You are on page 1of 79

www.bookswarez.prv.

pl

Numer katalogowy - 00143

Autor - Wolfgang Jeschke


Tytul - Ostatni dzie stworzenia
Tumaczenie: Mieczysaw Dutkiewicz
Opracowanie - Artur Frydel

I sta si wieczr i poranek- dzie pity.


I rzek Bg: Niech zrodzi ziemia istoty ywe
Wedug rodzaju swego: bydo i pazy, i zwierzta ziemne,
wedug rodzajw swoich. I stao si tak.
I uczyni Bg zwierzta ziemne wedug rodzajw
ich, i bydo, i wszelkie pazy ziemne, wedug rodzaju
swego. I ujrza Bg, e to byo dobre.
I rzekl Bg: Uczymy czowieka na wyobraenie
i podobiestwo nasze...
(Genesis 1, 23-26)
PROLOG
W roku 1959 Steve Stanley ukoczy 16 lat. Dziecistwo spdzi w Paryu i Rzymie, gdzie ojciec jego
przebywa jako przedstawiciel jednego z amerykaskich koncernw farmaceutycznych. Po powrocie do
Stanw Zjednoczonych uczszcza na uczelnie w Springfield w stanie Ohio. Postanowi studiowa budow
samolotw i zosta pilotem. Zda wszystkie egzaminy, po czym podj sub w Air Force.
W roku 1959 wywiad amerykaski odkry w rejonie Morza rdziemnego lady wiadczce o istnieniu planu,
ktry mia radykalnie zmieni rzeczywisto.
W roku 1968 Steve Stanley mia 25 lat i nalea do grona najlepszych pilotw Si Powietrznych USA.
W roku 1968 rozpoczto w cisej tajemnicy i przy zastosowaniu ostrych rodkw bezpieczestwa
przygotowania do akcji, ktr flota Stanw Zjednoczonych zamierzaa przeprowadzi przy wspudziale
NASA i ktra miaa sta si wydarzeniem przeomowym w dziejach ludzkoci.
W roku 1977 Steve Stanley mia 34 lata i by zatrudniony w firmie Rockwell jako pilot-oblatywacz. Straci t
prac, kiedy prezydent Carter podj decyzj o niewdraaniu do seryjnej produkcji samolotu B-1. Steve
Stanley pocz ubiega si o posad w NASA, gdzie wanie szukano dowiadczonych pilotw.
W roku 1977 tajny plan NASA i floty USA znajdowa si ju w bardzo zaawansowanym stadium, chocia
niektrzy z naukowcw uczestniczcych w akcji ostrzegali usilnie przed mogcymi nastpi
konsekwencjami.
W tym czasie nikt z grona wtajemniczonych nie mia ju zudze: nie wszystko przebiegao zgodnie z
planem. Wojsko, ignorujc ostrzeenia, forsowao projekt za wszelka cen, jakkolwiek nawet laicy zdoali si
ju zorientowa, e w rejonie morskim na zachd od Bermudw dziej si dziwne rzeczy. Fantastyczne
spekulacje na temat tak zwanego "trjkta bermudzkiego" zaczto snu w okresie dogodnym dla CIA, ktra
podsycaa nawet owe niejasne pogoski, aby zniechci naukowcw do zajcia si na serio zagadkowymi
zjawiskami.
Wkrtce nazwisko Steve Stanley'a, wymienione przez komputer, wpisano na list kandydatw wybranych do
wzicia udziau w tajnym przedsiwziciu. Wrd nich znaleli si specjalici z rnych gazi nauki, techniki
i logistyki, jak rwnie dawni czonkowie grupy bojowej, speniajcy okrelone wymagania.
Steve Stanley nie mg jeszcze wtedy wiedzie, czego oczekuje si od niego- tak samo jak inni znajdujcy
si na licie dowodzcego caoci akcji, admiraa Williama W. Francisa. Nikt z nich nie zdawa sobie
sprawy, ze ich ycie zmieni si radykalnie, wyprzedzajc najmielsze marzenia. Wybrano ich, aby
przekroczyli bramy raju- jednake wydarzenia, jakich stali si wiadkami, nie zwiastoway dziea stworzenia,
a raczej apokalips.
Pewnego dnia Steve Stanley znikn bez ladu, a wraz z nim zniknli w ten sam sposb ci, ktrych
wytypowa komputer.
Czy rzeczywicie bez ladu?
lady takie istniay.
Jednake ich wykrycie byo spraw niezmiernie trudn, a jeszcze trudniejsz- waciwe odczytanie,

zwaszcza dla tych, ktrzy nie byli im wspczeni.


Cz 1
lady
Kiedy dnia 13 sierpnia 1970 roku z portu w Lizbonie wypyn "Glomar Challenger", aby przeprowadzi
wiercenia podwodne w rejonie Balearw, na wyjanienie zagadkowych zjawisk majcych miejsce w latach
50-tych i 60-tych czekali nie tylko naukowcy. Biolodzy i oceanografowie pragnli rzuci wiato na wane
zdarzenie sprzed okoo piciu i p milionw lat, kiedy to nastpio przejcie z miocenu w pliocen. Dla
obszaru rdziemnomorskiego oznaczao to rewolucj biologiczn, wic si z drastyczn zmiana klimatu
w Europie.
Ekspedycj finansowaa Narodowa Fundacja Naukowa, a nadzorowa j Instytut Oceanografii. Dnia 23
sierpnia w godzinach popoudniowych okrt badawczy zakotwiczono elektronicznie w odlegoci 100 mil od
Barcelony i rozpoczto pierwsze podwodne wiercenia na gbokoci 2000 metrw. Potem nastpiy kolejne
wiercenia.
Uzyskane wyniki potwierdziy suszno hipotez Williama E.B. Bensona z Narodowej Fundacji naukowej
oraz Orvill'a L. Bandy'ego z Uniwersytetu w Poudniowej Kalifornii. Potwierdziy one rwnie ryzykowne
przypuszczenia kilku wysokich urzdnikw Pentagonu , interesujcych si pewnym projektem z koca lat
szedzisitych, a wic z okresu kiedy program Apollo przeywa swj punkt kulminacyjny. W trakcie
konferencji prasowych w Paryu i w Nowym Jorku, na ktrych poinformowano opini publiczn o wynikach
ekspedycji, zatajono przezornie kilka informacji. Dotyczyy one wydobytego na powierzchni morza
materiau, ktrego pocztkowo nie mona byo zidentyfikowa, a ktry z ca pewnoci stanowi istotny
argument przemawiajcy za projektem. Argument ten skoni prezydenta Nixona w lutym 1971 roku- lot
Apolla zosta wanie pomylnie ukoczony- do dokonania drastycznych ci w budecie lotw kosmicznych
NASA na korzy projektu o kryptonimie "Sealab", przygotowywanego wsplnie przez flot i NASA.
Wyniki potwierdzio kilka zagadkowych szczegw, zgromadzonych przez wywiad. Pierwsza wskazwka
pochodzia z roku 1959. Odkrycie dokonane przez francuskie Ministerstwo Wojny byo niezwykle alarmujce,
gdy nie umiano znale na nie adnego wyjanienia. Oznaczono je jako "Dowd nr 1". Komandor Francis,
dowiadczony oficer z Wydziau Zbrojeniowego Floty USA, otrzyma rozkaz przeprowadzenia odpowiednich
bada. Jednak dopiero w roku 1968 natkn si na kolejny szczeg, pasujcy do tej osobliwej mozaiki: by
to "Dowd nr 2" ze Szwajcarii. W roku 1969 wywiad wyszpera w Watykanie informacj, skatalogowan
nastpnie jako "Dowd nr 3". Mozaik kompletowano fragment po fragmencie, stopniowo przybyway kolejne
elementy ukadanki i rwnie naukowa baza przedsiwzicia przybieraa sukcesywnie form zaprojektowan
ju od dawna przez Francisa i jego wsppracownikw. Pod tym ktem analizowano ju od ponad dziesiciu
lat wszelkie publikacje z dziedziny fizyki teoretycznej.
DOWD Nr 3
FLET W. WITA
Anachronizmw nie rozpoznaje si atwo. Chyba e czyni to czowiek, ktry by wiadkiem pewnych
wydarze i moe usystematyzowa je wedug ich funkcji i wygldu, lub te kto, kto urodzi si po fakcie, ale
i tak wie o wszystkim z przekazw. Natomiast ci przedwczenie urodzeni potraktuj takie zjawiska jako
osobliwo, albo jako przedmioty magiczne lub wite- w zalenoci od stanu umysu i stopnia pobonoci.
Ju od stuleci istniej poszlaki wiadczce o tym, e kiedy w zamierzchej przeszoci w rejonie Morza
rdziemniego musiao wydarzy si co, co mona by okreli mianem "zaamania czasu". Osobliwe
znaleziska z wybrzey poudniowej Hiszpanii i poudniowych Woch, z Malty, Sardynii, Korsyki i Belearw,
ale przede wszystkim z Sycylii czczono o czci si tu i wdzie po dzie dzisiejszy jako relikwie, a to ze
wzgldu na ich niezniszczalno i tajemniczo. S to waciwie okruchy jakiej masy o zabarwieniu od
brudnej bieli do brzu, z odcieniem ci, ktr mona wzi za star ko soniow lub szcztki szkieletw
wyszlifowanych w cigu stuleci przez wod i piasek i zdeformowanych nie do poznania. Tym skwapliwiej
wic puszczano wodze fantazji, nadajc owym kocianym szcztkom konkretne ksztaty, dostrzegajc w
nich nawet wito oraz interpretujc je jako ocalone w cudowny sposb czci ciaa najprzerniejszych
witych, ktrzy kiedy stpali po ziemi.
I tak w San Lorenzo, w pobliu miasta Reggio w Kalabrii, czci si od ponad 500 lat kawaek takiej masy o
dugoci dwudziestu centymetrw, bdcy jakoby palcem wskazujcym proroka Jeremiasza. W Ajgeciras w
okolicach Giblartaru przechowuje si jako relikwie przedmiot w ksztacie kwadratu o bokach dugoci 12 cmrzekomo cz czaszki Jana Chrzciciela, ktrego odrbana gowa przypyna w cudowny sposb do
wybrzey Hiszpanii- a w co najmniej 37 kocioach spoczywaj kosteczki palcw od rk i ng, szczki grne

i dolne, ebra i piszczele co najmniej dwudziestu siedmiu witych, prorokw i innych postaci zasuonych
dla religii.
Najosobliwsze do tej pory znalezisko spoczywa w srebrnym relikwiarzu w kociele Sta. Felicita w Palermo;
to, co przenajwitsze u witego Wita, albo Vitusa, jak go zwano w tych stronach. Vitus, jako wity,
czczony dzi midzy innymi przez piwowarw i grnikw, przez ludzi uomnych i kotlarzy, aktorw aptekarzy
i winogrodnikw, wzywany przy nocnym moczeniu i poarach, ukszeniu wa i wcieklinie, plsawicy i
padaczce, podnieceniu i zagroonej niewinnoci, pochodzi z Mazara del Valla, miejscowoci pooonej w
poudniowo zachodniej czci Sycylii. Jak wiadomo, wycierpia wiele za spraw siepaczy Dioklecjana na
przeomie lat 304/305. By synem zamonego poganina zwanego Hylas i ku jego zmartwieniu przysta ju w
wieku siedmiu lat do sekty chrzecijan. Chcc uj karzcej doni rozsierdzonego ojca, uciek wraz ze sw
mamk Crescenti i swoim nauczycielem Modestiusem do Lukanii. Tam jednak rozpoznano go, ujto, po
czym doprowadzono z powrotem do Rzymu, gdzie zamierzano pozbawi go ycia w szczeglnie okrutny
sposb: miano umieci go w kotle z wrzcym olejem. W ostatniej chwili anioowie wybawili go z opresji,
porywajc ze sob daleko, gdzie wkrtce zmar.
W roku 583 zaczto dzieli szcztki mczennika. Ciao przewieziono do Dolnej Italii, podczas gdy oddzielony
czonek pozosta w Sycylii. Przeor Furlad z St. Denis, czowiek obrotny, sprowadzi okaleczone zwoki do
swojego klasztoru w 756 roku, ale widocznie nie wszyscy jego nastpcy okazywali Witowi t sam cze,
gdy w roku 836 przeor Hilduin podarowa zwoki klasztorowi Corvey. Tam dokonano dalszego podziau
ciaa mczennika. W roku 922 ksi Wenzel, ktry na cze Wita budowa koci w Pradze, wanie w
miejscu, gdzie dzi wznosi si na Hradczanach synna katedra w. Wita, otrzyma rami zmarego. W roku
1355 cesarz Karol IV postanowi zebra wszystkie brakujce szcztki, porozrzucane tu i wdzie, znalaz
jedynie w Pawii kilka kosteczek, o ktrych autentycznoci teologowie nie byli do koca przekonani. Dzi w
Europie rodkowej i Poudniowej jest ponad 150 miejscowoci, gdzie znajduj si podobno czci ciaa w.
Wita.
Najbardziej wyszukana relikwia, jakiej Wit zawdzicza swj patronat nad zagroon niewinnoci, pojawia
si w Palermo w X wieku. Dokumenty wspominaj o niej w roku 938 w zwizku z odbudow kocioa Sta.
Felicita, gdzie znalaza bezpieczne schronienie. Legendy, oplatajce do tej pory tak bujnie posta modego
mczennika, milcz na temat losw, jakie stay si udziaem relikwii w cigu tych 355 lat.
Istnieje przekaz usiujcy w sposb wiarygodny wyjani jej pochodzenie: pewien rybak, Rosso, wyruszy na
pow. W nocy zaskoczy go sztorm, a fale rzuciy d na pene morze. Przez dwa dni i dwie noce Rosso
cierpia niewypowiedziane mki, a wreszcie burza ucicha, a on ujrza rankiem trzeciego dnia znajomy
brzeg. Wycign siec i wtedy oczom jego ukaza si obok dwunastu ryb (w t liczb oczywicie nie mona
wierzy, gdy najprawdopodobniej chodzi tu o aluzj do dwunastu apostow) dziwny przedmiot: wygity,
podobny do wa, rowkowany, o dugoci ptorej stopy i rednicy p pidzi, z nieznanego, bladoszarego
materiau, ktry byt zarazem elastyczny i kruchy.
Rybak wdziczny za swoje cudowne ocalenie, przekaza osobliwe znalezisko przeorowi z Sta. Felicita, ten
za zamkn je w skrytce, aby zaoszczdzi jego widoku - mg bowiem nasun nieprzyzwoite skojarzenia
- damom. Dziao si to w poowie IX wieku.
Przedmiot w jakoby cudem przetrwa bez adnego uszczerbku poar, ktry w 922 roku obrci Sta. Felicita'
w perzyn. W roku 932 rozpoczto budow nowego kocioa i ten zachowa si w duej czci do dnia
dzisiejszego.
W 1217 roku Ambrozius, mody i ambitny przeor z Sta. Felicita, uzyska od arcybiskupa Palermo zgod na
zwrcenie si do Ojca witego z prob o uwierzytelnienie relikwii. Papie Mikoaj lll wysa natychmiast do
Palermo dwie komisje ekspertw, ktre na miejscu dokonay ogldzin, nie zdoby si jednak na podjcie
decyzji. Dopiero Bonifacy Vlll powoa w roku 1296 trzeci komisj ekspertw i tuz przed mierci, w roku
1303, wyda decyzj pozytywn, udzielajc swego apostolskiego bogosawiestwa.
Od XIII wieku w osobliwy twr, zatwierdzony przez najwysz instancj Kocioa katolickiego jako symbol
chrzecijaskiej niewinnoci i wiadectwo zadziwiajcej mskoci, spoczywa w srebrnym, kunsztownie
cyzelowanym wycieanym jedwabiem relikwiarzu, otwieranym jedynie co sto lat, z okazji jubileuszu istnienia
Sta. Felicita. Relikwi wystawiano na pokaz, aby wszyscy mogli ujrze nie podlegajcy procesowi butwienia
czonek witego.
Profesor Angelo Buenocavallo, bakaarz medycyny w Palermo, napisa w roku 1439 rozpraw naukow na
temat owej relikwii - zwanej w gwarze ludowej "niewymowny w. Wita", lub tez wrcz ordynarnie "il gazzo di
Santa Felicita". Buenocavallo twierdzi stanowczo, e sporny przedmiot nie moe by ludzkim czonkiem w
oglnoci ani tym bardziej w szczeglnoci, gdy nawet gdyby zmieni si pod wpywem wrzcego oleju, to i
tak pod wzgldem anatomicznym nie wykazuje najmniejszego podobiestwa z t czci ciaa nie mwic
ju w ogle o dugoci. Wprawdzie u wi stwierdzono niejednokrotnie, ze ich ogony pczniej we wrzcym
oleju, przez co odnosio si wraenie, ze stopniowo rosn i twardniej, ale w tym wypadku nie chodzio o
wysmaone miso, a najprawdopodobniej o ko soniow. Wedug profesora Buenocavallo wszystko
przemawiao za tym, ze jest to jeden z owych pogaskich, wykonanych z koci soniowej instrumentw
muzycznych, na ktrych z tak wpraw grali muzumascy muzykanci.
Buenocavallo nie otrzyma zezwolenia na publikacj swoich spostrzee. Ludzie zawistni oskaryli go przed
wadzami kocielnymi o herezj, jako ze omieli si porwna czonek w. Wita z ogonami wi. Jego

rozpraw skonfiskowano i spalono publicznie. Dzielny profesor z trudem unikn kary za herezj, ale na
okres dwch lat otrzyma zakaz nauczania. Wtedy wyjecha do Padwy, gdzie jeszcze trzydzieci owocnych
lat udziela si w dziedzinie anatomii. Sawa o nim przekroczya znacznie granice jego przybranej ojczyzny.
Tymczasem instrument w. Wita spoczywa w srebrnym relikwiarzu i wraz z upywem stuleci ulega coraz
bardziej zapomnieniu.
Kiedy w roku 1938 relikwiarz otwarto z okazji obchodw tysiclecia Sta. Felicita i oczom publicznoci ukaza
si wity czonek, obejrza go nadzwyczaj skrupulatnie niejaki Luigi Risotto, nauczyciel gimnastyki z
Tarentu, zraniony podczas I wojny wiatowej dokadnie w to samo miejsce, co niegdy synny Abelard. W
roku 1939 na famach ukazujcej si w Tarencie gazecie dla nauczycieli opublikowany zosta artyku, w
ktrym Luigi Risotto zdecydowanie kwestionowa autentyczno relikwii. Jego zdaniem by to niesychany
skandal, e kosci katolicki jeszcze w XX wieku omiela si podawa kawaek szlauchu, w dodatku o tej
dtugoci i okrelonych waciwociach, za genitalia jednego ze witych i nakazuje go czci. W ten sposb
kontynuuje si czasy mrocznego redniowiecza i bezwstydnie ogupia prosty nard wiernych - to wszystko w
czasie, kiedy bogaty w tradycje kulturowe nard woski zamierza sta si narodem wiodcym na wiecie
rwnie pod wzgldem politycznym. To haba, unosi si autor artykuu.
A przecie, prowadzi dalej swj wywd Risotto, mamy tu do czynienia wycznie z rowkowanym kawakiem
szlauchu wykonanego z twardej, ale sparciaej ju ywicy gumowej - pozostaoci po fajce perskiej
pochodzenia mauretaskiego. W swoim racjonalistycznym uniesieniu i ograniczonej erudycji Risotto
przeoczy fakt, ze w kawaek gumy wspomniany byt ju w wieku X, a w roku 1303 zosta uznany za
relikwi, Maurowie za poznali tyto dopiero w poowie XVI wieku. Jeeli za chodzi o fajk persk, to
skonstruowano j w roku 1612. Uczyni to przedsibiorczy waciciel kawiarni, Ziad Kawadri, ktry po dugich
i intensywnych rozmylaniach stworzy nargile ku wygodzie swoich klientw. Z Damaszku owo rdo
orientalnego komfortu rozpoczo swj marsz triumfalny po krajach muzumaskich a do Budapesztu i
Casablanki, Dar-es-Salam i Hyderabadu. W roku 1961 powoana zostaa moc zalecenia Jana XXlll
watykaska komisja ekspertw. Miaa ona przejrze w spokoju wykaz wszystkich relikwii, po czym wytrzebi
te, ktre okazay si niegodne tego, aby je czci, jako niedorzeczne, bolesne lub wrcz mieszne. W cigu
ponad piciu lat komisja rozpatrzya 3786 tego rodzaju przypadkw, z czego 1284 wpisaa na list godnych
jak najszybszego zapomnienia, a 1544 uznaa za niewskazane na dusz met. Pozostae 958 mogy by
po cichu respektowane, ale wymieniane jedynie w wyjtkowych sytuacjach. Wynik tych bada byt
zaskakujcy: istniao ponad tysic przypadkw, w ktrych relikwie wykonane byy z materiau o barwie od
brudnobiaej do brudnotej, przypominajcego wedug sw opisu "star, porysowan ko soniow".
Komisja papieska postaraa si o prbki tego materiau i przekazaa je do gabinetu fizykalnego w Watykanie
celem dokonania bada najnowoczeniejszymi metodami, z udziaem radioaktywnego wgla wcznie. W
toku bada poczyniono kolejne zadziwiajce spostrzeenia. Wszystkie testy przeprowadzone z udziaem
radioaktywnego wgla wypady ujemnie, a to mogo oznacza tylko jedno: jeeli byt to materia organiczny, a
wic koci wzgldnie ko soniowa, guma lub bursztyn, to prbki musiay pochodzi sprzed 30000 lat, gdy
wyznaczanie dat wedug tej metody nie siga dalej w przeszo. Prawdopodobnie prbki byy nawet starsze
ni 100 000 lat. Nie mogy wic to by ani palec wskazujcy proroka Jeremiasza, ani czaszka Jana
Chrzciciela, ani kostka z prawej nogi w. Genowefy, ani mostek w. Pawa.
Czonek w. Wita, zaliczony - co byo atwe do przewidzenia - do relikwii, o ktrych naleao zapomnie jak
najszybciej, rni si wprawdzie od innych przedmiotw kolorem i konsystencj, ale po dokadnych
badaniach wykaza ten sam przedbiblijny, a raczej niebiblijny wiek. To, co rybak Rossi wycign sieci z
gbin morskich po dugotrwaym sztormie, stao si raptem niezmiernie interesujce, rwnie dla uczonych
papieskiego gabinetu fizykalnego. To, co pojawio si na horyzoncie jako niepozorne zachmurzenie, mogo
przerodzi si w burz, ktra bya w stanie wstrzsn podwalinami dziejw religii. Gdyby przypuszczenia
sprawdziy si, owo odkrycie mogo mie dalekosine znaczenie.
I rzeczywicie, wszystko to miao sprawdzi si co do joty.
Dnia 2 marca 1969 roku w Palermo zjawili si wysannicy Pawa Vl, wrczajc miejscowemu arcybiskupowi
list od Ojca witego. Papie prosi Jego Eminencj o wysanie do bazyliki w. Piotra z przyczyn, ktre musi
zatai, przechowywanej w Sta. Felicita relikwii w. Wita. Z trwog musi bowiem przyj do wiadomoci
oznaki wiadczce o tym, ze antychryst moe jednym posuniciem unicestwi tysiclecia dziejw religii,
odebra wiatu moliwo tak wyczekiwanego zbawienia, aby w kocu opanowa go cakowicie.
Rozgoryczony tym widocznym brakiem zaufania Ojca witego, ktry nie wyjania w licie zwizku
pomidzy dziwaczn relikwi a zaistnia grob objcia panowania przez antychrysta, z drugiej za strony
zatroskany naglcym tonem proby, Jego Eminencja poleci otworzy relikwiarz z Sta. Felicita i wrczy
wysannikom papiea podany przedmiot.
I tak oto czonek w. Wita, cz fajki perskiej lub tez pogaski instrument muzyczny odbyt sw pierwsz po
ponad tysicletnim okresie spokoju podro. Nie rozpoznany w cigu tysiclecia wytrci teraz z rwnowagi
zarwno fizykw, jak rwnie teologw i politykw.
Dnia 5 marca relikwia dotarta do Rzymu, po czym bezzwocznie dostarczono j przed oblicze Ojca
witego, ktry obejrza j z rosncym zakopotaniem i znalazszy potwierdzenie dla swoich najgorszych
przeczu, odda si modlitwom.

W tym czasie w gabinecie fizykalnym przeprowadzono kolejne ekspertyzy prbek, w wyniku ktrych
stwierdzono, ze nie jest to materia organiczny ani tez nieorganiczny, lecz syntetyczny. Potwierdzio to
badanie relikwii z Palermo. Poza tym eksperci ku wasnemu zdumieniu stwierdzili, ze istnieje podobiestwo
pomidzy "il gazzo di Santa Felicita" a ebrowanym szlauchem od maski tlenowej uywanej przez pilotw
myliwcw odrzutowych.
Przede wszystkim naleao znale odpowied na nastpujce pytanie: na ile wiekw przed wynalezieniem
sztucznych tworzyw mg pojawi si w materia, ktry zreszt ju wtedy zawiera znamiona bardzo
zaawansowanego wieku. Watykascy uczeni stanli przed zagadk. Nie istniaa adna teoria naukowa,
ktra mogaby wyjani ten stan rzeczy.
Czonek w. Wita powdrowa wic do archiwum watykaskiego, gdzie przechowywano najbardziej osobliwe
przedmioty, kuriozalne przyrzdy, rkopisy i dziea sztuki, zebrane na przestrzeni ptora wieku. Podejmujc
tak mdr decyzj, Pawe Vl nie wzi pod uwag jednego faktu: tego mianowicie, i CIA interesuje si
wszystkim, a jej agenci s dosownie wszdobylscy. Amerykaska agencja wywiadowcza stale wszya co
dzieje si pod tronem papieskim i w ten sposb Waszyngton ju wkrtce dowiedzia si o zagadkowych
przedmiotach i zaniepokojeniu w Watykanie, otrzyma te niedugo potem przesyk zawierajc zdjcia i
prbki dziwnego materiau.
Kapitan Francis spoglda przez lup na rozoone na biurku zdjcia. Ogarniaa go dza czynu. To co
niespodziewanie otrzyma z Watykanu, pasowao jak ula do jego koncepcji i obu elementw pochodzcych
z Algerii i Gibraltaru z lat 1959 i 1968. Wiercenia dokonane z pokadu "Glomar Challenger" w rejonie
Balearw dostarcz z pewnoci ostatnich brakujcych fragmentw mozaiki. Wkrtce rozpoczn si
przygotowania do projektu Deep Sea Drilling Narodowej Fundacji, Naukowej, pienidze s ju gotowe.
Francis rzuci okiem na swoje nieco ju sfatygowane dystynkcje kapitaskie. Najwyszy czas wspi si
nieco wyej. Z satysfakcj odnotowa w swojej wiadomoci bodziec, jakim dla owego projektu bya
przesyka z Rzymu. To pomoe mu w karierze. Awans na admiraa przybiera realne ksztaty.
Francis by w nastroju penym optymizmu.
DOWD Nr 2
RYDWAN BOJOWY Z GIBRALTARU
Podczas gdy Austriacy i Francuzi kcili si o tron w wojnie o sukcesj hiszpask, Brytyjczycy opanowali
baz bdc najwaniejszym punktem strategicznym w rejonie zachodniej czci Morza rdziemnego.
Rankiem 4 sierpnia 1704 roku onierze zaatakowali Gibraltar, zajli go wykorzystujc moment zaskoczenia,
po czym wywiesili flag Wielkiej Brytanii.
Debel-al-Tarik, skaa Taryka, nazwana tak na cz synnego dowdcy arabskiego, ktry wiodc swoje
oddziay wdar si na odlego 711 stop, aby wzi szturmem Pwysep Pirenejski, jest tworem z wapna
jurajskiego. Wraz z Dabel Muza, ska wznoszc si po stronie afrykaskiej, tworzy ona wsk zapor,
oddzielajc niegdy Atlantyk od Morza rdziemnego. Poniewa z basenu Morza rdziemnego
wyparowuje wicej wody, ni wpada jej z dopyww, napywa do stale woda z Atlantyku. Wynikiem tego
trwajcego ju od milionw lat procesu jest wyryty przez natur wyom o szerokoci 24 kilometrw i
sigajcy na gboko 300 metrw: Cienina Gibraltarska. Woda wyobia na poudniowym boku skay dwa
tarasy- Windmill Hill i Europa Flats- ktre opadaj tworzc Punta de Europa. Trudno o lepsze miejsce na
twierdz. W roku 1714 Anglicy rozpoczli tu prace, realizujc plan budowy bazy morskiej. Hiszpania nigdy
nie taia swoich da odnonie odzyskania Gibraltaru, zdecydowaa si nawet kilkakrotnie na interwencj
zbrojn wszystko na prno. Poniewa za Anglia bya czsto dla Hiszpanii cennym sprzymierzecem
przeciw Francji, jak na przykad podczas wojen napoleoskich, baza brytyjska, z ktrej mona byo
kontrolowa wszystkie ruchy statkw pyncych pomidzy Morzem rdziemnym a Atlantykiem, pozostaa
nienaruszona.
Po zejciu Napoleona ze sceny historii, znowu odezway si gosy nawoujce do "wyzwolenia" skalistego
terenu. Gosy te nie miay wprawdzie adnego znaczenia, a polityczni zapalecy, zaangaowani w rewolucje
liberaln, interwencj francusk i wreszcie krwaw wojn domow rozgrywan przez zwolennikw i
przeciwnikw regentki mieli i tak pene rce roboty, ale w Hiszpanii wszystko, co choby z daleka pachnie
rekonkwist, jest w stanie rozpali namitnoci nacjonalistyczne, dlatego te Anglicy podchodzili do sprawy
Gibraltaru niezwykle ostronie i taktownie. Najdrobniejsze starcie z tuziemcami wzbudzioby niechybnie
niezadowolenie mocarstw europejskich, zawistnych o strategiczn pozycj Brytyjczykw, kada za bijatyka
pomidzy marynarzami z Royal Navy a rybakami hiszpaskimi moga przerodzi si w wojn wyzwolecz.
Z tego tez powodu komendant bazy postanowi w roku 1843 wzmocni fortyfikacje wzniesione na
piaszczystej mierzei w kierunku pnocnowschodnim od Moorish Castle. Pierwsze prace przy sypaniu
szacw rozpoczty si jesieni 1843 r.
Wszelkich zmian terenu miano dokona moliwie jak najdyskretniej, aby ukry swj zamiar przed
nacjonalistami i unikn kopotliwych pyta z Madrytu. Roboty nadzorowa pukownik Frank Gilmore, oficer
dowiadczony ju w dziedzinie budowania twierdz, niegdy doradca Mohammeda Ali w Egipcie, zanim

tamten porni si z Wielk Brytani. Gilmore byt zapalonym archeologiem amatorem i jako taki brat udzia
w wykopaliskach w Nubii. Inni oficerowie zwali go artobliwie "Gilmore Pasza".
Najpierw wycito rzadki zagajnik i wykopano rowy. W celu postawienia fundamentw pod kazamaty
fortyfikacji zewntrznych Gilmore Pasza rozkaza wykarczowa korzenie i usun sypk ziemi, przede
wszystkim margiel i upek ilasty. Na gbokoci okoo omiu stop natrafiono na tward warstw gliny.
Gilmore poleci wykopa w niej sztolni, aby ustali stopie twardoci. Zaledwie jednak robotnicy dotarli
kilofami na gboko trzech stop, wydobyto glin zawierajc lady rdzy.
Pukownik przerwa roboty, aby zbada materia. Istotnie byo to zwietrzae elazo, ale odkryto rwnie lady
innych substancji, miedzy innymi tpe odamki granulowanego materiau, prawdopodobnie szka.
W zwizku z tym Gilmore rozkaza przekopa pieczoowicie, cal po calu teren o powierzchni dwadziecia
stop na dwadziecia, przypuszczajc susznie, ze natkn si na wytwr pracy ludzkiej. Na gbokoci okoo
dwch stop ukazay si ponownie lady rdzy, a nazajutrz wyoniy si zarysy kwadratu o wymiarach sze
stop na dwanacie.
Pukownik Gilmore sporzdzi rysunek przedmiotu w maej skali, po czym poleci odgarn kolejne warstwy
ziemi. Nastpnie sporzdzono drugi szkic w maej skali, aby moc zrekonstruowa pionowo cakowicie
zwietrzay przedmiot. Teraz Gilmore nie mia ju wtpliwoci: tajemniczy przedmiot powsta w efekcie pracy
ludzkich rk. Byy to pozostaoci czego w rodzaju wozu, by moe antycznego rydwanu bojowego
zatopionego w mule. Boto musiao dosta si do rodka i wypenio wntrze niczym form odlewnicz,
konserwujc w ten sposb pojazd.
Uzbrojony w szpachl i pdzel Gilmore Pasza obszuka boki pojazdu, chcc odnale lady k, ale bez
skutku. Chcia ju da za wygran, przypuszcza bowiem e koa rydwanu byty drewniane, nie mogy wic
zachowa si tak dugo, gdy wtem zorientowa si, ze z tyu i z przodu pojazdu wystaje na boki cos
metalowego przypominajcego koa. Oznaczao to, e pojazd mia kiedy cztery koa, co jak na antyczny
rydwan bojowy stanowio konstrukcj do niezwyk.
Kiedy pukownik Gilmore przystpi do wykonania pionowej rekonstrukcji rydwanu w oparciu o szkice,
powsta osobliwy twr, ktry przywodzi na myl raczej lekki elegancki powz, ni opancerzony rydwan
bojowy znany z rysunkw.
Z jednej strony, uznanej przez Gilmore'a instynktownie za "przd", znajdowa si duy blok metalowy,
sigajcy do polowy wysokoci obudowy bocznej. Trudno byo teraz rozstrzygn, czy chodzio tu o
masywn platform, na ktrej sta kierujcy pojazdem i ucznicy, czy te to bro, rodzaj taranu. W kadym
razie konstrukcja pojazdu wygldaa raczej na niezgrabn i niepraktyczn: podwozie, zwaszcza "platforma"
byy nie wiadomo po co masywne, natomiast boki byy sabo opancerzone. Moe kiedy znajdowaa si tam
jaka osona skrzana lub drewniana, ale nic ju z niej nie pozostao, pomyla pukownik. Nie by
zadowolony, gdy nie mg upora si z zaklasyfikowaniem znaleziska.
0 caej tej sprawie poinformowa oczywicie sir Waltera, a ten - w duchu ubawiony incydentem, ale nie
okazujc tego po sobie - zezwoli na chwilowe przerwanie robt fortyfikacyjnych, aby Gilmore mg spokojnie
dosi swego, "egipskiego konika", jak si wyrazi. Sir Walter nie wtpi zreszt ani przez chwil, ze maj
oto do czynienia z pojazdem Maurw, ktry ugrzz im w mule, kiedy zdobyli Debel al-Tarik.
Pukownik nie polemizowa z komendantem, ale by zbyt wytrawnym archeologiem, aby nie wiedzie, e biorc pod uwag rodzaj podoa jak rwnie gboko, na ktrej odkryto pojazd chodzi tu o wytwr pracy
ludzkiej pochodzcy, z czasw sprzed naszej ery, najpniej z epoki kartagiskiej, ale prawdopodobnie z
czasw o wiele bardziej zamierzchych.
W przypuszczeniu tym utwierdzi si jeszcze bardziej, kiedy przy kolejnych ogldzinach zagadkowego
miejsca natkn si na znajdujce si w stanie ostatecznego rozkadu koci, a wrd nich na czaszk, w
ktrej widniaa dziura wielkoci paznokcia. Wonica tego pojazdu zosta wic najwidoczniej zastrzelony.
Pukownika irytowa fakt, e koci znajdoway si w stanie wskazujcym na bardziej odlegy wiek ni trzy lub
cztery tysice lat. W Egipcie wykopywa ju szkielety, ktre przetrway w stanie doskonaym nawet pi
tysicy lat, i to w gorszych warunkach, warstwa gliny za, w jakiej tkwi ten pojazd mogaby zakonserwowa
zwoki ludzkie na okres dziesicio - lub nawet dwudziestokrotnie duszy.
Pukownik Gilmore, nie potrafic poradzi sobie z t zagadk, zwrci si do sir, Waltera z prob o
wyraenie zgody na powiadomienie o wszystkim londyskiego Royal Society, aby zainteresowa
znaleziskiem ekspertw.
-To wykluczone, pukowniku - odpar sir Walter.- Cakowicie wykluczone. Nie mog dopuci do tego, eby
zjawia si tu chmara naukowcw i utrudniaa mi wykonywanie zada wojskowych. Prace fortyfikacyjne na
pnoc od Morish Castle s ju i tak opnione ze wzgldu na pana zainteresowania. Zechce pan teraz
spowodowa, aby roboty ruszyy wreszcie z miejsca i zostamy ukoczone.
-Ale gdyby pan pozwoli, sir...
-Wiem. Musi pan jednak zrozumie, pukowniku, e nie mog pozwoli sobie na sprowokowanie w prasie
dyskusji na temat, jak to podczas prac fortyfikacyjnych po stronie Gibraltaru dokonano odkrycia
archeologicznego.
-Podczas robot kanalizacyjnych, sir.
Sir Walter machn niecierpliwie rk.-Wydaje mi si, e nawet archeolog, czy jak te nazywa pan takich
ludzi, odrni prace fortyfikacyjne od kanalizacyjnych, pukowniku Gilmore.

-Sir, by moe, chodzi tu o jedno z najwaniejszych odkry dotyczcych czasw prehistorycznych w


Europie, i to na terytorium podlegym wadzy Jego Krlewskiej Moci.
- Na terytorium wojskowym, za, ktrego bezpieczestwo ja odpowiadam, pukowniku Gilmore.
- O tym oczywicie wiem, sir. Ale prosz zrozumie rwnie moja sytuacj. Nie jestem licencjonowanym
archeologiem, brakuje mi rodkw i w ogle moliwoci ku temu, by przeprowadzi dokadne badania, a w
szczeglnoci - aby ustali wiek znaleziska. Nauka mogaby ponie niepowetowana strat. Nie chciabym
obarcza siebie duej odpowiedzialnoci za...
- Odpowiedzialno moe pan spokojnie przerzuci na mnie, pukowniku. Odnosz zreszt wraenie, e
przecenia pan to odkrycie. Zachowuje si pan tak, jak gdyby chodzio o szkielet sonia z armii Hannibala.
Tymczasem to wszystko jest prawdopodobnie sprawka jakiego hiszpaskiego chopa, ktry w mglist noc
zboczy z drogi i wpad razem ze swoim wozem w bagno. Nie bdziemy robi wok tej sprawy tyle szumu.
Nie musz chyba wyraa si dokadniej, pukowniku. Mam nadziej, e zrozumia pan, o czym mwi.
- Tak jest, sir.
Nie byo rady. Sir Walter by nieugity. Tym niemniej pozwoli pukownikowi zwrci si do zaprzyjanionego
fotografa londyskiego z prob o przyjazd i sfotografowanie miejsca odkrycia tajemniczego przedmiotu.
W trzy tygodnie pniej Archibald Wesley przyby na Gibraltar, po czym nawietli okoo czterdziestu pyt,
aby uwieczni dla potomnych dziwne odkrycie i umoliwi naukowcom przeprowadzenie spnionej ale
niezbdnej ekspertyzy. Zarwno on jak rwnie pukownik Gilmore zobowizani zostali do zachowania
cisej tajemnicy. Nastpnie podjto ponownie prace fortyfikacyjne i odgarnito resztki gliny.
Kiedy w roku 1846 pukownik Gilmore przeszed w stan spoczynku, zapewne mgby ju ujawni
okolicznoci, w jakich doszo do dokonania tamtego odkrycia, ale dziwnym sposobem nie dy do tego.
Moe przezwyciy ostatecznie trapic go rozterk i opowiedzia si za lojalnoci wojskowa, rezygnujc z
pasji badacza. Moe te - co jest bardziej prawdopodobne - doszed do przekonania, e jego szkice i
niedoskonae technicznie zdjcia nie zdoaj przekona rodowiska ekspertw do niego, amatora, a wprost
przeciwnie - jego starania wywoaj fal ostrej krytyki, tym bardziej, e nie udao mu si wyjani sir
Walterowi wagi odkrycia i koniecznoci przeprowadzenia fachowych bada. Pech chcia, e Gilmore nie
dowiedzia si nigdy, i w dwa lata po jego usuniciu si w cie ycia prywatnego na Gibraltarze dokonano
kolejnego odkrycia. Podczas dalszych prac fortyfikacyjnych natrafiono na czaszk praczowieka, uznawan
przez wiele lat za czaszk mapoluda. W tym czasie komendantem bazy na Gibraltarze nie by ju sir Walter
Griffith. Wykopalisko znane byo w krgach fachowcw, ale zainteresowano si nim dopiero w sto lat
pniej.
Kiedy 25 grudnia 1874 Gilmore Pasza, doywszy sdziwego wieku, zmar w swojej posiadoci w pobliu
Chatham pod Londynem, wszystkie dokumenty dotyczce zagadkowego rydwanu bojowego z Gibraltaru
popady w niepami.
Jego wnuk, Edward George Gilmore jr, zdolny architekt i zapalony automobilista, postanowi odrestaurowa
dom w Chatham i sprzeda go pewnemu zamonemu fabrykantowi wkienniczemu z Manchesteru. Przed
przeprowadzka do Londyskiej dzielnicy Westend, gdzie czeka ju na niego wasnorcznie zaprojektowany
dom, Edward Gilmore jr zada sobie jeszcze troch trudu, aby przejrze stare papiery i listy zalegajce
obszerny strych w dawnej rodowej posiadoci. Zapragn zapozna si z nimi przed wrzuceniem ich do
kominka. Wertujc papierzyska natkn si na zawinitko, w ktrym znajdoway si 32 mocno ju poke
zdjcia.
Na odwrocie kadego z nich widnia podpis wykonany przez jego dziadka, samych zdj jednak nie mona
ju byo zidentyfikowa poza ozdobnym znakiem firmy "Archibald Wesley, Calotype Atelier, Chiswick"
umieszczonym w prawym dolnym rogu. W zawinitku znajdowaa si te paczuszka zawierajca py
zmieszany z jakimi drobnymi okruchami (na pewno py kostny, pomyla Gilmore jr) i zwitek szkicw
wykonanych rk pukownika Gilmore'a, wrd nich za rysunek, na ktrym bez trudu mona byo rozpozna
automobil.
Mister Edward G. Gilmore zamar z wraenia. Na rysunku widniaa data: 12 marca 1844 r. C to takiego?
Czyby stary pukownik by utajonym wynalazc? Czyby ju w 1844 roku by w stanie skonstruowa
automobil? Przecie- o ile mu wiadomo-pukownik Gilmore zajmowa si raczej wykopaliskami, a nie
technik.
Gilmore pochania wzrokiem cay rysunek, przyglda mu si ze wszystkich stron. Pozostae szkice
ukazyway pojazd w rozmaitych przekrojach poprzecznych. Jedno nie ulegao wtpliwoci: nie chodzio tu o
powz, lecz raczej o automobil, jakkolwiek o osobliwym wygldzie. Umieszczony z przodu kadub silnika
wiadczy o napdzie przednim. Gilmore przejrza wszystkie dokumenty, jakie pozostay po dziadku, chcc
natrafi na inne lady jego dziaalnoci jako wynalazcy, ale niestety bez rezultatw. Na pewno by to
przyrzd do transportowania wykopanej ziemi, albo wehiku wojskowy, ktry znalaz zastosowanie przy
budowie fortyfikacji.
Gilmore junior straci zainteresowanie ca t spraw, doceni jednak na tyle znaczenie wasnego odkrycia,
e uczyni na ten temat wzmiank w swoim pamitniku, szkice natomiast i zdjcia przechowa, zamierzajc
zawie je do Londynu. W kilka tygodni pniej przeprowadzi si do swojego nowego domu w londyskim
Westend.
Tam te spucizna po Gilmore Paszy spoczywaa spokojnie do pewnego sobotniego, deszczowego

popoudnia we wrzeniu 1968 roku, kiedy to Patrick Geston, od 1966 roku m Catherine Geston z domu
Gilmore, wnuczki architekta Edwarda G. Gilmore juniora i crki Artura Edwarda Gilmore, przedsibiorcy
budowlanego, otworzy w napywie nostalgii pamitnik dziadka swojej ony i zacz go przeglda. W
pewnej chwili spostrzeg wpisan tam uwag na temat osobliwego wehikuu o wygldzie automobilu,
narysowanego jakoby w 1844 roku przez jego przodka. Nieco niej dopisek: "Istniej jeszcze inne szkice
oraz 32 zdjcia, na ktrych niestety nic nie mona rozpozna, oprcz janiejszych i ciemniejszych plam".
Patrick Geston, nauczyciel niemieckiego i angielskiego, a take tumacz, mionik science fiction i caej
literatury penetrujcej pogranicza nauki i teren znajdujcy si poza t granic, osupia. Dopi swj kufel
piwa, powdrowa na strych i zacz przeszukiwa skrzynie, kartony i kosze. W kocu znalaz to, czego
szuka.
W szczelnie zamknitej, brzowej kopercie, oznaczonej napisem "Automobil dziadka Gilmore Paszy",
znajdowaa si poszukiwana paczuszka. Na wierzchu lea rysunek "automobilu".
Geston drgn gwatownie, jakby pod wpywem prdu.
Rysunek przedstawia niewtpliwie "jeepa" lub "land-rover", mimo pewnych odstpstw od formy. Brakowao
botnikw i k, a maska znajdowaa si nieco niej.
Gdzie, na Boga, stary pukownik Gilmore natkn si w roku 1844 na jeepa? Wtedy, gdy silnik benzynowy
nie by jeszcze w ogle znany?
Geston poczu, e brak mu tchu. Plik papierw trzyma tak ostronie, jak gdyby byy w stanie rozsypa mu
si midzy palcami w py. Przez gow przelatyway szalecze myli o podrach w czasie, zbudzio si
wspomnienie ksiki "Hawk among the sparrows" Dean Mc Laughlina, wydanej przed dwoma miesicami
przez "Analog" i przeczytanej niedawno opowieci o podry w czasie jakiego niemieckiego autora, ktrego
nazwiska niestety nie pamita.
Co si w nogach pospieszy do gabinetu i rozdygotanymi rkoma rozoy na biurku zdjcia. I tu gorzkie
rozczarowanie. Zdjcia byy doszcztnie zacone, pene brunatnych plam. Cz z nich wykazywaa
wprawdzie regularn struktur, ale nie wiadomo byo, co przedstawiaj.
Nie zraony niepowodzeniem Geston skierowa swoja uwag na szkice, ktre uoy w kolejnoci, kierujc
si wypisanymi na odwrocie danymi. Teraz ju nie mia wtpliwoci: Przed sob mia przekroje poprzeczne
jeepa, od gry do dou. Dostrzeg nawet podobiestwo midzy struktura plam na niektrych zdjciach a
szkicami zawierajcymi przekroje poprzeczne dolnej czci pojazdu.
Geston pobieg do pokoju i nie kryjc swego podniecenia zawoa do ony: - Czym si zajmowa Gilmore,
pukownik Gilmore, twj pra-pradziadek?
Pani Geston uniosa wzrok znad ksiki, ktr wanie czytaa. O szyby bbni ulewny deszcz.-Jak to, czym
si zajmowa? By oficerem. Chyba budowniczym fortec, czy kim takim. Ale dlaczego zainteresowae si
tym tak nagle?
- A z jakiego powodu nazywano go pasza?- nalega Patrick, nie zwracajc uwagi na jej pytania.
- 0 Boe, czy ja wiem? Zreszt... poczekaj! Czy on nie przebywa jaki czas w Egipcie? Wydaje mi si, e
tam by.
Egipt! Sowo to podziaao na Patricka Geston jak znak magiczny. Pobieg do kuchni, wyj z lodwki puszk
piwa i otworzy ja drcymi palcami, aby spuka piasek caego Wschodu, ktry nagle zgromadzi mu si na
bonie luzowej-takie przynajmniej odnis wraenie.
- Kiedy to byo?- zapyta, wrciwszy do pokoju.
- Nie mam pojcia, ale na pewno mona to ustali.
I rzeczywicie, dao si ustali. W okresie, o jaki chodzio, pukownik Frank Gilmore nie byt w Egipcie. W
roku 1840 powrci z Aleksandrii do Londynu, a w rok pniej zosta odkomenderowany na Gibraltar, gdzie
a do przejcia w stan spoczynku w roku 1846 kierowa pracami fortyfikacyjnymi. Gibraltar?
Geston by rozczarowany, ale nie zamierza ustpowa. Natychmiast wysa do towarzystw Royal Socjety i
National Geographic Socjety listy z zapytaniem, czy w poowie lat czterdziestych XIX wieku przeprowadzano
na Gibraltarze lub w jego okolicach badania archeologiczne. Od jednej i drugiej instytucji otrzyma wkrtce
informacje, e w czasie, o ktrym mowa, a nawet w okresie pniejszym, nie przeprowadzano w okolicach
Gibraltaru adnych prac archeologicznych. Jednake w roku 1848 podczas rozbudowy fortyfikacji natrafiono
na szcztki czaszki mapoluda, ktra ostatnio przyjo si uznawa za czaszk praczowieka.
Zapa Gestona znacznie przygas. Przecie w 1848 roku stary Frank nie przebywa ju na Gibraltarze, lecz w
swojej posiadoci w Chatham. I co teraz? Nagle przypomnia sobie znajomego Niemca, autora bardzo
poczytnej ksiki o zagadkowych wykopaliskach z czasw prehistorycznych i nieco pniejszych. Geston
przeoy t ksik na jzyk angielski i z tego powodu prowadzi z Niemcem przez pewien czas oywiona
korespondencj. Teraz zaoferowa mu cay materia, zaznaczajc, e jest, by moe, na tropie niesychanie
wanej sprawy, brakuje mu jednak moliwoci i rodkw, aby i dalej tym tropem.
Pisarz, podobnie jak pukownik Gilmore Pasza-archeolog amator, okaza olbrzymie zainteresowanie
odkryciem i zaproponowa opublikowanie materiau w swojej kolejnej ksice, oczywicie po dokonaniu
gruntownej analizy wszystkich szkicw i zdj. To miao uatwi dalsze postpowanie,
Poniewa Geston nie ufa poczcie na tyle, aby powierzy jej tak cenn przesyk, wybra inn - pewniejsz jak mu si wydawao - drog. W Klubie Niemieckim w Londynie pozna kiedy kilku pracownikw Ambasady
RFN, a wrd nich doktora Wernera Reicherta, ktry dwa, trzy razy tygodniowo odbywa podr z Londynu

do Bad Godesbergu i z powrotem, przewoc wane i tajne pisma dyplomatyczne. On wanie podj si
misji dostarczenia koperty do RFN.
Inny pracownik ambasady, ktrego zadaniem byo zestawienie zawartoci przesyki dla kuriera, powieli,
zgodnie z przyjtym trybem postpowania, cay materia przesyany do Bad Godesbergu, po czym przekaza
kopie wywiadowi amerykaskiemu.
W trzy dni pniej Pentagon wiedzia ju o osobliwym odkryciu, czcym si zreszt w logiczn cao z
innym zagadkowym wykopaliskiem, tym razem z Algierii, o ktrym dane dostarczyo mu w roku 1959
francuskie Ministerstwo Wojny.
Zdjcia byy niemal zupenie nieczytelne, dlatego te kapitan Francis zadecydowa, e naley sprowadzi na
miejsce materia oryginalny, aby zanalizowa go dokadniej i zwikszy kontrast za pomoc komputera.
Poza tym naleao za wszelk cen zapobiec publikacji materiau, oraz uniemoliwi autorowi wydawanie
jakichkolwiek tekstw. Biorc pod uwag aktualne stadium projektu, przeciek do strony przeciwnej
najdrobniejszych nawet informacji o czynnociach Marynarki Wojennej mgby okaza si brzemienny w
skutki.
16 padziernika 1968 roku koperta ze zdjciami i szkicami dotara do Bad Godesbergu. Adresat podrowa
wanie z cyklem odczytw, nie mg wic odebra przesyki osobicie, w zwizku z czym zwrci si do
swojego wydawnictwa z prob, aby kopert odebra dla niego kto inny.
W poniedziaek, 21 padziernika, jedna z redaktorek wydawnictwa pojechaa do Bad Godesbergu i odebraa
przesyk, ktr w pitek nastpnego tygodnia dostarczono w Dusseldorfie waciwemu adresatowi. Ten
otworzy kopert, przejrza pobienie materia, gdy czas nagli, po czym wsun kopert do walizki i pojecha
takswk na dworzec.
W cztery godziny pniej, kiedy pocig znajdowa si pomidzy Karlsruhe a Bazyle, pisarz wyszed z
przedziau I klasy, w ktrym akurat siedzia sam, na okoo dziesi minut, a kiedy wrci z powrotem,
spostrzeg, e jego walizka znikna. Natychmiast poinformowa kierownika pocigu, a ten z kolei
zaalarmowa policj kolejow. Rewizja pocigu przeprowadzona na stacji granicznej w Lorrach nie daa
adnych rezultatw, tak samo zakoczya si druga rewizja na dworcu kolejowym w Bazylei.
Kiedy pisarz wrci wieczorem do domu, pniej ni zamierza, walizka bya ju w mieszkaniu. Jaki
nieznajomy wrczy j takswkarzowi proszc, aby ten dostarczy j pod wskazany adres i poinformowa
pani domu, e jej m zosta zatrzymany na krtko w wanej sprawie, ale przyjedzie najpniej za godzin.
W walizce znajdowao si wszystko to, co powinno by-oprcz koperty ze szkicami i zdjciami.
Policja nie natrafia jakoby na aden lad sprawcy kradziey i wkrtce umorzya dochodzenie.
Kapitan Francis spoglda na okno, ale nie widzia grubych patw niegu gnanych za szyba niemal poziomo
przez ostre porywy wichury. Jego oczy zdaway si wypatrywa jakiego punktu gdzie w dali.
- Dlaczego wanie Gibraltar?- mrukn.- To przecie najsabsze miejsce.- W zamyleniu polini kciuk i
palec wskazujcy, po czym wolnym ruchem zacz przygadza nimi swoje cienkie wsy. - Najsabsze
miejsce.
Na stojcym obok biurku leay rozoone szkice i zdjcia z roku 1844 oraz nieksztatny, silnie skorodowany
kawaek metalu, podobny do wgla drzewnego, ale poyskujcy matowo w miejscach, skd pobrano prbki
materiau.
A wic bd i straty, pomyla kapitan Francis. No c, gdzie drwa rbi, tam wiry lec. A drwa bdziemy
rba na pewno. Jeszcze troch, i wykonamy najwiksze w dziejach wiata przedsiwzicie.
Kapitan umiechn si. Jak zwykle, by w nastroju penym optymizmu.
DOWD NR 1
STRZELBA TIEFENBACHERA
Axel Tiefenbacher, urodzony w roku 1934 w Hanau pod Frankfurtem, mia ju od dziecistwa bzika na
punkcie broni. Skupowa i krad - gdzie tylko mg - najprzerniejsze okazy broni palnej. A wreszcie
nadszed czas, kiedy owa pasja zgubia go.
W roku 1949 sad dla nieletnich skaza go na dwa lata pobytu w domu poprawczym, gdy podczas bijatyki z
onierzami okupacyjnymi w pewnej knajpie we frankfurckiej dzielnicy Bockenheim postrzeli i ciko zrani
sieranta armii amerykaskiej. Efektem tego incydentu bya rwnie rewizja przeprowadzona w domu
pastwa Tiefenbacher, podczas ktrej policja odkrya schowek z zadziwiajcym zapasem broni. Byy tam 42
pistolety z wielu krajw, gwnie jednak bro palna uywana niegdy przez niemiecki Wehrmacht oraz przez
onierzy amerykaskich, jak rwnie radziecki pistolet maszynowy. Oprcz tego w schowku znajdoway si:
amunicja rnego kalibru, rura "panzerfausta" i kilka amerykaskich granatw rcznych.
Tiefenbacher, zapytany o pochodzenie tego arsenau, milcza uparcie. Po wyjciu na wolno w 1951
zaczo powodzi mu si coraz gorzej. Szczcie opucio go zupenie, policja miaa go ju na oku, nie mg
wic pozwoli sobie na aden podejrzany krok.
W roku 1952 zosta ponownie skazany na osiem miesicy wizienia. Policja znalaza u niego po dokadnej
rewizji dwa angielskie karabiny szybkostrzelne i 14 amerykaskich pistoletw, czci cikiego karabinu

maszynowego, uywanego niegdy przez Wehrmacht, oraz francuska bro przeciwpancerna, skradziona
przed dwoma miesicami w Rastatt.
Latem 1953 roku zosta ujty we Frankfurcie przy prbie kradziey samochodu, a poniewa postrzeli przy
tej okazji jakiego przechodnia oraz policjanta, uwiadomi sobie, e nie moe ju liczy na pobaliwo
sdziego. Grozio mu co najmniej pi lat wizienia.
Tej samej nocy udao mu si przedosta na poudnie, w pobliu Kehlheim przepyn Ren i - zanim jeszcze
policja zarzdzia poszukiwanie zbiega - znalaz si w Strasburgu. Kiedy zabrako mu gotwki (a nie musia
na to dugo czeka) zgosi si do biura werbunkowego Legii Cudzoziemskiej.
Szkolenie wojskowe w pobliu Perpignan i Oranu nie trwao dugo, potem za przetransportowano go
statkiem do Wietnamu. Jeszcze przed upywem trzeciego miesica pobytu na froncie odamek granatu urwa
Tiefenbacherowi dwa palce u prawej rki. W ten sposb omino go Dien Bien Phu. Dwa wspaniae,
rozpustne miesice spdzi jako rekonwalescent w Marsylii. Za swoj odwag i zasugi w Wietnamie
otrzyma odznaczenie i awansowa na kaprala.
Tymczasem resztki oddziaw przebywajcych w Wietnamie przerzucono do Algierii, gdzie wanie "wielki
nard francuski" traci nieco ze swojej chway i yka bezradnie jedna porak po drugiej, a sfrustrowani
legionici dokumentowali wasne mstwo na ludnoci cywilnej. Tiefenbacher wykaza si rwnie tu,
przeprowadzi w grach Atlas kilka akcji pacyfikacyjnych i awansowa w 1956 roku jeszcze wyej.
Jego jednostk odkomenderowano do Quarglii w celu zabezpieczenia terenw naftowych Hassi Messaoud i
konwojowania transportw udajcych si przez Grand Erg Oriental do szybw wiertniczych w Bourarhet przy
granicy libijskiej.
W dniu 18 stycznia 1957 roku Tiefenbacher, wiodc dwa pancerne samochody rozpoznawcze i 18 onierzy,
znajdowa si w drodze powrotnej do Quarglii. Niedawno odprowadzili konwj samochodw ciarowych w
kierunku fortu Flatters a do Hi Bel Guebbour, gdzie przekazali go nastpnej jednostce zabezpieczajcej.
Tu przed zapadniciem zmroku wpadli w zasadzk: pierwszy samochd najecha na min. Eksplozja bya
tak silna, e zdemolowaa przedni o, kierowca za zgina na miejscu. onierze zeskoczyli z platformy na
ziemi i wtedy zostali ostrzelani z pobliskiej wydmy. Tiefenbacher straci jeszcze jednego czowieka , trzech
byo rannych.
Partyzanci dosiedli swych wielbdw i rzucili si do ucieczki. Pocig za nimi w ciemnociach i na tym
bezdronym terenie nie rokowa adnych nadziei na powodzenie; niemoliwe take byo umieszczenie
reszty ludzi, trzech rannych oraz broni na jednym samochodzie, aby wrci do Quarglii. Tiefenbacher
wiedzia, e z sytuacji tej zdaj sobie spraw rwnie partyzanci i e wobec tego nie zrezygnuj z prb
zawadnicia konwojem. Odsiecz z Quarglii moga nadej nie wczeniej, ni w cigu omiu do dziesiciu
godzin. Tiefenbacher wyszuka wic miejsce pooone nieco wyej i zarzdzi okopanie si na grzbiecie
wydmy, po czym drog radiow poinformowa komendanta Quarglii o napadzie, proszc jednoczenie o
pomoc.
Eksplozja duej miny, zmajstrowanej prawdopodobnie metoda chaupnicza, wyrwaa olbrzymi lej w
piaszczystym gruncie pustynnym. Przy pomocy nieuszkodzonego samochodu odsunito wrak na bok i
przeszukano wyrw. I wtedy Tienfenbacher dostrzeg ciki, metalowy przedmiot, przearty rdz, czciowo
odsonity. Tiefenbacher odgrzeba go, po czym obejrza z zainteresowaniem. Przedmiot mia okoo
czterdziestu centymetrw dugoci i kiedy byt zapewne rur, ktrej jedna cianka ulega ju cakowitej
korozji. Jako fachowiec, zorientowa si momentalnie, e rura nie jest czci miny, a tylko przypadkowo
uwidocznia si po eksplozji. Rozpozna te od razu, e jest to cz cikiej broni przeciwpancernej i uzna
ja za pozostao po niemieckiej kampanii w Afryce. Dziwio go tylko, e metal zwietrza do tego stopnia,
gdy przy tak ekstremalnie niskim stopniu wilgotnoci metal zagrzebany w piachu powinien przelee
dziesitki lat, nie wykazujc nawet ladu rdzy. Tymczasem rura wygldaa tak, jak gdyby trzymano j przez
dziesitki lat w sonej wodzie.
Zgodnie z rozkazem dowdztwa wszelka bro, znaleziona na terenie objtym powstaniem, powinna bya
zosta dostarczona do Algieru w celu ustalenia jej pochodzenia. Tiefenbacher zinterpretowa w rozkaz po
swojemu: zarekwirowa osobliwe wykopalisko na prywatny uytek, owin je w koc i woy pod siedzenie w
samochodzie. Nastpnie wdrapa si na wydm, gdzie onierze zdyli si ju okopa. Wanie dyskutowali
nad rozmieszczeniem stanowisk karabinw maszynowych. Na zachodzie gaso wiato dnia, w grze
zapalay si gwiazdy. Zapowiadaa si zimna noc, dokuczliwa przede wszystkim dla rannych. Od czasu do
czasu rozlega si czyj jk lub tumione przeklestwo. Rwnie onierze nie wyznaczeni do penienia warty
nie mogli zmruy oka, palc papierosy dla zabicia czasu.
Tiefenbacher siedzia czujnie, nie odrywajc zdrtwiaych ju palcw od karabinu maszynowego. Ostrono
nie bya przesadzona. Tu przed witaniem dobieg go dwik: czak... czak... czak... To nie moga by
pomyka. Tak czapi wielbdy. Odgosy zbliay si coraz bardziej. Tiefenbacher skierowa luf karabinu w
stron, skd nadchodzili intruzi i nadstawi ucha. Po kilku sekundach rozrnia ju szuranie stp po piasku.
Szeptem rozkaza wystrzeli rakiet. W tym samym uamku sekundy, kiedy pocisk z guchym "flop" pk,
rozlewajc na pobliskie wydmy biaawy poblask, Tiefenbacher otworzy ogie. W niepewnym wietle ujrza
kilka padajcych postaci, a w odlegoci 100 do 120 metrw-osiem lub dziesi wielbdw stajcych z
przeraenia dba i usiujcych zerwa si z uprzy. Na ich biaej skrze pojawiy si ciemne plamy-miejsca
postrzau, potem wiato zgaso.

