You are on page 1of 349

Siedem barw tczy

Powie naukowo-fantastyczna
W. Niemcow

Spis treci
Od autora ................................................................................................................................................ 3
Cz pierwsza Zwyczajne cuda .............................................................................................................. 5
Rozdzia I Na pocztek - dwie niespodzianki ....................................................................................... 5
Rozdzia II Ranek w Dziewiczej Polanie ............................................................................................. 10
Rozdzia III Prosz, poznajcie si - Olga Szulgina! .......................................................................... 16
Rozdzia IV Wykres marzenia............................................................................................................. 22
Rozdzia V Wiatry i dmuchawce ........................................................................................................ 30
Rozdzia VI Znowu co niepojtego ................................................................................................... 40
Rozdzia VII Delikatna misja ............................................................................................................... 48
Rozdzia VIII Bracia Tietierkinowie .................................................................................................... 57
Rozdzia IX O korzyciach matematyki .............................................................................................. 68
Rozdzia X Podziemny sad ................................................................................................................. 77
Rozdzia XI Nieproszony go ............................................................................................................ 83
Rozdzia XII Szczera rozmowa ............................................................................................................ 94
Cz druga Gwiazda nad wzgrzem................................................................................................... 106
Rozdzia I Wieczorem u Wasjutina .................................................................................................. 106
Rozdzia II Lekcja uprzejmoci ......................................................................................................... 117
Rozdzia III W sprawie porzdku obrad ........................................................................................ 124
Rozdzia IV Komsomolcy postanawiaj ........................................................................................... 132
Rozdzia V Wynalazcy i biurokraci ................................................................................................... 145
Rozdzia VI Wyprzedzimy czas!........................................................................................................ 154
Rozdzia VII W Stiepanowym Wwozie ........................................................................................... 166
Rozdzia VIII Jeszcze jedna tajemnica ........................................................................................... 176
Rozdzia IX Donna Anna ................................................................................................................... 185
Rozdzia X Koniec wieczoru teatralnego.......................................................................................... 197
Rozdzia XI Bezsenna noc................................................................................................................. 208

Rozdzia XII Co znalaza Makarkina.................................................................................................. 218


Rozdzia XIII Kabina dyspozytora ..................................................................................................... 224
Rozdzia XIV Nie cierpice zwoki sprawy naczelnego inyniera .................................................. 235
Cz trzecia Spenione nadzieje ......................................................................................................... 247
Spotkania w Moskwie...................................................................................................................... 247
Rozdzia II Nowe wynalazki BB i innych........................................................................................ 258
Rozdzia III Za wasze szczcie! .................................................................................................... 268
Rozdzia IV Po trzech latach............................................................................................................. 276
Rozdzia V Szeroki oddech ............................................................................................................... 283
Rozdzia VI Jasne miasto .................................................................................................................. 294
Rozdzia VII Przyjaciele opowiadaj................................................................................................. 303
Rozdzia VIII Dziesi soc w ddyst noc ..................................................................................... 311
Rozdzia IX Rozmaite barwy tczy ................................................................................................... 323
Rozdzia X Strumienie biegn ku rzece ............................................................................................ 335

Od autora
Z uczuciem pewnego zakopotania nazywam t ksik powieci naukowo-fantastyczn. Wiele
z tego, o czym w niej pisz, sam widziaem we wsiach kochozowych. Jaka to wic fantastyka?
Przypominam sobie spotkania z pewnymi komsomolcami, prawdziwymi mistrzami zielonych
warsztatw. Siedzielimy do samego witu na belkach koo budujcego si klubu i rozmawialimy
o nadchodzcym dniu jutrzejszym. Jak ywi staj mi teraz przed oczyma ci marzyciele i romantycy,
ludzie namitnie rozmiowani w swej pracy. Oto widz ich obok siebie. Nieomal czuj ich oddech.
Kady z moich nowych przyjaci widzia swoje marzenia w postaci tak realnej, moliwej do
osignicia, e zda si mona je byo dotkn rk.
Ksika ta o bliskim jutrze napisana jest nieopanowanym wskutek wzruszenia pirem; o jutrze takim,
jakim go widzi wynalazcza i pomysowa modzie ze wsi Dziewicza Polana.
Jasne drogi s przed nimi otwarte.
Pewnego razu obserwowaem zabaw uczniw na szerokiej kochozowej ulicy, ktr wanie
przechodzili architekci z tam miernicz, wytyczajc plan budowy nowego miasta rolniczego.
Przed chwil spad deszcz. Na kauach pkay jeszcze pcherzyki wody. Na niebie janiaa tcza.
Dzieciaki, zmczone bieganin, usiady obok mnie na awce. Wymachujc bosymi nogami, spoglday
na niebo.

Wielkooka dziewczynka (do dzi pamitam jej poruszajcy si, jak u krlika, nosek) powiedziaa, e
bardzo lubi patrze na tcz. Ma ona siedem rnobarwnych drek, a przecie id one zupenie
razem, tu obok siebie. I od razu wybraa sobie drk: Moja bdzie ta - zocista.
Chopakowi, ktry siedzia koo niej, spodobaa si ta zabawa. Wybra sobie drog bkitn, bo jest
taka jak niebo. Chopiec chcia zosta lotnikiem.
Jego towarzysz zerwa si z aweczki i podnisszy rk oznajmi, e czerwone pasmo jest najlepsze.
Wyglda ono jak rozarzony prt w kochozowej kuni...
Wszyscy powybierali sobie drogi: i zielon jak ka, i pomaraczow jak zorza, i t najwyej lec
drog, jakby wysadzon bzem. I tylko dla jednego zamylonego chopaka, o wypukym, upartym
czole, nie wystarczyo ju barwnych cieek tczy.
Dzieciaki zaczy si niespokojnie krci na swoich miejscach. Chopiec ten by najmodszy z nich
i zrobio im si przykro, chocia bya to zwyka zabawa. Ktre nawet chciao mu odstpi swoj
drk, ale uparciuch nie zgodzi si. Pomyla chwil i powiedzia: Sam sobie zrobi swoj drog.
Patrzc na tcz, ktra obejmowaa ziemi, chopiec powiedzia, e jego cieynka tymczasem nie jest
jeszcze widoczna. Prowadzi ona obok najwyszej, liliowej drki, ale pooona jest jeszcze wyej. I to
nic nie szkodzi, e teraz tcza ma tylko siedem barw; kiedy on wyronie, to na pewno odkryje now,
sm barw.
Dzieci suchay swego towarzysza i wierzyy mu. Ja za mylaem o naszej, jak tcza jasnej drodze mona sobie wybra kad, jakiej si tylko zechce barwy, ciek, lecz nie ma szczliwszej drogi ni
droga odkryta po raz pierwszy...

Cz pierwsza
Zwyczajne cuda
I widz gdzie miecie dzisiaj zalega,
gdzie ugr tylko
i kamie,
na se widz w gb,
jak spod niego
komuna
strzela
domami.
W. Majakowski1

Rozdzia I
Na pocztek - dwie niespodzianki
Gdzie bruzda horyzontu?!
Linia si z lini sczepia Powiedz,
gdzie gwiazdy lni tu,
a gdzie pantery lepia?
W. Majakowski

Na wysokim wzgrzu powoli obracay si skrzyda wiatraka. Zdaway si one to gasi, to znw zapala
malekie, przymglone gwiazdy.
Obok ogrodzonej parkanem fermy wystrzela w nocne niebo cienki stalowy maszt. Krci si na nim
wiatraczek automatycznej stacji radiometeorologicznej.
Ze wzgrza schodzio dwch ludzi. Idcy na przedzie by niewysoki i tgi, a kroczcy z tyu - szczupy.
Ten ostatni, znacznie wyszy od swego towarzysza, sun za nim po zboczu, niby jego dugi cie.
- Znowu sprowadzie mnie z drogi, Timka - burcza wymachujc rkami, by nie straci rwnowagi. Trzeba byo trzyma si supw.
- A skd wiesz, e przewody elektrowni wietrznej prowadz wanie do Dziewiczej Polany, nie za do
jakiej innej wsi?
- Bardzo proste! W chacie, w ktrej zatrzymalimy si, widziaem arwk.
- Moe maj elektrowni wodn na rzece?
- Na rze-e-e-ce!... - przecign kpico wysoki modzieniec. - Tu nigdzie nawet kauy nie znajdziesz!

Przeoy A. Sandauer.

- No to chodmy wzdu linii - zgodzi si towarzysz - jeeli jeste pewien, e supy zaprowadz nas do
domu.
- Gdzie je teraz odnajdziesz?...
Przyjaciele zatrzymali si. Trzeba byo zdecydowa, ktrdy i dalej.
Obaj modzi radiotechnicy dopiero dzisiaj przyjechali do Dziewiczej Polany. Nie zdywszy rozejrze
si jak naley, udali si zaraz do automatycznej stacji meteorologicznej. Tu zastaa ich noc.
Przez cay okrgy rok stacja ta cztery razy dziennie nadaje automatycznie do Moskwy komunikaty
o pogodzie. Chmury i deszcze przepywaj nad masztem stacji, wiatr obraca skrzydami wiatraczka
wprawiajc w ruch wirnik malekiej prdniczki. Maszynka ta aduje akumulatory ukryte w elaznej
skrzynce u stp anteny. Nakrcany raz na rok zegar, ktremu odjto wskazwki i zastpiono je
cienkimi kontaktami przekanikw, uruchamia w cile okrelonych odstpach czasu nadajnik
radiowy; wwczas biegn nad krajem sygnay radiowe przepowiadajce na dzie jutrzejszy pogod
dla Dziewiczej Polany.
W cichym laboratorium Moskiewskiego Instytutu Meteorologicznego, gdzie uczeni badaj prdy
powietrzne i opady, cienkie rurkowate stalwki skacz po obracajcych si cylindrach krelc krzywe
i zbate linie, ktre opowiadaj badaczom o tym, e w Dziewiczej Polanie wiatry s sabe, a deszczu
si nie przewiduje.
Skde nagle taka troska o t ma wioseczk?
Zreszt Wadima Bagriecowa i Timofieja Babkina, technikw z Instytutu Meteorologicznego, mao
obchodzio, dlaczego dla duszych bada konstrukcji dowiadczalnej wybrano wanie wzgrze koo
Dziewiczej Polany. Do ich zada w czasie delegacji subowej naleao sprawdzanie przyrzdw stacji
meteorologicznej.
Przegldajc w Instytucie notatki dotyczce pogody technicy szczeglnie skrupulatnie badali dane
przyrzdu okrelajcego wilgotno powietrza. Przyrzd ten montowali sami, wprowadzajc cenne
ulepszenia do przerywacza elektronowego, podstawowej czci konstrukcji. Jednak tylko wczesn
wiosn i ubiegej jesieni przyrzd wskazywa jak tak wilgotno. Natomiast z nadejciem lata liczby
okrelajce zawarto pary wodnej w powietrzu stay si tak znikome, jak gdyby kto dla dowiadcze
pooy ten przyrzd na rozpalon pyt kuchenn.
Tej nocy ziemia rwnie sprawiaa wraenie rozgrzanej kuchni. Nie zdya jeszcze ostygn po
caodziennym upale.
- Patrz, chyba, e wiata si zapaliy - odezwa si Wadim Bagriecow wpatrujc si w dal. - Chodmy
w ich kierunku...
- Nie piesz si - powstrzyma go z waciw sobie godnoci Babkin. - Po co mamy azi
niepotrzebnie? Trzeba si zorientowa: moe to jaka inna wioska?
Ale Bagriecow wymachujc rkami sun ju w d zbocza. Niezadowolony Babkin powlk si za nim.
Dziwna niecierpliwo - rozmyla starajc si nie upa, a co najwaniejsze, nie straci z oczu
towarzysza. - Chopakowi stukno ju osiemnacie latek, a wcale sobie nie zdaje sprawy z wasnej
pozycji. - Babkin spojrza z niezadowoleniem na dug posta przyjaciela. - Przyjecha przecie z
Moskwy jako, e tak powiem, sia naukowa.

Timofiej mimo woli umiechn si z powodu swego okrelenia i natychmiast myl, e nagle ktry
z kochonikw moe si dowiedzie, jak to przybysze z Moskwy zabdzili wrd trzech sosen,
spdzia mu umiech z twarzy. Zreszt nie ma tu nawet sosen, zabdzili o dwa kroki od wsi.
Wadim Bagriecow - bladolicy, kdzierzawy modzian w kapeluszu - nie by nigdy dotd w kochozie.
Przyznawa sam, e na rolnictwie si nie zna i traktor widzia tylko w kinie. Wadima pochaniay
cakowicie promienie kosmiczne. Od czasu, kiedy udao mu si trafi do latajcego laboratorium,
mg dzie i noc rozprawia o mezotronach i waritronach. Jeeli za chodzi o Timofieja Babkina, to
przypadkowa podr w latajcym laboratorium meteorologicznym, gdzie omal e nie zgin wanie
wskutek owych waritronw, nie wywoywaa w nim szczeglnej ochoty do tego rodzaju rozmw.
Bagriecow nagle zatrzyma si, zdj kapelusz i spojrza na niebo.
- Jakie tu s nieciekawe gwiazdy. Malekie i zamglone, jak gdyby pod matowymi kloszami. Czy takie
widywalimy na Kaukazie? Pamitasz, w zeszym roku?
- No, prosz - odezwa si z niezadowoleniem Timofiej. - Tobie si tu nawet gwiazdy nie podobaj.
- I nie tylko gwiazdy - przyzna si Wadim. - Perspektywa spdzenia w tej wioszczynie caego miesica
take niezbyt mnie pociga... Uschniemy tu z nudw i bezczynnoci.
- Przysano nas tu nie na nudy, lecz do pracy - z rozdranieniem zauway Babkin.
- No, dobrze - zgodzi si Bagriecow. - Cztery razy na dob bdziemy sprawdza dziaanie wszystkich
przyrzdw, prowadzi dziennik, mierzy napicia i prdy. A czym si bdziesz zajmowa przez
pozostae dwadziecia godzin? Bdziesz apa koniki polne na tej grze?
- Tu jest kochoz, znajdzie si wic i dla nas praca.
- Ple ogrody? - spyta ironicznie Bagriecow.
- A choby i to! - ostro uci jego towarzysz. - Dobrze by ci zrobio, gdyby troch pogrzeba w ziemi.
Nie mona wiecznie buja w stratosferze. I w ogle zapomnij o wszelkich cudach. Nie znajdziesz ich
tutaj!
Bagriecow zamilk uraony. Babkin oczywicie ma racj. Jakie tu mog by cuda? Jutro wstpi do
sekretarza organizacji komsomolskiej kochozu i zaofiaruj swoje usugi. Moe polec im wygosi
referat o sytuacji midzynarodowej albo o jakim pisarzu, na przykad o Majakowskim. Bagriecow
umie na pami jego wiersze. Oczywicie wtpi, eby promienie kosmiczne kogokolwiek mogy tu
zainteresowa... - pomyla ze smutkiem Wadim. Jeeli jednak zajdzie potrzeba, to oczywicie nie
odmwi swej pomocy nawet przy pieleniu...
Zielonkawe gwiazdy stay si janiejsze i niby robaczki witojaskie rozsypay si nad widnokrgiem.
Nie byo wida linii horyzontu i wydawao si, e gwiazdy pon na ziemi. Jedna z nich, najwiksza
i najbardziej promienna, mrugaa figlarnie do Wadima. Stawaa si to bkitna, to rowa, to znw
czerwona jak rubin. Wadim zamyka oczy i gwiazda znikaa, a kiedy je otwiera, bya ju zupenie inna
- pona chodnym, biaym blaskiem.
Zakaza by cakiem
nocy niecnocie
wypuszcza
z paszczy

tyle gwiezdnych de2 wymachujc rkami Bagriecow zacz deklamowa z przejciem wiersz Majakowskiego. Babkin
chrzkn ze zoci, a jego przyjaciel znowu umilk. Nie, to nie! - zdecydowa. - Czy taka foka
zrozumie prawdziw poezj?
Wadim namitnie i gorco kocha Majakowskiego. Na wieczornicach szkolnych i w klubie deklamowa
jego wiersze i dumny by z tego, e nigdy nie zdradzi ulubionego poety. Nigdy bowiem nie
wystpowa z deklamacj wierszy innych autorw.
Kto wie, moe kryo si w tym jakie modziecze dziwactwo, lecz Wadimowi zdawao si, e w ten
sposb zamaby sowo dane samemu sobie jeszcze w latach szkolnych. Poza Wadimem
Wadimyczem nie istnia dla niego aden bliski sercu poeta.
Bagriecow deklamowa niele, mia jednak pewne trudnoci w wymawianiu litery . Wiele to razy
przyrzeka sobie usun t usterk, lecz nie pomagay adne wiczenia w dykcji. Kto powiedzia
Wadimowi e przyczyn tej jego trudnoci jest to, i ma zbyt krtki jzyk.
Babkin w aden sposb nie mg si z tym zgodzi. Przecie jego przyjaciel czsto bywa nadmiernie
gadatliwy, zwaszcza gdy wpad w nastrj marzycielski.
Powiedz,
gdzie gwiazdy lni tu,
a gdzie pantery lepia?3
zapytywa dononie Bagriecow schodzc ze zbocza.
Wadima, amatora podry i romantyki, zawsze pocigao nieznane. Podniecaa go praca badacza
odkrywajcego nieznan pieczar albo niezwyke zachowanie si elektronw w nowym typie lampy
katodowej. Czy mao dokonuje si na wiecie najrozmaitszych odkry?... Bagriecow lubi technik
i moe wanie dlatego wiatrak na szczycie wzgrza wyda mu si najpikniejszy ze wszystkiego, co
widzia w tej miejscowoci. Wszystko pozostae - nagi, wypalony socem step, popkana od skwaru
ziemia, upalna mgieka - wprawiao go tylko w nastrj smutku.
Technicy zeszli wreszcie ze wzgrza, zza ktrego wysun si wziutki rbek ksiyca.
Rozleg si warkot samochodu.
- Zaraz si dowiemy, dokd mamy i - powiedzia Babkin i byskawicznie znikn w ciemnoci.
Wadim szed wolno dalej, pochylajc si machinalnie i zrywajc krzaczki suchego piounu. Nagle
zatrzyma si - co zupenie nieoczekiwanego sprawio, e rozwar szeroko oczy.
Naprzeciw sza wysoka, jasnowosa dziewczyna. W wietle ksiyca wydawaa si Wadimowi tak
przezroczysta, jakby przewiecay przez ni gwiazdy... Zjawa! - pomyla z umiechem Bagriecow
ogldajc si dokoa. - Gdzie ten Timka?
Kiedy znowu spojrza na wzgrze, dziewczyny ju tam nie byo. Jak gdyby rozpyna si w powietrzu,
ulotnia si, a jeeli sign do terminologii naukowej - rozpada si na atomy, zamienia si w jakie
promienie kosmiczne i znika w przestrzeni wszechwiata.

2
3

W. Majakowski (przeoy L. Pasternak).


W. Majakowski.

Zakopotany Bagriecow przyoy rk do czoa. Czy nie majaczy przypadkiem? Nigdy w yciu nie
zdarzyo mu si nic podobnego. I mieszne to, i niesamowite...

Timofiej zatrzyma si na brzegu pola. Traktor sun wprost na niego.

Kilkoma skokami dopad szczytu wzgrza, tego miejsca, w ktrym przed chwil staa dziewczyna. Ani
ladu nikogo! Cisza. Dokoa ani szczelinki, ani dou, ani nawet krzaczka. Tylko niska, wyblaka trawa.

Wadim obejrza cae zbocze, obszed z innej strony i znowu zszed w d. Dziewczyna jakby si pod
ziemi zapada. Zdumiony Bagriecow skierowa si w t stron, z ktrej dobiega warkot motoru
i dokd pobieg Timofiej.
Jake to sobie wytumaczy? - rozmyla w drodze technik. - A moe to jaki mira? E, bzdura! Nagle
przystan zaskoczony.
Posuchaj mnie, mj miy,
Posuchaj mnie, mj pikny...
piewa kto piknym, ciepym gosem, swoicie przecigajc sowa znajomej piosenki. piew cichnc
rozchodzi si po zboczu.
- C to takiego? - ledwo opanowujc wzruszenie wyszepta Wadim. Pie pyna wyranie spod
ziemi, wanie z tego miejsca, w ktrym par minut temu ujrza dziewczyn.
Co to? Czy take zudzenie? Czy moe echo podziemne? - zadawa sobie pytania Bagriecow. - Nic nie
rozumiem!
Machn beznadziejnie rk i postanowi pobiec za Babkinem, by razem z nim rozwika t
zadziwiajc histori.
***
Babkin z daleka ju zobaczy, e si omyli: nie byo tu ani samochodu, ani nawet adnej drogi.
W srebrzystej ksiycowej powiacie jecha polem traktor gsienicowy.
Pewnie orz ugr - pomyla Babkin. - Jest tak widno, e traktorzysta nawet nie zapali latarni.
Timofiej zatrzyma si na brzegu pola. Traktor sun wprost na niego. Gdy by ju blisko, Babkin
zauway, e maszyna idzie bez puga.
Po prostu przejeda na inne miejsce - zdecydowa Timofiej.

Znowu si jednak omyli. Na samym brzegu pola traktor skrci i poszed pod ktem prostym w bok.
Widocznie jaki mody traktorzysta si uczy - pomyla Babkin i dopdzi prdko traktor.
- Powiedzcie, prosz, czy tam jest Dziewicza Polana? - zawoa wskazujc rk na janiejce w dali
wiateka.
Nikt mu jednak nie odpowiedzia. Widocznie wskutek haasu motoru traktorzysta nie dosysza
pytania. Wwczas Timofiej skoczy na stopie traktora i zajrza do kabiny:
- Powiedzcie, jak si idzie...
Nie skoczy pytania. W kabinie nie byo nikogo.

Rozdzia II
Ranek w Dziewiczej Polanie

Oto
przede mn
ycie
realne...
W. Majakowski4

Bagriecow dugo nie mg zasn. Przypomina sobie wszystkie swoje dotychczasowe podre
i przygody, a przede wszystkim niedawny lot do stratosfery, skd powierzchnia ziemi wygldaa jak
narysowana mapa. Widzia j w mglistym oparz, dalek i nieruchom... Dzi na wzgrzu Wadim
zetkn si znowu z czym niezwykym, jakby ogldanym z wielkiej wysokoci.
A przecie znajduje si teraz na ziemi. atwo si o tym przekona, wystarczy tylko wycign rk...
Wadim Bagriecow ley w szopie na sianie. Obok pochrapuje sodko jego przyjaciel Timka... W kcie
chrobocze mysz...
Modzi technicy najedzili si wiele po caym kraju. Zakadali radiowe stacje meteorologiczne i w
grach Pamiru, i w Arktyce, i w tajdze. Ustawiali swoje aparaty nawet na wysepce pooonej tu przy
Kamczatce. I teraz nagle zamiast gr i wysp - Dziewicza Polana. Wioska z urawiami przy studniach,
z pochylonymi ku ziemi, zda si przykucnitymi chatkami...
Wadim patrza przez dziur w somianym dachu szopy. Przeziera ju przez ni wit, na rowiejcym
niebie topniay i giny gwiazdy.
Unisszy si na okciu Bagriecow wycign zapltan we wosach trawk i spojrza na przyjaciela.
Babkin spa mocno, podcignwszy kodr pod brod.
Co si z nim wczoraj stao? - nie mg si nadziwi Bagriecow patrzc na row od snu i zupenie
spokojn twarz przyjaciela.
Wadim zacz sobie przypomina wczorajsze zdarzenia. Po niespodziewanym znikniciu dziewczyny
rzuci si na poszukiwanie towarzysza. Zobaczy, e Babkin stoi nieruchomo na skraju pola i spoglda
na oddalajcy si traktor. Wadim chcc wyprowadzi przyjaciela z tego stanu dziwnego odrtwienia,
opowiedzia mu o swoim dziwnym spotkaniu z dziewczyn. Ale tamten go nie sucha. Wci jeszcze
odprowadza spojrzeniem gincy w mroku traktor.
Timofiej zwrci si wreszcie w stron Bagriecowa, spojrza na niego nie widzcymi oczyma i zacz
i, wci si ogldajc i nasuchujc.
Kiedy wreszcie ukazay si przed nimi wiata Dziewiczej Polany, Babkin owiadczy niespodziewanie,
e musi wrci. Wadimowi wydao si to dziwne. W aden sposb nie chcia si rozsta
z towarzyszem: okolica jest tu, mimo wszystko, nieznana, nie wiadomo, co jeszcze moe si zdarzy!
Timka gotw znowu zabdzi. Sprbowa wic zaprotestowa, lecz Babkin kategorycznie zabroni mu
i za sob.
Timofiej powrci po upywie dwch godzin, zmczony i zakurzony. W milczeniu wyla sobie na gow
wiadro zimnej wody, wytar si do sucha rcznikiem, pooy si i odwrciwszy si plecami do
przyjaciela natychmiast zacz chrapa powistujc z lekka.
Wadim poczu si dotknity. By pewien, e Babkin nie pi, tylko udaje chcc unikn pyta.

Przeoy A. Sandauer.

Rowe okienko w somianym dachu powloko si fioletow mgiek, potem zaczo stopniowo
bkitnie. Nadchodzi poranek. Wkrtce wskie smugi promieni soca przedostay si przez plecion
z prtw cian i przeciy ca szop. Zdawao si, e kto przecign nad gowami zote sznury. Na
nich, jak mokre pachty, zawisa sinawa mgieka pyu. Muchy jakby siaday na tych wietlnych
sznurach, zapalajc si w nich nagym byskiem i zaraz nikn.
Bagriecow nigdy jeszcze nie wita poranka w stodole na sianie. Wszystko wydawao mu si tu
niezwyke, nowe, nieoczekiwane. Z gniazda pod belk dachu wyfrun jaki ptaszek, wierkn, zastyg
na jedno mgnienie oka w bkitnym prostokcie dymnika i znik.
Tak samo jak ten ptaszek znika wczoraj na wzgrzu dziewczyna - pomyla Wadim. - Timka pewnie
j te widzia... Czy nic nie zechce opowiedzie?
Bagriecow znowu spojrza na przyjaciela. Timka spa lec teraz na wznak. Na jego szerokim, z lekka
spaszczonym nosie ukazay si pereki potu. Czyby wczorajsze dziewcz zamienio si w zwyk
traktorzystk? - rozmyla dalej Wadim. Przypomnia sobie, e kiedy wjedali wczoraj do wsi,
spotkali dziewczyn w zatuszczonych spodniach i pomitej kurtce. - Ale czemu Timka z tak uwag
obserwowa oddalajcy si traktor?
- Dosy tego spania, leniuchu - odezwa si wreszcie gono Bagriecow muskajc trawk rowy
policzek przyjaciela.
Timofiej zmarszczy si i machn rk, jakby chcia odpdzi dokuczliw much. Trawka zelizna si
po podbrdku chopca, potem dostaa mu si do nosa.
Babkin oguszajco kichn i otworzy oczy. Ujrzawszy nad sob umiechnit twarz Dimki burkn co
i demonstracyjnie odwrci si plecami do towarzysza.
Nie, na to ju Wadim nie mg pozwoli!
- A co mi opowiada, e w kochozie wstaj skoro wit?
I Bagriecow odwrci towarzysza twarz do siebie. Timofiej wsta, powid rk po ostrzyonej gowie
i spojrzawszy z niezadowolon min na Wadima, ziewn.
- No co? Spotkae si? - zapyta Bagriecow patrzc badawczo w zaspane, przymruone oczy
przyjaciela.
Timofiej z niedowierzaniem unis powieki:
- A czy ty take widzia?
- Wyobra sobie, e nawet wczeniej od ciebie - odpowiedzia Wadim rozczesujc swoj gst
czupryn. - Moesz mi, naturalnie, nic nie mwi. Nie jestem, jak wiesz, ciekawski i wcale mnie to nie
interesuje, kiedy zdye si zapozna z tym nieoczekiwanym zjawiskiem. Chocia mi si to nawet
dziwne wydao: tak nagle, ni z tego, ni z owego popdzie z powrotem.
- Trzeba to byo wyjani - rzuci z niezadowoleniem Timofiej przewieszajc rcznik przez rami, po
czym wolno, koyszc si ruszy ku wyjciu. - Wydawao mi si, e jeste zmczony, i dlatego
postanowiem wrci sam.
Wadim obserwowa uwanie towarzysza. Na twarzy jego nie dostrzeg ani cienia umiechu.
Zdumiewajce!

- Sdziem e obecno osoby trzeciej nie bya konieczna przy waszej rozmowie - powiedzia
z umiechem.
- Do rozmowy wcale nie doszo! - Babkin machn z lekcewaeniem rk. - Godzin czekaem i nikt si
nie zjawi. Dotd nic nie rozumiem.
- No, jeeli ty nie rozumiesz!... - Bagriecow rozoy rce komicznym gestem - to ja tym bardziej nie
mog si zorientowa w tej caej historii. Ty mi nic nigdy o niej nie opowiada.
- Skde mogem wiedzie? - rzuci ponuro Babkin, ktry zawrci po szczoteczk do zbw i grzeba
teraz w walizce. - W Dziewiczej Polanie w aden sposb nie mogem si spodziewa podobnego
spotkania. Tu nie instytut badawczy.
Wadim milcza wyczekujco w nadziei, e Babkin wreszcie si przyzna i opowie mu o dziewczynie.
Wprawdzie Timka nigdy si nie odznacza zbytni rozmownoci, a tym bardziej wylewnoci jeeli
chodzio o jego osobiste przeycia, lecz moe wanie teraz odczuje potrzeb podzielenia si z kim
swymi wraeniami. Powinien szczegowo opowiedzie o tym spotkaniu.
Posuchaj mnie, moja mia...
Pogwizdujc motyw tej piosenki Bagriecow popatrywa z ukosa na Timofieja. Tamten za, nie
odwracajc si do towarzysza, pedantycznie przekada chusteczki do nosa, ksiki, obcgi, noyce do
drutu (czego tam nie byo w tej jego walizce!). Nie, Timka wyranie nie zwraca najmniejszej uwagi na
aluzje swego ciekawskiego towarzysza. Wacim pogwizda jeszcze troch i z alem przekona si, e na
Babkina wcale nie dziaaj te muzyczne aluzje.
- Wrcie wic tam i nikogo na wzgrzu nie zastae... - zacz Wadim.
- Tak - przerwa mu niecierpliwie Timofiej - nikogo...
- A czy potem - spokojnie cign Bagriecow - nie syszae jakiego niepojtego, przytumionego
gosu?
- Skd?
- Spod ziemi.
Babkin spojrza ze zdumieniem na Wadima.
- Nie chc ci wypytywa, Timka - powiedzia wreszcie Bagriecow - lecz wydaje mi si, e
przywizujesz zbyt wielkie znaczenie do wczorajszego spotkania. Nie naley traci zaraz gowy...
Jeszcze ci si ona moe jednak przyda.
Babkin nic na to nie odpowiedzia. Zatrzasn zamek walizki, przeszed obok towarzysza i otworzy na
rocie wrota. W jaskrawym wietle Bagriecow zmruy oczy.
Kiedy wyszed na podwrko, Timofiej ju si pluska w umywalce podwrzowej. Bryzgi wody paday
jak deszcz na wszystkie strony, nad nimi janiaa tcza.
Wadim z zaciekawieniem oglda gliniane garnki sterczce na kokach potu, koryto z pomyjami, koo
ktrego sta na szeroko rozstawionych nogach ceglastoczerwony cielak. Nozdrza mu dray, kiedy
pochylajc si wciga haaliwie mtn, sinaw ciecz.
Pod potem rosy wysokie malwy. Czerwone, rowe, cytrynowote i biae kwiaty pokryte byy
kurzem; licie ich wydaway si szare. Miao si ch chlusn na nie wod, by znowu zagray
wieymi, jasnymi barwami.

W dali, za wsi, widniay niskie, przedwczenie poke zboa. Deszczu od dawna nie byo.
Bagriecow spojrza niechtnie na Timofieja, ktry ju po raz pity nalewa wody z wiadra do
miednicy. Tutaj woda jest skarbem. We wsi teraz na pewno stoj kolejki przy studniach, a ten, jakby
nigdy nic, pluszcze si jak kaczka...
Tu Wadim przypomnia sobie elektrowni wietrzn na wzgrzu. Czy potrafi ona da tyle energii, by
starczyo jej dla motorw przy pompach? Nie, to nie jest wyjcie. Trzeba wymyli co innego!
A gdyby tak obaj z Babkinem pucili wod na wszystkie pola kochozowe, na pasy lene? Bagriecow
widzia wczoraj pas wtlutkich sadzonek, biegncy nad wwozem. I tu, jak wszdzie, wyronie
wkrtce las, chronicy pola przed gorcymi poudniowymi wiatrami. Tymczasem jednak te drce,
sabe roliny z wyblakymi listkami same jeszcze potrzebuj ochrony. Potrzebuj wilgoci, nie mog
wyprostowa si i okrzepn w twardej, suchej glebie.
Wadim dopiero teraz zrozumia, e obaj z Babkinem przyjechali tu nie tylko po to, by obserwowa
przyrzdy rejestrujce stan pogody. Technicy nie maj prawa poprzestawa na obojtnym notowaniu
suchych danych hygrometru okrelajcego wilgotno powietrza. Razem z tutejszymi komsomolcami
powinni doprowadzi do tego, eby w Moskwie na obrotowym cylindrze odbiorczej stacji
radiometeorologicznej krzywa wilgotnoci Dziewiczej Polany podniosa si do gry. Musz zmieni
mikroklimat w rejonie wsi Dziewicza Polana.
Technik by przekonany, e jest to najzupeniej moliwe. Trzeba tylko wywierci dziesitki studni
artezyjskich, ustawi przy nich pompy motorowe, przekopa na polach kanay nawadniajce
i zainstalowa rury do odprowadzania wody deszczowej pod gleb. Skd jednak bra energi do
napdu motorw? W tej okolicy wiatry nie s stae, tote wiatraki nie uratuj sytuacji.
W najupalniejsze dni posuchy, kiedy trzeba bdzie puci wod na pola, metalowe skrzyda
elektrowni wietrznej zamr wskutek braku wiatru...
Wadim pochyli si i ze smutkiem spojrza na popkan gleb. Bya poprzecinana szczelinami, jak po
trzsieniu ziemi. Przez jedn z takich szczelin usiowa si przedosta jaki czerwony uczek z czarnymi
plamkami. W jego malekim wiatku te gbokie przepacie w zeschnitej ziemi musiay si wydawa
skutkami jakiej kolosalnej katastrofy.
A Timka na nic nie zwraca uwagi, tylko si pluszcze!...
Kudata, jednooka psina potoczya si wanie ku niemu, jak kulka.
Dyszc prdziutko i wysuwajc jzyk prbowaa si napi z kauy, ale woda natychmiast znikaa,
wchaniana chciwie przez ziemi, ktra nie zdya przez noc ostygn.
- C to wstalicie tak wczenie? - usysza Wadim za plecami cienki gosik. - Moe le si wam spao
na nowym miejscu?
Bagriecow odwrci si i ujrza dziewczyn niewielkiego wzrostu, z cienkimi warkoczykami,
w wyblakej niebieskiej sukience. Trzymaa wiadro pene wody i dyszaa ze zmczenia. Babkin
natychmiast ukry si w szopie. Byo mu gupio paradowa tak - nago do pasa.
Dziewczyna postawia wiadro i podaa Bagriecowowi rk.
- Stiosza... Antoszeczkina - powiedziaa po prostu i jak mu si wydao, przedziwnie mio, a zaraz
potem zatrajkotaa:
- Mamunia mi wczoraj mwia, e bdziecie u nas mieszka. Oczywicie, u nas nie jest tak jak
w miecie: nie ma wodocigu - ruchem gowy wskazaa na elazn umywalk z zawieszonym na

sznurku zbiornikiem. - Nie chc mwi byle czego - umiechna si i dokoczya z przekonaniem zdaje mi si jednak, e wkrtce i my wybudujemy wasny wodocig.
Gdyby malarz zacz malowa jej portret, nie sprawioby mu to chyba najmniejszej trudnoci wesoo, swawolnie pomyla nagle Wadim. - Wystarczyoby zrobi na kartce papieru kko, postawi
dwie czarne kropki... i to wszystko. - Zaraz jednak poprawi si. - Trzeba by jeszcze narysowa okrge
i jak jabuszka rumiane policzki, nosek jak guziczek, obsypany zotymi piegami i co najwaniejsze,
czarujcy dziewczcy umiech.
Stiosza zauwaywszy uporczywy wzrok przybysza spucia oczy, potem za dumnie odrzucia gwk
i powiedziaa:
- Wam si tu u nas zapewne wszystko wydaje osobliwe? yjemy oczywicie jeszcze nie po miejsku.
Dopiero si budujemy. Ale to nic, mamy wytrwaych ludzi, zwaszcza komsomolcw... Widzielicie
nasz Olg? - spytaa niespodziewanie.
- Nie, a kt to taki?
- Sekretarz naszej organizacji komsomolskiej. Pomwcie z ni, ona wam opowie o wszystkich
sprawach kochozowych. Dzisiaj niedziela, wic Olga pracuje w domu. Jak std wyjdziecie, skrcicie
na lewo, potem na prawo. No i tam ju traficie wprost na jej chat. Jej chata jest inna ni wszystkie.
- Dzikuj. Musimy koniecznie do niej pj. A powiedzcie mi, Stiosza, dlaczego wasza wioska nazywa
si Dziewicz Polan?
- Nie chc mwi byle czego, ale starzy ludzie powiadaj, e nasza wioska od dawna syna
z piknych dziewczt. Chopcy tu z caego okrgu w swaty przyjedali. Std pochodzi ta nazwa...
- A teraz? - spyta z umiechem Wadim. - Moe naleaoby zmieni nazw wsi?
- Chcecie powiedzie, e nie ma u nas adnych dziewczt? Pobdziecie tu, to sami zobaczycie.- Jak
wyjd na ulic - to jedna pikniejsza od drugiej! Tylko e wielu chopakw poszo od nas do miasta powiedziaa z ubolewaniem - i teraz ssiedzi arty sobie z naszej wioski stroj. Teraz - powiadaj u was prawdziwa Dziewicza Polana!
- Babkin Timofiej - przesadnie uroczycie przedstawi si Babkin podajc rk Stioszy. Moskiewski
technik zdy ju woy swoje na pwojskowe ubranie, z caej siy zacign pasek bluzy
i wypucowa buty.
Dziewczyna spojrzaa z uznaniem na technika i rwnie podaa mu rk.
Babkin gorczkowo szuka odpowiedniego tematu, by podtrzyma rozmow. O czym te mg
gawdzi z ni Wadim? Znowu przypomnia sobie traktor, pust kabin... ostry zakrt...
- Nie wiem - odezwa si wreszcie Babkin - czy interesowa si ju tym mj towarzysz, ale ja chciabym
zapyta... - Spojrza uwanie Stioszy w oczy. - Czy nie wiecie czegokolwiek o jakich dowiadczeniach,
ktre s prowadzone w pobliu waszej wsi?
- Nie, nie syszaam o niczym podobnym - odpowiedziaa z naiwnym umiechem dziewczyna. - Nie
byo tu adnych uczonych, od czasu kiedy wybudowano elektrowni wietrzn. Dopiero teraz wy
przyjechalicie... Ale zagadaam si z wami! - klasna w donie. - Matka kazaa mi zaraz prosi was
na niadanie... Chodmy, bo wszystko wystygnie.
Stiosza po dziecinnemu podskoczya na jednej nodze i potrzsnwszy rudawymi warkoczykami
wbiega na ganek.

Nagle zatrzymaa si dostrzegszy jaki nieporzdek. Biaa, nastroszona kwoka nie pozwalaa podej
do siebie swoim wasnym brunatnym i czarnym kurcztkom dziobic je ze zoci.
- Ja ci tu poka, zonico! - krzykna Stiosza groc kurze witk. - Jaka to si Amerykanka znalaza!
Kwoka zagdakaa obraona i schowaa si pod ganek. Stiosza ze zoci tupna bos nog i rzucia
witk.
- Czekamy! - zawoaa ju zza drzwi.
- No co, dostao ci si? - ze miechem zapyta Wadim rozzoszczon kur, ktra wygldaa spod
ganku. Potem przypomniawszy sobie pytanie Babkina zwrci si do niego: - Czy mylisz, e
wczorajsza historia jest zwizana z jakimi dowiadczeniami?
- Najwyraniej.
- Mnie take dziwi wiele rzeczy. Sza sobie dziewczyna i nagle... nie ma jej! Rozpada si na atomy... mwi Bagriecow targajc czupryn. - Ale jakie tu mog by, do diaba eksperymenty?...
- Czekaj! - przerwa mu Timofiej i zapa towarzysza za rkaw. - Wic tam w pobliu by jednak
czowiek?
Babkin wyobrazi sobie natychmiast podziemne laboratorium z potnymi generatorami,
marmurowymi tablicami rozdzielczymi, olbrzymi hal, w ktrej stoj traktory i inne maszyny gotowe
do wyjcia na powierzchni ziemi. Oto zgrzytajc gsienicami sun one dugim korytarzem. Podnosi
si zamaskowana klapa i maszyny rozpezaj si po polach. I jeden jedyny czowiek przy tablicy
rozdzielczej kieruje t oywion stalow kolumn. Moe jest to wanie owa dziewczyna, o ktrej
wspomnia Dimka? Ale po co to wszystko? Komu jest potrzebne podziemne laboratorium? Komu s
potrzebne maszyny rolnicze bez ludzi? Na ten temat mgby fantazjowa Wadim, ale Babkin by, jak
zawsze, daleki od tego.
- Jakie urojenia! - powiedzia na gos i potrzsnwszy gow, zdecydowanym krokiem wszed na
ganek.
Bagriecow spojrza na niego ze zdumieniem, potem jednak widocznie zgodzi si z tym wnioskiem,
machn bowiem rk i zawrci do umywalni.

Rozdzia III
Prosz, poznajcie si - Olga Szulgina!
A my
mamy jeszcze wiele roboty maej
i redniej,
i duej.
W. Majakowski5

Przeoy A. Sandauer.

Ulica, ktr szed Bagriecow, bya poronita traw. Wadim zdj kapelusz i odpdza nim dokuczliwe
muchy. Przyczepiy si do niego od samego domu, w ktrym na razie obaj si zatrzymali.
Wadim czu, e z okien spogldaj na niego dziewczta. Midzy grubymi, kolczastymi limi aloesu
albo niemal przezroczystymi odygami gupich jasiw raz po raz byskay rozemiane oczy
dziewczt.
Wadim szed zdecydowanym, miarowym krokiem. Chcia w ten sposb naladowa Babkina. Trudno
mu jednak byo nauczy si wolno chodzi. Nie leao to zupenie w jego charakterze.
Moe na pierwszej, oficjalnej wizycie u sekretarza organizacji komsomolskiej nie naleao sprawia
wraenia eleganta, lecz przybysz z miasta nie mg sobie odmwi przyjemnoci wylania na gow
niemal jednej trzeciej flakonu wody koloskiej.
Bosonoga dziewczynka w jaskrawej czerwonej sukience mijajc go przywitaa si uprzejmie i zaraz
kichna, zmarszczywszy przy tym zabawnie nosek. To pewnie moja woda koloska! - pomyla
Wadim aujc tego, co zrobi. e te zawsze musi strzeli jakie gupstwo!...
Na kocu ulicy budowano nowe domy. Przejazd zamknity - przeczyta Bagriecow napis na
deseczce z dykty. Wszdzie wznosiy si stosy biaej i czerwonej cegy, leay obciosane albo wcale
jeszcze nie obdarte z kory belki.
Wadim skrci w wski zauek i zatrzyma si zdumiony.
Jak gdyby podczas powszechnych zawodw w biegu na przeaj, rzdami i jeden za drugim suny
rowery. Wska uliczka bya tak zatoczona, e Wadim musia przytuli si do parkanu.
Szprychy byszczay w socu. Osobliwie powyginane kierownice lniy bkitnawym chromem
i niklem.
Na czele jecha siwy brodacz. Do baganika mia przywizany aurowy, pleciony koszyk. Wyglday
z niego czerwonookie krliki.
Brodacza dopdzaa ze miechem maa dziewczynka w krciutkiej tej sukience; malestwo ledwo
sigao nogami pedaw, tote przechylao si z boku na bok jak kacztko. Dalej jechay dziewcztaelegantki. Byy w jedwabnych sukienkach, kwiecistych chusteczkach. Eleganckie pantofelki
przymocoway do baganikw (w pantofelkach na wysokich obcasach niewygodnie obraca
pedaami, lepiej - w mikkich trepkach).
Technik przekona si wkrtce, e to nie adne wycigi, tylko zwyky ruch uliczny w Dziewiczej
Polanie. Przejazd przez ulic komsomolsk by zamknity, trzeba wic byo trz si po zaukach.
Dziewczta przelizgiway si tu obok przycinitego do potu gocia. Spieszyy widocznie na jak
uroczysto do ssiedniego kochozu.
Odprowadziwszy wzrokiem ostatni rowerzystk Bagriecow chcia ju i dalej, gdy nieoczekiwanie
ujrza idcego naprzeciw wyelegantowanego modzieca, szczupego i ciemnowosego, tego co
Wadim wzrostu. Modzieniec trzyma w rce jasny kapelusz. Jego ubranie, buty, nawet krawat wszystko byo prawie takie same, jakie mia technik z Moskwy. Jedynie twarz nieznajomego,
w przeciwiestwie do bladej twarzy Wadima, bya pokryta ciemn opalenizn, a brwi mia
wypowiae od soca.
To pewnie jest ten inynier-eksperymentator z miasta - pomyla Bagriecow przypomniawszy sobie
wczorajsze cuda na wzgrzu.

- Dzie dobry - podajc rk powita go sobowtr, gdy si z nim zrwna. - Syszaem ju o was.
Pozwlcie, e si przedstawi. Kuma Tietierkin, mechanik brygady traktorowej.
Wadim te si przedstawi. Zrozumia, e si omyli. Bo te dlaczego sdziem, e ten dobrze ubrany
czowiek musi by koniecznie z miasta? Przestarzae pojcia o wsi, drogi Wadimie Sjergiejewiczu pomyla ze zoci.
- Spacerujecie sobie?... - zapyta uprzejmie mechanik.- Zapewne jestecie ciekawi zobaczy, jak yj
nasi kochonicy?
- To bardzo interesujce, towarzyszu Tietierkin, zwaszcza dla obcego przybysza - odpowiedzia
Wadim, krytycznie ogldajc ubranie mechanika. - Jestem zreszt po raz pierwszy w kochozie...
- To nie macie szczcia - zauway Kuma. Wzrok mia twardy, stalowy. renice byszczay mu jak
kulki z oyska. - Bo czy tak wygldaj prawdziwe kochozy? - mwi dalej. - Czy tak powinna tu
wyglda technika? Obcy przybysz nie ma na co popatrzy!
- A wy skd? Nie tutejszy jestecie?
- Wyrosem tutaj - odpowiedzia niechtnie Tietierkin. - I tak si tu mcz od najmodszych lat.
Czuem si lepiej jedynie wtedy, kiedy uczyem si na mechanika w rejonowym miecie. Teraz
z ramienia SMT6 pracuj jakby w charakterze brygadzisty, jestem naczelnikiem nad trzema traktorami
- umiechn si kwano.
- C, to niemaa rzecz - zauway z odcieniem wspczucia Bagriecow.
- Pewnie! Jeeli si spojrzy z boku to wanie tak wyglda, ale jeeli si dobrze rozway, to czy mona
tak y? Czy tu, w kochozach, jest jaka mechanizacja?... A przykro patrze... Moe macie jakie
nowe ksiki z mechaniki? - zapyta po chwili milczenia.
- Niestety, niczego nie wzilimy ze sob oprcz opisu automatycznej stacji radiometeorologicznej.
- Chtnie bym do niego zajrza - powcigliwie owiadczy Kuma. - Interesuje mnie to zagadnienie od
dawna.
- Ach tak? Czy miewalicie ju do czynienia z automatyk?
- Zdarzao si - odpar zagadkowo Tietierkin i zaraz, jak gdyby spostrzegszy si, uchyli prdko
kapelusza. - Tymczasem egnam - powiedzia i zdumiony moskiewski mechanik pozosta sam na
drodze.
- Jedn chwileczk! - Wadim rzuci si za Tietierkinem. - Gdzie tu mieszka Szulgina?
- Olga? - spyta nachmurzony mechanik zatrzymujc si.
Wadim skin gow. Tietierkin spojrza na niego z jak niepojt podejrzliwoci, wskutek czego
technikowi zrobio si gupio.
- Na lewo... potem na prawo. A tam sami zaraz zobaczycie domek Olgi. W Moskwie takich nie ma burkn mechanik i oddali si szybko.

SMT - Stacja Maszynowo-Traktorowa; w Polsce - Pastwowy Orodek Maszynowy.

Wadim wyszed z zauka. Przed nim otwara si szeroka ulica z nowymi domami. Technik przyglda
si im z ciekawoci. Radoway wzrok zotem wieo zheblowanego drzewa, rzebami framug
okiennych, pstrokacizn dachwek.
Na aweczkach przed domami i na stopniach oszklonych werand odpoczywali ludzie. Dzieciaki
w rnym wieku wysypay si na ulic. Niektre z nich, co mielsze, zabiegay drog gociowi
i uprzejmie go witay ogldajc od stp do gowy. Kt to taki do nich przyjecha? Po co? A moe dzi
bdzie kino? Widocznie bray tego przybysza z miasta za nowego mechanika kinowego.
Wszystko na tej ulicy yo jakim swoistym, nie znanym Wadimowi yciem.
Oto malutka dziewczyneczka zwiesia bose noyny z wysokiej aweczki i przechyliwszy gwk,
z przejciem przebiera struny gitary. Gitara jest bez porwnania wiksza od artystki. Koo artystki
stoj w milczeniu dzieciaki i przygldaj si jej z zazdroci.
Bagriecow szed ulic szukajc owego wyrniajcego si domu Olgi. Wszystkie byy jednak
i wyrniajce si, i jednakowe zarazem.
Wadim skrci za rg i zatrzyma si. Przed nim wyrs nieduy, trzyokienny domek, gsto opleciony
lianami. Tak, wanie w ten sposb mg nazwa Wadim owe roliny. Bujne pncza, pokryte
zaostrzonymi limi o niezwykym zabarwieniu, wspinay si niemal do samego dachu.
Ciekawe!... Bagriecow podszed bliej. Byszczce, zielone licie byy pod spodem bladorowe.
Koysay si przy lada podmuchu wiatru i wwczas zdawao si, e po caej cianie przebiegaj
spienione, rowawe fale. Domek opleciony tym niezwykym bluszczem sprawia wraenie strojne
i odwitne. Spord listowia wyglday biae, niby zrobione z porcelany, kwiaty.
Posuchaj mnie, mj miy...
zadwiczaa tkliwa dziewczca piosenka i rozpyna si w ciszy. Skd ona dochodzia? Wadim
nastawi ucha. Mg pj z kadym o zakad, stawiajc swoje dziesiciolampowe radio przeciwko
kieszonkowej bateryjce, e sysza teraz ten sam gos co wczoraj wieczorem.
Licie koo okna zaszeleciy i ukazaa si wrd nich twarzyczka jasnowosej dziewczyny.
Ona! - zdecydowa poruszony Bagriecow, a przed oczami stan mu natychmiast zjawiskowy obraz
na wzgrzu.
Olga Szulgina, sekretarz Komsomou z Dziewiczej Polany, spogldaa z umiechem na zaskoczonego
modzieca. Ten za rozstawi swoje dugie nogi, podnis rk do kapelusza i zastyg w pozie
niemego powitania.
- Wejdcie, prosz - zaproponowaa gospodyni i ukrya si za lianami.
Wadim zwymyla siebie w duchu za wod kolosk. Wyperfumowaem si jak dziewczyna!
Z westchnieniem wszed na ganek. Olga wysza na jego spotkanie. Jej pstra jedwabna sukienka,
rowa w zielony dese, robia wraenie uszytej z lici tego barwnego bluszczu oplatajcego ganek.
Na biaej twarzy dziewczyny szczeglnie wyranie rysoway si cienkie brwi i mocno zacinite usta.
- Zdziwiy mnie bardzo te niezwyke, podobne do bluszczu liany - powiedzia Wadim po
formalnociach przedstawienia si.

- To miczurinowska aktinidia7.
- Rolina dekoracyjna?
- Nie, skde! Czy nie syszelicie o jagodach aktinidii? - spytaa. - Wejdcie, to was poczstuj.
Z pomieszanym uczuciem zachwytu i jakiego podranienia Wadim przestpi prg domu. Okazuje
si, e w tym kochozie jest wiele ciekawych rzeczy. Na kadym kroku musi si dziwi jak dziecko.
Wszedszy do pokoju Olgi Bagriecow zacz krytycznym okiem przyglda si jego urzdzeniu. Stao
tam wskie ko przykryte bia kap, szafa z lustrem, kilka krzese, st i wielka biblioteka pod
cian. Zotem liter byszczay grzbiety ksiek - dzie Lenina i Stalina oraz Miczurina, Wiliamsa i
ysenki. Na oddzielnej pce miecia si literatura pikna. Wrd tych ksiek Wadim zauway
z zadowoleniem jednotomowe wydanie Majakowskiego.
Na maym stoliczku sta radioodbiornik typu Rodina8. Na cianie, pod planem kochozu, zobaczy
Wadim przymocowany pluskiewkami arkusz mocnego papieru z nakrelonym na nim jakim
wykresem.
Po wyjciu Olgi z pokoju Bagriecow zaj si rysunkiem. By to wykres zuycia energii elektrycznej
z podziaem na godziny. Przy stosunkowo niewielkiej sile elektrowni wietrznej takie obliczenie byo
konieczne. Chocia wiatrak pracuje nawet przy maym wietrze, zdarzaj si jednak takie dni, kiedy
wcale nie daje energii. Tote kady wietrzny dzie naley racjonalnie wyzyska, by elektrownia
zawsze bya wykorzystana. Widocznie nie maj dla gromadzenia energii akumulatorw o wielkiej
mocy - pomyla Bagriecow - dlatego w cigu dnia bez przerwy jeden po drugim wczane zostaj
rozmaite zespoy: to pia tarczowa, to sieczkarnia, to... SBK.
Ostatnie trzy litery czsto powtarzay si na tablicy. Co one znacz? Wadim stara si odgadn
tajemnic tych liter. Specjalne Biuro Konstruktorskie? - rozszyfrowa pospolite w Instytucie
zestawienie liter. - Nie, to nie moe by to! Specjalne Kursy Brygadzistw? Te na to nie wyglda!...
- Pozwlcie, prosz... - powiedziaa Olga wchodzc do pokoju szybkim krokiem. Postawia na stole
szklan salaterk. Znajdoway si w niej podune, zielone jagody, troch podobne do wini.
Bagriecow z obojtn min odszed od wykresu, wzi jagod i zacz si jej przyglda. Przez cienk,
zielon skrk przewiecay czarne pesteczki.
- Nie bjcie si - omielia go Olga. - Sprbujcie!
Wadim zdecydowanym ruchem woy do ust zielon wini. Soczysty, rozpywajcy si misz
o silnym aromacie mile poechta mu podniebienie.
- Ambrozja, czyli poywienie bogw! - owiadczy technik prbujc jeszcze jedn jagod.
- Aktinidia - poprawia go dziewczyna. - Urodzia si w tajdze ussuryjskiej, a Miczurin zrobi z niej
rolin uprawn. Twierdzi, e aktinidia moe konkurowa z winogronami. Wkrtce w naszej
Dziewiczej Polanie kady kochonik bdzie zajada to, jak je nazwalicie, poywienie bogw miczurinowsk aktinidi.

Aktinidia - rodzaj pncego si krzewu, rosncego w Azji Wschodniej. Owoce - wielonasienne jagody - s
bardzo smacz te i nadaj si do spoycia w stanie surowym i gotowanym oraz do wyrobu wina. Miczurin
wyhodowa 6 odmian uprawnych aktinidii.
8
Rodina - Ojczyzna.

- Ale darujcie - odpar Bagriecow. - Wprawdzie nie znam si wcale na tych sprawach, lecz od
dziecistwa przyzwyczaiem si do tego, e owoce zjawiaj si po kwiatach.
- Macie nieze wiadomoci z botaniki - zauwaya artobliwie Olga.
- Dzikuj - odpowiedzia jej w tym samym tonie Wadim. - Na lianach widziaem jedynie kwiaty.
Kiedy zdyy dojrze jagody?
Dziewczyna pochylia gow, by ukry umiech.
- Jagody bd jesieni.
- A te? - Bagriecow wskaza na salaterk. - Czyby zostay jeszcze od zeszego roku?
- Nie, jagody aktinidii przechowuj si bardzo le.
- A wic... - zacz pytajco Bagriecow - skde si wziy?
Olga podniosa si od stou.
- Prosz odda ten pakiecik swemu towarzyszowi - powiedziaa biorc z biurka zawczasu
przygotowan paczuszk. - Niech i on sprbuje naszej aktinidii.
Wadim umilk niezadowolony. Dlaczego Olga ukrywa przed nim, skd si wziy dojrzae jagody?
Wzi jeszcze jedn z nich i podrzucajc w zamyleniu na doni powiedzia:
- Mj towarzysz na pewno ucieszy si z tego prezentu. Mimo e cae swoje dziecistwo spdzi na
wsi, nigdy oczywicie nie spotka si z takimi cudami.
- To wszystko jeszcze gupstwo, zobaczycie lepsze rzeczy! Przyjedcie do nas w przyszym roku powiedziaa dziewczyna. Spucia gow ogldajc z alem swe poamane paznokcie i podrapane
rce.
- Gdybycie wiedzieli, wiele tu mamy spraw...
- I maych, i rednich, i duych - dokoczy Wadim wpadajc w jej ton. - Wybaczcie, przypomniaem
sobie Majakowskiego...
Dziewczyna milczaa.
- Olu - zwrci si do niej niemiao Bagriecow - wybaczcie, e tak was nazywam, po imieniu...
Chciabym wyjani do ciekawe zjawisko. Mj przyjaciel bardzo by wczoraj poruszony pewnym
spotkaniem...
- Z kim?
- Widzicie - zakopota si Bagriecow - w to jest zamieszana dziewczyna.
- Albo nic z tego nie rozumiem - powiedziaa drwico Olga - albo... Kiedy przyjechalicie?
- Wczoraj.
- I tego samego wieczora wasz przyjaciel zdy ju zainteresowa si naszymi dziewcztami?
- Nie sdcie Babkina zbyt surowo. Ja rwnie w aden sposb nie mog zapomnie dziewczyny,
ktr spotkaem wczoraj na wzgrzu.
- Jaka bya ta dziewczyna?

- Bardzo do was podobna - powiedzia z naciskiem Bagriecow. - Nie zdyem si jej przypatrze bo
niespodziewanie znika.
Dziewczyna spojrzaa uwanie na technika, jak gdyby starajc si wyczyta w jego oczach, co jeszcze
dalej powie, a potem zainteresowaa si uprzejmie:
- Znika? W jaki sposb?
- Wanie chciabym si tego od was dowiedzie.
Olga wzia do ust aktinidi, zmarszczya si, jakby pod wpywem kwasu, i powiedziaa tylko:
- Przyjdcie dzi do naszego klubu - na belki.

Rozdzia IV
Wykres marzenia
My
i masy
myl mamy jedn
i jedn
generaln lini.
W. Majakowski 9

Na ulicy, gdzie mia by wybudowany klub, leay ju cegy i drzewo budulcowe. Prawie co wieczr,
zwaszcza w sobot i niedziel, zbieraa si tu modzie na zabaw. Zawieszano na brzozie arwk,
wczano adapter do radioodbiornika i wwczas nad okolicznymi polami pyny walce i polki. Na
wydeptanym jak klepisko placyku wiroway w tacu pary.
Wadim przyszed pno do klubu na belkach. Przez cay wieczr czeka na Babkina, ktry gdzie
przepad zaraz po obiedzie.
Bagriecow nudzi si. Mia wraenie, e nikt tu nie zwraca na niego uwagi. Dziewczta chichotay
szepczc midzy sob (Stiosza miaa racj: dziewczta w Dziewiczej Polanie byy wyjtkowo
urodziwe). Chopcy trzymali si oddzieln grup. Byo ich istotnie niewielu. Nikt nie interesowa si
przybyszem z Moskwy.
Wadim siedzia na belkach i kreli co gazk na ziemi. Patefon gra ochryple: widocznie zapomniano
zmieni ig. Dziewczta taczyy. Ich lekkie sukienki fruway jak skrzyda motyli.
SBK... SBK... - pisa gazk Bagriecow.
arwka migotaa. Codzienna porcja energii, przeznaczona dla tajemniczego SBK. Co to moe
znaczy? - rozmyla Wadim. Przypomnia sobie, e wedug wykresu wywieszonego na cianie
pokoju Olgi elektrownia po kilka godzin dziennie pracowaa jedynie dla SBK. To znaczy, e jest to co
bardzo wanego.

Przeoy A. Sandauer.

- Czemu nie zapraszacie dziewczt do taca, Wadimie Sjergiejewiczu? - usysza znajomy gos.
Bya to Stiosza. Bagriecow nie pozna jej w pierwszej chwili. Zbyt wielki wyda mu si kontrast midzy
bosonog dziewczynk z warkoczykami, w wyblakej, kusej sukience, z ktrej ju wyrosa, a t
przedziwn piknoci, ktra staa teraz przed nim. Stiosza miaa na sobie jaskrawozielon, lnic
sukni, a na nogach czarne, poyskujce lakierki na wysokich, cienkich obcasach.
- Siadajcie, Stiosza - poprosi uradowany. - Musz dowiedzie si od was wielu rzeczy.
Dziewczyna uniosa delikatnie sukienk i usiada obok Bagriecowa.
- Powiedzcie mi, Stiosza, czy macie w waszym kochozie organizacj partyjn?
- Tak, ale teraz jest bardzo nieliczna, bo nie pozosta tu przecie nikt ze starych komunistw, oprcz
przewodniczcej naszego kochozu Anny Jegorowny Kudriaszowej i Nikifora Karpowicza Wasjutina prdko zatrajkotaa swoim zwyczajem Stiosza. - Nikifor Karpowicz by ciko ranny na froncie.
Myleli, e si ju z tego nie wygrzebie, ale to mocny chop. Teraz pracuje jako instruktor Komitetu
Rejonowego, przewanie jednak przebywa u nas. Wnika w kad spraw, wszystko potrafi na wskro
przejrze. Zawsze nam powiada: Wy, komsomolcy - to sia! Pokacie, co potraficie. Pomaga nam we
wszystkim, a taki ma temperament, jakby sam by jeszcze komsomolcem. Czy widzielicie nasz
elektrowni?
- Na wzgrzu? Tak, widziaem...
- Dowiadczalna - poinformowaa z dum Stiosza. - Takiej nie ma jeszcze nigdzie. To Nikifor Karpowicz
namwi pracownikw jakiego tam instytutu, eby zainstalowali j na prb w naszym kochozie.
- Ach tak? - zdziwi si Bagriecow i pomyla sobie, e moe i stacja meteorologiczna, dziki ktrej
znaleli si tutaj, te zostaa zainstalowana w tym rejonie na skutek prb Wasjutina. Po co zreszt
kochozowi potrzebna taka stacja, jeeli wszystkie jej komunikaty s przyjmowane i rozszyfrowywane
tylko w Moskwie?
- Jeszcze jedno pytanie, Stiosza - zwrci si do niej Wadim. - Co to znaczy? - wskaza gazk
nakrelone przez siebie litery.
Dziewczyna pochylia si, jak gdyby chciaa si im lepiej przyjrze, potem zerkna ukradkiem na
gocia.
- Nie rozumiem, o co mnie pytacie - powiedziaa umylnie lekcewacym tonem, mrugajc
krciutkimi rzskami. - To jaka zagadka czy co?
- Moe pomoecie mi j odgadn? - zaproponowa Wadim uwanie obserwujc dziewczyn. Odnis
wraenie, e nie chce mu ona wyjani znaczenia tych liter. A moe te wanie litery kryj tajemnic
wczorajszego zniknicia Olgi na wzgrzu? Teraz nie mia ju wtpliwoci, e to bya Olga. Dlaczego
Stiosza przemilcza to, o czym niewtpliwie wie? Czyby i ona, i Olga uwaay, e s powody, aby nie
dowierza moskiewskim technikom? Co za tajemnica kryje si w Dziewiczej Polanie?
- A powiedzcie mi, skd wzilicie te litery? - zapytaa Stiosza spogldajc na Bagriecowa.
- Z wykresu na cianie - powiedzia Wadim.
- No, to ju zgadam.
- Wic c to znaczy?
- Sekcja Bajarzy Kochozowych - rozemiaa si Stiosza i zerwaa si z belek. - Chodmy potaczy!

Wadim odmwi uprzejmie. Czu si dotknity.


Stiosza fruna i nawet si nie obejrzaa. Po chwili wirowaa ju z jakim chopakiem.
Wrd taczcych wasa si modzieniec z aparatem fotograficznym. Ponuro i z niezadowoleniem
zerka na sab arwk. Na proby dziewczt, by je sfotografowa wzdycha tylko i mwi
nachmurzony: Przy takim wietle nic nie wyjdzie. Potrzebna jest odpowiednia ekspozycja... Jak si
potem Wadim dowiedzia, modzieniec ten by entuzjast kolorowej fotografii. Due portrety na
tablic przodownikw zamawiano wycznie u niego.
Obok stosu belek ulokowao si dwch staruszkw. Wynieli z chaty stoliczek na cienkich nkach
i natychmiast si nad nim pochylili. Wadim zauway e na szachownicy szerzy spustoszenie czarny
ko...
Bagriecow nie doczekawszy si ani Olgi, ani Babkina chcia ju wsta i odej, gdy kulejc podszed do
niego o kiju jaki starszy czowiek.
- A gdzie jest wasz towarzysz? Czy czasem nie zachorowa po podry? - zainteresowa si yczliwie.
- Nie, dzikuj, jest zdrw. Siadajcie, prosz.
- Ja was ju znam... No, a co do mnie, to nazywam si Wasjutin... - Usiad na belkach i pooy kij obok
siebie. - Tak... Zdylicie ju si rozejrze? Powiedzcie otwarcie, czy nie brak wam czego?
- Pracy - odpar szczerze Bagriecow.
- To znaczy, e macie za duo wolnego czasu? - spyta zamylony Wasjutin skubic siwawe wsiki.
- Jestemy zajci tylko cztery godziny w cigu doby.
- Komsomolcy?
Wadim skin gow.
- Z Ol rozmawialicie?
- Z Szulgin?
- Wanie. Zreszt... to nie taka prosta sprawa. Sam z ni pomwi. - Zdj czapk i powiesi j na kiju.
- Rozumiecie, Nikiforze... - zacz Bagriecow, ale si zaci.
- Karpowiczu - podpowiedzia mu Wasjutin.
- Wanie, Nikiforze Karpowiczu, chciabym przyda si tu na co. Wielu rzeczy nie rozumiem, lecz
wydaje mi si, e i w kochozie, tak jak w kadej produkcji, naley wprowadza wszelkie ulepszenia,
nowatorstwa. Tutaj te s potrzebni wynalazcy i racjonalizatorzy.
- Mamy tu takich - z wyran dum oznajmi Wasjutin. - Zreszt sucham was. Mwcie.
- Obaj z towarzyszem znajdujemy si w trudnej sytuacji - cign omielony yczliwoci rozmwcy
Bagriecow. - W naszym laboratorium uwaani jestemy niemal za wynalazcw. Ale nie o to chodzi.
Mamy wiele racjonalizatorskich pomysw, zwaszcza Babkin. Chcielibymy wprowadzi w ycie te
pomysy, ale eby mc to zrobi, musimy dobrze pozna wasz kochoz.
Nikifor Karpowicz milcza.

- Nie zrozumcie moich sw, towarzyszu Wasjutin, w ten sposb, e chcemy oddali si, jak to mwi,
od powszednich spraw kochozu. - Wadim wyj chusteczk, od ktrej bi zapach wody koloskiej,
lecz natychmiast, zmieszany, schowa j do kieszeni. - Bdziemy z radoci wykonywali kad robot,
jak nam polec. Bdziemy i ple, i gnj wozi... jak tego chce Anna Jegorowna.
Wasjutin rozemia si modzieczo.
- Tak powiedziaa: gnj wozi?
- Tak, skarya si, e takich z pomysami jest duo, a zwyk spraw nie ma si kto zaj.
- Kudriaszowa powiedziaa tak ze zoci. Ostatnie dwa tygodnie chodzi ponura jak chmura gradowa.
atwo j zreszt zrozumie. Jestemy ostatnio w szczeglnej sytuacji, Wadimie... Zapomniaem, jak
imi waszego ojca...
- Sjergiejewicz - prdko podpowiedzia Bagriecow. Poczu si zaszczycony, gdy rzadko zwracano si
do niego w ten sposb.
- No wic, Wadimie Sjergiejewiczu - zacz Wasjutin podcigajc buty za uszy i starajc si jak
najprociej wyjani gociowi szczegln sytuacj kochozu. Jestecie czowiekiem z miasta,
dlatego zapewne wiele syszelicie o tym, a moe nawet widzielicie, jak to przodownicy pracuj na
kilku warsztatach na raz. Wiecie, e wasi moskiewscy inynierowie zbudowali specjalne fabryki
cakowicie zautomatyzowane, ktrymi kieruje jeden czowiek.
- Byem w takiej fabryce - owiadczy Wadim.
- Bardzo dobrze. Wszystko to robi si w tym celu, by zmniejszy koszty produkcji, a co najwaniejsze,
mie jak najwicej ludzi do nowych, wielkich zada. Czy dobrze rozumiem? - spyta Nikifor Karpowicz
spogldajc na gocia dobrymi, nieco wyblakymi oczami.
- Tak, naturalnie, a prcz tego czowiek uwalnia si dziki tak daleko posunitej mechanizacji od
cikiej pracy fizycznej - doda Bagriecow.
- I my te chcemy to zrobi - powiedzia z umiechem Wasjutin.
- Tutaj?
- Wanie tutaj, Wadimie Sjergiejewiczu. W kochozie Droga do Komunizmu.
Wadim dopiero teraz zauway ze zdziwieniem, e tace dawno si ju skoczyy. Muzyka umilka,
a dziewczta i chopcy, obsiadszy belki, uwanie przysuchiwali si rozmowie Nikifora Karpowicza
z moskiewskim technikiem.
- Wspomniaem ju o tym, e nasz kochoz znalaz si w szczeglnej sytuacji - mwi dalej Wasjutin
ogarniajc wzrokiem suchaczy. - Przed wojn byo to porzdne, dobrze zorganizowane
gospodarstwo. Wrg spali niemal wszystko. Lecz oni - Wasjutin wskaza na modzie - razem ze
starymi, przezwyciajc ogromne trudnoci pierwszych lat powojennych, zaczli od nowa budowa
ycie kochozowe. Musielimy obrabia wszystkie ziemie lece przez okres wojny odogiem, wznosi
domy, zaprowadza hodowl byda. Wwczas tylko mylelimy o mechanizacji.
- A jake jest teraz? - zapyta ze wspczuciem Wadim.
- Rozumiecie chyba, e w naszym gospodarstwie niewiele mog pomc drobne udoskonalenia. C
nam przyjdzie z tego, gdy kto z nas wymyli jeszcze jeden zb w grabiach?
Wrd suchaczy zaszemra cichy mieszek.

- W tym roku w naszym rejonie znowu byo mao deszczw - cign Wasjutin. - Lecz my mimo to
wypenimy oczywicie nasze zobowizania dostaw dla pastwa. Wystarczy nam nawet na dobre
dniwki obrachunkowe. Ale czy tylko tego pragniemy? - powiedzia porywczo i stukn kijem o
ziemi.
- Lubicie marzy? - Nikifor Karpowicz niespodzianie zwrci si do Wadima.
Wadim zmiesza si. Byo mu jako wstyd przyzna si do tego, e w Instytucie syn jako
niepoprawny marzyciel i fantasta.
- Rne bywaj marzenia - mwi z zadum Wasjutin. - Jedni dochodz do tego, e ich najwikszym
marzeniem jest wiertonowy wieprz, taki jak u ciotki Makarkiny. Mamy i takich marzycieli... Ale
marzy o czym wielkim, piknym powinien kady czowiek...
Bagriecow dopiero teraz zobaczy Olg. Siedziaa na kocu belki i z zatroskanym wyrazem twarzy
szeptaa o czym ze Stiosz.
- Nikiforze Karpowiczu - zwrcia si Stiosza do Wasjutina. - My tu z Ol rozmawiaymy wanie
o tych marzeniach. Ja mam je take. Moe malutkie i bardzo zwyczajne. - Stiosza wstaa i spojrzaa
figlarnie na swych przyjaci. - Marz czasem, e te belki, na ktrych siedzimy, i tamte cegy wskazaa je - same ukadaj si na siebie i nasz klub ronie a ronie...
- Nie, Stiosza - przerwa jej Wasjutin zrozumiawszy arcik. - Tak nie bywa nawet w marzeniach.
Patrzcie, czego to si jej zachciewa! Klub, jak wiesz, bdziemy jednak budowa wasnymi rkami.
- No dobrze - zgodzia si Stiosza. - Ja ten klub tak sobie wyobraam: wysoka sala ze scen, aksamitna
kurtyna. Nasze kko bdzie tam wystawiao od czasu do czasu opery. A po za tym bdziemy si w tej
sali uczyli.
- Mamy przecie oglne kursy agro- i zootechniczne. W zimie wszyscy si ucz - zauway Wasjutin. Po skoczeniu tych kursw otrzymuje si tytu majstra rolnictwa pierwszego stopnia. Rozumiesz?
Majstra. Zupenie tak jak w fabryce.
- Nie, tego mi jeszcze za mao - powiedziaa stanowczo Stiosza. - Chc, eby tu bya akademia.
- Jaka? - miejc si zapyta kto niewidoczny w zalegajcym mroku.
- Zwyczajna, rolnicza. No, oczywicie nie gwna, tylko jedna z jej filii - poprawia si Stiosza.
- Patrzcie, co wymylia!
- No to co? - wykrzykna zapalczywie Stiosza. - Jeeli moim marzeniem jest otrzymanie wyszego
wyksztacenia, a z kochozu wyjeda nie chc, to jak to zrobi?
- Bdziesz si uczy korespondencyjnie, tak jak ja - odezwaa si Olga. - Twoje marzenia, Stioszeko,
atwo dadz si urzeczywistni. A tymczasem ja marz o szerokiej rzece... Marz, e tu, w dole wskazaa w mrok - nie ma adnego parowu, tylko pluszcze rzeka, a pynie ona daleko, daleko przez
nasze pola, do samych Wysjeek. Od tej rzeki na wszystkie strony rozbiegn si kanay
odprowadzajce. Wykosi si na polach rozgaziona pszenica! Przy dobrym nawoeniu zbierzemy co
najmniej sto kwintali z hektara. Ale i to jeszcze nie wszystko. Wyhodujemy nowe roliny uprawne,
zaoymy sady, winnice, hodowl aktinidii...
- A o kok-sagyzie zapomniaa! - z uraz wtrcia Stiosza. - I tu bdziemy musieli zbiera po sto
kwintali, w adnym razie nie mniej!

- Racja - przyznaa Olga i mwia dalej pogrona w zadumie, z szeroko rozwartymi wielkimi oczami: Czasem a si w gowie krci od tych marze. - Zmruya oczy jak od soca. - Zbudujemy na rzece
tam, elektrowni, a jej energia pozwoli nam cakowicie zelektryfikowa nasze gospodarstwo...
Trudno sobie nawet wyobrazi, co nam moe da woda! Czasem taka chtka przychodzi cisn
kamyczek z tego urwiska, eby usysze plusk...
Dziewczyna podniosa gadki otoczak, spojrzaa na niego zagadkowo i rzucia w mrok. Kamie zaszura
po piasku.
- Bo jeeli ju marzy, Nikiforze Karpowiczu, to wanie o tym. O rzece! - zakoczya stanowczo Olga. Czasem wydaje mi si, e wystarczyoby zawrci ku nam Kamyszowk...
- Czego te jej si zachciewa! - zdziwi si kto.
- Nie ma w tym nic niezwykego - zauway Wasjutin. - Gdy bieda przycinie, wszystko da si zrobi.
Oczywicie, takich zagadnie nie rozwizuje si na kolanie. Zawsze trzeba bra pod uwag nie tylko
interesy naszego kochozu, lecz i oglne, caego rejonu...
- Nie martw si, Olgo - zabrzmia wspczujcy gos. - Na wiosn bdziesz ju z tego urwiska rzucaa
kamyki do stawu.
- Zaprowadzimy w nim hodowl ryb...
- Bdziemy jedzi dkami - dodaa w rozmarzeniu Stiosza.
- Wszystko bdzie - popar swoich przyjaci Wasjutin. - Oczywicie, jeeli nad tym porzdnie
popracujecie. Trzeba by zbudowa wielk grobl.
- A kanay nawadniajce? - spytaa Olga.
- Na to ju wody nie starczy. Trzeba jej szuka gdzie indziej.
- Jak szuka? - zdziwia si Stiosza.
- Tak jak si szuka zota - umiechn si Wasjutin. Po chwili milczenia mwi dalej: - To nie przypadek,
moi drodzy, e wynika tu midzy nami rozmowa o wielkich marzeniach. Wydaje mi si, e teraz wielu
ludziom, nawet spord modziey kochozowej, wanie tego brak... marzycielstwa. Brak marze
o przyszoci, z caym jej rozmachem i wielkoci. Myl, e sowo marzyciel nabiera ju teraz
zupenie innego znaczenia ni dawniej. Pastwo radzieckie udowodnio, e nie istnieje dla nas nic
niemoliwego, e kada twrcza fantazja moe sta si rzeczywistoci... Dlatego przez sowo
marzyciel rozumie si u nas kogo w rodzaju wynalazcy - tak bliskiego znaczenia nabray te na
pozr tak rne wyrazy. My zawsze moemy sobie wyobrazi wykres marzenia. Przecie sami
dobrze rozumiecie, e stalinowski plan przeksztacenia przyrody dowodzi tego, jak realne moe sta
si nasze marzenie. Plan ten wymaga mobilizacji wszystkich naszych si twrczych, inicjatywy,
ogromnego, bolszewickiego rozmachu. Wszystko jest w tym planie! Skoczylimy ju sadzenie lasw,
ale gdzie s nasze zbiorniki wodne? Gdzie kanay nawadniajce? Wiele jeszcze pozostao do
zrobienia! Pamitacie, -opowiadaem wam kiedy, co powiedzia Michai Iwanowicz Kalinin
o komsomolcach: Jak bardzo ncca jest dla modziey perspektywa uczestniczenia w kolektywnej
walce o wadz czowieka nad przyrod, nad wszechwiatem!10 Pomylcie tylko... Nad
wszechwiatem!

10

M. Kalinin, O wychowaniu komunistycznym, str. 34. Nasza Ksigarnia 1950.

Bagriecow z zapartym tchem sucha Wasjutina. Nigdy nie przypuszcza, e kto tak jasno i zrozumiale
wyrazi jego wasne myli. Przecie wanie z tymi mylami zwrci si do Wasjutina. A Olga? Jej pene
przejcia sowa zapewne dugo pozostan w pamici Wadima. Olga te siedzi teraz surowa
i skupiona. Gbokie, czarne cienie lizgaj si po jej twarzy. Dr i koysz si przy kadym
zachybotaniu lampki, a wwczas ma si wraenie, e twarz dziewczyny powleka cie niezadowolenia.
- Marzyciele - cign po chwilowym milczeniu Nikifor Karpowicz - to ludzie niespokojni. Mwi
o marzycielach radzieckich, ktrzy nie mog uspokoi si dopty, dopki, jak si to mwi, wasnymi
rkami nie dotkn marzenia. Trzeba rzeczywicie rzuci kamyczek do rzeki, eby posysze plusk, jak
tego chce Olga. Bdzie ona std rzucaa kamyki do rzeki, jestem pewien! Wiem ju co nieco o takich
dziwach...
Wasjutin potar zapak. Czerwonawy pomyczek owietli na chwil jego twarz.
- Dawno mi o tym dziadek opowiada - cign dalej Nikifor Karpowicz puszczajc w gr smug dymu
- a dziadkowi, jak twierdzi, mwia stuletnia babka... Moe wic z jakie dwiecie lat temu, kiedy nie
byo tu adnej Dziewiczej Polany, tym parowem i dalej Stiepanowym Wwozem pyna rzeka. Nie
bya nawet bardzo szeroka, lecz spawna. Dokoa, gdzie teraz zaoylimy szkki, szumiay guche
lasy.
- Obszarnicy je potem wycili, a rzeka wyscha - domyli si chopak w biaej czapce.
- Wanie w tym rzecz, e stao si odwrotnie - umiechn si chytrze Nikifor Karpowicz. - Najpierw
znika rzeka, a potem wyrbano las.
- Jak to - znika? - spytaa zdziwiona Stiosza i zamrugaa z zakopotaniem rudawymi rzsami.
- Dziadek nie umia mi tego wytumaczy. Powiada, e kiedy pewnego ranka przyszli po wod, zastali
zamiast rzeki tylko muliste dno.
- Tak si nie zdarza - z niedowierzaniem pokrcia gow Antoszeczkina.
- Nie wiem - odpowiedzia w zamyleniu Wasjutin gaszc papierosa o podeszw buta. - W niektrych
miejscach byway wypadki, e woda rozmywaa wapienne dno i odpywaa do podziemnych rzek
i jezior albo wypeniaa pieczary i puste przestrzenie wewntrz ziemi.
- Straszne - wzdrygna si Stiosza.
- Woda bywa czasem straszna i niepojta - mwi Wasjutin. - Nasi uczeni maj jeszcze wiele zagadek
do wyjanienia. Kto wie, moe ta rzeka pynie teraz pod nami, a my wzdychamy i marzymy o niej!
Wicej powiem: nikt nie wie, co si teraz pod nami dzieje na gbokoci, no, powiedzmy, dwch
kilometrw. Moe pynie tam podziemny dopyw Dniepru lub Donu? A moe kryje si w gbi
ogromne jezioro, jakiego nie ma w caej Rosji rodkowej?...
- Nie moe by! - krzykna klasnwszy w donie Stiosza.
- Dlaczego? - zdziwi si Wasjutin. - W Syberii Zachodniej nie tak dawno odkryto cae morze
podziemne, trzy razy wiksze od Bajkau.
- I co si z nim teraz stao? - pisn w ciemnoci dziewczcy gosik.
- Chciano wykorzysta t wod do nawodnienia Stepu Kuundyskiego w Kazachstanie, ale niedawno
znaleziono tam na miejscu wod - podziemn Kuund, ktra pynie na trzech poziomach.
- A u nas? - odezwa si czyj podniecony gos.

Nikifor Karpowicz przysoni rk umiech.


- U nas? Na przysz wiosn obiecali przyjecha melioratorzy wodni z rejonu; moe tym razem co
wreszcie znajd.
- A czy ju kiedy szukano? - stumionym gosem spytaa Olga.
- Z dokumentw wynika, e jakie dwadziecia lat temu specjalici badali nasze okolice. Widziaem
nawet mapy, na ktrych s dokadnie zaznaczone wody podziemne przepywajce w okolicy
Dziewiczej Polany.
Wasjutin umilk skubic z roztargnieniem sztywne wsy. Zapanowaa taka cisza, e sycha byo
powstrzymywany mimo woli oddech suchaczy.
- No i co? - nie wytrzyma kto wreszcie.
- adnych podziemnych rzek nie znaleziono - zakoczy Nikifor Karpowicz. - Tylko zwyke wody
gruntowe.
- I mrz take nie ma? - z gbokim rozczarowaniem spytaa Stiosza.
Da si sysze miech, lecz zamar rwnie szybko, jak powsta.
- Rozumiecie, towarzysze - po chwili napitego milczenia mwi dalej Wasjutin - opowiadam wam to
wszystko nie po to, by udowodni, e nasz kochoz ju na zawsze pozostanie bez wody. Pamitacie, e
kilka lat temu na lutowym plenum partii mwiono o nawadnianiu suchych stepw Wyyny
rodkowo-rosyjskiej. Zapady na tym plenum uchway. Ale... - Wasjutin ogarn modzie wzrokiem. Jeeli specjalici nie znaleli rzeki, ktra kiedy tu pyna, to c mamy robi my, ludzie nieuczeni?
Na pewno tak pomylelicie, co? A to wielki bd. Koryto rzeki moe teraz znajdowa si bardzo
gboko i po prostu dlatego nie znaleziono jej. Ale przecie mimo wszystko moe ta rzeka w jakim
miejscu pyn zupenie blisko powierzchni... Okazuje si, e w Stiepanowym Wwozie pojawio si
nowe rdo. Tryska ono spod ziemi jak fontanna. Kto wie, czy to nie rzeka wyrywa si na
powierzchni? W cigu dwudziestu lat mogo si pojawi wiele takich nowych rde...
- Musimy szuka tej rzeki - powiedziaa spokojnie Olga. - Macie racj, Nikiforze Karpowiczu.
- A czy ja o tym mwiem? - zdziwi si Wasjutin, a oczy jego bysny spod brwi. - Z czeg to
wywnioskowaa? Tu bya mowa o specjalistach, ktrzy maj przyjecha na przysz wiosn. Oni t
spraw zbadaj jak naley.
- Cay rok czeka... - odezwa si czyj peen niezadowolenia gos za plecami Wasjutina.
Nikifor Karpowicz odwrci si.
- A co ty sobie wyobraasz, Sjergieju, e wszystko jest takie proste? Mylisz, e wystarczy pogrzeba
sobie patyczkiem i ju rzek znajdziesz? Nie, niejedn ksik musisz przeczyta, eby zrozumie, jak
specjalici szukaj wody.
- To przeczytam! - powiedzia z uporem czternastoletni Sjeroka o wypukym jak u modego byczka
czole. - I znajdziemy rzek - owiadczy stanowczo, patrzc w ziemi. - Znajdziemy za pomoc metod
naukowych.
- A kt ci przeszkadza? - miejc si rozoy rce Wasjutin.
Z dala da si sysze odgos traktora. W cisz letniej nocy wdar si warkot jego motoru i zgrzyt
gsienic.

Traktor zblia si. Szed na ostatnim biegu.


Modzie powstaa z belek starajc si dojrze w ciemnoci pdzcy traktor. Po chwili rozleg si
trzask. W oczach zdumionych widzw parkan wygi si i pk. W dziurze ukaza si byszczcy od
smarw radiator traktora, ktry ruszy wprost na belki. Dziewczta z piskiem rzuciy si do ucieczki.
W tej samej chwili przez ogrodzenie skoczy jaki cie.
Maszyna zatrzymaa si o dwa kroki od Wasjutina.
Nikifor Karpowicz wsta, wzi kij i opierajc si na nim podszed do kabiny. Ujrza w niej mechanika
Tietierkina, ktry siedzia z opart na rce gow.
- Chuchnij no! - powiedzia surowo Wasjutin.
Mechanik speni skwapliwie to polecenie.
- Nie, to nie to... Zasne czy co?
Tietierkin ponuro spuci gow.
Nikt nie zauway, e tu za gonicym traktor mechanikiem, przez dziur w parkanie przelaz rwnie
Babkin. Teraz sta on koo radiatora i z przejciem obserwowa ca scen.
- C mamy z tob pocz, chopcze? - z wyrzutem zwrci si do mechanika Wasjutin. - Zasne tak
mocno w drodze, e wypad z maszyny?
- Nic podobnego! - wykrzykn niespodzianie Timofiej. - Mechanik nie mg wypa z kabiny. Babkin
jestem, technik z Centralnego Instytutu Meteorologicznego - przedstawi si uprzejmie, przeciskajc
si bliej do Wasjutina.
- Bardzo mi przyjemnie - odpowiedzia Nikifor Karpowicz ciskajc mu do. - Czemu to nasz
mechanik Tietierkin nie mg wypa z maszyny?
- Bardzo proste. Bo do niej nie wsiada.
Mechanik rzuci na gocia ponure, ostrzegawcze spojrzenie i powiedzia zwracajc si do Wasjutina:
- Co tu duo gada, Nikiforze Karpowiczu. Co on tam moe wiedzie? Rzeczywicie, nieszczcie mi si
przytrafio: zasnem...
- Tak, Tietierkin, nieszczcie si przytrafio. Ale nie tylko tobie, lecz i nam wszystkim, bo wszystkim
wstyd za ciebie... Mymy tu teraz marzyli o tym, jakie to bdzie ycie w Dziewiczej Polanie za kilka lat,
a ty si naszego rkawa uczepi i cigniesz w ty.
Tietierkin dugo spoglda na Wasjutina, potem zdecydowanym ruchem zapuci motor, zawrci na
miejscu i znikn w ciemnociach.
W pierwszej chwili Ola wycigna za nim rk, jakby go chciaa zatrzyma, lecz potem zmieszana
odwrcia si w przeciwn stron i dugo patrzaa, jak za wzgrzem zapalay si na pogod dalekie,
ciche byskawice.

Rozdzia V
Wiatry i dmuchawce

Niegadko
ciele si
nam droga,
nieprdko
zbiera
bdziem plon.
W. Majakowski

- W tym wanie miejscu widziaem, jak traktor sam, bez kierowcy dojeda do koca pola i potem
sam zawraca - opowiada Babkin Wadimowi w trzy dni po opisanych wyej zdarzeniach.
Przyjaciele zeszli ju ze wzgrza i pieszyli si na kolacj. Stiosza gniewaa si bardzo, gdy si spniali.
Postanowia sobie, e przy pomocy matki stworzy tu dla moskiewskich technikw prawdziwe
sanatorium. Niech si tam w Moskwie dowiedz, jak yj kochonicy i jak s radzi miym gociom!
- Wczoraj postanowiem si przekona, co za cuda dziej si tu z telemechanicznym kierowaniem opowiada dalej Babkin rozgldajc si na wszystkie strony, jakby oczekujc ponownego spotkania ze
znanym mu ju traktorem. - Sprawdziem wszystkie nasze przyrzdy na wzgrzu...
- Jake to moge zrobi? - spyta go uszczypliwie Wadim. - Bez akumulatorw?
- To nie jest wane - stara si go zby Babkin. - Sprawdziem wedug schematu.
- Jako bardzo ci si trudno przyzna, e nie chodzio ci wcale o przyrzdy i e poszede jedynie
z powodu traktora? Prawda? - spyta go wyrozumiale Wadim.
- Prawda, tylko nie czepiaj si ju - zgodzi si Timofiej. - A czy ciebie nie zainteresowaaby taka
historia? - spyta z kolei.
- Ja to ju z natury jestem taki ciekawski...
- Naturalnie. A inni to same lenie? - z lekk uraz zapyta Babkin i po chwili milczenia prawi dalej: No wic znowu zobaczyem, e po polu sunie samotny traktor. Na rogach zakrca porzdnie,
wszystko byo tak jak trzeba. Schowaem si w trawie i zaczem go obserwowa... A tu widz, e
z ziemi podnosi si jaki czowiek, wskakuje na stopie i zaczyna co tam manipulowa w kabinie...
Naturalnie, nie wytrzymaem, uklkem i chciaem zobaczy, co on tam robi. A czowiek ten jak si nie
rzuci w moj stron!
- Ty, oczywicie, w nogi! - rozemia si Wadim.
- Take co! - rzuci z pogard Babkin drapic si w ostrzyon gow. - Po prostu nie chciaem si
z nim spotka.
- No i co?
- Przypieszyem kroku.
- A on za tob - podkpiwa sobie Dimka.
- A on za mn... Wreszcie sysz, e pozosta w tyle. Okazuje si, e tymczasem traktor mu uciek. No
wic da mi spokj i popdzi za maszyn. Reszt ju wiesz.
- Nic nie wiem oprcz tego, e opuszczony traktor wdar si do wsi - owiadczy Wadim. - Jak mylisz,
dlaczego ten Tietierkin okrywa swoje dowiadczenia tak tajemnic?

- Zupenie nie rozumiem.


Wadim pomilcza, potem zauway zjadliwie:
- Mog ci powinszowa: jednego wroga w Dziewiczej Polanie ju masz.
- Tak... - pokiwa gow zamylony Timofiej. - Tego si nie spodziewaem.
Zachodzce soce zawiso nad polami. Przez delikatn, row mgiek pyu ujrza Wadim na drodze
kilka ciarwek. To kochonicy powracali z pracy. Wielu z nich jechao na rowerach.
Promienie szprych pony w byszczcych obrczach, pstrzyy si barwne suknie dziewczt. Dwie
ciemne, opalone dziewczyny odchyliwszy si caym ciaem w ty, spokojnie rozmawiay ze sob.
Wadim spoglda na to z zazdroci. W jaki to sposb taka tga, najwyraniej pozbawiona
baletowych zdolnoci dziewczyna, jak na przykad ta, moe zachowa rwnowag trzymajc jedn
rk kierownic, a drug wymachujc, jak si jej podoba? - zdumiewa si. - Siedzi przecie na
dwukoowej maszynie, nie na kanapie. Zadziwiajce!
Mieszczuch Bagriecow nie mia sposobnoci rozkoszowania si sportem rowerowym; zreszt tutejsi
kochonicy na pewno nie myleli o laurach rowerzystw bijcych rekordy. Tutaj rower by tak samo
niezawodnym rodkiem lokomocji jak w Moskwie trolejbusy.
Wadim przypomnia sobie opowiadanie Nikifora Karpowicza o podry do rejonu czerkaskiego
w obwodzie kijowskim. Tam w wielu kochozach nastpio upowszechnienie komunikacji rowerowej.
Wsie s due, a czas jest drogi! Jedni do drugich jed wic w odwiedziny tylko na rowerach. Na
czele jedzie sam gospodarz za nim inka w haftowanym kaftanie, a po bokach, take na rowerach,
zajadle pedauj dzieciaki. Nie chodzi tu jednak wycznie o umiejtno jazdy. We wsi nie ma
przecie punktw reparacyjnych. A wic prawie kady musi sam umie rozebra i zoy maszyn.
Wasjutin widzia na wasne oczy, jak babulka w przewizanych niteczkami okularach nie tylko
pompowaa dtki, lecz nawet przykrcaa tyln piast paskim kluczem. Podnosia rower, puszczaa
koo w ruch i sprawdzaa, czy nie jest zsemkowane. Ludzie w tych wsiach niepostrzeenie oswoili si
z technik, a o modych chopcach nawet nie ma co mwi. Malcy zapoznaj si ze wszelkimi
szczegami ojcowskiego roweru jednoczenie z elementarzem. A od tej prostej maszyny droga do
traktora staje si bardzo krtka.
...Patrzc na te migajce szprychy Wadim przypomnia sobie opowiadanie Wasjutina i uczu al, e nie
umie jedzi na rowerze. Co dzie musi pieszo windowa si na wzgrze. Nie wypada mu przecie co
dzie prosi Ann Jegorown o samochd.
- Co ty tam gadasz, Lizka, e Waniusza Burowlew nie da rady - usysza Wadim rozmow dwch
dziewczt. Pozostay w tyle za swoimi i teraz przejeday obok moskiewskich goci. - To chopak
zawzity na robot. Antoszeczkina bdzie si miaa z pyszna!
- Stioszka na gowie stanie, a swego nie daruje - zaprotestowaa druga puszczajc kierownic
i obiema rkami poprawiajc wysuwajce si spod chusteczki wosy. - Obiecaa osiemdziesit
kwintali, to eby nie wiadomo co - zbierze tyle. Waniusza w dodatku ma mani futbolow. A to
uporczywa choroba...
Dalszej rozmowy Wadim nie dosysza. Jednak bardzo pragn dowiedzie si czego wicej o
Burowlewie chorujcym na tak upart chorob. We wsi mwiono, e Burowlew jest bodaj
najlepszym kierownikiem ogniwa. Pracowa na anie kukurydzy, na ktrym zastosowa niemal
cakowit mechanizacj.

W drodze na stacj meteorologiczn przyjaciele spotkali samego Burowlewa. My rce w glinianej


misce i obserwowa spode ba swych towarzyszy, ktrzy po skoczonej pracy powracali rzdami
wzdu zagonu wysokiej, dochodzcej wzrostu czowieka kukurydzy. Licie jej byy mocne, jakby
zrobione z celuloidu, i ciemno zielone, tylko koniuszki ich ciy si z lekka.
Pochylony nad misk Burowlew ciko oddycha i ponuro spoglda na swoje pole. Mia na sobie
brzowe ubranie, spod rozpitej na piersi kurtki wida byo trykotow koszulk z wyszytym znakiem
klubu sportowego. Przy unoszeniu czy opuszczaniu rk pod tkanin marynarki wyranie uwydatniay
si okrge zarysy mini. Niby wielkie jabka przetaczay si w gr lub w d.
Bagriecow i Babkin w milczeniu zatrzymali si na miedzy obserwujc Burowlewa. Tamten nie widzia
ich.
- Waniusza... mj najmilszy - da si sysze kpicy dziewczcy gos. - Nasze dziewczta zamierzaj ci
dopomc. Dlaczeg to, dziwaku, nie chcesz si zgodzi?
Wadim odwrci si. Koo niego staa dziewczyna. Twarz jej a po oczy zaklejona bya limi kapusty.
Dziewczyna pisna i prdko zacza zdziera przylepione mietan licie. Podbiega do Burowlewa
i odepchnwszy go, bez ceremonii wyrwaa mu miseczk z rk.
Po chwili przed moskiewskimi gomi staa ju mokra, rozemiana Stiosza. Pod wpywem zmieszania
twarz jej pokrya si rumiecem. Bya teraz podobna do dojrzaego owocu czerwonego pieprzu
zlanego deszczem.
Malek chusteczk Antoszeczkina ocieraa ponce policzki i z ukosa zerkajc na Babkina trajkotaa:
- Przepraszam za nieuprzejme zachowanie si i za to, e si wobec was na takie czupirado
wystrychnam. Nasi s ju przyzwyczajeni do tego. Wcale si ich nie krpuj. Wiedz, e artystki nie
powinny si zanadto opala. Grywam role, e tak powiem, klasyczne - umiechna si milutko - sami
wic rozumiecie, e nie mog pokaza si na scenie z czerwonym nosem. - Stiosza rozemiaa si
dwicznie i odrzuciwszy w ty rude warkoczyki znowu zatrajkotaa: - Zorganizowalimy amatorskie
kko artystyczne, dwa przedstawienia ju si odbyy. Chcecie zagra Patona Kreczeta? - zwrcia si
nagle do Bagriecowa.
Wadim nie wiedzia na razie, co odpowiedzie. U siebie, na komsomolskich wieczornicach, dobrze
deklamowa wiersze Majakowskiego, lecz w adnym przedstawieniu nie bra nigdy udziau.
Nie czekajc na jego odpowied Stiosza znowu zwrcia si do Burowlewa:
- No, ale dajmy pokj artom. C my teraz poczniemy? Usycha? - zapytaa ze wspczuciem,
zrywajc poky li.
- Sama widzisz - odpowiedzia Burowlew ocierajc twarz rcznikiem.
- Wiadrami chyba wod nosi czy jak? - zaspia si Antoszeczkina. - A strach pomyle! Ty jeste
w lepszym pooeniu: kukurydza to nie kok-sagyz, wszystko wytrzyma... Krtko mwic: rolina
pastewna.
Powiedziaa to bez adnej zej myli, wcale nie po to, by dotkn Burowlewa; w jej najgbszym
przekonaniu nie byo na wiecie nic waniejszego nad roliny kauczukodajne.
A przecie chopak poczu si dotknity.

- Pastewna - powtrzy, a jego szeroko rozstawione koci policzkowe drgny. - Sama zjadasz
dziesitki kaczanw i jeszcze si oblizujesz. A swoim kok-sagyzem nie masz si co przechwala. Dzisiaj
widziaem gdzieniegdzie nawet rdz na twoich dziakach. Wszystkie korzenie gnij. Trzeba studiowa
agrotechnik, a nie tylko gra na scenie donn Ann!...
- Nie pytaam ci o pozwolenie! - odpalia dotknita do ywego Stiosza. - Kt winien e ci nie daj
rl? A w ogle - wyszeptaa zjadliwie, otwierajc szeroko swoje wskie, podobne do czarnych
sonecznikowych ziarenek oczka - nie bdziemy si spiera. Niektre osoby powinny by te poczyta
nieco o kukurydzy, zamiast ugania si za pik...
Antoszeczkina przywoaa do siebie goci z Moskwy i jakby nigdy nic, jak gdyby wcale nie byli
wiadkami jej lekkiej utarczki z pikarzem, powiedziaa:
- Chodcie, poka wam cae pole.
Sza obok Babkina spogldajc co chwila na zegarek. Przed nimi wsk cieyn szed powoli Wadim.
Spotykali kochonikw - mczyzn i kobiety; byli tu i ludzie w starszym wieku, i modzie. Stiosza
witaa si z kadym, artowaa i rzucaa swka otuchy: Niejedno was jeszcze zadziwi! Zwyciymy
nawet susz, trzeba tylko chcie! Nie mwia tego wprost, lecz w gosie jej dwiczaa absolutna
pewno, e nie tylko kok-sagyz, za ktry odpowiada wasn gow, da obiecane plony, ale poprawi
si rwnie i zboa, i warzywa, i kukurydza, i konopie, i wszystkie inne roliny uprawne kochozowych
pl.
Wadim zwrci uwag na kilka dziewczt zajtych niezwyk prac. Popychay one przed sob
osadzon na wzku beczuk. Z gumowego wa la si cienki strumie wody pozostawiajcy po
sobie na polu ciemn cieynk.
Wadim wiedzia, e dziewcztom jest ciko, mimo to trzymaj si dzielnie, jak gdyby podlewanie
kok-sagyzu czy nawet zboa nic dla nich nie znaczyo. A wymagao to przecie przywiezienia na pola
tysicy beczuek wody.
Stiosza czsto przerywaa rozmow z Timofiejem i podbiegaa do przyjaciek to dajc im jakie
wskazwki, to znw pomagajc wycign ugrzze w rowku koo.
- Patrz, Timka, dmuchawce! - z dziecinn radoci zawoa Wadim na widok otwierajcego si przed
nim tego pola.
Rzuci si naprzd i zacz zrywa te proste i jak mu si teraz wydao, niezwykle mie, znane z lat
dziecinnych kwiaty. Stiosza dopdzia go i zapaa za rk.
Spojrzawszy na zdumion twarz moskiewskiego gocia wybuchna takim miechem, e a drce
ezki zawisy na jej zocistych rzsach.
- Co wyprawiacie, Wadimie Sjergiejewiczu? - mwia miejc si a do ez. - Jakie to dmuchawce?
W ten sposb zniszczycie mi cae pole!
- Nie rozumiem, co w tym miesznego? - obrazi si Bagriecow. - Zwyky dmuchawiec. O, widzicie zerwa puszyst kulk, przypominajc maleki szklany abaur, i dmuchn w ni. - Czeg tu mog
nie rozumie? To s nasiona, a te te - to kwiaty. Jasne? - zakoczy odrzucajc niedbaym ruchem
gowy wijce si wosy.
- Ale to przecie mj kok-sagyz - ocierajc zy mwia Antoszeczkina. - Widzicie te dzieciaki? One
wanie zbieraj nasiona.

Wadim zobaczy w dali gromadk dzieci. Oglday one uwanie kady krzaczek i zebrany lotny puszek
wkaday do woreczkw.
- Do trudno odrni kok-sagyz od dmuchawca. Lecz dziewczynki nasze, wanie one, nie chopcy podkrelia Stiosza - tak si ju nauczyy, e bez trudu odrniaj kok-sagyz od tego chwastu. - Stiosza
zerwaa ty kwiatek dmuchawca.
- Powiedzcie mi, Stiosza - rzeczowo rozpocz milczcy dotd Babkin - ja rwnie jestem ignorantem
w tych sprawach i dlatego nie rozumiem, po co jest potrzebna taka pochaniajca wiele energii praca
przy hodowli owych dmuchawcw? - ironicznie zerkn w stron Wadima, ktry wci jeszcze
trzyma kwiaty w rce. - Na co to wszystko potrzebne, kiedy produkujemy tyle syntetycznego
kauczuku? I prociej to, i taniej.
- Towarzysze z miasta mog o tym nie wiedzie - Antoszeczkina skromnie spucia skore do miechu
oczy - e liczne, a bodaje nawet wszystkie wyroby gumowe musz zawiera pewn konieczn
domieszk naturalnego kauczuku.
- Nie sdz, by go byo zbyt wiele w korzeniach tych kwiatw. - Babkin podrzuci czubkiem buta
upuszczon przez przyjaciela rurkowat odyk z wydostajcym si z niej biaym sokiem. - Kauczuk
naturalny, jak o tym czytaem, daj ogromne drzewa hewei, a hewea ronie w Ameryce Poudniowej.
- Nie chc mwi byle czego - odezwaa si zapalczywie Stiosza. Na jej policzkach zapony ze
wzburzenia czerwone plamy. - Nie byam w tej Ameryce i nie hodowaam tych hewei. W naszej wsi
hoduje si je w doniczkach na oknach i nazywa si fikusami - objania przy sposobnoci. - Sdz
jednak, e wszystkim przyda si ta wiadomo, e z hektara zasieww jednorocznego kok-sagyzu
otrzymujemy znacznie wicej kauczuku ni z hektara tych wychwalanych szecioletnich hewei
amerykaskich. Nie zawsze malcy s gorsi od wyronitych dryblasw.
Wadim spojrza na Stiosz i zastanowi si, czy warto si na ni obraa. Ta dziewucha robi chyba
aluzj do mego wzrostu - pomyla. Lecz Antoszeczkina bya tak przejta, e przez myl jej nie
przeszo, i go moe wzi jej sowa do siebie.
- Gdybycie wiedzieli - mwia patrzc na te kwadraty kwitncych rolin, lnice jak wypolerowane
blachy mosine. - Gdybycie wiedzieli, jak pokochaam te malekie krzaczki! Teraz wanie choruj.
Widzicie, gdzieniegdzie zrobiy si rude - wskazaa rk na czerwonawe plamy widoczne na polu. Krzaczki schn bez wody, a mnie si zdaje, e to ja sama omdlewam z pragnienia. Nawet w ustach mi
zasycha. Pi mi si chce. Gdyby tak znale choby yk wody!
Stiosza oblizaa popkane usta.
Bagriecow patrza z szacunkiem na dziewcztko. Ma nie wicej ni siedemnacie lat. A jaki w niej
upr i gbokie przekonanie, jaka wielka mio do swej pracy! Tutaj, wrd tych tawych pl,
upywa jej ycie. Tutaj znalaza swoje powoanie. Dmuchawce... Ile to kopotu ma z nimi - myla
Wadim. - Soce pali, odygi usychaj... wiatr dmuchnie i natychmiast znikaj lekkie, puszyste kulki...
No i ape je tutaj!
Dziewczynka w niebieskiej wypowiaej sukience, ledwo przykrywajcej jej dziecico chude kolanka,
opowiadaa teraz o tym, jak ze swoimi przyjacikami postanowia uratowa kauczukodajne roliny.
Niedaleko std, w malekim parowie, dziewczta wykopay studni i teraz wo stamtd wod. Wo
beczkami, wiadrami czy polewaczkami - rnie, jak si komu podoba... bo trzeba przecie podla
wysychajce pole.

- Naszej gospodarce kauczuk jest tak samo potrzebny jak czowiekowi krew - powtrzya
Antoszeczkina sowa Nikifora Karpowicza. Tamten za usysza je z kolei od przewodniczcego
kochozu Proletariusz, Sidora Antonowicza Kuznieca, wielkiego entuzjasty hodowli rolin
kauczukodajnych.
Widocznie tak jest naprawd - pomyla Wadim. Sprbowa sobie wyobrazi, co robiliby ludzie,
gdyby znikn z ziemi cay kauczuk. Czowiek spotyka si z nim przecie od pierwszej chwili swych
narodzin. Gumowy smoczek - oto jego pierwsze spotkanie z kauczukiem. A potem zawsze i wszdzie
kauczuk towarzyszy czowiekowi: w oponach samochodw i samolotw, w maszynach i przyrzdach
laboratoryjnych. aden zawd nie moe si obej bez kauczuku... Czyta, e czterdzieci tysicy
najrozmaitszych przedmiotw wyrabia si z tego materiau.
Babkin poprosi Stiosz, by pozwolia wykopa jeden korze kok-sagyzu. Dziewczyna zgodzia si i
Timofiej uda si na dalszy kraniec pola, by tam, dalej od dziewczt-mieszek, zbada, z czego si
waciwie robi guma.
W dali na drodze wzbiy si kby kurzu. Wadim przysoni rk oczy od soca i wpatrzy si w ten
szaroty obok. Wkrtce ukaza si wawy srokaty konik, zaprzony do bryczki. Wysoko, na worku
wypchanym sianem (eby mc jak najdalej obj wzrokiem przydrone pola) siedzia Wasjutin.
cign lejce, zatrzyma konia i opierajc si na kiju zlaz z bryczki.
Nikifor Karpowicz spojrza z niezadowoleniem na popychany przez dziewczta wzek i postukujc
w zamyleniu kijem o ziemi przywoa do siebie Stiosz.
- No c, Antoszeczkina! Z tak technik daleko nie zajedziecie. Tak to wyglda, e ta technika sama
nam na kark wsiada i na nas jedzie.
- Zgadzam si z wami, Nikiforze Karpowiczu - westchna Stiosza i otara rkawem kropelki potu
z czoa.
- A SBK?
Dziewczyna rozoya rce i spucia gow.
Bagriecow zacz uwaniej przysuchiwa si rozmowie. Znowu SBK!
- Moglibymy oczywicie postawi przy studni may wiatraczek. Niech pompuje wod - po chwili
milczenia powiedzia Nikifor Karpowicz. - To jednak bdzie trudna sprawa doprowadzi j rurami a
tutaj. A czy wiesz, ile wody pobieraj roliny z gleby? Chociaby taki twj kok-sagyz w okresie od
zasiewu do zbioru pobiera z jednego hektara przeszo osiemdziesit tysicy wiader. Wprawdzie
z okresu wiosennego pozostao w ziemi duo wilgoci, ale sprbuj tylko przewie tu samochodami czy
komi te dziesitki tysicy wiader wody! Widocznie bdziemy musieli inaczej rozwiza to
zagadnienie - zakoczy z westchnieniem Wasjutin.
Jeszcze raz spojrza na dziewczta, ktre w tym czasie przecigay wzek z beczk przez rw, i zapyta
ze wspczuciem:
- Ciko wam, Stiosza?
Dziewczyna w milczeniu skina gow, odwrcia si, a potem odezwaa si zmieszana:
- Mamy inny kopot, Nikiforze Karpowiczu, i wanie nie wiemy, co robi.
Wasjutin umiechn si, pocign artobliwie Stiosz za warkoczyk i odwrci j ku sobie.

- Co takiego, przyznaj si, sroko!


- Zo bierze na tego Burowlewa - powiedziaa ze spuszczonymi oczami Stiosza.
- A co takiego?
- Zleci chopak jak nic z pierwszego miejsca. Nasze dziewczta ju go wyprzedzaj.
- Dobrze robi. Od tego jest wspzawodnictwo.
Antoszeczkina zmarszczya swj maleki nosek, jak gdyby chciaa kichn.
- Nie, Nikiforze Karpowiczu, to sprawa delikatna. Tu cierpi duma Waniuszki.
Instruktor Komitetu Rejonowego umiechn si pod wsem i rzek powanie:
- Ale si litociwa zrobia! No, a czy mwia z brygadzist na temat planu caej brygady? Ja wiem, e
Burowlew nie zdy na termin ani ze spulchnieniem, ani z zasileniem. Tylko patrze, jak ucierpi nie
tylko jego duma, lecz i plony.
- Proponowaymy mu pomoc, ale on nie przyj. Chopcy z jego ogniwa te s temu przeciwni. Wstyd
im przyjmowa pomoc od dziewczt.
- No, to ju nie po komsomolsku!
- Ja mwi to samo. Olga obiecaa porozmawia z Burowlewem.
- To nie zaszkodzi - zgodzi si Nikifor Karpowicz. - A nie obmyliycie czego wicej?
Podesza do nich Olga i przywitaa si z Nikiforem Karpowiczem. Z gniewnie zmarszczonym czoem
spogldaa na linijk, za pomoc ktrej sprawdzia wanie gboko orki ugoru na ssiednim polu.
Kierowniczka laboratorium rolnego miaa ostatnio powany zatarg z brygadzist SMT. Wymagaa ona
od niego nie tylko stosowania si do ustalonych w umowie z kochozem zasad agrotechniki, lecz
rwnie do stosowania nowych, najlepszych sposobw uprawy ziemi.
Olga wci jeszcze mylaa o tej nieprzyjemnej rozmowie.
- Wic tak, Olu - zwrci si do niej Wasjutin - trzeba znale jaki waciwy sposb, eby dopomc
Burowlewowi. Myl, e organizacja komsomolska wykorzysta w tym celu SBK.
Bagriecow przez cay czas trwania rozmowy sta na uboczu z tak min, jak gdyby interesowao go
niezmiernie pielenie kok-sagyzu. Ciekawo nie dawaa mu spokoju. Co to jest SBK? Nawet instruktor
Komitetu Rejonowego wymienia to niezrozumiae dla Wadima zestawienie liter. Sekcja Bajarzy
Kochozowych - przypomnia sobie arcik Stioszy.
- Chodmy! - Babkin zapa Wadima pod rk i pocign za sob. - Bo nie zdymy przed zmrokiem
sprawdzi przyrzdw.
Przyjaciel poszed za nim niechtnie. Pomyla, e trzeba bdzie jednak pomwi z Burowlewem:
moe przyjmie moskiewskich komsomolcw do swego ogniwa. Bo doprawdy jako nie wypada, eby
nie nadajcych z robot chopakw ratoway dziewczta. Naley przypuszcza, e on, Wadim,
a zwaszcza Timka, obaj potrafi szybko opanowa niezbyt zawi sztuk pielenia, zasilania i nawet
spulchniania pola kukurydzy.
W drodze do stacji meteorologicznej innymi ju oczami spoglda Bagriecow na wszystko, co go
otaczao. Powinien wiedzie, gdzie co ronie, jak wygldaj rne zboa i roliny przemysowe. Nie

mona si przecie co dzie kompromitowa wskutek wasnej ignorancji. Na przykad rwa kok-sagyz
zamiast dmuchawcw!
W pobliu drogi Wadim zauway wrd pszenicy gniazda malutkich dbkw. Teraz chroniy je od
upaw i wiatrw silne dba zboa. Po upywie lat mode dby wznios si wysoko nad polami
i same stan si oson dla zb chronic je przed gorcymi wiatrami wschodnimi. Wadim
przypomnia sobie, e czyta ju o takim gniazdowym systemie sadzenia. Zaleca go akademik
ysenko.
Zrobio si zupenie ciemno. Przed idcymi mglicie majaczyo znajome wzgrze z elektrowni
wietrzn. Nasi przyjaciele, zajci rozmow, niepostrzeenie weszli na wzgrze. Bagriecow poszpera
w kieszeniach, wyj klucz i otworzy hermetyczn skrzynk. Technicy uwanie sprawdzili
automatyczn aparatur, wczyli potrzebne przyrzdy i zeszli zboczem na d.
Byo duszno. Odurzajco pachnia pioun. Wadimowi od tego zapachu krcio si nawet w gowie.
Zreszt nie byo w tym nic dziwnego. Timofiej uwaa, e jego towarzysz jest niesychanie wtego
zdrowia. Chodzi czsto z obwizanym gardem, bo go wiecznie, jak dzieciaka, bol migday.
Wwczas wygadany zazwyczaj chopak syczy tylko jak rozgniewany gsior.
- Odpoczniemy? - zapyta Babkin przysiadajc u stp wzgrza. - Uwaaj tylko, eby si nie przezibi.
Podciel co sobie. Ty dmuchawcze!
Wadim nic nie odpowiedzia. Przyzwyczajony ju by do tej szorstkiej troskliwoci przyjaciela. Pooy
si na ziemi na rozesanej marynarce i patrzc w gwiadziste niebo myla o wczorajszym
opowiadaniu Wasjutina. Bagriecow orientowa si, e ten nie bez powodu wspomnia o zaginionej
rzece. Nie tylko bowiem dowiadczeni hydrolodzy mog odszuka podziemn rzek. Jeeli nawet
miejscowi komsomolcy jej nie znajd, to w kadym razie mog bardzo dopomc specjalistom w ich
przyszych poszukiwaniach. Nikifor Karpowicz nie powiedzia chopakom, jak trzeba szuka wody.
Ostrzeg ich nawet. Sami niczego nie zrobicie - mwi z umiechem - czekajcie na hydrologw. Do
przyszego roku.
A ciekaw jestem, co te postanowili komsomolcy? - rozmyla Wadim. W ostatnich dniach nie udao
mu si jako pomwi o tych sprawach z Olg, sdzi jednak, e jej marzenia powinny nabra
jakiego realnego ksztatu.
To samo mwi Wasjutin komsomolcom. Zrozumieli go te zapewne, chocia o podziemnej rzece
przez cay wieczr nie byo ju mowy.
Wadim rozmarzy si. Wydao mu si, e najwiksza gwiazda nad jego gow nagle tak si rozrosa, e
zasonia niemal p nieba, a do samej Mlecznej Drogi. Promienie za jej zamieniy si w wod,
w lnicy wodospad. Wodospad ten mknie ku Ziemi, przeskakuje przez porohy gwiazdozbiorw
Strzelca i Byka, spokojnie omija Wielk Niedwiedzic i opada agodnie na Ziemi w pobliu
Dziewiczej Polany.
Nagle Bagriecow poczu, e ziemia jak gdyby unosi si pod nim. Czy to jawa, czy te wci jeszcze
tonie w marzeniach?
A jednak nie! Wyranie ronie pod nim jaka kpka! Wadim spojrza na Babkina; tamten siedzia
spokojnie, objwszy rkami kolana. Widocznie nic nie zauway. A tymczasem kpka stawaa si coraz
wiksza i poruszaa si jak ywa.
Wadim skoczy zdumiony i tej samej chwili jego rozesana na ziemi marynarka w modne paseczki
uniosa si nagle do gry i co byo najdziwniejsze, zacza krci si w powietrzu. Wadim i Babkin

patrzyli na ni szeroko otwartymi oczami. Wszystko to trwao nie duej ni minut. Nim si
przyjaciele opamitali, marynarka leaa ju spokojnie na ziemi i nic nie przypominao niezwykego
zdarzenia.
- Al-le -arciki... - drcym gosem odezwa si Timofiej pochylajc si nad marynark.
Bagriecow rozglda si niespokojnie na wszystkie strony.
Pewnie e to nic szczeglnego - rozmyla ocierajc rkawem spocone czoo. - To wina ksiyca,
ktry czasem wystawia sabe nerwy ludzkie na prb, wywoujc bzdurne halucynacje.
Technik stara si myle o tej przygodzie artobliwie, z ironi. Doskonale rozumia, e wszystko musi
si wyjani, jednak czu si niewyranie.
- Zobacz, dziura - wyszepta Babkin. Timofiej klcza i unoszc marynark Dimki ostronie zaglda
pod ni.
Wadim pochyli si nad otworem. Dziura bya okrga o regularnym zarysie i rednicy okoo piciu
centymetrw. Bagriecow mia dobr miar w oku. Dar dokoa dziury bya powyrywana, a i ziemia
wieo poruszona. Otworu tego na pewno poprzednio nie byo.
Dziura bya gboka. Duga odyga piounu nie sigaa jej dna, a kiedy Babkin j tam wpuci,
miernicza odyga znika bez szelestu, jak gdyby zapada si w gbok czelu.
- Nie zrobi jej oczywicie kret - wycedzi w zamyleniu Timofiej i po chwili milczenia doda stanowczo:
- Z ca pewnoci nie kret.
- Przekonae mnie - kpico odezwa si uspokojony ju Wadim ogldajc w wietle ksiyca swoj
zabrudzon marynark. - Ten kret o mao mi nie wygryz dziury na plecach - wskaza na ciemn
plam.
Chcc oczyci ubranie Bagriecow sign do kieszeni po chustk, podnis oczy i osupia.
Znowu jak pierwszej nocy po ich przyjedzie, u stp wzgrza sza dziewczyna w lekkiej biaej sukni.
Niedosyszalnymi, mikkimi krokami stpaa po trawie.
Znowu Olga!
Oto podniosa rk, poprawia wosy, w zamyleniu powioda doni po policzkach... Wszystko,
wszystko, kady z tych ruchw Wadim zna tak dobrze, jakby widywa je od wiekw.
- Prdzej! - krzykn i schwyciwszy towarzysza za rk pocign go w pogo za dziewczyn.
Biegli po jasnym, owietlonym srebrem ksiyca polu. Przed nimi biegy ich dwa dugie cienie. Jeden
miesznie wymachiwa rkami i mkn przez pole, niczym wiatrak, ktry opuci swoje miejsce na
wzgrzu. Nagle wiatrak ten zaama si i sta si krtszy. To Bagriecow upad zapltawszy si
w trawie. Timofiej nie zauway tego i pobieg dalej.
Dziewczyna podesza do stp wzgrza. Tupot ng widocznie zwrci jej uwag. Obejrzaa si
i natychmiast przypieszya kroku.
Timofiej obieg wzgrze i stan zdumiony.
Dziewczyna znika jak dmuchawiec na wietrze.

Cisza. Ledwo dosyszalnie szeleci niski, poky pioun. Ksiyc lni drwico i zdawa si mwi:
Widziae kiedy podobne cuda, Babkin, co?
Timofiej splun ze zoci, potem przeszuka cae zbocze, cae podne wzgrza, kady doek, kady
krzaczek, lecz... bez skutku.
- Kaway! Na dzieciakw trafia czy co! - warkn i podrzuci ze zoci grudk suchej ziemi. Posta
chwil, potem poszed nieco naprzd, osun si na traw i pezajc na kolanach, zacz znowu bada
zbocze. Nic podejrzanego! Otrzepawszy kolana spojrza mimo woli na migoczce gwiazdy i pocign
si z gniewem za nos. Doprawdy bzdury mu si troj! Dziewucha w niebo si ulotnia!
Z dala, na tle przejrzycie szafirowego nocnego nieba Babkin dostrzeg dugonog posta Wadima.
Bagriecow jakby nigdy nic szed zboczem wzgrza. Cienkim i jak si Babkinowi wydao obrzydliwym
gosikiem wypiewywa:
Zorzo moja wieczorna...
Gwiazdo nie gasnca...

Rozdzia VI
Znowu co niepojtego
Dniem pracy
staa si
dla nas noc.
W. Majakowski11

Wzajemne stosunki naszych przyjaci cechowaa szorstko, a zarazem tkliwo. Wiele swych
przey ukrywali przed sob nawzajem, bojc si okaza zbyt sentymentalnymi. Obawia si tego
zwaszcza Babkin. Zdawao mu si, e lekki art, podkpiwanie sobie z towarzysza najskuteczniej ukryj
jego prawdziwe dla Timofieja uczucia. Takie maskowanie si jednak nikogo nie mogo wprowadzi
w bd. W Instytucie wrd komsomolcw czsto mwio si o wzorowej przyjani Bagriecowa i
Babkina. Przyja ta jednak bya wymagajca i surowa. Gdy kiedy na zebraniu komsomolskim
omawiano prac technikw w laboratorium, Timofiej wystpi przeciwko Wadimowi. Nie warto
byoby waciwie o tym wspomina, gdy Wadim dawno ju poprawi si ze swych bdw i zacz
staranniej pracowa nad montowaniem przyrzdw, gdyby nie to, e wczesne wystpienie Babkina
odegrao niema rol wychowawcz w yciu Wadima Bagriecowa. Nie ma co ukrywa: Dimka miewa
taki jaki nonszalancko-poetycki stosunek do przyrzdw, ktre przecie naleao traktowa z jak
najwiksz dokadnoci.
Timofiej wszed znowu na szczyt wzgrza; pogrony w rozmylaniach, nie zwrci nawet uwagi na
zbliajcego si towarzysza. Za konierz wlaz mu jaki konik polny, ktry przeraony i oszoomiony
skaka i drapa go pod bluz.
Tak... Zestawmy fakty. - Babkin zacz ju trzewiej segregowa swoje obserwacje ukadajc je niby
na oddzielnych peczkach. - Najpierw ujrzelimy podnoszc si ziemi... Potem zawirowaa

11

Przeoy A. Sandauer.

marynarka... Krcia si oczywicie na czym, co wylazo z ziemi... W tym miejscu pozostaa w ziemi
dziura - to wszystko... Teraz dalej... U stp wzgrza zjawia si Szulgina...
- No, wiesz! - usysza Babkin przytumiony szept Wadima. - Sprawy wikaj si coraz bardziej!
Timofiej podnis gow i ujrza nad sob wyprostowanego w caej swej okazaoci towarzysza.
Wadim spoglda w d na pola. Przebiegay tam wesoe ogniki, niby gasnce iskry wrd popiou po
spalonym papierze. Byy one ledwo dostrzegalne na tle oglnej ciemnoci i niepodobne ani do latar
samochodowych ani do ognisk. Oto zgrupoway si wszystkie razem, wycigny si w dugi
acuszek, potem rozpezy si wolno w rne strony, po kilka w rzdzie.
- Pole kukurydzy - okreli Babkin miejsce pojawienia si ruchliwych wiateek.
Zapomnia natychmiast o zdarzeniach na wzgrzu i zacz uporczywie wpatrywa si w mrok.
Istotnie, w tej Dziewiczej Polanie dziao si tyle niepojtych dziww!...
- Pjdziemy tam? - spyta niezdecydowanie Wadim, lecz Babkin zerwa si ju na rwne nogi i zacz
w milczeniu schodzi ze wzgrza.
Bagriecow idc za nim wsk cieynk popycha go niecierpliwie i usiowa lepiej si przyjrze
wieccym punkcikom na polu kukurydzy. Z dou, spod wzgrza, byo ju je gorzej wida. wiateka
zlay si w jedno cienkie, drce pasemko.
Wadim wci popdza przyjaciela, gdy ten nie zwaajc na nic szed swym statecznym, miarowym
krokiem sdzc zapewne, e prosta ciekawo nie wymaga szczeglnego popiechu.
wiateka stopniowo zaczy si rozdziela. To zapalay si, to znw znikay wrd rzdw kukurydzy.
Naraz zupenie blisko zjawiy si dwie dziewczyny w biaych sukniach. Jedna z nich uniosa wysoko
nad gow latarni. Wskie i dugie licie kukurydzy robiy teraz wraenie wykutych z metalu i zalniy
miedzianym blaskiem.
Nagle da si sysze cichy dziewczcy okrzyk i wszystko zniko. I ludzie, i wiateka.
Obok przesoni tarcz ksiyca, ktrego niky blask bardzo sabo owietla teraz ziemi. Pole
kukurydzy stao si zupenie czarne.
- Dlaczego one chowaj si przed nami? - szepn stropiony Wadim.
Z mroku znowu wypyna jasna posta.
- Dziewczta! Niepotrzebnie przestraszyymy si - Wadim pozna gos Antoszeczkiny - to technicy z
Moskwy!
Wrd odyg kukurydzy natychmiast znw zamigotay wiateka.
Jak przytumiony dzwoneczek zadwicza czyj miech, brzkna rczka wiadra i znowu wszystko
ucicho.
Stiosza spokojnie i bez popiechu podesza do dwch przyjaci.
- Znw zbdzilicie? - zwrcia si do Babkina rozprostowujc zmczone ramiona.
Timofiej wybekota co niezrozumiaego.
- Matka tam na was z kolacj czeka - zauwaya z niezadowoleniem dziewczyna - a wy wci
spacerujecie.

- A wy? - spyta z umieszkiem Wadim.


Stioszy nie podoba si widocznie jego ton.
- My tu mamy swoje sprawy kochozowe - odpowiedziaa. - Jako sobie poradzimy.
- Wybaczcie mi, Stiosza - zwrci si do niej agodnie Bagriecow podchodzc bliej. - My oczywicie
wcale nie znamy si na sprawach kochozowych, ale sami przecie nauczylicie mnie odrnia
kukurydz od kok-sagyzu.
Antoszeczkina najwyraniej staa si jeszcze czujniejsza.
- Wic c z tego?
- Tak sobie teraz myl - z niezmconym spokojem cign Wadim - czy mona po ciemku a tak
pomyli dziaki? To jest chyba kukurydza, prawda? - wskaza pole.
- Zupenie nie rozumiem, co to znw za ledztwo - rozgniewaa si ju nie na arty Stiosza.
- Ja te nie rozumiem, jakim sposobem ogniwo Antoszeczkiny znalazo si na polu Burowlewa.
- Dobranoc! - ostro powiedziaa Stiosza i odwrcia si gwatownie. Odchodzc za zawoaa: - A nie
zapomnijcie poskary si Burowlewowi!
Wadim chcia j jeszcze zatrzyma, ale Babkin przeszkodzi mu w tym.
- Oto do czego doprowadzaj niemdre arty - sykn.- Ale dyplomata z ciebie!
Wadim zapuci palce w czupryn i dugo sta obserwujc migoczce wrd kukurydzy wiateka.
Byy tu i naftowe nietoperze, i latarnie ze wieczkami, i wiele kieszonkowych latarek elektrycznych.
Wadim przypomnia sobie rozmow Stioszy z Wasjutinem. Nikifor Karpowicz zapyta j wtedy: Nic
wicej nie wymylilicie? Antoszeczkina znalaza na to godn odpowied, a pomys jej by prosty
i zarazem szlachetny. Burowlewowi byo istotnie ciko: dwaj ludzie z jego ogniwa zachorowali,
trzech sam zwolni posyajc do sianokosu. Nie obliczy si chopak ze swymi siami, no i teraz musi za
to paci. Nawet mu pewnie do gowy nie przyszo, e mona przeduy dzie zebrawszy latarnie we
wsi. Stiosza okazaa si bardziej pomysowa. A to zuch dziewczyna!
Bagriecow czu si jednak gupio. Spotka si teraz z piknym przykadem prawdziwie
komunistycznego stosunku do pracy. Czy dziewczta Stioszy dyy do sawy i zaszczytw?
W tajemnicy przed wszystkimi, po tak cikiej caodziennej pracy, e wieczorem trudno plecy
wyprostowa (Wadim przypomnia sobie beczki na wozach), dziewczta wyszy noc w pole. W
cudze pole, innego ogniwa, ktre moe zaj pierwsze miejsce w kochozie, miejsce, ktre dotd
zajmoway sawne na cay rejon hodowczynie rolin kauczukodajnych!
O Antoszeczkinie czsto pisano w gazetach. Przykro, och jak przykro bdzie ustpowa z uczciwie
zdobytego miejsca!
A ty co robi? Delektowae si wasnym dowcipem - znca si nad samym sob Bagriecow cigle
jeszcze spogldajc na migajce wiateka. - Nic dziwnego, e Stiosza bya rozwcieczona twoim
wcibstwem. Nie ufa ci. Myli, e wszystko wypaplesz Burowlewowi. A ona bardzo oszczdza jego
ambicj. Nawiasem mwic, Wadimie Sjergiejewiczu, chcielicie podobno pracowa w ogniwie
Burowlewa? Gdzie s te wasze chwalebne zamiary?

- Nie mamy tu nic do roboty - przerwa Babkin samokrytyczne rozwaania przyjaciela. Antoszeczkina nie pragnie znw tak bardzo twoich przeprosin. Chodmy!
Bez ceremonii wzi przyjaciela za rk i bardzo stanowczo pocign go ku wzgrzu.
W drodze Timofiej zapyta niedbale:
- Moe obejrzymy t tajemnicz szczelin? Moe i tam cuda wyjani si rwnie prosto jak na polu
kukurydzy?
- No c, chodmy! - odpowiedzia obojtnie Wadim. - Patrz, nasza wiecha! - wskaza rk.
Istotnie, na agodnym zboczu stercza krzaczek podobny do cienkiego karowatego cyprysu. Wadim
splt go z pczkw piounu. Wiedzia, e wczeniej czy pniej powrc tutaj, aby wyjani, co to
wszystko moe znaczy.
Zbliyli si do wiechy. Zdawao si, e wszystko wyglda po dawnemu: usunita dar i dziura,
najzwyklejsza dziura, jakich jest tu zapewne wiele. Gdyby nie wypadek z unoszcymi si do gry
przedmiotami, to z pewnoci nikt na t dziur nie zwrciby uwagi.
Babkin pooy si na trawie i zmruywszy oczy przytkn ucho do otworu. Wadim przykucn obok
niego i z zaciekawieniem obserwowa towarzysza.
Twarz Timofieja wyraaa skupienie i bodaj lekkie poruszenie. Zreszt nieczsto mona byo dostrzec
jego wzruszenie. Ukrywa je zawsze bardzo starannie. Babkin mia gboko wpojone przekonanie, e
prawdziwy mczyzna - a bardzo chcia za takiego uchodzi - nigdy w adnym wypadku nie okazuje
tego, co w danej chwili czuje. Nawet nie mrugnie!
- Posuchaj! - powiedzia wreszcie Timofiej.
Wadim przyoy ucho do dziury w ziemi. W pierwszej chwili nic nie usysza. Potem zacz odrnia
jakie szmery, jaki wiszczcy szelest, jakby czyszczono jedwabny materia. Potem z szelestem tym
zlao si gniewne huczenie, niby odgos dalekiego tramwaju, i wreszcie wszystko umilko.
- Koniec - powiedzia Wadim.
Babkin pochyli si niej nad otworem, gdy nagle trysna ze gwatowna fontanna. Woda bia do
wysokoci przynajmniej piciu metrw, opadaa potnymi strumieniami na d i pienic si gina
w trawie.
Wszystko to byo tak nieoczekiwane, e technicy nie zdyli nawet umkn. Czy trzeba dodawa, e
w mgnieniu oka przemokli do nitki?
Timofiej szybko uciek spod fontanny, lecz jego roztargniony przyjaciel wci jeszcze nie mg
oprzytomnie. Siedzia pod t tropikaln ulew i patrza oszoomiony na pynce dokoa burzliwe
potoki.
Wreszcie Timofiej wycign z wody to bezwadne ciao (wedug swego wasnego okrelenia)
i postawi je na nogi. Wosy Wadima mokrymi kosmykami waziy mu do oczu.
- Piknie wygldasz! - orzek drwico Babkin.
Wadim zagryzszy wargi spoglda na fontann. Machinalnie odrzuci wosy z czoa i zacz wylewa
wod z kieszeni.

- No i co? - spyta po dugim milczeniu, przekonawszy si, e wszystkie dokumenty i co najwaniejsze


legitymacja komsomolska, schowane w bezpiecznym miejscu, nie ucierpiay od wody. - Czy mamy
uwaa, e odkrylimy nowe rdo? - Bagriecow podkpiwa ju teraz ze swoich niepowodze.
Timofiej milcza. Stara si wy wod z bluzy.
- Fontanna imienia Babkina - dowcipkowa Wadim. Dranio go to milczenie Timki: tak jakby co
wiedzia, tylko nie chcia swymi wiadomociami podzieli si z towarzyszem.
Bagriecow gubi si w domysach. Jedno byo jasne: strumie wody, ktry tak gwatownie wytrysn
z ziemi, nie by zwykym zjawiskiem przyrody.
Jest to w kadym razie dzieo rk ludzkich - zdecydowa technik, lecz pewno ta niczego mu nie
wyjania. Jeeli bowiem przyj to zaoenie, to zagadka staje si jeszcze trudniejsza i bardziej zawia.
Co moe by tam na dole? Przejcie podziemne? Przypumy, e ludzie wywiercili otwr. Skd si
jednak wzia tam woda? Jeeli zjawia si niespodzianie, to znaczy, e ludzie nie zdyli si
uratowa... Nie, to s lune domysy, przypadkowe i przeczce sobie nawzajem, ktre tylko wszystko
gmatwaj. Znacznie ju prociej zwali to na przyrod...
Potny strumie wody nie mala. Drobne strumyki ze szmerem spyway po zboczu.
Jaki rowek wypeni si dalej t wod i do Dziewiczej Polany popynie rzeczuka-kruszynka pod
nazw Kurzy Brd - myla Bagriecow. - Nie, nie o takiej rzece marzya Olga. Nawiasem mwic przemkna mu nagle przez gow myl - Olga znika, a zaraz potem trysna fontanna. Dziwny zbieg
okolicznoci!
Pochyli si i podnis z ziemi swj mokry kapelusz.
Babkin nie zwraca uwagi na towarzysza. Zdj but i starannie oglda przemoczon nog. Tego by
jeszcze brakowao, eby si przezibi! Timofiej zacz skaka na jednej nodze starajc si nie dotyka
zakurzonej trawy mokr skarpetk.
Krtko ostrzyone wosy skleiy mu si i sterczay teraz na wszystkie strony jak pirka u zmokego
kurczaka.
Bagriecow postanowi poczeka tu choby z p godziny, by si upewni co do ostatecznej
wydajnoci rda (okrelenie to wyczyta w przewodniku po miejscowociach kuracyjnych). Jest
nadzieja, e fontanna bdzie bi do dugo. A jeeli tak, to moe przedara si na powierzchni
ziemi owa wspominana przez Wasjutina zaginiona rzeka - rozmyla. - Osoba Olgi nie ma z tym
naturalnie nic wsplnego.
Woda w otworze nagle zabulgotaa, jak gdyby kto si zakrztusi i zakaszla. Grudki rzadkiego bota
wyleciay wysoko w gr. Fontanna gwizdna aonie i z cichym sykiem umilka.
Zapanowaa zupena cisza; Wadimowi w pierwszej chwili wydao si, e oguch. Dopiero po pewnym
czasie da si sysze szmer spywajcych na d strumykw. Szukay one sobie ujcia wrd gstych
zaroli piounu. Gdzie tam w gb szczeliny ze szklanym dwikiem spaday krople.
Wadim pochyli si nad otworem. Rozmyty wod, sta si teraz znacznie wikszy ni poprzednio.
Moe si to tylko Wadimowi wydao, a moe byo naprawd? Gdzie tam gboko pono cienkie,
fosforyzujce pasemko. Zreszt bya to zapewne zudna gra ksiycowego wiata.
- No, do ju tego! Chodmy - odezwa si Babkin.

Wadim odwrci si gniewnie i znowu zajrza do otworu.


Fosforyzujce pasemko zniko.
To na pewno figle ksiyca - zdecydowa Wadim. - Zaamywanie si wiata w spywajcych
strumieniach wody.
- No, co ty na to? - spyta Bagriecow towarzysza, kiedy odeszli ju do daleko od miejsca wydarze.
Babkin zdawa si nie sysze pytania. Woda na rne tony pochlupywaa w jego butach, bluza przy
kadym kroku klapaa jak mokry agiel. Timofiej milcza.
Ukazay si ju wiata kochozu. Powiao znanym zapachem wieego mleka, dymem z pieca,
zapachem owczej weny i bodaje jeszcze mity.
- Dim, czekaj, Dim! - posysza Wadim za sob gos towarzysza.
Odwrci si skwapliwie do Timofieja i nawet zwolni kroku.
- Wedug moich obserwacji - zacz Babkin - ukrywaj tu wiele rzeczy przed nami... A moe nie tylko
przed nami - doda.
- Po co?
- Nie wiem. Lecz jestem pewien e i traktor automatyczny, i ta niespodziewana fontanna, i inne cuda
s, e tak powiem, ogniwami jednego i tego samego acucha.
- Czekaje! Jeeli tymi sprawami zajmuj si uczciwi ludzie i nie maj jakich przestpczych zamiarw,
to jaki jest sens ukrywania i osaniania swoich dowiadcze tak tajemnic?
- Tego wanie nie wiemy. Skd mona wiedzie, jakie tam oni maj plany. A poza tym, moe nawet
wszyscy kochonicy wiedz i tylko dwa miejskie kpy gubi si w domysach?
- Naiwne przypuszczenie - obrazi si Wadim.
- Ale zupenie prawdopodobne - dokoczy Babkin starajc si podkreli swoj obojtno dla tych
spraw i zasaniajc rk udane ziewnicie. - Skde miejscowi wynalazcy czy tam badacze mog
wiedzie, e dwaj przybyli z Moskwy modziecy pragn im szczerze pomc? A moe to lalusie, ktrzy
tylko wymiewa si potrafi? Tu trzeba udowodni, e im si chce pomc. Kto podrwiwa sobie ze
Stioszy? Dziewczyna haruje od witu do witu, pomaga chopakom Burowlewa, a ty tylko jzykiem
mielesz!
Bagriecow przekn w milczeniu t piguk czujc, e Timka ma racj.
Nagle owiadczy kategorycznie:
- Nie wierz w tych twoich wynalazcw.
- A Tietierkin?
- To jaka bzdura! Na pewno pociga za sznurki dwignie w traktorze. W ogle powinnimy t spraw
jak najprdzej wyjani i razem z tutejsz modzie zabra si do poszukiwania podziemnej rzeki.
Oczywicie, jeeli sami nie znaleli jej ju dzisiaj bez nas. Ta fontanna trysna nie bez kozery - doda
ponuro Bagriecow.
- Zazdro ci bierze, e nas nie zaprosili? - doci mu Timofiej.

Przyjaciel nic mu na to nie odpowiedzia.


Zbliyli si do wsi. Tylko w nielicznych oknach palio si jeszcze wiato. Za opotkami, w pobliu fermy
hodowli drobiu, rozlegay si guche uderzenia, podobne do dalekich wystrzaw armatnich. Wadim
postanowi zbada, co to jest, zboczy wic z drogi i pocign towarzysza za sob.
Koo dwch bielejcych supw ugania si za pik Burowlew. Celowa chcc wbi gola w samotn
bramk. Celny strza - i pika uderzywszy o poprzeczk powrcia do ng pikarza. Ten znowu
uderzy w ni z rozmachem.
Biedny Burowlew nie ma czasu na trening - pomyla Wadim i kiedy rzucona pika znowu
odskoczya z powrotem, zawoa wesoo:
- Poprzeczka!
Burowlew obejrza si i ujrzawszy dwie zbliajce si postacie przyj obronn postaw.
- Dobry wieczr! - powita go Wadim.
- Dobry wieczr - odpowiedzia mu niechtnie chopak podnoszc pik z ziemi i z pewnym
zdziwieniem ogldajc mokre ubrania goci. By najwyraniej zmieszany obecnoci nieproszonych
wiadkw jego samotnej gry. Uganianie si po nocach za pik nie jest zajciem odpowiednim dla
dorosych. Ot, dziecinna zabawa!
- Mamy do was prob, towarzyszu Burowlew! - zacz Wadim.
- Nie prob, tylko konkretn propozycj - poprawi go Timofiej.
- O, wanie - potwierdzi Bagriecow. - Poniewa ogniwo wasze ostatnio nie nada...
- Czyby moje? - zachmurzy si Burowlew.
- No, niezupenie - zacz ratowa towarzysza Babkin. - Bdziemy mwi szczerze, po msku.
Dziewczta wyprzedzaj was, prawda? To nie uchodzi.
Iwan Burowlew w milczeniu zacisn pici: ugodzono go w najboleniejsze miejsce.
- Tote proponujemy wam pomoc - powiedzia Wadim. - Trzeba si podcign.
- Sami wiemy, co naley robi - uci Burowlew. - Jako damy sobie rad. A wam radz wyschn
tymczasem. Gotowicie kataru si nabawi!
Babkin zawrza z oburzenia. Ten chopak jeszcze kpi sobie z nich! I to jakim prawem?! Za to, e mu
zaproponowali pomoc?
- Chodmy, Wadim - powiedzia Babkin starajc si ukry swe oburzenie. - Widocznie towarzysz
Burowlew jest przyzwyczajony do tego, e mu zawsze pomaga Antoszeczkina.
- Plot, sami nie wiedz co! - burkn rozgniewany chopak. - I to ludzie z Moskwy!... Sumienia nie
maj!
- Zwaszcza ci, ktrzy uganiaj si za pik, kiedy inni za nich pracuj - znowu nie mg powstrzyma
si Babkin.
I pozostawiajc zdumionego Burowlewa, przyjaciele ruszyli drog.

Stiosza prdko poegnaa dziewczta i pobiega do domu. Czua si troch gupio w stosunku do
lokatorw, bo niezbyt grzecznie rozmawiaa z nimi na polu kukurydzy. Chciaa przeprosi goci i co
waniejsze uprzedzi ich, eby nie wygadali si przed Burowlewem albo ktrym z jego towarzyszy.
Przy pomocy Olgi, dzielnego sekretarza organizacji komsomolskiej, wcigna Stiosza do pracy na
polu kukurydzy modzie z innych brygad. Zebrao si duo dziewczt, dziki czemu caa praca posza
wawiej. Po upywie jakich trzech godzin dziaka Wani Burowlewa uprawiona zostaa wedug
najsurowszych wymaga agrotechniki i nawet bardzo wymagajca Olga, ktra pniej skontrolowaa
dziak, nie moga znale w niej adnych bdw, adnych odchyle od normy.
Wszystko byo tak cile zakonspirowane, e ani przyjaciele Wani Burowlewa, ani on sam a do
pamitnej rozmowy z moskiewskimi gomi nie przypuszczali nawet, do czego s zdolne przemylne
dziewczta.
Tego pnego wieczora towarzysze Wani na prno czekali na swe przyjaciki w umwionych
miejscach... Godziny mijay - i obraeni chopcy, kryjc si po opotkach przed wzrokiem ciekawych,
wracali w zych humorach do domu.
Stiosza mylaa o tym z umiechem. Przyjdzie czas, e chopcy dowiedz si o wszystkim. Wtedy
przebacz swoim przyjacikom.
Kiedy wrcia do domu, bardzo si zdziwia e goci moskiewskich jeszcze nie ma. Na stole styg,
przykryty rcznikiem elazny garnek z pierokami. Matka dawno ju spaa.
Dziewczyna wysza na ulic. Pieni dawno ju ucichy. Dziewicza Polana zabieraa si do snu.
Wzbijajc tumany kurzu ogromnymi buciskami, przebieg Pietia-radiotechnik. Wyczy ju radiowze
i pieszy si do domu.
arwka na supie zamigotaa po raz ostatni i zgasa. Wyczono ju i elektrowni. Lecz za to na niebie
wczy si na cay regulator ksiyc i zala teraz ulic spokojnym, agodnym blaskiem.
Z dala ukazay si dwie ciemne postacie. Stiosza zaraz poznaa technikw z Moskwy. Stumiwszy
ziewnicie, z umiechem oczekiwaa spnionych goci, eby korzystajc z praw gospodyni zrobi im
wymwk.
- Gdziecie tak dugo przepadali? - klasna w rce, kiedy Bagriecow i Babkin zbliyli si do furtki.
Przyjaciele spojrzeli na siebie. Powiedzie czy nie powiedzie? Wtpliwe nawet, czy uwierzy e z ziemi
wytrysna fontanna. Stanie si to jeszcze jednym powodem do arcikw. W dodatku czuli si winni
wobec Stioszy wskutek nieostronych aluzji w rozmowie z Burowlewem.
- Olaboga! Ale wy jestecie cakiem mokrzy! - zawoaa dziewczyna. - Do studni wazilicie czy co?
Nie, tu si trudno wykrca. Bagriecow chykiem wlizn si przez furtk. Niech si Timka tumaczy,
jemu pjdzie to znacznie lepiej.
Babkin odprowadzi Wadima pogardliwym umieszkiem.
- Powiedzcie mi, Stiosza, czy potraficie milcze? - ogldajc swoje buty rozpocz Timofiej.
- A wy?
Co niby lodowy sopel przelizno si chopakowi midzy opatkami. Zmarszczy si.
- O tym potem - powiedzia wymijajco.

- No, a dla mnie milczenie jest po prostu czym niemoliwym - przyznaa si szczerze Stiosza. Niektrzy nazywaj mnie nawet papl.
- Ale potraficie przecie utrzyma tajemnic?
- Jak grb - tajemniczym szeptem zapewnia dziewczyna i zaraz rozemiaa si dwicznie.
Odrzucia zoty warkoczyk i odsaniajc ucho wyszeptaa:
- Mwcie prdzej. Umieram z ciekawoci...
Babkinowi nie spodoba si ten brak powagi. Ale c mia robi? Wzi oba warkoczyki Stioszy
w jedn rk (skd znalaz w sobie a tyle miaoci?) i pochyli si nad jej uchem.
- Antoszeczkina! - usysza nagle gniewny dziewczcy gos i odskoczy od Stioszy.
Przed nimi staa Szulgina. Miaa zastyg, blad twarz, niby odlan z gipsu; i tylko jej lekko drce
nozdrza zdradzay gniew i rozdranienie.
- Dawno powinna spa, Antoszeczkina - powoli, wymawiajc dobitnie kade sowo, powiedziaa
Olga. - Jutro zrobisz zawd wszystkim swoim dziewcztom, zamiast motyczk nosem bdziesz
w ziemi utyka.
Stiosza poczerwieniaa i zmieszana spucia oczy.
Kiedy Olga znika za rogiem, Babkin rzuci z pogard:
- Take mi wadza!
- Wcale nie wadza - drcym gosem odpowiedziaa Stiosza. - Musicie przecie zrozumie, e jest
sekretarzem Komsomou. Wstyd mi wobec niej... I wszystko... wszystko przez was!...
Dziewczyna na wp z paczem machna rk i pobiega. Stropiony Babkin sta patrzc za ni...

