia rower trzs si, skaka po tych gowach niczym po szczerbatym bruku, zdoaem uciec.
Zapada zmierzch, kiedy zajechaem pod dom matki. Siedziaa jeszcze na kamiennych schodkach,
jak lubia za ycia siadywa, gdy w ogrdku rozkwitay re. Postawiem rower przy parkanie,
pchnem furtk, lecz chyba mnie nie zauwaya, bo rkami ogarniajc kolana, ze spuszczon nad
tymi kolanami gow, wydawaa si, jakby zastyga na zawsze ju na tych schodkach. Zrobiem kilka
niepewnych krokw w jej stron i dopiero gdy stanem tu przed ni, spojrzaa na mnie niemym
wzrokiem.
Nie poznajesz mnie? spytaem.
To ty? niedowierzanie zabrzmiao w jej cichym gosie. Boe, jake si to zmieni. I nagle
oywia si. Musisz godny by.
Nie jestem godny. Jadem przed chwil.
To dobrze, bo nie miaabym ci co da. Chciaam ci jajecznicy usmay, to wszystkie jajka
pognit.
Bo powinny by w prawej kieszeni.
W prawej, w lewej, co za rnica.
Nie o rnic chodzi. auj, e nie rozumiesz.
A kto by tam ciebie zrozumia. Matka, a te ci nigdy nie rozumiaam.
Trudno i mnie jest do dzi zrozumie, cho zdarzenie byo bahe. Przyjechaem niespodziewanie,
a nie powiedziaem jej od razu, e rzuciem studia. Spostrzegem jednak, e poprzez rado z mojego
przyjazdu przeziera w jej oczach niepokj. Ale nie pytajc mnie o nic, signa od razu po patelni.
Musisz godny by.
Nie.
Jak, nie widz, e godny? Id, przynie jajka, usma ci jajecznicy. O, dugo.
I wysaa mnie do chlewika, ktry mieci si w szopie pod osobnym daszkiem. Byo tam co
w rodzaju stryszka, gdzie kury, podfruwajc po szczeblach drabinki, waziy znosi jajka.
Tylko wchod ostronie upomniaa mnie eby drabinka si nie obsuna. Mao co tu kiedy
nie spadam. Nie zbieraam jeszcze dzisiaj, to powinno by kilka. Tak si zarazy przyzwyczaiy, e
tylko tam nosz. Musz kwok na nowe nasadzi, moe bd inne.
Wyszedem trzy szczeble i lew rk trzymajc si drabinki, praw tu na brzegu wymacaem
gniazdo z jajkami. Wybieraem ostatnie po jednym i rwnie ostronie wkadaem do prawej kieszeni
marynarki. Marynarka bya sztruksowa, brzowa, a po jej obu bokach naszyte due kieszenie. Skoro
lew rk trzymaem si drabinki, a praw wybieraem jajka, musiaem je wkada do prawej kieszeni,
nie mogo by inaczej.
Ile masz? spytaa, gdy stanem w progu.
Pi.

O, to pojesz sobie. Wkroiam ci i boczku.


Boczek skwiercza ju na patelni. A na stole nakrytym serwet lea chleb, maso, n, widelec,
solniczka, talerz.
Daj rzucia w popiechu.
Signem do prawej kieszeni i rka mi nagle zmartwiaa, a w gardle poczuem ucisk. Jajek nie
byo.
Co tak zblad? zaniepokoia si. Pewnie z godu. Tak to jest na studiach. Nie dojesz, nie
dopisz, tylko nauka i nauka. Wszyscy studenci s tacy bladzi. No, daj.
Nie mam.
Jak nie masz? Mwie, e pi.
Zmiem praw kiesze w garci, e o mao jej nie oberwaem z marynarki. Widzc to,
najspokojniej w wiecie powiedziaa:
Moe w lewej masz? Zobacz w lewej.
Woyem niepewnie rk do lewej kieszeni i rzeczywicie byy. Nie wiem, co mi si stao,
wycignem pierwsze jajko i zmiadyem je w doni, wycignem nastpne, zmiadyem,
wszystkie po kolei zmiadyem.
Zwariowae?! krzykna. Co ci teraz dam?!
Bo powinny by w prawej! W prawej! W prawej!
A niech ci bdzie. Mam si jeszcze po mierci z tob sprzecza? Zawsze dobrze chciaam dla
ciebie. Ale moe nie wystarczy chcie dobrze. Chciaam, eby si na krawca wyuczy, ale te nie
wiem, czy dobrze chciaam. Tyle, e miaby zawd na cae ycie, bo szy bd zawsze.
I Radzikowski dobry by krawiec.
Nie szyje ju.
Jak to? A przecie nie nastarczy z szyciem.
Uszy ju wszystko, co mia do uszycia.
Boe, a chyba nie tak dawno umaram.
Wypucia z rk kolana i zobaczyem, e w jednym rku co trzyma. Wydao mi si, e to
ksieczka do naboestwa, lecz o c by si po mierci modlia?
Sid przy mnie powiedziaa. Nawet si troch przesuna, chocia na schodkach byo sporo
miejsca i miabym gdzie usi. Pamitasz, szukaam tych listw, kartek dla ciebie i znalazam
notes ojca. Zacza przewraca kartki. Nieduo tu nazwisk, adresw, ale nie y dugo. Mgby
przepisa do swojego.
Zmierzch przechodzi z wolna w wieczr, wzeszed ksiyc, a ona kartka po kartce przewracaa
w tym notesie ojca. Czuem coraz wikszy chd, cigncy od kamiennych schodkw. Odsunem si
nieznacznie od niej, bo chciaem niepostrzeenie odej. Lecz gdy si unosiem, przytrzymaa mnie za

rk.
Posied jeszcze. Nie uciekaj od matki. Szkoda, e tego notesu za ycia nie znalazam. A tyle si
naszukaam. Cay dom obszukaam. Z ek sienniki wyrzuciam, zmieniam som. Na pkach
midzy bielizn. Mylaam, e w ktrym z jego garniturw. Ale nie zostawi adnego. Na strychu,
w piwnicy. Przyszliby robi rewizj, tak by nie przeszukali. Jest w tym jego yciu troch i mojego.
Mgby sobie przepisa. O, doktor Zybert, dobry lekarz, przydaby ci si.
A po co mi wasze ycie? achnem si.
Ty mylisz, e ycie od ciebie si zaczyna?
W tej samej chwili zadzwoni telefon. Jeszcze wp picy signem po suchawk i usyszaem
jakby znajomy a nieznajomy gos. Mietek czy Witek rzuci, ale tak niewyranie, e nie byem pewny,
Mietek czy Witek.
Cze. Chciaem ci przeprosi, e nie byem na twoim jubileuszu. Ale wrciem dopiero w nocy
z zagranicy. Mamy kopoty z misem. Konkurencja nie przebiera w rodkach, podkupuje prowizjami,
apwkami, stosuje dumping, ceny lec na eb, na szyj. Rzenie na p gwizdka robi, chodnie
zawalone. Pamitasz, kiedy po miso stao si w kolejkach. Szlag by to jasny trafi. wiat zwariowa,
albo za duo, albo za mao. Nie utrafisz. A waciwie to ile ci stukno? Na zaproszeniu nie pisao.
Chyba ci jeszcze brakuje. Co, nie chce ci si y, e tak przyspieszasz? Prawda, czasy nie najlepsze.
Tylko ci powiem, gdyby tak wszystkich spyta, co dotd yli, nikt by ci nie powiedzia, e y
w dobrych czasach. Czasy miej, stary, gdzie. yj, jak ci pozwalaj, tego i tobie, i sobie ycz. Gdyby
nie to, e si od czasu do czasu powituje, gorzej by si yo. I zobacz, jak wszyscy wituj,
indywidualnie, zbiorowo. Titanic ton, a orkiestra graa. Syszae tak piosenk? To ci przy okazji
dam pyt. Niedugo bd stypy za ycia urzdza. Moe i dobrze, bo po choler komu stypa, kiedy
go ju nie ma. By tylko okazj, eby kto si naar, uchla? Nie masz pojcia, jak auj.
Poszalelibymy troch. Naley nam si co od ycia, eby wiedziao, e nie na darmomy yli.
Wyobraam sobie, jak byo. Pewnie dupy nie najgorsze, jak ci znam. Pocieszyaby ktra. Jak to, nie
miae adnego jubileuszu? No, a zaproszenie? O, ley tu przede mn. Czekaj, spojrz. Gdzie, cholera,
si podziao? Jan Romaniuk, Adolf Niemczyc, Zbigniew Zarubiski, to przecie nie ty. Tyle tych
zaprosze przychodzi, e gowa ju boli pj, nie pj. Te nie to. Nie ty przecie jeste
Aleksandrzak, bo na tego sukinsyna bym nie poszed. Wyobra sobie, jak mnie w waa zrobi. Nie
bd ci zreszt duej trzyma, bo i mnie si spieszy. Znajd, to jeszcze raz zadzwoni. Przyjmij
tymczasem gratulacje. Wszystkiego na lepszego. Pieprzy wszystko. yjemy, bracie, i to
najwaniejsze.
Wyrwany brutalnie z tego snu, nie byem pewny, czy nie ni mi si dalej, przy tym oszoomiony
potokiem sw, w ktry ledwo udao mi si wcisn, e nie miaem adnego jubileuszu. Zadzwoniem
do kierowcy, eby nie przyjeda po mnie, ale te bez przekonania, czy to jeszcze mi si nie ni, bo
dlaczego miabym nie pojecha do pracy.

Mieszkaem wwczas poza miastem. Do biura miaem okoo pidziesiciu kilometrw.


Wynajem dom z ogrodem, w zacisznym ustroniu, tu przy lesie, ze wzgldu na matk, poniewa
podupada ju cakiem na zdrowiu, a nie zgodzibym si nigdy odda jej do jakiego domu opieki. By
nawet taki dom w ssiedniej miejscowoci, nazywa si Soneczna jesie. Zatrudniem na stae
pielgniark i lekarza na kade wezwanie.
Prawie dwa lata po jej mierci jeszcze tam mieszkaem. O, bardzo dugo jak na mnie. Dom nie by
zbyt dobrze rozplanowany i mao przytulny. Podoba mi si jedynie strych, rwnie mieszkalny,
wybity cay jasnym drewnem, wierkowym. Mia cztery okna ze wszystkich stron, tak e nawet
w pochmurne dni zdawa si przyciga ukryte za chmurami soce. Przy jednym z tych okien stao
moje biurko. A tu przede mn w mosinej misce lea notes. Schodzc do salonu, zabieraem
zawsze t misk z sob, aby mie go pod rk.
Odpasaem z niego gum i kartka po kartce, wizytwka po wizytwce zaczem szuka
Mieczysaww i Witoldw, e moe ktry bdzie wspbrzmia z tym gosem w suchawce i tym
sposobem uda mi si ustali, kto to do mnie dzwoni z przeprosinami. Wyowiem trzech
Mieczysaww i dwch Witoldw, co do ktrych miaem pewno, e ich znam czy znaem. aden
jednak nie by z brany misnej. Baejczyk Mieczysaw, inynier kolejnictwa, Konecki Mieczysaw,
farmaceuta, waciciel hurtowni farmaceutycznej, Wardecki Mieczysaw, historyk, profesor
uniwersytetu. A z Witoldw Witold Schumacher, architekt, i Witold Konikowski, jazzman,
saksofonista, nieyjcy ju mj przyjaciel. Reszta Mieczysaww i Witoldw albo nic mi nie mwia,
albo musiabym si dugo zastanawia, czy ten to ten, a nie kto inny, kto te mg by kim innym,
nibym przypuszcza.
Od tego poszukiwania zaczo mi si w oczach plta, nazwiska zachodziy jedne na drugie, tak e
zdjem okulary i zapatrzyem si w okno. Miao to okno jak moc przycigania. Gdy siedziaem
przy nim nawet nad czym pilnym, lubiem od czasu do czasu zrobi sobie przerw i popatrze przez
to okno. Widok by niby zawsze ten sam, zmieniay go jedynie pory roku lub pogoda. Nieraz jednak
zdumiewao mnie, e deszcz jest tak rny, tak bogaty w swoich moliwociach, tak rny nieg,
a zwaszcza tak rne soce. Inne, gdy pawi si w zielonoci drzew, a inne, gdy przewietla
pozbawione ju lici ich szkielety. Gdyby tak dao si siedzie od wiosny do zimy i jedynie patrze,
jak te szkielety zaczynaj si wypenia niemiaym jeszcze ciaem zielonoci, ktre z kadym dniem
przybiera, coraz gciej, powoujc je co roku ponownie do ycia. A jesieni na powrt zmczone,
osowiae, ta bujna zielono z kadym dniem zaczyna im coraz bardziej ciy, lecz resztkami si
prbuj jeszcze j podtrzyma, nie daj jednak rady i z kadym niemal utraconym liciem
przemieniaj si znw w szkielety. Czasem sam siebie pytaem, dlaczego natura wybraa zielono
jako kolor ycia. Czyby to by jedyny kolor, ktry potrafi ocali ukryty w nim spokj wiata, a moe
i zdolno przenoszenia tego spokoju na czowieka? Bo wszystkie inne kolory wydaway mi si jakby
znerwicowane, zaraone niepokojem.

Zastygaem nieraz na dugo w tym oknie, patrzc. I wystarczyo mi, e patrz. Miaem poczucie,
e nie dlatego patrz, e mam oczy, lecz jakbym zosta obdarzony przez ten widok za oknem ask
patrzenia. I moe nawet jestem dziki temu, e patrz. Nie musiaem sobie niczego wyobraa, nie
czuem nawet, e jakiekolwiek sowo chce si we mnie narodzi, bo wszystko byo w tym patrzeniu.
Niekiedy nawiedzao mnie wrcz poczucie, e to patrzenie jest niezalene od mojego istnienia. Tylko
czy moliwe jest istnienie wiata niezalene od czowieka? Kt by go wwczas przeywa, doznawa,
potwierdza? Co poza czowiekiem mogoby zapewnia istnienie wiatu? I moe do tego sprowadza
si nasza niezbdno?
Bya wiosna, pora nieomal rytualna do robienia porzdkw. A niedaleko za oknem, przy ktrym
siedziaem, rozkwitaa gruszka. Nie jaka szlachetna odmiana, zwyka ulgaka. Pozostaa zapewne po
dawnej miedzy, jako e miejscami wybieranymi zazwyczaj przez ulgaki s miedze. Miaa swoje
lata, lecz wci bya dorodna, co w caej okazaoci uwidaczniao si na wiosn, gdy zaczynaa
kwitn. Niemal w oczach kwita, z kadym dniem coraz gciej pokrywajc si od wierzchoka po
najnisze gazie bia otulin, przez ktr z trudem przebijay si jasnozielone listki. Tylko ulgaki
tak kwitn. Wybuchaj omal biao. Ta orgia nie trwa dugo. Gdy si jednake na tak kwitnc
ulgak patrzy, mona zawstydzi si sob. Czyme si bowiem jest wobec takiej kwitncej ulgaki?
Dzielia j ode mnie w tym oknie odlego nieledwie kilkunastu metrw. Zatopiony w jej
kwitnieniu, miaem wraenie, e to ona wyznacza mi miejsce na strychu przy oknie, a moe w ogle
w przestrzeni ycia. Nic dziwnego wic, e wyobrania przenosia mnie nieraz na ni, skd ukryty
w tym jej obfitym kwitnieniu, bardziej domylny ni widoczny, wypatrywaem siebie po wielu, wielu
latach, siedzcego na tym strychu przy oknie, a z okna siebie w tym kwitnieniu przed wielu, wielu
laty.
Bywao, e nie mogem si oderwa od tego wzajemnego wypatrywania mnie tam, a stamtd mnie
tu. Nie, to nie bya zabawa, bo jaka moe by zabawa z samym sob znajdujcym si na dwch tak
odlegych kracach? Moe chciaem si jedynie przekona, czy si poznajemy przez ten szmat czasu,
jaki zaleg midzy nami. Czy skonni bylibymy si do siebie przyzna? Czy cokolwiek nas jeszcze
czy, gdy nieomal wszystko nas dzieli? Ja tutaj, przy oknie, nad notesem, prbujcy si wydosta
spod ciaru wasnej pamici, a tam moja pami dopiero otwiera si na wiat. Mnie tutaj nic ju nie
dziwio, a z tego kwitnienia patrzyem, jakbym nie mg wyj ze zdziwienia, e jestem na wiecie.
I nachodzi mnie lk przed sob, tym, ktry siedzia na strychu przy oknie. Moe nawet
zaprzysigaem sobie, e nie zejd nigdy z tej ulgaki.
Czasem w tym wzajemnym wypatrywaniu niemal czuo mnie nachodzia, jakbym std przy
oknie by w tym kwitnieniu synem dla siebie, a z tego kwitnienia tu za oknem swoim ojcem. A czy
mona wyobrazi sobie blisz blisko ni syn i ojciec w jednej osobie? Zarazem doznawaem
wtpliwoci, na ile ta blisko zapewnia choby zudzenie jednoci, jako e w kadej jednoci skrywa
si rozpacz. Lecz kto wie, czy to nie jedyny prawdziwy znak naszego istnienia.

Miaem co w rodzaju wyrzutw sumienia, e daj si ponie wyobrani, ktra za nic majc
ogromn rnic lat midzy mn tutaj na strychu, przy oknie, a mn tam, na ulgace, prbowaa ten
dzielcy nas a umary ju czas zawaszczy jako moje ycie tu i teraz. Jakkolwiek dla wyobrani nie
ma nic niemoliwego, nie umiaem tak do koca przemc podejrzenia, e std, na strychu, przy oknie,
prbuj siebie tam, w tym kwitnieniu, z czego ograbi, co sobie przywaszczy, niemal krwi
dziecicej przetoczy w swoj nadchodzc staro, jak pijawka wyssa tamt dziecic wyobrani,
ktra bya jeszcze tak wolna, tak niczym nie skaona, nie poraona, e mogaby uoy sobie ycie,
jakiego by zapragna.
Jedyny, co prawda wtpliwy, lad wiadczcy o jakim zwizku midzy mn na tym strychu, przy
oknie, a mn na tej kwitncej ulgace, to szrama po ranie w mojej prawej doni, ktr sam sobie
zadaem. Martwy to lad, wystygy, jakby przeoony na moj rk z czyjej innej rki. Gdyby znik,
jak znikaj lady po najbliszych osobach, pewnie bym w ogle o nim zapomnia. Nigdy nie czuem
w tej szramie chociaby odrobiny tamtego blu, od ktrego wwczas o mao nie zemdlaem. Wic czy
taki martwy lad jest w stanie podtrzyma przez odlegy czas jakkolwiek jedno? Czy daje prawo do
takiej jednoci?
Niedugo po wojnie przyjecha do nas na wakacje syn koleanki matki sprzed wojny. By duo
starszy ode mnie, mia na imi Czarek i walczy w powstaniu. Kiedy go pytaem, czy by ranny,
zaprzecza. Ale nie wierzyem mu. Podejrzewaem, e musi mie rany, tylko nie chce si przyzna.
Nie pamitaem wojny, urodziem si w czasie jej trwania, ale wszyscy mieli po niej jakie rany.
Zablinione, gojce si lub takie, ktre nie chciay si goi. Cigle syszao si, e ten by ranny,
tamten ranny, tu, tam, wtedy. Nie mwic, e spotykao si i takich bez rki, bez nogi czy
z pourywanymi palcami, jednym, dwoma wszystkimi, u lewej, prawej. Albo twarze ze szramami na
czoach, policzkach, pod brodami. Niektrzy nawet pokazywali, podcigajc rkawy koszul czy
podwijajc nogawki. Najwicej mona byo zobaczy takich szram latem, w niedziel, gdy dzie by
gorcy, soneczny i nad jeziorem, na play prawie wszyscy si rozbierali, kpali si, opalali. Miaem
wwczas wraenie, e wszyscy maj rany, cay wiat jest w ranach, nie tylko nasze miasteczko. Nawet
tym, ktrzy nie mieli adnych szram, nie wierzyem. Musieli mie, tylko nie na wierzchu, byem
przekonany. Wydawao mi si, e rany wywyszaj czowieka, bo to jakby medale, a kt by nie
chcia mie medalu?
Taki Smolara, wony magistracki, mia rany z kilku wojen. Tak e kiedy zobaczyem go
wracajcego z pracy, wychodziem naprzeciw, eby mu si ukoni. Mwio si, e przez te rany
trzymaj go w magistracie, bo powinien ju odej na emerytur, ledwie nogami powczy, sapie, rce
mu dr, a chyba i niedobrze widzi, bo przystawia twarz do twarzy, kiedy wpuszcza kogo do
magistratu. Wracajc do domu, zwykle odpoczywa w poowie drogi na aweczce pod piekarni
Wosia.
Musz kapk przysi mwi dla usprawiedliwienia, gdy z piekarni wyszed Wo albo gdy

kto z przechodniw przystan, bo nikt nigdy nie omin Smolary, widzc go siedzcego na aweczce
po godzinach urzdowania, to i bardziej przyjaznego. Mona byo go o to czy o tamto spyta, co
prbowa zaatwi, a nie odburkiwa jak w godzinach urzdowania. Wiadomo, wony magistracki to
figura omal najwaniejsza pord urzdnikw, chocia nie urzdnik. Moe wpuci, nie wpuci,
wstawi bliej okienka do kolejki, e ten kto by tu ju przedtem, on, wony, zawiadcza, czy uatwi
dostanie si do takiego lub innego urzdnika. Czy przeciwnie, powiedzie, e nie ma kierownika i nie
wiadomo, kiedy bdzie. A gdy si jeszcze kto uali nad ranami Smolary, mia u niego na dugo
zapewnione wzgldy.
Tak mi ci, mj Wosiu, tak mi ci, e do domu, widzisz, doj nie mog. A najgorzej te
w nogach.
Przecie macie dawno zagojone piekarz prbowa nie poddawa si wspczuciu.
Takie rany, mj Wosiu, nigdy si nie goj, jak wydaj si nawet zagojone.
I Wo kiwa z wyrozumiaoci gow, po czym wchodzi do piekarni i przynosi Smolarze
malanego rogalika.
Zapragnem i ja mie ran. Gdyby wojna dalej trwaa, nie byoby sprawy. Zaczogabym si
w jaki okop, wystawi rk i czeka, dopki choby zabkana kula mnie nie trafi. A na pewno by
trafia. Wszystkie domy byy u nas poznaczone przez kule. A za jeziorem, gdzie ju wznosz si grki,
pozostay jeszcze okopy. Nikt ich nie zasypywa, liczc, e si z czasem same wyrwnaj, zarosn
chwastami, traw, samosiejk i nikt nigdy nie pozna, e tu byy kiedy okopy. Chodzilimy si tam
bawi z chopakami w wojn, dziki czemu nie byo tak nudno, bo nawet od starszych nieraz si
syszao, e bez wojny jako nudno u nas teraz, nic si nie chce zdarzy. Przejedzie czasem samochd
i to wszystko. Czy wyjdzie si na pocig. Ale pocig przyjedzie, odjedzie i trzeba wraca.
Mylaem i mylaem, jak zada sobie tak ran. Siekier troch si baem, a nu za mocno
uderz, noem to moe si tylko skalecz, zagoi si i nie bdzie ladu. I ktrego dnia znalazem
w piwnicy butelk po lemoniadzie. Schowaem j za koszul, ale nie wiedziaem, gdzie z ni pj,
eby matka nie widziaa. Najlepiej byoby do okopw, tylko troch za daleko, bo niechbym tak
zemdla, co wtedy? I nagle olnio mnie, w szopie. Jest tam nawet opata. I t opat utukem butelk
w poowie, tak e przy dnie zosta spory szpic. Zaciskajc zby, zaciskajc oczy, przyoyem ten
szpic do doni, obejmujc palcami od spodu, jakbym malutkiego jea podejmowa z ziemi. Chwil
staem niemal pozbawiony woli, czujc jedynie dygoczce nogi pod sob. Prbowaem si modli,
lecz nagle zapomniaem pacierza. I oto wyobraziem sobie, e id pod kule i, jakby z wciekoci na
wroga, walnem dnem butelki w belk, wbijajc ten szpic w rodek doni. Szarpn mn rwcy a do
okcia straszliwy bl, zakrcio mi si w gowie i eby nie upa, obsunem si po cianie, zaciskajc
z caej siy przebit do. Baem si j otworzy, chocia krew cieka mi przez palce. Zerwaem si
i pobiegem w stron domu, woajc:

Mama, ranny jestem! Mama, ranny jestem!


Matka wybiega z domu, chwycia t moj krwawic do, rozwara j i wybuchna:
Matko wita! A gdzie to ci si stao?!
Na wojnie, mama.
Na jakiej wojnie, co ty pleciesz?! Szybko do domu!
Rozgorczkowana, paczc, wycigna z szafki wod utlenion, pobiega za szop, przyniosa
kilka lici babki, wypukaa, przyoya mi do rany i obandaowaa, wci si dopytujc, gdzie? jak?
Nieopatrznie powiedziaem, e w okopie, a wtedy rozpacz zastpujc zoci, krzykna:
Mwiam ci sto razy, nie chod si bawi do tych przekltych okopw! Bo jeszcze nieszczcie
bdzie! I wykrakaam! Tak to jest bez ojca!
Nie bawiem si, mama. Wojna bya.
Co si, chopak, z tob dzieje?! znowu wybuchna.
Krew nie daa si atwo zatamowa, przesikaa przez bandae. Odwina mi, ponownie obmya
wod utlenion, zajodynowaa, przyoya jeszcze raz licie babki i obandaowaa duo grubiej. Teraz
wygldao to na cik ran, w kadym razie nie od butelki.
Trzeba bdzie pj do lekarza. A moe lepiej do apteki. Aptekarz prdzej zaradzi. Stary,
dowiadczony. A ten nasz lekarz todzib.
I roztkliwia si nad aptekarzem, jaki to mdry czowiek, ilu to ludziom pomg, na co pomg,
dziki czemu przestaa mnie ju wypytywa o ran. Poprosiem wic, eby mi uwizaa jeszcze
banda u szyi.
A po co? achna si. Co znw wymylasz?
Nie bdzie mi rka zwisaa, to i krew nie bdzie spywa.
A moe. I uwizaa mi banda.
I tak chodziem dumny z rk przed sob, na piersiach, uwieszon na bandau. Tak e kto tylko
spojrza na mnie, pyta si, co mi si stao.
Ranny jestem odpowiadaem.
Wierzyli, nie wierzyli, niektrzy pukali si w czoo, ale mao mnie to obchodzio, wany by dla
mnie tylko werdykt wonego Smolary. Niestety, Smolara zachorowa i przez kilka dni go nie
widziaem. A kiedy znw siedzc na aweczce przed piekarni Wosia, zobaczyem go, jak wraca
z pracy. Szed ciko, tak e gdy doszed do aweczki, klapn z gbokim westchnieniem. Wyszed
te zaraz Wo z piekarni i wrczy mu malanego rogalika. Nie mia wida czasu, bo nie zamieniwszy
ze Smolar sowa, cofn si zaraz do piekarni.
Co ci, chopcze, w rk? spyta Smolara, kadc sobie na podoku rogalika.
Ranny jestem.
Ranny jeste? Podnis na mnie oczy, przygase ze zmczenia czy staroci. I gdzie to ci

ranili?
Na wojnie.
Na wojnie, powiadasz? I przeamujc na p tego rogalika, podzieli si ze mn. Masz.

Rozdzia drugi
Niepotrzebnie wziem ten notes. Pomylaem jednak, e zamiast nudzi si, moe uda mi si
z jak liter zrobi porzdek, a kto wie, czy nie natchnoby mnie to, aby tak samo zrobi z nastpn,
a moe i nastpn, co przemogoby wreszcie bezradno, ktra doprowadzaa mnie do tego, e po
kilkunastu nazwiskach rezygnowaem.
Na wszelki wypadek wziem te kilka ksiek, pyt, odtwarzacz, poniewa gdzie tam w gbi
siebie nie byem tak cakiem pewny swojego postanowienia. Moe gdyby deszcz pada. Bya pna
jesie, wic mona byo si spodziewa, e bdzie czsto pada, a czasu miaem dosy, przyjechaem
na cay miesic. Na myl, e mgbym spdzi ten czas na niczym, ogarniao mnie przeraenie.
Niestety, nie umiem odpoczywa. O, to wielka umiejtno umie odpoczywa. Gdy postanawiam
odpocz, choby te p godziny, godzin, jaki niepokj mnie nawiedza, zaczynam niemal fizycznie
odczuwa, jak przepywajcy przeze mnie czas przyspiesza, zagarniajc mnie z sob, a nie widz
niczego, o co mgbym si zaprze lub czego przytrzyma.
Zmczony nieraz do kresu si, poddaj si temu zmczeniu tak bezwolnie, jakbym si mierci
poddawa. Ale czy mona to nazwa odpoczywaniem? Poza tym od dawna le sypiam, tak e i sen nie
jest w stanie przemc we mnie zmczenia. Czsto budz si rano rwnie zmczony, jak wieczorem
kadem si spa. Kto mgby pomyle, e to z przecienia nadmiarem pracy, na co nieraz ludzie
si skar. Lecz w moim przypadku nie. Lubi pracowa, praca odrywa mnie od samego siebie. Moje
zmczenie wydaje mi si jakby naturalnym stanem tego, e yj. By moe absurdalna to myl, lecz
ile takich absurdalnych myli koacze si w kadym.
Nastpnego dnia po przyjedzie, o wicie, jeszcze przed niadaniem, jako e wczenie wstaj,
rwnie ze wzgldu na psa, ktrego zabraem z sob, wabi si Oskar, foksterier, nie yje, a przeyem
tak dotkliwie jego mier, e odtamtd nie mam psa, wybraem si na spacer wok pensjonatu.
Chciaem w tym pierwszym moim wyjciu zobaczy przede wszystkim jezioro, ktre mi wacicielka
pensjonatu, gdy przyjechaem, a by ju zmierzch, od razu zacza zachwala, e musz koniecznie
zobaczy, a przekonam si, w jak cudnym miejscu znajduje si jej pensjonat. A jezioro to nie
wszystko, dookoa jeszcze lasy, przewanie sosnowe, wic najzdrowsze. Jechaem tu par kilometrw
duktem przez las, to ju troch widziaem. Wiosn a tchnie ywic. Szkoda, e nie przyjechaem
wiosn. Ale i teraz, jesieni, mona odpocz, nie bd aowa. Cisza, spokj. Wiosn jest zwykle
wicej goci. A teraz tylko pan Dionizy. Pan Dionizy jednake spokojny czowiek, wychodzi tyle
z pokoju, co na posiki i wieczorami na telewizj, bo pisze wspomnienia. Mieszka zreszt na parterze,
a paski pokj jest na pitrze. Przyjeda tu do mnie od lat i cigle o tej samej porze, bo u mnie
najlepiej mu si pisze. Spytaam go kiedy, czy wci te wspomnienia pisze, bo eby tyle lat.

Wspomnie nie ma przecie czowiek tak duo. Co tam z ycia da si wycisn. Ale jako dziwnie mi
odpowiedzia:
eby napisa o wszystkich i o wszystkim, ycia za mao, pani Apolonio. Poza tym nie mam si
do czego spieszy. I tak si nie uka a po mojej mierci, boby mnie zadziobali.
I nagle spytaa, jak si pies mj wabi.
Oskar.
Godny pewnie powiedziaa z trosk. Szkoda, e pan nie zadzwoni, e przyjedzie z pieskiem.
Bym co wieego i dla pieska przygotowaa. Ale moe dam mu co z puszki.
Rzeczywicie nie zadzwoniem, ale miaem go zamiar odda na ten czas do przechowalni dla
zwierzt. Przeczytaem jednake w prasowym ogoszeniu, e gdyby kto chcia przyjecha z psem,
kotem, kanarkiem czy papuk, to jesieni bdzie mile widziany. Wobec tego uznaem, e z psem
bd przynajmniej zmuszony wychodzi regularnie na spacery, bo z wasnej woli nie wiem, czyby mi
si chciao. Chodzi bez celu i zmusza si dzie w dzie do podziwiania tego samego krajobrazu nie
miabym cierpliwoci. Pies w takich przypadkach okazuje si niezastpiony, nie pozwala czowiekowi
ugrzzn we wasnych mylach czy wasnej pustce.
Pocztkowo prowadziem go na smyczy, aby mi si nie zgubi w nieznanej ani jemu, ani mnie
okolicy. Kadego ranka, gdy wit ledwo zaczyna si bieli, szlimy zazwyczaj najpierw na wysoki,
urwisty brzeg jeziora znajdujcego si w niewielkiej odlegoci od pensjonatu. Z pitra, z okna, to
jezioro wydawao si nawet blisze. Ostre, jesienne powietrze przywracao rwnowag po le
przespanej nocy, bo i tu le spaem, moe dlatego, e prbowaem spa bez proszkw.
Na jeziorze zalegaa o tej porannej porze mga, czasami tak gsta, e gdy si stano na tym
wysokim brzegu, wzrokiem nie docierao si do lustra wody w dole. Dopiero kiedy wstajce po
drugiej stronie, na przeciwlegym brzegu soce zaczynao rozrzedza mg, wyaniao si z wolna
i jezioro. Byo co niezwykego w tym socu wydostajcym si z takim uporem i przebijajcym si
przez mg jakby zacieniajc si przed nim w obronie. Ale, by moe, ju zapomniaem, jak wstaje
soce, i teraz na nowo to odkrywaem. Bo te kiedy ja widziaem ostatni raz wstajce soce,
prbowaem sobie przypomnie. Musiao to by bardzo dawno, tak e pami si zerwaa.
Poaowaem, e nie maluj ju, bo gdybym malowa, postawibym na brzegu sztalugi i prbowa
przenie to soce na ptno. Miabym nawet tytu: Narodziny soca. Omal bezwietliste, odarte
z promieni, pozbawione ciepa, rozrzedzone przez mg, ktra jakby je wsysaa, wraz z caym
wiatem, e nawet ziemia nie miaa siy, aby mu pomc. Czuem niemal jego bl, jego niewiarygodny
wysiek, gdy wypychao si samo na ten wiat. Wydawao mi si, e unosi z sob rwnie ca ziemi
wraz z t przepastn mg. I doznawaem wrcz ulgi, gdy si wreszcie wydobyo. Po czym zmierzajc
szerokim pasem po wyrbanym jakby dla niego lesie, aby go nic ju nie zatrzymao na drodze do
jeziora, dochodzio po tamtej stronie do brzegu i zanurzao si, obmywajc ze swojej mki. I ju po
tafli, rozbryzgujc mg promieniami, szo najwyraniej ku nam, e nawet czuem jaki rodzaj

napicia, towarzyszcy zapewne kademu oczekiwaniu, kiedy podejdzie pod ten wysoki brzeg, gdzie
stalimy ja i mj Oskar. Pewnie czu to samo i Oskar, bo nie da si nigdy odcign, dopki soce
nie podeszo na tyle blisko do nas, e mogem powiedzie, dziki ci, soce, e wzeszo, a Oskar
radonie zaszczeka. Po kilku dniach sam mnie ju cign kadego ranka na ten brzeg. Przysiada na
tylnych apach i ani zaskamla, warkn czy zaszczeka. Podnosi tylko eb i z niepokojem na mnie
popatrywa. I czekalimy, kiedy soce zacznie wschodzi, i dopiero gdy podeszo do nas, da si
poprowadzi w las.
Po drugiej stronie jeziora wida byo jaki budynek, dom wczasowy czy te pensjonat. Wydawa
si duo wikszy ni nasz, lecz nawet w penym socu niewiele mona byo dostrzec prcz tego, e
stoi. Nasz nie by duy, mona by rzec, skromny, ale ogoszenie prasowe zachcao, e gdzie jak
gdzie, tutaj na pewno odpoczn, w gbi lasw, pomylaem, zapewne niewiele w nim bdzie osb, bo
kto by przyjeda w taki czas, gdy ju licie z drzew prawie opady, a poranki zaczynay by zimne.
I rzeczywicie, oprcz mnie, mieszka tylko wspomniany pan Dionizy. Gdyby nie wacicielka
i jej syn, ktry wpada dwa, trzy razy w tygodniu, bo mieszka gdzie indziej, pensjonat sprawiaby
wraenie wymarego. Mieszkaem sam na caym pitrze, pan Dionizy za na parterze, jako e mia
kopoty z chodzeniem. Ciko wspiera si na lasce, jakby kady krok opaca blem. Chyba nie
wychodzi w ogle na spacer. W kadym razie nigdy go nie widziaem, nie tylko z rana, ale i po
poudniu czy wieczorem. Przywiz podobno z sob peny samochd ksiek. Syn wacicielki, ktry
zajmowa si zaopatrzeniem pensjonatu oraz rnymi naprawami, a jesieni, jak teraz, i grabieniem
opadych lici, nie da rady wnie tych ksiek za jednym razem. W dodatku doszed mu obowizek
przywoenia panu Dionizemu w sobot wieczorem prawie wszystkich gazet i czasopism z caego
tygodnia.
Zastanawiaem si, kiedy pisze, jeli to wszystko czyta. Proponowa mi nieraz jak gazet,
czasopismo, w ktrym jego zdaniem byo co bardzo interesujcego. Dzikowaem, e chtnie bym
przeczyta, lecz rwnie przyjechaem pracowa i nie mam czasu na czytanie. Poza tym ile razy
wychodziem na spacer czy wyprowadzaem psa, syszaem, e sucha radia. By widocznie
przyguchy czy te lubi tak gono, aby niczego nie uroni. S ludzie, ktrzy nie lubi ciszy, gdy
gubi si w ciszy jak we mgle. A moe cisza jest dla nich rwnoznaczna z samotnoci.
Oddaliwszy si ju spory kawaek od pensjonatu, to radio za sob syszaem. Wieczorami
natomiast, gdy zaczynay si dzienniki, regularnie zasiada w jadalni przed telewizorem. Dnia nie
opuci, a oglda nieraz do pna w nocy. Nie tylko dzienniki, take dyskusje, konferencje prasowe,
komentarze, wywiady, zmieniajc stacje i podkrcajc czasem gono, a na pitro przez drzwi do
mojego pokoju docierao. Co prawda, ucieszy si, gdy przyjechaem, wyczapa na lasce z pokoju i
serdecznie mnie przywita, jakbymy si ju nieraz w tym pensjonacie spotkali:
O, to bdzie wreszcie z kim sowo zamieni. Witam z nadziej szanownego pana.

I ju nastpnego dnia przy obiedzie, jad wanie drugie danie, gdy zszedem do jadalni, zapa
talerz, n, widelec i przysiad si do mojego stolika.
Pan pozwoli, le si samemu je. Na dugo pan przyjecha?
A nastpnego dnia wrczy mi wizytwk.
Jest tam i komrka dopisana, bo daj j tylko zaufanym osobom. Gdyby pan by w naszym
miecie, serdecznie zapraszam do siebie. Prosz tylko przedtem zadzwoni.
Rzuciem wzrokiem. Dionizy Orzelewski, nic wicej. I adres.
Dzikuj powiedziaem. Jeli tylko bd, nie omieszkam skorzysta z zaproszenia. I te mu
si przedstawiem. A wizytwk wetknem do kieszonki w marynarce na piersiach. Pniej, ju
w domu, po powrocie, przepisaem j do notesu, chocia zastanawiaem si, po co. Gdybym nawet by
w tym miecie, gdzie mieszka, nie zadzwonibym przecie. A w pensjonacie nie miaem zamiaru by
drugi raz. Nie trafiem jako na t jego wizytwk w moim notesie. Ale moe si podlepia pod inn.
Wizytwki tak si czasem sczepiaj, gdy si do nich nie zaglda.
A kilka dni pniej zacz mi opowiada, co wyczyta wanie w gazetach, przechodzc potem na
radio, czego wysucha, po czym co oglda wczoraj wieczorem w telewizji. Niby suchaem tego, lecz
mylami byem gdzie indziej, wyrobiem w sobie ju tak umiejtno, aby nikt nie pozna, e nie
sucham. Do tego usta mia pene jedzenia, tak e sowa byy niewyrane, jakby zmielone z tym
jedzeniem, i mao ktre byo zrozumiae. No, a ktrego z kolejnych dni, chyba pewny, e mnie moe
obdarzy zaufaniem, rozogni si, jakby uczestniczy w ktrej z debat czy dyskusji, ogldanych
wczoraj wieczorem w telewizji, podnosi gos nabrzmiay nieomal wciekoci lub kpi, szydzi,
wybucha sarkastycznym miechem, rzuca inwektywami, a nie mogem si zorientowa, na kogo.
Co oni sobie myl, durnie. To przecie nieuki! I a trzasn widelcem w talerz, wic tyle
zrozumiaem, e chodzi o jakich durniw i nieukw.
Mniej wicej w poowie mojego pobytu byem tak nim zmczony, e zaczem si zastanawia,
jak si tu od niego uwolni. Wpadem na pomys, aby przychodzi wczeniej na posiki, lecz to te nic
nie dao. Potem, aby pniej, rwnie nic nie dao. Wiedziony jakim instynktem, przychodzi tak
samo wczeniej lub tak samo pniej. Zastanawiaem si nawet, czyby nie wyjecha, jeli
wysuchiwanie go przy kadym posiku miaoby trwa do koca, bo nie bdzie ju odpoczynku, a na
odpoczynek przecie przyjechaem.
Kiedy znw si przysiad przy obiedzie do mojego stolika, najwyraniej rozgorczkowany, bo nie
umociwszy si jeszcze dobrze na krzele, jako e mia kopoty i z siadaniem wskutek tej niesprawnej
nogi, rzuci we mnie pytaniem:
Co pan o tym wszystkim sdzi, co si teraz dzieje?
A co si dzieje? odpowiedziaem niby naiwnym pytaniem, aby ostudzi jego podniecenie.
Jak to? obruszy si. Nie czyta pan gazet, nie sucha radia, nie oglda telewizji? Dzieje si

historia, i to na naszych oczach. I wbi si wyczekujcym wzrokiem we mnie.


Spokojnie, jakbymy o niczym rozmawiali, ukroiem kawaek befsztyka, wsadziem w usta,
pogryzem, przeknem i dopiero mu odpowiedziaem:
Historia zawsze dzieje si na naszych oczach, tylko nie zawsze te oczy chciayby by nasze.
Nie rozumiem.
Nie musi pan.
Ale moe chciabym. Zrozumie to nie znaczy zaraz zgodzi si. Zaley zreszt z kim.
Wobec tego zacytuj panu, co kto powiedzia o historii: Co mnie obchodzi historia. Mj wiat
jest pierwszy i jedyny.
Kto? warkn, nie ukrywajc zoci.
Powinien pan go zna.
Nie sdz. Nie zawieram znajomoci z durniami.
Nie dure. Filozof.
Filozof? Machn lekcewaco widelcem, po czym zdar z widelca nabity ju kawaek misa.
I mielc to miso w zbach, powiedzia: Pan myli, e wrd filozofw nie ma durniw?
W takim razie moe bardziej miarodajny byby dla pana oficer, bo by i tym, i tym. I nie jaki
tam, lecz dzielny, zasuony, odznaczany za hart ducha i odwag.
Filozof, oficer? Wstrzyma si na chwil z jedzeniem, jakby si nad czym zastanawia.
Mylaem ju, e oficer go przekona, lecz nagle wzgardliwie rzuci: I co z tego?
Odtamtd nie przysiad si ju ani razu do mnie. I chociaby o pogod nigdy nie zagadn, gdy
wracaem rano ze spaceru i natknlimy si na siebie. Tak e jedyn osob, ktra podtrzymywaa
wraenie, e w pensjonacie toczy si ycie, bya wacicielka. Rwnie uciliwa, lecz w innym
znaczeniu. Przysiadaa si czasem i ona do mnie przy posikach, bo, jak mwia, o tej pnojesiennej
porze nie ma tu nieraz ust do kogo otworzy.
Pan Dionizy przynajmniej pisze wspomnienia, ale zwyky czowiek musi czasem z kim
porozmawia. Pan nie?
Nie wypadao ani zaprzeczy, ani tego milczeniem przyj, chociaby z grzecznoci. Ale niechby
zacza, e nie wie, co jutro na obiad zrobi, moe naleniki z serem, lubi pan naleniki z serem,
mimo potwierdzenia, e lubi, nie wydawaa si zadowolona. Zauwayem nawet, e to j zachcao
do tym wikszego zatroskania.
Raz zacza, e chciaaby jutro do obiadu szpinak zrobi, ma w zamraarce, czy lubi szpinak.
I nie czekajc, a odpowiem lubi, nie lubi, przesza od razu do tego, e dzie za dniem szpinak,
brokuy, marchewka, buraczki, fasolka, brukselka i tak ten pensjonat zmarnowa jej ycie. Wystawili
go z mem, kiedy jeszcze dosy moda bya. Na pocztku szo im cakiem dobrze, a zapowiadao si
jeszcze lepiej. Nie byo tu wtedy adnych pensjonatw. Do tego lasy, nad jeziorem, okolica prawie

pusta, do najbliszej wsi cztery kilometry, do miasta osiemnacie, to rozumie pan. Ale po paru latach
m odszed z tak jedn, ktra tu co roku przyjedaa. Do tego po tamtej stronie jeziora wystawili
pensjonat ze trzy razy wikszy ni jej. Zorza si nazywa, jest tam restauracja, s tace, a dudni,
wieczorami to si tak niesie po jeziorze, e trzeba okna zamyka. I do niej ju mniej zaczo
przyjeda. Nie zawsze wszystkie pokoje s zajte, nawet latem. Tak e nieraz nie ma raty z czego
zapaci, bo wci spaca kredyt. By pan tam kiedy? Mylaam, e moe na spacer tam pana
ponioso. Nie ma pana i nie ma nieraz, to mylaam. Trzeba przej kawa wzdu jeziora, a jezioro
cignie si i w t, i w t. Chodz czasem ode mnie niektrzy zabawi si. Namawiaj mnie, ebym
dk kupia, byoby duo bliej przez jezioro. Jeszcze czego, kupi dk, bd wraca pijani
i potopi si, to kto bdzie odpowiada? Ja, bo moja dka i mieszkali u mnie.
Kamaem, e nie byem. Byem poprzedniego dnia. By moe wiedziaa o tym, inaczej by nie
zaczynaa tej rozmowy. Zapuciem si na duszy spacer, tak e zaszedem a pod ten pensjonat.
Przystanem na chwil, aby przyjrze si jego architekturze, a wtedy z budynku wysza kobieta
w czarnym kapeluszu na gowie, w czarnym paszczu, w czarnych spodniach, w czarnych pantoflach,
a wok szyi miaa okrcony czarny szal. Ta czer uwydatniaa jej urod. Nie wiem, czemu
pomylaem, e jeli mier jest kobiet, na co wskazywaby eski rodzaj sowa mier, to tak
powinna wyglda. Mimo woli ukoniem si. Odpowiedziaa mi nieco wymuszonym umiechem, po
czym spytaa, jak si wabi mj pies.
Oskar powtrzya jakby w zamyleniu adnie. I posza w przeciwn stron. Po kilku
krokach zatrzymaa si: Pan tu moe mieszka?
Niestety, nie.
Szkoda. I ruszya dalej.
Nie wiem, na ile to przypadkowe spotkanie, bez dalszego cigu, a wic i bez adnego znaczenia,
mona wiza z tym, e na drugi dzie wkadajc tweedow marynark, ktr wziem na wszelki
wypadek, gdyby zrobio si chodniej, a wanie otworzywszy okno przed wyjciem na poranny
spacer, poczuem przeraliwy chd, znalazem w lewej bocznej kieszeni list od Marii. Zaczem si
zastanawia, kiedy go tam woyem, e o nim zapomniaem. Tym bardziej mnie to zaskoczyo, e nie
przypominaem sobie, abym go w ogle tam wkada. Inna sprawa, kiedy miaem ostatni raz na sobie
t tweedow marynark. Pewnie zim, a moe jeszcze wiosn? Gowy bym jednak nie da. Uzbierao
si ju tych listw przez te wszystkie lata, jakkolwiek nie pisaa czsto. Raz na rok, na dwa, niekiedy
rzadziej.
Moe to niezrozumiae dla kogo, bo list zawsze budzi zaciekawienie. Jeli nawet nie
spodziewamy si niczego szczeglnego, od razu rozrywamy kopert, nie majc noa lub noyczek pod
rk, czsto palcem. A tym bardziej zapomniany list. Zdarzao mi si jednak, e gdy po adresie na
kopercie poznawaem, e to list od niej, odkadaem przeczytanie na jutro, gdy bd mia
spokojniejsz gow, niekiedy znw na jutro, kiedy pozaatwiam to czy tamto albo bd w lepszym

nastroju, bo te przeczytanie jej listu kosztowao mnie niemao. Albo, o, szykuje mi si


w najbliszych dniach wyjazd, to wezm go z sob i wieczorem w hotelu przeczytam, lecz
zapominaem go zabra. I tak si czasem to odkadao. Niekiedy dopiero jaki przypadek sprawia, e
odnajdywaem go w walizce, w torbie, w jakiej ksice zaoony czy wrd papierw na biurku.
A czasem przypomina mi o nim nastpny od niej list.
Nie miao to jednak adnego znaczenia, czy od razu przeczytam, czy pniej, czy po ilu
tygodniach, miesicach, poniewa nie odpisywaem jej na aden. Zwykej kartki nawet nigdy nie
posaem, e otrzymaem, dzikuj, dla potwierdzenia.
Nigdy z tego powodu nie uczynia mi najmniejszego wyrzutu. Nieraz gdy ju mylaem, e moe
wreszcie dosza do wniosku, e nie ma sensu tego cign, po roku, ptora czy duej przychodzi
kolejny jej list.
Nasuwao mi si czasem podejrzenie, czy nie jestem dla niej ju tylko adresem, jak adresy
niektrych osb w moim notesie, z ktrymi kiedy czyy mnie nawet cise zwizki, lecz od dawna
w najlepszym razie pami, i to coraz bardziej mglista. Prawdziwy list musi mie przecie adresata.
Prawdziwy list pisany jest zawsze do kogo, choby ten, kto pisze, do siebie pisa. No, i prawdziwy
list musi by pisany rcznie. Sowo pisane rcznie jest bowiem innym sowem ni na maszynie czy
komputerze. To jakby krwi wasnej piecz.
Jaka to rnica, kto powie, a duo szybciej na maszynie, tym bardziej na komputerze, a o ile
wygodniej. Ot istotna to rnica. W licie pisanym rcznie czytamy nie tylko to, o czym kto nam
donosi. Czytamy rwnie to, co kryje si w ksztacie sw czy nawet poszczeglnych liter, w ich
pochyoci, rozwlekoci, gstoci. Czytamy, czy te litery dray w trakcie ich pisania, czy si
poddaway lub stawiay opr, czy wypyway na papier pospieszne, podniecone lub rozgoryczone, czy
w mozole dopyway do rki. To nam nieraz wicej mwi ni to, o czym list donosi. Pozwala niekiedy
si domyla, co list prbowa zatai lub czego nie byoby zdolne przekaza adne sowo. Prawda listu
kryje si i w papierze, na ktrym zosta napisany, i w kopercie, w ktrej zosta wysany. List pisany
rcznie potrafi zdradzi nawet to, do czego kto zmusza sowa, eby kamay. Czasem zastanawiam
si, czy list nie wzi si z pragnienia dotknicia kogo, gdy byo to fizycznie niemoliwe. Ale, by
moe, to ju przebrzmiae pragnienia, dlatego list umiera.
Przez cay spacer drczya mnie myl o tym licie. I skd wzia mj adres. Nie min rok, jak
przeprowadziem si do nowego mieszkania. Ze wszystkimi zreszt jej listami byo tak samo. Czsto
zmieniaem mieszkania, a kady list przychodzi pod waciwy adres. W adnym jednak nie
wspomniaa, e wanie otrzymaa mj nowy adres i postanowia napisa. Dopki ya matka,
tumaczyem to sobie, e pewnie ona przekazuje jej moje adresy. Chocia nigdy by si do tego nie
przyznaa, wic i nie pytaem. Z pewnoci zaparaby si:
Ja? Skd? W jaki sposb? To musiaaby napisa do mnie albo mnie odwiedzi. A nigdy nie
przyjechaa ani nie napisaa. A gdybym ja chciaa do niej napisa, to nie mam jej adresu.

No, i by si zaczo, bo zadajc matce takie pytanie, wywoabym przysowiowego wilka z lasu.
Nie mog wyaowa. Zobaczyam j wtedy ten raz i od razu j polubiam. Mao kto si tak od
razu da polubi. Niechby ci nadskakiwa, przymila si, wdziczy, a co ci odpycha od niego. A ona
niemiaa, a jakby serce miaa na wierzchu. I niewiele nawet mwia. A inna by trajkotaa, e do
zastanowienia przez chwil by ci nie dopucia. Skarb dziewczyna. Zobacz, jakie s teraz
dziewczyny. Przy niej by si ustatkowa. Nie gonioby ci tu, tam i nie wiadomo gdzie. Wyszo ci
szczcie na drog, to omin. I co si midzy wami stao?
Nic.
Jak nic? Zawsze musi by jaka przyczyna. Nie powiesz mi?
Naprawd nic. Dziej si nieraz rzeczy, ktre nie maj przyczyny. Zreszt mino tyle lat, nie ma
o czym mwi.
Mino, a mnie wci drczy. Spa nieraz nie mog, tylko myl i myl. Chocia przed mierci
chciaabym si dowiedzie, spokojniejsza bym umieraa.
Tylko e gdy umara, a take przedtem, gdy j wziem do siebie, listy od Marii nie przestay
przychodzi. I nawet po wyprowadzeniu si z tamtego domu z ogrodem poza miastem otrzymaem w
niedugim czasie od niej list na nowy mj adres. Z wyrazami wspczucia, z przeprosinami, e nie od
razu napisaa, lecz przygnbia j strasznie ta mier, bo lubia matk. Chocia niewiele j przecie
znaa, tylko ten jeden raz si spotkay, i to tak dawno temu, lecz nigdy nie zapomni ry, ktr matka
dla niej cia. Pokochaa j odtamtd, a tym bardziej pokochaa j przeze mnie. Musz czu si teraz
samotny, lecz jeli moe mnie pocieszy, jak zawsze, tak i teraz, i przez cae ycie bdzie ze mn
w tej mojej samotnoci. Sama dowiadcza samotnoci, wic rozumie mnie, moe bardziej ni siebie.
To odnajdywanie cigle zmieniajcych si moich adresw byo dla mnie zupen zagadk, ktrej
w aden sposb nie potrafiem rozwiza. Nie przychodzi mi do gowy nikt, od kogo mogaby
otrzymywa moje adresy. Nikt z naszych wsplnych znajomych z czasw jeszcze licealnych, bo
nikogo takiego nie miaem zapisanego w notesie, o nikim takim nie wiedziaem. Przejrzaem cay
notes nazwisko po nazwisku, nikt. Z pamici tym bardziej nie udao mi si nikogo takiego wydoby.
Pozostawao mi jedynie uwierzy, e nie da si tego odkry trywialnym dociekaniem. Moe
poruszamy si rwnie w jakiej nieznanej nam sferze, w ktrej od czowieka do czowieka jest
znacznie bliej, ni nam si wydaje, w ktrej wszyscy mieszkamy pod tym samym adresem, gdzie
nawet nieprzeniknione, wydawaoby si, tajemnice poddaj si sile naszych uczu.
Po wyjciu z pensjonatu skierowaem si, jak zawsze, w stron jeziora. W rku poczuem, e pies
duo mocniej cignie smycz. Mga wydawaa si gciejsza ni w poprzednich dniach, wrcz trudna
do przebicia wzrokiem na kilka krokw, jakby wiat by ju tylko mg. Dochodzilimy prawie do
tego urwistego brzegu, idc nieomal na wyczucie, gdy wtem wyrosa przed nami sylwetka jakiego
mczyzny. Sta na naszym miejscu, gdzie co dnia przystawalimy podczas porannego spaceru.

Odwrcony do nas plecami, patrzy w stron jeziora, lecz c mg tam widzie. Na szczcie socu
udao si na tyle wydosta z ziemi i rozrzedzi mg, e przynajmniej poznaem, e to mczyzna. Nie
domylaem si jednak, kto to mg by. Jedynym mczyzn w pensjonacie, prcz mnie, by pan
Dionizy, lecz pan Dionizy nie wychodzi na spacer.
Wysoki, w kapeluszu, w paszczu z postawionym konierzem, trzyma w lewej rce smycz, chocia
psa nie dostrzegem. Ta smycz od jego rki cigna si w pobliskie krzaki, zasnute kompletnie mg.
W tej mgle i on wydawa mi si raz wysoki, raz niszy, raz szczupy, raz tszy, jakby mga tak
falowaa jego postaci albo jakby nie mg si zdecydowa, w jakim najpeniej czuby si ksztacie.
Musia sysze, e kto przystan za jego plecami, mimo to nie odwrci si. Gdybym mg
spojrze w jego twarz, moe bym przynajmniej pozna, w jakim jest wieku. Z tyu, niestety, nie wida
wieku. O, wiek wana rzecz, zwaszcza gdy si stoi na wysokim, urwistym brzegu i patrzy na mg.
Wtem co powiedzia, lecz nie dosyszaem.
Sucham? Nachyliem si ku niemu.
Pytam pana, czy woda tu gboka.
Nie wiem powiedziaem. A dlaczego pan pyta?
I tak by pan tego nie zrozumia. Jest pan zbyt mody.
W dalszym cigu nie odwraca gowy, wpatrzony przed siebie w t mg, jakby czekajc, a
wyoni si z niej jezioro. Wic nie wiem, skd mu przyszo do gowy, e jestem zbyt mody. Nie
byem taki mody, smug cienia miaem za sob.
Prosz mi wybaczy odezwa si po chwili nieco agodniejszym tonem. Czy mgby pan
wzi mojego psa? On nie musi.
I wci nie odwracajc gowy, wycign ku mnie rk z t smycz.
Niestety, mam ju psa. O, jest ze mn. I nawet zawoaem, Oskar! Oskar! na potwierdzenie,
chocia przysiad nieledwie kilka krokw ode mnie.
W takim razie nie powiedzia. Mogyby si pogry. I cofn rk, a nawet lekko cign
smycz.
Czy nie lepiej by jednak byo... powiedziaem, lecz nie pozwoli mi dokoczy.
Lepiej by byo, gdyby pan si tu nie zjawi powiedzia, nie odwracajc wci gowy.
Spojrzaem na zegarek, a nie mg przecie tego widzie.
Spieszy si panu?
W istocie, musz wraca na niadanie. Wacicielka pensjonatu nie lubi, gdy si kto spnia.
auj powiedzia, jakby moja obecno bya mu do czego potrzebna.
Moe zatem jutro przyjd wczeniej, to porozmawiamy.
Porozmawiamy? O czym? Czy pan nie wie, e rozmowy to pozory? Oczywicie nie mam nic
przeciwko pozorom. Czasami to tlen ycia. Tylko e nie zawsze go wystarcza i wtedy czowiek si

dusi. Nawet przy tak rzekim poranku jak dzisiaj. Niech pan wraca na niadanie. ycz smacznego.
Wrciem w sam por, jakkolwiek pory posikw nie byy przestrzegane. Na dobr spraw mona
byo przyj o kadej godzinie. Zwaszcza e jadem teraz sam, odkd profesor boczy si na mnie.
Nawet sobie zayczy, aby mu wacicielka przynosia do pokoju. Nie znosiem jednak spniania si.
Pilnowaem si pod tym wzgldem i tego rwnie wymagaem od innych. Za to wacicielka czciej
przysiadaa si teraz do mnie z kaw czy herbat. Wanie nakrywaa stolik, przy ktrym jadaem,
a ujrzawszy mnie, spytaa:
Usmay panu jajecznicy czy woli pan gotowane? A nie zdyem si zastanowi, co bym
wola, rzucia najwyraniej zaniepokojona: Stao si co? Przyjrzaa mi si jakby z wiksz
uwag. Zwykle spokojniejszy pan wraca po tym rannym spacerze. Zarowiony, oczy si panu
wiec, a dzisiaj co nie bardzo. Gdzie pan by? Moe na tamtej stronie?
Udaem, e nie dosyszaem ostatniego zdania, tym bardziej e pochyliwszy si nad psem,
odpinaem mu smycz.
Nie zaprzeczyem, by moe, za mocno. Jak zawsze troch postalimy na tym brzegu, troch
pochodzilimy po lesie. Aha postanowiem jej jednak powiedzie spotkaem tam jakiego
mczyzn.
Mczyzn? Kawa, ktr niosa w filiance na spodeczku, zadraa jej w rku. Jak wyglda?
W paszczu, w kapeluszu, z psem.
Z psem? A widzia pan tego psa?
Nie, ale trzyma smycz w rku.
To musi by on. Z trudem postawia t kaw, nawet jej si troch wylao na spodeczek.
Kto?
Taki jeden. Tylko skd si tu wzi? Mylaam, e ju nie yje. Chyba e po tamtej stronie, tam
u nich zamieszka. A psa adnego nie ma.
Jak to?
Zaskamla, zaszczeka, sysza pan?
No, ale smycz...
Jaka tam smycz.
Przecie wiem, co to smycz obruszyem si.
To trzeba byo sprawdzi, czy zobaczyby pan gdzie psa. W krzakach pewnie uwiza smycz.
Mieszka tu u mnie zeszego roku, o tej samej porze, nie miaam adnego gocia. Wychodzi, ledwo
wita zaczynao. Ze smycz. Szed na ten urwisty brzeg i sta tam, pki mga nie opada. A ja tu
miejsca nie mogam sobie znale, wszystko mi z rk leciao. Ledwo przyjecha, a nie wszed jeszcze
do pokoju, mwi do mnie. Podoba mi si to miejsce. O, miejsce wana rzecz w takich przypadkach.
Bo musz pani uprzedzi, e przyjechaem popeni samobjstwo. A pode mn nogi si ugiy, Boe

wity. Gdybym ktrego dnia nie wrci na niadanie, prosz psem si zaj, a rzeczy odesa na ten
adres. I wyj wizytwk. Poka panu, tylko musz j znale, bo nie wiem, gdzie wsadziam. I co
dzie o wicie wychodzi, a ja czekaam, wrci, nie wrci. Ile zdrowia kosztowa mnie ten jego pobyt,
nie uwierzyby pan. Nie mog powiedzie, zapaci honorowo, podwjnie. I to z gry za trzy tygodnie,
a by troch wicej ni tydzie. Doda mi jeszcze na karm dla psa. Ale nie chciaabym tych jego
pienidzy i przey tego, co przeyam. Spa nie mogam, obieraam kartofle, to si dwa razy
skaleczyam. Raz smayam wtrbk, to musiaam wyrzuci, bo si przypalia. Schudam,
sczerniaam. Przez ten tydzie przybyo mi z dziesi lat, bo modsza jestem, ni wygldam. O, i siwe
wosy mi si pojawiy, a nie miaam ani jednego. A nie zwidziao si panu? We mgle si nieraz
zwiduje.
Skde. Tu za nim staem. A ile mg mie lat?
No, przecie mwi pan, e z nim rozmawia.
Nie mwiem tego, ale ju nie prostowaem.
Sta do mnie tyem powiedziaem a nie miaem mu w twarz zajrze. Po co mu w takim razie
ta smycz, skoro nie mia psa?
A po co? A kady chciaby si jeszcze czego przytrzyma, nie wie pan. Dziki tej smyczy moe
yje, e nie wypuszcza jej z rki. I niech yje, tylko niech si tu wicej u mnie nie zjawia. Bo, Matko
wita, gdyby przyszed i chcia wynaj pokj, nie powiedziaabym przecie, e wszystkie zajte, bo
puste stoj. Samobjca u mnie. Koniec mojego pensjonatu. I z czego byoby y, a kredyt jeszcze
niespacony. Nikt by tu potem nie przyjecha, jakby si roznioso. Gdyby kto sawny czy z zagranicy,
co innego. Wtedy i samobjstwo moe goci przycign. Ze wszystkim tak jest, to samo przyciga,
to samo odstrasza, zaley gdzie, kto. Zaraz by policja, karetki, nurki, wiadkw by szukali. A skd tu
wiadki, na takim odludziu. I psa w jeziorze by szukali, jakby znaleli t smycz. Nie wytumaczyby
pan, e nie mia psa, skoro bya smycz. Posdzaliby mnie, e co krc, a moe i co gorszego tu si
stao. Morderstwo, nie daj, Panie. Najwicej morderstw jest w pensjonatach. Widzi si nieraz na
filmach. Niedawno taki szed w telewizji, spa potem nie mogam. auj, e si nie zgodziam, jak tu
do mnie przyjedali, eby im sprzeda ten mj pensjonat. Zanim na tamtym brzegu wystawili.
Miaabym pensj, wyywienie, mieszkanie, wszystko bym miaa. I nie narobiabym si tyle, co w tym
moim. Ten mj, e rudera, nowy by wystawili. Tak si im ta strona spodobaa. I nie dziwi si. Tutaj
duo wyej i brzeg stromy, a tam schodzi paciuteko do jeziora i szuwary, mu. Trzeba kawa i do
gbszej wody, a tu gbina przy brzegu. Gdybym miaa pienidze, to i tu robiabym sylwestry, kuligi,
pieczenie dzika. O kadej porze miaabym goci. Kiedy panu opowiem, co mi si jeszcze marzy.
A kiedy on przyjecha, wtedy nie byo nikogo. No, i niechby tak jeszcze. A zaczam ju wiesza
zdjcia, kto u mnie by. Umwiam si ze znajomym fotografem, przyjeda i robi. Przy posikach,
na leakach, opalaj si, spaceruj po lesie, na tym wysokim brzegu. Trafi si kto z gazety czy
telewizji, dzwoniam do tego fotografa, przyjeda i robi. Jeden taki z telewizji pod rzd trzy lata

przyjeda, dziennik mwi. Teraz widz, kto inny mwi. Chyba zdejm go. Nikogo mi ju nie
przycignie. W korytarzu wszyscy wisz, widzia pan? A niech pan przeczyta podpisy. Kto
powiedzia, e mogabym wiersze pisa. Raili mi tu jednego poet, e mi uoy. Przyjeda do
rodziny, tam, za lasem. Chcia za jeden wiersz dzie pobytu i do kadego posiku piwo. Pomylaam,
za drogo, bo ile by to dni. I sama popodpisywaam, bez piwa. Myl, czyby nie powycina jakich zdj
z gazet i powiesi, e te u mnie byli. W tamtym wieszaj nawet goe. A podobno na yczenie
i przywo. Ale z mojego pensjonatu nie dam zrobi domu publicznego. Mogabym i psw
podokleja, ponazywa ich. Jak si kto ubiera, opala si, nie opala, jeliby by w lecie. W lecie
mona by wicej. Ale trzeba by i na jesie, zim, eby i w takich porach przycigao. e kto
najbardziej z wszystkich pr lubi jesie. Lubi, jak deszcz pada. A akurat lao, kiedy by. To zakada
paszcz przeciwdeszczowy, kaptur, gumowce albo z parasolem i szed w ten deszcz. Zdrowo, mwi,
cer nawila. A zim, e uwielbia nieg i dla niegu przyjecha. Bo gdzie pan ma w miastach teraz
nieg? Nasypi soli i breja. A tu niegu nieraz po kolana, czowiek czuje, jak mu w duszy biao.
Niewinny si czuje, choby grzeszny by, a kady jest. I dzieci maj z czego lepi bawana, a z czego
w miecie ulepi? I na sankach, na nartach, samo zdrowie. Gdyby tak jaki minister czy wiceminister.
Zreszt nie, bo zdejm go i te musiaabym zdj, a szkoda by mi wiersza byo. Najlepsza byaby
piewaczka, a jeszcze z opery. Nigdy nie byam w operze, ale czasem puszcz w telewizji, to si a
popacz. Mgby i sportowiec, tylko eby mia medale. Bez medali to jaki tam sportowiec. Czy aktor.
Moe bym tego powiesia, co za hitlerowca gra? Niechby w tym hitlerowskim mundurze, bo po
cywilnemu kto mi uwierzy, e to on. I adnie mu w nim. Ile to kobiet si w nim zakochao. Wida,
mona si i w hitlerowcu zakocha. Mio chodzi swoimi drogami. Mam jego zdjcie, wyciam.
Tylko nie wiem, zawiesi czy nie. No, i niech pan teraz powie, wmieszaby mi si w to wszystko
samobjca. Przynios panu t jego wizytwk. Miaam spali, e moe Bg da, a uwolni mnie od
niego. A pan mwi, e by.
Nie, to pani mwia. Ja przecie nie wiem, kto to.
Zmczyo mnie to jej gadanie. Byem gotw ju wsta, nie dojadajc niadania. Ale zobaczyem,
e w jej oczach pojawi si lk.
Niech pan nie odchodzi. No, tak. Zamylia si przez chwil. No, tak powtrzya. No,
tak powtrzya raz jeszcze. I jakby z rezygnacj w gosie powiedziaa: Zaraz wracam.
Gdy wysza, signem do kieszeni marynarki i wycignem list od Marii. Chciaem zobaczy,
kiedy zosta nadany. Piecztka pocztowa bya na szczcie wyrana. Nie zdyem go schowa, gdy
omal wbiega z wizytwk w rku.
O, list pan dosta. By moe listonosz?
Nie, to dawny list, znalazem w kieszeni.
A ja naszukaam si tej wizytwki i niech pan sobie wyobrazi, gdzie bya. W kuchni,
w szufladzie od stou. Pooyam widocznie tam, ebym miaa na widoku. Moe panu co powie jego

nazwisko.
Alechno, Alechno? nazwisko znajomo mi brzmiao. Jak przez mg zaczem sobie
przypomina. Jeli to ten, cho gowy nie dam, to bya kiedy figura. A w jej oczach pojawio si
przeraenie. Teraz widz, rzeczoznawca Towarzystwa Ubezpiecze na ycie Vita.
To moe niech pan wemie sobie t wizytwk powiedziaa proszcym, przyspieszonym
gosem.
Nie znam go, po co mi ta wizytwka?
Ale rozmawia pan z nim, to poznalicie si.
Rad nierad wziem, skoro miao j to uwolni od poczucia zagroenia. I od razu zaszczebiotaa:
A moe i piesek by co zjad? Mam wczorajsz zup pana Dionizego i niedojedzonego kotleta.
Nie mia apetytu, skoczyo mu cinienie. Piesek te przecie bez niadania.
A wieczorem zabraem si do czytania listu Marii. Najdroszy, najukochaszy, tak dawno ju do
ciebie nie pisaam. Na szczcie tym razem nic si takiego u mnie nie zdarzyo, o czym chciaabym ci
donie. Pisz ten list jedynie dlatego, e znw przypyna do mnie fala wielkiej tsknoty za tob i od
kilku dni paraliuje mnie i nie daje o niczym innym myle. Tu kiedy wypad mi talerz z rk, bo
nagle zjawie si w moich oczach. A wczoraj, wyobra sobie, zaoyam bluzk na lew stron.
I przecie przegldaam si w lustrze przed wyjciem. Ale jakbym nie widziaa w nim siebie. Dopiero
koleanka w szpitalu zwrcia mi uwag. Powiedz, czy to jest normalne? Tyle lat mino, a wci nie
mog sobie poradzi z mioci do ciebie. Miaam dugo nadziej, e w szaroci codziennych
obowizkw szpitalnych, gdy musisz patrze na te biedne dzieci, zachodzi w gow, jak im pomc,
a tu nie mona ju nic pomc, i pozostaje straszny al do siebie, e si nie sprostao, e mier jest
silniejsza od nas, od naszych zdolnoci, umiejtnoci, e w tym zatroskaniu, zabieganiu i moja mio
do ciebie zacznie przygasa, a stanie si w kocu jedynie wspomnieniem. Tak si przecie zwykle
dzieje. I wydaje si to naturalne, e miejsce mioci wypeniaj codzienne zmartwienia, nieustanne
myli, co jutro, pojutrze. Tylko czy prawdziwa mio moe da si tak atwo zamieni na t
codzienn szaro? Prawdziwa mio jeli ju kogo wybiera, to po kres, na cae ycie, i nie opuszcza
go,jeli nawet przekroczy t granic. Wic moe powinnam by szczliwa, e kiedy i mnie wybraa.
A e nie spenia si, tym bardziej pozwala mi odczuwa niemal w kadej godzinie, kad moj myl,
jakim jest szczciem. Bo te jak inaczej mona jej prawdziwie dozna? Jeli nie przez utrat, przez
brak nadziei, przez pogrenie si w cierpieniu, podobnym temu, gdy kto bliski nam umrze, a nie
chcemy si na to zgodzi, e umar. W szczciu nigdy mio nie da nam si pozna tak dotkliwie jak
w cierpieniu, e tracimy nieraz poczucie, czy to nas dotyczy, czy jeszcze jestemy na tym wiecie, czy
to tylko po nas wspomnienie. Szczcia nie sta na zudzenia, e co si spenio, gdy si nie spenio.
Szczcie nie jest zbyt mdre.
Przychodz takie chwile, e nie wiem ju, co z sob zrobi. Kiedy pomylaam, wsid w pocig

i przyjad do ciebie. Ale to przecie o wiele za pno, o lata za pno, o cae ycie za pno. Mam
ma, mam dzieci, mam dobr prac, jestem ceniona, wic co ja wyprawiam? Kupiam nawet bilet,
pocig przyjecha, konduktor widzc, e nie wsiadam, spyta, pani nie wsiada, lecz zabrako mi
odwagi. Pocig odjecha, a ja zostaam na peronie, jak zostaam w swoim yciu. Pomylaam, nie bd
porywa si na los, mimo e przeciw mnie si obrci. Moe co wie lepiej ode mnie i dlatego tak, a
nie inaczej uoy to moje ycie. Niech wic tak zostanie. Nie czuj si w niczym winna, e tak si
stao. Ani nie umiem sobie wytumaczy, dlaczego tak si stao. Czyby to mio sama nas opucia,
bez naszej zgody? A moe nie ona nas, lecz my j opucilimy? Wic po co zaklinalimy si, e nie
wyobraamy sobie ycia bez siebie? Czybymy wwczas nie wiedzieli jeszcze, co to jest mio?
Czybymy byli za modzi, eby wiedzie, czym jest? I musiaa nas dopiero rozczy, abymy
zrozumieli, e nie jest takim atwym szczciem, jak nam si wydawao? e jest pena lku,
niepewnoci, e kryje w sobie zapowied rozpaczy, gdy coraz wyraniej wida zbliajcy si kres.
Trzeba widocznie przey cae ycie, aby si dowiedzie, czym ona jest. Ale czybymy temu nie byli
w stanie sprosta? Powiedz, moe ty wiesz, comy tej naszej mioci zawinili. Prbowaam przez te
wszystkie lata szuka w sobie winy. Drczyam si najprzerniejszymi mylami, ale nie mogam nic
przeciwko sobie znale prcz tego, e ci kochaam, najgorcej jak umiem. Ale czy mio moe by
win? Nie sd jednak, e ciebie o cokolwiek obwiniam. Przysigam, nie, nie. Wiem, e tak samo jak
ja nie jeste niczemu winien. Moe wic wina bya poza nami? Moe stao si to wszystko z wyroku
losu? Tylko e ty nie wierzye w los. Los to jedno z imion naszej bezradnoci, powiedziae kiedy.
Ale ja musz wierzy, e wyroku losu nie pokona si nawet mioci. Zazdroszcz ci, bo domylam
si, e ty si z tym uporae. I wybaczam ci, e nie chcesz do tego wraca, bo przecie by cho raz do
mnie napisa. Nie zmuszam ci. Nie pisz. Nie chc. A moe i mnie przyjdzie atwiej skoczy z tym
pisaniem do ciebie. Powiedz tylko, czy kochae mnie tak, jak ja kochaam ciebie. Zreszt skd
moesz wiedzie, jak ci kochaam i nadal kocham. Niemoliwe, eby wiedzia, nie zna si drugiego
czowieka, kady zna jedynie samego siebie, jeli chce zna. Powiem ci tylko, e wiat nie istnia dla
mnie poza tob, chocia to niewiele mwi. Kochaam ci oczami, mylami, kad tkank swojego
ciaa, kadym drgnieniem serca, kochaam ci w snach i na jawie. Kochaam ci jakby na przekr
mojemu yciu. I kocham. Czasem wydaje mi si, e mier jest ju poza mn, a ja ci kocham dalej.
Uznasz, e to szalestwo? Ale nie lituj si nade mn. Nie potrzebuj twojej litoci. I tak ci bd
kocha. Dla siebie ci bd kocha. Bd ci kocha, gdyby nawet nie istnia. Wiem, e mio nie
bya dla ciebie tym, czym dla mnie. Mio to lk, krucho i bl, wic nie zmuszaj si do takich
samych wyobrae. Wiem rwnie, e mio z mioci nigdy si nie rwnowa, nie stapiaj si
z sob. Pozostaj uczuciami, ktre si wzajemnie darz, lecz nie po tyle samo. Kocz ten list,
bo zbiera mi si na pacz. A nie chc... Wybacz. Twoja na zawsze Maria.
Przywali mnie ten list niczym gaz. Przeczytaem go raz, drugi, trzeci, jak chyba adnego jej listu
dotd. Wahaem si, czy jeszcze raz nie przeczyta, jakby z zemsty na sobie, bo nie byem w stanie

niczego innego mu przeciwstawi. Co mi zarazem kazao go woy z powrotem do koperty i wrzuci


do walizki czy torby albo przynajmniej wsun midzy kartki do ksiki, ktra leaa na wycignicie
rki na nocnej szafce przy lampie, lecz nie byem w stanie i tego uczyni. Czuem jedynie ciar tego
gazu, ktry przywali nawet moje myli, tak e i od nich nie mogem oczekiwa pomocy. Zreszt
z jak pomoc w takiej chwili mogyby mi przyj myli? A gdyby nawet, to myli bdce owocem
bezradnoci s tym bardziej bezradne. Cho twoje wasne, to zarazem boj si ciebie.
Nieoczekiwanie wyobraziem sobie, e to ja stoj na tym wysokim, urwistym brzegu jeziora,
spowity w porann, gst mg, a kto spoza moich plecw pyta mnie, czy woda tu gboka. Ale nie
odpowiadam mu, bo jakbym by jedynie paszczem, kapeluszem, szalikiem, butami wydronymi
z mojej osoby. Lecz, o, dziwo, nagle w tym bezczuciu czuj, e w rku trzymam smycz i mj pies
mnie za ni szarpie, abymy wracali.
Signem znw po ten list. Nie, nie czytaem go ju. Trzymaem tylko w rku. Nie wiem, jak
dugo. W pewnej chwili wydao mi si, e czuj w nim ciepo rki Marii. Pamitaem to jej ciepo,
mimo tylu lat. Przenikao mnie a do serca, gdy szlimy, trzymajc si za rce, a przy rozstaniu nie
moglimy nieraz tych swoich rk poodrywa, tak to ciepo je sklejao. Albo gdy gaskaa mnie po
twarzy, pocieszajc, nie martw si, wszystko bdzie dobrze, bdziesz na pewno wietnym malarzem.
Albo gdy biorc w swoj rk moj do, prbowaa odczytywa linie ycia. A chocia to bya
moja do, linie ycia ukaday si jako nasze wsplne. Czy szczliwie, tego nigdy nie powiedziaa.
Zreszt zaraz obracaa to w art, e tak si tylko wry, podobnie jak z kart. Tylko e nie na rkach
czy w kartach pisane s wyroki, szczliwe, nieszczliwe. Wyroki wydajemy sami na siebie, wic kto
by w takie bzdury wierzy. W jej miejcych si oczach dostrzegaem jednak jakby cie niepewnoci.
I tak siedziaem z tym listem w rku, coraz bardziej obezwadniony jego ciepem, prawie senny od
tego ciepa, bojc si go odoy, aby to ciepo nie zniko. W pewnej chwili nawet poczuem, jakby
dotkna moich palcw, trzymajcych ten list, koniuszkami swoich, proszc, pom mi, bo nie jestem
pewna, czy powinnam to napisa. Powiedziaem, nie pisz. A jednak napisaa, wierz, e tak samo jak
ja nie jeste niczemu winien.
Dlaczego chciaem, eby tego nie pisaa? Bo tak naprawd nie zna si do koca swoich win. wiat
bez przerwy obarczamy winami, a nie zrodzi si w nas podejrzenie, e to nasze winy. Zreszt nie
sdz, aby na nasze rozstanie mona byo patrze przez pryzmat czyjejkolwiek winy. Sowo wina jest
tu nie na miejscu. Gdy nie sta nas na rozstrzygnicia, rozsdniej posuy si tym wytartym
powiedzeniem, e widocznie tak si musiao sta. A z czyjej winy, lepiej tego nie dochodzi.
Wzajemne obarczanie si winami pozbawia nas tragizmu, przeistacza si w trywialno. Nie tylko
zreszt tego zdania nie powinna bya napisa, moe adnego, i adnego listu. Niechby tak zostao, jak
si stao. Tak byoby lepiej dla nas obojga. Moe do tej pory pozbyaby si tej udrki, ktr jakby
podsycaa w sobie z kadym listem, ktry pisaa. Zwaszcza e nie miaem zamiaru si broni, jeli
nawet byem winien. Nie odpowiadajc na jej listy, tym dotkliwiej podtrzymywaem w sobie pami

naszej modoci. Jakbym w tamtym wci jeszcze modzieczym porywie chcia si swoj pamici
pognbi. A wiadomo, e modo jest zdolna do najbardziej szalonych poryww, nawet do oddania
ycia w imi zudze.
Moe to dziwne, lecz gdy patrz z tak odlegej perspektywy na tamten czas, widz t nasz
modo coraz wyraniej, jakby tam si ju zaczynao to, co nam nieuchronnie gotowa los.
Zastanawiam si w tej samej chwili, czy modo powinna przeczuwa co takiego jak los, byoby to
zaprzeczeniem modoci. A my bylimy tacy modzi, mona rzec, wstpowalimy dopiero w modo,
peni wiary, e mioci pokonamy wszystkie przeciwnoci wiata. Co nam zreszt wiat, to dziki
nam on jest. Wystarczymy sobie bez wiata. Mio bdzie zdolna zatrzyma w nas i modo a do
koca ycia. Czy po prawdzie czowiek kiedykolwiek opuszcza swoj modo? Czy nie nosi jej
w sobie do mierci? Nawet umierajc, czy nie ma poczucia, e umiera za wczenie, bo nie wygasa
w nim jeszcze modo?
Lata mijay, a ja nie byem w stanie przemc w sobie oporu przed napisaniem do niej, nawet po
tym ostatnim licie. Nachodziy mnie wtpliwoci, czy nie zburzybym jej tego wszystkiego, co by
moe szczliwie ju sobie uoya. Czy nie odebrabym jej na zawsze wiary w sens istnienia, jak
nadaje czowiekowi mio? A tym samym czy nie okaleczybym jej? Na sam tak myl lk mnie
nieraz ogarnia.
Kto mgby mnie posdzi, e boj si przyzna do prawdy. Ale przecie nie znam prawdy
o sobie, poza tym, e raz tak, a raz inaczej mi si wydaje i wci inaczej. Czy zreszt ktokolwiek zna
prawd o sobie? Nie mwic, czy w ogle chciaby j pozna. A gdyby chcia, jak by do niej dotar?
Mamy przecie wyjtkow zdolno do zachowania czystoci naszych sumie. Wic moe nie
odpowiadam na jej listy, aby j przede mn obroni? Ale pami, czy nie mogaby nam pomc w tym
dochodzeniu prawdy o sobie? Tylko e pami wymaga potwierdzenia, a kt nam moe
j potwierdzi oprcz nas?
Strzemy si zatem takiego potwierdzenia, bo kto wie, czy nie bylibymy bardziej bezbronni, ni
jestemy. Niech nasza pami pozostanie, jaka jest. I chwalmy j za to, e jest, jaka jest, nie inna, e
moemy si ni posuy jak narzdziem w naszych udrkach, zaamaniach, poczuciach bezsensu, e
przystosowuje si do kadej naszej potrzeby. Bez wzgldu na okolicznoci zawsze wierna jak pies.
Potrafi zamieni najboleniejsze wydarzenie, jakie nas spotkao, na poczucie, emy je przeyli.
Jakim sposobem ten list znalaz si w kieszeni mojej marynarki, nie dawao mi to spokoju.
Przyjechaem tu przecie odpocz, oderwa si od wszystkiego i wszystkich, a szczeglnie od siebie.
Bo czasem miaem do i siebie, jakby nie tyle wiat mi tak ciy, co moje wasne istnienie.
Wybraem ten podupady pensjonat, chocia kto mi radzi ten po przeciwnej stronie jeziora,
z wszelkimi wygodami, z basenem, saun, masaami, wietn kuchni, orkiestr. Wybraem rwnie
t pnojesienn por, chocia nie lubi jesieni, lecz zapewniono mnie, e to jedyna pora, w ktrej
pensjonariuszy prawie nie ma. Aby cakiem zerwa wszystkie wizi na ten czas, jakby przez

zapomnienie nie zostawiem adresu, dokd jad. Nie wziem te komrki. Wyobraziem sobie, e
ley tam na biurku i bez przerwy gra, a znajome jej dwiki a tutaj sysz. I sprawiao mi to niemal
mciw rado, e nie musz bra do rki i rzuca znuonym gosem, sucham, bo i wasnego gosu
nieraz nie znosiem.
Niestety, wszystkie tego rodzaju nadzieje okazay si daremne przez ten list, znaleziony, co moe
si wydawa i mieszne, przypadkiem w kieszeni dawno nie zakadanej marynarki. Gdybym go
znalaz dopiero po powrocie, u siebie w biurze, midzy zalegajcymi na biurku papierami, a niechby
i w tej kieszeni, sigajc jedn rk po suchawk, a drug bezwiednie do niej, czy przyjmujc
jakiego interesanta, pewnie bym si tak nim nie przej. Przecie nie by to jej pierwszy list. Nie
umiabym powiedzie, ktry, musiabym policzy, bo mam wszystkie, trzymam je uoone, tak jak
przychodziy, jeden na drugim w szufladzie i opasane rwnie gum. Tak e przez te wszystkie lata,
chcc nie chcc, nauczyem si czego w rodzaju obronnego znieczulenia na jej listy, tak mi si
przynajmniej wydawao, podobnie jak na wszystko, co mi ycie nioso. Kady jej list uwiadamia mi
daremno jej cierpienia. Tym bardziej e stawao si to jakby gr midzy nami, ktra z zaoenia
bya zastpstwem czego, co ju prawie nie istniao, a mimo to nie chciao przesta istnie. Ale
przecie kad gr kiedy trzeba skoczy, bez wzgldu na to, jak jestemy przegrani.
Co najdziwniejsze, kiedy gdzie wyjedam, zawsze przegldam wszystkie kieszenie marynarek,
spodni, paszcza, eby nie bra rzeczy, ktre mi si nie przydadz, i co niepotrzebne, wykadam. Jeli
chodzi o boczne, zewntrzne kieszenie marynarek, jestem nawet nauczony, eby nigdy nic do nich nie
wkada. Tyle mi zostao po nauce krawiectwa u krawca Radzikowskiego, ktry kademu klientowi
szyjcemu u niego garnitur przypomina o tym, aby nigdy nic nie wkada do tych bocznych
zewntrznych kieszeni, jeli chce, aby marynarka zachowaa szyk i wygldaa jak marynarka, a nie
rozepchany worek. Ani papierosw, zapaek, scyzoryka, grzebienia, ani nawet chusteczki do nosa,
obojtnie czy kieszenie s naszywane czy wpuszczone. Najwaniejsze nie przyzwyczaja rk do
sigania do kieszeni, jakby w ogle ich nie byo.
To po co s? spyta kiedy klient.
Po co? zastanowi si Radzikowski, jakby i on, mistrz krawiecki, musia si zastanowi, po
co. A widzia pan marynark bez kieszeni? odpowiedzia po chwili, ale czy zadowoli klienta?
Zabieram te zwykle niewiele rzeczy, mimo e w samochodzie jest duo miejsca. Wahaem si tak
samo, czy zabra ten notes. Najpierw go odoyem, e nie wezm, bo skoro narzuciem sobie
bezwzgldny odpoczynek, to nie bd zagbia si w te imiona, nazwiska, adresy, telefony, do
ktrych si ju tyle razy zabieraem, a nigdy nie starczyo mi wytrwaoci. Byle nazwisko, a niech
sobie nie przypomn, kto to by, zacznie si udrka. Czy przypomn sobie, to zaczn si wspomnienia,
ktre s nie mniejsz udrk. Pami czy niepami to tylko rne odmiany tej samej udrki.
Zapaem ju torb i walizk w rce i miaem zamiar wyj do samochodu, gdy wpad mi nagle
w oczy notes, pomylaem, a moe go jednak wzi. Bo czy uwolni si od niego, jeli nie wezm?

Czy da si nie wzi, choby i na wypoczynek, swojego ycia? I wrzuciem go do torby.


A tu nieoczekiwanie ten list Marii w kieszeni marynarki. W pierwszej chwili pomylaem, e kto
mi ten list niepostrzeenie woy do kieszeni, gdy j powiesiem w biurze na wieszaku, chcc mi
w ten sposb o czym donie, czego ba mi si w oczy powiedzie. Wystarczyo jednak spojrze na
kopert, aby nie mie wtpliwoci, e to od niej list. Zawahaem si, czy go przeczyta, czy odoy,
a wrc do domu. Ale nieprzeczytany bdzie mnie przecie drczy przez cay czas mojego tutaj
pobytu, w tej pustce, ktra wbrew temu, co sobie obiecywaem, zacza mi od pierwszego dnia
dokucza, e wszystko stawao si dotkliwsze, i myli, i wspomnienia, a nawet ja sam dla siebie
stawaem si jakby dotkliwszy. Zastanawiaem si, czy nie przez z por roku, ktr wybraem na
przyjazd. A moe ten zamierajcy las, to jezioro przykryte co dzie z rana gst mg, ktra czsto
przez cay dzie z niego nie schodzia, a take ten pusty pensjonat, potguj moje poczucie pustki,
jakby odsaniajc zarazem pustk mojego ycia, ktrej nie dopuszczaem do wiadomoci lub
zapeniaem j mieciami pozorw, oszukujc si zreszt w rny sposb, co nie jest przecie takie
trudne.
Wrzuciem notes z powrotem do torby i wtedy pka na nim guma, zapewne z wyczerpania.
Powinienem go bowiem delikatnie pooy, nie wrzuca. Wziem t pknit gum i poszedem
spyta wacicielki, czy nie ma takiej gumy, nie mwic, do czego mi potrzebna. Wycigna ze
soika, stojcego na pce w kuchni, cay pk gum, maych, rednich, duych, w rnych kolorach,
i zacza przebiera.
Gdyby bya, toby tu bya powiedziaa. Wszystkie do tego soika skadam, od wekw, nie od
wekw, od czego si zdarzy. Przydaj si. Ale takiej grubej tu nie widz. Zaintrygowaa j ta guma,
bo zacza szuka w szufladach, na pkach, midzy talerzami, garnkami. Moe bya gdzie taka.
Nieraz przez bezmylno pooy si tam, gdzie nie powinno.
Po jej nieprzekonywajcych ruchach nietrudno byo si domyli, e przeciga to poszukiwanie,
chocia wie z gry, e takiej gumy nie ma, chce jednake dociec, po co mi a taka guma, a spyta
wprost nie ma odwagi lub, by moe, przez delikatno, jako e nigdy nie wiadomo, mimo e to
zwyka guma, czy si o co w czowieku nie zawadzi, co chciaby ukry. I jakby nie moga wyj
z podziwu:
A taka guma. Jeszcze takiej nigdy nie widziaam.
Pomylaem, czy nie wpada czasem na trop, do czego mi ta guma potrzebna, tylko jakim
sposobem? Czyby sprztaa pokj w czasie, gdy wyszedem na spacer? Tylko e gdy chciaa
posprzta, pytaa, posprzta panu? Wtedy chowaem notes. I ju chciaem powiedzie, e dzikuj,
niech ju nie szuka, jako sobie poradz, gdy rzucia:
Niech pan pokae t gum. No, tak, wida, e stareka, sparciaa. Jeszcze co grubego, to
musiaa pkn. Ksik ma pan jak tak zaczytan, e si rozleciaa?

Nie.
Mylaam. Bo kiedy miaam tak ksik. Wszyscy gocie czytali. Deszcz nieraz pada, co
mieli robi, czytali. Najwicej panie, panowie woleli karty. Czyta si czyta przewanie, kiedy
deszcz pada. Bo tak to lepiej wyj na spacer, zdrowiej. Ale na deszcz powinna by jaka ksika
w pensjonacie. Ju nie pamitam, gdzie j kupiam, chyba na straganie. Wszystkie panie si
zaczytyway. Mwiy, e do ez rozczula.
Przeraziem si, e mi jeszcze zacznie t ksik opowiada. Na szczcie wyznaa, e sama jej nie
czytaa.
Zaczytana taka si zrobia, e si rozleciaa na osobne kartki. Miaam sznurkiem j zwiza? To
kto tak ksik wemie do rki? Odwizywa, zawizywa, a i strony mog si pomyli. No, i troch
wstyd. Pensjonat porzdny, a tu ksika na sznurek. O gumie, widzi pan, nie pomylaam. Musz inn
kupi. Nie zna pan jakiej ksiki, co by si wszystkim podobaa?
Przykro mi, ale nie.
Pytaj nieraz w gazetach, jak ksik by wzi na urlop. Ale kady by co innego wzi. To nie
bd tylu ksiek kupowa. A moe sznurka panu da? Musi by guma? No, widzi pan, nie mam.
Wszdzie obszukaam. Niech pan wemie kawaek sznurka, zwie pan. O, i dam panu plastikow
torebk, woy pan. Zmieci si?
Woyem wic do tej torebki, torebk do torby i ju do koca pobytu nie zajrzaem do notesu.
Pooyem si dobrze po pnocy, lecz do rana nie zmruyem oka. I chyba wida to po mnie byo,
bo przy niadaniu w pierwszych sowach zagadna, jakby dla pozoru, e j ta guma tak trapi.
No, i co, zmiecio si?
Tak, dzikuj.
Ale co pan marnie wyglda. le si pan czuje?
Nie, miaem troch kopotu ze spaniem.
U mnie? Niemoliwe. U mnie wszyscy dobrze pi. A moe si panu co niedobrego nio?
Niedobry sen potrafi czowieka nieraz zmaltretowa, e chodzi potem jak nieywy. Tylko eby
u mnie? U mnie wszyscy maj dobre sny. Opowiadaj potem z rana. Z tych snw mona by uoy
ksig ku pokrzepieniu innych. Mnie tak samo niedobre sny to si niy, kiedy mieszkaam w miecie
i nie miaam jeszcze tego pensjonatu. W miecie sny nie su czowiekowi. Zaley te, jakie miasto.
Im wiksze, tym gorsze sny. A tu wstaj co rano jak skowronek. Niedawno mi si nawet przynio...
I zacza opowiada, e pyna statkiem i gdy patrzya na morze, nagle kto zakry jej oczy od tyu
rkami. Zerwaa te rce z oczu i widzi, e to jej m, co odszed z t zdzir, o ktrej mi opowiadaa.
Ale dalej ju nie suchaem tego jej snu, poniewa, zapewne i pod wpywem listu Marii, przypomnia
mi si sen, ktry nigdy mi si nie przyni.
Peen obaw, czy si zgodzi, zaprosiem Mari do kina. Zgodzia si, aczkolwiek z ociganiem,

droczc si, e nie wie, czy jej co nie wypadnie, zaley zreszt kiedy, co bd grali, na ktry seans.
Gdy odprowadzaem j po filmie do domu, jakby rozdraniona, zacza mi wyrzuca, e nie
uprzedziem jej, co to za film, bo by okropny. Gdyby wiedziaa, nie zgodziaby si. Ja zapamitaem
z tego filmu tyle, e wojna, czogi, armaty, samoloty, bomby, trupy, ranni, jki, krzyki, a ona
najdrobniejsze nawet sceny.
Nie zapomn chyba do koca ycia, jak on strasznie kona.
Kto?
No, ten onierz, co mu nogi urwao.
Ach, tak.
Co ach, tak? Przecie widziae obruszya si.
Z pewnoci widziaem, lecz moje myli zaprztnite byy jedynie tym, eby wzi j pod rk po
kinie. Przez cay film skupiony byem na tym, jak to zrobi. I nagle mnie olnio, sen. Opowiem jej
jaki sen. Sen najlepszy bdzie. Sen najatwiej otwiera drog, gdy niemiao j zastawia i nie
moesz znale nawet tego pierwszego sowa. nia mi si, nie mi si i ju dalej sowa pyn.
Tylko e nic mi si takiego nie nio, co by sprzyjao mojemu zamiarowi. I zmyliem, e szlimy
przez niekoczce si ki. Gdzie wzrok skierowalimy, wszdzie ki, jakby zamiast wiata tylko
ki, przed nami, za nami. adnych domw, drzew, ludzi, ki. Wydaway si nawet mao zielone, tak
byy ukwiecone mocnymi kolorami. Do tego soce ostre tego dnia, tym bardziej ostre, e wiecio
z bezchmurnego nieba i z najwyszego szczytu, sycio te kwiatki barwami a do olepiajcej ostroci.
Gdzie my idziemy? spytaa.
Nie wiem powiedziaem.
To sidmy troch, odpocznijmy, bo moe mi nie starczy si doj.
I siedlimy, a wkrtce zmorzy nas sen.
W nie zasnlimy? zdziwia si. I co dalej, jak zasnlimy?
Nic. Zbudziem si.
A ja?
Nie wiem.
Ja si nie budz. Nie budz si. Zamiaa si i wzia mnie sama pod rk. Czsto masz takie
sny?
Ten jeden dopiero, moe go namaluj.
Tylko pamitaj, ja si nie budz. Znw si zamiaa.
Podeszlimy pod jej dom i na myl, e zaraz si rozstaniemy, przecigaem to nasze rozstanie,
prbujc wymc na niej, kiedy znw si spotkamy, a ona jakby mi uciekaa, tumaczc si tym,
tamtym, a przede wszystkim, e musi si uczy, chodzi prywatnie na lekcje aciny, greki, bo chciaaby
pj na filologi klasyczn, a to, co w szkole, to za mao. I nagle, jakby nie wiedzc, jak mi ju uciec,

powiedziaa:
Nie maluj tego snu. le wry.
Poczuem, jak opucio mnie nagle uniesienie, e sama wzia mnie pod rk. Twarze nasze
rozmazyway si ju w ciemnoci, lecz teraz nie wiedziaem, w jaki sposb odej od niej i czy do
czasu, czy na zawsze, zaleaoby to pewnie od sw, ktre bym powiedzia. I wahaem si. Domylia
si jednak, e musiaa mnie dotkn.
Przepraszam, nie chciaam ci dotkn. Nie wiem, dlaczego tak powiedziaam.
Po latach w jednym z listw napisaa. Pamitasz ten twj sen? Opowiedziae mi go kiedy po
filmie, gdy mnie odprowadzae do domu. auj, e si wtedy razem z tob nie zbudziam. Ale ta
kwiecista ka tak mnie odurzya, e chciaam ni dalej. I ni, wci ni. Dla mnie ten twj sen
wcale si nie skoczy, ani wtedy, ani dotd. ni jak ta moja lalka, gdy chodziam po korytarzu sdu,
czekajc, a papcio skoczy rozpraw, chocia wtedy jeszcze ci nie znaam. Pamitasz? Nieraz
ogarnia mnie rozpacz, poczucie bezsensu, a ni, bo to mi tylko zostao. To mnie podtrzymuje przy
yciu.
Poznaem Mari jeszcze jako omio-, dziewicioletni dziewczynk, chocia nie wiedziaem
wtedy, e to ona, ani ona nie wiedziaa, e to ja. Mieszkaa w miecie powiatowym, gdzie po
skoczeniu szkoy podstawowej zaczem chodzi do liceum plastycznego. Mgby si kto w tym
dopatrzy przeznaczenia. By to jednak zwyky zbieg okolicznoci, jakie czsto si zdarzaj, i prawie
kademu. Matka zdecydowaa si wreszcie zoy wniosek do sdu o przyznanie jej praw spadkowych
po ojcu, majc zreszt jego potwierdzajce owiadczenie, e dom i dziaka z ogrodem nale
w poowie do niej, a po jego mierci, w caoci. Trzymaa to owiadczenie w szafie, pod bielizn.
Kiedy tylko wyjmowaa lub wkadaa bielizn, trafiaa na nie, zoone w czworo i poke ju od
czekania. I za kadym razem obiecywaa sobie, e musi to zaatwi i musi zaatwi, bo ciy jej jak
zmora. I tak od wojny. A moe miaa nadziej, e ojciec yje i ktrego dnia wrci. Chocia kto mia
wrci, ju wrci albo przynajmniej da znak, e yje, lecz nie wrci.
Zabraa mnie z sob na t rozpraw, e bdzie jej raniej, jak powiedziaa, a chodziem dopiero do
pitej klasy, wic c jej mogo by raniej. Miaa poza tym adwokata. Spraw nasz, tak si zoyo,
mia prowadzi ojciec Marii.
Na dobrego sdziego trafilimy powiedzia adwokat do matki, gdymy siedzieli na korytarzu,
czekajc, a skoczy si rozprawa, ktra wanie toczya si za drzwiami. Nie formalist doda.
A w gbi korytarza przechadzaa si jaka dziewczynka, tulc lalk w ramionach i koyszc j
jakby do snu. Chyba nawet co jej nucia pod nosem, lecz nie byem pewny, bo ile razy si do
nas zbliya, zawracaa, jakby bojc si, e zbudzimy jej t lalk. Nie obeszoby mnie to, bo nie
lubiem dziewczyn bawicych si lalkami. Jeszcze chuda bya jak patyk, a na tym patyku gwka
niczym pistka. Tylko oczy wystaway z tej pistki o wiele za due, jakby byy ju dorose. Miaa
jasne wosy, uplecione w warkocz, a nie lubiem te u dziewczyn warkoczy. Bya jak z mojego

rysunku, gdy chodziem jeszcze do drugiej klasy. Narysowaem wtedy koleank, ktrej nie lubiem,
siedziaa za mn i cigle kua mnie owkiem w plecy. Narysowaem jej te warkocz, tylko opleciony
wok szyi, jakby j dusi, a na twarzy nakropkowaem peno piegw. Podpisaem grubo jej imieniem,
aby nie moga powiedzie, e to nie ona. Za ktrym razem, gdy si znw do nas zbliya i miaa ju
zawrci, adwokat zagadn j:
I co, Marysiu, lalka ju pi?
Kiwna gow i pooya palec na ustach, abymy byli cicho, po czym szeptem dodaa:
Ma przeliczny sen. I odesza w gb korytarza.
To creczka naszego sdziego Sterczyskiego powiedzia adwokat. Przychodzi tu czasem do
ojca. Matka umara po porodzie. I ju si drugi raz nie oeni. Uzna, e adna inna kobieta nie zastpi
jego crce matki.
Ma pan racj. eby serce miaa na wierzchu, nie zastpi. Nie ta sama krew potwierdzia moja
matka.
I to byo nasze pierwsze spotkanie z Mari. Drugie miao miejsce, gdy byem w trzeciej klasie
liceum. Ktrego popoudnia wracalimy z koleg do internatu i mina nas liczna dziewczyna,
wielkooka, zgrabna, gowa caa w jasnych lokach. Z wraenia przystanem, odwrciem si
i patrzyem za ni, dopki nie znika w parku.
Widziae? rzuciem do kolegi.
Co miaem widzie?
Sza moja przysza ona.
Gdzie?
No, ta dziewczyna, co nas mina.
Oj, gupi, gupi wybuchn miechem. Kiebi ci si we bie. To crka sdziego
Sterczyskiego. Akurat wyszaby za ciebie. Wyjdzie za jakiego sdziego, prokuratora, adwokata. Oni
si midzy sob eni.
Mimo e znika, wci staem i patrzyem za ni, nie mogc uwierzy, e to ta sama chudzina,
ktra przechadzaa si po korytarzu w sdzie z lalk w ramionach i tak bardzo nie podobaa mi si
wtedy. Przypomniaem sobie, e kiedy na pytanie adwokata, czy lalka ju pi, odpowiedziaa, pi i ma
przeliczny sen, pomylaem, gupia.
Ktrego dnia w kinie, nim si film zacz, a na sali paliy si jeszcze wiata, zobaczyem j kilka
rzdw przede mn z jakim duo starszym od niej mczyzn, do ktrego co raz zwracaa si
z umiechem, a on z jeszcze wikszym umiechem do niej. Nie miaem wtpliwoci, e to ktry
z tych sdziw, prokuratorw, adwokatw, o ktrych wspomnia kolega. Tote ledwo film si zacz,
zerwaem si, a krzeseko zatrzeszczao, i przepychajc si ludziom przez kolana, depczc im po
stopach, bo siedziaem gdzie w rodku rzdu, wybiegem z kina. Nienawi mnie wrcz caego

wypeniaa i nie do niej, dabym gow, nie do niej. Jej, gdybym nawet chcia, nie mgbym
znienawidzi. Z pewnoci do tego sdziego, prokuratora czy adwokata, do ktrego tak si
umiechaa, a on do niej. Wszystkich sdziw, prokuratorw, adwokatw wtedy znienawidziem.
Dalszy bieg wypadkw nie tylko nie ostudzi, lecz podtrzyma we mnie t nienawi. Wkrtce
spotkaem j na ulicy znw w towarzystwie jakiego starszego od niej mczyzny, a nie by to ten
z kina. Innym razem sza sama, ale nie raczya choby musn mnie swoim wielkookim spojrzeniem,
przesza niczym obok supa. Obejrzaem si za ni i zobaczyem, e pod witryn sklepow stoi jaki
mczyzna. Patrzyem, czy jego te minie, gdy on na jej widok oderwa si od witryny i rozwarszy
ramiona, zacz i ku niej, a ona ku niemu prosto w te ramiona.
Z tej odlegoci nie widziaem, czy jest od niej duo starszy, lecz poczuem si niemal upokorzony
moj modoci. Wic moe to bya nienawi do samego siebie za t modo, ktra stana mi na
drodze. I podniecony nienawici, a moe rozpacz, bo to nie tak odlege uczucia, jak si wydaje,
postanowiem namalowa Mari. Tylko e jej uroda, ktr tak si wtedy zachwyciem, gdymy
wracali z koleg do internatu, kcia si z tym, co czuem, bo nie umiabym tego nazwa, co czuem.
Zachwycenie nie jest zreszt dobrym stanem, gdy chce si dotrze do swojej udrki, nie pobudza
wyobrani, przeciwnie, ogranicza j, zniewala. Zachwycenie nie sprawia przecie blu, sprzyja raczej
radoci, a ja nie czuem w sobie najmniejszej radoci.
Zrobiem mnstwo szkicw. aden mnie jednak nie zadowala. Nie, nie chodzio mi o uchwycenie
podobiestwa. Czy zreszt podobiestwo jest w ogle moliwe? Czy ktokolwiek kiedykolwiek uzna
si podobnym do siebie na swoim portrecie? Wtpi. A jeli nawet tak, to na pewno z poczuciem
niedosytu, poniewa tak naprawd nikt nie wie, jak wyglda. Kady nosi w sobie jedynie wyobraenie
siebie i te kadego dnia nie to samo. Raz si przywizuje do tego, raz do tamtego, a im starszy, to
z tym modszym nigdy si nie rozstaje. eby siedzia co dzie w lustrze, nie dowie si, jak wyglda,
bo patrzy na siebie poprzez swoje wyobraenia. Zreszt na cokolwiek patrzymy, chociaby na mebel,
krajobraz, wiat, nie jestemy w stanie wyczy z tego patrzenia naszej wyobrani. Denie wic do
oddania podobiestwa jest przecie zudnym celem. Bo nie jest prawdziwe, co chce by prawdziwe,
lecz co nie wie, e jest prawdziwe.
Przegldajc wci z niezadowoleniem te szkice, nieoczekiwanie w jednym z nich dostrzegem
jakby pod powierzchni twarzy, tej zapamitanej w zachwyceniu twarzy, rysy tamtej, niepodobnej
do niej teraz dziewczynki, przechadzajcej si po korytarzu w sdzie z lalk w ramionach, ktrej mia
si ni przeliczny sen, w ktry wwczas nie wierzyem. I tak j namalowaem. Obraz by rednich
rozmiarw, szedziesit na czterdzieci, z tyu podpisaem Dziewczynka ze nic lalk. Z pewnoci
lepiej by wyglda w dobranej odpowiednio ramie, co nie byo takie drogie, jako e ramy robi nam
szkolny wony za par zotych i to cakiem niele. Ale wkrtce po namalowaniu straciem
przekonanie do tego obrazu i nie chciao mi si go ju oprawia. Tym bardziej e naszo mnie
zwtpienie, po co go w ogle namalowaem.

