Professional Documents
Culture Documents
TAJNE PASTWO
OPOWIE O POLSKIM PODZIEMIU
(c) PRACOWA WALUEMAR
fiSTYL
Tytu oryginau STORY OF A SECRET STATE
Opracowanie graficzne BOGNA BURSKA
Zdjcie na okadce (s. l.): "Warszawa na starej fotografii",
Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Warszawa 1960;
wyklejka: Archiwum Biblioteki Gwnej ASP w Warszawie;
okadka (s. 4.) Blackstone Studios, Inc. New York City (zdjcie grne)
Redaktor ELBIETA JASZTAL-KOWALSKA
Opracowanie i korekta ROMA SZCZECISKA
Wybr ilustracji i podpisy ANDRZEJ KRZYSZTOF KUNERT
Ilustracje pochodz ze zbiorw: Archiwum Akt Nowych w Warszawie (ii. 3, 7),
Studium Polski Podziemnej w Londynie (ii. 8, 9), Instytutu Polskiego i Muzeum im. Gen.
Sikorskiego w Londynie
(ii. l, 4-6, 10, 11, 18, 22-24, 30, 31, 34-36), Hoover Institution w Stanford (ii. 12, 13, 15, 1921)
Za pomoc przy kompletowaniu materiau ilustracyjnego
vyrazy wdzicznoci skadamy Janowi Karskiemu
i red. Stanisawowi M. Jankowskiemu
Ksinica Koperhikaska w Toruniu
onierzom i czonkom
walczcym o woln i niepodleg Polsk,
tym, ktrzy oddali ycie,
tym, ktrzy przeyli, oraz
wszystkim tym, ktrych spotkaem na syiojej
wojennej drodze,
opowie t -
Od Autora
Nigdy nie przypuszczaem, e moja wojenna ksika " Story of a Secret State" (" Tajne
pastwo - Opowie opolskim Podziemiu ") ukae si w Polsce.
Przed laty ch wydania ksiki wyrazi szlachetny Jerzy Giedroyc. Pocztkowo zgodziem
si. Opaciem tumaczenie z jzyka angielskiego. Do wydania jednak nie doszo.
Obecna sytuacja w Polsce, argumentacja wydawcy pana Andrzeja Rosnera, z wyksztacenia i
pasji historyka, oraz podjcie si pracy nad przekadem i opracowaniem (opartych take na
moich uzupenieniach i korektach) przez publicyst i dziennikarza Waldemara Piaseckiego
zdecydoway o mojej zgodzie na polsk edycj.
Wdziczny jestem take panu Andrzejowi K. Kunertowi, e zechcia pochyli gow nad
ksik przed j ej skierowaniem do druku.
Ksika ta nie jest dokumentem historycznym sensu stricto. Nie jest histori polskiego
wojennego Podziemia. Jest natomiast opowieci o nim, opart na osobistych
dowiadczeniach i wraeniach.
Z racji mej roli w polskim Pastwie Podziemnym -politycznego cznika w kraju i tajnego
kuriera, czterokrotnie wysyanego w misjach na Zachd i z powrotem do Polski - wiedziaem
o sytuacji i przywdcach zarwno w kraju, jak i na wychodstwie wicej ni inni. Byem
znany z fotograficznej pamici. Nigdy te nie zawiodem pokadanego we mnie zaufania:
raportowaem wiernie, a powierzonych mi przekazw nie uyem dla jakichkolwiek innych
celw. Kadej misji podejmowaem si, jakby m przystpowa do Komunii witej.
Pamita mnie Kazimierz Puak, gdy po wojnie, na dnie nieszczcia, spisywa w polskim
wizieniu swj e pene goryczy wspomnienia.
Skarc si na intrygi i rzekomy brak zaufania rzdu generaa Sikorskiego do przywdcw
Podziemia w kraju, w pierwszym okresie wojny, pisa:
" (...) Dopiero gdzie w poowie maja (1940) przyby emisariusz Witold (zdaje si
Kozielewski), ktry w sprawie delegata i stosunkw rzdowych i emigracyjnych -jak si
pniej okazao - najdokadniej i naj obiektywniej nas poinformowa.
Mia w swoim pooeniu emisariusza najwaniejszy atrybut - doskona foto-geniczn [!]
pami. Przekonalimy si na jego sprawozdaniu, napisanym po zoeniu go nam przed tym ustnie. By to rzeczywicie majstersztyk dokadnej pamitli-woci (...)".
Piszc t ksik w 1944 roku, posugiwaem si pamici wiernie i uczciwie. Istniejce
jednak wtedy okolicznoci narzucay pewne ograniczenia tego, co mona byo napisa.
Tumaczy to w swoim sowie wstpnym, lokujcym ksik w szerszym kontekcie
polityczno-historycznym, pan Waldemar Piasecki.
W Waszyngtonie, l wrzenia 1999 roku.
Jan Karski
Jak czyta
Tajne pastwo - Opowie o polskim Podziemiu"
K
sika, ktr Czytelnik ma przed sob, powstawaa w Stanach Zjedno-;zonych pomidzy
marcem a sierpniem 1944 roku. Niemal dokadnie pidziesit pi lat temu. Dotd nie bya
wydana po polsku, mimo e w samych Stanach wydano j cznie w 360 tysicach
egzemplarzy, co - jak na w czas - byo nakadem gigantycznym. Szybko doczekaa si
wyda: szwedzkiego (1945), norweskiego (1946) i francuskiego (1948). Przez wielu
krytykw uznana zostaa za najpopularniejsz ksik czasu wojny w ogle. Nim dojdziemy
do przyczyn, dla ktrych Autor powstrzymywa si przed jej wydaniem w jzyku ojczystym,
krtkie przypomnienie wczesnej sytuacji politycznej.
By to fatalny okres dla sprawy polskiej. W poowie kwietnia 1943 roku Niemcy ujawniaj
zbrodni katysk dokonan na kilkunastu tysicach oficerw polskich przez NKWD. Stalin
protestuje przeciwko obarczaniu ZSRR odpowiedzialnoci za mord. 25 kwietnia zrywa
stosunki dyplomatyczne z rzdem generaa Wadysawa Sikorskiego. rodowiska
emigracyjne odpowiadaj zmasowan kampani antysowieck, domagajc si dochodzenia
Midzynarodowego Czerwonego Krzya w kwestii zbrodni. 4 maja Stalin da od Churchilla
wyeliminowania "prohitlerowskich elementw" w rzdzie londyskim. Chur-chill reaguje
natychmiast i obiecuje, e "nieszczsne szmatawce" atakujce rzd sowiecki zostan
uciszone, a zmiany w polskim rzdzie przypieszone. Roose-velt pozostaje chwilowo
neutralny i nie podejmuje prb interwencji w konflikt. Rwnoczenie Stalin czyni
Rooseveltowi wyrzuty, e uruchomienie drugiego frontu na zachodzie Europy jest odwlekane.
Z wiosny 1943 roku Anglia i Stany Zjednoczone przesuwaj ldowanie na wrzesie, by
ostatecznie prolongowa ca operacj do wiosny 1944 roku. Stalin uroczycie protestuje i
Ani Mikojczyk, ani jakikolwiek inny Polak nie wiedzia o faktycznym przekazaniu Polski
pod dominacj moskiewsk. Kurs na zblienie by jednak nadto widoczny. Prasa i radio
opieway bohaterstwo Sowietw, samotnie dwigajcych ciar wojny z Hitlerem. Na
ekranach kin pojawi si film "Misja do Moskwy" ("Mission to Moscow"), zrealizowany na
podstawie ksiki byego ambasadora USA w ZSRR Josepha E. Daviesa. Produkcja ta bia na
gow wszystko, co w czasie wojny ukazao si na Zachodzie na temat Sowietw i Stalina.
Wdz sowiecki ukazany by w wymiarze nieomal biblijnym: jako zbawca ludzkoci,
poskromiciel za, czowiek wielkiej dobroci. Davies objeda Ameryk, promujc swj
"utwr". Na wiecu w Chicago, na ktry przyszo ponad 50 tysicy ludzi, krzycza w
zapamitaniu: "Sowo dane przez rzd sowiecki jest rwnie wite, jak Biblia. (...) Zwizek
Sowiecki jest arliwym zwolennikiem i stranikiem moralnoci midzynarodowej". I tak
dalej. Renomowany tygodnik "Life" z 29 marca 1943 roku, w caoci powicony ZSRR,
okrela Lenina mianem "najwikszego zapewne czowieka wspczesnego", sawic
naturalnie take geniusz Stalina. "Dementowano" tendencyjne opinie na temat NKWD. "Life"
wyjania, e jest to po prostu "policja narodowa podobna do FBI".
Pomidzy 28 listopada a l grudnia 1943 roku odbya si w Teheranie konferencja trzech
wielkich wczesnego wiata: Churchilla, Roosevelta i Stalina. Ten ostatni uzyska wszystko,
co chcia, w kwestii Polski: granice i przyzwolenie na skonstruowanie uzalenionego od
Moskwy rzdu. Podjto take decyzje w sprawie: Woch, Japonii, Chin, Persji, Austrii i
Finlandii, a take Ba-kanw. Tworzono podwaliny nowego "adu politycznego" na dugie
lata.
Po zakoczeniu konferencji w Londynie i Waszyngtonie zaczy szerzy si plotki o tajnych
decyzjach i porozumieniach w sprawie Europy rodkowej i Wschodniej. 15 grudnia 1943
roku Anthony Eden zdementowa je w Izbie Gmin. 11 stycznia 1944 roku w Kongresie
Stanw Zjednoczonych to samo uczyni Franklin Delano Roosevelt.
Sytuacja rzdu na wychodstwie stawaa si dramatyczna. Zabiegi Mikoajczyka o spotkanie
z Churchillem i Rooseveltem byy ignorowane i zbywane. Rwnoczenie kwestionowano
reprezentatywno gabinetu londyskiego i struktur Pastwa Podziemnego w kraju, w
zwizku z coraz aktywniejsz dziaalnoci w okupowanej Polsce Polskiej Partii Robotniczej
i powizanej z ni partyzantki: Armii Ludowej.
W Londynie dojrzewa w tej sytuacji projekt przedsiwzicia propagandowe10
11
go na du skal. Minister informacji, profesor Stanisaw Kot, wzywa do siebie porucznika
Jana Karskiego, aby poinformowa go o nowym zadaniu. Mody, niespena trzydziestoletni
emisariusz Polski Podziemnej ma ju za sob udan misj do czoowych przedstawicieli
establishmentu w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Raportowa o sytuacji w
okupowanej Polsce, strukturze Pastwa Podziemnego i tragedii ydw midzy innymi
Anthony'emu Edenowi, lordowi Selborne w Anglii czy prezydentowi Rooseveltowi,
Cordellowi Hullowi, Henry'emu Stimsonowi i Felixowi Frankfurterowi w Stanach
Zjednoczonych. Dotar take do pisarzy, jak Herbert G. Wells i Arthur Koestler, i
dziennikarzy miary Waltera Lippmana czy Marthy Gellhorn Hemingway, ony Ernesta,
starajcej si nawet cign z Hawany do Londynu swego ma, aby pozna osobicie
polskiego emisariusza.
Udajc si do Stanw Zjednoczonych, Jan Karski ma tym razem powaniejsz misj. Premier
Stanisaw Mikoajczyk pisze w licie z 20 lutego 1944 roku do ambasadora RP w
Waszyngtonie Jana Ciechanowskiego:
"Po raz drugi polecam opiece Pana Ambasadora p. Jana Karskiego. Pierwotnie mia on jecha
ze mn- obecnie, po odoeniu mojej podry, zdecydowaem si wysa go samego.
Zadaniem p. Karskiego bdzie doprowadzi, przy pomocy Pana Ambasadora, do
zrealizowania wielkiego filmu o polskim ruchu podziemnym. Scenariusz napisany przez
niego zyska cakowit aprobat Rzdu. Poza tym Karski bdzie si stara przeprowadzi
akcj odczytow na terenie okrgu konsularnego chicagowskiego oraz w zachodnich stanach
USA. Prosz wyda stosowne zarzdzenia w tym kierunku. Niezalenie od tego p. Karski
powinien stara si rozwin j ak naj szersz akcj prasow i radiow - zaopatrzy si w tym
celu w bardzo bogate materiay.
Za swoim pierwszym pobytem w USA p. Jan Karski, na moje polecenie, przedstawi si
czynnikom amerykaskim jako powracajcy do kraju. Niestety, fakt ten rozszed si w opinii
publicznej i uniemoliwi na przecig kilku miesicy wysa go do Kraju. Obecnie naley go
przedstawia jako pozostajcego do koca wojny poza ziemiami polskimi. Niemniej, podaj
do wiadomoci Pana Ambasadora, a gdyby zachodzia potrzeba, prosz to poda do
wiadomoci najbardziej kompetentnym czynnikom amerykaskim, i po trzymiesicznym
pobycie w USA zostanie on szybko wysany do Kraju. Jego wyjazd z Ameryki i powrt do
Londynu zostanie utrzymany w dyskrecji. By moe, e zostanie on wezwany do Londynu
znacznie wczeniej. W tym wypadku musiaby przerwa prac (...). Prezes Rady Ministrw
Stanisaw Mikoajczyk".
27 lutego 1944 roku Jan Karski przypyn do Nowego Jorku. Rozmowy w kilku
wytwrniach w Hollywood nie przyniosy rezultatu. Po pierwsze, znani producenci woleli
unika "polskiego tematu", bowiem nis on kontrowersje wok stosunkw polskorosyjskich. Po drugie, dynamika wydarze wojennych moga atwo film zdezaktualizowa. Po
trzecie, trudno byo oceni, jak na wojenne przygody w Polsce zareaguje widownia w
Ameryce.
W tej sytuacji pozostawao pomyle o ksice. W marcu 1944 roku Jan Karski pozna agenta
literackiego Emery'ego Reevesa, reprezentujcego na amerykaskim rynku wydawniczym
m.in. Winstona Churchilla i Antho-ny'ego Edena. Reeves szybko zorientowa si, e trafia si
co zupenie innego. Wojenny autentyk. Karski nie by w Ameryce osob nieznan.
Ukazyway si o nim artykuy, bra udzia w licznych odczytach i spotkaniach. Agent uwaa,
e ksika odniesie wielki sukces i bdzie znakomitym narzdziem propagowania sprawy
polskiej.
Karski natychmiast powiadomi rzd w Londynie i uzyska zgod na zawarcie umowy.
Warunki agenta byy cikie. Po pierwsze, oczekiwa, e ksika powstanie szybko, jeszcze
przed wakacjami. Po drugie, z gry zapowiedzia, e tekst ma by wolny od elementw
antysowieckich lub czegokolwiek antagonizujcego ZSRR. "aden wydawca nie bdzie
firmowa ksiki, ktra jest propagand obcego rzdu, panie Karski. Co kogo obchodz wasze
ktnie ze Stalinem?" - tumaczy Polakowi. Po trzecie, Reeves zagwarantowa sobie
ingerencj w dowolny fragment tekstu, w celu jego uatrakcyjnienia. Zada te podziau
honorarium autorskiego p na p. Normaln praktyk byy prowizje dziesicio-,
dwudziestoprocentowe. Karski jednak przysta.
Pisa do Kota: "Warunki finansowe mordercze. Chc jednak jak najsilniej zainteresowa
finansowo mego agenta, aby zapewni ksice jak najszersz sprzeda i eksploatacj.
Wychodz jednak z zaoenia, e waniejszy jest efekt propagandowy".
Ambasada RP wynaja Karskiemu pokj w hotelu na Manhattanie, ktry na czas pisania sta
si biurem. Oddelegowano take do jego dyspozycji maszynistk, Krystyn Sokoowsk,
biegle znajc angielski i dowiadczon w tumaczeniu na ten jzyk. Praca wygldaa tak, e
od rana do wieczora Karski dyktowa tekst polski, ktry nastpnie Sokoowsk tumaczya na
- Artyku ten mia negatywny wpyw na akcj promocyjn ksiki - mwi Jan Karski. Zaczlimy otrzymywa coraz mniej zaprosze ze rodowisk li-beralno-demokratycznych,
ktrych zapleczem bya inteligencja i krgi opiniotwrcze. Gwatownie wzrosa natomiast
liczba zaprosze z prawicowych krgw antykomunistycznych. W oglnej atmosferze euforii
wobec pokonania Niemiec i komplementw wobec Rosji i Stalina moja ksika zaczynaa
by niewygodna. Gdy 5 lipca 1945 roku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uznay rzd w
Polsce - staa si niewygodna jeszcze bardziej.
Nie jest wykluczone, e Rosjanie uyli stosownych rodkw oddziaywania na wydawcw w
innych krajach i podpisane kontrakty nie zostay zrealizowane. Agent literacki Reeves nigdy
nie poda Karskiemu przekonujcej informacji o przyczynach wycofania si edytorw.
Pochwali si natomiast kiedy, i wie, e kilka egzemplarzy ksiki miaa ze sob w Jacie
liczna delegacja amerykaska.
W Polsce po 1945 roku ksika Jana Karskiego ukaza si nie moga z oczywistych
wzgldw politycznych. Jak napisa ju w kocu 1944 roku Ster-ling North z "New York
Post": "Lubelscy Polacy zwizani z Moskw be_d wciekli, kiedy przeczytaj t ksik. Jan
Karski kradnie komunistom ich marsz zwycistwa". Ofertom wydawnictw emigracyjnych
odmawia. Uywa argumentw, e ksika posiadaa w edycji amerykaskiej liczne
przerysowania i uproszczenia, ktre dla polskiego czytelnika mogyby si okaza a nazbyt
oczywiste. Do skorygowania decyzji przekonay Autora zarwno zmiany w Polsce po 1989
roku, zapewniajce ksice dostp do rzetelnej i uczciwej oceny w kraju, jak te racje
wydawcy Andrzeja Rosnera. Argumentowa on, e ksika jest wanym wiadectwem walk i
stara o zachowanie niepod17
16
Rozdzia I KLSKA
legoci Polski u schyku II wojny wiatowej. Jak z kurtuazj stwierdza Autor, decydujcym
argumentem okazay si prbki uwspczenionego opracowania wersji polskiej, na postawie
ktrych podjto ostateczn decyzj.
Reszta pozostaje lektur. Przed szedziesiciu laty Autor wyruszy na wojn...
WALDEMAR PIASECKI
Waszyngton, wrzesie 1999
N
oc 23 sierpnia 1939 roku zesza mi na wesoej zabawie. Wydawa j syn ambasadora
Portugalii w Warszawie, Susa de Mendes. Mia oko-to dwudziestu piciu lat i by moim
rwienikiem. By te szczciarzem - bratem piciu piknych i czarujcych sistr. Do
czsto widywaem jedn z nich i dlatego nie mogem wprost doczeka si naszego
wieczornego spotkania.
Do Polski wrciem niedawno. Po ukoczeniu Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w
roku 1935 i rocznej podchorwce artylerii konnej, odbyem stae w Szwajcarii, Niemczech
i na koniec - w Anglii. Interesoway mnie problemy demograficzne. Po trzech latach
spdzonych w synnych bibliotekach europejskich, gdzie gromadziem materiay do swojej
pracy, po opanowaniu francuskiego, niemieckiego i angielskiego, po poznaniu ycia tych
krajw, zostaem wezwany do Polski. Zmar mj ojciec.
Jakkolwiek demografia, z jej opisem grup narodowociowych, statystykami i analizami
porwnawczymi, bya moj ulubion dziedzin nauki, stawao si coraz bardziej jasne, e nie
Noc pocig przystawa wielokrotnie. Staralimy si "zapa" nieco snu, a obudzeni kllimy
wulgarnie i gono zastanawiali nad tym, co si waciwie stao. Wszyscy chcieli, aby
wreszcie zacza si prawdziwa walka z wrogiem.
Rankiem nadleciaa nad pocig gromada kilkunastu Heinkli. Ostrzeliway nas i
bombardoway przez prawie godzin. Ponad poowa wagonw ulega zniszczeniu, a
wikszo jadcych nimi - zabita lub ranna. Jakim cudem mj wagon nie zosta trafiony.
Gdy samoloty odleciay, pozbieralimy si do kupy i nie starajc si nawet formowa szykw,
ruszyli dalej na wschd.
Nie bylimy ju polsk armi. Nie bylimy bateri artylerii konnej. Nie bylimy
czymkolwiek, co daoby si uzna za wojsko. Bylimy gromad zmierzajc do jakiego nie zdefiniowanego celu. Na drodze kbi si zdezorientowany tum
uciekinierw. onierze poszukiwali swoich oddziaw i dowdcw. Cywile podali wraz z
nimi, spodziewajc si najwidoczniej, e wojsko wie lepiej, co robi. Przez dwa tygodnie ta
masa ludzka powoli posuwaa si na wschd.
Grupa, w ktrej szedem, staraa si utrzymywa wygld rozpoznawalnego oddziau
wojskowego. Zachowywalimy wiar, e uda nam si kiedy doczy do wikszego
zgrupowania i podj walk albo przynajmniej znale odpowiednie miejsce do prowadzenia
dziaa obronnych samodzielnie, oczekujc na nadejcie Niemcw. Kiedy tylko zdawao nam
si, e taki teren wypatrzylimy, tum podajcy z nami take si zatrzymywa. Zdawa si
przekazywa naszemu dowdcy jaki "nakaz" kontynuowania marszu, a ten wzrusza tylko
ramionami i wskazywa na wschd. Po chwili kolumna znw ruszaa.
Ze wieci jak spy, ywic si resztkami naszej nadziei, poday za nami. Niemcy zajli
Pozna. Pada d. Ju s w Kielcach, wkroczyli do Krakowa... Powtarzajce si naloty
utwierdzay nas w przekonaniu, e nawet jeeli mielimy jakie samoloty i obron
przeciwlotnicz, to przestay one istnie. Dymice ruiny miast i miasteczek, wzw
kolejowych, wsi, zakadw przemysowych tylko t gorzk prawd pogbiay.
Po pitnastu dniach marszu, umczeni, zlani potem, otpiali i zdezorientowani dotarlimy w
okolice Tarnopola. By 17 wrzenia i dat t zapamitaem do koca ycia.
Szosa tarnopolska bya rozpraona upaami, a nasze buty, po niemal czterodniowym
nieprzerwanym marszu, tak zniszczone, e ich wierzchy uwieray nieopisanym, piekielnym
blem. Wikszo z nas wolaa i mikkim poboczem, cho w oczywisty sposb zwalniao
to tempo marszu.
Szlimy wic niespiesznie, bowiem i tak nie bardzo rozumielimy cel tej wdrwki. Nagle
dotar do mnie narastajcy haas i dostrzegem pojedynczych ludzi biegajcych pomidzy
grupami. Oznaczao to zwykle nadejcie jakiej wanej wiadomoci lub kolejnej sensacyjnej
plotki.
Posuwaem si naprzd w grupie omiu oficerw-lekarzy. Zbliyem si do nich od czasu,
kiedy jeden z nich opatrzy moj otart pit. Szo nam si razem dobrze. Teraz wszyscy
zrozumielimy, e dzieje si co niezwykego.
- Id sprawdzi, o co tu chodzi - odezwa si mody kapitan, budzcy powszechny podziw z
powodu schludnego i dystyngowanego wygldu, jaki udao mu si zachowa. - Moe jaka
dobra nowina dla odmiany...
- Pewnie Hitler chce nam si podda - dorzuci kto ironicznie.
- Wkrtce bdziemy wiedzie - odpar kapitan i pody w kierunku kompanii piechoty, o
jakie dwadziecia pi metrw za nami.
onierze o czym ywo dyskutowali, co wynikao z ich energicznej gestykulacji. Czekalimy
w cieniu rzucanym skpo przez postarzae i na wp uschnite drzewo, patrzc, jak kapitan
sprycie zblia si do grupy. Po kil-
25
24
ku minutach by ju z nami. Zasapany, ykajcy szybko oddech, krzycza do nas na odlego.
- Rosjanie! Rosjanie przekroczyli nasze granice! - woa. - Syszycie?!
Niestety, syszelimy. Otoczylimy naszego "wysannika" i natychmiast zarzucili lawin
chaotycznych pyta. Miay one, jak si nam zdawao, sprawdzi, jak wiarygodna jest
wiadomo.
Okazao si, e o wkroczeniu Sowietw usysza od cywila jaki onierz. Wiadomo podao
radio.
Co to znaczy Czyby i oni wypowiedzieli nam wojn? Czy przychodz jako wrogowie, czy
przyjaciele? Pytania mnoyy si. Kapitan nie wiedzia, ale "jego zdaniem"...
Nie dalimy mu nawet dokoczy. Uprzejmie powiedzielimy kapitanowi, e nikogo w tej
chwili jego zdanie nie interesuje. Chcemy faktw...
Jak wynikao z relacji, kto "zapa" w radiu audycj rosyjsk, ale na falach, gdzie dotd
nadawaa polska stacja. Bya to seria komunikatw po rosyjsku, ukraisku i polsku
wzywajca ludno do traktowania wojsk sowieckich jako oswobodzicieli, a nie wrogw.
Przyszli bowiem "broni Biaorusinw i Ukraicw".
"Broni"? To sowo zabrzmiao zowrogo. Dobrze pamitalimy, e Hiszpani, Austri i
Czechosowacj te brano w "obron". Czyby Rosjanie zamierzali bi si z Niemcami? Ale
przecie Ribbentrop i Mootow podpisali pakt o nieagresji i przyjani. Czy zosta
wymwiony?
Kapitan naturalnie nie potrafi odpowiedzie. W oddziale piechoty take nie mieli bladego
pojcia. Radio nie podao adnych wyjanie. Byy natomiast uwagi kierowane do
"ukraiskich i biaoruskich braci", zakoczone gorcym apelem o jedno i poparcie w
tworzeniu zwizku "wszystkich ludw sowiaskich".
Dalsze deliberowanie w upalnym socu nie miao sensu. Najmdrzejsze, co moglimy
zrobi, to jak najszybsze dotarcie do Tarnopola i tam poszukiwanie informacji.
Do miasta mielimy okoo pitnastu kilometrw. Z pewnym wysikiem powinnimy tam by
w cigu trzech godzin. Ruszylimy z wiksz energi. Mielimy teraz jaki motyw, ktry
popycha nas naprzd. Bylimy niemal szczliwi, e udao si zdefiniowa cel tego marszu.
Idc, spekulowalimy na wszelkie moliwe sposoby, starajc si znale jak sensown
interpretacj zasyszanych pogosek. Nareszcie mona byo mwi o czym innym ni o tym,
jak kolejn cz kraju zajli Niemcy.
Odpowied na nasze pytania znalelimy wczeniej, ni si spodziewalimy. Na trzy
kilometry przed Tarnopolem dolecia nas jaki gony tumult, przez ktry przedzieray si
dwiki megafonu. Kto przemawia. rdo tego dwiku kryo si za zakrtem szosy, a
sowa byy wyranie zdeformowane, postrzpione. Treci nie sposb byo dociec. Czulimy,
e dzieje si co wanego, i mimo zmczenia zaczlimy biec.
Za zakrtem wyoni si dugi odcinek prostej szosy. Na przestrzeni kilkudziesiciu metrw
droga bya opustoszaa. To nas nieco zbio z tropu, bo ju przywyklimy do widoku suncych
tumw. Stoczylimy si w gromad. Marszowe odstpy znikny. Suchalimy cigle
niezrozumiaych sw przemowy. W oddali wida byo dug kolumn wojskowych
samochodw i czogw. Nie wida jednak byo, co to za armia.
Idcy za nami zaczli nas w podnieceniu wyprzedza i biec w kierunku zwartej grupy. Jeden
z pdzcych, posiadajcy zapewne sokoli wzrok, zawoa: "Rosjanie, Rosjanie... Widz sierp i
mot...". I tyle go widzielimy.
Wkrtce i nam nie potrzeba byo a tak dobrego wzroku, aby stwierdzi, e mwi prawd. Z
kadym krokiem przybliajcym nas do megafonu sowa staway si coraz bardziej wyrane.
Kto mwi po polsku. Rosjanin. Zna dobrze nasz jzyk, ale zdradzaa go typowo rosyjska
intonacja. apic pojedyncze sowa, podeszlimy tak blisko, jak tum pozwala. Trafilimy
jednak na koniec przemwienia.
onierze stali wok sowieckiego, armijnego wozu radiowego z kilkoma megafonami na
dachu. Panowaa cisza. Wkrtce jednak kto j przeama i zacza si haaliwa, bezadna
dyskusja o tym, co sowieckie megafony z siebie wyrzuciy.
Dobieglimy zdyszani i zarzucili pytaniami. Wikszo sowieckich pojazdw wojskowych
ozdobiona bya czerwon gwiazd, niekiedy sierpem i motem. Ciarwki pene byy
uzbrojonych sodatw. Zrozumielimy, e gos z megafonu potwierdzi wczeniejsze
pogoski. Rosjanie wkroczyli. Megafon nada za apel, aby przycza si do nich, jak do
braci. Stalimy wic i popiesznie szukalimy pomysu, co robi, jak reagowa. Nagle z
wieyczki jednego z czogw dolecia ostry gos:
- Hej, wy! - kierowa do nas bardzo proste, zbiorowe zapytanie: - Jestecie z nami czy nie?
Nie bdziemy tu sta na rodku drogi cay dzie i czeka, a si namylicie. Nie ma si czego
ba. Jestemy Sowianie, tak jak wy, a nie Niemcy. Nie jestemy waszymi wrogami. Jestem
dowdc tego oddziau. Przylijcie do mnie kilku oficerw na rozmowy.
Zapanowao wielkie zamieszanie. Paday setki pyta, komentarzy. Wikszo onierzy
wrogo odnosia si do sowieckich propozycji. Oficerowie wydawali si skonsternowani,
niepewni i niezadowoleni ze wszystkiego, take z siebie samych. Byem cakowicie
zagubiony w tym wszystkim. Serce bio mi jak szalone, napdzane wysikiem i podnieceniem,
wszystko na co si mogem zdoby, to odburknicie na jakie dwa pytania, gdy moje
milczenie wzito za brak zgody na jak kolejn koncepcj wikszoci.
Najwysi szar oficerowie ustalili, e bdziemy mieli lepsz pozycj w negocjacjach, jeeli
zachowamy pozory organizacji wojskowej. Podoficerowie zaczli si stara, aby uformowa
z onierzy jakie pododdziay. Bya to sprawa beznadziejna. W oglnym tumie niewiele
rnilimy si od niego. Ot, zbieranina oficerw, podoficerw, szeregowych. Nie mona byo
doszuka si
26
27
nawet tuzina ludzi z tego samego oddziau czy jednostki. Wielu onierzy nie miao ju broni.
Nie mielimy artylerii ani karabinw maszynowych. Stan niezdecydowania i niepewnoci
przeciga si w nieskoczono.
Wrd oficerw byo dwch pukownikw. Naradzali si dugo nad jakim planem dziaania.
Nastpnie przywoali do siebie innych starszych oficerw i szepczc, naradzali si dalej.
Wreszcie od grupki odczy kapitan. Z kieszeni wyj niewie chusteczk i machajc ni
nad gow, ruszy niepewnym krokiem w kierunku sowieckich czogw.
Tum zamar. Wpatrywalimy si w niego jak w aktora, ktry wychodzi na scen w chwili
dramatycznej kulminacji. Nikt nawet si nie poruszy. W dawicej ciszy odprowadzalimy go
wzrokiem a do chwili, gdy spomidzy czogw wyoni si idcy na spotkanie naszego
kapitana jaki oficer Armii Czerwonej. Spotkali si w p drogi i szybko zasalutowali.
Zdawao si, e rozmawiaj przyjanie. Rosjanin wskaza rk na czog, z ktrego poprzednio
zwraca si do nas dowdca sowiecki, i obaj skierowali si w t stron. Te pozory kurtuazji i
przyjani wywoay ulg w tumie.
Minione dwa i p tygodnia, pene wysiku i napicia, wykoczyy nas zupenie. Fizycznie
znajdowalimy si w cakiem niezej kondycji. Niemiecki Blitzkrieg porazi nas jednak
karabinw maszynowych. Ich lufy byy w nas wycelowane, nie pozostawiajc zudze co do
sytuacji. Stalimy niepewni. Nikt nie chcia by tym pierwszym, ktry ruszy wykona
polecenie. Wreszcie dwaj pukownicy przerwali t bezczynno. Ruszyli zdecydowanym
krokiem. Gdy byli moe o pi krokw od chaty, wyjli z kabury swoje pistolety i z
rozmachem cisnli nimi w drzwi. Tak samo postpili dwaj kapitanowie. Pierwszy ruch zosta
wykonany.
Za nimi, jeden po drugim, robili tak inni oficerowie: porucznicy i podporucznicy. onierze
przypatrywali si temu z niedowierzaniem. Rwnie ja ruszyem w kierunku chaupy.
Szedem, nie wierzc, e to wszystko dzieje si naprawd, e nie jestem uczestnikiem
jakiego przedstawienia teatralnego. Byem jak w transie. Zdumiay mnie rozmiary sterty
pistoletw. Z alem wy29
28
cignem mego visa, mylc, jak bardzo si o niego troszczyem. Nie uyem go nigdy.
Cisnem nim w stert i szybko odwrciem si. Chciaem by jak najdalej od tego miejsca.
Wracaem do grupy z poczuciem totalnej pustki. Nie miaem nic. Byem niczym.
Po oficerach ruszyli onierze. Szli ponurzy, cignc za sob nogi i spode ba spogldajc na
sowieckich sodatw. Mieli wicej broni, ni mylaem. Sterty karabinw rosy szybko.
Pojawia si nawet bro maszynowa. W oddali zobaczyem dwie pary koni cigncych
armatk polow. Zachodziem w gow, dlaczego i jak si tam znalaza.
Kiedy ju ostatni karabin i ostatni bagnet z chrzstem upady na stos, koczc sw wojenn
przygod, z ciarwek sowieckich wysypay si dwa plutony onierzy. Biegiem rozsypali
si w rzdach po obu stronach szosy, kierujc w nas lufy lekkich karabinw maszynowych.
Megafon poda komend formowania kolumn twarz w kierunku Tarnopola. Czogi stojce za
nami zapuciy silniki, odwracajc lufy dzia w nasz stron. Czogi na czele kolumny te
zwrciy w nas dziaa. Wolno z pocztku i niemrawo, nabierajc z kadym krokiem
regulaminowej szybkoci marszowej, wymuszanej przez tanki z przodu i tyu, ruszylimy na
Tarnopol.
Byem jecem Armii Czerwonej. Staem si nim, nie majc okazji walki z Niemcami.
Rozdzia II
JENIEC W ROSJI
ciemniao si, gdy dotarlimy do Tarnopola. Dudnic po bruku, sowieckie czogi przywiody
nas do jakich magazynw kolejowych. Miejscowa ludno, gwnie ludzie starsi, kobiety i
dzieci, tumnie wypenia ulice. Patrzyli na nas zrezygnowani. Ponad dwa tysice mczyzn,
ktrzy przed dwoma tygodniami opucili domy, eby pogoni Niemcw do Berlina,
maszerowao teraz, pod lufami sowieckich karabinw, w niewiadomym kierunku.
Dotd wleklimy si apatycznie, ale teraz, na oczach tych ludzi, pojlimy znacznie lepiej,
jak rol mielimy odegra, a jak opakany jest koniec tej roli. Wtedy po raz pierwszy
pomylaem o ucieczce. Spogldajc na moich towarzyszy niedoli, widziaem, e wielu z nich
myli o tym samym. Nie szli ju ze wzrokiem wbitym w ziemi, a rozgldali si na boki.
Wypatrywali szczeliny w otaczajcym nas kordonie czerwonoarmistw, przez ktr daoby
si wymkn i zmiesza z tumem.
Kolumna poruszaa si w zwartych szeregach, po dziesiciu w kadym. Szedem w trzecim
rzdzie od koca, po lewej stronie. Przy co pitym rzdzie, bezporednio przy nas, poda
stranik z lekkim karabinem maszynowym. Tak si akurat zoyo, e miaem go o metr od
siebie. Gdy tylko odwrciem gow, aby mu si przyjrze i oceni swoje szans, natychmiast
uchwyci moje spojrzenie i przeszy mnie wzrokiem.
W tej samej chwili cztery rzdy przede mn powstao jakie lekkie zamieszanie. Serce zabio
mi silniej. Wstrzymujc oddech, obserwowaem, co si dzieje. Mczyzna idcy po
zewntrznej stronie szeregu wysun si z linii i dosownie tu za plecami stranika uskoczy
w tum. Sodat maszerowa dalej, nie wiedzc, co si stao. Idcy obok mnie stranik te nic
nie zauway, bo bacznie obserwowa "swoich" jecw. Tum natychmiast wchon miaka,
a opuszczone miejsce od razu zaj ssiad z prawej. Pozostali onierze te si przesunli o
jedno miejsce, a poniewa rzdy i tak byy nieregularne, ubytek zosta zakamuflowany.
31
Caa operacja zaja jedn, pen napicia chwil. Poczuem, e nastpia jaka trudna do
okrelenia zmiana w postawie onierzy, ktrzy widzieli, jak ich kolega zrobi co innego,
bardziej sensownego ni caa reszta.
Idcy po mojej prawej, niski, barczysty chopak ze wsi, pewnie szeregowy, ktem oka
spoglda w kierunku dopiero co oprnionego miejsca. Poczuem ogarniajc mnie fal
radoci i ch podzielenia si z nim mymi uczuciami.
- Widziae? - wyszeptaem, lekko zwracajc gow.
Ledwie skin gow. Widzia. W tym samym momencie dostrzegem wzrok naszego
stranika, ktry wpatrywa si we mnie bardzo uwanie i bokiem przesuwa w moim
kierunku. Nie tylko by czujny, ale najwyraniej wybra mnie sobie na cel obserwacji.
Gotowy do strzau karabin trzyma tak, aby uy go w kadej chwili. Byoby gupot
wystawianie na prb jego gotowoci do pocignicia za spust.
Gdy zapad zmrok, nadal szukaem dogodnej okazji do ucieczki. Bez powodzenia. Rozpalona
wyobrania podsuwaa obraz wymykajcych si z naszego szeregu cieni. Niewtpliwie
niektre byy prawdziwymi ludmi, ale w gstniejcym mroku nie mogem mie adnej
pewnoci. Haas czogw, byski luf karabinowych w wietle ksiyca oraz napicie zwizane
z uporczywym wypatrywaniem umykajcych cieni tworzyo iluzj, e uczestnicz w jakiej
niesamowitej grze. Ilekro zdawao mi si, e jestem wiadkiem udanej ucieczki, przeszywa
mnie trudny do opisania deszcz tryumfu. Ukradkiem zerkaem wtedy na stranika, jakbym by
wsplnikiem chytrego spisku, ktrego ofiar znw pad przed chwil. Prowadziem swoj
wojn iluzji. Gdy jednak dostrzegem zabudowania kolejowe, musiaem pogodzi si z
faktem, e i t wojn przegraem. Cokolwiek by si miao sta z tym tumem wleczonych w
nieznane biedakw, byo take moim przeznaczeniem.
Na twarzach tarnopolan malowaa si rezygnacja. Nie tylko jednak. Byo co jeszcze, czego
nie mogem zrozumie, ale co poruszao mnie do gbi. Oni wiedzieli, e pastwo polskie
przestao istnie. Wiedzieli duo lepiej ni caa warszawska inteligencja, lepiej ni moi
dobrze poinformowani, ustosunkowani przyjaciele, lepiej ni wyksztaceni koledzyoficerowie. Ci proci ludzie wiedzieli, e Polska pada! Toczyli si wok nas, aby nie
pomoc tym spord jej synw, ktrzy gotowi byli dalej walczy, gotowi byli ucieka.
Gdy zblialimy si do koca tego naszego ponurego marszu, zobaczyem, e niektre
kobiety w towarzyszcym nam tumie trzymay w rkach cywilne mskie ubrania. Jedna z
nich, w rednim wieku, rzucia paszcz onierzowi, ktry przedosta si poza lini stray. Ich
czujno te ju wyranie osaba... Widzc to, poczuem, jak duma i podziw rozsadzaj mi
serce. Signem do kieszeni. Wycignem portfel z pienidzmi i czci dokumentw, z rki
zdjem zoty zegarek po ojcu. Patrzc ostentacyjnie w kierunku marszu, rzuciem za siebie w
tum portfel i zegarek. To byo jedyne, co mogem zrobi dla tych dobrych i dzielnych ludzi.
Byo mao prawdopodobne, e kiedykolwiek bd
jeszcze tych rzeczy potrzebowa. Mogy si przyda komu innemu. Zostao mi nieco
pienidzy pozaszywanych w ubraniu, najwaniejsze dokumenty i zoty medalik z Matk
Bosk Ostrobramsk. W chwil pniej wprowadzono nas do mrocznej, obskurnej hali
dworcowej.
W murach dworca szans ucieczki zmalay do zera. Wraz z nimi krtkotrwaa pogoda ducha
pozwalajca i ulicami miasta z podniesion gow. W zatoczonej, cuchncej hali zaczo
wychodzi z nas zmczenie marszem przez p Polski i bl utraconych zudze ostatnich
dwch tygodni. Zaraz po wejciu onierze opadli na awki, rozsiedli si na schodach czy po
prostu na pododze. Zasypiali natychmiast. Udao mi si znale wolny skrawek podogi koo
awki, na ktrej chrapali ju trzej oficerowie. Usiadem, opierajc gow o awk. Opanowa
mnie niespokojny, mczcy sen.
Obudzi mnie bl. Nogi miaem zdrtwiae i nie mogem ich rozprostowa. Zaduch potu,
brudu i oddechu ponad dwch tysicy ludzi przyprawia o wymioty. Ludzie leeli we
wszystkich moliwych pozycjach, przewracali si z boku na bok, chrapali, mamrotali jakie
sowa, jczeli, krzyczeli przez sen. Poczuem gd i pragnienie. Wrciy ze myli zwizane z
tym, co si stao, i tym, co nas jeszcze mogo spotka.
Oficerowie na awce te ju nie spali. Rozmawiali szeptem o naszej armii i spekulowali, czy
jest moliwe, aby odnosia ona zwycistwa wszdzie tam, gdzie nas nie byo.
- Powiedzieli prawd - spokojnie mwi powanie wygldajcy porucznik. - Polskie wojsko
przestao istnie. Dlaczego uwaacie, e mogoby by inaczej? Skoro my nie dalimy rady
stawi oporu ich czogom i samolotom, to skd wam przychodzi do gowy, e innym si
udao? Przecie nie byli lepiej uzbrojeni. Najlepsze dowodzenie by nie pomogo. Nie byo
czym ich powstrzyma. Sama odwaga to mao. Potrzeba czogw i samolotw. Przecie oni
mieli pewnie jaki tysic samolotw na nasz jeden. Ja myl, e taki sam los spotka ca
armi. Bg wie, ile dni nie mielimy adnych wieci z dowdztwa. Dlaczego? Bo go ju nie
ma...
- Dajcie spokj, kolego! - przerwa mu inny oficer. - Za duo pesymizmu. To, e nie byo
kontaktu z dowdztwem, nie przesdza niczego. Nie ma cznoci, ale wcale bym si nie
zdziwi, gdyby si to wszystko zmienio. Zobaczycie, panowie, jeszcze bdziemy na
pierwszej linii. Przepdzimy Niemcw szybciej, ni do nas weszli.
- Jeeli mylenie o zwycistwie pomaga ci spa, to sobie myl dalej... Nie przeszkadzam usysza optymista.
Musz przyzna, e spokojny i zdecydowany gos porucznika robi wraenie. By
przekonywajcy i trudno byo co zarzuci jego logice. Pocztkowo zgadzaem si z nim.
Potem jednak wizja porucznika zacza wydawa mi si odraajca i odmawiaem jej nawet
cienia racji. Wojsko polskie, nasza duma, rozbite w niespena trzy tygodnie!
Nieprawdopodobne. Niemcy nie byli przecie cudotwrcami... Warszawa jeszcze si bronia,
a z innych czci kraju te
32
33
nadchodziy informacje o walkach. Zaczem masowa nogi, aby przywrci normalne
krenie. Oficerowie na awce znw zasnli. Zrobiem to samo.
Rano obudzi nas haas wtaczajcego si na stacj pocigu towarowego. Sowieccy onierze
zaczli nas kierowa do wagonw. Nikt nie sprawdza naszych papierw, naszej tosamoci,
ani nie prbowa zaprowadzi jakiego porzdku. Jak popado, pakowano nas do wagonw.
Przy drzwiach kadego z nich sta sowiecki onierz, ktrego zadaniem byo odliczanie
wchodzcych. Po sowie "szedziesit" drzwi zamykano. Czekaa nas duga droga, bo
jeszcze na stacji polecono nam napeni wod wszystkie posiadane naczynia i pojemniki.
Na stacj tarnopolsk zaczy napywa kolejne grupy polskich onierzy wzitych do niewoli
przez Sowietw. Pniej mwiono mi, e wielu onierzy ucieko, korzystajc z pomocy
tarnopolan.
Trafiem do jednego z pierwszych wagonw. Cay skad liczy ich ponad szedziesit. Przez
ponad dwie godziny czekalimy na zapenienie caego pocigu, byo wic troch czasu na
zorientowanie si w sytuacji. Na rodku wagonu ustawiony by elazny piecyk, przy ktrym
leao troch wgla. Wywnioskowalimy zatem, e jedziemy w chodniejsze okolice.
Dostalimy po p bochenka chleba i po p kilo suszonej ryby. To rwnie wskazywao, e
podr potrwa. Suchy prowiant nie by bowiem podatny na zepsucie.
Przewidywania potwierdziy si. Podr trwaa cztery doby. Koyszc si i trzeszczc, pocig
posuwa si na wschd. Siedzielimy lub leeli, cile wypeniajc wntrze. Nie byo co robi
poza masowaniem obolaych koczyn czy energicznym poruszaniem nimi, gdy sztywniay z
zimna. Banalne zajcie, jakim byo palenie w piecyku, nabierao wymiaru jakiego misterium.
Urozmaicao monotoni jazdy.
Codziennie rano pocig mia pgodzinny postj. Otrzymywalimy racje ywnociowe, po
czym wypuszczano nas na zewntrz. Moglimy rozprostowa koci i zaatwi potrzeby
fizjologiczne gdzie na uboczu, a nie -jak w wagonie - do wiadra. Staralimy si rusza jak
najwicej. Niektrzy wykonywali namiastk gimnastyki.
W drugim dniu podry zwrcilimy uwag na zdecydowanie odmienny wygld miejscowej
ludnoci, ktra przychodzia nas oglda. Nie byo wtpliwoci: bylimy ju w Rosji. Ludzie
stali maymi grupkami. Obserwowali nas z widoczn rezerw, lecz bez wrogoci. Sowieccy
stranicy nie zabraniali im patrze ani nam odzywa si do nich. Kilku oficerw i onierzy
znajcych rosyjski podeszo do miejscowych. Ci nie cofnli si. Pierwsze pytanie, jakie pado,
dotyczyo... picia. Ludzie proponowali wod. Widocznie ju wczeniej szy tdy transporty i
wiedzieli, czego polskim jecom trzeba.
Do jednego z naszych oficerw, wysokiego, przystojnego mczyzny w wieku nieco ponad
trzydzieci lat, zbliya si moda, moe dwudziestoletnia Rosjanka. Z powag na twarzy
wycigna w jego kierunku rk z puszk napenion wod. Oficer pi apczywie. Oddajc
puszk, da si unie euforii.
- Spasiba. Bolszoje spasiba! Jestecie naszymi drogimi przyjacimi. Razem pobijemy
niemieck swoocz... - dzikowa entuzjastycznie.
- Wy? Wy z nami? Wy, polscy panowie, faszyci? - Rosjanka wolno recytowaa sowa. Warn si trzeba nauczy u nas roboty. Do roboty to wam moe siy starczy, ale nie bdziecie
ju gnbi biednych.
To by kube zimnej wody. Oficer sta jak wryty, a moda kobieta hardo patrzya mu w oczy.
Wierzya w to, co powiedziaa, jak w wito. Zapewne "wito" bdc tworem
sowieckiej propagandy. Ale c to zmieniao? Dla niej polski jeniec zasugiwa na yk wody,
bo by - po ludzku - spragniony. Nie zasugiwa natomiast na jakiekolwiek familiarne
traktowanie, a ju najmniej na potwierdzanie jego deklaracji "braterstwa" z Rosjanami.
Zrozumiaem wtedy, jaka przepa dzieli nasze kraje. Bliskie geograficznie, ale dramatycznie
odlege historycznie i politycznie. To nas, polskich oficerw, obarczano win za stan
stosunkw polsko-sowieckich. Bylimy dla ludzi dzielcych si z nami wod band panw,
arystokratycznych prniakw yjcych z trudu innych. Takich jak oni. To byy grzechy nie
do odkupienia.
Szedem dalej, widzc, e sowiecki wartownik, stojcy moe o trzydzieci krokw od nas,
zaczyna si bacznie w nas wpatrywa. Nie odwracajc gowy, wymamrotaem:
- Uspokj si, do cholery. Wygldasz, jakby chcia ten cay obz wysadzi w powietrze...
Nie odwracaj si za siebie.
37
36
Zrozumia. Zrwna si ze mn. Teraz, od biedy, wygldalimy jak dwch jecw idcych w
jakim celu w okrelonym kierunku. Kurpios istotnie przynosi rewelacyjne informacje.
Zapowiadaa si wymiana jecw pomidzy Niemcami i Sowietami, ktra miaa dotyczy
jedynie tych, ktrzy posiadali stopie nie wyszy od szeregowego. Niemcy mieli odesa
Sowietom wszystkich Biaorusinw i Ukraicw oraz Polakw mieszkajcych w chwili
wybuchu wojny na terenach zajtych przez Zwizek Sowiecki, jeeli ci wyra tak wol.
Rwnoczenie strona sowiecka miaa przekaza Polakw pochodzcych z terenw
wczonych do III Rzeszy jako "historyczne ziemie niemieckie". Kurpios recytowa te
postanowienia z pedanteri prawnicz, chcc najwyraniej zrobi na mnie wraenie. Dla
dodania efektu strzeli na koniec palcami i zastyg w oczekiwaniu na moj reakcj.
- Znakomicie - odparem z widoczn ironi. - Za tydzie od tej chwili bd w Warszawie
wybiera si na bal. Tylko drobiazg... mam si zdegradowa do szeregowca, jeszcze raz
urodzi, przekona Rosjan, no i nie da si zapa Niemcom. Przecie to proste. A si
dziwi, e tego sam nie wymyliem...
- Oj, Jasiu, Jasiu... - odpowiedzia, wspczujco krcc gow. - Widz, e ci rozum odbiera.
Trzeba ci std zabra jak najszybciej.
- No dobra. Zamy, e co jest w tym gadaniu. Jakie ziemie waciwie wczyli do tej ich
tam Rzeszy? d?
- Ma si rozumie, Lietzmanstadt te... Jak dotd, idzie dobrze. Masz jaki dokument, e si
tam urodzi?
- Mam ksieczk wojskow i metryk urodzenia zaszyt w czapce. Sfatygowana, troch
podarta, ale jest... A ty? - zainteresowaem si.
- No, z moim miejscem urodzenia nie jest a tak dobrze. Pan Hitler nie by askaw go zabra
do siebie. Ale pewnie jako z tym sobie poradz. Wszystko po kolei... Pki co, ty musisz
zosta szeregowcem. To nie bdzie trudne. Zreszt sam zachodz w gow, jak w ogle
zostae oficerem... - Kurpios dawa si nie euforii.
- Jak waciwie mam udawa szeregowca? Przecie nie ukryj munduru, a innego nie mam.
Spodziewasz si, e komu ukradn?
- Zaraz: ukradn. A poyczy nie aska? Poszukaj szeregowego, ktry nie chce i "pod
wymian", zaapeluj do jego humanizmu i patriotyzmu i si z nim zamie mundurami.
Zaatwcie to gdzie w lesie podczas wyrbu i wrcicie do barakw jako dwie rne osoby. Co
za sprawa?
Nie mona byo zarzuci wiele temu rozumowaniu. Recepta Kurpiosa wydawaa si
sensowna. Sowieccy stranicy nigdy nie sprawdzali nazwisk powracajcych z roboty. Po
ebkach przeliczali grupy i jak im si zgadzaa liczba, uwaali, e wszystko jest w najlepszym
porzdku. Gdybym znalaz chtnego, a w to akurat nie wtpiem, operacja zamiany
mundurami i zajcia jego miejsca w grupie bya praktycznie nie do wykrycia. Zdecydowaem
si zaryzykowa niezalenie od tego, co mnie mogo spotka. Ponadto nadal wierzyem, e polska armia gdzie walczy, i e do niej docz. Chciao mi si krzycze z radoci.
- Ale co z tob? - przypomniaem sobie o moim towarzyszu niewoli.
- Albo, albo... Albo zdobd jaki "kwit" z odpowiednim miejscem urodzenia, albo bd
musia Ruskich do tego przekona bez papierw...
- Suchaj, nie moe tak by... - chciaem jeszcze doda, e albo wydostajemy si razem, albo
razem pozostajemy, ale w adnym wypadku nie skorzystam z jego rad tylko dla siebie.
Kurpios przerwa mi.
- Bez sentymentw - rzuci stanowczo. - Nie zachowujmy si jak ucznia-cy. Wiem, co
mylisz, i ceni to bardzo. Nie moesz jednak rezygnowa dlatego, e mnie nie wyszo. Nie
bd gupi. To, co moesz dla mnie zrobi, to zorientowa si, jaka jest waciwie procedura
tej caej wymiany. Zamie si mundurem, id do komendanta i powiedz, e chcesz wraca do
odzi. Przekonasz si, czy dokadnie bada papiery, czy wypytuje o szczegy albo usiuje ci
przyapa na kamstwie. Wrcisz, opowiesz, a ja bd wiedzia, czego si spodziewa.
Rozumiemy si, panie poruczniku?
Machinalnie kiwnem gow. Szlimy w milczeniu. Ja skrciem do zabudowa garkuchni, a
on poszed dalej, w kierunku kwater.
- Musz go znale. Musz znale szeregowego... - powtarzaem bezwiednie.
Staraem si zaguszy wyrzuty sumienia, jakie mn drczyy w zwizku z Kurpiosem.
Widziaem, jak macha rk na poegnanie.
W kuchni zaczem przyglda si innym "kucharzom". Jeden z nich, szeregowy Paradysz,
ukraiski chop spod Stanisawowa, wyda mi si dobrym kandydatem. By nieco wyszy ode
mnie, pewnie w tym samym wieku. Od pocztku mego przyjcia do kuchni mielimy dobry
kontakt. Nie zraa mnie jego kaleczony niemiosiernie polski. Nie przeszkadzao
prawosawne wyznanie. Nie wywyszaem si z powodu swej szary oficerskiej. On to
widzia i -jak mg - okazywa sympati i pomoc w cikiej robocie pomywacza.
- No i co pereywajesz? - zapyta mieszanin polskiego i ukraiskiego.
Wygldaem na wyranie podekscytowanego, wic nie byo co si bawi w ciuciubabk.
Powiedziaem, e potrzebuj jego pomocy i na czym ona miaaby polega. Nie waha si
nawet sekundy. "Tak i zrobim..." - odpowiedzia spokojnie. Zaraz te doda, e nie ufa
Niemcom jak psom i gdyby nawet by uprawniony, toby pozosta u Ruskich. Od razu
wymyli te, jak moe si taka zamiana mundurw odby.
Ot, po wykonaniu z rana czynnoci pomocniczych w kuchni i wymyciu kotw po
niadaniu, pomywaczy wyganiano do lasu, aby pomagali innym przy wyrbie. Potem, krtko
przed por obiadu, znowu nas zabierali do kuchni. To by zatem najlepszy czas: przerwa
midzy posikami. I tak postanowilimy.
W drodze do lasu staraem si maksymalnie zbliy do grupy szeregowych. Generalnie
Sowieci pilnowali, aby grupy nie mieszay si ze sob, ale nie bya
39
38
to zasada bez wyjtkw. Dostrzegem Paradysza. Jemu pozostawiem inicjatyw.. Kiedy
mijalimy gruby db, spojrza na mnie znaczco. Zrozumiaem, e za jego oson bdzie
nasza "przebieralnia". Po nastpnych trzydziestu metrach dotarem do miejsca mojej pracy.
Na ziemi spoczywao cite drzewo, z ktrego odrbywalimy siekierami gazie. Uderzyem
raz i drugi. Zobaczyem, e najbliszy stranik stoi o dobre sto metrw. Nie mg mnie
widzie dokadnie przez zarola. Cisnem siekier obok pnia i pobiegem w kierunku dbu.
Paradysz ju tam by. By ju rozebrany do onierskich gaci. Rzuciem si na ziemi i
zaczem ciga z siebie mundur.
- Wiesz, nigdy ci nie zapomn tego, co robisz... - zaczem chaotycznie dzikowa
Paradyszowi.
- Powinno si uda przekona ich bez papierw. Nie wydaj si specjalnie interesowa
przetrzymywaniem tych, ktrzy si kwalifikuj do wymiany.
- Sprbuj jednak zorganizowa jakie "kwity". Lepiej nie ryzykowa -odpowiedzia Kurpios.
- Wiesz przecie, e mamy jecha razem...
- Jeeli si uda. Jak nie da rady pojecha tym samym transportem, zobaczymy si w
Warszawie. Gdybymy si jednak mieli nie zobaczy, trzymaj si! -usyszaem.
