Professional Documents
Culture Documents
Siddhartha
Przeoya Magorzata ukasiewicz
CZ PIERWSZA
Do Romain Rollanda
Drogi czcigodny Przyjacielu!
Od jesieni 1914 roku, gdy ja rwnie odczuem nagle straszliwy
ciar, dawicy od niedawna ycie duchowe, i gdy stojc na
przeciwlegych brzegach podawalimy sobie rce w uznaniu tych samych
ponadnarodowych koniecznoci, pragnem da Panu jaki znak mego uczucia,
a zarazem prbk mojej twrczoci i wgld w zaprztajce mnie myli.
Prosz serdecznie, by pozwoli Pan zadedykowa sobie pierwsz
cz mego nieukoczonego jeszcze indyjskiego poematu.
Hermann Hesse
Syn bramina
Siddhartha dorasta w cieniu rodzicielskiego domu, w socu nad
brzegiem rzeki, gdzie koysay si odzie, w cieniu lasu, w cieniu drzewa
figowego. Mody sok rs piknie, a razem z nim rs Gowinda, jego
przyjaciel, jak on syn bramina. Biae ramiona Siddharthy brzowiay od
soca nad rzek, przy kpielach, przy witych ablucjach, przy skadaniu
witych ofiar. Czarne oczy chony cie w zagajniku mangowcw, przy
chopicych zabawach, przy piewie matki, przy skadaniu witych ofiar,
przy naukach uczonego ojca, przy rozmowach mdrcw. Siddhartha od dawna
ju uczestniczy w rozmowach mdrcw, wiczy si razem z Gowind w
piknej wymowie, razem z Gowind zaprawia si w sztuce medytowania, w
subie kontemplacji. Umia ju wymawia bezgonie sowo Om, potrafi to
sowo nad sowami bezdwicznie wdycha w siebie i bezdwicznie je
wydycha, w skupieniu duszy, z czoem w blasku jasno mylcego ducha,
jasnego umysu. Posiad ju wiedz o atmanie ukrytym w gbi jego istoty,
niezniszczalnym, stanowicym jedno ze wszechwiatem.
Serce ojca wypeniaa rado z pojtnego, chciwego wiedzy syna,
widzia w nim przyszego mdrca i kapana, pierwszego pord braminw.
Pier matki wypeniao bogie uczucie, gdy na niego patrzya, gdy
widziaa, jak Siddhartha chodzi, jak siada i wstaje, jaki jest silny i
dorodny, jak stpa na smukych nogach, jak pozdrawia j z caym nalenym
matce szacunkiem.
Gdy Siddhartha przechodzi ulicami miasta, z jasnym czoem, z
krlewskim wejrzeniem, smuky w biodrach w sercach modych dziewczt z
bramiskich domw budzia si mio.
Ale bardziej jeszcze kocha go jego przyjaciel Gowinda. Kocha
spojrzenie Siddharty i jego wdziczny gos, kocha jego chd i doskona
gracj jego ruchw, kocha wszystko, cokolwiek Siddhartha czyni i mwi,
a najgorcej kocha jego ducha, grne, pomienne myli, arliw wol,
wzniose powoanie. Gowinda wiedzia, i ten nie zostanie zwykym
braminem, leniwie penicym swj urzd ofiarnikiem, dnym zysku
handlarzem magicznych formuek, prnym, czczym krasomwc, zym,
podstpnym kapanem ani te potuln owieczk w stadzie rwnie gupich i
znajduje poganiacz byda w karczmie, gdy wypije par czarek ryowego wina
albo sfermentowanego mleka kokosowego. Nie czuje wtedy ciaru swego ja,
nie czuje ju blu ycia, znajduje na krtko odurzenie. Drzemic nad
swoj czark wina, znajduje to samo, co Siddhartha i Gowinda, gdy przez
dugie praktyki wymykaj si z ciaa, wykraczaj poza ja. Tak to jest,
Gowindo.
Mwisz tak, przyjacielu Gowinda na to cho wiesz dobrze, e
Siddhartha nie jest poganiaczem byda, a samanowie nie s pijakami. Pijak
znajduje odurzenie, to prawda, udaje mu si na krtko uciec i znale
wytchnienie, i to prawda, ale wraca z szalestwa i zastaje znowu wszystko
tak jak byo, nie zmdrza od tego, nie zgromadzi wiedzy, nie wznis
si ani o szczebel wyej.