Zdarzyo si jednak, e nasz profesor, znany i ceniony malarz, niektre z jego obrazw jak ywe
do dzi pamitam, urzdza wystaw swoich prac i postanowi, e bd mu towarzyszy po jednym
obrazie jego najlepsi uczniowie. Przejrza wic i moje szkice, rysunki, obrazy i wybra t Dziewczynk
ze nic lalk. Nie tyle wybra, nieomal pierwszym rzutem oka j wyowi z tego wszystkiego, co mu
przedstawiem, a byo tego sporo.
O, to jest wietne powiedzia. Zaproponowa mi nawet, e oprawi na wasny koszt u swojego
ramiarza. Bdzie to podarunek dla mnie, abym pamita, e byem jego uczniem.
Wystawa miaa tytu Mistrz i jego uczniowie. Na otwarcie przyszed tum, z trudem si wszyscy
zmiecili w reprezentacyjnej sali ratusza. Byy kanapki, ciasteczka, wino. Po przemwieniach
przedstawiciela wadz oraz dyrektora naszego liceum i kogo, kto w do dugim a podniosym
wystpieniu przedstawi dorobek mistrza, zabra gos on sam, czyli nasz profesor, i powiedzia krtko:
Dzikuj pastwu za przybycie i tym, ktrzy przemawiali, za tak pikne sowa. Ale prosibym,
abycie pastwo zwrcili uwag na prace moich uczniw. Przed nimi jest przyszo.
Mylaem, e po tych jego sowach wszyscy rzuc si do ogldania naszych obrazw, lecz rzucili
si do kanapek, ciasteczek i wina. Przepychali si jedni przez drugich do stow, na ktrych to
wszystko stao. Kto na kogo wyla wino, kto komu wytrci spodeczek, gdy ten prbowa si
wyrwa z tumu ze zdobycz. Mona by rzec, kanapki, ciasteczka wypaday z rk, zanim dotary do
ust, a wino hutao si w kieliszkach, na szczcie nalanych mniej ni do poowy. Zapanowa gwar,
znajomi witali si z dawno nie widzianymi znajomymi, obejmowali si, ciskali, niektrzy caowali.
Pytano o zdrowie, o ony, mw, dzieci. Sypay si komplementy, e kto dobrze si trzyma, a kto
jeszcze lepiej. Gratulowano sobie awansw. Chwalono si dyplomami, odznaczeniami, medalami.
miano si z dowcipw, przebijano si nimi niczym kartami, jakby nadarzya si wreszcie okazja, aby
si za wszystkie troski i zmartwienia pomia. Kto, majc usta zapchane ciasteczkiem, natkn si na
naszego profesora, a nie mogc go wymin, prychn mu tym ciasteczkiem w twarz i klepn go
w plecy.
Tak trzyma dalej, mistrzu!
Wycofaem si pod drzwi, gdzie byo troch luniej, i nagle zobaczyem poprzez tum Mari,
stojc przed moim obrazem. Zdobyem si na odwag, przecisnem si do niej i stanem obok.
Sdzia zapewne, e to kto z tych nielicznych, jak ona, kto nie jad kanapek, ciastek, nie pi wina, lecz
przyszed obejrze obrazy. Wpatrzona w t moj Dziewczynk ze nic lalk, nie zainteresowaa si
nawet, kto obok niej stan.
Pikny obraz, prawda? powiedziaa, jakby chciaa z tym kim podzieli si tylko swoim
wraeniem.
To pani lalka powiedziaem, nie miejc wyjawi, e to i ona, a tym bardziej e to mj obraz.
Prosz mi nie mwi pani achna si i rzucia niechccym spojrzeniem na mnie. A ty te,

widz, nie pan. Maria mam na imi powiedziaa, a jakby obojtne jej byo, czy usyszy moje imi.
I nie zdejmujc wci oczu z obrazu, spytaa jednak w pewnej chwili: A ty? Takie mieszne masz
imi, e wstydzisz si powiedzie?
Nie odwayem si wreszcie. Pod tym obrazem jest moje imi, nazwisko, przeczytaj.
Przybliya si do obrazu i przeczytaa na gos z przypitej pod obrazem karteczki, po czym
spojrzaa z niedowierzaniem na mnie, zarazem jakby zawstydzona.
Naprawd to ty namalowae? I prbujc jako wyj z tej niezrcznej sytuacji, zarzucia mnie
pytaniami: I kto jest na tym obrazie? Twoja siostrzyczka?
Nie mam siostrzyczki.
Jaka dawna koleanka?
Nie.
To kto?
Ty powiedziaem omielony tym, e sprawiaa wraenie, jakby opucio j poczucie pewnoci
siebie, promieniujce dotd z jej spojrze, jej sw, jej zachowania.
Staa tak chwil, nie patrzc ani na obraz, ani na mnie, jakby te jej wielkie oczy w ogle nie
patrzyy.
Ja? powiedziaa cichym, niemal zalknionym gosem. Skd ja? Dlaczego ja? zacza si
niemal broni. Przecie ja... A to jeszcze dziewczynka. Podniosa na mnie jakby uraony wzrok,
w ktrym dostrzegem jednak krciuteki bysk umiechu. Nie jestem ju dziewczynk. Nie bawi
si lalkami. Nie wiem nawet, czy mam jak lalk.
Ale miaa.
Naturalnie, e miaam. Wszystkie dziewczynki maj lalki. Tylko e to byo dawno.
Ale ty miaa yw lalk.
Jak to yw? Ledwo zakwity umiech odpad nagle z jej twarzy. Zaniepokoia si.
Moe nie chcesz pamita. Ale ja pamitam powiedziaem. Kiedy w sdzie przechadzaa
si z t lalk po korytarzu. I gdy adwokat ci zapyta, pi ju lalka, Marysiu? Powiedziaa, pi i ma
przeliczny sen.

Rozdzia trzeci
Nie przyznaem si matce, dlaczego rzuciem studia. Nie zrozumiaaby. Na sofie, wp lec,
pozowaa nam moda jeszcze kobieta, dobiegajca moe trzydziestki, a moe ju j przekroczya. Nie
zastanawiaem si, czy bya pikna, nie lubi tego nic nie znaczcego sowa. Staraem si patrze
jakby niemskimi oczyma, aby dojrze w niej co wicej ni pospolity, zadany nam do rysowania akt.
Nogi, obute w czarne pantofelki, jedyny ubir, jaki na sobie miaa, opucia na podog, przez co ciao
jej wydawao si nienaturalnie wyduone. Gow wspara na rce, cilej, na czarnej, haftowanej
w jaskrawe wzory poduszce, rk tylko podkadajc midzy gow a poduszk, drug, jakby
niepotrzebn jej, opuszczajc za wystajce stromo biodro.
W pewnej chwili podszed do niej profesor i wyj jej t rk zza biodra, kadc j na ciemnym
trjkcie ona.
Tak bdzie lepiej powiedzia. Szczypta zawstydzenia przyda naturalnoci aktowi.
Nie chc achna si i uniosa na okciu. Nie po to si rozebraam, eby si wstydzi.
I zarzucia rk z powrotem za biodro.
Bya szczupa, moe nawet chuda. Wystajce obojczyki wydaway si niemal obnaone do koci,
zwaszcza e skr z nich cigay ku doowi wielkie, opadajce piersi. Jej gbokie oczy wieciy
jakim ostrym szyderczym blaskiem, chocia nie mogem nie zauway, e s za blisko nosa, do tego
jedno jakby inne, drugie inne. Trudno jednak czyni z tego komu zarzut, poniewa kady ma jedno
inne, drugie inne. Sama natura, by moe, ukadajc rne wersje ludzkich oczu, dosza do wniosku,
e dziki rnicy atwiej si zgodz na wsplne widzenie.
Nie mogem oprze si wraeniu, e te oczy, piersi i ciemny trjkt ona jakby opuciy jej ciao
i s same dla siebie, niezalene od reszty. Chciaem jak najduej zatrzyma to wraenie, lecz zepsu
mi je profesor, ktry znw podszed do niej, wci niezadowolony, e ley bez szczypty zawstydzenia,
ktra wedug niego miaa przyda naturalnoci aktowi, i ponownie wydostajc jej rk zza biodra,
uoy j tym razem na piersiach.
To moe chocia tak powiedzia.
Zerwaa si wzburzona, siadajc, lecz nie powiedziaa ani sowa, zwiesia tylko gow,
a rozpuszczone wosy zakryy j poza kolana. Miaa te wosy bujne, czarne. Nie wiem, czy mi si
wydawao, czy rzeczywicie dojrzaem kilka spywajcych w nich srebrnych nitek, tym bardziej
wyrazistych w bujnej, gstej czerni. Czyby ju siwiaa, zastanowio mnie to, w tym wieku? Kiedy
potem j poznaem, nosia te wosy upite z tyu gowy w kok z uplecionego warkocza i nie
zauwayem w nich adnej siwej nitki. Przez rozpuszczone wosy ledwie przewitywao jej nagie
ciao. Jeszcze obja si pod nimi wp rkoma, tak e jedynie nogi od p ydek w d, zakoczone

czarnymi pantofelkami, wsparte na pododze, wydaway si w niej caej obnaone.


Pomylaem, e mgby to by jaki pomys na akt, gdyby tak dao si przebi przez te wosy do
skrywanego za nimi ciaa, a zarazem nie odgarniajc ich z niej. Nawet zaczem szkicowa, gdy wtem,
po odczekaniu dobrej chwili, profesor powiedzia:
Prosz si pooy, tak jak pani leaa. Zaczynamy.
Pooya si, o dziwo, posusznie, z rk uoon na piersiach, jak przedtem jej uoy. Oczy
zrobiy si jej teraz matowe, przygase, znik z nich ten ostry szyderczy blask, jeli nimi patrzya, to
poza t sal, a my jej w ogle nic nie obchodzilimy. Zdawaa si mwi, moecie mnie rysowa, jak
chcecie, i tak to nie ja bd na tych waszych rysunkach. Do wieczca jej rk byszczaa
jaskrawokarminowymi paznokciami, ktre pulsoway razem z krwi w widocznych na tych rkach
yach. Nie chciaa czy nie moga utrzyma rki na piersiach, tak jak j uoy profesor, w tym
konwencjonalnym, eby nie rzec, pruderyjnym zawstydzeniu, rka raz po raz obsuwaa jej si z tych
piersi-wzgrz, spoza ktrych wyskakiway niczym ksajce pyszczki dwa zbrzowiae sutki.
Mwio si na uczelni, e jest kochank profesora. I tylko na jego usilne proby zgadza si od
czasu do czasu pozowa. Co prawda niezrozumiae si wydawao, e profesor j do czego takiego
namawia, jeli bya to prawda, e jest jego kochank, w co do czasu wtpiem, uznajc to za jedn
z wielu krcych na uczelni plotek. Potwierdzaoby t plotk w jakim stopniu jedynie to, lecz te nie
wprost jednoznacznie, e na tych, ktrzy na zajciach mieli rysowa lub malowa jej akt, pada strach.
Bo te profesor mao kiedy by zadowolony z czyjego rysunku czy obrazu, robi liczne uwagi, nieraz
obcesowe, burcza, podnosi gos, a nawet szydzi, e co bardziej wtpicym w siebie mg odebra
nawet wiar, e co potrafi.
Niestety nie chciaem pamita o tym, patrzc na ni, i wydaem sam na siebie wyrok. Lecz
staraem si na ni patrzy nie tyle oczami, co wyobrani. Tym bardziej e do aktw nie miaem
w ogle przekonania. Bezbronno aktu jakby zniewalaa moj wyobrani, wpychajc j w ustalone
kanony. Wobec wszystkich aktw, jakie dotd widziaem w galeriach, na wystawach czy na
reprodukcjach w albumach, czuem si rwnie bezbronny, jak one wobec mnie. Patrzc na jaki akt,
miaem zawsze wraenie, e niejako z malarskiej natury akt nie jest w stanie niczemu sprosta poza
nagoci ciaa. Nie dociera do niepokoju, lku czy cierpienia, ukrytych przecie pod warstw kadej
nagoci. Bo czy mona sobie wyobrazi nag kobiet, w caej jej zmysowoci, obrzydliwej czy
zachwycajcej, pogron w rozpaczy? A jeli, to czy byby to jeszcze akt? Nago i rozpacz
wykluczaj si. Tak mi si przynajmniej wwczas wydawao.
Dugo si zastanawiaem, zanim znw zaczem szkicowa. Nic mi jednak nie wychodzio.
Zerwaem kilka kart. Zwaszcza e im duej patrzyem na ni, jak si poprawia, przeciga na sofie,
niespokojna, kapryna, bo te czy mona lee tak dugo w bezruchu, tym bardziej miaem wraenie,
e odzyskuje pewno swego ciaa. I jakby wszystkie nasze, powstajce dopiero, rysunki chciaa
zniewoli w najdrobniejszej kresce, nie zgadzajc si na najmniejsze odchylenie od wasnego

wyobraenia siebie, w kadym razie nie dopuci naszych oczu poza te jej wyobraenia.
W pewnej chwili musno mnie nawet podejrzenie, e moe moje myli docieraj do niej i starajc
si dostosowa do wymogw aktu, prbuje mi podpowiedzie, jak by chciaa, ebym j narysowa.
A wanie przyszed mi pomys, aby uchwyci j niewieloma pocigniciami wgla, obierajc j z tej
banalnoci charakterystycznej dla kadego ciaa. Narzuci mi si niczym na zdjciu rentgenowskim jej
przezroczysty szkielet, na ktrym ciao byo ju jakby tylko mg, wspomnieniem. Porzuciem
jednake ten zamiar, gdy nagle spojrzaa ostro na mnie, a w jej oczach dostrzegem bysk
przeraenia. A przecie nie chciaem jej skrzywdzi. Chciaem jedynie scali w tym jej nagim ciele
miertelno z niemiertelnoci, podanie z przemijaniem, rozpad z caoci. Ten bysk przeraenia
by jakby baganiem, abym doszuka si w niej czego wicej ni pozujcego ciaa.
Co jednak jaki pomys przyszed mi do gowy, zadeptywa go profesor. Mia dziwne buty, ktre
przy kadym kroku skrzypiay, jakby w pododze amaa si deska. Takie buty robi w naszym
miasteczku na zamwienie szewc Mateja, gdy kto sobie yczy, aby skrzypiay. A chodzi bez
przerwy po sali i zaglda kademu w sztalugi, nie szczdzc zrzdliwych uwag. Podszed i do mnie,
gdy ju miaem rysunek prawie skoczony.
Co to jest? rzuci ostro. To ma by akt? Nie widzisz, e to pikna kobieta? Obraasz jej
urod. Na awangard masz jeszcze czas, kiedy skoczysz studia. Najpierw naucz si rysowa tak, jak
widzisz.
Ale ja tak widz wydusiem przez zacinite zby, bo krew mi uderzya do gowy.
To le widzisz! wybuchn zaperzony. I masz wulgarn wyobrani!
Wciekem si, zerwaem rysunek ze sztalug, przerwaem na cztery czci i rzuciwszy mu pod
nogi, wybiegem z sali.
Matka nie wypytywaa mnie, wiedziaa, e si nie przyznam. Tylko od razu zacza narzeka:
Od pocztku nie podobay mi si te twoje studia. Bo co taki malarz? Pokojowy przynajmniej
zarobi. A taki od obrazw, to kto ci tu obraz kupi. Chciaby kupi, to za pdarmo. Niech pod koci
id. Tam przyjedaj w odpusty, na poczekaniu maluj. Nawet jak stary jeste, mody bdziesz.
Brzydkie dziewczynisko, a maluj hrabin. Sprzedaby dwa, trzy, to ile mgby wzi? Starczyoby
ci na miesic. A taki Stru wymalowa mi wszystkie pokoje, kuchni, azienk, to boj ci si
powiedzie, ile wzi. I nie byo tak brudno. Nie musia skroba ani zmywa cian. A baaganu
narobi, tydzie sprztaam po nim. I zamwie ma na cay rok, mwi. Wyksztaciby si na
inyniera czy lepiej na aptekarza, mielibymy tasze lekarstwa, gdy przyjd choroby, bo przyj
musz, na kadego przychodz. Sam aptekarz mi mwi, e mgby po nim przyj. On ju nie tak
dugo. Gowa jeszcze w porzdku, ale nogi, nogi, pani, nie chc ju nosi, a tu nasta si trzeba.
Pamita, e rk sobie przebie jako dziecko i ma ci dawa. Na farmacj niech idzie, mwi. Cho
inynier te byby dobry. Mgby w cementowni pracowa. Dowo co dzie ludzi autobusem,

przywo. I brzmi jako lepiej, panie inynierze, panie magistrze. A panie malarz, to jakby kto drwi
z ciebie. Ano, moe jeszcze pjdziesz, masz ycie przed sob. Niejedne studia moesz skoczy.
Zdolny bye. Ze wszystkich przedmiotw zdolny bye. Posiedzisz troch, odpoczniesz i jeszcze
gdzie pjdziesz.
Nigdzie nie pjd.
Jak to? Nie skoczyby studiw? Nie dobijaj mnie. Najgorsze gby, a studiuj. Pastwo ich
pcha i studiuj. Przecie nie bdziesz siedzia i w karty gra z tym diabem Matej. Cigle si pyta,
kiedy syn przyjedzie i kiedy przyjedzie. Prniaczysko. Spdzielni zaoy, eby nic nie robi.
Zaniesiesz mu buty, to nigdy na czas nienareperowane. Jutro, pani, pojutrze, pani. W przyszym
tygodniu, ebym tak skona. Widzi pani, ile tu butw jest. I wszystkie musz sam. A trzeba by
czterech szewcw na tak spdzielni. Maj mi tu da kogo, to moe bdzie szybciej. Musisz mie
jaki zawd. W karty raz wygrasz, raz przegrasz. Na kartach jeszcze nikt nie zbudowa ycia.
W miar jak mwia, rozalaa si, a rozalone sowa nie znaj koca, wypywaj wraz z tym
rozaleniem, a im bardziej ono wzrasta, tym i sw wicej. Suchaem jej, nie suchaem, coraz mniej
do mnie dochodzio, bo coraz bardziej oddalaem si od niej. Niby suchaem, a siedziaem
w studenckiej stowce, kotlet poarski z ziemniakami i zasmaan kapust styg przede mn, bo
musiaem sucha, co mwia i ona, siedzc naprzeciw mnie, o tym moim rysunku:
Szukam pana od tygodnia. Chodziam i na uczelni, i do akademika, wszdzie mwili mi, e pan
ju wyjecha. A dopiero kto w tej kawiarni obok powiedzia, e widzia pana w stowce. Jestem tu
ju trzeci raz. Nie jada pan obiadw? Mam z sob ten paski akt.
I wyja z teczki te cztery czci, rozkadajc je na stoliku, tak e musiaem przenie talerz
z kotletem poarskim, ziemniakami i zasmaan kapust na ssiedni stolik, na szczcie wolny.
Zebraam ten rysunek z podogi, kiedy pan wybieg z sali powiedziaa, dopasowujc dugimi,
jaskrawokarminowymi czubkami palcw poszarpane brzegi tych czterech czci. Nie darowywaa
najmniejszym zaomom, zatoczkom, ustpom, dopki nie zgodziy si, jakby z jakich ska, urwisk,
wydm ukadaa linie oceanu, ktry cigle t lini zalewa. Przyniosam je do domu i tak samo
uoyam jak teraz. Na przemian z zachwytem ogarniao mnie przeraenie sob, im duej patrzyam
na ten rysunek. Nie chodzi mi o to, czy jestem lub nie jestem do siebie podobna. Prosz mnie nie
posdza o takie oczekiwania. Sztuka nie poszukuje adnych podobiestw, sam pan dobrze wie.
Sztuka od niczego nie zaley. Od krajobrazw, przedmiotw czy nawet czowieka. Tylko prostakom
si wydaje, e co naladuje, odtwarza, przenosi z otaczajcego nas wiata na rysunek czy obraz. Gdy
od czasu do czasu profesor mnie poprosi, abym pozowaa, i stoj tam naga wobec ilu osb, ktre
mnie rysuj czy maluj, to znaczy nie tyle mnie, co ze mnie, doznaj jakby poczucia wieloci siebie,
jakbym nie bya konkretn osob, yjc tu i teraz. I nawet mao mnie to obchodzi, kiedy i gdzie.
Przepraszam przerwaem jej a ile pani za takie pozowanie zarabia?
Spojrzaa na mnie uraona.

Nie musz w ten sposb zarabia. Robi to z mioci do sztuki.


Zamilka, a jej smuka do z jaskrawokarminowymi czubkami opada na rysunek.
A moe z pychy dodaa, wyrywajc si z chwilowego zamylenia. Moe lubi swoje ciao?
Gdy stoj tak naga, nie interesuje mnie, jak bd wyglda na tych wszystkich rysunkach. Odczuwam
jedynie co takiego, e zaczynam istnie, kiedy mnie rysuj, jakbym z prochu powstawaa, chce mi si
y, radowa, paka. W samotnoci czowiekowi niepotrzebne jest jego ciao. Pan tego jeszcze nie
rozumie. Moe bym zreszt nie zwrcia uwagi na ten paski rysunek, gdyby go pan nie porwa.
Pomylaam, e moe dotkn pan we mnie czego, o czym sama nie wiem. I przeszy mnie bl. Nie
wiem doprawdy, jak to moje uczucie okreli. Mniejsza z tym, niepotrzebnie tylko zbesztaam
profesora. Prosz si jednak nie niepokoi, adnych konsekwencji pan nie poniesie. Profesor jest
moim kochankiem. Nie w cisym tego sowa znaczeniu, gdy jest impotentem. Nasze zblienia
ograniczaj si do tego, e patrzy na mnie, gdy si rozbieram, i cierpi. Niech pan nie sdzi, e si
powicam. Jego cierpienie i mnie sprawia rozkosz. Nie, nie, w adnym stopniu nie jestem od niego
zalena. Nigdy bym si nie zgodzia by czyj utrzymank. Potrafi na siebie zarobi. Utrzymanki to
ju historia. Czas pana domu skoczy si. I tak dugo znosiymy to brzemi. Niewinnie pan jeszcze
wyglda, to pewnie pan nie wie, e cierpienie moe by aktem erotycznym. I to szalonym,
ekstatycznym, oywiajcym w nas sfery zwykle niedostpne. Tak zwane normalne stosunki zostay
tak spospolitowane, e budz obrzydzenie, s mniej lub bardziej zakamuflowan prostytucj,
najczciej uprawian przy pozorach mioci. Pcha do nich ludzi jedynie instynkt rozrodczy. Nie
chcemy zda sobie sprawy, e w instynkt wyzwala co w rodzaju wzajemnej nienawici, chocia ma
suy yciu. W kadym razie nie ma w nim miejsca na wyobrani, wolno. A tylko wyobrania,
wolno pozwalaj nam by czym wicej ni jednorazowym doznaniem siebie. Bo jak mamy inn
moliwo, aby dozna prawdziwie siebie, do blu siebie? W tym chaosie, ktry nazywamy yciem,
a ktry nas bez przerwy ubiera, przebiera, poprawia, modeluje, jakby naszym istnieniem rzdzio ju
tylko prawo przystosowa, e nie jestemy w stanie nawet rozpozna, czy ciaa nasze s jeszcze nasze,
czy je tylko dzierawimy. Oczywicie pan nie moe zna jeszcze kobiet. Zreszt wikszo mczyzn
cae ycie ich nie zna. Bo te kobieta jest, by moe, najtrudniejsz do poznania tajemnic istnienia.
W adnym razie nie mczyzna. Dla mczyzn kobieta to wycznie dza. Biedni s, moe nawet
zasuguj na wspczucie, e tak nic nie rozumiej, bo jakby i siebie nie rozumieli, po co s na tym
wiecie, skd si bior te wszystkie ich cele, idee, to wieczne pragnienie krwi. Mczyzna jest tylko
przydany kobiecie. Midzy bajki woy, e kobieta powstaa z ebra mczyzny. Kobieta urodzia
sobie mczyzn. I ten jej nie moe tego darowa. Mody pan jest, ale moe kiedy pan to zrozumie.
No, i ma pan talent. Dlatego tak bardzo poruszy mnie paski rysunek, poniewa pan narysowa ciao,
ktre jest swoj wasnoci. Opucia gow i wodzc oczyma po tym moim rysunku,
powiedziaa: O, prosz popatrze na t grub kresk, ktra jakby ochraniaa moje piersi. Moe pan
nie zdaje sobie z tego sprawy. Sztuka nie musi by wiadoma siebie. Zwrcia gow w bok i jakby

patrzc na kogo przy ssiednim stoliku, kogo moe i widziaa, lecz ja widziaem, e stolik jest pusty
i nastpny pusty, i wszystkie wok ju puste, bylimy tylko my w stowce, powiedziaa: Profesor
bdzie chcia z panem porozmawia. Po czym odwrcia w moj stron gow i ze zmconym
umiechem spojrzaa mi w oczy. Przeprosi pana. Pooya t swoj smuk do z
jaskrawokarminowymi czubkami na mojej rce. Kiedy by pan sobie yczy? Mam panw umwi.
Nie wrc ju na studia powiedziaem.
Ale dlaczego?
Przed jej zdumionymi oczyma uciekem wzrokiem na ssiedni stolik, na ktrym sta mj talerz
z kotletem poarskim, ziemniakami i zasmaan kapust.
Nie rozumiem. To byoby samobjstwo zmarnowa taki talent. Profesor tak samo uwaa. Gdy
si ponownie przyjrza temu paskiemu rysunkowi, stwierdzi, e jest w nim jaka niezwyka
miao. Nie widzia jeszcze tak intensywnej a tak oszczdnej kreski. Musia by chyba w zym
nastroju. Ma teraz wyrzuty sumienia. Przycisna swoj doni moj rk. Bardzo pana prosz.
Niech pan nie odmawia.
Nie miaem miaoci zabra mojej rki spod jej doni, jakby pod t doni zostaa gwodziem
przybita do stolika, chocia do bya lekka, wiotka. Zdobyem si tylko, aby powiedzie:
Wyprowadziem si ju z akademika. Nie miabym nawet gdzie mieszka. I mam na jutro
wykupiony bilet. Dzisiaj mnie kolega przenocuje.
C za problem? Zerwaa t do. Mgby pan u mnie. Nawet na stae. Mam due
mieszkanie. Cztery pokoje, do kadego osobne wejcie z przedpokoju. Nie przeszkadzalibycie sobie
z profesorem. On zreszt przychodzi do mnie dwa, czasem trzy razy na miesic. Patrzya mi cay
czas prosto w oczy, lecz miaem wraenie, jakby skd z daleka czy przez mg. I bez adnych
zobowiza dodaa jakby po chwili namysu. Przecie jestem za stara dla pana. A gdyby pan
jeszcze wiedzia, ile mam lat. A moe pan jest dla mnie za mody. Modo nie jest tak pocigajca,
jak si panu moe wydaje. Modo to zmarnowany czas. Zmarnowany na zudzenia. Jakby ycie
ofiarowujc nam modo, zadrwio z nas, aby tym dotkliwiej nas potem dowiadczy.
Siedzielimy jeszcze jaki czas w stowce. Tego kotleta poarskiego z ziemniakami i zasmaan
kapust ju nie dokoczyem. Ona mwia, ja suchaem i tylko od czasu do czasu co wtrciem,
zapytany przez ni. Skoczylimy na tym, e zaprosia mnie przed wyjazdem do siebie na herbat.
Kupiem za reszt pienidzy, jakie mi zostay od biletu, pczek konwalii, ktry mimo skromnoci
wzbudzi w niej zachwyt.
Ach, tak lubi konwalie. Skd pan wiedzia?
W trakcie tej herbaty wycigna znw ten mj rysunek.
O, prosz popatrzy. Skleiam go od spodu tam. Czy moe mi go pan darowa? To prosz co
napisa na odwrocie. Tylko wyranie. Och, piknie pan napisa, dzikuj. Jaka szkoda. Duo mylaam

o panu. Cay czas myl. I bd mylaa. Nie tak prdko pan zniknie z moich myli. Moe nigdy.
Pilimy herbat, lecz rozmowa jako nam si nie kleia. Po tym wybuchu radoci na widok
konwalii zrobia si rozkojarzona, zdania jej si rway, przeskakiway, nie przystaway do siebie.
Sprawiay wraenie wymuszonych jedynie po to, abymy nie pogryli si w milczeniu. W kadym
razie bya zupenie inna ni tam, przy stoliku w stowce. Czuem si ju zmczony jej widocznym
zmczeniem, mimo e staraa si to zmczenie przede mn ukry, tryskajc niby miechem, pytajc
jakby za czsto, czy nie dola mi jeszcze herbaty, a nawet czy nie jestem godny. Upara si te, e
zrobi mi kanapk na drog. Tote chocia miaem do pocigu prawie trzy godziny, podniosem si
w pewnej chwili, e ju na mnie czas. O dziwo, nie zatrzymywaa mnie, nawet nie spytaa, o ktrej
mam pocig. Powiedziaa tylko: Czy odwiedzi mnie pan jeszcze kiedy? I te powstaa. Moe
przy jakiej okazji. Byabym szczliwa. A gdyby pan mia jakie kopoty, prosz do mnie napisa lub
zadzwoni. Mam wielu znajomych na stanowiskach. Nawet generaa zamiaa si. Dam panu moj
wizytwk, tylko prosz nie zgubi. I ju w drzwiach: Czy mog pana pocaowa?
Matka tego dnia daa mi spokj. Mona powiedzie, zachowywaa si, jakbym przyjecha na ferie
lub wakacje. Nie biadolia, ale wiedziaem, e gowa jej pka od myli, i to najgorszych. Nie moga
spa, przewracaa si z boku na bok, wzdychaa, wstawaa, chodzia po domu, budzc i mnie.
A ktrego dnia jakby ju pogodzona zacza mnie pociesza:
Damy sobie jako rad. Pomoesz mi w domu, bo ju sama nie nadam. Cigle sprztaj, pierz,
przecielaj. Nie narzekam, bo to przecie nasze utrzymanie ten dom. Tylko tych papierzyskw, pism,
zawiadcze, sprawozda, poda ju cierpie nie mog. Byby mnie duo odciy, jakby si tym
zaj. Z tob bd si nawet bardziej liczy.
Dom rzeczywicie dawa nie najgorsze dochody. I jak na razie stae. W naszym miasteczku bardzo
dugo nie byo hotelu, dopiero po jej mierci pojawiy si pokoje do wynajcia w kilku nowo
wybudowanych domach. Przedtem domy na og byy niewielkie, parterowe, jak to w takich
miasteczkach, na wczesne warunki i przyzwyczajenia wystarczajce dla mieszkajcych w nich
rodzin. Gorzej, gdy si te rodziny rozrastay, gniedzio si jedno na drugim, rodzice z modymi
i jeszcze modszymi, ktrzy si rodzili, a czsto i z dziadkami, jeli nie zdyli w por poumiera.
Na tym tle dom matki mona byo uzna za okazay, w kadym razie za taki uchodzi. Nikogo jej
nie dokwaterowano, co spotkao wszystkie wiksze domy czy mniej zagszczone, jeli zgodnie
z obowizujc urzdowo powierzchni na mieszkaca miay tak zwany nadmetra. Matka postaraa
si bowiem, chocia niemao zabiegw j to kosztowao, o zezwolenie na wynajmowanie pokojw
przyjezdnym. Odprowadzaa naturalnie od tego podatek, i to od kadego wynajmowanego ka, przy
czym cen, ile moe bra za ko, inn latem, inn zim, jako e dochodziy koszty ogrzewania
i wikszego zuycia prdu, ustala urzd miasta. I na ten zimowy okres dostawaa dodatkowy
przydzia wgla, a za prd liczono jej powyej ilu tam kilowatw wedug taszej taryfy.
Musiaa przy tym prowadzi ksig goci, nie tylko ze wzgldw meldunkowych, take kto ile dni

przebywa, przy czym za dzie liczyo si i p doby. Kadego gocia bya w obowizku zapisywa od
godziny z minutami, kiedy przyby, do godziny z minutami, kiedy wyby. Do tego, w jakim celu
przyby. Najwicej goci przyjedao w delegacj, a najczstszym celem bya cementownia, ktra
znajdowaa si kilka kilometrw od miasteczka, w lasach. O cement wszyscy wtedy zabiegali, tak e
cementownia pracowaa na trzy zmiany i sporo od nas ludzi do niej dojedao fabrycznym
autobusem, z postoju w rynku. By te niewielki browar, przdzalnia lnu, magazyny zboowe,
mleczarnia wyrabiajca rwnie te sery, lecz rzadko kiedy ty ser uwiadczyo si w sklepach.
Nie byo dnia, eby si nie pojawi kto w delegacji, a czsto kilka osb naraz. Trudno byoby
zreszt wymieni wszystkie powody, dla ktrych ludzie przyjedali. Czsto przyjedali po akty
urodzenia, jeli kto si tutaj urodzi, jako e po wojnie kto mg, ucieka std. Nie byo wtedy jeszcze
cementowni, mleczarnia podobno nie robia nawet biaych serw, tylko odwirowywaa mleko,
a miecia si w piwnicach pod stra poarn. Przyjedali take ludzie po akty zgonu swoich
bliskich.
Najgciej robio si w okresie wita Zmarych. Wtedy i jednej trzeciej chtnych dom matki nie
by w stanie pomieci. Dostawiao si we wszystkich pokojach polowe ka, a nawet sienniki, take
w tych jednoosobowych na pitrze. Odstpowalimy i nasz pokj i przenosilimy si do kuchni, ja na
kozetk, matka rozkadaa sobie siennik. Czasem westchna, e gdyby tak co miesic byo wito
Zmarych albo przynajmniej raz na kad por roku, o, wtedy byby zarobek. Umieraj przecie ludzie
i coraz wicej, to i wicej mogoby by tych wit. Odoyoby si co, a moe wybudowao
i w podwrku pawilon, choby cztery pokoje.
Jakkolwiek od wita Zmarych nieczsto jaki pokj sta pusty czy jakie ko wolne. Chyba
umiaa matka by gocinna, bo na odjezdnym niemal kady dzikowa jej, e mio tu u niej, atmosfera
domowa, dobrze mu si spao. Wielu brao adres, e na pewno do niej jeszcze przyjad. Jaki
zaopatrzeniowiec, syszaem, powiedzia:
Trzeci ju raz jestem u pani. I chtnie bym tu zosta na stae. A zjedziem cay kraj.
Chodziem wtedy na nauk krawiectwa do krawca Radzikowskiego i miaem notes prawie pusty,
bo niedawno go kupiem, wic spisaem troch adresw z tej ksigi goci, ktr matka prowadzia.
Mgbym tymi adresami zapeni cay, bo od kiedy matce pozwolono wynajmowa pokoje, przewalio
si przez jej dom goci a goci. Postanowiem jednak wpisa tylko tych, ktrzy co najmniej trzy dni
mieszkali. Ale za duo wypado, gdy ich podliczyem. Przyjem zatem ostrzejsz norm, tydzie.
aowaem tylko, e ju si nie mieci w tej normie wspomniany zaopatrzeniowiec. Przejrzaem
jeszcze raz ksig goci, e moe, skoro by trzy razy, za ktrym z poprzednich pobytw zatrzyma
si duej. Niestety, za pierwszym by dwa dni, za drugim te dwa, a za ostatnim jedn dob. Jeszcze
za kadym pobytem wpisany by inny adres, tak e matka spytaa:
Osiad pan ju gdzie? I zagldajc w jego dowd: To tam pan teraz mieszka?

Umiechn si szelmowsko, podrapa po gowie:


Jak by pani powiedzie, mieszkam i nie mieszkam. Zaopatrzeniowiec to taki zawd, e mieszka,
gdzie go zaniesie.
A ten dowd mia tak zachany, posklejany, e nie moga matka strony od strony rozdzieli.
To wida i w dowodzie powiedziaa. Wymeldowany, zameldowany. Miejsca ju brakuje.
I nie wpisaem go. Wpisywa trzy adresy, gdy w dodatku pod adnym nie mieszka, to co taki
czowiek bez miejsca. Nie wiadomo, jest, nie ma go. Nie mieci si w adnej z moich norm. Zreszt
tydzie, ktry przyjem za norm, te okaza si za szerok bram. Musiaem wic j mocniej
przymkn. Ustaliem kolejn norm na co najmniej dwa tygodnie i zaczem wpisywa dopiero tych,
ktrzy si przez ni przecisnli. Dzisiaj zaledwie kilka imion, nazwisk, adresw co mi jeszcze mwi.
Co do innych, nie umiabym powiedzie, czy spisaem ich z tej ksigi goci matki, czy z jej listw,
kartek, czy od kolegi listonosza, czy od krawca Radzikowskiego, gdy rzuca tymi imionami,
nazwiskami, adresami swoich przedwojennych klientw, czy jeszcze skdind, tak byem optany
pragnieniem zapenienia choby w czci tego mojego notesu, gdy go sobie kupiem.
Zanim jednak matk natchna myl o zawodzie krawca dla mnie, co uznaa w kocu za najlepsze
wyjcie, bo i na miejscu, i krawiec Radzikowski by jeszcze u szczytu powodzenia, wci mnie
namawiaa, abym zaj si domem, przedstawiajc mi rne poytki i dla niej, i dla mnie,
nie napracowabym si wiele, a j bym uwolni od tych wszystkich papierkw, co jej cigle przysyaj
i na ktre musi odpisywa, e a gowa jej nieraz pka. A w przyszoci, z takim dowiadczeniem
mgbym nawet zosta kierownikiem jakiego hotelu.
O, napisaby mi najpierw podanie, eby mi pozwolili i obiady wydawa. Byoby dobrze
i niadania, kolacje. Ale niechby chocia obiady. Mao pretensji si nasucham, kto tylko przyjedzie,
e nie ma tu gdzie zje. Jedna gospoda, sala jak oratyna, podoga z cegie, krzeseka, e duej nie
posiedzi, a stoliki, chcesz po ludzku zje, to musisz pod ktr nog co podoy, bo si chwieje,
zupa si wylewa z talerza. I od rana wszystkie przez pijakw zajte. Musisz czeka, a zwolni. I co
dzie bigos i flaki, flaki i bigos. eby jeszcze jaki ten bigos. A kapusta i czego tam troch
wdrobione. Zdarzy si golonka, to zanim zamwisz, ju wykrelona. No, i drugi, to bufet na stacji, ale
tam cigle jajko, led i zimne nki, tylko na zaksk. Musisz wzi t pidziesitk, bo ci nie
sprzedadz i zakski. A przecie przyjedaj tu i chorzy na odki, i sercowi, a tacy byle czego nie
trawi, czy z nerkami, pcherzami, woreczkami. Nie sami zdrowi yj na wiecie. Gdyby tak si
zaczli przyznawa, to wikszo ludzi chora. Mnie tam duo nie trzeba, popatrz i wiem, zdrowy czy
chory. Napisalibymy, e tylko bezmisne i dietetyczne bd wydawaa. Na punkcie misa s draliwi,
to moe si zgodz. Nic ju nie rozumiem, pytam si na targu chopw, czy hoduj winie, hoduj,
a misa nie ma. Doczylibymy na cay tydzie spis potraw, czyli menu. Menu teraz pisz
w gospodzie. Menu, bigos, flaki, pieczywo, by nawet kotlet schabowy, widziaam, skrelony. Pierogi
z serem bym robia ze smaon mietan, bo mao kto wie, jak mietan si smay. Z kapust

i grzybami bym robia. Naleniki. Kasz gryczan z zsiadym mlekiem, jajka sadzone ze szpinakiem.
Leniwe, kopytka, placki ziemniaczane z powidami. No, co by tu jeszcze? Pomylaabym. Mogoby
si i przez dwa tygodnie nie powtarza. Jabka w ciecie, omlet. Nie, omletu nie wpiszemy, bo moe
nie wiedz, co to, i pomyl, e misne. Omlet, kotlet troch podobnego maj. To ju lepiej kluski
z serem, ze sonin, posypane pietruszk. Sonina bywa w sklepie. O, knedle ze liwkami, widzisz,
zapomniaabym. Czasem ryb. Musiaabym do Marca pj. Nie zapi, to czasem widz go o wicie
z wdkami na rowerze jedzie owi. Tylko eby nie chcia za drogo. Dla tych, co na diecie, gotowana,
a kto woli smaon, smaona. Zupy: krupnik, jarzynowa, pomidorowa, urek z jajkiem, chodnik
w lecie, ogrkowa, winiowa, jagodowa, bd grzyby, to grzybowa. A eby wzbogaci, mogabym
i desery robi, raz kompot, raz kisiel czy kawaek ciasta z herbat. I zawsze dwa dania do wyboru,
drosze, tasze. Tych na delegacji rzadko sta na obiad. Widz, wycigaj kanapki, gdy pora zje.
I nie wiadomo, czy co jest w tych kanapkach, czy tylko dwie kromki chleba czym sklejone.
Smalcem albo margaryn. To dla nich byyby te tasze. Albo moe tak oszczdzaj, eby te par
zotych przywie do domu. Bo co tam im daj na te delegacje, na wyywienie. Ale jakby mia pod
nosem obiad, toby go skusio. Mczyzn zawsze co lepszego skusi. Niechby nawet ustalili, co bym
za taki obiad moga bra, taszy, droszy. Co za niadanie, kolacj, gdyby si zgodzili i na niadania,
kolacje. Chleb bym sama moga piec, w brytfance w duchwce, na rozczynie. Z jagodami bym
bueczki pieka, jak bd jagody. Mleko zwyke, zsiade, kawa zboowa. Przynosiyby mi kobiety ze
wsi, jakbym obwiecia. Do chleba mid, konfitur bym narobia, nasmaya powide, urawin
z gruszkami. Nakisiabym ogrkw, kapusty, namarynowaa grzybw. Musiaabym pomyle, co dla
tych na diecie, bo nie wszystko i bezmisne mog je. Ma kto cis, to nie tylko gotowane,
ale i niewzdymajce musiaoby by. Garnkw tylko trzeba by dokupi, talerzy, yek, noy, widelcw.
No, i maych yeczek, gdybym i desery podawaa. Miaam tego kiedy, wytuko si, pokradli mi, gdy
si tutaj przenosiam. Srebrne to posprzedawaam. Sprzedaam i porcelan. Cay serwis na
dwadziecia cztery osoby sprzedaam. Broszki, piercionki, wisiorki, kolczyki. Miaam zoty
naszyjnik z rubinem. Tak mi szkoda go byo, ale co miaam robi. Musiaam sobie jako radzi. Tak
i teraz bym poradzia. O, ten dom remontowaam, to sobie i z pijakami poradziam. Trzewych
rzemielnikw nie znalazam, to musiaam wzi pijakw. Przychodzili ju pijani. A nie przychodzili,
to szam i cigaam ich z ek. Tynk kadli, to gry, doy. Malowali, to pomalowali ciany, a sufit
zostawili. I pa im od rki. A tyle. Klli, to ja jeszcze gorzej klam. Potem si modliam, Boe,
odpu mi. Cho pki nie skoczyli, nie obiecywaam poprawy. Jeden spad z drabiny, a pijany by, e
wej nie mg. Zwichn rk, troch potuk si. I od razu z pyskiem do mnie, e mu mam
odszkodowanie paci, idzie do lekarza. A id w choler, zapac ci odszkodowanie, za to, e si
upi?! Fig z makiem. Gorzej powiedziaam, tobie tylko mwi, fig z makiem. e te czowiek
nauczy si kl. Nigdy przedtem nie klam. Wida musi, gdy musi. Choby wity by, to ycie jest
ycie. Musiaabym tylko urobi sobie w sklepie z naczyniami znajom. Dwie ich jest. Po co dwie?

Wejdziesz, to paznokcie przewanie piuj, a na ustach jedna z drug ju ma, e nie ma. A podaje ci,
jak co jest, to nieszczliwa. Moe t mniejsz, wyglda, e przystpniejsza, niechby mi daa zna,
jak co przyjdzie. Zanim wydadz mi pozwolenie, zdyabym pokupowa, co mi bdzie potrzebne.
Nie wydadz ci przecie od razu, musisz czeka, a moe i odwoanie pisa, tobym zdya.
Odciyby mnie od tego zapisywania, wypeniania, zanoszenia, wtedy daabym rad. Ile to mnie
nerww kosztuje. Nie paliam, a teraz pal. Nieraz si i napij, a nieraz mam do ycia. No, moe tak
nie cakiem, gdy widz, e inni si gorzej szarpi. A to jako pociesza. Po to moe inni s potrzebni,
eby pocieszali. A najgorsze s kontrole. Robi mi co troch i nigdy nie powiedz, kiedy przyjd.
Jeden tu niedaleko mieszka, Gromba si nazywa, taka niedorajda. A przyjdzie na kontrol sam czy
z jakim drugim, nie znaj ci. Dam im t ksik ze spisem goci, to przegldaj, wypisuj, jakby jej
nigdy nie mieli w rkach, a tyle razy ju mieli. Potem musz chodzi i tumaczy si, jakbym co
zataia i kontrola wykrya. Albo mi mwi, e niewyranie tu napisane, o, tu, tu. A co tu jest, kurwa
ma, przepraszam ci, synu, niewyranego? Czyta, gamonie, nie umiecie? Chodz po pokojach
i sprawdzaj ciany, meble, okna, kurzu czy nie ma, podogi czy zamiecione, nawet pod kami.
Z ek raz zdarli narzuty, czy pociel czysta. Jeszcze ten Gromba, cham, wyobra sobie, siad i si
huta, czy mikko si pi. Kaza mi sienniki zamieni na materace, e niehigieniczne. Jak to, mwi,
pokolenia spay na siennikach i byo higienicznie. Som si po to zmienia, eby byo higienicznie.
A ty na czym pisz? Nie widziaam, jak twoja matka zmieniaa som w sienniku? I poka mi, gdzie
kupi te materace? Wypdziam dziada, tak si wciekam, won! Postawcie sobie hotel, bdziecie
kontrolowa. Zamiast wdziczni mi by, e maj przyjezdnych gdzie nocowa, to materace. Gdyby nie
mj dom, kto by wam tu przyjeda? Pod potem by spa? Wezwali mnie potem, e grzywn musz
zapaci albo mi pozwolenie cofn. Jak to mi cofniecie? Nie wycie mi zaatwili, tylko jeden wany
pose. Nie jest ju posem, to i wany nie jest, mwi mi. A obrazia obywatelka urzdnika
pastwowego. Obywatelka do mnie, no, powiedz. I c to takiego ten urzdnik pastwowy? O, trzy
domy dalej mieszka. Niewane, gdzie mieszka, ale jakby obywatelka pastwo obrazia. I musiaam
zapaci. Byle achudra i pastwo. Nic toto nie rozumie i pastwo. Moe ksiki w rkach nie miao,
a pastwo. Kto wie, czy i czego nie ma na sumieniu, a pastwo. Ten drugi to nawet nie std, tylko
przywieziony. Ale taki sam gb. Jak ju przywo, mogliby przywozi jakich lepszych. Tylko skd
tych lepszych bra, to inna sprawa. A moe da sobie spokj z tymi obiadami, niadaniami, kolacjami,
jak mylisz? Bd co dzie tu przychodzi, z czego robi, skd wziam. Bd w garnki mi zaglda.
Talerze by sprawdzali, czy rozkadam czyste, yki, noe, widelce. Widelce moe pod wiato bd
oglda, czy nie ma brudu midzy zbkami. Mnie, ktra co dzie kurze cieram, wietrz pokoje,
pastuj podogi. A gotuj, wszystko pucz dwukrotnie. Buraczki nim zaczn obiera, szczoteczk
myj. Wypytywaliby, do czego te buraczki. Buraczki do misa si podaje, a ja mam zezwolenie tylko
na bezmisne. A do kartofli, jasne wy, na taszy obiad. Sos z ziemniaczkami i buraczki.
A ziemniaczki smaone. Sami bycie chtnie zjedli, jeszcze za tak cen, jakcie mi ustalili.

Podaam wam swoj, a tyle, co moja praca. Policzyam zarobek, tocie mi obniyli. Do tego zupa
i kisiel na deser. Zreszt wara mi od kuchni! Jeszczecie mi zezwolenia nie wydali. Nie zdejmowa mi
pokrywek! Gotuje si, nic wicej! I rozpakaa si.
Nie mogem si nie domyli, e nie chodzio jej wcale o te obiady, niadania, kolacje, ktre
mogaby wydawa, gdyby jej zezwolono, lecz w ten sposb daa wreszcie ujcie swojemu rozaleniu,
e rzuciem studia. Po jakim czasie dosza jednak do wniosku, e to nie aden zawd wyrczanie jej
w prowadzeniu domu. A gdyby jej cofnito zezwolenie na wynajmowanie pokojw, czego si cigle
obawiaa, wtedy i po zawodzie. A ja musz mie zawd. I to taki na cae ycie. Abym mia
zadowolenie i pienidze, mg zaoy rodzin, a ona eby nie musiaa si o mnie zamartwia.
I za kilka dni oznajmia mi, e rozmawiaa z krawcem Radzikowskim, ktry chtnie przyjmie
mnie jako ucznia. Ma roboty huk, przyjby i trzeciego czeladnika, gdyby znalaz, wic i ucze moe
by mu pomocny. Z zamknitymi oczami ci przyjmie, bo chciaby mi si odwdziczy za te lata, co
w wojn u mnie mieszka.
Namawiaa mnie, przekonywaa, prosia, tak e w kocu ulegem. Moe bym nie uleg, bo nie
wyobraaem sobie, e mgbym spdzi tutaj ycie, nienawidziem tego naszego miasteczka. Nawet
dom matki sta mi si obcy, jakbym by jednym z tych goci, ktry przyjecha na dwa, trzy dni, lecz
zaraz wyjedzie. A jeszcze te obiady, a kto wie, czy i nie niadania, kolacje, na ktre matka chciaaby
czy nie chciaa uzyska zezwolenie, powodoway, e wszystko odczuwaem jako tymczasowe,
a byway dni, e i samego siebie.
Uspokoisz nerwy, kiedy si czym zajmiesz przekonywaa. Nie widz, jak jest? Chociaby te
jajka, co wytuk, duo mi powiedziay. Nie mwisz, tylko cay czas gdzie patrzysz, ale pewnie nie
widzisz. Czy kogo tam suchasz, ale nie mnie. Wiadomo, matki nigdy si nie sucha. Nie pytam ci
o nic, ale nie zwiedziesz mnie. Bdziesz chcia, to sam mi powiesz. A nie, to trudno. Przyjdzie kiedy
na ciebie, e bdziesz chcia powiedzie, ale moe nie bdziesz mia ju komu. Przy adnym zajciu
tak si czowiek nie uspokaja, jak przy szyciu, cerowaniu. Iga, naparstek, szydeko lepsze ni te
wszystkie proszki. Mylisz, nie widz, e bierzesz? Gdy nie mog znale sobie miejsca, tak samo
siadam do maszyny i co przeszyj. O, maszyn ju by mia. Singer, nie ma lepszych. Czy jakiego
guzika przyszyj, poczochy poceruj. Kiedy kobiety ceroway mom skarpetki, to ich nigdzie nie
nosio. Mordga bya z tymi skarpetkami. Ceruj i ceruj, eby wiedziaa, e masz ma. Dopiero
wdowy oddychay. U Radzikowskiego miaby jak na wczasach. Pj, to jeden przy maszynie, drugi
w ig zapatrzony, ten fastryg wyciga, ten prasuje. Klient przyjdzie, pogadaj, a tak spokj, cisza.
wiat si moe wali, a oni sobie szyj. Nie zawsze trzeba szczcia w wiecie szuka. Nieraz nie wie
si, e ono czeka tu, na miejscu, na ciebie.
Nie przypuszczaa matka, bo skd mogaby przypuszcza, e przyjdzie taki czas, na szczcie dla
niej uprzedzia ten czas, umierajc, e krawiec Radzikowski nie bdzie mia ju co szy. Nie dlatego
e nie wytrzyma konkurencji z innymi krawcami. Nie. By do koca jedynym krawcem w naszym

miasteczku. Konkurencja przysza z innej, najmniej spodziewanej strony. Waciwie narastaa z wolna
przez lata, z pocztku prawie niezauwaona. Mona by nawet powiedzie, bya na tyle przebiega, e
przyczyniaa si do dugo do rozkwitu jego zakadu, a zapowiadaa jeszcze wikszy rozkwit, gdy
zaczy si pojawia materiay ubraniowe. Co prawda, nieczsto i nie takie, jakich mona by sobie
yczy, ale ludzie ju zapomnieli, jakich mona byoby sobie yczy. I kiedy wie si rozesza, e
przyszy do sklepu materiay, prawie cae miasteczko ustawiao si w kolejce, a krawiec Radzikowski,
wygldajc przez okno, bo sklep by tu obok papierniczego, po drugiej stronie ulicy, zaciera rce. Te
dwie, trzy bele, ktre przywieli, w mig rozkupywano. Nie miao znaczenia, e potem wiele ubra
byo w miasteczku takich samych. Szczeglnie rzucao si to w oczy w kociele, na mszy czy sumie
w niedziel.
Kupia i mnie matka taki materia, chocia byem jeszcze za may na garnitur. Ale kupia na
wszelki wypadek, e pniej moe nie by, gdy przyjdzie czas na garnitur, jak pjd do liceum. Na
szczcie nie musiaa sta w kolejce. Sklepowa bya dobr znajom i odcia jej trzy metry, chowajc
pod lad. Kiedy byem ju w klasie przedmaturalnej, zaniosa matka ten materia do krawca
Radzikowskiego, lecz ten odradzi jej, eby nie szy, bo byle jaki to materia, nie bdzie z niego
porzdnego garnituru, rzadkie to, mnie si, kolana zaraz si powypychaj, kantw nie bd spodnie
trzyma, wicej w tym lnu ni weny. I wycign jaki ciemnopopielaty kupon.
O, to jest materia. Czyciutka wena. Bielski, przedwojenny. Gdyby pani chciaa.
Mia dwie due walizy, mwia matka, i tylko samych tych materiaw. Przywiz je, kiedy
wysiedlony na pocztku wojny, osiad w naszym miasteczku. Nie kademu proponowa, jedynie
zaufanym.
Tylko od razu mwi, nie jest tani. Pani oczywicie oddam za p ceny. I za szycie nic nie
wezm.
Szy ten twj pierwszy garnitur, ciemnopopielaty dorzucia jeszcze ze swojego materiau.
Nawet si ucieszy, e chcesz przyj na nauk do niego. Nie tak dawno przyj drugiego czeladnika.
Skd go przywiz. Chwali go, e czeladnik, jakiego ze wiec szuka. Aha jakby nagle sobie
przypomniaa przyszed list od Marii.
Tkno mnie, dlaczego tego listu zaraz po przyjedzie mi nie daa. Moe postanowia go
przetrzyma, a si uspokoj, dojd do rwnowagi, bo chociaby po tych wytuczonych jajkach moga
si domyla, w jakim jestem stanie. A pniej, kto wie, czy nie uznaa, e ten list pomoe jej
w przekonaniu mnie, e nie ma dla mnie w tej sytuacji lepszego zawodu ni krawiectwo.
Zaraz, gdzie ja go pooyam? O, jest. Masz. Miaam ci go wczeniej da, ale z tego wszystkiego
zapomniaam. Jak adn kopert kupia. I gdzie ona j kupia?
Wziem od niej ten list i nie rozrywajc koperty, schowaem do kieszeni.
Nie przeczytasz? zdumiaa si.

Pniej.
Przecie ona tam czeka, eby jej odpisa. Ja bym nie moga wytrzyma, eby nie przeczyta.
Pniej! rzuciem ostrym gosem.
O, niedobrze, jak ju na matk si zocisz.
Przepraszam. I pocaowaem j w czoo.
A list przeczytaem, kiedy matka nie widziaa. Nie chciaem przy niej, bo na pewno by spytaa:
I co tam pisze? Nie wszystko mi musisz mwi, ale co powiedz.
A co miabym powiedzie? e zaniepokojona jest tym, dlaczego nie odpowiedziaem na jej list,
ktry mi przysaa na adres akademika. e baga mnie, abym chocia sowo napisa, co si ze mn
dzieje. e nie moe sobie da ju rady, myli, tskni, podejrzewa jakie straszne rzeczy, moe mam
jak inn dziewczyn, a przecie nie wyobraalimy sobie ycia bez siebie. I tak dalej, i tak dalej.
List by dugi, peen ez, zakl. Miaa powd do takiego zaniepokojenia, bo ju wtedy dojrzewaa we
mnie myl, eby w ten sposb si z ni rozsta, nie odpowiadajc na jej listy. Nie miabym odwagi
powiedzie jej tego w oczy. Bo dlaczego? Pytanie dlaczego zmuszaoby mnie do szukania
usprawiedliwienia. A na swoj obron miabym tylko kamstwa. Kochaem j i nie przestaem kocha.
Nie zasugiwaa na kamstwa z mojej strony. Moe nie sta mnie byo na tak mio, jakiej bya
godna, jak sobie wymarzya, do jakiej, by moe, ju si przywizaa. Jej mio zaczynaa we mnie
budzi lk. Kiedy ni std, ni zowd spytaa:
Czy mio moe trwa przez cae ycie, jak mylisz? A poniewa nie wiedziaem, co
powiedzie, trwog zabrzmiay jej sowa: Nie jeste pewny? I zy stany jej w oczach.
Wic moe tych ez jej si baem, bo przecie adne rozstanie nie obywa si bez ez. Nie wiem, nie
wiem. Nie znaem siebie i pewnie nigdy nie bd zna. Co si we mnie cigle miotao, czego
chciaem, a nie wiedziaem czego, najgupsza rzecz, a wyprowadzaa mnie z rwnowagi, pragnem
si do czego przywiza, a wszystko odpychaem. Ogarniaa mnie bez powodu wcieko, a za
chwil prbowaem daremnie zrozumie, dlaczego. A wszystkie tsknoty, jakie mnie nachodziy,
wydaway mi si tsknotami nienawidzcymi. I nie wiata, ludzi, ycia, lecz samego siebie. Czy
zreszt jakakolwiek tsknota nie jest skierowana do siebie, za sob?
A wtedy, gdy wrciem po rzuceniu studiw do domu, czuem si jakby obumary i chwilami byo
mi wszystko jedno, czy zostan krawcem, czy kimkolwiek, czy nikim. Uczy si na krawca nie byo
dla mnie wyborem zawodu, bo nie byem zdolny do adnego wyboru, raczej ucieczk przed sob.
Krawiec? Moe by i krawiec. Ruszyo mnie tylko, e Radzikowski posadzi mnie od razu przy pruciu,
zamiast mi pokaza, jak si szyje na maszynie, rcznie, fastryguje, prasuje, kroi. Ale moe uzna, e to
zajcie akurat na mj stan ducha? Spyta mi si tylko, czy pruem co kiedy i ebym uwaa, aby nie
poprzecina brzegw szww. Po chwili doda, e prucie to jeszcze niekrawiecka robota. Na to mam
czas. Na razie musz si nauczy cierpliwoci, bo to w zawodzie krawieckim podstawowa sprawa.

Krawcami zostaj tylko ludzie cierpliwi.


Nie spenioby si jednak marzenie matki, e krawiec to na zawsze zawd, gdybym zosta
krawcem. Schorowana mieszkaa ju wtedy u mnie, a dom jej, niezamieszkany, niepilnowany, z wolna
popada w ruin. Dopki ya, cigle mnie mczya:
Jed, synu, jed, zobacz, co si tam dzieje.
Chciaem od razu co z tym domem zrobi, kiedy j zabieraem, sprzeda, choby za bezcen, lub
odda na przedszkole, na dom opieki, wadze by chtnie wziy. Mgbym nawet dooy do remontu,
lecz matka nie chciaa sysze. Wrci, zapewniaa mnie. Podleczy si i wrci. A chociaby umrze, to
wrci, mam j zawie, bo chciaaby umrze we wasnym domu. Tyle woya w niego pracy, stara
i teraz sprzeda, odda, nie. I ty si w nim urodzie, a bye jedyn moj ostoj, jedynym celem
w yciu. Nie. Nigdy jednak nie miaem czasu, eby pojecha, i wydawao mi si to bez sensu, bo i tak
bym nic nie poradzi, skoro nie chciaa sprzeda ani odda. Poza tym odstrcza mnie ten dom. Ale
poniewa obiecaem jej, e pojad, chciaem wywiza si z danej obietnicy. Moe to mier jej
nakazaa mi pojecha, bo wobec mierci nie tak atwo przychodzi odkadanie zobowiza, jak atwo
wobec ycia. Na szczcie dla niej, ju wtedy nie ya, bo nie mgbym jej powiedzie prawdy. Dom
by w nieporwnanie gorszym stanie, ni doniosa jej kiedy ssiadka, ktra tam zajrzaa. Zaglda
pewnie i krawiec Radzikowski, i to nieraz, chocia nigdy nie napisa ani nie przyzna si, gdy go
odwiedzaem. Mogem si jednak bez trudu domyli, poniewa za kadym razem egna mnie
pytaniem:
A do domu matki pan nie zajrzy?
Tak byo i tym razem. Nie miaem zamiaru go odwiedzi, ale jadc omijajc nasze miasteczko
obwodnic, niedawno zbudowan, z czego ludzie nie byli zadowoleni, jako e zrobio si sennie,
nudno, upaday bary, jabka, gruszki, truskawki, jagody, grzyby trzeba byo wynosi spory kawa od
miasteczka, i to w szczere pola, pomylaem, e pewnie i Radzikowskiemu blisko ju do mierci, wic
wpadn przynajmniej si spyta, jak zdrowie, tym bardziej e dawno ju nie byem. Szewca Matej
tym razem daruj sobie, nie miaem za duo czasu, poza tym baem si, e wycignie zaraz karty,
powie, siadaj pan, chocia jedno, dwa rozdania zagramy, a skoczy si nie wiadomo kiedy.
Jak nigdy przywita mnie Radzikowski od razu tym domem matki:
Do domu matki nie masz pan co zaglda. Ruina. Mwiem, sprzeda, jak pan matk zabiera.
Wtedy moe znalazby si kto chtny.
Matka nie chciaa. Zamierzaa tutaj umrze.
Ano, jak si ma dom, to tak to jest. Moe i powinno si w nim umrze. Wystawiem i ja t
kamienic i te wida tylko po to, by w niej umrze. Za dua na mnie jednego. ona mi cztery lata
temu zmara. Nie wiedzia pan? O, to jeszcze dawniej pan nie by, ni mylaem. I nie wie pan, co si
tutaj dzieje. A dziej si rne rzeczy. Jedni si rodz, drudzy umieraj, a jeszcze inni uciekaj std.

Ale moe tak jest wszdzie. Czowiek nie zna wiata, to skd moe wiedzie, co si gdzie indziej
dzieje. Tyle co si w telewizji oglda, ale czy to pokazuj prawd? Dla samej prawdy nikt by nie
wymyli czego takiego, eby wiat si w domu ogldao.
Podjechaem pod t jego kamienic, waciwie podtoczyem si bez naciskania pedau gazu, tak e
moe by nie zwrci uwagi, e samochd tu przed nim si zatrzyma. Siedzia pochylony na
aweczce, wpatrzony pod nogi i co tam patykiem rysowa na ziemi. Musia by tym rysowaniem
pochonity, bo podnis dopiero oczy, gdy wysiadajc, trzasnem drzwiczkami.
Witam, panie Radzikowski! I c pan tam rysuje?
Marynark. Niech pan siada. Takie teraz modne. Dwurzdwki, szerokie klapy, zapinane na dwa
guziki. Ile to razy za mojego ycia byy ju dwurzdwki, szerokie klapy i na dwa guziki. Potem
przychodziy jednorzdwki, wskie klapy. Z guzikami byo tylko rnie, od jednego do czterech.
I tak w kko, szerokie, wskie, wskie, szerokie, dusze, krtsze, dopasowane, lune, guziki jeden,
cztery, krci si jak ten wiat. Tylko e nie ma ju co szy.
Jak to? rzuciem z udanym zdziwieniem.
Spojrza na mnie podejrzliwie.
Postarza si pan.
Ano lata pyn, panie Radzikowski.
Oj, pyn, pyn. A wydaje si, e tak niedawno chodzi pan do mnie uczy si na krawca.
O, wtedy byo co szy. I dugo jeszcze byo.
Star butem t marynark, kijek pooy pod awk, jakby na wszelki wypadek, e moe mu si
jeszcze przyda do nastpnych marynarek. Na kamienicy zobaczyem szyld: Jan Radzikowski, mistrz
krawiecki, szycie z wasnych i powierzonych materiaw. Przed laty, tam, gdzie wynajmowa
mieszkanie, nie mia szyldu. Nie byo takiej potrzeby. Kady wiedzia, gdzie mieci si zakad Jana
Radzikowskiego. A nie wiedzia, to nawet dziecko zaprowadzioby go. Nie musia wtedy zabiega
o klientw. Byy okresy, e nawet nie przyjmowa szycia, a to, co mia, wyszyje, tak by robot
zawalony.
Szyld pan, widz, ma.
Mam, ale trzeba bdzie zdj. Mao kto ju przychodzi szy. Wszyscy przerzucili si na
gotowizn. Gotowizna zawojowaa wiat. Zaczo ju wtedy by mniej. I tak coraz mniej. A dzisiaj
mao kto wie, e porzdny garnitur musi by szyty na miar. Widzi pan, w jakich lejbach teraz chodz.
Tu si marszczy, tam si marszczy, rkaw ciga, konierz odstaje, z przodu krcej, z tyu duej czy
odwrotnie. Nie da si na mczyzn w garniturach teraz patrzy. Krew mnie od razu zalewa. Spokojny
byem, a nerwy mi si rozstroiy. Ano, chc by jednakowi, to ich sprawa. Uczyem was, moe pan
jeszcze pamita, e pod wzgldem garnituru kady jest inny. Inaczej go trzeba mierzy, inaczej kroi.
Nie ma dwch takich samych. Ten ma paskie opatki, ten jedn odstajc. Ramiona, no, to kady ma

jedno nisze, tylko nie kady w rwnym stopniu. Ten bardziej w pasie wcity, ten mniej. Nie mwi
o brzuchach, czyli tuszy, bo to wiadomo. Do tego kady ma inny chd, inaczej si trzyma i to te
trzeba przy szyciu uwzgldni. Aeby wszystko dostrzec, musi by krawieckie oko. Zwykym okiem
pan nie dostrzeesz. Na jednym od razu ley jak ula, a drugiego wypadaoby przyciosa. Jest wtedy
mordgi, o, jest. Dwie przymiarki nie wystarcz. Marzyem kiedy, eby mie maszyn do
przymierzania. Mia tak jeden krawiec w Warszawie. Elert si nazywa. Zna go pan moe?
Tak, szyem u niego.
Nie zdziwi si, potraktowa to jakby drobny polizg we wasnych sowach.
Opracowa mu jaki profesor.
Steinhaus wtrciem.
Moliwe. Zmierzy pana w tej maszynie i nie musia pan chodzi do przymiarek. Przychodzi
pan po gotowy garnitur. Ale ju mi teraz niepotrzebna. O, tymi rkami ju nie bardzo jest co robi.
Miaem dwie maszyny, to jedn sprzedaem. Miaem czeladnikw, nie mam.
Skorzystaem z tego, e zamyli si przez chwil i spojrza pod nogi, gdzie star butem t
marynark narysowan patykiem, i spytaem:
A jak tam szewc Mateja?
Umar rzuci krtko. I podnisszy gow znad tej startej marynarki, powiedzia: Skoczy
si ten jego komunizm, to co mia robi?
Buty.
Kiedy rozwizali mu t spdzielni. A bez spdzielni moe nie byby ju z niego szewc? Jak
si kto do czego przywie, to ju go nie oderwie, panie Damianie. I wbijajc si we mnie
przymruonymi oczyma: Bo chyba Damian panu na imi, jak dobrze pamitam?
Nie jest mi Damian, lecz nie prostowaem, bo nie miao to znaczenia.
Ja gdybym wrci do siebie od razu po wojnie cign napoczt myl to nie taki bybym
krawiec jak tu. Tam dotd byoby co szy. Klienci na stanowiskach, to kady chciaby na miar. Nie
skusiaby ich gotowizna.
To wszyscy komunici tu poumierali? przerwaem mu tym niestosownym artem, lecz
chciaem go odcign od wspomnie, ktre zaczyna snu, jakim to krawcem by przed wojn,
o czym si do znudzenia nasuchaem, kiedy chodziem na nauk krawiectwa do niego.
Co pan te takie rzeczy? obruszy si. Nie tacy oni skorzy do umierania. Zreszt kto jest
skory? Poszli w interesy, powyjedali, ponawracali si. Pamita pan sekretarza Chmur? To teraz
nosi baldachim nad ksidzem. Ale Mateja to by Mateja. Zna go pan przecie, w kartycie grywali.
Spojrza znowu w d, pod stopy, gdzie star przed chwil t marynark. Nie lubiem go za ten jego
komunizm, ale taki sam nasz koniec. Unis jakby z trudem gow i zwrci j ku mnie. A co
u pana?

W porzdku.
To co pan teraz robi?
To i tamto, co si da.
Nie poszed pan w jaki zawd?
Kady zawd teraz to pienidze, panie Radzikowski.
To prawda, ale dobrze mie i stay zawd, wtedy czowiek ma i cel.
Byoby okrutne z mojej strony powiedzie, czy taki by jego cel, skoro nie ma teraz co szy,
i powiedziaem tylko:
wiat przesta by stay, panie Radzikowski. I stay ju nie bdzie.
Moe i tak powiedzia. I wskazujc gow na mj samochd: Samochd, widz, ma pan
pierwsza klasa. Jaka to marka?
Mercedes.
Z krawiectwa by pan nie kupi. Zreszt nie byoby z pana krawca. Nie mia pan cierpliwoci.
Cigle si pan zacina przy pruciu. I uparty pan by. Radziem noyczkami, to pan yletk.
To Ambasador si zacina, mnie pan chwali.
Spojrza na mnie nieufnie.
A moe. Trudno spamita cae ycie. To co teraz, to i tamto?
Rnie. Na przykad krasnoludki.
Co to takiego?
Nie czytali panu w dziecistwie O krasnoludkach i sierotce Marysi? Kademu czytali. Tylko
wiksze, do ogrdkw przy domach. Nigdy pan nie widzia? Moe tu jeszcze nie przyszo. Ale
przyjdzie. Prcz tego bociany, abdzie.
Hoduje pan?
Nie, tak samo sztuczne.
To nie lepiej ywe?
Z ywymi tylko kopoty, panie Radzikowski. Trzeba karmi, choruj. Taki bocian odlatywaby
na zim.
A wiewirki te pan robi? Tam, gdzie przed wojn mieszkaem, chodziem w niedziel do parku
i karmiem wiewirki. Z rki mi jady. Spojrza w jedn stron, zamyli si, spojrza w drug,
zamyli si, jakby chcia ze wszystkich stron na siebie popatrzy. Mgby pan i wie
powiedzia. wie cakiem zniky. Po wojnie jeszcze widywao si, jak te bota za oknami. O, na
wiach mgby pan zarobi. W telewizji nieraz takie wielkie pokazuj, to zarobiby pan. Mgby
pan i drugi, i trzeci taki samochd kupi. Tu jeden coca-col robi i inne jakie picia, to on ma
samochd, ona samochd, syn samochd i wnuczkowi obiecuj samochd, a nie maj jeszcze
wnuczka.

Pomylaem kpi, artuje. Od tej strony go nie znaem. Gdy chodziem na nauk krawiectwa do
niego, raczej nie mia poczucia humoru. Ale moe tak mi si wwczas wydawao, bo ja nie miaem.
Wszyscy si z czego miali, a we mnie zalegaa ponuro. Sdziem, e moe co go rozdranio,
chocia wydawa si spokojny, zobojtniay. Wydosta ten patyk spod awki i zacz znw co
rysowa u swoich stp. Nie bya to marynarka, nie byy to spodnie, poznabym. Jakie esy-floresy,
a moe nie umiaem odczyta. I tak rysujc, nagle powiedzia:
Ale moe co jest jeszcze, prcz pienidzy? Jak pan myli?
Nie wiem, czy jeszcze myl, panie Radzikowski. I podniosem si z awki. To gdzie Mateja
ley?
Ucieka pan ju? Dopiero pan przyjecha. Za tyle lat i ju?
pieszy mi si. Musz.
Wejdzie pan na cmentarz, t alejk do koca i na prawo.
Mylaem, e jeszcze zagramy.
Te tak chyba i on myla, bo nieraz mi si pyta, kiedy pan przyjedzie.
To do widzenia, ycz zdrowia.
Z trudem podnis si z awki, pomogem mu, biorc go pod okie. Dugo trzyma moj rk
w swojej, gdy mu j podaem.
A gdzie tu teraz najbliszy kiosk?
Chyba niepotrzebnie go spytaem, bo jego rka wysuna si jakby bezwadna z mojej. I spojrza
ku ziemi.
W rynku. Przy urzdzie.
Podjechaem pod ten kiosk i kupiem tali kart. Potem na cmentarz. Postawiem samochd przy
drodze, nawet w sporej odlegoci od cmentarnej bramy, dalej poszedem piechot. Bez bdzenia
znalazem grb Matei. Znajdowa si, jak mwi Radzikowski, t alejk do koca i na prawo, na
otwartej z jednej strony przestrzeni. Betonowa pyta, na niej Antoni Mateja, urodzi si, umar, nic
wicej. Nie wiem, czemu pomylaem, e musi mu by ciko tak lee pod t betonow pyt,
i rwnie niemdrze powiedziaem:
To co, panie Antoni, nie zdylimy, ale moe teraz zagramy?
I oczyma wyobrani zobaczyem, jak z podniecenia zaciera rce, bo zawsze tak zaciera, gdymy
siadali do gry.
A ju mylaem, ju mylaem, e pan si wicej nie zjawi. Co tam teraz gra dla pana z jakim
szewcem. Musi pan w due pienidze teraz gra. I jak idzie?
Lea Mateja w czci cmentarza chyba niedawno poszerzonej, bo mur by od starej czci
rozwalony, lecz nowego, ktry by obejmowa i grb Matei, jeszcze nie postawiono, jakby cmentarz
mia zabra i dalsze pola, na ktre by od ich strony otwarty. Znajdoway si obok Matei take inne

groby, niewiele, kilka, ktre rwnie wydaway si jakby wypchane z cmentarza. Z drugiej jego strony
stara cz zielon cian wyranie odcinaa si od tej nowej, przypominajc bardziej ogrd ni
cmentarz. Zaronita starymi drzewami, krzewami, e groby nieledwie przewityway spoza nich. A
trudno byo uwierzy, e to ten sam cmentarz, ktry od wiekw nie rozrs si, a dopiero teraz,
o czym chociaby wiadczy otaczajcy go z trzech stron kamienny mur, omszay ze staroci.
Wszyscy si dotd na nim miecili, ustpujc jedni drugim swoich miejsc, gdy ich ziemia wessaa.
No, ale i grobw nie widziao si ju innych, tylko betonowe.
Kiedy zmierzaem alejk przez t star jego cz, nieoczekiwanie zaczy mi si przypomina
niektre nazwiska umarych z mojego notesu, jakby czego domagajc si ode mnie. By moe moja
obecno na cmentarzu tak je poruszya. Bo na cmentarzu wiat wydaje si jakby tylko odbiciem
cmentarza. A nawet gdy si tak wdruje midzy grobami, niepewno czowieka nachodzi, czy sam
gdzie tutaj nie ley, tylko musiaby si poszuka. Co prawda na takie poszukiwanie trzeba by
powici duo wicej czasu ni przy okazji odwiedzenia grobu szewca Matei. Przypomniao mi
si, e nie mam Matei zapisanego w swoim notesie. I postanowiem,e zapisz go ju w nowym, gdy
wreszcie speni swj zamiar, rozstrzygajc ostatecznie, kogo zostawi, a kogo wyrzuci. Nie
wszystkich zreszt mam zapisanych, ktrzy mieli udzia w moim yciu. Nie mam matki, nie mam
i innych, co do ktrych byem pewny, ebym po omacku do nich trafi, gdyby nawet pami mnie
zawioda, tak e nie potrzebowaem ich adresw. Szewca Matej mogem zawsze znale
w spdzielni szewcw i cholewkarzy wit. A tylko tyle znalimy si co z tej spdzielni i od kart,
poza tym niewiele o nim wiedziaem. Rozmawialimy te tyle, co przy kartach i na ile karty
pozwalay, przewanie midzy rozdaniami. Poker jest szybk gr i rozdania s czste.
Nie mwic, e gdy mu karta nie sza, nie chcia w ogle rozmawia. Prze pan. Wchodzisz pan?
Ile pan kupuje? Pan zagrywa. Ja czekam. To wszystko. A niech nam jaki klient przeszkodzi,
wygadywa, ledwo ten wyszed, zorzeczy, zoci si na to swoje szewstwo. Po co ludziom tyle
butw? ebym musia przybija dzie w dzie fleki, zelwki, atki przyszywa. A tu skry nie ma.
Wystarczyoby im po parze i na cae ycie, jak kiedy byo. Kto, cholera, wymyli, eby inne na lato,
inne na zim, a jeszcze inne na niedziel? Kark mnie boli, grzbiet mnie boli, nie mog ju gowy
odchyli do gry, bo mnie cignie ku doowi. Zamkn to i wyjad na wczasy.
Bywao nawet, zrywa si, chodzi, pali papierosa za papierosem. Czasem zapa kopyto i cisn
nim w kt, gdzie leaa zwykle spora kupka butw czekajcych na reperacj. Albo wyciga z tej kupki
jakiego buta i pastwi si nad nim.
O, popatrz pan, tak zedrze obcasa i dopiero mi przynosi. Prawie do zapitka. Czy to nie wie
taki, jak si w butach chodzi? A boso bym gna po mrozie, eby si nauczy. Nie ma nawet jak tu co
podoy. Albo ten, sakramencka, tu zdarte, a tu nic. Aby brzegami, wida, chodzi, nie ca stop. Czy
tak chodzi czowiek? W jednej parze nieraz caa rodzina chodzia, szanowao si buty wicej ni nogi.
Od wiosny do pnej jesieni boso si chodzio. To taki szewc mia czas odpocz. Mg i ksik

poczyta. A teraz co jak zaczn, to nie mam czasu skoczy. Albo ten platfus. Mwiem mu, no
wkadki. Czy ta baba. Jeszcze troch, a obcasa by poamaa. Mode to, a ju takie siajniaste. Ej, ludzie,
ludzie, szkolenie trzeba by wam zrobi, jak si w butach chodzi. I to od elementarza.
To moe przerwiemy? rzucaem w t jego wcieko, bo to by najlepszy sposb, eby ostyg
i wrci do kart.
Co, chciaby pan ju uciec? Hola. Rozdaj pan. Niech i ja wygram. Moe karta si odmieni i mnie
zacznie i. I oczy mu iskrzyy, jakby ju widzia, jak mu ta karta zaczyna i.
Zdenerwowaem si troch agodnia.
I kiedy mu rzeczywicie zaczynaa i, robi si nie ten sam. Nawet dawa mi odczu, e mnie lubi.
Z nikim mi si tak dobrze nie gra jak z panem. Szkoda tylko, e tak rzadko pan przyjeda. Musi
pan czciej mamusi odwiedza. Kada matka warta tego. A pask to powinien pan i raz na miesic.
Te nie byoby za czsto.
Mimo sporej rnicy wieku traktowa mnie jak rwnego sobie w latach. I na koniec gry zawsze
pyta:
To kiedy pan znw bdzie? eby nie tak dugo jak tym razem, bo mog ju nie doczeka.
Ta jego bez maa serdeczno przejawiaa si nie tylko w stosunku do mnie, gdy mu karta sza.
Kademu klientowi, ktry akurat przynis buty do reperacji, obiecywa na jutro.
O, tam pani, pan pooy czy pocie, eby byy na widoku. Skoczymy tylko gra i zaraz
zabieram si do nich. Jutro na popoudnie. Bd, bd. Sowo szewca.
Z wyrozumiaoci, ba, czsto i z czuoci rozwodzi si wwczas o tych wszystkich butach
przyniesionych do reperacji i lecych na kupce w rogu. Rwnie o ludzkich nogach. Zna chyba
wszystkie nogi w miasteczku. Nie tylko ich obecny stan, lecz niektre od dziecistwa, od modoci.
Przyniosa mu kobieta raz pantofle, gdymy grali, a sza mu karta wyjtkowo dobrze, drzwi za sob
zamkna, a ten wpad od razu w zachwyt:
Ech, nie masz pan pojcia, jakie zgrabne nogi miaa, wytoczone. Tu od ydek szy jak strzay ku
kostkom, a w pcinach nie grubsze ni, co by tu... zapa szpilor ni ten szpilor. A stopy, panie.
Przewanie maj ludzie rozdeptane. Naprawiaem jej pantofle, to jakbym t stop yw w rkach
trzyma, drapaem w podeszw, czy draliwa. A paluszki, jakby pan wit koronk przebiera. Nawet
ten duy, u ludzi cybuch, a u niej tyle e waniejszy od tych czterech mniejszych. Wszystko si
zgadzao w tej stopie, i podbicie, i wycicie od spodu, i pita. No, ale czowiek te by jeszcze mody.
Dopiero zaoyem sobie warsztat. A teraz spjrz pan na te buty, co przyniosa. ao bierze. Po
ludzkich nogach najlepiej wida, co ycie z czowiekiem robi.
Gramy, panie Mateja, wchodzi pan? musiaem mu przypomnie, e w karty gramy.
A bo z butw, eby pan wiedzia, wicej si czowiek o ludziach dowie ni z nauki. Znasz pan
jak nauk, co by si tym zajmowaa? Nie. A szewc musi. Nasza go chyba jednak wtpliwo, czy

mnie nie urazi, bo wszed za podwjn stawk i czekajc, czy doo, powiedzia: Pan wtedy
zamiast do Radzikowskiego powinien do mnie chodzi na nauk. Szewstwo by si panu w yciu
przydao, nie krawiectwo. Na moje wyczucie byby z pana dobry szewc i gra pan dobrze w pokera.
A w przyszoci i skry wicej bdzie. Giemza bdzie. Wszystkiego wicej bdzie. Tylko w swoim
czasie. Pan jeszcze mody, doczeka. O, byby z pana szewc. Szewc szewca zawsze wyczuje. Mgby
pan same damskie pantofelki robi. Damskie pantofelki to prawdziwa szewska robota. Nie papraby
si pan w zelwki, fleki, atki. Nie mwi ju nawet o takich na bale. Ale na luby, wesela, chrzciny
czy do kocioa na niedziel. Czy zwyczajne na co dzie, czenka, wp zakryte, odsonita pita czy
noski, na lato aurowe, w paski i rne takie. Z kobietami przyjemniej, panie. Niechby tylko
pantofelki. Zawsze to co innego ni chopu z cholewami. Dotknie pan nki i ju co innego. Rysujesz
pan stop. Stawiasz j pan na papier, klczysz, a ona patrzy z gry na pana, to i dreszcz pana czasem
przejdzie, a moe i j. A co do ceny za takie pantofelki, mona si rnie ugodzi. Mgby pan sobie
zaprenumerowa modele, bo i takie pismo kiedy bdzie. Byo przed wojn. Chaim Mucha, u ktrego
uczyem si szewstwa, prenumerowa takie. Raz na kwarta przychodzio. O, byo o czym pomarzy
przy tych wszystkich pantofelkach. A si co rwao w czowieku do szewstwa. Mskie mnie tak nie
interesoway. Dla samych mskich nie zostabym szewcem. Ale c, robio si, co robio, dla takich
ng, jakie byy. Kiedy moe i ludzkie nogi bd adniejsze. Te, co teraz, to wszystko jeszcze z biedy.
Z dugiej biedy.
Nie bardzo wierzyem w te jego rozczulenia, gdy mu karta sza. Bo gdy mu nie sza, nadmiar
ruchw, gestw, ostrych, jakby rozedrganych, zdradza, e szamocze si w sobie, a nie zdaje sobie
z tego sprawy. Mierzwi wosy, drapa si po karku, przeciera czoo niby z potu, tak e gdyby kto go
nie zna, pomylaby, naprawd co go trapi albo co wanego rozstrzyga.
Nie gra za dobrze, za to namitno do gry wprost go rozsadzaa. Przy pierwszym rozdaniu ju
wprowadza si w taki stan napicia, jakby nie mg si doczeka, kiedy wemie do rki tych pi
kart. Zakniony, spragniony niczym po dugim biegu od wczoraj, przedwczoraj, a moe przez cae
ycie. Nie bra karta po karcie, lecz zsuwa najpierw w kupk, chucha w t kupk albo otrzsa j
o kolano, jakby czego si z tych kart pozbywa, i dopiero podstawia pod oczy. Ale te nie od razu je
rozsuwa, patrzy chwil w pierwsz kart, co mu wry. Za ni uchyli ciut drugiej, znw chwil
patrzy i tak a do pitej, jak to si mwi w argonie pokerskim, filowa. Oczy mia przy tym
przymruone, zwone i nagle przy tej ostatniej, pitej, rozszerzay mu si z nadziej lub lkiem. Po
pierwszym sowie, jakie rzuci, czy choby tylko burkniciu mona byo si domyli, czy co mu
przyszo czy nie przyszo.
Nie potrafi zachowa kamiennej twarzy, jakiej wymaga poker. Stara si, zwaszcza gdy pula bya
wiksza, lecz i to staranie odznaczao si wyranym wysikiem, jakby trzymanych na uwizi ruchw,
gestw, min. Albo zamknity si robi, jakby nakada mask, a usta sznurowa, co te wskazywao, e
ze wszystkich si dusi w sobie podniecenie, aby nie wykipie wciekoci lub radoci.

Kto kiedy powiedzia, e poker to gra w pienidze za pomoc kart. Bo te nie zawsze wygrywa
si lepszymi kartami, czsto przy byle jakich kartach, kamienn twarz i odpowiednio wysokim
przebiciem. Nie umia jednak zupenie blefowa. Nieraz mocno przebija, i to za ca pul, zwaszcza
jeli bya dua, bo przy tym wszystkim cechowa go rozmach w grze, mona by rzec, fantazja,
wyzbyta choby odrobiny kalkulacji, lecz jeli si miao przynajmniej dwie pary, mona go byo
z niewielkim ryzykiem sprawdzi. Czasem mu si jednak udawao. Zarwno ta zdradzajca
podniecenie twarz, jak i jego ruchy, gesty, miny, prowadziy do wniosku, e blefuje, a wykada fula,
kolor, karet. Jakby to cae jego zachowanie, zalene od tego, co mia w kartach, nabierao
sprzecznego z tym, co mona by myle, mylcego znaczenia. wiadczyo o istnieniu w nim jakiego
zaktka, do ktrego po adnych, nawet tych najbardziej oczywistych znakach niemoliwe byo
dotrze. Moe zreszt w kadym kryj si takie zaktki, do ktrych nikt drugi nigdy nie dotrze, dziki
czemu umieramy na szczcie nierozpoznani.
Przystanem przy jego grobie i zaczem si rozglda po cmentarzu, poniewa nasza mnie
wtpliwo, czy wypada gra w karty z umarym, a wolabym, eby nikt tego nie widzia. Zwaszcza
e grb, odsonity ze wszystkich stron, wyda mi si jakby zawieszony w niezmierzonej pustce.
Tylko dlaczego mielibymy nie zagra, dlatego e mier nas rozdzielia? Ale przecie mier
rwnie zblia. Dziki niej odnajdujemy si w nieznanej nam dotd bliskoci, niekiedy tak bliskiej,
jakbymy si zamienili mierci za ycie, a yciem za mier.
Poycz panu pienidzy powiedziaem, przysiadajc na betonowej pycie. Pan mi te nieraz
poycza, gdy nie miaem grosza, a chcielimy zagra.
Wycignem portfel, odliczyem spor sum. Pomylaem, e przy takiej okazji nie wypada gra
w takie same marne stawki, w jakie gralimy za jego ycia. Podzieliem t sum na dwie rwne czci,
jedn pooyem przy sobie, drug na tym napisie, Antoni Mateja.
Po rwno mamy, panie Antoni. Jeli pan nie wierzy, zamieni kupki. I przeoyem swoj
jemu, a jego sobie. Co si pan tak o to oddanie martwi? Jeszczemy nie zaczli gra. A moe pan
wygra i nie musi oddawa. Jeli przegra, to nie ma popiechu. Te mi lata lec i nie jestem ju taki
mody jak wtedy, gdymy dawniej grali. Pozwoli pan, e potasuj. Talia nowa, prosto z kiosku, trzeba
j dobrze roztasowa.
Dugo tasowaem i rnymi sposobami, sypic z pewnej wysokoci kartami z obu rk na jedn
kupk, po czym rozpoowiwszy tali, na wcisk obie poowy w siebie, i wsparszy przeguby rk na
betonowej pycie, przemiennie karta na kart z jednej, drugiej doni, i z doni do doni na harmonijk,
ale rwnie konwencjonalnie, z tym e to od spodu, to od gry. Palce moich rk wydaway mi si tak
gitkie, sprawne, e a si sobie dziwiem, bo dawno nie graem. Zaprezentowaem istny pokaz
tasowania. Tasowanie jest wan czci gry. Nieraz potrafi porazi partnerw, w kadym razie daje
od razu do mylenia, z jakim graczem maj do czynienia, ostroniejsi s we wchodzeniu, w
zagrywaniu, w przebijaniu, sprawdzaniu, blefowaniu. Czasem trafi si jednak gracz, ktrego nic nie

zmyli. Sam moe tasowa lamazarnie i nie wyglda na takiego, kto by umia odczytywa partnerw,
gdy jeszcze lepiej potrafi stwarza pozory ni pozostali, potrafi uda, kim nie jest, w zalenoci, z
kim gra i o jakie pienidze. Tacy s najbardziej niebezpieczni.
Pochono mnie to tasowanie, czy moe chciaem zrobi przyjemno Matei. Wprawiao go
bowiem za ycia w zachwyt to moje tasowanie, gdy rozpoczynalimy now tali, jako e tylko nowa
talia da si tak tasowa.
Gdzie si pan tak nauczy tasowa? jakbym sysza jego gos.
Gra si czasem tu i tam, panie Antoni, jeli czas pozwoli. Ale coraz mniej mam czasu. Od
paskiej mierci jeszcze nie graem. Chciaem nieraz przyjecha, ale nie dao rady. Interesy, rozumie
pan. Wpadaem tylko czasem do matki, ale i matka ju nie yje.
No, niech pan jeszcze troch potasuje. Opowiadam tu czasem, jak pan tasuje.
Moe kiedy wpadn, to bdziemy tylko tasowa, panie Antoni. Teraz ju grajmy. Bdziemy
gra w otwarte karty. Nie da si inaczej ze wiata na wiat. Nie bdzie zmyle, e kto ma trjk,
a przebija, jakby mia karet. Albo dobra jedn i udaje, e j ma. Czy to bdzie jeszcze gra w pokera,
nie wiem. Ale tylko poker nam zosta. Daje przynajmniej poczucie, e w co si jeszcze gra. Niech
pan przeoy. Trudno. Przeo za pana. Teraz niech pan patrzy, karta panu, karta mnie, karta panu,
karta mnie, karta panu... Co pan tam ma? Asa, krla, dwa walety, sidemk. Ja dokupywabym do asa
i krla, waletom bym nie ufa. Przechery, powiedzia pan kiedy na walety. Ale kiedy to byo, panie
Antoni. Teraz powinien pan do waletw. Przy takim pokerze ryzyko nie wchodzi w gr. A ja mam
zamany kolor, karowy. Jestem w lepszej sytuacji ni pan, bo tylko jedn dokupuj. C, przysza mi
pikowa dziesitka, a pan ma przynajmniej dwa walety. Wygrywa pan. Dawniej gdybym dokupywa
jedn, a jeszcze mocno zagra, nie sprawdziby mnie pan na dwa walety. Jak pan widzi, taka jest
rnica midzy tym, jakemy kiedy grali, a teraz. Prawda, e tak jest uczciwiej. Tylko e gra nie
zaley od kart, panie Antoni, co komu w tych kartach przyjdzie. Prawdziwy gracz nie zgodziby si,
eby to, co mu w kartach przyszo, pozbawiao go poczucia, e gra za samego siebie, a nie jest jedynie
narzdziem z woli kart, jakie mu przyszy. Nikt przecie nie gra, eby przegra. Gra zawsze toczy si
o wygran, mimo kart, jakie przyszy. A to wymaga nie tylko umiejtnoci tasowania, przebijania,
blefowania i nawet nie tego, ebymy umieli zachowa zimn twarz. To wymaga, abymy wiedzieli,
o co gramy, i chcieli tego chcie. To umiejtno najtrudniejsza. O wiele trudniejsza ni y. Urodzi
si, umrze byle kto potrafi. Lecz czy to jest ycie, niech pan sam powie, panie Antoni. Co pan za
czsto wygrywa, a ja dokadam tylko pienidze. I nie przychodz panu jakie nadzwyczajne karty,
tylko e mnie przychodz gorsze. Tak to jest, gdy karty graj za nas. Albo te nie umiem ju gra
w uczciw gr, nawet sam z sob. Tylko e w uczciwej grze, jak pan widzi, jest si przewanie
przegranym. O, jak ja teraz z panem.
Nie umiem powiedzie, jak dugomy grali. W kadym razie zagralimy si i dopiero poznaem,
e zmierzch ju zapada, gdy coraz bliej oczu musiaem podstawia swoje karty i coraz niej pochyla

si nad kartami Matei, eby mu doradzi, co wyrzuci, do czego dokupi. Wkrtce jednak i to
niewiele dao, bo karty zaczy ciemnie i ju trudno byo odrni dziewitki od dziesitek, semki
od sidemek. A za niedugo i figury zaczy si myli, krle z damami, damy z waletami. Jeszcze
tylko asy bielay. Ale i asy przygasy.
Szkoda, panie Antoni, e nie przyniosem wiecy. Pamita pan, gralimy kiedy przy wiecy,
wiato wyczyli. Gdybymy mieli wiec, moe bym si odegra. A tak musimy ju koczy.
Chciaby pan dalej gra? Tylko co byo do wygrania, wygra pan. Odegra si pan za wszystkie
przegrane.
Wieczr ju by, gdy wyszedem z cmentarza. I z tego wieczora zaraz za bram wyoni si ksidz.
Miaem wraenie, e dojrza mnie wychodzcego z bramy i zacz i w moj stron. Moliwe, e od
dawna gdzie tam czeka, kiedy wyjd z cmentarza. Musia te zauway mj samochd, a po
numerze rejestracyjnym zorientowa si, e nie jestem std, co tym bardziej mogo go zaintrygowa.
Poza tym zapewne nieczsto widywa pod cmentarzem takiej marki samochody. A jeli jeszcze by
kierowc, a ktry ksidz dzisiaj nie jest.
Niech bdzie pochwalony powiedzia, zbliajc si do mnie. C tak pno?
Przystanem zaskoczony, zwaszcza e jego pytanie wydao mi si zbyt proste, aby nie wzbudzio
podejrzenia. Na takie proste pytania, ktre pytaj nie o to, o co pytaj, nie jest atwo, bez namysu
odpowiedzie. Na szczcie przysza mi do gowy rwnie prosta odpowied, ktr zawdziczaem, by
moe, temu, e nie widziaem dokadnie jego twarzy, jak zapewne i on mojej.
Przyjechaem pno i zasiedziaem si.
Ach, tak. Pan ma tu kogo z rodziny?
Nie.
I zasiedzia si pan?
Nie wiedziaem, co odpowiedzie na jego dociekliwo, a domyliem si, do czego zmierza.
I chcc zmieni tok dalszej rozmowy, powiedziaem:
Powikszy si ten cmentarz. Dawniej wystarczya dla wszystkich ta stara cz. Czyby parafia
si powikszya? Czy moe szybciej teraz umieraj?
Ale nie. wiat doczesny nigdy nie by dla ludzi askawy dawniej, teraz. A cmentarza przybywa,
poniewa przybywa i umarych. Pan tu dawno musia nie by?
Bardzo dawno.
Tak mylaem.
Czuem poprzez ciemno, jak wbija we mnie wzrok, starajc si odgadn, kto ja jestem.
I stalimy tak w wyczekujcym milczeniu. Ja wahaem si, czy wrczy mu te pienidze Matei, on jak
gdyby czeka, e co powiem, a nie doczekawszy si, powiedzia:
Przepraszam pana, musz jeszcze wej na cmentarz, pomodli si za zmarych.

Na mnie te ju czas. Mam dug drog przed sob.


Odszed kilka krokw i nagle zatrzyma si. Jakby rozpraszajc t zaleg ju midzy nami
ciemno, spyta:
A moe chciaby pan, abym za kogo tu si pomodli?
Dzikuj. Tylko nie wiem, czy on by chcia.
Rozumiem powiedzia i znik w ciemnoci.
Byem ju przy samochodzie, gdy na drodze zaklepay gucho czyje kroki. Wyszedem na rodek
i poczekaem, a ten kto si zbliy. Bya to kobieta, tyle rozpoznaem.
Ej, panie, panie. Najwyraniej zlka si mnie, zbaczajc, na brzeg drogi. Lec po ksidza.
Musi jecha do umierajcego, a nie jad jeszcze kolacji.
Niech pani si nie boi. Rozmawiaem przed chwil z ksidzem. I prosz to wzi.
Zawahaa si.
Co to?
Pienidze. Zapomniaem ksidzu da.
O, duo. Przygarna te pienidze do piersi. Od kogo, powiedzie?
Od Antoniego Matei.
Tego szewca?
Tak, tego.
To przecie nie yje. Jak mog by od niego?
Ksidz bdzie wiedzia. Niech odprawi msz za jego dusz.
Za takiego komunist?
Ale dusz chyba mia.
A ja tam nie wiem. I przyspieszya kroku, jakby uciekajc ode mnie.

Rozdzia czwarty
A jednak zdarzyo si, e zawid mnie ten notes. By to wystarczajcy powd, aby podejrzewa,
e moe nie raz. Tote mniej mu ju ufaem i czciej nawiedzay mnie wtpliwoci, na ile jest
wiarygodnym zapisem mojego ycia. A takie znaczenie nadaem mu przez sam zamiar zrobienia
z nim porzdku, chocia nie od razu zdawaem sobie z tego spraw. Albo te tak si do niego
przyzwyczaiem przez te lata, odkd go mam, jak do jedynego staego miejsca na wiecie, na jakie
byoby mnie sta, niezalenie czy chciabym.
Nie mogo by z mojej strony pomyki, tego jestem pewien. Utwierdzam si w tym przekonaniu,
ilekro zagldam do tego notesu. Widz nawet, e to nie by mj dugopis, ktrym zapisaem jej imi,
nazwisko, adres, telefon. Nie lubi niebieskich, s mao wyraziste. Uywaem zawsze czarnych i dotd
uywam. Musiaa mi najpewniej swojego uyczy, gdy nastpnego dnia rano zaszedem do jej pokoju,
aby si poegna. I wziem tylko notes, a dugopisu widocznie zapomniaem. Pamitam, miaem
wtpliwoci, czy kocwk jej nazwiska pisze si -ski czy -cki. Chyba nawet sprawdzia, czy dobrze
zapisaem. Czuj bowiem dotd, jak zapachniao jej ciaem nieostygym jeszcze po tej nocy, gdy
pochylia gow nad notesem.
O, widz rwnie, e przy jej nazwisku, gdy dla uatwienia postanowiem pooznacza wszystkie
nazwiska, ktre chciabym wyrzuci, i te, ktre chciabym zostawi, jest cakiem inny znaczek, tylko
nie mog sobie uzmysowi, co mia oznacza. Wszystkie wyrzuci oznaczaem minusem,
a zostawi plusem. A przy niej widnieje kwadrat wpisany w kko.
Co prawda, przy kolejnych prbach zrobienia porzdku z notesem wprowadzaem te inne znaczki,
obok ju istniejcych. Zwaszcza przy tych wtpliwych nazwiskach, co do ktrych nie mogem si
zdecydowa, zostawi, wyrzuci. Take przy tych, gdy nie byem do koca pewny, kto to by, lecz co
mi kazao mie nadziej, e moe z czasem sobie przypomn. Podobnie z umarymi, na ile kto jest
ju umary, a na ile moe jeszcze yje we mnie. Z umarymi zreszt mam cige kopoty. I pod kad
liter. Takiego jednak znaczka, kwadratu wpisanego w kko, nie ma przy nikim.
Tote przegldajc znw dokadnie nazwisko po nazwisku, adres po adresie, take telefony, nie
pomijajc i tych cztero-, picio- czy szeciocyfrowych i bez numerw kierunkowych, a wic dawno
nieaktualne, co zwaszcza przy umarych powinno mi dopomc w rozstrzygniciu zostawi, wyrzuci,
stawiaem dodatkowo znaczki czerwonym dugopisem wyrzuci, zielonym zostawi. Jakkolwiek przy
nastpnej prbie i te czerwone, zielone zaczy budzi we mnie wtpliwoci. Niekiedy nie umiaem
sobie wyjani, dlaczego przy kim postawiem czerwony, a przy innym zielony. I bywao, e
zmieniaem kolory. Nawet gdy przy jakim nazwisku nie widnia telefon ani kod przy adresie,
a okazywao si rwnie, e to inny ni dzisiaj by powiat, inne wojewdztwo i ulica te pewnie

zmieniona, co wiadczyo, e musiao to by bardzo dawno temu, gdy go zapisaem, niepewno moja
tym bardziej si pogbiaa, jako e brak czego lub odlego lat moe by dokadniejszym tropem do
kogo ni nadmiar i blisko. I rodzio to we mnie nadziej, e kto wie, czy dziki temu nie
przypomn sobie kiedy, kto to by. A wic nie zasuy jeszcze na czerwony znaczek. I stawiaem
obok tego czerwonego zielony.
Inna sprawa, e po tych ilu tam prbach i cigym przegldaniu tych imion, nazwisk, adresw,
telefonw, chociaby z powodu jednego nazwiska, wydawao mi si, e zaczyna si z nich wyania
jaki oglny obraz mojego ycia. Bezksztatny, to prawda. Ale czy mgby by inny, czy ycie
wystarczy wypeni czyimi imionami, nazwiskami, adresami i telefonami, aby mona si w nim
odnale? W tych wszystkich fragmentach, przypadkowych, niespodziewanych, nieprzystajcych do
siebie, jak nie przystaje dzie do dnia, zdarzenie do zdarzenia czy sowa do myli, do wyobrae, do
uczu, do snw, a nawet sowa do sw, wzajemnie sprzecznych, nieprzyjaznych czsto wobec siebie,
ktre adnemu porzdkowi nie chc ulec, krc w nas jakby po osobnych orbitach, a nasz nad nimi
nadrzdno mona porwna do nadrzdnoci naszego ciaa, na przykad nad sercem, wtrob czy
odkiem, niezalenymi przecie od nas. Tak e jestemy, podobnie jak ten mj notes, jak gdyby
opasani gum, ktra ma t waciwo, e czasami pka.
Kto wie zreszt, czy bezksztatno nie jest naszym znamieniem, jako e zatopieni w coraz
bardziej przygniatajcym nas wiecie, pozbywamy si dobrowolnie wasnego ja. Lub odwrotnie,
uciekamy od wasnego ja, z ktrym, przyznaj, nie tak atwo y. Sdzimy, e w tej bezksztatnoci
ukryjemy si przed czyhajcym na nas od urodzenia do mierci wyrokiem rozpaczy.
Zajmowaem si wtedy antykami. Niewane, w jakim to miecie byo ani w jakim hotelu si
zatrzymaem. Dochodzia pnoc, lecz jeszcze nie spaem. Zwaszcza e mylaem tylko o tym, eby
jak najszybciej zasn, poniewa na drugi dzie czekao mnie wiele spraw. Pada deszcz, gsty,
zawiewany przez wiatr, podzwania o szyby. A lubi deszcz, dziaa na mnie uspokajajco.
Zastanawiaem si nieraz, czy tej nocy sobie nie wymyliem, czy nie bya ona owocem mojej
wyobrani, pobudzonej tym, e lec w hotelowym ku i nie mogc zasn, mimo mczcego dnia,
doznaem nagle dotkliwego poczucia pustki, jakbym w caym hotelu by sam i nie tylko w hotelu.
Takie poczucie pustki nie zna granic, nawiedzao mnie ju nieraz, wiem co o nim. I ratunkiem przed
t pustk wydawa mi si tylko sen, lecz sen nie nadchodzi. Chocia nie wiem, mg to by i sen,
ktry mnie nagle ci, nie dopuszczajc tej ostatniej, zmtniaej ju myli, e oto zasypiam.
Po jakim czasie od tej nocy, zgodnie z jej yczeniem, abym to ja do niej zadzwoni, zadzwoniem.
Odpowiedzia mi niepodobny do jej mikkiego, agodnego gosu rwnie kobiecy, lecz opryskliwy
gos:
Pomyka.
Odczekaem kilka tygodni i ponownie zadzwoniem. Tym razem usyszaem w suchawce
uprzejmy mski gos:

O takim nazwisku adna pani tu nie mieszka. Musia pan pomyli numer.
To pozwoli pan, e sprawdz, czy si zgadza. I podaem numer, ktry miaem zapisany.
Zgadza si.
W takim razie moe mieszkaa, to miabym prob, jeli zostawia pastwu swj obecny
numer...
Nie zostawia, poniewa nigdy tu nie mieszkaa. Wiedziabym, mieszkam tu od urodzenia.
A czy byby pan uprzejmy poda mi swj adres dla cilejszego sprawdzenia?
Wybaczy pan, ale przecie nie znam pana. Nawet mi si pan nie przedstawi.
Przedstawiem si.
Nic mi paskie nazwisko nie mwi.
Wic podaem jeszcze swj adres, telefon, a take powiedziaem, czym si zajmuj, e wyszukuj
antyki, ktre nastpnie wstawiam do zaprzyjanionego antykwariatu. Meble, lampy, obrazy, zegary,
naczynia, porcelana, sztuce i rne bibeloty, co tylko miao swoje lata albo odrniao si choby
podrabian staroci od panujcej przecitnoci. Przemysowa przecitno, seryjna, nierzadko
tandetna, majca zaspokoi, jak si mwio, podstawowe potrzeby ludnoci, zapanowaa wwczas
w sprzeday. Tote jaki stary mebel, obraz, zegar, wiecznik, lampa czy choby filianka, w ktrej,
zamiast w szklance, mona byo wypi popoudniow herbat, jakby rozjaniay ycie czy nawet
przywoyway dawne dobre czasy, ktre, wiadomo, jako dawne zawsze s lepsze od obecnych, choby
tamtych czasw si nie pamitao, a nawet nie dotyczyy nas. Pami nie jest od pamitania, lecz od
wspominania, a to nie to samo.
Zdarzao si, e mona byo kupi co cennego za bezcen. Bo te waciciele nierzadko sami nie
wiedzieli, co maj, nie mwic, e upowszechniajca si tandeta wygrywaa bitw o ludzkie gusta,
ludzkie przywizania. Z prostego najczciej powodu, e co jest stare, przegrywao z nowym, bo
nowe. Tak e nieraz w miejscach, gdzie nikt by si tego nie spodziewa, trafiao si na prawdziwe
niespodzianki. Waciciele robili wielkie oczy, e tak staro kto chce od nich kupi, kiedy to si
ledwo trzyma. I czsto cenili wedug tego, co pan by da. Mieli i tak wyrzuci albo spali,
przynajmniej obiad by si na tym ugotowao.
Zwaszcza na wsiach, z podworskich dobytkw, gdy parcelowano dwory, a ich wacicieli
wysiedlano, mona byo, i to w niejednym domu, spotka jak cenn rzecz, choby zabytkow ram
od obrazu, taka mi si kiedy trafia, autentyczna, barokowa. Naleao tylko jedzi do tych
miejscowoci, gdzie dwr by zasobny, bogaty. Paac, stadnina koni, wielkie obszary ziemi, lasy,
stawy, myny, gorzelnie. Wanie takimi szlakami peregrynowaem moim wysuonym renault,
wygranym w karty.
Zdarzay si czasem i nieprzyjemne przypadki. Raz zaszedem do domu byych fornali,
spodziewajc si, e u nich na pewno co znajd i moe niejedno. Ledwo spytaem, czy nie maj

czego z podworskich rzeczy, chtnie bym kupi, a gospodarz zerwa si z taborka, zapieniony nagle,
i wskazujc mi drzwi, gromko rzuci:
Won!
Za to w innym domu przyjto mnie nadzwyczaj serdecznie. Ledwo wszedem, a moda, adna
gospodyni spytaa mnie, czy morzycu si napij, bo upa dzisiaj taki, lipiec by, niedziela. A widzc
moj zdziwion min, bo nie wiedziaem, co to morzyc, objania, e to czerwone, surowe buraki
zalewane zimn rdlan wod, najlepsze na upa, pij w czasie niw. Zaprosia mnie do drugiej izby,
gdzie siedzia przy stole mczyzna w rednim wieku nad gazet.
Tata, pan przyszed powiedziaa. Tata tu gospodarz.
I po chwili przyniosa mi tego morzycu w szklance na spodeczku.
To co sprowadza? rzek gospodarz, zdejmujc okulary.
Zaczem wyjania, e kupuj rne stare rzeczy, moe co z podworskich maj.
Nic nie mamy powiedzia twardo, jakby z lekka obruszony. Ziemi my tylko wzili, ale to
ju kiedy hrabia umar.
Nagle wzrok mj mimo woli zahaczy, bo nie wypadao si przecie rozglda, o wiszc na
cianie karabel.
A to? Wskazaem palcem.
To szabla. Ale nie do sprzedania.
Karabela powiedziaem. Szabla miaaby jelec.
Ano, nie wiem. Nie suyem w wojsku. O, te dwa palce mam urwane i nie wzili mnie.
A co si stao?
Na rybach. Zamiast od razu rzuci kostk do wody, to chciaem, eby lont si troch upali.
Gwniarz czowiek by, to i gupi.
Mona zdj?
A zdejmie.
Wisiaa na gwodziu wbitym w cian. Miaa bogat rkoje, inkrustowan mas perow
i zwieczon jakby gow ora.
Kostiumowa powiedziaem. Wyglda, e to osiemnasty wiek. Wtedy karabele zaczynay ju
suy za ozdob stroju.
Nie znam si. Dla mnie to pamitka.
Pamitka? zdziwiem si, ale w tym moim zdziwieniu krya si i ciekawo, jak si taka
karabela znalaza w chopskiej izbie.
Po ojcu rzuci.
Po ojcu? znw udaem zdziwienie, eby go zachci, aby co wicej powiedzia.
Hrabia mu j da przed mierci. To moe i po hrabim. Chory by i zostawia go nowa wadza,

eby umar na swoim, chocia nic nie byo ju jego. Mwili, e przechowywa w wojn jakiego
partyzanta, co po wojnie zosta tutaj wojewod. Stra postawili, eby nikt niczego z paacu nie
wynosi. Kazali dalej suy lokajowi. A prcz tego mia crk. I to ona obmylia, eby hrabia nie
dowiedzia si do mierci, co si stao. A mj ojciec by klucznikiem u niego. No, i uprosia ojca, eby
zanosi co dzie klucze hrabiemu na dowd, e jest, jak byo. Ale hrabia wiedzia, jak jest, tylko
udawa, e nie wie. Hrabia udawa, ojciec udawa, i tak jakby w co grali z sob, dopki hrabia nie
umar. W co, nie powiem panu, bo ojciec nie mwi. A moe mwi, ale co ja tam miaem lat, to mnie
to nie obchodzio. Pamitam tylko dwik kluczy, ktre ojciec kadego wieczora zbiera z tego
gwodzia, ze ciany, gdy szed do hrabiego. O, wielki by pk. Crka przynosia rano, a wieczorem
ojciec odnosi. Nie wstawa ju z ka. Ale tego dnia, gdy mia umrze, wsta, wystroi si, przypasa
sobie, jak pan j nazywa, t karabel. Janie pan idzie wojowa? I z kim?, spyta ojciec. Nie wojowa,
tylko ciebie poegna, jak na to zasuye. I odpasa t karabel, a przypasa j ojcu. Musia go ojciec
przytrzyma, bo si chwia. Mog teraz umrze, powiedzia. I osun si ojcu w rkach.
To rozumiem, e nie sprzeda pan tej karabeli?
Ano nie.
Ale gdyby pan kiedy, to przyjad. I pooyem na stole swoj wizytwk. A mog zapisa
paski adres?
Czemu nie. Wnuk Piotr, wie Oracze. Ale to po mojej mierci.
Czasem jednak w takich domach, gdzie nie mieli nic do sprzedania, mona byo si dowiedzie, e
przy kocu wsi ten czy tamten mog co mie, bo brali.
Ano brali my, bo wszyscy brali tumaczy si ten czy tamten wskazany ssiad. Kiedy byo ju
niczyje, to jak miao si nie bra. Na nic si zreszt nie przydao, to czemu nie, mog sprzeda.
Raz trafiem na klawesyn, sta w stodole, przywalony sianem. Gospodarz zrzuci siano, brzdkn
w klawisze.
Gra, widzi pan. Tyle lat pod tym sianem, a gra, no. Myleli my, e moe ktry z chopakw,
trzech ich mamy i cztery crki, wyuczy si na organist. Miaby na zawsze ju kawaek chleba. Ale im
teraz fiu-bdziu w gowie. Gitary im kup, panie, a z czego? Bez potrzeby my si tylko nadwigali. Na
fur, z fury. Siano odrzuci, wstawi, przywali. I ma tak dalej sta?
Innym razem kupiem gobelin, suy za dywan w drugiej izbie. Nie byo tam i podogi, tylko
gliniana polepa jak w kuchni.
Ano rozcielili my, eby zimno nie cigno od ng tumaczy waciciel, zapewniajc, e
tylko zim. Cho przewanie siedz w kuchni. Bo skd bra na drzewo, wgiel, eby grza i w tamtej
izbie. Na lato trzepi, zwijaj i wynosz na strych. Wiedz, co to warte, jak u janie pastwa w paacu
byo. Tote zada tyle, aby mg sobie podog wstawi, a przynajmniej eby mu na deski starczyo,
robocizny ju by mi nie liczy.