- Postaraj si. Powodzenia. Bd ostrony - rzuciem za odchodzcym porucznikiem.
Nigdy wicej ju go nie zobaczyem.
Nastpnego ranka, t sam drog, ktr przebyem sze tygodni wczeniej, maszerowaem w
kierunku stacji kolejowej. Byem w transporcie okoo dwch tysicy onierzy odsyanych
Niemcom na uzgodnionych zasadach. Pniej dowiedziaem si, e Kurpiosowi udao si
zmieni tosamo na oniersk i e odjecha pniejszym transportem. Nasze drogi nigdy
si jednak nie przeciy.
40
Rozdzia III
UCIECZKA
W
ymiana jecw odbya si koo Przemyla, miasta na granicy rosyj-iko-niemieckiej,
ustanowionej na mocy ukadu Ribbentrop-Moo-ow. Dotarlimy tam o wicie. Polecono nam
opuci wagony i uformowa szeregi po dwunastu w kadym. Stalimy w polu, na
przedmieciach miasta. Byo zimno, zacina drobny deszcz. Jak to w listopadzie.
Nasze mundury byy zniszczone. Wydane na letni kampani, nie przystosowane do
jesiennych chodw, stanowiy ju tylko namiastk odzienia chronicego przed zimnem i
deszczem. Jak moglimy, staralimy sieje naprawia, wkada pod nie jakie szmaty. W buty
z kolei pakowalimy zdobyte kawaki papieru. Tak walczylimy z naszym nowym wrogiem:
pogod.
Postj w polu trwa ponad pi godzin. Stalimy w bocie, a wilgo wypeniaa buty. Ci z nas,
ktrzy pochodzili ze wsi, znaleli szans ulenia trudom postoju. Pozbierali z pola resztki
somy i starali si zrobi z nich rodzaj mat chronicych przed wilgoci i pozwalajcych usi
na ziemi. Jeden z nich proponowa mi nawet miejsce obok siebie, ale pokusa dania ulgi
utrudzonym nogom nie wydaa mi si warta siadania w bocie, nawet na somiance.
Podzikowaem wic szeregowemu, starajc si go nie urazi. Machn tylko rk, a na moje
miejsce zgosio si dziesiciu innych, ktrym nogi odmawiay posuszestwa.
Sowieccy stranicy nie przesadzali z drylem i byli pobaliwi. Byli to tacy sami synowie
chopw i robotnikw pogonieni na wojn jak nasi onierze. Naturalnie byli odpowiednio
urabiani propagandowo i polskich oficerw brali za "faszystowskich gnbicieli". Wobec
szeregowych obowizywaa wersja, e jest to "klasa robotnicza wykorzystywana przez
polskich panw". To by zapewne wany powd pobaliwoci. A inny? By moe sowieccy
onierze chcieli mie jak najszybciej za sob misj konwojowania Polakw. Nawet
porzdnie zdenerwowany stranik nie uderzy naszego onierza ani nie obrzuci wyzwiskami.
Najpowaniejszreakcjbyo ostrzeenie: "Zamknij si albo
ci pol na Syberi!". Najprawdopodobniej myleli, e sowo "Syberia", od pokole
zowieszcze dla Polakw, i teraz bdzie dla nich straszakiem przywoujcym do porzdku.
Wielu sodatw prbowao nawiza z naszymi rozmow. Te prby szybko si jednak
koczyy z powodu trudnoci jzykowych. Na og proci sowieccy onierze czuli si
zdziwieni nasz decyzj dobrowolnego powrotu pod kontrol Niemcw. Jak potrafili, starali
si uzmysowi nam gupot tego wyboru... Przejawem tego by slogan: "U nas wsio
charaszo, u Giermancew chu-e budiet!".
Niektrzy z naszych starali si dowiedzie od Rosjan, co z nami Niemcy planuj pocz. Sens
sowieckiej wersji sprowadza si do podobnych odpowiedzi:
- Nasz komendant powiedzia Niemcom, aby was pucili wolno do domw. Oni na to, e
najpierw zagoni was do roboty, tak aby la si z was pot...
Jak wielu innych, czuem si zapany w puapk. Naturalnie cieszylimy si z opuszczenia
sowieckiego obozu, ale Niemcw obawialimy si jak najwikszej plagi. I ja baem si ycia
pod ich butem, ale nie opuszczaa mnie myl, e gdzie przecie armia polska z Niemcami si
bije, a ja musz uciec i do niej doczy.
Nagle usyszelimy warkot silnika samochodowego pracujcego na wysokich obrotach.
Narasta z kad chwil. Stranicy kazali wstawa z ziemi i formowa szyki. Terenowy
odpowiednik amerykaskiego jeepa zahamowa z polizgiem. Poza szoferem byo w nim po
dwch oficerw sowieckich i niemieckich. Po chwili bylimy wiadkami zadziwiajcej sceny.
Nikt z pojazdu nie chcia wysi pierwszy. Sowieci zapraszali Niemcw, a ci zachcali tych
pierwszych. "Wersal" trwa jaki czas, potem jednak Niemcy ustpili. Wysiedli pierwsi. Szli o
p kroku przed ich sowieckimi sojusznikami, a ci wskazywali im uprzejmie drog. Ta celowa
zapewne demonstracja przyjani i kurtuazji nie usza naszej uwagi. Czulimy si dodatkowo
sfrustrowani.
- A c to za wdziczenie jak na dworze? Niech ich szlag trafi - usyszaem za sob.
Uwaga rzucona podniesionym, histerycznym gosem moga by niebezpieczna zarwno dla
autora, jak i stojcych obok. Nie ogldajc si, kopnem ssiada w nog. Zakl wulgarnie,
ale zamilk. Oficerowie wanie koo nas przechodzili. Gdy dotarli do koca szeregw,
zawrcili i ruszyli z powrotem. Szli niespiesznie, przystawali, wymieniajc uwagi.
Pokazywali nas sobie palcami. W pewnej chwili jeden z Niemcw zauway bosego,
szczeglnie obdartego jeca. Podarty mundur pouszczelnia som. By zaronity, trzs si z
zimna. By jedn kup nieszczcia. U Niemca wywoao to atak miechu. Jego towarzysze
sowieccy i drugi oficer niemiecki natychmiast take ryknli miechem. Odeszli.
Obejrzaem si w lewo do tyu, aby zobaczy, kogo waciwie "poczstowaem" kopniakiem
w piszczel. Mia niewiele ponad dwadziecia lat. By
43
42
mego wzrostu, mia dugie, ciemne wosy i wymizerowan twarz. Jej niesamowity wygld
podkrelay byszczce od gorczki, due, piwne oczy. Podarty mundur wisia na nim jak na
strachu na wrble. Nie mia czapki.
- Uwaaj, kolego, bo ci w kocu postawiprzed plutonem egzekucyjnym - rzuciem w jego
kierunku.
- Niech ci to nie obchodzi. Mnie ju wszystko jedno... - mwi z desperacj i
rozgoryczeniem. - To ycie jest tak pogmatwane, a wiat taki pody.
To nie by jzyk prostego chopa ani zaciganie wskazujce na biaoruskie lub ukraiskie
pochodzenie. Chopak posugiwa si nienagann polszczyzn. Moe tak jak ja przeksztaci
si z oficera w szeregowca? By wyranie w depresji psychicznej. Nie bardzo wiedzc, jak
mog mu pomc, powiedziaem:
- Trzymajmy si razem. Dobrze?
- Dobrze, prosz pana...
Umiechnem si zaskoczony. Po raz pierwszy od wybuchu wojny kto powiedzia do mnie
"prosz pana". Dotd komunikowalimy si w naszym jenieckim gronie, uywajc na og
obozowe i stranicy s jego czci. Naturalnie nie mona si temu systemowi ani
przeciwstawia, ani usiowa go zrozumie. Trzeba si dostosowa albo... zgin.
W czasie krtkiego pobytu w obozie widziaem co najmniej szeciu jecw zabitych seriami z
broni maszynowej, dlatego e prbowali ucieka lub takie stwarzali wraenie. Stranicy byli
w nieustannej gotowoci do zadawania razw w gow i rozdzielania kopniakw w brzuch.
Kady lad niesubordynacji, opnienie wykonania polecenia czy przeoczenie czego
powodoway natychmiastow i bolesn reakcj. Nawet zwracajc si do nas, wskazywano nam nasz pozycj,
nie aujc okrelenia "ty polska winio".
Jadc z Przemyla, zaprzyjaniem si z trzema innymi jecami i staralimy si trzyma
razem. Podczas pierwszej nocy w pocigu stwierdzilimy, e czy nas myl o ucieczce przy
pierwszej nadarzajcej si okazji. Postanowilimy zatem poczy nasze indywidualne
umiejtnoci, wiedz oraz posiadane "dobra" w rodzaj wsplnoty majcej suy ucieczce.
Pierwsi dwaj pochodzili ze wsi. Byli twardymi realistami, mocno trzymajcymi si ziemi.
Ludmi zrwnowaonymi, dumnymi i odwanymi, ktrych minione nieszczcia nie
zaamay i nie pozbawiy wiary. Trzeci nalea do szczeglnego gatunku ludzi, ktrych dane
mi byo spotyka w czasie tej wojny bardzo rzadko. Opromienia sw osob i postaw klsk
i ponienie, jakie cierpielimy na kadym kroku. Czyni je atwiejszymi do zniesienia i dawa
nowe motywacje do wytrwania...
Nazywa si Franek Macig, przed wojn mechanik w pobliskich Kielcach. By niezwykle
silnym, potnie zbudowanym mczyzn okoo trzydziestki. Mia kruczoczarne krcone
wosy, stanowice stay temat artw. By inteligentny, odpowiedzialny i godny zaufania.
Cechowaa go niezmcona wiara w to, e uda nam si oszuka Niemcw i uciec z niewoli.
ywi do nich gbok nienawi i ironiczn pogard. Udao mu si przy tym zachowa rzecz
bezcenn w tych cikich czasach: naturaln serdeczno i poczucie humoru.
Dokonalimy przegldu wsplnych zasobw. Troch tego byo. Jeden z wiejskich chopakw,
nie wiedzie skd, mia kilka par wojskowych skarpet i kalesonw. Drugi - komplet
wojskowych sztucw, pochodzcych jeszcze z czasw carskich, ktry da mu na wojn
ojciec. Franek z kolei mia przybor-nik do golenia, scyzoryk i sto zotych zaszyte w bielinie.
Ja miaem medalik z Matk Bosk Ostrobramsk i dwiecie zotych w bucie. Ucieszyy nas
zwaszcza te pienidze, bo od kolejarzy wiedzielimy, e zote polskie nadal s w obiegu,
cho straciy na wartoci.
Sia wewntrzna i zmys praktyczny moich wsptowarzyszy byy budujce i krzepice na
duchu. Oni z kolei, zorientowawszy si, e mam jakie wyksztacenie i znam niemiecki,
oczekiwali ode mnie pomysw i roli kierowniczej. Zapewne domylali si, e jestem
ukrywajcym si oficerem, a nie "w-kiennikiem, robotnikiem z dzkiego Widzewa", ale
nigdy o to nie zapytali. Na pocztku naszej znajomoci Franek, komentujc jak mojuwag,
powiedzia: "No, nie mog. Gada jak profesor...". "Profesor" sta si moim przezwiskiem.
Nasza "korporacja" przynosia nieoczekiwane poytki. Franek, posiadajcy przybory do
golenia, postanowi mnie ogoli. Wygldaem jak zbj Madej z popularnej bajki: zaronity,
ponury, brudny. Skra na twarzy, zawsze wraliwa, pokrya si teraz licznymi wypryskami i
krostami wskutek braku higieny, zimna i fatalnego odywiania. Golc zarost, Franek rozcina
i zdziera krosty. Wkrtce twarz pokrya si krwi. Zaciskaem zby i udawaem, e abso46
47
lutnie nic mnie to nie obchodzi. Koledzy przygldali mi si uwanie, a Franek opowiada
jakie wiskie dowcipy. Tortura trwaa blisko godzin, lecz w ostatecznym rachunku okazaa
si zbawienna. Mimo blu zniosem j dzielnie i saboci nie okazaem. Zachowaem fason
wobec moich towarzyszy.
Nasza spka wymylia take inn "racjonalizacj". Ustalilimy, e po racje ywnociowe dla
caej czwrki bdzie chodzi tylko jeden. Pobieranie ywnoci "per procura" byo moliwe dla
chorych winiw. Zasady nie przestrzegano jednak bezwzgldnie, zreszt jedzenie wydawali
inni jecy. Unikalimy bywania w "kuchni", bowiem grasowa tam niemiecki podoficer,
zwany przez nas z racji postury "Bykiem". Stara si, jak mg nauczy nas porzdku i
pedanterii. Nosi ze sob pejcz, ktrym rozdziela uderzenia na lewo i prawo. "Byk" zajmowa
si take porann pobudk, a waciwie sprawnym jej przebiegiem. Kiedy dochodzi do
wniosku, e wstawanie jest zbyt powolne, wpada do sali i pomaga "leniwym" pejczem i
kopniakami podkutych butw. Generalnie zatem unikalimy go jak ognia i staralimy si nie
rzuca mu w oczy.
Bodaj w trzecim dniu pobytu zorientowalimy si, e istnieje moliwo pozyskiwania
dodatkowej ywnoci. Przez ogrodzenie obozu kto przerzuca owinite w papier zawinitka.
By w nich najczciej chleb, ale zdarzao si czasem jabko, kawaek soniny, jakie drobne
pienidze czy para starych butw, wtedy bezcennych. Wiadomo o darach niczym poar
rozprzestrzenia si wrd winiw i wok ogrodzenia zacza si toczy ciba,
przeszukujc krzaki.
W tych "polowaniach na skarby" wykazywaem si pewnym talentem i zrcznoci.
Ustaliem, e paczki rzucano czciej w rewirze zajmowanym przez jecw pochodzcych z
wymiany sowiecko-niemieckiej, a nie tam, gdzie przebywali pojmani przez Niemcw
"osobicie". By to teren przylegy do latryn, poronity krzakami. Staraem si bywa tam
najczciej, jak mogem. Cierpliwo i determinacja zostay nagrodzone: znalazem niewielki
pakunek. Pobiegem z nim do moich przyjaci. Zawinitko kryo kawaek chleba
okraszonego sonin, troch soli w osobnym papierku oraz flaszk jakiego tajemniczego,
przeraliwie cuchncego pynu, ktrego przeznaczenia nawet nie podejrzewaem. Franek po
otwarciu butelki krzykn z radoci, jakby odkry jakie najszykowniejsze perfumy lub wod
kolosk. By to za... pyn przeciw wszom i wierzbowi. Istotnie: to by skarb! Nasze ubrania
pene byy insektw. Oblegay one nasze ciaa, gniedziy si we wosach. Nasz kolega dzieli
pyn z aptekarsk precyzj i tak, aby nie uroni nawet kropli. Kady z nas wtar swoj porcj
w ciao i wosy. Mikstura bya skuteczna. Odczulimy zdecydowan ulg, chocia odr, jaki
si z nas unosi, by o wiele intensywniejszy ni z butelki.
Nastpne trzy dni polowania wok latryn przyniosy trzy dalsze pakunki. Udao mi si take
nawiza kontakt z dobroczyc. W jednej z paczuszek znalazem kartk z pytaniem: "Co
potrzeba?". Na tym samym skrawku papieru napisaem jakim ogryzkiem owka: "Trzeba cztery cywilne ubrania. Chcemy ucieka.
Jestemy gotowi na wszystko". Papierkiem owinem kamyk i cisnem za ogrodzenie.
Nastpna paczka zawieraa odpowied: "Nie ma szans na ubrania, bo Niemcy by zauwayli.
Za par dni wywioz was na roboty. Prbujcie wia po drodze".
Tre kartki staa si przedmiotem naszych domysw i narad. Wynikao z nich tylko jedno:
trzeba by w pogotowiu. Istotnie, na pity dzie obudzono nas wczeniej ni zwykle. "Byk"
bieg przez sal z wrzaskiem, kopic lecych po nogach, walc pejczem i poganiajc do
wstawania. Tryskaa z niego jaka nowa energia i furia. Mia nowe zadanie do wypenienia. O
co chodzio?
Wypdzono nas na plac i polecono formowa szyki marszowe. Z okrzykw stray wynikao,
e idziemy na stacj kolejow. Otoczyy nas silne warty, odbierajce nawet myl o prbie
desek, oraz dwa drewniane krzesa. U sufitu wisiaa lampa naftowa dajca blade wiato. Przy
piecu siedziaa stara, pomarszczona kobieta w chucie na gowie.
Piec by dla nas w tej chwili miejscem magicznym. Przysunlimy si do niego tak blisko, jak
byo to moliwe. Chonlimy czarodziejskie ciepo. Nasze minie i koci doznaway
zbawiennego odprenia.
- To polskie chopaki, onierze. Uciekli Niemcom. Zmarzli, przemokli. Trzeba im co na
rozgrzewk... - rzuci gospodarz do ony.
Umiechna si, pokiwaa gow. Postawia garnek na kuchni i nalaa mleka. Posza gdzie w
kt i wrcia z dwiema pajdami razowca. Rzucilimy si najedzenie i picie jak zgodniae
wilki... Gdy skoczylimy, zaczem wylewnie dzikowa za t gocin. Staraem si zatrze
nieprzyjemne wraenie, jakie musiaem zrobi mj demagogiczn przemow przed chaup.
Stary milcza i stara si zachowywa dystans.
- Dobra, dobra... - mrukn. - Idcie teraz spa. Rano pogadamy. Otworzy drzwi do ciemnej
izby i wskaza na ko.
- Musicie si jako pomieci...
Rozebralimy si szybko i wsunli pod koce. Po raz pierwszy od tygodni mielimy do
czynienia z materacem. By cienki, pokryty surowym, drapicym ptnem, ale nie miao to
adnego znaczenia. Pogratulowalimy sobie szczcia, jakie nas spotkao, i zaraz potem
zapadlimy w kamienny sen.
W nocy budziem si par razy. Co mnie gryzo, swdziao, ale byem zbyt senny, aby
zajmowa si wyjanianiem przyczyn. Obok gono chrapa mj ssiad. Pomylaem, e te
moje wraenia s wytworem wyobrani, a pewnie dokuczaj mi wypryski na ciele.
Wyjanienie byo bardziej prozaiczne: ko byo zapchlone. Nawet po przebudzeniu insekty
nie chciay nas opuci. Pozbyem si ich na dobre dopiero po kilku tygodniach.
Obudzilimy si koo poudnia. Przez wskie okno wpadao jasne wiato soneczne. Mimo
pche czulimy si wypoczci, peni optymizmu i nadziei.
artujc i przeklinajc, apalimy pchy. Drzwi si otworzyy i zobaczylimy gospodarza.
- Nie ma na nich rady - mia si gono. - Tyle ich, cholera, e nie idzie si pozby. Chyba
eby spali posanie... No, ale wielkiej krzywdy to wam nie zrobiy, co?
Odpowiedziaem, e spalimy doskonale.
- Niewiele bd mg dla was zrobi - zacz chop, drapic si w gow. -U nas zawsze bya
bieda, a co dopiero teraz, za Niemca... Co mog, to pomog. Trzeba si pieszy, bo oni mog
tu za wami trafi.
- Dobry z pana czowiek - odpowiedziaem.
Da nam dwie pary starych, cerowanych wielokrotnie spodni i dwie stare,
zniszczone kapoty. By moe wszystko co mia dla siebie na zmian. My po-zostwilimy mu
nasze mundury. Chcielimy da jakie pienidze, ale odmwi stanowczo. Gospodyni daa
nam gorcego mleka z chlebem, a na drog jeszcze dwa bochenki.
Ju w progu chop zapyta, czy wiemy, gdzie jestemy, i dokd idziemy.
- Jestemy koo Kielc, a idziemy do naszych, do polskiego wojska - odparem.
- No to nigdzie nie pjdziecie... - zareagowa stary.
- Co to znaczy?
-Nie ma adnego polskiego wojska. Szukaj wiatru w polu. Pojedynczy onierze si zdarzaj,
ale armii nie ma. Rozbita. Nie mwili wam tego Niemcy?
Osupiaem. Pierwsza myl, jaka przysza mi do gowy, bya taka, e ten prosty czowiek
zosta oszukany przez wrog propagand i nie wie, co mwi.
- Tak. Niemcy nam to mwili, ale nie mona im wierzy. Nie damy si oszuka oponowaem energicznie.
- Czowieku, nikt was nie oszukiwa. Wszyscy wiedz, e wojna przegrana. Gazety pisz,
radio gada. Ja tam nie czytam i radia nie mam, ale ssiedzi ze wsi syszeli, jak byli w miecie.
Sotys ogasza. Najduej to chyba Warszawa si trzymaa, ale pada jako tak na koniec
wrzenia. Nie ma Polski. P Niemcy wzili, a reszt Ruskie. - Chop by wyranie
rozgoryczony. Czciowo pewnie take nasz niewiedz i naiwn wiar.
Twarz gospodarza bya stara, poorana zmarszczkami i wyraaa bolesn rezygnacj. Gdy
przeniosem wzrok na mego towarzysza ucieczki, zobaczyem, e cay si trzsie, oddycha
nerwowo, a na policzkach ma wypieki.
- Tylko Bg nam zosta - usyszelimy nagle gos kobiety.
- Boga nie ma! - wrzasn w odpowiedzi zrozpaczony chopak.
- Nie blunij, synu, bo nie uchodzi. Tylko On nam zosta - kobieta przeegnaa si i wycofaa
w gb chaupy. Pooyem mu rk na ramieniu.
- Uspokj si i nie tragizuj. Anglia i Francja przyjd nam z pomoc. Niemcy si jeszcze
przekonaj, jak smakuje lanie w tyek... - objem chopaka i zwrciem si do starego.
- Moe sjakie wieci o Francji i Anglii? To nasi alianci i przyjaciele. Czy ju ruszyli? zapytaem.
- Nie wiem, czy ruszyli, ale tu ich nikt nie widzia. Nie przyszli z pomoc, i tyle. Prne
gadanie... - machn rk chop.
Chopak trzs si jak galareta. Podesza do niego gospodyni.
- Musisz by odwany. Ciesz si, e zdrowy i wolny. Dla nas nie pierwszyzna by w
niewoli. Cara my tu jeszcze pamitamy. Z Bo pomoc Niemca te przegnamy... pocieszaa mego kompana.
Chopak nieco si uspokoi. Gospodarz tumaczy mi, jak znale drog na Kielce, a potem na
Warszaw. Kobieta podesza do nas. Kadego ucaowaa w
55
54
oba policzki i pobogosawia. Omal si nie rozpakaem, gdy pochylaem si ku niej.
Polami zdalimy do szosy kieleckiej. Chopak pochlipywa. Staraem si jako oderwa go
od czarnych myli, ale nie bardzo mi si to udawao. Na adne z moich pyta nie by w stanie
odpowiedzie. Kiwa tylko albo przeczco potrzsa gow. Po trzech godzinach doszlimy
wreszcie do szosy. Std do samych Kielc nie byo ju dalej ni dwa kilometry.
Chopak by w zej kondycji psychicznej. Nie wyglda na kogo, kto da rad sprosta dalszej
drodze. Postanowiem odda go komu pod opiek. Pocztkowo pomylaem o kociele, wic
zaczem si rozglda za charakterystycznymi zabudowaniami jakiej wityni. I
zobaczyem... siostr Czerwonego Krzya idc po przeciwnej stronie ulicy. Podeszlimy do
niej, a ja -jak tylko mogem najdyskretniej - powiedziaem, e chopak wymaga opieki i
bacznego dozoru na wypadek, gdyby usiowa popeni samobjstwo. Pielgniarka obiecaa,
e si nim zajmie. Zapytaa, czy moe mnie czego potrzeba. Nie potrzebowaem niczego.
Pokazaa, jak i na Warszaw, i yczya powodzenia. Chopak bezwolnie pody za ni.
Ruszyem przed siebie.
Rozdzia IV
POLSKA PODBITA
C
o gnao mnie naprzd. Warszawa wydawaa mi si "ziemi obiecan". Spodziewaem si w
niej znale co, co nada sens mojej wojennej egzystencji. Byem bowiem zupenie
zdezorientowany i zagubiony. Dobiega koca drugi tydzie listopada 1939 roku. Mino
jedenacie tygodni od momentu, gdy policjant dorczy mi kart powoania do wojska, i nieco
ponad dwa miesice od chwili, kiedy przeraliwy huk niemieckich bombowcw wyrwa mnie
ze snu w owicimskich koszarach. Przez cay ten czas doznawaem szoku za szokiem,
napotykaem rozczarowanie po rozczarowaniu. Wali si wiat, w jakim yem, i obraz tego
wiata, jaki sobie wyimaginowaem. Byem jak rozbitek na oceanie, ktry po ataku fali moe
tylko oczekiwa kolejnej, po niej za nastpnej. I tak bez koca. Do utraty si i wyczerpania.
Polski nie byo. Przestaa istnie. Wraz z ni moje dotychczasowe ycie. Nagle zaczynaem
rozumie reakcje innych ludzi. Tego oficera, ktry popeni samobjstwo w Tarnopolu,
stwierdziwszy, e wiat jest pody, a ycie bez sensu. Tego modego chopaka, ktrego
zostawiem w Kielcach, w milczeniu dawicego si paczem. Oni wczeniej ode mnie pojli,
e Polska pada. Szczerzej i bardziej po ludzku reagowali na wiadomo tej sytuacji. Byli po
prostu sob. Czyja byem sob, kiedy bez koca i bez sensu bredziem o walczcej gdzie
polskiej armii? Czy w to wierzyem, czy tylko t fanfaronad staraem si zaguszy swj
strach? Myli nie daway spokoju...
Dlaczego klska ma w Polsce tak wyjtkowe znaczenie?
Co rni Polsk od innych pastw, a nasz nard od innych narodw? Przypominaem sobie
wykady moich profesorw z Uniwersytetu Jana Kazimierza, dyskusje z ojcem i bratem...
Polacy posiadaj szczeglnie silne poczucie wizi midzyludzkich, ktremu towarzyszy
przewiadczenie, e klska militarna pociga drastyczne konsekwencje dla caego narodu.
Inne pastwa po przegranej wojnie byway okupowane, nakadano na nie kontrybucje czy
limi57
ty dotyczce armii, czasami zmianie ulegay granice. Gdy polski onierz przegrywa w polu,
nad caym narodem ciyo widmo zagady: ziemie grabiono i rozdzielano midzy ssiadw,
niszczono kultur i jzyk. Dlatego wojna miaa dla nas wymiar totalny.
Ludzie reagowali na klsk rnie. Dowiadczajc jej skutkw, przyjmowali postaw obrony
przed rzeczywistoci. Otaczali si "barier obronn", nie dopuszczajc realiw do
wiadomoci, yli w innym wiecie. Inni z kolei, wiedzc, co niosy dla Polski klski,
popadali w depresje graniczce z mani samobjcz. Te chcieli "uniewani" to, co si stao,
ale inaczej: decydujc si na mier.
Rozumiaem teraz dobrze, co musia czu w oficer, wieszczcy strasznym gosem czwarty
rozbir Polski i strzelajcy sobie w gow w Tarnopolu. Rozumiaem, co czu ten
osiemnastolatek, ktrego "pozbyem si" w Kielcach.
Szedem poboczem szosy, chowajc si do przydronego rowu, gdy dostrzegaem jaki
pojazd. Samochodami poruszali si Niemcy, a spotkania z nimi wolaem unikn. Te przerwy
marszowe wyryway mnie z natrtnych myli o tym, gdzie s teraz nasi zachodni sojusznicy.
Czy ju atakuj Niemcy? Kiedy je pokonaj? A moe ju postawili danie, aby Hitler si
wycofa? Nie dopuszczaem myli, e Polska znikna z mapy, bo takie narody jak nasz, ot
tak, po prostu, nie znikaj. Musz istnie jakie orodki oporu, a jeeli istniej, to pewnie w
Warszawie. Myli ponaglay rytm moich krokw.
Droga do Warszawy zabraa mi sze dni. Staraem si, jak mogem, przypieszy podr,
jakbym tam mia jakie wane i terminowe spotkanie, od ktrego wiele zaley. Pusta w
okolicy Kielc droga w miar posuwania si ku stolicy zapeniaa si grupami idcych ludzi,
chopskimi wozami, bryczkami, z rzadka tylko samochodami. Tok narasta z kadym
kilometrem.
Zdecydowan wikszo stanowili warszawiacy powracajcy do swego miasta, ktre opucili,
gdy zbliaa si do niego niemiecka nawanica. Z ubioru i zachowania mogem wnioskowa,
e byli to ludzie rnych zawodw: kupcy, urzdnicy, robotnicy. Doczali do tego pochodu
Widok Warszawy porazi mnie. Skala zniszcze bya o wiele wiksza, ni mogem sobie
wyobrazi. Radosna stolica przestaa istnie. Eleganckie budynki, teatry, kawiarnie, kwiaty,
urocza, gwarna, pena rodzinnego ciepa Warszawa gdzie znikna. Szedem ulicami
zawalonymi gruzem zrujnowanych domw. Ludzie byli ponurzy, przybici i niechtni.
Wszdzie widoczne byy prowizoryczne groby: w parkach, na trawnikach, na placykach,
nawet na chodnikach. Nie byo czasu przewie zabitych na cmentarz i da im godny
pochwek.
W sercu miasta, u zbiegu ulicy Marszakowskiej i Alei Jerozolimskich, opodal Dworca
Centralnego, wykopano zbiorowy grb dla nieznanych onierzy. Pokryway go narcza
kwiatw, a otacza gsty krg zapalonych zniczy. Dookoa modlili si ludzie. Dowiedziaem
si pniej, e mody i czuwanie przy mogile trway nieprzerwanie od chwili pochowania
obrocw miasta.
Przez kilka nastpnych tygodni widziaem nadal tych ludzi. Trwali przy grobie od witu a do
godziny policyjnej. Ich obecno przestawaa by li tylko wyrazem kultu zmarych, a stawaa
si rodzajem manifestacji patriotycznej, symbolem polskiego oporu wobec niemieckich
najedcw. W grudniu 1939 roku gauleiter Moser, hitlerowski zarzdca miasta, zda sobie
spraw ze znaczenia grobu. Wyda nakaz ekshumacji zwok i przeniesienia na cmentarz
komunalny. Tak te zrobiono. Ludzie jednak "nie przyjli do wiadomoci" tego faktu. Nadal
przychodzili w dawne miejsce. Skadali kwiaty, palili wieczki, modlili si. Niemieccy
onierze i ich opaty nie unicestwili polskiego sacrum.
Przez dobre p godziny staem przy grobie, chonc niepowtarzalny nastrj bolesnej,
solidarnej jednoci w nieszczciu. Potem skrciem w kierunku ulicy witokrzyskiej i
podyem do mieszkania mojej siostry Liii. Mieszkaa na Pradze, zaraz za Wis.
Uwielbiaem jej prostoduszno, dobro i ogromn witalno. Mieszkajc w Warszawie,
odwiedzaem j, ilekro czas pozwala. Z jej mem Aleksem, trzydziestoomioletnim
inynierem i utalentowanym konstruktorem, czyy mnie jak najlepsze stosunki. Idc do ich
mieszkania, byem peen optymizmu i nadziei. Spodziewaem si odnale jakie dobre
wspomnienia niedawnej przeszoci.
Kamienica, w ktrej mieszkali, nie bya zniszczona. Mury nosiy lady odamkw, ale nie
byy to jakie powane uszkodzenia. Solidna brama wejciowa pozostaa bez zmian i
wygldaa jak dawniej. Biegnc po schodach i przeskakujc po dwa-trzy stopnie na raz
odruchowo signem do szyi, aby -tak jak zwykle dawniej - poprawi krawat. Pomylaem o
wasnym wygldzie i pogadziem rk wielotygodniowy, brudny zarost. Spojrzaem na achy
oblekajce moje brudne, nie myte ciao. Gdybym zobaczy samego siebie gdzie na ulicy,
pewnie pomylabym, e mijam jakiego ebraka, i machinalnie signbym do kieszeni po
drobne. Na t myl zamiaem si po cichu. Rwnoczenie zdaem sobie spraw z jakiej
dziwnej ciszy wypeniajcej dom. Zza drzwi mieszka nie dochodzi nawet szmer. Gnaem
teraz, odpdzajc ze myli.
Zapukaem do drzwi. Nic. Jeszcze raz. Nic. Trzeci. Cisza. Uderzyem w drzwi pici.
- Kto tam? - usyszaem cichy, przestraszony gos. To bya siostra. Gos jednak wydawa si
zupenie obcy.
Nie chciaem si przedstawia z imienia bez upewnienia si, co si dzieje. Zapukaem raz
jeszcze, ale ju o wiele spokojniej. Usyszaem kroki. Drzwi powoli uchyliy si. Przez szpar
zobaczyem siostr. Wci jednak nie otwieraa drzwi z acucha. Patrzya badawczo.
- To ja, Jan. Poznajesz mnie?
- Tak, wejd... - odryglowaa drzwi.
Szedem za ni do pokoju poprzez dugi, ciemny korytarz, zastanawiajc si, co jest
przyczyn jej dziwnego zachowania. Rozgldaem si na boki, ale nic niezwykego nie
dostrzegem. Bylimy w mieszkaniu sami. Skd wic to chodne przyjcie? Dlaczego wyglda
o wiele starzej ni przed trzema miesicami? Dlaczego nie okazaa nawet cienia radoci,
widzc mnie? Weszlimy do stoowego.
- Tydzie temu uciekem Niemcom z niewoli - zaczem, aby jako nawiza rozmow. Wieli nas z obozu przejciowego w Radomiu gdzie na roboty. Pod Kielcami wyskoczyem
z pocigu. Droga zabraa mi tydzie, ale jestem. Przychodz prosto do ciebie.
Nie zareagowaa. Siedziaa sztywno wyprostowana i patrzya gdzie za okno. Wydawao mi
si, e caym wysikiem woli stara si utrzyma na krzele i nie upa. Potem przeniosa
wzrok w prawo, gdzie w kt pokoju. Podyem wzrokiem w tym kierunku. Stolik. Na nim
fotografia jej ma sprzed dziesiciu lat. Wesoa twarz rozjaniona umiechem. Siostra nadal
pozostawaa w bezruchu. Nadal bez sowa.
- Aleksander? - zaczem ostronie. - Czy co z Aleksandrem?
- Nie yje. Rozstrzelany. Aresztowali go trzy tygodnie temu. Przesuchiwali. Torturowali.
Potem rozstrzelali - mwia jak automat.
Sprawiaa wraenie nieobecnej. Zahipnotyzowanej. Rozpacz pozbawia j zdolnoci
okazywania emocji. Pojem, e powiedziaa mi tyle, ile moga, i nic wicej. Nie byo sensu
gnbi jej dalszymi pytaniami. Siedziaem bezradny, czekajc na jej reakcj. Ona jednak
skupiaa si na zachowaniu pozornego opanowania. Chciaa pozosta sama ze swoim blem.
C miaem robi?
- Nie moesz tu dugo zosta... - odezwaa si wreszcie. - To zbyt niebezpieczne. Gestapo
moe tu wrci w kadej chwili. Oni co ju mog o tobie wiedze i szuka ci. Boj si ich...
Wstaem i ruszyem do wyjcia. Spojrzaa w moim kierunku. By moe dopiero teraz
dostrzega, jak wygldam, jak jestem wycieczony. Nie zmieniajc tonu gosu ani wyrazu
twarzy, powiedziaa:
- Zosta do jutra. Rano we jego ubranie i odejd.
Znw pogrya si w mylach. Mnie ju dla niej nie byo. Wstaem bezsze61
lestnie z krzesa i wycofaem si z salonu. Obszedem cztery pozostae pokoje. Zmienio si
niewiele, waciwie nic. Meble na miejscu. Wszystko w nienagannym porzdku. Nawet ladu
kurzu. Siostra utrzymywaa dom w idealnym stanie bez niczyjej pomocy. Poczuem zimno.
Dotknem pieca kaflowego. By zimny. Widocznie musiay by kopoty z opaem albo...
Albo siostrze zimno stao si rwnie obojtne jak wszystko inne. Zajrzaem do spiarni. Bya
pusta. Dawniej pki dosownie uginay si od produktw. W azience znalazem kawaek
szarego myda. Postanowiem si umy.
Po wyjciu z azienki zauwayem siostr w tej samej pozycji, w jakiej j pozostawiem. Jej
profil wydawa si jak wykonany z alabastru. Zdaa mi si kim zupenie obcym. Nieznanym.
Poszedem do gabinetu szwagra. Ta sama sofa pokryta czarn skr. Ta sama biblioteczka z
ksikami i fachowymi czasopismami. Biurko z przyrzdami krelarskimi i suwakiem
logarytmicznym. Z komody wyjem koc. Rozebraem si, a rzeczy starannie uoyem na
krzele. Dugo przewracaem si z boku na bok, nim wreszcie zasnem.
Obudziem si koo poudnia. Na czci szyby widocznej pomidzy cikimi pluszowymi
zasonami zobaczyem struki deszczu. Byem zmczony t noc, ociay, przytoczony
tragiczn wiadomoci o szwagrze. Dokuczaa mi wiadomo, e spaem za dugo.
Podszedem do szafy, wybraem jakie ubranie. Zdecydowaem si na garnitur nie rzucajcy
si w oczy ani krojem, ani kolorem. Podobnie koszul i stonowany krawat. Ubraem si
szybko i wyszedem do przedpokoju.
zmieni, cho nie wyglda wcale gorzej ni poprzednio. Okrzep, a na modej twarzy
pojawiy si mskie rysy. Martwi si naturalnie klsk wrzeniow i okupacj kraju, ale nie
wyglda na kogo poddajcego si rozpaczy, desperacji czy choby tylko zwtpieniu.
- Nie jest wcale tak le, jak niektrzy myl- oceni sytuacj w Warszawie. - Nie naley
przesadza...
- Ale wszystko jest przecie takie straszne. To nie jest to samo miasto. Nie ma pastwa. Nie
ma co wini ludzi, e s ponurzy i pesymistyczni. Mnie samemu si to udziela ripostowaem.
- Mwisz tak, j akby wojna bya tylko w Polsce, a gdzie indziej bya nieznana - zacz z
odcieniem wyrzutu. - Tobie si wydaje, e walka jest skoczona? Janek, nie tego po tobie
oczekiwaem. Trzeba myle o przyszoci, a nie narzeka na to, co jest teraz.
Zrozumiaem, e mj pesymizm dotkn go. By moe z moich sw odczyta cie
dezaprobaty dla drogi, jak wybra. Drogi czowieka, ktry wojny nie zasmakowa i nie
odczu na wasnej skrze. Musiaem zmieni taktyk.
- Wiem tak jak i ty, e alianci t wojn kiedy wygraj- uderzyem w patriotyczn nut. - My
jednak musimy y tu, a nie w Paryu czy Londynie. Ta sytuacja, ta niemono zrobienia
czego, jakiego dziaania, sprzeciwu, czy ja wiem czego jeszcze, jest okropnie deprymujca.
Demoralizuje ludzi. To zupenie jasne...
Gdy to mwiem, Dziepatowski przyglda mi si bardzo uwanie. okcie wspar na
kolanach, a na doniach gow. By pochylony do przodu. Po chwili opad na fotel i wycign
przed siebie dugie nogi. Odpry si najwyraniej. Dugimi, chudymi palcami stara si
nieco opanowa burz wosw na gowie. Znw pochyli si w moj stron i spojrza w oczy.
Wyglda, jakby chcia mi zakomunikowa co wanego i szuka najlepszej formy dla tego
komunikatu.
- Nie kady Polak zrezygnowa i pogodzi si ze swoim losem - powiedzia cicho, ale
niezwykle dobitnie.
Nic wicej. Tylko tyle. Wiedziaem, e sowa te majjakie dodatkowe znaczenie, e kryje si
za nimi co wanego. Co? Czekaem na dalsze szczegy czy objanienia. On jednak walczy
z wosami. Emanowaa od niego jaka pewno siebie i wewntrzny spokj; to byo
niematerialne, lecz jake atwo wyczuwalne. W porwnaniu z dotd spotykanymi ludmi
tylko on zachowywa ten trudny do zdefiniowania optymizm i si spokoju. Podczas gdy inni
dawali si unosi fali bezradnej rezygnacji, on pyn zdecydowanie pod prd. Skd mia t
si? Co wiedzia? Co robi? Nie umiaem znale odpowiedzi.
Dziepatowski siedzia teraz, wpatrujc si we mnie, i najwyraniej oczekiwa jakiej reakcji.
Jakiej? Gra zaczynaa mnie mczy.
- Co ty waciwie teraz robisz? - zdecydowaem si na bezceremonialn szczero. - Daje ci
to jakie dziwne zadowolenie. Co to jest?
- Trzymam si. Walcz. Staram si nie upada na duchu...
Wybra kluczenie i oglniki. Nie tdy zatem wioda droga. By moe nie
67
nadszed jeszcze czas na szczero. Moe kiedy nadejdzie. Postanowiem wicej go nie
mczy. Zaczem rozglda si po pokoju. W kcie pitrzy si stos rwniutko poukadanych
partytur. Na jego szczycie spoczyway skrzypce. Futerau nie byo wida.
- Co z twoj muzyk? Nadal grasz? - spytaem. Zabolao go to wida.
- Troch wicz. Prawd mwic, teraz nie pora na koncerty... - potrzsn gow z wyranym
smutkiem.
- Niemdrze. Mimo wszystko, mimo tej wojny, tej niewoli, nie powiniene rzuca muzyki.
Jeste wirtuozem. Doszede do tego cik prac i wyrzeczeniami. Czy chcesz, aby to
wszystko poszo na marne? - zareagowaem gwatownie.
- Wiem, wiem... Nie mam jednak na to ani czasu, ani pienidzy. Poza tym... s teraz rzeczy
waniejsze - odpowiedzia dziwnie spokojnie.
Zmiany, jakie w nim nastpiy, musiay by o wiele gbsze, ni sobie wyobraaem. Byo
Co, co odmienio mojego przyjaciela. Jego dawne bezwarunkowe, idealistyczne oddanie
swojej pasji yciowej dramatycznie kontrastowao z dzisiejszym lekcewaeniem caego
dotychczasowego ycia. ycia, w ktrym skrzypce byy na pierwszym miejscu. Ogarniaa
mnie furia. Ostatkiem si powstrzymywaem si, aby nie wybuchn. Wtedy on wsta,
podszed do mnie i pooy mi rk na ramieniu.
- Janek, zrozum mnie dobrze. Sytuacja w Warszawie jest bardzo za. Modzi ludzie yj w
cigym zagroeniu. Ciebie te mog zapa i wysa na roboty. Musisz by bardzo ostrony.
Nie odwiedzaj rodziny, chyba e w ostatecznoci. Gdyby gestapo dowiedziao si o twojej
ucieczce, natychmiast rozpoczoby polowanie na ciebie. Trafiby w ich apy i albo by ci
zakatowali, albo odesali do obozu koncentracyjnego. Skd moesz wiedzie, e ju ci nie
poszukuj? - mwi dobitnie.
- Nie sdz, aby to byo moliwe...
- Oni ju maj sposoby, aby si dowiedzie. To nie s przecie idioci. Musisz uwaa i lepiej,
eby w to uwierzy. Masz w ogle jakie plany? - sta si bardzo konkretny.
- adnych - odpowiedziaem szczerze. - Nie mam adnych planw.
- Masz jakie dokumenty? Fors?
Signem do kieszeni. Wyjem to, co mi daa siostra, i pokazaem. Spojrza. Odszed w
kierunku okna i patrzy dobre pi minut w jaki punkt. Odwrci si. Machinalnie szczypic
doln warg, zmierza w moim kierunku. Stan krok przede mn z rkami w kieszeniach.
- Potrzeba ci nowych dokumentw. Nie bdzie ci przeszkadza nerwowe ycie pod faszywym
nazwiskiem? - zapyta, umiechajc si.
- Nie. To chyba nie jest a tak trudne. Skd jednak wemiesz takie papiery?
- To si da zrobi...
- No dobrze, ale jak? - staraem si pocign go za jzyk. - Ile to bdzie kosztowa? Kup
forsy...
- Zadajesz za duo pyta. To dzi niezdrowe. Zapacisz, ile bdzie trzeba.
Ciemny jak tabaka w rogu, atakowaem go pytaniami, kim s ci tajemniczy oni. Nie zwraca
na to uwagi. On dyktowa warunki w tej grze. Od czasu, kiedy opuciem chopsk chat pod
Kielcami, byem jak statek bez steru i agli. Dziepatowski sprawi, e ta tuaczka zaczynaa
nabiera jakiego sensu. Zaufaem bezwarunkowo.
- Wic co powinienem, twoim zdaniem, teraz zrobi? - spytaem.
- Pierwsza sprawa: musisz gdzie mieszka.
Podszed do biurka i zapisa co szybko na kartce. Poda mi j i zacz udziela wskazwek.
Jego sprawno dziaania szokowaa mnie. Dotd Dziepatowski by dla mnie idealist z
gow w chmurach.
- Przeczytaj, zapamitaj i zniszcz. Teraz jeste "Kucharski". Adres, ktry ci daem, to
mieszkanie ony urzdnika bankowego. Poszed na wojn, dosta si do niewoli. Mona na
niej polega, ale bez przesady. Uwaaj! W ogle musisz si taraz przyzwyczai do nowej
skry. Od tego zaley twoje bezpieczestwo. No i... moje - doda po chwili.
Zachowanie przyjaciela zaciekawio mnie. Chciaem zarzuci go pytaniami i ledwo
panowaem nad sob. Widzc to, spojrza wymownie na zegarek.
- No, panie kolego... My tu gadu-gadu, a jeszcze mam dzi kup roboty. Id pod ten adres.
Masz troch forsy, ale musisz mie wicej. Sprzedaj piercionek. Twoja gospodyni powie ci
gdzie. Zrb jakie zakupy: chleb, boczek, butelka wdki... Pamitaj, e w mieszkaniu musisz
mie jaki zapas jedzenia. Wychod z domu tylko wtedy, gdy musisz. adnych spacerw,
zwiedzania Warszawy czy czego w tym gucie. Przyjd za par dni z dokumentami. Do
widzenia! Gowa do gry, kolego. Aha, jeszcze jedno. Gospodyni powinna mie twoje
papiery dla celw meldunkowych, ale o nic ci nie bdzie pytaa, pki ja ich nie dostarcz.
Jasne?
Nawet nie zdawaem sobie sprawy, e tego dnia staem si, de facto, czonkiem polskiej
organizacji podziemnej. Poszo zwyczajnie, bez romantyzmu. Nikt nie wymaga ode mnie
jakich wielkich decyzji. Nie musiaem si decydowa na ryzyko czy niebezpieczestwo. Ot,
po prostu wizyta u starego przyjaciela ze Lwowa, do ktrego trafiem gnany bezradnoci,
desperacj i przygnbieniem.
Od Dziepatowskiego wyszedem niewiadomy tego, co si stao. To, o czym teraz mylaem,
to nadzieja, e w tym totalnym narodowym nieszczciu moe jednak by inaczej. Postawa
mego przyjaciela zapowiadaa, e moje ycie moe nabra jakiego sensu i celu.
Trafiem do wskazanego mieszkania bez kopotu. Leao w centrum Warszawy. Skadao si
z trzech skromnie urzdzonych, acz cakiem obszernych pokoi. Mieszkaa w nim kobieta w
wieku okoo trzydziestu piciu lat z dwunastoletnim synem. Oboje byli bardzo mili i
uprzejmi. Pani Nowakowa musia69
68
a by w przeszoci kobiet wielkiej urody. Mimo udrki i wymizerowania jej twarz
zachowaa pikne, regularne rysy. Z trosk i czuoci patrzya na swego jedynaka Zygmunta, o ktrym zawsze mwia w zdrobniaej formie: Zyg-mu. Troch to do chopca
nie pasowao, bowiem prezentowa si wyjtkowo powanie. By ponad wiek wysoki i
intelektualnie rozwinity. Zygmu by wyjtkowo podobny do swojej matki, po ktrej
odziedziczy pikne rysy twarzy.
Przywitanie odbyo si bez jakiego zaskoczenia ze strony pani Nowako-wej. Widocznie tacy
lokatorzy bywali tu ju wczeniej. By moe zreszt zostaa ju uprzedzona przez
Dziepatowskiego. Kobieta bya najwyraniej utrudzona dniem, a Zygmu niemiay.
Pozwolio mi to unikn wpltywania si w jakie rozmowy. Nie bardzo wiedziaem, jak
mam si zachowywa, i ten brak inicjatywy towarzyskiej by mi na rk. Wiedziaem co
prawda, e jestem "Kucharski", ale nie miaem pojcia, jaki jest mj zawd, miejsce pracy,
skd pochodz i co robi w stolicy. Czekaem dopiero na swoj "now skr", ktr
"garbowa" wanie Dziepatowski.
Dostaem soneczny, duy i... prawie nie umeblowany pokj. Byo tu ko i stary fotel. Na
cianie wisiaa kopia "Madonny" Rafaela w fatalnym wykonaniu.
Nie przeduajc spotkania, wrczyem gospodyni pienidze i poprosiem o zrobienie
zakupw wedle jej uznania. Zamknem si w swoim pokoju, przeprosiwszy wczeniej za
rzekome zmczenie. Kolejny dzie rwnie spdziem w pokoju, udajc zmczonego.
Gospodyni zupenie to nie przeszkadzao. Zapytaa, czy ma mi co zrobi do jedzenia, czy te
wol sam sobie przygotowa. Wolaem sam. Powiedziaa, gdzie s wiktuay. Po kwadransie
wysza z domu, proszc, abym nie otwiera nikomu. Zygmusia zabraa ze sob. Wrcia
dopiero pnym popoudniem.
Kolejnego dnia, koo poudnia, pani Nowakowa zapukaa do mego pokoju i powiedziaa, e
mam gocia. Wszed mody, najwyej osiemnastoletni chopak.
- Czy pan Kucharski?
-Tak.
Nie zdziwiem si specjalnie, gdy nastpnego dnia rano pani Nowakowa oznajmia, e kto do
mnie przyszed. Zobaczyem tego chopaka co wczoraj. Tak samo poda mi kopert i odszed
bez sowa. W rodku bya kennkarta z wczorajszym arcydzieem fotograficznym.
71
Siedziaem bezczynnie ju dwa tygodnie. Czas duy si okropnie. Czytaem ksiki z
domowej, niezbyt ciekawej biblioteki, paliem papierosy i wczyem si po mieszkaniu bez
celu. Tak jak obiecaem Dziepatowskiemu, na ulic nie wychodziem.
Kontakty z rodzin Nowakw stay si blisze i bardziej przyjacielskie. Gospodyni zwykle
nie byo w domu, a gdy wracaa, bya bardzo zmczona lub zajta przygotowywaniem obiadu.
Nie byo wic okazji do rozmw. Zamienialimy zwykle par zda wieczorami przed
udaniem si na spoczynek. Byy to zwykle wieci z miasta przynoszone przez pani
Nowakow lub uwagi na temat lektur wymieniane z Zygmusiem.
Nadal trwaem w irracjonalnym przekonaniu, e wojna szybko si skoczy, a Francja i Anglia
oswobodz Polsk. Podobnie mylaa caa niemal stolica oraz - o czym dowiedziaem si
pniej - nawet przywdcy Podziemia. Jednak te pene nadziei fantazje nie byy w stanie
poprawi mego nastroju. Dusiem si z bezczynnoci.
Dziepatowski zjawi si, tak jak obieca, po dwch tygodniach. By wesoy i w znakomitym
humorze. Zapyta o mieszkanie i gospodyni, o to, co robiem. Spojrza na mnie uwanie i
jakby od niechcenia wskaza gow na cian.
- Jest kto w domu?
- Nie ma. Pani Nowakow wysza, jak ty przyszede.
- Chodzi mi o chopca.
- Nie ma go.
- To dobrze. Widzisz, Janku, ja ci zapaem w puapk... - zacz tajemniczo.
- Jeeli to jest puapka, to cakiem wygodna - odparem.
- Mnie nie chodzi o to mieszkanie - zgnit w popielniczce papierosa. Podszed do mnie i
pooy mi rk na ramieniu.
- To o co?
- Widzisz, chc z tob powanie porozmawia. Wiem, e jeste porzdnym czowiekiem,
dobrym przyjacielem i szczerym patriot. Jeste teraz jednym z nas. Czonkiem Podziemia.
Stae si nim, przyjmujc dokumenty i nasz pomoc. Chcemy jednak by z tob uczciwi do
koca. Masz do wyboru: albo zaczniesz prac dla nas, albo wrcisz do normalnego ycia,
zapominajc o mnie i o tych, ktrych poznae z mojej porki - zawiesi gos i odgarn wosy
dobrze ju znanym mi gestem. - Rwnie uczciwo kae mi powiedzie, e gdyby na nas
donis lub prbowa to zrobi, dostaniesz kul w eb. Czy mwi jasno? - zapyta.
Poczuem, e wzbiera we mnie rado. Przecie na t chwil tyle czekaem. Na cel. Na co, co
wyrwie mnie z marazmu i da szans dziaania. Chciaem go uciska, lecz postanowiem
pokaza, e nie jestem egzaltowanym i romantycznym harcerzykiem. Odpowiedziaem wic o
wiele spokojniej, ni podpowiaday z trudem trzymane na wodzy emocje.
- Spodziewaem si, e moe ju jest jaka organizacja. Tak byo podczas
pierwszej wojny, a przecie z Polakami nie stao si co, co odbieraoby im wol czynu. Nie
spodziewaem si jednak, e tak szybko do niej trafi i e tak atwo zostan przyjty. Wiesz
przecie, e wiejc od Ruskich i od Niemcw, mylaem o dalszej walce i powrocie do
wojska.
- No wic, wanie jeste w wojsku.
- Nie wiesz nawet, co czuj. Zrobi, co bd mg. Sowo honoru!
- By moe ju wkrtce bdziesz mia do tego okazj - tajemniczo zakoczy spotkanie
Dziepatowski.
Kandydaci musieli spenia okrelone kryteria. Przede wszystkim chodzio o dobre warunki
fizyczne oraz brak obcienia innymi obowizkami, mogcymi komplikowa prac
konspiracyjn. W moim przypadku, stan kawalerski bardzo uatwia spraw. Powicanie
caego czasu i energii Podziemiu nie byo trudne. Nie miaem rodziny, ktra czekaa w domu,
mogem spa gdziekolwiek i jakkolwiek. Przed nikim nie musiaem si ukrywa ze swoj
dziaalnoci. Robiem wszystko na swj wasny rachunek. Nikogo nie naraaem. Ludzie
obarczeni rodzinami ju nie mieli takiego luksusu. Nie mogli wie koczowniczego trybu
ycia, ukrywa przed najbliszymi, czym si zajmuj, czy wystawia ich na ryzyko tortur i
represji.
76
77
Pani Nowakowa miaa wystarczajco duo wasnych zaj. Caa jej uwaga i zapobiegliwo
koncentroway si na utrzymaniu domu i trosce o syna. Dokadnie nie wiem, czym si
zajmowaa. Nie sdz, aby to moga by jaka staa praca. Jeeli nawet, to w jakim bardzo
ograniczonym zakresie. Byem natomiast wiadkiem jej sprawnoci w tak zwanym
organizowaniu. Na pocztku wojny musiaa sprzeda niemal wszystkie kosztownoci i
wartociowe przedmioty, aby zdoby pienidze na utrzymanie. Potem chyba zajmowaa si
porednictwem w takim handlu. Sprzedawaa rzeczy swoich znajomych zawodowym
handlarzom, co zarabiajc. Jedzia te na wie po jedzenie: mk, maso, jajka, wdliny.
Pniej zacza przywozi ze wsi... tyto. Suszya go w kuchni, a potem skrcaa z niego
papierosy, w czym pomaga jej Zygmu. S woj produkcj rozprowadzaa midzy
znajomych, a take do zaufanych kioskw.
Dzielna kobieta prowadzia naturalnie dom. Zdobywaa opa, gwnie jakie stare skrzynki,
ktre rbaa siekier na podwrku. Czasem przynosia troch wgla. Staraa si, aby Zygmu
jada regularnie trzy razy dziennie i aby obiad przypomina posiek z czasw przedwojennych.
Dochodzia do tego nauka chopca oraz naturalne dla jego wieku problemy wychowawcze.
Nowakowa cay dzie spdzaa na nogach.
- Wieczorem zasypiam jak zabita - mwia. - Jedyne rzeczy, na jakie reaguj, to haas z ulicy,
kroki na klatce schodowej czy dzwonek do drzwi. Zrywam si wtedy spocona ze strachu, a
serce omal mi nie wyskoczy. Nie wyobraa pan sobie, jak si wtedy boj. Stojprzy ku jak
wronita w ziemi i czekam na... gestapo. Wyobraam sobie, e chc mnie rozdzieli z
synem. A ja tak bardzo chc, aby m, gdy wrci z obozu, zasta naszego chopca caego i
zdrowego. To dobry i mdry chopiec. M tak go kocha...
Naturalnie nic nie wspominaem pani Nowakowej o swoim zajciu. Takie opowiadanie
byoby wbrew zasadom konspiracji. Naraaoby i mnie, i j.