A Siddhartha odrzek z umiechem:
Nie wiem tego, nigdy nie byem pijakiem. Ale wiem, wiem dobrze,
Gowindo, e ja, Siddhartha, w tych wiczeniach i kontemplacji znajduj
tylko krtkotrwae odurzenie, i jestem rwnie daleki od zbawienia jak
dziecko w onie matki.
I znowu ktrego razu, gdy Siddhartha z Gowinda opucili puszcz,
aby uebra we wsi troch poywienia dla braci i nauczycieli, Siddhartha
pocz mwi i mwi tak:
I jak, Gowindo, czy jeste na dobrej drodze? Czy zbliamy si do
poznania? Do wybawienia? A moe krcimy si tylko w kko wanie my,
ktrzymy chcieli wyrwa si z wiecznego koa?
Wielemy si nauczyli, Siddhartho odrzek Gowinda wiele
jeszcze nauki przed nami. Nie krcimy si w kko, idziemy w gr, koo
jest spiral, wspilimy si ju o kilka stopni.
Jak sdzisz Siddhartha na to ile lat moe mie najstarszy
samana, nasz czcigodny nauczyciel?
Moe szedziesit odrzek Gowinda.
Szedziesit lat rzek Siddhartha i nie osign nirwany.
Bdzie mia siedemdziesit i osiemdziesit, a my, ty i ja, te si
zestarzejemy i bdziemy uprawiali wiczenia, bdziemy pocili, bdziemy
medytowali. Ale nirwany nie osigniemy, ani on, ani my. Ach, Gowindo,
myl, e spord wszystkich samanw, jacy istniej, aden moe nie
osignie nirwany. Znajdujemy pociech, znajdujemy odurzenie, zdobywamy
umiejtnoci i tym si udzimy. Ale tego, co istotne, drogi drg, nie
znajdujemy.
Siddhartho rzek Gowinda przeraasz mnie tymi sowami. Jake
to, pord tylu uczonych mw, pord tylu braminw, pord tylu
samanw, ktrzy przestrzegaj najsurowszej reguy i zasuguj na
najwysz cze, pord tylu witobliwych aden nie miaby znale drogi
drg?
Siddhartha rzek gosem, w ktrym byo tyle smutku co drwiny,
cichym, troch smutnym, troch drwicym gosem:
Twj przyjaciel, Gowindo, wkrtce opuci ciek samanw, ktr
tak dugo z tob poda. Cierpi pragnienie, Gowindo, a w czasie tej
dugiej drogi to pragnienie nic si nie zmniejszyo. Zawsze pragnem
wiedzy, zawsze miaem mnstwo pyta. Zwracaem si z pytaniami do
braminw, przez cae lata, i przez cae lata zwracaem si z pytaniami do
witych ksig i przez cae lata zwracaem si z pytaniami do pobonych
samamanw. I zdaje si, e rwnie dobrze mogem zwraca si z tymi
pytaniami do tukanw albo do szympansw, Gowindo, i byoby to rwnie
mdre i z rwnym poytkiem dla zbawienia. Potrzebowaem duo czasu,
Gowindo, a jeszcze nie uporaem si z tym do koca, eby si nauczy, e
nie mona si niczego nauczy. Myl, e nie ma naprawd takiej rzeczy,
ktr nazywamy nauk". Jest to wiedza, mj drogi, i ta wiedza jest
wszdzie, to atman, ktry jest w tobie i we mnie i w kadym istnieniu. I
opuszczonych oczu, zwieszona rka, a nawet kady palec tej rki wyraa
ukojenie, wyraa doskonao, niczego nie szuka, ku niczemu si nie
zwraca, niczego nie udawa, oddycha agodnie w nieprzerwanej ciszy, w
nieprzerwanym wietle, w niezmconym spokoju. Gautama szed wic ku
miastu, ebra jamuny, a dwaj samanowie rozpoznali go jedynie po
doskonaym spokoju, po wyciszeniu w twarzy, na ktrej nie malowao si
adne denie, adne poszukiwanie, adne pragnienie, by co udawa, aden
wysiek, a jedynie pokj i wiato.
Dzi usyszymy jego nauk rzek Gowinda.