Rozdzia VII
Delikatna misja
Czy dugo
deszczu wypatrywa
z chmur?
W. Majakowski

Ukone poranne promienie, przedarszy si z trudem przez faliste zielonkawe szyby radonie
zajaniay na pokrytym czerwon materi stole, na ktrym sta kalendarz terminowy. W kalendarzu
tym wida byo notatki robione wielobarwnym owkiem marki Svietofor.
By to ulubiony owek Anny Jegorowny. Uwaaa, e trjkolorowy podpis pod protokoem oglnego
zebrania, niby obrazek na kocu ksiki, pozostawia czytelnikowi mie wspomnienie. Anna Jegorowna
nawet listy pisywaa Svietoforem. Wskutek tego staway si one radosne i tczowe. Nastrj jej
w ostatnich czasach by jednak wcale nie tczowy. Zbiory nie zapowiaday si pomylnie. Bo czy

mona marzy o nawodnieniu wszystkich pl? eby chocia udao si zorganizowa podlewanie koksagyzu i ogrodw! Wczoraj na zebraniu partyjnym porzdnie si nabiedzono nad t spraw.
Kudriaszowa wstaa zza stou i przesza po pokoju ociaym krokiem niemodej, otyej kobiety. Na jej
biaej, niemal wcale nie opalajcej si twarzy nie byo ani jednej zmarszczki. Oczy miaa niebieskie,
zimne, z nisko opuszczonymi brwiami, co nadawao jej twarzy stay wyraz surowoci.
Teraz Kudriaszowa mocniej cigna wze swej biaej, nakrochmalonej chusteczki, ktr zawsze,
przy kadym stroju, nosia na gowie i zbliywszy si do stou signa do pudeka z papierosami.
Nag palenia papierosw opanowa j podczas wojny i teraz ani rusz nie moga si od tego
odzwyczai.
Zapalajc papierosa spojrzaa z gniewem na dziur wypalon przez nieuwag w serwecie. Stawiaa
specjalnie w tym miejscu kalendarz, eby nikt nie widzia dziury. Lecz sprztaczka, babka Anfisa,
musiaa go zawsze po swojemu przesun. Anna Jegorowna znowu zasonia dziur i pomylaa: Nie,
trzeba jednak przesta pali! Czowiek kryje si z tym przed ludmi jak zodziej. Sowo daj, wstyd!
Wedug jej najgbszego przekonania nie wypadao, by kobiety, a szczeglnie ona, paliy papierosy.
Tego tylko brakowao, eby dziewczta wziy z niej przykad! Byoby to bardzo le! Tote Anna
Jegorowna krya si ze swym naogiem. Wydawao si jej, e zwaszcza ze wzgldu na jej stanowisko
palenie papierosw sprawia szczeglnie przykre wraenie.
Moe by pojecha do miasta? - rozmylaa, chciwie zacigajc si papierosem. - Powiadaj e tam
lecz z tego paskudztwa. Ale zrobi to ju chyba bliej zimy, kiedy ze zbiorami wszystko si skoczy...
Skrzypny drzwi i na progu ukaza si Tietierkin w roboczym zatuszczonym kombinezonie: by
dziwnie zmieszany. Zamkn za sob drzwi tak ostronie, jakby cae byy z cienkiego szka, i w
milczeniu stan na rodku pokoju.
Widzia czy nie widzia? - pomylaa z niepokojem Anna Jegorowna przykrywajc gazet dymicego
papierosa.
- Z czym przychodzicie, towarzyszu Tietierkin? Syszaam ju o twoich sprawkach, o tym, jak si
z maszyny wywalie. Kaja si teraz przyszede czy co?
Po c miabym si kaja - odpowiedzia szorstko mechanik. - Co byo, to byo. Rbcie teraz ze mn,
co chcecie.
- Pewnie, e takiego skandalu nie mona puci pazem - powiedziaa Anna Jegorowna obserwujc
z niepokojem smug dymu wypezajc spod gazety.
Tietierkin zdawa si tego nie widzie; patrza, jak dry na cianie soneczny prostokt wiata i gnit
ze zoci czapk.
- Ja tu w innej sprawie - powiedzia wreszcie. - Musz jecha do orodka, paliwa mi zabrako.
- Nie bardzo ci rozumiem, Tietierkin. Sam przecie mwie, i przez ten czas zaoszczdzie tyle
paliwa, e wystarczy go do dwudziestego. - Kudriaszowa zacisna wargi i otara je kocem
chusteczki.
Mechanik zamyli si i wreszcie powiedzia stanowczo:
- Pewnie, e starczyoby, ale trzy dni temu maszyna si zepsua i zara mi cae paliwo.
- A nie moge jej naprawi? - spytaa z niedowierzaniem Anna Jegorowna.

- Mczyem si, mczyem - przyzna si niechtnie Tietierkin. - Ani rusz nie mog zrozumie, o co
chodzi.
- Dlaczego wczeniej o tym nie powiedziae? - rozgniewaa si Kudriaszowa. - Dlaczego nie wezwae
innego mechanika z SMT? Albo wreszcie dlaczego nie poprosie moskiewskiego technika, eby razem
z tob obejrza?
- Ktrego? - spyta ochryple Kuma. - Tego malutkiego?
- Zgade - Anna Jegorowna z wyrzutem pokrcia gow. - Sam mi mwi, e zna si dobrze i na
maszynach, i na traktorze...
- A niech si tam zna! - wybuchn z rozdranieniem Tietierkin: - Ale tu niech nie podglda.
(Przypomnia sobie zapewne nocne spotkanie w polu).
- Widzicie go, jaki hardy! Moe urzeknie ci twoje traktory? Sama zatelefonuj do SMT i poprosz,
eby polecili moskiewskiemu technikowi sprawdzi maszyn, jeeli nie moesz sobie poradzi.
- O tym ani mowy! - rozzoci si nieoczekiwanie Tietierkin i cisn czapk o podog.
- Zapominasz, gdzie jeste! - Anna Jegorowna z godnoci podniosa si i Kumie wydao si, e od
razu staa si dziwnie wysoka. - Podnie no czapk!
Mechanik usucha, a potem niepewnym krokiem ruszy do wyjcia. Doszedszy do drzwi, odwrci
gow i powiedzia:
- Zgacie papierosa, Anno Jegorowno. Gazeta si spali.
Drzwi zatrzasny si. Kudriaszowa mocno, ze zoci cigna koce chustki.
Wychodzc na ganek Tietierkin wpad na Olg.
- We rod na posiedzeniu - rzucia mu w przejciu, starajc si przelizn przez drzwi.
Mechanik zastpi jej drog.
- Wic jednak bdziecie to rozpatrywa?
- A ty co by zrobi na naszym miejscu?
Olga odwrcia si plecami do Tietierkina, postawia przy wejciu motyczk i krzykna do koleanek
oczekujcych w pobliu:
- Idcie, dziewczta! Zaraz was dopdz!
Stiosza umiechna si z triumfem i szepnwszy co swej ssiadce pocigna j za sob. Dziewczta
pobiegy wesoo, popychajc si nawzajem.
Olga odprowadzia je wzrokiem, odgarna wosy z czoa i pytajco spojrzaa na Kum.
- Chciae, zdaje si, co powiedzie? - spytaa chodno, skubic koniec paska przy sukience. Widzc,
e Tietierkin spoglda na jej niespokojne rce, wsadzia je ze zoci do kieszonek szafirowego
fartucha i dodaa: - Czekam!
Mechanik zamylony patrza na ni i milcza.
- To znaczy, e nie masz mi nic do powiedzenia? - spytaa Olga zmierzajc ku drzwiom.

Kuma nie odpowiada. Mia jej zbyt wiele do powiedzenia, lecz nie mg si zdecydowa. Tietierkin
uprzytomni sobie, e zbrako mu nawet odwagi napomkn Oldze o swoich dla niej uczuciach, kiedy
tydzie temu wracali razem z klubu na belkach. Przeklte niezdecydowanie! Dziewczta
wymiewaj si, chichocz, powiadaj, e Tietierkin boi si sekretarza Komsomolu. C, moe i maj
racj! Olga jest surowa, bardzo surowa! Teraz te spoglda na niego zimnymi, drwicymi oczami. Nie
miaby nawet odwagi mwi z ni o czym bardziej osobistym teraz, kiedy jest wanie zajta jak
spoeczn spraw.
Tietierkin westchn i pod wpywem nagej decyzji delikatnie uj Olg za rami powyej okcia.
Dziewczyna spojrzaa ze zdziwieniem na Kum, potem zatrzymaa wzrok na jego rce z ciemnymi
ladami wartych w skr smarw i umiechna si leciutko.
- Chcesz, ebym ja za ciebie wyznaa?
W Tietierkinie jakby si co wewntrz zaamao! Na chwil ogarno go przeraenie. O czym ona
mwi?! Ale natychmiast oprzytomnia. C za gupstwa!... Jake nawet mg co podobnego
pomyle? Zy na siebie puci rami Olgi jak oparzony.
- Ja na twoim miejscu przyznaabym si uczciwie, jak to si stao, e ni z tego, ni z owego jeden
z najlepszych komsomolcw amie dyscyplin pracy, psuje maszyn, wskutek czego demoluje parkany
i w rezultacie staje si pomiewiskiem caego kochozu - powiedziaa dziewczyna.
- Czy ty si te miaa? - spyta ledwo dosyszalnie Kuma.
- Sprbuj sobie tylko wyobrazi taki obrazek: czowiek wypada z traktoru, a potem ku uciesze psw
pdzi za maszyn przez wszystkie ulice. Byo na co popatrze!
- No to miejcie si sobie! - owiadczy ponuro Tietierkin i wcisnwszy czapk na oczy, zacz schodzi
z ganku.
Olga zrobia ruch, jakby go chciaa zatrzyma, lecz rozmylia si. Patrzc jednak na oddalajc si
pochylon posta niefortunnego mechanika i przypominajc sobie ca swoj z nim rozmow poczua
si troch gupio. Wydao si jej, e nie miaa teraz racji i e naleao zupenie inaczej pomwi z
Kum. Ale jak? Tego nie wiedziaa.
Tietierkin wrci do Dziewiczej Polany stosunkowo niedawno, po ukoczeniu szkoy dla mechanikw.
Chopak by do zamknity w sobie i prawie wcale nie opuszcza swego warsztatu. Komsomolskie
zlecenia wypenia uczciwie, natomiast nie wykazywa szczeglnej chci, by bra aktywny udzia w
yciu miejscowej organizacji komsomolskiej, do ktrej zosta przydzielony. Stiosza skarya si
sekretarzowi, e tego zarozumialca-mechanika w aden sposb nie mona wcign do amatorskiego
kka dramatycznego. Za nic nie chce gra roli Patona Kreczeta.
Szulgina wiedziaa, e Tietierkin cay wolny czas powica jakim wynalazkom. Wiecznie co tam
majstruje w swojej szopie. Wszystkie jednak podejmowane przez dziewczyn prby zbadania, czym
si zajmuje Tietierkin, do niczego nie doprowadzay. Mechanik albo pomija je milczeniem, albo ca
spraw obraca w art.
- Do mnie, Olu? - posyszaa Szulgina gos Anny Jegorowny.
Olga drgna. Annuszka, jak wielu ludzi w kochozie nazywao Kudriaszow, wyjrzaa przez okno i z
umiechem spogldaa na dziewczyn.
- C to tak brwi zmarszczya? - spytaa. - Czy znowu si co nie wiedzie?

- Ale nie, nie! - odpdzia swoje myli Olga. - Chciaam si tylko dowiedzie, kiedy bd ora ugr za
wzgrzem. Nie jest to wprawdzie u nas objte planem, ale...
- Spytaj swego komsomolca! - przerwaa jej ze zoci Kudriaszowa i zacia usta.
- A co si stao? - Olga mimo woli spojrzaa w stron, gdzie znikn Tietierkin.
- Cae zaoszczdzone paliwo zmarnowa! Co mu si tam popsuo, no i zuy paliwo do ostatniej
kropelki.
Tego Szulgina wcale si nie spodziewaa. Sza do Anny Jegorowny z ukryt myl uzyskania dziaki za
wzgrzem na zasiewy dowiadczalne dla brygady komsomolskie j. Olga liczya na to, e
zaoszczdzone paliwo, o ktrym wiedziaa od Tietierkina, moe zosta wykorzystane dla uprawy tego
pola.
Nie, okazuje si, e trzeba bdzie na zebraniu bardzo powanie pomwi z mechanikiem. Dziaa on
bowiem na szkod caej organizacji komsomolskiej, i to nie tylko kochozowej, lecz i SMT.
Naley si te zastanowi nad sposobem kopania roww dla rolin cytrusowych. Tietierkin i w tym
mgby skutecznie dopomc.
Olga znowu spojrzaa na drog.
W rozpitej welwetowej marynarce bieg ulic zaniepokojony i zy Burowlew. Przyczepi si do niego
ty, kudaty szczeniak. Jak pika plta si i krci pod nogami Waniuszy. Zdawao si, e jeszcze
chwila, a synny pikarz silnym kopniciem przerzuci psiaka przez budynek zarzdu kochozu na
nastpn ulic.
- Rb ze mn, co chcesz, Szulgina - zawoa ju z daleka - ale takiej samowoli pazem nie puszcz!
Oddam t spraw na zarzd, napisz do Komitetu Rejonowego, do Komsomolskiej Prawdy!
Olga zamienia spojrzenia z Ann Jegorown i wysza szybko na spotkanie Burowlewa.
- Przede wszystkim nie krzycz - powiedziaa odprowadzajc go na bok. - A teraz opowiadaj!
- Niepotrzebnie mi oczy mydlisz - nie mg si uspokoi Burowlew. - Wy wszystkie z ni trzymacie!
- Z kim?
- Z Antoszeczkin! Tak jakby o tym nie wiedziaa! Zwracam si teraz do ciebie jako do sekretarza
Komsomou. Jakim prawem dziewczta arty z nas sobie stroj?
- Gupstwa gadasz, Burowlew - spojrzaa na niego surowo Szulgina. - Jeste jak udzielne ksitko
(chyba o takich czytae!). Zasiade w swoim ogniwie i o niczym innym nawet wiedzie nie chcesz.
A przecie s jeszcze brygady, jest cay kochoz. Czy nie obchodz ci ich interesy? Wszyscy ju
gono mwi, e masz nie ogniwo, lecz druyn pikarsk. Jeste kapitanem i dysz jedynie do tego,
by uzyska pierwsze miejsce, tote inne ogniwa i brygady interesuj ci jedynie jak przeciwnicy na
boisku piki nonej.
- Sama przecie wygaszaa referat na temat wspzawodnictwa - ju mniej pewnie wtrci kapitan
druyny.
- Widz, e go le zrozumiae. Potrzebni nam s teraz nie poszczeglni bohaterowie, lecz oglne
wysokie wyniki wszystkich brygad. Czy doprawdy mylisz, e organizacja komsomolska nie znajdzie
sposobu na podcignicie Burowlewa?

- My bymy sami... - zacz Burowlew, lecz Olga mu przerwaa:


- Nie chciae przez cay czas przyj pomocy, a brygadzista mia zbyt mikki charakter i nie nalega na
to. Na zebraniu zarzdu postanowilimy przyj propozycj niektrych komsomolcw, by uprawi
twoj dziak w nocy. Uczciwie ci powiem, Waniusza - owiadczya mu poufnie Olga - e zrobilimy to
na prb, ze wzgldw wychowawczych, e tak powiem. Z kolektywem nie ma artw! Gdy sam
sobie nie moesz da rady z polem, to kolektyw i tak ci pomoe, czy chcesz czy nie chcesz.
- A jeeli powiem, e tego mi tylko potrzeba? Niech dziewczta choby i zawsze pracuj za nas!
- O to wanie chodzi, Waniusza, e tego nigdy nie powiesz - z ciepym umiechem odpowiedziaa mu
Olga. - Widzisz, przybiege jak postrzelony! To znaczy, e ci ta sprawa do gbi przeja.
Chopak spuci gow i zawstydzony zacz krci guzik przy welwetowej marynarce.
- Antoszeczkina nie przepuci teraz naszym chopakom, one wszystkie bd nas wymiewa! A i po
innych wsiach si rozniesie - odezwa si niemiao.
- O to si nie bj: dziewczta day sowo, e wszystko pozostanie midzy nimi. Wcale ci nie chc
upokorzy.
- Wszyscy ju o tym wiedz, towarzyszko Szulgina - znowu zachmurzy si Burowlew. - Nawet technik
moskiewski dogryz mi wczoraj Antoszeczkin. Ona - powiada mi - za ciebie teraz w polu pracuje,
a ty... - chopak machn beznadziejnie rk.
- A ktry to z goci? - spytaa zaniepokojona Olga.
- Ten malec... O, wanie obaj tu id!...
Burowlew nerwowo obcign po marynarki. Guzik oberwa si i potoczy si po ziemi. Chopak
odwrci si i prdko odszed.
Olga odprowadzia go zamylonym spojrzeniem. Istotnie, jaki zadziwiajcy brak taktu wykazuje ten
may technik! Wszdzie wcibia swj nos. I jak tu w tych warunkach prowadzi prac wychowawcz!
Zamiast pomocy ze strony technikw z Moskwy - spotykaj j dotd same tylko przykroci!
I c to za powierzchowno! - mylaa niechtnie o Babkinie. - Istny Tomcio-Paluch. Oczka malekie
jak u prosiaka; szczecinka na gowie... - Olga staraa si znale w powierzchownoci tego Bogu ducha
winnego chopaka najmniejszy nawet drobiazg, ktry mgby go w jaki sposb poniy.
Przypomniaa te sobie wczorajsze spotkanie, najpierw u stp wzgrza, potem na ulicy. - A ze Stioszy
te dobre ziko!
- Widzisz, nasi gocie te si zerwali o wicie - przerwaa jej rozmylania Anna Jegorowna
przysaniajc doni oczy od soca. - ebskie z nich chopaki, uczeni! Powinna ich poprosi, eby
wygosili dla komsomolcw referat, co tam sycha z deszczami. W tym musz si orientowa jak
w elementarzu.
Opucia rk i przymkna nieco okno, bo jej si wydao, e dym tytoniowy wypywa z pokoju na
dwr.
- A ten mniejszy, to podobno wietny mechanik. Opowiadaa mi o nim Antoszeczkina.
- Stiosza? - ze zdumieniem spytaa Olga, a jej szare oczy zrobiy si okrge.
- A bo co?

- Nie, nic, ja tak sobie... - szybko wycofaa si Olga obserwujc ukradkiem Babkina.
Technik za szed dostojnie, koyszc si z lekka; patrzc w ziemi, uwanie sucha swego towarzysza.
- Mody czowieku! - zawoaa Anna Jegorowna. - Przepraszam, ale nie znam imienia waszego ojca.
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
- To do ciebie - Babkin trci w bok przyjaciela.
Wadim podszed do okna, zdj kapelusz i przywita si.
- Dzie dobry! - Kudriaszowa podaa mu rk przez okno. - No co, uczeni ludzie, kiedy nam deszcz
sprowadzicie?
Powiedziaa to ze sztuczn powag, lecz w oczach jej kry si umiech.
- Do tego jeszcze nauka nie dosza - poznawszy si na arcie odpowiedzia Wadim zerkajc ukradkiem
na Olg. - Niestety, oczywicie! - poprawi si z uprzedzajc grzecznoci. - Tymczasem badamy
grne warstwy atmosfery, procesy zwizane z tworzeniem si pary wodnej...
Bagriecow mwi jak prelegent. Chcia si popisa swymi wiadomociami. Olga suchaa go z zimnym
umiechem, lecz jak si Wadimowi zdawao, suchaa uwanie.
- No, ju ja si tam na tych mdrociach nie znam - przerwaa przewodniczca. - Wiem tylko jedno.
W takich sprawach w was, uczonych, pokada si nadziej jak w Bogu. Albo wymylicie, jak
sprowadza deszcz, albo nie...
- Jake tak mona?! - obrazi si za swoich kolegw mody technik. - Nasi uczeni na pewno znajd taki
sposb...
- Kiedy? - ostro przerwaa mu Kudriaszowa. - Widziae, co si na polach dzieje? - zwrcia si ju na
ty do gocia. Dotkn przecie najwikszej bolczki przewodniczcej kochozu! - My oczywicie nie
jestemy profesorami - mwia dalej porywczo, a jej okrga, pena twarz pokrya si rowymi
plamami. - Mimo to rozumiemy si jeszcze co nieco na tym! Inaczej porozmawiamy, kiedy za kilka
lat wyrosn tu wszdzie lasy. Niedarmo zginalimy karki przy sadzeniu drzew. Zaraz zelijcie nam
deszcz! - Kudriaszowa zwrcia si do zmieszanego Bagriecowa.
- A c on na to poradzi, Anno Jegorowno? - wzia gocia w obron Olga. - Tak mwicie, jakby od
tego towarzysza co zaleao.
- Ja wiem! - achna si przewodniczca. - Nie przerywaj! Ja tylko tak, nawiasem. A wy, komsomolcy
- zwrcia si szybko do Olgi, jak gdyby nagle znalaza prawdziwych winowajcw, sprawcw
wszystkich swoich kopotw - sztuczkami si zajmujecie, hodujecie jakie tam jagody i winogrona, a u
nas zboe schnie!...
Babkin sta w pobliu, studiujc tablic wspzawodnictwa brygad i ogniw. Przez cay czas jednak
przysuchiwa si rozmowie. Ubawio go to, e Wadim bezporednio po wygoszonym przez siebie
referacie meteorologicznym nagle z aski Anny Jegorowny sta si gwnym winowajc,
odpowiedzialnym za susz na polach kochozu Dziewiczej Polany. Dobrze mu tak! - mia si
w duchu Timofiej. - Nie pusz si tak, nie kokietuj dziewczyny swymi wiadomociami: Warstwy
atmosfery... proces tworzenia si pary... A to wpad! Zuch z tej Anny Jegorowny! Dobrze mu
docia!

Kiedy jednak przewodniczca kochozu zwrcia si z wymwkami do sekretarza Komsomou, Babkin


postanowi interweniowa.
Stukajc szybko obcasami wszed na ganek i przybierajc zupenie obojtn min zwrci si do Anny
Jegorowny:
- Wydaje mi si, e nie macie racji napadajc na tutejszych komsomolcw. O ile mi wiadomo, s oni
teraz powanie zajci poszukiwaniem wody.
Olga spojrzaa spode ba na Babkina. A ten znw po co pcha si do obrony? Potem bdzie si
wymiewa, jak wczoraj z Wani Burowlewa!
- No to co z tego? - spytaa naiwnie Anna Jegorowna. - Ja te si o wod kopocz i co z tego? Wody
jak nie ma, tak nie ma!
- Wiadomo wam zapewne o podziemnym rdle u stp wzgrza? Czemu go nie wyzyska dla
nawadniania? - spyta Timofiej.
Olga spojrzaa na niego tak piorunujcym wzrokiem, e wedug pniejszej relacji Bagriecowa,
Timofiej powinien by niezwocznie zamieni si w garstk popiou.
- Zapewne moecie nam pokaza to rdo? - spytaa Olga ledwo hamujc si, by nie nawymyla
temu zarozumiaemu modemu albinosowi. Nie moga mu darowa sprawy z Burowlewem.
- Czy wprost spod ziemi wypywa? - spytaa z niedowierzaniem Kudriaszowa.
- Ale nie tylko pynie - zawoa nieostronie Bagriecow - tryska fontann!
- To zdumiewajce, Anno Jegorowno - umiechna si Olga unoszc wysoko proste, dugie brwi - jak
przez te dni nasi gocie doskonale zbadali okolic! Od razu fontann znaleli!
- Bya dzisiejszej nocy... A teraz... - doda zmieszany Babkin i nagle poczu, e nie ma ju nic wicej do
powiedzenia.
Wszystko to wypado gupio i bardzo niepowanie. Po c zaczyna t rozmow! Szulgina o wszystkim
na pewno ju wie i teraz bdzie miaa okazj, by zadrwi sobie z goci, ktrzy odkryli fontann w ich
kochozie.
- Moe - po chwili milczenia cign dalej Babkin - popieszylimy si nieco, mwic o rdle, ktre
widzielimy dzisiejszej nocy. Fontanna wytrysa i nagle znika, myl jednak, e jeszcze si znajdzie.
Timofiej spojrza znaczco na Olg i zamierza ju odej. Anna Jegorowna zatrzymaa go.
- No, daj Boe - powiedziaa z przyzwyczajenia. - Jak si ma znale, to si znajdzie, gdzie miaaby
przepa!
Widocznie Kudriaszowa nie bardzo wierzya w istnienie fontanny, uwaaa j za wymys, lecz nie
chciaa urazi technikw.
Babkin nieco jej przypomina polegego na wojnie syna. Te by taki prosty i roztropny, tylko troch za
mao urs...
- Dawno nie byam na dowiadczalnej dziace Waniuszy Burowlewa - zwrcia si Anna Jegorowna do
Olgi. - Obieca, e w tym roku zbierze po pi kaczanw z krzaka kukurydzy. Jak mylisz, Olu, czy tego
dotrzyma? SBK pomoe mu?

Wadim uwaniej nastawi ucha. Tak by wygldao, e w tym kochozie selekcj zajmuje si nie tylko
Burowlew. A ten wyhodowa na swoich dziakach, oprcz kukurydzy, rwnie i ogromny sonecznik,
dwa razy wyszy od czowieka (zwany Mamutem rosyjskim).
Wadim zaraz wyobrazi sobie, jak atwo byoby zabdzi w takim sonecznikowym lesie. Podnosi si
gow do gry, a tam tylko kawaeczek bkitnego nieba i same te tarcze sonecznikw.
Olga zacza dowodzi Annie Jegorownie, e musi koniecznie dosta now dziak pod bawen.
Kudriaszowa miaa si z tego. W caym obwodzie nikt si jeszcze takimi sztuczkami nie zajmowa. Pomylcie tylko - bawena! Cenna rolina przemysowa, nie ma co gada, milionowy interes, lecz
jake wyhodowa taki gatunek, ktry nie baby si zimna? Rozmowa zesza znowu na najbardziej
palce sprawy. Omwiono sprawy wspzawodnictwa. Anna Jegorowna pochwalia Burowlewa. Dzi
rano ogldaa jego dziak. Teraz tylko patrze, jak Stiosz wyprzedzi! Nastpnie przewodniczca
pobiadaa nad pszenic. Nie ma w tym roku mowy o uzyskaniu wysokich plonw! Trzeba
przedsiwzi wszelkie rodki, by chocia osign wysoki urodzaj kok-sagyzu, ktry stanowi
podstawowe bogactwo kochozu.
Olga znowu zacza mwi o zasiewach dowiadczalnych, o ryu i o swojej wyprawie na stacj
hodowli rolin. Wadim mao si wprawdzie zna na rolnictwie, prbowa jednak wyobrazi sobie
hodowl ryu w Dziewiczej Polanie. Bagriecow pamita obrazki z podrcznikw geografii
przedstawiajce pola ryowe: Chiczycy zbieraj ry brodzc po kolana w wodzie. A skde w
Dziewiczej Polanie woda? Potem si jednak wyjanio, e mowa tu jest o ryu, ktrego uprawa nie
wymaga zatapiania pl. S ju podobno w obwodzie kurskim takie pola ryowe.
- No dobrze, Olu! - zgodzia si wreszcie Anna Jegorowna. - Pomwimy o tym na zebraniu zarzdu. Nastpnie zwrcia si do Babkina z pytaniem: - Znasz naszego mechanika Tietierkina?
Timofiej chcia odpowiedzie przeczco, lecz po namyle zdecydowa, e zna chyba tego wynalazc,
a zwaszcza jego prac, lepiej ni ktokolwiek we wsi, nawet lepiej ni Olga. C tam taka dziewczyna
moe wiedzie o wynalazkach?! Spojrza na ni niechtnie i odpowiedzia stanowczym tonem:
- Znam waszego mechanika.
- Mgby zobaczy, synku... - zacza Anna Jegorowna, ale natychmiast go przeprosia: - Wybacz, e
ci tak nazwaam, ale mogabym przecie by twoj matk. Miaam takiego, podobnego do ciebie...
spryciarza - zadumaa si smutno. - Ot powiadam, e mgby zobaczy, co si tam u Tietierkina
dzieje: jedna maszyna cae zaoszczdzone paliwo mu poara...
- A czy on sam nie moe naprawi? - zapyta Babkin doskonale wiedzc, e nawet niedowiadczony
mechanik z atwoci potrafi zorientowa si w wadach motoru i znale przyczyn nadmiernego
zuycia paliwa.
- Sama w to, szczerze mwic, nie wierz, ale c robi, kiedy ten kopot w tak gorczkowym okresie
pracy nas spotka; zanim si wezwie kogo z SMT, Tietierkinowi moe zupenie paliwa zabrakn.
Taka beczka bez dna! Czy to mona j byle czym zaspokoi! Nie odmawiaj nam wic, miy czowieku
- przekonywaa technika Anna Jegorowna zauwaywszy jego wahanie.
- Nie, to nie wypada - owiadczy stanowczo Babkin. - Mechanik moe si obrazi. Nie jestem przecie
jakim inspektorem...
- Inspektorw mamy do - przerwaa mu z niezadowoleniem Kudriaszowa. - C, macie woln wol!
Wybaczcie, e was tym niepokoiam. Niezmiernie przepraszamy za fatyg.

Anna Jegorowna dotkna ramy okna chcc je zamkn, lecz si wstrzymaa i dorzucia:
- A jeli chodzi o obraz Tietierkina, to ju jego rzecz, jeeli nie rozumie, e nie o swoje prywatne
sprawy zabiegamy. Sprawy tu s oglne, pastwowe i za kady hektar nie zaoranej ziemi albo za
zbytecznie zuyt beczk paliwa zarwno SMT, jak i my wszyscy odpowiadamy przed pastwem.
Babkin sta niezdecydowany. Poczu si znowu zawstydzony tym przekonywajcym dowodzeniem
kochonicy. Bardzo dobitnie okrelia ona stosunek spraw osobistych do spoecznych. Jake tu moe
by mowa o dotkniciu Tietierkina, jeeli w gr wchodz interesy pastwowe. Moe tam sobie
mechanik, ile chce, zajmowa si swoimi wynalazkami, ale co si stanie, jeeli wskutek tej jego pasji
plko dowiadczalne pozostanie nie zaorane?
Timofiej nie znalaz na to pytanie natychmiastowej odpowiedzi. Bo z drugiej strony - a nu ten
Tietierkin wynajdzie co nadzwyczajnego?... No, chociaby znaczne zwikszenie szybkoci orki albo
ograniczenie zuycia paliwa?
Anna Jegorowna spogldaa wyczekujco na zamylonego technika.
Babkin zdecydowa si wreszcie. Musi za wszelk cen zapozna si z pomysami Tietierkina.
- Dobrze, Anno Jegorowno - powiedzia po namyle. - Zobacz, co si tam u niego stao.
Kudriaszowa umiechna si ukazujc biae, due zby. Jej szeroka twarz zdawaa si rozpywa na
wszystkie strony, stajc si jeszcze bardziej okrga.
Babkin westchn przypomniawszy sobie, jak przyj Tietierkin jego wstawiennictwo u Wasjutina. Tak,
to spotkanie nie zapowiada si szczeglnie przyjemnie.
Poegna si z Ann Jegorown, machinalnie wycign rk do Olgi, lecz ta, nie zauwaywszy jego
ruchu, odwrcia si do Bagriecowa.
A Dimka wanie kania si wytwornie, unoszc kapelusz do gry. Timofiej by pewien, e ten frant
zdy ju podpatrze, z jakim zmieszaniem Babkin wkada do kieszeni zawis w powietrzu rk.
Bardzo to z jego strony niegrzecznie! Ten drab mgby si przynajmniej odwrci!
- Zdrowo musiae jej dopiec! - odezwa si Wadim, kiedy przyjaciele oddalili si od ganku. - Przyznaj
si szczerze, co tam zmalowa?
Babkin nie odpowiedzia. Myla o czekajcym go spotkaniu z wynalazc. Nie, Dimki oczywicie ze
sob nie wemie. Misja jest zanadto draliwa.

Rozdzia VIII
Bracia Tietierkinowie
..Wszystkie prace dobre s,
wybierz
wedug gustu!
W. Majakowski

Tego dnia Babkin kilka razy wstpowa do warsztatu Tietierkina. Nie zasta go tam jednak ani
wczesnym rankiem, ani pnym wieczorem. Ogromna kdka u drzwi niedwuznacznie dawaa
inspektorowi do zrozumienia, e nikt tu na nie czeka.
Nastpnego dnia Timofiej postanowi wsta skoro wit i zaczeka na mechanika pod warsztatem.
Wadim jeszcze spa spokojnie, kiedy Babkin ostronie odsun zasuw u wrt szopy i wyszed na
dwr.
Brzeek sonecznej tarczy nad widnokrgiem wspiera si na oboczku, chmurka powoli rozpywaa si
topniejc na bkicie.
Babkin westchn na wspomnienie swego warsztatu w laboratorium. Lubi si popisywa
prawdziwym mistrzostwem. Przyrzdy, ktre montowa, wywoyway zachwyt inynierw sw
precyzj i starannoci wykoczenia. Babkin by w tej dziedzinie prawdziwym artyst. aden
z pracujcych w Instytucie technikw nie potrafi tak dobrze dobra barwnych przewodw
i rozmieci ich tak mdrze i starannie po caej pycie czoowej jak technik Babkin. Wykonane przez
niego lnice i delikatne spojenia czci uwaane byy za cuda sztuki montaowej.
Wszystko, co robi Babkin, byo wzorem doskonaego wykoczenia i dokadnoci. Nawyki techniczne
zapuciy tak gbokie korzenie w jego wiadomoci, e cae ycie traktowa jako prac w ogromnym,
dobrze zorganizowanym laboratorium. W odrnieniu jednak od Bagriecowa, ktry przeprowadza
w swoim laboratorium rne ryzykowne eksperymenty, Timofiej stara si unika tych nowatorstw.
Uwaa, e wszystko musi by robione na pewniaka.
Tymczasem teraz, otrzymawszy od Anny Jegorowny delikatn misj, Timofiej spotka si z nowym
eksperymentem.
Najgorsze byo to, e do Tietierkina nie mona byo przyj z woltomierzem. Jakim analizatorem
elektronowym mona by sprawdzi, co bdzie czu obraony wynalazca, kiedy zjawi si u niego
inspektor Babkin?
Tak, wszystko to jest bardzo skomplikowane - myla Timofiej doprowadzajc swoje buty do
niezwykego poysku za pomoc aksamitnej ciereczki. - Licho mi nadao pcha si w podobn
histori!
Babkin przypomnia sobie, e w cigu dwch lat pracy w Instytucie nie mia ani jednej
nieprzyjemnoci. Premie, podzikowania, tablica wyrnionych... Sam organizator partyjny Instytutu
zna go dobrze i nazywa Timofiejem Wasiljewiczem. Przed wyjazdem technika na delegacj
podkreli, e oprcz stacji meteorologicznej na wzgrzu jest jeszcze w pobliu kochoz Droga do
Komunizmu. Komsomolec Babkin znajdzie tam dla siebie miejsce i przyjaci.
- Szukaj przyjaci, towarzyszu Babkin - wyszepta gniewnie Timofiej ujrzawszy na byszczcej
cholewce odbicie swej krtko ostrzyonej gowy. C ma robi? Dotd spotka si tu jedynie
z brakiem yczliwoci.
Nie, pewnie e i Tietierkin, i Burowlew, i Olga s dobrymi komsomolcami - myla Babkin - i zapewne
wspaniaymi towarzyszami. Mogliby si sta moimi prawdziwymi przyjacimi, lecz tak si jako
dzieje, e szczere denie, by zbliy si z nimi, by pomc im w pracy - wszystko to doprowadzaj do
wrcz przeciwnych rezultatw. Dobrze takiemu Dimce, bo trzyma si na uboczu. Nikt si na niego nie
gniewa. Ten leniuch porzuci prac w kku samochodowym, a przecie bardzo by mu si przydaa
lepsza znajomo motoru. Wwczas aniby si obejrza, jak Anna Jegorowna posaaby go na inspekcj
do Tietierkina.

Babkin po raz ostatni pocign aksamitem po cholewkach, zoy porzdnie szmatk i schowa j do
tylnej kieszeni spodni.

Pastuch-radiotelegrafista wyj ze skrzynki zwyk suchawk telefoniczn.

Timofiej ywioowo nienawidzi zakurzonych butw.


Uchyliwszy ostronie drzwi szopy spojrza na spokojnie posapujcego we nie przyjaciela. Starajc si
go nie obudzi wyj ze skrzynki instrukcj z opisem automatycznej stacji radiometeorologicznej.
Mechanik, jak Dimka zauway, interesowa si ni.

Babkin podszed do furtki, obejrza si na szop i po chwili zdecydowanym krokiem ruszy zaronit
traw ulic, trzymajc si wydeptanej cieki, by nie zarosi butw.
Przy kochozowym pichrzu pracoway dwie dziewczyny. Wyglday dziwacznie i niezwykle
w chustkach zasaniajcych im doln cz twarzy. Dziewczta przecieray na wielkim drucianym sicie
nasiona kok-sagyzu, by oddzieli je od puchu.
Brak tu maszyny - pomyla z niezadowoleniem Babkin. - Puch na pewno wpada im do ust.
Timofiej przypomnia sobie nagle, co czyta niedawno o wynalazcy Lichcowie. Ten siedemnastoletni
kowal czsto przyglda si pracy dziewczt czyszczcych nasiona kok-sagyzu. Wkrtce skonstruowa
sam odpowiedni wialni do sortowania... Gdybym ja tak co wymyli - westchn technik i nie
ogldajc si poszed dalej.
Wie si budzia. Koguty, niby nie wywiczone jeszcze tenory na zebraniach amatorskiego kka
piewaczego, prboway swych gosw.
Basowe porykiwania kochozowego byka wprawiay w drenia szyby okien obory. Bykowi wtroway
chrem krowy.
Babkin ujrza na kocu ulicy stado i zdziwi si bardzo - pastuch i jego pomocnik szli na przedzie.
Zreszt sowa pastuch lub pastuszek nie byy tu waciwe. Czy mona byo porwna dawnego
wymachujcego batem dziada z tym dumnym pitnastoletnim modziecem, ktry od niechcenia
macha sobie trzcink?
Znowu zaczynaj si jakie dziwactwa - pomyla przyjrzawszy mu si Babkin. - Ten zuch maszeruje
sobie na przykad z byszczcym metalowym prtem. Na co mu to potrzebne? Widocznie taki sam
elegant jak nasz Dimka!
Timofiej gniewnie spoglda na zbliajcego si ku niemu chopaka w duym filcowym kapeluszu
i szafirowym kombinezonie.
Pastuch nis na ramieniu metalow skrzynk, podobn do maski przeciwgazowej. Nagle spojrza na
zegarek i wstawi prt do skrzynki.
Ale to antena! - uwiadomi sobie Timofiej spojrzawszy na byszczcy wysoko nad kapeluszem
pastucha metalowy prt. Jasne ju stao si teraz dla technika, e ma przed sob malek poow
stacj radiow, jakich wiele uywano podczas wojny.
Pastuch-radiotelegrafista wyj ze skrzynki zwyk suchawk telefoniczn i szczknwszy
przecznikiem przemwi do mikrofonu:
- Frosja, czy mnie syszysz? le? Ale z ciebie niedoga! Ile to razy mwiem ci, eby nie ruszaa
lewej gaki!
Tu pastuch zauway zbliajcego si technika, o ktrym ju sysza, i nie opuszczajc suchawki
powiedzia:
- Cae nieszczcie z t Frok! - Spojrza przy tym przyjanie na Babkina jakby szukajc u niego
wspczucia. - Tumaczyem jej tysic razy, a ona wci swoje! I jeszcze si kci!
Wysunwszy naprzd uparte jak u modego byczka czoo zacz si pilnie wsuchiwa; jeszcze mocniej
przycisn suchawk do ucha, potem odetchn z ulg i zawoa do mikrofonu:

-No, wanie! A dlaczego zapominasz?... Ot i teraz - zwrci si do gocia przeczuwajc w nim


znajcego si na tych sprawach koleg. - Bateria si nieco wyczerpaa, a ta zapomniaa wzmocni
arzenie.
Babkina bardzo zainteresowa ten pastuch ze stacj nadawcz. Mimo woli poszed za nim.
Pastuch za szed marszczc swe gste i ciemne brwi, a idc mwi do mikrofonu:
- A wic suchaj, Frosja! Spotkaem Ann Jegorown, ktra mi powiedziaa, e dzi przyjedzie doktor...
Jaki? Wiadomo jaki - krowi... No, weterynarz, rozumiesz? Trzeba mu wic pokaza Zmyln. Daj mi
zna przez radio, kiedy doktor przyjedzie. Przyl j wtedy z Nikitk. Pamitaj, eby nie zapomniaa!
Chopak odj suchawk od ucha i poda j Babkinowi.
Timofiej usysza cienki dziewczcy gosik, ktry dosownie dzwoni w suchawce:
- Wszystko rozumiem. Do widzenia, kowboju!
- Kto to ten kowboj? - spyta Timofiej pastucha.
Ten poczerwienia gwatownie i wyrwa Babkinowi suchawk.
- Znowu prowadzicie prywatne rozmowy przez radio, towarzyszko Sorokina?! Zrozumielicie mnie?
Chwil jeszcze sucha, potem szczkn przecznikiem i wyczy radio.
- Nie odpowiada, no to dobrze... - tu pastuch zauway, e jego pomocnik Nikitka umiecha si
nieprzyzwoicie i gupawo.
-Nie masz co tu zbw szczerzy! - zawrza gniewem pastuch. - Jeste teraz przy pracy. Powiniene
zna swoje obowizki - wskaza na cielaka, ktry odczy si od stada.
Zmieszany Nikitka rzuci si, by zaprowadzi porzdek w swoim stadzie. Och, jaki srogi bywa
naczelnik, kiedy usyszy to znienawidzone przezwisko!
- No c, powinnimy si zaznajomi - odezwa si po chwili milczenia Babkin wycigajc rk do
pastucha. - Nazywam si Timofiej. A ty? - postanowi mwi do niego ty. Timofiej uwaa, e tak
wanie naley si zwraca do chopca, ktry przynajmniej o trzy lata jest od niego modszy.
Chopak w milczeniu spojrza na gocia spod gstych, naspionych brwi, ktre tak nie pasoway do
niego, i Babkin odnis wraenie, e s poyczone z zupenie innej twarzy. Braa chtka je przystrzyc,
by nie zasaniay oczu, szafirowych jak guziki kombinezonu.
- Jake si wic nazywasz? - powtrzy pytanie Babkin.
-Na pewno nie kowboj - ponuro odpowiedzia opiekun kochozowego stada. - To wszystko wymylia
Froka, a za ni powtarzaj inni. Wy pewnie te nie pierwszy ju raz to syszycie?
- Ale zupenie si mylisz - odpowiedzia pojednawczo Timofiej, w obawie, by nie zrobi sobie jeszcze
jednego wroga.
- Nazywajcie mnie Sjergiejem - powiedzia pastuch uwierzywszy w szczero sw nowego
znajomego. - Bo tu ju wszyscy si przyzwyczaili... kowboj i kowboj!... To wszystko ta Froka! Czytaa
o kowbojach ksik, w ktrej byo napisane, e tak si nazywaj amerykaskie pastuchy. To przykre!

- Co tu przykrego? - Babkin postanowi stan w obronie nie znanej mu Froki. - To odwani ludzie,
yj w dzikich preriach - przypomina sobie dawno czytane opowiadania Mayne Reida - jed
konno...
Timofiej nic ju wicej nie pamita o tych obcych mu bohaterach. Tyle tylko wiedzia, e
w dziecistwie jego rwienicy zaczytywali si opisami przygd pastuchw amerykaskich.
- Nie martw si, Sjergieju - chcia go pocieszy Babkin. - Masz tak ciekaw, a zwaszcza tak
poyteczn prac. O tobie te mona powiedzie, e jeste kowbojem...
I Babkin znowu popeni bd. Wszystko, co si dziao w Dziewiczej Polanie, sprawiao wraenie
cudw: i traktor Tietierkina, i niepojte sprawy Szulginy. Po raz pierwszy zobaczy te pastucha
z radiow stacj nadawcz. Go z Moskwy mia jednak mono zaobserwowa nie tylko te
najoczywistsze dowody cudownych przemian wsi kochozowej. Stwierdzenie innej jeszcze, gbszej
przemiany dosownie oszoomio Babkina. Myla, e mody pastuch usyszawszy pochlebne dla
chopakw w tym wieku porwnanie z kowbojem umiechnie si mio i jeszcze wyej zadrze gow do
gry. Tymczasem stao si zupenie inaczej.
Sjergiej zmiesza si troch, potem przystan i spogldajc na Timofiej a szafirowymi, w tej chwili
obraonymi oczami, powiedzia:
- Moe si wam to nie spodoba ale mimo to powiem: Dziewczta nazywaj mnie kowbojem dla artu,
Froka na zo, a wy powanie. Dlatego te bardzo mnie zoszcz wasze sowa.
Babkin wysucha w milczeniu tej niezrozumiaej dla siebie wymwki, lecz poczu, e pastuch ma tu
jak swoj racj.
- Trzeba wiedzie, co si mwi - cign dalej uparciuch patrzc gociowi prosto w oczy
i przepuszczajc koo siebie cae stado. - Co to jest kowboj? Czy to prawdziwy pastuch? Te mi dziwy
jedzi konno i dusi krowy apic je na lasso. Jak zapie krow, to j za szyj po ziemi wlecze.
Babkin umiechn si mimo woli - ach, wic to jest powodem niezadowolenia tego przykadnego
gospodarza!
- Nie ma w tym nic miesznego - powiedzia Sjergiej i poklepawszy wycigajc ku niemu pysk
bezrog krow powiedzia basem, z szorstk czuoci: - No, id ju... id... czego chcesz?
- Mylicie moe, e za siebie si obraam? - Sjergiej znowu zwrci si do Babkina. - Nie, tu chodzi
o cay nasz zawd i dlatego mnie taka zo bierze. Kowboj... - przecign z pogard, jakby chcc da
do zrozumienia miejskiemu modziecowi, jak nisko ceni ten rodzaj pastucha od siedmiu boleci. Taki nie ma przecie adnego pojcia o bydle. Ono take wymaga jakiego takiego dla siebie szacunku,
a ten krow na lasso, za szyj!... Widzicie przecie: nie mam nawet bata. Mam zegarek, stacj
nadawcz. Gdy si co stanie, mog zaraz wezwa na pomoc...
- A c si moe sta? - spyta Timofiej pragnc utrzyma rozmow wanie na poziomie konkretnych
spraw.
- Wilki - podpowiedzia niespodzianie Nikitka.
Ani Sjergiej, ani Babkin nie zauwayli, e ciekawski pomocnik kochozowego pastucha przez cay czas
krci si koo starszych.
- Znowu tu jeste! - krzykn Sjergiej i wyrwawszy anten z radia artobliwie zamierzy si na swego
pomocnika.

Malec, jakby spodziewajc si tego, da natychmiast nurka pod brzuch krowy. Na ni te spado lekkie
uderzenie. Babkinowi wydao si, e krowa spojrzaa ze zdziwieniem na pastucha. A c to za nowe
zwyczaje? - zdaway si mwi jej oczy.
Sjergiej ze skruch pogaska aciat.
- Mylicie moe, e nie wiedziaem, do czego si wzi i dlatego zostaem pastuchem? To moja babka
tak mnie dawniej straszya: Za pastucha - powiada - oddam! A ja sam poszedem pa bydo i wcale
nie czekaem na jej pozwolenie, bo lubi to zajcie. Od jesieni bd si na zootechnika uczy. - Sjergiej
unis swoje gste brwi i marzycielsko doda: - Wkrtce w naszej Dziewiczej Polanie nawet pastuch
bdzie musia mie wysze wyksztacenie.
Zauway niedowierzajcy umiech Babkina.
- Oczywicie - powiedzia z westchnieniem. - Sdzicie, e zbyt wysoko ceni swj zawd? Jaka nauka
jest potrzebna pastuchowi?
Wzrokiem dobrego gospodarza ogarn idce na przedzie stado i unis si na palce, by przez las
poruszajcych si rogw dojrze Nikitk. Tamten za jak kapelmistrz wymachiwa trzcink i bacznie
uwaa na rwnanie w pierwszym szeregu.
- Ja sam tak dawniej mylaem - mwi dalej Sjergiej uderzajc prcikiem anteny po cholewie buta. Mylaem, e zawd pastucha nie wymaga adnej nauki. Potem jakby mi si nagle oczy otwary.
Nikifor Karpowicz mi dopomg... A teraz id i widz przed sob t wielk nauk. Ot, chociaby taka
krowa - wskaza anten na jedn z nich. - Dawniej bya to dla mnie po prostu aciata, a teraz to ju
dla mnie zwierz s-ss-ce. - Podnis znaczco palec do gry i nastpne sowo wyskandowa sylabami:
- Pa-rzy-sto-ko-pyt-ne. I o tym ssaku we wszystkich jzykach napisano tysice ksiek. Albo,
powiedzmy, taka trawa. - Sjergiej pochyli si i zerwa spod ng zakurzon odyk. - To przecie nie
jest zwyka trawa, jak jedz krowy, ale caa bo-ta-ni-ka. Czy ja, jako pastuch, powinienem zna t
nauk, t botanik? Powinienem! Oto rosa byszczy na trawie. A dla mnie to ju nie rosa, lecz
skroplona para wodna. Czy powinienem wszystko o tym wiedzie, czy te nie? - utkwi znowu
w ziemi swj uparty wzrok.
Babkin sucha pastuszka i ju si nie umiecha. Zrozumia, e przed tym kochozowym chopcem
otwiera si nowy wiat. Wszystkie te zwyczajne rzeczy, ktre go otaczay, z ktrymi zy si i do
ktrych si przyzwyczai od lat dziecinnych, teraz zagray jak gdyby cudownymi, lnicymi barwami.
Naprawd nowymi barwami - pomyla Timofiej. - Jak ten obraz w naszym Instytucie - wisi w sali
midzy kolumnami i niby nie ma w nim nic szczeglnego: las, trawa, rzeczka. Ale gdy si przekrci
wycznik pod sufitem, zapala si reflektor z ciemnym szkem. Wwczas niewidzialne, ultrafioletowe
promienie sprawiaj, e zaczynaj janie specjalne barwy - barwy fosforyzujce. Obraz od razu
nabiera ycia. Wszystko w nim staje si osobliwe, wyrane. Licie nabieraj przejrzystoci zielonego
szka. Trawa zaczyna pon niezwykym, zielonym pomieniem. Piaszczyste dno rzeki byszczy
czystym zotem...
Babkin a przymkn oczy wyobraajc sobie ten obraz.
- Id sobie tutaj po ziemi - mwi tymczasem Sjergiej zadowolony, e moe si wygada przed
miejskim, wyksztaconym czowiekiem. - Id t drog i wydaje mi si, jakbym j ca na wskro
widzia. Na wierzchu to nie jest zwyka ziemia, lecz gleba, a pod ni piasek albo jakie tam kamienie,
i to nie zwyke kamienie, ale caa mi-ne-ra-lo-gia. I widz, jak przez t mineralogi pynie rzeka...
- Wody gruntowe - poprawi go Babkin.

- Nie, rzeka - powtrzy z przekonaniem Sjergiej. - Trzy dni temu za wzgrzem na przykad... - nagle
spojrza spode ba na Babkina i uci. Moe w oczach gocia dostrzeg zbyt wielkie zaciekawienie tym,
co byo za wzgrzem?
Sjergiej odbieg w bok i pogrozi prtem anteny marudzcej przy krzaku krowie.
- Ej, ty... ssaku!
Babkin prbowa za pomoc prowokujcych pyta dowiedzie si, co mia na myli Sjergiej
wspominajc o zdarzeniu sprzed trzech dni. By pewien, e chodzi tu o fontann. Dlaczego jednak
i ten pastuszek, i Olga ukrywaj przed gomi odkrycie nowego rda?
Anna Jegorowna wymina ich na moskwiczu12. Umiechna si przy tym do Babkina.
Timofiej spojrza na zegarek i ku swemu zmartwieniu przekona si, e jest ju pno. Tak si zagada
z naczelnikiem kochozowego stada, e nawet zapomnia o Tietierkinie.
Rozejrzawszy si dokoa zauway ze zdziwieniem, e ulica wiejska dawno si ju skoczya, a on sam
kroczy drog w kierunku stacji meteorologicznej.
Chcia natychmiast zawrci.
- No, dzikuj ci, Sjergieju - marszczc si z zakopotaniem powiedzia Babkin. - Musz jeszcze
odszuka waszego mechanika.
- Jeszcze do dnia pojecha w pole.
- Skd wiesz?
- Mieszkamy razem. - Pastuszek chwil pomilcza, potem doda: - To mj brat.
Babkin si zastanowi: Czy nie mona by przez tego chopca wpyn na obraliwego wynalazc, by
nie uprzedza si tak do mnie? Bo dotd wszystko jako gupio si skada...
Sjergiej uzna milczenie gocia za dowd niedowierzania. A przecie sam widzia, e Kuma jeszcze
z wieczora wybiera si na ork.
- Zaraz dokadnie bdziemy wiedzieli, dokd musicie i - powiedzia pastuszek wstawiajc anten do
stacji nadawczej. - W naszym radiowle Pietka-radiotelegrafista jest kim w rodzaju kierownika
ruchu.
Nastawi na odpowiedni fal, wczy aparat i nacisn guzik wywoawczy.
Zamieniwszy kilka sw z dyurujcym na wle Pietk Sjergiej podrzuci w rce suchawk
i owiadczy:
- Kuma jest bardzo blisko std. Ale lepiej rozmwi si z nim w domu.
- Dlaczego? Przecie nie bd go zatrzymywa.
Pastuszek chcia co powiedzie, lecz nie mg si zdecydowa. Najpierw zwleka, potem opuci na
oczy swoje zabawne brwi-zasonki i nie patrzc na Babkina powiedzia niechtnie:
- Idcie t drog. Kuma jest za wzgrzem.

12

Marka lekkiego radzieckiego samochodu osobowego.

Sjergiej poprawi swj filcowy kapelusz jakby chcc da gociowi do zrozumienia, e rozmowa
rozmow, a praca prac. Teraz pastuch przyszed na miejsce i nie ma ju dla gocia czasu...
Babkin bez popiechu powlk si pen kurzu drog i ze zoci spoglda na lnice niegdy czubki
swoich butw. Po chwili zobaczy przed sob gromadk dziewczt. Kochonice niosy motyczki. Cie
kijw na ziemi przypomina sylwetki starodawnego ora. Fuzje i arkabuzy - pomyla Babkin
przypominajc sobie te starodawne nazwy. Jak dziwnie kojarzy si w tym kochozie stara i nowa
technika! Motyka, jak uprawia ziemi bodaje czowiek pierwotny, obok za niezwyky traktor
Tietierkina.
Dziewczta zauwayy Babkina i zaczy si oglda. Day si sysze szepty, potem ciche chichoty.
Z czeg one si tak cigle miej? - oburzy si Timofiej ogldajc swoje ubranie. - To z ich strony
bardzo gupio i niegrzecznie!
Czerwony z gniewu i zmieszania Babkin wymin rozchichotane dziewczta i nie ogldajc si, prawie
pobieg naprzd, byleby tylko nie sysze ich obraliwego miechu.
Ju w przyzwoitej od dziewczt odlegoci Timofiej uspokoi si i nawet ku swemu zawstydzeniu
poczu, e szczerze mwic, jego postpowanie mogo si rzeczywicie wyda zabawne. Dlaczego
waciwie puci si pdem naprzd, jakby go dziewczta goniy? W gruncie rzeczy postpi tak
dlatego, e wydao mu si, i syszy wrd nich cienki gosik Stioszy.
Moe opowiadaa przyjacikom, jak Olga nawymylaa jej za nocn rozmow ze mn? - zastanawia
si Babkin. I natychmiast pomyla z niepokojem, e dziewczta musz ju na pewno wiedzie
o moskiewskim gadule, ktry wypapla Burowlewowi ich ma tajemnic. - Jakie to wszystko gupie i
nieprzyjemne - gniewa si sam na siebie.
Babkin wymin wzgrze i zobaczy stojcy w pobliu, niebieski samochd przewodniczcej kochozu.
Obok bielaa jej chusteczka.
Podszedszy bliej Timofiej sta si wiadkiem do niemiej rozmowy.
Anna Jegorowna wymylaa Tietierkinowi, ktry sta ze spuszczon gow.
- Co si z tob stao? Po prostu nie rozumiem! - posysza Babkin donony, gboki gos Kudriaszowej.
- Spjrz tylko, co zrobi z polem! Jestecie miejskim uczonym czowiekiem - zwrcia si nagle do
Timofieja. - Popatrzcie tylko na t robot! U was w fabrykach nie trzymaj chyba takich majstrw!
Babkin spojrza ze zdziwieniem na poryty ugr. Bruzdy to rozchodziy si w bok, jak noyce, to si
znw przecinay wijc si nieprawdopodobnymi esami floresami, jak gdyby jaki podchmielony
traktorzysta postanowi wyora na tym polu podpis, aby przekaza w ten sposb potomstwu swoje
nazwisko.
- Nie, Kuma - powiedziaa z ubolewaniem przewodniczca. - ylimy dobrze ze sob, ale teraz nie
bierz mi za ze... - rozoya szeroko swoje pene ramiona.
- Ale czeg wy ode mnie chcecie? - odezwa si z rozdranieniem brygadzista zauwaywszy, e nawet
nic nie znajcy si na tym miejski modzieniec krytycznie ocenia zoran przeze dziak. - Wypeniem
plan czy nie? Ca noc pracowaem i co? Jeszcze wam mao?
- Naley ci si za to podzikowanie! Nie ma co mwi! - Anna Jegorowna pocigna ze zoci koce
chusteczki. - Ale czy mona w ten sposb znca si nad ziemi? - wskazaa pole, a jej tuste policzki
zatrzsy si z gniewu. - Ziemia ci karmi, a ty co z ni zrobi?!

Z gromadki pieszcych do pracy kochonic oderwaa si maleka kobieta o spiczastym, ostrym


nosie. Wziwszy si pod boki zacza wykrzykiwa piskliwym gosikiem:
- Popatrzcie tylko, kobitki! Jaki to wstyd!... Mamy pijanego traktorzyst! Jakie zakrtasy nam tu
wypisuje... I za to mu pienidze pac - zapalaa si coraz bardziej. - Tu dla ksa chleba czowiek do
pnej nocy grzbiet pochyla, a on...
- To za ciebie tak grzbiet pochylamy! - rozleg si niechtny gos z gromady kochonic.
- Moe ty? - piskliwa kobieta zwrcia si caym ciaem do atakujcej j towarzyszki. - Te
nauczycielka si znalaza!
- A znalaza si! - wysuna si naprzd surowa kobieta o obnaonych a po ramiona, opalonych
rkach. - Wczoraj udawaa chor, a naprawd to pobiega na targ pohandlowa.
- Co? Ja?
- A kto?
- Wstydu nie masz! - Kobieta ze spiczastym nosem podbiega do swej przeciwniczki i zacza
wymachiwa rkami tu koo jej twarzy. - Nie mnie pilnuj, tylko tam popatrz - wskazaa na poryte
pole. - Ale Komsomoowi wszystko pazem ujdzie!
- Nie haasuj po prnicy, Makarkina - nie wytrzymaa wreszcie Anna Jegorowna spojrzawszy surowo
na kobiet pociemniaymi z gniewu oczami. - To nie twoja rzecz. Przysza dzi do pracy?... To id,
dokd ci posyaj, i nie strzp tu jzyka.
Przewodniczca kochozu dotd staa w milczeniu i nie wtrcaa si do ktni, jak gdyby chciaa
pokaza miejskiemu gociowi, e kierowanie kochozem nie jest spraw atw. Nie ma co ukrywa, e
ludzie bywaj rni. Ot, chociaby taka Makarkina. Jaka to paskudna baba! Zagryzaby czowieka na
mier!
Anna Jegorowna stumia westchnienie i odprowadzajc wzrokiem kobiety zwrcia si do Tietierkina:
- Syszae, co Makarkina powiedziaa o Komsomole?
Tietierkin wzruszy ramionami:
- Mao to moe naple byle gupia baba?
- Zastanw si jednak nad jej sowami. A moe ona ma racj?
Mechanik nic nie odpowiedzia, tylko obejrza si na stojcy opodal traktor. Anna Jegorowna
spojrzawszy na zegarek zbliya si do Babkina.
- Uwzgldnijcie jednak moj prob. Zobaczcie, dlaczego ten jego traktor tak szaleje: paliwo poera
bez pamici i wcale nie chce sucha gospodarza, tylko ziemi psuje. A ty si. Kuma, nie dsaj, kiedy
ci proponuj pomoc - zwrcia si do mechanika i poprawiajc wysuwajce si spod chustki ciemne,
lnice wosy wolnym krokiem ruszya do samochodu.
Musz zaraz jecha na budow cegielni - postanowia przegldajc notatki zapisane w notesie. - I co
jeszcze? Musz napisa opini o Gorbunowej dla partii... Zatelefonowa do miasta w sprawie
projektu wytwrni konserw. Trzeba te urzdzi suszarni warzyw. A tu jeszcze Nikifor mwi co o
mleczarni. Ile to spraw do zaatwienia przede mn! - westchna Anna Jegorowna. - Czowiek gow
traci. I w dodatku na wysuchiwanie rnych babskich gada trzeba jeszcze marnowa drogi czas!

Zamkna notes i z niezadowoleniem spojrzaa na rozgrzebane pole.


Pyzaty chopak z gadko ostrzyon gow, ucze Tietierkina, otworzy przed ni drzwiczki
samochodu.
Cienkie, wijce si pasemka dymu wyleciay z rury wydechowej i popyny za ni. Moskwicz ruszy
i wkrtce pozosta po nim na drodze jedynie bkitny dymek, jak od papierosa.
Anna Jegorowna odjechaa, a w wiadomoci Babkina wszystko jak gdyby osnuo si mg.
Jak mam zacz t rozmow z mechanikiem? - rozmyla zapatrzony w rozpywajcy si dymek.
W gowie nie mia ani jednej myli. Sytuacja skomplikowaa si jeszcze bardziej po tym wypadku
z rozgrzebanym ugorem. Przeszkody pitrzyy si ze wszystkich stron.
Technik rzuci okiem na Tietierkina. Tamten sta niemal tu obok, zacigajc si popiesznie
papierosem i puszczajc cae kby gryzcego dymu prosto w twarz obcego specjalisty.
- Mwia mi Anna Jegorowna - zacz Babkin starajc si zachowa pen godnoci postaw i nawet
podkrelajc pewn obojtno dla caej sprawy - e jeden z waszych traktorw - wskaza rk na
stojc obok nich maszyn - zuywa zbyt wiele paliwa.
- Tak - przyzna mechanik; odgryz p munsztuka od papierosa i reszt wzi znowu do ust. Oczy jego
nabray zimnego poysku.
- Moe to jaka wada w ganiku? Moe dysza zepsuta?
Tietierkin wyplu papierosa i spojrza z pogard na malekiego technika:
- Ganik w silniku Diesla?
Babkin omal si nie ugryz w jzyk ze zoci. Jake mg nie zauway, e mechanik pracuje na
traktorze z motorem Diesla? Oczywicie, nie moe tu by adnych ganikw i dysz.
Mechanik sta na szeroko rozstawionych nogach z rkami w kieszeniach. Koysa si z lekka, czekajc,
co mu jeszcze powie ten specjalista.
- Mogem oczywicie nie wiedzie, jakiego typu macie maszyn - opanowawszy zmieszanie odezwa
si wreszcie Timofiej. - Ale nie o to chodzi. - Ogarn wzrokiem pole, ktre wygldao jak po najciu
caych hord kretw. - Mj towarzysz powiedzia mi, e interesujecie si automatyk i chcielibycie
zobaczy instrukcj w sprawie naszej automatycznej stacji meteorologicznej. Oto jest, prosz.
Babkin wyj z kieszeni cienk, zielon ksieczk chcc j pokaza mechanikowi.
Tietierkin jednak nawet nie spojrza na ni.
- Dzikuj za wasz uprzejmo! - Mechanik wyj z kieszeni szmatk i zacz starannie wyciera ni
rce. - Brak nam czasu. Widzicie, trzeba ten kawaek na nowo zaora - wskaza machniciem szmatki
pole. - Latarnie jako mi si w nocy zepsuy... No, i wszystko rozgrzebaem.
Kuma odwrci si plecami do Babkina i ruszy w pole.
- A o tym ganiku zameldujcie jednak Annie Jegorownie! - zawoa ju z daleka.
Timofiej z rozpacz popatrza za nim. Ale to ziko z tego braciszka! - przypomnia sobie pastuszka
Sjergieja. - Z takim trzeba zupenie inaczej gada!

Rozdzia IX
O korzyciach matematyki
...Kto walczy,
aby dni pracy
byy radosne i lekkie!
W. Majakowski13

Koo stacji meteorologicznej Babkin zobaczy Wadima. Bagriecow na p lec na trawie obserwowa
strzak woltomierza wczonego dla sprawdzania przekanika przerywacza elektronowego.
W aparacie najwidoczniej co szwankowao. Wadim, przygryzszy jzyk, ostronie dotyka pset to
jednej, to drugiej czci ukadu.
Babkin chwil posta w milczeniu, potem uklk i zajrza pod pyt czoow. W labiryncie przewodw
zaplta si zielony konik polny. Owad skaka uderzajc o cienkie pytki przekanika.
Timofiej odwrci aparat, wycign spod niego dugonogiego gocia i poda go Dimce.
- We go sobie na pamitk. W ten sposb moge ze trzy godziny szuka zepsutego kontaktu.
Ju chcia wsun konika polnego za konierz roztargnionemu przyjacielowi, gdy nagle przypomnia
mu si Tietierkin i kpiny tego kochozowego mechanika, przypomnia mu si Burowlew, wszystkie
przykroci ostatnich dni, wobec czego zdecydowa, e nie czas teraz na arty.
- O czym ty waciwie mylisz!? - napad na towarzysza, jak gdyby to wanie on by wszystkiemu
winien. - Zebrae sobie pod pyt czoow ca kolekcj uczkw, a potem si dziwisz, dlaczego masz
przerywany styk. Marzysz chyba o niebieskich migdaach!
Odrzuci konika polnego i pochyli si nad aparatem.
- No co, widziae Tietierkina? - zapyta go Bagriecow wycigajc z kieszeni ceratowy notes. Chcia po
prostu zmieni temat rozmowy. Zajmowaa go teraz jedynie naprawa pytki przekanika, Tietierkin
za wcale go nie obchodzi.
Babkin jednak przyj zupenie inaczej jego pytanie. Wydao mu si, e Dimka wie o wszystkim,
a teraz daje upust zoliwoci i znca si nad nim. Nigdy chyba nie czu si Babkin tak paskudnie, jak
po tym spotkaniu z mechanikiem. A o tym ganiku zameldujcie jednak Annie Jegorownie dwicza mu cigle w uszach drwicy gos.
Babkin by bardzo ambitny i nie mg pogodzi si z myl, e kochozowy traktorzysta wpakowa go
w tak gupi sytuacj. Jest przecie bd co bd technikiem w Centralnym Instytucie... A tu takie
kpiny!... Olga - wiejska dziewczyna, c ona moe wiedzie o prawdziwej nauce?! Ale i ona miaa si
z niego, kiedy opowiada o fontannie.
A Dimka? - podsycajc swj gniew rozmyla dalej Timofiej i zawzicie wydmuchiwa kurz spod pyty
czoowej. - Wyglda, jakby rwnie szed z nimi rka w rk... Dlaczeg to mj kochany przyjaciel
nagle spyta o Tietierkina? Skd on wie e miaem si dzi z nim spotka?

13

Przeoy A. Sandauer.

Babkin mia ochot brutalnie przerwa rozmow z Wadimem i nagada mu rnych zoliwoci...
Jeeli jest prawdziwym przyjacielem, to dlaczego si tak zachowuje? Dlaczego Dimka przez te
wszystkie dni trzyma si jakby na uboczu, a wszystkie pociski sypi si tylko na niego?
I oto Babkin, zawsze spokojny, zrwnowaony technik z Centralnego Instytutu, wzr opanowania
i niezmconej pogody, teraz zosta wytrcony z rwnowagi. A przecie nie utraci spokoju ani
przytomnoci umysu nawet wtedy, kiedy pozosta sam w latajcym laboratorium meteorologicznym.
Po tym wypadku w caym Instytucie wci tylko mwiono o Babkinie. Chopcy, rzemielnicy z fabryki
dowiadczalnej, wodzili za nim zachwyconym wzrokiem, a dziewczta szeptay patrzc na niego:
Widzicie! To przecie ten synny Babkin!
Teraz za znika zupenie rwnowaga duchowa dzielnego technika. Ambicja jego zostaa zadranita.
Timofiej nie mg wic pozosta spokojny.
C odpowie chociaby takiemu organizatorowi partyjnemu, kiedy ten nawet bez adnej specjalnej
myli, a tak, przypadkiem, zapyta, czy Babkin znalaz w kochozie przyjaci? Babkin nic mu nie bdzie
mg na to odpowiedzie... Po jego wyjedzie z Dziewiczej Polany w Klubie na belkach dziewczta
bd ze miechem wspomina dziwacznego miejskiego chopaka, ktry odkry nie istniejc fontann
i znalaz ganik w motorze Diesla.
A Dimka? C Dimka! Z niego nie maj powodu si mia... Timofiej odrzuci pdzel, ktrym
oczyszcza aparat, i spojrza na towarzysza. Ten wcale nie zauway, e Babkin czuje si dotknity.
Wadim dziecinnie rozchyli usta, pochonity by przez znacznie ciekawsze zajcie: kreli!
W otwartym zeszycie technik kreli starannie zarysy wiey elektrowni, nastpnie jakie rury idce
zboczem wzgrza. Wadim zdawa si wcale nie pamita o zadanym przez siebie pytaniu.
Machinalnie lini owek i pracowa z tak niezmcon powag, jakby na kartce papieru teraz wanie
rodzi si genialny wynalazek...
Babkin chrzkn wzgardliwie i tak gwatownie pochyli si nad metalow skrzynk stacji nadawczej,
e omal nie utkn w niej nosem. W ostatnich dniach czsto widywa Wadima, jak ten, pochylony nad
swym dziennikiem, koyszc si mamrota wiersze. Czemu to dzi jest tak wyjtkowo pilny? pomyla Timofiej. - Kreleniem si zaj! Wcale to do niego niepodobne. Ten frant zupenie si tu
rozwakoni!
- Nie przeszkadzam?
Babkin podnis wzrok i zobaczy Wasjutina. Instruktor Komitetu Rejonowego, wsparty na skatym
kiju, yczliwie przyglda si technikom.
Timofiej z przyjemnoci stwierdzi, e Wasjutin ubrany jest zgodnie z jego gustem. Oczywicie, e
tylko tak powinien si ubiera powany, szanujcy si czowiek - pomyla technik. - Bluza z bia
wypustk pod konierzykiem, spodnie wsunite w buty. Wszystko dokadnie tak jak u mnie.
- Usidcie, Nikiforze Karpowiczu - zaprosi go Wadim przysuwajc gociowi cik elazn przykryw
od aparatu.
- Dzikuj.
Nikifor Karpowicz siad, ostronie wyprostowujc chor nog. Oparszy si na kiju odwrci si nagle
za siebie.
- Chc tu wam przedstawi - Wasjutin wypchn kryjcego si za jego plecami nieduego,
rozczochranego wyrostka - Piotra Iwanowicza, naszego naczelnego radiotechnika.

Mimo swego odpowiedzialnego stanowiska Piotr Iwanowicz by trzynastoletnim chopakiem


o nieposusznych, wypowiaych w socu wicherkach czupryny. Jego maleki nosek wyda si
Wadimowi niezwykle podobny do lekko spaszczonej, rowawej czereni.
Naczelny radiotechnik sta z pochylon gow i spuszczonymi powiekami o puszystych rzsach.
Widocznie Piotr Iwanowicz czu si wielce zmieszany, e gadano mu tak uroczysty tytu.
Wadim bez ceremonii przyglda si chopcu. Zabawne rzsy - pomyla. - Jak puszek dmuchawca
kok-sagyzu. Zawadiackie wicherki Piotra Iwanowicza sterczay na wszystkie strony. Caa jego posta
przypominaa nastroszonego, gotowego do walki modego kogucika. Nawet jego zaczerwienione uszy
sterczay wyzywajco, jak na podprkach.
- Przyprowadziem wam Pietuszka14. Tak go po prostu nazywaj - wyjani Wasjutin. Przyprowadziem go po to, by wam opowiedzia o swym pomyle. Jeeli mu si uda, przyniesie to
korzy tutejszemu kochozowi. I to niema... Mw, Pietuszok, nie krpuj si...
- Chcielimy zbudowa w kochozie wasn stacj meteorologiczn - nieznacznie przygadzajc wosy
zacz radiotechnik. - Ja jednak myl, e to jest niepotrzebne, jeeli wasza tu stoi.
- Ale czekaj - przerwa mu Bagriecow. - Ona jest przecie zamknita, c tam zobaczysz?
- Nie potrzebujemy niczego oglda - odrzek radiotechnik patrzc ze zdziwieniem na miejskiego
technika. Jake on moe nie rozumie takiej prostej rzeczy?
- Kilka razy dziennie przyjmuj na naszym wle jej transmisj. Tylko si nie orientuj, o co chodzi...
- Chcesz wic, bymy ci nauczyli odczytywa szyfr? - spyta Babkin.
Naczelny radiotechnik z wdzicznoci spojrza na Timk byszczcymi oczami.
- Pokacie mu, jeeli mona, tablice sygnaw - poprosi Wasjutin spogldajc czule na Pietuszka. Trudno si w nich pewnie zorientowa, ale to chopak bystry, wszystko zrozumie.
Babkin pomyla, e nie bdzie rzecz atw nauczy tego chopaka rozszyfrowywania komunikatw
stacji meteorologicznej, postanowi jednak sprbowa.
Zadowolony, e chocia w ten sposb przysuy si kochozowej modziey, Timofiej wydoby
z kieszeni instrukcj, ktr chcia da Tietierkinowi, i wziwszy Pietuszka za rami, posadzi go obok
siebie.
- No c, sprbujemy na pocztek - powiedzia wesoo. - Moe co z tego wyjdzie. Czy such masz
dobry?
Babkin wczy odbiornik kontrolny.
Nikifor Karpowicz wsta i odszed na bok dajc tym do zrozumienia, e nie chce przeszkadza
w nauce.
Wsparty na kiju, spoglda w zamyleniu na kochozowe pola, nad ktrymi saa si mga. Drgajce
fale powietrza unosiy si do gry z nagrzanej czarnej roli. W dali wolno sun traktor. Jego zarysy
wci si zmieniay. Zdawao si, e to nie ciepe powietrze, lecz sam traktor dry z ledwo ukrywanej
niecierpliwoci. Byle prdzej dotrze do kraca pola! Tyle roboty! Dzisiaj trzeba zaora cay ten ugr
a do tego zieleniejcego w dali skraju lenego pasa ochronnego.
14

Gra sw w jzyku rosyjskim - Piotr, Pietia, Pietuszok. Pietuszok - znaczy kogucik.

Std, ze wzgrza, wida byo dobrze, jak owe lene pasy pociy pole na rwne kwadraty. Dziki swej
barwie jaskrawo odbijay si od dojrzewajcych zb, od k pokrytych wypalon traw
i jasnoliliowych pastwisk i wyglday jak namalowane szerokim pdzlem.
Wasjutin poskubywa krtkie wsiki i przypomina sobie, jak wygldaa sytuacja w kochozie jeszcze
zupenie niedawno temu. Najpierw modzie zbieraa nasiona, potem zakadaa szkki. Wreszcie na
polach pojawiy si cienkie, wte sadzonki o bladych, jak ziele saaty, listkach. Marzy szarpane
zimnym wiosennym wichrem. Giny palone socem i gorcym wiatrem wschodnim. Wwczas na ich
miejsce pionierzy i komsomolcy sadzili nowe.
- Patrzc na te pola przypomniaem sobie do ciekawy wypadek - zwrci si Nikifor Karpowicz do
Bagriecowa. - Kiedy zajrzawszy po lekcjach do szkoy zobaczyem stoczonych przy tablicy malcw.
Rozwizywali praktyczne zadanie: Lene ogniwo Kosti Bukriejewa posadzio 245 sadzonek akacji,
z ktrych zginy 64. Ogniwo Nikity Gulajewa zasadzio te jak ilo sadzonek. Nastpnie podana
bya liczba sadzonek jeszcze jednego ogniwa. W kocu zadania znajdowao si pytanie: ile sadzonek
musiaoby jeszcze zasadzi kade z tych ogniw, eby zaj pierwsze miejsce? Dzieci byy nadzwyczaj
zainteresowane rozwizaniem tego zadania. Nie mogy po prostu wyj ze szkoy nie dowiedziawszy
si, kto istotnie zajmie pierwsze miejsce... Po raz pierwszy zetknem si wwczas z takim
bezporednim powizaniem nauki z yciem...
- To nadzwyczajne! - zachwyci si Bagriecow. Rozmwca poruszy temat bardzo ywo obchodzcy
modego technika. - Ale czy nie sdzicie, e mona przytoczy tysice takich przykadw
absolutnego, cakowitego powizania nauki z codzienn praktyk? Chociaby nasza meteorologia wskaza w stron Babkina wyjaniajcego w skupieniu sygnay pogody modemu radiotechnikowi. Czy ta nauka wam nie pomaga?
- Pewnie, e pomaga - umiechn si z lekka Wasjutin. - Bo wiemy na przykad, e na jutro nie
przewiduje si deszczu. Ale jeeli jest on nam wanie potrzebny? Wanie dla tych usychajcych
sadzonek. - Wskaza na d, na niskie mode zarola lene. - Czy wasza meteorologia moe wywoa
deszcz?
- Tego samego daa wczoraj ode mnie Anna Jegorowna.
- I miaa racj! - rozemia si Wasjutin stuknwszy kijem o ziemi. - Po gospodarsku! Jeeli zajmujesz
si pogod, to dawaj nam deszcz! I to nie kiedy tam, ale dzi!
Wasjutin milcza przez chwil, ogarniajc wzrokiem ogromne przestrzenie kochozowej ziemi.
A ziemia ta omdlewaa bez deszczu.
- Wiemy oczywicie, e wkrtce nadejd czasy - mwi dalej - kiedy nasi uczeni bd regulowali
pogod. Trzeba si jednak przedtem dowiedzie, od czego zaley taka lub inna pogoda. Tak samo jak
przed zabraniem si do budowy maszyn trzeba si najpierw nauczy matematyki. Pamitam - mwi
Nikifor Karpowicz skubic znowu wsa, pod ktrym kry umiech - pamitam, jak rozwizywalimy
zadanie nie z sadzonkami, lecz z jakimi tam zbiornikami, do ktrych nie wiadomo po co woda
wlewaa si przez trzy krany, a przez dwa wyciekaa...
- Wanie chciaem zaproponowa wam budow takiego zbiornika - nagle zupenie powanie
owiadczy Bagriecow.
- Aby si przekona o potrzebie takich zada? - nie zwrciwszy uwagi na powany ton modego
technika spyta artobliwie Wasjutin.
- Nie, w celu uruchomienia kombinowanej elektrowni wodno-wietrzne j.

Nikifor Karpowicz spojrza uwanie na Bagriecowa i przekonawszy si, e ten nie artuje,
zaproponowa:
- Usidmy... No, wic opowiadaj!
Wszystko, co byo wiee i nowe, budzio w Wasjutinie, tym rozmiowanym we wsi kochozowej
bolszewiku, uczucie prawdziwej radoci. Nic wic dziwnego, e najbliszymi jego przyjacimi byli
komsomolcy. Sta si gorcym zwolennikiem wszystkich ich miaych, a czasem nawet ryzykownych
poczyna. Wasjutin lubi cytowa sowa Gorkiego o tym, e w kadym czowieku ukryta jest mdra
sia budowniczego i wystarczy da jej tylko mono rozwoju i rozkwitu, a wzbogaci ona ziemi
jeszcze wikszymi cudami.
Cudw tych oczekiwa Nikifor Karpowicz wanie od modziey kochozowej. Oto, gdzie jest nietknity
ugr! Ilu utalentowanych wynalazcw i uczonych otrzyma kraj, gdy si tylko dopomoe im w
rozwoju i rozkwicie.
Anna Jegorowna czsto w cztery oczy, powoujc si na ich star przyja, przywoywaa go do
porzdku; twierdzia, e to nawet nie wypada, by tak powany czowiek popiera niemal wszystkie
pomysy komsomolcw. I tak ju wiele bab okazuje niezadowolenie, e modzie zanadto si rzdzi!
W kochozie tak si dzieje, jak chce Komsomo. Najlepsz dziak, na ktrej si rodziy pikne
ziemniaki, niemal wielkoci dwch pici, oddano komsomolcom pod winogrona. ylimy bez
winogron i moemy umrze bez nich - powiaday stare kochonice. Nikifor Karpowicz, ktry
w sprawach zasadniczych liczy na modzie, potrafi jednak y w zgodzie i ze starymi babami. Tote
nikt na niego zego sowa nigdy nie powiedzia, chyba jedna Makarkina. Czego mona jednak od niej
wymaga? Nie bdziemy przecie z niej brali przykadu - zdecydowaa wreszcie Anna Jegorowna
i biorc pod uwag to wszystko, co zrobi Wasjutin dla kochozu, zgadzaa si z nim i z jego
podopiecznymi - komsomolcami. Wprawdzie wiele z tych ich nowatorstw jeszcze si wcale, jej
zdaniem, nie opacao, ale c miaa robi! Kiedy wszystko to zostanie pokryte z nawizk.
W dodatku tych wynalazcw gorco popieraa miejscowa organizacja partyjna. Zarwno dla Anny
Jegorowny, jak i dla pozostaych czonkw zarzdu bya to okoliczno decydujca.
Nikifor Karpowicz umiejtnie kierowa zainteresowaniami modziey. Przeczytawszy w gazecie, e
w jednym z kochozw zastosowano z powodzeniem czno radiow, wybra najwikszego
z entuzjastw radia i niby od niechcenia pokaza mu t gazet. dny wiedzy chopak sam ju potem
zaj si wyszukaniem ksiek i czasopism omawiajcych ten temat i z wasnej inicjatywy pisa do
kochozw, w ktrych byli radioamatorzy. Tamci szczegowo dzielili si z nim swoimi
dowiadczeniami, a chopak referowa to wszystko na zebraniach komsomolskich.
Podobnie rzecz si miaa z Sjergiejem, naczelnikiem kochozowego stada. To samo byo z Piotrem
Iwanowiczem - naczelnym radiotechnikiem, i z hodowczyni rolin - Olg, ktra hodowaa nie tylko
odmian odpornych na mrozy winogron, lecz i wiele innych rolin uprawnych, midzy innymi
niezwyke ananasowe jagody - aktinidi.
Tak byo ze wszystkimi, ktrych Wasjutin zna dobrze. Jeden tylko Kuma Tietierkin szed wasn
drog. Zarozumialstwo i nietowarzysko Kumy odstrczay przyjaci-komsomolcw. Zreszt nie
mia on chyba prawdziwych przyjaci.
Olga, przychodzc czasem do Wasjutina po rad, skarya si czsto na Tietierkina - spodziewaa si
po nim zgoa innej pomocy, ten za zbywa j tylko artami lub milczeniem.
Pocierp troch - mwi jej Wasjutin. - Jeste hodowc i wiesz, e niedojrzae jagody nigdy nie dadz
dobrych nasion.

Wasjutin szczerze si ucieszy usyszawszy, e Bagriecow, miejski komsomolec, tak samo jak jego
kochozowi towarzysze myli o rzeczy najpotrzebniejszej i najbardziej skomplikowanej w caym ich
gospodarstwie - o elektryfikacji.
- No c, Wadimie Sjergiejewiczu - zwrci si do technika Wasjutin widzc jego niezdecydowanie. Sucham was... Bardzo uwanie sucham! - podkreli swj przychylny stosunek do jego projektw.
Wadim spojrza na Babkina. Mia ochot zaprosi towarzysza do oceny swego projektu, lecz Timofiej
zajty by pierwsz lekcj z naczelnym radiotechnikiem, wic Bagriecow postanowi opowiedzie
mu o wszystkim pniej.
- Jeli chodzi o zbiornik - zacz Wadim otwierajc zeszyt - to trzeba go wykopa tutaj, na wzgrzu. Za
pomoc elektrowni wietrznej wprawi si w ruch pomp umieszczon koo zbiornika. Pompa bdzie
pompowaa wod z wywierconego otworu, znajdujcego si u stp wzgrza. To sztuczne jezioro
bdzie si napeniao wod przez cay czas, kiedy bdzie d wiatr. W ten sposb stworzy si zapas
potrzebnej nam energii.
Bagriecow oywi si. Odrzuci w ty swe dugie, kdzierzawe wosy i prawi dalej z zapaem:
- Jeli za wiatr ustanie, nie bdziemy si wcale martwi! Elektrownia, ktr zbudujemy, nigdy nie
bdzie zalena od wiatru. Mona by tu zastosowa zwyke akumulatory, jakich uywa si w naszym
kochozie dla utrzymania owietlenia elektrycznego w staym pogotowiu, ale byoby to strasznie
kosztowne i skomplikowane. Obliczyem, e aby nagromadzi odpowiedni ilo energii, niezbdn
do poruszania wszystkich maszyn kochozu, naleaoby zbudowa wielki budynek wycznie dla
akumulatorw i zatrudni przy nich kilku ludzi. Czy wiecie, co to znaczy wspczynniki sprawnoci? spyta Wadim i zaraz si stropi. Oczywicie Wasjutin musi to wiedzie. Po co o to pyta? - Ot ta
sprawno akumulatorw elektrycznych jest bardzo maa. Wyobramy wic sobie, e zbudujemy
akumulator wodny. Otwieramy kran, tak jak w tym zbiorniku ze zbioru zada. Woda szerok rur
spada w d i uderza o opatki turbiny wodnej poczonej z generatorem. Generator obraca si i daje
energi potrzebn zarwno do owietlenia, jak i do napdu maszyn. W ten sposb kochoz bdzie
mia dopyw energii zawsze, a nie tylko podczas wiatru.
- Rozumiem - powiedzia w zamyleniu Nikifor Karpowicz spogldajc w d, jak gdyby ju teraz
widzia spezajce zboczem rury. - A czy wod, ju po wprawieniu turbiny w ruch, zamierzacie puci
na pola?
Wadim ucieszy si. Przecie to jest wanie owa najwaniejsza rzecz, dla ktrej warto wykopa
zbiornik! Nikifor Karpowicz natychmiast odgad jego myli.
- Wanie chciaem o tym teraz powiedzie - cign Bagriecow. Wyczu ju zainteresowanie
Wasjutina swoim projektem. - Co wicej, nawadnianie pl nie bdzie teraz zalene od wiatru. Jeeli
nastan bezwietrzne dni, mona bdzie spuci znaczn cz wody z jeziora liczc na to, e pompa,
wprawiana w ruch przez turbin i pompujca wod z wywierconego otworu, bdzie je wci
napenia.
- Przez jedn rur woda wlewa si, a przez drug wylewa... Przydao si wic zadanie ze zbiornikiem umiechn si Wasjutin. - A nawiasem mwic, czy w tym wanie omawianym przez was wypadku
nie prbowalicie go rozwiza?
- Nie... Ale... - zaci si Wadim - to nie jest trudne...
- No to sobie obliczmy. - Nikifor Karpowicz wzi od Wadima zeszyt i owek. - Czy tutaj mona? spyta przewracajc stron.

- Tak, tak, bardzo prosz.


- Nie pamitam ju, kiedy si takimi rzeczami zajmowaem... No, wic od czego zaczniemy?
Wadim znowu si stropi. Nie tak dawno przerabia algebr, ale jak sobie poradzi z arytmetyk? No
c, trzeba j sobie przypomnie.
- Przede wszystkim musimy mie pojemno zbiornika - zacz Nikifor Karpowicz jak gdyby wcale nie
widzc zakopotania technika. Ogarn wzrokiem szczyt wzgrza i powiedzia: - Ano, Wadimie
Sjergiejewiczu, odmierzcie krokami, ile tu bdzie od wiatraka do zbocza. W ogle obliczcie, jaki
kwadrat moe si tu zmieci.
Bagriecow poderwa si skwapliwie i pobieg do elektrowni wietrznej.
Nikifor Karpowicz pogry si w rachunkach. Naleao obliczy, ile wody z wywierconego otworu
moe da pompa przecitnie w cigu minuty. Wasjutin przypomnia sobie przy tym niektre dane
pewnego typu pomp radzieckiej produkcji. Ale to byo jeszcze nie wystarczajce. Naleao te wzi
pod uwag dugo i pochylenie biegncej w gr zbocza rury... Tak... Teraz jak moc naley wzi
z elektrowni wietrznej dla uruchomienia pompy w cigu doby? Energia elektryczna potrzebna jest
i dla innych urzdze kochozowych...
Spogldajc od czasu do czasu na Wadima, ktry w skupieniu mierzy krokami obwd kwadratu
przyszego zbiornika, Wasjutin szybko kreli owkiem po papierze. Zapisa ju ca stron.
Trzeba sprawdzi w informatorze dane charakterystyczne dla maej turbiny - rozwaa. - Zreszt sia
jest nam ju znana... Trzeba pamita, by uwzgldni parowanie powierzchni sztucznego jeziora...
Teraz... Wspczynnik wykorzystania. Tak... podstawimy tutaj...
Kiedy Wadim zbliy si do Wasjutina, ujrza ku swemu zdumieniu cakiem niemal zapisan kartk,
a przy tym cz jej pokryta bya formukami algebraicznymi. Bagriecowowi zrobio si nijako. Teraz
wyrwie mnie do tablicy - bysna znienacka niepokojca myl.
- No, ile tam u was wypado? - spyta Wasjutin nie podnoszc gowy znad oblicze.
- Wypado mi - zacz Bagriecow majc wraenie, e jest uczniakiem - czterdzieci pi na dwadziecia
trzy.
- Krokw czy metrw?
- Krokw, ale moich. To znaczy metrw.
Nikifor Karpowicz spojrza na dugonogiego modziana i umiechn si.
- Oczywicie, e metrw. Jaka wic to powierzchnia? - zapyta.
Wadim poczu si wprost fatalnie. Jake mg nie pomnoy od razu?
- W przyblieniu tysic metrw kwadratowych - wyrczy go Wasjutin i znowu zaj si obliczeniami.
Bagriecow przypomnia sobie kierownika laboratorium, Nikonowa, ktry tak si przyzwyczai do
suwaka logarytmicznego, e nawet mnoy dwa przez dwa z jego pomoc. Patrzc za przy tym na
suwak, mwi machinalnie: W przyblieniu cztery.
- Do duo - podnis gow Nikifor Karpowicz. - Korzystniej bdzie zrobi mniejszy, ale za to gbszy
zbiornik, by zmniejszy parowanie cennej dla nas wody. A w ogle wydaje mi si, Wadimie
Sjergiejewiczu, e z tego waszego projektu moe co wyj.

Podnieconemu technikowi wydao si, e jest teraz nie na malekim wzgrzu, na ktrym zostanie
wykopane sztuczne jezioro wedug projektu Bagriecowa, lecz na olbrzymich wyynach, niemal na
Ewerecie. Ale nie! Gdzie tam! Jeszcze wyej, w sidmym albo nawet w smym niebie, jeeli takie
jest! Mia ochot podskoczy wysoko, popdzi zaraz na jednej nodze do Babkina i opowiedzie mu
wszystko.
- Przyjdcie do mnie dzi wieczorem - zaproponowa mu Wasjutin. - Zbierzcie wszystkie dane
z podrcznikw i trzeba bdzie jak najdokadniej obliczy kilka wariantw. Macie wie gow.
Rwnania przerabialicie przecie niedawno. Moecie si wic tym zaj.
Radosne podniecenie Wadima momentalnie zniko. Wydao mu si, e wpada prosto do zimnej wody,
obmylonego przez siebie zbiornika. Przecie on nie potrafi obliczy, ile si bdzie do tego zbiornika
wlewa, a ile z niego wylewa... A nie potrafi dlatego, e absolutnie wszystko zapomnia. Ale czy
bdzie mia odwag zdoby si na wyznanie tego Nikiforowi Karpowiczowi? Co ten sobie pomyli
o modym techniku? Naplt tu, naplt, a potem kiedy przyszo co do czego - to w nogi...
Wasjutin nie widzia zakopotania Bagriecowa. Przymruonymi oczami patrza na cielce si przed
nim pola, jak gdyby ju teraz widzia je pocite bkitnymi nimi nawadniajcych kanaw.
- Dawniej take czsto mylelimy o tym, w jaki sposb da polom wod - mwi jakby do siebie
Wasjutin. - Ale c robi! Z samym wiatrakiem rzecz si nie kalkulowaa. Natomiast ze zbiornikiem
energii w postaci tego waszego sztucznego stawu moe si uda. Bardzo dobrze, woda ze wzgrza
popynie pod cinieniem. O, tam trzeba pokona wynioso... - Wasjutin obj Wadima i kijem
wskaza w dal. - Widzicie, tam, przy polu kukurydzy? Do ostatnich czasw nie moglimy myle nawet
o nawadnianiu - mwi dalej zamylony. - Wodonone pokady w naszym rejonie s do niczego...
Baby wyczerpay studnie niemal do dna...
- A teraz? - oywi si Bagriecow. - Znalelicie moe obfitsze wody podziemne?
- Tak, co w tym rodzaju - powiedzia Wasjutin i zwrci si do nadchodzcego Babkina: - No, jak tam?
Dostalicie pojtnego ucznia czy nie? - wskaza wzrokiem Pietuszka i nie czekajc na odpowied
technika, spyta chopca: - Teraz ju wiesz, kiedy mamy spodziewa si deszczyku, a kiedy niegu?
- Nie tak od razu! - stan w obronie swego ucznia Babkin. - Nauczy si!
- Wci jednak ciekaw jestem, jak bdzie z t wod - wrci do swego projektu Wadim. - Czy sia
odkrytego przez nas podziemnego rda starczy do nawodnienia? Czy daleko trzeba bdzie cign
rury?
- To wszystko wie Szulgina. Wprawdzie nie jest jeszcze czego tam zupenie pewna i dlatego trzyma
wszystko w sekrecie, lecz myl, e wam powie - doda dobrodusznie Wasjutin. - Wstpcie dzi do
niej wieczorkiem po jej powrocie z pracy.
- Tak, ale... - chcia zaprotestowa Wadim przypomniawszy sobie, jak Olga wymiaa Timk, kiedy ten
prbowa opowiedzie jej o fontannie. - Mnie si zdaje...
- Moe dla przypieszenia caej sprawy poprosimy towarzysza Babkina, by pomwi z Olg. Niechaj
zapozna si z jej przypuszczeniami, wemie obliczenia. A my przez ten czas zdymy ju co znale
w podrcznikach - powiedzia Wasjutin.
Babkin machinalnie kiwn gow.

- No, to postanowione! - zakoczy Nikifor Karpowicz na odchodnym. - Niech wam Olga wskae
miejsce, w ktrym wedug jej oblicze naleaoby wierci. Obliczcie te mniej wicej, w jakiej to
bdzie odlegoci od szczytu wzgrza. Wecie od niej wszystkie dane i przyjdcie. Znacie moj chat?
Timofiej po otrzymaniu tak nieoczekiwanego polecenia wci jeszcze nie mg przyj do siebie.
Znowu ma si narazi na drwiny Olgi? Nie, to mu si wcale nie umiecha! I znowu wszystkiemu
winien Dimka! Czekaje!
Kiedy Wasjutin z naczelnym radiotechnikiem ju odeszli, Timofiej odwrci si szybko do
towarzysza. By do tego stopnia wzburzony, e nawet skra mu poczerwieniaa pod krtko
przystrzyon czupryn.
- No i co? - gosem nie zwiastujcym nic dobrego spyta Babkin.
- Milcz! - przerwa mu Wadim. - I bez twego gadania na mdoci mi si zbiera!
Timofiej spojrza zdziwiony na zgnbionego przyjaciela. Tamten sta ze spuszczon gow, dugi
i chudy. Babkin odnis wraenie, e Dimka tu, w jego oczach, nagle przeamie si na p. Caa jego
posta wyraaa taki niekamany smutek, takie beznadziejne przygnbienie, e nawet surowy Babkin
nie wytrzyma. W sercu poczu przypyw ciepych strumyczkw, ktre tak zdradliwie podeszy mu
niemal do garda, e mg tylko jako ochryple wykrztusi:
- Dobra... Referuj, dlaczego nos na kwint spuci.
Dimka zdawa si go nie sysze. Nie podnis nawet gowy, kdziory jego falujcych wosw opady
mu na oczy i zdawao si Timofiejowi, e rozkrcajc si tworz aosne strki.
Udaje - zdecydowa Babkin, lecz znowu co go zaaskotao w gardle i unisszy si na palcach,
odgarn Dimce wosy z czoa.
- Do ju tego mazgajenia si, opowiadaj! - powiedzia szorstko, zy ju na siebie. Ten Dimka wiecznie
go zmusza do roztkliwiania si!
Wadim znuonym, teatralnym ruchem odrzuci wosy w ty, woy kapelusz i spojrza na towarzysza.
No, Timka chyba ju oprzytomnia - pomyla z zadowoleniem. - Teraz mona bdzie spokojnie
porozmawia. I zacz mu opowiada o swoim projekcie, a przede wszystkim o tym, jaka praca czeka
go teraz.
- I tylko tyle? - spyta przecigle Timofiej, kiedy Wadim zwierzy mu si ze swych obaw.
- Dobre sobie tylko! - oburzy si Wadim. - Jake bd mia spojrze w oczy temu uczonemu
instruktorowi, kiedy mnie zapyta o obliczenia? Przecie to ja sam narzuciem mu si z tym projektem.
- Nie trzeba si byo pcha - powiedzia z godnoci Timofiej. - Zawsze naley naradzi si
z towarzyszem!
- Z tob? - umiechn si Wadim. Rozdrania go spokojna pewno siebie Babkina.
- Oczywicie - podkreli tamten stanowczym tonem. - Ja nigdy nie miewaem trjek z matematyki.
Nie tak jak na przykad inni. Mgbym ci zrobi wszystkie obliczenia. C, wypadnie nam zamieni si
rolami - zaproponowa. - Ty pjdziesz si rozmwi z Olg, a ja za ciebie wszystko zrobi. Jutro
zaniesiesz Wasjutinowi matematyczne uzasadnienie swego genialnego projektu.
- Bardzo ci dzikuj! - Bagriecow zoy przed towarzyszem przesadny ukon. - Serdecznie dzikuj za
nie mniej genialny pomys. Jutro za przy sprawdzaniu oblicze Nikifor Karpowicz gotw mnie spyta:

- A dlaczego podnielicie t liczb do kwadratu? Sdz, e w tym momencie nie miabym ochoty
ujrze siebie w lustrze. - Wadim westchn. - C robi!... Trzeba poszuka u kogo tej diabelskiej
algebry.
Machnwszy beznadziejnie rk wynalazca zsun kapelusz na ty gowy i ruszy ciek.
- Pozdrw ode mnie Olg! - zawoa na odchodnym.
Babkin chcia mu pogrozi pici, lecz si powstrzyma: To byoby niepowane!

Rozdzia X
Podziemny sad
Opowiada
bajki
to nie adna sztuka.
Ale to nie s
wcale bajki.
W. Majakowski

Miao si ku poudniowi.
Byo gorco; w powietrzu silnie pachniao piounem, koniczyn i mit. Gdzie w trawie, niby malutki
generator, hucza trzmiel, gray koniki polne, z suchym stukiem uderzay o licie twarde, byszczce
uki. Cay ten zgiek przypomina Babkinowi prac automatycznej centrali telefonicznej. Timofiej
zamkn oczy i ywo sobie wyobrazi wysokie szafy z przesuwajcymi si wybierakami, trzaskajce
przekaniki, huczce silniki. Wszystko to widzia tam, w Moskwie, kiedy przechodzi praktyk w ACT15.
Babkin bardziej ni kiedykolwiek zapragn znowu ujrze znajome przyrzdy, powrci do swego
laboratorium, usi przy montaowym stole i wchaniajc chciwie smolisty zapach kalafonii
przyglda si jej, jak dymi na ostrzu lutownicy.
Technik zakrci wszystkie rubki na pudle przerywacza, troskliwie star kurz z gadkiej pokrywy
i wstawi aparat do stacji nadawczej.
Stara si nie myle o oczekujcym go spotkaniu z Olg, lecz wbrew swej woli wci o nim myla.
Timofiej czu, e w oczach tej kochozowej dziewczyny jest po prostu nic nie rozumiejcym natrtem.
Po c miaaby mu opowiada o swoich sprawach? Przyjdzie czas, e sam si dowie, gdzie i w jaki
sposb znaleziono podziemne rdo.
Ukoczywszy swoj prac na stacji meteorologicznej Babkin zbliy si do stromego zbocza. W dole
kurzyo si na drodze. Wanie dopiero co przejecha tdy wz z obiadem dla kochonikw. Stay na
nim byszczce termosy niby kominy statku - z daleka ju byo je wida.
Timofiej odprowadzi wzrokiem wz i znw si zamyli.

15

Automatyczna Centrala Telefoniczna.

Przykroci zawsze id w parze. Jake nieopatrznie wyrwa si Dimka ze swoj propozycj! - rozmyla
Timofiej kroczc zboczem wzgrza. - Pobieg teraz uczy si algebry. Zachowa si i naiwnie, i gupio!
Czy mona zrobi co w cigu kilku godzin? Na pewno si wsypie i wstyd spadnie nie tylko na niego,
lecz i na mnie... Nie, nie tylko my bdziemy si musieli czerwieni! Niemio te bdzie towarzyszom
z dziewitego laboratorium, a nawet wszystkim komsomolcom Instytutu. Moe kiedy zajrz tu nasi
inynierowie na kontrol stacji meteorologicznej? Tu im dopiero o nas opowiedz!...
Babkin postanowi o nic Olgi nie pyta. Sam si we wszystkim doskonale zorientuje, wystarczy tylko,
eby poszed na to miejsce, gdzie razem z Dimk ujrzeli fontann.
Schodzc ze zbocza Timofiej stara si i po trawie, aby ni, jak szczotk, oczyci sobie buty. Mikka
i sucha trawa z delikatnym szelestem lizgaa si po jego obuwiu.
Zszedszy ze wzgrza i okrywszy je Babkin skierowa si ku miejscu, gdzie widzia rdo.
- A wic... - mrucza sobie pod nosem - szlimy wtedy t ciek... Tu, koo tej kpki, spotkalimy
Olg... Wanie tu, w tym miejscu, zapada si pod ziemi... A tu znw zacza wirowa w powietrzu
marynarka Dimki...
Technik szuka zagubionego otworu. Rozsuwa krzaki popielatosrebrzystego piounu, pokrytego jak
gdyby lnicym aluminiowym proszkiem, peza na kolanach po suchej trawie, starajc si odnale
choby najmniejsze lady zanikego rda. Na pewno zostay lady - myla. - To niemoliwe, eby
taki duy strumie nie pozostawi po sobie adnego ladu.
Mimo dugiego pezania po trawie Babkin nie trafia jednak na aden lad.
...Makarkina, ktra swoim zwyczajem sza na przerw poudniow do domu (uwaaa, e nie wypada
jej je razem ze wszystkimi), stana na drodze, wzia si pod boki i wytrzeszczya oczy na widok
moskiewskiego technika, ktry chyba zupenie rozum straci i brak mu pitej klepki w gowie, bo si
na brzuchu po ziemi czoga. Dugo tak staa i z nieukrywanym umiechem przygldaa si gociowi.
Ten za czsto ociera pot spywajcy mu strumieniem po twarzy, mrucza co do siebie pod nosem
i dalej prowadzi swoje poszukiwania.
Makarkina nie miaa ju czasu duej sta, bardzo si pieszya, a miejski modzian wci jeszcze nic
nie mg znale.
- Mody czowieku - zawoaa z przesadn uprzejmoci. - Czycie tam igiek zgubili?
Zaskoczony Babkin zerwa si na rwne nogi. Makarkina spogldaa na z chytrym umieszkiem, a w
jej tawych oczach byszcza tryumf. Patrzcie no tylko, jaka to ju ona jest! Nic si przed ni nie
ukryje! Wszystko wypatrzy! Nie inaczej, tylko temu chopakowi za tak oto robot, takie pezanie po
ziemi te adne pieniki kochozowe musz paci!
Timofiej stropi si nieco, jakby go zapano przy jakim gupim, dziecinnym zajciu.
Makarkina z wygldu przypominaa sow: co z drapienego ptaka byo w jej wielkich, tych oczach
i ostrym nosie. Teraz bdzie tu stercze! Diabli nadali t przeklt bab! - pomyla Timofiej.
Zaturkota wz: wonica wraca z pustymi termosami.
- Jakiego jenteresu tutaj szukacie? - wypytywaa Makarkina rozkoszujc si zakopotaniem
miejskiego chopca.
- Prrr, stj may!... Suchaj, kiedy do ciebie mwi! - zatrzyma konia wonica, siwy, krpy staruszek ze
starannie przystrzyon kwadratow brod. - Zgubilicie co? - zwrci si yczliwie do Babkina.

- Ja take o to pytam modego czowieka - obudnie sodkim gosikiem zapiewaa Makarkina. - Ale
widzicie go, taki hardy chopczyk, nawet gada nie chce z nami, wieniakami.
Babkin oburzy si. Jakie ona ma prawo nazywa go chopczykiem?
Dobiera w myli waciwe sowa odpowiedzi, by wypada i grzecznie, i jednoczenie wyniole.
Nazwa j babci? Gupio i nie wypada. Odwrci si i odej? Jeszcze gorzej. Nie ma sensu obraa
staruszka. Ten doprawdy gotw pomyle, e moskiewskiemu technikowi zarozumiao nie pozwala
na rozmow z kochonikiem.
Stary przyszed mu z pomoc.
- A ty czego od niego chcesz? - wpad z gry na Makarkin. - Byle jzyk strzpi? Ty robisz swoje, on
swoje. A moe on wszystkie nauki chce pozna, eby ziemia jeszcze wicej chleba dawaa?! Dla ciecie
gupiej si stara! - Ruszy lejcami i cmoknwszy jzykiem doda: - Ech, ale z ciebie paskudna baba,
Makarycho!
- Dzikuj wam, dziadku! - ukoni si w jego stron Babkin. Stary mrugn chytrze w kierunku
paskudnej baby, unis czapk i ruszy drog.
Baba spluna ze zoci i nie ogldajc si ju na hardego chopaka popieszya do wsi.
Timofiej odprowadzi j wzrokiem i pomyla: Gdyby takim na wszystko pozwoli, to ani Tietierkin,
ani Olga nic by nie mogli zrobi w kochozie. Przerne Makarychy zawsze byyby kodami u ng. Na
szczcie w caej Dziewiczej Polanie nie znajdzie si nawet dziesiciu takich paskudnych ludzi.
Moe jednak mechanik ma racj ukrywajc swoje dowiadczenia? A Olga?
Lecz na to pytanie Timofiej nie zdy ju sobie odpowiedzie. Zauway bowiem znan mu wiech splecione w pczek krzaczki piounu. Jake mg nie dostrzec jej wczeniej? Moe dlatego, e szuka
owej dziury znacznie niej na zboczu.
Babkin rzuci si pdem do tych krzaczkw. Tak... Teraz oczywicie znajdzie otwr, z ktrego tryskaa
fontanna... Oto jest ju piasek przylepiony do odygi piounu, oto lady strug wody na liciach babki.
Ledwo dostrzegalna zocista smuga wskazywaa nawet drog strumyczka.
Ale skd tryskaa woda? Wyej na zboczu nie ma adnych ladw - a wic jedynie std, wanie od
tego malutkiego pagrka bra pocztek strumyk.
Babkin by zbity z tropu. Gotw by oglda przez lup kad trawk na pagreczku, byle tylko odkry
tajemnic zaginionego rda. Pochyliwszy si bardzo nisko, Timofiej zauway, e trawa tutaj jest
nieco innej barwy ni dokoa pagrka.
Lecz co to? Grudki suchej ziemi, niby drobne ziarenka, przysypay licie dmuchawca. Babkin chwyci
za pczek zielska i pocign do gry. Niespodzianie unis si cay malutki wzgrek. Byo to bowiem
zrczne przykrycie otworu rury wiertniczej.
Ach, wic to takie sprawy! - pomyla Babkin ocierajc chusteczk wystpujcy mu z wraenia pot. Ale to nowe odkrycie! Kto pragn zatrze wszelkie lady wskazujce, e tu wanie odbywao si
wiercenie. Zupenie nie rozumiem, jak wywiercono ten otwr? Mona to byo zrobi jedynie spod
ziemi. No, ale jeeli mam szuka, to ju musz szuka do koca! - postanowi i znowu zaj si
badaniem zbocza wzgrza.

Przeszed albo raczej przeczoga si niemal jakie pi metrw w d i znowu zauway pewne
rnice w odcieniu trawy. W jednym miejscu natkn si na odcie znacznie janiejszy ni gdzie
indziej. Regularnymi rzdami czerniay tam jakie otwory jak gdyby mysie norki...
Po uwaniejszym zbadaniu technik przekona si, e ma przed sob wyznaczony kwadrat, jak gdyby
kto zacz wycina dar zostawiwszy jednak potem ten wycity kawaek na miejscu.
Babkin szpera w trawie. No tak, tu jest niewtpliwie otwr. Wymaca go wrd popltanych
trawek. Wsun dalej rk i z wewntrznym dreniem wyczu pod palcami grube elazne kko.
Z wysikiem unis do gry cikie, pokryte darni dbowe drzwi, z dziurkami dla wentylacji.
W dole byo ciemno i chodno. Z gbi powia zmieszany zapach pleni i kwiatw.
Technik zajrza niezdecydowanie w otwarte wntrze. Strome, wykopane w ziemi stopnie wiody
gdzie w d. Krawdzie ich byy obite deskami. Timofiej dojrza sterczce midzy deskami blade,
tozielone trawki. Podobne byy do lici cebuli.
Oczy Babkina stopniowo przyzwyczajay si do mroku. Technik zauway, e wte odyki na
dalszych, niszych stopniach byy jaskrawsze, bardziej zielone ni trawki rosnce pod samym
otworem.
Ponadto jeszcze jeden szczeg uderzy technika: trawki niej rosnce nie strzpiy ku grze, lecz
wyginay si gdzie w bok.
Babkin postanowi zej kilka stopni w d. Ciemno nie wydawaa mu si ju tak nieprzenikniona,
rozrzedzaa si nawet stopniowo jak czarna farba po dodaniu wody. W dole, po lewej stronie, janiao
jakie bkitnawe wiato. Jego widmowe promienie rozleway si wszdzie jak strumyki zmywajce
czer ze cian.
Zaczy ju majaczy mgliste zarysy wiodcych w d stopni. Stopnie te wkrtce si urway i dalej
prowadzi ju tylko niski tunel. Stamtd wanie przedostawao si wiato. Zapewne gdzie dalej
w tunelu zrobiono w grze okno albo znajdowao si tam ukryte w krzakach wyjcie.
Babkin zszed prdko stopniami w d i zatrzyma si. Niezbyt dugie przejcie wiodo do duej
pieczary, skd sczyo si dzienne wiato.
Przejcie rozszerzao si stopniowo. Sufit wznosi si coraz wyej tworzc kopulaste sklepienie.
Z daleka mona byo dojrze srebrzcy si na nim wapienny py.
Dziwne - pomyla Timofiej posuwajc si zwolna tym podziemnym korytarzem - dlaczego to
wiato pada na sufit skd z boku? Nie mg sobie tego wyjani, poniewa widzia tylko nieznaczn
cz wysokiej pieczary. Nie by wcale zdziwiony, e znalaz pod wzgrzem pieczar. Technik wiedzia,
e czsto wrd ska wapiennych zdarzaj si takie wymyte przez wod puste przestrzenie. Skay
wapienne, i nie tylko wapienne, szczeglnie atwo ulegaj rozmyciu. O tym wie nawet pastuszek
Sjergiej... Jak on to mwi? - przypomnia sobie Babkin: - Rzeka pynie przez t mineralogi.
A moe naprawd pyna tdy rzeka, a potem wyobia sobie inne koryto, jeszcze niej i po prostu
ucieka? Nie, jednak te ciany wygadzone zostay przez czowieka... Ale po co?
Na jasnym tle dalekiej ciany pieczary Timofiej zauway prost lini, jak gdyby nakrelon za pomoc
grafionu. Linia ta opadaa pionowo w d, prostopadle do podogi.
Podszedszy do tej linii Babkin umiechn si: Ach, wic to tak! Zobaczy bowiem rur tkwic
jednym kocem w suficie tunelu, drugim za w ziemi. Dolna cz rury poczona bya z kkami
zbatymi. Tutaj te znajdowa si niewielki silnik.

Na wilgotnym piasku widniay lady butw. Sdzc po tych ladach musiao tu pracowa kilku ludzi.
Timofiej zauway te wrd nich gbsze doki po wysokich obcasach damskich pantofelkw.
Porzucony na ziemi paski klucz, przygotowane do wiercenia nagwintowane rury, zamany wider
wiertniczy, podobny do rybiego ogona - wszystko to wiadczyo o niedawnej pracy ludzi, ktrzy tu
zapewne wkrtce powrc.
Babkin spojrza w gr. Bya tam przymocowana solidna metalowa tuleja. Przez ni pewnie wsuwano
rury w d. Doskonale! - pomyla Timofiej. - Nie potrzeba adnej wiey wiertniczej.
Zrozumia teraz wiele rzeczy. Domyli si, dlaczego zawirowaa marynarka Dimki, uniesiona nad
ziemi przez koniec rury wiertniczej. Zrozumia, e tu wanie odkryto rdo podziemne. Technik by
pewien, e za pomoc tak sabego motorka nie mona wierci do gbokoci setek metrw. Ale czy to
byo potrzebne? Woda powinna by tutaj gdzie zupenie blisko...
Wydao mu si, e tu pod jego nogami, pod cienk wapienn skorupk, pyn z cichym szmerem
strumienie wody.
Zacz nasuchiwa. Stanowczo musi tu by gdzie strumyk. Babkin obszed dokoa cae urzdzenie
wiertnicze i zauway pod cian wski rowek. W rowku lnia woda odbijajc biay matowy sufit,
wskutek czego zdawao si, e pod ziemi pynie mleczna rzeczuka.
Mimo zadziwiajco prostego rozwizania tajemnicy fontanny nie wszystko byo dla Timofieja tak
dalece jasne. Czyby jedynie dla prby znalezienia wody w pieczarze przeprowadzono kabel
podziemny, zrobiono tajemne drzwi i tak starannie obito deskami wiodce na d stopnie?
Babkin postanowi i dalej i zbada, skd przedostaje si wiato do tej jaskini z urzdzeniem
wiertniczym.
Z miejsca, gdzie sta, widoczna bya tylko cz ciany wapiennej. Nie mg si zorientowa, czy
odbijay si na niej jakie wzorzyste cienie, czy te byy to plamy ciemniejszych ska.
Kiedy jednak Timofiej zbliy si wreszcie do ciany, nic ju nie mg zrozumie.
Przed nim koysay si w przelotnym wiaterku niebieskawozielone roliny o zbkowanych jak
u leszczyny liciach. Niby winna latorol piy si do gry po byszczcych drutach, ktre w tym
przedziwnym podziemnym wiecie wydaway si Babkinowi cieniutkimi, bkitnymi promieniami,
sigajcymi sklepienia.
W widmowym niebieskawym wietle caa ta ziele nie tylko pnca si po cianach, lecz i pezajca po
ziemi, wydawaa si jaka obca, jakby przeniesiona z innej planety.
Astrobotanika16 - zdecydowa z umiechem Babkin przygldajc si tym niepojtym rolinom. Ale
by si Dimka zdziwi! - pomyla. - Dopiero wczoraj opowiada mi wanie, jakie tam na Marsie bywaj
drzewa i trawy. Odkryli to nasi uczeni... Tak, to nie jest ta botanika, o ktrej z takim szacunkiem
mwi modszy Tietierkin.
Timofiej przypomina sobie, jak zachystujc si z przejcia Wadim przekonywa go, e teraz mona
ju sobie dokadnie wyobrazi krajobraz na Marsie. Zielononiebieskie krzaki, nawet zupenie

16

Astrobotanika - nowa dziedzina nauk przyrodniczych, stworzona przez uczonych radzieckich, ktra zajmuje
si zagadnieniem istnienia rolin na innych planetach, a zwaszcza na Marsie.

niebieskie, podobne do jaowca... Ronie tam rwnie granatowa borwka, mroka, i bkitny jak
ziemskie niebo mech.
No, prosz - Timofiej zwrci si w myli do nieobecnego przyjaciela. - Nie trzeba nawet lecie na
Mars. Tu te wszystko jest niebieskie.
Dotkn delikatnie szerokich, zbkowanych lici, a jeden listek nawet odwrci. Po drugiej stronie li
nie by ju wcale taki bardzo niebieski, lecz jakby lekko rowawy. Zaintrygowany Babkin powcha
go, potem wzi do ust. Zaraz jednak wyplu gniewnie: Diabli wiedz, co to za sztuka! Moe
trucizna...
Niebieska jagoda, podobna do wyduonej wini, koysaa si na wietrze jak dua kropla.
Timofiej zerwa j i zacz przyglda si krytycznie. Potem nadgryz j z lekka, lecz si natychmiast
opamita. A to gupie przyzwyczajenie! Jak bezmylne dziecko, wszystko do buzi pakuje! Jagoda bya
niemal przezroczysta. Przez jej jak gdyby celofanow skrk przewiecay nasionka.
- Przecie prbowaem ju tak sam! - zawoa mimo woli Babkin. - Dimka mi j przynis!
I nagle jagoda wydaa mu si ju wcale nie bkitna, lecz zielonkawa. Licie rolin rwnie
pozieleniay, stay si niemal zwyczajne, o lekkim tylko niebieskawym odcieniu.
Babkin wzi jagod do ust i skrci za rg. Niebieska winia stana mu nagle w gardle.
Oto przed jego oczami wyrs raptem kwitncy sad. Cienkie, niskie drzewa, krzaki pokryte kwiatami
i owocami, wysokie odygi jakich nieznanych rolin - wszystko to kpao si w pyncych z gry
bkitnych promieniach.
Pod wapiennym sufitem wisiay dugie, rozsiewajce wiato rurki. Wrd nich brzczay pszczoy,
unosiy si przejrzyste cienie tek o szklanych skrzydekach. Mign czerwony epek jakiego ptaszka
i znik w krzakach.
Wszystko w tym podziemnym sadzie byo prawdziwe. I piew, i wierkanie, i sodki zapach kwiatw,
i krople rosy na listkach. Koniki polne zajadle cykay w trawie, niby zesp orkiestry przed wielkim
wystpem. Hucza rozgniewany trzmiel i cienkim gosikiem ali si komar.
Wszystko to byo prawdziwe, jak na ziemi. I lad pezncego wziutk ciek uka, i senna, brunatna
jaszczureczka, zastyga na kamieniu, jak gdyby wygrzewaa si na prawdziwym socu.
Tylko to soce byo nieprawdziwe!
Matowe, zimne rurki, pokryte od wewntrz skadnikami jarzeniowymi, stanowiy soce tego
podziemnego wiata.
Timofiej i tu jednak pozosta wierny swoim zwyczajom: spokojnie, koyszc si z boku na bok, szed
sobie drk. Nie stao si przecie nic szczeglnego. Uwanie rozglda si na wszystkie strony
i stara si odgadn, komu i na co bya potrzebna ta dziwna teatralna dekoracja. Dlaczego ten
skraweczek wiata ukryto pod ziemi? W gbi pieczary janiay czerwone rurki, jak gdyby napenione
rozarzonymi wglami. Pod cian pony zielone lampy. Nie zapomniano te o rurach
ogrzewajcych.
Koo niektrych rolin tkwiy tabliczki z jakimi cyframi. Ale c to za dziwny krzak? Jego palczaste,
podobne do wachlarzy licie zainteresoway Babkina. Chyba to jaki okaz podzwrotnikowy?

Naraz gazki te, jakby od podmuchu wiatru poruszyy swymi wachlarzami. Timofiej zatrzyma si
natychmiast: wydao mu si, e kto by ukryty za krzakiem.
Nie, nie byo nikogo... Chopak patrza zamylony na swawolny, wymachujcy limi krzew. Wachlarze
znowu zadray, jakby je pocignito za nitki. Dokadnie, jak przystoi badaczowi, Timofiej obejrza
gazki. Nie byo tam adnych nitek.
A moe mu si to tylko zdawao? Technik zamierza ju pj dalej, lecz gazie znowu zamachay
limi. Zupenie tak, jakby uprzedzay Babkina, e dalej i nie powinien.
- A to nerwowa rolina - mrukn przez zby Timofiej i jednoczenie pomyla: Po kiego licha hoduje
si takie paskudztwo?
Przypomnia sobie, e kiedy nauczycielka przyniosa na lekcj botaniki krzaczek mimozy w doniczce.
Patrzcie, dzieci - powiedziaa. - Gdy dacie tej gazce lekkiego prztyczka, rolina zaraz stuli swe listki.
A po chwili znw je wyprostuje. Widzicie? Nauczycielka pokazaa im to dowiadczenie dwa razy.
Potem by dzwonek. Biedny krzaczek pozosta w klasie. dne wiedzy dzieciaki tak go podczas pauzy
zaprztykay, e listki przestay si w ogle rozchyla.
No, dobrze - pomyla Babkin, ogldajc si na nerwow rolin. - Tam potrcano t mimoz, a tu
nikt krzaka nie rusza. Czemu wic biedak tak si wstrzsa?

Rozdzia XI
Nieproszony go
Spon
biedak,
jak ponie
w wiecy
trzepoczca ma.
W. Majakowski

Babkin szed ciekami nieznanego pastwa podziemnego nie zdajc sobie sprawy, czy idzie dugo czy
krtko - jak w bajce.
Gdyby tak to Dimce pokaza - rozmyla Timofiej. - Ten by dopiero piszcza z podziwu i z zachwytu!
Niemao miaaby tu do podziwiania ta wraliwa natura!
Raptem co migno wrd krzakw, podobnych do winnej ozy. Timofiej powstrzyma oddech.
Zobaczy niedu dziewczyn w niebieskiej sukience. Znuonym gestem ocieraa czoo. Twarzy jej
Timofiej nie widzia, gdy bya przysonita rkawem.
Dziewczyna opucia rk i nagle krzyknwszy ze strachu, zacza ucieka. Za ni z brzkiem potoczyo
si puste wiadro.
- Stiosza! Dokd? - zawoa Babkin. Bya to oczywicie Antoszeczkina.
Dziewczyna zatrzymaa si i spojrzaa z przeraeniem na ciekawskiego technika. Opanowaa si
jednak natychmiast i zmierzya go od stp do gowy wzrokiem penym miadcej pogardy. Go

skuli si: zrobio mu si naprawd bardzo gupio. Zagodzio to nieco gniew srogiego dziewczcia na
nieproszonego gocia. Moe trafi tu tylko przypadkiem?
- Przepraszam, nie spodziewaem si spotka was tutaj - wyszepta Babkin.
- Ja was tym bardziej - odpowiedziaa wyniosym tonem Stiosza odrzucajc z lekka gow i usiujc
przybra jak najbardziej krlewsk postaw. - Moe wytumaczycie si jako? - dodaa robic ostry
zwrot, jak gdyby odrzucajc na bok nie istniejcy tren (Antoszeczkina w kku amatorskim miaa
w tych dniach prby, wystpowaa w roli donny Anny17. Tote wszelkie tego rodzaju wyniose ruchy
zostay przez ni wystudiowane w najdrobniejszych szczegach).
Babkin niezdecydowanie przestpowa z nogi na nog. Ta dziewczyna tak si zachowuje, e zupenie
nie wiadomo, jak z ni gada - pomyla z westchnieniem.
- Widzicie - zacz Timofiej dobierajc odpowiednie sowa - prbowaem znale...
- Wcale nas nie interesuje, co prbowalicie znale - przerwaa technikowi dziewczyna bawic si
jego zakopotaniem. I wedug wszelkich regu dobrze opracowanej dykcji wyskandowaa z dumnie
podniesion gow: - Dlaczego znajdujecie si tutaj? Nie przypominam sobie, ebymy wam posyali
zaproszenie.
Stiosza bya bardzo z siebie zadowolona. Takiej dekoracji, jak tu miaa, nie namaluje aden
kochozowy malarz! Tak jaskrawo owietlona nie bya nigdy ich letnia scena! A oto teraz
Antoszeczkina stoi w powodzi barwnych wiate, przepikna i wspaniaa! Babkin za nawet jednego
sowa nie moe z siebie wykrztusi: zmieszany, pognbiony, nie ma odwagi nawet spojrze na ni,
tylko oczy mruy.
W istocie, Timofiej czu si jak mucha w pajczynie. Opanowao go niepojte wzburzenie. Wszystko
w tym podziemnym wiecie byo niezwyke, a zwaszcza... Stiosza.
Jej niedue warkoczyki zrcznie upite nad czoem sprawiay teraz wraenie wieca ze zotych
choinkowych nitek.
Tak bardzo lniy w jaskrawym wietle! Zote rzsy wida byo wyranie, kad oddzielnie. Brwi take
wyglday jak zoty puch i nawet piegi wyday si Timofiejowi zote, niby soneczne odblaski na
twarzy.
Babkin przelizn si wzrokiem po caej jej postaci. Tutaj, obok modziutkich drzewek, Stiosza robia
wraenie znacznie wyszej ni zwykle. Spojrza w d i zobaczy jej mae, bose nki. Obok stay
ciemne pantofle na wysokich, cienkich obcasach.
Stiosza zauwaya jego spojrzenie i rozgniewaa si. Rozgniewaa si na tego chopaka, ktry nie
wiadomo dlaczego tak oczy na ni wytrzeszcza, ale przede wszystkim za bya na siebie: Gapa
jestem, nie donna. Gotowam jeszcze na scen tak boso wyskoczy! Przytrzymujc si jedn rk
gazki podniosa nog i zacza wkada pantofle.
- Czego si patrzycie, kiedy buciki wkadam? - burkna. - Wcale nie jestecie dobrze wychowani... I to
z Moskwy!
Timofiej gotw by zapa si pod ziemi, ale przecie nie mg tego zrobi. By ju pod ziemi!

17

Posta z utworu dramatycznego Puszkina Kamienny go, ktrego bohaterem jest Don Juan.

- Czy Olga wie, e przyszlicie tu? - spytaa z niezadowoleniem Stiosza otrzepujc z pity przylepiony
piasek.
- Ale skde! - rozoy bezradnie rce zaczerwieniony Babkin. - Ja sam o niczym nie wiem sprbowa niemiao da do zrozumienia srogiej dziewczynie, e pragnby dowiedzie si od niej
czego wicej o tej podziemnej cieplarni.
- No, to niech wam czasem nie przyjdzie do gowy wspomnie Oldze o tym, ecie tu byli - ostrzega
Stiosza zapinajc guzik przy pantofelku. Stukna obcasem, jakby sprawdzajc, czy pantofel dobrze
siedzi, i dodaa: - Bo ona mnie za to gotowa do grobu wpdzi.
- Za co? - spyta ze wspczuciem Babkin, mimo woli starajc si sobie wyobrazi, jak to Szulgina
bdzie Stiosz do grobu wpdza.
- A za to - nie wpuszczaj obcych tam, gdzie nie trzeba!
- Przecie to nie wy mnie wpucilicie. Sam znalazem drzwi.
- Akurat, Olga w to uwierzy!... Ona sama ledwo potrafi znale wejcie. A tu raptem kto obcy!...
- Jaki ze mnie obcy? - niespodziewanie obrazi si Babkin.
- No a kto?
Babkin nie umia znale na to od razu waciwej odpowiedzi. Chcia powiedzie, e obaj z Dimk
pragn take wzi udzia w pracach tutejszych komsomolcw, e zacz ju nawet uczy Pietuszka.
Wszystko to jednak wydao si Timofiejowi zbyt mao przekonywajce, wic milcza.
Stiosza podniosa wiadro i odezwaa si surowo:
- Idcie zaraz z powrotem i bardzo uwaajcie. Bo, eby nie wymwi w z godzin, moe si tu koo
wejcia kto krci. Sprawdcie, czy kogo nie ma, a dopiero potem wyacie.
- A czeg si tak obawiacie? - spyta rozdraniony Babkin. Oburzyo go zachowanie si tej
dziewczyny. Doprawdy, zbyt niegrzecznie i bezceremonialnie wyprasza go std. - Dziecinne
zabaweczki! - mrukn. - Tajne drzwi urzdzili... - Timofiej z nieukrywan ironi spojrza na rj pszcz
brzczcych koo wieccej czerwonej rurki. - Tacy magicy! Nawet pszczoy pod ziemi zapdzili!
- To moe wy wemiecie na siebie ich prac? W wolnych od zaj chwilach bdziecie tu przychodzi
i pdzelkiem zapyla nasze roliny. - Dziewczyna spucia przy tym skore do miechu oczy.
- Wic c wy tu waciwie robicie?
- Przygotowujemy rozsad. - Stiosza zauwaya pene niedowierzania spojrzenie gocia. - Prawd
mwi. Na wiosn mamy najwczeniejsz rozsad ogrkw, pomidorw i innych warzyw. Anna
Jegorowna zakrelia nam taki plan, e adne inspekty na to nie starcz.
- Szczeglne lampy... Pierwszy raz takie widz - zega Timofiej pragnc podtrzyma rozmow.
Wanie takie same lampy z dziennym wiatem pal si na stacjach metro i w magazynach
stoecznych.
- Jarzeniowe! - owiadczya z dum Stiosza. - Sprowadzone na zamwienie wprost z fabryki.
Rozumiecie, towarzyszu Babkin - zatrajkotaa z przejciem, mrugajc zotymi rzsami: - Jarzeniowe
lampy zuywaj znacznie mniej energii elektrycznej ni zwyke. Nasza elektrownia moe cakowicie
pokrywa ich zapotrzebowanie. Hodowanie zim warzyw inspektowych jest bardzo korzystne. Tutaj
za hodujemy nie tylko warzywa, ale i wszelkie nowe roliny, by je potem przesadzi na nasze poletko

dowiadczalne. - Stiosza pomilczaa chwil i dodaa: - Sami rozumiecie, e chodzi tu o popiech. Tote
zmuszamy je, aby rosy nawet zim.
Pochylia si nad malekim krzaczkiem i delikatnie pogaskaa jego cienkie, jedwabiste listeczki.
- Pniej oczywicie nie bdziemy si z nimi cacka latem w tej cieplarni - powiedziaa podwizujc
troskliwie czerwon odyk, bardzo pochylon ku ziemi. - Tymczasem robimy tylko prby z nowymi
lampami: chcemy wiedzie, jakie wiato jest najodpowiedniejsze dla rnych rolin. Przygotowujemy
si do zimy. W styczniu bdziemy karmi kochonikw wieymi jagodami i warzywami... Nie wiem,
nie chc mwi byle czego - umiechna si ironicznie - moe u was w miecie dawno ju to
zrobiono, a my dopiero prbujemy...
Czekaa na odpowied Babkina doskonale wiedzc, e na razie nawet w najwspanialszych sklepach
moskiewskich nie mona dosta w styczniu adnych wieych jagd, a o takim specjale jak aktinidia,
hodowana przez Olg, nie ma ju co mwi!
- Jako si tam jeszcze bez nich obchodzimy - odezwa si wreszcie Timofiej.
- No pewnie - przyznaa ze wspczuciem dziewczyna. - Bez wszystkiego mona si obej. My na
przykad dotd obchodzimy si bez wodocigu, ale duej ju nie chcemy.
- Zbudujecie?
- Pewnie! - owiadczya z przekonaniem Stiosza. - Widzielicie? - wskazaa ciemniejcy korytarz. - Tam
nasze chopaki ucz si wierci. Ju si dostali do wody.
Jake prosto wyjaniaj si te wszystkie cuda! - pomyla Timofiej obserwujc dziewczyn.
Stiosza omina grup krzakw, na ktrych dray bladorowe kwiaty, potem zaczerpna wody
z rowu przechodzcego pod cian i powrcia z penym wiadrem. Postawia je na drce, poprawia
zote warkoczyki na gowie i powiedziaa z niezadowoleniem:
- No, idcie ju! Drog znacie. Ale pamitajcie... nikomu! - Przyoya palec do ust.
- Zaraz ju pjd. Tylko jeszcze jedno pytanie. Dlaczego wasza cieplarnia zostaa zaoona
w pieczarze?
- Bo w ten sposb nie trzeba ju jej byo budowa. Czy znacie pastuszka Nikitk?
- Spotkaem go.
- On pierwszy wynalaz t pieczar. Zdaje mi si, e nie zdajecie sobie wcale sprawy z tego, jak si
nam ona przydaa. Jest tu i woda, i tak tu ciepo, e lepiej by nie moe. Na zim wstawilimy dwa
mae piecyki. Po prostu upa! Nie ma czym oddycha. Taki podzwrotnikowy klimat, e nic, tylko
banany hodowa! My tu nawet wkrtce sprbujemy wyhodowa takie zastpcze kakao.
Zatrzymaa si przy niewielkim krzaczku ze strczkami, ktre wisiay wrd okrgych lici.
- Hodujecie tu rne dziwy - powiedzia z przygan Timofiej wskazujc wzrokiem poruszajce si
gazki przedziwnej wachlarzowatej roliny.
- Ja j nazywam drygaka - rozemiaa si Stiosza pochylajc si razem z Timofiejem nad krzakiem. A po naukowemu Olga nazywa j, zdaje si, Desmodium. Ale to nie jest naprawd rolina tej nazwy,
tylko jaka inna. Nie wiem, skd j Olga dostaa.
- Zabaweczki!

- Oczywicie - zgodzia si Stiosza. - To tylko na razie, ale zaczekajcie troch, a ta mieszna drygaka
te si nam przyda. Olga powiada, e czas ju, by w kochozach na oknach, zamiast gupich jasiw
i geranium, zaczto hodowa naprawd poyteczne kwiaty...
- Stio-o-o-sza! - dobiego przyguszone woanie Szulginy.
- Schowajcie si!... Schowajcie si prdko! - rzucia si przeraona dziewczyna. - Och, gowo moja
biedna!... Czeg wy stoicie?! - krzykna zobaczywszy, e Babkin nie rusza si z miejsca.
Pocigna go za rkaw i pchna w krzaki pod cian.
- Dlaczego si nie odzywasz? - spytaa Olga wychodzc z tunelu. Rce trzymaa w kieszonkach
fartucha. - Chciaam ju wraca, bo mylaam, e ci tu nie zastan.
Stiosza staa przed Olg czerwona i zmieszana; jej rude rzsy dray ze strachu. Antoszeczkina jeszcze
nie moga przyj do siebie po nagym zjawieniu si Olgi. To dopiero nieszczcie! Co by sobie Olga
pomylaa ujrzawszy tutaj tego natrtnego chopaka!?
- Moesz si cieszy, Antoszeczkina - ostentacyjnie suchym tonem powiedziaa zbliajc si Olga
(Zauwaya bowiem, e Stiosza nie wypenia jej polecenia, nie podlaa nawet poowy grzdek). - Na
zebraniu zarzdu powzilimy uchwa w sprawie hodowli nowej odmiany kok-sagyzu. Tobie zostanie
powierzone podstawowe zadanie. Stacja hodowli rolin jest w tym rwnie zainteresowana, wic
nam dopomoe... eby nie traci czasu, wykorzystamy zim. W ogle bdziesz tutaj pracowa
w charakterze jakby mojej pomocnicy-laborantki.
Stioszy wydao si, e po raz pierwszy ujrzaa naprawd ten podziemny ogrd. Rozejrzaa si dokoa
byszczcymi oczami. Bo i pewnie! Czy moga czego wicej pragn!?
- Cieszysz si? - ze zmruonymi figlarnie oczami spytaa Olga.
- Strasznie! - Stiosza podskoczya i z piskiem rzucia si przyjacice na szyj. - To wszystko dziki
tobie, Oleko! Dzikuj ci! - ciskaa j wci.
- No, do ju tego, Stioszka - artobliwie opdzaa si Olga poprawiajc potargane wosy.
Usiada na niziutkiej aweczce i ruchem rki zaprosia przyjacik.
- Przyznaj, e dugo si namylaam, czy potrafisz mi naprawd pomc. Nawiasem mwic przypomniaa sobie Olga - czy zawioza sadzonki cytryn komsomolcom ze Zwycistwa?
- Aha!
- Zadowoleni?
- Pewnie! Teraz ju w piciu kochozach robi si dowiadczenia. Ach, Oleko! - powiedziaa
marzycielsko Antoszeczkina. - Czego my tu teraz dokonamy!
Usiada obok i schyliwszy lekko gow opara podbrdek na pistce.
Nowa laborantka spogldaa na Olg czarnymi i byszczcymi jak paciorki z agatu oczami. Patrzaa,
a wzrok jej zdawa si mwi: Chocia potrafisz mi nawet nawymyla, nie znajdziesz jednak lepszej
pomocnicy ode mnie. A to dlatego, e ja ca dusz, tak jak i ty, Oleko, wkadam w t prac. Co tu
duo gada!

- Zrozum mnie dobrze, Stiosza - cigna tymczasem Olga patrzc na niedbale cinite wiadro.
Strumyczek rozlanej wody przybliy si wanie do jej stp. - W ostatnich czasach zauwayam, e
staa si mniej staranna w pracy. Prosiam ci na przykad, eby podlaa grzdki, a ty?...
- Ale ja... - chciaa zaprotestowa Stiosza.
- Czekaj! Nie spenia mego polecenia. Nie wiem dlaczego, ale tak si stao. Mwi ci teraz o tym
jako twoja kierowniczka, jeeli oczywicie uwaasz mnie za ni. A teraz powiem o czym innym.
Wydaje mi si, e zaczynasz zanadto interesowa si jednym z przyjezdnych technikw... To
niedobrze. Mwi ci o tym ju jako przyjacika. Zrozumiaa mnie?
- Ale ja... - chciaa znowu zaprotestowa Stiosza niemal ze zami w oczach, lecz Olga nie pozwolia jej
dokoczy.
- Nie chc si wtrca do twoich spraw osobistych, ale uwaam, e twoje przeycia powanie odbijaj
si na rolinach, ktre hodujesz... Wiesz przecie, e roliny wymagaj regularnego podlewania, i to
w odpowiednim czasie. Obojtne im jest, o ktrej wczoraj posza spa albo jakie marzenia snuj ci
si po gowie.
Olga obja z umiechem przyjacik, pocaowaa j w skro i rzeka:
- To wszystko! Ju zapomniaam o twoich przewinach. Tobie te radz zapomnie o... No, ju sama
wiesz o kim. Nawiasem mwic, chocia na scenie grywasz rol donny Anny, w yciu jednak wcale nie
powinna jej naladowa. Zreszt twj Babkin zupenie nie przypomina Don Juana.
- A niech go licho porwie, to biaookie czupirado! - krzykna ze zoci Stiosza. zy j dusiy,
podpyway do garda. Nie pamitaa ju wcale o tym, e biaookie czupirado siedzi w krzakach
i syszy kade jej sowo. - Po c mi potrzebna ta pyza!
W porywie zoci Stiosza zacza wymyla Babkinowi, jak tylko umiaa. Najbardziej dotkno j
powiedzenie Olgi, e przez tego chopaka gorzej pracuje. Nie, tego ju nie moga cierpie, zwaszcza
e w sowach przyjaciki by pewien cie prawdy. Przecie to jedynie z powodu Babkina i jego
natarczywych pyta nie zdya podla wszystkich grzdek.
I pokrzywdzona donna Anna zalaa si tak gorzkimi zami, jakich nigdy nie wylewa si na scenie.
Rozmazywaa je po twarzy brudnymi pistkami, pochlipujc w poczuciu nie zasuonej przykroci i ze
wstydu. Zdawao si, e pragnie podla zami wszystkie pozostae grzdki, byleby tylko Olga ju nigdy
o tym nie wspominaa.
- No dosy, dosy! - zmarszczya surowo brwi Olga. Gaskaa z roztargnieniem gow przyjaciki,
przebieraa palcami jej warkoczyki i zupenie nie moga poj istotnej przyczyny ez Stioszy.
- Taki natrtny! - nie moga si uspokoi Stiosza. Jak kotek przycisna nosek do ramienia Olgi. - Tak
si do mnie przyczepi! Mwiam mu: id... - tu si nagle spostrzega i podnisszy gow spojrzaa
przez mokre rzsy na Olg. Poprzez ich drc zason, w tczowym blasku ez Stiosza ujrzaa mglist,
zacierajc si twarz. Kto wie, czy Olga zauwaya, e Stiosza o may wos nie wygadaa si?
Dziewczyna zaszlochaa po raz ostatni i podniosa wiadro.
- Czekaj! - zatrzymaa j Szulgina. - Chciaam ci uprzedzi, e cay twj pomys na nic! Caa ta historia
z pomoc dla Burowlewa nie udaa si.
- Jak to? - zdziwia si Stiosza. - Zrobiymy wszystko tak jak trzeba. Sama nam przecie wydaa
z laboratorium rolniczego now mieszank do zasilania. Dziewczta staray si, jak mogy.

- Jzykiem te si postaray - przerwaa jej Olga. - Omieszyy chopakw na cay kochoz. Czy
doprawdy nie zrozumiaa naszej umowy na zebraniu zarzdu? Jeeli naprawd chciaycie dopomc
Burowlewowi, to bez kpinek i krzyku! Wstyd, Antoszeczkina!
Stiosza zamrugaa zotymi rzsami.
- ebym tak trupem pada zaraz na tym miejscu, jeeli to wypaplaa ktra z moich dziewczt!...
Czekaj, czekaj... Przecie zapomniaam ci jeszcze powiedzie, e ci z Moskwy zjawili si u nas noc na
polu. Moe to oni?... Nie, to nie takie chopaki!
- Burowlew powoywa si na Babkina. Ten chopak jeszcze si z Waniuszy namiewa, wstydzi go,
mwi, e za niego zawsze dziewczta w polu pracuj.
Antoszeczkina klasna w donie:
- Alem ja gupia... No, poczekaj ty, pyzo!
- Teraz rozumiesz? Ale do ju o tym. - Ola spojrzaa na zegarek. - Poka notatki, zdymy jeszcze je
przejrze do koca twojej przerwy. Niepokoj mnie siewki topl.
...Babkin tymczasem gryz ze zoci pulchne wargi. Czu si jak malec, ktry co przeskroba i teraz stoi
w kcie. Wypadki potoczyy si tak szybko i niespodziewanie, e nie zdy nawet zaprotestowa,
kiedy Stiosza wepchna go w krzaki. Oczywicie - mg by teraz spokojnie wyj z ukrycia i zaraz
uczciwie a prosto opowiedzie Oldze, w jaki sposb si tu dosta. Lecz wwczas jake gupio
wypadnie jego tumaczenie, dlaczego si w ogle schowa!
Gupszej sytuacji chyba nie mona by nawet wymyli - duma smtnie Timofiej. - A gdyby tak plun
na wszystkie wzgldy i wyj? Zamierza ju to uczyni, lecz wstrzyma si w por. Jake spotka go
teraz Stiosza po tym wszystkim, czego si dowiedziaa od Olgi? Ech, trzeba byo zrobi to wczeniej! pomyla ze zoci. - Bo Olga gotowa mnie jeszcze w dodatku posdzi o to, e chciaem podsucha
t ich dziewczysk rozmow.
Timofiej sta zgity w p i ba si ruszy, eby nie zdradzi swej obecnoci. Jedn nog trafi do rowka
z wod i teraz czu, e powolny prd opywa j z obu stron. Chcia nawet wycign nog, ale
polizn si nieostronie, wic ponownie znieruchomia.
Olga podniosa gow i spojrzaa na krzaki, za ktrymi rozleg si plusk. Potem znowu pogrya si
w czytaniu notatek.
Babkinowi zrobio si zimno... But przemik mu zupenie i teraz przeleway si w nim askotliwe
lodowate strumyczki. Cierp, towarzyszu Babkin, sam jeste temu winien - uspokaja sam siebie
z naigrawaniem si i zoci.
Poprzez gazki winoroli Timofiej widzia Stiosz. Staa przed Olg i uwanie odczytywaa jej uwagi
w zeszycie.
Zdumiewajcy spokj! - oburza si Babkin. - Czy to moliwe, eby wszystkie dziewczta byy takie?
Zaledwie jakie pi minut temu obrazia zupenie niewinnego czowieka, ktry w dodatku w aden
sposb nie mg si broni. Czupirado! - przypomina sobie z uraz. - Dlaczego czupirado i w
dodatku biaookie?... Niezrozumiae to, a przy tym nielogiczne... Jakiej zreszt logiki mona si
spodziewa po takiej dziewczyninie? Gdzie ja mam biae oczy? A przy tym jeszcze pyza! Jak ona
si nie wstydzi! A sama znw niby jest taka pikna!

Czekanie dokuczyo mu... Olga wstaa wreszcie. Moe ju zaraz sobie pjdzie? Nie, zatrzymaa si przy
jakich korzonkach.
- Rozmawiaam dzi z Nikiforem Karpowiczem - powiedziaa Olga. - Proponuje nam nowe zadanie: jak
najprdzej wyhodowa normalne, wysokie topole dla lenych pasw ochronnych. Moe nam si to
uda zrobi w cigu roku. Wyobra sobie czterometrow topol piramidaln18, ktr wyhodujemy do
przyszego lata!
- Co ty mwisz, Olgo! - klasna w rce Stiosza. Czy to moliwe?
- Sprbujemy - odpowiedziaa Olga zsuwajc brwi. - Sprbujemy. Wiesz o tym, e nasi przyrodnicy
w dwa lata wyhodowali topole piramidalne wysokoci czterech i p metrw? To nie arty! A jeeli
sztucznie przypieszymy wzrost sadzonek? Jeeli nawet zim kaemy im rosn tu pod naszymi
lampami? Czy prdzej pjdzie? Oczywicie, e prdzej. Dawno ju czytaam o dowiadczeniach
ysenki, ktry bada wpyw wiata na wzrost rolin. Doniczki z jczmieniem trzyma dzie i noc
w wietle. Dziki temu w cigu dwudziestu dni wyhodowa i zebra plon z tego jczmienia. Rozumiesz,
o co mi tu chodzi?
- C to, za gupi mnie masz? - rozemiaa si Stiosza. - To znaczy, e nasze tymczasem jeszcze mae
topole bdziemy nawietla okrg dob. eby prdzej rosy!
- Lepiej jest oczywicie w cigu dnia korzysta ze wiata sonecznego i tylko w nocy posugiwa si
elektrycznoci; tak te potem zrobimy, pierwsze jednak dowiadczenia w caoci przeprowadzimy
tutaj.
- Nie, Oleko - zaprotestowaa Stiosza. - Teraz nic z tego nie wyjdzie.
- Dlaczego?
- A dlatego, e u naszych elektrykw nie mona si wiata doprosi. Licz kad godzink. Kt ci da
wiato na ca dob? Zwaszcza kiedy wiatr jest saby?
- Mwiam ju o tym Nikiforowi Karpowiczowi. - Olga odgarna z czoa poruszane przez wiatr wosy.
- Umiechn si tylko na to i powiedzia: Nie bjcie si, Olu... Wszystko bdzie jour, jak powiada
nasz buchalter. Przecie nasi wiertacze znaleli wod. I wiesz co? - Olga obja przyjacik. Wasjutin wspomnia, e ta woda wedug projektu pewnego moskiewskiego wynalazcy bdzie
w bezwietrzne dni poruszaa elektrowni wietrzn. Powiada, e to dowcipny pomys. Mwi te
jeszcze, e sam wynalazca - komsomolec - postanowi pomc naszemu kochozowi i teraz robi dla nas
specjalne obliczenia.
- O, to rozumiem! - zawoaa z zachwytem Stiosza i machna pici, jakby wbijaa ni gwd.
Spojrzaa przy tym w stron, gdzie znajdowa si obraony i drcy Babkin, jakby mu chciaa
powiedzie: Widzisz! Moskiewscy inynierowie-wynalazcy robi dla nas specjalne obliczenia,
a niektrzy natrtni technicy tylko nam przeszkadzaj w pracy.
Babkin tymczasem sta zamary w nieznonie niewygodnej pozycji. Zdawao mu si, e cae ciao ma
zdrtwiae: nie mg si teraz poruszy, aby cho troch zmieni postaw.

18

Topola piramidalna jest drzewem rosncym bardzo szybko. Odmiana ta zostaa przeznaczona do sadzenia w
ochronnych pasach lenych.