Pewnego wieczoru wrciem przygnbiony i zmczony. Pani Nowakowa koczya akurat
prasowanie. Poprosia, abym usiad przy stole. Zaproponowaa herbat. Zygmu siedzia obok
i odrabia lekcje. Piem herbaciany erzac, przegryzajc chlebem z marmolad. By to nie lada
rarytas i poczuem si tak, jakbym w jakim szlacheckim dworze dostpi szczeglnej
gociny...
Kiedy skoczyem, zaczlimy rozmawia o Warszawie, o wojnie i Niemcach. Moja
gospodyni, jak to czsto bywa u ludzi yjcych w cigym napiciu, zacza si zwierza.
Mwia, z jakim trudem utrzymuje dom i wychowuje syna, jak boi si o ma w obozie.
Rozpakaa si. Zygmu ledzi to, zaniepokojony i zaskoczony. Poblad jak kreda. Podszed
do matki i zarzuci j ej rce na szyj. Wybuchn paczem. Siedzieli objci i pakali razem.
Bladzi, wychudzeni, przeraeni i bezradni. Wyrzuty sumienia zaczy uwiadamia mi, e
stanowi dla nich dodatkowe obcienie i zagroenie. Wiedzc, e moja decyzja jest wicej
E
;dy moi przeoeni doszli do wniosku, e zostaem dostatecznie /prowadzony w zasady
konspiracji, postanowili powierzy mi pierw-z misj. Jej celem by Pozna, wcielony do
Trzeciej Rzeszy. Przed wykonaniem zadania zostaem zaprzysiony, e nigdy nie bd
wspomina o jego szczegach. Miaem dotrze do wysokiego urzdnika pastwowego,
dziaajcego aktualnie w Podziemiu, i przedyskutowa z nim szans pozyskania do
konspiracji dawnych jego podwadnych. Ze wzgldu na charakter pracy, w urzdnik posiada
liczne, rozlege kontakty z Niemcami, podobnie jego pracownicy. Dla Podziemia byo bardzo
wane to, co wiedzia, oraz potencjalne kontakty, jakie mg nawizywa.
Pretekst dla mego wyjazdu zosta starannie wybrany. Crka czowieka, do ktrego si
udawaem, zostaa wybrana do odegrania roli mojej "narzeczonej". Podobnie jak ojciec, bya
w konspiracji. Mieszkacy ziem wcielonych do Rei-chu mogli ubiega si o niemieckie
obywatelstwo. Moja "narzeczona" skorzystaa z tego "przywileju" za zgod Podziemia. Teraz
zapraszaa swego "narzeczonego", aby omwi kwestie osobiste, a take... uwiadomi mu
jego niemieckie pochodzenie. Dla kamuflau, na czas zadania otrzymaem dokumenty na
nazwisko autentycznie yjcego w Warszawie Polaka pochodzenia niemieckiego. Tyle tylko,
e czowiek ten od miesica przebywa ju we Francji, a jego rodzina znikna ze stolicy.
Wykuem na blach dane personalne i informacje dotyczce mojej "rodziny". Byem teraz powiedzmy - Andrzejem Yogstem. Udawaem si do Heleny - powiedzmy - Siebert, ktra
rczya za moje zachowanie na terenie Poznania i, generalnie, Niemiec.
Gdyby gestapo chciao sprawdzi tego Yogsta, miaoby spore kopoty z wykryciem caej
mistyfikacji. Facet figurowa w ksigach parafii ewangelickiej, mia normalny meldunek. Z
mieszkania korzystaa dalsza rodzina, ktra doskonale go znaa i wiedziaa, co robi w razie
przepytywania. Na ten sam adres pisaa z Poznania "narzeczona". Ybgst pracowa w firmie
zaopatruj81
cej zakady fryzjerskie, a od nich z kolei skupowa... wosy, cenny w czasie wojny surowiec.
Mia wszystkie dokumenty potrzebne do podrowania w sprawach zawodowych po
Generalnej Guberni.
Do szczcia brakowao mu tylko... Poznania i czuego przekonywania "narzeczonej", e jest
Niemcem. To zreszt take trzymao si kupy, bo dziadek Yogsta by prawdziwym Niemcem
wenionym w warszawsk rodzin mieszczask, ktra go spolonizowaa.
Jak wida, przygotowania byy staranne i zmierzajce do minimalizacji ryzyka do... zera. W
kocu nie robili tego dyletanci.
Dojechaem do Poznania bez problemw. Kontrola w pocigu na granicy Generalnej Guberni
i Reichu przebiega bez najmniejszych kopotw. Miasto znaem do dobrze z czasw
przedwojennych. Szedem ulicami i... nie poznawaem go. Miasto o najwspanialszych
polskich tradycjach i historii sprawiao wraenie typowo niemieckiego. Wszystkie szyldy
instytucji, biur, bankw, sklepw - w jzyku niemieckim. Tak samo nazwy ulic. Afisze - tylko
w tym jzyku. Na rogach gazeciarze sprzedawali wycznie hitlerowskie gazety. Dookoa
sycha byo niemiecki. Niekiedy tylko z silnym akcentem. Zastanawiaem si, czy bardziej
dlatego, e mwicy nie zna jzyka, czy te moe celowo kaleczy, aby podkrela swoje
polskie pochodzenie. Idc dobre p godziny, nie natrafiem na nikogo, kto by si odezwa po
polsku. Wraenie byo piorunujce. Niemcy. Jestem w Niemczech...
Pniej miaem si dowiedzie, e hitlerowcy "oczycili" centrum miasta z Polakw
cakowicie. Po wielu ulicach w ogle zabroniono im si porusza. Mogli zamieszkiwa
jedynie na przedmieciach i w mniej reprezentacyjnych rejonach. Na miejsce Polakw
Nurtowaa mnie myl, jak osoba tak silna i niezalena moga zdecydowa si na przyjcie
obywatelstwa niemieckiego. Czy to nie byo dla niej upokarzajce? Jakie s granice suenia
susznej sprawie? Nie wytrzymaem.
- Przepraszam za to pytanie - zaczem. - Prosz nie odpowiada, jeeli wyda si
niestosowne... Dlaczego pani zarejestrowaa si jako Niemka? Czy bez tego nie mogaby pani
suy Polsce?
83
Spojrzaa mi prosto w oczy. Nie zwlekaa z odpowiedzi ani chwili.
- Wanie tak. Musiaem "zosta Niemk", aby suy Polsce. Gdyby istnia jakikolwiek inny
sposb, na pewno zdecydowaabym si wanie na niego. Wy, w Generalnej Guberni, yjecie
innym yciem, w innych warunkach. Wasze metody walki musz by zatem inne ni nasze.
Posiadacie o wiele wikszy wachlarz rodkw pozwalajcych na uchronienie si przed
gestapo. My ich nie mamy. Tu, w Rzeszy, polska inteligencja nie istnieje. Jedyn drog, aby
tu pozosta i dla Polski pracowa, jest przyjcie niemieckiego obywatelstwa - mwia
przekonuj co.
- Czy wielu Polakw idzie t drog? - zapytaem.
- Bd szczera, niewielu. Nawet mj ojciec woli si ukrywa na wsi. Tu musiaby "zosta
Niemcem" i niewtpliwie zmuszono by go do wsppracy politycznej. On chce tego unikn
za wszelk cen. To jednak przypadek szczeglny. Wielu Polakw, nie idc jednak na taki
ukad, w gruncie rzeczy szkodzi... Polsce. Nie powinno by miejsca na lojalno czy honor,
gdy chodzi o walk z Niemcami. Czy pamita pan, jak si zachowywali we wrzeniu
obywatele Polski pochodzenia niemieckiego? Jak jeden m zdradzili. Bro skierowali
przeciw Polakom. Dlatego, jak by si nie potoczyy losy Polski, nie bdzie w niej miejsca dla
Niemcw! To nie powinno ulega wtpliwoci. Polacy na tych ziemiach powinni za wszelk
cen nie da si usun, bo ju tu nie wrc. Jeeli zatem mona zosta volksdeutschem czy
reichsdeutschem, trzeba zosta. To naprawd nic nie znaczy i nie wolno mie jakich
miesznych sentymentw czy rozterek. Ja ich nie mam.
Otrzymaem od niej kolejn lekcj. Nie mogem znale sabego punktu w jej argumentacji.
Zaczynaem si przychyla do jej koncepcji. Od razu spostrzega zmian mego nastawienia.
- Rozumie pan wreszcie o czym mowa? W cigu tylko dwch miesicy okupacji Niemcy
wywieli z terenw wczonych do Rzeszy ponad czterysta tysicy Polakw. Gwnie do
Generalnej Guberni. Chce pan wiedzie, jak to wyglda? Ludzie dostaj dwie godziny na
przygotowanie do opuszczenia domu, w ktrym spdzili ycie. Mog zabra pi kilogramw
bagau na osob. Musz pozostawi cay dobytek i jeszcze... wysprzta mieszkanie na
przybycie niemieckich osadnikw. Policja czsto zmusza, aby Polacy, odchodzc,
pozostawiali na stole wazon z kwiatami na powitanie nowych gospodarzy - nie oszczdzaa
mi detali.
Rozmowa z "narzeczon" dobiega koca, gdy do drzwi zapuka jej ojciec. Zostawia nas
samych bez sowa. W cigu paru godzin omwilimy wszystkie sprawy zlecone mi przez
moich mocodawcw. Ludzie, o ktrych chodzio Warszawie, byli - zdaniem mego rozmwcy
- gotowi do pracy w Podziemiu, ale nie na terenie Trzeciej Rzeszy, tylko w Generalnej
Guberni. Oczekiwali przerzucenia ich przez granic. Obiecaem przekaza te szczegy komu
trzeba.
Po dwch dniach opuciem Pozna i bez przygd wrciem do Warszawy.
Udaem si do lokalu konspiracyjnego, gdzie zdaem sprawozdanie z misji.
Gdy dotarem do swego mieszkania, pani Nowakowa i Zygmu powitali mnie z radoci.
Patrzyli na mnie z podziwem, jakbym wanie wrci z pierwszej linii frontu. Stopie ryzyka
- Jakiej, na Boga, wolnoci. Przecie Niemcy nie bd tolerowa istnienia nawet jednego
stronnictwa! -krzyknem.
- Oczywicie. Niemcy niczego nie toleruj, a my nie mamy zamiaru ich o cokolwiek pyta.
Ignorujemy ich. Nie wolno dopuci, aby ich obecno wpywaa na nas deprymujco.
Musimy dziaa w ukryciu. Gdy zatem mwi o wolnoci, mam na myli wolno w ramach
okrelonych struktur. Kada partia i stronnictwo powinny mie w pastwie podziemnym
swobod dziaania. Pod jednym warunkiem, ktry jest nastpujcy: partia musi zadeklarowa
walk z okupantem i denie do budowania Polski demokratycznej. Musi te uzna nasz rzd
we Francji oraz zwierzchnictwo tworzcego si pastwa podziemnego.
Zaprotestowaem ywo.
- Przecie w takiej sytuacji kade stronnictwo moe uzna, e walczy na wasn rk z
okupantem. To wywoa chaos, osabi nas.
- Tak by nie musi. Dziaalno Podziemia bdzie skoordynowana. Powstan trzy sektory.
Podziemna wadza administracyjna zajmie si ochron ludnoci przed okupantem,
prowadzeniem rejestrw przestpstw i zbrodni hitlerowcw przeciwko ludnoci oraz budow
zrbw administracji w pierwszym okresie wolnoci. ycie polityczne bdzie biego swoim
torem, w sposb wolny i nieskrpowany, a jednoczenie wszystkie ugrupowania bd miay
okazj wczy si do walki z okupantem. No a teraz dochodzimy do zasadniczego punktu...
Borecki znw zawiesi gos. Zacz rytmicznie uderza palcem w blat stou, dla podkrelenia
znaczenia sw.
- Podziemie musi mie armi. Wszystkie akcje zbrojne przeciwko wrogowi musz by
podporzdkowane komendzie gwnej. Wojsko musi by reprezentatywne, a jego dziaania
oparte na realistycznej ocenie czynnikw spoecznych i politycznych. Kade ugrupowanie
polityczne moe przekaza podziemnej armii swoje wasne siy wojskowe. Bd one
utrzymywa kontakt ze swoim stronnictwem. Najwysz wadz nad wszystkimi orodkami
militarnymi bdzie sprawowa komenda gwna.
Mj rozmwca, widzc, e nie przekona mnie do koca, popieszy z nowymi argumentami.
To nie by jaki przypadkowy plan.
- Niech pan si nie martwi na zapas. Wiemy, e nasz plan jest skomplikowany i dalekosiny,
ale wiemy take, jak wana jest jego realizacja. Wojna moe si potoczy rozmaicie. To, co
opracowalimy, moe si sta modelem dla innych ruchw oporu w krajach walczcych z
Niemcami. Tak samo jak precedensem jest nasz zbrojny opr przeciwko okupantowi. Nasz
plan jest ju zaakceptowany przez wszystkie nasze stronnictwa zarwno tu, w Generalnej
Guberni, jak i na ziemiach polskich przyczonych do Trzeciej Rzeszy. Tak samo powinno si
sta na ziemiach pod niewol sowieck. Jest oczywiste, e take nasz rzd w Angers
powinien uzna ten plan. Ma si rozumie, informuj pana jedynie o oglnych zarysach. O
szczegach i technice wprowadzania go w ycie nie mog z panem rozmawia. Z tym do
Parya i Angers pojedzie kto inny. Mam nadziej, e nie bdzie pan rozczarowany.
Sta o krok ode mnie. Poklepa mnie po ramieniu i dorzuci jakby od niechcenia:
- Tylko bez dsw. To nie jest brak zaufania do pana, mody czowieku. W naszej sytuacji nie
jest najbezpieczniej wiedzie zbyt wiele. Od nadmiaru wiedzy gowa moe rozbole, czego
chciabym panu oszczdzi. Wielu z nas wie za duo. Ja sam czuj si tym przytoczony.
Nagle wyprostowa si jak struna, jakby chcc zaprzeczy sowom o przygniatajcej go
wiedzy. W zamyleniu bawi si sygnetem. Postawi konierz palta i usiad. Zaoy nog na
nog.
- No, a teraz o konkretach pana podry...
Omawianie trwao dobr godzin. Borecki okaza si rwnie biegy w rzemiole
konspiracyjnym, jak w meandrach wielkiej polityki i strategii organizacyjnej. Plan nie by
skomplikowany. Miaem dosta polecenie przeniesienia subowego do jednej z miejscowoci
Podr pocigiem odbya si bez komplikacji. Nie byo po drodze nawet rutynowej kontroli.
Moje oba dokumenty i psychologiczne przygotowanie na wypadek odpytywania przez
Niemcw okazay si nieprzydatne. To mnie jednak nie martwio. Przed dworcem kolejowym
ugodziem si z posiadaczem niewielkiej furki, e podwiezie mnie trzynacie kilometrw, do
wioski lecej niedaleko granicy niemiecko-sowieckiej. Na skraju wioski bez kopotu
odnalazem bielon chaup ze stojc obok stodo, na ktrej znajdowao si bocianie
gniazdo. Opis by precyzyjny. Miaem tam spotka przewodnika trudnicego si
przerzucaniem ydw przez granic. Zapukaem. Nikt nie odpowiada.
Obszedem dom dwukrotnie. Zauwayem, e szyby od frontu s pokryte par wodn.
Najwyraniej ogrzewano wntrze, a wic kto powinien by w chaupie. Zastukaem w szyb,
ale nic to nie zmienio. Zaczem obmacywa ram okna. Ku mojemu zdziwieniu
zauwayem nie domknity lufcik. Otworzyem go i zajrzaem do rodka. Nie zobaczyem nic
szczeglnego, ale dobiego mnie chrapanie picego czowieka. Wrciem do drzwi i
zaczem si energicznie dobija. Po jakich piciu minutach drzwi si otworzyy i stan
przede mn wysoki, mody mczyzna o rumianej, chopicej twarzy. Mia na sobie pomite
ubranie, w ktrym pewnie posypia. Przeciera oczy.
- Musiaem si troch zdrzemn. A pan kto? - bacznie mi si przyglda.
Powiedziaem ustalone haso. By uprzedzony i kaza wej do rodka. Tu dowiedziaem si,
e grupa ydw bdzie przechodzi granic za trzy dni. Zaoy ciep kufajk i buty.
- Pjdziemy do wsi. Wynajd panu jak kwater, a potem poka miejsce
95
zbirki. Nie ma na co czeka - mwi, biorc mnie pod rk i prowadzc do drzwi.
Szed, cigle ziewajc. By spokojny i nie zwraca na mnie specjalnej uwagi. Rzuci od
niechcenia, e mamy do przejcia "mae cztery kilometry". Zapytaem, dlaczego jest taki
picy.
- A bo robota taka, bardziej nocna... Jakby si pan tyle nachodzi po nocy, to te by si panu
spa chciao - wyjani enigmatycznie.
Potem doda, e przeprowadza kilkanacie osb, wrci po sidmej rano i si pooy. Potem
zbudzili go raz. Ledwie zasn, znowu. W kocu ja si zjawiem i te go budz. A on
kademu musi pokaza, gdzie bdzie zbirka. Na-azi si. Nie wypi. Zapytaem, czy nie
mona jako lepiej tego zorganizowa. Przytakn, ale zaraz doda, e jako nikt nie
wykombinowa niczego lepszego.
Po pokonaniu wskiego strumienia wyszlimy na polan. Znajdowa si na niej myn wodny,
a dalej ciana lasu.
- Tu si spotykamy za trzy dni. Prosz by o szstej rano, ale punktualnie, bo nie czekamy na
nikogo. Niech pan zapamita drog, bo musi sam tu trafi - mwi machinalnie, znany dobrze
tekst.
- Bd o czasie.
- Dobra. Teraz poka panu, gdzie jest gospoda. Tam si pan zatrzyma. Niech pan patrzy, jak
bdziemy szli...
Czeka, a si porozgldam dookoa, i ruszylimy z powrotem. Szed, ciko stpajc.
Odnosiem wraenie, e zasypia w marszu. Trciem go lekko. Zareagowa natychmiast.
- Co si stao? - zapyta przytomnie.
- Zasypia pan i pomylaem, e si moe pan przewrci i potuc...
- Potuc? Gdzie? Tutaj? Nawet gdybym by pijany i lepy, nic bym sobie nie zrobi odpowiedzia z przekonaniem.
Jaki czas szlimy razem. W pewnym momencie droga si rozwidlaa. Przystan.
- Ja w lewo, a pan na prawo. Przez wie, do koca. Tam jest gospoda. Innej nie ma. Nie
pomyli si pan. To do zobaczenia... - ziewn potnie i skrci w swoj stron.
Gospod znalazem bez najmniejszego problemu. Gospodarz, drobny, pomarszczony
mczyzna po szedziesitce, nie pyta o nic. Obojtnie wymieni wysoko opaty za nocleg
jak za hotel w stolicy. Jej wysoko odpowiadaa zapewne podejrzeniom, jakie ywi wobec
takich goci. Pokj by byle jaki, ale ko niespodziewanie wygodne. Zapaciem. Nie chcc
zwraca na siebie uwagi, powiedziaem karczmarzowi, e jestem przezibiony. Poprosiem o
butelk wdki, kiebas i chleb i zapowiedziaem, eby mi nikt nie przeszkadza. Przynis
wszystko po paru minutach. Od siebie doda par kiszonych ogrkw.
Dwa kolejne dni przesiedziaem w pokoiku, wychodzc tylko "za potrzeb"
i dokupujc co do jedzenia. Na trzeci dzie umyem si w misce zimnej wody i ogoliem.
Opuciem gospod, zostawiajc sobie ponad dwie godziny na dojcie na miejsce zbirki.
Mniej wicej dwa razy tyle, ile byo potrzeba.
Na polan koo myna dotarem p godziny przed czasem. Nie byem pierwszy. Zastaem
ponad dziesicioro czekajcych ju osb w rnym wieku. Byli starzy mczyni, kobiety,
matki z dziemi i troch modziey. Sami ydzi. Przeczuwali zapewne nadcigajc zagad i
pragnli wyrwa si std jak najszybciej.
Byo jeszcze ciemno. Jasne wiato ksiyca w peni sprawiao, e widzielimy si nawzajem
bardzo dobrze. Rwnie dobrze widoczna bya caa polana. Pomylaem, e przewodnik jest
fachowcem i wybra ten czas, aby wyprawa przebiega w miar szybko i bez bdzenia.
Bagae moich wsptowarzyszy skaday si z walizek, plecakw i tobokw. Kto przyszed
nawet z... poduszkami. Przewodnik oglda kady baga i ocenia, czy nadaje si do
dwigania w marszu, bez opniania caej grupy. Do walizek, na przykad, kaza
poprzywizywa powrozy, tak aby mona je byo nie na ramieniu. Poduszki poleci
zostawi. Zwrci uwag dwm kobietom z niemowltami, e tak maych dzieci nie wolno
zabiera i e - de facto - okamay go wczeniej, nic o nich nie wspominajc. Nakaza
natychmiastowe uspokojenie dzieci. Ich pacz rozchodzi si bowiem w promieniu paru
kilometrw. Starsze kobiety popieszyy modym matkom z podpowiedziami, co robi.
Niemowlta, ukoysane, posny i mona byo rusza. Przewodnik powiedzia, e mamy do
pokonania dwadziecia kilometrw przez las i ki i e liczy na maksymaln mobilizacj, to
znaczy jak najszybszy marsz. Bezporednio za nim miao i kilku modszych, potem ludzie
starsi, kobiety z dziemi i, na kocu, znw modzi. Miao to zapobiec pozostawaniu w tyle
marude-rw. Gdyby kto musia przystan, powinien natychmiast to zgosi.
- W drog... - wyda komend i nie ogldajc si, ruszy przed siebie.
Staraem si i tu za nim. Obserwowaem go uwanie. Szed pewnie, znan na pami
drog. cieka wprowadzia nas do zagajnika. Potem wdrowalimy przez podmoke ki i
znw wkroczylimy do lasu, tym razem gstszego. Bezlistne drzewa nie hamoway dostpu
ksiycowego wiata. Ciemnoci zapaday natomiast szybko, gdy jaka chmura przysaniaa
ksiyc. Wtedy niektrzy potykali si, przewracali. Znajdowali jednak pomocn do innych.
Panowaa budujca solidarno. Modsi pomagali i starszym czy dwiga ich baga.
Podpieralimy si wzajemnie i dodawali otuchy, e ,ju niedugo".
Obie matki z niemowltami szczeglnie dotkliwie odczuway trudy marszu. Szy, tulc dzieci,
i si rzeczy nie zwracajc dostatecznej uwagi na przeszkody wymagajce ominicia:
wystajce z ziemi korzenie, kamienie czy gazie drzew. Czsto potykay si. Ich wosy byy
potargane przez chaszcze, a twarze podrapane. Pozostali przynajmniej mieli jedn rk woln,
aby osania si przed kolczastymi zarolami, one nie. Kiedy si przewracay, dzieci
96
97
Nie, to nie moe by Rosja. Ta kobieta daje mi do zrozumienia, e Jerzy albo jest za granic,
albo si ukrywa. Ukoniem si i odszedem.
Trzy miesice pniej, ju na Wgrzech, dowiedziaem si, e mj przyjaciel na czele
dziesicioosobowej grupy przeszed Karpaty i zameldowa si w polskim posterunku
wojskowym. Uzbrojenie grupy wzbudzio prawdziw sensacj. Posiadali nie tylko pistolety
maszynowe, rewolwery i granaty. Przynieli ze sob take dwa... cikie karabiny
maszynowe. Wkraczali na Wgry jak prawdziwy oddzia wojskowy!
Nasze drogi krzyoway si pniej wielokrotnie. Jerzy, podobnie jak ja, przemierza trasy
kurierskie, przekraczajc niekiedy nawet dwa razy w roku linie europejskich frontw. Kiedy
wreszcie spotkalimy si w Londynie, nie poznaem go. Nie byo w nim dawnego optymizmu
i tryskajcej wrcz wesooci. Podchodzi do ycia z zimn trzewoci. Pozostaa jednak
dawna wia101
100
ra w nowy, sprawiedliwszy wiat, w ktrym bdzie wicej demokracji i wolnoci, a mniej
ndzy i wyzysku.
Profesor czeka, tak jak si umwi. Siedzia na awce blisko bramy uniwersytetu. Nim
usiadem obok, przeszedem si znanymi mi alejkami w mdym wietle latar. Wiele miao
porozbijane klosze, wiele nie dziaao. Ogarno mnie uczucie alu i goryczy.
Powita mnie z nerwow serdecznoci. Wida postanowi mi zaufa. Nie zwlekajc,
rozpoczem referowanie tego, co powierzy mi Borecki. Profesor solidaryzowa si z
pomysami Warszawy. Chwilami nawet wyprzedza sowa, ktre miaem powiedzie, i
podsuwa dokadnie takie same rozwizania, j ak proponowane przez Boreckiego. Wyrazi
gotowo wprowadzania nowego systemu organizacyjnego Podziemia. Mwi, e myli
podobnie, ale widziaem, e ma jakie opory i zahamowania. Nie potrafiem odgadn ich
rda. On sam nie chcia go wyjawi, tylko wypytywa o najdrobniejsze detale dotyczce
sytuacji w stolicy, o nasz warszawsk organizacj i metody jej dziaania.
Gdy skoczyem, powiedzia dobitnym tonem:
- Musi pan zapamita i powtrzy w Warszawie, co nastpuje. My tu pracujemy w
absolutnie odmiennych warunkach. Gestapo i GPU to s zupenie rne organizacje.
Bolszewicka tajna policja jest bardziej podstpna i lepiej wyszkolona ni niemiecka. Ich
metody s przemylane, latami wyprbowane, bardziej systematyczne i mona powiedzie...
naukowe. To, co wam si udaje w Warszawie, we Lwowie nie ma szans powodzenia. Czsto
nawet nie moemy nawiza kontaktw pomidzy komrkami, bo nie ma sposobu zmylenia
czujnoci tajniakw sowieckich, nawet ju tych rozpoznanych przez nas. Inwigilacja jest
powszechna, totalna. Donosicielstwo nagminne.
- Nie miaem pojcia, e s tu a takie trudnoci.
- Teraz pan wie. Lww i Warszawa to dwa rne wiaty. Prosz, eby pan to dokadnie
powtrzy.
Profesor mwi rzeczowo, precyzyjnie, tonem dowiadczonego wykadowcy. Zadawane
pytania trafiay zawsze w sedno rzeczy i zmuszay do precyzji w odpowiadaniu. Zupenie jak
na egzaminach, ktrych par u niego zdawaem. Po niektrych z moich odpowiedzi wygasza
krtki, celny komentarz lub prognoz sytuacji. Pomylaem, e jego wygld zewntrzny jest
wspaniaym kamuflaem. Kto mg wzi tego miesznego staruszka o wygldzie
egzotycznego ptaka za mzg lwowskiego Podziemia?
Zamialimy si gono. Nawet przewodnik. Nikt jednak nie przerwa marszu. Do dzi nie
wiem, czy gdyby Puzynie pozwoli, rzeczywicie nie zjechaby w dolin,
Na granicy wgierskiej nasze drogi si rozeszy. Puzyna i porucznik mieli
spotka innego cznika, a ja - innego. Poruszanie si w trjk zwikszaoby ryzyko. Ponadto
oni szli, aby walczy. Ja miaem inne zadania. Jak si dowiedziaem o wiele pniej,
podporucznik Puzyna dotar do polskiego lotnictwa we Francji, a potem trafi do Anglii.
Spenio si jego marzenie: walczy na angielskim niebie z Niemcami. By w polskim
dywizjonie podlegym RAF-owi. Zestrzeli kilka maszyn wroga. Bra udzia w lotach
bojowych na Niemcy. Pod koniec 1942 roku znalazem jego nazwisko na licie zaginionych.
Wzdu granicy sowacko-wgierskiej dziaay liczne "punkty" zorganizowane przez polski
ruch oporu. Przyjmoway przede wszystkim ludzi przerzucanych z Polski. Nastpnie, po
zaatwieniu spraw zwizanych z dalsz podr, kieroway ich w dalsz drog do Francji.
Liczba "punktw" bya pokana i najwyraniej wadze Wgier nie nastawiay si na
likwidowanie ich. Przymykay oko.
Moi dwaj towarzysze skierowani zostali od razu na dworzec, na pocig udajcy si do
Francji. Ja miaem si stawi w Koszycach u czonka Podziemia, ktrego wczeniej mi
opisano oraz podano haso, jakim mam si posuy. Okazao si, e ju na mnie czeka. Mia
dla mnie nowe ubranie. Poleci najpierw si wykpa, a nastpnie poczstowa dobrym
obiadem. Po okoo dwch godzinach w towarzystwie jego i kierowcy zmierzaem autem do
Budapesztu.
Droga wioda przez otwarty, rwninny teren. Mijalimy wioski z rwno po obu stronach drogi
ustawionymi zabudowaniami, sady owocowe uginajce si pod ciarem niegu i lodu.
Przewodnik dostrzeg moje zmczenie i napicie i zaproponowa, abym si zdrzemn
podczas jazdy. Doda, e policja wgierska nie zatrzymuje samochodw i nie urzdza
kontroli, a w razie czego potrafi sobie z tak sytuacj poradzi.
Posuchaem. Oparem si wygodnie i zapaliem papierosa. Odpryem si. Rwnoczenie
jednak zdaem sobie spraw z dolegliwoci nabytych podczas narciarskiej wdrwki. Bolao
mnie gardo. Dym papierosowy wywoa atak kaszlu i kichania. Skra na rkach bya
przemroona. Pojawiy si drobne pknicia, z ktrych zaczynaa sczy si krew. Stopy
miaem spuchnite i obolae. Zdjem buty i skarpetki. Zaczem obmacywa kostki. Prawie
nie byo ich wida z powodu opuchlizny. Byy bardzo wraliwe na dotyk.
- Narciarstwo to pikny sport - usyszaem z boku. Mj towarzysz wyglda na rozbawionego.
- Jeszcze p godziny temu nic nie czuem - odpowiedziaem grobowym tonem.
- No c, za przyjemnoci sportw zimowych trzeba paci. Nic panu nie bdzie. To
przejdzie. Jeeli nie przejdzie, mamy w Budapeszcie zaprzyjanione szpitale. Zajm si
panem dobrze.
- To chyba ryzykowne...
- Bdzie mia pan dobre dokumenty i bdzie si pan mg swobodnie porusza... - zakoczy
temat.
Po omiu godzinach dojechalimy do Budapesztu. By ju wieczr. Ku
107
106
memu zdziwieniu, ulice byy jasno owietlone. Dotarlimy do spokojnej dzielnicy willowej.
Auto zatrzymao si przed jednym z domw. Podr dobiega koca. Powoli, z mojej winy,
szlimy schodami prowadzcymi do wejcia. Po zdjciu butw ju ich nie zdoaem zaoy,
tak spuchnite miaem nogi. Szedem za przewodnikiem, kutykajc, a buty niosem w rku.
Widok by zdecydowanie mao bohaterski, raczej "szwejkowski".
Przywita nas szczupy mczyzna w rednim wieku. Przewodnik z Ko-szyc, po
przedstawieniu nas sobie, poegna si i ruszy w drog powrotn. Gospodarza tytuowa
"Dyrektorem". I tak pozostao. "Dyrektor" przynis mi jak ma i poleci posmarowa
opuchnite stopy. Zapowiedzia, e nazajutrz zostan zabrany do szpitala i tam si okae, na
ile powane s urazy. Odprowadzi mnie do sypialni i yczy dobrej nocy.
Rano obudziem si sam, wziem prysznic i zszedem na d. "Dyrektora" zastaem przy
kawie. Na stole leaa rozoona gazeta. Poprosi, abym usiad. Jaka kobieta zacza ustawia
na stole talerze do niadania. Byo bardzo obfite, a ja sobie nie aowaem. Po niadaniu
"Dyrektor" wyszed na chwil i wrci z dokumentami. Bya to legitymacja, jak otrzymywali
zarejestrowani polscy uciekinierzy wojskowi, zawiadczenie, e jestem w Budapeszcie od
pocztku wojny, oraz wiadectwo lekarskie, e leczyem si ju w szpitalu. "Dyrektor"
powiedzia, e paszport na podr do Francji dostan pniej.
W szpitalu przebywaem trzy dni. Byo to akurat tyle, aby doprowadzi do normalnego stanu
moje nogi i wyleczy przezibienie. W Budapeszcie przebywaem jeszcze cztery dni,
zwiedzajc miasto. Budapeszt by jedn z najbardziej eleganckich stolic europejskich.
Fascynowa swoim piknym pooeniem na dwch brzegach Dunaju, architektur,
znakomitymi restauracjami, synnym kompleksem rekreacyjnym na Wyspie Magorzaty. Tam
byem zreszt zabierany codziennie, aby popywa na krytym basenie i zaywa rozkoszy
ani parowej. "Dyrektor" najwyraniej stara si doprowadzi mnie do takiego stanu, abym w
Paryu mg si prezentowa w peni normalnie. Obiady jadalimy w dobrych restauracjach,
a kolacje w lokalach z tradycyjn wgiersk muzyk. Zabrany zostaem nawet do opery.
Wszdzie napotykaem przejawy yczliwoci wobec Polakw. Wgrzy wspczuli nam
sytuacji, w jakiej znalaz si kraj. Kiedy, na przykad, staraem si zapa takswk, a stojcy
obok Wgrzy zorientowali si, e jestem Polakiem, sami zaproponowali podwiezienie. Innym
razem w restauracji, syszc polsk mow, Wgrzy poczstowali nas winem i chcieli zapaci
rachunek za cay obiad. Takie gesty byy naprawd budujce.
Po tygodniu otrzymaem wreszcie paszport i bilet kolejowy do Mediolanu. Dotarem tam po
szesnastogodzinnej podry. Poniewa miaem par godzin do przesiadki, pobiegem
zobaczy synn katedr mediolask, uchodzc w Polsce za szczytowe osignicie
architektury sakralnej. Po krtkiej podry nastpnym pocigiem znalazem si w Modanie,
ju po stronie francuskiej.
Tu po raz pierwszy zetknem si z podejrzliwoci i wielk ostronoci przedstawicieli
polskiego rzdu we Francji. Powodowane to byo obaw przed niemieckimi szpiegami, ktrzy
podawali si za uciekinierw z okupowanej Polski lub kurierw Podziemia. Przybywali do
Francji masowo i lokowali si w strategicznych punktach, gdzie byli trudni do wykrycia i
usunicia. Dlatego te rzd uruchomi specjalne biuro kontrwywiadu zajmujce si badaniem
wszystkich zgaszajcych si Polakw. Celem byo wyapywanie szpiegw.
Zgosiem si do oficera, ktrego nazwisko otrzymaem w Budapeszcie. Zaprowadzi mnie do
innego oficera. Ten bezceremonialnie przystpi do zadawania pyta, najwidoczniej upatrujc
we mnie szpiega. Na wiele z nich nie mogem odpowiedzie, zwaywszy tajny charakter
mojej misji. Rodzio to nerwow sytuacj. Wreszcie oficer zapyta o osob, od ktrej
otrzymaem dokumenty w Budapeszcie, jej nazwisko, wygld. Zapisa co na kartce i wyszed
z pokoju. Wrci po kwadransie i powiedzia, e mam si uda do jego zwierzchnika. Ten
przywita mnie zupenie inaczej. Drog radiow mia ju na mj temat informacje. Otrzyma
te polecenie zaatwienia mi natychmiastowego wyjazdu do Parya.
Jezdnie byy zatoczone autami, mimo racjonowania benzyny. Takswki bez przerwy trbiy,
starajc si utorowa sobie drog. Wicej byo tylko pojazdw wojskowych.
Dotarem do "Cafe de la Paix", ktr zapamitaem z dawnych dobrych czasw jako miejsce
o magicznym nastroju. Ze znalezieniem miejsca przy stoliku byy wielkie trudnoci.
Musiaem odczeka dobre p godziny, nim si co zwolnio. Kawiarnia ya swoim yciem,
jakby nic si nie stao. Przy stolikach flirtoway pary, popijajc kaw i wino. Panowa nastrj
beztroski i odprenia.
Wypiem kaw, posiedziaem niespena godzin, obserwujc paryanki,
111
110
i ruszyem na zakupy. Po ich zrobieniu pozwoliem sobie take na luksusow kolacj.
Objuczony pakunkami i aktualnymi gazetami, powrciem do hotelu. Zgodnie z rad
Kuakowskiego kupiem bilet na poranny pocig do Angers.
Rano ubraem si w nowe, eleganckie ubranie i takswk udaem si na dworzec kolejowy.
Angers byo typowym francuskim miastem redniej wielkoci. Liczyo okoo osiemdziesiciu
piciu tysicy mieszkacw i-pooone byo o cztery godziny jazdy pocigiem na poudniowy
zachd od Parya. Pierwsze wraenie byo bardzo korzystne. Czyste, dobrze utrzymane domy
wydaway si zamone. Rzd Francji wyznaczy t miejscowo na siedzib rzdu polskiego.
Warunki do pracy byy lepsze ni w haaliwym i zatoczonym Paryu. Otrzymalimy od
Francuzw prawo eksterytorialnoci, tak wic polski gabinet mg si cieszy przywilejami
nalenymi suwerennemu pastwu. Zagraniczni przedstawiciele dyplomatyczni przebywali w
Angers oficjalnie, reprezentujc swe rzdy wobec Polski. Nie zapomn, jak jeden z
zachodnich dyplomatw gono narzeka, e po urokach wielkomiejskiej Warszawy Angers to
jaka "straszna prowincjonalna dziura".
Nie miaem jakichkolwiek kopotw ze znalezieniem siedziby rzdu. Jaki starszy Francuz od
razu wskaza mi drog, zaznaczajc, e miasto jest dumne, e goci wadze "nieszczsnej,
podle zaatakowanej Polski". W Ministerstwie Spraw Wewntrznych spotka si ze mn
sekretarz Kota. Nim rozpocza si rozmowa, w mody, uprzejmy i peen rezerwy czowiek
poprosi o okazanie listu od Kuakowskiego. Uczyniem to. Wwczas sekretarz ministra
zakomunikowa, e do spotkania z Kotem dojdzie w pobliskim hotelu podczas obiadu.
Kiedy przybyem na spotkanie, minister Kot ju czeka. By siwym, eleganckim mczyzn
niskiego wzrostu, o spokojnych, wystudiowanych ruchach i pedantycznie precyzyjnym
sposobie mwienia. Zajlimy miejsca przy stoliku, a Kot poczyni uwag, e wygldam nie
jak emisariusz z kraju toczcego wojn, a bankier francuski powracajcy z bankietu.
- Przepraszam za uwag, ale zapewne nie naley do przyjemnoci chodzenie po Warszawie w
wygniecionych spodniach i dziurawych skarpetkach.
Nie bardzo wiedzc, do czego zmierza, powiedziaem, e wyobraenia o okupowanej Polsce
s na og bdne.
- Jeeli za idzie o skarpetki, to sam je sobie ceruj, a spodnie kad na noc pod materac, aby
si wyprasoway. Prosz mi wierzy, panie ministrze, wikszo ludzi w kraju prezentuje si
zupenie dobrze... - odpowiedziaem.
Kot widrowa mnie wzrokiem.
- Mimo papierw, ktre pan okaza, i mimo znajomoci hase, mam obowizek zachowa
ostrono. Musz by przekonany, e czowiek, na ktrego czekam, to pan - zakomunikowa.
- Co zatem mam zrobi, eby pan minister poczu si przekonany? - zapytaem.
- Prosz opowiada o sobie. Co pan robi przed wojn? Co podczas okupacji? O ludziach, z
ktrymi pan wsppracuje. Jakie informacje o rodzinie...
to uwaga, e trwajca wojna bdzie wojn innego typu ni poprzednie znane historii. Bdzie
dugotrwaa, wiodc rol odegra w niej technika wojenna, a po jej zakoczeniu wiat bdzie
zupenie inny, ni jest.
Pobyt w Paryu trwa ponad sze tygodni. Duo czasu zabrao mi opracowywanie kolejnych
raportw i uczenie si na pami instrukcji przeznaczonych dla Podziemia w kraju. Gdy
miaem wolne, szedem na spacer z Jerzym Jurem. Dopiero w przeddzie wyjazdu profesor
Kot poda mi nazwiska wanych przywdcw ruchu oporu, do ktrych miaem si zgosi z
instrukcjami. egna si ze mn bardzo serdecznie.
- Zgodnie z tradycj, powinienem zada od pana zoenia przysigi. Odstpuj od tego z
pen wiadomoci. Jeeli chciaby pan zdradzi, przysiga nic by nie znaczya. W moim
przekonaniu nie jest pan czowiekiem mogcym zdradzi. Poprzestamy na ucisku doni.
ycz panu szczcia, panie poruczniku - suchaem ze wzruszeniem.
Do kraju wracaem t sam drog. Miaem dokumenty na inne nazwisko ni poprzednio.
Ekspresem Simplon-Orient przebyem Jugosawi i znalazem si w Budapeszcie. Tam
spdziem dwa dni. W zastpstwie innego kuriera wziem ze sob plecak. Jak si pniej
okazao, by wypeniony po brzegi amerykaskimi dolarami. Way prawie dwadziecia
kilogramw. Do tego dochodzi mj wasny baga. Do Koszyc nie byo jeszcze tragicznie, bo
odwieziono mnie samochodem. Tam spotkaem tego samego przewodnika, co poprzednio.
Szedem objuczony jak mu. Narty byy ju nieprzydatne, bo nieg topnia w oczach. Mimo
ciaru na plecach, mimo potu zalewajcego oczy, wracaem z radoci.
116
Rozdzia XI PASTWO PODZIEMNE
P
od koniec kwietnia 1940 roku wracaem do Polski z instrukcjami Rzdu RP dla Podziemia.
Zawieray zalecenie poczenia wszystkich organiza-cji konspiracyjnych w tajnych
strukturach pastwa podziemnego. Po kilkudniowym pobycie w przygranicznym punkcie
konspiracyjnym dotarem do Krakowa i skontaktowaem si z przedstawicielem Podziemia.
Dowiedziaem si, e podstawy pod zjednoczenie caego ruchu oporu zostay ju poczynione,
ale niemao wody upynie w Wile, nim proces ten zostanie uwieczony powodzeniem.
W Krakowie zaznajomiono mnie z dziaalnoci tamtejszego Podziemia. Miaem okazj
przekona si, jak wysoki poziom organizacyjny osign mechanizm konspiracji oraz jak
wyrafinowane techniki stosowane s, by chroni si przed wpadk.
Nie byem na chwil pozostawiany bez opieki. Zorientowaem si po paru dniach, e moi
przeoeni ledz kady mj krok, znaj kade sowo, a nawet wiedz, co jadam. Kiedy
wracaem do mieszkania, zawsze kto czeka przed drzwiami i odchodzi po wymianie hase.
Gdyby co byo nie tak, by czas, aby mnie ostrzec. Gdybym nie zasta nikogo, miaem jak
najszybciej si oddali bez wchodzenia do mieszkania. Ktrego dnia ustalono, e o godzinie
9.45 rano spotkam przed drzwiami starsz kobiet z niebiesk parasolk i wiklinowym
koszyczkiem kartofli. Rano postanowiem uda si na msz i tak zrobiem. Wrciem o
godzinie 9.30 i zauwayem, e kobieta ju jest. Podaem haso, a ona odpowiedziaa
umwionym odzewem. Nastpnie zaprowadzia mnie na spotkanie i oddalia si. Nastpnego
dnia zjawi si cznik z nagan od kierownictwa Podziemia za rzekome spdzenie
poprzedniej nocy poza domem. Okazao si, e owa siwa, dobrotliwa staruszka po prostu
zadenuncjo-waa mnie, doniosa, e nie spaem w domu. Widziaa przecie, e nadszedem z
ulicy, a nie wyszedem z mieszkania.
118
Nic specjalnego nie zauwayem. Cyna, widzc moje zdziwienie, unis dwie deski w
pododze. Pod nimi ukazao si zejcie w d.
- Korytarze piwnic s poczone i pro wadz pod trzema domami a do rogu nastpnej ulicy.
Mam zatem szans ucieczki.
Kiedy opuszczaem jego mieszkanie, rzuci jakby obojtnie:
- Jeeli nie robi ci rnicy, moesz to wzi i rozprowadzi w pocigu do Warszawy.
Najpierw przeczytaj. To jest nasz manifest na l maja.
- Co mam z tym zrobi? - zapytaem.
- Rozdaj ludziom. Musimy jako wychodzi do ludzi. Z samego gadania nic nie wynika...
Trzymaem w rku ulotk zatytuowan "Manifest Wolnoci na Dzie Pierwszego Maja 1940
roku". Zawieraa ona stanowisko podziemnej PPS wobec sytuacji w kraju.
Prcz klasycznej frazeologii socjalistycznej i odniesie do hase wolnoci, rwnoci,
sprawiedliwoci spoecznej oraz zapowiedzi lepszego losu chopw i robotnikw w "nowej
Polsce", znajdoway si w tekcie take elementy oceny aktualnego pooenia i losw
okupowanej Polski.
"Droga do wolnoci prowadzi poprzez cele tortur gestapo, przez wizienia i obozy
koncentracyjne, masowe deportacje i egzekucje (...)
Na Zachodzie Polska walczy rami w rami z aliantami. Musimy jednak mie wiadomo, e
los Polski nie bdzie si rozstrzyga na linii Maginota i Siegfrieda. Godzina prby wybije, gdy
nard powstanie do walki z niemieckim okupantem tu, w Polsce. Musimy na t chwil czeka
z uporem i cierpliwoci. Na t chwil si przygotowywa: zdobywa wiedz, wyksztacenie,
gromadzi bro i szkoli wojsko (...)
Przeladowania ydw, ktrych jestemy codziennymi wiadkami, powinny uczy nas ycia
w zgodzie i tolerancji z ofiarami wsplnego wroga. Pozbawieni wasnego pastwa, uczmy si
szanowa aspiracje pastwowe Biaorusinw i Ukraicw (...)
Dzi, gdy nas gnbi przemoc, jakiej historia nie znaa, woamy do Was: Nie gacie ducha!
Wytrwajcie! Zwyciymy!".
Zapamitywaem niektre fragmenty...
Rozprowadziem w pocigu wszystkie ulotki, jedn zatrzymujc dla siebie.
Z czterech dziaajcych w Podziemiu stronnictw niepodlegociowych na polsk wiadomo
tego czasu najwikszy wpyw wywiera nurt socjalistyczny, reprezentowany przez Polsk
Parti Socjalistyczn. Posiadaa ona najbogatsze tradycje walki o niepodlego. W1905 roku
PPS dokonywa zamachw na carskich dygnitarzy, za co wielu jego czonkw stracio ycie.
Socjalici odegrali take znaczc rol w poderwaniu narodu do odzyskania niepodlegoci,
gdy system rozbiorowy Polski zaczyna si wali.
Rwnie podczas bohaterskiej obrony Warszawy we wrzeniu 1939 roku robotnicy
socjalistyczni odgrywali trudn do przecenienia rol pod przewodnictwem Mieczysawa
Niedziakowskiego. Gdy stolica pada, Niedziakowski nie opuci miasta. Po wkroczeniu
Niemcw nie ukrywa si. y w swoim dawnym mieszkaniu pod prawdziwym nazwiskiem.
Gestapo aresztowao go. Kryy pogoski, e przewieziono go do Berlina, gdzie osobicie
przesuchiwa go Heinrich Himmler.
- Czego pan od nas chce? Czego si spodziewa? - mia zapyta Himmler.
- Nic od pana nie chc ani niczego si nie spodziewam. Ja z panem walcz - brzmiaa
podobno dumna odpowied.
Wkrtce potem na polecenie Himmlera przywdca PPS zosta rozstrzelany. Niedziakowski
do koca pozosta dumny i nieugity.
Nurt socjalistyczny zapowiada wprowadzenie w wolnej Polsce spoecznej kontroli nad
rodkami produkcji, reformy rolnej, demokracji parlamentarnej.
122
123
dy podkrela swoj popularno i wpywy. Gdyby wierzy podawanym liczbom, okazaoby
si, e Polska liczy nie trzydzieci pi, a pidziesit milionw mieszkacw. Nie ulegao
kwestii, e "wielka czwrka" cieszy si aprobat znacznej wikszoci Polakw, ale uzyskanie
danych szczegowych, odnoszcych si do kadego z uczestnikw bloku, byo po prostu
niemoliwe.
Postanowiono zatem przyj kompromisow zasad, e wyonione wadze Podziemia nie
bd realizowa polityki, ktra naruszaaby pryncypia polityczne ktregokolwiek ze
stronnictw czy ich ywotne interesy. Kwestie te byy bardzo wraliwym momentem
budowania koalicyjnego kompromisu i zajmoway wiele czasu w dyskusjach. W niektrych z
nich miaem okazj uczestniczy i w stolicy, i w Krakowie.
Mimo dyskusji, sporw i rozmaitych komplikacji osignito porozumienie co do delegata
rzdu na kraj. Stronnictwa postanowiy take utworzy podziemny parlament. Jego
zadaniami, prcz kwestii reprezentacyjno-przedstawi-cielskich, miay by take funkcje
kontrolne: polityki personalnej i finansw Podziemia. Udao si ustali klucz partyjny, wedle
ktrego rozdysponowano najwaniejsze stanowiska w tajnej administracji.
Udajc si tym razem do Francji, miaem za zadanie zreferowa skomplikowany proces
budowy Pastwa Podziemnego oraz jego mechanizmw. Dalej, przebieg dyskusji
koalicyjnych, tre osignitych kompromisw, warunki, jakich spenienia Podziemie
oczekiwao od rzdu we Francji w zamian za udzielenie przez kraj poparcia Sikorskiemu.
Ponadto otrzymaem -jak uwaaem - najbardziej zaszczytn misj mego ycia. Byem
bowiem zaprzysionym depozytariuszem wszystkich najwaniejszych planw, tajemnic i
szczegw dotyczcych spraw wewntrznych Podziemia. Nie tylko jednak to. Poszczeglne
stronnictwa zaprzysigy mnie jako ich kuriera w misji do ich reprezentantw w gabinecie
Sikorskiego. Przysigaem, e dostarcz powierzone wiadomoci tylko i wycznie osobie, dla
ktrej s przeznaczone, oraz e nigdy nie wykorzystam posiadanej wiedzy przeciwko
ktrejkolwiek z partii politycznych ani te dla dobra wasnej kariery. Wyranie zakrelono mi
rol spowiednika, a waciwie swoistego "kanau" koncesyjnego pomidzy Warszaw a
Paryem.
Wypeniaa mnie duma.
Rozdzia XII
WPADKA
P
o dwutygodniowym pobycie w stolicy otrzymaem rozkaz wyjazdu do Krakowa.
Rozpoczynaa si nowa misja. W drodze do Francji mia mi towarzyszy siedemnastoletni syn
znanego warszawskiego lekarza. Miaem go dostarczy do punktu werbunkowego naszej
armii. Chopak za wszelk cen chcia si dosta do polskiego wojska i walczy. Rodzice
uznali, e bezpieczniej bdzie, jeeli bdzie to robi u Sikorskiego, a nie w rodzimej
konspiracji.
W Krakowie spdziem trzy dni na rozmowach z przywdcami organizacji podziemnej.
Otrzymaem mikrofilm zawierajcy okoo czterdziestu stron maszynopisu. By nie wywoany
i mogem go atwo zniszczy - nawietlajc.
Jechaem na spotkanie z przewodnikiem, odczuwajc dziwny niepokj. Moi rozmwcy w
Krakowie otwarcie obawiali si o moje bezpieczestwo i udzielali mi przestrg. Nie bardzo
potrafiem odgadn, w czym rzecz. Pomylaem, e moe przewodnik bdzie bardziej
konkretny.
Pocig do Zakopanego wlk si jak zwykle. Mj podopieczny wyglda przez okno i co pod
nosem podpiewywa, a ja mylaem, e caa eskapada zaczyna si jako niepokojco.
Dojechalimy jednak szczliwie. Teraz mielimy jeszcze cztery kilometry marszu do miejsca
spotkania z przewodnikiem. Od tej chwili mia przej nad nami cakowit piecz oraz
przyj za nas odpowiedzialno. Obowizywaa zasada, e przewodnik opracowywa tras,
decydowa, kiedy wyruszy, kiedy i gdzie bd postj e, co robi w sytuacjach zagroenia.
Musia te przekaza swojego podopiecznego, zwanego "pacjentem", w punkcie
kontaktowym na terenie pastwa neutralnego, w tym wypadku Wgier. Przewodnik nie
opuszcza kuriera na krok, a ten mia wykonywa jego instrukcje.
O moim przewodniku wiedziaem tyle, e jest gralem, ma okoo dwudziestu piciu lat i
naley do grupy najbardziej dowiadczonych, jakimi dysponuje Podziemie. Przez Tatry
chodzi od wczesnej modoci i zna je jak wasn kiesze.
125
Przywita si z nami bez entuzjazmu. Wyranie ociga si z podaniem daty wymarszu, jakby
cigle na co czeka. Wreszcie sam nie wytrzyma.
- A bo widzicie, jest tak. Mija ju dobry tydzie, jak poprzedni kurier mia wrci. Nie ma ani
jego, ani jakiej wieci, co z nim. To nie jest dobry znak-powiedzia smtnie.
Odpowiedziaem, e moja misja jest nadzwyczaj pilna i nie moe by mowy o jej odkadaniu.
By koniec maja 1940 roku. Belgia i Holandia pady, a Niemcy byli ju pod Paryem. Co
prawda udziem si, e Francja zdoa stawi opr wrogowi, ale nie potrafiem pozby si
rozwaa na temat, co waciwie oznaczaby upadek Francji. Gdyby Francja pada, byby to
koniec cznoci z rzdem Sikorskiego i ogromne trudnoci w dalszej pracy Podziemia. Dla
mnie osobicie znaczyoby to utknicie gdzie w Europie z powierzonym mi
siedemnastolatkiem. Dlatego tak szybko chciaem wyrusza w drog<tPki co czekalimy na zmian pogody w gralskiej chacie nalecej do ojca przewodnika.
Stary gazda by krzepkim, wysokim mczyzn. Prcz syna mia jeszcze szesnastoletni
crk, penic najwyraniej rol gospodyni. Pod wieczr przewodnik postanowi zej do
miasteczka, eby si troch porozglda. My zostalimy w chaupie. Crka gospodarza podaa
kolacj. Rozmowa si jednak nie kleia. Wszyscy czekali na powrt przewodnika.
W pewnej chwili dziewczyna gestem doni daa znak chopakowi, aby wyszed za ni na
dwr. Troch mnie to zdziwio, ale nie miaem zamiaru si wtrca. Po kwadransie modzi
wrcili.
Chopak by blady i wyranie zdenerwowany. Dziewczyna miaa zaczerwienione oczy i
milczaa. Stary gral wsta i kaza crce i za sob, wyszli z chaupy. Duej ju nie mogem
tego znie.
- Masz natychmiast powiedzie, co si tu dzieje - wydaem polecenie. - Co ona ci
powiedziaa?
- Nic specjalnego... -jka si.
- Suchaj, no... Jestem za ciebie odpowiedzialny i nie pozwol na jakie tajemnice. Radz ci,
eby to szybko zrozumia - krzyknem.
Stkajc, zacz wreszcie opowiada. S podejrzenia, e przewodnik, ktry nie wraca, wpad
w rce gestapo. Jeeli to prawda, droga przez znane szlaki jest wielkim ryzykiem.
Dziewczyna wie o tym od brata, ale brat zabroni komukolwiek mwi. Ona jednak nie
wytrzymaa. Prosia, eby mj towarzysz zrezygnowa z drogi i poczeka na lepsz okazj.
Sytuacja wydaa mi si jasna. Wyszedem przed chaup. Gral z crk stali przy studni i
rozmawiali gono. Ze strzpw sw dowiedziaem si o ich niepokoju.
Tak byo. Nie zauwaajc nikogo po drodze, przeszlimy na Sowacj. Deszcz nie ustawa.
Maszerowalimy w milczeniu, od czasu do czasu rzucajc jakie zdanie. Pierwsz noc
spdzilimy w szaasie pasterskim. Zjedlimy po kawaku suchej kiebasy z chlebem.
Rozgrzaa nas liwowica. Przewodnik usiowa rozpali ogie, ale drewno byo zbyt mokre.
Pocignlimy po kolejnym yku alkoholu. Gral pierwszy obj wart, a ja szybko zasnem.
Zmieniem go po dwch godzinach. Rano ruszylimy dalej.
Pod koniec trzeciego dnia drogi miaem ju wszystkiego dosy. Szedem, klnc deszcz i
wilgo, ktra wdzieraa si wszdzie. Nasze rzekomo nieprzemakalne kurtki byy cikie od
wody. Zanocowalimy w jakiej pieczarze, a gralowi nawet udao si rozpali niewielkie
ognisko. Gdy mczyem go, aby zaj do jakiej wioski i poprosi o nocleg w jednej z chaup
wyznaczonych na tak okoliczno, on pogania mnie.
- Oj wy, cepry. adnego rozsdku, adnej wytrzymaoci. Moe jeszcze jak bryczk panu
hrabiemu podstawi?
- Ja nie hrabia... - protestowaem.
- Co podobnego? A taki sam gupi! - zoci si.
Na czwarty dzie soce przebio si przez chmury. Dzie by wilgotny i duszny. Nad lasami
unosiy si kby pary, jak nad afrykask dungl. Mielimy opnienie okoo jednego dnia.