Siddhartha nie odpowiedzia. Nie by bardzo ciekaw tej nauki, nie
wierzy, by nauczya go czego nowego, zetkn si ju by wszak nieraz z
treci tej nauki, podobnie jak Gowinda, choby z drugiej albo trzeciej
rki. Ale patrzy uwanie na gow Guatamy, na jego ramiona, stopy, na
spokojnie zwieszon do i wydawao mu si, e kade zgicie kadego
palca tej doni jest nauk, przemawia, tchnie, lni prawd. Ten czowiek,
ten Budda, by prawd, a po gest najmniejszego palca. Ten czowiek by
wity. Siddhartha nigdy nie czu dla nikogo tyle szacunku, nigdy nikogo
tak nie pokocha jak tego czowieka.
Szli za Budd a do bram miasta i w milczeniu zawrcili, sami
bowiem zamierzali tego dnia poci. Widzieli, jak Guatama wraca,
widzieli, jak w krgu uczniw spoywa posiek tym, co jad, nie
poywiby si nawet ptaszek i widzieli, jak wycofuje si w cie drzew
mangowych.
Wieczorem, kiedy ar ustpi, a w obozowisku wszyscy si oywili i
poczli gromadzi, usyszeli nauk Buddy. Syszeli jego gos i gos ten
rwnie by doskonay, doskonale opanowany, peen wewntrznego spokoju.
Gautama naucza o cierpieniu, o tym, skd si ono bierze i jak je
pokonywa. Cichy gos pyn spokojnie i czysto. ycie byo cierpieniem,
wiat by peen cierpienia, ale oto moliwe byo wybawienie: wybawienie
znajdowa ten, kto poda drog doskonaoci.
Wzniosy przemawia gosem agodnym, lecz stanowczym, naucza
czterech prawd, naucza omiorakiej cieki, cierpliwie poda zwyk
drog nauki, przykadw, powtrze, jego gos wznosi si jasno i
spokojnie nad gowami suchaczy, jak wiato, jak rozgwiedone niebo.
Kiedy Budda zapada ju noc skoczy mwi, niektrzy
pielgrzymi podchodzili i prosili o przyjcie do wsplnoty, szukali ostoi
w nauce. Gautama przyjmowa ich ze sowami:
Wysuchalicie nauki, oto ona. Przyjmijcie j i idcie drog
witoci, aby pooy kres wszelkiemu cierpieniu.
Podszed te Gowinda, niemiay Gowinda, i rzek:
I ja szukam ostoi we Wzniosym i jego nauce i prosi o
przyjcie do grona uczniw i zosta przyjty.
Zaraz potem, gdy Budda oddali si na spoczynek, Gowinda zwrci
si do Siddharthy i rzek w podnieceniu:
Siddhartho, nie przystoi mi czyni ci wyrzutw. Obydwaj
wysuchalimy Wzniosego, obaj syszelimy nauk. Gowinda wysucha nauk
i przysta do niej. A ty, mj umiowany, czy nie chcesz pj drog
wybawienia? Ocigasz si, chcesz jeszcze na co czeka?
Na sowa Gowindy Siddhartha zbudzi si jakby ze snu. Dugo
wpatrywa si w twarz przyjaciela. Potem rzek cicho, a w jego gosie nie
byo drwiny:
Gowindo, przyjacielu, oto uczynie krok, oto wybrae swoj
drog. Zawsze bye moim przyjacielem, zawsze szede o krok za mn.
Czsto zastanawiaem si, czy Gowinda nie uczyni kiedy sam kroku, beze
mnie, z porywu wasnej duszy? Patrz, stae si oto mczyzn i sam
wybierasz swoj drog. Oby doszed ni do koca, przyjacielu! Oby
znalaz wybawienie!
chciabym umie tak patrze i umiecha, tak siada i tak stpa, z tak
swobod i z tak godnoci, tyle w sobie tai i tyle z siebie ujawnia,
tak dziecinnie i tak tajemniczo. Taka prawda jest tylko w spojrzeniu i
ruchach czowieka, ktry przenikn do wntrza samego siebie. Dobrze
wic, tedy i sprbuj przenikn do swego wntrza.
Spotkaem jednego czowieka myla Siddhartha jednego
jedynego, przed ktrym musiaem spuci oczy. Nigdy ju wicej nie chc
spuszcza oczu, przed nikim. Skoro nie pocigna mnie nauka tego
czowieka, nie pocignie mnie ju adna inna.