Mimo to ucieszy si, e Wasjutin tak przychylnie oceni wynalazek Dimki. Ja rwnie chciabym si
zaj takimi sprawami - pomyla Timofiej ostronie rozprostowujc zdrtwiae plecy. - Ale c robi?
Nie wiedzie mi si!
Olga nie zamierzaa odchodzi. Do koca przerwy pozostao jeszcze sporo czasu. Obja Stiosz
i rozmarzona mwia:
- Wydaje mi si czasem, e caego ycia nie starczy, by zrobi to, co si zamierza. A tyle chciaoby si
zrobi! Miczurin dawno ju marzy o tym, by zamieni ca nasz ziemi w kwitncy sad. Mgby
nawet prdko ujrze zrealizowane swoje marzenie, bo plan takiego ogrodu zosta ju nakrelony. To
plan stalinowski. Wiesz, Stiosza, e kiedy po raz pierwszy zobaczyam ten plan w Prawdzie, ca noc
zasn nie mogam. Pomyl tylko! Pastwowy pas leny przechodzi obok naszej Dziewiczej Polany...
Oto gdzie nasi komsomolcy mog znale pole do popisu...
- A c to? Czymy dotd zostawali w tyle? Przecie mamy pierwsze miejsce w rejonie!
- To mao, Stioszeko, mao! Wszystkie sadzenia skoczymy dopiero na jesieni, a tymczasem
komsomolcy ze Stalingradzkiej Fabryki Traktorw ju kocz sadzenie lasw, ktre wedug planu
powinny by sadzone przez wiele lat.
- Ale przecie nie pozostajemy w tyle. Co prawda, oni rzeczywicie maj znacznie wicej sadzonek.
- Kiedy si naprawd o tym wszystkim marzy, to si wydaje, e to dopiero pocztek. A ten plan
przeksztacenia przyrody trzeba rozumie bardzo, bardzo szeroko... Widzisz - Olga wskazaa cienkie
kieki na grzdkach. - Otrzymalimy z Suchumi nasiona eukaliptusw. Na przyszy rok o tej porze
drzewa te dosign ju sufitu. Zdawaoby si, e adnego poytku z nich nie ma. Delikatne
poudniowe drzewo. Dopiero niedawno zaczto je aklimatyzowa na poudniu Ukrainy. Czy bdzie
ono mogo rosn w strefie rodkowej Zwizku Radzieckiego? Mnie si jednak zdaje, e dla
miczurinowskiej nauki i dla takich jak my uparciuchw nie ma rzeczy niemoliwych. Sprbujemy!
- Mao si jako znam na tym drzewie - zatrajkotaa Stiosza zerkajc z niepokojem w stron, gdzie si
ukrywa Babkin.
- Cudo nie drzewo! Ronie szybciej ni inne. Ma wspaniae drewno. Wyobra sobie, Stiosza, ogromne,
przeogromne drzewo, znacznie wysze od sosny. Pie biay jak u brzozy. Niele byoby wyhodowa
sobie koo wsi taki gaik. Jak mylisz?
- Pewnie byoby to bardzo trudne?
- Zobaczymy. Zreszt nie bdziemy ju wwczas musieli hodowa rnych miododajnych rolin
w rodzaju facelii. Zastpi je eukaliptus i bdziemy wybiera z uli eukaliptusowy mid.
- Cudowna jeste, Olu! Gdy si tak ciebie sucha, nie wiadomo, czy wierzy ci czy nie...
- Naturalnie, e wierzy! Nawet jeeli si to teraz wydaje niemoliwe! Inaczej nie mona pracowa.
Akademik ysenko mwi na przykad, e trzeba podcign herbat do Moskwy. Przecie kiedy
bya to zupenie poudniowa rolina, a teraz ronie ju na Ukrainie. Czemu wic nie miaaby dotrze
do Moskwy, jeeli czowiek powanie si do tego zabierze? Ale nie tylko herbat - tak samo ry
i bawen, wszystko to trzeba cign na pnoc... Moe mylisz, e nie bdziemy tu mieli brzoskwi?
Na pewno bdziemy je mieli! Nasi uczeni stosujc metody Miczurina wyhodowali ju odmian
pnocnej brzoskwini. I nie takie jeszcze cuda zobaczysz! Obiecano mi przysa z Suchumi nasiona
awokado...
- Jak powiadasz?

- Awokado. To taki owoc, podobny... - Olga zastanowia si chwil. - Nie, do niczego nie podobny rozemiaa si wreszcie. - To co w rodzaju masa mietankowego, nawet chleb nim smaruj. A czy
przyjrzaa si kiedy tej rolinie?
Olga podniosa si i wskazaa krzaczek o srebrzystych liciach. Stiosza dotkna ostronie jednego
z nich.
- Nie wspominaam ci jeszcze nic o tym cudzie - z czuoci mwia o swym faworycie Olga. - Wkrtce
zjawi si na nim bardzo smaczne kwiaty.
- Kwiaty?
- No tak, wanie kwiaty. Bd podobne do ubitego kremu: sodkie i pachnce. A rolina nazywa si
feichoa. Potem ta mietanka zamieni si w owoce podobne do ogrkw, z miszem o smaku
poziomek.
- No, to sobie uyjemy! - cmokna jzykiem Stiosza.
- Jeeli bdziesz w to wierzy i sumiennie wypenia swoje obowizki. - Olga spojrzaa wymownie na
porzucone wiadro. Zauwaywszy jeszcze jaki nieporzdek szybkim krokiem skierowaa si w stron
krzakw, gdzie ukrywa si Babkin, lecz Stiosza zatrzymaa j w por.
- Dokd, Oleko? - spytaa szybko, starajc si nie okaza niepokoju.
- No, bo wszystko trzeba za ciebie robi - odpowiedziaa gniewnie Olga. - Znowu czerwonych lamp nie
przesuna!
- Zaraz, zaraz... - Stiosza przeskoczya przez grzdk i podbiegszy do ciany zacza drcymi rkami
rozpltywa sznury przechodzce przez klamerki wbite w wapienn ska. Palce byy jednak
nieposuszne.
- Co si z tob dzieje? - zdziwia si Olga widzc, e sznury beznadziejnie plcz si w supe. - Moe
dopomc?
Chciaa znowu podej do ciany, lecz Stiosza krzykna przeraliwie:
- Stj... mija!
Olga odskoczya na drk.
- Gdzie? Gdzie? - pytaa pobladymi ustami.
Lecz chytra Antoszeczkina poradzia ju sobie tymczasem ze sznurami i podcignwszy lampy do
ciany owiadczya:
- O, tam, smyrgna w krzaki. - Podesza potem do Olgi i dodaa uspokajajco: - Pewnie w... Albo mi
si po prostu wydao...
Olga wci jeszcze ogldaa si niespokojnie. Wstyd przyzna, ale baa si nawet ww. eby
ochon, wyja grzebyk z kieszeni fartucha i zacza poprawia wosy.
- Jeeli jeszcze raz mnie tak nastraszysz, to ci chyba zamorduj!
Umiechna si, potrzsna gow i energicznym ruchem odrzucia wosy w ty.
- Ja si wicej ni ty strachu najadam. A mi serce bije - przyznaa si szczerze Stiosza. - Posuchaj
tylko! - przyoya sobie rk Olgi do piersi.

Olga objwszy ramiona przyjaciki, podniosa gow i swymi wielkimi, jasnymi oczami patrzaa na
mlecznobiae, wiecce si rurki.

Myl, e bdzie to moliwe wtedy, kiedy otrzymamy zupenie tani energi elektryczn.

- Wydaje mi si, Stiosza - mwia cichym, nieco przytumionym gosem, jak gdyby starajc si przela
swoje marzenia w dusz przyjaciki - wydaje mi si, e te cudowne lampy, zrobione dla nas przez
specjalistw, widz ju nie tutaj, nie w naszej maej cieplarni, lecz nad polami. Niechaj wieczny dzie

zapanuje na polach! Niechaj w cigu miesica wyrosn i dojrzej niebywae zboa, eby po upywie
miesica znowu ziemia zdya da nowe plony zb i warzyw... Wyobra sobie... - cigna
marzycielsko - w cigu jednego lata kochoz, nawet w naszych okolicach, kilkakrotnie bdzie zbiera
plony. Stanie si kilkakrotnie bogatszy...
Nie wiem - po chwili milczenia mwia dalej Olga - ale tak sobie myl, e bdzie to moliwe wtedy,
kiedy otrzymamy zupenie tani energi elektryczn i kiedy nasi wynalazcy zrobi lampy takie jak te,
tylko jeszcze janiejsze i w dodatku zuywajce jeszcze mniej energii. Wwczas wyhodujemy nowe
gatunki rolin, przystosowane do wiecznego dnia.
- Jako to zbyt cudownie wyglda! - odezwaa si naiwnie Stiosza. - A czy spa wtedy te nie
bdziemy?
- Nie bj si! Nikt ci twego snu nie odbierze! Przeciwnie, wwczas bdzie znacznie wicej czasu na
sen i na odpoczynek... Popatrz - Olga podprowadzia przyjacik do jednej z grzdek. - Widzisz te
krzaczki rozgazionej pszenicy? Maj ju due kosy. A zasiaam je... - Olga otworzya zeszycik
i zajrzaa do swych notatek - zaledwie miesic temu. Mona wic w ptora miesica po zasianiu
zboa zbiera ju plon. Jest to wprawdzie specjalny gatunek. Agrotechnicy powiadaj, e taka
pszenica moe da do stu pidziesiciu kwintali z hektara... Zobacz tylko, ile ma kosw. I jakie...
Olga nie zdya dokoczy zdania.
Z sufitu urwa si nagle ciki hak, do ktrego by przymocowany drut podtrzymujcy pncza
winoroli. Hak uderzy o co mikkiego, a potem chlupn w wod.
Szulgina rzucia si do miejsca katastrofy.
Sta tam moskiewski technik i z zakopotanym umiechem rozciera sobie stuczone rami.
Jak opowiada potem Wadimowi, stao si to tak: kiedy usysza o rozgazionej pszenicy, o ktrej
wiele czyta, zapragn chocia kcikiem oka na ni spojrze. Prbujc wyle z rowka zapa si za
drut. Wwczas hak, widocznie sabo trzymajcy si w wapniaku, wypad.
Babkin usiowa spdzi umiech, ktry bardzo nie w por przyklei mu si do ust, ale nie byo to
wcale takie atwe. C mg powiedzie Oldze?
Stiosza chciaa wszystko wyjani, lecz ujrzawszy rozgniewan twarz Olgi stropia si i zasonia twarz
rkami.
- Antoszeczkina! Prosz odprowadzi towarzysza - powiedziaa sucho Olga. - Sam na pewno nie
znajdzie wyjcia.
Zawrcia gwatownie i po chwili znika w tunelu.

Rozdzia XII
Szczera rozmowa
...sowem mechanika,
a nie adne czary.

W. Majakowski19

Woda chlupaa mu w bucie. Wapienny py przyklei si do mokrej skry. Babkin szed ze spuszczon
gow, obserwujc migajce mu przed oczami dwa buty: biay i czarny. Z trudem mg je pozna.
Dokd i po co nios one teraz niefortunnego modzieca? Czy to nie wszystko jedno?...
Wszystkie jego prby wyjanienia Oldze caego zajcia do niczego nie doprowadziy. Rozgniewana
dziewczyna nie chciaa nawet spojrze na niego.
Stiosza gotowa bya utopi ciekawskiego technika w rowie i rwnie o niczym sucha nie chciaa.
adnych przeprosze, adnych pociesza - byleby si wynis std jak najprdzej!
Babkin odszed w milczeniu, z godnoci. Stiosza wci jeszcze pakaa. Timofiejowi zdawao si, e
cigle syszy jej dziecinne pochlipywanie.
Dokoa, jak okiem sign, same pola. Niby zielony pot otaczaj je zielone drzewka. Wszdzie s
ludzie i wszyscy s zajci swoimi sprawami: jedni okopuj ziemniaki, inni piel ogrody.
Jasne sukienki migaj wrd pl. Wydaje si, e to oyy chabry i rumianki, rozbiegy si po trawie
i koysz si w coraz to innych miejscach.
Znad pl nadleciaa pie spokojna i radosna. Wiatr j przynis tutaj na drog i znowu pomkn z ni
dalej. Niech posuchaj i ci, ktrzy pozostali we wsi.
Babkin nie mia ochoty wraca do Dziewiczej Polany. Nie ma tam teraz nikogo: sami staruszkowie
i najmodsze dzieci. Wszyscy s w polu. Tylko on, mody czowiek z Moskiewskiego Instytutu, tylko on
jeden prnuje, wlecze si drog i wzdycha.
Szed tak polami i widzia mae poletka dowiadczalne, ktre robiy wraenie kwadracikw na
szachownicy. Wymysy Olgi - pomyla zatrzymujc si koo jednego z kwadracikw. Przed nim sao
si niewielkie pole ze wspaniaymi bukietami bladorowych kwiatw. Kwiaty te rosy na krzaczkach
o cienkich, czerwonych odykach. Nad kwiatkami, niby przeadowane samoloty, unosiy si ociae
pszczoy.
W pierwszej chwili Babkin nie pozna tej roliny. Potem jednak przekona si, e jest to gryka, ktr
widywa dotychczas jako niziutk rolin, z wtymi kwiatkami na cienkich jak druciki odykach.
A tu znw rozgaziona pszenica! Moe i tutaj Olga prbuje wyhodowa jak now odmian? pomyla Timofiej liczc koski na jednej odydze. - Po c cacka si ze zboem na malekich
dziakach, kiedy teraz ju cae pola zasiewaj rozgazion pszenic? Olga wci jednak robi jakie
dowiadczenia; mao jej tego, co ju zrobili akademicy...
Wiecznie nienasycona. Wiecznie czego poszukuje... Cigle jej mao, mao! Wszystkiego jej potrzeba:
i wody spod ziemi, i gryki, i dziwacznej jagody, i nawet rzadkich kwiatw podzwrotnikowych na okna.
A kime jest waciwie owa Olga Szulgina? - rozmyla Timofiej. - Skoczya technikum, tak samo jak
ja. Teraz prowadzi laboratorium rolnicze, drog korespondencyjn studiuje w Akademii Rolniczej im.
Timiriazjewa. To wszystko! C w tym szczeglnego?
Jednego nie mg sobie tylko Babkin wyobrazi. Jak to si mogo sta, e jego rwienicakomsomoka, ktra zapewne nigdy jeszcze nie bya w Moskwie i nie wie, co to jest prawdziwa praca

19

Przeoy A. Sandauer.

w instytucie naukowym, nagle zorganizowaa w Dziewiczej Polanie takie niezwyke laboratorium,


zostaa jego kierowniczk i robi dowiadczenia, ktre na pewno zainteresowayby powanych
i oglnie szanowanych specjalistw? Kim jest dla niej taki Babkin? - myla niewesoo o sobie. - Po
prostu jest chopakiem, ktry nauczy si posugiwa lutownic. Nie poparzy sobie wprawdzie przy
tym palcw, ale i prochu nie wymyli. Byleby ten technik potrafi czy przewodniki wedug
schematu i kontrolowa dziaalno stacji radiowej, jak go tego nauczono, to wystarczy!
Zapewne po raz pierwszy w yciu Babkin poczu naprawd co w rodzaju zazdroci. Byo to bardzo
dziwne, ale rad by z tego. Timofiej waciwie nie mg oceni, czy to jest dobrze, czy le, e jednak
zazdroci Oldze. Nie tego naturalnie, e bya ju kierowniczk laboratorium, a on, Babkin, nie.
Zrozumia tylko, e zbyt wczenie pogry si w spokoju i zadowoleniu z siebie. Olga wszystko
przerabia, wci czego szuka, robi bdy, mczy si, nocami nie sypia i znw zaczyna wszystko na
nowo. Ona tylko na zewntrz jest taka opanowana jak on, ale charakter ma zupenie inny.
Wic czeg ja jej zazdroszcz? - pyta sam siebie Timofiej w drczcym zdumieniu. - Jej charakteru?
Dziwne, ale wanie tego, bo czeg innego mgbym zazdroci? Wszystko jest mi rwnie dostpne
jak jej. Kt przeszkadza technikowi Babkinowi robi wynalazki albo by nowatorem, jak przodownicy
w fabrykach, albo pracowa tak, jak tu w kochozie pracuje Olga i jej towarzysze? Przypomnia sobie
dziewczta ze szkolnego poletka miczurinowskiego - bkitnook Kapk hodujc gsienice
jedwabnikw dbowych. Wszdzie tu napotyka dowiadczenia, wszdzie poszukiwania!
Na spotkanie Timofiej a pyny zielone gry: byy to wysokie wozy siana. Rozczochrany malec
dumnie rozsiad si na wozie i pobaliwie spoglda z gry na miejskiego chopaka. Babkin stan na
brzeku drogi, przepuci obok siebie wozy i znw ruszy dalej. Mimo woli cigno go na pole
kukurydzy, gdzie pracowa Waniusza Burowlew.
Timofiej ju z daleka dojrza jego brzowe ubranie. Chcia przeprosi chopaka za swoj porywczo.
Modzi kochonicy dzielnie wywijali motyczkami koczc upraw pozostaej dziaki, po ktrej
przeszed ju kultywator. Gdzie si podziaa owa leniwa miarowo ruchw, ktr zaobserwowa
Babkin u wielu z nich przed ow nocn operacj dziewczt Stioszy?
Stiosza bya ju w polu, po przeciwnej stronie drogi. Wraz ze swymi towarzyszkami pea kok-sagyz.
Nie sycha jednak byo ani pieww, ani dwicznego dziewczcego miechu. Panowa jaki
skrpowany, niemiy nastrj. Chopcy byli obraeni na dziewczta, a te znw z kolei uzbroiy si
w cierpliwe milczenie. Bay si miechem czy piosenk okaza swj tryumf. Chopcy gotowi si
obrazi na zawsze!... A przecie to porzdne chopaki, chocia czasem marudy...
Trzy dziewczyny przeszy koo Babkina cignc beczk z wod. Timofiej zwrci uwag na krp
dziewczyn o szerokich jak u kowala ramionach. Dziewczyna sza z tyu za beczk i zamiast j
popycha trzymaa si tylko wzka udajc przy tym, e jej te jest ciko.
Babkin ju kilka razy spotyka t dziewczyn i w polu, i we wsi. Bya to Ninka ukianiczewa. Ninka,
wedug opinii Stioszy, dosownie jednego zbdnego kroku nie zrobi. Myli tylko o chopakach
i strojach. Koleanki mwiy o niej zawsze z niechci. Timofiej patrza na oddalajce si dziewczta.
A ja to co? - myla mimo woli. - Te id za kochozowym wzkiem i udaj, e bardzo chciabym
dopomc komsomolcom...
- Towarzyszu Burowlew! - zdecydowanym gosem odezwa si Timofiej przedarszy si przez szerokie
licie kukurydzy. - Tylko na trzy minuty oderw was od pracy.
Chopak wyprostowa plecy i spojrza pochmurnie na Babkina.

- C tam jeszcze? Antoszeczkina z bia chorgwi was wysaa? Nie mam czasu na gawdy z wami.
- Co tu ma do tego Antoszeczkina? Z wasnej woli do was si zwracam.
- Nasze kierownictwo przyjmuje tylko w niedziele! - zawoa ze miechem chopak w czerwonej
trykotowej koszulce. - Iwan Spirydonowicz nie ma teraz czasu.
- We si, gociu z Moskwy, za motyk. Na zdrowie ci to wyjdzie!
- Nie ma co nam dziewcztami oczu wykluwa! Lepiej popracowaby z nami!
- arciki tu sobie stroi, zamiast deszcz sprowadzi!
- Czeg wy chcecie, chopaki! Przecie on nie jest Bogiem!
- No to, jeeli nie jest Bogiem, niech si bierze za motyk!
- Po to wanie przyszedem - powiedzia spokojnie Babkin. - I jeeli nie macie nic przeciwko temu, to
z przyjemnoci z wami popracuj.
- Widzicie go, jaki cwaniak!
- Waniuszka, zaopatrz go w narzdzie produkcji!
- Co robicie, chopaki! On nam wszystkie odygi pokraje.
Timofiej nie czeka jednak na pozwolenie. Zapa lec przy drodze motyczk i szybkimi, pewnymi
uderzeniami zacz spulchnia ziemi. Nie na prno wprawia si wczoraj w ogrodzie Stioszy. Nie
pozwoli, by podkpiwano sobie z niego!
***
Timofiej zszed z pola kukurydzy dopiero wieczorem. Czu w caym ciele dotkliwe zmczenie jak po
wycieczce narciarskiej. Bolay go plecy, ramiona, pocierane bble na doniach, lecz c to wszystko
znaczyo w porwnaniu z ogromn radoci, ktr teraz odczuwa!
Udowodni chopakom, e potrafi si obchodzi nie tylko z lutownic. Gdy zajdzie potrzeba, moe
pracowa w polu jak zwyky kochonik.
Timofiej, zajty swymi mylami, nie zauway, e zbliy si do pastwiska. W pobliu za czerniao
zaorane pole. Na wskim, zielonym pasie rysowaa si sylwetka traktora.
Babkin chcia ju zawrci. Unika spotkania z Tietierkinem. Zdawao mu si, e koo kadego traktora
moe natkn si na wynalazc, ktry zadrwi sobie z niego. Maoduszno nie bya jednak
charakterystyczn cech Timofieja. Chopak zrozumia, e jeli zawrci, bdzie to oznaczao, e
wszystkie te sprawy kochozowe s mu obojtne. e tylko dla swego spokoju nie chce si spotka z
Tietierkinem. Nie, z tak postaw nie moe si pogodzi!
Pewnym krokiem ruszy Babkin brzegiem pola. Jeeli tylko spotka tu gdzie mechanika, zaraz powie
mu wszystko, co o nim myli. Do tej zabawy w chowanego!
Zbliy si do traktora. Krowa z biaym pyskiem wycigaa pczek trawy uwizy w gsienicy i z ukosa
zerkaa na obcego czowieka.
Znowu ten samotny traktor! A gdzie jest jego gospodarz?

Zza maszyny wyszed modszy Tietierkin, zdj swj szerokoskrzydy kapelusz i spojrza pytajco na
Babkina.
- Dzie dobry - z nietajonym zdziwieniem powita moskiewskiego technika. - Szukacie tu kogo?
- Potrzebny mi jest twj brat.
- Dopiero co odszed - powiedzia z ubolewaniem pastuszek. - Co si stao z maszyn na szstym
polu, wic wezwano go. Dobrze, e wanie byem blisko i miaem radio.
Sjergiej spojrza z czuoci na lnic skrzynk swojej stacji nadawczej i po chwili milczenia spyta:
- A po co wam potrzebny mj Kuma?
Babkin chwil zwleka z odpowiedzi, potem wyj z kieszeni zielon ksieczk, ktr ju raz
proponowa mechanikowi.
- Chciaem da twemu bratu t oto instrukcj. Jest tu opis rnych nowych szczegw z dziedziny
automatyki.
Modszy Tietierkin zamyli si. Gste brwi zsuny mu si zupenie na oczy.
Po chwili milczenia podnis gow i spojrza Timofiejowi prosto w oczy:
- Wic to znaczy, e dobrze znacie si na tych sprawach?
- Znam si - odpar lakonicznie Babkin.
- A czy jestecie w Komsomole? - bada dalej Sjergiej. Twarz mia bardzo powan, pen napicia, jak
gdyby wanie rozwizywa jakie trudne zadanie.
- Ju prawie od czterech lat - niby skromnie, lecz z wyran dum odpowiedzia Timofiej.
- Prosz... pokacie mi legitymacj...
- C to, nie wierzysz mi? - zdziwi si Babkin.
- Nie - odpar zmieszany chopak - chciaem tylko zobaczy, jakie legitymacje macie w Moskwie.
- Takie jak wszdzie. Czy nie wiesz? No dobrze, moesz zobaczy.
Babkin odpi guziczek bluzy, potem guzik wewntrznej kieszonki i wydosta z niej szar ksieczk,
troskliwie przechowywan w przezroczystej celuloidowej oprawce.
- Widzisz, jak trzeba dba o legitymacj! - powiedzia mentorskim tonem. - Nawet gdy z ni
wpadniesz do wody, to ci nie przemoknie.
Powiedzia to majc na myli swoj kpiel pod fontann. Pastuszek z zaciekawieniem otworzy
legitymacj komsomolsk, obejrza j i odda Babkinowi z westchnieniem.
- Nie mam jeszcze takiej. Dostan dopiero wtedy, kiedy Komitet Rejonowy zatwierdzi.
Z zazdroci patrza na technika, ktry chowa legitymacj. Babkin zapi guziczek i z pytajcym
umiechem spojrza na chopca.
- Moe usidziecie? - zaproponowa Sjergiej. - Chc z wami pomwi. Ale nie, nie tutaj! - zawoa
widzc, e go rozsiada si na ziemi. - Tutaj zanadto gorco, chodmy w cie!

I zaprowadzi Babkina w cie traktora. Nagle nie wiadomo skd wyskoczy bosonogi Nikitka. Zamruga
ciekawskimi oczkami i wytrzeszczy je na Babkina.
- Uwaaj! - naczelnik krzykn tylko, a malec ju si puci pdem za czarn krow, ktra wlaza na
rol.
Gdy technik usiad, Sjergiej rwnie opad na traw. W zamyleniu wyj z kieszeni cienki ogonek
marchwi, nadgryz j, lecz spojrzawszy na gocia zmiesza si i odrzuci.
- Jak mylicie, czy czowiek sam jeden moe naprawd czego dokona? - spyta Sjergiej. - eby mu
w tym nikt, nawet jedyny przyjaciel nie pomg? - Sjergiej zmruy oczy i potrzsn gow.
- A c to, czy on mieszka na bezludnej wyspie?
- Ale nie, dokoa peno ludzi, ile kto chce!
- A moe to jacy li ludzie? - spyta artobliwie Timofiej. - Albo moe ten czowiek mieszka za granic
i boi si, e go ograbi, jeeli zwierzy si ze swoich spraw?
- I to te nie. Koo niego s sami swoi ludzie, radzieccy.
- Wic moe on sam jest zym czowiekiem?
Sjergiej milcza przez chwil, potem westchn.
- Nie, on... jest bardzo dobry... Jest nawet komsomolcem jak wy.
- No to po prostu postpuje niesusznie. Trzeba z nim pomwi i koniec! - powiedzia Babkin, a sam
pomyla: I koniec!... Jak ci si to wszystko prosto ukada, towarzyszu Babkin. A czemu to ty w
aden sposb nie moesz si z nim dogada?
Sjergiej skuba trawki i rozkada je na wieczku stacji nadawczej.
- Wczoraj wezwano na zebranie zarzdu Komsomou... - cign dalej.
- Kogo? Ciebie?
- Po co mnie? Jego wezwano.
- Wic kog to? - Timofieja dziwio, e Sjergiej tak ociga si z wymienieniem brata.
- Tego czowieka - powiedzia wymijajco modszy Tietierkin - ktry jak powiadacie, postpuje
niesusznie.
- No, a on co?
Pastuszek ze zoci zrzuci trawki z wieczka.
- Milczy i nic nie chce powiedzie.
- A moe nie ma nic do powiedzenia?
- No, to ju bardzo si mylicie! - owiadczy z uraz Sjergiej. - A moe wanie ten komsomolec jest
jakim najlepszym z wynalazcw? Moe nawet w samej Moskwie nie ma wielu takich?...
- Starczy ich - powiedzia niechtnie Babkin mylc o tym, e takich wynalazcw jak Tietierkin w ich
Instytucie jest po dziesiciu w kadym laboratorium.

- Czytaem, e u was w Moskwie s tacy ludzie, ktrzy pracuj jednoczenie na trzech warsztatach mwi Sjergiej nie zwaajc na sowa Babkina. - Czy to prawda, e s tacy?
- Wielowarsztatowcy? Jest ich wielu w kadej fabryce. A pracuj nie tylko na trzech, lecz i na piciu,
i wicej warsztatach. S takie fabryki, e na jednym oddziale jest mnstwo warsztatw, a obsuguje je
zaledwie troje ludzi. Wszystko to dziki automatyce.
- Au nas nie ma takich ludzi. I maszyn nie ma take - powiedzia z alem Sjergiej. - Ot, choby taki
traktor. To te warsztat, tylko e obrabia nie elazo albo jak tam stal, lecz ziemi - dowodzi
z wielkim przekonaniem. - Dlaczeg na takich trzech warsztatach nie mgby pracowa jeden
czowiek? Dlaczego na traktorze, powiedzmy przy orce, musi pracowa dwoje albo nawet troje ludzi?
- A wic wasz wynalazca chce, by na jednym traktorze nie pracowao troje ludzi, lecz eby jeden
czowiek pracowa na trzech traktorach? - spyta Timofiej.
- Aha! Jak wielowarsztatowcy!
Babkin zamyli si: Widzielicie takiego pastuszka. Traktorzysta-wielowarsztatowiec! Jak to
dziwnie brzmi. Ale sama myl jest suszna. Kochozowe gospodarstwo jest kombinatem. S w nim
fabryki i oddziay fabryk. Dlaczego wic w oddziale uprawy ziemi, gdzie uywane s poruszajce si
warsztaty-traktory, nie przeprowadzi takiej automatyzacji, ktra by zmniejszya liczb zajtych
w oddziale ludzi? Dlaczego kierownik oddziau Tietierkin nie moe zajmowa si takimi sprawami?
Pastuszek unis si nieco i wyjrza zza traktora na drog. Czy czasem Kuma nie idzie? Nie,
tymczasem nie wida nikogo! No, dobra! Niech si dzieje, co chce - zdecydowa Sjergiej. - Dlaczeg
nie miabym zaufa moskiewskiemu komsomolcowi?
Modszy Tietierkin od pierwszej chwili spotkania poczu sympati do Babkina. Wszystko mu si w nim
podobao: i jego ubir niemal wojskowy, i stateczny, dumny krok, i spokojny, z lekka ochrypy gos.
Pod tym wzgldem Sjergiej wcale nie rozumia swego brata, ktry w wito wkada garnitur
marynarkowy, kapelusz i jaskrawy krawat, wszystko takie, jakie mia towarzysz Babkina z Moskwy.
To jest naprawd porzdny chopak - myla pastuszek patrzc na technika. - Uczona gowa!... Byby
z niego dobry pastuch - doszed do nieoczekiwanego wniosku. Sjergiej mia bardzo wysokie
mniemanie o swym fachu. W tej chwili zreszt potrzebowa porady naukowej z zupenie innej
dziedziny.
- Moe wiecie, kto wymyli taki traktor? - spyta.
- Ktry pracuje bez traktorzysty? - rozemia si Babkin. - O takim nigdzie jeszcze nie czytaem. Zwyky
za traktor wynalaz Rosjanin, syn paszczynianego chopa, Blinow. A taki automatyczny w adnej
ksice nie zosta jeszcze opisany.
- To znaczy, e jeszcze o nim napisz - powiedzia z przekonaniem Sjergiej.
- Na pewno - zgodzi si Babkin.
Pastuszek wsta, przeszed si po trawie, eby wyprostowa zdrtwiae nogi, i stan przed
Timofiejem.
- Automatyczny traktor zrobi Kuma Tietierkin, mj brat - powiedzia z wysoko podniesion gow. O nim bd pisa w gazetach. On sam bdzie pracowa na trzech traktorach. A te nowe traktorzystki Niuszk Samochwaow i Lenk Pietuszkow - odel z powrotem do brygady polnej - doda Sjergiej
z wyranym tryumfem.

Wyszkolone przez Kum mode traktorzystki czsto artoway sobie z pastuszka. May pragn
zdoby jeszcze jedn specjalno - zosta traktorzyst, lecz Kuma wrcz mu odmwi, uwaajc
widocznie, e nie wypada mu zosta zwierzchnikiem brata. W obecnoci dziewczt mwi, e Sjergiej
jest jeszcze za mody do tak powanej pracy. wieo upieczone traktorzystki zadzieray wic nosa i nie
pozwalay pastuszkowi nawet zbliy si do maszyny.
- Tylko e Kumie nic si jako nie udaje - przyzna ze smutkiem pastuszek mylc jednoczenie o tym,
e i Niuszka Samochwaowa, i Lenka Pietuszkow dugo jeszcze bd zadzieray nosa, bo bez nich ani
rusz si nie obejdzie.
- Moe jednak zajrzycie tam, co? - spyta Babkina z nadziej w gosie.
- Niech si Kuma o tym dowie, to z yciem std nie ujd - prbowa zaartowa Timofiej.
- Nie, on jest doprawdy dobry. Nigdy si nie bije! - z dziecic naiwnoci zaprotestowa Sjergiej
przypominajc sobie, jak pobaliwie traktowa Kuma rne jego sprawki.
Timofiej wsta i poklepa rk radiator.
- No, poka mi twego chorego!
Ucieszony Sjergiej skoczy na stopie traktora, otworzy drzwiczki kabiny i wlazszy do rodka zawoa:
- Chodcie tu! On ma tutaj ca mechanik!
Babkin ujrza przede wszystkim zamknit metalow skrzynk, umocowan porodku kabiny, midzy
dwigniami do przeczania gsienic. Z osony aparatu wysuway si ruchome ciga, poczone za
pomoc suwakw z dwigniami i innymi czciami kierujcymi maszyn. Dowiadczone oko technika
zauwayo od razu, e cae to urzdzenie atwo si zdejmuje, wystarczy tylko rozluni w tym celu
nakrtki, a w razie potrzeby moe rwnie zosta od razu wyczone.
Modszy Tietierkinprzesun rygielki na osonie i zdj j.
- Zobaczcie wszystko, co tu jest.
Timofiej ujrza znajome urzdzenia: przecznik, solenoidy z wciganymi rdzeniami, kka zapadkowe,
elektryczny licznik obrotw. Wszystko to musiao by przewanie wasnej roboty.
Montayk jednak nieszczeglny - zdecydowa Babkin zwrciwszy uwag na le oczyszczone
przewody, wielkie matowe krople cyny na ich kocach, niestaranne umieszczenie szczegw
mechanizmu.
Mimo woli poprawi przewodnik wygity nie pod ktem prostym, jak tego wymaga prawdziwy
artystyczny monta.
- Gdy chcemy zaora pole dugoci piciuset metrw, to tutaj z boku musimy nastawi rczk na cyfr
piset - objania Sjergiej. - Licznik obrotw liczy te metry. O, tu jest licznik - wskaza palcem. - Kiedy
traktor dojdzie do koca pola, licznik wcza zwyky przecznik i wtedy ten oto elazny drg pociga
za dwigni. Zawracaj - powiada - na prawo...
- Rozumiem - przerwa mu Babkin. - A na drugim kocu pola znowu zawraca na prawo. W ten sposb
bdzie chodzi w kko, wzdu bruzdy, zanim nie dotrze do rodka pola.
- Kuma powiada, e moe by i tak, ale nie o to mu chodzi.
- Czeg wic chce?

- eby maszyna chodzia jak czenko w warsztacie tkackim: naprzd i w ty! Ju sobie nawet obmyli,
jak tam przyczepi dwa pugi: jeden z przodu, drugi z tyu. Ale jako dotd nie udaje mu si zrobi tak,
eby pugi nie chodziy cigle po tym samym, ju zaoranym miejscu. Nie wychodzi mu ten niewielki
zakrt.
Babkin zamyli si. Skomplikowane zadanie; trzeba zmusi maszyn, by na kocu pola przesuwaa
si na szeroko puga. Obmyli, jak si to mwi, boczne przesunicie...
-Nie mylcie, e mj brat ju to wszystko zrobi - przerwa rozmylania Timofieja pastuszek. Tymczasem cigle jeszcze prbuje. Powiada, e wszystko to bdzie potrzebne przy elektrycznych
traktorach.
- Czy SMT otrzyma je wkrtce?
- Pewnie! Musimy jeszcze tylko zbudowa elektrowni wodn dla zespou kochozw.
Skurczony w kabinie Babkin pragn dokadnie obejrze aparat, uwanie wic bada wymylone przez
Tietierkina automatyczne urzdzenie traktora. Teraz nie mg ju uwaa tego wszystkiego tylko za
sztuczki kochozowego mechanika. Widzia bowiem, jak pomysowo zostay opracowane sposoby
przeczania przy zwrotach. Widzia, jak przemylne urzdzenia automatyczne kieruj caym
skomplikowanym organizmem poruszajcej si maszyny.
Wszystko byo obmylone i przewidziane, wynalazca nie mg tylko znale sposobu na owo boczne
przesunicie. Modszy Tietierkin stara si, jak mg najlepiej, wyjani moskiewskiemu technikowi
przyczyny nieudanych prb z traktorem-automatem.
Przykrywszy futeraem skrzynk z instalacj Timofiej owiadczy:
- Jak dotd wszystko jest w porzdku. Trzeba bdzie tylko powanie pomyle, co zrobi z tym
zakrtem. To sprawa zawia, nie to, co krowy pasa.
Zaraz jednak ugryz si w jzyk, gdy wcale nie chcia obrazi maego pastuszka, tylko mu si tak
wyrwao. Sjergiej wcale si jednak nie obrazi.
- Pasa to atwo - powiedzia z dziecinn pych. - Ale wyuczy je tak, eby wszystko rozumiay bez
bata - to bardzo trudno! Widzicie, tam krowa idzie do sadzonek. Rozumiecie?
- Rozumiem! Zaraz je poamie - odpowiedzia Timofiej.
Podnis si instynktownie, eby wyskoczy z kabiny i przepdzi bezmylne bydl, lecz Sjergiej
powstrzyma go.
- Wszystko w porzdku - uspokoi. - Zaraz dojdzie do koca pola i zawrci jak traktor-automat.
Tak si te stao. Krowa zatrzymaa si i cofna w ty.
- O to to! - Sjergiej widzc, e krowa powraca, kiwn z zadowoleniem gow. - To jest te nauka!
Babkin rozemia si.
- A ta czarna krowa, ktra wlaza na rol, to co? To ju zrobia nie wedug zasad nauki?
- Zdarza si - powiedzia pochmurnie Sjergiej. - Kumie traktor te na pot wlaz. Jaki tam przekanik
nawali. Moe i u niej te.
- Przekanik? - mia si dalej Timofiej.

- Ach, nie! - achn si pastuszek. - Logika si popsua... To te jest nauka? - spyta naiwnie.
- Naturalnie.
- Ile to tych nauk na wiecie! - zaduma si Sjergiej gniewnym machniciem rki odpdzajc much. A ja adnej z nich nie znam... Ot, na przykad zwyka mucha, a wic owad... O niej te tam pewnie ca
ksik napisano?
- Co to ksik?! Duo ksiek - poprawi Babkin. - Niektrzy uczeni calutkie ycie powicili badaniom
takiej jednej, malutkiej muszki. Dowiedzieli si o niej wszystkiego, z najwikszymi szczegami: jak si
zmieniaj punkciki na grzbiecie i jakie bdzie miaa oczy jej wnuczka. I jak na t muszk (nazywaa si
chyba drozofila) podziaaa wojna.
- Jaka wojna? - Pastuszek podnis wysoko brwi. - Narodowa?
- Oczywicie - umiechn si Timofiej obserwujc uwanie tego modego entuzjast wiedzy.
- Daj spokj! - wyrwao si mimo woli Sjergiejowi. - To ma by nauka?...
Pastuszek by szczerze wzburzony. Nie, to nie moe by! Uczeni byli dla niego istotami nieomylnymi.
To przecie niezwykli ludzie! Jake wic mog zajmowa si podobn bzdur?
Woy swj filcowy kapelusz, potem zdj go i pooy na trawie.
- A czy im za to take pac dniwki? - spyta po gospodarsku. - No, czy pac pienidze?
- Tak byo, Sjergieju - poklepa go po ramieniu technik i opowiedzia wszystko, co mu byo wiadomo
o zwycistwie prawdziwej, miczurinowskiej nauki nad ma grupk pseudouczonych20. - Stu lat nie
starczy, by pozna wszystkie nauki - doda Babkin. - O, taka duga, siwa broda ci wyronie, a wielu
rzeczy jeszcze nie bdziesz wiedzia... Ale dla ciebie najwaniejsza jest bio-lo-gia!
Przedrzeniajc pastuszka Babkin podnis znaczco palec do gry i wypowiedzia to sowo skandujc
i dzielc na sylaby.
- A jeeli zechc si jeszcze dowiedzie wszystkiego o maszynach? - upiera si Sjergiej marszczc
brwi. - A moe chciabym kierowa traktorami, ktre bez ludzi orz? - Na przykad na tym polu rozoy szeroko ramiona - idzie sobie jednoczenie pi maszyn, a za nimi wlok si przewody. I tylko
jeden czowiek, rozumiesz? Jeden! - podkreli znaczco to sowo - siedzi niby jaki wartownik na
wieyczce obserwacyjnej i pilnuje przez lunet, eby bruzdy szy rwno. Nagle w drugiej maszynie
zaczyna co nawala!...
Sjergiej wpad w zapa. Oczy mu byszczay promieniejc jak wewntrzn radoci. Ju mu si
widocznie zdawao, e wymylony przez Kum traktor orze przed nim pole, a on, pastuszek
Tietierkin, kieruje tymi cudownymi maszynami.
- Id wprost do tablicy - mwi dalej, podniecony - a tam przy drugim numerze zapalia si wanie
czerwona lampka. Patrzcie, powiadam. Jaki nieporzdek! Zaraz wic przekrcam rczk, reguluj jak
si naley... I znowu wszystko jest w porzdku! Jak tylko zostan ju zootechnikiem, zaraz poprosz
Olg, eby wstawia si w mojej sprawie. Chciabym si uczy na mechanika albo na lotnika. eby tak
kierowa helikopterem! U nas, w SBK, potrzebni s majstrzy do wszystkiego!

20

Mowa o wielkim sporze naukowym na temat nauki o dziedzicznoci, czyli genetyki, midzy zwolennikami
teorii Miczurina i ysenki a zwolennikami teorii Mendla, Weismanna i Morgana.

- SBK? - spyta technik przypominajc sobie, co mwi mu Wadim o tym niezrozumiaym zestawieniu
liter. - C to takiego?
Sjergiej westchn. Temu moskiewskiemu modziecowi opowiedzia ju wszystko, co trzeba i nie
trzeba! No, teraz to ju i tak wszystko jedno!
- A nie powiecie nikomu? - spyta, ale ju tylko tak, na wszelki wypadek.
- Powiem - przyzna si szczerze Timofiej - ale tylko swemu towarzyszowi, z ktrym przyjechaem.
Modszy Tietierkin waha si jeszcze.
- A on?... - zacz Sjergiej, lecz Babkin mu przerwa:
- Moesz mu tak samo ufa jak i mnie.
- No wic... - cign dalej pastuszek - SBK to Specjalna Brygada Komsomolska. Wszyscy pracujemy
w rnych brygadach, a po pracy zbieramy si razem.
- Kog tam przyjmuj do tej waszej specjalnej brygady?
- Kadego, kto wymyli co nowego dla kochozu. To znaczy prawdziwych czoowych komsomolcw.
Tego, kto pracuje wedug nowych metod... kto zbiera wielkie plony... Albo takich jak nasze chopaki,
ktrzy na przykad szukaj rzeki, zajmuj si wierceniem albo jak ja... - Sjergiej umiechn si
z zakopotaniem - taki pastuch ze stacj nadawcz. Mego pomocnika Nikitk te kiedy przyjm do
naszej brygady. Bardzo go interesuje geologia, a to te przecie bardzo wana nauka! Teraz szuka
razem z chopakami jakiej specjalnej gliny dla fabryki dachwek...
W naszym kochozie wszyscy ucz si na kursach - po chwili przerwy mwi dalej Sjergiej. - Po
skoczeniu kursu ci, ktrzy tego chc, maj ju prost drog do naszej specjalnej brygady. Taki jest
ju u nas zwyczaj, e gdy trzeba co nowego wymyli w polu, by powikszy plony albo przypieszy
zbir, brygadzici zaraz zwracaj si do SBK. Wszystko uzgadniamy wtedy razem z nimi. Ostatnim
razem zebralimy si u Olgi w cieplarni i radzilimy nad tym, co robi z maszyn do oczyszczania
nasion kok-sagyzu. Referowaa Antoszeczkina. Postanowilimy zrobi co w rodzaju konkursu. S ju
trzy propozycje! - oznajmi z dum Sjergiej.
- Byczo! Mona si tu u was czego nauczy! - przyzna szczerze Babkin. - Dlaczego jednak tak oczy
mydlicie? Tajemnica! Praca po nocy! Wszystko ukrywa si przed wszystkimi...
- W dzie nie ma czasu - tumaczy pastuszek. - A czasem i noc s wane sprawy. A jeeli si
ukrywamy, to te nie przed wszystkimi. O naszych sprawach wie Anna Jegorowna, Nikifor Karpowicz.
Wszyscy komunici nam pomagaj. Brygadzici s naszymi pierwszymi klientami. No... a inni
kochonicy potem si dowiedz. Przecie to jeszcze tylko prby. Po c trbi o nich na prno?...
Przy tym chcielibymy zrobi naszemu kochozowi co w rodzaju podarku, na przykad rzek
ofiarowa! Jeli si wszyscy o tym zawczasu dowiedz, jake bdzie przykro, gdy jej nie znajdziemy!...
Lepiej wic tymczasem milcze.
Sjergiej wsta i z niepokojem zacz patrze w stron pola, skd wie bruzd kroczy wanie jego
brat.
- Idcie! - wyszepta pastuszek. - Najpierw schowajcie si za maszyn, a potem wyjdcie na drog.
Babkin w milczeniu zelizn si na d i spyta:
- A czy Kuma te jest w SBK?

- Nie, on jest sam. Ale chowajcie si prdzej! - szepn ju z niepokojem pastuszek.


Niezadowolony Timofiej skry si za traktorem i pod jego oson przedosta si na drog. Drugi ju raz
w cigu dzisiejszego dnia musia si chowa! Czas ju skoczy z tak niesprawiedliwoci!
Po kilku minutach technik obejrza si. Traktor ciemnia ju jak may ruchomy kwadracik na
przeciwlegym kracu pola.
Babkin zbliy si do modych drzewek. Idc wzdu tego ochronnego pasa mona byo doj do
samego wzgrza.
Zawieszony na kokach cienki elazny drut suy jako ogrodzenie i cign si wzdu linii sadzonek.
Technik przypomnia sobie krow, ktra zawrcia od tego drutu, i umiechn si na myl
o naiwnoci czonkw SBK.
Czy taki drucik moe by skuteczn ochron przed bydem? - pomyla. - Jest bardzo cienki, pewnie
milimetrowy.
Chcia sprawdzi jego grubo. Dotkn go wic i naraz poczu gwatowne szarpnicie prdu
elektrycznego. Przeraony cofn rk i natychmiast rozemia si. To dlatego dowiadczona krowa
zawrcia std! Widocznie ju nieraz musiaa dotyka tego drutu.
Ogldajc to elektryczne ogrodzenie Timofiej znalaz przy jednym ze supkw doprowadzony do ziemi
izolowany przewd.
Gdy unis kawaek darni, zobaczy gliniany garnek z pokrywk. Otwarszy go ujrza suche bateryjki
i malek cewk. Brzczyk wydawa cieniutkie, komarze brzczenie. Tutaj, w tym garnku, powstawa
prd wysokiego napicia, niegrony, lecz skuteczny.
Babkin oczywicie zainteresowa si tym prostym urzdzeniem chronicym sadzonki. Okazao si, e
przy supku by rwnie i wycznik. Noc zapewne nie puszczano na ogrodzenie prdu.
Do wewntrznej strony hermetycznej pokrywki przymocowana bya notatka:
Bateria zostaa zmieniona 24. VII. S. Tietierkin.
Ale ebski chopak! - z radosnym zdumieniem pomyla Timofiej. - Mimo e nie posiad
wszystkich nauk, jednak wpad na pomys zastosowania nauki Pawowa o odruchach warunkowych.
Byo ju zupenie ciemno, kiedy Babkin powrci do wsi. Dzie dzisiejszy by dniem przeomowym.
Wszystko si bowiem cakowicie wyjanio. Nie pozostao ju nic z przedziwnych cudw Dziewiczej
Polany. Rozwizana zostaa i tajemnica znikajcej Olgi, i traktora bez kierowcy, i niezrozumiaych liter
SBK.
Dimka bdzie zupenie zbity z tropu i nawet rozczarowany. Takie proste rozwizanie! Ile wskutek
tego byo zdenerwowania, pomyek i gupich sytuacji!
A jednoczenie wszystko si stao teraz znacznie bardziej skomplikowane. Moskiewscy komsomolcy
nie mog ju trzyma si na uboczu.
Mimo woli, moe jedynie z ciekawoci, stali si oni aktywnymi uczestnikami zdarze zachodzcych w
Dziewiczej Polanie.

Cz druga
Gwiazda nad wzgrzem
Mao
mie
osiemnacie lat.
Modzi
to ci,
ktrzy przerzedzonym
szeregom bojowym
powiedz
w imieniu
wszystkich dzieci:
My
na ziemi ycie zmienimy!
W. Majakowski

Rozdzia I
Wieczorem u Wasjutina
...By komunist
to znaczy - ryzykowa,
myle,
chcie,
mie odwag.
W. Majakowski

Za oknem zapad ciepy cichy wieczr. Zapach rozgrzanej farby na parapecie, odblask zachodu na
szybach, pochylone kwiaty na klombie pod oknem - wszystko to jeszcze przypominao o nucym,
upalnym dniu.
Ludzie wracali z pola. Gdzie nie opodal zaskrzypia uraw u studni, gospodynie brzkay wiadrami.
Przez okno napywaa smuga dymu z kizjaku21. Gotowano wieczerz.
Na ssiednim podwrzu dziewczta obleway si wod, piszczay z radoci i goniy si rozbawione.
Czyciutkie, umyte, pjd dzi w swoich ulubionych sukienkach do Teatru Letniego na fragmenty
scen z Borysa Godunowa. Stiosza przymierza ju pewnie wspania szat dumnej Maryny.
Nikifor Karpowicz siedzia przy oknie suchajc tych wesoych odgosw.
Pusto w jego pokoju. Rwnie pusto byo w jego duszy, kiedy po zakoczeniu wojny przyjecha do
domu, do Dziewiczej Polany. ycie Wasjutina do wybuchu wojny ukadao si pewnie, cegieka, po
cegiece, ktre jak cement czya wiara w nienaruszalno wasnego szczcia. A szczcia tego,
21

Kizjak - suszony nawz w postaci cegieek, uywany na opa.

zdawao si, e jest a nadto: mia szczere uznanie w kochozie, order za prac, nowy dom
i gospodyni w tym domu.
Wojna zniszczya to proste, ludzkie szczcie Wasjutina. Opuci Dziewicz Polan. Wkrtce zosta
dowdc kompanii i broni szczcia caej ludzkoci. W ziemiance gdzie w pobliu Millerowa zosta
komunist. Tak mu kazao serce.
Wojna niby grzmica burza przetoczya si nad wiatem. W maej wioseczce pod Wiedniem Wasjutin
odda automat, otrzyma zawiadczenie demobilizacyjne i powrci do swego kochozu.
Tu zgliszcza pors ju perz i burzany. Samotnie sterczay okopcone kominy. Gdzieniegdzie jednak
janiay ju nowe domy. Znak, e starzy gospodarze powrcili do ojczyzny. Ale nie wszyscy wrcili wojna, niby jaki srogi wiatr, rozniosa ludzi po caym kraju. Niejeden pozosta w oddziale jakiej
fabryki uralskiej, w kopalni Donbassu czy w malekim miasteczku Kazachstanu:
Wanie w takim miasteczku, ktrego nazwy Wasjutin nie chce sobie nawet przypomina, znalaza
swoje nowe zwyczajne szczcie jego ona, bya buchalterka kochozu. Uczciwie napisaa mu o tym.
Prosia, by si nie martwi i jeeli potrafi - przebaczy. Ona do Dziewiczej Polany ju nie powrci.
Wybudowany przed sam wojn nowy dom Wasjutina nie spon. Ale Nikifor Karpowicz nie chcia do
niego powrci. Zdawaoby mu si zawsze, e syszy w pokojach kroki gospodyni, brzk naczy
i talerzy...
Wasjutin odda swj dom na laboratorium kochozowe. Teraz jest tam nowa gospodyni - Olga
Szulgina. Wszystko przerobia na swj ad. I nic ju teraz nie przypomina Nikiforowi, e kiedy
mieszka w tym domu.
Wasjutin zgosi si do Rejonowego Komitetu Partii. Komunistw w rejonie mao. Wszystko
zrujnowane. Bdziesz nam musia dopomc, Nikiforze Karpowiczu! - powiedzia mu sekretarz. I
Wasjutin zosta instruktorem Komitetu Rejonowego. Caymi tygodniami nie wysiada z samochodu.
Musia przecie wszystko zobaczy, wszdzie zdy. Najwicej jednak spraw mia do zaatwienia
w kochozie Droga do Komunizmu, ktry najbardziej ucierpia w czasie wojny. Komitet Rejonowy
zaproponowa instruktorowi, eby na razie nie przenosi si do miasta, lecz zamieszka bliej tej
zrujnowanej wioski. Razem z Ann Jegorown, jedyn wwczas jeszcze prcz niego komunistk
w kochozie, i z wszystkimi kochonikami Wasjutin zabra si do roboty w Dziewiczej Polanie.
Zdawa sobie z tego spraw, e odbudowanie kochozu Droga do Komunizmu w terminie tak
krtkim, jak przewidziane w planie dwa lata, bdzie niemoliwe, jeeli si naprawd nie zmobilizuje
do pracy wszystkich twrczych si czonkw kochozu. Wiedzia, e wystarczy tylko zaj si porzdnie
t spraw, a wszystkie, najtrudniejsze nawet zagadnienia zostan pomylnie rozwizane.
W toku uporczywej walki o jak najlepsze plony zrodzia si SBK - pena inicjatywy grupa modziey
komsomolskiej.
Pomysy Olgi i jej towarzyszy pocztkowo budziy zaniepokojenie Wasjutina. Tajemnicza pieczara,
w niej podzwrotnikowy ogrd, aktinidia i cytryny, dziesitki poletek dowiadczalnych wrd pl...
Caa ta romantyka poszukiwa, otoczona w dodatku tajemnic, bya jak si wydawao, zupenie
nieprzewidziana w instrukcji pracy, ktr mia prowadzi wrd modziey. Wasjutin uwaa jednak,
e to nowatorstwo sprzyja rozkwitowi kochozu. Komsomolcy wspaniale pracowali na polach.
Wiedzieli, e dobrobyt kochozu umoliwi im zakup jeszcze wikszej iloci lamp do podziemnej
cieplarni, zaopatrzenie si w nowe widry wiertnicze, motory i pompy, pozwali zbudowa potn
elektrowni i zrobi sztuczne jezioro. Marzyli oni jednak jeszcze o czym wikszym: chcieli w cigu

dwch lat wyhodowa topole dla lenych pasw ochronnych, puci wod na pola i zmieni klimat
rejonu. O wielu rzeczach marzyli modzi gospodarze kochozu Droga do Komunizmu! Wiedzieli, e
wszystkie te zagadnienia s malek czstk wielkiego stalinowskiego planu przeksztacenia
przyrody.
Wasjutin cay swj wolny czas i dobre chci odda komsomolcom. Nie mia ju czasu na wspomnienia
o pozostaej w Kazachstanie onie i nie byo mu to potrzebne. Z rzadka tylko, na mgnienie oka,
stawaa mu przed oczami smutna, droga niegdy twarz z malekimi ladami ospy na czole i zaraz
rozpywaa si jak we mgle. A na to miejsce z gbi wiadomoci wynurza si obraz rodzinnej wsi,
takiej, jak j Wasjutin pragn widzie za kilka lat. Widzi w swej wyobrani Dziewicz Polan jasno
i wyranie, jak na generalnym planie rekonstrukcji. Powstanie tu nowe miasto rolnicze. Do tego
czasu kochoz zmieni te zapewne nazw, przestanie si nazywa Dziewicz Polan.
O tym wszystkim rozmyla teraz Wasjutin stojc przy oknie swej malekiej izdebki.
Na skraju wsi przycupna maa chatka. Mieszkaa w niej gucha staruszka, a wkrtce upyn dwa lata
od czasu, kiedy zamieszka tam cichy lokator, Nikifor Karpowicz. We wsi budowano nowe domy
i nieraz proponowano mu przeniesienie si do jednego z nich, lecz Wasjutin zawsze odmawia: to
dom by potrzebny na czytelni, to znw dla jakiej licznej rodziny. To nic... on jeszcze zdy dosta
lepsze mieszkanie. I tak przecie w domu nie siedzi.
Ju si zupenie ciemnio. Odblask zachodu dawno zgas na szybach, a Wasjutin wci jeszcze sta
przy oknie.
Wzdu potku przesun si wolno jaki cie. Zgrzytna zasuwka furtki. Niski czowiek w jasnej
czapce zatrzyma si niezdecydowanie pod gankiem.
- Kto tam? - zawoa Wasjutin.
- To ja, Babkin. Mylaem, e was nie ma w domu, bo jest ciemno.
- Nie wczyli jeszcze wiata - odpowiedzia Nikifor Karpowicz wychylajc si przez okno. - A nie mam
ochoty guzdra si z lamp. Nie potknijcie si tam w sieni.
Babkin wszed do pokoju. Sylwetka Wasjutina rysowaa si ostro na szafirowym tle okna.
- Nie spotkalicie tam mojej gospodyni? - spyta Nikifor Karpowicz zwracajc si do gocia. Biedaczka, nic nie syszy. Sprowadziem dla niej z Moskwy kieszonkowy wzmacniacz dla guchych, ale
ona boi si go... Bd musia jeszcze dugo j przekonywa... Ale co si jej dziwi? Wielu ludziom,
nawet znacznie modszym od mojej gospodyni, wszystko pocztkowo wydaje si albo straszne, albo
niepotrzebne. Obejdziemy si - powiadaj...
Wasjutin wsta i szeroko rozprostowa ramiona, a mu w kociach chrupno.
- Och, jake ja nie lubi tego obojtnego spokoju! - powiedzia z tajonym rozdranieniem. - Mamy tu
jeszcze u siebie takich, z przeproszeniem, kochoniczkw, ktrzy przez cae ycie gotowi pozosta
gusi, gusi na wszystko, byleby tylko nie pocigano ich do wielkich spraw. Woa si ich, woa, a ci nie
sysz, tylko si umiechaj. Po co nam to wszystko? Obejdziemy si... A to takie obrzydliwe sowo!
Obejdziemy si! - Wasjutin zacz chodzi po pokoju. - Dzi znowu usyszaem to sowo z ust
pewnego czcigodnego brodacza. Gospodarz z niego dobry, wystarczy spojrze na zagrod - czego tam
nie ma! Dniwek obrachunkowych ma dosy, nie mona mu nic zarzuci. To znaczy, e i kochonik
z niego niezy. A kiedy dzi w rozmowie wspomniao si o nawodnieniu, zaraz owiadczy: Dotd
obchodzilimy si bez tego, to i teraz si obejdziemy! Dobrze jeszcze, e takich kochonikw na

palcach mona policzy, bo inaczej nie tylko roww na polach, ale nawet i studni by nie wykopano. Pomilcza chwil, jak gdyby co sobie przypominajc. - No, a jake tam id sprawy waszego
przyjaciela? Usidcie, prosz!
Babkin usiad na brzeku krzesa.
- Prosi, by powtrzy, e wszystko gotowe, koczy wanie oblicza ostatni wariant.
- A wic jutro bdzie, e tak powiem, referowa?
- Ano, chyba tak!
Babkin mgby opowiedzie, e Wadim ju drug noc nie pi, bo uczy si algebry. Mgby od siebie
doda o niezwykej uporczywoci przyjaciela, na ktrym Wasjutin moe zupenie polega... Lecz nie
powiedzia nic z tego - mia swoje dorane kopoty, a teraz zastanawia si, jak je tu najdokadniej
wyoy.
- No, a wy? - zwrci si do niego Wasjutin, jakby czytajc w mylach chopaka. - Na pewno
wstpilicie do mnie nie tylko po to, by wypeni polecenie towarzysza?
Timofiej chwilk zwleka, potem razem z krzesekiem przysun si bliej okna, eby lepiej widzie
gospodarza.
- Tak, Nikiforze Karpowiczu, chciabym si was poradzi, bo obawiam si, e bez tego porobi same
gupstwa.
- Praca wam nie idzie? Moe zepsu si jaki przyrzd na stacji meteorologicznej?
- Tam jest wszystko w porzdku. A jeli zajdzie potrzeba, sami potrafimy naprawi. Ja tu chciaem
wam powiedzie o jednym czowieku...
- Ktrego naprawi jest trudniej - skubic w zamyleniu wsa przerwa mu Wasjutin. - Czy dobrze
zrozumiaem?
- Niezupenie tak... - stropi si Timofiej. Nagle mu si wydao, e rozmowa ta moe w jaki sposb
zaszkodzi temu, o kim zacz mwi. - No jeeli, powiedzmy sobie, komsomolec popenia bd... cign dalej niepewnym tonem.
- Towarzysze powinni mu podpowiedzie, dopomc...
- Tu, Nikiforze Karpowiczu, rzecz jest bardziej skomplikowana. Ten czowiek kad win gotw przyj
na siebie, byleby nikt si nie dowiedzia o jego wynalazku.
- Rozumiem. Teraz mi powiedz, co wiesz o urzdzeniu, ktre zrobi w swoim traktorze Kuma
Tietierkin?
Babkin ze zdumieniem spojrza na Wasjutina. I to wie take!
- Wydaje mi si, e nie powinienem nic opowiada - wymamrota mitoszc czapk w rkach. - Znam
wszystkie techniczne szczegy jego wynalazku, przy tym zapoznaem si z nimi zupenie
przypadkowo. Tietierkin obrazi si... I tak mnie ju nie cierpi.
- Tak, porywczy z niego chopak - powiedzia zamylony Wasjutin. - Ale Kuma jest przecie twoim
towarzyszem, komsomolcem... A wic... - Umilk wyczekujco.
- Trzeba mu dopomc - podpowiedzia Timofiej.

- Powiedz szczerze, czy ta rzecz jest co warta? Mao si znam na mechanice. Nie rozumiem, w jaki
sposb traktor Tietierkina moe sam zawraca.
Technik zreferowa szczegowo to wszystko, czego si sam dowiedzia w rozmowie z Sjergiejem,
a zwaszcza dokadnie opisa automatyczne urzdzenie traktora.
- Sam pomys wydaje mi si bardzo interesujcy - zaopiniowa na zakoczenie. - Zwaszcza
w zastosowaniu do traktorw elektrycznych. To jest prawdziwy wynalazek! Niestety, nie mona tego
jeszcze w praktyce wykorzysta... Pomys waszego mechanika wyprzedza nieco, e tak powiem, czas,
w ktrym yjemy.
- To wanie bardzo dobrze - podkreli Wasjutin. - yjemy nie tylko dniem dzisiejszym. Myl,
Timofieju Wasiljewiczu, e trzeba poprze naszego mechanika. Jego traktor bdzie potrzebny wielu
przodujcym kochozom. Obaj jestemy komunistami i nie moemy patrze na wszystko pod ktem
widzenia wasnego ciasnego podwrka. Umiesz kreli? - spyta nagle.
- Tak.
- Pom mu wic w kreleniu planw. Polemy je do Moskwy, niech tam oceni pomysy naszego
wynalazcy kochozowego.
Wasjutin wsta i przekrci kontakt. wiata jeszcze nie byo.
- Spniaj si - powiedzia. - Widocznie Olga znowu zuya ca energi. Przyznaj szczerze - zatrzyma
si przed technikiem - czy przypad ci do serca pomys Tietierkina, czy te nie bardzo? Powiedz
wprost, nie ukrywaj!
- Ja mu, Nikiforze Karpowiczu, nawet zazdroszcz - odpowiedzia z przejciem Timofiej. - Sam nigdy
bym czego podobnego nie wymyli.
- No, to sprawa musi by co warta, jeeli technik z Instytutu zazdroci. Naturalnie!... A chciaby
moe pomc Tietierkinowi?
- Oczywicie! - Babkin poczu si zaraz na pewnym gruncie. Tak zwyczajnie i atwo gawdzio si z
Wasjutinem.
- A czy wystpisz z tym na zebraniu komsomolskim?
Timofiej stropi si. W Instytucie nie uwaano go za dobrego mwc. To nie to co Bagriecow! Kiedy
Babkin bywa zmuszony do publicznego wystpienia, miesza si, czerwieni i z trudem dobiera
potrzebnych mu sw. Tote pytanie Wasjutina bardzo go zakopotao. Wszystko, co kto chce, ale
wystpowa przed nieznajom modzie?... Trudno mu si byo na to zdecydowa, wic milcza.
- Rozumiem - zauway ze wspczuciem Nikifor Karpowicz. - Widocznie towarzysz Babkin nie zalicza
si do rzdu wspaniaych mwcw wiata? Ja sam te nie jestem mistrzem w tych sprawach. Kt
jednak inny, jak nie przybyy z Moskwy technik, moe skutecznie poprze wynalazc? Nieche
przekonaj si komsomolcy, e ich towarzysz mimo popenianych bdw robi rzecz poyteczn.
Tietierkin powinien to zrozumie i wycign odpowiednie wnioski.
- Kiedy ma by to zebranie?
- W tych dniach. Olga zawiadomi.
Timofiej chwil pomilcza i uznawszy ten temat za wyczerpany przeszed do innej sprawy.
- Teraz o Specjalnej Brygadzie...

- Olga wam jednak opowiedziaa? - spyta ze miechem Wasjutin.


- Znowu sam si wszystkiego dowiedziaem - westchn Babkin. - A jeli chodzi o Szulgin, to
znalazem si w bardzo gupiej sytuacji... Nikiforze Karpowiczu, czy wierzycie, e ja i mj towarzysz
uczciwie pragniemy wsppracowa z waszymi komsomolcami? - z niekaman szczeroci zawoa
Babkin.
- Dlaczeg miabym w to wtpi?
- Nie wiem, moe to wina mojej ciekawoci albo jeszcze czego... - Babkin nie mg si zdecydowa na
powtrzenie zdania Olgi o jego postpowaniu. Komu moe by mio, gdy go zupenie niesusznie
przezywaj donuanem i plotkarzem? - W ogle nie wiem czemu - mwi z przejciem - ale tak si
jako dzieje, e sekretarz organizacji komsomolskiej na mj widok przechodzi na drug stron ulicy...
- To gupstwo... Na zebraniu wszystko si wyjani.
- Ale jake, towarzyszu Wasjutin! - zawoa z przeraeniem Timofiej. - To niemoliwe!
Od razu wyobrazi sobie plastycznie, jak si chopaki bd miay z jego niezrcznoci. W jakiej gupiej
sytuacji znajdzie si Stiosza! I tak ju z nim nie chce gada!
.- Nikiforze Karpowiczu! Jestecie w domu? - rozleg si pod oknem niski gos Olgi.
- Wejd, Olu! - zawoa Wasjutin i zacierajc rce zwrci si z umiechem do Babkina. - Zaraz
wyjanimy ca spraw, eby ju nie byo adnych wtpliwoci.
- Prosz was bardzo, tylko nie przy mnie! - szepn z niepokojem Timofiej wsuchujc si w lekkie
kroki Olgi. Wchodzia wanie na stopnie ganku. - Pjd sobie lepiej...
Babkin wsta i szybko skierowa si ku drzwiom. Gupio mu byo spotyka si z Olg. Chcia przepuci
dziewczyn obok siebie i korzystajc z ciemnoci wymkn si przez drzwi.
Olga zatrzymaa si przy drzwiach. Babkin poczu ciepo jej oddechu. Staa tak blisko, e mg dotkn
twarz puszystych wosw dziewczyny. W mroku byszczay tylko jej wielkie oczy.
- Zaraz bdzie wiato - odezwaa si Olga. - Harmonogram zmieniony zosta o p godziny.
Dyurny w elektrowni jakby usysza jej sowa. Pod sufitem nagle zabysa arwka.
Dziewczyna zmruya oczy. Otwarszy je ujrzaa przed sob Babkina. Zmieszany technik nerwowo
mruga oczami. Twarz mia zaczerwienion a po nasad wosw.
- Dobry wieczr! - Olga lekcewaco skina gow. Nawet w tym powitaniu Timofiej wyczu ukryt
drwin.
Nie zdy odpowiedzie na powitanie. Szulgina szybkim krokiem podesza do Wasjutina. Podaa mu
rk i nie zwracajc uwagi na znieruchomiaego w drzwiach technika zacza mwi:
- Chciaam poradzi si z wami w sprawie porzdku dziennego najbliszego zebrania Komsomou.
- Czy tylko ze mn? - zrobi dobroduszn uwag Wasjutin. - Z nim lepiej pomw - wskaza w stron
Babkina. - Moskiewski komsomolec, aktywista, twj towarzysz. Warto byoby z nim si naradzi!
Olga spona. Gdyby nie to, e ten gadatliwy aktywista sta tutaj w drzwiach, powiedziaaby, na jaki
temat mona by si z nim naradzi! Zaraz by to powiedziaa! Ale jak si teraz wykrci? Co tu
wymyli? Przy Babkinie nie moe przecie odrzuci tej propozycji Nikifora Karpowicza.

Szulgina zagryza wargi, usiada i eby jej milczenie nie wydao si temu chopakowi i Wasjutinowi
zbyt wymowne, wyja z kieszeni sukni kartk papieru.
Zmarszczya przy tym czoo, jakby chciaa co sobie przypomnie. Jeszcze chwila, a zaraz si zwrci do
towarzysza Babkina, by go spyta, czy nie uwaa, e pierwszy punkt porzdku dziennego warto
przesun na trzecie miejsce...
Nikifor Karpowicz milcza wyczekujco, postukujc leciutko kijem. Widocznie bardzo chcia, by Olga
pierwsza zwrcia si do Babkina. Moe to wanie stanie si pierwszym krokiem do zgody?
Wasjutin by widocznie przekonany, e utarczki midzy tymi komsomolcami wynikaj jedynie
z wzajemnego niezrozumienia si.
Zapewne Olga zdecydowaaby si wreszcie odezwa do moskiewskiego technika, lecz on sam
wszystko zepsu. Widzc wahanie Olgi i jej zakopotanie postanowi jej pomc.
- No to pjd ju, Nikiforze Karpowiczu! Obiecaem Bagriecowowi pomc w jakim kreleniu owiadczy Timofiej i natychmiast si oddali.
Olga odetchna z ulg i nie czekajc, a umilkn jego kroki, zacza prdko mwi:
- Myl e jako punkt pierwszy postawimy spraw Tietierkina. Obieca przyjecha organizator
komsomolski z SMT. Moe nawet sam dyrektor.
- Ale zrobilicie z tego ca spraw! Po prostu cay sd - umiechn si Wasjutin. - Takie surowe
zwyczaje zapanoway w waszym Komsomole?
- A czy mona inaczej, Nikiforze Karpowiczu? - oburzya si Olga rozprostowujc kartk z porzdkiem
dziennym. - Zasn przy pracy, najpierw zaoszczdzi paliwa, potem je cae zuy. Rozgrzeba bez
sensu dziak przeznaczon przez nas na poletka dowiadczalne... Czy z niego w ogle jest
komsomolec? le zrobilimy przyjmujc go. Jest po prostu indywidualist, nikim innym!
- Nie chce pracowa w twojej Specjalnej Brygadzie - doda Nikifor Karpowicz. - Prawda?
- Ile razy ju mu to proponowaam! I zawsze na prno!
- C tam postanowilicie na zebraniu zarzdu?
- Chcielimy mu da upomnienie, ale gosy byy podzielone! - Olga spucia gow i w zamyleniu
powioda maym palcem po wargach. - Trzeba bdzie przedstawi w ten sposb spraw na zebraniu.
- W tym sk! A c na to Kuma?
- Przyzna si do winy.
- A czy wyjanilicie, czemu to wszystko zrobi?
- Nic nam nie powiedzia. Przewanie milcza. Jemu jest naturalnie te nieprzyjemnie.
Wasjutin przeszed si po pokoju, stan pod oknem i odwrciwszy si do niego plecami w zamyleniu
zapatrzy si w arwk. Wiroway koo niej blade motylki. Cienie ich miotay si po wieo
wybielonej cianie niby wielkie, czarne ptaki.
Olga spostrzega, e gdy cie motylka przemkn po twarzy Wasjutina, ten machn rk, jakby tym
ruchem chcia odpdzi jak dokuczliw myl.

- Jak tam z maszyn do oczyszczania nasion kok-sagyzu? - spyta przerywajc milczenie. - Czy Kuma
nie wzi si do tej sprawy?
- Nie. To go nie interesuje. Kopytin, Antoszeczkina i jeszcze ktra z dziewczt zamwili w magazynie
druciane sita. Montuj teraz przy nich rne urzdzenia. Burowlew te wpad na pewien dowcipny
pomys.
- Wanie chodzi mi o Burowlewa. Nie mwia z nim jeszcze o kochozie Partyzant?
- Nie. Odoyam to do jutra.
Wasjutin wycign rk do pki z ksikami, lecz zaraz, jakby co sobie przypomniawszy, zwrci si
do Olgi:
- Jaki masz drugi punkt porzdku dziennego?
- Kko dramatyczne. Referuje Antoszeczkina.
- Radzibym to przenie. Pamitasz, wspominaem ci, e moskiewski komsomolec zrobi ciekawy
projekt systemu nawadniania. Mgby to wam zreferowa.
- Babkin? - spytaa przestraszona Olga.
- Nie, ten drugi... A Babkina te trzeba zaprosi. Moe ci si on bardzo przyda.
- Nie, Nikiforze Karpowiczu - zaprotestowaa Olga - nie jestem wcale tego pewna. Przeciwnie... Chciaa mwi dalej, lecz nagle urwaa i umilka.
- C tam midzy wami zaszo? - zdziwi si z umiechem Wasjutin.
- To moe referat Bagriecowa postawimy na pierwszym miejscu? - spytaa z kolei Olga pragnc
omin draliwy temat. - Czy mwilicie z nim o tym?
- Tak, wyobra sobie! Podjem inicjatyw nie czekajc na zlecenie organizatora Komsomou powiedzia Nikifor Karpowicz artobliwie, z lekkim umieszkiem.
Olga zaczerwienia si gwatownie.
- Ale jeszcze jedno - doda instruktor nie dostrzegajc jej zakopotania. - Jak tam id sprawy
w brygadach polowych? Nowy brygadzista Szmakow wyrazi obaw, e modzie jest le
przygotowana do sprztu zb. Przy mechanizacji nie mona liczy jedynie na SMT. Twoi wynalazcy
z SBK powinni take wzi si do roboty.
- Wiele rzeczy jest jeszcze dla nas niejasnych - bronia si Olga - Jak bdzie z plonami...
- Powinna wszystko przewidywa. Pamitasz, co powiedzia Stalin? eby mc kierowa, trzeba umie
przewidywa. A przecie ty jeste kierownikiem, i to nie byle jakim! Prowadzisz ca modzie
Dziewiczej Polany! Czy ty to rozumiesz?
Olga spucia oczy.
- O, wanie, wanie! - Wasjutin artobliwie postuka palcem w st. - Co si tyczy plonw, to trzeba
o wszystkim pomyle, a co najwaniejsze - porzuci wszelkie wtpliwoci. Zboa powinnimy zebra
nie mniej ni w ubiegym roku. No, uciekaj ju, Olu! - zakoczy spogldajc na zegarek. - Jutro musz
jecha do miasta. Widzisz, ile tu papierw? Pki jest wiato, chc si w nich rozejrze. Prosz ci te,
by popara Szmakowa. W zakresie mechanizacji bardzo wiele spodziewa si po twojej modziey.

Sama rozumiesz, jak trudno mu kierowa brygad. Dotd yje jeszcze starymi wyobraeniami: cay
nacisk kadzie na ogniwo. - Wasjutin zamyli si. - By z niego doskonay kierownik ogniwa...
Obejrzymy teraz Szmakowa na szerszych wodach... jako brygadzist.
Dziewczyna poegnaa si.
Na drzwiach brzkno kko od kdki. Zastukay obcasiki na stopniach ganku.
Nikifor Karpowicz wychyli si przez okno. W ciemnoci migna biaa sukienka.
- Oleko! - zawoa.
Szulgina podbiega do okna i podniosa gow. Czua si troch zawstydzona, a jednoczenie bya
szczerze wdziczna temu czowiekowi. Dzi jeszcze trzeba o wszystkim pomyle - postanowia. Nikifor Karpowicz nic nie mwi bez powodu.
Olga patrzaa w gr, a arwka zotymi punkcikami odbijaa si w jej renicach.
- Koniecznie zapro Babkina - jeszcze raz przypomnia Wasjutin. - A Waniuszy podsu nowe zadanie.
Niech take wypynie na szersze wody. Rozumiesz?
Dziewczyna w milczeniu skina gow.
- A teraz zmykaj, kozo!
Po chwili za sztachetkami ogrodzenia migny biae paseczki jej sukienki i rozpyny si w mroku.
***
Tu za domem, w ktrym mieszka Wasjutin, Olga natkna si na Burowlewa. Chopak szed
zamylony, ze spuszczon gow.
- Szukaem ci - odezwa si ciskajc dziewczynie rk. - Czy Nikifor Karpowicz nie pyta o nasze
ogniwo?
- Nie, ale interesowa si maszyn do oczyszczania. Twj projekt wydaje mu si najprostszy.
Burowlew podprowadzi Olg do aweczki i poprosi, eby usiada.
- Spiesz si, Waniusza - protestowaa Olga. - Biegn do zarzdu.
- Poczekaj - powiedzia guchym gosem Burowlew. - Jeste sekretarzem. Powinna mnie zrozumie,
jeeli si ju tak gupio zoyo.
- No, to gadaj od razu - powiedziaa Olga siadajc na aweczce. - Dlaczego mnie straszysz?
Chopak rozprostowa szerokie ramiona i usadowi si koo Olgi.
- Mamy mocnych chopakw, na schwa - zacz Burowlew. - Mogliby i do kuni albo do noszenia
workw. A tymczasem na to wychodzi, e ogniwo Antoszeczkiny, w ktrym wszystkie dziewczyny s
drobne, popyno, hen, przed nami i jeszcze w dodatku dziewczta chc nas podcign: przyczepcie
si, powiadaj, poholujemy was... Czy mylisz, e chopcy mogli zapomnie o latarkach na swoim
polu?
- Wiem, e o tym pamitacie. Zdrowo podcignlicie si od tego czasu.
- Co to wszystko znaczy? - Burowlew machn gniewnie rk. - Postanowilimy si zemci!

- Nie rozumiem - zaniepokoia si Olga.


- Nie ma tu nic do rozumienia. Jak uwaasz, czy powinnimy odda dziewcztom ich prac, czy nie?
- No, powiedzmy...
- Tak te sobie postanowilimy - westchn Burowlew. - Antoszeczkina ma za wzgrzem du, nie
wypielon jeszcze dziak kok-sagyzu. Wczoraj zebralimy latarki i mielimy zamiar do rana pracowa,
eby wszystko uczciwe odrobi. Dziewczta pracoway za nas, to i my za nie. No i... - rozoy
bezradnie rce.
- Moesz nie koczy - przerwaa mu Olga. - Twoi chopcy zrozumieli, mam nadziej, w por, e
sprawa nie jest taka prosta?
- Zaraz daem im haso do odwrotu. Czy moglimy od razu zmiarkowa, co jest kok-sagyzem a co
zwykym dmuchawcem? Nawet w dzie mona te roliny pomyli, a c dopiero przy latarkach!
Dziewczta cackaj si z kok-sagyzem nie pierwszy dzie. Maj ju dowiadczenie - Burowlew umilk,
potem znowu zacz si skary: - Chcielimy zbiera nasiona i te nic z tego nie wyszo, bo bya rosa.
Kiedy chopcy zrozumieli, e jako nie udaje im si spaci dugu, rozeszli si do domw i teraz pewnie
wygaduj na mnie... A c ja tu jestem winien? Chciaem jak najlepiej!
W oknie ssiedniego domu zabyso wiato i upado na twarz Olgi. Dziewczyna umiechaa si
smutno.
- al mi ci, Waniusza - powiedziaa. - Teraz po nocach spa nie bdziesz z powodu tego dugu.
- Rzecz jasna! - przytakn Burowlew. - Gdyby tak Antoszeczkina miaa na swoim polu inn rolin
uprawn! Byle co: kukurydz, soneczniki, buraki...
- Czekaj! A nie pomylae o tym, e twoje przodujce ogniwo, ktre przedterminowo wykonao plan,
zacigno jeszcze jeden dug, wcale nie mniej wany?
- Jako sobie nie przypominam.
- Szkoda. Wczoraj czytalimy razem sprawozdanie w gazecie rejonowej. le si dzieje w kochozie
Partyzant, zwaszcza z kukurydz.
- A nam co do tego! Tam maj swoje gowy na karku!
- Wydaje mi si, e komsomolec Burowlew powinien by da inn odpowied - powiedziaa Olga
i chciaa wsta.
- Czeg chcesz ode mnie? - zatrzyma j chopak i zmieszany przysun si bliej. - Nie dla siebie
przecie robimy wszystko, co moemy, ale dla caego kochozu. To znaczy, e i dla caego kraju.
- Wanie o to chodzi, e dla caego kraju - podkrelia Olga. - Razem z caym narodem musimy i do
komunizmu. Wic dlaczeg nie podcign tych, ktrzy nie mog nady?
- Przewodniczca kochozu nie zwolni dla takiej sprawy. Brygadzista rwnie. Maj przecie swoje
plany.
- Brygadzista si zgadza. Z Ann Jegorown dojdziemy do adu. A ty sam jak si zapatrujesz na spraw
pomocy Partyzantowi?
- Mam szczerze mwi?

- Przecie tylko tak mwi z tob!


Burowlew zafrasowa si. Rozstawi szeroko kolana i poklepywa je cikimi domi.
- Jako nie przywyklimy do tego - wyrzek w kocu. - To co tak, jakbymy na wujka pracowali. Sami
mamy roboty po uszy. Nie myl, Olgo, e odmawiam. Na rozum biorc niby wszystko rozumiem, ale
jako wewntrz nie czuj...
- Widocznie w twoim wntrzu w jakim zakamarku ukrywa si jeszcze dawny chop - rozemiaa si
Olga. - Teraz wymaga si od nas zupenie innego stosunku do pracy. Wanie mwi mi o tym Nikifor
Karpowicz. Nie mona budowa komunizmu nie wysuwajc nosa poza bramy naszego kochozu.
Powinno nas cieszy powodzenie ssiadw i jeeli zajdzie potrzeba, powinnimy im pomaga swoj
prac, znajomoci techniki, czym si da. Tote myl, e powiniene zabra ze sob modzie z SBK.
Do Partyzanta trzeba si zjawi w penym rynsztunku. Musisz te wiedzie o tym, e granice
naszego kochozu przesun si daleko naprzd. Gdyby to nie nastpio, byoby nam ciasno.
- Dlaczeg to?
- Bo kochonicy Partyzanta i Kochozu im. Miczurina przenios si do nas na stae, a w innych
kochozach te si o tym ju napomyka. Nie ma lepszego miejsca dla rolniczego miasta jak Dziewicza
Polana, o tym wszyscy wiedz...
Obok nich, nie witajc si, przeszed Tietierkin. Mia taki wyraz twarzy, jakby nie zauway siedzcych.
Doszedszy do zakrtu Kuma odwrci si, posta chwil, potem znikn w zauku.
- Trzeba przygotowa kultywator - powiedzia wstajc Burowlew. - Niech Nikifor Karpowicz pogada z
Ann Jegorown. Jeeli Szmakow si zgadza, to my gotowi jestemy choby jutro pojecha do
Partyzantw. Moe naprawd zamieszkamy kiedy z nimi na jednej ulicy...
- Zrobione! - Olga mocno, po msku ucisna mu do, przez chwil zatrzymaa j w swojej
i jednoczenie spytaa: - Co mylisz o Babkinie?
- Czy to ten mniejszy?
- Wanie. Nie podoba mi si jego wcibstwo, gadulstwo i... - Olga z trudem dobieraa waciwe sowa.
- Rozumiesz, Waniusza, nie wiem nawet, co o tym sdzi... takie to dziwne... Tak niedawno
przyjecha, a ju dwa razy spotkaam go ze Stiosz, przy tym raz na ulicy pn noc, a na drugi dzie
w cieplarni.
- A co mwi Stiosza?
- O ile j rozumiem, byo to zupenie bez jej woli.
Burowlew zamyli si.
- Trzeba si bdzie dowiedzie - powiedzia wreszcie. - Przycisn Bagriecowa do muru, niech
odpowiada za swego przyjaciela.
- Czekaj! - powstrzymaa go Olga widzc, e Waniusza zamierza ju pdzi do technikw z Moskwy. Tylko postpuj agodnie, uprzejmie...
- Pogadam z nimi po komsomolsku! Prosto z mostu, bez ogrdek!

Rozdzia II
Lekcja uprzejmoci
Ach!
wy
malutk pomyk
popenilicie w projekcie
W. Majakowski

Bagriecow nie mg zasn... Przez wszystkie te dni kreli razem z Babkinem plany przyszej
elektrowni wietrzno-wodnej. Plany wypady bardzo okazale; zostay narysowane na grubych
arkuszach brystolu Wattmana22 i podmalowane akwarel. Takich planw nie powstydzioby si adne
biuro projektw. Co prawda, robi je gwnie Timofiej, bo Wadimowi brako po prostu cierpliwoci do
wolniutkiego, starannego wyprowadzania cieniutkich linii. Tylko patrze, jak mu si taka linijka urwie
albo z pirka spynie kropla tuszu! egnaj wwczas caa mudnie wykonywana praco, egnaj niemal
ukoczony planie! Zaczynaj, bracie, wszystko na nowo!
Wadim by szczerze wdziczny Babkinowi nie tylko za jego bezinteresown pomoc w kreleniu
planw, lecz i za pomoc przy obliczeniach. Wprawdzie robi je sam bezporednio, ale wiele to trudu
kosztowao Babkina, zanim jego ucze przypomnia sobie, jak si wyciga pierwiastek kwadratowy!
W szopie, gdzie sypiali nasi przyjaciele, zorganizowano szko. Babkin spacerowa dostojnie dokoa
do dziwnej i niezwykej tablicy szkolnej. Technicy przycignli skd jakie stare wrota i teraz
poczerniae ze staroci deski zostay pokryte formukami i obliczeniami. Timofiej wspinajc si na
palcach i postukujc nerwowo kawakiem kredy, wyjania swemu jedynemu uczniowi, Wadimowi,
reguy dzielenia wielomianw.
Wszystko jednak zostao wreszcie skoczone. Bagriecow przedstawi Nikiforowi Karpowiczowi swoje
warianty projektu. Jeden z nich zosta przyjty i zatwierdzony, plany nakrelono i pozostao ju tylko
wyspa si porzdnie, by nazajutrz ze wieym umysem, w rzekim nastroju zreferowa swj projekt
komsomolcom.
Sen jednak nie przychodzi. Na prno Bagriecow stara si nie myle o jutrzejszym referacie, na
prno liczy do stu, prbowa nawet podnosi do kwadratu trzycyfrowe liczby... Nic nie pomagao!
atwo zrozumie modego wynalazc. Czeka go jutro odpowiedzialny egzamin! Wadimowi zdawao
si, e bdzie co najmniej broni rozprawy doktorskiej. Czy mg wic usn? Sen opuci Wadima i z
innego powodu. Wczoraj pnym wieczorem wywoa go Burowlew i wyprowadziwszy za furtk
zada wzmoenia pracy wychowawczej wrd kolektywu technicznego, ktry przyby do
Dziewiczej Polany. Chodzio mu oczywicie o Timk. Poza wszystkim innym Burowlew oskara go
o nietaktowne zachowanie si w stosunku do niektrych mieszkanek Dziewiczej Polany. Jego
zdaniem Babkin dosownie nie dawa spokoju Stioszy. Wadim wprawdzie nie wierzy temu, mimo to
obieca pomwi z przyjacielem. Timka jest bardzo skryty. Czy mona wic bdzie co wycign
z niego?

22

Wattman - najlepszy gatunek papieru do krele technicznych.

A nu przyjm mj projekt? - pomyla Bagriecow i natychmiast przesta myle o historii z


Timofiejem. - Zaczn si roboty, a my nagle w najgortszym okresie budowy bdziemy musieli
odjecha. Jakie to byoby przykre!
Wadim przypomnia sobie, e Wasjutin po przedstawieniu mu planw sam sprawdzi i obliczy
wszystkie warianty. Bagriecow poczu si tym nawet niemile dotknity. Ile to czasu straci na
sprawdzenie dziaa algebraicznych, na obliczenia, a tu Nikifor Karpowicz zrobi to wszystko w dwie
godziny...
Koguty piay, jakby staray si przekrzycze siebie nawzajem. Nie byo to wcale ciche, melodyjne
kukuryku, poranna pobudka, kiedy to w jednym, to w drugim kocu wsi rozlega si cienki gosik
z uprzejmym przypomnieniem, e czas pynie... Nie, tego wczesnego ranka koguty rozwrzeszczay si
po prostu bez opamitania. Czy mona byo zasn przy takim koncercie?
Bagriecow zawin si z gow w kodr i zagrzeba si w sianie. Mimo to nawet przez tak absolutn
izolacj akustyczn dobiegay go krzykliwe gosy. Wadim odrzuci kodr, wyplu trawk, ktra mu
wanie wpada w usta, i zrezygnowa ju z prby unicia.
Technika - to zupenie co innego! - pomyla krzywic si wskutek szczeglnie przenikliwego wrzasku
koguta. - Nacinie si sprynk budzika i mona dalej spokojnie spa. A tu, eby by spokj,
naleaoby tym wszystkim krzykaczom by poukrca!... Jakie z nich nieudoskonalone budziki!
Dobrze takiemu Timce! Ten jest szczliwy! Tego nie obudzi tysic kogutw, nawet gdyby si je
zamkno razem z nim w jednej szopie! Ley... pochrapuje... gwide sobie na to, e nawet oka nie
zmruyem, e wci myl o tym projekcie, no i o swoim lekkomylnym towarzyszu. Zdumiewajcy
spokj!
Bagriecow myli si jednak. Babkin, tak jak i jego nerwowy przyjaciel, nie mg usn tej nocy. Lea
posapujc z lekka i udajc, e pi, eby go Dimka nie mczy rozmow. Mia on swoje myli i swoje
kopoty. Timofiej naturalnie niepokoi si te i o Bagriecowa - zawsze co przyjaciel, to przyjaciel. Poza
tym, jeeli Dimce si nie powiedzie, to zadranita zostanie ambicja Babkina i na szwank naraony
honor Instytutu, mimo e referat modego technika nie mia bezporedniego zwizku z pracami
Instytutu.
Babkinowi nie dawaa spokoju myl o jutrzejszym wystpieniu: wydawao mu si ono nie mniej
skomplikowane ni referat Dimki. Mwca ze mnie nienadzwyczajny - rozmyla. - Gdyby nie to,
pokazabym tutejszej modziey, jak naley ceni prawdziwe talenty. Moe naprawd z czasem bd
sun polami niezwyke traktory wynalazcy Tietierkina?...
Babkin widzi przez zamknite powieki tak cudown maszyn. W blasku soca sunie po polu. Na
radiatorze pon i lni chromowane litery - TAT. To znaczy Traktor-Automat Tietierkina.
Ludzie maj szczcie - pomyla ze smutkiem Timofiej. - Rwnie dobrze mogyby tu wyglda inne
litery... No, chociaby: TAB. Zreszt tak mogaby si nazywa raczej maszyna Bagriecowa ni
Babkina. Dimka - to dopiero prawdziwy wynalazca! Wspaniale wykombinowa ten zbiornik z turbin
wodn... Co by tu takiego zrobi? Moe naprawd zaj si spraw bocznego przesunicia, z ktrym
nie moe da sobie rady Tietierkin? Zacz ju sobie wyobraa krcce si w rne strony trybiki,
wczajce si kolejno gsienice, trzaskajce przeczniki, przekaniki okresowe, wsuwajce si
rdzenie cewek... Wszystko to mia tak wyranie przed oczami, jak gdyby wanie teraz wykacza
pirkiem cay plan.
Nie, nic sensownego nie przychodzio mu do gowy. A Babkin mia wielk ochot pomc wynalazcy
nie tylko swoim wystpieniem na zebraniu, lecz rwnie zupenie konkretnym, konstrukcyjnym

rozwizaniem brakujcego w pomyle ogniwa. Timofiej zoci si, chciao mu si spa, a pomys
wci mu nie przychodzi do gowy.
Ostronie, eby nie zbudzi towarzysza, przewrci si na drugi bok. Poczu przy tym, e ostra gazka
wypia mu si w ciao. Na niej chyba nigdy nie zasn. Niewygodnie mu byo lee i w zwizku z tym
przypomnia sobie opowiadanie o jakim czuwajcym rycerzu, ktry bojc si zasn postawi sobie
pod brod szpad ostrzem do gry. Gdyby mu gowa opada, od razu nadziaby si na ostrze. Gazka
nie jest jednak szpad. Bl troch przesta dokucza i Timofiej zdrzemn si znowu.
Teraz nie majaczyy mu si ju adne trybiki, lecz przyni si rycerz podobny do Don Kichota... Potem
rycerz nagle zamieni si w Dimk i wszystko zniko...
Timofiej znowu otrzsn si ze snu i mimo woli poczu al, e pod nim ley niewinna gazka, a nie na
przykad grabie.
Zacz znowu myle o bocznym przesuniciu i znowu nic mu nie wychodzio. Jeden bd pociga za
sob nastpny...
Po polu wdrowa traktor, tym razem ju nie prawdziwy, lecz z bajki, podobny do lukrowanego
piernika. Na radiatorze byszczay litery namalowane ozdobnym starosowiaskim pismem. Timofiej
przyjrza im si: TATiB. Cakiem niezrozumiae. Nagle jednak wszystko stao si jasne. TraktorAutomat Tietierkina i Babkina - odczyta migotliwy, tczowy napis nad radiatorem.
Sen znik natychmiast. Tak urywa si tama w kinie.
Timofiej zerwa si i parskn jak rozgniewany kot. Przed nim sta umiechnity Dimka i zawizywa
krawat. Babkin nawet nie spojrza na niego i pobieg si my.
e te takie bzdury mog si czowiekowi ni! - nie ochonwszy jeszcze z podniecenia rozmyla
przy umywalni. - Godna poaowania prno! Dobrze, e tylko we nie! Namydli powoli twarz
i znowu si zamyli.
Jak mam dzi o tym mwi? Jak wytumaczy, e chc pracowa razem z mechanikiem? Nie, tego nie
naley robi. Tietierkin nie powinien si domyla, e mnie szczeglnie interesuj jego sprawy...
Gryzca piana mydlana wazia mu w oczy, lecz Timofiej zdawa si tego nie zauwaa. Dopiero teraz
zrozumia, jak trudnego podj si zadania. Tietierkin jest obraliwy, Olga nie wiadomo jak si na
zebraniu zachowa. Jednym sowem - wpade, towarzyszu Babkin! - pomyla ze smutkiem i opuci
w d elazny dziobek umywalni.
Okazao si, e nie ma wody ani w wiadrze, ani w umywalni. Stiosza bya obraona i najwidoczniej nie
miaa ochoty troszczy si o swoich lokatorw.
Dziewczyna unikaa spotkania z Babkinem. Sta si dla niej przyczyn wszelkich nieprzyjemnoci.
Waniusza Burowlew nie gada z ni, a jego chopaki rwnie chodz nadte. Olga po tej historii
w cieplarni wcale ju nie wspomina o nowej pracy nad kok-sagyzem. A kto wszystkiemu winien?
Oczywicie Babkin!
Timofiej nie mia ochoty prosi Wadima o przyniesienie wody; Bagriecow ju dawno si umy, woy
nowe ubranie, rozpostar, niby pawi ogon, swj jaskrawy, tczowy krawat i, rzecz prosta, w takim
stroju nie wypadao mu ju chodzi z wiadrami.

Z zaschnit na twarzy pian Timofiej skierowa si do studni. Z daleka zobaczy Makarkin, ktra
cigna za acuch urawia, a jednoczenie wykcaa si z jak kobiet. Nie chcc si spotka z t
niemi, dokuczliw bab, Babkin zawrci do umywalni.
Przy furtce ujrza nagle Stiosz i zatrzyma si. Maleka gospodyni przyciskaa rce do piersi i miaa
si dwicznie. Obok niej sta Bagriecow. Mwi co do dziewczyny zaoywszy pretensjonalnie rk
za klap marynarki. Babkin usysza wymwione swoje nazwisko.
Tego jeszcze brakowao! - pomyla z gniewem. - Dimka najwidoczniej podkpiwa sobie ze mnie, a ta
dziewczyna cieszy si z tego... To bardzo nietaktowne.
Timofiej nie mg wej na podwrko z namydlon fizjonomi i z pustymi wiadrami... Byby nowy
powd do drwin!
Kiedy Stiosza si odwrcia, Babkin, starajc si nie brzcze wiadrami, sprbowa przemkn si
przez furtk, lecz tu jak na zo wiadro stukno i dziewczyna ujrzaa go z mydlanymi deseniami na
twarzy.
Ale mciwy charakter miaa ta Stiosza! Zamiast si dyskretnie odwrci i uda, e nic nie widzi,
zachowaa si tak, jakby naprawd ucieszya si ujrzawszy swego wroga w gupiej sytuacji.
- Szczcie, ecie mnie na drodze nie spotkali z tymi pustymi wiadrami. To za wrba! - owiadczya
z miym umiechem. Potem zwrcia si do Wadima: - Dlaczego nie powiedzielicie mi o wodzie?
Wasz towarzysz ma kopot z tego powodu. Mydo mu zascho, jakby policzki bielidem posmarowa...
W popiechu rnie si moe zdarzy...
Stiosza umiechna si ze wspczuciem do Babkina, lecz technikowi wydao si, e ten dziewczcy
umiech nie jest pozbawiony zoliwoci.
- Nie macie pojcia, co si we czwartek dziao w naszym kku dramatycznym - zatrajkotaa
Antoszeczkina mrugajc swoim zwyczajem rudymi rzsami. - Mona byo umrze ze miechu! I to
wszystko przez popiech. Po prbie generalnej Miszka Trojczatkin dokd bardzo si pieszy. Nie
wiem - spucia przy tym figlarnie czarne oczka - moe mia jaki powany powd? Moe ktra
z dziewczt na niego czekaa? Nie chc mwi byle czego. Do, e rzuci si natychmiast do wiadra
z wod, eby zmy brwi. No i rozmaza t czarn farb po caej twarzy. Jak na nas spojrza, tomy si
a zatoczyli ze miechu! To dopiero byo czupirado! Czarny jak but! Ksjusza Zubina powiedziaa:
Zupenie do Otella podobny. Ja tam nie chc mwi byle czego, bo takiej roli nie znam. Miszka
wtedy nie gra adnego Otella, tylko take Don Juana - Stiosza, niby niechccy, zerkna na Babkina. Ale czeg ja tu tak stoj!? Ludzie musz si umy! Wybaczcie mi tak niegrzeczno. Zaraz pobiegn.
Wyrwaa Babkinowi wiadra i pobiega do studni.
- Dlaczego ona powiedziaa take? - z udan obojtnoci zapyta Bagriecow. - Czy mwie jej, e
grae kiedy w Kamiennym gociu?23 - Timofiej milcza. - Zreszt wspomniaa o tym raczej drwico cign Wadim pragnc wreszcie wyjani, co tu zawini jego przyjaciel. Widocznie Stiosza widywaa
ci ju kiedy w podobnej roli?
Babkin gotw ju by wybuchn. Dimka razem z t dziewczyn zncali si nad nim bezlitonie.
Trzeba si jednak byo zachowa spokojnie.

23

Kamienny go - utwr dramatyczny Puszkina.

- Uwaaem ci dotd za porzdnego chopaka - owiadczy opanowanym gosem Timofiej. - Bye


mniej lub wicej zdrowym czowiekiem, a teraz przyczepia si do ciebie idiotyczna choroba. Dostae
wierzbu na jzyku.
- Nie rozumiem - obrazi si Wadim.
- Nie ma tu nic do rozumienia - odpowiedzia surowo Timofiej. - Szanujcy si czowiek nigdy nie
dopuci do tego, eby si do niego przypltaa taka choroba. Dziewczynie mona to jeszcze wybaczy,
ale ty... - spojrza z wymwk na Bagriecowa, podnoszc wzrok do gry. - Nie jeste przecie malcem,
lecz dorosym chopem. A tu adnej powagi... Pleciesz nie wiadomo co. A si mdo robi!
Timofiej splun i zdecydowanym krokiem ruszy do szopy.
- Czekaj! - zatrzyma go Bagriecow. - Po pierwsze, to bardzo brzydko spluwa. Co na to powie Stiosza?
A poza tym widziano ci z ni w cieplarni, no i take noc na ulicy. Po co to ukrywa?
Babkin nie zdy odpowiedzie. Stiosza z penymi wiadrami przeciskaa si bokiem przez na p
uchylon furtk. Zaczepia przy tym wiadrem o potek i woda chlusna jej na nogi.
- Brak wam kultury, modzi ludzie - odezwaa si z lekcewacym umieszkiem, stawiajc wiadra na
ziemi. - eby te furtki przed kobiet nie otworzy! - Podesza do potka, stana na trawie i zdja
biae, mikkie trepki. - A moe tam w miecie macie inne zwyczaje? - Podniosa gow i spojrzaa na
Timofieja.
- U nas nie chodzi si z wiadrami - odezwa si byle zby Timofiej rozmylajc nad sowami Dimki
i starajc si nie zwraca uwagi na Stiosz.
Dziewczyna zacisna pogardliwie wargi. Maj si czym chwali! W Dziewiczej Polanie te bdzie
wodocig i co waniejsze, znacznie wczeniej, ni si ten chopak nauczy dobrego wychowania.
Dumnie podniosa gow i posza w kierunku domu. Po przejciu kilku krokw rzucia jeszcze tylko
przez rami:
- A nalejcie wody do umywalni! Trzeba umie si zachowa!
Wadim spojrza zdumiony na Stiosz i wsun za klapy marynarki swj barwny krawat skoczy
skwapliwie, by wykona jej polecenie.
***
Babkin nie mg poj Stioszy. Skd w tej dziewczynie tyle przewrotnoci?
Dzisiejszego wieczora zaprosia Timofieja na ma uroczysto rodzinn. Przyjecha ojciec Stioszy,
leniczy. Dwa tygodnie temu zarzd kochozu delegowa go do pomocy opniajcym si w pracy
chopom w kochozie Zwycistwo. Co im si tam nie udawao w ogniwie melioracji lenych: czy
pielenie byo opnione, czy te zawiodo sadzenie gniazdowe. Babkin sucha opowiadania Sjemiona
Artiomowicza Antoszeczkina, lecz pochonity swoimi sprawami, nie mg go dobrze zrozumie.
Stiosza nie zwracaa na Babkina najmniejszej uwagi, jak gdyby w ogle nie istnia. Zdawao si, e
nawet pmiski przenosi obok niego tak, jakby siedzia przy stole w czapce-niewidce. Czyby w ten
sposb chciaa si zemci na nietaktownym techniku? A ten gotw by j nawet poprosi o
przebaczenie, byle tylko nie oglda jej pogardliwie obojtnej twarzy. Do gbi duszy bolaa go ta caa
gupia historia w podziemnej cieplarni, a zwaszcza wasna paplanina, kiedy chcia doci
Burowlewowi. Timofiej by ju zupenie zdecydowany zwrci si do Stioszy z jakim pytaniem, lecz
w ostatniej chwili powstrzyma si: ambicja nie pozwalaa mu zaczyna rozmowy.

Wadim pobieg do zarzdu na dodatkow konsultacj w sprawie swego projektu i mimo biada
Nikanorowny, matki Stioszy, spni si na kolacj.
Przy stole zasiedli starzy przyjaciele Sjemiona Artiomowicza.
Po zakoczeniu czci oficjalnej, to jest kiedy gospodarz skoczy opowiadanie o swej podry,
rozmowa zesza na wydarzenia midzynarodowe.
Babkin nie pierwszy raz by wiadkiem takich rozmw.
Sjemion Artiomowicz, niby dowiadczony dowdca-strateg, podchodzi do mapy wiata i ciskajc
w doni rzadk, siw brod zamylonym wzrokiem lizga si po granicach Indochin.
Mapa wisiaa na honorowym miejscu, w kcie pod obrazami, i jak gdyby podpieraa biegunem
pnocnym pociemnia ikon Barbary-mczennicy.
Antyreligijna propaganda Stioszy nie znajdowaa oddwiku w duszy Nikanorowny. Uparta
staruszka nie chciaa sucha niczego, co jej na ten temat crka mwia. W milczeniu chodzia po izbie
szurajc przydeptanymi walonkami, postukiwaa delikatnie pogrzebaczem w piecu, krztaa si koo
swego malekiego gospodarstwa i ani sowem nie odpowiadaa na przekonywajce wywody crki.
Sjemion Artiomowicz unika nieporozumie ze staruszk. Mapa zmiecia si doskonale pod
obrazami. Innego miejsca na ni nie byo, bo Stiosza cae ciany zakleia plakatami o kok-sagyzie.
Nikanorowna przestaa tylko zapala lampk pod obrazami. Jeszcze si, nie daj Boe, papier gotw
zapali! Stiosza w kadym razie zaobserwowaa z zadowoleniem, e matka ju nie tak czsto wybija
pokony w kcie pod obrazami, gdzie zazwyczaj wieczorem zbierali si midzynarodowcy (Tak
nazywaa Stiosza przyjaci ojca).
Babkin sucha w milczeniu rozmw starszych. Sjemion Artiomowicz zwraca si kilka razy do niego
o wyjanienie tych czy innych zagadnie midzynarodowych. Timofiej odpowiada wymijajco, bojc
si wsypy, gdy mia tu do czynienia z prawdziwymi specjalistami w tej dziedzinie.
Stiosza nie mieszaa si do tych rozmw. Moe grzeczno, o ktrej tak lubia przy kadej okazji
wspomina, pozwalaa jej tylko sucha? Nie wypada przecie wtrca si do rozmowy starszych...
Siedziaa przy stole podparszy swoim zwyczajem brod pistk i zdawao si, e jest cakowicie
pochonita sporami midzynarodowcw. Kiedy Babkin zabiera gos, wwczas jakby niechccy
odwracaa si w inn stron.
Wreszcie starzy, nie pozostawiwszy suchej nitki na podegaczach wojennych, wypomnieli kolejno ich
wszystkie bestialstwa, pokrzepili si na duchu sukcesami prawdziwych obrocw pokoju, wykoczyli
Wall-Street, wydali wyrok na labourzystw, ualili si nad narodami, ktre musz paci lichw
kapitalistom Ameryki i Anglii, i dopiero po tym wszystkim powrcili do spraw Dziewiczej Polany.
Ta maleka wioska rwnie bya zaznaczona na mapie wiata. Nie zatroszczyo si wprawdzie o to
wydawnictwo kartograficzne. To Stiosza specjalnie dla przyjaci ojca musiaa odszuka na mapie
miejsce, w ktrym znajdowaa si rodzinna wie, i oznaczy je czerwon chorgiewk. Poyteczn
rzecz jest przypomnie sobie czasem, e polityk midzynarodow naszego kraju robi si rwnie
i na kochozowych polach Dziewiczej Polany. Rozmowy rozmowami, a urodzaj urodzajem. To jest
wanie nasza walka o pokj - mylaa czsto Stiosza suchajc rozpraw starszych. Bya
niezadowolona z tego, e ojciec nie popar jej na zebraniu zarzdu, kiedy zaproponowaa, by
zorganizowa podlewanie kok-sagyzu. Stiosza sama rozumiaa, e wszystko to jest bardzo

skomplikowane, e wymaga pracy wielu ludzi i znacznych rodkw pieninych, jednak


przedsiwzicie takie powinno si byo ostatecznie opaci.
Teraz rwnie rozmowa przesza na temat pomysw Olgi i jej brygady.
- Pewnie, e wszystko to jest jasne - guchym gosem zacz stary Burowlew. - Komsomo wzi gr
nad nami wszystkimi. Porobili si uczonymi. Gdzie nam tam do nich? Ot, chociaby taki mj
Waniuszka...
Babkin suchajc starego przypomnia sobie, e niedawno widzia go w polu na dziace Iwana
Burowlewa. Z jak dum pokazywa mu wnuk swoj synn kukurydz!
Staruszek zmarszczy si teraz z niezadowoleniem i jego duy, misisty nos zdawa si rusza na
twarzy.
- Peno ziemi dokoa - mwi szeroko rozkadajc drce rce. - Warto by j ca zaora. A tu wezm
kawaeczek wielkoci owczej skrki i dopiero dziwy na nim wyprawiaj. A to go nawie, a to go
podlej, a to znw rn chemi posyp... Po licha to wszystko?
Dopiero teraz Stiosza wtrcia si do rozmowy starszych:
- Dla komunizmu, dziadku! Wanie po to!
- Jak mamy to rozumie?
- Ano tak! Bez nauki nie doszlibymy nigdy do komunizmu. To nie sztuka ca ziemi zaora. Wiemy
dobrze, jakie plony zbieralicie z tej ziemi, kiedycie j nie wod, lecz wasnym potem rosili. A nam
jest potrzebne prawdziwe bogactwo... ebymy z kawaka ziemi, ktry owcz skrk przykry mona,
zebrali taki plon jak dawniej z caego pola. Dlatego musimy by uczeni!
- Tak samo trzeba bdzie kark zgina - nie ustpowa staruszek.
- Ani nam to w gowie! Praca na roli stanie si zupenie inna. Na dobrze uprawionych polach nawet
pielenie bdzie zbyteczne. Chwasty znikn na zawsze... Bdziemy si posugiwa nowymi
maszynami... Wszdzie zapanuje czysto, porzdek. Na polach cieki posypane bd piaskiem, jak
w jakim parku miejskim...
Stiosza daa si porwa marzeniom. Brod opara na obu pistkach i patrzc na ciemniejce okno
zdawaa si widzie swe marzenia na jawie.
- Dziewczta bd mogy chodzi do pracy w najstrojniejszych sukienkach. I wszystkie bd
wyksztacone, bo wwczas ju nawet prosta kochonica bdzie musiaa wiele umie...
- A teraz?... - przerwa jej ojciec.
- Tak samo. Bo to wszystko stanie si ju bardzo prdko. Wszyscy musz si uczy... Przy komunizmie
nie bdzie podziau na czarn i bia prac. Nasza komsomolska brygada dobrze pracuje, bo
chcemy, by to wszystko jak najprdzej nastpio...
- A czy i nam si to nie naley? - rozemia si dziadek Burowlew. - Patrzcie no, jacy chytrzy!
- Stioszeka! - da si sysze za oknem cienki, dziewczcy gosik. - Na zebranie!... Czekamy na
ciebie!...
Antoszeczkina prdko podbiega do lustra, poprawia zote warkoczyki, a potem, ju we drzwiach,
powiedziaa wesoo:

- Odprowadcie mnie, Timofieju Wasiljewiczu!


Babkin a si zachysn ze zdumienia. Nareszcie ma okazj do naprawienia swoich bdw.
Pochyliwszy gow, by ukry zmieszanie, dugo szuka swej czapki.

Rozdzia III
W sprawie porzdku obrad
Pracujc
drobiazgi mierz
ogromnym,
wytknitym celem.
W. Majakowski

Zebranie komsomolskie zaczo si punktualnie o dziewitej wieczorem.


Zebrano si w nowej szkole, w najwikszej klasie. Wysoki Tietierkin ledwo zmieci swoje dugie nogi
pod szkolnym pulpitem. Musia go nawet podnie.
Czu si tak jak kilka lat temu na egzaminie. Teraz jednak byo to zupenie co innego. Bdzie musia
odpowiada nie przed nauczycielem, lecz przed wszystkimi swoimi towarzyszami. Czyby on,
Tietierkin, by zym komsomolcem? A moe lepiej si przyzna? Ale czy wielu z nich nie potraktuje
jego wynalazku jako gupiej sztuczki? Tietierkinowi znudzio si ora, wic chce eby traktor sam za
niego pracowa! - powiedz kochonicy. Jutro dowie si ju o tym caa wie. Przej czowiekowi nie
dadz!
Poczeka, trzeba koniecznie poczeka - przekonywa siebie ambitny wynalazca starajc si nie
patrze na st prezydialny, za ktrym siedziaa Olga.
Bya jak zawsze adnie ubrana, w biaej sukience. Nie, nie powinien myle o niej.
A co z maszyn? - przypomnia sobie znowu mechanik patrzc na Olg. - Musz jeszcze raz
sprawdzi, wyprbowa, a wtedy ju bd mg opowiedzie wszystkim i... Oldze. A jeeli nic z tego
nie wyjdzie? Niech tam... Rzuc wwczas to wszystko i nikt si o niczym nie dowie. Nikt si nie bdzie
mia ze mnie!
Przypomnia sobie serdeczny miech starszego mechanika z SMT, kiedy mu prbowa wyoy sw
myl. Bez ludzi, powiadasz, ora? Ale chytrus z ciebie, Kuma! Przypomina mi si taka bajka - drwi
dalej. - Ley sobie Jemiela24 na piecu. Leni si z pieca zle i myli sobie, jakby tu kaza saniom, eby
same z lasu drew przywiozy. Tak samo i ty: chcesz si na trawce opala, a maszyna niech sama orze,
do licha cikiego! Nie, nie spodziewaem si po tobie, bratku, takiego braku powagi. I to
komsomolec! Zachciao ci si lekkiego ycia! Przecie jeeli jaki leniuch wymyli taki diabelski
wynalazek, to my obaj nie bdziemy mieli nic do roboty! Kuma mgby opowiedzie starszemu
mechanikowi wiele rzeczy i zacytowa liczne przykady, jak to czoowi robotnicy w fabrykach
wymylaj najrozmaitsze dodatkowe urzdzenia, eby lej byo pracowa. I wszystko to wcale nie
z powodu lenistwa, tylko dlatego e ludzie ci staraj si jak najprdzej doj do komunizmu. Wybiegli
24

Skrt imienia Jemielian.

daleko naprzd i teraz pracuj ju nad planami jakiego szedziesitego pitego roku, gdy w cigu
roku wykonuj przeszo dziesi rocznych norm. Naley ich dopdzi, jeeli chcemy dorwna im
kroku... A dla starszego mechanika i dla niego, Tietierkina, praca zawsze si znajdzie, nawet wtedy
kiedy traktory bd ju automatyczne.
- Otwieram zebranie - oznajmia Szulgina i to od razu wprowadzio zamt w mylach Kumy. Uczyni
wysiek, by si skupi, i pragnc odpdzi to wszystko, co dotd zajmowao jego myli, postanowi:
Tak jak i wtedy starszemu mechanikowi, tak i teraz nie powiem nic. Poczekam!
Opar okcie na wysoko podniesionych kolanach i zacz sucha starajc si nie patrze na Olg.
Moskiewskich technikw wybrano do prezydium. Bagriecow wyszed z ostatnich rzdw awek
i trzymajc pod pach zwinite w rulon plany skierowa si do nauczycielskiego stolika. Babkin
koyszc si pody za nim.
Z otwartych lufcikw, jak z pieca, wdzierao si ciepe powietrze. Cienkie, rnobarwne wsteczki,
powycinane z papieru przez uczniw i przyklejone nad lufcikami dla odstraszenia much, unosiy si
w gr. Za oknami panowa mrok. Pod sufitem janiaa silna lampa elektryczna.
Podczas uchwalania porzdku dziennego i regulaminu obrad Wadim przyglda si audytorium, przed
ktrym mia wkrtce wystpi. Byo to bardzo dziwne, ale czu teraz absolutny spokj, tak jakby ju
nieraz omawia swoje wynalazki. Zreszt sowo wynalazek nie byo w tym wypadku zupenie cise.
Nie wynalaz przecie nic nowego, po prostu proponuje tylko miejscowym komsomolcom, by
wykorzystali jeden ze sposobw akumulowania energii wiatru.
Referent szuka wrd modziey znajomych twarzy. W kcie siedzia barczysty chopak o wydatnych
kociach policzkowych, w rozpitej kurtce i w kamizelce. To oczywicie Burowlew. Chopak boi si
poruszy, by caa awka nie rozpada si w kawaki. Dzi wanie w zarzdzie kochozu rozmawiano na
temat Waniuszy Burowlewa. Wadim dowiedzia si o tym od Anny Jegorowny. Burowlew
z towarzyszami przez trzy doby pracowa na polach Partyzanta. Chopaki znalazy tam pole do
popisu dla swego sprytu i umiejtnoci!
Za tak w por okazan pomoc wdziczni ssiedzi przysali Dziewiczej Polanie w prezencie nasiona
wyhodowanej przez nich odmiany konopi... Znawcy twierdz, e te konopie s osobliwoci nie tylko
w tym rejonie. Podobno nie ma lepszych w caym obwodzie. Olga jest jeszcze lepszego zdania o tej
odmianie. Twierdzi, e partyzanckie konopie rozejd si na pewno po caym kraju.
Dziewczta przyszy na zebranie jak na jakie wito. Ich strojne sukienki gray ca gam barw.
Dzisiejsze zebranie nie byo dla kochozowych komsomolcw zwykym zebraniem, lecz wielkim
wydarzeniem w ich yciu.
Mieli oni rozway decyzj zarzdu kochozu o koniecznoci nawodnienia pl. Jeeli wic dla
Bagriecowa jego projekt by jednym ze sposobw akumulowania energii wietrznej - to dla
polaskiej modziey propozycja moskiewskiego technika rozwizywaa gwne zagadnienia walki
o plony. Nie mogli czeka, a wyrosn ochronne pasy lene. Popdzali Olg w jej pracy nad hodowl
szybko rosncych topl. Chcieli ju zaraz, dzisiaj, uzyska lepsz bro do tej walki. Mog pracowa po
nocach, w wita, bez chwili wypoczynku, tak jak to czynili przy sadzeniu pasw lenych. Wiedzieli
przecie, e od osigni w walce z susz zaley caa przyszo kochozu Droga do Komunizmu!
Teraz modzie nie bya jeszcze pewna, czy propozycja moskiewskiego gocia chocia na jaki czas
rozwie ich trudnoci. Czy mogli jednak poprzesta na tym, co ju zostao zrobione, i tylko biernie

czeka do czasu, kiedy zielone pasma stan si ochron dla kochozowych pl zasaniajcych je przed
gorcymi wiatrami wschodnimi?
Wasjutin jeszcze przed zebraniem zarzdu opowiedzia niektrym kochonikom o pomyle technika
Bagriecowa, podkrelajc bardzo wyranie, e do ostatecznego rozwizania jest jeszcze niezmiernie
daleko... Co jednak myli o tej sprawie komsomolec Burowlew? - zapytywa z umiechem. A ten
Burowlew, do ktrego tak mimochodem zwraca si Wasjutin, wypowiada swoje zdanie. Uwaa, e
dla osignicia tak wanego celu, dobre s wszelkie rodki; jeeli wic towarzysze przekonaj si na
zebraniu, e chopak z Moskwy obmyli wszystko powanie, e nie gada byle czego, jak jego kolega,
to czemu by nie?... On, Burowlew, nie odmwi nigdy swego udziau w pracy tam, gdzie zajdzie
potrzeba - czy w Partyzancie, czy w jakim innym kochozie. U siebie take moe kopa rowy, doy,
wykopy - co tylko bdzie potrzebne. Zapomni nawet na jaki czas o futbolu (O tym ostatnim
Waniusza oczywicie ani swkiem nie wspomnia Wasjutinowi. Wystarczy przecie, e sam sobie to
powiedzia).
Modszy Tietierkin niespokojnie wierci si na awce. Drugi raz w yciu by na zebraniu komsomolskim
i gboko przeywa uroczysto chwili. Do jego wiadomoci dotary teraz nowe, niezrozumiae
dotd sowa: quorum, regulamin. Chcia doszuka si ich ukrytego, gbokiego sensu, jak
w prawdziwej, wielkiej nauce.
Ciekawskie dziewczta dowiedziay si ju wczoraj o dzisiejszym referacie. Wszystkie one s zawsze
gotowe do usilnej pracy dla dobra swego kochozu; s do tej gotowoci przyzwyczajone, a kopanie
roww to te nie pierwszyzna. Chciayby tylko wiedzie na pewno, e praca ich na co si przyda.
Niech ten kdzierzawy chopak z Moskwy wszystko im dokadnie opowie, a ju one same zmiarkuj,
co i jak. Bd co bd, zasiadaj tu przecie brygadzici, kierownicy ogniw i w ogle znajcy si na
rzeczy kochonicy.
Referent ma dzi bardzo rnorodne audytorium.
Wadim kaszln dla dodania sobie otuchy i zacz spokojnym tonem wykadowcy:
- W dziejach rolnictwa naszego kraju susza i jej nieunikniony towarzysz - nieurodzaj - byy powodem
olbrzymich klsk pustoszcych cae gubernie i skazujcych miliony ludzi na gd. W roku 1891
niebywaa susza ogarna niemal cay czarnoziemny obszar Rosji. Gdy si zbada szczegowo
przyczyny wywoujce susz, to stwierdzi si...
- Wiemy, na wasnej skrze dowiadczylimy! - nagle wrd oglnej ciszy rozleg si brutalny okrzyk. Nas tu nie trzeba agitowa!
- Co si z tob stao, Burowlew? - spytaa zdumiona Olga. - Ciszej! - zacza stuka owkiem w st
usyszawszy haas w ostatnich awkach.
Burowlew ostronie wylaz ze zbyt ciasnej dla niego awki, ogarn spojrzeniem towarzyszy szukajc
u nich widocznie poparcia i rzek:
- Niech si referent na mnie nie gniewa. O suszy wszyscy wiele czytalimy. Wiemy ju o niej co
nieco. Prosimy wic, eby towarzysz przeszed prdzej do rzeczy...
- Susznie! - zawoa kto z gbi klasy. - Popieramy!
- Niech nam o planie opowie!
- Racja! Niech opowie, jak doprowadzi wod na pole, eby podnie urodzaje.

- Przewodniczcy, prowad zebranie!


Olga stukaa owkiem w szklank. Wstydzia si widocznie przed Bagriecowem za swoj modzie.
Wadim, blady i zmieszany, sta w milczeniu za stoem. Nigdy si nie spodziewa, e jego tak starannie
przygotowany referat na samym wstpie zostanie przerwany.
Szulgina podniosa rk. Zapanowaa cisza.
- Jest mi naprawd bardzo przykro wobec naszego gocia - zacza unoszc brwi. - Przecie doszlimy
do porozumienia w sprawie regulaminu... Jeeli jednak zebranie uwaa, e naley poprosi referenta,
by szybciej przeszed do istotnej treci swego projektu, to myl, e towarzysz Bagriecow pjdzie nam
na rk. Zrozumcie, Wadimie Sjergiejewiczu - zwrcia si do Bagriecowa proszc umiechem
o wybaczenie - nasi komsomolcy s bardzo niecierpliwi, zwaszcza jeeli chodzi o spraw tak wan
jak nawodnienie pl.
Spojrzaa wyczekujco na referenta i dopiero kiedy ten zacz znowu mwi, usiada na swoim
miejscu.
- Przejd od razu do jednego ze sposobw akumulowania energii wietrznej i jej wykorzystania w celu
nawodnienia pl - powiedzia ju bez ladu zakopotania Bagriecow i podszed do tablicy, na ktrej
by przymocowany nakrelony plan.
- To zupenie co innego! - rzuci ze swego miejsca Burowlew.
Wadim opowiada miao i pewnie. Czu napit uwag audytorium i to mu dodawao otuchy. Mody
technik gotw by teraz broni swego projektu wobec wszelkich profesorw, akademikw, wobec
wszystkich zainteresowanych w tej sprawie. Moe nawet dopiero teraz, referujc projekt, Bagriecow
sam nabra prawdziwego szacunku dla swego pomysu.
- Zasadnicza wyszo tego sposobu polega na tym - mwi - e akumulowana energia bdzie
wykorzystywana nadzwyczaj racjonalnie. Woda wypywajca ze sztucznego zbiornika na wzgrzu
bdzie porusza turbin wodn, ktra z kolei wprawi w ruch pomp napeniajc zbiornik wod
z wywierconego otworu. Zuytkowana woda, jeeli mona j tak nazwa, porwnujc do zuytej
pary, dostanie si nastpnie do roww nawadniajcych...
Bagriecow opowiada dugo i wyczerpujco. Nikt mu ju nie przerywa, gdy wszystko opisywa
dokadnie, konkretnie.
Referent stukn wreszcie w tablic stawiajc kropk. Byy tam wypisane zasadnicze liczby
okrelajce zuycie energii potrzebnej do wypompowania wody z otworu, pojemno zbiornika, czas
potrzebny do jego napenienia i inne nieodzowne dane.
Oddychajc ciko ze wzruszenia Wadim wyciera powalane kred rce.
- A ziemi z wykopu bdziemy rzuca na d czy jak? - spyta jaki niecierpliwy chopak w biaej,
haftowanej koszuli.
Wadim chcia mu ju odpowiedzie, e tego nie przewidzia, gdy wtem wstaa wysoka, czarnowosa
dziewczyna z czerwonymi paciorkami na szyi. Wyglday one jak niezbyt dojrzae winie. Powoli,
odrzuciwszy w ty warkocze, dziewczyna zacza mwi niskim, gbokim gosem:
- Myl, e na to pytanie nawet odpowiada nie trzeba. Jeeli jeszcze mamy ziemi na d ciga, to
i do przyszego lata nie damy rady. A po c j na d znosi, kiedy mona usypa z niej wa dokoa
jeziora? Wtedy woda nie bdzie tak parowa!

- A na grze posadzimy drzewa! I ju bdzie ochrona przed parowaniem!


- Topole Olgi! - zawoa kto z dalszej awki.
- No wanie! Czekaj, a wyrosn! - zaprotestowa dziewczcy gosik. - Przywieziemy z lasu jakie p
setki duych drzew. Wystarczy na obsadzenie caego stawu.
- Susznie!
- Nie ma tu nic susznego! - zawoa Burowlew. - Czy drzewa zaraz ci zechc rosn na piasku
wygrzebanym z wykopu!?
- Przywieziemy ziemi.
- Winszuj! - zawoaa z ironi dziewczyna w paciorkach. - Dogadali si wreszcie! Wic teraz bdziemy
ziemi na gr wciga?
- Po co wciga? - Burowlew wsta z miejsca. - Najpierw zdejmiemy na wzgrzu grn warstw gleby,
a potem kiedy ju cay staw zostanie wykopany, uoymy t warstw na wierzchu.
- Do zimy nie wydoamy!
- Sprawa pilna! Chciaoby si ju od jutra zacz!
Zamiast zwykych zapyta rozwina si od razu dyskusja.
Olga staa w milczeniu. Suchaa. Czekaa, e moe z tej nie zorganizowanej dyskusji wyoni si
wreszcie pomys, w jaki sposb obsadzi staw dokoa pasem ochronnym. Nie chciaa nikomu
przeszkadza i czua, e decyzja jest ju bardzo bliska.
Pod drzwiami sta niemody czowiek w czarnym, roboczym ubraniu. Pochyli gow i uwanie
wpatrywa si w Olg. By to nowy brygadzista robt polnych - Szmakow. Powrci niedawno z
Niemiec. By w armii, teraz zosta zdemobilizowany... Po powrocie do ojczyzny dowodzi ogniwem,
teraz za zosta brygadzist. Jak zawsze zdumiewaa go pena zapau modzie kochozowa, zwaszcza
Olga. Z takimi pomocnikami mona zrobi wszystko. Byleby tylko da im punkt oparcia. Ju teraz
za ciasne s dla nich dziaki ogniw; zbyt to dla nich wski horyzont. Czas im ju wyj na operacyjne
przestrzenie. Niechby nawet pierwsza prba nawadniania pl, ktr proponuje przybysz z Moskwy,
nie rozwizaa zagadnienia w caej jego rozcigoci, lecz jeeli komsomolcom uda si to
dowiadczenie, to z nawadnianych dziaek zbierze si plony ze dwa i p razy wiksze ni zwykle...
A to przecie co znaczy - tak sobie rozmyla brygadzista Szmakow o nowych pomysach modziey.
Oywiona dyskusja przecigaa si.
Szczeglnie oburza si modszy Tietierkin. Nie mg wybaczy starszym komsomolcom braku
pewnego zdyscyplinowania. Dokd trafi? Na komsomolskie zebranie czy... Zreszt nie mg nawet
znale odpowiedniego porwnania, tak bardzo oburzyo go zachowanie si towarzyszy. Niuszka
Samochwaowa wystroia si jak na jakie wesele, woya paciorki i te si mdrzy... Siedz tu
znacznie powaniejsi od niej ludzie i milcz. Sjergiej zerkn z szacunkiem na Babkina, ktry zapisywa
co w notesie.
Pastuszek pomyla sobie, e polaskie chopaki powinny si wstydzi goci. U nich w Moskwie
komsomolcy na pewno inaczej zachowuj si na zebraniach.

Wreszcie Sjergiej nie wytrzyma. Jeeli nikt tego nie rozumie, to jemu samemu wypada umitygowa
rozszalaych towarzyszy. Podnis rk, nieznacznie unis si na palcach, eby sprawi wraenie
wyszego, i odwanie owiadczy:
- Prosz o gos w sprawie porzdku obrad!
Wszyscy naraz umilkli i zaczli si oglda, zaciekawieni. Kt tam prosi o gos?
- Mw, Sjergieju! - powiedziaa Olga umiechajc si do zaczerwienionego malca.
Ten podszed do stou, rozprostowa pod paskiem zmarszczki nowej bluzy i zwrciwszy swoje uparte
czoo do zebranych powiedzia chopico zaamujcym si gosikiem:
- W sprawie porzdku obrad. - Powiedzia to zapamitane przez siebie zdanie tak, jak uczniowie
recytuj tytu wiersza. - Proponuj, by towarzyszowi referentowi zadawano pytania. A potem niech
si zacznie dyskusja, tak jak si naley. Bo teraz jest wiele haasu i nic z tego nie wychodzi...
Chcia co jeszcze powiedzie, lecz zmiesza si i prdko usiad na swoim miejscu.
Wszyscy si rozemieli i zgodnymi oklaskami poparli propozycj Sjergieja.
- Uwaaj, Olgo! Bdziesz miaa niedugo nastpc!
- Suchajcie! W sprawie porzdku obrad! Udao si kowbojowi! - zawoaa Froka.
Sjergiej chcia si ju zerwa i odpowiedzie napastniczce, lecz powstrzyma si. Tu nie miejsce na
osobiste porachunki... Jutro bdzie musia powanie porozmawia z t Frok! Ublia mu nie tylko
przez radio, lecz nawet na komsomolskim zebraniu! Ale czekaj no, czekaj!
Po wniosku Sjergieja zebranie popyno ju rwno i spokojnie. Olga kierowaa je umiejtnie na
waciwe tory. Pyta byo wiele. Bagriecow ledwo mg nady z dawaniem odpowiedzi. Uwija si
przy tym koo tablicy, rysujc na niej ukad przeczania.
- Przy tym oto pooeniu przecznika pracuje prdnica wietrzna, przy tym za - elektrownia wodna wyjania zaciekawionemu audytorium.
- Jedno jest tu tylko dla mnie niezrozumiae - podnis si ze swego miejsca chudy chopak z kartk
z notatnika w rce. By krtkowidzem, odczytujc wic swoje obliczenia podnis papierek pod sam
nos. - W jaki sposb obliczylicie szybko napeniania si zbiornika w tym przypadku, kiedy pracuje
turbina wodna? - zapyta podnoszc jasne oczy. - Tu, po prawej stronie, macie ostateczne
rezultaty?... Absolutnie?
Bagriecow zmiesza si nieco. Zapuci palce w sw bujn czupryn.
- Tu s dosy skomplikowane obliczenia algebraiczne. Nie mog ich wszystkich na poczekaniu
wyjani.
- Nie, po co wszystkie - zaprotestowa chopak. Na jego ciemnej, opalonej twarzy ukazao si
zdziwienie. - Trwaoby to bardzo dugo i byoby zbyteczne... absolutnie - podkreli ulubione sowo. Chciabym tylko sprawdzi liczb na dole.
Nie wiem, moe niedowidz, ale zdaje mi si, e tu jest absolutnie jaka omyka.
Referent spojrza pytajco na Olg.
Dziewczyna wzruszya ramionami i umiechna si.

- Nie ma rady, Wadimie Sjergiejewiczu! I my mamy matematykw. Prosz wyjani kierownikowi


ogniwa Kopytinowi, jak si rzecz ma z czasem napeniania si zbiornika. Musimy powzi decyzj co
do waszego projektu, tote czonkowie zebrania powinni si dobrze we wszystkim zorientowa.
Wadim uj machinalnie kawaek kredy. Nawet tu wymagaj, eby popisywa si swymi
wiadomociami z algebry. Licho wie, co z tego wyniknie!... To ju nie jest zebranie komsomolskie, to
egzamin maturalny!
Od czego by tu zacz? - mczya go myl, gdy przeglda swoje notatki. - Zdaje si, e za punkt
wyjcia wziem wzr... Nie, brakuje tu jeszcze pojemnoci zbiornika... I co waniejsze, nie mona si
byle czym wykrci, bo ten chudy, jasnooki matematyk zaraz to zauway...
Bagriecow zmusi si mimo wszystko do odtworzenia w pamici kolejnoci, w jakiej wykonywa
dziaania matematyczne. Napisa ju rwnanie i zamierza i dalej... Chyba wybrnem - pomyla
z radoci i ju pewny siebie, zastuka kred w tablic.
- Wybaczcie - zwrci mu uprzejmie uwag Kopytin - postawilicie zy znak przed nawiasem.
- Gdzie?
- W pierwszym rwnaniu. - Kopytin podszed do tablicy i wpatrujc si w liczby wzrokiem krtkowidza
rzek: - Poza tym nie mog absolutnie zrozumie, skd wzilicie ten wyraz podpierwiastkowy? wskaza palcem miejsce na tablicy i powolnym krokiem wrci na swoj awk.
Wadim nie pamita rwnie tego podpierwiastkowego wyrazu. Ze zoci spojrza na Babkina: Jak
ten Timka moe spokojnie siedzie w chwili, kiedy jego przyjaciel tak beznadziejnie utkn przy
tablicy? Mgby przecie podpowiedzie nieznacznie. To wistwo z jego strony! Bazgrze tam co
owkiem i gwide sobie na wszystko...
Bagriecow dugo milcza. Czu, e jeszcze chwila, a wszystko przepadnie... Zaplcze si do reszty i ze
wstydem odejdzie od tablicy.
Wadim usysza, e dziewczta na ostatnich awkach zaczy ju szepta midzy sob. Ktra z nich
zachichotaa.
Olga zwrcia si twarz do tablicy, eby ukry zakopotanie. Jake mona potraktowa zebranie
z takim lekcewaeniem? - pomylaa gniewnie. - Czy doprawdy ten moskiewski technik nie rozumie
caej odpowiedzialnoci swego wystpienia? Czy moe myla, e kochonicy uwierz mu na sowo?
Patrzc na zmieszanego Bagriecowa Szulgina nie wiedziaa ju, co robi. Tamten za przerzuca czyste
strony zeszytu, jakby szukajc w nim potrzebnego mu rwnania.
Zapewne dugo jeszcze staby tak Bagriecow, gdyby przyjaciel nie przyszed mu z pomoc.
- Nie tam szukasz tego, Wadim - powiedzia niedbale. - Rwnania te masz przecie na innej kartce.
I poda mu kartk. Referent umiechn si, jak gdyby chcia powiedzie: To si zdarza, wybaczcie.
Z gowy mi wyleciao.
Przejrzawszy szybko kartk Wadim o mao si nie rozemia.
Babkin sam rozwiza te wszystkie rwnania, podkreli potrzebny wyraz, o ktry pyta dociekliwy
matematyk, i na kocu zrobi dopisek: Bdziesz si teraz uczy algebry, bubku nieszczsny?!!!
***

Podczas przerwy Bagriecow siedzia za stoem prezydialnym i ociera spocone czoo. Dotd nie mg
jeszcze przyj do siebie po nerwowym wstrzsie przy tablicy. Istotnie, przez takie gupstwo
wszystko mogo si rozbi. Gdyby Wasjutin przyjecha i spyta, jak komsomolcy przyjli projekt
Bagriecowa, c by mu na to Olga moga odpowiedzie? Tylko to, e moskiewski wynalazca wsypa
si.
Na szczcie, nie stao si nic takiego. Projekt technika zosta przyjty.
Byo nieznonie gorco! Zdawao si, e pod sufitem wisi nie lampa, lecz roztopiona, oderwana od
soca wielka kropla, ktr podniosa modzie z SBK - ci nowatorzy i wynalazcy - zawiesia j na
drucie i teraz si cieszy. Wszystko potrafi zrobi te uparciuchy! Szukaj, szukaj, a wreszcie nie tylko
soneczne krople znajd w swojej Dziewiczej Polanie!
Wadim ju si troch uspokoi. C robi! Rnie bywa! Czeg si tak przerazi? Przecie to swoje
chopaki!
Patrza teraz na pierwsze awki. Komsomolcy przedostawali si do wyjcia. Chopaki jak chopaki.
Tacy sami jak w organizacji na terenie Instytutu. Timka ma racj, nad matematyk trzeba bdzie
przysi fadw. Bo dawniej, to si jej uczyem jak gdyby tylko dla nauczycieli. Byle jako
odpowiedzie, byle dwjki nie zapa! A teraz bez algebry nie mog zrobi kroku, chobym pk!
Bagriecow z roztargnieniem skuba mikki puszek na grnej wardze. Wyobraa sobie teraz, e ju mu
i wsy wyrosy, i przemawia powanie, z godnoci. Polascy komsomolcy mianowali go ju
naczelnym inynierem budownictwa kombinatu energetycznego. Niemae to gospodarstwo:
elektrownia wietrzna na grze, zbiornik, turbina wodna, rowy nawadniajce... I oto niech kady
z kierownikw poszczeglnych odcinkw zada od naczelnego inyniera oblicze i cakowitego
matematycznego uzasadnienia dowolnego szczegu jego projektu. Niezawodnie zada! Zwaszcza
taki pedantyczny chopak jak Kopytin. Kto wie, moe komsomolcy z SBK wanie jego wyznacz na
kierownika dziau montaowego turbiny wodnej. Ten nam dopiero pokae!
A powiedzcie, towarzyszu naczelny inynierze - wyobraa sobie Wadim, jak kierownik dziau Kopytin
zwrci si kiedy do niego. - Czy nie mona by tu zmniejszy rednicy rury? Wedug moich oblicze
wynika rzecz nastpujca. I tu naturalnie Kopytin przedstawia cay arkusz wzorw. Co powinien
zrobi naczelny inynier? Rozwiza to wszystko! Wprawdzie moe z gbokim namysem popatrze
na obliczenia i powiedzie: Wstpcie za jaki tydzie. Zobaczymy. - Jak to, za tydzie? - oburzy si
Kopytin. - Podjlimy przecie zobowizanie przedterminowego ukoczenia montau... Nie, w takiej
sytuacji cigaczkami Timki czowiek si nie wykrci! Bagriecow westchn i zanotowa w zeszycie:
Wprowadzi do rozkadu dnia nauk matematyki. Najlepiej od godz. 6 do 10 rano.
Wadim puci wodze marzeniom czujc si ju niemal w roli naczelnego inyniera. Bdzie to
wprawdzie budownictwo na malek skal, ale zawsze budownictwo! Kady musi odpowiada za
powierzony sobie odcinek. Potrzebny bdzie i kierownik budowy, i inynier naczelny, i kierownicy
poszczeglnych odcinkw. Trzeba bdzie racjonalnie dobra ludzi.
Bagriecow zacz ukada list etatw. Pierwsze miejsce zajmuje kierownik. Dalej jego zastpca.
Jednego zastpcy mao, nie da sobie rady, a w dodatku na prawdziwych budowach jest ich na pewno
kilku. W naszym Instytucie jest ich a trzech. Poza tym musi by oczywicie take naczelny inynier...
Wadim wzi swj zeszyt z obliczeniami, dziennikiem i wierszami i zacz w nim notowa.
Potem trzeba wyznaczy kierownikw nastpujcych dziaw: budowy zbiornika, montau turbiny,
kopania roww, montau pompy... Musi te by oczywicie czowiek, ktry bdzie to wszystko

planowa, a wic planista, nastpnie dyspozytor. A kt si zajmie nabywaniem w miecie rur


i przewodw?
Potrzebne te bd jakie przyrzdy. Nie, bez kierownika zaopatrzenia nie bdzie si mona obej zdecydowa Wadim. - Zarzd kochozu przeznaczy rodki na zakup tych rzeczy. Kto bdzie musia
zarzdza pienidzmi. Potrzebny wic bdzie ksigowy...
Spis kierownikw wypad do okazale. Bagriecow spojrza na sal jakby szukajc wrd
komsomolcw ludzi odpowiednich na te stanowiska. Wydao mu si to spraw atw - bodaje kady
z czonkw SBK da sobie rad z wszelk prac. Bo i pewnie! Nowatorzy, wynalazcy, mona powiedzie
- kwiat inteligencji kochozowej!...
Chociaby taki Burowlew - myla Wadim. - Czy nie moe sta si dobrym organizatorem swojego
odcinka budowy? Przypumy, e Burowlew zostanie kierownikiem dziau budowy zbiornika zanotowa w swoim zeszycie Bagriecow. - Kopytin moe si nada na zastpc naczelnika caej
budowy...
Porwany nowym dla siebie zagadnieniem, technik organizowa kadry caego budownictwa. Nie
przypuszcza oczywicie, by jego propozycje zostay powanie potraktowane, gdy nie zna tu nikogo,
mimo wszystko wola jednak zawczasu sobie wyobrazi, z kim mgby tu pracowa.
Wszystko zostao wreszcie obliczone. Obliczenie tym razem byo bardzo proste, a rezultat zgoa
nieoczekiwany.
Okazao si, e na budowie nie bdzie ludzi do pracy, bo Bagriecow uczyni wszystkich kierownikami.
Kierownik dziau Burowlew nie dosta ani jednego kopacza do kopania zbiornika.
Istotnie, brak ludzi - zdecydowa inynier naczelny i zabra si natychmiast do redukcji etatw
swego nadmiernie rozdtego aparatu kierowniczego.
Kiedy pozostao zaledwie piciu ludzi, tj. naczelnik, inynier naczelny i kierownicy trzech dziaw,
Wadim starannie przepisa list i schowa kartk do kieszeni. Na temat zorganizowania kadr
pracownikw koniecznie musi pomwi z Nikiforem Karpowiczem. Wasjutin by niedawno na
Ukrainie, w rejonie czerkaskim. Opowiada, e widzia tam wielkie budownictwo kochozowe.
Dwupitrowy murowany budynek Domu Kultury zbudowano niemal w dwa miesice... Naczelnikw
tam nie ma, tylko dziesitnicy.
Idealny aparat kierowniczy! - pomyla Bagriecow. - Moe wanie dlatego wszystko prdko si
robi? - wyrazi naiwnie, chocia nie bez podstaw, swoje przypuszczenie.

Rozdzia IV
Komsomolcy postanawiaj
A ja
otwieram
swj warsztat,
jak rado
przez mistrza wykut.
W. Majakowski

Przerwa jeszcze si nie skoczya, lecz wszyscy ju wracali do klasy. Za chwil bdzie rozpatrywana
sprawa Tietierkina.
Anna Jegorowna zatrzymaa si przy wejciu. Czekaa, a zamkn drzwi i bdzie mona bez wiadkw
prdko wypali papierosa. Nikt ze znajdujcych si na korytarzu, prcz mechanika, nie wiedzia o tej
jej ukrytej sabostce. Jak moga wtedy tak si wsypa!... Kudriaszowa przypomniaa sobie zdarzenie
w lokalu zarzdu: Gazeta si spali, Anno Jegorowno! Ten drwiby tylko sobie! - mylaa z niechci,
zacigajc si i zaraz wypuszczajc dym. - Niechby sprbowa znale si w mojej skrze!
Przewodniczca kochozu, a musi chowa w rkaw papierosa, jak gdyby jej, niby jakiemu brzdcowi,
mogli uszu natrze.
Suchajc docierajcego z klasy haasu pomylaa, e teraz Tietierkinowi natr uszu, i zrobio si jej go
al.
Chopaki oczywicie sprawiedliwie oceni postpek Tietierkina - jak gdyby pocieszaa w duszy
oskaronego mechanika. - Ale nie ma co mwi, to adna przyjemno dla komsomolca wieci
oczami wobec swoich towarzyszy!
Kudriaszowa wesza do klasy ju po zreferowaniu przez Olg istoty sprawy.
- Niech sam powie, co si z. nim stao! - cienkim gosikiem zawoaa z miejsca kdzierzawa Frosja.
Twarz jej staa si przy tym czerwonawopomaraczowa jak mandarynka.
- Susznie! - poparli j chopcy. - Niech sam mwi!
- Bdziesz musia podej tu bliej, towarzyszu Tietierkin - zwrcia si Olga do mechanika. - Wyjanij
zebranym, w jaki sposb ty, wzorowy komsomolec, stae si czowiekiem amicym dyscyplin.
Mechanik z trudem wydosta nogi spod niskiego pulpitu i podnis si ociale. Zwrciwszy si do
towarzyszy i nie patrzc na nich powiedzia z uporem:
- Nic nie mam na swoje wytumaczenie. Szulgina powiedziaa prawd.
Rozleg si szmer niezadowolenia.
- Nie baw si z nami w chowanego, Kuma! - ochrypym gosem zawoa Burowlew. - Opowiedz
uczciwie, jak sam zapatrujesz si na swoje postpowanie!
Tietierkin w milczeniu mitosi czapk w rkach.
- Tak, tak, Kuma - powiedziaa z wyrzutem Anna Jegorowna i zacisna wskie, stanowcze wargi. Wstyd ci teraz ludziom w oczy spojrze. A moe mylisz, e nam nie wstyd za ciebie? Po caej okolicy
plotki si rozchodz. Wczoraj pojechalimy do Dergaczewa - na kontrol wspzawodnictwa, a ci
dergaczewcy mnie zaraz pytaj: Powiedzcie nam, Anno Jegorowno, ile tam u was traktorzyci
potw powywalali? Powiadaj te, e i ork prowadz now mod, jakie wzory na polu wypisuj. A
ciekawo bierze zobaczy! Wytumacz wic nam, Kuma, z jakiej racji musimy przez ciebie znosi te
wszystkie drwiny?
Kuma milcza. Nie podnoszc gowy wysun naprzd uparte czoo.
- Moe towarzysz Tietierkin powie, jak Anna Jegorowna ma wytumaczy dergaczewcom owe
desenie na polu? - spytaa Olga.

- Ju powiedziaem. Zawiniem... Przyznaem si... Wic czego jeszcze chcecie? - Kuma zamyli si
rozpinajc z roztargnieniem guziki marynarki. - Jestem przygotowany na wszelk kar... Niech
zebranie zdecyduje.
- Zebranie zdecyduje - owiadczya surowo Szulgina i uniosa do gry brwi. - Ale sam przecie
rozumiesz, Kuma, jak bardzo nam nieprzyjemnie...
Olga poczua dziwny, dotd nigdy nie odczuwany niepokj. Zdawao si jej, e to nie komsomolec
Tietierkin stoi teraz przed towarzyszami, lecz ona sama, Olga, ktra odpowiada za niego, mczy si
i wstydzi. I nie moe spojrze ludziom w oczy.
C si ze mn stao? - staraa si opanowa. - Sama si rozkleiam. Mazgaj ze mnie! adny mi
sekretarz!
Olga przypomniaa sobie z tajonym wstydem, jak to bardzo niedawno temu, po przyjciu do domu
z pierwszego zebrania zarzdu Komsomou, kiedy modzie jednomylnie wybraa j na sekretarza,
dugo staa przed lustrem i nie wiadomo dlaczego postanowia czesa si od tej chwili zupenie
gadko. Zdawao si jej, e bdzie dziki temu wydawa si starsz, a zwaszcza powaniejsz.
Patrzaa na swoje odbicie w lustrze i marszczya brwi. No! No! Jeszcze surowiej! Potem rozemiaa
si .Kt ty jeste, Olgo! Kto? - pytaa sam siebie. - Zwyka dziewczyna jak tysice innych. Jedna
zapaeczka spord wielu podobnych sobie w penym pudeku... Niezbyt mdra. Nieco prna.
Uparta, ambitna i obraalska.
Uwaaa, e nie taki powinien by sekretarz Komsomou... Oto i teraz stoi zafrasowana przy kole
sterowym... Jest sternikiem okrtu i nie wie, dokd skrci. Nie ma pojcia, jakie spotka na swej
drodze skay i mielizny. Wola zebrania jest tu rozkazem kapitana. Czeka wic teraz na rozkaz.
Jej przyjaciele milcz, a niedowiadczony sternik boi si kierowa okrtem wrd gstej mgy.
Komsomolcy milcz. Tietierkin stoi ze spuszczon gow.
- Czy mog prosi o gos? - rozleg si w ciszy niski gos kobiecy.
Samochwaowa, dziewczyna w paciorkach, wstaa z miejsca. Jej okrge policzki pony rumiecem.
Zdawaoby si, e wystarczy zbliy zapak do tych rozpalonych policzkw, a zapaka natychmiast
wybuchnie pomieniem.
- Mw, Samochwaowa! - z westchnieniem ulgi udzielia jej gosu Olga.
Dziewczyna poprawia na sobie strojn, bia bluzk i posza przejciem midzy awkami. Mnc
z zakopotaniem koce koronkowej chusteczki, ktr trzymaa w rce, odezwaa si cichym gosem:
- Mnie i moj przyjacik, Len Pietuszkow, towarzysz Tietierkin wyuczy na traktorzystki...
Skadamy mu za to serdeczne podzikowanie, nie tylko my, ale i MTS, i kochoz, i wszyscy nasi
komsomolcy...
Sjergiej by zadowolony. Znalaz si wreszcie kto, kto stan w obronie jego brata. Suchajc jednak
dalszych sw traktorzystki pastuszek zrozumia, e rado jego bya przedwczesna.
- Myl jednak - cigna Samochwaowa ze zdenerwowania mnc chusteczk, jakby j chciaa
porwa na kawaki - e towarzysz Tietierkin na naszym zebraniu postpuje nie po komsomolsku.
Dlaczego ukrywa wszystko przed nami? Nasze traktorzystki razem z nim uzyskay oszczdnoci
w paliwie. Otrzymalimy premie...
- Ja ich nie odbieraem - przerwa jej mechanik i znowu utkwi wzrok w pododze.