Gral zaciekle par do przodu, ja wlokem si za nim. Buty do grskich wdrwek o grubych
podeszwach i wysokich cholewkach ciskay moje stopy jak elaznymi obcgami.
Wiedziaem, z kadym krokiem, e ju dugo nie dam rady. Dodawaem sobie animuszu,
liczc kroki i wyznaczajc kolejne cele: "No, Jasiu, jeszcze sto krokw. Dasz rad...". Kiedy
przechodziem t "setk", zaraz wyznaczaem kolejn. Za ktrym razem nogi odmwiy
posuszestwa. Dotknem plecw grala.
- Przykro mi, ale to koniec. Nie dam rady i. Musz odpocz. Moe bymy stanli gdzie na
noc? - powiedziaem niemiao.
O dziwo, nie wybuchn gniewem. Nie wygosi adnego "antyceprowskie-go" komentarza.
Pooy mi rk na ramieniu i popatrzy w oczy.
- Wiem, e zmczony. Mnie te nieatwo. Ale do wgierskiej granicy ju wszystkiego
dwadziecia trzy kilometry, od tej tam figury. We si w gar i sprbuj... - powiedzia
przyjanie.
- Dwadziecia czy dwiecie to bez rnicy. Ja nie mog ju. Jak Boga kocham, nie mog...
- Tobie bez rnicy, a postj to nastpne par godzin zwoki. Skd wiesz, e nie id za nami?
Albo e nie czekaj, a si gdzie pokaemy?
- Jeeli wci mylisz o tamtym przewodniku, to mogy zaj rne okolicznoci... - staraem
si szuka jakiego argumentu. Popatrzy z ukosa.
- Jest tu niedaleko taka wioska sowacka. Mamy tam melin, gdzie si czasem nocuje. Ale to jest pi kilometrw z drogi i drugie tyle, eby wrci na szlak. To jak? zapyta.
- Nie bj si. Zobaczysz, e jak si wypimy, to nadrobi strat - odpowiedziaem. - Sam
bdziesz zadowolony.
- Nie sdz... - rzuci ze zoci.
- Zreszt, jak masz jakie obawy, to mog si na tej melinie zatrzyma sam. Ty przeczekaj
gdzie w pobliu... - zaproponowaem.
- Znasz regulamin. Wiesz, e odpowiadam za ciebie. I ja ci, cholera, z oka nie spuszcz, pki
ci nie oddam naszym ludziom w Koszycach. Wtedy dopiero kopn ci w dup! - zakoczy
zirytowany.
Trudno opisa, jakim szacunkiem go darzyem. By dobrym onierzem Podziemia w kadej
sytuacji. Uleg jednak mej probie.
nim. Wyowi film i pokaza koledze. Drugi skin gow. Podszed do mnie i na odlew
uderzy w twarz. Upadem na podog. Posypay si na mnie uderzenia i kopniaki caej
czwrki.
- Gdzie masz plecak? Gadaj! Kto by jeszcze z wami? Gdzie wasze rzeczy? - zarzucili mnie
pytaniami.
Nie odpowiadaem. Znowu posypay si uderzenia. Bili take przewodnika. W pewnej chwili
podnis zmasakrowan twarz w kierunku gospodarza.
- Dlaczego to zrobi? Dlaczego? - krzykn.
Sowak mruga oczami i przeczco krci gow. Spod powiek kapay mu zy. Nie
wiedziaem, czy rzeczywicie zdradzi. By moe aresztowany przewodnik Franek, pod
wpywem tortur, wyda adresy melin. Myli tuky si w gowie. Przyszed bolesny wstyd. Jak
mogem tak nalega na przewodnika? Dlaczego nie wytrzymaem marszu do koca?
- Przepraszam, przyjacielu... - krzyknem, gdy mnie wywlekali z chaupyGral umiechn si tylko. Nigdy wicej ju go nie zobaczyem. Nie dowiedziaem si, co si
z nim stao.
Rozdzia XIII
TORTURY
Z
abrano mnie do sowackiego wizienia wojskowego w Preszowie. Cela bya maa. Nie byo w
niej nic prcz siennika i kuba. Sowaccy andarmi przechadzali si korytarzem. Od czasu do
czasu rzucali w moim kierunku obojtne spojrzenia przez kraty. W gowie huczao mi od
ciosu kolb.
Fakt, e byem przetrzymywany w wizieniu wojskowym, zastanowi mnie. Pomylaem, e
by moe normalne wizienie jest przepenione albo jestem a tak wanym winiem, e
wol mnie trzyma na terenie wojskowym, pod lepsz i bardziej bezporedni stra. Z
ssiednich cel dochodziy rozmowy po sowacku. Nie byli to jednak cywile, a wojskowi.
Odsiadywali zapewne dyscyplinarne kary karceru. Mogli oni spacerowa po podwrku oraz
my si w toaletach.
Gdy ju nieco do siebie doszedem, usiadem w kucki na materacu, a gow wsparem na
podkurczonych kolanach. Jaki starszy Sowak, zapewne pomagajcy w pracach wiziennych,
obserwowa mnie przez krat ze wspczuciem. Poczuem irytacj. Przez chwil przemkna
mi przez gow myl, e gestapo uznao mnie za przypadek tak mao istotny, i nie
zasugujcy nawet na pilnowanie przez Niemcw. Szybko jednak zostaem wyprowadzony z
bdu. Do celi weszo dwch drabw i brutalnym chwytem pod pachy dwignli mnie w gr,
stawiajc na nogach. Jeden z nich splun na moje legowisko. Wypchnli mnie z celi i zabrali
do oczekujcego auta. Zawieziono mnie na posterunek policyjny i wprowadzono do maego
pomieszczenia penego papierosowego dymu. Gwnym meblem w tym pokoju by
kwadratowy st, przy ktrym siedzia chudy blondyn przegldajcy papiery. Pod cianami
stao jeszcze czterech innych. Nosili niemieckie mundury.
Blondyn nadal kartkowa jakie dokumenty, a ja wpatrywaem si w patki upieu na
konierzu i ramionach jego czarnego munduru. Przestpowaem z nogi na nog, nie mogc
zgadn, czy puste krzeso przy stole jest przeznaczone dla mnie. Nagle jeden ze stranikw
rykn: "Siadaj, ty winio!". Rwno131
czenie otrzymaem cios w rodek plecw, po ktrym poleciaem w kierunku krzesa.
Przez gow przebiega myl, e oto jestem na gestapo i rozpoczyna si przesuchanie. Wiele
syszaem wczeniej o ich metodach i cierpieniach zadawanych winiom. Nigdy nie
przypuszczaem, e kiedy trafi w ich rce. Nerwowo zagryzaem wargi i zaciskaem donie.
Wydawao mi si, e mj mzg przesta pracowa.
- To pana papiery? - odezwa si wreszcie blondyn znudzonym tonem czowieka, ktremu
zakcam rutyn pracy.
Nie wiedziaem, co odpowiedzie. Czuem jednak, e popenienie bdu moe mnie drogo
kosztowa. I pocignie on dalsze brzemienne skutki.
- No prosz, nie chce z nami rozmawia... Czybymy byli niewaciwymi partnerami dla
pana?
W pokoju nastpi wybuch miechu. Stojcy za mn stranik cisn mnie za szyj.
- Odpowiadaj, winio, gdy pan porucznik pyta - szpony potnych palcw
zaciskay si na moim gardle.
,
- Tak... to moje papiery - usyszaem swj gos. Blondyn skin gow z sarkazmem.
- Danke! To mio, e zechcia pan udzieli mi odpowiedzi bezporednio. Jeeli jest pan ju w
tak dobrym nastroju, prosz mi opowiedzie o pana zwizkach z Podziemiem.
- Nie mam adnych zwizkw z Podziemiem - odpowiedziaem natychmiast. - Prosz
sprawdzi w moich papierach. Jestem synem nauczyciela ze Lwowa.
Istotnie posiadaem papiery na nazwisko kogo takiego. Tyle e w syn by od miesicy za
granic. Mogli sprawdza do woli.
- O tak, ja to widz. Tak jest w dokumentach. Tylko mnie idzie o co innego. Jak dugo jest
pan tym synem nauczyciela ze Lwowa? Dwa czy trzy miesice? - zapyta, a za moimi plecami
rozleg si rechot pozostaych.
Zbieraem myli. Pocieszaem si, e czynic takie ostentacyjne wygupy, blondyn daje mi
czas na zastanowienie i przygotowanie jakiej odpowiedzi.
Nastpia kolejna kaskada dowcipw.
- Skoro jest pan synem nauczyciela, to jest pan take inteligentnym czowiekiem. A my
chtnie rozmawiamy z inteligentnymi ludmi. Czy mam racj, panowie?
Podwadni ochoczo kiwali gowami, powtarzajc, e naturalnie nie mog si doczeka, kiedy
taka okazja si nadarzy.
- No wic, synu nauczyciela... Czy syn we Lwowie mieszka cae ycie?
-Tak jest.
- Lww jest piknym miastem, prawda?
- Tak.
- I chciaby pan tam jeszcze kiedy pojecha?
Milczaem, nie chcc si omiesza kolejn odpowiedzi "tak".
-Nie ma pan ochoty odpowiada? Dobrze, pomog. Odpowied brzmi: "Tak, chciabym
wrci do Lwowa". Pytanie w tej sytuacji brzmi: "Dlaczego pan pikny Lww opuci?".
- Z powodu Sowietw. Ojciec nie chcia, abym y pod rosyjsk okupacj. Porucznik pokiwa
gow.
- No wic tak... Ojciec Rosjan lubi, a pan nie lubi?
- Tego nie powiedziaem. Ja ich take lubi.
-1 woli ich pan od nas?
- Do was mielimy wiksze zaufanie... - powiedziaem, udajc zakopota-nie.
- Mielimy... Czyli ju nie mamy. Jakie to przykre...
- To nie znaczy, e nie wierz Niemcom. Ja tylko nie wiem, dlaczego pan mi nie wierzy dalej udawaem zakopotanie. - Ja przecie jedynie chc si przedosta do Szwajcarii. Mam
przyjaciela w Genewie.
Spoglda, udajc, e mi wierzy.
- Darzy nas pan sympati i zaufaniem i dlatego chcia od nas uciec - mrucza pod nosem. Poniewa jednak nie jestem synem nauczyciela, nie mog pana zrozumie.
Ten czowiek by kabotynem. Piekielnie inteligentnym kabotynem. Gra ze mn. Bawi si
przekrcaniem moich sw. Delektowaa go, pki co, rozgrywka intelektualna. Postanowiem
gra niewinnego, jak dugo si uda.
- Jestem studentem. Wojna przerwaa mojnauk. Mam dosy wojny i dlatego chc si dosta
do Szwajcarii. I tam studiowa...
- Czy jednak, moe przez przypadek albo zbieg okolicznoci lub pomyk, nie chcia pan
dotrze do Francji, aby tam doczy do polskiego wojska? -przerwa mi.
- Ale skd! Przysigam, e chc si dosta do Szwajcarii i pozosta tam do koca wojny. Nie
chc by w adnym wojsku ani z nikim wojowa. Chc studiowa...
- No prosz, zaciekawia mnie pan...
Znowu salwa miechu wypenia pokj. Blondyn uciszy owacje gestem doni.
- Czy bdzie pan tak dobry i opowie co o swojej podry? Bya z pewnoci zajmujca...
- Niespecjalnie... Przeszedem granic sowiecko-niemieck. Potem dostaem si do
Warszawy. Chciaem uciec od Rosjan...
- To byo nielegalne. Nie powinien pan tego robi - ironizowa.
Podjem opowiadanie bez przekonania. Zdawao mi si, e jest ono sztuczne i paskie.
Obawiaem si jednak, e jakakolwiek zmiana taktyki moe tylko pogorszy sytuacj.
- W Warszawie spotkaem przypadkowo koleg ze szkoy. Nazywa si Mika. Mieszka przy
ulicy Polnej numer 30. Wyda mi si tajemniczy. Umwi
133
132
si na drugi dzie w kawiarni. Obieca, e mnie przeszwarcuje do Koszyc, jeeli wezm, ze
sob film z ruinami Warszawy. Zgodziem si., a on da mi film i czterdzieci pi dolarw
oraz adres przewodnika. Pojechaem. A potem mnie zapali pascy ludzie. Mwi prawd.
Podaem jaki adres w Koszycach. Nazwisko Miki byo prawdziwe, ale on sam od miesica
by za granic.
Oficer sucha, kiwajc si na krzele. Donie splt za gow, oczy przymruy. Wyglda jak
koneser muzyki, suchajcy nowego wykonania ulubionego utworu. Gdy skoczyem, unis
powieki. Kiwn doni. Z tyu wyoni si mczyzna z blokiem do notowania.
- Drogi panie Hans. Czy zanotowa pan dokadnie, co nam tu opowiedzia syn nauczyciela ze
Lwowa? Ma by sowo w sowo. Bez zmian... Spojrza na mnie, jakby sobie co przypomnia.
- Bardzo sprytnie. Bardzo. Prosz jednak wybaczy, e nie mog ju duej panu suy. Jutro
kto inny bdzie mia przyjemno z panem rozmawia. Kolega jest zdecydowanie milszym i
lepiej uoonym czowiekiem ni ja. C, nie jestem synem nauczyciela...
Nagle rykn.
- Zabiera mi to cierwo! e bydlak jak najty!
Potna apa schwycia mnie za kark. Poleciaem do tyu z krzesem. Stranicy rzucili si na
mnie i zaczli okada piciami. Potem wywleczono mnie z powrotem do auta i odwieziono
do wiziennego baraku.
Zastaem w swojej celi zamocowan u sufitu potnej mocy arwk, uywan zwykle do
reflektorw. Dawaa olepiajcy blask, nie zostawiajc kta, gdzie mona by si skry przed
wiatem.
Padem na siennik. Czuem, e trac kontrol nad sob. Draem na caym ciele. Myli
wiroway w gowie. Bl rozsadza czaszk...
Nie miaem wtpliwoci, e moja opowie wzita zostaa za "pi na wod". Zbyt atwo
mwiem i za mao przekonujco. Nie wtpiem, e kolejne przesuchanie nie bdzie ju tak
eleganckie. Musiaem jednak trzyma si raz obranej wersji, eby mimowolnie nie zdradzi
jakich informacji. Postanowiem powtarza w kko to samo. Poczuem w tym momencie
jak ulg, e niczego nowego nie musz ju wymyla. Przez ca noc klepaem w mylach
moj opowie.
Rano zjawi si ten sam stranik co wczoraj. By potargany i nie ogolony. Zapewne musia
wsta wczeniej, aby zaj si mn. Nic nie mwi. Gestem doni kaza mi wsta z mego
barogu. Draem z zimna i niewyspania. Szczkaem zbami. Nogi uginay mi si w
kolanach.
Tym razem nie zawieziono mnie na przesuchanie, a zaprowadzono do pokoju na kocu
korytarza. Umeblowanie byo podobne. St, krzesa... Jedyn rnic stanowia maszyna do
pisania na osobnym stoliku. Obok lea papier, notatnik i kilka owkw. W pokoju byo
czterech mczyzn. Na obitym skr krzele za stoem siedzia nie znany mi jeszcze oficer.
Otyy, wielki, o napitej skrze. Wyglda, jakby ulepiony by z jakiej jednolitej byszczcej masy.
Wok grubasa unosi si silny zapach wody koloskiej. By starannie wygolony. Czarne,
zaczesane do gry wosy byy silnie wypomadowane. Nie by z pewnoci klasycznym typem
nordyka. Mia oliwkow cer, ciemne oczy, wskie usta i wydatne koci policzkowe. W
modoci musia by szczupy, a swej otyoci naby z czasem. Jak na czowieka o tak
potnych rozmiarach mia drobne donie. Palce dugie i cienkie koczyy si starannie
utrzymanymi paznokciami. Stuka nimi w blat stou. Nigdy pewnie nie pozna, co to praca
fizyczna.
Pozostali trzej gestapowcy byli wysocy i dobrze zbudowani. Dwch z nich trzymao cikie
gumowe paki. Zrobio mi si zimno.
- Prosz usi... - ledczy wskaza mi krzeso - ...i mwi prawd- kontynuowa, gdy ju to
zrobiem. - Podczas przesuchania prosz cay czas patrze mi w oczy. Nie wolno odwraca
wzroku, a odpowiedzi maj by natychmiastowe. Nie wolno nad niczym si zastanawia.
Uprzedzam, e poniesie pan dotkliwe konsekwencje, jeeli nadal bdzie pan nas okamywa,
tak jak wczoraj.
Wypowiedzia to wszystko mechanicznym, obojtnym tonem. Z caej siy staraem si ukry
strach. Drgay mi jednak minie policzkw, a wargi musiaem nieustannie zwila jzykiem.
Przyglda mi si z uwag. Nic jednak nie mwi. Atmosfera stawaa si cika. Rozumia to
doskonale i przedua cisz. Nagle wyprostowa si na krzele. okcie opar na stole i zaplt
wypielgnowane palce.
- Nazywam si Pieck - rozpocz uroczycie. - Ma pan szczcie, e jeszcze si ze mn nie
spotka. Nie byo jeszcze czowieka, ktry wyszedby lub wyczoga si z mego
przesuchania, nie powiedziawszy caej prawdy. Jeeli kto nazbyt dugo zwleka z
powiedzeniem prawdy, zdarza si, e nie moe si nawet czoga. Zapewniam, e po naszych
pieszczotach mier moe si panu wyda wybawieniem. Chc, eby bya midzy nami
jasno, wcale nie prosz pana o mwienie prawdy. Jest mi to obojtne. Jeeli jest pan
rozsdnym czowiekiem, bdzie pan mwi i wyjdzie std cao. Jeeli bdzie pan kama i
unika odpowiedzi, doprowadzimy pana na krawd granicy pomidzy tym a tamtym
wiatem, eby lepiej pan widzia, midzy czym a czym toczy si gra. Nie ceni bohaterstwa.
Pozostaj obojtny na to, jak dzielnie niektrzy staraj si znosi nasze metody. A teraz do
rzeczy: zaczynam zadawa pytania. Przypominam, e nie toleruj niezdecydowania.
Odpowiedzi maj by natychmiastowe, a koledzy bd o tym panu przypomina.
Wydawa si zmczony swoim przemwieniem. Opad na fotel.
- Zna pan Franka?
Pod koniec trzeciego dnia w mojej celi zjawili si znw Niemcy. Mimo blu i wycieczenia,
czuem jaki gniew i pogard. By moe to dostrzegli.
- Co mi si zdaje, e nasz "bohater" chciaby nam znw pokaza, jaka twarda z niego sztuka.
Niestety, nie moemy dzi da tej szansy. Czeka na ciebie pewien wany oficer SS. Udamy
si do niego, ale przedtem musimy ci wystroi na t wizyt - mwi jeden z gestapowcw.
Mimo stanu otpienia, wiadomo ta wzbudzia moj ciekawo. Czyby uwierzyli w moje
kamstwa? - zastanawiaem si intensywnie.
Do celi wszed fryzjer z przyborami do golenia. Kaza mi usi na rodku celi, pod lamp, i
zacz mydli mi twarz. W tym samym czasie sowacki dozorca stara si nieco oczyci moje
ubranie ryow szczotk. Czynnoci te uspokoiy mnie na tyle, e zaczem nieco
optymistyczniej spoglda na moj przyszo.
Oficer S S zdecydowanym gestem odprawi tych, ktrzy mnie wczoraj bili, a dzi
doprowadzili na rozmow. By to wyjtkowo przystojny mody mczyzna. Liczy okoo
dwudziestu piciu lat. By wysoki, smuky, mia blond wosy i niebieskie oczy. Jego
nienagannie dopasowany mundur ozdabiay baretki odznacze. Byo ich duo. Pomylaem,
e wida przeoeni doceniaj go, a i on stara si ich nie zawie. Wyglda na pruskiego
junkra. Gdy sprystym krokiem porusza si po pokoju, obserwowaem go z uczuciem
pewnej fascynacji.
Podszed do mnie. Pooy mi rk na ramieniu.
- Prosz si nie obawia. Nie stanie si panu wicej krzywda - powiedzia spokojnie.
Zaskoczony, wydusiem z siebie jakie podzikowanie.
- Prosz, niech pan nie dzikuje. Jak widz, nie naley pan do tego typu ludzi, jacy zazwyczaj
tu trafiaj. Jest pan wyksztaconym, kulturalnym czowiekiem, a nie jakim tpym
fanatykiem. Mio spotka kogo takiego jak pan w tej zabitej dechami sowackiej dziurze,
penej wszy i... idiotw.
Tysice myli cisny mi si do gowy. O co mu chodzi? Do czego zmierza?
Nigdy nie syszaem w Podziemiu o takim sposobie traktowania przez gestapo.
Zaryzykowaem pochlebstwo.
- Jeli mog co powiedzie, to chyba tylko to, e rni si pan od pana kolegw...
Nie zareagowa, Nie wybuchn gniewem.
- Czy pozwoli pan do mego pokoju, obok? - zapyta takim tonem, jakbym istotnie mia jaki
wybr.
Ruszylimy korytarzem mierdzcym stchlizn, na ktrym panowa nieporzdek. Irytowao
to SS-mana. Szed, otrzepujc z munduru niewidoczne pyki kurzu. Caa jego posta wyraaa
obrzydzenie dla tego miejsca.
Pokj urzdzono w typowym stylu niemieckim. Ciki st o rzebionych nogach otaczay
cztery fotele obite brzow skr. Pod cian staa kanapa pokryta brzowym pluszem, pod
oknem wielkie biurko, a na nim lampa z ciemnozotym abaurem. Nad biurkiem wisia
rycerski miecz teutoski, a pod nim portrety Baldura von Schiracha, przywdcy modziey
niemieckiej, i Hein-richa Himmlera, szefa gestapo. O dziwo, nie byo portretu Hitlera. Byy
natomiast portrety kobiety w rednim wieku i dziewczyny bliniaczo podobnej do mego
gospodarza.
- To moja matka i siostra. Ojciec nie yje od piciu lat... Nie wiedziaem, co powiedzie. Jego
postpowanie wobec mnie sprawio, e poczuem si zagubiony. Wskaza na portret von
Schiracha.
- Prosz spojrze. To prawdziwy przywdca. Wspaniay mczyzna. Naleaem do jego
wielbicieli. Mylaem, e nale do grona osb zaufanych, tymczasem trafiem tutaj.
Chodzi po pokoju, milczc. Zachowywa si jak kto, kto potrzebuje si wygada, ale nie
komu na tyle bliskiemu, aby mg jego szczero wykorzysta. Byem zdezorientowany,
bojc si jakiej zasadzki.
Usiad przede mn. Zacz mwi spokojnym gosem.
Urodzi si w Prusach Wschodnich w arystokratycznej junkierskiej rodzinie. By delikatnym
chopcem, mia artystyczne zainteresowania, podczas gdy ojciec chcia wychowa go na
rasowego oficera. Temu celowi podporzdkowana bya dyscyplina domowa i hartowanie
charakteru. Chopak szczerze tego nienawidzi, a wsparcie znajdowa w matce i siostrze, ktre
broniy go przed nadmiern surowoci ojca. W wieku siedemnastu lat poszed do szkoy z
internatem, wychowujcej modzie junkiersk. Po dojciu do wadzy Hitlera profil szkoy
zmieni si na narodowosocjalistyczny. W szkole tej pozna Baldura von Schiracha, ktry tam
czasami wykada. Przez jaki czas by jego ulu-biecem, ale to si zmienio, bowiem
Schirach znalaz sobie nowego towarzysza spacerw i dyskusji. To wspomnienie byo dla
mego rozmwcy najwyraniej bolesne.
- Stamtd trafiem do szkoy SS i ukoczyem jaz wyrnieniem. Dumny jestem z mojej
pracy i suby dla Trzeciej Rzeszy - mwi patetycznie. - Pana natomiast chciaem pozna, bo
zrobia na mnie wraenie pana postawa. Zna139
138
mionuje ona inteligentnego czowieka i, jak sdz, doprowadzi do osignicia porozumienia.
Prosz mi wierzy, e nie pozwol zrobi panu krzywdy. Nie bd oczekiwa od pana zezna
obciajcych kogokolwiek. Nie bd take proponowa z nami wsppracy w charakterze
agenta. Chc natomiast z panem rozmawia w sprawie niezmiernej wagi dla Polski.
Cel tej osobliwej rozmowy stawa si jasny. Byem nawracany na now ideologi, ktra miaa
wkrtce ogarn ca Europ i zapewni w niej tysicletnie panowanie Niemiec. Milczaem,
zastanawiajc si, w jaki sposb reagowa, by nie wzbudzi jego zoci. Ta
niekonwencjonalna rozmowa, o pozorach szczeroci i chci zblienia psychicznego, miaa
mnie wcign w puapk. Zastanawiaem si, czy robi to z czystego wyrachowania, czy te
szczerze, i chce mnie naprawd przekona. udziem si, e podejmie jak interwencj na
moj korzy. Tymczasem on cign wywd.
- Nie wiem, czy pan wie, e NSDAP opiera si na typowo mskich ideaach. Caa nasza
ideologia ma charakter mski - powiedzia, uwanie mnie obserwujc, i doda: - Czy pan wie,
e podczas kilku lat spdzonych w szkole w Ordensburgu nigdy nie rozmawiaem z
dziewczyn z wasnej woli, a jedynie wtedy, gdy naleao to do moich obowizkw.
Uwaaem, e szczere rozmowy mog dotyczy wycznie mczyzn. Dlatego jestem
przekonany, e osigniemy porozumienie.
Po tym zdumiewajcym owiadczeniu podszed do solidnego kredensu w rogu pokoju i
wycign butelk francuskiego koniaku oraz dwa krysztaowe kieliszki ze zotym brzegiem.
Poda mi jeden z nich wypeniony trunkiem.
- Proponuj wypi za przyszo... - powiedzia uroczycie, unoszc do ust kieliszek.
Zrobiem to samo. Niemiec popieszy z papierosem. I ten poczstunek przyjem.
Zacignem si dymem.
- Jeeli pan pozwoli, przejd do sprawy. Przede wszystkim, bdzie pan traktowany jak jeniec
wojenny, a nie przestpca. Odpowiednie instrukcje zaraz wydam.
- Dzikuj panu.
- Nie jest pan kryminalist i nie ma za co dzikowa. To si panu naley. Ponadto, nie wtpi,
e po wysuchaniu tego, co mam do powiedzenia, zechce pan wsppracowa zarwno dla
dobra Niemiec, jak i Polski, a nie dziaa przeciwko nam.
- Ale chyba nie podejrzewa mnie pan, e przeciwko wam wystpowaem, jak pan to okrela.
Wierzy mi pan chyba, e nie mam nic wsplnego z polskim Podziemiem... - staraem si, aby
mj gos wyraa zakopotanie.
Przerwa wyranie zdenerwowany.
- Prosz, niech pan przestanie... Mamy dowody, e jest pan kurierem Podziemia. Mog je
panu pokaza. Prosz traktowa mnie powanie, skoro ja pana tak traktuj i wykazuj dobr
wol.
Milczaem.
- Teraz lepiej. Duo lepiej... - poklepa mnie po kolanie. - Nie udaje pan przynajmniej idioty.
Pokrci gow, jakby wyraajc zdumienie.
- Nie jestem w stanie zrozumie Polakw. Dlaczego tak si upieracie, w sytuacji, gdy nie
macie adnych szans? Francja upada, Anglia stara si rozpocz rokowania pokojowe,
Ameryka gdzie za oceanem i neutralna... - patrzy gdzie w przestrze, popijajc koniak.
Nagle przerwa i rozpocz w teatralnym uniesieniu:
- Ju niedugo Fiihrer podyktuje w Londynie warunki pokojowe. Za par lat proklamuje
Nowy Porzdek na schodach Biaego Domu. Nastanie prawdziwy pokj zamiast hipokryzji
plutokracji ydowsko-demokratycznej. Nastanie Pax Germanica, pokj Nietzschego i
wszystkich wielkich mylicieli i poetw, ktrzy marzyli o Nowym Porzdku. wiat si nas
boi. Nie ma racji. Nikt nie musi si nas obawia... - przerwa i zmieni ton - ...z wyjtkiem, ma
si rozumie, ydw. Dla nich nie ma miejsca i bd zlikwidowani. Taka jest decyzja
Fiihrera. Wszyscy inni bd traktowani sprawiedliwie. Za lojalno wobec Trzeciej Rzeszy
zapewnimy im udzia w naszej nowej cywilizacji.
Koniak, ciepo w pokoju i emocjonalne wystpienie porucznika zmczyy mnie. Byem lekko
pijany. Krcio mi si w gowie.
- To wszystko ju znam. Czego pan ode mnie oczekuje? - zapytaem, sam dziwic si swojej
obcesowoci.
Pocztkowo uda, e nie syszy. Po chwili przybra postaw kompetentnego, pewnego siebie
urzdnika.
- Chcemy by wobec pana w porzdku. Wiemy, kim pan jest. Jest pan kurierem wiozcym
meldunki i informacje kierownictwa Podziemia do przywdcw polskich we Francji. Nie
mam zamiaru nakania pana do zdrady kraju, przywdcw i przyjaci. Nie chcemy ich
kara, my chcemy z nimi wsppracowa. Chcemy nawiza z nimi kontakt i przekona o
korzyciach, jakie moe przynie wsppraca polsko-niemiecka. Ma pan moje sowo,
niemieckie sowo honoru, e nikomu nic si nie stanie. Pan bdzie poredniczy w kontaktach.
Jeeli kocha pan swj ojczyzn, nie odmwi pan. To pana obowizek: stworzy swoim
przywdcom okazj do przedyskutowania z nami sytuacji. Prosz zauway, inne kraje, ktre
znalazy si pod nasz okupacj, potrafiy nawiza z nami dialog. Wszdzie znaleli si
realici, ktrzy wybrali drog wsppracy z wielkim poytkiem dla siebie i swoich krajw.
Wy, Polacy, stanowicie wyjtek - ze szkod dla was samych. To, co panu proponuj, nie
narusza paskiego honoru ani godnoci.
Skoczy. Obserwowa mnie w napiciu. Na jego twarzy malowaa si zachta.
- Czy przyjmuje pan nasz propozycj? - pytanie brzmiao uroczycie. Odpowiedziaem bez
wahania.
- Nie przyjmuj. Nie mog tego zrobi z dwch powodw. Po pierwsze, uwaam, e
przemoc nie da si osign niczego poza zem. Wsppraca po-
141
140
winna opiera si na wolnoci, wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Ponadto, nawet gdybym
chcia, nie mog nic zrobi. Pan najwyraniej myli si co do mnie. Nawet gdybym uzna
paskie rozumowanie, nic z tym nie mog zrobi. Ja nie znam adnych przywdcw
Podziemia. To po drugie. Prosz mi wierzy
- mwiem sucho.
Patrzy na mnie z pogard i wciekoci.
- Nadal gra pan swoj komedi? - wycedzi.
Nacisn dzwonek przy biurku. Drzwi si otworzyy i wszed onierz utykajcy na jedn
nog.
- Przynie mi te zdjcia, Heinrich - rzuci polecenie. - No i zawoaj chopakw.
Po niespena minucie do pokoju wkroczyli dwaj gestapowcy, a za nimi onierz z kopert w
rku. Poda kopert porucznikowi. Ten wyj z niej kilka fotografii i poda mnie.
- To s zdjcia wykonane z filmu, ktry wrzuci pan do wiadra na melinie. Wikszo ulega
zniszczeniu, ale to, co zostao, jest zupenie oczywistym dowodem. Prosz obejrze...
Drcymi rkami signem po zdjcia. Spojrzaem i ogarna mnie wcieko. Byy to
ostatnie trzy klatki filmu. Najwidoczniej woda ich nie zniszczya. Tekst, ktry zobaczyem,
by raportem z jakich zdarze. Zakodowane byy tylko nazwiska i nazwy miejscowoci.
Reszta bya podana wprost, normalnym tekstem. Zapewne z braku czasu lub niedbalstwa nie
za-szyfrowano caoci tekstu. Jak mona byo do tego dopuci? - zadawaem sobie nieme
pytanie. Porucznik wpatrywa si we mnie jak kolekcjoner w cenny okaz.
- Poznaje pan to? ^ spyta. - Nadal rozmawiam z panem szczerze i spokojnie... Mamy trzy
klatki z filmu. Brakuje trzydziestu trzech. Kretyni, ktrzy pozwolili panu na wrzucenie filmu
do kuba, s ju w drodze na front. Spodziewam si, e tam swoj sub okupi ten
karygodny bd. Teraz prosz powiedzie, co byo na pozostaych klatkach filmu.
- Nie wiem... Nie umiem powiedzie. Zostaem oszukany i wykorzystany
-jkaem si.
-1 nigdy pan ju nie skoczy tego idiotyzmu? - zapyta cichym, zrezygnowanym gosem.
Podszed do biurka. Odwrci si w moim kierunku. W rku trzyma pejcz.
- Rozmawiaem z panem jak mczyzna z mczyzn, jak czowiek honoru z czowiekiem
honoru, jak Niemiec z Polakiem, do ktrego czuje szacunek. Jak... rwny z rwnym. Pan
okaza mi lekcewaenie, "karmic" tymi bzdurami. Nie jeste niczym wicej jak mierdzcym
tchrzem i gupcem! - wrzasn.
Na mojej twarzy wyldowa pejcz. W tej samej chwili doskoczyli gestapowcy i zaczli
metodycznie bi w twarz piciami, uwaajc, abym nie spad z krzesa. wiat zacz si ode
mnie oddala. Zapadaem si w jak przestrze...
Odzyskaem przytomno w celi. Leaem na sienniku. yem. Jeszcze yem. Udao si
przej jeszcze jedno przesuchanie. Nie odczuwaem jednak satysfakcji. Od gowy do stp
czuem pulsujcy bl. Poruszajc jzykiem, stwierdziem obojtnie, e wybito mi par zbw.
Twarz miaem opuchnit, ledwie mogem otworzy oczy. Zaschnita krew we wosach
wiadczya, e musiaem odnie rany gowy.
Znalazem si u kresu wytrzymaoci. Wiedziaem, e nigdy mnie nie wypuszcz. Bd bili
do koca. Ile wytrzymam? Dotd nikogo nie wydaem. Czy dam rad dalej? Czy nie zaczn
mwi? Niewane: ze strachu czy pod wpywem zamroczenia. Czy nie sprowadz
nieszczcia na innych? Byem zrozpaczony i wcieky. Przypomniaem sobie o yletce w
sienniku. Trzeba z tym skoczy. Pomylaem, e jedynym sposobem ucieczki z tego miejsca
jest mier. Musz podci sobie yy.
Wiele razy zastanawiaem si, co czuli i o czym myleli ludzie wiadomie wybierajcy mier
za jakie ideay, za spraw. Wtedy, w szkole czy na studiach, zdawao mi si, e myli tych
ideowcw zaprztnite byy sensem ich dziaania i wielkoci dziea, ktremu si powicali.
Byem wtedy mitoma-nem. W takiej samej sytuacji jak ci wielcy czuem obrzydzenie i
wcieko. Gardziem sob. To growao nad nienawici do Niemcw czy nawet samym
blem fizycznym.
Pomylaem o mojej matce, o dziecistwie, studiach, wielkich planach na przyszo. Zrobio
mi si al, e musz umiera tak anonimowo, bezsensownie i banalnie jak rozgnieciony
robak. Ani rodzina, ani koledzy, ani przeoeni z Podziemia nigdy nie dowiedz si, jak i
gdzie zginem, gdzie mnie pochowali. Niemcy nie znaj mojego prawdziwego nazwiska, a w
bajki o synu lwowskiego nauczyciela nie uwierzyli. Nawet do gowy im nie przyjdzie, aby
mczy tego czowieka rdozpoznawaniem moich zwok...
Leaem w barogu, czekajc, a stary dozorca zakoczy obchd. Plan by gotowy. Ucieczka
od blu. Pragnienie mierci. Wiedziaem, e w mojej religii katolickiej taka mier jest
grzechem. Jednak... wspomnienie ostatniego bicia byo zbyt ywe. Nie urodziem si wida
na bohatera, ktry, katowany, do koca wytrzymuje i umiera z imieniem ojczyzny na ustach.
Jedynym sowem, jakie wypeniao mj umys i zwielokrotnione pchao si na usta, byo
obrzydliwo.
Stary Sowak zakoczy obchd. Wyjem yletk oprawion w drewienko. Przycisnem
ostrze do nadgarstka prawej rki i z caej siy zaczem przesuwa. O dziwo, nie czuem blu.
Nie dostrzegem te krwi. Przycisnem mocniej. Krew popyna silnym strumieniem. Teraz
lewa rka. Ujem yletk w krwawic praw rk i powtrzyem zabieg na lewym
nadgarstku. Poszo atwiej. Rozpostarem rce jak Chrystus na krzyu i leaem. Krew cieka
na podog. Byem zamroczony. Po jakim czasie zauwayem, e krew przestaje pyn.
Nadal byem ywy. Przestraszyem si, e si nie udao. Nawet tego nie potrafiem zrobi jak
naley. Zaczem macha rkami jak wiatrak, aby
143
142
wywoa krwawienie. Udao si. Krew znw pyna. Zdawao mi si, e si dusz. apaem
powietrze coraz gwatowniej. Poczuem sodki smak w ustach. Straciem przytomno.
Rozdzia XIV
SZPITAL
N
e wiem, jak dugo byem nieprzytomny. wiadomo powracaa stop-liowo. Obrazy wiata
zewntrznego przebijay si przez zason tpe-jo blu. Pierwsze przyszo doznanie
nieznonej suchoci w ustach. Ich wntrze byo opuchnite i spkane. Smakowao gorycz. W
uszach "syszaem" nieustanne dzwonienie, ktre przeszywao mzg. Chciaem si
zorientowa, co si ze mn dzieje, ale jaki mechanizm obronny podpowiada pogrenie si
w ciemnoci.
Ostatecznie jednak gr braa przytomno. Dotaro do mnie, e nie le ju w barogu, a na
jakiej twardej powierzchni. Cay byem zesztywniay. Sprbowaem zmieni pozycj, ale nie
udao si. Ponowiem prb. Nic. Pomylaem, e jestem sparaliowany i nie mam adnej
wadzy nad ciaem. Ogarn mnie lk. Staraem si za wszelk cen wykona jakikolwiek
ruch. Poczuem, e co wrzyna mi si w ciao w kilku punktach. Doznaem olnienia: jestem
do sowackiego lekarza, ktry tak obcesowo zlekceway moje pragnienie mierci, ordynujc
transfuzj.
Pacjenci w szpitalu musieli o mnie wiedzie, bo okazywali mi sympati,
146
podajc przez siostr a to jabko, to znw kawaek wdzonego boczku czy nawet czekolad.
O dziwo, stranicy nie uprzykrzali mi ycia. Ze spokojem dobrze napasionych psw
wikszo czasu spdzali, drzemic w fotelu przed drzwiami mojej sali.
Pitego dnia, nie mogc znie bezczynnoci, poprosiem siostr o sowack gazet. Posza do
stranika zapyta o zgod. Co odburkn. Pielgniarka zjawia si po minucie, niosc
starannie zoon gazet. Spojrzaem na pierwsz stron i skamieniaem. "Francja
skapitulowaa!" - gosi tytu biegncy przez ca szeroko kolumny.
Sylabizujc sowackie sowa, docieraem do szczegw. Marszaek Peta-in podpisa
kapitulacj Francji w lasku Compiegne. Opr wobec Niemcw zaama si cakowicie.
Sdziwy marszaek Francji wezwa rodakw do cakowitego posuszestwa i... wsppracy.
Trzecia Rzesza opanowywaa Europ.
Mino dobrych kilka minut, nim sens tych sw do mnie dotar. Ogarna mnie rozpacz.
Przez wieki Francja zwizana bya z Polsk licznymi wizami kultury i historii. Dla Polakw
bya drug ojczyzn, ktr podziwiali i kochali niemal na rwni ze swoj wasn. To z Francji
wypatrywali wolnoci i pomocy w pokonaniu wrogw. Polskie oczy zawsze byy na ni
zwrcone z ufnoci i nadziej. Tak byo rwnie po klsce wrzeniowej 1939 roku. Teraz
wszystko runo.
Czytajc gazet, zwrciem uwag, e brak jest informacji o Wielkiej Brytanii. Zaczem
nerwowo przewraca stron po stronie, a wreszcie dostrzegem sowo "Anglia". Zaczem
czyta: "Anglia popenia samobjstwo...". Przerwaem przeraony. O co tu chodzi?
Doczytaem do koca: "Anglia popenia samobjstwo, stawiajc opr Trzeciej Rzeszy". A
wic Anglia stawia opr! Nie wszystko stracone. Gazeta wypada mi z rki. Zamknem oczy.
Odtd kadego dnia podczas wizyty lekarskiej zagadywaem doktora o sytuacj w Anglii.
Spoglda na stranika i nachylajc si nade mn, rzuca krtkie komunikaty: "Dunkierka
pada", "Niemcy bombarduj Londyn", "Szykuje si inwazja Wysp Brytyjskich",
"Brytyjczycy ulegli panice". Doktor by pesymist i nie kry tego. Twierdzi, e klska Anglii
jest kwesti najbliszych tygodni.
Ja nie traciem jednak nadziei. Wiedziaem, e lekarz ma informacje wycznie z niemieckich
rde, co nakazywao najwiksz ostrono. Goebbels by mistrzem propagandy. Znaem
Angli z moich w niej wizyt wl937i!938 roku. Wiele cech brytyjskich dranio mnie: byli
oschli, wynioli, nie rozumieli mentalnoci Europejczykw i wcale im na tym nie zaleao.
Rwnoczenie mieli niezwykle realistyczne podejcie do ycia, byli silni i uparci. Francuz
czy Polak w obliczu straconej sprawy mgby popeni efektowne samobjstwo. Anglik nigdy. Dlatego nawet ze wieci o Dunkierce nie zmieniy mojej wiary w Anglikw.
Wiedziaem, e ten nard mw stanu, kolonistw, ludzi interesu i organizatorw jest w
stanie trafnie oceni swe siy, skonsolidowa je i zadecydowa, jak najlepiej ich uy. Skoro
zatem - kalkulowaem 147
Anglia stawia opr, na pewno wierzy w zwycistwo. Wierzyem w zdrowy brytyjski rozsdek
i by on rdem mojej nadziei.
Sidmego dnia rano w mojej sali zjawio si dwch gestapowcw. Jeden z nich rzuci na moje
ko cywilne ubranie.
- Kurt, pom mu si ubra. Nie bdziemy tu lcze. Nie mog znie tej trupiarni.
Kurt by otyym, ysym mczyzn. Podszed do ka i krzykn:
- Moe nie bdzie a tak le... - pociesza mnie. - Syszaem, jak telefonowa doktor ze
szpitala. Z tego, co zrozumiaem, oni maj odesa pana z powrotem. On gada z naszym
lekarzem wiziennym...
Pojawia si jaka nadzieja.
- Co to za czowiek ten wasz lekarz? - spytaem.
- Moe pan si nie obawia. To nasz, Sowak - powiedzia, jakby ju tylko narodowo miaa
by rekomendacj.
Lekarz wszed do celi, kiedy jeszcze by stranik. Z pewnym zdziwieniem dostrzegem, e by
bardzo podobny do tego w szpitalu. Krpy, dua, kwadratowa twarz, szare oczy.
- Doktor Kafka mwi mi, e pan ciko chory. Zbadam pana, aby wyda opini wadzom
wizienia.
Badanie byo bardzo pobiene.
- Doktor Kafka si nie myli. Jest pan w zym stanie - stwierdzi sucho i wyszed z celi.
Po jakim czasie pojawili si znani mi ju gestapowcy.
- Ten idiota doktor ci uwierzy? Co za gupiec. Teraz my znowu mamy ci wie do szpitala.
Diabli nadali... - mrucza wyszy. Milczaem.
- askawy pan bdzie dobry pj do auta na wasnych nogach czy mamy zanie? - krzykn
z irytacj.
148
149
- Sam pjd. Wol sam... - odparem obojtnie.
Przestraszyem si, e moje sowa zabrzmiay ironicznie i wyzywajco. Wysoki wida odczu
to, bo wbi we mnie wzrok i jakby szykowa si do uderzenia.
- Wol sam, mamusiu... Wol sam, mamusiu... - usyszaem piskliwy, przedrzeniajcy rechot
niszego, ktry akurat wchodzi midzy nas. Moe wola nas rozdzieli?
- Wstawaj, winio! - rozkaza wyszy.
Szedem szpitalnym korytarzem. Podtrzymywali mnie gestapowcy, najwyraniej wciekli z
powodu swej roli. Wysoki rzuca grone spojrzenia mijanym lekarzom i pielgniarkom. Oni z
kolei starali si przesa mi jaki gest sympatii i solidarnoci. Umiech. Mrugnicie okiem.
Lekkie uniesienie doni. Mj powrt odbierali take jak swoje mae zwycistwo.
Idc pomidzy Niemcami, zastanawiaem si, jaki bdzie fina. Czym si zakoczy ten mj
pobyt w szpitalu? Ile czasu uda si symulowa chorob? Czy Niemcy w kocu nie cign
jakiego swego zaufanego doktora, ktry mnie rzetelnie przebada? Wyobraaem te sobie
leenie odogiem w ku, mierzenie temperatury, obshichiwanie, zmienianie opatrunkw.
Sowa pociechy od lekarza i pielgniarek...
Wszystkie te przewidywania sprawdziy si. Rutyna kolejnych dni przygniota mnie swoj
monotoni. Bezczynno wzmagaa podenerwowanie.
Jedenastego dnia koo poudnia drzwi pokoju otworzyy si i wesza moda, elegancko ubrana
kobieta. W rku trzymaa... bukiet biaych r. Mina siedzcego gestapowskiego stranika i
podesza do mego ka. Byem jeszcze bardziej zdumiony, gdy odezwaa si po niemiecku.
- Czy rozumie pan niemiecki? - zapytaa.
- Rozumiem. Ale czego pani chce? - odburknem. Gestapowiec, leniwie dotd drzemicy,
zacz bacznie si przyglda. Zaczem myle, e pewnie pomylia pokoje i szuka kogo
innego.
- Jestem Niemk. Byam tu operowana na wyrostek robaczkowy. W tym szpitalu wiele o panu
mwiono i wyraano wspczucie z powodu tego, co pan przeszed. Przynosz te kwiaty,
eby pan nie myla, e wszyscy Niemcy s jednakowi... - powiedziaa szybko.
Oniemiaem z wraenia. Albo ona nie wie, e w sali jest gestapowiec, albo jest to jaki
kolejny podstp majcy mnie w co uwika.
- Ja pani w yciu nie widziaem. Nie znam pani. Nie wiem, czego pani chce... wykrzyknem.
- Niech pan nie bdzie taki zawzity. Gdy si pan nauczy wybacza, bdzie panu lej y.
Stanie si pan szczliwszy... - pooya kwiaty na moim ku. Gestapowiec nie spuszcza jej
z oczu.
- Dzikuj za te kwiaty, ale ja pani nie znam! Nigdy pani nie widziaem -krzyczaem.
Stranik podnis si z krzesa. Podszed do drzwi i zatarasowa drog.
- Pikna mowa - powiedzia po niemiecku.
Schwyci dziewczyn za rk i sprawnie wykrci na plecach. Pchn z powrotem do pokoju.
- Ja tej pani nigdy nie widziaem. Niech jej pan nie robi krzywdy - staraem si wystpi w jej
obronie.
- Zamknij si. Szkoda twoich si, bo ci jeszcze bd bardzo potrzebne -wrzasn.
Zacz rozszarpywa kwiaty, czego szukajc. Znw chwyci dziewczyn za rk i wypchn
z pokoju.
Po godzinie zjawi si inny gestapowiec. Nigdy go przedtem nie widziaem. Sprawia
wraenie czowieka inteligentnego i oczytanego. Mia okoo czterdziestki. Nosi okulary w
rogowej oprawie. Ubrany by w tweedowy garnitur w jodek. Zapyta o zdrowie, potem
rzuci kilka uwag o szpitalach i ich organizacji. Sprawnie przeszed do nauki, wymieniajc
kilka polskich uniwersytetw oraz kierunkw bada, w jakich si specjalizoway. Mwi o
wojnie jako formie realizacji zbiorowych de narodw i imperiw. Niewtpliwie chcia
zrobi na mnie wraenie.
- Mogoby si wydawa, e ludzie obyci z uprawianiem polityki i inteligentni znajd inne
sposoby na przekazywanie informacji ni... dziewczyna z bukietem r.
Zawiesi gos. Nic nie odpowiedziaem.
- Chc jedynie zauway, e pascy koledzy zupenie si nie spisali. To z ich strony naiwne mwi dalej. Nie jest moim zadaniem wypowiadanie si na temat pana dziaalnoci. C, za
dwie godziny poegnamy pana...
Przerwa i przyglda mi si bacznie. Staraem si zachowa obojtny wyraz twarzy, cho
myli kbiy si w gowie. Czyby tak mia wyglda koniec? Zabior mnie gdzie i zastrzel
jak psa?
- Zdajemy sobie spraw z pana tragicznego stanu zdrowia i katastrofalnych skutkw, jakie
moe mie dla pana podr. Nie ma jednak wyboru, bo pascy koledzy wiedz, e pan tu
jest...
Zdj okulary i zacz je czyci pedantycznie kawakiem irchy, wycignitej z grnej
kieszonki marynarki. Nie wiedziaem, co to wszystko znaczy. Czyby rzeczywicie
Podziemie chciao si ze mn skontaktowa przez jak egzaltowan Niemk? Czy jej wizyta
bya elementem gry niemieckiej? A moe byo tak, jak... byo? Moe zrobia szczery gest,
ktry wywouje teraz jakie dorane dziaanie?
- Dziewczyna jest niewinna - powiedziaem. Gestapowiec przerwa czyszczenie szkie.
- Jeeli tyle tylko chce mi pan powiedzie, to niech si pan zbiera do wyjcia.
Zaczem wygrzebywa si z ka.
150
Rozdzia XV RATUNEK
B
co mwi, oraz peni tu jak rol, o ktrej nie wiem. Ostrono nakazywaa jednak
milczenie.
- No dobrze, niech si pan przepi - rzuci doktor i wyszed.
Pielgniarka zmienia mi opatrunki. Nie mwia nic, a ja si te nie odzywaem. Zauwayem,
e ma na sobie strj zakonny. Po opatrzeniu ran wysza, mwic: "Dobranoc".
Rano zbudzia mnie inna siostra. Bez sowa woya mi w usta termometr. ledziem supek
rtci z niepokojem. Zatrzyma si w punkcie skali oznaczonym 37,7 stopni Celsjusza.
Pielgniarka spojrzaa na termometr i gono powiedziaa: "Trzydzieci dziewi i sze".
Signa po kart chorobow i zapisaa wynik. Wysza. Po chwili zjawia si z mczyzn w
rednim wieku i w lekarskim fartuchu.
- Jestem tu ordynatorem - powiedzia gono. - Pana stan jest ciki. Jest jednak nadzieja na
wyleczenie, pod warunkiem, e nam pan bdzie pomaga. Musi pan wykonywa wszystkie
polecenia, bo jak nie, to... mamy wielu miejscowych pacjentw, ktrzy czekaj na ko. A
teraz pana zbadam.
153
152
Ordynator stara si, aby jego gos by dobrze syszany na korytarzu, gdzie siedzia stranik.
Po chwili kaza wynie tac z brudnymi bandaami. Siostra, idc, zawadzia o nog
stranika. Stracia rwnowag, a taca upada na podog. Stranik natychmiast popieszy z
pomoc.
- Teraz niech pan sucha - wyszepta doktor. - Kiedy wyjd, pan zacznie jcze i wzywa
gono ksidza, bo... pan umiera. Bd pan dobrej myli. Nie zostawimy tak pana...
Wrcia siostra.
- Temu pacjentowi prosz co dwie godziny zmienia opatrunki i pilnowa, eby nie wstawa.
W razie problemw jestem u siebie - wyda polecenie ordynator.
Odchodzc, spojrza na mnie i rzuci jakby od niechcenia:
- Jak si chce y, to trzeba sucha. Trudno, darmo... Zrozumiaem, e chyba otrzymaem
szans.
-O Jezu, umieram... Siostro, siostro... Ksidza! Niech siostra sprowadzi ksidza. Musz si
wyspowiada - zaczem przedstawienie.
Zakonnica spojrzaa na mnie obojtnie i podesza do stranika. Ten, ku memu zdziwieniu,
stan przed ni wyprostowany. Przytakiwa gow, gdy do niego mwia. Po chwili siostra
wesza z ordynatorem. Nadal gono wzywaem ksidza i jczaem.
- Prosz natychmiast przesta. Siostra zawiezie pana do spowiedzi. I prosz zwrci uwag,
e tu le inni chorzy. Pan tu nie jest jedynym pacjentem - strofowa mnie doktor.
Siostra tymczasem przyniosa szlafrok. Ubraa mnie i zostaem umieszczony na wzku.
Jechalimy korytarzem, a za nami kroczy stranik.
Szpitalna kaplica miecia si na parterze. Zastalimy tam starszego wiekiem, dobrotliwego
ksidza. Wyspowiadaem si. Przede wszystkim wyznaem ch popenienia samobjstwa.
Zareagowa spokojnym przypomnieniem, e Bg nie pozwala na odbieranie nikomu ycia,
take - sobie.
- Nie bj si, synu, wroga. Nie tra wiary w Pana i Jego Syna. Wszyscy tu widzimy, jak
cierpisz za Polsk. Wszyscy chc ci pomc. Mdl si, a pomoc nadejdzie. Pozosta z
Bogiem... - mwi ksidz z wielk pewnoci.
Przyjem jego sowa za zapowied odmiany mego losu. Nie wiedziaem, jak miaaby si ona
dokona, ale osignem spokj.
Pod koniec nastpnego dnia wrciy myli zwizane ze stanem bezczynnoci i koniecznoci
symulowania cikiej choroby. Staraem si panowa nad ciaem, ale zupenie inaczej, ni
rozumie si potocznie. Zwykle kojarzy si to z mobilizacj do wysiku, znoszenia blu,
wzmagania odpornoci na trudne warunki otoczenia. U mnie wysiek skierowany by na
"wmwienie" ciau, e jest sabe, wycieczone i bezuyteczne. Sprawdziy si w mojej osobie
teorie psychologiczne mwice o cisych zwizkach pomidzy stanem ducha a stanem
fizycznym. Nie byem w stanie samodzielnie si porusza, je, umy si czy nawet wsta z
ka. Mimo zaywania lekarstw cigle odczuwaem intensywny bl gowy, miaem dreszcze i podwyszon temperatur.
Na wniosek ordynatora dyrektor szpitala wyda zgod, abym codziennie mg odbywa
modlitw w kaplicy. Powodem tego przywileju by wanie "bardzo ciki stan zdrowia".
Byem zatem codziennie transportowany na wzku i pozostawaem w kaplicy okoo godziny.
Stanowio to niewtpliwe urozmaicenie monotonii szpitalnej, ale take dawao mi nadziej, e
jeeli co si zacznie dzia w zwizku z uwolnieniem mnie, bdzie to miao zwizek z
kaplic. Tu bowiem byem pilnowany mniej uwanie.
Ktrego dnia zakonnica, ktra przywioza mnie z sali chorych, uklka koo mnie podczas
modlitwy. Nigdy tego nie robiy inne siostry. Odebraem to jako szans. Nie spogldajc
nawet w jej stron, zapytaem:
- Czy zechce siostra poczeka do czasu, a skocz si modli?
- Tak. Przecie ja mam pana odwie do sali na gr... - odpowiedziaa cicho.
- Chciabym o co zapyta, ale jak wyjd z kaplicy ludzie.
- Moe pan zapyta o wszystko.
Siedziaem w swoim wzku i mylaem, czy mog jej zaufa. Chd w pomieszczeniu, zapach
kadzida i jej stanowczy spokj dodaway mi otuchy. Postanowiem zaryzykowa.
Kiedy ostatni chory wyszed, pochyliem si w jej kierunku.
- Wiem, e jest siostra dobrym czowiekiem. Ale czy jest siostra dobr Polk?
Przerwaa modlitw i spojrzaa mi uwanie w oczy.
- Su Bogu. Polsk kocham... Nadal przygldaa mi si z uwag.
- Mam do siostry prob. Chc jednak uczciwie przestrzec, e to moe by niebezpieczne.
Niech siostra powie szczerze, jeeli nie bdzie moga speni proby - powiedziaem szybko.
- Jeli bd moga pomc, zrobi to.
- Wiedziaem, e tak siostra odpowie. W miasteczku mieszka rodzina Rysi-skich. Crka ma
na imi Stefa. Prosz j odszuka i powiedzie, e przychodzi siostra od Witolda. Niech
siostra opowie, jak si czuj i co si ze mn dzieje...
- Zrobi to jeszcze dzi...
- Dzikuj. atwo do nich trafi... - podaem adres. - A "Witold" to mj pseudonim.
- Domyliam si... Musimy wraca - zakoczya.
Kamie spad mi z serca. Myl, e nie jestem sam w wiecie opanowanym przez wroga,
przynosia ulg.
Drugiego dnia niecierpliwie wygldaem zakonnicy. Gdy wesza do sali, utkwiem w niej
wzrok.
- Za kilka dni odwiedzi pana siostra zakonna z pobliskiego klasztoru - powiedziaa, podajc
termometr.