Przeciwnik nie odda do tej pory nawet jednego strzau. Czy naprawd nie mia ku temu okazji? Tiefenbacher
wstrzyma oddech, nasuchujc w ciemnociach, ale do jego uszu doszo tylko szczkanie zbw jego
onierzy, marzncych pod usianym gwiazdami niebem, oraz jki rannych zmieniajcych co jaki czas swoja
pozycj. Na granicy wyczuwalnoci mona byo natomiast dosysze dyskretny, nieprzerwany szept- nocny
wiatr, ocierajcy si o wydmy i cierpliwie, zgodnie z klepsydr czasu, przenoszcy ze strony nawietrznej na
zawietrzn pustynny piasek, ziarnko po ziarnku.
wit nie nadchodzi wyjtkowo dugo. Wreszcie na horyzoncie ukaza si od wschodu niemiay blask.
.Tiefenbacher przepatrywa intensywnie ciemno. Stopniowo zarysowyway si kontury, on jednak widzia
jedynie wydmy. Zarwno wielbdy jak rwnie nocni gocie zniknli jak widma. Tiefenbacher chwyci
karabin, wyszed z ukrycia i ostronie zbliy si do terenu, ostrzeliwanego kilka godzin temu przez jego
onierzy. Oczom jego ukazay si wyrwy i bruzdy, niewtpliwie znaki po pociskach, nigdzie jednak nie byo
wida zwok czy te ladw krwi- jedynie lady ludzkich stp i wielbdzich kopyt.
W dwie godziny pniej z Quarglii nadeszy posiki: trzy samochody, wrd nich ambulans, oraz dziesiciu
onierzy. Z platformy zestawiono na ziemi dwie trumny ze wierku, sanitariusze opatrzyli rannych.
Przed wejciem do samochodu Tiefenbacher sprawdzi, czy bro, ktra znalaz w piachu, jest nadal pod
siedzeniem. Leaa tam jeszcze.
Dopiero wtedy Tiefenbacher zaj swoje miejsce, a w kilka minut pniej konwj ruszy naprzd.
W marcu nastpnego roku jednostk Tiefenbachera przeniesiono do Oranu. Po miesicach spdzonych w
zawszonych kwaterach pustynnych mona byo nareszcie rozkoszowa si wielkomiejskim luksusem.
Tiefenbacher wykorzystywa to w peni, a ktrego wieczoru nieznani sprawcy ostrzelali go z ukrycia. Zgina
pod gradem kul.
Kiedy w koszarach otwarto szaf zmarego, znaleziono tam kolekcj zdobycznej broni, ktra wystarczyaby,
aby postawi go przed sadem wojennym. Wrd innych okazw znajdowaa si owa zardzewiaa cz,
znaleziona na szlaku do Cassi Touil. Tiefenbacher oczyci j szczotk drucian moliwie jak najdokadniej,
usun lady rdzy, naoliwi j i owin w weniany koc. Teraz osobliwe znalezisko poyskiwao matow
czerni i przywodzio na myl kawaek wgla drzewnego.
Arsena Tiefenbachera przekazano ekspertowi od spraw broni, ktry z miejsca zidentyfikowa pistolety i bro
automatyczn, po czym posegregowa je. Na kocu spojrza na skorodowany kawaek rury, ale nie
zainteresowa si nim zbytnio. Z pewnoci cz jakiej broni, granatnika, czy czego w tym rodzaju.
Sprawdzi w katalogach: nie, nie bya to bro niemiecka z okresu II wojny wiatowej. Zaintrygowao go to, ale
wszystkie jego wysiki poszy na marne; nie mg zidentyfikowa tajemniczej broni. W kilka tygodni pniej
wysa j do Wydziau Broni Ministerstwa Wojny w Paryu.
Niestety, rwnie i tamtejsi eksperci rozoyli bezradnie rce zwaszcza, kiedy stwierdzili, e maj do
czynienia ze stopem zawierajcym obok wanadu i wolframu wyjtkowo duo tytanu- metalu bardzo
drogiego, z ktrym przeprowadzono dotychczas mato dowiadcze, a uywano go w stopach przede
wszystkim z uwagi na jego odporno na korozj.
Po dugich wahaniach Ministerstwo Wojny zdecydowao si wezwa amerykaskiego specjalist do spraw
broni, urzdnika NATO rezydujcego wwczas w Palais Chaillot. Ten oywi si na widok przedoonych mu
wynikw analiz, uwiadomi sobie bowiem, e eksperymenty z podobnym stopem przeprowadza si w
technice rakietowej. Za jego staraniem bro Tiefenbachera przeleciaa na pokadzie samolotu na drug
stron Atlantyku. We wrzeniu 1959 roku przej j Orodek Badawczo-Rozwojowy Broni w Oakland w
Kalifornii, gdzie od czasu wojny na Pacyfiku opracowywano nowoczesne rodzaje broni, sprawdzajc ich
przydatno w dziaaniu.
O dziwo: niepozorny kawaek metalu wywoa tam nie lada sensacj, gdy przypomina do zudzenia cz
broni przeznaczonej dla Marynarki Wojennej, ale znajdujcej si dopiero w stadium bada. Do tej pory
zdoano wyprbowa zaledwie cztery prototypy. By to przenony miotacz granatw atomowych.
I tak dla porucznika Francisa nadesza odpowiednia chwila. Kiedy suy na jednostkach floty Pacyfiku i ju
podczas wojny koreaskiej zdoby sobie opini niedocigego eksperta do spraw broni pochodzenia
radzieckiego i chiskiego. Mwiono, e potrafi pozna po pocisku w locie, z jakiej broni zosta wystrzelony.
By to umys wyjtkowo chodny, idcy w parze z przenikliwoci, uporem, umiejtnoci rozpychania si
okciami oraz bezdusznoci, dajcy w efekcie zdolno przebicia, to wszystko za pozwalao patrze z
optymizmem zarwno na wasn karier, jak te na projekty, ktre z myl o niej ledzi gorliwie i chytrze.
W latach 1954-1958 uczestniczy w kilku eksperymentach z broni wodorow, przeprowadzonych przez
Marynark Wojenn na atolach Eniwetok i Bikini, podczas ktrych w pobliu ogniska wybuchu poddawano
silnemu promieniowaniu rne materiay.
Dowdztwo Marynarki Wojennej sprowadzio porucznika Francisa do Oakland i powierzyo mu
rozpracowanie trudnej i zatrwaajcej zagadki. Awans na kapitana stawa si coraz bardziej realny.
- Pomyka wykluczona?- zapyta Francis, pocierajc nos mosin oprawk lupy i marszczc czoo w tak
pospne fady, e jego szpakowate, krtko przystrzyone wosy nachyliy si jakby do przodu. Czubkami
palcw przesun uwanie po mocno skorodowanej powierzchni, jak gdyby mg w ten sposb odgadn
pierwotn form broni.
- Wykluczona, sir- odpowiedzia inynier, podnoszc okulary na pokryte potem czoo.

- To przecie szalestwo- zasapa po chwili i zupenie nieoczekiwanie zanis si bulgoccym miechem,


ktry zatrzs jego obfitym brzuchem.
- A co wpyno na pask opini, mister Manley?- zapyta Francis.
- Prototypy miotacza testujemy od czterech miesicy. W trakcie prb ujawniy si pewne niedocignicia,
ktre skoniy nas do zastosowania innych materiaw. Od kilku tygodni gowimy si nad tym, jaki stop
sprostaby wszystkim wymaganiom. Wreszcie opracowalimy takie idealne rozwizanie. I wanie w tym
momencie...- Manley opuci dononie swoj potn do na st- ...wanie w tym momencie podrzuca si
nam ten przedmiot. A co najwaniejsze: jest to dokadnie ten sam stop, ktry uznalimy za idealny, ale nie
zosta on jeszcze skierowany do produkcji.
- Hm. Podsumujmy wic to wszystko: chodzi tu przypuszczalnie... -Przypuszczalnie? Powiedziabym raczej:
z pewnoci, sir!
- ... o typ broni Marynarki Wojennej USA, ktry obecnie znajduje si w stadium bada, wedug ekspertyz jest
pod dziaaniem atmosferycznym od przynajmniej dziesiciu tysicy lat, ale w tym wykonaniu, to znaczy przy
uyciu tego stopu, nie zosta wyprodukowany jeszcze w ani jednym egzemplarzu. Czy ujem to waciwie,
mister Manley?
- Jak najzupeniej. I to wanie uwaam za szalestwo.
- - Wie pan, Manley, Sherlock Holmes postpowa zgodnie z maksym, ktra zapewnia mu sukces. A oto
ona: Jeeli wykluczye to, co niemoliwe, to wszystko pozostae musi by prawd, nawet jeeli nie mona
tego udowodni. Moim zdaniem zasada ta jest na razie przedwczesna. Nie chciabym posun si tak
daleko, eby pochopnie wykluczy z rozwiza moliwych do przyjcia co, co by moe jest realne.
Manley opuci gow i przez dusz chwil nie odrywa wzroku z twarzy oficera. Wreszcie opanowa
zdziwienie.-Czy mog o co zapyta, sir?- zapyta. - Oczywicie, mister Manley.
- Czy pan czytuje science-fiction, sir?
- W pana ustach zabrzmiao to jak zarzut, mister Manley.
- Ale nie, sir. Wprost przeciwnie.
- Z racji wykonywania moich obowizkw subowych musz niekiedy zajmowa si sprawami, ktre nie s
tak do koca oczywiste.
Inynier skin gow i nagle umiechn si radonie. Twarz Francisa pozostaa cakowicie nieporuszona.
- Myl, e to by byo na razie wszystko, mister Manley, chyba, e ma pan jeszcze jakie pytania.
- N-nie, sir- odpar inynier bez przekonania. Milczc zebra swoje papiery i popiesznie wyszed z gabinetu.
Mniej wicej w dziesi miesicy pniej, jesieni 1960 roku, na ekrany kin w USA wszed film w reyserii G.
Pala "Machina czasu", zrealizowany na podstawie powieci H. G. Wellsa. Francis obejrza go w
Waszyngtonie. Nastpnie postara si o olbrzymi fotos, ktry zawiesi na cianie swojego gabinetu w
Pentagonie. Zdjcie przedstawiao zgite w dwch miejscach cygaro lece na siedzeniu niewielkiego
modelu machiny czasu. Na dalszym planie obracaa si kunsztownie wykonana metalowa tarcza, ktra
niczym za spraw magii przycigaa ku sobie wzrok, jak gdyby chodzio o to, by odwrci uwag widzw od
sztuczki kuglarskiej.
Ameryka nie otrzsna si jeszcze z szoku, jaki w roku 1957 spowodowa start sputnika, kiedy 12 kwietnia
1961 roku o godzinie 0707 czasu rodkowoeuropejskiego major Gagarin na pokadzie statku "Wostok I"
rozpocz okranie Ziemi, a po 108 minutach wyldowa bezpiecznie w pobliu wsi Smielowka w okrgu
saratowskim. Prasa zachodnia, od momentu wybuchu zimnej wojny zaprogramowana na wiadomoci
optymistyczne, uderzya na alarm, wojskowi w Pentagonie nie kryli wciekoci. Prezydent John F. Kennedy
poczu si w obowizku skonsolidowa nard amerykaski, ktry przegra wycig, a w sze tygodni pniej,
25 maja 1961 roku, owiadczy: "Nasz nard powinien postawi sobie za cel wysanie czowieka jeszcze
przed upywem biecego dziesiciolecia na Ksiyc i zapewnienie mu bezpiecznego powrotu na Ziemi".
Stany Zjednoczone postawiy na Ksiyc.
W poowie listopada 1962 roku odbya si w Detroit sesja naukowa, w toku ktrej naukowcy z NASA,
specjalici zatrudnieni w przemyle lotniczym i kosmicznym oraz eksperci z Si Powietrznych i Marynarki
Wojennej wymienili pogldy i dowiadczenia na temat zachowania si rnych materiaw podczas obcie
ekstremalnych. Jednym z uczestnikw sesji by Francis, odkomenderowany tam przez swoich przeoonych,
ktry wygosi odczyt na temat wynikw eksperymentw z bomb wodorowa, przeprowadzonych na Pacyfiku
przez Marynark Wojenn. Tytu wykadu brzmia lapidarnie: "Zachowanie si powierzchni przy
napromieniowaniu ekstremalnym".
Nastrj panujcy na sesji by bardziej ni przygaszony. Od momentu, kiedy Kennedy wypowiedzia tamto
roszczenie programowe, upyno ju 18 miesicy, Stany Zjednoczone nie mogy natomiast wykaza si
adnym sukcesem, a nawet wprost przeciwnie: ponosiy jedna porak po drugiej. "Ranger 2" wystrzelony w
listopadzie 1961 roku w kierunku Ksiyca nie wszed nawet na waciw orbit; "Ranger 3" omin w
styczniu Ksiyc w odlegoci 36 000 km; pod koniec kwietnia "Ranger 4" dotar wreszcie do Ksiyca i
zgodnie z programem roztrzaska si na jego powierzchni- ale niestety zawiody kamery; a "Ranger 5"
znowu chybi celu, jakkolwiek ju tylko o 720 km. Pracownicy NASA byli przygnbieni, wojskowi nie ukrywali
swojego niezadowolenia, pado te niejedno ostre sowo. Przedstawiciele przemysu podkrelali wprawdzie,
e program przeprowadzany jest zbyt forsownie, dawali jednak zwie si optymizmowi z uwagi na
lukratywne zamwienia.

Po cile naukowych dysputach cigncych si caymi dniami, uczestnicy sesji uciekali wieczorami w
przynoszce wytchnienie rozmowy bardziej oglnej natury. Zazwyczaj rozprawiano na temat
"przezwycienia przestrzeni".
- Jak pan sdzi- wycedzi Francis pozornie mimochodem, zwracajc si do siedzcego tu obok fizyka,
ktrego tabliczka identyfikacyjna przedstawiaa jako doktora Thomasa Wintera, pracownika NASA- czy moe
si zdarzy, e pewnego dnia przezwyciymy rwnie czas ?
Dr Winter popatrzy na znad okularw, przeszywajc go przez dusza chwil taksujcym spojrzeniem, po
czym wzrok jego przesun si na tabliczk identyfikacyjna Francisa. Dopiero wtedy odezwa si gosem, w
ktrym zabrzmiaa nuta wyniosoci:
- Wie pan, dzieje nauki wskazuj na to, e ci, ktrzy zbyt pochopnie uyli sowa "niemoliwe", skoczyli
marnie. Jeeli o mnie chodzi, to podre w czasie uwaam teoretycznie i praktycznie za nieprawdopodobne.
- A wic, doktorze, jeeli dobrze pana zrozumiaem, to nie jest niemoliwe, lecz nieprawdopodobne.
- Tak, posunbym si nawet dalej- powiedzia doktor Winter, pocigajc yk coca-coli przez niebiesk
somk. Wystudiowanym gestem zdj okulary.-Uwaam to za niewyobraalne.
Francis skin gowa.
- Widzi pan- Winter naoy ponownie okulary na nos, spogldajc na swego rozmwc z ywym
zainteresowaniem- jeeli dopuci pan do gosu t moliwo, to otworzy pan tym samym wszelkie wrota
przed paradoksem, a przy kadym logicznym kroku zaplcze si w sprzecznoci nie do pokonania. Podr
w czasie zniszczyaby prawa logiki. Sama akceptacja takiej ewentualnoci bdzie ju nielogiczna.
- A wic uwaa pan podr w czasie za nieprawdopodobna, niewyobraalna i nielogiczn. Mimo to nie uzna
jej pan za- powiedzmy- niemoliw.
Doktor Winter spojrza na niego z namysem, po czym milczc skin twierdzco gow.
- Prosz wybaczy mi to pytanie, doktorze- kontynuowa Francis- ale przypuszczam, e nie kieruje panem
przesadny respekt przed przyszym osdem ze strony nauki.
Doktor Winter umiechn si. Ten oficer Marynarki Wojennej, ktrego pocztkowo uzna za zarozumiaego
gupca, zacz mu si podoba.
- Widzi pan- rzek protekcjonalnie- w teorii nauk przyrodniczych prawdopodobiestwo i rzeczy
niewyobraalne waciwie nie liczy si w ogle. S one tylko wyrazem dowiadcze, a take nawykw
mylowych. A jeeli chodzi o logik, to odzwierciedla ona co najwyej prawidowoci ludzkiej zdolnoci
poznania, nie za prawidowoci wszechwiata.
- Rozumiem- wtrci Francis.
- S to wanie te niemoliwoci, nazwijmy je zakazanymi reguami gry, ktre otwieraj przed ludzkim
umysem drog ku fascynujcym igraszkom mylowym. Francis skin gowa. Od razu po powrocie do
Waszyngtonu musi zaangaowa cay sztab ludzi, ktrzy przewertuje wszystko w poszukiwaniu ladw
takich fascynujcych igraszek mylowych! Ju tylko machinalnie przytakiwa swojemu rozmwcy, nie syszc
nawet jego sw, kiedy Winter gestem profesorskim unis palec do gry i doda - A te wszystkie decydujce
przeomy dokonane w filozofii przyrody: czym byy pocztkowo jak nie fascynujcymi igraszkami
mylowymi?

Cz II
PROJEKT CHRONOTRONU
Nad Huntsville w stanie Alabama szalaa burza. Byskawice rozdzieray niebo, zamazane deszczem szyby
brzczay, wtrujc grzmotom. Za oknami panowa mrok, jak gdyby zapada noc, ale elektryczny zegar
wiszcy nad drzwiami wskazywa wietlne cyfry 14.47.
W sali konferencyjnej wczone byy wietlwki, ale te paliy si nawet w najbardziej soneczne dni. Lekki
powiew z szumicego cicho urzdzenia klimatyzacyjnego agodzi w tym samym stopniu co orzewiajcy
deszcz parn atmosfer popoudnia.
Admira William W. Francis energicznym ruchem wysun do przodu swj ostry podbrdek, jak gdyby chcia
tym gestem odepchn na bok wszelkie argumenty naukowcw i symbolicznie postawi kropk na
zakoczenie debaty. Panowie- powiedzia- nie rozumiem...- Twarze siedzcych oblao jaskrawe wiato
byskawicy, a szyby zadray od potnego grzmotu. Admira opuci gow, czekajc przez kilka chwil, a
wszystko ucichnie, po czym mwi dalej -Nie rozumiem waszych obiekcji. Wczeniej czy pniej inni
naukowcy te dojd do przekonania, e istnieje wspzaleno pomidzy grawitacja a wymiarem czasu
Moemy wprawdzie zapobiec temu, aby inni zajli si owym problemem zbyt gorliwie, ale dlaczego nie
mielibymy wykorzysta przewagi, jaka posiadamy Panowie, przecie tu chodzi o trwao naszego narodu,
ach, co te ja mwi, o trwao caej cywilizacji Zachodu! Jestemy przy pice i musimy wykorzysta te
szans. Dysponujemy wystarczajcymi rodkami, aby odpowiednio ustawi zwrotnice, zapewniajc
Zachodowi dobrobyt, a wic tak wanie musimy postpi; zanim inni znajda dostp do dwigni. To jest, moi
panowie, jedyny argument, jaki si liczy.

Profesor Samuel Fleissiger, wyronity, nieco niezgrabny mczyzna zbliajcy si do czterdziestki o


ciemnych, lekko kdzierzawych wosach wok zaznaczajcej si ju ysiny, unis gow znad papierw
lecych przed nim na stole i skierowa spojrzenie swych jasnoszarych oczu na admiraa, jakby mia przed
sob nieco tpego ucznia.
- Wanie dlatego zgaszam obiekcje, admirale Francis-odezwa si, akcentujc przesadnie zdziwienie. W
jego gosie dwiczaa gryzca drwina.-Poniewa chodzi o zachowanie cywilizacji Zachodu i dobro wiata
zachodniego, musimy przede wszystkim rozway starannie wszelkie projekty majce zrealizowa te
zamierzenia. Zbytni popiech nie jest tu wskazany, gdy kada "przewaga", jak pan to nazywa, jest iluzja.
Uganiaby si pan za zjaw i przypominaby zajca, ktry ciga si z jeem. Niezalenie od tego, jak bardzo
by si pan stara, po przybyciu na met okazaoby si, e je jest ju na miejscu.
- A wic to my musimy by tym jeem-odpar admira, nie rozumiejc aluzji. Opar si wygodnie w fotelu i
spojrza znaczco na obydwu dyrektorw technicznych z NASA, jakby proszc ich o wsparcie.
Doktor Herbert H. Hollister umiechn si wzgardliwie, speniajc w ten sposb sw powinno i zwrci
gow w stron Fleissigera, podczas gdy inynier Walter W. Berger z kwana mina wpatrywa si w
rozpostarte papiery. Interesoway go jedynie fakty i techniczny aspekt projektu, teoretyczne dygresje
naukowcw uwaa natomiast za strat czasu.
- Gdyby to byo takie proste-odezwa si Fleissiger. Westchn z rezygnacja i splt donie. - A co ty o tym
sadzisz, Nobuyuki?
Profesor Nobuyuki Kafu, niski, krpy Japoczyk o kulistej czaszce i lnicych, czarnych wosach
przetkanych tu i wdzie siwizn, by mniej wicej rwienikiem Samuela Fleissigera. Mia na sobie
nienobia koszul i elegancki, granatowy garnitur, ktrego nieskazitelny krj tuszowa nieco jego toporn,
nieproporcjonalni sylwetk. Mimo to wyglda bardziej na boksera wagi redniej, ktry zmusi si do
zaoenia rzadko noszonego garnituru, aby wywrze dobre wraenie podczas bankietu, ni na uczonego
fizyka uczestniczcego w sesji naukowej. Wraz z Fleissigerem opracowywali kiedy program bada nad
falami i polami grawitacji, przy czym z racji wyliczania modeli ekstremalnych warunkw grawitacji,
wystpujcych w przypadku pulsarw i "czarnych dziur" odkryli zaleno midzy takimi polami a osobliwymi
zjawiskami chronometrycznymi charakterystycznymi dla czstotliwoci pulsarw. Odkrycie to skonio ich do
sformuowania dziwacznego wniosku: w ekstremalnie silnych polach grawitacji czsteczki masy mog znika
w kierunku przeszoci.
Opierajc si na tej podstawie wsplnie wypracowali teoretyczne podoe chronotronu, hipotetycznego
przyrzdu umoliwiajcego wytwarzanie sztucznych pl grawitacyjnych, oczywicie pod warunkiem
zastosowania duych nakadw energii. Od momentu rozpoczcia bada upyno ju ponad osiem lat.
Profesor Kafu, ktremu mimo chodu panujcego w pomieszczeniu pot spywa obficie po szerokim nosie i
wargach, zamruga skonymi oczyma jak kto wyrwany nieoczekiwanie z zasuonej drzemki, spojrza
najpierw na swego dugoletniego koleg i przyjaciela, nastpnie obieg spojrzeniem wszystkich siedzcych
na sali, aby wreszcie powiedzie swym zaskakujco wysokim, nieco nosowym gosem:
- Wydaje mi si, e powinnimy omwi przede wszystkim problemy natury technicznej, a rozwaania
teoretyczne odoy na bok, aby nie zanudzi panw z NASA.
Berger wzrokiem wyrazi swoj aprobat.
- Jeeli chodzi o mnie, to jestem wrcz przeciwnego zdania- odezwa si Fleissiger.- Wszyscy tu obecni
musz by cakowicie zorientowani co do konsekwencji zrealizowania swego planu, zanim opowiedz si za
przeprowadzeniem prb technicznych i wadowaniem dalszych miliardw w projekt chronotronu.
- Pan pozwoli, to jest ju moja sprawa- zagrzmia admira Francis, wpadajc mu w sowo.
- O tak, wiem, wy wojskowi nie liczycie si z kadym groszem, zwaszcza jeeli w gr wchodzi kolejna runda
dopingujca wycig zbroje, ale na te cele bierze si pienidze midzy innymi z moich podatkw, aby
wyrzuci je potem w boto- odparowa Fleissiger.
- Czy zamierza pan, profesorze, przedyskutowa teraz punkt, ktry waciwie nie naley do naszego
porzdku dziennego?- zapyta cierpliwie admira. Doktor Hollister zachichota, prbujc bez powodzenia
stumi w atak wesooci, Fleissiger rzuci w jego stron druzgocce spojrzenie, po czym zagbi si w
papierach, nie zaszczycajc admiraa odpowiedzi.
- Jest faktem - kontynuowa Francis - e od lat dokonujemy ci finansowych w stosunku do innych
projektw, aby zdoby dodatkowe fundusze na chronotron. Pod ochronnym paszczykiem NASA sterujemy
niezwykle wanymi sprawami, od dziesiciu lat ograniczamy rozwj podry kosmicznych z zaogami i
trzymamy program Lotw na Marsa w szufladzie, mimo e Rosjanie mog w kadej chwili zdoby palm
pierwszestwa. A teraz sysz tu gosy nawoujce do dalszej zwoki w realizacji naszego planu.
Moe Rosjanie mcz si wanie z tym samym problemem i prbuj co wykombinowa- wtrci Berger.
Admira zaniemwi na duszy moment, wreszcie opanowa si i potrzsn zdecydowanie gow. - Nic nie
wskazuje na to, aby aktualnie kto jeszcze przeprowadza badania w tej konkretnej dziedzinie.
- Czy chce pan przez to powiedzie, e jest w stanie czuwa nad caoksztatem bada oraz sterowa ich
przebiegiem?- zainteresowa si Fleissiger.
Admira umiechn si pobaliwie i odchyli do tyu. Jego siwe wsy tworzyy cienk, idealnie poziom
kresk. -Profesorze, i pan o to pyta? Od ponad pitnastu lat wiem dokadnie, kto zajmuje si tymi sprawami i

kto ma dostp do materiaw, mogcych umoliwi dotarcie do rozwizania, do jakiego doszed pan ju wraz
z profesorem Kafu.
- Rwnie w krajach socjalistycznych?
- Rwnie w krajach socjalistycznych. Przynajmniej w bardzo dalekiej mierze.
- Ale przecie nie moe pan zapobiec temu, e coraz wicej ludzi zajmuje si tymi sprawami.
- Niby dlaczego nie, profesorze?- admira umiechn si triumfujco, ale widzc przeraona min
Fleissigera, doda popiesznie: -Ale pan nie musi od razu obawia si najgorszego. Ostatecznie potrzebny
nam jest rwnie narybek. Albo okae si nim nasz czowiek, a Bg wie, e uczynimy wszystko, aby uatwi
mu dokonanie takiego wyboru, albo- tu Francis prztykn palcami- kto z drugiej strony. To proste.
- Hm- mrukn Kafu.- Jedno mnie tylko dziwi, a mianowicie zachowanie si Rosjan. Nie buduj wcale
olbrzymich stacji kosmicznych, nie startuj na Marsa, zainteresowali si raptem wznowieniem rozmw
SALT. Dlatego pytam: Co, u diaba, oni robi z pienidzmi?
- To proste Kupuj za nie co roku nasze zboe- wtrci Hollister.
- Wanie- Francis skin gowa z widoczna ulg. -Maj jedn klsk nieurodzaju po drugiej. Ale gdyby
wbrew naszym przypuszczeniom miao si okaza, e za tym wszystkim kryje si co innego, to tym bardziej
wskazany byby popiech. Dlatego nie rozumiem waszych waha, panowie. Wiadomo przecie, e kto
pierwszy, ten lepszy.
Fleissiger rzuci w stron Japoczyka bezradne spojrzenie i nieznacznie potrzsn gowa, zanim powiedzia:
-Niestety, to stare, mdre porzekado nie pasuje do naszego przypadku. Naleao by raczej powiedzie: Kto
pierwszy zrobi ruch, jest w gorszej sytuacji od swojego przeciwnika.
- Nigdy nie damy zepchn si do defensywy i nie bdziemy postpowa pod czyje dyktando.
- Ale tak to si skoczy, sir. To nie jest gra "Chiczyk", gdzie mona wyrwa do przodu po wyrzuceniu
szstki, a raczej szachy rozgrywane przez dwch rwnorzdnych partnerw: tu trzeba reagowa stale na
kade posunicie przeciwnika. Ale przy pana zamierzeniach, admirale Francis, ju pierwszy ruch moe
okaza si brzemienny w skutki.
- Jak mam to rozumie?- zapyta admira niecierpliwie. Zawtrowa mu
potny grzmot, o szyby zaomota deszcz. Fleissiger nie pieszy si z odpowiednia: spokojnie zapali
papierosa.
- Widzi pan, sir, to jest tak: zamy, e w XVI wieku wysadzi pan na Alasce jednostk specjalna, ktrej
zadaniem bdzie przedostanie si na Kamczatk i zabezpieczenie dla USA duej czci obfitujcej w
bogactwa naturalne Syberii, zanim jeszcze dotr tam wysannicy cara, aby zagarn te ziemie dla Rosji.
- Wtedy dzieje wiata potoczyyby si w sposb cakowicie odmienny. A jak wygldaaby dzi nasza pozycja
strategiczna wobec Rosjan?- zawoa admira triumfujco.-To jest wanie to, profesorze! Wanie to!
- Prosz mi wybaczy, sir, ale ja uwaam to za czysta bzdur- Berger nie tai swego zniecierpliwienia. -W
XVI wieku na wybrzeu wschodnim bya garstka osadnikw angielskich, francuskich i holenderskich; ktrzy
przymierali godem i z trudem bronili si przed czerwonoskrymi. W jaki wic sposb chciaby pan roci
pretensje do terytorium Syberii w imieniu Stanw Zjednoczonych, ktre narodz si dopiero w dwiecie lat
pniej? To przecie czyste urojenia!
- Chwileczk, panie doktorze Berger. Prawa do jakiego terytorium moe roci sobie kady, kto jest w
stanie broni potem tych ziem - odpar Fleissiger. - A gdyby przysze Stany Zjednoczone byy ju w XVI
wieku w stanie...
- Teraz podoba mi si pan o wiele bardziej, profesorze- wtrci Francis pojednawczym tonem.
Japoczyk rzuci na admiraa zaciekawione spojrzenie spod cikich, pomarszczonych powiek, nastpnie z
westchnieniem wyraajcym pogard opad na fotel. Nawet przy najlepszych chciach trudno byo
zorientowa si, czy Kafu szydzi, kiedy powiedzia: - Sk w tym, eby ludzie reprezentujcy interesy innych
zostawili sobie praktycznie 500 lat czasu i potem zupenie spokojnie wysali w przeszo kompani piechoty
w celu zajcia odpowiednich pozycji oraz eby byli tam dokadnie tego dnia, kiedy pascy ludzie przystpi
do desantu, aby sprawi im gorce powitanie. A powitanie byoby na pewno gorce! W kocu 500 lat to
duo, jeeli chodzi o rozwj techniczny broni. Paski oddzia szturmowy byby zgubiony, admirale Francis.
Rozumie pan teraz, co mia na myli mister Fleissiger?
Triumfujcy umiech zamar Francisowi na wychudych, gadko wygolonych policzkach; Hollister osowiay
spuci oczy; Berger wyglda bardziej ponuro ni zazwyczaj.
- Poza tym nie bralimy jeszcze w ogle pod uwag efektu Aloysiusa- wtrci Sam Fleissiger.
- Jakiego efektu? - zdziwi si admira.
- Efektu Aloysiusa- powtrzy Fleissiger, spogldajc na Francisa znad okularw z dezaprobat.- Zwanego
tak na cze Raphaela Aloysiusa Lafferty'ego, wynalazcy fenomenalnej maszyny ktistec.
- Byt to autor powieci science-fiction z lat szedziesitych i siedemdziesitych- doda Kafu w formie
objanienia, widzc zirytowany wzrok admiraa, jakim tamten obrzuci obydwu naukowcw z NASA.- Lafferty
zajmowa si midzy innymi zjawiskiem podry w czasie i konsekwencjami wynikajcymi z faktur czasu.
- Co to za bzdury? - wybuchn nagle Berger. - Zaczynam odnosi wraenie, e nie traktuje si nas tu
powanie.
- Jest pan w bdzie, doktorze Berger-odparowa Fleissiger.- To nie s bzdury. Lafferty twierdzi (a jego
argumentacja jest absolutnie logiczna) e z przeszoci mona wyczynia, co si komu ywnie podoba.

Mieszkacy teraniejszoci, wysyajcy w przeszo kogo lub co w celu dokonania tam jakiej zmiany,
nigdy nie s w stanie stwierdzi, czy owa zmiana zasza czy te nie, bowiem w momencie nastpowania
zmiany staje si realnoci dziejow wynika z niej alternatywa. To z kolei oznacza po prostu, e kady
wspczesny wie, i zawsze byo tak a nie inaczej. Gdyby wysa pan kogo w roku 1775, eby zabi
George'a Washingtona, zanim jeszcze kongres kontynentalny powierzy mu naczelne dowdztwo armii, to
wszystkie podrczniki historii podawayby potem, e George Washington, by moe znakomity wdz
naczelny, ktry by moe poradziby sobie z Brytyjczykami, zosta zabity w 1775 roku. Tak to wyglda! A wy,
panowie, rwnie nie znalibycie innej prawdy, gdy tak a nie inaczej uczylibycie si o tym w szkole:
- Czy mamy omawia tu niedorzeczne pomysy jakiego autora science-fiction czy te projekt chronotronu?zasapa gniewnie admira.
- Projekt chronotronu, sir- odpar niewzruszenie Fleissiger. Doktor Hollister zachichota i potrzsn gowa.
- Prosz posucha, admirale Francis- kontynuowa Fleissiger. -Pragnie pan za pomocy chronotronu
przysporzy korzyci swojemu narodowi. Jest tu jednak pewien minus: a mianowicie, e nikt panu za to nie
podzikuje. Nikt ze wspczesnych, nawet pan, nie zauway nigdy, e co zmienio si na korzy. A gdyby
rzeczywicie odnis pan sukces, poprawiajc sytuacj Stanw Zjednoczonych i ich sojusznikw pod
wzgldem strategicznym, gospodarczym i politycznym, to inni powiedz najwyej: Jak nam dobrze! Ale o co,
u diaba, chodzi temu Francisowi? Topi miliardy dolarw w ten potwornie drogi projekt, ktry nic nie da,
adnego sukcesu! A po co wyrzuca za okno te pienidze? eby wiodo nam si jeszcze lepiej. Tymczasem
ju teraz jest haba, e nam wiedzie si tak dobrze, a innym tak le. Czy nie byoby lepiej da te pienidze
biednym chopom jczcym pod knutem cara, albo milionom Chiczykw, yjcych jeszcze w poddastwie i
co roku umierajcych masowo z godu, podczas gdy ich wadcy w Petersburgu i Pekinie opywaj we
wszystko.
- Pan si myli- wykrzykn Hollister. -Tu chodzi o co zupenie innego.
- Czy rzeczywicie? A wic istniej ju konkretne plany? - Fleissiger nie ukrywa, jak bardzo jest zaskoczony.
Admira cign wargi i obrzuci inyniera pospnym spojrzeniem, nastpnie zwrci si do profesora: -Tak
dalej by nie moe, w przeciwnym razie ju niedugo bdziemy czyci buty szejkom naftowym, albo te
komunici przejm cay ten kram, gdy my przechodzimy z jednego kryzysu gospodarczego w drugi. Tu
przeciwnicy broni jdrowej i zwariowani obrocy rodowiska, protestujcy przeciw kadej wiey wiertniczej
czy platformie, a tamci tymczasem miej si z nas w kuak i stawiaj na pustyni zote klozety. Musimy
uczyni temu kres, raz na zawsze!
Hollister pokiwa gowa z aprobat. Fleissiger wodzi oczyma po wszystkich zebranych, nie kryjc irytacji.
Nigdy jeszcze nie widzia tyle ognia u opanowanego zazwyczaj Francisa. Czyby dotkn admiraa w jakie
czue miejsce? A moe by to po prostu tak olbrzymi entuzjazm dla tej caej sprawy?
- A wic stad wieje wiatr- powiedzia niepewnie.
- Panowie - wtrci Kafu - to, na co si decydujemy, to tunel bez koca, a koszty takiego przedsiwzicia
przekrocz wszystko, co moemy sobie wyobrazi.
- No to co? - wykrzykn Francis z oburzeniem. - Nard poniesie nawet nie taka ofiar, jeeli w gr wchodz
jego bezpieczestwo i dobrobyt.
- Oprocentowanie te bdzie znaczne- odezwa si Hollister, ale nikt nie zareagowa na jego uwag.
- To nie oznacza nic innego- wtrci Kafu-jak konieczno przeduania kadego konfliktu w przeszo i
redukowania wszelkiego rozstrzygnicia tak, aby miao charakter tymczasowy. Kade zwycistwo mogoby
potem zosta przeksztacone w klsk. Jest to rwnanie z nieskoczon iloci zmiennych. aden nard
tego nie wytrzyma, przynajmniej pod wzgldem gospodarczym. By moe, nasza cywilizacja, a nawet cay
wiat przepadn z kretesem.
- To niebezpieczestwo obserwujemy ju od dawna w innej dziedzinie- lekcewaco machn rka Francis. Przygotujemy si odpowiednio, profesorze, nawet gdyby oznaczao to konieczno utworzenia baz
wojskowych wzdu caej linii czasu a do prekambru.
- A wic bazy wojskowe co tysic lub co dziesi tysicy lat, czy tak, sir? - zapyta szyderczo Fleissiger. Pytam dlatego, e w takim razie byaby nam potrzebna caa masa ludzi.
- Ciekaw jestem, kto by wytrzyma duej-zagrzmia admira.
Kafu potrzsn gow. -To nic panu nie da. Tamtym wystarczy, jeeli przybd na miejsce o jeden dzie
wczeniej.
- I wtedy zajc spostrzeg, e je czeka ju na mecie- zacytowa Fleissiger.
- No wic my bdziemy tam o jeszcze jeden dzie wczeniej- wybuchn Francis. Otwart doni uderzy w
stos papierw rozoonych na stole. -Nawet gdybymy musieli wysa w czasy proterozoiku caa flot
lotniskowcw i atomowych okrtw podwodnych, aby kryy po praoceanie.
Fleissiger spojrza na niego zaskoczony. - Mj Boe - wyjka. - Pan byby istotnie zdolny do tego.
- Dzikuj, profesorze; uznaj to za komplement- powiedzia admira.
- Wydaje mi si, e powinnimy jednak zaj si szczegami natury technicznej - zaproponowa Hollister,
obrzucajc admiraa szybkim spojrzeniem.- Nie zaszlimy bowiem daleko, przynajmniej do tej pory.
- Mamy jednak niepodwaalne dowody przemawiajce za tym, e projekt okae si olbrzymim sukcesem odparowa Francis. Pracownik NASA drgn i stosownie do obowizku przytakn ruchem gowy. - Mamy ju
- kontynuowa admira wycigajc przed siebie do, aby odliczy trofea na palcach - miotacz rakiet z Algierii,

jeepa z Gibraltaru i te czci z plastiku, zebrane przez papiea.


- Jak rwnie prbki wiertnicze z "Glomar Challenger"- podpowiedzia usunie Hollister.
- Zgadza si, jeszcze te prbki wiertnicze - podchwyci admira.
Fleissiger machn lekcewaco rka. -Nie rozumiem wprawdzie, dlaczego to ma wiadczy o przyszym
sukcesie przedsiwzicia - powiedzia. - Ale skoro pan tak chce...
Berger uzna w tym momencie, e nadesza jego godzina, ale wanie, kiedy chcia ju zacz, profesor Kafu
wsta, podszed do automatu z woda pitn, napeni plastikowy pojemnik, po czym oprni go dononie.
- Teraz pana kolej, doktorze Berger - powiedzia Fleissiger, kiedy Kafu usiad z powrotem na miejsce.
No tak, wic... - zacz Berger zdenerwowany, gdy Japoczyk gnit w doni plastikowy pojemnik, nie
zwracajc uwagi na gone trzaski. -Najlepiej bdzie, jeeli jeszcze raz podsumuj to wszystko. Do chwili
obecnej przeprowadzilimy z "Klatka Jeden" 38 eksperymentw. Wszystkie przebiegy pomylnie.
Wysalimy w lata 500 do 5000 liczc od dzi wstecz zegary atomowe zaspawane w plastikowych kulach.
Wszystkie udao si umieci w pobliu Instytutu, i to na nieduej gbokoci. Za pomocy "Klatki Dwa",
wikszej od tamtej, pokonalimy dystans od tysica do miliona lat wstecz. Z czternastu sond czasowych
umiecilimy do tej pory dwanacie. Jeeli chodzi o "Klatk Trzy", ktra, podobnie jak "Dwjka", znajduje si
w Arizonie, i ktra wdroylimy do pracy sze miesicy temu, to niestety wystpuj zadziwiajco due
szerokoci rozrzutu.
- A zasig?- zapyta Kafu, mitoszc nadal plastikowy pojemnik. Hollister spojrza na kubek druzgoccym
wzrokiem, jednake Japoczyk nie da si wyprowadzi z rwnowagi, kontynuujc z widocznym
upodobaniem swoj haaliw czynno.
- Jak dotd, rekordowy- odpar Berger. -60 milionw lat. Dwie sondy, i chocia cechuj je dokadnie ta sama
konstrukcja, forma i masa, jak rwnie dokadnie to samo natenie pola anomalii grawitacyjnej przy starcie,
to rozrzut pomidzy nimi wynis niemal dokadnie 7 milionw lat.
- 1 1,6666 procenta- mrukn Kafu. -A co pan rozumie mwic "dokadnie to samo natenie pola",
doktorze?
- e jest odniesione do jednej milionowej energii cakowitej.
- - A wynosi ile?
Berger zawaha si przez moment i spojrza pytajcym wzrokiem na admiraa Poniewa jednak tamten nie
zareagowa, odpar: -Prawie 900 000 megawatw na godzin.
Japoczyk umiechn si i skin gow. Fleissiger zagwizda przez zby. - Niezy rachunek za prd.
- Obydwie sondy zdoalimy zlokalizowa dopiero po kilku tygodniach poszukiwa- relacjonowa dalej
inynier. -Musielimy uwzgldni wszystkie czynniki grotwrcze i przeliczy symulacj kontynentalnego
prdu morskiego. Nie zawsze jest on taki sam, nieraz zwalnia pod wpywem spitrzenia czynnikw
grotwrczych. Jedn sond wykopalimy w odlegoci 158 mil, druga oddalia si o 182 mile, obydwie
znajdoway si na gbokoci okoo 80 metrw.
- To ciekawe - zauway Kafu.
- Nawet bardzo- doda admira Francis i wyzywajcym gestem wysun podbrdek w stron Fleissigera.
- Prosz mi powiedzie, doktorze Berger- odezwa si Fleissiger- czy waciwie sprbowa pan ju wykopa
jedno z owych jaj, zegar atomowy, zanim wpakowa pan je do klatki i wystrzeli w przeszo?
Berger skrzywi si, jakby nieoczekiwanie rozgryz ziarnko gorczycy. -C... nie bardzo wiem...- wymamrota.
Bezradnie zerkn na Hollistera, szukajc u niego poparcia, ale tamten wpatrywa si wanie
zdezorientowany w twarz Fleissigera.
Profesor unis do gry palec wskazujcy, spojrza karccym wzrokiem na Bergera, po czym rzek
wymownie:
- Aloysius.
- To jest istotnie ciekawy aspekt, doktorze - odezwa si Francis. - Rzeczywicie powinnimy... ee....
sprbowa tak zrobi. Moe...
- ... okazaoby si, e jajko byo ju, zanim jeszcze zniosa je kwoka - dokoczy z kpicym umiechem
Fleissiger.
Berger rzuci admiraowi badawcze spojrzenie, po czym mrukn, wzruszajc ramionami: - Skoro pan tak
uwaa, sir.
Przekartkowa papiery, a znalaz to, czego szuka. -Naszym najwaniejszym problemem jest drastyczne
obnienie szerokoci rozrzutu w zakresie pomidzy 5 i 6 milionw lat z uzyskanych do tej pory 100 lat do
piciu, najwyej dziesiciu lat.
- Jeeli o to chodzi, jestem optymist- wtrci admira, przechylajc si do przodu i postukujc kocem
owka o papiery, jak gdyby chcia doda wagi temu zapewnieniu.
- A dlaczego akurat w zakresie od 5 do 6 milionw lat?- zapyta Flessiger zaskoczony.-Czy to znaczy, e
wraz z tym projektem dy si ju do jakiego konkretnego celu?
-Rzeczywicie tak jest, moi panowie. Dziki waszej pomocy moglimy wdroy ju pierwsz faz projektu,
majcego... eh... wszelkie widoki na sukces- wyjania z umiechem admira. -"Klatka Cztery" jest aktualnie w
trakcie budowy, a natenie jej pola ma by na tyle due, aby moga ona przenie w przeszo tak odleg,
jak to zaplanowalimy, ludzi i materia.
- Czy pan powiedzia: "ludzi"? - Fleissiger spojrza na niego osupiay. - Wie pan przecie doskonale, e dla

nich nie byoby ju moliwoci powrotu! Wyprbowujemy teraz pewn teori, ktrej konsekwencje trudno
jeszcze przewidzie, a pan chce zaryzykowa yciem ludzkim? Chyba si jednak przesyszaem!
- Ale profesorze, patrzy pan na t spraw stanowczo zbyt pesymistycznie. Niech pan posucha- odezwa si
Francis, usiujc przybra ton pojednawczy -nie lubi zwraca komu uwagi na sprzeczno tkwic w jego
argumentacji...
- Pan pozwoli, sir? - poderwa si Fleissiger.
- ... na sprzeczno tkwic w jego argumentacji. Sam pan powiedzia, profesorze Fleissiger, e nie
powinnimy dziaa pochopnie. Nawet jeeli aktualnie nie jestemy w stanie sprowadzi czego z
przeszoci w czasy obecne, to za dziesi, dwadziecia, najwyej za pidziesit lat dojdziemy i do tego. A
wtedy zaczniemy sprowadza z powrotem naszych ludzi, niezalenie od tego, w jakim okresie przeszoci
bd si oni znajdowa.
- Czy zdaje pan sobie spraw z tego, co pan mwi, admirale Francis?
- Jak najbardziej, profesorze! Rozum ludzki jest w stanie przezwyciy wszystko, przecie panowie sami
dowiedli tego najdobitniej. Jeszcze dziesi lat temu kady stwierdziby wrcz, e podre w czasie to
czyste urojenia. A gdybym dzi opublikowa wyniki naszych eksperymentw, wywoao by to jedynie miech i
drwiny. Nasze teorie za moemy zrealizowa dopiero wtedy, kiedy znajdziemy szaleca, ktry opaci ten
rachunek za prd.
- Wydaje mi si, e znalelimy ju takiego szaleca- wtrci Fleissiger.
- O ile bdziemy mogli dysponowa odpowiednimi umysami i niezbdnym kapitaem, uda nam si rozwiza
kady problem, zapewniam pana, profesorze-powiedzia Francis.
- Panie Francis- odezwa si bardzo powanie Fleissiger. Admira zmarszczy gronie brwi. Nie by
przyzwyczajony do tego, aby inni zwracali si do niego per "pan", nie znosi zreszt tej formy. - Zachowuje
si pan, jak niepoprawny optymista, ktry bez grosza w kieszeni idzie do wytwornej restauracji, zamawia
jedn po drugiej porcj ostryg, udzc si nadziej, e w ktrej muszli znajdzie wreszcie per, ktr zapaci
za wszystko. Ten facet te jest przekonany o susznoci swego postpowania, prawda, sir? Czy zdaje pan
sobie spraw z tego, e dziaa pan bez pokrycia?
Fieissiger podnosi gos coraz bardziej, ostatnie za pytania prawie wykrzycza admiraowi w twarz. Kiedy
skoczy, zapado niezrczne milczenie. Wreszcie Francis odchrzkn i powiedzia: - Widz, panie
Fleissiger, e nigdy nie wybaczy mi pan tego, i odradziem panu opublikowanie rezultatw paskich bada.
- E, tam! - machn rk Fleissiger.
- Pan i profesor Kafu otrzymaliby z pewnoci za swoje osignicia nagrod Nobla.
- Sir, jeeli o to chodzi, to zostalimy sowicie wynagrodzeni.-W gosie Fleissigera, ktry skoni si lekko,
zabrzmiaa ironia. - Mgbym z miejsca poprosi o przeniesienie w stan spoczynku i zaj si pisaniem
pamitnikw, ale jestem pewien, e nie otrzymabym zezwolenia na ich druk. Teraz oczekuj spokojnej
staroci, oczywicie pod opiekuczymi skrzydami CIA.
- Z pewnoci rozumie pan, e wzgldy bezpieczestwa...
- Ale oczywicie, admirale. Rozumiem to doskonale.
- Przypuszczam, e eksperymenty z "Klatk Cztery" bd przeprowadzone nie na terytorium Stanw
Zjednoczonych, lecz na Oceanie- odezwa si Kafu, pragnc skierowa rozmow na tory bardziej rzeczowe.
- Dlaczego pan tak przypuszcza?- zapyta nieufnie Francis.
- To proste. - Umiech Japoczyka by nieprzenikniony. - Wszdzie, gdzie spojrz, widz, e projektem
zajmuje si Marynarka Wojenna. C wic moe to oznacza?
Francis zmarszczy brwi i wpatrywa si w niego przez kilka chwil, po czym twarz jego rozjania si. - Ma
pan racj, profesorze. Bdzie kilka klatek typu "4", ktre zostan zainstalowane w rnych miejscach na
wodach eksterytorialnych.
- A w jaki sposb zamierza pan rozwiza problem energetyczny?
- Jeszcze w tym miesicu zostan spuszczone na wod dwa okrty atomowe imitujce statki
zaopatrzeniowe. Dalszymi omioma bdziemy dysponowa w poowie, najpniej pod koniec przyszego
roku. Na kadym z nich zainstalujemy "Klatk Cztery".
- A teren akcji?- zapyta Kafu.
- Panowie, wszystko w swoim czasie- odpar admira protekcjonalnym tonem. - Przecie i tak nie moemy i
nawet nie chcemy zrezygnowa ze wsppracy z panami. A ludzie, ktrzy wyrusz w przeszo...
- Biedacy- szepn Fleissiger.
- S to wycznie ochotnicy- wyjani admira.- Pozwoli pan, profesorze, e o ludzi i materia zatroszcz si
sam. Nawiasem mwic, nie rozumiem paskich obiekcji. Nie bdziemy szczdzi ani wysikw ani kosztw,
eby mc sprowadzi z powrotem naszych chopcw po wykonaniu zadania, bez wzgldu na to, gdzie i w
jakim okresie bd si aktualnie znajdowa. Oczekuj te przy tym waszej pomocy, Panowie. Bardzo mi na
tym zaley. Marynarka Wojenna buduje wanie w ramach owego projektu olbrzymi obiekt. Zostanie on
umieszczony w wodzie na gbokoci czterdziestu metrw w pobliu naszej bazy na pnocno-wschodnich
Bermudach. Bdzie to wystarczajca odlego od ldu, aby ewentualne wiksze anomalie grawitacyjne nie
wywoay trzsienia ziemi. Owa inwestycja powstanie wycznie po to, aby odwrci dziaanie generatora
Fleissigera i w ten sposb utworzy negatywne pole Kafu'a. Wtedy stanie si moliwe przetransportowanie
materii z przeszoci do teraniejszoci.

- A czy pan wie w ogle, co to jest pole Kafu'a?- zapyta Fleissiger osupiay. - To przecie wykracza poza
zakres moich kompetencji- oburzy si Francis, spogldajc przy tym bezradnie na Hollistera i Bargera.
- Pole Kafu'a to sztucznie wytworzona anomalia grawitacyjna, zdolna wykluczy z naszego wszechwiata
materi i przenie j w czasie, o ile natenie pola osignie warto krytyczn. Natomiast nadwyka energii
grawitacyjnej, powstaa dziki anomalii, niweluje si w przestrzenno-czasowym kontinuum w kierunku
przeszoci jako fala poduna. W zalenoci od tego, jak dua jest ta nadwyka wzgldem materii, tym dalej
w stron przeszoci owa materia zostaje przetransportowana, a z wszechwiatem czy si ona ponownie
wtedy, gdy zniknie ju fala nona ze wzgldu na zuycie nadwyki energii. Czynnikiem decydujcym w
owym procesie niwelowania jest fakt, e przebiega on w kierunku przeciwnym- i tylko takim- do przebiegu
czasu. Czy pan to rozumie, sir?
- A wic nieche pan odwrci ten cholerny efekt- zawoa porywczo admira
- Pozwol sobie zauway, sir - odezwa si ostronie Kafu - e z takim samym skutkiem mgby pan
usiowa uzyska ld, stawiajc garnek wody na rozgrzany piec.
Fleissiger poderwa si z miejsca, odpychajc krzeso. piesznym krokiem podszed do automatu z wod
pitn, drcymi rkoma napeni plastikowy kubek i wypi wszystko apczywie jednym haustem, jak czowiek
konajcy z pragnienia.
- Za oknami raptem przejrzao soce, a krople deszczu, wiszce jeszcze na szybach, rozszczepiy wiato
na setki byszczcych czsteczek.