- Bo ci wstyd! - Dziewczyna ju si oswoia i mwia teraz jasno i spokojnie. - A gdzie jest


zaoszczdzone paliwo? Dlaczego nie moglimy zaora poletka dowiadczalnego? Kiedy przyszlimy do
magazynu, to zobaczylimy tylko puste beczki... Czy za nasz prac spotkaa nas krzywda, czy nie
spotkaa? Spytaymy naszego naczelnika Kum: Jake si to mogo sta? - A on nam powiada: To
s sprawy nie na wasz rozum!
- Czekaj, Samochwaowa! - przerwaa jej Anna Jegorowna wycigajc przed siebie pulchn rk. Kuma powiada, e mu si traktor zepsu i e dlatego zuy cae paliwo.
- Nam tego nie mg powiedzie.
- Moe zechcesz nam teraz wyjani t spraw, Kuma? - najagodniej, jak tylko moga, zwrcia si
do niego Olga. Miaa wraenie, e st dry pod jej palcami.
Tietierkin milcza. Opuci czapk i patrza teraz na ni zdumionymi oczami.
Podnis si gwar. Nigdy jeszcze, przez cay czas istnienia organizacji komsomolskiej w Dziewiczej
Polanie, ani modzi, ani starsi komsomolcy nie spotkali si z przypadkiem tak upartego milczenia.
Niektrzy posdzali nawet Tietierkina, e ukrywa ca t histori z paliwem tylko dlatego, e je spuci
na lewo, a teraz boi si do tego przyzna.
Mimo woli nasuway si ludziom najnieprawdopodobniejsze przypuszczenia. Modzie bya
zdenerwowana do ostatecznych granic.
- Do tego zwlekania! - zawoa kto z gbi klasy. - Tietierkin nie chce z nami rozmawia!
- Nie ma wida nic do powiedzenia!
- Czas ju z tym skoczy!
- Co postanowi zarzd?
Olga podniosa rk. Kiedy si uciszyo, spytaa:
- Musimy wic uzna, e Tietierkin odmawia udzielenia odpowiedzi na nasze pytania?
- To jasne!
Olga wci jeszcze zwlekaa i wyczekujco spogldaa na Kum w nadziei, e zmieni wreszcie swe
postpowanie i moe co powie...
Tietierkin zaci z uporem usta i stara si nie patrze na towarzyszy.
- Pozwlcie wic, e ja za niego odpowiem.
Sowa te wypowiedzia Babkin. Wsta z miejsca i zaoywszy rce za rzemienny pasek bluzy spokojnie
patrzy na Olg.
Wy? - omal si nie wyrwao Oldze. Opanowaa si jednak szybko i oznajmia spokojnie:
- Gos ma towarzysz Babkin.
Tietierkin chcia si ju z czym wyrwa, lecz si rozmyli i z haasem usiad na awce.
- Nie wystpuj tu jako adwokat - zacz Timofiej starajc si mwi jak najbardziej przekonywajco. Nie zamierzam te broni towarzysza Tietierkina. Sdz, e jego zasadniczy bd polega na braku

zaufania do swych towarzyszy. Gotw jest on przyj na siebie kad win, ponie wszelk kar,
byleby tylko zachowa w tajemnicy swoje dowiadczenia...
W sali podnis si haas.
-Jakie znw dowiadczenia?
- Dlaczego nic o tym nie wiemy!?
- O to wanie chodzi - mwi dalej Babkin. - Nikt o tym nie wiedzia, nawet czonkowie SBK, ktrzy
prawd mwic, rwnie nie za bardzo rozgaszali swoje sprawy. Tajemnicze drzwi do cieplarni,
nocne prbne wiercenia... O istnieniu tej brygady dowiedziaem si zupenie przypadkowo.
- Bardzo susznie - hukn z kta jaki bas. - Po co na prno papla przedwczenie.
- Wanie tak samo rozumowa Tietierkin. Tylko e w dodatku postanowi pracowa sam,
w tajemnicy, jak zagraniczni wynalazcy. Tietierkin nie rozumia, e samemu pracowa jest znacznie
trudniej, tysic razy trudniej - powiedzia z przekonaniem Timofiej i spojrzawszy na Kum zmiesza
si z lekka. - Wcale tego nie chciaem, ale...
Tietierkin spoglda na moskiewskiego technika gniewnie, nieufnie.
- Ale... - powtrzy Babkin - miaem sposobno dokadnie obejrze konstrukcj towarzysza
Tietierkina...
Mechanik unis si z miejsca, jakby chcia rzuci si na technika, lecz zaraz opad na awk.
- Nie wiem, co powiedz specjalici - cign dalej Babkin nie zwaajc na zachowanie si Kumy - lecz
chocia nie uwaam siebie za jednego z nich, sdz jednak, e pomys Tietierkina bdzie bardzo
a bardzo doniosy w skutkach. Wyobracie sobie, chopcy - tu Timofiej niespodziewanie dla siebie
samego wpad w zapa: - Kuma wymyli wspania rzecz! Biorc przykad z przodownikwstachanowcw w fabrykach, chce sam jeden pracowa na trzech maszynach naraz...
- O to wanie chodzi, e znowu sam jeden - zauway niechtnie Burowlew.
- Nie - zaprotestowa gorco Babkin. - Tak spraw naley poprze. Tietierkin pracowa sam, to
prawda, ale marzy o tym, eby stworzy swoje traktory-automaty dla uytku wszystkich. I to nie tylko
dla waszego kochozu, lecz dla caego kraju, dla caej naszej gospodarki!!
- To ci ten Kuma!
- Byczo! No i co z tego wyszo?
Technik umilk na chwil, spojrza na Tietierkina, powid rk po krtko ostrzyonej gowie i mwi
dalej:
- Nie bd tu kreli adnych schematw. Myl, e we waciwym czasie sam wynalazca wszystko
dokadnie opowie. I niech si na mnie nie gniewa, bo tylko dla jego i naszego wsplnego dobra
musiaem tu dzisiaj zabra gos.
Timofiej zerkn ukradkiem na Bagriecowa. Twarz Wadima janiaa jak wieo wyczyszczony
niklowany czajnik. Rado bulgotaa w nim i a si wylewaa przez brzegi. Byczo! Jed dalej, Timka zdaway si mwi jego zachwycone oczy.

Babkin odczuwa rado z poczucia spenionego obowizku, a jednoczenie si cieszy, e teraz


midzy nimi, technikami z miasta, a komsomolcami z kochozu zawizay si silne nici. Teraz nie
rozerw si ju!
- A wic, chopcy - mwi dalej Timka. Wyszed zza stou i z profesorsk niemal godnoci spacerowa
midzy awkami. - O ile mog wymiarkowa, to wrd was znajduje si prawdziwy wynalazca. Niech
si oczywicie tym nie pyszni. Mog si rwnie myli, lecz wydaje mi si, e automatyczn
przeczajc instalacj Tietierkin obmyli bardzo dowcipnie. Nie widziaem jeszcze czego
podobnego w naszych aparatach, a przecie miaem wiele do czynienia z automatyk.
Szczegowo, z du znajomoci rzeczy Babkin opowiedzia o zasadzie budowy automatycznego
traktora, o moliwociach zastosowania tego wynalazku w traktorach elektrycznych, wspomnia
rwnie o trudnociach, na jakie wynalazca obecnie natrafi.
- Nie wiem - mwi Timofiej - jak si uda Tietierkinowi rozwiza zagadnienie bocznego przesunicia,
lecz wydaje mi si, e mog tu by dwie drogi...
- Jakie? - spyta niecierpliwy Kopytin. W sali rozleg si szmer aprobaty.
- Zaraz powiem - Babkin podnis rk jak gdyby wzywajc do skupienia caej uwagi. - Moe kto
z was zechce pomyle nad tym. Uwaam, e jeli Tietierkin stanie si znakomitym wynalazc, nawet
laureatem, to i wwczas nie powinien odrzuca pomocy towarzyszy.
Kuma nic nie mg zrozumie. Ten technik z Moskwy, ktry naiwnie szuka ganika w Dieslu, teraz
zupenie swobodnie wyjania zebranym najszczegowsze detale automatycznego traktora. Co
wicej, nawet on, wynalazca, nie dopatrzy si w swej konstrukcji wielu waciwoci zauwaonych
przez spostrzegawczego Babkina. Mechanik jak we nie sucha referatu o swoim wynalazku... Sam
nigdy nie potrafiby opowiedzie o nim tak dokadnie i z tak znajomoci rzeczy.
- Nie miaem zamiaru tu nic kreli - powiedzia Timofiej podchodzc do tablicy. - Poniewa jednak
pytacie mnie o to, bd musia cokolwiek narysowa.
Gdy bra kred od Wadima, ten nieznacznie ucisn mu rk i szepn:
- Spjrz na Stiosz!
Babkin zmarszczy si niechtnie. Te znalaz czas, by si czepia! Potrzebne mi tam do szczcia
spogldanie na jakie dziewczyniska!
Nie wytrzyma jednak i zerkn ukradkiem na dziewczyn.
Stiosza przycisna pistki do brody i wpatrzya si w Timofiej a rozentuzjazmowanym, zachwyconym
wzrokiem. W tej chwili wyda si jej prawdziwym bohaterem, takim jacy bywaj w sztukach granych
w ich kku dramatycznym. Teraz uwierzya, e mgby zagra nawet rol Patona Kreczeta, ktr
zupenie niepotrzebnie proponowaa ju Tietierkinowi i Bagriecowowi.
Babkin sta przed ni dzielny, miay i... pikny. By nawet wyszy... A jak rozsdnie przemawia zachwycaa si Stiosza. - Jak mdrze i szlachetnie broni Kumy... Z jak znajomoci rzeczy opowiada
o wszelkich automatach... Czowiek sucha i nasucha si nie moe!...
- A wic tak - opowiada tymczasem Babkin koczc kreli schemat zwrotnego automatu Tietierkina.
- Licznik obrotw zamyka acuch tego oto przecznika... A dalej... - Timofiej potar czoo
przypominajc co sobie. - Dalej, od przecznika... Towarzyszu Tietierkin - zwrci si nagle Babkin do
mechanika - prd idzie do solenoidu? Zdaje si, e tak?

Pytanie to zaskoczyo nieprzygotowanego wynalazc.


- Do solenoidu - odpowiedzia machinalnie, podnoszc si z awki jak ucze. - Tylko do prawego, nie
do lewego...
- No to nie rozumiem, jak si tu da wykona zwrot.
- A c tu trudnego? - zdziwi si Tietierkin. - Sprawa jest zupenie prosta. Kiedy licznik zamknie
przecznik...
Babkin pokaza kred na rysunku:
- Czy tutaj?...
- Nie, tu jeszcze musi by co z opnieniem ze sta czasu... Ale nie to pokazujecie z niezadowoleniem zwrci uwag dotknity wynalazca i podnisszy pulpit wyszed do tablicy.
W sali rozleg si przychylny szmer. Gdzieniegdzie da si sysze miech. Olga jednak spojrzaa na
haasujcych i wszyscy umilkli.
- Mwi przecie - zacz Tietierkin zwracajc si do Timofieja - e ten przecznik nie powinien by
tutaj.
Wzi kred od technika i zacz poprawia narysowany schemat.
Babkin cicho odszed od tablicy i usiad przy stole. Zrobi wszystko, co do niego naleao. Na pewno
Nikifor Karpowicz tego tylko od niego chcia. Chopaki opowiedz mu oczywicie o wszystkim.
Wskutek przeytych emocji Timofiej oddycha piesznie i zwila jzykiem zeschnite wargi. Stiosza
spogldaa na niego z niemym zachwytem. Ostronie wzia od Olgi szklank, nalaa w ni wody
z karafki i zmruywszy oczy podsuna j cichutko Babkinowi.
- Z tym solenoidem to mam pewien may kopocik - mwi Tietierkin, lecz nagle umilk zobaczywszy,
e nie ma przy nim Babkina.
Zwrci si teraz do zebranych i przekadajc kred z jednej rki do drugiej, nie wiedzia, co ma dalej
robi.
- Mw dalej, Kuma! - powiedziaa Olga. - Czemu ci si ten zwrot nie udaje? - Teraz ju umiejtnie
wybieraa waciwy kurs okrtu.
- A bo dlatego...
I mechanik zacz szczegowo wyjania wszystkie swoje trudnoci. Zrobio mu si gorco. Rozpina
kolejno, jeden po drugim, guziki wilgotnej od potu koszuli. Zdawao si, e w ten sposb pragnie
odsoni wszystkie swoje tajemnice. Macie je, chopaki! Patrzcie - caa dusza na doni!
Timofiej, siedzc ju w awce, prbowa dyskutowa z mechanikiem proponujc inny sposb.
Tietierkin za ze szczerym uniesieniem dowodzi caej bezpodstawnoci projektu Babkina. Uwaa, e
ten wariant nie bierze pod uwag wczenia na bieg wsteczny, a bez tego nic nie moe wyj.
Wwczas wystpi Iwan Burowlew. W ciemnym, powanym garniturze wyglda co najmniej jak
dyrektor fabryki, w ktrej maj by produkowane traktory Tietierkina. Burowlew dowodzi, e mona
bdzie poprzesta na jednym pugu, jeeli si obrci lemiesze. Samochwaowa za bya zdania, e nie
mona ich obraca, gdy traktor pjdzie po roli z powrotem i gsienice zadepcz bruzdy.

Zdanie jej spotkao si rwnie ze sprzeciwami, midzy innymi takiej Leny Pietuszkowej, adnej,
szczuplutkiej dziewczyny o przymruonych, wiecznie rozemianych oczkach. Ani jej, ani
Samochwaowej Sjergiej nie lubi z racji ich wiecznych kpin. Teraz za suchajc argumentw
Pietuszkowej, z ktrymi wystpia w obronie jego brata, gotw si ju by pogodzi z t pyskat
piknisi.
Sjergiej nie wystpowa ju teraz w sprawie porzdku obrad, mimo e komsomolskie zebranie
zamienio si w narad techniczn. Natomiast szczegowo notowa wszystkie rzeczowe propozycje,
ktre mona bdzie potem wykorzysta w pracy nad udoskonaleniem automatycznego traktora.
Olga cieszya si. Wszystko teraz stao si dla niej jasne. To nic, e sprawa Tietierkina skierowaa si
na inny kurs, nie wyznaczony na mapach. Bya pewna, e okrt pynie w dobrym kierunku. To nie
szkodzi, e niektre, nie znajce si na mechanice dziewczta zaczynaj ju ziewa i przysyaj do
przewodniczcej zebrania karteczki: Czy nie warto byoby streszcza si? Ju pno!
Zdy si! - zdecydowaa Olga. - Dla takiej sprawy warto o godzink przeduy zebranie.
Olga nie miaa ju teraz wtpliwoci co do Tietierkina: uparty wynalazca zacznie pracowa
z modzie z SBK.
W zapale dyskusji Kuma zdar z ramion zawadzajc mu marynark i nie patrzc na ni rzuci na
krzeso koo tablicy. Gorco! Zerkn przy tym z zakopotaniem na Olg i po raz pierwszy tego
wieczora niemiao si umiechn.
I Olga moe wanie w tej chwili zrozumiaa, e za to wszystko powinna by wdziczna niemiemu jej
moskiewskiemu technikowi. Okaza im prawdziw pomoc! Nie zapomnij zaprosi Babkina przypomniaa sobie spotkanie z Nikiforem Karpowiczem. Ten wszystko przewidzia!
A jak morowo zmusi ten may technik Tietierkina, by wyszed do tablicy! - rozmylaa Olga
spogldajc od czasu do czasu, jak Babkin z dziecinnie zmarszczonym czoem mczy si nad
schematem. W tej chwili gotowa mu bya wybaczy wszystkie jego przewiny. I ciekawsko, i pewne
gadulstwo, i co waniejsze - jego lekkomylne serce, jeeli si tak mona wyrazi.
Tacy s ludzie! - westchna uspokojona Olga. - Kady ma jakie swoje braki.
Babkin otrzyma amnesti.
Szulgina spojrzaa na zegarek. Oho, czas ju chyba skoczy t techniczn dyskusj. Patrzcie, jak si
rozochocili, ca noc gotowi przegada!
- Przecie to zrozumiae, zrozumiae - dowodzi Tietierkin stukajc zapamitale kred w tablic. - Pug
nie moe by przymocowany z boku!
- A gdyby tak z dwch stron? - podpowiedzia Kopytin mruc oczy krtkowidza. - Szeroko zasigu
bdzie wiksza.
- Nie mona - gorczkowa si mechanik. - W rodku pozostanie przerwa, ale nie w tym rzecz... Po co
tu zreszt gada na prno, chodcie, to wam poka...
Rzuci si ju nawet od tablicy, lecz zatrzyma si nagle i zaczerwieniony spojrza na Olg.
Przypomnia sobie bowiem, e przecie nie wszystko skoczone. Przyszed tu na zebranie, nie dla
dyskusji technicznej. Jeeli moskiewski technik pochwali jego maszyn, to wcale jeszcze nie znaczy,
e komsomolcy zapomnieli ju o winie wynalazcy.

Olga zrozumiaa powd zmieszania mechanika i natychmiast przysza mu z pomoc:


- Susznie, towarzyszu Tietierkin, inaczej nie dojdziemy z tym do adu. Niech wszyscy na miejscu
obejrz maszyn. Jestem pewna, e powstan jeszcze nowe zagadnienia... Ale tymczasem usidcie.
Musimy dalej prowadzi zebranie.
- Czy mog co powiedzie?
- Mw, Kopytin. Tylko teraz ju o samej istocie sprawy. Dosy na razie o przecznikach.
Lekko zgarbiony Kopytin przesun si midzy awkami.
- Moje zdanie jest takie - zacz zwracajc si do zebranych: - Tietierkin wymyli pierwszorzdn
maszyn. Nie wiem, moe gdzie w Moskwie jest taki traktor... My jednak swego wynalazc musimy
absolutnie poprze. Trzeba bdzie posa jego projekt do jakiego instytutu i niech tam powiedz, czy
to jest co warte czy nie... A tymczasem... - Kopytin zawaha si i spojrza niepewnie na zebranych - to
ja tak sobie myl. Tietierkin powinien dalej pracowa. My mu absolutnie dopomoemy i poprosimy
towarzysza Babkina, by take zaj si t spraw...
- Oczywicie!
- Tylko nie ama potw! - doda kto ze miechem.
- Szulgina! Udziel mi gosu! - zawoa Burowlew i nie czekajc powrotu Kopytina na miejsce cikim
krokiem zacz przeciska si do stou.
- Wszystko to racja. I maszyna jest potrzebna, i dopomaga mu bdziemy, i jeeli zajdzie potrzeba,
znajdziemy w miecie najlepiej znajcego si na tym profesora. Niech on tam naukowo rozpatrzy, co
Kuma do traktora wmontowa. Ale dlaczeg to nikt nie spyta mechanika, co myli w sprawie
paliwa? - mwi dalej. - Dowiadczenia s oczywicie bardzo pikn rzecz, ale przez nie nasza komsomolska dziaka pozostaa nie zaorana.
- Oddam ca beczk - odezwa si ponuro Kuma.
- C to? Wic nie spalie wszystkiego? - spyta Burowlew. - Schowae?
- Skde schowaem! - oburzy si mechanik. - Pojad do miasta, tam mi obiecano sprzeda... za moje
wasne pienidze.
- Bardzo nam potrzebne te twoje pienidze - rozgniewaa si Anna Jegorowna. Podesza do stou
i opuciwszy gwatownym ruchem chusteczk na ramiona zacza mwi:
- Nic, wida z tego, nie zrozumiae Kuma! Czy doprawdy nie widzisz, e chopakom zaley na tobie?
Chc ci do rozumu przemwi, chc skierowa na dobr drog... Bo ty przecie nie wzek z katarynk
zmajstrowa, eby nim jedzi sobie po wsi spacerkiem... Wzie si do wielkiej sprawy, wic te
i powanie musisz o niej myle... Co ci tu teraz komsomolcy mwili? Poprzemy, powiadaj, bo twoja
maszyna moe si pastwu przyda. Tak czy nie?
Anna Jegorowna zwrcia si do zawstydzonego Tietierkina i czekaa na odpowied. Kuma milcza
zakopotany patrzc jak w lustro w polerowan powierzchni pulpitu. Na czarnym lakierze mglicie
bielaa jego twarz.
- Moe ci si nawet nie uda - mwia dalej Anna Jegorowna - myl jednak, e komsomolcy dobrze
mwi. Gocie z Moskwy rwnie - kiwna gow w stron Babkina. - A jeeli tak jest, to si
obejdziemy bez twoich pienidzy. W gruncie rzeczy nam, kochonikom, wcale nie al pienidzy na

dobr spraw, no i SMT oczywicie te grosza nie poauje. Nie jedn, lecz dziesi beczek paliwa
dostaniemy w razie potrzeby!
W klasie rozlegy si zgodne oklaski. Kudriaszowa poczekaa, a komsomolcy si ucisz, i z umiechem
zauwaya:
- Ucieszylicie si! Ju tam jutro po caej wsi si rozniesie: Przewodniczca - powiedz - obiecaa da
komsomolcom jeszcze wicej pienidzy na te ich nowe pomysy. A ja przecie nic nie powiedziaam.
Pomwimy na zebraniu zarzdu. Moe tam co si uradzi.
- No, to przecie na jedno wyjdzie! - rozemiaa si Olga. - Dzikujemy wam w imieniu caego
zebrania, Anno Jegorowno!
- Poczekaj, jeszcze za wczenie - bronia si Kudriaszowa. - Prosz tylko, by na naszym polu zaorano
jak najprdzej t ohyd, t dziak, ktr Kuma rozgrzeba. Dergaczewcy naprawd gotowi
przyjecha, by to zobaczy.
W sali rozleg si miech.
- Nie bjcie si, Anno Jegorowno, jutro zaorzemy! - zawoaa Pietuszkowa.
Kudriaszowa pieszya si do zarzdu. Musiaa jeszcze rozmwi si telefonicznie z miastem. Kiedy
przewodniczca kochozu znika za drzwiami, Szulgina znowu zwrcia si do zebranych:
- Jake wic mamy postpi z towarzyszem Tietierkinem? Kto ma jakie propozycje?
Zza pulpitu podniosa si Samochwaowa.
- Poniewa okazao si, e jest wynalazc, wic nie zuy paliwa bez potrzeby. Pole naturalnie
zaorzemy... Dziewczyna chwil milczaa, jak gdyby przypominajc sobie, o co jeszcze oskarano
mechanika, a potem dodaa: - Na zebraniu Tietierkin le si zachowa, to prawda... Ale przecie teraz
zrozumia...
- C wic proponujesz? - spytaa Olga.
Samochwaowa z zakopotaniem przebieraa paciorki.
- al jej si zrobio Kumy - wyrwaa si niespodzianie Stiosza. - Pozwl mi powiedzie, Olgo. Antoszeczkina energicznie odsuna swoje krzeso i nie czekajc na pozwolenie zacza prdko gada:
- Tietierkin moe si sta, jak tu mwiono, najwybitniejszym, jakiego tylko mona sobie wyobrazi,
wynalazc. Nie wiem, nie chc mwi byle czego. Moe rzeczywicie tak si stanie... Ale jako
komsomolec... Powiem po prostu - wstyd za niego bierze...
- Nie naley do kka dramatycznego - doda zoliwie Burowlew.
- A Burowlew jest zazdrosny, bo moe gra tylko rol posgu - z zimn krwi odcia si Stiosza.
W sali si rozemiano, gdy przypomniano sobie niedawn prb, w ktrej Waniusza wystpowa
w niemal e niemej roli Kamiennego gocia. Mimo to w drugim obrazie miesza si i plta.
- Nie, o kko dramatyczne nie mamy do Kumy pretensji - cigna dziewczyna potrzsajc rudymi
warkoczykami. - Chc zapyta zebranych, czy prawdziwy komsomolec moe z tak nieufnoci
odnosi si do towarzyszy, jak to robi Tietierkin? A gdyby tak Timofiej Wasiljewicz nie powiedzia
nam wszystkiego, to co byoby wtedy?
- Kto to jest Timofiej Wasiljewicz? - zapytano z sali.

Stiosza z godnoci wskazaa na ssiada:


- Towarzysz Babkin. Oto ten!
Timofiej Wasiljewicz w tej samej chwili z niewiadomych powodw zainteresowa si nagle plamk
atramentu na serwecie i zacz si jej uparcie przyglda.
- Nie chc mwi byle czego, ale myl, e gdyby nie towarzysz Babkin, Kuma wyszedby z zebrania
nie jako wybitny wynalazca, lecz jako komsomolec, ktremu udzielono nagany.
- Zgada, Antoszeczkina! Racja!
- No, a co teraz proponujesz?
- To samo, co proponowaam na zebraniu zarzdu. Udzielenie nagany.
Stiosza prdko usiada jakby chcc tym podkreli, e nie widzi adnej innej moliwoci.
Komsomolcy zaczli si spiera. Niektrym si wydawao, e bd Tietierkina nie zasuguje na tak
surow kar, inni, przeciwnie, popierali propozycj Stioszy.
Olga patrzaa na pochylonego Kum. Na jego pociemniaej twarzy jaskrawo zaznaczaa si biaa
prga. To w zapale dyskusji powid po policzku usmarowan w kredzie doni. Kuma nic dokoa nie
widzia! Zdawa si nawet nie sysze, o co spiera si modzie. Olga zapaa si na pragnieniu, aby
podej teraz do niego i otrze mu delikatnie chusteczk jego spocon, znuon twarz...
Po dugich debatach zebranie postanowio poprze wynalazc nie tylko w jego pracach
konstrukcyjnych, lecz rwnie jako komsomolca.
Sjergiejowi po raz pierwszy zdarzyo si, e w jego obecnoci, na zebraniu komsomolskim, udzielono
komu upomnienia. Postanowi te sobie niezomnie, e jeeli zostanie kiedy wynalazc, to za nic
w wiecie nie powtrzy bdw Kumy. Tego nauczyo Sjergieja dzisiejsze zebranie.
Przed gosowaniem Olga owiadczya, e Komitet Rejonowy przyj Sjergieja Tietierkina na czonka
Komsomou i dziki temu moe on ju teraz korzysta z prawa gosu.
Wszyscy przyjli to owiadczenie oklaskami, a najgoniej klaskay traktorzystki - Niura
Samochwaowa i Lena Pietuszkowa. Wida istotnie szczerze ucieszyy si z przyjcia Sjergieja do
Komsomou.
Sjergiej spojrza na ich promieniejce twarze i poczu tak wielk, tak olbrzymi rado. Nie moe jej
zagarn w ramiona: dwiczy, trzepoce, dobija si do okien... Ciasno jej, a ciany rozstpuj si jak
w czarodziejskiej bajce... A Sjergiejowi si wydaje, e wszyscy komsomolcy z caego kraju zebrali si
dokoa szkoy w Dziewiczej Polanie i przez te rozsunite ciany patrz na swego nowego towarzysza Sjergieja Tietierkina, komsomolca z prawem gosu.
Niektrzy sprzeciwili si temu, by w jakikolwiek sposb kara Kum, Olga spytaa wic: Kto jest
przeciw wnioskowi Stioszy? Sjergiej mimo woli schowa wwczas rce pod awk. Gosowa ju
i teraz nie bdzie zmienia swego zdania.
Sjergiej by najmocniej przekonany, e postpi susznie. Niech brat powanie pomyli sobie nad
swym postpkiem.
***

Wasjutin wraca pn noc do domu, do Dziewiczej Polany. Na zebraniu zarzdu Komitetu


Rejonowego, najpierw rozpatrzono projekt budowy rolniczego miasta, potem Wasjutin referowa
sprawy komsomolcw-nowatorw z kochozu Droga do Komunizmu.
Referat Wasjutina wzbudzi szczeglne zainteresowanie. Nikt si nie spodziewa, e w maym,
zrujnowanym przez wojn kochozie, w ktrym trzeba byo przeprowadzi wyjtkowe prace zwizane
z odbudow, komsomolcy znajd jeszcze czas na wynalazki. Sekretarz Komitetu Rejonowego
zaznaczy w swoim przemwieniu, e mimo niezwykego charakteru dziaalnoci modych nowatorw
z Dziewiczej Polany wszystkie ich prace s najcilej zwizane z yciem kochozu i z walk o wielkie
plony z caym stalinowskim planem przeksztacenia przyrody. Czas ju wreszcie zrozumie, e im
wicej bdziemy mieli miaych wynalazcw, tym szybciej pjdziemy drog do komunizmu. Na polach
kochozowych, tak jak i w oddziaach fabryk powinny si znale dziesitki tysicy wynalazcw i
racjonalizatorw. Marzenia modziey z SBK s wspaniae! Nie dzi, to jutro bd ju mieli rzek,
moe nawet lampy dajce wiato dzienne zawisn nad polami, nie spotykana dotd pszenica zacznie
si kosi na ich polach, na wzgrzach bd rosy winogrona i aktinidie, a w oknach chat pojawi si
wymachujce limi podzwrotnikowe roliny!
Miczurin mwi, e kady kochonik powinien by badaczem, a badacz - reformatorem przyrody. Nad
tym wanie pracuj w Dziewiczej Polanie badacze z SBK.
Wasjutin przypomnia sobie, e sekretarz Komitetu Rejonowego specjalnie podkreli inicjatyw
komsomolcw z Dziewiczej Polany, jeli chodzi o stosowanie zdobyczy techniki. W przodujcym
gospodarstwie kochozowym w aden sposb nie mona si obej bez wysokiego stopnia
mechanizacji, bez zastosowania wielu rodkw technicznych, ktre w zupenie nowy sposb pozwol
zorganizowa ca prac. A c dopiero bdzie za kilka lat? Przy skomplikowanej technice potrzebni
bd wyksztaceni inynierowie... Tak, moe wanie tacy specjalici rosn w Dziewiczej Polanie w
SBK.
Wydaje mi si, e na te wszystkie sprawy powinna zwrci szczegln uwag kochozowa
organizacja partyjna - mwi dalej sekretarz. - Przyszy przodujcy kochonik to czowiek znajcy si
doskonale nie tylko na agrotechnice, lecz i na mechanice, bez znajomoci ktrej nie bdzie mg si
obej. Opowiadalicie nam, Nikiforze Karpowiczu, o pastuszku, ktry umiejtnie zastosowa radio
w swej pracy. A przecie bliski jest czas, kiedy otrzymacie podobne aparaty, aby komunikowa si
z polnymi brygadami. Z radiow stacj nadawcz powinien umie obchodzi si nie tylko traktorzysta,
ktry ju teraz uywa aparatu typu Urodzaj, lecz i pracujcy w polu brygadzista, i kierownik ogniwa.
Chcielicie wzi z SMT prbne kultywatory elektryczne? Lecz kt bdzie nimi kierowa? Zwykli
kochonicy zajci s teraz pieleniem... Od dziecistwa trzeba wpaja w modzie zamiowanie do
techniki... I moe wanie najwiksza zasuga modziey z SBK polega na tym, e ukazaa ona na
bardzo pocigajcym przykadzie fantastyczne perspektywy, ktre otwieraj si przed modzie,
przed modymi gospodarzami pl kochozowych.
Nikifor Karpowicz przez okno samochodu spoglda teraz na zalane ksiycowym blaskiem pola
i przypomina sobie to wszystko, o czym mwio si godzin temu na zebraniu.
Wasjutin opowiedzia w Komitecie Rejonowym o projekcie moskiewskiego technika i o tym, e w dniu
dzisiejszym projekt ten zosta ju zanalizowany przez specjalistw, ktrym Wasjutin przedstawi
wszystkie obliczenia. Pomys Bagriecowa okaza si ciekawy i realny. Instruktor prosi w Komitecie
o pomoc w uzyskaniu odpowiedniego generatora dla kochozu. Upatrzy go ju sobie nawet w jednej
instytucji, lecz dyrektor za nic nie chce tego generatora odstpi twierdzc, e bdzie mu potrzebny
na wiosn.

Sekretarz Komitetu Rejonowego natychmiast zatelefonowa do zapobiegliwego dyrektora i poprosi


o wydanie generatora modziey z Dziewiczej Polany. Do wiosny zdysz jeszcze dwa takie dosta przekonywa upartego dyrektora. Wreszcie tamten ustpi.
Nikifor Karpowicz skubic wsa spoglda na owietlone ksiycem pola i umiecha si. Najbardziej
niepokoia go sprawa tego generatora. Z Moskwy trudno bdzie go dosta tak szybko. A tu kada
chwila jest droga.
Wyobraa ju sobie, jak te bkitne pola zostan pocite srebrzystymi yami kanaw. Cikie kosy
przeglda si bd w wodzie.
Wasjutin zamkn oczy i tym razem ujrza gabinet sekretarza. Tgi mczyzna w powanym, ciemnym
ubraniu i kosoworotce25 siedzi za biurkiem gadzc szerok pier i z powodu lekkiej zadyszki
utrudniajcej mu mow, powoli cedzi sowa: Tymczasem trzeba zostawi modych w spokoju...
Wasnych spraw im wystarczy. Niech skocz swoj elektrowni wietrzno-wodn. Potem, w miar
potrzeby, ich dowiadczenia przeniesiemy do innych kochozw... Kiedy sami si upewni co do
swoich moliwoci, nie bd si ju oczywicie potrzebowali kry... Wyjcie komsomolcw na pola
Partyzanta to dopiero pocztek wielkich wsplnych prac w przyszych poczonych kochozach.
Trzeba, eby komsomolcy z Dziewiczej Polany poczuli si swoich skrzyde - jak orlta, ktre pierwszy
raz unosz si nad ziemi. Bystrym okiem, i to z wielkiej wysokoci, powinni spojrze na swoje prace.
Nikifor Karpowicz nic jeszcze wtedy nie powiedzia o prbach kochozowego mechanika. Moe
wanie dopiero z wielkiej wysokoci, skd wida chyba cay kraj, naley spojrze na te, nie udajce
si jeszcze dotd prby stworzenia automatycznego traktora. Moe to bdzie pierwsza maszyna
w niezwykej automatycznej tamie traktorw przy pracy w polu; podobnie stosuje si ju
automatyczne szeregi sprzonych warsztatw w oddziaach fabrycznych...
Ukazay si blade wiateka Dziewiczej Polany. Nikifor Karpowicz wyjrza przez okno, eby zobaczy,
czy dobrze zaorano pole dowiadczalne, koo ktrego wanie przejeda.
Wprost przed sob, na skraju ciemnego, zaoranego pola ujrza traktor.
Wasjutina zdumia niezwyky ksztat tej maszyny. Robia wraenie dwa razy wikszej ni zwyky
traktor, kabina zlewaa si z jej oglnym zarysem i nawet trudno byo zorientowa si po sylwetce, e
to jest traktor gsienicowy.
Nikifor Karpowicz poprosi szofera o zwolnienie biegu. Teraz w jasnym wietle ksiyca mona byo
dokadnie obejrze dziwn maszyn.
W gruncie rzeczy sun tam zwyczajny traktor, tylko ze wszystkich stron by oblepiony modzie.
Powani eksperci, czonkowie SBK, badali prac automatu Tietierkina.
Wntrze kabiny byo owietlone i chopcy mogli obserwowa prac licznika obrotw, ruchy rdzeni
w solenoidach i co najwaniejsze, obroty maszyny.
- A co by powiedzia, Kumo - rozleg si donony gos Burowlewa - gdyby tak wyczy praw
gsienic i zmusi maszyn do obrotu w miejscu o siedemdziesit, powiedzmy, stopni? Potem wcza
si przecie automatycznie lewa gsienica. Moe wic wtedy otrzymamy boczne przesunicie?
Odpowiedzi Wasjutin ju nie dosysza.

25

Kosoworotka - rosyjska koszula mska, wypuszczona na spodnie, ze stojcym konierzykiem, zapinana z boku,
czsto rcznie haftowana.

Da znak szoferowi, motor cicho zawarcza i samochd ruszy.


Przez ca drog a do samej wsi Nikifor Karpowicz umiecha si usiujc zakrci twardego,
upartego wsa.

Rozdzia V
Wynalazcy i biurokraci
Plan jest gotw,
a tu w krg
praca
dla tysica rk.
W. Majakowski

Uradowany Bagriecow prawie nie czu ziemi pod stopami; czerwieni si i umiecha, kiedy Wasjutin
przedstawia go kochonikom i klepic po ramieniu powiada: A to jest nasz naczelny inynier.
Wadim oczywicie rozumia, e nie mogli go wyznaczy na tak odpowiedzialne stanowisko! Po prostu
chopcy z SBK poprosili moskiewskiego technika, eby obj techniczne kierownictwo. Kt inny
przecie, jak nie sam autor projektu, powinien zaj si t spraw? A naczelnym inynierem nazwa
go Wasjutin. Idc za jego przykadem zaczli w ten sposb tytuowa Wadima wszyscy kochonicy.
Na wzgrze przyjecha prawdziwy inynier z Elektryfikacji Wsi. Oglda, mierzy tam miernicz boki
przyszego zbiornika, w pewnych szczegach poprawi Wadima, yczy mu powodzenia i odjecha.
Moskiewski komsomolec pozosta wic jako gwny kierownik techniczny caej budowy.
Wadim nie umia tylko zachowa powagi, co mu nieraz zarzuca Timofiej.
Pewnego dnia Babkin sta na brzegu wykopu i oblicza na kartce z notesu zakres robt ziemnych.
To ci dopiero naczelny inynier! - myla Timofiej obserwujc ukradkiem przyjaciela.
Zamiast spokojnie spacerowa po budowie i przyjmowa meldunki od kierownikw odcinkw
i brygadzistw Bagriecow miota si po caym wzgrzu. To wasnorcznie dwiga rury, to znw worki
z cementem. No, albo tak jak teraz na przykad! Co za brak powagi! (Babkin a si zmarszczy).
Naczelny inynier zeskoczy w wykop i wyrwawszy opat z rk zagapionej Stioszy zacz wyrzuca
piasek do gry. Ta si naturalnie obrazia, nie wiadomo ju co tam powiedziaa Wadimowi, lecz
musiaa go zapewne dobrze pouczy, czym si powinien zaj naczelny inynier.
Timofiej zobaczy po chwili, e Dimka wyskoczy nagle z wykopu i zrywajc w biegu barwny krawat
popdzi do miejsca, gdzie ustawiano pomp. Po chwili Babkin usysza stamtd jego ochrypy gos:
- Raz, dwa, po-szo! Po-oszo!... Sama ju pjdzie!... Sama ju pjdzie!...
Chopcy cignli rur do gry i wtrowali naczelnemu inynierowi podpiewujc wytonymi
gosami.
Babkin czu si na waciwym miejscu. Nie by tu oczywicie naczelnym inynierem, lecz nie by te
zwykym technikiem. Razem z Tietierkinem zajmowa si nie byle czym, bo mechanizacj wszystkich

prac na caej budowie! Kuma jest kierownikiem, Babkin za zajmuje przy nim stanowisko
naukowego doradcy.
Tote gnieway go bardzo okrzyki Bagriecowa: Raz, dwa! Po-oszo!
Nawalilimy z ca t spraw - rozmyla samokrytycznie Timofiej. - Nie zdylimy z Kum
zmontowa dwigu do podcigania tych rur na wzgrze. Niedobrze si stao!... Trzeba by wzi
takiego konsultanta od mechanizacji za nogi i zamiast rury wlec go po zboczu!
Babkin by bardzo niezadowolony. Oskara siebie, lecz oszczdza Kum, chocia ten ostatni
niemniej zawini w tej sprawie. A wszystko wyniko std, e obaj - i kierownik, i konsultant
naukowy - pochonici byli prbami nowego sposobu zawracania traktora automatycznego. Podczas
pracy zupenie zapomnieli o dwigu. Mechanizatorzy wykonali wprawdzie bardzo poyteczny
transporter, ktry podawa z wykopu ziemi i piasek, lecz tego byo jeszcze mao. Czy tak powinna
wyglda mechanizacja przy nowoczesnym budownictwie?
Prac rozpoczto pnym wieczorem.
Wanie w tej chwili po chybotliwym rusztowaniu elektrowni wietrznej wdrapywa si monter, ktry
by jednoczenie naczelnym elektrotechnikiem Dziewiczej Polany. Za nim cign si przywizany
do jego pasa przewd. Drugi koniec tego przewodu wciga na szczyt stacji meteorologicznej
Pietuszok, penicy obowizki naczelnego radiotechnika. Chopak zrzuci na d swoje wielkie
buciory i teraz opierajc si bosymi nogami o lisk powierzchni rury, pokasujc przy tym
i wzdychajc przysuwa si ju do wiatromierza. Przymocowawszy u gry koniec przewodu Pietuszok,
jak cyrkowy akrobata, z gwizdem zelizn si na d.
Za chwil wkadajc obuwie przyglda si, jak elektrotechnik podciga druty, na ktrych, niby
olbrzymia baka mydlana, koysaa si tysicwiecowa lampa.
Wreszcie przewody zostay umocowane. Pozostao tylko poczy je ze skrzynk rozdzielcz.
Po chwili nad wykopem zapona jasna lampa. Chopcy i dziewczta oparli si na opatach i wysoko
podnoszc gowy i mruc oczy spogldali w gr.
Niemal jednoczenie z wczeniem wiata zagraa muzyka. To naczelny radiotechnik puci pyt.
Jeszcze za dnia przynis tu adapter z gonikiem, uwaajc, e przy muzyce bdzie o wiele weselej
pracowa.
Nad wykopem przelatyway fale wyrzucanego piasku, wrd ktrych migay byszczce opaty.
Zdawao si, e zbiornik peen jest spienionego, zocistego napoju, ktry przelewa si przez brzegi.
Radosny miech, dowcipne arty... Wesoa, wawa praca wre a mio. Nikt nie pamita, e ma ju za
sob ciki dzie pracy. Wszystkim si wydaje, e to dopiero ranek i wczesne soce podnioso si
jeszcze niezbyt wysoko. A teraz si zatrzymao i czeka, a chopaki skocz prac.
Chyba nikt spord modziey nie pozosta we wsi. Wszyscy zbiegli si na wzgrze. Czy mona da si
wyprzedzi swym towarzyszom komsomolcom? Jednak nie ma rodka bez wyrodka. Ninka
ukjaniczewa - utrapienie Stioszy, Kruglakow - nieustanna troska Waniuszy Burowlewa, no i jeszcze
kilku leniuchw pochrapywao teraz w dusznych chatach. Ale przecie tych obcych nie bierze si
pod uwag. Kada komsomoka z Dziewiczej Polany bdzie si wstydzia przej z Kruglakowem ulic
kochozu. Inne dziewczta rwnie nie bd zbyt przychylnie usposobione do takich bohaterw.

Na budow przyszli rwnie i miejscowi komunici. Nie chcieli oni w niczym krpowa inicjatywy
modziey ani wtrca si do organizacji caego przedsiwzicia. Wzili wic skromnie opaty i razem
z modymi zabrali si do robienia wykopu.
Wczoraj na zebraniu organizacji partyjnej postawiono spraw budowy. Kto zaproponowa, by
wszystkich chtnych kochonikw zaprosi do nocnej pracy, lecz Anna Jegorowna kategorycznie
zaprotestowaa przeciw temu: Jeszcze mi tych starych zamczycie! Pewnie, e z radoci poszliby na
wzgrze. Nie pierwszyzna im przecie kopa fundamenty czy to pod szko czy pod inne budynki. Ale
nie maj ju oni komsomolskich latek! A dla naszych chopakw to nic nie jest! Przepi si taki ze
cztery godzinki i ma do! wieutki jest jak ogreczek. A nam, starym, po takim nie niezbyt si ju
tgo w polu pracuje. Przede wszystkim trzeba wykona plan. Nikifor Karpowicz popar
przewodniczc. Wprawdzie zebrani zgodzili si z nimi, lecz postanowiono, by komunici te brali
udzia w budowie. Ci powinni wszdzie dobrze pracowa. Od nich naley wicej wymaga.
Babkin krzta si przy transporterze. Szeroka i bardzo duga tama zostaa uszyta z mocnego
brezentu, do ktrego przymocowano czerpaki z gitej elaznej blachy. Tama poruszana bya za
pomoc motoru, posuwaa si na wakach i wybieraa z dna przyszego jeziora glin i piasek.
Dziewczta, dzielnie wywijajc opatami, z wpraw wrzucay wykopan ziemi do czerpakw.
Transporter ten zmajstrowali w cigu trzech dni mechanizatorzy robt ziemnych i montaowych Babkin i Tietierkin. Dobre, ale mao - powiedzia im Nikifor Karpowicz ogldajc t prost maszyn. Gdybymy mieli jeszcze ze cztery takie sztuczki, caa robota poszaby inaczej. Nawiasem mwic,
brygadzista Szmakow upatrzy ju ten transporter dla siebie. Przyda si - owiadczy - do adowania
ziarna.
Wszyscy chcieli moliwie jak najprdzej skoczy budow zbiornika, ustawi pompy i natychmiast
przej na pola, by si zabra do kopania gwnego kanau. Ten i w z najbardziej niecierpliwych
czonkw brygady Olgi proponowa zastosowa rodki wybuchowe do wysadzania ziemi w powietrze,
lecz okazao si, e w Dziewiczej Polanie brak specjalistw minerw. Trzeba wic byo poprzesta na
opatach. Du wprawdzie pomoc stanowiy transporter i wagonetka pezajca z wykopu po linie
w gr, poniewa jednak brak byo energii elektrycznej, ktr niemal w caoci pochania aroczny
transporter, musiano wic wagonetk cign rcznie na blokach. A e byo ciko - to ju na to nie
mieli rady. Stanowio to w kadym razie pewn mechanizacj.
Racjonalizatorskie pomysy z dziedziny mechanizacji rozpatrywa i ocenia Babkin.
Wanie w tej sprawie postanowia teraz zwrci si do niego Stiosza. Rzucia opat, wyja z kieszeni
lusterko i poprawiwszy swe rude warkoczyki podesza do technika.
- Timofieju Wasiljewiczu - odezwaa si niemiao - chciaam co powiedzie...
Konsultant od mechanizacji wanie sprawdza w tej chwili motor.
Mocno si to licho nagrzewa - myla Babkin. - eby tylko uzwojenie si nie zapalio! Wczoga si
pod poruszajc si tam i zacz oglda oyska, w obawie, czy przypadkiem nie dosta si w nie
piasek.
- Timofieju Wasiljewiczu! - przymilnie i jednoczenie z uporem nalegaa Stiosza. - Mam spraw...
Poczekaa jeszcze chwilk, potem miao wlaza pod tam. Moe Timofiej Wasiljewicz jej nie syszy?
Dotkna jego ramienia.
Babkin odwrci si, chwyci Stiosz za rk i wywlk j spod transportera.

- Ile razy mam powtarza, eby mi tu dziewczyny nie waziy!? - rozgniewa si. - Chcecie zosta bez
warkoczy?
Stiosza nie zrozumiaa, o co mu chodzi, wic od razu staa si zjadliwa.
- Wanie zastanawiaam si - powiedziaa drwico, zaciskajc wargi - dlaczego to u nas na ganku na
wszystkich stopniach le porozrzucane warkocze? Okazuje si, e towarzysz Babkin znalaz sobie
takie zajcie.
- A wy widocznie nic innego nie macie do roboty, jak tylko pod maszyny wazi! - nie mg si
uspokoi Timofiej. - Niech no wasz warkocz trafi pod wa, to potem Babkin bdzie odpowiada za to,
e nie zrobi ogrodzenia. Tu trzeba postawi wartownika z karabinem, eby nie wpuszcza wszystkich
takich... ciekawskich.
Zerkn z ukosa na dziewczyn i nachmurzy si.
- Na temat ciekawskich milczelibycie lepiej, Timofieju Wasiljewiczu - ju agodniej zauwaya Stiosza
zrozumiawszy przyczyn jego gniewu. - Niektrzy z tego powodu musieli si w krzakach ukrywa.
Babkin otworzy ju usta, lecz Stiosza nie pozwolia mu przyj do sowa.
- Nie mam tu czasu na ktnie z wami, a przyszam nie z adnej ciekawoci... Nie wiem, nie chc
mwi byle czego, ale zdaje mi si, e nasze dziewczta dobrze sobie wykombinoway z tymi
wiadrami.
- Z jakimi znowu wiadrami? - Babkin pochyli si i zacz wytrzsa piasek z wosw.
- Z blaszanymi, w ktrych si wod nosi... Czy widywalicie takie? - znowu zakpia Stiosza i dalej
szybko zacza trajkota: - Druty przecigniemy z wykopu do gry, a po nich na hakach bd si
przesuwa wiadra z piaskiem. Jeden z chopcw bdzie cign sznurek przywizany do haka...
I wiadra pjd jedno za drugim. Ledwo je zdymy napenia. Przecigniemy z dziesi takich drutw.
opatk do samej gry trudno dorzuci. Znacznie wic atwiej i prdzej bdzie sypa piasek do
wiader... Migiem to zrobimy...
- Migiem! - powtrzy drwico Babkin. - A ile potrzeba wiader?
- O to si ju nie martwcie, Timofieju Wasiljewiczu. Z caej wsi pozbieramy. Dla takiej sprawy ludzie
oddadz ostatnie wiaderko. Wod bd w garnkach nosi, byle tylko naszym komsomolcom pj na
rk.
- Zobaczymy. - Timofiej nie wiadomo czemu przypomnia sobie Makarkin i umiechn si.
- Nie doceniacie ich, Timofieju Wasiljewiczu - z uraz powiedziaa Stiosza. - Nie znacie jeszcze naszych
kochonikw.
- Rzeczywicie - przyzna Babkin. - A w sprawie waszej propozycji...
Spojrza na delegatk pomysowych dziewczt kochozowych i naraz opady go wtpliwoci. Czy
w ogle warto powanie traktowa taki drobiazg. Cay ten wynalazek wyda mu si nazbyt prosty.
Transporter - to ju prawdziwa mechanizacja. Gdyby tak dziewczta wymyliy, jak z rnych
materiaw podrcznych zmajstrowa kopark - rozmyla. - A tu nagle wiadra... Czowiek od kpin si
nie opdzi, gdy si zgodzi wykorzysta takie babskie gospodarstwo. Gotowe jeszcze tu uchwyty do
garnkw przycign, eby nimi wiadra popycha!

- No wic - bka wahajc si co do ostatecznej decyzji. - O czym ja tu mwiem?... Zapewne, wasza


propozycja jest... moe nawet i poyteczna, ale... widzicie... taka sprawa...
- C wy, towarzyszu Babkin, tak mwicie, jakbycie osa za ogon cignli - niecierpliwie przerwaa
mu uraona Stiosza. - A przykro sucha... Dziewczta proponuj ulepszenie i nie naley tej sprawy
lekceway.
- Czego ta Antoszeczkina tak si denerwuje? - usyszaa niespodziewanie gos Kumy.
Mechanik sta tu obok: podrzuca na doni paski klucz i umiecha si chytrze. Mia na sobie
niebiesk trykotow koszulk pociemnia od potu. Na koszuli na piersiach widoczny by wypowiay
prostokt z monogramem towarzystwa sportowego.
Dziewczyna spojrzaa spode ba na mechanika. Nie chciaa, eby ten le sobie pomyla o Timofieju
Wasiljewiczu. Co to kogo obchodzi e ma z nim teraz jak ostr rozmow w cztery oczy? Nie kady
musi zaraz o tym wiedzie! A Tietierkin nie powinien si wtrca. Sami si potrafimy dogada!
Stiosza niedbale wspara si na opacie i w milczeniu, z obojtn min rozgldaa si na wszystkie
strony. Czekaa na odejcie mechanika.
- Zazdro widocznie ogarnia dziewczta - z lekk drwin zauway Timofiej. - Wszystkie chc
naladowa ciebie, Kumo. Wymyliy wic taki koncert wieczorny. Bd wiadra po drucie ciga.
Antoszeczkina westchna. Nie, widocznie po dobroci w aden sposb nie mona si porozumie
z tym nadtym technikiem moskiewskim! Dlaczego on kpi sobie teraz? Jeeli wic ten chopak nie
moe zrozumie, o co chodzi, to w takim razie niech Kuma rozpatrzy jej propozycj.
- Jak wam nie wstyd, Timofieju Wasiljewiczu? - powiedziaa z wyrzutem. - Taki powany czowiek, taki
solidny...
Timofiej nachmurzy si. Zdawa sobie spraw, e zoliwa dziewczyna zaraz znowu zacznie kpi sobie
z niego.
- Wszystkie dziewczta bardzo was szanuj - z miym umiechem mwia dalej Stiosza. - Nie chc
mwi byle czego, ale myl, e i nam od was naley si pewien szacunek.
- A c ja?... - z pewnym roztargnieniem spyta Babkin.
Lecz Antoszeczkina odwrcia si ju w stron mechanika i nie zwracajc uwagi na Timofieja,
zatrajkotaa:
- Dziewczta uwaaj... Jeeli si przecignie druty...
Powtrzya to wszystko, co ju zdya opowiedzie Babkinowi, a na zakoczenie dodaa ze zjadliwym
umieszkiem:
- Naradcie si tu troch nad tym, a ja podczas przerwy przyjd po odpowied.
I Stiosza z dumnie podniesion gow ruszya do swoich towarzyszek, lecz nagle odwrcia si
i ruchem rki przywoaa Tietierkina.
Kiedy mechanik powrci do transportera, Timofiej spyta go:
- C ci tam naszeptaa?
Kuma zwleka z odpowiedzi. Pochyli gow, eby ukry pojawiajcy mu si na ustach umiech.

- Ech, nic! Gupstwo!


- Znowu sekrety? - zauway z niezadowoleniem Babkin.
- Ale skd? - przestraszy si mechanik. - Z tamtymi sprawami dawno skoczyem... A ona mi
powiedziaa... Ale nie zwracaj na to uwagi. Dziewczyna wiele potrafi naple!...
Timofiej jednak milcza wyczekujco, patrzc na poruszajce si napenione piaskiem czerpaki.
- W ogle prosia, eby ci powiedzie - zdecydowa si wreszcie Kuma - e u nas w Dziewiczej Polanie
nie byo dotd jeszcze nigdy biurokratw.
Babkin zakrztusi si, jakby mu wpad nagle do garda kolczasty owoc opianu.
Motor warcza, dzwoniy puste elazne czerpaki. Po dnie przyszego jeziora posuwa si kwadratowy,
czarny cie. To wagonetka suna teraz pod lamp.
Przez chwil zrobio si ciemno, jakby lampa zgasa. Lecz oto cie uciek i piasek znowu zabysn pod
nogami, zalniy czerpaki transportera, zagray pstrymi barwami sukienki i chusteczki dziewczt.
Modszy Tietierkin wprawnie wywija opat i kcikiem oka obserwowa umykajcy cie.
Wanie tak samo przesuwa si po ziemi cie ksiyca przy zamieniu soca - myla wyobraajc
sobie pogldowo to zjawisko. - Ot, tam gdzie kopie teraz Froka, niech bd, powiedzmy sobie, Gry
Uralskie. Dziewczyna jest wida le, bo dotd nie zdya wyrzuci piasku. No i zrobiy si koo niej
prawdziwe gry... A Samochwaowa lepiej pracuje, ma ju przed sob nie gr, tylko d. Tam jest,
dajmy na to, Morze Czarne... Teraz zamienie ogarnie Ural i skrawek morza.
Istotnie, cie wagonetki przesun si zgodnie z przewidywaniami modego astronoma, Sjergieja
Tietierkina. Jej droga bya z gry wyznaczona przez lini liny.
To jest te porzdna nauka, ta o planetach i zamieniach - rozmyla Sjergiej. - A geografia jest chyba
jeszcze ciekawsza... Wyobramy sobie map... gdzie ja teraz jestem? Lena Pietuszkowa grzebie si,
powiedzmy sobie, w Grach Atajskich, ja za chyba kopi teraz nowe morze w pustyni. No bo c? zapytywa samego siebie. - Jeli ju jest Morze Uzbeckie, to i nowe mona by zrobi.
Wyprostowa plecy i brzegiem koszuli wypuszczonej na spodnie otar pot z twarzy.
- Sjergunia! - zawoaa kdzierzawa jak owca Frosja-kpiarka. - Malcy dawno ju powinni spa! Przytrzymaa kolanami opat i poprawia wysuwajce si spod chusteczki wosy.
Pastuszek demonstracyjnie odwrci si od niej, zmarszczy brwi i zacz pracowa z tak
zawzitoci, jak gdyby gotw by sam jeden wykopa nowe morze na pustyni. Sjergiej nie chcia si
z ni zadawa, bo przecie mgby tak Frok za jednym zamachem, jednym pytaniem oduczy od
tych artw. Zapytaby na przykad Frok, ktra majc ju lat siedemnacie potrafi tylko chichota
i zakrca loki, spytaby j, czy wie, kto to taki Goopas? No i zaraz zamknby jej usta. Bo ona
oczywicie nie zna tego przewodniczcego kochozu. A czy taka Froka wie przynajmniej, ile lat mia
Goopas, kiedy go wybrano na przewodniczcego kochozu? Nie? No, to nieche si dowie! Mia
wtedy zaledwie szesnacie lat! To znaczy, e i jego, Sjergieja Tietierkina, za dwa lata mog zrobi jej
naczelnikiem! Oczywicie, jeeli bdzie dobrze pracowa i wyuczy si wszystkich nauk...
Dryj wic Froko-kpiarko! Wszystko si moe zdarzy!
A jake piknie muzyka wygrywa! To Pietia-radiotechnik pociga zewszd najlepsze pyty. Nie al ich
dla takiej sprawy!

Nagle Sjerioka poczu, e kto dotkn jego ramienia. Obejrza si. Przed nim staa Olga. Musiao jej
by zimno, bo otulaa si szczelnie niebiesk jedwabn chustk.
Muzyka raptownie umilka. Widocznie Pietka zmienia ig.
W tej ciszy, zmconej jedynie warkotem motoru i szmerem piasku, zadwicza spokojnie i dononie
gos Olgi:
- Rzucaj opat, Sjergiej! Dostaniesz bardzo wane, nie cierpice zwoki zadanie.
W takiej chwili warto by oczywicie rzuci wzrokiem na Frok. No, i jak si ona teraz czuje? Lecz
modszemu Tietierkinowi nie drgna nawet brew: albo mu to pierwszyzna otrzymywa takie
polecenia?
Wetkn opat w piasek i stan na baczno oczekujc rozkazu brygadzisty.
- Pobiegniesz do wsi - mwia prdko Szulgina spogldajc z ukosa na Babkina i Kum, zajtych
rozpltywaniem zwojw grubego ocynkowanego drutu. - Tam bdzie czeka na ciebie ciarwka.
Zakomunikowano ju to nam przez radio...
Sjergiej nie mg wytrzyma i zerkn kcikiem oka na Frok. Dziewczyna staa wsparta na opacie i z
wesoym zdziwieniem suchaa sw brygadzistki. O, wanie - pomyla Sjergiej - na ciebie nigdy
jeszcze nie czekaa ciarwka. Czekaj, usyszysz jeszcze lepsze rzeczy!
- Biegnij prdzej, eby przyjecha do wsi, zanim wszyscy pjd spa - nakazywaa mu Olga. - Pjdziesz
tam zbiera wiadra ze wszystkich chat.
- Jakie wiadra? - zdziwi si Sjergiej.
- Zwyczajne. Bdziemy w nich piasek przenosi.
Modszy Tietierkin usysza za plecami parsknicie Froki.
- Ile mam ich dostarczy? - spyta przybitym gosem. To ci dopiero wane zadanie!
- Jak najwicej. No, biegnij ju!... Tylko sam rozumiesz... Makarkin czy tych tam ukjaniczeww
omijaj.
- Sam o tym wiem. Nie jestem dzieckiem - mrukn niezadowolony Sjerioa.
- Tylko nie marud. Towarzysz Babkin czeka. - Olga zmruya figlarnie oczy. - To on wanie kieruje
ca t naukow mechanizacj.
Pastuszek podnis wysoko w gr swe krzaczaste brwi. To zupenie co innego - pomyla i nie
ogldajc si popdzi wypeni polecenie.
W biegu przeskoczy piaskow gr koo kdzierzawej Froki i krzykn:
- Moesz ju i do domu! Teraz i bez ciebie damy sobie rad. Bdzie mechanizacja!
Rozgniewana Frosja chwycia grudk wilgotnego piasku i rzucia ni za Sjergiejem.
- A ja ci uszy poobrywam, ty kowboju!
Lecz zarwno obraliwe przezwisko, jak i grudka piasku chybiy celu. Sjergiej by ju daleko.
...Babkin z Kum w milczeniu ogldali drut. Jego nieposuszne krgi wyryway im si z rk i toczyy si
po piasku niby koa, ktrymi bawi si dzieci.

Gdyby nie Kuma, nigdy bym si nie zgodzi na te dziewczyskie pomysy - mrucza do siebie
Timofiej. - Technika to przecie taka powana sprawa, a te pchaj si ze swoimi wiadrami. Babkin
czu jednak, e niepotrzebnie protestowa. Okazuje si, e nie tak atwo by naczelnikiem rozmyla. - Czowiek nie dopatrzy si w czymkolwiek rzeczy nowej i poytecznej - bc - i ju nazywaj
go biurokrat!
Timofiej podnis gow i zobaczy Wasjutina schodzcego wykopanymi w ziemi schodami. Zanim
postawi nog na stopie, prbowa go przedtem kijem. Za nim pilnujc troskliwie kadego jego
kroku, sza Olga.
- Zaraz spytamy o to naszych mechanikw - powiedzia Wasjutin zwracajc si do Kumy i Babkina. Tu w pewnej sprawie nie zgadzamy si z Ol... - Ostronie odsun kijem druciany piercie, ktry
wpad mu pod nogi, i mwi dalej: - Ona nie chce, aby do kopania kanaw nawadniajcych
odwoywano ludzi z robt ziemnych. A ja jej dowodz, e teraz, kiedy wprowadza si cakowit
mechanizacj, wielu chopakw si zwolni. Mwia mi wanie Antoszeczkina, e Timofiej Wasiljewicz
chtnie popar propozycj dziewczt dotyczc wiader.
Babkin a chrzkn ze zdumienia; chcia nawet zaprotestowa, lecz w por si powstrzyma.
- C wic na to mechanicy? - Wasjutin spojrza na nich spod oka i umiechn si lekko. - Polemy
jutro wieczorem chopakw w pole czy nie?
- Nie - kategorycznie owiadczy Tietierkin. Jego oczy, podobne do stalowych kulek, zabysy. Rzuci
swj drut i podszed do Wasjutina.
- Wic mylicie, e wasza mechanizacja tu nie pomoe?
- Oho! - twarz Kumy rozpyna si w umiechu. - Jeszcze jak pomoe! Ale chopcy nie bd mieli
przy rowach nic do roboty! Sam je wszystkie wykopi.
- Znowu sam! - nie moga powstrzyma okrzyku Olga i machna, niby skrzydami, kocami
narzuconej na ramiona chusteczki. - Czymy ci jeszcze mao uczyli?!
- Po c to mwisz, Olu? - powiedzia patrzc w ziemi Kuma. - Nie przypuszczaem, e bdziesz mi
to cigle wymawia!...
- Wydaje mi si, towarzyszko Szulgina - zwrci si do niej z wyrzutem Babkin - e najwyszy ju czas
zapomnie o tej sprawie. Kuma w ostatnich dniach ze czterdzieci razy naprawi swj bd. A jeeli
teraz chce sam jeden wanie sam jeden - podkreli - przekopa wszystkie kanay, to naley mu za to
tylko podzikowa. Tietierkin bdzie kopa kanay nie opat, lecz specjalnym, przystosowanym do
traktora pugiem.
- Skd wzie ten pug? - spyta Nikifor Karpowicz, a oczy jego nabray ciepego wyrazu, jak zawsze
podczas rozmw o pomysach komsomolcw Olgi.
- Skd?! - powtrzy pytanie uraony Kuma nie patrzc na Olg. - Sam zrobiem ze starych lemieszy...
Grny n wykuem w kuni.
Ciko dyszc zesza ze stopni Anna Jegorowna i w milczeniu zatrzymaa si przy transporterze. Jej
zdumione spojrzenie ledzio unoszce si czerpaki.
- Patrzcie, Anno Jegorowno, jacy to wynalazcy s w SMT. Nasi, z Dziewiczej Polany - doda wesoo
Wasjutin. - Pilnuj swoich kadr, bo ani si obejrzysz, jak ci taki specjalista wyfrunie od nas prosto do
fabryki.

- No c, szczliwej podry, jeeli ma prawdziwy talent. Gdziekolwiek bdzie pracowa, wszdzie


przyniesie pastwu poytek, to znaczy, e i nam...
- A jeeli talentu nie wida, to nie naley go puszcza? - zmruywszy chytrze oczy spyta instruktor.
- Dla jego wasnego dobra nie puszcza! Czy pamitasz histori Ronowa?
- No, pewnie!
Anna Jegorowna zwrcia si do nadchodzcego Bagriecowa.
- Posuchaj tylko naczelny inynierze. Miaam racj czy nie? Mamy tu chopaka, Ronowa.
Spotkaam go przed chwil na dole, kiedy rur cign... W zeszym roku nauczy si gra owkiem na
zbach.
- Jak to? - nie zrozumia Wadim.
- Zwyczajnie. Stuka sobie owkiem po zbach i z tego wychodzi muzyka. - Temu chopakowi
w miecie gow zawrcono - mwia dalej Anna Jegorowna. - Dali mu nawet nagrod na konkursie
amatorskim. Bardzo zrcznie wystukiwa Jaboczko26 owkiem. Kiedy przychodzi do mnie ten
chopak zreszt kierownik ogniwa i wcale niezy robotnik. Chc - powiada - Anno Jegorowno,
przenie si do miasta i zosta artyst. Proponowano mi w jednym klubie niezgorsz zapat. Masz
duy talent - powiadaj. Naturalnie przeposzyam jak si patrzy ten talent. Opowiedziaam
wszystko matce.
Przewodniczca wzruszya przy tym ramionami i spytaa mrukliwie:
- A co, nie miaam racji?
- Masz gospodarskie oko, Anno Jegorowno - z nieukrywanym zadowoleniem zauway Wasjutin
wywijajc kijem. - Pilnie strzeesz kochozowego dobra. Nie jestemy oczywicie przeciwni temu,
eby chopaki gray, chociaby na zbach. Czasem nawet przyjemnie tego posucha, ale przecie
kady z nas rozumie, co to takiego prawdziwy talent i prawdziwa sztuka. Ze Sniegoriewki przyjedaa
na przykad do miasta winiarka Klimkowa. W tym roku otrzymaa tytu Bohatera Pracy. Posuchali jej
gosu specjalici z konserwatorium i orzekli: Klimkowa ma taki gos, e warto, aby pastwo tysice
wydao na ni i nie bdzie ich al! Jeeli porzdnie popracuje nad swoim gosem, a wytrwao jej jest
nam ju znana, to atwo moe si znale na scenie Teatru Wielkiego. - Nikifor Karpowicz spojrza
z umiechem na otaczajc go modzie. - No ale dobrze zrobia, odradzajc wyjazd takiemu
Ronowowi, ktry jedynie potrafi zrcznie wystukiwa melodie owkiem i z gupoty wymyli sobie,
e bdzie mia w miecie lekki chleb.
- A moe ten Ronow bdzie potem na skrzypcach gra? - niemiao wtrci si Wadim. - Skd to
mona wiedzie?
- A kt mu przeszkadza si uczy? - zaprotestowa Nikifor Karpowicz. - W kochozie jest przecie
i kko muzyczne, i wasna orkiestra. Niech Ronow pokae, co jest wart.
Nagle nie wiadomo skd dolecia zebranych daleki oskot. Przypomina on huk spadajcej lawiny.
Wszyscy nastawili uszu. Dziewczta suchay wsparszy si na opatach. Kto zawoa, eby przerwa
muzyk. Gdy melodia urwaa si jeszcze wyraniej da si sysze oguszajcy haas.

26

Jaboczko - popularna piosenka z czasw wojny domowej.

Odgos ten zblia si. Zdawao si e to zagubiona rzeka z rykiem wydara si na powierzchni i teraz
pdzi jako spieniony wodospad. Jeszcze troch, a rzuci si do zbiornika.
Huk wzrasta. Mona ju byo okreli kierunek, z ktrego nadciga.
Nikifor Karpowicz podnis ostrzegawczo rk do gry i w tej samej chwili wszystko si urwao. Jak
gdyby caa lawina nagle zamara w drodze.
Ziemnymi schodami stoczy si Sjergiej i apic oddech podbieg do Olgi.
- Towarzyszu brygadzisto, komu mam wiadra przekaza? Mam czterdzieci osiem sztuk!

Rozdzia VI
Wyprzedzimy czas!

Ludzi - masa tu caa,


stu albo dwustu.
Czego nie zrobi jeden
wszyscy zrobimy razem.
W. Majakowski

Komsomolcy i caa kochozowa modzie ju czwarty wieczr pracowali na budowie. Nad ranem
wszyscy si rozchodzili, eby przespa si par godzin przed robot w polu.
Pracujc w polu komsomolcy pieszyli si, by moliwie szybko wykona swe zadanie: chcieli bowiem
jak najprdzej powrci do rozpocztych prac na wzgrzu. Leciwe kochonice przepdzay
dziewczta z pola: Pd ju ty, latawcze! Patrz, Ksjusza ju posza. Nie chcecie naszej pomocy na
wzgrzu, to my tutaj sami sobie bez was poradzimy.
Nawet na dowiadczalnym poletku rozgazionej pszenicy, gdzie zazwyczaj pracowaa modzie z SBK,
teraz przeprowadzali zasilanie nawozem fosforowo-azotowym starsi kochonicy. Przyszli bowiem
w tej sprawie z pretensj do Anny Jegorowny: Sami si tym zajmiemy. Potrafimy wszystko zrobi nie
gorzej od modzikw, po naukowemu!
We wsi wci teraz mwiono o tym, e komsomolcy wkrtce puszcz wod na pola. A si wierzy nie
chciao, bo przecie caa sprawa bya bardzo skomplikowana. Kochonicy przypomnieli sobie jednak,
e zeszej wiosny modzie w cigu kilku dni zasadzia tysice drzewek, a i w tym roku nie
potrzebowaa wieci oczami: zmontowano maszyn do sadzenia drzewek. Wszystko to warte
zastanowienia.
Na wzgrzu co noc zapalaa si teraz gwiazda. Byo j wida z daleka. Powracajcy z miasta
kochonicy z Dziewiczej Polany chwalili si przed ssiadami: Patrzcie no, kobitki! To nie na niebie si
wieci, to nasza gwiazda! Komsomolska!
Wielu starych wzio na siebie gwny ciar robt polnych. Brygady nigdy chyba dotd nie
pracoway tak zgodnie. Na niektrych dziakach starzy wyprzedzali modzie. Kiedy indziej

pochwaliliby si tym: No, jak tam, malcy? Nie na wasze siy rwna si z nami, co? A teraz nic,
adnych przechwaek!
A jak nadskakiwano w domu modym budowniczym! Gderliwe babki w cigu tych dni jakby co
odmienio. Niech tylko dziewczyna przybiegnie z roboty, a ju ma wszystko przygotowane na stole.
Oczywicie, kolacja wcale jej nie w gowie. Byle co przeknie i znowu pdzi. I adne gadanie na to nie
pomoe! Wiadomo, wane sprawy!
...Sjergiej Tietierkin jak gdyby podrs o cae dwie gowy. W domu przy kolacji opowiada matce
o wykopanych przez siebie metrach szeciennych, o mechanizacji, w ktrej bierze ywy udzia,
i naturalnie o towarzyszu Babkinie. Tego ostatniego stara si we wszystkim naladowa,
w najmniejszym drobiazgu: nawet ostrzyg si u fryzjera na jea. Uporczywie namawia matk, by
wybraa si z nim noc na wzgrze i zobaczya, jak tam towarzysz Babkin daje sobie rad
z mechanizacj.
O swej przygodzie z wiadrami, nawiasem mwic, Sjergiej nie bardzo lubi wspomina.
Warto jednak o tym opowiedzie.
Gdy zacz zbiera wiadra we wsi, pocztkowo wszystko szo niby do gadko. Zatrzymujc si przed
kad chat szofer lekko naciska guzik klaksonu i Sjergiej bieg na spotkanie gospodyni.
Wiadra dawano chtnie. Zreszt c tu moe kto mie do gadania, gdy s one potrzebne na
budowie! Sjergiej by wybredny bra tylko wiadra mocne, pewne. Ciarwka stopniowo si
wypeniaa. Najrozmaitsze wiadra - cynkowane, malowane, biae, emaliowane i wszelkie inne,
w paski, w kwiatki - delikatnie pobrzkiway uderzajc jedno o drugie.
Wyjechano wreszcie ze wsi. Pki droga bya dobra, wszystko szo pomylnie, lecz nagle koa
samochodu zaczy podskakiwa po wyboistej polnej drodze. Brzk i haas popyn nad upionymi
polami. W ssiednich wioskach odezway si psy.
Sjergiej wyskoczy z szoferki i wlaz na samochd. Wiadra toczyy si po caej ciarwce uderzajc
o cianki, postukujc jedno o drugie i podskakujc na wybojach drogi. Sjergiej pooy si na nie caym
ciaem, przytrzymujc je rkami i nogami. Lecz i to nie pomagao. Brzk przekltych wiader rozdziera
mu uszy. Chopak nie mg przy tym w aden sposb zbliy si do szoferki, eby zatrzyma
samochd. Wiadra biy go bolenie po nogach i rkach, uderzay o boki. Rczki ich dygotay
i dzwoniy, jak gdyby drwic sobie z chopca i zanoszc si ze miechu.
Sjergiej nie chcia ju sobie tego przypomina. Dzielnie znis nieoczekiwan prb. Dopiero na drugi
dzie poczu, jak go porzdnie bol sice na kolanach. Musia teraz chodzi wolno, koyszc si z boku
na bok, zupenie tak jak towarzysz Babkin, i tylko ta okoliczno pocieszaa nieco Sjergieja.
Teraz nie pracowa ju opat. Energicznie wcigajc do gry wiadra posuwajce si po drucie
poznawa kade z nich. To szafirowe daa mu babka Nikanorowna, a to oto, nowiutkie, pokryte
cynkiem niby szronem, dosta od Gudkoww.
***
Sztuczne jezioro na wzgrzu byo ju niemal gotowe. Specjalna brygada betoniarzy miesia tust
glin dodajc do niej soli. Mieszanin t miay by oblepione ciany zbiornika, eby woda nie
wsczaa si w grunt.
Stiosza wypytywaa naczelnego inyniera, czy do najbliszej niedzieli zostanie zainstalowana nowa
turbina.

- Dlaczego zaley wam wanie na tym terminie? - zdziwi si Wadim.


- Chcemy odegra przedstawienie przy porzdnym owietleniu - odpowiedziaa dumnie
Antoszeczkina i ju sobie wyobrazia, jak bdzie wyglda na jasno owietlonej scenie.
Podobnie jak i przed paru dniami lampa lekko koysaa si nad wykopem; jej blask dra na zocistym
piasku, lecz wielu ludziom zdawao si, e ju widz ten piasek przez warstw przejrzystej wody.
Wadim mia wraenie, e lada chwila zahuczy motor, zachynie si pompa i lnicy strumie buchnie
z szerokiej rury. Jake chciaby zajrze w ten ciemny otwr i pierwszy podstawi donie! Niech
spadnie na nie ciki strumie i oywczym chodem zmyje zmczenie ze spracowanych rk!
Niewielu spord pracujcych przy wykopie tak szybko si mczyo jak Sima Woronienkowa. Bya to
dziewczyna maa, o szczuplutkich ramionkach, cienka niby moda brzzka, a rczki miaa tak wte jak
wiotkie gazki. Jake wic moga unie opat z piaskiem? Z krtko ostrzyonymi, czarnymi wosami
i ostrym, malekim noskiem przypominaa wypade z gniazda piskl. We wsi przezwano j
Wronitkiem i to pieszczotliwe przezwisko przylgno do niej tym atwiej, e byo podobne do jej
wasnego nazwiska.
Sim przywioza z miasta Anna Jegorowna. Kudriaszowa mwia wszystkim, e jest to jej odnaleziona
siostrzenica. We wsi mao kto wiedzia, e Anna Jegorowna nigdy nie miaa adnej siostrzenicy.
Kudriaszowa jedzia do szpitala miejskiego, by odwiedzi kierowniczk ogniwa Mari Gudkow, i tam
na sali szpitalnej zauwaya czarnowos dziewczynk. Bya ona sierot, z nikim nie rozmawiaa
i zazwyczaj pakaa po nocach. Kudriaszowa postanowia, e gdy tylko dziewczyna wyzdrowieje,
zabierze j ze sob.
Woronienkowa przyjechaa do kochozu taka chuda i zielona, jakby jej kto policzki wytar traw.
Spojrzelimy na Simk - opowiadaa kiedy Stiosza technikom - i mwimy midzy sob:
przewodniczca jej nie odchucha. Ale nie, po jakim tygodniu Wronitko jednak przyszo do siebie.
Policzki jej porowiay i nawet si zaokrgliy. Dziewczyna wykaraskaa si. No i poprosia o prac.
Anna Jegorowna zrobia j buchalterk. Ano. kochonicy nic nie mieli przeciwko temu. Brygadzista
Szmakow wiata poza ni nie widzi. Nauczya go wszelkich buchalteryjnych mdroci. W ogle
dziewczyna z niej jak si patrzy!
Sima poczua, e dopiero teraz zacza y penym, prawdziwym yciem. Odnalaza siebie, zmniaa
i niezmiernie daleki wydawa jej si teraz ten rozpaczliwy, zawy nastrj, ktremu dawniej ulegaa.
Sima zdawaa sobie spraw z tego, jak wiele zrobia dla niej Anna Jegorowna i wszyscy towarzysze.
Otoczono j przecie prawdziwie wzruszajc opiek. A kime ona bya dla nich? Dziewcztkiem,
ktre nic nie potrafio robi, w dodatku zdechlakiem o obrzydliwie paczliwym usposobieniu.
Wronitko zadao, eby j te wzito na budow. Dlaczego ma by gorsza od innych dziewczt
kochozowych? Wszelkimi sposobami starano si podsun jej najlejsz, mao wan prac, co
w rodzaju zszywania kwitw, czym si dawniej zajmowaa w miecie. Powiedziano jej, e teraz
najwaniejsz rzecz jest obliczanie, ile wiader piasku wyjmuje si z wykopu. Ktry z chopakw,
bodaj e Burowlew, twierdzi to zupenie powanie. Sima jednak kategorycznie zaprotestowaa.
Chciaa wykonywa prawdziw, uyteczn prac. Dajcie mi opat! - zadaa wreszcie. Olga
wzruszya ramionami i polecia wyda jej to narzdzie produkcji, byle najmniejsze i najlejsze.
- Dziwna rzecz - opowiadaa potem Nikiforowi Karpowiczowi. - Nasze Wronitko nauczyo si stawia
dania.

- Ciesz si, Olu - umiechn si Wasjutin. - To dowodzi racjonalnego wychowania. Jeeli czowiek
potrafi tylko prosi, a nie umie da tego wszystkiego, do czego ma prawo, nigdy nie bdzie z niego
prawdziwego poytku... Bo to oznacza, e nie ma wiary we wasne siy.
Teraz Sima robia ostateczne, zewntrzne pocignicia. Starannie cinaa opat pagrki i nierwnoci
na wilgotnej cianie wykopu. Czasem nawet odchodzia par krokw dalej, by si nacieszy swym
dzieem. Patrzc na przekrj rnorodnych warstw z falistymi ykami niebieskiej gliny, biaymi
pasmami wapnia i jakimi nie znanymi jej ciemnokasztanowymi warstwami wyobraaa sobie, e
przed ni ley drogocenny jaspis i ten jaspis trzeba tylko wypolerowa.
***
Tego dnia Olga wczeniej ni zwykle zesza ze wzgrza. Sekretarz Rejonowego Komitetu Komsomou
prosi j, by wygosia referat na jutrzejszym zebraniu modziey w kochozie Zwycistwo. Trzeba si
wic byo przygotowa.
Szulgina nie pierwszy raz miaa opowiada o pracy swojej brygady. Przypomniaa sobie, jak wiosn
przyjecha na zebranie zarzdu kochozowej organizacji komsomolskiej przedstawiciel z Rejonowego
Komitetu Komsomou - oschy zarozumiay modzieniec, ktry potrafi przemawia tylko cytatami.
Dowiadczenia modziey z SBK nazwa projektomani, dziwi si pobaliwoci przewodniczcej
kochozu i co najwaniejsze, zagrozi Szulginie, e zoy na ni raport do Komitetu Rejonowego, jako
na sekretarza, ktry zamiast organizacji komsomolskiej tworzy rne brygady fantastw.
Olg wzywano do zarzdu Rejonowego Komitetu Komsomou, rozpatrzono tam wszystkie materiay
i zaaprobowano jej prac. W decyzji zaznaczono tylko, e dowiadcze Specjalnej Brygady
Komsomolskiej, zwaywszy na postpow rol SBK w rozwoju nauki miczurinowskiej i w mechanizacji
pracy kochozowej, nie naley trzyma w tajemnicy przed szerokimi masami kochonikw. Walka
o jak najlepsze plony powinna by podstaw caej dziaalnoci komsomolcw-nowatorw.
W Komitecie Rejonowym omawiano te niedawno projekt moskiewskiego komsomolca Bagriecowa.
Z zebrania zarzdu Szulgina wyjechaa z uczuciem radoci. Powiedziano jej, e SBK jest na dobrej
drodze. Zmobilizowanie komsomolcw i caej modziey do budowy akumulatora wodnego
i systemu nawadniajcego jest akcj niezmiernie wan, ktr naley wszelkimi siami poprze. Olga
nie moga si uskara, eby zbyt mao uwagi powicono SBK i Dziewiczej Polanie. Miejscowa
organizacja partyjna nie pierwszy raz aprobowaa na swoich zebraniach projekty Szulginy. Aby pomc
modziey w przeprowadzeniu prbnych wierce, kochozowi komunici delegowali czonka zarzdu
Pawlukowa, ktry podczas wojny zapozna si z prac w tej dziedzinie. Po godzinach pracy kunia
i warsztaty byy do dyspozycji czonkw SBK. Stary kowal, komunista Tiuchmieniew, zosta
instruktorem SBK.
Organizacja partyjna w Dziewiczej Polanie ze szczeglnym uznaniem podkrelia akcj SBK polegajc
na zorganizowaniu pomocy dla Partyzanta. Za przykadem Dziewiczej Polany poszy i inne kochozy.
Czonkowie SBK marzyli o uprawie baweny na polach kochozu, o polach ryowych, o hodowli
odpornych na mrz cytryn.
Olga wiedziaa, e nad tymi zagadnieniami pracuj cae instytuty badawcze, uczeni akademicy. Udzia
jednak kochonikw-nowatorw, ludzi praktyki, take jest niezbdny w wielkiej walce
o przeprowadzenie stalinowskiego planu przeksztacenia przyrody.
Jak tu opowiedzie jutro na zebraniu o wszystkich swych dotd jeszcze niezupenie udanych prbach,
przeprowadzonych jedynie w cieplarni albo na malutkich dziakach? Jak tu przekona ludzi, ktrzy

nigdy nie widzieli orzecha greckiego, e jest to drzewo bardzo cenne, e z orzechw zebranych
z szeciu takich drzew mona uzyska wiksz ilo doskonaego tuszczu jadalnego, ni go moe da
w cigu roku najlepsza krowa-rekordzistka? Czy mona ju teraz mwi powanie o jarzeniowych
lampach nad polami? A ilu to rolin jeszcze nie znamy? W naszym kraju ronie ich przeszo
dwadziecia tysicy gatunkw. W gospodarce za wykorzystujemy ich zaledwie dwiecie pidziesit.
Pozostae czekaj tymczasem na swoj kolej i kto wie, czy nie kryj w sobie jakich szczeglnie
cennych waciwoci. Przecie to wanie turyci-komsomolcy w 1931 roku odkryli kok-sagyz wwczas jeszcze dzik rolin.
Olga przegldaa dzi w laboratorium rolniczym swoje notatki. Znaa ona dobrze skad chemiczny
gleby na kadym polu kochozowym. Wiedziaa rwnie, ile nawozu otrzymaa gleba w ostatnich
latach, ile substancji odywczych zabray z niej plony, ile spukaa woda do dolnych warstw i co
pozostao.
Nowy brygadzista Szmakow godzinami przesiadywa z Olg w laboratorium i przyglda si, jak
z matematyczn cisoci okrelaa dawki nawozw, ktrymi trzeba byo zasila kade pole.
Agrobiologia wydawaa si Oldze nauk uniwersaln; eby j naleycie opanowa, trzeba byo zna
matematyk, chemi, fizyk i jeszcze wiele, wiele innych nauk.
Nie ma chyba na wiecie bardziej porywajcej pracy ni ta, ktr ma ona, Olga!
Zbliya si ju do domu. Cichym krokiem wesza na ganek i ostronie uchylia drzwi do sieni.
Zaskomli szczeniak. Olga sykna na niego.
Matka dawno ju spaa. Olga poprawia na niej kodr, chwil staa suchajc jej spokojnego oddechu,
wreszcie posza do swego pokoju.
Zamykajc drzwi za sob Olga poczua co w rodzaju wyrzutw sumienia. Od dawna ju tak si dzieje
- przychodzi albo w nocy, albo nad ranem i nie moe zamieni z matk nawet jednego sowa. Matka
bez szemrania robi wszystko za Olg przy gospodarstwie, mimo e sama take zmczona przychodzi
z pola dopiero wieczorem. Oprcz Olgi ma jeszcze dwie dziewczynki. Tamte s mae, trzeba je
nakarmi, przepra sukienki. Mao to pracy jest w domu?
Olga zapalia wiato i zobaczya na swym stoliku kolacj przykryt serwetk. W termosie bya gorca
herbata.
Zjadszy naprdce, przysuna do siebie stos ksiek i notatki. Przelotnie rzucia okiem na
przygotowane ju do snu ko. Na oparciu krzesa zobaczya swj porzdnie odprasowany kostium,
na tym samym krzele leaa te jej ulubiona bluzka, ktra pachniaa jeszcze gorcym elazkiem. Na
pododze stay nowe pantofelki, wyjte przez matk z walizki. Najwidoczniej matka pamitaa, e
Olga jedzie jutro na odczyt, a potem do miasta.
Tak jest zawsze - pomylaa wzruszona Olga. - Czym jej odpac za tyle troskliwoci? Nie mam nawet
czasu, by jej podzikowa. O wicie pojedzie w pole... Kochana moja!
Olga podesza na palcach do matki i cichutko pocaowaa j w pachnce rumiankiem wosy.
Powrciwszy do swego pokoju dugo siedziaa z przymknitymi oczami i wci mylaa o tym, e tak
y nie mona, e powinna zaj si siostrzyczkami, ktre pozostay bez ojca. Olga bardzo mao z nimi
przebywa, matce te naley si wypoczynek. Szukaa teraz wyjcia, lecz go nie byo... Tylko zim
mona bdzie zapa jaki taki oddech w pracy. Teraz na mojej gowie ley troska o plony, budowa,

poletka dowiadczalne... Ani chwili spokoju! I wszystko jest potrzebne, takie bardzo potrzebne!... Nie
dla siebie przecie pracuj, lecz dla wszystkich... Dla kraju!
Otworzya oczy, ale nie od razu moga zabra si do roboty. Powieki kleiy si jej ze zmczenia.
Zdecydowanym ruchem przysuna naszkicowany naprdce plan jutrzejszego referatu i zamylona
signa rk do pki z ksikami. Z tekturowego futerau wyja niedawno otrzymany tom Lenina
i zacza przerzuca kartki... Listy, dekrety, artykuy... Z kadej strony tchn wiey padziernikowy
wiatr pierwszych dni Wielkiej Rewolucji. Olga nie odrywajc si czytaa sowa Lenina i wchaniaa je
umysem, wol, sercem, ca sw istot. Ogldaa fotografie dokumentw i rkopisw, dugo
wpatrywaa si w wywoujce dreszcz sowa: Do obywateli Rosji, napisane przez Lenina w dniach
Padziernika. W wyobrani przeywaa te grone czasy - lata wielkiej walki o szczcie ludu,
o szczcie jej, Olgi.
Gdy przerzucaa te stronice wydawao si jej, e widzi Lenina, a obok niego Stalina, pochylonych nad
tam telegraficzn. Porozumiewali si wwczas bezporednio z czonkami Rady Dwiskiej27.
Wymczeni wojn onierze cofali si. By to straszny luty osiemnastego roku.
Olga braa z pki tom za tomem, spogldaa w zamyleniu na stronice, z ktrych kada opowiadaa
o tym, jak zostao wywalczone szczcie Olgi. Tak wanie przeywaa Olga swoje rozmowy
z ksikami, ktre nawet po upywie tysica lat znajd si na stole jej potomkw. Gorczkowo,
z zapartym tchem, ludzie przyszych wiekw bd czytali dzieje walki o ich szczcie.
Z t myl Olga wycigna rk po now ksik. Niewielki, czerwony tomik otworzya na pierwszych
stronicach... Do was si zwracam, przyjaciele moi!... Tak mwi Stalin 3 lipca, w roku cikich
dowiadcze. Olga, maa, lkliwa dziewczynka, wtedy wanie dowiedziaa si po raz pierwszy, e
wojna istnieje nie tylko w opowiadaniach jej ojca, ktrego po tamtych dniach wicej ju nie
zobaczya. Pniej matka pokazaa podrastajcej ju crce order Wojny Narodowej - pamitk po
ojcu.
Na stole leay gazety. Olga znowu poczua zimny oddech - grob wojny. Jak gdyby wicher jaki
przynis go zza oceanu... A na pierwszych stronach zdjcia: wieowce w Moskwie, uroczysto
zaoenia miasta rolniczego, sady owocowe za koem biegunowym. Natchniona praca, spokj i sia
panuj na najbliszych etapach drogi do komunizmu...
wiato dawno ju zgaso, a Olga wci jeszcze nie kada si spa. Zasonka w oknie ju porowiaa.
Nadchodzi ranek. Olga signa znowu do pki po tom Lenina.
Czytaa teraz o modym pokoleniu, ktre doczeka si komunistycznego spoeczestwa i samo je
bdzie budowa. I powinno ono pamita, e cae zadanie jego ycia polega na budowaniu tego
spoeczestwa. Tak pisa Lenin.
Olga uniosa gow i dugo patrzya na jego portret. To do niej zwraca si Lenin. Zadanie ycia... jej
ycia...
Z jakim wzruszeniem mylaa teraz o tych sowach Lenina! Bya pewna, e wszystkie jej sprawy,
dowiadczenia, prace w Komsomole, kady kosek na polach - wszystko to s wprawdzie mae, ale
zawsze co znaczce cegieki w budowie wielkiego, jasnego gmachu - spoeczestwa
komunistycznego.

27

Dwiska Rada Delegatw Robotnikw i onierzy.

Ujrzy je mode pokolenie. Olga wiedziaa o tym i czsto wyobraaa sobie to nie dajce si z niczym
porwna ludzkie szczcie.
Ostronie odsuna si od stou, zdja pantofle i cichutko stpajc bosymi nogami, przesza si po
pokoju.
Jeszcze raz zwrcia uwag na przygotowane dla niej przez matk ubranie. Zauwaya kady drobiazg,
na nowo przyszyty guziczek do bluzki, cienk, zoon we czworo chusteczk...
Serce cisno si jej bolenie. No, a matka? Tysice i miliony matek, ktre przeyy pene troski ycie,
a jake rzadko chocia odrobin szczcia - czy one nie ujrz tej przyszoci? Zasuyy na to znacznie
bardziej ni my, modzie. I maj wiksze prawo do szczcia.
Olga zatrzymaa si przy oknie. W dali ciemniao wzgrze. Wkrtce tam na grze bd pluskay wody
jeziora, a na pola popyn strumyki. Za dwa lata jej topole, zasadzone przy drogach polnych, podnios
wysoko w gr swe korony. W kochozie wyrosn nowe, pikne domy. Pod oknami zakwitn cytryny.
Ludzie wyprostuj zmczone plecy, bo na pola przyjd tysice maszyn. Zmieni przyrod wedug
wielkiego planu stalinowskiego. I Olga pomylaa, e nie tylko mode pokolenie ujrzy komunizm powinni go ujrze i matka, i inni starzy. Wprawdzie teraz nie jest to jeszcze jasny, wietlisty dzie, lecz
wstaje ju zaranie nowego, szczliwego spoeczestwa.
Cay kraj pracuje dla komunizmu. Robotnicy-nowatorzy wysunli si ju o jakie dziesi lat naprzd.
Wyprzedzaj epok...
W duszy Olgi zrodzio si nagle gorce, miae pragnienie: Przez wdziczno za wszystko, co uczynili
dla nas ojcowie i matki, my, modzie, powinnimy przypieszy nadejcie tych jasnych lat!
Ola zdecydowanym ruchem usiada przy stole i zacza notowa te myli w zeszycie. Wiedziaa ju,
o czym bdzie mwi na zebraniu.
***
Nad wzgrzem byszczy jasna gwiazda. Jeeli si stanie na rodku gwnej ulicy Dziewiczej Polany, tej,
ktra nazywa si ulic Komsomolsk, to si zobaczy nie tylko gwiazd, lecz i zote pasemko pod ni.
To wida wa piasku otaczajcy przysze jezioro.
Makarkina tej nocy nie moga zasn. Staa porodku ulicy, patrzaa na latarni i mruczaa pod
nosem: Po co bez potrzeby tyle wiata wypalaj! W caej wsi elektryczno wyczyli. Do chaty
wej nie mona, bo sobie czek eb rozbije, a nad tym wzgrzem powiesili cay balon. Oto na co id
kochozowe pieniki!
Nikt w Dziewiczej Polanie nie mg zrozumie, o co waciwie chodzi tej zoliwej babie. Nic jej nigdy
nie dogadzao, wszystko szo nie po jej myli. Piskliwy gos Makarkiny brzcza od rana do wieczora.
Nawet noc budzi czasem ssiadw niesamowity, peen wciekoci wrzask. To Makarkina wymylaa
miauczcej pod oknem kotce.
Kiedy komsomolcy ustawili gonik na placu, Makarkina krzyczaa, e przetnie przewody, bo ju j od
tego radia krzy rozbola.
Kochonicy rozkadali tylko bezradnie rce. e te tak bab jeszcze ziemia nosi! Niektrzy
proponowali usun j z kochozu, lecz nie znajdowano wystarczajcych do tego powodw, gdy
wykonywaa jako, od biedy, t swoj norm. A czy mona byo bab usun ze wzgldu na jej
charakter? Chopi podkpiwali sobie: Jeeli wszystkie ze baby usunie si z kochozu, to kt w nim
zostanie?

Na Makarkin starano si jak najmniej zwraca uwagi. Rzadko zawiadamiano j o odczytach, nigdy
o nic nie proszono, nawet nie proponowano prenumerowania gazety. Doprowadzao j to do
wciekoci. Biega do zarzdu kochozu i daa, eby zaprenumerowano dla niej wszystkie gazety,
a nawet rne czasopisma specjalne. Czy to jest gorsza od innych? I nikt si nawet nie zdziwi, e
kiedy listonosz przynis do Makarkiny czasopismo medyczne z jakim uczonym tytuem w rodzaju
Wiadomoci Stomatologicznych czy endokrynologicznych.
Z medycyn Makarkina nie miaa nic wsplnego, jeeli nie bra pod uwag jej tendencji do moliwie
jak najczstszego udawania chorej. Felczerka przychodni kochozowej, cicha i maomwna
dziewczyna, chmurzya si i wzdychaa na widok przechodzcej pod oknami ambulatorium swej staej
pacjentki. By to znak, e znowu j zacznie zanudza skargami na urojone dolegliwoci.
Makarkina przy swej do szczupej budowie bya i zdrowa, i wytrzymaa. Wie o tym kady, kto
widzia, jak zrcznie potrafi zarzuci na rami worek wyadowujc z wozu zarobione przez siebie
zboe. Bez adnego wysiku przecigaa worki do swego spichrza. Moe dopiero na staro baba ta
staa si taka dokuczliwa? Ale nie, wcale nie bya znw taka stara - bya przecie rwienic Anny
Jegorowny.
Kiedy po wykadzie modej felczerki o mikrobach Antoszeczkina robic aluzj do Makarkiny spytaa:
A czy nie ma czasem takich specjalnych mikrobw wywoujcych w czowieku zo? Warto by
posa Makarkin na badania do Moskwy. Na pewno znaleziono by w jej wtrobie wanie takie
bakterie. Jake inaczej wytumaczy sobie jej paskudny charakter?
Stiosza nawet dowodzia, e bakterie te s zaraliwe, gdy wystarczyo, by gdziekolwiek zjawia si
Makarkina, a wszyscy ludzie dokoa niej od razu wpadali w zo. Podnosi si wrzask i nikt ju nie
potrafi mwi normalnym gosem. Makarkina staraa si to wykorzysta przekrzykujc wszystkich.
A kiedy ju zacza, to do samej nocy nie moga si do nakrzycze. Straszny jest ten mikrob!
Anna Jegorowna nieco prociej tumaczya zachowanie si tej kochonicy. Na Makarkin nieraz
nakadano kary pienine za niestawienie si do pracy. Lubia handlowa na targu swoimi i cudzymi
towarami. Zarobi si tam nie mniej ni w polu... po c wic zgina kark! Kochonicy nie darzyli jej
za to sympati. A jeli chodzi o mikroby, ich zdaniem, komsomolcy nie mieli racji.
Kiedy Makarkina usyszaa klakson samochodu przed ssiedni chat i dowiedziaa si, e Sjerioka
zbiera wiadra, rzucia si do izby i drc ze zoliwej satysfakcji oczekiwaa pukania do drzwi. Niech no
tylko tu przyjdzie ten may, a ju ona wygarnie mu wszystko!... Pokae mu wiadra! Wszystkich tu
postawi na nogi!
Ciarwka jednak mina jej chat i zatrzymaa si przed ssiadami z drugiej strony. Makarkina
poczekaa jeszcze chwil: moe jednak zawrci? Ale Tietierkin pamitajc instrukcj brygadzistki SBK
wcale nie zamierza wstpowa do Makarkiny.
Takiej obrazy baba nie moga darowa! Ominli j! Nie chc si nawet zwraca do niej! No, to
poczekajcie!
Upyno kilka dni. Niektrzy z kochonikw odwiedzili ju budow, nawet stara babcia Kuminiczna
postanowia obejrze ten nowy pomys komsomolcw. Makarkina, ktrej bardzo by si przydao
emaliowane wiadro Kuminiczny do zbierania mietany, namwia staruszk, by ta posaa wnuczk
po wiadro. Po co je tam niepotrzebnie chopaki bd po piasku ciga? - przekadaa Makarkina. Niech maa zaniesie im moje zwyke, blaszane wiadro i zamieni je na wasze. Pozwlcie tak zrobi,
Mario Kuminiczno!

Dlaczego nie przysuy si ssiadce, jeeli w dodatku tak bardzo prosi! Makarkina daa dziewczynce
swoje zardzewiae wiadro, przy tym z ukryt myl wydrapaa na jego dnie swoje nazwisko. Teraz ma
ju pretekst do zjawienia si na wzgrzu! Ona im pokae, tym smarkaczom, jak si zbiera wiadra! Po
wszystkich wsiach rozpowie, do czego to doszo w Dziewiczej Polanie!
Makarkina cieszc si swym przyszym tryumfem sza poln drog. Byszczca nad wzgrzem lampa
bya jej gwiazd przewodni, a gwiazd t znienawidzia teraz ca dusz.
Noc wydaa jej si ciemna, dokoa byo czarno i tak samo czarno byo w duszy Makarkiny.
Opowiedziano jej, e komsomolcy kopi teraz na wzgrzu d; do niego bd zbiera elektryczno,
ktrej nie wystarcza im teraz do ich wszystkich sztuczek.
W oborze nagle zrobiy si potrzebne lampy dla krw - mylaa ze zoci. - Nawet do kurnika
przeprowadzili elektryczno. Kurom na pomiewisko! Bo kury niby nie chc zim nie si bez
wiata. Oto co potrafi wymyle ci komsomolcy! Zaczli budowa klub, eby tam wszystkie
wiercipity mogy przedstawia komedie i urzdza tace. A po jakiego diaba nam, kochonikom, to
wszystko potrzebne? Naszych pienikw rodzonych chyba jeszcze wicej ni w zeszym roku
przepuszcz. I jeszcze powiadaj, e t elektrycznoci zboa bd podlewa. e te mog tak
oszukiwa nard! - oburzaa si. - Czy to rzecz do pomylenia, eby cae pole podla? Tu przecie na
wasny ogrd czowiek wody nie zdoa przycign, bo ju mu rce i nogi odpadaj ze zmczenia!...
Nic, tylko mydlenie oczu! Wszyscy zrobili si uczonymi, a my i bez nauki jako damy sobie rad. Od
Olgi Szulginy rozumu si mamy uczy czy co? Wasny rozum te mamy!...
Makarkina skrcia z drogi, eby pj wprost na przeaj. Nogi pltay si jej teraz w suchych trawach,
jakie kolce czepiay si rbka spdnicy. Baba odrywaa je klnc i z kadym krokiem ogarnia j coraz
wcieklejszy gniew. Teraz ju t zo, niby lepk, wrzc smo, gotowa bya wyla na gow kadego
spotkanego czowieka.
W drodze niespodzianie natkna si na rw. Wiedziaa dobrze, e go tu przedtem nigdy nie byo.
Czyby zdyli wykopa? - pomylaa, lecz natychmiast odrzucia te przypuszczenia. Z obu stron
rowu wznosiy si niewielkie way poronite traw i piounem. Nigdzie ani ladu wieej ziemi,
a brzegi rowu zdyy ju zarosn traw, jak gdyby zosta on wykopany jeszcze w ubiegym roku.
Makarkina chciaa przeskoczy rw, ale polizna si i klapna w d. Na wszelki wypadek podniosa
wrzask liczc na to, e j kto usyszy. Pojawienie si rowu moga przypisa jedynie ciemnym
machinacjom tych przemdrzaych komsomolcw. Umylnie wykopali go na drodze, a piasek przykryli
darni, eby tak wygldao, jakby to wszystko byo dawno zrobione.
Nikt si jednak na jej krzyki nie odezwa. Sapic wic i jczc Makarkina powloka si dnem rowu.
Zza chmury wyjrza ksiyc. W dali warcza motor. Jego wadczy gos unis si ponad ucichymi
polami.
Makarkina zwolnia kroku. Chyba Tietierkin si tak zabawia - pomylaa i zacza i szybciej. - To ten
diabe tak si na nas uwzi; niedugo dokoa wsi tak ca ziemi poryje, e ani przej, ani
przejecha!
Posuwajc si dalej dnem kanau Makarkina zauwaya poruszajcy si traktor. Oddala si teraz od
niej, jakby pragnc unikn spotkania z dokuczliw bab.
Za maszyn wlk si pug pozostawiajc za sob dugi rw o rwnych, niby obciosanych cianach. Nie
to jednak zdziwio Makarkin.

W wietle ksiyca ujrzaa, e przed pugiem poruszay si naprzd i w ty jakie dwie paszczyzny.
cinay one grn warstw gleby, unosiy j nad rowem i zatrzymyway si w powietrzu. Kiedy
lemiesze odrzuciy ju na bok wykopan ziemi, paszczyzny te si rozsuway, ostronie, jak na
doniach, opuszczay cit dar i ukaday j na wale. Maszyna pracowaa mdrze i dokadnie,
pozostawiajc za sob prost lini rowu.
Traktor zatrzyma si. Rozlegy si jakie gosy, a z kabiny wyskoczy Tietierkin i may technik
moskiewski.
Makarkina bojc si, eby jej nie zauwaono, schylia si nisko. No, czekaje! - pomylaa sobie
z cichym zadowoleniem. - Kuma znowu do starych grzechw powrci. Mao mu jeszcze tego byo,
e go przewodniczca tak zwymylaa? - przypomniaa sobie spotkanie na porytym polu. - Wstydzi si
porzdnych ludzi, dlatego po nocach sztuki ze swoj mechanik wyprawia. Myli, e ludzie oczu nie
maj. A ludzie jednak wszystko wypatrz i zaraz sobie pokombinuj w gowie. Samej nafty ze
dwadziecia baniek bez maa musia zuy na tak bezwstydn robot.
Tu Makarkina przypomniaa sobie, e odmwiono jej w sklepie wiejskim sprzeday stu litrw nafty,
ktre chciaa mie dla siebie na zapas, na wszelki wypadek.
Dla porzdnych ludzi nafty brak, a Tietierkinowi nikt niczego nie odmwi. To nic, e zuy cae
zaoszczdzone paliwo! Czekaj no, anioku, jutro o wszystkim rozpowiem! I o twoich bezwstydnych
sprawkach, i o tym, jak to twoi przyjaciele wszystko potrafi ukry. Do miasta pojad! Prawda jak
oliwa na wierzch wypynie!
Nagle Tietierkin zacz co mwi. Makarkina nastawia uszu. Teraz dopiero wszyciutkiego si
dowie!...
- Powiem ci po prostu, Timofieju - mechanik zwrci si przyjanie do technika. - Dawno ju mylaem
o takiej maszynie. Po nocach j widywaem. Sunie sobie polem, a za ni cignie si gboki rw. Nie
wiem dlaczego, zdawao mi si, e rowem tym pynie woda w lad za maszyn i zda si popycha j
naprzd. Spiesz si, mwi niby, bo nie mam czasu. Pola nie mog si doczeka wody, zupenie
wyschy... I tak sobie mylaem, e po przejciu takiej maszyny od razu popyn po caej okolicy rzeki.
Kuma chwil pomilcza i znowu zacz mwi cichym gosem:
- Zaczem j montowa jeszcze w zeszym roku w kochozowej kuni. Nie pamitam ju, ile nocy
spdziem przy piecu kowalskim! Kiedy zbudowano elektrowni, zdobyem sobie warsztat tokarski.
Co mi wreszcie zaczo wychodzi. Wycignem swoj maszyn na pole i zaczem prbowa.
Zebraa si niemal caa wie...
Mechanik pochyli si, poprawi na wale odstajcy pat darni i nie podnoszc gowy, jakby bojc si,
e nawet w ciemnoci Babkin zauway jego zaczerwienion twarz, cign dalej:
- Pug, jak kozio, wci mi wyskakiwa z rowu. Noe gdzie po bokach gmeray w ziemi, to znw
szczkay w powietrzu, jak zby. Przedstawienie byo wesoe. Baby miay uciechy co niemiara!... Tietierkin wyprostowa si i doda: - Mieli racj, e mi nawymylali na zebraniu, ale zrozum tylko,
Timofieju! Jake ja mogem po takich dowiadczeniach zacz znowu prby wobec wszystkich, czujc,
e tam za mn chichocz i wytykaj mnie palcami: Patrzcie, wynalazca idzie! Nawet najblisi nie
wierzyli w moj maszyn.
- Dlaczego j jednak porzucie? - spyta Timofiej. - Myl e ani kpiny, ani nawet nieudane prby nie
powinny ci byy powstrzyma.

- No pewnie! Po tych prbach przysza jeszcze wiksza zawzito. Gdy ju co sobie postanowi, to
ebym zdech, musz to doprowadzi do koca. Ale moja maszyna okazaa si ju niepotrzebna.
Dowiedziaem si, e gdzie w Chakassji, na stacji dowiadczalnej, uczeni wymylili nowy system
nawadniania, przy ktrym nie s potrzebne stae kanay.
- A to dlaczego?
- Dobrze obmylili! Nie przecinaj pl kanaami na wskie pasemka, gdy wwczas podczas siewu czy
przy zbiorach maszyny nie mog nawet zakrci. Od gwnego kanau przeprowadzaj tylko
tymczasowe rowki i puszczaj nimi wod. A potem przed siewem bruzdy te zostaj wyrwnane,
oczywicie za pomoc maszyn... Ja te chciaem wyprbowa ten system, ale nic mi z tego nie wyszo.
Wody byo za mao, nie wystarczyo jej nawet na ogrody, a c dopiero na pola! Tak si ta sprawa
skoczya. - Kuma machn rk. - Gdyby teraz nasi chopcy nie natknli si na podziemn rzek, ten
mj drapak leaby w szopie. A i teraz do czeg on jest zdatny?! Wyorz nim na polu kilka roww
i znowu maszynka pjdzie do szopy.
Wynalazca z mieszanin tkliwoci i lekcewaenia unis nog grny n.
- Takim indywidualistom, jak ty, wszystko si moe przydarzy - zauway z niezadowoleniem Babkin.
- Mwisz tak, jakby twoja maszyna nie moga si nada do kopania tymczasowych roww.
Tietierkin zamyli si.
- Nie - powiedzia wreszcie stanowczo. - Wynaleziono ju nawet takie maszyny, nazywaj si one
spycharki. Wynaleziono pugi do robienia wszelkich roww i rozmaite kultywatory. Kto chce, moe
sobie nimi doki robi, a kto chce - due jamy pod supy. Konstruktorzy wiele rzeczy ju wymylili.
Zby zjedli na tych sprawach.
- Dziwak z ciebie, Kumo - wzruszy ramionami Babkin. - Czy doprawdy nie moesz zrozumie, e
pug unoszcy do gry wierzchni warstw ziemi jest prawdziwym, poytecznym wynalazkiem?
- Ale nie, tu chodzi o co innego! - zaprotestowa mechanik. - Chciaem po prostu automatycznie
ukada dar na brzegach rowu, eby si nie osypyway.
- Ale teraz wyobra sobie inne zastosowanie tej maszyny. Powiedzmy, przy kopaniu gbokich
i szerokich roww. Tam jeszcze waniejsz spraw bdzie zachowanie urodzajnych warstw gleby po
obu stronach rowu. Na glinie i piasku nie mona przecie nic sadzi.
- Mam jeszcze inn myl - zacz marzycielsko Tietierkin. - Tak by si chciao wszystko od razu zrobi:
i to, i tamto. Wyobramy sobie chociaby, e pod naszymi nogami znajduje si gboko ukryty jaki
wielki skarb. Na grze gleba jest wyjaowiona, wymaga nawoenia, ale gdy si j gbiej rozkopie, to
si tam znajdzie nie ziemi, lecz po prostu zoto, jak nietknit nowin28. A c nasze pugi? Czy to ma
by orka? Z wierzchu tylko ziemi poskrobi i wystarczy! A gdyby tak zrobi taki pug, ktry by ze
znacznej gbokoci wywraca wie, jeszcze nie wyjaowion ziemi? eby ora na gboko
osiemdziesiciu centymetrw?... Syszaem o takich rzeczach; mwi, e inynierowie robi ju
odpowiednie dowiadczenia. Przecie w naszych obwodach centralnych na dwumetrowej gbokoci
le yzne warstwy gleby, trzeba je tylko umie wydosta. Nowy brygadzista Szmakow bardzo si do
tego zapali, wci mi powtarza: Choby pk, musisz przeprowadzi tak ork na przyszy rok! No
i zrb mu to! Tym wanie chciabym si zaj! Albo traktorem automatycznym... A ta koparka roww
- Kuma trci z lekcewaeniem nog - to... miecie.

28

Nowina - grunt po raz pierwszy wzity pod upraw.

- Zobaczymy! - z naciskiem zauway Babkin.


- Zobaczymy - rzuci obojtnie wynalazca.
- Tylko ty mi ju nie przeszkadzaj - powstrzyma go zapobiegawczym ruchem Timofiej. - Wszystkie
rysunki zabieram ze sob do Moskwy. Wtedy dopiero zobaczysz.
- A co z traktorem? - spyta Kuma.
- Wszystko po kolei. Rysunki traktora take wezm. - Babkin poczu si nagle kierownikiem biura
konstrukcji. - Na pierwszym miejscu - plan. A co jest teraz najwaniejsze, to chyba sam powiniene
rozumie.
- Ja to wszystko rozumiem - rzek ponuro Tietierkin. - Ale czasem to ju zo bierze... Nasze chopaki
po nocach nie pi, nie rozstaj si z opatami, staruszki pracuj w polu jak mode dziewczta. Woda
wkrtce spynie na pola. I jaki wtedy bdzie urodzaj! Nikomu o takim nawet si nie nio! A tu za
naszymi plecami stoj takie rne Makarychy. Teraz miej si z nas, a kiedy ju wszystko zrobimy,
wtedy pierwsze przylec z wielk yk na witeczn uczt.
- Wydaje mi si, e dla takich ludzi nie powinno by miejsca przy wsplnym stole - powiedzia
w zamyleniu Timofiej.
- Przy komunizmie?
- Tak.
- Jak to rozumiesz? - spyta stumionym gosem Kuma. - Kochoz nasz nosi nazw Droga do
Komunizmu. Nie idziemy utartym szlakiem, nieatwo nam to nieraz przychodzi. A jeszcze trudniej
cign za sob wszystkie takie Makarychy, ktre nam przeszkadzaj i plcz si pod nogami. Jednak
mimo wszystko dochodzimy tam wreszcie - Tietierkin umilk i niby z prob o wybaczenie spojrza na
Babkina. - Moe wyraam si nieudolnie, ale ju widz to wito, ktre nas czeka. Widz tak wyranie
jak to wiato na wzgrzu. - Wycign rk wskazujc na owietlony szczyt wzgrza. - Widz przed
oczami tak wielk bram niczym tcz, ktra mieni si wszystkimi barwami. Doszlimy do niej
wreszcie! Jake wic sobie mylisz? Takiej Makarkinie i podobnym do niej trzeba bdzie jakie
przepustki wydawa czy co?
- Nie wiem - odpowiedzia Timofiej. - Lecz wydaje mi si, e kady z nas szykuje sobie ju teraz
przepustk w przyszo.
- A Makarycha? - spyta urgliwie mechanik.
- Tymczasem jeszcze nie. Tacy ludzie nie mog tego zrozumie, e dopdza jest znacznie ciej, ni
i razem ze wszystkimi.
- I ty mylisz, e tacy pjd razem z nami?
- Niewtpliwie - powiedzia Babkin stanowczo jak zawsze, gdy czu, e ma suszno.
- Zobaczymy - wyrazi powtpiewanie Tietierkin.
- Zobaczymy - powtrzy Timofiej.
W milczeniu weszli do kabiny traktora. Po chwili zahucza motor. Biaawy dymek rozpez si po
trawie. Zapalia si latarnia i dugi promie pad na pole wyznaczajc drog przyszego rowu.

Zazgrzytay gsienice. Maszyna ruszya naprzd, poruszajce si paszczyzny podciy grunt unoszc
dar, niby mdre, troskliwe rce, i ostronie ukaday j po obu stronach rowu.
Makarkina wyprostowaa zdrtwiae plecy i nie widzc niczego wok siebie ruszya za maszyn,
potem oprzytomniawszy stana nagle i dugo staa nieruchomo, wpatrujc si w zote, byszczce na
wzgrzu pasemko.

Rozdzia VII
W Stiepanowym Wwozie
Niech kadej rzeki
pynce wody
miliony woltw
nios w przewody.
W. Majakowski

O tym wczesnym niedzielnym poranku, kiedy step dopiero zacz si budzi, kiedy pierwsze
promienie soca wyjrzay zza wzgrza, Bagriecow znajdowa si bardzo daleko od wsi. Szed
nierwnym, potykajcym si krokiem i patrzc na z boku, miao si wraenie, e sam nie wie, dokd
wdruje.
Towarzyszy mu jego dugi cie, ktry dokadnie powtarza kady ruch, jak gdyby przedrzeniajc go
ironicznie, wac na krecie pagrki, plczc si w burzanach, w pokym piounie, w kolczastych
rolinach stepowych.
Par dni temu pn noc przybieg do Bagriecowa Kopytin. Odwoa go na bok i owiadczy: Otwr
jest pusty, woda ucieka!
Wadim nie chcia temu wierzy. Rzuci si do podziemnej cieplarni. W rurze huczao powietrze
i poruszay si kawaki wilgotnego wapienia. Pompa krztusia si, lecz ani jednego wiadra wody nie
mona byo wypompowa na powierzchni.
Widocznie podziemna rzeka wymya sobie inne koryto, gdzie gbiej, i umkna ludziom spod rk.
W ksikach o badaniu wd podziemnych Wadim spotyka si ze wzmiankami o podobnych
wypadkach, kiedy mikkie skay wapienne byy wymywane przez rzek i wskutek tego tworzyy si
w nich puste przestrzenie - jaskinie i korytarze. Potem nastpowao zapadanie si tych podziemnych
korytarzy i ju w tym miejscu nie byo adnej rzeki. Uciekaa w gb, moe do jakiego suchego koryta
dawniej wymytego przez jaki inny podziemny strumie. Uprzedzano nawet o tym technika, kiedy
naradza si w miecie ze specjalistami. Wiele bowiem tajemnic i zagadek kryje w swych gbiach
wntrze ziemi.
Tej nocy modzie postanowia wierci jeszcze gbiej, majc nadziej, e woda przedara si niej.
Jednak i niej nie znaleziono wody. Mona byo przypuszcza, e woda rozmya wapienn przegrod
i posza gdzie w bok. Ale dokd? Gdzie zacz nowe wiercenia?
Nikifor Karpowicz zatelefonowa do miasta i poprosi o natychmiastowe przysanie hydrogeologw.
Okazao si jednak, e wanie ich w miecie nie byo. Pojechali na badania wd podziemnych do
Szewiakowa. Wrc nie wczeniej ni za dwa tygodnie. Ale czy mona na nich czeka? Cay pomys

Bagriecowa byby wwczas do niczego! Mona byoby powrci do niego dopiero na przyszy rok.
Tego lata nie zdyliby ju da polom wody, jesieni za, po zbiorach, jest niepotrzebna.
A chopaki tak pracoway! - przypomina sobie Wadim kroczc po suchej trawie. Nic teraz nie
widzia, mtna, tawa plama skakaa mu przed oczami. Wszystko byo ju prawie gotowe,
pozostawao tylko jeszcze podcign rury do otworu. Rzucono je teraz na d. Zgasa gwiazda na
wzgrzu, umilky gosy. Pietka-radiotechnik zdj gonik i teraz nad polami nie pyna ju wesoa
pie. Caa modzie chodzia zakopotana i za. Brygadzista Szmakow sta si jeszcze bardziej
milczcy, nawet dwch sw nie mona byo z niego wydoby. Niektrzy zwalali ca win na
naczelnego inyniera. Tyle pracy woono w to wszystko i nagle...
Wadim stara si nie pokazywa na ulicy. Zdawao mu si, e kochonicy stroni od niego i e
naprawd sam jest winien temu wszystkiemu. Babkin i Kuma pocieszali go, lecz bezskutecznie.
Wasjutin stara si doda mu otuchy twierdzc, e wod na pewno znajd i e naczelny inynier
niepotrzebnie zwiesi nos na kwint.
Nic teraz nie cieszyo Wadima. Bka si bez celu po polach. Moe tu wanie pod jego nogami, moe
nawet niezbyt gboko pynie sobie leniwa rzeka. A pola tymczasem wyschy, poky...
Gawrony latay kraczc niespokojnie. Z norki wyskoczy suse, stan na tylnych apkach i ujrzawszy
czowieka prdko si schowa.
Bagriecow szed na przeaj i wydawao mu si, e woda przedostaje si na zewntrz przez pory ziemi,
a on jak za lat dziecinnych chlapie si na bosaka w kauach.
Nagle posysza szmer. Teraz ju nie w marzeniach, lecz na jawie usysza t odwieczn pie wody.
Rozpryskujcym si, szklanym dwikiem piewa jaki strumyk.
Bagriecow podnis oczy i dopiero teraz spostrzeg, e znalaz si w Stiepanowym Wwozie. Z gbi
parowu dobiega szum wody.
Technik szybko spuci si w d po poronitym krzakami i burzanem zboczu.
Moe tu wanie zaczyna si podziemna rzeka? - pomyla mimo woli. Nic go teraz poza tym nie
interesowao. Wszdzie widzia rzek, jak pluszcze pod ziemi, jak rwie si na zewntrz. Dwiczne,
zimne rdeka szemrz po wwozach i parowach, niby wysani przez ni zwiadowcy szukajcy ujcia.
Czy dugo jeszcze jej przejrzyste jasne wody bd wizione pod ziemi?
Wadim rozejrza si. Wprost przed nim wznosia si skaa wapienna. Pokryta bya podunymi
szczelinami i przypominaa mur starej fortecy. Obok znajdoway si wielkie, jakby przez czowieka
wykute stopnie. Deszcze i wiatry, wezbrane wody, soce i mrz przez setki lat pracoway nad t
budowl. Moe nawet i ta rzeka, ktra ucieka pod ziemi, rwnie niemao si tu napracowaa? Kto
wie, czy przez Stiepanowy Wwz wanie nie przechodzio jej koryto?
Bagriecow, wsuchany w szmer strumienia, brn dalej dnem wwozu. Dawno ju nie widzia tak
soczystych zi, takich barwnych kwiatw. Nawet ostra turzyca wydawaa mu si tu mikka
i elastyczna. Dugie, zielone pasmo biego dnem wwozu. Wadim spotyka na swej drodze
nienobiae, tylko z lekka zarowione mioteki pietracznika plamistego, ciemnorowe, wysokie
kwiaty wierzbwki wskolistnej, jakie te gwiazdki rozsypane wrd trawy. Marzy teraz, e taka
wiea ziele i takie kwiaty pokryj wszystkie ki, jeeli tylko uda si wydosta z gbi zaginion
rzek.

Tutaj, na dnie wwozu, by inny wiat. Niemal taki, jaki stworzya Olga pod ziemi. Czerwonawe
motylki, ktre z niewiadomych powodw wydaway si tu ogromne, podobne byy do jedwabnych,
powiewajcych na wietrze chusteczek. Wadim przypomnia sobie, e wanie tak przejrzyst
chusteczk widzia u Olgi. Przypomnia to sobie i westchn.
Wadim nie widzia jej od chwili, kiedy Szulgina dowiedziaa si o nieudanym wierceniu. Pewien by, e
Olga unika go. Moe przez uprzejmo, eby mu nie przypomina o nieudanym przedsiwziciu,
a moe jest jej po prostu przykro patrzy na naczelnego inyniera. Wszystkiemu jest on winien!
Szum wody stawa si coraz dononiejszy. Tak, jakby potok spada gwatownie zboczem, a jego ciki
strumie z hukiem rozbija si o dno olbrzymiej elaznej beczki.
A moe to wszystko Wadimowi tylko si wydaje? Nastawi uszu, przeskoczy przez maleki
strumyczek i pobieg dalej. Nie mg poj, w jaki sposb taka drobniutka struga wody moga narobi
tyle haasu co rozszalay potok.
Z daleka ju dostrzeg na tle biaych wapiennych schodw jakie jaskrawe, barwne plamy.
Podbieg bliej i zatrzyma si zmieszany.
Olga w witecznej, turkusowej sukni siedziaa na stopniu i wrzucaa co do gbokiej jamy, do ktrej
z hukiem spadaa woda. Obok sta Borys Kopytin i mruc oczy krtkowidza wpatrywa si w czarn
wyrw. Szczupymi, lecz silnymi rkami uj si pod boki.
Nieco dalej sta Burowlew w szarym, witecznym garniturze; szeroko rozstawi nogi i woy rce do
kieszeni marynarki. W skupieniu obserwowa Olg.
Stiosza zagldaa w wyrw spoza plecw swej przyjaciki. Musiaa si nachyla, wskutek czego
modne ramiczka jej sukienki cigle zsuway si w d. Stiosza poprawiaa je ze zoci i marszczya si
gniewnie.
Ona pierwsza dostrzega Bagriecowa. Przeliznwszy si wzrokiem po swojej strojnej, zielonej sukni
i stwierdziwszy, e wszystko jest w porzdku, dziewczyna zakrcia si na wysokich obcasach i powoli
skierowaa si w stron przybysza.
- Ach, jak to dobrze, ecie przyszli! Bo my tu wci nie moemy zrozumie!... Rnie mylelimy,
zastanawialimy si, jak z tym sobie poradzi. Szczciem Olga wymylia sposb z zapakami...
- Czekajcie, Stiosza - przerwa jej zmczonym gosem Bagriecow. - Z jakimi zapakami?
Dziewczyna zamrugaa prostymi jak druciki rzsami. Obejrzawszy si na towarzyszy, pochonitych
w dalszym cigu swoj spraw, Antoszeczkina odprowadzia technika na bok.
- Moe ja tu co le zrozumiaam - uprzedzia go. - Nie chc mwi byle czego, ale wydaje mi si, e
nasze chopaki chc tu rzek znale. Znacie Sjergieja Tietierkina? No wic to on razem z Nikitk
zauwayli, e tu w Stiepanowym Wwozie ucieka do jamy jaki strumie. Sjerioka skoro wit
przybieg z tym do Olgi. A my od rana wybieralimy si na majwk do Dergaczewskiego Gaju...
Wystroiymy si oczywicie, eby si przed ssiadami nie powstydzi, bo ich dziewczta bardzo si
sadz. Kiedy Ola opowiedziaa nam o tym strumieniu, ju si nam nawet majwki odechciao!
Chcielimy was obudzi, ale matka nie pozwolia - w tych sprawach potrafi by sroga. Powiada, e
jeszcze zdymy...
Wadim nie suchajc do koca gadatliwej dziewczyny prdko podbieg do Olgi.

Tej nie zdziwia wcale jego obecno. Umiechna si do niego przyjanie i znowu pochylia si nad
wyrw.
Bagriecow zobaczy, e Szulgina systematycznie wrzuca do wyrwy zapaki. Z ciemnego dou wiao
chodem, pachniao gnijcymi wodorostami i pleni.
Studnia ta bya gboka, z jej wapiennych cian spywaa woda. Niby rusaczane warkocze zwisay
dugie strzpy czarnozielonych wodorostw. W przejrzystym strumieniu faloway jak ywe.
- Towarzyszko Szulgina, s! - rozleg si entuzjastyczny okrzyk.
Wadim drgn zaskoczony i podnis gow. Skd z gry, dudnic buciorami po kamiennych
stopniach, toczy si rozczochrany naczelny radiotechnik.
Wymachiwa przy tym rkami i wrzeszcza zapamitale:
- S zapaki! S zapaki! Zapaki s!
Pietuszok po raz ostatni tupn butami na stopniu koo Olgi i apic oddech powiedzia:
- Wynurzaj si co chwila z wody!
Bagriecow wkrtce wszystko ju wiedzia. Po odkryciu rda w Stiepanowym Wwozie chopcy
postanowili si przekona, czy nie wpada ono czasem do podziemnej rzeki. A jeeli tak, to czy nie
mona by znale ujcia tej podziemnej rzeki do Kamyszowki? Ju dawniej zauwaono, e niewielka
rzeczuka Kamyszowka zawdzicza swe istnienie jakim obfitym rdom. Kpicy si w niej ludzie
czsto natrafiali na zimne prdy, unoszce si z dna rzeki.
Wyraano przypuszczenie, e podziemna rzeka czy te jej odnoga wpada do Kamyszowki koo
zakrtu, w pobliu drogi do miasta. Modzie pragna chocia w przyblieniu wyznaczy miejsce
przepywu zaginionej rzeki. Moe po przeprowadzeniu linii prostej od Stiepanowego Wwozu do
miejsca, gdzie podziemna rzeka wpada do Kamyszowki, uda si wreszcie znale punkt odpowiedni
do wywiercenia nowego otworu? Kady z modych poszukiwaczy rozumia jednak, e koryto moe si
najdowolniej wi pod ziemi i wskutek tego nie tak atwo bdzie przenie je na map. Zreszt, jeeli
za pomoc zapaek ustali si, e koo Dziewiczej Polany przechodzi podziemne koryto rzeki, nie za
zwyke wodonone piaski (zapaki nie mogyby si przecie przez nie przedosta), to zawsze atwiej
ju bdzie okreli drog rzeki.
Nad Kamyszowk odkomenderowano Sjergieja Tietierkina razem z jego stacj nadawcz. Mia on
stamtd zakomunikowa, gdzie, w jakim dokadnie miejscu, zostay zauwaone zapaki, ktre
przepyny podziemn rzek.
Naczelny radiotechnik wdrapa si wysoko na drzewo w pobliu Stiepanowego Wwozu i tam,
przyciskajc suchawk do ucha i powstrzymujc oddech, cay zamieni si w such. Zaraz Sjergiej
opowie mu wszystko. Bdzie oczywicie dobrze sycha. Po to wdrapa si na drzewo.
Fale ultrakrtkie to nie s arty! Kto nie ma o nich pojcia, nie da sobie z nimi rady - rozmyla
sadowic si wygodniej na gazi. - Gdy si chce usysze co z daleka, trzeba podnosi wyej
odbiornik. A std do Sjerioki bez maa dziesi kilometrw, tote czowiek musi pakowa si na
najwysz ga.
A dziw bierze, e Pietuszok nie spad z tej gazi, kiedy usysza komunikat Sjerioki: Zapaki
wynurzaj si z wody!

Naczelny radiotechnik zameldowawszy Oldze o zapakach powrci na swoje miejsce i zacz


wyczekiwa sygnau, by zakomunikowa Sjergiejowi nowe zlecenie brygadzistki. Po co oni jeszcze
zwlekaj, kiedy znaleli ju rzek? - myla przedmuchujc mikrofon i obserwujc przy tym drc,
czu strzak przyrzdu.
Musia dugo czeka. Midzy poszukiwaczami podziemnej rzeki wyniky bowiem spory. O tym, jak
byy one gorce, radiotechnik mg wywnioskowa ze wzburzonych gosw dobiegajcych ze
Stiepanowego Wwozu.
- Nie rozumiem, towarzysze - denerwowa si Kopytin podbiegajc to do jednego, to znw do
drugiego przeciwnika - skd macie pewno, e pod nami jest rzeka? Na jakiej podstawie? - mruy
oczy. - Przeczytaem wszystkie ksiki na temat poszukiwania podziemnych wd. W naszym rejonie s
najprawdopodobniej zwyke wodonone piaski.
- A zapaki? - Olga podniosa gow i spojrzaa na sceptyka. - Czy mylisz, e potrafiyby przepyn
przez te twoje piaski?
- Nie przekonywajce, absolutnie nie przekonywajce - zacz macha rkami Kopytin. - Trzeba tego
matematycznie dowie, moe nawet na zasadzie teorii prawdopodobiestwa... Zreszt nie poprawi si. - Nikt z nas nie zna si na wyszej matematyce. Czy tak? - zwrci si rzeczowo do
Bagriecowa.
Ten przytakn w milczeniu. Gdyby ten kochozowy matematyk wiedzia, z jakim trudem przychodzia
naczelnemu inynierowi elementarna algebra! Co tam mwi o wyszej matematyce!
- No, wic powiadam - mwi dalej Kopytin poruszajc kanciastymi ramionami. - le
przeprowadzilimy dowiadczenie. Naleao okreli, jaki procent zapaek doszed do koca.
W przeciwnym razie, nawet gdybymy wrzucili do tej jamy cay zapas zapaek znajdujcy si
w naszym sklepie wiejskim, to i tak nie dowiedzielibymy si absolutnie niczego. Moliwe s rne
wypadki. Jakie kilka sztuk zawsze moe si przecisn przez szczelin w skale albo przedosta si
malek strug przez piaski.
Olga pytajco spojrzaa na Bagriecowa. Co powie naczelny inynier?
Wadima cisno w gardle. Nie mia ochoty do rozmowy. Nie mg jednak zgodzi si
z matematykiem. Jakie tam procenty, kiedy tu trzeba obmyli co zupenie nowego, niezwykego, nie
spotykanego dotd w poszukiwaniach hydrologicznych.
- Moe masz racj, Borysie - powiedzia w zamyleniu Bagriecow. - Zapewne, trzeba byo inaczej
przeprowadzi dowiadczenie. Ja jednak, nie wiem czemu, ale jestem pewien, e w tym wapiennym
terenie pynie pod ziemi prawdziwa rzeka... Ma ona urwiste brzegi wapienne. Tam, pod nami,
znajduj si ogromne pieczary, sale podziemne, wyrwy i wodospady... - Bagriecow wpad w zapa i jak
gdyby wyobraajc sobie plastycznie te cudownoci, mwi marzycielsko w natchnieniu: - Gotw
jestem sam popyn t rzeczk, byle tylko udowodni e mam racj...
- Czym? - przerwa mu Kopytin.
- dk - odpowiedzia bez namysu Wadim. Nie mg nic innego odpowiedzie, bo nie umia pywa.
Borys spojrza z umiechem na Olg, jakby chcia powiedzie: Widzielicie takiego marzyciela?
- dki si tam, rzecz prosta, nie wcignie - powiedzia pochmurnie Burowlew wycigajc krtk szyj
i zagldajc w ciemny otwr - ale nie szkodzioby zajrze, co si tam dzieje...

- Mnie take ciekawo spokoju nie daje - ni z tego, ni z owego parskna miechem Stiosza. Pochylia
przy tym gow starajc si powstrzyma miech.
- A ty znw czego chcesz? - spyta dobrodusznie Burowlew patrzc na dziewczyn dobrotliwymi
oczami.
- Ja tak tylko... Chciaabym zobaczy, jak tam bdziesz wazi!
- Najzwyczajniej...
- Uwiniesz! - Stiosza spojrzaa kpico na cikiego, muskularnego chopaka. - Jeste zanadto
spasiony! To pewnie przez t twoj kukurydz.
- Uspokj si, Stiosza, nie w gowie nam arty! - z niezadowoleniem zwrcia jej uwag Olga. - Nikt
z nas nie ma zamiaru wazi tam w gb.
Wstajc zauwaya, e ma powalany wapnem rkaw, oczycia go wic chusteczk i powiedziaa
z przekonaniem:
- Ja te, jak Wadim Sjergiejewicz, jestem pewna, e nasze zapaki pyny prawdziw rzek. Rzumy
teraz w t studni jakie wiksze przedmioty, eby Kopytin nie mg nas przekonywa, e tylko
przypadkiem przedostay si one przez szczeliny.
- Racja! - oywi si Burowlew.
- Nie wiem, nie chc mwi byle czego - zatrajkotaa po swojemu Stiosza. - Daleko mi do waszych
wynalazkw! Myl sobie jednak, e i ja czasem mogabym co nieco doradzi. - Spojrzaa na
przyjaci byszczcymi, czarnymi jak ziarenka sonecznika oczami i dodaa znaczco: - Sjerioka
bdzie musia butelki owi!
Antoszeczkina podbiega do koszyka z zapasami ywnoci, ktre zapobiegliwi przyjaciele zabrali na
majwk, i zacza wyciga stamtd pierogi wielkoci talerzy, serniki, jakie inne domowe specjay,
wreszcie dobraa si do butelek z kwasem.
Jedn z nich podniosa z tryumfem do gry.
- Polemy z kartk do Sjerioy!
Tak te zrobiono.
Podre takie s zwykym losem wielu butelek - pomyla Wadim. - Jaki czowiek setki lat temu
wyrzuci z toncego okrtu do morza butelk z listem i od tego czasu popyny po wszystkich
morzach te butelki-podrniczki. Nawet teraz, w wieku radia, koysz si na falach butelki
w charakterze pywakw. Prdy zimne i ciepe unosz je ze sob. Zwyke, dobrze znane wszystkim
butelki pomagaj czowiekowi poznawa tajemnic prdw morskich. Kto wie, moe i teraz
poszukiwacze z Dziewiczej Polany rozwi z ich pomoc zagadk zaginionej rzeki?
- C robi, chopcy? - odezwaa si Olga. - Chyba trzeba zje niadanie.
- No, wanie! - ucieszy si szczerze Burowlew zacierajc rce. - Lubi rozumne propozycje. Nie
wylejemy przecie kwasu do podziemnej rzeki! Prawda? Zaraz oprnimy tu nie tylko butelki, lecz
i cay koszyk Stioszy...
I czujc ju przedsmak niadanka ruszy w stron koszyka.

- Popatrzcie tylko, dobrzy ludzie! Waniusza Burowlew umiera z godu. Na nogach ju si nie moe
utrzyma. Patrzcie, chwieje si jak wta trzcinka!
Antoszeczkina z obudn mink zbliya si do chopaka, czule pogadzia jego powe, gadko uczesane
wosy i z przesadnym wspczuciem powiedziaa:
- Ach, ty moje chucherko!
Stropiony tym Burowlew zamruga powiekami i poczerwienia. Chcia co odpowiedzie, ale machn
rk. Nie warto zaczyna z tym dziewczyniskiem! Odetnie mu si tak jak wtedy na zebraniu. Czy to
jego wina, e z wyjtkiem roli Kamiennego gocia nie daj mu adnych innych rl?
Stiosza zauwaya, e chopak ju chcia si obrazi, lecz udaa, e tego nie widzi.
- Musicie nauczy si grzecznoci - rzucia lekcewaco przez rami. - C tak stoicie, towarzyszu
Burowlew? Moe uwaacie, e dziewczyna powinna za was koszyki dwiga?
Czua si teraz znowu jak w klasycznym dramacie. Trzeba te, eby ten Kamienny go rwnie
przyzwyczai si do sceny, bo w kku dramatycznym brak ju aktorw.
Krytycznie obserwowaa chopaka, ktry leniwie powlk si do koszyka.
Jak on moe tak chodzi? - dogadywaa mu w duchu. - Ledwo nogami rusza i gow na bok
przekrzywi. Nie mgby porzdnie przej? Piersi naprzd, oczy byszczce, tak eby dziewczta
w zachwyt wpady!
Waniusza przycign koszyk i w milczeniu, wanie w milczeniu, by nie sprowokowa nowych
kawaw ze strony tej kpiarki, postawi koszyk u ng Stioszy.
Mylc o jakich wasnych sprawach wzi butelk i zacz j odkorkowywa. Spieniony strumie
trysn nagle z butelki. Stiosza odskoczya na bok, lecz za pno: na jej ulubionej zielonej sukni
zalniy ju mokre bryzgi.
- Ach, jaki niezdara! - niemal z paczem zawoaa dziewczyna. - I jeszcze na scen si pcha! Moesz
tylko gra rol niedwiedzia!
Nie wiodo si biednemu Burowlewowi!
***
Zamylony Bagriecow szed w d strumyka, wpatrujc si w ziemi.
Nie chcia je niadania i teraz czeka, a modzie skoczy z jedzeniem. Wadim rozumia, e jeeli
nawet zostanie udowodnione istnienie podziemnej rzeki, jeeli nawet nie tylko butelki, lecz cae
cysterny popyn jej korytem, to jednak i tak bdzie bardzo trudno znale waciwe miejsce do
wiercenia.
Na dnie wwozu szumiaa wysoka turzyca koyszc si na wietrze sinawymi falami.
Czajki zapytyway paczliwie: Czyj ty? Czyj ty?
Wadim wsuchiwa si w te ptasie gosy, jakby z nich mg odgadn tajemnic zaginionej rzeki.
- C wic postanowi naczelny inynier?
Wadim zatrzyma si zaskoczony. Znowu pytania!

Olga wzia go pod rk.


Szli w milczeniu. Wadim ukradkiem zerka na dziewczyn. Pukle jej wosw, cienkich i jak gdyby
przejrzystych, poruszay si z lekka na wietrze.
- Spotkaam wczoraj wieczorem Nikifora Karpowicza - zacza Olga wsparszy si na ramieniu
zakopotanego i milczcego towarzysza i starajc si dorwna mu kroku. - Wasjutin telefonowa do
Terytorialnego Urzdu Geologicznego. Nasz rejon jest im dobrze znany, tote wcale si nie zdziwili, e
w otworze wiertniczym nagle znikna woda. Mwi, ebymy byli spokojni, bo na wiosn woda
znowu tam si pokae.
Wadim milcza i myla sobie, e on ju tego nigdy nie zobaczy. Pozostao mu tylko kilka dni do koca
jego delegacji. Po jego odjedzie komsomolcy z Dziewiczej Polany dugo bd jeszcze wspomina
nieudany projekt przybysza z Moskwy.
Olga zdawaa si odgadywa jego myli.
- Powiedzcie otwarcie, Wadimie - powiedziaa zagldajc mu w oczy. - Obawiacie si, e nie
znajdziemy tej wody? Tylko odpowiedzcie po przyjacielsku, tak jak ja mwi z wami...
Popatrzy w jej szczere, czyste oczy i poczu, e ta surowa, nieco nawet sztywna dziewczyna, jak mu
si Ola nieraz wydawaa, potrafi by prawdziwym przyjacielem. Zrozumia, e w tym pytaniu kryje si
nie tylko niepokj o przyszo jej rodzinnych stron, lecz rwnie szczere pragnienie, by pomc
rozgoryczonemu wynalazcy w tej cikiej dla niego chwili.
- Zrozumcie mnie - mwia agodnie i z lekkim wzruszeniem - zrozumcie i rozchmurzcie si. Zaraz si
dowiemy, co jest tam w gbi: piaski czy rzeka. Macie racj. Tam powinna by rzeka! A jeeli tak, to
zrobimy kilka odwiertw... Bdziemy wierci rcznie... Jeli to nawet okae si uciliwe i bdzie
dugo trwao - i tak nie damy za wygran!
- Ale ju beze mnie, Olu - ledwo dosyszalnie powiedzia technik. Usta zadray mu z lekka. - We
czwartek odjedamy z Timofiejem.
- A wanie, e nigdzie nie pojedziecie - niespodziewanie gono rozemiaa si Olga. - Nie pucimy
was i ju!
Odrzucia w ty gow i zmruya oczy. Dziewczyna miaa teraz wzrok swawolny, wyzywajcy, jak
gdyby chciaa powiedzie: Nie moecie mnie pozna, Wadimie Sjergiejewiczu? Sekretarz Komsomou
pozwala sobie na dziwne arty. Prawda?
- Tak... - westchn Bagriecow. - Gdyby to byo w waszej mocy...
- To nic! - Ola artobliwie uniosa brwi. - Nasza moc jest wprawdzie maleka, ale zawsze i z nami
troch si licz. Jest tu wanie do was telegram. - Szulgina podaa technikowi zoon we czworo
taw kartk.
Wadim spojrza z niedowierzaniem na Olg i rozwin telegram.
Dziewicza Polana Zarzd kochozu Droga do Komunizmu Bagriecow Babkin.
Z polecenia kierownika Instytutu przedua si o miesic delegacj stop Plan dodatkowych
obserwacji na stacji meteorologicznej wysyam stop
Nikonow
Technik odwrci telegram, jak gdyby chcia si przekona, czy jest prawdziwy. Moe kpi tu sobie
z niego?

Spojrza z zakopotaniem na dziewczyn. Nie, nie byaby zdolna do tak zoliwego figla.
- Jestecie zadowoleni? - spytaa Olga. - Czy te moe to bya niedwiedzia przysuga z naszej strony?
Wadim szybkim ruchem uj rk Olgi, potem jednak, jakby wstydzc si swego nieopanowania,
puci j starajc si nie patrze w oczy dziewczyny.
- Nie rozumiem, jak si to wszystko stao - powiedzia po chwili milczenia. - Nie dalej ni wczoraj
zamartwialimy si z Timk, e nic tu nie zdymy zrobi... Z Tietierkinem te jeszcze Babkin nie
skoczy wszystkiego... A ja... - spuci oczy i umilk.
- Moecie nie koczy - powiedziaa serdecznie Olga. - Wszyscy o tym wiedz, nawet w waszym
Instytucie.
Szulgina opowiedziaa Wadimowi, e kilka dni temu zwrcia si do Nikifora Karpowicza proszc go,
by pomg zatrzyma technikw w Dziewiczej Polanie a do czasu ukoczenia caej budowy. Ten za
poradzi, by wysa do Instytutu list w imieniu organizacji komsomolskiej. Naley poprosi
kierownictwo Instytutu, by okazao pomoc kochozowym komsomolcom i pozostawio technikw
jeszcze na pewien czas.
Odincow, sekretarz organizacji komsomolskiej w Instytucie, porozumia si wczoraj telefonicznie z
Olg i opowiedzia jej, e gdy komsomolcy w laboratorium numer dziewi dowiedzieli si o pomocy,
jakiej udzielaj ich towarzysze kochonikom Dziewiczej Polany, podjli si wykona przedterminowo
wszystkie prace montaowe przy czterech aparatach, ktre mieli zmontowa Bagriecow i Babkin.
Sekretarz prosi o powtrzenie technikom, by si nie obawiali o swoje prace w laboratorium i robili
wszystko, co jest w ich mocy, by pomc Dziewiczej Polanie.
- Prcz tego wasz sekretarz spyta mnie, czy nie chcielibymy przyj jeszcze kilku specjalistw opowiadaa z oywieniem Szulgina - poniewa wielu komsomolcw pragnie podczas swych urlopw
dopomc nam przy budowie. Co wicej, wasi chopcy z Instytutu utworzyli brygad, ktra robi dla nas
specjaln instalacj radiow... Nie zrozumiaam dokadnie jak, lecz wydaje mi si, e ultrawysokiej
czstotliwoci... Ziarno przepuszcza si przez rur, w ktrej zostaje ono od razu oczyszczone
z wszelkich szkodnikw. A wszystko to wy - Olga swawolnie pocigna go za rkaw - wy
rozpoczlicie te wielkie sprawy, no i naturalnie Babkin, ktrego, sama nie wiem czemu, pocztkowo
niezbyt lubiam. Wiem, e Wadim Sjergiejewicz o sprawach SBK opowiada szczegowo w listach...
- Czy to Odincow powiedzia? - spyta zakopotany Wadim. - Jak si te zapatruje Olga na takie
gadulstwo? - pomyla sobie zaraz.
- Trzeba by wam porzdnie nawymyla za przedwczesn reklam SBK - z figlarnym umiechem
cigna Szulgina. - Ale Bagriecow ma na sumieniu win znacznie cisz. Powiedzcie mi, co to za
dziwna dziewicza skromno w nim si zjawia, kiedy doszo do opracowanego przez niego projektu?
Przecie gdybym nie napisaa o tym do Odincowa, sami musielibymy koczy t ca prac. Za takie
kaway usuwamy tu u nas z SBK. - Olga spojrzaa w gr, na Bagriecowa. - No c, musimy wam
przebaczy biorc pod uwag wasz brak dowiadczenia...
Bagriecow nie mg jeszcze zda sobie cakowicie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie ma dla niego
decyzja kierownika Instytutu. Teraz ju nie mia wtpliwoci, e jego praca jest potrzebna, i to nie
tylko komsomolcom Dziewiczej Polany... Olga, Nikifor Karpowicz, Odincow, komsomolcy Instytutu,
Nikonow i wreszcie sam dyrektor, genera Stupin - wszystko to byy ogniwa mocnego,
nierozerwalnego acucha, czcego Dziewicz Polan z Moskw...

Bo na przykad - rozmyla Wadim wracajc w milczeniu z Olg do towarzyszy - c genera moe


mie wsplnego z komsomolskimi pomysami w Dziewiczej Polanie? Dyrektor ma do wasnych
kopotw. Odpowiada za wykonanie planw, za caoksztat bada oceanu powietrznego i w
sprawozdaniach laboratoryjnych, ktre czyta i podpisuje, moe nigdzie nawet nie jest ani razu
wspomniane sowo ziemia. Powierzono mu bujanie w obokach i w tych obokach mieci si
zasadniczy zakres jego zainteresowa. Naprawd jednak rzecz si ma zupenie inaczej. Ten doktor
nauk fizyczno-matematycznych jest przede wszystkim czowiekiem radzieckim. Ma do wszystkich
spraw podejcie komunistyczne, tak jak Anna Jegorowna. Rwnie blisk mu jest sprawa nawodnienia
pl kochozowych w Dziewiczej Polanie, jak zbadanie przyczyn, wskutek ktrych deszczowe chmury
nie zjawiaj si nad tymi polami... Wszyscy jestemy czonkami wielkiej rodziny radzieckiej - myla
Bagriecow. - Jake wic nie mamy pomaga sobie nawzajem? Wydao mu si teraz, e w ten sposb
wsplnymi siami mona bdzie nie tylko znale podziemn rzek, lecz prdko, bardzo prdko
wybudowa wielkie miasto rolnicze, o ktrym marzy Wasjutin.
Wadim w wyobrani czu ju zapach kwitncych sadw. Piercieniem otocz one nowe miasto...
Przypomnia sobie wiersz Majakowskiego:
I wiem tu miasto bdzie sta,
ogrd
si zazieleni,
jeli
na takich ludzi sta
nasz
radzieck ziemi!29
Wsun rk do kieszeni marynarki i namaca tam malutk ksieczk. Z tym zbiorkiem wierszy
Bagriecow nigdy si nie rozstawa.
...Olga sza obok niego. Wadim bardziej czu, ni sysza jej kroki - byy tak ciche, jakby zgadujc,
o czym myli, nie chciaa mu przeszkadza.
Chopak spoglda na ni w zadumie i widzia pereki potu na jej twarzy, drobniutkie zmarszczki
u nasady nosa, lad zadrapania na policzku. Wszystko to wydawao mu si teraz dawno znajome,
bliskie, drogie. Nie mg si zorientowa w swych uczuciach. Kt wic idzie obok niego: siostra,
towarzysz, przyjaciel?... Zupenie inaczej spoglda obecnie na Olg i nic nie rozumia...
Wadim nie zauway, e na zboczu wwozu ukaza si Tietierkin. Mechanik posta chwil na jednym
miejscu, potem gwatownie zawrci i odszed.
Stiosza przywitaa Bagriecowa i Olg zagadkowym umieszkiem. Ciekawe, o czym te mogli tak dugo
rozmawia?
- Nie moglimy si ciebie doczeka, Olu - owiadczya podrzucajc do gry pust butelk.
Przez szko wida byo zwinit kartk. U ng dziewczyny stay jeszcze dwie takie butelki.
- Co tam napisaa? - spytaa Olga.
- Dzisiaj s imieniny Sjerioy. Przesyamy mu powinszowania.

29

Przeoy A. Sandauer.

- Wylijcie wic! - rozemiaa si Olga i podesza do wyrwy. Staa przez chwil zamylona, potem
nagle spytaa: - Czy Kuma tu nie przychodzi?
- Nie - odpowiedziaa Stiosza uwanie obserwujc Olg.
- To dziwne, bo obieca.
- Komu?
Olga nic jednak na to nie odpowiedziaa. Odwrcia si i jak si Stioszy zdawao, z lekka
poczerwieniaa.
Z gry stoczy si znowu po stopniach naczelny radiotechnik.
- Sjergiej zapa ju jedn butelk - zawoa radonie chopak. - Wynurzya si w tym samym co
przedtem miejscu.
Wszyscy zamienili midzy sob spojrzenia. Nie wysali przecie dotd jeszcze adnej butelki!
- Moe to jaka przypadkiem podpyna? - odezwa si niepewnie Bagriecow. - Nasze s z kartkami.
Radiotechnik potrzsn gow i powiedzia uraony:
- Czy o tym nie wiem? Sjerioa zapa wanie butelk z kartk. Jest tylko na was zy, e piszecie tam
po zagranicznemu.
Kopytin zapa gwatownie Pietuszka za rk i pocign go do radia.