Trzeba byo umie si targowa, przede wszystkim nie okazywa zachwytu, gdy nawet co
wyjtkowego si spotkao. Zwyke zainteresowanie te okazywa wstrzemiliwie, moe bym kupi,
nie kupi, zaley od ceny. Na pocztku, gdy nie miaem dowiadczenia, taka nieumiejtno duo
mnie nieraz kosztowaa. Zachwyt, wbrew pozorom, nie jest dobrym doradc, nawet gdy chodzi
o kobiety.
A moe i ja miabym co do sprzedania usyszaem w suchawce.
A co? nieopatrznie spytaem jak nowicjusz, ktry nie wie, e nie naley zbyt konkretnie przez
telefon pyta. Tumacz sobie t niezrczno tym, e to o ni si dopytywaem, nie o antyki. Tote
zostaem natychmiast skarcony.
To nie na telefon. Powinien pan wiedzie, skoro si pan tym zajmuje. W kadym razie na pewno
pana zainteresuje, jeli to prawda, e zajmuje si pan antykami.
Zawstydziem si, zwaszcza e w jego gosie wyczuem ironi. A jakby chcia mnie jeszcze
sprawdzi, powiedzia:
Nie byle jacy znawcy to ogldali. Unikat, drogi panie, unikat.
Poprosiem go wic o potwierdzenie adresu, jaki miaem zapisany w notesie, na dowd, e
powanie traktuj spraw, i jeli mamy wej w bliszy kontakt, chciabym go odwiedzi, a moe od
razu umwi si na konkretny dzie, godzin.
Ma pan przecie mj telefon odpowiedzia z lekka obruszony. Zadzwoni pan, gdy si pan
bdzie do mnie wybiera, wtedy... I po chwili namysu: A jaki ma pan tam zapisany adres?
Podaem.
Ale to przecie inne miasto, inna ulica, inny numer domu, mieszkania. Tylko telefon si zgadza.
Co takiego. Zamia si. Zatem oczekuj na telefon, wtedy panu i adres podam. Do widzenia.
Ze zdumienia nie odoyem od razu suchawki, dziki czemu zdyem usysze:
Aha jakby i on, nie odoywszy jeszcze suchawki, nagle sobie przypomnia: A moe pan
pomyli numer kierunkowy? Niech pan zadzwoni do informacji, ja nie wiem, jaki tam jest. egnam.
I rzeczywicie miasto, ktre mi podaa, miao inny numer kierunkowy ni ten zapisany w notesie,
w dodatku przez ni sprawdzony. Do gowy by mi nie przyszo, aby samemu te sprawdzi. Budzia
przecie takie zaufanie, wydawaa si pena lku, bezradna, zagubiona. Gdymy si rozstawali,
przytulia twarz do mojego ramienia, pytajc niemiao:
Spotkamy si jeszcze?
A chcesz?
Bardzo.
To zapisz sobie mj adres, telefon i zadzwo.
Nie, podam ci swj, ty zadzwo. Nie jestem pewna, czy miaabym odwag do ciebie zadzwoni.
Baabym si, e mnie moe ju nie chcesz pamita.

No, a do mojego pokoju zadzwonia?


Bo nie znaam ci. C mi mogo grozi? Nie poczuabym si nawet zawiedziona, gdyby mnie
nie zaprosi. Nie rozumiesz? Zadzwo. Skdkolwiek zadzwonisz, przyjad.
Dzwonic jednake i na waciwy numer kierunkowy, podobnie naraziem si na odpowied, e tu
taka nie mieszka i nigdy nie mieszkaa. Inna bya rwnie nazwa ulicy, inny numer domu, numeru
mieszkania nie byo, poniewa okazao si, e to samodzielny dom, nie kamienica. I wierz tu adresom.
A wydawaoby si, e adres to gwarancja wiarygodnoci czowieka. Jakkolwiek zdarza si, e jedynie
adres okazuje si wiarygodny. Tych kilka sw, cyfr, niemal przezroczystych, a jakby szyfr, ktry
naleaoby dopiero zama, aby cokolwiek si o kim dowiedzie. Ale niewykluczone, e kryje si
w nich i puapka. Kto wie, czy w ogle nie jest tak z adresami, ktrymi zostalimy wszyscy niejako
opiecztowani, na razie tylko adresami.
Czybym mia zatem zapisane w notesie imi, nazwisko, adres telefon kogo, kto nie istnia?
Z kim wic spdziem t noc? Ale dlaczego podajc mi nie swoje imi, nazwisko, adres, telefon, tak
bardzo chciaa si jeszcze ze mn spotka? Gdyby mi si to nio, sen moe byby w stanie to
wytumaczy. Sny maj o wiele wiksz zdolno przenikania czowieka ni nasze zmysy, rozum,
uczucia.
Nie by to jednak sen. Na og dobrze sypiam w hotelach. Hotel przez sam fakt, e jest miejscem
tymczasowym, jakby zwalnia czowieka z poczucia rnych powinnoci, zwizkw, takich czy innych
uzalenie. W przeciwiestwie do mieszkania, raczej powinienem powiedzie, mieszka, w ktrych
mniej lub bardziej czuem si zawsze zniewolony koniecznoci przyzwyczajenia. Nigdy szczeglnie
nie pocigao mnie wasne ko, wygniecione przez wasne ciao, wygrzane wasnym ciepem.
Gdybym mg, zmieniabym i ko, i pociel na kad noc.
Poniewa jednak sen nie nadchodzi, zaczem czyta Idiot Dostojewskiego. Czytaem to kiedy,
gdy chodziem na nauk krawiectwa do Radzikowskiego, teraz bya to jednak inna ksika. Nie
powinno si niektrych ksiek czyta w zbyt modym wieku, bo niewiele si z nich rozumie. Zawsze,
wyjedajc, zabieram z sob jak ksik, poniewa przed zaniciem, take w domu, przez
godzin, dwie, czasem duej, jeli sen nie chce by dla mnie askawy, czytam. Gazety przed snem
mnie rozdraniaj. Nawet gdy nie ma nic w nich interesujcego, a przewanie nie ma, musz wzi
proszek, aby zasn. Widocznie rytm tekstw znamiennych dla gazety kci si z moim wewntrznym
rytmem.
Byem blisko koca, kiedy Rogoyn porywa Anastazj Filipown od lubu z ksiciem
Myszkinem, gdy zadzwoni telefon. Nie od razu podjem suchawk, liczc, e kto si pomyli. Bo
kt by do mnie dzwoni do hotelu o tej porze? Odoyem ksik i czekaem, a sygna si urwie.
Miaem, co prawda, takich znajomych, ktrych ulubion por na telefonowanie bya noc. I eby
chocia dzwonili z jakimi sprawami niecierpicymi zwoki, lecz przewanie byli podpici lub cakiem
pijani i co tam bredzili o tym, o tamtym, z kim, kiedy, gdzie. Czasem zapraszali na wdk albo

z wdk chcieli wpa. Jakby por ich ycia bya noc.


Pomylaem w pierwszej chwili, e to moe ktry z nich. Tylko jak by mnie tu znalaz, w innym
miecie, w hotelu? Tacy jednak zawsze potrafi odnale czowieka. Wic czekaem, a mu si
wreszcie znudzi to dzwonienie. Po tym dugim dzwonieniu wanie ich rozpoznawaem. Wiedzieli, e
nasze pory ycia s inne, tak e z pewnoci ju pi, trzeba zatem dugo dzwoni, nim si zbudz.
W kocu nie wytrzymaem i przegryzajc przeklestwo w ustach, podjem suchawk.
Jakie byo moje zdumienie, gdy zamiast spodziewanego bekotu po moim oschym, sucham,
usyszaem mikki kobiecy gos:
Och, mam szczcie, e trafiam od razu na mczyzn. Nie pi pan, prawda? To sycha.
A o co chodzi? sprbowaem i swojemu gosowi nada agodniejsze brzmienie, ni gdybym
usysza ktrego z tych moich znajomych.
Czy pan jest sam?
Pytanie zaskoczyo mnie, nawet zaniepokoio, bo w tym mikkim gosie wychwyciem jakby
lekkie drenie, z czego odczytaem, e moe potrzebna jest pomoc.
Ale o co chodzi?
Czy moglibymy porozmawia?
Porozmawia? O czym? powiedziaem chodno, lecz nie zmcio to mikkoci gosu
w suchawce.
Czy to takie wane o czym? Sama rozmowa jest wystarczajcym powodem, aby chcie
porozmawia. A o czym, to ju tylko pozory czy te sposb na ukrycie prawdy, jak pan woli.
Noc jest przecie odparem z naciskiem, zamiast powiedzie, e to zamiar bezsensowny,
odmy na jutro, w dzie.
Noc jest wanie najlepsz por na rozmowy, czyby pan o tym nie wiedzia? nie daa si zbi
z tropu.
Tylko e ja nie lubi prowadzi rozmw przez telefon powiedziaem to nieopatrznie, bo niemal
rado zabrzmiaa w jej gosie:
To przyjd do pana. Mog?
Sposzony nie wiedziaem, co powiedzie, i jakby pod wpywem napitego oczekiwania, ktre
czuem w suchawce, spytaem:
Pani mnie zna?
Nie.
No, ale skoro pani zadzwonia, musiaa chyba wiedzie, do kogo dzwoni.
Wybraam z listy numerw pierwszy lepszy numer i trafiam na pana. Moe przypadek, moe
przeznaczenie. Co panu bardziej odpowiada?
A gdyby pani trafia na kobiet? zarzucaem j pytaniami, eby zyska na czasie i jako

ochon z zaskoczenia.
Odoyabym suchawk usyszaem w jej gosie wyrany ton sarkazmu. Nie mam takich
skonnoci. Zamiaa si jakby przez zamknite usta.
I moe dlatego moje nastpne pytanie byo jeszcze bardziej niedorzeczne:
A w ogle to skd pani do mnie dzwoni? Wyjechaem. Znajduj si daleko, w hotelu.
Zamiaa si ju penym gosem.
Wanie z tego hotelu. Nie domyli si pan? Mieszkamy na tym samym pitrze. Sdzc po
numerach pokojw, cakiem blisko. Zabawny pan jest, ale tym bardziej mnie pan zaciekawia. Czy
mogabym...
Przerwaem jej:
Tylko e wie pani...
Przerwaa mi z kolei ona:
Prosz nie myle, e jestem, no, wie pan. Spaam ju i nagle zbudziam si przeraona.
Dlaczego?
Nie wiem. Przeraenie nie musi mie powodu. Przeraenie jest w nas. Daje o sobie zna,
kiedy najmniej si spodziewamy. Nie znosz hoteli. W hotelu nachodz mnie rne wspomnienia.
A nie chc mie wspomnie. Prosz mi nie odmawia.
Ale przecie nie wie pani nawet, jak wygldam.
Ani pan nie wie, jak ja. A to bardziej podniecajce, ni gdybymy si znali. Nie sdzi pan?
Zreszt mog si panu przedstawi, na ile to moliwe przez telefon. Jestem jeszcze dosy moda
i chyba niebrzydka, mam due piersi. Nie chc by wulgarna, ale mczyni lubi due piersi. Kojarz
im si z matkami. Jakby od niemowlctwa nie mogli si oderwa od smaku sutek w ustach. Dlaczego
pan nic nie mwi, nie protestuje? Przecie prowokuj pana. Czybym nie bya w stanie wzbudzi
w panu adnego zainteresowania? Co miaabym jeszcze powiedzie? Musiaby pan dopiero nag mnie
zobaczy? Czyby pan ju tak ostyg? Ale chyba ma pan jeszcze wyobrani? To prosz sobie
wyobrazi, e mnie pan poda, a nie ma pan moliwoci spenienia. Najgortsze podanie to kwestia
wyobrani. Jedynie w wyobrani ciao jest nieskazitelne, bez uomnoci, bez tych wszystkich ladw,
znamion istnienia, ktrymi naznaczone jest kade ludzkie ciao. Nie ma takich, nawet te
najukochasze wymagayby poprawek. Co mam panu takie rzeczy tumaczy, i to przez telefon.
Sowa jej wyday mi si coraz bardziej rozjtrzone, gos jej dra z narastajcego napicia, tak e
zaczem si ba jakiego wybuchu lada chwila, krzyku, paczu, gdy niespodziewanie tym mikkim,
ciepym gosem, z lekka nawet kuszcym, powiedziaa:
Nie zawiedzie si pan.
Ale pani moe si zawie powiedziaem ju troch znudzony, a jednoczenie moe nie tylko
ciekawo trzymaa mnie przy tej suchawce i nie pozwalaa powiedzie dobranoc pani.

Nie przypuszczam powiedziaa z jak dziwn dobitnoci, jakby wiedziaa o mnie wszystko.
Skd ta pewno? spytaem.
Mwi mi to paski gos. Gos potrafi nieraz wicej powiedzie, ni gdyby si ycie z kim
spdzio. Chocia nie wyobraam sobie, abym moga z kim spdzi ycie. Tak e prosz si nie
obawia. Pan chyba te nie, sdzc po paskim gosie?
Gos mj, mam nadziej, nie powiedzia pani zbyt wiele.
Powiedzia wystarczajco. Za duo nie powinno si wiedzie. Im mniej, tym lepiej. Pan jest ju
w ku, prawda? To niech si pan nie ubiera. Ja te mogabym zaoy tylko szlafrok. Jest tak blisko.
Tylko e kobieta powinna przychodzi zawsze ubrana. Potrwa to troch. Musz si uczesa,
umalowa. Niech pan leciutko uchyli drzwi. Nie chciaabym puka. Noc jest. O tej porze
najdelikatniejsze pukanie niesie si po korytarzu.
No, i nie wiem, kim naprawd bya. Po kilku przykrych dowiadczeniach z telefonowaniem pod
numer, ktry mi podaa, przestaem telefonowa. Snuem rne przypuszczenia, przypominajc sobie
nawet mao znaczce szczegy czy sowa z tej nocy, co przeczyoby temu, e pami z czasem
zawsze wygasa. Kto wic jest zapisany pod jej imieniem, nazwiskiem w tym moim notesie? Ona czy
nie ona, zostawi czy wyrzuci? Nie potrafiem ani tak, ani tak rozstrzygn. I powodowany jakby
jak bezrozumn nadziej postawiem przy niej ten kwadrat wpisany w kko.
Powtarzam sobie po raz ktry, nie nia mi si. Nie byem a tak spragniony kobiet, abym musia
je w snach przywoywa. Wystarczyo mi sign do notesu, zajrze pod t czy inn liter i do tej czy
innej zadzwoni, eby przysza.
Gdyby to by sen, nie prowadzilibymy przecie tak dugiej rozmowy, i to przez telefon, ktrej
trudno byoby cokolwiek zarzuci z perspektywy jawy. Umiem odrnia sny od jawy. Czsto mnie
mcz. Mgbym powiedzie, mszcz si na mnie. Za co? Nie wiem. A chocia to bya ta jedna noc,
zapamitaem j tak gboko, jakby bya ponad miar rzeczywista. Takiego dotkliwego poczucia
rzeczywistoci doznaje si jedynie wwczas, gdy rozkosz ociera si o mier. No, i na og w snach
postacie nie przedstawiaj nam si z imienia, nazwiska, nie podaj swoich adresw, telefonw.
Przewanie zwodz nas, chociaby poprzez nieprawdopodobne sytuacje, w ktrych nam si zjawiaj.
Niekiedy zmieniaj swj wiek, przychodz jakby zza grobw, mimo e jeszcze yj, mwi jakby nie
swoimi gosami, milcz nie swoim milczeniem, a gdy chcemy je o co zapyta, budz nas, jakby nasze
pytania uniewaniay ich istnienie.
To prawda, e najczciej miewam sny, kiedy jestem bardzo zmczony. A wtedy byem zmczony,
lecz nie mogem zasn. Tak to u mnie bywa, w przeciwiestwie do wielu innych, ktrych zmczenie
usypia, mnie nachodzi lk, e pewnie przyni mi si co takiego, co zamieni mj sen w mczarni.
I zaczynam si mimo woli broni przed zaniciem. Moe dlatego nie przynia mi si nigdy matka,
poza tym jednym razem, kiedy ni mi si ten mj jubileusz, ale wtedy ju nie ya. Tak samo Maria

ani razu. Jakby mnie obie oszczdzay, zdajc sobie spraw, e i tak z trudem radz sobie ze swoim
yciem, wic przynajmniej noce powinienem mie od nich wolne. Trudno powiedzie, jak matce, bo
czy umarli mog jeszcze o nas ni? Za to Marii ni si od czasu do czasu, o czym mi donosi
w listach. Niekiedy jakby to by jedyny powd, dla ktrego pisze do mnie.
Waciwie nie mam ci nic wicej do powiedzenia, prcz tego, e nie mi si. Nie masz pojcia,
jak sprawie mi rado. Zaraz po powrocie ze szpitala zamiast przyrzdzi sobie co do jedzenia,
a byam straszliwie godna po dwudziestoczterogodzinnym dyurze, siadam od razu do tego listu.
Zjem potem, pomylaam, bo nie chciaam, aby cokolwiek z tej radoci mojej uleciao. To prawdziwe
chwile szczcia, kiedy mog ci przynajmniej we nie ujrze. Chciaby pewnie wiedzie, jak mi si
nie. Ale to jest nie do opowiedzenia. Sny nie daj si przeoy na nasz ludzki jzyk, ktrym si
posugujemy na jawie. Opowiedziane umieraj. Pozwl wic, e zachowam ten sen dla siebie.
Mgby to jeszcze poczyta nie za sen, lecz za jaki chorobliwy wytwr mojej wyobrani. Niestety,
czasem tak wanie myl i ja o sobie. Powiem ci zreszt, e aden sen nie mgby konkurowa z tym,
czym w chwilach tsknoty za tob pociesza mnie wyobrania. Sen nie jest czym niezwykym
w przeciwiestwie do wyobrani. Na sen nie mamy wpywu, wyobrania natomiast jest wolna a do
odczuwania szczcia poza szczciem, istnienia poza istnieniem. Gdyby czowiek by w stanie
zapisywa te burze wasnej wyobrani, to jej wasne ycie, bo wyobrania yje wasnym yciem,
a jeszcze lepiej, gdyby potrafi to ycie wyobrani fotografowa, czy zdajesz sobie spraw, jacy
bymy wwczas byli, jaki byby wiat wok nas? Na pewno nie taki, w jakim przyszo nam y. I tak
dalej, cay list by o tym nie. A koczy si: nij mi si, nij jak najczciej, co noc, jeli moesz.
Czy tak duo wymagam? Nie drcz ci, eby mi odpisywa, ale przynajmniej nij mi si. A czy ja ci
si cho raz przyniam? Wiem, e mi nie odpiszesz, wic po co pytam. Ale moe dasz mi jaki znak,
gdy mi si znw przynisz. Skiniesz choby gow, jeli sw bdziesz si ba. egnaj do nastpnego
listu, jeli starczy mi jeszcze si.
Jak prawie kady jej list, i ten otwiera we mnie pustk. Czasem miaem poczucie, e jestem tylko
t pustk. To poczucie pustki nie brao si std, e nie miaem jej czym zapeni. Miaem, nawet
w nadmiarze. Moje ycie mogoby si komu wydawa bujne. wiadczy o tym chociaby ten
napczniay notes, ktry z tego nadmiaru przecie si rozpad. Brakowao mi czsto czasu, eby
podtrzyma przynajmniej konieczne znajomoci. Poza tym interesy, jakie prowadziem, przerzucajc
si czsto z jednego na drugi, a w zwizku z tym i czste wyjazdy, ju mogyby zapeni t pustk. Od
czasu do czasu skazywaem si te na takie lub inne rozrywki, ktrych nie lubiem, na bywanie na
rnych przyjciach, bankietach, koktajlach i tym podobnych przymusach towarzyskich, czego jeszcze
bardziej nie lubiem. Wymagay jednak tego interesy.
Do tego cige zmiany mieszka. Nie byem bowiem w stanie na duej w jednym osi, bo
pustka, ktr odczuwaem, stawaa si coraz dotkliwsza. Tak e czasem ju po paru miesicach
czuem si niemal wyssany z siebie, niemal uwiziony w takim mieszkaniu. Uwiziony w jego

cianach, w jego meblach, obrazach, oknach, drzwiach, nawet w odgosach moich wasnych krokw,
nawet w jego ciszy, ktra gdy prbowaem zasn, wydawaa si omale wiszc nade mn grobow
pyt. Puszczaem zwykle muzyk, gdy byem zbyt zmczony, eby czyta ksik, bo jedynie
muzyka jakby podtrzymywaa t grobow pyt, aby si nie zwalia na mnie.
Na swoje pocieszenie przeczytaem kiedy, e Beethoven, ktry mieszka w Wiedniu czterdzieci
cztery lata, zmienia mieszkanie siedemdziesit razy. By podobno nieznony. Ale kady w jakim
stopniu jest nieznony. Wic jeli wielki Beethoven, to c mwi o kim takim jak ja, ktry na
dowd swojego istnienia ma tylko notes. W dodatku gdyby nie by w moim posiadaniu, mgby to by
notes kadego. Nie ma mnie w nim przecie, a jedynie moja pami i niepami cz mnie z nim.
Zastanawiaem si tylko, co to za ycie, ktre trzeba nieustannie czym zapenia. Zapenia
mona czas, ktry wyznaczony w niewiadomych nam latach, okrela nasze granice. Czas nie jest
jednak miar ycia. Tego poczucia pustki, jakie mnie czsto nawiedzao, nie byy w stanie zapeni
take kobiety. Jakkolwiek mogoby si wydawa, e kobiety s jakim kojcym balsamem na ycie,
przynajmniej na jego najbardziej dotkliwe chwile. Niektre mam zapisane w notesie. Jeli ten notes
ma by prawd mojego ycia, daremnie prbowabym cokolwiek ukrywa. Chyba, ebym go spali.
Taka myl te mnie nawiedzaa. Lecz czy nie byoby to rwnoznaczne z uniewanieniem siebie? Tak
si zastanowi, ile to milionw, ba, miliardw ludzi nie zostawio adnego potwierdzenia, e byli.
Mona by zwtpi, czy byli i po co byli, jeli byli. Wic moe to niemao, e powoduje nami coraz
bardziej wiadoma potrzeba ocalenia si przed takim byciem niebyciem, dziki czemu wiat sta na
histori.
A wracajc do kobiet. Przypadkowych, co do ktrych wiedziaem, e wicej si nie spotkamy, nie
zapisywaem. Jakkolwiek po latach, mimo e bez imion, nazwisk, adresw, telefonw, zwaszcza gdy
najdzie mnie to poczucie pustki, nieoczekiwanie ktra wydobywa si z mojej pamici i zaczynam jej
szuka w notesie, wiedzc, e daremnie, lecz jakby moja podwiadomo nie chciaa uwierzy
pamici. Zdarza mi si, e wcielam t czy tamt w czyje inne imi, nazwisko, adres, telefon z tych,
ktre mi nic nie mwi i s jedynie znakami niebytu, mimo e zapisane.
Wikszo z tych zapisanych jednak pamitam. Niektre po prawdzie pamitam jak przez mg,
zatary mi si ich twarze, ciaa, sylwetki, czas, kiedy to byo. Jedne poznaczyem ju znaczkiem
minus, inne jeszcze do zastanowienia. To te niewymagajce wzajemnoci, niedopominajce si o nic,
do ktrych, gdy czowiek by na dnie, dzwoni:
Przyjd.
Jeli z jakich wzgldw nie moga, przerzucio si dwie, trzy kartki w notesie i dzwonio si do
innej. Zawsze ktra moga. Nic mnie z nimi nie czyo, to znaczy adne uczucie, darzyem je jedynie
wdzicznoci. Wydawao mi si, e mnie rozumiej, w jak drczcej pustce musz by pogrony,
gdy rzucam tylko to jedno proszce sowo:
Przyjd.

Kto wie, czy rwnie ich nie drczyo podobne poczucie pustki, tylko, by moe, pustk uznaway
za swoje przeznaczenie. Niestety, ledwo ktra wysza, ta pustka wracaa do mnie jak bumerang,
zmuszajc nieraz do zastanowienia, czy da si czymkolwiek zapeni ycie, gdy nie sta czowieka na
mio. Lecz kog tak naprawd na ni sta? Wbrew pozorom, to wcale nie takie atwe uczucie, jak
powszechnie si sdzi. To uczucie pene ustawicznych zwtpie, niepewnoci, lkw, wymagajce
zdolnoci utosamiania si z t drug osob, odczuwania jej odczuwaniem, mylenia jej mylami.
W mioci nie ma si wasnego blu, nie ma si wasnego paczu. I bl, i pacz s wsplne. Mio to,
by moe, mdro wsplnego przemijania, jakby razem z nami przemija i wiat. Znoszca
odrbno naszego ja i wiata.
Szczerze mwic, z adn z kobiet nie czyo mnie nic takiego. Nawet z tymi, z ktrymi duej
byem i mogoby si wydawa, e jestemy w jakim trwaym zwizku, jako e pokazywalimy si
razem na przyjciach, sylwestrach, balach, w teatrze, w filharmonii, w kinie, sprawiajc wraenie, e
sfinalizujemy ten nasz zwizek wkrtce w urzdzie stanu cywilnego. Niestety, koczyo si to jak
zawsze rozejciem po kilkunastu miesicach czy w rzadkich wypadkach po kilku latach. I zawsze,
przyznaj, z mojej winy. Gdy nam z sob nawet dobrze byo i ukadao si bez niesnasek, zgrzytw,
dsw, co mi zaczynao w takim zwizku nieoczekiwanie doskwiera, a nawet wypychao mnie
z niego. Mwiem:
Musimy si rozej. I nie umiaem si wytumaczy, nie umiaem poda adnego powodu.
Mwiem:
Za dugo ju z sob jestemy.
Ale dlaczego?
To stao si ju ponad moje siy. A nie chc, ebymy zaczli si nienawidzi.
Ale przecie wiesz, e ci kocham. Bardzo ci kocham. Czy tak strasznie ci le ze mn?
Nie z tob mi le, z samym sob. Wybacz, wdziczny ci jestem za twoj mio, lecz nie jeste
w stanie mi pomc. Musz sam to znie.
Podobnie byo z kadym moim mieszkaniem. Gdy ju za dugo w nim mieszkaem, coraz bardziej
obco si w nim czuem. Czsto nie wracaem na noc, coraz czciej te wyjedaem, lecz po
powrocie jeszcze bardziej obco si w nim czuem. I czasem wanie dochodz do wniosku, e nie tyle
mieszkania nie byem w stanie duej znie, co siebie w tym mieszkaniu. Gdy jakie wynajmowaem,
nigdy nie umiaem okreli, na jak dugo. Mwiem:
Miesic, dwa, trzy, cztery, moe kilkanacie, a moe i rok, dwa. To zaley od okolicznoci.
Prosz si nie niepokoi. Zapewniam pastwu zadouczynienie, gdybym si musia nagle
wyprowadzi.
Nachodzia mnie czasem myl, czyby nie kupi domu, a moe bym si przywiza. Kto mi ze
znajomych doradza, e lepiej wybudowa, cilejszy ma si wtedy zwizek, lepiej taki dom trzyma.

Osadza ci, wkopuje niemal w ziemi i to, bywa, na gboko paru pokole. Taki dom cignie, nawet
gdy si znajdziesz na drugim kocu wiata. Nie ludzie, nie kraj, dom. Prbowaem sobie nawet
wyobrazi taki dom. Za kadym razem jednak za duy, kilkupitrowy, z niezliczon liczb pokojw,
ebym mg si przenosi z pokoju do pokoju, gdybym w ktrym ju nie mg mieszka. Zawsze si
jednak w nim gubiem, kryem po tych pokojach, po korytarzach, jak po jakim labiryncie,
niepewny, czy w tym pokoju ju byem, a w tym nie, czsto traciem orientacj, w ktr stron mam
i, eby trafi do wyjcia.
Porzuciem ostatecznie myl o kupieniu, a tym bardziej wybudowaniu wasnego domu, gdy
pojechaem ktrego roku zobaczy, co si dzieje z domem matki, niezamieszkanym od lat. Przedtem
wpadem na chwil do krawca Radzikowskiego, eby mu powiedzie przynajmniej dzie dobry.
Do domu matki pan nie zajrzy?
Wanie w tym celu przyjechaem.
Teraz to ju zupena ruina. Ale kto wie, czy nie warto czasem i na ruiny popatrzy. Moe
zabole, ale musi czasem zabole. Bez tego nie ma ycia.
Nie przypuszczaem, aby mogo mnie co jeszcze zabole. Gdy samo istnienie co dzie boli,
obojtnieje czowiek i na ruiny. Postanowiem si jednak zmierzy ze swoj pamici, na ile
zachowaa jeszcze jaki sentyment do dawnych lat, a tym samym na ile odnajd w tym domu,
waciwie w tym, co z niego zostao, bliskie mi lady siebie. A moe i co mn poruszy w takim
sensie, jak zwykle zwiedzajcych poruszaj wszelkie ruiny po wojnach, trzsieniach ziemi czy
upywie wiekw.
Niestety, nie odczuem nic z owego podniosego tragizmu, jakim tchn na og takie ruiny. Dom
nie mia ani jednej szyby w oknach, tak na grze, jak i na parterze, a z balkonu wystaway tylko
szyny. Na jednej zwisa, trzymajc si metalowej siatki, kawaek betonu. Zauwayem, e szyny s
podpiowane, widocznie kto zamierza spiowa je na zom, lecz pracowa na raty. Nic dziwnego,
szyny solidne, kolejowe. Od strony ulicy okna na parterze byy czciowo zabite deskami, a niewielkie
zostawione fragmenty zalepione pasami z plastikowych workw po cemencie. Z drewnianych okiennic
nawet zawiasy nie zostay. Na dachu czy to wiatr, czy kto zerwa kilka patw blachy, wic musiao
si w czasie deszczu la do rodka. W tym wszystkim najdziwniejsze byo, e na drzwi od ulicy nikt
si nie pokusi, a byy dbowe.
Robi je stolarz Zamojski. Uchodzi za saw stolarsk w okolicy. Gdybym dom budowa, jak mi
radzono, jego bym wzi do wszystkich stolarskich robt, tylko e ju nie y. A po jego mierci aden
z synw nie chcia si bawi w stolarstwo, zwaszcza e przemysowa stolarka wchodzia pen par
na budowy, do domw, o niebo tasza, cho nie moga si rwna z robot Zamojskiego. Jeden
z synw wyjecha podobno za granic, a drugi si rozpi.
Gdy matka zamawiaa te drzwi, pokaza jej kilka rysunkw, eby sobie wybraa, po czym spyta,
czy chce z dbu jasnego czy czarnego. Nie wiedziaa, co to czarny db, a nawet si przelka i wybraa

jasny. Dawne, sosnowe drzwi spaczyy si, popkay, z trudem si ju zamykay. Przyjechaem kiedy
na niedziel, chodziem wtedy do liceum, a matka, witajc mnie niemal radosna, rzadko j tak
widywaem, z wyrzutem w gosie:
Czemu nie wszede od ulicy? Zapukaby i bym ci otworzya.
Nie wszedem, bo wchodzio si zawsze od podwrka, przez sie, do kuchni. Tylko obcych
wprowadzaa drzwiami od ulicy, rwnie gocie, ktrzy wynajmowali u niej pokoje, tdy wchodzili.
I prowadzi mnie do tych drzwi.
Zobacz, jakie pikne mamy drzwi. I niemal z czuoci je pogaskaa. Mebel, nie drzwi.
Zamojski robi. Kosztoway, ale bd na wieki.
Farba si ju na nich spierzcha, bo kazaa pomalowa jak poprzednie. Pocignem doni,
osypao si okruchw jak ze stou po chlebie i ju po tym samym mona byo pozna, ile lat mino.
Lecz eby cho na milimetr odstaway od futryny, przylegay, jak przylegay nowe. Mosina klamka
nie zostaa odkrcona, a te bya okazaa. Robi j lusarz Myga na zamwienie matki. Poruszyem
ni, czy drzwi s moe otwarte, nie wydaa najmniejszego zgrzytu, jakby co dopiero naoliwiona,
a drzwi nie puciy. Zamknite byy na klucz, tak jak je zamknem, gdy zabieraem matk do siebie.
Bybym chtnie wszed przez nie, a moe owionaby mnie ta spodziewana podnioso tragizmu,
jakiego oczekujemy od ruin. Kto wie, czy nie odczubym bliszego zwizku, jaki zazwyczaj
odczuwamy w zetkniciu z ruinami. Moe by mnie nawet co zabolao, o czym wspomnia krawiec
Radzikowski. Zajrzaem przez dziurk, ostre wiato niemal olepio moje oko.
Przysza mi do gowy niedorzeczna myl, e skoro te drzwi ostay si w nienaruszonym stanie,
moe stolarz Zamojski doglda ich, dlatego nikt ich nie otworzy, nie wyj z futryny albo i razem
z futryn. Czyby to jego sawa stolarska tak odstraszaa? Znany by z tego, e od czasu do czasu
zachodzi, a jeli gdzie dalej komu robi okna, drzwi, meble, jecha rowerem, i sprawdza, jak si
jego wyrb trzyma, mimo e nikt nigdy nie zgasza zastrzee. Sawa stolarska bywa na og trwalsza
ni wiele innych saw, nie mwic o sawach sezonowych, pojawiajcych si wraz z mod czy
w wyniku odpowiednich zabiegw, a ktre topniej niczym nieg z kocem zimy. Sawa stolarska
trwa przynajmniej dotd, dopki te okna, drzwi, meble su ludziom, a bywa, e su przez
pokolenia. Kto wie, czy sawy stolarskiej nie mona by porwna ze saw odkrycia, e ziemia jest
okrga. Przesadzam? Z pewnoci, lecz c ma czowiek z tego, e przestaa by paska? Czy to mu
w czym ulyo, czy, powiedzmy, mniej cierpi?
Staem przed tymi drzwiami, poruszajc raz po raz mosin klamk, jakbym czeka na jaki
odzew z tamtej strony. Moe krokw matki, moe tego jej, zaraz! Tak wanie woaa, gdy si kto do
tych drzwi dobija:
Zaraz! Albo: Chwileczk! Albo: Ju id! Ju id!
Rozejrzaem si, czy mnie kto nie widzi, stojcego przed tymi drzwiami, kto mgby mnie

pozna i zaczby pokrzykiwa:


Od podwrka! Od podwrka! Tamtdy pan kiedy wchodzi! Zapomnia pan?!
Czy moe przeraony, e co si widocznie ze mn stao, bo nikt normalny nie dopuciby, aby
taki dom popad w ruin, baby si do mnie podej. Na szczcie nikogo nie zauwayem.
Z trudem przedzierajc si przez gste a dorodne pokrzywy, opiany, podbiay, osty, samosiejki
klonw, dzikiego bzu, ktrych wiatr nawia, a ktre jak kobierzec zarastay podwrko, przebiem si
do tych drzwi od drugiej strony domu. Miaem spodnie a do kolan w dbach, rzepach, paszcz omal
do pasa, rkawy do okci, a rce pokute, poparzone, bo nie zaoyem rkawiczek, a rwnie rkami
musiaem torowa sobie drog. Byem zy na samego siebie, a jeszcze bardziej na krawca
Radzikowskiego, e spodziewa si jakiego blu po mnie. Tym bardziej zy, e adnych drzwi od
podwrka nie byo. Byy cztery deski, przybite u gry i u dou do futryny, a zostawione wejcie nie
szersze ni na dwie deski. Kiedy tu drzwi skaday si z dwch skrzyde. To, w ktrym bya klamka,
suyo do wej, wyj, drugie skrzydo otwierao si tylko w razie potrzeby, gdy si co wikszego
wnosio do domu.
Wahaem si, wej, nie wej, przymierzajc si, czy uda mi si przecisn przez to zostawione
wejcie. I nawet rad bybym, gdyby mi si nie udao. Nie byem w stanie sobie wyobrazi, gdy
chodziem jeszcze na nauk do krawca Radzikowskiego, a drzwi byy normalne i co dzie nimi
wchodziem, wychodziem, e bd tutaj kiedy sta przed tymi czterema deskami i wskim wejciem,
zastanawiajc si, jak si przedosta do rodka. Niestety, zdjem paszcz i przecisnem si.
W sieni, na ile mogem dojrze w odpychajcym pmroku, nie byo nic, prcz opadego ze cian
tynku, ktry przy kadym kroku chrzci. A przecie staa tu kiedy etaerka, wieszak na okrycia,
szafka na buty i chyba co jeszcze, czego nie mogem sobie przypomnie. Miaem wraenie, e
znalazem si w jaskini. Jedynie w jej kocu przez szpary jakiego zawieszonego acha przewiecao
kilka pasemek wiata. Z obszernej sieni wchodzio si do kuchni i schodami do piwnicy. Wejcie do
piwnicy nakryte byo niegdy drewnian pokryw, teraz na ile dostrzegem, a sprawdziem jeszcze
nog, pozostaa czelu. Z kuchni jedne drzwi prowadziy do przylegego pokoju, z oknem na ulic,
a drugie do szerokiego jasnego przedpokoju. Jasno przedpokoju braa si std, e nad tymi
drzwiami, robionymi przez stolarza Zamojskiego, znajdowao si due, pokrge okno, wypenione
krysztaowymi szybkami, skupiajcymi wiato z zewntrz, nawet w dni pochmurne. Zauwayem
dopiero teraz, e wszystkie te krysztaowe szybki byy wybite. By moe nadaway si jak mao co na
cel do rzucania kamieniami.
Z przedpokoju wchodzio si do duego pokoju po przeciwlegej stronie, jak rwnie schodami na
pitro, do trzech maych pokoikw. adnych jednak schodw na pitro nie byo. Z trudem udao mi si
przej przez kuchni, eby zajrze do przylegego pokoju od ulicy. Podoga bya tu zerwana, ciany
ogoocone ze wszystkiego, adnego mebla, nic, jedynie trociny sczerniae od wody lejcej si przez
wybite okno, a pewnie i z dachu. Za wszystko zreszt wystarczy mi widok kuchni.

W kuchni, jak pewnie w kadym domu, spdzalimy najwicej czasu. Kuchnia ma to do siebie, e
zwalnia czowieka z wszelkich pozorw, przymusw, koniecznoci. W kuchni najlepiej si jado,
najlepiej si rozmawiao, najlepiej si milczao. Jeli kto komu chcia si zwierzy, najlepiej byo
w kuchni. Kuchnia sprzyjaa szczeroci. Kuchnia to jakby serce domu, niezalenie, ile ma si
pokojw. W kadym razie tak byo w mojej modoci. Mona by powiedzie, jaka kuchnia, taki dom,
w tym znaczeniu, jacy mieszkaj w nim ludzie, czy nie mog y bez siebie, czy ledwie si znosz. Na
wsiach, ale i w naszym miasteczku, panny mode wnoszono od lubu do domu przez kuchni. Mwio
si, e w kuchni mieszka pami.
Wydawao si, e powinienem wic dobrze pamita kuchni. To jednak, co zobaczyem, jakby
staro w jednej chwili wszelk pami. Prbowaem wyobrazi sobie co, co by przesonio moje oczy,
niechby nierzeczywistego, lecz moja poraona wyobrania nie bya w stanie wznie si ponad to, co
te moje oczy widziay. Nie czuem ani alu, ani zoci, doznaem jedynie wraenia, e nigdy w tej
kuchni nie byem. W drzwiach do przedpokoju wisia kawa zachanego dywanu, pewnie z ktrego
pokoju, a jakie drzwi w kawaki porbane leay tu obok wypalonego ogniska. Na rodku, na pacie
blachy, co i tak nie zapobiego temu, e podoga bya wok wypalona, pogase wgle, a w jednym
z rogw gra popiou.
Nie mogem tego zrozumie, bo ostaa si jeszcze kaflowa kuchnia, co prawda bez blach, bez
fajerek, bez drzwiczek, kafle obtuczone, poszczerbione, bezpieczniej byoby w niej pali. Chyba e
chodzio o to, aby dao si w krg siedzie, czemu ognisko, jak wiadomo, bardziej sprzyja, bo te
wszyscy siedz twarzami do siebie, sowa czy miech maj blisz drog i kady ma po rwno ciepa.
Mona si te cieni, eby wicej osb si zmiecio czy eby ciepo nie wydostawao si poza
plecy. A do kaflowej kuchni da si jedynie z dwch stron przytuli, jako e kaflowe kuchnie zawsze
si w rogu stawiao. No, i przy ognisku wygodniej, nie powstajc z miejsca, mona si od razu na
barg za plecami zwali. Ca kuchni, poza tym krgiem wok ogniska, zacielay barogi.
Stamszone, zmierzwione, zarzucone brudnymi, mierdzcymi achami, kiedy pewnie kocami,
kodrami, ale i kawakami jakby kap, chodnikw, zason, a midzy nimi butelki po wdce, winie,
piwie, denaturacie, do tego prezerwatywy.
Straciem pewno, czy by tu kiedy st. Musia by, skoro w kuchni si jado. Ale jaki? I gdzie
sta? To musiabym nie widzie tego, co widziaem, eby odnale w sobie przestrze dawnej kuchni.
Nie czuem jednak adnego zwizku z tym miejscem, jakbym zwiedza co, czego nigdy dotd nie
widziaem. Nie miaem poczucia, e wydobywam z pamici to czy tamto, lecz jedynie odgaduj, co
powinno by, bez pewnoci, e byo.
Krzesa musiay by, bo przecie nie jado si na stojco. Ale kozetka? Czy widziaem kiedy
matk odpoczywajc w pnie na kozetce, gdy przyjedaem do niej coraz rzadziej zreszt? Moe
to by mi przypomniao, gdzie staa i kozetka. Albo czy na cianach ogooconych ze wszystkiego co
wisiao? Moe ktry z moich obrazw? Ale czy namalowaem jaki obraz, ktry by si nadawa do

kuchni? Ciepy, pogodny. Moe, nie wiem. Jaki jednak musia w kuchni wisie. W kuchni
przebywao zazwyczaj najwicej ludzi, wic moga matka wzi ze strychu i sama powiesi, aby
chwali si, e to jej syn namalowa.
Makatki? We wszystkich kuchniach obowizkowo wisz makatki, dlaczego by tu miay nie
wisie? Ale co byo na nich wyszyte, jakie porzekada? Pewnie takie jak wszdzie, rymowane.
aowaa czasem matka, e nie nauczya si wyszywa, szy umiaa, cerowa umiaa, a do
wyszywania nie miaa cierpliwoci. Ale czy to dowd na makatki?
Chyba wisia jaki krzyyk, jaki obraz wity. Na pewno wisia kalendarz. To jedno miejsce
rozpoznaem. Przy drzwiach do przedpokoju, po prawej stronie. Gdy j zabieraem, przykazaa mi:
We i kalendarz.
Ale po co? Przecie to ju nie ten rok.
We. Rok za rokiem takie same, a potrzebny mi, ebym wiedziaa, kiedy czyje imieniny. Mam
popodkrelane. Zapisz i adresy, bo teraz trzeba bdzie kartki wysya. A chodziam zawsze skada
yczenia.
I tak kilkanacie adresw ssiadek, znajomych matki, bliszych, dalszych znalazo si w moim
notesie. Po jej mierci tych nazwisk nawet nie pooznaczaem, wyrzuci, zostawi. Przy pierwszym,
Waleria Kopczyska, Waleria Kopczyska, Waleria Kopczyska, powtrzyem sobie kilka razy,
mieszkaa prawie na kocu miasteczka, zawahaem si. Poczuem jaki rozdwik midzy
porzdkiem, ktrego domaga si ten notes, a pamici, jakkolwiek nie bya to moja pami i niczemu
ju nie suya. Kopczyska umara zreszt zaraz po matce, o czym dowiedziaem si od krawca
Radzikowskiego. Moje wahanie byo jednak usprawiedliwione, bo by to przecie lad matki.
Takich jej ladw w tym notesie jest duo wicej. Gdy kupiem sobie ten notes, a zobaczya, e co
do niego wpisuj, jakby od niechcenia, cho czuem, e j pali ciekawo, jako e wszystkiego, gdzie
bym poszed, co czyta, o czym myla, bya zawsze ciekawa, zagadna:
Kupie sobie notes, widz? Duy. I co wpisujesz?
Adresy.
O, dobrze, synu, e o tym pomyla. Przyjdzie list czy kartka, to si pooy gdzie bd, a potem
szukaj, gdy chcesz odpisa, bo nie masz adresu. I znajdziesz albo nie. Czowiek, ktry lubi porzdek,
to atwiej mu y. Po czym przeszukaa wszystkie szuflady i przyniosa mi kilkanacie jakich
listw, kartek. We i te moje, wpisz. Nie pokc si z twoimi. A bd chciaa odpisa, bd
wiedziaa, gdzie szuka adresu.
I co jaki list czy kartk znalaza, przynosia mi, przepisz. A znajdowaa w niepodejrzewanych o to
miejscach, e mogy tam by. W kredensie, midzy talerzami, filiankami, szklankami, kieliszkami.
W szafie na ubrania, na pce, za kapeluszami, chustkami, szalikami, rkawiczkami.
Wyobra sobie, ten list znalazam w kieszeni, w starym paszczu. Nie chodz ju w nim, okcie,

koce rkaww poprzecierane, zreszt byle jaki materia. A zeszego roku uszy mi Radzikowski ten,
co teraz nosz. Musia mi listonosz na drodze da, jak szam.
Jak kartk znalaza w jednej ksice, a list w drugiej, zaoony, gdzie czytaa.
Chyba mi si ta ksika nie spodobaa. Nie lubi, jak tylko nieszczcia i nieszczcia. Ale i nie
lubi nie skoczy. I zaoyam. Moe co mnie oderwao od czytania. Kipiao mi co moe. A jak ci
co oderwie, to i pami si odrywa.
Najwicej znalaza w kufrze na strychu, jeszcze przedwojennych, z modoci. Przyniosa mi je
jakby troch zawstydzona, e moda kiedy bya.
Nie wiem, czy te przepisywa. Gdyby chciao si odpisa, to moe ju na tamten wiat trzeba
by. Wojna jakby rowem ycie wszystkim przegrodzia. A napisa, spyta si, czy yje, jako nie
wypada. Jak yje, toby si moe ucieszy, e si go pamita. A jak nie yje? Mogabym za niejednego
wyj, gdybym chciaa. Miaam powodzenie. Ale czyby mi nie byo gorzej, ni jest? Nie przewidzisz,
co si z kogo zrobi, kiedy mem zostanie. Najsodszy moe si w potwora przemieni, a z nijakiego
anio czasem wyjdzie. Ale to rzadko. Jak chcesz zreszt. Masz tam miejsca. Patrzyam, prawie pusto.
A zapenisz swoimi, to moje powyrzucasz. A moe umr do tego czasu.
Wszystkie te listy, kartki z kufra miay ciar jakby niebytu, kiedy braem je w rk. Moe taki
jest ciar czasu, e maleje z latami. A upyno sporo lat od jej modoci. Poke, wypowiae,
niektre pomite, naddarte jakby w zoci, poplamione, a trudno byo odrni, czy od brudnych rk,
czy od ez. Lecz i na tych cakiem dobrze zachowanych niekiedy z trudem imi, nazwisko czy adres
dao si odczyta. A w przypadku kartek, czsto samo imi. Do tego zdrobniae czy zaszyfrowane, jak
widocznie do niego mwia. Nieraz ju nie pamitaa, kto to j pozdrawia znad morza czy przesya
imieninowe lub witeczne yczenia.
Nie przypominam sobie, ale zapisz.
Co mam zapisa?
A to nie, cho szkoda. I podsuwaa mi nastpn kartk czy list. Ale tu masz adres. Tylko e
imi, nazwisko same pierwsze litery, J.K. Moe to by Kobyko, chyba Jzef mu byo. Nie jestem
pewna, ale zapisz. Warto czasem mie po kim i sam adres. A ten a do wojny pisa, wybucha,
a jeszcze pisa. I nagle przesta. Mg si dowiedzie, e za m wyszam, czy zgin. A ten mnie po
wojnie tu nawet odwiedzi. Nie poznaam go. Zrobi si jak gobek siwiutki, jednej nogi nie mia.
Myla, e ja wdowa, on bez nogi, to si wyrwnuje. I nie byo o czym gada. A ten znw pisze, e
rodzina. Przeczytaj, przecie pisze, e rodzinnie mnie pozdrawia. Musia pomyli koperty. Zdarza si.
Do rodziny wsadzi, co mnie mia wysa. Ciekawam, co w tamtym do mnie napisa. Ale ju si nie
dowiem. Albo ten, zobacz, pisze szumi jody na gr szczycie, mnie samemu smutne ycie. Nie,
wydrukowane. On tylko jaki zawijas postawi, e to niby on. Tak to si moe na zawiadczeniach
podpisywa. Nie chcia, to nie bd go pamita. Tylko e kartka adna. A ten a z zagranicy.
Przeczytaj no adres. Moe tak mia kartk i wysa, adres mona zmyli, bo nie pamitam, abym

znaa kogo z zagranicy. Chyba, e potem wyjecha. Ale zapisz. Nigdy nie wiadomo, czy si moe do
czego nie przyda. Przyda mi si po wojnie taki jeden. Nie mielimy z czego y i pomylaam, dom
duy, hotelu u nas nie ma, mogabym wynajmowa pokoje. Co bym z tego zawsze miaa i miasto
miaoby lepsz opini, gdyby byo gdzie si zatrzyma, przenocowa. Czy nawet na wczasy gdyby
kto chcia, jest jezioro, las, mona dk popywa, grzybw, poziomek, jagd pozbiera czy tylko
pospacerowa, jest gdzie. Na pitrze trzy pokoiki, mae, bo mae, dla jednej osoby wystarcz, na dole
ten duy i nasz czasami mogoby si odstpi. Zoyam podanie, wszystkie zawiadczenia, jakie
chcieli, plan domu. Trzymali z rok. W kocu odmwili, e jest w planie budowa hotelu, a ja nie
gwarantuj jakiego tam poziomu. I co, hotelu do tej pory nie ma. Zezociam si i napisaam do
gazety. Tak samo mi odpisali, e dowiadywali si w tutejszym urzdzie i jest w planach budowa
hotelu. No, i napisaam do niego. Nie bardzo mi si podoba, niziutki i ju ysia. Tylko w oczach
jakby ogie wci mia. Poznaam go na jakim zjedzie, gdzie przemawia. Potem do mnie napisa,
ale nawet mu nie odpisaam. Woyam ten list w ksik i zapomniaam. A potem dowiedziaam si,
e aresztowany. No, to ju nie odpisywaam. Po wojnie czytam ja ci gazet, a tam pisz, kto posem
zosta, i oczom nie wierz, bo i on. Przejrzaam wszystkie ksiki, na szczcie znalazam ten list od
niego. Napisaam ju, zaadresowaam i nagle przyszam po rozum do gowy, e przecie nie mieszka
pod tym przedwojennym adresem, skoro posem jest. Napisaam na sejm. Na poczcie kazaam
polecony, niech si troch przestrasz, jak si rozniesie. Odpisa z piecztk sejmu, pamita mnie.
I pomg. Nie zapomn mu tego. Zapisz chocia ten przedwojenny adres dla pamici. Bo przecie
sejmu nie bdziesz zapisywa. A ten tu no, nie wiem, nie wiem, zapisa, nie zapisa. To duga historia,
nie bd ci opowiada, byo, mino, nikomu si dotd nie zwierzaam. Tak postanowiam, e jako
musz to znie. Ale wci mi si nie udaje, cho tyle lat mino. Ale zapisz. Niewart tego, ale moe
i ja zawiniam. Czasem trzeba i w sobie poszuka winy. Wina zawsze si rozkada, nawet jak ci si
wydaje, e nie ty jeste winny. Nieraz tylko myl, czy byabym szczliwa. Ale moe czasem warto
by i nieszczliwym. Szczcie nie jest najwaniejsze. Czasem waniejsze jest, co si przeyo. Masz
tam liter ? arnowiec Jan. Nad czym si zastanawiasz? Nie bdziesz mia znw tak duo na
. U nas, na tyle ludzi ma chyba tylko abko, ten pijak. No, i drugi, kierownik szkoy, urnal. Aha,
by jeszcze zastpca przewodniczcego w urzdzie, ale posadzili go za jakie machlojki. Chocia
niektrzy mwi, e za polityk. Bo to dowiesz si dzisiaj co za co?
O, wtedy jeszcze niemal zachannie zapisywaem wszystkie nazwiska, adresy, jakie tylko udao mi
si zdoby. Tak e byem nawet wdziczny matce, gdy znalazszy jaki list czy kartk, przynosia mi,
zapisz. Nie zgadby, gdzie znalazam. Midzy kwitami, w podatkach. Albo za kilimem w tamtym
duym pokoju. Widocznie zaoyam, aby mie na widoku, i obsun si. A nieraz ten kilim
trzepaam. Albo wiesz, gdzie by? W pudeku z pantoflami. Nie chodziam w nich, bo pieky. Raz
miaam wszystkiego na nogach. Poszam odda, to nie chcieli przyj, e ju chodzone. I daabym
gow, e tam patrzyam. Ten nie, nie w tych pantoflach, w kasetce, gdzie trzymam biuteri. Nie

mam znw tak tego duo. Nie mielimy z czego y, to posprzedawaam. Otworzyam tylko wieczko
i na samym wierzchu by. Najgorzej po sobie szuka. A wszystko si tak kadzie, eby nie trzeba
potem szuka.
I kadym takim listem czy kartk, wpisz, zapisz, przepisz, dodawaa mi otuchy, a nawet wiary.
Jako e nieraz ju wtpiem, czy mi si uda kiedy ten notes zapeni. Ile to trzeba by y, mylaem,
eby zebra a tyle imion, nazwisk, adresw, aby zapeni ycie.
Te adresy z listw i kartek matki, ktrych nawyszukiwaa w kocu niemao, nie byy w stanie
zaspokoi tej mojej przedziwnej zachannoci. Byo chyba co w tym podobnego do gry w okrty czy
w krzyyk i kko, znamiennych dla dziecistwa, kiedy to wyobrania potrafi jeszcze wszystko
przemieni w zabaw, nawet wojn. I kto wie, czy kiedykolwiek z tego wyrastamy. Moe dziecistwo
to nasz wieczny stan? Z dziecistwem dojrzewamy, starzejemy si, umieramy i jako dzieci
przechodzimy na tamten wiat, bo inaczej nie umielibymy go sobie wyobrazi. Czy nie na tym
polega mj bd, e staraem si za wszelk cen to moje dziecistwo opuci?
Miaem koleg ze szkoy powszechnej, chodzilimy do jednej klasy, by listonoszem. Spytaem go
kiedy, przynis jaki list matce, czyby mi pozwoli pogrzeba w swojej pocztowej torbie. Pozwoli,
tylko tak, eby nikt nie widzia. Poszlimy do szopy, eby i matka nie widziaa. Wyzna mi, e samego
nieraz go kusi, aby pootwiera te listy, co te w nich niesie. Zdarzyo mu si, e spotka jaki list sabo
zaklejony, otworzy i przeczyta.
Nie masz, bracie, pojcia, co ludzie wypisuj. A najciekawsze z wielkich miast.
Raz jeden list by tam zaklejony i bez adresu nadawcy. Wzi go do domu, nad par odklei, ale
mu si poprzerywa. To, co przeczyta, odebrao mu ch by listonoszem, e tyle nieszcz ludzkich
roznosi. Tylko e nie znalazby tu innej roboty. Jak potem zaklei? Zanis na poczt i poczta
przystawia piecztk, e przyszed uszkodzony. Nie mg zrozumie, e chodzi mi o same adresy.
Czasem, gdy spotkalimy si, kiedy roznosi poczt, sam mi wyciga jaki list, jeli by z wikszego
miasta.
Masz tu z Warszawy, z Krakowa, z Gdaska, Poznania, co bdziesz spisywa z jakich
pipidwek. ycie jest tylko w wielkich miastach. Moesz wzi do domu, spieszy mi si, mam, o, ca
t torb do rozniesienia. Urzdowych nie chcesz, bo tych najwicej przychodzi. Tylko mi jutro oddaj.
Jeden z tych listw, co mi pozwoli wzi do domu, gdzie mi si zapodzia i znalazem go chyba
po miesicu. Mylaem, e ju nigdy nie da mi adnego, a on z wyrozumieniem powiedzia:
Tak chodz dzisiaj listy. Dobrze, e nie zgubi. Bo jakby zgubi, to nie wiem. Musiabym
pokombinowa. Nieszczcia by nie byo, bo i gin nieraz.
Nie przypuszczabym, e kiedy, w dalekiej przyszoci, pogubi si w tych wszystkich imionach,
nazwiskach, adresach, telefonach, zaplcz niczym w jakim gszczu i nie bd wiedzia, jak wyj,
jak si odnale, e bdzie mnie to niekiedy prowadzi a na skraj zwtpienia, czy to ja, ten, ktry

chciaby by, a nie potrafi zdoby si na siebie. O, zdoby si na siebie, to wielka umiejtno, a moe
i sztuka, to jakby ustanowi siebie w okrelonej przestrzeni, w okrelonym czasie, w okrelonym
ksztacie, jako e na og jestemy ustanawiani bez naszej woli, bez naszej zgody, a nawet bez naszej
wiadomoci.
Co prawda, przyszo wtedy, zwaszcza odlega, jeszcze nie zaprztaa mojej wyobrani. Ot,
jutro, pojutrze, za kilka tygodni, miesic, dwa, w kadym razie nie wicej, ni mona byo mie jakie
takie poczucie pewnoci. Gdy dalej prbowaem si zapuci, przestawaem od razu wierzy, e
cokolwiek moe ode mnie zalee, i jakie tam marzenia, pragnienia wydaway mi si oszukiwaniem
siebie. Nie umiaem sobie dalszej przyszoci wyobrazi, a nawet co mnie ostrzegao, abym tego nie
robi, nie zapuszcza si za daleko. Tote nie z myl o przyszoci tak zachannie spisywaem adresy.
Przypomniao mi si, e raz pominem uwag matki. Przyniosem dwa listy, ktre pozwoli mi
kolega listonosz wzi do domu i matka widzc, e spisuj z nich adresy, rzucia jakby od niechcenia:
Za duo te nie wpisuj. Bo kto by wytrzyma a tylu znajomych. A nieznajomych, to si
wymieszaj ze znajomymi i potem jednych od drugich nie odrnisz. I co z tego, e bdziesz mia
zapisanych?
A zaczo si tak zwyczajnie, jak pewnie wszystko, kiedy si zaczyna. Gdy poznaem Mari,
kupiem sobie niewielki notesik, bo chciaem gdzie zapisa cho jej adres. Ale wkrtce znaem go na
pami, nawet telefon. W domu sdziego, oczywicie, musia by telefon, jakkolwiek telefony nie
byy jeszcze powszechne. Mieszkaa w rwnolegej do rynku ulicy, w dwupitrowej kamienicy,
zbudowanej dawno, dwie potne figury kariatyd podpieray na swoich ramionach wejcie do bramy.
Ulica co prawda zmienia nazw, a telefon jest teraz siedmiocyfrowy, do tego ma numer kierunkowy,
jak podaa mi Maria w ktrym licie. Wystarczyoby wzi za suchawk i bez porednictwa poczty,
bez tych bucze, trzaskw, piskw mgbym usysze jej gos. Czy taki sam? Kiedy dziewczcy. Na
og gosy najduej zachowuj modo.
Mieszkanie byo czteropokojowe. Pity malutki pokoik, z osobnym wejciem, sta pusty, odkd
stara niania wychowujca Mari umara. Pokoje due, wysokie, jak to w dawnych kamienicach. Ju
klatka schodowa nie przypominaa dzisiejszych klatek, obszerna, jasna, marmurowe schody,
balustrada z kutego elaza. Zaprosia mnie raz Maria, zaznaczajc, e uzgodnia to z pap. I chyba
zrobiem dobre wraenie, bo kiedy wychodziem, przyszed i sdzia poegna si ze mn, i z wasnej
woli ponownie mnie zaprosi:
Prosz nas jeszcze kiedy odwiedzi.
Byem potem kilka razy. Przebiegay te moje odwiedziny zawsze w ten sam sposb, herbata,
ciasteczka, rozmowa najpierw we troje, zazwyczaj na obojtne tematy, chocia za ktrym razem
sdzia mi si spyta:
Pan podobno maluje? Mwia mi Maria. Nawet wystawi pan jaki swj obraz.
Zawstydziem si, zaczem si tumaczy, e wystawa bya wsplna, e profesor chcia

przedstawi swoich uczniw przy okazji jego wystawy. Na co Maria wtrcia:


Niech mu papcio nie wierzy. Jego obraz by najpikniejszy. Nazywa si Dziewczynka ze nic
lalk.
Na szczcie nie dodaa, e to bya jej lalka. Na co sdzia powiedzia:
Zaczyna si zawsze niemiao. Takie s zwykle pocztki. Sztuka wymaga cierpliwoci, czasu,
no, i wiary w siebie. Po chwili, jakby si nad czym zastanawiajc: Ale warta jest tego. Chocia
nieraz i ycie trzeba za ni odda, gdy si w ni uwierzy, a nie zawsze odpaca si za to.
Zabrzmiao to jak przestroga. Po czym wyzna, e w modoci chcia si powici muzyce.
Niestety, wskutek rnych okolicznoci, ktrych nie ujawni, poszed na prawo. W tej samej chwili,
jakby upomniany jakim wewntrznym gosem, e powinien nas samych zostawi, przepraszajc, e
musi na jutro przygotowa si do kilku rozpraw, a ma do przejrzenia jeszcze sporo dokumentw,
wyszed. Tak byo za kadym razem. A nie zdarzyo si, aby pod jakimkolwiek pozorem zajrza potem
do nas. Dopiero syszc z przedpokoju, e wychodz, przychodzi si poegna, ponawiajc za kadym
razem podobnie brzmice zaproszenie:
Prosz nas jeszcze kiedy odwiedzi.
Nie powiem, ebym si tam dobrze czu. Nie tylko za pierwszym razem, gdy byem, co naturalne,
oniemielony, skrpowany, lecz take podczas nastpnych odwiedzin. Nie wiem, dlaczego. W kadym
razie nie umiaem sobie wyobrazi, e mgbym w tym mieszkaniu w przyszoci zamieszka,
gdybymy si pobrali z Mari, czemu sdzia, jak mogem si domyli w trakcie tych odwiedzin, nie
byby chyba przeciwny. Moe ju wwczas odezwaa si we mnie ta chyba wrodzona niech do
przywizywania si do jakichkolwiek miejsc i w ogle do przywizywania si do czegokolwiek.
A przecie kochaem Mari i sdziego polubiem. Imponowa mi te swoj pozycj, taktem, wiedz,
gbi dowiadcze, przemyle, co ujawniao si w paru sowach. Nie lubi zreszt duo mwi.
Opowiadajc raz, kiedy ta kamienica zostaa zbudowana, kto j projektowa, a kupi j od kogo
jeszcze jego pradziadek, przemysowiec, a potem i dziadek, lekarz, tu mieszka, i ojciec adwokat, on
si tu urodzi, w pewnej chwili z ledwo wyczuwaln nut alu w gosie powiedzia:
Szkoda bdzie tego mieszkania. Maria wyjedzie na studia i kto wie, czy tutaj wrci. A ja
przecie kiedy umr. I nieoczekiwanie zwrci si do mnie z pytaniem: Pan te ma zamiar
wyjecha?
Zaskoczony nie wiedziaem, co odpowiedzie, lecz wyrczy mnie:
Malowa mona wszdzie. Tylko e o sukces nie jest atwo, gdy si mieszka na uboczu, to
prawda.
Maria po studiach i po kilku latach pracy jako asystentka na stau wrcia, eby opiekowa si
schorowanym ju ojcem. Podja prac w miejscowym szpitalu i par lat potem zostaa ordynatorem
na pediatrii. Wysza za m, urodzia dwoje dzieci, o tym wszystkim donosia mi w kolejnych listach,

tak e mieszkanie zapenio si i sdzia mgby by spokojny, bo jego zmartwienie okazao si


ponne, tylko e ju wwczas nie y. O jego mierci dowiedziaem si z kolejnego jej listu.
Pisaa jeszcze wtedy czciej. Gdy nawet nic szczeglnego si u niej nie zdarzyo, pisaa, aby si
przynajmniej spyta, co u mnie, bo u niej praca, praca, praca, i chciaa si podzieli, co j spotkao
nieprzyjemnego lub przyjemnego, na przykad, e ostatnio niemal wyrwaa dziecko mierci. Albo te
gdy przypomniao jej si co z naszej modoci, gdy bylimy jeszcze tacy pewni, e nie potrafimy y
bez siebie, chocia ona dotd nie potrafi, dlatego pisze, bo chciaaby mnie zapyta, czy i ja pamitam.
A w jakim licie, ktry pisze tylko z tego powodu, e chce mi co wyzna, o czym nigdy mi dotd nie
napisaa i zakla si, e nigdy nie napisze, lecz drczy j to i dlatego pisze. Ot ojciec, umierajc,
spyta: A wy dalej razem? Tak odpowiedziaam. To przynajmniej spokojnie umieram. Jak
widzisz, oszukaam go, lecz nie mogam postpi inaczej. I mam cay czas wyrzuty sumienia, e
i ciebie oszukaam. Czy zawsze musz wybiera midzy kamstwem a kamstwem? Czy nie mgby
mnie troch z tego uwolni? Czy musz sama?
Nie, nie byem a taki nieczuy czy choby niewraliwy. Jeli kto by mnie posdzi
o okruciestwo, to zadawaem je przede wszystkim sobie. Byo ono tym bardziej dotkliwe, e nie
potrafiem wyrzuci tego z siebie, jak ona w listach do mnie. Gdy przyszed jaki list od niej,
wyobrania, zanim go otworzyem, podsuwaa mi od razu jak przeraajc wie, o ktrej
z pewnoci pisze. I wcale mi nie pomagao, e przecie jej nie odpowiem.
Po kilku latach, gdy powinna si ju przekona, e naszego rozstania nic nie odwrci, oznajmia
mi, e i tak bdzie do mnie pisa. Pozwl mi, e bd do ciebie pisaa, cho ju wiem, e nigdy mi nie
odpowiesz. Pogodz si z tym, jakkolwiek ciko mi bdzie, zdajesz sobie chyba spraw. Pozwl mi
jednak, bagam ci, na nasz dawn mio. Tobie jednemu na tym wiecie mog wszystko
powiedzie, zwierzy ci si z najgbszych tajemnic. Dla ciebie jednego mogabym wyrzec si
tajemnic, gdyby tego chcia. Mogabym ci do najgbszego blu mojego dopuci, do kadej mojej
udrki, do kadej myli mojej, najbardziej nawet podej, bo podo skrywa si w kadym z nas, do
kadej zdrady moich uczu, do kadego mojego lku. Gdyby chcia, mgby zamieszka w mojej
wyobrani i nie pozwoli mi wyobrazi sobie niczego, czego by nie chcia, w moich snach i nie
pozwoli mi nawet ni, o czym by nie chcia. Pozwl mi tylko do siebie pisa. Dopki do ciebie
pisz, wiem, e jeste. Gdyby nawet ci ju nie byo, moje listy bd mi mwiy, e jeste. Chocia
nie wyobraam sobie, e mogoby ci nie by. Bd wic pisaa, dopki bd na tym wiecie.
Miaem chwile, e wahaem si, czy jej nie odpisa. Tylko co? Odpisa, nie pisz, kiedy i na to nie
byo mnie sta. A moe te listy nadaway w jakim stopniu sens i mojemu yciu, tylko nie zdawaem
sobie z tego sprawy? Bo to, e nie odpisaem jej, aby nie pisaa, mogoby o tym wiadczy. Czasem
wydawao mi si, e to ycie jej, o ktrym mi w tych listach donosia, toczy si we mnie, poza latami,
jakie miny, poza przestrzeni, ktra nas dzielia. Podobnie jak nadal toczy si w nas ycie naszych
bliskich umarych. W kadym razie z tych jej listw wiedziaem o jej yciu wicej ni o swoim. Tym

bardziej e nie szczdzia mi szczegw, co robi, co zamierza, co jej si przydarzyo, co sobie kupia,
gdzie bya, z kim si widziaa, o czym rozmawiaa. I tak dalej, i tak dalej. Zdumiewaa mnie, e miaa
zawsze czym wypeni wszystkie strony papieru listowego, a czasem dodawaa jeszcze jedn, dwie
kartki, i te po brzegi wypenione.
Sam nie umiaem pisa listw, nie znosiem zreszt. Kady list by dla mnie mczarni, jeli
musiaem go napisa. Ma si rozumie prywatny, odrczny. Odkadaem czsto w nieskoczono
napisanie takiego listu, przepraszajc potem za zwok, podajc rne jej powody, jakie tylko przyszy
mi do gowy. Wdziczny byem natomiast, jeli kto poda mi swj telefon. Braem wtedy od razu
suchawk i dzwoniem. Urzdowe listy, naturalnie, pisay sekretarki, ja tylko podpisywaem,
a czasami odrcznie dopisywaem jeszcze nagwek, Szanowny czy Wielce Szanowny Panie, tytu.
Nie powiem, ebym z ciekawoci czyta o tych szczegach, ktrych nie brakowao prawie
w adnym jej licie, nie przywizywaem wagi do tego, co niesie codzienno. Niekiedy jednak
informacja, ot, tak rzucona, wrd innych szczegw, budzia we mnie zaniepokojenie. Na przykad,
gdy kiedy napisaa, e robi sobie badania, moe nawet pooy si na kilka dni w szpitalu. Z czasem
te uwag moj zwrciy pojawiajce si w tych listach sprzecznoci, niekonsekwencje. By moe
i dawniej si pojawiay, lecz jakby mi si nie narzucay. Nie miaem zreszt czasu, eby je sprawdza
z poprzednimi listami. Nie mwic, e ich wiarygodno, przynajmniej do jakiego momentu, nie
budzia zastrzee i nie moga budzi, bo zawsze bya prawdomwna jak mao kto.
Nie zaskoczyo mnie, jak mi napisaa kiedy, e rozwioda si i ponownie wysza za m.
Pomylaem, c, ludzie si rozwodz, i to po kilka razy, ponownie si eni czy wychodz za m,
taki mamy wiat teraz. Czy nam si to podoba, inna sprawa. Ale kiedy wiat si tak naprawd podoba
ludziom? Kto moe powiedzie, takiego upadku cnt jeszcze dotd nie byo. By moe, nie wiem, nie
yem przedtem. Tylko czy cech cnt nie jest to, e zawsze s w stanie upadku? Upadek, mona
powiedzie, to stan naturalny wiata.
Coraz czciej jednak co mi si nie zgadzao w obrazie jej ycia, jaki sobie na podstawie tych
listw stworzyem. Pomijam pomyki, jakie kademu mog si zdarzy, zwaszcza gdy list od listu
dzieli duszy czas. Takie pomyki mona wtedy przypisa zmieniajcej si wraz z nami naszej
pamici, z ktrej pewne zdarzenia uciekaj, inne zacieraj si, bledn i odtworzenie ich nigdy nie
bdzie powtrzeniem.
Nie byem te pewny, czy to moja pami czego w tych jej listach nie pozamieniaa, nie
pomieszaa, bo nie ufam do koca i swojej pamici. Byem jednak przekonany, e najpierw urodzia
syna, potem crk. Tymczasem napisaa, e urodzia syna, ma wic ju wszystkie dzieci, bo czy wiem,
e tak si mwi, gdy ma si crk i syna, e ma si wszystkie dzieci. I taka jest szczliwa, e nie wie
wprost, jak mi o tym napisa. Gdy poczua jego ruchy w sobie, ju mwia do niego, synku. Synku,
bd grzeczny, bo mama jest w pracy, narodzone dzieci leczy, a ty dopiero si urodzisz. Synku, nie
kop, mama jest zmczona, pij ju, synku. Gdy przez kilka dni nie dawa znaku ycia, pukaam do

swojego brzucha, synku, odezwij si, poruszaj nk, rczk. Odezwij si, mama ci prosi. Nigdy bym
nie przypuszczaa, e poczucie szczcia moe nie zna miary. Chyba dotd nie wiedziaam, co to
szczcie. I nie aowaa sw, eby wyrazi szczcie, jakiego doznaa. A wiesz, jest podobny do
ciebie. Nie miej si, naprawd. Chocia to kruszyna, mona ju w nim czyta. Ma takie same ciemne
oczy jak ty, tak samo wycite usta i bdzie mia, ju widz, takie same dugie palce. A gdy si
umiechnie, widz w tym jego umiechu twj wiele znaczcy umiech. Nie musz ci mwi, jak
bardzo bym pragna, eby to by nasz syn. A moe jest nasz, tylko nie wiemy o tym? Czasem
nachodzi mnie jakby chwila olnienia i przypominam sobie, e kiedy ci powiedziaam, bdziemy
mieli dziecko. Nawet pamitam, gdzie to byo. Wracalimy skd, zmierzch zapada, podprowadzie
mnie pod dom i tak stalimy, patrzc w milczeniu na siebie, jakby nas wszystkie sowa nagle opuciy.
Powiedziaam, powiedz co. A ty na to, co chcesz, ebym ci jeszcze powiedzia. Lampy zaczy si na
ulicy zapala, lecz jako dziwnie nie wszystkie naraz, tylko jedna po drugiej, w sporych odstpach,
a z kad zapalon lamp zmierzch, zamiast si rozrzedza, gstnia wok nas. I wtedy
powiedziaam, bdziemy mieli dziecko. Przytuliam si do ciebie. Nie cieszysz si, spytaam, bo
przyje to jako chodno. Pocaowae mnie we wosy, lecz twoje wargi byy chodne, a i mnie
ogarn ca chd. Ciesz si, wyszeptaam. Nie masz pojcia, jak si ja ciesz.
A tymczasem w ktrym z nastpnych listw po latach napisaa, e syn przystpuje do matury,
a crka wyjechaa wanie na wycieczk szkoln, bo gdyby chocia ona bya ze mn. Nie masz
pojcia, jak si o niego denerwuj. Zdolny jest, ale przecie najzdolniejszych zjadaj nerwy.
W pierwszej chwili pomylaem jedynie, jak ten czas leci, a coraz szybciej, jakby z latami
przyspiesza. Lecz czym mierzy to przyspieszenie, kalendarzem, zegarkiem? Zaraz nasza mnie
jednak wtpliwo, e to chyba crka powinna przystpowa do matury, syn w najlepszym razie za
kilka lat. Skd wic ten niepokj jej o syna? A kade sowo w licie wskazywao, e to prawdziwy
niepokj.
Cay czas w nerwach yj. Nie mog spa, nie mog je. Do szpitala przestaam jedzi
samochodem, jakkolwiek drog, domylasz si, znam na pami, e mgby mnie samochd sam
prowadzi, lecz boj si. Badam dzieci, a rce mi dr, a byam zawsze taka opanowana, nie poznaj
siebie. Koleanki, koledzy mwi jej, pani ordynator czy Mario, jest pani przemczona, koniecznie
urlop niech pani wemie. Ale czy na urlopie mniej bym si denerwowaa? Przeciwnie. Miaabym
wicej czasu na mylenie, a takie mylenie bardziej szarpie nerwy.
Pamitasz, gdy ty zdawae matur, tak samo si denerwowaam, papcio a si o mnie niepokoi,
co si, crko, z tob dzieje? Kochany papcio, jak on mnie rozumia. Uciekaam z lekcji
i przychodziam do twojej szkoy. Siadaam na korytarzu gdzie w kcie i czekaam, a wyjdziesz
z kolejnego egzaminu. A co si naprzeywaam, czekajc. Nie spuszczaam oczu z drzwi, za ktrymi
zdawae. Wona wnosia herbat dla nauczycieli, to gdy wychodzia, omal bagaam j wzrokiem,
eby przynajmniej umiechna si na dobry znak. A przecie wiedziaam, e zdasz. Miaam ksik

z sob, prbowaam czyta, lecz strony uciekay przede mn, bo mylami, sercem, ca dusz byam
z tob. Wierz mi, nawet w drobnej czci nie denerwowaam si tak przy swojej maturze potem. Bye
na studiach i napisae, e nie moesz przyjecha. Mam ten twj list. Trzymam go w osobnym
pudeku, eby mi nie zgin, razem z tymi dwoma, jakie przedtem do mnie napisae. Nie
spodziewaam si, e bdziesz czeka na mnie na korytarzu, jak wtedy ja na ciebie. Rozumiaam, e
masz swoje egzaminy, e studia to nie przelewki. Ale mylaam, moe zadzwonisz spyta si, jak mi
poszo. A tak strasznie chciaam ci si pochwali, e ju jestem po maturze, e wszystko wietnie
pozdawaam. Nigdy nie powiedziaam ci o tym, bo nie byo ju okazji, ale miaam troch alu do
ciebie. Teraz wiem, e odtamtd zaczo si wszystko psu, tylko wtedy nie zdawaam sobie jeszcze
sprawy. Nie zrozumiaam, jak nie chc zrozumie dotd. I nie chciaabym nigdy. Moe uznasz to za
schizofreni, e po tylu latach, przy maturze syna, ten niepokj o ciebie wrci do mnie. Uznaj, za
co chcesz, nie zaley mi na tym. Nie sypiam bez proszkw nasennych. Nie paliam, a zaczam pali.
Ja, lekarka. Upominam innych, aby nie palili. Tumacz, jak to le na zdrowie wpywa, a sama pal.
Naturalnie, po kryjomu. Ty, mam nadziej, nie palisz? I dobrze. Prosz ci, nie pal. Ach, Boe, Boe...
To znw kiedy napisaa, e ma zamiar otworzy prywatny gabinet. Spenioby si w ten sposb
marzenie sdziego. Bo kiedy bya jeszcze na studiach, papcio nieraz jej to mwi, wr, nie musisz
pracowa w szpitalu, otworzysz sobie gabinet, wyposa ci go, urzdz we wszystko, czego dzisiaj
wymaga sztuka medyczna, o pacjentw nie musisz si martwi, mieszkanie nasze jest w dobrym
punkcie. Wszyscy i teraz jej to doradzaj. Pracowaaby dalej w szpitalu, a dwa, trzy dni w tygodniu,
w popoudniowych godzinach, mogaby przyjmowa prywatnie. Cieszy si dobr opini jako pediatra.
Matki ze swoimi pociechami dosownie j oblegaj w szpitalu. Zreszt kocha dzieci nie tylko jako
lekarka, lecz jako kobieta. Kade traktuj jak wasne. Bo kade wymaga mioci. Dziecko, ktre czuje,
e jest kochane, szybciej wraca do zdrowia, wierz mi. Dzieci s na mio o wiele bardziej wraliwe
ni doroli. Odczuwaj mio jakby poza zmysami, ktre dopiero w nich pczkuj, poza mylami,
ktrych przecie jeszcze nie maj, jakkolwiek nie wiemy o tym, poza sowami, ktrych jeszcze nie
umiej. Tote nie rozumiej jeszcze mioci. Ale czy mio trzeba rozumie? Rozum i mio to jak
wiedza i wiara, jedno drugie przytumia. Moe mio jest dla nich ciepem, nie tym naturalnie pod
ciep koderk czy kocykiem, lecz ciepem wiata, na ktry si narodziy?
Pamitasz chyba nasze mieszkanie. Wic w salonie, od wejcia na prawo, bdzie poczekalnia.
Dlaczego tak dua? No, przecie dzieci musz mie si gdzie bawi. Nie usiedz na kolanach matek,
nawet gdy s bardzo chore. Przede wszystkim te chore trzeba czym zaj, zabawi, eby nie pakay.
Pokupuj duo zabawek, ksieczek, eby miay co oglda czy matki mogy im poczyta. Kredki,
kartony, gdyby chciay sobie porysowa. Jaki stolik, eby miay gdzie siedzie, par krzeseek, dla
mniejszych, wikszych. Troch lalek dla dziewczynek, konia bujanego dla chopcw. A nawet gdyby
chciay pobiega, trzeba im zapewni miejsce. Dzieci s ogromnie ruchliwe, nie to, co my, doroli, e
nam si czsto nie chce, a z wiekiem coraz mniej.

Z poczekalni natomiast bdzie si wchodzio do mojego dawnego pokoju, w ktrym spdzalimy


najszczliwsze z sob chwile. Chyba nie zapomniae?
Wiedz tylko, e nie auj niczego. Ach, jak pragnabym znowu... A pamitasz, bae si, e
papcio moe wej. Nie bj si, mwiam. Znam go, nie wejdzie. Kochany papcio, by taki delikatny,
dyskretny, jakby przey niejedno ycie. Nigdy nie wtrca si w moje sprawy, nie pyta, jeli mu
sama nie powiedziaam, wiedzia, gdzie jest granica midzy ojcem a crk. Nigdy, choby psowem
nie upomnia si nawet o swoje ojcowskie prawa. Zawsze cieszy si na twoje przyjcie. Wychodzi do
przedpokoju przywita si z tob, chocia nie bye jego gociem. A gdy siadywalimy we troje
w salonie, wiedzia, kiedy nas opuci, i opuszcza pod byle pretekstem, a wtedy przechodzilimy do
mojego pokoju. Tam bd miaa gabinet. Zostan mi jeszcze dwa pokoje i kuchnia, to dla mnie a
nadto.
Prbowaem sobie wyobrazi ten salon jako poczekalni, lecz moja wyobrania nie moga si
przebi przez ten dawny czas, gdy siedzielimy w tym salonie, ona, sdzia i ja, ona mieje si swoim
perlistym miechem, poniewa sdzia zaartowa z salonu przemienionego w poczekalni, a wok
nas biegaj, hutaj si, rysuj, krzycz, pacz dzieci, pod cianami za siedz ich zatroskane matki
i czekaj, kiedy sdzia opuci salon, abymy mogli przej do dawnego jej pokoju. Tylko e nie
moemy, bo tam przyjmuje teraz pani doktor.
A w pokoiku, pamitasz, gdzie mieszkaa moja niania, nie jest wcale taki may, mogaby
zamieszka pielgniarka, jeli nie miaaby gdzie mieszka. S w szpitalu takie, ktre dojedaj
z okolicznych wiosek. Pracowite, porzdne dziewczyny, chocia o niektrych rnie mwi. I grosze
zarabiaj. To mogaby sobie u mnie dorobi. I mieszkanie miaaby za darmo. Przypuszczam, e
powinnam mie powodzenie. Duo dzieci rodzi si teraz w naszym miecie, jak rwnie w okolicy.
No, i tak si zdarzyo, e wracaem kiedy noc z kilkudniowej wyprawy za interesami. Droga bya
prawie pusta, wczyem wic dugie wiata i nagle ujrzaem zbliajcy si drogowskaz, a na nim
nazw tego miasta, kierunek w prawo. Przyhamowujc w gwatownym odruchu, skrciem, zbaczajc
z trasy o kilkadziesit kilometrw. Nie wiem, co mn powodowao. Trudno znale sowa na
wszystkie odcienie naszych impulsw. Zwaszcza tych niespodziewanych, do tego w nocy, w trakcie
jazdy samochodem, suchajc muzyki, z rkami na kierownicy, nogami na pedaach, oczami wbitymi
w drog przed sob. Moliwe, e moja naga decyzja miaa przyczyn w tym, e ju dawno nie
otrzymaem od niej listu. Lecz czy na pewno, nie wiem. W dodatku nocna pora jakby mnie
zapewniaa, e nie spotkamy si, choby przypadkiem. Nie miaem bowiem zamiaru odwiedza jej,
a nie tylko dlatego, e o tej porze byoby to co najmniej niestosowne. M, dzieci i nagle kto obcy
w rodku nocy. Chciaem jedynie zobaczy t znajom, a tak dawno niewidzian kamienic, zwaszcza
tabliczk, e doktor pediatra przyjmuje w takie a takie dni, w godzinach takich a takich.
Nie podjechaem pod sam dom, zatrzymaem samochd dwie ulice dalej i ten kawaek
przeszedem piechot. Pora bya wzgldnie bezpieczna, co prawda noc zaczynaa si ju z lekka

rozrzedza, mimo to ulice byy jeszcze puste. Pomylaem, e dopiero za trzy, cztery godziny Maria
bdzie wychodzi do szpitala. Nie zauwayem jednak adnej tabliczki na cianie kamienicy,
a podszedem pod sam mur i przebijajc si wzrokiem przez rzednc noc, przepatrzyem cay mur
wok wejciowej bramy. Tabliczka odznaczaaby si na murze nawet noc, tym bardziej biaa, jakie
zazwyczaj maj lekarze, czy niechby mosina, te daaby si dostrzec z tej bliskoci. W pewnej
chwili usyszaem gdzie w gbi ulicy skrzypienie mioty po nawierzchni. Odwrciem si
i dostrzegem sylwetk kogo, kto mimo ciemnoci ju zamiata. Podszedem do niego.
Nie wie pan, czy mieszka tu dalej doktor Maria...?
Przerwa mi:
adna dochtorka tu nie mieszka. Wiedziabym. Na caej ulicy wiem, kto mieszka.
Powtrzyem imi, wymieniem i nazwisko, ma si rozumie, panieskie, bo nigdy mi nie
napisaa, jakie nosi teraz zamna.
Pracuje w szpitalu, a tu mieszka i ma prywatny gabinet. Tylko e nie widz adnej tabliczki. Pod
czwartym, na pierwszym pitrze.
To poczekaj pan, niedugo zaczn wychodzi, spytasz si.
W nocy?
A dugo do witu? Dochtory wczenie wstaj mwi gosem jakby wydobywajcym si spod
skrzypicej mioty.
Nie mog, spieszy mi si. A jaka to ulica? spytaem, bo straciem pewno, czy nie
pobdziem, wiele ulic byo tu podobnych do siebie.
Jakiej witej. Przedtem bya tych, co nas wyzwoliy.
To tu powiedziaem. Mieszka tu kiedy sdzia Sterczyski, jej ojciec.
Sdzie znaem, wszyscy go w miecie znali. Ale e tu mieszka, nie wiedziaem. Gdzie indziej
wtedy zamiataem, na Moniuszki. Tu od zeszego roku, jak prywatny wzi zamiatanie. Znaczy firma.
Moe si wyprowadzia? Nie wie pan, gdzie?
Skd mam wiedzie? Mwi panu, e dopiero od zeszego roku. O, miec tutaj jak psy. Tam tak
nie mieciy. Trzeba w nocy ju wstawa i zamiata. A po sobocie, niedzieli sodoma gomora. I w takie
dni te si czowiek po kadej nocy nazamiata. Widzisz pan, nawet kondony. Jakby nie dali rady do
ek doleci. Dawniej si tak ludziom nie spieszyo. A ile w ku wygodniej, panie niby zamia
si, a waciwie zaskwiercza. Ja bym tam nigdy na ulicy. A byo si tak samo modym. Albo we
pan, psie gwna. Wychodz wieczorami z tymi psami, a te sraj, gdzie popadnie. I mwi, e psy s
mdre. Skd maj by mdre, jak ludzie niemdre. A jaki pan, taki pies. Nieraz caa ulica zasrana. Co
to za moda na te psy. Dawniej psy tylko na wsiach i na acuchach. A teraz wicej ich w miastach. Po
dwa i trzy maj. A jeden tu pi, dyrektor. Nie powiem panu, od czego, od czego tam.
Zniecierpliwiony suchaem go jednak, majc nadziej, e moe co mi si uda z niego wydusi.

Pediatra powiedziaem, lecz zdaem sobie spraw, e moe nie rozumie sowa, i dodaem: Od
dzieci.
Moje dzieci, panie, dawno w wiat wyfruny, to przestay mnie bole i niepotrzebne mi
dochtory. Teraz grzbiet mnie boli, stawy upi, astma dusi. I zakasa si. O, widzisz pan, jak to
zaraza dusi. Od tego kurzu. Cae ycie w kurzu, to i w rodku czowiek zakurzony. Z wierzchu si
wymyje, a jak w rodku si wymy? Zbiera si to, zbiera, a kiedy zadusi. Gdyby tak mogo si
zajrzy, co tam ju zaduszone, a co jeszcze dycha. Ale aden dochtr nie zajrzy. Wezm mandolin,
pobrzdkam, to i jako dycham. Chciaem, eby crka nauczya si na czym gra. Chodzia tu do
jednego uczy si, to si do niej dobiera i przestaa. Za granic teraz jest artystk, pisaa. A jeden syn
zabi si na motocyklu. Drugi w kryminale. Nie powiem panu, ile dosta i za co, bo jak wyjecha, nie
da ju znaku ycia. W gazecie mi znajomy przeczyta, e siedzi, bo w jakiej bandzie by. A pan ma
dzieci?
Nie.
To na co panu dochtorka od dzieci?

Rozdzia pity
Nie widziaem siebie jako przyszego krawca. Podobnie, gdyby to by szewc, stolarz, kowal czy
inny zawd z tych, o ktrych matka mwia, e s gdzie tam potrzebniejsze ni malarze i z nerww
lecz. Tylko e u szewca Matei pewnie bymy wicej w karty grali, ni reperowali buty, a stolarz
Zamojski nie y. Natomiast kowala, przynajmniej za mojej pamici, nie byo u nas. By w jakiej
do odlegej wsi i tych paru wonicw tam jedzio konie ku.
I rad nierad zaczem chodzi do Radzikowskiego. Mia Radzikowski duy krawiecki notes
z przedwojennymi klientami. Powojennych w nim nie zapisywa. Powojennych zapisywa, biorc
miar, na osobnych karteczkach, ktre przypina szpileczkami do materiau. Na starych rzeczach,
przyniesionych do przerbki, zapisywa tylko sam miar, bez nazwiska, i wkada do tej czy innej
kieszeni, uznajc, e nie moe zdarzy si pomyka, jakby moga zdarzy si przy materiale. Romeo,
jeden z dwch czeladnikw, drugim by Stanisaw, spyta raz Radzikowskiego:
Czemu majster cigle, kurwa, te karteczki? Przecie ma majster notes, a tam jeszcze miejsca.
I tak by nie zrozumia, gdybym ci powiedzia odpar mu do opryskliwie, podnoszc gos:
I nie klnij tak, ju ci nieraz mwiem. Wystraszysz mi klientw.
Wydawa by si wic mogo, e ten notes to zamierzchy ju kawaek ycia Radzikowskiego,
odrbany jakby siekier przez wojn i nieprzydatny teraz do niczego. Po co go wic trzyma na
wierzchu, mylaem pocztkowo, i to tu przy sobie? Bo lea ten notes na stole, na ktrym
Radzikowski kroi, po lewej stronie, od okna, gdzie noyce, kreda, centymetr, linijka, a gdy rozwija
jaki materia do krojenia, przekada notes bliej okna. Dopiero po dwch, trzech miesicach
chodzenia na t nauk krawiectwa co nieco zaczem rozumie.
Ot kiedy opowiada o swoich przedwojennych latach, czsto siga do tego notesu, podpierajc
si tym czy innym imieniem, nazwiskiem dawnego klienta. Czasem dla wiarygodnoci odczytywa
i adres, telefon, tytu, jeli to by jaki inynier, doktor, prezes, dyrektor, naczelnik, sdzia, kupiec,
waciciel przedsibiorstwa czy inna wana osoba.
E tam, bajki majster przerywa nieraz te opowieci zniecierpliwiony Romeo. Nigdy takiego
wiata nie byo.
Prowadzio to zwykle do ktni, gdy Radzikowski si zaperzy, a Romeo upiera przy swoim.
Wysiedlony z jakiego miasta na zachodzie kraju, gdy weszli tam Niemcy, zaraz na pocztku
wojny, chyba w listopadzie, przyjecha Radzikowski wraz z on do naszego miasteczka. Jak tutaj
trafi, moe mwi, ale nie pamitam, tak jak nie pamitam nazwy tego miasta, gdzie przed wojn
mieszka. Mam natomiast dotd w oczach obraz niektrych jego ulic, zwaszcza tej gwnej, przy
ktrej mieci si zakad krawiecki Jana Radzikowskiego. Podobnie niektrych placw, skwerw,

pomnikw, parku, fontanny na rodku rynku, kocioa z ktrego tam wieku, niektrych kamienic,
willi, poniewa odczytujc ten inny adres, objania nam zarazem, czy to bya gwna czy boczna
ulica i od jakiej odchodzia krtka, duga, jakie sklepy znajdoway si przy niej, jakie urzdy, szpital,
kino, teatr, stra poarna, policja, jakimi drzewami wysadzona, kasztanami, lipami, przy ktrej nawet
platan rs, pamitam.
Niekiedy prowadzi nas Radzikowski i do mieszka klientw. Opowiada, jak byy urzdzone,
jakie meble, dywany, obrazy na cianach, kinkiety, lampy u sufitw, moglimy si i w lustrach
w starych, zoconych ramach przeglda, siada na fotelach, kanapach, sofach. Bywao, e witay nas
i ony owych klientw. ony to by czuy punkt Radzikowskiego. Wobec on demonstrowa
zdumiewajcy takt, jak przystao na prawdziwego mistrza krawieckiego. Jeli ktra bya duo
modsza od ma-klienta, znajdowa zawsze usprawiedliwienie dla takiego zwizku. Brzydkich, o ile
pamitam, nie byo. Byy niebrzydkie, przystojne, mie, sympatyczne, inteligentne. Pikne to osobna
sprawa, jeli si zdarzay. Nie byo niezgrabnych, otyych czy za chudych, zastpowa to gbokimi
oczami, szczerym umiechem czy szykownym strojem, dobranym z poczuciem smaku na kad
okazj. Wyczuwao si w tym zawodow obaw, e gdyby wyrazi si mao stosownie o onie,
a doniosoby si to do ma-klienta, ten mgby przesta szy u niego.
Jak dokadny, wrcz drobiazgowy by w szyciu, tak i w tych opowieciach. By moe, jedno
z drugim chodzi w parze. Nie przepuci najmniejszej zmarszczki, trzeba byo nieraz odpruwa
rkawy przy marynarce czy paszczu i na nowo wszywa, jeli nie dao si zaprasowa zmarszczek
wok wszycia. Poduszki na ramionach przypasowywa a do wyrwnania si ramion, jeli okazao
si, e jedno jest ciut nisze od drugiego, jakkolwiek wiadomo, e kady ma jedno rami nisze od
drugiego. Od Radzikowskiego musia wyj z rwnymi. Stebnowanie, na przykad kieszeni
naszywanych, niechby mao widocznie zeszo z linii, zawsze dostrzeg, kaza pru i stebnowa od
nowa.
Siedzieli Radzikowscy jeszcze na furmance, czekajc, kto ich do siebie zabierze, jako e wszystkie
rodziny przywieziono furmankami od kolei na rynek, trzy byy przeznaczone do zamieszkania u nas
w miasteczku, pozostae miano rozwie po okolicznych wsiach, gdy matka, dowiedziawszy si, e
wysiedlecy przyjechali, pobiega, jak bya ubrana, zarzucajc tylko wenian chust, i od razu
wskazaa na Radzikowskich, e ich bierze do siebie. Ani nie wiedziaa, skd s, kim s, ani e on
krawiec. Spytaa tylko, gdzie maj dzieci, bo chciaaby z dziemi, mnie jeszcze nie byo na wiecie.
Trudno powiedziaa wybraam was, to niech tak bdzie. Wskoczya na siedzenie przy
furmanie i kazaa jecha.
Nie mieli Radzikowscy nic wicej, prcz dwch walizek, i jaki tob, nie pozwolono im wicej
zabra. Daa im matka i pociel, i z bielizny, i co tylko miaa, a czego oni nie mieli, nawet butami
z Radzikowsk si podzielia, bo taki sam numer nosiy, a przyjechaa Radzikowska w letnich
pantoflach, a tu zima sza. Podobnie Radzikowski mia na nogach dobrze ju zdarte pbuty.

Wygrzebaa wic jakie zimowe buty ojca, ktre schowaa w szopie pod wglem, na wypadek gdyby
przyszli robi rewizj. Na te buty powoaa si raz w zoci, gdy j spytaem o ojca, jako na dowd, e
miaem ojca.
Oddaa im ten duy pokj, na prawo od drzwi wejciowych z ulicy. Staa tam matki maszyna do
szycia marki Singer. Chciaa t maszyn wynie, eby mieli wicej miejsca, ale Radzikowski
powiedzia:
Niech pani zostawi. Bdzie pani chciaa szy, to my wyjdziemy. I wtedy przyzna si, e jest
krawcem. Gdyby pani miaa co do uszycia, chtnie uszyj. Ale matka nic akurat nie miaa.
Moe co do przerobienia? Mona i ze starego uszy nowe. Prosz si nie krpowa, powiedzie
mi. Bd mia teraz duo czasu. A trudno mi bdzie y bez szycia.
Siada podobno przy tej maszynie i nie zdejmujc z niej pokrywy, kadc jedynie nogi na pedale,
siedzia tak godzinami i myla, jakby nie umia myle bez maszyny. Kiedy poprosi matk, eby
mu daa jaki kawaek materiau, byle jakiego, ze starej poszwy, przecierada, wszystko jedno
z czego. Daa mu matka nieduy kawaek. Siad i zacz go przeszywa w poprzek, po brzegach,
wzdu, wszerz. Nie miaa si matka upomnie, e wszystkie nici jej wyszyje, a gdzie teraz takie
dostanie. Serce ciskao jej si, gdy syszaa, e szyje i szyje, pewna, e ju nic tych nici na szpulce
nie zostao. Zdobya si wreszcie na odwag i posza go upomnie. Jakie byo jej zdumienie, gdy
zobaczya, e na maszynie zatknita jest pena szpulka, chocia szy i szy na tym kawaku, ktry mu
daa. I nie wiedzc, co powiedzie, spytaa:
Moe przynie pastwu jabek? Mam dobre jabka, koksy. Z wasnego ogrodu.
Na co Radzikowski, jakby nie usysza tych jabek:
Dobra maszyna, pikna maszyna. Skarb maszyna. I utrzymana. Gdyby pani chciaa sprzeda,
kupibym.
Matka by jednak za adn cen tej maszyny nie sprzedaa. Ta maszyna bya jej dum, jej
dziedzictwem, ktre otrzymaa w wianie od swojej matki. Jakkolwiek z rzadka na niej szya. Czasem
co tam przeszya, a tak wszystko zanosia do krawcowej Muszyskiej.
Tak si tylko spytaem usprawiedliwia si Radzikowski. Ale rozumiem. I zatrzyma
matk, gdy chciaa ju wyj. Pani poczeka. Po czym sign do jednej z tych walizek i da matce
kilka szpulek rnych nici.
Maszyn kupi potem od tej samej krawcowej Muszyskiej, u ktrej matka sobie szya. Ale to
chyba dopiero po roku lub dwch, gdy Muszyska ju mao co widziaa. Miaa podobno tak grube
okulary, e wygldaa jak sowa. Ludzi czasem nie poznawaa. Zbliaa te okulary a pod czyj twarz,
a do tego rk t twarz obmacywaa, nim kogo poznaa. Ig w maszynie gdy chciaa nawlec,
wychodzia przed dom i czekaa, a kto bdzie szed, kto mgby jej nawlec. Nikt do szycia ju jej
nic nie zanosi, matka rwnie przestaa, ale wci byo sycha, jak ta maszyna furkocze, gdy si

obok domu Muszyskiej przechodzio. Pytali si jej nieraz ludzie, dokd bdzie szya.
Pki dnia od nocy nie odrni odpowiadaa.
Jak si udao Radzikowskiemu podej j, e mu t maszyn sprzedaa, rnie o tym mwiono.
Najprawdopodobniej ze wzgldu na Stanisawa, ktry by jej chrzeniakiem i ktry zanim poszed do
partyzantki, uczy si u niej szy. Mia jej Radzikowski za t maszyn przyrzec, e po wojnie, gdy
Stanisaw wrci, przyjmie go do siebie i wyuczy na krawca. Tylko e kiedy mu t maszyn sprzedaa,
miesic potem umara.
Staa jaki czas ta maszyna obok singera matki, bo nie od razu zacz Radzikowski szy, mimo e
matka tym bardziej teraz nalegaa, aby jej maszyn wynie.
Teraz to ju pastwu za ciasno, dwie maszyny przekonywaa.
Niech stoj. Niech stoj. Nie pogryz si uspokaja j Radzikowski. Pani wie, ile maszyn
miaem w swoim zakadzie? Sze.
A jaki czas potem wynaj jedno pomieszczenie i na wasny koszt wykoczy w stojcym od
przedwojny w stanie surowym domu waciciela sklepu misnego, Kokota, a waciwie od wdowy po
nim, bo Kokot jako zakadnik zosta rozstrzelany. I przenis si tam z t kupion od Muszyskiej
maszyn, zacz szy, a mieszkali dalej u nas. Wyprowadzili si od nas dopiero przy kocu wojny.
Wykoczy tam jeszcze drugi pokj i kuchni, a byem ju wtedy na wiecie.
Zatrzymywaa ich matka, e mogliby i u nas, dom duy, lecz powiedzia, e tam jest lepszy punkt
na zakad krawiecki. Poza tym bdzie musia przyj czeladnika, bo ma coraz wicej szycia, moe
dwch, gdy mu si zakad rozronie, do tego klienci, nie miaaby matka spokoju. A liczya, e
przynosioby jej to co miesic regularny dochd, bo wyprzedaa si, z czego tylko moga, aby jako
przey t wojn. Mam w notesie dotd adres tego zakadu w domu Kokota, Staromiejska 6. Kodw
jeszcze nie byo, telefonu, ma si rozumie, rwnie nie mia. Zreszt nie by mu potrzebny telefon,
podobnie jak szyld, ktrego te nie mia wtedy, dopiero potem na wasnym domu, Bohaterw
Westerplatte 13, gdy szycia mia ju coraz mniej.
Ledwie otworzy ten zakad, a zawalili go ludzie robot, przewanie przerbkami. Skd wzi
pienidze na wykoczenie tych pomieszcze u wdowy po Kokocie, rnie mwiono. Prawdopodobnie
z tych dwch walizek materiaw, ktre udao mu si zabra z sob, gdy go wysiedlali. Przezorny by,
skoro nic innego nie bra, tylko te materiay. Same garniturowe kupony. I to angielskie, bielskie,
wszystkie oznaczone po brzegach niebieskim szlaczkiem, czyli stuprocentowa wena. A ludzie byli
spragnieni garniturw, bo przecie wojna nie zniosa niedziel, wit, chrzcin, pierwszych komunii,
bierzmowa, lubw, pogrzebw i przynajmniej na takie okazje trzeba byo mie jaki garnitur.
Najlepszym dowodem jakoci jego materiaw byy kanty u spodni. Bo, jak cigle powtarza, gdy
chodziem na nauk krawiectwa do niego, gatunek materiau najlepiej sprawdzisz, czy spodnie
trzymaj kanty. Im duej trzymaj bez prasowania, tym lepszy materia. Moesz w garci mi, a nie

sprawdzisz tak, jak powiedz ci kanty. Moesz siada, ka si, tarza, a kanty trzymaj, o, to
materia prima sort, lepszego nie ma.
Sprzedawa te materiay tylko najbardziej zaufanym i bra podobno za taki kupon na garnitur
krocie. Ale wiadomo, e i wrd najbardziej zaufanych musi si znale donosiciel, co wynika z prawa
spoecznej harmonii, pewnego dnia zjawili si w zakadzie Radzikowskiego andarmi i zrobili
rewizj. Nic nie znaleli, lecz zabrali Radzikowskiego na posterunek. Wydawao si, e ju po nim, a
ten jeszcze tego samego dnia wrci. Odwiedzi go potem sam komendant posterunku, aby uszy mu
mundur galowy z materiau, ktry przynis, a duo wicej metrw, ni potrzeba byo. I do koca
wojny mia ju Radzikowski spokj. Na to zdarzenie midzy innymi powoywaa si matka,
przekonujc mnie do zawodu krawca.
A jak przyszaby znowu wojna, to co malarz? A krawiec bdzie zawsze krawiec, wojna, nie
wojna, bo i w wojn chodz ludzie ubrani. Hitler by malarz i widzisz, jak skoczy. A krawcw wojny
oszczdzaj.
Kiedy zaczem chodzi na t nauk krawiectwa do niego, sporo byo jeszcze przerbek.
Z wikszych na mniejszych, z dziadkw na wnuczkw, z ojcw na synw, z matek na crki,
z wyszych na niszych, z grubszych na chudszych. A nawet, cho byo ju dawno po wojnie,
przerabiao si jeszcze wojskowe paszcze, mundury na cywilne ubrania. Nieraz wystarczyo zmieni
guziki, odpru pagony czy inne naszywki, skrci do kolan czy przed kolana, dorobi patk z tyu
i staway si cywilne. Naturalnie pojawiay si ju materiay i coraz wicej, tylko raz, e wci bya
bieda, a dwa, e nie byo w zwyczaju wyrzuca, jeli co si jeszcze nadawao do przerobienia.
Przerabiao si czasem i nieboszczykom do trumien z ich dawnych, lubnych jeszcze garniturw, jeli
po latach zgrubieli i si nie miecili. Wstawiao si w marynarce, w plecach, jaki kawaek z czego
innego, eby mona byo zapi guziki na brzuchu, a w spodniach, rwnie z tyu, w pasie, poszerzao
si tak samo z jakiego kawaka. Podobnie spdnice, sukienki nieboszczkom. I nikt nie pozna, jako e
umarli, wiadomo, le w trumnach na plecach.
Tote nic dziwnego, e gdy kiedy odwiedziem Radzikowskiego, a nie mia ju czeladnikw, sam
szy, co mu tam ludzie przynieli, z rozrzewnieniem wspomina:
Ech, byy czasy, zote czasy. Kiedy pan przyszed do mnie si uczy, to ju byo nie to, ale
jeszcze byy. Lepszych ju nie bdzie. O, byy, byy.
Zawahaem si, czy sprzeciwi mu si, czy potwierdzi, w kocu powiedziaem:
Nie ma takich czasw, panie Radzikowski, eby dobre byy dla wszystkich. I pewnie takich
nigdy nie byo. Dobre czasy to nie te, w ktrych si yo, ale ktre si wspomina.
A co te pan mwi! ofukn mnie. Jak nie byy dobre, kiedy szyo si, z czego tylko si dao.
Miaem dwch czeladnikw, a szukaem trzeciego. Zakad mia by jak przed wojn. Po to ten dom
wystawiem. Wydawa by si mogo, powinien by pozbawiony wszelkich widokw na cokolwiek
prcz mierci, a jednak tlia si w nim jeszcze nadzieja, e to nie koniec. Dobre byy, dobre, niech

pan nie zaprzecza. Przejedz si ludzie gotowizn, bo to gotowizna wszystko zabia. Przyjd po rozum
do gowy i owieci ich, e nie ma to, jak uszyte na miar, wedle miary czowieka. Moe zrozumiej,
e kady jest inny.
Zacz sobie nawet wyrzuca, e nie wyjecha std zaraz po wojnie, miaby dotd co szy, jak
zawsze mia.
Pan na szczcie wyjecha. Bo co by pan tu robi, gdyby pan nawet zosta krawcem? Czeka, o,
jak ja teraz na klientw? Czasem dobrze nie mie do czego zdolnoci. Gdzie indziej przynajmniej nie
wiadomo, czy nie bdzie lepiej, nawet gdyby miao by gorzej. A gdzie czowiek si zasiedzi, lepiej
ju nie bdzie, tylko tak jak jest. A co u pana? nagle mnie zagadn.
Nic.
A to i lepiej, jak nic.
Podejrzewaem jednak, e to te zote czasy byy przyczyn, e po wojnie nie wrci tam, skd go
wysiedlono, tylko u nas ju osiad. Nie miaem go nigdy o to spyta, ani wtedy, ani po latach.
Natomiast Romeo zagadn go raz, gdy tak tym swoim krawieckim notesem z przedwojennymi
klientami potrzsa nad nami:
I czemu majster nie wrci?
Ni tak, ni siak mu odpowiedzia, co tym bardziej wydao si dziwne, e kady by wrci, majc
taki zakad, sze maszyn, omiu czeladnikw, jak opowiada, przy gwnej ulicy, no, i ten notes peny
klientw na wysokich stanowiskach, mona by rzec, elita. A wojna, wbrew temu, co si o niej sdzi,
mogaby saw tego zakadu jeszcze wyej wznie, zwaszcza e gdy si taka wojna koczy, ludzi
trzeba od nowa ubiera, bo ktrzy j przeyli, omal nadzy s. A moe by wrcili i dawni czeladnicy,
gdyby si dowiedzieli, e Jan Radzikowski znowu szyje.
Co musia jednak ukrywa w tych swoich opowieciach, bo zdarzao mu si czasem pomyli
liczb czeladnikw i zamiast omiu wychodzio szeciu. Nie zawsze te zgadzaa si liczba maszyn do
szycia. Ale moe to lata, ktre upyway od tamtego czasu, robiy swoje w jego pamici.
Postanowiem wic nie przyznawa mu si, e wanie kupiem upady zakad odzieowy i mam
zamiar szy t gotowizn, ktr uzna za przyczyn swojej klski.
Niestety, nie mogem by na jego pogrzebie. Nie pamitam ju, co mi wypado. Kiedy jednak
przegldam ten swj notes, zastanawiajc si, kogo wyrzuci, kogo zostawi, wrd umarych, ktrzy
nastrczaj mi najwicej wtpliwoci i wolabym nieraz nie wiedzie, e umarli, znajduje si
i krawiec Radzikowski. Jeli uda mi si kiedykolwiek zrobi z tym notesem porzdek, przepisz do
nowego oba jego adresy, i ten Staromiejska 6, i ten jego domu, Bohaterw Westerplatte 13.
Zreszt jakby w poczuciu niewytumaczalnego dla mnie samego zobowizania, gdy dowiedziaem
si, e umar, dopisaem do tego drugiego adresu i kod, i telefon. Co prawda, kody ju od dawna
wprowadzono, a telefon, czy to nie dziwne, e po tylu latach przypomniaem sobie numer, jaki mi

kiedy poda na ulicy, lecz nie zapisaem wtedy, spieszyo mi si.