155
154
- Po co miaaby mnie odwiedza?
powizania konspiracyjne. Jego widok zaskoczy mnie do tego stopnia, e nie mogem wyda
z siebie gosu.
- Co ci tak zatkao? Gratuluj udanego rozwodu z gestapo. Nie by to zwizek, w ktrym
kwite, prawda? - artowa.
- Dziki, Stasiu... - wydukaem. - Ale co teraz?
- Co my tu mamy? - usyszaem.
Rosa wyciga z krzakw dk. Wyda komend zajmowania miejsc. Odbilimy od brzegu.
Byo nas piciu. Przynajmniej o dwch za duo w stosunku do wielkoci odzi. Do wiose
siad siacz, a mnie usadowiono tu przed nim po lewej stronie. Rwcy nurt znosi nas szybko.
Plan zakada, e mamy jak najszybciej osign przeciwlegy brzeg. Tymczasem nioso nas
rodkiem . nurtu rzeki i wszelkie wysiki, aby si przedrze w podanym kierunku, byy
bezowocne. Wiolarz kl, a dk hutao coraz bardziej. W pewnej chwili przestaem si
trzyma burty, aby rozprostowa rce. Wystarczy jeden moment. Wpadem do wody.
Olbrzym odoy wioso i spokojnie chwyci mnie
za konierz. Przy pomocy innych wytaszczy na pokad. Drug rk cay czas wiosowa,
starajc si zachowa stabilno odzi. Dysponowa nieprzecitn si. I wielkim
opanowaniem na dodatek.
Leaem teraz mokry jak kura na dnie dki i trzsem si z zimna. O dziwo, z takim
"balastem" na dnie zacza jakby lepiej sucha sternika. Po godzinie walki z nurtem
dotarlimy wreszcie do ssiedniego brzegu. Staszek ukry dk w nabrzenych trzcinach, ja
tymczasem machaniem rk i podskokami staraem si pokona zimno.
Poszlimy w kierunku lasu. Staszek najwyraniej stara si odzyska orientacj. Rzeka zniosa
nas dalej, ni oczekiwa. Wreszcie jako zlokalizowa nasze pooenie. Po ponadgodzinnym
marszu lenym duktem dotarlimy na skraj wsi. W dali majaczya stodoa. Skierowalimy si
do niej. Rosa sprawdzi, czy rzeczywicie jest to waciwe miejsce.
- Koniec. Tu si rozstajemy. Ty idziesz do stodoy. Zagrzebiesz si w sianie i przepisz. Rano
odwiedzi ci gospodarz. Ukryje ci. Jak gestapo przestanie za tob gania, przyjdziemy po
ciebie... - egna si Staszek.
Chciaem jako wyrazi wdziczno za to, co dla mnie zrobiono.
- Panowie... Ja bardzo wam dzikuj/Uratowalicie mi ycie... -jkaem si, dzikujc.
- Suchaj uwanie - przerwa mi ostro Rosa. - Mielimy dwa rozkazy. Pierwszy - uratowa ci
i zrobi wszystko, aby doprowadzi na miejsce. I drugi -jeeli si nie uda, zlikwidowa.
Gdyby co wypado, mielimy ci rozwali. Dzikuj sobie, e wytrzyma.
Chcia odej.
- Stachu, a mielicie te ustalone, kto mnie zabije? - spytaem.
- Tak. To by jeden z punktw planu - odpar sucho.
-Kto?
- A tego to ju si nigdy nie dowiesz...
Podszed do mnie "Duy" i klepn mocno w plecy.
- Przyjemnych snw ycz... - przerwa wreszcie swoje caonocne milczenie. - Mio si razem
podrowao.
Po drabinie wgramoliem si na siano. Padem w nie w stanie kracowego wyczerpania.
Byem wolny.
158
Rozdzia XVI
OGRODNIK
S
iedziaem ukryty, podczas gdy moi przeladowcy dwoili si i troili, aby mnie odnale.
Przede wszystkim obstawili drogi wychodzce z Nowego Scza oraz stacje kolejowe.
Kontrolowano pojazdy, pasaerw, a take pieszych. Poszukiwano zreszt nie tylko mnie, ale
take niemieckiego stranika. Znikn i lad po nim zagin. Niemcy uznali najwidoczniej, e
to on by gwnym wsplnikiem mojej ucieczki. By moe osabio to impet poszukiwa w
rodowiskach polskich. Kiedy pniej pytaem o losy tego stranika, powiedziano mi bez
wdawania si w detale, e odda Podziemiu nieocenione usugi. Tu przed pnoc w dniu
ucieczki spa tak spokojnie, bo wypi w herbacie rodek usypiajcy. Sam go sobie
zaaplikowa, eby nie musie udawa, e pi. W razie czego mg take mwi, e go upili
Polacy. Nie ryzykowa jednak przekonywania rodakw o swojej niewinnoci i... uciek.
W stodole przebywaem trzy dni. Goci mnie stary, siwowosy socjalista, dobrze pamitajcy
Pisudskiego z lat wsplnej walki z caratem w 1905 roku. Czowiek ten z dum
zakomunikowa mi, e to wanie PPS zorganizowaa moj ucieczk, a sfinansowanie jej z
kasy partyjnej zarzdzi Cyna. To by paradoks. Socjalici, czsto zwykli robotnicy, byli mi
zupenie obcy. Nie miaem z nimi adnego kontaktu przed wojn, wyczajc moe Cyn.
Naturalnie czytaem w gazetach, e walcz o lepsze warunki ycia, o prac, o uzyskanie
wpyww politycznych na bieg wydarze w Polsce, ale byli dla mnie wiatem tak odlegym,
e a nierzeczywistym. Przypomniaem sobie sowa matki, ktra najwyraniej, nie
dopuszczajc myli, i mog kiedykolwiek spotka na mej drodze robotnikw, przestrzegaa
mnie przed... aktorkami, hazardzistami i radykaami.
Gospodarz by mistrzem kamuflau. Ukry mnie w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu
wykopanym w klepisku stodoy, a nastpnie przykrytym deskami. Na deskach leaa soma
oraz rozmaite narzdzia rolnicze. O kryjwce nie wiedziaa ani ona, ani dzieci, czsto
odwiedzajce stodo.
Znosiem moje uwizienie le. Byem osabiony. Najprawdopodobniej gorczkowaem. W
dzie siedziaem pod podog, a wychodziem dopiero po zmierzchu, aby rozprostowa koci
i pooddycha wieym powietrzem. Gospodarz po kolacji przychodzi z jedzeniem i
intensywnie namawia do posilania si. Zmienia mi take opatrunki.
Za kadym razem staraem si go zagadywa, jak dugo potrwa jeszcze mj pobyt w
kryjwce. Nie mogem w nocy spa, dostawaem napadw dreszczy. Nerwy jako jeszcze
trzymaem na wodzy, ale bliski byem kryzysu. Gospodarz, widzc to, upewnia mnie, e ju
niedugo zostan zabrany w inne miejsce.
Na trzeci dzie zjawi si wraz z nim mody czowiek o wygldzie zawodowego oficera.
Bystry, uwany, kategorycznie formuujcy opinie, momentami nonszalancki, pewny siebie.
- Mam pana poinformowa, e jutro wieczorem zostanie pan zabrany w pewne miejsce, gdzie
spdzi pan kolejne cztery miesice - powiedzia tonem zaproszenia na spotkanie towarzyskie
czy raut.
Poniewa nic nie odpowiedziaem, kontynuowa:
- Mam nadziej, e rozumie pan sens tego rozkazu. Pominwszy fakt, e lekarz ze szpitala
uwaa, e jest pan chory i wymaga leczenia, naley dokadnie zatrze po panu lady. Nie
bdzie pan bra udziau w dziaalnoci konspiracyjnej ani kontaktowa si z jakkolwiek
komrk organizacyjn Podziemia, dopki nie otrzyma pan rozkazu. Jeeli nie podporzdkuje
si pan temu wymogowi, potraktujemy to jako zamanie dyscypliny. Naturalnie z wszelkimi
tego konsekwencjami.
Jego kategoryczny ton zirytowa mnie.
- Tak pan mwi, jakbym by o co podejrzany. Czy moja ucieczka jest jakim przestpstwem?
Czy te moe pan uwaa, e wizienie zrobio ze mnie zdrajc? - wybuchnem.
- Prosz nie gada bzdur! - nie spuszcza z tonu.
Po kilku prbach udao mi si ulokowa w beczce. W jej dolnej czci umieszczono rodzaj
poprzeczki, na ktrej przysiadem, przycigajc do siebie kolana. Skuliem si, jak tylko
mogem. Wz, skrzypic i klekoczc, ruszy.
Podr trwaa okoo dwch godzin, ktre wyday mi si wiecznoci. Beczka, aczkolwiek
ogromnych rozmiarw, nie bya nazbyt stabilna. Kiwaa si, obijaa o skrzynki i deski wozu.
Ja z kolei obijaem si o wntrze beczki. Miaem potuczone okcie, kolana, gow. W kocu
jednak wz zatrzyma si. Furman zeskoczy z koza i wgramoli na wz. Zastuka w beczk.
- Dj echalimy. Moe pan wysiada...
Pomg mi wydosta si na zewntrz. Nogi miaem zdrtwiae i ledwo mogem na nich usta.
Ostre wiato soneczne olepiao. Gdy po jakim czasie doszedem do siebie, zauwayem, e
jestemy na lenej polanie. Po zamknitej beczce wydawaa si mie gigantyczne rozmiary.
Ziele trawy dziaaa kojco. Pomylaem, e rozkosz byoby si na niej przespa.
- Niech pan zazi ju z tego wozu. Panienka czeka - chop wyrwa mnie z zamylenia.
- Jaka panienka? O czym pan mwi?
- Ano stoi za panem.
Obejrzaem si i zobaczyem mod dziewczyn przygldajc mi si z nieukrywanym
zainteresowaniem. Chop rozemia si gono.
Podszedem do niej, aby si przywita. Lew rk trzymaem spodnie za due na mnie o par
numerw. W prawej ciskaem kapsuk z cyjankali. Z kolei kurtka bya tak ciasna, e nie
dawaa si w ogle zapi, a rkawy sigay okci. Obnaona pier ociekaa potem. Czekaem,
kiedy dziewczyna parsknie miechem. Ona jednak zachowywaa po wag.
Nie bya adna, ale jej niada cera i smuka sylwetka robiy due wraenie.
- Mademoiselle, j'ai honte de moi - powiedziaem, skadajc szarmancki ukon.
Zareagowaa scenicznym dygniciem.
- Vous etes excuse, monsieur...
Furman obserwowa nas z ironicznym umieszkiem. Pewnie myla, e scena odgrywana jest
na jego uytek. Poegna si szybko i wsiad na wz. Zaci konia batem i odjecha.
- Otrzymaam instrukcj, aby przyj pana w naszym domu - jej gos brzmia bardzo
oficjalnie. -Nazywam si Danuta Sawa i jestem crk Walentyny Sawy. Mieszkamy w
majtku opodal. Mam nadziej, e bdzie si pan dobrze u nas czu.
- Z ca pewnoci. Mam na imi Witold - powiedziaem z uroczyst powag.
Wyczua kpin.
- Dawno nie widziaam kogo tak chudego. Co prawda wikszo produktw zabieraj nam
Niemcy, ale wystarczy truskawek, liwek i gruszek, aby pana nieco odkarmi...
- Ju si ciesz... - kontynuowaem przekomarzanie.
- No dobrze, teraz serio. Mam panu przekaza "yciorys".
"yciorys" dostawali ci wszyscy czonkowie Podziemia, ktrzy posugiwali si faszywymi
dokumentami. "yciorys" by wymylany, ale musia spenia kryteria prawdopodobiestwa.
Trzeba si go byo nauczy na pami.
- Jest pan moim kuzynem, ktry przyjecha z Krakowa - mwia Danuta. - Niestety jest pan
leniem i czowiekiem nieodpowiedzialnym. Nie utrzyma si pan na adnej posadzie. Jest pan
take chorowity i anemiczny. Doktor za163
162
leci zmian klimatu. Bdzie pan zatrudniony w naszym majtku. Ju pana zarejestrowaam w
Arbeitsamcie.
- Czy wolno wiedzie, co bd robi?
- Jest pan... ogrodnikiem. Zaniemwiem.
- A c ja o tym wiem? Przecie ja ledwo odrniam drzewo od krzaka. Nikt nie uwierzy, e
mam przygotowanie w tym fachu - zaprotestowaem. Umiechna si ironicznie.
- Jak mona nie by wraliwym na przyrod? Tacy jednak jestecie wy, mieszczuchy. To
jednak zostao przewidziane. Jako le i miglanc, bdzie si pan wymigiwa od roboty.
Chodzi z kta w kt. Narzeka na reumatyzm. No, moe z wyjtkiem, kiedy bdzie si pan
interesowa adnymi dziewczynami...
- askawa pani, przecie na pierwszy rzut oka wida, e jestem powanym czowiekiem. Nie
dam rady tak si zgrywa. Przerwaa mi.
- Gdy zajedziemy na miejsce, zrobimy obchd caego gospodarstwa. Wszyscy musz pana
widzie. Suba, chopi, ludzie ze wsi, ksidz dobrodziej. Czy to jest jasne?
- No dobrze, ale co zrobi, gdy kto zada mi pytanie z dziedziny ogrodnictwa?
- Po pierwsze, bdzie pan ogrodnictwa intensywnie uczony. Co dzie przed wyjciem w pole
wysucha pan mego wykadu. Bdzie on na temat tego, co si tego dnia bdzie robio. Gdyby
jednak kto askawego pana zaskoczy, prosz si... zirytowa, e zadajpanu a tak gupie
pytania, i zwrci si do mnie. A najlepiej niech pan cay czas wyglda na znudzonego i
obojtnego.
- Jestem pani pilnym uczniem... - stuknem obcasami.
Cieszyy mnie te arty i przekomarzania. Nareszcie mogem z kim normalnie rozmawia.
Tego mi brakowao. Normalnoci.
Dziewczyna podbiega do bryczki i wycigna wielki, jasny paszcz. Podaa mi go z
umiechem.
- Nie znalimy pana rozmiarw. Prosz to woy. Jutro dobierzemy co bardziej pasujcego.
- Kiedy mi wcale nie jest zimno...
- Niestety jest pan gupi. Tu nie chodzi o to, aby pana rozgrza, tylko aby zasoni to, co pan
ma na sobie. Przecie tak nie mona pana ludziom pokaza.
Ubieraem si z min mczennika. Wsiedlimy do bryczki. Gdy spoczem na pluszowym
siedzeniu, ogarno mnie zmczenie. Chciao mi si spa. Danuta zobaczya to.
- Nie musi pan... Chciaam powiedzie: nie musisz, kuzynie, si krpowa. pij i nie mcz si
wymylaniem dowcipw. Jutro bdziesz mia wicej czasu na byszczenie w towarzystwie.
Nagle co jej si przypomniao.
- Podaj wino - wydaa polecenie wonicy.
Stangret, mruczc pod nosem, wyjmowa ze schowka bagaowego butelk.
- No i doczekalimy... Panienka proponuje wino nieznajomemu mczynie. Chwaa Bogu, e
pan nie doy... - gdera, wycigajc korek.
Poda mi butelk. Gboki haust otrzewi mnie. Nie byo ju mowy o nie. Jechalimy przez
las. Dawniej widziabym tylko drzewa, teraz mylaem, jak mona by wykorzysta ten teren
na kryjwki czy miejsca spotka cznikw. Podziemie zmienio mj sposb widzenia rzeczy.
Wreszcie dojechalimy na miejsce. Otoczyli nas chopi i z pewnego oddalenia przygldali si
nam, wymieniajc komentarze. Danut otoczya dzieciarnia. Jedno przez drugie, dzieci
przepychay si w jej kierunku, cigny za rce, co mwiy. Do gwaru powitania doczyo
gdakanie kur, porykiwanie krw i szczekanie psw. Przepychajc si, torowaem sobie drog
do Danuty. Bya bardzo zadowolona z powitania, jakie nam zgotowano.
Po kilku schodach weszlimy na szerok werand. Teraz mogem lepiej si porozglda.
Przed domem rozciga si wielki trawnik z klombem piwonii porodku. Dworek otoczony
ciany dworu rodzinnego Saww zapenione byy portretami i fotografiami. Stare obrazy
przedstawiajce grupy ludzi na balach, polowaniach czy kuligach ssiadoway z portretami
brodatych dostojnikw w kontu-sz^ch i gronie wygldajcych matron. Midzy nimi trafiay
si zdjcia wspczesne. Pord nich bez trudu wypatrzyem fotografi maturaln Danuty. Na
jej piegowatej twarzy malowao si dostojestwo i duma. Podobnie jak na portretach jej
przodkw. Nie mogem oderwa wzroku od tej fotografii.
- Widzi mama? - usyszaem za sob gos Danuty i poczuem silnego kuksaca w bok. - Takie
oto maniery przywozi si z miasta. Stoi taki i gapi si na obrazy jak sroka w ko, a swojej
cioci nawet dzie dobry nie powie.
Zmieszaem si. Nie wiedziaem, czy najpierw przeprasza za natrtne "podgldanie"
rodzinnych pamitek, czy te za niezauwaenie wejcia do pokoju obu pa. "Ciocia" bya tg
kobiet o zaskakujco modej, rumianej twarzy- Miaa lnice kasztanowe wosy i orzechowe
oczy. Nie moga mie wicej ni szedziesit lat. Umiechaa si do mnie, a ja kleciem
przeprosiny.
- Jednak umie mwi... - chichotaa Danuta.
- Przesta dokucza - usyszaem cichy i melodyjny gos zupenie nie pasujcy do postury
"ciotki".
Kobieta podaa mi do i przedstawia si.
- Prosz nie zwraca uwagi na Danut. Lubi dokucza. Mam nadziej, e siL pan bdzie
dobrze u nas czu. Crka powiadomia mnie, e jest pan naszym kizynem. C, kuzynom
trzeba pomaga. Takie ju czasy, e oprcz kuzynw, z ktrymi jestemy spokrewnieni,
mamy teraz nowych, przyprowadzanych przez Danut. Moe jestem ju za stara na te nowe
czasy...
- Przepraszam i z caego serca dzikuj. Postaram si nie sprawia kopotu.
- Nie ma o czym mwi - zakoczya temat. - Ale, ale... Jaki ty chudy, mj chopcze. Co z
tym zrobimy. Na razie odpoczywaj. Potem napijesz si mleka i co zjesz. No i opowiedz
ciotce, co tam nowego w Krakowie.
- O Boe, kiedy ja ostatnio piem mleko prosto od krowy?! Na taki upa, jak dzi, to najlepsze
lekarstwo. Mam nadziej, e u cioci wszystko w porzdku -staraem si wej w now rol.
Cie przemkn po jej twarzy.
- Prawd mwic, nie bardzo. Szwaby nie s przecie anioami, a mj syn Lucjan...
- Mamo, przesta! - niemal krzykna Danuta.
Przez pierwsze trzy tygodnie staraem si doprowadzi do adu moje zdrowie. Unikaem
wysiku, odywiaem si dobrze i przyjmowaem lekarstwa dostarczone od doktora. Wiele
czasu spdzaem na czytaniu ksiek. Chodziem na spacery. Staraem si take wej w
komityw ze sub, co mogo si okaza bezcenne, gdyby zaistniao jakie zagroenie.
Jedynie stary stangret, ktry odbiera mnie wraz z Danut, ignorowa moje prby zblienia
si. Uwaa si za osob o szczeglnej pozycji we dworze, jako wierny suga nieyjcego
pana i depozytariusz reprezentowanych przeze wartoci.
Wyjtkow sympati obdarzaa mnie natomiast kucharka. Bya kobiet potnej postury. W
kuchni bez najmniejszego wysiku dwigaa wielkie koty z zup, do podniesienia ktrych
potrzeba by normalnie dwch ludzi. Niemcw szczerze nienawidzia i miotaa pod ich
adresem wulgarne przeklestwa, wymachujc przy tym noem rzenickim jak szabl. Zawsze
mogem liczy na najlepsze kski. Miaa, jak si zdawao, misj doprowadzenia mnie do
"ludzkiego wygldu". Nie przeszkadzaem jej w tym. Jadem wszystko, co mi podsuwaa.
Kucharka miaa crk, ktra zatrudniona bya we dworze jako pokojwka. Sylwetk
przypominaa swj matk. Pokj wka raczya mnie niezliczonymi opowieciami o
mieszkacach wsi i wacicielach ssiednich majtkw.
W kuchni pracoway jeszcze dwie pomocnice, kilkunastoletnie dziewczyny wiejskie o
rumianych twarzach i nieustannej skonnoci do chichotania.
Domownicy, poczynajc od pani Walentyny, a na rozszczebiotanych pomocnicach
kuchennych koczc, sprawiali wraenie zwizanych wzajemn lojalnoci i zaufaniem.
Pocztkowo wydawao mi si, e jest to kwestia klimatu stworzonego przez wacicielk
majtku i jej crk. Potem doszedem do wniosku, e jest jaki inny, gbszy powd. Jaka
tajemnica, ktrej strzegli przede mn.
Ktrej nocy, lec w ku, usyszaem dziwne odgosy dochodzce z ogrodu i ciszone
gosy. Podszedem do okna. Zobaczyem Danut spacerujc z jakim mczyzn. Zdbiaem.
Nastpnego dnia przy niadaniu niby od niechcenia rzuciem:
- Romansowanie jest miym zajciem... Chodzenie noc po ogrodzie nie zawsze wychodzi na
dobre. Przemoczysz nogi, dostaniesz kataru i... nici z amorw.
Jej twarz staa. Rzucia mi piorunujce spojrzenie.
- Jakim prawem podgldasz i wszysz wokoo? - spytaa oschle. - W nocy nigdzie nie
wychodziam. Masz, kuzynie, halucynacje.
167
166
To mnie rozzocio.
- Rb sobie, co chcesz. Flirtuj, z kim chcesz. Tylko nie mw mi, e jestem lepy. Ja artuj, a
ty si unosisz...
- Przepraszam. Nie czuj si najlepiej. Jednak to ty nie masz racji. Nigdzie nie wychodziam.
Wzruszyem ramionami i daem spokj. Istotnie nie powinienem rozgasza publicznie
swoich obserwacji. Jej flirt nie by moj spraw.
W nastpnym tygodniu nie narzekaem na brak zaj. Chcc zachowa pozory, e jestem
ogrodnikiem, nie mogem dalej zwleka z poznaniem gospodarstwa. Musiaem zacz
wypenia warunki narzucone mi przez "yciorys", aby jak najprdzej mc si spotka z
oficerem cznikowym i skrci czas kwarantanny do minimum.
Perspektywa inspekcji gospodarstwa przeraaa mnie. Nigdy nie pocigaa mnie botanika i
zoologia. W szkole cierpiaem mki, gdy musiaem si przygotowa z tych dziedzin do
odpowiedzi czy klaswki. Teraz miaem gra dyplomowanego ogrodnika. eby si to mogo
uda, musiaem kamuflowa ignorancj sprytem.
Planowalimy z Danut nastpny dzie. Po dugiej dyskusji zdecydowalimy si na prb
generaln. Udalimy si w t cz gospodarstwa, ktr mielimy wizytowa nastpnego
dnia. Miaem zadawa pytania dotyczce upraw i rolin. Wypado to nieudolnie. Moja
nauczycielka zacza zdradza niepokj.
- Mylisz, e sobie dasz rad?
- Prawd mwic, nie sdz... Co bdzie, kiedy zamiast mwi o kapucie, pomyl kolejno
i zaczn recytowa tekst o pomidorach? Przecie to bdzie kompromitacja.
- Hmmm... To jest problem.... - mruczaa zakopotana. -Na kady problem musi jednak by
jaka rada.
- A ja bez problemw nie mog y. Jestem bez nich jak ryba bez wody -zawoaem radonie.
-1 oto, co proponuj...
Zapaem notes i owek. Drug rk chwyciem do Danuty i pocignem j w kierunku
ogrodu. Pogoda bya pikna. wiecio soce. Drzewa rzucay gboki cie. Usiedlimy na
aweczce pod grusz.
- Nim powiem o moim pomyle, chc ci przeprosi za uwagi przy niadaniu. Nie miaem
zamiaru ci urazi.
- Nie ma o czym mwi. Prosz, zapomnij o wszystkim. A teraz sucham. Wstaem z awki i
przybraem poz belfra.
- Wszystkie uwagi, jakie mi daa, ponumeruj. Z kolei na skraju kadego zagonu wetkn
patyk z wpisanym numerem. Wieczorem wyucz si wszystkiego na pami. Co o tym
sdzisz?
- Plan jest genialny - zamiaa si.
Nastpnego dnia kroczyem u boku Danuty wzdu zagonw, rzucajc od niechcenia uwagi w
rodzaju: "nasiona w tym roku nie najlepsze", "te pomidory chyba miay za mao soca", "kapust mona byo sadzi gciej". Zatrzymywaem si
koo pracujcych i chwaliem ich.
- wietnie, wietnie... - mruczaem pod nosem. - Jeszcze gdybycie tu mieli jakiego
mczyzn, ktry pokierowaby ca gospodark... Brak tu mskiej rki.
Ktem oka widziaem, jak twarz Danuty purpurowieje z wciekoci. Znowu
przeszarowaem.
Nim dotarlimy do domu, dziewczyna nieco si uspokoia. Satysfakcja z udanego "debiutu"
braa gr nad zoci. Przed wejciem na schody schwycia mnie za rk.
- Nim wejdziemy, musisz co wiedzie. Podeszlimy do awki i usiedlimy.
- Nie mylie si, mwic, e widziae mnie przez okno. Byam z kim z Podziemia, kogo
chyba znasz. Zastanawialimy si, czy jeste ju dostatecznie silny, aby wykonywa jakie
zlecenia. On tu si zjawi dzisiejszej nocy i bdzie chcia z tob rozmawia. Nie wiem, o ktrej
godzinie...
Wstaa z awki. Siedziaem bez ruchu.
-No, kuzynie, ruszaj si. Kolacja czeka. Co do mnie, mog zje konia z kopytami...
Nim zdyem zada jakiekolwiek pytanie, pocigna mnie za rk w kierunku domu.
Jadem, mylc cay czas o nadchodzcym spotkaniu. Dawao nadziej, e okres
bezczynnoci zblia si do koca.
Po deserze Danuta powiedziaa, e boli j gowa, i udaa si do swego pokoju. Kilka minut
pniej, zamieniwszy z "ciotk" par zda, te poszedem do siebie. Przysunem fotel do
okna i zaczem czyta. Emocje caego dnia i wysiek zwizany z chodzeniem po
gospodarstwie w trzydziestostopniowym upale sprawiy, e usnem szybko.
Byo dobrze po pnocy, gdy poczuem trcenie w rami. Otworzyem oczy i skoczyem na
rwne nogi. Za fotelem staa Danuta.
- On ju jest w ogrodzie i czeka. Przyjd tam za dziesi minut - mwia po cichu.
Wysza. Najwidoczniej mieli co do omwienia beze mnie.
Odczekawszy dziesi minut, zaczem schodzi po schodach najciszej, jak potrafiem. Oczy
dugo nie mogy si przyzwyczai do ciemnoci. Usyszaem rozmow Danuty z mczyzn.
Jego gos wyda mi si znajomy. Dziewczyna, paczc, skarya si na z sytuacj majtku,
na brak pienidzy, na pazerno Niemcw konfiskujcych pody rolne. Do tego ten cigy lk
o... niego.
Poczuem si nieswojo. Danuta sprawiaa wraenie silnej, pewnej siebie, odpornej na
przeciwnoci. Mczyzna uspokaja j. Gdy podszedem bliej, ze zdziwieniem rozpoznaem
oficera cznikowego, ktry udziela mi instrukcji w stodole.
169
168
- Jak si mamy? - rzuci na powitanie. - Danuta dobrze si tob zajmuje? Gdyby bya
niegrzeczna, pozwalam ci da jej klapsa.
Odpowiedziaem, e taka dokadnie jest, ale cierpienia znosz z godnoci.
- Gratuluj wtapiania si w krajobraz... - powiedzia oficer. - Ledwo ci poznaem.
W ten sposb Podziemie okrelao umiejtno niezwracania na siebie uwagi. Uwaano to za
wielki atut.
- No, aleja tu nie przyszedem, aby ci prawi komplementy, tylko mwi o twoich
problemach - doda.
Po chwili poprosi Danut, aby przyniosa co do jedzenia.
- Jestem godny, a poza tym chc rozmawia z Witoldem sam na sam - nie owija w bawen.
Odesza bez sowa komentarza. Intensywnie zastanawiaem si, czy jest jej narzeczonym, czy
mem. Czuem, e t tajemnic on sam wyjani.
Oficer tymczasem wycign si na trawie z rkami pod gow. Wpatrywa si w
ugwiedone niebo.
- Co ci powiem - odezwa si. - Jeste tu praktycznie sam z Danut. To uczciwa dziewczyna.
- Dlaczego to mwisz? - spytaem zmieszany.
- Powiedzmy dlatego, e znam siebie dobrze i nie mam powodu, aby sdzi, e ty jeste inny.
Uznaem to za art i odwzajemniem go.
- Dlaczego si obawiasz o Danut, skoro samjeste takim... podrywaczem? To twoja ona?
- Siostra.
Zamurowao mnie. Wic to jest ten Lucjan, ktrego imi wspominaa pani Walentyna.
Wrcia Danuta z jedzeniem.
- Siostro, nie dopenia swoich obowizkw towarzyskich i sam musiaem si przedstawi
Witoldowi. Sytuacja jest wic jasna... Ale, ale... Jak ty si waciwie, Witold, czujesz? mwi Lucjan.
- Duo lepiej. Musz mie jednak co do roboty. Marnuj czas. Gdybym co dosta, nie
stanowioby to zagroenia. Gestapo pewnie ju mnie nie szuka. Zreszt tak si tu zmieniem,
e nigdy by mnie nie poznali.
Lucjan spojrza na mnie uwanie.
- Co konkretnie chciaby robi? Zastanawiaem si nad odpowiedzi.
- Myl, e nadawabym si do propagandy. Biorc naturalnie pod uwag stan zdrowia i moje
dowiadczenie dziennikarskie.
Mwiem chyba bez przekonania. O propagandzie mylaem bez przyjemnoci.
Produkowanie faszu, kamstwa i szczucia na siebie nie pasjonowao mnie. Szkodzenie
wrogowi byo jednak waniejsze od uczu estetycznych.
Lucjan zdawa si odgadywa moje myli.
- Nie przepadasz za propagand, co? Za par dni dostaniesz odpowied.
Spotkanie dobiego koca.
Przez kilka dni nic si nie dziao. Lucjan nie dawa znaku ycia. Tymczasem Danuta stroia
sobie ze mnie arty. Ktrego wieczoru, gdy siedzielimy w saloniku, w szyb uderzy
kamyk. Podbieglimy do okna. Pod domem sta Lucjan, ktry przez otwarte okno szybko
wskoczy do pokoju.
- Masz chyba le w gowie, przychodzc tak wczenie - zacza mu robi wymwki.
- Nie bj si. Dotd mnie nie zapali, to i nie zapi.
- Nie obchodzi ci, co z nami si stanie? Jak moesz tak ryzykowa - rozpakaa si i
wybiega.
By wyranie skonfundowany.
- To j wykacza - powiedzia cicho. - Jest taka wraliwa. Nie wytrzymuje napicia. To cige
udawanie i duszenie w sobie przey staje si ponad jej siy. Opiekuj si ni, jak moesz.
- Postaram si.
Kiwn gow i zmieni temat.
- Jest zgoda na twoj prac w propagandzie. Przygotujesz list potrzebnego sprztu. Jak
bdziesz gotw, zaczynaj. Mam dla ciebie instrukcje. Przejdmy do drugiego pokoju powiedzia.
W pokoju obok omawialimy szczegy zwizane z moj prac. Lucjan by zadowolony z
moich propozycji i przewidywa, e zostan zaakceptowane. Umiechn si.
- Powodzenia. Nie mam wtpliwoci, e niele dokopiesz szkopom.
- Postaram si. A ty uwaaj na siebie. Wesza Danuta. Wygldaa spokojnie.
- Braciszku, liczyam srebra. W zasadzie ju nie ma czego liczy. To, e wlizgujesz si do
domu jak zodziej, nie znaczy, e masz si tak zachowywa. Jak tak dalej pjdzie, to z
Niemcami z jednej strony a tob z drugiej stracimy wszystko - powiedziaa.
Lucjan pocaowa j w policzek.
- Widzisz, jak mnie traktuj w rodzinnym domu. Siostra obrzuca mnie oskareniami
potwarzami. Cay czas stara si mi dokuczy. Nie mog tego znie. Cze!
Klepn mnie po ramieniu i tyle go widzielimy. Przez chwil wida byo, jak biegnie przez
ogrd i sprawnie wspina si na ogrodzenie.
- Przepraszam za mj wybuch. Straciam kontrol nad sob.
- Nie ma o czym mwi. Trzeba dawa upust uczuciom raz na jaki czas. Pora i spa...
Poegnaa mnie umiechem i udaa si na gr.
Nastpnego dnia zabraem si z energi do pracy. Poprosiem Danut, aby postaraa si
zdoby ksiki telefoniczne, gazety i wszelkie moliwe druki ogoszeniowe.
170
171
- Czy mog. wiedzie, kuzynie, po co ci to? - spytaa.
- Bdziesz wiadkiem narodzin dziea literackiego...
-Czego?!
- List, jaki napisz, bdzie skierowany do wszystkich osb w Trzeciej Rzeszy, ktre posiadaj
polskie nazwiska. Trzeba przypomnie Polakom, e jakkolwiek s formalnie obywatelami
Niemiec, pynie w nich polska krew...
- Dobrze, dobrze. Uspokj si. Jak bdziesz tak krzycza, usysz ci wszyscy, z gestapo
wcznie.
Po jej uwadze usiadem i uspokoiem si. Kontynuowaem ju spokojnie.
- List powinien zachci byych Polakw do poznawania historii swej nowej ojczyzny.
Poka im przykady najdzikszej brutalnoci niemieckiej, terroru i nienawici do innych
Wreszcie Sawa podszed do fotela i nachyli si do ucha swego towarzysza. Szepta dobr
minut. Nie wytrzymaem.
- Skoro panowie chcecie zosta sami, ju wychodz - mj ton by obcesowy. Lucjan spojrza
na mnie ze zdziwieniem.
- Ale bez urazy... Mamy do omwienia co wanego i poufnego. Nie przyszlimy tu z
wizyt...
Zrobio mi si gupio. Wymamrotaem przeprosiny. Zrozumiaem, e zachowaem si bez
sensu. W kocu nie byem u siebie. Poza tym konspiracja wymuszaa bieg zdarze, a nie...
maniery.
- To jest Kostrzewa - Lucjan przedstawi przybysza. Nieznajomy wycign rk. Podaem
swoj. Ucisn j tak mocno, e a przysiadem. Rozemielimy si wszyscy.
- Z nim lepiej nie zaczyna. Ma si wou... - skomentowa Lucjan.
- Widziaem ci trzy... nie, cztery razy w miasteczku. Mio ci pozna -umiechn si
Kostrzewa.
Robi wraenie. Nie wiedziaem, jak go sklasyfikowa. Wyglda na szczerego i otwartego. Z
drugiej za strony - bezkompromisowego twardziela, gotowego zabi bez zmruenia oka.
Takiego, z ktrym lepiej nie zaczyna.
Lucjan zadawa mi pytania zwizane z gospodarstwem, podczas gdy Kostrzewa przechadza
si po saloniku. Wreszcie jakby od niechcenia Sawa zapyta:
- Czy mgby nam w czym pomc?
- Jasne. O co chodzi?
- Nic wielkiego. Za par dni mamy uregulowa z kim rachunki i trzeba, aby kto stan na
czatach...
Uznaem, e powinienem wiedzie co wicej.
- Czy moesz mi powiedzie co bliszego?
- Staniesz za drzewem i jak zobaczysz, e kto idzie, zagwidesz w ustalony sposb. W
porzdku?
- Tak. A kiedy to ma by?
- Za dzie, moe za dwa. Dowiesz si...
Lucjan ruszy do okna. Kostrzewa za nim. Wizyta bya zakoczona. Pozostaem ze swoimi
domysami, o co mogo chodzi. Co miao znaczy "regulowanie rachunkw". Nic nie
przychodzio mi do gowy.
Dwa dni pniej Lucjan zjawi si okoo pnocy. Przywita si.
-To dzi?
- Uhmmm. Za gumowce, bo trawa mokra. Ruszyem w kierunku szafy z butami.
-1 jeszcze co ciemnego, eby ci nie byo wida...
- Robi si...
Sawa usiad w fotelu i zapali papierosa. Szybko przebraem si wedug instrukcji. Gdy
wrciem, zobaczyem, e Lucjan zacign si nim raz, moe dwa. Kiedy by czym
podekscytowany, pali raczej dla uspokojenia nerww.
- Teraz duo lepiej... - oceni mj ubir.
Ruszy do ogrodu. Podyem za nim.
Gdy znalelimy si w ogrodzie, poleci mi zatrzyma si za jednym z drzew. Sam
nasuchiwa i rozglda si dookoa. Potem machniciem rki da mi zna, e wszystko jest w
porzdku. Po pokonaniu ogrodzenia znalelimy si na wskiej drodze biegncej wzdu
ciany drzew. Tak szlimy ponad kilometr. Pogoda wydawaa si nam sprzyja. Deszcz nie
pada, powietrze byo rzekie, cho wilgotne. Szedem obok niego, nie odzywajc si.
Skrcilimy do lasu, skd po kilkuset metrach dotarlimy na du k poronit wysok, nie
koszon traw. Zataczalimy ogromny uk, aby omin wie. Po nastpnych trzech
kilometrach znw znalelimy si w lesie. Sawa szed szybkim, rwnym krokiem, zna teren
doskonale. Ja staraem si nady, ale nie byo to atwe. Bez przerwy wpadaem w jakie
krzaki, natrafiaem na gazie drzew. Wreszcie przystanlimy.
- Odpoczniemy - rzuci polecenie.
Pooy si na trawie za kp krzakw i zacz obserwowa drog. To by doskonay punkt.
Nie byo nas wida z drogi, nikt te nie mg zaj nas z tyu. Pomylaem, e miejsce to
zostao specjalnie wybrane.
Siedziaem spokojnie, podczas gdy on obserwowa drog. Nie zwraca na mnie uwagi, co
mnie denerwowao.
- Powiedz mi, do cholery, o co tu chodzi?
- Chory jeste? Dlaczego si denerwujesz?
- Kto chory? Ja? Chciabym tylko, aby co wreszcie powiedzia. Po co tu siedzimy?
176
177
- Powinno ci wystarczy to, co wiesz. Jest pewien problem do rozwizania i my to wanie
robimy.
- Prosz, aby mi wyjani - nie ustpowaem. Odwrci si w moj stron i spojrza mi w
oczy.
- Dobrze, ale nie teraz. Przyjdzie czas, e si dowiesz - dobitnie akcentowa kade sowo.
C mogem zrobi? Siedziaem, nerwowo rozgarniaj c nog mech. Zastanawiaem si, po
co bior udzia w tej eskapadzie.
- Lucjan, czy to jest kwestia zaufania? Czy mi nie ufasz?
- Wanie. Nie ufamy ci.
- Co?! - krzyknem i skoczyem na rwne nogi.
- Natychmiast na ziemi! Sied cicho! Nie ufamy ci, bo masz mikkie serce, a my nie
moemy ryzykowa. Teraz nie chc ju sysze nawet sowa. To
rozkaz.
Niechtnie siadem na trawie i pogryem si w ponurych mylach. Kiedy wreszcie mi
zaufaj? Co to za zadanie? - zadawaem sobie nieme pytania. Nogi mi zdrtwiay. Chciaem
wsta, by je rozprostowa. Lucjan byskawicznym skokiem rzuci si na mnie i przygwodzi
do ziemi. Niemal rwnoczenie usyszaem odgos cikich krokw na drodze.
Zza drzew wyoni si piechur, ktrego sylwetki nie sposb byo rozpozna. Gwizda jak
melodyjk. Zaraz... przecie to ta sama, ktra miaa by moim sygnaem w razie
niebezpieczestwa. Mczyzna zrwna si z naszym miejscem obserwacji, ale Lucjan nie da
adnego znaku do odwrotu. Mczyzna spojrza w naszym kierunku i nadal pogwizdujc,
szed dalej. Wpatrywaem si w Lucjana, szukajc jakiego wyjanienia. On natomiast zajty
by ju obserwowaniem kierunku, skd nadszed piechur. Na ustach Sawy pojawi si
umiech. Zobaczyem sylwetk czowieka przeskakujcego od drzewa do drzewa. Tak jakby
ledzi tego pierwszego. ledzcy min nas. Lucjan powsta z ziemi, szturchajc mnie
okciem. Wstaem rwnie. Teraz my ruszylimy za nieznanym mczyzn. Trzymalimy si
okoo dwudziestu metrw za nim, tak aby nas nie zobaczy.
Nagle usyszelimy krtki okrzyk. Gdzie przed nami zakotowao si w krzakach.
Dochodziy nas odgosy walki i przeklestwa.
- Zostajesz w tym miejscu i ani kroku... - wyda rozkaz. - Jeli kogo zobaczysz, gwidesz
to, czego ci nauczyem.
Oddali si biegiem w kierunku miejsca walki. Przez moment miaem ochot biec za nim, ale
oznaczaoby to zamanie rozkazu. Nadstawiaem ucha, aby zrozumie, co si tam dzieje.
Wreszcie odgosy umilky.
Po kwadransie nadszed zmczony Lucjan. By blady, na czole mia krople potu.
Zaniepokojony jego wygldem, zaoferowaem nocleg w swoim pokoju
we dworze.
- Taki gupi nie jestem. I ty staraj si nie by gupi - powiedzia zmczonym gosem.
178
Podprowadzi mnie do miejsca, skd mogem ju trafi do dworu. Sam skrci w pola,
odchodzc bez poegnania. Dotarem do swego pokoju wcieky. Gdy tylko otworzyem
drzwi, nagle zapalio si wiato. Zobaczyem Danut.
- Co si stao? - niemal krzykna.
- A co si miao sta?
^
- Nic mi nie powiesz?
-Absolutnie nic...
-Tak bym jednak chciaa wiedzie...
-Co?
- No to, co si stao dzi w nocy.
- To raczej ty mogaby mi powiedzie, co si stao - zakoczyem opryskliwie. - Pewnie
wiesz wicej.
Danuta wysza bez sowa.
Nastpnego dnia wstaem bardzo pno. Nikogo nie chciaem widzie. Do obiadu jedziem
konno.
Przy obiedzie atmosfera bya wyjtkowo cika. Unikaem wzroku dziewczyny. Ona robia to
samo. Chciaem szybko zje i i do siebie. Nagle do jadalni wpada z krzykiem jedna z
pomocy kuchennych.
- Bulle, ten bydlak Bulle... On wczoraj si powiesi... - wykrztusia wreszcie.
- Uspokj si i opowiadaj spokojnie - powiedziaem.
- Znalaz go jaki drwal. Przy nim by list. e auje... No, tego, e ludzi ledzi i wydawa.
Szkopw przeklina, a ludzi prosi o wybaczenie.
Suchaem w osupieniu. Zdaem sobie spraw, w czym najprawdopodobniej wczoraj
uczestniczyem. Danuta zachowaa absolutny spokj i zwrcia si do pomocy kuchennej
chodnym tonem:
- Tak kocz ludzie, ktrzy zdradzili. Zagryza ich sumienie. To bdzie przestroga dla innych
volksdeutschw. Dzikujemy ci za wiadomoci. Wracaj do kuchni.
Dziewczyna dygna i wysza.
W miasteczku huczao od plotek. Ludzie mwili, e skoro taki Bulle, volks-deutsch i
niemiecki konfident, zwtpi w sens tego, co robi, to koniec Hitlera bliski. Niemcy nie
wygraj tej wojny.
Wadze niemieckie, najwyraniej skonsternowane, nie wiedziay, jak zareagowa. Jeden z
Niemcw przemawia do chopw: "Ten Bulle zawsze by wariatem. Zamierzalimy posa
go do szpitala psychiatrycznego". Ludzie kiwali gowami i umiechali si pod nosem.
Dni mijay, a ja wci nie znaem caej prawdy. Kontakty z Danut byy nerwowe i dalekie od
dawnej atmosfery. Wreszcie zjawi si Lucjan. Zarzuciem go pytaniami.
- Kto zabi Bullego? Co to ma znaczy? Wyrok?
- Mwisz, Witold, e go zabili, aja syszaem, e si powiesi... -wypuci kb dymu
papierosowego.
179
Nie zdylimy wyjecha poza wie, gdy dopad nas chopak na rowerze.
- Panienko Danusiu, panienko Danusiu! Niemce zapali w lesie panicza Lucjana! Wywieli go
w aucie... - krzycza.
Dziewczyna wybuchna paczem. Stalimy bezradnie porodku drogi. Otoczyem j
ramieniem i kazaem rusza.
Odzyskaa panowanie nad sob i odsuna si ode mnie.
- Stj! - polecia furmanowi. - Aresztowanie Lucjana zmienia wszystko. Nie jad do adnego
Krakowa. Musz tu zosta i wszystkim si zaj. Matka sama nie podoa.
Zaprotestowaem.
- Nie utrudniaj. Ty musisz jecha. Swoj robot moesz wykonywa wszdzie. Ja si tu
urodziam i wychowaam. Nie ma dla mnie ycia poza tym miejscem. Ruszaj z Bogiem i
pamitaj o nas.
Wysiada z bryczki i ruszya pieszo w kierunku dworu.
Czekalimy, a jej posta znikna za zakrtem.
- Jak nasz stary pan. Nasz pan te by tak zrobi - powiedzia z powag wonica.
Odjedaem z cikim sercem. Nigdy ju wicej nie zobaczyem nikogo z rodziny Saww.
Do aresztowanego Lucjana Niemcy rycho "doczyli" pani Walentyn i Danut. Wszystkich
torturowali. Wszyscy zostali rozstrzelani.
180
Rozdzia XIX STRUKTURA PODZIEMIA
W
Krakowie spdziem siedem miesicy: od lutego do wrzenia 1941 roku. Moja praca rnia
si od tego, co do tej pory robiem w Podziemiu. Wykorzystano mojznajomo jzykw
obcych, orientacj w problematyce midzynarodowej i dobr pami. Prowadziem nasuch
radiowy i przygotowywaem raporty dla wadz Podziemia. Wyczone byy z nasuchu
polskie audycje emitowane z Londynu i audycje BBC. Moi zwierzchnicy zainteresowani byli
natomiast audycjami z pastw neutralnych, takich jak Szwecja, Turcja i Zwizek Radziecki
(do chwili, gdy sam przystpi do wojny), oraz ze Stanw Zjednoczonych, jeli syszalno
pozwalaa. Chcieli mie jak najszerszy obraz sytuacji wojskowej i politycznej w Europie.
Obrazu takiego nie mona byo uzyska, suchajc jedynie europejskich rozgoni alianckich
nadajcych po angielsku, francusku czy polsku. Ich audycje nasycone byy propagand
wojenn. Wiedza z nich czerpana musiaa by korygowana opiniami obserwatorw
politycznych i wojskowych z pastw neutralnych lub jeszcze nie wcignitych do wojny.
Jeeli moje sprawozdania miay charakter pesymistyczny, utajniano je wycznie do uytku
cisego kierownictwa. Zwykle jednak to, co pisaem, wykorzystywaa prasa podziemna. By
to okres bardzo intensywnej pracy i - niestety - coraz czstszych aresztowa. Na pocztku
wojny Podziemie przyjo mylne zaoenie, i wojna nie potrwa dugo. Ta bdna kalkulacja
bya powodem wielu tragedii i nieobliczalnych szkd.
Zakadany okres okupacji odgrywa zasadnicz rol w tworzeniu Podziemia. Inny jest plan
strategiczny, gdy zakada si dugotrwa wojn, a inny, gdy przewiduje si, e nie potrwa
dugo. Podczas dugotrwaej wojny podstawowym zadaniem jest przygotowanie potnego
uderzenia, ktre bdzie zadane wrogowi w dalekiej przyszoci. Do tego celu
najodpowiedniejsze s mae, dobrze wyszkolone i zakonspirowane jednostki organizacyjne.
Powinny one czy si w okrgi, a te w jeszcze wiksze ugrupowania. W rozstrzygajcym
momencie caa struktura zostaje uruchomiona w celu zadania ciosu. Plany dorane
realizowane s przez indywidualnie wybrane osoby, niezalene od siebie i nie objte jednym
schematem akcji. Nie prowadzi si akcji masowych, gdy te nios ze sob nieuniknione straty
ludzkie. Jedyn akcj masow ma by rozstrzygajce uderzenie na wroga. W stosownym
czasie.
Ruch konspiracyjny zakadajcy krtkotrwa wojn nastawiony jest na nieustanne sianie
chaosu i dezorganizacj. Chodzi o uniemoliwienie okupantowi przejcia skutecznej kontroli
nad krajem. Taka koncepcja zakada zgranie jak najwikszej iloci dziaa na wszelkich
moliwych odcinkach. Konspiracja i tajno maj charakter dorany. Szukajc skutecznoci
w sianiu zamtu w szeregach nieprzyjaciela, mniej uwagi powica si doskonaleniu wasnej
sprawnoci.
Popenienie bdu w ocenie czasu trwania wojny zwykle prowadzi do nieprzewidywalnych
strat. Pierwsi czonkowie Podziemia padali czsto ofiarami tego bdu. Tu po klsce
wrzeniowej zaczo dziaa wiele najprzerniejszych organizacji wojskowych i
politycznych. Skupiay ludzi z rozmaitych rodowisk. Kada z nich staraa si rozwija
dziaalno na moliwie najwiksz skal. Gdyby wojna, jak powszechnie uwaano,
zakoczya si w 1940 roku, wszystkie te siy mogyby zosta zapewne uyte do
rozstrzygajcego uderzenia. Rok 1940 przynis jednak klsk Francji i zrozumienie, e jeeli
w ogle alianci odnios zwycistwo, to nie nastpi ono szybko.
Ten spontaniczny i powszechny ruch konspiracyjny nie by w wielu przypadkach do
opanowania. Podziemie roso chaotycznie i ywioowo. Nastpiy masowe aresztowania.
Wpadali jeden po drugim dziaacze i przywdcy: Rataj, Rybarski, Dbski, Niedziakowski.
Aresztowano tysice konspiratorw. Zostali zgadzeni lub lad po nich zagin.
Najwczeniej ucierpiay tak zwane "lune orodki organizacyjne", nie posiadajce powizania
z gwnym kocem struktury Podziemia. W wojnie krtkotrwaej mogy odegra pewn rol,
w duszej perspektywie ich przetrwanie nie byo moliwe. Gestapo likwidowao te grupy bez
trudu. Druga poowa 1940 i pocztek 1941 roku byy najciszym okresem dla Podziemia.
Krwi pacilimy za zudzenia polityczne dotyczce Francji i Wielkiej Brytanii.
Dotkliwe ciosy spadajce na Podziemie spowodoway zmian hierarchii celw i lepsze
zrozumienie potrzeb. Stao si z czasem oczywiste, e jeeli nadal mamy dziaa na szerokim
froncie, to warunkiem przetrwania i powodzenia jest stworzenie struktury organizacyjnej
obejmujcej odosobnione grupy w jedn, powszechn, oglnonarodow organizacj. Mogaby
ona skuteczniej chroni przed gestapo, bowiem dysponowaa ludmi, technik i
wyposaeniem na poziomie, jaki dla mniejszych jednostek by nieosigalny.
Powszechna organizacja kierowana centralnie moga zgromadzi odpowiednie finanse i
uruchomi system preparowania rozmaitych dokumentw niemieckich niezbdnych dla
funkcjonowania Podziemia i prowadzenia przez nie skutecznej dziaalnoci przeciw
okupantowi. Chodzio przede wszystkim o komplety dokumentw osobistych (gwnie
kennkart), autentyczne za183
182
wiadczenia z Urzdu Zatrudnienia (Arbeitsamtu) oraz innych specjalnego przeznaczenia (na
przykad pozwole na odbycie podry).
Jednostki wojskowe Podziemia potrzeboway broni, materiaw wybuchowych i innego
nowoczesnego sprztu, ktrych zdobycie byo dla maych grup niemoliwe. Dziay
polityczno-propagandowe musiay dysponowa maszynami drukarskimi, papierem,
specjalistami-drukarzami, dziennikarzami, sieci kolporterw. Z czasem wyonia si
konieczno skoordynowania dziaa tych wszystkich komrek i zapewnienia sprawnej
cznoci pomidzy nimi. Czonkowie cznoci Podziemia musieli dysponowa sieci lokali
Stosowalimy ten system z powodzeniem, zwaszcza gdy gestapo zaczynao za kim azi.
Kiedy jaka osoba bya podejrzana, gestapo uzyskiwao jej adres z biura meldunkowego i
dokonywao "nalotu" na mieszkanie. Domownikw aresztowano i przeprowadzano dokadn
rewizj. Niekiedy urzdzano "kocio", czyli zasadzk na inne osoby, ktre mogy si tam
zjawi. Std te utrzymywanie kontaktu z poprzednim miejscem zamieszkania byo wane.
Jeeli robio si to wystarczajco ostronie, mona si byo zorientowa, czy jest si
poszukiwanym przez Niemcw, czy nie. Zwykle wykorzystywano do pomocy dozorcw
kamienic czy ssiadw. Oni wiedzieli, czy gestapo o kogo rozpytuje. Str domu pod byle
pozorem mg zapuka do poprzedniego mieszkania, by przekona si, co si w nim dzieje.
System ten pozwoli mi w Krakowie unikn wpadki. Kilka dni po przeprowadzce
dowiedziaem si od dozorcy, e rozpytywao o mnie dwch cywili, od ktrych na kilometr
"byo czu", e s gestapowcami. Mwili aman polszczyzn i podawali si za pracownikw
jakiej firmy handlowej.Wymieniali nazwisko, jakim si wtedy posugiwaem. Reakcja moga
by tylko jedna: natychmiastowa zmiana personaliw i zaprzestanie odwiedzania
poprzedniego mieszkania.
Podczas pobytu w Krakowie sprzyjao mi szczcie. Kilkakrotnie osoby, z ktrymi miaem
kontakty, aresztowano. Mnie udao si tego unikn.
Z ostatniego lokum przeniosem si do budynku nalecego do spdzielni
187
mieszkaniowej tolerowanej przez Niemcw. Jego mieszkacw okupanci nie wysiedlili, by
zwolni mieszkania dla swoich urzdnikw. Kierownikiem tej spdzielni by Tadeusz
Kielec, ktrego znaem jeszcze z gimnazjum w odzi. Dostaem zatrudnienie jako urzdnik i
bibliotekarz. Zakwaterowano mnie w jednym z mieszka spdzielni, a rwnoczenie
wynajem pokj w mieszkaniu staruszki, ktrej m niedawno zmar i ktra poszukiwaa
dodatkowego dochodu. Powiedziaem, e jestem handlarzem obrazw i potrzebuj pokoju na
przechowywanie pcien oraz na spotkania z klientami. W rzeczywistoci w pokoju tym
ukryte zostao radio suce do nasuchu.
Do Kielca miaem cakowite zaufanie. Nie wiedziaem, czy on take jest zaangaowany w
konspiracji, bo takich pyta si nie zadawao. Wiedziaem natomiast, e mnie nie wyda.
Jeszcze ze szkoy zapamitaem go jako czowieka o wyjtkowej inteligencji i dobrym sercu,
a take niesychanie konsekwentnego w deniu do celu.
Po krtkim czasie nie mielimy najmniejszych wtpliwoci co do tego, e obaj pracujemy dla
Podziemia. Tadek mg si atwo zorientowa, gdy meldowa mnie pod przybranym
nazwiskiem. Ja z kolei zrozumiaem, e mam do czynienia z czonkiem Podziemia, kiedy
usyszaem, z jak swobod mwi o strukturze organizacyjnej policji niemieckiej w
Krakowie, sypic jak z rkawa nazwiskami oficerw. Takiej wiedzy zwykli miertelnicy nie
posiadali. Poza tym byo co takiego, jak intuicyjne rozpoznawanie "kolegi z brany".
Wytworzy si milczcy ukad. Wiedzc, e kady z nas jest w Podziemiu, nie
dyskutowalimy na te tematy.
W kwietniu 1941 roku Tadeusz otrzyma zezwolenie na odwiedzenie rodziny w poudniowej
Polsce. Kilka dni po wyjedzie nadesza wiadomo, e aresztowano go z trzema innymi
czonkami Podziemia pod... Lublinem, ktry ley na pnoc od Krakowa. Zostali wypatrzeni
na torach kolejowych, jak odkrcali ruby mocujce szyny do podkadw. Nastpnego dnia
mia tdy jecha transport broni i ywnoci. Kielec i jego towarzysze chcieli wykolei pocig.
Jak si pniej dowiedziaem, Tadeusz dowodzi jednym z peryferyjnych ugrupowa
podziemnych. On i jego ludzie byli ofiarami niezalenie kierowanych, "dzikich" organizacji.
Ca czwrk publicznie powieszono w Lublinie. Ciaa pozostawiono na wsplnej szubienicy
przez kolejne dwa dni, jako przestrog dla ludnoci. W plakatach wadze niemieckie
informoway, e powieszeni byli polskimi bandytami napadajcymi na Niemcw z chci
zysku. Przestrzegano, e taki sam los spotka innych, ktrzy podnios rk na Niemcw.