Rozdzia VIII
Jeszcze jedna tajemnica
Ale zdarza si ycie staje w innym przekroju,
a wtedy wielkie sprawy
pojmiesz
dziki bredniom.
W. Majakowski30

W ten gorcy poranek Babkin obudzi si pno. Dimki ju nie byo. Noc Timofiej dugo si krci
prbujc nie myle o niczym. Mczyo go uparcie zagadnienie: gdzie te moga znikn podziemna
rzeka?
Babkin robi tysice planw. Chcia pisa do Moskwy, do znajomego hydrologa. Moe przyjechaby
pomc kochozowym komsomolcom? Potem przypomnia sobie jednak, e ten specjalista jeszcze
wiosn wyruszy na ekspedycj.
Niejasna, tymczasem jeszcze zupenie mglista myl - jeden ze sposobw okrelenia biegu podziemnej
rzeki - dopiero nad ranem znienacka przypyna do Babkina. Timofiej pragn podzieli si

30

Przeoy A. Wayk.

z towarzyszem swoim pomysem, lecz al mu go byo budzi. Dugo lea z otwartymi oczami,
wreszcie mocny poranny sen sklei mu powieki.
Obudziwszy si Timofiej spojrza na zegarek, prdko si ubra i pobieg na poszukiwanie Bagriecowa.
Dzi jeszcze musi z nim pomwi o dalszych poszukiwaniach. Chopak usycha po prostu ze zmartwie
i niepowodze. Chodzi od paru dni zielony, ponury. A Babkin wpad na genialn myl! Teraz wydaa
mu si ona zupenie jasna i moliwa do urzeczywistnienia.
Kiedy Timofiej wyskoczy wreszcie na ulic, powitao go gorce soce. Dzie, tak jak wczoraj,
zapowiada si upalny, mczcy.
Na ulicy dzieciaki powiedziay Babkinowi, e jego przyjaciel uda si w kierunku ferm hodowlanych.
Byo to zupenie moliwe, poniewa Wadim dawno zamierza je obejrze, chcia nawet zaprojektowa
nowy typ koryta, lecz dotychczas budowa zbiornika zabieraa mu cay wolny czas. Teraz Dimka ma a
za wiele czasu! Wszystko si skoczyo, chocia niestety zupenie inaczej, ni to sobie projektowa
naczelny inynier.
Ju z daleka ujrza Babkin zupenie nowe budynki ferm kochozowych. Dugie, murowane, z wielkimi
podunymi oknami, bardzo przypominay oddziay fabryki. Podobiestwo to zwikszay jeszcze
wysokie kominy wentylacyjne.
Babkin postanowi wpa przede wszystkim na ferm mleczarsk. Zdawao mu si bowiem, e za
ogrodzeniem migna duga posta Wadima.
Zajrzawszy przez bram, za ktr wedug jego przypuszcze musiaa znajdowa si owa ferma, Babkin
zatrzyma si niezdecydowany i nawet chcia ju zawrci.
Na podwrzu ujrza klomby. Kwity tam georginie, gladiolusy wysoko wznosiy swe smuke odygi.
Wzdu wszystkich budynkw, tworzcych pkole, biegy dugie rabatki biaych floksw.
Timofiej wcign powietrze i poczu silny zapach kwiatw zmieszany z zapachem wieego mleka
i siana.
Ryk krw i ten zapach przekonay ostatecznie Babkina, e znalaz si wanie na fermie mleczarskiej,
nie za w ogrodzie. Mimo woli przypomnia sobie opowiadanie Wasjutina o jego podry na Ukrain.
Wasjutin przy kadej okazji wspomina kochonikom o cudach, jakie spotyka na Kijowszczynie.
Takie wanie kwiaty i klomby widzia w rejonie czerkaskim na fermach niemal kadego kochozu.
Babkin podbieg do szerokich drzwi obory i przekroczy prg. Zreszt nie bya to odpowiednia nazwa
dla tego budynku; czy mona bowiem nazwa obor oddzia fabryczny? A tak wanie wyglda
lokal, w ktrym znalaz si Babkin.
Bya to jasna, przestronna sala, podzielona przegrdkami. Za kad przegrdk staa krowa
o kremoworowawej barwie praonego mleka.
Timofiej zauway gumowe we elektrycznych dojarek. Kady z tych aparatw obsugiwa
jednoczenie dwadziecia krw.
Przez ca sal biegy byszczce, bkitnawoszare szyny, na ktrych stay wagoniki z makuchami
i otrbami. Za kilka godzin ciepe mleko popynie rurami elektrycznych dojarek do ogromnych
aluminiowych konwi, podobnie jak martenowska stal leje si do czerpakw.
Po tych samych szynach, przecinajcych cay oddzia, pobiegn wagoniki naadowane gotowym ju
produktem - mlekiem.

W ten prosty sposb, dokadnie i cile, porwnywa Babkin drugi kochozowy oddzia z oddziaami
fabrycznymi, gdzie czsto musia przebywa.
- O, rety! Jake tak mona! - kto a w rce klasn.
Timofiej odwrci si. Przed nim w biaym fartuchu staa krowiarka Frosja.
- Jakecie si tutaj dostali? - oburzaa si, a jej rumiana, okrga twarz staa si zupenie czerwona ze
zoci. - Czy to mae dziecko jestecie? Czy nic nie rozumiecie?
- Nie wiedziaem, e trafiem do tajnego oddziau - burkn Babkin wydymajc z uraz grube wargi. Trzeba byo wystawi wart, jeeli nie mona tu wchodzi.
- Zawsze radzi jestemy gociom. Musicie jednak zastosowa si do obowizujcych przepisw - ju
troch agodniej powiedziaa Frosja przekonawszy si, e nikogo wicej w oborze nie ma.
Chwyciwszy Timofieja za rkaw pocigna go ku wyjciu i za przegrdk ubraa go w fartuch.
Zawizujc mu tasiemki na karku zupenie ju uspokojona mwia:
- Teraz wytrzecie nogi. Na wszelki wypadek umyjecie te rce i wtedy bardzo prosz.
Sroga krowiarka, zreszt jak powiadaj, najwiksza mieszka w caym kochozie, wskazaa
przybyszowi specjaln wycieraczk, przepojon kreolin o ostrym zapachu. Babkin dugo i w
skupieniu wyciera nogi. Nastpnie Frosja odprowadzia go do umywalni.
- Ja waciwie szukam tu tylko swego towarzysza - prbowa protestowa Babkin. - Moe go tu nawet
wcale nie ma?
- Daleko wam nie ucieknie, spotkacie si! A mnie si zdawao, e tu gdzie blisko przechodzia
Antoszeczkina - rozemiaa si dwicznie Frosja, a na jej policzkach ukazay si wesoe doeczki.
Babkin mia wraenie, e kiedy dziewczyna tak zanosia si miechem, to nawet jej kdziorki
dwicznie dzwoniy. Tylko co tu ma do rzeczy Antoszeczkina? - przemkno mu przez gow. - Co
Frosja chciaa przez to powiedzie? I po co ten miech? Stiosza zaraz by j osadzia na miejscu za taki
brak wychowania!
- Wiecie co? - szepna mu Frosja. - Musz wam koniecznie pokaza nasz Zojk. Wierzcie sobie czy
nie wierzcie - jak chcecie - ale takiej krowy nie znajdziecie w caym obwodzie. Moda jeszcze, ale na
pewno ustanowi nowy rekord.
Dziewczyna mocniej cigna na sobie fartuch, dugo biedzia si nad wsuniciem kdziorkw pod
nienobia chusteczk, potem wesza na oddzia i zawoaa Babkina.
Timofiej westchn i ruszy wzdu przegrdek, obracajc gow to w prawo, to w lewo.
- Oto jest! - zawoaa z zachwytem Frosja.
Zojka staa nieruchomo na krtkich, grubych nogach, wysunwszy naprzd swe rogi podobne do
soniowych kw. Przypominaa tysickrotnie powikszon, lnic majolik. Wymi jej byo tak
ogromne, e Timofiej kilka razy ze zdumieniem zaglda do przegrody i oczom nie wierzy. Odnosio
si wraenie, e pod brzuchem krowy wisi stulitrowy bukak z mlekiem.
- W naszej kuchni przygotowywane s dla Zojki, zreszt i dla innych krw take, specjalne dania na
zamwienie. Dajemy im to, co lubi - mwia Frosja przecierajc kawakiem gazy gadki grzbiet Zojki. W ogle karmimy je naukowo, jak powiada Sjerioka.

Z wyranym zadowoleniem spojrzaa na czyst gaz: jej Zojka zostaa porzdnie umyta.
Nagle Frosja zachichotaa cieniutko. Timofiejowi si wydao, e usysza dwik, jaki wydaje groch
sypicy si do szklanki. Ze zdziwieniem spojrza na dziewczyn i zachmurzy si.
Zojce widocznie rwnie nie spodoba si ten gony miech: spojrzaa jak gdyby z wymwk na
gospodyni i odwrcia si.
- Nie bdziemy jej przeszkadza. - Frosja serdecznie poklepaa Zojk. - Krowy lubi spokj. A ja jestem
zbyt wielka mieszka. Przypomniaam sobie Sjeriok i nie mogam si powstrzyma od miechu.
Chodcie, to wam co o nim opowiem.
Babkin zdj fartuch i wyszed z obory. Rozejrza si smutno na wszystkie strony. Wadima nigdzie nie
byo.
Zakopotanie jego nie uszo uwagi Frosji. Uwolnia swe kdziory spod chusteczki i spytaa:
- Moe naczelny inynier poszed na ferm hodowli wi?
Timofiej wzruszy ramionami i pomyla z westchnieniem: Jaki tam on teraz naczelny inynier!
- Zaraz go znajdziemy. Przecie to nie szpileczka, nie zginie!
Odprowadzajc Timofieja do bramy Frosja opowiadaa:
- Posuchajcie tylko, co wam powiem o szpilce, Sjerioka nie daje nam spokoju z t swoj nauk. My,
naturalnie, musimy mie ukoczone kursy hodowlane i zna si na weterynarii. Wszystko jest jak
naley. Ale Sjerioka dowodzi, e powinnymy przej jeszcze kursy elektrotechniczne. miaymy si
z niego! Po c krowiarki i opiekunki cielt miayby si bra do takich mdroci?! Ale potem, kiedy
zaczymy ju stosowa elektryczne dojarki, musiaymy si troch tego poduczy. Sdziymy
jednak, e poza tym elektryczno nie ma ju na naszej fermie nic do roboty. A tu nagle
dowiadujemy si, e Sjerioka z innymi chopakami zmajstrowa jaki tam przyrzd
elektromagnetyczny. Wiecie, tak maszyn, przez ktr powinno si przepuszcza siano, lucern
i wszelkie inne pasze. Czasem w takiej paszy moe si znale przypadkiem gwd czy drut. Straszna
to rzecz dla byda! No i wyobracie sobie, bya u nas przy cieltach taka Lidka. Zgubia w sianie
szpilk. A mymy j potem znaleli na magnesie, kiedy przepucilimy pasz przez aparat Sjerioki.
Pomylaam sobie wtedy o Zojce i o mao trupem nie padam.
Oczy Froki zrobiy si okrge.
- Od tej chwili Sjerioka i inne chopaki ze Specjalnej Brygady s najmilszymi gomi na wszystkich
fermach - mwia dalej, a na jej policzkach znowu zadray doeczki. - Pewnego razu przysza do
Sjergieja ze skarg dziewczyna od drobiu. Okazao si, e jej dziewczta najpierw przeczytay to
w ksikach, a potem same sobie umyliy, eby zaoy lampki elektryczne w kurnikach. Jesieni
wczenie si ciemnia, dzie jest krtki. Kury najchtniej wtedy siedz na grzdach, ale w ciemnoci
nie maj ochoty je ziarna, no i nie chc si take nie. Dalimy kurom wiato... Jasno jak w dzie,
kade ziarenko wida. To ju zupenie co innego. Chodz sobie kury pod lamp, myl, e wiosna
nadesza, e soce ju pno zachodzi. Zdawaoby si wic, e wszystko jest dobrze. Jednak chocia
kury s gupie, nie tak atwo je oszuka. Kiedy wieczorem wyczano nagle elektryczno, kury
poczuy, e co tu nie jest w porzdku. Nie chciay uwierzy, e dzie zrobi si duszy, bo przecie
nigdy tak nie bywao, eby noc nagle zapadaa... Wskutek tego nie wiedziay, kiedy na grzd maj
wazi. Zdziwione nag ciemnoci musiay na olep szuka swoich miejsc na grzdach. Hodowczyni
kur, Warwara Kasjanowa, surowa, pewna siebie kobieta, chciaa ju wszystkie lampy odda

z powrotem. Po diaba nam one, jeeli na nic si nie przydaj!... Kury nie chc produkowa ponad
plan. W brygadzie Olgi urzdzono specjalne zebranie w tej sprawie. A Sjerioka tak nam powiada: Do
tej sprawy trzeba podej zupenie naukowo!
- No i co? - spyta zaciekawiony Timofiej. Zapomnia nawet o Dimce.
- Sjerioka potrafi jednak podej chytre kury. Nie znam si na tych sprawach - Frosja umiechna
si z zakopotaniem - lecz zdaje si, e wczy jaki opornik, eby lampy nie gasy od razu, tylko eby
wiato stopniowo si zmniejszao. Niech tylko poknie drucik w arwce, ju nasze pstrokatki jak
na komend zaczynaj czyci dzioby i szykowa si do snu. Teraz kury Warwary nios si przez cay
rok. Ju si przyzwyczaiy... Taki jest ten nasz Sjerioka! Tylko bardzo was prosz - zaniepokoia si
nagle Frosja -I nie mwcie mu czasem, e wam o tym opowiedziaam. Bo gotw jeszcze wyej zadrze
nosa! I tak nie mona ju sobie z nim poradzi, bo bardzo nas t nauk zamcza.
- Frosjeko, kochanie! Chod tu, dziewczynko, do mnie! - rozleg si starczy, piewny gos.
Z drzwi krowiej kuchni wyszed staruszek w biaym fartuchu. Niecierpliwie postukiwa kijem po
stopniach ganku i wyczekujco spoglda na krowiark.
- Pdz! - zawoaa dziewczyna i zaraz szepna Babkinowi: - To nasz dyrektor, ojciec Borii Kopytina!
Ojej, jak si go tu wszyscy boimy!
Babkin odprowadzi Frosj penym zrozumienia spojrzeniem i uda si na dalsze poszukiwania
przyjaciela.
Ale pomysowy chopak z tego Sjeriki - rozmyla Timofiej. - Jake bardzo przypomina Dimk...
Zdawaoby si, e zaproponowa jakie gupstewko - uycie opornika - a jednak dziki temu ferma
powikszya dochody... Teraz na ciebie kolej, towarzyszu Babkin! Ty moesz si te na co przyda!
***
Zaczynao si ciemnia. Poszukiwacze wyruszyli w powrotn drog. Przekonali si niezbicie, e
strumie w Stiepanowym Wwozie wpada do szerokiego, podziemnego koryta, nie tylko bowiem
zapaki, lecz i butelki spyway swobodnie i po pewnym czasie wynurzay si na powierzchni
Kamyszowki. Dla wikszej pewnoci poszukiwacze przesali Sjergiejowi pi kartek
z powinszowaniami. Wicej butelek ju nie mieli.
Solenizant po prostu pka z dumy, rozczulay go serdeczne yczenia, lecz w aden sposb nie mg
zapomnie pierwszej przesyki z kartk pisan w nie znanym mu jzyku, ktra dotara do niego
w zwykej, zielonej butelce. Kartka ta bya zupenie inna ni nastpne: miaa oberwane brzegi, papier
by poky i co najwaniejsze, napisane na niej sowa byy zupenie niezrozumiae.
Na rozstaju drg spotka Sjergiej swych towarzyszy.
- Zdrowia ci ycz, chopie! - ucisn mu silnie rk Burowlew. - Oby y jeszcze p tysica lat! Ano,
poka teraz ten telegram z zagranicznymi yczeniami!
Stiosza co chwila pocieraa sobie policzek: ugryza j bowiem pszczoa!
- Robisz si sawny, Sjerioka - powiedziaa serdecznie i swawolnie pocigna go za wicherek.
Pastuszek usun si uraony. Take czuoci!

Wyj z kieszeni bluzy porzdnie zoon kartk i poda j Oldze. Komu, jeeli nie przede wszystkim
brygadzicie powinien zameldowa o znalezionym przedmiocie! Butelk za odda Kopytinowi dla
dokonania ekspertyzy.
- Chopcy, kto ma zapaki? - spytaa Olga prbujc przeczyta kartk. - Nic nie widz.
- Wszystkie zapaki spawilimy do Kamyszowki - odezwa si Burowlew. - Cay dzie przez to nie
paliem papierosw.
- Czeg to czowiek nie powici dla nauki - zauwaya jakby od niechcenia Stiosza koyszc si na
wysokich obcasach. - Dopiero wczoraj nauczye si pali, a dzi nawet okazji nie miae, by si tym
pochwali. Biedactwo! Zapaki mu zabrano!
Bagriecow podszed do Olgi i poda jej ciemny prostokt, podobny do kieszonkowego lusterka.
- Otwrzcie to - powiedzia. - Przy tym wietle wszystko mona przeczyta.
Dziewczyna otworzya wieczko. Bysno zielonkawe, fosforyzujce pasemko. Nastpnie caa
powierzchnia lusterka zajaniaa rwnym, spokojnym wiatem.
Zamiast lusterka Bagriecow wstawi tam szko pokryte wiecc mieszanin radioaktywn, zazwyczaj
uywan do przyrzdw w samolotach. Cyfry pokryte t radioaktywn mieszanin wiec jaskrawo
i s doskonale widoczne w ciemnoci.
- Ciekawa latarka! - pochwalia pomys technika Olga. Owietlia kartk i prbowaa j przeczyta.
- Nie wida? - zmartwi si Wadim. - To najsilniejsza mieszanina fosforyzujca. Patrzcie, wieci na
odlego caego metra.
- A choby nawet na dziesi metrw! - Olga ze zoci wzruszya ramionami. - Kada litera jest tu
widoczna, ale nic nie mona zrozumie. Jaka abrakadabra!
Sjergiej powtrzy sobie w myli to sowo: Abra-do-ko-dab-ra. Trzeba zapamita, na pewno te
jakie naukowe wyraenie... Abrado-ka-dabra... abroda-ko-dabra - szepta do siebie bojc si zgubi
nieoczekiwanie usyszane, dwiczne i zupenie niezrozumiae sowo.
Olga ogldaa dugi paseczek tego papieru. Krtkie sowa, napisane aciskimi literami,
umieszczone byy na samym brzeku notatki:
40-160 Wal...
Kali...
Aqua
1 1. 3.
3. 4. 194
Byo to wszystko, co Szulgina moga wyczyta. Obrcia w rku dziwny list i oddaa go Kopytinowi.
- To jest napisane aciskimi literami - powiedziaa. - Ale c tu mona zrozumie z tego galimatiasu?
Wal, Kali, Aqua... No, ostatnie sowo oznacza chyba wod...
- Moliwe - zgodzi si Bagriecow. - A wy co mylicie, chopaki? - zwrci si do Burowlewa i Kopytina.
Tamci z zaciekawieniem ogldali kartk. - Moe to nie nam jednym przyszed do gowy pomys
zbadania podziemnego strumienia przez wysanie w podr butelki? Kto wie, gdzie nasza rzeka bierze
pocztek? Moe gdzie tam u jej rde, o tysice kilometrw od Dziewiczej Polany, siedzi sobie jaki
hydrolog i systematycznie ciska butelki do wody...

- Dlaczeg pisze w obcym jzyku? - zapyta flegmatycznie Burowlew. - Zaleaoby mu przecie chyba
na tym, eby mu ludzie dopomogli, zawiadomili na przykad listownie, gdzie i w jakich okolicznociach
znaleziono butelk...
- Adres nie zosta podany - zauway ironicznie Kopytin przysuwajc sobie kartk do samych oczu. Jest tylko data 3 kwietnia, ale nie wiadomo czterdziestego ktrego roku?... No i w ogle tajemnica
zielonej butelki!... arty! - zakoczy chopak i wzdrygn si z zimna. Byo ju chodnawo.
Sjergiej wspina si na palce, eby zajrze do kartki. Starsi chopcy z innego punktu widzenia
rozpatrywali niezrozumia tre listu. Pastuszek nie mg si zgodzi z nieufnym Kopytinem. Dla
niego wszystko to s arciki! Jak gdyby komu mogo zalee na zadrwieniu z Sjerioki! Zreszt wcale
nie ma racji, bo naukowymi sowami bez potrzeby si nie szafuje. Kt bowiem pozwoli sobie na arty
z nauki?...
- Tutaj s .jeszcze jakie cyfry - pastuszek niemiao dotkn grnego rogu notatki.
- Gdybymy wyowili t butelk gdzie w oceanie, to chyba pomylabym, e cyfry te oznaczaj
dugo i szeroko geograficzn - powiedzia zamylony Wadim patrzc na Sjergieja. - To mogoby si
znajdowa w przyblieniu... - Wyobrazi sobie map wiata z cyframi poudnikw i rwnolenikw
i po chwili namysu doda: - Moe to jest dugo zachodnia i szeroko poudniowa, to znaczy, e
butelka ta zostaa rzucona gdzie u brzegw Ameryki Poudniowej.
- Czy to tam, gdzie s kowboje? - niewinnym gosikiem spytaa Stiosza.
- Tak. - Wadim odda notatk Sjergiejowi.
- Winszuj, towarzyszu Tietierkin - kryjc figlarny umieszek powiedziaa Stiosza. - Nie chc mwi
byle czego, ale zdaje mi si, e to wanie ci kowboje przysali wam telegram: prosimy, pisz,
podzielcie si z nami waszym dowiadczeniem. Wiadomo przecie, e to ciemny nard, gdzie im tam
do nas! Widocznie radia nie maj, wic napisali, jak potrafi: Wali, kali. Zapytuj te o wod, jak to
wy tam t akw bydu dajecie: z sokiem czy bez? - Stiosza podpara doni brdk i ogarna
wzrokiem umiechajcych si przyjaci. - Napisali oczywicie to wszystko, zakorkowali butelk
i rzucili j wprost do oceanu. I myl: dojdzie chyba do rk wasnych Sjergieja Tietierkina. Bo go
przecie cay wiat zna!
- Jak tam jest na caym wiecie, to mnie nic nie obchodzi - patrzc spode ba na Antoszeczkin
odpowiedzia Sjergiej. - Za to u nas, w Zwizku, wszyscy bardzo dobrze znaj synnych pastuchw. I w
gazetach umieszczaj ich portrety... Nie chc mwi byle czego - cign przedrzeniajc Stiosz lecz wydaje mi si, e niektre artystki i za sto lat nie doczekaj si takiego zaszczytu.
- Do kogo to pijesz, pastuszku?! - Stiosza szybkim ruchem poprawia warkoczyki na gowie.
- Ja tak... w ogle... - odpowiedzia niedbale Sjergiej. - Wanie mamy tu takie. Otrzymuj nawet
nagrody na rejonowych konkursach amatorskich.
Stiosza nachmurzya si. Chopak niby je wysun ostre igy. Wszyscy wiedzieli, e Antoszeczkina
w ubiegym roku przywioza z konkursu szst nagrod za deklamacj artystyczn. Deklamowaa Sen
Tatjany. Nie ma ju rady na ten jej nieprzezwyciony pocig do repertuaru klasycznego! Szste
miejsce nie podobao si Stioszy. Miaa chtk na pierwsz nagrod, a tu nagle takie niepowodzenie!
Niepotrzebnie zaczepia teraz Sjeriok, kt mg jednak wiedzie, e ten malec tak odci si
potrafi!
To nic, ona im dzi pokae, jak trzeba gra! Donna Anna - to jej popisowa rola!

Jeszcze si niezupenie ciemnio, a ju w dali zajaniay wiata Dziewiczej Polany. Pony sabym,
czerwonawym wiatem, jak gdyby kto rozsypa na horyzoncie gar tlcych si wgli.
Widocznie w ten bezwietrzny wieczr bardzo sabo obracay si skrzyda wiatraczka. Gdyby tak
znale wod, wwczas nigdy by si tak sabo nie paliy lampy w kochozowych domach. Najwikszy
szkopu polega teraz na tym, by si dowiedzie, w ktrym miejscu zacz wiercenie. Ale jak si tego
dowiedzie? Kto wskae najodpowiedniejszy punkt do ustawienia trj nonego aparatu wiertniczego?
Sjergieja nie opuszczaa myl o tajemniczej notatce. Pozosta z tyu za towarzyszami i zamylony wlk
si drog przytrzymujc rk swoj stacj nadawcz.
artowaliby sobie tylko - myla dotknity pastuszek. - Gdybym tak mg pozna wszystkie nauki,
zaraz bym im dowid, e pod Dziewicz Polan nie tylko rzeka pynie, lecz cae morze, jak na
Syberii.
Sjergiej pragn zrozumie wiele rzeczy. Czasem mia wraenie, e gowa mu puchnie od tysica
niezrozumiaych zagadnie. Podobnie bywa z pczniejcym grochem. Moe on na kawaki rozerwa
gliniany garnek, jeeli si go szczelnie zamknie przykrywk. Sjerioka wie o tym, bo sam robi takie
dowiadczenie. A kiedy nawet czyta, o takim zdarzeniu, e adunek zwykego grochu rozsadzi
adowni wielkiego statku, gdy przedostaa si do niej woda...
Woda, woda - powtarza sobie w duchu pastuszek. - Ile ksiek o niej napisano! Powiadaj, e Olga
chyba ju je wszystkie przeczytaa. Ona wie nawet, jak si nazywa woda po acinie! A on nigdy nie
sysza, gdzie mieszkaj ci jacy acinowie. Co to za nard i co oni robi? Czy prawdziwy pastuch
z wyksztaceniem powinien co o nich wiedzie? Naturalnie! To znaczy, e mao dostawa pitki
z geografii, trzeba jeszcze przeczyta duo ksiek, moe ze trzydzieci, o rnych narodach... Musi
poprosi Olg o ksiki, w ktrych mwi si o tym, jak ludzie poszukuj wody, Babkina - o ksiki
opisujce stacje nadawcze, a potem jeszcze musi przeczyta ksiki wedug wasnego spisu, to jest te,
w ktrych mowa jest o najznakomitszych ludziach radzieckich... Musi te pamita o agrotechnice,
o fermach mleczarskich... Ile to tego bdzie?
Nie, Sjergiej nie potrafi nawet zliczy tych wszystkich ludzkich mdroci. Ale musi to zrobi! Bo jake
inaczej dowie si o wszystkim, co si dzieje na ziemi?!
Nagle usysza za sob szybkie kroki. Czyje bose nogi prdko czapay drog. Sjergiej odwrci si
i wyty wzrok. W ciemnoci dojrza wreszcie ma posta radiotechnika.
Pietuszok szed zasapany. U jego boku wisiaa stacja nadawcza, a na ramionach koysay si buty.
- Tak si zmczye? - spyta ze wspczuciem Sjergiej. - Daj no aparat.
- Masz swj - odpowiedzia Pietuszok przytrzymujc rozkoysane buty. Chwilk pomilcza, pocign
nosem i zapyta z ywym zainteresowaniem: - Co tam byo w tej zagranicznej butelce?
- Wali-kali - rzuci niedbale Sjergiej.
- Co-oo?
- I tak nic nie zrozumiesz! Umiesz mwi po acinie?
- Po jakiemu? - z takim samym zdziwieniem spyta chopiec.
- Po acinie, o, po jakiemu! Pie kiedy akw?
- Co, co? - Pietka zamruga oczami.

- E, co tam z tob gada! Pie akw czy nie? - Sjergiej zauway ju zakopotanie Pietuszka i jeszcze
surowiej zmarszczy brwi.
- Ale, sowo pionierskie... - wybekota Pietka, lecz pastuszek mu przerwa:
- Jaki z ciebie pionier, jeeli tak na wiatr rzucasz sowo pionierskie! Czy ja nie wiem, e co dzie
pijesz t akw?
- ebym tak pk! - ju nie na arty obrazi si radiotechnik nie przeczuwajc adnego podstpu ze
strony Tietierkina.
- Ech, Pietuszok! - smutno westchn Sjergiej. - Ciemne z ciebie, niepimienne in-dy-wi... indywi... zaplta si przy trudnym sowie, lecz prdko je sobie przypomnia: - indywiduum!
Dopiero gdy ju si zbliali do wsi, Sjergiej wyjani zupenie zbitemu z tropu Pietuszkowi znaczenie
sowa akwa.
Radiotechnik nachmurzy si.
- Daj spokj, Pietuch! Potem bdziesz si obraa! - powiedzia Sjergiej. - Jak mylisz, chyba nie bez
powodu przypyna do nas ta butelka? A moe doprawdy wrzucono j na wybrzeach Ameryki?
Prdy gbinowe przygnay j do Oceanu Lodowatego, stamtd do Morza Biaego... A dalej popyna
sobie Dwin Pnocn... A dalej...
- Znowu bujasz? - Pietuszok zerkn nieufnie na Sjergieja. - Motor przyczepie do tej butelki czy co?
Jake moga pyn pod prd?
- Wiadomo jak! - wcale nie stropi si Tietierkin. - Moe w gbi s prdy pynce w przeciwn stron?
Z Dwiny - cign dalej cigajc porzdnie rzemieniem bluz - butelka przedostaa si do jakiej
innej rzeki, a stamtd do podziemnego morza pod nasz wsi.
- Czy nie zmylasz? - z zapartym tchem wyszepta Pietuszok. Nawet wicherki jego czupryny uniosy si
ze zdumienia.
Opowiadanie Sjergiej a poruszyo go do tego stopnia, e teraz z niecierpliwoci oczekiwa
odpowiedzi. Pomylcie tylko: nie rzeka, lecz cae morze!
- Sam zobaczysz - powiedzia znaczco Sjergiej. - C ja ci bd tumaczy jeeli nie znasz adnych
nauk. Moe nawet wiem wszystko, co jest w tej kartce...
- Sowo pionierskie? - spyta prdko Pietuszok, a oczy jego stay si tak okrge jak piciokopiejkwki.
- Jaki ja tam pionier! - Sjergiej zmierzy malca surowym wzrokiem. - C to, nic nie wiesz?
Tietierkin zosta dotknity w swoich najgbszych uczuciach. Dosta ju przecie legitymacj
komsomolsk, a ten may wci go jeszcze zalicza do pionierw! Pomaca drogocenn ksieczk
w wewntrznej kieszeni bluzy i ju nieco agodniej zwrci si do towarzysza:
- Szkoda, Pietuch, e nie znasz geografii, bo opowiedziabym ci, jaka w tej karteczce jest tajemnica
naukowa, tak jak ja j rozumiem... No, dobra! - machn askawie rk. - Przecie i ty si w szkole co
nieco nauczy... No, wic ci powiem, e pierwsze niezrozumiae sowo Wal - to jakby poowa nazwy
jakiego okrtu. Dalej sowo si urywa...
Pietka nie mg oczu oderwa od ust Sjergieja. Jak on ciekawie opowiada! Pietuszok czu, e tym
razem nie ma adnego podstpu. Sam Sjergiej jest wstrznity swoim odkryciem.

- Kiedy czytaem o rnych morskich przygodach - cign Sjergiej - to utkwi mi w pamici jeden
okrt, ktry potem uton. Nazywa si Walkiria.
- Jak, jak? - zapyta z przyzwyczajenia Pietka. - Jak si nazywa?
- Zwyczajnie! Czy ci nie wszystko jedno? I tak nie zapamitasz! Wic sobie pomylaem, e butelk
rzucono wanie z tej Walkirii, ktra pyna z Kalifornii, bo drugie sowo jest Kali... No, a dalej jest
ju wszystko proste. Akwa, to znaczy woda, dostaa si do adowni. Napisali o tym marynarze. No
i ton! Szeroko i dugo te podali: szukajcie nas tu, powiadaj...
- C mamy teraz robi?! - spyta stropiony Pietuszok i nawet zabieg towarzyszowi drog, by
wyczyta odpowied z wyrazu jego twarzy.
- Dziwak z ciebie, Pietuch! - z politowaniem rzuci Sjergiej. - Nad tym powinni myle uczeni...
A dopiero potem, kiedy wszystko ju bdzie jasne, pol ci z ekspedycj na ratunek tych marynarzy.
Pietka obrazi si. To nie on jest dziwak, ale sam Sjeroka. Nigdy nie wiadomo, kiedy mwi prawd,
a kiedy po prostu zmyla. Czyby Sjergiej zdy ju nauczy si czyta po zagranicznemu?
Pietuszok ziewn i nienaturalnie obojtnym tonem rzuci przez rami:
- Spa mi si chce, a tu trzeba bdzie i na przedstawienie.
- Kt ci kae i?
- Bardzo mnie o to proszono. Jak tu odmwi? - Pietka z napuszon min przygadza swoj
czupryn.
- Ach, Pietuch! Czyby i ty gra jak rol? - z ukryt zazdroci spyta Sjergiej. - Kog przedstawiasz?
- Haas. - A widzc, e Sjergiej nie rozumie, wyjani: - Kady haas za scen. Ot co!
Pietka zatrzyma si, postawi buty na drodze, zrcznie w nie wlaz i gono postukujc podkutymi
obcasami, pobieg odgrywa haas.
Ludzie ze wszystkich stron wsi pieszyli ju na przedstawienie.

Rozdzia IX
Donna Anna
I myl
o wszystkim
tak jak o cudzie.
Tyle nowego,
a co jeszcze bdzie?
W. Majakowski

Praca na wzgrzu oderwaa modzie od budowy nowego klubu.

Na t niedziel chcieli zrobi przynajmniej awki, lecz nie zdyli. Ale widzowie nie mogli przecie
siedzie na ziemi. Trzeba wic byo uoy belki regularnymi rzdami i w ten sposb jako zemu
zaradzi.
Zrobiono parter, nastpnie uoono belki jedn na drugiej, po bokach wbito koki, eby belki si nie
rozsuway, i w ten sposb powstay wznoszce si w gr rzdy - prawdziwy amfiteatr.
Po bokach parteru, na przedzie, chopcy zrobili wygodne loe. Wznosiy si one nieco nad parterem
i wida z nich byo nie tylko scen, lecz i ca widowni.
Mimo gorcych sprzeciww Nikifora Karpowicza i Anny Jegorowny kierownik klubu ulokowa ich
w reprezentacyjnej, prawej loy. Lewa przeznaczona zostaa dla najstarszych, najczcigodniejszych
czonkw kochozu. Zalicza si do nich i ojciec Kopytina, i dziadek Burowlewa, i inni staruszkowie midzynarodowcy.
Tu obok sceny przed rozpoczciem przedstawienia graa orkiestra dta. By to, prawd mwic, jej
pierwszy publiczny wystp.
Anna Jegorowna dowiedziaa si, e w odlegym kochozie Zmiana zarzd postanowi kupi komplet
instrumentw dla dtej orkiestry. Kosztowao ich to wprawdzie duo, lecz niech chopaki naucz si
prawdziwej muzyki! - postanowiono. C to za uroczysto bez orkiestry!
Czy gorsi jestemy od kochonikw Zmiany? - pomylaa Kudriaszowa. Naradzia si ze swoimi
komsomolcami i znalaza wrd nich kandydatw na przyszych trbaczy i doboszw. Okazao si, e
modzie od dawna ju marzya o takiej muzyce. Przewodniczca kochozu postanowia na
najbliszym zebraniu zarzdu pomwi o orkiestrze.
Rezultat tej rozmowy by oczywisty.
W pobliu klubu powita Bagriecowa radosny gos bbna i oguszajce dwiki kotw. Tak
namitnego wykonania pieni i marszw Wadim nigdy dotd nie sysza.
Zaledwie dwa miesice upyny od pierwszych prb orkiestry. Przez ten krtki czas chopcy nauczyli
si ju czyta nuty.
Teraz, nie odrywajc wzroku od nut na pulpitach, kochozowi muzykanci, zlani potem, dli z zapaem
w trby.
Tgi, podobny do Burowlewa chopak wali w bben. A jak wspaniale posugiwa si mosinymi
talerzami! Trzeba to byo zobaczy, eby naleycie oceni jego temperament, a zwaszcza
sumienno.
Jak gra, to gra!
Wadimowi zdawao si, e dobosz gotw jest ciarem swego ciaa rozpaszczy na cieniutki papierek
dwiczny mosidz. Najpierw unosi si wysoko na palcach, potem nagle opada w d mocno
ciskajc talerz w rce. Jednoczenie uderza w bben i wwczas rozlega si taki huk, e na odlegym
kracu wsi gucha gospodyni Nikifora Karpowicza egnaa si ze strachu.
Wadim mia dobry such i stwierdzi, e muzykanci graj bez bdu, tylko s a zanadto gorliwi.
Szkoda, e nie graj nieco ciszej!
Dzisiaj w kochozowym klubie premiera. I aktorzy, i widzowie byli bardzo poruszeni: aktorzy
niepokoili si, czy widzom spodoba si przedstawienie, a widzowie jeszcze bardziej przejci byli

trem aktorw. Przecie to swoja, kochana modzie! Jake si wic nie przejmowa?! To nie arty
wystpowa przed tyloma ludmi!
Jedna tylko Stiosza bya spokojna jak nigdy. Pewnie! Czeg ma si obawia? Rol umie wspaniale,
dosownie ze wszystkimi przecinkami. Aktork spotkaa wprawdzie pewna drobna nieprzyjemno:
opuchlizna po ugryzieniu pszczoy powikszya si, i to na do widocznym miejscu, bo pod okiem;
Stiosza musiaa j mocno przypudrowa, ale i tak byo wida. Tote aktorka wci tylko zerkaa do
lusterka.
- Wyhodowali najrozmaitsze facelie dokoa mojego kok-sagyzu - mruczaa z niezadowoleniem pod
adresem modziey z ogniwa pszczelarskiego. - Wkrtce trzeba bdzie tym ich pszczoom pozakada
kagace! Rzucaj si na ludzi jak wcieke!
Dzisiejszy wieczr w klubie powicono Puszkinowi. Dugo debatowano nad uoeniem programu
i wreszcie zapado postanowienie, e po odczycie nauczycielki Alewtiny Maksimowny Baryszewskiej
zostanie odegrany Kamienny go. Nic nie szkodzi, e niektrzy kochonicy widzieli to ju na
generalnej prbie. Przedstawienie bardzo si im wszystkim podobao i mogliby je jeszcze niejeden raz
oglda. Potem czonkowie kka odegraj Skpego rycerza, a na zakoczenie - Mozarta i
Salieriego. Oprcz tego modzi artyci bd deklamowali wiersze Puszkina i piewali pieni, ktrych
melodia zostaa dobrana do sw wielkiego poety.
Podtrzymujc tren czarnej atasowej sukni Antoszeczkina wesza po drabince na scen. Panowa tam,
jak zwykle przed amatorskim przedstawieniem, wesoy rwetes i odwitna krztanina. Wszyscy
biegali w rne strony, snuli si tam i z powrotem...
Temu peruka nie chce si trzyma, tamtemu znw w popiechu le przyklejono wsy. Laurze, ktr
gra Niura Samochwaowa, oberwano niechccy koronk przy trenie. Przyszywa j teraz ze zami
w oczach.
Reyser, ktry jest jednoczenie kierownikiem klubu, po raz ostatni przesuchuje monolog Don Juana.
Grajcy t rol chopak smtnie zaciska w doni rkoje drewnianej szpady i marszczc namalowane
brwi sucha z pokor jeszcze jednej wymwki reysera.
- Zrozum wreszcie, Trojczatkin, e nie jeste krlewiczem duskim, lecz Don Juanem! - reyser
prbowa swoim cienkim gosikiem przekrzycze orkiestr. - Diabe musi ci z oczu patrze! No, spjrz
teraz na mnie porzdnie, eby ci byskawice strzelay z oczu!... Spjrz, bagam ci!
Chopak z wysikiem marszczy si i wytrzeszcza oczy.
- No, tego ju za wiele! - klasn w rce reyser. - Nie grasz przecie faszysty. Wtedy nie byo ich
jeszcze w Hiszpanii.. Nie widz wcale w .tobie namitnoci!... Namitnoci!...
Orkiestra zmczya si. Trbacze wyjli munsztuki i wstydliwie, za plecami, wylewali lin z trb:
porzdnie si napracowali!
Stiosza szeptaa sowa swojej roli. Koo niej, niby ciki, turkoczcy czog, przemkn Burowlew. Na
artycie koysa si jeszcze nie przymocowany blaszany pancerz.
Kamienny go podbieg do wiadra z wod i natychmiast przywar do ustami. Nawet przy
akompaniamencie haasu z widowni sycha byo jego apczywe ykanie. Robio to wraenie, e kto
uderza kijank o wod.
Antoszeczkina chciaa powiedzie Kamiennemu gociowi, e takie przygotowania s cakiem
zbyteczne: na pewno nie zaschnie mu w ustach od tych dwch sw, ktre ma wygosi na scenie. Ju

miaa ochot zakpi sobie z niego, ale w por ugryza si w jzyk. Czy mona dokucza Burowlewowi,
gdy ma on za chwil wystpi? Tego tylko brakowao, eby i tych dwch sw zapomnia!
...Bagriecow obszed dokoa cay park rowerowy. Na rowerach tych przyjechali aktorzy i gocie. Na
spotkanie technika szed, koyszc si lekko, wysoki chopak. Rce jego sigay kolan. Buty
w eleganckich fadach spuszczay si poniej ydek. Spodnie mia suto wyrzucane. Na czubku gowy
tkwia maleka czapeczka prawie bez daszka.
- Szacuneczek uniony! - artobliwym ukonem przywita chopak technika. - Uszanowanie
naczelnemu inynierowi! Pozwolicie, e was powitam?...
- Sucham was. - Wadim sta si czujniejszy i zrobi surowsz min.
- Po co nas sucha? - Chopak woy rce do kieszeni i sta przed Wadimem zuchway i wyzywajcy. Mymy ludzie nieuczeni, niepimienni. Gdzie nam tam do miejskich ludzi! Tamci przez ziemi nawet
wszystko widz.
Wadim cofn si zakopotany. Chopak widocznie podpi sobie za wiele. Czy mona z takim gada?
- Nie pietraj si tylko, chopaczku! Przed caym spoeczestwem bdziesz odpowiada. No i przede
mn, Leksiejem Lewontjewiczem Kruglakowem. - Chopak umylnie przekrca sowa pragnc
uchodzi za ciemnego, ledwo znajcego litery prostaczka. - Obiecae rzek, a dae co? Po waszemu,
po miastowemu - fig! Tak, fig! - Zoy palce i zacz nimi macha przed nosem technika. - Znamy
wasze sztuczki! Niby mikko potraficie sa, a jednak twardo na tym spa! Chemiki-mechaniki! dogadywa zjadliwie. - Wszystko na jedno kopyto! Dzi nawodnienie, jutro elektryczne nawoenie,
a potem ani si czowiek obejrzy i ju trzeba wszystkie normy rewidowa! Musicie... Leksieju
Lewontjewiczu... na jedn dniwk trzy razy wicej pracowa... No i macie tu fig!.. Taka to chemia!
Bagriecow nie wiedzia, co ma robi. Na jego szczcie, wolno, nie poruszajc ramionami, niby niosc
peny puchar, przepyna tu obok Anna Jegorowna. Przy niej sza drobnym kroczkiem Simka.
- Kruglakow znowu si o normy boi? - spytaa Wadima Anna Jegorowna nie odwracajc nawet gowy
do przycichego ju chopaka. - Stara piewka! Niejednego takiego mamy! Zdarzaj si i baby takie,
zwaszcza te starsze. Murem za nim stoj. Oczywicie, te nieuwiadomione.
Kruglakow splun i wyj z kieszeni organki. Zawy na nich dononie i ze wciekoci...- Simka zatkaa
uszy i chwyciwszy Ann Jegorown pod rk pocigna j do klubu.
Przewodniczcej te nie jest atwo - myla Wadim idc za nimi. - A Oldze? A Burowlewowi?
Wszystkim komsomolcom? Wszystkim uczciwym kochonikom? Mnie wreszcie? - Znowu sobie
przypomnia nieudane wiercenie. - Nawet Kruglakow stawia mi tu zarzuty. Skd on o tym wszystkim
wie? Trzeba dzi jeszcze naradzi si z Timk, co dalej robi.
Bagriecow wdrapa si po chwiejnych stopniach na scen. Uchyli zason i ruchem rki przywoa do
siebie Stiosz.
Donna Anna uja tren i wolno popyna za kulisy.
- Czy nie widzielicie Babkina? - spyta Wadim i zaraz doda: - Przepraszam, e tu wa, ale ju zaraz
uciekam.
- Moecie nie ucieka - askawie zezwolia Antoszeczkina. - Ale dlaczego wanie mnie pytacie o
Timofieja Wasiljewicza? - zalotnie poruszya ramionami. - Nie rozumiem!

Wadim zmiesza si. Nerwowo poprawi krawat. Nie by przyzwyczajony do rozmw z tak
olniewajcymi damami. Czyby to bya naprawd Antoszeczkina? - pyta siebie ze zdumieniem. Jaka pikna! Ledwo mia przy niej odetchn. A mu serce zaczo szybciej bi!
- Dlatego spytaem was, bo poszlicie do domu wczeniej ode mnie - niemiao wybekota Bagriecow.
- Moe spotkalicie go?
- Nie chc mwi byle czego - zacza z przyzwyczajenia Stiosza i od razu staa si dla Wadima dawn
Stiosz, jak gdyby spod szminki wyjrzaa nagle jej mia, dziewczca twarzyczka ze zotymi piegami. Ale zdaje mi si, e wasz przyjaciel wymyli co nowego. Wlaz do stodoy i zabra tam ze sob wasze
wszystkie przyrzdy... Przyszam zaprosi go na przedstawienie, a on mnie nawet nie chcia sucha.
Taki si zrobi wany, e bez kija nie przystpuj!... No, a my przecie te swj honor mamy! - Zadara
nosek i na twarzy jej zjawi si pogardliwy umiech.
- Nie gniewajcie si, Stiosza! On tylko tak... Ja go tu zaraz cign.
Technik rzuci si ku schodkom, lecz Antoszeczkina daa mu znak, by si zatrzyma.
- C to? I wy nie chcecie popatrze? Pewnie, tu nie Teatr Wielki, do ktrego chyba co dzie
chodzicie! Ale trzeba umie zachowa si grzecznie. - Dziewczyna wyprostowaa si i zaraz zrobia
wraenie wyszej. - Prosz, ebycie zostali - powiedziaa zmieniajc si znowu w dostojn donn
Ann.
Bagriecow pokornie pochyli gow.
- Zobacz, Stioszka! - podbiega do nich Laura. - Czy teraz wszystko w porzdku? Moe jeszcze si
gdzie falbanka urwaa? - obrcia si na picie przed przyjacik.
Stiosza uwanie obejrzaa jej toalet. Jaskrawa suknia koloru tka ciasno opinaa tg, zgrabn
figur Niury. Zdawao si, e trudno jej byo nawet oddycha w tym lnicym atasie, ktry w kadej
chwili gotw by pkn na piersi. Mimo wszystko, do traktorzystki Niury Samochwaowej doskonale
pasowa strj aktorki hiszpaskiej dawnych wiekw. Wysoki grzebie we wspaniaej fryzurze, czarne
koronki na sukni, gitara w rce... Czy to nie prawdziwa Laura?
- Musisz zdj swoje paciorki! - bezapelacyjnie owiadczya Stiosza. - Wszyscy je znaj, no i nie pasuj
do tego stroju!
Samochwaowa z alem zdja ulubione paciorki.
- Posuchajcie, donno! - z wesoym umiechem zwrci si Wadim do Stioszy. - Skd dostalicie t ca
teatraln garderob?
- Co nieco z garderoby pozostao po naszych babkach. A suknie uszyymy nowe. Jeli mylicie, e
na takie rzeczy zarzd poskpiby nam pienidzy, to si bardzo mylicie!
Rozleg si trzeci dzwonek. -Laura rzucia si za kulisy. Pietka, haas za scen, wynis wiadro
odebrawszy je Burowlewowi, ktry popija ze chyba ju po raz pity.
Stiosza pchna Bagriecowa ku schodkom i zgarnwszy w do szeleszczc spdnic przywara do
kurtyny. Przez szpar zacza obserwowa publiczno.
Zebrali si wszyscy kochonicy, ktrzy tylko mogli chodzi. Nawet stary Kumicz, dziad z brod,
podobn do siwego, kdzierzawego mchu, przywlk si do klubu i siedzia teraz w pierwszym
rzdzie, wsparty na kiju, mrugajc zawicymi si oczami. Na suchej trawie u jego ng uoyy si
dzieciaki - wygldao to jakby caa grupa pozowaa do fotografii. Stiosza przypomniaa sobie, e po

skoczeniu szkoy wanie w ten sposb fotografowaa si ze swoimi kolegami. Bya to bardzo
zabawna fotografia. Wszyscy wyszli na niej z okrgymi wytrzeszczonymi oczami.
Dziewczyna wpatrywaa si w ciemno. Tam, za pierwszymi rzdami, mglicie janiay nie wiadomo
czyje twarze. Wyczono elektryczno i teraz w dalszych rzdach nic ju nie mona byo dojrze. Kto
tam siedzi na belkach? Powiadali, e przyjad gocie z Dergaczewa - partyzanci; moe si spnili?
Stiosza nie widziaa ich. Ale dziewczyna szukaa wzrokiem nie tylko goci z ssiedniego kochozu. Czy
naprawd Timofiej Wasiljewicz nie przyjdzie popatrze na jej gr?
***
Wadim przemkn si niepostrzeenie na widowni i usiad w loy. Pozna siedzcego na przedzie
Wasjutina, ale nie mg odrni, kto jeszcze prcz niego znajduje si w prawej loy.
tawe wiato rampy, jak zota mgieka, unosio si w gr. Kurtyna koysaa si i wydymaa jak
agiel.
Miejscowy artysta malujc kurtyn utrwali na niej sw wizj przyszoci. Zreszt nie, nie tylko swoj
wizj, lecz bodaje marzenia wszystkich ludzi znajdujcych si w tym teatrze.
Wyobracie sobie gwn ulic w Dziewiczej Polanie. Ginie ona daleko, daleko, tam gdzie bkitniej
pola. Jest jasny, olepiajco soneczny dzie. Po obu stronach ulicy Komsomolskiej stoj kochozowe
domy. Tu oto, na lewo, jest zarzd kochozu, nieco dalej klub - dwupitrowy budynek z kolumnami
i kamiennymi schodami przed wejciem...
Tak wyglda marzenie. I malarz jednak, i caa modzie z SBK, i wszyscy kochonicy wiedz, e za trzy
lata tak bdzie w rzeczywistoci wygldaa Dziewicza Polana. Kilka kochozowych wsi poczy si
w jedno miasto. Wic jakie to jest marzenie? Po prostu jest to oglny widok przyszego miasta
rolniczego!
Bagriecow patrzy na t kurtyn i chciaby ju teraz wyj z loy, by stan na asfaltowym chodniku
owej jutrzejszej sonecznej ulicy. Domy o wielkich oknach, murowane, tynkowane i pomalowane na
jasne kolory. Malarz odwanie namalowa na przednim planie rg domu z nieco odpadajcym
tynkiem. Byo mu to potrzebne jedynie po to, eby pokaza mur z cegy - nie mona przecie
wprowadza w bd dociekliwego widza-kochonika, ktry wie ju wszystko o budowie przyszego
miasta. Widz dobrze si orientuje, e domy bd murowane, bo na wniosek Nikifora Karpowicza
buduje si ju wasn kochozow cegielni. W dali za domami widnieje ju jej czerwony komin.
A znw z prawej strony, na kracu wsi, stoj jakie baszty... Technik wzi je za czcz fantazj artysty,
chocia trudno znowu przypuszcza, e zostay one namalowane bez okrelonego powodu.
Bagriecow chcia ju o nie spyta Nikifora Karpowicza, gdy nagle cay obraz popyn w gr.
Na mgnienie oka migny lakierowane obcasiki donny Anny - Stiosza ledwo zdya uciec przed
podniesieniem si kurtyny.
...Gosem zwyczajnym, powolnym, jakby podczas codziennej lekcji w sidmej klasie, Alewtina
Maksimowna opowiadaa o Puszkinie. Nie staraa si wcale o dobr najprostszych sw, gdy nie po
raz pierwszy wystpowaa na zebraniu tutejszych kochonikw. Prelegentka dobrze znaa swoje
audytorium.
Bagriecow spoglda to na scen, po ktrej wolno spacerowaa nauczycielka (z przyzwyczajenia, jak
w klasie midzy awkami), to obserwowa Nikifora Karpowicza. Wadimowi zdawao si, e Wasjutin
studiuje pilnie kadego ze znajdujcych si na sali kochonikw. Zna do najdrobniejszych szczegw
ludzi ze swojej wsi. Zna ich charakter, zwyczaje, marzenia, kady drobiazg z ich ycia. Mimo to nie

omija adnej okazji, by jeszcze raz sprawdzi trafno swoich spostrzee, przekona si, czy si
czasem nie pomyli co do tego czy innego czowieka. Wadim wyobraa sobie, e oto teraz Wasjutin
patrzc na swych towarzyszy widzi, jak ich twarze w jaki szczeglny sposb odzwierciedlaj sowa,
ktre pyn wanie ze sceny.
Piknie mwi nauczycielka, ale te i wspaniale jej suchaj - rozmyla Bagriecow patrzc na ciemne
rzdy z bielejcymi twarzami. Nie pierwszy raz mu si wydao, e niektre sowa wiec prawdziwym
blaskiem i kiedy lec ze sceny czy trybuny, blask ich pada na suchaczy. Twarze za suchaczy bywaj
rne: niektre s jak czyste zwierciada, w ktrych wszystko si odbija. Padnie na ni taki promie ze
sceny i niby soneczny zajczek, jako jasny dzikczynny umiech pobiegnie z powrotem i do ng
mwicemu upadnie. Dziki!... Inna twarz znw przypomina zamglony dawno nie czyszczony
samowar. wiato odbite w nim jest mtne, bez ycia. Kryje si w zielonkawym, brudnym osadzie.
Moe s tu potrzebne szczeglnie gorce sowa, ktre swoim pomieniem zdoayby roztopi ten
pozieleniay metal? Wwczas dopiero zabynie i na dugo zachowa cudowny blask.
Marzyciel Bagriecow z zachwytem patrzy na widzw. Zdawao mu si, e caa widownia promieniuje.
Dopiero przy lewej loy to wiato zdawao si gasn, jak gdyby jaki niepojty, obcy nam czowiek
zakry sw twarz czarn zason. Kto to? Moe Kruglakow czy ukjaniczew? Albo Makarkina? Jakie
sowa zdolne s wywoa jej umiech? W jaki sposb zdj zason z jej twarzy?...
Wadim poczu lekkie dotknicie czyjej rki i drgn zaskoczony.
W mroku bielaa twarz Olgi. Przed chwil przysza i usiada za Bagriecowem.
- Nie mylelicie o tej kartce? - spytaa go szeptem. - Tietierkin rozszyfrowa j bardzo dowcipnie.
- Kuma?
Olga nie wiadomo dlaczego zmieszaa si. Odrzucia nerwowo wosy.
- Nie, Sjergiej. Ciszej! - wyszeptaa.
Teraz przed oczami Bagriecowa ukazaa si ciemna wyrwa, do ktrej wpada z haasem strumie ze
Stiepanowego Wwozu... Haas staje si coraz goniejszy, jak gdyby to by nie strumie, lecz caa
spawna rzeka, spadajca w d w postaci bekotliwego wodospadu.
Wadim otworzy oczy. Nad jego gow pona ju lampa; widzowie klaskali. Tak wanie szumi
spadajca z wielkiej wyyny woda.
Olga odesza.
Kurtyna w kilku szarpniciach opada w d. Bagriecow ujrza znowu kochozowe marzenie. Teraz
byo ono owietlone ju nie bladym, skd z dou pyncym niemiaym wiatem rampy, lecz
jaskrawymi, wszystko obnaajcymi promieniami tysicwiecowej arwki. Paday one wprost na
kurtyn i dziki temu wszystko, co byo na niej namalowane, stao si w najdrobniejszych szczegach
widoczne i realne jak na planie.
Wadimowi nagle si wydao, e u dou kurtyny widzi znane mu z Instytutu znaki. Musz si one
znajdowa na kadym planie: w malekich kwadratach wyranym pismem kreli si sowa
skonstruowa i zatwierdzi. Jakie podpisy mona da pod tym planem? Oczywicie: konstruktor SBK, zatwierdzi - Wasjutin. Nie, powinno by nieco inaczej: Nikifor Karpowicz zrobi najpierw oglny
szkic projektu, potem da go komsomolcom do opracowania, zatwierdzi razem z innymi
kochonikami, nastpnie za uzyska zatwierdzenie w miecie.

Bagriecow podnis si nawet, by dojrze te nie istniejce podpisy, gdy nagle a usiad ze zdumienia.
Dopiero teraz zauway wzgrze ze sztucznym jeziorem. Wida byo, e znajduje si ono w oddali.
Cienkie linie roww przecinay pola i kryy si za horyzontem. A wic i on, Bagriecow, mia udzia
w tym projekcie? Ale...
Wadim skuli si wskutek niemiych wspomnie i spuci gow.
Moe nam o tym co powie naczelny inynier - usysza nagle gos Wasjutina. - Wadimie
Sjergiejewiczu - zwrci si instruktor do modego czowieka. - Sprzeczamy si tu z przewodniczc.
Anna Jegorowna ma jakie wtpliwoci co do naszych spraw.
- Nie tyle wtpliwoci - poprawia go Kudriaszowa i zwrcia swoj okrg, umiechnit twarz
w stron technika - ile nie rozumiem si na tych waszych uczonych kilowatach czy czym tam do
mierzenia elektrycznoci.
- Tymczasem nie ma jeszcze co mierzy, Anno Jegorowno - odpowiedzia z gorycz Wadim. Wszystko zostaje po staremu. Tutejsza elektryczno zaley od lada wiaterka. Dzisiaj sobie dmuchn,
wic mona urzdzi przedstawienie, a gdyby go nie byo, ludzie rozeszliby si do domw albo trzeba
byoby zawiesi lamp naftow. Plany mamy pikne - westchn i znw pochyli gow - ale c, kiedy
nic nam si nie udaje.
Anna Jegorowna serdecznie pogadzia kdzierzaw czupryn rozgoryczonego technika, potem wzia
go ostronie pod brod.
- Co ci to, synku? - ciepo, po macierzysku zajrzaa mu w oczy. - Po c zaraz takie strapienie? Gdy
raz zabrae si do wielkiej sprawy, nie wolno ci si cofa. Zreszt wcale nie wierz, eby ju tak
wszystko przepado!
- Zwaszcza teraz, kiedymy wczyli twj pomys do naszego generalnego planu - doda Wasjutin
bysnwszy oczami spod wypowiaych na socu brwi. - Patrz! - wskaza na kurtyn. - Co tam byszczy
na wzgrzu?
- Jezioro - tumic westchnienie odpowiedzia Wadim. - Tylko e tymczasem jeszcze bez wody.
- Nie martw si, Wadimie Sjergiejewiczu! Wkrtce napenimy je wod, ruszy nowy generator, woda
popynie na pola, a prd - do Dziewiczej Polany.
- Chodzi wanie o t elektryczno - przerwaa mu Anna Jegorowna. - Jeeli ju bdziemy mwi po
gospodarsku, to ile, powiadasz, moe ona ludzi zastpi?
- Opowiadaem przewodniczcej - Wasjutin cay zwrci si do Bagriecowa - e w rolnictwie jeden
kilowat energii elektrycznej zastpuje siedmiu ludzi. Wynika wic std, e na przykad energia
pochaniana przez t lamp - rzuci wzrokiem na wielk szklan kul - rwna si fizycznej energii
siedmiu kochonikw. Jest tu nad czym pomyle, co? Gdybymy mieli dostateczn ilo
elektrycznoci, ilu ludzi uwolnilibymy od cikiej pracy!?
- Ale przecie do tego celu praca naszej elektrowni nie wystarczy - niemiao odezwa si Wadim
i zrobio mu si bardzo gupio: kochonicy maj doprawdy zbyt szerokie plany!
- A skd wiecie, Wadimie Sjergiejewiczu, e liczymy jedynie na t stosunkowo ma elektrowni?
Kade dobre gospodarstwo ma inwestycje realizowane w pierwszej kolejnoci, nastpnie w drugiej
i w trzeciej. Z pocztku zbudowalimy wiatraczek, teraz pracujemy nad waszym projektem, a dalej

zajmiemy si spraw potnej elektrowni kochozowej. Wszystko to, co nam tu narysowa Kopytin,
wymaga niemao energii elektrycznej.
Ach, wic to jest ich artysta! - pomyla Bagriecow.
- Dobrze - zgodzi si Wadim. - Nie rozumiem jednak, jak mona wasnymi siami wybudowa te
wszystkie budynki? - wskaza na kurtyn. - No, chociaby teatr. Gdzie tu macie murarzy, cieli,
tynkarzy?
- Znajd si - z niezmconym spokojem odpowiedzia Nikifor Karpowicz. - Na ten temat mgby wam
wyczerpujco odpowiedzie przewodniczcy naszej rady wiejskiej, Kostiukow. Z frontu powrcili
dowiadczeni budowniczowie. Byli tam saperami. Ci nam wyszkol modzie. A i potem nie bdziemy
sami wszystkiego budowa. Inne kochozy te maj wystarczajc ilo rnych majstrw.
- Przypumy - zacz si ju zapala Wadim. - Skde jednak wemiecie innych majstrw do bardziej
skomplikowanych prac? Gdzie macie spawaczy, hydraulikw, elektrotechnikw? Czy to zreszt mao
potrzeba specjalistw, eby wznie taki budynek?! - wskaza palcem kurtyn. - Gdzie macie te
wszystkie dowiadczone, umiejtne rce?
- Znajd si! - powiedzia z przekonaniem Wasjutin.
Wadimowi nie pozostao nic innego, jak wzruszy ramionami. Zdumiewajcy optymizm!
- Czy nie wiecie, e tej zimy wysalimy do miasta na specjalne kursy dwudziestu ludzi spord naszej
modziey? - wyjani mu Nikifor Karpowicz. - I jeszcze wylemy! Poza tym my sami, tak jak i nasi
ssiedzi, zorganizowalimy przysposobienie kamieniarskie. Zreszt, drogi Wadimie Sjergiejewiczu,
zbyt mao jeszcze widzielicie. Niemal wszystkie przodujce kochozy podobnie postpuj. Bylicie
kiedy na Ukrainie?
Nie, Wadim i Babkin nie montowali tam jeszcze nigdy swoich automatycznych stacji
meteorologicznych.
- Ano wanie! - cign dalej Nikifor Karpowicz. - Pojechalibycie chociaby do rejonu czerkaskiego
czy szpolaskiego, czy te jakiego innego. Tam zobaczylibycie, jakie teatry na siedemset, czy
osiemset miejsc buduje sobie nasz kochozowy ludek. Wiem, e w jednej tylko wsi, w ktrej mieszcz
si cztery kochozy, nieustannie pracuj trzy miejscowe cegielnie i mimo to nie wystarcza cegy do
budowy. Widziaem tam nowy budynek zarzdu kochozu i jestem pewien, e mgby on sta si
ozdob nie tylko rejonowego, lecz kadego obwodowego miasta. Przed wejciem - cign dalej
Nikifor Karpowicz - znajduj si postumenty z imitacji marmuru. Stoj one na szerokich schodach. Na
postumentach znajduj si ogromne wazy. Zwrcie przy tym uwag, e odlane zostay przez samych
kochonikw. W wazach tych rosn kwiaty. Wewntrz budynku zarzdu znajduje si wcale niemaa
sala posiedze i oddzielne gabinety, tak jak w jakiej przyzwoitej miejskiej instytucji. A gdybycie
widzieli, Wadimie Sjergiejewiczu, jaki maj szpital! Jaki obek! Ile nowych budynkw na fermach!
Wszystko to solidnie wykonane, murowane. Wieki sta bdzie! Kochonicy budowali to wszystko
wasnymi, wycznie wasnymi rkami! A byem tam u nich w ubiegym roku. Dlaczego wic nasz
kochoz po upywie trzech lat nie miaby wyglda jeszcze lepiej?
Anna Jegorowna milczaa: w myli obliczaa ju sobie, ilu dziki tym kilowatom, o ktrych opowiada
Wasjutin, zwolni si dla niej ludzi; chciaa powikszy ferm mleczarsk, wprowadzi nowe roliny
przemysowe, a midzy nimi bawen. Rejonowy agronom gorco radzi zaj si t niezwykle wan
rolin.

Jake moemy si bra do takich nowatorstw? - pomylaa jednak z gorycz i jeszcze silniej
zacigna wze swej biaej chusteczki. - Co robi z polami? Niemae przecie zobowizania
podjlimy wobec pastwa!... A czy je wypenimy - nie wiadomo!
- Jake wic bdzie z tym polewaniem?! - spytaa Anna Jegorowna, ju na gos cignc swe
rozmylania. - Antoszeczkina i jej dziewczta zanadto s przecione prac. To nie arty o wasnych
siach wod wozi! Moe by przecign jakie rury od studni?
- To za daleko, Anno Jegorowno - Wasjutin gadzi w zadumie wsa. - Zreszt, jak wam mwiem,
woda sama nie pjdzie. Potrzeba do tego duego cinienia. Pola s na zboczach, a woda w dole...
adna elektrownia tu nie wystarczy.
Wadim przysuchujcy si tej rozmowie podziela zdanie Nikifora Karpowicza.
Kilowatowa lampa znowu zgasa.
Kurtyna z planem przyszej Dziewiczej Polany znowu si podniosa i widzowie cofnli si od razu
w dalek przeszo. Rozpocza si pierwsza odsona Kamiennego gocia.
Wadim patrza z roztargnieniem na scen i nic nie widzia. By mylami daleko std, znajdowa si
znw w Stiepanowym Wwozie, skd w wyobrani odtwarza sobie zawi drog podziemnej rzeki.
Pierwsze sowa ukazujcej si na scenie donny Anny zmusiy go do porzucenia tych myli.
Ojcze mj, otwrzcie31
z nisko schylon gow niemal wyszeptaa donna Anna i popyna za czarn postaci w kapturze.
W pierwszej odsonie donna Anna ju si wicej nie pokazaa. Wadim w napiciu oczekiwa jej
zjawienia si. Z ciekawoci obserwowa bohaterk sztuki. Surowa, smutna Hiszpanka ze
spuszczonymi rzsami w niczym nie przypominaa ruchliwej trajkotki Antoszeczkiny.
Dopiero w ostatnim obrazie Stiosza na chwil staa si sob. Don Juan spyta Ann, czy nie pragnie
pozna okropnej i zabjczej tajemnicy.
Okropnej tajemnicy!... Drczysz mnie!
Ciekawa jestem bardzo, o co chodzi?32
ze specjalnym uczuciem wygosia przymruywszy oczy Stiosza.
Widzowie natychmiast uwierzyli w szczero jej sw. W sowach tych objawi si najistotniejszy rys
charakteru Antoszeczkiny. Ciekawszej od niej dziewczyny nie byo chyba w caej wsi!
Aktorka prdko jednak wzia gr nad kierowniczk ogniwa Stiosz. Znowu staa si wspania,
gniewn Hiszpank.
I jak wyrzdzi moge mi zniewag?33
Pytanie to zadaa takim tonem, e przez widowni przeszed dreszcz. Bagriecow rwnie poczu
dreszcz grozy, zwaszcza przy sowach Anny:
...Nikczemnikowi

31

Przekad S. Pollaka.
Przekad S. Pollaka.
33
Przekad S. Pollaka.
32

Wbiabym sztylet w serce34.


Nie, to nie Antoszeczkina bya na scenie, to przemawiaa donna Anna! Nawet matka Stioszy miaa
wraenie, e widzi nie wasn crk, lecz obc, cierpic kobiet. Zrobio jej si nawet bardzo al tej
kobiety i Nikanorowna zacza szpera w kieszeni szerokiej, marszczonej spdnicy poszukujc
zapodzianej gdzie chusteczki.
Wadim spoglda to na olniewajc donn Ann, to znw na siedzc w pierwszym rzdzie
staruszk Antoszeczkin i myla, e ze wszystkich zjawisk widzianych przez niego w Dziewiczej
Polanie najniezwyklejszym byo to przedstawienie i ci widzowie.
Moe ta Stiosza ma rzeczywicie talent - rozmyla Bagriecow wsuchujc si w jej dwiczny gos.
Ach, gdybym ci zdoaa znienawidzie!35
woaa i bezwadnie opuszczaa rce.
O, Don Juanie, jake jestem saba...36
ze zmieszaniem i smutkiem przyznawaa si donna Anna, a ludzie suchali urzeczeni muzyk wiersza
i talentem aktorki.
Nie, tu nie tylko o talent chodzi - rozmyla dalej Wadim. - Chopak grajcy Don Juana te jest niezy.
Wida, e si porzdnie przygotowa i niejedn ksik przeczyta.
W tej chwili gdzie za kulisami rozleg si rumor i przerwa rozwaania Bagriecowa. Zadudniy
grzmice kroki. To szed Komandor! Niby elazny posg stpa po pytach kamiennych (Pietuszok robi
co mg, by odtworzy nieuchronne zblianie si Komandora).
Co tam za haas?... Skryj si, Don Juanie!37
odpycha go od siebie Anna.
Wic egnaj, do widzenia, moja mia!38
Don Juan ucieka i z krzykiem powraca.
Wchodzi Komandor. W elaznym pancerzu wolno, cikimi krokami zblia si do Don Juana.
- Przybyem na wezwanie39
Stiosza niesusznie wymiewaa si z Burowlewa. Sowa te wypowiedzia jak si naley:
przekonywajco i gronie. A czy to jego wina, e w sztuce przypada mu rola z tak ma iloci sw?
Kamienny go nie mia jednak szczcia. W chwili, kiedy zamierza wygosi ostatnie sowa swojej
roli: Daj rk - nagle zgaso wiato.
Wiatr wida usta zupenie i wiatrak elektrowni nie mg si ju nawet obraca. Lampy zgasy i caa
scena zatona w mroku.

34

Przekad S. Pollaka.
Przekad S. Pollaka.
36
Przekad S. Pollaka.
37
Przekad S. Pollaka.
38
Przekad S. Pollaka.
39
Przekad S. PoIIaka.
35

Na widowni podnis si szmer niezadowolenia; podobnie si dzieje, gdy podczas filmu


w najciekawszym miejscu zerwie si tama.
- wiato! - zawoa z przyzwyczajenia ktry z chopakw.
Za scen zapalono naraz kilka zapaek. Migotliwe ich pomyczki przewiecay przez dekoracj,
owietlajc trzy ciemne postacie zastyge w tych samych pozach, w jakich widziano je przed chwil.
Kto wpad na szczliwy pomys spuszczenia kurtyny.
- Tak, Wadimie Sjergiejewiczu - powiedzia z zadum Wasjutin. - Wasza niedawna uwaga bya suszna.
Wynika tu jaka bzdura, bo niby liczymy te kilowaty, a one s jak gdyby w rku Boga. - W ciemnoci
wprawdzie nie byo nic wida, lecz Wadim poczu, e Nikifor Karpowicz umiecha si. - Gdybymy
mogli przed dzisiejszym przedstawieniem uruchomi ten wasz wodny akumulator na wzgrzu, to
Kamienny go zdyby rozprawi si z Don Juanem. Syszycie, jacy niezadowoleni s nasi widzowie?
Czy doprawdy nie spotka tego dona adna kara?...
Bagriecow wyczu w arcie Wasjutina ukryty gniew. Gdyby nie historia z zaginion wod, to
oczywicie do dzisiejszego dnia uruchomiono by ju now elektrowni. Nikifor Karpowicz by tego
pewien i podobno nawet mwi sekretarzowi Komitetu Rejonowego, e komsomolcy z Dziewiczej
Polany pragnliby goci go na swej uroczystoci. Przedstawienie puszkinowskie miao si odby
dopiero po uruchomieniu nowego generatora. Stao si jednak zupenie inaczej. Elektrownia nie
wiadomo kiedy zostanie uruchomiona, a przedstawienie - urzdzono je wprawdzie, ale jaki z tego
poytek? Pierwsz cz ogldano w normalnych warunkach, a potem musiano scen owietli
lampami naftowymi.
Wadim zobaczy, e istotnie za kurtyn pojawiy si wiata. Najpierw wypyway skd z gbi, mgliste
i niewyrane, potem stopniowo rozpalay si, zbliay si do rampy i opaday na d.
Wadimowi zrobio si nieprzyjemnie. To w czasach Puszkina, przeszo sto lat temu, mona byo gra
przy wiecach czy kagankach w jakim klubie szlacheckim, lecz nie teraz, w klubie przodujcego
kochozu - pomyla bez adnej ironii. - A kto jest temu winien? Kto? Pytam was, towarzyszu
naczelny inynierze! Wszystko naleao przewidzie. Rysuneczki i plany akwarelk podmalowywa to potraficie! Potraficie wygasza referaty, nadyma si wobec zebranych! Pewnie! Taki genialny
projekt! Piknych sw take wam nie zbrako! A w rezultacie - baka mydlana! Ech, ty wynalazco!
Oszukae chopakw! Oszukae! Kruglakow ma racj!
Zapaliy si mae zapasowe lampki. Czerpay one energi z akumulatorw i mdym blaskiem owiecay
twarze widzw.
Wadim wsta i ostronie, eby nie przeszkadza siedzcym w loy, przedosta si do wyjcia.
Czu nie wiadomo dlaczego, e wszystkie te niepowodzenia - i to, e zgasa elektryczno, i suche
jezioro, w ktrym nigdy nie bdzie wody, i puste kanay, i caa ich na prno wykonana praca wszystko to cikim kamieniem obarcza jedynie jego plecy. Przez niego stao si to wszystko!
Telegram od kierownika laboratorium, mimo e w pierwszej chwili sprawi Wadimowi radosn ulg,
teraz nowym ciarem spad na jego barki. Bdzie teraz musia odpowiada za te sprawy nie tylko
przed kochonikami, lecz rwnie przed komsomolcami Instytutu. Na pewno go zapytaj, jak mu si
udao wykonanie projektu, w jakim stopniu dopomg kochonikom. I co na to odpowie komsomolec
Bagriecow? Co odpowie Timofiej? Przecie to on, Wadim, wcign Babkina do tych spraw. Biedny
Timka nic tu nie zawini.

Rozgoryczony technik wlk si powoli cichymi ulicami wsi. Z klubu dobiegay jakie okrzyki, oklaski.
Bezwiednie skierowa si z powrotem.
Przedstawienie odbywao si dalej.
Pochylony nad skrzyni Skpy Rycerz (magazynier Matiunin) drcymi rkami przebiera tekturowe,
oklejone zotym papierem krki.
Zniewaony Alber krzycza i rzuca ojcu rkawic.
Mozart gra Requiem.
Bagriecow kilkakrotnie rozpoczyna sw wdrwk po ulicach i znowu powraca do klubu, gdzie na
scenie yli i umierali ludzie stworzeni przez geniusz artysty przeszo sto lat temu. A ludzie siedzcy na
widowni, pod ciemnym, gwiadzistym niebem, przyjmowali to, co si dziao na scenie, z zupen
wiar, cierpic z ludmi stworzonymi przez poet i wspczujc im.
Mozart podnosi puchar z winem i trucizn.
Za twoje
Zdrowie, za szczery zwizek, przyjacielu...40
Cisza. Na widowni wszyscy zamarli. Mozart podnis puchar do ust.
Nie pij! - rozlega si nagle czyj podniecony gos. Przyjaciele, prawdziwi ludzie, cenicy twrczo
wielkiego muzyka, siedzieli tu obok.

Rozdzia X
Koniec wieczoru teatralnego
Jakie ich myli?
Jakie mioci?
Jakie uczucia?
Pragnienia jakie?
W. Majakowski41

Po raz ostatni tego wieczoru kurtyna zapada. Przedstawienie si skoczyo.


Olga prdko wybiega z loy i obejrzawszy si za siebie, w dwch skokach przebiega drog. Tu,
w cieniu ogrodzenia, nikt jej nie zauway. Dlaczego jednak musi si kry? C takiego zrobia? Caa jej
duma, ambicja, uczciwo buntoway si przeciwko temu.
W szerokiej bramie ukazali si gocie z Partyzanta i Zmiany. Powoli, dzielc si wraeniami,
wyszukiwali swoje rowery zostawione pod potem. Mieszkacy Dziewiczej Polany odprowadzali goci
i wolno rozchodzili si ulicami wsi.

40
41

Przeoy S. Pollak.
Przeoy A. Sandauer.

Ksiyc, niby ogromny, zawieszony w obokach reflektor, zalewa swym agodnym wiatem bia
drog, sprawiajc teraz wraenie zastygej rzeki, oraz sztachety, ktrych jeszcze nie zdono
pomalowa. Ich ociosane deski byszczay jakby wycite z aluminium.
Olga w roztargnieniu gniota koronki swego konierzyka i szeroko otwartymi oczami obserwowaa
wychodzcych z bramy ludzi. Tak, jakby si baa, e wanie wwczas kiedy cho na chwil zmruy
rzsy, z klubu wyjdzie kto i skryje si w mroku.
Koo bramy wczy si Bagriecow. Na kogo czeka? Czyby na ni? Kiedy rozmawiaa z nim ostatnim
razem, technik wpatrywa si w ni jakim dziwnym, niemiaym, niemal zakochanym wzrokiem. Nie,
to jej si oczywicie tylko zdawao!
Z bramy wyszed Tietierkin. Obejrza si na wszystkie strony i burknwszy co w odpowiedzi na art
tej mieszki Froki skrci powoli w zauek.
Olga przygryza wargi. Delikatny dreszcz, niby echtanie wierkowych igieek, przebieg jej po plecach.
Co tu robi? Czy biec za nim?
Wstyd, Olga, wstyd! - czynia sobie wyrzuty. - Gdyby si kto dowiedzia... Jaki byby to wstyd!
Powinna jednak zaraz, natychmiast podej do niego, powinna zbada siebie. Raz tylko jeden
pomwi stojc tu przy nim! Wwczas wszystko stanie si jasne. A moe nawet wszystko przeminie?
Z lkiem spogldaa na przeciwleg stron zauka, gdzie ciemniaa sylwetka oddalajcego si Kumy.
Gdzie w zakamarkach jej duszy drao inne, niemiae, lecz gorce pragnienie. Chciaa, eby to
nigdy nie mino. Olga obawiaa si swego uczucia, a jednoczenie z dreniem wsuchiwaa si w jego
podniecajcy szept.
Tietierkin nie ogldajc si przeszed koo niej. Nie mg przypuszcza, e kryjc si pod potem stoi
tu obok sekretarz Komsomou, Szulgina, patrzy za nim i nic a nic nie rozumie.
W bezsilnej zoci na sam siebie, zaciskajc mae pistki tulia si Olga do potu i patrzaa
w ciemno. Znowu j bd drczyy wtpliwoci. Znw wszystko zostanie po dawnemu. Jakie
upokarzajce niezdecydowanie!
Dziewczyna wybiega naprzd, potem si zatrzymaa i wreszcie zebrawszy ca odwag skrcia
w bok, eby obej kilka domw i wyj na spotkanie Tietierkina.
Spieszya si przeskakujc przez kamienie i belki. Tu, na tej ulicy, budowano nowe domy. Spoglday
teraz pustymi oczodoami okien. Olga nie moga poj, skd nagle wzi si strach. Czy dlatego, e
miejsce byo guche i odludne? Zdawao si jej, e za chwil kto wyjdzie z czarnego otworu drzwi, e
zadudni dwikiem elaza ciki krok Komandora.
Nie, nie tego obawiaa si Olga. Znacznie straszniejsze byo to niewiadome, naprzeciwko ktremu
teraz idzie!
Olga wybiega na skrzyowanie ulic i spojrzaa w gb zauka. Ksiyc jak na zamwienie owietla ca
drog. Szed ni tylko jeden czowiek. Krok jego by ciki i ponury.
Olga wysza na jego spotkanie. Serce walio jak motem w piersi, tamowao oddech. By to dla niej
stan niezwyky, niespodziewany i gupi; nienawidzia siebie w tej chwili tak jak jeszcze nigdy w yciu.
I to ja robiam Stioszy wymwki - pomylaa Olga - a sama...
Sza wolniutko, niby jak wsk kadk: byo jej jednoczenie i straszno, i mio.

Co mu powiedzie? Jak dobra odpowiednie sowa? Nie, wszystko pltao jej si w gowie, wszystkie
istniejce sowa wydaway si jej obce i niewaciwe.
Olga jest ju zupenie blisko. Idzie i nic nie widzi. Zwolnia kroku. Jakie cikie stay si jej nogi. Zdaj
si grzzn w sypkim piasku.
Kuma idzie ze spuszczon gow, jak gdyby widzia przed stopami plany swoich nowych maszyn.
Moe wydaje mu si, e s nakrelone byszczcymi liniami na tej biaej, ksiycowej drodze? Co,
jakby pie, zapiewao w duszy Olgi. Ulubiona pie, z ktr czsto zwracaa si w mylach do
przyjaciela. Dzwoni i dwiczy, ronie, przelewa si przez brzegi:
Posuchaj mnie, mj miy...
Tak zawsze, w swoisty sposb, piewaa Olga t znan wszystkim pie. I teraz gotowa bya
zapiewa penym gosem, eby j Kuma wreszcie usysza.
Tietierkin zrwna si z Olg i podnis gow. W dziewczynie serce zamaro. Chopiec mia chmurn,
niezadowolon twarz... Zdziwi si pewnie ujrzawszy Szulgin koo swego domu. Co ona tu robi?
Olga nie pamitaa ju, w jaki sposb przywitaa si z Kum. Chopak w milczeniu ucisn jej rk.
- Idziecie z przedstawienia? - spyta.
Olga sza z przeciwnej strony. Nie byo tam adnego przedstawienia i Kuma pomyla, e kilka minut
temu Olga musiaa tu by nie sama. Zauway przecie, e podczas przedstawienia najpierw znika
Olga, a za ni Bagriecow. Zreszt nie warto nawet wspomina o tym!
Nie czekajc na odpowied Tietierkin zmieni temat rozmowy. Po co stawia dziewczyn
w kopotliwej sytuacji!
- Bdziemy musieli, towarzyszko Szulgina, zamieni po prostu w sito dziak za wzgrzem - zacz
umylnie oficjalnym tonem. - Bdziemy wierci otwory niemal na kadym metrze. Szmakow powiada,
e aby zdoby wod, gotw nam da wszystkich swoich ludzi. Ale my sami sobie damy rad.
Olga milczaa. Po raz pierwszy w yciu nie interesoway jej wcale rozmowy o otworach wiertniczych,
o wierceniu, o wodzie.. Przecie chopaki pracuj! Tak czy inaczej znajd wreszcie wod i rzek,
nawet gdyby si trzeba byo nad tym bardzo namczy i napracowa. Nie chce teraz wcale sysze od
Kumy opowiada o wierceniach poszukiwawczych! Dobrze byoby, gdyby zdecydowaa si
powiedzie mu o tym.
Mechanik co tam jeszcze mwi sdzc pewnie, e dziewczyna go sucha. Ale byo to tylko zudzenie.
Wszystkie jego sowa grzzy niby w mikkiej wacie. Oldze zdawao si, e gowa jej jest owinita tak
wat. Tote nic nie syszy, tylko widzi surow, bez cienia umiechu twarz, tak chodn jak to wiato
ksiyca. Twarz wydaje si bardzo daleka, tak daleka, jak gdyby patrzao si na ni przez odwrcon
lornetk.
- Czy wiesz, e wcale ci nie sucham, Kuma? - powiedziaa wreszcie Olga. - Moe wszystkie twoje
propozycje s bardzo rozsdne, lecz myl, e bdzie lepiej, jeeli je jutro rozwaymy razem z
Bagriecowem. A teraz... - westchna krtko, poczua, e si czerwieni, i w duszy zwymylaa siebie za
to. - A teraz - powtrzya zdecydowanym tonem, patrzc mu prosto w twarz - po prostu nie mam do
tego gowy...
- Wszystko jest jasne - silc si na obojtno zakoczy Kuma. - Jak jutro, to jutro!

Chcia jeszcze doda, e daleko mu oczywicie do moskiewskiego technika. Projekty tamtego s


oparte na znajomoci nauki! Ca noc mona o nich sucha, mona nawet wyj w tym celu
z przedstawienia!... Ale nie, tego ju Kuma nie powiedzia, nie chcia dokucza Oldze.
- No, dobranoc! - powiedzia wreszcie umylnie szorstko i ucisn jej bezwadn do. - Musz jeszcze
zabra duto z cieplarni. Chopcy s tacy nieporzdni! Gdzie pracuj, tam zawsze rzuc narzdzia...
Mrukn co jeszcze z niezadowoleniem i nie obejrzawszy si ruszy dalej drog.
Olga chciaa biec za nim, lecz opanowaa si. Caa jej istota krzyczaa z blu. Poczucie krzywdy,
gbokiej krzywdy, drczyo j doprowadzajc do ez. Wcale nie dlatego cierpiaa, e dotkna j
obojtno Kumy. Nie mogo przecie uj jej uwagi, e w sowach mechanika krya si jaka
niepojta sztuczno, e umylnie podkrela swoj w stosunku do niej obojtno. Dawniej nigdy
tego nie byo, przeciwnie, zdawao jej si, e Kuma szuka spotkania z ni, tylko e si czego boi...
Teraz sama przysza do niego... A on?...
Nie takiego spotkania oczekiwaa Olga. A najgorsze jest to, i tego sobie nigdy nie przebaczy, e odtd
jeszcze czciej bdzie myle o Kumie. Gdziekolwiek si znajdzie, zawsze bdzie sysze jego kroki.
Niewidzialny bdzie zawsze kroczy obok niej. Przyjdzie do jej domu, usidzie naprzeciwko niej, a Olga
bdzie rozmawia z nim w mylach. Wypeni ca jej wiadomo, ca jej istot, a ona nie bdzie
miaa siy, by si od tego uwolni...
Olga spojrzaa w gb ulicy i wydao si jej, e widzi wszystko jak we mgle. Przetara rk oczy i ze
zdumieniem zauwaya, e ma mokre rzsy.
***
Stiosza wysza z klubu niemal ostatnia. Nie miaa ochoty rozstawa si z rozkosznie szeleszczc
sukni. Gotowa bya wci powtarza sowa swej roli. Jaka to szkoda, e Puszkin napisa taki krciutki
dramat! Wszyscy si ju porozjedali czy porozchodzili do domw i donna Anna moe samotnie
przej ulicami picej wsi.
Co za ksiyc! - Stiosza podniosa gow. - Moe kiedy zawisn takie lampy nad naszymi polami.
Bdzie wwczas cudo, nie ycie!
Wyja z kieszeni malutkie lusterko i przejrzaa si w nim. Pod oczami ciemniay jeszcze plamy nie
usunitej szminki, policzki byszczay wazelin, ale co gorsze, na twarzy donny Anny znw stay si
widoczne piegi. Na scenie byy starannie ukryte pod warstw pudru.
Stiosza nachmurzya si zabawnie, wskutek czego u nasady nosa pojawiy si cieniutkie zmarszczki,
i dziecinnie, po obuzersku cmokna jzykiem: No nic, jako to przeyj, chobym nawet wygldaa
jak indycze jajo!
Wcale nie zauwaya, e obserwuje j Frosja. Dziewczyna, odrzuciwszy w ty biay kapelusz, czekaa
na przyjacik. Stwierdziwszy, e Stiosza przestaa ju zachwyca si sob, Frosja podesza do niej
i powiedziaa z westchnieniem:
- Patrz tak na ciebie i a mnie zazdro bierze. Taka jeste urocza, Stioszka! - Wzia j za rkaw,
dotkna atasowej sukni i mwia dalej: - Czasem spojrzy czowiek na Antoszeczkin - i c?
Dziewczyna jak kada dziewczyna! Nic szczeglnego! Nos zadarty, wystajce koci policzkowe...
Gdyby przynajmniej miaa loki czy porzdne warkocze, jak inne dziewczta; no, chociaby jak Niura
Samochwaowa. Bo na to, co ty masz - po prostu al bierze patrze...

- A ty nawet takich wosw nie masz! Co dzie musisz sobie loki zakrca - nie wytrzymaa ju Stiosza.
- Czego chcesz od moich warkoczy!?
- Ale ja wcale nie o nich... - Frosja zmarszczya si i machinalnie poprawia drobne piercienie
wosw nad czoem... - Patrzaam dzi na ciebie i nie mogam si nadziwi! Przecie to nasza,
polaska dziewczyna, a tak gra, e a mi si paka chciao. Kiedy mwisz tam: zy, jako kwiecie,
mieszam z umiechami - strasznie smutno si robi... Sama siebie musz uspokaja: Nie wierz jej, to
Stioszka-trajkotka, ta nigdy w yciu nie zapacze, tylko zby szczerzy potrafi nie gorzej ode mnie...
Stiosza z niezadowoleniem uniosa brwi.
- A jednak nie... - cigna Froka patrzc aonie na przyjacik. - Nic z tego uspokajania nie
wychodzi. Wci widz tylko t Ann i nikogo wicej.
Antoszeczkina umiechna si. To jest naprawd pochlebna krytyka, w dodatku z ust przyjaciki!
Dziewczta szy obok siebie. Stiosza kroczya wolno, podtrzymujc tren cikiej sukni. Zacza
aowa, e jej nie zdja. Jak te donny mogy nosi takie stupudowe spdnice? Na scenie, gdzie si
robi dwa kroki naprzd i dwa kroki w ty, nie czuje si ciaru, ale na ulicy w takim stroju zupenie
chodzi nie mona!
Przez pot te si nie przeskoczy - pomylaa z umiechem Stiosza przypomniawszy sobie rne
swoje sprawki. Skakaa przez poty nie gorzej od kadego malca, oczywicie, jeeli nikt tego nie
widzia.
W cieniu domw, gdzie przechodziy teraz dziewczta, byo ciemno. Mimo to Stiosza przytulaa si do
parkanu za kadym razem, kiedy dostrzegaa przed sob byszczce szprychy rowerw.
Nie chciaa, eby zobaczy j ktry z chopcw. Od razu powiedzieliby: Oho, jak si nasza
Antoszeczkina puszy. Kurz ogonem zamiataa do samego rana!
Frosja wycigna z chusteczki gar pestek sonecznikowych i podaa je przyjacice.
- Chcesz?
Stiosza z przyzwyczajenia wycigna ju rk, lecz jednoczenie poczua, e jako nie wypada gry
pestek w takiej sukni. Donna Anna na pewno nigdy tego nie robia!
- Zaczekam - umiechajc si do tej myli powiedziaa Stiosza. - Wkrtce tylko orzechy greckie
bdziemy je, a ty pestki mi pchasz, jakby to byo Bg wie co!
- Czy Szulgina opowiadaa ci co o tych orzechach?
- Opowiadaa, opowiadaa - przedrzeniaa Stiosza rozzoszczonym gosem. - Pracujemy przecie
razem! Mamy ju sadzonki tych drzew. Zasadzimy ich cay gaj koo wzgrza, po naszej stronie.
Bdziemy mieli zatrzsienie orzechw.
- Boj si, e sobie na nich zby poamiesz. Orzech jest twardy! - powiedziaa mruc zoliwie oczy
Frosja. - To nie sonecznik, co to ledwo go si w ziemi wetknie, a ten ju ronie. To drzewo jeszcze
nie znane, nowe. Jeszcze si wiele napaczesz, zanim sobie dasz z nim rad.
- A ty w swojej oborze nie ryczaa w zeszym roku, kiedy twoja Zojka zachorowaa? A przecie to bya
zwyka rzecz! Ale my te orzechy greckie bdziemy mie na pewno. Pamitasz, jak zim do nas
profesor przyjeda?
- No pewnie!

- Opowiada o nich. Nie ma, powiada, nic lepszego nad te orzechy. Niech je, powiada, wasze
dzieciaki bior na drugie niadanie do szkoy. Niech zjadaj ich sobie z dziesitek, bo to i zdrowe,
i smaczne. - Stiosza przekna link. - Sama bym je teraz chtnie gryza. Przywieziono je kiedy do
sklepu wiejskiego. Gdy matka przysza do domu, to mnie zza stosu upin wcale wida nie byo. Taka
gra - pokazaa rkami - na stole wyrosa.
Stiosza wpada w zapa. Pucia swj tren i zacza ywo wymachiwa rkami. Za ni kbi si
oboczek wapiennego pyu. Wspaniae koronki, ktrymi bya obszyta szeroka spdnica, zamiatay
lady wskich obcasikw donny Anny.
Gdyby jaki obcy czowiek spotka dziewczyn spacerujc w tym stroju ulic kochozu, byby na
pewno bardzo zdumiony. Smtna donna Anna jakby si na nowo narodzia, z takim zapaem
rozprawiaa o orzechach.
- Wyobraasz sobie, Froka, jaki orzechowy gaj u nas wyronie? Drzewa bd takie grube, e dwie
osoby takiego pnia nie obejm. Idziemy sobie we dwie, a tu orzechy spadaj z gry i to wcale nie
malekie, tylko takie - zacisna pistk.
- Piknie dzikuj! - zamiaa si Froka, a jej loczki zatrzsy si wesoo. - Sama tam spaceruj, byle nie
ze mn!
- A bo co?
- Bo jak taki orzech w gow trzepnie, to cay rozum przetrci.
Przyjaciki zaczy si mia. Frosja to przycichaa, to znowu popiskiwaa wesoo a cieniutko, jakby j
askotano.
Wolno obracajc pedaami przejecha obok nich Kamienny go. Dziewczta przyczaiy si pod
potem.
- Nie, mwmy powanie - zacza Stiosza, kiedy Burowlew znikn na zakrcie. - Dlaczego ty dzie
i noc koo tych krw si grzebiesz? Pomwi z Olg i przyjmiemy ci do SBK. Tam jest bardzo
ciekawie. Bdziesz si zajmowa agrestem. Ju go mamy! Wiesz, taki ogromny! Prawie wielkoci
orzechw woskich!
- Taki? - spytaa Frosja pokazujc zacinit pi.
- Troch mniejszy. - Stiosza powiedziaa to zupenie powanie, lecz potem nie wytrzymaa i z
umiechem dodaa: - Przyjd, to sama zobaczysz.
- Nie, Stioszka! Nie przejd do was. Na naszej fermie chciaabym zrobi co takiego... takiego powtrzya - co si nawet nikomu nie nio! Syszaam, e w Ameryce bya taka bardzo synna krowa.
Przez dwa lata z rzdu dawaa po pitnacie tysicy litrw mleka rocznie. Amerykanie postawili jej
pomnik.
- Patrzcie no - Stiosza zmarszczya nosek i wzrokiem penym niezadowolenia odprowadzia jeszcze
jednego spnionego rowerzyst. - Jaki to maj szacunek dla krw!
- To jednej tylko tak si udao, a inne krowy cign arkanami za szyje. Sjerioka mi opowiada. Ale nie
o to chodzi, niech tam sobie cign, jak chc. W jednym z naszych kochozw jest krowa, Posusznica
Druga. I ta krowa przez kilka lat z rzdu daje po szesnacie tysicy litrw rocznie.
- Nie wystawiono jej pomnika?

- Te sobie wymylia! - z niezadowoleniem burkna Frosja. - Krowa nic tu nie ma do rzeczy, chodzi
o krowiark.
Stiosza uniosa tren, podskoczya na jednej nodze i zapiewaa cicho:
Przyjaciko moja mia,
Ce taka niewesoa...
Krwk swoj wydoia,
Nos na kwint opucia.
Obejrzaa si na ciemne okna domw i dopiero teraz spostrzegszy si zakrya sobie usta doni.
- No, a powiedz prawd - spytaa starajc si zagodzi art - jak mylisz, czy twojej Zojce daleko do tej
Posusznicy?
- Nawet nie pytaj! - machna rk przyjacika. - Gdybym to miaa tylko j jedn, ale inne wcale
nady za ni nie mog. - Frosja zerwaa z gowy strojny kapelusz i zacza si nim wachlowa, jak
gdyby nagle zrobio si jej gorco. - Powinnimy mie laboratorium na fermie. Walczymy przecie
o kady procent tuszczu w mleku.
Antoszeczkina w milczeniu spucia gow i nagle zauwaya, e jej duga suknia wlecze si po ziemi.
Szybko uniosa tren i powiedziaa z westchnieniem:
- Tu take naleaoby co obmyli. Zrobimy zebranie SBK. Niech si tylko woda znajdzie!
Szy w milczeniu, a kada z nich mylaa o tym samym. Czas ju, och, najwyszy czas, by si nasi
komsomolcy zabrali do drugiego oddziau, jak czsto nazywano fermy kochozowe. Magnetyczny
wyapywacz Sjerioki i reostat42 w kurniku - to jeszcze bardzo mao!
W pobliu domu Stioszy dziewczta spotkay dugiego technika. Szed drug stron ulicy i co sobie
mrucza pod nosem.
- Pewnie wiersze deklamuje - orzeka Stiosza.
Ze szmerem opon przejechaa obok nich para zakochanych. Trzymali si w milczeniu za rce.
Ludzie rozjedali si po przedstawieniu.
***
Przed malek wystaw niedawno otwartej ksigarni w Dziewiczej Polanie sta Sjergiej Tietierkin.
Opar si okciami o wieo wymalowane porcze i oglda ksiki.
Ksiki na wystawie byy rne: z dziedziny agrotechniki, hodowli byda, byy te powieci, nowele
i wiersze. Na samym froncie lea zbir poezji Puszkina. W wietle ksiyca byszczay zote litery
okadek. Tam dalej - Majakowski. Gdzie tu jednak, w jakich ksikach pastuszek Sjergiej moe
przeczyta o tym, jak si rozszyfrowuje niezrozumiae notatki?
Jeszcze przed przedstawieniem chopak opowiedzia Oldze o swych przypuszczeniach. Szulgina jednak
uwaa, e butelka zostaa wysana przez jak specjaln ekspedycj hydrologiczn, tylko oczywicie
nie z wybrzey Ameryki.

42

Reostat - przyrzd do regulowania prdu elektrycznego, opornik arzenia.

Sjergiej, rozmylajc tak, marszczy si i zsuwa swe nastroszone brwi; wcale nie mia ochoty wraca
do domu. Czy w gowie by mu sen?!
Na prno usiowa odczyta tytu ksiki lecej po prawej stronie wystawy. Ksika znajdowaa si
w cieniu i tylko pierwsze litery tytuu wyranie rysoway si na jasnej okadce:
Poszu... - czyta Sjergiej i by prawie pewien, e dalszy cig wyrazu bdzie kiwania. Z ca
pewnoci w tej ksice musi by napisane o poszukiwaniach. Ale czego? Czy podziemnych rzek, czy
jakich mineraw?
Nie warto rozwizywa rebusw - zdecydowa wreszcie. - Wkrtce ksiyc owietli ca okadk.
Trzeba tylko z p godzinki poczeka.
I Sjerioa czeka, gdy i tak nie mgby tej nocy zasn!
Cie powoli przesuwa si na bok, jakby z wystawy nieznacznie cigano czarn zason. Pojawiy si
nowe litery ki.
Gdyby rwnie atwo mona byo odgadn tajemnic owej kartki!
Moe wanie dopiero w tej chwili Sjerioa zwrci uwag na now, niezwyk okoliczno. Dlaczego
w butelce zapiecztowano tylko jedn cz tej przedartej kartki?! Wyj z kieszeni zagadkowy
wistek papieru i znowu, po raz nie wiadomo ju ktry, prbowa wnikn w sens cyfr i liter
aciskich.
Gdzie bardzo blisko rozlego si aosne miauczenie. Sjergiej obejrza si niespokojnie. Zapewne kto
inny nie zwrciby nawet uwagi na taki drobiazg. C tam znaczy jaki kot! Pastuszek mia jednak
zupenie inne zasady. Kot jest zwierzciem, w dodatku ssakiem, jak si to mwi w ksikach. Jest to
zwierz poyteczne, suce czowiekowi. Kiedy si skary, to ma widocznie jakie powane powody.
Zza rogu domu, w ktrym miecia si ksigarnia, ukazaa si Sima Woronienkowa. Niosa
miauczcego kotka tulc go do piersi jak malekie dziecko.
Sjergiej zauway, e tylne apki kota byy starannie zabandaowane.
Dziewczyn podniosa swj spiczasty nosek i wytara go chusteczk; dopiero teraz pastuszek
zauway, e Sima pakaa. Znajc j domyli si od razu, e beczy z powodu kotka. Nie ma ju na to
rady: takie paksiwe stworzenie z tej Woronienkowej!
- Kto go tak urzdzi? - spyta Sjergiej dotykajc bandaa.
- Makarycha - podnoszc chusteczk do oczu chlipaa Sima. - Jak nie huknie drzwiami ze zoci!...
Jedn apk zupenie zamaa.
Staa teraz przed Sjergiejem cichutko, maleka i czarna, w swojej prostej, ciemnej sukience.
Sjergiejowi cisno si serce. Nigdy nie mg patrze spokojnie na paczce dziewczynki.
Po chwili nadeszy Stiosza i Frosja. Dowiedziawszy si, o co chodzi, Antoszeczkina nie wytrzymaa
i przytrzymujc wspaniae koronki na piersi, pochylia si i spluna ze zoci:
- Darujcie, dziewczta, nie pasuje moe do mnie to plucie, ale taka zo mnie bierze na t diabelsk
Makarkin! Kot jej na drodze stan! Zdaje si, e trzeba j bdzie wysa do miasta, eby tam z niej
wszystkie bakterie wypdzili. W z godzin przyczepia si do nas ta wiedma paskudna!

- Trzeba poruszy t spraw na zebraniu - powiedziaa Frosja gadzc uspokojon ju nieco ofiar
Makarkiny.
- Spraw kota? - spyta z powtpiewaniem pastuszek.
- Ano jake?! - z przyzwyczajenia napada na niego Frosja, jak gdyby to Sjerioa zawini, a nie
Makarkina. - Ona nie tylko kota, lecz cae swoje bydo wali bez litoci. A przykro patrze!
- Ale tu nie o to chodzi! - przerwaa jej Stiosza. - Nie to jest najwaniejsze, czy to kot czy bydo. Zo
bierze na co innego... My wszyscy razem yjemy ze sob dobrze, w przyjani, jak jedna prawdziwa
rodzina, a po co nam, powiedzcie, po co nam potrzebni tacy ludzie, przez ktrych tylko zo w sercu
ronie: tacy lenie, sknery, egoici, handlarze? Dla nich wany jest tylko ich wasny dom i targ. - Stiosza
umilka, przycisna pistki do brody, a po chwili mwia znowu: - Przed godzin na przedstawieniu
deklamowaam takie wiersze, takie wiersze, e no... a serce zamierao. Zdawao si, e ludzie
suchajcy tych wierszy stawali si dziki nim jacy lepsi, szlachetniejsi. Bo wiersze te miay
szczegln si... Szymy teraz z Frosj, rozmawiaymy o tych wierszach i postanowiymy take
zrobi co niezwykego... Nawet ksiyc wydawa si nam zupenie inny, jakby to ju byo to dzienne
wiato nad polami, o ktrym marzy Olga. Mwiymy o tym, jak ulepszy nasze ycie - jakby recytujc
wiersze, z zamknitymi oczami, szeptaa Stiosza. - I zdawao si nam, e nie ma na wiecie
pikniejszego miejsca od naszej ulicy Komsomolskiej...
- I nagle kot przebieg drog - dokoczy Sjergiej i ze miechem odwrci si do wystawy.
- A przebieg! -; Stiosza otworzya oczy i pogadzia kotka, ktry znowu zacz cicho miaucze. I wanie przypomnia, e na tej ulicy mieszkaj take leniwi, szkodliwi ludzie, ktrzy przebiegaj nam
w poprzek drog. No i od razu spostrzegam, e ulica nie jest brukowana, od razu przypomniaam
sobie, e jesieni chodzimy tu w gumowych butach, nie w pantofelkach. Zobaczyam stare chaty,
pozostae jeszcze po dziadkach, spojrzaam wreszcie na sam siebie i wpadam w zo. Chodzi taka
gupia dziewucha, zamiata ulic trenem i udaje nie wiadomo kogo! - Antoszeczkina umilka nadsana.
- A tak by si chciao, eby wszyscy ludzie byli dobrzy! - z dziecic naiwnoci westchna Sima tulc
do siebie kotka. Dziewczynka zsuna chusteczk z ostrzyonej gwki i mwia dalej po chwili
milczenia: - Wstydz si przyzna, bo teraz, odkd jestem z Ann Jegorown i z wami wszystkimi,
staam si zupenie inna, ale dawniej, kiedy spotykaam obcego, nie naszego czowieka, takiego
oschego, brutalnego, to mi si robio tak bardzo wszystkich al, e od razu zaczynaam paka. Moe
to bya wina mojej choroby albo po prostu tak... - Sima z westchnieniem spucia gow.
- A jednak na oglnym zebraniu trzeba si zabra do tej Makarychy! - owiadczya Frosja. - I do
ukjaniczewa take.
- Za co? - spyta Sjergiej.
- Znajdzie si za co! Wprawdzie Makarycha nie jest gupia i dobrze wykua regulamin artelu... Wie, za
co j mog usun. Drepce wic swoj wsk cieynk. Od pracy si wykrca, ale tyle, co potrzeba,
wyrobi. W ogle warto by tych mdrali jako osadzi, eby nam nie zasaniali!
- Co takiego? - nie zrozumiaa Stiosza.
- Powiadam, eby nie zasaniali, nie zaciemniali nam wiata na naszej drodze.
- Wspaniale, Froka! Moja ty kochana! - Stiosza obja j mocno i przytulia serdecznie. - Wspaniale to
powiedziaa. Czasem, kiedy si spojrzy na takich jak Makarycha, na ich przebiego, lenistwo, to
zaraz si czowiekowi zdaje, e do komunizmu, och, jaka jeszcze daleka droga! I dlatego trudno po

prostu uwierzy, eby tacy ludzie mogli y w tamtych, przyszych czasach... - Stiosza szeroko
rozwartymi oczami wpatrywaa si w dal. - A przecie do tych przyszych dni jest ju niedaleko...
Mwilimy wanie o tym na kursie samoksztacenia ideologicznego - oywia si znowu. - Razem z
Olg przypominaymy sobie tego prelegenta, ktry opowiada nam o ksice Lenina Pastwo
a rewolucja. W ksice tej Lenin napisa, co to jest komunizm. Wyobracie sobie, dziewczta, e
wkrtce nastan takie zote czasy, kiedy kady czowiek bdzie mia to wszystko, co mu jest
potrzebne.
- Stioszeko! - zwrcia si do niej Sima. - Nie byam na tym wykadzie, lecz jako buchalterka,
orientujca si we wszystkich naszych kochozowych dochodach, mog ci powiedzie, e przy
dobrych urodzajach za jakie dwa lata ta zasada komunizmu moe by cakowicie urzeczywistniona.
- Na kursie samoksztacenia ideologicznego zagadnienie to byo rozwaane gboko, naukowo owiadczya Stiosza i naraz staa si bardzo powana. - Gdyby wszyscy kochonicy pracowali
jednakowo dobrze, gdybymy osignli potrzebn obfito urodzajw, to ju na przysz jesie
mielibymy otwarty rachunek w kochozie.
- Jak? Jak? - wtrci si Sjergiej. - Jaki rachunek?
- Otwarty - powtrzya Antoszeczkina. Wszystkie nasze zarobki zostawayby wwczas w banku na
koncie kochozu, a wszystkie produkty w magazynach - wyjania. - Po co kady ma je chowa we
wasnym spichrzu? ycie staoby si zupenie inne - mwia dalej rozmarzona. - Przychodzi sobie na
przykad taki Sjerioka do buchaltera Simoczki i powiada: Potrzebny mi jest najlepszy motocykl.
Skrelcie z oglnego konta kochozu trzy tysice. Maszyn chc sam sobie wybra w miecie. Poza
tym obstalowaem w pracowni krawieckiej dwa ubrania, oto rachunek, zapacie, prosz. - Bardzo
prosz, Sjergieju Konstantinowiczu - powiada Simka. - Moe potrzebujecie jeszcze czego?
Kochozowy milioner moe mie najrozmaitsze potrzeby.
Sjergiej umiechn si z lekka: Czy naprawd mog nasta takie czasy?
- A jeeli zechc kupi sobie dwa motocykle? - spyta z niedowierzaniem.
- Bardzo prosz, Sjergieju Konstantinowiczu! - z ukonem odpowiedziaa Stiosza.
- A jeeli cztery?
- Po co?
- Bo tak chc! - uparcie nalega Sjergiej. - Burowlew te zechce. Wszyscy zechc mie po kilka
motocykli. Tu adne miliony nie wystarcz.
- Gupstwa pleciesz, Sjerioka - zrobia pobaliw uwag Stiosza. - Nie jeste przecie jakim
amerykaskim farmerem. Tamten jest wychowany przez kapitalistw i do prawdziwego czowieka, oj,
jak mu daleko! Powiedz, czy ci za to pac, e kopiesz ziemi na wzgrzu?
- Nie. Bo co?
- To moe zapisuj ci za to dniwki obrachunkowe?
- Te gupstwa gadasz! - rozgniewa si pastuszek.
- A moe Waniuszy Burowlewowi i jego chopakom zapisano dniwki za ich pomoc udzielon
Partyzantowi? Moe kochoz paci technikom z Moskwy za ich prac dla nas?
Sjergiej pokrci przeczco gow.

- Wic czemu to, drogi towarzyszu Tietierkin, mylisz, e nasz czowiek radziecki, ktrego partia
doprowadzia do komunizmu, nagle ni z tego, ni z owego odmieni si, zapomni o wszystkim, czego
nauczono go, zapie a cztery motocykle, sidzie na nich i ogldajc si na wszystkie strony bdzie
szczka zbami ze strachu, e mu je kto zabierze?
Dziewczta rozemiay si.
- Kuma take powiada, e nasz kochoz i cay kraj dojd wkrtce do komunizmu - po chwili milczenia
powiedzia stropiony pastuszek. - Najwaniejsza rzecz - to zdoby jak najwiksz ilo energii
elektrycznej.
- Pisa ju o tym bardzo nam wszystkim drogi czowiek - patrzc w zadumie w gb ulicy odezwaa si
Sima.
- Kto taki? - spyta pastuszek.
- Lenin.
Sjergiej zawstydzi si. Jake mg o to zapyta? adny komsomolec! Nie pamita, jak Lenin okreli
komunizm... - Sjerioa robi sobie w duszy wymwki. - To... wadza radziecka plus elektryfikacja
caego kraju.
Sjergiej od dziecistwa zna te sowa, a tu przyjechaa jaka dziewczynina z miasta i podpowiada mu.
No i Stiosza te mu porzdnie docia tymi motocyklami. Bo i pewnie, e nie potrzeba ich nikomu a
tyle!
Z uporem odwrci si do wystawy. Cie ju zupenie zsun si z ksiek.
Poszukiwania wd podziemnych - przeczyta wreszcie na okadce. Skd si wzia ta ksika? Dwa
dni temu pastuszek przetrzsn ca ksigarni i nic w niej nie znalaz na temat wd podziemnych.
Mia ochot natychmiast wzi do rki t cienk ksieczk i zajrze do niej. Moe uczeni ludzie
opowiadaj tam, jak szuka zaginionych rzek? A moe w tej ksieczce wydrukowane s wszystkie
wzory, jakie uczeni pisz na kartkach i zakorkowuj w butelkach?
Niecierpliwo chopca rosa. Gotw by zaraz biec do kierownika ksigarni z prob, by mu da
z wystawy t ksik.
Gupstwo - westchn jednak po chwili zmartwiony. - Skde mi przyszo do gowy niepokoi ludzi po
nocy?
Odwrci si demonstracyjnie od wystawy i chcia ju i do domu, gdy znowu zainteresowaa go
rozmowa dziewczt. Nie chciao im si widocznie spa, tak jak i Sjergiejowi, no i bardzo ywo
obchodzia je sprawa tego, jak za kilka lat bdzie wyglda Dziewicza Polana.
Stiosza zaproponowaa przyjacikom, by usiady na aweczce koo ksigarni. Ostronie uniosa swoj
szerok spdnic, eby jej nie pognie, i zatrajkotaa:
- Ale rozmarzyymy si, dziewczta! eby tylko rano nie zaspa i nie spni si do roboty! spojrzaa na maleki zegarek. - Czasem to nawet a straszno si robi. A jeeli tego wszystkiego nie
bdzie? Jeeli nasze chopaki nie znajd rzeki, to wszystko przepadnie! Do takiego ycia, o jakim
mwiymy, musimy mie potn elektrowni.
Sjergiej sta na uboczu i patrza na bielejce w mroku twarze dziewczt. Patrza i myla:
Dziewczyskie gadania! Jakby tylko rzeka moga da energi elektryczn! Postawimy wiatrak
z maszyn na tysic kilowatw! - Zaraz si jednak poprawi. - Nie, to take na nic! Przy braku wiatru

znowu pozostaniemy bez wiata. A gdyby tak zbudowa elektrowni ciepln? Ropy naftowej
czowiek nie nastarczy! Maszyna soneczna? Tylko latem si nada, i to w soneczne dni.
Robic przegld wszystkich znanych mu sposobw uzyskiwania energii elektrycznej Sjergiej
z ubolewaniem doszed do wniosku, e jednak Antoszeczkina ma racj. Tylko woda moe im da tani
energi. Bagriecow wspaniale obmyli, by wykorzysta wod w poczeniu z wiatrakiem.
A c robi Timofiej Wasiljewicz? - rozmyla przejty pastuszek. - Czy wcale nam nie chce
dopomc? Przecie powinien co wymyli, co pomogoby odnale wod.
Babkin cieszy si w oczach Sjergieja opini nieomylnego. Pastuszek by zdania, e wystarczy, by
technik z Moskwy tylko zechcia znale podziemn rzek, a ju na drugi dzie woda napeni jezioro
na wzgrzu.
No, zobaczycie - zdecydowa pastuszek. - Jutro skoro wit zanios mu ksieczk o wodach
podziemnych. Jest w niej na pewno wszystko opisane. Pisali to przecie uczeni ludzie, ktrzy wszystko
wiedz! Ksika bya dla Sjergieja niewtpliwie jeszcze wikszym autorytetem, a w poczeniu
z praktycznymi wiadomociami Babkina stanowia w pojciu pastuszka niepokonan, olbrzymi
potg.
Tak pomyla modszy Tietierkin i pewno, e rzeka zostanie odnaleziona, ju go nie opuszczaa.

Rozdzia XI
Bezsenna noc
...i wywodzi
koloratur
sowik osowiczay.
W. Majakowski43

Wymylony przez Pietuszka zegar z kontaktami wyczy radiowze i wszystko umilko. Dziewicza
Polana usna. Tylko gdzie w krzakach niemiao pogwizdywa senny sowik.
Czemu jednak nie spali dzi nasi przyjaciele z SBK? Nie mieli przecie nocnej pracy. Na wzgrzu, zda
si, wszystko wymaro i nawet wiatraczek nie mg porusza swymi metalowymi skrzydami.
Czy modzie nie pi dlatego, e przedstawienie j zbyt silnie poruszyo, czy te moe dlatego, e myli
o nowych poszukiwaniach podziemnej rzeki?
Tietierkin poszed po duto do cieplarni Olgi, a Olga siedzi teraz w oknie i z roztargnieniem patrzy na
gr widmowych promieni ksiyca, lizgajcych si po sztachetach ogrodzenia.
Kopytin i Burowlew zatrzymali si przy szopie stray ogniowej i kc si o nowe sposoby wiercenia
prbnych otworw wiertniczych.

43

Przeoy A. Sandauer.

Stiosza wci jeszcze siedziaa z przyjacikami na aweczce koo ksigarni. Nawet po ciemku mona
byo dostrzec plsajce w jej oczach wesoe iskierki. Machaa nogami w powietrzu jak maa
dziewczynka, i mwia:
- Pomylcie tylko, dziewczta, jak to ciekawie bdzie zobaczy, co si z nami stanie za jakie kilka lat!
- Ty oczywicie bdziesz aktork - powiedziaa Frosja i westchna nie wiadomo dlaczego. - W
Moskwie... w najznakomitszym teatrze.
- Nie - odpowiedziaa stanowczo Stiosza i zaszelecia jedwabiem sukni. - Duo nad tym mylaam.
Gdybym miaa jaki niezwyky talent, to naturalnie wtedy wszystko mona byoby rzuci. A tak... Nie
warto. Powiem wam jednak prawd, dziewczta kochane, e mam takie jedno marzenie, powiedzmy
sobie, niezwyke: eby chocia raz, jeden raz, sfilmowano mnie. Na zawsze jednak zosta aktork...
nie, tego bym nie chciaa...
- Wolisz by mistrzyni uprawy pl? - spytaa Frosja.
- Nie wiem... - niepewnie i wolno odpowiedziaa Antoszeczkina poprawiajc koronki na piersi. - Ale
tak mi si zdaje, e za kilka lat wiele si zmieni w samej naszej pracy. W kadym razie to pewne, e
rozstaniemy si z motyczk.
- Ach, wic chemia? - zoliwie spytaa Frosja wyzywajco marszczc may, nieco zadarty nosek.
- I chemia, i inne nauki nam dopomog. Na naszych polach dowiadczalnych nie miewalimy nawet
chwastw - odpowiedziaa spokojnie Stiosza nie zauwaywszy ironii przyjaciki. - Nawiasem mwic,
czy widziaa, jaki kultywator samochodowy przysano nam na prb?
- Ja si go boj - Frosja zadraa nawet i chyba nieco poblada. - Peznie taki ogromny elazny uk
i terkocze.
Dziewczta rozemiay si, a Frosja najdwiczniej: miech jej brzmia tak, jakby na marmurowy st
rzucano garcie srebra.
- Przyzwyczaisz si! - Stiosza serdecznie poklepaa przyjacik. - Ale uspokj si! Teraz mwimy
powanie.
miech przycicha stopniowo. Zdawao si, e wszystkie monety z leciutkim dwikiem uoyy si na
marmurze.
- Czy moesz sobie wyobrazi - cigna Stiosza - jak to bdzie wygldao, gdy si zechce zosta
mistrzem uprawy pl za jakie, powiedzmy, kilka lat? Trzeba bdzie umie kierowa rozmaitymi
maszynami. By inynierem, agronomem, chemikiem...
- No, to ju ty bdziesz zajmowa si swoj chemi! - z niezadowoleniem zauwaya Frosja. - Twoja
matka skarya mi si, e poprzepalaa sobie wszystkie spdnice jakim kwasem. Ja to tam boj si
tej caej chemii i nawet elektrycznoci. Kiedy w domu chciaam si przekona, co to jest prd.
Uczyam si o nim jeszcze w szkole. Wykrciam wic arwk i na jej miejsce wsadziam palec... Tak
mnie wtedy szarpno, e do dzisiejszego dnia pamitam - rozemiaa si znowu Frosja. Nie, nie,
dziewczta, jako mnie nie cignie do elektrycznoci! Pozostan ju przy swoich krowach... Dobrze
przynajmniej, e poza elektrycznymi dojarkami i wyapywaczem Sjerioki adna nauka nie jest ju
u nas przewidziana.
Tu Sjergiej nie mg zapanowa nad sob. Przez cay czas milcza, ale gdy si posyszy takie rzeczy, to
ju zupenie wytrzyma nie mona.

- A to myl tak sobie, myl! - zawoa zapalczywie. - Nawet krowy lepiej znaj si na elektrycznoci od
ciebie. Zobaczysz co na przyszy rok zrobimy na fermie!
- A, kowboj! - rozpyna si w sodziutkim umieszku Frosja. - Jeszcze tu jeste? A ja ju sobie
mylaam, gdzie te si mj kawaler podzia? Podejd, nie bj si!
Sjergiej wietrzy tu jaki podstp, wic nie ruszy si z miejsca. Niepotrzebnie zacz, trzeba byo
milcze.
- Milczysz? - wci rwnie sodko piewaa mieszka. Jej okrga twarz janiaa w mroku. - Wiecie,
dziewczynki - zniya gos - powiem wam w sekrecie, e nasz Sjergiej cigle wzdycha, miejsca sobie
znale nie moe.
- Nie moe by? - podtrzymaa j Stiosza. Bawio j widoczne zakopotanie wyrostka. - I do kog to
tak wzdycha Sjergiej Konstantinowicz?
- Powiedzie czy nie? - zwrcia si do niego Froka. Jej kdziorki dray od hamowanego z trudem
miechu.
Sjergiej Konstantinowicz milcza. W pierwszej chwili chcia zawrci i odej (po co mu te rozmowy
z dziewcztami?!), lecz takie zachowanie si byoby zapewne ocenione przez nie jako maoduszne,
tote Tietierkin pokornie podda si swemu losowi... Niech tam! Pogadaj, pogadaj i przestan!
Wiadoma rzecz - trajkotki!...
- No wic, moje dziewczynki - kpia w dalszym cigu Frosja. - Jestecie bardzo niedomylne, jeeli nie
wiecie, dlaczego Sjergiej tak si do nas przyczepi. Stoi, oczu nie spuszcza, a tam mamusia czeka
i niepokoi si w domu.
- Tak, zuch Sjerioka! - cienkim gosikiem zapiaa Stiosza. - Wic i ty masz ukochan? Powiadaj zaraz,
ktra to z nas trzech?
- Dziewczta, cocie si tak do niego przyczepiy? To brzydko - uja si za stropionym wyrostkiem
Sima, lecz ju w aden sposb nie moga uspokoi przyjaciek.
- Jaki ty wstydliwy, Sjerioa! - obudnie litowaa si nad nim Frosja. - Czemu to si nie przyznasz,
jeeli kochasz? Powiem wam ca prawd, dziewczta. To za mn, za mn Sjergiej Konstantinowicz
tak chodzi. Wzdycha dniami i nocami. Widzicie, nie pi i niemal w oczach usycha... - wyja lusterko
z chusteczki i spojrzawszy w nie dodaa: - I co mu si tak we mnie spodobao?..
- Patrzcie, dziewczta - mrugna Stiosza na towarzyszki - jaki ten Sjergiej lkliwy! Z daleka si nam
przyglda, oczu nie spuszcza, a boi si podej.
Pastuszek ziewn, eby da dziewcztom do zrozumienia, co myli o ich paplaninie, potem min
wystaw i koyszc si z boku na bok, podszed ku nim.
- Antoszeczkina! - zwrci si do Stioszy siadajc obok niej. - Czy widziaa dzisiaj Babkina?
Stiosza poczerwieniaa. Zrozumiaa, e Sjergiej przeszed do ofensywy.
- Dlaczego mnie o to pytasz? On przecie za mn nie chodzi, tak jak ty za Frosj - prbowaa si
odci.
- Wanie o to za jeste na niego - powiedzia najspokojniej pastuszek.
- Te wymylie! - Stiosza gniewnie wzruszya ramionami i jeszcze silniej poczerwieniaa.

Frosja parskna hamowanym miechem.


- Czy tak bardzo potrzebny ci teraz Babkin, Sjerioa? - spytaa agodnie Sima widzc zmieszanie
Stioszy. - Widziaam go dzisiaj.
- Gdzie? - oywi si Sjergiej. Byo to dla niego znacznie ciekawsze ni wymiewanie si ze Stioszy.
Rozmowa z technikiem moga by dla niego szczeglnie wana. Kto jak kto, ale on powinien co
powiedzie na temat tej kartki.
- Wszyscy dzi szukaj Timofieja Wasiljewicza, a on ukry si nie wiadomo gdzie - powiedzia
pastuszek zmarszczywszy brwi.
- Oglda dzi moj Zojk - wtrcia Frosja. - Potem poszed szuka swego przyjaciela.
- W dzie by u mnie - owiadczya Sima gadzc uspokojonego kotka. - Pniej spotkaam go przy
studni i ju go wicej nie widziaam.
- C to, przyszed z wizyt do ciebie? - spytaa niby obojtnie Stiosza. - Czy moe mia jaki interes?...
- Nie wiem... Moe nawet chcia czego. Ale to jaki trudny do zrozumienia czowiek... Interesowa si
medycyn.
- Moe zachorowa? - zaniepokoi si Sjergiej.
- Nie, na to nie wyglda. Daam mu jednak mikstur od kaszlu i jeszcze co na nerwy. Zabra mi te
wszystkie buteleczki, gdy si dowiedzia, e nie s mi potrzebne. Wiecie, dziewczta? Najbardziej ze
wszystkiego na wiecie lubi leczy. Cae swoje ycie chorowaam, wic si otrzaskaam z rnymi
chorobami. Znam tyle lekarstw... Wszystkie je chyba wyprbowaam. - Sima umiechna si
z zakopotaniem. - Moe nie uwierzycie, ale z recept nauczyam si troch aciskiego jzyka... Nic
innego przecie nie miaam do roboty. Leaam w ku i wypisywaam sobie nazwy rnych
lekarstw... Potem to nawet lekarze dziwili si, e tak dobrze zapamitaam te wszystkie nieszczsne
sowa.
- Pewnie, co w nich dobrego? Zdrowemu czowiekowi na nic si to nie przyda.
- Nieprawda. Mnie by si to bardzo przydao - zaprotestowaa specjalistka z drugiego oddziau. Kiedy zachorowaa moja Zojka, przyjecha weterynarz i da mi dwa pakieciki z lekarstwami. Przyjrzyj
si - powiada - i nie pomyl, kiedy jakie lekarstwo trzeba da krowie. A ja tam nic nie mogam
przeczyta, bo byo napisane po acinie. Musiaam wic pakieciki krzyykami poznaczy.
- Ja myl - wtrci si Sjergiej - e nawet krowiarka powinna t jak tam acin zna. I ona, tak samo
jak pastuch, musi by czowiekiem uczonym, a jeeli nie... - tu zerkn na Frosj.
Dziewczyna wyda wzgardliwie wargi. Wszdzie si pcha z t swoj uczonoci. Jakbymy sami tego
nie rozumieli!
- Jeszcze dobrze nie wiem, czym bym chciaa by - powiedziaa w rozmarzeniu Sima. - Lubi wszystkie
stworzenia. Wczoraj u ssiadw cielak udawi si ziemniakiem. Patrz, ley i ani tchnie. Oczy mu si
wywrciy i tylko biaka wida. - Sima westchna. - Wycignam ten ziemniak... Sama nie wiem, jak
to potrafiam zrobi... I wtedy wanie pomylaam sobie, e mogabym leczy zwierzta...
- Chod do nas na ferm - powiedziaa stanowczo Frosja. - Co tu duo gada! Jeeli masz na to
ochot!
Sima umiechna si lekko.

- To nie takie proste, Frosjeko. Musz si jeszcze uczy.


- A kt ci w tym przeszkadza? - zdziwia si Stiosza przysuwajc si do przyjaciki. - Pomwimy z
Ann Jegorown i wylemy ci z kochozu, eby si uczya na zootechnika. Jeste przecie teraz
kochonic.
- Dzikuj wam, dziewczta, pomyl jeszcze o tym. Sama pomwi z ciotk Aniut. Bo teraz siedz
w zarzdzie, stukam liczydami i spoza cyfr nie widz prawdziwego ycia, tak jakbym patrzaa na nie
przez zason w oknie. Kiedy powiedziaam o tym Babkinowi, rozemia si tylko... Powiada, e
wszystko to le pojmuj. e cyfry te s ywe, trzeba si tylko w nich zorientowa jak naley. A jednak
rwie mi si dusza do innej pracy.
- Powiedz, Simoczka, czy Timofiej Wasiljewicz nie mwi ci, dlaczego po lekarstwa przyszed do ciebie,
nie za do ambulatorium? - przygryzszy wargi spytaa nagle Stiosza.
- N-nie - stropia si Woronienkowa. - Wiem tylko, e moje mikstury na nic mu si nie przyday. Wyla
je do studni.
- Jaka to nieprzyzwoito! - parskna gniewnie Antoszeczkina unoszc tren. - Niegodziwiec!
- A do jakiej studni? - zapyta prdko Sjergiej.
- Koo fermy.
- Przecie on nam wszystkie krowy potruje tymi twoimi miksturami - oburzya si Frosja odwracajc
si od Simy.
Simka zacza gwatownie mruga oczami. Tylko patrze, jak si rozpacze.
Sjergiej drcymi rkami zacz odpina kiesze bluzy. Zaraz wszystko si wyjani.
- Masz, czytaj! - poda kartk Simie. - Czy poznajesz to?
Woronienkowa ju si uspokoia. Frosja powiedziaa to przecie bez adnej zoci! Zbliya wic kartk
do oczu i zara oddaa j Sjergiejowi.
- Tu nie ma nic do czytania. To po prostu rozerwana recepta.
- Czyja?
- Zdaje si, e piam kiedy to paskudztwo, zanim mi tego nie odebraa ciotka Aniuta - odpowiedziaa
wpatrujc si w recept Sima. - No, naturalnie, waleriana, kali bromati, woda... I wanie t mikstur
Babkin wzi ode mnie razem z innymi buteleczkami. - Odwrcia papierek. - Tak, to moja recepta.
Bya przymocowana gumk do szyjki buteleczki. A tu, na odwrocie, napisana jest cyfra 2. To ju na
pewno napisa Babkin.
Sjergiej by oszoomiony tak prostym rozwizaniem zagadki. Marzy, myla o czym niezwykym,
szuka tajemniczego znaczenia sw, widzia ju w wyobrani siebie jako zbawc toncego okrtu albo
przynajmniej jako jednego z uczestnikw wielkiej pracy naukowej nad badaniem oceanu
podziemnego... I nagle... waleriana. Mikstura... Zwyczajna buteleczka wrzucona do studni...
Moe i czytelnik jest tym rwnie rozczarowany? W latach dziecinnych na kartach sensacyjnych
powieci spotykalimy jedynie nazwy egzotycznych miejscowoci i cudzoziemskie imiona. Wszystko
to dawao wraenie niezrozumiaej, podniecajcej romantyki i tajemniczoci. Z biegiem lat zmienia
si nasz stosunek do tego rodzaju ksiek, romantyczni kowboje stawali si marnymi pastuchami (nie
mogli suy Sjergiejowi za przykad), a tajemniczo nie bya ju wystarczajcym lekarstwem na

nudy. Nie znajdowalimy ju nic ciekawego w tych ksikach... Prawdziwa romantyka nie ukrywa si
bowiem w tajemniczych butelkach i nie przypywa do nas z wybrzey Ameryki Poudniowej. Dzie
w dzie spotykamy j w naszym yciu radzieckim, pod naszym niebem. Chociaby w teje Dziewiczej
Polanie.
Powrmy jednak do naszych przyjaci.
Pastuszek nie mg si uspokoi. Gotw by wypi ca butelk tej walerianowej mieszaniny, byleby
przyj do siebie. Po c Babkin zakpi sobie z ludzi? Dlaczego zakorkowa recept w butelce? Ale nie
to pytanie byo najwaniejsze. Najwaniejsze byo to, jak moga ta butelka przepyn ze studni do
Kamyszowki?
Niby w odpowiedzi na myli Sjerioy odezwaa si teraz Stiosza:
- Wiecie, co wam powiem, dziewczta? Nie chc tam gada byle czego, ale zdaje mi si, e Timofiej
Wasiljewicz te nie zasypia gruszek w popiele. Chcia widocznie sprawdzi, czy nasze wiejskie studnie
nie maj czasem poczenia z podziemn rzek... Gdybycie wiedzieli, co to za ebski chopak!... Szam
z nim kiedy ze wzgrza... Noc, ksiyc wieci... Zupenie tak jak teraz. A on powiada:
- Tak, Stioszka - Frosja przysuna si ku niej z chytrym umieszkiem i zaaskotaa w policzek
kdziorkami. - Opowiadaj, opowiadaj... A mymy nawet nie wiedziay...
Stiosz jak gdyby co ukuo.
- Ale nie, dziewczynki - wycofaa si zmieszana. Policzki jej i uszy poczerwieniay. Szczciem, nie
byo tego wida po ciemku! - Ja tylko tak sobie...
- Opowiadaj! - mrugna do niej artobliwie Frosja. - C ci wic takiego mwi?
- Nic szczeglnego, same powane sprawy. - Stiosza zerkna ukradkiem na Sjergieja. - Mwi o rzece.
Tak... jak j znale... Potem...
Stiosza zwlekaa i posugiwaa si niedomwieniami. Bo adnej rozmowy z Timofiejem Wasiljewiczem
o poszukiwaniu rzeki nie prowadzia. Tamtego wieczora prbowaa wycign go na przyjacielsk
pogawdk, ale nic z tego nie wyszo. Wprawdzie opowiada jej o Moskwie, lecz osobistych spraw nie
porusza. Moe nawet wydrwiaby teraz technika z Morkwy, ale przeszkadzaa jej w tym obecno
Sjerioy: mg przecie powtrzy Babkinowi.
Sjergiej by pochonity wasnymi mylami. Nie chcia std odej, dopki nie rozway, co i jak.
Zreszt mia nadziej usysze od Stioszy, w jaki sposb Babkin zamierza szuka podziemnej rzeki. Ta
papla na pewno si wygada...
- Daj spokj ceregielom, Stioszka - trcia j w bok Frosja. W oczach jej zapona ciekawo. - C on
ci powiedzia?
- Ano o rzece.
- A ty jemu?
- To samo.
- A on tobie?
Antoszeczkina wzruszya ramionami.
- A ty jemu? - Frosja rozemiaa si, zawisa na szyi przyjaciki i szepna jej co do ucha.

- No, kowboju, marsz do domu! Nie powiniene sucha, o czym starsi rozmawiaj - Frosja zwrcia
si rozkazujco do Sjerioy.
- Widzielicie, jacy starsi! - oburzy si chopak. - Kupia sobie t aweczk czy co?
- C my z nim poczniemy, dziewczta? - zawoaa Frosja i mrugna swawolnie do Stioszy.
- Niech siedzi, jeeli ma ochot - odezwaa si pojednawczo Sima wygadzajc machinalnie sukni na
kolanach.
- Masz racj, Simoczka - zgodzia si rozswawolona Frosja. Sjergiej sta si czujniejszy.
C tam nowego wymyliy? - przemkno mu niespokojnie przez gow.
- Sjerguszka, mj najmilszy - Frosja wstaa i pogadzia go po czuprynie. - Nie moesz si z nami
rozsta. Dziewczta, wycaujmy go za to!
Pochylia si ju nad nim, eby by pierwsz, ktra wykona t grob, lecz Sjergiej skoczy jak
przeraony kociak i umkn w bok.
Frosja i Stiosza rzuciy si ku niemu z wycignitymi rkami. Sjerioka przypad do wystawy w oknie
i krzykn gronie:
- Zblicie si tylko... Zblicie si, sprbujcie!
Ogarna go w tej chwili taka wcieko, e gotw by na wszystko.
- Stiosza, zachod od prawej strony... Ale nie bj si! Dziewczta rzuciy si na niego, lecz pastuszek
wyrwa si i uciek.
Mkn pdem ulic i wci mu si zdawao, e swawolnice cigaj go.
Wreszcie zatrzyma si. Z dala dobiega go dwiczny miech dziewczt. Sprytnie pozbyy si
ciekawskiego chopca. Jaki niezawodny sposb znalazy!
Uraony Sjergiej szed ulic schyliwszy swe uparte czoo. Jak im nie wstyd, tym dziewuchom! Bardzo
mu tam potrzebne te ich rozmowy! A tu znw natkn si na now zagadk! Moe naprawd woda
we wszystkich polaskich studniach pochodzi z podziemnej rzeki?
Podszed do najbliszej studni i pochyli si nad ni. Tam w gbi, jak mtne zwierciado, ledwo
poyskiwaa woda. Odbijao si w niej nocne niebo. W gbi, niby wrzucona do studni, wiecia
gwiazdka.
Sjergiej pochyli si, wzi grudk suchej gliny i rzuci w to ywe zwierciado. Gwiazdka zadraa
i zakoysaa si w jedn i w drug stron, jak gdyby razem z wod chciaa wyprysn na zewntrz.
Sjergiejowi wydao si, e studnia stopniowo si napenia, e woda podchodzi do gry. To fale
podziemnej rzeki wypieraj wod w studni na zewntrz. Oto ju chlusna przez brzegi i pynie
a pynie szerokim strumieniem przez ulic.
Sjergiej westchn i wolno powlk si dalej.
Przechodzi koo domu Olgi. Licie aktinidii wyglday w wietle ksiyca jak wycite z papieru. Ledwo
dray w sabych podmuchach wietrzyka, a wtedy po caej frontowej cianie domku, niby po rzece,
biegy srebrzyste, drobniutkie fale.

Okno w pokoju Szulginy byo otwarte. Olga siedziaa wsparta okciami o parapet. Nie zauwaya
pastuszka.
- Dobranoc - powiedzia niemiao Sjergiej. Nie wiedzia, w jaki sposb uprzejmie da zna
dziewczynie o swej obecnoci.
Olga spojrzaa z roztargnieniem.
- To ty, Sjergunia? - spytaa i zaraz zamyliwszy si o czym innym zapomniaa o nim.
Sjerioka poprawi rzemienny pasek przy bluzie i przestpi z nogi na nog.
- Chciaem co powiedzie w sprawie kartki.
Szulgina milczaa. To dziwne, czyby zapomniaa o kartce? - pomyla pastuszek i teraz zwrci si
do Olgi ju jako do sekretarza organizacji komsomolskiej.
- Melduj - sucho i oficjalnie zacz Sjergiej, gdy rozgniewa go ten brak uwagi - e kartk z aciskimi
literami, ktr znalelimy w butelce, wysa towarzysz Babkin.
- Babkin? - spytaa machinalnie Olga nie patrzc na Sjergieja. - Tak te mylaam. - Umiechna si
lekko. - Id spa, Sjergunia. Ju pno. Jutro pogadamy.
Sjerioka obrazi si: i std te go odpdzaj. Tego wcale si nie spodziewa po sekretarzu
Komsomou. Pastuszek w milczeniu odszed od okna.
Kroczc teraz ulic stara si zrozumie, co si stao Oldze. Tak przecie chciaa odgadn tajemnic
karteczki. A teraz nawet go nie zapytaa, co oznacza wali-kali. Tak mia ochot podzieli si z
Szulgin swoimi domysami co do tego, w jaki sposb butelka moga przepyn ze studni do
Kamyszowki, dowiedzie si od sekretarza, co myli na ten temat, rozway wszystko jak naley...
Chcia jej te powiedzie, jak wypeni pierwsze zlecenie komsomolskie.
Zarzd poleci bowiem Sjergiejowi Tietierkinowi zorganizowa pionierw, by przygotowywali
dodatkowy pokarm dla fermy hodowli drobiu. Uczniowie ze szkoy pod dowdztwem Sjergieja
chodzili do lasu, zbierali tam mrwcze jajka, poza tym zaoyli te hodowl ddownic.
Modemu komsomolcowi pocztkowo wydawao si, e to polecenie nie jest szczeglnie powane.
Dopiero pniej zrozumia jego donioso. Kierowniczka fermy drobiu bardzo dzikowaa Sjergiejowi
za pomoc, a Olga wcale go nie chciaa wysucha. Wcale nie zainteresowaa si t kartk, to c
dopiero mwi o robakach.
A niech tam! - rozmyla Sjergiej, uparcie patrzc w ziemi. - Pjd do samego Babkina. Na pewno
jeszcze nie pi. Pastuszek doszed wreszcie do przekonania, e tylko naprawd uczony czowiek, taki
jak technik moskiewski, potrafi mu wszystko porzdnie wytumaczy.
Babkin istotnie nie spa. W otwartych drzwiach szopy sta obdrapany stoek, a nad nim wisiaa latarka
kieszonkowa. Timofiej i Wadim siedzieli na sianie przy stoku, ktry w danym wypadku suy im za
st.
Technicy co majstrowali przy jakim aparacie. Maa lampka do lutowania janiaa szafirowym
pomykiem. Na niej rozgrzewaa si lutownica.
Pastuszek podszed do technikw, lecz ci nie zauwayli go nawet.
Sjergiej zacz przestpowa z nogi na nog i chcia ju uprzejmie yczy przyjacioom dobrej nocy,
lecz si powstrzyma. Technicy przecie nieprdko pjd spa. Maj wan prac naukow!

Babkin wzi lutownic, polini palec i sprbowa, czy mosiny rdze ju si rozgrza. Potem dotkn
nim kalafonii i przyczepi kawaeczek cyny. Na ostrzu lutownicy ukazaa si roztopiona byszczca
kropla.
Technik podnis oczy i ujrza Sjergieja. Pilnujc, by mu ta kropla nie spada, pochyli si nad aparatem
i powiedzia:
- Przyszede bardzo w por. Czy mgby skd dosta kredy?
Pastuszek ucieszy si. Nareszcie na co si przyda!
- Moe ze szkoy? - spyta.
- Nie, twoja propozycja nam nie odpowiada - umiechn si Babkin. - Potrzebujemy duo kredy,
tuczonej, ze sto kilogramw. Zdobdziesz nam?
Sjergiej nie odpowiada. Skd j wemie? Nagle przysza mu jednak pewna myl do gowy.
- Moe wapno si nada? Bierzemy je do bielenia z dou.
- Zuch z ciebie, Sjergieju! - Babkin klepn si po udzie. - Do niedzieli zorganizuj nam t spraw.
A teraz marsz spa! Matka si pewnie niepokoi.
Niezadowolony Sjergiej powlk si do domu.
- Teraz musimy tylko zdoby beczuk - owiadczy Timofiej kadc lutownic na lampce.
- To ju bdzie trudniej... Czekaj - Wadim nagle co sobie przypomnia i przekroczywszy pochylonego
nad aparatem malekiego Babkina, znikn w mroku szopy.
Timofiej nie zdy go nawet uszczypn w nog. Poka ci, ty dryblasie, jak to mona ludziom
chodzi po gowach! - pogrozi mu tylko, podnoszc jednoczenie lutownic do policzka i w ten
sposb sprawdzajc, w jakim stopniu si rozgrzaa.
Skrzypna furtka. To powrcia Stiosza obgadawszy do syta z przyjacikami wszystkie zalety i wady
uczonego technika Babkina.
- Pracujecie, Timofieju Wasiljewiczu? - spytaa niemiao. - A my czekalimy na was i czekali...
Technik podnis gow i ujrza Antoszeczkin w caej jej krasie. Ksiyc wieci tak jasno, e wydawa
si Babkinowi olbrzymi kropl roztopionej cyny... A Stiosza! Jaka bya czarujca! Mimo e taka
maa, wcale nie wysza od Timofieja, staa jednak przed nim wspaniaa i dumna w lnicej, cikiej
szacie.
Stiosza odwrcia si i Babkin odnis wraenie, e suknia jej zrobiona jest z blachy: tak dwiczny
szelest wydaa elastyczna jedwabna tkanina.
- Niegodziwi jestecie, Timofieju Wasiljewiczu! - Stiosza moga bez zmruenia powiek mwi mu
rne takie uprzejme swka. - Tak zhardzielicie, e ju na nikogo spojrze nie raczycie...
Timofiej stropi si: O czym ona mwi?
- Nie macie dla nas adnych wzgldw, towarzyszu Babkin - mwia dalej Antoszeczkina przykadajc
rk do piersi. - A teraz przyszam tu do was w charakterze delegacji od naszego kka
dramatycznego. Chocia teraz popatrzcie na mnie...

Stiosza spojrzaa na ksiyc, wsuchaa si w klskanie sowika i jako figlarnie si umiechna.


Zebrawszy w rk szeleszczcy tren podesza bliej do oniemielonego Babkina.
Po c pan zoy nam wizyt?
Nigdy bym pana nie spotkaa
W naszej deskami wsi zabitej,
Gorzkiej udrki bym nie znaa
I moe bym niedowiadczon,
Burzliw dusz okieznaa...44
Dziewczyna deklamowaa wiersze z uczuciem, nawet bardzo dobrze, i chyba zasuya na wiksze
wyrnienie ni szsta nagroda na rejonowym konkursie amatorskim; lecz Babkin nie mg tu
o niczym decydowa.
Timofiej niespokojnie krci si na miejscu i czeka, czym si to wszystko skoczy. Nie mg si
zorientowa, czy Stiosza kpi sobie z niego, czy moe jeszcze gorzej... W kadym razie te wiersze z listu
Tatjany wygldaj na owiadczyny... Jakie to gupstwo!
- Nie bjcie si, nie bd deklamowa caego listu - rozemiaa si dwicznie Stiosza. - No, c tak
milczycie? adnie wygldam?
- Bardzo! - wykrztusi wreszcie Timofiej i w tej samej chwili sparzy sobie palce gorc lutownic.
Stiosza postaa jeszcze chwil, a e Babkin milcza uparcie, postanowia zmieni temat rozmowy.
- Bylicie dzi u Simki, Timofieju Wasiljewiczu? - spytaa dajc do zrozumienia, e wie o nim wszystko.
- Az nami to nie chcielicie pj?
- Ale ja... - zacz Babkin dmuchajc na oparzony palec. Czu, e powinien si teraz wytumaczy.
- Zrobilicie dziewczynie przykro - mwia dalej Stiosza pragnc doprowadzi wreszcie do otwartej
rozmowy z tym odludkiem. - Poprosilicie j o mikstur, a potem wszystkie buteleczki, ktre wam
daa, wrzucilicie do studni... Jake tak mona?
Babkin milcza ponuro. Diabli wiedz, jaka z tego moe wynikn bzdura! Nie moe przecie wyjania
teraz tej natarczywej dziewczynie, o co naprawd chodzi. Tymczasem, pki wszystko nie stanie si
zupenie jasne, nie mona jeszcze o tym opowiada.
Timofiej spojrza tsknie w mrok szopy. Gdzie si tam ten Dimka zapodzia?!
Stiosz rozgniewao to jego spojrzenie. Niepotrzebnie mu si tu narzuca z rozmowami. A technik
nad si jak indor i milczy. Stukna gniewnie wysokim obcasem i zawrcia gwatownie.
Uraona, wbiega na ganek, otworzya drzwi, lecz na progu zatrzymaa si majc nadziej, e j
Babkin zawoa.
Tymczasem zmieszany Timofiej milcza.
Stiosza westchna i ze zoci trzasna za sob drzwiami, ledwo zdywszy unie dugi tren.
- Wspaniae naczynie - owiadczy Bagriecow wychodzc z szopy. W rkach trzyma niewielk
beczuk i oglda j ze wszystkich stron.

44

Przeoy A. Wayk.

Babkin z roztargnieniem spoglda na znaleziony przez Wadima przedmiot. Ssa oparzony palec
i myla o Stioszy. Wreszcie owiadczy ponuro:
- Trzeba spyta, czy moemy wzi t beczuk. Inaczej jako nie wypada.
- Oczywicie - przyzna Wadim. - Rozmawiae teraz ze Stiosz?
- Tak.
- To popro j zaraz o to. Pewnie jeszcze nie posza spa.
- Moe jutro? - spyta niemiao Timofiej.
- C to? Boisz si? No, biegnij ju, biegnij, bo bdzie za pno. Pewnie jest zmczona po
przedstawieniu i gotowa zaraz zasn...
Babkin nie prbowa ju protestowa. Dimka jeszcze sobie pomyli, e pokciem si ze Stiosz czy
co... Podszed wic cichutko do okna i delikatnie zapuka.
Okno zaraz si otworzyo. Zaskoczyo to nawet Babkina. Nie domyla si nawet, e Stiosza tylko na to
czeka, eby uczony technik podszed, zapuka i yczy jej uprzejmie dobrej nocy.
- Stiosza! Bardzo nam jest potrzebna beczuka - prostodusznie owiadczy Babkin. - Znalelimy j
w szopie. Czy moemy wzi?
Antoszeczkina zatrzasna okno. Tylko drwica twarz ksiyca migna w szybie.
Babkin sta chwil wpatrzony w drce jeszcze szyby, przeklinajc swoj niezrczno i wszystkie
obraalskie dziewczta. Potem powlk si wolno do towarzysza.
- No co? Wszystko w porzdku? - spyta Wadim.
Timofiej westchn i kiwn twierdzco gow.
Zmczony sowik urwa na najwyszej nucie, pisn lkliwie i zamilk.

Rozdzia XII
Co znalaza Makarkina
Nam
krytyka
co rok, co dzie
potrzebna,
wiedzcie,
jak czowiekowi tlen,
jak w domu wiee powietrze.
W. Majakowski

Poranna mga saa si po polach niby bkitnawy dymek ogniska. Zza wzgrza podnosio si soce
o barwie rozarzonych wgli. Pokryta ros trawa lnia w pomaraczowym blasku ranka.
Czarne prostokty zoranej ziemi byszczay jak ogromne kaway antracytu.
Soneczne ognisko za wzgrzem rozpalao si coraz janiej i janiej; jak dugi jzyk pomienia
wyskoczy pierwszy promie i owietli pok czk, cienkie prciki sadzonek z opuszczonymi
listkami, a przy nich dwie postacie. Byli to Babkin i Sjergiej.
Z przytulon do piersi malutk walizeczk Babkin zerwa si nagle z miejsca i zacz biec. Sjergiej
rzuci si za nim. W biegu rozrzuca wapno z trzymanej w rkach ubianki. Biay py, niby dymek
z wystrzaw, unosi si kbami z ziemi w tych miejscach, gdzie paday grudki wapna.
Drog jecha powoli wz. Ciekawska kochonica ujrzawszy biegncych chopakw zatrzymaa konie
i dugo przygldaa si bielejcemu na ce pasmu.
Chopcy pobiegli szybciej. Przecili zorane pole, dotarli do yta i rozgarniajc rkami jego fale
popdzili dalej. Biae plamy przerywan lini cigny si za nimi.
Kobieta nic nie rozumiejc pokrcia gow i pojechaa swoj drog.
...Babka Mitrofanowna krztaa si tego ranka w swoim malutkim ogrdku koo chaty. Okopywaa
krzaczki pomidorw.
Na skraju wsi zaczy szczeka psy. Ujadanie zbliao si, byo tu, tu.
Wtem kto przeskoczy przez pot. Psy wiejskie a si zachysny we wciekym ujadaniu.
Mitrofanowna rozprostowaa plecy. Dwch chopakw, skaczc przez grzdki, pdzio przez jej ogrd.
- Przepraszamy, babciu! - usyszaa tylko staruszka i obaj chopcy znikli w sonecznikach.
Poprawiwszy przygniecione poce si odygi ogrkw Mitrofanowna umiechna si i posza
w kierunku chaty. Nie mona jej byo niczym zadziwi. Bya ju przyzwyczajona do niezwykych
pomysw komsomolcw. W dodatku jeeli razem z Sjeriok-pastuchem, ktry teraz
z niewiadomych powodw rozsypywa wapno, bieg rwnie, nie zwaajc na sw powag,
moskiewski technik, znaczyo to, e widocznie tak trzeba. Moe kryje si w tym jaka nauka?
Kochonicy z zaciekawieniem zaczli wyglda przez okna, lecz nikt nie prbowa zatrzymywa
chopcw i pyta, dlaczego posypuj wapnem ogrody.
Daleko, za ostatnimi potami, Babkin rzuci si z rozpdu na traw i oblizujc zasche wargi wykrztusi:
- Dosy ju, Sjergiej! Dalej nie jest takie wane.
Sjerioka rzuci pust ubiank i zwali si jak koda. Zaraz jednak podnis si nieco i spod gstych jak
szczoteczki brwi spojrza pytajco na Babkina.
- Pobiegn chyba, Timofieju Wasiljewiczu, bo jeszcze moe w z godzin gdzie si zawieruszy.
Byaby szkoda.
- Popro przewodniczc o samochd. Ona ju wie.
Sjergiej chcia zaraz biec, ale technik zatrzyma go:
- Co to masz na butach? Wapno?