Cz III
AKCJA W ZACHODNIEJ KOTLINIE
OCHOTNICY
Waciwie Steve Stanley nie umia sobie wytumaczy, dlaczego tak jest, ale
kiedy tu pod wieczr wezwa go do siebie genera Snydenham, opanowao go jakie ze przeczucie.
-Musz z panem porozmawia, majorze. Prosz przyj do mnie.
- Tak jest, sir.
Steve woy mundur, uczesa si, po czym poszed w stron baraku dowdcy. Soce stao ju nisko na
zachodzie, ale nadal prayo bezlitonie. Gdzie w samononych halach montaowych, pokrytych powok o
barwie ochronnej, warczay silniki bombowca, zapuszczone na prb. Po polu wzlotw przecigaa wanie
trba powietrzna, podobna na tle granatowego nieba do szarego kbu dymu, powyginanego niczym upiorna
czelu, gwatownie zmniejszya swa objto, po czym napczniaa ponownie, kiedy na maym wzniesieniu
znalaza dla siebie er. Gorce, suche powietrze pustynne miao zapach poncej nafty i rozgrzanej gumy.
Po drugiej stronie pasa startowego stao tu obok siebie pi migowcw, ich wskie opaty wirnikowe
wisiay bezwadnie, koyszc si pospnie na wietrze jak abstrakcyjne, stalowe upierzenie.
Steve zapuka do drzwi baraku i wszed do rodka.
- Witam, majorze- odezwa si Snydenham, obnaajc w umiechu protez z szerokimi, zbyt biaymi
zbami, po czym wadczym gestem wskaza wytarty, zielony fotel skrzany stojcy przy biurku. By to
wysoki, chudy mczyzna dobiegajcy ju szedziesitki, o siwiutekich, zadziwiajco dugich jak na
wojskowego tej rangi wosach, starannie pielgnowanych, rwnie biaych sumiastych wsach, sprawiajcych
na tle pocigej, opalonej twarzy wraenie, jak gdyby zostay naklejone, oraz niezwykle szerokich ustach.
Sadzc po jego penych, niemal grubych wargach, by smakoszem, jednake gbokie bruzdy, cignce si
od jego wydatnego nosa a po kciki ust, wiadczyy wymownie, e choroba wrzodowa odka daa mu si
ju wielokrotnie we znaki.
- Nieche pan usidzie, majorze Stanley - powiedzia z umiechem, odgarniajc z czoa niesforny lok.
- Dzikuj sir- odpar Steve, zanurzajc si w olbrzymim fotelu. Kadc rce na potnej, grubej porczy
fotela poczu si raptem may.
- Wszystko wskazuje na to, e dla was, astronautw, znalaza si znowu praca - zacz genera, powiewajc
wymownie jakim dokumentem. - Wal prosto z mostu, o co chodzi - pomyla Stanley, usiujc zerkn na
nagwek pisma, ale bez powodzenia. Dwikoszczelne szyby baraku zredukoway warkot silnikw do
jkliwego echa, ale Steve'a drani i ten dwik. Z drugiej strony pasa startowego leniwie przesuwao si
stado owiec. Nie byo jednak wida pastucha.
- Zobaczymy si ponownie albo za tydzie, albo za pi lat - oznajmi lakonicznie Snydenham. -Tak
przynajmniej pisz ci z NASA.
Czyby oznaczao to wysanie statku z ludzka zaoga na Marsa? Pogoski, jakoby Rosjanie przygotowywali
ekspedycj, nigdy nie ucichy, a NASA rozpowszechnia je wiadomie. Rzd nie mg si jednak
zmobilizowa do adnej wicej decyzji, zwolennicy zwoki mieli zreszt chyba racj, gdy starty odbyway
si wprawdzie jeden po drugim, ale z Bajkonuru nie wystrzelono poza orbit ziemsk adnego statku z

ludmi na pokadzie. A moe jednak ci, ktrzy zalecaj zwok, myl si?
- To ju wszystko, co zdoaem zrozumie z listu, majorze Stanley - odezwa si Snydenham. -Jest jeszcze
bilet na samolot do Miami.
- Dzikuj, sir- skin gowa Stanley, chocia nie bardzo wiedzia, za co waciwie ma by wdziczny.
- NASA poszukuje ochotnikw, najwidoczniej szykuje si co wielkiego. Jest pan ju dziewitym pilotem, z
ktrego musz zrezygnowa.
- Aha - Steve poczu lekkie rozczarowanie.
- Mam nadziej, e w przyszym tygodniu zobaczymy si znowu, majorze.
- Jeeli pan sobie tego yczy, sir, nie przyjm tej propozycji- powiedzia Steve.
Genera wbi w niego wzrok. Udao mu si nawet umiechn i jednoczenie z lekka nagana zmarszczy
czoo.
- Nie, nie, majorze. Niech pan postpi tak, jak si tego od pana oczekuje, chyba e miaby pan istotne
powody, aby odmwi. Jakkolwiek nie wypoyczam pana chtnie, gdy jest pan tu jednym z najlepszych, to
jednak jest pan wykwalifikowanym astronaut, a nauka i trening kosztoway niemao. Skoro jest pan im
potrzebny, to nie mona ich zawie.
Po tych sowach wsta. Stanley poderwa si z fotela i zasalutowa, jednak genera nie odda honorw.
Przyjacielskim gestem wycign ku niemu nad biurkiem opalon do, ktr Stanley pochwyci i potrzsn
serdecznie.
-Niech pan si trzyma, Steve.
- Postaram si, sir.
Po powrocie do swojego pokoju Steve rzuci na plastikowy blat maego biurka bilet lotniczy i dokumenty, po
czym wlepi w nie wzrok. Dopiero po duszej chwili pooy kurtk na ku i usiad, podstawiajc twarz pod
orzewiajcy powiew z wentylatora obracajcego si pod sufitem.
Od pewnego czasu przesta ju liczy na to, e kiedykolwiek zostanie reaktywowany jako astronauta. Zblia
si wanie do czterdziestki i chocia fizycznie znajdowa si w doskonaej formie, to najlepsze lata mia ju
poza sob. Zdawa sobie z tego spraw i fakt ten nie przepenia go gorycz. Szczcie jak dotd sprzyjao
mu, chocia nigdy nie czu si szczeglnie szczliwy. W modoci wyuczy si zawodu pilota, nastpnie
przeniesiono go na wysp Guam. Byy to czasy, kiedy argumenty Johnsona skierowane przeciw
Wietnamowi Pnocnemu stay si tak wakie, i udwign je mogy ju tylko potne B-52; kiedy Stary
Henry Spryciarz doby swj zaczarowany rg, a Stary Richard Spryciarz zada w niego mocno, chocia
faszywie, a wkrtce rozpocz si w wielki, kosztowny capstrzyk uwieczony kacem-gigantem, chopcy za
powrcili do swych domw o dziesi straconych bezpowrotnie lat za pno - przynajmniej ci, ktrzy byli w
stanie wrci.
Steven B. Stanley nie cierpia swojego drugiego imienia Benedykt na szczcie mg powrci. Lata na B-1,
ale kiedy wiosn 1977, po fiasku rozmw SALT II, Stany Zjednoczone za prezydentury Cartera przystpiy
ze zdwojon energi do zbroje, stawiajc na bezzaogowe "Cruise-Missile" i rezygnujc z kosztownych B-1,
Steven zgosi si na ochotnika do NASA, gdzie wanie poszukiwano dowiadczonych pilotw do czwartej
generacji astronautw. Nazwa "astronauci" bya w tym przypadku czystym eufemizmem, w NASA ksztacio
si bowiem pilotw, ktrzy latali nie wyej ni 100 km nad atmosfer ziemsk. Ludzi mamiono jednak
ustawicznie majc si rzekomo odby ekspedycj na Marsa - odpowiedzi na radziecki plan wysania
zaogi na Czerwona Planet.
Ju w 1977 roku amerykaska suba wywiadowcza przekazaa informacj o olbrzymich zamwieniach
przekazanych przez rzd radziecki przemysom cikiemu i elektronicznemu, nie zwizanych bezporednio
ze zbrojeniami ani z wytwarzanym na szeroka skal "Backfire". Od tego momentu zaczy mnoy si
pogoski o radzieckiej ekspedycji na Marsa. Poniewa obydwa ldowniki Viking wysane przez USA w 1976
roku nie przyniosy oczekiwanych dowodw istnienia ycia na Marsie, a nawet, wprost przeciwnie,
dostarczyy egzobiologom, chemikom i geologom caa mas nowych zagadek, liczni naukowcy, w tym
rwnie ci znaczcy, zaczli domaga si wysania na t planet ekspedycji zaogowej. W NASA
podchwycono ochoczo te argumenty i rozpoczto haaliw propagand, gdy jej szefowie czekali tylko na
zacht ze strony przemysu, aby uruchomi swoje manekiny w Waszyngtonie i odwiey oklepane piewki
w stylu "presti USA", "honor narodu" czy inne. Wygrzebano z lamusa plany zmarego von Brauna, do ich
realizacji zabrano si jednak bez wikszego przekonania. Zamwienia przekazane przemysowi nie byy
nawet godne uwagi: szkice, rozwizania alternatywne, kosztorysy. Kongres by skpy. Nikt nie wierzy tak
naprawd w sens wycigu na Czerwona Planet, tym bardziej, e trudno byo ustali ze stuprocentow
pewnoci, czy aby na pewno Rosjanie przystpili na serio do prb. Kongres skpi nie bez powodu, ale
jedynie nieliczni wtajemniczeni wiedzieli, e pienidze pyn od dawna innymi kanaami, ktre przypominay
worki bez dna.
W 1982 roku rozpoczy si regularne loty krtkiego zasigu, a laboratorium kosmiczne podjo na nowo
swoj dziaalno. Kiedy wkrtce potem start na Marsa sta si bardziej realny, a Rosjanie nie czynili nic, co
pozwolioby wysnu wniosek, e przystpuj do lotw zaogowych, Stany Zjednoczone zamroziy na pewien
czas cakowicie wszelkie plany wysania zaogowej misji midzyplanetarnej. Bezczynno strony radzieckiej
bya niewytumaczalna. Wojskowi zajmujcy si projektem chronotronu oceniali sytuacj jako coraz bardziej

niepokojc i nawoywali do popiechu. Przypieszono wic tempo budowy klatek, poszerzono te sztab
naukowcw.
O wszystkich tych wydarzeniach Steve B. Stanley nie mia oczywicie zielonego pojcia. Czu tylko, e rzd
przesta interesowa si lotami kosmicznymi, wiedzia te, e redukuje si stale personel naukowy i
techniczny. Wiele razy wchodzi na orbit wraz z grup naukowcw, aby po okresie postoju przy
laboratorium kosmicznym powrci na Ziemi z grup innych naukowcw. W 1983 roku zakoczy swoja
karier w NASA; praca przestaa go satysfakcjonowa. Dwadziecia godzin testu oraz sprawdzania
przyrzdw i wskanikw, a po niecaej godzinie lotu pierwsza cz misji dobiega koca. Po kolejnych
dwch godzinach wypenionych podobnymi czynnociami powrt na Ziemi. Ju po trzecim tego typu locie
Steve poczu si jak dorokarz, szykanowany przez nerwowych metalurgw, biologw, geografw,
meteorologw i astronomw, z ktrych wikszo troszczy si jedynie o dane techniczne i cao urzdze,
jego samego natomiast wini za kada usterk maszyn. Kiedy podczas szstego lotu oprni latryn w
powietrzu, gdzie zapona jak ognisko, zrozumia, e musi podj t decyzj. I tak powrci do Air-Force
jako instruktor lotnictwa, nie on jeden zreszt.
W ten oto sposb znalaz si przed dwoma laty w Nowym Meksyku.
Bilet lotniczy wystawiony by na pitek, Steve mia wic jeszcze dwa dni na zaatwienie wszystkich
formalnoci. Swoje rzeczy pomieci bez trudu w dwch metalowych walizkach i torbie podrnej. Nazajutrz
po poudniu zadzwoni do Lucy, z ktr od p roku utrzymywa blisze kontakty. Bya to bystra kobieta
dobiegajca czterdziestki, o rudawych wosach i wyzywajcych zielonych oczach rozstawionych moe nieco
za szeroko. Pracowaa jako sekretarka u pewnego adwokata.
Steve odebra swoje dokumenty, po czym poprosi w bazie lotnictwa o podwiezienie go jeepem do miasta,
skd uda si takswk do kancelarii adwokackiej.
Jak wikszo mczyzn, ktrym natura poskpia wzrostu, Steve wola kobiety wysokie, a Lucy z uwagi na
swoje 179 cm cakowicie odpowiadaa jego gustom. Nazywaa go artobliwie "Frankie-boy" z powodu
nieznacznego podobiestwa do Franka Sinatry z okresu takich filmw jak "Std do wiecznoci" i upieraa si,
e z pewnoci w jego yach pynie woska krew. Steve nie mg sobie wprawdzie wyobrazi, w jaki sposb
Woch mgby zbdzi do tak pobonej rodziny baptystw, jakimi byli Stanleyowie, musia jednak przyzna,
e co w tym musi by. Jego rodzice w latach modoci przebywali czsto w Europie. Matki nie mg ju
sobie przypomnie, zna j waciwie tylko z opowiada ojca. Zgina w wypadku, kiedy nie mia jeszcze
dwch lat. W pamici zachowa tylko brzmienie jej gosu -jasne, czyste, melodyjne, przywodzce mu na
myl, nie wiadomo dlaczego, barwne jesienne listowie i zapach przejrzaych owocw w bezwietrzne
soneczne popoudnie.
Steve zamierza zaprosi Lucy na posiek, a potem do baru, ale ona upara si, e ugotuje co sama.
Pojechali wic jej volkswagenem po zakupy, po czym Lucy przygotowaa potraw z kuchni meksykaskiej:
bardzo smaczn i piekielnie ostr. Kiedy siedzieli ju przy drugiej butelce "Los Reyes", spojrzaa na niego
byszczcymi, zielonymi oczyma. -Benedykcie- odezwaa si (zawsze zwracaa si do niego w ten sposb,
kiedy chciaa nada rozmowie ton bardziej formalny-musisz sam wiedzie, co robisz. To twoja praca i musi
sprawia ci satysfakcj. Za nic na wiecie nie chciaabym aby mia uczucie, e przeze mnie zrezygnowae
z czego wspaniaego. Nie przyniosoby to nic dobrego ani tobie, ani mnie.
- Posuchaj, Lucy. Nie chciabym podejmowa adnej decyzji, zanim nie skonsultuj jej z...
Szybkim ruchem nakrya jego do swoja i spojrzaa na niego z umiechem, w ktrym widnia cie smutku. Przecie zdecydowae si ju dawno. Nie chcesz tylko przyzna tego przed sob samym.
- Ale Lucy, ja...
- My oboje, stare uparte osy, nie nadajemy si i tak do jednego zaprzgu. Spojrza na nie bezradnie, ona
za dodaa:
- Zadzwo do mnie z przyldka. Powiedz mi, jak sprawy stoj, ebym wiedziaa co i jak.
Kiedy nad ranem leeli obok siebie wyczerpani, Steve Benedykt zacz zastanawia si, czy nie przypadoby
mu bardziej do gustu miejsce obok Lucy w jednym zaprzgu, ni wszystko, co oferuje mu NASA. Zanim
jeszcze nasta dzie, oboje zapadli w krtki, mocny sen.
Kiedy Steve otworzy oczy, Lucy bya ju w biurze. Uatwiaa mu sytuacj, chciaa mu ja uatwi, zawsze bya
taka. Nie pieszc si, zjad niadanie, wbrew przyzwyczajeniu zapali papierosa, nastawi pyt z wosk
muzyk wykonywan na lutni, po prostu pierwsz lepsz pyt z brzegu, potem wsta, obejrza widokwki z
Meksyku i Europy, z Sycylii, Krety i Rodos - wszystkie, ktre Lucy przypia do ciany. Nieustannie
powracay te same myli, ogarn go dziwny niepokj, ktrego przyczyny nie potrafi sobie wytumaczy.
Czu si tak samo jak wtedy, kiedy przeniesiono go na wysp Guam. Na krtko przedtem umar jego ojciec.
Rak puc.
Ze wstrtem Steve zgasi drugiego papierosa, wynis do kuchni naczynia z wieczora i pozmywa je.
Nastpnie ubra si, wzi swoje walizki oraz torb i uda si na lotnisko.
Przyby tam za wczenie. Samolot z Miami by opniony z powodu burzy szalejcej nad Zatok o ponad
dwie godziny. Lot powrotny mia przebiega nie nad Houston, lecz Memphis.
Steve zadzwoni do Lucy i poegna si z ni. Bya wanie bardzo zajta, co nie zmartwio go zbytnio.
Wreszcie o godzinie 16 maszyna wystartowaa. Kiedy wyldowaa w Miami, zapad ju zmrok. Steve
wysiad z samolotu, a po suchym powietrzu Nowego Meksyku klimat Florydy uderzy go w twarz jak zwilony

rcznik.
Przy wyjciu z lotniska podszed do niego mczyzna w cywilu.
- Major Stanley?- zapyta.
- Tak, to ja.
-Prosz uda si ze mn.
- Ale mj baga...
- Tym prosz si nie martwi. Poprosz o paski bilet, majorze.
- Ale...
- Nazywam si Walton, porucznik Alan S. Walton z Marynarki Wojennej, czasowo odkomenderowany do
NASA. Czekamy na pana ponad dwie godziny. - Samolot mia opnienie.
- Wiemy o tym, majorze.
Porucznik Walton nalea najwidoczniej do wojskowych cwaniakw. Steve uwiadomi sobie, e w oficer
Marynarki nie przypad mu do gustu. Jak gdyby czytajc w jego mylach i chcc zatrze niemie wraenie,
porucznik spojrza na niego z umiechem, ale by to umiech mizerny.
Z rwnym skutkiem zamraarka moe stara si o wywoanie wraenia ciepa, pomyla zoliwie Steve. Jak
do tego doszo, e oficerowie Marynarki wspdziaaj z NASA? Wprawdzie, dowdztwo Marynarki od
dawna ju werbowao szczury ldowe i pilotw latajcych na krtkich dystansach, sprzedajc ich korzystnie,
nowoci jednak by fakt dostarczania przewodnikw dla astronautw z NASA. Jeeli Marynarka poszukuje
teraz ludzi do swoich eksperymentw, to trafia tym razem pod zy adres. Steve przysig sobie w duchu, e
w takim razie wrci do Albuquerque najbliszym samolotem.
Jego przewodnik wprowadzi go do pomieszczenia w starszej czci lotniska, przeznaczonej zazwyczaj dla
tranzytowych pasaerw drugo- i trzeciorzdnych linii lotniczych. Znajdowao si tam ju okoo 50 mczyzn.
Siwy kelner, wygldajcy w swych jasnych gabardynowych spodniach, czerwonej kurtce i karbowanych
butach na wycofanego z obiegu cyrkowca, sprzta puste butelki po coca-coli i puszki po piwie, oprnia
popielniczki, po czym oddali si dostojnie.
Steve rozejrza si, szukajc jakiej znajomej twarzy, gdy nagle usysza okrzyk:
- Powinienem by si od razu domyli, e zwerbuj te starego Steve'a. Trudno byo nie pozna tego gosu!
To Jerome Bannister, z ktrym razem
ksztacili si kiedy w NASA; wysoki, barczysty mczyzna po czterdziestce o wystajcych kociach
policzkowych, byszczcych czarnych oczach i cerze, jak maj tylko piknisie z reklamwek Marlboro.
Serdecznie poklepa Steve'a po ramieniu. Od ich ostatniego spotkania upyny ju co najmniej dwa lata.
Bannister zrezygnowa z pracy w NASA w tym samym czasie, co Steve, po czym zaangaowa si w
prywatnej szkole w Tucson jako nauczyciel lotw. Zamierza uskada sobie tak sumk, aby mc zaoy
wasn szko lotnicz.
Bannisterowi towarzyszy mody, nieco korpulentny blondyn, na ktrego rowej twarzy widnia pogodny,
troch jakby gupkowaty umieszek.
- Harald Olsen - przedstawi go Bannister. - Najlepszy mechanik lotniczy, jakiego kiedykolwiek poznaem.
Daj mu do rki narzdzia i zostaw troch czasu, a zrobi samolot nawet z autobusu.
Mody blondyn przytakn z zachwytem i zachichota. Jego reakcja zaskoczya Steve'a do tego stopnia, e
przez dusz chwil nie mg oderwa od niego wzroku. Dopiero potem kiwn mu przyjanie gow. Jaki
dziwak, pomyla, albo nawet pomylony. To ciekawe, Jerome by zazwyczaj niezwykle wybredny jeeli
chodzi o dobr przyjaci, nie szafowa te pochwaami. Moe troch wypili?
Dopiero teraz uwiadomi sobie, e odczuwa pragnienie, nie byo mu jednak dane zamwi cokolwiek.
Zebrani czekali najwidoczniej ju tylko na niego, gdy niemal natychmiast zaprowadzono wszystkich do
dwch autobusw, ktre dowiozy ich do oczekujcej na uboczu starej 737, maszyny czarterowej linii
Eastern Airways.
Samolot wystartowa niezwocznie i ju wkrtce ujrzeli w dole barwne wiata hojnie iluminowanego Miami.
W nastpnej chwili maszyna skrcia na pnoc.
- Nie domylasz si przypadkiem, co nas czeka?- zapyta Steve Jerome'a. Bannister cign wargi i z
namysem potrzsn gow. -Sam mylaem ju o tym wiele razy, ale bez skutku.
- Mars? - W tym samym momencie, kiedy Steve zada to pytanie, zda sobie spraw, jak bezsensowny jest
jego pomys. O tym dowiedziaby si ju dawno! Jerome obrzuci go badawczym wzrokiem.
- Naprawd tak mylisz?
- Waciwie nie- przyzna Steve.
- Spjrz na tych ludzi- szepn Jerome. -Cz z nich znam. Kilku pilotw z dowiadczeniem bojowym, kilku
bez, kilku po przeszkoleniu astronautycznym, ale wikszo to zieloni, caa masa technikw, nawet dobrych,
ale nie majcych nawet pojcia o rakietach, nie mwic ju o lotach kosmicznych. Poza tym ta Marynarka
Wojenna; widz tu kilku oficerw stamtd, dobrzy fachowcy. Wyglda na to, e to oni inicjuj wszystko. Czy
moesz mi wytumaczy, Steve, dlaczego Marynarka Wojenna miaaby zainteresowa si Marsem?
- Moe zamierza wysa na tamte wody kilka kutrw torpedowych - powiedzia Steve.
Jerome nie podchwyci artu. Potrzsn tylko zdecydowanie gow, po czym zamyli si.
Na przyldku czekao ju mrowie opiekunw, ktrzy zaprowadzili ich od razu do pospnego pomieszczenia
rozjanionego tawymi wietlwkami, rozdali bony na posiki i napoje oraz przydzielili kwatery. Nastpnie

sfotografowano kadego aparatem Polaroid, ktry w cigu sekundy wyrzuca z siebie zadrukowany kartonik
plastikowy z kolorowym zdjciem na odwrocie. Na kartonik wpisywano nazwisko i stopie wojskowy, po
czym kady delikwent otrzyma aktwk z przyrzdami do pisania, z wytoczonym na niej emblematem
NASA. Pod nim widnia napis: "SYMPOZJUM - NOWE CELE NAUTYKI".
Steve nie ukrywa zdziwienia, nie mg sobie bowiem wyobrazi, aby mia co wsplnego z celami nautyki,
uda si jednak posusznie do wyznaczonego apartamentu. Bya to jedna z licznych przypominajcych baraki
budowli w stylu bungalowu. Wkoo wznosiy si wysokie drzewa eukaliptusowe i rozcigay zadbane trawniki
i kwietne rabatki. Od nieba, rozjanionego byskawicami, odcinay si ciemnymi sylwetkami potne, stare
rampy startowe programu Apollo- pomniki przeomu, czciowo odzyskane ju z powrotem przez dungl.
Powietrze byo ciepe i wilgotne; licie wisiay w bezruchu. Gdzie w pobliu haasoway aby.
Steve by zmordowany do cna. Wzi gorcy natrysk, bez ubrania rzuci si na ko i w cigu kilku sekund
zapad w kamienny sen.
W czwartek w godzinach przedpoudniowych uczestnicy sympozjum spotka si w obszernej sali posiedze
w Centrum Lotw Kosmicznych.
Dua liczba czonkw zjazdu zdziwia Steve'a; liczc pobienie byo ich od 160 do 180 osb, w tym dwa
tuziny kobiet.
Krokiem dumnym jak paw w imponujcym mundurze admiralskim, wszed na sal Francis - wysoki,
szczupy, siwy mczyzna. Otaczay go jakie grube ryby z dowdztwa Marynarki i ich adiutanci, grupa
cywili, najwidoczniej z NASA, gdy ci wanie mieli w zwyczaju wytwarza wok siebie atmosfer
tajemniczoci, oraz kilku agentw wywiadu, udajcych ludzi obojtnych, niezainteresowanych sytuacj. Caa
ta grupa zasiada przy dugim stole prezydialnym, obrzucajc raz po raz zaciekawionym spojrzeniem
publiczno i rozkadajc przed sob papiery.
- Wyglda to na jakie ekstra przedstawienie- mrukn Jerome, siedzcy obok Steve'a. Nastpne miejsce
zaj Olsen.
- Coraz bardziej jestem ciekaw, do czego to wszystko zmierza- szepn Steve.
- Nie podoba mi si to- pokrci gow Jerome, a widoczna na jego twarzy niech nasilia si, kiedy w
Francis przesadnie sprystym krokiem wszed na podium, wspar si domi o pulpit midzy gwiadzistym
sztandarem USA a flag NASA, po czym z ujmujcym umiechem, ktry u niego wyglda raczej na grymas,
pozdrowi wszystkich obecnych w imieniu Marynarki i NASA. Nastpnie pochyli si nad mikrofonem i
wygosi niemal trzydziestominutowe przemwienie, ktre nie zawierao jednak nic konkretnego oprcz
zapewnie i chodzi o "honor narodu", e zgromadzono tu jego "najtsze gowy", po to, by "day z siebie
wszystko w imi przyszoci tego kraju". W jednym tylko momencie mwca pozwoli sobie na udzielenie
rzeczowej wskazwki: ot misja, ktr ich obarczono, ma trwa przypuszczalnie pi lat, w tym za okresie
wykluczony bdzie wszelki kontakt z ojczyzn.
- Przepraszam, sir- zapyta kto z sali. - Czy naley przez to rozumie, e w trakcie tych piciu lat nie bdzie
z Ziemi rwnie cznoci radiowej?
- Prosz bez komentarzy - odpar admira. - Powtarzam: Podczas trwania misji, a wic w cigu piciu lat, nie
bdzie adnego kontaktu z ojczyzn.
- Sir- pytajcy nie dawa za wygran -czy kontakt z Ziemi bdzie niemoliwy dlatego, e wzgldy
techniczne... ,
- Prosiem ju: bez komentarzy - powtrzy admira Francis, nieco zirytowanym tonem. -Panie i panowie,
wszyscy rozumiej z pewnoci, e na obecnym etapie naszego planu nie jestem w stanie udzieli
jakichkolwiek konkretnych informacji. Plan jest cile tajny. Dopiero kiedy kady z pastwa wypowie si
pozytywnie - a na to jest czas do jutra- bd mg udostpni kilka dalszych wskazwek na temat
oczekujcego nas zadania.
Po sali rozszed si szmer oburzenia, rozlegy si okrzyki "Nie bdziemy kupowa kota w worku"!
- Panie i panowie- admira podnis gos. -Panie i panowie, przyznaj, e stawiam wszystkich przed
niezwykym dylematem. Nie ma tu jednak adnego ryzyka, ktre by przewyszao normalne ryzyko w
zawodzie kosmonauty. Dla bezpieczestwa uczestnikw wyprawy uczynimy wszystko, co w ludzkiej mocy.
Rcz za to. -Odczeka chwil i dopiero gdy wrzawa na sali ucicha, mwi dalej: - Wikszo tu obecnych
moe wykaza si najrnorodniejszymi zawodami technicznymi i naukowymi, jest zatrudniona w
jednostkach technicznych Si Powietrznych, Marynarki Wojennej i Armii. Jedna cecha jest wsplna: wszyscy
s stanu wolnego, ewentualnie rozwiedzeni i nie maj rodzin, mog wic swobodnie podejmowa
najistotniejsze nawet decyzje.
Umiechn si triumfalnie, po czym wyjania dalej: - Chciabym w tym miejscu doda tylko jedno- pochyli
siw, krtko ostrzyon gow, jak baran szykujcy si do szary. - Wezwalimy wicej ludzi, ni
potrzebujemy. Przynajmniej w pocztkowym okresie. Dlatego kady z was, kto w najdrobniejszym chocia
stopniu powtpiewa, czy podoa, to znaczy ta osoba, ktra czuje, e nie potrafi powiedzie "tak" z penym
przekonaniem, powinna odda swoj legitymacj. Nikt takiej osoby nie potpi, ani nie bdzie mia jej tego za
ze, nikt te nie zapyta o powd odmowy. Decyzja naley cakowicie do was, panie i panowie.
Francis wysun podbrdek do przodu i wyzywajco powid wzrokiem po obecnych. Wyraz jego twarzy
zadawa kam wypowiedzianym przed chwil sowom.
- Jeeli jednak decyzja wasza bdzie pozytywna, panie i panowie - odezwa si znowu po chwili - i wszyscy

zjawi si tu jutro o godzinie 10, waszym udziaem stanie si tajemnica i obowizywa was bd
najcilejsze rygory bezpieczestwa oraz zwizane z tym ograniczenia. Bd pastwo zatrudnieni albo jako
personel latajcy albo jako obsuga naziemna. A co najwaniejsze- tu Francis podnis gos, jakby goszc
uroczyst apoteoz- poznaj pastwo to wzniose uczucie przynalenoci do elity, ktra dokona rzeczy do
tej pory niewyobraalnej. Wykonujc swoj misj zagwarantuj pastwo bezpieczestwo i dobrobyt swojej
ojczynie, oraz utoruj drog ku lepszej, penej chway przyszoci tego kraju, wiata Zachodu, tradycji
chrzecijaskiego Zachodu, a nawet caej cywilizacji. Dzikuj wszystkim, panie i panowie.
Jerome wpatrywa si w Steve'a z wyrazem osupienia na twarzy.
- O, Boe! - jkn Olsen. - Przecie to byo kazanie wzywajce do krucjaty! Lepszego nie wygosiby sam
wity Bernhard.
Jerome spojrza pytajcym wzrokiem na Steve'a. -Kto?
- Bernhard von Clairvaux, agitator chrzecijastwa z XII wieku. Mobilizowa przeciw Saracenom cae rzesze
rycerstwa- wyjani Steve.
- Sysz ju to pobrzkiwanie- skin gow Jerome. -Od Teheranu i corocznych kryzysw naftowych jest to
bardzo znajomy dwik.
- Sdzisz, e na to si zanosi? Jerome unis bezradnie ramiona.
- Czy kto z was wie, o co mu chodzio, kiedy mwi o tym torowaniu drogi?- zapyta Steve, kiedy siedzieli
ju w apartamencie Bannistera przy kilku butelkach szkockiej.
- Nie jestem przecie robotnikiem budowlanym- mrukn Geoffrey "Mojesz" Calahan, ktry oparty plecami o
drzwi u spokojnie gum i porusza leniwie szklank whisky z kostkami lodu. By to jeden z tych wysokich
jak drzewo Murzynw, jakby specjalnie wyhodowanych do rozgrywek w koszykwk.
Oprcz niego, Jerome'a, Steve'a i Olsena obecny by jeszcze Paul Loorey. Przyjecha z torb podrn
wypchan butelkami whisky, zna bowiem stosunki panujce na przyldku jeszcze z dawnych czasw,
zdy wic zebra swoje dowiadczenia. -Chopcy, tu wysusza si nie tylko mokrada- powiedzia, kiedy
przyjli jego zaproszenie na kieliszek czego mocniejszego. -W razie czego musielibycie przejecha sto
mil, eby napi si troch.- Podobnie jak Steve i Jerome, on rwnie by pilotem latajcym na krtkich
dystansach, wytrzyma jednak o rok duej ni oni, zanim powrci do suby w Sitach Powietrznych.
Steve podnis wzrok i napotka spojrzenie bursztynowych oczu Calahana, ktrego pozna zaledwie kilka
minut temu. Mojesz spuci ogolon gow, przesta u gum i szybkim ruchem upi nieco z kieliszka.
- A co bdzie potem, kiedy utoruje si ju t tajemnicza drog? -zapyta Steve.
- Czowieku- odezwa si Mojesz. Jego bursztynowe renice przesuny si kilkakrotnie w jedna i drug
stron, zanim skupiy si na nim. -Nie wiesz? Bdzie coraz lepiej, coraz lepiej, coraz lepiej! Co ty na to,
Paul?
Paul Loorey, mczyzna po trzydziestce o wiecznie zirytowanym wyrazie twarzy, nieznacznie niszy od
Steve'a ale mocno zbudowany, wzruszy ramionami, niezdecydowanie j obraca w palcach kieliszek i
opad z powrotem na ko.
- Co nieco z tego, o czym si mwi, doszo do mnie - powiedzia z widocznym ociganiem Jerome. Najbardziej prawdopodobna jest pogoska o jakim projekcie, nad ktrym Marynarka Wojenna pracuje w
najgbszej tajemnicy ju od wielu lat. Jest to jaki cholernie skomplikowany program zwizany z falami
grawitacyjnymi, sztucznymi anomaliami grawitacyjnymi i tak dalej.
- Sztucznymi anomaliami grawitacyjnymi?- zapyta Mojesz zaskoczony. - C to takiego?
Jerome wzruszy ramionami. -Nikt nie wie tego dokadnie. Trudno tu co wydedukowa.
- A wic to na pewno to- wtrci Mojesz.
- Zakcenia w grawitacji, przezwycienie jej praw, anomalie i interferencje fal grawitacyjnych... - rozmyla
na gos Steve. Czu ju w yach to zbawienne ciepo, jak zwykle po whisky. Cae popoudnie przelea w
socu za bungalowem, dopki niebo nie zasnuo si chmurami. Przemarz troch, teraz za alkohol zacz
robi swoje.-A NASA macza w tym wszystkim palce- doda, pogwizdujc przez zby.
- Co to oznacza? - zapyta Harald Olsen.
- Grawitacja oznacza materi- wyjani Loorey, wznoszc palec do gry -a materia oznacza grawitacj. Co
znaczy anomalia grawitacyjna dla materii?
- A co dzieje si z t materi? - zapyta Harald.
- Powiedz raczej, jak znaczna jest ta anomalia- wtrci Mojesz.
- Sdzc po iloci energii zuytej w tym celu, anomalia nie jest maa- wyjani Jerome. -Naley ja podobno
oblicza w gigawatach.
- Co takiego?- Harald patrzy na nich wstrznity.
- Anomalia grawitacyjna oznacza dla materii tyle- Loorey nie traci spokoju -e w przypadku ekstremalnym
staje si ona niezwykle dua, lub te zanika cakowicie.
Harald Olsen, upijajcy co jaki czas yk z kieliszka, manipulowa gorczkowo przy swoim kieszonkowym
kalkulatorze i notowa co na papierze. Wreszcie unis osupiay gow.
- A wic dokd? - zapyta.
- Wanie, dokd? - powtrzy Loorey.
Raptem umilkli wszyscy. Urzdzenie klimatyzacyjne zdawao si teraz pracowa niezwykle gono, jakby co

zepsuo si w nim.
- No c- odezwa si Jerome, rozlewajc do kieliszkw resztk z butelki. -A wic kto si zgadza?
- Ja- wykrzykn piesznie Harald Olsen. -Nareszcie co nowego.
- Skoro nalez ju i tak do elity narodu-powiedzia Mojesz, naladujc gos Francisa-nie mog chyba
uchyli si od spenienia obowizku wobec ojczyzny, ktra mnie wzywa.
- Tak wanej sprawy nie moemy pozostawi tym gbom z Marynarki Wojennej- uzupeni Loorey. -Poza
tym zaczyna mnie to intrygowa.
- A ty, Steve? - zapyta Jerome. '
Steve wzruszy ramionami. - A ty? - odparowa.
Jerome pooy mu do na ramieniu. -Wydaje mi si, e w tej sytuacji nie powinienem zostawia was
samych. W kocu chodzi przecie o tradycj chrzecijaskiego Zachodu, jeeli wierzy admiraowi.
- Mam to gdzie!- wykrzykn Mojesz.
- A wic zaryzykujemy wszyscy- podsumowa Loorey. Markotnie skin gow. -Dla dobra narodu.
Jerome parskn wzgardliwie.
- Aby utorowa drog ku lepszej, penej chway przyszoci tego kraju- uzupeni Mojesz. Jzykiem
wypchn pomidzy zbami pcherzyk w gumie i dmuchn, tworzc balon, ktry w nastpnej chwili pk z
cichym trzaskiem.
- A te gby z Marynarki Wojennej mam gdzie- wybekota Jerome i jednym haustem oprni kieliszek.
- A ja caa t cywilizacj chrzecijasko-zachodni- wyjani z naciskiem Mojesz Calahan, wyplu gum na
do i wrzuci ja do popielniczki. - Naprawd!
- Marynarka Wojenna i chrzecijaski Zachd! -zachichota Loorey, nie posiadajc si z radoci. -wita
flota papieska. To dopiero komplet!
Steve lea w ciemnociach, wytajc umys spowity w opary alkoholu. Zastanawia si, gdzie znika materia
w przypadku anomalii grawitacyjnej, jego myli bdziy jednak po ciemnych korytarzach labiryntu, w
nieprzejrzanej mgle, za kadym za razem, kiedy zdawao mu si, e dostrzega w oddali wiateko i bieg ku
niemu co tchu, obija si o cian. Gowa i nogi ciyy mu, jakby byy z oowiu.
Potem przynio mu si opowiadanie, jakie czyta kiedy przed laty. Bohaterem by czowiek podrujcy w
czasie, kiedy wraca do Anglii epoki Shakespeare'a, przypadkowo jednak dostaje si w jaki niesamowity
wiat. To on by tym podrnikiem. Przed gospod, gdzie spodziewa si znale wolny pokj, leaa w
bocie ulicy, wrd stosu mieci, na p zgnia ju odrbana do, na ktrej widniao otwarte, obserwujce go
bacznie oko.
W duej, wyoonej boazeri sieni, oywionej tylko jednym nieduym oknem, skd wyjtkowo wskie drzwi
prowadziy do przylegych komnat, siedzia przy potnym, ciemnym biurku wysoki, szczupy, siwy
mczyzna wdziany w ciemne skrzane ubranie i skrywajcy twarz za mask z ciemnej, karbowanej skry.
Jego oczy poyskiway w wskich otworach, na wysokoci ust znajdowa si natomiast gruby zamek
byskawiczny; cao przywodzia na myl umiechajcego si kociotrupa. Na biurku sta kosztowny,
artystycznie wyszlifowany wazon ze szka weneckiego, a w nim bukiet liliowatych kwiatw, ktre zamiast
prcikw posiaday oczy, wpatrujce si teraz w niego z zainteresowaniem. Mczyzna wadczym ruchem
wskaza mu znajdujcy si w gbi pospny pokj i nagle Steve zauway, e w pmroku otwieraj si jakie
drzwi, a z pomieszczenia niewiele wikszego od trumny wyania si kobieta. Dopiero, gdy zwrcia twarz ku
niemu, rozpozna j. To bya Lucy!
Rzuci si ku niej. Stara, wydeptana podoga z desek trzeszczaa pod jego stopami nienaturalnie gono i
uginaa si tak silnie, e przez moment wydao mu si, i przeleci przez sufit na parter.
- Lucy! - krzykn, wycigajc ku niej rce. W tym momencie wyonia si z jej dekoltu jedna z tych liliowatych
rolin i wlepia we wzrok.
Przeraony odskoczy od niej, ale w tej chwili czowiek w masce zbliy si do niego od tyu i obj, ciskajc
tak mocno, e Steve nie mg zapa tchu.
- Lucy!- wyjka, wijc si w bezlitosnym ucisku. Niesamowite oko kwiatu przybliao si do coraz bardziej.
Steve zauway, e na wp obnaona pier Lucy pokrywaj drobne krople potu, i jakkolwiek bardzo tego
pragn, nie mg ju w gstniejcym mroku dostrzec jej twarzy.
Upyna dusza chwila, zanim Steve zdoa doj do siebie i zapali wiato. W maym pokoju byo duszno i
gorco. Przed pjciem do ka wyczy urzdzenie klimatyzacyjne, gdy od zimnych przecigw cierpia
zazwyczaj na ble garda.
Szeleszczcy dwik, jaki towarzyszy mu podczas snu, rozlega si nadal. Padao. Steve otworzy drzwi.
Gsta ciana ulewy, kaskada jakby milionw drobnych, srebrzycie poyskujcych rybek, bbnia o due
licie krzeww okalajcych ciek przed bungalowem i wijcych si pod ciosami deszczu, jakby z blu. Tu
przy frontowej cianie domu znalaza schronienie rodzina duych, ciemnych wi. Z wygldu przypominay
czarne kamienie wielkoci pici, jedynie ich nieruchome oczy poyskiway bacznie. Nad morzem zajaniaa
byskawica, rozdzierajc purpur kby chmur.
Raptem Steve uwiadomi sobie wag decyzji, jak podj, i przez kilka duszych chwil zabrako mu tchu,
jak gdyby czowiek w masce trzyma go nadal w miadcym ucisku. apczywie zacz wdycha wiee,
przesycone wilgoci powietrze, a duszca zmora znika.

Zanim znowu zasn, przyszo mu do gowy, e wszystkie lilie, jakie napotka w poprzednim nie, spoglday
na niego oczami Lucy.
PRZEDSIWZICIE W ZACHODNIEJ KOTLINIE
Kiedy nazajutrz rano szli do sali konferencyjnej, byo sucho. Soce zdyo ju wchon niemal ca wilgo
z nocnego deszczu i tylko tu i wdzie, na trawie lub kwiatach, lniy pojedyncze krople. Powietrze byo czyste
i rzekie, przesycone zapachem kwiecia.
W sali konferencyjnej wszystko odbywao si jak poprzednim razem: taka sama pompa, ta sama wita.
Admira Francis stan za pulpitem, prezentujc si w ten sposb na tle olbrzymiej ciany projekcyjnej
pomidzy gwiadzistym sztandarem a flaga NASA, po czym triumfalnym gestem podnis w gr do, w
ktrej trzyma cay plik kart uczestnictwa.
- Tego si wanie spodziewaem, panie i panowie- owiadczy z ogniem w gosie. -Dzikuj wszystkim.
Jedynie osiemnacie osb nie zdecydowao si na wzicie udziau w naszej misji. Przypuszczam, e mieli
wane powody, aby postpi tak a nie inaczej, obiecaem te, e bd respektowa te powody i nie zapytam
o nie. Chodzi tu o nastpujce osoby... - Francis zacz odczytywa poszczeglne nazwiska, robic po
kadym z nich znaczn przerw.
Steve poczu niesmak. Wrd osiemnastu osb, ktre odrzuciy propozycj wsppracy i zwrciy swoje karty
uczestnictwa, byty dwie kobiety.
- Chciabym przypomnie, panie i panowie- kontynuowa admira -e od tej chwili wszystkich obowizuje
cisa tajemnica i zwizane z tym rodki bezpieczestwa. Informacje, jakie za chwil przeka, s
przeznaczone wycznie dla wtajemniczonych, pragn te zapewni, panie i panowie, e zastosujemy
wszelkie rodki, powtarzam: wszelkie, aby zapobiec przedostaniu si tych informacji do osb
niepowoanych.
W tym miejscu Francis przerwa i powid wzrokiem po obecnych, jak gdyby zamierza zdemaskowa agenta
obcego wywiadu i unicestwi go na miejscu Napicie na sali wzroso.
- Utworzycie, panie i panowie, stra przedni niezwykego przedsiwzicia, majcego zapewni trwanie
wiata Zachodu i dobrobyt sprzymierzonych z nami narodw. Utorujecie drog ku takiej przyszoci, o jakiej
marzymy. Za chwil gos zabierze porucznik Walton, ktry omwi szczegy natury technicznej. Dzikuj
wszystkim, panie i panowie.
W pierwszej chwili Steve nie rozpozna eleganckiego, modego oficera, ktry stan na podium i nachyli si
do mikrofonu. Dopiero na dwik jego gosu uwiadomi sobie, e jest to ten sam niesympatyczny typek,
ktry powita go na lotnisku w Miami.
- Rozwj techniki w ostatnich latach, dokonany w oparciu o badania fizyczno-matematyczne prowadzone od
poowy lat szedziesitych, uwieczony zosta teraz osigniciem, jakie bez przesady mona nazwa
odkryciem epokowym.
Zawaha si przez moment i marszczc brwi utkwi wzrok w mikrofonie, jak gdyby uzna rodki
bezpieczestwa za niewystarczajce. Na sali trwaa pena oczekiwania cisza.
- Nie jestem zwolennikiem wielkich sw- zacz mwi po chwili -ale wynalezienie ognia, odkrycie teorii
wzgldnoci i pierwsze loty na ksiyc s niczym w porwnaniu z tym, co osignlimy.
Nastrj na sali osign teraz punkt krytyczny kiedy to napicie przerodzi si moe w wybuchy wesooci
lub nie zawsze mdre okrzyki.
Na cianie projekcyjnej powieszono map. Bya to mapa plastyczna Morza rdziemnego o wymiarach 8
metrw na 3,5.
- Po to, by nikt z pastwa nie zapomnia wygldu Morza rdziemnego, sporzdzilimy map
przedstawiajc struktur fizyczn tego terenu.
- C to- zawoa kto z zebranych -czyby Marynarka Wojenna zamierzaa wypompowa wod z Morza
rdziemnego?
Gromki miech zebranych by odpowiedzi na ten art.
- To nie jest konieczne- Walton nie da zbi si z tropu. -Przecie istniay ju okresy, kiedy Morze
rdziemne byo suche. Jest to teren wyparowy, to znaczy e wicej wody traci, ni zyskuje dziki
dopywom. Kiedy woda nie jest w stanie przedosta si przez Gibraltar, a to zdarzao si ju kilkakrotnie na
przestrzeni dziejw, kotlina Morza rdziemnego przeksztaca si w pustyni usian jeziorami sonymi i
trzsawiskami, zwaszcza w tym rejonie- wskaza rw na poudnie od Krety, dokd poprzez kanion
wdzierajcy si gboko pomidzy Wadi Halfa i Aleksandri wpywa Nil- i tu- tym razem wskaza na szeroko
rozpocierajca si delt Rhne mniej wicej na wysokoci Barcelony, gdzie wypywajca z wwozu rzeka
wpada do jeziora w ksztacie sierpa, 200 mil na poudnie od Nicei.
- Cz zebranych moe pomyle: wszystko to jest bardzo ciekawe, ale co z tego? Co nas obchodzi sona
pustynia, znajdujca si od Bg wie ilu lat na dnie morza?
Po sali przeszed szmer aprobaty.
- Niemal dokadnie 5,3 milionw lat temu rozpad si, prawdopodobnie wskutek trzsienia ziemi, pomost
Jadowy czcy pwysep Pirenejski z Afryk. Wody Atlantyku runy, wypeniajc kotlin.
- No i co?- zawoa kto. Niektrzy parsknli miechem.

Walton spojrza na pytajcego i w jego spojrzeniu odmalowaa si pobaliwo wobec tak oczywistego
bezmiaru tpoty.
- To, e moemy przenie was na ten teren, zanim znajdzie si pod wod- wyjani zwile. -Jestemy w
posiadaniu przyrzdu, dziki ktremu moemy tego dokona: chronotronu.
Przez moment Steve odnis wraenie, e serce znieruchomiao mu nagle.
Skierowa na Jerome'a, siedzcego tu obok, badawcze spojrzenie, jak gdyby musia przekona si, e nie
ni. Jerome wpatrywa si w niego oczyma rozszerzonymi z trwogi. Zapanowaa naga cisza, tak gboka, e
mona byo usysze bzyczenie przelatujcej muchy, nastpnie po sali przeszed szum, coraz goniejszy,
przypominajcy jk peen blu, wyraajcy niepomierne zdumienie.
- Wasz baza operacyjna bdzie zachodnia cz kotliny -kontynuowa Walton, wskazujc obszar
znajdujcy si pomidzy Sycyli i Gibraltarem.-Wylemy was w przeszo odleg od teraniejszoci o 5 i
p miliona lat, a tam naprawicie kilka spraw, jakie Bg zapomnia zaatwi naleycie, nie wiedzie czemu.
Na jego twarzy pojawi si umiech. May szczur, pomyla Steve, wstrtny, may, drapieny szczur, chciwy
wadzy i sprawdzenia si za wszelk cen.
- Istnieje pewne porzekado- kontynuowa porucznik, a w jego gosie zabrzmiaa wyranie nutka cynizmu. Pom sobie samemu, a wtedy pomoe ci rwnie Bg. - Podnis wzrok znad papierw i umiechn si z
triumfem. - Wanie o to nam chodzi. Musimy pomaga sobie sami, panie i panowie. W caej tej operacji wy
tworzycie oddzia doborowy. Na was spada zadanie nadzorowania spraw logistycznych i technicznych oraz
zabezpieczenia.
- Zabezpieczenia przed czym? - pado z sali pytanie.
- No... tak oglnie. Macie chroni ekipy budowlane przed drapienikami i naszymi przodkami, mapoludami.
Wraz z personelem technicznym bdziecie pierwszymi ludmi w tamtej epoce. Przybd te geolodzy,
geofizycy, specjalici od nafty i tak dalej. A oto zadanie.
Porucznik wzi do rki duga linijk i wskaza na map.
W poprzek zachodniej czci kotliny cigna si czerwona linia, rozwidlajca si w pobliu Trypolisu na
wschodnio-poudniowy wschd i poudniowo-poudniowy zachd.
- Zamierzamy sprztn szejkom sprzed nosa caa naft, zanim zajm si ni.
Pomys by tak brawurowy, e obecni na sali zaniemwili. Po chwili gwar podnis si na nowo.
- To przecie czyste szalestwo- powiedzia Steve.
- Projekt wyglda na zwariowany, ale mimo wszystko wydaje mi si, e jest w nim co genialnego- odpar
Jerome i potrzsn z umiechem gow.
- W caej tej sprawie nie ma nic nieuczciwego- kontynuowa Walton, najwidoczniej zadowolony z siebie. - My
jedynie korygujemy bdy, jakich dopuci si Stwrca. To przedsiwzicie mona by rwnie dobrze nazwa
geofizyczn operacj plastyczn, -Ponownie skierowa wzrok na map. -Nasza grupa dziaajca w
zachodniej czci kotliny zajmie si naft w Afryce Pnocnej, dzisiejszej Libii i Algierii. Najwaniejsze rda
ropy znajduje si tu -pokazywa odpowiednie miejsca na mapie- midzy Syrt Wielka i AI-Haruj al-Aswad w
poudniowym Bengazi. Inne rda lea tu - paeczka poruszaa si po mapie - na wschd od paskowyu
Tinrhert, nad dzisiejsz granica algiersko-libijsk. Rurocigi poprowadzone z tych terenw cz si pod Bi'r
al Ghanam. Szlak bdzie wid stamtd dalej na pnocno-pnocny zachd, w pobliu Zuwarah dotrze nad
wybrzee, a nastpnie pomidzy Malt a wybrzeem tunezyjskim do tego miejsca, na pnocny wschd od
Cap Bone. Tu zakrci ostro na zachodnio-pnocny zachd, przelizgnie si na poudnie od dzisiejszej
wyspy San Antioco obok masywu grskiego tworzcego wysp Sardyni, a przy skraju Balearw skrci na
pnoc, towarzyszc przez pewien czas zachodnim wybrzeom Sardynii, po czym na wysokoci niewielkiej
wysepki Mal di Ventre zakrci na pnocny zachd, aby dotrze wreszcie do delty Rhne, znajdujcej si w
owych czasach o ponad dwiecie kilometrw dalej na poudnie, mniej wicej na wysokoci Barcelony. Przez
kanion Rhne szlak wiedzie dalej na pnoc, wzdu Mozy, poprzez Francj Pnocna i Belgi na teren
Niderlandw. Tam, przypuszczalnie w okolicach Maastricht, dotrze na wybrzee, gdy poziom wd Atlantyku
by wwczas znacznie wyszy ni obecnie. Jeeli chodzi o dokadne uksztatowanie linii wybrzea, to
naukowcy nie s zgodni. Z jednej strony klimat by znacznie cieplejszy, a wic mniej lodu na lodowcu, a
poziom wd wyszy ni norma, z drugiej strony pyty tektoniczne okalajce Morze rdziemne, eurazyjska,
adriatycka, egejska, turecka, arabska i afrykaska, leay wwczas nieco wyej. Pod potnym cinieniem
masy wodnej Morza rdziemnego przesuny si w d, co musiao doprowadzi do silnych wstrzsw
tektonicznych w przylegych rejonach. W pobliu Masstricht, Aachen, Bonn i Koblencji nasz rurocig natknie
si na swego brata- trasa tamtego bdzie wioda od Zatoki Perskiej i Arabii Saudyjskiej przez Anatoli,
wzdu brzegw Morza Czarnego i linii Dunaju w poprzek Europy. Obydwa rurocigi pocz si i zostan
wyprowadzone na szelf kontynentalny Morza Pnocnego. Tam chronotrony imitujce platformy wiertnicze
przepompuj w teraniejszo taka ilo ropy, jaka bdzie potrzebna.
- A szejkowie arabscy nie bd mieli nic przeciwko temu? - pado pytanie z sali.
- Nic nie wskazuje na to- odpar Walton -aby ktokolwiek wiedzia co na temat naszego projektu, zarwno
jeeli chodzi o zaoenia naukowe, jak rwnie techniczna stron jego realizacji.
Porucznik mija si tu z prawd. Istniay podejrzenia, e Rosjanie zajmuj si podobnym projektem. Od
poowy lat siedemdziesitych w rejonie wschodniej czci Morza rdziemnego kry radziecki lotniskowiec
"Kijw", z czasem

przybyy jeszcze cztery kolejne jednostki tego typu, ktrych zadanie stanowio dla zachodnich ekspertw
wojskowych nie lada zagadk.
- Mimo to - kontynuowa Walton - nie bdziemy ryzykowa i przygotujemy si na najgorsze. Do
wspomnianych rodkw bezpieczestwa bdzie te naleaa ochrona przed potencjalnym wrogiem.
Bdziecie dysponowa sprztem wojskowym, take broni cik. Poza tym waszym zadaniem bdzie
zaopatrywanie personelu technicznego w wiee miso. Przed tymi z was, ktrzy pasjonuj si mylistwem,
otwieraj si wic nieoczekiwane moliwoci. Znajdziecie si w prawdziwej, cakowicie dziewiczej puszczy.
- Czy jest ju przygotowany przyrzd, ktry sprowadzi nas z powrotem z owej puszczy? - zawoa Mojesz,
siedzcy wraz z Loorey'em i Olsenem o dwa rzdy dalej za Steve'm i Jerome'm. Steve odwrci si w jego
stron. Loorey zainteresowa si ju dziewczyn z NASA. Siedziaa obok niego, wygldaa orzewiajco
modo i beztrosko. Nie moga mie wicej ni 25 lat. Nos miaa zadarty, jasne jak len wosy upite byy do
gry w koski ogon, a ciao opalone i pokryte piegami a po dekolt miao rozchylonej sukienki. Loorey bez
enady chon wzrokiem widok, jaki przedstawia si jego oczom, by w duo lepszym nastroju ni
zazwyczaj i najwidoczniej to, co dojrza, absorbowao jego uwag w duo wikszym stopniu ni wywody
porucznika. Steve umiechn si, a Loorey odpowiedzia mu umiechem i z uznaniem unis do gry brwi.
- Wszystko po kolei-odparowa Walton i wznis do, -Do tego problemu powrcimy jeszcze nie raz.
- Powiedzia pan: problem, sir- wtrci Olsen. -Czyby w tym punkcie istniay problemy?
- Ale skd - zaprzeczy ywo Walton. - Po prostu... jest kilka prototypw tego urzdzenia, nad ktrymi prace
nie zostay jeszcze cakowicie ukoczone. Ale pod tym wzgldem- tu opuci wzrok na rozpostarte przed nim
dokumenty -nie ma powodu do obaw.
- Co to znaczy, sir? - Harald nie dawa za wygran. -Czy zdoa pan sprowadzi z powrotem ludzi ktrzy
zostali wysani w przeszo, czy te nie?
- Prosz posucha, Olsen- Walton by ju wyranie zirytowany. -Jeeli pozwoli mi pan wreszcie dokoczy
to, o czym mwi, to wyjani i ten punkt, ktry pana interesuje.
- Mam nadziej, sir.
- W skad VI floty wchodzi osiem statkw o napdzie atomowym upozorowanych na jednostki
zaopatrzeniowe. W rzeczywistoci wioz pod pokadem sprzt techniczny, za pomocy ktrego przewieziemy
was i cae wyposaenie w przeszo. Chodzi o chronotrony, zwane w argonie "klatkami". Okrty te operuj
ju od duszego czasu u poudniowych wybrzey Sardynii -wskaza na czerwony prostokt na mapie -i tu u
zachodnich wybrzey- wskaza na drugi prostokt -oraz tu i tu.- Trzeci i czwarty czerwony prostokt
rozmieszczone byy w odlegoci okoo dwudziestu mil na poudnie od Tulonu rozcigajc si w kierunku
poudniowo-wschodnim i w odlegoci 100 mil na poudnie od Barcelony. -Tdy od trzech lat wysyamy
systematycznie w przeszo czci rurocigu, maszyny, paliwo, sprzt geologiczny, artykuy spoywcze,
leki, namioty, bro, amunicj, przedmioty codziennego uytku i tak dalej. -Rzuci okiem na Olsena i mwi
dalej: -Jeeli chodzi o powrt, to nie ma najmniejszego powodu do obaw. Na wschodnich Bermudach
wzniesiono Instytut Badawczy, wyposaony w najnowoczeniejsze urzdzenia chronotroniczne. Wysalimy
ju w przeszo caa rzesz naukowcw i technikw. Teraz wanie plantuj olbrzymi teren o powierzchni
kilku kilometrw kwadratowych. Bdzie to strefa wypadowa. Stamtd zabierzemy wszystkich z powrotem po
wykonaniu zadania.
- Ale do tej pory nie wrci jeszcze nikt - wtrci Olsen. - A ta strefa wypadowa, jak j pan nazwa, musi by
gotowa od co najmniej piciu milionw lat.
- Sprowadzenie z powrotem jest w zasadzie takim samym procesem jak transport w przeszo- wtrci
Francis -tylko e ukierunkowanym odwrotnie.-Admira okazywa ojcowska askawo. -Najtsze umysy
narodu pracuj nad udoskonaleniem przyrzdw, wszystko po to, aby sprowadzi bezpiecznie z powrotem
uczestnikw ekspedycji. Jeeli o mnie chodzi, to jestem dobrej myli. Rcz za to.
- Prawd jest, e nie rozwizalimy jeszcze wszystkich problemw zwizanych z powrotem- przyzna
Walton. -Ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Naley pamita, e wystarczy, aby jedno z naszych
urzdze zadziaao kiedykolwiek w przyszoci. W takim przypadku bdzie mona powrci do swojej epoki
za pomoc dowolnego chronotronu. Teoretycznie moglibymy po upywie piciu lat wprowadzi was,
starszych ju wiekiem i dowiadczeniem, do teraniejszoci lub nawet przyszoci; to ostatnie jest jednak ze
wzgldw bezpieczestwa niemoliwe, co z pewnoci wszyscy rozumiej, a pierwsze miaoby opakane
skutki dla waszego rozwoju psychicznego. Czas subiektywny i realny powinny mie taki sam czasokres,
przynajmniej w przyblieniu, jeeli przebiegaj ju asynchronicznie. Gdyby warunek ten nie zosta speniony,
wyoniyby si problemy natury spoecznej i prawnej, o jakich wol nawet nie mwi.
- To bardzo wzruszajce, e Marynarka Wojenna troszczy si o nas do tego stopnia - zawoa Mojesz.
- Czy nie byo tak zawsze, majorze Calahan?- zapyta z umiechem porucznik.
- Sprytny facet z tego Waltona - szepn Jerome. - Wcale bym si nie zdziwi, gdyby zna wszystkich
zebranych na tej sali po nazwisku.
- To szczur - warkn Steve. - Przegryzie kada przeszkod, byle tylko doj do celu.
- Czy s jakie pytania? - zawoa Walton.
- Przed chwil owiadczy pan, e powrt odbdzie si na Bermudach- odezwa si kto z wyranym
akcentem poudniowca. - Mylaem cay czas o Riwierze. W jaki sposb przedostaniemy si przez Atlantyk?
W owych czasach nie byo przecie jeszcze linii lotniczych.

- Istniay jednak poaszenia eglugowe- odpar z kamienna twarz Walton. -Zamierzamy zbudowa port w
okolicach dzisiejszego Kadyksu i uruchomi prom midzy Europ a Bermudami. Budujemy ju klatk zdoln
do wyekspediowania obiektw wielkoci jednostek oceanicznych i organizujemy dowz paliwa i zag.
Chciabym jeszcze wspomnie o jednej sprawie. Bdziemy wprawdzie omawia to jeszcze dokadnie z
kad z grup operacyjnych, ale ju teraz powinnimy wzi ten problem pod uwag. Chronotrony, ktre
przenios was w przeszo, wykazuj pewien rozrzut czasowy. Staramy si wprawdzie zredukowa go do
minimum, ale nie mona zlikwidowa go cakowicie. Jeeli chodzi o nasz obszar, to rozrzut ten wynosi mniej
wicej sze do omiu lat. Oznacza to, e dwie przesyki, wystane w tej samej sekundzie na taki sam
dystans, mog osign cel z rnic w czasie od szeciu do omiu lat. To z kolei oznacza problemy
logistyczne, ktre jednak nie s nie do rozwizania. Z tego wzgldu bdziemy tworzy grupy mieszane. Nie
wylemy na przykad ekspedycji skadajcej si z samych technikw, w kadej grupie bdzie chocia jeden
uzbrojony czowiek o dowiadczeniu wojskowym. Bd to grupy dwu- i czteroosobowe, w peni
zmotoryzowane i samowystarczalne, tak aby mogy wykona swoja misj nawet wtedy, gdyby przez kilka lat
byty zdane wycznie na siebie. Moe si bowiem zdarzy, e dana grupa bdzie pierwsza, a nastpne
przybd dopiero po duszym czasie.
- Zapowiada si pasjonujca zabawa - mrukn Steve. Jerome skin gow. - Oto miejsce ldowania - mwi
dalej Walton. Wskaza na niewielki, zielony prostokt na mapie, cigncy si rwnolegle do wybrzea
algierskiego. - Wybralimy ten obszar, gdy spenia trzy wane wymagania: teren jest wzgldnie rwny, to
znaczy, opada agodnie z poudnia ku pnocy; ley na wysokoci tysica do tysica piciuset metrw
poniej poziomu morza, nadaje si wic do ldowania dla szybowcw; wreszcie znajduje si na wodach
eksterytorialnych - przynajmniej obecnie.
Jeeli przybdziecie tam w oznaczonym czasie, a wasza grupa nie bdzie pierwsza, znajdziecie tam bazy.
Najblisza bdzie mniej wicej w tym miejscu. - Wskaza na poudniowo-zachodni cypel Sardynii. Prawdopodobnie w miejscu ldowania kto bdzie ju na was czeka. Prosz nie wpada w panik, jeeli
nie nadejdzie pomoc, a sygnay radiowe pozostan bez odpowiedzi. Zawsze naley myle o tym, e to
wasza grupa moga by pierwsza, prosz wic zaj si swoj misj i umoliwi ldowanie nastpnej grupie.
Mona zrobi to w szczytnym przekonaniu, e to wy jako pierwsi obejmujecie w posiadanie t dziewicz
Ziemi, po ktrej nie stpa jeszcze aden czowiek.
- Wspaniale!- zawoa kto.
- Co takiego! - warkn Steve.
Jerome zachichota. - Nie denerwuj si - powiedzia. -Ten facet zna si na rzeczy.
-Dzikuj wszystkim, panie i panowie- zakoczy Walton.
Admira Francis wsta i podszed do pulpitu.
- Wiedz pastwo, co to jest?- zapyta, podnoszc gar brudnotych krkw. To sztuczne tworzywooznajmi, robic min uszczliwionego dziecka. -Tworzywo sprzed 5,3 milionw lat. Dokadnie ten sam
materia, jaki uywamy na rurocig, przesyany w przeszo. W 1970 roku wydoby go "Glomar Challenger"
z dna morza na gbokoci 2000 metrw na poudnie od Barcelony, w tym samym miejscu, gdzie
przesyamy materia. I to, panie i panowie, jest najlepszym dowodem na to, e nasz plan odniesie sukces.
- Przepraszam bardzo, sir, ale nie jest to zachcajce - powiedzia Calahan -jeeli materia znaleziono
dokadnie tam, gdzie wrzucono go ponad 5 milionw lat temu. Gdyby "Glomar Challenger" dowierci si do
rurocigu tam, gdzie nie wysano adnego materiau, to wtedy bybym skonny przyzna panu suszno.
Umiech triumfu zamar admiraowi wok kcikw ust. Z pomoc przyszed mu Walton.
- Oczywicie wysyamy duo wicej materiaw, ni to potrzebne, majorze, po to, by w kadej chwili mie do
dyspozycji wystarczajc ilo. Nic wic dziwnego, e w miejscu przeznaczenia ley sporo materiaw. Po
prostu nie zuylimy wszystkiego.
Triumfalny umiech admiraa oy ponownie. - Mamy jeszcze inne dowody na to, e projekt odniesie sukces
- owiadczy. - Moemy wic przystpi do pracy z penym optymizmem. Wsplnie zabierzemy si do
sprawy, dziki ktrej nasza przyszo ukae si w obiecujcym wietle. Niechaj Bg...
Steve nie sysza ju dalszych sw admiraa. Kiedy w kilka minut pniej opuci t pozbawion okien sal,
stan jak wryty- nie spodziewa si tak jaskrawego soca. By jakby odurzony, bolaa go gowa. Postanowi
nie zje obiadu i pooy si na kilka godzin. Lea tak przez pewien czas, obserwujc jasnoniebieski
wentylator za chromowan krat, poruszajcy si z maszynow cierpliwoci o 90 stopni to w jedn stron,
to w drug. Potem usn.
Zbudzio go pukanie do drzwi. W progu stali Jerome, Harald i Mojesz.
- Oblewamy nasz nowa prac jako temponauci - mrugn Harald Olsen. Jego jasne wosy, mokre jeszcze
po kpieli, byy przylizane da gowy, wsy wieo podkrcone. Wyglda jak moda, zaciekawiona foka.
-Przede wszystkim musimy przewiczy wyczepianie - powiedzia Jerome. Steve wzi zimny natrysk, ubra
si i wyszed z nimi. Byt godny jak wilk i chciao mu si pi, niestety dosta jedynie chodzone piwo o
okropnym smaku. Na szczcia udao im si namwi Paula Loorey'a, aby udostpni im resztki swoich
zapasw whisky. Tym samym Paul uwolni si od nich, chcia bowiem spdzi wieczr z t ma z NASA.
Nazywaa si Jazie Brookwood i pracowaa w dziale logistycznym. Bya doskonale zorientowana, gdzie jaki
materia wysyano, tylko e Loorey'owi chodzio o co zupenie innego, ona zreszt rwnie bya chtna.
Harald, Jerome, Mojesz i Steve udali si do apartamentu Calahana, gdzie wiczyli wyczepianie, i

rzeczywicie wyczyli si z teraniejszoci tak skutecznie, e nikt z nich nie wiedzia pniej, w jaki sposb
dotar do domu.
WYCZEPIENIE
Po dziesiciu tygodniach zaj teoretycznych, prowadzonych na przyldku i w Houston przez rnych
specjalistw, przede wszystkim geologw, geofizykw, ekspertw naftowych, dowiadczonych instruktorw i
inynierw, ale rwnie
przez biologw, botanikw, paleontologw i antropologw, grupa operacyjna zostaa przerzucona do
Arizony. Tam czonkw ekspedycji zapoznano ze sprztem wojskowym: "kotem"- lekkim pojazdem
acuchowym przeznaczonym do poruszania si na pustyni, ale zdolnym rwnie do pokonywania stromych
wzniesie i operowania na terenie bagnistym; oraz "byskiem ognia"- miotaczem rakiet i taktycznych
granatw atomowych.
Trenowali jazd po terenach stromych i bezdroach, poznawali sposoby wydostawania si z trzsawisk i
wydm, budowali schrony w piachu i kopali studnie w ziemi suchej jak pieprz, zakadali sida na drobn
zwierzyn i jedli jaszczurki pieczone na ronie.
Polowania na jaszczurki koczyy si zazwyczaj penym sukcesem. Gady byy ociae, gdy o tej porze
roku wia najczciej lodowaty wiatr z pnocy. Soce wiecio jeszcze, ale supek rtci w termometrze
rzadko przekracza 15C. Rok 1985 dobiega koca, a zima nie daa na siebie dugo czeka. W grach
zanotowano ju pierwsze opady niegu.
Steve wykorzysta kady wolny weekend. Niezmordowanie jedzi z Tucson do Albuquerque, eby zobaczy
si z Lucy. Mia wyrzuty sumienia, gdy mimo wszystko nie wycofa si z udziau w ekspedycji, by wic dla
Lucy szczeglnie miy. Doceniaa to.
- Nie zaprztaj tym sobie gowy tak bardzo, mj Frankie- umiechaa si.-W gbi duszy marzysz o
przygodach i to mi si w tobie podoba, bo widzisz, ja jestem typem bardziej spokojnym, od niemal
dwudziestu lat zajmuj si t bud starego O'Nooly, wypisuj rachunki dla jego klientw i cigam od nich
nalene honorarium. Musz ci powiedzie, e ze strachem myl o dniu, kiedy zabraknie tego starego
dziwaka. Mj Boe, na sam myl o tym robi mi si niedobrze. Za pi lat zrobi si ze mnie stare, zasuszone
prchno, ale kto wie? Jeeli masz ch, to zajrzyj czasem. Uciesz si, nawet jeeli bdzie chodzio jedynie
o filiank herbaty. Pisz do mnie.
Steve zagryz wargi. Poczu si nieswojo, nie mg jej jednak powiedzie, e nie bdzie w stanie pisa do
niej.
W marcu 1986 roku przewieziono ich na plac wicze Si Powietrznych na poudnie od jeziora Utah, gdzie
trenowano w ekstremalnie trudnych warunkach. Wyczepianie przeprowadzano najpierw na wysokoci 2000,
nastpnie 1500 i wreszcie 1000 metrw, pocztkowo bez obcienia dodatkowego, a potem z kompletnym
sprztem. "Smok", jak nazywano szybowiec o dugoci 12 metrw, by wykonany z metalu lekkiego i
obcignity foli plastykow, a na pokadzie mieci "kota" wraz z caym wyposaeniem i rnymi rodzajami
broni. Stary S-64 "Skycrane" przewiz ich na miejsce.
A potem wci to samo: mczcy gos w suchawkach, zaguszany czciowo przez miarowe uderzenia
patw nonych helikoptera, i naga niewako. Stery sygnalizuje narastajcy stopniowo opr, silniki
zamieraj, cisza; do uszu dobiega cichy szum, powietrze ociera si o zewntrzn powok szybowca.
Otwiera si dal, ciemne, odziane w biae czapy gry na horyzoncie. wiadomo przebywania w grze.
Odgos metalowych strun, cigna, liny poruszajce stery, potem znowu ochrypy gos w radiostacji, ta banda
z naziemnej trafia ju na ich lad. Przycisn peday, ziemia przechyla si do tylu, niebo wali si w d,
napr soca, silnie pocign za drek sterowy, dotyk ziemi, pozy szoruj silnie, due koo przednie
osiada agodnie, sprynujc, ctkowana jasno, krzewy przelatuj w ty, wreszcie wszystko cichnie.
Odpi pasy. Czeka. Cisza. Potem opada ich tum, rzuca si na przyrzdy. Ich samych przegania si jak
uprzykrzone muchy, gramol si wic z wieyczki na sztywnych nogach i w blasku soca udaj si do
czekajcego na nich jeepa. Zapach gorcego oleju i przypalonej gumy. Chodny wiosenny wiatr targa
krzakami, suchymi po ostatnim lecie. Trzaski rozgrzanego metalu, ktry stygnc wraca do normy.
Jerome Bannister i Steve Stanley mieli stworzy wsplnie grup dwuosobow. Ich baga skada si z "kota"
zatankowanego do pena, 15 kanistrw paliwa, radiostacji, namiotu dwuosobowego ze piworami,
podrcznej apteczki, klozetu campingowego, pojemnika z woda, dwch lekkich kombinezonw, prowiantu
na 90 dni oraz dodatkowo witaminizowanych koncentratw, broni, w tym cikiego karabinu maszynowego,
dwch pistoletw maszynowych, dwch karabinw szybkostrzelnych przezbrojonych na cele myliwskie,
oraz 10 000 sztuk amunicji cznie. Zapasy mona byo w razie potrzeby uzupeni w magazynach, jakie
wiele miesicy temu wyczepiono ze skadu VI Floty, rozmieszczajc je wzdu wybrzey Afryki Pnocnej,
Sardynii i Korsyki oraz na pnoc od Balearw. Kontenery zaopatrzeniowe katapultowano w przeszo i
opuszczono na spadochronach na terenie zachodniej kotliny.
Harald Olsen, Mojesz Calahan i Paul Loorey mieli utworzy jedn z jednostek technicznych, wyposaonych
w jeepa i odpowiedni sprzt. Jako czwarty przyczy si do nich kapitan Salomon Singer, psycholog i
antropolog z Uniwersytetu Harwardzkiego, ktry w modoci walczy w Wietnamie i w zwizku z tym nalea

do tych nielicznych posiadajcych dowiadczenie bojowe. Dobiega ju czterdziestki, mia jasne,


kdzierzawe wosy, nie pasujce zbytnio do ciemnej karnacji ciaa, by redniego wzrostu i dosy chudy,
mg jednak spoy niesamowite iloci potraw i napojw, przede wszystkim wtedy, gdy inni stawiali.
Salomon Singer mia do spenienia osobliw misj wojskow i Steve nie mg wprost w to uwierzy: weteran
walk w Wietnamie i wytrawny specjalista od spraw badania ycia duchowego ludzi yjcych wspczenie
mia skontaktowa si z mapoludami tamtego okresu, ze szczepu australopithecus africanus, przeprowadzi
test na ich inteligencj i oceni ich przydatno wojskow, aby ewentualnie mona byo uczyni z nich
oddzia bojowy.
Dowiedziawszy si o tym Jerome i Mojesz wybuchnli miechem, oczyma wyobrani ujrzeli bowiem hord
map w mundurach Marynarki Wojennej, wymachujcych maczugami.
Harald Olsen a si popaka ze miechu. - Ci to maj pomysy -jcza. - Co podobnego!
Salomon wodzi zatroskanym wzrokiem od jednego do drugiego, a w kocu powiedzia z wyrzutem:
- Taki zupenie bezsensowny ten pomys nie jest!
W odpowiedzi na te sowa wszyscy ponownie ryknli miechem, a Jerome zawoa: -Wydaje mi si, e
dowdztwo Marynarki bdzie musiao zmieni w regulaminie punkt o goleniu si.
W poowie czerwca 1986 roku zakoczono wszystkie przygotowania. Oddzia rozpoznawczy w liczbie 80
ludzi, udajc grup turystw, odlecia do Madrytu. Na miejsce przybyli w pnych godzinach
popoudniowych. Deszcz la jak z cebra. Dwaj urzdnicy Stray Obywatelskiej uzbrojeni w pistolety
maszynowe i przyodziani w swoje dziwne, paskie czarne kapelusze, przypominajce raczej miseczki ni
subowe nakrycia gowy, skontrolowali ich paszporty. Jeden z nich upar si, by Mojesz otworzy swoja
aluminiow walizk.
-Spjrzcie tylko na tego katolickiego durnia- warkn Calahan. Urzdnik
przejrza dokadnie walizk, obrzuci majora uwanym spojrzeniem ciemnych oczu, ale zachowa spokj. By
moe nie zrozumia sensu uwagi.
Deszcz pada nieprzerwanie, kiedy jechali do hotelu "Escorial". Steve wyobraa sobie Madryt jako due,
zakurzone miasto pod srebrzystym niebem, unurzane w pospnej jasnoci, ktra tumi wszelkie barwy prcz
szarzyzny, jak na obrazach EI Greco, ale szacowna metropolia hiszpaska ukazaa mu si w penej gamie
wieych kolorw, co potgoway jeszcze bardziej odbicia wiate na mokrym asfalcie.
Nastpnego dnia Steve uda si do Prado. Towarzyszy mu Salomon Singer. Galeria wywarta na nich
wstrzsajce wraenie. Steve interesowa si sztuk i ubstwia malarstwo, ale pospna galeria katolickich
potentatw przytoczya go: tu kretyni z widocznym wodogowiem, okryci krlewska purpura, tam infantki w
kosztownych, rozoystych sukniach. Pomidzy nimi Archimedes z gupawym umieszkiem na twarzy i
niezliczone postacie witych, ucite gowy na srebrnych tacach, powiartowane miso ludzkie, istna
martyrologia.
Zagadkowa ekstaza bijca z wielu obrazw przyprawia go o dreszcze. Czu niech do przesadnej
pobonoci. Sowo "arliwo" budzio w nim niepokj, kojarzyo mu si to z czym zwierzcym
pozbawionym elementu gracji, jak na przykad u cierwojadw. Z ulg stawa za to przed kadym
Rubensem, napawajc si widokiem wydatnej nagoci i uciechy zmysw. Do diaba z doczesnoci ciaa,
dopki mona chwyci peni ycia obydwiema rkoma i czu j! Do diaba z tym caym chrzecijaskim
Zachodem, ktry zda ku swemu niewiadomemu przeznaczeniu. Moe Ziemi potrzebne byy inne korekty
historii, aby uczyni z niej wiat nadajcy si do zamieszkania i nada tej planecie owa promienna pogod,
jaka jawia si podrujcym w kosmosie; niczym pokrzepiajca oaza w zakurzonych bezmiarach
wszechwiata.
-Czsto zastanawiam si - powiedzia Salomon marszczc brwi i wykrzywiajc misisty nos- co
powiedzieliby przybysze z kosmosu na widok tych okropnych obrazw z ukrzyowaniem Chrystusa,
ciciem Jana i mczestwem witych.
- Powiedzieliby prawd o nas- odpar Steve z sarkazmem i podnis konierz paszcza, jakby szukajc w ten
sposb schronienia.
- Mylisz, e uznaliby nas za kanibalw?
- A czy nie jestemy nimi? W pewnym sensie pozostalimy kanibalami do dzi, tyle tylko e zdecydowanie
uszlachetnilimy nasze nawyki kulinarne, jak przystao na nard cywilizowany.
Nastaa chwila ciszy, ktra przerwa Salomon, marszczc z trosk czoo:
- Oni te, skdkolwiek by przybyli, przywieliby ze sob swoich bogw i demonw, ktrzy przeladuj ich od
tysicleci i przeladowa bd nawet we nie. Moe marz o zbawieniu, znaj to wszystko a za dobrze i
zrozumieliby nas.
Steve wzruszy ramionami i skierowa si ku wyjciu. Kiedy wyszli na ulic, soce przebio si przez chmury,
oywiajc barwy jak nigdy przedtem. Steve odnis wraenie, jakby zamkn si za nim na zawsze ponury,
ozdobiony przeraajcymi malowidami otarz. Nagle zapragn wonnej, gorcej kawy i zaprosi Salomona
na filiank.
Znaleli kawiarenk otwart mimo chodu i usiedli przy stoliku. Z markiz kapay jeszcze resztki deszczu, a
lakierowane blaty stolikw zalane byy wod. Z ulicy dobiega miech dziewczt, a wieczorne powietrze
pachniao orzewiajco.