Po schwytaniu Tadeusza gestapo pojawio si w spdzielni mieszkaniowej w Krakowie.
Metodycznie przeszukiwano mieszkanie po mieszkaniu. Wiadomo zastaa mnie, gdy
gestapo przeszukiwao trzeci ode mnie klatk schodow. Uciekem, jak staem, zostawiajc
wszystkie swoje rzeczy.
Los Tadeusza Kielca i jego kolegw wstrzsn mn do gbi. Uciekaem w popiechu i nie
miaem czasu na znalezienie innej meliny. Musiaem take zaopatrzy si w no we dokumenty. W tej trudnej sytuacji znalazem schronienie u pani
Weroniki Laskowej, ony polskiego dyplomaty, w owym czasie walczcego w polskiej armii
na Zachodzie. Przed samym wybuchem wojny przebywaa wraz z mem i dzieckiem na
placwce dyplomatycznej. Przeczuwajc nadchodzc katastrof, m odesa jaz synkiem do
kraju, bdnie kalkulujc, i tam rodzina bdzie bezpieczniejsza.
Rozdzielona z maonkiem, pani Laskowa znalaza si w bardzo trudnej sytuacji materialnej.
By jako temu zaradzi, uruchomia w swoim eleganckim piciopokojowym mieszkaniu
wydawanie obiadw domowych. Za jadodajni suy wielki salon. Mogo w nim spoywa
posiek ponad dwadziecia osb na raz. Ponadto zaradna kobieta uprawiaa na tyach domu
sporej wielkoci ogrdek warzywny, z ktrego produkty te sprzedawaa. Jak moga, staraa
si zapewni godziwy byt picioletniemu synkowi Jankowi i sobie.
Weronika Laskowa bya kobiet mniej wicej czterdziestoletni. Wygldaa jednak o wiele
modziej i ywo protestowaa, gdy kto kwestionowa podawany przez ni wiek dwudziestu
omiu lat. Posiadaa icie filmow urod i bya obiektem westchnie wielu bywalcw jej
obiadw.
Z kolei oczkiem w gowie pani Laskowej i przedmiotem nieustajcej adoracji by may Ja.
Staraa si, aby nigdy nie dowiedzia si o wojnie szalejcej na wiecie, o Niemcach
okupujcych kraj, o terrorze. Dla chopca wiat musia pozostawa normalny, taki jak przed
wojn. Ja musia mie najlepsze ubranka, sodycze, a nawet pomaracze. Jego matka pacia
za te wszystkie pozory normalnoci horrendalne pienidze u czarnorynkowych spekulantw.
Niezalenie od tej nieco zwariowanej mioci rodzicielskiej, pani Laskowa bya osob
wyjtkowo inteligentn, mdr yciowo i zaradn. Jej mieszkanie, dziki ogromnemu
przepywowi klienteli, stanowio wietny punkt kontaktowy dla Podziemia, nie wzbudzajcy
podejrze. Korzystano z tego bardzo chtnie. Bywao, e dziaay tam rne segmenty
Podziemia jednoczenie.
Zapamitaem tak scen. Po godzinach obiadowych w jednym kcie jadalni czterech
mczyzn dyskutowao o czym cicho. W drugim - dwch modych mczyzn i kobieta
przepakowywali "bibu". Obok dwch kolejnych przekazywao sobie jakie pakiety
wygldajce na materia wybuchowy. Ze mn przy stoliku siedziao dwch kolegw, z
ktrymi miaem podzieli na porcje kilka gramw cyjanku potasu. Pomagaa nam w tym pani
Laskowa.
Takie nagromadzenie ludzi w oczywisty sposb zwizanych w konspiracj byo wicej ni
nierozsdne, ale jako nikt si nad tym nie zastanawia. Pewnie uznano lokal za bezpieczny.
By moe rwnie istnia jaki system ostrzegania przed zagroeniem, o ktrym nie
wiedziaem.
Laskowa peseta dzielia proszek cyjankali, nakadajc go do kapsuek. Robia to z wielk
precyzj. Nagle zadzwoni w umwiony sposb dzwonek i gospodyni energicznie wstaa od
stou, rozsypujc nieco trucizny na obrus. W tej samej chwili do jadalni wpad jak burza may
Jasio i chcc sprawdzi, co te mama robi, wsadzi rczk w rozsypany proszek. Matka
zapaa chopca w
189
188
p i pobiega z nim do azienki. Zdja z niego cae ubranie i zacza intensywnie szorowa
pod prysznicem od stp do gw. Gdy wrcia do nas, zabraa si za mycie stou i podogi. Na
uwag, e moe niepotrzebnie przesadza z tak ostronoci, zareagowaa piorunujcym,
ucinajcym jakkolwiek dyskusj spojrzeniem. Nastpnie spokojnie zabraa si do
porcjowania cyjanku.
Obserwujc jej byskawiczne, precyzyjne dziaania, nie miaem cienia wtpliwoci, e jest to
osoba zdecydowana na wszystko, by zrealizowa cel. Z pewnoci nigdy nie chciabym
stan jej na drodze.
Czstymi gomi pani Laskowej byli Cyna, wietny przedwojenny dziennikarz i przywdca
socjalistyczny, oraz Kara - szef sztabu okrgu si zbrojnych. Ich praca wizaa si z licznymi
kontaktami, bywali wic w apartamencie Laskowej czsto. Zaatwiali przerne sprawy
zwizane z prac konspiracyjn. Niekiedy we dwjk rozwizywali biece problemy. Gdy
kiedy w jednostce wojskowej aresztowano drukarza, byem wiadkiem, jak Cyna
"wypoyczy" Karze jego zastpc. Innym razem Kara poycza Cynie pienidze na
sfinansowanie jakiej nagej i nie cierpicej zwoki akcji sabotaowej. Innym znw razem
Cyna "poyczy" dwch ludzi, aby wykona wyrok na jakim Niemcu.
Pracowaem wwczas w wojskowym biurze prasowym i widywaem ich obu do czsto. Tu
przed Wielkanoc 1941 roku nasza sekcja znalaza si w zagroeniu. Aresztowano jednego z
naszych kolporterw. Poza tym kilka czniczek zameldowao, e kto za nimi chodzi. Na
dwie nasze meliny gestapo dokonao nalotw. Nikogo nie zapano, ale straty w materiaach i
sprzcie byy znaczne. Stao si oczywiste, e gestapo jest na naszym tropie. Nie byo jasne,
czy w wyniku ich dziaa wasnych, czy te w wyniku jakich "przeciekw" od nas. Wydano
rozkaz "adnych kontaktw w gr". Niestety za pno.
Pewnego dnia Cyna zjawi si u Laskowej wyranie zdenerwowany. Umwi si z Kar w
ustalonym miejscu nad rzek, ale tamten nie przyszed. Cyna poczeka godzin. Potem
poszed do Laskowej. Siedziaa, palc papierosa za papierosem i gono zastanawiajc si, co
si mogo sta.
- Id do mieszkania Kary, sprawdzi, co si dzieje - zakomunikowa. Laskowa zacza go
prosi, eby tego nie robi.
- Ryzyko jest wielkie. Mog ci aresztowa. Najlepiej przeczekajmy i sytuacja si sama
wyjani...
- Czekanie jest najgorsz rzecz - zareagowa Cyna. - Jeeli u Kary jest "kocio", w co wtpi,
to po dwch godzinach mojej nieobecnoci zaczniecie wszystko tu zwija. Wpadn tylko ja.
Jeeli bdziemy czeka, mog nas tu wszystkich aresztowa. Czekanie pogarsza nasz
sytuacj. Id. Wracam za niecae dwie godziny...
Gdy po dwch godzinach nie wrci, zaczlimy likwidowa kompromitujce materiay,
palc w piecu kuchennym, co si tylko dao. To, czego nie dao si zniszczy, uoylimy na
dnie walizki i przykrylimy warstw jarzyn. Weronika Laskowa wezwaa suc i
powiedziaa, e musimy opuci mieszka190
nie. Dziewczyna miaa si opiekowa Jankiem. Od godziny smej rano nastpnego dnia miaa
co cztery godziny stawia na parapecie okna bia porcelanow waz. Jeeli w mieszkaniu nie
zdarzy si nic nadzwyczajnego, suca po piciu minutach miaa zabiera j z okna. Gdyby
gestapo urzdzio nalot, waza albo by si nie pojawia, albo pozostaa zbyt dugo w oknie.
Laskowa opucia swj apartament pierwsza, zabierajc walizk. Obserwowaem jaz okna. Po
piciu minutach doczyem do niej. Walizk postanowia odda do przechowalni bagau na
dworcu kolejowym. Zdecydowalimy, e po dwch dniach pole si po ni jakiego najgorzej
wygldajcego tragarza. Jeeli Niemcy przeszukaj zawarto, wpadnie tragarz, ale i tak go
pewnie zwolni. Jeeli nie, bdzie tylko nastpn ofiar dla wyszej sprawy...
Dugo zastanawialimy si, dokd i. Laskowa nie chciaa naraa nikogo ze znajomych.
Zdecydowaa, e wynajmiemy pokj w hoteliku o renomie domu publicznego. Okupant
popiera takie instytucje w ramach polityki demoralizacji spoeczestwa, a zwaszcza
modziey polskiej. Nie interesowano si w nich personaliami.
Szybko zapacilimy za dwa dni z gry i poszlimy w kierunku schodw na pitro. Zdawaem
sobie spraw, j ak bardzo bolesna musi by dla niej obecno w takim miejscu. Staraem si
jej doda otuchy. Umiechna si tylko.
- Idziemy - uja mnie pod rami.
Przez dwa dni chodziem o umwionych godzinach pod kamienic, gdzie mieszkaa Laskowa,
i wypatrywaem wazy w oknie. Pojawiaa si i znikaa regularnie. Nawizaem take kontakt
z organizacj i dowiedziaem si, co si waciwie wydarzyo.
Na lsku wpad nasz cznik. Pod wpywem tortur wyjawi miejsce naszych spotka.
Obserwowano wszystkich wchodzcych i wychodzcych. Idc za Kar, szpicle gestapo
odkryli, gdzie mieszka. Chodzili za nim jeszcze kilka dni, po czym aresztowali w jego
mieszkaniu. Byo to na dzie przed jego umwionym spotkaniem z Cyn. Cae szczcie, e
w okresie, gdy by obserwowany, nie odwiedzi mieszkania Laskowej. Wtedy wszyscy
zostalibymy aresztowani.
Po aresztowaniu Kary w jego mieszkaniu gestapo urzdzio "kocio". W ten "kocio" wpad
Cyna.
Podziemie starao si wszelkimi dostpnymi sposobami dotrze do Cyny i Kary w wizieniu,
ale bezskutecznie. Byli trzymani pod wyjtkow stra i nie byo mowy o zorganizowaniu
odbicia ich czy te wykupienia. Niemcy zdawali sobie spraw, e trafili w ich rce
przywdcy.
Wreszcie nadszed z wizienia gryps, w ktrym informowano, e Kara by straszliwie
torturowany, ma poamane rce i nogi i prosi o trucizn. Kilka dni potem przekupiony
stranik dostarczy mu cyjankali wraz z krtk informacj: "Zostae odznaczony Virtuti
Militari. Cyjankali w zaczeniu. Kiedy si spotkamy. Brat". Nastpnego dnia nadesza
wiadomo, e Kar pochowano na podwrzu wiziennym.
191
O Cynie nadal nic nie wiedzielimy. Kilka miesicy pniej okazao si, e przebywa w
obozie koncentracyjnym w Owicimiu i jest we wzgldnie dobrym stanie. Gestapo nie
odkryo jego tosamoci.
Weronika Laskowa po kilku dniach powrcia do swego mieszkania. Masowe aresztowania
oraz wiadomo, e wielu z nas gestapo moe mie na oku, sprawiy, e w caym okrgu
postanowiono przeprowadzi generaln reorganizacj si podziemnych. Ulegy zmianie
adresy, punkty spotka, meliny, punkty kontaktowe czniczek. Dokonano przegrupowa
personalnych. Cz ludzi wycofano do innych miast. To bya jedna z najciszych poraek
Podziemia w Krakowie w 1941 roku.
Niemcy byli przekonani, e Podziemie ulego rozbiciu. Straty nie byy jednak nawet w
poowie tak powane, jak sobie okupant wyobraa.
W grupie osb wycofanych z Krakowa znalazem si take i ja. Dostaem rozkaz objcia
kierownictwa jednostki, ktrej zadaniem byo utrzymanie cznoci pomidzy przywdcami
politycznymi Podziemia w Warszawie.
imponowao mu robienie interesw na czarnym rynku. Ustaliem ze Stefanem, e jego syn nie
dowie si o moim pobycie w Warszawie.
Osobny problem stanowili moi liczni przedwojenni przyjaciele i znajomi. Nie sposb byo
unikn przypadkowych spotka na ulicy, w tramwaju czy kawiarni. W miar moliwoci
staraem si wtedy schodzi im z oczu, nie reagowa na pozdrowienia czy te udawa kogo
innego. Nie zawsze si to udawao. Wwczas zdawkowo staraem si zakoczy spotkanie,
mwic, e piesz si na pocig, bo w Warszawie jestem przejazdem. Z czasem nabraem
rutyny. Nie dawaem znajomemu doj do sowa, informujc, e pracuj dla jakiej fabryki
pod - powiedzmy - Kielcami i bywam w Warszawie sporadycznie. Wyraaem rado ze
spotkania i proponowaem kolejne w jakiej kawiarni, gdzie sobie duej pogadamy. Nigdy
nie przychodziem. Pewnie narobiem sobie wrogw, ale nic mdrzejszego nie potrafiem
wymyli.
Szybko zorientowaem si, e warszawiacy doskonale przystosowali si do nowych
warunkw ycia. Istnienie Podziemia byo dla nich faktem oczywistym. Jego obecno we
wszystkich dziedzinach ycia bya widoczna i nie stanowia zaskoczenia. Tak wielu ludzi
pracowao dla Podziemia, e uznawano taki stan za normalny. Warszawiacy przystosowali si
szybko do wymogw konspiracji. Unikali plotek, nie interesowali si dziwnym zachowaniem
ssiadw, nie pytali, kto ich odwiedza. Generalnie unikali wymieniania nazwisk. Mwili na
przykad: "Widziaem t z drugiego pitra, jak spotkaa tego z trzeciej bramy i zapytaa, gdzie
jego znajomy z wakacji kupi dywan".
Wielu warszawiakw posugiwao si faszywymi papierami. Spotkanie dawno nie
widzianego przyjaciela oznaczao zwykle konieczno ukrywania si przez jaki czas. Takie
"zniknicia" traktowano normalnie. Ot, jakby kto wyjecha na par dni na wie. Powstaway
zreszt na temat ukrywania si liczne dowcipy. Opowiadaa je nie tylko warszawska ulica, ale
nawet aktorzy w... niemieckich kabaretach.
Oto jeden z nich. Znajomy widzi na ulicy przyjaciela i krzyczy: "Winiewski, stary byku,
skd si tu wzie? Przecie mieszkasz we Lwowie". Syszy gon odpowied: "Jestem tu,
bo si ukrywam. A w ogle teraz nazywam si Zieliski".
194
Ludzie yjcy w cigym niebezpieczestwie staj si bardziej czujni i wraliwi na otoczenie.
Niestety take mniej ostroni w odniesieniu do samych siebie. Czsto ich to gubi. Tak byo z
moim znajomym z Otwocka. Pracowa w dywersji, przy przygotowywaniu materiaw
wybuchowych. Udajc si do Warszawy, czeka na przystanku kolejki podmiejskiej. Usn.
Obudzi go patrol niemiecki. Dokumenty mia w porzdku. Policjanci znaleli jednak przy
nim dwie sponki. Mia je po prostu w kieszeni. Noszenie ich w tym miejscu uwaa za tak
naturalne, jak posiadanie przez elektryka w kieszeni kawaka drutu.
Czonkom Podziemia oprcz niebezpieczestwa wynikajcego z ich pracy towarzyszyy take
problemy, jakimi yo spoeczestwo. Jednym z nich bya bieda i niedoywienie, na skutek
celowej polityki okupanta. Wraz z okupacj Niemcy wprowadzili reglamentacj ywnoci.
Wie, ktra w normalnych warunkach ywia miasto, teraz nie moga tego robi. Na rolnikw
naoono obowizek dostaw podw dla okupanta. Mogli zatrzymywa jedynie niewielk ich
cz na swj uytek. W miecie wprowadzono kartki na ywno, ktre absolutnie nie
pokryway zapotrzebowania. Jakby tego byo mao, w sklepach nigdy nie znajdowao si tyle
towaru, aby je zrealizowa. W rozwizywaniu sytuacji nieocenion rol peni czarny rynek,
cho ceny na nim byy bardzo wysokie. W porwnaniu z 1939 rokiem ceny podstawowych
artykuw, takich jak chleb czy ziemniaki, wzrosy trzydziestokrotnie, a kilogram boczku
kosztowa pidziesit razy wicej.
Poziom ycia obniy si drastycznie. Ludzie permanentnie nie dojadali, wiele stara
wkadajc w zdobycie dodatkowych artykuw ywnociowych lub pienidzy na ich zakup.
W 1941 roku sytuacja finansowa Podziemia bya za. Pomoc zagraniczna nie wystarczaa.
Podziemie postanowio wwczas szuka rozwizania w poyczkach wewntrznych. W
nagych wypadkach wadze podziemne uciekay si do sprzeday czego w rodzaju obligacji,
ktre, po wygraniu wojny, miayby zosta wykupione. Powodzenie tej akcji zaleao w
oczywisty sposb od wiary w ostateczne zwycistwo nad Niemcami oraz zaufania do
Podziemia.
Poyczka dokonywana bya za pokwitowaniem, ktre musiao wyglda bardzo
"nieoficjalnie", aby w razie rewizji nie stanowio obciajcego dowodu. Brzmiao na
przykad tak: "Bardzo Pani dzikuj za pomoc w postaci dwch workw kartofli, za ktre
postaram si jak najszybciej odwdziczy". Tu nastpowa podpis oraz sekretny znak
wykonany odrcznie. Zamiast "kartofli" mg si pojawia "wgiel", "mka", "cukier" itd.
Byy to kryptonimy na oznaczenie kwoty poyczki.
Do pobierania poyczki Podziemie zatrudniao przede wszystkim osoby o
niekwestionowanym autorytecie, ktre nie byy bezporednio zwizane z dziaalnoci
konspiracyjn. Pozycja tych ludzi niejako miaa gwarantowa wiarygodno caej operacji i
zapobiega ewentualnym naduyciom.
Akcja kwestowania bya trudna z psychologicznego punktu widzenia. Oto przychodzi
czowiek apelujcy o pomoc finansow w imieniu nieznanych potencjalnym darczycom i
tajemniczych "wadz Podziemia". Oczywicie czowiek ten nie mg si wylegitymowa
adnym dokumentem potwierdzajcym jego sowa. Toczya si subtelna gra o zdobycie
zaufania. Przecie rwnie dobrze mg to by niemiecki prowokator...
- Waciwie dlaczego mam panu ufa? - padao czsto pytanie. - Jaka jest gwarancja, e pan
tych pienidzy nie zatrzyma dla siebie?
Zwykle, dla uwiarygodnienia, mwio si wtedy o jednym ze wsplnych znajomych, ktry
rekomendowa odwiedzan osob. Rwnoczenie zaznaczao si, e Podziemie jest
organizacj nie tylko tajn, ale i oficjaln, Pastwem Podziemnym. Pozostawa jeszcze ostatni
argument, jakim byo sowo honoru. Mimo wszelkich ogranicze akcja poyczkowa -jak
syszaem - przynosia efekty.
Rozdzia XXIII TAJNA PRASA
J
ednym z obszarw dziaalnoci podziemnej, ktry udao mi si najlepiej pozna, bya tajna
prasa. Otrzymaem zadanie sporzdzania sprawozda dotyczcych wydawnictw
konspiracyjnych. Z kolei ja zleciem dokonywanie biecych przegldw prasy, ktre
ukazyway si co trzy dni. Moi przeoeni mieli wic biec orientacj w gwnych nurtach
politycznych. Natomiast raporty miesiczne byy podsumowaniem tej wiedzy oraz prb
analizy politycznej. To ju robiem sam.
Byy take osobiste powody, dla ktrych interesowaem si pras. Od dziecka miaem zadatki
na kolekcjonera. Najpierw zbieraem monety i banknoty, potem ksiki o sztuce oraz wiele
rozmaitych, czsto niepotrzebnych rzeczy. Podczas mego pobytu w Warszawie zaczem
gromadzi wszelkie wydawnictwa podziemne: ksiki, broszury, biuletyny, gazetki, ulotki.
Wbrew zasadom konspiracji zbieraem to i przechowywaem w starej skrzyni umieszczonej
na strychu kamienicy, w ktrej bya jedna z moich melin. Druki te pasjonoway mnie i
traktowaem je jak okazy wspaniaych motyli zdobywanych gdzie w afrykaskiej dungli.
Chciaem zgromadzi kolekcj drukw podziemnych, ktra po wojnie mogaby stanowi
cenne rdo bada historycznych i muzealnych.
Moj wyobrani kolekcjonersk poruszay niewtpliwie bogate tradycje nielegalnej prasy w
Polsce. Polacy posiedli ogromn wiedz w jej drukowaniu i kolportau. Historia podziemnych
wydawnictw siga czasw pierwszego rozbioru Polski. Pod zaborami wydawano "bibu"
zachcajc do wytrwania. Rozprowadzano tysice ulotek i drukw konspiracyjnych, mimo
cigania przez rozbiorowe wadze austriackie, pruskie, a przede wszystkim rosyjskie, gdzie
podziemny proceder wydawniczy by najpowszechniejszy.
Jednym z wielu anonimowych drukarzy, zarazem za autorem i redaktorem tekstw by
mody, nieznany socjalista wydajcy w odzi w latach 1899-1901 pisemko "Robotnik".
Osiemnacie lat pniej czowiek ten znany by w caym
wiecie. By nim Jzef Pisudski, pniejszy wdz naczelny polskiego wojska i jeden z ojcw
niepodlegoci Polski.
Przez wiele lat modzi Polacy, obywatele wolnej Rzeczypospolitej, odwiedzali t historyczn
piwnic w robociarskiej dzielnicy odzi przy ulicy Wschodniej pod numerem 19.
Wystawiano w niej ma, rczn maszyn drukarsk, popularnie zwan "bostonk" (od
miejsca skonstruowania - amerykaskiego Bostonu). Maszyna, na ktrej drukowa Pisudski,
staa na swoim miejscu a do l wrzenia 1939 roku. Dla Polakw bya ona jedn ze witych
pamitek. Miaa swj "udzia" w walce o wolno Polski.
Takjak dawniej, tak podczas okupacji hitlerowskiej Polacy z pasjoddawa-li si tajnemu
drukowaniu prasy, ulotek i rozmaitych wydawnictw. W wielu miejscach funkcjonoway mae
drukarnie, korzystajce z przenonych, rcznych maszyn, atwych do ukrycia i nie czynicych
haasu, starych, poczciwych "bostonek".
Tajna prasa, z ktr miaem do czynienia, nie zajmowaa si wycznie tematyk
okupowanego kraju. Gazety codzienne, jak te wydawnictwa tygodniowe, dwutygodniowe i
miesiczniki staray si przynosi najwiesze wiadomoci ze wiata. Przekazywali je
pracownicy nasuchu radiowego. Byli to ludzie w rnym wieku, ukrywajcy swe
radioodbiorniki w najrniejszych kryjwkach. Suchali zagranicznych radiostacji, aby
uzyska wiadomoci i jak najszybciej przela je na papier podziemnej prasy. Jeeli pozwalay
na to warunki, prowadzono nasuch kilku stacji, bo nigdy nie byo wiadomo, jaki bdzie
odbir.
Delegat rzdu, organizacja wojskowa i stronnictwa polityczne dysponoway wasnymi
subami prasowymi. Za ich porednictwem wiadomoci szybko "szy w kraj". Rwnoczenie
korzystay one z serwisw sub prasowych rzdu na wychodstwie, nadsyanych regularnie
drog radiow.
Otrzymywalimy w ten sposb przemwienia Roosevelta i Churchilla, wywiady z czonkami
polskiego rzdu czy biece meldunki z frontw. Tego typu wiadomoci byy
rozpowszechniane w cigu kilku godzin. Prcz tego przygotowywane byy artykuy
redakcyjne, komentarze czy omwienia nie wymagajce szybkiej publikacji.
Rnorodno pism ukazujcych si w Podziemiu bya bardzo dua. Kade ugrupowanie
polityczne miao co najmniej jeden organ prasowy, a niektre nawet kilka pism. Nakady tych
pism i zasig ich oddziaywania rniy si midzy sob mniej wicej tak, jak prezentowane
w nich pogldy...
"Biuletyn Informacyjny", poficjalny organ armii podziemnej, ukazywa si w nakadzie co
najmniej trzydziestotysicznym, ale by czytany przez wielokrotnie wicej czytelnikw,
bowiem kada gazetka przechodzia z rk do rk, trafiajc do kilku lub kilkunastu osb.
Nakady innych pism byy nisze i wahay si od stu pidziesiciu do kilkunastu tysicy
egzemplarzy.
Jak wyglday gazetki podziemne? Wikszo z nich, z oczywistych powodw, miaa format
atwy do ukrycia: kilkanacie na dwadziecia kilka centy203
202
najbardziej wpywowych w okupowanej Polsce, gdy z niej wyjedaem jesieni 1942 roku.
Ukazywao si naturalnie o wiele wicej tytuw, ale zarwno ich zasig, poziom
merytoryczny, jak te ranga nie mogy si rwna z czowk publikacji wyej omwionych.
Jak powstawaa podziemna prasa?
Do zakamuflowanych drukarni papier dostarczany by w najrniejszy sposb. Pomysowo
bya wielka.
Jeeli drukarnia bya zamelinowana gdzie na prowincji, papier dowoony by chopskimi
furmankami. By zamaskowany lecymi na nim workami i skrzynkami warzyw. W miecie
sprawa si komplikowaa ze wzgldu na duo wiksz ilo krccych si Niemcw w
cywilu, konfidentw czy po prostu patroli policyjnych. Papier dostarczano na przykad jako
materiay budowlane. W mojej pamici utkwi jeszcze bardziej finezyjny kamufla. Gdzie na
Powilu zabrako w drukarni papieru, a trzeba byo wydrukowa bardzo szybko jaki wany
artyku. Dostawa papieru musiaa si odby w biay dzie. Wykorzystano w tym celu...
trumn i samochd z przedsibiorstwa pogrzebowego. Dwaj mczyni zajechali pod
kamienic, pokazali strowi jakie papiery i powiedzieli, e majodebra nieboszczyka. W
trumnie wnieli stosown ilo papieru, po czym wyszli z t sam trumn, mwic dozorcy,
e pomylili adres. Papier, naturalnie, pozosta u drukarza.
Okolicznoci zwizane z wydawaniem prasy podziemnej byy niekiedy podawane do
wiadomoci czytelnikw. Wydawany w stolicy "Gos Polski" pisa:
"4 lipca jedna z willi na Czerniakowie, przy eleganckiej ulicy Okrnej, zostaa otoczona
przez gestapowcw i esesmanw uzbrojonych w bro maszynow. W domu tym miecia si
jedna z naszych drukarni przeniesiona z Mokotowa, gdzie jej pracownicy: redaktorzy i
drukarze, byli ledzeni przez gestapo. Gdy dobijanie si do drzwi nie odnioso skutku,
Niemcy wrzucili przez
205
okno granaty, wywayli drzwi i wpadli do rodka, oddajc na olep kilka serii z automatw.
Dwch naszych chopakw zostao zabitych na miejscu, a dwie dziewczyny - ciko ranne.
Po przewiezieniu do szpitala zmary. Kilka dni pniej waciciel willi, pan Micha Kruk,
wraz z on i dwoma synami w wieku siedemnastu i pitnastu lat oraz wszyscy mieszkacy
dwch ssiednich domw zostali aresztowani i rozstrzelam".
W zakoczeniu autor dodaje bez komentarza: "Powysze zdarzenie kosztowao ycie
osiemdziesiciu trzech Polakw".
Bywao take inaczej, o czym pisa "Biuletyn Informacyjny":
"Przedwczoraj, 25 maja, czworo naszych ludzi (trzech mczyzn i kobieta) pracowao nad
wydaniem i skadem pisma w mieszkaniu pastwa Bruehlw przy ulicy Lwowskiej w
Warszawie. Wczeniej tego dnia dwch szpicli gestapowskich ukryo si w pobliskiej pralni
"Opus" i obserwowao wejcie do mieszkania Bruehlw. Okoo pnocy gestapo zadzwonio
do drzwi. Otworzy je jeden z redaktorw. Niemcy wpadli do przedpokoju i rozkazali
znajdujcym si tam naszym ludziom stan z rkami w grze, twarz do ciany. Jeden z
Niemcw wszed do pokoju, gdzie miecia si drukarnia. Znajdowa si tam Leon
Wacawski, znany pisarz, a od dwch miesicy redaktor jednego z naszych pism.
Byskawicznie wycign pistolet i jednym strzaem zabi gestapowca. Niemcy w
przedpokoju oddali trzy strzay do stojcego pod cian drukarza, zabili go i wybiegli na
klatk schodow, woajc o pomoc. Pozostay mczyzna z kobiet opucili mieszkanie,
podobnie jak Leon Wacawski. Jest on do dzi czonkiem naszej redakcji i z dum drukujemy
jego pierwszy artyku. Niestety drukarnia przy Lwowskiej zostaa skonfiskowana, a wszyscy
mieszkacy kamienicy - aresztowani".
Kolporta prasy podziemnej by osobnym problemem. Wiele moglimy si w tym wzgldzie
nauczy od Stanisawa Wojciechowskiego. Dzieli on z Pi-sudskim nie tylko sublokatorski
pokoik, ale take razem z nim pisa, skada i drukowa, a potem rozprowadza "bibu" za
czasw carskich. W 1922 roku zosta prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej.
Wojciechowski wymyli "system trjkowy" kolportau nielegalnej prasy. System ten dobrze
sprawdza si rwnie pod okupacj hitlerowsk w latach czterdziestych. Kolporter zna tylko
dwie osoby. Tego, kto mu pisma dostarcza, i tego, komu on je przekazywa. Kiedy kolporter
wpada w rce rosyjskiej ochrany czy niemieckiego gestapo i by bestialsko torturowany,
mg poda nazwiska czy pseudonimy tylko dwch ludzi. Innych nie zna. System sprawdza
si bardzo dobrze w dostawach hurtowych. W kolportau "detalicznym" stosowano inne
metody.
W Warszawie, Krakowie i innych polskich miastach uliczni gazeciarze sprzedawali
niemieck pras: "Warschauer Zeitung", "Krakauer Zeitung", w Poznaniu "Ostdeutscher
Beobachter" czy organ Hitlera "Yoelkischer Beo-bachter". Polacy ich prawie nie kupowali.
Zdarzao si jednak, e gazeciarz zachca: "Dzi szanowny pan przeczyta o wspaniaych
zwycistwach nie206
mieckich. Radz kupi...". Byo to haso, e niemiecki szmatawiec jest "na-faszerowany".
Gdzie w rodku by egzemplarz podziemnej gazetki.
Czasami rzenik, pakujc kobiecie miso, rzuca jakby od niechcenia: "Po przyjciu do domu
prosz od razu woy misko do lodu. To bardzo wane". Byo jasne, e pakunek zawiera nie
tylko samo "misko", ale te co ekstra: gazetk.
Rzadziej stosowanymi metodami byo podrzucanie gazetek do skrzynek pocztowych w
duych budynkach mieszkalnych czy umieszczanie ich pod... talerzami w restauracjach. Jeden
z najlepszych sportowcw polskich, tryumfator olimpijski z 1932 roku w biegu na pi
kilometrw, Janusz Kusociski, przypaci tak wanie akcj yciem. Zatrudni si w
restauracji jako kelner i tam podrzuca konsumentom pras. Zosta aresztowany i rozstrzelany.
Nigdy przed wojn nie zdawaem sobie sprawy, jak wielki wpyw na ludzi moe mie poezja.
Zwaszcza na ludzi walczcych w imi jakiego ideau. Prawd t dobrze rozumiano w
Podziemiu. Nie byo praktycznie konspiracyjnego pisma, ktre nie publikowaoby poezji
takich mistrzw, jak Adam Mickiewicz, Juliusz Sowacki, Cyprian Kamil Norwid czy te
Maria Konopnicka. Okres romantyzmu, przypadajcy na lata naszych zmaga narodowych o
niepodlego, zaowocowa obfitym dorobkiem poetyckim o charakterze patriotycznym.
Redaktorzy prasy podziemnej nie mieli wielkich trudnoci z doborem stosownych do sytuacji
kraju utworw. Wyonia si take uzdolniona grupa poetw wspczesnych, na bieco
towarzyszcych pirem walce z niemieckim okupantem.
Prasa podziemna penia rol nie tylko wyraziciela pogldw politycznych, wojskowych i
spoecznych, ale take apelowaa do sfery duchowej: kulturalnej i religijnej. Udao mi si
zachowa tekst wydrukowany w jednym z wydawnictw podziemnych, ktrego nie waham si
nazwa dzi wspczesn form "Ojcze Nasz". W czasie gdy by publikowany, bodaj wiosn
1942 roku, uchodzi za tekst niemal kultowy.
OJCZE NASZ, KTRY JEST W NIEBIE, spjrz na Polsk, umczon Ojczyzn nasz.
WI SI IMI TWOJE, w dzie nieustannej rozpaczy naszej i milczenia naszego.
PRZYJD KRLESTWO TWOJE, modlimy si co rano, wytrwale powtarzajc: niechaj ono
powstanie w caej Polsce i niech w blasku wolnoci nastanie Pokj i Mio.
BD WOLA TWOJA TAKO W NIEBIE JAK I NA ZIEMI. Ona si wypeni. Nie moe by
jednak Twoja wola, by wiatem rzdzi mord, a krew laa si rzek. Spraw, Boe, by wilgotne
cele wizienne opustoszay, by wicej nie byo na tej ziemi dow wypenionych ludzkimi
trupami, by przesta wista nad naszymi gowami szataski bicz strachu. By niebo nad
naszymi gowami dawao nam wiato i ciepo miast bomb i ognia. Spjrz na te ziemie: kraj
gro-
207
bw, ez i nieszczcia. Uczy lejsz drog, obran przez naszych synw, ojcw i braci,
ktrzy z broni w rku walcz o wolno. Tu i z dala od stron ojczystych. Niech wrc do
domw szczliwie.
CHLEBA NASZEGO POWSZEDNIEGO DAJ NAM DZISIAJ, lecz innego ni ten, ktry na
co dzie przychodzi nam spoywa. Ciki ponad nasze siy. Los miota nas z miejsca na
miejsce bez pewnoci jutra. mier czeka na nas od tortur wiziennych, od kuli niemieckiej,
godu i na polu walki. Przeywamy mczarnie milczenia, gdy krzyk blu winie w gardle.
Dodaj wic, Panie, do chleba naszego powszedniego si i cierpliwo, ebymy wytrwali w
milczeniu i nie krzyczeli, nim wybije godzina przeznaczenia.
I ODPU NAM NASZE WINY. I nam wybacz, emy za sabi, by zadusi besti.
Wzmocnij nasze rami, by nie zadrao w godzinie zemsty. Oni miertelnie grzesz przeciw
Tobie, gwac odwieczne prawa Twoje. Nie pozwl grzeszy nam. Grzeszy saboci, jak
oni grzesz zbrodniczym rozpa-saniem.
I NIE WD NAS NA POKUSZENIE. Niech wszyscy zdrajcy i szpiedzy pord nas wygin
nag mierci. Nie pozwl, by serca bogaczy niewoli pienidz. Niech syci karmi godnych.
Niech w kadej godzinie Polak rozpozna Polaka. Niech usta nasze milcz, gdy oni ami
nasze koci. I nie wd nas na pokuszenie, abymy jutro zapomnieli to, co cierpimy dzi.
ALE NAS ZBAW ODE ZEGO. Bro nas, Panie, przed Zym. Wrogiem miertelnym
Ojczyzny naszej. Uchro nas, Panie, przed wywiezieniem z domw naszych, przed mierci
na ziemi, w powietrzu i na wodzie. Przed mierci od zdrady domowej.
AMEN. Pozwl nam by gospodarzami wasnego kraju. Pozwl odzyska spokj serca w
poszumie morza i piknie naszych gr. Pozwl nakarmi godnych w blasku Twej aski.
Pozwl nam przywrci prawo w Polsce sprawiedliwej. A pierwej wr nam wolno. O to
prosimy Ci, Panie.
Oprcz czasopism Podziemie drukowao ksiki i inne wydawnictwa. Do tych ostatnich
zaliczay si broszury o charakterze politycznym i propagandowym. Ksiki byy najczciej
przedrukami narodowej klasyki pozytywistycznej, pisanej "ku pokrzepieniu serc":
Sienkiewicza, Prusa, eromskiego. Odrbn grup stanowiy podrczniki do tajnego
nauczania, podrczniki wojskowe, a take ksieczki do naboestwa.
Bez koca mona by mnoy przykady bohaterstwa towarzyszcego na co dzie tej formie
walki z okupantem. Praca w podziemnych wydawnictwach wymagaa ogromnej odwagi,
odpornoci psychicznej i przedsibiorczoci. Podziemne wydawnictwa miay stanowi dla
Niemcw nieustanne zagroenie. Miay stanowi swego rodzaju "bilet wizytowy" ruchu
oporu, narodowi za dodawa otuchy.
Tajna prasa suya te, a moe przede wszystkim, do komunikowania si Podziemia ze
spoeczestwem. Dziki prasie ludzie wiedzieli, co si dzieje w
okupowanym kraju i za granic. Nie ulegali pesymizmowi i defetyzmowi. Mieli wiadomo,
e nie s sami w swym nieszczciu, bowiem stoi za nimi polskie Pastwo Podziemne.
Uwaali je za niekwestionowany autorytet. I rdo nadziei na przyszo.
208
Rozdzia XXIV
MJ APARAT KONSPIRACYJNY
M
Najgorsze byy chwile, gdy musiaem odroczy rozmow czy wymian pogldw, bo nie
posiadaem odpowiednich informacji. Czsto wzbudzao to irytacj rozmwcy, bowiem
oznaczao konieczno ponownego spotkania ze
wszystkimi skomplikowanymi aranacjami wynikajcymi z zasad konspiracji. Za takie
przejawy "braku sprawnoci w funkcjonowaniu sekcji cznictwa politycznego" byem ostro
krytykowany przez moich przeoonych.
Gwoli cisoci, te "przejawy" wystpoway na pocztku mojej pracy. Z biegiem czasu
nabieraem rutyny. Staraem si przewidywa wszelkie moliwe pytania i problemy, jakie
mogy si wyoni podczas spotkania, oraz przewidywa ewentualne sporne czy niejasne
kwestie. Wkrtce miaem skatalogowane w pamici nie tylko pogldy poszczeglnych
dziaaczy Podziemia, ale take stronnictw politycznych w kwestiach, wielekro, bardzo
szczegowych. Na przykad: co myli dziaacz X ze Stronnictwa Pracy na temat idei
bezpatnego szkolnictwa w wyzwolonej Polsce. Bd: jaka jest opinia socjalisty Y na temat
udziau radykalnych narodowcw w armii podziemnej. Albo: jak ludowiec Z widzi kwesti
pomocy przeladowanym ydom.
Taka wiedza "katalogowa" bya bardzo poyteczna w uatwianiu porozumiewania si
poszczeglnych si politycznych ze sob i ich sprawnego wspdziaania w Podziemiu. Mnie
naturalnie uatwiaa ona przygotowywanie rozmaitych raportw i sprawozda dla moich
zwierzchnikw.
Cz spraw referowaem przeoonym ustnie, w wikszoci przypadkw oczekiwali jednak
raportw pisemnych. Byy one podobne do sprawozda znanych kadej biurokracji. Raport
opatrzony by numerem i dat, tre za wyraona bya w jak najstaranniej dobranych
sowach. Tytu raportu definiowa omawiane zagadnienie. Tre stanowia wierne
streszczenie pogldw moich rozmwcw. Na kocu nastpowao podsumowanie zbienoci
i rnic w ocenie omawianego zagadnienia. Niekiedy - moja ocena szans i ewentualnych
warunkw osignicia porozumienia. Czasami poprzez cznikw przesyaem kopi mego
raportu osobom, z ktrymi rozmawiaem. Naturalnie nazwiska, adresy, nazwy partii
politycznych i wszelkie inne dane szczegowe kryy si pod pseudonimami i kryptonimami.
Posugiwaem si dwoma rodzajami szyfrw: osobnym dla wadz politycznych, osobnym dla
wojskowych.
Jeeli wystpowaa zbieno pogldw pomidzy dyskutujcymi - za moim porednictwem stronami, a co one potwierdzay poprzez odesanie mi sygnowanych przez siebie egzemplarzy
mego raportu, wdrowa on do archiwum.
Moje opracowania byy take cennym wzbogaceniem miesicznych sprawozda
politycznych, ktre rzd na wychodstwie otrzymywa od wadz krajowych.
W sytuacji, gdy osignicie konsensusu nie byo moliwe, z powrotem otrzymywaem raporty
z adnotacj o koniecznoci zwoania konferencji zainteresowanych dziaaczy czy
przywdcw. Byo to powanym zadaniem organizacyjnym i konspiracyjnym. Niekiedy
przywizanie do wasnych pogldw byo tak due, e w adnotacji stwierdzano brak
moliwoci osignicia jakiegokolwiek porozumienia. Wwczas zwoywanie konferencji po
prostu mijao si z celem.
213
212
Rozdzia XXV
CZNICZKI
Wiele czniczek, z ktrymi miaem honor pracowa, spotka tragiczny los. Jedn z nich bya
dwudziestotrzyletnia dziewczyna, przed wojn studentka medycyny. Widywaem j czsto,
ale nie wiedziaem o niej nic ponad to, e jest doskona konspiratork. Wsppracowaa ze
mn trzy miesice. Gestapo zatrzymao j w tramwaju. Nie zdoaa wyrzuci dokumentw,
jakie przewozia, ani pokn cyjankali.
Po pierwszym i jedynym przesuchaniu, jakiemu poddao j gestapo, otrzymalimy z
wizienia gryps opisujcy stan dziewczyny. Poniewa nie chciaa mwi, rozebrano j do
naga i rozcignito na pododze. Niemcy zmasakrowali jej pakami organy kobiece. Dostaa
krwotoku. Skonaa w celi.
Inna czniczka, ktr znaem, liczya okoo pidziesiciu lat. Bya przedwojenn
nauczycielk jzyka francuskiego w gimnazjum eskim. Do Podziemia wstpia niedugo po
klsce wrzeniowej. Na utrzymaniu miaa ciko chorego siedemdziesicioletniego ma.
Mimo to oddaa swoje mieszkanie do dyspozycji organizacji politycznej, dla ktrej
pracowaa. Z tym ugrupowaniem kontaktowaem si tylko przez ni.
Gestapo obserwowao j ej mieszkanie i ktrego dnia urzdzio "nalot". Zabrali j i ma.
Podczas pierwszego przesuchania m zosta zamordowany. Ona przeya dwa. Po drugim
nie bya w stanie si porusza. Odniesiono j do celi. Dzielia jaz trzema innymi kobietami.
Rankiem nastpnego dnia znaleziono "Madame Pawowsk" powieszon na kracie okna na
wasnej koszuli. adna ze wsptowarzyszek nie wiedziaa, kiedy to si stao. Nikt nic nie
sysza. Trudno byo poj, skd maltretowana kobieta wykrzesaa tyle siy, aby dokona
samobjstwa i umrze, nie wydajc adnego jku.
Pytaem potem lekarza, jak to moliwe.
- Wie pan, samobjca tylko do pewnego momentu kontroluje swoj decyzj. Gdy traci
przytomno, dochodzi do gosu instynkt samozachowawczy. Organizm sam si niejako
broni. Wisielec macha nogami, rzzi. Tu widocznie dziaay bodce silniejsze od tego
instynktu... - powiedzia.
czniczki byy wymownym symbolem losu wszystkich polskich kobiet podczas okupacji.
Cierpiay najwicej. Umieray najczciej. Swj udzia w cierpieniu i udrce miay take
matki, ony i crki dziaaczy konspiracyjnych. Jeeli same nie naleay do Podziemia, nie
miay moliwoci realnej oceny sytuacji i wynikajcego z niej niebezpieczestwa. yy w
nieustannym niepokoju. Gdy dziaajcy w Podziemiu maonek trafia w rce gestapo, jego
aresztowanie, z reguy, obejmowao take on. Poddawano j torturom. Niemcy spodziewali
si, e od niej dowiedz si tego, co zataja m. Nie mogc zaspokoi oczekiwa
gestapowskich, bo same nic nie wiedziay, niewinne, cierpiay mki. Byy mczennicami za
Polsk.
Generalnie przyjmowano, e najblisze rodziny, a w kadym razie ony czoowych
przywdcw i dziaaczy Podziemia, powinny uywa zmienionych nazwisk. Prowadziy
zatem podobny tryb ycia jak ich mowie, zmieniajc adresy, nie utrzymujc kontaktw z
bliskimi i znajomymi, w cigej niepewnoci, napiciu i strachu. Niestety, zdecydowana
wikszo tych kobiet nie bya psychicznie przygotowana do takiego ycia. Wiele z nich
cakowicie nie nadawao si do warunkw konspiracyjnych. Mimo to musiay ten rodzaj
egzystencji prowadzi, bo konspiracj wybrali ich mowie, bracia czy synowie.
Wiele kobiet cierpiao z innych powodw. Byy niewiadomymi gospodyniami mieszka, w
ktrych zamieszkiwali konspiratorzy, lub w dobrej wierze wynajmoway pokj, w ktrym
odbywaa si jaka podziemna robota. W przypadku "nalotu" gestapo na mieszkanie byy one
zwykle take aresztowane.
Osobn grup kobiet byy kolporterki nielegalnej prasy. Ich dzie wypeniony by
podrowaniem po miecie z torbami wypchanymi gazetkami. Byo to zajcie mechaniczne i
mao skomplikowane, ale bardzo niebezpieczne. Mczyni nie chcieli go wykonywa,
czniczk Witka i jego pomocnic bya Wanda. Tworzyli wraz z pisark niezmordowany
tercet. Pisali wsplnie, wydawali i rozprowadzali broszury, z ktrych wiele wyrniao si
znakomitym poziomem i atrakcyjn form przekazu. Niektre z nich trafiay za granic, gdzie
przekadano je na jzyki obce. Po angielsku ukazaa si na przykad "Golgota", bdca
opisem obozu koncentracyjnego KL Auschwitz w Owicimiu.
Czsto odwiedzaem t trjk, aby nasyci si atmosfer optymizmu, pogody i ywioowej
pasji dziaania.
W poowie 1942 roku Wand aresztowano przypadkowo, podczas jakiej kontroli
dokumentw. Gestapowcy torturowali j, chcc uzyska jakie informacje. Nie mieli adnych
dowodw przeciwko niej, a ona uparcie twierdzia, e zasza jaka pomyka. Nie wysano jej
do obozu, ale te nie zwolniono z Pawiaka.
Udao si nawiza z ni kontakt. Co tydzie Witek wymienia z ni grypsy. On pisa o tym,
co si dzieje w Warszawie i na wiecie. Ona opisywaa ycie wizienne. Prosia nas, abymy
nie upadali na duchu, tak jakby nasza sytuacja bya gorsza ni jej. Potem stao si co
niezwykego. Midzy obojgiem rozkwito uczucie mioci.
Nie potrafi powiedzie, czy czyo ono Wand i Witka wczeniej, a tylko byo tumione,
czy te uzewntrznio si dopiero w tym jake dramatycznym
okresie. Do, e ich mio staa si dominujcym tematem korespondencji. Witek z wielkim
przejciem i dum pokazy wa mi list Wandy, w ktrym pisaa, e wizienie pozwolio jej
zrozumie, jak bardzo go kocha. Przez niemal tydzie zastanawia si nad odpowiedzi. Bya
to dla niego sprawa ogromnej wagi. Nie waha si zwrci o rad do pisarki, a nawet do mnie.
Staralimy si z niego artowa, doradzajc, aby pisa pod dyktando pisarki, bo ona lepiej
posuguje si pirem ni on. Wbrew oczekiwaniom, wcale nie odbiera tego jako dowcipu ani
nie uwaa naszych yczliwych docinkw za mieszne. Zebra si na odwag i napisa list
samodzielnie. Zapewnia, e te jkocha od dawna, ale nie wiedzia, jak ma to jej
powiedzie. Dzikowa jej, e tak bardzo uatwia mu poczynienie wyznania.
Korespondowali ze sob nadal. Witek pokazywa mi niektre listy Wandy. Byy nad wyraz
spokojne i powane. Bia z nich niezwyka odpowiedzialno i troska wizionej dziewczyny o
swego ukochanego. Ktrego dnia Witek poprosi mnie do kawiarni i owiadczy uroczycie:
"Dzi poprosiem Wand o rk. Mam nadziej, e nie odmwi. Jeste pierwsz osob, ktrej
o tym mwi". Popieszyem naturalnie z gratulacjami. Zapytaem jednak rwnie, w jaki
sposb miaby si odby lub.
- Pomylaem i o tym - odpowiedzia. - Rozmawiaem ze znajomym ksidzem, a on zasign
rady biskupa. W szczeglnych przypadkach Koci moe udzieli lubu "per procura", bez
udziau ktrej ze stron. Warunkiem jest jednak wyraona przez ni wola.
Po dwch tygodniach od tej rozmowy w starym warszawskim kociku na peryferiach
miasta odbya si wzruszajca uroczysto. W obecnoci wiadkw odbyo si poczenie
witym wzem maeskim obojga modych. Zaprzyjaniony ksidz wygosi kro tka
inwokacj na temat niezbadanych losw ludzkich, ktra doskonale harmonizowaa z sytuacj
Witolda i Wandy.
- W czasach redniowiecznych zalubiny "per procura" stanowiy przywilej krlw - mwi
podniole ksidz. - Maonkw reprezentowali ambasadorowie odziani w pyszne szaty,
przetykane brylantami. W tum przed kocioem dworzanie ciskali zote monety, a miastem
wstrzsay okrzyki: "Wiwat krl!", "Wiwat krlowa!". I oto teraz, w innym czasie, udzielam
sakramentu maestwa take "per procura". Ale nie dlatego, ecie bogaci i potni. Dlatego,
ecie najbiedniejsi, skrzywdzeni i przeladowani. Wynosz was do rangi tamtych
monarchw. Ty, Witoldzie, stajesz przede mn osobicie. Ta oto niewiasta jest ambasadorem
twej polubianej ony Wandy. Mam nadziej, e napisze pani o yciu takich biedakw
ksik...
- Tego nie przemylaam dokadnie. Jednak, z naszego punktu widzenia, ich rozkazy dla nas
nie istniej. Jeeli zatem nie wykonuje si rzeczy nieistniejcych, nie moe by mowy o
naruszeniu istniejcej etyki. Nieprawda, panowie?
Zamilklimy skonsternowani. Pisarka wszystko to mwia na serio. To nie by rodzaj gry
intelektualnej. Jej naiwno nie miaa granic. By rok 1942, a pisarka pozostawaa
natchnieniem Polski Podziemnej. Spod jej pira wychodzia rzeka odezw, apeli, artykuw.
Czytali je wszyscy.
222
Rozdzia XXVII
PODZIEMNA SZKOA
G
y okazao si, e dla mojej pracy, ze wzgldw konspiracyjnych, bar-ziej pomocny bdzie
cznik-chopak, przydzielono mi Tadka Lisow-kiego. Rodzin Lisowskich znaem sprzed
wojny. Byli zamoni. Prcz majtku ziemskiego w okolicy Kielc posiadali w Warszawie dwie
due kamienice czynszowe. Pani Lisowska bya osob serio traktujc ycie, dobrze
zorganizowan i obdarzon wielk energi. A dziw bra, e wszystko to miecio si w
filigranowej postaci, od ktrej emanowao ciepo i pogoda. Rzadko spotykane poczenie
czarnych wosw i jasnozielonych oczu sprawiao, e byo co egzotycznego w jej urodzie.
Pan Lisowski mia natomiast natur hulaki i birbanta. Znika na cae tygodnie, pozostawiajc
on samotn w zmaganiach z wybrykami Tadka i jego modszego brata. Wybuch wojny i
okupacja niewiele zmieniy w stylu ycia Lisowskiego. Zawsze potrafi znale towarzystwo
podobnych mu utracjuszy i bawi si w kawiarniach, lokalach rozrywkowych i .jaskiniach
hazardu".
W tej sytuacji prowadzenie rodzinnych interesw spoczywao na pani Lisowskiej. Musiaa
przede wszystkim zajmowa si wychowywaniem synw. Trzymaa wszystko - pki moga elazn rk. Znajdowaa take czas na regularne uczszczanie do kocioa i dziaalno w
organizacjach dobroczynnych.
Po wybuchu wojny sytuacja materialna Lisowskich ulega gwatownemu pogorszeniu,
bowiem ich majtek zosta zarekwirowany przez Niemcw. Dochd z kamienic spad
drastycznie. Pani Lisowska ratowaa budet rodzinny wyprzeda kosztownoci, obrazw i
mebli. Dzieci, pozostawione bez opieki, obracay si w podejrzanym towarzystwie. Ulegay
niemieckiej polityce demoralizacji modziey polskiej za pomoc pornografii i lokali
rozrywkowych podejrzanej reputacji. Mwiono, e Tadek odwiedza domy publiczne.
Podobno okrada wasny dom, gdy brakowao mu pienidzy.
Chopak nalea do tej kategorii modziey, ktra dla szkolnictwa podziem224
nego stanowia dramatyczny problem. Przy bardzo ograniczonych rodkach, jakimi
dysponoway tajne szkoy, koncentrowano si na najbardziej wartociowej, patriotycznej i
gotowej do czynu modziey. Tej, ktra stanowi moga naturalne zaplecze Podziemia.
Element pokroju Tadka Lisowskiego by ignorowany i puszczony samopas, cho to wanie
oni najbardziej potrzebowali opieki, autorytetu i wskazania waciwej drogi w yciu.
Ekonomika wojenna i brutalna kalkulacja opacalnoci nie dawaa im szans.
Droga do nauki wszelkiego szczebla, nie wyczajc podziemnych uniwersytetw, bya
zamknita dla chopcw i dziewczt, ktrzy czymkolwiek si skompromitowali: erowaniem
na okupacyjnej biedzie, wyudzaniem, szantaem czy prostytucj. Ta wykolejona modzie
zrywaa zwykle wizi koleeskie z dziecistwa i modoci; z wasnej woli lub z woli nie
opr, nie byoby Polski na mapie. Porwnaem rozbiory do obecnej sytuacji okupacyjnej.
Mwiem, e jest bdem sdzi, e opr polega tylko na walce zbrojnej. Waniejsze jest
ksztacenie charakteru. Niedopuszczenie, aby zaama si pod wpywem przemocy czy
demoralizujcej pokusy. Powiedziaem, e uwaam go za uczciwego czowieka i e moe
mnie uwaa za swojego przyjaciela. Dodaem, e potrzebni s ludzie gotowi pracowa dla
zwycistwa Polski i czerpa z tej pracy satysfakcj.
Nie oszczdzaem go. Powiedziaem, e ludzie tacy jak on stanowi nie tylko kompromitacj
dla kraju, ale take wielkie zagroenie, bo "zaraaj" innych. Sucha zaenowany.
Zrozumiaem, e pora koczy ten wykad.
- Wystarczy tego kazania. Teraz czas na konkrety. Mam do ciebie pene zaufanie. Chciabym,
aby wstpi do organizacji i z nami pracowa. Co ty na to? - pooyem mu rk na ramieniu.
Oniemia z wraenia. By podniecony. W jego oczach malowa si entuzjazm.
-Nigdy nie bdzie si mnie pan wstydzi. Sowo honoru! - powiedzia z powag, jakiej si po
nim nie spodziewaem.
- Dzikuj, tego oczekiwaem - umiechnem si. - Teraz jednak koniec z interesami.
Skoczmy do wody troch popywa. Naley nam si w taki upa. Pamitaj tylko, e matka nie
moe si dowiedzie o tej rozmowie.
- Stoi! - rzuci zawadiacko.
Kpalimy si w mtnej Wile ponad godzin. Gdy ju zbieralimy si do drogi powrotnej,
zakomunikowaem oficjalnym tonem:
- Jutro, punkt dziesita, stawisz si przy ulicy Puawskiej - podaem numer. - Twoja
kandydatura zostaa zgoszona. Jeeli bdzie zaakceptowana, zoysz przysig. Bdziesz
onierzem armii podziemnej.
- Armii podziemnej? - wyjka.
- S trzy armie polskie. Jedna w Szkocji, druga na Bliskim Wschodzie, a trzecia - tajna - w
kraju.
- Mog by nawet o dziewitej... - zapewni ochoczo.
- Nie przesadzajmy, kolego. Wystarczy, jak si nie spnisz na dziesit.
Podaem mu do. Ucisn j z caej siy.
Zaprzysienie nie byo ceremoni skomplikowan ani tajemnicz. Symbolika te bya prosta.
