You are on page 1of 10

PS Ju po zakoczeniu tumaczenia otrzymaem list od Romana Kubickiego.

ktry angielski orygina przeczyta. a przed ktrym niczego ukry si nie da.
Nie mog oprze si pokusie zacytowania fragmentu z lego listu:
Myl tli/d tym wyrokiem. ktty sztuk skazuje teraz nu wieczne ekspetymcn(ow'l/)ic. Czymcjcst ono. jeli nie wyrazem totnlncgo braku zuutuni do
tego, co jest. Punncnidcsowy hyt, nie dos. e ju da\Vno wsparciu niysli pozl>uwiony. teraz lIz1Jl-I<5musi cf<)f}}iniJL:j lego. co dopiero by 1110e, lecz nigdy
przecie stu sir nie musi ...

Soit.

Kultura jako
spdzielnia spoywcw

W miar jak dojrzewaj i dorolej, pojcia zaczynaj porusza si o wasnych siach i czasami zapdzaj si daleko
od miejsca, w jakim je poczto. Wdruj w przeszo, ktra nie wiedziaa o ich istnieniu wtedy, gdy bya jeszcze teraniejszoci, albo zagldaj w przyszo, ktra by moe rwnie mao bdzie ich wiadoma, bo nie znajdzie
w nich poytku. Tak to troch wyglda, jakby pojcia rodziy si jak roliny - mocno w grunt korzeniami wczepione, karmione sokami gleby, w ktrej tkwi; ale z upywem
czasu odrywayby si od gruntu, dostaway ng, wybieray
si na wdrwk w poszukiwaniu bardziej urozmaiconego
pokarmu.
We wczesnej, "rolinnej" fazie swego ycia pojcia nasikaj tym, czym je gleba karmi. Badacz nie miaby trudnoci z okreleniem miejsca, w ktrym wykiekoway: znajdzie w ich tkankach charakterystyczne
dla miejsca mineray, a dodatkowych wskazwek udziel warunki klimatyczne, jakich ich kiekowanie wymagao. Gdy podrosn i si
nabior, od wielu innych spraw zalee bdzie, jak daleko pojcia si zapuszcz. Ale wiadectwo urodzenia nosi
bd ze sob zawsze - jak limak swj domek - dokdkolwiek by poszy. Bo tylko w jednym miejscu, w jednym cza181

sie, przy jednorazowym, rzadko powtarzalnym zbiegu wielu okolicznoci, mogy si one narodzi.
Tym, czym dla roliny jest skad mineralny gleby, wilgotno i nasonecznienie gruntu, jest dla pojcia dowiadczenie ludzi. w ktrych gowach si zrodzio i w ktrych
rozmowach nabrao rozpoznawalnego dla wszystkich rozmwcw, komunikowalnego
sensu. Gdy o dowiadczeniu
mowa, nie chodzi o to tylko, co si tym ludziom przydarzyo w czasach, w jakich wypado im y - ale i o to chyba
(chyba nawet gwnie o to), jak si do zdarze odnieli, jak
im stawiali czoa, jakimi sposobami prbowali sobie z nimi
da rad. A i o to take, jakie inne, znane im ju wzory postpowania mieli na podordziu - do ktrych mogliby swoje kopoty przyrwna, aby nada zadaniu ksztat praktyczny. Pojcia najbardziej nawet powszechne rodz si
i ksztatuj
w dowiadczeniach
szczegolnych
czasw ,
b
miejsc i ludzi.
Pojcie kultury, zrodzone w trzeciej wierci osiemnastego stulecia w krajach stojcych u progu nowoczesnoci, nie
byo wyjtkiem od tej powszechnej reguy. Zrodzio si ze
szczeglnego dowiadczenia
szczeglnego rodzaju ludzi
w szczeglnych czasach osadzonych.
Francuskie civilisntion, niemieckie Bildung, angielskie
refinement - trzy dyskursywne potoki, jakie zla si miay
pniej w jeden nurt kulturowego dyskursu - byy wszystkie nazwami czynnoci. Mwiy o tym, co si robio lub co
zrobi naleao: o cywilizowaniu, ksztaceniu, naprawie
obyczajw. Wszystkie trzy wyraay niepokj i potrzeb
dziaania. Wszystkie trzy informoway, wrcz lub porednio: gdy pozostawimy sprawy wasnemu biegowi i do ludzkich postpkw miesza si nie bdziemy - straszne dzia
si bd rzeczy; ale jeli si do spraw rozsdnie wemiemy
i poddamy ludzi sensownej obrbce - stworzy moemy
wiat znakomity, jakiego dzieje nie znay. (Jak to podsumowa Diderot, teoretyk: poucza lud, to tyle, co go ucywilizowa; zabierzcie wiedz, a zredukujecie lud do stanu pry182