Pn noc napisa do Lucy dugi list, w ktrym przyzna si, e w cigu piciu lat nieobecnoci nie bdzie
mg kontaktowa si z ni. Napisa jej te, e kocha j nade wszystko na wiecie.
W dwa dni pniej podzielono ich na dwie grupy, a pnym popoudniem przewieziono nowymi autokarami.
"Malaga"- oznajmia duy napis na przedniej szybie. By nawet przewodnik, ktry kiepsk angielszczyzn
opowiedzia kilka dowcipw, ale sam straci humor, kiedy zorientowa si, e nie znalaz w nikim
sprzymierzeca. Po krtkim wypoczynku znikn gdzie. Wikszo podrnych spaa. Przydymione szyby
nadaway agodnemu wieczornemu niebu grony wygld, jakby nadcigaa burza. Kiedy znaleli si
pomidzy La Roda a Alhacete, zapada noc. Teren sta si bardziej grzysty. W Almausa zatrzymano si na
odpoczynek i posilono obficie. Po dwugodzinnej jedzie podrni dotarli do Alicante, pachncego morzem.
Drogowskaz z napisem "Malaga" wskazywa na poudnie, ale autokar skrci na pnoc; a na przedniej
szybie pojawi si nagle napis "Barcelona". Reflektory wyowiy na chwil z ciemnoci tablic z napisem "San
Juan de Alicante", nastpnie "Campello", a w kocu "Villajoyora". Autokar zatrzyma si w maym porcie,
owietlonym nader skpo. Podrni wysiedli, autokary odjechay jeden za drugim, pokonujc z warkotem
wskie strome uliczki. Nastaa cisza.
Ciemna, zanieczyszczona woda chlupotaa cicho, bijc o falochron. Wiatr wiejcy od ldu, od strony
niewidzialnych std gr porosych skatymi korkodbami, by ciepy, pachnia rozgrzanymi od soca skaami
i kwitnc szawi. Nadchodzio lato, ale nastrj by jesienny, nis ze sob co ostatecznego,
bezpowrotnego. Steve oddycha gboko, ale nie przynioso mu to adnej ulgi. Inni, jak urzeczeni,
zachowywali rwnie milczenie.
Z lokalu znajdujcego si nieco dalej na play dobiegay strzpy jakiej melodii. Gdzie zapia kogutprzedwczenie: do witu pozostao jeszcze sporo czasu, noc bya czarn czeluci.
W cigu kilku najbliszych dni znikn nagle bez ladu z tego wiata, aby zanurzy si w olbrzymiej
przestrzeni wypenionej miliardami ton wody i miliardami ton ycia oraz przedosta si w inny wymiar, na
rozjanion od soca, son pustyni cignc si tam, gdzie teraz jest dno morza; aby cofn si w czasie
o pi i p miliona lat.
Steve usiowa pokona drczcy go niepokj. Tu przy brzegu dostrzeg dwie przycumowane szalupy.
Nieoczekiwanie pojawio si kilku marynarzy, ktrzy zaprowadzili ich do odzi. W kilka minut pniej szalupy
odbiy od brzegu, kierujc si na pene morze. wiata portowe pozostay z tyu.
Wkrtce fale stay si wysze, odziami hutao na wszystkie strony. Woda zalewaa twarze, a terkot silnikw
zmienia natenie, w zalenoci od tego, jak gboko zanurzona bya ruba.
Siedzieli na biaych, pokrytych plastykiem awkach, tulc si do siebie. Nikt nic nie mwi, jedynie z tyu,
gdzie siedzia jeden marynarz, dobiega czasem gos z radiotelefonu.
Po niespena pitnastu minutach ujrzeli w przodzie wiata. By to "Fellow", zakotwiczony pod oson wyspy
Benidorm. W dziesi minut pniej byli ju na pokadzie.
Na okrcie otrzymali gorcy ros, kanapki, piwo i kaw. Wszyscy troszczyli si o nich jak o rozbitkw.
Rozdzielono koce.
Po zaokrtowaniu wszystkich uczestnikw ekspedycji, podniesiono kotwic i ,Fellow" wzi kurs na wschd.
Z pierwszym brzaskiem dnia zbliyy si do nich dwa helikoptery o duej pojemnoci. Podczas gdy jeden z
nich zniy si do ldowania i osiad na pokadzie statku, drugi kry wokoo. Jego opaty wirnikowe ze
wistem ciy powietrze, burzc spokojn to wody.
Steve, Jerome i 18 czonkw ekspedycji udali si na pokad pierwszego migowca, ktry wystartowa
natychmiast, robic miejsce dla drugiego. Po dwch godzinach wyldowali na pokadzie "Thomas Alva
Adison", krcego w odlegoci siedemdziesiciu mil morskich na poudnie od Majorki.
Steve by niewyspany i z ulg przyj do wiadomoci, e za chwil otrzyma kajut. Mimo to dugo jeszcze nie
mg zasn; zawinia tu dua porcja kawy. Kiedy w kocu zmorzy go sen, nio mu si, e ucieka z otarzy,
na ktrych malowida okryte byy czarn, lnic farb. Kto, stojc za jego plecami, powtarza niecierpliwie,
e czas ju zacz. Steve spoglda zakopotany na kred, ktr ciska w doni, nie widzc, co trzeba
zacz, chocia rozmyla nad tym gorczkowo. Nie wiedzia te, kto stoi za nim; nie odway si jednak
odwrci. Czu na sobie czyj wzrok i jego rozpacz potgowaa si coraz bardziej. Nagle usysza za sob
gromki miech, jakby zebraa si za nim caa klasa, nie by to jednak czysty miech dzieci; lecz zoliwy
rechot dorosych. Steve usiowa powstrzyma zy ale nadaremnie; niepohamowanie spyway mu po
policzkach. Z determinacja zebra wszystkie swoje siy i odwrci si. Zanim zdoa rozpozna, kto za nim
stoi, obudzi si.
Pospny nastrj i przytaczajcy go smutek zwolna opuszczay go teraz. Odetchn z ulg. Niemal
natychmiast zapad ponownie w sen, ale tym razem byt to sen wolny od majakw.
"Edison" by jednym z najnowoczeniejszych klatkowcw, imitujcym statek zaopatrzeniowy. Wanie z jego
pokadu Steve, Jerome, oddzia Calahana i inni czonkowie grup dwu- i czteroosobowych mieli zosta
wysani w przeszo.
Poniewa reaktor potrzebowa a 50 godzin, aby naadowa sztuczne pole grawitacji klatki, a technicy 24
godziny, aby zreaktywowa klatk i sprawdzi generator, wyczepienie mogo odbywa si nie czciej ni co
cztery dni. Ca operacj przeprowadzano skoro wit, aby bysk powstajcy podczas zwalniania pcherza

grawitacyjnego nie by janiejszy od blasku soca i aby nie zdoay zarejestrowa go kamery satelitarne.
W celu regeneracji pola Kafu'a opuszczono klatk z adunkiem na gboko okoo dwudziestu metrw. Tak
wisiaa przez dwa dni i dwie noce, a osigaa wymagane natenie pola, komputer chronotronu uruchamia
sygna START- z dokadnoci do miliardowej czci sekundy. Nastpnie klatk podcigano z powrotem,
sprawdzano jej gotowo i adowano na nowo. Przez cay ten czas obowizywa stan alarmu. "Edisonowi"
towarzyszyy dwa niszczyciele oraz okrty podwodne i inne jednostki.
Steve i Jerome mieli zosta wyczepieni jako grupa trzecia, po nich za Calahan, Olsen, Loorey i Singer.
Oznaczao to, e maj jeszcze ponad tydzie czasu. Steve spdzi ten czas przy lekturze i kartach. Alkohol
otrzymywali -wbrew ostrym pod tym wzgldem przepisom panujcym w Marynarce Wojennej- do woli, jak
gdyby oczekiwaa ich niezmiernie trudna i ryzykowna operacja.
Steve rozmyla o ksikach Normana Mailera i o tym, co sysza na temat wojny na Pacyfiku, kiedy nagle
uwiadomi sobie, e zapomnia zaopatrzy si w lektur na okres tych piciu lat, jakie przyjdzie mu spdzi
w przeszoci. Reszt czasu powici wic na zbieranie ksiek; przeszuka cay statek, ebra o nie,
poycza i krad te pozycje, jakie mogy mu si przyda. Przy okazji przekona si, jak niesamowit
zbieranin ksiek mona napotka na takim statku. Sam w krtkim czasie zebra olbrzymie iloci wyda
zeszytowych Cassiusa Lowa, Barry'ego Rauhsacka i Billy'ego Hammocka, ale rwnie pozycje ambitne:
starego Bellowa, niespoytego Hemingwaya i Henry Millera, kilka ksiek legendarnego Silverberga,
Hesse'a, Dostojewskiego, Tostoja, Flauberta, wybr utworw Marka Twaina, nawet "W poszukiwaniu
straconego czasu" Prousta, "Ndznikw" Hugo, oraz dramaty Strindberga. Wszystko to Steve upcha w
przepastnym marynarskim worku, ktry pozwolono zabra ze sob kademu z czonkw ekspedycji.
Podczas swoich przechadzek po statku Steve zauway, e na "Edisonie" zaokrtowano wicej personelu
naukowego i technicznego, ni wojskowego. Na kadym kroku wida byo biae paszcze i bkitne
kombinezony, rzadziej za mundury wojskowe. Rozmowy z tymi ludmi nie miay wikszego sensu; ze sob
porozumiewali si swoj "chiszczyzn", uywajc okrele niezrozumiaych zupenie dla laika. Czonkowie
ekspedycji wydawali si im najprawdopodobniej czym w rodzaju krlikw dowiadczalnych; jeeli budzili ich
zainteresowanie, to raczej ze wzgldu na wag swego ciaa i bagau. Temponauci byli w ich oczach jedynie
adunkiem do klatek, a ich masa potrzebna bya jedynie po to, by ustali dokadnie wszelkie dane oraz
zmniejszy do minimum rozrzut chronotronw.
Steve zorientowa si rwnie, e "Edison" i towarzyszce mu okrty pyn bezustannie w kko. Dopki
klatka miecia we wntrzu zaog, utrzymywano kurs wschodni, pync wzdu 38 szerokoci geograficznej,
w pozycji 8 30' dugoci geograficznej skrcano na poudnie ku wybrzeom Afryki, po czym obierano
kierunek zachodni. W odlegoci okoo 30 mil morskich od kontynentu utrzymywano kurs rwnolegy do
wybrzey Afryki. Tu natenie pola w klatce osigao podan moc, wyczepiano wic zaog. Najczciej
odbywao si to na wysokoci Kap Rosa, czasem nieco dalej na zachd, w kierunku Kap Bougaroun.
Wystarczyo spojrze na map, by zorientowa si, e na pnoc od El Kala, Annaba, Chetaibi i Skikda dno
morskie ukada si pasko na gbokoci 1200 m, wykazujc jedynie nieznaczne nierwnoci. By to ich
teren. Tu po wyczepieniu okrty obieray kurs na zachodnio-pnocny zachd, na wysokoci Algieru
zawracay i caa procedura zaczynaa si od nowa.
Tej nocy, kiedy miano wyczepi drug grup, Steve zbudzi si raptownie. Wydao mu si, e z czeluci
statku rozleg si jaki przeraliwy krzyk. Wstrzyma oddech i zacz nasuchiwa w ciemnociach. W chwil
pniej usysza odgos, jakby kto wali rubokrtem o stalowe pyty. Wyobrazi sobie, e podczas
budowania statku jeden ze stoczniowcw zosta przez nieuwag zamknity w labiryncie filarw odporowych i
wrgw, a teraz usiuje zwrci na siebie uwag, ale wytumaczy sobie jednoczenie, e takie rozumowanie
jest pozbawione sensu: tamten czowiek umarby ju dawno, chyba e ywiby si szczurami. Steve sysza
kiedy, e wszystkie nowe statki s jeszcze przed wodowaniem dezynfekowane gazem ze wzgldu na plag
szczurw. Nie mona wic byo wykluczy, e ssiaduje przez cian z mumi szczura. Zapali wiato i
wsta z ka. Jerome, z ktrym dzieli kajut, spa jak suse. Steve ubra si i wyszed na grny pokad.
D zimny wiatr. wit zapala si pierwszym brzaskiem, a niebo na wschodzie przywodzio na myl
zielonkaw lagun, po ktrej snuj si nieliczne wskie oboczki. "Edison" pyn ca moc na zachd. Nad
wod unosia si para niczym ciana mgy. Steve podszed do relingu i spojrza w d.
W tym momencie znowu dobieg go tamten okrzyk przeraenia. Po chwili pod ruf bysn purpurowy
promie, barwic wod, jakby harpunnik ugodzi bezlitonie wieloryba, rozlewajc potok krwi.
Wanie nastpio wyczepienie. Para podniosa si z tyu, przesaniajc soce. Steve pobieg pod pokad,
aby przyjrze si krztaninie technikw przy chronotronie.
Trwao to w jego oczach ca wieczno, zanim klatk wcignito do gry. Steve sta na galerii naprzeciw
oszklonej dyspozytorni, gdzie przy pulpicie sterowniczym siedziaa obsuga chronotronu. Po gestach i
ruchach warg mona byo zorientowa si, e technicy przekazuj sobie jakie polecenia, nie mona byo
jednak usysze ani sowa, gdy dyspozytornia bya dwikoszczelna.
W ciszy rozlega si jedynie zgrzyt wycigarek. Ociekajce, byszczce od smaru stalowe liny nawijay si na
bbny. Wreszcie pod luz ukaza si ciemny, poduny cie, wynurzajc si z owietlonej reflektorami
wody. Rozleg si guchy, metaliczny trzask; to kokon klatki transportowej o dugoci ok. 30 metrw zosta
zakotwiczony. Zawya syrena. Oprniono z wody komor luzow, po czym otwarto wrota wewntrzne.
Zapachniao sol i palon traw. Steve mia przed oczyma matowoczarn, podobn do plastyku pszczelego,

podun elipsoid, poczona z kablem. Tam znajdowa si agregat chronotronu, generator grawitacyjny.
Wczono wentylacj i do pustej celi w klatce napyno wiee powietrze. Mino jeszcze p godziny, zanim
technicy uporali si z poczeniami gwintowymi, wreszcie za pomoc dwigu odsunito klap.
Steve spojrza w puste wntrze. Jeszcze nieca godzin temu znajdowao si tam czterech mczyzn i
masa sprztu. Kolejnej nocy czeka to jego i Jerome'a. Wejd do wntrza tego potwora i bd czeka na to,
by technicy zamknli klap, skierowali klatk do luzy i opucili j na gboko dwudziestu metrw.
Nastpnie odczekaj kolejne 50 godzin, aby generator mg napeni pole chronotronu i aby nadszed w
decydujcy moment, kiedy potwr pomknie w czelu czasu.
W mesie przy niadaniu Steve spotka Jerome'a; siedzia nad podwjn porcj jajek sadzonych na boczku i
najwidoczniej delektowa si posikiem.
- Ostatnie porzdne niadanie na przecig najbliszych piciu lat- oznajmi. - Jestem tego pewien. - Poda
Steve'owi filiank dymicej kawy. - Powinni nam da na podr troch kurczakw i wi, a nie te cholerne
koncentraty.
Steve zamwi jajecznic na szynce. Bezmylnie dzioba jedzenie widelcem. Byt godny, ale nie mia
apetytu.
Po posiku Jerome zszed pod pokad, aby przyjrze si przygotowaniom. Steve pozosta na grze. Soce
przygrzewao, a "Edison" koyszc si pyn przy wietrze zachodnim na zachodnio-pnocny zachd,
niekiedy nabiera bryzgi piany i odrzuca je na zawietrzn. Daleko na poudniu mona byo dojrze
niewyrane kontury wybrzey Afryki. Na wschodzie widniay trzy inne okrty Marynarki Wojennej,
podajce tym samym kursem co oni.
Zapowiada si pikny dzie. Steve wzi ksik, w miejscu osonitym od wiatru ustawi leak chcc
poczyta, ale nie mg si skoncentrowa. W grze szyboway mewy spogldajc na niego. Wpatrywa si w
nie intensywnie, prbujc odegna je wzrokiem i si wasnej woli, jednak ich ospae, mae mdki nie
reagoway na jego impulsy mylowe. Jego prby skwitoway na swj sposb. Klnc, Steve zacz wyciera z
rkawa kurtki ich ajno.
Pod wieczr Steve i Jerome przeszli ostatnie badania lekarskie- rytua zbdny ale w jaki sposb kojcy
nerwy. Potem czas ich akcji przesunito raptownie o 24 godziny. Chiska atomowa d podwodna
"Czerwony Wschd", przebywajca od kilku dni w porcie Valetta z wizyt przyjani, wypyna na morze w
nieznanym celu. Na "Edisonie" zapanowaa panika. Pomidzy "klatkowcem" a okrtem flagowym,
krownikiem rakietowym "USS Albany", oraz pomidzy admiralicj a sztabem operacyjnym mieszczcym
si nad zatok Cadiz kursoway zakodowane sygnay. Okoo godziny 18 otrzymano wiadomo, e chiski
okrt podwodny zaobserwowano na szlaku do Trypolisu. Mina jednak jeszcze caa godzina, zanim ostatni
meldunek zosta potwierdzony, a "Edison" otrzyma zgod na sygna "START".
Steve i Jerome, siedzcy do tej pory w samej bielinie w ambulatorium, czekali na decyzj. W tej sytuacji
zaoyli ubrania podrne. Byy to lekkie kombinezony bojowe z licznymi kieszeniami oraz skrzane czapki,
stalowe hemy, pasy z nabojami, kabury z pistoletami i spadochrony na wypadek awarii podczas
wyczepiania. Dopiero wtedy otrzymali ostatnie instrukcje.
- Za 60 godzin znajdziemy si nad stref czerwon, przewidzianym miejscem ldowania- odezwa si
pierwszy oficer "Edisona", kierujcy akcj. Byt to krpy, barczysty mczyzna zbliajcy si do
pidziesitki. Bezustannie skuba palcami swoje odstajce uszy i z dzik zawzitoci u gum, ale i tak
nie potrafi ukry zdenerwowania. Silc si na niedbao wskazywa wsprzdne: -W tej chwili znajdujemy
si w pozycji 386' szerokoci geograficznej pnocnej i 4 26' dugoci geograficznej wschodniej. Obszar
ldowania: pomidzy 37`15' i 3730' szerokoci geograficznej pnocnej i pomidzy 630' a 815' dugoci
geograficznej wschodniej.
Przerwa i przez radiotelefon zacz wykca si z technikami, ktrzy najwidoczniej ignorowali jego
zarzdzenia.
- Miejsce ldowania znajduje si trzy mile przed wami, w zalenoci od siy i kierunku wiatru oraz tempa
waszej akcji. Grunt jest piaski i od poudnia ku pnocy opada agodnie. Sone podoe nie dopuszcza do
wegetacji wyszego rzdu, a gdyby nawet tu i wdzie rosy drzewa, zastaniecie je ju wycite- chyba e
bdziecie naprawd pierwsz grup. Najprawdopodobniej zastaniecie jednak teren zniwelowany, na ktrym
moecie wyldowa spokojnie nawet po ciemku.
-A jak si tam panu podobao? - zapyta Jerome
- Co takiego?- zapyta pierwszy oficer zirytowany.
- No c, sprawia pan wraenie, jak gdyby ju pan tam kiedy by- wzruszy ramionami Jerome.
- Istniej sprawozdania i opisy faktw, ktrych wiarygodno raczej nie ulega wtpliwoci, majorze- odpar
zjadliwie oficer Marynarki.
- Niepotrzebnie si pan unosi- powiedzia Jerome tonem pojednawczym. - artowaem tylko.
- Zostaniecie na razie w strefie czerwonej, do czasu nawizania kontaktu radiowego z baz. Jest to
szczeglnie wane w razie ldowania o zmroku. Szanse wygldaj wtedy jak pidziesit na pidziesit.
- Logiczne- westchn Steve.
- Potem bdziecie starali przebi si do bazy, a ona znajduje si o, tu - wskaza na poudniowy cypel
Sardynii, po czym zerkn na zegarek. -Czas nagli. Mniej wicej za 45 minut powinnicie by w klatce.
Prosz zamwi sobie co porzdnego do jedzenia. Dostarcz to wam jeszcze przed zamkniciem klatki.

ycz wam wiele szczcia.- Popiesznie skierowa si w stron mostku.


Ruchomy pomost przenis ich na poziom klatki. Zanim jeszcze naoono pokryw i uszczelniano waz,
przyniesiono im posiek. Steve zamwi dla siebie cay stos kanapek i dwa termosy z herbat,
zabezpieczajc si w ten sposb na najblisze dwie doby, Jerome natomiast upora si z podwjn porcj
boeuf a la Strogonoff, nie zrezygnowa jednak z kanapek i herbaty. Jego proby o butelk rumu i skrzynk
piwa zignorowano, tak samo zreszt jak jego protesty. Musia wic zadowoli si jedn puszk piwa.
Zirytowany oprni j w mgnieniu oka, po czym usadowi si wygodnie na tylnym siedzeniu "kota". W
momencie, kiedy przykrcano pokryw, spa ju mocno.
Talent godny pozazdroszczenia, pomyla Steve, gniedc si w ciasnym kokpicie szybowca. Ale tak byo
zawsze. Kiedy na przyldku przesunito moment startu ze wzgldu na ze warunki atmosferyczne, Jerome
pooy si spokojnie spa i nic nie zdoao wytrci go z rwnowagi. Tymczasem Steve ju po upywie 30
minut zacz zdradza objawy klaustrofobii. Teraz te zdawa sobie spraw z tego, e najblisze 50 godzin
bd dla niego najgorszym okresem w caym jego yciu.
Z obsug pozostawali w ustawicznym kontakcie radiowym, wiedzieli jednak, e wraz ze wzrostem energii
pola Kafu'a czno ta sabnie, a na pi godzin przed wyczepieniem zaniknie zupenie. Wtedy bd
odizolowani, zamknici w murze czasu, i nigdy ju nie bd w stanie stwierdzi z caa pewnoci, czy z
tamtej strony muru istnieje jeszcze teraniejszo.
Nie, nie, myla Steve, dopki widz jeszcze cian klatki, znajdujemy si w teraniejszoci, wisimy
bezpiecznie pod kilem "Edisona" jak mode mapi pod brzuchem matki. A jednak nie pozby si
niepewnoci. Wczy jeden ze szperaczy szybowca, omit nim pomieszczenie, zgsi wiato i zacz
nasuchiwa. Po krtkiej chwili ponownie wczy reflektor, gdy zdawao mu si, e syszy plusk wody.
Wreszcie wyszed na zewntrz i uwanie obejrza zewntrzn powok klatki, nie dostrzeg jednak nigdzie
nawet kropli wody.
Na chwil owadn nim lk przestrzeni. piesznie wdrapa si z powrotem do kokpitu, nacign na twarz
mask przeciwgazow i uruchomi dopyw tlenu. Kilkakrotnie wdycha go gboko, a pozby si ucisku w
piersi, po czym opad bezwadnie na oparcie.
Ze snu wyrwa go gos pierwszego oficera. Spojrza na zegarek: upyno dopiero sze godzin. Do
momentu wyczepienia pozostao jeszcze 45 godzin. Jerome, pogwizdujc wesoo, siedzia na klozecie
kempingowym, ktry ustawi tu pod dziobem szybowca.
Pierwszy oficer chcia dowiedzie si, czy wszystko w porzdku.
-Powodzi nam si wymienicie-zapewni go Steve.
-Moe puci troch muzyki?
-Nie miabym nic przeciwko temu.
Po chwili w suchawkach rozlega si muzyka z programu nocnego radia Algier.
Jerome nalega na kilka partii szachw. Usadowi si wygodnie w "kocie" i bez trudu koczy zwycisko
jedn rozgrywk po drugiej, nie przestajc przy tym je. Ten poradzi sobie w kadej sytuacji, pomyla
Steve; on sam nie mg si na niczym skoncentrowa.
Wysuchali porannego programu rozgoni woskiej, nastpnie wieczornego programu Radia Palermo.
Wreszcie znaleli si tak daleko na wschodzie, e zdoali odebra emitowany przez AFN, a przekazywany
przez lotniskowiec o napdzie atomowym "Richard G. Colbert" oraz "Chester W. Nimitz" program
przeznaczony dla Europy Poudniowej. Odbir stawa si jednak coraz gorszy, glos pierwszego oficera, ktry
meldowa si w regularnych odstpach czasu, rwnie cich stopniowo w suchawkach.
Wok nich zaciskaa si mocarna pi energii, ktra miaa rzuci ich w przeszo odleg od biecego
dnia o pi i p miliona lat.
Jerome siedzia, wpatrujc si w map zachodniej czci Morza rdziemnego. Usiowa wbi sobie do
gowy najistotniejsze punkty krajobrazu. Steve siedzia w tyle, zaczytany po dugiej przerwie w powieci
Prousta. W grze byo ju na pewno ciemno. Nagle wrci pamici do oblanego socem krajobrazu
Combray: jasnego nieba nad Normandi, ciszy zakconej brzczeniem owadw, rozognionych od makw
pl po obu stronach drogi, dzikiej ry piknej w swej wiejskiej, naiwnej prostocie i byszczcego,
zabarwionego dyskretnym rem gogu... Zamkn oczy, ale mimo to widzia wszystko dokadnie. Chocia
nie, co tu si nie zgadzao. Nie mg przypomnie sobie zapachu tych kwiatw, krzeww tryskajcych
wieoci.
Z zamylenia wyrwa go gos jednego z technikw, brzmicy jakby z drugiego koca wiata, z wiadomoci,
e okrelono dokadnie ich mas: wynosi ona na jedn stutysiczna ponda dokadnie 5,38972833244 tony.
Radio Palermo emitowao program wieczorny, ale Sycylia zdawaa si lee dalej ni Pluton. Odbir stawa
si coraz gorszy, syszalno spada do zera. Szum, zrodzony przez wzrastajc energi sztucznego pola
grawitacyjnego, przybra na sile. Brzmiao to tak, jak gdyby o betonow powierzchni uderzay z ca si
drobne stalowe kulki.
Jerome przenis si na tylne siedzenie kota, a Steve wdrapa si znowu do kokpitu i odda si bogiej
drzemce. Kilkakrotnie zrywa si, gdy wydao mu si, e syszy odgos zrywania blachy. Uwiadomi sobie
te nagle, co drani go od pewnego czasu: by to sodkawy aromat jakby wanilii lub cynamonu, coraz
bardziej intensywny. Przypomnia sobie, e sysza o tym zagadkowym zjawisku podczas zaj
teoretycznych; wizao si ono z powstawaniem pola Kafu'a. Opowiadali te o tym uczestnicy pierwszych

ekspedycji wysyanych w przeszo, ktrzy zetknli si z ow zagadk tu przed wyczepieniem.


O pnocy odezwa si ponownie pierwszy oficer. Gos jego brzmia, jakby dochodzi z innej galaktyki.
Oznajmi, e wszystko w porzdku i e odliczanie przebiega planowo. Towarzyszyli mu Calahan i Olsen, ale
ich gosy trudno ju byo zidentyfikowa. yczyli im "dobrego upadku".
- Wzajemnie - zawoa Steve do mikrofonu, wydawao si jednak, e tamci nie s ju w stanie go zrozumie,
gdy jaki z trudem przebijajcy si przez zakcenia gos zapyta: - Czy oni naprawd s tam jeszcze?
- Powiedz im, eby przynieli nam co do picia- zawoa Jerome z adowni.- ebymy mogli opi nasze
ponowne spotkanie.
Niemal w tym samym momencie czno zostaa przerwana. Zapada cisza, sodkawy zapach cynamonu
przybiera na sile, wyranie zacza wzrasta rwnie temperatura. W chwil pniej wystpio zjawisko,
znane ju Steve'owi a za dobrze: nieregularne trzepotanie cikoci, jak gdyby silnik rakiety nie
funkcjonowa naleycie. Wytworzony przez chronotron pcherz energii zacz dygota. Natenie pola
zbliao si do punktu krytycznego.
Jerome zamkn szczelnie wszystkie luki i wdrapa si do kokpitu. Wsplnie sprawdzili dziaanie przyrzdw:
wszystkie funkcjonoway bez zarzutu. Zamknli wieyczk, zapili pasy, zgasili reflektory i - czekali.
Temperatura wzrastaa w dalszym cigu. Zrobio si gorco. ciany klatki zdaway si rozarza stopniowo
do czerwonoci. Steve oddycha z trudem: mia kolejny atak lku przestrzeni. W polu widzenia pojawiy si
barwne wiateka. Przez chwil pomyla, e zostali ju wyczepieni i widz gwiazdy, ale kiedy unis gow,
dostrzeg jedynie znieksztacone odbicie pulpitu sterowniczego na szklanym suficie wieyczki.
W oddali rozleg si przecigy grzmot, ktry zblia si szybko; zdawao si, e jego wibracja rozsadzi
ciany klatki.
- Myl, e to ju!- wykrzykn Jerome tu za jego placami.
Grzmot narasta. Krtkie okresy cikoci i niewakoci nastpoway po sobie. Sztuczny pcherz
grawitacyjny zadygota gwatownie - i oderwa si.
-Chryste Jezu! - pomyla Steve.
Nastaa chwila oszoomienia.
Oni natomiast runli.
Runli poprzez krwawy dym i strzpy chmur wprost w soce, ciemnoczerwone soce, stykajce si ju ze
skrajem horyzontu na zachodzie.
Podoga klatki przechylia si w d i Steve instynktownie przesun do przodu drek sterowy, aby uczyni
lot szybowca bardziej stabilnym; impuls ruchu _przekazany przez "Edisona" by za saby.
Przeniknli cienk powok chmur. W dole rozpociera si krajobraz jak z bajki: biae rwniny, powleczone
row powiat wieczoru, pojedyncze, wysokie masywy grskie, ktrych szczyty giny w promieniach
soca, a ich strome zbocza skrywa ju mrok. Na pnocnym zachodzie dua plama jeziora, cignca si ku
zachodowi hen, daleko. Niebo przybrane w purpur wieczoru odbijao si w wodzie niczym mied. Na
poudniu widnia rozlegy acuch gr: wybrzee Afryki Pnocnej.
Soce umykao coraz szybciej, wzmagay si cienie, stapiajc si z mrokiem. - Musimy popieszy si z
ldowaniem, niedugo ciemni si zupenie- powiedzia Jerome. W tej samej chwili dobieg ich odgos
wybuchu materializacyjnego, odbijajcego si echem od nadrzenych gr.
Steve przechyli jeszcze niej dzib szybowca. Rozstawione szeroko skrzyda koysay si. Brzeg jeziora z
prawej strony skrca agodnie na poudniowy zachd, tworzc teren do ldowania. Poniewa podoe mogo
by bagniste, Steve skierowa szybowiec nieco dalej na poudnie od brzegu.
Jerome uruchomi w tym czasie radiostacj, nadajc umwiony sygna.
- Boja wzywa kotwic, boja wzywa kotwic, zgo si. Odbir.
Peni napicia oczekiwali odpowiedzi.
"I pamitajcie, e kada grupa moe by pierwsza..."
Raptem w odbiorniku co trzasno, po czym jaki gos zawoa: -Wyczy nadajnik! Jeeli chcecie
wyldowa bezpiecznie, to na mio bosk zamknijcie gby! Bdcie na odbiorze!
Jerome momentalnie wyczy nadajnik. Wida byo, e jest nieco zbity z tropu. -Obowizuj tu wspaniae
formy towarzyskie, nie ma co! Ale co to miao oznacza: "Jeeli chcecie wyldowa bezpiecznie..."?
- Wyglda na to, e nie wszystko przebiega tak gadko, jak to sobie wyobraali ci z Marynarki.
Przeczuwaem to.
- Niech to diabli! Na domiar wszystkiego wydaje si, e komitet powitalny nie jest zbyt rozmowny.
Steve wpatrywa si bacznie w gstniejc ciemno i zauway, e jednak wystpuj tu drzewa. -Z
pewnoci maj swoje powody, aby nie nadawa zbyt dugo- warkn. cign drek sterowy na widok
palmy z brakujcym wierzchokiem. Dalej rozcigay si zarola i otwarta przestrze. Klnc wczy
reflektory. Znajdowali si na wysokoci okoo 20 metrw nad ziemi. Teren by dosy rwny, ale
poprzerzynany kraterami, jakby po ostrzale artyleryjskim, tu i wdzie wida byo spalon traw i zwglone
zarola, pomidzy ktrymi janiay piaszczyste achy. Steve poderwa dzib szybowca do gry i wysun
pozy. Jeszcze pi metrw nad ziemi. W nastpnej chwili najpierw jedna poza, potem obie dotkny
gruntu. Dzib szybowca opad raptownie, przednie koo osiado mikko, kokpit otar si o gazie krzeww,
szybowiec zakoysa si kilka razy, wreszcie wpad w co elastycznego i zatrzyma si.
Steve wczy reflektory, odpi pasy i otworzy wieyczk. Nocne powietrze byo zadziwiajco ciepe i

pachniao sol, cykady haasoway. Jerome wszed przez luk do adowni, owietli wntrze latark, po czym
zawoa, e wszystko w porzdku.
W kilka minut pniej wrci do kokpitu, uzbrojony w dwa pistolety maszynowe.
-Mylisz, e sobie zaartowali z nas?- zapyta.
-Jestem pewien, e nie- odpar zdecydowanie Steve. -Nie chciabym zreszt przekona si o tym terazdoda.
- Jak sdzisz, kim s nasi wrogowie?
-Prawdopodobnie dowiemy si o tym niebawem.
Steve nadstawi ucha.
W ciemnoci zatrzeszczay gazie, w oddali rozleg si warkot silnika jakiego cikiego pojazdu. Odgos
oddali si i wkrtce umilk.
Czyby bya to rzeczywicie przeszo? Steve czu si tak jak po prbnym locie przez Atlantyk i z powrotem
samolotem o prdkoci 4 machw. Kiedy byo ju po wszystkim, usiad wtedy wieczorem w mesie, nie
mogc pozby si wraenia, e tak naprawd nie polecia do Europy, e to wszystko byo zudzeniem, e t
tras przeby jedynie na mapie. Rzeczywisty dystans pozosta dla niego taka sam abstrakcj, jak odlegoci
w kosmosie. Jego dusza nie braa udziau w tej podry, zareagowaa jedynie w okrelonym wzorcu
technicznym, zgodnie z odruchem wywiczonym w cigu dugoletniego treningu. Uwiadomi sobie, e
powietrze miao tam inny zapach, e inna bya ziemia, ale kwestia dystansu pomidzy jego poprzednim
miejscem pobytu a obecnym pozostaa w jego umyle niejasna.
W kadym razie znajdowali si z pewnoci w basenie Morza rdziemnego, a fakt, e nie byo tu wody,
mg oznacza tylko jedno: nie znajdowali si ju w teraniejszoci. Pi milionw lat temu w basenie tym
nie byo wody. Ergo...
-Ldowanie odbyto si bez zarzutu - informowa Jerome, ktry wyszed ju na zewntrz, a teraz
przywiecajc sobie latark obchodzi szybowiec dokoa.
-Mielimy szczcie. S tu nawet drzewa.- Skierowa snop wiata do przodu. Szybowiec przedar si
poprzez rzadkie zarola, grzebic dzib pod gst pltanin kolczastych latoroli i twardych suchych lici.
- Myl, e powinnimy zosta tu, gdzie jestemy. Przynajmniej do rana albo dopki nie otrzymamy nowych
instrukcji- powiedzia Steve.
Jerome kiwn gow.-W nocy i tak nic nie zdziaamy. Wolabym nie zapala reflektorw, dopki nie
przekonamy si, co tu si dzieje.
Steve pacn doni moskita, ktry udli go w czoo. -Widz, e te bestie bardzo szybko przestawiy si na
nowe sposoby odywiania - mrukn. - W tej epoce nie ma jeszcze czowieka, ale te bydlaki przygotoway si
ju, aby powita go godnie, kiedy tylko zjawi si na scenie wiata: bd go drczy, dziesitkowa za
pomoc chorb, zamienia mu ycie w pieko.
-Niewiarygodne! Oto wszystko jest ju gotowe, brakuje jedynie czowieka.
-I ujrza Bg, e to byo dobre, ale potem opanowaa go pycha i rzek: Uczymy czowieka na wyobraenie i
na podobiestwo nasze...
Nieoczekiwanie rozleg si na poudniu, w odlegoci okoo 15-20 km od nich, wystrza artyleryjski.
Nasuchiwali z zapartym tchem. Wreszcie nastpi wybuch. Pocisk rozerwa si 2 km na pnocny zachd od
nich. Ciemnoci zalao jaskrawe wiato.
- Mimo wszystko nie wyldowalimy jednak w raju - powiedzia Jerome. -Zanosi si na gorce przyjcie.
- Gdybymy nie wyldowali tak stromo i gdybym nie skierowa szybowca nieco na poudnie,
znajdowalibymy si obecnie prawie dokadnie w miejscu trafienia - oznajmi Steve. -Widocznie tamci
zlokalizowali wybuch materializacyjny i na tej podstawie wyliczyli przypuszczalnie miejsce naszego
ldowania.
Niepewnie wsuchiwali si w odgosy dobiegajce z mroku nocy, ale przeciwnik wstrzyma ogie.
Raptem nadajnik oy.
- Witajcie w piekle- odezwa si jaki gos nienagann angielszczyzn. - Ldowanie odbyo si bez
kopotw?
- Nie odpowiadajcie!- krzykn inny gos, bardziej odlegy. -Nie dajcie si nabra! Oni chc tylko ustali
wasz pozycj, aby da, wam bobu!
Palec wskazujcy Jerome'a spoczywajcy ju na przeczniku, zwiotcza i opad.
- I tak bdzie lepiej, jeeli poddacie si tak szybko, jak zrobia to wikszo waszych kolegw. Grozi wam
miertelne niebezpieczestwo. Teren, na ktrym wyldowalicie, jest skaony pyem radioaktywnym. Nie
macie adnych szans. Za trzy, cztery godziny bdziecie zaatwieni. Odezwijcie si, ebymy mogli was
stamtd wydosta. Kada minuta jest teraz na wag zota, chyba e chcecie umrze.
- Bdcie rozsdni - namawia ich drugi gos. - Nie macie adnych szans. Akcji "Zachodnia kotlina" nie ma
ju, nigdy jej nie byo. Waszym poprzednikom postawilimy ultimatum. Kilku zapalecom wydawao si, e
dadz sobie rad. Nie yj ju od dawna. Wysadzilimy w powietrze Cienin Gibraltarsk. Wody stale
przybywa. Wasz zrzucony sprzt ley na dnie morza. Jestecie odcici od pociskw i zaopatrzenia.
Odezwijcie si. Wycigniemy was stamtd.
- Nie dajcie si sprowokowa do odpowiedzi!- zawoa gorczkowo inny gos. -Zlokalizuje was w mgnieniu
oka.

- Nabrano was. Nikt z waszej grupy nie powrci ju w przyszo.


- Oni chc was po prostu zdemoralizowa. Nie dajcie si na to zapa. Nie wierzcie w ani jedno sowo, jakie
powiedz.
- Kim oni s?- szepn Jerome.
Steve wzruszy ramionami.-Widocznie szejkowie nie spali tak mocno, jak wydawao si bossom z naszej
Marynarki Wojennej.
Rozgonia propagandowa milczaa. Gos bardziej oddalony udziela wskazwek: -Wyadujcie wszystko
przed witem i ruszajcie w drog, kiedy tylko zrobi si widniej. Nie wcza reflektorw. Jedcie na pnoc,
potem na pnocny wschd tak szybko, jak tylko bdziecie mogli. Wykorzystujcie kad oson. Zwracajcie
uwag na wiee lady wielbdw. Jeeli natkniecie si na oddzia dosiadajcy wielbdy, strzelajcie bez
uprzedzenia. Tym bandytom chodzi o wasz adunek Wycigniemy was z tego. Pozostacie na odbiorze.
Koniec.
- Wiesz, jak wygldaj lady wielbdw?- zapyta Jerome.
- Nie mam zielonego pojcia. Nie przypuszczaem nawet, e w tej epoce wystpoway te zwierzta.
- Na pewna tamci sprowadzili je dla siebie. Niezy pomys. Przynajmniej nie maj kopotw z paliwem.
- A wic chodzi a Arabw.
- Najprawdopodobniej tak. Musz by cholernie sprytni, skoro unieszkodliwili naszych.
Z pnocnego zachodu, gdzie wybuch pocisk, dobiego ich teraz pene protestu trbienie. Czyby
mastodonty? Sposzone ptaki poderway si skrzeczc dononie. Potem znowu zapanowa spokj.
Steve wpatrywa si w morze gwiazd, nie zdoa jednak odkry adnej znanej konstelacji. A wic
rzeczywicie wyldowali w zamierzchej przeszoci, pokonali okres, w cigu jakiego wiato przemierza
otcha dzielc poszczeglne galaktyki. Soce miao jeszcze przed sob jedn czwarta obiegu wok
centrum Drogi Mlecznej, zanim powstan pierwsze piramidy.
Nazajutrz czekaa ich, uciliwa podr, Steve i Jerome usiowali wic przespa si troch, niestety jednak
niewiele wyszo z ich zamiarw.
GOLGOTA
Steve obj pierwsz wart. Wenus, janiejc promienicie na zachodniej czci nieba, powoli opadaa ku
linii widnokrgu. Na jej spotkanie, niczym szklana d, poda niepokojco cienki sierp ksiyca. Steve
spojrza na poudnie: tu nad pasmem gr w Afryce dostrzeg komet. Jej skierowany na wschd ogon
wyglda jak deszcz iskier w kuni. Niebo, ktre wisiao nad nimi, sprawiao wraenie obcego, gronego, byo
to niebo wiata nie przystosowanego jeszcze dla ludzi, niebo wykazujce bezadne konstelacje nie
wykoczonego na razie tworu. Mimo to Steve'a opanowao stopniowe poczucie akceptacji tego wiata, jego
substancji zmysowej. w wiat nabiera ksztatu, nie by ju abstrakcyjn przeszoci, lecz stawa si
teraniejszoci, ktr mona byo wdycha, smakowa i dotkn; tak jakby na gigantycznym ciele czasu
rozwieray si pory, a on wdziera si tamtdy niczym mikroby, po czym, wchonity przez strumie ycia,
poda pod jego naporem w stron przyszoci, gdzie znajdowaa si jego dawna teraniejszo - obecnie
odlega galaktyka, oddzielona od niego wiekami.
Jaki szmer przerwa mu tok rozmyla. Zatrzeszczay gazie, w nastpnej chwili rozlego si parskanie,
jakby jakiego duego zwierza. Co przedzierao si przez gszcz. Steve odbezpieczy pistolet maszynowy i
uwiadomi sobie, jak aosne jest jego uzbrojenie. Czyby byt to jaszczur? Bzdura. Musieliby zosta wysani
w przeszo dziesiciokrotnie bardziej odleg. Najprawdopodobniej by to mastodont albo inny potny
ssak. Wikszo z nich powikszya swe rozmiary w okresie miocenu.
Zbudzi Jerome'a. Teraz nasuchiwali wsplnie. Co dotkno szybowca, przesuno si wzdu maszyny, po
czym oddalio si. Nocna zjawa znikna. Wkrtce gos w radiostacji odezwa si znowu.
- Wyglda na to, e chwilowo nie moemy wam pomc. Musimy troch odczeka. Opucie stref
czerwon. Starajcie si nie wychodzi z pojazdu, chyba e bdzie to konieczne. Teren jest czciowo
skaony pyem radioaktywnym. Wkrtce nawiemy z wami kontakt. Koniec.
Jerome zakl i zatrzasn wieko wieyczki. -Co za idioci! Nie mogli powiedzie nam tego wczeniej? Niech
to diabli!
Steve usiowa zdrzemn si troch, ale w ciasnej kabinie szybko zrobio si gorco i duszno. Zbudzi si
zlany potem. Nacign mask przeciwgazow i apczywie wdycha tlen. Do witu pozostay jeszcze chyba
dwie godziny.
- Zaczynamy wyadunek?- zapyta Jerome.
Sprawnie wytaszczyli z kokpitu cay sprzt i umiecili go w "kocie". Nastpnie otworzyli klap w ogonie
szybowca, usunli uchwyty mocujce przy "kocie", zapucili silnik i wyjechali na zewntrz.
Gwiazdy zgasy. wiat zasnuwaa jeszcze nocna mga, ale na wschodzie byo ju widno. Kontury otoczenia
staway si coraz bardziej wyraziste.
Szybowiec wyobi przy ldowaniu wski wyom w zarolach, po czym zary si dziobem w gszcz
kolczastych rolin. Trudno byo marzy o lepszej kryjwce. Jedynie wieyczka kokpitu i ster pionowy
wystaway ponad listowie.

- Najwidoczniej szczcie nam sprzyja - odezwa si Steve. - Moe uda nam si odej std
niepostrzeenie...
Jerome przycisn peda gazu. Teren by dosy rwny, poronity pkami trawy, gstymi krzakami i
pojedynczymi grupami drzew. "Kot" sprawowa si bez zarzutu, ale jazda bya uciliwa, gdy musieli
ustawicznie omija krzewy, wyaniajce si niemal w ostatniej chwili z gstej mgy.
Nie ujechali jeszcze p kilometra, kiedy tu za nimi rozleg si odgos wybuchu. Steve odwrci si i
dostrzeg, e cay teren okryy pomaraczowe opary. Sytuacj wyjania charakterystyczna, upiorna w tej
mgle, rozprzestrzeniajca si w ksztacie gigantycznego grzyba chmura.
- Ostrzeliwuj nas granatami atomowymi!- krzykn.
Jerome doda instynktownie gazu, natychmiast musia jednak zahamowa na widok kolejnego krzewu. "Kot"
zachybota gwatownie. Steve jak urzeczony wpatrywa si w drog, jak ju przebyli, czekajc na nastpny
bysk, ktry by zmiady ich i unicestwi, ale na szczcie nic takiego nie nastpio.
- Na pewno namierzyli nas za pomoc mikrofonw kierunkowych- odezwa si Jerome. - Wtpi, eby
zobaczyli nas w tej gstej zupie.
- A wic jed wolniej! Zao si, e sycha nas w promieniu stu mil!- ofukn go Steve. Ju w nastpnej
chwili poaowa, e nie potrafi zapanowa nad nerwami. Jerome rzuci mu niechtne spojrzenie, ale nie
odezwa si. Uciliwa jazda dawaa mu si niele we znaki, by cay spocony.
- Wyglda na to, e oni poradzili sobie lepiej z uzupenianiem zaopatrzenia ni my, skoro mog sobie
pozwoli na takie marnowanie granatw atomowych- odezwa si po pewnym czasie Steve. -Nic dziwnego,
e nasi dostali od nich nauczk. Czuj, e nie przyjdzie nam atwo odebra szejkom naft.
- Jeeli nam si to nie uda, to najmielsze i chyba najdrosze przedsiwzicie w dziejach ludzkoci okae
si uderzeniem w prni, a raczej w wod -odpar Jerome.
- Mylisz, e oni naprawd wysadzili w powietrze Cienin Gibraltarsk?
- Biorc pod uwag ilo materiaw wybuchowych, jakimi dysponuj, to nie mona tego wykluczywzruszy ramionami Jerome. -Ale tego koryta nie napeni si tak szybko, chyba e zrobi tam porzdn
dziur.
- A mnie wydawao si, e linia wybrzea morskiego przebiega znacznie dalej na poudnie ni to wynika z
map rekonstrukcyjnych.
- Mnie bardziej martwi ewentualny brak moliwoci powrotu w przyszo. - A wic naprawd uwierzye, e
nas nabrano? - zapyta Steve zgorszony. - To by oznaczao...- Urwa w poowie zdania, kiedy Jerome
zahamowa ostro, zatrzymujc "kota" niemal w miejscu. Steve spojrza bacznie, szukajc wzrokiem
nieoczekiwanej przeszkody i raptem dostrzeg najbardziej przeraajc twarz, na jak kiedykolwiek patrzy.
Na stalowej rurze o rednicy ok. 5 cm, wbitej gboko w ziemi, tkwia odrbana gowa. Bya to gowa
modego mczyzny, jego jakby do krzyku otwarte usta odsaniay nieskazitelne uzbienie. Grn cz
gowy okrywaa obcisa czapka lotnicza ze skry, podobna do tych noszonych przez kosmonautw
radzieckich. Z boku umieszczona bya maska przeciwgazowa, ktrej szlauch ucito najwidoczniej podczas
egzekucji wraz z reszt ciaa.
Jerome wyczy silnik. Jak urzeczeni wpatrywali si w przeraajce znalezisko. mier nie moga nastpi
dawno, biaa skra nie wykazywaa adnych ladw gnicia. Zastyga na rurze krew wygldaa jak rdza. Mimo
mgy zjawiy si ju pierwsze muchy. Steve rozejrza si uwanie dokoa, nie zauway jednak nigdzie
resztek zwok. Panujca wok cisza wydaa im si nagle grona. Gdzie w oddali rozleg si chichot,
mogcy by zarwno paplaniem mapy, jak rwnie odgosem jakiego duego, nieznanego ptaka, lub te
penym triumfu miechem bestii, ktra dokonaa tego potwornego czynu.
Kiedy Jerome zapuci silnik, Steve odetchn z ulg. Przeraajcy znak drogowy pozosta za nimi, ale
Steve przezornie ciska mocniej bro kadorazowo, kiedy we mgle zarysowa si cie przypominajcy
czowieka ze skrzan mask. Nikt jednak nie zastpi im drogi, nikt nie wznosi katowskiego miecza; to tylko
drzewa wycigay ku nim swe ciemne konary.
Drzew spotykali coraz wicej, a wkrtce ujrzeli rzek. Jej brzegiem udali si w kierunku pnocnym.
Szukajc brodu, aby przejecha na drug stron, nie mogli posuwa si do przodu zbyt szybko. Zarola byy
niemal nie do przebycia, stale te zagradzay im drog zwalone drzewa. Kilkakrotnie musieli obchodzi
przeszkody. Wreszcie znaleli miejsce, gdzie pytka woda umoliwia przejcie na przeciwlegy brzeg.
Wtem Jerome ponownie wyczy silnik; co przedzierao si przez krzaki, zdajc do wodopoju. Byo to
stado mastodontw. Potne, szeciometrowej wysokoci zwierzta z krtkimi, mona by rzec
niedorozwinitymi kami i krtk jak u tapira trb, majc rozwin si w zwinny organ chwytny dopiero u
mamuta i sonia, wyglday na zmczone i wyndzniae, ciemna, kudata sier wypadaa caymi kosmykami,
a na goej, szaro-srokatej skrze widoczne byy ropiejce rany i wiee zadranicia, z ktrych tryskaa
jasnoczerwona krew. Typowe oznaki zaawansowanej choroby popromiennej. Jedno ze zwierzt miao
skarowacia trb koyszc si pomidzy maymi kami to w jedn stron, to w drug.
Stary samiec zosta zraniony w eb odamkiem granatu albo pociskiem. Olepiony cieknc krwi, unosi
trb w ich kierunku, wszc nieufnie, trbic przy tym przeraliwie. Ryk przerodzi si w ochrype kanie.
Boki potnego samca dygotay z wyczerpania, przedstawia sob aosny widok. Najwidoczniej znalaz si
w miejscu wybuchu granatu atomowego, a to oznaczao rych mier. Samice, jakby przeczuwajc
nieszczcie, wzity mode pomidzy siebie i zaczy spycha samca na bok.