Skadajcy lubowanie w lewej rce trzyma krucyfiks, a praw unosi lekko do gry i
powtarza sowa wypowiadane przez odbierajcego przysig:
- Przysigam przed Bogiem, na krzy Syna Jego, e bd wiernie suy mojej Ojczynie i
wolnoci. Powic dla niej wszystko, co posiadam. Bd wypenia rozkazy moich
przeoonych i dochowam tajemnicy mi powierzonej. Tak mi dopom Bg i niewinna mka
Syna Jego!
Odebrawszy przysig od Tadka, powiedziaem mu, e jestem jego przeoonym
organizacyjnym i ma wykonywa wszystkie moje polecenia. Uprzedziem go take, e zdrada
karana jest mierci. Potem podszedem do niego i serdecznie go ucisnem.
Od pocztku Tadek potwierdza swoim zachowaniem dobr opini wystawion mu przez
matk. Lata obijania si po warszawskich ulicach wrd ludzi rnego autoramentu nauczyy
go podejmowania szybkich decyzji, pomysowoci i opanowania w krytycznych sytuacjach.
Do tego posiada wrodzon inteligencj. Wszystko razem sprawiao, e radzi sobie jako
cznik znakomicie. Dziaa pewnie, nie zwracajc na siebie uwagi ani nie budzc podejrze.
Sprawia wraenie typowego warszawskiego cwaniaka, korzystajcego z ycia i niesionych
przez nie okazji. Za mdrego na to, aby "bawi si" w Podziemie i konspiracj.
Dobrze pamitam, jak przeywa pierwsze zadanie konspiracyjne. Polegao ono na
dostarczeniu koperty do lokalu na przedmieciu Nowego Scza. W kopercie byy wycinki z
niemieckiej prasy. Tadek podchodzi do zadania, jakby zalea od niego los Polski.
Uspokajaem go, ale take uczulaem na fakt, e Nowy Scz jest miasteczkiem, gdzie si
wszyscy znaj i kady przybysz jest od razu widoczny. Dodatkowo ostrzegem go, e adres,
pod jaki go kieruj, ssiaduje z miejscem sta227
226
cjonowania oddziaw niemieckich, zwalczajcych lokaln partyzantk. Nie przestraszy si.
Na koniec powiedziaem najwaniejsze: nie otrzyma adnej przepustki na podr i musi sam
sobie poradzi. Ku memu zadowoleniu, Tadek nie tylko si nie zniechci, ale utrudnienie to
wrcz go ekscytowao. Nareszcie jaka atrakcja.
Ludzie w Nowym Sczu byli uprzedzeni o jego wizycie. Jedyne, co mieli mi przez niego
przekaza, to... opinia na jego temat i jego kwalifikacji jako cznika.
Wrci o czasie. Wrczy mi z namaszczeniem kopert. Zawieraa kartk papieru z tekstem:
"Juhas bystry. Jak dalej bdzie tak popasa, na ludzi wyjdzie. Bac moe kiedy zostanie".
Czytaem te sowa z satysfakcj. Tadek zda egzamin.
Sta, najwyraniej oczekujc jakiej mojej reakcji po przeczytaniu kartki. O nic jednak nie
zapyta.
- Dzikuj. Pisz, e zapowiada si niena zima. Moe trzeba bdzie wybra si na narty rzuciem od niechcenia.
Nie uwierzy. Mrugn znaczco i poegna si.
Pani Lisowska opowiadaa mi o zmianach, jakie dostrzega w zachowaniu syna. Dba o
porzdek w swoim pokoju i caym domu. Stara si schudnie wyglda. Sta si bardziej
zdyscyplinowany i punktualny. Robi wraenie tajemniczego i zaprztnitego sprawami
wielkiej wagi, co matk bardzo bawio...
Wraz z zapaem, z jakim podchodzi do pracy, dawaa zna o sobie take jego fanfaronada i
poszukiwanie silnych wrae. Czsto doprowadzao mnie to do szau, bo dochodzio do
niebezpiecznych sytuacji.
Umwiem si kiedy z Tadkiem na mocie Kierbedzia, ktry ca dob by pilnowany przez
niemieckich wartownikw. Mielimy nadej z przeciwnych stron. Gdy zbliyem si ju do
niego na odlego okoo dziesiciu metrw, zauwayem, e czyta egzemplarz "Biuletynu
Informacyjnego". Rwnoczenie z przeciwka nadchodzio dwch stranikw. Pomylaem, e
zaraz dojdzie do aresztowania Tadka. Nie drgn nawet. Sta i bezczelnie czyta "bibu".
Niemcy przeszli o metr od niego. Do dzi nie wiem, czy nic nie zobaczyli, czy udali, e nie
widz, bo zorientowali si, e jest nas dwch i moe doj do strzelaniny, gdyby zaczli
interweniowa. Gdy minli Tadka, pogroziem mu pici i podszedem, aby go zwymyla.
Spojrza na mnie z lekkim umieszkiem i pooy palec na ustach.
- Ciiii, bo jeszcze usysz - powiedzia, robic do mnie oko.
Niespena tydzie pniej Lisowski przeszed samego siebie, a ja zaczem si zastanawia,
czy nie wystpi z meldunkiem o jego nieprzydatnoci do dalszej suby w Podziemiu. Tadek
zaoy si z trzema nowo poznanymi cznikami. Mieli w tramwaju wyj podziemne gazetki
i ostentacyjnie czyta. Ten, ktry pierwszy schowaby pismo, przegrywaby najwicej. Drugi
-mniej. Itd. Jechali tak w tumie ludzi, budzc nerwowe spojrzenia pasaerw.
Dotarli do przystanku kocowego i tam uznali, e zakad nie zosta rozstrzygnity, bo nikt nie
stchrzy. Nazajutrz dwch cznikw, zapewne przeraonych wasn gupot, zameldowao
przeoonym o caym zajciu. Wymienili Tadka jako inspiratora. Reakcja bya
natychmiastowa. W ostrych sowach zostaem upomniany, e nie kontroluj swego cznika,
ktry demoralizuje innych i prowokuje wpadk w rce gestapo. Czekaem tylko, kiedy si
zjawi.
- Ty durniu skoczony! Chcesz, aby inni przez ciebie poszli na Pawiak albo pod cian?! krzyczaem. - Jaka jest granica twej gupoty i nieodpowiedzialnoci?
Spuci gow skruszony.
- Przepraszam. Nigdy nie chciabym narazi ci na niebezpieczestwo. Nie mog si oprze
ryzykowaniu, mam to we krwi. Ale od dzi - koniec! To si ju nie powtrzy - zapewnia.
Skrucha wydawaa si szczera. Mia w sobie co, co nie pozwalao si gniewa na niego zbyt
dugo. Daem si udobrucha.
Wkrtce jednak zaczem rozumie, e Tadek "dusi si" w roli cznika, e trzeba mu czego
wicej. Postanowiem z nim porozmawia.
- Znudzio ci si u mnie, prawda? - zapytaem.
- Skde... Lubi swoj robot - zaprotestowa bez przekonania.
- Ale pewnie by wola co bardziej odpowiedzialnego, konkretnego... Spojrza na mnie z
wdzicznoci.
- Ja wiem, e kada forma walki z Niemcami jest wana. Ale ja nie widz, jak im... szkodz.
Latam po miecie z tymi papierami, ale nie mam pojcia, co si dzieje. Ja chciabym jak
robot, gdzie wida efekty. Rozumiesz mnie?
- Jasne. Postaram si o jaki nowy przydzia - powiedziaem, majc wiadomo, e nasze
drogi si rozchodz.
Zwrciem si do przeoonych, aby skierowali Lisowskiego do tajnej podchorwki.
Eksponowaem jego inteligencj, odwag i dobre zorganizowanie. Skonno Tadka do
kawaw bya ju dobrze znana. Po kilku dniach dostaem odpowied, e Tadek zosta
przyjty i ma si zgosi w okrelonym miejscu na szkolenie wojskowe. Gdy mu o tym
powiedziaem, omal nie oszala z radoci.
Podchorwki miay za zadanie przygotowanie modych mczyzn i kobiet do pracy
wojskowej w Podziemiu. Uczyli si sabotau i dywersji, walk ulicznych, cznoci. Mieli
zajcia z posugiwania si broni, materiaami wybuchowymi i innym wyposaeniem
uywanym na polu walki. Uczono ich metod zastraszania i walki psychologicznej.
Po wstpnym okresie szkolenia, trwajcym okoo czterech miesicy, najlepsi byli kierowani
do oddziaw partyzanckich. Tam doskonalili swoje umiejtnoci w praktyce. Potem albo
pozostawali w partyzantce, albo wracali do miasta i tu walczyli z okupantem. Z
podchorwek wyszo podczas okupacji wielu znakomitych fachowcw wojskowego
rzemiosa, oddajc nieocenione usugi w walce.
229
228
W normalnych warunkach chopak taki jak Tadek Lisowski nigdy nie zakwalifikowaby si
do podchorwki. Kadziono bowiem duy nacisk na przygotowanie fizyczne kandydata i
jego profil moralny. Tadkowi pomoga moja rekomendacja oraz opinia sprawnego i
odpowiedzialnego cznika.
Wraz z nauk w podchorwce Lisowski otrzyma szans sprawdzenia si w grupie o nazwie
"Wilczki". Bya to organizacja modzieowa majca za zadanie stae uprzykrzanie ycia
Niemcom i omieszanie ich w oczach spoeczestwa polskiego. "Wilczki" pokryway mury
kamienic, poty czy tramwaje napisami zagrzewajcymi do oporu lub kompromitujcymi
okupanta, w rodzaju: "Polska walczy!", "Owicim pomcimy!", "Hitler kaputt", "Gestapo
hycle", "SS wcieky pies" itd.
Drugi dzie. Widowisko na placu Hitlera pod tytuem "Niemcy nios pochodni owiaty".
Palenie polskich ksiek: Mickiewicza, Sowackiego, Sienkiewicza, Prusa, eromskiego,
Konopnickiej; podrcznikw itd.
Trzeci dzie. Wykad: "Kultura oglna" w ruinach audytorium Uniwersytetu Warszawskiego.
Cel: upamitnienie zamknicia wszystkich szk wyszych w Polsce.
Czwarty dzie. Przedstawienie "Freude durch Kraft" (Rado przez si). Polowanie na ludzi,
aresztowania, apanki, egzekucje poczone z wycieczkami do obozw w Owicimiu,
Majdanku i innych.
Pity dzie. Wykady Uniwersytetu Kultury Niemieckiej. Modzie niemiecka wykada
polskim uczonym w obozach koncentracyjnych na rne tematy.
Szsty dzie. Niemiecka opieka zdrowotna w Generalnej Guberni. Zwiedzanie orodkw
zdrowia, takich jak Pawiak, "przychodni" gestapo przy Szu-cha i innych.
Sidmy dzie. Otwarcie strzelnicy sportowej w Palmirach pod Warszaw. Strzelanie
sportowe do Polakw w rnych pozycjach: pod cian, przy supku (cele stae) i biegncych
(cele ruchome).
smy dzie. Uroczyste zamurowanie getta warszawskiego poczone z polowaniem.
Strzelanie do uciekajcych celw ruchomych.
Dziewity dzie. Otwarcie nowej dzielnicy niemieckiej poczone z nie231
spodziankami dla Polakw. W programie: byskawiczne wysiedlenie i konfiskata dobytku na
czas".
Skoczyem czytanie i spojrzaem na Tadka. Obaj wybuchnlimy miechem. Parodia,
aczkolwiek gorzka i tragiczna, bya bez zarzutu. Oddawaa dobrze mentalno niemieck i ich
talenty organizacyjne.
- Jedziesz na szkolenie. Nie wiem, kiedy si zobaczymy - powiedziaem. - Nie wiem, kiedy
co o tobie usysz. Jestem pewien, e to bd same dobre rzeczy. Wiem, e nie zawiedziesz.
Tadeusz Lisowski, suchacz podchorwki, dugo ciska moj do. Dziwnie ucieka ze
wzrokiem. Potem wybieg. Nigdy wicej ju go nie widziaem.
Udany eksperyment pedagogiczny z Tadkiem rozbudzi moje cigoty nauczycielskie.
Postanowiem zaj si edukacj patriotyczn modziey w mojej najbliszej rodzime.
Niestety, moje wysiki zakoczyy si fiaskiem. Najpierw usiowaem namwi do pjcia w
lady Tadka mego kuzyna. By bladym, niemrawym blondynkiem o ziemistej cerze. Nie mia
ani warunkw fizycznych, ani odwagi. Szybko zrezygnowaem.
Po tej porace skoncentrowaem uwag na Zosi, crce mego wuja, ktry owdowia w 1940
roku. Dziewczyna miaa niemal osiemnacie lat. Po mierci matki prowadzia cay dom. Jej
ojciec by skromnym urzdnikiem. W yciu -asekurantem, czowiekiem pasywnym i bardzo
niemiaym. Jego zarobki z najwikszym trudem pozwalay na utrzymywanie si rodziny przy
yciu. Nie dojadali, brakowao pienidzy na opa. Nie byo mowy o kupnie nowych ubra.
Mimo trudnej sytuacji Zosia chodzia do konspiracyjnego gimnazjum. W 1942 roku
przygotowywaa si ju do matury. By to szczytowy okres dziaalnoci szkolnictwa
podziemnego. W samym tylko okrgu warszawskim z nielegalnej nauki korzystao
osiemdziesit pi tysicy dzieci i modziey. Wydano tego roku ponad tysic siedemset
wiadectw dojrzaoci.
Lekcje odbyway si w domach prywatnych, w grupach od trzech do szeciu osb. Zwykle
pod jakim pretrekstem: gry w szachy, nauki taca czy jakiego zawodu. Powd musia by
wiarygodny, a potrzebne do kamuflau atrybuty przygotowane. Jeeli, na przykad, cztery
dziewczyny przychodziy, aby si uczy "szycia", musiay by na podordziu jakie skrojone
kawaki materiau, ktre "uczennice" mogy w kadej chwili wzi do rk i udawa, e przy
goto wuj akurat bluzki. Gdzie w kcie staa maszyna do szycia, a na stole leay noyce,
nici i inne krawieckie przybory.
Nauczyciel przychodzcy do tak duej grupy naraa si. Uczniowie byli z reguy dociekliwi i
starali si pozna jego prawdziwe nazwisko, nazw szkoy, w jakiej uczy przed wojn,
nazwiska przedwojennych uczniw albo choby jak daleko ma do domu. Zachowanie
konspiracji w takich zespoach byo bardzo trudne, a losy pedagogw bardziej zaleay od
przezornoci ich podopiecznych ni ich samych. Czsto rzucone nieopatrznie sowo, jaka
uwa232
ga czy pytanie dekonspiroway tak podziemn klas, skazujc nauczycieli na tortury czy
mier. Wielu z nich trafiao w rce gestapo z powodu beztroski czy gadulstwa tych, dla
ktrych si powicali. Wielu przypacio to yciem.
Najwikszym problemem dla organizatorw tajnego nauczania byo zdobywanie
podrcznikw. Po dugich dyskusjach zdecydowano si raczej na przedruki przedwojennych,
ni redagowanie i wydawanie nowych.
Matura Zosi wypadaa we wrzeniu 1942 roku. Przez cae lato mwia tylko o tym
wydarzeniu. Zawzicie si te do egzaminw przygotowywaa. Ku memu zdziwieniu zakres
wymaganej wiedzy wcale nie odbiega od tego, ktry sam musiaem "wyku", gdy
szykowaem si do swojej matury na pocztku lat trzydziestych. Chcc dosta wiadectwo
dojrzaoci, naleao zda pi egzaminw przedmiotowych. W przypadku trzech
przedmiotw byy to egzaminy pisemne i ustne. W dwch pozostaych mona byo wybiera.
Zosia miaa zdawa egzaminy pisemne i ustne z jzyka polskiego, matematyki i aciny. Z
fizyki i angielskiego wybraa tylko pisemne.
Kuzynka prosia mnie czsto o pomoc w angielskim, czego nie odmawiaem. Pracowalimy
do pnej nocy. Ze wzgldu na godzin policyjn pozostawaem w mieszkaniu wuja na noc.
Byo to samo w sobie bardzo komfortowe. Nie dlatego, e mieszkanie byo wygodne czy
zasobne. Mieszkanie byo "czyste". Nikt nie by zwizany z konspiracj i nie byo si czego
obawia. Mona si byo odpry, poartowa i cieszy spokojnym snem. Rano Zosia
przygotowywaa specjalne niadanie, na ktre skaday si kawa zboowa i chleb z
marmolad, a czasami nawet jaki kawaek wdliny.
Przyszed wreszcie dzie egzaminu. Bardzo to przeywaa. W tym czasie byo ju wiadomo,
e niedugo wyjad z misj do Anglii. Rne stronnictwa polityczne powierzay mi materiay
do przekazania w Londynie. Jeden z przywdcw ludowych, a zarazem dziaacz owiaty
podziemnej, zaproponowa mi udzia w jakiej tajnej lekcji. Miaem przekaza, co widziaem,
naszym wadzom na wychodstwie. Wycior, bo tak si nazywa, zostawi mi woln rk z
wyborem poziomu nauczania, jaki chc obserwowa. Pomylaem wwczas, e dobrze
byoby zobaczy, jak zdaje matur Zosia. Nie bez wahania Wycior si zgodzi. Dostaem
zgod na uczestniczenie w egzaminie z jzyka polskiego.
Egzamin odbywa si w biurze firmy przeprowadzkowej. Syn dyrektora by jednym z
maturzystw. Miejsce nie budzio podejrze. Kadego dnia przewijao si przez firm wiele
osb. Po trzech stronach sporego, prostoktnego stou siedzieli zdajcy: Zosia i jej dwaj
koledzy. Z czwartej - nauczyciel polskiego. Najpierw wszystkim rozda papier formatu
kancelaryjnego. Nastpnie w lewym grnym rogu poleci wpisa symbol literowy i numer,
zastpujce dane personalne. Potem wsta i zwrci si do maturzystw:
- Drodzy, modzi przyjaciele. Przed nami trudne zadanie. Wiecie, e wrg stara si zniszczy
nard polski, demoralizujc modzie. My, profesorowie,
233
cae ycie staralimy si modzie wychowywa i rzetelnie edukowa. Mimo okupacji, nic si
nie zmienio. Jestemy na posterunku, mimo ryzyka. Podejmujemy je z myl o was i o
ojczynie. Nie jest atwo. Ponosimy czsto poraki. Gdy widzimy, kiedy modzie wchodzi
do kina, lokalu czy kabaretu albo siga po pornograficzne wydawnictwa - czujemy si
przegrani. Dzisiaj jednak jest najszczliwszy dzie w mojej nauczycielskiej pracy. Pierwsi
maturzyci w tej szkole przystpuj do egzaminu. To dowd, e t wojn wygrywamy. Dziki
wam, moi drodzy. Wiem, jakie trudnoci musielicie pokona, aby opanowa materia
przewidziany programem. Przy ocenie wemiemy pod uwag specyfik warunkw
wojennych. Starajcie si jednak, aby wasze prace wypady jak najlepiej. Nie denerwujcie si.
Pracujcie w skupieniu. To wasz dzie. Przez nastpne trzy godziny nie ma wojny, nie ma
okupacji, nie ma Niemcw. Jest egzamin. Tylko o nim mylcie. ycz wam powodzenia.
Profesor wyj z kieszeni sze starannie zoonych na czworo kartek i pooy na stole.
- Prosz teraz wylosowa tematy i bra si do roboty. Zaczynamy.
By starym, zmczonym czowiekiem. Mia poszarza twarz i zapadnite oczy. Byy
przekrwione, co mogo wskazywa na brak snu. Chodzi wolno i ciko. Podszed do kanapy,
gdzie siedziaa trzyosobowa komisja egzaminacyjna i ja.
- wietne przemwienie, panie profesorze - pogratulowaem. - Czy mgbym pana profesora
zaprosi na prawdziw kaw, gdzie tu obok? Chciaem zamieni par sw...
Spojrza na mnie z dziwnym byskiem w oczach.
- Wodzi mnie pan, mody czowieku, na pokuszenie. Prawdziw kaw piem ostatnio 29
sierpnia 1939 roku i - nie powiem - sprawdzibym, czy jeszcze pamitam ten smak. Jest
pewien problem... Mam wielkie zaufanie do naszej modziey, ktra jest wspaniaa. Niestety
nie odnosi si to do jednego punktu: zwyczaju cigania. Oni zawsze cigali, cigaj i bd
to robi do koca wiata. Nie wycignie mnie pan na kaw. I nie radz wicej prbowa pogrozi mi palcem.
Podszed do stou. Badawczym wzrokiem powid po trjce zdajcych, tak jakby mia przed
sob kilkusetosobowe audytorium. Usiad na krzele i... zapad w drzemk.
Nie miaem zamiaru siedzie tam trzy godziny. Na skrawku papieru napisaem do Zosi:
"Czekam w domu". Chciaem jej poda kartk, ale profesor nagle otworzy oczy, zerwa si
gwatownie z krzesa i rzuci si w moim kierunku. Nim zdyem odskoczy, ju trzyma w
rku papier. Zosia zblada.
-1 c my tu mamy? - mwi do siebie, odczytujc tekst. - Ot, moja panno, kuzyn
uprzejmie powiadamia, e bdzie pann oczekiwa w domu. Tego si raczej nie da wczy
do wypracowania szanownej panny.
Zrobiem si czerwony jak burak i szybko wycofaem z pokoju.
Wieczorem, gdy Zosia wrcia do domu, zapytaem o temat wypracowania.
- Problem niepodlegoci w polskiej literaturze romantycznej - wyrecytowaa. - Napisaam
szesnacie stron, ale mogam wicej.
Wybuchnem miechem. Ten stary lis nie zmieni tematu od dwudziestu lat. Przed wojn
mona byo kupi bryk z wypracowaniami na kilka "elaznych" tematw. By tam i ten, ktry
pisaa moja kuzynka. Nic jej o tym nie powiedziaem.
Egzaminy maturalne poszy Zosi wietnie. Dyplom otrzymaa w formie biletu wizytowego z
pseudonimem przewodniczcego komisji. Na odwrocie mona byo przeczyta:
"Dzikuj bardzo za wizyt z 29 wrzenia 1942 roku. Jestem z niej ogromnie zadowolony.
Dowiedziaem si od pani tylu ciekawych rzeczy. Brawo!".
Zosia nosia wizytwk z dum. Po wojnie tysice takich wizytwek miay zosta
wymienione na dyplomy maturalne.
Postanowiem mie ten bilecik w swoich zbiorach. Prbowaem negocjowa.
- Sygna do drzwi jest nazbyt oczywisty. Dziecko rozpozna, e to jest umwiona sygnalizacja
- powiedziaem zamiast "dzie dobry".
- Nie pana interes - odpowiedziaa, nie patrzc nawet na mnie. -1 niech pan tak tu nie sterczy
jak na weselu, tylko wchodzi.
Wntrze mieszkania wydao mi si zaskakujco kobiece. Okna ozdobione byy koronkowymi,
misternie poupinanymi firankami i zasonami. Koronko239
we serwetki leay na stole i komodzie. Na kanapie pitrzyy si rnokolorowe poduszki.
Zadzwoni telefon. Podniosa suchawk w poowie trzeciego sygnau.
- Tak... tak... To dobrze, e czujesz si ju lepiej. Niedugo was odwiedz. Nie przestawaj
bra tych pastylek.
Odoya suchawk. Spojrzaa na mnie wreszcie.
- Gotowy? - zagrzmiaa. Skinem gow.
-No to - wymarsz. Id pierwsza. Ty jakie dziesi krokw z tyu. Jakby co, gubisz si i nie
zwracasz na mnie uwagi. Jasne?
Pierwsza wysza z kamienicy ta sama czniczka, z ktr dotarem na oliborz. Potem - Ira, a
za ni-ja. Sza szybko, bez ogldania si na mnie. Musiaem niele wyciga nogi, aby
utrzyma tempo. Po pgodzinnym marszu stana przed jakim kocioem. Uwanie
rozejrzaa si wokoo i wesza do rodka drzwiami bocznej nawy. Pewnie by to sygna.
Odczekaem chwil i zrobiem to samo.
Zobaczyem, e Ira siedzi w trzeciej awce przed gwnym otarzem. Prcz niej byy w
kociele trzy staruszki, jaki ebrak, ktry wszed si ogrza, oraz kocielny czyszczcy
figury bocznego otarza. Po piciu minutach Ira wstaa, przeegnaa si i ruszya w kierunku
drzwi w nawie bocznej. Otworzya je i znikna. Podyem za ni. Korytarz prowadzi na
podwrze. Z niego Ira wesza do kolejnych drzwi, budynku ssiadujcego z kocieln posesj.
Klatk schodow wesza na drugie pitro. Szedem tu za ni.
- Witold? - usyszaem pytanie i ujrzaem w drzwiach potnie zbudowanego modego
mczyzn.
- To on - Ira wskazaa na mnie.
- Nie byo problemw?
- Nie. Powinnicie byli zmieni miejsce spotkania. Koci pusty o tej porze. Uywanie
bocznych drzwi zwraca uwag. No i ten ebrak. Przecie on jest wieo ogolony. Kto takiego
kretyna wybra do obserwacji? Za duo tej fuszerki - Ira mwia z szybkoci automatu.
Chopak o posturze zapanika sucha jej, spuciwszy gow.
- Masz racj. Mamy niedugo zmieni miejsce spotka. Skina gow i wysza. Bez
poegnania. "Zapanik" odetchn gboko.
- Twarda sztuka - powiedzia z widocznym szacunkiem.
-Nie przesadzajmy... czniczka, jak kada inna-zaoponowaem.
- Nie wiesz, kolego, z kim miae do czynienia - zareagowa nerwowo. -Ona by ci zabia
jedn rk, a ty by si nawet nie zorientowa. Nigdy by nie uwierzy, z jakich ona
wychodzia opresji. Kiedy rozwalia z pistoletu niemiecki patrol, ktry chcia sprawdzi, co
niesie w torbie. Gdy j przeoeni spytali, skd miaa pistolet, odpowiedziaa pytaniem: "Jaki
pistolet?". Mwi, e to crka wysokiego rang wojskowego sprzed wojny. A dziw, e to
ona ci eskortowaa. Musisz by jak wan figur...
Sowa te zrobiy na mnie wraenie. Zamiast pyta o Ir, jakie cisny mi si na usta,
zapytaem:
-Co dalej?
/- Idziesz za mn.
Po co ja to panu mwi? Przecie nikt z zewntrz tego nie zrozumie. Nawet... ja tego nie
rozumiem!
Starszy stara si go uspokoi.
- Czasu mamy niewiele, a spraw do omwienia duo. Mwmy o konkretach i nie odbiegajmy
od tematu...
Nastpia cisza. Syjonista stara si opanowa.
- Przepraszam... - wyjka.
-Rozumiem, co pan czuje... O ile potrafi, bd si stara pomc. Nie umiem oceni swoich
moliwoci. Jad do Londynu z misj od Podziemia. Zapewne bd mia sposobno
raportowania przedstawicielom wadz alianckich - staraem si zachowa spokj.
- Naprawd?! - krzykn z nadziej w gosie syjonista. - Pan myli, e go dopuszcz do
Churchilla czy Roosevelta?
245
-Nie wiem... Jeeli nawet nie, to bd pewnie rozmawia z kim blisko nich. Bd oficjalnie
przedstawiony przez nasz rzd w Londynie. Jad w oficjalnej misji. W jej ramach chc
przekaza wasz apel do wiata. Zrobi to uczciwie. Co chcecie mi, panowie, powiedzie? Co
chcecie, abym powiedzia w imieniu ydw?
Pierwszy odezwa si przywdca Bundu.
- Chcemy, aby rzd polski w Londynie i rzdy alianckie zrozumiay, e jestemy bezradni
wobec tego, co z nami robi Niemcy. Zagada jest faktem. Nie moemy si obroni sami. Nikt
w Polsce te nam nie jest w stanie pomc. Polskie Podziemie jest w stanie uratowa
nielicznych. Nie uratuje mas. Zagady nie powstrzyma. Niemcom nie chodzi o to, aby zrobi
z nas niewolnikw, jak z Polakw czy innych podbitych narodw. Im chodzi o zgadzenie
wszystkich ydw. Na tym polega rnica!
-1... tego wiat nie rozumie. Nie mona tego wytumaczy! Oni tam, w Londynie,
Waszyngtonie czy Nowym Jorku, pewnie uwaaj, e ydzi przesadzaj, histeryzujnerwowo wczy si syjonista.
Skinem gow w milczeniu.
- Zginiemy wszyscy - kontynuowa bundowiec. - Moe uratuj si nieliczni. Generalnie
jednak trzy miliony polskich ydw skazanych jest na zagad. Do tego rwnie inni,
zwoeni z caej Europy. Ani polskie, ani tym bardziej ydowskie Podziemie nie jest w stanie
temu zapobiec. Caa odpowiedzialno spoczywa na potnych aliantach. Niech aden
przedstawiciel w Lidze Narodw nie mie si tumaczy, e nie wiedzia, co tu si dzieje!
Rzeczywista pomoc ydom moe nadej tylko z zewntrz!
To miaem przekaza wolnemu wiatu.
Wiedziaem, e do chwili, gdy ci dwaj nieszczni ludzie przekazywali mi te dramatyczne
sowa, Niemcy zdyli ju wymordowa milion osiemset tysicy ydw.
- Oni panu nigdy nie uwierz w t liczb - mwi cicho starszy z rozmwcw. - Posdz pana
o przesad. Powiedz, e pan jest ydowskim... agentem. Niech pan bdzie na to
przygotowany. Zaklinam pana jednak, niech pan nie spocznie w wysikach! Niech pan robi
wszystko, aby ich przekona. My takiej szansy nie mamy. Pan jest nasz szans.
Otrzymaem od nich informacje dotyczce okolicznoci i liczby zgadzonych ydw z getta
warszawskiego. Poprosiem o szczegy.
- Jak ustalona zostaa liczba zamordowanych? - zapytaem.
- Na podstawie niemieckich rozkazw deportacyjnych mona uzyska niemal dokadn liczb
ofiar - powiedzia syjonista.
- To znaczy, e kady deportowany z getta zosta zgadzony?
- Tak. Kady. Oczywicie Niemcy staraj si to ukrywa. Ludzie wywoeni s na mier do
obozw.
- Trzeba jeszcze jedno doda - wczy si syjonista. - Hitler owiadczy, e Niemcy, wszyscy
Niemcy, niezalenie od tego, gdzie mieszkaj, stanowi jedno rasow, narodow i
polityczn. Ich celem jest zdominowanie wiata i stworzenie "nowej cywilizacji". Hitler
ogosi, e w tej cywilizacji nie ma miejsca dla ydw i musz zosta ostatecznie zniszczeni.
Jest to wydarzenie bez precedensu w historii wiata. Wymaga zatem bezprecedensowej
reakcji. Niech alianci zarzdz egzekucj wszystkich Niemcw, gdziekolwiek wpadn w rce
sprzymierzonych.
- Ale to jest szalony pomys! - krzyknem. - Przecie to utrudnia rol tym, ktrzy chc wam
pomc. Bd oburzeni i zdumieni takim daniem.
- Naturalnie, e bd. Czy pan myli, e my tego nie wiemy? Ale tylko w ten sposb mona
powstrzyma ich zbrodnie. To s argumenty, za pomoc ktrych mona skutecznie
dyskutowa z Niemcami... Wiem, e ten apel nie zostanie wysuchany. Mimo to tak wanie
stawiamy spraw. Niech wiat wie, z jak zbrodni i z jakimi zbrodniarzami ma do czynienia.
Niech wie, jak bardzo jestemy samotni ibezradni. Jak beznadziej na jest nasza sytuacja.
Zwycistwo aliantw za rok, dwa czy trzy lata nic nam nie da. Bo... nas ju nie bdzie.
Zapanowao milczenie. ydzi chcieli pewnie, abym dobrze zapamita kade ich sowo. Ja nie
chciaem powiedzie czego, co mogoby si wyda niestosowne wobec ogromu problemu,
ktrym si ze mn dzielili. Ich twarze wyday mi si nienaturalnie due, a oczy byszczce
jakim przeraliwym blaskiem. Poczuem bl gowy i zimne dreszcze.
- To przecie niemoliwe! - rzucali gniewne okrzyki. - Przecie wiat, zachodnie demokracje
nie mog zakada, e nie ma sposobu uratowania ydw w Europie. Jeeli mona ratowa
Anglikw czy Amerykanw, to dlaczego nie mona zorganizowa choby ewakuacji dzieci
ydowskich?! Kobiet?! Chorych i starcw?! Dlaczego alianci nie prbuj zaatwi z
Niemcami jakiej wymiany? Dlaczego nie negocjuj w sprawie wykupienia tych resztek
ydowskich z rk niemieckich?
- Ale jak? Jak to jest moliwe? - pytaem oszoomiony. - Czy mona przekupywa wroga?
Czy mona wymienia niemieckich jecw wojennych na cywili? Przecie Hitler od razu
tych wymienionych onierzy skieruje do walki. To sprzeczne z zasadami prowadzenia
wojny.
- Cigle to syszymy: "sprzeczne z zasadami", "sprzeczne ze strategi". A czy nie mona
strategii dostosowa do warunkw? To Hitler wyznacza warunki. Na takich warunkach adna
wojna dotd nie bya prowadzona. To on uywa broni do likwidacji bezbronnych. Czy wiat
nie widzi tej jego "strategii"? Dlaczego wiat si godzi? Czy ydzi nic nie wnieli do
cywilizacji i kultury? Czy nie pomnaali dobra krajw, w ktrych mieszkali? Czy nie
walczyli
i umierali za to samo, co inni? Teraz nam mwicie o strategii i oczekujecie akceptacji dla
waszych argumentw. A jakie argumenty macie dla Hitlera? - zarzucili mnie gradem pyta.
Nie znaem odpowiedzi. By moe wolaem nawet nie zna. W duchu przyznawaem im
racj, ale nie chciaem tego okaza. Zapytaem:
- Czy macie co do przekazania przywdcom ydowskim w Anglii i Ameryce? Zapewne bd
si spotyka rwnie z nimi. Maj z pewnoci swoje zdanie na temat przebiegu wojny. Czy
wobec nich te mam panw reprezentowa?
Przywdca Bundu zbliy si do mnie wolno. cisn mnie za rami. Poczuem
przeszywajcy bl. Patrzy mi prosto w oczy.
- Powie im pan, e to nie jest czas na politykowanie i dzielenie wosa na czworo, na
wymdrzanie si o taktyce z bezpiecznych mieszka i gabinetw. Trzeba wstrzsn wiatem,
eby dotaro do ludzkiej wiadomoci, co si tu dzieje. Inaczej ludzie nie zrozumiej. Nie
zrozumiej, bo to nie ma precedensu w historii. Skoro za nie ma, wymaga dziaa
bezprecedensowych...
Przede wszystkim odniosem wraenie, e caa ludno dzielnicy z jakiego powodu znalaza
si na ulicy. Idc chodnikiem, potykalimy si o kobiety, mczyzn i dzieci. Byli ubrani tak
ndznie, e nasze ubrania wyday mi si jakimi strojami wieczorowymi. Byli wychudzeni,
godni i chorzy. Siedzieli na ziemi, usiujc ebra lub co sprzeda. Jakie ndzne resztki
tego, co im pozostao. Niekiedy przedmioty wrcz surrealistyczne. Jaka kobieta trzymaa
przed sob abaur lampy. Chopiec obok niej wyciga przed siebie karafk w ksztacie ryby i
puste blaszane pudeko po pacie do butw "Kiwi". Mijali nas ludzie o dzikim spojrzeniu
byszczcych od gorczki oczu. Gdzie biegli, pieszyli si. Czego gwatownie szukali. Moe
- kogo.
W powietrzu wisiao nienaturalne napicie, chorobliwa aktywno, jakby przedmiertne
pobudzenie. S woj sztuczn ruchliwoci i zabieganiem chcieli oszuka mier?
Panowa smrd. Ulice byy nie sprztane. Rynsztoki wypenione fekaliami. I trupy. Nagie
trupy. Nagie? Spojrzaem na przewodnika.
- Bo jak kto umrze, to rodzina zabiera jego ubranie, eby si jeszcze komu przydao.
Dobrze, jak zdy rodzina. Jak nie zdy, to wezm inni. A trupy? Trupy zostaj, bo ludzi nie
sta na pochwek. Pod wieczr zaczynaj jedzi takimi wzkami i zbiera - tumaczy.
Przez chwil pomylaem, e odkrywam na swj prywatny uytek znaczenie biblijnego "Ecce
homo". Oto czowiek.
Jaki starzec porusza si wzdu muru, przytrzymujc si oburcz, by nie straci rwnowagi.
Co piewa.
- Daczego prawie nie wida starych ludzi? S w domach? - zapytaem.
- Nie wida, bo ich... nie ma. Wyjechali do Treblinki, prosz pana. Moe s w niebie? Niemcy
s praktycznym narodem. Ci, co maj jeszcze si, s brani do roboty. Inni s mordowani.
Starcy najpierw, potem chorzy, potem ci, co nie mog pracowa, potem tacy, co pracuj, ale
nie bezporednio dla Rzeszy. Jako ostatni pjd ci, co robi w fabrykach albo przy
naprawianiu drg, albo na kolei. No i ydowscy policjanci, ktrzy niszcz swoich, bo myl,
e si uratuj. Wszyscy std odjedziemy, prosz pana. W jedn stron... - mwi bez
jakichkolwiek emocji przewodnik.
Jakby na potwierdzenie jego sw zza zakrtu wyonia si kilkudziesicioosobowa grupa
modych mczyzn. Szli w szyku zwartym, rwno maszerujc. Obok podao dwch
policjantw. Maszerujcy wygldali na lepiej ubranych, silniejszych i lepiej odywionych.
Kady nis pod pach jakie zawinitko, z ktrego wystawa bochenek chleba czy jakie
warzywa. Twarze mieli skamieniae i bez wyrazu. Patrzyli w przestrze przed siebie.
Poruszali si jak automaty.
- Wracaj z roboty. To ci, co jeszcze troch poyj - powiedzia przewodnik.
Szlimy dalej. Dotarlimy do jakiego skwerku. Przed wojn by to pewnie plac zabaw dla
dzieci. Zostay ndzne resztki. Drzewa miay poamane gazie, trawniki wydeptane. Stao
par awek, na ktrych toczyy si matki z maymi dziemi. Wiksze dzieci biegay dookoa.
Byy chude jak szkielety. Z osupieniem zobaczyem, jak dwch cztero-, picioletnich
chopcw gonio jeszcze mniejszego z okrzykiem "Halt! Halt!". Gdy byli ju blisko, zaczli
"strzela" z patykw, wydajc odgosy przypominajce terkot broni maszynowej.
Przystanem.
- Bawi si w mier, przed mierci... -usyszaem za sob gos przywdcy Bundu.
Nagle gdzie w dole usyszelimy wrzaski. Kobiety na placyku poderway si jak stado
sposzonych ptakw. W popochu chwytay swoje dzieci i biegy w kierunku pobliskich
domw. Moi towarzysze rwnoczenie schwycili mnie pod rce i pocignli do najbliszej
bramy. Pomylaem, e mnie rozpoznano. Bieglimy po schodach, przeskakujc po kilka
stopni.
- Szybciej, szybciej! - pogania przewodnik.
252
253
z przyczyn politycznych oraz ze wzgldw strategicznych i taktycznych. Rozmawiaem z
Anglikami. Odpowiedzi s takie, jakich spodziewali si moi ydowscy rozmwcy w
Warszawie: "Niemoliwe. Wykluczone. Absurd. Tego nie da si zrobi".
- Panie kolego - przerwa mi nagle. - Ja si tu z panem spotykam nie po to, aby mi pan
opowiada, co si dzieje w Londynie i co myl Anglicy. Ja to wiem bez pana pomocy. Ja
chc wiedzie, co si dzieje tam. Chc wiedzie, czego o n i od nas oczekuj. Niech si pan
tego trzyma.
Otrzymaem lekcj.
- Mwi, e macie dotrze do najwaniejszych ludzi i instytucji w krajach alianckich. Macie
si uda do najwaniejszych urzdw, biur i kancelarii i... tam rozpocz godwk. Macie
odmawia przyjmowania pokarmw i pynw, dopki rzdy alianckie nie podejm decyzji w
kwestii ratowania ydw i nie ogosz programu ratowania. Macie umiera powoln mierci
na oczach caego wiata. Moe to wstrznie ludzkimi sumieniami...
Zygielbojm zerwa si z krzesa. Zacz szybko chodzi po pokoju.
- To niemoliwe! Zupenie niewykonalne! Wie pan, co by si stao, gdyby Zygielbojm zacz
godowa? Posaliby dwch policjantw, aby go zabrali do szpitala. Czy pan myli, e kto by
tu pozwoli na tak demonstracj? Nonsens! - krzycza.
Rozmowa trwaa dugo. Mwiem dokadnie to, co mi kazano w Warszawie. Przekazaem
zarwno dania przywdcw, jak te moje wraenia z getta. Zadawa wiele szczegowych
pyta. O wygld budynkw w getcie, o ludzi, odywianie, usuwanie zwok, o ebrakw, o
policjantw ydowskich, o szans wydostania si na stron aryjsk, o nastroje Polakw
wobec ukrywajcych si ydw, o "Judenjag", polowanie na ydw.
- Czy przypomina pan sobie, co piewa ten starzec opierajcy si o cian? I co powiedziaa
kobieta, podajc panu wod? - te pytania Zygielbojma sprawiy, e zaniemwiem.
- A, prawda... Skd pan ma wiedzie, jak pan nie jest ydem - doda. -Nawet pan nie wyglda
na yda...
Spotkanie dobiego koca. Byem wyczerpany. Mj rozmwca by chyba w jeszcze gorszym
stanie. Nerwowe drganie policzka nie ustawao. Podalimy sobie rce. Patrzy mi prosto w
oczy.
- Zrobi, co w mojej mocy. Zrobi, o co mnie prosz. Jeli tylko bd mg...
Po wyjciu nie mogem pozby si wraenia, e Zygielbojm przecenia swoje moliwoci. Co
on waciwie mg? Dlaczego godzinami zadawa tak detaliczne pytania? Do czego
potrzebowa tych szczegw? Co one zmieniay w oglnym obrazie?
Mino kilka miesicy. 13 maja 1943 roku nastpi fina naszego spotkania. Zapamitam ten
dzie do koca ycia. Po niadaniu zadzwoni telefon. Podniosem suchawk. Po drugiej
stronie by jeden ze znanych mi urzdnikw Stratton House.
- Czy pan Karski? Otrzymaem polecenie przekazania panu wiadomoci. Czonek Rady
Narodowej i przedstawiciel Bundu Szmul Zygielbojm nie yje. Popeni minionej nocy
samobjstwo. Zostawi list. Prosz si zgosi o drugiej po poudniu.
Odwiesiem suchawk. Byem poraony t wiadomoci. Jadc takswk do ministerstwa,
mylaem o motywach rozpaczliwego kroku Zygielbojma. Niedawno pado powstanie w
getcie warszawskim. Stao si dokadnie tak, jak przewidywali moi ydowscy rozmwcy w
Warszawie. ydzi wydali beznadziejn wojn Niemcom. Zginli. Ale w walce. Nikt nie
przyszed z pomoc.
Szmul Zygielbojm pozostawi, jak si okazao, list do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Edwarda Raczkiewicza i do premiera rzdu generaa Wadysawa Sikorskiego.
"Nie mog duej y - pisa - gdy resztki narodu ydowskiego w Polsce, ktrego jestem
przedstawicielem, s likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z broni w
rku w ostatnim bohaterskim boju. Nie byo mi sdzone zgin tak jak oni i razem z nimi. Ale
nale do nich i do ich masowych mogi.
mierci swojpragn wyrazi najsilniejszy protest przeciwko biernoci, z jak wiat
przyglda si i dopuszcza do zagady ludu ydowskiego".
Ogarna mnie fala alu i bolesnych wyrzutw sumienia. Czy to ja wrczyem mu wyrok
mierci? Czy "odracza" go, czekajc na ostateczne potwierdzenie? Czy mwic mi, e zrobi,
"o co go prosz", wiedzia ju, co zrobi? Czy ta mier obcia moje sumienie?
Od tego czasu czsto wspominam Szmula Zygielbojma. Wspomnienia nie daj mi spokoju.
Zastanawiam si, ilu ludzi potrafi zrozumie, co to znaczy umrze tak, jak on umar. By
jedn z najbardziej tragicznych postaci tej wojny. mier nie przyniosa mu ukojenia.
Narzuci j sobie z poczucia obowizku, gdy zrozumia, e nic nie zmieni. Nie uchroni
tysicy swoich braci i sistr od cierpienia. Nie powstrzyma ich mierci. Wielkich tego wiata
nie przekona, eby ruszyli z pomoc. Wiedzia, e zanim nadejdzie zwycistwo, wszystko, co
kocha najbardziej, musi zgin. Czy Bg da mu t mdro?
254
Rozdzia XXX OSTATNI ETAP
N
i trzeci dzie po mojej powtrnej wyprawie do getta warszawskiego jrzywdca Bundu znw
zorganizowa spotkanie. Tym razem odbyo >i w jakiej melinie na Powilu.
- Jestemy wdziczni za pana wizyty w getcie. Ten "egzamin" uda si bardzo dobrze.
Chcemy teraz zaproponowa co bardziej niebezpiecznego, ale dla nas posiadajcego
ogromne znaczenie. Chcemy pana wprowadzi do obozu w Becu. Mamy ju gotowy plan.
To powinno si uda. Czy si pan zgadza?
Nim odpowiedziaem, socjalista podzieli si ze mn swoj wiedz na temat obozu.
Pochodzia ona gwnie od polskich kolejarzy. Wynikao z niej, e jest to ostatni etap dla
tysicy ydw zwoonych tam na mier. I tylko po to.
Do obozu miaem si dosta przebrany w mundur stranika ukraiskiej formacji pomocniczej
SS. Ukraicy, podobnie jak otysze i Estoczycy, byli wykorzystywani jako stranicy w
obozach niemieckich. Przez cay czas mia mi towarzyszy inny stranik ukraiski. To on
mia dostarczy mundur i dokumenty kolegi, ktry akurat tego dnia bdzie mia wolne.
Wszystkie te "przysugi" zostay sowicie opacone. Jak zapewnia mnie bundowiec, caa
operacja zostaa starannie przygotowana i nie grozi mi niebezpieczestwo. Zapewni mnie, e
w obozie panuje ogromny chaos, zwizany z przepenieniem i du "rotacj" winiw.
Stranicy czsto s pijani. Rozpoznanie zatem "prawie" nie grozi.
Zgodziem si.
Wyznaczonego dnia spotkaem w okolicy Dworca Gwnego w Warszawie przewodnika,
ktry mia mnie eskortowa. Haso si zgadzao. Ku memu jednak zdziwieniu mia on
semickie rysy. Wyglda na yda, Papiery mia pewnie w porzdku, ale podczas kontroli
kady patrol niemiecki "wygarnby" go z pocigu. Nie chcc go urazi, zaproponowaem, e
pojedziemy w osobnych wagonach. Zgodzi si bez zadawania pyta.
Pocigiem dojechalimy do Lublina. Tam czekaa na nas furmanka. Jechalimy drogami przez
okoliczne wsie, bo wiozcy nas chop unika ruchliwej szosy zamojskiej. Najwyraniej, mimo
dobrej zapaty, obawia si takich pasaerw jak my. Dotarlimy do miasteczka dobrze po
poudniu. Mj przewodnik odprawi furmana i sami poszlimy pieszo do niewielkiego sklepu
elaznego opodal rynku. Prowadzi go miejscowy chop przedstawiajcy si jako Onyszko.
By w konspiracji.
Zabra nas na zaplecze sklepu, gdzie na krzele lea starannie zoony mundur wraz z
bielizn. Obok stay dugie buty. Na oparciu krzesa wisiaa czapka. Ukraiski stranik
odmwi wypoyczenia swoich dokumentw. Da w zamian papiery swojego rodaka, take
sucego w SS, po ktrym lad zagin. Podobno wrci w rodzinne strony. Wydao mi si to
Poduszka, jakie okrycie, troch jedzenia, butelka z wod. Czasem kosztownoci czy
pienidze. Docieraa tu przewanie ludno gett, ktra nie miaa ju nic...
Pobyt w obozie nie trwa dugo. Zazwyczaj nie duej ni cztery dni. Potem pakowano ich w
wagony na mier. Przez czas pobytu w obozie prawie nie otrzymywali jedzenia. Zdani byli
na wasne zapasy.
Baraki obozowe mogy pomieci mniej wicej poow winiw. Drugie tyle pozostawao
na dworze. Powietrze wypenia odr ludzkich odchodw, potu, brudu i zgnilizny.
Posuwalimy si wolno w kierunku miejsca wybranego dla mnie przez
259
258
Ukraica. Stranik, nauczony dowiadczeniem, sprytnie unika bezporedniego kontaktu z t
mas ludzk. Przeskakiwa lecych, rozgania blokujcych nam drog, butem odsuwa
zagradzajcych przejcie. Mnie si to nie udawao. Raz po raz syszaem skowyt blu, gdy
kogo nadepnem swoim butem. Przystawaem wwczas, odruchowo chcc przeprosi, ale
stranik natychmiast ponagla mnie do marszu.
- Prosz si normalnie zachowywa! - pohukiwa.
Wreszcie dotarlimy na miejsce. O dwadziecia metrw na prawo bya brama, ktr mieli by
pdzeni do wagonw ydzi. Z tyu jakie mniejsze baraki, pewnie magazyny.
-Tu moe pan sta. Ja przejd nieco dalej. Niech si pan nie zblia do stranikw ukraiskich,
bo pana rozpoznaj. Jak bdzie pora, przyjd po pana. Gdyby co, ja pana nie znam, a pan
mnie nie zna. Jasne?
Skinem gow.
Nie wiem, jak dugo tam staem. Byem wiadkiem scen, ktre zapamitam do koca ycia.
Nie byem dobrym obserwatorem. Par razy po prostu chciaem uciec, ale nie miaem dokd.
Caym wysikiem woli staraem si zachowa spokj. Co jaki czas kierowaem wzrok na
widoczn w dali cian lasu. Zwracaem te uwag na stranikw ukraiskich. Gdy ktry z
nich by niebezpiecznie blisko, chowaem si za barak.
Brama bya solidna, zbita z potnych krawdziakw. Kade skrzydo przypominao
ksztatem kopert. Wolna przestrze w rodku wypeniona bya gsto drutem kolczastym,
przybitym do drewnianej konstrukcji. Bya ryglowana potn sztab. Dwch esesmanw
mocowao si z ni jaki czas, nim udao si wreszcie unie j w gr. Wtedy cikie
wierzeje ustpiy. Niemcy wolno otworzyli je na boki.
Kilku stranikw niemieckich przeszo drewnianym pomostem i zajo pozycje przy wagonie
przeznaczonym do "zaadunku". Teraz dopiero zobaczyem, e pomost ograniczaj z dwch
stron porcze wykonane z grubych krawdziakw. Wlewajcy si tum mg porusza si
tylko w jednym kierunku. Do wagonu.
Oficer SS, odpowiadajcy zapewne za zaadunek, stan przed tumem ydw. Nogi rozstawi
szeroko.
- Ruhe! Ruhe! Spokj! - wrzasn. - Wszyscy ydzi maj wej do wagonw. Pojedziecie
tam, gdzie jest dla was praca. Ma by porzdek. Nie wolno si pcha ani opnia zaadunku.
Kto bdzie wywoywa panik albo stawia opr, zostanie zastrzelony.
Przerwa i wbi wzrok w mas ludzk przed sob. Spokojnie zacz otwiera kabur pistoletu.
Wyj bro. Pierwsze szeregi ydw zaczy si cofa. Niemiec zamia si i odda trzy
strzay w tum. W grobowej ciszy rozleg si przeszywajcy krzyk. Spokojnie schowa
pistolet.
- A teraz do wagonw! Raus! - wrzasn.
Tum zamar. Z tyu rozlegy si strzay. Ludzie aw ruszyli do przodu,
Tf
Lach durnowaty! Stoi i si gapi jak krowa na malowane wrota. Zaraz ci. Niemcy zwin, a
mnie z tob. Dalej, za mn! - krzycza do mego ucha Ukrainiec.
nikt nie wiedzia, kiedy i czy w ogle wrc. Chciaem wic zabra ze sob jak najwicej
mojej Warszawy.
Gdy wchodziem na schody kocioa, niebo od wschodu zaczo si rozjania matowym,
rowym blaskiem. Ku memu zdziwieniu, oczekujcy na dole kocielny skierowa mnie do
prywatnego mieszkania ksidza Edmunda. Zastaem tam ju moich najbliszych przyjaci.
Bya podziwiana przez nas pisarka, z pasj oddajca si pracy w Podziemiu. Bya moja
znajoma z Akademii Sztuk Piknych, znana rzebiarka. By mj przeoony z Podziemia,
ktry mdrze kierowa moj karier konspiracyjn, oraz kilku kolegw z innych sub
konspiracyjnych. Okna pokoju, w ktrym si zebralimy, byy szczelnie zacignite cikimi
pluszowymi zasonami w kolorze starego zota. Jedynym rdem wiata by potny srebrny
wiecznik z kilkunastoma wiecami. Ich migotliwe refleksy na cianach i meblach dodaway
atmosfery pewnej niezwykoci. Byem szczerze wzruszony.
Ksidz Edmund odprawi msz, do ktrej suyo dwch moich kolegw. Jeden z nich
zajmowa si wykonywaniem wyrokw mierci na zdrajcach, drugi by specjalist nasuchu
radiowego. Gboki baryton kapana miesza si ze sowami wypowiadanymi przez
zebranych. Nie byo kazania. Komuni przyjli wszyscy zebrani.
Ksidz Edmund poprosi, abym zbliy si do skromnego otarza, zaimprowizowanego przy
stole. Kaza mi uklkn i obnay pier. Nie bez zdziwienia speniem jego prob.
Duchowny trzyma w rkach szkaplerz. Unis go w gr tak, aby wszyscy go dobrze
widzieli.
- Wadze Kocioa, sucego umczonej Ojczynie, upowaniy mnie, abym obdarowa ci,
polski onierzu, tym oto szkaplerzem zawierajcym Ciao Chrystusa. Nie rozstawaj si z nim
w drodze. Gdy znajdziesz si w nie263
262
bezpieczestwie, spoyj hosti. Ciao Pana uchroni ci przed zem - powiedzia, zawieszajc
mi szkaplerz na szyi.
Uklkn obok mnie i przez chwil modlilimy si w milczeniu. W pokoju panowaa cisza.
Gdy wstaem, wszyscy zebrani podchodzili do mnie kolejno i ciskajc serdecznie, yczyli
szczliwej drogi, powodzenia misji oraz rychego powrotu. egnajc si z nimi,
zastanawiaem si, czy kiedy ich jeszcze zobacz. Oczy miaem wilgotne.
wity dar otrzymany na podr przynis mi wewntrzny spokj. Szkaplerz towarzyszy mi
od wyjazdu z Warszawy a do momentu, gdy wyldowaem w Londynie. W dwadziecia
jeden dni przejechaem Niemcy, Belgi, Francj, Hiszpani, by wsi w Gibraltarze do
angielskiego samolotu. Moja podr nie przyniosa mi zagroenia ycia. W stolicy Anglii
swoje pierwsze kroki skierowaem do kocioa polskiego przy Devonia Road. Ksidz
Wadysaw, ktremu si wyspowiadaem, nie by zachwycony pozwoleniem, aby osoba
wiecka nosia przy sobie hosti, jako ochron przed zem. Nie skrytykowa jednak otwarcie
duchownego warszawskiego, i kapelana wojska zarazem, za jego decyzj.
Otworzy szlaplerz i wyj z niego hosti, a nastpnie udzieli mi komunii.
- Szkaplerz zatrzymuj - powiedzia. - Bdzie wisia w naszym kociele obok obrazu Matki
Boskiej Czstochowskiej jako wotum za twoj szczliw podr.
Rozdzia XXXI UNTERDENLINDEN
N
adszed wreszcie dzie wyjazdu. Warszaw opuciem przez nikogo tiie odprowadzany.
Dokumenty miaem w idealnym porzdku. We francuskim paszporcie moja fotografia i
stempel na niej nie mogy wzbudzi niczyjego podejrzenia. Mikrofilmy bardzo starannie
ukryto w rczce maszynki do golenia. Otrzymaem na wyjazd du kwot pienidzy. Humor
mi dopisywa.
W pocigu jechali obywatele rozmaitych narodowoci, co sprawiao, e czuem si
bezpieczniej. Nie miaem jednak wtpliwoci, e w pocigu musz by agenci gestapo.
Dyskretnie taksowaem wic innych podrnych.
Wiedziaem, e niebezpieczestwo moe mi grozi, jeeli wdam si w rozmow. Chcc tego
unikn, postanowiem symulowa silny bl zba. Siadem w kcie przedziau i przykadaem
do ust chusteczk. Co jaki czas zwilaem j lekarstwem przeciwblowym, ktre miaem w
buteleczce. Widok mojej wykrzywionej blem twarzy nie zachca do nawizywania
rozmowy.
Droga do Berlina duya si. Pocig by zatoczony i wlk si okropnie. Ostatecznie dotar
po blisko dwudziestoczterogodzinnej jedzie. Kontrole dokumentw przeszedem bez
kopotu.