mitywnego barbarzystwa.
I jak to uj lapidarnie jego
ucze, praktyk Saint-Just: lud - wiekuiste dziecko ...). Trzeba co zrobi, zrobi pilnie, natychmiast - i robi bez znuenia, wci na nowo, nie tracc czujnoci ani na chwil.
Dziaanie jest jedynym falochronem, strzegcym kruchy
ludzki ad przed zalewem chaosu. Tylko przez dziaanie
mona ujarzmi besti; mona uczyni ludzi innymi, ni s
w "stanie surowym" - i innymi, ni by si stali, gdyby pewnych ich instynktw nie przyhamowano, a pewnych umiejtnoci nie wpojono.
. Myl o takim to dziaaniu, o jego potrzebie i o gotowoci do jego podjcia, wyrazia si w pojciu kultury (czy,
w bardziej z duchem czasu zgodnym tumaczeniu, kultywacji, hodowli; terminu "kultura" uyto po raz pierwszy
w wiadomym nawizaniu do metafory Cycerona: cultur
lwimi jest dla ludzi tym, czym dla rolin agricult[.lra) ..M us
wewntrzny i zamiar dziaania okrela ram, w Jakiej postrzegano wiat. Czyni wiat dwudzielnym, podzielonym
na tych, co robi i tych, ktrzy "s robieni", na rzebiarzy
i rzebionych, na nauczycieli i uczniw, trenerw i trenowanych, przewodnikw i przewodzonych. Konstytuowa lud
raz jako motoch popdami ciskany, niezdolny do ~amokontroli, a wic zarazem bezradny i niebezpieczny, innym
razem jako nieoszlifowany diament czekajcy n~ sprawne
donie szlifierza, by zabysn, czy rud, z Jakiej kunszt
majstra-nauczyciela
ma dopiero wytopi cenny ~ruszec.
Konstytuowa myliciela, czowieka wiatego, pOSiadacza
wiedzy jako nauczyciela, wychowawc i trenera; pogromc
dzikiego zwierzcia i szlifierza diamentw naraz. l. k~nst~.tuowa wiat jako aren ich stosunku - scen socjalizacji,
edukacji, akulturacji, nauczania i uczenia si.
ycie jako uczenie si zadanych lekcji i o?rabianie. ~ada; wiat jako szkoa. Jak to jednak przekonujco
wywlO~
Michel Foucault, tylko nazw funkcji, a nie struktur, me
organizacj i nie przywiecajcym tej organizacji ideae~
rnia si w projektach nowoczesnych szkoa od fabryki,
183

wizienia, koszar, przytuku dla ubogich, zakadu poprawczego, domu pracy przymusowej czy szpitala. Wszystkie te
wynalazki nowoczesne, niezalenie od ich zada nominalnych: byy te (by moe w pierwszym nawet rzdzie) Isbrykumi ndu: wytwrniami takich sytuacji. w jakich regua zastpuJ~ p,rzypadek a norma ywioowo; w jakich prawdopodobiestwo pewnych zdarze bdzie radykalnie wiksze
od pr~w~opodobie1'lstwa innych; krtko mwic, byy one
wytwrniami sytuacji przewidywalnych - a zatem i kontroI~wanych. I:vszystkie wytwarzay ad w podobny z grubsza
biorc sposob. Wszystkie one umieszczay podopiecznych
w zasigu wzroku opiekuna/nadzorcy,
ktry skwapliwie kara czyny niewskazane i nagradza postpki waciwe'
wszystk~e poddaway powierzonych ich pieczy ludzi tylk~
~tarannte
dobranym
lub zaprojektowanym
naciskom
I skrztnie eliminoway wszelkie inne presje: wszystkie wic
~bay o spjno i jednoznaczno warunkw, liczc na to,
ze takle warunki sprzyja bd rwnie spjnemu i jednoznacznemu zachowaniu si podopiecznych.
Byo wic pojcie kultury, mwic oglniej, skrojone na
~li.ar wytwrni adu. Jak kada z licznych wprowadzonych
JUz lub zakadanych wytwrni. wizja stanu docelowego
k~l~ury by~a obrazem systemu, w ktrym wszystko ma jakle.s zadanie do spenienia, nic nie jest puszczone samopas,
kazdy element ze wszystkimi innymi w jaki sposb wspgra, wize Si I zazbia; w ktrym zderzenie si elementw
jest wynikiem bdu konstrukcyjnego,
zaniedbania
lub
schorzenia; w ktrym jest miejsce na takie tylko reguy i rutyny postpowania,
ktre speniaj uyteczn dla przetrwania adu funkcj. Potrzeba dziery tu prymat; najpierw
potrzeba, potem przepis; mona wic tak dobra przepisy
(:vzory w ,toku kultywacji wdraane), by w najlepszy mozliwy sposob owym potrzebom suyy. I mona je ulepsza
-.bd wszak tym lepsze, im wicej wiedzy posid nauczyCIele I Im lepsza bdzie wiedza o "rzeczywistych potrzebach", z ktrej natchnienie do dziaania czerpi.