Przewodnik stada podszed chwiejnym krokiem do rzeki, polizn si na botnistym brzegu i run na ziemi,
po czym zanurzy trb w wodzie i opryska si. Dopiero potem zacz pi apczywie. Woda zarowia si
od krwi. Kiedy mastodont zaspokoi pragnienie i obj wart, reszta stada odwaya si podej do
wodopoju.
- Co potwornego! Co oni narobili!- wzdrygn si Jerome.
- Obawiam si, e to dopiero pocztek- zauway z gorycz Steve. -Ludzie maj to do siebie, e przejmuj
dominacj, gdziekolwiek si znajd, nawet jeeli odbywa si to kosztem otoczenia.
Czekajc, a stado ugasi pragnienie i oddali si od brzegu, zjedli pozostae kanapki i wypili resztki herbaty z
termosw. Mastodonty giny we mgle, czapic po bocie, cierpliwie pomagay sobie wzajemnie, jeeli
ktre z nich przewracao si lub grzzo w mule i parskao bojaliwie, proszc o pomoc. Na wszystkich
zwierztach widniao pitno mierci popromiennej.
Tym razem prowadzenie pojazdu obj Steve, a Jerome usiad obok, trzymajc na kolanach odbezpieczony
pistolet maszynowy. Szczliwie przebyli rzek. Dalej krajobraz przywodzi na myl sawann, mniej byo
drzew, rzadziej wystpoway zarola. Jechali niemal dokadnie w kierunku pnocno-wschodnim. Teren
wznosi si stopniowo, niemiao i dyskretnie przebijao si niekiedy soce. "Kot" wjeda pod gr i
raptem, jak gdyby wynurzyli si z wody, ujrzeli morze mgly w dole. Na poudniu wznosiy si tpo
zakoczone stoki, ktre kiedy, w odlegej przyszoci, miay sta si wyspami La Galite, nieco dalej w tyle
ciemnia skrawek wybrzey Afryki, odbijajc si od biaych oparw mgy. Stamtd zestali ostrzelani Jerome
przytkn do oczu lornetk i powid wzrokiem po zalesionym acuchu, pagrkw, nie zauway jednak nic
podejrzanego, nigdzie te nie bysn ogie, wystrzau.
W dole z powoki chmur wynurzay si tu i wdzie pierzaste wierzchoki palm, niczym osobliwe, nienaturalnej
wielkoci wodorosty owiane dymem. Jerome wskaza na pnoc, gdzie rozciga si poprzerzynany
rozpadlinami paskowy, majcy przeksztaci si za kilka milionw lat w wysp Sardyni.
- Musimy tam si dosta- powiedzia. -Ale szczerze mwic, wolabym zawrci kawaek i przeczeka we
mgle do wieczora, a dopiero pniej ruszy dalej.
Steve przypomnia sobie ucit gow pilota i wzdrygn si. -Jestem innego zdania - powiedzia. - Nie
znamy zasigu ich broni, wic im bardziej oddalimy si na pnoc, tym bdziemy bezpieczniejsi.
Jerome spojrza na strome urwiska Sardynii i wzruszy z powtpiewaniem ramionami.-Kto wie?
-Teren jest skaony pyem radioaktywnym- upiera si Steve.
-Niewykluczone, e jestemy ju napromieniowani. Powinnimy poszuka pomocy, pki jeszcze nie jest za
pno. -Mwic to, czu ju prawie trudne do zniesienia swdzenie ciaa. - Na pewno nie opuszcz nas w
biedzie - doda z nadziej w gosie. - Obiecali przecie, e nam pomog.
- O ile bd w stanie co dla nas zrobi. W przeciwnym razie pjdziemy do pieka- powiedzia Jerome, a po
chwili zauway ironicznie: -Jeeli w tej epoce pieko ju dziaa. Ale co do tego nie mam adnych
wtpliwoci.
Byo wczesne popoudnie, kiedy Jerome zasiad za kierownic. Znajdowali si ju wysoko ponad morzem
mgy, ale sardyski paskowy zbliy si do nich tylko nieznacznie. Drzewostan zmienia si stopniowo, tu i
wdzie pojawiay si pinie i akacje, a nawet miorzby.
Wkrtce natknli si na spalony wrak jeepa i zwoki czterech mczyzn. Byli to onierze; wiadczyy o tym
szcztki mundurw. Jeden z mczyzn nie zgin na miejscu, ale zdoa odczoga si na odlego okoo
szedziesiciu metrw, zanim run na ziemi. Potem zajy si nim spy. Sdzc po ladach, padli ofiar
ostrzau rakietami z powietrza. Przeciwnik mia widocznie przewag rwnie w lotnictwie. Steve spojrza z
obaw w niebo.
- Wyglda na to, e nie bardzo udaa si ta pomoc dla nas-warkn Jerome. -Co o tym sdzisz?
Steve nie odpowiedzia. Przejedali wanie przez okolic, gdzie musiay toczy si cikie walki. Ziemia
usiana bya lejami po bombach, rolinno wypalona, zwglone pnie drzew sterczay pospnie. Jerome
jecha teraz wolniej; acuchy wzbijay tumany kurzu i popiou. Trzeba byo rwnie omija leje. Upa w
zamknitym szczelnie pojedzie stawa si nie do zniesienia.
- Wydaje mi si, e ten teren jest czysty- powiedzia Jerome i skierowa "kota" pod ciemny, chronicy przed
socem dach z gsto splecionych gazi pinii. W nieduym dole zebrao si troch wody, poyskujcej w
promieniach soca. Jerome zdj buty i zanurzy nogi w wodzie, a Steve wdrapa si na stok brzegu, aby
rozejrze si dokoa. Tu, u podna paskowyu, soce prayo z nie zmniejszon moc, ale strome zbocza
poudniowego wybrzea Sardynii pokry ju cie. Gdzie w grze musiaa znajdowa si baza, ku ktrej
zmierzali. Dopiero tam mogli poczu si bezpiecznie.
Nagle Steve usysza chrypliwy ryk. W pierwszej chwili pomyla, e to warkot silnika, potem uwiadomi
sobie z przeraeniem, e moe by to tylko jaki duy drapienik, lew albo inne zwierz. Na eb na szyj
zbieg na d, krzyczc do Jerome'a, ktry w panice wyskoczy z wody i chwyci pistolet maszynowy: - Lew!
Lew!
Jerome wymachiwa pistoletem, nie dostrzeg jednak adnego celu. Podczas szkolenia uczono ich wielu
zbdnych rzeczy, ale nie powiedziano im, jak maj si zachowa przy spotkaniu z drapienikiem.
- Do diaba, musisz by bardziej ostrony! - wrzasn wreszcie na Steve'a. - Tu mog by tygrysy
szablastozbne, przed ktrymi nie obroni si nawet mastodonty. Dlaczego wczysz si bez broni?

Zy na siebie samego Steve rzuci hem na tylne siedzenie, usiad za kierownic i zapuci silnik. Jechali
dugo, a zapad zmrok, a jeszcze troch potem przy wietle reflektorw. Dalej zaczyna si teren trudny do
przebycia. Zaczo pada. Na burz zbierao si przez cae popoudnie, teraz rozptaa si prawdziwa walka
ywiow. Steve poprowadzi pojazd stromym zboczem, opuszczajc koryto potoku, ktrym jechali do tej
pory, w obawie, e wkrtce przeksztaci si ono w rozszala katarakt. Wreszcie zahamowa, zupenie
wyczerpany. O dach pojazdu bbniy olbrzymie krople deszczu, przedni szyb zaleway strugi wody,
powietrze przecinay ciemnoczerwone byskawice, w pobliskich rozpadlinach skalnych rozleg si grzmot,
przetaczajcy si a ku dolinie. Drzewa jczay pod naporem wiatru i strzsay wilgo z bujnego listowia.
Kiedy ulewa przesza, rozbili namiot pod konarami. Ledwo uporali si z robot, odezwaa si ponownie
radiostacja.
- Boja, boja, tu kotwica. W nocy sprbujemy nawiza z warni kontakt bezporedni. Dajcie sygna, ebymy
mogli ustali wasza pozycj. Odbir. Koniec.
- Chwileczk -odezwa si Steve do Jerome'a, manipulujcego niezdecydowanie przy radiostacji. -To moe
by podstp. -Jerome skin gow. Nieoczekiwanie odezwa si inny gos: -Macie racj, chopcy. Uwaajcie,
bo
tamci zrobi wszystko, aby uy wobec was podstpu. Jeeli im si to uda, bdziemy usiowali wycign
was z tego. Nie moemy ustali z wami wsplnego klucza, ale zaufajcie nam. Odbir. Koniec.
Jerome wczy na chwil nadajnik. -Zrozumiaem. Koniec.
-Wspaniale. Dzikuj. To wystarczy. Pozostacie na odbiorze. Koniec.
Steve obj wart, podczas gdy Jerome usiowa zdrzemn si troch. Krwistoczerwone rozbyski zaleway
chmury co pewien czas pospn powiat, o dach namiotu bbnia ulewa.
Tu po pnocy dobieg ich odgos zbliajcego si migowca. Kiedy maszyna znalaza si nad nimi, Steve
szepn do mikrofonu: -Ldujcie.
Jednoczenie odbezpieczy pistolet maszynowy. Jerome wyczoga si z namiotu i z broni gotowa do
strzau zaj pozycj.
Przez kilka niepewnych sekund Steve spodziewa si, i ujrzy bysk wystrzau z karabinu maszynowego lub
odpalonej rakiety, nic takiego jednak nie wydarzyo si. Maa dwuosobowa maszyna z wczonym
szperaczem wyldowaa, a z wntrza wysiady dwie osoby. W sabym wietle Steve zdoa jedynie pozna,
e s to dwaj mczyni odziani w sfatygowane ju i wyblake mundury oraz stalowe hemy.
- Murchinson- odezwa si niszy, wycigajc rk na powitanie. Sadzc po twarzy, niezbyt dobrze
widocznej w ciemnociach, mg mie okoo pidziesiciu lat.
- Ruiz- przedstawi si drugi mczyzna, krpy, redniego wzrostu, o kilka lat modszy od tamtego.
- Z tamtej strony Missisipi, ale na sto procent jeden z naszych- zapewni Murchinson. Ani Steve ani Jerome
nie zrozumieli sensu tej uwagi. Przybysze zdawali si nie przywizywa wagi do stopni wojskowych, Jerome
poda wic jedynie swoje nazwisko. Tamci skinli gowami.
- Wydaje mi si, e widziaem wasze nazwiska na licie. Licie tych, ktrzy s jeszcze w drodze- powiedzia
Ruiz i umiechn si. -Macie szczcie.
Steve przytakn. -Mogo by gorzej.
- Z jakiego okresu przybywacie?- zapyta Murchinson.
- Z 1986 -odpar Steve. -Co tu si w ogle dzieje?
- Pieko- powiedzia krtko Murchinson. -Ale o tym zdylicie si ju chyba przekona sami.
- Ile osb jest ju tutaj? -zapyta Jerome.
- Och, caa masa- odpar z wahaniem Murchinson. -Ostatecznie mino ju ponad czterdzieci lat, odkd
wyldowali pierwsi. Kilku zdyo ju... wrci.
- Z powrotem w przyszo? - zapyta Jerome. Tamci wymienili midzy sob
szybkie spojrzenia.
- Wie pan, ten punkt misji nie naley waciwie do naszych zada - powiedzia Ruiz, z zakopotaniem kopic
nog ziemi. -Udzielimy wam kilku dobrych rad i damy map, ebycie mogli jutro dojecha bezpiecznie do
twierdzy. Nie chcielibymy wchodzi w szyki komendantowi. Na pewno odpowie wyczerpujco na ,wszystkie
wasze pytania.
- A co z rurocigiem?- nie ustpowa Jerome. -Jeeli Marynarka Wojenna dziaa tu od czterdziestu lat, to...
- Niech pan posucha- odpar Ruiz z pospn min. -Powinnimy o tym zapomnie. Ten zwariowany pomys
kosztowa ju ycie wielu ludzi. My obaj powicilimy temu gwnu ponad dwadziecia lat, majc nik
nadziej na wydostanie si z tego.
- Czyby chcia pan przez to powiedzie, e w cigu czterdziestu lat nie dokonano nic, a nasi ludzie okopali
si w twierdzach, podczas gdy sprowadzony tu z takim trudem materia rdzewieje gdzie na dnie morza?zawoa Jerome.
- Niech pan posucha, mister... -zacz Ruiz.
- Major Jerome Bannister, jeli aska!
- Niech si pan uspokoi, majorze- odezwa si Murchinson. -O ile nie zdoa pan jeszcze wyrobi sobie
pogldu na t caa sytuacj, to otrzyma pan teraz moc wyczerpujcych odpowiedzi.- Na mokrej masce "kota"
rozpostar map owietlajc j latark. Papier nasika szybko wod. Murchinson zakreli palcem ich
pozycj, po czym wskaza gdzie na pnoc. -Ze zrozumiaych wzgldw nie oznaczono tu dokadnie pozycji

twierdzy. Jeeli spotkacie panowie dosy niskich gentlemenw, owosionych i mwicych kiepsk
angielszczyzn, moecie z penym zaufaniem rzuci im si w ramiona. Ale jeeli natkniecie si na oddzia
jedcw dosiadajcych wielbdy- chocia ci nie zapuszczaj si raczej tak daleko w te strony- to
strzelajcie do nich bez uprzedzenia. To jaka hoota, byli onierze szejkw, prowadzcy wojn ju od dawna
na wasny rachunek. Te typki rwnie szuj si oszukane.
- Widz, e niektre rzeczy dziwi pana- wtrci Ruiz.
- Istotnie, tak jest- odpar Jerome.
- Zdziwi si pan jeszcze wiele razy, majorze.
- Przybylimy po to, aby skorygowa wiele spraw- odparowa Jerome. -Jeeli co wyglda nie tak, jak to
sobie wyobrazilimy, to przeprowadzimy korekt. Przecie ci z Marynarki dowiedzieli si ju na pewno od
tych, ktrzy powrcili, e...
- Przepraszam, majorze Bannister- przerwa mu Murchinson -nie mam zwyczaju mwi co nie w por, ale
na Bermudach siedz ludzie, ktrzy dobiegaj ju siedemdziesitki, czekajc na spokojn staro. Czeka
za mog dziki duej porcji szczcia i dziki nam, parajcym si tym idiotycznym zajciem, jakim jest
przewoenie ich na drug stron. Gdyby nie to, mieliby swoj staro ju za sob, podobnie jak wielu
innych, ktrym nie moemy ju pomc, majorze i - wskaza na kierunek poudniowo-wschodni - ktrzy
pozostali tam na zawsze. Prawd jest, e to my naraamy si na niebezpieczestwo, jestemy
napromieniowani i lepiej bdzie dla was, jeeli nas opucicie. Czy pan rozumie, co mam na myli?
- Przepraszam - mrukn Jerome - nie wiedziaem, e... Ale dlaczego nie wrci pan w przyszo?
- On naprawd chce, eby mu to powiedzie- westchn Murchinson.
- Po prostu oszukano nas, majorze- powiedzia szorstko Ruiz. -Powrt w przyszo jest niemoliwy.
Steve poczu si tak, jakby pooono mu co cikiego na serce. Gow wypeniaa tylko jedna myl,
rozsadzajc skronie.
Wszystko skoczone.
Podobnie czuje si z pewnoci skazaniec, stojc przed plutonem egzekucyjnym i widzc skierowane na
siebie lufy strzelb.
- Przeczuwaem to- szepn Jerome. By opanowany, ale mimo to gos jego zabrzmia jak zduszony jk.
- Na pewno nie jest to zamierzone - uspokaja Ruiz. - Widocznie co poszo nie tak jak trzeba.
- Sysza pan o ukadzie zawartym pomidzy Castro a Maksymilianem V- zapyta wyczekujco Murchinson.
Jerome spojrza na niego zdziwiony.
Ruiz skin znaczco gow. -Widzi pan?
Kiedy migowiec poderwa si do gry i znikn w oddali, Steve wszed do namiotu. Jerome obj drug
wacht. Pomidzy drzewami wyszuka sobie suche miejsce, potem wczoga si do namiotu, eby zabra
co ze sob. Steve uda, e pi. Wydawao mu si, e jego przyjaciel tumi kanie, ale mogo to by rwnie
zudzenie. Jerome wyszed ponownie na zewntrz i zacign zamek byskawiczny.
Steve czu si zaamany, nie mg jednak usn. Od czasu do czasu, kiedy poryw wiatru uderza o gazie,
na dach namiotu spaday grube krople deszczu niczym gar dojrzaych liwek. Mia wraenie, jakby co
gnioto mu piersi, ciyo na nim moc miliardw milibarw. Wiedzia, e istnieje wyjcie na wolno,
nieosigalne jednak dla niego; e wszystko, co kocha i ceni, znajduje si z tamtej strony owego
niezmierzonego korytarza wiodcego w przyszo.
- Chryste Jezu- jkn, przytoczony brzemieniem strachu i czasu. Uwiadomi sobie nagle, e stworzenia na
ziemi bd musiay poczeka jeszcze ponad 50 000 wiekw na swojego Zbawiciela.
Ndzne stworzenia, osamotnione w swojej trwodze. Steve przewraca si z boku na bok, przyszo mu na
myl napitnowane widmem mierci stado, na ktre natknli si tu po wyldowaniu; mody osobnik
niezdolny do dalszego ycia z powodu swej kalekiej trby, kiwajcej si tam i z powrotem. Zmienilimy
Ziemi, pomyla Steve, podporzdkowalimy j sobie, zrobilimy to dla Boga, uksztatowalimy j na
podobiestwo Jego. A teraz odbicie to stao si ponadczasowe, jak Stwrca, jego oddech opada na oceany,
wpeza w ziemi, zmienia smak powietrza; stare, istniejce ju od milionw lat znaki orientacyjne milcz,
bezradne pazy zdychaj, ptaki wdrowne szukaj nowych szlakw w pltaninie drg powietrznych. To
sczy si poprzez czas, sczy w ponure sny stworze, zrywajcych si z chwil, kiedy dobiega je
metaliczna wo strachu; strachu, ktry przenika wszystko i sprawia, e zapomina si o drogowskazach,
ktry przysania wszystko jak sup dymu zasnuwajcy gwiazdy. Bl jak pod dotykiem gorcego popiou na
ciele, ciemne wiato rozsiewajce nieuleczalne choroby; burza wyaniajca si z jasnoci dnia,
nieoczekiwana, niczym krwotok przesaniajca soce. Steve zgi si wp, jakby pod wpywem blu.
Przeraony zerwa si, kiedy Jerome pocign go za nog, aby go zbudzi.
Poranek by jasny, wkoo rozchodzia si wo ywicy. Niebo byo czyste i wisiao w grze jak bkitny agiel.
Nad rozgrzanymi ju od soca skaami kryy ory, wietrzc budzce si wiatry wstpujce. Gdzie
niedaleko zaskrzeczaa sjka, potem rozleg si huk wystrzau, odbijajc si echem od skalnych szczelin.
Jerome przyrzdzi ju niadanie. Wyglda na niewyspanego, pod oczyma mia gbokie cienie.
Jedli bez apetytu, nasuchujc bacznie, ale jedynym odgosem, jaki ich dobiega, by wiergot ptakw.
Starajc si nie robi haasu, zwinli namiot.
Steve zapuci ostronie silnik, ale i tak wydao im si, e narobili niesamowitej wrzawy. Jerome rozejrza si

niespokojnie dokoa, po czym ruszyli w drog. Teren stawa si coraz bardziej grzysty i coraz trudniejszy do
przebywania. Znowu stanli nad kamienistym korytem potoku.
- Powinni byli da nam muy, a nie to pudo- mrukn Steve.
Jerome spoglda od czasu do czasu na kompas, wreszcie wskaza na map. -Ten, Ruiz mwi co o korycie rzeki. Moe to tu. Ale wydaje mi si, e oddalilimy si za bardzo na wschd.
Jeeli tamto pasmo wzgrz jest pniejszym Kap Teulada, musimy trzyma si bardziej na lewo, gdy
twierdza znajduje si w Purto Pino.
Steve poda jeszcze kilkaset metrw wzdu koryta potoku, ale w ten sposb skrcali coraz bardziej na
wschd. Zawrci wic i wjecha na zachodni brzeg. Przedostali si przez zarola i dotarli do opadajcej
agodnie na poudnie rwniny, pozbawionej niemal zupenie drzew.
- Jeszcze najwyej cztery do piciu mil.
W tym samym momencie rozleg si donony huk, jak gdyby samolot pokona barier dwiku, a po chwili
usyszeli ryk silnika. Ze wschodu, ocierajc si niemal o acuch gr, nadlatywa wprost na nich lotem
koszcym myliwiec bombowy.
Steve gwatownym ruchem otworzy drzwi, odbieg od pojazdu i rzuci si na ziemi. W cigu kilku sekund
samolot przelecia nad nimi. Byt to MIG 25.
Pierwszy odruch kaza Steve'owi porzuci pojazd i ratowa wasn skr, ale pokona ten impuls. piesznie
siad za kierownic.
- Jazda!- krzykn Jerome. Steve szarpn za kierownic, skrcajc ostro w prawo. Penym gazem mknli ku
niskiej cianie skalnej, podczas gdy Jerome przeszukiwa wzrokiem niebo. Nie upyno jeszcze pi minut,
kiedy MIG pojawi si z powrotem. Steve wcisn na gow hem, zatrzyma pojazd i wyskoczy na zewntrz,
szukajc schronienia za kilkoma gazami. Sysza charakterystyczne "fffosz-fffosz", kiedy z samolotu
odpalono dwie rakiety powietrze-ziemia, a jednoczenie terkot lekkiej broni przeciwlotniczej "trat-trat-trat".
Wygldao na to, e atak nie by skierowany przeciw nim.
Steve powrci pdem do "kota" i spostrzeg Jerome'a siedzcego w bezruchu. Jego zazwyczaj jasne oczy
pociemniay ze strachu, nieogolon twarz pokryway grube krople potu.
- Co si z tob dzieje?! - krzykn Steve.
- Ale z nas idioci!- Jerome a uderzy doni o kierownic. -Ale z nas beznadziejnie lepi gupcy! Po co
dalimy si w to wcign? -Nagym szarpniciem otworzy drzwiczki i wyskoczy na zewntrz. Steve
sysza, jak biegnie do przyczepy i wymiotuje. Kady czowiek musi poradzi sobie z szokiem tak, jak potrafi,
pomyla. U Jerome'a jest to problem fizyczny.
Ze wschodu nadlatywa ponownie MIG. Znowu rozleg si odgos odpalania rakiet i detonacji gowic
bojowych, w tym samym momencie rozpoczo si ostrzeliwanie z broni przeciwlotniczej. MIG zbliy si i
przemkn nad nimi, pozostawiajc na bkicie nieba pasmo dymu. Pilot usiowa jeszcze poderwa do gry
trafion maszyn, aby osign wysoko waciw do skoku, ale w kocu da za wygran. Spadochron
rozbys, potem zacz opada. Tu u zbocza gry na zachodzie wykwita pomaraczowa byskawica. Nad
miejscem trafienia pojawia si chmura dymu. Wydta biel spadochronu uniosa si bezszelestnie na tle
bkitu, nadajc niemal pogodny akcent ciszy, ktr dopiero po chwili przerwa odgos zapomnianej ju
eksplozji.
Steve zdy ju odzyska spokj; jak gdyby moment saboci u Jerome'a odebra caej tej sytuacji element
trwogi. Odnis raptem wraenie, e potrzebny jest rwnie tu i teraz, i ta wiadomo przyniosa mu ulg.
Zmora tysicleci, przygniatajca mu pier poprzedniej nocy, ustpia.
Steve wysiad i nastawi kocher. Kiedy kawa bya ju gotowa, napenia dwa kubki, po czym podszed do
Jerome'a. Siedzc obok siebie w cieniu ciany skalnej, popijali gorcy napj.
- Dzikuj - powiedzia wreszcie Jerome. Otar sobie pot z czoa i oczu, po czym rzuci hem na traw.
Od czasu do czasu rozlegay si gardowe okrzyki, przekazywane jakby i powtarzane dalej. Brzmiay
radonie, jak gdyby satyr wybucha miechem podczas igraszek miosnych, i ta wesoo przenosia si na
kolejne stoki grskie. Steve podnis gow i zacz nasuchiwa, nie mg jednak wyjani pochodzenia tych
krzykw. Jaki wymary gatunek ptakw?- zgadywa, ale jakkolwiek odgosy wydaway mu si obce, to miay
w sobie zarazem co znajomego na tyle, e omal nie odpowiedzia na ten zew w swj nieporadny sposb.
TWIERDZA
Odpoczywali ju prawie ca godzin, kiedy nagle z poudniowego zachodu dobieg ich warkot silnika.
Byskawicznie chwycili pistolety maszynowe i skryli si. Warkot potnia z kad chwil i wkrtce pomidzy
skaami a zarolami pojawi si jeep, stary jak wiat, pokiereszowany i zabocony, z rozbit szyb przedni i
bez dachu. Kierowca by niski, gin niemal za kierownic. Samochd gna penym gazem i z piskiem
hamulcw zatrzyma si na okoo dziesi metrw przed nimi. Silnik ucich od razu.
Kierowca niewiarygodnie zwinnie wyskoczy z samochodu i na jego widok Steve i Jerome osupieli: bya to
istota nie wysza ni 1,5 metra, o nieproporcjonalnie dugich rkach, sigajcych wskutek jej pochylonej
postawy a do ziemi. Na gowie tkwi zbyt obszerny hem, nogi okryway krtkie, wyblake spodnie w kolorze
khaki, odziedziczone zapewne po jakim angielskim oficerze armii kolonialnej. Reszta ciaa, obnaona, bya

obficie owosiona, nawet twarz porastaa gsta sier o barwie piasku. Kosmate nogi, wystajce spod
szortw, byy cienkie ale zadziwiajco muskularne; due palce wieczyy silne, gronie wygldajce pazury.
Zagadkowa istota zaciskaa jedn do w kuak, podpierajc si ni o ziemi, w drugiej trzymaa
amerykaski karabin.
To mapa, pomyla Steve w pierwszym momencie, musimy odebra jej bro, zanim czego nie nabroi.
Mapa uniosa gow, z gardzieli wydobyo si ostrzegawcze warczenie, nastpnie zacisna gronie
wygldajce zby, odcinajce si nieskaziteln biel od czerwonych dzise, co miao zapewne oznacza
umiech, gdy do uzbrojona w karabin uczynia gest mogcy znaczy tylko jedno: chodcie tu, nie zrobi
wam nic zego.
Steve i Jerome wyszli z ukrycia, opuszczajc lufy pistoletw maszynowych. Stwr wysun do przodu
podbrdek i z wysikiem wyd ciemne, grube wargi, jak gdyby mia trudnoci z wymow. -Goodluckwykrztusi wreszcie gardowym gosem i otar sobie twarz siln, owosion rk, zanim poda j im niedbale
na powitanie. Do mia wsk lecz mocn i chodn w dotyku. Steve dozna wstrzsu wewntrznego, kiedy
palcami dotkn gstej sierci pokrywajacej grzbiet doni, ale jedno spojrzenie w oczy tamtego,
ciemnobrzowe, baczne i rwnoczenie przebiege, uwiadomio go, e ma przed sob istot mdr i
mylc, przypominajc map jedynie swym wygldem. Bya to istota nie bdca ju zwierzciem, a jej
rozwj, w kierunku inteligentnej formy ycia ju si rozpocz. Steve byt zafascynowany: w stwr by mu
obcy, a jednoczenie bardziej ludzki ni ktokolwiek inny napotkany przez niego w cigu caego ycia. By
ujmujcy w swojej gracji i naturalnym wdziku, odpychajcy w zwierzcoci, nieprzyzwoity w swoim
naturystycznym bezwstydzie i grony w dzikoci. Wszystkie te wraenia zdaway si skupia w drapienym
wyziewie roztaczajcym si wok owej istoty; bya to wo wytrawna, trudna do okrelenia, fascynujca. To
misoerca, pomyla Steve, grony i bezlitosny myliwy, najstraszliwszy drapienik, jakiego kiedykolwiek
zrodzia ziemia.
- Goodluck - powiedzia na gos, uznajc sowa mapoluda za powitanie, jednake tamten wybuchn
nieoczekiwanie miechem, poruszy uszami i wyjania, wydymajc przy tym usta: - Goodluck to moje imi. Szczerzc zby podrapa si po owosionej piersi. -A wy jestecie tymi nowymi.- Skin gow i doda: -Mam
go.
Dopiero teraz Steve zauway, e na tylnym siedzeniu jeepa ley jaka posta, modzieniec w wieku
najwyej dwudziestu lat, o niadej cerze i krtkich kdzierzawych wosach. Z pewnoci by to pilot
zestrzelonego MIG-a. By obwizany linkami spadochronu jak baleron, z czoa spywaa mu krew. Twarz o
barwie oliwkowej przyblada teraz, zapewne ze strachu. Modzieniec dra jak osika. Steve potrafi go
zrozumie, kiedy pomyla o samym momencie wzicia go do niewoli; wobec tego silnego, muskularnego
kara nawet wyronity drab nie mia szans.
- Moskit- powiedzia wesoym gosem Goodluck, klepic si otwart doni po owosionym przedramieniu.
Najwidoczniej wyraa si tak lekcewaco o MIG-u 25.
- Pienidze- doda po chwili, pocierajc kciuk o palec wskazujcy gestem, znanym rwnie w XX wieku na
caej kuli ziemskiej. Widocznie za wzicie do niewoli zestrzelonego pilota przysuguje kadorazowo premia,
pomyla Steve, ale niemal w tej samej chwili zrozumia, co tamten mia na myli.
- Mia szczcie- wyjani Goodluck -bo nie poama sobie ng. Mog go sprzeda W przeciwnym razie... Przyoy palec do szyi i uczyni wymowny gest. Steve'owi przypomniaa si gowa nadziana na elazn rur.
Tamci nie brali jecw, ktrych nie mona sprzeda. Ale kto skupowa niewolnikw? Czyby Marynarka
Wojenna?
Goodluck podnis rce do ust i wyda w zawadiacki zew satyra, jaki usyszeli poprzednio. Natychmiast
odpowiedziay mu ze stokw grskich dwa gosy.
- Jedcie ze mn - poleci Goodluck i wsiad niezdarnie do jeepa. Jerome usiad za kierownic "kota" i ruszy
za nim. Goodluck pdzi po bezdroach jak szaleniec, najwidoczniej zna te tereny lepiej ni wasn kiesze.
Po pgodzinnej jedzie przedostali si na drug stron wyschnitego koryta potoku i dopiero wtedy
Goodluck zatrzyma si. W grze rzeki znajdowaa si na nieduym wzniesieniu osobliwa budowla:
pomidzy skaami zamocowane byy plastikowe rury o rednicy okoo trzech metrw i cznej dugoci ok. 30
metrw. Rury tworzyy konstrukcj przypominajc piramid. Przylegy teren usiany by kraterami i poorany
lejami po wybuchach, rozlege powierzchnie lasu - spalone.
Goodluck wyczy silnik i gestem nakaza uczyni im to samo. Znowu zakrzykn w kierunku gr, ale tym
razem nie uzyska odpowiedzi.
- To jest chyba ta twierdza - powiedzia Jerome, jednak Goodluck nie zamierza i w tamt stron.
- To atrapy- zawoa w kocu, wskazujc na budowl. -Mnstwo atrap.-Wskaza palcem na nich. -Dalicie si
nabra!- zawoa wesoo, ale nagle umiech zamar mu na wargach. -Mnstwo mierci- rzek ponuro,
zataczajc doni dokoa. -Mnstwo zabitych. -Gestem odrazy podrapa si po ramionach, nastpnie
szybkim ruchem uderzy jeca wierzchem doni po twarzy. -Mnstwo zabitych- warkn, po czym westchn.
Wydawao si, e ogarn go raptem gboki smutek, e nagle upad na duchu, tracc humor.
Po chwili ruszy ponownie na wschd. Powoli objechali zalesione przedgrze, nastpnie skrcili na pnoc i
dotarli do labiryntu wwozw o niezwykle stromych zboczach. W dole haaliwie kipiaa woda. Pord gsto
rosncych drzew wioda wycita droga, widoczne, byy lady opon i pojazdw gsienicowych. Od czasu do
czasu Goodluck przystawa, wycza silnik i wydawa w osobliwy okrzyk, na ktry regularnie otrzymywa

odzew. Ci, ktrzy odpowiadali, pozostawali jednak w ukryciu, stale gdzie w grze, na wysokich
wierzchotkach drzew lub na wystpach skalnych.
- To posterunki- wyjani Goodluck. Wygldao na to, e najemnicy Marynarki Wojennej zdaj swj egzamin
bez zarzutu.
- Wydaje mi si, e to jary u podna Porto Pino- odezwa si Jerome. -Jestemy na miejscu.
Dopiero teraz Steve zauway, e wska dolina znajdujca si przed nimi jest sztucznie zadaszona. ciany
skalne po obu stronach odstrzelono za pomoc materiau wybuchowego, tworzc w ten sposb gzymsy, na
ktrych uoono nastpnie warstwami fragmenty rurocigu jeden przy drugim. Z wierzchu posypano ziemi i
zamaskowano wszystko krzakami i gaziami.
Wjechali w ciemn otcha, a po chwili znaleli si w obszernej jaskini, przez ktr pienic si przepywa
potok. Wokoo poniewiera si ciki sprzt: spycharki gsienicowe, koparki, urawie przejezdne i cigniki
samochodowe. Z obu stron wznosiy si baraki i blokhauzy oraz cysterny z benzyn, nie byo natomiast
wida ywej duszy.
Wtem natrafili na cz nasonecznion; w tym miejscu dolina nie zostaa zadaszona, ziemia znowu cieszya
oczy zieleni. Dalej ujrzeli dach, barykad utworzon z workw wypenionych piaskiem oraz posterunek:
dwch starszych, uzbrojonych mczyzn odzianych w szorty koloru khaki. Pierwszy z nich, opalony na
ciemny kolor, by obnaony po pas, drugi mia na sobie sfatygowany podkoszulek i kapelusz z szerokim
rondem. Siedzieli na wraku pojazdu, ktry kiedy by zapewne "kotem", i grali w karty. Jeden z nich unis do
gry do i pozdrowi ich niedbale.
- Chyba rzeczywicie nie przybylimy tu pierwsi - powiedzia Jerome zniechcony. Rwnie Steve odnis
wraenie, e przyby na spektakl teatralny, do ktrego dekoracj zdono ju uprztn. W kocu zatrzymali
si przed barakiem, proszcym si a, by go kto wreszcie pomalowa na nowo, a Goodluck zaprowadzi ich
przed oblicze komendanta.
- Witajcie w twierdzy Future One -powiedzia komendant. -To miejsce nazywamy Maledetta. Jestem Howard
Harness- przedstawi si, podajc im rk. By to barczysty, piknie opalony mczyzna po szedziesitce,
o ciemnych, bystrych oczach i rzadkich, siwych wosach. Z ubrania mia na sobie jedynie wyblake szorty i
zrobione samodzielnie sanday, ktrych podeszwy wycite byy ze starych opon samochodowych. Jerome
obserwowa owe symptomy upadku z rosncym przeraeniem.
- Byem tu oficerem najwyszym rang- kontynuowa komendant, wskazujc im miejsce na niezbyt starannie
skleconej awie. - Dawno ju przestalimy zwraca uwag na stopnie wojskowe, pozostaa jedynie funkcja
komendanta.
Steve wpatrywa si jak urzeczony w lewe rami rozmwcy: mniej wicej dziesi centymetrw poniej
okcia byo ono amputowane, a kikut robi straszne wraenie. Wygldao to tak, jakby operacj przeprowadzi
za pomoc topora rzenik, a potem zeszy to po partacku. Rana z pewnoci nie goia si przez duszy
czas, wiadczyy o tym gbokie dziury w ciele pokryte szarymi strupami i przywodzce na myl le zwizany
cement.
- Opieka lekarska pozostawiaa na pocztku bardzo duo do yczenia - wyjani Harness, ktry zauway
spojrzenie Steve'a. -Panowie bdziecie mieli lepsz sytuacj.
Steve nie odrywa wzroku od swoich zakurzonych butw. -Przepraszam bardzo, sir- mrukn.
Harness zignorowa przeprosiny. -O ile oczywicie nie nabawi si panowie malarii. Z lekarstwami mamy
kopoty.- Przez chwil przysuchiwa si rozmowie dobiegajcej z ssiedniego pokoju. - Nie wolno wam pod
adnym pozorem wysadza kontenera!- wykrzykn nagle. -W adnym przypadku, dopki nie stwierdzimy,
co znajduje si w rodku... Ile lat? Dwiecie? A wic musia nalee do pierwszego, ktrego zrzucili. Bardzo
przepraszam- ostatnie sowa skierowa znowu do Steve'a i Jerome'a.- Dla nas jest to zawsze radosne
wydarzenie, kiedy znajdujemy jaki zapomniany kontener; nie rozgrabiony przez najemnikw.
- Powiedzia pan "dwiecie lat", sir? - zapyta Jerome.
- Tak jest.
-Na odprawach bya mowa o rozrzucie w granicach do omiu lat maksymalnie.
- To dla zamydlenia oczu. Od dwustu lat spada tu z nieba materia. Kiedy wyldoway pierwsze oddziay,
wikszo z tych rzeczy bya ju zardzewiaa i nie nadawaa si do uytku.- Wzi do rki list i odczyta ich
nazwiska:
- Major Steve B. Stanley i major Jerome Bannister, wyczepieni z MSS "Thomas Alva Edison" w dniu 30
czerwca 1986 roku. Mj Boe, ile to ju czasu mino!
- Niecae dwa dni-sprostowa Jerome.
- Tak - odpar Harness, umiechajc si z gorycz. Opar si kikutem rki o st, przytrzymujc w ten sposb
list, starannie przekreli owkiem ich nazwiska i wpisa tu obok jakie cyfry.
- Czy ktry z panw potrafi szlifowa soczewki? -zapyta. Steve i Jerome spojrzeli po sobie bezradnie.
- N... nie, sir- wyjka Steve.
- Tak te mylaem. Powinienem sprawi sobie nowe okulary, mj wzrok pogorszy si ostatnio. Mam
nadziej, e panowie potrafi co robi niezalenie od umiejtnoci wojskowych, to bardzo by si tu
przydao. Nie brak tu jedynie petrochemikw, ekspertw naftowych i geologw. -Podnis wzrok na nich i
doda: - Data, jak wpisaem obok waszych nazwisk, nie jest tak fikcyjna, jak by to mogo si wydawa. W
kadym razie jest bardziej realna ni wszelka inna znana mi rachuba czasu, a i panowie przekonacie si o

tym niestety na wasnej skrze. Znajdujecie si panowie w roku 47 po pierwszym zarejestrowanym


ldowaniu. Nasi przeciwnicy przybyli tu o kilkadziesit lat wczeniej, byli te lepiej wyposaeni. To jest nasz
pech, w przeciwnym razie osignlibymy nieco wicej. Jest to fakt, ktry mona byo przewidzie i ktremu
mona byo zapobiec, gdyby nasi organizatorzy nie byli tak bardzo zadufani w sobie.
- A wic wszystko stracone?- zapyta Jerome. -Kilka miliardw dolarw i kilkuset ludzi wyrzuca si dosownie
w boto?
- W gr wchodzi tu kilkaset miliardw dolarw i prawie 3 000 ludzi, z ktrych do tej pory zgino w wyniku
walk i choroby popromiennej okoo 280.
- A gdzie reszta ludzi?- zapyta Steve.
- Wikszo przewieziono na Bermudy. Przede wszystkim kobiety i dzieci. Powstaa tam ju wspaniale
prosperujca kolonia. Jej mieszkacy nazywaj siebie eufemistycznie "Atlanci", na pamitk po owym
legendarnym kontynencie. W tej chwili jest ju ponad 4 000 ludzi, oczekujcych na powrt w przyszo.
- A wic to prawda, e powrt w przyszo nie istnieje?
- Nie mwibym o tym w sposb tak kategoryczny- powiedzia komendant Wysun szuflad z biurka,
spojrza na ni badawczo, po czym zasun j z powrotem. Skin gowa.-Pomogli wam Ruiz i Murchinson,
czy nie tak?
- Pomogli, dobre sobie-zauway Jerome.- Po prostu dali nam kilka wskazwek, to wszystko.
- Przede wszystkim musz zadba o cao migowca, to ju ostatni z tych, jakie mielimy. Mwic prawd,
mamy go jeszcze tylko dziki staremu Harry'emu, ktry cigle go ata. Gdyby tamci zestrzelili go, nie
moglibymy ju zdziaa wiele dla naszych ludzi, spadajcych tu tak ufnie z nieba. Ale nie powinni byli
informowa was o tym. To zbyt wielki szok. Zdarzay si ju tragedie, kiedy to przybysze, nie wytrzymujc
napicia nerwowego, wczali nadajniki i wylewali sw zo, klnc ile wlezie. Reszta bya ju tylko kwestia
minut. Ca spraw zaatwia granat atomowy, albo te z terytorium Afryki startowa MIG.
- Kim waciwie s nasi przeciwnicy? - zapyta Steve. - Arabowie czy Rosjanie?
- Waciwie to przypadkowa zbieranina. Przede wszystkim najemnicy. Francuzi, Wosi, Niemcy, kilku tak
zwanych doradcw wojskowych z bloku wschodniego... Kiedy suyli szejkom, od dawna jednak prowadz
wojn na wasn rk, zajmuj si handlem, rwnie niewolnikami. S to ciemne typy; dla ktrych ycie
ludzkie nie jest nic warte, ale nie oni s najgorsi. Cz z nich wsppracuje z nami, chcc w ten sposb
zasuy na przejazd do Atlantydy. Bardziej niebezpieczni s fanatycy, przede wszystkim Palestyczycy. Ci
przylatuj tu jako piloci - kamikaze. Rosjanie sprzedaj szejkom swoje stare MIG-i 25 i obiecuj przenie je
w przeszo wraz z pilotami, o ile ci ostatni odbd kursy w ZSRR - oczywicie za odpowiedni ilo
baryek ropy naftowej. Ci faceci wisz przez 50 godzin pod "Kijowem" albo innym chronotronem, paajc
dz krwi. Wreszcie dostaj paliwa na cztery do piciu godzin, otrzymuj rakiety i zostaj wyczepieni.
Rozsadza ich wprost zapa do dziaania, tote pdz potem nad kotlin, ostrzeliwujc wszystko, co si rusza
na ziemi, nawet wasnych rodakw. Czsto zdarza si, e w silniku zaczyna im brakowa paliwa i wtedy,
gardzc mierci, kieruj samolot na domniemany rurocig. W hangarach maja aktualnie du ilo
samolotw, ale redukujemy t liczb za pomoc broni przeciwlotniczej, startuj wic coraz rzadziej.
Prawdopodobnie borykaj si z kopotami zaopatrzeniowymi. Maj rop naftow. a jednak daje im si we
znaki brak paliwa. Widocznie u nich tez nie wszystko przebiega zgodnie z ustalonym poprzednio planem.
- Ale jak doszo do tej klski?- zapyta Jerome.
- Klski? No tak, mona to tak nazwa, ale nie w tym sensie- odpar komendant. -No c, majorze Bannister,
miaem wiele czasu, eby przemyle sobie wszystko. Pan przybywa z przyszoci i dlatego widzi to w
zupenie innych kategoriach. Ja natomiast jestem ju tu zbyt dugo, zbyt wiele widziaem. Powiedziabym tak:
wiara w dolary i w nieograniczon moliwo czowieka jest taka sam chimer jak teoria o kuli ziemskiej
pustej w rodku. Kto sdzi, e rzeczywisto musi dopasowa si do jego idei, musi ponie porak.
Przegra albo on, albo rzeczywisto, albo te jedno i drugie.
Kobieta w wieku czterdziestu kilku lat, odziana w prost sukienk z barwnym haftem podesza do nich,
podajc drewnian tac z trzema szklankami, w ktrych tkwiy smuke, wyrzebione z drewna yki. W
szklankach znajdowaa si biaawa, przypominajca surow gum masa, a pomidzy nimi sta szklany
dzban z jakim mtnym pynem. Kobieta ustawia to wszystko przed Steve'm, Jerome'm i komendantem.
To jest Nina- wyjani Harness. -Zostaa tu i opiekuje si nami.
Kobieta skina przyjanie gowa i wysza z pomieszczenia, nie odezwawszy si nawet jednym sowem.
Harness rozla pyn do szklanek.
- Co to takiego?- zainteresowa si Steve.
- Melasa z sokiem cytrynowym i wod- powiedzia komendant. -Robimy wszystko, aby oby si bez dostaw
z zewntrz. Musz wystarczy nam produkty rodzime. -Umiechn si. -Czy odpowiedziaem ju na
wszystkie wane pytania?
- Tak- odpar Steve, unoszc szklank do ust. Napj mia smak sodkawokwany i by bardzo orzewiajcy. Ale co pan mia na myli, mwic o rzeczywistoci, jaka moe by przegrana?
Komendant zawaha si, potar podbrdkiem o kikut rki, po czym powiedzia: -Nie ulega wtpliwoci, e
postpiono niedbale. Nie wolno byo wysya kogokolwiek w przeszo, zanim nie upewniono si na
podstawie eksperymentw, e mona owych ludzi sprowadzi z powrotem. Uczyniono tak jednak w dobrej
wierze. Jest to te logiczne, gdy jaki by sens miao cae to przedsiwzicie, gdyby nie mona byo

sprowadzi ropy naftowej i zajmujcych si tym ludzi w przyszo? Wszelkie zarzuty odpierano
argumentem, e kiedy i ten problem zostanie rozwizany, tak jak poradzono sobie z innymi sprawami.
Stanowisko typowe dla optymistw patrzcych w przyszo. Ale kiedy i oni musieli przey rozczarowanie.
Technicy znaleli wiarygodne wyjanienie dla technicznego aspektu sprawy, i twierdz mianowicie, e
podczas procesu zachodzcego w odwrotnym kierunku wystpuje rwnie co w rodzaju rozrzutu. Zuytej w
tym celu energii nie udaje si skoncentrowa na jednym punkcie czasowym; rozprasza si ona na okres
dosy rozlegy i wyadowuje w burzach szalejcych stale nad stref interwencyjna. Jednak materia pozostaje
nieporuszona. Dopiero teraz naukowcy stwierdzili, e problem mona rozwiza. Nie mam pojcia, skd
czerpi t pewno, ale jeeli wok materii nie zawie si pcherz energii, aby porwa j w przyszo, to
bdzie oznacza, e Stanom Zjednoczonym nie wystarczy ju czasu na rozwizanie tego Problemu .
- Jak mamy to rozumie?- zapyta Steve zirytowany.
- C, tu wanie tkwi sedno sprawy. Dokadnie to miaem na myli, mwic o przegranej rzeczywistoci.
Rozmaite akcje i kontrakcje zmieniaj stale histori, ale ludzie yjcy w czasach wspczesnych owym
wydarzeniom nawet o tym nie wiedz. Tylko my, wiadkowie przeszoci, stwierdzamy z zaskoczeniem, e
uywamy ze skrajnie rnicych si od siebie przyszoci.
- Ukad zawarty w Miami- powiedzia Steve na chybi trafi.
- To jest przyszo Murchinsona- przytakn komendant. -Stany Zjednoczone nigdy nie kupiy Florydy od
Hiszpanii, lecz Fidel Castro sprzeda j w lipcu 1969 roku cesarzowi Meksyku na mocy ukadu zawartego w
Miami, a raczej nie cesarzowi, ale Pemexowi- najwikszemu pomidzy Missisipi a Rio de la Plata imperium
naftowemu. Maksymilian V to tylko manekin. Rozmawiajc na ten temat z Murchinsonem mona dowiedzie
si wielu interesujcych rzeczy. W kadym razie istnieje przyszo Jerome Bannistera, identyczna z
przyszoci Steve Stanley'a, rni si ona jednak zdecydowanie od przyszoci Howarda Harnessa.
- A jak ona si przedstawia?- zapyta nieufnie Jerome.
- W paskiej przyszoci Izrael by pastwem kontrolujcym obszar znajdujcy si pomidzy Nilem a
Eufratem.
- To lekka przesada- sprostowa Steve. -Raczej obszar od przeczy Mitla po wzgrza Golan.
- Kiedy ja przybyem tu z roku 1989, usyszaem po raz pierwszy o pastwie Izrael. Opowiadali mi o nim
ludzie wyczepieni bardzo wczenie, jak pan. Mnie natomiast uczono w szkole o gonych i zagadkowych
zamachach dokonanych na syjonistach, jak np. na Leo Pinskerze w 1882 roku w Odessie, Teodorze Herzlu
w 1896 roku w Paryu, na baronie von Hirsch-Gereuth w 1897 roku, o podpaleniu w tym samym roku
budynku w Bazylei, gdzie odbywa si zjazd syjonistw, o okrutnej masakrze dokonanej podczas II wojny
wiatowej w Palestynie przez partyzantw arabskich, popierajcych Hitlera i dziaajcych w Afryce i na
Bliskim Wschodzie. Od momentu zawarcia w Medynie witego Ukadu rozciga si od Oceanu
Atlantyckiego po Indyjski i od Zatoki Aleppo po Adesk najpotniejszy na kuli ziemskiej twr pastwowy:
Zjednoczone Nacjonalistyczne Republiki Arabskie.
- Niedorzeczny pomys- odezwa si Jerome. Gos jego zabrzmia tak, jakby co dawio go w gardle.
- Ale nie, to rzeczywisto historyczna. Zreszt jedna z wielu. Tym bardziej zaskoczy mnie fakt, e
wyldowa tu kontyngent znakomicie wyposaonych onierzy. Przybywali z roku 1992 i twierdzili, e Izrael
posiada obok VI Floty USA gwny udzia w zabezpieczeniu poudniowego boku NATO. To miao miejsce
prawie dwadziecia lat temu. Izraelici stoczyli z Arabami zacita walk o Gibraltar, a tamci spenili sw
grob i wysadzili cienin w powietrze.
- A wic to prawda!- jkn Steve.
- Tak. Wskutek wybuchu powsta spory otwr, powikszajcy si stopniowo, ale nieustannie. Powstao w ten
sposb najbardziej imponujce widowisko wszechczasw pod goym niebem: katarakta, ktrej wysoko
wynosi 400 metrw. Przelewa si przez ni ponad sto razy wicej wody ni przez wodospad Niagara. Ale
poziom morza podnosi si zaledwie o niecay metr w cigu roku. Zanim Morze rdziemne przeleje si,
moe min jeszcze tysic lat. Nie my wic zamoczymy sobie nogi.
- Czy twierdza zostanie poddana?- zapyta Jerome.
- Na razie jeszcze nie. Ale nie sdz, aby w drodze do nas znajdowao si jeszcze duo oddziaw. Najwyej
jeden albo dwa z tych pierwszych, z 1986 roku. Wtedy zdarzay si jeszcze najwiksze rozrzuty. Nastpne
wyczepienia - a ostatnie nastpiy jesieni 1996 roku- odpowiaday ju niemal dokadnie momentowi, jaki
zosta zaplanowany. Po prostu poprawia si celno.
Mojesz i jego oddzia, pomyla nagle Steve. Czyby znajdowali si jeszcze w drodze?
- Jesieni 1996 roku ustaj rwnie dostawy sprztu. Nie znalelimy nigdy kontenera, ktry by zosta
wysany do nas po tym okresie.
Widocznie wstrzymano realizacj programu, uznajc, ze by to niewypa- powiedzia Jerome, dopijajc swoj
szklank.
Odsuwa od siebie t myl, pomyla Steve. A tamci nigdy nie byli w stanie zorientowa si, jak wielkie
ponieli fiasko, gdy zabrako sprzenia zwrotnego. Tylko my moglibymy powiedzie im o tym. Tylko my
wiemy, e przyszo zostaa wprawiona w ruch, rodzc coraz to nowsze warianty. Ale dlaczego nikt tego
nie przewidzia? Rzeczywisto rozbito w drobny mak, a teraz owe czsteczki rozpierzchy si niczym
galaktyki. Nawet gdyby umoliwiono im teraz powrt w przyszo, to ktra z nich jest ich galaktyk
ojczyst? Moe wanie dlatego chronotron dziaa wycznie w jedn stron?

- Bardzo. moliwe- odezwa si komendant, spogldajc na Jerome'a tak twardym wzrokiem, jakby chcia
przyku go do siedzenia i uchroni w ten sposb przed upadkiem -e od jesieni 1996 roku Stany
Zjednoczone ju nie istniej.- Stwierdzenie to podziaao jak celny cios. Harness spoglda na Jerome'a jak
bokser, ktry przed chwil powali przeciwnika na deski.
- To czysta spekulacja- wtrci Steve. Poczu nagle szalone pragnienie i spiesznie oprni druga szklank.
Na podniebieniu pozosta smak cytryny.
- By moe- odparowa komendant, napeniajc ponownie kieliszki -ale o ogromnym stopniu
prawdopodobiestwa. Wyglda na to, ze Stanom Zjednoczonym nie dopisao szczcie w tej partii pokera,
gdzie stawk bya przyszo. Przystpilimy do tej akcji zbyt zadufani w sobie i to pozbawio nas czujnoci.
A teraz spukalimy si co do grosza.
Jerome wpatrywa si w milczeniu przed siebie. W jego oczach widniaa trwoga. Steve pody za wzrokiem
przyjaciela: na cianie wisia luksusowy, jakkolwiek poky ju i upstrzony przez muchy kalendarz Pemexu
na rok 1992 z zamieszczon w nim map Ameryki Pnocnej. Terytorium USA sigao tu od Maine na
pnocy po Georgi, Alabam i Missisipi na poudniu, bez dostpu do Zatoki. Na przeciwlegym brzegu
rozcigaa si pokryta zot farb powierzchnia sigajca a do Pacyfiku i daleko na poudnie: Cesarstwo
Meksykaskie. U gry z lewej strony widnia wystawny herb Habsburgw, z prawej jeszcze bardziej
pompatyczny herb imperium naftowego.
Steve uwiadomi sobie nagle, e kurczowo zaciska donie na niezdarnie oheblowanej porczy krzesa, jak
gdyby siedzia w fotelu katapultowanym, z ktrego w najbliszych uamkach sekundy ma zosta wystrzelony.
Odetchn ostronie i usadowi si wygodniej.
- Wrmy teraz do naszej wsplnej teraniejszoci- zaproponowa komendant- Mamy dzi 26 dzie lipca. W
tej chwili jest- tu zerkn na zegarek -godzina szesnasta dwanacie. Prosz o dokadne nastawienie swoich
zegarkw. To tylko dla porzdku, z ktrego nie moemy i nie chcemy przecie zrezygnowa nawet w tych
okolicznociach. -Jerome i Steve zastosowali si do tego polecenia - Nawiasem mwic, wskazwki
zegarkw naley przesuwa codziennie o godzinie 23.58 na godzin 24.00. Tu dzie jest o dwie minuty
krtszy. Ziemia krci si troszk szybciej, na razie.
Gdzie zaterkota silnik Diesla i odgos ten wypeni popoudniow cisz, zakcan tylko od czasu do czasu
skrzeczcym wezwaniem w radiostacji.
- Mimo najszczerszych chci nie jestemy ju organizacj militarn, nie chciabym wic wydawa wam
rozkazw. Jest nas tu okoo trzydziestu, do tego trzeba doliczy okoo 50 tubylcw znajdujcych si pod
rozkazami swoich
wodzw. Poznalicie ju Goodlucka, wkrtce poznacie Blizzarda. Niektrzy z naszych, jak Murchinson i
Ruiz, powinni jak najszybciej zosta zluzowani. Od ponad szeciu lat obaj peni sub nasuchow, czyli
musz by stale w pogotowiu, nawet gdyby do chwili przybycia kolejnej grupy miay upyn miesice.
Niezwocznie po usyszeniu huku materializacyjnego musz nawiza kontakt z przybyszami, ostrzec ich i
wyprowadzi z zagroonego terenu, aby nie wpadli w apy onierzy szejkw. Obaj s napromieniowani,
gdy za dugo znajdowali si w obszarze skaonym pyem radioaktywnym, a nam brakuje rodkw
ochronnych.
Jeden i drugi zobowizali si do penienia suby na przecig piciu lat. Panowie jestecie oczywicie
zwolnieni z tego obowizku z uwagi na zmian okolicznoci. Chciabym jednak prosi panw o udzielenie
nam pomocy. Chodzi o to, aby wyprowadza z terenu ldowania tych biedakw, ktrzy przybywaj tu w
dobrej wierze, i przywie ich tu. Nie zawsze odbywa si to tak atwo jak w przypadku panw, chciabym to
uczciwie podkreli. Czsto potrzebna jest natychmiastowa pomoc medyczna, z ktr nie jest u nas
najlepiej. Moe si te zdarzy, e przybdziecie panowie za pno, naraajc si niepotrzebnie na
niebezpieczestwo. Prosz si nad tym zastanowi. Pod koniec lata, tu przed pierwszymi jesiennymi
burzami, przepywa co rok przez Atlantyk statek. Moecie panowie, jeli wola, skorzysta z tego i pomc
przy odbudowie Atlantydy. ycie jest tam z pewnoci lejsze i obfitujce w wicej przyjemnoci ni tu.
- Zostaj- rzek Jerome.
-Nie musi pan podejmowa decyzji tak na eb, na szyj- odpar Harness.
- Nie ma si nad czym zastanawia- powiedzia Steve.
- Jeeli chodzi o waszego jeepa, zapasy paliwa, bro i amunicj, to musz je skonfiskowa. Prowiant
moecie panowie podarowa nam dobrowolnie. Zawsze, kiedy komu uda si dotrze do nas cao i zdrowo,
urzdzamy co w rodzaju... eee... wieczorku, na ktrym serwujemy konserwy. Wspomnienia z przyszoci,
e tak powiem...Nie znaczy to, e mamy tu z kuchni, wprost przeciwnie, ale tak si ju utaro.
Odzie i przedmioty osobiste mona oczywicie zatrzyma przy sobie. Wasze buty s na wag zota. Nie
dajcie wic si okra. Radzibym dostosowa si do tutejszego klimatu i ubra si nieco wygodniej.
Wikszo ludzi chodzi tu w szortach jak ja lub w burnusie.
Pienidzy nie posiadamy. Stosujemy handel wymienny. Taki styl ycia skania ludzi do zastanowienia si
nad wasnymi umiejtnociami rkodzielniczymi, do rozwijania ich, do wymylania rozmaitych rzeczy
przydatnych na co dzie. Bywa te, e handluj z najemnikami i zdobywaj w ten sposb sprzt Marynarki,
jaki tamci skradli z naszych kontenerw. Nie wolno jednak sprzedawa najemnikom broni i amunicji. Takie
sprawki karane s mierci. Najlepiej bdzie, jeeli...