Przyjechaem do matki i spotkaem go, idc do sklepu, po co mnie matka wysaa. Co sycha?
A co u pana? A u pana?
Telefon ju mam pochwali mi si, lecz jakby bez szczeglnego zadowolenia. Naczekaem
si, o, naczekaem. A co si nachodziem, nie ma pan pojcia. Zapisze pan sobie numer?
Moe innym razem wymigaem si.
86-73-40. atwy do zapamitania. Tylko nie wiem, czy mi bdzie jeszcze potrzebny doda,
jakby sam si studzc. O, ju nie to, ju nie to. 86-73-40 powtrzy, kiedymy si egnali.
A odchodzc, jeszcze si odwrci i rzuci za mn: 86-73-40!
Te zote czasy naleay wtedy ju do przeszoci. Tote by moe pokada w tym telefonie jak
nadziej, e przycignie mu klientw, zniechcajc przynajmniej niektrych do kupowania gotowizny.
Byo to udogodnienie mc chociaby zadzwoni, czy miara gotowa. Zdarzao si bowiem, e klient
przychodzi w wyznaczonym terminie, a miara bya niegotowa. Przychodzi w nastpnym, a czasem
te bya niegotowa. Kto krewki nawet urzdza za ktrym razem, gdy nie bya gotowa, awantur,
kl, wyzywa. Nie dlatego e by Radzikowski niesolidny, przeciwnie, by zbyt mikki i ulega atwo
probom tych, ktrzy mieli jakie tam szczeglne okazje, rocznice, wita, luby lub wyjedali.
Przegldam czasem mj notes przy kolejnej prbie zrobienia z nim porzdku i staram si wyowi
tych jego przedwojennych klientw, ktrych sobie zapisaem, gdy o nich opowiada, nawet ich adresy,
telefony. Jest ich pewnie duo wicej, lecz nie mam pewnoci, czy to ktry z nich, czy kto inny,
mylaem, e to ten czy ta, a tu ani ten, ani ta.
Ale ten, gow dabym, e by jego klientem. Wincenty Zarzycki, dyrektor banku rolnego czy
spdzielczego, okulary, dioptrii chyba osiem, jeli dobrze pamitam, willa, Orchidei 16. Ten to
sdzia Stefan Kloch, Mochnackiego 32, mieszkania 4. Moe bym go sobie nie przypomnia, lecz
przypomniaa mi si jego ona. Opowiada o niej Radzikowski, e chodzia w kapeluszach o szerokich
rondach, a na tych kapeluszach istne ogrody. miay si z niej inne panie, bo takie kapelusze dawno
byy niemodne. Albo Oskar Sebastiaski. Powstania Listopadowego 2, mieszkania 8, naczelnik izby
skarbowej. By jednym z pierwszych klientw Radzikowskiego, zjawi si zaraz po otwarciu zakadu.
I odtamtd szy tylko u niego. Umorzy mu kiedy cz podatku. Zaraz za nim mam zapisane trzy
Janiny: Janina Stefaska, Janina Sobieraj, Janina Szultz.
Ale chyba to nie jego klientki, chocia by krawcem msko-damskim. Prezes Roman Padwa,
Klonowa 5, willa. Od czego prezes, nigdy Radzikowski nie powiedzia, jakby w samym sowie prezes
miecio si wszystko, co mona o kim powiedzie. To prawda, jeden z nielicznych, co nie zmieni
ony, ktra dalej zachowaa urod konkurujc zwycisko z duo modszymi, tymi drugimi i trzecimi
onami innych klientw. Gdy przyjmowaa od posaca garnitur ma po wyprasowaniu, zapraszaa
zawsze do salonu i zwracajc si per modzieniec, pytaa:

Czy modzieniec napije si oranady? A moe ciasteczkiem si poczstuje?


Ksicia Poniatowskiego 22, te willa, Albert Rausch. Ale nic wicej nie pamitam, kto to by. Czy
to nie przez jego kapryn on wyrzuci Radzikowski posaca, bo zapomnia powiedzie, kaniam
si janie pani, tylko zwyczajnie, dzie dobry? Czy moe przez kogo innego? Bo nie wspomniaem, e
mia Radzikowski i posaca, to znaczy ucznia, ktry odnosi klientom garnitury, paszcze, palta po
wyprasowaniu lub wyczyszczeniu albo przynosi od nich do wyprasowania, wyczyszczenia. Usugiwa
te przychodzcym do zakadu klientom w zdejmowaniu paszczy, palt, futer, odbiera od nich
parasole, kapelusze, rkawiczki, szaliki, pomaga w zsuwaniu z pantofli kaloszy w czasie pluty. A gdy
klient przymierza ju gotowy garnitur, obowizkiem ucznia byo obej go dookoa i oczyci
szczotk, chocia garnitur po uszyciu by wieszany na manekinie i dokadnie czyszczony, aby nie
zosta na nim najmniejszy proch czy skrawek nitki. Na szczcie nie musia przynajmniej pru, bo
nikt z przedwojennych klientw Radzikowskiego nie przerabia ze starego na nowe.
Nie, by jeden. Mecenas Rg-Skwarek. Ale to pru ju sam Radzikowski, eby nie narazi si
mecenasowi, ktry podobno by nieznony. Sam mu te odnosi po wyprasowaniu, wyczyszczeniu czy
przeszyciu guzikw. Z tym e mecenas Rg-Skwarek to bya prawnicza sawa. Poskrcany niczym
korze, gow, wydawao si, nosi na ramieniu, nie na szyi, w pasie przegity w lewo, jedna rka
jakby mu bardziej z przodu wystawaa, druga bardziej z tyu, a chyba ta jedna bya dusza od drugiej.
Przy tym may, chudy, omal wyschy na wir, jakby tylko jedn czci siebie pozostawa na ziemi,
a drug w ksikach, w aktach, w sdzie i nie wiadomo gdzie.
Raz po awanturze opuci zakad Radzikowskiego, zaklinajc si, e noga jego wicej tu nie stanie.
A poszo o to, e garnitur le na nim lea, rki nie mg swobodnie unie, pod pachami go cisno,
a wiadomo, adwokat musi rkami i tak, i tak, i za gow si zapa, gdy w z stron proces idzie
i oskaryciel zdobywa przewag, to garnitur nie ma prawa go wizi. Opowiada Radzikowski, e
takiej figury nie spotka w caej swojej karierze. Na takiej figurze musi le lee. Zwaszcza e przy
kadym braniu miary mia mecenas Rg-Skwarek inne wymiary, eby nie wiadomo, jak dokadnie i w
ilu miejscach go mierzy. Niestety, zdarzaj si tacy pynni ludzie. Gdy mu duo luniejszy zrobi
kiedy garnitur, te byo le, bo nie umia zupenie nosi garniturw.
Skd mia zreszt umie, skoro idc, nie wiedzia, e idzie, jakby w ogle nie wiedzia, e chodzi.
Szed, a bez przerwy porusza ustami, to wciga, to wyciga gow, rzuca w przd, w bok, jakby
chcia jej si pozby, poniewa mu ciya, przytaczaa myli, a rkami wyczynia jakie gesty, jakby
wanie wygasza mow obrocz na jakim procesie. Przystawa, ale czy wiedzia, e przystan? Za
to wygrywa prawie wszystkie sprawy. A bra najtrudniejsze, atwe odrzuca.
Podobno na jakiej rozprawie przeprowadzi wywd, czym jest niewinno. Czy tylko
odniesieniem do winy, a wic stworzonym sztucznie, jedynie dla przeciwwagi zaoeniem, bo skoro
czowiek rodzi si z win, to wszystkie jego winy s na zawsze ustanowione, a prawa tylko su
pokornie tym jego niezawinionym winom. Wygra midzy innymi proces, gdy pewien waciciel

wytwrni wdek i likierw, niejaki Jan Budyk, te by klientem Radzikowskiego, witej Jadwigi 7,
zastrzeli on. Nie zapa jej nawet z kochankiem, lecz mu doniesiono. Tak roztoczy gam
namitnoci powodujcych czowiekiem poza jego wol, e nawet wyobraenia czy sny potrafi
przemieni si w rzeczywisto, zwaszcza gdy chodzi o relacje mczyzny i kobiety. Namitnoci
rzdz nie tylko jednostkami, take pastwami i narodami, czego dowodzi historia. W rwnym
stopniu s przyczyn najdzikszych barbarzystw, co osigni nauki i sztuki, w rwnym stopniu
cofaj ludzko, co pchaj j naprzd. A nawet w stworzeniu wiata mona by si dopatrzy wybuchu
namitnoci, bo z zimnej kalkulacji wiat by nigdy nie powsta. Na tym tle czyme jest czyn, ktrego
dokona jego klient pod wpywem namitnoci. W wietle tak niezbitych dowodw, ich gbokiej,
wrcz odkrywczej logiki wysoki sd nie mia innego wyjcia, jak wyda wyrok w zawieszeniu na
zazdrosnego ma, a mecenas Rg-Skwarek po raz kolejny wici triumf.
Nie bez znaczenia, jak mwiono, w tym kolejnym jego triumfie byo i to, e zna kochanki
i kochankw skadu sdziowskiego, awnikw, oskaryciela, a nawet stenotypistki. Przygotowywa si
bowiem dugo i solidnie, eby nie powiedzie, dogbnie do kadej rozprawy, zasiga wielu opinii,
rozpytywa zaufane osoby w sdzie, poza sdem. Oczywicie nie mia zamiaru wykorzystywa
zebranego materiau na rozprawie. Tylko znajc natur ludzk, wiedzia, e jeli wszyscy zasiadajcy
w sdzie przynajmniej domylaj si, co o nich wie, a znajc go, domylali si, e musi wiedzie
sporo, pozbawi to sd atrybutu nieomylnoci, stawiajc nieomal na wsplnej paszczynie sd
i oskaronego.
Raz, gdy odnis mu Radzikowski garnitur po jakiej poprawce, zosta wyjtkowo zaproszony do
rodka, bo zwykle przyjmowa wszystkich w przedpokoju. Mia skromniutkie mieszkanie,
Moniuszki 6, lokal 47, na czwartym pitrze. Jeden pokj i cay zawalony ksikami. Miao si
wraenie, e pi na ksikach, bo i ko byo nimi zasane. A biurko to by stos jakby z dziupl w tym
stosie wydron, w ktr wciska si, gdy co pisa lub czyta. Przy swojej sawie nie by wcale
bogaty, przeciwnie, raczej biedny. Mogo wiadczy o tym i to, e przenicowywa garnitury, a take e
odywia si przewanie czekoladami. Wygra kiedy spraw waciciela wytwrni wyrobw
czekoladowych i ten go odtamtd obdarowywa czekoladami. Niewiele bra podobno za rozprawy,
czasem nic, jeli kogo nie sta byo na zapat. A gdy mu si zdarzyo przegra jak spraw, rzadko,
bo rzadko, bo c byby za adwokat, gdyby nigdy nie przegra, wypaca nawet odszkodowanie
oskaronemu, czyli swojemu nieszczsnemu klientowi.
Prosz, niech pan wejdzie zaprosi Radzikowskiego do pokoju, jako e Radzikowski by wtedy
zaywny, jak mwi, i z trudem si miecili w maciupekim przedpokoju. A gdy weszli, doda:
Chocia i tu ciasno. Po czym zastanawiajc si, gdzie tu Radzikowskiego posadzi, bo jedyne
krzeseko rwnie byo zawalone ksikami, spyta: Chciaby mistrz moe czekolad?
Dzikuj powiedzia Radzikowski, co mogo znaczy, dzikuj, tak, albo dzikuj, nie.
Zrozumia jednak, e dzikuj, nie, i rzek:

W takim razie zaoszczdzimy czekolad.


Zapamitaem t czekolad, a przecie to drobiazg w przeciwiestwie do niektrych osb
zapisanych w moim notesie, ktrych nie pamitam czy myl z innymi. A to dlatego, e poszed kiedy
z rana Radzikowski do sklepu i wrciwszy zadowolony jak mao kiedy, wrczy nam czekolad,
abymy si podzielili.
A c to si stao, kurwa, majster? zdumia si Romeo.
Romeo jak zwykle nie umia zdania powiedzie, eby jakiego takiego sowa nie wstawi. Przyj
go Radzikowski po Stanisawie. Skd pochodzi, nie wiadomo byo, przywiz go skd czy sam
przyjecha, dowiedziawszy si, e poszukuje Radzikowski czeladnika. A Romeo wzio si std, e
skrapia si obficie wod kolosk o nazwie Romeo. Kl przeraliwie, nie liczc si z nikim, nawet
przy klientach. Zwraca mu cigle uwag Radzikowski, niewiele to jednak pomagao. A wyrzuci go
nie mg czy nie chcia, bo mimo e jeszcze mody, krawiec by z niego ju dojrzay, nawet
samodzielny. Takiego drugiego by wtedy nie znalaz.
Tym razem na jego kurw Radzikowski nie zwrci mu uwagi. Zadowolenie, z jakim przyszed,
sprawio, e moe nawet nie usysza. ni mu si bowiem mecenas Rg-Skwarek, przyszed do jego
przedwojennego zakadu uszy sobie nowy garnitur, a nie przychodzi od tamtej awantury. Na
przeprosiny przynis wielkie pudo czekolad, nadziewanych, smakowych, z orzechami, migdaami,
rodzynkami.
Uszyem jeden garnitur u Rogali, drugi u Knappa, ale to partacze. Nie mog rki unie na
rozprawach. Cisn mnie pod pachami. Przegraem przez to proces, a sprawa bya jak za czysta. Nie
byo niewinnych, nie byo oskaronych, chodzio o sam sprawiedliwo. A wszystko przez ten
garnitur od Knappa czy od Rogali, ju nie pamitam, tak mnie to zirytowao.
Pokaza mu wic Radzikowski zestaw garniturowych prbek i zaczli si zastanawia, ktry
materia wybra. Przez cay sen wybierali, a przy kocu snu wybrali, o, ten.
I pokaza nam Radzikowski prbk. Mia tych prbek kilka zestaww. Prcz materiaw przywiz
i prbki. Wyglday niczym ksiki, oprawione w twarde okadki. Z tych prbek uczy nas, jakie s
w ogle materiay, nie tylko garniturowe. Weny, baweny, lny, jedwabie, kaszmiry, mieszane i w ilu
procentach, jak je rozrnia. Szylimy dalej z tego, co byo w sklepach i co ludzie przynosili do
przerbek. A do tych prbek moglimy najwyej powzdycha. Mwi my, lecz nie mam na myli
siebie, bo nie znaem si na materiaach. Z p roku dopiero mino, odkd zaczem chodzi do
Radzikowskiego, Stanisaw natomiast rozbiadoli si, e szyoby si, oj, szyoby si, gdyby ludzie
przynosili takie materiay. A Romeo, jak zawsze, nie darowa sobie kurwy lub czego podobnego.
Prawd mwic, jak wszystko inne, nie obchodziy mnie i te materiay. Wiedziaem, e nie bd
krawcem.
Skd si Maria tak szybko dowiedziaa, e rzuciem studia i ucz si teraz krawiectwa, nie

domylaem si, a to j wanie skonio, eby do mnie napisa. Spytaem matki, czy od niej wie.
Oburzya si, o co j posdzam? Przez myl jej nigdy nie przeszo, eby wtrca si, co jest midzy
nami. W przyszoci miaem si jednak przekona, e moje podejrzenia nie s wcale bezpodstawne.
Dowodw dostarczay mi listy Marii. Nieraz, prawdopodobnie bezwiednie, zdradzaa si, e to czy
tamto o mnie wie.
Nie wykluczam, e przez te wszystkie lata, dopki matka ya, a przynajmniej dopki jej do siebie
schorowanej nie zabraem, utrzymyway jakie potajemne kontakty. Musiay to robi niesychanie
dyskretnie, jako e nigdy nie udao mi si zdoby niepodwaalnego potwierdzenia moich podejrze,
na przykad listu Marii do matki, czy zaskoczy matki na pisaniu listu do Marii. Zreszt kiedy i u
mnie ju mieszkaa, te kontakty musiay trwa dalej. Moe bya w zmowie z pielgniark, gdy ju
sama nie moga pisa, i ta j wyrczaa. A gdy matka umara, pielgniarka moe nawet przeja jej
rol, bo czasem mnie odwiedzaa, gdy, jak mwia, wci yje w nieutulonym alu po matce, tak si
do niej przywizaa, jako e bya matka dobr, mdr kobiet. Tyle jej naopowiadaa o swoim yciu,
e i ona wie, jak teraz y. Spotykaem j te czasem na grobie matki.
Jeli tak byo, wybaczam to matce. Jak to matka, jeli miaa nawet niewielk nadziej, e uda jej
si uratowa nasz zwizek z Mari, to w swoich najgorszych przeczuciach, ktre z latami
potwierdzay jej si, poniewa nie tak wyobraaa sobie moje ycie, prbowaa przynajmniej ratowa
mnie.
Raz powiedziaa:
Czy bdziesz krawcem, czy kim innym, aby tylko uoy sobie ycie, ebym si nie musiaa
zamartwia o ciebie.
Co podobnego byo rwnie w tym licie Marii. Dla mnie nie ma znaczenia, e bdziesz
krawcem, bd ci tak samo kochaa. A moe kiedy uszyjesz mi paszcz? Z dum bym go nosia. Tak
chciaabym mie chocia paszcz uszyty przez ciebie. Wyobraam sobie, id przez miasto w tym
paszczu w samo poudnie, jest wiosna, wieci soce, z drzew zaczynaj si wychyla pierwsze listki.
A zreszt moe by i jesie, moe by ponuro, jak ponuro jest cigle w moich mylach, i widz, jak
spojrzenia spotykanych ludzi kad si z podziwem na tym paszczu, jak prbuj zgadn, kto mi go
uszy. A kiedy wracam do domu, nie chce mi si go zdj, tak mi w nim dobrze, tak ciepo, tak
przytulnie. I siedz w nim nieraz do wieczora. Wydaje mi si, e czuj, jak bdz po nim dotknicia
twoich rk, ktre na nim zostawie. Nawet guziki, gdy pomyl, e to ty je przyszywae, odpinam
i zapinam, odpinam i zapinam, e ju sama nie wiem, czy mam je zapi, czy odpi, odpi czy
zapi. Nie myl, e artuj. Nie jestem w nastroju do artw. Nie wiem, czy umiem jeszcze artowa.
Aha, zapomniaabym, a chciaam ci powiedzie, e wybraam ju sobie fason tego paszcza.
Zobaczyam w kiosku pismo powicone modzie i kupiam. Dugo si zastanawiaam, jaki wybra.
Gdy mi si nawet ktry podoba, to nachodziy mnie wtpliwoci, czy tobie by si podoba. A nie
chciaabym mie takiego, e mgby jedynie przez delikatno, aby mi nie sprawi przykroci,

powiedzie, e podoba ci si. I co najwaniejsze, szyby go bez przekonania, jak kadej innej
klientce, mylc moe, e klientka nie ma gustu, tylko co ci obchodzi gust jakiej klientki, taki sobie
wybraa, taki jej uszyjesz. Wiesz, teraz najmodniejsze s lekko dopasowane, zaznaczajce figur,
zwajce si w pasie, a ku doowi lekko rozkloszowane, dugo do p ydek, lecz mog by
nieznacznie dusze. Konierz niezbyt szeroki, pod szyj zapinany, rkawy wszywane, przy niektrych
modelach proponuj rwnie raglan i w caoci troch szersze, luniejsze. A zamiast konierza stjka.
Bardzo pasuje do tego modelu beret. Ale moe by i kapelusik, niewielki, z nie za szerokim rondem,
pod szerokim twarz si zmniejsza, a ja nie mam duej twarzy, wiesz przecie. Mogabym sobie
pozwoli na kapelusik, jestem ju na studiach. Na medycynie, wiesz. Chyba pisaam ci, e na
medycyn pjd, tak mi papcio radzi. A twoim zdaniem, jaki powinnam sobie uszy? Zawsze dobrze
mi radzie, gdy sobie co kupowaam. A kolor jaki byby dla mnie odpowiedni? Kolory to przecie
twoja domena. Zawsze mnie zachwycay kolory w twoich obrazach. Im duej si patrzyo, to te
wszystkie ptony, odcienie, refleksy, jakby ukryte jedne w drugich czy pod nimi, wyaniay si
dopiero na naszych oczach, lecz obraz musia by dobrze owietlony. Szaro okazywaa si wiatem,
chocia nigdy to wiato nie byo radosne, raczej przymglone, jakby wahao si, czy sta si wiatem,
czy cieniem. Naprawd miae talent. To nie tylko moje zdanie. Tak samo mwi papcio. Zastanawia
si tylko, skd ten brak radoci w tak modym czowieku, ktry ma ycie dopiero przed sob. Zdaj si
wic na ciebie, chciaabym mie paszcz w kolorze, jaki mi wybierzesz. Chodziam ju po sklepach za
odpowiednim materiaem. Ale jakie szarobure i w nie najlepszym gatunku. Od czasu do czasu rzucaj
do sklepw co lepszego, to bd pilnowa. Moe natrafi na jak znajom w sklepie. Musz
pochodzi, zanim wyjad. Kiedy zostan lekarzem, pewnie bd miaa znajome we wszystkich
sklepach. Czekaj, przypomniao mi si, mam znajom w jednym sklepie. No, widzisz. Jutro si do niej
wybior. Niech mi da zna, jeli bdzie co miaa. Jaki kolor jej podpowiedzie? Be, popielaty,
granatowy czy inny? Janiejszy, ciemniejszy, jaki by wola? Moe taki bdzie. Dorad mi. Po co ci
zreszt prosz, wiem, e mi nie doradzisz. Na aden list mj nie odpisae. Czybym ci tak mao
obchodzia, e nawet paszcz mj jest ci obojtny?
I w ktrym kolejnym licie nawizaa znw do tego paszcza, a dawno ju odszedem od
Radzikowskiego. Mylaam, e mi chocia paszcz kiedy uszyjesz. Przywiozabym materia, bo go
wtedy kupiam. Nie uszyam jednak, ley do dzi. Moe zreszt ju niemodny. Nie wiem nawet, jakie
s teraz modne. Pjdzie si do sklepu i gotowe si kupi. Przyjechaabym do miary, nawet gdyby kilka
razy byo to konieczne. Moe moja mio nie jest z tego wiata, dlatego mi wszystko jedno, jaki
paszcz nosz. Gdy sobie uprzytomni, jak straszny, jak trywialny, cyniczny, grony jest ten wiat,
zastanawiam si, czy mona, czy warto jeszcze na nim kocha. Chciaoby si powiedzie, czy wypada
jeszcze na nim kocha.
Co o tym mylisz? Niepotrzebnie ci pytam, i tak bd wiedziaa, co mylisz. Nigdy ci dotd nie
pisaam, e twoje myli przypywaj do mnie po kadym moim licie do ciebie, jakby w odpowiedzi.

Zdarza mi si nawet z nimi spiera. Raz tu si nawet z tob pokciam. Wybacz. Gniew opuci mnie
szybko i dugo ci potem przepraszaam. Bywa, e i bez przyczyny wybucham czasem zoci na
ciebie. A pamitasz, nigdy si nie zociam, byam zawsze radosna, wesoa, do wszystkich
umiechnita. Powiedziae mi kiedy, gdy si umiechasz, mam wraenie, e cay wiat si umiecha.
Ale te nie znaam jeszcze wtedy tego blu, ktry teraz nosz w sobie, a ktry nieraz jest tak dotkliwy,
e mi si nie chce ju i paka. Pacz nie przynosi mi ulgi. Nie przynosi mi i sen, nie przynosi praca,
chocia si zaharowuj, e padam wprost z ng. Jeszcze tylko kontakt z chorymi dziemi troch mnie
przywraca yciu. Jakkolwiek zdawa by si mogo, e nie ma nic bardziej bolesnego ni chore dzieci.
Zwaszcza te, ktre na naszych oczach umieraj, bo nie moemy ju im pomc. mier dziecka jest
najokrutniejsza ze wszystkich mierci. Chciaoby si z nim pj. Wzi takie umierajce stworzonko
na rce czy za rczk i pj z nim w t mier. Czsto trudno mi si pogodzi, e my, niestety,
zostajemy. Powinno mnie to znieczula na sam siebie. Powinno zawstydza moj mio, bo c jest
mio wobec mierci dziecka. A tymczasem chce mi si y, y i kocha jeszcze bardziej, gdyby to
byo moliwe. Wic siadam i pisz do ciebie, bo jedynie te listy daj mi poczucie, e yj. Kiedy
napisz ju twoja Maria, czuj, jakby tu by przed chwil i co dopiero wyszed. I dugo jeszcze twoj
obecno czuj, nie tylko przy mnie, w sobie. Czasem ci nawet widz, zastanawiasz si przez chwil,
czy nie wzi tego listu, abym nie musiaa chodzi na poczt. Bredz, pomylisz. Ale to tylko moja
mio broni si, jak moe, przed szalestwem.
Goniy mnie zwykle jakie interesy i nigdy nie miaem czasu zastanowi si nad sob. Gdyby nie
ten notes, nie miabym go i teraz. Chocia gdy mwi, nie miaem czasu, sam nie chc w to uwierzy.
To naprawd nic nie znaczy, to najbardziej konwencjonalne, pospolite tumaczenie, jakim si
przywyklimy posugiwa. Czowiek wmwi sobie, e ma za krtkie ycie, w zwizku z czym zwyk
si tumaczy ustawicznym brakiem czasu. Tylko, powiedzmy, gdyby y dwa razy duej, miaby go
wicej? Wtpi. Jeliby komu udao si skonstruowa zegar, ktry odmierzaby czowiekowi czas
zmarnowany, pusty, i czas peny, powicony jakiemu poytkowi, choby wasnemu, okazaoby si,
e wikszo ycia zmarnowa. Wic moe i tak to ycie dane jest nam w nadmiarze.
Czas pusty i peny. Do jakiego czasu mgbym na przykad zaliczy moje terminowanie u krawca
Radzikowskiego? Krawcem nie zostaem, a czy czego si nauczyem, nie wydaje mi si. Cay czas
tylko pruem to, co ludzie przynosili do przerbek. Ju pierwszego dnia, ktry zawsze jest dniem
wprowadzenia w to, czego czowiek ma si uczy, da mi Radzikowski jaki wojskowy szynel do
prucia. Odpruem do koca dnia jedynie rkawy, bo nie szo mi to prucie. Nie miaem adnej wprawy,
nigdy przedtem niczego nie pruem. A jeszcze Radzikowski popatrywa niczym sp na moje
nieporadne rce, ktre dray mi od jego popatrywania. Do tego wojskowe sukno to nie jaka tam
rzedzizna, materia gsty, cisy i szynel by solidnie uszyty, musia ca wojn wytrzyma, bo jak by
to wygldao, gdyby szynele zaczy si rozazi na onierzach w walce. Szwy byy twarde,
zasklepione, niczym motkiem zbite, nitka nie chciaa si rwa, kad trzeba byo yletk przecina

i wyciga po kawaltku, bo nie chciaem pru noyczkami, jak mi Radzikowski radzi, wolaem
yletk. Do tego trafiem na piersiach na niewielk, ledwo widoczn dziurk i zaczem myle, e to
pewnie dziurka od kuli, i ju cakiem mi to prucie nie szo. Przejrzaem cay szynel, szukajc ladu
krwi, i znalazem na plecach, a waciwie nad nerkami, wyszarpany kawaeczek sukna lekko
zakrwawiony.
Krew powiedziaem.
Jaka krew? zaniepokoi si Radzikowski.
O, tu pokazaem.
Zerwali si Stanisaw, Romeo, Radzikowski i zaczli oglda.
O, kurwa rzuci Romeo. Chyba krew, tylko jakby ju zrudziaa.
Nie, to rdza prbowa broni Radzikowski szynela czy klienta, ktry mu przynis ten szynel
do przerbki. Wisia pewnie na gwodziu. Zardzewia gwd, zardzewiao i sukno.
A Stanisaw wzi z moich rk szynel i zacz go oglda z tyu, z przodu, wycign go w gr, na
wysoko wyprostowanej rki i przymruajc jedno oko, mierzy, jak si ma dziurka z przodu do tej
dziurki z tyu, po czym rzek:
Musia snajper z bliska strzela i z wysoka, z drzewa albo z kocielnej wiey, bo ta dziurka
z przodu jest wyej od tej z tyu. I przy wlocie zawsze jest may lad, a przy wylocie szarpany. Tylko z
jakiego kalibru strzela, e a przesza przez ciao.
Do koca dnia ju tylko o tym onierzu mylaem. Wydawao mi si, e nawet sysz, jak mnie
ten szynel pyta, a gdzie mj onierz? Zaczy napywa na mnie jakie obrazy pola po bitwie, po
ktrym chodz szynele i szukaj swoich onierzy. Zima, nieg, przestrze zryta przez czogi, pociski,
bomby. I bkajce si szynele. Podziurawione, poszarpane, inne w strzpach. Niektre ju posiaday
w daremnym trudzie. Jeden zoy konierz w podpierajcych jak gdyby gow rkawach, inny wznis
rkawy ku zachmurzonemu niebu, inny ze splecionymi rkawami klcza, jak gdyby modlc si za
swojego onierza, a ktry bi konierzem w ziemi, jakby j bagajc, aby mu oddaa onierza.
Ktry rozpity z guzikw, rozrzucajc na ca szeroko rkawy i unoszc konierz, wydawa si
piewa, by moe, ulubion pie swojego onierza. Czyby przywoywa t pieni czy ari
swojego onierza do ycia? Inny, cay w strzpach, najzwyczajniej lea w leju po bombie, by moe
uznajc, e nie wypada mu y, gdy jego onierz nie yje. Gdzie dalej dwa szynele, stojc, wspieray
si plecami o siebie, jak gdyby i onierze przyjanili si z sob za ycia. A jeszcze dalej, wok
wygasego ogniska, siedziaa gromadka szyneli, poszarpana kulami, odamkami, i rkawami podawali
sobie jeden drugiemu butelk wdki, ktr przechylajc, wlewali w konierze.
Szynel by rosyjski. Pomylaem wic, e moe nie zosta zdarty z zabitego, tylko waciciel kupi
go za bimber od rosyjskich onierzy, a przestrzeli, czy kupi taki przestrzelony, na dowd, e ju nie
nadawa si do noszenia. Tylko dlaczego przynis go do przerbki w tyle lat po wojnie? Czyby

czeka, a wojna si skoczy i w ludzkiej pamici? Chyba jednak nie by pewny, czy rzeczywicie si
skoczya, bo kaza sobie przerobi ten szynel na kurtk, tak do p uda, aby nie dao si pozna, e
to by kiedy szynel. Stanisaw mu zreszt odradza, eby nie przerabia, bo dobrze mu w wojskowym,
jeszcze oficerki obstalowa u szewca Matei, no, i zdoby jak rogatywk, a bdzie wyglda, jak
powinien wyglda mczyzna. Prawdziwym mczyzn jest si tylko po wojskowemu, po cywilnemu
chodz wszyscy, to i coraz mniej widzi si mczyzn.
Radzikowski przyj jednak stron klienta. Nawet zaproponowa, e dobrze by byo naszy na
konierz skrk z krlika. Hoduj tu niektrzy krliki, niech popyta. A na dziurk z przodu po kuli
naszyje si kiesze, z tyu moe podniesie troch patk, pomyli jeszcze. Natomiast Romeo, ledwo
klient wyszed, rzuci si na Stanisawa, co mu kadzi, e w wojskowym mu dobrze. Woy, to ledwo
mu gowa z tego szynela wystawaa, do podogi mu siga, rk nie mg z rkaww wydosta.
onierz, wida, by na schwa mczyzn, a tego kopn w dup, to rozleciaby si.
Oburzony Radzikowski a trzasn tym swoim krawieckim notesem w st, jak nieraz, gdy Romeo
uywa takich sw. A uywa niemal za kadym razem, kiedy otworzy usta, jakby mowa nie miaa
nalenej jej wagi bez takich sw.
Czy ty ju nie potrafisz po ludzku mwi?! niemal wrzasn. Gdzie ty si tego chamstwa
nauczy?! eby mi to ostatni raz byo!
Odpruwaem wtedy konierz od tego szynela, a Radzikowski, wci rozdygotany, przerzuci nagle
swoj zo na mnie:
No, co tak mylisz? Co tam jest do mylenia? Pruj! I podszed, eby mi ponownie pokaza, jak
si pruje, chocia wydawao mi si, e tak wanie pruj. Rozcigasz troch szew, nie za mocno, tyle
co si poddaje, i przecinasz nitk, potem nastpn, potem wycigasz. Bdziesz teraz wiedzia?
Bd powiedziaem, bo co miaem powiedzie. Jedno ju wiedziaem, e dugo przy tym
pruciu nie wytrzymam. Wybuchn, rzuc w diaby albo przynajmniej zaczn kl jak Romeo, chocia
nie klem. Czuem cay czas jakie drenie w sobie i musiaem si napina, aby tego drenia nie byo
wida w moich rkach.
Gdy zaczem chodzi na t nauk krawiectwa do Radzikowskiego, by ju i Stanisaw, i Romeo.
Stanisaw by tutejszy, wszyscy go wic znali i wszyscy mwili mu po imieniu, Stanisawie. Romeo
natomiast od wszystkich wymaga, aby mwili mu pan. Pan Romeo.
Stanisaw by starszy ni Romeo jakie pitnacie lat, stateczny, maomwny, uwaajcy na kade
sowo, lecz powierza mu Radzikowski jedynie szycie spodni czy spdnic, czy rwnie mao
skomplikowane roboty, jak przygotowanie ptna, wosianki pod piersi, podszywanie podszewek,
fastrygowanie, prasowanie. A i to nieraz musia po nim poprawia Romeo. Czy Stanisawowi
sprawiao to przykro, nie wiem, bo nigdy nie da tego pozna po sobie.
Radzikowski w takich przypadkach czu si w obowizku co opowiedzie na pocieszenie, kierujc

to wyranie ku Stanisawowi, e i najlepszemu krawcowi moe si co nie uda, przywoujc


naturalnie przykady ze swojego przedwojennego notesu. Razu jednego jego najlepszy czeladnik
przypali spodnie podczas prasowania, bo si zagada z drugim czeladnikiem. I dopiero gdy swd
poczuli, ocknli si. A spodnie byy nie byle kogo, bo inyniera Zaruby. Otworzy notes na literze Z i
przeczyta nam: Zaruba Stefan, Lipowa 8, mieszkania 2. Mam i w swoim notesie zapisane: Zaruba
Stefan, Lipowa 8, mieszkania 2. I trzeba byo kupi taki sam materia, i uszy nowe spodnie na koszt
zakadu. Albo zdarzyo si, e on sam skroi garnitur na lew stron. Na szczcie udao si przekona
klienta, e na lewej jest nawet adniejszy. A ile drobniejszych pomyek si zdarzao, dugo mgby
opowiada. Guziki zostay le przyszyte i nie pasoway do dziurek, do kamizelki ktry nie przyszy
z tyu cigacza i trzeba byo si wstydzi, bo dopiero klient to zauway. Spodnie klient woy
i okazao si, e le uprasowane, kant przy jednej nogawce odchyla si w bok. Tak zawsze si dzieje,
gdy w czasie prasowania nie przystawi si szwu jednej nogawki do szwu drugiej. Kiedy nawet
elazko spado komu na nog, a to cztery i p kilograma, nie to, co teraz elazka, e trzeba si ka
na nich, aby dobrze uprasowa, gdy materia nie poddaje si. Nie ma pracy bez pomyek, jak nie ma
ycia. Z yciem nawet gorzej, bo najczciej nie da si naprawi. Albo od pocztku do koca jest
pomyk.
Czy Stanisaw czu si pocieszony? Moliwe, bo nieraz cieszy si jak dziecko, i nawet z tego
samego powodu po jakim czasie raz i drugi parska miechem, gdy mymy ju zapomnieli, z czego
si mialimy. Ale bywao, e mymy si z czego miali, a twarz Stanisawa robia si jak chmura
gradowa. W ogle jakby nie mieci si w adnych przewidywaniach. miech nie zawsze odbiera jak
miech, sowa nie zawsze to, co miay znaczy.
Opowiada kiedy Radzikowski, zaznaczajc, e ku przestrodze mwi, jaka odpowiedzialno
spoczywa na zawodzie krawieckim. Na szczcie zdarzyo si to nie w jego zakadzie, lecz
u konkurencji. Ot klientowi, a klientem by nie byle kto, prezes towarzystwa filatelistycznego,
Mierzejewski, zapomnieli wypru fastryg przy bocznych kieszeniach smokingu. A kieszenie
fastryguje si, eby wygodniej byo prasowa, po wyprasowaniu wyciga si nitk. Klapki na
wierzchu, fastrygi nie byo wida i zapomnieli. Przewanie przyczyn takiego zapomnienia jest
popiech. A poniewa to byo w sylwestra, klient wybiera si na bal, wszystkim si spieszyo. Dlatego
krawcy rzadko chodz na bale, nieraz do wieczora co tam jeszcze wykaczaj.
Zapowiedziano biae tango, panie prosz panw i prezesa zaprosia ona znanego dentysty,
Jamroza, ktry postrach sia w miecie, rwa zba, to nie raczy nawet uprzedzi, e bdzie bolao,
borowa, to mzg si trzs w czowieku, z oczu zy cieky, a on najwyej, paczemy? To popaczmy
sobie, bdzie nam lej. Niejeden si w tej jego onie kocha, wic pewnie i niejeden liczy, e jego do
tanga wybierze, i ciga j oczami ku sobie. A ona wybraa tego filatelist, Mierzejewskiego. Nie by
szczeglnie przystojny. Niewysoki, skronie oszronione, nadwaga te spora. Kt to jednak wie, co
moe ludzi z sob czy. Nieraz widzi si, mczyzna jak uan, a ona kucharka z wygldu. Czy

odwrotnie, ona artystka, a on z wygldu, e samego by si go nie zauwayo. No, i gdy taczyli to
biae tango, w pewnej chwili ona signa dyskretnie do zafastrygowanej kieszeni w jego smokingu,
eby woy mu tam karteczk, lecz karteczka upada na podog. Po skoczonym tacu kto podnis
t karteczk bielejc na opuszczonej przez tancerzy sali. I moe nie z zemsty, e to nie jego do tego
tanga wybraa, lecz ze zwykej bezmylnoci, dla zabawy przeczyta wszystkim na gos. A tam
godzina, dzie, miejsce schadzki i sowa, przyjd, koniecznie przyjd, taka jestem ciebie spragniona.
Kilku klientw, ktrzy byli na tym balu, opowiadali Radzikowskiemu, e cay bal pokada si ze
miechu. Ona dostaa spazmw. Tak jak taczya w balowej sukni, w pantofelkach, wybiega na dwr,
a zima bya sroga, mrz trzaskajcy. On natomiast podszed do tego, ktry przeczyta karteczk,
i rzuci mu w twarz, winia, po czym wycign rewolwer i strzeli sobie w skro.
Pewnie w kinie majster widzia, bo zastrzeli si, kurwa, dla baby, nie wierz. adna tego
niewarta. Romeo z trudem wyrzuca sowa przez duszcy go miech. A co ten dentysta? Ja bym do
takiego chuja nigdy nie poszed z zbami. Jeszcze by mi wyrwa zdrowego mia si wci Romeo.
Stanisaw natomiast by wyranie wzruszony.
W balowej sukni, w pantofelkach na taki mrz. I nie ma co zwala na fastryg, e nie wypruli.
Musiaa go kocha.
atwo si wzrusza Stanisaw, gdy sysza, e komu si co w yciu nie udao. O swoim nigdy nie
mwi, a mia jedn nog krtsz i chodzi na kilkucentymetrowej podeszwie. Co najdziwniejsze,
w partyzantce podobno wykonywa wyroki. Jak to moliwe, zastanawia si nawet kiedy
Radzikowski, gdy nie byo Stanisawa, bo mu ojciec zachorowa. I doszed do wniosku, e widocznie
taki utykajcy na jednej krtszej nodze i grubej podeszwie nie budzi podejrze, jak budziby
z normalnymi nogami. Mg bliej podej, mg nawet poprosi o ogie do papierosa czy spyta
o drog, a zapuka do drzwi, to kto mgby si spodziewa, e przychodzi zabi. Nikt jednak nie mia
o nic pyta Stanisawa, skoro sam nie mwi. Jedynie Romeo, ktry nie mg mu tej partyzantki
darowa i czasami mu docina, niech partyzant to zrobi, niech partyzant przyszyje, uprasuje, wyczyci,
raz zagadn Stanisawa:
To niech Stanisaw powie, jak tam byo?
Jak byo, to byo. Nie ma wojny, nie ma o czym mwi uci Stanisaw.
Romeo jednak nie da si tak atwo zby i najwyraniej dranic si ze Stanisawem, znw spyta:
A duo Stanisaw zastrzeli?
Musiaby si zastrzelonych spyta.
Rozjuszya Romea ta odpowied, a si zaperzy:
A pewniecie jedli, pili, dziewuchy rnli, spali i za to wam po wojnie medali nadawali.
Nie wszystkim odburkn Stanisaw. Niektrych powsadzali.
By Stanisaw starym kawalerem i mieszka z ojcem. O ojcu mwiono, e pijak i awanturnik. Gdy

si upije, bije Stanisawa. A Stanisaw pokornie temu biciu si poddaje i nigdy nie podniesie rki na
ojca czy choby zapacze. Za to ojciec, gdy go zbije, pacze, a Stanisaw wtedy ojca pociesza.
Wykonywa wyroki i da si bi ojcu, nie mogem uwierzy. Moe i Romeo nie chcia w to uwierzy
i wcieko w nim czasem na Stanisawa wzbieraa.
Krawiectwo jednak nie szo Stanisawowi. Czego tam si nauczy, odkd wrci z partyzantki
i przyj go Radzikowski, niewielki jednak zrobi postp. Byo to o tyle dziwne, e by Stanisaw
pracowity, solidny. Patrzyem nieraz na jego rce, eby mu kiedykolwiek zadray. Nawlekajc ig,
zawsze za pierwszym razem trafia nitk w dziurk, co wiadczyo, e musia mie oko zimne.
Radzikowski dopiero za drugim, czasem trzecim razem trafia, i to cieniowa koniec nitki, lini, do
okna podchodzi.
Pracowa Stanisaw po moim odejciu chyba jeszcze z dziesi lat i nagle jednego dnia
zrezygnowa, owiadczajc Radzikowskiemu, e to nie dla niego zawd. Wie, e nie bdzie nigdy
krawcem. auje tylko, e tak pno si o tym przekona. Prbowa go Radzikowski zatrzymywa.
Ale tak jak pan powiedzia, gdy go kiedy odwiedziem jeli co postanowi, nie byo
odwrotu.
Zajmowaem si wtedy midzy innymi opuszczonymi domami po wsiach. Wsie z wolna
wyludniay si, umierajc, a coraz wicej byo chtnych z miast na takie wiejskie domy, zwaszcza
drewniane, stare, ma si rozumie w niezym jeszcze stanie. I jak zawsze odwiedzajc matk,
odwiedzaem przy okazji i Radzikowskiego. Czasem zagraem te z szewcem Matej w pokera. Nie
umia mi Radzikowski powiedzie, co si dzieje ze Stanisawem. Raz go zobaczy przez okno,
wyskoczy, tak powiedzia, wyskoczy, mimo e ju wolniej chodzi, ni kiedy terminowaem u niego,
zawoa za nim, Stanisawie? Stanisawie! Ale nawet si nie obejrza. Sysze, na pewno sysza, dobry
mia such. Odtamtd ju go nie widuje. Znik. Inni te go nie widuj. Zastanowio mnie to, jak mona
znikn w takiej dziurze jak nasze miasteczko. Widocznie mona, wszdzie mona, gdy mija twj
czas.
Z Romeo bya inna sprawa. Romeo cieszy si uznaniem Radzikowskiego, mimo e tak straszliwie
kl. Uwaa go Radzikowski za niemal rwnego sobie krawca. Przejawiao si to midzy innymi
w tym, e si go czsto radzi. Powierza mu te szycie marynarek, i to z tych lepszych materiaw,
ktre coraz czciej ludzie przynosili. Dopuszcza go, oczywicie pod swoim okiem, do krojenia, co
w hierarchii krawieckich prac jest najwyszym wtajemniczeniem.
Nie umiem powiedzie, skd pochodzi. Tego rwnie nie wiedzia Radzikowski, a moe tylko nie
ujawnia, a sam Romeo nigdy nie powiedzia wicej ni e z daleka. W tym samym pomieszczeniu,
gdzie by zakad, mia wydzielony kawaek pod tyln cian, odgrodzony parawanem, i tam mieszka.
Mia tam kozetk, taboret, miednic, dzbanek na wod, wiadro do zlewania, elektryczn maszynk,
jak niedu szafk, lusterko na cianie, pod nim pk, a po bokach lusterka dwa gwodzie wbite
w cian na dwa rczniki, osobny do twarzy, osobny do ng. Nie mg si Stanisaw nadziwi tym

rcznikom, e po co dwa do jednego ciaa. Na co Romeo, odcinajc mu si, zapowiada, e jeszcze


trzeci sobie kupi do czego innego, niech si tylko w sklepie poka. Moe nie wierzy Stanisaw
w czysto Romea, uwaajc, e udaje czystego, jak we wszystkim udaje, a w ogle udaje samego
siebie. Tak mu kiedy powiedzia:
Ty to jeste taki wicej udawany, Romeo. A wiesz chocia, kto to by?
Niby kto?
No, ten, co si nim perfumujesz. Nosisz przecie jego imi.
A Stanisaw wie?
Nie wiem, ale si nie perfumuj.
Nikt nie wiedzia, co Romeo robi za tym parawanem po skoczonej robocie, gdy w zakadzie ju
nikogo nie ma. Sdz, e to budzio w Stanisawie podejrzenia. Bo co mona robi za takim
parawanem przez cay wieczr, gdy si do domu nie wraca? W domu zawsze jest co do roboty
i nieraz do nocy. A my koczylimy zwykle o szstej po poudniu, na duej nie zgadza si
Radzikowski, e po tylu godzinach oczy ju nie te, rce ju nie te. Mia Romeo za tym parawanem
rwnie nocn lampk, kupi sobie za wasne pienidze, bo wieczorami podobno czyta. Gdy wraca
po niedzieli, bo co drug, trzeci niedziel wyjeda do swoich, tak mwi, do swoich, przywozi
z sob jak ksik, ktr nie omieszka si nigdy pochwali. Czy jednak czyta?
By moe w to jego czytanie Stanisaw nie wierzy. Odwozi, przywozi te ksiki, czy jednak czyta,
skoro najobrzydliwsze sowa sypi mu si bez przerwy z ust? I po co czyta, jeli prawd jest, e czyta?
Zdumienie Stanisawa mogo wydawa si naiwne, bo wierzy w to, e ksiki mog ulepszy
czowieka, to po tylu przeczytanych przez ludzko ksikach od pocztku wiata, wiat powinien by
zamieszkany przez aniow i anielice. Ale moe to ja byem naiwny, nie Stanisaw. Nie dlatego e
byem mody. Tylko e przy pruciu szww w jakim znoszonym, poprzecieranym, mierdzcym achu
mona si byo zbuntowa nawet przeciw ksikom.
Zanim przyszedem do Radzikowskiego, od prucia by Stanisaw. Romeo, ktrego Radzikowski nie
miaby nigdy poprosi, eby cho kawaek czego popru, wci wyklina na to prucie, e kto
to widzia, eby przynosili niepoprute. Radzikowski jednak nie yczy sobie, aby przynosili poprute.
Nie umiej pru, twierdzi, zacinaj brzegi albo rozcigaj za mocno i nitka przerywa szew. Pruj
noami, scyzorykami, i to przewanie tpymi, a yletk, to rce im dr, bo spracowane, a tu trzeba
w rkach czucia jak przy operacji. Wszystkim si wydaje, e prucie to gupiego robota, tu pruj, tu
gadaj i przynosz potem pocite, e nie ma z czego choby o p centymetra poszerzy, gdy trzeba
poszerzy. Nieraz wziutki paseczek moe by nieodzowny. Od prucia zaczyna si sztuka krawiecka.
Kiedy zdawa po tamtej wojnie czeladniczy egzamin, musia przed komisj popru kawaek gsto
zszytego materiau. Pooyli przed nim n, scyzoryk, yletk, noyczki i patrzyli, co wybierze.
Potem wszyscy czonkowie komisji, a byo ich siedmiu, ogldali to jego prucie i kiwali z uznaniem

gowami. Jeli kto chce by krawcem, musi przej przez prucie jak onierz przez mycie latryn.
Co jeszcze mogo budzi nieufno Stanisawa wobec Romea, prcz tego, e czyta, nie czyta,
a klnie, to e co dzie si Romeo goli i skrapia obficie wod kolosk. Nigdy nie wyszed zza
parawanu nieogolony, niepachncy. Nieraz wszyscy zjawili si ju w zakadzie, punktualnie o smej,
pierwszy, jak zwykle, Stanisaw, chocia mia najdalej, w dodatku na tej jednej krtszej nodze i grubej
podeszwie, a Romeo dopiero si goli.
No, co tam, Romeo? rzuca za ten parawan zniecierpliwiony Radzikowski.
Gol si odrzuca. Sycha byo, e dopiero brzytw na pasku pociga.
Dugo jeszcze?
Drugi raz si gol. Jak twierdzi, mia brod prawdziwie msk, tward, nie jakie mechociny,
aby dobrze si ogoli, musi dwa razy si goli. A niech to, kurwa, zaciem si dochodzio czasem
zza parawanu. Gdzie ten pierdolony aun? Musz krew zatamowa.
Kup sobie maszynk, nie bdziesz si zacina.
Maszynkami, majster, to si chuje gol. Chop z jajami goli si i bdzie goli brzytw.
I Radzikowski czeka cierpliwie, a Romeo wyjdzie zza parawanu. A gdy wreszcie wychodzi, cay
zakad napenia si zapachem wody koloskiej Romeo. Ten zapach a wierci w nosie.
Mgby mniej tej wody uywa wita go Radzikowski. Przed wojn elegancki mczyzna
nie pozwoliby sobie tak pachnie.
Hoota, majster, prze do przodu, to musi chocia pachnie. Rozemia si.
Zaskoczyy mnie te sowa w jego ustach. Nie wydao mi si, eby zakpi z siebie, poniewa by
niesychanie draliwy, gdy kto z niego kpi. Od razu leciay najgorsze przeklestwa. Jakby co si
w nim odsonio na chwil, moe wbrew niemu samemu, co zmienio troch jego obraz lub jakby ten
obraz rozepchn nagle swoje ramy, w ktrych zdyem go ju zamkn. Nie mogem zrozumie, e
tene Romeo, o ustach penych najgorszych przeklestw, mg co takiego powiedzie. Czyby nie by
tym, za kogo chcia uchodzi? Czy moe chcia czemu w sobie zaprzeczy? Przypomniay mi si
sowa Stanisawa:
Ty to jeste taki wicej udawany, Romeo.
Czyby zatem Stanisaw co o nim wiedzia? Czyby to co znaczyo, e wychodzc zza parawanu,
pachnia Romeo t wod kolosk a nie do zniesienia? Stanisaw zwykle wstawa i otwiera okna, e
nie wietrzone tu dzisiaj byo i gowa zaczyna go bole. A przede wszystkim moe co wiedzia
Radzikowski i dlatego by tak pobaliwy dla Romea, jak nie zdarza si w relacjach mistrz
czeladnik.
Gdy co drug, trzeci niedziel wyjeda Romeo do swoich, nie wymieni nigdy nazwy
miejscowoci, w kadym razie nie przy mnie. Wyjeda w soboty po poudniu, a wraca zwykle do
poudnia w poniedziaki. Ale zdarzao si czasem, e dopiero we wtorki czy rody. Kiedy nawet

wrci a w nastpny poniedziaek. Tym razem nie mg Radzikowski si powstrzyma, eby nie
wybuchn. Lecz zrobi to jedynie podniesionym gosem, jakkolwiek musiao w nim kipie ze
wzburzenia. W kadym majstrze by kipiao, zwaszcza e robota czekaa. Kto wie, moe liczy, e
Romeo powie, jak kady by w takiej sytuacji powiedzia, e zachorowa mu ojciec czy matka. A ten
patrzc Radzikowskiemu prosto w oczy, z tonem szyderstwa w gosie powiedzia:
A co majster chciaby wiedzie, e robiem? Nie ma co zadawa takich pyta, bo zmusza mnie
majster, ebym nie powiedzia prawdy. Pio si, rno si dziewuchy. Wyrzuci mnie majster? Nie
wyrzuci. To po co ta zo?
Dopiero wtedy pozwoli sobie Radzikowski ujawni swoje wzburzenie, lecz jedynie na te jego
nieprzyzwoite sowa:
Wyparz sobie ten parszywy jzyk! Ja nie uywam takich sw. Stanisaw nawet psiako nie
powie. A jemu wskaza na mnie pewnie uszy puchn. Przyszed zawodu si uczy, a czego si
nauczy? Ju mi nawet klienci zwracaj uwag, kogo tu, u siebie, trzymam. Szczcie, e nie ma tu
drugiego zakadu, boby tam chodzili szy.
Nic to nie pomogo, kl, jak kl, nawet przy klientach nie mg si powstrzyma. Kiedy nam
nawet prbowa tumaczy, e te wszystkie sowa nie pyn z jego woli. On by nie chcia kl, tylko
sama mowa si tego dopomina, gdy zaczyna mwi, eby mwi sowami najbliszymi prawdy, a nie
jak wypada, po to stworzya takie sowa, nie on przecie stworzy. On si ich nauczy, gdy nauczy si
mwi.
Przyszed raz do przymiarki kierownik miejscowej szkoy, do ktrej przed laty chodziem.
Przyszed z gazet i czekajc, a Stanisaw dokoczy podszywa u marynarki podszewk, skraca
sobie czas czytaniem. Nagle gazeta zadygotaa mu w rkach i poruszony tym, co przeczyta,
najwyraniej oburzy si:
Co to si ju nie wyprawia?! Czy panowie moe czytali?
Kto by tam jednak czyta gazety. Nie po to s gazety, eby prawdy si z nich dowiadywa. Czasem
Radzikowski kupi, eby mie w co jak mniejsz rzecz zapakowa, a nie na wszystko marnowa
papier pakowy. Chwil odczeka w tym swoim oburzeniu, a poniewa nikt si nie odezwa,
powiedzia:
Jestem czowiekiem postpowym, ale to ju przesada. Pisz tu stukajc palcem w gazet
o rwnouprawnieniu kobiet. Idea suszna, lecz najsuszniejsz ide mona wypaczy. Nie jestem
przeciwny, eby kobieta bya urzdniczk, lekarzem, naturalnie od dzieci, kosmetyczk, stenotypistk,
sekretark, pedagogiem, sam zatrudniam w szkole kilka pa. Ale tu pisz, e na dwigi, koparki ju
si przenosz, lokomotywy prowadz, kapitanem okrtu jaka jest. A kto ma wychowa dzieci, pytam?
Kto ma strzec domowego ogniska? Kto ma?... Kto?... omal mow mu odebrao.
Mona by sdzi, e wszystkich to przygnbio, bo zapada cisza. I dopiero po chwili Romeo, nie

unoszc nawet gowy znad fastrygowania, jakby westchn:


Rwnouprawnienie, rwnouprawnienie, a kogo bdzie si pierdoli, kozy? I jakby pod
ciarem tych sw, ktre wszystkich zmroziy, nagle ockn si, a ujrzawszy nas z nisko pochylonymi
gowami, a kierownika szkoy oniemiaego, do niego si zwrci: No, niech pan szanowny sam
powie, kogo? I tak ten wiat skoczy si, nie trzeba bdzie bomby atomowej. Moe i dobrze, bo po
chuja komu taki wiat.
Wydawao si, e kierownik po tej martwej chwili zerwie si roztrzsiony. Tymczasem wsta
powoli, zoy w p gazet i gosem niemal usprawiedliwiajcym powiedzia:
To moe przyjd innym razem. I zostawi nam t gazet.
A Radzikowski niechby przynajmniej zagrozi, e wyrzuci Romea, jeli jeszcze co takiego si
powtrzy. Powiedzia tylko:
Pjd piwa si napi.
Romeo odszed od Radzikowskiego kilka lat po Stanisawie. Nie odwiedzaem i ja dugo
Radzikowskiego, mimo e do matki przyjedaem. Czuem jaki opr, eby zaj i chociaby przez
uchylone drzwi powiedzie zwyczajne dzie dobry. Nawet gdy szedem t Staromiejsk ulic,
odwracaem gow w drug stron na wszelki wypadek, gdyby kto tam w zakadzie akurat w okno
spojrza. Chocia kto by tam patrzy, wszyscy zawsze siedzieli pochyleni nad szyciem. Chyba e
deszcz pada, nieg, no, to kto tam rzuci wzrokiem, o, deszcz pada, nieg. Czyby to prucie tak mnie
sponiewierao, e nawet teraz, gdy przechodziem t Staromiejsk ulic obok zakadu, czuem nieomal
napywajcy na mnie smrd przepoconego odzienia, ktry co dnia musiaem wcha przy tym pruciu?
I moe bym dugo jeszcze nie zaszed, gdybym kiedy nie natkn si na Radzikowskiego, ktry
sta przed zakadem, zapatrzony w gb ulicy koczcej si w rynku.
Nie zajdzie pan nigdy. Nawet nie skierowa wzroku ku mnie. A przecie przyjeda pan do
matki. Widziaem pana nieraz. I spojrza na zegarek. Ju powinien by.
Kto?
Ten dalekobieny. P godziny temu powinien.
Mia kto przyjecha?
Romeo.
Wyjecha znw do swoich?
Moe ju na zawsze. Miesic min, jak pojecha. I nie wraca. A zawsze wraca. Nie ma ju tak
wiele do roboty, to moe nie wrci. Powiedziaby mi, to bym go nie wyglda. A tak cigle
wychodz, jak ma przyj ten autobus. Na szczcie ona mi troch pomaga, wypruje fastryg,
uprasuje spodnie. To nie to, co kiedy, o, nie to, co kiedy. Gotowizna zabiera klientw. Patrzy,
a zaleje cay wiat. Ale jako jeszcze sobie radz. Kupuj gotowe, a potem przynosz do mnie do
poprawek. Jak do pogotowia. Zrb pan co, panie Radzikowski, poratuj pan. O, tu si przy rkawach

marszczy, tu konierz odstaje, spodnie za dugie, a wydaway si w sam raz. Tu cinie, tam rozpycha,
za wskie, za szerokie. I eby tylko takie. Nieraz trza pru i na nowo szy, bo po partacku skrojone.
Czy wierzchnie kieszenie to jedna wiksza, druga mniejsza. I musi si wiksz do tej mniejszej
przypasowa. Poszerzy co, to nie ma z czego, bo zakady po szwach id, tak si w gotowinie
oszczdza. A nie daj, Panie, kiedy materia w kratk, nigdy kratki si nie zgadzaj. Czy podszewki, ile
si tu nawymieniam podszewek. Podszewka musi by liska, wiotka, przed wojn robili nawet
z jedwabiu. A teraz woy pan marynark czy paszcz, to nie spynie, tylko trzeba obciga. Nieraz,
powiem panu, odmawiam poprawiania, gdy widz, e nic si nie da zrobi, przy najlepszych chciach.
Przyniosa mi tu klientka palto, e j w jedn pier uciska. Moe nierwne ma pani piersi, mwi.
Zezocia si, rozebraa do pasa i mi pokazaa. Rwne, ksztatne, widz, palto winne. Nie dao si tej
mniejszej do tej wikszej wyrobi, nie byo z czego. Odda im pani, mwi. Posza, ale jej nie przyjli,
e za pno przysza. Ale niech tak robi, niech partacz, to moe jako dotrwa si do koca.
Romeo nie wrci ju do Radzikowskiego. Za to matka powtrzya mi kiedy plotk, jakoby
Romeo by jego nielubnym synem, ktrego mia z on waciciela zakadu krawieckiego, u ktrego
by czeladnikiem, zanim otworzy swj zakad. Nie bardzo w to wierzyem, syn z ojcem razem
pracuj, czy daoby si to ukry? Jak musieliby si pilnowa, eby si nie zdradzi, nie wzbudzi
podejrze. Nie zauwayem nigdy adnego spojrzenia, gestu, ktry by wiadczy, e to ojciec, a to syn.
Nie usyszaem adnego cieplejszego sowa, odnosili si do siebie jak majster do czeladnika,
a czeladnik do majstra. Jakkolwiek nie wiem, jak mogyby brzmie takie cieplejsze sowa midzy
ojcem a synem, bo swojego ojca nie znaem.
Nic wicej nie dowiedziaem si ju, kim by Romeo, prcz tego, e by dobrym czeladnikiem,
waciwie pen gb krawcem, co Radzikowski powtarza do mierci, jak rwnie nigdy si ju z nim
nie spotkaem. Chocia zdarzyo si raz, e byem prawie pewny, e to Romeo.
Jechaem noc pocigiem i przez ca drog staem na korytarzu na przemian na jednej lub drugiej
nodze. Mimo e miaem bilet z rezerwacj, i to w pierwszej klasie. Zapeniali pocig przewanie
handlarze, ktrzy za jednym zamachem, w cigu nieledwie trzech, czterech dni objedali kilka stolic
Europy, do jednej co zawoc, tam co kupujc i w nastpnej sprzedajc, i tak w kko. Handel
przewanie odbywa si na dworcach, na ktrych czekali ju na nich umwieni kontrahenci. Byli
objuczeni, wydawao si, ponad siy, toboami, przy tym straszliwie zmczeni, niewyspani, e sen ich
omal zwala z ng na podog. Tak e nie byo miejsca, aby przynajmniej na dwch stopach sta.
Szczliwcy, ktrzy mieli miejsca w przedziaach. Co prawda, gnietli si po dwch czy dwoje na
jednym, a jeszcze musieli wytrzymywa napr stojcych midzy nimi bagay, lecz przynajmniej
siedzieli. Niektre pki na bagae te zajte byy przez tych, ktrym udao si tam jako wdrapa.
Pierwsza, druga klasa, nie byo rnicy, z trudem w ogle dostaem si do pocigu, dziki temu, e na
stacji tum mnie z tyu pcha.
Stojc na korytarzu, w pewnej chwili rzuciem wzrokiem w gb i nasza mnie myl, e kobiety s

duo wytrzymalsze od mczyzn. Odniosem nawet wraenie, e jak korytarz dugi, stoj same
kobiety, poprzyciskane do cian, do okien, a na pododze midzy toboami, plecakami, walizkami le
powaleni przez zmczenie mczyni. Le to niezbyt waciwe sowo, bo na leenie nie byo miejsca.
Raczej pozwijani w kbki, pokurczeni, pomniejszeni, wydawa by si mogo, do niemoliwych
rozmiarw, niewiele si rnili od tych tobow, plecakw, walizek, midzy ktrymi, jakby w nie
powciskani, spoczywali pmartwi, nie czujc zapewne ze zmczenia wasnych cia. Skojarzyy mi si
te stojce kobiety z rzdem topl w alei zasuonych mczyzn. Ten korytarz znikajcy gdzie tam,
w gbokiej perspektywie, wysadzony kobietami-topolami, pobudzi we mnie na moment ch
namalowania kiedy takiego obrazu. Ta ch szybko zgasa, gdy stojca obok mnie kobieta zwrcia
si z prob:
Czy mgby pan przesun troch stop, pooyabym na pododze gow ma, bo ledwo mu si
trzyma na szyi.
Rzeczywicie, zwalony w trudnej do okrelenia pozycji, sprawia wraenie odczowieczonego
ksztatu, a ta jego bezwolna gowa jakby miaa mu za chwil odpa. Uniosem wic jedn stop
i stanem tylko na drugiej, bo przesun nie byo gdzie. Zacza mnie przeprasza, a jego
usprawiedliwia, e trzy noce ju nie spa. O sobie nie wspomniaa, spaa czy nie spaa. Miaem j
nawet zapyta, lecz si powstrzymaem, widzc, jak t bezwoln gow czule pogaskaa. Za chwil
znw si pochylia i podkadajc pod t gow rk, zacza szepta do picego ucha:
Mareczku, prze w drug stron gwk. Pan nie ma gdzie stopy postawi. No, prze, drogi
mj. Widzi pan, nawet nie syszy. I delikatnie, jakby co szklanego unosia, uoya j w odwrotnej
pozycji.
Kto w pewnej chwili zacz si przedziera z koca korytarza w nasz stron do ubikacji,
a towarzyszyo temu narastajce wzburzenie:
Tam ma pan bliej! Czemu tutaj?
Tam ju byem. Zapchane usprawiedliwia si, lecz wzburzenia nie uspokoi. Powiedziabym
nawet, e roznieca wybuchy wciekoci:
Nie miao si panu kiedy zachcie?! Co za bydl, eby si nie powstrzyma! Piechot, piechot,
nie pocigiem, bdzie pan sra pod kadym krzaczkiem! Tacy, co nie umiej y w spoeczestwie, to
na ksiyc! Tylko niech pan nie wraca, bo nie pucimy!
I nagle z tego wzburzenia wyowiem znajomy gos. Osoby nie widziaem, zasonitej rzdem
kobiet-topl. Spod gry tobow, plecakw, walizek ten gos zabrzmia jak wtedy, gdy chodziem
uczy si krawiectwa do Radzikowskiego:
Do kurwy ndzy, ruchem robaczkowym, panie, nie na chama okciami!
Nie miaem wtpliwoci, e to Romeo. Takiego gosu nie mia nikt, troszk chrapliwy, troszk
jakby wydusza gosk r, a kade zdanie koczy piewnym akcentem. No, i kade przeklestwo

z naciskiem, e mona byo nie zauway, czy oprcz przeklestwa co jeszcze powiedzia. W tym
toku dotarcie do niego byo niemoliwe. Nie mwic, e narazibym si na podobne wybuchy
wciekoci co ten, ktry przeciska si do ubikacji. Pomylaem, z pewnoci odnajd go wrd
wysiadajcych na ostatniej stacji. Zanim si zbierze ze swoimi toboami, to ja ju bd na peronie.
Miaem tylko niewielk skrzan teczk.
A ten, ktremu Romeo radzi ruchem robaczkowym, przedziera si dalej w nasz stron, wrd
zorzecze, wyzwisk, rechotw, przepraszajc, skamlc, spocony, z obdem w oczach, niemal odarty
z koszuli.
Co ja zrobi. Co ja zrobi. Od trzech dni nie byem. To natura, nie ja. Niech mnie pani przepuci,
bagam omal zawy, gdy natkn si na rozkrzyowane rce mojej ssiadki, bronicej swojego
Mareczka, zwalonego na pododze. Bagam. zy zaszkliy mu si w oczach. Chwil tak stali
naprzeciw siebie, on bagajcy, ona zawzita. Nagle z rezygnacj opucia rce.
Tylko nie po gowie powiedziaa niemal proszco. Nie po gowie. Bo tu gowa ley.
Podzikowa jej i ju nastpnych baga, przeprasza, a ona odwrcia twarz ku oknu i rozpakaa
si.
Czemu pani pacze? spytaem.
Nie od razu mi odpowiedziaa, pochylia si znw nad tym swoim Mareczkiem, ktry wry si
nosem w moj stop i zacz chrapliwie oddycha.
Mareczku, pooye gow na stopie pana. Prze, drogi mj.
Niech mu pani da spokj powiedziaem.
Nie ustoi pan tak dugo, cierpnie panu.
Wytrzymam. Zmieni sobie potem na t drug. I zaartowaem: Skoro nie ma miejsca na
dwie stopy, trzeba si nauczy sta na jednej.
Umiechna si przez zy, rogiem chustki, ktr miaa na gowie, obtara zazawione oczy, a jej
umiech sta si pogodniejszy.
Zastanawiaem si, kim moe by. Wytarte z ez oczy wyday mi si nawet adne. Niezbyt wielkie,
gdy si ponownie im przyjrzaem, za to jakby pene ciekawoci. Twarz miaa niebrzydk, moe nawet
adniejsza by mi si wydaa, gdyby nie ta chustka na gowie, zawizana pod brod. Moe gdyby
cigna j do tyu. Nos lekko zadarty nadawa jej wdziku. Usta o wyranie wykrojonym zarysie,
lecz nie za grube, w dodatku nieumalowane, byy spieczone od zmczenia, jakby od gorczki.
Oceniaem j na kasjerk w sklepie, moe na poczcie albo w teatrze, w kinie. Tote zaskoczya mnie,
kiedy w pewnej chwili powiedziaa:
Prawdopodobnie myli pan, e jestemy handlarzami jak tu wszyscy. Ot nie. Znajomi nas
tylko namwili, e za taki kurs zarobimy po kilka naszych pensji. Oni tam w kocu korytarza stoj.
Nie wiem, czy pan wie, jakie s nauczycielskie pensje. Skromnie yjc, z trudem mona si utrzyma.

Cigle si poycza, oddaje, poycza, oddaje. M jest matematykiem, ja ucz angielskiego, w tej
samej szkole pracujemy. Nie mamy wasnego mieszkania, wynajmujemy. Liczymy wic, e moe co
na tym handlu zarobimy, eby mie przynajmniej na wkad do spdzielni mieszkaniowej. Pierwszy
raz jedziemy.
Rozumiem, prosz si nie tumaczy. To jest bezwstyd wszystkich ustrojw i wszystkich
rzdw. Nauczyciel powinien mie najwysz pensj w pastwie.
Niech pan tak gono tego nie mwi.
Na szczcie nie jestem nauczycielem. Nie wyrzuc mnie. Chocia przez rok uczyem na
zastpstwie za kogo.
I czego pan uczy?
Rysunkw.
Ma pan kwalifikacje?
Tak, skoczyem liceum plastyczne.
A teraz czym si pan zajmuje?
Ja? nie wiedziaem, co powiedzie, tak niespodziewanie jej pytanie spado na mnie. I chyba
machinalnie poruszyem stop pod gow jej Mareczka.
cierpa panu, co? Zaraz mu poprawi gow.
Prosz go nie budzi, niech pi. Dao mi to chwil do namysu. Ja czym si zajmuj? Sob
powiedziaem i zamiaem si.
Rwnie si zamiaa, przyjmujc to za art, e nawet jej oczy zrobiy si wiksze.
Sob? Sob mona si zajmowa w rny sposb. My te si zajmujemy sob. Opowiadaam
panu przed chwil.
To prawda powiedziaem. Tylko e nie na kade zajmowanie si sob ma czowiek ochot.
A pan na co ma ochot? Wci si umiechaa.
Na przykad na niezajmowanie si sob.
Nie rozumiem.
Powiedzmy, nieprzywizywanie wagi do siebie.
A do czego?
W ogle do niczego.
Do ycia te nie?
A c to jest ycie, czy pani wie?
Nie wiem, lecz czy musz wiedzie? Wystarczy, e yj. A skoro tak, musz si nim zajmowa.
Niekoniecznie. Nie wiemy przecie, czy nie zajmujemy si jedynie wasnymi zudzeniami. Nie
mamy adnej wadzy nad yciem, wbrew temu, co nam si wydaje. To ono rzdzi nami przez rne

przypadki, zbiegi okolicznoci i temu podobne. Czy to nie przypadek, e spotkalimy si akurat w tym
zatoczonym pocigu? A gdyby pocig nie by zatoczony, moe nie odezwalibymy si do siebie ani
sowem. Dla ycia jestemy tylko pionkami w jego grze. Lecz jaka to gra, o co gra, nie wiemy.
Wie pan co, myl, e pan ju nie wytrzymuje na tej jednej nodze. Zaraz zbudz ma.
Mareczku, Mareczku, zbud si.
Zacza gaska tego Mareczka po gowie. Ale Mareczek co zamamrota i tylko poprawi gow
na mojej stopie.
Wytrzymam, ju niedaleko powiedziaem.
To dzikuj panu. Po czym signa do plecaka stojcego na szczycie tobow i wycigna
z torebki wizytwk. Prosz nas kiedy odwiedzi. Przedtem niech pan tylko zadzwoni, bo moe
znw udamy si w taki kurs, jeli na tym zarobimy. Jestemy popdzani przez ycie, ale moe warto
si czasem zatrzyma. Porozmawiamy o tej grze, o ktrej pan mwi. Zaintrygowa mnie pan. Nie
zgadzam si z panem, ale moe pan mnie przekona.
Nigdy ich nie odwiedziem. Biorc od niej wizytwk, wiedziaem, e ich nie odwiedz. I tak si
ten wtek, zawizany wwczas w podry, jeli to mona nazwa podr, urwa. C, ycie lubi takie
pourywane, niedokoczone wtki. Moe jest w tym nawet jaka mdro.
Jako jeden z pierwszych wysiadem z pocigu. Dwa byy tylko wyjcia z wagonu i oba miaem
w polu widzenia. Tak e nikt nie by w stanie uj mojej uwadze. Tym bardziej e ludzie wychodzili
powoli, wydzierajc z wagonu swoje toboy, plecaki, walizki. A ci, ktrzy zdecydowali si wyrzuca
je przez okna, przez okna rwnie przechodzili, wic byli tak samo widoczni. Wszyscy potem
nakrywali si tymi toboami, plecakami, walizkami i ruszali. Mimo zgieku, wrzasku, ruchu rytm tego
wychodzenia z wagonu by niespieszny. Nie mg mi wic Romeo umkn. A jednak. Staem i staem,
a peron cakiem opustosza, odszed ju i pocig. Czybym si zatem pomyli? Nie, to niemoliwe.
To by jego gos. A gos nigdy mnie nie zawid. Po gosie nieraz poznawaem, czy kto jest godny
zaufania, czy nie, czy z kim mgbym wej w zayo, czy nie. Nawet jeli tego kogo dopiero
poznaem. Gos, wedug mnie, to sejsmograf wewntrzny czowieka. Sowami moe czowiek czasem
nic nie powiedzie. Gosem musi. Wszystko moe w mask oblec, gosu nie. Wic byem pewny, e to
Romeo. Ju nawet sobie wyobraziem, jak zrzuca z siebie wystajcy mu wysoko ponad gow plecak,
stawia walizki na peronie i wpada mi w ramiona. O, kurwa, gra z gr! jako e nie mogo si
obej bez przeklestw. Do takiego Romea si przyzwyczaiem. Wwczas te mnie nachodziy
wtpliwoci, e moe sobie te przeklestwa zadaje z poczucia niemocy wobec ycia, ktre go skazao,
na co skazao. Czasem powiedzia co tak przejmujcego, e czuem ciarki na plecach. Mia
inteligentn twarz, gdy si w ni wejrzao, i oczy ostre, e nie wytrzymywao si dugo jego wzroku na
sobie, bo jakby nim przewietla. Czasem te oczy zastygay, miao si wraenie, e odwrciy si od
wiata i w cakiem inny wiat patrz. W jaki? Nie miabym go spyta. Trudny by czowiek. Moe
zreszt kady taki jest. Moe nie ma atwych ludzi, mylaem, ruszajc z opustoszaego peronu.

A tak byem pewny.

Rozdzia szsty
Nieczsto paliem w kominku, chocia lubiem patrzy na poncy ogie. Dlatego staraem si
wynajmowa mieszkania lub domy, gdzie by kominek. Oczywicie, odkd mnie byo, tak jak teraz, na
to sta. Nieczsto, bo zwykle wracam pno z pracy, zmczony, e nie chce mi si rozpala. Czasem
wic w soboty, gdy zdarzy mi si, e nigdzie nie id lub do mnie nikt nie przychodzi. A przewanie
w niedziele, bo w niedziele najwyej ta czy tamta znajoma mnie odwiedzaa. Jakkolwiek od czasu do
czasu rezerwuj sobie niedziel jedynie dla siebie. Dobrze jest poby sam na sam z sob przynajmniej
raz na jaki czas.
Miaem wanie niedawno tak niedziel, trzymaa jeszcze w peni zima, mrz na dworze a
trzaska, rozpaliem wic w kominku i siadem naprzeciw w fotelu. Zaczem si zastanawia, kiedy
ostatni raz wpisaem kogo do mojego notesu. Bo kogo pierwszego, o, to byo tak dawno, e nie
prbowaem sobie nawet przypomnie, aby nie sprawia przykroci wasnej pamici. Nikogo ju nie
wpisuj, ale ostatniego powinienem pamita.
Notes lea w mosinej misce na parapecie nad kominkiem. Miska nie bya moj wasnoci,
podobnie jak inne rzeczy, meble, obrazy, wieczniki na cianach, porcelana w serwantce, rwnie
naczynia kuchenne w kuchni, cae zreszt wyposaenie mieszkania, do ktrego wanie si
wprowadziem. Ta miska od razu wpada mi w oko, gdy ogldaem przed wynajciem to mieszkanie.
By moe ta miska spowodowaa, e zgodziem si bez wahania na cen wynajmu. Wydaa mi si,
nieomal jak urna na prochy, naczyniem wrcz idealnym na ten mj notes.
Bya gboka. A co najwaniejsze, bezpieczna, bo gdy zdejmowaem w tej misce z notesu gum,
nie rozlatywa mi si na wszystkie strony, jak nieraz przedtem bywao.
Kiedy wracaem z jakiego wyjazdu, od razu go wykadaem z walizki czy torby do tej miski. Jako
e niemal w naturalnym odruchu braem go z sob. Nawet przewidujc, e mi nie bdzie potrzebny,
nie mogem bez niego. W tej mosinej misce, zwaszcza gdy palio si w kominku, miaem wraenie,
e si uspokaja. Stawa si jakby cierpliwszy, w kadym razie nie drczy mnie tak nieustannie, abym
zrobi z nim wreszcie porzdek.
Niepomny jednak, e uspokojenie bywa pozorne, wybieraem go czasem z tej miski i zagbiaem
si w rozsypujce si kartki, wizytwki. Niestety, wystarczyo zastanowi si nad tym czy innym
nazwiskiem, a jakby otrzsa si z tego uspokojenia i nachodzia mnie ta sama co zawsze bezradno,
wyrzuci, zostawi? Najdotkliwiej to odczuwaem, gdy prbowaem sobie przypomnie zdarzenia,
ktre mogyby mi dopomc w podjciu decyzji, jakie sytuacje z tym kim zwizane. Snuem ju
sobie dzieje naszej znajomoci z tym czy z tamtym, a prowadzio mnie to do kogo zupenie innego.
Zdarzenia nakaday si na inne zdarzenia, sytuacje na inne sytuacje, znajomoci na znajomoci.

A niekiedy nawet sowa tak charakterystyczne dla kogo, e wydawaoby si, zapadaj na stae
w pami, nieoczekiwanie przytulay si do kogo innego. Czy syszaem je niemal bezosobowo, poza
kimkolwiek, zastanawiajc si, kto to mg powiedzie. I podejrzewaem, e widocznie ten kto ukry
si gboko midzy innych imionami, nazwiskami, adresami, telefonami.
Nie, to nie s bezpodstawne podejrzenia. Na tyle znam ju ten notes, e wiem, jak atwo si w nim
skry. Zreszt czy moje postanowienie zrobienia z nim porzdku nie wyniko rwnie z tego, e
zaczem w nim poszukiwa mojego ycia? Prawdopodobnie nie mgbym go ju nigdzie odnale
poza tym notesem. Temu postanowieniu mogo i to sprzyja, e przychodzi na kadego taki moment,
wczeniej, pniej, bywa, e bardzo wczenie, chciaoby si powiedzie, za wczenie, e ycie nasze
jakby doszo do jakiego rowu i bao si go przeskoczy, mimo e przeskakiwao ju nie takie rowy
nieraz. Czasem nachodzia mnie myl, czyby tego notesu nie spali, bo moe bez tego obcienia,
pozostawiajc za sob te wszystkie imiona, nazwiska, adresy, telefony, udaoby mi si rwnie i ten
rw przeskoczy.
Wanie ktrej niedzieli, bdc w stanie bezradnoci wobec samego siebie, ktry to stan coraz
czciej mnie nawiedza, rozpaliem w kominku. Nie miaem powodw si tak czu. Przeciwnie,
poszczcio mi si w interesach, sprzedaem kilka rekreacyjnych dziaek nad jednym z najwikszych
jezior, i to z wielokrotnym przebiciem w stosunku do ceny, jak za nie zapaciem przed laty.
I tak siedzc przed kominkiem, patrzyem w ogie, a myli moje dalekie byy od tych sprzedanych
tak korzystnie dziaek. Zatopione bez reszty w ogniu, prboway sobie odpowiedzie na pytanie, co
jest w ywym ogniu, e tak wydaje si nam przyjazny. By moe, odkd udao si czowiekowi
wykrzesa pierwsz iskr, ta iskra wci tli si w nim i przywizuje go do ycia. Zwykle odczuwaem
tak siebie, patrzc w ogie lub suchajc muzyki. Muzyka tym si rni od ognia, e przenosi nas,
gdzie nas nie ma, nie tylko na ziemi, nigdzie. Ogie natomiast trzyma nas tu, gdzie z obowizku
wobec ycia powinnimy by.
Ogie z wolna zacz przygasa i nagle lk mnie ogarn, jakbym wraz z nim przygasa i ja.
Zerwaem si z fotela i podoyem kilka polan, a poniewa bya to brzoza, jak wiadomo, najlepsze
drewno do kominkw, od razu strzeliy pomienie. Siadajc z powrotem w fotelu, zaczepiem
wzrokiem o mosin misk z moim notesem, stojc na parapecie. Zapaem j w jakim nagym,
desperackim odruchu, eby jej zawarto wyrzuci w lad za polanami i uwolni si wreszcie od tego
notesu, niech mnie duej nie drczy, nie zawstydza, niech zamilczy o mnie. W ostatniej niemal chwili
wstrzymaa mnie jednak myl, przecie zawdziczasz mu a tyle, e moesz powiedzie do siebie, ja.
Gdyby nie on, ycie potoczyoby si bezimiennie przez ciebie jak przez innych, zostawiajc jedynie
osady, zogi, toksyny i tym podobne. Ten notes wicej wie o twoim yciu, ni ty o nim wiesz. To nic,
e to bezadna zbieranina imion, nazwisk, adresw, telefonw, ale jedynie z nich moesz uoy swj
los, a tylko los nadaje ksztat istnieniu czowieka, tylko los nas potwierdza. Naturalnie, jeli sta nas
na los. ycie jest bowiem zaledwie materiaem na los, podobnie jak materia na garnitur. Powiniene

to wiedzie, uczye si na krawca. Los jest czym w rodzaju ukadu z yciem, mona rzec, to kontrakt
zawarty z samym sob, tylko e wymaga odwagi wobec siebie.
Nie przypuszczaem jednak, e ju od tej pierwszej litery A zaczn si gry i doliny, coraz wysze,
coraz gbsze, e czasem mam do, nie mwic, e trac orientacj, w jakim id kierunku. Bo co to
jest porzdek, ktry postanowiem zrobi z tym notesem? Czy tylko zostawi, wyrzuci? Co
wydawao mi si z pocztku oczywiste, zwyczajne, proste. Czy to jednak aby nie jaki rodzaj tsknoty
za sob, tym, ktry w wikszoci przemin, a nie tak wiele jeszcze zostao mu do przemijania?
Tsknoty za jakim sob? Nie ma przecie tsknoty za niczym. Czy to nie pami jednak zakrela jej
granice?
No, tak, tylko e po kilku takich adresach, ktre zapisaem tu przedtem, zanim przestaem
w ogle zapisywa, bo nie byo ju gdzie, okazao si, e pami nie respektuje takich granic i siga
sobie w przeszo, jak chce, przywoujc czsto to, co najdawniejsze, a pomijajc, co niedawne. I nie
da si jej zmusi, eby pamitaa, co chcielibymy, i w takim porzdku, jaki chcielibymy. Pami
jest krnbrna, lubi nam robi na przekr. Czas, ktry spdziem na nauce krawiectwa
u Radzikowskiego, nie taki przecie dugi, wyania si niepotrzebnie z mojej pamici ze wszystkimi
szczegami, jakbym co dopiero, tydzie, miesic temu odszed. Odwiedzaem Radzikowskiego a do
jego mierci, to prawda. Ale to raz na kilka lat i przy okazji. A nie zawsze zamienilimy par sw,
najwyej co sycha, a co u pana, w porzdku, nic, bo akurat spieszyem si, a pamitam kade sowo.
A kogo jako ostatniego zapisaem, nie mog sobie przypomnie.
Przegldam nieraz kartka po kartce, od A do , i prbuj odgadn, czy ten, a moe ten jest tym
ostatnim zapisanym. Jamroziski Stefan, chyba nie. A moe? Tylko co si zdarzyo, e mam jego
adres? Tarczyn Jan, pamitam jak dzi, z jak pasj roztacza przede mn perspektyw taniej energii
elektrycznej, wytwarzanej przez wiatraki. Wiatraki na brzegu morza, wiatraki na wzniesieniach,
wiatraki na rozlegych rwninach, wiatraki przy kadym domu. Tylko e wtedy wydawao si to
jedynie jego osobist namitnoci, wic musiaem go dawniej zapisa. Zaremba Micha, zaczyna mi
si to nazwisko kojarzy z jakim spotkaniem, tylko gdzie? Czy w jego biurze, czy w restauracji? Tak,
to chyba on proponowa mi wejcie do jego spki meblarskiej, liczc oczywicie na moje pienidze.
Ale czy to on by ostatnim, ktrego zapisaem, gowy nie dam. Pamitam tylko, e gdy wycignem
notes, eby zapisa jego adres, telefon, parskn miechem.
Panie kolego z trudem dusi ten miech w sobie radzibym po przyjacielsku, niech pan da
sobie spokj z tym notesem i nie wyciga go przy zaatwianiu interesw. Prosz, oto moja wizytwka.
Jest pan czowiekiem powanym, solidnym. A taki notes to ju przeytek. Jeszcze ta guma... I znw
wstrzsn nim miech.
Tylko e wizytwk mog zgubi powiedziaem. I przestan by powany, solidny. A co
zapisane, to na amen.
W istocie przyzna mi racj, a nawet gupio mu si zrobio.

Mam t jego wizytwk, nie zgubiem, ale mam i jego adres, telefon zapisane w notesie. Chocia
gdy opasywaem z powrotem ten notes gum, nie mg si powstrzyma, aby znw nie wybuchn
miechem. Miaem wraenie, jakby tym miechem podsumowa moje ycie. Bo kto wie, czy miech
nie byby najlepszym jego zwieczeniem. Ale czy to powd, abym jako ostatniego jakiego Michaa
Zaremb zapisywa?
Nie wiem, skd mi przyszo do gowy, eby wizytwki przepisywa do notesu. Ale od pocztku
wydawao mi si, e taka karteczka, co jest cech wszystkich na og karteczek, musi wczeniej czy
pniej zgin, wsadzi si j tu czy tam, a potem szukaj nie wiadomo gdzie, bo pami takich
karteczek nie lubi si trzyma. Jakby co tymczasowego, ulotnego byo w ich naturze. Po latach ta
moja przypado znalaza potwierdzenie u Radzikowskiego, gdy wycignem notes, eby zapisa
adres szewca Matei, ktry ju wtedy nie y.
Mj jest duo wikszy i przedwojenny powiedzia, patrzc, jak zakadam na swj notes gum
a nie rozpad mi si dotd. Za czsto pan zaglda. Nie warto. I wizytwki pan w nim trzyma. Ja
trzymaem wizytwki osobno, w kasetce. Ale miaem i kad przepisan do notesu. No, i widzi pan,
kasetki nie dao si rady zabra, gdy nas wysiedlali. A notes jest. I nagle zamia si, bo nie mogem
sobie jako z zaoeniem tej gumy poradzi. Na szczcie trzymajc kolana na cisk przy sobie, nie
pozwoliem, eby mi si poza podoek rozlecia. miej si zacz si usprawiedliwia, bo rzadko
kiedy si mia, jeli, to raczej umiecha si jakby zawodowym, krawieckim umiechem miej si,
bo nawet porzdnego notesu nie potrafi zrobi. Takie samo baracho jak te ich ubrania. A mj tyle lat
i widzia pan, jak si trzyma? Nie ma to jak nauczy si na pami, wtedy nie zgubi si, nie zabior
panu. A jak si co zapomni, to widocznie niewarte byo pamitania.
Ten jego notes to waciwie bya ksiga o rzadko spotykanym ksztacie, wskim a dugim.
Oprawny w czarn skr, z wytoczonym na okadce zotym kaligraficznym pismem: Zakad
krawiecki, Jan Radzikowski. Pod tym zota data: Rok 1932. I u dou rwnie zoty autograf, w ktrym
z trudem dao si rozpozna, e to Jan Radzikowski, tak by zamaszysty, e wydawa si wrcz
ruchomy.
Opowiadajc o swoim zakadzie, bra do rki jakby machinalnie notes i potrzsajc nim,
obwieszcza nam, e ycia by nie starczyo, gdyby chcia to wszystko opowiedzie, co tu jest zapisane.
Czasem otwiera na tej czy innej literze i czyta na gos nazwisko po nazwisku, cznie z adresami,
telefonami, komu co szy z jakiego materiau, w jakim kolorze, komu garnitur, paszcz, smoking, frak,
kto by kim, a nawet jak pobiera pensj na swoim stanowisku. I przelicza t pensj na obecne ceny
cukru, mki, chleba, masa, jajek, omal triumfujc, gdy widzia, jakie to robi na nas wraenie.
Stanisaw wytrzeszcza oczy, zastygajc z ig w rku, Romeo natomiast wszczyna od razu ktni
z Radzikowskim:
E, tam, pieprzy majster.
To we i przeczytaj zaperza si Radzikowski.

A czy tam napisane, jak kto mia pensj?


Ale jakie kto mia stanowisko, jest. A stanowisko to pensja.
Nie wiedzc, co na to powiedzie, przenosi Romeo swoj niezgod na Stanisawa i jego ksa:
No, i po chuja Stanisawowi bya ta partyzantka? eby kupi teraz kilo cukru zamiast stu?
Ale i mnie si dostawao:
A ty suchaj i ucz si. Nie kupisz sto kilo, to rzu w choler to prucie, zanim ci bdzie wszystko
jedno.
Nic si nie ukryo przed Romeo. Mimo e staraem si nie da tego po sobie pozna, po kilku
miesicach z trudem unosiem gow znad tego prucia, w karku mi trzeszczao i cigno j
z powrotem ku doowi, a w rodku, w sobie, czuem, jak wzbiera we mnie na przemian to wcieko,
to rozpacz. Jednake gdy przysza niedziela, jak gdyby brakowao mi tego prucia. Wycignem raz
z szafy moje stare palto, z ktrego ju wyrosem, wyszedem na strych i przez trzy niedziele cae
spruem, a matka mylaa, e chodz gra w karty z Matej.
Kiedy wyjechaem, znalaza to poprute palto i napisaa, e jakie dziwne rzeczy dziej si w domu.
Posza po co na strych i znalaza moje poprute palto, a przecie wisiao w szafie. Pamitasz, do
liceum poszede i jeszcze przez rok w nim chodzie. Dobre byo, tylko e zacze szybko rosn
i rkawy stay si za krtkie. Bij si z mylami, co si mogo sta? Obiecaam nawet da Nowackiej,
na jej chopaka byoby w sam raz. Teraz pomyli, em schytrzya.
Nieraz mnie co takiego napado, e co mi w oczy weszo, od razu bym pru. We wszystkim
wypatrywaem szww. Przez szwy widziaem nawet ludzi, a im na kogo duej patrzyem, tym
bardziej zostaway mi w oczach po nim tylko szwy. Niby wydawa si cay, ale gdy si dobrze w niego
wpatrzy, okazywa si zszyty z kawakw, kawaeczkw, kawaltek i tylko dziki temu, e zszyty,
mg uchodzi za cao.
Niemal kady klient, ktry przychodzi do zakadu, wydawa mi si zszyty z takich kawakw,
kawaeczkw, kawaltek i poprzecinany grubymi szwami. Pozszywana gowa, powszywane w tej
gowie czoo, oczy, wargi, nos. Czasem jedna powka twarzy zszyta z tylu kawakw, e trudno
byoby policzy, szew koo szwu, a druga porozpruwana i wanie po to przyszed, eby mu j zszy,
bo nie taki mia by jego wzr, gdy na siebie w lustrze patrzy. Raz mi si nawet przynio, jak Romeo
wciek si na jakiego klienta:
No, a przyniose, taki owaki, ten wzr na siebie? Bo skd my mamy mie twj wzr? My nie
jestemy od stworzenia, tylko od szycia.
Miaem nieraz pene oczy szww, e a matka przykadaa mi wietlik, bo cay czas mi zawiy.
Ale to bya jedyna rada, da si zniewoli, eby nie oszale. Dziki temu jako znosiem to prucie, a
kto wie, czy nie obroniem si w ten sposb przed popruciem samego siebie.
Czasem pozszywany wyda mi si i Radzikowski, i Romeo, i Stanisaw, gdy uniosem na chwil

gow. Zwaszcza Radzikowski, kiedy by spokojny, prawie szwa nie byo na nim wida. Za to gdy si
zaperzy i unoszc ten swj notes-ksig, jakby sta na jakiej wysokiej grze, skd nam obwieszcza,
jakim to klientom szy przed wojn, miaem wraenie, e za chwil rozpadnie si na kawaki,
kawaeczki, kawaltka, bo szwy a siniay na nim.
O, tu jest zapisane! Wszystko jest tu zapisane! Kady garnitur, frak, smoking, kady paszcz,
palto, futro, kto u mnie szy! Widzia ktry z was frak? I nie bdzie ju widzia. A pelis z bobrowym
konierzem widzia ktry? I nie bdzie widzia. Nie te czasy!
I tych wszystkich tam zapisanych pamita majster, co ktremu szy? niby pyta si Romeo,
a wiadomo byo, do jakiego celu zmierza.
Wszystkich. Wydawa si Radzikowski tym jego zdziwieniem nawet poechtany.
Ano, to sprawdzimy. I bra Romeo t ksig-notes z jego rki, otwiera na jakiej literze
i egzaminowa Radzikowskiego: Wemy liter N. Majster wymieni, kto tu zapisany i co mu szy.
I Radzikowski recytowa, jak wiersze, imiona, nazwiska, adresy, telefony, stanowiska i co komu
szy. Zadziwia wrcz pamici, jakby t pami wypeniali sami jego przedwojenni klienci, do
ktrych dorabia sobie takie lub inne opowieci. Miao si wraenie, e notes jest tylko sug tych
opowieci. A musz przyzna, e suchao ich si z ciekawoci.
Dobra przerywa Romeo. Teraz U. Teraz W. Teraz przejdziemy do przodu. Na liter
M. Dosy, wystarczy. Tak te si niczego nie sprawdzi. Nazwiska moe s prawdziwe. Ale co komu
majster szy, nie wierz. Nie ma tu zapisanego adnego fraka, smokinga, palta, futra.
Ale pamitam.
Co ja pamitam, to by majstrowi wosy stany na gowie.
I na Radzikowskim szwy a pczniay, jakby ca si woli wdusza w siebie wcieko czy al.
Jeli kroi akurat jaki materia, rce mu dygotay, e nie by w stanie prowadzi noyczek po
wyznaczonej kred na materiale linii. A czasem zostawia to krojenie i wychodzi, nie opowiadajc
si, gdzie idzie i kiedy wrci.
Po latach, gdy mi matka powtrzya zasyszan plotk, e Romeo by podobno nielubnym synem
Radzikowskiego, wszystkie te zdarzenia uoyy mi si w jak nieustann gr midzy niechcianym
synem a niechcianym ojcem, niechcianym wiatem a koniecznoci ycia na nim. Ale przecie
wszyscy w co gramy naszym yciem.
Miaem przyjacik w pewnym miecie, nie miem inaczej jej nazwa, bo kto wie, czyby nie
poczua si dotknita. Co prawda, od dawna ju nie yje, wic nie ma te powodu wymienia jej
nazwiska, adresu. Miaa na imi Sabina i niech to wystarczy. Zmara w modym wieku. Obcinali jej
pier po piersi, lecz nic to nie pomogo. Nie wiedziaem o tym. Dowiedziaem si dopiero po jej
mierci. Gdymy si ostatni raz kochali, wyczuem jakie zgrubienie w jej lewej piersi, lecz nie bya
to odpowiednia chwila, aby j zapyta.

Moe powinienem si domyli, e co niedobrego si z ni dzieje, bo jej telefony, nie tak czste,
lecz w jakich mniej wicej regularnych odstpach, nagle si urway. Sdziem jednak, e nie dzi, to
jutro z pewnoci zadzwoni, gdy ju za dugo, jak na t wzgldn regularno, nie telefonowaa. A gdy
duyo si to jej milczenie, nachodziy mnie i takie myli, e moe ma kogo innego albo za m
wychodzi czy nawet ju wysza. I uznaa, e nie ma sensu do mnie dzwoni, tak najlepiej si rozsta,
nie dajc wicej znaku ycia. Nie dziwibym si zreszt, miaa powodzenie u mczyzn. Widziaem,
jak j spojrzeniami poeraj, gdy siedzielimy w kawiarni, w restauracji, jak si ogldaj za ni, gdy
szlimy przez miasto, przez park, a czsto i przystaj.
Miaa co z poudniowej urody, czarne wosy, czarne oczy, niad cer, wski, lekko przygarbiony
nos, usta nabrzmiae, o wyranym wykroju, wysoka, smuka, piersi nie tak due, lecz odznaczajce si
pod bluzk czy sukienk, na ile powinny si odznacza, eby nie ukrywa przyrodzonego kobiecie
ksztatu. Nie umiaa tylko chodzi na wysokich obcasach. Ilekro zaprosiem j wieczorem na
dancing, przychodzia zawsze w paskim obuwiu, a pantofle na szpilkach przynosia w plastikowej
torbie i wkadaa dopiero w szatni.
Po jakim czasie, zaniepokojony przeduajcym si milczeniem, zadzwoniem do niej, a nawet
gotw byem pojecha, mimo e nie miaem do zaatwienia adnego interesu w jej firmie. Nie bez
obawy czekaem, kto podniesie suchawk. Podniosa ona.
Dlaczego tak dugo nie dzwonisz?
Wyczua widocznie zaniepokojenie w moim gosie.
Czyby si o mnie martwi? To mie powiedziaa. Praca, praca, mj drogi. Czsto wracam
dopiero wieczorem do domu. Poza tym z matk mam kopoty, nie wstaje ju z ka. Ale ciesz si,
przynajmniej odkrye, e telefon dziaa w obie strony.
Jej zoliwo nie tyle mnie dotkna, co zdziwia, poniewa nie zdarzyo si, aby kiedykolwiek
pozwolia sobie nawet na ironi. Bya agodna, niemiaa, jakby kryjca si w sobie przed wiatem,
ludmi. Niewiele te mwia, wydawao si, e kade sowo wymaga od niej odwagi czy wrcz
zaufania samej sobie, e nie powie czego niestosownego. Rwnie gos jej mnie troch zdziwi, by
nie tak czysty jak dawniej. Zaniepokojony tym zmienionym jej gosem, powiedziaem:
Moe mgbym ci w czym pomc?
Nie, dzikuj. Nic mi nie potrzeba.
W takim razie przyjad powiedziaem. Kiedy by chciaa?
Nie przyjedaj, nie bdzie mnie.
Co znaczy, e ci nie bdzie?
Po prostu nie bdzie. Czy to tak trudno zrozumie?
Wanie nie rozumiem.
A czy ja nie mog gdzie wyjecha? w gosie jej zadrgao. Musz tylko znale kogo, kto by

si zaopiekowa matk. Przepraszam ci, nie mog duej rozmawia.


Co tam jeszcze rzuciem do suchawki, lecz ju mi nie odpowiedziaa. Naszy mnie wtpliwoci,
czy mwia prawd, e wyjeda. Odczekujc cierpliwie, pojechaem dopiero za jaki czas. Jeli
jeszcze nie wrcia, przynajmniej dowiem si, dokd pojechaa i kiedy wrci. I dowiedziaem si, e
umara.
Widywalimy si rzadko, jedynie gdy mnie interesy do jej miasta przywiody. Przy takiej okazji
wanie j poznaem. Pracowaa w wytwrni krysztaw, we wzorcowni. Bya jeszcze wwczas
modziutka. Pniej zostaa gwn projektantk i czasem do mnie dzwonia, gdy przygotowywaa
wzory do partii towaru, ktry zamwiem. A gdy przyjechaem, zapraszaa mnie do pracowni, aby
pokaza mi swoje projekty, nieraz mi si radzia, a kiedy nawet razem projektowalimy. Odtd ju
odwaniej dzwonia do mnie, czy si w jakiej sprawie do jej firmy nie wybieram albo czy w pobliu
gdzie nie bd, to mgbym wpa chocia na jeden dzie. I ebym zadzwoni, gdybym mia taki
zamiar. Lecz i tak zawsze pierwsza dzwonia, wiedzc nieraz wczeniej ode mnie, e mam u nich by
na negocjacjach nowych warunkw, jako e ceny maj si zmieni, czy podpisa now umow, bo nie
dadz rady w przewidzianym terminie wykona moich zamwie. I tylko wtedy si spotykalimy.
Jeli udao mi si wszystko zaatwi jednego dnia, zostawaem jeden, dwa dni duej dla niej.
Ta sytuacja nie sprzyjaa, abymy si poczuwali do jakichkolwiek zobowiza wobec siebie.
Zwaszcza przy takiej odlegoci, okoo szeciu godzin jazdy samochodem, i przy tak rzadkich,
okazyjnych jedynie spotkaniach. W kadym razie nigdy o tym nie mwilimy. Ani z jej, ani tym
bardziej z mojej strony nie pado na ten temat adne sowo. Prawdopodobnie towarzyszyo nam
rwnie, i jej, i mnie, poczucie niepewnoci, czy kade nasze spotkanie nie jest ostatnie. Tym bardziej
e interesy, ktre mnie wizay z jej wytwrni, mogy si w kadej chwili z jakich powodw urwa,
jak to bywa z interesami.
I tak si te stao. Coraz mniejszy by popyt na krysztay. Z pocztku, gdymy si poznali, do
due partie zamawiaem. Krysztay wtedy wiciy triumfy jako prezenty na rne moliwe okazje,
przewanie luby. Z czasem jednak zaczy by wypierane przez urzdzenia kuchenne, odkurzacze,
ekspresy do kawy, opiekacze, kuchenki mikrofalowe, a nawet pralki i lodwki. Tak e nie wypadaoby
ju komu ofiarowa z okazji lubu cukiernic, pater, kompotier, karafk, kieliszki, szklanki czy
choby komplet deserowy.
Dzisiaj mylc o niej, odnosz wraenie, jakby narasta w niej jaki ledwo wyczuwalny lk, e
nieuchronnie zblia si koniec. Nigdy mnie jednak nie spytaa, co z nami bdzie, jakby wiedziaa,
e nie ma na takie pytanie odpowiedzi, e przyszoci nikt nikomu nie moe obieca.
Ponad rok ju nie widzielimy si, gdy ktrego dnia zadzwonia, najwyraniej czym uradowana:
Przyjed, koniecznie przyjed, mam dla ciebie niespodziank. Poznaam uroczego czowieka,
znasz go i on ciebie zna. Ale nie powiem ci, kto to. O, ju widz, jak si ucieszysz, jestem pewna.
Przyjedaj, czekam niecierpliwie.

Nie wiem, dlaczego zazdro mnie ukua, e jest tak nim zachwycona. Tylko co ma znaczy to, e
chce nas z sob zetkn? Takich, ktrych znaem i mnie znali, byo duo. Wystarczy mi zajrze
do tego notesu. Ale nie umiabym powiedzie, z kim tak bardzo chciabym si spotka, a jeszcze si
ucieszy. Gdybym pod tym ktem przepatrzy notes, moe nie byoby potrzeby robienia z nim
porzdku. Wystarczyoby przepisa z niego ile tam nazwisk, a i tak w poowie pewnie byliby to
umarli. Czy moe jednak w tym jej zachwyceniu czego nie zrozumiaem? Czy to nie jaki rodzaj
kobiecej satysfakcji trudny do zrozumienia dla mczyzny? A moe to gboko skrywana rozpacz,
ktrej si nigdy w niej nie domylaem, nadaa jej gosowi taki ton? Ale wydawao mi si, e zwizek,
jaki nas czy, ma obopln nasz zgod. Nigdy nie wnikaa w moje ycie ani ja w jej. Nie zwierzaa
mi si ani ode mnie nie oczekiwaa zwierze. Jakbymy oboje zdawali sobie spraw, e wszelkie
zwierzenia trc kiczem. A kicz to nie tylko kwestia smaku, take braku wiadomoci, e zwierzenia
najchtniej nas oszukuj, sprowadzajc sens naszego istnienia do kiczu. Jakby nam mao byo, e kicz
nas wychowuje, kiczowi oddajemy hody, stawiamy pomniki, kicz od niemowlctwa wdziera si
w nasze dusze, gwacc nasz osobno, zatruwajc nasze umysy, jakbymy nie mogli inaczej si
odnale jak tylko w kiczu.
Suchajc jej najserdeczniejszej przyjaciki, opowiadajcej mi o przebiegu jej choroby i ostatnich
chwilach ycia, a zwrciem si do niej, poniewa pracoway razem we wzorcowni i co nieco
wiedziaa o naszym zwizku, nie mogem zrozumie, jak to byo moliwe, e niczego si nie
domylaem. Czy moe nie chciaem? A wobec tego do jakiej prawdy prowadzi nas widzenie siebie
tylko poprzez siebie?
Dla niej to nie bya przygoda cigna opowie przyjacika. Kochaa pana. Umierajc,
powiedziaa, nie al mi ycia. Nie chciao, abym bya szczliwa. Za pno pan przyjecha.
Niestety, nie mogaby by ze mn szczliwa. To akurat wiem. Czy zreszt ktokolwiek mgby
by ze mn szczliwy? Czy komukolwiek bybym w stanie zapewni chociaby zudzenie szczcia?
Zreszt nie wiem, czy szczcie nie jest tylko sowem pozbawionym wasnego bytu. Albo te bytem,
ktremu kady moe nada swoj nazw, ale i tak bdzie to zudzenie. Wystpuj przecie w yciu
kadego byty-zudzenia.
Po tylu latach, a kiedy tylko siadam, eby zrobi porzdek z tym moim notesem i natrafiam na jej
imi, nazwisko, adres, telefon, wyobrania za kadym razem podsuwa mi jej umary akt. Jakby t
moj niegdysiejsz niech do aktw, gdy byem jeszcze na studiach, czy wrcz uraz, ktrego nie
umiaem sobie nigdy wytumaczy, przemoga we mnie jej mier. Co prawda, jest to okrutny akt, bo
z poobcinanymi piersiami j zawsze widz. Oczy ma wpprzymknite, wargi rozchylone, nabrzmiae
czerwieni, a niewspmierne do jej nieduej twarzy, rce rozrzucone, jakby czekaa, eby wtuli
kogo w siebie, lecz nogi jedna na drug zaoone, zwarte, nie tyle ze wstydu, co jako znak, e
niemoliwa jest ju rozkosz, chocia udrka podania nie wystyga mimo mierci, czy nawet wbrew
mierci. Czy zreszt podanie mona mierzy mierci?