Taka bya tre jawna pojcia kultury w chwili, gdy je


ukuto, i takie byy milczce zaoenia, jakie ow tre podtrzymyway. Nie wszystko z tej treci wytrzymao tz,,:'
"prb czasu" z rwnym powodzeniem. Stosunkowo naJwczeniej odpado przewiadczenie, e od stanu ,,~~Irowego" _ dzikoci czy barbarzYllstwa - do stanu "ucywllIzowanego", "k ulturalnego" przej mona przez Jedn~ tylko
furtk, posuwajc si odtd naprzd jedn tylko ciek.
Dawne hierarchiczne pojcie kultury (potrzeby zaspokaja
si na coraz to doskonalszy sposb; dzieje ludzkie s~lhistori postpu sposobw zaspokajania potl:zeb; pOJ~cla. "kultury" uywa mona tylko w liczbie pOJ.edynczeJ) me w~szo cakowicie z uytku, ale znalazo SI w towarzystwie
pojcia rnicL(ji:/cego (te same potrzeby ludz.kiej ~bior~woci zaspokaja mona na rne sposo.by" \lIekO\llecz\ll.e
lepsze i gorsze; kada kultura jest w jaklms S~OpJ1U,arbItralnym wyborem wrd moliwych sposobow, ktorych
y
jest wiele; naley zatem posugiwa si pojciem "k.ultur "
w liczbie mnogiej). Najbardziej odporne na dZlaaJ1e ~zas.u
okazay si natomiast, jak mona byo si spodziewac. me
tyle treci jawne, ile milczce zaoenia. A mla~l.oWlc~e:
_ kultura (kultywacja, akulturacja) jest w swej istocie procesem adotwrczym;
_ wic normy promowane lub nasa?zal:e.w procesie, kult~rowy m s ze swej natury (a przymlJmJ1eJ WJ11nyb~c).spoJne i niesprzeczne. jak wszelki ad; a jeli zdarza SI,.ze me
s, jest to zjawiskiem dla kultury nienormalnym I niezdrowym; innymi sowy, kultura jest caoci suwerenn, "systemem";
_ w tym systemie miejsce prawomocne maj takie tylko
normy i wytwory kulturowe, ktre potrzebne s do samoodtwarzania
si systemu. Jeli trafi si wic na norm
czy wytwr kultury, mona pyta zasadnie, jak to fun.kcj w systemie speniaj, czy jak ~o potrze~ zaspokaJaj; jeli si funkcji czy potrzeby n~lmo sta~'an me odkryje,
wypada uzna norm czy wytwor, o ktorych mowa, za
185