- Hej!- krzykn nagle kto od progu.-Nie wierzcie ani sowu starego Howarda! Chodzi tylko wszdzie i
zachwala nie swoje przyszoci!
Steve odwrci si oburzony. W drzwiach sta niski, ysy mczyzna w wieku okoo siedemdziesiciu lat.
Jego pomarszczona twarz bya mocno opalona, bezzbne usta rozchylay si w niemym, starczym
umiechu. Ustawicznie wyciera donie o poplamion, sfatygowan ju mocno koszulk.-Pdziem tu jak na
skrzydach, kiedy dowiedziaem si od Ruiza, kto przyby- zapia zachwycony i podszed bliej. - Jerome! zawoa i obj go mocno. Jego niebieskie oczy zaszkliy si, zy poczy spywa po policzkach. Jerome sta
sztywno i wida byo, e czuje si nieswojo.
- Nie poznajesz swojego starego przyjaciela? Jestem Harald Olsen!
- Hal?!
Boe miosierny - pomyla Steve ogupiay. Przecie miny dopiero cztery dni, odkd siedzielimy obok
siebie, a on nie mia wtedy jeszcze trzydziestu lat. Nie
zdy doj do siebie, kiedy objy go wychudzone ramiona starca, a na policzku poczu mokry dotyk twarzy
Hala, po czym usysza gos, przetykany kaniem: -A jednak doyem tej chwili! ebycie wiedzieli, jak na
was czekaem! Mj Boe, tak was czekaem przez te lata!
I wtedy dopiero Steve zrozumia co, czego nie mg poj do tej pory uwiadomi sobie raptem, czym jest
czas.
- Nie wyobraacie sobie nawet, z jakim utsknieniem wypatrywaem was. Niezalenie od pogody
wyruszalimy w drog, nie troszczc si nawet o odakw nafciarzy, krccych si stale w miejscu
ldowania. Bylimy przekonani e powinnicie by tu ju od dawna, bo przecie wyczepiono was przed
nami. Nie pieszylicie si! My przybylimy tu wraz z pierwszymi, nie mwic oczywicie o szejkach, ale
wtedy nie byo to jeszcze takie ze. Od czasu do czasu kilku jedcw na wielbdach, od czasu do czasu
jaki MIG, nic specjalnego. Wtedy jeszcze nie obrzucali nas granatami atomowymi, woleli mie nas ywych,
chcc w przyszoci zorganizowa pokazowe procesy. A w kocu i oni zorientowali si, e i ich oszukano.
Zaczli wylewa na nas sw zo i wtedy nastay ze czasy. Dopiero pniej Salomon wytresowa te
pdraki, a my poczulimy si troch pewniej.
Ogolili si ju i wymyli, przebrali, a teraz siedzieli wygodnie na wieym powietrzu, pod gstym dachem lici
kasztanowca. Soce zaszo, pachniao ogniskiem, ktrego dym snu si z prdem rzeki. Podano konserwy,
a Jerome i Steve dostali dodatkowo gorcy posiek, ktry spoyli w towarzystwie komendanta, dziesiciu
innych ludzi z twierdzy i p tuzina wojownikw Goodlucka. Pdraki, ja nazywano "nieogolonych"
gentlemenw o piaskowym kolorze ciaa, przepaday za konserwami i pasztetem z wtrbki. -Nic dziwnegoskomentowa to Harness -przecie oni zawsze jedli z wielkim apetytem wtrob zabitych przeciwnikw. Steve omal nie zakrztusi si w tym momencie kawakiem misa. - Prosz si nie dziwi. Przecie to
kanibale. Robilimy wszystko, co w naszej mocy, aby odzwyczai ich od tego nawyku, ale bezskutecznie.
Przekonalimy ich tylko, e lepiej ju zostawia wroga przy yciu, a potem go sprzeda.
- A wic Marynarka Wojenna popiera tu handel niewolnikami? -obruszy si Steve.
- Moe pan to nazywa, jak si panu podoba- odpar komendant. - W kadym razie jest to jedyna porednia
moliwo dokonywania wymiany jecw.
- Nie uwierzycie, ale tamci taszcz do nas zwoki swoich wrogw, aby przyrzdzono je tu w kantyniezachichota Harald. - Potem znikaj gdzie na kilka dni, a na jednym z pali, jakich peno w tych okolicach,
pojawia si nowa gowa. Tak tak, Jerome, panuj tu surowe obyczaje.
Tymczasem ciemnio si niemal zupenie i Elmer, poruszajcy si o kulach ustawi na stole grub wiec z
wosku pszczelego. -Tu jestemy bezpieczni - wyjani widzc zaniepokojony wzrok Steve'a. -Bezpieczni jak
w onie Abrahama.
- A co stao si z innymi? -zapyta Jerome. -Z Paulem i Salomonem? Gdzie Mojesz?
- Hm, od czego zacz? -zastanawia si Harald. -To ju tak dawne dzieje. Upyno ju ponad czterdzieci
lat. Mojesz przebywa na pnocy, tam gdzie pniej powstaa Szwajcaria. Hoduje wielbdy. Dawniej
przybywa tu co roku, aby sprzeda zwierzta i skry, teraz przysya synw. Sam skoczy ju chyba
osiemdziesit lat. Kiedy by jeszcze myliwym, wzi sobie on. Wyuczy kilku boiseiw, ktrzy teraz
pracuj na niego. Nie wyszed le na tym ukadzie.
- Boiseiw?
- Tak, starszych braci pdrakw, tak zwanych Anthropus Africanus Boisei, kudatych drabw, wysokich
nawet na dwa metry. Wygldaj troch niesamowicie z tymi swoimi spaszczonymi, kwadratowymi
czaszkami, ale s agodni jak baranki i nie skrzywdz nawet muchy. S rolinoerni, ywi si gwnie
bananami, jagodami i czym takim. Obawiam si, e ju wkrtce zostan wytpieni przez pdrakw, gdy ci
nie mog ich znie. Wystarczy, eby pdraki poczuy wo boiseia, a ju ogarnia ich dza krwi, a przy tym
te olbrzymy s zupenie bezbronne, moe nawet troch niedorozwinite, chocia ja je nawet lubi.
- A co si dzieje z Paulem Loorey'em?
- Kilka lat temu uda si na Atlantyd. Jest bardzo wawy jak na swj wiek. Chcia po prostu obejrze to
wszystko z bliska, ale wyglda na to, e mu si tam spodobao. Wiesz, przez duszy czas nic si tam nie
dziao, kupa leniuchw czekaa tylko na to, by Marynarka wypacia im odszkodowania, ale gdzie tak od
pitnastu lat zaczo dziaa wrd nich kilku zuchw, ktrzy przejli inicjatyw. Popularno zdobyli hasem:
"Budujemy Atlantyd" i postawili na cywilizacj. Wznosz nowe miasta, ksztac rzemielnikw, bij wasne

monety i przesyaj nam ju wasne produkty: materiay, szklanki, papier, artykuy gospodarstwa domowego,
narzdzia, jednym sowem wszystko o czym mona tu pomyle. Tak, i wanie Paul chcia obejrze to
wszystko. Niewielu decyduje si na osiedlenie tam, prawda, Elmer? Jestemy zadowoleni, e udao si nam
wyzwoli spod pt cywilizacji. yjemy tu jak horda dzikusw i przyzwyczailimy si do tego. Czeg jeszcze
mamy si spodziewa?
Pomie wiecy migota, malujc na twarzach obu starcw upiorne cienie. Steve'a przeszed dreszcz, poczu
raptem chd. Uj puchar i oprni go jednym haustem. Elmer napeni kielich.
- A Salomon Singer? -zapyta Jerome.
- To najsmutniejsza, a zarazem najzabawniejsza historia- odpar Harald. -Udao mu si istotnie nawiza
stosunki z pdrakami. Pocztkowo wszyscy go wymiewali, ale nie da za wygran i okazao si, e to on
mia si ostatni.
- W kadym razie on pierwszy zdoby si na spkowanie z jedn z ich samiczek- zachichota Elmer,
opierajc swoje kule o kant stou. -Oczywicie od tyu, tak jak s do tego przyzwyczajone. Bo musicie
wiedzie, e one potrafi silnie ugry, jak ogarnie je chu, co, Hal?
- Tak. Zaleao mu na tym, eby by przyjtym do klanu. Obserwowa ich przecie od miesicy, kady ich
gest, teraz wic przyczepi si do nich jak rzep. Kilkakrotnie urzdzili go tak podle, e obawialimy si ju o
jego ycie. Ale on mwi tylko, e na bdach czowiek si uczy, po czym znowu szed do nich. A nadszed
dzie, kiedy dopi swego: ojciec Goodlucka, Lazarus, przyj go do klanu.
- O ile mona w tym przypadku mwi o ojcu - wtrci Elmer. - Oni tam sypiaj, z kim popadnie, nie maj
staych samic.
- A wanie przysza kolej na Salomona. Ich wdz obstawa przy tym, niele si nawet natrudzi, eby
nakoni do tego jedn z nich. A Richard musia - chcc nie chcc - ustpi, w przeciwnym razie
wielomiesiczne starania poszyby na marne.
Jerome parskn miechem.
Steve usiowa wyobrazi sobie smutn jak zwykle twarz Singera widoczn nad owosionym barkiem samicy
mapoluda, podczas gdy kopulowa z ni dla celw - jeeli tak mona powiedzie - czysto naukowych.
- I w jaki sposb musia odkry przy tym prardo rozkoszy, gdy od tej pory nie mg ju obej si bez
tych istot o agodnych oczach i twardych muskuach pod jedwabista sierci. Zreszt samice te byy nim
zachwycone, wprost szalay za nim, potrafiy przesiedzie na progu baraku ca noc do witu, skowyczc i
chwytajc kadego midzy nogi. Mczyni nie mieli oczywicie nic przeciw temu. To byty orgie, chopcze,
nawet tego sobie nie wyobraasz- zachichota znowu Harald. Po chwili jednak spowania. - Oczywicie nie
podobao si to zbytnio wojownikom i z tego powodu zdarzay si czsto niesnaski, a samice chodziy potem
z posiniaczonymi nosami. Ale Salomon mia ju wodza w garci. Ten kudaty typ zorientowa si szybko, e
moe od nas wiele skorzysta: knowhow, regularne posiki, sprzt, uzbrojenie i tak dalej - to wszystko
dawao mu szalon przewag nad innymi klanami. Raczej wasnorcznie odrbaby wic gow jednemu ze
swoich synw, ni miaby odmwi czegokolwiek Salomonowi.
Salomon ubra modych wojownikw, oddanych pod jego rozkazy, w szorty koloru khaki i musztrowa ich jak
w koszarach. "Erectus, erectus!", rycza, garbujc im przy tym skr trzcin kadorazowo, kiedy stawali na
czterech koczynach i zapominali, jak naley trzyma strzelb. "Chcecie by przedstawicielami gatunku
pitecanthropus erectus, a biegacie na czterech?" I w kocu tamci pojli, w czym rzecz. Oni s
nieprawdopodobnie inteligentni i naladuj kady ruch, jaki zauwa, posiadaj przy tym dodatkowy zmys
uatwiajcy im nadzorowanie terenu. S jakby niewidzialni i wszdobylscy. Wystarczy e tam w Afryce ktry
z szejkw kaszlnie, a oni maj go ju na celowniku. Ale jeeli o to chodzi, to ci nafciarze s sami sobie winni.
Pocztkowo, nie wiadomo nawet dlaczego, organizowali normalne obawy na pdrakw, wypdzajc ich z
macierzystych terenw myliwskich. A wreszcie na palach zaczy pojawia si coraz czciej brunatne i
biae gowy.
Pocztkowo mielimy wyjani pdrakom, e pomidzy nami a ludmi szejkw istnieje taka sama serdeczna
wi, jak pomidzy nimi a boiseiami. To, e s li, tamci dowiedli wasnym postpowaniem. My staralimy
si pokaza, e jestemy lepsi.
Ale pewnego dnia dokonao si co w rodzaju rewolucji paacowej. Stary Lazarus zosta ranny w brzuch,
rana bya brzydka, nawet miertelna, dowdztwo nad klanem obj wic Goodluck. I wtedy jeden z
wojownikw uzna, e teraz moe bezkarnie wyrwna swj dawny rachunek z Salomonem.
Prawdopodobnie by zazdrosny, gdy jego ulubiona samica krcia si zbyt czsto koo baraku, odrzucajc
jego zaloty. W kadym razie podczas tego caego rozgardiaszu przegryz Salomonowi gardo. I wtedy
Walton "Sze Gwiazdek" zapragn wywietli ca t spraw.
- Co takiego? Kapitan Walton te jest tutaj? -zapyta Steve zdziwiony.
- By. Teraz ju go nie ma. Dziki Bogu! Dla nas by to ciki okres, kiedy on peni tu funkcj komendantapowiedzia Harald. -Dokadnie wtedy, kiedy nasze stosunki z tubylcami stay si napite, on postanowi
zrobi z tego spraw sadow, kaza aresztowa typa, ktry zabi Salomona, i postawi go przed sdem
wojskowym. Tamten przyzna si do wszystkiego bez ogrdek, nie podejrzewajc nic zego, dla niego by to
bowiem jedynie pojedynek, z ktrego wyszed zwycisko. Walton sformowa pluton egzekucyjny, ale kiedy
cz zaogi twierdzy odmwia uczestniczenia w tym idiotycznym spektaklu, zacz krzycze: "brak
dyscypliny, odmowa wykonania rozkazu", po czym zagrozi dalszymi egzekucjami. U nas, starych,

siedzcych tu ju od ponad dziesiciu lat, natrafi jednak na opr i brak zrozumienia, postanowi wic ukara
tamtego dla przykadu. Chwyci pistolet maszynowy i wasnorcznie zastrzeli skazanego "morderc", ktry
nie wiedzia w ogle co kapitan od niego chce. Nastpnej nocy wszystkie pdraki znikny z twierdzy, a wraz
z nimi Walton "Sze Gwiazdek". Nie chce mi si wierzy, aby ktokolwiek ze szczepu Goodlucka przekn
choby jeden ks z tego typa, ale fakt pozostaje faktem: Walton znikn bez ladu, a nikt nie uroni po nim
nawet jednej zy. W kilka tygodni pniej na palu, tam w grze, pojawia si wiea gowa, wykazujca
pewne podobiestwo z naszym zasuonym oficerem Marynarki Wojennej, nie mona byo jednak stwierdzi
autorytatywnie, czy by to istotnie Walton "Sze Gwiazdek", gdy ubiegy nas spy. Jak by nie byo, nie mia
lekkiej mierci.
Noc bya chodna. Jeden z pdrakw powrci wanie z warty, przysiad si do nich i w milczeniu
przysuchiwa si ostatnim sowom. W jego oczach odzwierciedla si migotliwy pomyk wiecy, szerokie
nozdrza wcigay apczywie wo nowo przybyych.
- Musielimy wykorzysta cay nasz dar przekonywania i ofiarowa mnstwo prezentw, zanim Goodluck da
si ugaska.
Mapolud przytkn palec wskazujcy prawej rki do pomienia wiecy. Owosienie doni zaczo si tli, w
powietrzu rozszed si swd palonej sierci. Pdrak cofn do, obwcha j, po czym wsun palec do ust.
- Za komendantury Waltona uoono okoo dwudziestu kilometrw rurocigu. Praca bya niezmiernie
uciliwa, w cigu trzech miesicy zgino przy niej siedemdziesit osb, ale Walton nie troszczy si o takie
drobiazgi. Gotw by wymusi na innych si zrealizowanie projektu, chocia wiedzia, e wikszo sprztu
bya ju po prostu zomem; niektre urzdzenia skorodoway wskutek przebywania przez dziesitki lat pod
goym niebem, inne zniszczyli umylnie najemnicy.
Poprzez listowie kasztana mrugay gwiazdy. Dzban by ju pusty.
- Ale si zagadaem- powiedzia Harald i ziewn. -Jutro przed witem musz osioda wielbdy i
przygotowa juki na targ. Moecie wybra si ze mn, jeeli chcecie. Wrcimy za dwanacie, moe
czternacie dni.
- Obiecalimy komendantowi, e zluzujemy Ruiza i Murchinsona, aby pomc kolejnym grupom, jakie tu
wylduj.
- Mylicie moe, e one spadaj na ziemi jak dojrzae jabka? Prawdopodobnie upyn tygodnie, albo nawet
miesice, zanim wylduje nastpna grupa. Nawet w najlepszym okresie przybyway miesicznie dwie,
najwyej trzy grupy. Wikszo jest ju chyba tu.
-Chyba jednak zostan- powiedzia Jerome.
-A ja pojad z tob- zadecydowa Steve.
- Obudz ci- obieca Harald.
Elmer pozbiera kielichy, zdj ze stou dzban i zabra swoja lask. -Dobranoc- powiedzia gono. W mroku
niczym ujednolicone pulsary, migotay wietliki, lc z galaktyk mikrokosmosu swoje zagadkowe sygnay
wietlne.
- Dobranoc- powiedzia mapolud. Szybko i przelotnie dotkn palcami prawej rki kolejno ich cz, po czym
znikn w ciemnociach.
- Gdzie on sypia?- zapyta Jerome.
- Ma swoje legowisko na drzewach- wyjani Elmer, wskazujc lask jakie nieokrelone miejsce w grze. Przyzwyczai si do tego.- Kutykajc, oddali si.
W momencie, kiedy Steve nakry si ju kocami, USS "Thomas Alva Edison" znajdowa si o cae lata
wietlne dalej od niego, ni Syriusz. Steve przypomnia sobie pyszakowatego oficera, ktry powita go wtedy
na lotnisku w Miami, i sama myl o tym, e jego gowa tkwi teraz na palu, sprawiaa mu pewn satysfakcj.
Troch nawet zawstydzi si swoich niskich uczu, ale ju po chwili usn, spoczywajc w wiecie Goodlucka
jak meteoryt, ktry spada dugo w otcha kosmosu, a wreszcie dziki korzystnej konstelacji znalaz spokj
w obcym polu grawitacyjnym, wchodzc na przewidzian dla niego orbit.
CIEMNA BARKA
W grze szarza wit. Pod dachami twierdzy panowaa jeszcze nieprzejrzana noc. Steve, nie otrzsnwszy
si jeszcze ze snu, potyka si u boku Haralda.
Wspinali si pod gr. Po pewnym czasie usyszeli przytumione gosy, parskanie zwierzt, poczuli te ich
wo. W pmroku dostrzegli niewyrane sylwetki. Skrzypiaa skrzana uprz, rozlegay si uspokajajce
okrzyki, stpanie kopyt po twardym gruncie. Pluskaa woda. Wilgotne, nieszczelne worki ze skry
przerzucano przez sioda i przywizywano mocno. Szczkaa bro. Kto poda Steve'owi gliniany dzbanek z
gorc herbat mitow, ktrej intensywny zapach otrzewi go momentalnie. Pi drobnymi ykami,
wdychajc aromat napoju.
Kiedy zostawili za sob twierdz, by ju dzie. Szli zygzakiem pod gr, w stron paskowyu. Na
zachodzie widniay zalesione wzgrza San Antioco i San Pietro, nazwane tak na cze witych, picych
jeszcze spokojnie w onie historii, a w tyle mroczniaa gbia Kotliny Balearskiej, zalka morza.
Dwanacie jucznych wielbdw dwigao na grzbietach gwnie worki z wod, bro i amunicj. Steve'owi i

Haraldowi towarzyszyo jeszcze szeciu mczyzn, oraz czterech pdrakw: dwch z klanu Blizzarda i
dwch od Goodlucka. Szli pieszo przedzierajc si przez las korkodbowy, poranne powietrze przepeniaa
wo mirtu i oleandra, ktry tu w grze kwit na biao, czerwono i rowo. Wielbdy poruszay si z
osobliwym, sennym wdzikiem lunatyka, kroczc sztywno i rwnomiernie po skalistym podou zrytym
skatymi korzeniami.
Steve by godny, upyno jednak wiele czasu, zanim zatrzymali si po raz pierwszy. Zjad plaster
suszonego misa i gar suszonych daktyli, po czym wypi herbat mitow bez cukru.
Odpoczywali, dopki soce stao wysoko na niebie. Rozsiodane zwierzta pasy si w pobliu poruszajc
si niezdarnie; miay sptane koczyny. Potem wyruszyli w dalsza drog, stale na pnoc. U podna Monte
Linas rozbili na noc obz. Po dwch dniach dotarli wieczorem do rzeki, ktra kiedy miaa zwa si Tirso i
nad brzegiem ktrej postanowili odpocz: jedli pstrgi pieczone nad ogniskiem.
Szstego dnia podry dotarli do przedgrza Asinary i poczli schodzi w kotlin. W dole widniao
narastajce morze. Wieczorem stanli nad jego brzegiem i zaczli przedziera si przez podtopione lasy. W
krysztaowo przejrzystej toni widoczne byy forpoczty gr i rosnce na nich drzewa, pokryte ju upiorna bieli
mierci. Mewy, czepiajce si ostatnich sterczcych z wody wierzchokw, sprzeczay si haaliwie o up.
Droga wioda dalej na pnoc, wzdu linii brzegowej. Zapada gboka noc. Podrni rozbici obz nad
zatok, wypatrujc bezustannie barki, ktra miaa przypyn po nich.
Kilku mczyzn zbierao przez cay dzie limaki. Obecnie wrzucono je do wrzcej wody, po czym przy
pomocy odamanych z krzeww kolcw wydobyto z muszli delikatne, mde misiwo. Do tego byo lamponi,
sodka dzika cebula, wystpujca tu obficie na skalnym podou.
Wrd nocy Steve zbudzi si nagle: wydao mu si, e mczyni przenosz obozowisko nieco wyej ze
wzgldu na gwatowny przybr wody. Okazao si jednak, e wszyscy pi - oprcz dwch pdrakw,
przykucnitych obok zgasego ogniska. Spojrzeli na niego w milczeniu.
Woda bya czarna. Drobne fale giny w paprociach i niskich zarolach. Zatopione drzewa obray na miejsce
swego ostatniego spoczynku wiksze gbiny, do ktrych nie dobiegaj ju ptasie trele. Czuo si rzeki
powiew soli i wo dali, a w grze, tu nad widnokrgiem zoci si pksiyc, zaznaczajcy wysoki,
pegajcy szlak ku niepewnoci.
Krtko przed brzaskiem rozlegy si okrzyki. Steve zbudzi si i spojrza na wod: w nieregularnych
odstpach czasu byskao wiateko. Harald odpowiedzia na haso, zasaniajc latark na moment
kapeluszem i odsaniajc j z powrotem. Wreszcie Harald naoy czapk na gow i wyjani: -Nadaem im
kodem wiadomo, e wszystko w porzdku.
Stopniowo rozjaniao si coraz bardziej, ale jakkolwiek Steve wyta wzrok, nie by w stanie dostrzec na
wodzie adnego statku. Mimo to dobiegao go z tamtej strony beczenie kz. I nagle, jak za dotkniciem
czarodziejskiej rdki, dojrza kontury statku wyaniajcego si z oparw porannej mgy. Steve nie dziwi si
ju, e zauway go dopiero teraz: burty, nadbudwki, reja i maszt pokryte byy granatow, niemal czarn
farb. Nawet agiel ufarbowano na kolor granatowy. Cao sprawiaa niezmiernie ponure wraenie. Wanie
zrefowano agiel i cignito rej. Statek powoli dobija do brzegu.
Wyglda jak statek pyncy po rzece podziemi, pomyla Steve. Po co pomalowali go na czarno?
- Nie jest wprawdzie adny- odezwa si Harald, jak gdyby usysza jego nieme pytanie -ale niesychanie
praktyczny. Z powietrza nie mona go dostrzec nawet za dnia, a radarem nie wykryj go, bo jest z drewna.
Szejkowie zatopili ju nam dwa statki i dlatego jestemy teraz mdrzejsi.- Pokiwa gow. -Tak, tak, jest
brzydki. Ale czy zgadniesz, ilu ludzi z Marynarki Wojennej zna si na budowie okrtw? Mnie te nie chciao
si w to wierzy. N i k t ! Kilku cieli, ktrzy powinni raczej stawia baraki, sklecio to cudo, a eby znowu
nam go nie zatopili, zdecydowalimy si na powok o barwie ochronnej.
Na brzeg rzucono cumy, z burty zsunito trap. Zaoga odziana bya w ciemne burnusy i granatowe turbany
oraz chusty. adunek i pasaerowie ukryci byli pod czarnym aglem.
- Statek odbywa rejsy dosy regularnie, i przybija tu do brzegu co trzy miesice. W ten sposb utrzymujemy
kontakt z naszymi bazami w Hiszpanii, skd sprowadzamy ywno, gwnie bydo rzene. Poza tym statek
przywozi ludzi powracajcych z Atlantydy, a zabiera tych, ktrzy chc si tam dosta.
Po trapie z oskotem toczyy si baryki z benzyn; z pokadu cigano si jedn po drugiej dwa tuziny
dzikich kz, ktre wizano na brzegu; wynoszono kosze z prasowanymi daktylami i wizkami suszonych ryb;
adowano na pokad bukaki napenione wie wod z potoku - statek trzeba byo przygotowa na dug, bo
liczc okoo tysica kilometrw podr do ujcia Almanzery. Przy przeciwnych wiatrach barka pokonywaa
t odlego w trzydzieci pi dni - miesic spdzony pod bezlitosnym niebem, miesic zmaga z wiatrem
wiejcym z zachodu i z prdem Cieniny Gibraltarskiej.
Z pokadu zeszo kilku podejrzanych typw, dawnych najemnikw. Najwidoczniej polowali w dolinie Rhone,
gdy na ramionach dwigali pczki skr boiseiw. Obecne przy tym pdraki zwietrzyy ich zapach i oywiy
si.
- Na waszym miejscu zostawibym je tu- zawoa Harald, wskazujc na skry. - Jeeli spotkacie na targu
ktrego z synw Mojesza, mog by kopoty. A tylko oni mog wam sprzeda zwierzta juczne i
wierzchowce. Bdcie wic ostroni.
Myliwi spojrzeli niezdecydowanie po sobie, wreszcie rzucili na ziemi skry. - A wy nie sprzedacie nam
adnych zwierzt? - zapyta jeden z nich.

- Po co wam to?- Harald wskaza lekcewaco na zakurzone, czerwonawe


skry
- Szejkowie paca za nie dobra cen.
- A czym chcecie zapaci za wielbdy?
-Mamy skry i ky tygrysie. W Atlantydzie ich cena skacze z roku na rok.
- O tym mona pomwi- mrukn Harald.
Steve zdy ju zorientowa si w sytuacji. Samo utrzymywanie komunikacji transatlantyckiej wymagao
duych iloci paliwa i stanowio gest nadzwyczaj hojny. Zapasy wysane przez Marynark Wojenn w
przeszo byy wprawdzie due, ale i one kurczyy si coraz bardziej. W zachodniej kotlinie olej do silnikw
wysokoprnych by ju teraz rarytasem, gdy najemnicy odnaleli wikszo kontenerw i bezmylnie
wysadzili je w powietrze, lub te zatopili je w morzu. Pojazdy byy wic uywane wycznie w wyjtkowych
sytuacjach, na przykad kiedy chodzio o uratowanie komu ycia lub o obron twierdzy. Za paliwo
nadsyane z Atlantydy trzeba byo paci, tak jak za inne towary. Moda kolonia nie robia prezentw.
- Z drogi! - rozleg si nagle donony okrzyk. Steve obejrza si i dostrzeg Blizzarda, ktry przyby tu na
barce z pnocy. Waciwie trudno go byo nazwa "pdrakiem". By niezwykle okazaym przedstawicielem
swojej rasy o imponujcym wygldzie zewntrznym i powcigliwym zachowaniu, w ogle mia w sobie co
arystokratycznego. Promieniowaa z niego godno. O ile Goodluck by dumnym wojownikiem, zaprawionym
w bojach wodzem, to Blizzard by ksiciem. Jego siwe oczy spoglday subtelnie i jednoczenie surowo. Mia
wpyw rwnie na ludzi; poddawali mu si, nie wiedzc nawet o tym. Nikt w twierdzy nie zdziwiby si, gdyby
ujrza go pewnego dnia za biurkiem Harnessa, kierujcego spokojnie jak wan akcj. Samice - w jego
bezporednim otoczeniu byo ich stale pi lub sze - troszczyy si o jego komfort duchowy i cielesny,
wprost ubstwiay go. Wspzawodniczyy o to, ktra z nich zadba lepiej o wygld jego sierci, podsuway
mu smakoyki i czyhay na najdrobniejsza oznak budzcej si w nim chuci.
Teraz schodzi z pokadu otoczony wit jak pasza i pozdrowi wszystkich obecnych askawym skinieniem
gowy. Steve mimo woli odwzajemni ten gest.
Targ znajdowa si o p dnia jazdy na wschd od przystani na szczycie grskim, skd rozciga si wokoo
widok na dolin. Tu, na terytorium "neutralnym" spotykali si mieszkacy twierdzy, najemnicy, myliwi i
dawni uczestnicy desantw, ktrzy zrezygnowali z dalszej suby w twierdzy, a teraz, tak jak Mojesz,
usiowali odbudowa swa egzystencj w puszczach Europy Poudniowej. Tu wymieniali swoje produkty:
futra, skry, dobra uyteczne sprowadzane z Atlantydy lub te ze spldrowanych kontenerw, dzikie
zwierzta, poskromione ju i wytresowane. Oferta bya ndzna a zarazem wzruszajca; przywodzia na myl
przedwiteczne kiermasze, na ktrych dzieci sprzedaj dla szlachetnych celw zmajstrowane przez siebie
zabawki - tylko e tu celem handlu byo pragnienie przeycia i uzyskanie namiastki luksusu i wygody;
urozmaicenie tego mozolnego ycia.
Zadziwiaa bogata poda futer i skr.
- Czy macie tu popyt na tyle skr?- zapyta Steve Haralda.
- Po tamtej stronie dostajemy za nie wszystko, co potrzebujemy.
- Ale przecie tam jest ciepo przez cay rok.
- To nic. Chodzi o presti, spraw mody- zachichota Harald. -To oznacza dla nas szczcie, ktremu w
dodatku moemy dopomc. Po prostu nasi kupcy pojawiaj si tam odziani w futra, jak rosyjscy ksita.
Mona bez przesady stwierdzi, e podbijaj ceny w pocie czoa.
W tym momencie Steve zwrci uwag na modego mczyzn- przypomina mu Mojesza, takiego jakiego
widzia dziesi dni temu.
- To Ruben, jeden z synw Mojesza. Przyprowadzi tu na sprzeda jednoroczne ogiery. Mojesz jest ju za
stary na tak dug podr. A ten wyrostek, ktry przykucn obok koni, to boisei.
Steve po raz pierwszy ujrza jednego z owych niemiaych, agodnych mapoludw, o ktrych sysza ju tak
wiele. By to samiec o wysokoci chyba dwch metrw, barczysty jak orangutan. Mia cofnite czoo,
wochat sier w kolorze rdzy i due, ciemne oczy o bojaliwym wejrzeniu. Przyby tu jako poganiacz w
towarzystwie modego Callahana, teraz za przycupn obok sptanych wielbdw i z cakowitym spokojem
spoywa gar dzikiej cebuli, obierajc j najpierw z upin ostronymi, niemal delikatnymi ruchami.
Nagle ujrza go wojownik z eskorty Blizzarda. Pdrak wyszczerzy zby, opad na cztery apy i bezszelestnie
zbliy si do swojej ofiary. Jego instynkt myliwski zbudzi si nagle. Boisei zauway go dopiero, kiedy byo
ju za pno na ucieczk. Zawy z trwogi, po czym usiowa czmychn pomidzy nogami wielbdw, ale
pdrak mia go ju w swojej mocy. Sposzone wielbdy dreptay tu i tam, a przeraony boisei odda mocz.
Steve sta jak wryty, nie wiedzc, jak si ma zachowa. Przede wszystkim za nie mg zrozumie co
skonio pdraka do takiej agresji, gdy ten kudaty olbrzym wcale go nie sprowokowa.
W tym momencie nadbieg Ruben. Byskawicznie chwyci pdraka za uszy i odcign mu gow do tylu, aby
szyja boiseia nie znalazca si w zasigu zbw awanturnika. W ten sposb pdrak dosta si pod strumie
uryny i zawy, jakby kto go zrani. Ruben puci go i cofn si o kilka krokw. Pdrak ociera si gorliwie,
nie kryjc wciekoci, wreszcie spry si do skoku i wystrzeli w gr na wysoko dwch metrw. Ju
dosiga podbrzusza Rubena swymi ostrymi, ciemnymi szponami, celujc jednoczenie zbami w jego
szyj, kiedy ten uprzedzi atak i zada przeciwnikowi morderczy cios pici w paski nos. Pdrak wykona

p salta do tyu i run na ziemi. Cios by tak mocny, e mgby powali byka, jednak pdrak byskawicznie
przyszed do siebie, zwinnie jak kot stan na nogi i pochyli si nieco. Ruben przyj postaw boksersk.
Pdrak, spodziewajc si znowu ciosu pici, prbowa zmyli Rubena. Tym razem skoczy wyej, chcc
dosign szyi przeciwnika szponami tylnych ap, ale Ruben nieoczekiwanie cofn si o krok i powita t
nadlatujc ku niemu mas mini tak potnym kopniakiem, e pdrak run ponownie na ziemi i straci
przytomno. W zadziwiajco jednak krtkim czasie powsta znowu.
Ruben, dranity jednym z ostrych jak brzytwa pazurw i mocno pokrwawiony, zdy jednak odwrci si
ju do niego plecami i uspokaja przeraonego boiseia i wielbdy. Steve krzykn, aby ostrzec go przed
niebezpieczestwem, ale Ruben najwidoczniej nie dosysza go w panujcym dokoa rozgardiaszu, gdy nie
zareagowa w ogle na ostrzeenie. Steve postanowi rzuci si od tyu na t przeklt besti, aby
udaremni podstpny atak, kiedy nagle wydarzyo si co dziwnego. Pdrak spokojnie, jakby nigdy nic,
podszed do Rubena i zapyta: -To twj? - wskazujc przy tym na boiseia, ktry z trwog wytrzeszczy oczy.
Kiedy Ruben kiwn twierdzco gow, maluch odpar: - Przepraszam. - Nastpnie dotkn palcem
pokrwawionej koszuli na ramieniu Rubena, obliza go i odszed, jakby cay ten epizod nie znaczy dla niego
nic.
- Dlaczego te dwie rasy s nastawione wobec siebie tak wrogo? - zapyta Steve modego Callahana, kiedy
siedzieli ju w cieniu dachu z sitowia, czekajc a koza pieczona na ronie bdzie gotowa.
Ruben, ktrego gsta, obfita czupryna przywodzia na myl gniazdo ptakatkacza, poruszy wieo
obandaowanym ramieniem.
- Rzeczywicie, ich wzajemny stosunek do siebie jest dziwny. Boisei wyczuje pdraka o mil i dosownie
moczy si ze strachu. Pdraki napawaj si tym strachem, przechytrzaj ich bez trudu, bo s sprytniejsze
od nich, i zncaj si nad nimi bezlitonie. Czsto poeraj ich potem. Widziaem jednak rwnie nieraz, e
pdraki choway uroczycie boiseia, obsypujc grb kwiatami i usypujc z wierzchu kamienie - tak jak
zwyky robi to jedynie w przypadku mierci swych wodzw. W grach mona napotka mnstwo takich
grobw. Widocznie pdraki przy caej swej nienawici jednoczenie czcz boiseiw. Czuj, e s z nimi
spokrewnieni w wikszym stopniu, ni z innymi istotami, e s to ich przodkowie, z tym e prowokuje ich
wiadomo wasnej przewagi. Tamte mie guptasy nie maj bowiem wobec nich adnej szansy, chocia
gruj nad pdrakami si fizyczn. Ich gupota sprawia jednak, e wpadaj w kad zasadzk
zorganizowan przez tamtych. Kiedy nadejdzie dzie, kiedy pdraki wytpi boiseiw. Jeeli o nas chodzi,
zrobilimy wszystko, aby ich ocali, ale takie jest widocznie ich przeznaczenie.
- Z tego nie mg rozwin si gatunek ludzki- pokrci gow Steve.
- Ale te one istniej dopiero od niedawna- odpar Ruben. - Przed nami jeszcze caa przyszo. Wszystko
zaley od nas.
Steve potrzsn zdecydowanie gow. My nie znaczymy nic, pomyla, i niczego nie zdziaamy. Nie odezwa
si jednak nawet jednym sowem.
Kiedy jechali do domu, pogoda zmienia si raptownie. Grskie szczyty otuliy si chmurami. Nasta chd,
zaczo pada, deszcz by drobny i sipi bezustannie.
Obozowe ogniska dymiy, ale przestay grza. Noce byy coraz chodniejsze, dni coraz czciej pochmurne.
Las, ktry wtedy, gdy zdali na pnoc, pachnia i cieszy oczy gr barw, teraz by pospny i zamglony.
Wierzchoki drzew przeczesyway obwise chmury i strzsay wilgo na paprocie. Byszczca sier zwierzt
zmatowiaa od wilgoci, a ich ttent rozbrzmiewa gucho na mokrym mchu i poduszkach z opadych igie pinii.
Nastrj by pospny, sprawia, e milkli i czowiek i zwierzta.
Grskie potoki, jeszcze kilka dni temu skpice wody, gnay teraz ku dolinie, Porywajc za sob kamienie i
drzewa. Coraz czciej zdarzao si, e ktre ze zwierzt, przedostajc si na drugi brzeg, gubio grunt,
wpadao pod zaklinowane w wodzie drzewo i zaczynao si topi. Mczyni stawali wtedy w wodzie
sigajcej im po pas, aby za pomoc lin wycign zwierz na wierzch.
Najlepiej miay pdraki. Objuczone broni i sprztem, balansoway zwinnie po zwalonych drzewach albo te
wieszajc si gazi przenosiy si z miejsca na miejsce. Mokra sier na ich twarzy sprawiaa wraenie,
jakby dopiero co pakay rzewnymi zami. Ich oczy spoglday jednak wesoo i nawet jakby z odrobin drwiny
na widok niezaradnoci ich dalekich potomkw.
Mimo ogromnego zmczenia nikt nie mg w nocy zasn, a Harald po przymusowej kpieli w lodowatym
potoku kasa tak, jakby chcia wyplu puca. Raz zdarzyo im si przeci trop wielbdw, natknli si te
na lady dzikich
kz. Nie spotkali jednak nikogo. Kraina bya rozlega i pusta. Naleaa widocznie do drzew, i ptakw.
Do twierdzy dotarli pnym popoudniem. Pod pokrytym rolinami dachem byo ciemniej ni zazwyczaj. Kto
rozpali ognisko i przygotowa suche rczniki. Przybysze tarli si nimi gorliwie, gdy wszyscy byli
przemarznici i od kilku dni chodzili w mokrym ubraniu.
Steve wytar wosy i twarz ciepym rcznikiem, po czym wypi gorc, aromatyczn herbat ze wieej mity.
Dopiero potem pomg rozsioda i wytrze do sucha zwierzta, ledwo trzymajce si na nogach. Penym
narczem suchych dbowych lici zacz naciera wilgotn sier modego wielbda, ktry drc na caym
ciele sta nieruchomo, obwchujc bez entuzjazmu wizk siana.
Rozdzielono adunek, ktry mia zosta przeniesiony do magazynu. Steve wzi na ramiona liska kul ze
skry, w ktr wszyto suszone miso. Uginajc si pod ciarem kuli szed ciek wiodc do barakw.

Ciepa herbata i wysiek osabiy go do tego stopnia, e poczu zawrt gowy.


Co krok spotyka ludzi z plantownicami i opatami; trzeba byo ogrobli potok, ktry grozi wystpieniem z
brzegw i podmyciem barakw. Szum wody zagusza sowa.
- Po raz pierwszy, odkd tu jestemy, mamy takie ulewy- powiedzia komendant. -Zmiany pogody nastpuj
szybciej, ni to si nam wydawao.
Steve chwyci za opat, aby wraz z innymi usypa rwnomiernie wir w niska tam. Zaraz si ogrzej,
pomyla.
- Jak byo? - krzykn Jerome, nie przerywajc pracy.
- Wspaniale- zawoa Steve. -Poznaem na targu jednego z synw Mojesza. Fajny facet. Podobno Mojesz
ma wicej takich chopakw, a poza tym hacjend w Tessin.
- Murzyn w Tessin? -Jerome parskn miechem. -Nie do wiary!
- Waciwie naley do niego caa Szwajcaria, a nawet reszta Europy. Na pnoc od Alp yje tylko kilka
szczepw boiseiw, a ci uciekaj stale przed pdrakami. Jerome skin gow. - Syszaem o tym. To nic
nowego. A przecie na tym pustkowiu mogoby si znale miejsce dla wszystkich.
Nagle obaj odrzucili opaty i pobiegli co si. Dwch mczyzn taszczyo Haralda, ktry zaama si pod
ciarem swojego adunku i zemdla. piesznie przeniesiono go do "lazaretu" mieszczcego si tu za
kantyn.
-Rozbierzcie go- polecia Nina, cielc jedno z czterech ek. Z kuchni przyniosa gorc wod i przelaa j
do polowej wanny. Nastpnie wsadzono Haralda do wanny, gdzie momentalnie przyszed do siebie.
- Hej, c to znowu? -zachrypia, jeszcze troch oszoomiony, podczas gdy Nina mydlia mu plecy i gow. -A
gdzie szacunek naleny starszemu? -Zacisn oczy, kiedy zapieko go pod powiekami. - Nie spodziewaem
si tego po tobie, Nino. Zawsze uwaaem ci za osob stateczn.- Jego zaczerwieniona twarz pojawia si
nad brzegiem wanny, spoglda na stojcych wokoo z gorycz neofity, ktry w trakcie witego obrzdku
omal nie utopi si w Jordanie. -Nie jestem chory- zasapa. -Zostawcie mnie w spokoju. Mam jeszcze duo
roboty.
- Przesta gada, Hal, i kad si do ka- zagrzmia Jerome. -Masz gorczk.
Harald spojrza na niego pospnie. -Tak mylisz?
- Zaraz przekonamy si o tym- powiedziaa Nina. -Zajmiemy si tob, a w cigu kilku dni postawimy ci na
nogi.
Harald spoglda na nich nieufnie, ale napotyka same yczliwe twarze. Natarto go porzdnie rcznikiem, po
czym pooono do ka. Nie stawia oporu; zrezygnowany pogodzi si z losem. Zreszt niemal
momentalnie usn; nie wiedzc nawet e co pewien czas jego towarzysze zagldaj do niego. Zjawiali si
rwnie komendant, Blizzard i Goodluck - kady z nich chcia si przekona, co z chorym.
Po posiku zasiedli przy ognisku, ktre nie zdoao wyposzy przenikliwego zimna, wciskajcego si w kady
kt. Rozmowa nie kleia si zbytnio, pytania i odpowiedzi byty lakoniczne; kto w przyszym roku uda si do
Atlantydy, ilu onierzy arabskich przyczyo si do handlarzy, prowadzc wojn na wasn rk, ilu jest
skonnych zawrze pokj.
Nawet pdraki straciy humor. I one czuy, e co si koczy. Mczyni egnali si jeden po drugim, po
czym ginli w mroku, aby zagrzeba si w chodnej pocieli i odda si aosnym snom.
Stan zdrowia Haralda nie by dobry. Steve przypuszcza, e to zapalenie puc, wysa wic Jerome'a do
komendanta po antybiotyki, jednak Harness potrzsn z ubolewaniem gowa.
- Ju od omiu lat nie zdobylimy adnego kontenera z lekami. Tamci te nie. W przeciwnym razie co z
tych rzeczy pojawioby si na targu. Marynarka Wojenna wyobraa sobie widocznie, e jestemy
uodpornieni na wszelkie choroby. Francis jest jak zwykle optymist, a transport oznacza spore wydatki.
Przykro mi, majorze. Nie moemy mu pomc. Harald musi przej przez to o wasnych siach.
Na zmian dotrzymywali choremu towarzystwa, o ile nie byli akurat wyznaczeni do nasuchu, patrolowania
kotliny albo te innych prac w twierdzy: Steve, Jerome, Charles, Murchinson, Ricardo Ruiz, Leonard
Rosenthal, Elmer Trucy kutykajcy za pomoc swoich kul, i oczywicie Nina, opiekujca si pacjentem.
Steve przesiadywa nocami na jednej z prycz w lazarecie, wysuchujc cierpliwie chaotycznych opowiada
chorego, czuwajc nad jego oddechem i ocierajc mu pot z czoa. Niekiedy wydawao mu si, e Harald nie
pi, lecz nasuchuje jakich dawno ju przebrzmiaych dialogw z przeszoci, ocierajcych si o sam skraj
jego wiadomoci, ktra nie bya wycznie jego.
I naraz Steve nabra drczcego przekonania, e mier to w pewnym sensie bezmylno, starcza
dezorientacja, niemono wiadomoci odnalezienia si w czasie i przedostania si z powrotem do
teraniejszoci, nieustanne bdzenie po labiryncie przeszoci, przysuchiwanie si starczym dialogom ze
wspomnie, podczas gdy ciao, wydane niedbale na ask prawidowoci materii, butwieje w katakumbach
czasu.
Odsun od siebie te czarne myli. Naraz uwiadomi sobie, e zdrzemn si na chwil. Szybko otworzy
oczy.
Harald nie spa, obserwowa go bacznie.
- Nie chciaem ciebie budzi, Jerome- powiedzia. -Ale skoro ju si zbudzie, chciabym ci o co zapyta.
Czy widziae ju kiedy taki znak? Proporczyk z krzyem, wiszcy na maszcie. Maszt trzymany jest przez
owieczk, ktra obejmuje go prawa przednia noga i opiera go o rami.

Steve potrzsn gow.


- Agnus Dei- mwic to, Harald znaczcym gestem unis w gr palec wskazujcy i obnay w umiechu
bezzbne szczki. -Baranek Boy, ktry nas zbawi.
Steve walczy dalej z sennoci.
- Pamitam, jak bardzo byem oburzony, kiedy ujrzaem ten znak po raz pierwszy. -Harald zakasa, przez
chwil rzzi niepokojco, po czym mwi dalej: - Byem jeszcze may, chodziem wtedy do drugiej albo
trzeciej klasy. Miaem akurat ferie wielkanocne i mj ojciec, ktry udziela wwczas lekcji latania na
kopenhaskim lotnisku i prowadzi warsztat naprawczy dla prywatnych samolotw, zabra mnie ze sob do
Niemiec, gdzie mia zaatwi jak subow spraw. Bylimy w Monachium, podziwialimy ciepy dzie
wiosenny i bkitne niebo, bo u nas w Danii nie ma czego takiego nawet w lipcu. Ludzie siedzieli na wolnym
powietrzu, popijajc piwo z ogromnych kufli. I wtedy ujrzaem w jednej z piekar cae stado owiec, takich
agnus dei; duych, rednich, maych, przypudrowanych cukrem-jedna gupsza od drugiej i wszystkie
obejmoway prawa przednia nog maszt, na ktrym wisiaa flaga Danii. "Co to oznacza", zapytaem ojca.
Jego mina bya powana i zatroskana, kiedy zacz mi wyjania: "Widzisz, oni wymiewaj nas, Haraldzie.
Chc przez to powiedzie, e nami, Duczykami, rzdz baranie gowy. Moe zreszt maj w tym troch
racji". Tu mrugn do mnie. Pniej pamitaem jeszcze dugo t kpin widoczn w jego wzroku, ale nie
umiaem sobie tego wytumaczy. Nigdy nie wtpiem w to, co powiedzia mj ojciec. Byem wtedy bardzo
rozzoszczony i przez wiele lat nie potrafiem przekona si do Niemcw.- Harald zachichota. Jego
wesoo spowodowaa mczcy atak kaszlu. Na twarz wystpiy rumiece, oczy zapeniy si zami.
Bredzi w gorczce, pomyla Steve. Strzsn poduszk i podsun j choremu pod plecy.
- A czy wiesz, Jerome, gdzie zobaczyem znowu ten znak?- zapyta Harald, patrzc badawczo na Steve'a. Tu!
- Tu?- zapyta z powtpiewaniem Steve. Nie wiedzia, jak dalece mona wierzy w te fantazje. Harald by
przy zdrowych zmysach, chocia myli go z Jeromem.
- Tu, tu! - upiera si Harald. - Pojechaem kiedy jeepem dosy daleko na poudniowy wschd, w stron
Sycylii, i zatrzymaem si na nieduym wzniesieniu, aby rzuci okiem na Kotlin Tyrresk. Wtem
usyszaem na wschodzie trzask materializacyjny, a w kilka minut pniej nadleciao co, co w latach naszej
modoci nazwalibymy: "latajcy spodek". Obiekt by polakierowany piknym bkitem kobaltowym, a na
dachu sterczaa gronie armata, wygldajca raczej na anten krtkofalow. Na dziobie natomiast widnia
ten znak, przepikny, zoty na kobaltowo - bkitnym tle; owieczka z flag. Wyprowadzam jeepa z ukrycia,
jad wprost w stron owego "spodka" i nie wierz wasnym oczom. Ze rodka wydostaje si drab wysoki jak
drzewo, taki ponad dwumetrowy, odziany w skafander o barwie kobaltu i hem, jaki nosz astronauci, a na
rkawie skafandra widz znowu w znak. A wic do tego zwariowanego pokera zasiada jeszcze jedna
paczka, myl. Wysiadem i podchodz do niego. Pistolet maszynowy zostawiem przezornie na siedzeniu.
"Hej", zaczynam, ale ten typ nie rozumie w ogle po angielsku, nie mwic ju o duskim. Zaczyna gada w
jzyku, ktry przypomina mi troch acin, ale nie jest to ani acina, ani woski, raczej co poredniego. Nie
mog rozgry faceta. Nagle widz, e ta armata na dachu pojazdu poda za kadym ruchem jego rki.
Robi wic wszystko, eby nie da mu okazji do wyciagnicia doni w moj stron.
"Laser?", pytam jakby nigdy nic. On wyciga rk w stron zagajnika, odlegego od nas o jakie szeset do
siedmiuset metrw, lufa armatki przesuwa si, wytryska z niej ogie, a drzewa dosownie wylatuj w
powietrze, po czym gin w pomieniach.
Kiwam z uznaniem gow i z mieszanymi uczuciami zerkam na owieczk na jego rkawie. Mwi co t
swoj dziwn acin, a ja prosz Boga, eby nie okazao si, i ten typ jest w subie szejkw. Ale moja
obawa jest bezpodstawna. Okazuje si, e suy w Papieskiej Flocie rdziemnomorskiej - cokolwiek by to
oznaczao - i przyby tu z misj utorowania Panu drogi - cokolwiek by to nie oznaczao. W kadym razie
szejkowie dowiedzieli si wkrtce o obecnoci krzyowca. Byo to tu po bitwie o Gibraltar i nasi afrykascy
przyjaciele rozmiowali si w strzelaniu. Celowali w nas coraz dokadniej, ulotniem si wic, gdy i tak nie
mogem mu w niczym pomc. Potyczka trwaa kilka dni. Kobaltowo - niebieski trzyma si dzielnie. Jego
armatka laserowa zapalaa pozycje nieprzyjacielskie jedna po drugiej, a caa Afryka stana w pomieniach.
MIG-i zajmoway si ogniem i spaday w d, ale w jakim momencie musiay go trafi, gdy strzelanina
ustaa. Wykoczyli go za pomoc pociskw atomowych. Ja te dostaem wwczas spora dawk pyu
radioaktywnego, czuem si fatalnie przez cay tydzie.
Tak, Jerome, tak to byo z tym facetem z Floty Papieskiej. Mimo wszystko zaimponowa mi. Sam przeciw
tamtym, z cakowit pogard mierci. I wtedy nagle ten znak przesta wydawa mi si gupi, jeeli rozumiesz,
co mam na myli.
- Tak, rozumiem- odpar Steve. -A po nim pojawili si inni krzyowcy?
Ale Harald nie odpowiedzia. W jednej chwili usn, oddychajc z wysikiem przez otwarte usta.
Po pewnym czasie przyszed Jerome, aby go zluzowa. P nocy spdzi ju z Ruizem na subie
nasuchowej, ale mimo i by zmordowany, upar si posiedzie przy Haraldzie. Tymczasem Steve poszed
do baraku, pooy si na pryczy i momentalnie usn. Wkrtce potem - zdawao mu si, e mino dopiero
kilka minut - kto zapa go za nog i potrzsn kilkakrotnie.
- Harald nie yje- szepn Jerome.
- O, mj Boe- jkn Steve. Nie by w stanie podnie si, a zauway, e Jerome pacze. - Po si

troch - powiedzia. - Ja zajm si ju wszystkim. Wsta. Przeszed go dreszcz, chocia w baraku byo
ciepo. Na zewntrz panowa jeszcze mrok.
- Niech to licho, zdrzemnem si tylko na chwil, a kiedy otworzyem oczy, on ju nie y- powiedzia
Jerome. -Pozwoliem mu umrze w samotnoci.
- Nie bierz sobie tego tak do serca, Jerome, przecie on tego nie zauway. Przez cay wieczr myla, e to
ty jeste przy nim, a nie ja.
W lazarecie Steve spotka Nin i Goodlucka. Czyby zwabi go zapach mierci?
- On odszed- odezwa si Goodluck.
- W naszym wiecie mgby zosta ksidzem- powiedziaa Nina z sarkazmem w gosie.
W drzwiach stan Harness. -Wanie usyszaem...
-Tak- kiwna gow Nina. -Musimy go umy.
- Ja to zrobi- powiedzia cicho Steve. Owin zwoki w ptno i wzi je na ramiona. Zawinitko nie byo
cikie.
- Przypilnuj, eby Alfaro przygotowa trumn- powiedziaa Nina do komendanta. - Pochowamy go tu.
Wstawa wit. Steve podszed do potoku, pooy zwoki do pytkiej wody tu przy brzegu, po czym rozpostar
ptno. Usta Haralda byty szeroko otwarte. Steve oderwa kawaek materiau, po czym obmy zwoki.
- Pochowamy go na tamtej grze, w socu - usysza nagle gos Elmera Trucy. Steve spojrza na niego. Nie
zauway nawet, kiedy starzec nadszed. -On bardzo lubi to miejsce w grze, gdzie pdraki chowaj swoich
wojownikw, na pewno wolaby lee tam, ni na Cmentarzu Zasuonych, zaoonym przez Waltona.
Steve nie odpowiedzia. Owin zwoki w mokre ptno i zanis je z powrotem do lazaretu.
Jak mali s ludzie po mierci, pomyla. Tak jakby wraz z yciem tracili na wielkoci.
Deszcz usta. Poprzez szpary w dachu przedara si jasno. Nad grami na wschodzie stao soce.
Haralda pochowano nazajutrz na paskim wierzchoku gry wznoszcej si nad twierdz, gdzie od
niepamitnych czasw spoczywali wielcy wodzowie i wojownicy. Wok rosy potne dby, okazae
cynamonowce i akacje. Poprzez szumice niespokojnie listowie przedostawao si soce, rozjaniajc
wieo rozkopan ziemi i twarze zebranych. Czuo si tu obecno zmarych. Powietrze byo parne.
Komendant odczyta kilka sw, pozostali milczeli. Blizzard sta nachylony, opierajc si na potnych
piciach, i wpatrywa si w dal.
Skromn trumn pokrywaa taka gra kwiatw, e ziemia obsypywaa si z nich, spadajc bezszelestnie do
dou.
Wiatr szepta w liciach, a gdzie cakiem blisko piewaa gono cykada, z uporem i niemal mechaniczn
precyzj. Soce stao wysoko na niebie.
GARSTKA STRACECW
"Stanowiskiem nasuchowym" nazywano formacj skaln w ksztacie ambony, na zachd od twierdzy. Std
roztacza si rozlegy widok na poudnie i poudniowy zachd. Tu za wystpem, poronitym niskimi
krzewami, ktre stanowiy doskona oson przed niepodanym obserwatorem z dou i ssiednich wzgrz,
miecia si jaskinia, gdzie mona byo znale schronienie w razie burzy lub pojawienia si na niebie
nieprzyjacielskiego samolotu. Tu przechowywano rwnie sprzt radiowy i baterie, oraz aparatur
telefoniczn, za pomocy ktrej utrzymywano czno z komendantur w twierdzy.
Przez kilka kolejnych tygodni do suby na tym posterunku przydzielono Steve'a z Murchinsonem.
Najprzyjemniej byo nad ranem. Kometa, ktr ujrzeli pierwszego dnia, przesuna si ju w kierunku
wschodnim, oddalajc si od soca. Tu przed porannym brzaskiem wytrysn nad grami gejzer wiata,
jak gdyby wstajce soce wydmuchao powietrze niczym wieloryb, nastpnie byszczca gowa komety
uniosa si do gry, podczas gdy ogon paa jeszcze na tle gasncych gwiazd, ale tylko przez chwil. Niebo
rozjani brzask.
Mijay miesice, ale na niebie nie pojawiy si nastpne grupy podrnikw. Na zachodzie rozbrzmieway
eksplozje zrodzone przez trzaski materializacyjne, ale wyczepianie dotyczyo jedynie kolejnych partii
rurocigw i sprztu. Charles Murchinson rozrnia ju rodzaj przesyki po trzasku, Steve rwnie nauczy
si je rozpoznawa, ale kadorazowo upewnia si, obserwujc teren ldowania przez lornetk. Charles
natomiast nie odrywa si w ogle od swojej lektury. Lubi czyta; Steve poycza mu wic chtnie ksiki,
ktre zabra ze sob.
Eksplozje, ktrych odgos dobiega znad Afryki, rozbrzmieway czciej ni nad zachodnim skrajem wyspy, w
rejonie zrzutw Marynarki Wojennej.
- Znowu otrzymuj zaopatrzenie- zoci si Charles. -Marz o takiej przyszoci, w ktrej Marynarka
Wojenna byaby na tyle mdra, aby uraczy tamtych kilkoma bombami atomowymi. To by zaoszczdzio
nam wielu kopotw. Ale naukowcy z naszej Marynarki myleli o tym rwnie mao, co ci z waszego, NASA.
- Co znaczy: "Z waszego NASA"?
Murchinson zamia si sucho. -Za naszych czasw nie byo adnego NASA, nie mwic ju o podrach
kosmicznych. USA byy biednym krajem, nie mogy sobie pozwoli na taki luksus. By to jednak kraj bardzo
dzielny. Nasi onierze wygrali wojn z Niemcami i Japoni, kiedy Hitler zaj dawne ziemie Habsburgw,

szydzc z tego kolosa na glinianych nogach. Nie wyobraasz sobie nawet, co obiecywali nam wysannicy
cesarza, kiedy namawiali do przystpienia do oglno-amerykaskiego sojuszu, aby wraz z republikami
Lenina i Wielk Brytani odzyska Francj i Hiszpani, zniszczy pastwa osi i odrzuci do morza
Japoczykw, ktrzy stali ju u bram Los Angeles i dokonywali nalotw na Mexico City i Pueblo.
A co byo po wojnie? O wszystkim zapomniano. Cesarz nie wypaci nawet rent inwalidom wojennym, ktrzy
nadstawiali gowy za Pemex na Okinawie i nad Algarve. Pastwa naftowe zjednoczyy si. Maksymilian
poda rk szejkom, szachowi, a potem ajatollachom. Ceny ropy naftowej rosy i rosy, tak samo jak u nas
liczba bezrobotnych. I tak to trwao do chwili ogoszenia ustaw energetycznych Cartera, zgodnie z ktrymi
kady Amerykanin kupujc arwk 100-watow musia udowodni, e potrzebna mu ona jest do celw
zawodowych.
Nic dziwnego, e postawilimy wszystko na t kart, ktra Fleissiger wyczarowa z rkawa: na jego bajeczn
machin czasu, na akcj Marynarki Wojennej na Morzu rdziemnym. Bya to nasza jedyna szansa:
dopuci szejkw do yy i zdoby te kawa tego ciasta, aby wyzwoli si z dawicego ucisku Cesarstwa.
Dlatego zaangaowalimy w ten zwariowany projekt wszelkie rodki. Chcielimy mie Floryd i dostp do
Zatoki Meksykaskiej. Oczywicie Stany Zjednoczone chtnie odkupiyby pwysep od Castro. Sto lat
wczeniej mona byo kupi te bagna od Hiszpanw za grosze, ale Castro da wicej, chcia
uprzemysowi swoja wysp, a Waszyngton nie mg konkurowa z Pemexem. Nasze dolary nigdy nie byy
akomym kaskiem, a po ukadzie z Miami ich warto spada jeszcze bardziej. Gdziekolwiek na wiecie
pojawie si jako obywatel USA i kade dolary na st, dostrzegae pogardliw min. Bardzo mi przykro,
mister, wszystko ju wykupione. Nie, adnego pokoju, wszystkie zarezerwowane. Nawet butw nie chciano
ci oczyci. Gdyby wyoy pesos albo dirhany - sezamie, otwrz si! I wszystko by stao wtedy otworem.
Wiem, co mwi, mj przyjacielu. Bytem po drugiej stronie Missisipi, w Teksasie, jako gastarbeiter, tak jak
wielu innych z USA, zbieraem bawen i pracowaem dla Pemexu. Spalimy w zapluskwionych barakach, a
kto zachorowa, mg od razu egna si z prac. A wtedy nie zatroszczy si o niego nawet pies z kulaw
nog - jedynie ci z cesarskiej policji. Oni zawsze sigali szybko po paki i colty, oprniali delikwentowi
kieszenie i wrzucali go do Missisipi.
Czy wiesz, jak po tamtej stronie wymawia si sowo "Jankes"? Tak, jakby kto plun ci w twarz. Taka jest
prawda.
W moim wiecie karta leaa odwrotnie, pomyla Steve. Ale fakty byy identyczne. Nie odezwa si jednak.
-Wtedy pojawi si ten kapitan Francis, z jakiego laboratorium zbrojeniowego Marynarki Wojennej w
Bostonie, i powiedzia: Tak nie moe by duej. Opini t podzielao wiele osb, ja rwnie. Z Fleissigerem
wsppracowa nad skonstruowaniem tej cudownej broni jaki Japoczyk, nazywa si tak jako dziwnie,
Kawa Nikto taty, co w tym rodzaju. Jego ojciec uciek z niewoli meksykaskiej i przepyn Missisipi, jak
Tomek Sawyer i Huckleberry Finn z tej powieci Marka Twaina. Okazao si, e to cudo, chronotron,
funkcjonowao naprawd - tylko e w jednym kierunku. Ale wtedy nikt jeszcze o tym nie wiedzia.
Dosy ju tego, powiedzia wtedy Francis. Czas najwyszy skoczy z tym. Nie bdziemy duej caowa
szejkom stopy za kad baryk ropy i pozwala cesarzowi na wypompowywanie nam wody z Missisipi,
eby mg sobie nawadnia tereny na Poudniowym wschodzie. Teraz odwrcimy wreszcie kart i
wypompujemy szejkom rop spod ich tykw, zanim zd na niej usi. Poprowadzimy ja przez
wysuszone Morze rdziemne i ca Europ a do Morza Brytyjskiego...
-Chyba do Morza Pnocnego- sprostowa Steve. Charles spojrza na niego zaskoczony.
Tam wanie wydobywa si od kilku lat troch gazu i ropy naftowej. Sullum Voe rozbudowano do
olbrzymiego portu naftowego, wyspy Szetlandzkie i Orkney zapchane s rafineriami, w ktrych przerabia si
zoto tryskajce z dna Morza Brytyjskiego. Ale co druga platforma wiertnicza pomidzy Ekofisk a wybrzeem
szkockim bdzie zamaskowan machin czasu, ktra sprowadzi wszystko z przeszoci. Jeszcze kilka lat i
Pemex razem z tym zidiociaym cesarzem bd si musieli niele namczy, eby sprzeda swoj rop. My
w kadym razie nie kupimy od nich nawet baryki. Wraz z tymi krajami europejskimi, ktre nie zwizay si z
Habsburgami, bdziemy zaopatrywa si w rop w Morzu Brytyjskim.- Charles wzruszy ramionami. -Tak
wyobraa to sobie Francis... i ja zreszt te, dopki nie przekonaem si, e jest inaczej. Dlatego zgosiem
si do Marynarki, chciaem pomc krajowi wydosta si z tego bota. Po przybyciu tu i zorientowaniu si, jak
sprawy stoj, rozczarowaem si. Chciao mi si wy, Steve, kiedy przekonaem si, jak nieudolnie
zorganizowano ca t akcj: fiasko byo waciwie nieuniknione
Milczeli przez chwil. Steve poczu, e lubi tego drobnego, ruchliwego czowieka, mimo e by nieco
zgryliwy. Mona byo jednak na nim polega i Steve zda sobie spraw, e znalaz w nim przyjaciela.
Postanowi zmieni temat.
- Powiedziae przedtem, e w powieci Marka Twaina Huckleberry Finn i Tomek Sawyer przepynli przez
Missisipi.
- Bo tak byo.
- Ja te czytaem Marka Twaina. Ci chopcy wcale nie przepynli przez rzek. Dostali si na wysp...
-Posuchaj, Steve. Znam dokadnie wszystkie ksiki Marka Twaina; powieci, sprawozdania z podry,
autobiografi, czytaem je wiele razy.
Steve spojrza na niego przeraony; co zaczo mu wita w gowie, co tak niesamowitego, e nie chcia w
to uwierzy.

- A gdzie urodzi si Mark Twain? - zapyta.