Ten jej umary akt nie dawa mi spokoju. Tak e niektre z dawnych kochanek, jakkolwiek nie
wiedziaem, yj czy nie yj, a nawet wydawao mi si, e je zapomniaem, zaczy mi si
przypomina jako umare akty. Z grubsza mgbym nawet si pokusi i ponazywa te akty kolorami:
akt bkitny, akt oliwny, akt sepiowy, ochrowy, czerwony, ty i tak dalej, tylko e kolory
w wyobrani szybciej przez nas przepywaj ni krew. Tote cigle mi si zmieniay. Jedno, co byo
stae w tych aktach, to znamiona rozpaczy. Zastanawiaem si nieraz, czy to nie dziki kobietom
mier bywa agodniejsza, ni mogaby by. Kto wie nawet, czy to nie mier stworzya kobiet.
Siedziaem kiedy w biurze, zatopiony w tych umarych aktach, gdy sekretarka przyniosa mi list
od Marii. Na szczcie, nie otworzya go, jakkolwiek od niedawna pracowaa u mnie, lecz widocznie
domylia si, e to prywatny list. Nie, umarego aktu Marii nie byem w stanie sobie wyobrazi. List
niemal w jakim bezwolnym odruchu wrzuciem do szuflady w biurku, ktr zamykaem na klucz,
i przeczytaem dopiero po kilku dniach. Zdumia mnie, nie mogem uwierzy, e to do mnie pisze.
Pomijam pocztek.
Czy ty zdajesz sobie spraw, ile lat mino od naszego rozstania? Jestem ju po menopauzie. Gdy
sobie pomyl, e moglibymy si teraz kocha bez tego lku, ktry nam za kadym razem
towarzyszy, bez tego cigego uwaania, co przecie odbiera rozkoszy to najwspanialsze poczucie jak
gdyby nieistnienia. Bo czyme jest taka zalkniona, uwaajca rozkosz? Czy nie wasnym
zaprzeczeniem? Seksualnym wyrobnictwem? Zadouczynieniem li tylko naturze? Nazwij to zreszt,
jak chcesz, a mnie wybacz, e jestem mao delikatna, czy pomylisz nawet, wulgarna. Zastanawiasz
si, co si ze mn stao? Z t niewinn dziewczynk, tulc w ramionach nic lalk w sdzie na
korytarzu? Jak przesza drog? Czy kady tak przechodzi? Ot wiedz, e jedna jest dla wszystkich
droga, od dziewczynki czy chopca do mierci. Tej drogi si nie wybiera. Nie ma na niej
drogowskazw. I jednego, czego nam wolno pragn, to mioci. Mioci nie tylko w sowach,
uczuciach, take w rozkoszy. A rozkosz nie zna wieku. Nie patrzy, czy ciaa s mode, czy ju
marszcz si, obwisaj. By moe umierajc, bdziemy tskni nie do ycia, lecz do rozkoszy. Nie
ycia bdziemy aowa, lecz tego, co nas w nim omino. Czy ty zreszt nie widzisz, e wiat si
zmienia? A my te nie jestemy ci sami, sprzed wielu, wielu lat, gdy pierwsze pocaunki wywoyway
w nas dreszcze, gdy wymawiajc sowo kocham, przekraczalimy samych siebie. A pamitasz, jak
nam trudno byo pierwszy raz je wymwi? Powiedz ty pierwszy, nie, powiedz ty pierwsza. Nie mog
sobie przypomnie, kto z nas pierwszy powiedzia. Przypomnij mi. Dzisiaj bym ja pierwsza
powiedziaa. Zreszt cigle je mwi, do tej pory je mwi. Mwi szeptem, mwi w mylach,
mwi w snach. Nie tylko mwi, cierpi tym sowem, pacz tym sowem. Bywa, e nie odczuwam
inaczej siebie jak poprzez pacz. Czasami czuj si caa jednym wielkim paczem bez ez, bo nie mam
ju ez. Wypakaam wszystkie przez te lata, jakie miny od naszej modoci. Nawet gdy wydaje mi
si, e nie pacz, sysz ten pacz w sobie, zasypiam, paczc, i sny moje nade mn pacz. Wic
pomyl, jacy moglibymy by szczliwi. Moe nie wiedzielimy wwczas jeszcze, e szczcie kryje

si w pragnieniu siebie, e stworzeni jestemy, aby pragn siebie, e sami sobie przyznajemy prawo
do szczcia, jeli nas na to sta. Nikt poza nami nie moe nam takiego prawa ofiarowa. My je dla
siebie ustanawiamy. Chyba, e nie wiem ju, co mwi. Pomylisz, nie jestem w peni zmysw. Daruj
mi w takim razie, widocznie nie zale ju od siebie. O, syszysz, jak piewa kanarek, to jedyna moja
rado. Tak, mam kanarka, mam papuk, to prezenty od moich maych pacjentw, ktrym nie
pozwoliam umrze. Syszysz? Powiedz, e syszysz. Jak to nie syszysz. A teraz? Przestawiam klatk
na st. Prawda, e piknie piewa? Poczekaj chwileczk, dam mu lnianego siemienia. Lubi lniane
siemi. Taki piew trzeba nagrodzi. Wie, e do ciebie pisz, bo nie zawsze tak piewa. Przewanie
jest smutny jak ja. No, ju, zaraz. Tylko przerwa mi si wtek. Aha, nie posdzaj mnie tylko, e
powoduje mn zazdro o te wszystkie kobiety, ktrych z pewnoci masz bez liku.
Mao mnie obchodz, miej sobie, ile chcesz i jakie chcesz. Umiem si broni przed zazdroci.
Wiem, e zazdro potrafi zrujnowa kade szczcie. Nie mwic, e to, co nas z sob czy, jest
ponad wszelk zazdro. Jeli czasem odczuwam zazdro, to tylko pomieszan z alem wobec tego
wiata, e nas na nim razem nie ma. Wic zdradzaj sobie, zdradzaj, ja ci pozostan do mierci wierna,
a gdyby jeszcze dalej cigno si nasze ycie, to i tam. Ja te czasem zdradzam, lecz mojego ma.
Ty w ogle nie mgby by przeze mnie zdradzony, gdybym nawet bardzo tego chciaa. Nie
wyobraam sobie zreszt, e mogabym chcie. Moja mio do ciebie nigdy mi na to nie pozwoli.
A e ma, to nie moja przecie wina, skoro mi przyszo na tym wiecie y. A jaki to wiat, dobrze
wiesz. Nie uwierzysz mi moe, lecz nie daj mi te zdrady adnego zadowolenia. Szkoda mi tylko
ma, jest dobrym czowiekiem. Nie przeyam ani razu choby czstki podobnej rozkoszy jak z tob,
gdymy jeszcze tacy modzi byli, gdy stapialimy si w mioci w jedno ciao. Och, jaka byam
szczliwa. Nie mw, e nie pamitasz. Tego nie mona nie pamita, gdyby nawet pami chciaa si
wyprze. Powiedz, co nas rozdzielio? Czybymy za modzi byli do szczcia? Czyby szczcie
i modo wykluczay si? Czy musi si przey cae ycie, aby dowiedzie si, co to szczcie?
A wic dopiero gdy si umiera? Zatem mier byaby wyroczni szczcia? Ona, pani naszego ycia,
uzmysawia nam to dopiero? I dlaczego tak pno? No, wic widzisz, jakie s te moje zdrady. To
bardziej udrki ni zdrady, zastpujce inne udrki, niekiedy dotkliwsze ni te zastpione. Ale moe
to jedyne moliwe pocieszenie na tym wiecie, e moemy jedne udrki zastpowa innymi udrkami.
Nie pytaj mnie tylko, czy nie mam wyrzutw sumienia. Ty mnie pozbawie sumienia. Co tu zreszt
mwi o sumieniu. Wiesz przecie, e musz y na wiecie, ktry zamiast by moim wiatem, jest
moj rozpacz. Nie wymagaj wic od rozpaczy sumienia. Zapomniaabym ci powiedzie, co mi si
niedawno przydarzyo. Pojechaam na zjazd pediatrw i duo modszy ode mnie kolega, mielimy
w hotelu obok siebie pokoje, ubaga mnie, abym mu si oddaa. Pooy rk na mojej piersi,
a poczuam zimno, pooy na moim onie, jeszcze zimniej mi si zrobio, a gdy nakry mnie sob,
poczuam wrcz obrzydzenie. Zejd, powiedziaam, nie mam ochoty. Ubraam si i wyszam. Wic
czy to zdrada? Zdrada to nie uyczenie komu swojego ciaa. Nie cielesna usuga. Czy prostytutki

kogokolwiek zdradzaj? A przecie s zdolne do mioci. Widocznie jest w czowieku co


waniejszego od wszystkiego i ponad wszystko, niedostpne adnej zdradzie, gdzie przechowuje si
nieustanne pragnienie tej jednej jedynej mioci, dla ktrej w ogle warto y, choby daremnie.
Zdradzi wic mona tylko siebie. Rozpisaam si, przepraszam, a nawet nie zapytaam, co u ciebie.
Ale nie mw, nie musisz. Jak wiesz, wszystko i tak wiem.
Nie, to nie by koniec tego listu. Nie bd jednak przytacza dalszej jego czci. Nie tylko ze
wzgldu na dugo, a by wyjtkowo dugi, jak aden dotd jej list, wymagaby uzbrojenia si
w cierpliwo, a nade wszystko w wyrozumiao. Robi si bowiem coraz bardziej rozedrgany,
szamota si midzy zdaniami niczym w klatce, a ku kocowi najwyraniej si rozpada. Rzucaa
zdania jakby na olep, nie byem w stanie zrozumie, o co jej chodzi, co ma na myli, jakby i te myli
na strzpy rwaa. Wpadaa raz po raz ni to w pacz, ni w szyderstwo, drwin. Zapomniaa si nawet
poegna, co jej si prawie nie zdarzao. Poegnania jej cigny si zazwyczaj przez kilka, niekiedy
kilkanacie zda. Skaday si ze sw najczulszych, jakie zna jzyk. Wymuszaa na tym jzyku sowa,
jakich, by moe, dotd nie zna. A co byo tym bardziej niepokojce, nie zakoczya tego listu
najzwyczajniej, Maria. Po prostu urwaa, jakby zapomniaa woy do koperty jeszcze jednej,
dodatkowej kartki.
Po tylu latach, sdziem, e przyzwyczaia si ju do swojej sytuacji, jak i ja do swojej, aby moga
mie nadziej, e jej odpowiem. Na to bya za mdra, zbyt wysokie miaa poczucie godnoci. Nie
wykluczam, e nawet nie chciaaby, abym kiedykolwiek, chociaby raz odpisa. Ale poniewa list
z natury musi mie adresata, uczynia mnie nim, piszc jak do kogo nieistniejcego, a wic
dyskretnego, moe nawet umarego, bo przecie w jakim sensie byem dla niej umary, przynajmniej
ja to tak odczuwaem. Pisz ludzie listy do swoich zmarych, do witych czy nawet do Boga.
Przyzwyczajamy si do tego ju w dziecistwie, piszc do witego Mikoaja. Czowiek musi z kim
czu, z kim myle, z kim rozmawia, aby wiedzia, e istnieje. Powouje wic nadawc i adresata
w jednej osobie, sowem, rozdwaja si, jako e to jedyny sposb na samotno. Samotno byaby
pustym sowem, gdybymy nie umieli kogo do niej zaprosi. Mamy, na szczcie, t moliwo, e
w zalenoci od takich lub innych sytuacji, ustanawiamy form naszego istnienia, a forma wyznacza
nasze zwizki z yciem, ze wiatem, tworzc i nas, i wiat.
Zastanawiam si na przykad, czy gdyby nasi najblisi zmarli, ktrych ju przebolelimy,
opakalimy, z ktrych mierci pogodzilimy si, za ktrymi nie wiemy, czy jeszcze tsknimy, gdyby
tak nagle zjawili si przed nami, czy nie bagalibymy ich, aby wrcili do swoich grobw. Tak wic
z duym prawdopodobiestwem mog zaoy, e gdybym cho raz odpowiedzia na jej list, ju by do
mnie nigdy nie napisaa, przeraona, e adresat z jej wyobrae okaza si kim rzeczywistym.
Wesza sekretarka.
Szefie, telefon do pana. Dlaczego pan nie odbiera? Dzwoni i dzwoni.
Prosz powiedzie, e mnie nie ma.

Jak mam powiedzie, skoro powiedziaam, e cz?


Prosz powiedzie, e wyszedem drugimi drzwiami i nie zauwaya pani.
Ale przecie nie ma tu drugich drzwi?
Ale mogyby by.
Wzruszya ramionami. Postrzpione myli przepyway bez mojej woli przeze mnie. A wrd nich
i taka, eby rzuci to wszystko i gdzie wyjecha, niechby na przysowiowy koniec wiata. Odci si
od siebie, od tych wszystkich interesw, ktre nagle wyday mi si tak zachanne, bezwzgldne,
brutalne, e a mnie to zdumiao, e dotd nie czuem, jak wsysaj mnie w siebie, oddalajc od
pewnoci, e to jeszcze ja. Wyjecha, koniecznie wyjecha, ta myl zacza mnie dry, coraz
gbiej, jakby dotykajc jakiej niezablinionej rany. Uprzytomniem sobie, skd ten nagy piekcy
bl, jakbym zapomnia ju, e myli bol, musz bole, jeli zdolni jestemy przebi si do tych
najskrytszych, przywalonych przez ten codziennie nawarstwiajcy si w nas mu.
Zadzwoniem po sekretark.
Wyjedam powiedziaem.
Ale nie ma przecie adnego wyjazdu w harmonogramie na ten miesic. I kiedy?
Zaraz.
To trzeba bdzie poprzesuwa terminy, poustala nowe. Na dugo?
Na bardzo dugo. Moe na zawsze.
Zamara, wytrzeszczya oczy i amicym si gosem wykrztusia:
Ale przecie... przecie...
Prosz wszystko odwoa i nie ustala adnych nowych terminw.
Nie byaby jednak sekretark, gdyby si szybko nie ockna i nie wrcia do swojej roli:
Chwileczk, przynios harmonogram. Mam wszystko dokadnie rozpisane.
Po chwili wrcia i zacza mi odczytywa. Jutro, pojutrze, dzie po dniu do koca tygodnia,
potem w nastpnym tygodniu i jeszcze w nastpnym, do koca miesica. Kto, z kim, gdzie, jaka
sprawa, przewidywany czas na kad, ujty w godzinach, minutach, i tak od rana niemal do wieczora.
O, tu maj przyjecha w sprawie tych faktur, ktre im zakwestionowalimy. Pojutrze, sma rano.
A nastpnego dnia przylatuje ten Niemiec, w sprawie zamwie, ktre chc nam zoy. Tu znw
jaki, nie mwi, czego chce, tylko e to dyskretna sprawa i musi w cztery oczy. Nawet nazwiska nie
poda, tylko J.K. i e na razie musi nam to wystarczy. A tu, prosz, wystpuje szef w telewizji
w audycji Sukces jako idea naszych czasw. I z odrobin politowania w gosie, kadc mi ten
harmonogram pod nos, powiedziaa:
Oj, szefie, szefie, miaam szefa za twardziela, a widz, e i twardziele si rozklejaj. Co si
stao? Zreszt nie musi szef mwi, a ja nie musz wiedzie. I tak wszystko wiem. Nie jestem z tych
dzisiejszych. Wszystkie chopy s takie same. Z wierzchu batman, a w rodku galareta. Czekaj,

zamkn drzwi. Moe to ci pomoe. Mwiam kiedy, e przydaaby si tu kanapa. Jakby nie wiedzia,
do czego suy sekretarka. Nie do samych telefonw, harmonogramw, kawy, herbaty i takich tam
biurowych dupereli. W poprzednim miejscu szef jak mnie nie zern, to nie zaczyna pracy. Energii,
mwi, na cay dzie nabiera. Tyle byo wytchnienia, gdy miaam okres albo gdzie wyjecha.
A jeszcze w poprzedniej pracy mwili, e impotent, i nawet zgodziam si na mniejsz pensj. A
kiedy strach mu w oczy zajrza, bo rozesza si plotka, e go maj odwoa, wezwa mnie i ebym mu
obcigna. A ty jaki dziwny. Nie jeste chyba, no, wiesz... Dzwoni tu przecie rne. Halo i od
razu wiem, e nie w interesach. A milukie, jak ptaszki szczebiocz. Co, moe na klucz zamkn?
W tym momencie zadzwoni telefon.
Kto dzwoni powiedziaem. Id, odbierz.
A niech dzwoni. Nagra si, jak ma co pilnego. Nie nadajesz si, widz, eby gada o interesach.
Rozbior si, co? Popatrzysz sobie i wemie ci. Kogo by nie wzio.
I zacza zdejmowa korale. Miaa tych korali kilka sznurw, jeden duszy od drugiego.
Bdziesz wola z koralami, to potem zao. Miaam znajomego, to on tylko z koralami. Kiedy
porwa na mnie i kupi mi te. Nic szczeglnego. Takie plastikowe baracho. A obiecywa pery, dziad.
Skoczyam z nim. Nie lubi niesownych.
Zacza rozpina bluzk. Niemal celebrowaa to rozpinanie, guziczek za guziczkiem, a jeszcze te
guziczki jakby wylizgiway si jej z palcw. Popatrywaa przy tym na mnie, czy si zmieniam na
twarzy. Moe si i zmieniaem, chocia patrzyem nie na ni, lecz jakby przez ni, a myli moje wci
nie chciay si uspokoi. Przypomnia mi si akt, przez ktry rzuciem studia. I teraz te patrzyem tak
samo zimno, jakbym j tylko rysowa. Za ktrym guziczkiem, ktry jej si niby zamota,
powiedziaa:
Chyba nie chcesz, ebym si spieszya. Na filmach si tylko spiesz. Ale tam kada minuta
kosztuje. Graam raz za statystk, to kazali nam si przedtem rozebra i czekaymy na zimnie,
a kamera tylko przeleciaa nam po nogach. I po co byo si rozbiera? Potem nawet nie poznaam,
ktre to moje nogi. Rnie z mczyznami bywa. Moe i nieraz nogi waniejsze. Miaam takiego
jednego, zapa w telewizji pornosa, to od razu do mnie dzwoni, przyjed. Nawet takswk mi
fundowa, eby byo szybciej. aden tam kochanek. Nie ma teraz takich. Dawniej bywali, czyta si,
oglda. Ale ile to trzeba byo czasu, eby pozdejmowa te wszystkie krynoliny, halki, odsznurowa
si, ale widocznie mczyni byli cierpliwsi. Lubili czeka. Nie to, co teraz, przyjed, bo on napalony.
I najlepiej, eby goa ju bya pod paszczem, paltem. A przyjechaam, to byo po wszystkim, bo go
pornos wykoczy. Powiedziaam mu, wicej nie dzwo, nie przyjad. Zaatwiaj si sam. Co si z tymi
mczyznami porobio?
Znw zadzwoni telefon.
Dzwoni kto powiedziaem.

A daj mi spokj obruszya si. Ja mu tu si rozbieram, a on mnie do telefonu odsya. Co ty,


z kamienia jeste?
A ty jeste wulgarna rzuciem do ostro, chocia nie chciaem, eby tak zabrzmiao.
Odszczekna si rwnie ostro:
A ty gwno wiesz o yciu. Co my z niego wicej mamy? Ciebie to, mylisz, nie dotyczy? Niech
ci si nie wydaje, e nic nie wiem. Niedugo u ciebie pracuj, ale zdyam ci na wylot przewietli.
Mylisz, e interesy wszystko ci zastpi? Nie wszystko, nie wszystko, mj drogi szefie. A moe ty
wierzysz w mio? Wierz sobie, naiwniaczku. Przy takich pienidzach w mio.
Ju wp rozebrana zacza si gono mia, histerycznie, cho by to raczej ironiczny miech,
lecz te nie cakiem. Miaem wraenie, e tym miechem co dusi w sobie, gorycz, bl, a moe
i rozpacz. I al mi jej si zrobio.
To szukaj jej! wybuchna. Szukaj! Ja jej nie szukam, wiem, e nie znajd. I co z siebie
zdja, zacza jakby w gonicym j popiechu z powrotem zakada. Z tego popiechu nie zapia ju
bluzki, rozerwa si jej jeden sznur korali, posypay si gradem po pododze. To nie ten wiat. Nie
ten, nie tamten, aden. Zabdzie tu widocznie. I dziwisz si, e si znalaze nie tam, gdzie
chciae? Tylko gdzie chciae, powiedz? Pewnie nawet tego nie wiesz. A ja przynajmniej bd miaa
co wspomina. Nie z tob. Z tob nawet na wspomnienia nie ma co liczy. Och, jak ty nic nie
rozumiesz. Gdzie ty si uchowa? Z jakiej gwiazdy przyleciae? Tylko jakim cudem, jeszcze tu nie
przylatuj. Nastrojowiec, cholera. Nie lubi nastrojowcw. Z takimi nigdy nie wiadomo. Woy ci,
a nie ruszy, ju mu zmiknie. Nagle jakby sobie przypomniaa, e nie pozapinaa bluzki, i zacza
ju bez popiechu zapina guziczek po guziczku. Ta bluzka nie nadaje si na takie biurowe
rozbieranie. Chyba e po godzinach. Ale po godzinach ju nawet tego si nie chce. Siedz tu z tob do
pnego wieczora i co? Mam tylko odpina, zapina, bo ciebie nie rusza?
Nie mogem si wydoby z siebie, wrcz nie poznawaem siebie, czy to ja siedz za tym biurkiem,
czy kto za mnie. Bo ona z pewnoci bya sob. I jedna myl si we mnie koataa w rozmaitych
odsonach, na czym mi waciwie schodzi ycie. Jej zachowanie jakby pozbawiao mnie wszelkich
zudze. I moe wcale nie bya wulgarna, mimo e tak jej powiedziaem. Moe tylko dotkliwie
uzmysowia mi, e nie wszystko jest tak, jakby si chciao, aby byo, e wiat biegnie w przeciwn
stron, a my zaleymy od niego.
Chcesz, to mnie wyrzu powiedziaa. Nie nadaj si na twoj sekretark. Znajd sobie inn
prac. Szefowie lubi, eby ich pociesza. Jeszcze tyle firm teraz pada. Szef to osobny rodzaj
mczyzny. Staje mu od wadzy, nie z podania. To musi mie sekretark, co by rozumiaa. Nie
musisz mi dawa odprawy. Wystarczy, jak napiszesz opini, e drugiej takiej nie znajdzie. Widzisz,
nie jestem droga. Podesza do mnie z tyu i obejmujc mnie, przytulia swoj gow do mojej.
Obud si. Powiedz co. Ech, ty, ty. Przecie interesy ci dobrze id, jak mao komu. Mj poprzedni

zbankrutowa. I przed nim jeden zbankrutowa, drugi zbankrutowa. Samych bankrutw ostatnio
miaam. I gdzie ty chcesz wyjecha? Gdzie ci bdzie lepiej? Tu przynajmniej wiesz, jak ci jest.
Moe powiedziaem, uwalniajc si z jej obejmujcych mnie rk. Przyjemnie pachniesz
powiedziaem.
O, ju ci lepiej powiedziaa. I znw mnie obja, przytulajc swoj gow do mojej. A moe
bymy razem gdzie wyjechali? Odpoczli? Przepdziabym z ciebie te nastroje. Znalazabym takie
miejsce, eby o niczym nie myla, a nawet zapomnia, e mylisz. Tak tylko mona znie to
cholerne ycie. Przepraszam, e ci zaczam mwi ty. Przy ludziach bd ci zawsze mwi jak dotd.
Szefie. Wiem, e mczyzna potrzebuje rangi jak powietrza. Bez tego kape.
Nie, nigdzie nie wyjechaem. By to jedynie odruch, z ktrego przecie zdawaem sobie spraw.
Od dawna nie wierzyem w zbawienn rol wyjazdw. To jedno z tych zudze, jakim ulega czowiek
we wszystkich czasach, z tym e kada epoka ma swoje konwencje zudze. Dzi upowszechnia si
konwencja wyjazdw. Mona by powiedzie, wiat opanowaa epidemia wyjazdw. Cywilizacja tak
nas zainfekowaa. I dorabiamy do tego, czsto wyszego rzdu, przyczyny. Na przykad, e wiat
stan otworem, czynic nas przez to wolnymi. Tylko czy czowiek z istoty swej potrafi by wolny?
Czy to nie on sam jest najdotkliwszym dla siebie zniewoleniem? A wszystkie wyjazdy s jedynie
ucieczk od siebie? Tylko e taka ucieczka to zudzenie, bo gdziekolwiek wyjedamy, prcz bagay
zabieramy z sob zawsze siebie. A to najciszy baga.
Uciekamy wic, uciekamy, a goni nas, by moe, w lk, z ktrym przychodzimy ju na wiat i w
miar, jak w ten wiat wrastamy, w lk si w nas rozrasta, a do przeraenia wiatem. Moe zreszt
niesusznie obwiniam wiat, bo to czowiek jest i yciem, i wiatem.
W kadym razie nigdzie nie wyjechaem, zmieniem tylko mieszkanie. Dotychczasowe zmczyo
mnie. Mieszkaem w nim ponad rok, byo due, cztery pokoje, bogato i z gustem urzdzone.
Waciciel przychodzi raz w miesicu po pienidze. Nie chcia, aby mu wpaca na rachunek
bankowy, by moe nie mia takiego rachunku, moe nie ufa bankom. Nie chcia te, aby przesya
mu poczt, by moe nie ufa i poczcie. Zawsze zjawia si w ten sam dzie, o tej samej godzinie,
mimo e mieszka do daleko, w granicach miasta, lecz ju na peryferiach. Jeli co mi w tym dniu
wypado, czeka na niego w mieszkaniu kto z mojego biura, z pienidzmi.
Jak w kadym mieszkaniu i w tym mao przebywaem. Wychodziem rano, wracaem wieczorem,
czsto pnym, czsto w nocy. Miecio si w rdmieciu, przy do ruchliwej ulicy. Niekiedy
syszaem, e kto, kto mieszka przy takiej ulicy, skary si na haas, nie otwiera prawie w dzie
okien, dopiero w nocy, a nad ranem musia je zamyka. Podobno wyprowadzali si ludzie z takich
ulic, aby jak najdalej, nawet poza miasto. I trudno si dziwi. Ruch bowiem z roku na rok narasta,
ulice staway si coraz peniejsze, goniejsze, a w popoudniowych godzinach przypominay huczce
rzeki. Nie bya to jeszcze powd, lecz wszystkie znaki na ziemi i niebie zdaway si zapowiada, e
powd nadchodzi, nie wiadomo tylko, jakich rozmiarw.

Trudno byoby uwierzy, e ile lat temu mieszka w rdmieciu, a tym bardziej przy ruchliwej
ulicy, dla jednych byo powodem do dumy, a dla innych do zazdroci, zwaszcza tych, ktrzy
mieszkali na oddalonych od rdmiecia ulicach, niechby nawet byy ciche i tony w zieleni. Ulice
wic jakby dzieliy ludzi na kategorie, najwysz stanowio wanie mieszka w rdmieciu.
Mnie byo obojtne, jaki tam ruch, za oknami. Nie przywizywaem do tego wagi, gdy
wynajmowaem to mieszkanie. Waciciel, widocznie jednak zdajc sobie spraw, e ludzie uciekaj
ze rdmiecia, usilnie mnie zachca, e to stary, porzdny dom, nie to, co dzisiejsze bloki, mury ma
grube, z cegy, jeden jedyny, ktry w czasie wojny na tej ulicy ocala, jest po gruntownym remoncie.
Niedawno go odzyska, bo by zabrany przez wadze tu po wojnie, cho od pokole nalea do jego
rodziny. Rodzina zacna i te stara jak ten dom. Wanie opracowuje jej histori. Bez odzyskania domu
nie powziby takiego zamiaru, niewiele zostao po niej dokumentw, niewiele fotografii, wszystko
ulego zniszczeniu, spalio si, pogino. C, przyszo czowiekowi w takich czasach y, nie
wybiera ich sobie, i dopiero odzyskanie domu jakby wyzwolio w nim pami pokole.
Nie uwierzy pan, lecz kiedy siedz nad t histori, mam wraenie, jakby caa rodzina
zmartwychwstaa i pisze razem ze mn. Nie mgbym przecie a tak daleko sign tylko swoj
pamici.
Pozazdrociem mu. Gwn zalet tego mieszkania byo to, e moje biuro miecio si kilka ulic
dalej i chciaem do niego mie jak najbliej, aby nie jedzi dzie w dzie samochodem. Miaem
dosy samochodu. Przyjemnie byo przej si z rana na wasnych nogach, sprawdzi, na ile jeszcze
nie odwyky od chodzenia, czy zginaj si, jak zginay, czy gdzie si nie zacinaj, nie skrzypi, nie
pobolewaj i w ogle czy mog jeszcze na nie liczy. I byem tym nogom wdziczny, e mnie wci
sprawnie nosz, jakbym dopiero teraz, na tej niedugiej drodze z domu do biura i z powrotem, odkry,
czym s nogi. Przy moich licznych wyjazdach i wroniciu niemal w samochd trudno si dziwi, e
to byo odkrycie.
Niestety, miaem w tym mieszkaniu niedobre sny. Nieraz budziem si po kilka razy w nocy, jakby
ratujc si ucieczk przed jakim snem w jaw. Nieopatrznie spytaem kiedy waciciela, gdy
przyszed po pienidze, kto tu przede mn mieszka. Ta ciekawo bya moim czsto popenianym
bdem. Jeli nie mia kto zaspokoi tej mojej ciekawoci, wyobrania skazywaa mnie na
domylno, co byo jeszcze gorsze.
Moe bym go nie zapyta, tylko e wzi pienidze i nie wychodzi. Sta milczcy i jakby na co
czeka. Uznaem wic, e wypada co powiedzie. By w kocu wacicielem tego mieszkania, a ja
wynajmowaem je od niego i nawet w przyblieniu nie okreliem, na jak dugo, moe kilka miesicy,
moe rok, moe kilka lat, jeszcze zobacz. Nie rozumia tego, potakiwa tylko gow, ale ju mia taki
nawyk, e cokolwiek si powiedziao, potakiwa. I zapytaem go, kto tu przede mn mieszka.
Pyta pan, ostatnio? Nie wiem i nie chc wiedzie. Nie byo moje, to nie musz wiedzie.

Przepraszam powiedziaem. I sdziem, e wyjdzie, lecz sta dalej.


W takim razie kto przedtem?
Siostra ojca, moja ciotka, aktorka. Zgina w powstaniu.
I podnis na mnie oczy, jakby pytajc mnie spojrzeniem, czy ma dalej opowiada.
Ale chyba nie zajmowaa caego domu?
Nie, tylko tu, gdzie pan teraz. Na dole mieszkali moi rodzice, no i dwoje dzieci, ja i mj starszy
brat. Brat te zgin, poszed na ochotnika na wojn. Nie mia jeszcze osiemnastu lat. A przedtem,
jeli pan nadal ciekaw?
Tak, oczywicie.
Ale nie pamitam ju dokadnie, kto przedtem. Co mi si jedynie majaczy, e chyba
dziadkowie, lecz czy tu, na grze, czy na dole, nie pamitam, zwaszcza e zapeniy ten dom dzieci,
bo rodzina bya liczna. I wymieni wszystkie ich imiona, i to zdrobniale: Maciu, Wojtu, Jacu,
Zosia, Agatka i tak dalej. Jacu to by jego ojciec. Suchaem raczej peen podziwu dla jego pamici,
niepamici ni dla tych imion, powinowactw. A on schodzi w tej zadziwiajcej dokadnoci coraz
bardziej w gb, kto tu przed dziadkami, nie dziadkami mieszka i kto przed tymi, co przed nimi
mieszkali. I wczeniej przed nimi. I przed tymi, co wczeniej. A moje zdumienie roso, na szczcie
spychajc w niebyt tych wszystkich, ktrzy jedni przed drugimi zapeniali ten dom, bo obcienia
tyloma pokoleniami, jakkolwiek nie moimi, nie bybym w stanie znie. Miaem go zamiar spyta o t
ciotk aktork, eby co wicej o niej powiedzia, a moe uratowaaby mnie z tego zalewu. Nie
dopuci mnie jednak do gosu. Wrcz kipia imionami, nazwiskami, w tym i panieskimi, datami
urodzin, mierci, lubw, studiami, zawodami, stanowiskami, tytuami i rnymi innymi honorami,
polskimi, obcymi. A byli wrd mieszkacw tego domu uczeni, sdziowie, adwokaci, lekarze, jeden
senator, jeden czy dwch posw, artyci, skrzypek, pianista, dyrygent, malarz, oficerowie, i to
wyszych rang, nie pamitam ju jakich. Pamitam tylko, e niektrzy przedwczenie zmarli,
przewanie na grulic, ktra zbieraa niegdy obfite niwo, zwaszcza wrd modych. Inni na
wojnach zginli. By te samobjca.
Nieszczliwa mio rzek z wyrozumieniem.
Ale te i podejrzenie coraz wiksze mnie ogarniao, skd ich wszystkich pamita. Mwi przecie,
e niewiele zachowao si dokumentw, niewiele fotografii. Czyby y we wszystkich czasach, odkd
jego rd? I jak sobie z tym radzi? Czowiek yje od siebie do siebie, a i tak z trudem to znosi.
Zrobi si blady. Podnis si z trudem z fotela i przycichym ze zmczenia gosem czy wrcz
zrezygnowanym pszeptem powiedzia:
Po co ja to wszystko panu mwi?
Niech pan sidzie jeszcze, gdzie si panu spieszy? Pami te mczy.
O, mczy, mczy. I coraz gbiej mczy.

Moe troszk koniaku?


Nie, dzikuj. Pjd ju. Musz jeszcze dzisiaj przyjrze si jednej fotografii, bo nie wiem, kto
na niej jest.
To oni, ktrzy tu przede mn mieszkali, byli przyczyn tych moich niedobrych snw. C z tego,
e ich nie znaem? Musieli tu co po sobie zostawi, bo w kadym miejscu czowiek co zostawia po
sobie. adne miejsce nie staje si bezludne, jeli kiedykolwiek kto w nim mieszka. Moe wic ten
dom dalej by ich peen, skoro tu yli, rozmawiali, miali si, kochali, kcili, obraali, gniewali,
dorastali, skaryli si, pakali, chorowali, umierali i nili, nili.
I tak zaczem mie coraz wiksze kopoty z zasypianiem, chocia miaem je zawsze. Wracaem
nieraz z pracy tak zmczony, e wrcz czuem ciar swojego ciaa, jak je ledwie nios. Wydawao mi
si, przytkn tylko gow do poduszki i zwali si na mnie sen. Mwi si przecie, e na sen nie ma nic
lepszego ni zmczenie. Tylko e to inne zmczenie nam dzisiaj dolega ni dawnym niwiarzom.
Tamto kado czowieka do snu, nasze od snu nas odwodzi.
Nieraz dugo nie mogem zasn, mimo proszku, a musiaem wzi mocniejszy. I prawie noc
w noc nawiedzaa mnie ta ciotka aktorka, ktra zgina w powstaniu. Jakby to bya najwiksza jej rola
z tych, ktre zapadaj w pami na cae ycie. Bo inni jakby tylko przepywali przez moje sny, niczym
na szybkobienej tamie, nie do rozrnienia, kto jest kto, rozmyci, rozbetani w masie, przepychajc
si jedni przez drugich, niezalenie od czasw, w ktrych yli, i od miejsca w kolejce pokole.
Przynis mi kiedy, gdy przyszed znowu po pienidze, kilka fotosw tej ciotki aktorki z jej
teatralnych rl.
Pikna powiedzia. Wryli jej wielk karier. Zostawi moe panu? O tu, na tej cianie,
mgby pan powiesi. Nie na zawsze, wyprowadzi si pan, to zdejm. Nie bdzie si panu nia, kiedy
bdzie tu obecna.
Skd wiedzia, e mi si nia, tego nie zrozumiaem. Tak jak nie rozumiaem tej jego pamici
pokole. I w ogle zaczem odczuwa jaki lk przed nim. Tote coraz czciej wysyaem kogo
z biura, gdy mia przyj po pienidze. Ten fotos ciotki aktorki nie mia jednak adnego wpywu na to,
e wci mi si nia. To jako Antygona, Lizystrata, Ifigenia, Eurydyka, Desdemona, Fedra, to jako
Lady Makbet, Ofelia, Sonia, Nora, a nawet Matka Courage.
Lubiem i lubi teatr. Na ile czas mi pozwala, czsto chodziem. Kiedy nawet mieszkaem
w miejscowociach, gdzie nie byo teatru, wsiadaem w samochd i jechaem do najbliszego miasta,
gdzie by teatr. Dla wyjanienia dodam, e w pewnym trudnym okresie ycia mieszkaem w takiej
miejscowoci. Z wasnej woli si wyniosem, eby by jak najdalej. Jak najdalej od czego? O, to dugo
musiabym tumaczy, a nie wiem, czy warto. Nie wszystkiemu musimy przypisywa znaczenie, co
jest z nami zwizane. Widziaem wic rne przedstawienia, niejednokrotnie z wybitnymi rolami.
Lecz a tyle, i to w wykonaniu jednej aktorki, mogo si tylko przyni.

Jedynie raz przynia mi si bezimiennie, jako niewolnica. Dziao si to w staroytnym Rzymie za


cesarza Kaliguli. Senator Pizon podj hodownicze zobowizanie na cze cesarza, ktry wanie
zaniemg na jak dziwn, a niedajc nadziei na wyzdrowienie chorob, e jeli cesarz wyzdrowieje,
on, Septimus Maximus Pizon, zawiadczajc o swojej wielkiej radoci, popeni samobjstwo. Liczy
zapewne, e cesarz nie wyzdrowieje, bo liczyli na to wszyscy. A jeliby cesarz wyzdrowia, pewnie
wdziczny za taki akt oddania, ktry wicej znaczy ni wznoszone przez tum bagania do bogw
o jego zdrowie, zwolni Pizona z zobowizania. Na nieszczcie Pizona cesarz nie tylko wyzdrowia,
lecz upomnia si o to, co Pizon by przyrzek. I wanie temu samobjstwu Pizona towarzyszya
ciotka aktorka waciciela mieszkania, ktre najmowaem.
Po tym nie nie byem w stanie duej tam mieszka. I wynajem inne, niestety, duo dalej od
mojego biura. Musiaem znowu dojeda samochodem. A ze spaniem miaem dalej kopoty, mam je
zreszt do dzi, niezalenie, gdzie mieszkam.
A wic lea Pizon w wannie, a ona mu dolewaa z amfory olejku, aby mier mia agodniejsz.
Woda robia si coraz czerwiesza i para unoszca si z wanny czerwieniaa od krwi wypywajcej
z jego podcitych y. Lecz zamiast umiera, po kadym dolaniu olejku robi si ywszy
i przekonywa sam siebie, e popenia samobjstwo nie za cesarza, bo ten niewart tego, lecz za sowo,
ktre by da, a mier za sowo jest jedn z najwyszych cnt, na jakich opiera si potga Rzymu.
Czowiek, mwi, a tym bardziej senator jest tej potgi jedynie przeznaczeniem. Gdyby go cesarz
zwolni by z przyrzeczenia, nigdy by tego nie zrozumia. Dalej by sdzi, e by senatorem to tylko
zaszczyt. Sowo tymczasem potrzebuje krwi. Krwi si karmi. Krew to sowa wiarygodno. Z takich
jedynie sw powinny powstawa prawa. Gdy si oszukuje sowa, oszukuje si tym samym prawa, nie
mwic, e oszukuje si lud, cesarza, bogw, oszukuje si wiat. A wiat raz oszukany, bdzie ju
zawsze oszukany, bd oszukani bogowie, a ludzie ju si nigdy nie wyzwol z oszukanego wiata.
Wszystko dlatego e oszukane zostao sowo. Ty bdziesz wyzwolona, lecz i twoja wolno bdzie
oszukana. Dolej mi olejku, bo chc szczliwy umiera, e ju tego nie doczekam. Za cesarza
Kaliguli, pamitaj, senator Septimus Maximus Pizon, umierajc za sowo, uratowa godno Rzymu.

Rozdzia sidmy
Na krysztay by coraz mniejszy popyt, a jednoczenie pojawia si szansa na duo bardziej
opacalny interes, co wymagao spotka, negocjacji, wyjazdw, tak e nie miaem czasu, aby wsi
w samochd i pojecha dla jakiej rzekomej, wydawao mi si, niespodzianki, owianej przez Sabin
mg tajemnicy, ktra miaa mnie tym bardziej zachci do przyjazdu. Bo c to moga by za
niespodzianka, e kogo znam, a kto mnie zna. Znaem wiele osb, a skutek jest taki, e nie mog
sobie teraz poradzi, kiedy prbuj zrobi porzdek z tym moim notesem. Mgbym nawet
powiedzie, czasami auj, e znaem, bo o ile czubym si mniej udrczony. I pojechaem dopiero
za kilka miesicy, kiedy pojawi si znowu kontrahent na krysztay.
Przyjechae za pno powitaa mnie nie jak zwykle uradowana, w umiechach, lecz
powcigliwa, smutna, z wyrzutem w gosie. Nie yje.
Kto? byem zaskoczony, bo nie wiedziaem zupenie, o kogo chodzi, a nawet si nie
domyliem, kogo na tyle dobrze bym zna, aby mier jego mn poruszya.
Cezary Ramuz powiedziaa z pretensj, e miem pyta. Mwi ci co to nazwisko?
Oczywicie powiedziaem. Czarek, Czaru, tak zwracaa si do niego moja matka. Ale skd
on tu?
Od skoczenia studiw mieszka. Dosta tu przydzia. Pracowa najpierw w szpitalu. A pniej
przyjmowa rwnie prywatnie, dwa razy w tygodniu. Wspaniay lekarz. Poszam do niego na wizyt.
Kto mi go doradzi. Spyta, czy jestem matk. Powiedziaam, nie. Ale czy z kim jestem. Prosz mi
poda jego nazwisko, telefon, na wszelki wypadek. Zachowam w dyskrecji. I podaam twoje,
przepraszam ci. Nie mogam przecie mwi nieprawdy. Jake si ucieszy. Zacz mnie wypytywa,
czy jeste onaty, masz dzieci. Czy matka twoja yje. Zaskoczona, nie wiedziaam, co mwi, bo
przecie niewiele wiem o tobie. Pamita ci dobrze. Powiedzia, brzdc by wtedy. Ty brzdc
zamiaa si, nie zamiaa, zrobia jaki grymas. A o twojej matce w samych wielkich sowach,
niczym o rodzonej. Nic ode mnie nie wzi. Prosz schowa pienidze. Jake mgbym. O, ile sobie
obiecywa po waszym spotkaniu. Powiedzia, e chciaby, aby u niego zamieszka, gdy przyjedziesz.
Ma will z piknym ogrodem. Ju si bdzie szykowa, bdzie myla, bdzie sobie przypomina. Tyle
lat, tyle lat, powtarza. Wyznaczy mi termin na przyszy tydzie. Im szybciej, tym lepiej, powiedzia.
A on wie? spyta mi si tylko. Na szczcie wesza pielgniarka i co mu zacza szepta do ucha.
Zerwaam si, powiedziaam do widzenia i nie musiaam odpowiada. A potem zapomnia. I zgin,
mj Boe. Wszystko w porzdku, powiedzia, gdy przyszam za jaki czas do kontroli. I tylko o tobie
ju mwi. e nauczy ci pywa, pamita. Podobno za szybko jecha i uderzy na zakrcie w drzewo.
Noc bya. Mwili, e spieszy si do swojej modej ony. I rozpakaa si.

Poruszya mnie ta mier Cezarego. Lecz rwnie dotkliwie poruszyo mnie to, o czym nie
powiedziaa wprost, tylko staraa si przewlec midzy sowami jakby niewidoczn nitk. Nie
wiedziaem, jak j spyta o to, i spytaem najniezrczniej jak mona:
A waciwie to po co ty do niego posza?
Jak to, nie domylasz si? szczerze si oburzya, zapewne sdzc, e udaj, bo przecie
powiedziaa mi wszystko.
Nie udawaem, tylko, by moe, ta mier Cezarego stpia moj wraliwo i pytanie wypado,
tak jak wypado.
To dlaczego do mnie nie zadzwonia?
Po co miaam dzwoni? eby ty za mnie podj decyzj? Chciaam ci tego oszczdzi. Albo
moe pomylaby, e chodzi mi o pienidze. Nic zreszt nie wzi, mwiam ci. Powiedzia, e z tob
si rozliczy, kiedy przyjedziesz. To i tak ci wtedy powie, pomylaam. A bdzie ju po wszystkim.
I tak by mi nic nie pomg. Nie chciaam zreszt twojej pomocy.
Wahaem si, czy jej jeszcze nie spyta:
Skd wiesz, jaka byaby moja decyzja?
Lecz nie spytaem, bo sam nie wiedziaem, jaka by bya. Poza tym pomylaem, e moga si
obawia, aby to nie stao si powodem naszego ostatecznego rozstania, gdyby zadzwonia, co ma
zrobi. Na szczcie ta mier Cezarego jakby rozgrzeszaa nas z wszelkich pyta, wtpliwoci,
pretensji, alw, a moe i kamstw. Tak e zostalimy tylko z t mierci, tak nieprawdopodobn,
bezsensown, e a trudn do uwierzenia.
Na dugo przed wakacjami, z wiosn, koleanka matki, z ktr poznay si jeszcze przed wojn na
jakim kursie, polubiy si i pisyway do siebie, zwrcia si do niej z prob, czyby na wakacje nie
mg przyjecha do nas jej syn, Czarek. Nie ma pienidzy, eby go gdzie na letnisko wysa, ma
zamczono w obozie, a Czarek te cudem ocala. Wyobra sobie, uciek z domu, gdy wybucho
powstanie, dziecko by jeszcze, a poszed walczy. Mylaam, e ju go nie odzyskam, miasto si
palio, a ja wrd tych pomieni, midzy wybuchami szukaam go. Bym go nie poznaa, by w hemie
na gowie, ktry spada mu na oczy, uszy, ale zawoaam, Czaru! Czaru! I wtedy zacz przede mn
ucieka. Co ja przeyam, to nie do opisania. Moe kiedy si jeszcze spotkamy, to ci opowiem.
Przyjechaby pocigiem, tym po poudniu. Wyjd po niego. Poprosz konduktora, eby mia baczenie
na niego. Gdyby bya taka dobra i zadbaa, eby troch si odywi. Masz wasne jarzyny, owoce,
pisaa mi kiedy, cztery jabonki, pamitam, kilka liw, grusz, pomidory, pisaa. Jest taki
anemiczny, zobaczysz go, mao co ronie, a poszed ju do gimnazjum, rok mia zmarnowany, bo nie
chcia si uczy, tylko po ruinach si wczy. Mnie aby sta na chleb, mleko, kartofle, ledwo wi
koniec z kocem. A moe ci si kiedy odwdzicz, da Bg.
Pakaa matka, gdy czytaa ten list na gos. Nie wiedziaem, czemu pacze, bo ja czuem co

w rodzaju dumy, e bdzie u nas na wakacjach kto, kto walczy w powstaniu. Chocia nie
wiedziaem, jakie to powstanie i co to w ogle jest powstanie. Cieszyem si jednak, e bd mi
chopaki zazdroci, gdy bd z nim szed.
Po latach, gdy zabieraem schorowan matk do siebie, kazaa mi zabra rwnie wszystkie listy.
I wrd tych listw po jej mierci znalazem i ten. Przeczytaem go i dopiero zrozumiaem, dlaczego
popakaa si, czytajc ten list. Wtedy odya i moja pami o Czarku, z ktrego byem tak dumny,
a z ktrym odtamtd nie miaem adnego kontaktu. Czasem tylko matka wspomniaa, gdy dostaa od
matki Czarka list, e Czarek jest ju w liceum, wybiera si na studia, na medycyn. Jest ju na
studiach. Skoczy studia, o, teraz nam si polepszy. No, i popatrz, a mgby zgin.
Prawd powiedziawszy, coraz mniej to mnie jednak obchodzio. I to powstanie, w ktrym bra
udzia, odywao we mnie tylko wtedy, gdy widziaem powicony mu film lub czytaem na ten temat
ksik. Chocia nie przepadaem za filmami czy ksikami o powstaniach i wojnach. Coraz
dorolejsze sprawy zaczy mnie pochania, jak rwnie drczy kopoty z samym sob, to co mi tam
powstanie. Wybucho, przegrao, a ycie stawao si coraz cisze do zniesienia.
Nie powiem, eby w tym wszystkim nie przypomnia mi si czasem i Czarek, co si z nim dzieje,
yje czy nie yje. Ale gdybym nawet chcia si o nim czego dowiedzie, to od kogo? Napisa do jego
matki? Ale moe te ju nie yje, skoro moja umara. I na jaki adres? Podawaa zawsze adres na
swoich listach, czsto jednak rny od poprzedniego, bo, jak pisaa, cigle musi inne mieszkanie
wynajmowa, bo tamto grozio zawaleniem, a do tego wrci waciciel, a jej przedwojenne zburzone
podczas powstania. Czeka, e moe dostanie wasne, jak wybuduj, obiecuj jej w pracy. A Czarek nie
moe jako tej medycyny skoczy, cigle mu si przedua.
Masz, to jego wizytwka. Wrczajc mi j, powiedziaa: Dla ciebie mi j da. Na odwrocie
nawet ci napisa. Kochany, jake si ciesz. Czekam niecierpliwie, Czarek. A moe zostawi j sobie
na pamitk? Tobie co po niej.
Jak chcesz. Daj, przepisz j tylko do notesu.
I po co? zdziwia si. Przecie ju si z nim nie spotkasz.
Niewane. Taki mam zwyczaj, e lubi mie wszystkich w notesie.
Nie wycignem jednak tego notesu przy niej. Przepisaem w hotelu, a wizytwk na drugi dzie
jej oddaem.
Kto tam teraz mieszka, w tej jego willi?
Mwiam ci, e zostawi modziutk on. Nie suchasz, kiedy si do ciebie mwi. O czym ty
cigle mylisz? Nieraz ju zauwayam, e jakby by w innym wiecie, a tylko udajesz, e tu jeste
gosem rozedrganym, uniesionym zacza robi mi wyrzuty. Domylaem si, e w tych wyrzutach nie
chodzi jej wcale o to, e nie sucham.
Sucham. Sucham powiedziaem. e myl, to dlatego e z uwag sucham. Ile lat by od

niej starszy?
Nie wiem. Wyglda jak jej ojciec. Aha, kto mwi, e okoo czterdziestu.
Sporo.
W mioci lata si nie licz powiedziaa z niezrozumia stanowczoci.
Tak sdzisz? Bo nie wiesz jeszcze, co to staro.
A ty ju wiesz?
Kiedy przekroczy si czterdziestk, zaczyna si troch wiedzie. A po przekroczeniu
pidziesitki jest si ju na drugim brzegu. Mam ci mwi, co dalej?
Nie kpij sobie. A waciwie ile ty masz lat? Nigdy mi nie mwie.
Bo nigdy mnie nie pytaa.
No, wic widzisz, e lata niewiele znacz w mioci.
Nie chciaem si dalej z ni przekomarza. Tym bardziej e mio to nie temat na tak rozmow.
I w ogle nie ma na ni sw, eby co niebanalnego powiedzie, zwaszcza w obliczu mierci.
Wszystkie sowa, ktrymi si zazwyczaj o niej mwi, s blade, bezbarwne, eby nie powiedzie
zuyte, sponiewierane, nawet zbezczeszczone, czsto brzmi jak jej zaprzeczenie, kiedy si je syszy.
I nie ma znaczenia, czy si mwi o mioci do kobiety, mczyzny, ojca, matki, crki, syna, ojczyzny
czy do Boga. Kada mio potrzebuje swoich sw i to ona powinna je tworzy, bo podobnie jak
czowiek jest niepowtarzalna, niezrozumiaa dla innych. Zreszt czy mio potrzebuje w ogle sw?
Czy nie jest bezsowiem? Dlatego niemoliwa jest do poznania, jedynie do przeywania, i dotyczy
tylko nas. A moe i w nas jest tajemnic, ktrej nie jestemy w stanie rozpozna? Bo c
musielibymy wiedzie o sobie, aby wiedzie i o niej? A o sobie c my wiemy, przed sob si cigle
ukrywamy, maskujemy, uciekamy nieraz przez cae ycie. Znane s przecie nie tak rzadkie
przypadki, e nawet zbrodniarze kochali swoje ony, dzieci, darzyli je czuoci, tsknili za nimi
z oddalenia, obdarowywali je zrabowanymi prezentami, a nawet kochali psy, ktre na ich oczach
zagryzay ludzi. I nie ma powodu nie wierzy im, e kochali. Czyme jest wic mio? I jak ta mio
radzia sobie z ich zbrodniami? Czy bya a tak bezradna, e musiaa im dawa przyzwolenie? A moe
wspuczestniczya w ich namitnoci do zbrodni? Jeli z mioci mona zabi, to troch by to
tumaczyo. By moe istnieje w nas jaki wsplny gen i zbrodni, i mioci. Wszystko jest w nas tak
popltane, e adne uczucie nie jest samo w sobie, oddzielone od innych, kade jest skaone, kade
czerpie w jakim stopniu z drugiego, jedno drugie wspomaga, i tylko nasze bezradne tsknoty dziel
to wszystko. Mio nie musi mie swojej twarzy, moe objawia si jako nienawi czy rozpacz.
Powiedziaem:
Pjd jutro obejrze t jego will. Moe odwiedz i t jego on, jeli nie zabraknie mi odwagi.
Mieszka tam na pewno?
Mieszka. Lecz nie radziabym ci.

Dlaczego? Nie odpowiedziaa od razu, dopiero gdy powtrnie spytaem: No, powiedz,
dlaczego?
Nie wypada.
Co nie wypada? zdziwiem si, bo nie zrozumiaem. Jakby zaskoczona, nie wiedziaa, co mi
odpowiedzie, spucia wzrok, chwil tak trwaa w milczeniu.
Zmusza modziutk, pikn kobiet, eby mwia o swoim blu, nie wypada.
Moe a nie tak bardzo j boli powiedziaem.
Rzucia na mnie ostrym spojrzeniem.
Jeste okrutny. Nie przypuszczaam.
Nie. Tylko e nic nie jest takie, jak nam si wydaje, e jest.
Rb, jak chcesz.
Ulica nazywaa si Brzozowa, Brzozowa 16, jakkolwiek nie zauwayem nigdzie choby jednej
brzozy, ani przy ulicy, ani w ogrodach, w ktrych po jednej i po drugiej stronie stay same wille.
I przewanie wszdzie tuje, jaowce, magnolie, bzy, jaminy, take krzewy, ktrych nie znaem,
a z drzew wierzby paczce, wierki, modrzewie, tu i tam platan, w gbi sosny, buki, dby, jak gdyby
pozostao po czym, co tu dawniej byo, moe las, moe park.
Przed niektrymi willami fontanny, sztuczne jeziorka, parkany przewanie z kutego elaza,
niektre murem ogrodzone i wszdzie tabliczki z nazw firmy ochroniarskiej. A w ogrdkach, i to
prawie w kadym, krasnoludki z gipsu, z plastiku, na jeziorkach plastikowe abdzie, tu i tam
plastikowy bocian z duym czerwonym dziobem zanurzonym w trawie, gdzie indziej z rozdziawionym
ku niebu, jak gdyby klekota, tam znw z rozpostartymi skrzydami wznosi si ju do odlotu. A w
jednym ogrdku na niewysokim supku plastikowe gniazdo z plastikowymi bocianitkami,
wychylajcymi si z niego, jakby co dopiero wylgymi z plastikowych jaj, i plastikowa matka
siadajca z plastikowym wem w dziobie na tym gniedzie.
Krasnoludki byy rne i rnej wielkoci. Przy ktrej willi stao przy wejciowych drzwiach
dwch olbrzymw, jak na krasnoludki, i miali si od ucha do ucha, czerwono, pucuowato, a im
policzki wydymao. Lewe rce pooyli na sercach i zdawali si wita przychodzcych goci
z serdecznoci, spotykan chyba tylko u krasnoludkw. Odczuem niesmak, e nie tak dawno czym
takim sam si zajmowaem.
Przeszedem si raz i drugi wzdu caej ulicy. Nie bya duga, numer 16 znajdowa si prawie przy
kocu, potem byy jeszcze dwie wille i zamyka ulic las. Chciaem si troch oswoi, bo nie powiem,
ebym nic nie czu. Czuem przyspieszony i jakby po skrze bijcy puls. Potem przeszedem na drug
stron, nieparzystych numerw, i doszedem do pocztku ulicy. Znw przeszedem na stron numerw
parzystych i willa za will, kadej powicajc chwil uwagi, doszedem po raz drugi do numeru 16.
Przystanem. Nie byo w ogrdku adnego jeziorka ani fontanny, nie byo i krasnoludkw, abdzi,

bocianw, a i budynek wyrnia si niebanaln architektur. Due okna, dach spadzisty, z prawej
strony jak gdyby zaamany i spadajcy do parteru, w tym dachu duo mniejsze okna facjatek. Na
parterze lewa strona od drzwi wejciowych, szerokich, solidnych, dbowych, okolonych kamiennym
portalem, caa szklana. Zasonita jednake roletami od rodka, nie pozwalaa zajrze do wewntrz.
Chocia nie wiem, czy daoby si co zobaczy z ulicy. Zwaszcza e will przesania rzd jaowcw,
a przy parkanie bzy, ktre akurat kwity, karminowe, biae. Zasonite byy take wszystkie pozostae
okna, rwnie w facjatkach. Tote willa wygldaa jak gdyby olepa. Wraenie byo tym silniejsze, e
dzie by soneczny i we wszystkich willach na caej ulicy przegldao si soce.
Pomylaem, widocznie nikogo w rodku nie ma, bo jak mona by mieszka w takich
ciemnociach, gdy ani promyk soca nie przedostaje si przez rolety. Pewnie wyjechaa i nie
dziwibym si, bo jakiej to trzeba siy, aby nie opuci miejsca, w ktrym spotkao czowieka takie
nieszczcie, ile trzeba by wyla ez, aby oswoi znw to miejsce, ile naprzemaga si z pamici, aby
przestaa nas drczy, ze snami, aby nam si nie niy.
Nie dziwibym si, gdyby nawet na zawsze wyjechaa, zostawiajc na parkanie karteczk, e willa
jest do sprzedania. Takiej karteczki jednak nie zauwayem. Natomiast na furtce wisiaa nadal
tabliczka: Dr n. med. Czezary Ramuz, specjalista chorb kobiecych, przyjmuje, lecz tych liter ju nie
doczytaem, byy drobniejsze, a nie uywaem jeszcze okularw do czytania. Strwoyo mnie to nieco,
czyby wzrok mi si tak popsu? Czyby to staro dawaa pierwszy znak? Tak niespodziewanie, bez
uprzedzenia, bez przyzwolenia, tak podstpnie? Powinna obwieszcza czowiekowi, od dzi, od jutra,
pojutrza, od dnia tego a tego, aby mg si przygotowa. Tylko na czym miayby polega te
przygotowania?
Staem ju do dugo przed t will, bdc pewny, e jest pusta. Sabina powiedziaa mi, e
mieszkali w niej tylko we dwoje z t modziutk on. Kupi dla niej t will po rozstaniu
z poprzedni on, nie pierwsz. Nagle ku mojemu zdumieniu drzwi si otworzyy i wysza
rzeczywicie modziutka kobieta w czerni. Wysoka, zgrabna, czy pikna, nie wiem, za daleko staem,
eby to stwierdzi. Musiabym podej pod ganek, a staem przed parkanem, jakie kilkanacie
metrw od niej. Od jej figury odcinay si do wyranie soneczne wosy, rozwichrzone, spadajce jej
na ramiona i zakrywajce cz twarzy. Ponadto soce mnie troch olepiao, poniewa staem
naprzeciw niego. Powiedziaa gosem suchym, ktry zabrzmia jak komunikat powtarzany wiele razy
przychodzcym pacjentkom:
Doktor nie przyjmuje. Wyjecha. I dugo go nie bdzie.
Ja nie do doktora powiedziaem. Widzi pani, e nie jestem kobiet. Ogldam tylko t will.
Podoba mi si.
A to niech pan sobie oglda. I wycofaa si, zamykajc za sob z lekkim trzaskiem drzwi.
Miaem zamiar ju odej, gdy znw si pojawia.
Pan moe jest tym znajomym doktora, ktry mia go odwiedzi? Bo czeka na jakiego

znajomego.
Nie wyrwao mi si, chocia miaem zamiar powiedzie, tak. Przyjechaem tu na
konferencj. I dla uwiarygodnienia tych sw spojrzaem na zegarek. Zaczyna si za dwie godziny,
wic korzystam z wolnego czasu i spaceruj.
A to niech pan spaceruje. I tym razem niemal z irytacj zatrzasna drzwi za sob.
Nie wiem, czy dobrze zrobiem, nie przyznajc si, e to ja, na ktrego doktor czeka.
Zastanawiaem si wiele razy nad tym, lecz nie umiaem sobie wyobrazi, jak mogaby przebiega
nasza rozmowa, gdyby mnie zaprosia do rodka. Zoy jej wyrazy wspczucia i powiedzie, e
rozumiem jej rozpacz. Kiedy nie znosz wyrazw wspczucia, a czyjej rozpaczy nikt nie jest
w stanie zrozumie.
Napije si pan kawy albo herbaty? moe by zaproponowaa.
Chtnie musiabym powiedzie. I co dalej?
Nie przychodziy mi do gowy adne sowa, ktre chciayby si podj takiej rozmowy, zwaszcza
z tak modziutk wdow po stracie starszego o prawie czterdzieci lat ma. Ju sama rnica lat
nasuwaa rne przypuszczenia, zwaszcza przy jej urodzie. On bogaty, cieszcy si powszechnym
uznaniem jako lekarz, a ona, jak si dowiedziaem, nie miaa adnego zawodu. Pozna j na jakiej
konferencji, pracowaa w obsudze, i przywiz j z sob. Moga wic wchodzi w gr take rnica
pozycji spoecznych. Takie przypadki si zdarzaj i do brutalnie na og si je tumaczy, e taka
ona oczekuje zazwyczaj na rych mier starego ma, po czym zaczyna dopiero y. Niechby to
oczekiwanie kosztowao j kilka czy nawet kilkanacie lat, i tak si jej opaci.
Wierz, e go kochaa. Uwierzybym take w jej rozpacz. Gdyby owiadczya, e zostanie wdow
ju do koca ycia, rwnie uwierzybym, jakkolwiek wikszo tego ycia miaa dopiero przed sob.
Nawet uwierzybym, gdyby mi wyznaa, e to rozpacz jakby wbrew niej kae jej dalej y, aby
wszyscy mogli si przekona, jak bardzo go kochaa. Tote bdzie chodzi ju tylko w czerni, nie
skrywajc swojej mioci w sercu, w mylach, w wylewanych przed sam sob zach. Zreszt dobrze
jej byo w czerni przy jej modoci, wic wyobraam sobie, e tym bardziej zwracaaby powszechn
uwag. Uwierzybym we wszystko. Tylko e nie ona bya dla mnie tajemnic, lecz on.
Ona o nim, jak sdz, niewiele moga wiedzie, chocia bya jego on. Byli z sob zaledwie od
dwch, trzech lat, wic za krtko, aby jego dugie ycie zdoao zaj ju na jej krciutekie, a jej aby
przynajmniej zaczo zachodzi na jego. Mona by powiedzie, byli z sob, lecz nie byli razem, jeli
w ogle jest to kiedykolwiek moliwe. Nie umiabym wytumaczy, co to znaczy by razem, nie
dowiadczyem tego, lecz wydaje mi si, e to co najtrudniejszego, na co sta nielicznych. Mnie nie
byo na to sta. W przeciwnym przypadku, niezalenie jak dugie zwizki jedno z drugim cz, jedno
dla drugiego pozostaje do koca ycia tajemnic. I z t tajemnic kade osobno umiera.
Ja te niewiele o nim wiedziaem, znaem go tyle, co z tych wsplnych wakacji w dziecistwie,

gdy, jak si wyrazi do Sabiny, ja byem brzdcem, a on ju powstacem. Wic o czym mgbym z ni
rozmawia, gdyby mnie do siebie zaprosia? Ratunkiem mogyby by jedynie zdjcia, gdyby chciaa
mi je pokaza.
Czy chciaby pan obejrze nasze zdjcia?
Powiedziabym:
Oczywicie.
Co prawda, zdjcia nie zastpi sw, lecz ratuj przed ich brakiem. Powiedziabym wbrew sobie,
bo nie znosz ogldania zdj. W ogle nie rozumiem tej pasji, eby tak rzec, pstrykania, ktra staa
si dzisiaj tak powszechna, e zakrawa na co w rodzaju epidemii. Czowiek, ktry nie ma aparatu
fotograficznego i nie pstryka bezustannie, wydaje si nie z tej epoki. Gdziekolwiek si pojedzie, ma
si wraenie, e te nieprzebrane tumy przewalaj si z miejsca na miejsce, eby tylko pstryka. Na
wszelkich szlakach, w miastach i miasteczkach, w grach i dolinach, na ldzie, morzu, w powietrzu,
na lubach, pogrzebach, w chorobie i zdrowiu pstrykaj i pstrykaj. Nawet w ustronnym miejscu nie
spotka si czowieka, ktry by nie mia aparatu fotograficznego. A potem godzinami ogldaj, jakby
nie do mieli siebie. Gorzej, zanudzaj i innych. A czasu i tak nie da si zatrzyma, czas ma za nic
nasze zdjcia. Czas wrcz drwi z naszych zdj.
Moe to odwieczny lk czowieka, e w ogle jest na wiecie, leg u podstaw wynalezienia aparatu
fotograficznego. W kadym razie doczeka si czowiek wreszcie wynalazku, ktry zaszczepi w nim
wiar, e istnia, istnieje i bdzie istnia. Wielka to przewaga zdj nad yciem. Zastanawiam si
tylko, dlaczego czowiek jest tak nienasycony sob.
Miaem przyjaciela. Waciwie dalej jest moim przyjacielem, jakkolwiek nie wiem, yje czy nie
yje. Rzadko widywalimy si, bo cigle by gdzie w wiecie. Lecz gdy zadzwoni, przyjd, chobym
nie mia czasu, nigdy mu nie odmwiem. I oto nagle kontakty nasze si urway. Sdziem, e
wyjecha, lecz pewnie za jaki czas wrci. Zdziwio mnie tylko, e bez uprzedzenia, bez
najmniejszego sowa, e nosi si z takim zamiarem. Wprawdzie kiedy mi powiedzia, e ma jeszcze
p wiata do zwiedzenia. Mijay jednak lata, a nie wraca. Zaniepokojony zaczem do niego
dzwoni, telefon by jednak guchy. Prbowaem si wic od kogo dowiedzie, co si z nim dzieje,
nikt jednak nie wiedzia.
Jego pasj byo fotografowanie. I przewanie wtedy dzwoni, gdy wrci z jakich podry:
Przyjd.
Nieraz rok i duej nie byem u niego, poniewa gdy gdzie pojecha, przewanie tak dugo nie
wraca.
O, dawnomy si nie widzieli wita mnie. A ja jedziem po wiecie. Gdzie ja, bracie, nie
byem. Ale co ci bd opowiada. Sid, poka ci zdjcia. Zrobiem par albumw. Ale przedtem
napijemy si po lampce wina.

No, twoje zdrowie.


Ale nawet tego wina nie pi, jak si zwykle pije, tylko ledwo macza usta, e prawie mu nie
ubywao w kieliszku. Na tyle go jednak znaem, e wiedziaem, przeciga czas, a co w nim
wzbierze, jakby czeka na przypyw decyzji. Czasem taki moment wyprzedza pytaniem:
Dola ci wina?
Wiedziaem jednak, e naley powiedzie:
Nie, dzikuj, mam jeszcze.
A to poogldamy sobie troch zdj. Podchodzi do regau i wyjmowa dwa, trzy albumy.
Zobaczysz, gdzie byem. Popatrz, zamki nad Loar. Tu zamek, tu drugi. A tu jestem w Pirenejach.
A tu w Barcelonie, przy katedrze Gaudego. Jeszcze nieskoczona, a tyle lat buduj. A tu nad Renem,
na zamku w Bingen. wita Hildegarda tu przebywaa. Wiesz, kto to by? Leczya ludzi orkiszem.
Ale nie ma jej na zdjciu. Zlekceway t moj zoliwo. Nie przejmowa si nigdy adnymi
zoliwociami.
Poznajesz, gdzie tu stoj? Nie ten, ten. Na statku pyn Amazonk. Moe troch poruszone, bo
z samowyzwalacza robiem i ledwo zdyem wrci na miejsce. A tu wchodz na Mont Blanc. Nie
wszedem, ale chciaem mie zdjcie, jak wchodz. Nikt nie powie, e nie wszedem, skoro widzi
mnie, jak wchodz. A to si widocznie tu zapltao. Jakie dawne. Stoj na rkach, to kiedy to mogo
by? Potrafiem, potrafiem. O, jeszcze wosy miaem, widzisz, dotykaj ziemi. Ale nie lubi tego
zdjcia. Cholera mnie ciska, dokd tak bd sta? Krew mi napywa do gowy, rce ju nie
wytrzymuj. Raz wciekem si i chciaem spali. Ale zobaczyem, e na odwrocie co napisane:
konkurencja stania na rkach, 25 minut, pierwsze miejsce. Masz, czytaj. Opowiem ci w zwizku
z tym histori. Ale moe ci nudz? Przejrzymy w takim razie inny album. Wczeniejszy.
I rozkada jaki przypadkowy, ktry wyj z regau na chybi trafi, z okresu, powiedzmy, studiw
czy kiedy objeda na rowerze kraj albo z pierwszej podry zagranicznej, w ktr wybra si bez
grosza przy duszy. Nauczyo go to jednake radzi sobie, jak mwi, tak e odtamtd zjedzi prawie
p wiata.
Tylko po co, nieraz myl rzuca jakby dla usprawiedliwienia. Co byo dla mnie do
zaskakujce w jego ustach, przy takiej namitnoci podrowania. Ale zwiedz i te drugie p
dodawa po namyle. Czowiek powinien by wszdzie, wtedy wie, e jest. Chocia powiem ci, e
gdyby nie aparat fotograficzny, nigdzie bym nie jedzi. Po choler. Siedziabym w domu i gwno by
mnie to wszystko obchodzio. Bo co z tego, e gdzie bye, jeli nie mgby zobaczy tego na
zdjciu. A tak wyjm sobie i widz, byem. Nie wydaje mi si, byem, o, dalej jestem. Tu siedz
z tob, a tam tak samo jestem. Wydawaoby si, zwyky aparat fotograficzny, a to wielka aska. Biedni
ci wszyscy, co yli, gdy go jeszcze nie byo. Proch po nich ani pami ni lad. Powiem ci, dziki tym
zdjciom nigdy nie jestem sam. Zawsze wielu nas w mojej jednej osobie. Z caego ycia wszyscy

w mojej jednej osobie. Pomylisz, bzdury? Nie bzdury, nie bzdury. ony mnie odchodziy, dzieci
mnie opuszczay, przyjaciele, znajomi, a nie jestem sam.
Czasem przeraenie mnie ogarniao z powodu tej jego zachannoci wobec siebie. A czego nie
mogem ju zupenie zrozumie, to e z im pniejszego okresu jego ycia byy te zdjcia, to jakby
coraz mniej si na nich lubi. Szybciej przeglda i mnie nie pozwala za dugo patrzy, nieraz mi
przekada strony albumu o kilka. Albo zajrza tu, tam i odoy, e nic tu nie ma ciekawego. Ten
popiech nie mg mnie jednak zmyli, wiedziaem, e spieszy si do tych najwczeniejszych,
z dziecistwa. Tak to si zawsze zaczynao, od tych ostatnich, jeszcze wieych, w gb, gdy mia
miesic, dwa, p roczku, roczek.
Spjrz, jaki jestem miluki, grubasek, co? A jakie mam ju wielkie oczy. Dzisiaj takich nie
mam. I woski mi si sypi, bujne zawsze miaem, a co zostao, ysina. A to, spjrz na moje nki,
paluszki niczym koraliki. Przyszoby ci do gowy, e si kiedy takie miao? A tu przy piersi matki,
karmia mnie do roku. adne miaa piersi, co? Pomyle, e si z takiej piersi ssao. Albo e si w jej
brzuchu byo, nie do wyobraenia. A przypatrz si twarzy matki, nie chodzi mi, e urodziwa, modo
z natury jest urodziwa, tylko jakie szczcie bije z jej oczu. e kto mg by kiedy z twojego
powodu szczliwy, nie do wiary. A tu w wzku na spacerze z matk. Nie za wiele mnie wida, bo
zima, opatulony jestem, ale to ja. Matk przecie poznajesz, no, to nie moe by kto inny, byem
jedynakiem. Na odwrocie masz zreszt napisane, na spacerze z matk, zim. Wszystkie zdjcia mam
popodpisywane. Skd mgbym pamita, gdzie to byo i kiedy? Popodpisywaem, kiedy matka
jeszcze ya. A co nie zdyem, musiaem si domyla. I tak przecie nikt nie sprawdzi, a co
podpisane, zostaje. Same zdjcia co by ci powiedziay, musz by podpisane. Tu masz zdjcie
rodzinne, babki, dziadki, bracia, siostry ojca, matki, jakie kuzyny, nie bd ci opowiada, bo po co. Ja
tu jestem w rodku, na kolanach matki, chyba pacz, cho ez nie wida. Musiaoby by duo wiksze
zdjcie, ale pacz, buzi mam skrzywion, oczka a zaciskam, pacz. Matka mnie huta, ebym si
uspokoi. Moe ty nie widzisz, ale ja widz, e mnie huta. I czemu ja, na Boga, pacz, kiedy
powinienem by szczliwy? Pytaem si matki, gdy jeszcze ya. miaa si. Wszystkie dzieci, synu,
pacz, mwia. Tak ni std, ni zowd? Moe si przestraszye aparatu fotograficznego? Ja
przestraszyem si aparatu fotograficznego. Co mama plecie? Zezocia mnie. Ju jej si w gowie
mieszao na staro. Kochaem j, ale i zocia mnie. Ja aparatu fotograficznego. Pierwszy aparat
miaem w wieku dziewiciu lat. A przedtem tak zabawk, pstrykaa, ale nie robia zdj. O, tu masz
dopiero zdjcie. Tylko dobrze si przyjrzyj. Nagusieki jestem. Miao si, co? Zapowiada si
czowiek od maleka. Powiem ci, adne zdjcia tak nie przekonuj do siebie jak te z dziecistwa,
kiedy nie umiae jeszcze chodzi, mwi. Co takiego jest w dziecistwie, e czowiek zaczyna si
lubi. W tym najwczeniejszym, bo potem ju coraz mniej. Pynie widocznie stamtd jaka sia. No,
bo we na przykad to zdjcie. Zaraz. O, masz. Gdzie mnie tu widzisz? Same eczka w sali, a na
eczkach kokony. Zaraz po poogu zabierali noworodki matkom i umieszczali w tej sali, a przynosili

tylko do karmienia. No, zgadnij, na ktrym ja le. A widzisz. A mnie nie musiaa nawet matka
mwi, na ktrym. Zobaczyem to zdjcie i od razu powiedziaem, tu. Na tym trzecim od lewej.
Poznajesz mnie? To tak samo matka nie chciaa da wiary. Jak ty moge si tu rozpozna? To ja,
twoja matka, a nigdy bym ci nie poznaa, gdybym nie wiedziaa, e na tym trzecim. Wszystkie
niemowlta miay na rczkach opaski, kopiowym owkiem napisano, ktre jest czyje, eby si nie
pomyliy. A ja bez opaski wiedziaem, bo przecie tu nie wida, co napisane. Mam i zdjcie tego
szpitala, gdzie si urodziem. Ale pewnie w tamtym albumie, gdzie s zdjcia budynkw, mieszka,
gdzie mieszkaem z rodzicami. I te pniejsze, gdzie z onami, z dziemi.
Odczuwaem jaki rodzaj niesmaku, patrzc na tego starego konia i porwnujc go z tymi
wszystkimi niemowlakami. Nie miaem mu jednak nigdy przerwa, cho z trudem to
wytrzymywaem, pamitajc, co mi kiedy powiedzia:
Mylisz pewnie, e to takie pieszczoty z wasnym yciem, co? Nie. Tylko jak by ci to
powiedzie, jak by to powiedzie. Zreszt myl, co chcesz.
Nie byem te w stanie uwolni si od przyjani z nim i posusznie szedem, gdy zadzwoni,
przyjd. Miaem wraenie, e kryje w sobie jak nieuwiadomion do koca, lecz gbok potrzeb
uwiarygodnienia si wobec kogo drugiego, e to on, od niemowlctwa, dziecistwa on, mimo e
zatopiony w tym wielkim wiecie, ktry tak namitnie zwiedza, nie da si temu wiatu wessa. Moe
to nawet bya z jego strony prba ze wiatem.
Gdzie to si stao?
W Starych Wirach odpowiedziaa, jakby z lekka obruszona, e miem pyta, gdzie, co wobec
mierci jest najmniej wane. Jedziesz przecie tutaj t tras. Nie zauwaye, e droga tam spada od
razu w ostry zakrt? Tam go wyrzucio.
Pojad tam, zobacz.
Po co? zaniepokoia si, jakby co przede mn ukrywaa. Co chcesz zobaczy? Nawet drzew
ju tam nie ma. cili je zaraz po tym wypadku.
Mylaem, e powie:
Pojad z tob.
I zastanawiaem si, jaki jej poda powd, e chciabym sam pojecha, gdyby powiedziaa:
Pojad z tob.
Lubia ze mn jedzi.
Gdy jad z tob, czuj si taka bezpieczna. I nie tylko dlatego, e tak pewnie prowadzisz. Mam
wraenie, e z tob nic mi si nie moe sta.
Nieraz, gdy zatrzymywaem si na duej, bo negocjacje w firmie si przecigay, namawiaa
mnie, ebymy gdzie pojechali, a jak najdalej, bo w miecie nie chce si jej ju nawet kocha, gdy
pomyli, e w takich samych czterech cianach, pod takimi samymi sufitami, w takich samych

kach i tej samej nocy tysice, miliony ludzi robi to samo. I w dzie, gdy spotyka tych ludzi na
ulicy, chocia nie zna ich i powinni by jej obojtni, nie moe pozby si wraenia, e kady z nich
wie, e i ona to samo dzi w nocy robia. Spojrzenia, umieszki, jakby z nimi to robia, nie moe ju
tego znie. Nie wyobraasz sobie, jakie to wstrtne miasto.
Jechalimy wic, gdzie nas oczy ponios. Na szczcie, nie tak daleko za miastem zaczynay si
niemal dziewicze tereny, pogrzone, poronite lasami, doliny poprzecinane strumykami, ki,
ktrych nikt nie kosi, bo te siedziby ludzkie z rzadka si spotykao. Drogi, raczej dukty ni drogi,
czasem trafia si wirwka, mocno wyboista i bez adnych znakw, dokd prowadzi. Nie znalazby
jej w adnym samochodowym atlasie, moe na jakiej sztabowej mapie. Musielimy wic
zapamitywa rzucajce si w oczy szczegy krajobrazu czy jakie samotne gospodarstwo albo ruiny
niegdysiejszego zamku, bo te si nieraz trafiay. Ale najpewniejsze jak zawsze byo soce. I tylko
raz w drodze powrotnej zdarzyo nam si zabdzi.
Tym razem nie miaa zamiaru ze mn jecha, czego powinienem si domyle po jej
zaniepokojeniu, gdy powiedziaem:
Pojad tam.
Co prawda, sam nie bardzo wiedziaem, dlaczego chc jecha. Co mi jednak nakazywao, jed.
I jed sam. Mimo e nie spodziewaem si niczego szczeglnego zobaczy, prcz miejsca, w ktrym
zgin, a wic tego spadajcego w d zakrtu i pni po citych drzewach. W czym wic jej obecno
mogaby zakci mi ten wyjazd, gdyby ze mn pojechaa? Chyba e czego si obawiaa, o czym mi
nie powiedziaa.
Bywa czasem tak z miejscami, e nie kade chce nas przyj. Nawet z takimi, ktre wywouj
w nas zachwyt, e gotowi bylibymy obdarzy je ufnoci, lub skaniaj do zadumy nad naszym
yciem, a nie chc nas przyj. Tylko e miejsca wyrnione tym, e kto tutaj zgin, s na og
pospolite, zwyczajne, przewanie trudno uwierzy, e tu to si wanie stao. W niczym nie odrniaj
si swoj zwyczajnoci od wszystkich innych zwyczajnych miejsc. Jakby w ogle nie byo ju takich
miejsc, gdzie nikt nie zgin, co mona by uzna za najbardziej przekonywajc cech, e wszystkie s
rwnie zwyczajne.
Pomylaem jednak, czy miejsce, gdzie czowiek umiera, nie jest waniejsze od miejsca, gdzie si
urodzi? Gdzie si urodzi, o tym si dopiero z czasem dowiaduje, a nie zawsze jest zadowolony, e to
tu, czy wrcz rzadko. To miejsce gnbi go czsto przez cae ycie, dlaczego tu, a nawet traktuje je jako
niezaleny od niego wyrok wydany na cae jego ycie. Dlatego takie miejsca wypychaj, poniewa
wydaj si naznacza ju u narodzin ycie przeznaczeniem. A przeznaczenie jest wbrew pragnieniu
wolnoci. Dlaczego wic, zapyta kto, wracamy do miejsc, w ktrych si urodzilimy? Dla cisoci,
to nie my wracamy, wracaj nasze tsknoty, nasze lki, niekiedy nasza rozpacz, my jestemy tylko
igraszk naszych zudze. Miejsca, w ktrych czowiek umiera, nie pozostawiaj adnych zudze.
Dziki temu stajemy si bogatsi o t najdotkliwsz chyba mdro, e musi si zapaci caym

yciem, aby zrozumie prost prawd, e nie warto byoby zaczyna ycia od pocztku.
Przedtem jednak, nic jej nie mwic, poszedem do sklepu i kupiem aparat fotograficzny.
Najprostszy, najzwyklejszy, tylko na t okoliczno, e moe zrobi jakie zdjcie tego miejsca.
Mogem oczywicie poyczy od Sabiny, miaa aparat fotograficzny, i to bardzo dobry. Zabieraa go
z sob, gdymy gdzie wyjedali. Lubia fotografowa, co tylko zwrcio jej uwag. To jakie
drzewo, to tylko dorodn hub na nim lub popkan ze staroci kor czy nadziemne korzenie.
Zobaczya bociana brodzcego po ce, natychmiast robia mu zdjcie. Zapuszczaa si nieraz w k
i co rusz schylajc si, fotografowaa nie wiadomo co. abk, pasikonika, innego owada, jak
rolin. Jeli by strumyk, wchodzia do niego i fotografowaa, by moe, kamienie przezierajce
przez wod czy sam pync wod, co wydawao mi si cakiem bez sensu i nieraz nawet jej to
mwiem, przecie na zdjciu woda przestaje pyn. Kad fotografi pozbawiasz kad rzecz ycia.
A w ogle mae zainteresowanie okazywaem tym, co tam sobie fotografuje. A ona te najwyej
informowaa mnie, e rolka jej si skoczya. Raz mi tylko powiedziaa:
Pikne dzisiaj porobiam zdjcia. Gdyby tak dao si zdjciami zatrzyma ten dzie.
Spojrzaem wwczas na zegarek i powiedziaem:
Niestety, musimy ju jecha.
Nie wiem, dlaczego sprawiem jej tym przykro, nie miaem takiego zamiaru, lecz oczy jej zaszy
zami. Po prostu nie lubi zdj, to wszystko. Nie gromadz adnych. Mam jedynie zdjcie matki.
Kiedy jednak czasem natkn si na nie, nachodz mnie wtpliwoci, czy to ona. To zdjcie nie porusza
mojej wyobrani, nie wzbudza adnych uczu, jest na nim moda, a wic moe, gdy jeszcze nie
wiedziaa, e bdzie moj matk, tym samym jakby zaprzecza i mojej pamici o niej.
Na szczcie nie mam zdjcia Marii. Tote z kadym jej listem wyobraam j sobie z tamtych
modych naszych lat, gdy mnie wzia pierwszy raz pod rk, gdy czekaa na mnie albo kiedy
zdawaem matur, albo jako dziewczynk ze nic lalk w ramionach, przechadzajc si po
korytarzu w sdzie. Odradza to we mnie i tamte uczucia. I dlatego tak trudno mi uwierzy, a nawet
broni si, aby uwierzy w to, co pisze mi teraz w listach o swoim yciu, zajciach, o swojej rodzinie,
mu, dzieciach, o radociach, troskach czy, jak ostatnio, e czuje si strasznie staro. Gdy spojrzy
w lustro, nie poznaje siebie, siwieje, coraz gstsza sie zmarszczek oplata jej oczy, chocia chodzi do
kosmetyczki, nogi zaczynaj jej puchn, coraz trudniej chodzi jej w pantoflach na wysokich
obcasach, a nie lubi siebie na paskich, nawet to nie jest w stanie przesoni jej z tamtych modych
naszych lat. Tote od jakiego czasu listy jej budz we mnie rne podejrzenia. By moe dlatego e
trudne i dla mnie byoby do zniesienia jej ycie, gdyby rzeczywicie ukadao si wedug tych jej
listw.
Chyba rok temu napisaa mi, e nie moe sobie miejsca znale po tym, co si stao. I prawie
poowa listu bya powicona temu, e wci widzi moj zakrwawion twarz. Zrywa si ze snu

przeraona, e nie ma mnie ju na wiecie. Z pocztku mylaem, e chyba w szpitalu co si stao


i nie moe po tym doj do siebie. Zaniedbaa co, ale to byoby do niej niepodobne. I dopiero po
poowie listu okazao si, e jechaa do szpitala i tu przed ni mia miejsce straszliwy wypadek, dwa
samochody zderzyy si czoowo, z trudem zdoaa zahamowa, bo i ona by w nie uderzya.
Wyskoczyam i rzuciam si do pomocy, i w tej samej chwili zobaczyam w wybitej szybie jednego
z tych samochodw twoj zakrwawion, lec martwo na kierownicy twarz. I zemdlaam. Ja, lekarka,
zemdlaam. Moe dlatego e pierwsz moj myl byo, e do mnie jechae. Waciwie byskiem
myli. Nierozsdnym, bo przecie wiem. I rwnie mnie musieli zabiera karetk. Na szczcie nic mi
si nie stao. Normalna, chwilowa zapa. Ale wci o tym myl, e mgby w tak okrutny sposb
wyprzedzi moj mier, nie, to niemoliwe. Nie rb mi tego. Musisz poczeka, a ja pierwsza.
Nieraz gdy czytam kolejny jej list, mam wraenie, e co si w nim nie zgadza z ktrym
z poprzednich, czasem duo dawniejszym. Przysza mi nawet raz taka myl do gowy, e moe
powinienem przeczyta wszystkie jej listy od pocztku i porwna. Ale na to nie mam nigdy czasu.
I co waniejsze, czuj w sobie opr przed takim ledzeniem jej, chociaby tylko w listach. Wydaje
mi si, e byoby to wrcz nieprzyzwoite, poza tym zakcioby mi jej obraz. A zreszt moe to moja
pami nie jest w stanie tych listw z sob zgodzi. Niepewno jednak pozostaje. Bo na przykad
dlaczego po raz drugi pisze mi, e zdradza ma? Pisaa ju o tym, to na pewno pamitam.
Zdradzam ma, ale przecie nie dlatego, e mszcz si za co na nim. Tylko przej przez ycie
i nie zdradzi ma, zwaszcza przez takie ycie jak moje, to jakby nie chcie dozna, czy twoje ciao
jest jeszcze zdolne do rozkoszy. Czy to ciao pozostaje wci ywym ludzkim ciaem, czy to w nim
szamocze si w bezradnoci moja mio do ciebie, czy poza nim. Tylko gdzie? Gdybym wierzya
w Boga, uznaabym, e to Bg ci tak przeze mnie kocha. Zreszt moe wierz w niego, bo czasem
jestem mu wdziczna, a czasem go przeklinam, e pozwoli, abym zostaa sama na tym wiecie.
Pomylisz, e staam si cyniczna, zepsuta do szpiku koci. Myl, co chcesz. Nie. Jestem tylko
szczera, okrutnie szczera, szczera ca swoj rozpacz, a tak mog by szczera jedynie z tob, bo
jedynie przed tob nie jestem zdolna nic ukry. Przyjmij t moj szczero jako wierno wobec
ciebie, beznadziejn wierno. propos wiernoci, nie sdzisz, e to tylko konwencja, w ktrej
zostalimy wychowani, niemajca wiele wsplnego z prawdziw wiernoci? Prawdziwa wierno
zastrzeona jest w caoci i niepodzielnie dla mioci. Mio j ustanawia jako znak nienaleny
adnym innym obowizkom wiernoci.
I nagle zacza sobie wyrzuca. Czuj si splugawiona i wiem, e nie ma dla mnie
usprawiedliwienia. Zapytasz, dlaczego? Ot doszam do wniosku, e zdradziam ciebie. Ten jeden
jedyny raz, lecz nie ma to znaczenia, e raz. Prbuj sobie odpowiedzie, dlaczego sprzeniewierzyam
si sobie, sprzeniewierzyam si mojej mioci do ciebie. By moe, nie byam ju w stanie jej znie,
jej ciaru i blu. Napyna na mnie jak dzik, wciek fal, e miaam do wyboru odebra sobie
ycie lub ci zdradzi. Gdy jednak pomylaam, e nie napisz ju nigdy choby tych paru sw do

ciebie, wybraam zdrad. Czy moe to zdrada wybraa mnie? Otumania mnie obietnic ulgi,
obezwadnia moj tsknot i uczynia ze mnie jakby wygodniae zwierztko, w ktrym gd zabi
nawet poczucie istnienia. Nie umiaabym ci jednak powiedzie, czy moje ciao czuo jak rozkosz.
Aha, miaam ci nieraz prosi, aby przysa mi swoje zdjcie. Chciaabym zobaczy, jak
wygldasz teraz, czybym ci poznaa, czy nic si nie zmienie, bo tak ci zawsze widz. Ale teraz
prosz, nie przysyaj. Swojego te ci nie wyl, jakkolwiek nieraz mnie kusio, aby je doczy do
listu. Na szczcie w ostatniej chwili co mnie powstrzymao. Mog sobie wyobrazi, co by z tym
zdjciem teraz zrobi. Gdyby je spali, byoby to jeszcze najaskawsze dla mnie. Niegodna jestem,
aby zobaczy mnie chociaby na zdjciu. Jak niegodna twojej mioci, co przyznaj w pokorze.
Niegodna take tego, e w naszych modych latach i ty mnie kochae. Niestety, nie umiem tamtej
naszej mioci zapomnie, jest caym moim yciem. Moj podpor, moj... moj... I na jej pami
bagam, przebacz mi. Na zawsze twoja, jeli mi na to jeszcze pozwolisz, Maria. PS. I jeli potrafisz.
Dugo potem nie pisaa. Bya to chyba najdusza przerwa midzy jej listami. Zaczem si ju
niepokoi, e moe co si stao. Albo bez zapowiedzenia, poegnania, bez jednego sowa postanowia
przesta do mnie pisa. Jeli pamitam, gdzie po trzech latach przysaa mi matka od niej list.
Dlaczego zaadresowaa na matk, nie wiem i nie umiem si domyle. Gdyby pomylia koperty, to do
matki przyszedby list na mj adres. A nie przyszed.
O dziwo, list by pogodny, niemal radosny. A zaczyna si od sw: Nie pamitam ju, o czym ci
ostatnim razem pisaam. Tak dawno to byo, e nie pamitam, daruj. Zdarzyo si przez ten czas wiele
rzeczy u mnie, smutnych i radosnych. Z tych ostatnich, wyobra sobie, byam na wycieczce w Grecji.
Cae trzy tygodnie. Wrciam okropnie zmczona, lecz i odrodzona. Nie wiem, czy pamitasz, e
miaam zamiar studiowa filologi klasyczn, lecz papcio mi odradzi, e to nie czas, jak powiedzia,
na takie fanaberie. Materia wypara ducha, tak powiedzia. Zawody praktyczne s teraz w natarciu
i bd triumfowa. Chyba pamitasz, e chodziam prywatnie na lekcje do naszego acinnika, greki si
uczyam, eby by lepiej przygotowana. Staruszek ju by, skoczy studia w Bolonii, doktorat nawet
mia. Odprowadzae mnie na te lekcje do niego, chyba pamitasz. Nie zawsze, lecz odprowadzae.
Nieraz czekae na mnie, a skocz. Prosiam, nie czekaj, a ty czekae. Bywao, e zamiast godziny
trzyma mnie duej. Wstpi w ten swj staroytny wiat, to jakby nie mia zamiaru z niego wyj.
Musiaam nieraz zdoby si na odwag i przypomnie mu, ju ta godzina, panie profesorze. Ach, tak,
przepraszam ci, dziecinko, dziecinko do mnie mwi. Przeczytaj jeszcze ten fragmencik z Antygony.
Krciutki, kilka zda, nie zmczysz si. mieszny by. Ale mdrzy ludzie s zawsze mieszni,
zwaszcza dla gupszych. A my bylimy guptasy. Ty moe nie, ale ja tak. Gdybym bya powaniejsza,
nie przekonaby mnie papcio i poszabym na filologi. Dzisiaj auj. A ju po tej wycieczce, nie
wiesz, jak bardzo auj. I papcio przecie doskonale wiedzia, od czego mnie odwodzi, a nazwa to
fanaberiami. W bibliotece po nim zostay wielkie dziea, Platon, Arystoteles, Sofokles, Wergiliusz
i inne. Rzuciam si teraz na nie. Przynosi mi to wielk ulg. Boecjusza O pocieszeniu, jakie daje

filozofia czytam ju trzeci raz. Dlaczego wic papcio chcia mnie przymusi do tego dzisiejszego
wiata? Czy jego mdro mu to dyktowaa, czy moe lk? Trzeba by zna jego ycie, lecz nie dzieli
si tym nawet ze mn. Albo uwaa, e nikt nie uniknie wzicia czstki ciaru wiata na siebie, wic
trzeba by przygotowanym. Ale czy kady musi y w wiecie, na ktry czas go skaza? Czy nie
moemy wybra sobie wiata, na ktrym chcielibymy y? Chociaby przez szalestwo. Tak
chciaabym y dawniej. Dzisiejszy wiat jakby mnie z czego ograbi, boli mnie to wszystko, boli
mnie, e na nim si znalazam. Mylaam, e ju nie jestem zdolna do zachwytu. Zwaszcza e szpital
to nie miejsce do zachwytu. Tu nie ma si do tego prawa. Nie wyobraasz sobie, na jakie straszne
choroby cierpi dzieci. Niechtnie daam si namwi koleankom, kolegom do tego wyjazdu. Ale
teraz wdziczna im jestem. Och, jak bardzo wdziczna. Wdziczna take staroytnym, e zostawili
nam nie tylko wspaniae ruiny. Nie tylko swoje cierpienia, take zbrodnie, zawici, podo, obud,
prno, a wic wszystko, co ludzkie, lecz nade wszystko zostawili nam mdro. Byli mdrzy nie
tylko mdroci dla siebie, take dla przyszoci. Przekazali nam to wszystko, abymy mogli
zrozumie i nasz los, nam, ktrzy moe kiedy bdziemy. Skd czerpali t swoj mdro, przekonuj
si, czytajc ich teraz. Ot nie z historii, lecz z mitw. Historia ich bya, jak wszystkie historie, tyle
okrutna, co pozbawiajca sensu ludzkie ycie. Nie w niej szukali pocieszenia. Powiesz, mity to fikcja.
Tylko e wedug mnie fikcja prawdziwsza jest od rzeczywistoci. Fikcja ustanawia wymiar naszych
dowiadcze, nasz pospolito podnosi wanie do rangi losu. Podsuwa nam przed oczy, czego nie
chcemy czy nie potrafimy dostrzec. Kieruje naszymi mylami, wyobraeniami, marzeniami,
pragnieniami, naszymi uczuciami. Czyme s na przykad religie? Sprbuj je odebra czowiekowi,
czy stanie si bardziej rzeczywisty? Nie bd ci zreszt duej przekonywa, bo pomylisz, e si
wymdrzam. Posuchaj lepiej, gdziemy byli i comy widzieli.
Tu nastpowa dugi wykaz synnych miejsc i zabytkw, ktre zwiedzia. Mona to znale
w kadym przewodniku. Kademu miejscu, kademu zabytkowi towarzyszyy sowa zachwytu. Lecz
w miar jak si dzielia wraeniami z tych zwiedzanych miejsc i zabytkw, zachwyt zaczyna w niej
najwyraniej przygasa. Zakoczya list niemal zwtpieniem. Po co ja ci to wszystko pisz? Jestem
zmczona, naprawd zmczona. I chodno mnie poegnaa, bez twoja na zawsze, bez najnajserdeczniej, z gbi mojej mioci, bez wszystkimi mylami, bo w kadym licie inaczej mnie
egnaa. Tym razem tylko liter M.
wit wstawa, kiedy wybraem si na ten miertelny zakrt. Przedtem sprawdziem jeszcze aparat
fotograficzny, czy zapamitaem, jak si nim posugiwa. Nigdy nie miaem aparatu fotograficznego
i nigdy mnie nie cigno, eby mie. Kupujc go w miejscowym sklepie, poprosiem sprzedawc, aby
mi pokaza, jak si nim posugiwa. Zdziwi si, widocznie pierwszy raz mu si zdarzyo spotka
kogo takiego.
To proste powiedzia opryskliwie.
Wszystko jest proste powiedziaem jeli si wie.

Odniosem wraenie, e chciaby powiedzie:


Przey pan ju troch lat, jak widz, i nie mia pan w rkach aparatu fotograficznego? To jakby
pan nie umia je noem i widelcem. Czy zaoy klisz? spyta tylko.
Zaoy, przecign, pokaza, gdzie si wywietla cyferka, ile ju zdj zrobionych, gdzie si
ustawia wiato w zalenoci, czy dzie soneczny, czy pochmurny, gdzie odlego, gdzie si
przystawia oko, aby widzie, co si fotografuje, no, i gdzie si naciska. Powtrzyem te wszystkie
czynnoci, po czym spytaem, czy mgbym mu zrobi zdjcie na prb.
Po co panu moje zdjcie? obruszy si. Masz pan gwarancj. Wypisaem panu. Jeszcze tylko
piecztka. I hukn t piecztk, a sklep zadygota. Na te aparaty jest p roku. Ale tylko gdy
wada z winy producenta. Napisaem panu na gwarancji adres serwisu, w razie czego.
Niepotrzebna mi gwarancja powiedziaem. Waciwie i ten aparat mi niepotrzebny. Dzikuj
panu.
Zbarania.
To po co pan kupuje?
Prawd mwic, nie wiem. I skierowaem si ku wyjciu. Wybieg za mn.
A instrukcja?! Niech pan wemie instrukcj! Moe przyda si panu!
Nie przyda mi si!
Zatrzymaem samochd kawaek od tego zakrtu, na poboczu, i zawiesiwszy sobie futera
z aparatem na piersi, poszedem dalej piechot. Dochodzc ju na miejsce, rzuciem pierwszym
spojrzeniem na zakrt i ogarny mnie wtpliwoci, po co waciwie przyjechaem. Gdyby nie ten
aparat, moe bym si rozmyli i zawrci. Zakrt jak zakrt, pnie po ciciu drzew jeszcze nie
wykarczowane. Za nimi spadajca lekk pochyoci ka, moe gdzie tam strumyk dalej, o czym by
wiadczyy jakby podajce za nim kpy wiklin. No i, jak zawsze na kach, przechadzajcy si
dostojnie bocian. A na horyzoncie do daleko majaczce zabudowania. To wszystko. Miejsce niczym
si nieodrniajce od przecitnoci, bo i takie zakrty nierzadko spotyka si na drogach.
Wszystkie tego rodzaju miejsca, choby to byy pola najwikszych bitew, o ktrych dowiadujemy
si w szkole z podrcznikw historii, zawsze mnie zdumieway, e s takie zwyczajne. I gdyby nie
jaki obelisk, kamie, krzy, a zwaszcza gdybymy nic o nich nie wiedzieli, na pewno byyby
zwyczajne. Nachodzia mnie nieraz myl, czy zatem zwyczajno zostawiona samej sobie nie byaby
najbardziej przejmujca. Bo to, co gdzie si kiedy stao, nie da si przeoy na aden znak pamici,
a moe nawet pami omiesza.
Wobec tej zwyczajnoci i ja wydawaem si tu sam sobie mieszny z tym aparatem
fotograficznym na piersiach. Zwaszcza gdy zaczem si rozglda, co by dao si sfotografowa,
chociaby dla uzasadnienia kupna tego aparatu i mojego tu przyjazdu, nie byem w stanie nic z tej
zwyczajnoci wyowi. Nic, co by chciao cign na siebie obiektyw i posuy do jakiego zdjcia.

Pomylaem, moe co si wyoni, gdy soce wzejdzie, bo na razie i niebo wydawao si wodniste,
rozmazane, jakby niezdecydowane, na jaki kolor ma si dzi zabarwi.
Siadem na jednym z tych pni, plecami do drogi i mimo woli zaczem si wsuchiwa w szum
nadjedajcych za mn samochodw. Ten szum narasta, dzie wydobywa si coraz szybciej z
upienia, poddajc si swojej codziennej nerwicy. Wciga mnie ten szum. Od czasu do czasu
prbowaem odgadn, z jak szybkoci nadjedajcy samochd wpada w zakrt za moimi plecami.
Byem pewny, e niewiele si myl. Znaem rnic odgosw tarcia k, jak i prac silnikw przy
takich czy innych szybkociach, i to wielu marek, modeli, mocy.
Pierwszy samochd renault miaem bardzo wczenie, zanim zaczem si zajmowa antykami.
Dziki niemu mogem potem atwo porusza si po kraju. Nie za duo byo wtedy samochodw.
Zdarzay si trasy, naturalnie nie gwne, e, powiedzmy, na stu kilometrach spotykao si nie wicej
ni kilkanacie, a noc kilka. Ten mj mia okoo stu tysicy na liczniku i lat sporo. Wygraem go
w pokera. Nie miaem jeszcze prawa jazdy, ale wygrana zmusia mnie do zrobienia. Nie pamitam, od
kogo go wygraem. Musiabym zajrze do notesu, jak si waciciel nazywa, lecz nie wiem, czy nie
pomylibym go z kim innym. W kadym razie nie od szewca Matei. Nie sta by go byo na takiego
pokera. Poza tym z szewcem Matej to by bardziej rodzaj jakiego niewytumaczalnego zwizku,
ktremu poker tylko suy. Nie tylko zwizku kogo takiego, kto chodzi w butach, z tym, kto te buty
naprawia, chocia to nie taki bahy zwizek, jak by kto mg sdzi. Tym bardziej e szewc Mateja
naprawia ju buty, zanim ja przyszedem na wiat. Dzieckiem byem, gdy wysyaa mnie matka,
abym zanis jej pantofle do naprawy czy swoje sanday.
Sid sobie zawsze mnie zaprasza. Gdzie ci si spieszy. Pogadamy. adn masz matk.
Lubi jej pantofle naprawia. Doroniesz, to musisz j szanowa. Szkoda, e nie jeste ju dorosy,
zagralibymy w pokera. Karty chocia znasz? Tam le. We i wykadaj po jednej, bd ci mwi, co
jest co. Najpierw musisz si w wini nauczy, potem w durnia, w szedziesit sze, w tysica.
Poker to wysza gra. Ale tak si wchodzi i w ycie,po schodkach.
Ten, od ktrego wygraem samochd, nigdy ju ze mn nie chcia gra. Czasem tylko zadzwoni,
pytajc, jak mi si sprawuje, a przy okazji, ile dobieraem wtedy kart albo czy nie uwaam, e w puli
nie byo caego samochodu, to moe bym troch odda. Nie wiem, czy to, co zebrao si w puli, warte
czy niewarte byo tego samochodu, w kadym razie przebiem za ca pul, a on bez wahania
sprawdzi mnie. By moe liczy, e blefuj. Gdyby jednak ta pula niewarta bya caego samochodu, to
przecie nie mg dooy samego silnika, samej karoserii, siedze, k, kierownicy czy tablicy
rozdzielczej. Poker jest gr w cao.
Jeli szybko jakiego samochodu odgadywaem na sto kilometrw, nie mogem oprze si
wraeniu, e po wejciu w zakrt wyrzuci go i uderzy w moje plecy. Nie zrywao mnie to jednak
z pnia, na ktrym siedziaem. Ogarna mnie jaka bezwolno, obojtno, nie wiem, jak to nazwa,
ale jakbym to nie ja siedzia na tym pniu, a skoro nie ja, to byo mi wszystko jedno, uderzy,nie uderzy.