W Berlinie przypomniaem sobie o koledze z dawnych czasw, Rudolfie Strauchu. Kiedy
przed wojn prowadziem w berliskich bibliotekach studia do mojej pracy doktorskiej,
wynajmowaem pokj u rodziny Strauchw. Zajmowali okazae mieszkanie przy piknej alei
Unter den Linden. Ojciec Rudolfa by sdzi berliskim. Zmar przedwczenie, pozostawiajc
wdow i dwoje dzieci. Rudolf by starszy ode mnie o trzy lata, Berta - modsza o chyba pi.
Rodzina Strauchw miaa pogldy liberalno-demokratyczne, szybko wic poczulimy
wzajemn sympati. W 1938 roku gociem przez wakacje Rudolfa w Warszawie.
Wielokrotnie dawa do zrozumienia, e jest przeciwny wielkomocarstwowej polityce Hitera.
Uwaa si za przyjaciela Polakw.
Kiedy w listopadzie 1942 roku staem w hali dworca berliskiego, pomy265
siaem, e nie byoby le spotka si ze Strauchami. Z jednej strony chciaem si dowiedzie,
co naprawd myli spoeczestwo niemieckie o wojnie, z drugiej - zwyczajnie chciaem
spotka koleg i jego rodzin.
Wymyliem historyjk, e pracuj w jakiej niemieckiej firmie farmaceutycznej, majcej swe
przedstawicielstwo w Warszawie. Jad za do Parya na pierwszy od dwch lat urlop.
Ryzykowaem niewiele. Jedynym zagroeniem byoby wylegitymowanie mnie w obecnoci
Strauchw. Kto jednak o mnie wiedzia? Kto si tu mnie spodziewa?
Miaem w Berlinie nieco ponad godzin, by przesi si na pocig paryski. Nastpny by
nazajutrz rano. Odczekaem, a mj pocig odjedzie, i udaem si do naczelnika stacji.
Wytumaczyem mu sytuacj, a on bez przeszkd zmieni mi bilet na dzie nastpny. Baga
oddaem do przechowalni. Bya w nim maszynka do golenia z mikrofilmami. Umyem si w
dworcowej toalecie i ruszyem w kierunku mieszkania Strauchw. Nie wiedziaem, co
prawda, czy nadal mieszkaj pod starym adresem, przy eleganckiej alei Unter den Linden,
czyli Pod Lipami, ale telefonowa wczeniej nie chciaem.
Drzwi otworzya mi pani Gertruda Strauch. Powitaa bez entuzjazmu.
- O, to pan? Nigdy bym si nie spodziewaa. Zaraz powiadomi syna - powiedziaa.
Rudolf wyda mi si bardziej blady i chudy, ni go pamitaem sprzed czterech lat. Ze
wzgldu na stan zdrowia nie mg suy w wojsku. Teraz, wida, choroba si pogbia.
Zaprosi mnie do rodka. W saloniku czekaa ju Berta, ktra wyrosa na efektown
dziewczyn. Rozmowa si nie kleia. Dopiero, gdy powiedziaem, e pracuj dla Niemcw i
jad na urlop do Parya, bo przeoeni maj do mnie pene zaufanie, mody Strauch
rozpogodzi si i odpry.
Szybko zorientowaem si, e okupacyjne realia Francji daleko odbiegay od tego, co istniao
w Polsce. Panowaa o wiele wiksza swoboda poruszania si, co uatwiao konspiracj. Kary
wobec ludnoci byy agodniejsze, a infiltracja przez agentw gestapo mniejsza. Nie byo
wikszych problemw z cznoci z Angli czy pastwami neutralnymi. Szczerze
zazdrociem Francuzom. Gdybymy mieli w Polsce odrobin tej "swobody", nasze
Podziemie byoby jeszcze potniejsze i bardziej skuteczne.
W Lyonie poznaem take rodaka, ktry pozosta dla mnie na zawsze zagadk. By
czeladnikiem szklarskim z warszawskiego Targwka. Po kampanii wrzeniowej trafi jako
szeregowiec do Francji. Tu od 1940 roku para si najrniejszymi zajciami. By
pomocnikiem na farmie, robotnikiem w fabryce, malarzem pokojowym. Przez jaki czas
suy w Legii Cudzoziemskiej, skd trafi do wizienia. Porusza si po Francji jak po...
Targwku, cho zna po francusku kilkanacie sw. W wojennym baaganie czu si jak ryba
w wodzie.
By przeraliwie chudym blondynem ostrzyonym najea. Mia ogorza twarz i sterczce
wsy koloru somy. Nie mg usiedzie w miejscu, a jego sza-roniebieskie oczy bacznie
obserwoway wiat.
- ycie to okazja - powtarza, uzasadniajc swe zamiowanie do wczgi. Kiedy zapytaem
go, jak waciwie podruje po Francji bez pienidzy. No
271
270
i... bez znajomoci francuskiego. Pokaza mi... warszawski bilet tramwajowy z 1939 roku.
- Mia pamitka - powiedziaem.
-I tu si pan myli. Ja na ten bilet jed po Francji.
- Jak?
- Normalnie. Wsiadam do pocigu i jad. Przychodzi konduktor, a ja podaj mu swj bilet.
On co zaczyna mwi, e niewany. Wtedy ja na niego z pyskiem we wszystkich jzykach
wiata: po polsku, niemiecku, rusku, angielsku i francusku. On gupieje i na najbliszej stacji
wysadza mnie z pocigu. Czekam wtedy na nastpny pocig i... jad dalej.
- Nigdy nie oddali pana policji?
- Raz. Ale te ich zagadaem. Wyrzucili mnie po dwch dniach.
- Nie myla pan o nauce francuskiego?
- A po co mi ten francuski? Ja nie chc by nastpc Petaina...
- Nie myla pan o j akiej pracy? Spojrza na mnie z obrzydzeniem.
- Ja? Do pracy? Mam jednak pewien pomys. Docz pan do mnie i my t ca Francj
przenicujemy na lew stron. Wygld masz pan dobry, uczciwy. I na to ich wemiem. Pan
bdziesz robi wraenie, a ja si zajm reszt. Bd gwkowa za dwch. My im pokazem...
Nigdy dotd nie syszaem tak bezporedniej opinii na swj temat. Odpowiedziaem mu, e
chyba nie skorzystam, bo mam inne plany. W kadym razie dzikuj za propozycj
wsppracy. Nie pogniewa si.
- Mwi si trudno... Chciaem pana na ludzi wyprowadzi. Na bogatych ludzi... No, to cze
pracy!
Zaoy na bakier kaszkiet i odszed, pogwizdujc.
Po paru dniach istotnie otrzymaem od niego kart. Ortografia bya okropna, gramatyka te.
Donosi, e ma si dobrze, ja natomiast straciem yciow okazj, nie przyjmujc jego
propozycji. "Zapamitaj pan: ycie to jedna wielka okazja" - tak zakoczy.
Dostaem wreszcie zgod na podr do Perpignan na poudniu Francji. Tam miaem si
zgosi do modego maestwa hiszpaskiego. Uciekli z kraju przed represjami generaa
- Jezus Maria! - krzykn. - Wy jestecie zKa-na-dy. Ty- Kanada, ty - Kanada i ty - Kanada pokazywa palcem na kadego z nas. Zrozumielimy, e jestemy Kanadyjczykami.
- Prosz pana, jeeli ja co z tego rozumiem, to chodzi o to, e gdyby nas zapali w Hiszpanii,
to wadze brytyjskie mog si domaga wydania nas w ramach ekstradycji - powiedzia mi do
ucha francuski oficer.
Konduktor kaza nam i za sob. Pocig odjecha moe kilometr i zahamowa. Konduktor
otworzy drzwi.
-No, wychodzi...
Bylimy zdumieni. Wyrzuca nas? Konduktor wyskoczy pierwszy, a my za nim. Sta teraz
koo wglarki i mocowa si z drzwiami. Ustpiy. Zobaczylimy sze modych twarzy
umorusanych pyem wglowym. Umiechali si do nas.
- Kanada - rozemia si konduktor. - Wszystko Kanada! Szybko doczylimy do
"Kanadyjczykw". Drzwi si zamkny. Pocig ruszy.
- Francuzi? - zagadnem chopakw. Rwnoczenie pokrcili gowami.
- Jestemy Kanadyjczykami - odezwa si jeden z nich.
- To tak jak ja - odparem. - A z jakiej czci Kanady? Patrzyli zakopotani.
- A mwicie po angielsku?
- Yes, sir.
- Jak wy mwicie po angielsku, to ja jestem Hindusem - powiedziaem po francusku.
Wybuchnli miechem. Lody puciy. Zaczlimy podawa sobie rce i przedstawia si. Inna
kwestia, czy prawdziwymi imionami. Wszyscy chcieli
si dosta do armii generaa de Gaulle'a. Wymienialimy uwagi, czy konduktorowi mona
ufa. Francuzi z wglarki twierdzili, e jest to czonek Resistan-ce i nie ma si czego ba.
Pocig zahamowa, szarpn i stan. Co jaki czas posuwa si o kilkadziesit metrw i znw
stawa.
- To ju chyba granica - powiedzia oficer.
Po chyba dwch godzinach pocig ruszy i ju si nie zatrzyma. Bylimy na terenie
Hiszpanii. Na pierwszej stacji rozleg si zgrzyt zasuwy. W drzwiach sta konduktor.
- Hej tam, Kanadyjczycy! Na nastpnej stacji wysiadacie. To ostatnia stacja przed Barcelon.
Staniemy na semaforze przed wjazdem na dworzec i wtedy - skaczecie i uciekacie na praw
stron torw. Czy to jasne?
-Oui, oui, oui...
- Yes, yes, yes! K a - n a - d a! Co za durnie! - zakl.
Po dwudziestu minutach jazdy pocig zwolni i przystan. Zrozumielimy. Jeden po drugim
wyskoczylimy przez otwarte drzwi i zbieglimy z nasypu w d. Wprost do jakiego
zagajnika. Za nami w grze usyszelimy przecigy gwizd lokomotywy. Czyby to byo
poegnanie?
W lasku szybko poegnalimy si i kady postanowi i na wasn rk, aby zmniejszy
ryzyko. Tylko francuski oficer pozosta w synem. Byo nas jednak w sumie dziewiciu i
radykalne rozdzielenie tras nie byo moliwe. Co jaki czas dostrzegaem ktrego z
towarzyszy podry wglark. Skrcaem wtedy w innym kierunku. Wreszcie puciem si
biegiem jak len ciek. Po jakich dwudziestu minutach przystanem wyranie
zmczony. Nikogo z "Kanadyjczykw" w okolicy nie byo. Wyszedem na jak polan, a
potem na drog. W dali majaczyy wiata miasta. Nadchodzi wieczr.
Szedem szybko poboczem drogi z plecakiem na ramionach. Ruch by niewielki. Co jaki
czas przejedaa ciarwka, wtedy chowaem si do rowu. Po ponad dwch godzinach
marszu wszedem w opotki biednego przedmiecia. W wybrudzonym ubraniu niewiele
rniem si od mieszkacw tej dzielnicy. W rdmieciu nie mogem si ju jednak tak
pokaza. Postanowiem znale jak kafejk i tam w toalecie doprowadzi si do jakiegotakie-go wygldu. Nie musiaem szuka dugo.
W lokaliku byo prawie pusto. Przy kontuarze sta na chwiejnych nogach jaki modzieniec, a
w gbi sali przy stoliku grao w domino dwch starszych mczyzn. Panowa pmrok i nie
mogem dobrze odrni ich sylwetek. Przemknem do toalety i tam umyem si, ogarnem
wosy pene wglowego pyu. Wrciem na sal i usiadem przy stoliku. Skierowaem wzrok
na grajcych w domino i serce mi zamaro. Dopiero w tym owietleniu zauwayem, e maj
na sobie jakie mundury. Nade mn sta kelner. Nie wiedziaem, jak si do niego odezwa.
Mj jzyk natychmiast zwrciby uwag andarmw. Chyba zrozumia moj sytuacj. Po
hiszpasku zaproponowa jakie zamwienie, z ktrego zrozumiaem tylko jedno sowo:
kawa.
277
276
- Si, si. Gracias, senior - odpowiedziaem.
Po chwili stao przede mn ciasto brzoskwiniowe i filianka kawy oraz szklaneczka jakiego
mtnego biaego pynu.
By si nieco osoni przed wzrokiem andarmw, wziem do rki gazet wiszc na cianie
na specjalnym drku. Staraem si tak nim manipulowa, eby nie byo mnie wida zza
gazety. Sprbowaem zawartoci szklaneczki. Z obrzydzeniem stwierdziem, e bya w niej
ciepa anywka. Odstawiem natychmiast. Zabraem si za ciastko i kaw. Byy bez zarzutu.
Przywoaem kelnera skinieniem gowy. Podaem hiszpaski banknot. Dugo spoglda na
nomina o wiele za duy jak na tak kafejk.
- Nie ma pan drobniejszych?
Pokrciem gow.
Poszed za kontuar i przynis mi gar drobniejszych banknotw i monet. Schowaem je
szybko, zostawiajc napiwek. Gdy znalazem si na ulicy, odetchnem i przyrzekem sobie:
adnych kafejek wicej!
Pieszo dotarem do rdmiecia. Mimo pnej pory miasto yo. Restauracje otwarte, sycha
byo muzyk. Wczyem si ruchliwymi ulicami do rana. Moim punktem kontaktowym mia
by sklep rzenicki. Teraz nie byo sensu dopytywa si o ulic, bo i tak by zamknity. Rano
zagadnem o to jakiego robotnika. Powiedzia, jak znale ulic. Patrzc na mnie uwanie,
zapyta:
- Do de Gaulle'a?
-Tak.
- Bonne chance.
- Merci.
Bez kopotu dotarem na miejsce. Na drzwiach wisiaa kartka, e sklep otwiera si o
dziesitej. W rodku sycha byo jednak odgosy pracy. Zastukaem.
- Kto tam? - krzykn kto po hiszpasku.
- Przysya mnie Fernando z Perpignan. Dobrzy ludzie maj serce. W drzwiach stan may
czowieczek o rumianych policzkach.
- Entrez, entrez, monsieur - zaprasza.
Wprowadzi mnie do swego mieszkania, ssiadujcego z jatk. Na stole pojawio si zaraz
wino, chleb i wdliny. Poczuem si godny i zabraem ochoczo do jedzenia. Gospodarz
patrzy, jak apczywie jem, i nie pyta o nic. Pewnie by do takich goci ju przyzwyczajony.
By antyfaszyst. Z zapaem udowadnia, e taka jest w gruncie rzeczy caa Hiszpania, poza
wojskiem i policj, ktre wspieraj Franco.
- On te nie jest na tyle gupi, aby si pcha do wojny. Wymiga si od tego Hitlerowi - doda.
Po jedzeniu wziem kpiel, ogoliem si i przebraem. Zapytaem gospodarza, jak doj na
ulic, przy ktrej mieci si konsulat brytyjski. Nie powiedziaem jednak, co mnie na tej
ulicy konkretnie interesuje. Okazao si, e byo to bardzo blisko. Powiedziaem, e id si
przej, i wyszedem.
Budynek by bardzo okazay. W poczekalni peno klientw. Przy biurku siedziaa moda
elegancka dziewczyna, ktra kierowaa ruchem.
- Czym mog panu suy? - spytaa oficjalnie.
- Chciabym si widzie z konsulem generalnym.
- Kogo mam zaanonsowa?
Podaem nazwisko z depeszy wysanej do Londynu przed moim wyjazdem z Warszawy.
Po dziesiciu minutach zostaem zaproszony do gabinetu konsula. By to ogromny pokj
urzdzony z wielkim smakiem. Za gigantycznym biurkiem siedzia dystyngowany jegomo
okoo szedziesitki. Przyglda mi si uwanie.
- Czy mwi pan po hiszpasku? - zapyta w tym jzyku.
- Niestety nie - odpowiedziaem po francusku.
- A po angielsku? - konsul przeszed na swj rodzimy jzyk.
- Yes, sir.
- Skd pan przybywa i co pana sprowadza? - zapyta.
- Przybyem na spotkanie ciotki Zofii - podaem haso.
- Pana nazwisko?
- Karski.
- Czy ma pan jaki dokument?
- Mylaem, e to, co powiedziaem, okae si wystarczajce dla identyfikacji.
- W porzdku. Witamy na terenie alianckim, Mr. Karski. Mam nadziej, e bdzie si pan
czu jak u siebie w domu. Panu i paskim kolegom w Polsce nale si sowa najwyszego
szacunku. Czy pozwoli pan na szklaneczk whisky?
- Naturalnie, z wielk przyjemnoci.
Konsul napeni krysztaowe, oprawione w srebro szklanki brunatnym pynem.
- Pij bez wody i bez lodu. Ale wy, "kontynentalni" Europejczycy, macie inne upodobania,
prawda? - zapyta.
- Byem w Anglii i wiem, jak naley pi whisky. Spojrza na mnie z uznaniem.
- No to, Mr. Karski, wypijmy za Polsk!
Stanem odruchowo na baczno i wzniosem toast.
Konsul zaprosi mnie do niewielkiego, owalnego stolika, przy ktrym stay dwa skrzane,
bogato zdobione fotele. Siedlimy i rozpocza si duga rozmowa. Konsul poprosi, aby mu
nie przeszkadzano i nie czono rozmw. Pyta mnie o sytuacj w Polsce, o metody walki z
okupantem i ycie codzienne Polakw. Wykaza wielki takt, nie zadajc pyta, na ktre nie
chciabym lub nie mgbym udzieli odpowiedzi.
Gdy rozmowa dobiega koca, konsul poprosi jednego z pracownikw i wyda polecenie
wystawienia dokumentw na podr. Urzdnik skin gow.
279
278
- Potem zajmie si pan naszym gociem. Pojedziecie do sklepw, aby Mr. Karski co kupi do
ubrania. Na nasz koszt, ma si rozumie - powiedzia.
- Widz, e naley pan do ludzi, ktrzy nie przebaczaj. Kto nie umie przebacza, nie umie
wygrywa wojen. Niech pan o tym pomyli, mody czowieku... - pokiwa gow zasmucony.
Trzy dni pniej odznaczono mnie krzyem Virtuti Militari. Uroczysto odbya si w
siedzibie Rady Ministrw przy Kensington Paace Gardens pod numerem osiemnastym.
Obecnych byo kilku czonkw gabinetu, towarzyszcych premierowi. Dekorowano kilka
osb.
Sikorski zbliy si do mnie i rzuci oficjalnym tonem:
- Prosz cofn si o trzy kroki w ty...
Wykonaem polecenie. Stojc przede mn, genera Sikorski wypowiada formu
towarzyszc dekoracji: "W imieniu Rzeczypospolitej Polskiej odznaczam porucznika
Karskiego krzyem Virtuti Militari, za jego wiern sub, powicenie dla Ojczyzny,
odwag, ofiarno i wiar w zwycistwo". Sign po krzy spoczywajcy na srebrnej tacy.
Wystpiem krok do przodu. Genera przypi odznaczenie.
Kolejn osob, ktrej miaem skada raport, by prezydent Rzeczypospolitej na
wychodstwie, Wadysaw Raczkiewicz. By gow pastwa, od ktrego dzieliy go setki
kilometrw, a ktrego wszystkie instytucje dziaay w ukryciu. Ponadto miaem zoy
sprawozdania poszczeglnym czonkom rzdu i reprezentantom stronnictw politycznych.
Praca pochaniaa wiele czasu i energii.
Udaem si do ministra finansw.
- Prosz siada, sucham pana. Co ma mi pan do przekazania na temat sytuacji w kraju? zapyta oficjalnym tonem.
- Panie ministrze, cel wizyty jest inny. Przyszedem z prob o poyczk Skarbu Pastwa na...
wstawienie zbw. Gestapo pozbawio mnie wasnych.
Zamia si gono.
Po killku tygodniach rozpoczem seri spotka z przedstawicielami aliantw, informujc ich
o sytuacji w Polsce i dziaalnoci Podziemia. Opisywaem nasze cele, oczekiwania oraz
mwiem o wkadzie w dzieo pokonania hitlerowskich Niemiec.
Szczeglnie silne wraenie zrobi na mnie Anthony Eden. Pamitaem go jeszcze z czasw
studenckich. Podczas praktyki w Genewie, gdzie zbieraem materiay do mojej pracy,
wielokrotnie mogem podziwia Edena w Lidze Narodw. Jego przemwienia i styl bycia
byy synonimem doskonaoci wspczesnego ma stanu. Tum takich jak ja wielbicieli nie
odstpowa go nawet podczas gry w tenisa. Porusza si po korcie z elegancj, a jego
zagrywki byy precyzyjne.
Gdy przyj mnie w Londynie, chciaem pocztkowo powiedzie mu, jak wielkim by dla
mnie idolem w Genewie. Powstrzymaem si jednak.
286
Wysucha mego sprawozdania z uwag. Nie przerywa mi, nie komentowa i nie zadawa
pyta. Kiedy skoczyem, powiedzia:
- Podejdmy do okna. Chciabym si panu lepiej przyjrze... Stalimy chwil w oknie jego
gabinetu, a szef brytyjskiej dyplomacji spoglda na mnie w milczeniu. Czuem si nieswojo.
- Odnosz wraenie, e przeszed pan na tej wojnie wszystko. Prcz jednego: Niemcom nie
udao si pana zabi. ycz panu powodzenia, Mr. Karski. Czuj si zaszczycony, e pana
poznaem - powiedzia Eden tonem penym godnoci.
- Sir, takich jak ja s tysice - zapewniem.
Nic nie odpowiedzia. Spotkanie byo zakoczone.
Potem przyszy wizyty u innych osobistoci ycia publicznego Anglii. Kada z nich
interesowaa si innymi aspektami moich raportw. Nie wiem dlaczego, ale nie udao mi si
spotka dwch ludzi o takich samych zainteresowaniach.
Zdaem sobie wwczas spraw, jak bardzo wiat jest zjednoczony przeciw despotyzmowi,
zbrodni i okruciestwu, jakie wojna niesie. Przeciw wojnie i jej tragedii. Czuem si czci
tego zjednoczenia.
289
Najwaniejsze spotkanie nastpio pod koniec mego pobytu w Stanach Zjednoczonych. 28
lipca 1943 roku ambasador Jan Ciechanowski powiadomi mnie, e jestemy tego dnia o
godzinie jedenastej rano oczekiwani przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta.
- Prezydent oczekuje, e poinformuje go pan o sytuacji w okupowanej Polsce i Europie zakomunikowa Ciechanowski.
- Co powinienem mwi? - zapytaem.
- Przede wszystkim niech pan mwi cile i zwile. Prezydent jest najbardziej
zapracowanym czowiekiem na wiecie... - umiechn si ambasador.
Biay Dom sprawi na mnie wraenie dopiero co zbudowanej wiejskiej rezydencji. Brakowao
murw, posgw, wie i wieyczek, bluszczu na cianach i patyny wielowiekowej tradycji,
charakterystycznej dla podobnych budowli w moim kraju.
Serce bio mi mocno, kiedy wchodziem do Biaego Domu z ambasadorem Polski. Miaem
spotka najpotniejszego czowieka na wiecie.
Prezydent Roosevelt sprawia wraenie silnego, wypocztego i dalekiego od zapracowania.
Wydawao si, e ma duo czasu. Przywita si z nami i poprosi o zajcie miejsc w fotelach.
Nastpnie zapali papierosa w wyjtkowo dugiej srebrnej lufce. Ju pierwsze pytanie
pokazywao, e jest bardzo dobrze poinformowany o sytuacji w Polsce, ale chce wiedzie
wicej.
- Czy sytuacja w Polsce jest rzeczywicie tak za, jak mwi? - zapyta.
Odpowiedziaem, e nie wiem, co si mwi w Waszyngtonie. Podaem jednak przykady
planowej polityki wyniszczania narodu polskiego: godowe racje ywnociowe, brak
lekarstw, demoralizowanie modziey, drakoskie kontrybucje nakadane na rolnikw.
Mwiem o wszechobecnym terrorze, z zasad odpowiedzialnoci zbiorowej wcznie.
Prezydent zadawa bardzo konkretne i szczegowe pytania. O tajne nauczanie i jego metody.
O sposoby chronienia dzieci i modziey przed skutkami wojny. O sytuacj chopw. O straty
materialne. Zapyta, czym tumacz fakt, e w Polsce nie wyoni si aden Quisling ani
orodek kolaboracji z Niemcami. Prosi o potwierdzenie informacji na temat przeladowania
ydw. Sprostowaem, e nie "przeladowania", a planowej zagady narodu ydowskiego.
Podaem przykady. Wspomniaem o ydowskich oczekiwaniach wobec aliantw. Pyta
szczegowo o technik sabotau i dywersji, o dziaalno partyzanck. Interesowao go, czy
atwo mona kupi od Niemcw bro.
Na kade pytanie oczekiwa precyzyjnych i jasnych odpowiedzi. Gdy czego nie rozumia,
zadawa dodatkowe pytania. Pomylaem, e chce czu, a nie tylko wyobraa sobie
atmosfer walki podziemnej i sposb mylenia jego przywdcw. Zrobi na mnie wraenie
czowieka o szerokich horyzontach. Podobnie jak Sikorski, ogarnia myl nie tylko jeden
kraj, ale stara si widzie go w kontekcie spoecznoci midzynarodowej. Kiedy po godzinie
i dwudziestu minutach opuszczaem gabinet prezydenta Stanw Zjednoczonych, czuem si
zmczony. Prezydent nie wyglda na zmczonego.
Moje zmczenie nie byo jednak natury fizycznej. Czuem si jak robotnik, ktry zakoczy
prac wraz z ostatnim uderzeniem motka, czy malarz, ktry skoczy obraz i pooy na nim
swj podpis. Co si koczyo i pozostawa rodzaj znuenia, ale i satysfakcji, e to ju si
stao.
Ambasador chcia mnie odwie, ale powiedziaem, e chc jeszcze pospacerowa.
Poszedem na Lafayette Suare na wprost Biaego Domu, po drugiej stronie Pennsylvania
Avenue. Wiedziaem, dlaczego tam id. Na jednym z jego rogw stoi pomnik Tadeusza
Kociuszki z napisem na cokole: "Wolno zakaa, gdy pad Kociuszko". Siadem na awce
obok i patrzyem na przechodniw.
Byli dobrze odywieni i dobrze ubrani. Robili wraenie zdrowych i zadowolonych. Nie byo
wida najmniejszych ladw wojny, w ktrej ten kraj bierze przecie udzia. Jaki chopiec
karmi szar wiewirk herbatnikiem. Dwie awki dalej obejmowaa si jaka para studentw.
Gdzie ja jestem? Co ja tu robi?
Zamknem oczy. Jak tama filmowa przesuway si w mojej pamici obrazy. Wieczr u
posa portugalskiego. I nagy skok. Upa, kurz i bomby. Gorycz wrzeniowej klski. Chaos.
Marsz na wschd i daremne poszukiwanie walczcych oddziaw. Przenikajcy do koci
wiatr w rosyjskim stepie. Druty kolczaste. Pocig. Niemiecki obz jeniecki. Podziemie.
Atmosfera tajemnicy, sekretu. Stae napicie. Jazda na nartach przez Tatry. Rado ycia.
A to? Pary. Stukot niemieckich butw na Polach Elizejskich. I Angers pene niemieckich
szpiegw. Znw gry. Konspiracja. Kraj grobw. I nastpna misja. Deszcz, zimno. Cios
podczas snu. Przebudzenie. Gestapo i tortury. Krew. Duo krwi. A potem te sowa: "Byy
dwa rozkazy. Uratowa ci albo zabi...".
Znw Podziemie. Monotonia. Czytanie gazetek. Nasuchy. I wiadomo o nowej misji.
Rado i poczucie przydatnoci. I getto warszawskie. Trupy, rozpacz. Judenjag. I ten obz.
Mdoci. Krzyk ydw. Lawina grozy. I zaraz -Unter den Linden. Rudi i Berta. Piwo i
golonka. Uderzenie nienawici: "Wszyscy Polacy to wrogowie Niemiec". Pireneje w nocy.
Pireneje w dzie. Kurz wglowy we wosach. wiat dyplomacji. Whisky bez lodu. Gibraltar.
Lot do Londynu. Zmczony starszy pan przypina Virtuti Militari. A potem mwi do mnie:
- Nie dostajesz adnych wskazwek ani rozkazw. Nie jeste przedstawicielem polskiego
rzdu ani jego polityki. Z naszej strony moesz liczy tylko na pomoc techniczn. Masz tylko
relacjonowa, co widziae. Obiektywnie powtrzy, co ci powiedziano w Polsce. To
wszystko.
KONIEC
290
KLUCZ
Dla uatwienia lektury powsta "klucz", wedug ktrego naley dokonywa identyfikacji
postaci autentycznych, ktre z rnych wzgldw nie mogy wystpowa pod prawdziwymi
czy penymi imionami i nazwiskami. Lista uoona jest w porzdku, w jakim pojawiaj si
one na stronach ksiki.
Stefan Leczewski
Brat autora
Pietrzak
Gaueiter Moser Siostra autora Liii
Dziepatowski Pani Nowakowa
- waciwie Jerzy Leczowski. Pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po wojnie
znany ara-bista, pisarz, od lat 50. mieszka w Stanach Zjednoczonych.
- Marian Kozielewski (1897-1964), podinspektor--podpukownik, od 1934 komendant Policji
Pastwowej m. st. Warszawy, w 1939-1940 komendant Policji Polskiej m. st. Warszawy, w
1940-1941 wiziony w obozie koncentracyjnym Au-schwitz (Owicim), organizator i do
1943 komendant Pastwowego Korpusu Bezpieczestwa (podziemnej policji, podlegej
Delegaturze Rzdu RP na Kraj), po wojnie na uchodstwie, zmar w Waszyngtonie. Zob. A.
K. Kunert, Sownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, t. III, Warszawa 1991,
s. 98-101.
- ppor. Konstanty Potocki, oficer Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. Wadysawa Andersa, po
wojnie na uchodstwie, zmar w Londynie.
- SS-Gruppenfuhrer Paul Moder, dowdca SS i Policji Okrgu (Dystryktu) Warszawskiego.
- Laura Biaobrzeska z domu Kozielewska, siostra autora. Przeya okupacj. Zmara po
wojnie w Polsce.
- Gintowt Dziewatowski, skrzypek, przyjaciel autora. Czonek Podziemia. Zgin podczas
okupacji.
- ona Bohdana Samborskiego, naczelnika Wydziau Opieki Prawnej w Departamencie
Konsularnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych, szefa Grupy "Poudnie", konspiracyjnej Polskiej
Organizacji Walki o Niepodlego (POWN) we Francji, w 1944-1945 konsula generalnego
RP w Paryu.
Borecki
- Marian Borzcki (1889-1942), w 1922-1923 dy
rektor Departamentu Bezpieczestwa Minister
stwa Spraw Wewntrznych, w 1923-1926 komendant gwny Policji Pastwowej, w 1927-1934
wiceprezydent m. st. Warszawy, czoowy dziaacz
: konspiracyjnego Centralnego Komitetu Organi
zacji Niepodlegociowych (CKON), zlecenio
dawca pierwszej misji autora, aresztowany 30 III
1940, wiziony w obozach koncentracyjnych
Sachsenhausen, nastpnie Mauthausen i tam za
mordowany.
Jerzy Jur
- Jerzy Lerski (l917-1992), prawnik, przyjaciel autora ze studiw, emisariusz "Jur", w 19441947 sekretarz osobisty premiera Tomasza Arciszew-skiego, zmar w Stanach
Zjednoczonych.
Kuakowski
- Adam Kuakowski (1916-1943), osobisty sekretarz premiera gen. broni Wadysawa
Sikorskie-go, zgin wraz z nim w Gibraltarze.
Ksi Puzyna
- Stanisaw Puzyna (l917-1942), porucznik obserwator, oficer 307 dywizjonu myliwskiego,
zgin w katastrofie lotniczej pod Exminster w Wielkiej Brytanii.
Teka
- Wadysaw Tempka (1889-1940), major, dr praw, prezes konspiracyjnego Stronnictwa
Pracy, aresztowany 18 IV 1940 w Krakowie, rozstrzelany 12 VI 1940 w obozie
koncentracyjnym Auschwitz (Owicim). Brat powieciopisarza i felietonisty Zygmunta
Nowakowskiego.
Jzef Cyna - Jzef Cyrankiewicz (1911-1989), dziaacz kon
spiracyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej-WRN, w
1941 poleci sfinansowanie z funduszy PPS-WRN
akcji uwolnienia autora z wizienia w Nowym S
czu. W 1941-1945 wiziony na Montelupich w
Krakowie oraz w obozach koncentracyjnych Au
schwitz (Owicim) i Mauthausen. Po wojnie w
1947-1952 i 1954-1970 premier rzdu PRL.
Przewodnik tatrzaski - Franciszek Musia "Myszka", aresztowany wraz
z autorem na Sowacji, wiziony i torturowany, przey wojn.
293
292
Kara
Witek
Znana przedwojenna pisarka
Wanda
Tadek Lisowski
"Wilczki" Wycior
Lekarz z Nowego Scza - dr med. Jan Sowikowski "Micha", onierz
ZWZ, wsporganizator ucieczki autora ze szpitala w Nowym Sczu, po wojnie kierownik
Kliniki Chirurgii Dziecicej Akademii Medycznej we Wrocawiu.
Stefa Rysiska
- Zofia Rysiwna, onierz ZWZ, wsporganizatorka ucieczki autora ze szpitala w Nowym
Sczu, w 1941 -1945 wiziona w obozie Ravensbriick, po wojnie wybitna aktorka.
Ratownicy
- pomagajcy w ucieczce autora ze szpitala w Nowym Sczu: Zbigniew Ry, brat Zofii (jako
kurier ZWZ-AK ponad sto razy przebywa tras do Budapesztu i z powrotem, nigdy nie
schwytany przez Niemcw), Karol Gd (rozstrzelany 17 VI 1942 w obozie koncentracyjnym
Auschwitz--Owicim), Jzef Jenet (rwnie zgin w Auschwitz) i Tadeusz Szafran
(zamordowany 16 IX 1940 w Auschwitz). Jan Sowikowski, Zofia Rysiwna, Zbigniew Ry,
Karol Gd i Jzef Jenet zostali na mocy rozkazu Komendanta Gwnego ZWZ gen. bryg.
Stefana Roweckiego "Ra-konia" z 11 XI 1941 odznaczeni Krzyami Walecznych za
"dzielno, pomoc w ucieczce aresztowanemu".
Staszek Rosa
- Stanisaw Rosieski (1919-1943), dziaacz socjalistyczny, koordynator akcji ucieczki autora
ze szpitala w Nowym Sczu, zgin w nieznanych bliej okolicznociach w Warszawie.
Rodzina Saww
- rodzina Sawikw, reemigrantw ze Stanw Zjednoczonych, gdzie dorobili si na zakup
majtku Kty, w ktrym ukrywa si autor po ucieczce ze szpitala w Nowym Sczu. Nalecy
do ZWZ Danuta "Gloria" (organizatorka pobytu autora w majtku) i jej brat Lucjan (inicjator
powrotu autora do pracy konspiracyjnej) oraz ich matka zostali aresztowani w 1941. Lucjan i
matka przeyli wojn, Danuta za zostaa rozstrzelana w 1942.
Tadeusz Kielec
- Tadeusz Pile, przyjaciel autora z gimnazjum, dziaacz socjalistyczny, wsporganizator
ucieczki autora ze szpitala w Nowym Sczu, ukrywajcy go nastpnie w Krakowie w 1941,
zamordowany w obozie koncentracyjnym Buchenwald. Weronika Laskowa - Bronisawa
Langrodowa, czonkini konspiracyjnej Polskiej Partii Socjalistycznej-WRN i bliska wsppracowniczka J. Cyrankiewicza. ona
Witolda Langroda, naczelnika Wydziau Polityki Emigracyjnej Ministerstwa Spraw
Zagranicznych. Oboje zmarli w Stanach Zjednoczonych, mjr Jan Cichocki "Ja", szef sztabu
Komendy Obszaru Krakw-lsk ZWZ, aresztowany w kwietniu 1941 w Krakowie. Witold
Biekowski "Kalski", "Wencki" (1906-1965), wspredaktor konspiracyjnego pisma "Polska
yje!", wsporganizator konspiracyjnego Frontu Odrodzenia Polski i wspredaktor
"Prawdy", wsporganizator Rady Pomocy ydom "egota", kierownik referatu ydowskiego
i komrki wiziennej w Departamencie Spraw Wewntrznych Delegatury Rzdu RP na Kraj.
- Zofia Kossak-Szczucka "Ciotka", "Weronika" (1890-1968), wspredaktorka i redaktorka
pisma "Polska yje!" - organu konspiracyjnej Komendy Obrocw Polski, czoowa
Minister finansw
Przywdca socjalistw Szef biura delegatury Dziaacz Bundu
Dziaacz syjonistyczny Przewodnik
do getta warszawskiego
Ksidz Edmund
296
ANEKS
"Polska liczy, e przywieziecie jej Europ"
Wywiad z emisariuszem Kraju
W pitym roku wojny przestano otacza tajemnic wikszo spraw dziejcych si w Europie
pod okupacj niemieck. Pojawiajcy si wci przybysze z Polski, Francji, Belgii, Norwegii
i Czechosowacji, popierani przez oficjalnych przedstawicieli swoich narodw, skadaj
publiczne owiadczenia o stosunkach w krajach, ktre opucili, by przedosta si do W.
Brytanii. Echa walki podziemnej rozlegaj si coraz dononiej, zwiastujc ponowny zmierzch
germaskich bogw. Ocean nikczemnoci, ktry zala cz wiata, ustpuje powoli.
czno z Krajem
Terror niemiecki panujcy w okupowanej Polsce oraz odlego nie powstrzymay wielu
naszych rodakw w przedostaniu si do Anglii lub z Anglii do Polski w ostatnich trzech
latach wojny. cisy kontakt, ktry Rzd polski utrzymuje z Krajem, uatwiony jest w
znacznej mierze wymian emigrantw. Fakty te znane s naszej emigracji, lecz oprcz
powoanych czynnikw, do tej pory mao kto mia mono wiadomego zetknicia si z
wysannikami Kraju. Surowy anonimat pokrywa ich misje, zarwno jak ich osoby.
Dziki nowym prdom, ktre zapanoway w dziedzinie propagandy uprawianej przez naszych
Sojusznikw, dyskrecja ta zelaa w stosunku do jednego z ostatnich przybyszw z Polski,
pana Karskiego, ktry nie potrzebuje ju ukrywa celw swojego przyjazdu. Prcz
przypuszczalnie zmienionego nazwiska, adna przybica nie zasania energicznej twarzy tego
modego czowieka. Wiadomo, i jest emisariuszem, i to emisariuszem "wanym". Po
krtkim pobycie w Londynie, gdzie za porednictwem Rzdu polskiego zetkn si z
czoowymi kierownikami polityki brytyjskiej, wyjecha on do Stanw Zjednoczonych, gdzie
rwnie mia sposobno dotrze do najwybitniejszych ludzi wrd sfer rzdzcych. Ci
cudzoziemcy pragnli wysucha Polaka, ktry wieo wwczas opuci kraj rodzinny. Pan
Karski musia zapewne dostarczy im wiele wiadomoci z terenu walki podziemnej.
Przyjazd p. Karskiego do Edynburga umoliwia mi odbycie z nim dawno upragnionego
wywiadu. Z pocztku stara si on gasi mj entuzjazm, ktry,
300
wedug niego, typowo wystpuje u ludzi na emigracji, nie zdajcych sobie sprawy, do jakiego
stopnia ycie Polakw trwajcych w walce podziemnej pozbawione jest pierwiastka
romantycznoci.
Charakter walki w Kraju
Walka ta jest powszednia i szara jak wszystko, co nas otacza w Polsce obecnej. Nie tworzy
ona osobnego, wietnego rozdziau w yciu Polakw, lecz przeciwnie, splata si z tward
rzeczywistoci, z czynnociami kadego dnia i nieomal kadej godziny. Prywatne ycie ludzi
szczeglnie zaangaowanych w podziemnych organizacjach odarte jest z wszelkiego uroku.
Ci ludzie musz unika towarzyskich kontaktw, wystrzega si blinich, chroni si czasem
nawet przed najbliszymi. Nie wolno wypowiada im gono swoich opinii, czsto uchodz
za ostronych oportunistw lub wrcz za zych Polakw. Gorzej bywa, jeli powierzone im
zadania wymagaj, by otwarcie stykali si z Niemcami; cigaj wwczas na siebie odraz
caego otoczenia. Pan Karski zastrzega si tu przed niebacznym, pospiesznym sdem
krzywdzcym nieraz ludzi najbardziej zasuonych w Polsce. Opini jedynie miarodajn w
podobnych wypadkach jest orzeczenie tajnej organizacji, ktra wie, komu mona zaufa.
Istniej specjalne sdy wydajce wyroki na Polakw, ktrzy w stosunku do Niemcw
przekroczyli tajne prawa obowizujce w Kraju. Sdy te uznaj tylko dwa wyroki: skazuj na
mier albo na infami. Jak dotd, na wyrok mierci nie zasuy aden z najwybitniejszych
obywateli polskich, ktrych dziaalno przedostaje si do wiadomoci ogu spoeczestwa.
Sdy sprawowane nad Niemcami wyday i wykonay ju wiele miertelnych wyrokw.
Jednomylno Kraju i Rzdu
Na moje zapytanie, czy istotnie w obecnych warunkach spoeczestwo w Kraju zespolio si
w solidarnoci i czy pokj Boy zapanowa pomidzy partiami, pan Karski odpowiada, i
jedno, ktra panuje w zasadniczych kwestiach, zostaa wyraona w deklaracji 4 stronnictw
do Rzdu polskiego w Londynie.
Nastroje spoeczne, zuboenie
- Czy sdzi pan, e po tej wojnie nastpi w Polsce wielkie przeobraenia na polu socjalnym i
ekonomicznym?
- Sadz, e tak. Pewna radykalizacja spoeczestwa zostaa ju dokonana na skutek wojny i
dugotrwaej okupacji. Dzieje si to dotychczas drog ewolucji. Ucisk wywierany przez
okupantw i ndza, ktra zapanowaa powszechnie, zatary rnice klasowe, ktre istniay
przed wojn. Wanym czynnikiem s te zmiany, ktre ju obecnie zaszy na polu
ekonomicznym. Konieczno zmusza Polakw do zajmowania si handlem oraz drobnymi
interesami wynikajcymi na tle koniunktury. Zniky przesdy wzbraniajce ludziom z
wyszych sfer kulturalnych dostpu do niektrych zaj lub zawodw. Inte301
lektualici zajmuj si. handlem ulicznym, delikatne panie pracujpo sklepach i kawiarniach.
Urzdnicy pastwowi czepiaj si kadego przedsibiorstwa mogcego zapewni im
utrzymanie. Niektrzy z nich wyobili sobie drog w nowo obranym zawodzie i ci znajduj
si nieraz w lepszym pooeniu materialnym ni przed wojn. Poziom ycia obniy si
jednak oglnie w sposb jaskrawy. Warszawa zmienia swj dawny wygld bez wzgldu na
zbombardowanie. Ulica przycicha, zbiedniaa i zszarzaa. Maomwni przechodnie snuj si
pospiesznie. Blado ich twarzy wydaje si przepisowa.
Niepowodzenie demagogii okupanta
- Czy prawd jest, i Niemcy uywali chwytw demagogicznych w "Gubernatorstwie",
kokietujc chopw na pocztku, w przeciwiestwie do inteligencji, ktr tpili od razu?
- Zdarzao si to w niektrych wojewdztwach, kiedy starali si zaskarbi sobie dobr opini
u chopw, buntujc ich na byy rzd polski oraz na wacicieli majtkw ziemskich i
obiecujc im przywileje, ktrych im nie nadali. Ale ju w 1940 roku wzbudzili ostateczn
nienawi chopw przymusow brank na roboty, na skutek ktrej wywieli 200 000 ludzi
do Niemiec. Sprawa kontyngentw oraz stosowanie zbiorowej odpowiedzialnoci po wsiach
postawiy ich w waciwym wietle w oczach tych nieuwiadomionych chopw, ktrzy
mogli uwierzy, i zapewni im wikszy dobrobyt. Obecnie stronnictwo chopskie rozwija
oywion dziaalno na prowincji i coraz wicej chopw bierze udzia w walce podziemnej.
Moemy liczy na pomoc wsi w chwilach powstania przeciwko Niemcom.
JEL.
"DziennikPolski", Londyn, 18X111943, nr 1058
302
Polska "sztywno"
Od przybyego z kraju dziaacza polskiego, obecnie przebywajcego w Londynie, a ktry pod
okupacj przez par lat pracowa w centrum samym naszego ruchu podziemnego,
otrzymujemy uwagi niniejsze, zwizane z dzisiejszym pooeniem:
Podstaw, zarwno moraln, jak i organizacyjn polskiego ruchu podziemnego w tej wojnie
jest zasada, ktra zostaa przyjta po upadku Warszawy. Zasada ta brzmi: Niezalenie od
losw tej wojny i od represyj okupanta, nie bdzie w Polsce wsppracy z Niemcami, nie
bdzie tego, co w politycznym jzyku zaczto pniej okrela mianem "uislingizmu".
Zasada ta miaa ogromne znaczenie polityczne, pozwolia bowiem, midzy innymi,
zorganizowa ruch podziemny jako oficjaln wadz, urzd oraz instytucj pastwow.
Uniemoliwiajc wyonienie jakiego pseudolegalnego nawet (jak w innych krajach) rzdu,
wsppracujcego z Niemcami, pozwolia wypeni luk w pastwowoci polskiej przez
zorganizowanie polskich wadz pastwowych pod ziemi. Zasada owa posiadaa rwnie
przeolbrzymie znaczenie moralne. Pozwolia utrzyma pojcie polskiej tradycji, polskiego
honoru i lojalnoci, polskiej bezkompromisowoci, jeli o sprawy pastwa chodzi, i walki na
mier i ycie o "wolno, cao, niepodlego".
Ruch podziemny skrystalizowa si ostatecznie bezporednio po upadku Francji w r. 1940.
By to okres, kiedy zdawao si, i caa Europa zostaa rzucona do stp Fuehrera, kiedy
zdawao si, e "wolno na zawsze umara". Fakt, i w okresie najwikszego zaamania si i
upadku ducha w Europie, w dobie szalejcego terroru niemieckiego Polacy wanie
zorganizowali ostatecznie swoje "Pastwo Podziemne", najlepiej wiadczy o polskim pojciu
honoru oraz o polskiej postawie moralnej w tej wojnie.
Nard polski nie zawid swoich przywdcw, jeli chodzio o zachowanie tej tzw. "sztywnej
postawy wobec najedcw". Przez cay czas tej wojny nie znalaz si ani jeden Polak, co by
wzi udzia w administracji politycznej Generalnego Gubernatorstwa. Nard polski wykaza,
i w warunkach najtrudniejszych cakowita lojalno sprzymierzecza nie bya i nie jest, jeli o polsk stron chodzi,
zadaniem i obowizkiem ponad siy.
Niezawodnie za spoeczestwem polskim poszli ci wszyscy Polacy, ktrzy - ze swoim
Rzdem na czele - znaleli si w toku zdarze tej wojny poza pastwowym terytorium
Rzeczypospolitej.
Przez cztery i p lat bezkompromisowo, niezomnie Rzd polski i polskie Siy Zbrojne stoj
po stronie sprzymierzecw, ktrzy na swych sztandarach wypisali jako haso: wolno,
zasady demokratyczne, obron chrzecijaskich ideaw.
Rne koleje i rne stadia przechodzi ta krwawa wojna. Nam, Polakom, szczeglnie stadia te
nasuwaj nieraz wiele gorzkich bardzo zastrzee. Czsto zdaje si nam - w kraju i tu na
emigracji - e plany polityczne, a tym bardziej zasady moralne, ktre w tej wojnie ujawniaj
si z biegiem czasu, s zaprzeczeniem zupenym ducha tego wszystkiego, o co Polska walk
podja i toczy.
wiat prowadzi t wojn przeciw systemowi niemieckiemu, przeciwko zaborczoci
hitleryzmu. Nie wyczerpuje to jednake celw tej wojny, pojmowanych przez Nard polski.
Wszak by ju okres, gdymy walczyli z okupantem poprzez polski ruch podziemny w kraju,
chocia zdawao si nam, e nic si Niemcom nie oprze - kiedy Anglia staa jedna tylko,
samotna. Prowadzilimy walk wtedy, tymi samymi metodami, gdy w okresie 1939-41 szy
poprzez ziemie polskie, z przyjaznej wtedy Niemcom Rosji, potne dostawy wojenne dla
Trzeciej Rzeszy. Wysadzalimy je w powietrze i palilimy je wwczas z tak sam
zaartoci i odwag, z jak dzi wysadzamy i palimy to wszystko, co mogoby pomc
Niemcom w tej chwili. Trwa i obecnie Nard polski w walce, chocia to wszystko, co
zaczyna dzia si w wiecie, tak czsto budzi w nim uczucia goryczy, przeraa go i
rozczarowuje. Wynika to za wszystko z pewnej rnicy celw i postawy moralnej w tej
wojnie, jaka ustala si i, daj Boe, by si nie pogbia, pomidzy Polsk a niektrymi innymi
narodami.
Niemcy s najedc na naszej ziemi, naszym odwiecznym wrogiem, i nigdy Nard polski nie
przestanie w tej wojnie toczy walki przeciwko najazdowi. Jednoczenie jednake samo
zniszczenie potgi Niemiec nie usprawiedliwiaoby - mam odwag to powiedzie - naszej
ofiary bezgranicznej w tej walce i naszej bezkompromisowoci.
Waciwym celem Narodu polskiego w tej wojnie jest walka o sprawiedliwo w wiecie.
Celem naszym w tej wojnie jest waka o niepodleg Polsk, o zapewnienie jej nalenego
miejsca wrd ludzkoci, na chrzecijaskich zasadach opartej, w ktrej przemoc nie panuje
nad prawem. Tylko taki cel usprawiedliwia i motywuje tak czsto pozornie "naiwn postaw"
Narodu polskiego. O takie cele Polak bdzie walczy zawsze - tak jak w tej wojnie - do
mierci lub do zwycistwa.
Gdy tak zmieniaj si koleje tej wojny, gdy tak si zdaje nieraz, e jej linia ideowa i moralna
gnie si i amie, gdy coraz sabszy wreszcie mamy wpyw na
305
304
Prawdziwy kurier
przebieg zdarze i na ich ostateczny rozwj - dwie rzeczy s, ktre nam pozostay i ktrych
nikt nie przeszkodzi nam czyni: pierwsz- to walka nieugita o chrzecijask moralno, o
odrodzon Ojczyzn., walka dynamitem, rewolwerem, karabinem, bomb lotnicz, pirem,
sowem.
Druga rzecz to wiara, wiara w Opatrzno Bo i w nieskoczon sprawiedliwo i mdro
Tego, Ktry wie wszystko, wszystko moe i Ktry wszech-mocnie miuje.
Jan Karski
" Sprawa ", Londyn, 3011944, nr 2
Ludzie z Angers, potem ludzie z Londynu... Przybywali do kraju tajemniczymi szlakami, o
ktrych nie wolno byo wiedzie, o ktrych, zdawao si, sami nie wiedz. Czasem, gdy
ogaszano alarm w Warszawie i nie sycha byo eksplozji, wygldao si przez okno,
stwierdzajc: "ywe bomby".
Byam w tych czasach w Warszawie. Jake bio serce przy otwieraniu drzwi - na znak, na
umwiony znak! Jakeby si chciao ugoci, jakim najlepszym sowem przyj chopca ze
miertelnym nieraz zmczeniem w oczach, znaczonego powag blisk mierci.
Jeszcze niedawno by "tam" - wrd wolnych, wrd tych, od ktrych czekamy na znak i rad
- przyszed z dobrawoli dzieli z nami gorzki chleb strachu, mki upokorzenia i cigej walki.
Gdy po czterech latach znalazam si w Londynie, byo mi a dziwnie spotyka tych samych
ludzi - zwyczajnych, dyktujcych maszynistkom dugie raporty, ludzi, z ktrymi mona ju
byo mwi o rzeczach krajowych jak o historii, nie obawiajc si ju zdradzenia
nieaktualnych ju "punktw" granicznych czy techniki faszowania dokumentw.
Wielu z nich stracio przy bliszym poznaniu urok romantyzmu, ktry ich otacza w Kraju, s
i tacy, ktrzy nie wytrzymali psychicznie ciaru wielkiego dokonania. Uwierzyli we wasn
wielko - sprzedaj j za drobne przywileje, za mieszne okruchy. Czasem umiej a nadto
dobrze wyzyska swj atut pochodzenia krajowego. Kariera, intryga polityczna - tak atwo si
to udaje przy powoaniu si na "wity gos Kraju".
Mwi si czsto - kurier peni sub onierza na froncie - to mao. W subie kurierskiej
czowiek jest zdany tylko i wycznie na siebie. Nie starczy odwaga - trzeba wielkiej
przemylnoci. Tylko ludzie niezomni wewntrznie wykonywuj bezbdnie swe zadania.
Trzeba charakteru, aby nie da si upoi haszyszowi gry, nie podda si narzucajcej si ze
wszech stron bohaterskiej pozie. Nie starczy by bohaterem, trzeba si umie wyrzec tego
pojcia bez reszty, wypenia zadanie.
Dwch takich znam ludzi. Jednym z nich jest Jan Karski. Karski w Londynie, cichy,
opanowany, wacy sowa, hamujcy uczucia, z tym samym umia307
rem wykonywujcy swoj wan robot wrd Anglosasw, jak tam w warszawskiej
Delegaturze, na krakowskich "punktach". Bya dokoa niego w Polsce aura - pynca moe z
przejcia si zadaniem, moe z najgbszej religijnoci, katolicyzmu lub kompromisw. Byo
promieniowanie wewntrzne czowieka, ktry zrobi swoje a do koca, ktry umie by
wierny idei dosownie - do mierci.
Przyszed tu z Hosti Przenajwitsz na piersiach, przyszed mwi prawd.
Mielimy kiedy wsplny referat wobec ludzi starych, powanych prawnikw alianckich.
Suchaam opowiadania Karskiego, jego skromnej, niebysko-tliwej angielszczyzny, sw bez
cienia tak czstej u mwcy chci podobania si.
Mwi cicho, znuonym gosem rzeczy, ktre byy mi znane, rzeczy nieraz przeyte przeze
mnie.
Byo co tak fascynujcego w formie podania, w najbardziej ludzkiej szlachetnoci ujcia, e
po referacie zapanowaa cisza, ktrej nikt nie mg przeama.
Byam zadowolona, e przez "niewieci przywilej" mwiam pierwsza. Po tym, co powiedzia
Karski, nie potrafiabym nic ju zrobi.
Z najwiksz radoci dowiedziaam si, e ten a przesadnie skromny czowiek odnis w
Ameryce sukces zupenie bezprzykadny. Karski, ktry przed wyjazdem z trudem i oporami
pisa dla "Polski Walczcej", wyda w Ameryce gruby tom o ruchu podziemnym pod tytuem:
"Story of a Secret State".
Ksika zostaa wyrniona przez "Book of the Month Club", co jej automatycznie zapewnia
sprzeda w prenumeracie 350 tysicy egzemplarzy i icie amerykask reklam. Wychodz
specjalne broszury, zawierajce kilkadziesit recenzji najwybitniejszych publicystw. "Life",
sprzedawany w 20 milionach egzemplarzy, umieci z tej okazji dziesiciostronicowy artyku
Karskiego o Polsce. Pisma amerykaskie i kanadyjskie zamawiajjego artykuy. "Story of a
Secret State" bdzie wydana w Anglii, Szwecji, Szwajcarii, Portugalii i Brazylii.
Najpowaniejsze pisma umieciy entuzjastyczne recenzje, portrety i yciorysy autora. Moe
caa "amerykasko" tego sukcesu nie bardzo harmonizuje z osobowoci Karskiego, ale
korzy dla naszej sprawy jest wprost proporcjonalna do powodzenia ksiki.
Publicyci i dziennikarze stwierdzajna podstawie ksiki Karskiego: "Nigdzie na wiecie nie
ma tak zorganizowanego pastwa podziemnego".
Poprzez ksik t zrozumieli ukad polityczny kraju, cigle jeszcze dla Amerykanw mao
znanego. "New York Times" pisze o rzdzie premiera Mi-koajczyka": "It is a coalition of the
four largest Polish political parties (and thus far mor democratic than the prewar colonel's
government"). Przenikny do prasy szeroko wiadomoci o tajnym ruchu wydawniczym w
Polsce, o podziemnym nauczaniu, o sabotaach i nieprzerwanej walce.
Od Autora .................... 7
Jak czyta "Tajne pastwo - Opowie o polskim Podziemiu"....
Rozdzia I
KLSKA. ............. 19
Rozdzia!!
JENIEC W ROSJI ........... 31
Rozdzia III UCIECZKA. ............ 42
Rozdzia IV POLSKA PODBITA .......... 57
RozdziaY
POCZTEK. ............ 64
Rozdzia VI PRZEOBRAENIE .......... 75
Rozdzia VII DEBIUT .............. 81
RozdziaVIII BORECKI ............. 86
RozdziaDC LWW .............. 95
RozdziaX
DO FRANCJI ............ 105
Rozdzia XI PASTWO PODZIEMNE ........ 118