- Przecie o tym wie kade dziecko- odpar Charles. -W Illinois.
- Syszae ju kiedy o miecie Hannibal?
Charles myla przez chwil intensywnie. Potem potrzsn gow. - Nie, nigdy. Widocznie ley gdzie po
tamtej stronie rzeki.
Steve pokiwa gow. -Tego Marka Twaina nie znam- powiedzia. -Ale leeli chciaby pozna mojego Marka
Twaina, to mam u siebie wybr jego najwybitniejszych dzie.
Wieczorem poda przyjacielowi sfatygowany ju egzemplarz dzie Marka Twaina. Murchinson wzi ksik i
znikn na cay nastpny dzie. Dopiero rankiem trzeciego dnia pojawi si na wystpie skalnym, gdzie
Ricardo Ruiz i Steve penili wart nasuchow. Bez sowa odda ksik. By blady, wyglda na
wycieczonego I i niezmiernie wzburzonego.
Musi czu si tak, jakby znienacka spojrza na dno przepaci, pomyla Steve.
Murchinson wpatrywa si dugo w zachodni kotlin, milczc. D silny wiatr, wystarczajco silny, aby
wycisn spod powiek zy. Charles otar sobie oczy i powiedzia szorstkim gosem: -Niewiarygodne.
Raptem odwrci si do Steve'a i spojrza mu w oczy z ciekawoci, ale jednoczenie z trwog.
- Steve, widz ciebie wyranie- powiedzia. -Widz twoj opalon twarz drobne zmarszczki; orzechowe oczy.
Widz twoje pene, ciemne wargi, posiwiae skronie, niedue, troch odstajce uszy. Jeste mi bliski i
istniejesz naprawd Ale mimo to jeste bardziej oddalony ode mnie ni inna galaktyka, jeste jak upir, ta
jak ten twj Mark Twain. Gdybym pozosta w moim wiecie, nigdy bymy si nie spotkali. Nie urodzie si w
moim wiecie. A gdzie waciwie si urodzie?
-W Los Angeles.
-W Los Angeles- powtrzy Charles, wymieniajc nazw miasta twardo, nieco gardowo, w sposb waciwy
Hiszpanom. -W Los Angeles rodzi si niewielu Jankesw, to miasto klasztorw i wity. Jeszcze w latach
dwudziestych tego wieku palono tam ksiki i ludzi, aby przypodoba si Bogu. W Los Angeles rzdzi
Inkwizycja, Czerwone Habity, orzekajce o yciu i mierci, mylach i snach. Przypumy jednak, e
urodzie si w Los Angeles mojego wiata. Czym by si zajmowa? Byby pilotem u Diablos des Los
Aereos, ktrzy zabijaj czas w Manili i zrzucaj napalm na dungle w Zamboanga i Basilan, aby wytpi
pogaskich Morosw, lub bombarduj w Brazylii gniazda oporu Indian za to, e s oni wygodni dla Pemexu
lub dlatego, e znaleziono u tych biednych analfabetw leninowskie ulotki o rzekomo podburzajcej treci,
pochodzce z drukarni Castra?- Odwrci si gwatownie. -Wybacz mi, Steve. Nie chciaem ci rani, ale
wiadomo tego wszystkiego jest okropna.
-Skd ta gorycz? - zapyta Steve. - Czyby tskni za swoim wiatem? By tak no mao wart co mj.
- Chciabym y w twoim wiecie. By wikszy ni ten, ktry wyobraaem sobie na podstawie obietnic
Francisa. Zreszt ten kretyn przegra wiat jeszcze lepszy i nawet tego nie zauway.
-To normalne- odpar Steve. - Mgby uwiadomi sobie to wszystko jedynie wtedy, gdyby by tu z nami.
- Tylko e wtedy zastrzelibym go jak psa- zapewni Charles Murchinson.- Posabym go do pieka.
-Jestem pewien, e znalaz si ju w nim bez twojej pomocy.
- A c to za pieko, ktrego nawet nie zauwaye?
Steve wzruszy ramionami. -Wydaje mi si, e najstraszliwsze, jakie moe istnie.
- Czsto zastanawiaem si- wtrci Ruiz -czy jedna przyszo wyklucza drug, czy te istniej one obok
siebie rwnolegle.
- W jaki sposb chyba tak- powiedzia Steve. -Przynajmniej w naszych wspomnieniach. Wtpi jednak, aby
istniay w rzeczywistoci. Zreszt za mao wiemy jeszcze na ten temat.
- W takim razie ta przyszo, ktra istnieje w moich wspomnieniach, umrze wraz ze mn- powiedzia Ruiz.
Steve przytakn.
- A wic powinienem spisa to wszystko.
- Dla kogo?- zapyta Charles.
- Dla Goodluckw i Blizzardw z nastpnych piciu milionw lat. Dla potomkw mieszkacw Atlantydy.
Charles rozemia si. - Daj spokj, Ricardo. Nasz wiat nie by wart tego, aby go naladowa. Ludzie
utworz lepszy.
- Ale nasze zapiski mogyby im pomc.
- Nie doceniasz przestrzeni czasowych - zaoponowa Steve. - Pomidzy dniem dzisiejszym a epok zwan
"kultur ludzk" rozcigaj si trudne do opisania pustkowia, w ktrych przewarstwia si stale py dziejw.
Nawet piramidy nie przetrzymay tak dugiego okresu. Co wic dadz te strzpy papieru, informujce o
odlegej przyszoci, ktra nawet nam wydaje si ju nierzeczywista? Naucz ich lepiej paru nieczystych
zagrywek, dziki ktrym zwikszy si ich sia przebicia. Tylko tyle moesz im da na t dalek drog.
W kilka tygodni pniej Steve uda si wraz z Jeromem i Leonardem Rosenthalem na pnoc, aby dokona
inspekcji wybrzea - Steve ujrza o raz pierwszy zjawisko materializacji. Chodzio o paczk tuzina rur o
dugoci pidziesiciu metrw. Trzask materializacyjny odbi si echem wzdu zachodnich stokw
grskich. Z przodu i z tyu adunku rozwiny si cae grona spadochronw, janiejc wiosenn biel,
nastpnie cay zrzut wyldowa majestatycznie, uderzajc o powierzchni morza jakby w zwolnionym
tempie. Bryzgi wody strzeliy w gr, po czym opady bezszelestnie z powrotem. Spadochrony zwiotczay, nastpnie - podczas gdy rury tony z wolna - wydy si ponownie przy obrzeach, aby w kocu w lad za

adunkiem pogry si rwnie w gbinach.


Na wiosn Steve i Charles wybrali si na polowanie na kozy w grach lecych na wschd od twierdzy. W
okolicach tych roio si od wy, zaoyli wiec wysokie buty, przed socem natomiast miay ich chroni
szerokie, uplecione z turzycy kapelusze. Polowali za pomocy ukw, aby zaoszczdzi amunicji i nie zwabi
nieproszonych goci.
Charles trafi mod koz, ale nie zabi jej. Ranne zwierz umykao pod gr, mczyni wspinali si w lad
za nim poprzez piargi, gszcz kaktusw i suche, kolczaste zarola. Zadyszani, dostrzegli wreszcie swoj
ofiar: koza utkna w gstych zarolach. Daremnie usiowaa poderwa si na nogi, widzc nadchodzcych
przeladowcw. Jej aosne beczenie nie pomogo: Charles rzuci si na ni i szybkim ruchem podern
gardo. Z rany trysna jasna krew, oblewajc mu prawe rami, ktrym podtrzymywa sabnce ciao
zdychajcego zwierzcia. Podnis gow. Soce owietlio jego szczupa, opalona twarz pod szerokim
rondem kapelusza. Na policzkach i czole czerwieniy si krople krwi. Zadowolony z siebie umiechn si,
otar n i wsta. Steve pomg mu wycign zwierz z zaroli.
W tym momencie na poudniu rozleg si trzask materializacyjny. Charles skoczy jak oparzony i gorczkowo
zacz wodzi wzrokiem po poudniowej czci nieba. Nastpnie spojrza na swoje pochlapane krwi rce i
w jego oczach bysn strach. - To zy znak! - wystka. - Niech to diabli! - Popiesznie zacz ociera rce o
mizern traw, rosnc tu i wdzie pomidzy gazami, ale krew zdya ju skrzepn. Ciemniejce plamy
sigay mu a po okie.
Steve poda mu uk i koczan i dwign zdobycz na ramiona. Zwierz byo jeszcze ciepe, znowu zaczo
krwawi. piesznie zeszli na d, po czym pobiegli w kierunku twierdzy.
- Zaraz zacznie si zabawa- krzykn Charles.
W dziesi minut pniej nad kotlin nadleciay z poudniowego wschodu dwa MIG-i.
- Do diaba!- zakl Charles. -I jak na zo ani jednej chmury! Biedacy! Kiedy dotarli w kocu do twierdzy,
Steve mia wraenie, jakby kto przetar mu gardo papierem ciernym. Rzuci koz w piach midzy jednym
barakiem a drugim, zerwa kapelusz z gowy naoy hem i chwyci pistolet maszynowy.
- Jest pan ranny?- krzykn Harness.
Steve spojrza na niego zdezorientowany. Dopiero po chwili zrozumia sens pytania: jego rami ochlapane
byo krwi zwierzcia. Potrzsn tylko gow.
- Wecie helikopter. Inni ju s w drodze, ludzie Goodlucka, Blizzarda; kady kto nie by niezbdny w
twierdzy. Uwaajcie na siebie: na poudniowym zachodzie, nad wod, zauwaono najemnikw, co najmniej
tuzin.
- Gdzie oni wyldowali? - zapyta Charles.
-Jeszcze nie wiem. Kiedy tylko uzyskam namiar, podam wam dane przez radio. Ruszajcie!
Co si w nogach, pognali w stron ldowiska. Na miejscu byt ju stary Trucy, wanie usuwa maskowanie.
Wsplnie przygotowali maszyny do startu. Steve puci w ruch migo. W dwie minuty pniej wznieli si do
gry i obrali kierunek poudniowy. Lecieli nisko, ocierajc si niemal o wierzchoki drzew. W odlegoci kilku
mil przemkny w kierunku wschodnim oba MIG-i, jeden za drugim.
- Nie wzno si bardziej- powiedzia Charles. -One s szybsze. Dopki nas nie wypatrz, nie musimy si
niczego obawia, mimo ich zdalnie sterowanej broni. Ale potem musimy zmyka, zanim zawrc.
Steve, skierowa migowiec na poudniowy wschd, w stron ldowiska. Daleko przed nimi wzbijay si w
niebo supy dymu, prawdopodobnie po nalocie bombowym. Charles wpatrywa si bacznie w mijany teren.
- Patrz uwanie. Powiem ci, kiedy ptaszki nadlec ponownie.
W suchawkach rozleg si gos komendanta. -Na pewno wyldowali dalej, na pnocnym zachodzie, bliej
wody ni ci ostatni. Syszy pan, Stanley?
- Zrozumiaem. -Steve skorygowa kurs.
- Staraj si przelatywa nad jasnym tem, wtedy nie bdziemy rzuca si w oczy. Oni powinni zaraz tu by. ,
W dwie minuty pniej obydwa myliwce ponaddwikowe przemkny z hukiem lotem koszcym na
zachd.
-Znowu mielimy szczcie.- Charles odetchn z ulg. -Teraz to nie moe ju by daleko.
W tym momencie nastpiy jednoczenie nastpujce wydarzenia: Steve dostrzeg przed sob bysk, jakby
po wystrzale, usysza donone "ping", a z lewej strony jego pola widzenia szyba wieyczki zmcia si wok
niewielkiego otworu. Jednoczenie wiato wpadajce do wieyczki z lewej strony przybrao barw
purpurowa. Czerwie przybraa na sile w mgnieniu oka.
Instynktownie Steve poderwa maszyn na prawo i tu nad wierzchokami drzew zawrci niemal w miejscu o
180 stopni.
- Co si stao? - zawoa przeraony, ciskajc mocno w doni drek sterowy i zerkn w lewo. Ale Charles
nie odpowiada. Z szeroko otwartymi oczyma wisia bezwadnie w ucisku pasw.
Steve zacisn na moment oczy. Znowu ujrza, jak Charles traw ociera sobie rce z krwi kozy. Karkoomnie
wyldowa na ziemi, wyczy silnik, wygramoli si i zacz wymiotowa. Przez kilka minut siedzia w
bezruchu, nie majc odwagi otworzy oczu. Na zachodzie rozbrzmiewaa strzelanina.
W kocu wsta, podszed do maszyny, oswobodzi Charlesa z pasw, podnis go z fotela, przenis o kilka
metrw dalej i uoy na ziemi.
Nastpnie zerwa troch gazi i prowizorycznie zamaskowa migowiec, po czym wzi pistolet maszynowy

i zacz przedziera si na zachd. Morze byo ju blisko, czu jego orzewiajcy powiew. Jakie dwiecie
metrw dalej natkn si na zabitego pdraka ze szczepu Blizzarda. Wkrtce dostrzeg szybowiec: podczas
ldowania zgoli kilka drzew, doznajc wielu powanych szkd, by jednak otwarty, nie byo te w nim
pojazdu.
Przez polan przebieg jeden z najemnikw. W tym momencie zaterkota pistolet maszynowy i mczyzna
trafiony run na ziemi.
Steve, przytulony do drzewa, usiowa rozpozna sytuacj. Strzay paday z prawej strony; prawdopodobnie
okopali si tam przybysze albo ludzie z twierdzy. Kryjc si Steve sun do przodu, a dotar do skraju
polany. Wwczas dojrza jeepa. Lea na prawym boku. Przednia szyba bya zgruchotana pociskami, jaki
mczyzna, prawdopodobnie kierowca, wisia martwy w pasach. Niecae pi metrw od pojazdu lea drugi
trup, tak jak tamten z grupy ldujcej. Sadzc po sprzcie by to oddzia czteroosobowy. Gdzie wic byli
dwaj pozostali? Steve nachyli si, usiujc przej dalej pod oson krzeww.
- Czowieku, kryj si - zawoa kto i w tym momencie Steve poczu uderzenie w rami. Zachwia si i run w
zarola obok lecej tam ju postaci w kombinezonie. Nieznajomy chwyci go za pas i wcign gbiej w
krzaki.
- Bailey - usysza Steve. - Rick Bailey. - Pokryta kurzem twarz skrzywia si w umiechu, osaniajc godne
pozazdroszczenia uzbienie.-Niech pan pokae. Dopiero teraz Steve uwiadomi sobie, e palcy bl w
lewym ramieniu nasili si.
Niezrcznie usiowa wymaca bolce miejsce.
- Nie palcami!- krzykn Bailey. Wprawnie zbada rami. -To tylko dranicie. Sprawka tego typa na drzewie.
Nie mona go dosign z pistoletu, do tego potrzebny jest karabin.
Steve pooy si na brzuchu i zagryz wargi.
- Co to za ludzie? -zainteresowa si Bailey.
-Im chodzi o wasz baga. Przede wszystkim o amunicj.
- Domylam si. Ale co to za jedni? Rosjanie czy inni?
Steve potrzsn gow. - Gdybym chcia to wszystko wyjani, nie starczyoby nam czasu. Ale jest ich co
najmniej tuzin.
- Czterech lub piciu moe pan ju odliczy. Zostali wyeliminowani. Dobrze, e ostrzeglicie nas przez radio.
Mielibymy jeszcze mniejsze straty, gdybymy zdoali jeepa wyprowadzi od razu z tego cholernego
szybowca. A tak otoczyli nas. Mielimy szczcie, e nie ostrzelali nas z MIG-w.
Steve skin. -Gdzie jest wasz czwarty czowiek?
Bailey wskaza kierunek ruchem gowy. Steve odwrci si i dwa kroki dalej dostrzeg na ziemi, za krzakami,
skurczon posta kobiety. Tu obok lea na wznak zabity pdrak, rwnie ze szczepu Blizzarda. Pocisk
trafi go w praw skro.
- Nie wierzyem wasnym oczom, kiedy nagle zjawi si obok mnie ten szympans z hemem na gowie,
mwic po angielsku, ebym go osania. Udao mu si jednak zrobi tylko kilka krokw, potem wypatrzy go
snajper. Przycignem go od razu, ale nie mogem mu ju pomc.
Steve poczu, e znowu zbiera mu si na wymioty. -Teraz ja sprbuj. Ja...
- Jeszcze czego! Nic nie poradzimy przeciw takiej przewadze. A gdzie nasi ludzie?
- Z pewnoci niedaleko. Jeeli s tu wojownicy Blizzarda...
- Czyi wojownicy?
- Blizzarda. To przywdca tych mczyzn.- Tu wskaza na martwego pdraka.
- Map?
- To nie mapy.
- Suchaj pan! Potrafi przecie odrni czowieka od mapy.
- Nie, nie potrafi pan!- zawoa gwatownie Steve.
Bailey spojrza na niego zaskoczony. Potem potrzsn gow; jak gdyby chcia odegna od siebie zy sen. Okay. A pan pasie tu owce?
- Jak to?
- Na to wskazuje paski zapach. Niech pan obserwuje bacznie praw stron. Ja bd ubezpiecza lew.
Potem zobaczymy, kto jest szybszy, pascy ludzie czy tamci. Moe umiechnie si do nas szczcie.
Dwa razy przeleciay nad nimi z hukiem myliwce bombardujce, po czym zawrciy, ginc po chwili w
przestworzach. Raz usyszeli czyj krzyk i cztery, moe pi wystrzaw, poza tym panowa spokj. Steve
przeszywa wzrokiem zarola. Niekiedy wydawao mu si, e dostrzega jaki ruch,, nie znalaz jednak
adnego konkretnego celu. Bl w prawym ramieniu dokucza mu coraz bardziej. Kilka razy dobiego go
tumione pochlipywanie kobiety.
- We si w gar, Jane- odezwa si Bailey zdumiewajco agodnie. -Nie utrudniaj sytuacji.
W kilka minut pniej przyczogaa si i pooya midzy nimi. Steve zerkn na ni ktem oka. Drobna,
krucha istota. Zadarty nos pod zbyt obszernym hemem by mocno opalony i piegowaty. Twarz wydaa mu
si znajoma. Ile to ju mino lat? Dwa, moe dziesi? A moe cae tysiclecia? Ostatni raz widzia j w
Madrycie... Jane... Jane Brookwood. Razem z ni byt Loorey. Wielki Boe, ale oczywicie! Ona te
naleaa do oddziaw desantowych, bya przeznaczona do drugiego rzutu.
Ukrya twarz w doniach na widok polegych, lecych obok jeepa.

Nagle po przeciwlegej stronie polany rozlegy si okrzyki i wystrzay z broni palnej. Na moment przylgnli
pasko na ziemi, po czym zajadle zaterkota pistolet maszynowy Baileya.
- Do diaba!- zawoa Rick. -Chtnie ustrzelibym tego otra, ale zmieni pozycj!
- Czuj ogie - odezwa si Steve, unoszc gow. Na pnocy wida byo gste kby dymu, dobieg ich
krzyk i donony ryk. Zadraa ziemia.
- C to takiego? - zapyta Bailey.
- To nasi- odpar Steve, obserwujc zbliajcy si tuman kurzu.
- Niech to diabli!- zakl Bailey na widok pierwszych szarobrunatnych stworw. -Widz, e Marynarka
Wojenna zmobilizowaa do walki z wrogiem ca menaeri.
Od pnocy zbliaa si horda szeciu do omiu baluchiteriw, istot z rodziny nosorocw o dugiej jak u
yrafy szyi i olbrzymiej czaszce - najwikszych ssakw ldowych, jakie kiedykolwiek stpay po ziemi.
Pochyliwszy gronie by, oray haaliwie podszycie lasu niczym ywe spycharki. Na potnych udach
samca-przewodnika sta Blizzard. Jedn rk trzyma si za krtki ogon potwora, drug, uzbrojon we
wczni, pogania go. Jego biaa sier bya potargana, szczerzy zby, krci gow jak w ekstazie na
wszystkie strony i wydawa przenikliwe, radosne okrzyki. Na postpujcych z tyu zwierztach siedzieli,
uczepieni ich kurczowo, wojownicy Blizzarda i Goodlucka.
Kiedy ten osobliwy pochd przeszed, Steve i Bailey podbiegli do jeepa, ale dla tamtych dwch byo za
pno na wszelk pomoc.
Po najemnikach nie byo ju ladu, jeeli nie liczy szeciu zabitych; czterech z nich trafi Bailey, dwaj
pozostali nie zdyli si skry i zostali rozdeptani przez stado baluchiteriw.
Szybko wyadowali jeepa i wsplnymi siami doprowadzili go do porzdku, umocowali zwoki na przyczepie i
podjechali do helikoptera. W kilka minut pniej pojawili si Ruiz i Goodluck.
Steve poinformowa ich o ostatnich wydarzeniach. Ruiz zblad na widok zwok Murchinsona.
- Co za otry! -zaka, kopic z niepohamowan wciekoci przednie opony swojego jeepa.
- We helikopter i zawie pann Brookwood do twierdzy- powiedzia Steve -Ja pojad jeepem.
Meksykanin potrzsn w milczeniu gow, przenis zwoki do samochodu i uoy sobie na kolanach gow
przyjaciela, po czym zamar w bezruchu, wpatrujc si przed siebie. Pozostali trwali przez dusz chwil w
milczeniu. Wszyscy odczuwali zmczenie i przygnbienie. Steve narwa ca gar trawy i zacz ni czyci
kokpit helikoptera. Bailey pomaga mu. Zmoczy such traw wod z menaki.
-To byt jego przyjaciel? - zapyta.
-Waciwie wszyscy jestemy tu przyjacimi - odpar Steve. - Przybyli tu razem dwanacie lat temu, z tej
samej przyszoci.
-Jeeli o mnie chodzi, to zostan tu tylko pi lat, ani dnia duej. Nikt nam nie mwi, e trzeba tu bdzie
nadstawia gowy. Steve spojrza mu prosto w oczy.
- Nie bdzie pan mia innego wyjcia, jak wytrzyma tu duej. Po prostu oszukano nas.
ywe, piwne oczy Baileya wpiy si w niego. - Co pan wygaduje?
Steve wyjani mu sytuacj. Szczki Baileya zadray, nieznacznie potrzsn gow, po czym osun si na
pozy migowca i utkwi wzrok w swoich pokrytych krwi doniach. Wreszcie cign z gowy hem i otar
czoo ramieniem.
- Czy panu niedobrze, Bailey?
- Usiuj wanie obudzi si, czowieku. OBUDZI!
- Niestety, to nie sen, mister Bailey.
Z poudniowej strony zblia si do nich Blizzard, wiodc dwudziestu swoich wojownikw i Goodlucka. Po
zwycistwie nad najemnikami oraz zdobyciu kilku wielbdw, byli w radosnym nastroju, ktry przygas, gdy
zobaczyli pospne miny mczyzn.
- Charles zgin- powiedzia Goodluck.
Blizzard, ktrego nienobiaa zazwyczaj sier bya teraz zabrudzona i spryskana krwi, przecisn si do
przodu. W jego ciemnych oczach pon grony ar, nie zagasy jeszcze po podniecajcym polowaniu.
Podszed do jeepa, w ktrym siedzia Ruiz, spojrza na zwoki, po czym obmaca domi czoo i policzki
Charlesa - jak lepiec, ktry chce wbi sobie w pami ksztat twarzy. Nastpnie odwrci si, wyprostowa
na pen wysoko i podnis do gry pici, jak gdyby chcia uderzy si w piersi, po chwili opad jednak na
czworaka, wydajc przy tym pomruk zdradzajcy jego gbok udrk.
- Musimy wydosta si std, zanim ogie odetnie nam drog- ostrzeg Steve.
- Uciekaj z samic- odpar Goodluck. -My doprowadzimy samochody na miejsce. I zwoki.
Bailey spojrza na niego osupiay.
- Hej! - zawoa. - Czy to on tu dowodzi? Niech mnie diabli... - Urwa, kiedy Goodluck wprawnie wysun
pusty magazynek z pistoletu maszynowego i woy nowy.
- Prosz, panno Brookwood - powiedzia Steve. - Zaprowadz pani w bezpieczne miejsce.- Pomg jej
wej do kokpitu, zaryglowa drzwi i wdrapa si na fotel pilota. Kiedy zapuci silnik, zorientowa si, e
nadajnik by przez cay czas wczony. Usysza gos Jerome'a, ktry wraz z Leonardem przebywa na
wschodzie. Nie rozwodzc si zbytnio, poinformowa go o ostatnich wydarzeniach., Jerome zakl wcieky.
Kiedy migowiec oderwa si od ziemi, Steve zauway, e czterech lub piciu pdrakw uczepio si pz;

widocznie chcieli uatwi sobie powrt. Poczu nagle narastajc, bezpodstawn zo na tych
nieproszonych pasaerw, stumi j jednak, powtarzajc sobie w duchu, e moe wanie pdraki uratoway
im ycie.
Zdj praw do z drka sterowego i spojrza na ni-: Dygotaa jak li osiki.
- Cholera! - zakl. - O, przepraszam, panno Brookwood.
Ale ona nie zwracaa na niego w ogle uwagi. Siedziaa skulona w fotelu, kryjc twarz w doniach. Czu
piekielny bl w ramieniu, rana zacza znowu krwawi. W dole ujrza jeepa z Jeromem i Leonardem. Przez
radio poda im pozycj pozostaych i po chwili samochd skrci, aby doczy do konwoju.
By to smutny powrt, najbardziej krwawy dzie od wielu lat.
Nina zaopiekowaa si dziewczyn, nastpnie opatrzya Steve'owi rami, podczas gdy skada meldunek
Harnessowi.
Nastaa penia upalnego lata. Znowu kilka osb zamierzao opuci obz, aby jesieni popyn statkiem na
Atlantyd, wrd nich Algare, z zawodu stolarz, w twierdzy- "zota rczka" do wszystkiego. Chcia sprbowa
szczcia na Atlantydzie, otworzy tam wasny warsztat. Zaoga twierdzy skurczya si do garstki mczyzn i
obydwu kobiet.
Przez cay lipiec borykali si z infekcj, wszyscy cierpieli na oglne osabienie, gorczk i biegunk.
Steve powraca powoli do zdrowia. Rami goio si dugo, jtrzca si rana wywoaa gorczk, trawic
Steve'a przez kilka tygodni.
Kiedy odzyska ju siy na tyle, e mg chodzi po obozie, zacz odwiedza Jane Brookwood. Rozmowy z
ni daway mu niejasn wiadomo powrotu, przynajmniej w mylach, do wiata, ktry stawa si dla niego
coraz bardziej nierealny. Wydawao mu si, e tkwi w niej jeszcze wo tamtej odlegej rzeczywistoci
zwizanej z Lucy, e wystarczy pody jej ladem, aby trafi z powrotem poprzez tajemnicz bram, za
ktr otworzy si przed nim utracona przeszo przyjmujc go ochoczo jak syna wracajcego po dugiej
rozce.
Niekiedy pami pataa mu figla i zwracajc si do dziewczyny, mwi do niej: Lucy. Obejmowaa go wtedy
ramieniem, nakrywajc jego do swoj. Te momenty zachowywa w pamici, przepeniay go bowiem
caego.
Pewnego dnia do jego pokoju wesza niespodzianie Nina. Wychodzc, wzia go na bok i - oceniajc
opacznie jego zamiary - poprosia, eby zostawi dziewczyn w spokoju, gdy wydarzenia, jakich staa si
wiadkiem przy ldowaniu, wywoay u niej ciki szok, z ktrego nie otrznie si ju chyba w ogle. Bya
zdania, e dziewczyn powinno si wysa na Atlantyd, aby miaa zudzenie, e wydostaa si z pieka i
powrcia do cywilizacji.
Steve patrzy na postarza twarz Niny, na gbokie zmarszczki rysujce si wok jej oczu i kcikw ust, po
czym w milczeniu kiwn gow.
- Steve, jeste ciko chory - zaszlochaa nagle Nina. Odwrcia si piesznie i pobiega przed siebie.
- Dlaczego ona pacze?- zapyta Steve na gos, unoszc do w bezradnym gecie. Powoli wrci do baraku i
stan przed lustrem wiszcym nad zadrapanym zlewem. Mczyzna, ktrego teraz dojrza, by troch
podobny do jego ojca. Niemal ysa czaszka, rzadka, poprzetykana tu i wdzie siwymi nitkami broda,
zapade, prawie szare w swej bladoci policzki, nienaturalnie byszczce oczy, jakby po zayciu narkotyku.
Podcign a do ramion dziurawy, wyblaky ju podkoszulek. Klatka piersiowa bya wychudzona, skra
opinaa si na ebrach, a pod obojczykiem oraz na biodrach pokryway j biae, jtrzce si plamy wielkoci
paznokcia.
- Choroba popromienna - mrukn. Te same symptomy zaobserwowa uprzednio u Haralda i Harnessa. Dostaem zbyt du dawk.- Powoli opuci podkoszulek. Woy palce w dwie dziury i pocign z caej siy.
Zbutwiay wyblaky materia podda si z trzaskiem.
Nastpnie Steve podszed do lustra i zafascynowany wpatrywa si w swoje odbicie. Caymi dniami drczya
go myl, e stoi przed czarodziejskim zwierciadem, w ktrym mona ujrze inn rzeczywisto. Moe nawet
byby w stanie zapewni sobie wejcie do niej, gdyby rozbi lustro, moe wtedy otwaraby si przed nim
zalana socem panorama innego wiata; miasta, nad ktrymi przelatywa, drogi, rozlege pola uprawne,
tamy, rzeki, po ktrych pyny parowce, pas startowy, na ktrym mg wyldowa.
Spoglda na lece u jego stp odamki szka. Kilka szarych rwnong szukao ociale schronienia w
szparach wilgotnego, zbutwiaego drewna, z ktrego wystaway na wp wyrwane klamry mocujce do
lustra. Drcymi rkoma Steve pozbiera skorupy.
Kiedy doszed ju nieco do siebie, zacz chodzi na wzgrze, gdzie pochowali Haralda i Charlesa. Tam
przesiadywa czsto caymi godzinami w bezruchu, wpatrujc si w gry na poudniu. Nieraz, kiedy
widoczno bya lepsza, mg dostrzec daleko na poudniowym zachodzie zarysy wybrzea Afryki. Od ludzi,
ktrzy wrcili stamtd, wiedzia, e nie ma tam jeszcze Sahary, jedynie rozlega sawanna z nieprzeliczonymi
stadami zwierzt, e acuchy grskie porastaj gste, modrzewie i korkodby, a niziny poprzerzynane s
rzekami i okolone brzozami i olchami. Stamtd przybyy pdraki, z samego serca Afryki, rozszerzajc swoj
przestrze yciow poprzez rejon Morza rdziemnego a do Alp.
Czasem mona byo dojrze daleko na pnocnym wschodzie, po przeciwlegej stronie Morza Tyrreskiego,
szczyty paskowyu italskiego, ich wskie, zaczerwienione od zachodu soca kanty, po ktrych w
przepastne, gbokie kotliny spaday rzeki. Kilkakrotnie Steve odnosi wraenie, jakby tam, po drugiej stronie,

miay miejsce dziwne zjawiska wietlne, niczym rozbyski latarni morskiej, powtarzajce si w nieregularnych
odstpach czasu. Myla o archaniele z opowiadania Haralda i emblemacie agnus dei na jego rkawie oraz
o dziaku laserowym, posusznym na kade skinienie doni. Przyszed mu na myl miecz ognisty i
umiechn si.
W tym za czasie z gbi, ogarnitej ju przez ciemno, dobiega ryk mastodontw, niezliczonych stad
pierwotnych zwierzt, cigncych poprzez kotlin na poudnie, jak gdyby w przeczuciu zbliajcego si
przeomu epok Ziemi. Czyby nieznaczna zmiana cinienia powietrza? Albo pola magnetycznego?
Nad Afryk, olbrzymi kostnic epoki archaicznej, zapanowa spokj. Moe bya to cisza grobowa? Ustay
zrzuty. Rwnie mieszkacy twierdzy czekali daremnie na przybycie kolejnych oddziaw.
Zima nadesza wczenie przynoszc chd. Ludzie owijali si nocami w le wyprawione skry, drczeni
przez pchy, ktre roznosili regularnie Goodluck i Blizzard.
Pewnego ranka znaleziono Harnessa. Siedzia martwy na fotelu w biurze. Swj urzd zoy w absolutnej
ciszy, bez rozgosu. Po otwarciu biurka znaleziono tam dziesitki metrw tamy komputerowej,
przeznaczonej dla maszyn matematycznych, ktre nigdy nie nadeszy i prawdopodobnie zaginy w innych
wiekach. Z niewiarygodn pedanteri, przytrzymujc kikutem rki papier, komendant szkicowa nocami
synchronoptyczne sieci linii alternatywnych epok, wypracowujc wane punkty wzowe i miejsca rozwidle,
gdzie moliwe byy do przeprowadzenia brzemienne dla historii ingerencje o minimalnym nakadzie si i
rodkw. Drobne krzyyki oznaczay mier Kolumba, zanim wyruszy na spotkanie nowych odkry
geograficznych, Corteza i Pizarra, Napoleona, Maksymiliana i Hitlera; krzywki dotyczce Lincolna,
Kennedy'ego i Martina Luthera Kinga byy starannie przekrelone. Strzaki markoway bitwy pod
Gettysburgiem, Stalingradem i Little Big Horn, Tours i Poitiers, Waterloo i Chikamauga.
-Ostatnio miewa czsto ble w kikucie rki, nie mg nawet spa -powiedziaa Nina. Spdzia wraz z nim
ponad dwadziecia lat.
- Kilka lat temu widziaem analiz wzajemnego oddziaywania, sporzdzon przez Instytut Przyszoci w
Middletown w stanie Connecticut- odezwa si Jerome. - Wygldaa podobnie. T wanie metod powinien
by wykorzysta nasz projekt. Ale oni byli zbyt pewni siebie i std ta karygodna lekkomylno. A przecie
dysponowalimy odpowiednimi rodkami. Za pomoc komputerw NASA mona byo bez trudu przeledzi
acuchy przyczynowe alternatyw historycznych a do uwika z innymi rzeczywistociami. Tymczasem
Harness usiowa doj do tego bez pomocy techniki, opierajc si wycznie na wasnej pamici i
nielicznych podrcznikach.
Steve spoglda na ten olbrzymi gobelin utkany z urzeczywistnionych i nie spenionych moliwoci,
zwycistw i klsk czowieka i ludzkoci. -Naleaoby zbudowa duy paac i uwieczni w niezniszczalnych
reliefach wszystkie linie czasu, dzieje ewentualnych przyszoci tego wiata.
-Albo te wyrzuci cay ten mietnik - powiedzia cicho Leonard. - Chyba nikt z was nie wierzy, aby historia
tej planety moga mie teraz swj ustalony przebieg, skoro dokonalimy tak szeroko zakrojonej ingerencji w
jej rozwj?
- Nigdy!- odpar stanowczo Trucy. -Wol Boga jest, aby duch przezwycia czas, a caa materia
wszechwiata przeksztaci si w ducha, ktremu entropia nie bdzie ju moga zaszkodzi.
Leonard spojrza na niego badawczo. Kto popuka si ukradkiem w czoo.-Zanim na innej linii czasu
Mojesz wstpi na gr Synaj po tablice z przykazaniami, a nawet na dugo przed pooeniem kamienia
wgielnego pod piramidy egipskie, my zasiedlimy ca galaktyk i przedrzemy si daleko w przeszo mwi zapalczywie Trucy. - To nasze powoanie.
- Myl, e pastwo mi wybacz, jeeli zrezygnuj z dalszego udziau w tym metafizycznym mapim cyrku odezwa si Bailey. - Pjd posiedzie z Blizzardem i Godluckiem, aby poczu si, jakbym siedzia wrd
rozsdnych ludzi.
Trucy z oburzeniem zwin do w kuak, a praw rk unis do gry swoje kule.- Co pan z tego rozumie?! krzykn. - Nic!
Zachwia si. W ostatniej chwili Jerome podtrzyma go.
-Jak dugo jeste ju tu, Elmer? -zapyta Steve.
-Trzydzieci trzy lata - odpar Trucy. - I moecie mi wierzy, e miaem wystarczajco duo czasu, aby
przemyle sobie wszystko. Mylicie, e mona y trzydzieci trzy lata ot tak, bez adnych myli, bez
ideaw?
-Ju dobrze, Elmer- uspokaja go Jerome.
-Jeeli yjecie bez ideaw, umrzecie wszyscy bezuytecznie - upiera si - Czy mamy dopuci do tego, aby
cae nasze ycie i mier tylu wartocio wych ludzi, aby to wszystko okazao si daremne? Musimy przyj
wyzwanie.
Przyszo wiata naley do nas, o ile podejdziemy do tego waciwie. Z Bo pomoc...
-Ju dobrze, Elmer -przerwa mu Jerome.
-Zostaw mnie! -ofukn go gniewnie Trucy, po czym wyszed na zewntrz. Nastpnej nocy Steve mia sen
Haralda, z t tylko rnic, e nie spotka archanioa, lecz on sam by nim. Dusi si w okropnie
niewygodnym skafandrze kosmicznym, nie mg si nawet swobodnie porusza. Mimo to rozpieraa go
dza czynu, czu si powoany do tego, aby wskaza palcem skazy na historii ludzkoci, a nastpnie

zmaza je. Kilkakrotnie usiowa unie rce i naprowadzi na cel niszczcy promie dziaka laserowego,
jednak rka zwisaa mu bezwadnie u boku jak kloc, jak kawa betonu, ktrego nie mona ruszy z miejsca.
Nastpnego dnia odbyo si gosowanie na nowego komendanta twierdzy. Jerome zgosi kandydatur
Baileya.
Siedem osb, wrd nich Blizzard i Goodluck, gosowao za kandydatur. Jeden gos by przeciw: Trucy.
Dwie osoby wstrzymay si od gosu: Mina i Bailey.
Pewnej zimowej niedzieli do Steve'a przyszed Snowball, syn Blizzarda, przynoszc wiadomo, e w dolinie
powyej obozu wpada w zastawione przez niego sida dzika koza. Natychmiast wyruszyli w drog, nie
chcc dopuci, aby ubieg ich jaki drapienik lub cierwojad. Idc ciek wydeptan przez karawany
Snowball wypatrywa w pobliskim potoku pstrgw, niekiedy stawa i zaglda pod kamie na wilgotnym
brzegu: tu roio si od rakw. Byskawicznie schwyta kilka z nich, zgryz je swoimi mocnymi zbami i
jzykiem uwolni miso od pancerza.
Koza, ktra przypominaa raczej owc o krtkiej sierci, jako e linie rozwojowe tych zwierza zaczynay si
dopiero rozdziela, bya jeszcze moda. Beczaa aonie na widok spw, ktre zdyy ju przyby:
odraajcy aobnicy o potarganym upierzeniu i okrutnie obojtnych oczach. Snowball zgrzyta zbami i
warcza na nie, ale nie robio to na nich wikszego wraenia. Jaki marabut oddali si nadsany, kilka
metrw dalej przystan jednak i - rozwinwszy przezornie skrzyda - spojrza na z wyrzutem.
Koltko, najwidoczniej wdziczne za ocalenie przed dziobami cierwojadw, dao si poprowadzi bez
oporu do potoku. Steve przeprowadzi wszystko szybko i bezbolenie. Snowball przyglda si jego
czynnociom z mieszanina grozy i podziwu.
Steve przywiza zwierz za tylne koczyny do dwch grubych gazi, przyoy ostry n, po czym wykona
pionowe cicie. Nastpnie wsun donie do rodka i silnymi uderzeniami obdziera padlin ze skry. Kiedy
jego rce znikny ju pod skr a po okcie, odci j i rozoy na wirze, aby wyscha.
Snowball siedzia w kucki o kilka krokw w tyle i ze zjeon na karku sierci obserwowa bacznie kady
ruch. Kiedy Steve ponownie wzi do rki n i szybko rozci padlin, chopak zawarcza gronie. Steve
odwrci si do niego.
- Co si z tob dzieje?
Snowball usiowa co powiedzie, ale szczki odmwiy mu posuszestwa, jak gdyby zacisny si na ciele
ofiary lub przeciwnika. Udao mu si jedynie wydoby z siebie jaki dziwaczny, nieartykuowany skowyt.
- W pewnym sensie zbliamy si do siebie- powiedzia Steve, nie przerywajc pracy.-Nauczyem si sztuki
zabijania, skierowanej przede wszystkim przeciw takim jak ja. Musiaem uczy si tego, co moi przodkowie
stosowali od wiekw, traktujc to jako zwyke, codzienne zajcie - i wzdrygam si na sam myl o tym.
Ciebie za ucz, w jaki sposb mona zabi yw istot, przerabiajc ja potem na pokarm, nawet jeeli
gruje ona nad tob si, szybkoci, dugoci zbw czy szponw. I rwnie przechodzi mnie dreszcz.Spojrza na chopca.-Teraz umyjemy miso- doda szybko.
- Miso- powiedzia Snowball.
Steve obejrza si i zauway, e z drugiego brzegu potoku spoglda na nich olbrzymi jaszczur, szaroczarny
potwr o dugoci przekraczajcej metr, paskim bie przywodzcym na myl paszcz rekina oraz szeroko
rozstawionych oczach, poruszajcych si niezalenie od siebie.
W jaki sposb ten may mzg moe sterowa wzrokiem? zastanawia si Steve. Widocznie jednak mg, i to
prawidowo, gdy kiedy Snowball poderwa rce do gry gestem groby, zwierz byskawicznie znikno w
nabrzenych zarolach.
Na wiosn rozniosa si wie, e Paul Loorey powrci z Atlantydy. Widziano go ju jesieni w Kadyksie,
gdzie wchodzi na pokad barki, nikt jednak nie wiedzia dokadnie, gdzie znajduje si obecnie.
- Paul udawa si tam bez przekonania- powiedzia Elmer. -Zamierzalimy wysa co w rodzaju delegacji,
ktra by zebraa informacje na temat warunkw ycia panujcych na tym obszarze. Poniewa za nie dawa
adnych szans projektowi Atlantydy, wybralimy jego. Stan rzeczy ocenia krytycznie.
Steve lea na wystpie skalnym w starej, ubiegorocznej trawie, rozkoszowa si wiosennym socem i
sucha wywodw Elmera tylko jednym uchem. Penili wanie sub nasuchow, chocia nikt ju nie
wierzy w moliwo zrzutu nastpnych oddziaw. Z list sporzdzonych przez Waltona i Harnessa wynikao,
e z przyszoci przybyli ju wszyscy wyczepieni. Oczywicie nie mona byo wykluczy, e w innych
wariantach przyszoci przeprowadzono podobne projekty dotyczce tego samego okresu w przeszoci.
- Paul twierdzi, e jest ich po prostu za mao, aby mogli stworzy cywilizacj zdoln osign poziom
wykraczajcy cho troch ponad epok kamienn. Do tego, by zaistnia podzia pracy, co jest niezbdnym
warunkiem powstania kultur wyszego rzdu, potrzeba co najmniej dwudziestu - do trzydziestu tysicy
osobnikw nalecych do spoecznoci jak rwnie idealnych warunkw umoliwiajcych upraw roli i
hodowl zwierzt.
-Przecie oni dysponuj rodkami technicznymi.
-Paul twierdzi, e s one bezwartociowe. Sam zom.
-Jest jeszcze know-how.
- Ale nie takie, jakie jest naprawd potrzebne. Kowale, szewcy, ciele okrtowi, koodzieje, powronicy,
garbarze, siodlarze, mynarze.
- Bd musieli si uczy. My te opracowujemy na nowo stare techniki, chocia na razie wyniki tego s

raczej mizerne.
- Tam rwnie dzieje si co, co nie jest bez znaczenia. Dua cz ludnoci zachowuje si obojtnie, a
nieraz nawet wrogo wobec hasa "Budujemy Atlantyd", gdy wielu czeka nadal tsknie na zbawienie w
postaci maszyny czasu, obiecanej przez prorokw z Marynarki. Ci, ktrzy w to wierz, to przede wszystkim
technicy z NASA i wysi oficerowie. Oni nie oferuj swojej inteligencji.
- Wtpi, czy dla odbudowy kultury niezbdny jest wanie taki rodzaj inteligencji. Tym, co jest naprawd
potrzebne, jest fantazja, pomysowo i odwaga. Niestety nie s to przymioty, w jakie natura obdarzya tych
zwariowanych fachowcw, logistykw, urzdnikw lub te wojskowych.
Elmer wzruszy ramionami. - Moe masz racj. Oni nie maj nawet pojcia, jak szans stwarza ten rozwj.
Ludzko mogaby zaoszczdzi sze milionw lat. Taki skok w czasie...
- Nie zaczynajmy tego znowu, Elmer. Musisz sobie uwiadomi, co oznacza okres szeciu milionw lat.
Nawet gdyby Atlantyda miaa szans, to kiedy w tym gigantycznym pustkowiu czasu pogubiyby si nasze
geny. Pdraki osign swoje, a sztuczne wyrostki robaczkowe ewolucji uschn jak inne pdy z drzewa
Darwina. Nie ud si. Jeeli nawet Atlantyda przetrwa kilka tysicleci, to i tak pozostanie po niej tylko
legenda, gdy potem nastpi ciemne czasy.
- Nie wierz- odpar Elmer. W zamyleniu gryz dbo trawy. Nagle zadwicza telefon. Dzwoni Bailey.
- Co si dzieje w buszu - poinformowa. - Od rana nie widziaem nikogo z wojownikw Goodlucka i
Blizzarda. Zupenie, jakby zapadli si pod ziemi. Miejcie oczy otwarte Wysaem Jerome'a i Ricarda, aby
sprawdzili o co chodzi. Wydaje mi si Steve, e bdzie lepiej, jeeli przyjdziesz tu i razem z Leonardem
przygotujesz helikopter do startu. Na wszelki wypadek.
- Rozumiem- odpar Steve. Przytkn lornetk do oczu i zlustrowa kotlin. Poudnie i poudniowy zachd
leay skpane w blasku soca. Nigdzie nie zauway adnego podejrzanego ruchu.
Kiedy bieg w stron twierdzy, wydao mu si, e syszy na wschodzie odgosy wystrzaw, gdzie daleko, w
okolicach Kap Malfatano. By to teren, gdzie plemiona Goodlucka i Blizzarda pobudoway na drzewach
swoje legowiska. Widocznie pdraki i najemnicy starli si ze sob - albo dlatego e nie mogli uzgodni ceny,
albo te usiowali zdoby upragnione towary za darmo.
Leonard czeka ju obok helikoptera. Mieli wanie startowa, kiedy na drodze do twierdzy pojawi si jeep.
Kierowca wyciska z silnika co tylko mg. By to Ricardo, obok niego siedzia Blizzard. Wdz plemienia
spoglda na nich nie widzcymi oczyma, krwawic z kilku ran i nie odejmowa swojej potnej apy od
piersi. Meksykanin nie zwalnia, pojazd zarzuca i podskakiwa na drodze. Leonard i Steve pognali w lad za
nim w stron twierdzy.
Bailey, Nina i Jane zajli si rannym, nie mogli ju mu jednak pomc. Zjawiy si rwnie dwie samice i na
widok Blizzarda zaintonoway aobny skowyt. Spojrza na nie z wyrzutem i odprawi gniewnym gestem.
Unis si dyszc ciko, podczas gdy ycie wyciekao z niego. Ludzie stali w milczeniu, pragnli doda mu
otuchy ale byli bezradni. Popatrzy po nich swymi ciemnymi oczyma i milczc by nadal wadc - a do
koca.
Powoli mijao odrtwienie. Ricardo zacz opowiada cicho, co si wydarzyo. Pdraki nawizay
poprzedniego dnia kontakt z najemnikami, chcc przeprowadzi z nimi handel wymienny. Ci, ktrzy przeyli
bitw na terenie ldowania, musieli pozna Blizzarda i postanowili pomci tamt porak. Udao im si
wykry jedno drzewo z legowiskiem, noc podkradli si pod nie i porwali dwie samice oraz trzy mode
osobniki. Blizzard by gotw da skry w zamian za jecw, ale porywacze zadali broni i amunicji. Czuli
si dostatecznie silni, aby mc dyktowa warunki, gdy ich grupa skadaa si z dwudziestu dwch
uzbrojonych po zby mczyzn, gwnie zaprawionych w boju onierzy.
Blizzard usiowa ich zwie, cigajc jednoczenie swoich wojownikw i Goodlucka, ale tamci odgadli jego
zamiary, zmasakrowali jecw i otworzyli ogie. Blizzard, paajc gniewem, prbowa zaatakowa
przeciwnika jeszcze przed nadejciem posikw, i wtedy wanie zosta ciko ugodzony. W tym czasie
Jerome i Goodluck dotarli na miejsce bitwy i objli dowdztwo nad obydwiema grupami wojownikw;
natomiast Ricardo, chcc uratowa Blizzarda, przewiz go tak szybko, jak tylko to byo moliwe, do
twierdzy.
- Dlaczego nie wezwae helikoptera? Moglimy przyby na miejsce w cigu kilku minut- powiedzia Steve.
Meksykanin wskaza na dziury po pociskach widoczne na karoserii.
- migowiec diabli wzili. Cae szczcie, e nie trafili w bak.
Pnym popoudniem nadeszli Jerome z szecioma pdrakami. Nikt z nich nie ustrzeg si przed
zranieniem, ale nie byy to rany grone. Przyprowadzili ze sob osiemnacie wielbdw objuczonych broni,
sprztem i innymi towarami. Pdrakom udao si zniszczy doszcztnie przeciwnika.
Jerome by blady. -Nie widziaem jeszcze dotychczas czego takiego- powiedzia cicho, trwoliwie
obrzucajc wzrokiem rannych, opatrywanych wanie przed barakiem. -Walczyli jak szalecy, nie patrzc na
straty. To byo straszne. Jak furie rzucili si z piskiem na przeciwnikw, przegryzali im garda .
- Duo jest zabitych?
Tamci zginli co do jednego. Z pdrakw polego dzi dziesiciu lub dwunastu wojownikw.
Kiedy zapad zmrok, nadszed Goodluck wiodc dwanacie kolejnych wielbdw. Tym razem zwierzta
dwigay na sobie zwoki wojownikw z obydwu szczepw, jak rwnie samice i modych. Bailey rozdzieli
ywno. Nastpnie Goodluck wraz ze swoimi wojownikami i Blizzarda uda si w gry, aby rozbi obz na

paskowyu. Tam znajdowa si cmentarz. aobne zawodzenie samic i pacz dzieci rozbrzmieway przez
ca noc.
Tu przed poudniem na cmentarz przybyli Bailey, Jerome, Ricardo i Steve. Ich twarzom ukazao si upiorne
widowisko. Wojownicy umalowali sobie twarze na biao i przykucnli w pkolu wok zoonych na marach
zwok. Obok widnia dugi, niski grb, wykopany ju uprzednio. W rodku spoczywa na niewielkim
wzniesieniu, imponujc swymi rozmiarami Blizzard, po obu jego stronach leao po piciu polegych
wojownikw. Zwoki pokryte byy zielonymi gaziami i kwiatami. Samice dzieci trzymay si w tyle, milczc,
natomiast wojownicy przystpili do rytuau pogrzebowego. Trzymajc rce na plecach poddali rwnoczenie
tuw do przodu i opucili gowy niemal do ziemi. Sycha byo tylko rytmiczne sapanie, rytm stawa si coraz
szybszy, sapanie przerodzio si w pojkiwanie, umalowane twarze, podobne do siebie, znieksztaca
grymas blu, zby byy zacinite. Gowy poruszay si coraz szybciej, jki wzmagay si, a do
przenikliwego, penego mki krzyku, ktry nagle zamar, podobnie jak wszelki ruch. Cisza. Sycha byo
jedynie szybki oddech ludzi i szum wiatru w liciach. Raptem samice zawyy przeraliwie, a mode,
wystraszone, przytuliy si do ich piersi paczc, jak gdyby szukay tam pociechy.
Wreszcie, po dugotrwaym bezruchu, wojownicy powstali i zaczli taszczy kamienie, aby zasypa nimi
mogi.
-Widziae ju kiedy pal?- zapyta Elmer nazajutrz. Steve potrzsn gow.
-No, to chod ze mn.
Szli brzegiem, w gr potoku, do wzniesienia, gdzie spoczywali na zawsze wojownicy, a wraz z nimi Charles
i Harald. To, co ujrzeli, przejo ich zgroz. Ponad kopiec z kamieni, pokrywajcych zwoki Blizzarda i reszty
polegych, wznosi si gadki, wyblaky od morza i soca konar. Stercza z ziemi jak rka kociotrupa, a na
jego zaostrzonych kocach tkwiy dwadziecia dwie odrbane gowy. Na jedn z nich Steve spojrza
uwaniej: wydawao mu si, e jest to gowa pilota, ktrego Goodluck wzi do niewoli tu przed ich
ldowaniem, a nastpnie sprzeda najemnikom, ale nie by tego pewien. Na palu przewaay gowy o
ciemnej skrze, na wielu obliczach widnia jeszcze wyraz miertelnego blu. Oni wszyscy towarzyszyli
Blizzardowi w jego dugiej wdrwce i mieli suy mu po tamtej stronie Wielkiej Wody.
Brzczay muchy, nadlecia sp, kierujc na ludzi swj zimny wzrok. Pierwszy powiew gnicia wdar si w
wiey zapach dnia; ju wkrtce mia go wyprze. Od tego czasu unikali tego straszliwego miejsca. Blizzard
panowa nad zmarymi - w milczeniu i bezruchu.
NA ATLANTYD I GDZIE INDZIEJ
Wiosn Ricardo, Jerome i Steve wybrali si na bazar. Odprowadzili do barki Jane; statkiem, ktry latem mia
przypyn z Bermudw, zamierzaa uda si na Atlantyd.
Przysta znajdowaa si nieco bardziej na poudnie. Woda przybieraa stale. Lasy coraz bardziej zanurzay
si w toni.
Na obozowisko wybrali miejsce obok przystani, po czym udali si na polowanie; Tym razem musieli czeka
na bark a cztery dni. Na pokadzie byo wiele ludzi; sdzc po ich bagau wybierali si na drug stron
Atlantyku.
- Zobacz, Paul Loorey- odezwa si Ricardo i pomacha doni. -A wic jednak wrci.
Steve spojrza przez rami na Jane stojc nieco na uboczu z Jeromem. Niczego nie usyszaa; okrzyki
marynarzy wicych cumy i ludzi toczcych si przy relingu, jak rwnie beczenie kz, zaguszay
wszystko. Z trudem pozna Looreya. Ten dziwaczny, starszy pan, stojcy teraz przy relingu, nie przypomina
prawie w ogle mrukliwego, modego czowieka, z ktrym kiedy rozmawia. Wyglda raczej na
wdrownego kaznodziej; wraenie to potgowaa jego brzowa szata w rodzaju togi, sigajca mu po
kolana. Na gowie nosi turban w kolorze cienia szafranowego, spod ktrego a na ramiona opaday mu
gste, siwe wosy. Opalon twarz okalaa biaa, przystrzyona broda, a ogorzae nogi obute byy w wygodne
sanday ze skry. Na ramieniu Paula wisiaa pojemna torba, a obok sta podrny kosz pleciony z wikliny.
- Ach, ten Paul Loorey, nic si nie zmieni!- rozemia si Ricardo. - Zawsze z t swoj torb peni rupieci i
koszem wypchanym przypowieciami. Zao si e wrci tylko dlatego, e nie znalaz tam nikogo, kto by
go sucha, przywiz za tyle nowinek, e to go wprost rozsadza.
Steve wstrzyma oddech.
Jane staa z Jeromem przy kocu trapu, po ktrym pasaerowie schodzili z pokadu. Przechodzc obok niej
Paul stan na moment jak wryty, wreszcie ruszy dalej, nie odwracajc si. Patrzy uporczywie przed siebie i
potrzsa lekko gow, jak gdyby zaskoczyo go zetknicie z rzeczywistoci, o ktrej sdzi, e dawno ju
mina. Mocniej uj kij wdrowny, jakby dokumentujc w ten sposb swoj decyzj zerwania z t
przeszoci, i powlk si w ich stron.
- Paul! - zawoa Ricardo.
Paul skuli si, po czym znaczcym gestem przyoy palec do warg. Jane odwrcia si, umiechna i
pomachaa im, ale ju w nastpnej chwili jej uwag przycignli ludzie dwigajcy na ld kosze i worki i
adujcy je na zwierzta juczne. Nie poznaa Paula.
Paul by teraz krpy, barczysty, nieco korpulentny, mia twarz przebiegego chopa cieszcego si

najlepszym zdrowiem.
- Czyby mj wzrok spata mi figla? - zasapa, odstawiajc na bok kosz. - Czy naprawd bya to owa urocza
Jane Broockwood z matematyczno-logistycznego wydziau NASA, wieo dostarczona, pachnca i
chrupica jak rogalik? - Z zachwytem wyd wargi i pogaska si po biaej, wypielgnowanej brodzie.
- Nie, wzrok ci nie zawid- odpar Ricardo, obj przybysza i ucaowa go w oba policzki.
- A wic, na mio bosk, uciekajmy std jak najszybciej, Ricardo. Wstydz si swojego wieku i podania,
jakie ogarnia mnie na jej widok. Mino ju wiece czasu, ale nadal myl o niej. To byo w Madrycie.
Wanie... - Urwa nagle i rzuci na Jane ukradkowe spojrzenie przez rami. - Odejdmy, zanim mnie pozna i
przeyje szok, z jakiego by si ju nigdy nie otrzsna.
- Przesadzasz!
- Kim jest ten facet obok niej? - zapyta wskazujc ruchem gowy na Jerome'a ktry wnosi wanie na pokad
baga Jane. -Wydaje mi si, e skd go znam . Do diaba, tego drugiego te. - Unis swj kij i skierowa go
w stron Steve'a. - Kojarzy mi si z nimi wyborna whisky, ktr oddaem w zamian za jeszcze wspanialsz
noc spdzon w ramionach tej licznotki.-Zamkn oczy i przyoy do do piersi. Po chwili doda: -Jeeli si
nie myl, to ten starzejcy si bohater Dzikiego Zachodu nazywa si Jerome Bannister, a ty- popuka
Steve'a palcem wskazujcym pier -jeste Steve Stanley, ten zdymisjonowany astronauta, czy nie tak? Obaj
pozostalicie tak piknie modzi! Gdzie bylicie przez tyle czasu?
- Jestemy tu ju prawie od trzech lat.
- Trzy lata!- parskn lekcewaco Paul. -A gdzie ten stary niedorajda? Nie wzilicie ze sob Hala? Zawsze
sta na brzegu, kiedy przybijaa barka.
- Hal nie yje- powiedzia Ricardo. -I Charles, i Howard, i Blizzard...
- Nie yje, nie yje- Paul z irytacj uderzy kijem w ziemi.-Odwiedziem Mojesza.
- Podobno przypyne tu ju kiedy z Atlantydy. Widziano ciebie.
- wiat jest may. Wszyscy si znaj. Mam wiele wam do opowiedzenia; o Atlantydzie, o Mojeszu i jego
rodzinie. Byem u niego przez ca zim. Mielimy tyle wsplnych tematw do rozmw, e nie moglimy
skoczy wczeniej.
- To ty miae wiele tematw- poprawi go Ricardo.
- Tak, masz racj- przyzna Paul -ale Mojesz rwnie nie pozostawa tyle.
Tymczasem na pokad weszli wszyscy pasaerowie. Leay tam ju worki koziej skry, napenione wod
pitn, poyskujc czerni i przywodzc na myl nabrzmiae cierwa zwierzce.
Puszczono cumy, wcignito cik rej. Zaskrzypiao drewno, wielki, ciemny agiel rozwin si, po czym
barka wypyna na srebrzyst, poyskujc wod. Stali dugo i machali rkoma na poegnanie, podczas gdy
poganiacze krzykami i
pejczem popdzali objuczone zwierzta, chcc jak najszybciej przewie towary na targ.
- Oto odpywa moja modo- odezwa si Paul, wycierajc dononie nos ogromn, niezbyt wie chustk,
ktr wyowi ze swojej przepastnej torby: Steve zerkn na niego z ukosa i zauway, e Paul ociera sobie
ukradkiem oczy. Podnis kosz, chcc zanie go do wielbdw, kiedy nagle odstawi go z powrotem - z
gbi kosza dobieg go grony pomruk.
- Spokojnie, Davy- odezwa si Paul. -Nikt nie zamierza ci ukra. Jestemy wrd przyjaci.- Uchyli
wieko kosza i wyj stamtd za kark szczeniaka, rdzaw kulk z puszystym ogonem, czarnym pyszczkiem i
krtkimi uszami. Piesek podobny nieco do czau-czau, chodzi od jednego do drugiego, obwchujc
wszystkich skwapliwie, po czym skry si pod nogami Paula, gdzie najwidoczniej czu si bezpiecznie.
- Pochodzi z Ameryki- wyjani Paul. -Myliwi zapali kilka sztuk na ldzie i oswoili je. Na Atlantydzie te psy
stay si ju niemal plag. Kilka z nich przewiozem i podarowaem Mojeszowi. Wszedem na pokad z
caym stadem, bo pomylaem sobie, e przynajmniej cz z nich przetrzyma t dug podr. Tymczasem
kiedy zszedem na ld w Kadyksie, okazao si, e ich liczba potroia si. Kapitan odetchn, zapewne z
ulg, e wreszcie si nas si pozby, prawda, Davy? Potowa zaogi musiaa dniami i nocami owi ryby dla
tej nienasyconej zgrai. A naukowcy gowili si latami w jaki sposb pies przedosta si z Nowego wiata na
Stary - bezskutecznie. Kto przypuszcza, e rozwizanie zagadki tkwi we mnie, Paulu Lorreyu?
- Co sycha u Mojesza?- zapyta Jerome.
- Niedobrze. Ostatniego lata zmierzy si z tygrysem szablastozbnym. Nie wyszo mu to na dobre.
Wygrzeba si jako z tego, ale tylko dziki pomocy boiseiw. Przynieli z gr jakie zioa, ktre uczyniy
cuda, tak przynajmniej opowiada jego ona. Teraz porusza si o kulach i przesiaduje caymi dniami na
werandzie, a prac wykonuj synowie i crki.
Zbudowa sobie dom z kamienia, aby przetrwa wieczno. Ma kuni, jednego z boiseiw wyksztaci na
Hefajstosa i przekona go, eby nie ba si ognia.
Nie jestem antropologiem, ale nie zdziwibym si, gdyby potomkom Mojesza udao si skrzyowa z
boiseiami i przetrwa pi milionw lat. Byaby to rasa mogca oprze si pdrakom i unikn losu
neandertalczykw.
- Syszaem, e ma z tuzin dzieci- wtrci Jerome.
- Ma omiu synw i cztery crki, cz czarna jak on, reszta wrodzia si raczej w matk. Najstarszy syn,
Algis, przewdrowa ca Europ, dotar do Morza Pnocnego i widzia tam rzeczy tak osobliwe, e sam
chciabym je ujrze cho raz w yciu. Ale na tak uciliwe wdrwki jestem ju chyba za stary.