Przypomniaem sobie, e podobnego odczucia doznaem, gdy miaem kiedy zderzenie czoowe.
W ostatnim uamku sekundy zrobio mi si wszystko jedno, adnego strachu, adnego przeraenia,
obojtno, wyciszenie, a do zaniku wiadomoci. Czy takiej samej obojtnoci, wyciszenia dozna
Czarek, pomylaem, gdy wpada na te drzewa? Moe nawet na to, na ktrego pniu siedziaem?
Podniosem si i przesiadem na inny pie. Ale ta myl mnie nie opucia, a wic czy wystpuje jaka
rnica w naszym odczuciu w tym ostatnim uamku ycia, kiedy uderzamy czoowo w nadjedajcy
samochd, a kiedy w stojce nieruchomo drzewo?
I w tej samej chwili dreszcz mnie przeszy od nagego podejrzenia, e gdy zobaczy przed sob
w wiatach te potne drzewa na zbliajcym si zakrcie, zamiast docisn hamulec, nacisn peda
gazu, jakby w bysku wiadomoci, e oto wymarzone miejsce, aby zdarzy si tu nieszczliwy
wypadek. Zakrt, do ostro spadajcy w prawo od kierunku jazdy, a na uku po lewej te potne
drzewa. Kto by wic mia czegokolwiek domniemywa prcz nieszczliwego wypadku.
Z pewnoci ustalono ju, z jak szybkoci jecha, a w wyniku tego ustalenia stwierdzono, e nie
dostosowa szybkoci do warunkw jazdy. Warunkami jazdy da si podway kad szybko,
poniewa, jak wiadomo, nie istnieje taka szybko, ktra zasugiwaaby na ocen, e dostosowana bya
do warunkw jazdy. Warunki jazdy, w wietle okrelajcych je przepisw, speniaby jedynie
samochd stojcy na parkingu lub w garau.
By moe, zmierzono rwnie drog hamowania i nie miaoby znaczenia, e nie hamowa,
poniewa kady widzc przed sob takie drzewa, musiaby hamowa. Nie mwic, e jecha noc, to
i moga by mga. A chocia nikt nie potwierdzi, e bya, mga moga mie udzia w ustaleniu
przyczyny wypadku. Mga bywa czsto ruchoma, wic nie byoby bezpodstawne przypuszczenie, e
akurat si nasuna, gdy uderza w te drzewa, a adne wiata nie s w stanie przebi mgy. Zawsze da
si ustali przekonywajce przyczyny, jeli mamy do czynienia ze skutkiem. Nie ma skutku, do
ktrego nie daoby si dopasowa przyczyny.
Przyczyny nie pozostawiay wic adnych wtpliwoci, e by to nieszczliwy wypadek. Tym
bardziej e zaraz cito potne drzewa, przypiecztowujc w ten sposb win tego miejsca. Co mi
jednak nie dawao spokoju. By moe, najtrudniej uwierzy w co tak pospolitego jak nieszczliwy
wypadek, zwaszcza gdy chodzi o kogo bliskiego. A moe wrci do mnie tamten czas, gdy
przyjecha do nas na wakacje i byem tak dumny z niego, e walczy w powstaniu, a nie wierzyem
mu, e nie mia ran.
No, tak, tylko przecie tyle jest sposobw, o wiele agodniejszych, gdyby postanowi to zrobi
z wyboru. Prawda, lecz jak by to ukry, e zrobi wiadomie? Nie jest to atwe, jeli w ogle moliwe.
W takich przypadkach przyczyny daj si atwo ustali, czy przez sekcj, czy przez okolicznoci
ycia, ktre denata do tego skoniy. A jako lekarz tym bardziej zdawa sobie spraw, e nie udaoby
mu si ukry. Chcia unikn jednak sensacji, a take pitna, jakie by zostawi na pamici po sobie,
nade wszystko na swojej modziutkiej onie, ktr by z pewnoci posdzano, e przyczynia si do

tego. Z tym pitnem musiaaby y nie wiadomo jak dugo. I nie przekonaaby nikogo jej rozpacz, jej
niezmienny czarny strj, jej czste pobyty na cmentarzu, narcza kwiatw znoszone na jego grb.
Przeciwnie, traktowano by to jako dowd poczucia winy, drczce j wyrzuty sumienia.
W najmielszych przypuszczeniach nie przyszoby nikomu do gowy, e zrobi to z mioci do
niej. Z mioci, ktra coraz gorcej w nim pona, w miar jak si zblia do staroci, bo te coraz
czciej lk go ogarnia i coraz dotkliwiej cierpia, gdy uzmysowi sobie, e zaczyna si ju kry ze
swoim starzejcym ciaem, krpuje si ju swojej pobrudonej coraz liczniejszymi zmarszczkami
twarzy, swoich przygasajcych oczu i plam na rkach, czole, ktre zaczynay si pojawia. Nieraz
wydawao mu si, e ta i tak dua rnica lat midzy nimi powiksza si z kadym rokiem, ktry jemu
jedynie przybywa, j oszczdzajc. Czu si niemal upokorzony jej niezmienn, jak mu si wydawao,
modoci.
Gdy wychodzili na jakie przyjcie lub bal, on w garniturze, niechby we fraku, a ona
z poodsanianym, jak tylko pozwolia na to moda, swoim modym ciaem, wrcz demonstrujcym
t modo, apa si na tym, e go ta jej modo zaczyna bole. Ta modo stawaa si dla jedynym
niekamanym lustrem, w ktrym przeglda si z coraz wikszym przeraeniem. Gdy si przytulaa do
niego, gdy go caowaa, gdy mwia mu, e go kocha i bdzie zawsze kochaa, miewa coraz czciej
wtpliwoci, czy mwi prawd. Prawie kady jej gest zaczyna budzi w nim podejrzenie. Nawet gdy
mu kazaa zmieni krawat, bo ten nie pasuje ani do koszuli, ani do marynarki, zastanawia si, czy t
jej trosk dyktuje jeszcze mio, czy ju opiekuczo.
Zdarzao si wic, e zdobywajc si na odruch buntu, nie zmienia krawata. Buntu przeciw
czemu? Nie poczu si przecie modszy przez to, poczu si tylko mieszny. A poczucie miesznoci
najczciej skania do nierozsdku, do zapiekoci, nawet do desperacji, tym bardziej w pewnym
wieku, chocia moe w kadym. Niewykluczone, e nie zmieniajc wanie kiedy krawata w tym
odruchu buntu, wyzwoli zarazem w sobie zowrog myl, aby uprzedzi nadcigajc nieodwoalnie
staro.
Moe nawet uzna, e to ostatnie chwile, gdy godnie daoby mu si j uprzedzi. Chodzi jeszcze
bez laski, zaledwie z lekka przygarbiony, troch nie dosyszy, lecz, sprawdzi, dopiero na jedno ucho,
gos ma za to wci donony, bez chropowatoci, rce sprawne, najlepiej to widzi, gdy bada pacjentki.
Co prawda, z zabiegw ju si wycofuje, ale tumaczy to sobie wyrzutami sumienia, ktre od
niedawna zacz odczuwa, przedtem ich nie mia. Towarzyszyo mu bowiem zawsze przekonanie, e
jest jak nikt pomocny w tych wszystkich wpadkach i wypadkach, na jakie skazane s kobiety, a nawet
przywraca im godno decydowania o sobie.
Niekiedy doznawa wrcz poczucia wadzy, gdy sobie uzmysowi, e wszystkie ony, crki,
kochanki w tym miecie s lub mog by jego pacjentkami, niezalenie, kim s lub jakie stanowiska
zajmuj ich mowie, ojcowie, kochankowie i jakie oficjalnie wyznaj pogldy. Mia niejednokrotnie
okazj o tym si przekona. Kiedy nawet jaki ksidz do niego zadzwoni, e miaby poufn prob,

lecz nie na telefon. A gdy przyszed z jak kobiet, powiedzia, prosz mnie zrozumie, doktorze, e
bd dalej potpia takie zabiegi. Musz. Czy zatem wyrzuty sumienia mona zaliczy do niedomaga
zwizanych z wiekiem?
Kt mg jednak wiedzie, co si w nim dzieje. Mg si czu bardziej stary, ni by. Staro nie
zawsze idzie rwnolegle z wiekiem. Czasem wyprzedza, czasem pozostaje w tyle i nie wiadomo, jak
j zmusi, eby sza z nim razem. Gdy sobie wyobrazi, e za rok, dwa, pi, a niechby los mu sprzyja
i oszczdza go duej, to wobec nieuchronnoci tego, co musi si sta, tym bardziej czu si stary.
I coraz czciej, coraz dotkliwsze nawiedzay go wyobraenia, e oto zniedoniay, niedomagajcy
zapomina ju nazw, nazwisk, sw, twarzy, a nawet zoony chorob, ktrej wyczekiwa od jakiego
czasu, zastanawiajcy si, co to moe by, jak si zaczn jej objawy, bo wyobrania nie zostawia nas
nigdy w spokoju, a nie zawsze nam sprzyja.
Kto wie, moe by tak siebie nie ledzi i starza si, jak wikszo ludzi zapewne si starzeje, e
nie chc o tym wiedzie, gdyby nie ta modziutka ona. Gdy pomyla, e bdzie, moe ju niedugo,
potrzebowa jej pomocy, nie mg siebie znie. Musiaby mie duo pychy w sobie, aby wierzy, e
to mogaby by jeszcze mio. Modo nie jest w stanie pokocha staroci, ta myl koataa si ju
nieustannie w jego gowie.
Tylko dlaczego tak pno zda sobie z tego spraw? C, by znanym lekarzem, sdzc po tej willi,
musia by i bogaty, a sawa i bogactwo przesuwaj granice poczucia wasnych moliwoci, otpiaj
wraliwo, eby nie powiedzie, zastawiaj na nas czsto i puapk. A moe by tylko tak zniewolony
przez mio, zniewolony do kadego nerwu, do kadego drgnienia, wszystkie jego myli
i przewidywania byy zniewolone, zniewolona nawet pami. I sdzi zapewne, e ta mio uchroni
go i przed staroci, jako e midzy mioci a staroci wybr jest tylko pozorny. Nie zdawa sobie,
by moe, sprawy, e czowiek jest na og ofiar wasnej wyobrani, ktra dopiero wtedy zaczyna
rozkwita, gdy ma si co najmniej p ycia za sob. A staro to czas najyniejszy dla wyobrani.
Wyobrania zacza mu wic podsuwa najprzerniejsze obrazy. Na przykad, e nie moe sam
ju czyta, poniewa prawie olep, a adne operacje nie przyniosy podanego skutku. Poleguje te
coraz czciej, poniewa mczy go ju nawet wstawanie, mczy siedzenie, i to w najwygodniejszym
fotelu, a przejcie ilu tam krokw do azienki wymaga o wiele wicej wysiku ni niegdy najduszy
spacer. Musi przy tym domacywa si mebli, cian, drzwi, klamek po drodze, jakby ta droga robia si
coraz bardziej krta, bez kierunku, ale jeszcze stara si robi codzienn toalet, co dzie si goli,
mimo e w lustrze jego twarz jakby oddalaa si od niego, a niekiedy nie poznaby siebie, e to on,
gdyby si przy tym nie skaleczy.
Czasem prosi swoj modziutk on, ktrej modo coraz bardziej go opuszczaa, aby poczytaa
mu co przed zaniciem. A mimo e robia to z chci, nie wierzy jej. Sucha jej gosu, tego
ciepego kojcego gosu, a stara si w nim wychwyci choby najdrobniejszy faszywy ton, jaki

dysonans, ktry by go prowadzi do jej myli. Nie sucha czsto, co mu czyta, tylko zastanawia si,
czy ju ma kochanka. Wybacza jej, gdyby miaa, bo najwyszy czas, aby miaa. Bolao go troch to,
e moe i przedtem miaa, bo i takie podejrzenia zaczy w nim si rodzi. Nie udzi si, e jeli tak
nie jest, nie byo, to kiedy bdzie musiao tak by, gdy staro zawadnie nim. I zastanawia si, jak
sobie z tym poradzi.
Gdyby chocia jego mio do tej modziutkiej ony zacza w nim przygasa, dogorywajc wraz
z jego dogorywajcym ciaem. Przeciwnie, ta mio na sam myl o nadchodzcej staroci
obezwadniaa go, wgarniaa w siebie cae jego ycie od urodzenia, jakby poza t mioci nigdy nie
istnia, jakby tylko dziki tej mioci mia pewno, e jest, e by na tym wiecie. I ju teraz
nachodzi go rozdzierajcy bl, gdy pomyla, e bdzie umiera, tak strasznie kochajc. Nie zdawa
sobie dotd sprawy, e potrafi a tak kocha. Ale moe tylko staro potrafi tak kocha, moe tylko
staro jest zdolna wydoby z czowieka ukryte przed nim samym zoa uczu, ktrych nie domyla
si, nie podejrzewa w sobie.
Gdy si nad tym zastanawia, gdzie na obrzeu przeczu pojawia si raz i taka myl, czy ta
mio jego nie kryje w sobie rwnie grozy, czy nie mogaby go pchn do zabjstwa tej
modziutkiej ony. Umieraby wwczas w poczuciu wielkiej winy, lecz moe takie poczucie
uatwioby mu i jego umieranie, e nie zostawia na tym wiecie swojej mioci. Szybko otrzsn si
z tego, lecz nie mg nigdy darowa sobie tej myli. Jak cier go drczya, a czsto i w nocy wyrywaa
ze snu. Nie mg zrozumie, jak co takiego mogo si pojawi w jego mylach, czyby a tak nie zna
siebie? Czy mio byaby zdolna wydobywa z czowieka a tak okrutne myli? Jaka jest wic
rnica midzy mierci a mioci? I przerazi si, co si w nim moe jeszcze kry. Tote gdy ujrza
nagle w wiatach samochodu potne drzewa, olnio go. Czsto jedzi t tras, a nigdy dotd nie
przyszo mu do gowy, e to byby najprostszy sposb, aby uprzedzi nadchodzc staro, jedyny,
ktry nie budziby najmniejszych podejrze. I jake prosty, e te dotd na to nie wpad, nie do wiary.
Wida to, co najprostsze, wymaga olnienia. I w tym olnieniu dopiero zrozumia, e drzewa wyszy
same naprzeciw jego pdzcego samochodu, nie dajc mu tym razem przepuci okazji. Nie znajdzie
lepszego sposobu na swoje udrki, ni uderzy w nie, tym bardziej e nikt nigdy nie domyli si, e
nie by to nieszczliwy wypadek.
Noc, zakrt, drzewa, mg by do tego zmczony, senny, mg z naprzeciwka kto jecha i go
olepi, wic jake nie wypadek. Wzity lekarz, modziutka ona, kt by nie chcia mie takiej
ony, do takiej ony powinien si spieszy. I pewnie si spieszy. Mg j widzie ju w drzwiach, jak
otwiera. Nie spaa, czekaa. Ilekro gdzie wyjecha, zawsze czekaa. Moe i dzwoni z komrki, aby
si upewni, e czeka. I akurat w tym momencie. A mia ju tak blisko do domu. Z rnych powodw
mier zbiera codziennie na naszych drogach niwo, przy kocu tygodnia wrcz obfite, a nikogo to ju
nie dziwi. Bo kto wie, czy nie naley si mierci co od nas, e przesiedlimy si do samochodw.
Przyznaj, nie miaem adnych dowodw, aby nie uwierzy, e by to nieszczliwy wypadek. Nie

znosz jednak, gdy jakakolwiek oczywisto zmusza mnie, abym bez zastrzee w ni uwierzy. Cay
bieg ludzkiego ycia zmierza przecie od oczywistoci do oczywistoci, tym bardziej wic wymaga
nieustannych pyta, nieustannych zdziwie i nieustannej niewiary, bo to gwnie w oczywistociach
kryje si najgbsza prawda o nas.
Nie wiem dokadnie, ile mia lat, lecz sdzc po tym, e ostatni raz widzielimy si, kiedy
przyjecha do nas wtedy na wakacje, nie powinien mie jeszcze powodw, aby takimi wyobraeniami
si drczy, jakimi ju si drczy. Co prawda, lata s wzgldn miar, zalen, od ktrej strony si
patrzy, z pocztku ku kocowi czy z koca ku pocztkowi. On, niestety, patrzy zapewne na siebie od
strony modoci tej modziutkiej ony, a stamtd mg si wyda sobie bardzo stary. I to popychao go
z wolna w przepa, we wszystkie moliwe wyobraenia swojej staroci po mier.
Jaka moga by rnica lat midzy nim a mn? Rnica lat rwnie nie bywa taka sama. Zaley od
tego, w jakim si jest wieku. W dziecistwie rnica dwch lat bywa bardzo dua, w modoci ju
troch mniejsza. W miar jednak jak nam lat przybywa, dalej si zmniejsza, tak e dziesi i wicej
lat stanowi ju nie tak wielk rnic. Wtedy jednak, gdy przyjecha do nas na wakacje, wydawa mi
si duo, duo starszy ode mnie, a odtamtd nigdy go ju nie widziaem. Moja wyobrania, ilekro
potem si w niej pojawi, chocia rzadko, nie bya w stanie inaczej go widzie, tylko jako duo
starszego ode mnie, jakby zatrzymujc lata i nie pozwalajc si zmniejszy tej rnicy midzy nami.
I moe si nie myl, skoro i on po tylu latach pamita mnie jako brzdca, jak mi powiedziaa Sabina.
Nic dziwnego, e imponowaa mi wwczas jego doroso, a duma, e walczy w powstaniu,
rozpieraa mnie dugo po jego wyjedzie.
Piem kade sowo z jego ust, zasypywaem go nieustannie pytaniami:
Strzelae?
Strzelaem.
A zabie kogo?
Zabiem.
Na mier?
Zabija si zawsze na mier.
A poka mi swoje rany.
Nie byem ranny.
Walczye i nie bye ranny? Poka.
Daj mi spokj, co si czepi jak rzep psiego ogona.
Ja te bd ranny wyrwao mi si kiedy.
Chyba e ci pies pogryzie zamia si.
Nie mogem uwierzy, e nie mia ran. Chyba e mnie oszukiwa i nie walczy w adnym
powstaniu, tylko jego matka tak napisaa do mojej, eby j wzruszy.

Raz, gdy poszlimy si kpa do jeziora i rozebra si do kpielwek, a nie zauwayem adnych
ran na jego ciele, zaczem zastanawia si, walczy czy nie walczy.
Chod, naucz ci pywa przerwa mi to zastanawianie. Wszed ju do wody. Wody si
boisz? No, chod. Bezskutecznie mnie namawia, bo rzeczywicie si baem. Chcesz mie rany,
a wody si boisz. O, to nie bdzie z ciebie onierza. No, chod. A widzc, e drcy wszedem aby
do kostek, powiedzia: Nie bj si. Bd przy tobie. I wzi mnie za rk, prowadzc na gbin,
gdzie gruntu ledwo dostawa, a ja zawieszony na tej mocno trzymajcej mnie jego rce byem peen
przeraenia, czy mnie nie chce utopi. Po si na wodzie. I podtrzymujc mnie od spodu,
powiedzia: Ruszaj rkami i nogami. Ruszaj, py.
W bliskoci naszych cia poczuem wtedy jakby w sobie te jego rany, do ktrych nie chcia si
przyzna. Czyby wic echo tamtego czasu byo przyczyn, e i tym razem nie chciaem mu
uwierzy?
Siedziaem wci na pniu po jednym z tych citych drzew. Soce byo prawie pod samym
szczytem nieba. Wyblaka ju zielono ki, a raca, gdy przyjechaem tu o wicie, zrzedy wikliny
wzdu strumyka, jeli tam w ogle pyn, bocian odlecia i przylecia, a dalekie zabudowania na
horyzoncie znacznie si przybliyy. Wtem na poboczu za moimi plecami zatrzyma si samochd.
Usyszaem pisk opon, a po chwili trzanicie drzwiczkami.
Stan przede mn mody mczyzna.
Czy pan si le czuje? Pochyli si ku mnie, spodziewajc si dojrze co niepokojcego
w mojej twarzy. Jadc z rana do miasta, zobaczyem tu pana siedzcego i teraz wracam, a pan wci
siedzi.
Dzikuj panu. Cakiem dobrze si czuj.
Pozwoli pan, jestem lekarzem. Wzi moj rk i zbada mi puls. Pan moe ma kopoty
z sercem?
Jak dotd nie.
Warto byoby jednak si przebada.
Jego bezinteresowne zaniepokojenie, no, i to, e zatrzyma samochd, wysiad, przyszed,
wymagao jakiego usprawiedliwienia z mojej strony, ale nic mi sensownego nie przyszo do gowy
i powiedziaem co, co mogo jeszcze bardziej wzbudzi jego obawy:
To miejsce mnie tak przykuo. A poniewa, jak pan widzi, jest gdzie usi, wic usiadem
i siedz.
Miejsce? zdziwi si. I rozgldajc si na wszystkie strony: Przecie tu nie ma nic
interesujcego.
No, wanie. A ja przyjechaem z aparatem fotograficznym, eby zrobi jakie zdjcie.
Pan zawodowo fotografuje?

Skde. Amator w najlepszym razie.


To nie sdz, eby panu co si tu udao. Niedawno stay tu drzewa, wtedy byo ciekawiej. cili
je, siedzi pan na jednym z pni, po wypadku, jaki mia tu miejsce. Wypadkw tu zreszt duo byo. Co
jest chyba w tym zakrcie, e zamiast hamowa, wszyscy naciskali peda gazu. Teraz ju zwalniaj,
ale gdy rosy jeszcze te drzewa. Nawet znam takich, co przelicytowywali si, kto na jakiej szybkoci
wejdzie w ten zakrt. I mwili, e nie czuj strachu. Kiedy czowiek sprawdza si w wojnach, dzi
widocznie musi chociaby za kierownic. Tylko e to droga od siebie, nie do siebie. Chwil patrzy
jakby za moim utkwionym w ki wzrokiem i nagle spyta: Widzia pan moe film Sidma piecz?
Nie powiedziaem, jakkolwiek widziaem. Co prawda, dawno temu, w modoci. Pamitam, e
wychodzc z kina, nie czuem si ju mody. Wszystkie potem filmy, a czsto chodziem wwczas do
kina, mierzyem jego miar. aden tej miary nigdy nie osign. By moe powiedziaem, e nie
widziaem, poniewa to miejsce odebrao mi ch do jakiejkolwiek rozmowy, tym bardziej o filmach.
Poza tym nie byem pewny, czy to nie jaki kinoman, wic przysidzie si jeszcze na ssiednim pniu
i zacznie mnie wypytywa, czy widziaem ten, tamten albo i zechce mi jaki opowiedzie. le go
jednak oceniem.
Wielki film powiedzia. Koniecznie powinien pan go kiedy zobaczy, jeli bdzie pan mia
tak moliwo. Przypomnia mi si, gdy zobaczyem pana siedzcego na tym pniu. Jest tam
wstrzsajca scena. Rycerz ze swoim giermkiem wracaj z wojny krzyowej. Nie wiadomo zreszt,
czy wracaj. Jad po prostu przez wiat, w ktrym atwo si zgubi, zabdzi. Straszny to wiat. I oto
widz nad brzegiem morza, siedzi kto zakapturzony na kamieniu. Wyglda, e to pielgrzym, ktry
przysiad ze zmczenia albo moe przyku go spokj i bezkres morza. Zatrzymuj si, giermek zsiada
z konia, podchodzi do niego, aby spyta o drog, i zaglda w jego skryt pod kapturem twarz, a ta
twarz wyjedzona przez mier.
Jak pan widzi, nie jestem umary, a te nie umiabym wskaza nikomu drogi. Chyba e t za
naszymi plecami zaartowaem.
Nie zrozumia tego jako artu.
Nie o to chodzi w tym filmie, tylko e wszyscy idziemy drog, ktr wskazuj nam umarli.
Zastanowiy mnie jego sowa, bo przecie mody by jeszcze. Musiao kry si za nimi jakie
cikie przeycie, jako e sowa nie rodz si na ugorze. Zaprosiem go, eby usiad na ssiednim
pniu.
Nie, dzikuj powiedzia. Spiesz si.
No, i widzi pan, spieszymy si. Moe to jest wanie odpowied na ten paski film. Czasem
warto si na chwil zatrzyma, choby w takim zwyczajnym miejscu. Niech pan mi przypomni tytu
tego filmu.
Sidma piecz rzuci, zapadajc znw w milczenie. Po czym odwracajc wzrok od k,

spyta: Ma pan komrk? To w razie czego prosz zadzwoni, gdyby pan si le poczu. Sign po
portfel do kieszeni marynarki i wrczy mi wizytwk.
Po jego odjedzie podniosem si z pnia i zrobiem jednak kilka zdj. Wyszedem nawet na drog
i balansujc midzy nadjedajcymi z tej i z tamtej strony samochodami, w niektrych otwieray si
szyby i paday pod moim adresem wyzwiska, przeklestwa, gdy musieli gwatownie hamowa, inni
mnie zganiali dugimi wiatami, trbieniem, zrobiem troch zdj i od tej strony drogi, jak w te
drzewa, teraz cite, uderza. Nigdy jednak tych zdj nie wywoaem. Nie byem w stanie pozby si,
wydawaoby si, niezrozumiaego przeczucia, e jest na nich co, czego nie chciabym zobaczy.

Rozdzia smy
Zadzwoni do mnie znajomy, kiedy nawet przyjaciel, gdy prowadzilimy wsplne interesy,
i zaprosi mnie, abym na kilka dni przyjecha do niego.
Zapisz sobie mj nowy adres, telefon. Bdzie jakie sto kilometrw, moe niecae. Droga nie
najgorsza, pooyli niedawno asfalt. Poznasz moj now on, bo chyba jej nie znasz. O, dawnomy
si nie widzieli. To co, w sobot. Czekamy.
Okazj do tego niespodziewanego zaproszenia byo to, e kupi jaki podupady paac,
wyremontowa go pod okiem konserwatora, jak mi potem powiedzia, co wynioso go tyle, e nigdy by
nie kupi, gdyby wiedzia, co go bdzie to kosztowa. Nasadzi park niemal od nowa, bo mao ju
dawnych drzew zostao, pocinali okoliczni ludzie, gdy stao to odogiem i wydawao si niczyje.
Z czego by jednak najbardziej dumny, odbudowa stajnie, ktre zachoway si w niezym stanie. No,
i zaoy stadnin. Kupi na aukcjach kilka koni, wszystkie krwi angielskiej, arabskiej.
Najwiksz dla mnie niespodziank bya jednak jego nowa ona. Okazao si, e jeszcze nie tak
dawno bylimy z sob, i to prawie trzy lata. Na szczcie, nie daa pozna po sobie, e si znamy, tym
samym stao si i dla mnie oczywiste, e i ja nie mog da niczego po sobie pozna. Nie jest to atwa
sprawa gra nieznajomych z by kochank. Pasjonatka koni. Cigle chodzia na ujedalni, braa
udzia w zawodach, tak e stao si to w kocu trudne do zniesienia i rozstalimy si. Nie
powiedziabym jednak, e tylko przez te konie.
Sdziem, e obecny jej m a mj dawny przyjaciel nic o tym nie wie. Ale odwiedzi mnie
niebawem, e niby chcia zobaczy, jak tam moja noga, bo zamaem wtedy u nich nog i siedziaem
w domu z t nog w gipsie, gdy po kilku zdaniach rozmowy nieoczekiwanie powiedzia:
Nie myl, e nie wiedziaem. Wiedziaem, gdybycie nawet ksino, ksi do siebie si
zwracali. Nie mogem si tylko pogodzi, e to ty. Dlatego ci zaprosiem. Pomylaem, jeli przejd
tak prb, nie bd zazdrosny o ciebie. I wdziczny ci jestem, e mi w tym pomg. Nie zdradzie
si, e j znasz. Zaczem si nawet potem zastanawia, o co mi chodzio. Bo przecie kobiety
przechodz dzisiaj z ka do ka, to jakie to ma znaczenie. A jednak zazdro wci kuje, wci
kuje. Nie mam z ni lubu. Nie bior ju lubw. Z pierwsz tylko wziem i dotd to si na mnie
mci.
Gubiem si ju w tych kolejnych onach nieonach niektrych przyjaci, znajomych. Na
szczcie z braku czasu utrzymywalimy towarzyskie kontakty rzadko, jakby zapotrzebowanie na
jakiekolwiek kontakty zaspokajay te zwizane z interesami. Co prawda i na tych towarzyskich
spotkaniach, rzadkich, bo rzadkich, zaatwiao si rwnie interesy. Rniy si one od
nietowarzyskich tym, e przychodzio si z onami czy partnerkami. I jak nietrudno byo zauway,

niektrzy za kadym razem z innymi. Nikt si temu nie dziwi, szacowano tylko, czy dobr zamian
kto zrobi.
Zaraz po przyjedzie zaproponowa mi konn przejadk.
Mamy do obiadu jeszcze troch, a dobrze jest od czasu do czasu przesi si z wozu na konia
zamia si gardowo, jakby miech nie wydostawa mu si poza usta. Od tych samochodw, powiem
ci, bezwad ng nas czeka doda usprawiedliwiajco. O, kolana mi ju sztywniej, to od czego. Nie
od chodzenia, bo prawie nie chodz. Wysid z samochodu, to musz si przej kawaek, eby
puciy. Tobie nie sztywniej?
Nie sztywniay mi, ale powiedziaem dla pocieszenia go:
Czasem.
No, wanie. A przypomn sobie mj pierwszy samochd, ech, co to bya za frajda. Wierzy si
dzisiaj nie chce. A jaki to tam by samochd, maluch, fiacik, pamitasz? Pieciem si z nim jak
z dzieckiem, przed kad niedziel myem, nieraz i w rodku tygodnia. I kiedy tylko gdzie
wyjedalimy, myem. Przez lup ogldaem, czy go rdza gdzie nie bierze. A braa, braa, miesic
nie min, jak go kupiem, a ju pierwsze rude punkciki si pojawiy. Znajomy tokarz wytoczy mi
specjalne zdzieraki z twardej stali i cigle skrobaem, robiem zaprawki. Zim co dzie ogldaem
prognoz pogody i jak tylko mrz zapowiadali, przynosiem akumulator do mieszkania, bo rano mi
nie chcia zapali. Otulaem kouchem, kocem, nie zapali. A nie wiem, czy opowiadaem ci, jak
miaem raz przygod. Zatrzymaem si na poboczu i odszedem troch w las, eby odda hod naturze.
Stoj ci ja pod drzewem, szcz, a tu nagle widz, mj maluch zaczyna si toczy. Nie wyszczaem si
do koca, tylko za nim. Wyprzedziem go i podoyem si pod koa. Tgi byem, jak i teraz,
zatrzyma si. Bybym taki jak ty, jak nic by mnie przejecha. Chod, przebierzemy si.
Przebralimy si w jedzieckie stroje, bryczesy, buty z cholewami, na butach ostrogi, po czym
poszlimy do stajen. Tu przedstawi mi te swoje konie, z imion, maci, rasy, ile zapaci za kadego,
gdzie kupi, kogo przebi podczas licytacji. Przysza za nami i jego ona i jakby wiedziona
niezrozumia dla mnie trosk, powiedziaa:
Tylko wybierz przyjacielowi agodnego konia.
To by jedyny moment, w ktrym si zdradzia, i wie, e niezbyt pewnie czuj si w siodle,
poniewa zaledwie kilka razy dosiadaem dotd konia, i to kiedy mnie zmusia, abym sprbowa.
Zagraa we mnie mska prno i spytaem:
A ktrego by mi pani nie radzia?
Ktrego? Spojrzaa na mnie jak na przysz ofiar. A moe nawet pomylaa, gupcze, przede
mn nie musisz si popisywa. Wskazaa na stojcego nerwowo w boksie kasztanka, ktry zacz
rzuca bem, gdymy do niego podeszli. Tego bym nie radzia.
To jeli wolno mi wybra, na nim pojad zdecydowaem.

Jednak nie radz ostrzega mnie. Nawet pode mn lubi si znarowi, a mam dyplom
z ujedania.
To wiedziaem. Domyliem si jednak, e ma w tym cel, aby to powiedzie.
No, c, zaryzykuj. Ryzyko to mj zawd powiedziaem.
Kiedy zakadaa kasztankowi siodo na grzbiet, nie mg usta w miejscu, drepta, prycha, rzuca
bem, jakby chcia zrzuci to siodo z siebie. A gdy mu podpinaa poprg, nagle wierzgn, bijc
zadnimi kopytami w cian boksu. Przytulia gow do jego pyska, co mu tam chwil szeptaa i tak
go wyprowadzia z t przytulon gow ze stajni. Zapaa go obiema rkami za uzd i rzucia do mnie:
Niech pan siada. Tylko spokojnie. I prosz nie ciga go za mocno.
Zobaczyem w jej oczach jakby bysk podniecenia. Wsadziem lew nog w strzemi i zapawszy
si sioda, podbiem si praw, gdy ko nagle strzeli w gr bem, odrywajc si od ziemi przednimi
kopytami, po czym rzuci si gwatownie w bok, tak e jeszcze nie dosiadem go, a ju zwaliem si na
ziemi, a moja uwiziona w strzemieniu noga pka powyej kostki.
Ten wypadek jakby z ca bezwzgldnoci uwiadomi mi, e nie ma widocznie innej rady, tylko
trzeba zama nog, aby znale czas dla siebie. Nie mwic, e przekonaem si, jak to jest by
przyronitym do miejsca. Nieraz czuem niemal wcieko, e najchtniej odcibym t nog, bo
unieruchomiony przez ni, skazany zostaem niejako na siebie. I rad nierad podjem znw prb
zrobienia porzdku z notesem. Nigdy w yciu nie odczuwaem tak dotkliwie, czym jest nadmiar czasu,
jak wwczas, z t zaman, oboon gipsem nog. Zabi czas, wrcz takie bezsensowne odruchy si
we mnie ujawniay. Naturalnie, suchaem muzyki, czytaem ksiki, lecz suchanie muzyki, czytanie
ksiek nie jest przecie odpoczynkiem od siebie. Jedyne pocieszenie znajdowaem w tym, e
przymuszony do cierpliwoci, jakiej bym sam sobie z wasnej woli nigdy nie zada, moe znajd
wreszcie w tym notesie jaki klucz do mojego ycia. Co nim otworz, to inna sprawa, nad tym si nie
zastanawiaem. Lecz czy to nie ironia, e ycie biegnce dotd i tak, i siak, wzdu, w poprzek, w gr,
w d, poganiane przez upywajcy czas, zostao nagle zmuszone do zatrzymania si przez
najzwyklejszy przypadek nieudanej przejadki na koniu?
mieszne, eby co takiego, co si przydarza milionom ludzi amicym nogi, mogo mie a taki
wpyw na czowieka, e chcc nie chcc, przenosi wzrok ze wiata w siebie. Powinienem by wic
wdziczny tej nieudanej przejadce, a zwaszcza onie mojego znajomego, a kiedy przyjaciela, bo to
jej trosce zawdziczaem t przejadk. Gdybym dosiad, jak chciaa, agodnego konia, przejadka
byaby z pewnoci udana. Miaem wic prawo sdzi, e wreszcie zrobi porzdek z notesem.
Raz mnie nawet odwiedzia, a zobaczywszy ten mj notes rozcielony na biurku, powiedziaa:
Masz tam pewnie i mnie zapisan. Skrel, prosz ci. Wiesz, jak kocham konie. Marzeniem
moim byo zawsze mie stadnin. Chyba pamitasz. Zreszt to ju nieaktualny adres.
Mylaem, e teraz pjdzie mi duo atwiej ni dotd. Okazao si jednak, e te wszystkie znaczki,

krzyyki, minusy, kka i tym podobne, ktrymi oznaczaem w poprzednich prbach, kogo wyrzuci,
a kogo zostawi czy jeszcze si zastanowi, do niczego mi si teraz nie przydaj. Nie dlatego, e nie
pamitaem, co mn kierowao przy tym czy innym nazwisku, pamitaem. Tylko e wikszo moich
uzasadnie wydaa mi si wtpliwa. Poza tym, by moe w wyniku tego pogrenia w bezmiarze
czasu, na co skazaa mnie zamana noga, wszystkie te imiona, nazwiska, adresy, telefony jakby rkami
i nogami trzymay si notesu, niemal wczepione we do y, do krwi, do koci. Czuem to w sobie,
jakby kade z nich sprzeciwiao si mojemu zamiarowi. W ich oporze bya jaka sia, ktra mnie
przerastaa, a moe krya si w tym i jaka mdro, ktrej nie rozumiaem.
Nawet te, ktre w tym systemie oznacze uznaem poprzednio, eby zostawi, wydaway si teraz
jakby zronite z tymi, ktre przeznaczyem do wyrzucenia lub zastanowienia si jeszcze. Nie tylko
przez zwyk solidarno, e od ilu tam lat s razem w tym notesie, lecz przede wszystkim e razem
tworz cao. Jak to cao, zastanawiaem si. Czy jakakolwiek cao jest w stanie ogarn
ludzkie ycie? Czy jakiekolwiek ycie zmiecioby si w jakiejkolwiek caoci? Gdybym si chcia
powoa chociaby na swj przypadek, a nie jestem odosobniony. yem, jak yem. Bez poczucia
podporzdkowania si jakiejkolwiek caoci. Kawakami, fragmentami, strzpkami, czstokro
chwilami, mona by rzec, na wyrywki, od przypadku do przypadku, jakbym odpywa, przypywa do
siebie, odpywa, przypywa. Czasami miaem wraenie, e kto z tego mojego ycia powyrywa
wikszo stron, czy dlatego e byy to puste strony, czy dlatego e naleay nie do mojego, lecz
raczej czyjego ycia.
Wszystkie te imiona, nazwiska, adresy, ktre wbrew narastajcym we mnie zwtpieniom
chciayby by caoci, nie wiedz, e gdyby ich nawet byo drugie tyle i tak by to nie wystarczyo na
adn cao, bo nie w iloci rzecz. A moe to one wiedz lepiej, e nawet takie niewyrniajce si
niczym ycie jak moje wystarczy jednak na cao. Bo czy na los potrzeba a tak wiele? A chyba nie
istnieje inna cao ni los? No, wanie, czy nie istnieje. Moe to wiat jest przypisany do kadego
ludzkiego ycia, nie czowiek do wiata. A to ju inne byoby brzemi, ktre czowiek musi nie,
mimo e to ponad jego siy.
Pomylaem sobie na pociech, e gdybym tak prowadzi interesy, rozszczepiajc wos na czworo,
dawno bym z torbami poszed. Tymczasem w krgach ludzi interesu znany byem ze zdolnoci
podejmowania szybkich, czsto ryzykownych decyzji, ktre w wikszoci przynosiy mi profity. Ale
moe w tej dwoistoci kryje si trop, ktrego poszukuj? W tej rozbienoci midzy mn a mn. I ten
notes prbuje mi to uzmysowi. Zwaszcza e, jak przy wszystkich poprzednich prbach zrobienia
z nim porzdku, nie mog i tym razem oprze si wraeniu, e zamiast si do czego zblia, oddalam
si, a nie wiem, od czego, jak nie wiem, do czego miabym si zblia.
Bdz, przedzieram si przez te wszystkie imiona, nazwiska, adresy, znane i nieznane, pamitane
i niepamitane, zapisane takim, innym charakterem pisma, wiadomo, z latami zmienia si
czowiekowi i charakter pisma. W modoci litery stawiaem mocno pochylone, ostre, omal wyryway

si przed siebie. Kto mi kiedy powiedzia, e jakby tyralier rway do ataku na bagnety. Teraz pismo
znacznie mi zagodniao, stao si skupione, chocia i bardziej niewyrane, tak e sam nieraz mam
kopoty z odczytaniem jakiego sowa. Zreszt mj przykad moe nie by przekonywajcy. Powoam
si wic na listy Marii, bo tylko jej pismo dane mi jest od modoci do teraz ledzi. Pierwszy list od
niej otrzymaem, gdy bya jeszcze w liceum, a ja ju na studiach. Pismo miaa wrcz wzorowo
czytelne, prociutkie, okrge, chciaoby si powiedzie, dziewczce. Takie pismo wywodzi si
z beztroski znamiennej dla czasw modoci, gdy wiat obiecuje jeszcze wszystko, czego si pragnie.
Kada literka rwnie wana i na swoim miejscu, nie wypycha si jedna przed drug, nie ciskaj jej
ssiednie, a wszystkie jakby poprzytulane do siebie w kadym sowie. Wydawao mi si wtedy wrcz
wietliste to jej pismo.
Z upywem czasu zaczo si jednak psu. Jakkolwiek dugo tego nie zauwaaem. Nic dziwnego,
zmiany pisma dokonuj si podobnie jak zmiany wiata, wyczajc oczywicie wojny i rewolucje, od
koca do nastpnego koca, bo jedynie koniec jest zauwaalny. Pocztek na og rzadko daje zna
o sobie, mona by powiedzie, kiekuje niepostrzeenie. Nie jestemy w stanie odgadn, co
zapowiada. Nie wiem, czy gdybym zacz od pocztku czyta jej listy, a wszystkie mam, od tego
pierwszego, jake dawnego, udaoby mi si uchwyci, kiedy to jej pismo zaczo si zmienia. Nie,
nie mam zamiaru tego robi, co mnie nawet jakby ostrzega, abym tego nie robi. Taka lektura
wszystkich listw naraz, ktre przychodziy latami i w rnych odstpach, krtszych, duszych,
pisane w rnych okolicznociach, w rnych nastrojach, w rnych porach roku, co nie jest bez
znaczenia, moe by niebezpieczna. Przeszo, ktr ju sobie uoylimy, ktr, mona by
powiedzie, zoylimy ju w grobie, moe nas rozszarpa.
Potwierdzeniem, jak to jej pismo bardzo si zmienio, by ostatni list, jaki od niej otrzymaem.
Takich trudnoci z odczytaniem nie sprawi mi dotd aden. Napisaa go co prawda po dugiej
przerwie od poprzedniego, chocia musiabym sprawdzi, jak dat miaa na nim piecztka pocztowa,
jeli byaby widoczna. W listach nigdy nie stawiaa daty, jakby to nie miao znaczenia, jakby tym
sposobem uniewaniaa czas, ktry nas od siebie z kadym listem oddala.
Wskutek tej dugiej przerwy byem ju zaniepokojony, tak e przeczytaem ten list od razu po
przyjciu z pracy, mimo zmczenia i pnej pory, nie odkadajc na jutro, pojutrze, jak mi si nieraz
zdarzao. A przemc zmczenie nigdy nie byo mi atwo, nie pomaga nawet sen, jeli naturalnie po
wziciu proszkw zasnem. Budziem si rano po takiej nocy rwnie zmczony, jak kadem si spa.
Takie nieustanne poczucie zmczenia powoduje, e poddaje si czowiek zniechceniu i mao co jest
w stanie go poderwa. Nawet wyobrania karleje, jakby przymieraa, i czasem nie chce si
czowiekowi niczego wyobraa.
Kto mgby mi poradzi, abym wzi duszy urlop, gdzie wyjecha, i to jak najdalej, oderwa si
od wszystkiego, zmieni kraj, klimat, moe i kontynent, a na pewno oderwabym si i od siebie. Ale to
trzeba umie odpoczywa. A mnie wszystkie sposoby odpoczywania, jakie si uprawia, jeszcze

bardziej mczyy, jakby jakie ustanowione nie wiadomo przez kogo rytuay czy wrcz trudne do
zniesienia obowizki, o wiele trudniejsze ni codzienna praca, chociaby do nocy. Takie zmczenie to
nie tylko stan fizyczny, jak si sdzi, objaw wyczerpania, to przede wszystkim narastajca
w czowieku wiadomo brzemienia samego siebie. Kto wie, moe to wiat staje si z latami taki
ciki dla nas, zwaszcza gdy sobie zaczynamy uprzytamnia, e przecie nie z wasnego wyboru na
nim jestemy. Jedynie w dziecistwie mamy t zdolno wchaniania wiata. Z czasem jednak ta
zdolno, mona by rzec, przechodzi mutacj, jako e wiat wok nas nieustannie olbrzymieje,
a nasze moliwoci wchaniania go nie s nieskoczone.
Zaczem ju nawet odczuwa brak tych jej listw. Min rok, drugi, a tu nic. To prawda, e jej
pisanie uwaaem za bezsensowne i gdzie w gbi duszy moe i oczekiwaem, e w jakim kolejnym
licie napisze mi, e przysya ostatni ju list i ebym si wicej ich nie spodziewa, przestaje pisa,
zmczyo j to. Mogaby nie podawa powodw, nie rozwodzi si nad niczym, nie wyznawa
niczego. Kade sowo mogoby by wywaone, przemylane, oszczdne, jak powinno by w takim
koczcym licie. Bo naley koczy, jak to si mwi, patrzc prosto w oczy postanowieniu, ktre si
podjo, nie unikajc kropki. Odwaga to godno, nie rozpacz. A moe jednak rozpacz, pomylaem
w tym momencie o sobie, skoro mnie nie byo na odwag sta. Do niej, wydao mi si, raczej to
niepodobne, eby tak chykiem umkna, bez sowa, bez znaku. A moe lepiej, mylaem, gdy nie
napisze, bo to jakby nie byo koca albo te koniec czeka, a nas nie bdzie.
Coraz trudniej czytao mi si jej listy, coraz niewyraniej pisaa. Gdy w ktrym licie
wspomniaa, e nauczya si pisa na komputerze i sprawia jej to wielk przyjemno, nie mwic, e
jest o wiele wygodniejsze, zaniepokoiem si. Czyby to by wstp do zaniechania tych listw?
Prawdziwy list jest pisany tylko ludzk rk, ktr spywa na papier nawet to, o czym czowiek nie
wie, gdy pisze. Pisany na maszynie czy komputerze ma najwyej dwa wymiary i bdzie dla mnie
zawsze kojarzy si z urzdem, pisany rcznie ma tych wymiarw tyle, ile jestemy zdolni odczyta.
To prawda, e taki list to ju dzisiaj rzadko, mona by rzec, anachronizm, i pewnie niedugo w ogle
zniknie razem z rcznym pismem. Sam zreszt nie pisz takich listw, co w interesach jest
zrozumiae, pisze je sekretarka, ja jej czasem tylko dyktuj, a prywatnych unikam, bo to nie do
wymazania lady. Prywatne, pisane rcznie, pisaem tylko do matki, dopki ya.
Nie zasnem ju. Zapomniaem wzi proszka na sen. Z trudem przeczytaem ten list, tak
niewyrane byo jej pismo.
Staraem si czyta osobno poszczeglne zdania, czy nie ma jeszcze czego poza kropk, bo
czasem w ogle nie stawiaa kropki, osobno poszczeglne sowa, czy znacz co wicej, ni chciaaby,
eby znaczyy. Prbowaem odczytywa wszystkie narzucajce mi si przyspieszenia, spowolnienia, w
odstpach midzy sowami, zdaniami starajc si domyli tego, czego nie miaa zamiaru napisa.
Wiele mwice wydawao mi si czsto i to, na ile dociga linijki do brzegu papieru, bo czasem
miaem wraenie, jakby co jeszcze pisaa poza brzegiem. Przecinki, kropki czy ich brak wydaway

si przemawia jej sowami, zdaniami, tak e i w nich si niejedno kryo. W ogle te listy jej jakby nie
mieciy si w ograniczonych rozmiarami kartkach papieru. Wyleway si, rozrastay, przenoszc si
do mojej wyobrani. Tym bardziej e z kadym jej listem przybywao niezrozumiaych zda,
niewyranych sw, w ktrych brakowao niekiedy liter i trzeba je byo uzupeni, tak e niemao
musiaem si natrudzi.
Podobnie byo i z tym listem, ktrego ju si nie spodziewaem. Nie bez racji, bo wanie od
takiego wyznania ten list si zaczyna. Miaam do ciebie ju nigdy nie napisa, powstrzymywaam si
ze wszystkich si, omal walczyam z sob, gdy nasza mnie ta straszna, rujnujca moje ycie tsknota
za tob. Podjam nawet tak prb, e jeli przez trzy lata uda mi si wytrzyma, to ju nigdy nie
napisz. Podobn prb podjam z papierosami, bo nie wiem, czy ci pisaam, e pal. I wytrzymaam,
rzuciam. Pomg mi i wstyd, a waciwie bezwstyd, e jestem lekark, wszystkim palaczom
doradzam, eby rzucili palenie, a sama pal. Staraam si to robi po kryjomu lub udawaam, e
jedynie w towarzystwie, jeli kto mnie poczstuje. Z czasem stao si to nie do zniesienia. Nie da si
zbyt dugo y faszywym yciem. Ten przykad z papierosami moe ci si wyda mieszny, lecz
przecie nie tylko o papierosy chodzio. Tak e i z tym niepisaniem do ciebie pewnie bym wytrwaa,
zwaszcza e ukorzyam si przed Bogiem i jemu zaczam si ze wszystkiego zwierza, a nie ma
znaczenia, czy w niego wierz. Moe zreszt wierz, tylko nie wiem o tym. Ale od niego te nie
oczekuj odpowiedzi. C by mi mg odpowiedzie? Nie mam ju zreszt adnych pyta i do Boga,
wszystkie wyczerpaam. Nie oczekuj rwnie adnego pocieszenia, bo nie chc by pocieszona. Losu
nie da si pocieszy. Rozgrzeszenia te nie potrzebuj, bo wystarczajco cierpi. Mojego cierpienia
jest nawet za duo jak na jedno ycie. Nie bd si rozpisywa, bo wiesz wszystko. Wybacz mi, lecz
czasami sobie myl, e moe byoby lepiej, gdyby ci nie byo, gdyby by uud, snem, a moe
wtedy bym dalej pisaa. Niewane, na jaki adres, skoro nie musiaabym si stara o twoje adresy,
ktre cigle zmieniasz, jakby ucieka przede mn. A co ci zawiniam, e ycie moje przez ciebie
lego w gruzach, e nie mog si uwolni od ciebie? Zdaam si wic na Boga, bo tylko on mi zosta.
Do Boga przynajmniej nie mam o nic alu, tym bardziej e nie wiem, czy jest. Potraktuj wic ten list
jako ostatni. Nie, nie egnam si z tob. Gdybym si poegnaa, daabym wiadectwo, e jeste, e
bye, a to byaby nieprawda, cho tak dugo w to wierzyam, cae ycie w to wierzyam. Nie
napisaabym i tego listu i pewnie si domylae, e ju nigdy nie napisz. Nie odpisuj mi tylko,
gdyby nieoczekiwanie podj taki zamiar, e na koniec i tak dalej jakie sowo wypada odpisa.
Bzdura, nic dalej, nic nie wypada. Bagam, nie odpisuj. Wahaam si, czy ci w ogle jeszcze o tym
donie. Uznaam jednak, e to i dla ciebie wane. Ot ni mi si nasz syn. I dotd nie mog si
z tego snu otrzsn. Chocia sporo czasu mino, wci ni dalej i nawet w dzie, na jawie.
Wyszam z domu wiedziona przeczuciem, nie wiem, co to by za dom, a on sta u pocztku schodkw
i trzymajc si jedn rczk porczy, nie wiedzia, czy wstpi ju na pierwszy schodek, i jakby czeka
na mnie. Nie przypominam sobie adnego domu z takimi schodkami. Ale moe pami mnie zawodzi.

Te schodki prowadziy z ogrdka do drzwi, ogrdek by nieduy, jak wszystkie ogrdki przed
domami, od drogi odgrodzony elaznym parkanem. Sta tam, a wanie w ogrdku rozkwitay re,
by najpikniejsz r. Mia liczn buzi, liczne oczka, ubrany by w niebiesk bluzeczk
i niebiesk czapeczk mia na gwce. Wydawa si mie nie wicej ni trzy latka. Gdy zacz si
wspina, podcigajc si jedn rczk po porczy, z przeraeniem zobaczyam, e drug ma
obandaowan, uwieszon na bandau u szyi. Tak byam przeraona, co mu si stao, e zapragnam
w tym momencie zbudzi si, lecz sen mnie trzyma w swoich szponach. Schodkw byo kilka, moe
sze, siedem. Szed jednak dugo, a ja pragnam jak najprdzej go przytuli. Co wspi si na
schodek, to przystawa, zadziera gwk i umiecha si do mnie, czekajc i na mj umiech. A ja nie
wiedziaam, jak si powinnam do niego umiecha, eby pozna we mnie swoj matk, i robiam
chyba jakie grymasy. Z kadym schodkiem miaam wraenie, e mu roczek przybywa. Tak e gdy
wreszcie doszed do mnie, mia duo wicej lat. aowaam, e nie policzyam dokadnie tych
schodkw. Gdy si umiecha tymi swoimi niebieciutkimi oczkami, spostrzegam, e i ten umiech
mu spowania. A chocia schodek za schodkiem bagaam, abym moga go wreszcie przytuli,
zlkam si samej siebie i nawet nie spytaam, co ci si w rczk, synku, stao. Powiedzia, e ty go do
mnie przyprowadzie. Przyprowadzie go, prawda? Pytam, bo ciebie nie widziaam. Pewnie stae
gdzie poza ram tego snu. Poprawiam mu czapeczk na gwce, bo daszek mu opad, zakrywajc
buzi, po czym przykucnam i zaczam mu co szepta do ucha, lecz nie usyszaam co, ostatnie
tylko sowa, poczekaj chwil. I weszam do domu, a kiedy wrciam, jego ju nie byo. Zaczam
woa, synku! synku! I ogarn mnie straszny al do ciebie, e zabrae mi i dziecko. Rozpakaam si
i ten pacz mnie zbudzi. Lecz dugo jeszcze na jawie pakaam. Nigdy, nigdy ju do ciebie nie
napisz, to ostatni mj list.
C mgbym jej odpowiedzie, gdybym nawet powzi taki zamiar? Musiabym si z caego
ycia usprawiedliwia, dlaczego nie odpisywaem, a to nie miaoby i tak ju adnego znaczenia. Nie
bybym zreszt w stanie niczego jej wyjani, na tyle w kadym razie, aby mi uwierzya, skoro sam
sobie nie jestem w stanie wyjani. Do dzi szukam jakiej przyczyny tego, co si z nami stao.
Mgbym jedynie powiedzie, jakkolwiek nie wiem, czy to bya ta przyczyna, e nie chciaem
obcia jej swoj klsk. Ta moja klska kadaby si na cae nasze ycie, jak si kadzie na mnie do
dzi. Ratunek widziaem tylko w tym, eby uciec przed sob. I uciekam, wci uciekam, nawet gdy
prbuj zrobi porzdek z tym swoim notesem. Czasem wyobraaem sobie w bliszej czy dalszej
przyszoci nasze wsplne ycie i zawsze lk mnie ogarnia, czy byaby ze mn szczliwa, a gdyby
nawet zapewniaa mnie, e tak, nie wierzybym jej, e jest szczliwa. A zasugiwaa na to, aby by
szczliwa. Tote ycie moje mogo by wycznie moim yciem i moim ryzykiem. Wiem, e to
najtrudniejsze do zrozumienia, co nie chce zna swojej przyczyny. Wic moe najatwiej byoby
powiedzie, e widocznie tak si musiao sta, jak si stao. By moe czowiek nie wiedzc o tym,
sam na siebie wydaje wyroki. I bez adnych przyczyn.

Zastanowio mnie jednak, e nie pamitaa domu, do ktrego schodek po schodku pi si nasz
syn, trzymajc si porczy. Nietrudno odgadn, e to dom mojej matki. Te schodki, ogrdek
z kwitncymi rami, elazny parkan. Schodkw byo osiem. A wejcie od ulicy przez ogrdek.
I przecie wysza z tych drzwi, i przed tymi drzwiami czekaa. Nie mwic, e gdy si wchodzio czy
wychodzio tymi drzwiami, dzwoni zawsze dzwonek, zawieszony w grze, u futryny. Taki sam, jakie
bywaj nieraz w sklepach. Oznajmia kade otwieranie i zamykanie.
Zamwia matka ten dzwonek u lusarza Mygi, gdy raz rozbijajc miso na kotlety w kuchni, nie
usyszaa, e kto wszed, chocia drzwi od kuchni do przedpokoju byy przewanie otwarte. Na
szczcie by to kto, kto chcia wynaj pokj, a e by delikatny, jak si potem okazao, czeka, a
matka rozbije te kotlety. Drugie wejcie byo od podwrka i suyo do wychodzenia po wgiel,
drzewo do szopy czy eby nakarmi kury, ktrych trzymaa matka po kilkanacie, eby mie swoje
jajka, lub do ogrodu, ktry rozciga si od podwrka a po strumyk.
Szopa bya rwnie magazynem na rupiecie. W dziecistwie suya mi za fortec, zamek, statek
i co tylko sobie wymyliem, a najczciej za kryjwk. Sta tu stary fotel, z ktrego powyaziy
spryny, mj krlewski tron, na ktrym siadaem i wydawaem podwadnym rozkazy, byo jakie
stare, zjedzone przez korniki ko, w ktrym pynem przez morza i oceany, wrd wichrw i burz,
jakie pknite lustro, przed ktrym uczyem si wojskowej musztry lub stroiem miny, szafa bez
drzwi, elazny piecyk, balia, tarka, kocio do gotowania bielizny, rozeschnita beczka wszystko po
dawnym wacicielu. Ale gdy dom sta si wasnoci matki, tak samo nazbierao si niemao rzeczy
niepotrzebnych: pralka rczna, chyba Frania si nazywaa, wyniesiona tu, kiedy kupia matka nowsz,
elektryczn, maa chodziarka, poniewa kupia duo wiksz i z zamraalnikiem, oraz cae stosy
butelek i soikw, lecz te byy potrzebne, kiedy przychodzi czas robienia przetworw. Szopa chylia
si powoli do upadku, przez dach kryty gontem, omszaym ju, popkanym, dziurawym,
przewitywao niebo i laa si woda, gdy deszcz pada, niektre deski w cianach sprchniay, e
wystarczyo tak desk trci, a pkaa, kilka ju odpado, tak e nadawaa si do rozbirki, poniewa
grozia zawaleniem, a gdyby kto akurat w niej si znajdowa, nieszczciem. I namawiaem nieraz
matk, aby si zgodzia, lecz nie chciaa o tym sysze.
Co ci ta szopa zawadza? I tak rzadko przyjedasz.
Kiedy schorowan wziem matk do siebie i zamieszkalimy w wynajtym domu z ogrodem poza
miastem, ktrej nocy, gdy pielgniarka usna, matka ucieka przez okno i bkaa si do rana
w ciemnociach. Rano, gdymy j znaleli zzibnit, przemoczon od mgy czy moe deszcz sipi
w nocy, zacza mnie baga, abym pokaza jej, gdzie furtka, bo nie moe znale, a musi wrci do
swojego domu, poniewa ojciec bdzie na ni w szopie czeka, tak si umwili, gdy wojna si
skoczy.
Co ty wygadujesz? Wojna dawno si skoczya.
Dla jednych si skoczya, dla innych nie odpowiedziaa mi niemal z wciekoci, co byo

znakiem, e naszed j jeden z tych powtarzajcych si coraz czciej atakw agresji.


Na szczcie, po takich atakach odzyskiwaa na kilka dni spokj, stawaa si wyciszona, nieomal
normalna, jeli przyj, w co wtpi, e normalno cokolwiek znaczy i stanowi jakkolwiek miar.
W kadym razie odpowiadaa do rzeczy, gdy si j o co pytaem. A czasem i sama z siebie,
niepytana, opowiedziaa co ze swojego ycia, zwaszcza z tych najwczeniejszych lat, kiedy pann
bya, zdumiewaa przy tym pamici, i to takich szczegw, ktre zazwyczaj gubi si w miar
upywu czasu. Niejednokrotnie zdradzaa nieoczekiwane byski wiadomoci, e a ciarki
przechodziy. Raz w toku jakiej opowieci ni std, ni zowd powiedziaa:
Chciaabym tak jeszcze z dziesi lat poy. Ale wiem, e to ju koniec.
Tote korzystajc kiedy z takiego jej wyciszenia, spytaem j o ojca, co si z nim stao.
Co ci bd mwi. Wrci, to ci sam powie odrzeka burkliwie, jakby ju bya na progu agresji.
Mimo to jeszcze j spytaem:
A dlaczegocie si w szopie umwili?
Bo musi najpierw si dowiedzie, co si na wiecie dzieje. Dopiero zdecyduje, y czy nie y.
Nie rozumiem.
A co ty rozumiesz.
Nie znaem swojego ojca, urodziem si w czasie wojny, a matka rzadko go wspominaa.
Podejrzewaem, e co ukrywa przede mn, a nawet zaczy mnie nachodzi wtpliwoci, czy jestem
jego synem. Spytaem j raz, czy ma jego fotografi. Odpowiedziaa, e miaa, lecz gdzie si jej
zawieruszya, szukaa, szukaa i kamie w wod. A chciaa j znale, bo ju dorastaem i powinienem
go pozna przynajmniej z fotografii. Moe sama si kiedy znajdzie, tak to jest nieraz, czego innego
si szuka, a co innego si znajduje. Znajdzie si, znajdzie, mody jeszcze jestem, to na pewno si
znajdzie.
Wicej jej nie pytaem. Odniosem wraenie, jakby wspomnienie ojca byo dla niej zbyt bolesne.
Natomiast kiedy u mnie zamieszkaa, zdarzyo si, e po jednym z atakw agresji, gdy si wyciszya,
sama zacza opowiada, jak to ojciec w czasie wojny odwiedza j nocami, tylko e ja ju spaem.
Raz chciaa mnie nawet zbudzi, ale nie pozwoli. Powiedzia, wity taki sen dziecka. Moe te mu
przyjdzie kiedy nie spa, to niech przynajmniej teraz si wypi, pki jeszcze nic nie rozumie.
Zdejmowa buty i podchodzi na palcach do twojego eczka, pochyla si i patrzy na ciebie, a nie
da choby wieczk sobie powieci, tak e co on tam mg widzie w ciemnoci, kiedy nawet
ksiyc nie przywieca, bo si okna musiao zasania. A na odchodne muska aby wargami twoje
czoo, to nawet nie czue przez sen.
Waciwie czegokolwiek dowiedziaem si od niej o ojcu, to kiedy bya ju w takim stanie. Bo
dopki zdrowie jej dopisywao, tylko czasem co si jej wymkno, na przykad ojciec na pewno byby
niezadowolony, a chodzio o to, e gram w karty, czy kobiet bez ma byle kto oszuka, bo kto

wynaj pokj na kilka dni i w noc przed upywem tych kilku dni wynis si, nie pacc za pobyt ani
grosza. Nieczste to byy wzmianki o ojcu i jakby mimowolne, przypadkowe, oszczdne, widocznie
pilnowaa si, eby nie powiedzie sowa za duo.
Kiedy dzieckiem byem, braku ojca jako nie odczuwaem. W kadym razie nie bya to dla mnie
szczeglna dotkliwo. W tym wieku matka zastpuje wszystko i wszystkich. A kiedy
przepoczwarzaem si w modzieca, nastpnie w mczyzn, nie miaem jej pyta. Czekaem, a mi
moe sama kiedy powie.
Nie pytaem te nikogo w naszym miasteczku, odczuwabym to jako sprzeniewierzenie si matce.
Zreszt jakby nikt go tu nie zna, nigdy nie usyszaem, eby kto go wspomnia. Jakkolwiek,
zwaszcza klienci u Radzikowskiego, wspominali nieraz rnych ludzi, i to z dawniejszych jeszcze
czasw, nie tylko z wojny. Nie, raz zdarzyo si, kto z klientw powtrzy to jako plotk, a nie
wiedzia pewnie, kim jest ten nowy, mody, ktry wanie co pruje, e podobno ojciec rzuci matk,
ale zaraz zastrzeg si, moe Radzikowski mrugn do niego, wskazujc gow na mnie, czego nie
widziaem, domylam si tylko, e gdy niby prbowa tego kogo, kto mu t plotk powtrzy,
pocign za jzyk, ten zacz krci, e kto tam komu to powiedzia, a ten znowu komu, a ten
z kolei nie bardzo ju pamita, kto jemu, wic mogo chodzi o kogo innego, bo plotka jeszcze
z czasw wojny pochodzia, to miaa dug drog do teraz, a zreszt ile to zostao porzuconych przez
mw on, gdyby tak od wojny policzy.
Po jej mierci dopiero spytaem kiedy krawca Radzikowskiego, gdy go odwiedziem, mieszka
ca wojn u nas, powinien co wiedzie:
Nic nie wiem. I spojrza mi prosto w oczy, a wydao mi si to jego spojrzenie szczere,
przygase ju troch, wic tym bardziej szczere. Nic nie wiem. I powiem panu, e nie o wszystkich
sprawach powinno si wiedzie. Niby chodziy jakie plotki, ale o kim to nie chodz. Mog panu
powiedzie, bo nad grobem ju stoj, a i pan ma swoje lata, chodzia i taka plotka, e pan jest moim
synem. To prawda, e niczego tak w yciu nie pragnem, jak syna. Moja ona nie moga mie dzieci.
Ale gdyby pan by moim synem, nie przyjbym pana na nauk krawiectwa. Widzi pan, jak krawcy
kocz? O mnie te chodziy plotki, e szyj mundury niemieckim andarmom, to przy okazji cign
klientw za jzyki i donosz. Po wojnie nawet pod sd mnie chcieli. A uszyem jedynie galowy
mundur komendantowi posterunku. I drugi raz przyszed andarm, chcia, eby mu przeszy
w mundurze guziki na brzuchu, bo zmnia. To mogem mu nie przeszy? A wszystko dlatego, e
znam niemiecki i mwiem z nimi po niemiecku. Ale niechbym nawet uszy, to jaka to zdrada szycie,
no, niech pan powie?
Podobno ojciec czasem odwiedza matk nocami?
Moliwe, ale wie pan, jak to jest, gdy czowiek pi. Chyba e kto nie moe spa, to co innego.
A ja nigdy nie narzekaem na sen i tak jest do dzisiaj. Szycia byo sporo, bo w wojn szyem sam.
Przerbki, nicowania, czeladnikw nie miaem, to i pru, pruem sam. Nieraz do nocy. Przyoy

potem czowiek gow do poduszki i ju zasypia. Poza tym mieszkalimy po tej stronie domu,
a ojciec przychodzi po tamtej, od kuchni. To i tak nie byoby sycha, gdyby si nawet nie spao.
Troch wicej, ale te niewiele, powiedzia mi szewc Mateja, gdy przy kartach kiedy go
spytaem, czy zna mojego ojca. Co prawda, ostrzega mnie Radzikowski, e z szewcem Matej co
nie bardzo. Buty mu si zaniesie do naprawy, to nie pamita potem, ktre czyje. I kae wszystkie
przymierza, jakie tam stoj naprawione, bo nikomu na sowo nie wierzy, gdy pan nawet wskae, e to
paskie. Gdy zaszedem do tej jego spdzielni szewcw i cholewkarzy wit, przywita mnie jak
zwykle, chocia moe by troch podniecony.
O, w sam por pan przyjecha.
A co si takiego stao? zaniepokoiem si jednak.
Strajkuj.
Jak to pan strajkuje?
Z cementowni przyjechali i kazali mi strajkowa, to strajkuj. Robi rewolucj. Mao im wida
jednej. Ale niech robi, niech robi, moe ktra si uda. Nie widzia pan? Powiesili mi nad drzwiami,
e strajk. Czerwone na biaym. Pogramy sobie jak wolni ludzie.
Jak wolni ludzie to pogramy po mierci, panie Mateja.
Ale zamkniemy si na klucz i nikt nam nie bdzie si tu wpycha z butami! Przeczytaj jeden
z drugim, co tam wisi, strajk. Nie przyjmuj butw.
I dokd pan bdzie strajkowa?
Do odwoania. No, co pan stoisz, siadaj pan. I wycign z kieszeni fartucha tali kart.
Nowiuteka. Nawet nie rozpakowaem. Czekaa na pana. A pan nie przyjeda i nie przyjeda, a tu
nie ma teraz z kim zagra.
Gralimy ju do dugo, gdy przy ktrym rozdaniu zebra karty ze stou i filujc pod oczyma,
jakby nagle sobie przypomnia:
Czy znaem paskiego ojca? Zoy karty, pooy znw na stole i zastanawia si, co
powiedzie. Jeden raz tu przed wojn go widziaem. Przyjecha i kupi dla matki ten dom od
Samuela Zyskina. Zyskin wyjeda do Palestyny. O, mdry by yd. Bogaty. Moe jedno z drugim
w parze chodzi. Mia tartak, prcz tego robi meble i gdzie wysya. Uczyem si wtedy szewstwa
u Chaima Muchy. Wrzosowa 16 mieszka, teraz tam jest Armii Ludowej. Szewc, panie, jakich mao.
Robi buty dla dziedzicw, dziedziczek, przyjedali nawet z daleka. Byo jeszcze paru szewcw, ale
takich p na p czy wier na wier. Prawdziwy szewc, wielki szewc to by tylko Mucha.
Sprawiedliwy a surowy, panie, nie przepuci najmniejszej partaniny. Mia czterech czeladnikw,
a tylko ja ostaem si przy szewstwie. Stary ju wtedy by, oczy mu wysiaday, nie pomagay
najgrubsze okulary. I razu jednego mwi do mnie, pora na ciebie, Mateja, musisz cign dalej. Ja ju
dziurek nie widz, szpilek nie widz, szydem nie trafiam. I niedugo umar. O, mdro, panie,

wiedzie, kiedy umrze. Ale i Zyskin co przeczuwa. Sprzeda tartak i fabryk mebli. Kupi dziedzic
Sobczyski, a dom paski ojciec. Dziwili mu si tu, po co wyjeda, gdzie wyjeda, bogaty, a biedni
nie wyjedaj. Taki kulturalny nard, jak tu nawet przyjdzie, miaby mordowa? Wierzy, panie,
w kulturalne narody. Kulturalne, niekulturalne tak samo morduj.
Chaim Mucha narai paskiemu ojcu ten Zyskina dom. Nie wiem, skd si znali, ale chyba dobrze
si znali, mwili sobie po imieniu. Tadeusz paskiemu ojcu byo. Skd wiedzieli, e bdzie wojna,
i ojciec chcia zabezpieczy matk, wywie j w spokojniejsze miejsce. Z jakiego miasta wywie,
nazwy nie mwili, ale domyliem si, e z wielkiego. Matka musi przecie wiedzie, nie mwia
panu? Moe potem i oni mwili, tylko e Mucha da mi wolne na reszt dnia, ebym sobie poszed.
No, i nikt tu paskiego ojca ju wicej nie widzia. Matka przyjechaa gdzie tak z wiosny, a jesieni
wybucha wojna. Sama mieszkaa i jak zaczli przyjeda wysiedlece, wzia do siebie krawca
Radzikowskiego z on. Zrobia remont tego domu, zaoya przed domem ogrdek, bo odkd Zyskin
wyjecha, zaroso chwastami. Re zacza hodowa. Ale tak, to rzadko si j widywao. Ja to cay
dzie w warsztacie, ale przychodzili tu z butami i tak samo mwili, e j mao wida, tyle co w tym
ogrdku. A ktrego dnia przynis do mnie kto, nawet pamitam kto, oficerki do naprawy
i powiedzia, e paska matka jest w ciy. I e dobrze ju wida. Gorszyli si, e w ciy, a sama.
W kociele nikt jej nie ustpi kawaka awki. Nie chodziem do kocioa, to nie widziaem. Ale raz
podobno staa na niedzielnej mszy, a nikt si nie ruszy. Gdyby si troch cienili, zmieciaby si
i matka. Ksidz wyszed z ministrantami z zakrystii do mszy, a matka miaa ju brzuch duy, postawi
kielich na otarzu, wrci do zakrystii i przynis matce krzeseko. Moe by ksidz co wicej wiedzia
o paskim ojcu, ale zmar po wojnie. Buty mu potem podzelowaem na ofiar i ze swojej skry, fleki
kilka razy przybiem. atki te chyba przyszywaem. Biedaczysko by, sutann mia cerowan. Potem
zobaczyem pask matk, to ju pchaa wzek z panem. Przystanem, syn czy crka, si spytaem?
Syn, umiechna si i jeszcze adniejsza mi si wydaa.
Wyjtkowo mu karta wtedy sza, moe dlatego e nie spieszy si, drzwi zamknite na klucz, nad
drzwiami strajk i adne buty nie czekay na niego, chocia spora ich grka leaa do reperowania.
Stara si jeszcze przypomnie sobie jakie szczegy z tego spotkania u Chaima Muchy z ojcem.
Postawny by mczyzna ten pana ojciec. Mia chyba tylko co z rk, nie pamitam, praw czy lew,
bo powiedzia, musz lew si nauczy podpisywa. Gdyby mi z raz przynis buty do naprawy,
mgbym panu wicej powiedzie, bo po butach duo pozna! Mucha cigle powtarza, przypatrz si
dobrze butom, a bdziesz wiedzia, komu naprawiasz. Ten zdziera inaczej, tamten inaczej, a wszystko
to charakter. Charakter najmocniej odciska si w butach, bo cae ciao na buty gniecie. A co to jest
ciao? Miejsce na charakter. Nie tylko nogi, rce, gowa. I wszystko to nie w gr, a w d gniecie. Jak
chcesz komu buty zrobi do wygody, eby ci potem nie przeklina, nie wystarczy zmierzy stop,
podbicie czy ydk, musisz pozna i charakter. Bo kady chodzi wedle swojego charakteru. A kady
inaczej, pamitaj, mwi Mucha. A on by, powiem panu, jak prorok. Nie tylko od butw. Cae ycie

go si suchaem. Nieraz nie wiedziaem, jak co zrobi, to pytaem, a jak wy bycie zrobili, Chaimie?
Nic, e nie y, i tak mi zawsze poradzi. To pewnie i paskiemu ojcu dobrze poradzi, eby przywiz
tu matk. Bo powiem panu, e wiele znaczy, czy kto chodzi na zewntrz stopami, czy do wewntrz.
Jednemu stopy si rozchodz przy stawianiu, drugiemu schodz i nawet nie widzi tego, dopiero szewc
widzi. Kto chodzi z czubw, a kto z obcasw, kto unosi stopy, a kto cignie. Z grubsza panu mwi.
Platfus, nie platfus, siajniasty, nie siajniasty, wszystko charakter. Mao jest ludzi, co rwno chodz,
rwno zdzieraj. Ale gdyby wszyscy tak chodzili, o, duo mniej byoby do reperowania. To moe
lepiej, e chodz jak chodz, i niech tak do koca wiata chodz, to bd i szewcy.
Nieraz zastawaem go w tej spdzielni szewcw i cholewkarzy wit nie nad butami, lecz nad
ksik. Raz to bya Stara ba Kraszewskiego, innym razem Lalka Prusa. Gdy byem jeszcze
w liceum i przyjedaem na ferie, potem na wakacje, i pniej, gdy chodziem uczy si krawiectwa
u Radzikowskiego, dosy czsto do niego zagldaem i czstomy grywali. Zdarzao si, e nawet do
wieczora czeka na mnie, czytajc. Mia zawsze w warsztacie jedn, dwie ksiki, ktre leay na
pce, gdzie kad nareperowane buty. Ale czyta i w godzinach pracy. A oderwa go kto, to zakada
szewskim noem, gdzie czyta. Pniej, gdy wyjechaem, grywalimy jedynie przy okazji, kiedy
odwiedziem matk. I nie zawsze, bo nieraz mi si spieszyo, rano przyjechaem, po poudniu
odjedaem.
To byo duo pniej, matka mieszkaa ju u mnie, a Matej mocno poprszya siwizna i gowa
mu si z lekka trzsa.
Poczekaj pan, ju kocz. I zerwa na moment gow znad ksiki, po czym znw si w niej
zagbi.
I c pan takiego ciekawego czyta?
Ra Luksemburg. Rok 1905. O, mdra baba, mdra baba.
I pan w to wierzy, panie Antoni?
Zaoy, gdzie czyta, szewskim noem, podnis na mnie jakby od tego czytania zmtniae oczy.
No, a jak naprawia wiat i nie wierzy? A trzeba cigle go naprawia. Moe nigdy nie bdzie
tak naprawiony, eby ludziom chciao si na nim y. Ale wierzy trzeba. Bez wiary kto by chcia go
naprawia? A le czy dobrze si naprawia, tego si nie wie, pki si nie naprawi. Siadaj pan, zagramy.
Jutro dokocz. Prze pan. I rozdajc, karty: Dach mi dekarz ata, wydawao si, e dobrze
zrobi. Przysza mawka, nie przecieka, przyszed deszcz, nawet cay dzie padao, nie przecieka.
A przysza raz ulewa, chmura si oberwaa. I co? Musielimy wiadra, garnki, miednice podstawia.
Z sufitu potem tynk zrywa i nowy ka. A nawet ja, szewc, fleki tu jednemu raz przybiem. C to
dla szewca flek? Przypasowa, wyci i tych par gwodzikw. A przychodzi do mnie po niedzieli, e
mu flek odpad. Moe o kamie zawadzilicie, pytam. Ale nawet o kamie, to flek przeze mnie
przybity nie moe odpa. Nie o kamie. W kociele. Obrci si do wyjcia po mszy, a flek zosta. Co
pan na to? Mylaem, mylaem i nie doszedem przyczyny. To niech pan wemie teraz wiat. Ale tak

jak w butach musi si chodzi, tak si musi y na takim, jaki jest. Nie wymylono by tamtego, gdyby
na tym dao si sprawiedliwie. Ale w tamten nie wierz, to musz wierzy, e ten da si naprawi.
Tylko powoli.Cierpliwoci.
By czowiekiem narwanym, ostrym, nawet w jego ruchach to si uwidoczniao, a gdy go kto
zdenerwowa, szybciej mwi, szybciej robi, szybsze mia gesty, nawet papierosa pali szybciej, ni
zwyk pali, gwodzika jeli mu si zgi, gdy wbija we flek, nie prostowa, wyrzuca, psia twoja
ma. Ale bywao, e potrafi si i rozczuli, e kto by go nie zna, mgby si zdziwi, e to ten sam
szewc Mateja. W takich przypadkach mona byo o najdraliwszych sprawach z nim rozmawia i nie
wytrcao go to z rwnowagi. I gra wtedy spokojniej, rce mu nie dray, gdy zbiera karty ze stou
i rozsuwa je przed oczyma bez widocznego zwykle napicia i jak mu nic nie przyszo, nie miota si,
nie wyrzeka, nie czochra si, jak mia w zwyczaju. Raz trafiem na taki jego nastrj, to nawet zacz
si skary na swojego syna, ktry by jego jtrzc si ran, bo chcia, eby co z niego wyroso, a nie
wyronie ju nic, choby szewc.
Ale jak ma wyr, kiedy nie ma prawie dnia, eby nie wrci do domu pijany. I niech pan
powie, skd? Ja nie pij, czasem tam kieliszek, ona wdk si brzydzi. Ojciec nie pi, teciu nie pi.
Skd? A na picie aden ustrj, nawet ten nasz, sprawiedliwy, nie znalaz lekarstwa. Na pijastwo nie
ma, wida, ustroju. Ale i Bg, jak pan widzi, nie moe nic poradzi, a jeszcze rozgrzesza. To po co mi
chodzi do kocioa. ona chodzi i nic.
A nawet karta mu wtedy nie sza. Bo zazwyczaj, gdy mu nie sza, roznamitnia si, rozpala, rce
mu dygotay, jak podnosi karty, oczy wypychao mu z orbit i wydawao si, e jeli tym razem nic mu
nie przyjdzie, gotw sobie jeszcze co zego zrobi. Pienidzy ju nie mia, a nie chcia mnie puci
od gry.
Poyczy mi pan troch. Za dwa, trzy dni oddam.
Poyczyem, solidny by. Zawsze w zapowiedzianym terminie oddawa. Ale i mnie, gdy znalazem
si w podobnej sytuacji, proponowa:
Poycz panu.
Nieraz ostatnie rozdanie pozwala mi rozegra za darmo, on tylko dopaca do puli, e moe si
odegram, abym tylko nie odchodzi od gry. A gdy i t pul przegraem, wprost mnie namawia:
Poycz jeszcze panu. Co, szkoda panu moich pienidzy?
Zdarzao si nieraz, e wywiesza na zewntrz tabliczk, zamknite z takiego lub innego powodu,
mia chyba trzy takie tabliczki, a powody troch si rniy, i przekrca klucz w zamku. Z zewntrz
widziano, e w karty gramy, bo drzwi byy do poowy oszklone niewielkimi szybkami. Nawet gdy
stao przed drzwiami kilka osb z butami do reperacji, nie przejmowa si. Stukali w te szybki, woali,
wciekali si, zorzeczyli, klli, nawet kopali, a szybki podzwaniay, a po nim spywao jak po
kaczce. Raz stao chyba pi osb i ujem si za nimi:

Moe przerwiemy na chwil. Niech pan ich wpuci.


Pan myli, e kto zostawi panu buty i pjdzie? To pan nie znasz ludzi. Zacznie o tych butach
gada, co trzeba przy nich zrobi, jakbym ja nie wiedzia. A potem sidzie i bdzie panu przez rami
w karty zaglda, a karta tego nie lubi.
Wygraem kiedy od niego buty. Nowiutekie, jeszcze nie chodzone. Wybieraem si na egzamin
na studia i zaszedem, eby w butach, ktre miaem na nogach, waciwie w jednym, przybi mi
podeszw pod noskiem, bo o co zawadziem i troch si uchylia, a wybieraem si w najdusz, jak
dotd, podr w moim yciu. W takiej podry musi si by butw pewnym.
Zaraz zrobimy powiedzia. Niech pan siada, zagramy chocia jedn partyjk. A przybi te
par szpilek, to pi minut.
Z dusz na ramieniu siadem, bo niewiele miaem pienidzy i przeznaczone jedynie na ten wyjazd
na egzamin. Na szczcie dla mnie karta mu wyjtkowo nie sza. Poyczyem mu troch, przegra,
znw mu poyczyem, przegra. Ale zawzi si i nie da sobie powiedzie, ebymy skoczyli.
Przyjdzie mi jeszcze, przyjdzie, zobaczy pan. Karta lubi si odwrci.
Akurat uzbieraa si wielka pula, jak na nasze skromne stawki. Przebiem w ciemno, on nie tylko
dooy, lecz podwyszy, potem w widno przed dokupieniem kart jeszcze przebi. Miaem tylko dwie
damy, wahaem si dooy, nie dooy, niech bdzie, dooyem. Dokupiem trzy karty, on dokupi
jedn. Zaczem si zastanawia, do dwch par kupuje czy do koloru? Dokupiem trzeci dam, lecz
powiedziaem, czekam. Pomylaem, niech pierwszy zagra, moe zdradzi si, co dokupi. Nie umia
zachowa zimnej krwi, gdy mu karta przysza. Stara si, a zawsze co mu drgao, to brew, to powieka,
nosem sika, przeyka lin, a to ju co mwio.
Graem potem i na studiach, i po studiach, i wiele lat jeszcze graem, pniej mi dopiero ta
namitno przesza, gdy wdaem si w interesy i nie musiaem liczy na pienidze z pokera, to
napatrzyem si twarzy pokerzystw. Mam ich imiona, nazwiska, adresy, telefony z pewnoci
zapisane w notesie, musiabym tylko poszuka, ktrzy to byli i czy to oni byli, bo od tamtego czasu
mogli si ju pozamienia z innymi, ale przecie nie pokerzystw szukam w tym notesie.
Z niektrymi zreszt zawarem blisz znajomo, spotykalimy si, zapraszali, skadalimy sobie z
rnych okazji yczenia, ale z nimi ju wicej nie graem. Tylko z takimi, z ktrymi nic mnie nie
czyo prcz pokera. Karty odbijaj si bowiem tylko w takiej twarzy, ktr zna si wycznie od
pokera. Naturalnie nie jak w lustrze. Twarz przy pokerze jest przekonana, e karty na ni nie patrz. A
to nieprawda. Patrz.
Zagra ostro. Pomylaem, e moe jednak co dokupi, do fula, do koloru, a moe mia z rki
karet i dokupowa jedn dla zmylenia mnie. Czasem tak si dokupuje, bo nie ma to znaczenia, co si
dokupi. Ale na trzy damy nie mogem nie przebi, tym bardziej e nie mia ju pienidzy. Zreszt,
pomylaem, jeli przyszed mu ful, kolor czy nawet kareta z rki, najwyej si troch odegra, byem

i tak sporo wygrany. Poycz mu, eby dooy, jeli bdzie chcia mnie sprawdzi. Ale nie mia
zamiaru mnie sprawdza, chcia jeszcze wyej przebi. Zacz nerwowo zsuwa, rozsuwa karty,
przyblia do oczu, oddala. Pooy w kocu zsunite na stole, wsadzi rk we wosy i zacz si
czochra, jakby pobudzajc mzg do szybszego mylenia. Nagle zerwa si, pochyli.
Poka pan, jakie masz te buty. Przykuli si, obejrza. Dziadostwo. Tu nie tylko ten nosek.
Caa podeszwa odchodzi. W takich butach chcesz pan na egzamin jecha? Zapa z pki jakie
nowiutkie pbuty, czarne z powycinanymi wzorkami na przyszwie, na zapitkach. Wemie pan,
przymierzy. I zmusi mnie, abym przymierzy.
Ciasne powiedziaem, jakkolwiek nie tak bardzo byy ciasne, czuem jednak stop jak
opancerzon.
Przyklkn na jedno kolano i zacz obmacywa tego buta na mojej stopie.
Gdzie pan masz duy palec? Poruszaj nim. E, tam troszeczk. Kiedy pan jedziesz? To zd panu
rozbi. Przynis tu go, eby mu rozbi, to panu rozbij. P numeru na niego za mae, ale kupi, bo
wikszych nie byo. Wiksze byy czterdzieci sze, a on ma czterdzieci dwa, tyle samo co pan. To
co to jest p numeru rozbi. A z nim jako zaatwi. Stawiam te buty. Dodaj i jeszcze przebijam za
reszt ich ceny. I rzucajc jak cen, wstawi te buty w pul. Jak dla pana, niej wyceniem, ni
kosztuj.
Moe bym nie dooy i nie sprawdzi go, bo nie podejrzewaem, e blefuje. Ale przyszo mi
w ostatniej chwili do gowy, gdy ju si miaem wycofa, e mg dokupowa do strita, a jeli tak
byo, moje trzy damy wygryway. I sprawdziem, dokadajc t rnic midzy tym, co zagraem,
a cen butw. Mia tylko dwie pary, krle na waletach i nic nie dokupi, ale wciek si, e mu nie
idzie, i postanowi zablefowa.
Rzeczywicie po tym rozbiciu buty wydaway si w sam raz, nie gnioty, nie pieky, a tylko kiedy
duym palcem ruszyem, dotykaem noska.
I co? by zadowolony mimo przegranej, kiedy przymierzyem po rozbiciu. O numer si
rozbijao, o ptora na mokro, poleay przez noc w wodzie, to co tam p numeru. A bdziesz pan
szed przez stolic nie jak achmyta, tylko w butach jak si patrzy. Stolica to nie ta nasza dziura,
wszystkich nas stolica. Zburzyli j, a nie daa si, trzeba jej to pamita. Krla Zygmunta
narysowanego mi pan za to przywieziesz. Powiesz tu sobie. Spdzielnia socjalistyczna, ale krl jej
nie zaszkodzi. W takich butach na pewno si panu poszczci.
Ca noc jechaem, inna sprawa, e z dwiema przesiadkami. Jeszcze do pierwszej przesiadki nasz
pocig si spni prawie godzin i nie zapaem pospiesznego. A nastpny by dopiero za trzy
godziny i nie pospieszny, lecz zwyczajny, osobowy, a z niego musiaem si znw przesiada do
nastpnego i tak samo nie by pospieszny, tylko osobowy. A w kadym niemiosierny tok, e wagony
omal w szwach pkay, korytarze, ubikacje, wszystko zapchane. Przy przesiadkach co sprawniejsi
dostawali si do wagonw przez okna, popychali jedni drugich, podsadzali, a ktrym si udao,

wcigali nastpnych. Zaczynay si urlopy, wakacje, ci jechali na wczasy, ci na wycieczki, a jeszcze


inni w delegacj. Jechay cae szkoy, piski, krzyki, nawoywania, piewy zaguszay nawet rytm
pocigu, e gdyby nie podskakiwa na zczach szyn, nie przystawa na stacjach, nie szarpa, ruszajc,
nie wiedziaby czowiek, czy jedzie. A przystawa na kadej stacji, stacyjce, rwnie na takich, co
ledwo jedno mde wiateko wiecio si, a nie wida byo adnego budynku, jakby w szczerym polu.
Ale i na takich nie brakowao ludzi do wsiadania. I tak przez ca drog.
Miaem z sob du teczk z rysunkami, akwarelami i mniejsz, zwyczajn skrzan. Gdy
przyszedem na stacj, uzmysowiem sobie, e trudno mi bdzie wsiada, majc obie rce zajte.
Wycignem pasek ze spodni, przeoyem przez rczk tej skrzanej teczki, zapiem i przewiesiem
przez rami. No, i z jedn woln rk daem sobie jako rad, mimo e pocig przyszed ju nabity.
Tylko e przy pierwszej przesiadce, kiedy wszyscy rzucili si hurmem do wagonw, kto mi odci
pasek, na ktrym wisiaa u mojego ramienia ta skrzana teczka. Nie poczuem, e zrobio mi si lej,
dopiero gdy dostaem si do wagonu. Pilnowaem przede wszystkim tej z rysunkami, akwarelami, aby
mi jej nie pognietli przy wsiadaniu i trzymaem j ponad gow, a tamta, skrzana jakby sama si
przedzieraa za mn, moe i popychana przez czyje rce, ramiona, gowy, bagae, tak e w ogle nie
ciya mi, chocia bya nielekka.
Nakada mi matka w t teczk, co tylko uznaa, e moe mi si przyda, jakbym nie wiadomo
w jak dug podr si wybiera. Koszul na zmian, skarpetki na zmian, piam, rcznik, mydo,
past, szczoteczk do zbw, szczotk i past do butw. Kilka kanapek, kilka jajek na twardo, kilka
pomidorw, jabek, gruszek, butelk kompotu z rabarbaru. I w ogle co sobie przypomniaa, wkadaa
do tej teczki i sprawdzaa, czy jeszcze jest w niej miejsce. A jakkolwiek si opieraem, e przecie nie
mam zamiaru nocowa, zdam, nie zdam, wracam pierwszym pocigiem, nie daa sobie wytumaczy,
e co moe mi si nie przyda. Nikt nie wie, co go moe spotka w drodze, to skd ty wiesz, co ci
spotka. Czowiek musi by na wszystko przygotowany.
Chciaa mi da nawet koc, lecz na koc stanowczo si nie zgodziem.
W rulon by si zwino i uwizaabym ci go u teczki. Tak onierze maj w rulonach przy
plecakach.
Nie jad na wojn, tylko na egzamin.
A niech nie zdysz na pocig z powrotem i przyjdzie ci gdzie spa i nie wiadomo gdzie? Moe
i na ziemi.
Lato, nie zmarzn. Mog zreszt na dworcu, na awce si przespa. Tak pi wszyscy.
Przed wojn policja wyganiaa z awek.
Ale teraz jest po wojnie.
Woyem wie koszul, krawat, garnitur, a na nogi te wygrane od Matei buty. Zbieraem si do
wyjcia, obejrzaa mnie.

Jeszcze czapk studenck by tak mia, byby student.


Kto chodzi teraz w czapkach studenckich!
Ty chod. Nagle sobie przypomniaa, e mi chusteczki do nosa nie daa. O, masz dwie.
Po co mi dwie?
A jak ci przewieje i kataru dostaniesz? Nagle spojrzaa na moje buty wygrane od Matei
i jakby natchno j przeczucie, powiedziaa: Moe trzeba byo w tamtych starych jecha? Nie s
jeszcze takie ze. Nie powinno si w nowych w tak podr. Nowe buty trzeba najpierw zachodzi
koo domu. Potem przej si par razy w nich. I dopiero kiedy ju nie mylisz, e masz nowe buty na
nogach, moesz si wybiera i w podr.
Puciem mimo uszu to matki ostrzeenie, a wanie buty stay si moim przeklestwem. Jechaem
cay czas na stojco i moe bym to wytrzyma. Nogi miaem mode, wysportowane, grywaem w pik
non, uprawiaem gimnastyk, braem udzia w biegach narodowych, tak si nazyway biegi
organizowane na pierwszego maja, w wito robotnicze. Tylko e po pierwszej przesiadce zaczy
mnie te buty cisn, miaem wraenie, jakby si zmniejszay w trakcie jazdy, powracajc do
poprzednich rozmiarw, przed rozbiciem przez Matej. Czy te moje stopy stacja za stacj
powikszay si. Prbowaem tymi stopami coraz czciej porusza, przestawia ciar ciaa z jednej
na drug, lecz coraz mniej to pomagao. Wytrzymaem jednak do samego koca. A gdy ludzie zaczli
wychodzi, zwalniajc i siedzce miejsca, klapnem na takim zwolnionym miejscu, nie zwaajc, e
konduktor przechodzi przez wagony i woa:
Na Wschodni nie idzie! Na Wschodni nie idzie! Wysiada! Wysiada!
Kiedy przedzia cakiem opustosza, nie mogem oprze si pokusie i rozzuem si. Och, co to bya
za ulga. Wycignem nogi, kadc je na przeciwlegej awce i rozkoszowaem si t ulg.
Zapomniaem nawet o skradzionej teczce. Na szczcie miaem troch pienidzy, w tym i wygranych
od Matei, tak e nie odczuwaem zbyt dotkliwie straty. A zreszt tej ulgi adna strata nie byaby
w stanie zrwnoway. Pomylaem, jak niewiele potrzeba czowiekowi, eby poczu ulg. Wystarcz
ciasne buty i jazda w toku na stojco przez ca noc. Chyba nigdy w yciu nie doznaem ju takiej
ulgi.
Signem po teczk, eby popatrze na wieo, co tam wioz dla przedoenia komisji
egzaminacyjnej, gdy zjawi si konduktor.
A pan co? Nie sysza pan, e na Wschodni nie idzie? Wysiadaj pan. Zaraz odjeda na bocznic.
I czeka, a nie upomnia mnie, e trzymam nogi na awce.
Rzuciem si do tych butw, eby je raz-dwa woy. Niestety, stopy moje nie day si wbi.
Prbowaem na wszystkie sposoby i na si, i podwaa palcem z tyu, i przybija czubem o cian,
ugniata tu, tam. Na nic to si zdao, pity nie wcisny si, zapitki okazay si za sztywne.
Co pan, takie ciasne masz? Konduktor wci sta nade mn. To jak pan w nich przyjecha?

Byy dobre.
Dobre to by weszy. Schyli si i prbowa mi pomc. Widz, nowe pan masz. W nowych pan
si w podr wybra? Z daleka pan jedzie?
Wymieniem mu nazw naszego miasteczka. Nie wiedzia, gdzie jest.
Ile to bdzie kilometrw? Poka pan bilet. I w nowych butach tyle kilometrw. Moe jeszcze na
stojco?
Na stojco.
No, to nogi panu spuchy. Nie mam yki, bo po yce by si moe dao wcisn. Musz panu
odtaja. Spojrza na zegarek. Bd zaraz dawa znak, e pocig oprniony. Ale chocia chwilk.
I przysiad si do mnie. Naley si i mnie ta chwilka oddechu. Przedzieraj si przez tyle godzin
przez ludzi. Czowiek na czowieku, a ty za biletami. I kto przyby, kto przyby. Regulaminowo po
kadej stacji, ale to bym ducha wyzion. Bdziesz pan musia chyba boso i.
Boso? obruszyem si.
A jak? Dopki panu nie odtaj, to nie wejd. A z pitami wspartymi na zapitkach daleko pan nie
zajdzie. Par krokw i pan okuleje. Chyba eby takswk. Masz pan pienidze? Tylko trzeba stan
w kolejce. A tam p pocigu ju stoi. A niedugo przyjdzie nastpny i tak samo si rzuc. A wystoi
pan, to i tak moe nie wzi. Jad przewanie, gdzie im po drodze. Pan gdzie?
Na Krakowskie Przedmiecie.
A on moe jecha na Wol, na Mokotw, Prag i tylko tam zabiera. Rozbestwione to. Za duo
ludzi jedzi takswkami. Wiadomo, stolica. A jeszcze niech zobaczy, e nogi nie cakiem w butach,
gotw pomyle, e niespena rozumu jaki. Rnie mona pomyle. Boso najpewniej. Nie ma jak
wasne nogi. Nalata si czowiek dzieckiem boso za krowami, do dzi wspominam rzewnie. A ju po
ce, po rosie. Ech, panie. Stolica nie ka, to prawda. Ale czy to tak trudno pomyle, e nie po
trotuarze si idzie, a po ce? Nieraz musi si tak pomyle, jak nie ma innej rady. Lato to trotuar jak
ka nagrzany. Sonko jest takie samo i tu, i tam. Ja po tamtej wojnie przyjechaem tutaj tak samo
boso, bo na buty nie starczyo. Bilet drogo wtedy kosztowa. Jaka to bya w tamtych czasach wielka
stolica. Nie tylko wszerz, ale i w gr. Skarpetki pan cig. Szkoda skarpetek. Dobrze, e pan z rana
przyjecha, wszyscy goni do pracy, to kto by tam na nogi panu patrzy. A niepracujcy, pomyl
najwyej, e jeszcze jeden nienormalny. Duo teraz takich po ulicach chodzi, to i nie bd si dziwi.
By tak policzy, ma si rozumie, zaley od dnia, to p na p. Mwi do siebie, robi jakie miny,
mrugaj, chichocz, wpadaj na innych, a jeszcze robi awantury, e to tamci na nich wpadaj. To co
tam boso. I tak przyzwoiciej ni nago. Ale bd i nago chodzi. Ju czasem si spotyka. ciskaj si,
obapiaj, sigaj do rozporkw, pod spdnice. I milicja nic. Ale prawd a Bogiem, jak czowiek moe
by normalny w takich czasach? A przyjd gorsze. Zawsze zamiast lepszych przychodz gorsze.
Lepsze s od obiecywania. Przed wojn by od razu do aresztu albo mandat. Ale przed wojn, jak

zaczem pracowa na kolei, to zegarki mg pan regulowa wedug pocigw. Przychodzi,


pamitam, pospieszny z Krakowa jedenasta za kwadrans, to zegarek nie mia prawa ani minuty po, ani
minuty przed. I kolejarz, a ju konduktor, o, to bya szycha. Na kad zmian musiaem mie spodnie
w kant i ani pyka na mundurze. Na szczcie niewiele mam do emerytury. Pan by ju w Warszawie?
Nie, pierwszy raz.
No, to nikt tu pana nie zna, wal pan boso. Co drugi nie tak dawno jeszcze chodzi u siebie boso.
Wszystko to si tu po wojnie zwalio. Ale spyta ktrego. Kady w butach od urodzenia. Co si z tej
stolicy zrobio. I to wszystko na urzdach, a urzdw coraz wicej. I wikszo pnie si jeszcze wyej.
A s wyej, to jeszcze wyej. Przez innych, po innych. cigaj jedni drugich i pn si. Spadaj, a pn
si. To nie ma si co dziwi, e tylu nienormalnych chodzi po ulicach. Moe tak jest w kadej stolicy.
Nie wiem, nie byem. Popatrzy na moj teczk z rysunkami, akwarelami. Co to pan wieziesz,
jakie plany?
Nie, na egzamin rysunki, akwarele. Na studia zdaj.
O, na studia. Nie zgadbym, tak patrzc na pana. A to wiesz pan, nawet lepiej, jak pan bdziesz
boso. Wiejscy maj teraz fory. Znowu spojrza na zegarek. O, musi ju odjecha. Wysid pan i na
awce na peronie troch posied, moe panu zelej.
Poczeka, a wysid, wyszed za mn, podprowadzi mnie nawet do awki, mgbym rzec, usadzi.
Niedaleko, awka znajdowaa si prawie naprzeciw wagonu.
I nogi pooy na awce. Wycignij si pan.
Zacz gwizda, macha, po czym wskoczy na stopie wagonu i odjecha. Skorzystaem z jego
rady, nie tylko pooyem nogi na awce, wycignem si cay. Przymknem oczy, soce coraz
mocniej grzao. Kto przechodzc, przystan, pocign mnie za krawat.
Panie, buty panu kto ukradnie. A szkoda, nowe, widz. Boso bdziesz pan musia.
Podoyem wic te buty pod gow, a w mojej wyobrani od razu pojawi si obraz, jak id boso
jak zatoczon ulic, trotuar mnie w stopy parzy, w jednej rce nios buty, w drugiej teczk
z rysunkami, akwarelami. Niektrzy z przechodniw przystaj na mj widok, pokazujc mnie jeden
drugiemu. miej si, pukaj si w czoo, przygaduj, obraaj, adnego zrozumienia ani wspczucia
choby na jednej twarzy. Kto krzyczy za mn, wariat! wariat! Kto mwi, moe tylko nienormalny.
Wstyd, eby boso chodzi po stolicy! Co pomyl przyjezdni z zagranicy, e boso si u nas chodzi.
Nie do, e niedwiedzie, to jeszcze boso. Ale ma przecie buty, to moe protestuje i zdj? Kto
okaza si troch askawszy. W garniturze, w krawacie i boso, to moe protestuje. Byoby przeciw
czemu protestowa, oj, byoby. E tam, protestuje, a moda taka nadchodzi. Nie daj, Panie, niechby w
starej jeszcze czowiek umar, bo nie zniesie ju tych md. Jaka moda, jaka moda?! A nazjedao si
taaajstwa nie wiadomo skd! Trzeba bdzie si wynosi, cho z dziada pradziada czowiek tu
mieszka i broni tu kadej kamienicy, ulicy, kadego skwerku. Po stolicy ju,wida. Po stolicy.

Niespodziewanie podszed do mnie znw ten sam konduktor.


pisz pan?
Nie, tak przymknem tylko oczy.
To przymierz pan swoj nog do mojej. Moe by si jakie buty znalazy. Moja troch wiksza.
Ale z wikszym nie ma zmartwienia. Przyjed pan po egzaminie, bdziesz mia przynajmniej w czym
do domu wrci. Mam tam jakie stare, na drog panu wystarcz. Tok bdzie i z powrotem. I znw
moe trzeba bdzie sta. Napisaem tu panu adres. I da mi karteczk z tym swoim adresem.
Alojzy Orczyk si nazywam.
Znalazem t karteczk potem w portfelu i przepisaem do notesu.
Przysiad si jeszcze do mnie na chwil, jak powiedzia, wycign mi spod stopy jednego buta,
oglda go ze wszystkich stron, obmacywa.
Na egzamin trzeba w butach powiedzia po namyle. Te zdawaem na konduktora egzamin,
wystrojony byem tip-top, na buty nawet poyczyem. Zapitek jest tu na szczcie zszywany, to
przeci i weszyby panu. I wycignwszy scyzoryk, poprzecina wedug szww.
To jak si panu jechao w tych butach? spyta mnie Mateja.
Dobrze.
Dobrze, a woye pan znowu te swoje dziadowskie powiedzia, spogldajc na moje nogi.
Przynie pan, wbij jeszcze na dwa, trzy dni na kopyta, za krtko troch byy.
Miaem wraenie, jakby nie uwierzy, e dobrze mi si w tych butach jechao. Przywiozem mu
rysunek krla Zygmunta, ktry narysowaem po egzaminie, bo egzamin trwa krtko i dobrze mi
poszed, a do kolumny krla Zygmunta byo niedaleko, tak e miaem jeszcze duo czasu do
powrotnego pocigu. Prcz tego kupiem paczk najdroszych papierosw, jakie byy w kiosku. Ale
nie zauwayem, eby si ucieszy. Na krla Zygmunta popatrzy, papierosa zapali, a nie spyta mi si
nawet, zdaem czy nie zdaem, tylko ebym mu przynis te buty, to jeszcze wbije na kopyta.
A najdziwniejsze, gdy mu zaproponowaem, e moe zagramy, powiedzia, e nie ma dzisiaj gowy do
kart, i wzi si za jakiego buta.
Nie rozumiaem, o co mu chodzi, bo nie powiedziaem mu przecie, e rozci mi te buty
konduktor na zapitkach, ale e dobrze mi si w nich jechao. I nagle znad tego buta, do ktrego
przyszywa atk, rzuci jakby od niechcenia:
I z kim tu teraz bdzie gra?
Bd przyjeda tak jak dotd, panie Mateja, na ferie, na wakacje.
E tam, bdzie pan przyjeda. Wsiknie pan tam. wiat to wiat, nie to, co tutaj, e czasem
tylko pogra si w pokera.
Tak zapado gboko we mnie i to, e nie chcia wtedy gra, i te jego rozalone sowa, e nie tak
dawno nawet mi si przyni.

No, to wreszcie zagramy powiedzia. Tyle lat, tyle lat czekaem na pana, a pan si nie
zjawia. Ile ludzi tu ju umaro, mamusia, te wiem, nie yje. I wycign karty, zgrane, poznaczone,
opuche od cigego grania. I ju w pierwszym rozdaniu, dokupujc cztery karty, dokupi cztery asy,
a mnie przyszy dwie pary z rki, a nie dokupiem nic. W drugim to samo, jemu kolor, a mnie nic.
O, idzie mi karta dzisiaj, idzie mi karta.
Poznaczone te karty, panie Mateja powiedziaem.
A co dzisiaj nie poznaczone. Wszystko poznaczone. Graj pan.
I co rozdanie przychodzi mu ful, kolor, kareta. A nawet jak mia trjk i ja trjk, to ja dziesitek,
on waletw, ja waletw, on dam, ja dam, on krli czy asw. I cigle powtarza, o, idzie mi karta, idzie
mi karta. Nareszcie znalazem sposb na pana. I rozochocony, pewny swego, przebija coraz wyej.
A w kadym rozdaniu coraz wyej. I nagle midzy kartami pojawi si jocker z trupi gwk, ktry
zastpowa kad kart. Kto gra w pokera, ten wie, co to jocker. Przyszed mnie i po raz pierwszy
moja bya pula. I przychodzi mi raz za razem, mimo e Mateja wci przebija. I tak w ktrym
rozdaniu, gdy mia zamiar jeszcze wyej przebi i sign do kupki po pienidze, dotkn pustego
stou.
Jak to, czybym wszystko przegra? A tak mi szo. I przykl, co mu si rzadko zdarzao:
Choroba, w eb sobie tylko strzeli. Przyoy wskazujcy palec do skroni i zawoa, paf! Krwi si
zala, ale jakby nic mu si nie stao, powiedzia: Gramy dalej. Poycz pan troch. Nie czekajc, a
mu co tam odlicz, sam zgarn prawie ca moj kupk pod siebie. Nie przejmuj si pan. Gramy
dalej.
Pomylaem, e widocznie dokupi tego jockera z trupi gwk, bo ja go nie miaem, a jemu a
si oczy zaszkliy. Dodaem do jego wysokiego przebicia, eby sprawdzi.
Oko panu zbieleje powiedzia. Poker kierowy.
Tylko e gdy wyoy karty na st, jockera nie byo, mia kierowego asa, krla, dam, waleta,
a dziesitka bya treflowa.
A niech to przykl. To ju koniec. I wsadzi sobie ten wskazujc palec w usta i znw
zawoa, paf! Rozleg si huk i ten huk mnie zbudzi. Ale jeszcze zdyem usysze, jak powiedzia:
Gramy dalej.
Nie wiedziaem, e rzuc studia, bobym go zapewni, e bdziemy jeszcze dugo gra. Nie
wiedziaem, e i u Radzikowskiego dugo nie wytrzymam, bobym go zapewni, e bdziemy cae
ycie gra, c nam wicej zostao. Gdybym wiedzia, e rzuc studia, nie napisabym i do Marii.
Obiecaem jej zreszt, zdam, nie zdam, napisz. Nawet do matki nie napisaem nigdy tak pogodnego
listu jak wtedy do Marii. Rado mnie rozpieraa po tak dobrze zdanym egzaminie. Widziaem si ju
w galeriach, w albumach, na licytacjach moje obrazy osigay zawrotne ceny. To by powd, e Matei
nie powiedziaem, jak mi si naprawd jechao w tych wygranych od niego butach. Take Marii nie

pisaem o moich przeyciach z butami, po co miaa mi wspczu. Postanowiem troch poartowa


i napisaem jej, e zdjem buty i poszedem na egzamin boso, i boso szedem przez stolic, boso
zdawaem, a woyem buty dopiero po egzaminie. Nie masz pojcia, z jak zgroz ludzie na mnie
spogldali, a mnie duma rozpieraa, e potrafi czu si taki wolny. Odpisaa mi, nie
przypuszczaabym, ale widz, e po tobie mona si wszystkiego spodziewa. Oj, ty wolny, wolny,
najdroszy mj, wolny, kocham ci i za to. Ale tego si w tobie i boj.
Gdy odwiedzia nas zaraz po mojej maturze, przykazaa mi, tylko zaraz napisz. I do autobusu ju
wsiadajc, powtrzya, pamitaj, napisz. Niespodziewanie wtedy przyjechaa. W ogrdku przed
domem akurat zakwity re. Miao si wraenie, zwaszcza rano, gdy pene byy jeszcze rosy, e to
wiat wok tak zakwit. Moe dlatego ilekro mylaem o ojcu, zjawia mi si i ten matki ogrdek
z rozkwitymi rami, i ona siedzca na schodkach, jakby na kogo czekaa. Rwnie szewc Mateja,
gdy go pytaem wtedy o ojca, powiedzia:
Widywaem czasem matk, kiedy wracaem z roboty. Siedziaa przewanie na schodkach
w ogrdku przed domem, jakby na kogo czekaa. Ale to tylko wtedy, gdy kwity re. R tu, panie,
nikt takich nie mia. Tam zreszt te wszystkie ogrdki przed domami, szkoda gada. Marchewk,
pietruszk, szczypiorek siali, a kwiatki gdzieniegdzie i byle co. Chyba e gdzie bez by czy jamin.
Nie wiem, dlaczego z jej ycia wybraem sobie ten ogrdek i j siedzc na schodkach, w kadym
razie tak mi si najczciej zjawiaa. Moe dlatego, e niewiele o niej wiedziaem, bo nie jest prawd,
e znamy wasne matki.
Bya niedziela. Matka rozstawiaa w kuchni na stole talerze do obiadu, gdy usyszaem, e furtka
skrzypna. Moe by to skrzypnicie nie doszo moich uszu, skoro i matka nie dosyszaa, mimo e
niedawno skarya si, e trzeba by furtk nasmarowa, bo skrzypi, a w uszach wierci. Tylko e kto
przejeda furmank pod naszymi oknami i widocznie nienasmarowane koa podobnie skrzypiay jak
u nas ta furtka. Wstaem wic od stou i poszedem do przylegajcego do kuchni pokoju, z ktrego
okna wychodziy na ulic, zobaczy, kto to jedzie.
Gdzie idziesz? rzucia za mn matka. Zup nalewam.
Oczom wasnym nie chciaem uwierzy, w ogrdku staa Maria. Rozgldaa si jakby
w zachwyceniu po tych rach, ktre akurat pony rnorodnymi kolorami. Niektre ogromne
niczym gwki saaty, tych pomienie zdaway si wznosi najwyej. Matka kochaa re namitn
wrcz mioci. Wyraao si to nie tylko w tym, e ich co dnia troskliwie dogldaa, kady krzaczek
z osobna, podlewaa jakimi roztworami, podsypywaa jaki nawz, skrapiaa licie przeciw grzybicy,
a na mszyce, pamitam, uywaa wycigu z tytoniu.
Kiedy mnie zatrudnia, abym jej rozkruszy kilka paczek papierosw, bo mszyce si wanie
pojawiy, a jak mszyce, to zaraz bd mrwki. Tyto zalewaa wod i stao to przez dwa, trzy dni, a
nacigno. Nie mwic, e kady krzaczek, niezalenie od nazwy gatunku, nazywaa swoimi
imionami, spieszczonymi od ludzkich imion. Pamitam, e by wrd nich Tadzik, od Tadeusza,

imienia ojca. Ale miaa te brata, Tadeusza, duo starszego od niej, ktry zgin, gdy bya maa, wic
nie wiem. By moe, tak to widzi dzisiaj moja wyobrania, lecz miaem niekiedy wraenie, e klczc
przy jakim krzaczku, plewic, spulchniajc ziemi, szepcze co do tych r, a gdy powstawaa,
dabym gow, e miaa oczy zazawione.
Co byo jednak cakiem niezrozumiae, nie pozwolia sobie nigdy choby jednej ry ci.
Kwity, przekwitay, opaday im patki, opaday licie i dopiero koce uschych ju odyg przycinaa.
Wybierajc si na urodziny, imieniny czy inne uroczystoci do ktrej ze swoich znajomych,
kupowaa kwiaty. Kupowaa rwnie nierzadko do domu. Albo sza na ki za jeziorem i zbieraa
polne. A potrzebowaa co kilka dni tych kwiatw, poniewa dbaa, aby i w pokojach dla goci byy
zawsze jakie kwiatki, przynajmniej niedue bukieciki. Czasem obdarowyway j znajome jaminem
czy bzem, ale jak wiadomo jamin, bez szybko przekwitaj.
W pierwszej chwili nie byem pewny, czy to nie zudzenie. Niezapowiadana, nieoczekiwana, staa
oto Maria w ogrdku, podziwiajc re. Wpadem do kuchni i wykrztusiem tylko:
Maria.
I korzystajc, e wci tam stoi i podziwia re, zaczem si matce tumaczy, e nie
zapraszaem jej, nigdy mi nie wspominaa, e chce przyjecha.
Matka przyja moje tumaczenia z lekka obruszona, co mogo le wry, rzucajc ostrym
pszeptem:
Nie kr. Po czym jakby pogodzona z tym, e adne tumaczenia nic nie zaradz,
powiedziaa: Zjemy chyba w pokoju. Pjd rozoy obrus.
Wydawao mi si, e jak na rozoenie obrusu za dugo nie wraca, i niecierpliwiem si, e Maria,
oniemielona, moe czeka, a kto ku niej wyjdzie i zaprosi j do domu. Domyliem si jednak, e
matka nie moe oprze si ciekawoci, eby cho zza firanki nie przyjrze si Marii, pierwszy raz j
miaa wanie zobaczy, a zza firanki przez okno mona duej si przyglda i nie by samemu
widzianym, ni siedzc przy stole. Wrcia z pokoju w tym samym nastroju i powiedziaa chodno:
Dobrze cho, e upiekam ca kaczk. I chyba podam urawiny. Id, przynie. Sama wyjd po
ni. Nie wypada, eby nikt z domu nie wyszed. Odpia fartuch, poprawia wosy, przejrzaa si
w lustrze i wysza.
Przy obiedzie Maria cay czas zachwycaa si matki rami:
Ma pani liczne re. Jeszcze nie widziaam takich. Wida od razu, e s kochane. Kwiaty czuj,
jeli kto je kocha. A na twoich obrazach to byo skierowane do mnie nie widziaam adnej ry
i w ogle kwiatw. Ten obraz z martw natur, stoi tam nawet wazon, lecz pusty. Uzmysowiam sobie
to teraz, podziwiajc te pani pikne re. Nic, poprosz ci i namalujesz mi wielki bukiet r z mamy
ogrdka.
Na co matka powiedziaa, e ile to trzeba by r ci na taki bukiet. A ona ani jednej nigdy nie

cia. Nie miaaby serca. I po co malowa, skoro s, rosn. A co ywe, to ywe. Sama rado patrze,
jak si listki kluj, potem przychodz pki, niektre si obrywa, eby nie osabia, bo nie moe by za
duo kwiatw, wtedy nie s takie dorodne. A gdy kwiaty zaczynaj si wylga, tak powiedziaa,
wylga, niczym ze skorupek kurczta, to wida, jak ycie si rodzi. A w wazonie wida tylko, jak
umiera. I dugo? Par dni i ju patki opadaj. A w ogrdku jedne opadaj, drugie rozkwitaj.
Speszyo to Mari i ju mao co si odzywaa, a o rach wicej nie wspomniaa. Moe nawet
drczyo j, czy nie popenia jakiego nietaktu, tak chwalc te matki re, co mogo wyglda na
przymwk. A matka, nie wiem, czy bya tak spita t nieoczekiwan wizyt Marii, czy nakazaa
sobie, eby nie by wylewna, bo nie wiadomo jeszcze, co z tego, e chodzimy z sob, wyniknie.
A moe naszy j ju wtedy ze przeczucia, gdy zobaczya Mari, jako e ufaa przeczuciom, i nie
moga si z tego przez cay czas wizyty Marii wyzwoli. Bya uprzejma, lecz a do poegnania
chodna. Nie sdz, aby Maria jej si nie spodobaa. Po latach z czuoci j nieraz wspominaa.
Poegnaa si tylko wycigniciem rki i ani nie podzikowaa Marii za odwiedziny, ani nie
zaprosia jej, eby jeszcze kiedy do nas przyjechaa. Wysza aby przed drzwi, lecz po schodkach do
furtki ju nie zesza. A przecie i obcych zwykle do furtki odprowadzaa. I zamkna za sob drzwi,
jak tylko zeszlimy ze schodkw.
Odprowadzajc Mari do autobusu, liczyem, e i matka z nami pjdzie, i moe chocia w ten
sposb okae Marii troch serdecznoci. Kadego, rwnie z dawnych znajomych, kto do niej
przyjeda, nawet takich, o ktrych wiedziaa, co powiedzie, a nie najlepiej, odprowadzaa czy do
autobusu, czy na dworzec, do pocigu. Drczyo mnie to, co o tym myli Maria, tym bardziej e przez
ca drog powiedziaa jedynie:
Zaraz po egzaminie napisz, pamitaj.
Pamitam, ju mi mwia par razy, napisz oschle jej odpowiedziaem, bo cay czas
mylaem, dlaczego si tak matka zachowaa. Nie rozumiaem jej zupenie.
Zblialimy si do przystanku, gdy usyszaem przyspieszone kroki za nami. Obejrzaem si, a to
matka, podbiegajc, niosa wielk czerwon r.
Poczekajmy. Matka powiedziaem.
Przystanlimy. Jakby z przyspieszonym biciem serca, z przynaglonym oddechem, apic sowa
jak gdyby z powietrza, powiedziaa:
Masz, moje dziecko. ciam ci r.
I nie czekajc, a zaskoczona Maria jej podzikuje, szybko odesza.