Pastuszek spojrza ze zdumieniem na swoje cholewy pokryte bkitnawymi prkami.


Prbowa je oczyci, ale bez skutku.
- Nie schodzi - stwierdzi z alem i zaraz sobie przypomnia:- Wanie bieglimy przez dziak
Antoszeczkiny! A ona tam przy pieleniu wprowadzia t swoj chemi. Popatrzcie, wy macie to samo wskaza na buty Babkina. - No, ale ja ju pobiegn! - oznajmi.
- Nie spiesz si zbytnio. - Babkin spojrza na zegarek. - Masz jeszcze p godziny czasu w rezerwie,
a do Kamyszowki jedzie si dziesi minut.
Sjergiej wolnym, miarowym krokiem ruszy do wsi, lecz kiedy obejrza si po chwili i zobaczy, e
Babkin ju na niego nie patrzy, zaraz puci si pdem. Bo co to mona wiedzie? A nu
w samochodzie kicha nawali?
***
W ten niedzielny ranek drog do miasta jecha skrzypicy wzek. Wonica drzema i przez sen
pociga lejce. Z tyu za nim siedziaa Makarkina w jaskrawotej chustce w czarne groszki. Prosia,
by j podwiz do miasta. Cay wzek zastawia garczkami i bakami, bo wybieraa si wida na targ.
Stary dugo nie zgadza si zabra jej ze sob. Makarkina cieszya si zbyt z saw - ziko z tej baby!
Chopi bali si jej i omijali z daleka. Stary moe j zabra jedynie dlatego, eby za nim nie
wykrzykiwaa. Tylko wstydu gotowa narobi! Diabli j tu nadali, ale niech ju siada.
Ko stpa po mikkiej drodze. Za wozem kbi si kurz i osiada na czarnej, witecznej sukni
Makarkiny. Ze le przykrytego garnczka chlustaa przy koysaniu si wozu mietana i te pryskaa na
sukni. Makarkina przytrzymywaa pokrywk i swoim zwyczajem urgaa na gos wszystkim
polaskim kochonikom. Pragna wypowiedzie to wszystko, co w niej po prostu a wrzao. Jej
jedyny towarzysz stara si nie zwraca na ni uwagi i rozmawia z koniem. To byo znacznie
przyjemniejsze ni suchanie wymysw zej, pyskatej baby.
- No c, nawet nie warto si obraa! - burczaa Makarkina zacinajc w zoliwym umiechu wargi. Ciemny z ciebie czowiek, tylko z bydem umiesz rozmawia. I patrzcie no, ile tu rnego dobra wiezie
na targ! Czowiek nie ma nawet gdzie usi. - Obejrzaa si i zobaczywszy, e chop jej nie sucha,
cigna dalej. - Wiemy, jak tam u was w Zwycistwie dniwki si wypisuje. Bratu i swatu...
Nic nie wiedziaa i nawet nic o tym kochozie nie syszaa, ale tak ju miaa natur, e we wszystkim
musiaa si dopatrzy czego zego.
Czowiek wcale nie moe odetchn! - rozmylaa dalej. - Aloszk Kruglakowa znowu przycisnli. No,
podpi sobie chopak od rana, ale c w tym nadzwyczajnego? A tu nie - Szmakow nie puci go do
pracy. Do czeg to podobne!
Od wypadku na wzgrzu, kiedy Makarkina zrozumiaa, do czego prowadz wszystkie pomysy
modziey i dowiedziaa si, co o niej myli Kuma Tietierkin i inni kochonicy, przycicha nieco. Czy
moga jednak pogodzi si tak od razu ze wszystkimi przykrociami, ktre jej rzekomo ludzie
wyrzdzali? Sdzia, e nawet ci kochonicy, ktrzy nigdy nic zego jej nie zrobili, teraz tylko czyhaj
na okazj, eby j skrzywdzi.
- Bezwstydnica! - mwia sama do siebie starajc si nie przygry sobie jzyka, kiedy ty wzka
podskakiwa na wybojach. - Czy to ju na zawsze miaam ci odda moj beczuk? Mylaa, e kiedy
nie pytam, to ju mi nie jest potrzebna!

Makarkina rozpamitywaa wczorajsze zdarzenie. Przysza do Antoszeczkinw po swoj wasn,


mona powiedzie, rodzon beczuk. Gospodyni zacza jej szuka, a tu nigdzie nie ma! Przyjd
jutro, Makarkina! - ,Jak to jutro?! - wrzasna oburzona baba. - Ja skoro wit musz jecha do
miasta. W czym zabior mietan? Nikanorowna znowu rzucia si do szukania beczuki. A ta jakby
si pod ziemi zapada. No i wanie tej niesprawiedliwoci Makarkina w aden sposb teraz nie
moe darowa.
Upapraam si caa - rozmylaa ocierajc chustk rk - i wszystko przez kogo? Przez dobrych ludzi!
Daj im palec, to ci ca rk odgryz!...
Turkoczcy wzek wydosta si na gociniec i teraz jecha tu nad brzegiem Kamyszowki.
Makarkina patrzya zielonkawotymi, sowimi oczami na wod i wci przed sob widziaa
znienawidzon twarz Antoszeczkiny.
Sitowie zgstniao przy brzegu. W socu zocia si duga piaszczysta mierzeja. Ptaki pozostawiy na
niej swoje zawie lady-desenie. Na samym kracu mierzei, w niewielkim wgbieniu, koysaa si
beczuka. Makarkina zamrugaa oczami. Nie, to nie byo adne przywidzenie! Na wodzie pywa
prawdziwa beczuka.
- Czekaj! - zatrzymaa wonic i zeskoczya z wzka.
Stary z jawn ironi przypatrywa si dziwacznej babie.
Makarkina przysiada na brzegu, prdko zdja buty i poczapaa po mokrym piasku.
Najbardziej niepojty by fakt, e ta beczuka wcale nie bya zwyk, przypadkiem do wody wrzucon
beczuk, lecz wanie t, ktra powinna bya znajdowa si u Antoszeczkinw.
Na jakiej innej beczuce mgby si znajdowa wymalowany czarn, trwa farb numer 411, a pod
nim napis Kilki talliskie - pierwszy gatunek?
Uradowana Makarkina zapaa mokr beczuk, przytulia j do piersi i pobiega z powrotem.
Ku jej zdumieniu pokrywka bya szczelnie zasmarowana smo. W dodatku w beczuce co huczao.
Makarkina ostronie postawia beczuk na piasku i bojaliwie odsuna si. Kto wie, dlaczego tak
huczy? Huczy sobie tak, huczy a potem dopiero jak nie huknie! e tylko kosteczki zbiera!
Staremu sprzykrzyo si czeka. W ten sposb to i do wieczora si nie dojedzie! Cmokn na konia
i poruszy lejcami.
Makarkina rzucia si ju ku drodze, lecz chciwo silniejsza w niej bya od lku. Zapaa beczuk i na
wycignitych rkach poniosa j do wzka.
- Ale gupia baba - umiechn si wonica i wyj kapciuch z kieszeni. - Lata w ty i w przd ze swoj
beczk. A zabieraj, jeli znalaza, zanim kto inny wemie!
- I bez ciebie to wiem! - odcia si Makarkina. - Doradca mi si tu znalaz! No c, i na twoj to take
gow!... - Bojaliwie, ostronie ustawia beczuk na przedzie wzka i odesza na bok. - Posuchaj
tylko jak w niej huczy... jak w samowarze...
Stary pochyli si i przyoy ucho do pokrywki. Z beczuki dobiegao guche, miarowe huczenie,
podobne do odgosu, jaki wydaje rj pszczeli.
- A zabieraj e std to diabelstwo! - rozgniewa si stary.

- Dokd zabior?! - krzykna ze zoci Makarkina i bojc si, e stary nie zechce wie jej razem
z beczuk, odwanie usadowia si w tyle wzka. - Jedziemy, nie ma co mitry. Zlk si! I to si
nazywa chop!
- Wyrzu j do diaba! Mwi ci po raz ostatni! - Stary rzuci ze zoci kapciuch na wzek.
- Patrzcie, jaki si rozkazodawca znalaz! A taka z niego niuka, e od baby nie lepszy! - Makarkina
zacza demonstracyjnie podciga pod siebie siano sadowic si wygodniej i przygotowujc si do
dugiej jazdy.
Ale stary zeskoczy z wzka, zapa beczuk i pobieg z ni do rowu. Znamy ju takie sztuczki! myla. - Mao tu min pozostawili faszyci? Moe i ta beczuka przyniesiona zostaa z wwozu przez
wiosenne wody! Ani mi si ni gin przez durn bab!
- Ach, ty przekltniku! - piszczaa tymczasem Makarkina. - Twoja beczuka czy co? - zeskoczya na
ziemi i popdzia za starym.
Ale wonica zdy ju powrci do wzka i zacz wystawia na skraj drogi wszystkie garczki i baki
Makarkiny. Robi to ostronie, w skupieniu, starajc si nie wyla mietany. Poustawiawszy wszystkie
naczynia zerwa li opianu i wytar nim rce.
- Jak tak, to bywaj zdrowa! - powiedzia spokojnie i skoczy na wzek. - Moe ci tam kto i podwiezie
z takim gocicem.
Makarkin a zatkno z gniewu. Zerwaa z gowy chustk i szeroko rozwartymi ustami apaa
powietrze. Sowa uwizy jej w gardle. Dopiero kiedy wzek znikn w oboku biaawego pyu,
wrzasna za nim:
- Czekaj! Ja ci jeszcze powiem!
Przeklinajc na czym wiat stoi lkliwego staruszka zabraa si znowu do nieszczsnej beczuki
i podcigna j do garczkw ustawionych rzdem wzdu drogi.
W dali ukaza si samochd. Makarkina podniosa rk.
Stara ciarwka, pokryta wapiennym pyem niczym mk, zwolnia biegu, wreszcie, jakby
niechtnie, zatrzymaa si. Z szoferki wyskoczy Sjergiej. Ledwo apa oddech, jak gdyby nie jecha,
lecz bieg od samej wsi.
- Po co zatrzymujecie? - krzykn pastuszek poznawszy Makarkin. - My nie do miasta. Patrzcie no,
wiele garczkw! Na targ si wybraa!...
W tej chwili jednak zobaczy beczuk i urwa w p sowa. Rzuci si ku niej nie wierzc wasnym
oczom, zapa i pdem powrci do ciarwki.
- C to wyprawiasz, zotko! - zaciskajc zoliwie usta zasyczaa Makarkina. - Do rabusiw przystae
czy co? Taki rozbj w biay dzie!
- A c to?... - nadsa si Sjergiej. - Ja mam prawo.
- Jakie tam prawo?! - umiechna si z tryumfem Makarkina. Ona mu ju tu pokae prawo!
- A bo mam prawo - znacznie pewniejszym tonem owiadczy pastuszek, mocno przyciskajc do siebie
mokr beczuk. Obawia si bowiem, e ta za baba zechce mu j zaraz odebra. - Tu w rodku siedzi
najgwniejszy generator!

Sjergiej sysza od technikw o ukrytym teraz w beczce gwnym generatorze, bez ktrego nie
mog si obej.
Makarkina zacza mu wyrywa beczk.
- Ano, kawalerze! Wytrznij no tu tego najgwniejszego. Nie ma co tu jakich sztuczek w cudzych
beczkach urzdza! Tak teraz wprowadzili tu mod, e od Bogu ducha winnych ludzi wyudzaj to
wiadra, to znw beczki! A to czowiek na te wasze sztuczki adnych statkw nie nastarczy!
Sjergiej stropi si. e te nie wiedzieli, czyj beczuk zabieraj! eby pk czowieku, musisz j tu
odda! Makarkina swego nie daruje. Przypomnia sobie z przeraeniem sowa technikw, e
koniecznie trzeba bdzie powtrzy to dowiadczenie, poniewa czego tam jeszcze nie sprawdzili.
- Wecie sobie, ciotuniu - westchn Sjergiej obmylajc jednoczenie dyplomatyczne posunicie, by
odzyska beczuk. - C, jestecie zupenie nieuwiadomionym czowiekiem. Samokrytyka nie ma do
was dostpu. Na nauce te si nie znacie...
- A skde mi do niej! - zapiaa obudnie Makarkina odbierajc odzyskan wasno. - Przez tych
uczonych to ju w kochozie nie mona odetchn. - Jednoczenie staraa si otworzy pokrywk, ale
nie moga da sobie z tym rady. - Masz, sam wyrzu ten diabelski mynek!
- Nie mam odwagi, ciotuniu - westchn Sjergiej. - Ten aparat wstawili moskiewscy technicy. On jest
po prostu bezcenny, dlatego e... - podnis znaczco palec do gry - jest to specjalny naukowy a-gregat!! Zrozumielicie?
Makarkina nieufnie spogldaa na wyrostka, a w jej oczach migay tawe iskierki gniewu.
- Powiadacie mi tu, ciotuniu - mwi dalej Sjergiej z wyrzutem - wyrzu t huczc maszynk! A wcale
tego nie rozumiecie, e to tylko przemawia przez was wasze nieuctwo!
A przykro sucha! Bo wanie tam, w rodku, huczy bardzo naukowa rzecz. - Zniy gos a do szeptu:
- Przetwornica. Syszelicie? I to nie zwyczajna, lecz wi-bra-cyj-na! Uwaacie!
- Sjergiej woy rce do kieszeni i przespacerowa si koyszc si z godnoci, zupenie tak jak
technik Babkin.
- Nie mam czasu na arty - ju mniej pewnie odezwaa si Makarkina. - Diabli mi tam do waszych
twornic. Uczeni mi si znaleli! Niech tam sobie wrzucaj beczuki do swojej rzeki Moskwy!...
- Ech, towarzyszko Makarkina! - pokiwa gow Sjergiej. - Chocia jestem modym komsomolcem,
musz jednak... - Sjergiej szczeglnie starannie dobiera sowa, gdy bodaj e po raz pierwszy znalaz
si w roli agitatora. - Musz wam uczciwie powiedzie wszystko, jak jest. Ile to razy krytykowano
was na zebraniu? Kto w naszym kochozie okazuje najwikszy brak uwiadomienia? Oczywicie wy,
ciotuniu!
Makarkina chciaa si rozgniewa i splun. Patrzcie go! Do krytyki si zabiera! Mleko ma jeszcze pod
nosem, a ju chce starszych uczy! Ale Sjergiej nie dopuci jej do gosu. Uj zdziwion kobiet za
rk i obejrzawszy si na szofera, przekonywajco szepn jej do ucha:
- Wam tylko jednej to mwi. We wsi nikt o tym nie wie. - Makarkina caa zamienia si w such. Technicy moskiewscy za pomoc swych naukowych aparatw znaleli rzek pod ziemi. Teraz ju
dokadnie wiadomo, gdzie trzeba wierci otwory.
- To znaczy, e ten d na wzgrzu nie na darmo wykopali? - przypomniaa sobie Makarkina.

- Pewnie! I zbiornik na wzgrzu, i rowy na polach - potwierdzi z przejciem pastuszek. - A to wasze


nieuwiadomienie powinnicie odrzuci precz! I nie obraa si za krytyk! Ludzie nie wiadomo co
oddaliby, nie tam jak beczuk, eby tylko rzek znale!
- Nic nam o beczukach nie ogoszono - zacza ju usprawiedliwia si Makarkina strzepujc z rkawa
zasch mietan. - Skd moemy wiedzie, co tam technicy moskiewscy zechc w nie wkada!
- Ano wanie! - doda z godnoci Sjergiej. - To wasze naczynie - wskaza beczuk - przepyno pod
ziemi moe ze trzydzieci kilometrw, a my stalimy na ziemi i zawsze wiedzielimy, gdzie si ono
znajduje. - Pomilcza chwil i zaraz doda z udanym westchnieniem: - Moskiewscy technicy chcieli co
tam jeszcze sprawdzi, ale widz, e teraz bd musieli do miasta pojecha...
- A to po co? - spytaa Makarkina podejrzewajca widocznie technikw o jakie nieczyste sprawki.
- Wybra odpowiedni beczuk. Nie kada si do tego nada.
- A moja?
Sjergiej pochyli gow z umiechem.
- Zabieracie j przecie, ciotuniu!
- Te, bardzo mi tam potrzebna! - sykna Makarkina. -mietan ledziem zawsze w niej czu. Te mi
majtek!
Wepchna beczuk do rk umiechajcego si pastuszka i unisszy szerok spdnic wybiega na
rodek drogi, bo dostrzega nadjedajcy z daleka wz.
Sjergiej zatrzasn drzwiczki szoferki. Makarkina musiaa co sobie przypomnie, bo zawrcia do
ciarwki i burkna:
- Spytaj tam tych swoich technikw, czy im si jeszcze jedna beczuka na co nie przyda. W piwnicy
mam tak sam z ogrkami.

Rozdzia XIII
Kabina dyspozytora
Wszystko chciabym obj,
lecz nie starczy siy gdziekolwiek
oko
skierujesz,
wszdzie wspomnisz
to, co byo
i to,
co jest.
W. Majakowski

Babkin siedzia na brzegu rowu i poruszajc bezdwicznie wargami oblicza, ile czasu przepracowa
akumulator podczas pierwszej prby. Czy naley go ju naadowa, czy te mona dalej prowadzi
dowiadczenia?
Wadim spacerowa tam i z powrotem dokoa przyjaciela. Macha przy tym rkami i z zapaem
dowodzi, e jeeli ju maj powtarza dowiadczenia, to oczywicie na bardziej naukowych
podstawach.
- Zrozum, Timka - mwi. - Twj pomys z generatorem schowanym w pywajcej beczuce jest
oczywicie wspaniay, dowcipny, ciekawy... Mona by powiedzie na ten temat wiele pochlebnych
swek... Gdybymy jednak nawet czterdzieci razy puszczali beczuk w koryto, to i tak nie
uniknlibymy bdw.
- Zreferuj wic twoje teoretyczne zastrzeenia - zgodzi si ponuro Timofiej.
Wycign z beczki generator i zacz sprawdza, czy podczas dugiej podry podziemnej nic si
w nim nie rozlutowao.
- Jestem pewien, e po kadej takiej nowej podry wapienne cieki nie bd si ze sob pokryway dowodzi Wadim. - W jaki sposb sprawdzalimy teraz? Wedug maksymalnej syszalnoci. Trzeba
jednak wzi pod uwag, e syszalno w naszym odbiorniku bdzie si zmienia nie tylko wskutek
tego, e podziemna rzeka skrcia w tym miejscu w prawo czy w lewo, lecz rwnie i wskutek jej
przesunicia si w gb. Wyobra sobie - zapala si Bagriecow przeskakujc przez rw - e
okrelilimy miejsce wiercenia otworu, lecz czy moemy by pewni, e ley ono dokadnie nad
korytem, nie za nieco w bok? A nie mamy przecie prawa omyli si nawet o jeden metr!
- Wiem o tym i bez ciebie - mrukn z niezadowoleniem Babkin. Spojrza przypadkiem na swe
ctkowane buty i to go rozgniewao. Take eksperymentatorki! Powinny przynajmniej napisa:
Ostronie, grozi mier... Takie niby pomysowe, a jeszcze trzeba je uczy!
Trzy dni i trzy noce Babkin i Bagriecow montowali w beczuce nieskomplikowany aparat. Ulokowali
w niej prosty i wystarczajco wytrzymay generator dugofalowy. Anten umiecili na wewntrznych
ciankach beczuki.
Zasilanie miao by czerpane z prostownika wibracyjnego. Podobne urzdzenie stosuje si zwykle
w odbiornikach samochodowych. W tym wypadku technicy wzili prostownik z zapasowego
kompletu automatycznej stacji radio meteorologicznej.
Wiedzieli, e dugie fale do dobrze przenikaj przez warstwy ziemi, tote nie wtpili w powodzenie
swego pomysu. Teraz jednak mieli przed sob nowe zadanie. Babkin zgadza si w gbi duszy z
Wadimem, e mimo wyznaczenia zawiej linii midzy Stiepanowym Wwozem a Kamyszowk
okrelenie waciwego kierunku podziemnej rzeki nie bdzie naleao do rzeczy prostych. Czy mona
ju teraz kochozowym komsomolcom z ca dokadnoci wskaza to miejsce, gdzie naley wierci
otwr? Nie!
Babkin spojrza na kanay odprowadzajce. Czy prdko popynie w nich woda?
Wadim z zaoonymi w ty rkami spacerowa po dnie pytkiego rowu. Od szybkich ruchw jego
dugie, kdzierzawe wosy rozwieway si, spaday mu na oczy, przeszkadzay si skupi.
- Ale, ale! - zacz Timofiej. - Dlaczego to naczelny inynier nie moe doj do adu z Kum
Tietierkinem? Mwiem wczoraj z Kum o tobie i zdawao mi si, e ta rozmowa jest mu niemia.

- Nic nie rozumiem! Mj stosunek do niego jest jak najlepszy. Zreszt i ciebie te pocztkowo jako
niezbyt lubi.
- Wtedy mia uzasadnione powody... Ale w tym wypadku? - Babkin wzruszy ramionami. - Tak ci
przecie wspczu, kiedy wynika ta historia z zaginion wod. A tu nagle... W ogle trzeba to
wyjani...
Wadima jednak bardzo mao obchodzio teraz wyjanianie wzajemnych stosunkw z Tietierkinem.
Wyj szybko z kieszeni oprawiony w cerat notatnik i zacz w nim co kreli.
Trudno mu byo jednak robi to bez oparcia, technik usiad wic na dnie rowu. Zeszyt pooy na
brzegu pokrytego darni nasypu, jak na szkolnym pulpicie.
Babkin zbliy si do towarzysza i zajrza do zeszytu. Wadim wykrela tam seri ktw.
- Pelengowanie?45 - spyta Timofiej. - Ale mamy przecie tylko jeden odbiornik.
- Drugi wemiemy z radiowza.
- Trzeba przygotowa anteny ramowe. Tarcz z podziak... - rozmyla na gos Babkin studiujc plan.
- To drobiazg! - rzuci Wadim. - Pietuszok z Sjeriok w mig nawin drut na anten ramow. Niepokoi
mnie tylko, w jakim stopniu uda si nam cile okreli miejsce wiercenia otworu.
- Jeeli pelengatory postawi si blisko wyznaczonej ju przez nas linii - odrzek Timofiej spogldajc na
biae plamy, przerywanym pasmem biegnce po trawie - to chyba nie bdzie zbyt trudno wyznaczy
rzeczywiste miejsce przepywajcego korytem generatora.
Bagriecow musia mu przyzna racj.
Rozpoczto nowe dowiadczenia. Przyjaciele otrzymali z radiowza odbiornik typu Rodina
i przystosowali do niego anten ramow w ten sam sposb, jak do swego walizkowego aparatu.
Skrupulatna Sima Woronienkowa na krkach z dykty starannie wykrelia stopnie od zera do trzystu
szedziesiciu. Po takim krku mia si porusza wskanik ktowy obrotu anteny ramowej.
Nastpnego dnia pod wieczr, kiedy komsomolcy ukoczyli ju swe prace w polu, przystpiono do
dalszych poszukiwa podziemnej rzeki.
W pobliu wzgrza, tam gdzie przewidywano wiercenie otworu, ustawiono dwa pelengatory. Jednym
z nich kierowa Wadim, drugim - Babkin.
Aparaty znajdoway si do blisko siebie, obeszo si wic bez specjalnej stacji nadawczej do
porozumiewania si.
- Kuma w dalszym cigu jednak boczy si na ciebie - odezwa si Babkin powracajc do wczorajszej
rozmowy. - Prbowaem go wybada, ale milczy.
- A na ciebie znw Stiosza jaka nieaskawa - odpaci ; mu si Wadim.
- Moe wiesz, dlaczego?
- Wcale nie prbowaem rozmawia z ni na ten draliwy temat. - Wadim wolno obrci anten
ramow. - I nawet nie mam takiego zamiaru. Wyjaniajcie sobie sami...

45

Ustalanie pooenia punktu za pomoc dwu radioodbiornikw.

- Sto czterdzieci! - rozleg si dwiczny okrzyk Sjergieja.


Pastuszek podj si przekazywania wskanikw obrotu anteny ramowej na ssiedni punkt
pelengacyjny. Na razie sprawdzano jeszcze tylko aparaty.

Beczuka z generatorem znika w tej chwili w ciemnej wyrwie Stiepanowego Wwozu.

Wadim pobieg do swego aparatu.


Upyno kilka minut w penej napicia ciszy.

- Uwaga! Posza! - ochrypym z przejcia gosem oznajmi przez mikrofon naczelny radiotechnik.
Sowa te usysza Babkin w telefonie odbiornika. Na razie nastroi go na fale ultrakrtkie tylko po to,
by odebra pierwszy sygna oznajmiajcy o rozpoczciu prby. Beczuka z generatorem znika w tej
chwili w ciemnej wyrwie Stiepanowego Wwozu i popyna z zimnym prdem podziemnej rzeki.
Timofiej zwily jzykiem zasche wargi i szybko przeczy odbiornik.
Teraz bdzie sucha tylko gosu stacji nadawczej spod ziemi.
ciemnio si. Na wzgrzu, niby pierwsza gwiazda, zabysa lampa.
Skala odbiornika pona zielonkawym wiatem. Babkin z zapartym tchem krci gak strojeniow.
Zaraz usyszy gos stacji nadawczej, ktra zacza sw podr po falach podziemnej rzeki.
Cieniutkie, ledwo dosyszalne buczenie przedaro si przez szmery i szelesty. Timofiej obrci anten
ramow. Odbir sta si silniejszy.
- Syszysz, Dimka? - urywanym gosem krzykn Babkin.
- Czy syszycie, Wadimie Sjergiejewiczu - uprzejmie powtrzy pytanie Sjergiej.
- Sto czterdzieci pi - dobieg okrzyk Bagriecowa.
Timofiej zapisa stopnie i byskawicznie obrci anten ramow osigajc, jak zawsze przy
pelengowaniu, najsabsz syszalno. Naleao to zrobi moliwie szybko, gdy generator cay czas
by w ruchu. Tymczasem w telefonie odgos zanik zupenie. Babkin zapisa kierunek anteny ramowej
i obrciwszy j znowu, z uwag zacz ledzi pync pod ziemi stacj nadawcz.
Kto wie, przez jakie podziemne pieczary przepywa tajemnicza rzeka? Przez jakie groty mkn jej
chodne wody? Moe burzliwe wodospady czyhaj na malek, delikatn stacj ukryt przez
wynalazcw w beczuce? Za pierwszym razem szczliwie przebya t drog, lecz czy mona
zarczy, e teraz nie trafi gdzie tam pod ziemi, przy wodospadzie, na jaki ostry kamie
podwodny?
Tego wanie chopcy obawiali si najbardziej. Tote z wielkim niepokojem wsuchiwali si
w zamierajcy gos generatora.
Naleao kilka razy zbada drog beczuki ze stacj nadawcz i zrobi dziesitki pomiarw, by uzyska
pewno, e miejsce na otwr wiertniczy zostao trafnie wybrane.
Wasjutin pierwszy podda Babkinowi pomys pywajcej beczki.
Niemal co wieczr, po powrocie Wasjutina z Komitetu Rejonowego czy z objazdu kochozw,
modzie przychodzia do niego i opowiadaa mu o swych nowych prbach i dowiadczeniach.
Tydzie temu Babkin owiadczy Wasjutinowi, e jedna ze studni w Dziewiczej Polanie czy si
w jaki sposb z podziemn rzek.
- Trzeba si jeszcze dowiedzie wielu rzeczy - powiedzia wwczas Wasjutin. - Mwilimy ju nawet
o tym na zebraniu partyjnym. Zwracalimy si do specjalistw, ktrzy obiecali nam pomc. Nie
czekajc jednak na nich musimy ustali, w ktrym miejscu ta rzeka podchodzi pod wie. Nie mona
przecie cign rur przez jakie pi kilometrw do samej Dziewiczej Polany, jeeli woda jest tu,
pod nogami! Dobrze sobie umylilicie z tymi butelkami, ale przecie nie mona zobaczy, jak wdruj
pod ziemi. A trzeba zobaczy! Macie teraz, chopaki, nowe zadanie!

Wwczas Timofiejowi przysza do gowy taka myl: Czy nie mona by za pomoc radiolokacji
zobaczy pyncych podziemn rzek zalutowanych puszek od konserw? Zrezygnowa jednak od
razu z tego pomysu. W tym celu bowiem naleaoby montowa specjalne aparaty. Mona jednak
przecie nie tylko widzie, lecz i sysze, co si dzieje pod ziemi. W ten sposb zrodzi si pomys
pywajcej beczuki z generatorem.
...Prby trway przez dwa wieczory, a do zupenego mroku. Na szczcie, stacji nadawczej nic si nie
stao. W cile okrelonym czasie beczuka wyskakiwaa z wd Kamyszowki w pobliu piaszczystej
mierzei. Czeka ju tam na ni samochd; Burowlew bra na kolana drogocenny aparat i mkn z nim
zakurzon drog przez wie, a potem do Stiepanowego Wwozu, gdzie znw zaczynaa si podziemna
podr generatora.
Pnym wieczorem Olga zebraa modzie w cieplarni i razem nakrelono plany dalszych poszukiwa.
Naleao nie tylko wyznaczy miejsce przyszego otworu wiertniczego, lecz rwnie, w miar
monoci, okreli jego gboko. W tym celu Wadim i Timka umylili ustawi anteny ramowe
swoich radiopelengatorw w ten sposb, by mc zanotowa ich kt nachylenia. Budujc nastpnie
trjkt na podstawie dwch wiadomych ktw, atwo ju byo obliczy, na jakiej gbokoci znajduje
si w danej chwili generator. Okazao si, e w okolicach wzgrza koryto podziemne podnosi si nieco
w gr, wic gboko otworu wiertniczego w tym miejscu nie przekroczyaby dwudziestu metrw.
Taki otwr mona wywierci rcznie.
Tietierkin przygotowywa jakie nowe urzdzenia. Ju poprzedniego wieczora przycign ze swymi
pomocnikami cienkie, dugie rury i teraz przy wietle latarni wierci w nich dziurki.
***
Chopcy przewidywali, e wiercenie zostanie ukoczone do dzisiejszego, niedzielnego ranka.
Pracowano planowo, na zmian. W dodatku ju dawniej przyjto zobowizanie, e wszystkie roboty
w polu wykona si przedterminowo, eby na niedziel, kiedy bdzie mona puci wod na pola, nie
pozostay ju adne pilne sprawy.
Naczelny inynier, jak dobry gospodarz, mia zawczasu przygotowan ca stron mechaniczn. Na
wzgrzu wyprbowywano pomp. Wzdychaa teraz gboko, wcigajc grub rur powietrze.
Wszystko wiadczyo o tym, e wiercenie ma si ku kocowi; gdzie w dole pluskaa ju woda.
Najlepszy specjalista w dziedzinie wierce, byy saper Pawlukow, w milczeniu poczy rury.
Nastpia cisza. Tylko wiatr gwizda w rurze z wywierconymi dziurkami, ktr Kuma trzyma teraz
podniesion wysoko jak maszt. Ba si drgn. Czeka.
Bagriecow podnis rk. Tam w grze znowu wczono pomp.
Ci, ktrzy stali w tej chwili na zboczu wzgrza - modzi wynalazcy, komsomolcy Dziewiczej Polany - jak
na komend rzucili si do rury. Da si sysze szmer, guchy plusk i woda zacza podnosi si w gr.
A teraz bulgoce biegnc wci wyej i wyej. Chopcy te pobiegli za ni zboczem.
Lnicym, potnym wodospadem, jakby chcc rozerwa ciasn stalow rur, woda wydara si
wreszcie na wolno. Pierwszy jej strumyk popyn torujc sobie drog po twardym glinianym dnie
sztucznego zbiornika.
Przy zbiorniku wczeniej od innych znalaz si Nikifor Karpowicz. Spojrza w d i uradowany
przywoa do siebie Tietierkina. Ten pooy ostronie rur z wywierconymi otworami i podszed bliej
do Wasjutina.

- A wic dzi przeprowadzamy prb? - spyta Nikifor Karpowicz. - Czy nie za mae otwory?
- W sam raz.
- Czy chopcy oczycili rowy?
- Sam sprawdziem. Wszystko w porzdku - odpowiedzia mechanik nie odrywajc oczu od pyncego
strumienia.
Nie, wcale nie jest wszystko w porzdku - pomyla sobie Wasjutin obserwujc Kum. - To dziwne.
Chopak chodzi jak otumaniony. Co si z nim dzieje?
- Olu! - zawoa Wasjutin zwracajc si do Olgi. - Chciabym tu co wyjani!
Kuma prdko przeszed na drug stron wykopu.
- Powiedz no mi, kozo, co tam znowu nabroi komsomolec Tietierkin? - Wasjutin umiecha si i z
przyzwyczajenia skuba wsa.
- Czemu mnie o to pytacie?! - zawoaa z rozdranieniem Olga i natychmiast poczerwieniaa
spuciwszy nisko gow. Idiotka! - wyajaa siebie w duchu.
- Tak, rozumiem - Wasjutin ukry umiech. - Bo ju mylaem, e Tietierkin znowu za co oberwa...
- Nie. - Olga spojrzaa mu otwarcie w oczy. - Teraz mona bra z niego przykad...
- Nie sdz. Nie naley przychodzi na uroczysto z tak kwan min.
Oczy Nikifora Karpowicza spojrzay z ogromn dobroci. Olga miaa ochot opowiedzie mu
wszystko, wszyciutko, lecz nie pozwolia jej na to duma i uraona mio wasna. Nie, niech wszystko
zostanie po dawnemu!
- Sekretarz organizacji komsomolskiej powinien interesowa si nastrojami czonkw Komsomou zauway jeszcze od niechcenia Wasjutin.
Olga nic mu nie odpowiedziaa obserwujc, jak si napenia jezioro.
Bulgotaa w nim ta woda. Nieco dalej od rury malekie fale zaczynay si ju uspokaja. Biaa
koronka piany zasnuwaa powierzchni jeziora.
- Jasne jest chyba dla ciebie, Oleko, e twoje chopaki z SBK w cigu tych ostatnich lat nie miay
jeszcze tak wielkiego wita - powiedzia Wasjutin patrzc jej serdecznie w oczy. - Realizujecie
wprawdzie pierwsze prby komsomolskiego planu nawodnienia, lecz od was wyszed ten projekt
i sami go w ycie wprowadzacie.
- Pomys by Bagriecowa - podkrelia Olga.
- A czy on nie jest komsomolcem? Kuma dzisiaj te jest jednym z solenizantw. Mwiono mi
w miecie, e w tej jego maszynie do kopania roww jest jeden bardzo pomysowy wynalazek.
A tymczasem popatrz tylko na niego! - Wasjutin ruchem gowy wskaza Tietierkina. - Czy on ma min
solenizanta?
- C ja mog na to poradzi? - Olga gniewnie wzruszya ramionami.
- Porozmawiaj, dowiedz si...
Przeskakujc przez rury, opaty i nosiki mkn tymczasem do Wasjutina naczelny inynier.

- Nikiforze Karpowiczu, za dwie godziny jezioro napeni si do poowy - wypowiedzia jednym tchem
Wadim. - Za dwie godziny - powtrzy. - Wtedy mona bdzie otworzy luz gwnego kanau... eby
puci do niego wod.
- A wic zadanko ze zbiornikiem na co si przydao? Przez jedn rur wlewa si ile tam, a przez
drug wylewa si... na pola kochozowe. Z pl tych za, Wadimie Sjergiejewiczu, popynie ku nam
obfito wszelakiego dobra. Ma racj nasza modzie, e marzy o otwartym koncie w banku!
Wasjutin obj ramieniem Bagriecowa i sta tak dugo, wpatrzony w ciemne linie kanaw
przecinajcych poke zboa.
Tu, na tym wzgrzu, gdzie rozsypa si i zawali ostatni bunkier, teraz pojawio si jezioro. Wojna si
wprawdzie skoczya, lecz wrogowie pozostali. Wielu z nich wczy si dalej po wielkim, nie
uporzdkowanym jeszcze wiecie. S te i inni wrogowie, przed ktrymi bronimy si nie za pomoc
armat i kulomiotw. Wrogowie ci s tu obok nas. Zjawiaj si czsto na naszych polach. Pal nasze
zasiewy. Susza, straszne gorce suchowieje - oto s ci nie pokonani jeszcze wrogowie!
Wasjutin spoglda na zielone ramki dokoa tych kwadratw. Wkrtce bd one ochraniay zboe
przed gorcymi wiatrami, bd zatrzymyway wilgo na polach. Ronie ju, podnosi si w gr
niezawodna ochrona naszych skarbw... Wrogowie stopniowo wycofuj si ze swoich pozycji.
Dzi, punktualnie o godzinie czternastej, z tego wzgrza rozpocznie si nowy atak. Woda popynie na
pola!
Woda w zbiorniku podnosi si tymczasem coraz wyej i wyej. Jest ju poudnie. Soce zawiso
wprost nad gow. Jego jaskrawy, olepiajcy blask odbija si w nowym zbiorniku.
A oczy bol patrze! Ju si zmczyy, lecz mimo to nikt nie moe ich oderwa od zwierciada wody...
Wadim patrzy na swoje odbicie, ktre plsa i dry. Wyglda to tak, jakby naczelny inynier z radoci
puci si w tany.
A dokoa niego? Dokoa, na caym wysokim brzegu jeziora, ustawili si ludzie. W milczeniu spogldali
na wod niczym nie okazujc swego wzruszenia.
Oby na zawsze pozosta w pamici ten cudowny dzie! - myla Wadim. Bagriecow nigdy w yciu
nie czu jeszcze tak nieopisanej, penej uniesienia radoci. Wszystko teraz pjdzie wanie tak, jak
tego pragn. Spjrzcie tylko, jak wesoo pluszcze woda i jak jasno wieci soce! Rozejrzyjcie si
dokoa! Spjrzcie na twarze. Milczcy zazwyczaj Wania Burowlew ma teraz jak przemow do Simki.
Nikitka wesoo wymachuje w wodzie nogami!
Wasjutin uj Wadima za rk i niby niechccy obejrza si.
W dole, na kracu wau ziemnego, siedzia Tietierkin i obraca w rku jakie niepotrzebne duto.
Czeka cierpliwie chwili, kiedy woda popynie rowami nawadniajcymi.
Dziwna rzecz, ale i naczelny inynier, podobnie jak Wasjutin, rwnie zauway, e nie wszystko tu
jest w porzdku.
Dlaczego kierownik mechanizacji, towarzysz Tietierkin, nie bierze udziau w oglnej uroczystoci? Kto
mu pozwoli zjawi si na t pierwsz, uroczyst prb z tak nieodpowiedni, jak na takie wito,
ponur min? Naczelny inynier daleki by od posdzania Tietierkina o nietrzewo. Nie,
przeciwnie, Kuma by nazbyt trzewy w porwnaniu z innymi chopakami z SBK, ktrzy czuli si teraz
tak, jakby wypili po szklance mocnego wina. Czyby to nie woda, lecz zimne, musujce wino bio

z podziemnych piwnic?! Zdawa by si mogo, e jedno spojrzenie na t spienion strug wystarczy,


by czowiekowi zrobio si zaraz wesoo.
C si wic stao Tietierkinowi? Powinien chyba cieszy si bardziej ni inni?...
Jego znakomita maszyna do kopania gbokich kanaw pjdzie wkrtce na pola wielu kochozw
rejonu. Wynalazek automatycznego traktora jest ju rozpatrywany w Moskwie. Do Tietierkina
przyjedali nawet specjalici z miasta. Sawa dosownie biegnie przed nim...
Nie, w ten radosny dzie Wadim nie moe pozwoli, by kogo, i to nie byle kogo, lecz jego
towarzysza, odsunito od cudownego rda i nie pozwolono mu ze wszystkimi wypi do koca
pienicego si pucharu szczcia. A Bagriecow teraz wiedzia, bardzo dobrze wiedzia, czemu ponury
cie nie schodzi z twarzy mechanika. e te nie domyli si tego wczeniej!
Naczelny inynier westchn i zeszed nasypem w d. Jak to trudno uczyni wszystkich ludzi
szczliwymi... Jeeli jednak mona sprawi, by ponury towarzysz umiechn si, naley to zrobi jak
najprdzej. On przecie czeka.
Mechanik ujrzawszy Bagriecowa wsta, wyj z kieszeni zatuszczonego kombinezonu szmatk i zacz
ni powoli wyciera rce patrzc przy tym obojtnie na Wadima.
Wasjutin obserwowa ich z dala. Naczelny inynier co powiedzia i odprowadzi Tietierkina na bok.
Ten uleg mu niechtnie.
Bagriecow mwi Kumie wiele rzeczy, a co najwaniejsze, powiedzia, e po przedstawieniu spotka
Olg z zapakanymi oczami. Jasne, e to nie Mozart tak wzruszy dziewczyn... Dimka zauway zy
w oczach Olgi po jej spotkaniu z Kum... Nie, oczywicie nie ledzi ich... skde... Dopiero teraz
przypomnia to sobie.
Wadim wyoy przyjacielowi wszystko, czego si domyla i co wiedzia. Opowiada otwarcie
i serdecznie. Tylko tak potrafi...
Z daleka za wygldao, e Bagriecow prowadzi z mechanikiem zwyk fachow rozmow. Moe w tej
chwili dowodzi koniecznoci dalszej pracy pompy nawet wwczas, kiedy otworzy si rur
odprowadzajc wod do gwnego kanau? Wszystko moliwe.
Wasjutin, tak jak i inni, nie sysza tej ich rozmowy, lecz nie wiadomo czemu nie potrafi ukry
umiechu widzc, e po pewnym czasie Tietierkin zacz wypatrywa Olg.
- C robi! - westchn Nikifor Karpowicz. - Modzi!
Koo zbiornika zauway stoczonych malcw. Dzieciaki chciwie spoglday z wysokoci nasypu w d.
Rzadko miay szczcie kpa si w rzece. Kamyszowka przecie tak daleko. Moe zaledwie jakie dwa
razy w cigu caego lata mona byo sobie pozwoli na t, z niczym nie dajc si porwna
przyjemno.
- No, dzieciaki! Marsz do wody! - wesoo zawoa Wasjutin.
Na to tylko czekano. W kpielwkach, w koszulkach dzieci zaczy skaka z nasypu. Zakotowao si
w rozpluskanej wodzie. Na falach koysay si teraz najpierw jasne, potem nagle pociemniae gowiny,
niby rzucone w wod malekie dynie.
Zbiornik oy. Rozlegy si piski, miechy. Pryskajca woda spadaa na wyschy piasek i niby malekie
cedrowe orzeszki toczya si po zboczu w d.

Nad zbiornikiem wisia tczowy wodny py.


***
Anna Jegorowna rzeczowo, po gospodarsku, z waciwym sobie krytycyzmem, ogldaa dokadnie
akumulator wodny. Zauwaya malek zasuw, ktr chopcy nazywali luz. Przez boczne
szczeliny tej zasuwy sczya si woda i pozostawiaa na dnie suchego kanau ciemne, wijce si
pasma. Wkrtce runie tu wodospad.
Kudriaszowa spostrzega na zboczu ma budk. Przewodniczca kochozu westchna
przypomniawszy sobie, ile j ta maleka budka kosztowaa. Komsomolcy zadali, by turbin
i generator ulokowa w jak najlepszych warunkach, wedug ostatnich wymaga techniki. Jeszcze si
dobrze nie orientowaa, co oni tam z tym wyprawiali, widziaa tylko, e przywieli z miasta mnstwo
przewodw; ca wie mona by nimi osnu.
- Ano, inynierze, opowiedz mi teraz fachowo, jak tam z tymi przewodami - zatrzymaa
przechodzcego wanie Bagriecowa.
Wadim stropi si. Na razie jest tylko technikiem, nie inynierem. Wprawdzie czasowo peni
obowizki naczelnego inyniera, ale podobne odezwanie si zarzdzajcej kochozu musi uzna za
zbyt dla siebie pochlebne.
Wadim poprawi krawat, odchrzkn i ju zdawao si, e wygosi cay odczyt o telemechanice, gdy
naraz przypomnia sobie, jak kiedy wygosi referat na temat pogody i jak to wtedy wypado
miesznie i gupio.
- Nie posdzajcie nas, Anno Jegorowno, e niepotrzebnie zuylimy przewody. Daj sowo, potrzebnie
- zacz si nagle tumaczy naczelny inynier, sam widocznie niezbyt pewny, czy naleao
zastosowa telemechanik. Moe doprawdy niepotrzebnie namwi go do tego Kopytin?
- Chodcie, to wam poka - postanowi przekona j faktami i ujwszy uprzejmie pod rk, jak
nakazywao dobre wychowanie, umiechnit, oty kobiet, ostronie sprowadzi j do budki.
Tu Wadim zacz grzeba w kieszeni i wreszcie wrd drutw, jakich paskich kluczy i rub znalaz
waciwy klucz. Naczelny inynier otworzy drzwi i z ukonem zwrci si do Anny Jegorowny:
- Prosz.
- Nie, to ju mi daruj, mj drogi. Nawet nie zmieciabym si w tym kurniku. Czemu to tak psi
budk zrobilicie, jakbym wam ju drzewa poaowaa? Nawet moja Simka nie zmieci si tutaj. Mao
tego, e ciasno, ale nawet wstyd - zrzdzia - pakowa czowieka do skrzynki.
- Ale tu nikogo nie bdzie - uspokoi j Wadim amic si wp jak skadany metr i wac w malekie
drzwiczki. - Tu zaglda si tylko po to, eby sprawdzi generator.
- A gdzie bdzie kierownik? Wasz generator trzeba chyba przecie wcza i wycza w razie
potrzeby?
- Kierownik bdzie we wsi.
- I za to bdzie bra dniwki? Nie, inynierze - umiechna si Kudriaszowa - u nas w kochozie,
chwaa Bogu, nie byo dotd nierobw.
Naczelny inynier zmiesza si nieco. Nie wiedzia, czy Anna Jegorowna artuje, czy te mwi
zupenie powanie.

- Popatrzcie tylko - stara si jej udowodni rzeczowo wyszo telemechaniki. - Tu, do tej tarczy,
prowadz przewody od zasuwy w luzie, od silnika pompy, od elektrowni wietrznej. Z tej za strony
wczone s przewody idce do Dziewiczej Polany - do punktu dyspozycyjnego.
Bagriecow dotyka kolorowych przewodw, pokazywa pokrywy wasnorcznie zrobionych
przekanikw, poklepywa eliwny stojan generatora.
Czu si gospodarzem tych wszystkich przyrzdw. Byy mu bliskie i drogie, zna ich charakter
i kaprysy. Przypomnia te sobie w tej chwili, ile zmartwie przyczynia mu zasuwa, ktrej w aden
sposb nie mona byo podnie nawet za pomoc potnego solenoidu i dopiero dowiadczenia
Tietierkina z jego automatycznymi przecznikami pomogy chopcom uzyska sprawne dziaanie
caego urzdzenia.
- Nikifor Karpowicz - mwi dalej naczelny inynier - da nam takie zadanie: nie powinno tu by ani
jednego zbdnego czowieka. My za obliczalimy, e gdybymy nie zastosowali kierowania na
odlego, trzeba by tu mie po dwch technikw na trzy zmiany... To znaczy szeciu ludzi...
- A kto bdzie pracowa w polu? - burkna znowu Anna Jegorowna. - Take mi wynalazcy! W ten
sposb wszyscy moi kochonicy stan si kierownikami.
- Wanie o to chodzi - zawoa uradowany Bagriecow. - Tote postanowilimy, zwaszcza domaga si
tego Kopytin, e caym tym gospodarstwem bdzie kierowa tylko jeden czowiek - przy punkcie
dyspozycyjnym.
- Za pomoc przewodw czy jak? - domylia si Anna Jegorowna. Zacza si ju orientowa
w pomysach modziey z SBK.
Technik spojrza na ni z szacunkiem.
- No oczywicie. To bardzo proste. Zauwaylicie ju chyba, e te dodatkowe przewody
przymocowalimy do supw sieci elektrycznej. A wic wszystko robi si tak... - Wadim wylaz ju
z budki i zacz objania wymachujc rkami. - Na punkcie dyspozycyjnym zrobilimy tablic
rozdzielcz z guziczkami. Dziki naciniciu czerwonego guziczka kierownik punktu wcza silnik
pompy przez ten oto przekanik w blaszanym pudeku. - Wskaza w gb budki. - Wtedy zbiornik
zaczyna si napenia. Trzeba bdzie skierowa wod na pola? Doskonale. Nacinie wwczas ty
guziczek, a wtedy otworzy si zasuwa przy zbiorniku. Zapewne widzielicie j?- Anna Jegorowna
w milczeniu skina gow.
- ...Woda popynie w d, zacznie obraca si turbina, ktra wprawi w ruch generator. No, a ju tam
we wsi gospodarujcie sobie t energi elektryczn, jak chcecie...
- Nie bjcie si, znajdziemy dla niej robot... - Anna Jegorowna umiechna si do wasnych myli
i spytaa: - A czy prdko nacisn tam ty guzik?
Bagriecow unis pokryw zasuwy i spojrza na wolno przesuwajc si po zbatym grzebyku
spryn kontaktow.
- Kopytin przed chwil pojecha na punkt. Przyrzd wskae mu poziom wody w zbiorniku. - Wadim
przeliczy kontakty na zbatce i doda: - mam wraenie, e niedugo otworzy si zasuwa luzy.
- No jeeli tak, to chodmy! - Anna Jegorowna szybkim ruchem cigna koce chusteczki. - Dzikuj
ci, synku.

Z powrotem szli Wolno. Niecierpliwy naczelny inynier chciaby jednym susem skoczy na wzgrze,
lecz uwaa, e nie wypada zostawia Anny Jegorowny samej.
- Pd, synku, pd! - poradzia Kudriaszowa widzc podniecenie technika. - Po c masz czeka na
star bab? Widzisz, jaka zrobiam si ociaa, a wszystkiemu samochd winien... Dawniej chodziam
na pola pieszo, ale teraz czas sta si tak drogi, e a strach! Bez samochodu nie wiele by si w cigu
dnia obejrzao!
Technik pomkn wic na swych dugich nogach. Anna Jegorowna odprowadzia go wzrokiem, potem
wyja z kieszeni szerokiej spdnicy pudeko z papierosami i z przyjemnoci zapalia.
W dole, gdzie przechodzi gwny kana, zauwaya gromadk dzieciakw. Mali pywacy przed chwil
wyleli ze zbiornika i teraz zajci byli przygotowywaniem nowej zabawy. Z kory i drzazg zmajstrowali
potn flot. Nastpnie przymocowywano agle, ustawiano kominy na statkach parowych,
chemicznym owkiem wypisywano nazwy na burtach. Wkrtce flota wypynie w dalek podr
kanaami wrd pl.
Anna Jegorowna dopalia papierosa, otara chusteczk ni z tego, ni z owego zwilgotniae oczy i zacza
wchodzi na wzgrze do zbiornika.

Rozdzia XIV
Nie cierpice zwoki sprawy naczelnego inyniera
I statki przecie mkn do przystani.
Do stacji przecie zmierzaj pocigi.
A mnie ku tobie ju od dawna
- przecie ci kocham
wlecze i cignie.
W. Majakowski

- Nikiforze Karpowiczu! - zawoa Pietuszok przygadzajc w pdzie sterczce wicherki wosw. Kopytin nada przez radio, e u niego wszystko w porzdku. Pyta, czy mona ju puci wod do
kanau. Czeka na rozkaz.
- A c ja tu mam do gadania? - Wasjutin uj radiotechnika pod brod. May patrza na niego nie
mrugnwszy nawet zielonkawymi oczami i nic nie rozumia. - Masz przecie swego brygadzist.
Pietuszok poczerwienia, zerwa z uszu suchawki i dudnic buciorami pobieg szuka Olgi.
Brygadzistka SBK ogldaa kwadraty darni i jednoczenie wydawaa polecenia dziewcztom, w jaki
sposb maj je ukada na nasypie. Bagriecow sta obok niej prbujc o co zapyta, lecz Olga tak
bya pochonita swoim zajciem, e go wcale nie dostrzegaa.
- Olu, Kopytin pyta, czy mona ju puci wod? - wypali radiotechnik.
Szulgina podniosa gow i wzruszya ramionami.
- O takich sprawach powinien decydowa naczelny inynier.

- Ale co wy mwicie, Olu? - oburzy si szczerze Bagriecow. - Rozkaz powinien wyj od was... Jestem
tylko gociem. Albo... wiecie co? Niech Kuma wyda polecenie, przecie to on robi wszystkie kanay.
Olga poprawia potargane na wietrze wosy i nic nie odpowiedziaa.
- Popro tu Tietierkina - poleci Bagriecow Pietuszkowi.
Pietuszok pocign nosem i pobieg po mechanika. Nie mg wcale zrozumie, czemu wszyscy tak si
od tego wykrcaj. Czy to wielka sztuka wyda rozkaz? Wystarczy nacisn guziczek. Rzecz jasna, e
Kuma zaraz wyda polecenie. Jego kanay, wic on te powinien puci w nie wod...
Wszystko jednak poszo zupenie inaczej, ni przypuszcza Pietuszok. Kuma te si upar:
- Jeeli brygadzistka SBK uwaa, e to nie ona powinna da sygna, a naczelny inynier take odmawia
- mwi Tietierkin starajc si nie patrze na Olg - to oczywicie tylko Babkin jest godny tego
zaszczytu. To on wymyli, w jaki sposb znale wod...
Radiotechnik o mao ng nie poama. Babkin owiadczy, e on tu nie ma nic do rzeczy. Jeeli wszyscy
czonkowie SBK robi takie ceregiele i odmawiaj, to trzeba oczywicie poprosi Ann Jegorown,
jako gospodyni, by przyja t zaszczytn funkcj.
Ale Kudriaszowa nawet sucha o tym nie chciaa. Sami wymylilicie, sami zbudowalicie, to i sami
puszczajcie. Ja si tam na tych sprawach nie znam. Sami swoje guziczki naciskajcie...
Pietuszok miota si tak od jednego do drugiego. Prosi brygadzist Szmakowa, lecz ten tylko rce
rozoy. A c on ma do tego?
Moe wreszcie znalazby si kto, kto pokonaby sw zbytni skromno, lecz Kopytin nie mg ju
duej czeka. Strzaka na jego przyrzdzie dochodzia do ostatniej czerwonej kreski. Zbiornik by ju
peen i woda moga lada chwila przela si przez brzegi.
Kopytin nacisn guzik. Z kochozu pobieg po drutach prd, wdar si byskawicznie na wzgrze,
zakrci si w cewce solenoidu; kotwica pocigna za sob zasuw. Ciki, mtny strumie wyrwa
si na wolno i pomkn w d, rozbijajc si o cianki kanau.
Bagriecow pomyla, e tak samo zapewne leje si roztopiony metal. Jakim olepiajco jaskrawym
blaskiem iskrzy si woda na socu!
Oto ju dotara na sam d, wpada w szerok rur i uderzya o opatki turbiny.
Postrzpiony, pokryty kaczkami piany strumie wypad z rury i spokojnie popyn gwnym
kanaem.
Wadim spojrza na Tietierkina i poczu, e Kuma, tak samo jak i on, nie moe si doczeka chwili,
kiedy strumie, rozgaziajc si na wszystkie strony, popynie rozdzielczymi rowami. Bo rnie
jeszcze moe si zdarzy... Moe cinienie jest zbyt mae, by pokona pochyo pierwszego pola?
A moe ziemia osidzie i zawali si niespodzianie w rodku gwnego kanau?
Mechanik nerwowo mitosi w rce zatuszczon szmatk.
Woda pyna kanaem jak cieniutkie pasemko rtci w termometrze. Zdawao si, e tu, na wzgrzu,
rozgrzewa j rado i niecierpliwo ludzka. Teraz dopeza do pierwszego rozwidlenia, na chwil si
zatrzymaa i... zacza pyn w rne strony.

Kuma odetchn z ulg i zwrci si do Olgi. Patrzaa na niego surowo, wyczekujco. Tietierkin stropi
si. Lecz oto wargi Olgi drgny i peen szczcia umiech rozjani jej twarz. Tak samo topnieje
rankiem lodowa skorupka na wiosennych kauach...
Kuma uj rk Olgi i chcia jej co powiedzie, ale zobaczy naczelnego inyniera i zmiesza si.
- Ola - zwrci si do niej Wadim pocierajc w zamyleniu czoo i prbujc ukry rumieniec na twarzy.
Miaem co jeszcze zrobi... - Ach tak! - Uda, e co sobie przypomnia i wymachujc rkami zbieg
z nasypu.
Obiegszy zbiornik chopak si zatrzyma. Wszystko dobrze... Bardzo dobrze. Tak wanie by
powinno!
Nie, nawet przed samym sob Bagriecow wstydzi si teraz przyzna, e jeszcze bardzo niedawno
pisa wiersze do Olgi i natychmiast dar na drobniutkie kawaeczki puszczajc je z wiatrem.
Min go Kuma. Mechanik spoglda w ziemi i umiecha si. Chopcy cignli za nim rury
z wywierconymi otworami.
Wadim westchn gboko i spojrza w gr. Ludzie stali dokoa zbiornika. A si mienio w oczach od
barwnych strojw dziewczcych.
Wrd nich wida byo ulubion zielon sukienk Stioszy. Dziewczyna trzymaa nad gow gazk
topoli zasaniajc si ni, niby parasolk, od soca. Antoszeczkina, jak zawsze, baa si opali.
Tu Bagriecow przypomnia sobie, e do obowizkw naczelnego inyniera przybyy jeszcze nowe
sprawy, nie majce ju adnego zwizku z technik. Chcia za wszelk cen pogodzi Babkina i Stiosz.
Bo do czeg to doprawdy podobne? Gdzie tylko spojrze, wszdzie rozradowane, jakby zalane
socem twarze!
Nawet Makarkina zmruonymi, ptasimi oczami patrzy na pync w kanaach wod. Zdaje si nawet
zapomina, e dokoa niej s ludzie, ktrzy w ostatnich dniach obrabiali j na zebraniu. Poara si
tam ze wszystkimi i nawet chciaa na zawsze wyjecha z Dziewiczej Polany, lecz opamitaa si w por
i przysza do zarzdu przyznajc si do stawianych jej zarzutw. Kto wie, o czym mylaa teraz
Makarkina, lecz Wadim by pewien, e jej tpa i gupia zo zaczyna powoli zanika, niby zastarzaa
choroba z dawnych lat.
Moe to radosne uczucie, ktre przepeniao marzyciela Bagriecowa, albo moe pewien waciwy mu
sentymentalizm sprawiy, e dopatrzy si w Makarkinie czego nawet cakiem miego. Zrobia na nim
wraenie zupenie sympatycznej kobiety. I byo jej bardzo do twarzy w szafirowej sukni w biae
groszki.
Wszedszy wyej Bagriecow zatrzyma si koo Makarkiny. Uprzejmie zrobia mu miejsce. Chopak
pragn powiedzie jej co miego. Tego wspaniaego dnia szczerze yczy kademu wielkiego,
prawdziwego szczcia. By pewien, e ta wiecznie ze wszystkiego niezadowolona kobieta rozumie go
take i bodaj po raz pierwszy widzi wiat zupenie innymi oczami.
Ale c jej powiedzie? Nie mg jako znale sw.
- Darujcie, emy wtedy... wzili bez pozwolenia wasz beczuk - odezwa si wreszcie naczelny
inynier.
Makarkina powoli zwrcia si ku niemu. Ten technik chyba drwi sobie z niej? Gotowa ju bya
odpowiedzie mu jak si naley, lecz zauwaywszy jego zakopotan min zagodniaa.

Wadim patrza na ni zupenie po dziecinnemu, z zastygym umiechem, a w oczach mu byszczao


ywe wspczucie i nietajona rado. Bo i pewnie! W taki dzie jak dzisiejszy!...
A tu naraz Makarkina rozemiaa si. Stojcy obok ludzie obejrzeli si. Kochonicy jeszcze chyba
nigdy nie syszeli szczerego miechu tej ponurej, wiecznie na kogo zagniewanej kobiety...
- Czemu to, mj kochany, przypominacie mi t bzdur? - miaa si wci Makarkina. - Czyby
Sjerioka naskary?
- Ale skde! - zaprotestowa Wadim pragnc uchroni pomocnika przed ewentualnymi
przykrociami.
- Ale ja tu z czym innym. Jestecie czowiekiem wyksztaconym. Widz, e prawie co dzie zapisujecie
co tam w notesie...
Wadim z lekka poczerwienia. Nawet ona wie, e pisze dziennik! Co za karygodna nieostrono!
- To ju ja was bardzo prosz - z wyranym przejciem cigna dalej Makarkina. - Nie piszcie,
towarzyszu techniku, o tej beczuce... Ju mi samej wstyd!... - Rozejrzaa si pa wszystkie strony
i zniajc gos dodaa: - I w ogle nie piszcie nic o mnie... Mao to moe si uroi takiej gupiej babie?
A bdzie wstyd, jeeli si to w ksikach wydrukuje...
Tymczasem podesza do nich Frosja i delikatnie dotkna Wadimowego rkawa.
- Kiedy odjedacie, Wadimie Sjergiejewiczu? - spytaa skubic niecierpliwie du, byszczc broszk
na piersi.
- Pojutrze.
Frosja spojrzaa z niezadowoleniem na Makarkin, zdecydowanym ruchem potrzsna ciemnymi
kdziorkami i odcigna naczelnego inyniera na bok.
- Babkin zabiera Sjeriok do Moskwy! - wypalia jednym tchem. Z natury ju czerwona jej twarz
pokrya si teraz ciemnomalinowymi wypiekami. - To jest zupenie niemoliwe! Sjerioka sam si
chwali, e Babkin zrobi z niego inyniera. To nieadnie tak chopaka wabi. To nie po komsomolsku!
W Moskwie macie przecie wielu inynierw, a my w Dziewiczej Polanie - tylko jednego pastucha. I to
jakiego! Lepszego nie ma w caej okolicy! Wczoraj na zebraniu komsomolskim prawie do pnocy
mwilimy o hodowli byda... Babkin rwnie zabiera gos, mwi, e miejscy komsomolcy te
dopomog drugiemu oddziaowi. Drugi oddzia, drugi oddzia - przedrzeniaa teraz Timofieja. A tymczasem pastuchw nam zwabia.
Frosja umilka. Wadim sysza jej szybki oddech. Nawet jej malutki nosek-guziczek a si porusza ze
wzburzenia.
- Chod no tutaj, Sjergieju! - spokojnie wezwa Wadim pastuszka.
Modszy Tietierkin sta w pobliu spogldajc na gupi Frok i stalowym prtem anteny uderza
si po cholewach buta. Przyczepia sobie broszk i zaraz taka wana - myla chopak. - Pewnie
znowu na mnie wygaduje.
- No, czego? - spyta z niezadowoleniem, zerkajc z ukosa na Frok.
- Nie no, czego, tylko odpowiadaj jak si naley - poprawi go naczelny inynier. - Wstpujesz wic
do naszego Instytutu?

- A c tam zobacz nowego? - Siergiej by niezadowolony ze ledztwa przeprowadzanego


w obecnoci tej kpiarki Froki. Dotd nie mg jej darowa wybryku przy ksigarni.
- No, bratku, na pewno zobaczyby tam wiele nowych rzeczy - umiechn si Wadim. - Bo twj
towarzysz zapewnia mnie tu, e wszystko rzucasz i jedziesz.
- C to znowu za jaki towarzysz? - spyta ponuro Sjerioka.
- Frosja.
- Ona? - Sjergiej spojrza na dziewczyn i umiechn si z politowaniem. - To c z tego, e ona
mwi? Moe sobie wiele rzeczy zmyla!
- Czekaj! - oburzya si Frosja na tak niesprawiedliwo. - Sam przecie mwie, e Babkin zrobi
z ciebie inyniera!
- No to co, e mwiem?
- Widzicie wic, e wyjeda! - zwrcia si Frosja do Bagriecowa.
- Trzeba tylko umie myle - wyjani z godnoci Sjergiej. - Ja i tutaj potrafi sta si inynierem.
Wanie o tym bya mowa. Timofiej Wasiljewicz obieca przysya mi ksiki.
- Niepotrzebnie wic obawiaa si, Frosja! - Wadim spojrza serdecznie na zakopotan dziewczyn. No, a ty, Sjergieju - poklepa go po ramieniu - jakim inynierem zostaniesz? Pewnie za przykadem
brata zajmiesz si maszynami?
- Nie, myl, e bd inynierem drugiego oddziau. U was w miecie w kadym oddziale
fabrycznym s inynierowie, prawda?
- Tak, ale... - Wadim nie mg jako dostatecznie jasno wyobrazi sobie przyszego zawodu pastuszka.
- Zostaniesz wic inynierem od ssakw? - Wadim przypomnia sobie sabo Sjerioki do terminw
naukowych.
- No to co? Jeeli zechc, to zostan. - Sjergiej zwycisko spojrza na Frosj i pogrozi jej palcem. Wtedy bdziesz musiaa wiedzie, co znaczy elektryczno! Bo teraz wci jeszcze mylisz akumulator
z transformatorem.
Dziewczyna hardo uniosa brwi, co miao oznacza najwyszy stopie lekcewaenia i przytrzymujc
u dou wydymajc si na wietrze lekk sukienk pobiega do koleanek. Bya zadowolona, e
wszystko zakoczyo si tak pomylnie i e drugi oddzia moe by zupenie spokojny. Wybitny
specjalista, za jakiego uwaano Dziewiczej Polanie Sjeriok Tietierkina, nie przenosi si do stolicy.
- Przestraszya si? - Sjergiej ruchem gowy wskaza umykajc Frok. Zerwa li babki, przyoy go
do ust i gono, z uciech cmokn. Ujrzawszy jednak umiechnit twarz Bagriecowa zaczerwieni si
bardzo: Nie wypada, by przyszy inynier zabawia si tak gupio! Mona by to wybaczy jedynie
Nikitce.
***
Wody ze zbiornika stopniowo ubywao w miar rozlewania si jej po kanaach.
Bagriecow zacz w myli oblicza, ile potrzeba czasu, eby zbiornik zupenie si oprni, lecz nagle
przypomnia sobie, e ma jeszcze co do zrobienia. O czym to zapomnia?

Moe musi uoy harmonogram rozdziau wody? Nie, tym si ju zajmie Kopytin. Ach tak, chodzio
mu o Stiosz! Przed chwilk myla o niej, a potem nagle zapomnia. Trzeba pomwi z Babkinem.
Nie mog si jako pogodzi! Bocz si na siebie i to bez adnej widocznej przyczyny! Wadim
przypomnia sobie, jak niedawno Stiosza powiedziaa o Babkinie: Taki si teraz zrobi wany, e bez
kija do niego nie przystpuj!
Stiosza te ma swoje fochy. Tamtego wieczora zupenie powanie obrazia si na Timk, kiedy zwrci
si do niej przez okno w sprawie beczuki. Potem nieporozumienie wyjanio si, lecz wwczas z kolei
Timofiej obrazi si na Stiosz za to, e nie dowiedziawszy si nawet, o co chodzi, na drugi dzie
demonstracyjnie udawaa, e go wcale nie widzi. Babkin te ma swoj ambicj!
Wadim nie prbowa wyjania, ktre z nich zawinio. Wane byo tylko to, e te ich wszystkie ktnie
byy nieistotne.
Jednake nie bez powodu s tacy o siebie zazdroni - rozmyla zakopotany naczelny inynier
obserwujc Stiosz.
Dziewczyna staa po przeciwnej stronie jeziora pod parasolem i szeptaa o czym z weso
przyjacieczk Frosj. Od czasu do czasu z udan obojtnoci zerkaa na Babkina. Ten za istotnie
tego dnia sprawia szczeglnie dostojne wraenie.
Wadim nie mg go zrozumie. Jeeli w tak modym wieku robi ju takie pene godnoci miny, to co
si z nim stanie za kilka lat? Dobrze jeszcze, e go tu nie zrobiono naczelnym inynierem, bo nadby
si na pewno jak purchawka. Ech, Timka, przyjacielu drogi! I po co ci to wszystko?
Naczelny inynier obejrza krytycznie swj garnitur, poprawi krawat i poszed do Antoszeczkiny.
Niebo byo czyste i jasne, bez adnej chmurki. Nieche i figlarna Stiosza nie zasania sobie twarzy.
Naczelny inynier nie pragnie teraz cienia na niebie. Pola nasyc si wilgoci bez udziau gronych
chmur, nieche i mia dziewczca twarzyczka stanie si jasna jak niebo.
Szed do Antoszeczkiny z niepokojem w sercu. Dumna, ambitna dziewczyna! Jak j pogodzi z
Timofiejem? Odjedamy ju z Timk i pragniemy pozostawi po sobie jak najlepsze wspomnienia powie zaraz Stioszy.
Naczelny inynier pozostawia swoje dzieo w takim stanie, e nie wymagao ono ju adnych
pniejszych wykocze i poprawek. Wszystko zostao wygadzone i wyczyszczone do najdrobniejszej
okruszyny. W sercu Stioszy te nie powinien zosta aden osad. Nie zmatowiej nigdy byszczce
przyrzdy w budce kierowniczej, niechaj wic rwnie nie zmci si ani w pamici Stioszy, ani
w pamici innych ludzi z Dziewiczej Polany wspomnienie o dwch komsomolcach z laboratorium nr 9.
Wadim wzruszy si. Myl o wyjedzie z Dziewiczej Polany przyprawiaa go o gboki bl, niemal o zy.
Teraz pozostaa naczelnemu inynierowi ju tylko jedna sprawa, nie majca nic wsplnego
z technik!
- Wytumacz no, inynierze - z tymi sowami zasza mu drog Anna Jegorowna. Patrzaa na technika
wilgotnymi, bkitnymi oczami. - Spieramy si tu troch z instruktorem...
Nikifor Karpowicz umiechn si skubic wsa.
- Towarzysz Wasjutin ma litociwe serce - z ledwo dostrzegalnym gniewem mwia Anna Jegorowna.
Jednoczenie szukaa czego w kieszeni suto namarszczonej spdnicy, zapewne papierosw. W tej
chwili gotowa bya zapali nawet na oczach wszystkich. - Wasnych pl nie zdylimy jeszcze napoi,
a on ju myli o oddawaniu wody obcym!

- Nie macie racji mwic tak - Wasjutin ironicznie zmruy oczy. - Wrd nas nie ma obcych. Wic
dlaczego nie mamy podzieli si po ssiedzku? Czy nie pomagalimy Partyzantowi? Teraz chodzi
o co innego: zboa dergaczewskich kochonikw s obok naszych. Im przecie te jest potrzebna
woda.
- Wszystkim jest potrzebna! - owiadczya Anna Jegorowna szarpic gniewnie koce biaej chusteczki.
- Jeszcze na razie nie poczylimy si, a dla wszystkich dobrych ssiadw wody nie starczy. Musz
poczeka, a wybudujemy zapor:
- Jak zapor? - zdziwi si naczelny inynier. - Nic o tym nie syszaem.
- To ju inwestycja trzeciej kolejnoci. Wykonamy j wsplnie ze wszystkimi ssiadami. Nowe miasto
rolnicze bdzie potrzebowao potnej elektrowni. Pamitacie, mwiem wam o tym na
przedstawieniu.
Nikifor Karpowicz na chwil zamilk, po czym wskazujc kijem lewy skraj Dziewiczej Polany
powiedzia:
- Podziemn rzek wyprowadzimy do wwozu. Do tego, wiecie, przy fermie mleczarskiej. Oprcz tego
projektujemy jeszcze, eby zrobi zapor na Kamyszowce. Zapora, elektrownia wodna - wszystko to
musi by. Cae miasto nie bdzie przecie mogo zadowoli si tak skpymi racjami, jakie daje
elektrownia wietrzna i wasza turbinka.
Wadim wyranie upad na duchu. A wic to taki skutek? Obmyla, mczy si, uwaa siebie
i modzie z SBK nieomal za zbawcw kochozu, a tu nagle syszy... godowe porcje!... Wasjutinowi
wci mao i mao!... Dziwny z niego czowiek!
Wasjutin zauway zmian w nastroju Bagriecowa. Przycign wic chopaka ku sobie i gadzc go
serdecznie po ramieniu powiedzia:
- Woda jest ju na polach... Brygadzista Szmakow uwaa, e plony zostay uratowane, nawet gdyby
przez cae lato niebyo deszczu. Teraz ju moemy nie obawia si kaprysw pogody. Kochonicy z
Dziewiczej Polany bd zawsze pamita, jak im dopomogli dwaj moskiewscy komsomolcy.
Anna Jegorowna spojrzaa serdecznie na technika i westchna. Jake bardzo by chciaa, eby ci dwaj
chopcy na zawsze pozostali w kochozie! Przygarnaby tego mniejszego, ktry nie ma wasnej
rodziny, do swego domu, tak jak przygarna Wronitko, a tamtemu znw wybudowano by
murowan chat i zrobiono naczelnym inynierem kochozu. Teraz, zdaniem Anny Jegorowny,
kochoz nie moe obej si bez naczelnego inyniera. Kt bdzie kierowa nowymi,
skomplikowanymi urzdzeniami technicznymi, ktre z kadym rokiem coraz bardziej przenikaj do
wsi! A ten may to te ebski chopak! - Anna Jegorowna ze szczeglnie ciepym uczuciem spogldaa
z daleka na Babkina. Timofiej peza koo zasuwy luzy mierzc napicie w przyrzdach do kierowania.
- Ten maleki bdzie gwnym od elektrycznoci...
Znowu przypomniaa sobie utraconego syna. Przed sam wojn pojecha uczy si na
elektrotechnika. Nie skoczywszy nauki poszed na front... Anna Jegorowna uwiadomia sobie nagle,
e do jej domu nie przyjdzie ani syn, ani may technik. Babkin przecie powinien jeszcze si uczy,
tak samo jak naczelny inynier. Obaj odlec jak przelotne ptaki i na zawsze zapomn i o niej, i o
wszystkich przyjacioach z kochozu...
Dugo tak staa Anna Jegorowna rozmylajc o swej modziey z Dziewiczej Polany. C, trzeba bdzie
z ich grona wychowa sobie i naczelnego inyniera, i gwnego od elektrycznoci. Te pomysowe
chopaki z brygady Olgi wszystko potrafi!

- Po zbiorach, zaraz na pierwszym zebraniu zarzdu, wraz z modzie z SBK rozpatrzymy plan
budownictwa na najblisze lata - mwi dalej Wasjutin do Bagriecowa.
- Olga przyle go wam - wtrcia si Anna Jegorowna. - Moe macie jakie swoje propozycje?
- Ale my za dwa dni wyjedamy, a stamtd, z Moskwy, nie wyobraam sobie nawet, w jaki sposb
bdziemy wam mogli dopomc?... - aonie poskary si Wadim. - Jestemy tylko sezonowymi
czonkami SBK.
- Czemu nie mielibycie zosta staymi? - Nikifor Karpowicz spojrza pytajco na technika. - Sdz, e
byoby to z obustronn korzyci.
Bagriecow milcza. Nagle zupenie jasno wyobrazi sobie przyszo... i formy kontaktu z SBK, i pomoc,
jakiej udziel komsomolcom: czy to dajc rady, czy przysyajc literatur, czy nawet organizujc
konsultacje naukowe, gdy na pewno - aden z powaniejszych inynierw czy profesorw ich
Instytutu nie odmwi swojej pomocy modziey z SBK.
Rozentuzjazmowany t myl Wadim chcia zaraz pdzi do Timofieja. Wybekota co tam na temat
wydajnoci rda, gdy przypomnia sobie spr midzy instruktorem Komitetu Rejonowego
a zarzdzajc kochozu. Ci jednak, jak si zdawao, w pokojowy sposb rozwizali ju t spraw,
a teraz rozmawiali o tym, e za kilka dni trzeba bdzie sprawdzi stan zasieww, okreli ewentualne
zapasy wody i wtedy zaraz przystpi do kopania kanaw na polach dergaczewskiego kochozu. Nie
bdzie w tym nic trudnego, gdy maszyna, ktr skonstruowa Tietierkin, jest ju w ruchu.
Bagriecow znalaz Timofieja koo elektrowni wietrznej. Babkin mierzy wanie napicie na tablicy
rozdzielczej.
Gorco, z zapaem, a podskakujc z niecierpliwoci i przejcia Wadim opowiedzia Babkinowi, e
pozostan nadal czonkami SBK i e bd stale korespondowa z tutejsz modzie. Teraz ju nie
tylko oni, dwaj technicy, bd interesowa si pomysami brygady komsomolskiej z Dziewiczej
Polany, lecz wcign do tego take wszystkich komsomolcw z Instytutu. Technicy moskiewscy
zaczli ju montowa instalacj radiow majc na celu zwalczanie szkodnikw polnych. Wymyl te
na pewno wiele innych poytecznych rzeczy.
- Bdziemy kim w rodzaju staych przedstawicieli SBK z Dziewiczej Polany w Moskwie - mwi szybko
Wadim przytrzymujc rozwiewajce si na wietrze wosy. - W kadej chwili bdziemy mogli pojecha
do Akademii im. Timiriazjewa, by spyta akademikw o to wszystko, co bdzie interesowao SBK.
- Mog to przecie sami bez nas zrobi - zauway Babkin obserwujc podziak przyrzdu. - Wyl list
i ju!
- To zupenie co innego - zaprotestowa gorco Wadim. - Nam mog przecie pokaza nawet pola
dowiadczalne. Moemy wszystko zobaczy na wasne oczy...
- Wiele si na tym znasz. Kok-sagyz wzie za dmuchawce... Specjalista!
- Zgadzam si - machn rk Wadim. Nie mia ochoty wspomina o dmuchawcu. - Ale maszyny,
mechanika, instalacje elektryczne? Na tym poznamy si chyba? Jak mylisz? - spojrza z tryumfem na
Babkina.
Moe Dimka ma racj - zgodzi si z nim w duszy Timofiej. - Tutejsi komsomolcy bd w ten sposb
bodaj e pierwsi wiedzieli o najnowszych osigniciach techniki. A zaznajomienie si z pracami
kochozowych wynalazcw rwnie moe si bardzo przyda moskiewskim instytutom. Silna,
nierozerwalna wi midzy uczonymi i praktykami dopomoe jednym i drugim.

- Aha, eby nie zapomnie! - niedbale rzuci Wadim zawizujc sznurowado u buta. - Zostaw nasz
adres Antoszeczkinie.
- Dlaczeg to wanie jej?
- Jak to dlaczego? Jest przecie sekretarzem SBK. - Dimka wytrzepa piasek z mankietw spodni
i wyprostowa si.
- Dobra! - mrukn Timofiej pochylajc si pilnie nad woltomierzem.
Bagriecow spojrza mimochodem na przyrzd. Dziwna rzecz! Strzaka staa na zerze. Zreszt nie byo
w tym nawet nic tak bardzo zdumiewajcego! Babkin ktry tak uwanie i ze skupieniem obserwowa
woltomierz, najzwyczajniej w wiecie nie wczy do tablicy kontrolnej jego przewodw, ktre teraz,
niby breloczki, zwisay z rki technika.
- Jakie napicie? - spyta niewinnie Wadim patrzc w bok.
- Normalne - odpowiedzia mimo woli Timofiej w dalszym cigu rwnie pilnie obserwujc przyrzd.
Czego si ten Dimka przyczepi ze swoj Antoszeczkin? Niech sam z ni gada, jeeli chce... pomyla ze zoci.
- Czy to prby przekazywania energii na odlego? - Wadim podszed do towarzysza i wzi mu z rki
zwisajce koce przewodw. - Nawet nic nie wiedziaem o tym twoim wynalazku!
Timofiej rozzoci si na dobre, lecz nic nie odpowiedzia.
- A nie zapomnij o adresie - jeszcze raz przypomnia mu Wadim. - Prosi o to Nikifor Karpowicz... Masz
piro?
Babkin wyj z kieszeni wieczne piro. Wadim poda mu notes, potem rozejrza si.
- Tam idzie Kopytin. Musz si dowiedzie, jak pracowa wskanik poziomu...
Timofiej pozosta sam z notesem w rce. Po Dimce nie byo ju ani ladu! Babkin nie domyla si, e
caa historia z adresem zostaa z gry obmylona przez naczelnego inyniera. W ten sposb
wykacza on wszystkie swoje sprawy na budowie.
Technik porzdnie wypisa adres, kaligrafujc starannie drobne literki, potem nawin na rk
przewody woltomierza i zatrzyma si niezdecydowany.
Mia wielk ochot zbliy si do Stioszy. Gdyby mia usposobienie Dimki, to natychmiast przyznaby
si jej, e jest fok, prostym, nieokrzesanym chopakiem, ktrego trzeba nauczy dobrego
wychowania. Potem powiedziaby Stioszy, e... bardzo mu si nie chce wyjeda z Dziewiczej Polany.
...Pietuszok z opnieniem wczy gonik. Radiotechnik by przedtem zajty nawizywaniem
cznoci z punktem dyspozycyjnym. Teraz wzdu lnicych, napenionych wod kanaw popyna
pie. Jak lekki wiaterek pdzia naprzd dziecice okrciki z papierowymi agielkami, jakby obiecujc
im wielk eglug po wszystkich polach. Niechaj pobiegn te kanay a za daleki horyzont, na pola
ssiednich kochozw i dalej, na pola caego rejonu, caego kraju...
Dziewczta wtroway tej pieni. Objwszy si stay na wysokim wzgrzu i patrzay w dal
szczliwymi, jasnymi oczami. Kto wie, o czym sobie mylay? Zdawao im si zapewne, e ju teraz,
w tej chwili, cieniutkie podziemne strumyczki przesczyy si do korzeni rolin i yciodajne strugi
pomkny odygami do gry... A kosy dziki temu staj si pene, cikie i chyl si ku ziemi...

Moe o tym mylay dziewczta? A moe o czym zupenie innym? Pie rozpraszaa si i cicha nad
polami...
Stiosza w roztargnieniu zdja ze swego ramienia rk przyjaciki i zasaniajc twarz gazk zesza
z nasypu. Musi wzi od Kopytina dziennik laboratoryjny, bo ten malarz i matematyk w jednej osobie
gotw go znowu gdzie zgubi. Mia ju podobne grzeszki na sumieniu.
Na jej spotkanie szed Babkin i ju z daleka wyciga jak kartk.
Stiosza zatrzymaa si i wci zasaniajc si gazk topoli spojrzaa na Timofieja. Jej czarne oczy
umiechay si wrd zielonego deseniu lici. Chopcu wyday si one podobne do dwch lnicych
jagd wiszcych na gazce.
- Nie chc mwi byle czego - zauwaya powcigliwie Stiosza - lecz wydaje mi si, e uprzejmi
modzi ludzie, zwaszcza tacy z Moskwy, najpierw witaj si, a dopiero potem pchaj jakie
karteczki... Przecie prawie tydzie nie widzielimy si.
Zdumiewajca obuda! - rozgniewa si Babkin i nagle poczu, e si gwatownie czerwieni. - Tego
tylko brakowao!
Stiosza wzia jednak askawie kartk i przeczytaa j.
- Jako nic z tego nie rozumiem... Cisza jaka, i to marynarska... - Odrzucia gazk i spojrzaa surowo
na przycichego Timofieja. - arty sobie stroicie czy co?
- Ale to adres!... Adres! - Nie mg przecie pozwoli, by Stiosza podejrzewaa go o niemdre arty. W Sokolnikach jest taka ulica... nazywa si Cisza Marynarska...46 - Wzi kartk z rk dziewczyny
i doda wskazujc palcem: - Widzicie, tu jest numer domu i mieszkania.
Stiosza rozpyna si w umiechu.
- Wic to wasz adres?
- Nie... Dimki.
- Ach tak! - Stiosza od razu zrobia surow min, a oczy jej stay si zimne jak ld. - C to? Prosi was,
bycie mi to dali?
- Ale nie! Najpierw posuchajcie - zaperzy si Timofiej i znowu poczu, e staje si niegrzeczny.
Diabli wiedz, jak si rozmawia z takimi dziewcztami?... - pomyla ze zoci.
- Daem wam po to adres Bagriecowa, ebycie do nas pisali o tym - powiedzia wreszcie
powcigliwie - jak tu bez nas pracuj te wszystkie przyrzdy i opisywali wszystko, cocie tu jeszcze
zrobili.
- Dlaczego pod jego adresem? - zupenie zgnbionym gosem spytaa Stiosza.
- Czy to nie wszystko jedno? - wzruszy ramionami Timofiej.
Zauway, e dziewczyna naraz posmutniaa. Nawet piegi na jej twarzy poblady i nie robiy ju
wraenia tak zotych... Mia ochot uj Stiosz za rk i powiedzie jej co bardzo uprzejmego. Nie,
po prostu powiedzie co dobrego...
- O wasz adres nie prosz - powiedzia chmurnie Babkin gadzc sw krtko ostrzyon gow.
46

Matrosskaja Tiszina.

- Bo i nie trzeba. - Stiosza odwrcia si zasaniajc twarz gazk. - Jeeli bdziecie mie jaki interes,
piszcie wprost do brygadzistki Szulginy.
Znowu umilkli. Babkin z przykroci rozglda si na wszystkie strony. Podczas caej tej rozmowy czu
si bardzo gupio... Po c Dimka podsun mu ten adres?! W gbi serca jednak by rad, e Stiosza ju
si nie gniewa na niego.
Dziewczyna staa si dziwnie cicha, maomwna.
Przez chwil zatrzymaa si na miejscu, potem potrzsna warkoczykami i zawrcia w stron
nasypu.
- Stiosza! - zawoa Timofiej.
Odwrcia si szybko i podbiega do niego.
- Jeeli... pisze si do was osobicie - Babkin z trudem wykrztusi te sowa - to czy otrzymujecie te listy
w zarzdzie?
- Do mnie nikt jeszcze nie pisa - przyznaa si szczerze dziewczyna. - Od nikogo nie otrzymuj listw.
- Ja do was napisz - zdecydowa si wreszcie Babkin.
- Naprawd?! - ucieszya si Stiosza.
Timofiej przymruy po dziecinnemu oczy i umiechn si, jak mu si zdawao, bardzo niemdrze.
Stiosza rozemiaa si, potrzsna jego rk i ucieka.
Z nasypu stoczy si Bagriecow. Jego ostatnie dzieo na budowie zostao ju chyba uwieczone
cakowitym powodzeniem.
Naczelny inynier zacz z zapaem macha rk w stron Stioszy i pocign Timofieja na gr. Ten
nic nie rozumia. Po co ten popiech?
- Zobacz - naczelny inynier wskaza na d. - Oto dlaczego nie robilimy tak gsto roww.
U stp wzgrza wzdu kanaw posuwa si traktor. Nad nim znajdowaa si aurowa kratownica, do
ktrej przymocowana bya duga wielometrowa rura. Rura ta, niby cienki, dugi szlaban, zawisa nad
polem.
Przy kierownicy siedzia Tietierkin; na gowie mia chusteczk z zawizanymi na supeki rogami.
Kuma zatrzyma traktor, zwrci si z umiechem do przyjaci i pochyliwszy si wczy jaki zawr.
Z licznych otworw na boku rury trysny cieniutkie, dugie pasemka wody. Rura zacza si obraca.
Po kilku minutach traktor przesun si na inne miejsce. Zanurzony do wody poarniczy w gumowy
powlk si za nim. Niedua pompa, przymocowana do maszyny i wprawiana w ruch przez motor
traktora, wycigaa wod z kanau i wtaczaa j do obracajcej si rury.
Olga sprawdzaa polewanie. Schylaa si do samej ziemi ogldajc spywajce po odygach drce
krople. W rku rozgniataa pociemniae mokre grudki ziemi.
Pod wpywem jakiego niepojtego wewntrznego porywu Bagriecow zbieg ze wzgrza, przeskoczy
przez kana i rozoywszy szeroko ramiona, jak gdyby chcia nimi kogo obj, pochyli si nad
srebrzyst pszenic.

Mokre kosy echtay go w twarz; wszystko tchno wieoci i zapachem niedawnego deszczu.
Znad ziemi unosio si jej ciepe, podniecajce tchnienie.

Cz trzecia
Spenione nadzieje
C mam robi,
jeeli ja
najszczerzej,
ca si serca
w ycie to,
w ten
wiat
wierzyem,
wierz.
W. Majakowski

Spotkania w Moskwie
Spocz na laurach niewielka to rzecz.
Komsomolcw rd
jest surowy.
W. Majakowski

Przyjaciele nasi powrcili do domu.


Mino lato. Wrd pracy i kopotw niepostrzeenie mina te i jesie. Dopiero w kocu listopada
pewnego witecznego dnia Bagriecow przypomnia sobie noce spdzone na wzgrzu.
Tak, byo to wanie noc. Po raz ostatni obejrza wwczas z Timofiejem zbiornik, sprawdzi turbin
i prdnic, skontrolowa dziaanie punktu dyspozycyjnego. Wadim przypomnia sobie, jak owej nocy
zeszli z Babkinem w milczeniu ze wzgrza, przeszli wzdu kanau, w ktrym odbijao si gwiadziste
niebo, i wci milczc, nie wyrzekszy ani jednego sowa, wsiedli do samochodu. Kady wwczas po
swojemu wspomina miesice spdzone w Dziewiczej Polanie.
Dzi by prawdziwy zimowy dzie. Wadim sta przy oknie swego maego pokoiku, ktry dawniej by
jego dziecinnym pokojem. Na wszystkich cianach wisiay pki z ksikami. Na niskim suficie
umieszczona bya mapa ZSRR. Wygodnie byo lec w ku podrowa w myli po caym kraju.
W miejscu, gdzie powinna si znajdowa Dziewicza Polana, lnia maleka, srebrna gwiazdka.
Przypominaa ona zawsze Wadimowi lamp na wzgrzu.
W pokoju byo ciasno. Na stole, na szafie - wszdzie pitrzyy si odbiorniki radiowe wasnej roboty
i jeszcze jakie inne aparaty. Pokj by oczywicie za may dla Wadima, lecz chopak uwaa, e tylko
laboratorium Instytutu jest adniejsze od jego wasnego kcika. W laboratorium byo widno,
przestronnie, a poza tym przy ssiednim stole siedzia Timka. A to te znaczyo co nieco...

Nie wiadomo dlaczego jednak wanie dzi Wadim zapa si na myli, e nigdzie nie mia tak dobrego
gabinetu do pracy jak w Dziewiczej Polanie. Jakie sodkie wzruszenie ogarniao Wadima, kiedy
wspomina ow szop, do ktrej przez dziury w somianej strzesze wpaday promienie soca.
Soce i teraz wieci... Na dachu lni wieo spady nieg... Szafirowe cienie pokady si na
chodnikach... Ludzie z podniesionymi konierzami dokd biegn, piesz...
Nagie, czarne gazie drzew parku w Sokolnikach strzelaj w gr jak bagnety. W dole za, na
ssiednim podwrku, wznosi si drewniana grka pokryta lodem. Dzieciaki zjedaj na saneczkach.
Nawet przez podwjne okna dolatuje ich gony miech.
Mrz i soce. Dzie cudowny... - Wadim zacz sobie przypomina ulubione wiersze, lecz myl jego
powrcia znowu do Dziewiczej Polany. Stiosza dobrze deklamowaa Puszkina... Czy te wspomina
nas czasem? Timofiej powiedzia kiedy, tak od niechcenia, e otrzymuje listy od niej... Timka jest
skryty i nie mwi, o czym pisze Stiosza... No, to ju jego rzecz.
Wadim wczy radio.
Posuchaj mnie, moja mia... cicho zaszemrao w goniku.
Tak piewaa Olga. Dziwne, dawice uczucie... Jaki niepojty smutek... Znowu staje w pamici
owietlone blaskiem ksiyca wzgrze... dziewczyna idca na spotkanie... Do tego!
Bagriecow podszed do drzwi. Otworzyy si automatycznie. Sztuczka z komrk fotoelektryczn!
Zrobili to razem z Babkinem. Po co to teraz komu potrzebne?!
Timka spnia si - pomyla Wadim spojrzawszy na zegarek. - Obieca przyj o dziesitej.
Babkin mieszka samotnie. Podczas bombardowania Miska zgin jego ojciec, majster jednej z fabryk
moskiewskich. Matka umara ju po wojnie, wskutek cikiej choroby.
Skromny, pracowity Timofiej sta si miym gociem w rodzinie Bagriecoww. Matka Wadima, lekarz
chorb dziecicych, zawsze niepokoia si o Babkina, gdy ten z natury draliwy chopiec, nie chcc si
naprzykrza, nie odwiedza ich przez duszy czas. Zauwaywszy kaszel czy katar u swego ulubieca,
zaraz go badaa, mimo jego zdecydowanych sprzeciww, i zapisywaa mu lekarstwa. Babkin czu si
tym bardzo skrpowany i uwaa, e jemu, dorosemu czowiekowi, nie wypada leczy si u pediatry.
Matka Wadima bya jednak innego zdania. Zinaida Pawowna Bagriecowa, jak wikszo matek,
zawsze uwaaa swego syna i jego kolegw za dzieci.
I teraz wesza bez pukania do dziecinnego pokoju.
- Wadik - zwrcia si do syna przytrzymujc starowieckie binokle. - Tam kto przyszed do ciebie...
- Dzikuj, mamo. Ale przepraszam ci - doda z niezadowoleniem - ile ju lat prosz, eby mnie nie
nazywaa Wadikiem. Zrozum, e jestem ju studentem, a Wadikiem nazywano mnie tylko...
w przedszkolu.
- A c w tym zego, Dimeczko? - Zinaida Pawowna zakopotana zdja binokle.
- Mamusiu, moja droga, przecie Wadikiem nazywasz mnie nawet przy kolegach... Chcesz, to uklkn
przed tob? - Dimka ze miechem rymn na podog. - Bagam ci, tylko bez Wadika!
- No, dobrze ju, dobrze! Wsta, zazibisz si! I przebierz si prdko.
Wadim obejrza swoje ubranie. Mia na sobie szafirow robocz kurtk w wielu miejscach
poprzepalan lutownic i poplamion kalafoni.

- To gupstwo. Timka widywa mnie w gorszym stroju! Dawaj mi go tutaj!


Zinaida Pawowna umiechna si zagadkowo.
- Timka jeszcze nie przyszed. Masz tam innego gocia... Zaprosiam j do jadalni.
- Jak to j? - spyta Wadim i nagle bardzo si zaczerwieni.
- Ale nie czerwie si tak - rozemiaa si matka. - Myl, e nie ma w tym nic szczeglnego. Zreszt zauwaya wci jeszcze z umiechem - ta twoja znajoma spodobaa mi si... Bardzo mia, uprzejma,
powana, a przy tym... bardzo adniutka...
Dimka nerwowo powid doni po czuprynie. C to za nowy kopot! adna ze znajomych studentek
nie moga do niego przyj. A gdyby nawet przysza, to matka zna przecie wszystkie jego koleanki.
cign z siebie kurtk i rzuci si do szafy po garnitur.
- Pamitaj tylko, prosz, co ci mwiem - uprzedzi matk. - Mam pene, wasne imi.
Zinaida Pawowna westchna. Rosn dzieci, rosn. Wkrtce bd ju je nazywa imieniem
ojcowskim.
Zamkna za sob drzwi.
Wadik miota si po pokoju szukajc nowych butw, ktre gdzie mu si zapodziay.
W przedpokoju ujrza na wieszaku mae futerko. Nie, takiego nie miaa adna ze znajomych studentek
ani laborantek Instytutu. Pod drzwiami sta porzdnie zapakowany koszyk.
Przechodzc koo lustra Wadim po raz ostatni obejrza siebie ze wszystkich stron i z zamierajcym
sercem poszed do jadalnego.
Przy stole siedziaa Olga.
Serce zabio mu gwatownie. Tak jakby wewntrz co w nim pko. Nie rozumia, co si z nim stao.
Moe nawet nie sama Olga bya przyczyn... moe to tylko wspomnienie nocy na wzgrzu, pami
o tych wszystkich jasnych i radosnych przeyciach w Dziewiczej Polanie...
- Wygldacie ju na zupenie dojrzaego mczyzn... Zmnielicie, Wadimie Sjergiejewiczu z agodnym umiechem mwia Olga przygldajc si stojcemu przed ni byemu naczelnemu
inynierowi komsomolskiego budownictwa.
Zinaida Pawowna za, nakadajc konfitury do salatereczki, pomylaa sobie: Stao si wic...
Nieznajome dziewczta nazywaj ju Wadika imieniem ojcowskim.
- A wy... a wy... - Wadim prbowa okreli, jak wyglda Olga, lecz nie mg znale odpowiednich
sw.
Siedziaa teraz przed nim jeszcze zarowiona od mrozu; soce zagldao przez okno i jego dugie
zote promienie zdaway si wplata w popielate wosy dziewczyny. Ubrana bya w szaroniebiesk
bluzeczk z angory; przy rowych policzkach i mikkich jasnych wosach Olgi wygldao to bardzo
adnie.
Wadim nie mg przyj do siebie z wraenia. Ola wydaa mu si teraz jeszcze pikniejsza ni wtedy
na wzgrzu. Zreszt mia ju takie usposobienie, e wiele dziewczt uwaa za liczne.

- Opowiadajcie wic, Olu, opowiadajcie - oprzytomnia wreszcie chopak i przysun sobie z haasem
krzeso. - Mamo, poznajcie si! Pamitasz, pisaem ci o Oli?
- Nie tylko zdyymy si ju pozna, lecz i nagada, zanim doprowadzie swj strj do porzdku.
- Zawsze ten sam!
Olga spojrzaa na modne granatowe ubranie Bagriecowa, na pstry krawat o barwie poncego
zachodu, na dobrane do krawata jaskrawe pantofle.
Wadim uchwyci jej spojrzenie i zmiesza si, lecz uprzytomniwszy sobie, e pod tym wzgldem Olga
mu nie ustpuje, odpowiedzia ze miechem:
- Ja tylko naladuj was, Olu, i innych chopcw z SBK. I chocia mieszkam w Moskwie, pod wzgldem
elegancji daleko mi do Kumy czy chociaby do Stioszy... To jest dopiero elegantka! C tam u niej
sycha, opowiedzcie!
- Stiosza odprowadzia mnie na lotnisko. Jest na was obraona.
- Za co? - zafrasowa si Wadim.
- Powinni bylicie chocia przesa jej gratulacje. Bo to nawet jako niegrzecznie wypado.
- Nic nie rozumiem! - Wadim zerwa si i woywszy rce do kieszeni, szybkim krokiem przemierzy
pokj. - Wysza za m czy co? Ale nikt nam o tym nic nie napisa!
W tym wypadku mwi w imieniu swoim i Timofieja.
- Pisano, Wadimie Sjergiejewiczu. - Olga wyranie artowaa sobie z niego. - Wszyscy ju o tym wiedz
z wyjtkiem was.
- Wic nie mczcie mnie duej, Olu! - Bagriecow znowu rzuci si na krzeso. - C si takiego stao?
- Trzeba uwaniej czyta gazety. Kierowniczka ogniwa z kochozu Droga do Komunizmu,
Antoszeczkina, otrzymaa tytu Bohatera Pracy Socjalistycznej.
- Nie moe by! - zawoa Wadim.
- Dlaczego nie moe by? - spytaa z pewn uraz Olga. - Widzielicie przecie, jak pracowaa nad koksagyzem. Uzyskaa osiemdziesit pi kwintali z hektara.
Wadim nie wiedzia, co odpowiedzie Oldze. Dziwne mu si bardzo wydawao, e ta maleka
dziewuszka-trajkotka, mioniczka teatru, Stiosza, ktra kcia si z Babkinem i kpia sobie ze swoich
przyjaci, e ta zwyczajna, piegowata dziewczynka nagle zostaa Bohaterem. Przypia ju sobie na
pewno Zot Gwiazd i oczywicie bardzo si ni pyszni.
Wadim zwrci si do matki i chcia jej co powiedzie, lecz ta nie zauwaya jego ruchu i wysza
z pokoju.
- Stiosza sama nie chciaa wierzy - opowiadaa dalej Olga. - Mylaa, e zasza tu jaka pomyka...
Anna Jegorowna otrzymaa order, inni rwnie, lecz tylko ona jedna w caym kochozie zostaa
Bohaterem. Dowodzia nam, e gdyby nie kanay nawadniajce, nigdy w wiecie nie zebraaby takiego
plonu. To racja, lecz nie tylko woda zadecydowaa w tej sprawie. Plon Antoszeczkiny jest najwyszy
w caym obwodzie. A przecie gdzieniegdzie byy i deszcze. Aha, jeszcze w sprawie kanaw: nasze
chopaki rozochociy si. Zrobili si z nich zamiowani hydrotechnicy i kiedy si dowiedzieli

o budowach na Wodze i Dnieprze, postanowili prowadzi rozpoczte dzieo ju daleko poza


granicami Dziewiczej Polany. Nawet Anna Jegorowna nie sprzeciwia si temu.
- No, no! Ale opowiedzcie dokadniej! Kogo jeszcze nagrodzono?
- Wielu. Oczywicie naszego brygadzist Szmakowa, potem Burowlewa, Kopytina, Frosj - Olga nie
chciaa wspomina o sobie. - No i obu braci Tietierkinw. Pastuszkowi nadano Honorowe
Odznaczenie.
- Bardzo jest dumny? - rozemia si Dimka.
- Nie. Jest najzupeniej pewny, e otrzyma Zot Gwiazd. Gdy skada Stioszy powinszowania,
owiadczy, e drugi oddzia nie moe pozosta w tyle za rolnikami. Zrobi te bardzo suszn
uwag, e w gospodarce fabrycznej wszystkie oddziay s rwnie wane. Sjerioka, jak wam
wiadomo, uwaa kochoz za fabryk. Cigle te o tym mwi.
- ebski chopak, mdrala! Oto co znaczy prawdziwe wychowanie.
- No pewnie! - Olga spucia oczy i dodaa: - Jest czonkiem naszej Specjalnej Brygady, podobnie jak
niektrzy komsomolcy moskiewscy.
- Kiedy o tym wszystkim byo w gazetach?
Wadim przez skromno nie chcia podtrzyma rozmowy - o moskiewskich czonkach SBK. Zreszt
moe nawet nie skromno nim kierowaa. Byo mu po prostu bardzo przykro, e obaj z Timk w jaki
dziwny sposb przeoczyli rzecz najwaniejsz - dekret o nadaniu Stioszy tytuu Bohatera Pracy
Socjalistycznej i nagrodzeniu innych czonkw SBK.
Olga opowiedziaa e dekret zosta ogoszony dopiero tydzie temu, ale dotyczy tylko Antoszeczkiny.
Jeeli za chodzi o innych, to stao si to wiadome dopiero wtedy, kiedy spis nagrodzonych
umieszczono w gazecie obwodowej.
- No wic widzicie! - ucieszy si Wadim. - Wcale nie jestemy winni. Trzeba byo nam przysa t
gazet albo nawet zatelefonowa... Zreszt bardzo niedawno powrcilimy z delegacji. Bylimy w
Turkiestanie i ogldalimy to miejsce, przez ktre przejdzie Gwny Kana.
- Ale nagrod Stioszy te przeoczylicie?! Ech, przyjaciele!
- Dzi jeszcze naprawimy nasz bd. Nie bjcie si! Wylemy terminow depesz. Kt jeszcze jest
w tym spisie?
Olga pogrzebaa w torebce i wyja stamtd wycinek z gazety.
Bagriecow uwanie przeczyta spis. Znalaz w nim wielu swoich znajomych: i rolnikw, i hodowcw
byda. Kierownik ogniwa Burowlew, Frosja, brygadzista Tietierkin, Olga i pastuszek Sjerioa; obok ich
nazwisk umieszczone byy odpowiednie cyfry.
Wadim nie mg si w nich wcale zorientowa. Czy to duo, czy mao? Jednak cyfry te byy
wskanikami pracy jego przyjaci - modziey z SBK. Stanowili oni przeszo poow caego spisu.
Dopiero teraz Wadim uwiadomi sobie i poczu naprawd, e praca jego i Babkina nie posza na
marne. Moskiewscy technicy nie mogli wprawdzie pochwali si odpowiednimi wskanikami - nie
orali, nie siali, nie zbierali plonw, nie hodowali krw, lecz w kadym razie jaka czsteczka rzetelnej,
twrczej pracy, jak mogli da, pozostaa na polach kochozu Droga do Komunizmu.

A to byo przecie najwaniejsze! Moe nawet on, Dimka. zostaby Bohaterem, nosiby Zot
Gwiazd... Nie, to zbyt miae marzenie. Mg marzy najwyej o orderze... Burowlew otrzyma go,
ale nie jako nagrod za zainstalowanie rur na wzgrzu i nawet nie za pomysowy projekt w rodzaju
wodnego akumulatora Bagriecowa, lecz za wysokie plony kukurydzy. O, tak! Wadim dobrze zdawa
sobie spraw, z jakim trudem przyszed Wani Burowlewowi ten plon w roku tak cikim dla
kochozu...
A c zrobi on, Bagriecow? Nie on, to kto inny wpadby na pomys zbiornika, tym bardziej e gwna
myl poddana zostaa przez Wasjutina... Wadim by znowu z siebie niezadowolony. Teraz zdawao mu
si, e zbyt mao zrobi w Dziewiczej Polanie, tak samo Babkin... Wszystko jednak jest jeszcze przed
nimi. Rado sprawia mu nawet wiadomo tego, e w gwiazdce, ktr otrzymaa Stiosza, w jej
silnym blasku, jest jaki bardzo maleki, cieniutki promyczek, ktry wiedzie a do samej Moskwy. To
promie Bagriecowa. Obok niego za - inny, rwnie wziutki, przezroczysty - to promie Timki...
Olga milczaa, uwanie obserwujc towarzysza. Chciaa ju mu powiedzie, e Nikifor Karpowicz
krzta si koo tego, by odznaczono te technikw z Moskwy, lecz sprawa ta dotd nie jest jeszcze
pewna. Nie, nawet nie wypada wszczyna o tym rozmowy z Wadimem.
Do pokoju wesza Zinaida Pawowna z niklowanym czajnikiem wrzcej wody, na ktrego kulistej
powierzchni odbijao si malekie soce.
Wadim powid za nim wzrokiem.
- Dlaczego milczycie, Olu? Czekam od was ciekawych wiadomoci! Zacznijmy po kolei. Co was
sprowadzio do Moskwy? - spyta.
- Wczorajszy wykad.
- A to wcale niele! Kochonice przylatuj z Dziewiczej Polany na wykady do Moskwy. - Bagriecow
zatrzyma si przy stole i postukujc yeczk o spodek pyta dalej: - Czy odczyt by ciekawy? Warto
byo przylatywa?
- Nie wiem, nie do mnie naley sd o tym. - Ola z chytrym umieszkiem obserwowaa Wadima spod
oka.
Ta odpowied wyranie zakopotaa Wadima, ktry jeszcze mocniej zabrzcza yeczk o spodek. Po
c przylatuje si z Dziewiczej Polany na wykad, jeeli czowiek nie tylko nie orientuje si dobrze
w treci wykadu, lecz nawet nie moe oceni, czy by ciekawy?
- Wadik! Ile razy prosiam ci, eby nie stuka w spodek! Dziwny zwyczaj! - zauwaya
z niezadowoleniem Zinaida Pawowna krajc buk.
Bagriecow cisn z rozmachem yeczk i chcia ju przypomnie matce o swojej probie, by nie
nazywaa go jak maego dzieciaka, lecz pohamowa si ze wzgldu na gocia. Spojrza tylko na matk
z wyrzutem.
- Wezwano mnie do Akademii im. Timiriazjewa - zacza opowiada Olga. - Miaam wygosi odczyt
dla studentw o naszych prbach z lampami jarzeniowymi. Denerwowaam si bardzo, mylaam, e
nie potrafi dwch sw sklei, ale kiedy zobaczyam przed sob tak sam modzie jak nasza, kiedy
przypomniaam sobie Dziewicz Polan, to mi si od razu wydao, e to nie ogromne audytorium
Akademii, tylko nasza cieplarnia, gdzie suchacze z SBK sadowi si po prostu na ciece.

Olg porwao wspomnienie wasnego odczytu, lecz rzuciwszy okiem na Zinaid Pawown zmieszaa
si nagle. Wydao si jej, e Bagriecowa patrzy krytycznie na gadatliw dziewczyn. e te tak si
zacza chwali!
- Prawd mwic, Wadimie Sjergiejewiczu - zwrcia si do Wadima Olga - chocia jestem z zawodu
agronomem, lecz myl, e powinnam zaj si porzdnie tymi wszystkimi pierwiastkami
i wielomianami.
- Po c to wam? - spyta Wadim przypominajc sobie z pewnym zakopotaniem wasne kursy
przygotowawcze w szopie.
- Matematyka jest mi potrzebna do nowych dowiadcze. Otrzymalimy bardzo ekonomiczne lampy
dla cieplarni. Z prowizorycznych oblicze wynika, e nie opaca si robi szklanych dachw. S one
drosze od energii zuytej przez lampy, zwaszcza e w zimie mamy bardzo mao dziennego wiata.
Kiedy przyjedziecie, to zobaczycie, jak powikszylimy nasze cieplarnie. Roboty ziemne przy
pogbieniu pieczary, zwaszcza przy zastosowaniu transporterw i wszelkiej innej mechanizacji,
wypady nam znacznie taniej, ni wynosiaby budowa cieplarni na powierzchni ziemi. Poza tym pod
ziemi jest stosunkowo ciepo i ogrzewanie ogromnej cieplarni kosztuje nas dosownie grosze.
- Na to nie potrzeba algebry, by obliczy, co si opaca - przerwa Oldze Wadim pragnc j
najwyraniej zniechci do tak trudnego zajcia, jakim mu si wydawaa nauka matematyki.
- Nie o to chodzi - zaprotestowaa dziewczyna i zacia z uporem wskie wargi. Poczua si tu znowu
kierowniczk SBK. - Musimy niesychanie dokadnie dozowa intensywno promieniowania,
uzgadnia z temperatur, ukada harmonogramy i wykresy, oblicza si zuycia energii, okrela
najkorzystniejsze wspczynniki - mwia, jak gdyby przypominajc sobie wczorajszy wykad. - W tych
rzeczach pomaga mi Kopytin, ale ja sama powinnam to przecie zna doskonale. Bo chociaby
wczoraj wygaszajc ten odczyt wci sobie mylaam, co bdzie, jeeli ktry ze studentw spyta
mnie o wspczynnik sprawnoci caego systemu elektrycznego, a ja oczywicie zapacz si
w obliczeniach.
- Znam to dobrze! - wyrwao si mimo woli Wadimowi. Chcia ju nawet opowiedzie o swoim
referacie, lecz w por ugryz si w jzyk.
Ciekawe, czy wtedy na komsomolskim zebraniu Olga zrozumiaa, e Babkin przysa mi cigaczk? przypomnia sobie i pomyla: - Przemilczmy! To sprawa przeszoci!
- No, moi naukowcy, siadajcie do herbaty! - poprosia Zinaida Pawowna. Bya jeszcze bardziej ni syn
zdziwiona tym przyjazdem kochonicy z odczytem dla studentw. Takie dziewcztko wchodzi na
katedr! Ona sama, stary, dowiadczony lekarz, dopiero w czterdziestym roku ycia wygosia swj
pierwszy odczyt. A tu patrzcie, prosz... Czy bywaj takie kochonice? Nie - zdecydowaa wreszcie
dla wasnego spokoju. - Ta Olga jest zapewne utalentowan crk jakiego profesora.
Blade promienie zimowego soca mieniy si na zocistej serwecie. Byszczcy czajnik piewa jak
samowar. Z pokoiku Wadima dolatywaa przyciszona muzyka. Zinaida Pawowna rozstawiaa talerzyki
z kawiorem i dziurkowanym serem o ostrym zapachu. W dni witeczne lubia jada z Wadikiem
niadania. Byy to jedyne chwile, kiedy nigdzie si nie pieszya i moga spokojnie pogawdzi
z synem. Czsto nie widywaa go po kilka dni, bo przychodzia pno do domu, miewaa odczyty...
Wadim studiowa w instytucie wieczornym godzc wykady z prac w laboratorium. Ciko jest
chopakowi, ale czy mona go zmusi, by si rozsta z aparatami? Poza tym bardzo pragn si
usamodzielni. Z jak dum przynosi co dwa tygodnie zarobione przez siebie pienidze! Ile to razy
Zinaida Pawowna mwia mu, e jego pienidze nie s jej wcale potrzebne. Nie moe narzeka -

wystarcza jej to, co sama zarabia! Ale nie, syn nie zgadza si porzuci laboratorium. Musi i uczy si,
i pracowa. Taki nienasycony, wci mu jeszcze mao!
A jego zdrowie? O, Zinaida Pawowna dobrze wiedziaa, ile kosztuje go ta praca! Zmizernia bardzo,
nawet szyja mu schuda, staa si cienka jak u maego chopczyka. Wymyli jeszcze w dodatku jak
komsomolsk brygad, ktra projektuje nowe aparaty dla kochonikw; czasem a do pnej nocy
siedzi i pracuje. Do czego to podobne?... Jej Wadik przeszed niemal wszystkie choroby dziecice koklusz, odr, szkarlatyn, wink... Wszystko to ju byo poza nim, Zinaida Pawowna jako to
wszystko przeya, uspokoia si. Teraz jednak sta si niemal dorosy (Wanie niemal, gdy w
aden sposb nie moga uzna tego osiemnastoletniego syna za dorosego mczyzn). Nie powinien
si jednak tak przemcza. Dzi, w tej chwili, po raz pierwszy poczua, e cz winy spada moe na t
adn profesorsk crk, ktra z niewiadomych powodw znalaza si w kochozie. Przez ni i przez
tych wszystkich nowych przyjaci z Dziewiczej Polany Wadik mao teraz sypia i niemal do pnocy
kreli szkice jakich dziwnych projektw.
Zinaida Pawowna mylaa o tym wszystkim nalewajc powoli herbat i nagle zupenie po kobiecemu
postanowia poskary si przed gociem na swojego Wadika.
- Widz, e jestecie wielkimi przyjacimi - powiedziaa spogldajc przez byszczce szka binokli na
Olg. - Jest mi bardzo mio... Powiedzcie mi jednak, Olu - wybaczcie, e was tak bez ceremonii
nazywam - w waszym kochozie s przecie take chopcy. Chc powiedzie, modzi ludzie, tacy jak
mj Wadim. Czy te tak pracuj caymi dniami i potrafi siedzie do pnej nocy? Czy te tak nie
szczdz zdrowia w modym wieku?
Zinaida Pawowna chciaa dalej snu swoj myl o trybie ycia waciwym dla modego organizmu...
O racjonalnej rwnowadze midzy prac a wypoczynkiem... Chciaa po prostu wygosi im jeden ze
swoich wykadw. Wadim jednak zna ju je na pami i wcale nie mia ochoty, by Olga wysuchiwaa
tych moraw przeznaczonych tylko dla niego.
O mao nie przewrci filianki starajc si poprze wymownymi gestami swoje dowodzenia majce
wykaza ca bezpodstawno uwag matki.
- Mam bardzo dziwn mam - owiadczy. - Tak si boi o moje zdrowie, e gotowa wpakowa mnie
pod szklany klosz, ebym bro Boe nie uleg jakiej infekcji... Namawia mnie, ebym porzuci prac
w laboratorium. Zapewnia, e przemczenie, dystrofia, osabienie organizmu i rne inne dziwne
rzeczy czyhaj na mnie na kadym kroku. Oczywicie, lepiej si na tym zna ode mnie... Ale, droga
mamusiu - Wadim dotkn policzkiem jej ramienia, lecz zaraz zawstydzi si wobec Olgi tej pieszczoty
i z obojtn min cign dalej: - Uwaam, e dla modego organizmu, jak mnie czsto tytuujesz,
najwaniejsze jest dziaanie. I to takie prawdziwe: nie dreptanie w jednym miejscu, lecz denie
naprzd... eby spodnie trzeszczay w marszu, jak powiada Majakowski.
- Trzeba umie zachowa miar - prbowaa protestowa Zinaida Pawowna.
Wadim zosta jednak tym powiedzeniem dotknity do ywego. Teraz ju nie mona go byo w aden
sposb przekona.
- Miar... Miar!... - grzmia na cay pokj. W tej chwili zdawao mu si, e nawet gos ma podobny do
basu Majakowskiego. - Gdzie jest ta waciwa miara?! Moe chcesz, bym si upodobni do orki
Kuczinskiego? Ten wypenia wszystkie przepisy potrzebne dla rwnomiernego rozwoju modego
organizmu. Jego papa jest jakim wielkim naczelnikiem w Zarzdzie Gwnym i co dzie przysya po
niego samochd do Instytutu. Synek jedzie gra w tenisa i to wcale nie dlatego, e mu si ten sport

podoba, tylko e uwaa go za bardzo wytworny. O waciwej porze zjada obiad, potem odpoczywa,
a wieczorem wczy si z dziewuszyskami.
- Wadik! - z przeraeniem klasna w rce Zinaida Pawowna. - Takie sowa... Wstydziby si przy
gociu!...
- Przepraszam - Wadim zaczerwieni si, lecz podniecenie nie opucio go.
Wida byo, e namitnie, a do blu, nienawidzi tego orki i jego spokojnego, orkowego ycia.
Nienawidzi takiego ycia tak samo jak Wasjutin i moe na zawsze zapady w jego mod dusz pene
prawdy i przejcia sowa instruktora Komitetu Rejonowego o tpej sytoci i zadowoleniu z siebie
jakich tam ukjaniczeww.
- Nienawidz! - zapewnia Wadim zaciskajc pici. - Nienawidz! Ten szczeniak (Zinaida Pawowna
znowu wydaa okrzyk zgorszenia) po to tylko musi gra w tenisa, eby si nie rozty... Nie ma adnych
zainteresowa, niczego nie pragnie z wyjtkiem przyjemnoci. W Instytucie te prniaczy si, jedzie
na samych trjkach i gwide sobie na wszystko. Ksiki niemal nie istniej dla niego. Cedzi tylko
przez zby, e Majakowski jest niezrozumiay. Ja bym mu za samego Majakowskiego nogi
poprzetrca!...
- Do tego, Wadik - wtrcia si matka. - Jeste zbyt ostry. Zora jest sobie zwyczajnym chopcem i nic
nikomu zego nie zrobi.
- Ale te i nic dobrego - nie mg si uspokoi Wadim. Odstawi filiank i odszed od stou. - Tacy
orkowie s tysic razy gorsi od Makarkiny i Kruglakoww. Niestety, zdarzaj si jeszcze u nas...
Powiadasz, e jest zwyczajnym chopcem, a jakie on ma prawo pozostawa cigle zwyczajnym, gdy
epoka nasza jest najniezwyklejsz ze wszystkich epok, jakie znaa historia? Czytaa przecie, e
budujemy teraz najpotniejsze na wiecie elektrownie wodne, kopiemy kanay w stepach
i pustyniach, przeksztacamy przyrod, hodujemy nadzwyczajne sady... Tam za, za oceanem, powsta
cay obz wojenny. Gorczkowo pitrasi si bomby wodorowe, hoduje si miercionone bakterie...
Miliony ludzi walcz w obronie pokoju! A twego zwyczajnego chopczyka nic a nic to nie wzrusza,
wodr za interesuje go jedynie jako skadnik wody utlenionej, ktr rozjaniaj sobie wosy jego
znajome dziewczynki. Myl, e za jakie dziesi lat tak gadajc ameb uczeni bd bada pod
mikroskopem!
- Susznie - odezwaa si z umiechem Olga. - Tacy ludzie jak to gupie indywiduum, ten wasz orka,
powinni wkrtce znikn na zawsze. Z takimi nie dojdziemy do komunizmu. Co mi si zdaje, e tego
ork spotkaam tutaj na schodach. Chopaczek w futrze z bobrowym konierzem, z papierosem
w zbach. Taki okrglutki?
- Wanie, wanie! - oywi si Wadim. - We wasnej osobie raczy wyj na spacer... Nie mog mu
wybaczy sposobu, w jaki si wyrazi o naszych pracach. Poszedem do niego w zesz niedziel po
przewd montaowy. A on mi dosownie tak powiedzia: e te masz ochot zajmowa si
filantropi? Z jakimi tam kochonikami nawizae stosunki! Darujcie, Olgo, ale tak mnie to ubodo,
em si ledwo pohamowa. Pomylcie tylko! Filantropia!... O mao go nie wyrnem w pysk...
- Wadik! - zawoaa znowu Zinaida Pawowna. - Jeszcze jedno takie sowo, a poprosz ci, eby
wyszed z pokoju.
- No, ju nie bd... Daj sowo, nie bd - zacz macha rkami Wadim. - Ale jeeli orka jeszcze raz
powie co podobnego, sowo daj, waln... I niech mnie tylko jego papa zacignie do milicji, to ju
tam wszystko dokadnie opowiem. A c s warte jego dowcipy?! - zapali si znowu Dimka. - Jego

papie przywiz kto z Parya idiotyczn zabaweczk amerykask. Bardzo dobrze zrobiona z gumy
rumiana bueczka. Nie mona jej po prostu odrni od prawdziwej, taka pulchna i apetyczna... orka
od razu odebra ojcu t zabawk, wybieg na podwrze, podchodzi kolejno do maych dzieci
i kademu j podsuwa... No, i jaki dwuletni guptasek wpakowa oczywicie t adn bueczk do
buzi, ugryz j i rzuci z paczem. Bo okazuje si, e bueczka piszczy przy naciniciu jak mysz. A orka
zamiewa si! - Obcasy Dimki wybijay w trakcie opowiadania werbel, wreszcie stukny mocniej,
jakby kadc ostateczn piecz. - Matki skaryy si, e po tym miym arciku dzieci zupenie
przestay je buki i pacz na ich widok.
- Jakie to wstrtne! - oburzya si Zinaida Pawowna, a szka jej binokli zadray gwatownie.
Jako lekarz dziecicy szczeglnie silnie wzia do serca opowiadanie Wadima. W tej chwili zgodzia si
ju, e orka nie jest wcale tak miym chopaczkiem, jak to sobie wyobraaa. Nie, jej Wadik nigdy nie
zdobyby si na tak obrzydliwy art!
- Nie wemiecie, Olu, mietanki? - spytaa podsuwajc dzbanuszek.
- Nie, dzikuj! - Olga zerwaa si nagle z krzesa. - Przepraszam, zapomniaam o naszym podarku.
Wybiega do korytarza i wcigna koszyk.
- Nie wiem tylko, czy si nie zepsuy.
Wadim z zaciekawieniem pochyli si nad koszykiem.
W oddzielnych przegrdkach leay tam wiee, jakby ros pokryte jagody. Byy wrd nich
i poziomki-olbrzymy, i zielonkawote aktinidie i wielkie jagody podobne do malin.
- To z naszej cieplarni - z zakopotaniem oznajmia Olga. - Kiedy posalimy je do miasta, nikt nie chcia
wierzy, e to wiee jagody, wszyscy myleli, e mroone.
- Nic dziwnego! S po prostu cudowne! - Zinaida Pawowna wzia czerwon jagod. - Ale ogromna!
Nigdy jeszcze takiej nie widziaam!
- Dla Oli to zwyka rzecz! - powiedzia Wadim. - Poziomka jej hodowli jest olbrzymem wielkoci
ziemniaka. Ziemniak pod wzgldem wielkoci dorwnuje melonowi. Melon jest taki jak dynia...
A dynia... Tu brak mi nawet porwnania... Krtko mwic, czowiek moe si w niej zmieci... Wic
dynia jest wielkoci chaty.
Wszyscy si rozemieli. Wadim zacz wyjmowa poziomki na talerz.
- Mamusiu, a gdyby tak ze mietank?
- Znam ci, ty akomczuchu... Psujecie nas, Olu! - Zinaida Pawowna spojrzaa serdecznie na gocia. Zbyt wiele tych prezentw!...
- Zaraz przyjdzie Timka. Podzielimy si z nim - mwi z zapaem Wadim. - Ale z niego taki dziwak:
wszystkie przysmaki rozdaje chopakom. Bo ze mnie, Olu, to taki grzeszny czowiek! Nie sta mnie na
podobn ofiar. Wszystko mgbym rozdarowa, ale jeeli chodzi o poziomki - przycisn rce do
piersi - no, po prostu nie potrafi... Zreszt mama popiera mnie w tych sprawach. Jedz, Dimka,
powiada, potrzebujesz duo sodyczy... Wic te robi, co mog. Wyszedem szczliwie z wieku,
kiedy si na skrofuy choruje... Mamo, jak to jest po acinie?
- No, do ju, ty pleciugo! - zbya go artem Zinaida Pawowna.

Wadim podnis do twarzy cay talerzyk pachncych poziomek i a oczy przymkn z luboci. Czy
mroone mogyby tak pachnie?
Obserwujc matk, ktra nakadaa na talerzyki ten niezwyky przysmak i polewaa jagody gst
mietank, Wadim zwrci si do Olgi:
- Wcale mi nie mwicie, co si dzieje z Kum? Jak tam jego sprawy? Dawno nie mielimy listu od
niego...
Dziewczyna zmieszaa si i odpowiedziaa unikajc wzroku Wadima:
- Kuma pojecha do obwodu. Wezwano go dla zrealizowania jego wynalazku.
- Automatycznego traktora?
- Nie, nowego puga do kopania kanaw. Teraz, po decyzji rzdu w sprawie nawadniania, tego
rodzaju wynalazki stay si szczeglnie wane.
- No, pewnie! A czy na dugo pojecha?
- Myl, e tak - odpowiedziaa po chwili milczenia Olga. - Zorganizowano tam specjalny instytut.
Powiadaj, e opracowuje si tam teraz jaki bardzo wany wynalazek. No, a Tietierkin bierze w tym
udzia jako wynalazca pewnego niewielkiego ulepszenia. Sam zreszt ksztaci si dalej w instytucie
korespondencyjnym.
- Czy pisuje? - spyta ostronie Wadim przysuwajc sobie talerzyk z poziomkami.
- Nie.
- Do czeg to podobne!? - Wadimowi a jagoda stana w gardle. - Pojecha i przepad z oczu! Taki
si zrobi wany...
Olga umiechna si i mimo woli spojrzaa w lustro przy drzwiach.
- Nie macie racji, Wadimie Sjergiejewiczu. Kuzja nie zapomina starych przyjaci.
Oho! - pomyla chopak ykajc jagod. - Wic sta si ju Kuzj...
- Ale dlaczego to Kuzja?... Wybaczcie, Olu, ale nie znosz zdrobniaych imion... Czasem nawet kc
si o to z mam... Kuzja... mieszne! Zaraz si czowiekowi zdaje, e taki Kuzja patrzy na nas wzrokiem
dziecka i puszcza baki mydlane... Zabawne! Czemu jednak nie pisze? - nalega Wadim, lecz naraz
poczu, e rozmowa ta nie jest dla Olgi przyjemna.
- Nie ma potrzeby pisa, bo na niedziele przyjeda do domu - odpowiedziaa sucho Szulgina.
Bagriecow chcia jako naprawi swj nietakt. Diabli go skusili mwi o tych bakach. Wyszo to
bardzo gupio.
Zacz si wic krzta, niezrcznie podsuwa Oldze talerzyki z zakskami, potem zaraz odstawia je
z powrotem.
Zinaida Pawowna spogldaa na syna drwico i z wyrzutem, lecz nie zdradzaa wcale chci przyjcia
mu z pomoc.
Jeeli uwaasz si za dorosego, to powiniene umie znale wyjcie z kadej kopotliwej sytuacji.
Zobaczymy, jak sobie z tym poradzisz. Trzeba umie zachowa si w towarzystwie.

Rozdzia II
Nowe wynalazki BB i innych...
Sami
w obliczu wszystkich
dzi
my
robi bdziemy
cuda.
W. Majakowski

Do drzwi wejciowych zadzwoni Babkin. By to na pewno on. Na podstawie umowy z przyjacielem


dzwonek Timki bardzo si rni od wszelkich moliwych kombinacji stosowanych w wielu
mieszkaniach moskiewskich. W tej chwili Timofiej wydzwania alfabetem telegraficznym pierwsz
liter swojego nazwiska.
Wadim ucieszy si. Wyskoczy na korytarz i o mao nie zerwa acucha u drzwi otwierajc je
z popiechem przed upragnionym gociem.
Babkin rozebra si i krokiem penym godnoci wszed do jadalnego pokoju. Policzki mia
zarumienione jak jabuszka. Cay zreszt podobny by do twardego, soczystego jabka. Nie spodziewa
si zasta gocia u Dimki; gdyby przypuszcza, e u przyjaciela kto bdzie, nigdy by si nie zjawi
w walonkach. Walonki mia w doskonaym gatunku, biae, filcowe, a co najwaniejsze, najwysze,
jakie tylko mona byo dosta. Zdawao si, e Timofiej wybra je jedynie po to, by chodzi po wielkich
zaspach. Gdyby si nawet zapada po pas, nie nasypaoby si do nich ani troch niegu.
Babkin z wycignit rk sun ku Oldze, a Wadim przyglda si im z umiechem. Myla, e Timka
nie potrafi doj do koca. Nic dziwnego, przecie wcale nie mg zgi ng w kolanach... Zreszt to
bardzo niegrzecznie, jeeli chopiec pierwszy tak wyciga rk. Powinna to zrobi dziewczyna...
Timofiej ucisn serdecznie do Olgi. By wyranie zmieszany, czy to z powodu niespodziewanego
spotkania, czy te moe z racji walonek.
- Siadajcie z nami do niadania, Timoczka! - zaprosia Zinaida Pawowna swego ulubieca.
Dobrze si temu Timce powodzi - pomyla z zazdroci Wadim. - W Dziewiczej Polanie Anna
Jegorowna wiata poza nim nie widziaa, a w Moskwie - mama. Nie rozumiem, co im si w tym
chopaku tak spodobao? Chyba jego gobia agodno?
- Czemu spnie si dzisiaj? - spyta protekcjonalnie Wadim.
- Twj przyjaciel mnie zatrzyma. - Babkin spojrza na Olg, szukajc czego w torebce.
- Jaki przyjaciel?
- orka Kuczinski.
- Mog ci podarowa tego przyjaciela - odci si Wadim. - Ale to dziwne, e ten dostojny pan zniy
si do rozmowy z tob.

- Wiesz, Dimka, zy jestem i wol o nim nie wspomina!


- Nie, to ciekawe. Wanie mwilimy teraz o nim. Mama go zawsze broni. Myl, e Ola powinna
wiedzie, jakie jeszcze typki spotyka si u nas. Bo gotowa pomyle, e na naszej wsplnej drodze
plcz si nam pod nogami tylko Makarkiny i Kruglakowowie.
- Kruglakowa dawno ju usunito z kochozu na oglnym zebraniu, z Makarkin za doszlimy jako
do adu - powiedziaa Olga podnoszc znad torebki gow i wydostajc jak kopert. - Ma ona teraz
takie osignicia, e i modsze kochonice mogyby jej pozazdroci... Kiedy powiedziaa mi nawet,
e wstyd jej byoby le pracowa, gdy tamci z Moskwy (to o was) tak si staraj dla kochonikw i co
najwaniejsze, wcale im za to dniwek nie licz. No, a wy? zwrcia si Olga do przyjaci. Zostawilicie jednak tego ork w spokoju?
- A c z nim mona zrobi? - rozoy bezradnie rce zmartwiony Wadim. - Jest to, jak powiada
mama zwyczajny chopaczek. Znalimy go ze szkoy, a teraz jestemy w Instytucie na rnych
oddziaach. On na dziennym, my - na wieczornym... Proponowalimy orce, by si zaj naprawd
poytecznymi sprawami, ale on tylko si mieje. Si nie mona go przecie zmusi. Powiada, e jego
ycie w ogle nikogo nie powinno obchodzi, e to osobista sprawa jego... indywidualnoci...
- Okazuje si, e u was jest wszystko znacznie bardziej skomplikowane ni w naszym kolektywie zauwaya zamylona Olga. - Z Makarkin poszo znacznie prociej.
- Ja myl! - zapali si Timofiej i postanowi opowiedzie o swoim spotkaniu z Kuczinskim. Chociaby ta dzisiejsza historia! orka nie jest przyjemnym czowiekiem. Nie lubi si z nim spotyka.
Ale wszdzie go peno: i na ulicach, i w maych zaukach. Wanie spotkaem go koo domu. Idzie
sobie z trzema dziewczynkami. Dzisiaj taki mrz, a one w pajczynkach na nogach. A te nogi
czerwone jak u gsit. Spod kapelusikw wygldaj zupenie sine, upudrowane nosy. Chciaem
przej na drug stron ulicy, ale orka mnie zauway, zapa za guzik i wycedzi ceremonialnie:
Dziewczynki zaznajomcie si... To mj przyjaciel - naczelnik fermy prosit. Wczoraj przyszed pieszo
z kochozu. Moskwy jeszcze nie widzia i prosi, ebymy go zaprowadzili do Metropolu. - Babkin
zamruga z zakopotaniem jasnymi rzsami. - By to oczywicie dowcip bardzo gupi i paski.
Dziewczta jednak byy widocznie pokroju orki, rwnie puste jak on. Uwierzyy mu natychmiast
i miejc si ze mnie pocigny ze sob...
- No, a c ty na to? - zasaniajc usta rk i dawic si ze miechu spyta Dimka.
Babkin zauway, e przyjaciel mieje si z niego. Chowajc pod st swe walonki powiedzia wic
ostro:
- Nie mogem przecie bi si z dziewczynami. Jako si wreszcie uwolniem... Ale szczerze mwic,
nie byo mi wcale tak wesoo jak niektrym moim przyjacioom.
Timofiej spojrza przy tym na Wadima z niechci.
Dimka a si skuli pod tym jego wzrokiem. Obj towarzysza i ze skruszon min zajrza mu w twarz.
- Timka, bardzo ci przepraszam, ale tak plastycznie wyobraziem sobie, jak si wyrywasz tym
dziewczynom z sinymi nosami. A ten orka to po prostu obuz!
- Te mi pociecha! - burkn Timofiej. - O tym i tak kady wie. Zo mnie tylko bierze, e tacy hultaje
jeszcze si pyszni i jakby nigdy nic, chodz sobie czystymi moskiewskimi ulicami.
Zapanowao milczenie. Zinaida Pawowna wycieraa filianki.

W szybach pono chodne zimowe soce. Wadim wsta od stou i spojrza na


pomaraczoworowawe dachy, pod ktrymi kryy si fioletowe cienie.
Zdumiewajce - pomyla sobie. - Pomidzy ludmi wystpuj rwnie jaskrawe kontrasty jak na tym
widoku przez okno...
Przypomnia sobie pogodn, jasn i celow prac Stioszy obok za paskie zadowolenie z siebie orki.
- Ach, byabym zapomniaa! - usysza Wadim gos Olgi, odwrci si wic od okna. Olga podawaa
Babkinowi zapiecztowan kopert.
- To od Stioszy.
Wadim odwrci si znowu.
Timofiejowi zrobio si nieprzyjemnie. Po c ta Szulgina tak ogasza, od kogo by list? Sam dobrze
wie, kto moe do niego pisa z Dziewiczej Polany.
Babkin obraca list w rkach. Rozpiecztowa czy nie? Jeeli schowa go, bdzie wygldao gupio.
Pomyl, e ma jakie sekrety. Nie wiadomo zreszt, co sobie mog pomyle!
Kcikiem oka zerkn Wadim na kopert. Osobiste. Do rk wasnych - przeczyta na niej. Tego si
nie pisze na dokumentach - mimo woli zauway technik. - Naleao raczej postawi prawdziw
piecztk: cile poufne. Byoby to proste i jasne... Przeklta ciekawo! To bardzo niegrzecznie
zaglda do cudzych listw, ale c robi! Oko samo tam zerka.
Timofiej zdecydowa si jednak na rozpiecztowanie listu. Obojtnie, niby nie patrzc, rozerwa
kopert. Ale Dimka, ten ciekawski chytrus, obserwowa jego rce. A rce te leciutko dray. Czemu?
Timofiej sam wcale tego nie rozumie... Zreszt nie chciaby nawet zastanawia si nad tym.
Babkin szybko przebieg wzrokiem pierwsz stroniczk. Nagle rzuci list na st i serdecznie wycign
do Olgi obie rce.
- Z caej duszy winszuj wam, Olu! - Oczy Babkina janiay radonie. - Zrozumielicie wreszcie, co to za
czowiek!
- Kto, kto? - zaniepokoi si Wadim. Wyrwa towarzyszowi list, lecz rzuci go zaraz jak oparzony. Dlaczego ja o niczym nie wiem?
- Stiosza pisze, e modzie z SBK przygotowuje si do wesela Oli - oznajmi uroczycie Timofiej. Wyznaczone zostao na pitego grudnia. Cay szampan w miasteczku wykupili...
- Przyjedcie... bardzo was prosz - powiedziaa Olga spuciwszy gow. - Kuma te prosi.
- No, to jeszcze zobaczymy, czy przyjedziemy - zdenerwowa si Wadim. - Czy to adnie? Czy tak
postpuj prawdziwi przyjaciele? Przyjechaa tu, siedzi ca godzin i milczy! Nie, drogi Timka! klepn go mocno po ramieniu. - Stracilimy ich zaufanie. Jacy z nas czonkowie SBK, jeeli o niczym
nie wiemy? Przyjaciele otrzymuj Zote Gwiazdy i milcz. Wychodz za m i te milcz... Powiedzcie,
szanowny brygadzisto - skoni si artobliwie przed Olg - moe nas ju tam po cichutku usunlicie?
Ola nie podnosia gowy. Na ustach jej bka si umiech... Czy to mona opowiada o swoim
szczciu? Nie ma sw na jego opisanie. Niech wic przyjaciele nie gniewaj si...
- Winszuj wam, drogie dziecko! - Zinaida Pawowna uja gwk Oli i ucaowaa j w czoo. - Niech
szczcie zamieszka na stae w waszym nowym domu...

Olga serdecznie przytulia si do niej. Jake mio czuje si w tym domu, w ktrym spotyka samych
przyjaci.
- Absolutne zacofanie miasta w stosunku do wsi! - machajc komicznie rkami woa Bagriecow. - W
Dziewiczej Polanie bd wam skada yczenia wznoszc kielichy pene szampana, a tutaj...
Wybaczcie nam, Oleko! W naszym domu, gdzie wszechwadnie panuje medycyna, od dnia urodzenia
nie widziaem mocniejszego trunku od wody destylowanej. Wynika to chyba std, e gocie
przestpujcy prg tego domu natychmiast gwatownie modniej, i to do tego stopnia, e gospodyni
(z zawodu lekarz dziecicy) zaczyna zalicza ich do kategorii oseskw.
- Ty pleciugo! - Zinaida Pawowna zapucia palce w spltan czupryn syna, przycigna jego gow
i odepchna od siebie. - We tamto z grnej pki. A nie potucz kieliszkw!
- Nie moe by! - rozemia si Wadim i pobieg do kredensu. - No, to dzi jednoczenie oblejemy
i przysze wesele Olgi, i moj penoletno.
Wadim jak prawdziwy smakosz sczy powoli sodkie wino z cienkiego kieliszka i nawet chcia je
dosodzi cukrem. Penoletni jednak tego nie robi.
Naraz poczu, e jego rado z powodu lubu Olgi zostaa czym zamcona. Nie moga ju by
radoci cakowit. Wadim nie zdawa sobie jeszcze sprawy z tego, e ten wybuch wesooci, ktry
ju min, by tylko wewntrznym protestem. W jaki sposb pokrzywdzono go, co mu odebrano...
O nie! Ani przez chwil nie mg sobie wyobrazi si na miejscu Kumy... mieszne... Moe doprawdy
on, Wadik, pije teraz to wino dlatego, e wanie dzi, nie za p roku temu, sta si penoletni?
I niech sobie Ola traktuje go jak chopczyka! Tak by powinno... I... niech bd szczliwi!
Wadim duszkiem wychyli kielich i wsta od stou.
- Teraz, Olu, pokaemy ci nasze podarki lubne - powiedzia. - Wprawdzie nie s one przeznaczone
tylko dla ciebie, lecz dla caej twojej brygady, myl jednak, e takie podarki s najcenniejsze.
- Pewnie! - z miym umiechem przyznaa Olga. - Nie ma nic milszego nad takie poczenie. Czy
macie jednak wszystko gotowe?
- Co nieco - odpowiedzia zagadkowo Wadim i pocign Babkina za rkaw. - Chod, pomoesz mi.
Timofiej poszed na swych sztywnych nogach za Dimk. Przeklte walonki!
- Jest mi troch przykro - zacza ostronie Olga zwracajc si do Zinaidy Pawowny, gdy obaj
przyjaciele wyszli z pokoju. - Wasz syn i Babkin tak wiele pracuj dla naszej brygady.
- Przepraszam was, Olu, ale czy oni jedni?
- Wiem o tym, pracuje caa komsomolska brygada Instytutu. Ale kto to wszystko zorganizowa? Kto
by inicjatorem tej wspaniaej akcji? Jestem pewna, e wielu studentw znajdzie teraz dla siebie
najszersze pole do wykazania swoich zdolnoci, swoich si twrczych. A zobaczycie dopiero, co bdzie
latem...
- Eksponat numer jeden - oznajmi Dimka stajc z Timk we drzwiach. - Dzi my robi bdziemy
cuda, jak powiada Majakowski.
Przyjaciele nieli niewielk skrzynk z okrgym przyrzdem pomiarowym. Pod szkem przyrzdu
draa kreseczka strzaki. W rkach Wadima byszczaa rurka. Od niej cign si do aparatu zielony
sznur.

- Pisalimy wam o tym - idc zacz ju wyjania Babkin. - Jest to przyrzd okrelajcy wilgotno
ziarna - wilgotnociomierz. Zrobilimy go, e tak powiem, odpowiednio do waszych technicznych
moliwoci.
Postawi skrzynk na serwecie i ze skruch spojrza na Zinaid Pawown.
- To nic, nic - uspokoia swego ulubieca. - I tak pjdzie do prania.
- Aparat jest bardzo prosty - marszczc czoo i otwierajc wieczko skrzynki zacz powanie objania
Timofiej. - Tylko trzy lampy guzikowe. A tu bateryjki, starcz na kilka miesicy.
- Czekaj, Timka! - przerwa mu gwatownie Wadim. - Nikogo nie interesuj te techniczne szczegy.
Jaka rnica, czy s trzy czy cztery lampy w aparacie! Zademonstrujemy zaraz jego dziaanie... A wic
tak... - Przekrci gak na tablicy. - Nastawiamy na zero. Widzicie, strzaka si posuwa.
Wynalazca zwrci si do matki:
- Czy mamy w domu jakie ziarna?
Zinaida Pawowna nie zrozumiawszy, o co chodzi, wzruszya ramionami.
- No, jakie yto czy pszenic? - bada dalej.
- Skde? - jeszcze bardziej zdziwia si matka.
- No, dobra. Nie o to zreszt chodzi, lecz o zasad. Musimy obliczy wilgotno jakich cia sypkich.
Wadim przysun do siebie cukiernic i zanim Zinaida Pawowna zdya zaprotestowa, wsun
w cukier byszczc rurk.
- Patrzcie wic! - owiadczy tryumfujco. - Strzaka posuna si na prawo. Na razie nie umiecilimy
tu jeszcze skali, ktra dokadnie okreli procent wilgotnoci, mog ci jednak ju teraz powiedzie,
droga mamusiu, e w naszym kredensie jest nieco wilgotnawo.
- Wadik! - zawoaa matka. - Jak moesz pakowa do cukru jakie paskudztwo!
- Gupstwo! - owiadczy z przekonaniem technik marszczc brwi. Nie podobao mu si, e jego aparat
otrzyma tak niezasuon ocen. - Widzisz t rurk? - Wyj j z cukiernicy i podsun do oczu Zinaidy
Pawowny.
- Ot musz ci owiadczy, e jest ona absolutnie wyjaowiona, zupenie jak narzdzie chirurgiczne
w twojej klinice.
- Przyznam si, e miaam zupenie inne pojcie o antyseptyce - zauwaya z niezadowoleniem matka
szarpic sznureczek od binokli.
- A poza tym podaj do twojej wiadomoci - cign Dimka wymachujc rurk - e nasz aparat nie
nazywa si paskudztwo, lecz wskanik BB-jeden.
- Nieprawda - zaprotestowa Babkin. - Przecie umwilimy si z tob...
- To nic - zby go Wadim. - Chopcy z brygady zgadzaj si.
- Ale c to znaczy? - spytaa Olga. - Bebe... taka dziwna nazwa...
- Zwyczajna - umylnie lekcewaco powiedzia z umiechem Wadim. - Bagriecow-Babkin... pierwszy
model.

- Taki przyrzd bardzo nam si przyda - z umiechem penym skruchy zwrcia si Olga do Zinaidy
Pawowny. Mniejsza z tym, jak nazw gotowi jeszcze wymyli dla niego zachwyceni wynalazcy zdaway si przy tym mwi jej oczy. - Czasem trzeba szybko i dokadnie okreli wilgotno ziarna,
i to przechowywanego w rnych miejscach. Zazwyczaj robimy to w laboratorium, co trwa dugo i jest
kopotliwe. Wadimie Siergiejewiczu - zwrcia si do wynalazcy. - Czy mog zabra teraz ze sob ten
wskanik?
- Naturalnie. Musimy tylko jutro pojecha do akademii, bo obiecali nam pomc w cechowaniu. Timka,
cignij BB-dwa.
- Te musiae wymyli tak piesk nazw - zauway z niezadowoleniem Babkin i ruszy wolnym
krokiem do pokoju Dimki.
Wadim zwija tymczasem sznur i ukada rurk w dolnej przegrdce skrzynki.
- Dima - przyjacielsko zwrcia si Olga do Bagriecowa. - Prosz tylko przeduy sznur i zrobi takie
urzdzenie, eby mona byo rurk zakada na kij. Musimy przecie okrela wilgotno ziarna nie na
powierzchni, lecz na duej gbokoci.
- Naturalnie. yczenie klienta ju jutro zostanie spenione. A teraz BB-dwa - owiadczy dononie
Dimka na widok wchodzcego Babkina.
Timofiej nis ostronie na wycignitych rkach dwa przyrzdy. Jeden z nich by zaopatrzony
w cieniutki prcik anteny.
- Referuj - wyda artobliwe polecenie Wadim.
Babkin powoli zacz ustawia przyrzdy na stole.
- O tym te wam pisalimy - powiedzia zwracajc si do Olgi. - Wilgotno gleby na polach bdzie
okrelana na odlego. Ten oto may przyrzdzik zostanie zakopany w ziemi, gdzie tam wrd
zasieww - podnis skrzyneczk z anten. - W nim znajduje si stacja nadawcza na falach
ultrakrtkich. A to jest jej antena. Caa niemal moe ukry si w zbou. We wsi na punkcie
dyspozycyjnym bdzie sta sobie taki may odbiornik - wskaza aparat. - Raz na dob automatyczna
stacja nadawcza nada sygna okrelajcy wilgotno gleby. Gdy wilgotno ta spadnie do
niedopuszczalnych granic, kierownik punktu dyspozycyjnego otworzy luz i puci wod na pola albo
jeeli zajdzie potrzeba, skieruje instalacj deszczow. Tak chociaby, jak wwczas zrobi
Tietierkin...
- Wykad skoczony. - Bagriecow ukoni si szastnwszy komicznie nogami. - Teraz zaczyna si pokaz.
Jak szanowni suchacze mieli sposobno zauway, jestem asystentem profesora Babkina. Nie
powierza mi on waniejszych zada. A wic wyobramy sobie, e tutaj - prdko podszed do okna znajduje si kochozowe pole, odlege od wsi o kilka kilometrw. Bierzemy wyej wzmiankowany
przyrzd - jak powiada kierownik jednego z naszych seminariw, docent Fermatow - i wprowadzamy
do ziemi jego wskazujc cz.
Wadim wskaza ostry, wysuwajcy si koniec, sterczcy u dou skrzynki.
- Wskutek tego za - cign nieco ochryple i z pochrzkiwaniem, naladujc swego wykadowc - e
znajdujca si w naszym posiadaniu gleba mieci si w doniczce do kwiatw, moemy j niezwocznie
wykorzysta dla przeprowadzenia wyej wymienionych dowiadcze.
Wadim wetkn ostry koniec w ziemi i wczywszy aparat odszed od stou.

- C syszymy teraz, szanowni koledzy? - spyta gadzc nie istniejc brod.