Budda ograbi mnie myla Siddhartha ograbi mnie, a jeszcze
wicej mi podarowa. Zabra mi przyjaciela, ktry we mnie wierzy, a
teraz wierzy w niego, przyjaciela, ktry by moim cieniem, a teraz jest
cieniem Gautamy. Ale podarowa mi Siddharth, mnie samego.
Przebudzenie
Kiedy Siddhartha opuci ogrd, w ktrym pozosta Doskonay Budda
i w ktrym pozosta Gowinda, poczu, e w tym ogrodzie zostaje take jego
dotychczasowe ycie i odrywa si od niego. Oddalajc si powoli,
Siddhartha zastanawia si nad tym wypeniajcym go wraeniem.
Zastanawia si gboko, jak gdyby zanurza si w gbok wod, a do dna
tego wraenia, a tam, gdzie tkwi przyczyny, bo mylenie polega wanie,
jak mu si zdawao, na dociekaniu przyczyn i jedynie w ten sposb
wraenia staj si wiedz i nie gin, ale nabieraj wagi i poczynaj
emanowa tym, co si w nich zawiera.
Oddalajc si powoli, Siddhartha ton w mylach. Stwierdzi oto,
e nie jest ju modziecem, ale sta si mczyzn. Stwierdzi, e co
go opucio, jak wa opuszcza stara skra, e czego ju w sobie nie
znajduje, czego, co towarzyszyo mu i naleao do niego przez wszystkie
lata modoci; pragnienie, by mie nauczycieli i sucha nauk. Ostatniego
nauczyciela, jaki pojawi si na jego drodze, najznakomitszego i
najmdrszego nauczyciela, najwitobliwszego, wanie by porzuci, z nim
take musia si rozsta, nie mg przyj jego nauki.
W zamyleniu szed coraz wolniej i zapytywa samego siebie: "Ale
c to takiego, czego chciae si nauczy z nauk i od nauczycieli, czego
to takiego ci, ktrzy wszak tylu rzeczy ci nauczyli, nie mogli ci
nauczy?" I odpowiedzia sam sobie: Chciaem si nauczy, czym jestem ja
i jaki jest jego sens. Chciaem si uwolni od tego ja, chciaem je
pokona. Ale nie mogem go pokona, mogo mi si tylko wydawa, mogem
tylko od niego ucieka, chowa si przed nim. Zaiste, nic na wiecie nie
zaprztao mojej myli tak bardzo jak moje wasne ja, ta zagadka, e
yj, e jestem osobnym bytem, oddzielnym od wszystkich innych, e jestem
Siddhartha. A o niczym na wiecie nie wiem tak mao jak o samym sobie"!
Idc tak z wolna i rozmylajc przystan, przejty t myl, a z
niej wyonia si natychmiast inna myl, nowa, tak brzmica: Jeeli nic
o sobie nie wiem, jeeli Siddhartha pozosta dla mnie obcy i nieznany, to
bierze si to z jednej, jedynej przyczyny: baem si siebie, uciekaem od
siebie! Celem moich poszukiwa by atman, by brahman, zgodziem si
rozoy swoje ja na czstki, zrywa kolejne warstwy, aby odnale to, co
kryje si w jego nieznanym wntrzu, rdze, atman, ycie, boski
pierwiastek, rdo rde. Ale w ten sposb utraciem samego siebie".
Siddhartha otworzy oczy i rozejrza si wok, twarz rozjani mu
umiech, a cae jego ciao, a po czubki palcw przenikno uczucie, e
oto budzi si z dugiego snu. I zaraz ruszy naprzd, szybko, jak
czowiek, ktry wie, co ma czyni.
Och myla, gboko wcigajc powietrze teraz ju Siddhartha
ju mi si nie wymknie. Nie bd ju rozmyla o atmanie i blu ycia,
nie bd tym y. Nie bd si ju umierca i ci na kawaki, aby wrd
bya jego droga, tyle dugich lat strwoni bez wyszego celu, bez de,
bez wzniosoci, zadowalajc si mizernymi uciechami, a przecie nigdy
nie zaznajc zaspokojenia! Przez wszystkie te lata, sam sobie nie zdajc
z tego sprawy tskni i robi, co mg, by sta si czowiekiem, jak
wikszo innych, jak wszystkie te dzieci, i przy tym jego ycie byo
daleko ndzniejsze i nieszczliwsze ni ich, bo nie mg uznawa za
swoje ich celw, ani ich trosk, cay ten wiat ludzi w rodzaju
Kamaswamiego by dla niego tylko zabaw, tacem, ktremu si przypatrywa
komedi. Jedynie Kamala bya mu mia, jedynie ona miaa dla niego jak
warto ale czy nadal tak byo? Czy jeszcze jej potrzebowa, czy raczej
ona jego potrzebowaa? Czy gra, ktr uprawiali, nie bya gr bez koca?