Rozdzia dziewity
Nie pamitam, co pruem. Moe nie pamitam dlatego, e mylaem o Marii, co ona myli, e
odkd jestem u Radzikowskiego, ju na trzeci jej list nie odpowiadam. W poprzednim donosia mi, e
koczy drugi rok medycyny, zdaje wanie egzaminy, i cay list by wypeniony tym, co zdaa, co
jeszcze przed ni, co jej dobrze poszo, co nie tak jakby chciaa i czego si najbardziej boi. Prcz tego
z kim si zaprzyjania, e par razy bya w kinie, na czym, w teatrze, na czym, lecz nie moe za duo
chodzi, bo bardzo duo czasu zabiera jej nauka. Nie omieszkaa oczywicie zapyta, co u mnie, co si
ze mn dzieje, czy dalej ucz si krawiectwa i e coraz bardziej niepokoi si o mnie, lecz tskni,
tskni, tskni i czeka na list ode mnie. Adres podaa, jak poprzednio, rodzinnego domu, tumaczc si,
e chce zmieni mieszkanie, bo obecne jest przy ruchliwej ulicy, tak e w dzie nie moe otworzy
okna, a list papcio jej zaraz odele.
Jako za duo pan myli zwrci mi nagle uwag Radzikowski. Co przy pruciu jest do
mylenia?
Szarpno mn, zatargao. Rzuciem mu to prucie na st pod nos i powiedziaem:
Odchodz.
Spojrza na mnie z niedowierzaniem, moe i nim co szarpno, ale opanowa si i spokojnie
powiedzia:
To niech pan przynajmniej to skoczy.
Nie rzuciem wzburzony, chocia do wzburzenia nie miaem powodu.
Szkoda. cign twarz w jaki grymas. Po czym ku mojemu zdumieniu wycign portfel
i odliczywszy wcale nie tak ma sum, wrczy mi. To za pask prac. Od dnia, kiedy pan zacz
do mnie chodzi.
Odmwiem.
Prosz wzi, bo przeka matce.
Zdumienie moje byo tym wiksze, e kiedy mnie przyjmowa, zastrzeg si, e nie bdzie mi na
razie nic paci, dopki si czego nie naucz, aby mg mie ze mnie poytek. Przed wojn, gdy
przyjmowa kogo na nauk, ucze musia jemu paci. A przynajmniej, jeli nie mia pienidzy,
obowizkiem jego byo sprzta co dzie w zakadzie, ciera kurz ze wszystkiego, a nawet my raz
na tydzie podog. Nie musia zatrudnia sprztaczki, wystarczy mu ucze. Czasem ucze musia
pomaga i onie w domowych pracach, w zakupach, trzepaniu dywanw i tym podobnych. Jeli od
matki nic nie da za moj nauk, to robi to z wdzicznoci, bo nie zapomina, e jest jej dunikiem.
A jaka to bya nauka, cay czas siedziaem tylko przy tym pruciu. Nauczyem si jedynie
dekatyzowa materia, wyciga fastrygi i prasowa spodnie, ale same nogawki i mankiety, bo gra to

ju bya wysza sztuka i prasowa przewanie Stanisaw. Prasowao si na takiej desce, a waciwie
jakby awce pokrytej filcem i ptnem. Wszelkie wypukoci na tym si prasowao.
Niech pan przynajmniej nas kiedy odwiedzi powiedzia, kiedy si egnaem.
I dobrze, kurwa, robisz. Ucisn mi mocno rk Romeo. To nie zawd dla ciebie.
Krawiectwo to dla tych, co musz.
A Stanisaw rzuci tylko znad maszyny, bo co przyszywa:
Cze.
Nie od razu powiedziaem matce, e odszedem od Radzikowskiego. Chodziem nad jezioro,
kpaem si, opalaem, no, i do szewca Matei na karty. Okazao si jednak, e od pierwszego dnia
wiedziaa i pewnie czekaa, a sam jej powiem. Ktrego dnia wrcia zaraz po poudniu z ogrdka
i wzia si za cerowanie poczoch, a wybieraem si akurat do Matei. Nacigna poczoch na
grzybka i jak gdyby urywajc kawaek nitki z kbka drczcych j myli, powiedziaa:
Mgby jej chocia te re namalowa, jak nie masz co robi. Tak piknie rozkwity. Obiecae
jej. Poyczyabym wazon u Koperskiej. Ma taki duy krysztaowy, nadawaby si na obraz.
Czy wiedziaa ju wtedy, e rozstalimy si z Mari? Nie wiem. Ale moga co podejrzewa, moe
Maria jej napisaa, e nie odpisuj na jej listy. Albo przeczucie jej podpowiadao, e co si z nami
dzieje, co nie wry nic dobrego, i prbowaa nas ratowa przed nami samymi.
Moje nage odejcie od Radzikowskiego nie byo dla mnie jakim niespodziewanym wybuchem.
Zanosio si na to od dawna. Mgbym nawet powiedzie, e od pierwszego dnia, jak zaczem
chodzi na t nauk krawiectwa, a Radzikowski posadzi mnie do prucia. Poczuem si tak tym
upokorzony, niemal jak uwagami profesora o moim akcie na studiach. I z kadym dniem stawao si
to dla mnie coraz dotkliwsze, e zaczem obarcza win wiat za to moje upokorzenie. Czyby wiat
nie mg istnie bez czowieka jako jego ofiary? Nawet takie myli przychodziy mi do gowy.
Sprzyjao mojemu odejciu nie tylko prucie. Przez pierwszy tydzie ani Romeo, ani Stanisaw
sowem si do mnie nie odezwali, jakby kady z nich by tak zagbiony w tym, co robi. Do siebie
jednak mwili, mwili do klientw, mnie pomijali jak powietrze. Radzikowski te tylko wtedy do
mnie si zwraca, gdy mnie poucza. A ktrego dnia, moe nawet duej mino ni tydzie, Romeo
przyszywajc akurat konierz do marynarki, rzuci znad maszyny:
Ty, podobno malarz jeste. I co malujesz?
Nic nie maluj. Wzruszyem ramionami.
Nie pieprz. Malarz jeste i nie malujesz? Jest kto krawiec, to musi szy, tak i malarz musi
malowa. I co tam krawiec. Byle kutas potrafi by krawcem unis si, a przesta na chwil
terkota maszyn.
No, no upomnia go Radzikowski, najwyraniej oburzony tym ponianiem zawodu krawca.
Dzikuj Bogu, e taki fach masz, bo byby nikim.

Co mam komu dzikowa! szed w zaparte Romeo. Taki sam przypadek jak syfa zapa.
Przynisby jaki obraz. Popatrzylibymy. Krawcom te si czasem przyda oderwa wzrok od szycia.
Bo im dziury po oczach zostan.
Gdyby zwrci si z tym do mnie Radzikowski czy niechby Stanisaw, moe bym si zastanowi.
Ale Romeo, podejrzewaem, e chciaby pewnie sobie podrwi, namia si, nawybrzydza. Zdyem
ju zauway, gdy jaki klient przynis co do przerbki czy do szycia, suchej nitki nieraz na nim nie
zostawi, gdy ten wyszed. I nie tylko zawstydzi mnie, lecz i upokorzy. Wydawao mi si, e mnie nie
znosi, i to od pierwszego dnia. Mimo e, moim zdaniem, zachowywaem si bez zarzutu, mona by
rzec, na miar tego prucia. Nie odzywaem si, gdy kto mnie nie pyta. Prucie wyznaczao mj
stosunek do Radzikowskiego, Stanisawa, a najwstrzemiliwiej do Romea. Podobnie do klientw,
jeli kto mnie pierwszy raz widzia i pyta, a kto to, moe nowy czeladnik, zostawiaem odpowied
Radzikowskiemu, sam nie majc odwagi wystpi we wasnym imieniu.
Mylaem, e posuy si Romeo tym powodem, aby si do mnie odezwa, a wkrtce zapomni
o obrazie. Ale za jaki czas, i to z samego rana, wyszed wanie pachncy zza parawanu i od razu do
mnie:
Miae przynie obraz.
Zaczem co bka na usprawiedliwienie.
Nie zapomniaem, nie zapomniaem, bo tak pewnie myla przerwa mi. Mgbym
dziewuch zapomnie, jak mi si ju znudzi. Kiedy przyniesiesz?
I odtd nie da mi spokoju, nieomal zawzi si, co tym bardziej budzio we mnie podejrzenia.
Najpierw co jaki czas si upomina, pniej ju co kilka dni. Podrywajc gow znad maszyny czy nie
unoszc jej znad igy, kiedy co przyszywa, fastrygowa, czy znad elazka, gdy prasowa, a nawet
midzy sowami, sprzeczajc si o co z Radzikowskim czy pokpiwajc ze Stanisawa,nagle rzuca:
To kiedy ten obraz wreszcie przyniesiesz? Jak taki ciki, to mog ci pj pomc.
Innym razem:
Przynie w kocu, obiecae.
A nie miaem mu powiedzie, e nie obiecywaem.
Jak dugo trzeba ci prosi, eby przynis?
Raz usyszawszy, e przyszedem do zakadu, a nikogo jeszcze nie byo, wyjrza zza parawanu ze
szczoteczk do mycia zbw w ustach:
Przyniose?
Nie miaem wyjcia. Pomylaem, bd z dusz na ramieniu kadego dnia przychodzi. Wziem
pierwszy lepszy ze strychu, bo na strychu wszystkie miaem. Nie podoba mi si, zreszt aden mi si
ju nie podoba. Jakie zarysy nie wiadomo czego, jakby pozostao po wiecie, ponury w nastroju,
wrcz odstrczajcy. Namalowaem go na studiach, z wciekoci, jakbym si na sobie za co mci.

Duy by. Tote kiedy go wtaszczyem do zakadu, Romeo, usyszawszy, e tarmosz si


w drzwiach, wyskoczy zza parawanu tylko w spodniach od piamy i w poowie z namydlon brod,
drug mia ju ogolon, i pomg mi go ustawi. Dwa krzesa przysun oparciami do ciany, wzi
ten obraz z moich rk i sam go na tych krzesach umieci, a eby si nie zsun, postawi z przodu
elazko.
Radzikowski podnis gow znad roboty i popatrzy przez chwil tpo a obojtnie. Stanisaw aby
si odchyli, bo siedzia tyem i przeliznwszy si krtko wzrokiem, wrci do roboty. Romeo
natomiast stan przed tym obrazem i tak jak by w spodniach tylko od piamy i w poowie
z namydlon brod patrzy i patrzy, a w kocu przez zacinit krta wykrztusi:
O, kurwa. Wicej sowa nie powiedzia.
Radzikowski na dobre ju zaj si robot, tak samo Stanisaw, a ten wci sta i patrzy. Nagle
rzuci:
Sprzedasz, to kupi. I jakby nie przewidujc adnego z mojej strony sprzeciwu, a nawet
ustaliwszy sobie ju w mylach cen, zwrci si do Radzikowskiego: Majster da mi na przyszy
miesic zaliczk. Nie wystarczy mi to, co mam.
Radzikowski bez sowa wyj portfel i wypaci mu. Nie byem w stanie tego dnia ju pru.
Zaledwie kawaeczek szwu w akiecie ksigowej z mleczarni udao mi si. Lecz tego jej akietu nigdy
nie zapomn, chocia mao co pamitam z rzeczy, ktre pruem. Naturalnie pamitam szynel
wojskowy, ale dlatego e by przestrzelony. Przez ten akiet zapamitaem i ksigow, zapisaem j
nawet w swoim notesie, Brygida Nowosad, Podlena 4, mieszkania 6, w bloku mieszkaa.
akiet by z grubszego materiau, taki bardziej wiosenno-jesienny, sto procent weny. W kolorze
brzowo-beowym, najoglniej okrelajc, bo waciwie by w rnokolorow krat, z przewag nitki
rudej i brzowej, a jeszcze przewijaa si cienka ni czarna. Mia konierz lekko rozchylony,
z niewielkimi klapkami, w pasie wcity, na trzy guziki zapinany i po trzy guziczki na kadym
rkawie, a z tyu do szerok patk. Wanie t patk trzeba byo wypru, eby uzyska materia na
wszycie klinw pod pachami, poniewa ksigowa jakby w piersiach przybya, a nie byo
innego sposobu poszerzenia akietu. Wzrostu bya mniej wicej redniego, czarna, oczy moe miaa
troch za szeroko rozstawione, no, i nogi zgrabne, na co nawet Stanisaw zwrci uwag. Pamitam
jeszcze taki szczeg, gdy j Radzikowski mierzy w obwodzie w piersiach, sprya si, zesztywniaa,
przestaa prawie oddycha.
Wypruem tylko z jednej strony t patk z jej akietu i rozbolaa mnie gowa. W skroniach mnie a
upao. Poprosiem Radzikowskiego, eby mnie na dzisiaj zwolni. Ze zrozumieniem to przyj,
powiedzia nawet, e mog i jutro nie przychodzi, gdybym le si czu. A Stanisaw doradzi mi,
ebym przyoy sobie lici z kapusty i obwiza mocno czym gow. Oni w partyzantce tak robili,
gdy ich gowy bolay. Szed ktry do najbliszej wsi i przynosi gwk kapusty. Czasem dwie,

zaley, ilu gowa bolaa.


Ani Stanisaw, ani Romeo ju nie pracowali u Radzikowskiego. Ale miaem spraw, przydaby mi
si kto taki jak Romeo i pomylaem, e Radzikowski pewnie wie, gdzie go znale. W tym celu go
odwiedziem. Nie wiedziaem jednak, jak go spyta, eby nie zacz czego podejrzewa. I dopiero
zapytaem, gdy sam go wspomnia:
Ma pan jaki kontakt z Romeo? Wie pan, gdzie jest, co robi?
Kamie w wod odpowiedzia, jak mi si wydao, z alem w gosie. Odkd si wynis,
znaku ycia nie da. Przeklina, oj, przeklina, ale krawiec by ho, ho, z niego. Nie wiem, czy ktry
z moich przedwojennych czeladnikw mgby si z nim rwna. Tacy rodz si ju krawcami. I w
tej samej chwili, jakby go co tkno w tym moim pytaniu: A panu pewnie chodzi o ten paski
obraz? Zabra go. Zapomnia szczoteczki do zbw, pasty, pdzelka do golenia, ale obraz zabra.
Nie miaem na myli obrazu. Kupiem zakad odzieowy, ktry wanie ogosi upado, jak wiele
wtedy pastwowych do niedawna zakadw, i przyszed mi do gowy Romeo, e przydaby mi si, i to
od zaraz. Zamierzaem bowiem cakowicie zmieni asortyment produkowanych rzeczy, przestawi si
na modele ubra nie tylko zgodne z mod, lecz i wyprzedzajce mod, na krtkie serie, z taszych,
droszych materiaw, w rnych cenach i tak dalej, i tak dalej. Sowem, nowoczesno
i konkurencyjno. Nie miaem, co prawda, adnego dowiadczenia krawieckiego poza tym pruciem
u Radzikowskiego, ale przynajmniej napatrzyem si, nasuchaem, a e doznawaem przy tym
i dotkliwych udrk, a do niewiary w siebie, to teraz przydao si, a nawet podsycao moje ambicje.
Wydawao mi si, e jestem w stanie tym ambicjom sprosta. Nawet sam przymierzaem si do
projektowania modeli. W tym celu przywiozem sobie z zagranicy rne pisma, ksiki powicone
modzie. Naturalnie nie po to, eby z nich odwzorowywa, ciga, wiadomo, mgbym si narazi na
grube nieprzyjemnoci, raczej aby si doksztaci, no, i dla inspiracji.
Znajc jednak powody, dla ktrych zakad upad, zdawaem sobie spraw, e do tych moich
ambicji potrzebni bd i fachowcy. Byli tacy w zakadzie, lecz z tych, ktrzy byli, nie wszystkich
zamierzaem pozostawi, bo przecie w jakim stopniu i oni uczestniczyli w upadku zakadu. Mimo e
maszyny, najlepszych zagranicznych firm, japoskich, szwajcarskich, byy jeszcze w cakiem niezym
stanie, to dugie serie modeli, niezdolno przystosowania si do zmieniajcej si mody spowodoway,
e zakad niejako sam si udusi. Magazyny byy zawalone przestarzaymi wyrobami, ktre naleao
za wszelk cen wyprzeda, poniewa koszty magazynowania przekraczay o wiele ich warto.
Zaczem wic poszukiwa takich fachowcw, ktrzy by nie byli uksztatowani przez nawyki
panujce dotychczas w zakadzie. Zwaszcza z tytuu zajmowanych stanowisk, penionych funkcji czy
dugoletniej pracy, a nawet z tytuu zasug, ktre najbardziej rozleniwiaj ludzi, czstokro
ograniczajc ich wrodzone zdolnoci. Wymagao to rwnie przewartociowania, czym bd teraz
zasugi. Potrzebowaem przynajmniej dwch, trzech takich, ktrzy by wnieli wieo, wyobrani,
inicjatyw wykraczajce poza zastyg przecitno. I wanie przyszed mi na myl Romeo. Nie tylko

dlatego e o jego umiejtnociach, zdolnociach z najwyszym uznaniem wyraa si Radzikowski.


By moe gwnym powodem byo to, e rzucaa si niemal w oczy u niego jak gdyby odruchowa
niezgoda na wszystko, tym zdoby moje zaufanie. Przez ten czas, kiedy chodziem uczy si
krawiectwa u Radzikowskiego, troch go poznaem. Tak mi si przynajmniej wydawao. Jeszcze dotd
sysz jego sowa:
Majster, co go, kurwa, majster skazuje na tak gupiego robot? Co on si nauczy przy pruciu?
Robota nigdy nie jest gupia, gupi moe by ten, co j wykonuje odpowiedzia mu
Radzikowski.
Ja bym oszala, gdybym musia czyje achy pru.
Nie prujesz, a blisko ci do tego.
Przynosi jaki chuj obszczane spodnie i pruj mu. I do mnie: Rzu to w choler, a tutaj
mierdzi.
Wanie pruem takie spodnie, zacone, mierdzce w kroku, a mi nos ucieka w bok, w oczy
szczypao.
Niestety, nie umia mi Radzikowski powiedzie, co si dzieje z Romeo.
Z jego charakterem to moe gdzie gni w kryminale, ale moe by i krlem u dzikich.
Odniosem jednak wraenie, e zaniepokoiem go troch, moe nawet zacz co podejrzewa,
chocia stara si to ukry, bo ni std, ni zowd powiedzia:
Gdyby tak si stao, to musiaby i krawiectwo rzuci. Szkoda by byo.
Wtedy opowiedziaem mu tamto zdarzenie, gdy jadc w zatoczonym pocigu, nagle usyszaem
z koca korytarza gos Romea. Lecz na prno potem czekaem na peronie na niego. Znik, jakby si
rozpyn.
Ano, widzi pan na to Radzikowski, jakby mniej ju zaniepokojony. To cay Romeo. On si
kry i przed sob. Nie lubi siebie. Zdarzaj si tacy ludzie, co nie lubi siebie. Ciko takim y.
A gdy siebie si nie lubi, to jak si ma innych lubi? Matki, ojca nie bdzie si nawet lubio. Pamita
pan, wyjeda na niedziele do swoich, tak mwi. Do swoich. Ale wtpi, czy mia jakich swoich.
U mnie by zameldowany tylko na czasowo, ale w dowodzie mia jaki stay adres, inaczej bym go nie
mg u siebie zameldowa.
Ma pan gdzie zapisany ten adres? udaem, e tak si bezinteresownie jedynie pytam. Moe
warto byoby sprawdzi.
A co panu adres powie? z lekka achn si. To jaka zabita wie. Tym bardziej co powie.
Nie wiadomo zreszt, czy prawdziwy. I jakby przypyw podejrzenia znw odczuem w jego gosie.
Nie dawaem jednak za wygran:
No, ale wie pan chyba, jak si nazywa?
Zaskoczyem go.

A wie pan, e nie pamitam. Zaraz, przynios ten adres. Podnis si, po duszej chwili
wrci. Artur Lubieniecki, wyobraa pan sobie? A cay czas mwio si Romeo i Romeo. I lubi to
Romeo. A wie Raczkw. Nie wiem nawet, gdzie to jest.
Sdzc jednak po tym, co kiedy powiedzia, gdy wyjeda na niedziel, e czeka go dwie
godziny jazdy, znalazem t wie na mapie samochodowej i pojechaem, nie przyznajc si oczywicie
Radzikowskiemu. Przewrcony znak drogowy przy wjedzie potwierdza, e dobrze trafiem.
Musiaem si tylko zatrzyma, eby odczyta ten Raczkw, bo litery prawie zeszy, pordzewiae
i mao widoczne. A wie to nieledwie kilka podupadych chaup. Zaszedem do jednej, drugiej,
trzeciej, sami starzy, jakby na wymarciu. W jednej mia, przygarbiona staruszka podniosa z tego
przygarbienia zdziwione oczy na mnie, e jakiego Lubienieckiego w takiej wsi szukam, w dodatku
Artura.
Nikt tak tu si nigdy nie nazywa powiedziaa. Nawet by si spyta, to nie ma ju kogo. My
tak samo aby doywamy. U ssiadw mieszka jeszcze z nimi syn, pjd spyta. Tylko e cigle
pijany. Posza, wrcia. Pijany, e ani go dobudzi.
I na tym urwa si wszelki lad po Romeo. Tak e fachowcw musiaem znale innych. Nie udao
mi si jednak nigdy uwolni pamici od niego. Jeszcze dzisiaj od czasu do czasu przychodzi mi na
myl i zastanawiam si, kim waciwie by? I czy mj obraz jeszcze ma, jeli yje? To by przecie
jedyny mj sukces, ktry w dodatku przyszed w chwili, gdy to prucie u Radzikowskiego zepchno
mnie prawie na dno, e wydawao mi si, ju si nie podnios. Przykuty do prucia znoszonych,
przesiknitych potem achw, sam si zamieni w taki ach.
Gdy sobie przypominam, e w liceum profesor Sieniawski, wybitny, znany malarz, wieszczy
w przyszoci moim obrazom wielkie sukcesy, to dopiero dzisiaj wiem, e nie powinienem mu
wierzy. Nie skpic pochwa, zachca mnie do nieustannej pracy. Pamitaj, talent bez pracy usycha.
Ile to talentw zmarnowao si przez wiar jedynie w talent. A c to jest talent? Tomasz Mann
powiedzia: Talent to zdolno do posiadania wasnego losu. A swj los czowiek wykuwa w pracy.
Dzi nie zgodzibym si z profesorem Sieniawskim, bo trzeba by najpierw rozstrzygn, na czym
polega zdolno do posiadania losu. Profesor zbyt atwo przystosowa definicj Manna do
pedagogicznych celw. Zbyt atwo te uwierzy we mnie, powicajc mi wiele czasu. Czsto siedzia
ze mn po lekcjach, gdy zostawaem, eby malowa. Udziela mi rad, poprawia to czy tamto, lecz, jak
sam mwi, nie wie, czy susznie, bo nie chciaby nadmiernie na mnie wpywa, ogranicza mojej
wyobrani. Tu przed matur nawet wybra sobie jeden z moich obrazw na pamitk, e jako
pedagog przyczyni si do mojej przyszej kariery.
Czy zatem nie miaem prawa myle, e zwiedzajc w przyszoci galerie wiata, spotykam swoje
obrazy? Przegldam albumy i natrafiam na reprodukcj jednego czy dwch moich obrazw, jeszcze
nie namalowanych, ale przecie je kiedy namaluj. Moe nawet na zamwienie jakiego bogatego
kolekcjonera, o wielu takich czytaem. A w mielszych jeszcze mylach, do ktrych raczej nie

powinienem si przyznawa, gdy taiem je gboko w sobie, oczami z tamtego wiata widziaem
aukcj, na ktrej mj obraz przebija wszystkie ceny.
Jeli o tym mwi, to dlatego e ycie szybko mi uwiadomio, jak ogromna rozpito jest
midzy marzeniami a pruciem achw. I tym dotkliwiej odczuwaem swoj klsk. Zaczy mnie
nawet nachodzi wtpliwoci, czy rwnie obraz, ktry kupi Romeo, nie jest dopenieniem tej klski.
Mj obraz, zamiast w jakiej wiatowej galerii, za parawanem nad kozetk krawieckiego czeladnika
w maomiasteczkowym zakadzie krawieckim, gdzie w czeladnik pi, myje si, pryska wod,
mydlinami. Czyby wic kupi Romeo ten obraz, aby mnie pognbi? Musia przecie zdawa sobie
spraw, e bd co dzie przebija wzrokiem ten parawan, co si z moim obrazem tam dzieje. Moe
nawet ju pachnie wod kolosk Romeo. Pachncy obraz. Nie, to byo nie do zniesienia.
I moe wanie wtedy postanowiem na zawsze rozsta si z malowaniem. Wyrwa je z duszy,
z serca, z krwi, z wszelkich pragnie, wyobrae, nadziei, pychy. Zabi je w sobie. Poszedem na
strych, zniosem jeden obraz, pociem go, zdeptaem, a poniewa by do duy, po kawaku kadem
w ogie, ktry rozpaliem pod kuchni. Postanowiem wszystkie spali. Znosi po jednym, ci,
druzgota, kiedy matki w domu nie bdzie.
Matka akurat posza do ktrej z ssiadek na pogaduszki, czasem te pogaduszki przecigay si do
pna. Kiedy wrcia, ledwo przekroczywszy prg, zacza pociga nosem.
C tu tak mierdzi? I rzucia si do otwierania okien. Cay dom zamierdziay. Co pali?
Nic.
Jak to nic? Nie czuj? Zapaa pogrzebacz i zacza odsuwa gorce fajerki, a widzc
dopalajce si resztki obrazu, wsadzia rk i syczc z blu, wycigna kawaek jeszcze
skwierczcego ptna.
Czy ty, chopak, zwariowa? Obrazy pali? Nie dam! Powynosz do znajomych, a nie dam! Co
ci wadz? O, trzeba bdzie w pokojach niektrych pozamienia i skd wezm? Nie znajduj pienidzy
na ulicy. Ten na grze, od tej strony, czsto si u mnie zatrzymuje i zawsze w tym pokoju, prosi, eby
mu zmieni obraz, bo ten, co tam wisi, nie daje mu spa. Nie dam! Czemu tak mnie drczysz?
Moe to jednak nie Romeo by winien, e odszedem od Radzikowskiego. Bo jaka to w kocu
wina, e powiesi mj obraz za parawanem, nad kozetk, przy miednicy, lusterku, rcznikach. A gdzie
mia powiesi? Mona by to nawet uzna za objaw szacunku, e spa pod tym obrazem, my si przy
nim, goli, kropi si wod kolosk. Chodz czasem na wernisae i widz, jak wszyscy po otwarciu
rzucaj si do jedzenia i picia, zapuszczaj si w rozmowy, a obrazy sobie wisz niczym pozostawione
samym sobie sieroty. A Romeo kiedy ten mj obraz kupowa, sta i patrzy, sta i patrzy, i wykrztusi
tylko to jedno sowo, kurwa. I skaza si na codzienne wspycie z tym obrazem. Do dzi mi to sowo
w uszach brzmi.
Jeli szukam przyczyny mojego odejcia od Radzikowskiego, to przede wszystkim powinienem jej

szuka w sobie. Wszystko inne jest jedynie prb usprawiedliwienia si. W rwnym stopniu
przyczyn mg by przecie Ambasador. Syn waciciela niewielkiego browaru, to znaczy kiedy
waciciela, poniewa browar upastwowiono i waciciel spad do funkcji kierownika swojego
dawnego zakadu, co i tak byo wyjtkiem, i niektrzy nawet si zastanawiali, jak on to sobie zaatwi.
Nazywa si Leszek Wrona, ojcu byo chyba Ksawery. Ambasadorem ochrzci go Romeo, ktry mia
w zwyczaju chrzci kadego, jeli czyje nazwisko mu si nie podobao. Wielu klientw byo przez
niego ochrzczonych, a nie tylko nazwisk ich nie lubi. Ambasadora natomiast lubi, lubi z nim
rozmawia, lubi go wypytywa, lubi nade wszystko jego fantazje. Oczywicie byy powody, aby tak
go ochrzci, poniewa Leszek skoczy dyplomacj, przebywa na zagranicznych placwkach,
a wedug ojca szykowany by wkrtce na ambasadora. Niestety, zachorowa. Na co? Rnie mwiono.
Niektrzy nawet, e to syfilis. Sa ojciec pienidze, a syn hula, ajdaczy si, to na co mg
zachorowa?
Romeo jednak wstawia si wobec kadego, kto tak twierdzi, za Ambasadorem. Niektrych
klientw potrafi od najgorszych wyzwa, jeli choby napomknli o tym syfilisie.
Dzisiaj syfilis to jak grypa wcieka si. Miaem, to wiem. Grypa czasem nawet gorsza. S
lekarstwa. Wszyscy wielcy ludzie chorowali kiedy na syfilis. I co? I moe nawet przez to wielcy byli.
W kadym razie pewnego dnia ojciec pojecha bryczk na stacj i odebra Leszka z rk opiekunw,
ktrzy go przywieli, a podobno musia jeszcze podpisa pokwitowanie, e to jego syn, a on jego
ojciec, i przywiz tego syna do domu. Po miasteczku natomiast zacz rozgasza, e syn zaama si
nerwowo po tym, jak rzucia go ona, ktra poleciaa za jakim cudzoziemcem. A chopak wraliwy,
wychowany bez matki, to jak do matki by do niej przywizany. Takie to dzisiejsze ony. Przysiga ci
mio, wierno, uczciwo maesk, e ci nie opuci a do mierci, a potem inny jej si spodoba
i jak psa ci rzuca. Ale wyleczy si, bo co to znw wielkiego nerwy. Ju sprowadzi dla syna
zagraniczne lekarstwa. Dugo? Mia zosta ambasadorem, to co si odwlecze, nie uciecze. Nominacja
ju tam czeka na niego. To i ludzie powinni by dumni, e z takiej dziury ambasador.
Dugo trzyma stary Leszka w domu, wypuszcza go aby do ogrodu. Ogrd by jednak ogrodzony
wysokim parkanem ze cile przystajcych desek, to tyle co przez szpary udao si niektrym dojrze
Leszka, jak kry wrd drzew niczym jakie zwierz szukajce wyjcia z zamknicia.
Nie wiadomo, jak si w kocu wydosta, lecz ktrego dnia zobaczylimy go przez okno. Szed,
przystawa, rozglda si, prbowa zatrzymywa przechodzcych ludzi. Ci jednak, jakby si
opdzajc od niego, w popiechu odchodzili. Widzc to, Romeo rzuci przez zacinite zby:
To skurwysyny. Po czym wyskoczy za nim i zawoa: Prosimy do nas, panie Ambasadorze!
O, jak tu u panw spokojnie powiedzia, rozgldajc si po zakadzie. Z dala od wiata,
szyjecie sobie.
To niech pan sidzie i posiedzi z nami. Radzikowski jak zawsze ukadny, kadego traktowa
yczliwie, nawet gdy nie liczy na aden poytek. To co tam w wiecie? Bo my to, jak sam pan

mwi, z dala od wiata.


A Romeo od razu podstawi mu krzeseko. Siad, ale jakby nie chcia mwi, co tam w wiecie.
Co w wiecie? Co w wiecie? zastanawia si, jakby i on nie wiedzia, co tam dzieje si
w wiecie.
Zaraz jednak zaturkotaa za oknami bryczka, stary z rozwianym wosem, przycinajc konie, pdzi
w poszukiwaniu syna. Wkrtce po raz drugi przelecia bryczk pod naszymi oknami, musia ju
objecha wszystkie ulice, nie byo ich zreszt tak wiele, i dla pdzcej bryczki c to byo objecha
tak dziur. I Radzikowski powiedzia:
Musi pan ju i, panie Leszku, ojciec pana szuka. Ale zapraszamy, kiedy tylko bdzie pan mia
ochot nas odwiedzi.
Odtamtd przychodzi do nas coraz czciej, za kadym razem pytajc, czy bdzie mg nas znw
odwiedzi. Zwaszcza e stary zrezygnowa z trzymania go w zamkniciu i przynajmniej raz na
tydzie wypuszcza go z domu, a ten przychodzi od razu do nas. Tak e i ojciec, gdy go zaczyna
szuka, przyjeda najpierw pod zakad. Nie wchodzi, czeka, siedzc na tej bryczce. Nawet gdy
duej musia czeka, siedzia cierpliwie. Bo te Leszek z kadymi odwiedzinami stawa si coraz
rozmowniejszy, chtnie odpowiadajc na pytania, ktre mu przewanie zadawa Romeo. Gdy o czym
opowiada, nie skpi szczegw, zwaszcza gdy wszed na sprawy midzynarodowe. Nieraz mogo
si wydawa, e zdradza nam jakie sekrety, jak gdyby przygotowywane plany, powoujc si na cile
tajne pisma, depesze, przesyki kurierw, na potajemne spotkania, na ktrych miay zapada
uzgodnienia co do przyszoci wzajemnych stosunkw w rnych dziedzinach, polityki, gospodarki,
obrony, kultury. A wszystko to prowadzio do czego lepszego od tego, co jest.
Tymi opowieciami wyrywa nas z tego szycia, przerbek, mnie z prucia, i przenosilimy si
w jego wiat. Mgby kto odnie wraenie, e chocia to zakad krawiecki, i to w takiej dziurze,
a nie szyciem i przerbkami stoi, lecz pod przykryciem szycia i przerbek planuje si tu nowy ad
wiata. Raz nawet przyszed Leszek podniecony, rozgorczkowany, e wpad mu do gowy nowy
projekt. Ca noc nie spa, lecz warto byo nie tylko tej nocy, na co takiego warto w ogle nie spa.
Ot proponuje zjednoczy ten wiat z tamtym, co panowie na to?
Zmrozio nas. Czyby to by atak choroby, kady pewnie pomyla. Nigdy przedtem w tych swoich
projektach nie siga do tamtego wiata. Niekiedy zreszt wydawao si, e mwi do rzeczy, gdy na
przykad twierdzi, e wiat wymaga naprawy, bo nie moe tak dalej by, eby czas liczy od wojny
do wojny, tym bardziej e nie ma nawet przerw, bo zawsze gdzie toczy si wojna, zawsze gdzie si
morduj, wyrzynaj, nie mwic, e z godu umieraj, z godu, z chorb. Nastaby wreszcie wieczny
pokj, co panowie na to? Nie od dou zaczyna, bo na dole robaczki, a w grze Bg. Zjednoczy
ten wiat z tamtym, po co dwa? Wyobraaj sobie panowie, ile by miejsca przybyo? Nikt nikogo nie
musiaby wypycha. Ile rzek, gr, nizin, wyyn, mrz, oceanw. Ile surowcw, lasw, ryb, ptakw,

zwierzyny. O ile wszystko tasze by byo w tak nieskoczonej przestrzeni. Ten nasz wiat za may na
to, aby ludzie na nim nie cierpieli. A stanie si jeszcze mniejszy, gdy nie zaradzimy temu. Dwa
w jednym, a wszyscy si zmiecimy.
Romeo, ktry z uwag go zawsze sucha, a mao kogo sucha, nie rzuci nawet jednym
przeklestwem, tylko sucha. W kocu niemiao spyta:
No, dobrze, a umarli gdzie by szli?
Nigdzie by nie szli. Zmiecilibymy si wszyscy tutaj.
I wtedy Romeo nie wytrzyma:
To trzeba by, panie Ambasadorze, najpierw uwierzy w tamten wiat. A tu w ten ni chuja si nie
da.
By moe to, e przyjmowalimy go yczliwie i suchalimy wszystkiego, co mwi, sprawio, e
coraz czciej nas odwiedza i coraz czciej znajdowa go tu ojciec.
Bryczka po pana Ambasadora zajechaa informowa go zwykle Radzikowski, gdy usysza za
oknami, e wanie przystana. Romeo nigdy by mu tego nie powiedzia, a Stanisaw wydawa si
jakby przywalony tymi opowieciami o nowym adzie wiata. Moe nawet myla, czy za taki wiat
walczy. A ja si nie liczyem. Nim jednak zdy zebra si do wyjcia, bo niechtnie nas opuszcza,
w drzwiach ju stawa ojciec.
No, Leszek, zbieraj si. Nie zawracaj panom gowy.
Nie zawraca, nie zawraca usprawiedliwia go Radzikowski. Zapraszamy, panie Leszku, kiedy
tylko bdzie pan mia ochot.
I prawdopodobnie ta okazywana jego Leszkowi wyrozumiao omielia starego, e zwrci si
kiedy do Radzikowskiego z prob, czyby nie znalaz jakiego zajcia, eby Leszek nie wczy si
po ulicach. Byle jakiego, cinki mgby zszywa czy, o, pru, jak ten tu, wskaza na mnie. Po kadych
odwiedzinach u nas jest duo spokojniejszy, znacznie lepiej pi, nie zrywa si w nocy, nie wasa si
po domu, nie gada do siebie. A on by paci Radzikowskiemu comiesiczne wynagrodzenie. Poza tym,
co ju powiedzia pszeptem, przechylajc si przez st do Radzikowskiego, ktry kroi jaki
materia, e przyjechali kilka dni temu z powiatu, z wiadomego urzdu, poniewa doszy ich suchy,
jakoby Leszek rozpowiada niestworzone rzeczy. Wiedz, e to chore fantazje, ale ludzie mog
uwierzy, bo nie w takie rzeczy wierz. Najlepszy dowd, e kto przysa anonim, w ktrym jest
czarno na biaym, e Leszkowi Wronie, czyli jego synowi, nie podoba si obecny ustrj. Chory te
moe by szkodnikiem. I eby co z tym zrobi jako ojciec, bo nie chcieliby rozgosu, gdyby oni
musieli. Wic pomyla, e jakby tak do nas mg syn przychodzi i zaj si czym, nie chodziby
midzy ludzi, nie opowiada byle komu, a wie, e od nas by si nie wynioso nawet sowo.
I Radzikowski bez wahania si zgodzi:
Nie ma sprawy, panie Wrona. Rozumiem pana. Kto moe by bliszy ojcu ni syn. Niech

przychodzi. Jest tu sporo do prucia, bdzie pru. I nie musi pan nic paci.
A to moe wam bd chocia piwo dostarcza.
Dzikujemy, ale bdziemy pi, to kto bdzie szy. Krawiec, jak posterunkowy, musi zawsze by
trzewy.
Dzikuj, z ojcowskiego serca dzikuj. Bd go z rana przywozi i potem przyjeda po niego.
Na pocztek da Radzikowski Ambasadorowi jaki stary paszcz, kto przynis, eby zrobi
z niego paletko dla dziecka. Dziecko miao z osiem lat, a paszcz by omal z wielkoluda. Mona byo
od razu kroi, odcinajc wszystkie szwy, przeszycia, dziurki, nie potrzeba byo pru. Ale specjalnie
da mu Radzikowski taki paszcz, e gdyby nawet poprzecina wszystkie szwy, i tak daoby si uszy
paletko. Pokaza mu dokadnie, na czym polega technika prucia, da mu noyczki, yletk, pouczy go,
jak tym, jak tym. Siad przy nim i z godzin, moe wicej, razem pruli.
Skupiony nad tym pruciem, nie da si wcign w adn rozmow, przesta zupenie opowiada
o tych wszystkich projektach nowego adu, o ktrych tak chtnie przedtem opowiada. I nawet gdy
Romeo prbowa go jakim pytaniem skoni do odpowiedzi, zbywa go milczeniem. Tote Romeo
zacz znowu kl jak dawniej i to jedynie jeszcze poruszao Ambasadora.
Bardzo pana prosz, niech pan tak strasznie nie przeklina. Inteligentny pan czowiek, a ma pan
kloak w ustach.
Zrzucam z siebie tylko skurwysystwa tego wiata, panie Ambasadorze tumaczy si
Romeo. Bo chciabym kiedy w tamten wiat wierzy.
To niech pan idzie do spowiedzi, zamiast przeklina. A nie unis choby oczu znad prucia, tak
by w tym pruciu zatopiony, walczc ze swoimi drcymi rkami, ktre nie daway mu si przymusi
do linii szwu.
Spowied ju nie pomaga, panie Ambasadorze. Moe dawniej pomagaa, ale dawniej i wiat by
inny. Nie wiem, nie yem.
A przykro byo patrze, jak pochylony nad tymi rkami, prbuje je uspokoi, a z wysiku pot mu
czoo rosi. Nitki na wierzch wyaziy, bo tak mocno rozciga szew, ale gdy chcia nitk przeci, nie
trafia yletk i ci po materiale. A czasami zamiast w nitk, w palec. Krew mu cieka, gdy zaci si
gboko, tak e brudzi i materia krwi. Radzikowski zawsze z t sam wyrozumiaoci, bez
najmniejszego wyrzutu w gosie kaza mu tylko pj za parawan i obmy sobie rce. Romeo wtedy
szed z nim i kropi mu to zacicie wod kolosk.
I damy na dzisiaj spokj pociesza go Radzikowski. Jutro na pewno bdzie lepiej. Tylko musi
pan poczeka, a ojciec przyjedzie. Niech pan moe, o, pozbiera tu te wszystkie cinki, poukada na
wiksze i mniejsze, wiksze mog si jeszcze przyda. Robi tu jedna chodniki z takich cinkw.
Lecz nie byo lepiej ani jutro, ani pojutrze. Wci mu rce dray, a nawet jakby gorzej, wci ci
po materiale albo si kaleczy. Nieraz Radzikowski bra wic jego rk z t yletk w swoj rk

i wid j przez szew.


O tak, panie Leszku. Niech pan si tak nie napina. To jeszcze nie krawiectwo. Prosz, bd
patrzy.
Rka opuszczona jednak przez rk Radzikowskiego od razu si kaleczya. I to byo prawie regu.
Majster, pan Ambasador musi sam rzek by Romeo, patrzc, jak si znw zaci, gdy jego rk
opucia rka Radzikowskiego. Nie da si nieraz komu drugiemu pomc.
Wtrci si i Stanisaw, te spoglda z politowaniem na Ambasadora:
Ja jak si uczyem strzela, nikt mi nie pomaga. A rka mi draa, a mi chcieli odebra
pistolet. Wieszaem si na niej, ciskaem kamienie, a potem mogem oczy zamkn i z pidziesiciu
metrw.
Co Stanisaw porwnuje pistolet do yletki. atwiej kogo zabi, ni spru jeden szew w takim
achu.
Tak e paszcz, ktry da Radzikowski do prucia Ambasadorowi, pru chyba dwa miesice, a i tak
trzeba byo w kocu bez prucia skroi, bo ju klient upomina si o paletko. Co mu jeszcze da, ale
poprzecina szwy, pokrwawi. Zwrci si wic Radzikowski do ojca, e moe co maj w domu
niepotrzebnego, to niechby pan Leszek przywiz i pru, bez popiechu, bez terminw.
A jest w domu achw, to przywioz podchwyci ojciec i na drugi dzie przywiz swj stary
garnitur, paszcz, co tam jeszcze. Popruje, to znowu przywioz. Niech go pan tylko trzyma, bd
dozgonnie wdziczny. Widz, e jest dua poprawa. Mwi tu niedawno do mnie, moe ojcu popru t
kapot? O, t, co mam na sobie. Kiedy dobra jeszcze, mwi, synu.
Czy poradzi sobie Ambasador z tym pruciem, nie wiem, bo odszedem. A nie przyszo mi nigdy
do gowy zapyta Radzikowskiego, ilekro go odwiedziem. Zreszt mijay lata, zakad jego stacza
si, a mnie wcigny inne sprawy. Poza tym pytajc o Ambasadora, pytabym jakby o siebie, a to
byoby dla mnie zbyt dotkliwe.
Ostatniego dnia, gdy si egnaem, nie baczc, e si skaleczy, wycign wizytwk i wrczy
mi.
To na pamitk, emy razem pracowali.
Umazana krwi, wyblaka, bo te ile to lat mino, lecz to jego krew. Patrzc nieraz, jak si
mozoli nad szwem, na jego drce rce prbujce przeci nitk i nawet na jego bezwiedny, sdz,
umiech, gdy mu si udao, przestawaem nieraz pru, mylc tylko o tym, aby si nie skaleczy.
Chciaem mu jako pomc, choby mylami. W takich chwilach widziaem w nim swoje odbicie. Nie
miao znaczenia, e w przeciwiestwie do niego sprawnie pruem. Nawet Radzikowski kilka razy
zapowiedzia, e niedugo skoczymy z pruciem i przejdziemy na inny etap nauki. Jeszcze nie wie,
czy ten etap zaczniemy od podszywania poduszek w ramiona, czy od wszywania kieszeni u spodni,
czy od przygotowania konierza, zastanowi si. Nie chciaby czego w kolejnoci mojej nauki

przeoczy. Ale ja nie byem ju w stanie duej siebie wytrzyma.


A moe jaki wpyw miao i to, e zamieszka u matki od niedawna kierownik firmy budowlanej,
ktra rozpocza budow nowej szkoy, tak zwanej tysiclatki. Na tysiclecie pastwa miao powsta
tysic takich szk. Stara szkoa, do ktrej sam kiedy chodziem, bya ju wtedy w opakanym stanie:
dach przecieka, tynki si osypyway, zbutwiae deski w podogach ju si nie trzymay, sufity
w niektrych klasach groziy zawaleniem, zim ciepo uciekao z napalonych piecw przez wypaczone
okna, tak e mrz malowa paprocie na szybach, ktre zdrapywalimy linijkami albo chuchalimy na
nie ciepymi oddechami, aby zobaczy chocia kawaeczek wiata.
Siedzielimy przewanie w paltach, w czapkach, nauczycielki poobwijane w chusty, w filcowych
kapcach, w rkawiczkach. Byo jednak dwch nauczycieli, ktrzy, jak to si mwi, starali si trzyma
fason i przychodzili na lekcje w garniturach, pod krawatami, za to ku naszej radoci skracali lekcje
nieraz o poow, wicej nam zadajc do domu. Najgorsze jednak byo to, e zaczynay pka mury.
Cigle oczywicie co naprawiano, atano, lecz budowa nowej szkoy bya nieodzowna.
I wanie t budow rozpoczto. Szkoa miaa by nowoczesna, z duymi oknami, z centralnym
ogrzewaniem, z sal gimnastyczn. Zwalia si wielka ekipa budowlacw ze spychaczami,
koparkami, cignikami. Przyjechali betoniarze, murarze. Po nich zaczli przyjeda tynkarze,
posadzkarze, glazurnicy, dekarze, hydraulicy, specjalici od kotw grzewczych. Postawiono dla nich
obok budowy baraki, a kierownikowi wynajto mieszkanie u matki, i to najwikszy pokj, na parterze,
na prawo od wejcia, po przeciwnej stronie kuchni i naszego pokoju.
Zdaniem matki nie wyglda na kierownika budowy. Cichy, spokojny, co dzie si goli, zmienia
koszul, po przyjciu z pracy kpa si codziennie, wzbudzajc niezadowolenie matki, ile to wody na
niego jednego pjdzie, ile prdu na bojler. Duy, zwalisty, donie potne, orzeka nawet, e ma
robociarsk twarz. Zaraz si jednak skarcia, a moe dlatego, e z takimi przestaje, bo co mona na
wygld o kim powiedzie.
W przeciwiestwie do innych goci, ktrzy lubili zaj, porozmawia, napi si herbaty i woleli
zawsze w kuchni, e bardziej po domowemu, on trzyma si od nas z daleka. Dzie dobry, dzie
dobry, a jeli po co zaszed, to dzikuj, kaniam si i ju go nie byo. Czy aby uchyli drzwi do
kuchni, oznajmiajc, e dwa, trzy dni go nie bdzie, bo wyjeda. Tote w zdumienie kiedy wprawi
matk, gdy spyta, czy jest tu biblioteka.
Syszae, czy jest tu biblioteka powtrzya mi, gdy wrciem pod wieczr od
Radzikowskiego. Moe poycz mu jak swoj ksik. Gdzie bdzie chodzi do biblioteki na drugi
koniec. Masz przecie ksiki. Le na szafie. Od matury tam nie zagldae, tylko cigle latasz do
tego diaba Matei. Dobrze byoby jak nierozcit, przekonalibymy si, czy przeczyta. Masz tak?
A za jaki czas z o wiele wikszym zdumieniem znw mi oznajmia:
Wyobra sobie, e nie pije. Chcia go ten z tego mniejszego pokoju na grze zaprosi na swoje
urodziny, schodzi tu po kieliszki i zapuka do niego, a ten, e nie pije. Powiedzia tylko, to ycz

wszystkiego najlepszego. No, popatrz, jak nie z budowy. Zanie mu wreszcie t ksik.
Wybraem Stendhala Czerwone i czarne i gdy pod wieczr usyszaem, e wrci z roboty,
zapukaem do jego pokoju.
Prosz odezwa si po tamtej stronie niechtny, wydao mi si, gos, wic pomylaem, e mu
w czym przeszkadzam. Lea na nierozesanym ku, w ubraniu, z rkami podoonymi pod gow,
z otwartymi, zamylonymi oczami. Prosz, prosz. Gos mi si jego wyda teraz agodniejszy.
cign si z tego ka, nogi wsuwajc w kapcie. Przepraszam pana, ciki miaem dzisiaj dzie.
Ale prosz.
Przyniosem panu ksik powiedziaem speszony. Pyta pan podobno o bibliotek.
A tak.
Nie wiem, jakie tam maj ksiki. Ale moe ta pana zainteresuje.
Ach, Stendhal powiedzia. Czerwone i czarne.
Wic i mnie to wwczas zdumiao, czyby zna? Rzeczywicie potwierdzi:
Czytaem w modoci, ale dzikuj. Z chci przeczytam ponownie.
Zbi mnie tym zupenie z tropu.
To moe inn panu przynios?
Nie, nie. Warto po latach wrci do tego, co si czytao w modoci. Z innej perspektywy wtedy
si czyta. A moe si okaza, e to cakiem inna ksika. Prosz, niech pan usidzie. A przy okazji,
czyj jest ten obraz? I wskaza na mj obraz wiszcy na cianie, poniewa poprosia mnie matka,
abym pozawiesza kilka obrazw w pokojach dla goci, bdzie si kademu mieszka przyjemniej ni
przy goych cianach.
Mj z zaenowaniem wydobyem z siebie to sowo, mj.
Pan maluje? spyta jakby z odcieniem niedowierzania.
Ju nie.
To moe szkoda?
Teraz na krawca si ucz.
Na krawca? zdziwi si, nie zdziwi. Ale ma pan chyba jeszcze jakie obrazy? Chtnie bym
zobaczy.
Nie mogem go oprowadzi po domu, poniewa wszystkie pokoje byy akurat zajte przez goci.
A do nas gdybym chcia go zaprosi, eby mu pokaza te dwa moje obrazy, ktre wisiay w pokoju,
a jeden w kuchni, matka byaby niezadowolona, e bez uprzedzenia, bo musiaaby przecie troch adu
zrobi, powygadza przynajmniej narzuty na kach w pokoju, rozoy serwet na stole, poustawia
rwno krzeseka i co tam jeszcze, a w kuchni to ju nie wiem, co musiaaby zrobi, aby si nie
tumaczy, e nie zdya jeszcze posprzta. Jakkolwiek gdy byo nawet posprztane, zawsze si
tumaczya, e nie zdya jeszcze posprzta. Miaem, co prawda, kilka obrazw na strychu, lecz

niechtnie si do nich przyznawaem.


A jest tam wiato? spyta.
Marne. Jest okienko, lecz nie wiksze ni lufcik.
To moe tutaj by pan znis, jeli nie byby to zbyt duy kopot? W t najblisz niedziel
odpowiadaoby panu? Zobacz tylko, jak mi si uoy, uprzedz pana.
Widocznie mu si nie uoyo, bo mina jedna, druga, trzecia niedziela, mylaem, e ju
zapomnia albo odwleka, a ja zapomn, a nie przychodzi mu do gowy inny sposb wyjcia
z sytuacji, e si nieopatrznie spyta, czyj ten obraz. A rzuci to ot, tak sobie, aby jako pokry moj
niezrczno z przyniesion ksik, ktr ju czyta. Zwaszcza e w jedn z tych niedziel, ktre
mijay, nigdzie do poudnia nie wychodzi, dopiero pod wieczr. Staem w oknie pokoju i patrzyem,
inni gocie wychodzili, on nie. W kocu zrobio mi si obojtne, uprzedzi mnie, nie uprzedzi. Nawet
pomylaem, e to dobrze, jeli zapomnia, ja mu na pewno nie przypomn. Przestaem malowa i nikt
mnie ju do malowania nie namwi. Pruj achy u Radzikowskiego i bd ju pru, dopki
wytrzymam. A moe wytrzymam i uda mi si zosta krawcem. Jakkolwiek nie mylaem o sobie a
tak daleko i w ogle myli moje byy raczej martwe. Ale ile to ludzi nie mylao o sobie, e zostan
tymi, ktrymi zostali. Marzenia cign ich w gr, a oni spadaj. Potem rozpaczaj za sob, e nie
takimi mieli by. Nie bd wic jedyny, podziel los wikszoci.
Nieoczekiwanie przed ktr niedziel, w pitek, zajrza do kuchni i spyta:
Czy w t niedziel do poudnia odpowiadaoby panu?
Zniosem prawie wszystkie obrazy, jakie znajdoway si na strychu, z wyjtkiem jednego, ktry
by niedokoczony.
Niech pan mi je zostawi. Najpierw sam popatrz. Pniej pana poprosz.
Zdziwio mnie, mylaem, e w mojej obecnoci bdzie chcia oglda, abym mg mu objani,
co na ktrym jest, co mi przywiecao, gdy ten czy tamten malowaem, skd zaczerpnem pomys do
tego czy do tego, dlaczego ludzie na tym s ledwo plamkami, a na tym jakby pkali z nadmiaru i tak
dalej, i tak dalej. Bo nie mylaem, eby jaki kierownik budowy szkoy mg si zna na malarstwie.
A takim trzeba zawsze wyjania, co, jak, skd, dlaczego. Najagodniejsze zarzuty, jakie mnie dotd
spotykay, to e co jest niepodobne do czego, nie domyliby si, e to jest to, bo poza bezksztatem,
plamistoci, kolorami, grubo kadzion farb nic tu innego nie wida. A nieraz bywao, e kto
pociga rk po obrazie i pyta, dlaczego to takie chropawe. Raz usyszaem, e on by tak samo
potrafi, chocia nie mia pdzla w rkach.
Od goci mieszkajcych u matki te si matka niejednego nasuchaa. I jego rwnie zaliczyem
do takich.
To moje przekonanie troch podwaaa ksika, ktr mu przyniosem, a ktr ju czyta. No,
i moe to, e nikt jeszcze z wasnej woli, w kadym razie dawno nikt nie wyrazi yczenia, e chciaby

obejrze moje obrazy.


Poprosi mnie do siebie dopiero w nastpn niedziel.
Obejrzaem powiedzia. Daruje pan, e chciaem najpierw sam. Gdy ogldam z kim, nie
mog pozby si wraenia, e ten kto wydziera mi z oczu to, co chciabym zobaczy. Niechby to by
kto najbliszy, obraz rozdziela si na jego i mj. W poowie widz jego oczyma. Sztuka nie nadaje
si do masowych wystpw. Jest wasnym wiatem artysty, niemajcym odbicia w tym czy tamtym
wicie. Jeli nas dopuszcza do siebie, to musimy si caym sob jej odda. Jest jak akt seksualny. Przy
tym czua niczym rana, bo te bywa czasem ran artysty. Ma si rozumie, prawdziwego artysty.
Suchaem go ze wzrastajcym zdumieniem, niewiele z tego rozumiejc, i czekaem w napiciu,
kiedy co powie o moich obrazach.
A przechodzc do paskich obrazw... zastanowi si przez chwil. No, c, niektre s dla
mnie zbyt zimne, nie mogem nawiza z nimi porozumienia. Albo te one ze mn nie chciay. Inne
znw jakby co niszczyy, a nie byy w stanie jeszcze niczego ustanowi. W tym na przykad
odczuwam jaki przesyt, jakby chcia pan naraz wyrzuci wszystko z siebie. Rozumiem to, lecz to
niemoliwe. Ten natomiast, przepraszam za to banalne sowo, bardzo mi si podoba. Sowo podoba
brzmi pusto i nic nie znaczy. I unis Dziewczynk ze nic lalk, podchodzc z ni do okna.
Potrzebuje jednake wiata. wiata. A dzisiaj soce niemrawe, rozmazane. Po poudniu moe pada.
Ogldaem go na szczcie w penym socu w ubieg niedziel. Niewiarygodne wrcz, jak wydostaj
si z niego niczym z niebytu wszystkie tony, ptony czy nieledwie sugestie kolorw, a wic
i znacze. Ten sen lalki wyda mi si tyle poetycki, co porazi mnie zarazem. To nie jest jeden sen,
nie wiem, czy zdaje pan sobie z tego spraw, lecz sny caego ycia, te przesze i przysze, do ktrych
dziewczynka wraz z lalk dopiero dorosn. Tak, to jest sztuka. Ma pan moe jeszcze jakie inne?
Miaem jeden niedokoczony, ktrego mu nie przyniosem. Zaczem go malowa w czasie
studiw, lecz nie mogem sobie z nim poradzi. Zobaczyem kiedy w jakim pimie zdjcie z czasw
wojny. Na szubienicy, przypominajcej szerok bram, zwieczon u gry poprzeczn belk, rzd
powieszonych mczyzn, a u ich zwisajcych stp kobiety z zadartymi gowami, stojce tyem do
obiektywu. Wystaway z dolnego brzegu fotografii gdzie tak do p plecw. A nad nimi wisielcy
z powykrzywianymi twarzami, z opadymi gowami i dyndajcymi nogami zajmowali prawie cay
plan. Dugo mnie to zdjcie przeladowao, nie mogem si od niego uwolni, a postanowiem
namalowa na jego podstawie obraz, niedokadnie taki jak to zdjcie, bo nie miaoby to przecie
sensu.
Nie zdawaem sobie jednak sprawy, na co si porwaem. Niestety, nie potrafiem na tyle uwolni
si od wstrzsu, jakiego doznaem, aby rka, pdzel, farby, no, i oczy, oczy, stay mi si posuszne.
Nie potrafiem zapomnie o tym zdjciu, a przynajmniej wymwi mu wiernoci. Wierno nie
sprzyja sztuce, nie pobudza wyobrani, nie mwic, e zniewala. Nie miaem wci pomysu, tak mnie
to zdjcie obezwadniao.

W kocu doszedem do wniosku, e skoro wisielcw nie obchodzi ju ycie, cay jego ciar spad
na stojce u ich stp kobiety. Moe niejedna, patrzc na martwe ciao ma, syna, brata, pytaa, jak tu
teraz bdzie y. Pomylaem wic, e nie mog sta w tym samym miejscu, w ktrym sta fotograf.
Powinienem znale inny punkt, gdzie postawibym sztalugi. Punkt, z ktrego patrzymy, decyduje, co
widzimy. Oczywicie to bana. Ale ten bana okaza si dla mnie zbawienny. A nawet mnie zaskoczy,
otwierajc zupenie nieprzewidywan perspektyw, gdy sobie wyobraziem, e stanem nie z tyu, jak
fotograf, za plecami kobiet, lecz po przeciwnej stronie szubienicy, na wprost nich. Zobaczyem nagle,
e kobiety nie pacz. Bez szlochw, zawodze, jkw stoj pogrone w martwym milczeniu. Jakby
pacz nie by w stanie sprosta ich rozpaczy. Jakby ich nieme oczy nie miay czym ju paka, jakby
byy do cna wypakane, pozostawiajc w ich twarzach ju tylko puste oczodoy. Przeszkadzay mi
jednake te wiszce tu nad nimi ciaa. Przesaniay niczym kurtyn puste oczy kobiet.
Podcignem wic troch wisielcw, tak e nie byo ju wida grnej belki szubienicy, a tylko
naprone kawaki sznurw ze zwisajcymi ciaami. Mimo to obraz wyda mi si wci jakby za
ciki od nadmiaru. Podcignem ich wic jeszcze wyej, pozostawiajc u gry jedynie szyje
z zacinitymi sznurami. Podcigaem ich tak kilka razy, do piersi, do brzuchw, do bioder, jakby to
niewidoczni kaci na moje yczenie podcigali ich na tych sznurach, a jeszcze mnie pytali, czy
wystarczy. Nawet zapaem si na skojarzeniu, e to ja ich wieszam, ja tutaj dowodz. Ratowao mnie
jednake przed tak rol to, e wci byem niezdecydowany, zamalowywaem, zmieniaem blejtramy
i zaczynaem od nowa. W kocu zostawiem u grnego brzegu same wiszce stopy.
Okazao si to jednak o wiele trudniejszym rozwizaniem. Tyle par stp, tyle par obuwia, bo
przecie nie mogli mie jednakowych, zwaszcza e te stopy miay mwi teraz za nich to samo co
cae ciaa, a moe i wicej. I mcz si, zachod w gow, przypominaj sobie, jakie buty nosz ludzie,
a nie zwracae na to nigdy szczeglnej uwagi, w kadym razie u mczyzn, co innego u kobiet, lecz
adna kobieta nie wisiaa. Gdybym nawet jak umieci, co nie byoby nieprawdopodobne, to co by
mi psua. Bo, powiedzmy, pantofelki na wysokich obcasach zwisajce z szubienicy. Okruciestwo.
A nie usprawiedliwiaoby mnie, e sztuka jest z istoty okrutna.
Namczyem si nad tymi stopami, eby cay ten wiszcy rzd jako uoy, bo byli wrd
wisielcw nisi, wysi, wic nie mg by to rwny rzd. Do tego nie wiedziaem, czy w takich
samych butach chodzili ludzie w wojn, bo nie znaem przecie wojny. Prbowaem si rozpytywa,
ale dziwaczny si wydawaem, e rozpytuj o buty w wojn. Pomg mi dopiero szewc Mateja, gdy
przyjechaem na ferie do matki. Nie zdziwi si, e o buty pytam.
Gdyby kto nie wiedzia, e wojna, po butach by pozna. W drewniakach na ten przykad si
chodzio, a kto chodzi teraz w drewniakach? A kobiety zim w kapcach? Z wojoku, obszywanych
skr.
Mgby kto powiedzie, co tam takie szczegy. Ale szczegy s wane, o, bardzo wane, gdyby
takiego buta chciao si tylko plam zasygnalizowa, to trzeba mie go w oczach, jak mgby

wyglda. I tak zebraem tych butw, ilu byo wisielcw. Byy i drewniaki, ale i z cholewami,
masywne, juchtowe, giemzowe, byszczce oficerki, czarne pbuty, na nich kalosze, jakby pluta bya,
a ten kto wybiera si akurat z wizyt. Obok nich najmodniejsze podobno przed wojn te pantofle
z biaymi wstawkami, dalej winiowe centkowane we wzory, sanday mniej czy bardziej odkryte,
take najzwyczajniejsze domowe kapcie, jakby kogo z ka cignito i zawleczono wprost pod
szubienic. A inne stopy w samych skarpetkach, z innych onuce zwisaj, bo kto nie zdy si obu.
Takie pomieszanie mogoby si wyda komu nieprawdziwe, bo przecie w innych butach chodzi
si latem, w innych zim. Nie ma jednak znaczenia lato, zima. Prawda sztuki jest ponad prawd ycia.
To znw jakby kto kolb karabinu w plecy poganiany, zdy aby wdzia na przybo jednego buta,
a drug nog zawisn boso. Ktre nogi, mylaem, eby wisiay tylko w samych kaloszach,
obwizanych sznurkiem, lecz eby to by nie tyle znak biedy, co nagego przeraenia, gdy
czowiekowi odejmuje wiadomo, e nie wie, co robi.
Te mnie to jednak nie zadowalao, bo buty malowane od zapitkw, podobnie jak bose stopy od
pit, nie wyday mi si tak dojmujce, jakbym oczekiwa, nie miay tej rnorodnoci, a wic i siy
wyrazu, co z przodu. I postanowiem te wszystkie stopy namalowa z przodu, a e ciaa bd wisiay
tyem, to i tak im niczego nie odejm. Tylko e stojce pod tymi ciaami kobiety wyday mi si jakby
tem dla tych stp. Gsty czarny tum, zlewajcy si w czarn mas, z ktrej wyaniay si ledwie
zarysy twarzy, a w twarzach puste oczodoy po wypakanych oczach, nie robi takiego wraenia jak te
wiszce w grze stopy. Nasuwaa si wrcz myl, e rozpacz kobiet jest pokorna, niema. A nawet e te
stopy szydz z ich rozpaczy. Mona byo z tych wiszcych stp, tak rnorodnie obutych, odczyta
i mieszno, i groz. Chocia kto wie, czy nie tak powinno si czyta i ycie. W kocu sam ju nie
wiedziaem, o co mi chodzi. Przysza mi nawet myl, eby cakiem usun wisielcw i powici
obraz tylko kobietom, bo to one wylewaj za wiat zy.
Ten obraz najwyraniej mnie przerasta. Odoyem wic dalsze malowanie, e moe kiedy go
dokocz. Ale wkrtce rzuciem studia i nie wrcia ju nigdy do mnie myl, eby go dokoczy.
Przywiozem go razem z innymi obrazami i zoyem na strychu, gdzie znajdowao si jeszcze kilka
z czasw szkolnych, z liceum. Kiedy matka mnie poprosia, abym pozawiesza po jednym obrazie w
pokojach, bdzie gociom przyjemniej i kontrola, gdy przyjdzie, niech zobacz, jak jest zadbane,
nawet obrazy wisz w pokojach, tego nie wybraem. Nie dlatego e le by si z nim mieszkao, cho to
wane, czy z obrazem da si mieszka, dlatego przewanie zawiesza si wszdzie pejzae, ale moe
dlatego e wci nosiem w sobie jak bezwiedn iskierk wiary, e kiedy go dokocz.
Nie rozumiaem wtedy, e s takie obrazy, ksiki, dziea muzyczne, ktre nie pozwalaj si
dokoczy, ktrym jakby nie by pisany koniec. Take my, ktrzy na nie patrzymy, czytamy,
suchamy, nie oczekujemy od nich koca, jako e wszystko na tym wiecie zamierzone jest na
wieczno, rwnie nasze oczekiwania. Moe wszystkiemu, co istniao, istnieje, istnie bdzie, z
natury przypisany jest stan niedokoczenia, wcznie z wszechwiatem. I gdyby nie mier, nie

wiedzielibymy, e co takiego jak koniec jest moliwe.


Mam na strychu jeszcze jeden, ale niedokoczony powiedziaem.
Nie szkodzi. Czasem taki niedokoczony jest lepszy. Wiele dokoczonych sprawia wraenie,
mwic najkrcej, jakby byy przemalowane, niczym ponad miar ubrana kobieta. Overdressed, jak
mwi Anglicy.
Niechtnie poszedem na strych i przyniosem mu ten obraz. Znw powiedzia, e chciaby z nim
zosta sam. Czekaem wic, a mnie poprosi, tak samo jak po obejrzeniu tamtych. Czuem jednak
niepokj i nawet aowaem, e ulegem jego probie. Nikomu dotd tego obrazu nie pokazywaem.
Moe zacznie mi doradza, abym opuci troch wisielcw, albo e ta czarna przestrze, wypeniona
twarzami kobiet, jest niema, e kobiety powinny mie jednak oczy, bo wypakane oczodoy niewiele
mwi, a nawet sprawiaj wraenie, e i kobiety s martwe. Albo nawet powie, niech pan ju nie
koczy. Jest pan za mody na taki obraz. Nie przey pan wojny, to c pan moe o niej wiedzie.
Zawsze byem wtedy na co za mody. A po tym, co mi po obejrzeniu tamtych powiedzia, mogem si
wszystkiego spodziewa. I prawd mwic, nie chciaem, eby mi cokolwiek doradza, bo i tak nie
miaem zamiaru tego obrazu koczy. aowaem, e go nie spaliem.
Matka zaniepokoia si:
Co tak chodzisz w t i z powrotem, z kuchni do pokoju, z pokoju do kuchni. Nie bdzie mu si
podoba, to nie musisz si przejmowa. Co tam jaki kierownik budowy. Jeszcze eby zamek budowa.
Ale zwyk szko buduje, a szko to mogliby i tutejsi murarze postawi. Znalazby si i kierownik,
nie gorszy. Nie musieli sprowadza nie wiadomo skd.
Mina godzina, miny dwie, a on nic. Min cay dzie. Wyszedem nawet na ulic zobaczy, czy
ju zgasi wiato. Zgasi, pi. Nastpnego dnia wrciem wczeniej do domu, aby czeka, kiedy on
wrci z pracy. Wrci i tak samo nic. W cigu kilku nastpnych dni spotkalimy si raz w drzwiach,
on wychodzi, ja wracaem. Ucisn mi tylko rk i rzuci, jak si mamy.
Niepokj mj zaczyna si przeradza w zo, nie na niego, na mnie samego, e waciwie na co
czekam, cokolwiek mi powie, niczego to nie zmieni, postanowiem, co postanowiem, nie bd
malowa. Niech wystawi ten obraz przed drzwi, a zabior go, nie musi mi nic mwi. Lecz i tego nie
mogem si doczeka. A upomnie si nie miaem, mgby jeszcze pomyle, e mi zaley, aby co
powiedzia, e zmuszam go w ten sposb, aby co powiedzia.
Przyszo lato i wyjecha na urlop. Cay miesic go nie byo. Wrci opalony, chocia lato byo
kiepskie, przewanie padao. Najwidoczniej i zadowolony, bo spotkawszy mnie w drzwiach, ni std, ni
zowd powiedzia, e przywiz dobre wino, i czy jutro, nie, pojutrze dabym si zaprosi na to wino.
By we Francji, u przyjaciela z obozu, i ten go winem obdarowa. Zaniepokoio mnie to wino, e moe
przypomnia sobie mj obraz i zdecydowa si dopiero przy winie co mi o nim powiedzie,
a zapewne nic dobrego, i winem chcia swoj opini zagodzi.

Zaszedem wieczorem, na stole staa ju butelka i trzy krysztaowe kielichy. Zdziwi mnie ten
trzeci, czyby jeszcze kogo zaprosi i przy nim bdzie mwi o tym moim obrazie. Ktem oka
spojrzaem na butelk i przeczytaem Chteau Margaux. Nic mi to wwczas nie mwio, prcz tego e
francuskie, bo uczyem si francuskiego w liceum. Zdyem te zauway, e mj obraz z wisielcami
znajduje si nad jego kiem, w miejscu poprzedniego, a poprzedni tyem odwrcony wystaje zza
nocnej szafki, a przecie musia mu si podoba, bo nie spytaby mnie, czyj to obraz. Jakby zgadujc,
e zastanawiam si, dla kogo ten trzeci kielich, powiedzia:
Ale niech pan poprosi i pani matk.
Poszedem po matk, jakkolwiek nie bardzo byo mi to na rk, eby nam towarzyszya. Nie
chciabym przy niej mwi, e skoczyem na zawsze z malowaniem. Domylaa si, a moe
i zdawaa sobie z tego spraw, skoro owiadczyem jej, e nie wrc ju na studia. A mogaby nawet
powiedzie, o, i dobrze, przynajmniej bdzie mia zawd, jak zostanie krawcem. A wtedy nie
powiedziaby ju sowa o tym moim obrazie. Ale co mgby powiedzie, drczyem si
przypuszczeniami. Modo to bunt? Obruszyoby to matk, jak to bunt? Krawcem by to bunt?
Wszyscy, co si buntowali, nie wyszli na tym dobrze. Powywozili ich, w wizieniach zgnili, mieliby
i jego zamczy?
Na szczcie matka nie chciaa nawet usi. Wypia wino na stojco, tumaczc si, e co tam jej
si gotuje, moe ju kipi, i wpada na chwil.
Nie zatrzymywa jej, powiedzia, e rozumie, co mogo wiadczy, e chce zosta sam na sam ze
mn. Dola wina do kielichw, stukn swoim kielichem o mj, dwik krysztau zabrzmia omal
uroczycie, poczuem si troch zawstydzony t jego nieoczekiwan poufaoci, bo przecie trcenie
si o czym takim wiadczy. Zamyli si przez chwil, popatrzy na mnie, popatrzy na ten mj obraz
i powiedzia:
C ja mgbym panu powiedzie? Kady musi przej przez swoje dowiadczenie.
I rozemiawszy si sarkastycznie, wychyli do dna wino.
Ponownie nala, tylko sobie, bo ja aby umoczyem usta i miaem peny kielich. Przystawi sobie
swj kielich pod oczy i jakby patrzy na swoje odbicie w tym winie, a moe mienice si w czerwieni
wiato tak go zaintrygowao, po czym spyta mi si, czy rzeczywicie mam zamiar zosta krawcem.
Powiedziaem, e jeszcze nie wiem, na razie ucz si, to znaczy pruj.
A co pan pruje? zainteresowao go.
Jak msk marynark wtedy pruem, ktra miaa by przerobiona na damski akiet, bo m
klientce umar.
Marynark na akiet powtrzy jakby do swoich myli.
Po czym ku mojemu zdumieniu zacz wychwala zawd krawca. Nawet si przy tym oywi. Nie
posdzaem go, eby si na tym zna, lecz mwi, jakby sam zaczyna od prucia i przeszed przez

wszystkie nastpne szczeble tego zawodu. Przez fastrygowanie, dekatyzowanie, prasowanie,


podszywanie podszewek, ptna, wosianek pod piersi, poduszek w ramionach, doszywanie konierzy,
wszywanie kieszeni do wewntrz, naszywanie na zewntrz, nie mwic o guzikach, patkach, rnych
zakadkach, wypustkach, a gdy przeszed do przymiarek, wiedzia nawet, e kady czowiek ma jedno
rami nisze, a skoczy na krojeniu marynarek, darowujc sobie spodnie. Widocznie uzna, e
spodnie nie czyni mistrza w tym zawodzie.
Jednake s krawcy doda ktrzy zatrzymuj si na spodniach w swoim rozwoju.
Aha, i wspomnia jeszcze o mankietach, e niepotrzebne, bo tylko brud si w nich zbiera. Co
prawda, szyo si wtedy ju coraz czciej bez mankietw i powiedziaem mu to.
Naprawd? zdziwi si czy uda zdziwionego, bo nie mogem si, mimo tego wina, przebi
przez mur, jaki oddziela go ode mnie. O, to przynajmniej jest jaki postp dokoczy jakby po
zastanowieniu.
Uj znw butelk i znw nala. Zobaczywszy, e niewiele ju w niej, wsta i wydosta z szafki
drug. Odkorkowa, resztk z tamtej dola sobie, mnie z tej nowej.
Nie lubi pan wina? To naprawd dobre wino.
Upiem wic tak z p kielicha. A on tymczasem zacz rozglda si po pokoju, jakby pierwszy
raz si w nim znalaz. Nie byo jednak w jego oczach adnej ciekawoci. Nawet po tym moim obrazie
przelecia oczami jak po ku, nocnej szafce, cianach, oknach, drzwiach, ktre matka, wychodzc
w popiechu, aby tylko przypara. Wsta wic i zamkn. Siad i z tym brakiem ciekawoci w oczach
na mnie si zatrzyma. Wydawao mi si, e za dugo ju na mnie patrzy, aby nic to nie znaczyo.
W kadym razie duej ni, siedzc naprzeciw kogo, zwyko si patrzy. Wzrok nie wytrzymuje tak
dugiego patrzenia, musi raz, drugi, trzeci uciec w bok, w gr. Kiedy kto za dugo na ciebie patrzy,
jego wzrok ku mylom si zwraca i nie naley wierzy takim oczom, e na ciebie patrz. Mogo to
trwa nie wicej ni kilkanacie sekund, lecz wydawao mi si, e nigdy ju tego wzroku ze mnie nie
zdejmie. Na szczcie podnis kielich i upi troch wina.
Zdziwi si pan pewnie zacz jakby od niechcenia e jaki kierownik budowy, nie wiadomo
kto, ot, przyjecha, zamieszka i ma czelno niczym pierwszy lepszy prostak wypowiada si
o paskich obrazach. Niech pan nie zaprzecza doda stanowczo, niemal zrzucajc z siebie tym
jednym zdaniem ca poprzedzajc to zdanie agodno, a tym samym uprzedzajc mj sprzeciw,
ktrego zapewne si spodziewa.
Wzruszyem ramionami, mimo e miaem ju na kocu jzyka:
Ale skd.
Niech pan nie zaprzecza powtrzy agodniej. Aczkolwiek robi to niechtnie, musz
przyzna si panu, e kierownikiem budowy jestem z koniecznoci. To nie pierwsza moja budowa
i konieczno rwnie dawna. Lecz wdziczny jestem tej koniecznoci, e uratowaa mnie. Byem

kiedy rzebiarzem, na szczcie skoczyem i architektur. Dawne dzieje, przed wojn. C, zanim
czowiek nie pozna ycia do koca, ma skonnoci do uniesie. Mio, szczcie, marzenia, nadzieje
i tak dalej. Nic nie chce by nazwane, jak na to zasuguje i zanim si dokona. I czowiekowi si
wydaje, e yje cay czas w modoci. Pikny czas, modo. I bywa, e nie zauwaa, jak spada
z wolna w otcha. A niekiedy i gbiej. Dlatego nie zdziwiem si, gdy mi pan powiedzia, e uczy si
na krawca. Czyby pan nie wierzy w siebie, pomylaem. A jednoczenie nie wie pan, czy chce zosta
krawcem. Moe gdybym nie spyta, czyj ten obraz, ktry wtedy tu wisia, nie obeszoby mnie to. Ale
odpowiadajc, mj, obudzi pan we mnie udrk, co do ktrej byem przekonany, e dawno si jej
pozbyem.
Inaczej mwic, e si zabliniem. Ten krawiec i malarz jako mi nawet wspbrzmia.
Pomylaem, czyby kierowao panem jakie niewiarygodne w tak modym wieku poczucie
niepewnoci, ktre si osiga dopiero bliej koca ycia. Bo przecie nie dowiadczenie to panu
podpowiedziao. Za mody pan na to, eby ju myle, jak uprzedzi swoje ycie. Dowiadczenie
zreszt uczy nas tylko jednego, aby nie ufa dowiadczeniu. Mnie nie sta byo na uprzedzenie
swojego ycia.
Inna sprawa, e wrono mi wielk karier. Wizjoner, pisano ju po pierwszym moim pomniku.
Dreszcz a przenika, gdy si pomyli, do czego moe doj, gdy nabierze wikszego dowiadczenia,
udramatyczni bardziej form, chocia ju ten pierwszy pomnik jest z krwi i ciaa. Syszy si w nim
bijce serce, pulsujce myli. Takie przedwojenne ple-ple. Kretyni. Prostackie wyobraenia, czym jest
sztuka. A ja za mody byem, za gupi, eby temu nie ulec.
Najwyraniej wzburzy si, jednym haustem wypi to, co mia w kielichu, a mia wicej ni
poow. I natychmiast nala sobie peny kielich, o mnie jakby zapominajc. Miaem jeszcze troch,
piem drobnymi ykami, chocia razem z nim, a moe i czciej unosiem kielich do ust, jakby
zamiast sw, bo nie wiedziaem, co mgbym powiedzie, i zastanawiaem si cay czas, po co mu tu
byem, skoro nic do tej pory nie powiedzia o moim obrazie. A przyjbym z ulg, gdyby mi nawet
powiedzia, dobrze, e pan przesta malowa, i nawet tego obrazu niech pan ju nie koczy. W por si
pan zatrzyma. Zazdroszcz panu, e pan wiedzia, kiedy si zatrzyma.
W pewnej chwili, patrzc na niego, miaem wraenie, e widz, jak szwy zaczynaj w nim pka,
i to bez mojego prucia. Czoo, oczy, brwi, nos, usta, policzki, broda, wszystko to najwyraniej si
rozazio. I strach mnie ogarn.
Kretyni powtrzy ju spokojnie. A ja schlebiaem ich parszywym gustom. Swojej
parszywoci schlebiaem. Nie umiaem nie ufa. A tylko z nieufnoci rodzi si sztuka. Nieufno jest
jej gleb. Chocia nie wierz ju w sztuk.
Upi troch wina i niemal ojcowskimi oczyma popatrzy na mnie. Mia ponce oczy. A moe takie
stay si po winie, ktre wypi, a wypi ju sporo, druga butelka si koczya. Miaem wraenie, e
mnie tymi oczyma widzi na przestrza, e widzi nawet, czego ja nie widz albo co przed sob

ukrywam, chocia nie wiem o tym.


Ja niestety jestem ofiar historii powiedzia historii z naciskiem na kad sylab. Jak prawie
cae moje pokolenie. Tak, tak, historia potrzebuje ofiar. Nie potrafiem si spod niej ju wydosta.
Niektrym si udao, mnie nie. Ale pan jest za mody, eby nie wierzy w siebie. Niech pan nie
przeoczy swojej modoci. Pniej bdzie panu coraz trudniej w cokolwiek uwierzy. A znajdzie si
pan w pustce, samotny, e nie bdzie pan mia nawet kogo spyta o drog, aby nie pobdzi, nie
zagubi si doszcztnie. Bo kogo? Boga? Tylko gdzie go szuka? Gdzie go szuka? Bg opuci
wszystkie wiary. Spyta pan dlaczego? Zawid go czowiek. Straszliwie go zawid. Przymkn
oczy, wydao mi si, e jest ju bardzo zmczony albo tak si gboko zamyli. Po chwili jednak,
jakby wydobywajc si z tego zmczenia czy zamylenia,powiedzia: A takie opuszczone wiary s
grone. Staj si siedliskiem nienawici, a niekiedy nawet zbrodni. Machn rk jakby
z rezygnacj. Mylaem, e daje mi w ten sposb rwnie znak, e nie ma o czym mwi, a wic
i rozmowa nasza jest skoczona. Przepraszam pana powiedzia gosem jakby przetrconym,
cichym, gdy zauway, e mam zamiar wsta. Nie chciabym odmawia panu wiary w Boga, jak
rwnie w sztuk. Bg poszerza granice sztuki. Kto wie zreszt, czy Bg i sztuka to nie to samo. Jeli
nie, to niech pan przynajmniej uwierzy w sztuk.
I wtedy zdobyem si ten jeden jedyny raz w czasie caej rozmowy na odwag. A moe nie bya to
odwaga, tylko poczuem, jakby co rozdar we mnie, e a mnie zabolao, i powiedziaem:
Chciaem uwierzy, ale mi nie pozwolono. Zapaem kielich i wypiem do dna.
Nie pozwolono! omal wybuch szyderczym miechem. Nie pozwolono! powtrzy, jakby
wiwatujc. Po czym zapa butelk z winem, przechyli nad moim kieliszkiem, butelka bya jednak ju
pusta, pocieko ledwo kilka kropel. Zerwa si, sign do szafki i wycign zamiast wina wdk.
I jakby si tego nieustajcego w nim miechu czy kryjcej si w tym miechu wciekoci uderzy
mocno dnem butelki o st, a szyby w pokoju zadwiczay, a wychylony z szyjki korek zapa
zbami i wydar. Nie mam ju wina. Trzymaem t butelk dla swoich majstrw, ale nie bdziemy
od nich gorsi. Nala mnie, nala sobie w te krysztaowe kielichy i wypi od razu duszkiem wicej ni
p kielicha, ja umoczyem tylko usta. Nie pozwolono. Nie mia si ju. A kt by mia panu
pozwala? To pan nie wie, e wszystko suy temu, eby nie pozwala? Nawet wolno jest do tego
wykorzystywana, eby nie pozwala. Wyobrania zawsze musiaa mie licencj od jakiej wadzy,
takiej, innej. Nie tylko tej na szczytach, take tej maciupekiej wadzy mikrobw. Niewykluczone
zreszt, e w kadym czowieku siedzi taki mikrob i popiskuje, nie pozwalam. Sztuka jest
niebezpieczna, modziecze. Obnaa nasz mao, nikczemno, podo, fasz. A co najgorsze, kae
nam si zastanowi nad sob, kim naprawd jestemy, a nie kim si sobie wydajemy.
By ju pijany. Mnie rwnie, chocia piem drobnymi ykami albo tylko maczaem usta, zaczo
si z lekka krci w gowie. Tak e gdy signem po kielich, chcc mu towarzyszy, czuem troch
rk jak nieswoj, bo te nie miaem wprawy w piciu. Powieki mu si coraz czciej przymykay, lecz

zaraz je otwiera na ca szeroko, wbijajc si ostrym wzrokiem we mnie. Rwnie sowa jakby mu
zawadzay w ustach. Widocznie jednak umia si przywraca si woli do jakiej takiej trzewoci, bo
po duszej chwili takiego wpatrywania si we mnie powiedzia jakby z lekk drwin w gosie:
Wiem co o tym. O, wiem co o tym. Zatrzyma si na krtko jakby dla namysu. Zrobiem
trzy albo cztery, o tych moich pomnikach mwi, i wszystkie zburzono. Ale przynajmniej jedno
zrozumiaem, e nie od materiau zaley trwao pomnikw. Moje byy wszystkie z kamienia. I co?
A niektrym si wydaje, e pomniki s w stanie na wieki utrwali to czy tamto. Czyny, wydarzenia,
idee, postacie. Bzdura. Byle wiatr historii, a wal si, jakby byy z puchu. Na ich miejsce stawia si
inne w przekonaniu, e da si historii powiedzie stop! Nie da si. Historia to potwr, toczy si przez
wszystkich i wszystkich jednako miady. adne pomniki jej si nie opr. Nie s nawet w stanie zej
jej z drogi. Powie pan, ze wszystkimi sztukami jest podobnie. Nie. Inne sztuki mog co najwyej ulec
zapomnieniu. Pomnikom nie jest przypisane zapomnienie. Pomniki si burzy. W o wiele
szczliwszym pooeniu s obrazy. Mona je choby wynie na strych. Czy partytury. Miaem
takiego znajomego muzyka, chodzi z kieszeniami penymi partytur. Nikt ich nie chcia zagra.
Pociesza si tym, e napisa muzyk dla przyszoci. Gdyby w przyszo nie wierzy, palnby sobie
w eb. Pomniki nie daj takiej moliwoci, mona jedynie paln sobie w eb. Podobno w jakim
miecie, nie pamitam jego nazwy, oczywicie nie u nas, znajduje si pomnik, ktry mieszkacy
wystawili burmistrzowi za to, e w czasie wojny podda miasto bez walki i w ten sposb je ocali.
U nas byoby to niemoliwe. My wolimy, aby nam miasta burzono.
Nie byo mi do miechu. Czuem, jak nagle zimno mi si zrobio. Skuliem si w sobie, niewiele to
pomogo, wic uniosem kielich i wypiem spory yk, a mnie na chwil zatkao. Popatrzy na mnie
jakby z politowaniem. Po czym niepewn rk po chwiejcej si linii dotar do swojego kielicha, uj
obiema rkoma i opuciwszy nad nim gow, patrzy w jego przezroczyst zawarto, z lekka
zarowion resztkami wina, i jakby z tego kielicha wydobywajc sowa, powiedzia:
Marzyem, aby zrobi pomnik, ktrego aden wiatr historii nie zmiecie. Chocia kto wie, czy nie
w przemijalnoci kryje si sens sztuki. Jak w przemijalnoci sens czowieka. Tote powinno by
czowiekowi obojtne, co si potem stanie z jego sztuk. A jednak kusia mnie wieczno. No,
i przyszed mi kiedy do gowy pomys, aby zrobi pomnik wdw.
Gos mu si podnis, jakby co nim zatargao albo straci mnie z oczu i przywoywa z powrotem.
Nic dziwnego, te dwie butelki wina i okoo p butelki wdki wypi prawie sam. I tak mia wyjtkowo
mocn gow, chocia mu si chwiaa, przymyka oczy, jakby gas, wspierajc si caym sob na
oparciu krzesa, a to oparcie trzeszczao pod jego duym ciaem. Miaem wraenie, e trzyma si ju
tylko dziki sowom, ktre ka mu si nie poddawa, e to sowa wiod go przez wszystkie zawody,
niepowodzenia, klski, cierpienia, niczym pies lepego, i w zwarciu z tym, co wypi, sowa okazyway
si silniejsze.
Nagle unis kielich do ust i wypi, jak si pije, gdy si jest spragnionym, a chocia nic ju

w kielichu nie byo, jeszcze trzyma przechylony i sczy. Wydawao mi si, e kiedy odejmie ten
kielich od ust, trzanie nim o podog, o cian, w okno, a moe w ten mj obraz wiszcy nad kiem.
Ale tak samo chwiejc si rk postawi na stole.
Wdw powtrzy z naciskiem, jakby chcia mnie pozbawi resztek zdziwienia. Matka miaa
trzydzieci lat, kiedy ojciec j odumar. Babka chyba tylu nie miaa, jak dziadka popdzono na Sybir.
Prababka ledwo powia syna, gdy ma jej wsadzono do twierdzy, tam sczez. I tak wdowa za wdow.
Gbiej nie chciaem si zapuszcza. Zreszt nie znalazem wiarygodnych dokumentw. Tylko jaki
list praprababki, z ktrego wynikao, e nie wie, co si dzieje z jej mem, ale nawet nie dokoczya
i nie wysaa. Pisaa do jakiej Genowefy, wic to aden dokument. Spytaem te kilku znajomych, jak
to u nich z ich matkami, babkami, prababkami, i okazao si, e u wikszoci tak samo. Pomylaem,
wdw nie wyrzeknie si historia, to przecie one dwigaj j przez pokolenia. Rysowaem rne
projekty, niewiele mi z nich wychodzio. Widocznie nie byem zdolny zrozumie cierpienia kobiety.
O, to inne cierpienie ni nasze mskie. Ale te co ja wiedziaem o kobietach, znaem je tylko z ek.
Zaczem si rozglda, kto by reflektowa na taki pomnik, moe by to pobudzio moj wyobrani,
dodao mi bodca i w kocu ujrzabym ten swj pomnik. Wdw? A czy to ju nie mamy komu stawia
pomnikw? Mamy bohaterw z imion, z nazwisk, z zasugami. Kady a si prosi, eby mu wystawi
pomnik. Patrzono na mnie jak na wariata. W pewnym miecie, nie bd wymienia nazwy, burmistrz
z yczliwoci obejrza moje projekty, ze zrozumieniem wysucha, dlaczego wdw, zacz si
zastanawia, sdziem, e rozwaa koszty takiego pomnika, serce mi stano, w jakim bysku
zobaczyem ten mj pomnik ju stojcy, wok drzewa, krzewy, w jakim gwnym punkcie, na
skwerze, gdy on w te sowa do mnie:
To trzeba by i wdowcom drugi. O, miabym ja za swoje, gdybym tylko wdowom. Zjedliby mnie.
Nawet znalazyby si takie dwa miejsca. Jedno w jednym rogu rynku, drugie w drugim. Mona by te
rozway, czy nie przy wejciu do parku, po obu stronach, bo planujemy park. Tylko e na dwa nas nie
sta. Rozoy rce w gecie bezradnoci. Brakuje nam pomnikw. A co to za miasto bez
pomnikw. Byem w Rzymie, same pomniki. Nawet par ruin by si przydao, jak bdziemy czci
pisetlecie. O, gdyby jakiego witego, te by nam si przyda. Ze witym byoby atwiej.
Spaliem wszystkie szkice, potukem wszystkie modele z gliny, z gipsu. Niektre byy due,
musiaem kowalskim motem tuc. Straciem poczucie sensu tego, co robi. A nawet zastanawiaem
si, czy nie skoczy ze sob. Uratowaa mnie wojna. U-ra-to-waa zduszony miech jakby
rozszarpywa mu to sowo, a waciwie szydercze rzenie, gdy zaczo nim trz.
Niech pan mi naleje, w ustach mi zascho.
Nalaem mniej ni p kielicha, bo zaczem si ba o niego. Podaem mu do rki. Wypi.
Niech pan si nie przeraa. Po wdce wraca mi trzewo. Wino mi nie sprzyja. Po winie
senno mnie ogarnia.

I rzeczywicie, sam odstawi kielich, co prawda dygoczc, tak e ledziem t rk, by w razie
czego chwyci j i poprowadzi z kielichem na st. Wzrok mia mtny, oczy mu si
w orbitach z lekka koysay, lecz po chwili spokojnie osiady. Popatrzy na mnie tak, jakby przywraca
mi widzialny ksztat. Z trudem mu to chyba przychodzio, bo przymrua powieki, rozszerza je, jakby
nie mg si upewni.
Jest pan. To dobrze. Jakie brednie chyba mwiem? ni to spyta, ni stwierdzi.
Nie zaprzeczyem.
Ma pan jeszcze troch cierpliwoci?
Tak, oczywicie potwierdziem, chocia byem ju zmczony, przygnbiony, e siedzenie przy
pruciu, gdy sobie wyobraziem, wydao mi si stanem wrcz bogosawionym i nawet przez chwil do
tego prucia zatskniem.
Bo musz panu opowiedzie co, bez czego to wszystko byoby niezrozumiae. Ot w czasie
wojny zgarnli mnie w jednej z ulicznych apanek. Cakiem przypadkowo. I znalazem si w obozie.
Na ktrym apelu stalimy karnie w szeregu, a przed nami przechadza si oficer, wolno, noga za
nog, z ironicznym umieszkiem w bladej twarzy. W prawej rce trzyma rkawiczki i potrzaskiwa
nimi o lew. By przystojny i dobrze mu byo w czarnym mundurze z czerwon opask
z hakenkreuzem na rkawie, w wysztywnionej czapce z nieduym daszkiem. Na oko by w rednim
wieku, wyda mi si z dziesi lat starszy ode mnie. Bawio go widocznie wpatrywanie si w nasze
wystraszone twarze, bo nie opuszcza go ten ironiczny umieszek, co nic dobrego nie wryo. Nagle
przystan niedaleko mnie i z wciekoci krzykn:
Ktry tu jest Joachim Steiner?! Wystp! Wystpiem. Wie pan chyba, e tak si nazywam?
Oczywicie wiedziaem. Przepisaem go sobie z ksiki matki do swojego notesu, nie majc
pojcia, kim jest, prcz tego, e kierownik budowy, no i mieszka ju ponad norm, jak wyznaczyem
dla tych, ktrych kwalifikowaem do przepisania.
Podszed do mnie, chwil mi si przypatrywa.
Niemiec? rzuci.
Nie, Polak.
Wytrzaska mnie z obu stron tymi rkawiczkami po twarzy.
Dure. Rzebiarz i Polak. Poka rce.
Rce, o, jak pan widzi, mam due, wypracowane od duta. Unis je. Obrci jedn, drug stron,
eby mi pokaza na dowd. Trzsy mu si. Z trudem utrzymywa je w powietrzu, tote zaraz opuci
na kolana. Wycignem mu prawie pod oczy. Popatrz, sukinsynu. Wzi jedn w swoje donie,
rkawiczki wsadzi za pas. Oglda, jakby nie wiedzia, co z t moj rk zrobi.
Zgo si do mnie po apelu. I odszed.
Zgosiem si. Wyszed zza biurka, kaza mi si, siad naprzeciw mnie i dugo mi si bez sowa

przypatrywa. Nagle rzuci:


Napijesz si koniaku? Francuski, dobry koniak.
Wycign dwa kieliszki z szafki, butelk martella, nala sobie, mnie, stukn kieliszkiem w mj
kieliszek. Upi, upiem i ja. I dalej ani sowa. Przesta mi si przypatrywa, ale te jakby nigdzie nie
patrzy. I tak siedzielimy, jak my tu teraz. Znw upi.
Rzebiarz powiedzia po chwili jakby do samego siebie, wci gdzie tam patrzc czy nie
patrzc.
Nie wiem powiedziaem.
Co nie wiesz? oywi si.
Czy mi si tylko tak nie wydawao.
Zamia si, zapa kieliszek i wypi do dna. Nala sobie ponownie i zapawszy ten kieliszek, jakby
waha si, wypi, nie wypi, i odstawi go na st. Znika ostro spojrzenia z jego oczu i wtedy
zobaczyem, e ma oczy niebieskie, a nawet e w tych oczach tli si jaki smutek.
Podobnie mnie si wydawao powiedzia, opuszczajc to niebieskie spojrzenie na kieliszek.
Chocia nie jestem rzebiarzem, jestem muzykiem. A nawet wydawao mi si, e tworz muzyk,
jakiej nikt dotd nie stworzy. Nikt. Musiaem wic ponie klsk, a kada klska pozbawia wiary w
siebie. Tylko co to znaczy wierzy w siebie? W siebie, czyli w kogo? C takiego jest czowiek?
Prychn, wyd wargi jak gdyby w pogardzie, a moe zda sobie spraw, e mog mu to wyznanie
o klsce poczyta za chwil saboci. Zero rzuci twardo. O, trzeba do niego wiele doda. Zero
samo z siebie nie jest w stanie niczego stworzy. A c dopiero sztuki. Zwaszcza sztuki, ktra
rzuciaby wiat na kolana, ktra by sprostaa naszym wielkim czasom. O, nie, nie, nie czowiek.
Gdyby tak cign z czowieka skr, obra go z misa, wyj z niego koci, przekonaby si, co
w nim jest, pustka i woda. Jeli ta pustka jest zdolna czym si wypeni, to tylko strachem.
Zamia si szyderczo. Wzi znw kieliszek z koniakiem do rki i znw go odstawi. Zamyli si,
ale nie byo to spokojne zamylenie. Miaem wraenie, jakby zacisn si, skurczy w sobie.
Tote mielimy dotd sztuk zastraszon. Twarz jego ci jakby grymas niesmaku.
Uwizion w rnych tradycjach, konwencjach, modach, kierunkach, teoriach i innych gwnach.
A przez wieki jeszcze schlebiay jej gusta parszywej tuszczy. I jakby gwatownie si rozkurczy.
Taka sztuka nie ma prawa duej istnie! Powinno si j rozstrzela!
Rozgorczkowany chwyci kieliszek, a chlusn sobie koniakiem na mundur. Wydawao si, e
zgniecie ten kieliszek w doni. Zdusi jednak to rozgorczkowanie, wypijajc jednym haustem do dna.
Nieostygy jeszcze, o czym wiadczyy jego drce rce, nala sobie, nala mnie.
Pij, pij rzuci. Dla samych tych koniakw opacio si podbi tych sukinsynw. To oni
spaprali tak ten wiat. Jeden koniak im si uda zamia si omal perlicie, lecz zaraz jakby noem
ci ten miech z twarzy. Zapatrzy si w okno za mn, lecz nie sdziem, eby na co tam spoglda.

Dopiero po duszej chwili zacz wolno cedzi sowa: Albo we takie tabu. Co to jest? Kto to
ustanowi? Przeciw komu ustanowi? Sztuka nie zna adnych granic. Sztuka dzisiaj wymaga
heroizmu, siy, odwagi, nie pokory. A to moemy czerpa jedynie z historii. Ona jest rdem
wszelkiej siy. I nagle jakby go rozmarzyo. O, historia westchn. Bg naszych czasw.
Nadzieja wszelkich wiar. Kim bylibymy bez niej? To ona podnosi wiat z upadkw i ustanawia go na
nowo. wiat jest z natury chaosem, dopiero historia nadaje mu form. Trzeba j tylko pobudzi, gdy
objawia ju znaki zmczenia. I mymy j pobudzili wielk ide. Musimy si tylko spieszy. Drugi raz
moe nie da nam ju szansy, jeli jej nie wykorzystamy. Minie, jak mija natchnienie. Bo historia to
przede wszystkim natchnienie. Ono wyzwala czyny, powouje ludzi, ktrzy zdolni s jej przewodzi.
Potrzebowalimy od dawna takiego natchnienia, bo karlelimy jak te..., te... zaci si jakby
z przypywu nagego wzburzenia, oczy mu zapony ostrym blaskiem. I niby apic oddech, rzuci:
Suchae Dantego?
Czytaem.
Nie, czy suchae? To jeli ci si uda przey, posuchaj. Za dugo muzyka wznosia si ku
niebu, tam nie ma ju czego szuka. Daruj sobie i czyciec. Gbiej musisz zej. I drog na skrty.
Poka ci, eby nie pobdzi. A usyszysz muzyk, jakiej wiat nie sysza. Sucham jej bez przerwy.
Czasami co nawet zapisz. Nie myl, e to mnie nic nie kosztuje. I odstawiajc gwatownym
ruchem kieliszek, zerwa si. Poczekaj. Poszed na koniec gabinetu, wycign szuflad
w komodzie, wyj strzykawk i zrobi sobie zastrzyk. Nie wiem, co to byo. Prawdopodobnie
morfina, ale nie wiem. Kiedy wrci, ciko opad na fotel, napi si koniaku, twarz mu jakby zelaa,
skrzywi si w pumiechu. Czego si tak boisz? spyta nieoczekiwanie. Boisz si, boisz. Czuj
to po swojej rce, e chciaaby sign po pistolet. Bo nie znosz, gdy kto si boi. Musz ca si
woli j powstrzymywa. Widocznie nie uwolniem si tak cakiem od starego Boga. Stary Bg,
o, silny jest jeszcze. Tym razem nala mnie pierwszemu, potem sobie, nie od razu jednak wypi,
zacz huta kieliszkiem, jakby bawic si rozpryskujcymi poza brzegi kroplami. Potrzeba mi
bdzie okoo tysica muzykw. Kazaem przywie tu kilka orkiestr z najlepszych filharmonii. To nie
znaczy, e wszystkich wezm. Musz kadego z osobna przesucha i wybra. Bo nie chodzi mi o
tych, co chcieliby gra, lecz o tych, ktrzy woleliby umrze. I wskazujc na stos papierw lecy na
biurku: Tam s ju zapisane pierwsze dwiki. Chocia za krtko tu jeszcze jestem. Znasz si na
nutach?
Nie.
To dobrze, bo i tak by nic nie zrozumia. Ale zaprosz ci, jak dojdzie do prawykonania.
Zapad tym razem w dugie milczenie, a musiao by gbokie, bo gdy si ockn, wydawa si
jakby zaskoczony, e kto w pasiaku siedzi naprzeciw niego i pije z nim koniak.
To jak si tu dostae? spyta.
W apance na ulicy.

Na ulicy? najwyraniej zdziwi si.


Nic nie powiedziaem. Udaje czy gra, pomylaem.
A co ostatnio rzebie?
Nic.
A przedtem?
Te nic.
Mw, mw, bo ci wsadz do karceru. Zrobi jaki grymas, jakby wahajc si, zamia si czy
nie, lecz twarz mu zaraz staa.
Co mi chodzio po gowie, ale nikt tego nie chcia.
I co to byo?
Pomnik wdw.
Wdw? Czyli znowu to samo, bl, cierpienie, zy. Sign po kieliszek, przechyli, wypi,
niewiele mia, lecz nie odstawi go na st, trzyma pusty wci w rku i jakby si nim bawi,
odwracajc podstawk do gry, to stawiajc go na rozpostartej doni, to unoszc ponad oczy.
Przybdzie wdw powiedzia, nie przerywajc sobie zabawy kieliszkiem. O, przybdzie. Po kadej
wojnie zreszt przybywa. Taka ju natura wojny, jedni gin, innych przybywa. Moja matka te zostaa
wdow, kiedy ojciec w tamtej wojnie zgin. Na szczcie mao go pamitam. Pomnik wdw
powtrzy. Pomnik wdw. A to sobie wymyli. I skd ci to przyszo do gowy? Chwil jakby si
nad czym zastanawia. W takim razie zaatwi ci, bdziesz trupy kobiet zwozi. Moe odechce ci
si tych twoich wdw, gupcze.
I zwoziem. A z nim ju si nie zetknem. Nie zaprosi mnie rwnie na to prawykonanie, jak
zapowiada. Nie syszaem zreszt, eby do czego takiego doszo. Syszaoby si, gdyby doszo.
Z drugim takim jak ja przy dyszlu, przez ramiona mielimy przewleczone powrozy, no, i dwch,
czasem czterech popychao. Wz by spory, troch krtszy ni chopski, latry pytkie, a koa wiksze.
Ciko byo. Bo te tych dwch czy czterech, ktrzy nas popychali, to przewanie mizeroty, ale jak
mogli, tak walczyli o ycie. Zapierali si o szprychy, gdy nie dawao si nieraz ruszy, podbierali
rkami boto spod k, podkadali swoje chodaki, ale i tak nieraz padali. Przydzielano nam nowych i to
samo byo. Szczcie, e ten ze mn przy dyszlu by zapanik, kawa chopa. Ja te, jak pan widzi, nie
uomek. Gdyby cign po ubitym, lej by byo, ale wszdzie zalegao boto. Ile mogo by cia na
takim wozie? W kadym razie czubato. A i tak nas nieraz zawracali, e za mao wzilimy. Trzeba
byo zawraca i te dwa, trzy ciaa dooy. Zagazowywanych zaraz po przyjedzie nie dao si wzi
duo. Ciaa byy jeszcze pene. Przebywajcych duej, wyschych na szkielety, dwa trzy dooy
nie robio rnicy. Zwiedzaem przed wojn kilka wielkich muzew, Luwr, National Gallery, Ermita,
Prado, lecz wszystkie akty, jakie tam widziaem, wyday mi si marnoci, niegodn sztuki. Nawet
geniusz, przekraczajc wszelkie tabu, nie byby zdolny wyobrazi sobie takich cia. Byy poobdzierane

z nagoci i nawet z czowieczestwa, jeli czowieczestwo co jeszcze znaczy. Bolaa mnie ta ich
nago, gdy si je brao za rce, nogi i wrzucao na wz lub zrzucao z wozu. Jeli mnie przypado
wzi za rce, uwierzy pan, nie uwierzy, czuem, e w tych rkach bije jeszcze puls, a ciao doprasza
si, abym zamkn oczy, bo tak samo boli je moje patrzenie.
Zwar powieki, mylaem, zasn, i zastanawiaem si, jak tu bezszelestnie wyj. Zaczem
podnosi si ju z krzesa, gdy nagle oczy jego zawieciy mokrym blaskiem. Otrzsn si, jakby mu
si zimno zrobio. Po czym niepewn rk zacz szuka kielicha na stole, wic podaem mu, prawie
w do jego wkadajc.
Dzikuj wymamrota. Podnis ten kielich do ust i zadarszy do tyu gow, przechyli niemal
nk na sztorc, chocia nic w nim nie byo, ale moe nie czu ju, pije czy nie pije. A kiedy prbowa
ten kielich odstawi, kry nim w powietrzu, jakby nie widzia ju stou. Wziem wic od niego
i postawiem. Dzikuj znw powiedzia, wpatrujc si we mnie, jakby i mnie ju nie dostrzega, a
w kadym razie z trudem. Koleba gow, wic musiaem mu si i ja koleba, zblia oczy do mnie,
prbujc rozwiera powieki na ca szeroko, poniewa raz po raz mu pewnie znikaem. Miaem
wraenie, e ca si woli, na jak jeszcze mg si zdoby, prbuje t gow i oczy ustatkowa. A po
duszej chwili tego przemagania si z gow i oczami wymamrota:
Sztuka nie jest najwaniejsza... Mona bez niej y... Tylko eby chciao si y... trzeba
kocha... Zwali si gow na st. Ledwo zapaem przewrcony kielich, bo by si potoczy na
podog. Mylaem, e ju nie podniesie tej gowy, lecz podnis i znowu zacz co mwi. Mao co
jednak rozumiaem, sowa wizy mu w gardle, bulgotay w ustach, tak e ledwo si niektrych
domylaem, lecz najwyraniej walczy o nie.
Mio... jest... duo... trudniejsza... od sztuki.
Nie mia ju siy rozerwa powiek. A nawet jakby nie rozchylajc warg, tak mi si przynajmniej
wydawao, wymamrota:
Niech pan... ju idzie... Niech pan... mnie... zostawi... Niech pan mi... tylko... wdki... prosz.