- Chyba nie powiesz mi, e widzia drugi koniec rurocigu Francisa- przerwa mu Steve.
- Nie. Mwi, e to wygldao raczej na gigantyczny kompleks bunkrw, na system umocnie obronnych.
Budowla znajduje si na brzegu i czciowo mieci si pod woda; ta za cz, ktra jest na ldzie, zarosa
zielskiem. Musiano ja wybudowa kilka tysicy lat temu. Opowiada te o szynach z jakiego materiau, ktry
w ogle nie ulega korozji. Podobno jedzi przez kilka godzin wzdu tych szyn, a do morza, i wtedy ujrza w
wodzie kolejne bunkry, stoczone ju przez kipiel i obklejone muszlami i wodorostami.
- Co to moe by? - zapyta Steve.
Paul wzruszy ramionami. - Wy jestecie modzi. Moecie pojecha i obejrze to na wasne oczy. Sdzc po
tym, co opowiada Algis, s to rampy startowe dla pojazdw kosmicznych, olbrzymi kompleks, z ktrego
wyruszay w drog gwiezdne statki. Moe wybudowali je ludzie, ktrzy wyruszyli na podbj galaktyki, a moe
przybysze z gwiazd, ktrzy wznieli tam swoj baz. Kto wie! Chopiec opowiada rwnie o napisach,
reliefach na zwietrzaym betonie. Niestety niewiele ju mona odczyta. To kraina nawiedzana przez burze.
Czyby stary Trucy mia racj, zastanawia si Steve. Moe istotnie czowiek ju dawno opanowa
galaktyk?
- Co to za napisy?
- Bg jeden wie. Dzieci Mojesza potrafi wprawdzie obchodzi si z ukiem i noem, ale nikt nie nauczy ich
czyta lub pisa. Zreszt po co? Ale gdyby Algis mia wicej oleju w gowie, to by przynajmniej usiad i
przerysowa te znaki, a wtedy moglibymy z Mojeszem odszyfrowa je. Szkoda, e tego nie zrobi. -Paul
westchn i upi troch wody z worka, po czym otar sobie brod. -Wiem, o czym mwi zwietrzae napisy. Kijem narysowa na ziemi obok wygasego ogniska kwadrat. -Wy, ktrzy wkraczacie w ten wiat, wyzbdcie
si nadziei. On nie ma przyszoci.
Spojrzeli na niego pytajco.
-Wy, co przychodzicie, wyzbdcie si nadziei!
Te oto sowa, na czarno spisane.
Dostrzegem na szczycie granicznej furty.
Oto jest wiat bez adnej przyszoci.
Przez wasne, straszne odwieczne przewiny
Sam siebie na zawsze ju pozbawi czasu
I bogosawiestwa. Zosta wic przeklty
I opuszczony, zanim jeszcze wzeszed
Kieek by przysoni w widok...
- Skd to znam - przerwa mu Steve.
- W ten mniej wicej sposb wyrazi to pewnego dnia tutejszy poeta- powiedzia Paul, umiechajc si
kpico.
Zawsze by z ciebie wesoek- rozemia si Ricardo. Paul wzruszy ramionami. -No c, czy nie mam racji?
-To ju ty musisz wiedzie- odpar Jerome.
-Bye na Atlantydzie- powiedzia Ricardo. -Jak tam jest, le?
-Opowiem wam o Atlantydzie- obieca Paul.
- Atlantyda- zacz, kiedy siedzieli ju przy wieczornym ognisku, a cisz przerywa jedynie piew cykad - to
naprawd dziwny kontynent. Nigdzie indziej nie dostrzeesz tak blisko siebie odwagi i zniechcenia. Kiedy
siedzisz na tarasie "Future" w St. George, lokalu szczyccego si tym, e jako pierwszy w wiecie serwuje
piwo, moesz pozna ludzi po ich ubraniach. Atlantydzi w turbanach i togach, inni w wyblakych ndznych
mundurach. Jedni wygldaj jak u siebie w domu, zamoni, zadowoleni z siebie, inni - jak turyci,
niecierpliwi i nieco nieufni. Wszyscy spogldaj na poudniowy zachd; jedni rozbawieni, troch znudzeni,
inni podekscytowani jak pasaerowie oczekujcy od wielu dni na swj samolot.
Zasypano ju zatok Castle Harbour i du cz laguny na zachd od St. George a do pnocnych raf,
wyrwnano teren, ktry ma teraz powierzchni osiem kilometrw na pi. W rodku znajduje si platforma,
na ktrej wybudowano masy testujce i za ich porednictwem usiuje si "ingerowa", niestety daremnie.
Nikt nie wie, dlaczego tak si dzieje. Jest wielu ekspertw w tej dziedzinie i tyle samo zaoe. Najbardziej
wiarygodnie brzmi wersja, e trudno jest zogniskowa wystarczajco precyzyjnie pod wzgldem czasowym i
przestrzennym pole reakcji zwrotnej. Pamitacie, ile haasu narobiono wok tak zwanego "trjkta
bermudzkiego" w poowie lat siedemdziesitych? Atmosfer podsycano stale i z pewnoci maczali w tym
palce ludzie z najwyszych krgw. Usiowano nada sprawie charakter jeszcze bardziej niesamowity, gdy
z przeraeniem zaczto rozumie, co moe si dzia na tym obszarze, kiedy w bazie Marynarki za pomoc
potnych maszyn czasu wysya si w przeszo energi o mocy wielu milionw megawatogodzin. W takim
przypadku nawet ogromne masy byy przenoszone w czasie, i biada statkowi lub samolotowi, ktry by wpad
w wir oddziaywania sztucznego pcherza grawitacyjnego.
Jest to ekscytujce widowisko, kiedy resztki owych chronotronicznych frontw burzowych docieraj na
Atlantyd. Ludzie wpatruj si jak urzeczeni w olbrzymi sztuczn rwnin z betonu. Dobra jeszcze
niedawno widoczno pogarsza si, powietrze naadowane jest elektrycznoci. Z mas testujcych buchaj
w ciemniejce niebo jzyki wyadowa elektrycznych. Zaczynaj szale burze. Nad morzem wznosz si
trby powietrzne, a czasem w gbi ldu spadaj rozedrgane ryby, wyniesione wysoko w gr. Niekiedy
niebo przybiera czarn barw, a na ziemi spywa gorcy, suchy powiew, jakby z innych eonw, w rodku

lata zdarza si nieyca i pada grad wielkoci ogromnych kamieni.


Kilka razy po takiej burzy udaem si w "stref ingerencji". To przytaczajce uczucie. Ludzie omijaj to
miejsce; odnosisz tam wraenie, jakby w kadej chwili mg zosta porwany i cinity w ciemn otcha. A
powierzchnia pokryta jest piachem i rnymi przedmiotami.
Paul przerwa i zacz szpera w skrzanym woreczku, wiszcym na piersi, po czym wysypa sobie jego
zawarto na do.
- To obrczka lubna. "R.F. 16.1.1873". Najdziwniejsze jest to, e paska strona wewntrzna znajduje si na
zewntrz, a wypuka - wewntrz, jakby zdeformoway j potne siy topologiczne. A tu mam cz tabliczki
aluminiowej: u gry mona odczyta "... RAY", prawdopodobnie jest to ostatnia sylaba nazwiska, u gry
"773", a u dou "ORCE". Z pewnoci jest to identyfikator pilota z Air Force, ktry nazywa si Murray, albo
jako podobnie. To ruba, wier calwka, rwnie zdeformowana.
Niekiedy mona znale zupenie co innego. Zmiadone czci maszyn, zdeformowane nie do poznania,
szcztki blachy aluminiowej i stalowej, zwglony plastyk, a nawet czci zwok, oderwane szcztki ludzkie.
Schowa wszystko z powrotem do woreczka.
- To jest wanie to, co fale wytworzone przez maszyny z lat osiemdziesitych porway ze sob w przeszo
i wyrzuciy na brzeg. Nie wszystko funkcjonuje tak, jak to sobie wyobraano- doda, wzruszajc ramionami.
Kiedy dotarli do twierdzy, zacz si dla nich znowu dzie powszedni. Obecno Paula Looreya podziaaa
na wszystkich jak orzewiajcy letni deszcz. Wszyscy odyli na nowo, nabrali ponownie otuchy.
Wedug jego sw plan utworzenia Atlantydy zyskiwa coraz wicej zwolennikw. Maj oni dobre widoki na
sukces, o ile bazy na kontynencie amerykaskim bd nadal rozwija si tak pomylnie i zaopatrywa ich w
produkty niezbdne do ycia, jak rwnie w surowce.
Paul by zdecydowany uda si ponownie na drug stron Atlantyku. -To jedyne cywilizowane miejsce na
tym niespokojnym wiecie- zapewnia. Poniewa od siedmiu miesicy nie stwierdzono adnej materializacji,
a ostatni
zrzut mia miejsce pitnacie miesicy temu, postanowiono jednomylnie opuci twierdz.
By osiemnasty dzie sierpnia roku 50 po pierwszym zarejestrowanym ldowaniu.
Do dziennika wpisano owo postanowienie, nazwiska obecnych i dat, nastpnie wlutowano go do oowianej
kasety, wtopiono w sond czasow z niezniszczalnego plastyku i zakopano w ziemi na wysokoci Monte La
panu.
Tym samym najbardziej ambitny i kosztowny projekt w dziejach ludzkoci uznano oficjalnie za nieudany.
Uczynili to z lekkim sercem, gdy nie istniao ju nic, co wizaoby ich z epok, z ktrej pochodzili i ktra
moga sta si okresem rozkwitu ludzkiej kultury - gdyby znajdowaa si ona pod innymi gwiazdami, nie pod
tymi, jakie widniay na naramiennikach kilku ambitnych generaw.
Wiksz cz sprztu zostawili szczepom podlegym Senegalowi, synowi Goodlucka, ktry zamierza
wyruszy na wschd, aby w Kotlinie Tyrreskiej i na Wyynie Sycylijskiej poszuka nowych terenw
owieckich.
Jerome chcia odwiedzi Mojesza, a Goodluck i Snowball obiecali dotrzyma mu towarzystwa. Steve nie by
jeszcze zdecydowany.
Tak wic wyruszyli na kilku wielbdach na pnoc, zabierajc ze sob jedynie najwaniejsze rzeczy
osobiste, a w okolicach pniejszego Capo dell'Argentiera poczekali na bark, ktra przybia do brzegu
drugiego wrzenia.
Na pokad weszli Ricardo Ruiz i Nina Jamisson, Leonard Rosenthal i Elmer Trucy, Jerome Bannister i Paul
Loorey, Goodluck i Rick Bailey, Snowball i Steve Stanley, umieszczono te na statku jeepa z przyczep,
czternacie wielbdw - i oczywicie Davy'ego.
Z pnocy przybyli osadnicy, ktrzy syszc o opuszczeniu twierdzy stracili poczucie bezpieczestwa. Na
pokadzie barki znaleli si rwnie niektrzy
najemnicy z Afryki. Za rejs zapacili cennymi skrami i pazurami tygrysimi, zakrzywionymi szablami
wykonanymi przez ich najlepszych rzemielnikw arabskich, biuteri ze zota i srebra o wyszukanych
ksztatach, oraz wyrobami ze skry.
- Z jakiego czasu pochodz te rzeczy? - zapyta Steve jednego z handlarzy. Ten wzruszy ramionami i
powiedzia co po arabsku. Steve nie zrozumia go.
- On mwi e przedmioty s ponadczasowe- odpar inny handlarz i wykrzywi sw ciemn twarz w umiechu.
-On nie rozumie, o co pan pyta.
Barka pyna w olepiajcym blasku soca na pnocny zachd, wiatr wydyma olbrzymi agiel. Sternicy w
ciemnych burnusach drzemali oparci o ster, zmoeni upaem. Wikszo pasaerw znalaza schronienie
przed socem pod aglem albo zesza pod pokad, zaywajc sjesty.
Steve wycign z torby zapiski Howarda Hernessa i przekartkowa je. Spomidzy kartek wypad wycinek z
gazety. By to "Newsweek" z 17 padziernika 1983 roku, wydrukowany na zym papierze, nieco ju
pokym. Widniao tam zdjcie pompatycznie odzianego starszego pana, a pod spodem tytu:
"ZAMACH NA MAKSYMILIANA V. Mexico City-AP: Jakby cudem sdziwy Habsburg unikn wczoraj
wieczorem kul zamachowca, ktry zaczai si na monarch, kiedy ten po nieszporach opuci katedr przy
placu Cesarstwa, aby uda si do paacu. Nikt z cesarskiej rodziny nie zosta raniony. Jeden z czonkw
ochrony zgin podczas wymiany ognia. Zamachowiec zosta obezwadniony. Wedug doniesie Gwardia

Nacional zaprzecza on, jakoby mia nalee do jednej z leninowskich grup guerillasw, jednak jego zeznania
zawieraj mnstwo sprzecznoci. Mimo pochodzenia rodkowoamerykaskiego zamachowiec przebywa
duszy czas za granic. Wskazuje na to nie tylko jego akcent, ale rwnie niektre rzeczy, ktre mia przy
sobie".
Na marginesie gazety widnia dopisek Harnessa: "Kiepska robota", a pod spodem: "Wedug Murchinsona
cito mu gow".
Steve powid wzrokiem po dugim pamie papieru, zafascynowany probabilistyczn sieci linii czasowych.
Niektre punkty byy podkrelone.
"Marzec 1867: Zwycistwo powstacw meksykaskich nad francuskimi oddziaami inwazyjnymi. 19
czerwca 1867 Queretaro: Ferdynand Maksymilian, arcyksi austriacki, od 1963 cesarz Meksyku,
Maksymilian I, zastrzelony przez onierzy Benito Juareza".
Dopisek na marginesie: "Rozwj nieprawdopodobny. Korekta kursu?" U gry: "1519-Fernando Cortez".
Steve zamkn oczy. Dnia 16 sierpnia wymaszerowali z Cempoali - 400 ludzi z 15 komi i 6 armatami; 20
tragarzy dwigao arkebuzy i inn cika bro, jak rwnie prowiant. Przez trzy dni przemierzali gorc,
wilgotn nizin i trzsawiska tierra caliente, nad ktrymi roio si wprost od moskitw. Czwartego dnia weszli
na stoki Cofre de Perote. Droga staa si bardziej stroma. Zupenie wyczerpani docieraj po wykutych w
skale schodach do Jicochimalco. W wieczornym wietle widz na poudniu masyw Sierra Madre, nad ktrym
gruje piramida Orizaby. Dalej, za tym acuchem grskim, rozciga si paskowy, ziemia obiecana, zote
miasto Tenochtitlan.
Noc jest przeraliwie zimna. onierze w swoich przepoconych, podszytych watolin kabatach, marzn.
Jeszcze przed pierwszym brzaskiem ruszaj w dalsz drog, podchodz pod przecz, ktra nazw potem
Puesto de Nombre de Dios. Tragarze id coraz wolniej, konie trzeba prowadzi za wodze, klimat staje si
bardziej lodowaty, ludzie i zwierzta oddychaj ciko, tworzc w mronym powietrzu przelotne oboczki. Za
nimi z oparw zasnuwajcych wybrzee wschodzi czerwone soce, a z przodu byszczy onieony
wierzchoek Orizaby. Wwozy pokrywa mga. Droga wiedzie zygzakiem w gr, dolina zwa si.
KOREKTA:
Raptem z przeciwlegego wzgrza dobiega osobliwy dwik, jakby odgos eksplodujcych petard. Z dwch
miejsc w krzakach byska ogie, rozlegaj si guche eksplozje, jakby strzelano z arkebuzw.
Jaki ko staje dba, rc rozpaczliwie, po czym zsuwa si zadem w przepa, pocigajc za sob jedca,
ktry trzyma go za wodze. Wokoo rozwieraj si ziejce ogniem kratery, mier zbiera obfite niwo.
Drgajce ciaa, przywalone jedne przez drugie; pociski karabinowe rozrywaj w strzpy skrzane kabaty
podszyte watolin, przeszywaj zbroje jak papier, masakruj konie; rozpryskuj si o skay; rykoszety bij w
poranne niebo; Cortez na celowniku snajpera, ju amie si trafiony gradem pociskw i pada na ziemi,
trzymajc do na gowni miecza wycignitego z pochwy tylko do poowy; pienica si krew pod
podziurawionym kabatem; czyje oko rozszerzone trwog; hem skpany we krwi - a nad tym wszystkim
rytm nieustajcego klepania, rytm straszliwego taca mierci.
W cigu dziesiciu minut jest ju po wszystkim. Zwrotnica zostaa przestawiona. mier, ktra zjawia si nie
wiadomo skd, bezlitosny rozrachunek za dugotrwa, tragiczn histori, zaczynajc si wanie rozwija.
Zduszone w zarodku.
Obok widniaa uwaga Harnessa:
"Data: 29 sierpnia 1519, godzina 9 czasu lokalnego.
Miejsce: Cofre de Perote.
Misja: 4-5 osb, dwa cikie karabiny maszynowe, granatnik, strzelcy wyborowi. Uczestnicy umotywowani
antykolonialnie, z romantycznymi skonnociani do kultury Aztekw.
Wykonanie: Przebudowane B 747 z naoonymi czciami przyrzdu (klatka, imitujce urzdzenie
radarowe. Wyczepienie poczone ze skokiem spadochronowym.
Cel: Nie wolno dopuci do tego, eby ci katoliccy fanatycy osiedlili si, w Ameryce Poudniowej i wytpili
zastane tam ju kultury".
Krzyowcy, pomyla Steve. Tak, jakby reformatorzy, ktrzy si rzeczy nadejd po nich, mieli okaza si
cho troch lepsi. Tak, jakby nie naleao wreszcie usun z dziejw wiata krwioerczego reimu kleru
wprowadzonego przez wojskowych dyktatorw indiaskich.
Ale moe Ameryki nie odkryli wcale biali, moe jej w ogle nie zasiedlili? Moe Kolumb dosta si pod
obstrza baterii nabrzenych, zncony oszukaczymi obietnicami chiskich lub japoskich doradcw
wojskowych przebywajcych na dworze kacyka? Moe zagin podczas poszukiwa zachodniej drogi
morskiej do kuszcych brzegw Indii? Do Europy nie dotara adna wie o nowym ldzie na oceanie, nie
kusiy niezmierzone pokady zota. Kt wic opaciby nastpn ekspedycj?
KOREKTA: Data: 12 padziernika 1492, godzina 2 czasu lokalnego. Miejsce: Guanahani.
Okrzyk z bocianiego gniazda. W ciemnoci krzyuj si pytania, kto zapala pochodni. Ludzie, picy
dotychczas na pokadzie, przecieraj sobie oczy i wdrapuj si na wanty, aby ujrze ld. Daremnie. Niebo
usiane jest jeszcze gwiazdami, wiksza ich cz przenika przez chmury. Olinowanie skrzypi, woda
pluszcze leniwie wzdu burty.
Kolejny okrzyk.
- Ziemia!

Rozbrzmiewaj rozkazy, rozlega si wystrza armatni.


Tak! To nie pomyka. Nareszcie ziemia! Coraz wyraniejszy zapach, jakby przypraw, przywiany przez wiatr,
odgos kipieli.
Marynarze cigaj agle, rzucaj sond. Rozebrani do pasa stoj na pokadzie, owiewani rzekim
porannym powietrzem. Gwiazdy bledn powoli w wietle wstajcego dnia. Przed nimi wybrzee. Wszyscy
wpatruj si jak urzeczeni, dotykaj si wzajemnie, aby upewni si, e nie ni. Pokonali to, co
bezgraniczne, nie dotarli do koca wiata i nie spadli w przepa. Dopynli do wybrzey kontynentu, tak jak
to obieca admira.
Na brzegu wiato. Czyby ognisko? Daleki krzyk. Ludzie?
Indie. Jak ich tu przyjm? Stwardniae, naznaczone przez soce i sl donie krel znak krzya, ten i w
dotyka ukradkiem amuletu, szepcze "Salvador" i spluwa przekornie na pokad. Niejednemu wydaje si, e
czuje ju zapach egzotycznych korzeni, mi wo cynamonu i wanilii, ekscytujcy aromat lici herbaty
sprasowanych w bele, e widzi ju to, o czym donosi wszdobylski Wenecjanin; Imperium Cathay i wysp
Cipangu, wspaniae miasta wzniesione z marmuru, zote paace i powiewajce nad nimi jedwabne flagi
wielkiego Khana, olbrzymie porty, w ktrych a si roi od imponujcych statkw.
Wysannik cesarza pragnie okaza im cze i przybywa im na spotkanie. Smok, ktrego dosiada, wzbija si
rozcinajc powietrze jakby stalowymi ostrzami, jego pokryty uskami pancerz poyskuje jaskrawo w wietle
poranka, ryk dobywajcy mu si z gardzieli rozbrzmiewa na mile. Majestatycznie kreli swj tor w powietrzu,
zbliajc si do nich, jego gos jest jak grzmot, pysk rozwiera si ziejc ogniem. Oblewa ich wiato, ale nie
jest to blask witecznego owietlenia, lecz pomienie napalmu.
- pisz? -syszy nagle gos Looreya. Steve otworzy oczy.
- Tak tylko ni na jawie- powiedzia.-Zawracanie gowy. Popatrz: uwagi na marginesie na temat przyszych
dziejw.
-Summa Howarda Harnessa?
- Tak. Wiedziae o tym?
-Pisa to od dwudziestu lat. Nieraz dyskutowalimy na ten temat.
Paul przysiad w cieniu obok Steve'a.
- I po co to wszystko?
- To najbardziej urocza historiografia, jak mona sobie wyobrazi, Steve. Sny na jawie s wane. To
niesamowite, nie urzeczywistnione moliwoci historii. Tam, gdzie rzeczywisto otwiera si nieoczekiwanie,
odsaniajc widok na inn rzeczywisto, wykluwa si ludzka fantazja. Gdyby za ten wiat mia ktrego
dnia ulec zagadzie, to jedynie z powodu braku fantazji u jego mieszkacw.
Rzeczywisto jest na pewno rwnie wana, nie powinnimy byli pozostawi jej na asce biurokratw i
wojskowych. Ale czym ona jest dla ludzkiego ducha? Jest to getto, ktrym zadowalaj si skromne umysy,
wierzce jedynie w to, czego dotkn, jest to drobny wycinek z rozlegego widma ludzkiego istnienia.
Wiatr ucich niemal zupenie. Duy, ciemny agiel zwiotcza, rzucajc w poprzek pokadu wska smug
cienia. Sternik spa. W pobliu skakay delfiny.
POZDROWIENIA DLA LEAKEYA
Delfiny towarzyszyy im dugo. Oywiao je pragnienie odkrycia nowych przestrzeni yciowych. Nie byy to
ju te eleganckie, gadkie istoty, jakimi zachowa je w pamici Steve, lecz zwierzta o szarym, aksamitnym,
krtkowosym futerku i szpiczastych, wsatych pyszczkach. Byli to weseli, rozbawieni kompani. Raz po raz
wyskakiway z wody, parskay pogardliwie na widok niezgrabnego statku, po czym zanurzay si ponownie w
odmtach.
Barka pyna ospale do przodu, senny, gorcy wiatr poudniowy igra bez entuzjazmu z aglem. Kapitan
utrzymywa kurs na zachodnio-pnocny zachd. Sidmego dnia podry na horyzoncie pojawi si masyw
Balearw. Niebo zasnuo si chmurami, wiatr skrci na zachd. Spienione, oowiane morze zacza
chosta ulew, statek jcza.
Paul, Jerome i Steve schronili si na pokadzie pod nieprzemakaln plandek. Snowball i Goodluck
przykucnli pomidzy nimi, obserwujc z mieszanymi uczuciami wzburzone morze. Co jaki czas spogldali
badawczo na ludzi, chcc odczyta z ich twarzy, czy koniec jest ju bliski.
Nie byo sensu walczy z tym porywistym wiatrem, ju wczesnym popoudniem kapitan poleci zbliy si do
ldu i zakotwiczy w dogodnym miejscu. Woda pryskaa na pokad, deszcz bbni o plandek, pod ktr
siedzieli, rozbrzmieway rozkazy. Marynarze w przemoknitych burnusach i turbanach manipulowali przy
linach, aby zwin agiel. Na wod spuszczono d, mocujc j przy dziobie. Kapitan skierowa bark pod
wiatr.
- Co to jest? - zapyta Steve, wskazujc na dziwaczn formacj skaln z prawej burty, odcinajc si od
pospnego nieba.
- To "Rami Herkulesa"- odpar Paul.
Istotnie, skaa miaa ksztat ramienia wystajcego pionowo z wody. Wyranie wida byo rk, szyj, ucho i
podbrdek, oraz zacztek ust na nieforemnej twarzy. Rami podpierao masyw grski, jak gdyby

zabezpieczao przed nim morze.


- Wyglda, jakby kto to wyku w skale- odezwa si Steve, nie kryjc zdumienia.
- Bo tak jest. Jaki oddzia, ktry wyldowa w jeszcze bardziej odlegej przeszoci, chcia zostawi po sobie
lad w postaci widocznego dziea sztuki.
- Nie przebadano tego dokadniej?- zapyta Steve.
-To ze miejsce dla marynarzy. Nikogo z nich nie namwisz, eby przybi tu-odpar Paul. -Popatrz tylko, jak
szybko wiosuj. Jakby chodzio o ycie.
Barka przesuwaa si powoli wzdu skalnego ramienia, ktre zdawao si
emanowa jak osobliw grob. Sprawiao ono wraenie mocarnego i hardego, wygldao jak skamieniay
wyrzut. To wanie s odczucia ludzi, ktrzy rzuceni na ten wiat nie znaleli niczego i nikogo, pomyla
Steve. Adam w nie wykoczonym raju.
- Wrd marynarzy kry przepowiednia- odezwa si Paul -e kiedy ten Herkules pogry si w wodzie,
ktrej stale przybywa, nie bdzie ju ludzi.
- Do tego moe doj nawet dzi, o ile nie przestanie pada - zauway Jerome, ocierajc sobie twarz i
brod.
Barka przybia do brzegu dopiero po zapadniciu zmroku. Rzucono cumy, drewno skrzypiao przeraliwie.
Deszcz nie ustawa przez ca noc. Nastpnego ranka zwierzta przewieziono na ld i spdzono na
pastwisko. Rick Bailey i Jerome wyruszyli na polowanie. Doczyli do nich dwaj najemnicy i dawny osadnik.
Szczcie dopisao im: zastrzelili mae, podobne do tapira zwierztko i ogromnego jelenia. Jerome zabi kilka
dzikich kaczek i chcia wysa po nie Davy'ego, ale pies okaza si zbyt uparty i nie sucha jego polece: po
prostu nie zamierza wcale aportowa.
Barka staa przy brzegu, przycumowana. Kapitan poleci uzupeni zapasy wieej wody pitnej i pieczonego
misa.
Siedzieli pod oson prowizorycznego dachu i lici, wpatrujc si w pomie ogniska, nad ktrym wolno
pieky si kawaki misa.
W dwa dni pniej wiatr zmieni kierunek, a niebo rozpogodzio si nie do poznania. Zwierzta i sprzt
umieszczono z powrotem na pokadzie, rozwizano cumy.
Wtem z nabrzenych gszczy wyonia si jaka posta z dug brod i wosami opadajcymi na ramiona.
Stworzenie miao krtkie, silnie owosione nogi i nienaturalnie dugie rce, byo o wiele mocniej zbudowane
ni przecitny pdrak i niemal tak due jak dorosy czowiek. Odziane byo w surowo wyprawion skr
kozy, spit na wysokoci opatki kocian klamr, na ramieniu wisiay worek na wod i torba - rwnie z
koziej skry, za pasem tkwi dugi wski n, przypominajcy nieco bagnet. By to istotnie bagnet, tyle e
bardzo stary, od kilkudziesiciu lat stale ostrzony. W prawej doni dziwaczny stwr trzyma zwinity, pleciony
pejcz skrzany.
W mgnieniu oka dobieg do trapu, ktrego marynarze nie zdyli jeszcze wcign na statek, i chwyci go
mocno, wydajc przy tym jaki nieartykuowany okrzyk.
- Czego chcesz? - zapyta opryskliwie kapitan, jednak stworzenie, ktre najwidoczniej nie potrafio mwi,
wydobyo z siebie jedynie z trudem:
- Chod chopiec, hej, chod chopiec.
Goodluck podszed bliej, usiujc porozumie si z nim za pomoc dwikw i gestw, ale bez wikszego
skutku.
- To nikt z naszych- powiedzia wreszcie. -Jest jednym z ostatnich "pierwszych", mwi e chce dosta si z
dziemi na zachd, na kontynent. Polowania s tu z roku na rok coraz gorsze.
Kapitan potrzsn gow. Dwch marynarzy prbowao wyrwa z doni intruza drabink linow, ale on
trzyma si jej kurczowo; omal nie cign z pokadu obu mczyzn.
- Chod chopiec, hej, chod chopiec- powtarza w kko bagalnym gosem.
- Wpucie go na pokad- ustpi w kocu kapitan.
"Pierwszy" gwizdn przeraliwie. W tej samej chwili z krzakw wyprysno dwoje modych, zwinnych jak
asice. Zanim marynarze zorientowali si w sytuacji, caa trjka bya ju na pokadzie. "Pierwszy" podtyka
kapitanowi pod nos gar pazurw tygrysa szablastozbnego, aby zapaci nimi za rejs.
- Na Atlantydzie s one na wag zota- mrukn Paul.
Steve spoglda na dzieci. Chodziy zupenie nagie i jak na swj wiek - chopiec mg mie osiem albo
dziewi lat, a dziewczynka o rok lub dwa mniej-byy owosione niezwykle obficie na caym ciele, chocia ich
sier bya jeszcze raczej jedwabistym puchem. Przytulone do siebie, skryy si w kcie, rozejrzay trwonie
dokoa i bez enady zaczy pieci si intensywnie. Pejcz "pierwszego" opad Pomidzy nich ze wistem.
Dzieci oderway si od siebie.
- Chod chopiec, hej, chod chopiec - warkn "pierwszy". Nie upyno jednak jeszcze dziesi minut, kiedy
tamci znowu zaczli swoje igraszki.
- Hej, chod chopiec- warkn znowu "pierwszy", zamierzajc si do ciosu. To kropla wody w oceanie,
pomyla Steve, spogldajc na Elmera ze wspczuciem. Czy nasze nastpne pokolenie bdzie nazywa
si "drudzy" i tak samo walczy o przeycie? Elmerze, ta galaktyka pozostanie jeszcze dugo nie
zasiedlona, a moe nawet bdzie na zawsze niedostpna dla czowieka.
Odbili od brzegu i wypynli na pene morze. Woda bya bkitna, spieniona, agiel wyd si.

Dwunastego dnia podry dostrzegli na zachodnie paskowy Pwyspu Pirenejskiego. Chodny, suchy wiatr
pnocno-wschodni pcha statek do przodu, mimo coraz silniejszego przeciwprdu w pobliu Gibraltaru. Po
opyniciu wysunitego daleko na poudnie Cap Gata dotarli do ujcia Almerii. Na poudniowym zachodzie
wida byo we mgle olbrzymi masyw grski Alboran, sterczcy pionowo na wysoko ponad tysic metrw
nad poziom morza.
To by ju koniec rejsu. Ani kapitan, ani nikt z zaogi nie mieli zamiaru wraca; po drugiej stronie Atlantyku
czekay ich nowe zadania. Celem byo utrzymanie kontaktu pomidzy kontynentem amerykaskim a wysp.
- Co pan zamierza pocz ze statkiem?- zapyta Steve kapitana.
- Zostawi go tu, tak jak stoi- odpar tamten. -Moe znajdzie si kto kto bdzie mg zrobi z niego uytek.
Steve kiwn gow.
- A dlaczego pan pyta?
Steve wzruszy ramionami. - Nie jest wykluczone, ze statek przydaby si mnie.
- Nie idzie pan z nami?
- Jeszcze nie wiem, Nie podjem ostatecznej decyzji.
- Jest pan w kwiecie wieku. Moe pan jeszcze wiele zdziaa. Tam otwieraj si przed panem nowe
moliwoci.
Steve umiechn si, patrzc prosto w siwe oczy tamtego. Kapitan opuci wzrok i zsun z czoa turban.
- Jak pan chce- powiedzia wreszcie. -Kadc si spa, musi pan przywizywa ster, agiel prosz rozwija
tylko czciowo. Tak dugo, jak bdzie wia pomylny wiatr, da pan sobie rad. Pod wiatr bdzie pan mia
kopoty. Jeeli nadcignie sztorm, niech si pan modli. Nic wicej nie mog panu doradzi. Nie dysponuj
jachtem. Ta ajba to po prostu tratwa. Ale porzdna. Odyseusz nie bdzie mia lepszego statku. ycz wiele
szczcia. -Odwrci si, aby wyda ludziom odpowiednie polecenia. Pasaerowie zeszli z pokadu,
sprowadzono na ld zwierzta, zniesiono bagae. Jerome zjecha jeepem na brzeg po chwiejnych belach.
Po dugotrwaej ciszy warkot silnika zabrzmia barbarzysko. Wielbdy poszyy si, przewracajc oczyma.
Mczyni, ktrzy mieli je osioda, z trudem uspokajali przeraone zwierzta.
W dwie godziny pniej karawana wyruszya w stron Kadyksu. Najpierw podaa w gr rzeki Almerii,
nastpnie skrcia na zachd, idc rwnolegle do gsto zalesionego acucha Sierra Nevada. Z biegiem lat
wska cieka przeksztacia si w dosy wan drog, ktr transportowano z wybrzea Atlantyku do
kotliny najrozmaitsze towary.
- Syszaem, e nie zamierzasz przeprawia si z nami- powiedzia Jerome, kiedy przystanli na
odpoczynek. Jadc jeepem, wyprzedzili nieco innych. Wraz z innymi byli Goodluck, Snowball i Ricardo. Byli
wanie zajci przygotowywaniem obozowiska dla karawany; zbierali suche gazie, znosili kamienie, aby
mc potem ogrodzi ogniska.
- Mnie nci dal- powiedzia Steve. -Niezmierzona dal tego niewykoczonego wiata. Czowiek nadejdzie
kiedy z Afryki. Tam nastanie szsty dzie tworzenia. Moe uda mi si przey i przyjrze si temu choby
przez kilka sekund.
- Zostaniesz poarty, zanim zdysz rzuci okiem. I bdziesz zupenie sam. Steve wzruszy ramionami i
umiechn si, wznoszc ramiona ku grze.
- I rzek Bg: To niedobrze, e czowiek jest sam. Dam mu towarzyszk ycia, ktra bdzie mu pomoc.
Jerome parskn pogardliwie: -Widziae te owosione bachory na statku?
-S szczliwsze ni my. Chodz nago.
-Cigle wierzysz, e uda ci si przemyci niepostrzeenie do raju?
-Moe nie bdzie to wcale takie trudne, Jerome. Trzeba tylko wiedzie, gdzie raj si znajduje.- Przerwa na
chwil, po czym zapyta: -A jak ty jak wyobraasz sobie swoj przyszo?
- Mnie rwnie kusi dal, jak ciebie- powiedzia cicho Jerome, obejmujc przyjaciela.- Udam si na pnoc i
odwiedz Mojesza. Moe zastan go jeszcze ywego. Goodluck i Snowball bd mi towarzyszy. Moe i ty
przyczysz si do nas?
Steve potrzsn gow.-Musz sam odszuka wasn przyszo- odpar zdecydowanie.
- Pojad na pnoc z jednym z synw Mojesza, aby obejrze te stare ruiny nad morzem, odszukam brzegi
legendarnego Lac Mer, za ktrym rozcigaj si ju bezdroa Azji i zaczynaj si wanie ksztatowa
Himalaje. Moe odkryj drog ldow do Ameryki i...
-Jak widz, masz bardzo obszerny program. Udusibym si na tej wyspie.
-Przestae wic ju wierzy w moliwo powrotu w przyszo?
-To by bya bzdura- odpar Jerome.
Po 21 dniach dotarli do Kadyksu. "Nowa Atlantyda" staa ju na kotwicy. By to masztowiec przeznaczony do
rejsw dalekomorskich, jeden z tych, jakie wyekspediowano w przeszo.
-Dlaczego nikt nie przysa nam do kotliny tak piknego statku? -zapyta Elmer.
-Bo nikt nie pomyla, e ona moe by spawna- odpar Ricardo.
Elmer zwrci ku niemu sw wykrzywion z blu twarz. -Oni w ogle myleli cholernie mao.
Nad ndznymi barakami portowymi kryy mewy, kcc si dononie o pywajce w wodzie odpadki. Po
poyskujcym morzu kryy odzie rybackie. Podczas studiw Steve by raz w Europie i zwiedzi wtedy
poudnie Hiszpanii. Do dzi pamita Kadyks jako jasne, pachnce miasto, pamita ostr wo panwi do
warzenia soli tu przy drodze dojazdowej, zabytkow restauracj o wysokim sklepieniu, o ktre dononym

echem odbijay si gosy goci i brzk sztucw, i ktre nawet w upalne lipcowe dni zachowywao przyjemny
chd. W Algeciras spoglda wtedy nieraz ku brzegom Afryki, gdzie skryway si miasta, ktrych same
nazwy wydaway si tak rozkoszne, jak zoto i ko soniowa, jak mahoniowa skra piknych niewolnic i
kosztowne szaty z brokatu i jedwabiu. Przysig sobie wwczas, e nigdy nie przestpi progu tych obiektw
fantazji, aby pozostay nietknite w swoim blasku i wspaniaoci. Teraz mia je zwiedzi. Byy oddalone od
rzeczywistoci w tym samym stopniu co od tamtej, miay jednak t bezcenn zalet, e drzemay jeszcze w
paacu przyszoci, niewidzialne dla innych, e nie byy zgni padlin upadej wielkoci, pozostaoci po
penej blasku przeszoci.
Mino ju sporo czasu, odkd "Nowa Atlantyda" odbia od brzegu i z rozwinitymi aglami znikna za
horyzontem.
Stali na skalistym grzbiecie gry odgradzajcej dawniej kotlin od wd Atlantyku. Steve wid pi
wierzchowcw i zwierzt jucznych, Jerome mia prowadzi jeepa z przyczep, wypenion po brzegi
rezerwowymi kanistrami, zapasami ywnoci, broni i amunicj.
Woda spadaa z hukiem na caej szerokoci wyomu, wynoszcej aktualnie ponad osiem kilometrw. Tu i
wdzie wida byo liczne, poyskujce srebrzycie ryby, porwane z potnym prdem wody- ycie
przelewajce si z jednej szali na drug. Powietrze przesycone byo wilgoci, szum wody zagusza sowa.
Steve poegna si ze Snowballem i Goodluckiem, potarmosi czule sier na karku psa i obj Jerome'a, po
czym wskoczy na siodo. Unis do do gry.
- Pozdrowienia dla Leakeya!- krzykn Jerome, zapuszczajc silnik. -ycz ci dugiego ycia, Steve.
- egnaj!- zawoa Steve, ruszajc do przodu. Nie ogldajc si za siebie, jecha brzegiem ku dolinie, a
dotar do zatoki, gdzie staa zakotwiczona barka.
By zbyt daleko, by usysze odgos eksplozji.
Jerome nie ujecha jeszcze nawet trzech kilometrw, kiedy to si stao. Jaki dzielny onierz dokona
podczas bitwy o Gibraltar bohaterskiego czynu: na wyboistej drodze, wiodcej na dawny grzbiet gry,
zakopa min.
Jerome zgin na miejscu. Snowball, siedzcy obok niego, zosta podziurawiony odamkami jak sito i
wyrzucony z pojazdu. Umar w kilka minut pniej. Goodluck, siedzcy z tyu, rwnie wylecia z wozu,
straci przytomno i ciko ranny pozosta na ziemi.
Impet eksplozji rozerwa sworze sprzgajcy przyczepy, przewrci j i unis ty samochodu, ale po chwili
jeep opad z powrotem na koa. Z martwym Jeromem za kierownic samochd powoli stoczy si na
poszarpanych oponach w dolin, zatrzymujc si po drodze w bagnistym bajorku. Nastpnie zacz
pogra si w nim, coraz gbiej i gbiej.
Davy jak oszalay oszczekiwa pcherze pojawiajce si na powierzchni trzsawiska. Kiedy zaniky,
zaskowycza bojaliwie, odwrci si i powlk pod gr. Krwawi obficie z nosa i dygota na caym ciele.
SPOTKANIE Z ANIOEM
Wczesnym rankiem Steve natkn si na koryto potoku i zatrzyma si, aby odpocz i jednoczenie napoi
konie. Podczas gdy wielbdy skubay soczyste licie nabrzenych zaroli, on siedzia w cieniu, poywiajc
si zimn, pieczon ryb.
Nagle wydao mu si, e poprzez stpania i parskanie zwierzt przebija ujadanie psa. Podnis wzrok. W
kilka sekund pniej pojawi si Davy, zaszczeka podniecony, poczapa w stron potoku, aby zaspokoi
pragnienie, po czym skierowa si w drog powrotn, oszczekujc wyzywajco Steve'a.
- Chod tu, Davy. Co ci jest?
Skomlc i kulc bojaliwie ogon, pies zbliy si do niego. Steve chwyci go za kark i obejrza dokadnie. Na
szczce odkry ran, jakby po draniciu kul, na piersi zauway taki sam lad.
Davy oswobodzi si niecierpliwie z jego uchwytu i powlk si w stron, skd przyszed. Po chwili zatrzyma
si skowyczc.
- Chcesz, ebym poszed z tob? Rozumiem ci, Davy.
Szybko pozbiera swoje rzeczy, rozpta zwierzta i dosiad wielbda.
- Mam nadziej, e jeste na tyle mdry, aby mnie nie oszukiwa- powiedzia. Pies szed po swoim tropie.
Steve poczu niepokj. Mimo upau pogania zwierzta do ostrego kusu. Kadorazowo, kiedy osiga jakie
wzniesienie, zatrzymywa si na chwil i spoglda przez lornetk na zachd, nie zauway jednak adnego
ruchu.
Czyby zmienili zdanie? Moe pojechali za mn jeepem? Nie, na pewno nie. Droga wiodca przez
paskowy ku dolinie Almerii bya wprawdzie dusza, ale wygodniejsza od wybrzea, nawet jeeli jechao si
samochodem terenowym. A moe Jerome mia wypadek? Niecierpliwie uderza nogami o boki wielbda. Po
dwch godzinach ujrza przed sob grzbiet wzniesienia, skd wyruszy rankiem. Z lewej strony dudniy wody
Atlantyku, spadajc w d. Powietrze przepenione byo wodn mg i sol.
Nagle Davy rzuci si do przodu. Steve pobieg za nim i po chwili znalaz si obok Godlucka, lecego na
brzuchu. Zeskoczy z sioda, odwrci Goodlucka na wznak i zbada go dokadnie: dwie brzydkie rany

znajdoway si na udach, dwie na lewym biodrze i jedna na ramieniu. Najwidoczniej trafiy go odamki
granatu. Musia straci sporo krwi, a mimo to posuwa si do przodu, dopki starczyo si. Moe szuka
pomocy? Steve uoy gow rannego na kocu, zwily mu wod usta i przemy rany tak jak potrafi. Z blu
Goodluck doszed do siebie, skowyczc zwin si w kbek, opar okcie o odek i podcign kolana pod
brod.
- Goodluck, to ja, Steve. Co si stao?
Pdrak spojrza na niego oczyma pociemniaymi z trwogi, obliza sobie wargi, po czym opowiedzia o
wszystkim. Steve zdrtwia.
- Pojad z powrotem- powiedzia.
Goodluck ze znueniem potrzsn gow.- Pochowaem Snowballa- powiedzia.-Jerome wjecha w
trzsawisko, ale wtedy chyba ju nie y.
Steve milcza. Dugo wpatrywa si w szumic wod.
- Posuchaj, Goodluck- odezwa si w kocu.- Nie mog wyj ci z ciaa odamkw granatu. Albo wyjd
same, albo pozostan tak na zawsze. Jeeli szczcie nam dopisze, postawi ci znowu na nogi. Waciwie
nie jest tak le. Wprawdzie stracie duo krwi, ale aden z ywotnych organw nie jest naruszony. W
przeciwnym razie nie zaszedby tak daleko.
Goodluck skin gow.
Steve przenis go w cie akacji i przygotowa dla niego legowisko, po czym rozpali ognisko i przyrzdzi
co do jedzenia.
Nastpnego ranka ci kilka modych drzew, zbudowa z nich nosze dla Goodlucka i przymocowa je do
sioda jednego z jucznych zwierzt. Na pokadzie barki bd mg zaj si nim lepiej, pomyla. Nie
powinienem i na polowanie, zostawiajc go tu samego, ale z drugiej strony musz ywi go surowym
misem; wtedy szanse przeycia bd wiksze.
I w ten sposb wyruszyli na wschd.
Posuwali si bardzo powoli. Steve czuwa nocami, a za dnia zasypia czsto w siodle. Czu powolne,
koyszce ruchy wielbda, ktry pewnym krokiem zstpowa w dolin. Zbocza, jeszcze niedawno spalone
od soca i poronite kolczastymi krzewami, pokrywaa teraz delikatna ziele. Kadorazowo, kiedy wia
wiatr poudniowy, zasony z mgy cigny na pnoc, otulajc biaym caunem stoki paskowyu na
Pwyspie Pirenejskim. Wikszo rolin, ktre wyrosy tu kiedy na suchym sonym podou, umieray pod
wpywem wilgoci, zaczynay natomiast pojawia si nowe.
Caa Europa miaa niedugo pokaza swoje nowe oblicze. Na gaje palmowe w pobliu Alp spadnie nieg,
olbrzymie stada antylop pocign na poudnie, a wraz z nimi lwy, tygrysy, leopardy i inne drapieniki przynajmniej te istniejce ju na palecie Darwina. Pozostan jedynie mastodonty, do czasu, a i one w
poszukiwaniu poywienia bd usioway przedosta si przez lasy zatopione w niegu, gdy droga na
pastwiska w Afryce bdzie ju odcita przez masy wody Morza rdziemnego. Pewnej, za wiosny, po
wyjtkowo dugiej i bezlitosnej zimie wygin i one - co do jednego.
Pozostan rwnie przodkowie czowieka, zarwno boiseie jak i pdraki przystosowujc si do ycia wrd
lodu i chodu. A kiedy powdruj na poudnie w lad za stadami zwierzt, naucz si walczy z
przeciwnociami losu. Tak, to stanie si najpilniejszym zadaniem rasy ludzkiej: walka z przeciwnociami
losu, a przy okazji czowiek rozwinie rwnie inne sprawnoci. I wreszcie nie bdzie ju przeszkd, ktrych
czowiek nie potrafiby zwalczy; ani wrogiego rodowiska, ani gr, ani rwcych potokw, ani atakw chodu,
ani powodzi, ani zbw czy pazurw zwierzt, ani braku poywienia czy przestrzeni yciowej, ani czasu stale jednak , niezalenie od miejsca, w ktrym si znajduje, czowiek bdzie napotyka przeszkod
doprowadzajc go do szalestwa: siebie samego.
Steve rozejrza si i poprawi chust, osaniajc twarz przed kurzem. Jechali ju drugi tydzie, a jesie
przypominaa tym razem nie koczce si lato. Goodluck spa niespokojnie, Davy wybiega do przodu,
podajc rwnolegle do brzegw wody majcej w przyszoci przeksztaci si w Morze rdziemne. Miao
jednak upyn cae tysiclecie, zanim ta caa rozlega kotlina wypeni si wod, natomiast jeszcze za
dwiecie lat bd istniay na poudnie od Sardynii i Sycylii pomosty ldowe dziki ktrym zwierzta bd
mogy przechodzi w cieplejsze regiony, ratujc swe ycie. Dopiero pniej nad Europ przejd trwajce
miliony lat okresy lodowcowe ktre swym surowym mronym tchnieniem wygasz niemal wszelkie przejawy
ycia na pnoc od Alp.
Wielbd cigncy nosze pozosta nieco w tyle, Steve cign wic mocniej cugle, ktrymi zwierz
przywizane byo do jego sioda.
- Chod!- powiedzia. Nie odwrci si nawet; niezmordowanie poda na wschd, tam gdzie wschodzio
soce.
Wieczorem osiemnastego dnia dotarli do ujcia Almerii. Barka staa przycumowana do toncych drzew, tak
jak j pozostawili. Steve zagna wielbdy na k, aby najady si do syta.
Nastpnie za pomoc prowizorycznej uprzy zaprzg jednego z wielbdw do liny kotwicznej barki i
przycign j bliej do brzegu. Z maty i ptna aglowego sporzdzi na pokadzie wygodne posanie i uoy
na nim Goodlucka. Stan rannego by ciki. Jedna z ran na udzie nie wygldaa adnie, zacza si jtrzy.
Noga opucha. Goodluck nie mg chodzi, nawet na czworakach.
Po napenieniu wszystkich pojemnikw wie woda Steve wprowadzi zwierzta jedno po drugim na

pokad, uwiza je i zdj cumy. Nastpnie zacign agiel ktry na sabym wietrze zachodnim wyd si
opieszale, i odbi od brzegu. Zgodnie z rad kapitana umocowa ster i przysiad obok Goodlucka. Opatrzy
ran i ulokowa chor nog wyej, aby opuchlizna zesza.
Pdrak gorczkowa, czsto wymachiwa swoimi mocnymi, maymi piciami pomrukujc przy tym gronie.
Steve zacz si ju zastanawia, czy nie naleaoby skrpowa chorego, nie mg si jednak na to zdoby.
Zdawa sobie spraw, e nie uratuje Goodlucka, ale mimo to zamierza uczyni wszystko, aby przynajmniej
uly mu w cierpieniach.
Co kilka godzin sprawdza sieci, wciga na pokad ryby, z ktrych jedne wykorzystywa jako przynt, inne
za przyrzdza do spoycia.
Musia karmi Goodlucka, co nie byo sprawa prost, ale Steve nie traci cierpliwoci. Przez cay czas
asystowa mu Davy i kadorazowo, kiedy pdrak zwraca jedzenie, reagowa na to penym wyrzutu
warczeniem.
Po nakarmieniu Goodlucka Steve zdrzemn si w cieniu agla. Usn rwnie wiatr, takielunek skrzypia w
rytm niskich fal, marszczcych poyskliw, bezkresn powierzchni wody. Teraz, kiedy czas znieruchomia,
a soce stano w zenicie, Steve przypomnia sobie sowa, o ktrych- jak sdzi- zdy ju zapomnie: o
spadajcych socach i anioach rozlewajcych czary gniewu na ziemi. Niekiedy odczuwa niepokj serca,
a do blu. Ostatkiem si dopez do relingu i wymiotowa, po czym sta oparty o porcz, ciko dyszc, a
doszed do siebie na tyle, by spryska sobie twarz i czoo zimn wod. Potem, kiedy woda parowaa z jego
czoa, pozostawiajc sl, odnosi wraenie, jakby po twarzy przebiegay mu pajki, aby zbudowa sobie
gniazdo w mroku jego wiadomoci.
Ustawicznie nawiedza go ten sam sen. Z jakiego wzniesienia - nie wiedzia, co waciwie znajduje si pod
jego stopami, ale czu si jak drzewo wronite w skalist wysepk - spoglda na brzeg, o jaki chlupotaa
ciemna, oleista kaua; gsta, cuchnca breja, w ktr ciekay wszystkie wody Ziemi i w ktrej zamaro
wszelkie ycie. Od linii brzegowej a po widnokrg rozcigay si wydmy oblane zimnym, kredowobladym
wiatem, a w grze straszyo czarne niebo, jak gdyby jaki potworny letni wiatr wywia std atmosfer,
wydajc oblicze Ziemi na pastw wiecznych burz. Nagle ziemia zakoysaa si pod wpywem potnego
trzsienia nadchodzcego od strony horyzontu, spaszczajcego grzbiety wydm i wypitrzajcego w gr
doliny. I rwnie tym razem, jak zwykle, Steve obudzi si drczony przewiadczeniem, e oto ujrza Ziemi,
o jakiej mwi Paul: Ziemi pozbawion przyszoci.
Zapad ju wieczr. Soce zaszo. Steve by zmczony, oblewa go pot. Na czworakach zbliy si do
Goodlucka, przekonany, e pdrak zmar. Ale Goodluck oddycha sabo, ale regularnie. Spa.
Nad wybrzeem Afryki widniaa ciemna chmura opierajc si o boki gr. Jej krawdzie rozbyskiway jasn
ci.
Steve odetchn gboko i otar sobie czoo. Upa mczy go. W bezruchu wpatrywa si w zapadajc noc.
I to, myla trwoliwie, miao oznacza moje ycie? Do tej pory by przekonany, e chodzi z pewnoci o co
w rodzaju prby generalnej, po zakoczeniu ktrej kurtyna podniesie si dopiero wtedy, gdy wszystkie role
zostan optymalnie rozdzielone, a aktorzy bd przygotowani do odegrania pierwszego aktu. Nie mona
przecie wypchn na scen kogo, kto nie zna ani swojej roli, ani sztuki, w ktrej ma zagra.
W tej samej chwili uwiadomi sobie jednak, e to wanie jest jego ycie; e kurtyna nie podniesie si ju
wicej, ale wkrtce opadnie; e to wszystko, co rozpaczliwie przechowywa w pamici, jest jego yciem i e
to wszystko rozpywa si w rkach; e nie mona ju cofn nawet jednej sekundy; e zwrotnice, ktre
przestawi niefrasobliwie, w lekkomylnym przewiadczeniu, i wynike z tego konsekwencje bdzie mona
potem skorygowa, okazay si niestety nieodwracalne i ta wiadomo zaciya na nim jak olbrzymia gra,
jak owa gra czasu, jak przytoczono mu pier, dlatego tylko, e owego ranka, zamroczony jeszcze
alkoholem, nie odda swojej plastikowej tabliczki i lekkomylnie, jak inni, da si zaprosi do odbycia tej
zwariowanej przygody.
Wydawao mu si, e siedzi za sterami Space Shuttle, w dole przemyka martwa Ziemia, podajca gdzie
w przyszo. Radiostacja milczy, sycha jedynie elektromagnetyczny piew gwiazd; echo dzie stworzenia,
powracajce od krawdzi wszechwiata. Wtem nad lini horyzontu pojawia si pierwszy blask
wschodzcego soca -i znika z powrotem! Steve spoglda gorczkowo na lampy kontrolne, ale te zgasy.
Strzaki wskanikw stoj na zerze.
W powietrzu unosi si zapach gnicia, puca wypenia czarny py. Steve czuje, e Ziemia przestaa go ju
przytrzymywa, e oto oderwa si od niej, wznoszc si ku gwiazdom.
- Co ci jest, Goodluck? - dyszy i patrzy z trwog na ros, ciemn posta stojc przed nim i zasaniajc
gwiazdy.
Sptane na tylnym pokadzie zwierzta zaczty porusza si niespokojnie, wreszcie wstay. Stukajc
pazurami o pokad podszed Davy i trci Steve'a pyskiem. Ksiyc wyjrza zza chmur.
Steve obudzi si i wpi wzrok w maszt, ktry wzi za ow straszliw posta. Daleko na wschodzie byskao
si, ale burza nie nadcigaa.
Goodluck y jeszcze. Steve umy go, po czym nakarmi i napoi.
Pynli na wschd. Niebo skpane byo w blasku soca, drobne fale poyskiway srebrzycie i tak eglowali
dzie po dniu, wiedzeni przez bezkresny brzask i nastpujc po nim gwiadzist noc.
Roje ptakw przecinay ich kurs. Leciay wysoko, zbyt wysoko, aby mona je byo rozpozna.

- Popyniemy na poudnie, jak one- zawoa Steve do Goodlucka.


Noc sysza ich krzyki wrd gwiazd. Brzeg przesuwa si do tyu: jesienny las, wiecznie zielone miorzby i
zociste korkodby, pomienne klony, bladozielone cynamonowce, ciemne cyprysy i tawe zarola
osonite przez pinie.
Przy ujciu Soummanu Steve skierowa bark do brzegu. Na wschodzie, zasnuta mg, leaa dawna strefa
ldowania, nieco dalej - La Galite. Tam zaczo si wszystko, tam eksplodowao serce wieloryba,
naznaczajc ich swoj krwi, tam rozpierzchy si galaktyki rzeczywistoci.
Przenis Goodlucka na ld, nastpnie przeprowadzi wielbdy wraz ze sprztem i bagaem, po czym rozbi
obz.
Zgodniae zwierzta zagna na k, zaj si Goodluckiem, i wreszcie pooy si wygodnie, aby wypocz.
Niemal natychmiast zasn jak kamie. Obudzi go wist, widrujcy w uszach. Davy warcza, a Goodluck
krci niespokojnie gow na prawo i lewo.
Steve unis do, osaniajc oczy, i wtedy na wysokoci okoo dziesiciu metrw dostrzeg jasne,
krystaliczne migotanie: by to obiekt o ksztacie opywowym, niemal przezroczysty, o dugoci do szeciu
metrw, w ktrym unosia si posta odziana w szkaratny skafander ochronny i wyposaona w biay
tornister. Jej rce spoczyway na tablicy rozdzielczej.
Kurz wzbi si do gry, ale Steve nie zauway adnego zespou napdowego. Z cichym brzkiem wysuny
si od spodu trzy cienkie nogi teleskopowe. Pojazd osiad na ziemi i w tym momencie sta si nieprzejrzysty.
Na dziobie Steve dostrzeg insygnia, o jakich opowiada mu Harald. Na dachu pojawio si dziako laserowe,
kierujc luf w jego stron.
Steve unis donie do gry.
- Nie strzela-zawoa.
Dolna cz pojazdu rozwara si, z powstaej szczeliny wysunito krtk drabink, na ktrej po chwili
pojawiy si szkaratne buty.
Davy wyszczerzy ky i warkn. Dziako laserowe obrcio si natychmiast jego stron.
- Nie strzela! -krzykn Steve do postaci, ktra wysza spod pojazdu i podesza ku niemu.
- Nie bj si-powiedzia pilot po wosku, wymawiajc te sowa dziwnie twardo. Hem tumi nieco gos.
Wznis do gry praw rk i dziako rwnie skierowao luf do gry, pozostajc ju w tym pooeniu.
Pilot by mczyzn nadzwyczaj wysokim i barczystym. Ma co najmniej dwa metry wzrostu, pomyla Steve,
usiujc daremnie dojrze jego twarz za przydymionym wizjerem hemu. Bez przeszkd natomiast obejrza
insygnia na rkawach skafandra. Z prawej strony widniaa owieczka, z lewej klucz skrzyowany z dziakiem
laserowym. U gry byo napisane: CHRISTO SALVATORI.
- Kim jeste? -zapyta Steve kaleczc woski.
Pilot przycisn guzik przy hemie i odpar przez mikrofon zewntrzny:
- Znasz mj jzyk?
- Niestety bardzo sabo.
- Przybywasz z przyszoci, ktra nie znajduje si w rku Boga.
Ale ta rka ciya wystarczajco silnie na moim wiecie, pomyla Steve.
- Kim jeste? - powtrzy pytanie.
- Toruj drog Boga- wyjani pilot.-Szukam jednego z naszych onierzy, ktry dziaa w tym odcinku
czasowym i nie powrci.
- Czy to znaczy, e potraficie wraca w przyszo? - zapyta Steve. Wstrzyma oddech czekajc na
odpowied.
Pilot zawaha si.
-Oczywicie - odpar w kocu. - W moj przyszo. Przyszo Boga.
- Mgby wzi nas ze sob?
- Mgbym zabra ciebie, ale nie mog zadecydowa o tym samodzielnie.-Wskaza na Goodlucka. -Ale on
musi zosta.
- Potrzebna mu natychmiastowa pomoc lekarska.
Goodluck otworzy oczy. Wspar si na okciu i utkwi wzrok w nieznajomym, jak gdyby dostrzeg ducha.
Ten za podszed bliej i uklk przy nim. Poruszy co na rkawiczce, a nastpnie dotkn ramienia
chorego. Sier rozstpia si, odsaniajc ciemn skr. Pilot pomajstrowa co przy tornistrze i wydoby z
niego pkolisty, przypominajcy wia przedmiot, po czym przytkn go do zranionego miejsca. Przyrzd
przyssa si do ciaa i zacz brzcze: Goodluck spoglda na to dziwo z mieszanin ciekawoci i trwogi.
Szczerzy zby, jego wargi dygotay, nie wydawa jednak adnego dwiku. Nie drgn nawet, kiedy po kilku
minutach pilot odj przyrzd. W trzech miejscach na skrze cieka teraz krew.
Pilot wyprostowa si i zwrci do Steve'a, po czym dotkn rwnie jego nagiego ramienia. Jego dotyk by
chodny, sprawia ulg. Potem w wessa si w ciao, ale bl by nieznaczny.
- To ju prawie czterdzieci lat- wyjani Steve. -Paski kolega zosta wcignity w bitw pomidzy naszym
oddziaem a wrogiem. Podobno poleg wtedy, tak przynajmniej zeznawali naoczni wiadkowie.- Nie
dostrzeg adnej reakcji. Wizjer hemu pozosta ciemny i nieprzenikniony.
Potar sobie rami, kiedy tamten odj przyrzd i popatrzy na trzy drobne ranki w miejscach, gdzie sondy

przenikny w jego ciao.


- Zobacz, co bd mg dla ciebie zrobi- powiedzia pilot. - Bdziesz tu czeka?
Steve kiwn potakujco gow.
- A wic nie odchod. Wkrtce tu przyjd.
Wsiad z powrotem do pojazdu. Niewidoczny zesp napdowy wzbi tuman piachu, obiekt sta si znowu
przezroczysty i bardzo szybko wzbi si w gr, ku niebu.
Machinalnie Steve unis do jak gdyby chcia powstrzyma poyskujcy pojazd, ale potem opuci j i
odwrci si do Goodlucka. Pdrak spa. Steve uoy si obok niego w chodnym cieniu akacji i wkrtce
zapad w kamienny sen.
Zbudzi go Davy, trcajc natarczywie pyskiem. Przecign si z zadowoleniem: zmczenie ustpio, czu
si rozluniony wewntrznie i dny czynu. Jak dugo spa? Ten dziwaczny sen... Spotkanie z anioem,
podobne do przygody Haralda...
Raptownie usiad i spojrza na rami. Niecierpliwie zdrapa strup. Drobne lady po trzech sondach byy ju
zagojone i niemal niewidoczne.
Goodluck rozpali ognisko, nadzia na kij kawaek misa i zacz opieka je nad ogniem.
Steve wsta, podszed bliej i zaskoczony wpatrywa si w niego poprzez pomienie. Goodluck wyglda
przeraajco. Jego wychude ciao przypominao szkielet, skra opinaa si na ebrach, obojczyki sterczay
jak kanciaste uszy, matowa, skotuniona sier wypadaa caymi kosmykami, na lewym ramieniu widniaa
naga powierzchnia wielkoci doni.
Goodluck zacz drapa to miejsce, jakby wyczu wzrok Steve'a.
- Davy upolowa mij-powiedzia.
Gazie paliy si z trzaskiem. Steve potrzsn nieznacznie gow i poszuka wzroku Goodlucka, zatopi
swoje spojrzenie w jego orzechowych oczach, w ktrych iskrzyo si nowe ycie.
Pdrak cign wargi i umiechn si. Steve odwzajemni umiech.
Czym jest rzeczywisto dla ducha czowieka, zapyta wtedy Paul. To getto. Goodluck, jakby odgadujc jego
myli, przesun doni po czole i oczach gestem, jakim odgarnia si ni babiego lata.
Steve wsta i zacz sioda zwierzta. Goodluck wodzi za nim zdziwionym wzrokiem.
- Jedziemy? - zapyta.
-Jeeli dujesz si wystarczajco silny.
- Jestem silny.
- Wic jed ze mn.- Energicznym ruchem podcign poprg.- Nie mog ci tu pozostawi.
Goodluck spojrza na zachd, na nisko wiszce soce.
- Dzi nie ujedziemy ju daleko.
- A wic bdziemy jecha rwnie noc. Nie mog tu pozosta, to miejsce przeraa mnie.
Goodluck rozejrza si trwonie. Skin gow. Przekroi upieczon mij na trzy czci i rozdzieli je.
Nastpnie zgasi ognisko.
Soce zaszo, kiedy jeszcze jechali dolin. Tu po pnocy dotarli do krawdzi paskowyu i tu dopiero
pozwolili odetchn zwierztom.
Sierp ksiyca poda ku odlegym wzgrzom na zachodzie, oblewajc powiat rozkoysane morze traw
na Saharze, ktre rozcigao si pod bezkresnym niebem a po lini horyzontu.
- Chciabym rozoy swoje skrzyda i pofrun-odezwa si Steve. Goodluck spojrza na niego badawczo,
wyszczerzy zby i chrzkn. W jego mrocznych jak noc oczach widniay roje migotliwych gwiazd.
Steve rozemia si i beztrosko uderzy pitami w boki zwierzcia, popdzajc je do przodu. Mia wraenie,
jakby by oczekiwany za horyzontem, po drugiej stronie mroku, po drugiej stronie rojw gwiazd. Przepeniao
go uczucie radoci.
O wschodzie soca wchono ich rozlegle, jasne serce Afryki.

You might also like