Czy koniecznie trzeba byo dla tego y? Nie, wcale nie trzeba! Ta gra
nazywaa si sansara, bya zabaw dobr dla dzieci, mona si byo w to
bawi raz, drugi, dziesity ale zawsze, wci i wci od nowa?
Siddhartha poj, e gra si skoczya, e nie potrafi ju si
duej w to bawi. Ciao wstrzsn mu dreszcz, czu, e co w nim
umaro.
Cay dzie spdzi pod drzewem mangowym, wspominajc ojca,
wspominajc Gowind, wspominajc Gautam. Czy po to ich porzuci, eby
zosta drugim Kamaswamim? Siedzia tak, a zapada noc. Widzc w grze
nad sob gwiazdy pomyla: Siedz tu oto pod wasnym drzewem, we wasnym
ogrodzie". Umiechn si lekko czy tak miao by, czy tak byo
susznie, czy nie byo niedorzecznoci, e posiada to drzewo, e by
wacicielem ogrodu?
I z tym ju skoczy, i to w nim umaro. Podnis si, poegna z
drzewem, poegna si z ogrodem. Jako e cay dzie nic nie jad, czu
wielki gd i pomyla o swoim domu w miecie, o swojej komnacie i
posaniu, o zastawionym stole. Umiechn si ze znueniem, wstrzsn
si i poegna z tym wszystkim.
W tej nocnej godzinie Siddhartha opuci swj ogrd, opuci
miasto i nigdy nie powrci. Kamaswami dugo kaza go szuka, myla, e
Siddhartha wpad w rce zbjcw. Kamala nie zarzdzia poszukiwa. Kiedy
dowiedziaa si, e Siddhartha znikn, nie zdziwia si. Czy nie
spodziewaa si tego zawsze? Czy Siddhartha nie by saman, bezdomnym
pielgrzymem? A najlepiej czua to ostatnim razem, kiedy byli ze sob, i
przy caym blu straty cieszya si, e raz jeszcze przytulia go tak
mocno do swego serca, e raz jeszcze moga odda mu si tak do koca i
raz jeszcze czu, jak bierze j i przenika.
Gdy dostaa pierwsz wiadomo o znikniciu Siddharthy, podesza
do okna, gdzie w zotej klatce trzymaa piewajcego ptaszka. Otwara
drzwiczki klatki, wyja ptaka i wypucia go na wolno. Dugo ledzia
wzrokiem jego lot. Od tego dnia zaprzestaa przyjmowa goci i zamkna
dom. Po jakim czasie za przekonaa si, e kiedy bya z Siddharth ten
ostatni raz, zasza w ci.
Nad rzek
Siddhartha wdrowa przez las, by ju daleko od miasta i wiedzia
tylko, e nie moe zawrci, e to ycie, ktre prowadzi przez tyle lat,
skoczyo si, przemino, e zakosztowa go a do obrzydzenia.
piewajcy ptak, ktrego widzia we nie, by martwy. Ptak w jego sercu
by martwy. Uwika si gboko w sansar, zewszd wchania obrzydzenie
i mier, jak gbka chonie wod, pki si nie nasyci. On za by peen,
a do przesytu, przesycony wasnym aosnym upadkiem, przesycony
mierci, nie byo w caym wiecie nic, co mogoby go pocign,
uradowa, pocieszy.
Z caej duszy pragn nie wiedzie ju nic o sobie, mie spokj,
by martwym. Niechby spad grom i zabi go na miejscu! Niechby spomidzy
drzew wyszed nagle tygrys i poar go! Niechby si znalazo jakie wino,
trucizna, ktra by go odurzya, daa zapomnienie i sen i nigdy ju
przebudzenia! Czy nie skala si wszelkim brudem, czy nie popeni
wszelkich moliwych grzechw i gupstw, czy pomieciby w duszy jeszcze
wicej czczoci i pustki? Czy z tym wszystkim mona jeszcze y? Dalej
oddycha, czu gd, znowu je, znowu spa, znowu obcowa z kobiet? Czy
ten koowrt nie zosta ju wyczerpany i raz na zawsze zamknity?