Rozdzia dziesity
List by krtki, jak aden jej list dotd. Przyszed w jaki czas po tamtym, w ktrym pisaa, e ni
jej si nasz syn, jednoczenie zapowiadajc, e to ostatni list, jaki do mnie pisze. Byem akurat za
granic, gdzie udao mi si zdoby kontrahentw i podpisa kilka umw na dostaw duych partii
garniturw, paszczy, kurtek, co wymagao omwienia modeli, wynegocjowania opacalnych cen,
ustalenia terminw dostaw, a w zwizku z tym licznych spotka, rozmw, list wic czeka na mnie
do dugo.
Z niepokojem go otwieraem. Take dlatego, e data na piecztce pocztowej wiadczya, e ju
kilka tygodni temu zosta nadany. Mj niepokj, z jakim otwieraem ten list, bra si rwnie z tego,
e bya nad podziw sowna. Na nasze spotkania nie zdarzyo si, aby kiedykolwiek si spnia, to
bardziej do mnie byo podobne. Przezibiona, zakatarzona, kaszlca, a nieraz i z gorczk, jeli
umwilimy si, zawsze si zjawiaa. Gdy wypdzaem j do domu, tumaczya si:
Chocia na chwilk. Musiaam ci zobaczy, skoro obiecaam, e przyjd.
Wic gdy mi napisaa w tym poprzednim, e to ostatni list, jaki do mnie pisze, czy mogem si
spodziewa, e przyjdzie kiedy nastpny? To byo nie do pomylenia, stanowczo jej nieraz mnie
zdumiewaa. Powiedziaem jej kiedy, e bdzie jej z tym ciko y, bo ycie wymaga ustpstw,
a czasem przyznania sobie prawa do bdw. Zaczem nawet odczuwa po tamtym jej licie co
w rodzaju ulgi, e to, co nie miao od dawna najmniejszego sensu i do niczego nie prowadzio,
skoczyo si ostatecznie.
Nie byem jej wart. Z trudem wiadomo tego znosiem. Znoszenie samego siebie w ogle
wymagao nie lada wysiku, czsto przekraczajcego granice mojej zgody. Nie chciaa czy nie bya
w stanie si na mnie pozna. Podejrzewaem nawet, e jej wyobrania stworzya sobie kogo cakiem
innego i umiecia go we mnie, jako e wszelkie wyobraenia ze swej natury szukaj potwierdzenia
w rzeczywistym wiecie, w rzeczywistych zdarzeniach, w rzeczywistych osobach. Lecz to na pewno
nie byem ja. Nie wiem zreszt, czy dla takiej mioci, jaka ni owadna, znalazaby kogokolwiek,
moe kogo nieyjcego, moe z dawnych czasw, moe Boga. Czy ktokolwiek, kto by uleg, czy
stosowniej powiedzie, kto by przyj jej mio, bo to przecie dar, najwikszy dar, jaki mona
otrzyma na tym wiecie, byby zdolny odpaci tym samym darem? Czy w ogle moliwe byoby,
aby jej nie zawid? Nie mnie o tym przesdza. Nie wiem, czy mam prawo w ogle tak mwi, skoro
tego daru nie przyjem, wic c mog tak naprawd o niej wiedzie.
Gdy prbowaem sobie wyobrazi nasze przysze ycie, a znaem ju wwczas wiele uniesie,
wzlotw i upadkw bliszych lub dalszych znajomych, nie mogem si pozby drczcych mnie
myli, e ta nasza mio moe rwnie kiedy usta, wypali si, zgasn. I co wwczas? Kto powie,

rozwd. Lecz nie bybym w stanie a tak poniy tej naszej mioci, nie ma znaczenia, e minionej,
aby doprowadzi j przed sd. By moe adna mio nie ma na tyle siy, aby przebrn przez cae
ycie. ycie prawie kad pokona. Jakkolwiek nie mamy nic innego, co moglibymy przeciwstawi
yciu, prcz mioci. Nierwne to przeciwiestwa, lecz c poradzi. A cho mogoby si komu
wyda to przedwczesne, niejasne przeczucia daway mi ju wtedy znak, e w dalszej lub bliszej
przyszoci t nasz mio czeka tragiczne zwieczenie, gdy jedno z nas odejdzie, a to nie bd ja, bo
taka mio nie mogaby by nietragiczna. Tragizm to nie tylko jej potwierdzenie, to miara jej
wielkoci.
Nie wykluczam jednak, e byo to przewraliwienie, a taki byem w modoci, niemiay
i przewraliwiony, rozpity midzy niespodziewanymi wybuchami a skonnoci do chowania si
przed samym sob w mysi dziur. Z czasem si tych cech pozbyem, gdy wdaem si w interesy, tak
e tamtego siebie z modoci dzisiaj nie poznaj. Nie wiem, czy chciabym si do niego przyzna,
a nawet mam poczucie, jakby nas nic z sob nie czyo. Moe wic te moje wczesne cechy
powodoway, e ogarnia mnie lk przed mioci, chocia jej pragnem.
Podobnie byo, gdy mylaem o jakim obrazie, ktry chciabym namalowa, ktrym yem, ktry
wypenia moje myli, uczucia, wyobrani, ktry ni mi si, ktry przesania mi wiat, a zarazem
narasta we mnie przed nim lk, tak e w kocu odstpowaem od zamiaru bezradny, a przeywaem to
tak dotkliwie, e po kadym takim przeyciu postanawiaem, e ju nie bd malowa.
Nie wiedzc jeszcze, co ten list zawiera, zdziwiem si, gdy go wyjem z koperty, e zajmowa
nieledwie stron, a druga, trzecia, czwarta byy puste. Zwykle zapeniaa wszystkie do koca, niekiedy
dodajc jedn kartk, zapisan po obu stronach. Nie mia te adnego nagwka, zaczyna si od razu
od zdania: Rozstaam si ze swoim yciem. Pisz w czasie przeszym, bo kiedy otrzymasz ten list,
wszystko bdzie przeszoci. Ja, ty, ludzie, wiat, Bg. Od dawna nosiam si z t myl. Brakowao
mi jednak odwagi do podjcia ostatecznej decyzji. W chwilach gdy byam ju pewna, e taka decyzja
dojrzaa we mnie, i siadaam do pisania, aby si z tob poegna, list jak gdyby odwodzi mnie od tego
zamiaru, powstrzymujc od napisania tego ostatecznego zdania. Bra mnie omal za rk i prowadzi
przez moje codzienne ycie, ktre ci opisywaam, przez rne zdarzenia, ktre miay miejsce i nie
miay, to ju teraz niewane, przez szczegy, drobiazgi, ktre mogy ci nawet mieszy. I tak
doprowadza mnie z powrotem do tej mojej mioci, kac mi dalej y. Czyby w licie krya si a
taka moc? Zostawiam to pytanie tobie. To wszystko, co ci zostawiam. Chocia nie bdzie ju mia kto
daremnie oczekiwa na nie odpowiedzi. Jak zreszt nie oczekiwaam dotd. Nie odczujesz wic adnej
rnicy. Listy moje, o czym moge si nieraz przekona, nie byy pisane z nadziej na twoj
odpowied. Pisaam je, bo dziki nim cignam to swoje ycie, chocia nie chciao mi si y. Spal
je, bagam ci, spal je. Jeli mnie kiedykolwiek kochae, zaklinam ci na t twoj zapomnian
mio, spal je. A czy w ogle je masz? Niewane. Nie ma mnie, a wic i nigdy nie byo. A moe
i ciebie nie byo. Moe nigdy nie spotkalimy si. I daremnie nasza mio bkaa si po wiecie,

szukajc nas. A my moe nie wiedzielimy, e nas szuka. Zawiedlimy j. Nie obwiniaj mnie. Nie
obwiniaj rwnie siebie. Dzikuj ci za wszystko, co byo i nie byo. Dzikuj ci za tak wiele i za nic.
Trzeba strasznie duo przey, eby dao si powiedzie to nic.
Nie znajduj sw na to, co czuem. Te, ktre si nastrczay, przepyway obok, a adne nie
chciao si przy mnie zatrzyma. By moe podobnie odczuwa si stan niebytu. Nic, jak to ostatnie jej
sowo. Dopiero pnym wieczorem, w pierwszym ywym odruchu, chciaem wsi w samochd
i pojecha. Ostudzia mnie jednak data piecztki na kopercie. Uwiadomiem sobie, e od nadania tego
listu min prawie miesic, i nie mogem uwierzy, e to tylko zbieg okolicznoci, e mnie akurat nie
byo w kraju. A moe wiedziaa o tym, e mnie nie bdzie, i to jej pomogo podj decyzj? Czyby
w ten sposb moga si dopiero uwolni ode mnie, wyobraajc sobie, e mnie w ogle nie ma?
Najbardziej niedorzeczne myli przychodziy mi do gowy.
Oczywicie mogem, a nawet powinienem pojecha, choby zoy kwiaty na jej grobie. Tylko od
kogo mgbym si dowiedzie, gdzie jest pochowana? Dugo si zastanawiaem. Nikt mi jednak nie
przychodzi na myl. Nie znaem tam nikogo. O kolegach z czasw szkolnych nic nie wiedziaem.
Miasto stao mi si dawno obce. Ostatni raz tam byem, kiedy zabieraem po maturze swoje obrazy.
Przewiz mi je furmank znajomy matki przy okazji, gdy na targ przyjecha. No, i ten jeden raz po
latach, noc, gdy zobaczywszy w dugich wiatach samochodu drogowskaz, zboczyem z trasy.
Okazao si jednak, e w jej domu adna dochtorka nie mieszka, jak mnie poinformowa
zamiatajcy ulic cie, i nie sysza o takiej, chocia jej ojca sdziego pamita.
Zaczem przeglda mj notes, kartka po kartce, nazwisko po nazwisku, rwnie wizytwki, e
moe przypomni mi si kto, u kogo mgbym zasign jzyka, lub przynajmniej kto, kto mgby
mnie do kogo skierowa, e moe on co wie, a moe ten jeszcze do kogo i tak po nitce do kbka,
lecz nie udao mi si nikogo takiego z tej gstwiny nazwisk wyowi. Zapomniaem przy tym, e
przecie ten notes kupiem, gdy uczyem si ju krawiectwa u Radzikowskiego, skd wic mgby si
w nim znale kto ze szkolnej awy.
lczaem ca noc nad tym notesem, a rano zadzwoniem do mojego biura, e nie przyjad
dzisiaj. Zrobiem sobie mocnej kawy i wziem si za notes od pocztku. Nawet zdajc sobie spraw,
e jakie nazwisko nic mi nie powie, niemal zmuszaem je si pragnienia, gdy wydao mi si, e kryje
si w nim jaki trop, czy to w jego brzmieniu, czy choby w tym, e nic mi dotd nie mwio, kto to
by. W kocu zebraem z biurka rozrzucone kartki, wizytwki i w nieadzie wrzuciem je do mosinej
miski. I co ty wart, pomylaem, jeli nie moesz mi pomc w takiej chwili. Wycignem butelk
wdki i upiem si. A niewiele byo mi potrzeba po nieprzespanej nocy i na czczo, tylko o kawie.
Mgbym, co prawda, zajecha do szpitala, gdzie Maria pracowaa. Moe by mi co powiedzieli.
Tylko jak bym mia si pyta? Pyta si o kogo, kto odebra sobie ycie, to z pewnoci usyszabym
w odpowiedzi, a kim pan dla niej by? Czy moe lepiej byoby uda, e nic nie wiem, a jestem jej
dobrym znajomym i bdc przejazdem, wpadem, aby si z ni zobaczy, bo dawno si z ni nie

widziaem, a podobno awansowaa na ordynatora i chciabym jej zoy gratulacje. Moe by mi


wwczas powiedziano, e nie yje, ale nie tego przecie chciaem si dowiedzie, to wiedziaem z jej
listu. Tylko jak to si stao i gdzie zostaa pochowana, ale takich rzeczy nie mwi si pierwszym
lepszym znajomym, wic te pewnie nie uniknbym pytania, a kim pan dla niej by.
Kim dla niej byem? Sam nie umiem sobie dotd odpowiedzie. Tak e pozostaoby mi jedynie
pj na cmentarz i bdzc midzy mogiami, poszuka jej grobu. Tylko na ktry? W miecie za
moich szkolnych czasw byy trzy cmentarze. A nie wiedziaem nawet, na ktrym jej ojciec sdzia
ley. Kiedy mi napisaa o jego mierci i e cae miasto szo za jego trumn, ksia i wadze, jakby
pogodzeni z sob na t chwil, delegacje rnych instytucji, organizacji, stowarzysze, wymienia
ktre, stra poarna, kompania wojska z miejscowej jednostki, a nawet pikarze miejscowego klubu,
kominiarze, z wodocigw, z towarzystwa turystycznego, szkoy, z mojego liceum rwnie,
nauczyciele, ile mia wiecw, kto przemawia, co mwi, nie wspomniaa ani sowem, na ktrym
cmentarzu zosta pochowany.
O grb sdziego moe bym si dopyta, bo jako znana w miecie posta, szanowana, powinien by
niezapomniany, mimo e ju sporo czasu od jego mierci mino. Jakkolwiek wspomniaa w ktrym
licie, e spocz obok matki, w grobie jej rodziny, lecz panieskiego nazwiska matki nie znaem.
Rzadko matk wspominaa, zreszt co moga wspomina, skoro matka wydajc j na wiat, umara,
przy porodzie czy zaraz po porodzie. Nie tylko ona nie wymienia nigdy panieskiego nazwiska matki,
lecz i sdzia, nie pamitam, eby wspomnia, z jakiej rodziny jego ona pochodzia.
Z tych trzech cmentarzy tylko na jednym byem w czasach szkolnych, i to w nocy. Kiedy czowiek
jest mody, mao go obchodz cmentarze. Ten, na ktrym byem, znajdowa si w pobliu internatu.
Leelimy ju w kach, zgasilimy wiato, omiu nas mieszkao w pokoju, i nagle ktremu
strzelia myl do gowy, czy znalazby si wrd nas odwany, ktry by poszed teraz na cmentarz.
Przed zaniciem i przy zgaszonym ju wietle czsto rne myli przychodziy nieoczekiwanie
temu czy tamtemu do gowy, najczciej o dziewczynach. I wystarczyo, e kto co gono
w ciemnociach powiedzia, a wszystkim odechciewao si spa, nawet tym, co ju zasypiali. Jakby
ciemno bya namiastk wolnoci. I moe to dziki ciemnoci odkrywalimy wolno. Wywoywaa
zwierzenia, na ktre za dnia nikt by si nie zdoby, ktre za dnia skryway si w nas niczym nietoperze
w grotach. Jak wiadomo, ciemno szczeglnie sprzyja mylom, ktre same pochodz z ciemnoci,
chocia mymy o tym jeszcze nie wiedzieli.
Wszystkich to podniecio, eby pj teraz, noc, na cmentarz. Lecz gdy ktry rzuci pytanie, kto
pjdzie, chtnych nie byo. Na to kto zaproponowa, eby cign zapaki, kto wycignie bez ebka,
ten pjdzie. Propozycja spotkaa si z niechtnym pomrukiem. Wobec tego ktry przedstawi
bezpieczniejsz wersj. Cignijmy osiem razy, ilu nas tu jest, komu si zbierze najwicej bez ebka,
ten pjdzie. Zaczto jednak podwaa i ten sposb wyonienia kandydata wypadu na cmentarz. A jak
dwch wycignie po tyle samo? Wtedy ten, co rzuci w projekt, mia i na to odpowied: to bd dalej

midzy sob cign. Na tym jednak wyczerpao si pocztkowe podniecenie, a ten i w stanowczo
odmwi dalszego udziau. Ten, e musi rano wczeniej wsta, eby co tam sobie powtrzy. Inny, e
musi by wyspany, bo jutro klaswka u nich, z matematyki. A tu trzeba by wsta, ubra si, no, i pj
tam, wrci, to p nocy zejdzie. Niektrzy zaczli ju udawa, e pi. Na jednym z ek rozlego
si nawet chrapanie, za gone jednak, aby byo prawdziwe.
Co mnie nagle podkusio.
Ja pjd rzuciem.
A jak dowiedziesz, e bye? na ktrym z ek kto wyrazi wtpliwo. Moe pjdziesz za
internat, posiedzisz i wrcisz. I mamy ci uwierzy.
Wejdziesz w gwn alej, czwarty grb na lewo, tam mj kuzyn ley, przynie jego imi,
nazwisko. Przywie sobie zapak kto znalaz sposb na moj wiarygodno.
Nikt nie spa, kiedy wrciem. Rzucili si do mnie, i co? I co? Jakie byo imi, nazwisko na tym
czwartym grobie?
Stanisaw Szumilas.
Wszyscy oklapli, ponakrywali si kodrami, poodwracali do cian. Za chwil ktry si odwrci.
A ducha jakiego widziae?
Widziaem.
Kto to by?
Car Mikoaj.
To przecie nie nasz car. Skd si tu wzi?
Duchy nie znaj ziemskich granic, gupku.
Dwa pozostae cmentarze, wiedziaem tylko, gdzie s, ale nigdy na adnym nie byem. Nie wiem,
czybym trafi. Upyno przecie tyle lat, miasto z pewnoci si rozroso. Kiedy wwczas noc
zajechaem, zanim trafiem w poblie domu Marii, pobdziem, musiaem zawraca, bo nie od tej
strony zajechaem. Inna znw ulica, ktra, wydawao mi si, mogaby mnie doprowadzi, bya
zamknita dla ruchu, zamieniono j w pasa spacerowy. Gdy miasta si rozrastaj, wszystko jakby
zmieniao swoje miejsca, wic i cmentarze. Nasuno mi si wwczas podejrzenie, czy w ogle
mieszka jeszcze w tym miecie, skoro nie mieszka w rodzinnym domu. Jakkolwiek trudno byo sobie
wyobrazi, zwaszcza w tamtych latach, adniejsze mieszkanie i w lepszym miejscu. Po mierci
sdziego caa kamienica staa si w dodatku jej wasnoci. Jeli bya upastwowiona, chocia tego
nie wiedziaem, nigdy sdzia o tym nie wspomnia, gdy u nich bywaem, to teraz moga j odzyska.
Moe wanie tak zrobia i sprzedaa. Moe to miasto zbyt j bolao, jak zreszt i mnie, chocia ja
nie byem z nim tak zwizany. Moga si wic wyprowadzi gdzie bliej, dalej czy jak najdalej.
Tylko w takim razie jak to si dziao, e wszystkie listy, jakie od niej otrzymywaem, byy nadawane
z tego miasta, co potwierdzay piecztki pocztowe na kopertach? Prbowaem to sobie rnie

wytumaczy, lecz nie byem przekonany do adnego z tych moich tumacze.


Nasuna mi si kiedy myl, e skoro listy od niej przychodziy w tak dugich odstpach czasu,
wic gdy spodziewaa si, e bdzie w tym miecie z takiej lub innej okazji, mogo jej to
przypomina, e powinna napisa do mnie list, poniewa dawno ju nie pisaa, wwczas siadaa
i pisaa. A musiaa przecie bywa, chociaby na grobach sdziego i matki z okazji Wszystkich
witych. Gdyby nawet mieszkaa gdzie daleko, powiedzmy, zagrzebaa si w jakim orodku
zdrowia na wsi, musiaa przyjeda. Co prawda, nie zauwayem adnej regularnoci, aby te listy
przychodziy wanie w tym czasie. Przychodziy w rnych porach roku, lecz musiabym przejrze
wszystkie od pocztku, aby si upewni, i moe tak zrobi.
Poza tym mogo by i tak, e gdy kto z jej znajomych wybiera si do tego miasta, prosia go
o wywiadczenie przysugi i wrzucenie listu do skrzynki, bo stamtd szybciej dojdzie. A moe gdy
napisaa ju jaki list, a zbyt dugo nie miaa okazji do wysania, tak e zaczyna ju j drczy,
wsiadaa w samochd i jechaa. C to takiego pojecha do rodzinnego miasta, nie czekajc na
szczegln okazj, a przy tym pospacerowa, odwiedzi koleanki, kolegw w szpitalu, gdzie
przedtem pracowaa, czy zaj pod ten kiedy rodzinny jej dom.
Nie umiaem sobie jednak wyjani, dlaczego tak jej zaleao, aby piecztki pocztowe na
kopertach pochodziy zawsze z tego miasta. Tym bardziej jeli w nim ju nie mieszkaa, a ja przecie
tyle, co w szkolnych latach. Czyby piecztki pocztowe byy tym najbardziej trwaym ladem, e
mimo tego, co si z nami stao, tego miasta nie da si nigdy wymaza z naszego ycia? Jakby
urzdowym dokumentem, waniejszym ni sowa, ni pami, zawiadczajcym, e to miasto nas
poczyo. Wicej, e stao si naszym pierwszym i ju na zawsze wsplnym wiatem. wiatem
w wiecie. wiatem, ktry narodzi si z naszej modzieczej mioci i w ktrym bdziemy ju zawsze
y, niezalenie, e nas los rozdzieli. Ale przecie ten wiat si skoczy, nie ma w nim nas. Nie
znalelibymy ju w nim siebie. Moe nie rozumiem, czym to miasto dla niej byo, e nadawaa
wszystkie listy std.
Gdybym to rozumia, prawdopodobnie duo wicej i ze swojego ycia bym zrozumia, i z czasw,
w ktrych przyszo mi y, ze wiata, do ktrego, chcc nie chcc, nale. Czy jednak na takie
zrozumienie sta kogo, kto w jednym mieszkaniu nie jest w stanie duej mieszka? Kto pozwoli,
aby w ruin popad nawet dom jego matki? Kto odrzuca jakiekolwiek przywizanie nie tylko do
miejsca? Kto niemal ze wszystkiego dobrowolnie si wydziedziczy? I w imi czego? Wolnoci?
Bzdura. Chyba e wolnoci jako nieustannej ucieczki od siebie. Od tych wszystkich lkw, jakich
nieustannie doznaje i jakie nieustannie w sobie budzi. A wic wolnoci jako przeraenia sob. Kto wie
zatem, czy to nie poczucie zwizku z miejscem wyznacza dzisiaj granice epok. I moe to nas w kocu
oddalio od siebie, e bylimy jakby z innych epok, a spotkalimy si na granicy, nie wiedzc, e te
epoki zaczn si wkrtce od siebie oddala.
Dla mnie nie miao znaczenia, e w tym miecie, a nie gdzie indziej spotkalimy si. To miasto

i tak ju wyblako we mnie jak jaka stara, dawna pocztwka z jego widokiem. Tote gdy w tym
pierwszym ywym odruchu wyobraziem sobie, e wsiadem w samochd i pojechaem, poczuem si
zagubiony. Nie wiedziaem, gdzie si skierowa, do kogo pj, o co si pyta. Przyszed mi do gowy
jedynie ksidz, bdcy w tamtych szkolnych, modych naszych latach proboszczem w kociele, do
ktrego Maria i sdzia najczciej chodzili. A waciwie koci, bo ksidza nie znaem ani on nie
zna mnie, wic i pami moja go nie zachowaa. Ten koci, ktry zadziwia podniosym ubstwem
swojego wntrza, surowymi ceglanymi cianami, jakby odgradzajcymi jego cisz od wiata, e
nasuwa nieomal pytanie, gdzie tu jest Bg, przypomnia mi dopiero i ksidza. Tylko jaki miabym
poda powd, e do niego przyszedem? Moe chciabym co ofiarowa na koci? Poniewa
chodziem przed wielu laty do liceum w tym miecie, tu zdawaem matur, z sentymentem do dzi to
wspominam, jestem do tych wspomnie szczeglnie przywizany i pragn si za nie jako
odwdziczy. Takie sentymenty wci jeszcze uwiarygodniaj czowieka. A przy okazji, w trakcie
rozmowy, mgbym mimochodem wspomnie, e ilekro zdarzyo mi si by w kociele na
niedzielnej mszy, widywaem sdziego Sterczyskiego z crk, Mari. Nie wie ksidz, czy sdzia
Sterczyski jeszcze yje? A co si dzieje z jego crk, Mari? Sdziego Sterczyskiego zachowaem
w ywej pamici, poniewa sdzi przyznanie praw spadkowych po ojcu mojej matce. I odbyo si to
bez zbdnych formalnoci czy przedstawiania jakich dodatkowych dowodw. Tak wanie powiedzia
adwokat do matki, gdymy czekali w sdzie na swoj kolej, eby si nie niepokoia, bo na dobrego
sdziegomy trafili. O, wanie crka przysza do niego, wic szybko spraw zaatwi. Rzeczywicie po
korytarzu przechadzaa si jaka dziewczynka, tulc w ramionach lalk. Adwokat j nawet spyta, pi
ju lalka, Marysiu? Gdyby ksidz by nawet podejrzliwy, musiaby mi uwierzy, biorc pod uwag
i ofiar, jak bym zoy na koci. Moe nawet dwa razy tyle bym da, co si zapewne nigdy dotd
nie zdarzyo. Tylko ile ten ksidz mgby mie lat, gdyby jeszcze y? Ale moe y. Musiabym pj
do domu ksiy emerytw. By taki dom za mojej pamici.
Ale na razie rzuciem si w wir pracy. Prcz zmczenia nie przynioso mi to jednak adnej ulgi.
Chocia podobno praca pomaga w najbardziej trudnych sytuacjach, zwaszcza jeli si czowiek
doprowadzi do takiego stanu, e wprost leci z ng. Tote wychodziem z samego rana, a wracaem
czsto po pnocy. Ktrego dnia dwignem si tak zmczony rano z ka, e zastanawiaem si
i, nie i. Poszedem, lecz wrciem, gdy si ledwo zaczo ciemnia. Wyczyem telefon,
komrk, zasoniem szczelnie okna. Miaem zamiar zapali wiec, wycignem nawet z serwantki
lichtarz, lecz kiedy przyoyem ju do wiecy ponc zapak, zdmuchnem pomie, jakbym nie
by wci zdecydowany, czy powinienem uwierzy w jej mier. W tej samej chwili poaowaem,
e nie mam zdjcia Marii, zwaszcza z tych szkolnych czasw, ono by mi z pewnoci pomogo nie
uwierzy. Ale w tamtych modych latach niepotrzebne nam byy zdjcia, gdy mielimy siebie. Na
takim modym zdjciu nie nadawaaby si przecie do uwierzenia, e nie yje, a nawet zaprzeczaaby
w ogle, e co takiego jak mier istnieje. Czy jednak patrzc w jej modziutkie, pene ufnoci

i marzenia o szczciu oczy, nie dopatrzybym si w ich gbokoci czajcego si ju cienia mierci?
Tego nie byem pewien. W zdjciach kryj si nieraz trudne do przewidzenia niespodzianki, tym
bardziej gdy na takie zdjcie patrzymy po wielu latach i przez nasze ycie, ktre dotd mino.
Przypomnia mi si mj obraz z dziewczynk tulc w ramionach nic lalk. Tak, ten obraz by mi
dopomg nie uwierzy. Nigdy nie zapytaem matki, czy podarowaa ten obraz Joachimowi
Steinerowi, o co j w licie prosiem, gdy mi doniosa, e kocz ju budow szkoy.
Poprzestaem na tym, e wczyem pyt z Requiem Verdiego, zgasiem wiato i cignwszy
tylko buty, pooyem si na kanapie. Ciemno wypenia si muzyk, uniewaniajc wkrtce
i miejsce, i czas, tak e miaem wraenie, jakbym si znalaz w jakiej nieokrelonej, bezbolesnej
przestrzeni, gdzie jedyn pozostaoci po tym wiecie by napywajcy wraz z muzyk piew. Joan
Sutherland, Marilyn Horne, Luciano Pavarotti, Martti Talvela, byem na ich wystpie w Wiedniu,
nieziemskie gosy, przez lata rozbrzmieway we mnie, przypominajc mi o tym wwczas pobycie.
Chwilami wydawao mi si, e id przez t muzyk ku Marii, a ona idzie ku mnie, jakbymy oboje
istnieli ju tylko w muzyce. Bo kto wie, czy nie jedynie muzyka jest tym miejscem, gdzie moemy si
odnale z kim po jego mierci. Nie pami muzyka. By moe, muzyka to nawet wsplny wiat
ywych i umarych.
Take to miasto, do ktrego w pierwszej chwili chciaem pojecha, nie miao teraz znaczenia.
Zamiar pojechania odoyem wic na potem. Teraz, pniej czy kiedy i tak niczego nie mogo ju
zmieni. Czas jakby stan w miejscu. A taki stojcy czas moe dugo czeka. Wedug mnie przez
czowieka przepywa kilka czasw jednoczenie, a kady pynie swoj prdkoci. Jeden niczym
rwcy, grski potok, e nie da nam si nawet za siebie obejrze, a trudno uwierzy, e tak szybko, e
to niedugo, e to ju, bylimy co dopiero na pocztku, a tu zbliamy si do koca. Inny jakby pyn
i nie pyn, wije si niczym przez rozleg rwnin, stoimy na jego brzegu i wydaje nam si, e i on
przystan, ale niechby na jego powierzchni pojawi si listek, a widzimy, e pynie. Jest i taki czas,
ktry pynie, jakby si wspina pod gr, niekiedy przystaje, cofa si i broni, eby nie upyn.
Nie udao mi si, niestety, wysucha do koca tego Requiem, zasnem. Mgbym zoy to na
karb wielkiego zmczenia. Zmczenie jednak nie zawsze mnie tak chtnie usypiao, czasem
przeciwnie. Bo dlaczego akurat przynio mi si to miasto, tym bardziej e miaem i tak zamiar do
niego pojecha. A do tego puste, wymare jakby wskutek jakiej redniowiecznej zarazy i cakowicie
bezgone. Staem przy samochodzie na rynku i rozgldaem si, wypatrujc jakiej ywej duszy.
Dopiero po chwili pojawi si kto przypominajcy wdrowca. Mia parcian torb przewieszon
przez rami, w rku kostur, a na gowie zmysiay, wysuony kapelusz, do tego by zaronity,
obszarpany i szed boso. Zdumiay mnie jego niewiarygodnie due stopy, rozbite jakby cay wiat
zszed. Na szczcie byo ciepo, rodek lata, bruk nagrzany od soca. Przystan i rozgldajc si
wok, zacz woa zachrypnitym, zdartym, lecz jakby znajomym gosem:
Jest tu kto?! Hej, jest tu kto?!

Nikt jednak nie wyszed z adnych drzwi, nie pojawia si niczyja gowa w oknach kamieniczek
okalajcych kwadratem rynek. Podszed pod sam ratusz, wci woajc:
Jest tu kto?! Jest tu kto?!
Przysiad na aweczce tu obok zabytkowej studni, wyj z torby chleb i ser, a wtedy podczoga
si pod jego stopy jaki zabiedzony pies. Pogaska go po oblazej z sierci skrze, po czym urwa
kawaek chleba, ukruszy sera i podsun psu pod pysk. I tak na przemian karmi psa i siebie, ks
wkadajc sobie w usta, ks psu.
Zbliyem si do niego, nie zwrci jednak na mnie uwagi ani on, ani pies. Zajci byli
dziamlaniem ksw chleba i sera, co wymagao nie lada skupienia, poniewa obaj nie mieli zbw,
a chleb i ser wyschnite byy omal na ko. Nagle zalecia mnie zapach wody koloskiej Romeo.
Nie wiedziaem skd, bo i wdrowiec, i pies mocno cuchnli. I dawno przecie takiej wody koloskiej
nie byo w sprzeday. Raz nawet zaszedem do pewnej perfumerii i spytaem, czy moe pojawia si
znw woda koloska pod nazw Romeo. Sprzedawczyni zrobia wielkie oczy.
A czy kiedykolwiek taka bya? odrzeka pytaniem na moje pytanie. Mamy wody rnych
synnych zagranicznych marek, Armani, Gucci, Klein, Dior, Lancme, moe z nich pan sobie co
wybierze?
Od czasw, gdy terminowaem u krawca Radzikowskiego, dugo nie mogem si pozby tego
zapachu. Wchaem nieraz swoje garnitury, paszcze, koszule, mimowolnie, bezwiednie oczywicie,
bo miaem wraenie, e wod kolosk Romeo skd zaleciao. Ale czy to mnie upowaniao, eby
spyta:
Czy moe pan Romeo?
Chciaoby si odpar, nie podnoszc na mnie oczu, bo gaska psa po wyleniaym bie, po czym
woy mu ks chleba i sera w pysk.
To znaczy chciaem pana zapyta, czy zna pan tu kogo... zaczem do zawile wyjania
kto znaby kogo...
A kogo miabym zna? przerwa mi szorstko, podnoszc z bruku ks chleba, ktry pies
wypuci z pyska.
Moe kogo, kto mgby mi wskaza kogo, kto znaby kogo, bo wanie szukam... nie
mogem si wyplta ze swoich sw.
Pan kogo innego szuka, ja kogo innego znw mi przerwa. Odchyli gow, podnis na mnie
oczy. Tak to nikogo pan nie znajdzie, kto by kogo, a ten kogo. Ja, gdy szukam kogo, przychodz
zwykle na targ. Poniedziaek dzisiaj?
Poniedziaek.
No, to powinien by targ. Targi s zawsze w poniedziaki.
Rzeczywicie rynek wkrtce zacz zapenia si furmankami, porykujcym bydem, kwiczcymi

winiami, gdakajcym, ggajcym, kwaczcym drobiem, a midzy tym wszystkim kobiety rozkaday
na pachtach oseki masa, sery, jajka, garnce ze mietan, kanki z mlekiem, tak e narastaa coraz
toczniejsza ciba, ktra zaczynaa si roi niczym rozsierdzony ul, przepychajc si we wszystkie
strony i niemal zadeptujc to, co wyoyy na pachtach kobiety. Miao si wraenie, e nie tyle
zjedaj na targ, lecz jakby chcieli si wydosta z niego w niezrozumiaym popochu. Nagle tym
popochem wstrzsn rozpaczliwy gos kobiety:
O, Jezu, moja kura! Moja kura!
Prawdopodobnie podjudzona rwnie tym popochem kura, zdobywajc si na icie ptasi lot,
zacza si wanie wzbija w niebo. Wszystkie gowy uniosy si za ni. Lecz gdy usiada na
renesansowej attyce, nad rynkiem rozleg si gromki miech. Ten miech mnie zbudzi. W pierwszej
chwili zlkem si, gdy ciemno wydaa mi si tak gsta, cika, e wrcz poczuem si ni
przywalony, a do tego i cisza, w ktrej nie zachowao si choby echo trzepoczcych skrzyde
wzlatujcej w niebo kury, a Requiem dawno ju przebrzmiao. Czybym nie by w stanie sprosta
takiej chwili?
Do witu byo jeszcze troch czasu, lecz nie mogem ju zasn, musiaem wzi proszek, i to
podwjn dawk. Dziwne, e majc od lat kopoty z zasypianiem, niezalenie, jak byem zmczony
i o jakiej porze kadem si do ka, co powodowao, e zmieniaem cigle proszki na mocniejsze
i zwikszone dawki, przy tym Requiem tak atwo zasnem, jak zasypiaem chyba jedynie
w dziecistwie. Czyby sen chcia mnie zmusi, abym wrci do tego miasta? A moe to muzyka,
obezwadniajc moj wiadomo, chciaa przypomnie to, przed czym si broniem. I to ona bya
tym snem. Muzyk przecie si widzi, podobnie jak obraz i sowo. Nie mam na myli orkiestry
muzyk. Zdarzao mi si to nie tylko w filharmonii, rwnie gdy suchaem pyt. Gdybym malowa,
mgbym nawet namalowa to Requiem. W kadym razie sprbowabym.
Kto wie, czy to nie z muzyki wzi si i obraz, i sowo. Jakby w muzyce przechowywaa si jaka
pierworodna moc stworzenia. Zanim powsta wiat, by moe by ju dwik.
Najbardziej zastanowi mnie w tym nie wdrowiec. Romeo, nie Romeo? Brudny, obszarpany,
bezzbny, boso, ale skd zalecia mnie ten zapach wody koloskiej, ktr si tak obficie by skrapia?
A co najdziwniejsze, ani razu nie zakl. Nie pozna mnie, ale c, po tylu latach widocznie tak si
zmieniem, moe bardziej od niego. Zmiany nie musz si rzuca w oczy jak w jego przypadku,
zmiany mog by gbokie, a on zawsze potrafi by przenikliwy, gdy kto przyku jego uwag.
Przypomniaem sobie, e kiedy wycign do mnie rk na poegnanie, jak rzuciem krawiectwo
u Radzikowskiego, powiedzia:
To gdzie ci szuka w razie czego? Bo chyba wyjedziesz? Ja bym, kurwa, na twoim miejscu dnia
tu nie siedzia. Wyjechabym choby na koniec wiata.
Nie mylaem na razie o wyjedzie, bo nie miaem gdzie. Ale ktrego dnia gralimy w pokera
z Matej w tej jego spdzielni szewcw i cholewkarzy wit i przy ktrym rozdaniu spyta mnie,

co mam zamiar teraz robi. Zebra ju ze stou karty i zacz je pod oczyma rozsuwa, gdy
powiedziaem, e zastanawiam si, czy gdzie nie wyjecha. Karty zamary mu w rkach. Nic mu
zreszt nie przyszo i nie wszed. A moe i przyszo, tylko nie by w stanie ju myle o kartach.
I z kim tu bdzie teraz gra? rzek po dugim namyle. To ju lepiej byo zosta
u Radzikowskiego. Wyuczyby si pan na krawca, zaoy spdzielni krawieck, szybciej bymy do
przodu szli. Z Radzikowskim nic si ju nie da. Przyniesie buty do reparacji, to ani pogada z nim.
A malowa mgby pan i tu. Po pracy czy w niedziel. Las, jezioro, grki, okolica a si prosi, eby j
malowa. Ale zaraz. Podrapa si w gow. Pojutrze przychodzi tu buty odebra jeden znajomy
masarz. Postaram si, eby byy gotowe. O, tam le na kopytach, te z cholewami. Niech pan
przyjdzie pojutrze. A chciaby pan wiksze miasto malowa, to daleko do powiatu? Tam jest co
malowa. Zamek czy ratusz. Pojechaem kiedy na targ, to studenci, zgraja, panie, do p naga
rozebrane, ludzie si gorsz, a te maluj.
Buty masarza stay rzeczywicie gotowe, kiedy przyszedem, a niedugo zjawi si i masarz.
Ucieszony, e buty zrobione, w co moe nie wierzy, da si atwo namwi Matei na pokera. Masarz
to by wtedy znikajcy zawd, odrodzi si dopiero po latach, tak e mia zamwie, jak si chwali,
e ju nie nastarcza. Bi nie tylko winie, do samego bicia mao kto by go zamwi, ale robi podobno
pierwszorzdne wdliny. Mia wic i pienidzy jak lodu. Gdymy gra zaczli, od razu podwoi
wejciow stawk, bo za tak, w jak my gralimy, nie opacioby mu si siada. I w czasie tego
pokera spyta go Mateja, czy nie miaby dla mnie jakiej dobrej roboty.
U mnie tylko jest dobra zarechota. Takich szynek, baleronw, kiebas, kaszanek nikt tu
dugo nie bdzie robi. I zwracajc si do mnie: Patrz tak na pana, to myl, e kto taki moe by
si mi i nada. Duy pan, mody znw zarechota. Trzeba dba o modych, bo zawd cakiem
zginie.
A ile by zarobi? cign Mateja, nie poddajc si jego rechotom.
Na razie niewiele. Za to pojadby pan prima wdlin. I mamusi czasem przynis. Szybko by pan
wszed w fach. Co takiego waln w eb wini i podern. Trza tylko miednic podstawi, bo krew
potrzebna na kaszanki. Potem wrztkiem si zleje i szczecina prawie sama schodzi pod noem.
Wdliny to ju ja sam. Ale i wdlin si pan nauczy. Musi tylko mnie podpatrywa. Dobry masarz ma
swoje tajemnice. Gwno byle kto wyrobi, tylko e wini szkoda. Kupujesz pan w tych ich
pastwowych sklepach, to jakby winia kwiczaa, e to nie z niej.
Mateja, cay w such zamieniony, e nie odrzuca nawet kart, tylko wszystkie pi, ktre zebra ze
stou, trzyma wci w rku, nagle rzuci oburzony te karty na st.
Co wy go do bicia wi?! On artysta, obrazy maluje! O, ten krl Zygmunt to jego!
Masarz nie zerknwszy nawet na krla Zygmunta, do ktrego zreszt tyem siedzia, rzek:
U mnie byby jeszcze wikszy artysta, bo wdliny wszyscy jedz. A obrazy kto kupuje?

Widzc jednak, e zatrzso to Matej, doda dla zaagodzenia: Moe bym i kupi jaki. Zobaczy
si. I zwracajc si do mnie w tym samym agodnym tonie: Niech pan zapisze mj adres. W razie
czego Mateja bdzie wiedzia, gdzie mnie szuka, gdyby mnie nie byo. Przetumaczcie mu, Mateja,
nie bdzie mu le, a lepszej roboty tu nie znajdzie. Na pastwowym chce pracowa? Na pastwowym
daleko nie zajdzie. Modym trzeba tumaczy, gdzie yj. Nam gdyby ojce nie tumaczyli, to gdzie
bymy teraz yli? No, gdzie, Antoni?
Mateja nie odpowiedzia, tylko wsta, zapa z pki buty i rzucajc mu pod nogi, powiedzia:
Przymierzcie. I gdy ten przymierza, przykucn przy nim, zacz mu obmacywa stopy. Jak
ula. I powsta. Macie haluksy, a wida co, nie wida. A za p ceny wam oddaj. Skr tylko
pacicie, bo to spdzielni. Robocizn macie za darmo.
A to przywioz wam nastpnym razem szynki. Pewnocie dawno nie jedli szynki.
Wygraem wtedy sporo. Matei te karta nie najgorzej sza. Masarz za to pula za pul przewanie
przegrywa. Nie wida jednak po nim byo, eby co sobie z tego robi. Wesoy by, wci powtarza,
o, jak dobrze mi w tych butach, bo nie zdj ich po przymierzeniu, i dooy Matei do obiecanej szynki
kawaek kiebasy, potem baleronu, potem i kaszanki, boczku, salcesonu, mimo e caa kupka
pienidzy, ktr mia przed sob, do nas przesza. W pewnej chwili wycign z tylnej kieszeni spodni
pen gar, przewanie grubszych, e ledwo si w tej garci mieciy, a gar mia wielk,
prawdziwie masarsk. Zarechota, uoy znw w kupk przed sob.
Pienidze szczcia nie daj powiedzia. Ale trzeba mie.
Mateja, ktry zna go przecie, znieruchomia na widok tych pienidzy. Moe nawet poaowa, e
wzi tylko za skr, a robocizny nie policzy. Ale i przeze mnie przeleciaa myl, e przy takich
pienidzach czowiek wie, e yje. Po latach, kiedy i ja ich miaem niemao, przekonaem si, e to
nie wystarczy, aby wiedzie, e si yje. Przebija w ciemno, przebija w widno, a gdy przegra
najwiksz pul, zamia si bardziej po ludzku, troch krzywic si w tym miechu.
Ano, raz idzie, raz nie idzie, jak we wszystkim. I dalej szasta pienidzmi, jakby to byy
kawaki pocitej gazety. Zbiera si ju do wyjcia, tumaczc si, e musi jeszcze wini u jednego
dzisiaj bi, i podajc mi t swoj wielk, masarsk rk, powiedzia: Namyl si pan. Nie
poaujesz. Namwcie go, Mateja.
I Mateja zacz mnie namawia:
Co panu szkodzi? A moe przez ten czas znajdzie si co lepszego. Pogadabym z sekretarzem
Chmur. Bymy troch jeszcze pograli.
Daem si namwi, lecz nie wytrzymaem dugo. Moe z dziesi wi, moe mniej. Nie powiem,
na koniec kadego bicia, to znaczy kiedy wyrobi ju wdliny, dawa mi co do domu, najczciej
kaszank. Znakomit robi, tote do dzi lubi kaszank, tylko e mao kto potrafi dzisiaj robi tak
dobr. Podstawowe skadniki, ma si rozumie, to kasza gryczana i krew. Ale to nie wszystko.

Pomijam rne przyprawy, niektrych darmo w sklepach szuka, a wtedy ludzie zbierali w polach, na
miedzach, do tego umieli tak suszy, e po roku pachniay jak wiee. Nie moe by przy tym za
tusta. Dodawa i ledzion, nerki, wtrob, troch z ba, z podgardla, a zwaszcza skwarki, nie ze
soniny, lecz z wytopionego sada, a to nie takie same skwarki, kruche, rozpywajce si w ustach,
z posmakiem sodkoci. Dzisiaj mao kto wie, e prawdziwy smalec wytapia si z sada, nie ze
soniny.
Postanowiem wyjecha, za wszelk cen wyjecha, choby jutro, pojutrze najdalej. Nie mogem
ju duej znie siebie. Nie zdradziem si ani przed szewcem Matej, ani nawet przed matk. Matce
oczywicie bym powiedzia, lecz zostawiem to na ostatni chwil, gdy stan ju przed ni
z zapakowan walizk, ktr tak, eby nie widziaa, przedtem przygotuj, i wtedy powiem:
Wyjedam.
Unikn dziki temu tumacze, bo nie wiedziaem, jak mgbym jej wytumaczy, e wyjedam,
i to tak nagle, nieoczekiwanie i gdzie. O wszystkim ci napisz, a teraz spiesz si na pocig, nie mam
jeszcze biletu i do stacji przecie kawaek. Wydawao mi si to takie proste, jakby podjcie decyzji
zaatwiao wszystko. Ale przecie musiaem przynajmniej wiedzie, dokd mam kupi bilet. I to mnie
ostudzio. Prbowaem sobie przypomnie, czy kogo takiego znam, u kogo mgbym si choby na
kilka dni zatrzyma. Zaczem bezmylnie przeglda notes. Bezmylnie, bo przecie ten notes
sprawiem sobie w niedugi czas potem, jak zaczem terminowa u Radzikowskiego, a wic
niedawno. I c ja w nim miaem, troch przedwojennych klientw Radzikowskiego, troch adresw
z listw od kolegi listonosza, troch z ksigi goci matki, a najwicej z jej listw i kartek. Natrafiem
tylko na jednego znajomego, tego konduktora z pocigu, gdy jechaem na egzamin na studia, Alojzy
Orczyk. Moe u niego. Chcia mi wtedy swoich butw poyczy, wic moe mgbym i na kilka dni
si zatrzyma.
Przejrzaem w t i z powrotem cay notes. I nagle przypomniaem sobie Dor. Miaem jej
wizytwk w portfelu.
Mwmy sobie po imieniu zaproponowaa mi przy poegnaniu. Waciwie mam na imi
Teodora, ale wszyscy mwi mi Dora. I ja te wol Dora.
To przez ni na dobr spraw rzuciem studia, miaem zbyt wulgarn wyobrani, jak stwierdzi
profesor, i zamiast j narysowa tak, jak widz, obraziem jej urod.
Telefon mam zastrzeony powiedziaa. I dopisaa mi na wizytwce numer. Tylko nie zgub.
I dzwo, jeli bdziesz czego potrzebowa.
Chciaem zaraz potem t wizytwk wyrzuci, bo co ja mog kiedykolwiek od niej chcie, nie
mwic, e kojarzya mi si z moj klsk, chocia nie bya niczemu winna. Ale dostaem wkrtce
wezwanie na komisj poborow, poniewa rzuciem studia. I rad nierad zadzwoniem. Matka nie
chciaa uwierzy, gdy wrciwszy z komisji, owiadczyem, e dostaem bezterminowe odroczenie.

Co, niezdatny jeste? Moe na co chory?


Zdatny. Nie chory.
No, to jak to si stao, e ci nie wzili?
Malowalimy na studiach bitwy dla wojska. I spodobaa si generaowi moja bitwa pod
Grunwaldem.
Nie dziwi si. Wreszciemy pobili tych Niemczurw. Naleao im si. Wymordowa tylu ludzi,
co w tej wojnie. Ale to studenci malowali?
Studenci, ale pod okiem profesora. Chcia, ebymy sobie troch zarobili. I sam nie daby rady.
Z rok musiaby malowa. A oni chcieli szybko, bo jednostka miaa jak rocznic. Jacy najwaniejsi
w pastwie przyjedali. No, i w wietlicy mieli ich przyjmowa.
O, tu by troch bitew namalowa. Porozwieszaoby si po pokojach. Bitwy wszyscy lubi.
Musiayby by tylko wygrane. Po co zreszt malowa przegrane.
Malowalimy wygrane.
Poszedem wieczorem na poczt. Z godzin czekaem na poczenie. Straciem ju nadziej, e si
dodzwoni, tym bardziej e poczt niedugo zamykali, czynna bya do dwudziestej pierwszej, gdy
nagle, niemal w ostatnich minutach, panienka w okienku ju zapowiedziaa, e zaraz zamykamy,
wezwano mnie do kabiny i w suchawce usyszaem gos Dory.
Halo! Halo! Ach, to pan. Nie przypomniaem jej, e bylimy po imieniu. Jake si ciesz. Co
si z panem dzieje? Znaku ycia pan nie daje. Maluje pan chocia? Dlaczego? To grzech marnowa
taki talent. Zbyt bolesne to dla pana byo, rozumiem. Ale nie wolno traci wiary w siebie. W yciu
kadego artysty s chwile zaama. Nie ma sztuki bez upadkw.
Zaczo co zgrzyta, piszcze i poczenie si przerwao. Moja interwencja spotkaa si z dsami:
Co si pan tak rozgada? Ju jest po godzinie.
Prosiem, bagaem, e to bardzo wany dla mnie telefon, i w drodze aski sprbowano mnie
ponownie poczy. Trwao to troch, nim znowu odezwa si w suchawce jej gos:
A moe chciaby pan kontynuowa studia? Co prawda, profesor ju nie jest moim kochankiem,
ale mam jeszcze wpyw na niego. A wie pan, przechowuj ten paski rysunek. Nawet oprawiam
go w ramki, za szkem. Zdecyduje si pan? Przyjm pana, na pewno.
Znw w suchawce zaczo zgrzyta, piszcze, jej gos gubi si, zanika, udao mi si jedynie
usysze:
To nie na telefon rozmowa. Niech pan przyjeda. Czekam.
I tak zostaem jej kochankiem. Na kontynuowanie studiw nie daem si jednak namwi.
Przekonywaa mnie, prosia, zwierzya mi si nawet, e marzeniem jej ycia byo towarzyszy
jakiemu malarzowi od pocztku a po szczyt kariery, roztaczaa przede mn rne kuszce
perspektywy. Byszczaa przy tym niebywa wiedz na temat malarstwa, wnikliwoci, znajomoci

jego tajemnic, czasem mi si wrcz wydawao, e te tajemnice wymylaa, aby tylko mnie przekona.
Nie powiem, wzrasta mj podziw dla niej, gdy rzucaa nazwiskami, szczegami biografii, tytuami
obrazw malarzy ze wszystkich epok, lecz nie zdajc sobie zapewne z tego sprawy, utwierdzaa mnie
w moim niezrozumiaym dla niej uporze. Ale c moga o mnie wiedzie? Ja natomiast wiedziaem,
e nie mgbym ju wzi pdzla do rki, jakbym w tej rce wci trzyma yletk i przecina nitki
w szwie. Czsto, gdy powoywaa si na muzea, galerie, co w ktrych widziaa, a zwiedzia ich wiele
w kraju, za granic, przerywaem jej:
Moe ju wystarczy.
Obraaa si i przenosia si spa do innego pokoju. Kiedy ku mojemu zdziwieniu przysza
z wonym z uczelni, tym samym, ktry jeszcze za mnie by. Przynis sztalugi, blejtram, pdzle,
farby, mnie jakby nie zauway, chocia nieraz czstowaem go papierosami, spyta si, gdzie to
pooy, i nisko si kaniajc, poegna z uszanowaniem janie pani, tak powiedzia.
Zabieraj si i maluj powiedziaa. Zaraz ci si rozbior. Przynajmniej maluj, jeli nie chcesz
studiowa.
Farbami nawet nie miabym ci malowa powiedziaem. Narysowaem ci ju wglem. By
to mj jedyny akt. Doce to. Moe nieudany, brutalny, lecz szczery. Bolaa mnie, gdy ci rysowaem.
Dzisiaj na tak szczero nie byoby mnie sta. I moje rce odwyky. Nie umiem ju malowa. Moe
nigdy nie umiaem. I aktu nie podjbym si za adn cen. Ostatnie akty namalowaa wojna. A wojnie
nikt nie dorwna.
Co ty wygadujesz? obruszya si, niemal za. Skd ty moesz co o wojnie wiedzie? Nie
przeye jej. Mylisz, e nie wiem, kiedy si urodzie?
Nie przeyem, ale zaraony ni jestem.
I kt ci zarazi? Wyda wargi.
Siedzisz cigle przed telewizorem, to musiaa widzie, powtarzali to nieraz, jak spychacz zwala
do dou stert martwych aktw.
Rozpakaa si. A za kilka dni wrcia skd jak nigdy powana, wyniosa, nawet mnie wzrokiem
nie omiota, tylko od drzwi owiadczya:
Nie zaspokajasz mnie. Zaprosiam znajomego psychologa, porozmawia z tob.
O, nie, tego byo ju za wiele. Zapaem walizk i zaczem si pakowa. Obja mnie wp,
wtulia si i wybucha szlochem, bagajc przez zy, abym nie odchodzi, bo nie to miaa na myli, co
jej si powiedziao. To rozpacz j tak wzburzya. I ulegem.
Wbrew moim przewidywaniom spotkanie z owym profesorem okazao si wyjciem z mczcej
ju sytuacji. Jakkolwiek pocztek naszej rozmowy zirytowa mnie. Zada mi kilka pyta, pokiwa
gow i powiedzia, e tak wanie przypuszcza, biorc pod uwag i to, co mu pani Dora o mnie
powiedziaa. Przedtem jednak, zaraz po przyjciu, poprosi Dor, czy moglibymy przej do innego

pokoju, bo nie powinno si bada pacjenta, jak si wyrazi, przy kim trzecim.
Zaczniemy od dziecistwa powiedzia na wstpie. Czowiek ju w dziecistwie zostaje cay
zapisany. Pniej w nim si tylko dopisuj takie lub inne przeycia, co nie ma wikszego znaczenia,
w kadym razie w wikszoci przypadkw. I zacz mnie wypytywa o to moje dziecistwo.
Niewiele mu powiedziaem, bo te niewiele miaem do powiedzenia. Nie lubiem ju wtedy
swojego dziecistwa, a moe go nigdy nie lubiem. Nie przyznaem mu si, e w wieku szeciu lat
przebiem sobie z wasnej woli rk, bo chciaem by ranny, ani e nie znaem swojego ojca. Tote
koczc nasz niedug rozmow, podsumowa j te krtko:
No, c, mia pan ojca, ma pan matk, nie widz nic nadzwyczajnego. Moe jakie lady
kompleksu Edypa, lecz one wystpuj prawie u wszystkich synw. No i depresja, depresja. Niestety,
na depresj cierpi coraz wicej ludzi.
A kiedy przeszlimy z powrotem do salonu, przy herbacie i ciasteczkach i w obecnoci Dory
powiedzia:
Poza tym odkrywam w panu niejako naturalne predyspozycje do studiowania psychologii, co si
rzadko zdarza. Kandydatw jest zwykle nadmiar, lecz jacy z tego wychodz pniej psychologowie.
W wikszoci, poal si Boe. A to profesja z przyszoci. I wygosi niezwykle zreszt
interesujcy wykad o wyzwaniach, jakie czekaj psychologi. wiat nie idzie bowiem ku lepszemu,
a wic i czowiekowi przyjdzie dzieli los wiata. Psychologia bdzie musiaa sprosta temu, co
niewtpliwie nadejdzie. Bezradny wobec przyszego wiata czowiek, ktry i dzisiaj jest ju czsto
bezradny, bdzie potrzebowa szczeglnej pomocy, ba, bez maa opieki. I czyja to bdzie rola? Nas,
psychologw. Wadza taka czy inna stanie si tak samo bezradna, bezradne bd ideologie, religie. My
nie moemy by bezradni. W tym przyszym wiecie czowiek bdzie si coraz bardziej
odczowiecza, traci indywidualno, wol, wiadomo siebie. Jednostka stanie si zawad wiata.
wiat bdzie potrzebowa dobrze wyrobionej masy. Ju jej potrzebuje. Jak wyrobi zatem niczym
ciasto, eby tak powiedzie, ludzk mas, oto cel wiata. Podporzdkowa, ujednolici, a do tego, aby
czua si szczliwa. C wic nam mog pomc te wszystkie zestarzae teorie, standardy, stereotypy,
puste sowa, w ktre zakl nas jzyk. Bo te kada epoka zaklina ludzi w swoim jzyku. A spod
jzyka trudniej si czowiekowi podnie bez czyjej pomocy ni spod gazu. Jzyk, eby tak
powiedzie, to najcisze zniewolenie. Niech pan tylko zway, ile natworzono poj, nazw, sw
i diabli wiedz czego, pani Dora raczy mi wybaczy, eby dotrze do czowieka, a on wci jest
nierozpoznany, jak by od zarania. Mona by odnie wraenie, e czowiek skada si ze sw, e
mona go nie tylko sowami przewietli niczym rentgenem, lecz nawet ustanowi. Tote musimy
najpierw rozwali mury jzyka. Nie po to wszake, aby stworzy nowy jzyk. Nie. Lecz aby pomc
czowiekowi odzyska jego wasny jzyk. Bo tylko wasny jzyk czowieka jest prawdziwie wolny,
tylko przez jego wasny jzyk prowadzi droga do niego. Tylko taki jzyk moe jeszcze uratowa
czowieka jako jednostk. Ale czy czowiek o tym wie? Oto jest pytanie. No, i oczywicie zadanie dla

przyszych psychologw. Bdzie to wymagao czego w rodzaju rewolucji, nie waham si uy tego
sowa. Docieranie do podwiadomoci, jelibymy si zatrzymali na odkryciach Freuda, to za mao,
stanowczo za mao. Zreszt c to takiego podwiadomo i czy w ogle istnieje? Czy to nie jedno
z tych pustych sw, ktre wymylono, aby byo si z czym przemaga, gdy dopada nas bezradno?
A jeli nawet przyj, e istnieje, to nie jest ona z natury czowiekowi dana. To tylko mietnik,
osobisty mietnik kadego, do ktrego w cigu ycia wrzuca swoje odpady, od kiedy zaczyna je
wytwarza. A wiadomo, e miecimy coraz wicej i bdziemy coraz wicej mieci, a by moe
staniemy si ju tylko wasnymi odpadami. A jak pan zapewne, mody czowieku, wie, oczywicie wie
i pani Dora tu skoni jej si unienie, na co Dora odpowiedziaa umiechem odpady nieraz wicej
s nam w stanie powiedzie ni dokumenty, ktre na og faszuje si dla przyszoci, ni wszelkie
zwierzenia, w ktrych kady chce wypa jak najkorzystniej, czy ankiety, w ktrych ludzie poow
zatajaj.
Tote psycholog przyszoci bdzie musia to wszystko odrzuci. eby za duo nie mwi,
psycholog przyszoci bdzie musia by archeologiem dusz ludzkich. Tego bdzie od nas wymagao
nasze naukowe powoanie. Tego bdzie wymaga przyszy wiat. Ju teraz jest coraz wicej
samobjstw, tylko e zakamuje si statystyki lub nie ogasza. Musi si zmieni cay dotychczasowy
system przyj na studia, bo psychologia to wyzwanie dla szczeglnego rodzaju ludzi, a nie kady,
wiadomo, do tego si nadaje. Powiem wrcz, mao kto. Zatem co pan na to, gdybym stwierdzi, e
w panu wanie dojrzaem odpowiedniego kandydata? Nie mwic, e osobicie by to panu pomogo.
Pozwolioby panu gbiej wnikn w siebie. A to wane, o, bardzo wane wiedzie moliwie najwicej
o sobie. Tym bardziej jako artysta ma pan do studiowania psychologii wyjtkowe predyspozycje.
Psychologia, wedug mnie, ma z istoty wiele wsplnego ze sztuk. Powiem wicej, psychologia jeli
nie jest sztuk, nie jest i nauk. Jak w sztuce czowiek jest rdem jej natchnienia.
Brawo! zawoaa Dora.
W rezultacie tego spotkania zoy mi propozycj, czybym nie podj studiw na psychologii.
Zobowiza si nawet zaatwi mi to w drodze przeniesienia z jednego kierunku na drugi, bez
koniecznoci zdawania wstpnego egzaminu. Przerw, jak miaem dotd, uzasadni si
zawiadczeniem lekarskim o depresji, ktre wystawi jego dobry znajomy neurolog, wybitny
specjalista, co te bierze na siebie. Zapewni mi rwnie akademik, jako e dla swojego dobra
powinienem mieszka w studenckim rodowisku, sprzyjajcym wzajemnym zwizkom, przyjaniom,
wsplnym rozrywkom.
Zwaszcza e poczucie samotnoci jest w panu nadmierne. Co prawda, wszyscy cierpi na
samotno, to stan nieomal przyrodzony, lecz samotno a samotno to najczciej nie to samo. No,
i nie wypada studentowi mieszka u pani Dory. Moe to by niewaciwie odbierane.
Jak to nie wypada?! Co jest w tym niewaciwego? oburzya si Dora, a wylao si jej troch
herbaty z filianki na spodeczek, tak j mocno postawia.

Pokornie wic odstpi od akademika, e si jeszcze zastanowi, tym bardziej e na razie moe nie
by miejsc. Obieca mi natomiast po jakim czasie zaatwi stypendium.
I tak zaczem studiowa psychologi, z ktrej po niecaych trzech latach zrezygnowaem. Mimo
e profesor zaatwi mi nie tylko stypendium, lecz i akademik, proszc jednake, abym nie przyznawa
si pani Dorze, e to on. Mimo jej prb i zaklina wkrtce wyprowadziem si od niej. Nigdy potem
ju si z ni nie spotkaem. Widziano j raz czy dwa na uczelni, wypytywaa o mnie, ale uprzedzili
mnie koledzy, e jaka pani mnie szuka. Raz podobno widziano j nawet w stowce, czekaa, a
ostatni zjedz, i wysza, gdy stowka opustoszaa. Przypuszczam, e chroni mnie rwnie przed ni
sam profesor. Mia widocznie jaki powd ku temu, nie wnikam. Przypomniao mi si tylko, e gdy
wychodzi, uj obie rce Dory i obie ucaowa. Mnie jakby zapomnia poda rki. Dopiero w drzwiach
zatrzyma si, wycign ku mnie niedbale lew rk i powiedzia:
Powtrz, co ju powiedziaem, psychologia pomogaby panu... zawaha si, spojrza na Dor,
poderwa do oczu rk z zegarkiem. O, rozgadaem si, a za pitnacie minut mam wykad.
Jak mogaby mi psychologia pomc, nie powiedzia, to i ja nic nie powiedziaem. Dzisiaj bym
powiedzia, nie ma takiej psychologii, panie profesorze. Wyobraam sobie, jak by si achn, co pan
te mwi takie rzeczy. Niech pan skoczy studia, to porozmawiamy. Teraz si spiesz. A jednak nie
wychodzi, spoglda na zegarek, spoglda na Dor, ktra daje mu jakie dyskretne znaki, by moe,
aby zosta jeszcze chwil, bo nie wychodzi. I bez sw prowadzimy dalej rozmow. Unosi to lew, to
praw rk, puka si w czoo, zaperza si, moe prosi Dor o pomoc, lecz jego sowa nie dochodz do
mnie, jakby ta rozmowa toczya si ponad czasem, jaki nas odtamtd dzieli. Czy to takie niemoliwe?
Zdarza si nam przecie toczy z kim rozmow, ktrej przed laty nie dokoczylimy. Nawet
z umarymi, bo nie starczyo nam cierpliwoci, wyrozumiaoci, bo uwaalimy, e szkoda czasu na
takie rozmowy, bo zo nas nieraz poniosa. Musielimy dopiero niejedno przey, aby do takich
niedokoczonych rozmw sprzed lat wrci.
Niemniej jednak wdziczny mu jestem, e namwi mnie do studiowania psychologii, nie mwic
ju o wszystkich tych uatwieniach i opiece, jak nade mn sprawowa, dopki i tej psychologii nie
rzuciem. Kiedy sprztalimy jego mieszkanie, bo nie powiedziaem, e na pierwszym roku
zaoylimy z kolegami i koleankami studenck spdzielni pracy, nazwalimy j Pracu.
Wydrukowalimy ulotk, ktr przylepialimy na cianach budynkw, w autobusach, w tramwajach,
rozdawalimy przechodniom, e wykonujemy rne usugi, jak sprztanie mieszka, biur, mycie
okien, take na wysokich pitrach, trzepanie dywanw, pastowanie podg, malowanie cian i wiele
innych prac. W domach, gdzie byy piece, znosilimy wgiel do piwnic, bo wonice tylko przywozili
i zrzucali. Rwnie wnosilimy starszym ludziom na najwysze pitra, jeli nie byo windy, a bywao,
e i komu napalilimy. Nie odmawialimy take tych najdrobniejszych prac. Zdarzali si bowiem
klienci, ktrzy nie umieli wbi gwodzia, rubki wkrci, wymieni arwki, nie wiedzieli, jak motek
si trzyma, obcgi, rubokrt. I wanie kiedy profesor nas poprosi, oczywicie za opat, nie chcia

sysze, e nie wemiemy pienidzy. Myem okno, gdy podszed do mnie.


Myl, e pan nie auje powiedzia. To te jest psychologia. A gdy zszedem z drabinki,
przechyli si do mojego ucha, przedtem rozejrzawszy si, czy nikt z kolegw nie syszy: Pani Dora
ma jakie problemy. Nie wpuszcza mnie do mieszkania. Widz jej oko w wizjerze, wic jest, nie
wyjechaa.
Rozoyem bezradnie rce.
No, tak, no, tak powiedzia ze zrozumieniem.
Podejmowalimy si rwnie opieki nad dziemi, jeli rodzice chcieli wyj, a nie mieli z kim
zostawi swoich pociech. Tym si zajmoway nasze koleanki i byy rozchwytywane, natomiast my
mielimy nierzadko przestoje.
Zdarzyo si jednak raz, byo to chyba w sylwestra czy moe w ostatni sobot karnawau, e
wszystkie koleanki byy ju pozamawiane na dugo przedtem i nie mia kto pj do pewnej rodziny,
ktra zgosia zapotrzebowanie na opiek nad dzieckiem w ostatniej niemal chwili, proponujc
podwjn stawk, gdy odmawialimy. Kuszca to bya stawka, wic zgosiem si na ochotnika.
Chopiec gdzie tak w wieku piciu lat, adniutki, blondynek, oczka roziskrzone, jakby co
szelmowskiego ju si w nich kryo, mia na imi Jzio. Nieprawdopodobnie rozbrykany, nie mg
chwili w miejscu usiedzie. Na mj widok adnego chowania si za matk czy ojca, ywe srebro.
Cze powiedzia. Przyszede si ze mn bawi? I do matki, ktra objaniaa mi, co, jak,
gdzie, w razie czego: To idcie ju sepleni troch.
Nie wiem, czy susznie, lecz poniewa chcemy zazwyczaj na poczekaniu rozezna si z grubsza
w sytuacji, wyjaniem sobie jego zachowanie tym, e on jedynak, a rodzice zamoni, o czym mogem
si przekona, wchodzc do salonu wyposaonego w zabytkowe meble, w obrazy, sztychy na cianach,
nie wszystkie w najlepszym gucie, jakkolwiek oryginay. Na pododze ogromny perski dywan,
u sufitu wieloramienny wiecznik i nie imitacja, wspaniaa rczna robota, co od razu si w oczy
rzucao. Potem, a nieraz mnie jeszcze zapraszano do popilnowania Jzia, okazao si, e ojciec ma
wytwrni biuterii z plastiku, modnej wwczas z koniecznoci, jako e na pery, szmaragdy, nie
mwic o brylantach, mao kogo byo sta, no, i mogyby by le widziane, budzi podejrzenia.
Te jego wyroby byy cakiem gustowne, pomysowe. Pokaza mi kiedy reklamow kolekcj.
Jeli ma pan dziewczyn, prosz sobie co wybra zaproponowa. O, moe ten sznur korali.
Prawda, e kto si nie zna, nie odrniby od prawdziwych. Czy t bransoletk, broszk, klipsy do
kompletu. Moja ona je wkada na rne oficjalne uroczystoci czy prezentacje, jak ywa reklama. Ma
oczywicie brylanty, pery, lecz rzadko je nosi. I rzecz jasna, mwimy, e to imitacje, jeli kto si
pyta. Pan wie, jaki by mi domiar zaraz dooyli. Zniszczyliby czowieka. I tak nachodz mnie cigle
kontrole. Jeli to kobiety, no, to ka im co sobie wybra. Gorzej z mczyznami, ci tylko gotwk.
Po wyjciu rodzicw Jzio zacz wyciga zabawki, a mia ich zatrzsienie, zasa nimi cay

salon. Kolejki, samochody, dwigi, wywrotki, traktory, czogi, wszystko na baterie, jedzio to,
wiecio, dawao sygnay. W wozie straackim, gdy go wczy, od razu uruchamiaa si syrena.
I musiaem, tak jak on, na czworakach porusza si midzy tym wszystkim, jakby to on mnie
zabawia, nie ja jego. Wykazywa niespoyt energi, wrcz go roznosio, tak e w kocu solidnie
mnie zmczy.
Nie wiedzc ju, jak sobie z nim poradzi, zaproponowaem, e przeczytam mu bajk. O dziwo,
chtnie si zgodzi. Znis mi tych bajek cae mnstwo. Siedlimy sobie na kanapie i zaczem mu
czyta. Z uwag sucha. Wkrtce jednak straci zainteresowanie, wierci si, pokada. Widocznie
nieraz mu te bajki czytano, gdy wiedzia, co si zaraz stanie, i uprzedza mnie. W kocu spyta, czy
ja lubi bajki. Powiedziaem, e lubi. A jakie lubi? I ebym mu opowiedzia, ktr najbardziej lubi.
Wprawi mnie w nie lada kopot. Prbowaem go na powrt zainteresowa zabawkami. Upar si, nie
i nie, mam mu opowiedzie bajk. Miaem wraenie, jakby chcia sprawdzi, czy w bajki wierz
rwnie doroli, bo dostrzegem w jego oczach w szelmowski umieszek, gdy upiera si przy tej
bajce.
Nie pamitaem adnej bajki. Nikt mi w dziecistwie nie opowiada bajek. Nie by to czas bajek.
W kadym razie adna si w mojej pamici nie zachowaa. Zaczem co wymyla na poczekaniu
o jakim krawczyku, ktremu krawiec poleci popru ksicy paszcz. Pru i pru. Ksicy paszcz to
nie taki zwyky paszcz. Szyty nimi ze szczerego zota i trzeba byo t ni ze szww wyciga, nie
wolno jej byo przecina yletk czy noyczkami. I materia, z ktrego by uszyty paszcz, to nie taki
zwyky materia, z jakiego szyje si paszcze. I guziki mia ze zota, i konierz, poy, koce rkaww
obszywane gronostajem. Zapltaem si i musiaem mu wyjania, co to jest gronostaj. Przy tym
gronostaju popaka si, dlaczego zabito zwierztko. Nie chodziby w takim paszczu. Uspokoiem go
dopiero, tumaczc, e znaleziono w lesie martwe i niech nie pacze, bo i krawczyk bdzie paka, e
pruje i pruje, a nie wida koca. Duy ju urs, a wci pru. Kto przychodzi do krawca, dziwi si,
e wci pruje. I dokd tak bdzie pru, ycia mu nie starczy, a ksi te zdy umrze. Do tego
paszcz by wysadzany drogimi kamieniami, perami, szmaragdami, brylantami, a kad tak per,
szmaragd, brylant trzeba byo nieomal wydubywa ze zotych nici, ktrymi by obszyty, i ostronie,
eby nie wyskoczyy z rki. Nadszed jednak czas, e krawczyk skoczy, a by ju modziecem.
Wyciga wanie nitk z ostatniego szwu, gdy pod oknami zatrzymaa si zaprzona w cztery biae
konie kareta. A z tej karety wychylia si cud urody modziuteka ksina i zawoaa:
Przyjechaam po ciebie, krawczyku! Zostaw ju ten paszcz!
Na wie bowiem, e krawczyk skoczy pru jego paszcz, okrutny ksi umar.
Nie sza mi ta bajka, co zdanie, stawaem przed murem, co dalej. eby zyska cho chwilk do
namysu i podtrzyma jednoczenie napicie, posugiwaem si zwrotem: I w pewnym
momencie... Zdarzyo mi si kilka razy, e powiedziaem po dwakro: I w pewnym momencie...
I w pewnym momencie... Na co Jzio zwrci mi uwag, e ju byo i w pewnym momencie. Na

szczcie paszcz ksicy usprawiedliwia takie powtrzenia.


I w pewnym momencie odpruta pera wymkna si krawczykowi z rki i potoczya po pododze.
Wszyscy struchleli, a potem rzucili si jej szuka. I w pewnym momencie, gdy krawczyk odpruwa
gronostajowy konierz, kto niespodziewanie przyszed do krawca i na widok tego ksicego paszcza
z zachwytu oniemia. Zacz baga, aby mu pozwolono przymierzy. Pozwolono, przymierzy, lecz
wszyscy uznali, e za szpetny jest na ksicia i nie ma ksicej postawy. Stao si przy tym
nieszczcie, bo co ju byo odprute, zszyo si samo z powrotem. I krawczyk musia od pocztku
pru.
Czasem Jzio stara si mi pomc, bo gdy si znw zatrzymaem i staem duej przed murem
nastpnego zdania, podpowiada mi:
I w pewnym momencie...
Albo gdy na przykad wyjaniaem mu, co to jest gronostaj, specjalnie przekrca:
Gornostaj.
Gronostaj.
Gornostaj. I umiecha si z odcieniem szelmostwa.
Nie zgadza si ju potem na nikogo innego, gdy rodzice chcieli wyj, paka, tupa, krzycza:
i w pewnym momencie! Posza kiedy koleanka popilnowa go, to pooy si przed drzwiami i nie
wypuci ich. Tote zawsze z duym wyprzedzeniem zamawiali mnie do Jzia. Wysyali czsto po
mnie samochd, ebym tylko zdy, kiedy bd wychodzi, bo zdarzao si i tak, e miaem gdzie za
miastem robot i bybym si musia spni. Spdzielni to si opacao, jako e pacili zawsze z
duym naddatkiem, nie mwic, e i mnie nigdy nie wypucili bez osobnego dla mnie honorarium.
Tak mwili:
A to paskie honorarium.
T bajk, ktr plotem trzy po trzy i z takim trudem, upiem Jzia. Nawet nie spostrzegem,
kiedy, przytulony do mojego boku, zasn. Nie chciaem go przenosi na ko, eby si nie obudzi,
wic siedziaem tak z nim, czujc, jak to dziecice senne ciepo przenika w mj bok, tak e i ja
w kocu zasnem. Zbudzili mnie dopiero powracajcy rodzice. Spaem chyba mocnym snem,
poniewa nie syszaem, kiedy weszli. Dopiero jak matka zabieraa ode mnie Jzia i przestaem czu
to senne jego ciepo w moim boku, zbudziem si.
Moe si pan przepi u nas? zaproponowaa. Pociel panu w gocinnym pokoju. Dam panu
ma piam.
Nie, dzikuj powiedziaem. Rano zaczynam inn prac.
Ale przecie jutro niedziela.
Dla nas nie ma niedziel.
Wiele razy przychodziem popilnowa Jzia, rodzice lubili si bawi. Tote mgbym powiedzie,

e zyem si z Jziem. Poprosili mnie nawet na przyjcie z okazji dziesiciolecia ich maestwa.
Nie bardzo jednak da mi w tym przyjciu uczestniczy Jzio, zaraz zacign mnie do swojego
pokoju i musiaem si z nim bawi lub na przemian opowiada mu bajki. Z tymi bajkami miaem
zawsze kopot, bo poza tamt o krawczyku, nic mi nie przychodzio do gowy. Ale Jzio j lubi
i cigle musiaem mu j opowiada. A nawet ta bajka za kadym razem rozrastaa si o nowe
szczegy, ktre czsto mi Jzio podpowiada swoimi pytaniami, sprawiajc mi niemae kopoty.
A niecierpliwi si, gdy si zbyt dugo zastanawiaem. Tote gdy z wyprzedzeniem wiedziaem, e
mam znw i popilnowa Jzia, dugo mylaem, jak mu tu bajk opowiedzie. I nawet
zapisywaem j sobie z grubsza, w zarysie.
Kiedy rzuciem studia, odszedem i z tej studenckiej spdzielni. Byem jaki czas bez pracy.
Udao mi si na rok zatrudni w szkole na zastpstwie, uczyem rysunkw i gimnastyki. Godzin
miaem niewiele, pensj marn. W tym czasie odnalaz mnie przez dawnych kolegw ze spdzielni
jeden z naszych wczesnych klientw i zaproponowa, ebym mu uporzdkowa bibliotek,
zinwentaryzowa, opracowa katalog. Mia cay jeden duy pokj zastawiony od podogi do sufitu
regaami, prcz tego jeszcze stosy ksiek w pozostaych pokojach, na oknach, na szafach czy tak
poukadane w rogach na pododze. Mam jego adres, ale kim by, nie wiem. Skpy w sowach, nigdy
nie wda si ze mn w dusz rozmow. Z tych skpych sw wywnioskowaem tylko, e by
przewidujcy i zabezpieczy si, na ile to byo moliwe, uprzedzajc czas, ktry mia nadej.
Uratowa midzy innymi te ksiki. Domylaem si, e nie tylko ksiki, bo i obrazw mia sporo, i
to znanych malarzy, polskich i obcych. A take niektre meble pochodziy przynajmniej sprzed wieku.
I w ogle niele mu si powodzio, jakkolwiek pilnowa si, by nie sprawia wraenia, e yje ponad
stan.
Paci mi cakiem przyzwoicie, chocia prbowa si targowa, gdymy ustalali cen za moj
prac. Niestety musiaem zacz od razu, a byo to tu przed wakacjami, i nie mogem pojecha do
matki. A po drugie bardzo czsto mnie prosi, abym zosta do wieczora, kiedy on nie wrci, a czsto
wychodzi i wraca nieraz pno. Za to zaproponowa mi nie ryczat, lecz miesiczne wynagrodzenie,
niezalenie, ile uda mi si zrobi, powtarzajc wielokrotnie, prosz si nie spieszy, mamy czas,
a chciabym, eby byo dobrze zrobione. Nieraz mnie te zachca, abym t czy inn ksik
przeczyta z jego biblioteki. Tak e naczytaem si, kiedy wieczorami wychodzi, i to by chyba
najwikszy poytek z tego porzdkowania biblioteki. A prawie co wieczr wychodzi, zostawiajc
mnie samego, opowiadajc si tylko, gdy szed do teatru lub filharmonii. Przewanie jednak
wychodzc, rzuca, wychodz, wrc o tej a o tej. Nie mia ony ani dzieci, w kadym razie nigdy nie
wspomnia, czy ma, mia, a chyba ufa mi, e nie bd w jego rzeczach grzeba, gdy wyjdzie. Co
prawda, album ze zdjciami lea zawsze na widoku, co wzbudzao we mnie podejrzenie, e moe
z rozmysem go tak zostawia, ukadajc w rodku jak fotografi tak, e od razu pozna, czy
zagldaem.

Co dzie z rana przychodzia kobieta posprzta, zrobi zakupy, ugotowa obiad. Wychodzi do
niej, dawa jej pienidze. Potem wychodzi do mnie, poniewa zjawiaem si po niej.
To niech pan tu si rzdzi mwi. Ja id do siebie. I prosz mi nie przeszkadza.
Wtpliwoci, jak zawsze, omwimy przy obiedzie.
Na cae dopoudnia zamyka si w swoim gabinecie i pisa. Sta tam fortepian, czasem jakby dla
oddechu zagra co krtkiego. Rwnie tam znajdoway si regay z ksikami, lecz do nich mnie na
razie nie dopuszcza.
A skocz mwi. Potem. Ju niedugo.
Mao kiedy stamtd wychodzi, jeli, to do toalety. Kiedy przychodziem, ju siedzia w gabinecie,
prawdopodobnie wstawa o wicie, bo kiedy mnie wpuszcza, jego oczy wydaway mi si tak
zmczone, jakby w ogle nie spa.
Niewiele mi ju zostao do skoczenia, chyba jeden rega, i to niecay, i zastanawiaem si, wpuci
mnie, nie wpuci, ebym i tam uporzdkowa ksiki, gdy ktrego dnia, gdy tylko przyszedem
i otworzy mi drzwi, uda si od razu do gabinetu, a za chwil doszy mnie stamtd dwiki fortepianu.
Czyby zrobi sobie tak wczenie przerw, pomylaem, musia widocznie duo wczeniej dzisiaj
wsta. A tymczasem gra do samego obiadu. To samo nastpnego dnia. I nastpnego. I tak co dzie ju
tylko gra. Byem pewny, e skoczy pisa, ale nie miaem miaoci mu powiedzie, e i ja
skoczyem. I siedziaem bezczynnie, suchajc przez kilka dni tej muzyki dochodzcej z jego
gabinetu. Nie interesowaa mnie wtedy taka muzyka. Dopiero po latach, jakby jak fal odbit od
tamtego czasu, przypyna kiedy do mnie Sonata a-moll Schuberta.
W kocu jednak musiaem mu powiedzie, e skoczyem.
Mgbym teraz tam przej. Pan te chyba skoczy.
Spojrza na mnie cikimi oczyma, jakby nie dowierzajc, e tu jestem. Zamyli si przez chwil,
po czym uciekajc gdzie wzrokiem, powiedzia:
Niestety, skoczyem. Tylko nie taki to koniec, jakbym oczekiwa. Nie wiem, czy pan przeczyta
Prousta, polecaem panu kiedy. Ot moe niedokadnie zacytuj jego sowa: Bg chce, aby istniao
troch dobrze napisanych ksiek. Uznaem, e moja nie zmieciaby si wrd nich. I spaliem
rkopis. Czyni panu to wyznanie ku przestrodze, poniewa to dotyczy nie tylko ksiek. Prosz, niech
pan wejdzie. I niech pan jak najszybciej skoczy.
Po odejciu od niego bkaem si troch, szukajc pracy. A pewnego dnia spotkaem koleg
z akademika, ktrego wyrzucono ze studiw za udzia w studenckim strajku, pracowa jako tak zwany
boy w hotelu i od sowa do sowa powiedzia, e moe by drugiego takiego przyjli, spyta si. Kaza
mi tylko powiedzie, e te mnie wyrzucili. Nie powiedziaem, mimo to zatrudnili mnie. Dobra bya
praca, z samych napiwkw zarabiao si drug pensj. A po kilku miesicach odkryem, e mona
duo wicej zarobi, kupujc od zagranicznych goci dolary i sprzedajc potem ze sporym zyskiem.

Zaproponowa mi kiedy jeden z takich goci, czybym nie kupi od niego po nielegalnej cenie,
poniewa w oficjalnej wymianie w banku duo si traci. Skusiem si, a potem sam ju
proponowaem, odnoszc temu czy innemu walizki do pokoju. W kocu jednak to odkryto i mnie
wyrzucili. Przeniosem si wtedy pod banki, trzeba byo tylko uwaa, eby nie wpa. Wychodziem
na tym jeszcze lepiej ni w hotelu. Zwaszcza na tak zwanych bonach, ktre byy tasze od dolarw,
a ktre potem wymieniao si jeden do jednego, jeli miao si w banku znajom kasjerk.
Poznaem tak. Pierwszy raz j normalnie, acz dyskretnie poprosiem, e bardzo mi s potrzebne
dolary, musz odda komu z zagranicy, a mam tylko bony, czy w drodze wyjtku by mi nie
wymienia, bd jej wdziczny za t przysug. Sposzya si, popatrzya na mnie, rozejrzaa si na
boki i pszeptem powiedziaa:
Prosz chwil poczeka. Zaatwi jeszcze te dwie osoby, ktre czekaj za panem.
Przyniosem jej nastpnego dnia kwiaty, naturalnie nie do banku, czekaem, a wyjdzie z pracy.
Potem zaprosiem j na kaw, potem na kolacj, a potem zamieszkaem u niej. Krystyna miaa na
imi. Przegldajc ten notes, przypominam j sobie, po kilku latach zadzwoniem, ale to nie by ju jej
gos. Bylimy z sob ponad rok. A kiedy zrobia mi awantur bez adnej przyczyny, e jestem
potwr, nieczuy, e trzymam j w niepewnoci, e nie moe tak dalej by, aby czyy nas tylko bony
i dolary. Moe za duo j to kosztowao, bo te ryzykowne byo, wic i ja si wycofaem.
Nie pamitam, czy to nie zaraz potem zajem si wyszukiwaniem starych rzeczy, wstawiaem je
do znajomego antykwariusza, ktrego poznaem, gdy porzdkowaem wtedy t bibliotek. Przyszed
chyba kupi jaki obraz i mimowolnie powiedziaem, gdy sta przed jednym z obrazw, e to ucze
Rubensa.
Widz powiedzia, jakby z lekka nawet obruszony, e miem mu co podpowiada. Ale gdy
wychodzi z tym obrazem, przystan przed drzwiami. Moe przyszedby pan do mnie pracowa, jak
pan tu skoczy?
Nie, to byo znacznie pniej i u kogo innego kupowa ten obraz. Zdaje si, e u jednego ze staych
partnerw od pokera, a utrzymywaem si wtedy wanie z pokera. Miaem ju wygrane w pokera to
renault i pomylaem kiedy, e moe czas byoby si zaj jakimi powanymi interesami, zwaszcza
e kilku moich znajomych odeszo z pastwowych firm na swoje i nie najgorzej sobie radzili.
I przypomniaem sobie o antykwariuszu, ktry mi proponowa wwczas prac u siebie. Kilka lat
u niego pracowaem, potem zajem si czym innym, poniewa coraz mniej mona byo znale
cennych rzeczy, pojechao si na drugi koniec kraju i z niczym si nieraz wrcio albo byy tak drogie,
przechodzc z rk do rk przez kolejnych porednikw, e nie opacao si.
Przez lata nie miaem z nim kontaktu. Przypomniaem go sobie dopiero niedawno, podejmujc po
raz ktry prb zrobienia porzdku z tym moim notesem. Zdziwio mnie, e przy jego nazwisku
postawiem minus, to znaczy wyrzuci. A za kilka dni dostaem list od Marii, donoszcy mi, e
rozstaa si z yciem. I zapragnem nagle gdzie pj, z kim si spotka i przyszed mi do gowy

nie kto z krgu moich najbliszych znajomych, lecz wanie on, antykwariusz. Moe dlatego e
drczy mnie ten minus przy jego nazwisku i postanowiem sprawdzi, czy yje. Nie wykluczam
jednak, e zadziaao, nie do przewidzenia w adnej sytuacji, prawo przypadku, bo nieprawd jest, e
przypadki nie rzdz si prawami, ktrych, niestety, nie jestemy w stanie wci pozna i zapewne
nigdy nie poznamy. Tym bardziej trudne to do zrozumienia, gdy si przypadek traktuje, jak si do tego
przyzwyczailimy, e przypadek to tylko przypadek. Moe trzeba by znale inne sowo na nazywanie
takich zdarze. Bardziej by mi ju odpowiadao sowo cud, bo jest w tym zaoenie jakiej siy
sprawczej, niewykluczajcej dziaania prawa podobnego prawu przycigania. Gdy si zastanawiam, e
nikt z moich znajomych czy tak zwanych przyjaci nie by w stanie zaspokoi w tamtej chwili tego
mojego pragnienia, niewytumaczalnego i dla mnie, to czego mona si w tym dopatrzy, jeli nie
sprawczej siy przypadku. Nie byem przecie pewny, czy go jeszcze zastan. Kiedy pracowaem dla
niego, byem wzgldnie mody, a on dawno mia za sob smug cienia.
O, jakie to szczcie, e dzisiaj tu jestem! wybuchn radoci. Przyszedem zastpi syna.
Syn ju od lat prowadzi ten interes. O, jake si ciesz, widzc pana.
Omal z niedowierzaniem patrzy na mnie, e to ja we wasnej osobie, a przede wszystkim e go
pamitam.
Ciesz si, ogromnie si ciesz, ale co pana sprowadza?
Nic. Przechodziem i zobaczyem pana przez szyb.
aowa tylko, e nie zadzwoniem przedtem, bo mia akurat jakie pilne rozliczenie z klientem.
Niech pan sobie pooglda, co tu mamy, a moe syn wpadnie, to przynajmniej wypilibymy kaw.
I wanie ogldaem komplet meissenowski do herbaty, filianki, podwjne talerzyki, cukiernica,
dzbanuszek na mleko, czajnik na herbat, sztuka po sztuce, i zastanawiaem si, jak to byo moliwe,
e przelizgn si przez taki kawa historii, nie doznajc najmniejszego uszczerbku. Braem kad
rzecz do rki i ogldaem dokadnie, a nie zauwayem ani odprysku, pknicia, chociaby drobnej
rysy. Jak to byo moliwe, e co tak kruchego, bezbronnego przez te wszystkie wojny, rewolucje,
mordy, gwaty, wypdzenia, przesiedlenia i tym podobne zawieruchy ocalao w nienaruszonym,
chciaoby si rzec, pierworodnym stanie.
Trzymaem jedn z tych filianek w rku, gdy kto omal w ramiona mi si rzuci.
Gra z gr! zapia. Gra z gr!
Chwileczk powiedziaem i odstawiem filiank na miejsce.
Jaka niespodzianka wyrzuci ju mniej uniesiony spotka po latach szanownego pana!
Prawdopodobnie bym go nie pozna, gdyby on nie pozna mnie, bo nie mogem sobie uprzytomni,
kto to. Widocznie spostrzeg moje zakopotanie i zawoa:
I w pewnym momencie! zamia si, lecz nie by to normalny miech, raczej westchnienie
duszone przez pmiejcy si grymas.

Ojciec Jzia? spytaem dla upewnienia si.


Ojciec Jzia, niestety. I ju wyranie gorzki grymas pojawi si na jego twarzy. Pan ma tu
zamiar duej zabawi? Chtnie bym pana zaprosi na szklaneczk wina. Obok jest nieza restauracja.
Porozmawialibymy.
Wstawi tu ju dawno w komis gdask szaf i przychodzi od czasu do czasu sprawdzi, czy
znalaz si na ni amator. Podprowadzi mnie do niej.
Nie pamita jej pan? Ano tak, nie staa przecie w salonie.
Rzuciem na ni wzrokiem. Nie lubiem takich cikich mebli. Miaem ju na kocu jzyka, e nie
tak atwo bdzie mu j sprzeda. I w tej samej chwili przypomniaem sobie, e tak sam widziaem
w domu Marii, gdy nie byo kiedy sdziego i Maria oprowadzia mnie po caym mieszkaniu. Nie
zwrciem tylko wwczas uwagi, w ktrym pokoju staa.
Nie miaem go zapyta, dlaczego sprzedaje. Oniemielao mnie i to, e tak do koca nie mogem
si w nim dopatrzy podobiestwa do ojca Jzia. By niegdy przystojnym mczyzn. Zawsze
elegancki, ilekro przyszedem popilnowa Jzia, kiedy gdzie wychodzili, wita mnie za kadym
razem yczliwie, z wdzicznoci, nieraz miaem wraenie, e chciaby mnie wzi w ramiona jak
modszego przyjaciela. Teraz roztyty, wydawa mi si sporo niszy, z wysikiem dwiga swoje ciao.
Wosy mocno przerzedzone, a te resztki pobielone, przygarbiony, niechlujny, zarost co najmniej
kilkudniowy, twarz obrzmiaa, czerwona, oczy w niej zapade, poprzecierana marynarka na okciach,
spodnie rury, do tego pasek mu si obsuwa a na przyrodzenie.
Poegnaem antykwariusza obietnic, e zadzwoni wkrtce i umwimy si na kaw, a teraz nie
bd ju czeka, niech spokojnie koczy te rozliczenia, w dodatku spotkaem wanie znajomego.
W restauracji, niepytany, sam mi powiedzia, dlaczego chce sprzeda t szaf. Po prostu zmienili
mieszkanie na duo mniejsze i nie zmieciaby si.
Niestety, nie mam wizytwek. Ale zapisz panu, o, moe na serwetce, nasz nowy adres.
Zapraszam, kiedy pan tylko bdzie mia ochot. Serdecznie zapraszam. A ona jakby si
ucieszya. I poprosi kelnera o dugopis. Nie zaproponowaem mu swojego, chocia w odruchu
ruszyem rk, jakbym mia zamiar sign do kieszeni.
Prosz. Wrczy mi serwetk.
Dzikuj powiedziaem. Przede wszystkim za zaproszenie dzikuj. Jeli tylko czas mi
kiedy pozwoli. I zoywszy t serwetk, woyem j do portfela.
Na wszelki wypadek, jakby uprzedzajc mnie, abym nie by zaskoczony, jeli skorzystam kiedy
z zaproszenia i odwiedz ich, wyzna mi w kocu, e nie maj z czego y i wyprzedaj raz to, raz
tamto, tak wic i t szaf. Oczywicie, zwierza mi si w zaufaniu, jako e traktowali mnie jak kogo
z rodziny, gdy przychodziem zaopiekowa si Jziem. Martwi go tylko, bo dugo ju czeka,
a amatora na t szaf wci nie ma, pienidze tymczasem s im ju potrzebne.

Moe teraz si znajdzie wyrazi nadziej bo duo wiksze mieszkania si buduje.


Zaproponowaem mu poyczk, dopki nie sprzeda tej szafy.
Odda mi pan, kiedy pan j sprzeda.
Odmwi, i to stanowczo.
Dzikuj, lecz za poyczone pienidze nie umiabym y.
I zacz mi opowiada gosem penym alu, jak upada ta jego wytwrnia biuterii z plastiku.
Najpierw prbowali go zniszczy domiarami, ale to by jeszcze wytrzyma. Tylko jednoczenie
pojawia si w sklepach sztuczna biuteria sprowadzana z zagranicy. I na jego wyroby z plastiku popyt
gwatownie spad. Prbowa ratowa si jeszcze tym i tamtym, robi nawet kubki, talerze, miski, yki,
noe, widelce, ale do plastikowych naczy nie mieli jeszcze ludzie przekonania, porcelana, metal,
drewno, do tego byli od pokole przywizani. Gdyby tak dzisiaj. Dzisiaj nawet zwierzta, ptaki do
przydomowych ogrdkw robi si z plastiku. Stoy, krzesa, szafki, co pan chce.
A o Jziu nawet mu si sowo nie wymkno, wic spytaem go:
A jak tam Jzio? Pewnie ju mczyzna. Ile lat sobie liczy?
Wyrywajc si z tych swoich narzeka, nie od razu mi odpowiedzia, zacz si zastanawia:
Zaraz, miaby teraz...
Jak to miaby?
Nie yje. Mylaem, e pan wie. Na biaaczk zmar, w jaki czas potem, jak pan przesta do nas
przychodzi. Szukalimy pana. Dzwonilimy do tej studenckiej spdzielni. Nawet kiedy ona do
nich posza. Nie umieli nam powiedzie, co si z panem dzieje. A tak bardzo prosi, eby przyszed
ten pan I w pewnym momencie. Dalimy ogoszenie do gazety pod tytuem I w pewnym
momencie, e moe pan zauway. Nie wpada panu w rce? Wszystkomy zrobili, eby go ratowa.
Jedzilimy do najlepszych lekarzy za granic. W Szwajcarii lea w klinice jakie dwa miesice. Sta
nas jeszcze byo. Nie pomogo. W oczach gas. Straciem cakiem gow do interesw. ona zacza
na serce chorowa, trzeba byo o niej myle. Nie zawsze ycie idzie w parze z interesami.
I przypatrujc mi si, jakby co go nagle w mojej twarzy zaniepokoio, powiedzia:
Pan te co marnie wyglda. Nie widzia mnie przecie tyle lat, a jakby mnie tydzie temu
widzia. Gnbi pana co?
Nic zaprzeczyem. Wszystko w porzdku.
A jednak pana co gnbi, widz. Inaczej teraz patrz na ludzkie twarze. Nie chc by natrtny,
ale powiem panu, najlepiej wyrzuci z siebie, gdy co gnbi. Musiaby czowiek by ze stali, gdyby
chcia to wszystko nosi w sobie. I zaproponowa: Moe napijemy si wdki? W winie nie da si
utopi smutkw, bd pywa po wierzchu. Kiedy lubiem wino, ale od mierci Jzia jedynie wdka
mnie ratuje. Mia siedem lat, wyobraa pan sobie. mier i dziecko to niezgodne z natur, z Bogiem.
Przystaem na t wdk, nie mogem mu odmwi.

Ale ja pac.
Nie, nie opiera si. Ja pana tu zaprosiem, ja zaproponowaem. Jak by to wygldao. Tak
nisko jeszcze nie upadem.
Nie sprzeda pan jeszcze tej szafy powiedziaem, co moe wypado i brutalnie, ale nie
chciaem dopuci, aby ostatnie grosze wydawa, a podejrzewaem, e nawet ich nie mia. Zawoaem
kelnera. Rzadko piem wdk, lecz w tej jego propozycji dostrzegem co takiego, jakby to on by
wanie tym, kto wycign ku mnie pomocn do. Powiedzia zreszt:
Przeyem wiele, to i wiele jestem w stanie zrozumie.
W miar wypijania kolejnych kieliszkw wdki prbowa nieraz, oczywicie delikatnie, taktownie,
wycign ze mnie to, co, jego zdaniem, mnie gnbio. Moe szuka w ten sposb choby odrobiny
pocieszenia dla siebie.
Pilimy a do zamknicia lokalu i mwic szczerze, nigdy mi wdka tak dobrze nie robia.
Miaem wraenie, jakbym sam z sob bra rozbrat czy wrcz oddala si od siebie, zostawiajc gdzie
daleko, daleko za sob swoje ycie. Nic mu jednak nie powiedziaem, byem pewny, e nie
przyniosoby mi to najmniejszej ulgi. Nie pragnem zreszt ulgi. Ulga by mnie nawet mocniej
przytrzymaa w sobie. Ulga to jak zahaczona o co kotwica. Co jednak trzeba byo powiedzie, wic
powiedziaem:
Wie pan, zastanawiam si czasem, czy nie zmarnowaem swojego ycia.
A kt si nad tym nie zastanawia, drogi panie? niemal radoci wybuchn. Nikt pana lepiej
nie rozumie ni ja. Ma pan we mnie bratni dusz. Co ja mwi, bratni. Wspln mamy dusz.
Kelner, prosz nala.
Kelner podstawi mu przed oczy butelk.
Pusta.
To niech pan drug przyniesie.
Powinno si pewnie inaczej potoczy dorzuciem, gdy kelner ju z nowej nam nalewa.
Kade mogoby si inaczej potoczy, kade. Ale czy lepiej, czy gorzej, oto jest pytanie.
I prbujc po raz kolejny stukn si, nie trafilimy ju kieliszek w kieliszek. W domu woyem
do notesu midzy wizytwki t jego serwetk z adresem. A chocia miaem w zwyczaju wszystkie
wizytwki przepisywa do notesu, tej serwetki nie przepisaem. Nie miaoby to ju sensu, bo byem
raczej pewny, e nie wywi si z obietnicy. Kilka dni pniej zaszedem znw do antykwariatu. By
syn, spytaem o ojca, kiedy bdzie, nie wiedzia, ale poda mi telefon do niego. Stary, ktry miaem
zapisany w notesie, by nieaktualny, to znaczy dosza mu sidma cyfra z przodu. Zadzwoniem,
poprosiem, ebymy si spotkali najpierw w antykwariacie, potem pjdziemy na kaw, bo chciabym
obejrze dokadnie t gdask szaf.
Zainteresowaa pana? spyta, otwierajc od niej drzwi i pokazujc, jak wyglda we wntrzu.

W dobrym jest stanie. Nie musiaby pan dawa do renowacji.


Moe bym kupi powiedziaem. Ile panowie cenicie?
Nie jest tania wtrci si syn, przejmujc od ojca pertraktacje. Ale ju dwukrotnie
obnialimy cen, bo kto ma dzisiaj na tak szaf mieszkanie. Moemy panu da jeszcze dziesi
procent obniki, a dobry interes pan zrobi. I wymieni cen.
A jaka bya pierwotna, za jak kto wstawi?
Znw wymieni cen.
To za t kupi.
Ojciec oniemia z niedowierzania, syn jednake szybko rzuci:
W porzdku. Zaatwione. Transport bdzie gratis. Przywioz, wstawi. Nie ma znaczenia, na
ktrym pitrze. Jest moe winda? Prosz poda tylko adres. I kiedy pan szanowny yczyby sobie,
eby przywieli?
Wanie zastanawiam si, poniewa zmieniam mieszkanie, a nie zdecydowaem si jeszcze,
mam kilka na uwadze. Moe wic panowie j przetrzymaj jaki czas. Wprowadz si, to dam zna.
Aha, i prosz nie mwi wacicielowi, kto kupi. Chciabym zachowa anonimowo. A pienidze
jutro przelewem przeka. Prosz mi tylko poda numer konta.
Nie miaem nigdy wasnych mebli. Wynajmowaem mieszkania zawsze umeblowane. Tak e po
przelaniu pienidzy napisaem krtki list, aby potwierdzili mi, e wypacili wacicielowi, i
przeprosiem, e wci si jeszcze nie przeprowadziem do nowego mieszkania. A za miesic, ptora
znw napisaem, e rezygnuj z tej szafy, bo wynajem mieszkanie ju umeblowane, wic mog
drugi raz sprzeda, a pienidze niech przeka na hospicjum dla dzieci.

Rozdzia jedenasty
/niedokoczony/

To mogo si tylko przyni. I nie miabym nic przeciw, gdyby mi si przynio, e dostaem od
Marii list, lecz nie udao mi si go przeczyta, bo kiedy rozerwaem kopert, zbudziem si. List,
ktry wyjem z koperty, nie chcia by snem i nie dawa nadziei, e si zbudz. Przyszed na adres
firmy. W ostatnich latach zdarzao si, e przysyaa listy na adres ktrej z moich firm. Co prawda,
gdy rzuciem wzrokiem na kopert, stwierdziem, e nie jej rk jest zaadresowany i przez moment
miaem nadziej, e to nie od niej, bo piecztka pocztowa, jak zawsze z tego samego miasta, jeszcze
o niczym nie wiadczya.
Kiedy zaczem czyta, pomylaem, czy to nie jaki dawniejszy jej list, ktrego z tych czy innych
powodw nie wysaa, i teraz odnaleziony w jej rzeczach przy robieniu po niej porzdku przez syna
lub crk, jeli naturalnie miaa syna lub crk, w co nieraz powtpiewaem, opierajc si na
mimowolnie wyawianych z jej listw sprzecznociach, zosta zaadresowany przez jedno z nich
i wysany. Tylko skd by wiedzieli, e jest kto taki, z kim ich matk przez cae ycie co czyo?
Czyby nie zachowywaa tego w tajemnicy przed wasnymi dziemi? Chociaby ze wzgldu na ojca?
Ale przecie i o niej, matce, co mogyby pomyle? Dla kadego czowieka byoby dotkliwe, e nie
mio powoaa go do ycia.
Doszedem do wniosku, e mogo si i tak zdarzy, e gdy pia kaw lub herbat, kropla tej kawy
czy herbaty spada na kopert i nie wypadao w takiej poplamionej wysa, a nie miaa akurat
zapasowej, wic odoya wysanie na potem, kiedy kupi kopert, a pniej zapomniaa. I przelea si
przez lata niewysany. Zreszt i cakiem absurdalna na pozr myl mi przysza do gowy, e gdyby
nawet ten list napisaa ju po tym ostatnim, to i tak nie byoby to w stanie podway faktu, e to od
niej by list. Przed czy po, jakie to w kocu moe mie znaczenie.
W pierwszej chwili, nie wiedzc jeszcze, o czym pisze, przez moment odczuem co takiego,
jakbym nie by cakiem zaskoczony. Moe tlio si wci we mnie, dajc dopiero teraz zna,
podwiadome oczekiwanie na jej kolejny list, ktre byo ponad to, co si mogo sta, a mimo e stao
si, jeszcze nie chciao zgasn.
Zdziwio mnie tylko, e list by pisany na kartkach jakby wyrwanych z zeszytu. Zawsze dbaa, aby
koperta i papier pochodziy z najlepszej papeterii. A kiedy w pierwszym zdaniu przeczytaem, e nie
mam pojcia, jak mi jest niezmiernie wdziczna, e zdecydowaem si wreszcie, aby si z ni
zobaczy, straciem i pewno, czy jej rzeczywicie nie widziaem.
W przeciwiestwie do poprzedniego listu, ktry zaczyna si bez adnego najdroszy, kochany lub
w tym rodzaju, tylko od razu rozstaam si ze swoim yciem, w tym jak gdyby wtulaa mnie w siebie

w pierwszych sowach. Mj ty... ty... Na doczesno i wieczno. Na tym i na tamtym wiecie zawsze
mj. Gdy sobie uprzytomniam, e nigdy si ju nie zobaczymy, byo to bolesne a ponad moj
wyobrani, ponad moje poczucie istnienia, ktre mnie czasem nachodzi i z ktrym si godz.
Ogarna mnie taka rozpacz, e t rozpacz zaczam ci przywoywa. Nigdy bym nie przypuszczaa,
e taka jest moc rozpaczy. Moe w ogle pragnienie ycia kryje si w rozpaczy, bo jak inaczej
bylibymy w stanie siebie odczuwa, a nie tylko by w tym yciu bezwolnie pogreni. Przepraszam
ci, e na takich podych kartkach do ciebie pisz. I tak je z trudem zdobyam. Zreszt byam taka
szczliwa, piszc, e byo mi wszystko jedno, na czym, gdzie. Moe nie odczue tego, bo staraam
si, jak wiesz, by zawsze wstrzemiliwa, tym bardziej teraz. Uznaam, e po tylu latach nie wypada
mi si zachowywa, jak ta dziewczynka ze nic lalk w ramionach, przechadzajca si po korytarzu
w sdzie. Pamitasz j? Miaa przeliczny sen. Przyni si i mnie ten sen. Po tylu, tylu latach. Staam
na brzegu nad jak rzek, wiele razy na ten brzeg wychodziam i czekaam na ciebie, lecz daremnie.
Straciam ju nadziej. Lecz oto nieoczekiwanie, gdy tak staam, zobaczyam ci po drugiej stronie,
zbliajcego si do tamtego brzegu. Szede dugo, bardzo dugo, a ja bagaam ci, eby wreszcie
doszed. A kiedy w kocu stane na brzegu, zacze si bezradnie rozglda.
Przepy do mnie powiedziaam.
Niestety powiedziae nie widz nigdzie dki ani przewonika.
Pywa tu powiedziaam ilekro na ten brzeg wyszam.
Ale teraz go nie widz powiedziae. Zreszt niepotrzebny nam. Widz ci przecie tak
blisko jak wtedy, gdy stanem przy tobie przed t Dziewczynk ze nic lalk. I syszymy si, e
moglibymy mwi szeptem, aby nikt nas nie usysza. I rzucie jakby od niechcenia: To
powiedz, co u ciebie?
A ja nie wiedziaam, co powiedzie. Chciaam ci tak wiele powiedzie, a sowa jakby we mnie
umary. Wydusiam jedynie:
Nic, dobrze mi tu.
Ale przecie nie s to ywe sowa. Teraz zoszcz si na siebie, pacz. O, zy mi kapi na list, ale
nie bd go przepisywa. Nie miaabym na czym. Moe zreszt przeoczysz te zy, a nie, to daruj. Tak
samo mi niewiele powiedziae:
W porzdku, yje si.
To wszystko? Nie zgadzam si, nie zgadzam, tyle lat i to wszystko? Nie kam przynajmniej, jeli
nie chcesz mwi. I nagle speszony powiedziae:
Dobrze wygldasz.
O, jak mnie tym ucieszye. Cay czas si baam, e bdziesz patrzy na mnie a myla, jaka ona
stara. I kiedy to si stao, bylimy co dopiero tacy modzi. Kiedy? Wczoraj, przedwczoraj, miesic,
rok temu jeszcze modo nas rozpieraa. Ale dla siebie uwierzmy, e jestemy wci modzi.

Powiedz, e uwierzye. No, powiedz, prosz. Nie mam szminki, pudru, tuszu do rzs, bo moe wtedy
powiedziaby, nie dobrze, lecz adnie wygldasz. Wolaabym adnie ni dobrze. Musiaabym si
tylko i adniej ubra, w tym, co tutaj si nosi, nawet modziutekie dziewczta wygldaj, jakby im
bliej byo do staroci ni modoci. A pamitasz t moj granatow sukienk z bia kryz? O,
gdybym si tak w ni ubraa. Podobaam ci si w niej. Powiedziae mi to na szkolnej zabawie,
poprosie mnie do walca. Nie, walce byy ju niemodne. Co szybszego gra musieli, chocia takie
szybkie nie sprzyjaj wyznaniom, tak jak i ten wiat rozpdzony. Wic moe kiedy indziej mi to
powiedziae, moe byam w innej sukience. Pamitam za to twj niebieskoszary garnitur. Prawda, e
by niebieskoszary? Jak i twoje oczy. W tym, w ktrym ci teraz zobaczyam, twoje oczy ju nie byy
niebieskie. Zastanawiam si nawet, jakie masz naprawd oczy. Mimo e si nic nie zmienie.
A baam si, e zobacz ci z bruzdami na twarzy, z resztkami wosw, e nie jeste ju taki szczupy,
ciko chodzisz. Miewaam chwile zwtpienia, czy na pewno pragn ci zobaczy. Chciaam nawet
kogo prosi, aby wyszed za mnie na ten brzeg i uprzedzi ci, e le si czuj i nie bd moga
przyj. Lecz pomylaam, e jeli nie teraz, gdy nam askawie dano te p godziny, to ju nigdy,
nigdy. Nigdy, Boe, jakie to straszne. Dlaczego nie moemy sobie wyobrazi, jakie jest to nigdy lub
nic? A moe atwiej byoby nam znie. To, e nigdy, podziaao na mnie jak morfina. I jestem teraz
szczliwa, e nie poddaam si poczuciu nicoci. I bd ju do koca szczliwa. Dlaczego szczcie
tak pno si odczuwa? Czy tak zawsze musi by ze szczciem, powiedz? Czyby to byo jedyn
miar, czym ono jest? auj tylko, e tak mao mielimy czasu. Cae ycie moje, twoje, a tylko p
godziny. Ledwo mgnienie. Niestety, takie s rygory, wybacz. I tak dostpuje si nadzwyczajnej aski,
gdy przynajmniej raz na jaki czas. Do tego trzeba sobie zasuy. Nie wiem, czym sobie zasuyam.
Moe i ty starae si o to, bo zjawie si tak niespodziewanie. Inni dotd czekaj na takie widzenie
z kim bliskim, a s tu duej, o wiele duej ni ja. Bywa, e cae ycie czekaj na te jedyne p
godziny. Czy moe dano nam troch wicej? Nie spojrzae przypadkiem na zegarek? Ja nie mam
zegarka. Przyzwyczajam si, e czas ju si nie liczy. Dzie, noc, pora roku musz wystarczy.
I wystarczaj, a nawet ju nie zauwaam pr roku, ani dnia, ani nocy. Chyba soce zachodzi, gdy
pisz ten list, a moe wschodzi, moe to w ogle nie soce, tylko moje szczcie? Czekaj, chyba
jednak spojrzae na zegarek, bo w pewnej chwili powiedziae, kwadrans nam ju tylko zosta, skd
mgby wiedzie, e kwadrans. Aha, miaam ci o co zapyta, lecz gdy powiedziae, e kwadrans,
zapomniaam. le sypiam. Nie spaam ju kilka nocy. Gowa mnie zaczyna bole. Czuj si bardzo
zmczona. Strasznie zmczona. I kartka mi si koczy, musz chocia jedn gdzie zdoby, bo mam
ci duo jeszcze do napisania, a na pewno przypomn sobie, o co miaam ci zapyta. Jutro, pojutrze
dokocz ten list. Zastanawiam si tylko, jak go wysa. Nic, znajd sposb.

Spis treci
Karta tytuowa
Rozdzia pierwszy
Rozdzia drugi
Rozdzia trzeci
Rozdzia czwarty
Rozdzia pity
Rozdzia szsty
Rozdzia sidmy
Rozdzia smy
Rozdzia dziewity
Rozdzia dziesity
Rozdzia jedenasty /niedokoczony/
Karta redakcyjna

Projekt okadki
Witold Siemaszkiewicz
Fotografia na okadce
Lina Karna Kippel / Johnr Images / Corbis
Redakcja
Magorzata Szczurek
Korekta
Artur Czesak
Barbara Gsiorowska

Copyright by Wiesaw Myliwski


Copyright for this edition by SIW Znak Sp. z o.o., 2013
ISBN 978-83-240-2780-4

Ksiki z dobrej strony: www.znak.com.pl


Spoeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Krakw, ul. Kociuszki 37
Dzia sprzeday: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl
Plik opracowa i przygotowa Woblink

woblink.com

You might also like