Z gonika znajdujcego si w maym odbiorniku zaczy wydobywa si guchawe, monotonne
sygnay.
- Syszymy teraz, szanowni koledzy - powtrzy Dimka - skarg znanej nam roliny, geranium, na to, e
wacicielka wyej wspomnianego geranium ju od kilku dni nie podlewa tej usychajcej roliny.
Zinaida Pawowna wydaa okrzyk i pobiega do kuchni.
- Naprawimy, ten bd szanownej gospodyni - cign Dimka biorc kubek z wod z rk matki, ktra
ju powrcia z kuchni. - Zwilamy ziemi w pewnej odlegoci od woonego w ni koca wskanika...
Uwaajcie... Gleba stopniowo nasika wilgoci.
Teraz sygnay stay si coraz czstsze, ton ich by coraz wyszy, a wreszcie przeszed w gwizd.
- Nadmierna wilgo - zakoczy asystent. - atwo ju j okreli wedug tablicy. Pokacie,
profesorze! - zwrci si do Babkina, ktry posusznie wskaza palcem pokrywk skrzynki. Wadim za
cign dalej z powag: - Na tablicy widzimy wspczynniki wilgotnoci, odpowiadajce czstotliwoci
sygnaw...
- Chyba dosy! To jasne - Timofiej niecierpliwie machn rk i zwrci si ku Oldze. - Nie
wykoczylimy jeszcze tego przyrzdu. Na wesele nie zdymy go zrobi, ale na wiosn bdzie gotw.
Chopcy nasi jadcy na urlop zabior go i na miejscu zmontuj...
- Teraz ostatnia demonstracja - oznajmi uroczycie Wadim. - Zapraszamy was do filii naszego
laboratorium, to jest do tak zwanej azienki.
- Znowu zalejesz cae mieszkanie! - krzykna za nim Zinaida Pawowna. - Uwaajcie, Timoczka!
Przemoczycie walonki. Zazibicie si!
- Nie bdziemy bra pod uwag tego gniewnego ataku komendanta budynku. - Dimka wykrzywi si
w pogardliwym grymasie. - Dopatrujemy si w tym nieufnoci w stosunku do techniki. - Rozemia si
i machn w stron matki rk. - A teraz poka automatyczne koryto do pojenia. Zostao wykonane
przeze mnie, poniewa Babkin nie chcia traci czasu na takie drobiazgi.
- Frosja bardzo si ucieszy. Teraz ju nie kci si o elektryczno z Sjergiejem. Wprowadzia u siebie
takie nowoczesne ulepszenia, e tamten nie moe po prostu za ni nady - opowiadaa Olga.
- Wspaniale! - zawoa Wadim. - Teraz wyobracie sobie, e ta wanna jest najzwyklejszym korytem.
Na razie nie ma w niej jeszcze wody...
- Widzimy - zauway drwico Timofiej.
- Nie przerywaj. Powiedzmy wic - powrci do poprzedniego tonu Bagriecow - e mody byczek
poczu pragnienie i postanowi si napi. - Oczywicie, jak kade szanujce si zwierz, lubi on wod
jedynie chodn i czyst... Byczek zblia si do koryta i... - Wadim spojrza przymruonymi oczyma na
Babkina. - Przypumy, e ty bdziesz byczkiem... No, id...
Timofiej nie spodziewa si takiej propozycji. Zamruga oczyma i cofn si.
- Nie bd uparty, byczku! - Wadim artobliwie popchn go ku wannie. - No, teraz pochyl si,
wycignij wargi.
Nagi gow towarzysza i w tej samej chwili z kranu trysn potny strumie wody.

Babkin szybko cofn gow, wyprostowa si i odszed od wanny ocierajc krople wody ze sterczcej
na jea jasnej czupryny. Dowiadczenie udao si. W chwili, kiedy byczek podnis gow, woda
z kranu przestaa si la.
- To wanie naleao udowodni - zakoczy wynalazca podnisszy zwycisko rk. - Wszystko jest
bardzo proste: Mechanika - i adnych cudw. Byczek, czy krowa przecinaj promie wiata, ktry
jest skierowany z malekiej lampki na komrk fotoelektryczn. Prd w fotokomrce zostaje
przerwany. Zadziaa przekanik. W rezultacie za pomoc specjalnego urzdzenia otwiera si kran.
Kiedy byczek nie chce ju pi i podnosi gow, wszystko powraca do poprzedniego stanu.
Wadim pokaza ma rurk z lampk, wszystko przymocowane z boku wanny, nastpnie fotokomrk
selenow pracujc bez wzmacniacza i maleki przekanik. Cae to urzdzenie miecio si
w pudeeczku mniejszym od pudeka do papierosw i posiadao istotnie bardzo prost konstrukcj.
Olga, jako znajcy si na rzeczy ekspert, pochwalia automatyczne koryto systemu Bagriecowa,
chocia wyrazia wtpliwo co do wyszoci takiej konstrukcji z komrk fotoelektryczn nad
zwykymi korytami automatycznymi. Konstrukcja Bagriecowa nie miaa jeszcze nazwy, gdy sam
wynalazca nie by zupenie pewny praktycznej wartoci swego pomysu.
- A c to za chemia? - spytaa Szulgina wskazujc ca kolekcj probwek z jakimi napisami.
Wadim zwleka z odpowiedzi. Nikomu jeszcze nie powiedzia o tych dowiadczeniach. C jednak
robi, trudno ukrywa, gdy pyta brygadzista. Naley by zdyscyplinowanym czonkiem SBK.
- Chemii specjalnie nie studiowaem. Uczyem si jej tylko w szkole - owiadczy przede wszystkim
Bagriecow. - Nie mog przecie zajmowa si wszystkimi istniejcymi naukami, to tylko Sjergiej o tym
marzy. W probwkach jest zwyke mleko - przyzna si Wadim. - Nawietlam je falami ultrakrtkimi.
- No i co z tego wynika? - z penym zrozumienia umiechem spytaa Olga.
- Tymczasem jeszcze nie wiem. Czytaem tylko, e w ten sposb mona konserwowa mleko.
Wyobracie tylko sobie - zapali si znowu wynalazca - mleko stoi w zamknitych bakach w cigu
dziesiciu dni i wcale nie kwanieje. A dlaczego? Okazuje si, e przepuszczono je przez szklan rurk,
ktra znajdowaa si w polu wielkiej czstotliwoci. Maleki, prosty generator, a jaka z niego
korzy! Mleko bdzie mona przewozi z dalekich kochozw do samej Moskwy i wcale si nie
zepsuje. Chciabym zrobi dla was tak sztuczk, ale tymczasem nie jestem jeszcze pewien
rezultatw. Kad probwk wstawiaem w cewk generatora, potem notowaem czas nawietlania
i dugo fali.
- No to zaraz zobaczymy, jak tam z tym twoim mlekiem - owiadczy Timofiej i wspiwszy si na palce
sign do pki.
Wadim powstrzyma go.
- Czekaj, tu jeszcze nic si nie okae. Mleko stoi zaledwie od wczorajszego dnia.
- A jednak... - upar si Babkin. - Zobaczmy, Olu!
- Zobaczmy - odpowiedziaa dziewczyna spogldajc wesoo na Wadima.
Wynalazca zdj ostronie z pki drewniany stojaczek, w ktrym sterczao nie mniej ni dziesi
probwek. Wyj jedn z nich i przeczyta.
- Czas nawietlania dziesi minut, fala cztery metry.

Babkin wycign rk.


- Rozlejesz - ostrzega Dimka.
Timofiej powcha, przyjrza si i ze miechem przechyli probwk.
- Kwane mleko! - oznajmi.
Istotnie, ani jedna kropelka mleka nie wylaa si z probwki.
Wadim z niedowierzaniem spojrza na przyjaciela i zacz jedn po drugiej wyjmowa wszystkie
probwki ze stojaka... Przejrza wszystkie, zaspi si i podszedszy do drzwi zawoa:
- Atom!
Na to woanie wbieg zupenie maciupeki koteczek o krtkim ogonku i miaukn wpatrujc si
chciwie w probwki.
Wynalazca z furi wytrzsn mu na spodeczek nawietlone kwane mleko.
***
Najrozmaitsze przyrzdy powymylali chopcy z komsomolskiej brygady Instytutu! Porwaa ich idea
opieki technicznej nad kochozem Droga do Komunizmu. Kady wic prbowa swych wynalazczych
moliwoci i stara si nie pozostawa w tyle za innymi. Przed technikami zdawa si otwiera nowy
wiat. Pragnli ujrze Dziewicz Polan zupenie odmienion, jako wymarzone mae miasto,
w ktrym wszystkie cuda, sprawiajce wraenie rzeczy niemoliwych, zrobione zostan ich
wasnymi rkami.
Technicy Instytutu razem z kochozowymi komsomolcami ustawiali aparaty, zakadali kable, kopali
dla nich rowy. Sie przewodw, liczca dziesitki kilometrw dugoci, czya przyrzdy z punktem
dyspozycyjnym. Mae stacje nadawcze nadsyay sprawozdania z pl. Cieniutkie stalwki przyrzdw
wykrelay na obracajcych si cylindrach wilgotno gleby i jej temperatur, notoway wschody
rolin na poletkach dowiadczalnych.
Modzi wynalazcy przyjedali nie tylko do Dziewiczej Polany; byli oni rwnie podanymi gomi w
Akademii Rolniczej, gdzie zasigali porad specjalistw.
Wiele niepowodze, omyek, faszywych posuni zdarzao si tym modym nowatorom. Wemy
chociaby takiego naladowc Bagriecowa - fantast Alka Zubkowa! Czy mona go byo przekona,
e drzwi do chlewu niekoniecznie musz si otwiera za pomoc fotokomrki. Nie mona przecie
przesadza!
Specjalna Brygada Komsomolska kochozu Droga do Komunizmu zyskaa nowych czonkw. Ju
w lecie zostali do niej przyjci Bagriecow i Babkin, a potem od razu dwunastu innych ludzi z Instytutu.
Chopcy przyjedali na urlop do Dziewiczej Polany. Przywozili ze sob aparaty, ktre zdya
zmontowa moskiewska filia SBK, i korzystajc z praw czonkw brygady brali udzia we wszystkich
pracach Szulginy i jej towarzyszy.
Po powrocie z urlopu gwnym tematem rozmw w Instytucie staway si sprawy przyjaci z
Dziewiczej Polany. Czsto zdarzao si, e sprawozdania powracajcych z urlopu byy wygaszane na
oglnych zebraniach komsomolcw.

Wsplne zebrania SBK i moskiewskiej filii Brygady miay przebieg bardzo interesujcy. Przypumy, e
na dzisiejszym posiedzeniu w Moskwie Bagriecow ma wygosi referat (Wadim peni funkcj
zastpcy Olgi i kierownika filii moskiewskiej).
Dimka swoim zwyczajem chrzka uroczycie i wcza magnetofon - aparat zapisujcy na tamie.
- Nasze dzisiejsze zebranie - mwi zastpca brygadzisty podnoszc do ust mikrofon - powicone jest
rozpatrzeniu projektu technika dziewitego laboratorium, Iwana Filina, ktry wymyli aparat
pneumatyczny do zbierania nasion kok-sagyzu. Filin powrci niedawno z Dziewiczej Polany, gdzie
bardzo szczegowo przestudiowa t spraw. Nasiona kok-sagyzu zbierao si dotychczas, jak wam
wiadomo, rcznie. Kady, kto by w Dziewiczej Polanie, wie, e zajmuj si tym zazwyczaj pionierzy
i uczniowie. Proponowano ju rne skomplikowane maszyny, tak samo oparte na zasadzie
pneumatycznej jak rczny aparat Filina, lecz, niestety, dotd nie day one jeszcze pozytywnych
rezultatw. Jedn z ich wad byo to, e razem z nasionami kok-sagyzu strumie powietrza wciga
nasiona chwastu dmuchawca (mniszka). Oddzielenie jednych od drugich jest rzecz prawie
niemoliw. Dowiadczone oko odrnia kok-sagyz od dmuchawca na podstawie lici. Na liciach koksagyzu daje si zauway woskowy nalot, licie za dmuchawca s szorstkie. Naley przypuszcza, e
nie pomoe tu zastosowanie komrki fotoelektrycznej, gdy podobna subtelno nie zostanie przez
ni uchwycona. Trzeba wic zrobi taki aparat, by zbieracz mg sam przeprowadza selekcj. Jest to
oczywicie niezbyt produkcyjne, lecz innej rady nie ma. Na razie nie mamy jeszcze tak oczyszczanych
nasion i nie moemy cakowicie ustrzec si od chwastw. Filin obmyli aparat w ksztacie grubego
kija. Jego kocem dotyka si puszystej kuli zoonej z nasion kok-sagyzu, naciska si guziczek i powietrze wciga puszek do wntrza pustej rurki. Zbir nasion idzie wwczas szybciej i praca staje
si mniej mczca, bo zbieracz nie potrzebuje si schyla.
W ten mniej wicej sposb referowa Bagriecow wynalazek czonka brygady.
Wynalazca Filin rozwija rysunki i mwi o technicznych szczegach swego przyrzdu. Wadim
przezornie ustawia przed nim mikrofon. Cienka, czekoladowej barwy tama przesuwaa si
w magnetofonie. Modzie bardzo szybko skonstruowaa w swoim laboratorium taki aparat, ktry
mg zapisywa dwiki w cigu trzech godzin bez przerwy. W ten sposb mona byo zapisa cay
przebieg zebrania.
Zabierali gos technicy i laboranci, sprawdzali obliczenia i spierali si z zapaem rozpatrujc projekt
Filina. Bagriecow by oczywicie za. Nic wic dziwnego, e sam podj si referowania. Zagadnienie
to interesowao go jeszcze podczas pobytu w Dziewiczej Polanie. Dlaczego miaoby si rcznie zbiera
nasiona? Dawniej, zdaniem niedowiarkw, sia kok-sagyz mona byo rwnie tylko rcznie;
przekonanie to obali Sidor Antonowicz Kuzniec, przewodniczcy kochozu Proletariusz w rejonie
czerkaskim na Ukrainie; wynalaz on siewnik do kok-sagyzu. Okazao si wic, e siewnik mog
wynale nie tylko konstruktorzy, ktrzy trudni si wymylaniem rnych nowych maszyn rolniczych.
Przewodniczcy kochozu nie jest przecie konstruktorem, a jednak wpad na pomys nowej maszyny.
Otrzyma nawet za to nagrod na wszechzwizkowym konkursie, a potem dziki temu wynalazkowi
zosta laureatem. A czy mao jest innych nowatorw? Siedemnastoletni kowal Lichcow pracowa nad
podobnym siewnikiem, tylko nie do zwykego, lecz do gniazdowego siewu kok-sagyzu.
Czemu wic technik Filin, ktry na rwni z Sidorem Antonowiczem i Misz Lichcowem posiada
prawdziwie wynalazczy spryt, nie mgby wymyli rcznej maszyny rolniczej do zbierania nasion
kok-sagyzu?
Pewnie, e mgby! I to nie tylko on, lecz kady czowiek radziecki, ktry powanie interesuje si
takimi sprawami.

Niech to sobie bdzie na pocztek maszyna nawet niedoskonaa. W siewniku Kuznieca te nie
wszystko od razu szo jak po male. Udoskonalili go potem prawdziwi, dowiadczeni inynierowie.
Cae trzy rolki tamy zawierajce rozwaania na temat projektu Filina zapakowano razem z rysunkiem
technicznym aparatu. Maleka przesyka zostaa nadana poczt lotnicz do kochozu Droga do
Komunizmu.
Tam, w SBK, maj taki sam aparat. Gdy radiotechnik Pietuszok puci pierwsz rolk i wczy
wzmacniacz, modzie z Dziewiczej Polany usyszy przebieg caego zebrania w Moskwie. Ciekawe, co
oni na to powiedz?
Modzie z Dziewiczej Polany wysuchaa wszystkiego. Zaoono nowe rolki tamy do magnetofonu.
Teraz Olga Szulgina zblia do siebie mikrofon. Powiada, e jej zdaniem, wydajno maszyny Filina
w stosunku do oglnego poziomu mechanizacji w kochozie Droga do Komunizmu jest zbyt maa.
Jednak mimo e aparat Filina niezbyt wydatnie zmniejszy wysiek zbieraczy nasion, wynalazek ten
zasuguje na to, by si nim powanie zainteresowa.
Dokadnie w trzy dni po wysaniu rolek do Dziewiczej Polany Bagriecow otrzyma tam
z zanotowanym przemwieniem Olgi i innych czonkw brygady. Ucieszy si szczerze z otrzymanej
odpowiedzi. Nic si tym nie przej, e zaczepna Antoszeczkina wypowiedziaa wiele kwanych
dowcipw pod adresem potnej maszyny Filina; oznajmia ona, e obecnie na jej polach koksagyzu nie ma ju chwastw, wobec czego selekcja przy zbiorze nasion nie jest potrzebna; mimo to
zgodzia si wyprbowa pierwszy, prbny model wedug wszelkich regu.
Najwaniejsze, zdaniem Wadima, byo to, e SBK poparo projekt Filina, bd co bd bardzo
uatwiajcy prac.
Obecnie mwi si ju nie tylko o zwikszeniu plonw, lecz i o tym, by dokona tego przy minimalnym
nakadzie pracy...
Jeeli wic nie mona jeszcze puci w pole maszyny do zbierania nasion, nieche nasi zbieracze
puszystych dmuchawcw wdruj po polach nie schylajc przynajmniej karku, niechaj chodz jakby
szli sobie spacerkiem wymachujc laseczk Filina.

Rozdzia III
Za wasze szczcie!
Trzeba
wyrwa
rado
z nadchodzcych tu dni.
W. Majakowski47

Dzie ten pozostanie na zawsze w pamici nie tylko Olgi i Kumy, lecz take wszystkich kochonikw
Dziewiczej Polany. Najstarsi ludzie nie pamitaj takiego dnia - jak si to zazwyczaj mwi.

47

Przeoy L. Pasternak.

Wprawdzie owi najstarsi ludzie nigdy niczego nie pamitaj, lecz przynajmniej to wesele powinno im
pozosta w pamici.
Najpikniej mgby o tym wszystkim oczywicie opowiedzie Wadim Bagriecow. Trzeba mie jego
entuzjastyczno-poetyck dusz, by prawdziwie odczu i opisa tak wspania uroczysto.
Wadimowi jednak nie poszczcio si tym razem. Wraz ze swym przyjacielem Babkinem zosta nagle
delegowany a gdzie do Jakutii w celu zmontowania tam automatycznej stacji meteorologicznej...
Stiosza napisaa do Babkina, e termin lubu wyznaczono akurat na dzie rocznicy ogoszenia
Konstytucji Stalinowskiej - 5 grudnia. Olga z zakopotaniem spytaa Nikifora Karpowicza, czy to
w ogle wypada bra lub w tak wielki dzie, w dzie wita oglnonarodowego... A kt ty jeste? umiechn si na to Wasjutin. - Czy nie jeste crk swego narodu? Dla kog, jak nie dla ciebie
stworzy Stalin Konstytucj? Ta Konstytucja zapewnia ci przecie szczcie w yciu. Nieche wic
wanie od tego dnia rozpocznie si twoje nowe szczcie.
Zima tego roku bya niena. W wigili 5 grudnia pnym wieczorem dziewczta i chopcy zabrali si
do oczyszczania drogi ze niegu.
O poranku Olga wysza na ganek. Wanie wschodzio soce. Na wszystkich domach pony
czerwieni witeczne chorgwie. Wzdu drogi cigny si wielkie zaspy. Na nich za barwiy si
re wymalowane farb na niegu. Przed samym gankiem say si, niby drogocenny dywan,
wymylne desenie z najrozmaitszych kwiatw.
Olga przypomniaa sobie z umiechem, jak zmiesza si wczoraj Kopytin, kiedy zastaa go w klubie
z wiadrami farby.
Z dala ukazay si przyjaciki Olgi. Szy pod samymi zaspami starajc si nie podepta namalowanych
na drodze kwiatw. Stiosza wygldaa komicznie i niezgrabnie w swym kouszku, obwizana szerok,
kwiaciast chust; wydawao si, e Kopytin rwnie i na jej chustce namalowa te kwiaty.
Dziewczta ucaoway Olg i weszy do domu. Spotkaa je matka Olgi. Oczy miaa zapakane. Kiedy
przyjaciki rozbieray si, Olga staa trzymajc matk w objciach i serdecznie gadzia jej z lekka
siwiejce wosy. Waciwie nie moga zorientowa si dokadnie w swych uczuciach. Wierzya
w oczekujce j wielkie szczcie, w mio Kumy lecz jednoczenie jaki smutek nie opuszcza jej
przez te wszystkie dni.
O co tu chodzi? A moe wanie tak trzeba? Smutek jest echem dawnych wiekw. Matki dawniej
zawsze pakay na weselach swych crek, a crki si smuciy. I nie ma w tym nic zego! Po chmurnym
poranku pogodny dzie wydaje si janiejszy.
- No wic, Oleko - odezwaa si Stiosza rozcierajc zaczerwienione od mrozu rce. - Przyszymy
poegna si z tob.
Matka Olgi podniosa fartuch do oczu i wybiega z pokoju.
- Dokd si wybieracie? - spytaa zakopotana Olga.
- My nigdzie. Jeszcze mamy czas. Ale ty ju sobie dziobek przed odlotem czycisz.
- Jakie jestecie zabawne... - Olga otara mokre rzsy. - Dokde od was pjd? Przecie wszystko
zostanie po dawnemu.
- Wiemy! - zawoaa Frosja. - Nigdy nie opucisz swojej brygady. Tylko e... matki nas wypdziy.
Idcie, powiadaj, poegnajcie si z Ol. Zapiewajcie jej pieni, pomcie si ubra...

- Oleko najdrosza! Czy doprawdy nie rozumiesz? - zacza podskakiwa z niecierpliwoci Stiosza. Poka nam prdzej! Nie mcz nas!
- Nie wiem, o czym mwisz.
- Och, jaka jeste niedomylna! Chciaymy obejrze sukni. Jak te j ci w miecie uszyto? Dziewczta
opowiaday, e nie aowaa na ni pienidzy.
- I miaa racj - owiadczya powanie Niura Samochwaowa popychajc Olg w kierunku szafy. lub bierze si raz w yciu. Oczywicie, jeeli si naprawd kocha!
Olga szybko si przebraa i ukazaa si zza drzwi szafy w biaej, dugiej do ziemi sukni.
- Dziewczta! - zawoaa Stiosza. - Trzymajcie mnie, bo trupem padn!...
- Cudo!... Oczu nie mona oderwa - piaa z zachwytu Frosja ogldajc strj Olgi.
Suknia bya prosta i skromna, z grubego, lnicego jedwabiu. Piknie opinaa zgrabn figur
dziewczyny spadajc w szerokich fadach ku doowi.
Stiosza pochylia si i uniosa w gr brzeg sukni, ktra jak ogromny wachlarz rozpostara si na
pododze.
- Takie panny mode malowano tylko na starych obrazach... - Sima wyja z kieszeni chusteczk i z
westchnieniem wytara nos.
- Sama nie wiem, dziewczta... Czy to wypada?.. - Olga z zakopotaniem obejrzaa swj strj
i zaczerwienia si.
- Nie przesadzaj - przerwaa jej Stiosza. - Jeeli dawniej wszystkie panny bez posagu bray lub
w takich sukniach, to chyba my mamy do tego tysic razy wiksze prawo. - Rzucia rbek sukni
i odbiegszy nieco dalej, klasna w rce woajc: Odejd, Olga, bo olepn!
- Czekaj! - ogldajc uwanie strj Olgi zatrzymaa j Lena Pietuszkowa. - Tu z boku co si marszczy.
le uprasowane. - Nikt nie zaprotestowa, gdy Lena w tej dziedzinie bya najwyszym autorytetem. Pewnie nie powiedziaa w tej pracowni w miecie, e to lubna suknia. No i nie odprasowano jak
naley. Co za niedbali ludzie! - mwia z niezadowoleniem, pomagajc Oldze przy zdejmowaniu sukni.
Wzia delikatnie sukni na rce, troskliwie podchwytujc opadajce, szerokie fady, i spytaa: - Gdzie
masz elazko? - I nie czekajc na odpowied znika za drzwiami.
- Kiedy przyjdzie Kuma? - zainteresowaa si Frosja.
- O czwartej, tak jak umwilimy si. - Olga podesza do szafy, by przymierzy nowe pantofelki.
- No, dziewczta - przypomniaa ze miechem Stiosza. - Matki przykazay nam piewa pieni, tylko
koniecznie aosne, przecige. Zaczynaj, Frosja!
- Ale, najmilsza! - rozemiaa si mruc malekie Oczki Frosja. - Ja i aosne! le trafia!
- No, to ty zaczynaj, Niura! - zakomenderowaa Stiosza. - Ale wybierz pie bardzo aosn, eby za
serce chwytaa!
- Trudno mi to pjdzie, Stioszeko, chyba, e mi Sima pomoe. Ona jedna jest aoliwa.
- Byam taka kiedy - zaprotestowao Wronitko - ale teraz ju si wyleczyam. A pieni weselnych nie
znam. Nie syszaam ich przez radio.

- Jak sobie chcesz, Oleko! - Stiosza teatralnie ukonia si Oldze do pasa. - Przyjaciki dobraa sobie
do niczego! Wcale nie umiemy egna ci wedug starych obyczajw! Nie znamy pieni aosnych.
Popatrz chociaby na t swoj przyjacik - wskazaa Frosj. - Nic, tylko by zby szczerzya!...
Heje, dziewczta, o gadkich liczkach,
Niech piewa o was cay kraj dwicznie zapiewaa Frosja. Dziewczta podchwyciy melodi. Pie rosa i rozlewaa si coraz
szerzej i szerzej, a stao jej si zbyt ciasno w pokoju Olgi.
Wreszcie zdao si, e to sama pie rozwara drzwi. Za nimi przestpowa z nogi na nog zmieszany
Kuma.
- A wy tu po co? - Stiosza wypyna zza stou, jak paw, i wolno skierowaa si w stron Tietierkina.
- Po prostu tak... wstpiem... - Kuma szuka wzrokiem Olgi.
- Zdumiewajce, e tacy panowie modzi nie maj najmniejszego pojcia o dobrym wychowaniu wzruszya ramionami Stiosza. - Suchajcie radia. Tam si dowiecie, kiedy macie si tu zjawi. Do
prdkiego zobaczenia!
Skonia z wdzikiem gow i zamkna drzwi.
Dziewczta pomagay Oldze w przygotowaniach do uroczystoci. Co tam przyszyway, co prasoway
i pieway przez cay czas. Rne to byy pieni: i o samotnej harmonii, i o ciekach-droynkach.
pieway o tym, jak lec ptaki przelotne, pieway o szczciu, pieway o Moskwie.
Punktualnie o godzinie czwartej, kiedy nadciga ju siny, zimowy zmierzch, zakomunikowano przez
radio, e gocie oczekuj pastwa modych w klubie kochozowym. Byo to sygnaem dla Kumy,
ktry na ten znak skoczy z towarzyszami do szerokich, wiejskich sani i pomkn ku domowi Olgi.
Anna Jegorowna umiaa by hojna. Daa na ten dzie wszystkie kochozowe konie. Zaprzono je
starym zwyczajem rosyjskim w trjki. Na grzywach koni pstrzyy si wstki i kwiaty.
Olga z koleankami wysza na ganek. Ubrana bya w krtkie, biae futerko. Na gowie miaa tak sam
bia, puszyst czapeczk.
Po barwnie wymalowanym, twardym dywanie niegu przesza do sa, mio umiechna si do
towarzyszy narzeczonego, skonia si matce i przyjacikom, a potem usiada obok Kumy.
Trjki pomkny z pohukiwaniem i gwizdem. Przy dwikach harmonii niosy pdem orszak weselny
przez ca wie.
Droga do rady wiejskiej bya zbyt krtka, tote wedug z gry uoonego planu trjki pomkny za
wie, potem pdzc dobr drog okoliy wzgrze, na ktrym zapona ju gwiazda komsomolska,
i dopiero wwczas skieroway si do rady wiejskiej.
Takiego wesela nigdy jeszcze nie widziano w rejonie. Dziesitki trjek i parokonnych zaprzgw, sze
samochodw osobowych, ciarwka z orkiestr - wszystko to pdzio za wawym zaprzgiem
z modymi.
Ju z daleka Olga ujrzaa na nienym wzgrzu powitalny napis. Ogromne, barwne litery pony
jaskrawo na niegu. Przyjaciele pozdrawiali brygadzistk SBK. U gry, na wzgrzu, pona jej
szczliwa gwiazda.

W radzie wiejskiej panowaa podczas caej ceremonii uroczysta cisza. Wrd wierkowych girland nad
stoem wieciy kolorowe lampki. Na ciemnym garniturze przewodniczcego rady wiejskiej
Kostiukowa lni order Lenina. Kostiukow patrza spokojnymi, szarymi oczami na nowoecw chcc
im jak gdyby doda otuchy na dug, szczliw drog.
Ludzie zwart aw stali w milczeniu, zajmujc niemal ca sal posiedze i tylko przed stoem
przewodniczcego utworzyo si puste pkole. Przewodniczcy powita mod par.
- W obliczu wszystkich zebranych tu obywateli naszego wielkiego pastwa radzieckiego - powiedzia w obliczu budowniczych nowego komunistycznego spoeczestwa podajcie sobie rce na znak
zawarcia silnego, nierozerwalnego zwizku rodzinnego.
Kuma ucisn do Olgi, potem spojrzawszy pytajco na Kostiukowa przycign j ku sobie i mocno
ucaowa w usta.
Zamigotay lampki w wierkowych girlandach, rozwary si drzwi. Zagrzmiaa orkiestra, lecz dwiki
jej utony w okrzykach powitalnych i oklaskach. Modym podano puchary z szampanem i polecono
wypi je do dna, tak, aby pozosta w nich tylko smutek.
Olga i Kuma schodzili szerokimi kamiennymi schodami. Pod nogi rzucano im gazki i ywe kwiaty.
Chopcy cili niemal wszystkie kwiaty z cieplarni Olgi na to jej wito. Kwiaty paday na nieg
i zapalay si barwnie w promieniach reflektorw.
Niby jzyki pomieni trzepotay w jaskrawym wietle witeczne chorgwie. Wspaniale spisali si tego
dnia elektrotechnicy kochozu. Nie ustpi im te Sjergiej Tietierkin: zanim orszak weselny zdy
ruszy, w wieczorne niebo strzeliy bukiety rakiet.
Sjergiej z zadart gow przyglda si swemu dzieu. Przez cay tydzie pastuszek klei tekturowe
rurki i napenia je palnymi mieszankami.
Nie byo tu, niestety, przy nim Dimki Bagriecowa, ktry natychmiast zadeklamowaby jaki
odpowiedni do tej okolicznoci wiersz Majakowskiego.
...Odpoczywa,
w niebo lecc rakiet.
Nakrelie parabol
i pd wzdu niej
Rakiety z gwizdem kreliy na niebie parabole pozostawiajc za sob roziskrzony lad. Biegy jedna za
drug: zielone, pomaraczowe, czerwonomalinowe i biae - olepiajce jak pomie spawalniczy.
Zoty deszcz sypa si z nieba.
Konie dray i zerkay ku grze zdumionymi oczami. Trzeba je byo nawet przytrzyma, kiedy na
zakoczenie tych ogni sztucznych zawirowao wielkie, ogniste koo na wysokim palu stojcym
porodku placu.
Nie obeszo si te bez momentw komicznych. W pewnej chwili, czy to jedna z najwikszych rakiet
zwilgotniaa, czy te co innego z ni si stao, do e Sierioa nie mg ani rusz wyprawi jej
w zamierzonym kierunku. Chopak w popiechu zdj rkawic i machinalnie wsadzi j na rurk
rakiety. Zapomnia o tym zupenie i dopiero w chwili, kiedy z rurki trysn pomie i owietli wszystko
dokoa, pastuszek ujrza nagle swoj rkawic. Na mgnienie oka migna przed jego wzrokiem i razem
z rakiet pomkna ku gwiazdom.

Kopytin artowa sobie potem z zawstydzonego Sjerioki. Twierdzi, e rkawica pastuszka bka si
teraz gdzie we wszechwiecie jako satelita odlegej planety.
...Olg i Kum usadowiono na honorowym miejscu za dugim stoem w sali widowiskowej nowego
klubu.
Gociom zajmujcym miejsca dokoa stow przygrywaa orkiestra. Pierwszy toast wzniosa Anna
Jegorowna. Wszyscy umilkli.
- Drodzy moi przyjaciele, towarzysze kochozowi! - zacza Kudriaszowa trzymajc kielich w rce. W dniu Konstytucji Stalinowskiej, ktra daa nam wolne i szczliwe ycie, wypijmy przede wszystkim
za zdrowie jej wielkiego twrcy. Z caego serca yczymy mu dugiego i szczliwego ycia. Nieche
i teraz cieszy si szczciem naszych dzieci siedzcych za weselnym stoem. Niech z jego drogim
imieniem na ustach wejd na prg swego nowego domu!
Jak przez sen usyszaa Olga entuzjastyczne okrzyki: Hura! Niech yje Stalin! Zdawao si, e ramy
i szyby okien nie wytrzymaj tego wybuchu niewypowiedzianej radoci rozentuzjazmowanych ludzi.
- Obywatele wielkiego Zwizku Radzieckiego! - z kolei zacz swj toast Nikifor Karpowicz. - Nie
moglimy si wszyscy zebra w tej sali. Ojczyzna nasza jest ogromna, niezmierzona! Wy, nasi
przyjaciele, zamieszkujcy wybrzea mrz pnocnych czy gry Kaukazu, tereny nadbatyckie czy
Sachalin, nie moecie nawet znale na mapie naszej wsi, naszego kochozu. My jednak myl
zwracamy si do was i donosimy wam, e tutaj, w malekim zaktku wielkiego kraju, zawizuje si
nowa rodzina radziecka. Imiona Kumy Tietierkina i Olgi Szulginy zostay razem wpisane w ksigi.
W ksigach pastwa radzieckiego notujemy zaoenie kadej nowej rodziny, tak jak notujemy
narodziny kadego nowego obywatela. yczymy wic tej rodzinie szczcia i trwaej przyjani w yciu
dla dobra naszej wielkiej ojczyzny.
Znowu rozlegy si entuzjastyczne okrzyki i wszyscy popieszyli z kielichami ku modej parze. Teraz
bez koca zaczy si sypa nowe toasty.
Na wesele przyjechao wielu goci z miasta; sekretarz Rejonowego Komitetu Komsomou wznis
toast na cze Olgi i Kumy, na cze radoci pracy twrczej. yczy im, by teraz szli ju razem obran
przez kade z nich mozoln drog, pamitajc wci sowa Stalina, e trudnoci istniej tylko po to, by
z nimi walczy i pokonywa je.
Wznosili toasty i komsomolcy z ssiednich kochozw, i przewodniczcy ze Zwycistwa, i inynier
z fabryki. Wszyscy oni w ten lub inny sposb zwizani byli z dowiadczeniami Olgi i wynalazkami
Tietierkina.
Kuma siedzia wzruszony i milczcy. ciska mocno rk ony, jak gdyby ba si utraci to swoje
szczcie... Po raz pierwszy uwiadomi sobie znaczenie tego prostego sowa - ona... I bya ni Olga niegdy tak daleka i niedostpna. Zdawao mu si, e teraz wszyscy patrz na niego. Patrz zewszd:
i z Kaukazu, i z Sachalinu... jak mwi Nikifor Karpowicz. Zdawao mu si, e wszyscy ciesz si jego
szczciem i jednoczenie uprzedzaj go: Uwaaj, Kuma, ufamy ci i pragniemy, by by godny Olgi...
Wszyscy j znaj i kochaj. Nie ma lepszej dziewczyny w caym rejonie.
Na scenie graa orkiestra. Kuma z roztargnieniem bawi si palcami Olgi i wci myla o tym samym:
nie moe przecie pozosta nie znanym nikomu mechanikiem, chociaby nawet dobrym, gdy o onie
pisz wszystkie gazety i gdy zaprasza si j na posiedzenia do Moskwy. Olga idzie szerok, jasn
drog: czy on ma si wlec obok niej wsk cieynk? Nie, nigdy tego nie bdzie. Mia ochot zerwa

si na rwne nogi i zawoa tak, eby wszyscy syszeli, nawet ci z Kaukazu i Sachalinu: Wierzcie mi,
przyjaciele! Przede mn jest zakrt, a dalej moja cieka wychodzi na szerok drog!
Kuma pochyli si niby po to, by podnie kwiatek, a tymczasem przycisn niepostrzeenie usta do
rki Olgi.
Modej parze skadano podarunki. Na scenie przed orkiestr ustawiono st przykryty czerwon
materi i na nim zaczto ukada wszystkie prezenty przyniesione lub przywiezione przez organizacje
i przyjaci nowoecw.
Wrd podarkw znalazy si dziea Lenina i Stalina. Tomy z wytaczanymi zotymi literami
poyskiway za szkem niewielkiej orzechowej szafki. By to podarunek Rejonowego Komitetu
Komsomou. Przedstawiciele fabryki, w ktrej wykonywano prbny model puga Tietierkina,
ofiarowali mu st krelarski z niklowanych rurek, o ruchomych dwigniach na zawiasach. Ogrodnicze
zakady miejskie przysay Oldze koszyk z barwnych prtw, w ktrym znajdoway si cebulki rzadkich
odmian tulipanw i hiacyntw. Kochoz imienia towarzysza Chruszczowa, synny ze swoich pasiek,
ofiarowa modej parze beczk miodu. Na beczce wypisano sowa: Oby nigdy nie byo yki dziegciu
w waszym yciu. Gocie dugo mieli si po odczytaniu tego yczenia.
Mody lejtnant, przedstawiciel zakadu hodowli psw subowych, wszed na scen z koszykiem
przystrojonym barwnymi wstkami. Wycign ze licznego szczeniaka z rasy wilczurw.
- Macie tysice przyjaci, modzi maonkowie - powiedzia. - Pozwlcie, e wam przedstawi jeszcze
jednego, czworononego przyjaciela. Prosi on, bycie go przyjli do waszego nowego domu.
Szczeniak zanis si dwicznym, wesoym szczekaniem. Olga podesza do sceny i wycigna rk ku
swemu nowemu wychowankowi. Szczeniak z ufnoci lizn jej do.
- Znajomo zawarta! - rozemia si lejtnant. - Pozwolicie, e wam wrcz jego dowd osobisty
i wszelkie potrzebne dokumenty. Jest to syn bardzo czcigodnych i nagradzanych rodzicw. Mam
nadziej, e otrzyma w waszym domu odpowiednie wychowanie. - Lejtnant z niskim ukonem wrczy
szczeniaka Oldze.
Stiosza przygldajca si z daleka lejtnantowi wpada w zachwyt. Jaki ten oficer jest uprzejmy, jak
dobrze wychowany! Timofiejowi Wasiljewiczowi daleko do niego! - pomylaa ze smutkiem.
Klubowe kko fotograficzne ofiarowao Oldze ogromny album. Bya w nim caa seria migawkowych
zdj Kumy w najrozmaitszych okolicznociach; to na traktorze, to w warsztacie, to znw na wzgrzu
podczas otwarcia luzy. W wikszoci wypadkw mechanik wcale nie wiedzia o tym, e go
fotografuj. Na wszystkich zdjciach by powany, skupiony, nawet ponury. Fotograf trafnie uchwyci
nastrj Kumy w okresie jego ukrywanej mioci. Gdzieniegdzie pod zdjciami umieszczono
odpowiednie napisy, ktre jeszcze bardziej podkrelay czarn melancholi Tietierkina. Na kocowych
kartach albumu wklejono ostatnio zrobione zdjcie z okresu przygotowa weselnych. Tu wszdzie
twarz Kumy rozpromienia umiech. Na ostatniej kartce albumu bya wielka fotografia Tietierkina.
Zdyszani chopcy przydwigali szafk z imitacji mahoniu. Przy niej w charakterze gospodarza krzta
si Pietuszok. Szafk wcignito na st.
Radiotechnik da nurka za scen, przygadzi tam niesforne wicherki czupryny i znowu ukaza si
gociom.
- To jest prezent od kka radioamatorw! Przyjmijcie, prosz, nasz podarek - adapter. - Pietuszok
nacisn guzik na ciance szafki. - Niechaj wam zawsze bdzie wesoo!

Pyta zaszumiaa. Z adaptera popyny dwiki wesoego taca. Pietuszok otworzy grne wieczko
i wwczas wszyscy zobaczyli, jak automatycznie zmieniaj si pyty. Iga sama usuwaa si na bok,
z gry za mikko ukadaa si nowa pyta.
Gocie egnali Pietuszka oklaskami i okrzykami. Jake pomysowe aparaty nauczyli si robi ci
kochozowi chopcy!
Drugi oddzia wystpi rwnie z bardzo miym prezentem. W imieniu oddziau zjawia si Frosja;
wysza zza kulis i zesza ze sceny wprost do Olgi. mieszka ta niosa na rkach nienobiae jagnitko.
- Przyjmij ten podarunek, droga Oleko. Wszystkie twe przyjaciki ycz ci z caego serca, by
w waszym szczliwym poyciu m przypomina z charakteru o... wanie to... - podaa Oldze
jagnitko. - Liczymy na twoj umiejtno wychowywania ludzi.
Wszyscy rozemieli si jednogonie. Olga przytulia do siebie ciepe, pachnce wieym mlekiem
zwierztko i pocaowaa je w kdzierzawy ebek. Potem chytrze zerkna w stron Kumy. Tamten
siedzia zaczerwieniony i stara si nie patrze na triumfujce dziewczta.
Tymczasem stoy uprztnito. Orkiestra przedmuchiwaa trby. Zaczyna si bal.
Kuma i Olga poszli w pierwsz par. Szeroko rozwiewaa si w walcu, lekko przytrzymywana rk,
biaa suknia panny modej.
Za nimi wirowaa druga para. Stiosza taczya z uprzejmym lejtnantem spuciwszy skromnie oczki.
Prawie nie czua ng i zdawaa si wcale nie oddycha. Nigdy jeszcze nie doznawaa takiego upojenia
w tacu.
Simoczka taczya wprawnie i surowo spogldaa na swego partnera. Pod jej wzrokiem Kopytin
zapomina o muzyce i czsto si myli. Sima marszczya si starajc si nie zwraca uwagi na
niezdarno Borysa.
Burowlew chtnie zajby zaraz jego miejsce, lecz czu si dzi niemal jak w pancerzu Kamiennego
gocia. Przyciska si do sceny i myla sobie, e nigdy nie obejmie w tacu Simy, tego miego
Wronitka. Nie ma co ukrywa - taniec by dla Waniuszy najtrudniejsz z nauk!
Frosja niby barwny motyl wirowaa z fotografem. Ten zapalony fotograf nawet teraz nie mg si
rozsta z aparatem, ktry koysa si na rzemyku i raz po raz uderza bolenie w bok swego
waciciela.
Starzy zasiedli na awach pod cianami i z przyjemnoci przygldali si taczcej modziey. Po raz
pierwszy w yciu widzieli takie wesele.
Wzruszyli si za do ez, kiedy Lena Pietuszkowa, najurodziwsza we wsi dziewczyna, podniosa nad
gow bia koronkow chusteczk i popyna w dziarskim rosyjskim tacu.
Orkiestra grzmiaa. Wysmuka, zgrabna dziewczyna zataczaa szerokie kola, a setki rozradowanych
oczu obserwowao uwanie kady jej ruch.
- No, i c powiesz, Anno Jegorowno? - spyta Wasjutin przysiadajc si do przewodniczcej. Chciaa urzdzi wesele, eby wypado nie gorzej ni u innych ludzi. Moe sobie przypadkiem
dawne czasy przypomniaa, jak tam wtedy urzdzano?...
- Nie rozumiem, Nikiforze Karpowiczu, w jakim celu to porwnanie? To s dwie rne sprawy!

- Nie zgadzam si z tym. Rosjanie potrafili naprawd uroczycie obchodzi taki dzie, tak, eby na cae
ycie pozosta w pamici. Jake mio popatrze na bia sukni panny modej! Konieczne s te
i trjki, i samochody z gomi, i podarunki, i wino! Czasem sami nie wiemy, jak ma wyglda
radzieckie wesele, ktre nieraz zamienia si u nas w nudn procedur, podobn do wypeniania
ankiety, po czym nastpuje naprdce zorganizowana kolacja... Takie wesele natychmiast wylatuje
z pamici.
- Pewnie - zgodzia si Anna Jegorowna obserwujc taczcych. - No, ale nasi nie zapomn tego
wesela; tyle stara woyli w jego przygotowanie. Jednego si tylko boj, Nikiforze Karpowiczu zwrcia si z lekkim umiechem do Wasjutina: - Chopcy z ssiedztwa dowiedz si, jakie tu
urzdzamy wesela, i pozabieraj nam wszystkie nasze dziewczta. Kochoz zupenie si zrujnuje! Nie
pozostanie ani pienidzy, ani robotnic!
...Sanie zaprzone w trjk koni niosy mod par ulic Komsomolsk. Nad komi janiay
przymocowane do dugi48 malekie lampki. W tym obramowaniu Olga ujrzaa owietlone okna swego
nowego domu.
Przed samym gankiem spotka gospodarzy ulepiony ze niegu wielki niedwied. Unosi on do gry
lodowy, niczym zrobiony z krysztau puchar.
Pod nim wisia wieccy transparent: Witajcie! Za wasze szczcie!
Przekraczajc prg domu Olga wiedziaa z ca pewnoci, e czeka j tu szczcie.

Rozdzia IV
Po trzech latach
Dzie za dniem opaday dni,
i znowu gstnia nocy cie.
W. Majakowski49

Przez te trzy lata gwni organizatorzy filii SBK w Instytucie moskiewskim w aden sposb nie mogli
znale czasu, by odwiedzi swych przyjaci w kochozie Droga do Komunizmu.
Latem czy jesieni zawsze ktry spord studentw Instytutu spdza w tym kochozie swj urlop.
Bagriecow i Babkin z zazdroci suchali opowiada towarzyszy o tym, jak ich przyjmowano w
Dziewiczej Polanie. Technicy odbierali z wdzicznoci pozdrowienia od Nikifora Karpowicza i Anny
Jego rwny, organizowali posiedzenia, ktre zapisywali na tamie, suchali gosw przyjaci,
winszowali im sukcesw, obiecywali swj przyjazd. Jednake to choroba Wadima, to delegacja, na
jedn z radzieckich wysp Oceanu Spokojnego, trwajca duszy czas, gdzie technicy zakadali
automatyczn radiow stacj meteorologiczn - wci co nie pozwalao im urzeczywistni dawnych
marze.
Wprawdzie w cigu owych trzech lat, ktre upyny od tego pamitnego lata, kiedy razem szukali
podziemnej rzeki, Wadim i Timofiej widzieli si z Olg i Kopytinem. Kochozowy budowniczy
48
49

Duga - kabk drewniany nad szyj konia, przyczepiony do dyszla.


Przeoy A. Sandauer.

przyjeda do Moskwy do Instytutu Architektury. Uparty chopak w aden sposb nie chcia si
pogodzi z szablonowymi projektami domw kochozowych, ktre zostay opracowane przez
architektw moskiewskich. Dowodzi koniecznoci wprowadzenia wielu zmian. Potne zjednoczenie
kilku kochozw mogo ju teraz pozwoli sobie na budowanie prawdziwych miejskich domw
z wszelkimi wygodami.
Pewnego razu Wadim zupenie przypadkiem dowiedzia si o przyjedzie Stioszy do Moskwy. Ta
elegantka wybieraa sobie kapelusz w Domu Md, a pokorny Babkin marz czekajc na ni pod
oknem wystawy, gdzie wanie spotka go Wadim.
Potem przez cay tydzie Wadimowi nie udao si zobaczy ani Antoszeczkiny, ani Timofieja. Jakimi
ulicami Moskwy, po jakich muzeach si wczyli - tego nikt nie wie. Babkin nie lubi rozwodzi si na
ten temat.
Przyjedaa te do Moskwy Anna Jegorowna. Wezwano j na jak narad.
Nikifor Karpowicz subowo przylecia samolotem. Niedawno zosta wybrany na sekretarza Komitetu
Rejonowego. Przenis si z Dziewiczej Polany do miasta i by teraz jeszcze bardziej zajty.
Komsomolcy widywali go jednak do czsto: czy to na swych poletkach dowiadczalnych, czy te
w nowym klubie, w ktrym kilka pokojw zajmowaa SBK.
Spotkania w Moskwie byy bardzo radosne. Nigdy nie mogli nagada si do woli. Lecz Wadimowi i
Babkinowi nie wystarczay opowiadania o Dziewiczej Polanie; chcieliby to wszystko jak najprdzej
jeszcze raz na wasne oczy zobaczy! Wreszcie dzie taki nadszed...
Ju z okien wagonu, kiedy pocig zblia si do stacji, Bagriecow ujrza niebiesk pobied z wysokim,
troch niezwykym prtem anteny. Bardzo mody szofer, zaledwie szesnastoletni chopaczek, drzema
pochylony nad kierownic. Na gowie jego poyskiwaa haftowana zotem tiubetejka.
Nie czekajc, a si pocig zupenie zatrzyma, nasi przyjaciele wziwszy swe walizki wyskoczyli na
pociemniae od wilgoci deski peronu. Soce dopiero wschodzio i leniwie lizgao si dugimi
promieniami po bkitnoszarym dachu stacyjki.
- Z Moskwy? - spyta rzeczowo szofer mruc zaspane oczy. Wcale nie pozna technikw, ktrzy trzy
lata temu przyjedali do Dziewiczej Polany. Przed nim stoj jacy dwaj chopcy. Jeden w biaym
paszczu, drugi za w biaej bluzie i biaej czapce. Ale czy to mao goci odwiedza kochoz?
Szofer otworzy drzwiczki i niedbaym ruchem zaprosi obu przyjaci do samochodu.
- Popatrz, Timka! - zawoa z przejciem Bagriecow wychylajc si przez okno. - Jaka tu droga! Asfalt
jak na ulicy Gorkiego!
Szofer zerkn pogardliwie na gocia z Moskwy. Ale si zna na drogach! Szosa wska, brak
przestrzeni! Po takiej drodze trudno da gazu.
A droga ta pyna niby bkitna rzeka. Nad ni kbia si przejrzysta poranna mga. Nadchodzi
upalny dzie, taki sam jak trzy lata temu, kiedy to Bagriecow i Babkin po raz pierwszy zjawili si
w tym kochozie. To lato jest rwnie suche jak tamto. Mimo to zboa stoj wysokim anem, po
ktrym przebiegaj bkitnawe fale.
- Zatrzymajcie si, prosz - Wadim dotkn ramienia szofera. Bagriecow wyskoczy z auta i cignc za
sob Timofieja podbieg do pszenicy.

Gbokim szafirem, barwy dobrej hartowanej stali, ciemniaa woda w dugim kanale. Wzdu niego
cigny si mode zarola przyszego lasu.
- Teraz rozumiem - Wadim chwyci przyjaciela za rk. - Cay rejon zosta pocity takimi
odprowadzajcymi kanaami. W niewielkiej skali. To nie Zawoe ani Turkiestan, lecz i tutaj, na tym
maym odcinku, buduje si jednak komunizm. Pamitasz, co nam opowiada Nikifor Karpowicz o tym,
e tu ju dawno przeszli na nowy system nawadniania? Wcale nie s potrzebne drobne, stae kanay
i nawet ruchome rury Tietierkina.
- Tak, ale Wasjutin mwi, e jednak wody wci im brak.
- Nienasycony nard! - zawoa z zachwytem Wadim. - Wszystkiego im mao! A z ciebie to prawdziwy
sopel lodu, nic nie czujesz! Przecie to, do diaba, wielkie szczcie by chciwym! Chciwym
w najlepszym znaczeniu tego sowa. Nie dla siebie, lecz dla wszystkich! Jestem pewien, e nasi
przyjaciele z Dziewiczej Polany nie tylko podziemn, ale jeeli bdzie im to potrzebne, kad spawn
rzek potrafi tutaj skierowa.
- Znowu tak mwisz, jakby wiersze pisa. Jedmy!
- Czekaj! - odsun si Dimka. - Jakie tam wiersze... Nic nie rozumiesz. Pamitasz, jak tam jest u
Majakowskiego? - i Wadim niskim gosem zadeklamowa z przejciem:
Bagnet
przed wrogiem
chroni w dzie burzy,
w dniu ciszy dyplomacja.
Ale nie mamy
dowodu
bardziej wakiego
ni spichrz
przepeniony ziarnem.
Nie ma
sprawy
szacowniejszej ni wiejska,
cenniejszej
ni chopska praca.
- Sowo daj, wszystko jest tu morowe! - zawoa z zapaem Wadim. - Czy nie czujesz, jak pachnie to
zboe? No, odetchnij, odetchnij szerzej, a zrozumiesz, co to znaczy. W naszym mieszkaniu pachnie
szpitalem. A tu...
Wadim przymkn oczy i z upojeniem chon powietrze.
- Mam teraz takie uczucie, jakbym si nawcha czeremchy. Chodz jak pijany. adne kwiaty, adne
perfumy nie mog si rwna z tym podniecajcym zapachem dojrzewajcych zb. Nasi chemicy,
specjalici od perfum, nie posiadaj ani cienia poczucia romantyki. Ja na ich miejscu stworzybym
takie cudo, e wszyscy wydaliby okrzyk podziwu...
Babkin nie sucha go. Podszed zamylony do grubych dbe rozgazionej pszenicy i zatrzyma si.
A Dimka postpowa tu za nim.

Ostronie rozsun dba i uwaajc, by ich nie przydepta, zmierzy wysoko pszenicy. Bagriecow
przypomnia sobie, e kiedy, podczas ich pierwszego tutaj pobytu, spotka w polu przewodniczcego
Rejonowego Komitetu Wykonawczego. Ten starannie rozprostowywa li kukurydzy na swej okazaej
piersi i mierzy j w ten sposb, porwnujc ze swoim wzrostem. Krci przy tym artobliwie gow
i mwi: Nie, Anno Jegorowno, kukurydza ssiadw siga powyej tego guziczka - wskazywa swoj
bluz. - Musicie si poprawi, zorganizujcie zasilanie pogwne.
Przewodniczcy czsto bywa na polach i nic nie uszo jego dowiadczonego, gospodarskiego oka.
Nikifor Karpowicz, sekretarz Komitetu Rejonowego, pewnie te jest teraz w polu - mimo woli
pomyla o nim Wadim.
Zniecierpliwiony szofer da sygna i przyjaciele powrcili do samochodu.
...Na przedzie, niby wysoka gra z bajki, na rowym tle nieba zarysowao si znajome wzgrze.
Topole Olgi robiy ju wraenie olbrzymich. Skraj nieba by pokrelony ich wierzchokami. Nad
topolami wznosi si wiatrak. O tak wczesnym poranku nie chciao mu si widocznie macha
skrzydami.
- Moe wysidziemy? - zaproponowa Timofiej.
- Prosz odwie nasze walizki, towarzyszu szoferze - zwrci si Bagriecow do zaspanego, ponurego
chopaka. - My ju std pieszo dojdziemy.
Babkin zatrzyma przy sobie may kontrolujcy odbiornik. Aparat umieci ju teraz nie w walizeczce,
lecz w skrzanym pokrowcu przypominajcym futera lornetki. Naley oczywicie sprawdzi prac
stacji automatycznej. Co prawda, tym razem przyjechali tutaj na urlop, ale sprawy stacji musz by na
pierwszym miejscu. Po c Instytut miaby tu przysya specjalnego czowieka do sprawdzania
instalacji?
Timofiej wczy odbiornik. Na dugich falach nadawano gimnastyk. Przez siateczk otworu
w grnym wieczku dobiega cienki, przenikliwy gosik:
- Wycignijcie rce na ca szeroko ramion... Tak, jestecie przygotowani...
Odbiornik pracowa te na falach ultrakrtkich. Kto, a mg to by Sjergiej Tietierkin lub jego
pomocnik Nikitka, da przysania dojarek na pastwisko. Na innej fali nadawano komunikat
miejscowej SMT. Kucharz z obozu polnego woa na cay rejon, by mu natychmiast przysano lici
bobkowych...
- Trzeba mie olej w gowie! - irytowa si. - Gow ju przez was trac. Przecie dzisiaj ma by ucha!50
Na dziesitkach fal rozmaitej dugoci rozmawiay rne stacje kochozowe.
Timofieja pochona ta niezwyka podr w eterze. Mia przed sob cae ycie wielkiego, dobrze
postawionego gospodarstwa. A to co znowu? Wysokie, dzwonice dwiki sprawiay wraenie
spadajcych na szko kropli wody. Jake mg tego nie pozna! To przecie pracoway na polach
przyrzdy automatyczne, skonstruowane w Instytucie.
Znowu przekrci gak.
Odbiornik natychmiast umilk. adnych szmerw, adnego syku. Nagle rozleg si ostry trzask, potem
jaki ryk, haas. Zdawao si, e maleki, ukryty w odbiorniku gonik wyskoczy zaraz na zewntrz. To

50

Ucha - zupa rybna.

ju byo zupenie niepojte. Zapewne pracuje tu gdzie blisko jaka bardzo silna stacja. Komu jest
jednak potrzebna?
Babkin dugo si nad tym nie zastanawia. Zdarzaj si przecie rne rzeczy. Wzi Wadima pod rk
i w milczeniu powlk si z nim na szczyt wzgrza.
Wysoka ciana topoli okalaa jezioro. Odnosio si wraenie, e jezioro promieniuje od wewntrz jak
gdyby na jego dnie, pod matowym szkem, pony chodne lampy Olgi. Gste krzewy tuliy si do pni
topoli. Tu, przy zbiorniku osonitym od upalnych wiatrw i soca, panowa miy chodek.
wawe nartniki51 suny po wodzie, niby po szkle. Z dna unosiy si pkajce na powierzchni
pcherzyki.
- Szkoda, e wtedy nie zaprojektowalimy tu kolejki linowej - artobliwie jkn zmczony Wadim
opadajc na awk. - Do mczce jest wdrapywanie si do tego zbiornika. Zwaszcza dla Anny
Jegorowny.
- A c ona tu ma do roboty? To tylko my dwaj, niby jacy turyci, zwiedzamy teraz wszystkie
osobliwoci Dziewiczej Polany.
- Turyci! - umiechn si z zadum Wadim. - A czy pamitasz, jak zabdzilimy tu noc? Zaraz
pierwszego dnia... No i zaczy si te cuda... - Przymkn z rozmarzeniem oczy, pomilcza chwil,
potem podnis si mwic: - Chodmy. Nie wiem czemu, ale smutno mi wspomina tamte czasy.
Wszystko wtedy wydawao si takie niezwyke. Pamitasz? Dziewczyna na zboczu wzgrza... i jej
smtny piew: Posuchaj mnie, mj miy... A potem... - w gosie Wadima zadwiczaa tajona gorycz
- wszystko stao si takie zwyczajne. Okazao si, e ta dziewczyna jest agronomem... wkrtce zostaa
on mechanika Tietierkina. - Bagriecow smutno westchn i przerzuci przez rami paszcz. - I nawet
traktor, ktry sam noc wdrowa po polach... tak samo... zwyczajny eksperyment, ktry w rezultacie
do niczego nie doprowadzi.
- Tego ju zanadto! - zaprotestowa z niezadowoleniem Babkin nasuwajc czapk na oczy. Wysuchiwaem cierpliwie twojej nudnej liryki. Znamy ju te twoje pesymizmy i inne nastroje
poetyckie! To si jednak w aden sposb nie godzi z powan technik. Jestem pewien, e marzenia
Tietierkina maj zupenie realne podoe.
- Ech, TimkaJ Nic nie rozumiesz! Nudna li-ry-ka... - pogardliwie wycedzi Bagriecow. - Czy doprawdy
nic nie czujesz? Bo kiedy ja znalazem si w tym miejscu, a mi si serce cisno! Przecie mymy to
wszystko robili, mczyli si, szukali wody. I nic si nie wiodo. Naczelny inynier... - powiedzia
rozmarzonym gosem. - Czy prdko nim zostan? Nie miej si ze mnie, Timka, lecz czuj si tak, jak
gdybym egna si nad tym jeziorem z jakim dziecinnym marzeniem, a moe nawet z modoci. Bo
wtedy wszystko wydawao si jakie inne. Na kadym kroku czyhay na nas nieznane cuda... - mwic
to Wadim targa sw kdzierzaw czupryn. - Wiesz, s takie ciemne okulary chronice oczy od
soca. Uywane s przewanie nad morzem. Bez takich okularw mruy si oczy, soce przeszkadza
rozrnia twarze, nie poznaje si ludzi, wszyscy wydaj si modzi, a dziewczta liczne. Jest jasno,
radonie! Piasek jest olepiajco biay, czysty. Na niebie ani jednej chmurki! Pikny jest wiat! Nagle
wkadasz te czarnozielone okulary. I naraz wszystko si zmienia. Na twarzach zjawiaj si zdradliwe
zmarszczki. Dziewczta brzydn. Piasek staje si zielonkawy i dostrzega si w nim kady drobiazg:
zapak, niedopaek papierosa, skorupk od jajka. Na takim miejscu ju nieprzyjemnie lee... Podnosi

51

Owady z rzdu pluskwiakw; dziki specjalnym zakoczeniom odny mog chodzi po powierzchni wody.

si oczy i widzi si jakie niemie oboki podobne do chmur, ktre czarnymi plamami odcinaj si od
szarego nieba i przypominaj, e czas do domu, bo bdzie deszcz!
Wadim nabra tchu i powiedzia z przekonaniem:
- Zabronibym sprzedawa takie okulary. Naley si ich po prostu wystrzega.
- To wszystko nerwy - spokojnie owiadczy Babkin. - A przez jakie okulary teraz patrzysz, ty banie?!
- Nie miej si Timka! Czasem zdarza si, e napada mnie taka przeklta, zimna trzewo. Wszystko
jest wiadome i nie ma si czemu dziwi... Syszysz? - Wadim umilk nagle i wskaza palcem luz.
Przekanik szczkn, luza otworzya si i woda popyna w d. - Czy to nie cuda? Przecie tu nie
ma nikogo. My jednak wiemy, e to najprostsza telemechanika. W Dziewiczej Polanie kierownik
nacisn guziczek przy tablicy rozdzielczej. Wszystko jest absolutnie jasne! Nie ma tu adnych sztuk
ani cudw!
Bagriecow zdj kapelusz i przeszed si tam i z powrotem wsk ciek nad jeziorem.
- Zeszym razem perorowae zupenie tak samo, a potem przez pierwsze dwa tygodnie chodzie
z otwart gb - przypomnia Timofiej. - I doprawdy nie poznaj ci: dopiero przed chwil w drodze
tak piszczae z zachwytu pod wraeniem zapachu pszenicznych pl, jakby ci echtano. Nie brak ci
i teraz, jak widz, zdolnoci do cielcego zachwytu!
- Az ciebie dziwak i sopel lodu - machn na niego kapeluszem Bagriecow. - Widz, e znowu nic nie
rozumiesz. Dusz masz wymierzon z dokadnoci do jednej dziesitej milimetra i podzielon
trwaymi przegrdkami; za kadym razem, kiedy musisz jako zareagowa na bodce zewntrzne,
mwic jzykiem naukowym, dugo i mozolnie szukasz klucza do tych komrek, w ktrych masz
ukryte rne uczucia: miech, pacz albo po prostu zniechcenie. Czy nie rozumiesz, e mog si
bezgranicznie cieszy patrzc na dojrzewajce zboe i jednoczenie z obojtnym lekcewaeniem
wydyma doln warg na widok nowej maszyny, ktra mnie ju nie zadziwia?
- Wstrzymaj si z tym lekcewaeniem, mdralo! Nauka: jak ci wiadomo, nie zna granic, zwaszcza
w naszym kraju. - Timofiej szorstko przycign ku sobie gow towarzysza i zauway ze
wspczuciem: - Wydaje mi si, drogi profesorze, e jestecie bardzo przemczeni. Maleki,
ograniczony wskanikami i przekanikami wiatek, z ktrym macie co dzie do czynienia, nie pozwala
wam ogarn techniki w caej jej rozcigoci... A do mnie co nieco pisaa na ten temat
Antoszeczkina. Tylko niech to oczywicie pozostanie midzy nami. Myl, e ujrzymy co bardzo
ciekawego. Wanie to, czego tak akniesz! - z uroczystym patosem podkreli swe sowa Babkin. - Co
nie-zwy-ke-go!
- W Dziewiczej Polanie? - spyta pospnie Wadim pocierajc sobie skro.
Bagriecow wiedzia o wszystkim ju przedtem z opowiada przyjaci. Przyzwyczajony by do tego, e
za kadym razem komunikowano mu o wszelkich nowociach. Wiedzia, e zbudowano nowy teatr na
siedemset osb, now elektrowni rejonow i stadion sportowy. Wiedzia te, e kochozowa
druyna pikarska, pod dowdztwem kapitana Burowlewa, zaja pierwsze miejsce w obwodzie. Teraz
Burowlew zosta dyrektorem cegielni w Dziewiczej Polanie.
Wadim podszed zamylony do topoli, zerwa gadki, nieco lepki li i z gorycz przekona si, e nie
ma ju ochoty podnie go do ust i wspaniale, po dziecinnemu, cmokn nim, jak to zawsze czyni
Sjerioka. A przecie jeszcze trzy lata temu i on tak robi! Diabli wiedz, skd si wzia ta
nieproszona powaga? Mwcie, co chcecie, ale przecie czowiek dwiga ju trzeci krzyyk i co
najwaniejsze, nastpio to zupenie niepostrzeenie.

Dzie za dniem opaday dni


i znowu gstnia nocy cie52.
- Masz teraz tak min, jakby gryz zielony agrest - zaartowa Babkin. - Przyznaj si szczerze: duo ci
jeszcze tej zielenizny zostao w kieszeni? Starczy do Dziewiczej Polany?
- Susznie powiedzia Majakowski, e ten, kto jest zawsze pogodny, ten, moim zdaniem, jest po
prostu gupi - odpowiedzia Wadim nie odwracajc si, po czym przerzuci przez rami biay paszcz
i ruszy ciek.
- Jeeli stosujesz to do siebie, musz przyzna, e pogoda opucia ci dopiero teraz.
Bagriecow nie wdawa si w dyskusj. Niech sobie Timka myli, co chce. Dowcipni!
Przyjaciele postanowili zej na drog. Obeszli dokoa jezioro i znw opanowao ich uczucie zachwytu.
Maleki punkcik na mapie wielkiego planu przeksztacenia przyrody - pomyla Wadim. - Ile ich jest
teraz, rozsianych po caym kraju!
Na dole, niby grube, czarne pnie zwalonych drzew, leay rury wiodce ze studzien artezyjskich. Rzek
podziemn wydobywano na wierzch w rnych miejscach.
Soce skpao ju w gwnym kanale swe promienie i teraz, wsparte na nich, jakby zastygo
w odpoczynku na niebie, Wadim spojrza na Babkina. Timofiej sta w milczeniu i z twarzy jego nic nie
mona byo wyczyta. Jedynie prcik, ktry trzyma w rce, zdradza wzruszenie chopca. Babkin
spoglda na pole i moe wanie myla w tej chwili o tym, e i tu, w kadym kosku srebrzystej
pszenicy, krya si odrobina jego pracy. Stoi tak sobie Timofiej, niby gospodarz... Szeroko rozstawi
nogi w lnicych butach. Wiatr wydyma jego bia bluz i chce zerwa czapk z gowy.
Ale c to tak byszczy w kieszeni Timki i ponie jasnopomaraczowym ogniem?
Wadim bez namysu trzepn go po kieszeni i przygnit j rkami.
- Co si stao? - zdziwi si Babkin.
- Nie wiem. Pali si! - Wadim straci gow. - Czyby mu si zdawao?
Babkin wsun rk do kieszeni i ku zdumieniu towarzysza wycign z niej zapalon neonow
lampk. Przypominaa teraz rozarzony wgielek wielkoci orzecha. Na jej kontaktach wisiaa
ceweczka z nawinitym drutem.
Babkin rozejrza si dokoa, podrzucajc lampk w rce. Znowu zaczynaj si cuda!
- Spjrz! Czapka si pali! - zawoa Wadim.
Timofiej upuci neonowy wskanik i zapa si za gow. Istotnie biae ptno zaczo si tli.
Ogldajc czapk Timofiej zauway, e materia pok i nawet zwgli si dokoa metalowych czci.
W innych miejscach by nieuszkodzony.
- Brakowao ci cudw - mrukn z niezadowoleniem, starajc si przyklepa rozace si ptno. Zupenie nowa czapka - doda wzdychajc.
- Czekaj! - przerwa mu Wadim. - Wewntrz twojej czapki by drut usztywniajcy, ktry rozarzy si
w polu wysokiej czstotliwoci. Ale to niezwyka rzecz! Trudno sobie wyobrazi pole o takiej sile.
52

W. Majakowski (przeoy A. Sandauer).

Bagriecow wyrwa Babkinowi kontrolujcy odbiornik i szczkn przecznikiem. Lampka owietlajca


skal wybuchna olepiajcym blaskiem i zgasa.
- Winszuj - odezwa si z sarkazmem Timofiej. - Z lampami koniec!
- Ale nie, to tylko magiczne oko - prbowa usprawiedliwi si Wadim.
- Bardzo cise okrelenie! Wyczaj natychmiast! Widzisz, e z odbiornika ju dym wali?
Istotnie, z otworu pyty czoowej wydobywao si pasemko sinawego dymu. Wadim przekrci
wycznik i zacz wciekle dmucha w otwr.
Babkin zapa towarzysza za rami i wskaza na d.
Pod samym zboczem wzgrza posuway si rzdem zdumiewajce maszyny z kratowymi antenami,
ktre byszczay w socu jak zote.
Maszyny te przypominay gsienicowe traktory. Za nimi cigny wieloskibowe pugi. Czarna, tusta
ziemia odpadajc obnaaa byszczc stal. Na traktorach nie byo ani kabin, ani siedze. Maszyny
same, bez ludzi, pyny polem.

Rozdzia V
Szeroki oddech
Wszdzie
s krewni nasi,
gdziekolwiek rzucisz okiem.
W. Majakowski53

Nasi przyjaciele musieli obej cay rg kwadratowego pasa ochronnego dokoa jeziora, by zobaczy
czowieka, ktry sam jeden kierowa dziesicioma traktorami. Spenio si wic marzenie
kochozowego mechanika Tietierkina.
Technicy zrozumieli nareszcie, z jakimi cudami mieli okazj si spotka. Przeprowadzano prby
przekazywania energii na odlego. Dlaczego robiono to wanie w Dziewiczej Polanie? Sprawa bya
zupenie naturalna. Uzbrojony w wysok technik, przodujcy kochoz Droga do Komunizmu sta
si jak gdyby poligonem dowiadczalnym wielu instytutw badawczych.
Bagriecow wyjrza pierwszy za rg zielonej ciany drzew. Przede wszystkim zobaczy biay furgon
z wysok, byszczc krat na dachu. Krata owa bya wygita w ksztacie paraboloidy i skadaa si
z caego systemu anten kierunkowych. Anteny owe czyy si w kilka rzdw i sprawiay wraenie
zawiego labiryntu, przez ktry nawet kot nie mgby si przelizn. Jednak przyjrzawszy si
uwaniej mona byo okreli ksztat poszczeglnych anten kierunkowych, stosowanych zazwyczaj
w radiolokacyjnych urzdzeniach.
Wadim zapatrzy si zachwycony. Byszczca paraboloida ostro odcinaa si na tle bkitnego nieba.
Zdawao si e rurki, z ktrych zrobione byy anteny, s naprawd napenione pynnym socem.

53

Przeoy A. Sandauer.

Obejrzawszy si Bagriecow okreli, e niewidzialny promie tej caej instalacji musia przechodzi
wanie przez to miejsce, w ktrym znajdowa si przed chwil z Babkinem. Cuda tumaczyy si wic
bardzo prosto. Jednak i tym razem musieli si z nimi zetkn.

W fotelu, na metalowej kracie wizania, siedzia czowiek.

Bagriecowa zainteresowaa tablica rozdzielcza. Obok maszyny staa niedua, aurowa wieyczka
z fotelem na szczycie, taka jakie bywaj na kortach tenisowych.

W fotelu, na metalowej kracie wizania, siedzia czowiek. Mia przed sob lnic, skomplikowan
tablic z guziczkami, rczkami i lampkami.
Wadca maszyn nie zrobi na Wadimie imponujcego wraenia. By to niewielki, powowosy
chopaczek w rodzaju Timki. Z konierzyka biaej bluzy sterczaa chuda, duga szyja. Chopak wyciga
j przy kadym naciniciu guziczka na tablicy rozdzielczej.
Od grupy ludzi przy furgonie odczy si czowiek i skierowa si w stron technikw.
Wadim zmruy oczy pragnc rozpozna, kto to taki, lecz pod soce le byo wida. Na pewno kto
ze znajomych - pomyla i w tej samej chwili usysza gos Anny Jegorowny:
- Nareszcie s, moi najmilsi! Nie moglimy si was doczeka!
Anna Jegorowna rozczulia si, obja chopcw i po macierzysku ucaowaa ich w czoo. Jacy to mili
chopcy!... Zwaszcza ten... maleki. Wyja chustk i wytara nos. Oczy miaa zaczerwienione. Wadim
wzruszy si rwnie. Jacy dobrzy ludzie s na tej naszej ziemi! - pomyla. - Przyjeda si tu do
nich jak do domu, jak do najbliszej rodziny; mimo e nie bylimy tu cae trzy lata, pamitaj nas!
Wadimowi zakrcio si w nosie. eby ukry wzruszenie, zacz szybko mwi:
- A my tak jakbymy wiedzieli, e tu jestecie! Samochd odesalimy, ale zdaje si trafilimy nie
w por.
- Te wymylilicie! Nie w por! - wci jeszcze nie spuszczajc z chopcw wilgotnych oczu oburzya
si Anna Jegorowna. - Jak gdybycie przeczuli, przyjechalicie akurat na nasze wito... Widzielicie,
jak speniaj si nasze marzenia? - Wskazaa na sunce traktory. - Pawle Grigorjewiczu! - zawoaa
wesoo, ujrzawszy przechodzcego starszego czowieka w czarnym ubraniu i w miesznej, dziecinnej
panamie na ysiejcej gowie. Twarz mia czerwon jak pomidor. Nic dziwnego. Taki upa! Nawet
biaka oczu nieznajomego wydaway si rowe, jakby opalone na socu.
Pawe Grigorjewicz podszed wypinajc niewielki brzuszek i uprzejmie zdj na powitanie goci
panam.
- Moe przypadkiem spotykalicie tych inynierw w Moskwie? - zwrcia si do niego Anna
Jegorowna poprawiajc nieodzown bia chusteczk na gowie.
- Co te mwicie... - zakopota si Wadim i poczu, e policzki jego stopniowo rozpalaj si, jak gdyby
dziaaa ju na nie wysoka czstotliwo potnej instalacji Pawa Grigorjewicza. - Jestemy na razie
jeszcze studentami - wykrztusi niemiao.
- On by naszym naczelnym inynierem na budowie - nie zwaajc na zakopotanie technika cigna
Anna Jegorowna. - Opowiadaam wam, pamitacie?
- Tak, wic to znaczy, e od tamtego czasu datuje si wasza prawdziwa elektryfikacja? - cienkim,
niemal dziewczcym gosikiem odezwa si moskiewski inynier zwracajc si do Anny Jegorowny. Chwalebne, bardzo chwalebne. Nie popeni omyki owiadczajc, e my teraz, e tak si wyra,
kontynuujemy wasze wspaniae poczynania - umiechn si do Bagriecowa.
- Nieprawda! - wystpi stanowczo Babkin chowajc za siebie przepalon czapk. - Ca t spraw
rozpoczli tutejsi komsomolcy. I w ogle, Anno Jegorowno, niesusznie nazywacie nas inynierami. W
Dziewiczej Polanie macie dostateczn ilo takich specjalistw. Sam Tietierkin ile jest wart!

- Pozwlcie, mody przyjacielu - oywi si Pawe Grigorjewicz zwracajc si do Babkina. Zamruga


prdko czerwonymi, z lekka zapuchnitymi oczami. - Czy to czasem nie wy przywielicie trzy lata
temu plany do naszego instytutu? Dotyczyy one wynalazku tego... Nie pamitam nazwiska...
- Tietierkina?
- No, naturalnie! - ucieszy si inynier. Nasun na czoo swoj panam i wsadzi wielkie palce do
kieszonek kamizelki. - Teraz przyznajcie si: kto opracowa schemat potnego elektronowego
przekanika?
- Troch pomagaem Kumie - skromnie przyzna Babkin.
- Wszystko wiemy, drogi przyjacielu! - Czerwona twarz Pawa Grigorjewicza rozpyna si
w umiechu. - Tietierkin kategorycznie owiadczy, e nie jest autorem ostatniego wariantu. Mao
zajmowa si automatyk elektronow.
- No, a czy w ogle - przerwa inynierowi Timofiej chcc zmieni temat rozmowy - jego projekt
przyda si na co?
- Tak samo jak wasz - odpowiedzia znaczco Pawe Grigorjewicz wachlujc si panam. - C wy
sobie mylicie, e siedz tam rni naczelnicy po laboratoriach i nic o yciu nie wiedz? A przecie
ono puka co chwila do naszych drzwi! Pamitacie moe, jak po raz pierwszy zapukalicie do nas?
Rozmawialicie wtedy z moim pomocnikiem, Wasj Fiedotyczewem. To on! - inynier wskaza
panam czowieka przy tablicy kierowniczej. - Nie poznajecie? Wszyscy nazywaj go u nas Wak.
Babkin dopiero teraz przypomnia sobie swego pierwszego konsultanta projektu Tietierkina.
- Dawno ju pracowalimy nad automatycznymi traktorami - cign Pawe Grigorjewicz znowu
wkadajc panam. - Projekt Tietierkina przekona nas tylko o susznoci podstawowego zaoenia.
Jego dowiadczenie z przecznikami podpowiedziao nam, e w szeregu wypadkw mona by
zastosowa i ten system, naley jednak rozwiza zadanie w caej jego rozcigoci. Naley sprawi,
by maszyny poruszay si po polu bez pomocy motorw Diesla czy te kabla wlokcego si za
traktorem elektrycznym.
Inynier wsadzi due palce do kieszonek kamizelki i znowu zacz spacerowa przed gomi.
- Nam si wydawao, e tysice ludzi rozwizyway to zadanie. Poprzez oddziay wynalazkw,
redakcje gazet, laboratoria fabryczne, instytuty naukowe otrzymywalimy wiele projektw. Pisali
wynalazcy, uczeni, studenci, uczniowie, robotnicy i kochonicy... W tych wynalazkach byo wiele
rzeczy naiwnych i dziecinnych, lecz zdarzay si rwnie naprawd wiee i cenne myli. Tak byo
z projektem Tietierkina i...
- Babkina - podpowiedzia Wadim. Timofiej spojrza na niego gronie.
- Tak, wanie Babkina. - Pawe Grigorjewicz dotkn go palcem. - W pracach swoich wykorzystalimy
pomysow konstrukcj wyczania gsienic zaproponowan przez Tietierkina i przekanik
elektronowy Babkina.
Timofiej poczu, jak miy dreszczyk powoli rozchodzi si po caym jego ciele. Jak gdyby askotliwe
pcherzyki zimnej, gazowanej wody przebiegy mu po grzbiecie. Wzruszenie zatamowao mu oddech.
Jak on to powiedzia? - z nagym zmieszaniem pomyla Timofiej. - Elektronowy przekanik
Babkina?... Nie, to nie moe by!... Wic... ja... bybym te wynalazc?... Takim jak Tietierkin?

A tymczasem inynier w zabawnej, dziecinnej panamie (Timofiej widzia go niby przez mtn bonk)
prostymi i przekonywajcymi sowami mwi o tym, w jaki sposb z tysicy projektw rodzi si nowa
konstrukcja. W jaki sposb twrcza praca przestaa by w naszym kraju udziaem samotnikw,
ponurych wynalazcw-pustelnikw.
- Oto s pierwsze maszyny stworzone w Instytucie - wskaza traktory - lecz robili je nie tylko
wynalazcy, inynierowie, laboranci i robotnicy Instytutu Badawczego. Stworzone zostay przez tysice
ludzi miaej myli. Jake ich jest wielu w naszym kraju! Moe dopiero teraz z takim niebywaym
dotd rozmachem zbudzi si wielki geniusz narodu rosyjskiego.
Babkin nie mg opanowa wzruszenia suchajc tych sw inyniera... A wic i on, Timofiej, moe
zosta wynalazc! Kady czowiek powinien stara si by cho troch wynalazc.
- Tak, Anno Jegorowno - cign inynier ocierajc twarz wielk kraciast chustk. - Nie bez powodu
przyjechalimy tutaj. Chcemy naradzi si z tutejszym kolektywem twrczym, e tak powiem,
wysucha waszych wynalazcw: co nam zaproponuj po tygodniowej prbie traktorw. - Machn
chustk, porzdnie zoy j i schowa do kieszeni. - Wsuchujemy si w mode gosy.
- Gdy patrz na was, naszych stoecznych goci, boj si, e nam popsujecie naszych chopakw owiadczya Anna Jegorowna i z wyranym rozdranieniem w gosie cigna dalej: - Oni powinni
jeszcze uczy si i uczy, a tu raptem stali si jakby profesorami. Jed po caym rejonie, wygaszaj
odczyty, pisz artykuy do gazet. A wy jeszcze chcecie urzdzi naukow konferencj! Sowo daj,
jutro gotw przyj do mnie Sjergiej Tietierkin z daniem, eby przewodniczca kochozu
zorganizowaa w Dziewiczej Polanie ni mniej, ni wicej tylko instytut naukowy, w ktrym pracowano
by nad wynalezieniem helikopterw na uytek rolnictwa. On o nich ju nawet we nie bredzi.
- No, to trzeba bdzie zorganizowa taki instytut, najmilsza Anno Jegorowno! - Pawe Grigorjewicz
zrobi niespodzianie swawoln min. - Kochozowi chopcy rosn i wci si ucz: jedni w instytucie
korespondencyjnym, inni na kursach. Niektrzy z waszych entuzjastw skar si, e przewodniczca
niezbyt chtnie wypuszcza ich z kochozu. - Twarz mwicego znowu rozpyna si w umiechu. Od
oczu rozbiegy si promieniste zmarszczki. - C wic pozostaje chociaby takiemu waszemu
Sjergiejowi, ktry zapaa namitnoci do helikopterw?
- To, co oni wam mwi, jest niesprawiedliwe - oburzya si Anna Jegorowna i jej bkitne oczy
natychmiast pociemniay. - Kto ich tu trzyma? Prosz, rozbiegajcie si, choby na wszystkie cztery
strony wiata! - szeroko rozoya pene ramiona. - Jedcie uczy si choby do akademii! Ale oni tylko
zbytkuj! - pogrozia przy tym komu palcem, moe wanie Sjerioce. - Ale kiedy skoczycie nauk,
to musicie wraca do domu! Och, jak bardzo potrzebni nam s teraz specjalici!... Powiedzcie,
nawiasem mwic - zwrcia si do Pawa Grigorjewicza - czy tam u was nie macie do odstpienia
inyniera, specjalisty od przyrzdw wysokiej czstotliwoci? Wasnych specjalistw mamy za mao.
- Pomwi, pomwi, szanowna Anno Jegorowno - ukoni si uprzejmie go ze stolicy. - Moe tam
kogo wyowimy z ssiednich oddziaw.
- Dlaczeg to od ssiadw? - niedbale zdziwia si kierowniczka kochozu. - Swoich spytajcie.
- Kog wam oddam? - Pawe Grigorjewicz sta si nagle powanym naczelnikiem oddziau.
Przestraszy si nawet. - Wszyscy s mi potrzebni.
- A i mnie take specjalici s potrzebni. - Anna Jegorowna chytrze uniosa brew. - Po c wic mam
swoich puszcza... Wanie, wanie! - zakoczya. - Dogadalimy si wic po gospodarsku. Nie
obawiajcie si, nie chc zwabia tu waszych, ale i swoich nie dam. - Oczy Kudriaszowej stay si zimne

i despotyczne. - Bo ju widz, jak wasz Waka obrabia mego gwnego radiotechnika. Rzecz prosta,
mam zaufanie do Pietuszka, bo nie wychowano go w kochozie tak, eby mia z niego ucieka. Mwi
to dla przykadu, no i wam, jako naczelnikowi.
- Wspaniale! - Pawe Grigorjewicz przyoy rk do serca. - Odtd nie dopuszcz do adnego
zamachu na najwaniejsze bogactwo kochozu. Rozumiem, e wasi specjalici to cenny, nietykalny
skarb. Dla mnie wic on jest... jak pod kluczem. Ale - Pawe Grigorjewicz obejrza si i widzc, e obaj
technicy zajci s rozmow z Wak, cign dalej znionym ju nieco gosem: - niektrych moich
inynierw, zwaszcza tych najmodszych, bardzo pociga... e tak powiem... caa romantyka waszych
wielkich poczyna. Widz tu oni wielkie moliwoci wyprbowania swoich si i zdolnoci. Poza tym cign dalej, a jego czerwona twarz stawaa si coraz bardziej purpurowa - e tak powiem... warunki
naturalne... Wiecie... te pola... kanay, jeziora... Stosunek przyjacielski i gocinno... No, i w ogle,
rozumiecie mnie! - zakoczy niemi dla siebie rozmow i sign do kieszeni po chustk.
- Tak, pola i jeziora... - jak gdyby nie syszc jego ostatniego zdania westchna Anna Jegorowna. - Ju
mamy dobrobyt... A c dopiero bdzie za jakie trzy latka! Ja sobie tak myl - powiedziaa
z przekonaniem, spogldajc na widniejce w dali zabudowania Dziewiczej Polany. - Mamy wszystko,
czym bogate jest miasto. Przecie teraz niczym si od was nie rnimy. A kiedy zakoczymy nasze
inwestycje, Dziewicza Polana bdzie si take nazywaa miastem, tyle tylko, e mamy innego rodzaju
produkcj. - Anna Jegorowna szerokim ruchem rki wskazaa na pola. - No, a ludzie - umiechna si
zagadkowo - ludzie sami sobie bd wybiera to, co im odpowiada. Jednemu podoba si mieszkanie
na dziesitym pitrze, a innemu pikna chata nad rzek.
- No, tu ju troch przesadzilicie - z lekkim niezadowoleniem zauway Pawe Grigorjewicz. - Przecie
rzeki w ogle nie macie.
- Bdzie - owiadczya spokojnie przewodniczca i z uporem zacisna wargi.
- To miae!. - umiechn si ironicznie inynier. - adnych wic, e tak powiem, granic dla marze?
- Przecie sami nam w tym pomagacie. A my jestemy przyzwyczajeni wierzy naszym specjalistom.
Kudriaszowa spojrzaa na byszczce anteny traktorw.
Pawe Grigorjewicz nie mg nie doceni prostego, lecz jednoczenie subtelnego komplementu Anny
Jegorowny.
...Inynier, ktrego nie wiadomo dlaczego wszyscy nazywali pieszczotliwie Wak, prdko wbieg po
wtej drabince na swj punkt kierowniczy.
Rozpoczto now seri prb.
Podczas kiedy technicy z grupy Pawa Grigorjewicza biegali z przyrzdami po roli, okrelajc napicie
pola wysokiej czstotliwoci w rnych miejscach, Bagriecow i Timofiej zapoznawali si z ca
instalacj.
Babkin z nadmiaru ostronoci nie zblia si do samego furgonu, nawet od przeciwnej strony
paraboloidy.
Kto wie, co mu si jeszcze moe zapali w kieszeni! Obok portfelu le klucze. Timofiej maca je co
chwila, czy si przypadkiem nie nagrzewaj. Wiedzia, e w polu wysokiej czstotliwoci metal nie
tylko nagrzewa si, lecz i topi. Nie bdzie to zbyt przyjemne, gdy przez przepalon kiesze spynie po
nodze taka roztopiona kropla.

Nie, Babkin by oczywicie zupenie spokojny. Waka wyjani mu wszystko, co dotyczyo anten. S
one tak dobrze obliczone i skonstruowane, e po przeciwnej stronie paraboloidy w praktyce energia
zupenie nie dziaa. Drucik w czapce wpad przypadkiem w rezonans z czstotliwoci potnego
generatora; gdyby nie to, wcale by si nie rozgrza. Metalowe przedmioty nawet w promieniu idcym
od paraboloidy nie mog si rozarza. Tylko wielka antena traktora, dostrojona do fali emitowanej
z mieszczcego si na furgonie generatora, gromadzi dostateczn ilo energii po to, by (po
wyprostowaniu) wprawi w ruch elektryczny motor traktora.
Babkin nie by jednak zupenie pewny tego, czy owa wysoka czstotliwo jest tak zupenie
nieszkodliwa dla ludzkiego organizmu. Timofiej bardzo dba o swoje zdrowie, rano gimnastykowa si,
naciera si zimn wod. Chorowa rzadko, nie to co delikatni Dimka! A tu ni z tego, ni z owego,
przez jak ciekawo elazne zdrowie Timofieja miaoby zosta naraone na prb? Nie, lepiej nie
budzi licha!
Babkin wobec tego wszystko ostronie obchodzi z daleka, gdy tymczasem Wadim prawie e wlaz
w sam paraboloid. Pewnie! Temu tylko cuda w gowie!
Pawe Grigorjewicz wolnym krokiem, z wypitym okrgym brzuszkiem, zmierza do tablicy
kierowniczej. Babkin ledwo zdy odcign Wadima od maszyny.
- To nawet nie wypada - burkn mu. - Zachowuj si powaniej. Jeszcze kto gotw pomyle, e nie
student, lecz ciekawy uczniak z lizakiem w gbie.
Wadim jako przekn t piguk. Zadziwiajco spostrzegawczy jest ten Babkin! - pomyla tylko
z rozdranieniem.
Pawe Grigorjewicz zwrci si do Bagriecowa:
- Anna Jegorowna powiedziaa mi, e wy obaj rwnie jestecie czonkami tej wynalazczej brygady
komsomolskiej.- Znowu zsun panam na czoo. - Bardzo, bardzo si to chwali. Pokazywano mi tu
wasze polne wskaniki. Bardzo pomysowe i zrobione ze znajomoci rzeczy. Winszuj... A kiedy
waciwie koczycie Instytut?
- Za dwa lata. - Bagriecow powiedzia to z alem.
- Tak, tak - machinalnie potwierdzi Pawe Grigorjewicz. - Dugawo! No nic, wtedy pomwimy,
pomwimy.
Chcia ju i dalej, lecz Wadim zatrzyma go.
- Bardzo was przepraszam - zacz niepewnie, to zdejmujc, to znw wkadajc kapelusz. - Czy
moecie mnie poinformowa, w jakiej odlegoci od rda energii mog pracowa wasze traktory?
- Tymczasem w odlegoci kilometra, ale to nie jest granica moliwoci. Praktycznie biorc taka
odlego zupenie wystarcza. - Pawe Grigorjewicz umiechn si dobrodusznie. Znam ja was,
modych! Naczytalicie si rozmaitych fantastycznych powieci. I mylicie sobie zapewne: jeden
kilometr to drobnostka! Dobrze to rozumiemy, bo autorzy powieci i fantastycy przewidywali, e
pierwsze prby przekazywania energii na odlego bd zastosowane w komunikacji. Pewnie, e dla
samolotu otrzymujcego energi, e tak powiem... z powietrza, kilometr w ogle nie jest adn
odlegoci, tak samo dla samochodu...
- Ale przecie u nas w Zwizku przeprowadzano ju prby - nie mg si powstrzyma Wadim.

- Wiem - owiadczy pobaliwie ?awe Grigorjewicz, a na jego czerwonej twarzy zadrgay w umiechu
zmarszczki. - Chcecie powiedzie o przekazywaniu energii elektrycznej za pomoc wysokiej
czstotliwoci w zastosowaniu do trakcji. Ale w danym wypadku mona si liczy tylko z komunikacj
miejsk, gdy naley instalowa specjalne podziemne anteny. S one swego rodzaju szynami,
z ktrych nie mona zej. Jest to, e tak powiem, wypadek szczeglny. - Zamilk na chwil. - Dawniej
nikt si chyba nie spodziewa, e pierwsze prby przekazywania energii drog powietrzn bd
zastosowane w rolnictwie. Zastanwcie si gbiej nad tym zagadnieniem. Dlaczego tak si dzieje?
- Moim zdaniem dlatego, e traktor porusza si na pewnej ograniczonej przestrzeni - wtrci si
Timofiej.
- No, naturalnie! - zgodzi si uradowany inynier kiwajc gow, wskutek czego panama zsuna mu
si zupenie na czoo. - Tote nic dziwnego, e traktory elektryczne, za ktrymi wlecze si kabel, maj
takie szerokie zastosowanie. Nikomu jednak, nawet niewiele lat temu, nie przyszoby do gowy
zbudowa elektromobil z rozwijajcym si kablem. Caa rzecz w odlegoci! - Machn rk i z
zapaem cign dalej: - Opracowalimy teraz generatory o bardzo wysokim wspczynniku
sprawnoci oraz takie systemy anten, e mona ju chyba mwi o zastosowaniu wysokiej
czstotliwoci do uytku maszyn rolniczych. W tym wypadku uwalniamy si nie tylko od kabla, ale
i od obecnoci czowieka na traktorze.
Maszyny znowu zaczy pezn po polu. U dou, pod kratami anten, zapalay si rnobarwne
latarnie. Byy one przysonite daszkami od soca, jak wietlne sygnay kolejowe.
- Wedug tych sygnaw - objania szczegowo Pawe Grigorjewicz widzc przed sob zupenie
kompetentnych suchaczy - czowiek kierujcy kolumn traktorw moe si orientowa, czy maszyny
trzymaj si waciwego kierunku, jaka jest gboko orki i tak dalej. Posugujc si tym szyfrem
barwnych sygnaw dowiadczone oko natychmiast okreli, czy traktor sunie po rwnym miejscu czy
te natrafi w drodze na niewielki pagrek. Przez nacinicie odpowiedniego guziczka na tablicy
mona zawsze zmieni kt nachylenia lemieszy, skrci maszyn lub j zawrci. Oczywicie, przy
naszych traktorach nie s potrzebni adni spinacze - zakoczy z umiechem. - Jest to dla nas zupeny
anachronizm.
- Niezwyke! - nie mg powstrzyma okrzyku Wadim. - A wic wkrtce na wielu polach ujrzymy te
maszyny... Wtedy zwyky traktor wyda nam si takim samym, uywajc waszego wyraenia,
anachronizmem, jakim jest teraz ko cigncy pug. Majakowski o podobnym wypadku napisa
kiedy artem: A ko, jak zwierz domowe, niech spaceruje swobodnie wrd psw.
Pawe Grigorjewicz wybuchn cienkim, radosnym miechem.
Zbliya si Anna Jegorowna. Przed chwil rozmawiaa przez radiotelefon zainstalowany w jej
pobiedzie.
- Nie wiem ju doprawdy, jak mam wam dzikowa, moi najmilsi - powiedziaa patrzc byszczcymi
oczami na moskiewskich studentw. - Wasz telefon oddaje nam ogromne usugi. Teraz gdy czego
potrzeba, wszdzie mnie mog odszuka. No, i ja te mam spokj, bo kadego brygadzist, kad
kierowniczk ogniwa mog w razie potrzeby wezwa do swego aparatu. - Zwrcia si do Pawa
Grigorjewicza: - A czy w miecie moecie ze swego samochodu rozmwi si telefonicznie z kadym,
z kim chcecie?
- Widzicie, najmilsza Anno Jegorowno - zauway z pewn pobaliwoci inynier - w duych
miastach rozchodzenie si fal ultrakrtkich jest utrudnione... obecno budowli elbetowych,
przeszkody...

- Ano widzicie, przeszkody - umiechna si Anna Jegorowna. - A nam tu nikt nie przeszkadza.
Powietrza czystego mamy ile dusza zapragnie. I w ogle czowiek ma u nas szeroki oddech.
Wspomniaam niedawno o helikopterach i o tym, e Sjerioa Tietierkin nie przestaje o nich myle.
C on teraz bdzie robi, zapytujecie? - Kudriaszowa rozoya artobliwie rce. - A ja na to tak
odpowiem: w naszym gospodarstwie maszyny takie bardzo si przydadz. Pomwimy o tym na
zebraniu zarzdu, no i kupimy helikopter. Jestemy bd co bd milionerami. Wynika wic z tego,
mj drogi Pawle Grigorjewiczu, e jeeli si potraktuje powanie te nasze zagadnienia, to za kilka lat
bodaj e caa najlepsza miejska technika znajdzie si w kochozach. - Anna Jegorowna spojrzaa na
inyniera, a w oczach jej zapaliy si wesoe iskierki.
- Jak mylicie?
- Pewnie, e si znajdzie - przyzna inynier i z westchnieniem zdj panam. - Ale tymczasem
niepokoj si o los mojej proby... - Otar byszczc ysin. - Co na to powiecie?
- Jaka to proba? - niby nie rozumiejc spytaa Anna Jegorowna i po dziewczcemu spucia rzsy, by
ukry figlarny bysk oczu. - Przepraszam, zapomniaam...
- A wic... e tak powiem, caa ta technika, no i to powietrze mog jednak zwabi poniektrych...
Wiecie, mimo wszystko... romantyka to potna rzecz, ja to wam mwi!... Mj syn o mao do jakiej
Warsonofjewki nie uciek. W tym wypadku zastosowaem oczywicie w caej peni prawa wadzy
rodzicielskiej, ale z dorosymi to ju trudniej. Czy im mona zabroni? I nawet troch byoby wstyd to
robi. - Z pokor spojrza na Ann Jegorown. - Kto wie, moe wanie w kochozie czowiek odnajdzie
swoje waciwe powoanie. Rnie si zdarza.
- Wanie i ja tak myl. Po c wic przeszkadza?
Pawe Grigorjewicz nachmurzy si. Rozmowa nie kleia si jako.
- Czy maszyny pozostan w SMT? - po chwili milczenia spytaa Anna Jegorowna. - Nie miejcie co do
nich obaw, na pewno nie zawiod zaufania.
- Nie o to chodzi - zacz macha rkami inynier. - Traktory rusz... podzikujecie nam... ale... - zniy
gos - tu mnie niektrzy prosz, eby pozwolono im przy nich zosta. - Inynier zerkn z ukosa na
Wak. - Nie, nic z tego nie bdzie! - doda surowo. - Nie bdzie, droga Anno Jegorowno!
- Ano, jeeli tak - przysza mu z pomoc zarzdzajca - to w naszym kochozie znajd si te
specjalici. Mona powiedzie, e Samochwaowa jest ju czym w rodzaju inyniera. Za projekt
nowej kosiarki dostaa podzikowanie z Moskwy. Niechby j jeszcze ten maleki specjalista poduczy
- wskazaa na Wak.
- Tego si wanie boj... - wycedzi zamylony Pawe Grigorjewicz i unisszy brzeg panamy podrapa
si za uchem. - W ostatnich czasach nasz mody elektryk zacz si jako zbytnio interesowa
mechanicznymi konstrukcjami, zwaszcza kosiarkami. Okazuje si, e zarzdza u was nimi pewne
dziewcz... Kto w rodzaju inyniera...
Pawe Grigorjewicz potar podbrdek i w milczeniu odszed do furgonu.
Babkin odprowadzi go wzrokiem. Dawniej zdawao mu si, e prawdziwi uczeni s zupenie innymi
ludmi: surowymi, ponurymi, zamknitymi w gabinetach i nie ukazujcymi si nikomu. Wprawdzie
u siebie w Instytucie spotka rnych ludzi, lecz takiego jak Pawe Grigorjewicz widzia po raz
pierwszy. Chodzi sobie w panamie, niby jaki letnik, ktry wybra si na ryby... A przecie na tych
polach rozwizuje si tak trudne zadanie jak wprowadzenie w czyn najdawniejszego ludzkiego

marzenia, marzenia o przekazywaniu energii na odlego. Wiadomo o tych prbach poruszyaby


niewtpliwie uczonych caej kuli ziemskiej. Kady z nich pragnby choby kcikiem oka zerkn na te
niezwyke dowiadczenia.
Dlaczego ten Pawe Grigorjewicz jest taki spokojny? - Babkin przyglda mu si z daleka. - Czy a tak
bardzo pewny jest swoich maszyn? Dlaczego tak interesuje si teraz losem Waki, podobnie jak Anna
Jegorowna losem kadego czowieka w jej kochozie? Kt mgby przypuszcza - rozmyla Timofiej e przyjdzie taki czas, kiedy dyrektor jednego z najwikszych instytutw badawczych, pracujcych
dosownie w sferze fantazji, zacznie si spiera z przewodniczc kochozu o twrcze kadry
pracownicze? Waka z rwnym powodzeniem moe pozosta w Dziewiczej Polanie, jak Sjergiej
Tietierkin moe przenie si do pracy w laboratorium Pawa Grigorjewicza.
Babkin poszuka wzrokiem Wadima. Bagriecow wlaz ju na wieyczk Waki i z zachwytem
obserwowa stamtd poruszajce si maszyny. Wiatr unosi w gr jego kdzierzawe wosy, ktre
zdaway si stawa dba ze zdumienia.
Nie - pomyla sobie znowu Timofiej - najbardziej zadziwiajce s tu nie traktory bez ludzi, lecz
wanie sami ludzie, ktrzy je zbudowali. A tworzyli te maszyny i Pawe Grigorjewicz, i Anna
Jegorowna, i cay utalentowany nard radziecki.
Na dole warcza motocykl starajc si wjecha na wzgrze. Anna Jegorowna zacza nasuchiwa.
- Poznaj ju t wariatk. To Antoszeczkina ze skry wyazi. - Motocykl warcza i krztusi si pokonujc
strome zbocze. - Po c tu przyjechaa tak wczenie? - dziwia si Anna Jegorowna patrzc na ciek,
na ktrej ukaza si ju motocykl.
Stiosza pochylia si nad kierownic, twarzy jej nie byo wida. Zsunita zawadiacko na bok sportowa
czapeczka pona jaskraw czerwieni.
Motocykl wyskoczy na rodek niewielkiej polanki, na ktrej prowadzone byy dowiadczenia,
i natychmiast zatrzyma si. Dzielna motocyklistka o mao nie wyfruna naprzd przez kierownic.
- Czekaj, ju ja si do ciebie zabior! - burkna z niezadowoleniem Anna Jegorowna i jeszcze mocniej
cigna koce swej chustki. - To nie brygadzistka, tylko cyrkowiec! Dziewczyna z rk si zupenie
wymyka, na gowie niemal staje!
Stiosza teraz dopiero zauwaya, e patrz na ni jacy obcy ludzie. Zrcznie poprawia czapeczk
i zostawiwszy motocykl skierowaa si do Anny Jegorowny.
Sza unoszc si lekko na palcach. Nawet najwysze obcasy wydaway si jej zbyt niskie. Chodzia
w ten sposb pewnie dlatego, by sprawia wraenie wyszej, ale mrukliwej przewodniczcej wydao
si, e chodzi nie po ludzku, lecz jak akrobaci w cyrku, kiedy kaniaj si publicznoci.
- Melduj, Anno Jegorowno - z lekkim uprzejmym ukonem zacza Antoszeczkina zerkajc z ukosa na
inynierw (nie zdya jeszcze rozpozna przybyych przyjaci), e wszystkie wasze polecenia zostay
wykonane przedterminowo. Nie chc mwi byle czego - powiedziaa swoim zwyczajem - lecz wydaje
mi si, e wszystkie chemikalia zostan jutro dostarczone do laboratorium. Zlecenia zostay
wypisane.- Wycigna plik papierkw z modnej torebki. -Turkin, wiecie, to dugie, ylaste chopisko z
Rejonowego Biura Zapotrzebowa, wcale nie chcia zajmowa si naszymi sprawami. C to,
jestecie chemicy - powiada - nie kochonicy? Jakie sztuczki wyprawiacie. Tego ju cierpie nie
mogam. - Stiosza z wdzikiem spucia oczki. - Ju on tych chemikw dobrze popamita!

- No, to jasne! - Anna Jegorowna ze miechem uszczypna dziewczyn w policzek. - Temu dugiemu
chopisku na pewno na zdrowie nie wyszo, e omieli si zaczepi twoj chemi.
- Pewnie, towarzyszko przewodniczca! - przyznaa Stiosza wesoo bysnwszy oczami. - Musimy
powanie porozmawia w rejonie. Oczy wszystkich zwrcone s na nasz kochoz... A ja jestem bd co
bd brygadzistk...
Stiosza staa przed Ann Jegorown skromna i cichutka. Na jej lekko zakurzonym, granatowym
kostiumie byszczaa zota gwiazdka.
Zza furgonu ukaza si Babkin. Stara si przybra obojtny wyraz twarzy, jakby to byo zupenie
przypadkowe spotkanie, a on podszed jedynie po to, by podkreli swj szacunek dla wybitnego
rolnika, Bohatera Pracy Socjalistycznej.
- Timofiej Wasiljewicz! - wybitny rolnik klasn w donie i zacisnwszy pod brod pistki zastyg ze
zdumienia. Dwa lata nie widziaa Babkina i teraz uderzy j jego powany wygld.
Przekonawszy si ostatecznie, e denko czapki wypado, jakby wycite aparatem do wypalania,
Timofiej poyczy sobie kapelusza od Bagriecowa. Nie by przyzwyczajony do wystawiania na soce
i tak ju wypowiaych wosw. Wyblakyby do reszty, a i teraz stay si ju podobne do frdzli
nakrochmalonego rcznika.
Oto dlaczego Babkin przedstawi si Stioszy w szarym letnim kapeluszu. Biay paszcz, ktry mu
Wadim gwatem wpakowa, mia niedbale przerzucony przez rami. Zachwycajcy wygld!
Wprawdzie kapelusz spada mu na oczy i nie bardzo pasowa do butw, wszystko to jednak bardzo
spodobao si Stioszy. Co tu ukrywa, dziewczyna lubia elegancj i takim wanie jak dzi chciaa
zawsze widzie Babkina!
Stiosza patrzaa na Babkina koyszc si na swych wysokich obcasach i czekaa, co te jej powie. Od
miesica nie otrzymywaa od niego listw. Kto wie, co mogo niespodzianie zdarzy si przez ten
czas?... Stiosza poczua, e serce jej bije jak po szybkim biegu. Tchu brak...
Babkin zmiesza si. Spoglda to na ni, to na Ann Jegorown; byo mu niezrcznie zacz ze Stiosz
rozmow w obecnoci kogo obcego. Jak na zo nie byo te w pobliu Dimki, ktry mgby mu
jako dopomc.
Timofiej czu si rozpaczliwie gupio. Nawet nie przywita si. Anna Jegorowna patrzaa na niego
badawczo. Bya z czego niezadowolona. No, jakby si zachowa Dimka podczas takiego spotkania?
Ten wystudiowa wszystkie zasady dobrego wychowania, co szczeglnie ujmowao Stiosz.
Babkin sam nie wie, jak to si stao. Niby we nie podszed do Stioszy, wybekota jakie powitalne
sowa i ukoniwszy si niezrcznie, pocaowa j w rk.
Wybitny rolnik przyj to jako co sobie nalenego. To si nazywa dobre wychowanie! Jej poblada
twarzyczka zajaniaa licznym umiechem.
- Serdecznie witamy, Timofieju Wasiljewiczu!
Anna Jegorowna przenosia wzrok to na jedno, to na drugie. To ci dopiero zuchy! Pierwszorzdny
may! Ciekawe, co dalej bdzie? Stiosza te dobra sobie! Co tu robi z takimi kadrami? Wychowalimy
sobie rolnika, a tu nagle... Wiedziona instynktem, zgadywaa, e wszystko to ma jakie swoje
znaczenie. Taka to ju ta modzie... Zrobio jej si smutno. Babkin, mieszkaniec Moskwy, ma tam
swoje sprawy. Zabierze dziewczyn do Moskwy i tyle ich zobacz! Ale czy mona im przeszkadza?

- przypomniaa sobie rozmow z Pawem Grigorjewiczem i od razu obudzio si w niej wspczucie.


Tak, widocznie kady naczelnik ma takie tarapaty - westchna. - C robi, rosn nam dzieci, rosn!
Zamylia si. Kiedy znowu podniosa gow, obok niej nie byo ju nikogo. Modzi skryli si w cieniu
topoli. Stiosza trzymaa kierownic motocykla. Babkin wspar si okciami o siodeko i z
rozpromienion twarz wpatrywa si w dziewczyn. Na pewno wcale nie sysza tego, co mu w tej
chwili opowiadaa. Zauwaywszy, e Anna Jegorowna patrzy na nich, Timofiej zacz skwapliwie
obmacywa opony motocykla.

Rozdzia VI
Jasne miasto
I plany,
ktrym ciemnota
przegrody
stawiaa
na stacjach mzgw,
dzi
wyrastaj
z bkitnej pogody
elbetonow muzyk.
W. Majakowski54

Anna Jegorowna dawno ju odjechaa na poa kok-sagyzu pozostawiajc na wzgrzu Stiosz


i moskiewskich technikw. Antoszeczkina nie moga opanowa niecierpliwoci, chciaa te uda si
tam razem z przewodniczc lecz Anna Jegorowna zaprotestowaa.
- Nie ma potrzeby! - powiedziaa stanowczo. - Na kok-sagyzie wyprbowuje si maszyn nie pierwszy
raz. Obejd tam si bez ciebie. Przypatrz si lepiej nowym traktorom. Kto wie, moe bdziesz musiaa
sia oziminy na tej orce. Nie mam wtpliwoci co do naukowego rozwizania tej sprawy - cigna
dalej. - Inynierowie znaj swoje maszyny. Nie zaszkodzi jednak pomwi z inynierami na temat
pewnych szczegw agrotechnicznych. Moe przyda si im jaka pomoc z twojej strony.
Przyjaciele postanowili zje obiad na wzgrzu.
Przed odjazdem Anna Jegorowna wezwaa przez radio kucharza z najbliszego obozu polnego.
Kucharz przywiz byszczce termosy, woy wielki; biay czepiec i zacz rozlewa wspaniay
chodnik, pachncy wieoci i koprem. Do kadego talerza wkada kawaek przejrzystego lodu.
- Takie lodowate cudo jadaem tylko w moskiewskiej restauracji Aurorze - chwali sztuk
kulinarn miejscowego mistrza lubicy dobrze zje Pawe Grigorjewicz. Mruy przy tym
z zadowoleniem oczy i gadzi si po piersiach. - Skd bierzecie ld?

54

Przeoy A. Sandauer.

- To produkcja naszej fabryki konserw - odezwa si z szacunkiem kucharz Tichon Daniowicz, suchy
staruszek z obwisymi, siwymi wsami. Przed rewolucj pracowa w jakiej restauracji petersburskiej.
- Pod tym wzgldem nie mamy kopotw. Zwrcie uwag na nasz luksusowy groszek - kucharz
podtrzymywa ochoczo rozmow wykadajc zrcznie jarzynki na pmisek.
- Najwyszy gatunek - mwi. - Do naszego kochozowego przedsibiorstwa zechcia askawie przyby
specjalista z Moskwy i bardzo chwali t potraw. Dawniej w restauracjach jaday j tylko wysze
sfery i najsynniejsi kupcy...
Tichon Daniowicz operowa widelcem i yk jak ongler, trzymajc je w jednej rce i niby szczypcami
nakadajc drobny, zielony groszek.
- A tu, pozwlcie sobie pokaza - mwi dalej, otwierajc szklany, hermetycznie zamknity soik. Najwspanialszy smakoyk. Teraz ju produkowany przez nasz kochoz. Zwrcie uwag na mark.
- Przepraszam was - przerwa mu nieco szorstko Pawe Grigorjewicz zerkajc podliwie na
najwspanialsze smakoyki. - Wci powtarzacie: nasz kochoz, naszej produkcji... Jaki z was
kochonik?
Kucharz poczu si nieco dotknity. Zamruga bladymi, starczymi powiekami, a wsy zwisy mu jeszcze
niej.
- Moecie by spokojni - odrzek z godnoci. - Zostaem przyjty do kochozu na oglnym zebraniu.
Przyjechaem tu do wnuczki podreperowa swoje sabe zdrowie. No i zostaem - rozoy bezradnie
rce. - Sztuka kulinarna zyskaa ju uznanie naszych kochonikw. Dawniej, darujcie - zatrzyma
w rku talerz, ktry podawa moskiewskiemu inynierowi - wiejscy ludzie wcale nie rozumieli si na
znaczeniu sztuki kulinarnej. Kapuniak i kasza, jak to si powiadao... A teraz... pozwlcie sobie
pokaza... - postawi przed nim talerz.
Na talerzu apetycznie poyskiwa usmaony na male kotlet z kury.
Pawe Grigorjewicz zdj panam i haaliwie pocign nosem.
Wadim a oczy przymkn z zadowolenia.
- Czy pamitacie Len Pietuszkow? - zwrcia si do niego Stiosza.
- No pewnie! - odezwa si Wadim wci spogldajc na talerz. - Traktorzystka, szczuplutka jak
dziewczynka, z wiecznie przymruonymi oczami, bardzo adna. Jak dzi pamitam jej sowa, gdy
zabraa gos na zebraniu.
- No wic - cigna Stiosza - nasz naczelny kucharz kochozu, Tichon Daniowicz, jest jej dziadkiem.
Jest on specjalist pracujcym i w fabryce konserw, i w naszej restauracji...
Wadim spojrza na Stiosz i chcia co powiedzie, lecz ta uprzedzia go:
- Sdzicie, e zajmujemy si jedynie technik? - Zmarszczya zadarty nosek. - Nie. Robimy
najrozmaitsze prby... Nie chc mwi byle czego, lecz wydaje mi si, e teraz musimy zupenie, na
nowo, przebudowa cae nasze ycie. Na samych maszynach nie dojedzie si do komunizmu. - Stiosza
niby niechccy zerkna na Babkina i otrzymawszy jego milczc aprobat marzycielsko cigna
dalej: - Nieraz siadywalimy wieczorami u Nikifora Karpowicza i usiowalimy wyobrazi sobie jak
najplastyczniej, jaki to bdzie ten komunizm w naszej Dziewiczej Polanie. - Antoszeczkina przechylia
na bok gwk i podpara pici brod. - A potem postanowilimy wspina si do komunizmu, jak po
szczebelkach. eby co dzie chocia troch wznie si wyej. Nie dbamy o to, e nasze sprawy mog

si nawet wyda komu bahe. Jeeli w kadym kochozie, w kadej fabryce rwnie bd si w ten
sam sposb wznosi, to wkrtce cay kraj dojdzie do komunizmu... Ja to tak pojmuj.
Dziewczyna spojrzaa z zakopotaniem na suchaczy, jakby szukajc zrozumienia na ich twarzach.
- Stiosza, moja droga! - zawoa z zapaem Bagriecow. - Przecie t twoj myl licznie wyrazi
Majakowski:
Komuna
to nie ksiniczka z bajki,
eby o niej
marzy po nocach.
Oblicz,
przemyl,
wyceluj
i d
do niej w kadej drobnostce.
Bagriecow z zapaem i uczuciem wyrecytowa ten wiersz.
- Wanie o takich drobiazgach opowiadam - Stiosza spojrzaa na Pawa Grigorjewicza. - Wy take
jestecie czowiekiem z miasta i dlatego moe si wam wyda dziwny ten nasz pomys. - Poprawia
sobie na gowie lnice warkoczyki. - Wkrtce bdziemy mieli w banku otwarte konto. Bdziemy
w miar potrzeby otrzymywa wszystko z magazynu, a tymczasem to otwarte konto mamy ju
w naszej restauracji kochozowej. Nazywa si ona Kos... Stalimy si ju naprawd bogaci i wielu
kochonikw ma pienidze nie tylko na wasnych ksieczkach oszczdnociowych, lecz i w banku, na
koncie kochozu. Kochoz daje wszystko, czego ci ludzie potrzebuj. Wracajc za do drobiazgw:
Tichon Daniowicz zorganizowa kurs kucharzy. Teraz niektre z naszych dziewczt pojechay do
miasta, aby dalej uczy si w tym kierunku. - Stiosza trzymaa w rce nk kury odstawiajc
kokieteryjnie may palec. - Bardzo im si spodoba ten zawd...
- Sztuka, Stioszko, sztuka! - podnis znaczco wsy Tichon Daniowicz. - Nasze mae konserwowe
przedsibiorstwo wypywa na szersze wody, tworzy si niemal caa fabryka. Nie prbowalicie
czasem w Moskwie ogreczkw z Dziewiczej Polany? - zwrci si do Pawa Grigorjewicza.
- A kt tam wie! - odpowiedzia naiwnie inynier. - Moe si trafiy.
- O, nasze nie s zwyczajne!
Kucharz by prawdziwym mionikiem przemysu spoywczego i jednoczenie patriot swego
kochozu. Zrcznym ruchem wyrzuci na pmiseczek puszk drobnych korniszonw.
Drobniutkie ogreczki leay wrd koperku, lici czarnej porzeczki, wini, aromatycznych zi, jak
gdyby wieo zerwane z grzdki.
- My, jak to si mwi, pilnie dbamy o honor marki fabrycznej naszego kochozu - mwi Tichon
Daniowicz zdejmujc widelcem jakie ziele z ogreczkw. - Znajdcie tu chocia jeden kolawy
korniszonek wrd tego drobiazgu.
- A czy to nie wszystko jedno - Pawe Grigorjewicz spoglda podliwym okiem na apetyczne
korniszonki, ktre same, zda si, chciay skoczy do ust. - Smak przecie ten sam.
- Macie racj - zgodzi si kucharz. - Ale... - rozoy rce - wyglda nieadnie. W soiku wszystko
wida. Na przyszy raz, jeeli bdziecie mieli chtk na prawdziwy przysmak, koniecznie zadajcie

dziewiczopolaskich konserw. Mamy ich ju szesnacie gatunkw! - Wsy kucharza uniosy si


dumnie. - Mamy szparagi... Zielone pomidory. Takie wielkie jak antonwki. A nasze kompoty! Nie
syszelicie? A konfitury? Musz wam owiadczy, e jedynie nasze konfitury truskawkowe, no
i konfitury z czerkaskiej fabryki na Ukrainie znawcy okrelaj jako szczyt doskonaoci.
- Tu nawet nie o to chodzi - przerwaa Stiosza entuzjastyczne wywody Tichona Daniowicza. Staraa
si nie patrze na Babkina, ktry obserwowa j przez cay czas. - Nikt nie moe si uskara na nasz
produkcj. Surowiec na przetwory take mamy. Brygada ogrodnicza zbiera wielkie plony warzyw...
Z caego rejonu przyjedaj do nas ludzie na nauk. I co najwaniejsze, nasi kochonicy nie s ju
robotnikami sezonowymi. W fabryce konserw praca trwa niemal przez cay rok, a w innych naszych
przedsibiorstwach, powiedzmy chociaby u takiego Burowlewa, te to samo... Nie chc mwi byle
czego, lecz wydaje mi si, e wanie to jest najwaniejsze. Powiedzcie - zwrcia si szybko do
Wadima - czy teraz nasi robotnicy rni si w jaki sposb od robotnikw miejskich? I w ogle nasza
Dziewicza Polana - od miasta?
Szofer siedzcy obok Bagriecowa spojrza na niego uwanie w oczekiwaniu odpowiedzi. Ale ten tylko
rce rozoy. Istotnie, nie mogo tu by rnicy zda.
Stiosza spod rudych brewek spojrzaa swawolnie na Wadima.
- Moecie te mie zaufanie do naszej restauracji - dodaa. - Wcale nie jest gorsza od innych...
- Tu ju moecie mi wierzy - Pawe Grigorjewicz poklepa modego technika po kolanie. - Co dzie
jadamy kolacj w Kosie, chocia nie mamy tam otwartego rachunku. Najciekawsze jest to, e
kochonikom gust si zmieni. Grzeszni ludzie jestemy - inynier zmarszczy si i zrobi aosn min.
- Jeden, drugi kieliszeczek jako tam czasem poleci. Sdz, e mi wybaczycie - zwrci si
z przepraszajcym ukonem do Stioszy. - To nie jest temat odpowiedni dla dziewczt ani dla modych
chopcw. Nie mog jednak sobie odmwi przyjemnoci przytoczenia tego przykadu. Zdziwio mnie
mianowicie to, e niemal wszyscy klienci tej restauracji wol wytrawne czy deserowe wino ni
wdeczk.
- To ju weszo w zwyczaj - ucieszy si stary kucharz, a jego siwe wsy a zadray z ukontentowania.
- Nasz klient wszystkiego si ju nauczy. Do ryby da wina biaego, mroonego, a do misa prosi
o czerwone. Zauwaylicie - zwrci si do Pawa Grigorjewicza - mamy przy menu dodatkowy
poradnik, jakie wino do czego najlepiej pasuje. Ale to jest gwnie dla goci...
Pawe Grigorjewicz tak si zatrzs ze miechu, e omal mu nie trzasny guziki przy kamizelce.
- To rozumiem! - trzepn si po lnicej ysinie. - Owiecacie wic ciemny nard miejski! Bo to tylko
patrze, a zjawi si u was jaki nie znajcy si na tych rzeczach inynier i tego tylko brak, by zapija
jesiotra muszkatem. Zuchy, daj sowo, zuchy! - Pisn przy tym cienko, jakby go kto poechta. Racjonalne wychowanie!
Inynier zapa swoj panam, wcisn j na czoo, potem zerwa z gowy i uspokoiwszy si ju, otar
zaczerwienione oczy.
- Nawiasem mwic - cign spogldajc na zakopotanego kucharza - dlaczego dawniej ludzie pili
wicej wdki ni wina? Produkujemy jedno z najlepszych na wiecie win, a jednoczenie nie
potrafimy go oceni. Wszystko to s drobiazgi, lecz i pod tym wzgldem powinnimy walczy
o kultur. Winszuj wam, Tichonie Daniowiczu!
- Prosz skosztowa! - wzruszony kucharz postawi na st butelk wina bez etykiety.

Stiosza umiechna si ze zrozumieniem i szepna co Babkinowi. Ten zrobi okrge oczy i spojrza
na Dimk.
Rozlewajc drc rk wino w kielichy Tichon Daniowicz, przejty wzruszeniem, zauway:
- Lekkie deserowe. Musz przyzna, e to wino cieszy si szczeglnym powodzeniem wrd
kochonikw.
- Przyjemne, bardzo przyjemne - inynier smakowa rowe, musujce wino. - A kuje w nos
igiekami. Myl, e to chyba krymskie. Czybym si myli?
- Mylicie si, nawet bardzo si mylicie. Jest to miejscowe wino z odpornych na mrz winogron
Dziewiczej Polany. Ju od czterech lat aklimatyzujemy tu specjaln, miczurinowsk odmian
winogron. A wino z pierwszej, prbnej partii zostao przeznaczone do wewntrznego uytku
kochozu.
...Obiad si skoczy. Wkrtce zakoczono te prby traktorw, gdy Pawe Grigorjewicz kaza je
wyprbowa na innej dziace.
Timofiej i Stiosza szli drog ku Dziewiczej Polanie. Babkin prowadzi motocykl za kierownic. Nie
chciao im si jecha - zbyt krtka bya droga do kochozu.
Za nimi szed Wadim. Byo mu jednak bardzo gupio i z Timofiejem i Stiosz. Czu e im przeszkadza:
rozmowa nie kleia si, Bagriecow postanowi wic pozosta w tyle.
Timofiej wci jeszcze nie mg si otrzsn z uczucia zakopotania na wspomnienie o tym, jak
pocaowa Stiosz w rk. Kapelusz spad mu wtedy z gowy i potoczy si po ziemi. Babkin musia go
goni. Ale moe to wanie byo ratunkiem? Nikt przynajmniej nie zauway jego rumieca
i zmieszania. Dopiero kiedy znowu woy kapelusz, spostrzegawcza Stiosza moga co wyczyta z jego
twarzy.
Najbardziej zdumiewajce byo to, e w czasie trzech lat znajomoci i wielkiej przyjani ani razu nie
wyznali sobie swych uczu. Ile listw napisa do dziewczyny Timofiej! Ile otrzyma od niej
odpowiedzi! W listach tych byo wszystko: i nowinki miejscowe, i rado z obustronnych sukcesw,
i powinszowania witeczne czy urodzinowe. Zdarzay si w nich czsto ostrone, cieplejsze zdania:
Brak mi was, Timofieju Wasiljewiczu - pisaa Stiosza. - Teraz pada deszcz i jest mi smutno. Kiedy
mona spodziewa si was? A Timofiej odpisywa: Bardzo chc was zobaczy, Stiosza. U nas
zaczyna si teraz sesja egzaminacyjna...
adne z nich pierwsze nie decydowao si wyzna swych uczu: Timofiej przez skromno, Stiosza
raczej przez dum. Jake moe ona, dziewczyna, pierwsza powiedzie mu o tym? Przez te cae trzy
lata czekali na siebie, a nikt z ich przyjaci nawet tego naleycie nie oceni. Zreszt i Stiosza, i Babkin byli bardzo modzi, a ich niemiae uczucie jeszcze nie dojrzao.
Wadim by ju zupenie inny. Teraz rozmyla o zachowaniu si Babkina i z tajonym zakopotaniem
wspomina przeszo.
Zaraz na drugi dzie po pierwszym spotkaniu si z Olg napisa powicone jej wiersze: C z tego,
e mam osiemnacie lat. Widok wasz przypomnia mi znowu... Dalej szy jakie dostosowane do
danej sytuacji sowa, ktrych Wadim ju dobrze nie pamita. Czterowiersz ten koczy si oczywicie
rymem do sowa mio.
Timofiej za nie by zdolny do wynurze. Uwaa, e takich sw jak mio nie naley rzuca na wiatr,
nawet wtedy kiedy tego wymaga rym.

Soce dawno ju przekroczyo zenit i zdawao si pieszy, by zakoczy swj dzie pracy. Poprzez
delikatne oboczki sao teraz niezbyt ju gorce promienie na piaszczyst drog, ktr szli Babkin i
Stiosza. Wadim, jak cie, wlk si za towarzyszem. Timofiej zwrci przyjacielowi jego kapelusz
i kroczy teraz z odkryt gow, trzymajc za plecami przepalon czapk. Soce zdyo ju zabarwi
czoo i nos Timki jakby malinowymi konfiturami. Malinowa barwa przewiecaa rwnie przez
szczotk jego krtko ostrzyonych wosw.
Zanim si powie o swoim prawdziwym stosunku do dziewczyny, naley wzi pod uwag wszystkie
okolicznoci - surowo i trzewo analizowa Babkin wytworzon sytuacj. - Wszystko si moe zdarzy.
Moe zjawi si szereg nieprzewidzianych okolicznoci - rozmyla zerkajc z ukosa na Stiosz
i starajc si zachowa na twarzy mask lodowatej obojtnoci. - A jeeli ona zupenie inaczej
ustosunkowuje si do mnie ni ja do niej? - przemkna ostrona myl.
Motocykl stacza si z gry jak gdyby popdzajc Timofieja: No mw, mw wreszcie...
Babkin rozpocz niezdecydowanie, ostronie, jak gdyby prbujc, czy nie zaamie si pod nim zbyt
cienki ld. Zdawao mu si teraz, e istotnie zblia si do dziewczyny po kruchej, szklistej skorupce.
Tylko patrze jak si zaamie.
- Byem, zgodnie z waszym poleceniem, w instytucie hodowli rolin kauczukodajnych - ze sztuczn
obojtnoci powiedzia Timofiej obserwujc Stiosz kcikiem oka. - Widziaem now odmian tausagyzu. Wszystko wam potem szczegowo opowiem. Zreszt - doda niedbale - nazwisko
Antoszeczkiny jest w tym instytucie dobrze znane. Prowadzi si tam niezwykle ciekaw prac. S tam
olbrzymie sale. Wszdzie mikroskopy elektronowe... Sami rozumiecie, instytut pracuje na cay kraj.
Stiosza patrzaa w ziemi i wymachujc kwiatkiem umiechaa si jako zagadkowo. Na wskiej
ciece wi si lad jej cienkich obcasw.
Bagriecow liczy ponuro te lady i powtarza w myli: Sto trzydzieci, sto trzydzieci jeden. Byo mu
rozpaczliwie nudno, a w dodatku zazdroci Babkinowi. Nigdy by nie przypuszcza, e z tej maej,
bosonogiej dziewczynki, ktr spotka trzy lata temu wczesnym rankiem na kochozowym podwrzu,
wyronie taka dziewczyna. Bohater Pracy! Nie ma co mwi, poszczcio si Timce! Nawet listy
Stiosza pisze do niego... Czeka na niego... Patrzy serdecznie...
Timofiejowi jako jednak nie idzie. Milczy. Wymachuje za plecami bia czapk jak chorgiewk.
Romantyczna wyobrania Dimki uznaa to za sygna kapitulacji.
Nie, nie tak atwo zaimponowa wybitnemu rolnikowi stoecznymi instytutami. Odwiedzaa je,
rozmawiaa z profesorami, patrzaa przez mikroskopy elektronowe; instytut powierza jej nawet
pewne zadania do spenienia. Na swych poletkach dowiadczalnych wyprbowywaa metody
gniazdowego siewu kok-sagvzu z zastosowaniem nowego rodzaju nawozw.
- Nawiasem mwic - cign dalej Timofiej - profesor Gorbunow nie miaby nic przeciwko takiej jak
wy laborantce.
..Znowu to niepotrzebne nawiasem mwic - skrzywia si Stiosza. - I po co on robi si taki wany?
- Wiem o tym - odpowiedziaa skromnie, spuszczajc swe rude rzsy. - Proponowano mi ju tam
prac.
- No i co? - nie wytrzyma Timofiej gwatownie szarpnwszy w ty kierownic motocykla. Zwrci si
cay ku Stioszy i zastyg w oczekiwaniu.

- Za dwa lata skocz instytut korespondencyjny, a potem zobaczymy - nie okazujc swej radoci
odpowiedziaa spokojnie Stioszka. Zauwaya ju wzruszenie Babkina.
- Pjdziecie na aspirantur... - Babkin sta si marzycielski jak jego przyjaciel. Niespodziewanie dla
siebie samego zacz rysowa przed Stiosz fantastyczne perspektywy. - Potem bdziecie mieli
wasne laboratorium... Wyobracie sobie: dziesiciu pracownikw w biaych fartuchach... I wszyscy
czekaj na to, co wy im powiecie.
- Zabawni jestecie, Timofieju Wasiljewiczu - Stiosza zwracaa si do niego zawsze z imieniem
ojcowskim. Teraz rozmawiaa z nim tonem pobaliwym, kryjc smutny umiech.
Mczyni rwnie popeniaj omyki - mylaa dziewczyna czujc swoj wyszo. - Mdry z niego
chopak, a jednak nic nie rozumie.
- Powiadacie: dziesiciu pracownikw w laboratorium! - Stiosza zmruya swe i tak wskie oczka. Ale ja mam ju teraz wicej ludzi, i nie tylko na kok-sagyzie. Chociaby te olo pola! - wskazaa te
kwadraty rolin kauczukodajnych, rowe - gryki, liliowe - miododajnej roliny facelii, zielone konopi, kukurydzy, lucerny. Dziesitki zi, traw, rolin przemysowych. - A czy te pola - mwia
Stiosza - nie s moim laboratorium? Wanie tak je traktuj... Lubi przestrze, Timofieju
Wasiljewiczu - westchna. - Nikifor Karpowicz, Olga i w ogle caa nasza brygada - wszyscy oni
nauczyli mnie widzie w swej pracy tak przestrze, taki rozmach, e a si w gowie krci.
Stiosza na chwilk zamilka, potem podsuna wyej swoje rude warkoczyki i patrzc w zadumie na
przecinajce si linie kanaw i lenych pasw ochronnych, zacza znowu mwi:
- Kiedy byam mod dziewczyn, chciaam zosta lotniczk, spadochroniark. Jedziam do miasta,
eby skaka z wieyczki. To straszne, gdy czowiek tak zamyka oczy i rzuca si w d. Serce zatrzymuje
si, jak gdyby na zawsze. - Przycisna rce do piersi i zmruya oczy. - A potem gdy spojrzy si do
gry, to wierzy si nie chce, e si zeskoczyo... - Spojrzaa byszczcym wzrokiem na Timofieja. - Gdy
podrosam, przyjli mnie do brygady komsomolskiej i nauczyli na kad rzecz patrze nowymi oczami.
Pokochaam swoj kochozow prac. Zawsze wydaje mi si, e przy kadym nowym pomyle, przy
kadym dowiadczeniu, skacz razem ze wszystkimi, tylko ju nie z wieyczki, lecz z samolotu.
Ogarnia mnie zawsze przy tym strach: a nu nic nie wyjdzie? Czowiek rozbije si i wicej nie wstanie.
Ale ju nie z zamknitymi oczami robi ten skok... nie wiem, czy dobrze si wyraam... - umiechna
si niemiao - taki skok w przyszo. Bo przecie nie tylko w drobiazgach, nie tylko po malekich
schodkach powinnimy si wspina ku jutrzejszemu dniowi, o czym niedawno mwiam. To prawda,
e staram si nie ryzykowa, chc wszystko z gry przewidzie, przemyle kady drobiazg. Boj si
omyli, zawie zaufanie swojej modziey, swoich kochonikw. Dokadnie obmylam kade
dowiadczenie. A jednak serce zatrzymuje mi si tak, jak wtedy, na tamtej wieyczce...
- W kadym instytucie, gdzie si co tworzy, obmyla si co nowego, czowiek doznaje takiego
samego uczucia - owiadczy Timofiej. - Tak samo mona tam sobie wyobrazi taki gwatowny skok
w przyszo, jak trafnie okrelilicie prace nowatorskie.
- Opowiadacie na przykad, Timofieju Wasiljewiczu, o instytucie. - Stiosza nerwowo machna rk. To znaczy, e trzeba by jecha do miasta... A po co? Nie widz adnej rnicy midzy jakimkolwiek
miastem a naszym miastem rolniczym, ktre si teraz buduje. Czeg miaabym szuka nawet
w miecie obwodowym, gdy w najblisz jesie zorganizowana bdzie u nas, w Dziewiczej Polanie,
stacja dowiadczalna instytutu hodowli rolin kauczukodajnych? Czeg mi wicej potrzeba? Przyjad
do nas uczeni. Myl te, e nasze kochozowe pola mog pocign nie tylko selekcjonistw,
miczurinowcw i w ogle rolnikw. Och, jake nam brak inynierw!

- Mechanizatorw - podpowiedzia Timofiej patrzc na migajce mu przed oczami koo motocykla.


Myla sobie z gorycz, e on ze swym zawodem nie jest potrzebny w Dziewiczej Polanie. Nie otworz
tu przecie adnego instytutu badawczego dla opracowywania rnych automatycznych przyrzdw
meteorologicznych!
Stiosza rozumiaa, co si teraz dzieje w duszy Babkina. Ucieszyo j to. Fakt, e Timofiej Wasiljewicz
tak posmutnia, wiadczy, e jego stosunek do niej jest istotnie powany.
Tkliwe serce Stioszy nie wytrzymao jednak. Nastrj Timofieja i jej si udzieli. W milczeniu doszli wic
do Dziewiczej Polany.
...Ju z daleka Wadim zobaczy malowane marzenie Kopytina. Osiedle wygldao teraz mniej wicej
tak, jak niegdy namalowano je na kurtynie w teatrze letnim.
W socu byszczay desenie dachwek. Cz dachwek pokrywaa glazura. Domy ozdobione byy
wesoymi, malowanymi ganeczkami. Na frontowych cianach wszystkich domw cign si
nieprzerwany rzd wielkich okien. Werandy oplata bluszcz i zapewne aktinidia - ta przedziwna
rolina, ktr Wadim zobaczy po raz pierwszy na domku Olgi.
Jasne miasto! - pomyla Bagriecow.
Jasne niebo, jak niezmierzone, przejrzyste sklepienie, lnio nad Dziewicz Polan.
Wadim wzi Babkina pod rk. Mia ochot razem z nim przespacerowa si ulicami, ale Timofiej
wykrci si nagym blem gowy i poszed popiesznie do domu, w ktrym zatrzymywali si
przybysze. Ju dwa lata temu wybudowano w kochozie ten hotel.
Antoszeczkina odprowadzia Babkina penym zrozumienia wzrokiem i w milczeniu wsiada na
motocykl. Ze zdenerwowania dugo nie moga zapali motoru. Wreszcie motor zawarcza i motocykl
ponis Stiosz asfaltem ulicy Komsomolskiej.
Bagriecow pozosta sam na placu imienia Lenina. Stawiano tu nowy budynek - Dom Kultury Rolnej.
W pobliu wznosiy si wysmuke kolumny klubu. Podtrzymyway one balkon z ozdobn balustrad.
Okala on cay budynek. Zapewne na ten balkon wychodzili ludzie z sali widowiskowej podczas
antraktw.
Bagriecow wszed po marmurowych schodach i zatrzyma si przed dbowymi drzwiami o ozdobach
z brzu.
Stamtd spojrza z gry na ulic i a oczy przetar ze zdumienia.
Obok klubu przed chwil sta niewielki drewniany domek. Koo tego domku kilka minut temu krztali
si jeszcze robotnicy budowlani. A tu nagle nie ma ju ani ludzi, ani tego budynku z nie ociosanych
belek. Tak jakby wszystko nagle rozpyno si, wyparowao...
Nie, w to oczywicie Wadim nie mg uwierzy. Teraz nie jest ju przecie osiemnastoletnim
mokosem, by jak trzy lata temu zamiera ze zdumienia wobec takich cudw. Teraz przy spotkaniu
z czym niezwykym sceptycznie wydyma doln warg.
- Ale cudw by nie moe - spokojnie myli Wadim. - Przepalona czapka Timki nie liczy si. Wszystko
to mona wytumaczy po naukowemu, jak powiada Sjerioka Tietierkin.
Bagriecow nie mg si jednak uspokoi. Przeskakujc po kilka stopni zbieg ze schodw na d
i starajc si poskromi sw nieuleczaln ciekawo wolnym krokiem przeszed za rg domu.

Nie mia teraz adnych wtpliwoci - domku ju tam nie byo! Na jego miejscu czerniaa poryta ziemia
i troch porozbijanej cegy.
Wadim przekona si wkrtce, e domek ani nie rozpyn si, ani nie wyparowa. Po prostu
przejeda tylko w gb podwrza oprniajc przy gwnej ulicy miejsce pod now budowl.
Potne traktory przecigay na waach ten dom. Wrd ludzi kierujcych transportem Bagriecow
zauway Borysa Kopytina.
Borys sta na wysokiej przenonej drabince i krzycza co, wymachujc elazn tub.
Naczelny architekt kochozu Droga do Komunizmu spostrzeg starego znajomego. Sprawdziwszy
jeszcze raz, czy dom mocno stan na przygotowanych dla fundamentach, Kopytin zszed na d i z
wycignitymi rkami skierowa si do Bagriecowa.
Go zauway, e Kopytin musia jednak sprawi sobie okulary. Uty nieco i nabra powaniejszego
wygldu. Teraz ju sta przed Wadimem nie szczupy chopak w trykotowej koszulce, ze sterczcymi
kanciastymi ramionami, lecz stateczny mody czowiek w roboczym pciennym ubraniu. Z kieszonki
na piersi stercza logarytmiczny suwak.
- Widzielicie? - Kopytin wskaza suwakiem na przewieziony dom. Oczy jego zza okularw pony
zapaem. - Jest to pocztek cakowitej rekonstrukcji Dziewiczej Polany albo cilej mwic, naszego
miasta. Ulica Komsomolska powinna by absolutnie prosta i oczywicie szeroka. Ten oto domek wskaza na obiekt eksperymentu - zosta zbudowany zaraz po wojnie. Domek niezgorszy, ale
drewniany i absolutnie bez adnych wygd. Jest to po prostu chata z pierwszego okresu
budownictwa powojennego. W owym okresie chodzio przede wszystkim o to, by gdzie umieci
ludzi, ktrym spaliy si domy. Teraz wykorzystujemy takie domki jako budynki pomocnicze, na
wszelkie skady i szopy...
Wadim zwrci uwag, e Kopytin jak zawsze uywa czsto sowa absolutnie. Sowo to jak gdyby
podkrelao matematyczn dokadno tego wszystkiego, co mwi.
- Teraz zapewne namalowalicie now kurtyn? - spyta z umiechem Wadim wspominajc Klub na
belkach. - I teraz to ju chyba fantastyczn!
Kopytin machn z zakopotaniem rk.
- No, nie pomylcie czasem, e si wymiewam z waszej pracy - poprawi si prdko Wadim bojc si
urazi artyst. - Wwczas bardzo mi si to spodobao. Kurtyna - niby haso, niby ilustracja! Niech
wszyscy patrz! Wanie taka powinna by Dziewicza Polana! I widzowie musieli oczywicie zobaczy,
do czego prowadzi prawdziwa, uporczywa praca. Patrz na wasze miasto - marzycielsko cign
Wadim targajc bujn czupryn - i myl, e teraz osignlicie ju wszystko, a nawet wicej, ni byo
namalowane na kurtynie. Trudno wic bdzie namalowa now. Zabraknie fantazji, bo ju wszystko
zrobione!
- Nie, czy mwicie to powanie? - Kopytin nie podnoszc oczu przyglda si suwakowi. - My przecie
nie fantazjujemy. Mamy absolutnie cisy plan dziaania. Tak samo jak i wy, w miecie. Zasadniczy
projekt naszego jutra mog wam namalowa z absolutnie zamknitymi oczami. Jeszcze bardzo wiele
pozostao nam do zrobienia. Gdyby mi teraz powierzono namalowanie nowej kurtyny dla naszego
klubu, byaby to ju nie ulica w Dziewiczej Polanie.
- A co?

- Wiecie, Wadimie Sjergiejewiczu - wymijajco odpowiedzia Kopytin - dawno ju wyszlimy poza


opotki naszej wsi.
Bagriecow zamyli si. Nieoczekiwanie zacz kropi deszcz. Ciepe krople spaday z gry.
Podnisszy gow Wadim ujrza maleki, ledwo widoczny oboczek.
Dokoa za niebo byo gbokie i przejrzyste jak szafirowy kryszta. wiecio soce.
W jasnym miecie nawet deszcz pada z jasnego nieba! - pomyla Wadim.
Kopytin zdj okulary i z umiechem spoglda na zdumionego gocia.

Rozdzia VII
Przyjaciele opowiadaj
Ziemia
o troskach dzisiejszych
zapomni,
komuny wzlot
sodycz
jagd ogromnych
dojrzeje
na czerwonych
Padziernika kwiatach.
W. Majakowski

Na prno Wadim usiowa si dowiedzie od kochozowego architekta, jakim cudem ni z tego, ni


z owego zjawi si nagle deszcz. Nie mona byo przecie bra powanie tego dziwnego,
niespodziewanego oboczka. Kopytin albo milcza, albo odpowiada, e Wadim Sjergiejewicz, jako
spostrzegawczy i wyksztacony czowiek, wie zapewne o wypadkach, kiedy soce wieci, a deszcz
pada; taki deszcz lud nazywa grzybnym.
Uraony Bagriecow spojrza na piaszczyst drk bulwaru. Rosy wzdu niej mode drzewka
o powycinanych liciach. Na piasku ciemniay lady gstych kropli. Wrd szorstkich lici krzakw
byszczay wielkie przezroczyste jagody. Go przyjrza si im uwaniej. Pod mokrymi listkami wisiay
czerwone krople porzeczek. Jeszcze dalej zieleniay podune jagody agrestu. Wadim dopiero teraz
zauway, e wszystkie krzaki, w regularnych rzdach posadzone na bulwarze, obsypane byy
dojrzaymi jagodami. Prawie wszystkie za drzewa byy tu owocowe.
Niewiele lat upynie, a zarumieni si na nich jabka - pomyla Wadim. - Aromatycznym sokiem
napeni si cikie, te gruszki, fioletowe liwki zakoysz si na cienkich gazkach i tysicem
ciemnych, byszczcych oczu wyjrz spord listowia soczyste winie.
Marzyciel Bagriecow widzia ju to wszystko jak na jawie. Nie potrzebowa wysila swej wyobrani.
Ju teraz widzia, jak krople ciepego deszczu spywaj po jdrnej skrce pachncych antonwek.
- Nie mylcie tylko, e co ukrywam przed wami - zwrci si do gocia Kopytin biorc go za rk. Zaraz przyjedzie Nikifor Karpowicz. On absolutnie wszystko wyjani. Wtedy mnie zrozumiecie - mwi

Kopytin mrugajc z zakopotaniem krtkowzrocznymi oczami. - Nie chciabym opowiada


przedwczenie o tym, co jeszcze na razie nie daje absolutnych wynikw.
Wadim zapewne nie sysza Borysa. Wci jeszcze pozostawa pod wraeniem przyszego sadu. Sady
na ulicach! Wielkie, czerwone jabka-aporty - padaj na ziemi wydajc mikki odgos. Gazie,
obcione nie widzianymi dotd miczurmowskimi owocami, kaniaj si przechodniom... We,
sprbuj mnie, drogi gospodarzu - zda si sycha gos w szelecie lici. Bo kady przygodny
przechodzie jest waciwie ich gospodarzem. Tak wyglda prawdziwa obfito... W Dziewiczej
Polanie i w caym rejonie ju si nie bdzie sprzedawao owocw. Bo i po co?
Nie, nie tylko w rejonie, lecz wszdzie - myla Wadim patrzc na cienkie drzewka. - Ma racj
Kopytin mwic, e oni wyszli ju poza opotki wsi. Wszdzie na ulicach zakwitn sady. Majakowski
by te marzycielem - nagle przypomnia sobie Wadim wiersze poety:
...Wybra dzie
najbardziej bkitny,
i eby na ulicach
umiechnici milicjanci
wszystkim
tego dnia
rozdawali pomaracze.
- Pomaracze - cicho powtrzy sobie Wadim.
- Co? Pomaracze? - spyta Kopytin. - Szulgina posadzia tu na prb bardzo odporn na zimno
odmian. - Borys podprowadzi towarzysza do niewielkich, ciemnych krzakw. - Nie wiem, co z tego
bdzie. Bo to pod goym niebem, nie w cieplarni...
Okulary najwyraniej bardzo przeszkadzay architektowi. Zdj je wic i zaraz zacz nimi
wymachiwa.
- Poudniowa rolinno jako nie bardzo pasuje do naszej nowej architektury przeznaczonej dla
rodkowej strefy kraju. Patrzcie - wskaza okularami na dugi szereg niemal gotowych ju domw. Prawdziwy wspczesny styl rosyjski. Widzicie, domy maj nawet kominy piecw, nawet podwjne
ramy okien. Wszystko to jest oczywicie dostosowane do surowej zimy - a tu obok nagle...
pomaraczki. - Borys z pogard wykrzywi usta. - Absolutnie nie pasuje i zupenie psuje cao
obrazu... Ja oczywicie, jako kto w rodzaju... naczelnego architekta kochozu... - Kopytin zmruy
i skromnie spuci oczy - musz na to zwraca uwag, ale przecie Olga jest absolutnie upartym
czowiekiem. Moe wy jej wytumaczycie.
- Teraz ju jest za pno - z tajonym umiechem sprzeciwi si Wadim patrzc na cise,
ciemnozielone licie drzewek pomaraczowych. - Nie mona przecie wyrywa takich wspaniaoci. Znowu przypomnia sobie umiechnitych milicjantw.
- Z pomaraczami prawie si ju pogodziem. Chyba dlatego, e nie bardzo w nie wierz. - Kopytin
machn rk i umiechn si nieznacznie. - Czego innego si boj. A nu Olga wyhoduje jakie
odporne na zimno odmiany palm i obsadzi nimi nasze pnocne domki?
- Wszystko moliwe! - rozemia si Wadim i wskazujc na niewielki budynek, w ktrym malarze
wykaczali front, spyta: - A to co? obek?
Naczelny architekt a si zmarszczy. Woy okulary i ze zdumieniem spojrza na Bagriecowa. Czy
mona by takim ignorantem? I to mieszkaniec stolicy! - zdaway si mwi jego oczy.