Siddharta dotar nad brzeg wielkiej rzeki, tej samej rzeki, przez
ktr przeprawia si by odzi przewonika kiedy, kiedy by jeszcze
mody. Nad t rzek teraz si zatrzyma, z wahaniem przystan na brzegu.
Osab ze zmczenia i godu, po co zreszt mia i dalej, dokd, w jakim
celu? Nie, celu ju nie byo, nie byo w ogle nic prcz gbokiej,
dojmujcej tsknoty, by otrzsn si z tego obrzydliwego snu, wyplu
mde wino, pooy kres ndznemu i aosnemu yciu.
Nad brzegiem zwieszaa si palma kokosowa. Siddhartha opar si
plecami o jej pie, otoczy go ramieniem i patrzy w zielon wod, ktra
pyna w dole, i gdy tak patrzy, bez koca, ani na chwil nie ustajc w
swoim biegu, uczu, e ca swoj istot pragnie rzuci si w t wod i
uton. Z lustra rzeki wyzieraa ku niemu straszliwa pustka jego duszy.
Oto znalaz si u kresu. Nie pozostao mu ju nic innego, jak zgasi
pomie, rozbi nieudany ksztat swego ycia, rzuci je do stp szyderczo
rozemianym bogom. Oto wielkie wymioty, do ktrych tskni: mier,
rozbicie znienawidzonej formy! Nieche idzie rybom na poarcie, skoro
jest tak pody, skoro jest tylko szalecem, zepsutym i gnijcym ciaem,
upion i wykolejon dusz. Niech go por ryby i krokodyle, niech go
rozszarpi demony. Z wykrzywion grymasem twarz wpatrywa si w wod,
zobaczy swoje odbicie i splun na nie. W wielkim zmczeniu oderwa
rami od pnia i przesun si troch, aby spa prosto w gbin, aby
wreszcie uton. Z zamknitymi oczyma pogra si w mier.
Wtem z odlegych zaktkw duszy, z przeszoci zmczonego ycia
wydoby si jaki dwik. Byo to jedno sowo, jedna zgoska, ktr
wypowiedzia bezmylnie, bekotliwym gosem, stare sowo, ktrym
zaczynay si i koczyy wszystkie modlitwy braminw, wite Om, ktre
znaczy tyle co doskonao" albo spenienie". I w tej chwili, gdy
dwik Om doszed do uszu Siddharthy, jego upiony duch nagle si
przebudzi i rozpozna gupot swego czynu.
Siddhartha przerazi si do gbi. A wic tak z nim byo, tak
bardzo by zagubiony, tak pobdzi i utraci wszelkie rozeznanie, e
gotw by szuka mierci, e mogo w nim wzrosn to pragnienie, ta
dziecinna chtka: znale spokj, umiercajc ciao! Czego nie byy w
stanie dokona caa mka ostatnich czasw, cae otrzewienie i caa
rozpacz, tego dokonaa ta krtka chwila: rozpozna wasn ndz i bd.
Om! wyrzek do siebie Om!
I przypomnia sobie o brahmanie i o niezniszczalnoci ycia, o
wszystkich boskich rzeczach, o ktrych by przedtem zapomnia.
Bya to wszak tylko jedna chwila, jedno mgnienie. Siddhartha
osun si u stp palmy, powalony zmczeniem, mamroczc Om, zoy gow
na korzeniach i zapad w gboki sen.
Spa gboko i bez marze, co od dawna mu si ju nie zdarzao.
Kiedy po paru godzinach si zbudzi, wydawao mu si, e mino dziesi
lat, sysza cichy szmer wody, nie wiedzia, gdzie jest ani skd si tu
wzi, otworzy oczy, ze zdumieniem zobaczy nad sob drzewa i niebo i
przypomnia sobie, gdzie jest i jak si tu znalaz. Ale zanim sobie to
przypomnia, upyna chwila, a przeszo wydaa mu si jakby okryta
zason, nieskoczenie odlega, nieskoczenie daleka, nieskoczenie
obojtna. Wiedzia tylko, e porzuci swoje dawne ycie (w pierwszej
chwili przytomnoci tamto ycie wydao mu si niczym dawno minione
Syn
Chopiec uczestniczy spakany i zalkniony w pogrzebie matki,
markotnie i z zalknienien przysta do Siddharthy, gdy ten powita w nim
swego syna i przyj serdecznie w chacie Wasudewy. May przesiadywa
caymi dniami na wzgrzu, gdzie spalono zmar, nie chcia je, zamyka
oczy, zamyka serce, broni si i wzdraga przed swoim losem.