- Zwyczajny kochozowy dom dla niewielkiej rodziny - objani Kopytin. - Moe wstpimy tam?
Borys przeprowadzi gocia przez nieduy taras, na ktrym dwaj chopcy - miejscowi pracownicy
budowlani - wstawiali kolorowe szybki do grnych czci okien.
Architekt pokaza Wadimowi wntrze niewielkiego, trzypokojowego mieszkania. Podogi byy jeszcze
zasmarowane kred, wszdzie pachniao farb, lecz czuo si ju, e za jakie trzy dni bd mogli
wprowadzi si tu lokatorzy.
- Gdzie postawi telefon, towarzyszu Kopytin? - spyta pitnastoletni wyrostek. Zwj drutu trzyma na
ramieniu, niby koo ratunkowe.
- Musisz gospodarza zapyta - zwrci mu uwag architekt przygadzajc i tak ju gadkie powe wosy.
- Skde ja mog wiedzie, gdzie mu bdzie wygodniej?
Chopak poprawi zelizgujcy si zwj i owiadczy ponuro:
- Pytaem. Ale on nas wcale nie uznaje.
- Wyszo mi to absolutnie z pamici! - zawoa ze miechem Kopytin i zwrci si do gocia. - W tym
domu gwnym gospodarzem jest Piotr Iwanowicz Tiurin. On tu wszystkim komenderuje.
- Kt to taki?
- Pamitacie Pietuszka? Naszego gwnego radiotechnika?
- Oczywicie! - oywi si Wadim. Zaraz sobie przypomnia tego wiecznie rozczochranego, w zbyt
wielkich butach entuzjast radia. - Przecie Pietuszok razem z nami szuka podziemnej rzeki.
- Wanie, wanie! Ten sam! Wic c - zwrci si Borys do montera - nie uznaje waszych drutw?
- No tak! - odpowiedzia uraony chopak drapic si w gow. - On powiada: Ja przez radio ze
wszystkimi polami rozmawiam. My nawet traktorami kierujemy przez radio, a ta wasza pajczyna - to
archaiczny zabytek.
- Nie ma racji - stan po stronie montera Bagriecow. - Pietuszok powinien rozumie, co to jest drut
telefoniczny. Sam jest przecie naczelnikiem caego wza.
- By nim - wyjani Kopytin. - Teraz jest naczelnikiem absolutnie wszystkich kochozowych instalacji
radiowych, midzy nimi i waszych. Chopak nie moe si uspokoi. Co dzie ma jakie nowe
pomysy... A z tymi od sieci jest, jak to si mwi, w stanie wiecznej wojny.
Telefonista przerzuci zwj na drugie rami i poszed broni pozostaych, jeszcze nie zajtych przez
radiotechnika pozycji.
- Wadimie Sjergiejewiczu!
Bagriecow odwrci si. Korytarzem szed modzieniec w duym kapeluszu.
- Szukam was po caym kochozie! - zawoa uradowany.
Przez drzwi padao jaskrawe wiato soneczne. W wietle tym mona byo jedynie odrni sylwetk
przybysza i dlatego Bagriecow nie od razu pozna w tym barczystym modziecu Sjergieja Tietierkina.
Zreszt w ogle trudno go byo pozna. Gos mia teraz zupenie inny ni dawniej, podobny do
niskiego basu Timofieja Babkina, inne mia te ruchy - rytmiczne i nawet powane. Najbardziej jednak

uderzyo Wadima to, e pastuszek zapuci sobie wsy. Byy one wprawdzie rzadziutkie, nieokrelonej
rudawej barwy, ale w kadym razie byy to wsy dorosego mczyzny.
Zarzdzajcy ferm mleczarsk zdj kapelusz i wolnym krokiem szed na spotkanie gocia z Moskwy.
- Timofieja Wasiljewicza ju widziaem - owiadczy, mocno ciskajc do Bagriecowa. - A was ledwo
znalazem.
Sjergiej z popiechem opowiedzia Wadimowi najwiesze nowinki, wspomnia o swoich, nigdy nie
koczcych si waniach ze starsz krowiark Frosj, ktra wskutek naukowego zacofania niezbyt
yczliwie przyjmuje jego nowe pomysy. Opowiedzia te o swoim sprytnym pomocniku. Nikitka
jeszcze w roku ubiegym znalaz w okolicy glin na dachwki, a teraz zaj miejsce Sjergieja - jest
starszym pastuchem.
- On nie rozumie jednak caej naukowej istoty zawodu pastuszego - skary si Sjergiej skubic wsiki
(Chcia zapewne w ten sposb naladowa Nikifora Karpowicza). - Nie rozumie, e oprcz geologii
naley te opanowa i inne nauki. Nie zna si nawet porzdnie na paszach. Nie wie, ile jaka rolina
zawiera biaka, a ile wglowodanw. Jaki wic z niego moe by pastuch? - ze szczerym oburzeniem
mwi Sjergiej marszczc swe uparte czoo. - Troskliwo jego o bydo jest rednia. Wemy chociaby
sposb, w jaki prowadzi je na pastwisko. - Sjergiej unika wyraenia pdzi bydo, jako w adnym
stopniu nie odpowiadajcego rzeczywistoci. - Prowadzi wic je - cign dalej widzc, e Bagriecow
ze zrozumieniem kiwa gow - a sam zamiast pilnowa krw, zajmuje si po drodze najrozmaitsz
mineralogi. Wyciga z kieszeni rne kamienie i zaczyna zachwyca si nimi. Albo, co gorzej,
w doach si grzebie i powiada, e szuka upkw bitumicznych... Nie ma na niego sposobu - Sjergiej
rozoy rce: - Trzeba go bdzie puci do miasta, eby si uczy na geologa.
- Lepiej o sobie opowiedz, jak owce nawietlae - miejc si dorzuci Kopytin.
- Nic nadzwyczajnego - powiedzia obojtnie Tietierkin jednak zmieszao go uwane spojrzenie
Bagriecowa. - Rnych rzeczy si prbuje.
Z zakopotaniem zacz przyglda si czubkom swych butw.
- Zawstydzi si jak hoe dziewcz. Widzisz go, oczki spuci - artowa architekt. - Przecie tu s
absolutnie swoi ludzie. Moe wstyd ci si przyzna?
- Czeg si mam wstydzi? - oburzy si Sjergiej.
Milczaby lepiej ten architekt-okularnik, kiedy gocie przyjechali - pomyla sobie, gono za doda:
- Ja tam wapna z miodem i twarogiem nie mieszaem.
Teraz przysza kolej na konfuzj architekta. W swoim czasie prbowa on robi trwae mieszanki
wapienne do murowania. Wydoby jakie recepty od staruszkw, ktrzy powiadali, e w dawnych
czasach mieszano wapno z miodem albo z twarogiem; budowle wwczas wiekami stay. Trudno byo
sprawdzi wytrzymao tej mieszanki - na to trzeba by y kilka wiekw. Dlatego te towarzysze kpili
sobie z Borysa. Ten niemal e jzykiem prbowa swojej mieszanki wapiennej. Byo to jednak ju
dawno, kiedy ani naczelny architekt, ani inni czonkowie SBK jeszcze si wcale nie znali na
budownictwie. Potem wszystkie te sprawy wyjanili im przybywajcy z miasta specjalici.
Kopytin opanowa wreszcie swe zakopotanie i zwrci si do Bagriecowa w formie wyjanienia:
- Robilimy niemao bdw. Szukalimy czego najlepszego, czasem nawet sililimy si na
oryginalno; winne tu byy nasze zbyt szczupe wiadomoci. Myl jednak, e wszystko to wyszo

nam na poytek. Nieraz wprawdzie czulimy si ju uczonymi i wydawao si nam, e wszystko


potrafimy zrobi. Sjergiej, na przykad, podkrca swego nie istniejcego wsa i bardzo si dziwi, e
czonkowie Akademii dotd nie wymylili jeszcze jakiego cudownego sposobu, dziki ktremu
w cigu jednego lata z jednej owcy mona by zebra p tony weny. Tote kiedy sam postanowi
rozwiza to zagadnienie.
Borys zwrci na Sjergiej a swe okulary. Wadimowi wydao si, e za wypukymi szkami wiec si
lampki. Wygldao to tak, jakby dwie kieszonkowe latarki owietlay zakopotan twarz Sjergieja.
- A dlaczegobym nie mia sprbowa! - broni si Tietierkin. - Czytaem w jakim starym dzienniku,
jakie to rni hodowcy miewali rezultaty. - Sjergiej spoglda spod nasunitych brwi na towarzyszy. Warto byo sprbowa czy nie? - z wyrzutem zwrci si do Borysa. - Wiedziaem, e nie pocignie to
adnych kosztw, bo przecie chopcy z Moskwy przywieli nam generator do oczyszczania nasion ze
szkodnikw.
- Ciekawe. Uniwersalny generator? A wic to z nim robie swoje sztuczki? - z nietajonym
zaciekawieniem spyta Wadim przypominajc sobie swe niepowodzenia z nawietlanym kwanym
mlekiem.
- Naturalnie - odpowiedzia z westchnieniem miejscowy eksperymentator. Skierowa oczy na sufit
i zacz oglda nie wyschnite jeszcze plamy.
- Sprawa absolutnie przedawniona, Sjerioka! - Kopytin przyjacielsko poklepa towarzysza po plecach.
- Czy mog mu to opowiedzie?
Sjergiej wzruszy obojtnie ramionami i znowu zapatrzy si w sufit: C, opowiadaj, jeeli masz
ochot!
- A wic suchajcie, Wadimie Sjergiejewiczu - zacz Kopytin. - Absolutnie pouczajce dowiadczenie.
Nie wiem, gdzie wyczyta nasz wynalazca o dziaaniu fal ultrakrtkich na niektre, jak je zawsze
nazywa, ssaki. Kto tam pisa, e po nawietlaniu tymi promieniami wena baranw niemal po ziemi
si wlecze. Idzie sobie taki muflon55 i zamiata wen drki wyrczajc dozorc... Wcale
rozrzewniajcy obrazek. Czy mona oprze si jego urokowi? Nasz wynalazca wyprosi wic dwa
barany z ssiedniej fermy. Kt by si omieli odmwi Sjerioce? Niemao przecie poytecznych
rzeczy wymyli. Profesor Tietierkin obmyli specjalne urzdzenie, dziki ktremu barany byy
kolejno zapdzane w pole magnetyczne, no i zaczy si dowiadczenia...
Kopytin spojrza z umiechem na Sjergieja, ktry wci jeszcze studiowa plamy na suficie.
- A wygldao to tak - mwi dalej Borys. - Wyobracie sobie wielk beczk lec na belkach. Dokoa
belki przebiega miedziana tama albo wedug radiowej terminologii samoindukcja generatora. Tak
mnie przynajmniej pouczy wynalazca. W tych sprawach nie jestem specjalist! Potem zdaje mi si,
Sjergieju e zamiast tej samoindukcji postawie pytki kondensatora. Prawda?
Tietierkin beznadziejnie machn rk.
- Najrozmaiciej prbowaem.
- Wierni pomocnicy nieustraszonego wynalazcy, Nikitka i Pietuszok, cign barana do beczki tajemniczym gosem opowiada Kopytin zacierajc z zadowoleniem rce. Z widoczn przyjemnoci

55

Muflon - dziki baran, jeden z przodkw owcy domowej.

wspomina te dowiadczenia. Ile to w najpowaniejszej nawet nauce kryje si komizmu, kiedy


zapaleni eksperymentatorzy w rodzaju Sjerioy podejd do niej nie od waciwej strony.
- Baran ryczy, absolutnie upiera si, wali bem - opowiada dalej Borys, a za szkiekami jego okularw
zapalay si wesoe wiateka. - C jednak moe poradzi, gdy upr wynalazcy nie ma granic?
Generator zostaje wczony, a nieszczsne zwierz siedzi sobie w beczce i niemal w oczach
wszystkich wyrasta mu wspaniaa cud-wena.
Borys zatrzs si cay od ledwo hamowanego miechu.
- Moe moc bya za maa? - ze wspczuciem spyta Bagriecow Sjergieja. Widzia w nim towarzysza
w nieszczciu.
Nie ma te w tym nic zabawnego - pomyla Wadim spojrzawszy na wesoego architekta. - To bardzo
przykre, kiedy tak si nie udaje. To nie jest jakie tam sodkie wapno, lecz wysza forma technicznobiologicznego eksperymentu.
- Zapewne czstotliwo bya nieodpowiednia? - zwrci si znowu do Sjergieja.
- Nie wiem - odpowiedzia obojtnie wynalazca przygadzajc kujce wsiki. - Agafja Nikoajewna na
owczej fermie bez adnych generatorw otrzymuje z kadego barana po dwadziecia kilogramw
weny rocznie. Grunt prawidowa hodowla i dobry gatunek. S to stawropolskie merynosy; jeden
baran bez adnego nawietlania daje w cigu roku wen na sze takich ubra.
Tietierkin wycign przed siebie rkaw swej granatowej bluzy, drug za rk pomaca cienkie sukno
szerokich, wpuszczanych do butw spodni.
- Wszystko dobrze - zgodzi si Wadim. - Ale czym si zakoczy ten twj pomys? - Bagriecowa, jako
wynalazc, wcale nie zadowalao takie zwyczajne rozwizanie caej sprawy, jakie zastosowaa Agafja
Nikoajewna. - Czy otrzymanie weny na dziesi ubra nie byoby lepszym wynikiem od tych szeciu
ubra? - nastawa z przejciem technik.
- Tymi sprawami niech si tam zajmuj uczeni - odpowiedzia z niezadowoleniem Tietierkin
zmarszczywszy brwi. - Kady niech robi swoje.
Bagriecow nie mg si z tym nie zgodzi. W gbi duszy by jednak przekonany, e czonkowie
Specjalnej Brygady Komsomolskiej mogliby w bardzo istotny sposb dopomc prawdziwym uczonym,
tak samo jak uczeni - modziey z SBK. Skd to mona wiedzie? Gdyby Sjerioka poradzi si jakiego
specjalisty-profesora, moe jednak wyszoby co z tego?
- Ale to jeszcze nie wszystko - doda figlarnie Kopytin chowajc na zakoczenie najdziwniejsz
wiadomo. - Po tych dowiadczeniach naszemu Sjergiejowi zaczy byskawicznie rosn wsy.
Musia nawet kupi brzytw. Bo dotychczas profesor skuba tylko mikki puszek nad wargami.
- Co te ty wygadujesz! - oburzy si Tietierkin i gniewnie machn swym wielkim kapeluszem.
- A kto pyta o brzytw w wiejskiej spdzielni? - przymruywszy zoliwie oczy spyta kpiarz. Dowiadczenia z baranami nie uday si, ale za to Sjerioy zaczy rosn upragnione wsy. Oto one!
Macie rzeczowy dowd skutecznoci eksperymentu. Ze jzyki powiadaj o jeszcze jednym fakcie dowcipkowa Kopytin wycigajc grzebyk i starannie poprawiajc przedziaek. - Podobno podczas
dowiadcze Sjerioce z haasem i wistem zacza rosn broda. Wieczorem pieszy si na
spotkanie z pewnym dziewczciem - nie powiem, z ktrym, ale j wkrtce poznacie (tu Kopytin
mrugn znaczco w stron Wadima), nieszczsny wynalazca musia zgoli t brod, a potem dopiero
pobieg do parku. - Borys unis si na palcach i tajemniczo opowiada dalej: - Wyobracie sobie taki

obraz... Ksiyc, cisza... Na drodze ukazuje si dziewczyna... Spieszy si... Podchodzi bliej... wyciga
rk i z przeraeniem cofa si. Przed ni stoi absolutnie brodaty Sjerioka!
Wadim zapomnia ju o swoim wspczuciu dla wynalazcy i dosownie tarza si ze miechu. Bardzo
plastycznie wyobrazi sobie ten cay niezwyky widok. Z haasem i wistem zacza rosn broda przypomnia sobie okrelenie Kopytina.
Tietierkin ze zgorszeniem spoglda na gocia z Moskwy.
Nie, Babkin nie wymiewaby si tak ze mnie! A wszystkiemu winien Boria Kopytin, ktry ju nie
pierwszemu opowiada t historyjk. Te bajeczk sobie wymyli!... Absolutnie... Absolutnie Sjergiej przedrzenia w myli towarzysza.
Sjerioka uprzejmie zaprosi Bagriecowa do siebie na ferm i wymwiwszy si nie cierpicymi zwoki
sprawami poegna technika. Spieszy si do Babkina. Timofiej Wasiljewicz to mi dopiero czowiek
jak si patrzy. A ci - taki Borys czy Bagriecow - tylko by si wygupiali! - rozmyla Sjergiej schodzc ze
stopni ganku.
- Mielimy rne projekty domw - cign dalej Kopytin po odejciu niefortunnego
eksperymentatora. Ostronie otwiera drzwi do rnych pokoi. - Iw miecie, i tutaj dugo spieralimy
si na ten temat. Wreszcie postanowilimy budowa dwupitrowe domy. Ale staruszkowie
zaprotestowali. Zbyt mczce byoby dla nich aenie po schodach. Sami za rozumiecie, e winda
w dwupitrowym domu jest absolutnym nonsensem, dlatego te - architekt rozoy rce
i umiechn si - zgodzilimy si ze swoimi staruszkami. W Dziewiczej Polanie ziemi wystarczy. Po c
wic si toczy.
Kopytin zaprowadzi Bagriecowa do azienki i odkrci kran. Potny strumie wody lun wesoo na
bia emali.
Duga, byszczca rura wygita jak odyga sonecznika, z dziurkowanym dyskiem na kocu i niklowan
rczk u dou, bya taka sama jak w mieszkaniu Wadima. Zwyczajny prysznic. Wadim znowu sobie
przypomnia ulubionego Majakowskiego:
i spada
chodniutki
deszczyk-tusz
z dziurkowanej
blaszanej chmurki56.
Bagriecow przekrci rczk i caa azienka napenia si szumem deszczu.
Jak to mio przyj po pracy i podstawi swe rozgrzane, zmczone ciao pod te pluskajce askotki,
znowu przypomnia sobie Wadim znane mu strofy. Majakowski opowiada w nich, jak robotnik Iwan
Kozyrew wprowadza si do nowego mieszkania. Miny lata i teraz do takiego samego mieszkania
z azienk wprowadzi si robotnik rolny Iwan Tiurin (ojciec naczelnego radiotechnika Pitki). Bdzie
sobie przypomina wiersze poety czujc, jak rozkosz spada z tym tuszem!
...koszul
czyst
nasadzaj!
Nasadzam i myl:
56

Przeoy F. Parecki.

- Suszn ma lini
ta
nasza
Radziecka Wadza57
***
Kochozowy architekt oprowadzi Bagriecowa po caym miecie. Pokaza mu nowe budynki szpitalne,
nowy dom towarowy, zaprowadzi go do fabryki przetworw warzywnych ze wspaniaymi
suszarniami, na oddzia produkujcy past i sok pomidorowy. W jednym z oddziaw posuway si na
tamie puszki konserw. Wadim widzia, jak maszyna zamykaa je szczelnie metalowymi,
sztancowanymi wieczkami. Robotnica pilnowaa uwanie pracy automatu.
Wszdzie, w caym tym przedsibiorstwie, pracowali ludzie w biaych fartuchach. Wadim uwiadomi
sobie, e wszyscy ci ludzie to nikt inny, tylko kochonice z Dziewiczej Polany. To one stoj teraz przy
automatach, patrz przez mikroskopy, zagldaj do probwek. Kochonice pracuj w oddziaach
fabrycznych i w laboratorium fabrycznym.
Wadim by zmczony wraeniami. Zobaczy ju nie dawn Dziewicz Polan, lecz nowe miasto
rolnicze, gdzie zespoliy si najlepsze cechy przodujcego przemysu radzieckiego z szerokim
oddechem kochozowych pl.
Rowerowe cieki, pokryte czerwonym piaskiem, wiody za opotki i rozbiegay si w rne strony.
Szy one przez pola, wzdu lenych pasw ochronnych, w chodnym cieniu drzew, gdzie orzewiajca
woda pyna dnem kanau.
Dopiero pod wieczr Kopytin przyprowadzi gocia z Moskwy do zarzdu kochozu. Tutaj poegnali
si.
Bagriecow poprawi kapelusz, niedbale przerzuci paszcz przez rami i ruszy korytarzem. Po drodze
odczytywa tabliczki na drzwiach gabinetw. Szuka napisu Agronom.
Czu pod nogami przyjemn, aksamitn mikko chodnika. Przez okna zasonite biaymi,
przejrzystymi firankami sczyo si agodne wiato wieczoru.
Na rzucony niedopaek papierosa patrz tu pewnie jak na tygrysa - pomyla Wadim spogldajc na
lnic, jasn posadzk. Przypomnia sobie nagle Ann Jegorown. ktra podzielia si z gociem
radosn nowin: ju od roku nie pali!
Olga siedziaa przy stole. Miaa terminowe sprawozdanie, musiaa te opracowa rezultaty ostatnich
dowiadcze. Przygryzajc, jak zawsze, doln warg lczaa teraz nad map pl. Lampa pod biaym
mlecznym kloszem owietlaa jej zatroskan twarz.
Szulgina nie zauwaya stpajcego cicho po dywanie gabinetu gocia, ktry zbliy si
niepostrzeenie do jej stou.
Znowu, jak zawsze przy spotkaniu z Olg, Wadim poczu niemie uczucie w sercu. Zupenie bez sensu
zaczo mu ono skaka niby przestraszona wiewirka. Patrzcie, zrobio mu si nagle ciasno!
Olga podniosa swe wielkie, szare oczy. Ujrzawszy Bagriecowa odsuna map, ktra natychmiast
zwina si w trbk i spada na podog.

57

Przeoy F. Parecki.

Wadim rzuci si, by j podnie, lecz Olga ruchem rki powstrzymaa chyego gocia i zerwawszy si
zza stou, wysza na spotkanie modzieca.
- Macie zdumiewajc waciwo, Wadimie Sjergiejewiczu, trafia zawsze w por - z radosnym
umiechem przywitaa go Szulgina. - Witajcie!
Wycigna do niego rk.
- Powiedziano mi, e wdrujecie po miecie. - Olga uniosa wysoko w gr ciemne, dugie brwi
i patrzaa na modzieca. Wadimowi wydao si, e w jej szeroko rozwartych oczach kryo si takie
ciepe, macierzyskie uczucie jak w oczach Anny Jegorowny. - Poznalicie Dziewicz Polan? Ale
jeszcze wicej zobaczycie! - Spojrzaa na zegar cienny. - Za pitnacie minut przyjedzie tu po was
Nikifor Karpowicz. Czy Kopytin wszystko wam opowiedzia?
- Nie, pozostawi to Wasjutinowi.
- No to wspaniale!
Olga podesza do telefonu i odsunwszy suchawk zasaniajce ucho wosy powiedziaa pgosem:
- Dyspozycyjny... Czy to ty, Kola? Znalaz si nasz go. Polijcie motocykl do hotelu po drugiego
gocia.
Powiesia suchawk, wzia kapelusz z rk Wadima i pooya go na stole.
- Poczekajcie, musz si wam przyjrze!
Olga patrzaa na niego uporczywie, jakby chcc si nauczy na pami jego rysw. Wadim widzia
w niej ju nie t dawn tajemnicz dziewczyn, ktra znika jak widmo w pierwsz noc na wzgrzu.
W oczach jej byszczao co nowego i nie spotykanego u niej dotd. Zdawao mu si, e odezwie si
zaraz jak jego matka: Wadik, dlaczego tak mao jesz? Poblade, szyjk masz tak cieniutk. Jak ty si
jeszcze na nogach trzymasz?
Tak si te stao.
- Jestecie zupenie siny - bezapelacyjnie orzeka Olga po uwanym przyjrzeniu si Wadimowi. Poprosz Ann Jegorown, by was skierowaa do naszego sanatorium. Tam bardzo lubi takich
chudzielcw. Przynajmniej maj si kim zajmowa.
Wadim sprbowa zaprotestowa, lecz Olga ze miechem krzykna na niego:
- C to! Odwyklicie sucha swego brygadzisty?!
Bagriecow spuci oczy jak psotny uczniak.

Rozdzia VIII
Dziesi soc w ddyst noc
A moja ziemia podrostek,
twrz,
znajduj,
eksperymentuj!

W. Majakowski58

Biae poprzeczki ram okiennych w gabinecie ostro rysoway si na tle wieczornego nieba. Zdawao
si, e w kraty te wstawiono przez omyk ciemnoszafirowe szyby.
Bagriecow patrza na okna i rozmawia z Olg. Szulgina miaa widocznie jakie kopoty. Wci bowiem
spogldaa na telefon, jakby oczekujc, e zadzwoni, i niezbyt trafnie odpowiadaa na pytania gocia.
Naraz drzwi otwary si z haasem i na progu zjawi si Wasjutin w szarym, podrnym paszczu.
Powiesi lask z byszczc rczk na oparciu krzesa i szeroko rozwartymi ramionami obj Wadima.
- Z najwyszym szacunkiem witamy naczelnego inyniera. Oleko, zapal wszystkie lampy na
yrandolu! Nieche zobaczymy, co to za zuch zjawi si u nas.
C to mnie tak cigle ogldaj? - pomyla Wadim mruc oczy od jaskrawego wiata.
Zmiesza si i zaczerwieni pod badawczym spojrzeniem sekretarza Komitetu Rejonowego. Wasjutin
wyglda zupenie modo, a jego bystre oczy byszczay modzieczo i zuchowato.
Zdawao si, e przeyte lata nie tylko nie tkny tego niezmordowanego czowieka, lecz nawet
cofny si daleko wstecz, tak e Wasjutin nadawaby si obecnie niemal na czonka Specjalnej
Brygady Komsomolskiej.
Olga zdya ju opowiedzie Wadimowi, e Nikifor Karpowicz ma bardzo, ale to bardzo wiele roboty:
budowa midzykochozowej elektrowni wodnej u ujcia Kamyszowki, budowanie domw, klubw,
ferm w kadym kochozie rejonu, planowanie miast rolniczych, sprawy drg i transportw, pola
dowiadczalne z nowymi, jeszcze nie wprowadzonymi rolinami, pena elektryfikacja caego rejonu,
prby nowych maszyn - wszystko to byo na gowie sekretarza Komitetu Rejonowego!
Mimo niebywaego rozmachu tych istotnie doniosych spraw caego rejonu Nikifor Karpowicz ywi po
dawnemu szczeglne uczucie do Dziewiczej Polany i do modziey z SBK. Moe dlatego, e wanie
tutaj rozpocz si cay ruch nowatorski. To nic, e ich pierwsze dowiadczenia i prby byy
modzieczo niedojrzae i naiwne. e niemiali wynalazcy pocztkowo kryli si lkliwie w podziemnej
cieplarni. Teraz wyszli ju oni dawno na wielkie przestrzenie, a ich pomysy, podchwytywane przez
komsomolcw wszystkich kochozw, stay si osigniciami caego rejonu. Nierzadko zdarzay si te
wizyty przedstawicieli innych republik. Ludzie przyjedali, eby zobaczy, jak yj i pracuj wynalazcy
i entuzjaci z kochozu Droga do Komunizmu.
Nikifora Karpowicza znali liczni uczeni stoecznych instytutw badawczych. Pragn on wyprbowa
wszelkie nowatorstwa na terenie swego rejonu. Inynierowie chtnie szli mu na rk. Czy mona
byo bowiem znale lepszy teren do przeprowadzania prb i kontroli nowych maszyn ni rejon
cakowicie zelektryfikowany? Szczeglnie za cennym terenem bya Dziewicza Polana z jej
wynalazczym modym kolektywem.
- Troch zielonkawi jestecie, drogi Wadimie Sjergiejewiczu - owiadczy wreszcie sekretarz
przyjrzawszy si dokadnie naczelnemu inynierowi budownictwa w Dziewiczej Polanie.

58

Przeoy A. Sandauer.

Bagriecow umiechn si. Olga powiada, e siny, ten - e zielonkawy! Sprbuj no, czowieku,
odgadn, ktre z nich cierpi na daltonizm! Chcia ju powiedzie co na ten temat, ale Wasjutin
ujwszy go za ramiona zacz mwi z oywieniem dalej:
- Wygldasz marnie, zupenie nie po kochozowemu. Mimo jednak wygldu wiadczcego o zym
stanie zdrowia naczelnego inyniera, wemiemy go chyba, Oleko, na prbny pokaz? Jak mylisz?
Z lekka utykajc i zacierajc z zadowoleniem rce przeszed si po pokoju.
Nic dziwnego, e Wasjutin by podniecony, nadesza bowiem chwila, na ktr czeka cae dwa lata!...
We wsi mwiono nawet: Naszego Nikifora Karpowicza nie czstujcie chlebem, lecz dajcie mu
nowych wynalazcw.
Szuka ich wszdzie, w kadym kochozie, w miejscowej fabryce, w SMT. Przychodzili do niego
niemiali chopcy ze zwitkami planw, miczurinowcy-praktycy przywozili sekretarzowi Komitetu
Rejonowego nasiona nowej, dopiero co wyhodowanej odmiany jczmienia, konopi lub specjalnego
groszku cukrowego. Wszystko, co byo nowego w rejonie - czy to szybkociowe murowanie
w budownictwie wiejskim, czy prosta maszyna do strzyenia owiec wymylona i wykonana na
poczekaniu przez kochozowego mechanika - wszystko to bardzo interesowao Wasjutina.
Sekretarza Komitetu Rejonowego otacza zazwyczaj cay sztab doradcw-ochotnikw. Powani
inynierowie z fabryki naprawy wagonw i wykadowcy z technikum rolniczego stali si dosownie
nowymi czonkami SBK. Wszyscy oni byli szczerze porwani nowatorsk dziaalnoci Wasjutina.
czny wysiek wiejskich nowatorw i miejskich naukowcw, zespolonych wol partii, otworzy
niespodziewanie wielkie moliwoci rozwoju rolnictwa i raz na zawsze zniweczy stare wyobraenia
o wsi. Zacieray si granice; nowe sowo: miasto rolnicze wchodzio do wiadomoci ludzi jako
rzeczywisto, a nie marzenie, o ktrym dawniej pisywano jedynie w powieciach fantastycznych.
Rodzi si nowy typ chopa; by on jednoczenie i robotnikiem, i naukowcem. Caa dziaalno
sekretarza Komitetu Rejonowego Wasjutina sza w kierunku urzeczywistnienia tego wielkiego celu.
Jego podniecenie przed dzisiejszymi dowiadczeniami nie byo czym przypadkowym! Tej nocy
moskiewscy inynierowie maj wskaza nowe sposoby walki z kaprysami przyrody. A zrobi to
w rejonie Dziewiczej Polany, w ojczynie wynalazczego kolektywu SBK.
- Musz wam zakomunikowa Wadimie Sjergiejewiczu - mwi Wasjutin spacerujc nerwowo po
pokoju - e wasze pierwsze dowiadczenia, mam na myli sztuczne nawadnianie, rozwijaj si po
trochu. Ale, jak to si mwi, w zupenie innym kierunku. Tymczasem nie wszystko idzie nam gadko.
Wiele rzeczy nie udaje si wynalazcom, a i mymy si nad nimi porzdnie namczyli... Wy za
zaopatrzcie si w odrobin cierpliwoci i co waniejsze, mstwa. - Tu umiechn si chytrze. Bdziecie mieli sposobno ujrzenia czego... niezwykego...
- Nie bjcie si o mnie, Nikiforze Karpowiczu - powiedzia ochrypym ze wzruszenia gosem Wadim.
Jemu rwnie udzielio si podniecenie Wasjutina. - Widywaem ju co nieco w instytutach
moskiewskich.
- Wiemy! Dowiadczenie na stole laboratoryjnym?
Olga rozwina map.
- Chciaam si was poradzi, Nikiforze Karpowiczu, w sprawie moich prb - powiedziaa okazujc
wyran zazdro o prace moskiewskich inynierw.
Wasjutin pooy rk na mapie.

- Na pewno zajedziemy tam i zobaczymy. A jak zdrowie Andriuszki? Lepiej? - spyta.


- Dzikuj. Temperatura spada, ale jest jeszcze bardzo osabiony.
Usta Olgi leciutko drgny.
- Pilnuj syna, Olgo. Jeeli jeste potrzebna w domu, to dowiadczenia mog poczeka.
- Nie, skde? - zaprotestowaa z przestrachem Olga. - Teraz Andriuszka pi. Telefonowaam.
- Uwaaj! - Wasjutin pogrozi jej palcem.
Wadim poczu si dotknity: Ale ta Olga! Taki to z niej przyjaciel! Postanowia wyj za m i nic nie
napisaa. Teraz okazuje si, e ma syna, a w moskiewskiej filii SBK te nikt o tym nie wie... Niedobrze.
Bardzo niedobrze.
Nikifor Karpowicz przysun do siebie map.
- Czy ustalilicie ju dziesity punkt?
Na zielonych kwadratach mapy byy wykrelone krgi. Przypominay one Wadimowi schematyczne
przedstawienie zasigu rozgoni Zwizku Radzieckiego. Widywa co podobnego w starych
czasopismach radioamatorw. Gdzieniegdzie krgi zachodziy na siebie, stykay si i znowu
rozchodziy w rne strony.
- Wyjanimy sobie wszystko na miejscu - powiedzia Wasjutin wkadajc czapk. - Zreszt jakie tu jest
natenie wiata? - wskaza jeden z ktw kwadratu.
- Sto dwadziecia luksw.
Nikifor Karpowicz oblicza co, poruszajc wargami, potem zdj lask z oparcia fotela
i zdecydowanym krokiem ruszy do drzwi.
- Trzeba jeszcze raz zmierzy!
Przy podjedzie spotkali Babkina. Timofiej nachmurzony spyta szeptem Wadima:
- Nie wiesz, na co jestem tu potrzebny?
Bagriecow wzruszy ramionami.
Samochd wyjecha z Dziewiczej Polany asfaltow szos. Migny dugie, biae zabudowania ferm,
wodocig, wiea silosowa, letnia ptaszarnia... Dalej cigny si pola.
W otwartym samochodzie byo chodnawo. Przed jadcymi ukazao si znajome wzgrze, czarne na
bladoliliowym tle nieba.
I teraz, tak samo jak trzy lata temu, nad sztucznym jeziorem zapona gwiazda. To si ukazywaa, to
znw znikaa za drzewami. Samochd okra wzgrze.
Z gry dobiegay odgosy muzyki, plusk wiose i miech. To modzie pywaa dkami po jeziorze.
Wadim znowu przypomnia sobie te czasy, kiedy z wykopu podcigano na drutach wiadra pene
zocistego piasku. Ile to wody spyno od tego czasu ze sztucznego jeziora na kochozowe pola!
Na niebie zamigotay pierwsze, niemiae gwiazdy. Bagriecow w milczeniu wsuchiwa si w szmer
opon. Silny prd wiatru uderza w przedni szyb i z cichym szelestem lizga si po bokach maszyny.

Pyn zapach stepowych zi. Cicho warcza motor.


Spjrz,
jaka na wiecie cisza.
Noc
oboya niebo
danin gwiazd.
W takie godziny
wstajesz
i mwisz
wiekom,
historii
i wszechwiatowi deklamowa w mylach Wadim. Rka jego spoczywaa na malekim tomiku wierszy Majakowskiego.
Samochd zatrzyma si bez wstrzsu.
Olga pierwsza wyskoczya na drog. Za ni wysiad opierajc si na lasce Nikifor Karpowicz.
Wadim i Babkin pozostali w samochodzie nie wiedzc, czy maj wysi czy zosta.
Biaa suknia Olgi widniaa z daleka wrd ciemnych zaroli. Olga podesza do niewielkiego pagrka
podobnego do stogu siana, potem przebiega do drugiego, wreszcie do trzeciego. Na polu byo kilka
takich pagrkw. Dziwne i nie na miejscu wydaway si wrd zasieww te okrge stogi.
Wasjutin zatrzyma si na szerokiej miedzy. Jego szary paszcz zlewa si z wieczorn mg i tylko
czapka, taka sama jak mia Timofiej, janiaa w ciemnoci.
Olga podesza do kracowego stogu, spod ktrego naraz wydar si jaskrawy, biay pomie. Wadim
podskoczy.
Pomie owietli Olg. Na mgnienie oka staa si olepiajco biaa. Potem Szulgina przesza do
nastpnego stogu i zaraz nowy olepiajcy pomie wybuchn spod niego. Olga staa spokojnie obok
tego poncego ognia. To znaczy, e pomie jest chodny - skonstatowa Bagriecow.
Na dowiadczalnym polu jedne po drugich zapalay si biae ogniska.
Wreszcie nadszed zdumiewajcy moment. Jeden ze stogw unis si i jak gdyby niechtnie,
z wahaniem, powlk za sob pomie. I pomie zacz powoli unosi si w gr.
Na dole ukaza si niewielki, jasny krg. Patrzcych na bolay oczy, jak od aru tygla z roztopionym
metalem. Ten wietlny krg zwiksza si szybko i jednoczenie niepostrzeenie blad. Na nim, jak na
niezwykym okrgym ekranie, ukaza si teraz widok koszcego si pola.
Nad polem zawisa rozarzona biaa spirala. wiato jej odbijao si w lustrzanym reflektorze i padao
na ziemi. Jakim niezwykym sposobem ten niebyway yrandol wznis si w gr.
- Balon na uwizi - wyszepta Babkin wskazujc lamp.
Wadim przyjrza si i spostrzeg nad reflektorem du, ciemn plam i cienki, idcy w d kabel.
Widocznie ten mocny kabel doprowadza prd do lampy i jednoczenie suy jako linka
przytrzymujca uwizany balon.

Zimne lampy Olgi coraz wyej wznosiy si nad polem. Jasne krgi rozszerzay si i rosy a rosy.
Z mroku nocy wyrastay przedziwne roliny o srebrzystych liciach, rozkwitay jakie kwiaty o patkach
z biaego pomienia.
Zdumionemu Wadimowi zdawao si, e na ziemi, niby na migawkowym zdjciu, zastygo tysice
acetylenowych palnikw. Po chwili lampa zacza unosi si wyej, patki pomieni blady i zamieniay
si w skromne kwiatki koniczyny.
Ale oto ju cae pole zapono jaskraw biel. Na poszczeglnych dziakach mieniy si wszystkie
barwy tczy. Dziesi lamp, podobnych do maych barwnych soc, zawiso na ciemnym niebie.
A gdy si spojrzy w gr - nic, tylko czarna pustka... Gwiazdy zda si zgasy na zawsze i nawet ksiyc
wstydliwie skry si za chmur. A w dole?...
Spjrzcie na falujce zboa, na ziele listowia, na barwy kwiatw. Lampy uniosy si wysoko, utraciy
ju swj olepiajcy blask, a teraz dzie, radosny i nieupalny dzie zawita na ziemi.
Wadim nie mg si oderwa od tego cudownego widoku.
- Czy ty rozumiesz, Timka, co to znaczy? - zawoa. - Na Uralu, w dalekiej Syberii, gdzie jesienne soce
nie obdarza dostatecznie swym wiatem pl, zapal si te wymylone przez ludzi lampy! Wwczas
znowu listki zaczn dy ku wiatu, znowu zaczn rozwija si kwiaty, dojrzewa zboa i owoce!
Dzie stanie si duszy!
- Olu! - usysza Wadim gos Nikifora Karpowicza - a co by mylaa o trzecim zbiorze z twoich
poletek?
Wadim z Babkinem zamienili spojrzenia. Trzykrotne plony w cigu roku, i to w dodatku takich rolin,
jak specjalnie wyhodowana rozgaziona pszenica (a moe znajdzie si te i rozgazione yto?), koksagyz, buraki wielkoci gowy ludzkiej, soczyste roliny pastewne! C za fantastyczna obfito! I to
tylko z jednej dziaki! A jeeli takich pl owietlanych noc bdzie tysice i miliony? Jeeli na pnocy,
gdzie nigdy nie siano zb, take kosami pokryj si pola? Co wtedy bdzie?
I w wyobrani marzyciela-Bagriecowa rzekami i nowymi kanaami kraju popyny naadowane
ziarnem barki, ruszyy dugie pocigi ze zboem. Tyle bdzie chleba, e pastwo zacznie go dawa
wszystkim darmo. I to nie tylko chleb, lecz wszystko, co ronie i wytwarzane jest w naszym kraju wszystkie produkty pracy ludzkiej. Nastpi wielka era obfitoci!
Otwarte konto - marzenie komsomolcw Dziewiczej Polany - stanie si dla wszystkich
rzeczywistoci. Zreszt nastpi to nawet niezalenie od lamp Olgi...
Wadim spoglda w milczeniu na ciemne niebo, na ktrym przed chwil zgasy dziesitki
zdumiewajcych soc.
- Stoisz jak zamroczony - wyszepta Babkin. - Syszysz, woaj nas...
W drodze powrotnej Wadim przysuchiwa si rozmowie Olgi z Wasjutinem. Obliczali oni, ile energii
potrzeba do nawietlania jednego hektara cennych rolin przemysowych. Oceniali zalety nowych
lamp jarzeniowych, przysanych z instytutu moskiewskiego specjalnie dla Dziewiczej Polany. Okazao
si, e lampy te s bardzo oszczdne w eksploatacji, co ju teraz przemawia za ich zastosowaniem.
Wasjutina niepokoio wprawdzie zawieszenie lamp na maych aerostatach. Mimo caej prostoty tego
sposobu mia co do niego wtpliwoci, gdy nie wiedzia, jak zareaguj owe kule powietrzne na silne,
jesienne wichry. Moe racjonalniejsze byoby zawierzanie lamp na linach rozcignitych midzy
masztami? Wasjutin i Olga rozwaali wszystko, co dotyczyo dozowania wiata dla rnych odmian

rolin. Ile luksw wymaga kok-sagyz, a ile kendyr?59 Wszystko to ju przedtem zbadaa Olga w swojej
podziemnej cieplarni.
Trzyletnia praca nie posza na marne. Utrzymujc cis czno z wybitnymi uczonymi akademii
rolniczej i z inynierami - specjalistami od owietlenia, udao si Oldze osign praktyczne, wiele
obiecujce rezultaty. Pierwsze dowiadczenia Timiriazjewa, a nastpnie ysenki, poparte zostay
dalszymi osigniciami przyrodnikw radzieckich.
- Nasz rejon sta si jak gdyby poligonem dowiadczalnym rnych instytutw badawczych Moskwy
i innych miast - powiedzia Nikifor Karpowicz zwracajc si do technikw. - Olga, jak pamitacie,
dawno ju zacza zajmowa si lampami. Jest to, e tak powiem, jej wasna inicjatywa. - Spojrza
serdecznie na Olg. - A teraz to ju moskiewscy inynierowie poka nam swe dowiadczenia. Ale, jak
sami to rozumiecie, i Olga, i oni pracuj rka w rk. - Wasjutin nachyli si nad tarcz, na ktrej
jania zegarek, i spyta:
- Kiedy koczy si wasz urlop?
- Za miesic, Nikiforze Karpowiczu - odpowiedzia Wadim. - Nie wiemy jednak, czy zostaniemy tu na
dugo... Mamy tyle spraw na gowie. Trzeba by si te zaj nauk angielskiego.
- Poyteczne zajcie. - Wasjutin westchn haaliwie. - A ja bd musia dopdza was przez zim, bo
teraz z samochodu nie wya... Patrz tak na was, dzieciaki, i myl sobie, jacy wy jestecie
szczliwi! - A po chwili milczenia spyta: - Nic nie syszelicie o pracy Paramonowa?
- Nie - odpowiedzia Babkin. - Wiem tylko, e Kuma Tietierkin i on razem co konstruuj.
- Racja. A wiecie, e nawet czstka waszej - wynalazcw z SBK - pracy zawiera si w maszynie
Paramonowa? Uwaam, e jest to najbardziej zdumiewajcy wynalazek, jaki widziaem w cigu
ostatnich lat. Poszczcio si wam, chopaczki. W tych dniach przyjedaj do naszego rejonu gocie
z najrozmaitszych miast. Pewnie! Takiego cuda nikt na wiecie jeszcze nie widzia!
- Wydaje mi si, Nikiforze Karpowiczu, e przed kilkoma minutami mielimy rwnie sposobno
zachwyca si cudami - zauway Wadim. - Widziaem dziesi soc. Mwi szczerze i Timofiej moe
zawiadczy, e nie spodziewaem si spotka tu czego podobnego. Ale wystarczyo przespacerowa
si ulicami nowej Dziewiczej Polany, zobaczy domy i sady, traktory z antenami, porozmawia
z kochozowym architektem Kopytinem... - Nabra tchu i zapuci obie rce w sw rozwichrzon
czupryn. - Prawd mwic, dosownie gb otworzyem... Wszdzie cuda!
- Ktrych w gruncie rzeczy nie ma, Wadimie Sjergiejewiczu - rozemia si Wasjutin. - Natomiast s
ludzie... radzieccy ludzie. To ich waciwie mona by nazwa cudotwrcami! Kiedy podczas urlopu
wybraem si nad Don do przyjaciela - cign dalej - i rozmawiaem tam z pewnym przewodniczcym
kochozu o nawadnianiu. Stary mia zamiar przeprowadzi rury na niektre pola... Obliczylimy, e
koszta tego wynios ni mniej, ni wicej tylko milion rubli. Ja oczywicie wytrzeszczyem oczy,
a przewodniczcy nabi fajeczk, zapali i spokojniutko powiada: C, taka rzecz si opaca. Wasjutin zmruy figlarnie oczy. - Wtedy wanie pomylaem o cudach, jakie dotd nikomu si nie
niy. Prosty, wiejski staruszek, niby jaki minister, decyduje o wydatkowaniu miliona... A przecie to s
takie pienidze, o jakich dawniej nawet nie syszano na wsi.
Z daleka dobieg przenikliwy syk, nieco przypominajcy szmer spadajcej wody albo raczej wist
wypuszczanej przez lokomotyw pary.

59

Apocynum - rolina Azji rodkowej, Kaukazu, Krymu i Syberii, zawierajca cenne wkno.

- Syszycie? - Nikifor Karpowicz podnis palce. - W ten sposb podczas wojny przemawiay nasze
katiusze. Dobrze znana, niezapomniana, e tak powiem, muzyka. Uwertura przed bitw. S jeszcze
w innych krajach wojacy, co to prochu nie powchali, a ju si niecierpliwi, by posucha tej
muzyki.
Wska rzeczka Kamyszowka na zachd od Dziewiczej Polany rozszerzaa si nieoczekiwanie. W tym
miejscu pyna midzy wysokimi, urwistymi brzegami.
I oto na prawym brzegu, na nagim wzgrzu, Bagriecow ujrza ruchom ognist elips. Elipsa ta krcia
si, jak gdyby kto wymachiwa ogromn pochodni.
Jej obrt stawa si coraz szybszy i szybszy, a wreszcie elipsa zamienia si w jaskrawopomaraczowe
pasmo.
Nagle to wiecce pasmo otulio si mg. Niemal jednoczenie Bagriecow poczu, e na twarz spada
mu ciepa kropla, a potem druga i trzecia.
Samochd zblia si do wysokiego brzegu. Deszcz stawa si coraz silniejszy.
Wadim nasun czapk, Babkin za przygadza sw zmoknit czuprynk na jea i ze smutkiem
wspomina zniszczon czapk.
Olga otworzya torebk i wyjwszy z niej cienki, niebieski paszcz narzucia go na gowy przyjaci.
Przez mg deszczu Wadim dojrza na wzgrzu zarysy jakiej skomplikowanej instalacji: kraty
metalowej wiey umieszczone byy na wielotonowej ciarwce, u gry za nad t konstrukcj krcio
si ogniste koo.
Tak, teraz nie byo ju wtpliwoci: to, co sprawiao wraenie elipsy i wieccego pasma, w miar
zbliania si samochodu stawao si podobne do rotoru niezwykego silnika odrzutowego. Dysze
z tryskajcymi z nich pomieniami umieszczone byy na obwodzie rotoru. Tarcza krcia si we
wciekym wichrze, pocigajc za sob bben, z ktrego, widocznie pod silnym cinieniem i z
olbrzymi si odrodkow, tryskaa woda.
Samochd podjecha do stp wzgrza i zatrzyma si. Nikifor Karpowicz nie zdy jeszcze wsta
z siedzenia, kiedy podbieg do niego czowiek w czarnym, byszczcym paszczu.
Wrd szumu deszczu i oguszajcego syku tarczy, ktra krcia si teraz niemal nad gowami
przybyych, Wadim nie mg dosysze ich rozmowy.
- Wydaje mi si, e sia odrodkowa nie moe zbyt daleko wyrzuca kropli deszczu! - zawoa gono
Babkin.
- Dlaczego? - po chwili milczenia zaprotestowa Wadim. - Czytaem, e na tej zasadzie oparte byy
nawet projekty kulomiotw. Co prawda, to byo dawno - doda.
- Jestem pewny, e strumienie tryskaj pod silnym cinieniem - dowodzi Timofiej. - Moe nawet dla
uzyskania wikszej dalekononoci obracaj si dokoa swojej osi. W przeciwnym razie, woda
rozpylaaby si.
- Zamieniajc si w obok, w mg - doda z przekonaniem Wadim. - Przypuszczam nawet, e ta
dziwna maszyna zrobiona zostaa w celu masowego produkowania chmur, tylko e nie na niebie, lecz
na ziemi.

- Bardzo dowcipna hipoteza - burkn Timofiej pod nosem. - Liczy na to, e towarzysz go nie usyszy.
Ale haas motoru nie zagusza ju sw. Huk motoru dawno przeszed w cienki skowyt, nastpnie
w wysoki wist, a teraz przesta by syszalny, gdy zapewne osign bardzo wysok czstotliwo.
Pozostao jedynie niemie uczucie blu w uszach.
- Zao si o co chcesz - powiedzia Bagriecow wycigajc rk do Timofieja. - Moja hipoteza jest nie
tylko dowcipna, jak to raczye zauway, szanowny profesorze, lecz jednoczenie suszna. Ile to
razy czytalimy w fantastycznych wizjach przyszoci, e wkrtce uda si ludziom wywoywa deszcz
z chmur? Podobne marzenia wydaj mi si nieco naiwne. W miejscowociach o suchym klimacie
czsto caymi tygodniami nie widzi si nad polami ani jednej chmurki. Trzeba j najpierw utworzy,
a dopiero potem mona marzy o spuszczeniu jej na ziemi w postaci deszczu. A tu, prosz - Wadim
wskaza ogniste koo rotoru - z wody tworzy si chmury. Chmury te unosz si w gr, ozibiaj si
tam i jako deszcz spadaj na ziemi.
- Zadziwiajco proste! Ale przecie sam sobie przeczysz - zaprotestowa Babkin. - Ozibiony obok nie
zawsze zamienia si w krople deszczu. Proces ich tworzenia si jest znacznie bardziej skomplikowany,
ni ci si zdaje.
- Wiem. Ale przecie wanie tu, w miejscu zrodzenia si takiej chmury, najatwiej byoby jej pomc,
by zamienia si po pewnym czasie z powrotem w wod. Mam tu na myli znane metody, dziki
ktrym mona wywoa tworzenie si kropel.
- Na przykad?
- Przez dodanie soli, czsteczek wgla. Rozumiesz to chyba i czytae zapewne, e kominy w miastach
sprzyjaj powstawaniu deszczu. Poza tym strumienie wody mog by naelektryzowane. Tu jest
jeszcze wiele rzeczy niejasnych, lecz uwaam, e ta caa deszczodajna maszyna jest oparta na
zasadzie tworzenia obokw.
- Nie sdz - upiera si Babkin. - To jest tylko mechaniczne spryskiwanie! Ja na przykad uwaam, e
mona wynale sposb przesyania strumienia wody czy kropel nawet na bardzo wielk odlego.
- Utopia - zauway kpico Wadim.
- Wyobra sobie bardzo due krople zawarte jak gdyby w otoczkach. Wielokrotnie powikszone
napicie powierzchniowe albo, powiedzmy sobie, jeszcze jaki inny sposb uzyskiwania zwartoci
strugi...
- A jednak to powinna by chmura! - upiera si Wadim. - Jest ona przecie przenoszona przez wiatr.
Wyobra sobie tylko: jeeli postawi si tak deszczodajn maszyn w suchych stepach, gdzie
nieustannie dm gorce wiatry wschodnie, to te wiatry same bd przenosi sztucznie stworzone
oboki...
Dwaj przyjaciele-wynalazcy kciliby si bez koca na ten temat, gdyby nie to, e wanie zbliy si do
nich Nikifor Karpowicz.
- Podejdziemy nieco wyej - powiedzia. - Otrzymalicie pozwolenie.
Czepiajc si krzaczkw piounu technicy pierwsi zaczli wdrapywa si na wzgrze. Nikifor Karpowicz
i Olga gdzie z boku szukali cieki.
Wadim wdrapywa si po zboczu, z podniesion gow, nie odrywajc wzroku od krccego si
rotoru. Czsto obsuwa si w d i jak lepy obmacywa rkami ziemi szukajc punktu oparcia.

Pod aurow, zbudowan z krat wie krcili si ludzie ubrani jak lotnicy w skrzane kombinezony.
Przebiegali z miejsca na miejsce i wskazujc motor krzyczeli co jeden do drugiego. Widocznie co im
si nie udawao w dzisiejszych prbach. W pracy motoru zdarzay si przerwy i ognisty acuch
rozrywa si czasem na poszczeglne ogniwa.
Ludzie w byszczcych, mokrych ubraniach, owietleni drgajcym, pomaraczowym wiatem
sprawiali wraenie odlanych z metalu.
Bagriecow zauway, e tu koo niego stoi jaki zupenie mody inynier. Po jego ciemnej, opalonej
twarzy spyway byszczce krople: deszczu czy potu? Krople te giny, gasy niby iskierki na
stygncym metalu.
Po chwili u dou stalowego kraciastego wizania zapon ty ogie niby ogromny sygna wietlny.
Jednoczenie twarz modego badacza, ktrego Wadim pilnie obserwowa, staa si bardzo surowa.
ty ogie znikn, a na maszcie zapona cyfra 4. Pona ona jaskrawo na tle czarnego nieba.
Inynier szybko pochyli si i przesun jak rczk na tablicy rozdzielczej. Syczenie stao si ostre
i przenikliwe.
Teraz ju krcio si nie pomaraczowe, lecz niebieskie koo ogniste. Wwidrowujc si w niebo koo
to jakby dyo do oderwania si od mocnej stalowej konstrukcji.
Wadim obejrza si w ty. Deszcz ju nie pada i tylko na horyzoncie widniao ciemne pasmo. Oczy
odpoczyway po olepiajcym wietle i Bagriecow mg ju rozrni srebrzystoniebieski puap
z wodnych strug, skierowany pod ktem do gry. Strugi te zleway si razem. Wadimowi wydawao
si, e hen, w wysokociach, utworzya si niespodziewanie lustrzana tafla wd. Przypomnia sobie,
e takie samo wraenie zrobia na nim kiedy rzeka ogldana podczas loopingu. Woda znalaza si
wwczas nad jego gow.
Przez to zwarte zwierciado wodne nie mona byo dojrze ani ciemnego nieba, ani tym bardziej
gwiazd. Jeszcze troch, a Wadim zaczby szuka w tym lustrze swego odbicia.
Babkin pocign go za rk i wskaza kamie. Wadim domyli si, e Timka zamierza puci ten
kamie w gr. Pokrci wic z powtpiewaniem gow. Babkin, chopak o umyle badawczym, mia
ochot wyprbowa trwao ciany wodnej. Unisszy si wic nabra rozmachu i wyrzuci rk do
gry. Kamie mign bkitnym punktem w powietrzu, uderzy w wodne lustro i jak si Wadimowi
wydao, z trzaskiem odskoczy, niby od stalowej pyty.
Babkin odszuka go. Gadko wyszlifowany kamie pk i bez adnego wysiku ze strony Timofieja
przepoowi si w jego rce.
Zreszt nie ma w tym nic dziwnego - pomyla Bagriecow: - strumie monitora hydraulicznego60,
stosowanego przez radzieckich inynierw w robotach grniczych, nie da si rozci nawet szabl.
Stalowa klinga rozpada si jak przy uderzeniu o kamie.
Wadim podnis oczy do gry i zauway, e na maszcie zabysa cyfra 1.
Cieniutki wist stopniowo zamiera. Zmienia si te barwa wodnego zwierciada.

60

Monitor hydrauliczny - maszyna do rozmywania warstw rudo-nonych za pomoc niezwykle silnego


strumienia wody.

Ciemne pasmo na horyzoncie zaczo si zblia. Wiono chodkiem i wilgoci, jak gdyby nadlatywa
wietrzyk przed burz.
Gdyby nie syk motoru, Wadim na pewno usyszaby szum deszczu wrd lici przydronych klonw.
Nad gow nie byo ju zwierciada. Natomiast niebo powloko si srebrzyst przdz; zdawao si, e
to zwisa nisko ogromny, lekko koyszcy si hamak, spleciony z gstych, mocnych nitek.
Wkrtce nitki te stay si te, o zotym poysku. To tarcza ognista zmienia sw barw. A po upywie
nastpnych kilku minut pomaraczowoczerwony pomie owietli miotajce si, falujce strumienie.
ciana deszczu zbliaa si. Ju przed samymi oczami obserwatorw zabysy cienkie strugi, podobne
do metalowych szprych. Wadim obejrza si. Z gry spuszczao si co jakby druciana, kopulasta
klatka. Stawaa si coraz wsza i wsza.
Motor przesta pracowa.
Puap zniy si zupenie i przyjaciele znaleli si tym razem ju nie w klatce, lecz w puapce na myszy.
Prbowali przedrze si przez zason z deszczu, lecz byo ju za pno... Cikie strumienie, lejce si
kilkoma rzdami, zupenie przykryy goci.
Bagriecow natychmiast przypomnia sobie kpiel pod fontann w tym samym mniej wicej miejscu.
Niespodziewanie polizn si i wywracajc kozioki stoczy si w d.
Luny potne strumienie, ktre jak gdyby zmyy ciekawego technika ze wzgrza.
...Bagriecow sta koo auta starajc si wy ubranie. Zamiewa si przy tym przypominajc sobie
rozkoszny prysznic. Babkin dygota z zimna i nerwowego podniecenia. Spoglda w gr na
stygnce dysze silnika odrzutowego i prbowa zrozumie to wszystko, co mia sposobno ujrze
przed chwil. Trudno byoby uwierzy w istnienie takiej maszyny, gdyby nie to, e mia j przed
oczami. Istnieje wic!
- Gdziecie zginli? - spytaa zatroskana Olga zrzucajc z gowy przezroczysty kaptur. - Szukalimy was
wszdzie. Prbowalimy nawet woa. Ale... - rozoya rce. - No, i jak moglicie tak przemokn?
- C to znaczy dla naszych zuchw - rozemia si Nikifor Karpowicz - wyschn! Za to porzdnie
wyprbowali na sobie skutki deszczu stworzonego przez czowieka, nie przez przyrod. Trzy lata temu
razem z wami wydobylimy spod ziemi rzek i pucilimy j na pola kochozu, ale teraz i tego nam
mao. Teraz przejeda bdzie z miejsca na miejsce ta cudowna maszynka - spojrza z mioci na
ciemnoczerwone punkty stygncych dysz - i bdzie rosi ciepym, grzybnym deszczykiem.
- A skd si bdzie brao wod? - zainteresowa si Babkin.
- Od Paramonowa. Dostarczy j za dwa tygodnie. Zobaczycie, wedug harmonogramu...
Znowu ten tajemniczy Paramonow - pomyla Wadim. - Czybymy mieli zobaczy jeszcze jakie
nowe cudo, jak powiada Nikifor Karpowicz?
Okryci podrnym paszczem Wasjutina i przytuleni do siebie technicy z ponurymi minami siedzieli
w aucie. Samochd mkn z tak szybkoci, e zdawa si nie mie ju czasu na rozpryskiwanie
poyskujcych na drodze kau. Wiatr wista w uszach, a przyjacioom si zdawao, e towarzyszy im
wci jeszcze wist silnika odrzutowego.
Szczeglnie radonie pachn zboa po deszczu. Olga chciwie wchaniaa powietrze pl.

Przez ca drog bya milczca. Rozmylaa sobie nad tym, e w jej kochozie i take w caym rejonie
dawno zostao ju rozwizane skomplikowane zagadnienie otrzymywania wielkich plonw. Wznosz
si ju pasy lene - ochrona pl. Zdawaoby si, e tyle ju zrobiono!... Ale nie, mao tego, wci
jeszcze mao!... Dzi przecie Nikifor Karpowicz wspomina o trzech zbiorach w cigu roku. Nad
polami bd pon lampy! Bd pada na zamwienie ciepe, obfite deszcze! Nauka szerokim
frontem rozwina si do ataku.
Przemin lata i ludzie zapomn o gorcych wiatrach, letnich suszach i nawet o krtkim, jesiennym
dniu. Olga mylaa ju o nowych zagadnieniach, o tym, w jaki sposb pokona niespodziewane
jesienne mrozy, aby razem ze wiatem jej lamp zapanowao te ciepo, by zima wycofaa si na
dalsze pozycje!...
Wpatrzona w ciemno, Olga odrniaa wedug rysujcych si konturw lasu znan sobie drog.
Przed autem byszczay kwadratowe kaue, podobne do inspektowych szyb.
W domu nie jest najlepiej - mylaa teraz z niepokojem, zasaniajc szyj przed zimnym wiatrem. Andriuszka cigle jeszcze w ku... Kuma o chorobie dziecka nic nie wie. Nie mona go przecie
teraz niczym niepokoi. Kocz si ostatnie prby...
W tej chwili przypomniaa sobie o wczorajszym zebraniu zarzdu organizacji partyjnej. Wybrano j na
sekretarza na miejsce Pawlukowa, ktry wyjecha na studia. Partyjna organizacja w kochozie bardzo
si rozrosa w cigu tych trzech lat. Czy dam sobie rad? - pytaa sama siebie Olga. wiadomo
ogromnej odpowiedzialnoci niepokoia j i jednoczenie podniecaa radonie.
Wczoraj po zebraniu pojechaa do Nikifora Karpowicza, by podzieli si z nim swoimi wtpliwociami.
Dugo rozmawiali... Olga wracaa do domu z gbokim przewiadczeniem, e mimo swej modoci nie
zawiedzie zaufania, jakie maj do niej komunici jej rodzinnego kochozu. Przeszo trzy lata temu te
miaa wtpliwoci zostajc sekretarzem Komsomou. A teraz ma ju przecie dowiadczenie. I ludzie
te s inni.
Szulgina zapisaa w notesie kilka nowych spraw. Obok oblicze owietlenia pola, obok luksw i watw
zjawia si pierwsza notatka nowowybranego sekretarza:
1) Postawi na zebraniu zarzdu spraw wprowadzenia hodowli nowych rolin uprawnych: ryu,
baweny i herbaty.
2) Sprawa wynalazczoci w kochozie.
Wasjutin moe by spokojny. S i wynalazcy...
- No, co powiecie, zuchy? - Nikifor Karpowicz zwrci si do dygoccych z zimna technikw. Przemarzlicie, kurczaki? Zaraz bdziemy w domu! To nic, takie prby nie zdarzaj si co dzie.
Myl, e taka deszczodajna maszyna, chocia jeszcze jest droga i okres jej pracy nie jest zbyt dugi,
moe powanie nastraszy poniektrych za oceanem. To jest nasza pokojowa bro. Wyobracie sobie
radziecki kraj za kilka lat, kiedy lene zasony, zbiorniki wd, kanay nawadniajce i maszyny podobne
do tej pozwol na zawsze zapomnie o nieurodzajach i suszy. Ile to bdzie chleba! Och, jake tamci
panowie boj si tego naszego bogactwa!
Wadim jak suse wysun si spod paszcza i zacz wypytywa o konstrukcj deszczodajnej
maszyny.
Wasjutin nasun czapk na czoo. W ciemnoci ledwo byskay jego zmruone oczy.

- Sam jestem tego ciekaw - odpowiedzia. - Co strasznego, jak lubi nowe maszyny! W tym tylko
nieszczcie, e inynierowie niezbyt si lubi chwali konstrukcj swych maszyn. Wol raczej
rozmawia o pogodzie. Maj widocznie po temu jakie swoje powane powody.
- Au Paramonowa?... - zacz znowu Wadim, lecz w tej chwili otrzyma od Timofieja takiego silnego
kuksaca w bok, e a si zakrztusi.
Zdziwiony, spojrza na przyjaciela. Babkin ze zoci sykn mu w ucho:
- Za tak ciekawo naley jzyki wyrywa. Do cna!
Przez reszt drogi Wadim w rozmowie z Wasjutinem unika pytajcej formy przy wyraaniu swoich
przypuszcze.

Rozdzia IX
Rozmaite barwy tczy
Budujemy komun,
e idzie grom a
na wie
o jutrzejszej erze.
W. Majakowski61

Upyny dwa tygodnie od przyjazdu naszych przyjaci do Dziewiczej Polany. Sanatorium, w ktrym
zamieszkali, znajdowao si w pobliu Stiepanowego Wwozu.
Miejsce to zmienio si teraz bardzo i w niczym nie przypominao owego nagiego wwozu ze
strumyczkiem, skd rozpoczto poszukiwania rzeki podziemnej. Urzdzono tu tam, wyprowadzono
na powierzchni lodowaty strumie, zaoono park. Na brzegu sztucznego jeziora posadzono szybko
rosnce topole, takie same jak na wzgrzu.
Przybyszom z Moskwy jednak nie podobao si tutaj. Byo zbyt cicho i mao zajmujco. Cae dnie
spdzali w miecie. Miastem, podobnie jak i wszyscy kochonicy, nazywali Dziewicz Polan.
Gocie zwracali si czsto do ciotki Maszy, intendentki sanatorium, z owiadczeniem: Bdziemy dzi
w miecie. Jeeli si spnimy, prosz zostawi nam obiad.
Kiedy Babkin po raz pierwszy ujrza ciotk Masz, przetar ze zdumienia oczy. Przed nim staa
Makarkina.
Tak, to bya ona... To j zrobiono gospodyni sanatorium kochozowego. W tym niewielkim domku na
dwadziecia miejsc by oprcz niej ordynujcy lekarz - skromna, cicha dziewczyna, rwnie z
Dziewiczej Polany. Skoczya ona niedawno instytut medyczny i przyjechaa na praktyk do swego
kochozu.
W kuchni rzdzia maleka, zawsze umiechnita staruszka, ktra ukoczya kursy kulinarne
u kucharza Tichona Daniowicza.

61

Przeoy A. Sandauer.

Trzeba przyzna, e Makarkina mocn rk trzymaa cae sanatorium i dbaa o czysto. Tu nie byo
miejsca na swawole. Pewnego razu jeden z pacjentw zapali na sali papierosa podczas godziny
ciszy. Ciotka Masza spostrzega to... Nie, nawet nie krzyczaa, teraz nie miaa tego zwyczaju. Nie
wiadomo, co tam sroga gospodyni powiedziaa niefortunnemu palaczowi, lecz jego towarzysze
artem twierdzili, e chopak od tej chwili w ogle przesta pali.
Lekarz ordynujcy, cicha, bojaliwa dziewczyna, we wszystkim polegaa na swym intendencie.
Pewnego razu niemal z paczem oznajmia Makarkinie, e pewien pacjent, dziadek Jegor, ambitny
i uparty staruszek, nie chce i na kwarcwk. Ciotka Masza byskawicznie wypada z gabinetu lekarza
i po upywie dziesiciu minut krnbrny dziadek Jegor kad si ju, pokasujc, pod zielonofioletowe
promienie lampy kwarcowej.
Okazao si, e leniwa i wiecznie za Makarkina, to jest taka, jak znali ssiedzi jeszcze trzy lata temu,
posiada zote rce i prawdziwy talent organizacyjny. Mio szeleciy nakrochmalone przecierada na
kach pacjentw, a talerze lniy na nienobiaych obrusach. Po owym pamitnym wypadku
dziadek Jegor tak si ju lka gniewu gospodyni, e prbowa podkada gazety pod talerze, bojc si
kapn na obrus. No i rzecz prosta dosta za swoje od wszdy obecnej ciotki Maszy.
Gospodyni istotnie caym sercem troszczya si o swoje sanatorium. I nie mogo te by inaczej! Caa
jej wrca energia, ktra poprzednio znajdowaa ujcie we wciekych wymysach i krzyku, teraz
znalaza waciwe dla siebie oysko. Makarkina nie krzyczaa ju bez potrzeby. Znaa swoj warto.
Portret jej wisia na tablicy honorowej obok zasuonych brygadzistw, kierownikw ogniw i innych
szanowanych kochonikw. Makarkina znalaza swoj drog.
...Wadim zapuka dzi niemiao do pokoju intendentki.
Makarkina prasowaa. Postawia byszczce elektryczne elazko na podstawce i pytajco spojrzaa na
technika. Bagriecow, jak zawsze, wybiera si do miasta. Paszcz przerzucony przez rami, kapelusz
w rce. Gardo mia zawizane wskutek ktrego tam z kolei przezibienia.
- Ciotko Maszo - powiedzia ochrypym gosem, unikajc jej wzroku - nie czekajcie z obiadem.
Jedziemy w pole.
- Znowu? - spytaa gospodyni. Wadim poczu, e ton jej gosu nie zwiastuje nic dobrego. - Prosz
o kartk sanatoryjn - wycigna do niego rk.
Wadim sign do kieszeni, lecz przypomnia sobie, e opuci kilka kwasowglowych kpieli, ktre
mu lekarka stanowczo zalecia.
- Mam j na stoliczku nocnym - prbowa wykrci si zgnbiony Wadim.
- Zaraz przynios - Makarkina narzucia biay fartuch i skierowaa si ku drzwiom.
- Ciotko Maszo! - zacz bagalnie technik. - Daj sowo, e to ostatni raz! Babkinowi na wszystko
pozwalacie...
- To nie ja pozwalam, lecz doktor. C moe zaszkodzi zdrowemu czowiekowi?
Makarkina bya nieugita. Dopiero po zabiegach i obiedzie zwolnia Wadima. Jake mona inaczej?
Lekarka wzia pod swoj osobist opiek tego wychudego modzieca mwic, e gdyby nie on, to
zapomniaaby caej medycyny. A tak bd co bd miaa praktyk!

Ciotka Masza jest pewna, e ten technik z Moskwy opuci sanatorium rwnie peny i rumiany jak
wszyscy jej kuracjusze. Nie wdajc si w subtelnoci medyczne Makarkina sdzia o zdrowiu swych
podopiecznych gwnie na podstawie okrgoci policzkw.
***
Przyjaciele szli ciek wzdu kanau. Brzeg zarastay wysokie krzewy. W wodzie pluskay si
dzieciaki. Z wesoym miechem docieray do krzakw, unosiy zwisajce gazie porzeczek
i odrzuciwszy gowy w ty, owiy ustami soczyste, czerwone jagody.
Niektre z nich wolay odporne na mrz morele. Jeszcze zupenie mae drzewka, dziki staraniom
Olgi i jej pomocnikw, day ju w tym roku aksamitne, bursztynowe owoce. Dzieci naleycie oceniay
morele. Byy one zadziwiajco sodkie zapewne dlatego, e posadziy je same dzieci, kiedy byy
jeszcze w pierwszej klasie.
Wadim, jako prawdziwy akomczuch, przyczy si do dzieci i razem z nimi szuka najdojrzalszych
moreli.
Przez cay ten czas od dnia przybycia do Dziewiczej Polany Babkin trwa uparcie w obrzydliwie
kwanym nastroju. Nawet mu twarz wykrzywio, jakby od staej oskomy - myla Wadim. - Pewnie
znowu jakie serdeczne tajemnice.
- Nie umiechajcie si! Dlaczego si umiechacie? - usysza nagle nieznajomy gruby gos.
Ton tego basu by tak niski, e dowiadczone ucho technika ocenio go na... dwadziecia cyklw.
Wadim rozsun gazki morelowego drzewka i przywoa do siebie Babkina.
Na tym polu kok-sagyzu odbyway si zdjcia do filmu. Nagi do pasa czowiek, w zawinitych po
kolana spodniach, trzs rud brod i krzycza na Stiosz:
- Nie rozumiem, z czego tak si cieszycie? Jestecie brygadzist i dajecie teraz wskazwki! Bdcie
wic wreszcie powani!
Stiosza szarpna ze zoci lnicy, czerwony paseczek na biaym sarafanie i oburzya si:
- Zawsze jestem taka. - Zamrugaa zotymi rzsami i zatrajkotaa z przyzwyczajenia: - Nie chc mwi
byle czego, ale zdaje mi si, e nie rozumiecie dobrze naszej kochozowej pracy. Wyprbowujemy
teraz now maszyn. Wic czy to jest dla nas rado, czy nie? Jak mylicie? Popatrzcie na dziewczta!
Przecie one wszystkie a janiej z radoci.
Dziewczta porzuciy prac i spoglday na dziwnego rudobrodego reysera, ktry nie wiadomo czego
chce od nich.
Robiono zdjcia do penometraowego kolorowego filmu o kok-sagyzie. Naleao w nim pokaza
now technik. Robotnice chodziy z aparatami systemu Filina i unoszc laseczki ku dmuchawcom
wcigay za pomoc zgszczonego powietrza lotne nasionka. Na przednim planie znajdowaa si
jednak inna maszyna, w ktrej czciowo zastosowano zasad modego wynalazcy. Scenariusz
wymaga sfilmowania pracy tej wanie maszyny przy zbiorze nasion kok-sagyzu.
Antoszeczkina zostaa wic wreszcie sfilmowana! Spenio si jej najdawniejsze dziecinne marzenie.
W obrazie tym gra najwaniejsz rol. Bo i pewnie! Kt oprcz niej mgby zagra rol znakomitego
rolnika, prawdziwego entuzjasty kok-sagyzu, Stiepanidy Sjemionowny Antoszeczkiny!
Stiosza gra swoj rol, wycznie dla niej stworzon.

Niewielu artystkom tak si w yciu udao. Scenariusz by napisany ywo i umiejtnie. Stiosza, synny
rolnik, ukazana zostaa nie tylko w polu. Filmowano j rwnie w czasie przedstawienia amatorskiego
w roli donny Anny. Antoszeczkina przemawiaa rwnie w miecie obwodowym na
wszechzwizkowych obradach takich samych jak ona entuzjastw. Widok tego dziewczcia na
trybunie, jej namitne sowa i zdrowy humor pozostan na dugo w pamici widzw. Wioda spr
z bardzo ostronym specjalist, ktry nie wierzy ani w aparaty Filina, ani w moliwo
skonstruowania penowartociowej maszyny do zbierania nasion.
Dzisiaj Stiosza take si spiera. W aden sposb nie moe si zgodzi z rudobrodym.
Praca w samej swej zasadzie powinna by radosna. Zwaszcza teraz. I jeeli moga mwi z trybuny
o swoich sprawach, nie kryjc radosnego umiechu, to - darujcie! - u siebie na polu pozostanie
rwnie taka, jaka jest w rzeczywistoci.
- Antoszeczkina! - znowu daje si sysze rozgniewany gos reysera. - Moecie si ju umiecha, ale
dlaczego chodzicie na palcach jak jaka baletnica? Przerwa! - woa.
Terkot aparatu milknie. Operator w ciemnych okularach wyciera ze znueniem czoo. Znowu trzeba
bdzie filmowa ten fragment scenariusza!
Stiosza umiecha si pokornie i powraca w milczeniu na poprzednie miejsce. Przeklte
przyzwyczajenie! Dlaczego nawet w polu, nie tylko na scenie, stara si wyda wysz? Gra przecie
teraz siebie, Antoszeczkin, nie za donn Ann. Okazuje si, e to bardzo trudno zagra sam siebie!
Ten film oglda bd zapewne setki tysicy widzw. Jake wic mona opanowa pragnienie, by
wyda si pikniejsz!
- Gotowi! Zaczynamy!
Stiosza poprawia sportow czapeczk i posza wprost na aparat mocno, ca stop kroczc po ziemi.
Operator westchn, podnis okulary i przylgn okiem do otworu kamery.
- Antoszeczkina! - wrzasn reyser, a jej si wydao, e wskutek jego grzmicego gosu uleciay
w powietrze z przestrzeni co najmniej p hektara cenne nasiona kauczukodajnego dmuchawca.
- Dziewczyno! Najmilsza!... - niemal modlitewnym tonem baga rudobrody przyciskajc rk do
piersi. - Przecie to rozchorowa si mona! Dlaczeg to zupenie porzucilicie swj umiech?
Popatrzcie tylko na siebie, wycignijcie wasze nieodstpne lusterko... Nacieszcie si swoim widokiem!
Przecie tak twarz mona fotografowa tylko na fotelu dentystycznym! Co si z wami stao?
Antoszeczkina nie moga na to odpowiedzie. Zauwaya bowiem wrd listowia surow twarz
Babkina. Patrza na ni jak gdyby z wyrzutem.
Stiosza od czasu pamitnej rozmowy w dniu przyjazdu technikw z Moskwy nie spotkaa si wicej z
Timofiejem. Miaa wraenie, e chopiec unika jej. W istocie, przyczyny tego byy do zasadnicze.
Babkin po raz pierwszy wspomnia dziewczynie o swoim prawdziwym stosunku do niej. Powinien by
jednak wiedzie, e Stiosza, ktr pokocha, nigdy w yciu nie opuci rodzinnych pl.
Gdyby bya nie tylko bohaterem, wybitn, znan w instytutach moskiewskich osob, lecz nawet
czonkiem Akademii, to i tak nie wyjechaaby std! Czowiek ma tu szeroki oddech - powtarzaa
czsto Stiosza sowa Anny Jegorowny. Natomiast Babkinowi, technikowi badajcemu pogod, byo
zbyt ciasno w Dziewiczej Polanie.
Tak rozmyla Babkin obserwujc Stiosz.

Nie wiemy, o czym mylaa Antoszeczkina. To niespodziewane spotkanie uprzytomnio jej jednak
znowu, e nie tak to atwo by zawsze zupenie szczliw.
Wadim zdumia si. Powany Babkin nagle zachowuje si tak nieprzyzwoicie! Spostrzegszy, e Stiosza
zauwaya go, Timofiej mocno schwyci towarzysza za rk i pocign za sob.
Dimka na prno protestowa i wyrywa si. Babkin sapa z gniewu i odciga opierajcego si
przyjaciela jak najdalej od pola dmuchawcw.
Timofiej nie obmyli jeszcze porzdnie tego wszystkiego, co powie Stioszy przy ponownym
spotkaniu. A nu dziewczyna zawoa go - zdjcia przecie mog si lada chwila skoczy.
Babkin ju od dwch tygodni myla o swym stosunku do Stioszy i przez cay ten czas mia takie
uczucie, jak gdyby bka si w ciemnoci nie widzc przed sob najmniejszego bysku wiata.
Nic z tego, nic z tego... - myla chopak zagryzajc spieczone wargi. - Po c ja przyjedaem do
Dziewiczej Polany!
- Tchrzu... tchrzu - sycza z pogard Wadim wci ogldajc si za siebie. Mia wielk ochot
przyglda si dalszym zdjciom. Jaka adna bya tam jedna dziewczyna w niebieskim fartuszku!
Dziewczt si zlke - zrzdzi ochrypym gosem, poprawiajc banda na szyi. Wystarczyo jednak
tylko spojrze na aosn min Timofieja, by poaowa wypowiedzianych sw.
Przez ca drog, a do samego kochozu, Wadim myla, jakby tu dopomc towarzyszowi. Zrozumia
ju teraz, e to nie arty. Jake mg nie domyli si tego wczeniej!?
Tak wyglda smutna prawda - rozmyla spogldajc ukradkiem na milczcego Babkina. - Stiosza
nigdy nie przeniesie si do Moskwy, a Babkin - do Dziewiczej Polany. To znaczy, e jeszcze niezupenie
usunite zostay przeciwiestwa midzy wsi i miastem. Mieszczuch Babkin nie ma nic do roboty
w kochozie! Oto w czym sk! A gdyby tak w inny sposb rozwiza to zagadnienie? Niech Timka i
Stiosza mieszkaj w Dziewiczej Polanie niby na letnisku. Co rano Timofiej bdzie pdzi na lotnisko,
pakowa si do ktrego tam z kolei kursujcego samolotu i po upywie godziny znajdzie si ju w
Moskwie. Dlaczego by nie miao tak by? - zapytywa Wadim samego siebie. - Letnicy jed przecie
do pracy. Niektrzy ca godzin spdzaj w pocigu elektrycznym.
Wadim oblicza, ile czasu straciby Babkin na podr w obie strony, i wypado mu prawie sze godzin.
To jeszcze byoby nic, gdyby nie finansowa strona caego zagadnienia. Codzienna komunikacja
lotnicza kosztowaaby bowiem mode maestwo tak okrg sumk, e kochonicy musieliby
wzi ich na swoje utrzymanie. Gdyby tak Timka kupi sobie samolot sportowy, wypadoby to na
pewno znaczniej taniej - rozmyla dalej Wadim. - Kt jednak wie, jaki byby z niego lotnik?
Wadim sam gotw by zosta lotnikiem, byleby tylko dopomc przyjacielowi. Jaki jednak jest sens
tych naiwnych marze? I tak nic mdrego nie wymyli!
Przyjaciele wstpili na punkt dyspozycyjny. Opltany sznurami telefonicznymi chopaczek,
przezywany wierszczykiem, krzycza co w suchawk obserwujc jednoczenie zapalajce si lampki
na tarczy.
- Motocykl czy samochd? - spyta nie odwracajc si i natychmiast przycisn zielony guzik.
Przyjaciele poprosili skromnie o motocykl. Po chwili pod oknem zaterkota motor. Babkin nasun na
brwi now czapk, kupion w kochozowym domu towarowym, i siad przy kierownicy. Wadim
ulokowa si w baganiku.

Jaki tam byby z niego lotnik? - myla patrzc na niepewne ruchy Babkina. - Nawet na motocyklu
o mao si do rowu nie wywrci.
Minli jarzbinow alej...
Przed nowym szpitalem kwity purpurowe lilie; ich proste odygi zda si przed chwil wystrzeliy
z pczkw dugich lici.
W pasie ochronnym przekwity ju dawno akacje. Uschnite, koysane wiatrem strczki wydaway
cichy szelest.
Timofiej zatrzyma si w polu. Musia sprawdzi niektre przyrzdy automatyczne przywiezione na
wiosn przez chopcw z Instytutu.
Wadim pokrci si po okolicy i nie znalazszy dla siebie adnej roboty skorzysta ze spotkanego po
drodze samochodu, by powrci do Dziewiczej Polany. Mia tam jakie swoje plany.
...Babkin z trudem odnajdowa byszczce prciki anten. W tym roku prawie ich nie wida w wysokim
zbou. Otwierajc hermetyczne skrzynki przyrzdw, do poowy zakopane w ziemi koo anten,
Timofiej starannie sprawdza, czy przez te miesice kontakty przekanikw nie ulegy utlenieniu, czy
nie rozadoway si trwae baterie. Bada rwnie, jak pracuj przyrzdy okrelajce wilgotno,
temperatur, stopie kwanoci i inne wskaniki stanu gleby.
Przyrzdy pracoway niezawodnie. Chopcy z Instytutu dobrze si wywizali z powierzonego im
zadania i Babkin z zadowoleniem oglda byszczce lutowania stykw, ktre dotd jeszcze nie
pociemniay.
Wykrcajc rubki z metalowych skrzynek Timofiej z roztargnieniem bra je kolejno w zby, eby nie
pogubi, i wci rozmyla o dzisiejszym spotkaniu. Gupio to wszystko wypado. Czyby Stiosza
zauwaya moj ucieczk? Pewnie, e tchrz ze mnie! - Babkin nie mg znale do ostrych sw dla
oceny swego postpku. - Po prostu dziecinada, nawet Dimka nie zrobiby tego.
- Timofieju Wasiljewiczu! Prdzej - usysza nagle znajomy gos.
Babkin podnis gow i ujrza wzruszon, lecz jednoczenie uradowan twarz Sjergieja.
- Paramonow bdzie tu jutro rano - przestpujc niecierpliwie z nogi na nog zacz szybko mwi
Sjergiej. - Teraz lene ogniwo przeciga stare lipy do naszego parku. Zgodnie z planem Paramonow
powinien przej przez Oogowski Gaj. Co si tam teraz dzieje!... - a zachysn si z przejcia: Kady kochoz chce przecign do siebie jak najwicej starych drzew. Dergaczewcw pucilimy
naprzd.
- Nic z tego nie rozumiem. Dlaczeg to dla jakiego Paramonowa trzeba cay gaj przenosi?
- Robimy mu drog. - Sjergiej machn swoim filcowym kapeluszem. - O, tam! - wskaza chopiec. Trzydzieci metrw szerokoci. O gaj nie bjcie si! Pozostanie nietknity. Na tej trasie wicej jest
polanek ni drzew. - Sjergiej unis swe krzaczaste brwi i zniy gos: - Co wam tu chciaem pokaza.
Ale ani sowa o tym, bo dotd nikt jeszcze nie wie. Jedmy - powiedzia ju zupenym szeptem.
Babkin w popiechu omal e nie pokn rubki. Zamkn wszystkie przyrzdy i popieszy za
Sjergiejem.
Ten za, ju nie ogldajc si, pdzi do swego motocykla zawizujc w biegu tasiemki wielkiego
kapelusza.

Skoczy z rozpdu na siodeko i wskaza miejsce Babkinowi.


Timofiej nigdy jeszcze nie widzia tak wygodnego, luksusowego niemal baganika. Byszczce stalowe
rurki tworzyy fotelik wysany czerwonym aksamitem. Sjergiej sam to obmyli. Uwaa, e samochd
nigdy mu ju teraz nie bdzie potrzebny. Drugie, gocinne miejsce byo nie mniej wygodne ni
w moskwiczu nie mwic ju o przyczepce motocyklowej.
Wlazszy na siedzenie Timofiej z pewnym niepokojem odchyli si w ty, na oparcie.
- Nie bjcie si - uspokoi waciciel zracjonalizowanego motocykla. - Nie mam wprawdzie pobiedy,
ale przecie taki samochd nie kademu jest potrzebny. Ot, na przykad Burowlew kupi sobie
niedawno pobied. Powiada, e w moskwiczu jest mu za ciasno - szyby ramionami wybija...
Przewrcio mu si w gowie!
...Sjergiej prowadzi maszyn jak pierwszorzdny sportowiec. Babkin zazdroci mu tego w skrytoci
ducha.
Kochonicy zbudowali porzdne drogi. Cegielna Burowlewa wprowadzia produkcj klinkieru i teraz
waniejsze magistrale w kochozie Droga do Komunizmu wybrukowane byy trwaymi, czerwonymi
pytkami. Drogi wydaway si wprawdzie Timofiejowi bardzo wskie, lecz szersze nie byy tu
potrzebne.
Przejedali koo pastwiska.
Po zielonej trawie wolno spaceroway tuste, krtkonogie krowy. Byy rwnie ceglastoczerwone jak
pytki Burowlewa.
- Zaraz wrc! - zawoa Sjergiej zatrzymujc motocykl.
Przesun na czoo okulary od wiatru i pobieg sprawdzi, jak pracuje wynaleziona przez niego
przenona dojarka elektryczna.
Na pciarwce znajdowaa si biaa, niby szronem pokryta cysterna. Tu by te przymocowany
trzytaktowy aparat do dojenia. Dugie we gumowe wiy si jak mije po trawie. Krowy, ktre
wanie zaczto doi, spokojnie przeuway pokarm.
Dziewczyna w nienobiaym fartuchu siedziaa przy niewielkiej tablicy, na ktrej zbiegay si we
gumowe, odkrcaa poszczeglne krany i nalewaa do probwek mleko od kadej krowy - szo ono
pniej do analizy.
- Musielimy przeprowadzi kabel na pastwisko - oznajmi Sjergiej zbliajcemu si Babkinowi.
Otworzy wieczko postumenciku, w ktrym by ukryty kontakt, podobny do gniazdka wtyczkowego,
i wyjani: - Takie punkty elektryczne mam rozrzucone po caej ce. Nie potrzeba pdzi krw. Nie s
one u nas do tego przyzwyczajone: czekaj, a maszyna sama podjedzie. Cakowicie zmechanizowana
obsuga! - Chopak wysun ku przodowi swe uparte czoo. - Jak to si u was powiada: Dyrekcja nie
szczdzi wydatkw...
Sjergiej umylnie tak si wyrazi. Nazywa siebie zawsze dyrektorem fermy mleczarskiej, chocia
w etatach figurowa jako zarzdzajcy. Krzyczca niesprawiedliwo! Dlaczego to taki Burowlew,
ktry potrafi tylko cegy robi, uznany zosta za dyrektora fabryki? A czy Sjerioka nie ma fabryki?
Niechby tylko zobaczyli jego produkcj! Maso, mietana, mietanka. A sery? Przyjedali tu nawet
specjalici i orzekli, e nie s gorsze od synnych serw z Uglicza. A to przecie co znaczy! To nic pociesza siebie Sjergiej. - Za jakie dwa lata dowiedz si nawet w Moskwie o serach z Dziewiczej
Polany. To nie to co cega!

Minli fabryk Sjergieja, minli Dziewicz Polan, ogrody, i dopiero tutaj Tietierkin wyczy motor.
Podnis okulary i wskaza Timofiejowi pole.
Siano ju skoszono. Tylko gdzieniegdzie pozostay jeszcze nie zebrane stogi. Stay one na ziemi niby
ogromne, szarozielone czapy. Lecz nie na nich spoczy teraz szeroko rozwarte, bkitne oczy
Timofieja. Przez cae pole cigna si biaa smuga, jakby na ziemi lea dugi kawa bielonego ptna.
Babkin zdj czapk, powid w zadumie doni po krtko ostrzyonej czuprynie i podszed do tej
dziwnej smugi.
Przed trzema laty, kiedy bieg po tym samym polu z Sjeriok, na citych trawkach, na modych,
wieych pdach rwnie pozostawao pasmo wapna. Wskazywao ono drog podziemnej rzeki.
Teraz smuga ta bya wyranie zaznaczona, zapewne rozcieczon kred czy farb. Nie byo adnych
wtpliwoci, e ta linia ma bezporedni zwizek ze sprawami, o ktrych przypomnia sobie teraz
Babkin.
- Tdy popynie rzeka - oblizujc spieczone ze wzruszenia wargi owiadczy Sjergiej.
- Podziemna?
- Nie. Kuma ju dawno powiedzia mi pod sekretem, e do nas, do Dziewiczej Polany przyjedzie
synny inynier Paramonow i przyprowadzi ze sob rzek. Jak to bdzie wygldao, nic nie wiadomo.
Babkin odwrci si w t stron, skd wedug przypuszcze Sjerioki powinna przyj rzeka,
i przysoniwszy doni oczy od soca spojrza wzdu biaej linii.
Gdzie w trawie, niby dziecinna wistawka, cieniutko piszcza jaki ptaszek. Nic nie zapowiadao
przygotowywanego cudu.
- Timofieju Wasiljewiczu, moe wyjanicie mi naukowo, co to moe by? - ykajc szybko powietrze,
jakby trudno mu byo oddycha, spyta Sjergiej. - Nie uwierzycie, jak polubiem wszelkie nauki: i te,
ktre znam, i te zupenie mi nie znane... Nie wystarcza mi, Timofieju Wasiljewiczu, e na mojej fermie
wszystko jest postawione na naleytym poziomie, e w moim laboratorium zostaa zastosowana
najlepsza, jaka tylko jest, technika. Nie miejcie si tylko - uprzedzi - lecz wydaje mi si, e czowiek
nie moe y na wiecie nie widzc niczego poza swoimi zwyczajnymi sprawami. Anna Jegorowna
opowiadaa wam o helikopterach. Uprzykrzy si ju jej, powiada, Sjerioka Tietierkin z tym swoim
bzikiem. A jednak marzy mi si wci, e bd unosi si nad polami i z wysokoci spoglda na
pastwiska. Nasze kochozowe stado rozrasta si do tysicy sztuk. Ale ja chciabym wszystkiego
dotkn wasnymi rkami i pozna wszelkie, najdrobniejsze nawet szczegy nie tylko helikoptera, ale
i fotokomrek, ktre przysalicie mi na ferm. Chc zrozumie, jak zbudowana jest deszczodajna
maszyna, chc wszystko wiedzie o lampach Olgi... Wreszcie musz przeczyta wszystko o wiatrach
i pogodzie. Rosn nasze topole i dby, nasze klony i lipy. Wkrtce drzewa te zamkn ze wszystkich
stron kochozowe pola. Tdy przejdzie rzeka - wskaza bia lini. - Jak wwczas zmieni si klimat w
Dziewiczej Polanie? Powinienem to wiedzie czy nie? Przez p roku czytaem ksiki o klimacie,
chciaem pozna wielk nauk: kli-ma-to-lo-gi. - Sjergiej starym swoim zwyczajem podnis palec do
gry i wymwi to sowo skandujc sylaby.
Babkin umiechn si mimo woli, poznajc w tym dawnego pastuszka Sjeriok.
- miejecie si! - z wyrzutem zauway Sjergiej. - A ja sobie myl, e caa ta nauka pjdzie teraz
zupenie now drog. Zmieni si klimat w Dziewiczej Polanie, w innych kochozach, w caym
obwodzie... W caym kraju!... I wwczas zacznie si nowa nauka o tym, jak czowiek moe stworzy

nowy klimat. Trzeba bdzie zmienia podrczniki geografii. Dawniej pisano, powiedzmy sobie, e
w naszym obwodzie klimat jest suchy, kon-ty-nen-talny. Ale gdy wyrosn dokoa lasy i sady, gdy
przeprowadzi si kanay i zaczn pracowa deszczodajne maszyny, wtedy uczeni napisz, e klimat tu
jest ciepy i wilgotny.
- Jeeli tylko zarzdzajcego pogod nie ogarnie lenistwo - zauway z umiechem Babkin.
- Oczywicie - zgodzi si zupenie powanie Sjergiej i cign dalej: - Zima w tym obwodzie, dziki
zastosowaniu specjalnych urzdze, trwa nie pi miesicy, lecz zaledwie trzy! - tak bdzie
powiedziane w podrczniku.
- Wcale nie wiedziaem, e stae si takim marzycielem jak mj przyjaciel Dimka - nie kryjc
zdziwienia przerwa mu Timofiej.
- Przypomnicie sobie jeszcze moje sowa! - z gbokim przekonaniem owiadczy Tietierkin. - Tu, koo
Dziewiczej Polany, zostanie zbudowana stacja, ktra bdzie kierowaa pogod w caym rejonie.
- No, dobra - parsknwszy miechem zgodzi si Timofiej. - A ty zostaniesz jej dyrektorem.
Rozmowa ta nie sprawiaa mu przyjemnoci. Na co si zda wysuchiwanie tych bezsensownych
pomysw Sjerioki? Sam marzy o tym, by w Dziewiczej Polanie utworzony zosta instytut badawczy.
Sjergiej poruszy bolesny punkt... Do tego!
Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na biae pasmo, ktre teraz w promieniach gasncego soca stao si
rowe, Babkin w milczeniu skierowa si do motocykla.
***
Bagriecow wczy si bez koca nowymi ulicami Dziewiczej Polany, ulicami miasta rolniczego, ktre
jak mu powiedziano, wkrtce ju bdzie nosi inn nazw.
Wok zieleniy si sady i parki. Niewielkie domki z biaymi kratami tarasw wyglday spord
modych pdw przyszych alei lipowych. Wybudowano rwnie stadion i Zielony Teatr; u wejcia
do teatru stan wspaniale wykonany brzowy pomnik Majakowskiego. Zdawao si, e poeta wita
idcych na jego spotkanie mionikw literatury.
Wczoraj wanie odby si wieczr powicony twrczoci Majakowskiego. Bagriecow z zazdroci
sucha Antoszeczkiny: tak piknie i przejmujco deklamowaa fragmenty poematu Dobrze! Biedny
Wadim, chocia deklamowa z powodzeniem ten poemat na olimpiadzie studenckiej,
o wspzawodniczeniu pod tym wzgldem ze Stiosz nie mg nawet myle. Dobrze, e wanie
w por zabolao go gardo. Mg si dziki temu wymwi od wystpowania, gdy inaczej zeszedby
ze sceny jedynie przy akompaniamencie stuku wasnych obcasw.
Niebo
szeleszcze
jedwabiem
po brzeg.
Nie byo jeszcze
nigdy
tak dobrze!62

62

W. Majakowski (przeoy A. Sandauer).

ochrypym gosem zadeklamowa Wadim i beznadziejnie machn rk.


Gdzie mi tam do Stioszy!.. Ona to tak deklamuje, e widzi si po prostu ten jedwab nieba. Wczoraj
miao si wraenie, e to nie ciemne nocne niebo rozpociera si nad gowami widzw w Zielonym
Teatrze, lecz e nagle zajania olniewajcy dzie.
Rozentuzjazmowanemu modziecowi wydaje si ju, e ulicami Dziewiczej Polany chodzi teraz ywy
Wodzimierz Majakowski i wystukujc dobitnie i dwicznie swe kroki na chodnikach, powtarza sobie
strofy nie dokoczonego nowego poematu. Poematu o miecie wrd pl.
A dlaczegoby na cze najwikszego poety radzieckiego nie nazwa tego miasta Majakowskiem? pomyla Wadim. - To dobrze brzmi. Musz pomwi o tym z Nikiforem Karpowiczem.
Bagriecow przeoy paszcz na drugie rami i ruszy dalej. Z placu Pionierskiego wyszed na ulic
Lenina i skrci w zauek.
Tutaj z dug stalow tam miernicz chodzili pracownicy budowlani. Wyznaczali tras przyszej
ulicy.
Ojczyzn sawi
t,
ktra jest,
lecz trzykro
t,
co powstanie63.
Wiersze te pozostay ju wida na zawsze w pamici Wadima.
Zamkn oczy. Nie, wyobrania bya zbyt saba, by przedstawi sobie ow przyszo. Nie wiadomo
czemu widzia j jako olepiajc rakiet. Ogniste koo deszczodajnej maszyny. Powoli wznoszce si
w gr zimne rakiety - lampy Olgi. Nic wicej Bagriecow nie mg wymyli.
A tu, jak na zo, trafia w wskim zauku na stosy cegy i na wykopy pod fundamenty, przy ktrych
krc si rozebrani do pasa ludzie. I powiadaj Wadimowi, e tdy bdzie sza najpikniejsza ulica
w miecie.
Sprbujcie no wyobrazi j sobie! Tak jest podobna do innych! Na nastpnej ulicy Wadim widzi
najzwyklejsze rzeczy: szpital, obek, przedszkole, bibliotek, ksigarni. Jeszcze dalej punkt
weterynaryjny.
Tu Wadim zatrzyma si przypomniawszy sobie, e Sima Woronienkowa ju nieraz zapraszaa go, by
obejrza jej komnaty. Szkoda, towarzyszu Bagriecow - mwia swoim cieniutkim, ledwo
dosyszalnym gosikiem - szkoda, e omijacie nas. Prowadzimy bardzo szczegln prac... delikatn.
Kochonicy nie mogliby si bez nas obej.
Wronitko - dotd jeszcze tak j nazywano, oczywicie poza oczyma - znalazo wreszcie swe
powoanie. Wybraa ju dla siebie wasn barw z tczy. Pojechaa na nauk do miasta, skoczya tam
technikum weterynaryjne, a teraz nagle zacza si nudzi. Okazao si, e miaa zbyt mao chorych,
rzadko kiedy zjawia si w wieccych pustk przegrodach jaki odpowiedni naukowy obiekt,
mwic stylem Sjergieja.

63

W. Majakowski (przeoy A. Sandauer).

W ostatnich jednak czasach Sima si oywia. Z jej inicjatywy zorganizowano w kochozie hodowl
zwierzt futerkowych. Kupiono trzydzieci srebrnych lisw, a Woronienkowa peni teraz a dwie
funkcje, bo zaja si ju tymi przybyszami. Za wysokim potem postawiono kilka klatek i ulokowano
tam te, prawd mwic, niezbyt sympatyczne zwierztka.
Przez pierwsze kilka dni Sima wci musiaa leczy swe pogryzione palce. Hodowane przez ni liski nie
choroway, rozmnaay si, regularnie liniay i wskutek swego zego wychowania chwytay
gospodyni zbami za rk, kiedy przynosia im miso.
Wadim zasta Sim przy pracy. Nareszcie nadarzya si jej szczliwa okazja popisania si swymi
umiejtnociami. Starsza krowiarka Frosja, ktra teraz zapakana staa porodku pokoju,
przyprowadzia na punkt weterynaryjny swoj synn rekordzistk Zojk. Krowa potkna si
i uszkodzia sobie nog.
Zojka patrzya teraz nieufnie piwnymi oczami, jak szczuplutka dziewczyna w biaym fartuchu miesza
jakie dziwne poido w bardzo maym wiaderku.
Sima mieszaa gips i marszczya cieniutki, ptasi nosek. Pewnie, przecie wszystko tu zaley od jej
umiejtnoci! Krow mieli zawie na wystaw rolnicz, a tu naraz takie nieszczcie!
Robota przychodzi Simie nieatwo. Niemal wszystkie palce ma zabandaowane. Rce odmawiaj jej
posuszestwa. A tu jeszcze przyszed Waniusza Burowlew, usiad w kcie i oczu z niej nie spuszcza.
Ale c na to poradzi? Sima nie powie mu przecie, e obcym wstp na sal operacyjn wzbroniony.
Po pierwsze, Waniusza pomg przywiza pacjentk, a po drugie, siedzi spokojnie, w fartuchu, jak
si naley, i wcale nie przeszkadza.
Wadim rwnie stara si nie przeszkadza. Wszed tak cicho, e go prawie nie byo sycha.
Burowlew przyoy palec do ust i wskaza na Simk. Bagriecow pozosta przy szafie z lekarstwami
oczekujc z pokor, kiedy wreszcie zwrc na niego uwag. Sima zauwaya go, lecz kiwna mu tylko
gow w milczeniu.
Jak zrcznie pracuje - zachwyca si Wadim obserwujc jej szybko poruszajce si, zabandaowane
paluszki. - Ona naprawd lubi swj fach i te wszystkie swoje ssaki.
Wreszcie gipsowy opatrunek zosta zaoony. Sima podniosa si i wsunwszy wymykajce si pasmo
wosw pod biay czepeczek rzeka:
- Otrzyj zy, Frosjeko. Zawieziesz swoj Zojk na wystaw.
Frosja pocigna nosem, wydostaa chusteczk z kieszeni i otara zaczerwienion, zapakan twarz.
- Simka, tak ci wierz, tak ufam jak adnemu profesorowi! Niczego ci nie poauj, niczego! - Frosja
energicznie potrzsna kdziorami. - Powiem Sjergiejowi, eby kaza co dzie przywozi mleko dla
twoich lisitek. Choby i dziesi baniek! A moe one lubi ser? - spytaa z nadziej w gosie.
Tak bardzo chciaa zrobi przyjacice jak wielk przyjemno! A wiedziaa, e Wronitko niczego
tak nie pragnie, jak tego, by pomylnie wyhodowa swoje liski.
Burowlew nie wytrzyma i parskn miechem. Przypomnia sobie star bajk o chytrym lisie. Moe
dlatego Frosja spytaa, czy te zwierztka lubi ser?
Waniusza niepotrzebnie si rozemia. Lepiej siedziaby cicho w kcie. Frosja niezbyt lubia, gdy
artowano sobie z niej. Zwaszcza teraz wydao jej si to bardzo niewaciwe. Ludzie maj kopoty,
a temu jakie chichotki w gowie!

Rzucia wic na chopaka jedno z takich surowych spojrze, jakie na dugo pozostaj w pamici.
Dyrektor skuli si i prdko owin si szczelniej poami fartucha.
- Simka - niby od niechcenia powiedziaa Frosja. - Burowlew te si tu u ciebie leczy? A co mu jest - na
przedni czy na tyln nog kuleje? Jako bardzo czsto go tu teraz spotykam...
Twarz biednego dyrektora przybraa barw dobrze znanych mu wyrobw z cegy.
Nastpio kopotliwe milczenie. Wadimowi zdawao si, e syszy, jak trzeszcz szwy fartucha na
szerokich barkach Burowlewa. Najgorsze za byo to, e Wania Burowlew istotnie niemal co dzie po
pracy wstpowa do Simy i w milczeniu (jak Kamienny go) wysiadywa u niej godzinami,
obserwujc, jak si krzta przy proszkach i lekarstwach.
Wadim postanowi prawdziwie, po msku, wycign pomocn do ku dyrektorowi. Nie mona
przecie pozwoli, by chopakowi dziaa si krzywda wskutek zoliwego jzyczka dziewczyny!
- Suchajcie, Burowlew - odezwa si ochrypym gosem - opowiadalicie mi, e chcecie to cae
podwrze wyoy nowymi kafelkami, ktre wasza fabryka zaczyna produkowa. Czy w rezultacie
udao si wam porzdnie obliczy powierzchni? Sprawdzilicie, ile potrzeba bdzie kafelkw?
Burowlew nie od razu zrozumia ten chytry manewr. Ze zdumieniem wic spojrza na technika.
- On co dzie musi to sprawdza - drwico odpowiedziaa za niego Frosja.
Dziewczyna chtnie uwierzya, e podwrze punktu weterynaryjnego zostanie, jak azienka, wyoone
byszczcymi kafelkami, ale chyba nie po to dyrektor co dzie tu przesiaduje?
- Przypuszczam, e zrobilicie tu ju jakie prby na pewnym odcinku podwrza? - nie zwracajc
uwagi na sowa Frosji mwi dalej Wadim. - Rozumiem was doskonale: kada badawcza praca
wymaga duszej obserwacji.
Wadim powiedzia to wszystko bez cienia umiechu, ale zmieszany dyrektor cigle jeszcze nie mg
zrozumie, czy technik kpi sobie z niego, czy te chce mu po przyjacielsku dopomc. Nie ma co
mwi: Froka ma prawdziwy jzyk z dzwoneczkiem. Po caej wsi od razu rozdzwoni, gdzie mona po
pracy znale dyrektora. A najwaniejsze, e Simce bdzie przykro.
Sima miaa jednak wasne zdanie o tej caej sprawie.
- Rzeczywicie, nie mog si w aden sposb doczeka, kiedy wreszcie skocz si te prby powiedziaa rzucajc spokojne spojrzenie na Burowlewa. - Musimy koniecznie doprowadzi do
porzdku to podwrze. Bd wam bardzo wdziczna, jeeli mi w tym pomoecie.
- Nie, naprawd, Simka? - spyta uradowany Burowlew. - Czemu wczeniej nie powiedzielicie mi
o tym?
Zapomnia ju o subtelnej dyplomacji swego towarzysza, o drwinach Frosji, o wszystkim. Sima po raz
pierwszy prosi go o przysug. Dla niej gotw jest wasnorcznie wyoy to podwrze i nawet ulic
najpikniejszymi kafelkami, byleby tylko stpay po nich biae pantofelki Wronitka.
- Jutro, zaraz po pracy zaczynamy! - cigajc z siebie przyciasny fartuch mwi z przejciem
Burowlew. - Wszystkich chopakw tu zbior. Zrobimy placyk jak lustro, e nic, tylko na ywach si
lizga!

Frosja duszc si ze miechu spogldaa chytrze na Bagriecowa. Oczy jej zdaway si mwi: Na nic
wasza miejska dyplomacja! Nawet Zojka zrozumiaa, o co chodzi. Poklepaa krow po szyi, potem
obja j i gono pocaowaa w bia gwiazdk na bie.
Na korytarzu dao si sysze jakby dzwonienie szklanych dzwoneczkw. Tak si zazwyczaj zaczynaa
miejscowa audycja kochozowego radiowza.
- Uwaga! Tu mwi radiowze kochozu Droga do Komunizmu! O godzinie dwudziestej suchajcie
komunikatu.
Wadim nie pozna na razie gosu Pietuszka. Naczelny radiotechnik i w jednej osobie spiker tym razem
jako si jka. Widocznie komunikat mia by szczeglnie wany i Pietuszok nie mg opanowa
wzruszenia.
Znowu zadwiczay szklane dzwoneczki. Sima uchylia drzwi i wszyscy wsuchali si w te dwiki.
Bagriecow przypomnia sobie, e Pietuszok pokazywa mu zrobione przez siebie kuranty ze szklanek.
Bya w nich woda, a przy uderzaniu moteczkami szklanki te, w zalenoci od poziomu wody,
wydaway najrozmaitsze tony. Moteczki byy wprawiane w ruch zbami obracajcego si waka.
Teraz pewnie te Pietuszok siedzi przed mikrofonem - wyobraa sobie Wadim - przyglda si
zbkom waka i dry z niecierpliwoci. W rce ma kartk. Za trzy minuty powinien przeczyta
specjalny komunikat.
Dzwoneczki dzwoniy na rne tony. Nawet Zojka wsuchiwaa si uwanie w te nie znane sobie
dwiki. Przez otwarte okno dobiegao niezbyt gone poszczekiwanie wychowankw Simy srebrnych lisw. Ich klatki znajdoway si w pobliu.
Z gonika dobiego bulgotanie wody. Widocznie omdlewajcy wskutek upau Pietuszok nie
wytrzyma i w oczekiwaniu emocjonujcej chwili zapa jedn z grajcych szklanek wlewajc jej
zawarto do zaschnitego garda. Melodia natychmiast ulega zmianie. Zabrako jednego tonu.
- Co podobnego jeszcze nigdy si nie zdarzyo - wyszepta Burowlew.
Dwik dzwoneczkw ucich cakowicie. Ochrypy gos Pietuszka oznajmi kochonikom, e jutrzejszy
dzie bdzie wolny od pracy. Wykonanie jutrzejszej pracy zostanie przeniesione na niedziel.
- Dlaczego? - spytaa Frosja, a gonik odpowiedzia uroczystym, nawet jak gdyby nie Pietuszkowym
gosem:
- Rzeka si zblia!

Rozdzia X
Strumienie biegn ku rzece
Ja lubi
nasze plany - olbrzymy.
rozmachu
kroki milowe.

W. Majakowski64

Jeszcze na dugo przed uroczystoci caa ludno kochozu zebraa si na ce koo Dziewiczej
Polany.
Soce wznosio si jednoczenie z ma chmurk. Powietrze byo wiee i wilgotne. Po upywie
godziny, uwolniwszy si od swej ponurej towarzyszki, soce zatrzymao si gdzie na wierzchokach
dalekiego lasu i jakby z radoci rozsypao po polach swe rozemiane promienie.
Promienie te pomkny ku Dziewiczej Polanie. Spotkay si w drodze z niecierpliwymi, wesoymi
twarzami ludzi. Ludzie byli dzi odwitnie ubrani. Starzy mieli na sobie solidne, ciemne marynarkowe
garnitury albo biae, haftowane koszule. Chopcy woyli jasne, dobrze uszyte ubrania. Starsze
kobiety, nie chcc, zrywa z tradycj, przyszy na uroczysto ubrane tak jak za dni swej modoci.
Rosyjskie barwne paniowy65, kaftany z szerokimi, bufiastymi rkawami i jaskrawe chusty zalniy na
ce.
Wadim wcale nie spa tej nocy. Gardo go ju nie bolao, ale czy mona byo zasn po takim
komunikacie Pietuszka?
Dopiero nad ranem zdrzemn si nieco... Nie spa jednak dugo, gdy Babkin go obudzi i zmusi do
ubierania si, by nie spni si na uroczysto.
I oto teraz niewyspany Bagriecow sta na ce i przecierajc oczy przeciga si nieznacznie.
Nadeszy wystrojone dziewczta i grupkami rozsypay si po zroszonej trawie. Wadimowi nawet spa
si odechciao. Wydao mu si, e to nie Frosja biegnie cieynk, lecz jaki krzew rany wyskoczy z
ywopotu, przesadzi stary parkan i pieszy tu ludzi zadziwi.
Tam znw trzymajc si za rce krocz przyjaciki w jednakowych chabrowych sukienkach. A tu
traktorzystka Lena Pietuszkowa wyhaftowaa szlak z czerwonych makw na brzegu swej powiewnej
biaej spdnicy. Zda si, e to biegnie po ce spadochron, ktry nie zdy jeszcze opa na ziemi.
Babkin dawno ju opuci przyjaciela i teraz jako wtajemniczony, dowiadczony specjalista rozmawia
z przybyym z Moskwy czonkiem Akademii. Ten za wspar si na lasce i przytrzymujc na piersi
upart klap palta, ktra nie chciaa si zapi, dowodzi swemu koledze, e wanie teraz naley
zaj si intensywnie zagadnieniem kierowania pogod.
- Potna baza energetyczna, to jedno - mwi potrzsajc siw, elegancko przystrzyon brdk. Szybko rosnce pasy lene, to dwa - stukn przy tym znaczco lask - no, i wreszcie rzeka, ktra tu
bdzie... bdzie... - akademik wyj zwolna z kieszonki starowiecki zoty zegarek - mniej wicej za
jakie dwie godziny! Wszystko to pozwala mi, mody czowieku, przychyli si do projektu sekretarza
Komitetu Rejonowego Wasjutina, by wanie tu otworzy fili naszego instytutu.
Bagriecow zauway, e przy tych sowach Timofiej poczerwienia i zacz niespokojnie oglda si na
wszystkie strony.
Tymczasem podbieg do nich naczelny radiotechnik w biaej koszuli z rozpitym konierzykiem:
widocznie byo mu bardzo gorco w ten chodnawy poranek. Zdawao si, e chopak w cigu tych

64
65

Przeoy A. Sandauer.
Paniowa - szeroka, kraciasta spdnica.

trzech lat wcale nie urs i pozosta takim samym trzynastoletnim smykiem: te same niesforne
wicherki, niby potargana soma, na gowie, ta sama ruchliwo.
Rzuci si najpierw do Babkina podajc mu maleki odbiornik, lecz zauwaywszy, e technik stoi obok
wielkiego uczonego, a zwaszcza e jest czym zatroskany, zwrci si do Bagriecowa:
- Posuchajcie! Teraz ju niedaleko!
- Baza czternacie! Baza czternacie!... Tu mwi Paramonow - usysza spokojny gos. - Przylijcie
niezwocznie czno lizgowe z zapasowymi czciami motoru Alfa-100. Znajdujemy si ju
w odlegoci dwch kilometrw od punktu 83.
- Skd wiesz, e Paramonow ju blisko? - spyta zdziwiony Wadim po wysuchaniu radiogramu.
- A czy nie widzielicie tego tam?! - Pietuszok wskaza na biae pasmo. - Takiej wielkiej,
przeogromnej semki, a potem trjki? - Naczelny radiotechnik mwi z wielkim popiechem. Musi
biec dalej, by podzieli si ze wszystkimi t wiadomoci. - Nie wierzycie? Niech zgin! - zawoa
i zaraz znik.
Samochodem z wysok platform podjechali operatorzy filmowi. Przygotowywali si do zdj.
Ludzi za wci przybywao i przybywao...
Z ssiednich kochozw rwnie zjedali si ludzie na to niezwyke wito. Dziesitki przybranych
chorgwiami i kwiatami ciarwek ustawio si w jedn lini.
Przez zawczasu przygotowane supki poprzecigano sznury. Nie wolno byo poza nie przechodzi.
Ludzie ustawili si wzdu tych wanie linii. Wszyscy spogldali na wschd, skd miaa si ukaza
rzeka.
Nikt nie rozumia tylko, jak popynie ona po rwnej ce.
Niezrozumiae te byo i co innego. Zapowiedziano przez radio, by wszyscy ludzie, ktrzy zjawi si na
uroczysto, zaopatrzyli si w paszcze i parasole. Spadnie bowiem duy deszcz.
Starzy z wieczora spogldali na niebo i mieli si ukradkiem. Jutro w adnym razie nie naleao
oczekiwa deszczu. Widocznie uczeni przeliczyli si.
Istotnie, ranek by tak pogodny, e kady, nawet naiwny malec, powiedziaby spojrzawszy na niebo:
Dzie zapowiada si wspaniay, a kto inny dodaby: Skd tu deszcz? Mecz ju zosta ogoszony.
Natychmiast po uroczystoci wszyscy mionicy piki nonej mieli si uda na stadion, by podziwia
gr Wani Burowlewa. Ten dopiero pokae dergaczewskim chopakom, jak naley gra! Dzi bdzie
decydujce spotkanie.
Teraz jednak zapomnieli o tym nie tylko mionicy meczu, lecz nawet sami pikarze ze swoim
kapitanem druyny, Burowlewem, na czele.
Wszyscy wpatrzeni byli w horyzont. Kady chcia pierwszy zobaczy blask zbliajcej si rzeki.
Najbardziej niecierpliwi chcieli si rzuci na jej spotkanie, lecz gorce pragnienie, by ujrze dugo
oczekiwan rzek wanie tu, koo swojej rodzinnej wsi i przey t rado razem ze wszystkimi swymi
towarzyszami, kazao im pozosta cierpliwie na miejscu. Zasaniajc domi oczy przed socem
wpatrywali si wic tylko w dalek, drc mgiek.
Z ziemi unosia si para. Wadim przemoczy nogi brnc po zroszonej trawie. Kochonicy byli niemal
tak samo wystrojeni jak i on - elegant z Moskwy, w biaym wenianym garniturze. Nikt jednak nie mia

tak mokrych i pomitych spodni. Ciekawski Wadim nie zwraca uwagi na drog. Brn po kolana
w wysokiej mokrej trawie, ktra przy ochronnym pasie lenym pozostaa nie skoszona, przedziera si
przez zarola i oczywicie wcale nie patrzy pod nogi. Co tam!... Dzi mona wczy si przez cay
dzie z szeroko rozwartymi zdumionymi oczami.
Wychowankowie rejonowego Domu Sierot po polegych bojownikach pochodzcych z okolicznych
kochozw jeszcze wczoraj nazbierali dla goci cae kosze sodkich malin i wini wielkich jak
winogrona, porzeczek i wonnego, ananasowego agrestu. Jagody te powkadano do kolorowych
torebek.
Dzisiaj mae dziewczynki w biaych sukienkach rozdaway te torebki gociom. Dzieci zanosiy si od
miechu widzc, jak stary i bardzo grony z pozoru brodacz z wesoym miechem wrzuca sobie do ust
cae garcie dojrzaych jagd.
By tam i kucharz Tichon Daniowicz. Sta na wzniesieniu w tradycyjnym biaym czepcu i rozlewa
z beczek do kubkw polaskie musujce66. Dzisiaj wsy jego niepowstrzymanie dyy w gr.
Sterczay wesoo, przypominajc strzaki zegara. Wadim pomyla swawolnie, e na byszczcej tarczy
- twarzy Tichona Daniowicza - strzaki te wskazuj za dziesi drug.
W barwnych lekkich sukienkach, z wiankami polnych kwiatw na gowach, przyjechay dziewczta
z kochozu Radosny Dzie. Chciay one uraczy swoich ssiadw now odmian wczesnych jabek.
Chodziy teraz z penymi koszami midzy zebranymi.
Trzy dziewczyny, jak si Wadimowi zdawao, najpikniejsze ze wszystkich, podeszy do niego
z umiechem. Ujty ich uprzejmoci technik, bojc si urazi ktrkolwiek, wzi od kadej po jabku.
Jak gdyby w odpowiedzi na dar dziewczt z Radosnego Dnia w rkach goci pojawiy si
pomaracze. To modzie z SBK przycigna tu niemal cay swj zeszoroczny zapas z cieplarni.
Pomaracze byy chodne. Natychmiast wic pokryy si kropelkami rosy.
Wyelegantowany milicjant, ktry take przyjecha na uroczysto, miejc si podrzuca do gry ten
niezwyky dla tutejszej okolicy owoc. Moe przypomnia sobie Majakowskiego? Nadszed dzie, kiedy
schowawszy niepotrzebny gwizdek moe z umiechem rozdawa pomaracze.
Gdzie zupenie blisko zagrzmiaa orkiestra. Na przybranej zieleni ciarwce muzykanci w skupieniu
trbili w mosine trby. Wadim mia wraenie, e kady z nich ma zamiast policzkw dwie okrge
pomaracze.
Przyjechaa te ciocia Masza ze swoimi pacjentami z sanatorium. Jak kwoka, nie puszczaa ich od
siebie. W rezultacie siedzieliby zapewne teraz w autobusie, gdyby nie interwencja Anny Jegorowny.
Na nasypie z piasku, przy wykopie pod fundamenty nowych magazynw kochozowych, staa Olga.
Wadim po raz pierwszy ujrza j z synem. Dwuletni malec w somkowym kapelusiku, w spodekach ze
skrzyowanymi szeleczkami, zawzicie kopa opatk, budujc jak potn hydrotechniczn
budowl. Zdy ju wykopa gboki kana.
Olga zauwaya w tumie Bagriecowa i przywoaa go ku sobie.
Dzisiaj, jak zwykle, ubrana bya bardzo prosto, lecz Wadimowi wydao si, e wrd wszystkich
zebranych tu dziewczt nie ma pikniejszej od Olgi. Skd ona wie, e jej popielate wosy
zdumiewajco dobrze harmonizuj z bladorowym, niemal koloru kwiatu jaboni, kostiumem? Caa

66

Gatunek wina.

jej posta zreszt sprawia wraenie kwitncej jaboni. Tylko twarz ma blad i oczy surowe. Zreszt
Olga zawsze jest taka... Jak gdyby wiao od niej chodem... Lecz kiedy pozna si j bliej, wwczas
okazuje si, e to nie chd, lecz mia, agodna wieo wrd upalnego, gorcego dnia.
- Stacie tu - powiedziaa rozkazujco podajc gociowi rk. - Jak moglicie tak si powala?
Wadim z zakopotaniem obejrza swoje ubranie. Zmoczone ros spodnie przypudrowane zostay
kurzem, przylepi si te do nich piasek, a i marynarka wymagaa porzdnego oczyszczenia. Nawet
paszcz by pokryty brudnozielonymi plamami.
- Andriuszka! Nie siadaj na piasku! - zawoaa Olga do synka i zwrciwszy si do Bagriecowa
zauwaya z umiechem: - Obydwaj macie takie same zwyczaje. Dzieci!...
Wadimowi takie porwnanie nie wydao si zbyt przyjemne, ale czy mona byo gniewa si na
Olg?
- No c, poznajcie si - powiedziaa Olga i wziwszy za rczk niezadowolonego budowniczego
przyprowadzia go do gocia z Moskwy.
Nie wiadomo po co odrywa mnie mama od roboty - zdaway si mwi oczy maego.
- Ten wujek, Wadim Sjergiejewicz, jest inynierem - powanie przedstawia Olga zakopotanego
studenta, ktry zrzdzeniem przypadku zosta naczelnym inynierem kochozowego budownictwa.
- A ta istotka - Olga wytara synkowi nosek - to Andriej Kumicz.
Andriej Kumicz, nie patrzc nawet na starszego koleg po fachu, wycign do niego rk i zaraz
podrepta do swego niemal ju skoczonego kanau.
Olga tymczasem zacza opowiada Wadimowi jak najbliszemu przyjacielowi:
- Pamitacie, bylimy razem na prbach. Ja sprawdzaam lampy, a potem ogldalimy deszczodajn
instalacj. W tym samym czasie Andriuszka by ciko chory. Przyjedam do domu, a synek ma
trzydzieci dziewi stopni gorczki. Telefonuj do miasta, do Kumy - nie ma go. Trudno
opowiedzie, ile si namartwiam! Przyznam si, Wadimie Sjergiejewiczu, e strasznie wtedy
beczaam. zy rozmazywaam sobie rkami po twarzy... Dawniej te tak bywao. Mczyy mnie
niepowodzenia, czasem nic mi si nie udawao. Przypominam sobie ten najstraszniejszy moment,
kiedy woda znika... Cztery noce wtedy nie spaam, ryczaam, e co strasznego, potem musiaam
przykada do oczu zimne kompresy, eby rano nie mie zapuchnitych oczu. Pamitam, e jeszcze
raz tak szlochaam. Beczaam dotknita do gbi. Byo to po wieczorze puszkinowskim. Tego roku,
kiedycie byli u nas...
Olga zamylia si i tkliwie popatrzya na synka.
- Nie wiem, po co wam to wszystko opowiadam... - Zmieszaa si i niby usprawiedliwiajc si zacza
prdko mwi: - Ale czasem, kiedy si co przypomni, to nie mog si nadziwi, jak mogy godzi si
we mnie takie dwa rne typy ludzkie. Jeden surowy, niemal dumny. Zdawaoby si, e nawet gruje
nad wszystkim, o jakie dwa metry, a drugi najzwyczajniejszy - uparta, za dziewczyna, ktra wobec
ludzi udaje bohatera, a gdzie w kciku beczy i mczy si spotykajcymi j niepowodzeniami. A czy
pamitacie, jak niechtnie patrzaam na waszego przyjaciela? Wstyd mi si przyzna, ale kiedy
zobaczyam Babkina razem ze Stiosz w cieplarni, to gotowam bya rozerwa go na drobne kawaki.
Olga umiechna si i zdjwszy kapelusik z gowy Andriuszy przygadzia mu takie same jasne jak
u niej, wijce si woski.

- A co teraz mylicie o Babkinie? - spyta powanie Wadim.


Olga rzucia wzrokiem na szoferk auta, w ktrej razem siedzieli zmieszany nieco Timofiej
i rozemiana Stiosza; chwil zwlekaa z odpowiedzi uwanie obserwujc Babkina, potem za
umiechna si z zadum, po swojemu, i powiedziaa:
- Waszego przyjaciela czeka inny los. Wydaje mi si, e tego komsomolca bdzie ju przyjmowa do
partii nasza partyjna organizacja w Dziewiczej Dolinie.
Bagriecowa ogarno uczucie dumy z powodu Timki i jednoczenie smutek. Wic dokadnie za dwa
lata, po skoczeniu Instytutu, trzeba si bdzie rozsta z towarzyszem. Przejdzie do pracy w tutejszej
filii Instytutu Kierowania Pogod.
- Idzie! Idzie! - z daleka day si sysze entuzjastyczne okrzyki.
Wadim podnis si na palcach i spojrza w dal: nic jednak nie byo wida. Wszystko otulaa blada
poranna mga, jak gdyby zasnuwajc dal przydymionym mulinem.
Lecz oto na tym pprzejrzystym mulinie ukaza si may, czarny punkt. Z tak wielkiej odlegoci,
z jakiej przypatrywa si Wadim, punkt ten robi wraenie powoli pezncego uka. A moe to si
tylko wydawao. Wadimowi, e punkt si porusza?
Nagle zagray wszystkie orkiestry.
Tam, na platformie ciarwki, stoj synni muzykanci z kochozu Droga do Komunizmu; otrzymali
oni pierwsz nagrod na rejonowym konkursie orkiestr dtych. A tam znw byszcz trby
muzykantw z Kochozu imienia Woroszyowa, jeszcze dalej za - wielka orkiestra kochozu wit.
Nie do nich jednak s przykute oczy zebranych. Ciemny punkt stopniowo zwiksza si i zda si, jak
gdyby w oczach ludzi oywa: Sprawia to wraenie, e tam, daleko, olbrzymi uk rozpostar swoje
skrzyda.
Ludzie stoczyli si przy samych sznurach. Spnieni starali si przecisn bliej, lecz zwarta ciana
staa ju im na drodze. Najbardziej przemylni chopcy wpakowali si na samochody do muzykantw.
Wadim zdy zauway za czarnym poruszajcym si punktem jaskrawy, drcy blask: jak gdyby jaki
figlarz schowa si z lusterkiem za bezpieczn zason i puszcza stamtd wesoe zajczki.
Orkiestry umilky. Muzykanci nie mogli ju d w trby: wzruszenie tamowao m oddech,
przytaczao pier, wysuszao usta. Kto by tam teraz myla o muzyce!
Nagle z dala przypyna jakby jaka nowa, wielogosowa orkiestra, skadajca si z tysica trb.
Stamtd, gdzie porusza si ten kolosalny uk, wiatr przynis niezwyky szum, plusk wody, huk
motorw i jaki oguszajcy zgrzyt.
Wadim nie mg sobie dokadnie zda sprawy z tego, co to sunie przez step? Jaki ldowy okrt? Dom
z mostkiem kapitaskim? Ale tam si wszystko porusza! Wolno wznosz si jakie ciemne skrzyda,
przed nimi za lizgaj si olniewajco byszczce pasma. Pasma te zda si szukaj drogi - a wszystko
to grzmi i huczy, otulone bia mg niby par.
Za maszyn cignie si lnica wstga. To rzeka. Po niej pyn naadowane barki, jed tam i z
powrotem motorwki i lizgowce.
Nie, to pewno sen! Rce s jakby przykute, nie mona przetrze oczu! Czowiek nie chce si zbudzi,
chce tylko patrze i patrze, dopki nie pojawi si zy od zbyt wielkiego wytenia oczu.

Tysice ludzkich rk, setki maszyn i koparek budoway kanay radzieckie. Mijay lata, zanim trysna
woda w suche, zarose ju gdzieniegdzie traw koryto przyszej rzeki. Zgodnie z olbrzymimi planami
tyle jeszcze trzeba wykopa nowych kanaw, potrzebnych ju zaraz, dzisiaj!
Lecz oto porusza si ogromna maszyna, stworzona wysikiem inynierw radzieckich, a za ni cignie
si szeroki kana. Na kapitaskim mostku stoi czowiek, komendant tego ldowego okrtu.
Wadim dostrzeg i ten mostek, i czowieka na nim, a pod mostkiem szeroki balkon. Balkon zwisa nad
ca maszyn, nad ca poruszajc si konstrukcj. Na tej platformie stao kilku ludzi. Byli to
zapewne inynierowie, budowniczowie okrtu.
Stepowy okrt znajdowa si teraz tak blisko, e atwo mona byo zobaczy, jak pracuje ta maszyna
zastpujca wiele tysicy ludzi. Na przedzie poruszaj si dwie poczone ze sob paskie tarcze,
podobne do opat. Za pomoc obracajcych si pasw cinaj one grn warstw gleby i podnosz j
do gry, niby pierogi na blachach.
Teraz zaczynaj dziaa potne monitory hydrauliczne. Dziesitki przejrzystotych, mocnych jak
stal strumieni wodnych rozcina grunt przed maszyn. Odpadaj olbrzymie grudy na podchwytujce je
potne transportery. Dalej szerokie pasy wynosz na obie strony koryta mokre, lnice, jakby
pokryte emali zway gliny, piasku, wapienia.
Brzeg staje si pagrkowaty, a midzy tymi dopiero dzi wyrosymi w stepie wzgrzami pynie teraz
wzburzona, brunatna rzeka.
Uniesione w gr gigantyczne opaty opuszczaj si wolno i sprawnie, niby rce, ukadaj na
pulchnych pagrkach warstw ziemi pokryt zielon traw jeszcze nie skoszonej ki.
Troskliwie i czule obchodzimy si z ziemi - pomyla Wadim. - yzna gleba znowu ukada si na
wierzchu. Nie jestemy Amerykanami, ktrzy zamieniaj w pustynie tysice kilometrw
kwadratowych bogatej niegdy ziemi.
Wadim przypomnia sobie, e w pugu Tietierkina rwnie widzia takie same troskliwe elazne rce
jak w maszynie Paramonowa. Serce zabio mu radonie.
Zwrci si do Olgi i spyta:
- Kuma to wymyli?
Lecz Olga nie syszaa go. Podniosa Andriuszk na rkach i wycignwszy szyj patrzaa na mostek,
gdzie stali inynierowie. Szukaa wrd nich jednego z budowniczych - kochozowego mechanika.
Powinien tam sta obok nich.
Maszyna zbliaa si. Poruszay si, przecinay i amay szklane strumienie monitorw hydraulicznych.
Zdawao si, e czowiek milion razy pomnoy si wolno pyncej rzeki, ktra sama obi sobie teraz
drog. Czowiek nie ma czasu czeka, popdza j, nagli! Prniacza rzeka w cigu tysicy lat
wyszukiwaa sobie drog, pdzia swoje wody przez nieuyteczne bagniste pustkowia, przez tajgi
i tundry. Lecz wola czowieka kazaa jej zawrci, popyn nowym korytem.
A teraz - jak sobie wyobraa Wadim - od wielkiej rzeki poprowadzono odnog i puszczono j na
rodkoworosyjskie suche stepy. Dla wszystkich starczy wody. Wiosenne strumyki ponios j do nowej
rzeki. Na przyszy rok rzeka stanie si jeszcze bardziej spawna i moe dosignie nawet poziomu
waw, ktre wyrosy na obu jej brzegach.

Ludzie patrz na maszyn, na ten blask strumieni wodnych, na rzek, ktra zda si wyrzuca z wody
promienie soca. Patrz i nawet oczu nie mru.
Na dachu swojej pobiedy stoi zastygy w bezruchu Burowlew. W szarym ubraniu, ciki, ogromny
istotnie przypomina kamienny posg komandora. U dou za ulokowao si Wronitko. Jej odrose
ju, lnice wosy czerniay jak skrzyda kruka. Dziewczyna od czasu do czasu odwracaa gow
i podnosia w gr umiechnit twarz.
Maszyna zatrzymaa si nagle. Umilky dwiczne strumienie monitorw hydraulicznych. Teraz,
kaszlc wskutek zanieczyszczajcego ich garda piasku, wyrzucay tylko drobne, leniwe strumyki.
Gdzie si podziaa ich sia? Wadim widzia kiedy na budowie w grach potny monitor
hydrauliczny, ktrego strumienia nie mg przeci nawet elazny om. Inynierowie wykorzystali t
cudown si, by pocign za sob rzek. Nie wioz ze sob wody w cysternach - caa rzeka jest do
ich usug. adne koronki diamentowe67 ani tak zwane wrbniki kombajnw wglowych, stosowanych
przy pdzeniu chodnikw, nie potrafiyby tak zrcznie poradzi sobie ze obieniem koryta rzeki.
Strumie wodny ani si tpi, ani kruszy.
T si wody inynierowie rosyjscy po raz pierwszy umylili wykorzysta w latach trzydziestych
ubiegego wieku. Monitory hydrauliczne nazywano wwczas wodomiotami. Teraz naley pracowa
nad setkami maszyn potrzebnych przy wielkich budowlach komunizmu. Potrzebne s maszyny
Paramonowa i kroczce koparki, pompy botne, buldoery i dotd jeszcze nie znane, nie widywane
nowe maszyny.
...Zmczone strumienie spyway z powrotem do rzeki.
Wadim domyli si, dlaczego nastpia przerwa: kapitan (zapewne sam Paramonow) wezwa do
siebie na grny mostek wszystkich inynierw.
Na drabince ukaza si pierwszy inynier w jasnym, szarym kombinezonie. Na gowie mia tak sam
czapk. Inynier wspar si o porcz i umiechn si do kogo. Biae zby bysny na ciemnej,
opalonej twarzy.
Blada ze wzruszenia Olga uniosa Andriuszk wysoko nad gow. Wadim dopiero teraz pozna Kum.
Kuma jak rwny z rwnymi sta obok swych towarzyszy, powanych, znanych inynierw, na
kapitaskim mostku wielkiego okrtu, ktry bdzie musia jeszcze przepyn przez wszystkie stepy
Zwizku Radzieckiego.
Oto Kuma rozwin teraz map. Kto wie, jakie tam nakrelono drogi po kropkowanych liniach
dopiero co wyznaczonych kanaw? Tietierkin patrzy na map i czego tam dowodzi. Jest jak zawsze
uparty, a Oldze si zdaje, e w tej chwili na skroni drga mu taka niespokojna, znajoma, droga yka.
- No, wynalazcy, zgadujcie, dlaczego rzeka si zatrzymaa? - nieoczekiwanie usysza Wadim gos
Nikifora Karpowicza.
Sekretarz Komitetu Rejonowego, w biaej czapce, skubic krtkiego, szorstkiego wsa, sta obok
swoich umiowanych wynalazcw, zawsze rwnie mody jak oni. Zdawao si, e nigdy nie by tak
szczliwy jak w ten dzisiejszy niezwyky dzie. Chcia znowu spojrze w bystre, zaciekawione oczy
swoich modych przyjaci, by wyczyta w nich rado i wzruszenie. Dzi jest ich wito. Tryumf
miaej, zuchwaej myli!

67

Ostrze wrbiarki.

Wadim nie zdy jeszcze odpowiedzie, kiedy dokoa Nikifora Karpowicza stoczyli si niemal wszyscy
czonkowie SBK. Widocznie obserwowali nie tylko niezwyk maszyn, lecz rwnie i bia czapk,
ktra migaa wrd zebranych.
- Byem przed chwil na maszynie Paramonowa - opowiada Wasjutin ogarniajc wzrokiem
komsomolcw. - No, wic mog wam powiedzie!... Takiej techniki nie widzia jeszcze aden kraj na
wiecie. Trzydziestometrowa tarcza przebijajca wydawaa si wielu ludziom nieosigalnym cudem.
Znamy tarcze uywane do przebijania szybw w metro, ale ta, jeszcze prbna wprawdzie, maszyna
nie ma sobie rwnych. Posiada wasn potn elektrowni, niezwyke sprarki. Czy wiecie, pod
jakim cinieniem mog pracowa monitory hydrauliczne? - spyta zatrzymujc wzrok na twarzach
modziey. Wszyscy milczeli. - No, to wam powiem: pod cinieniem do tysica atmosfer! Taki
strumie z atwoci przecina granit. - Pomilcza chwil, jak gdyby cieszc si wywoanym wraeniem.
- Kana ten jest budowany do gboko, bd wic mogy pyn po nim woaskie motorowce mwi dalej. - Jutro nowa rzeka przetnie granice ssiedniego obwodu i poczy si z inn, ju
istniejc rzek o niszym poziomie wody.
Nikifor Karpowicz umilk na chwil, a potem z chytrym umieszkiem podkrci wsa.
- No, a Kum widzielicie? - spyta zwracajc si do wszystkich.
Olga spucia oczy. Antoszeczkina umiechna si przyjanie i trciwszy lekko w bok przyjacik
rzeka:
- Nie chc mwi byle czego, Oleko, ale zdaje mi si, e bdziesz bogata. W aden sposb nie
mogymy pozna Kumy. Chodzi sobie po mostku niczym jaki profesor. A potem pomylaymy
sobie, e tu nawet babcine przesdy nie s potrzebne. Gdy si kogo nie pozna, to ten na pewno nie
stanie si przez to bogatszy, ale za to Kuma razem z tymi wszystkimi inynierami z pewnoci
dostanie Nagrod Stalinowsk. Prawda, Nikiforze Karpowiczu?
- Wszystko moliwe - odpowiedzia lakonicznie Wasjutin. - Wielkie to szczcie dla radzieckiego
czowieka, kiedy otrzyma tak nagrod, ale rzecz caa polega nie na bogactwie. Myl, e ani Kuma,
ani Olga nie interesuj si zbytnio osobistym bogactwem. Wszyscy jestecie milionerami. Bdziecie
mieli otwarte konto w kochozie. Czy mona marzy o czym wicej? Bogaci jestecie te z racji
innych bezcennych bogactw. W Specjalnej Brygadzie Komsomolskiej wyroli nie tylko Bohaterowie
Pracy Socjalistycznej - mistrzowie pl kochozowych, jak Stiosza, Burowlew i inni, nie tylko naukowcy,
agronomowie, jak Oleka. O nie! Wasza brygada daa krajowi wynalazc Tietierkina. Kochozowy
mechanik przeszed od pierwszych nieudanych dowiadcze, od naiwnych tajemnic do wielkiej nauki.
Przeszed na wielkie budowle komunizmu. Susznie te naley mu si miejsce na kapitaskim mostku
obok inynierw stoecznych. Popatrzcie na niego - Nikifor Karpowicz wycign rk. - To nasz
towarzysz! A ilu jeszcze takich wynalazcw przyjdzie jutro z rnych kochozw do instytutw
badawczych, do biur projektw!... Ano, chod tu do mnie, Sjergieju - zwrci si Wasjutin do
kierownika fermy. - Dlaczego si chowasz? Znam ja twoj namitno! Wkrtce do naszego rejonu
przylec twoje umiowane helikoptery. Jeden przekazany zostanie waszemu kochozowi na prb.
Gdy poznasz gruntownie t maszyn, gdy co dzie we nie bdziesz j widzia i gdy nie tylko we nie,
lecz i na jawie wyobrazisz sobie jej przyszo, wwczas powiemy ci, drogi Sjergieju: Id do miasta,
ucz si budowa jeszcze lepsze aparaty. Kraj potrzebuje ludzi utalentowanych i specjalistw.
Byy pastuszek patrza szeroko rozwartymi oczami na Nikifora Karpowicza, jak gdyby widzia ju nad
jego gow wiszcy w powietrzu nowy, nie widywany dotd helikopter konstrukcji jego, Sjergieja
Tietierkina.

Frosja z przestrachem spogldaa to na Sjergieja, to na Nikifora Karpowicza.


Czyby tym razem naprawd chcieli zabra Sjeriok, by go uczy na inyniera? - pomylaa, a jej
okrga twarzyczka przecigna si. - W Moskwie inynierw jest wielu, a w Dziewiczej Polanie tylko
jeden dyrektor fermy - znw, podobnie jak przed trzema laty, oburzaa si dziewczyna czujc jednak
w gbi duszy, e Wasjutin ma racj.
- Pietuszok! Znowu biegasz ze swym odbiornikiem! - Nikifor Karpowicz wycign chopca z tumu. Nie wiem, co dalej bdzie, ale chyba Anna Jegorowna bdzie musiaa poegna si z tob.
- O czym to mwicie, Nikiforze Karpowiczu? - spytaa szorstko despotyczna gospodyni.
Przyjechaa na dzisiejsz uroczysto w swoim galowym mundurze. Zota gwiazda byszczaa na klapie
jej granatowego kostiumu. Tylko z bia chustk w aden sposb nie moga si rozsta. Takie ju
miaa przyzwyczajenie... C na to poradzi? !
Nikt dotd nie zauway przewodniczcej, ktra naraz, ni z tego, ni z owego znalaza si tutaj wanie
w chwili, kiedy zaczto mwi o jej najzdolniejszych kochonikach. Take co nowego! - oburzaa
si. - Sam sekretarz zaczyna zwabia chopakw do miasta.
- Tak Anno Jegorowno - zwrci si do niej agodnie Wasjutin. - Gadamy tu po trochu o tym, jakie te
bdzie to nasze ycie. Tak sobie mylimy, e jeeli jaki czowiek posiada talent i jeeli kochozowe
pola stan si dla niego zbyt ciasne, to w naszym wielkim kraju nie ma zamknitych drg.
- Z mojej strony nie bdzie przeszkd - zgodzia si przewodniczca podchodzc bliej i przytrzymujc
rk pobrzkujce medale i ordery.
Nikifor Karpowicz mrugn wesoo do chopakw i ogarn suchaczy dugim, uwanym spojrzeniem.
- Tak, tak, moi drodzy! - powiedzia ze wzruszeniem. - Ciesz si, jakbycie byli moimi rodzonymi
dziemi, ktre wyszy na ludzi. Kady wybra sobie jak jasn drog. Wymylona przez Olg brygada,
za co naley jej si cze i chwaa - Nikifor Karpowicz spojrza serdecznie na Olg - wasza brygada
miaa jeden cel, jedno jasne, wyrane zadanie: przybliy dzie jutrzejszy. By pierwszymi, ktrzy
ujrz to, co ludzie rozumiej przez sowo komunizm. Jak drobne strumyki wlewaj si do jednej
wielkiej rzeki, tak i wasza wsplna praca wpada jako jeden potok w szerokie koryto nowej, przez
nikogo nie ogldanej jeszcze rzeki... Czy wiecie dlaczego zatrzymaa si teraz maszyna Paramonowa?
Dlaczego wszyscy inynierowie wpatruj si teraz w map? Dlaczego z tak uwag suchaj
Tietierkina? Oto Kuma pokazuje im na mapie podziemn rzek znalezion przez was, przez SBK.
Znowu zasyczay monitory hydrauliczne, rykny gniewnie motory, chlapny szerokie wstgi
transporterw wyrzucajc na brzeg mokry grunt.
Tarcza ruszya. Maszyna posuwaa si wolno, jakby wymacujc drog; zgrzytay zbate ostre pasy,
ktre cinay gleb na przedzie.
Wadim spojrza w dal. Lnica rzeka wia si jak ni za maszyn, niby za czenkiem, i zdawao si, e
nie ma jej koca.
Spod wody, w pobliu tarczy, wytrysny w gr silne, przejrzyste strumienie. Rozpyway si i giny
na mtnej, tej powierzchni kanau.
To nasza rzeka. Mymy j znaleli - mimo woli pomyla Bagriecow. - Wydara si na otwart
przestrze i teraz jej chodne strugi popyn razem z wodami kanau. Popynie dalej do PoudniowoUkraiskiego albo Pnocno-Krymskiego Kanau. A moe daleko std, o jakie setki kilometrw,

oywcze strumienie dziewiczopolaskiej rzeki napoj wysch, spragnion gleb? Kt bdzie wiedzia
o tym, e t wod znalaza modzie z SBK? Sam te si tego nigdy nie dowiem, a jednak poczuj, e
w wieej, pachncej gruszce, ktr przynios z moskiewskiego sklepu Krymskie Owoce, jest moe
jaka kropla wody z Dziewiczej Polany. Oto spywa ta kropla, zamieniona przez gleb i soce w sodki
sok, spywa teraz po tobrunatnej skrce owocu! Mia racj Wasjutin mwic o naszej pracy. Praca
milionw ludzi niezliczonymi strumykami spywa w oglny nurt pracy dla pastwa, a stamtd
prostymi, regularnymi kanaami rozlewa si po caym kraju.
Ciesz si otom
przyoy garci
ja
do budowy mojej republiki68
jak zawsze, przypomnia sobie Wadim Majakowskiego.
Niby w odpowiedzi na te myli znowu odezwa si Wasjutin:
- Jestem pewien, moi drodzy, e nie wpadniecie w zbytni dum, kiedy wam powiem, e gdyby nie
wy, wynalazcy, bohaterowie i miali, uporczywi nowatorzy, kto wie, czy ogldalibymy maszyn
Paramonowa. - Przycign ku sobie najbliej stojcych i doda z zadum: - Strumienie wpadaj do
jednego kanau!...
Kopytin przez cay czas milcza. W rce trzyma zwinity szkic i czeka na waciwy moment, by
zwrci si z prob do Wasjutina. Wreszcie zdecydowa si.
- Nikiforze Karpowiczu! Pamitacie, zeszym razem mwilimy o nowej kurtynie do klubu?
- No i co? Ju obmylie? Daj, to obejrzymy.
- Ja tylko tak sobie - zmiesza si artysta - chciaem si poradzi. Nie my o tym oczywicie bdziemy
decydowa.
- Zobaczymy, zobaczymy! - Nikifor Karpowicz wzi arkusz i przy pomocy chopcw rozwin go przed
sob.
Zza plecw Wasjutina Wadim spoglda na znan sobie map. Zielone pasy lene pociy cay kraj.
Kilka lat temu taka mapa umieszczona bya w Prawdzie. Ale to nie wszystko. Bkitn kropkowan
lini miaa fantazja Kopytina wykrelia na papierze nowe pasy. Cay kraj pokry si sieci kanaw.
Nowe rzeki bkitniay nie tylko na stepach Zawoa i poudniowej Ukrainy. Od Donu pobiegy cienkie
odnogi do Stepw Salskich. Kanay cigny si ku Dniestrowi.
I Oka, i Desna, i mae rzeki rwniny rodkoworosyjskiej - wszystko to byo wczone do sieci kanaw
kochozowego marzyciela Borysa Kopytina. Byy jak gdyby uzupenieniem wielkiego planu
przeksztacenia przyrody.
A Bagriecow, taki sam marzyciel jak Borys, widzia ju na tym szkicu nie tylko niezwyky system
nawodnienia, lecz i drogi, bkitne drogi, ktrymi mkn popieszne lizgowe pocigi.

68

Przeoy A. Sandauer.

- Zdawao mi si - przemwi Kopytin obserwujc zza szkie okularw wyraz twarzy Wasjutina - tak
sobie mylaem, e teraz wszystko to musi si absolutnie uda. Wkrtce stepy i pustynie otrzymaj
wod cile wedug planu. A potem maszyny Paramonowa rusz po caym kraju.

Na niebie janiaa tcza. Zrodzona na ziemi radzieckiej, zdawaa si ogarnia cay wiat swym rnobarwnym, radosnym
blaskiem.

- Moliwe, Borysie, moliwe - zgodzi si Wasjutin. Przymruonymi oczyma wci jeszcze przyglda
si mapie. - Mam nadziej, e twoje marzenie prdko stanie si rzeczywistoci. Radzieccy ludzie
wedug wielkiego planu stalinowskiego zmieniaj klimat kraju. Wkrtce wody Wogi i Dniepru
popyn przez suche stepy. Ale to tylko pocztek! Jeeli zajdzie potrzeba, to zbior si wielcy uczeni,

z ktrych kady przez wiele lat bada nasze rzeki. Wyjm z szaf mapy podziemnych rzek, oblicz, ile
opadw przypada na rne rejony, wezm pod uwag tysice najrozmaitszych okolicznoci, zaprosz
inynierw, wynalazcw, nastpnie za zo raport rzdowi. A wreszcie pewnego ranka Kopytin
otrzyma gazet i zobaczy w niej map podobn do tej, jego wasnej. Tylko bdzie ona zupenie inna.
Borys wyranie si stropi i spuci gow.
Nikifor Karpowicz spojrza na niego z umiechem.
- Powiadaj, e marzenie jest pierwszym zarysem kadego prawdziwego projektu. Mamy je tu przez
ciebie narysowane. A my, ludzie radzieccy, mamy szczeglne waciwoci. Potrafimy nie tylko marzy,
lecz i walczy o urzeczywistnienie swych marze.
Wasjutin dugo jeszcze wpatrywa si w map.
Na gruby arkusz spada kropla deszczu.
Anna Jegorowna spojrzaa na niebo. Oczy jej zwilgotniay. Odwrcia si, otara je koniuszkiem
chustki i zacza wyjmowa z torebki przezroczyst peleryn.
Z gonika ciarwki z instalacj radiow rozleg si potny gos:
- Uwaga, towarzysze! Za kilka minut zacznie pada deszcz. Przygotujcie paszcze i parasole.
Dowiadczenia ze sztucznym deszczem trwaj nadal.
Babkin wzi bez ceremonii z rk Wadima biay paszcz i narzuci go delikatnie na ramiona Stioszy.
Antoszeczkina z wdzicznoci i zachwytem spojrzaa na Timofieja Wasiljewicza: To jest prawdziwa
uprzejmo!
Wadim nic nie zauway. Patrza na Kopytina i przypomina sobie inn, zupenie ju realn map,
ktr widzia podczas prb z deszczodajnymi maszynami. Wwczas mapa rejonu pokryta bya
zachodzcymi na siebie krgami. Teraz woda z nowej rzeki poleje si z gry na pola. Przypomnia
sobie dziurkowane rury Tietierkina, przymocowane do traktora. Pada z nich drobniutki, saby
deszczyk na wski, kilkudziesiciometrowy pas ziemi. Ale i te malekie ulepszenia, pomysy
kochozowej modziey, uratoway nie jedn setk ton zboa. Te znw tony ziarna wleway si, niby
dopywy, w potn rzek pync do pastwowych elewatorw, day krajowi mono budowania
i kanaw, i deszczodajnych maszyn, i maszyn Paramonowa. Strumienie pyn do jednego kanau jak susznie powiedzia Wasjutin.
Lun ciepy letni deszcz. Srebrzyste nici zawisy nad k. A przez nie, niby przez szklan przdz,
wiecio jaskrawe, gorce soce.
- Patrzcie, tcza! - Nikifor Karpowicz wskaza lask na niebo. - To my j zrobilimy, my - ludzie
radzieccy! Przypomnijcie sobie histori, chopaki. Dawniej budowano bramy tryumfalne, uki
zwycistwa... Oto jest nasz uk zwycistwa - znak zwycistwa nad przyrod.
Deszcz ustawa. Na gadkiej powierzchni wody nowego kanau pkay pcherzyki.
Maszyna Paramonowa posuwaa si dalej. Mina ju to miejsce, gdzie wpadaa do kanau podziemna
rzeka modziey z SBK.
Olga postawia Andriuszk na ziemi i otara z jego twarzyczki krople deszczu.
Chopczyk chwyci opatk i powrci do porzuconego zajcia: zacz torowa drog biegncemu na
spotkanie strumyczkowi.

Na niebie janiaa tcza. Zrodzona na ziemi radzieckiej, zdawaa si ogarnia cay wiat swym
rnobarwnym, radosnym blaskiem.

, -
Ksika i Wiedza
Tytu oryginau: Siem cwietow radugi
Jzyk oryginau: rosyjski
Tumaczya MARIA KOWALSKA
Redaktor odpowiedzialny Dawid Jarzbek
Ksika i Wiedza, Warszawa * Padziernik 1952 rok Toczono 10 000+208 egz. * Toruska Drukarnia Dzieowa Obj. ark. wydawn. 31,9 *
Nr zam. 349/857 * Druk ukoczono dnia 15. 10. 52 Pap. druk. sat. kl. V, 70 g, 86-122 cm * Obj. ark. drukarskich 38 E-3-16144

You might also like