Siddhartha oszczdza go i pozostawia w spokoju, szanowa jego
smutek. Rozumia, e syn go nie zna i nie moe kocha jak ojca. Z wolna
spostrzeg te i poj, e jedenastolatek jest dzieckiem rozpieszczonym,
maminsynkiem, e wychowywa si w dostatku, nawyk do wykwintnych potraw
i mikkiego eczka, do rozkazywania sugom. Siddhartha rozumia, e
dotknity aob i rozpieszczony chopiec nie moe od razu dobrowolnie
pogodzi si z obcym miejscem i yciem w ubstwie. Nie zmusza go do
niczego, wykonywa za niego prac, wyszukiwa dla niego co lepsze kski.
Mia nadziej, e powoli, wyrozumiaoci, zdoa go sobie zjedna.
Kiedy chopiec przyby do jego domu, Siddhartha nazwa si bogatym
i szczliwym. Gdy jednak czas upywa, a chopiec pozostawa obcy i
markotny, okazywa dum i upr, nie chcia wykonywa adnej pracy,
odnosi si do starszych bez szacunku, krad Wasudewie owoce, Siddhartha
pojmowa z wolna, e wraz z synem nie przyszo do niego szczcie i
pokj, ale cierpienie i troska. Kocha go jednak, i wola cierpienie i
trosk tej mioci ni szczcie i rado bez chopca.
Odkd may Siddhartha zamieszka w chacie, mczyni podzielili
si zajciami. Wasudewa spenia znowu sam czynno przewonika, a
Siddhartha, eby by z synem, pracowa w chacie i na polu.
Bardzo dugo, dugie miesice Siddhartha czeka, e syn go
zrozumie, e przyjmie jego mio, e j moe odwzajemni. Dugie miesice
czeka Wasudewa, przyglda si, czeka i milcza. Pewnego dnia, gdy
mody Siddhartha znowu udrczy ojca swoj krnbrnoci i kaprysami i
stuk mu dwie miski na ry, Wasudewa wzi wieczorem przyjaciela na
stron i pocz z nim rozmawia.
Wybacz mi rzek mwi z yczliwego serca. Widz, e si
drczysz, e jeste zgryziony. Martwisz si synem i ja te si nim
martwi. Mody ptaszek przywyk do innego ycia, wyrs w innym
gniedzie. Nie uciek od bogactw i ycia miejskiego tak jak ty, z odraz
i wstrtem, tylko musia to wszystko porzuci wbrew wasnej woli. Pytaem
rzeki, przyjacielu, wiele razu zadawaem jej to pytanie. Ale rzeka mieje
si, wymiewa si ze mnie, natrzsa si z mojej gupoty. Woda dy do
wody, modo chce do modoci, twj syn znalaz si tam, gdzie nie moe
si dobrze rozwija. Zapytaj rzeki, posuchaj, co ci powie!
Siddhartha spojrza zatroskany w przyjazn twarz, ktrej
niezliczone zmarszczki i bruzdy tchny niezmcon pogod.
Czy ja potrafi si z nim rozsta? spyta cicho, zawstydzony.
Daj mi jeszcze troch czasu, przyjacielu! Widzisz, walcz o niego,
zabiegam o jego serce, chc go pozyska mioci i yczliw
cierpliwoci. I do niego te kiedy przemwi rzeka, on te jest
powoany.
Umiech Wasudewy rozkwit jeszcze cieplej.
Och, tak, on te jest powoany, w nim te ponie wieczne ycie.
Ale czy moemy wiedzie, ty i ja, do czego jest powoany, do jakiej
drogi, do jakich czynw, do jakich cierpie? Niemao dane mu bdzie
wycierpie, ma serce dumne i zamknite, a tacy musz wiele wycierpie,
popeni wiele bdw, wyrzdzi wiele krzywd, wzi na siebie wiele
grzechw. Powiedz mi, przyjacielu, czy ty wychowujesz swojego syna? Czy
go do czego zmuszasz? Bijesz go? Karcisz?
Nie, Wasudewo, tego nie robi.