184

przeytek,
dzi ju bezsensowny
i prawdopodobnie
skazany na obumarcie;
- system kulturowy
"ma struktur",
ktra odbija jak
w ZWIerciadle (cho w sposb poniekd "ubezosobowiony") struktur
wszelkiej wytwrni adu - zarwno adu
oglnospoecznego
i wszechogarniajcego.
jak i adu miejscowego lub czstkowego; u szczytu (czy raczej pulpitu kierowniczego) systemu kulturowego
znajduje si zesp wartoci, okrelonych jako gwne, kluczowe czy konstytutywne; wS,z~stko, co si w yciu praktycznym
dzieje, jest tych
wartoci zastosowaniem
czy uszczegowieniem.
Tak te i mylimy o kulturze do dzi. Jako o wysiku zaprowadzenia
i utrzymania
adu. Jako o wojnie z ywioowoci i tym chaosem,
co si z ywioowoci
poczyna.
W w~jnie adu z ywioem kultura staje bez wahania po
stronie adu. Gdy postrzegamy
niespjno
norm, wieI 0znaczI~~ po~tpowania,
sprzecznoci
w stylach ycia,
obfito
tworow kulturowych
w sposb widoczny "bez
przydziau"
- powiadamy
albo o konflikcie wielu kultur
albo o kryzysie kultury. W jednym i drugim przypadku
oczekujemy
przykrego
obrotu rzeczy i skonni jestemy
woa na alarm ...
Coraz trudniej dzi myle w ten sposb i mwi o kulturze: kryzys staby si wszak wtedy codziennoci,
nienorm.alno norm, choroba stanem chronicznym.
Kuhn powiedziaby chyba, e mamy dzi do czynienia z bankructwem paradygmatu
- czyli z sytuacj, w jakiej przeycia
n.ajczstsze i postrzeenia
najbardziej typowe zastane pojcle."porzdkujce"
- jedyne. jakim umiemy si posuykaze traktowa jak wyjtki, a przeto "regua" zdaje si pomysem coraz bardziej ksiycowym ... Powiedziaby
te
pewnie, e jest to sytuacja rewolucyjna,
kiedy to rodzi si
i przybiera na sile najpierw przeczucie. a potem i prze~wia.dc~enie, e bd tkwi nie w sposobie, w jaki patrzymy
I w jaki to. comy zobaczyli, zapisujemy - lecz w tym, co
nasze pojcia porzdkujce
ka nam spodziewa si, e

zobaczymy. Zaczynamy podejrzewa, e co jest z tymi pojciami nie w porzdku; e nie tyle obj~lniaj one, co SI
dzieje, ile zrozumie wiat przeszkadzaia:
ze s balastem
raczej, ni motorem poznania i rozumleI1la; ze SI z tym balastem daleko nie zajdzie ... Innymi sowy, nadszed czas odrzucenia starego paradygmatu
i dopracowania
si nowego,
ktry pozwoli dostrzec .,normalno"
tego, co dawny paradygmat ogosi anomali i odstpstwem. od reguy - t<~kaby
wyjtki stay si znw marginalne
a ZjaWIska marginalne
wyjtkami ...
Trudno powiedzie, skd si ten "kryzys paradygmatyczny" bierze. Czy to zjawiska w polu widze!li~ badaczy
kultury na tyle si zmieniy od czasw, gdy pOJcIe kul~ury
uk uto, e trzeba to pojcie podda rewizji? Czy tez zmleI1l
si raczej nasz sposb patrzenia na wiat, owa z?udowana
z wasnych przey i trosk wiea. zjakiej wiatu SI pI:zy~I~damy, lub w przyczek
"wiata codziennego
zycia ,
z ktrego podejmujemy
nasze wyprawy poznaw~ze,! Czy
wreszcie owe metafory, jakie nadaway staremu pOJCIU p~~
zr przejrzystoci
i oczywistoci.
straciy po ~rosze SWOJ
dawny autorytet wraz z centraln w zyclU.c~dz.lennym pozycj _ ich moc porzdkowania
wiedzy o swiecie skurczy~a
si wraz z moc porzdkowania
wiata? PrawdopodobI1le
mamy do czynienia z jak kombinacj
w~zystklch trzech
procesw; a by moe tylko zdaje si nam, ze s .to trzy procesy odrbne, wzajem niezalene, kazdy swoj, autonomiczn logik napdzany.
.
Tak czy owak, trzeba nam nowego paradygmatu
~ w 111ny sposb narysowanej
wizji kultury ... Odsk?cZI1l I przystani macierzyst dla kadego rOZLlllllellla Jest t?, co me
frapuje i zdziwienia nie wywoluje>- to, co ~wyczaJow,~' codzienne, oczywiste - "wiat w zasigu d~nl I wzro,kt~ ' c.zy
raczej "wiedza bezwiedna". jaka skada .slna ten SWIat:
ko e przepaja czynnoci codziennego zycia. "ZroZl~m.lec
to tyle, co dopasowa widz.enie zjawisk ~O"ow~go wiata,
ktry "rozumie si bez wysiku rozumlellla
, "IOzumle SI

?1,~

187
186

bez zastanawiania, co to znaczy rozumie". Std rola poznawcza metafory. Zestawia ona to, co niejasne, z tym, co
oczywiste; podszeptuje (zawsze wybircze, rzecz jasna) powinowactwo, podobiestwo:
podpowiada: "tak, jak tu"a przez to pozwala posuy si jzykiem dla przejrzystego
"tu" przeznaczonym, a wic i odbieranym jako przejrzysty,
dla przedstawienia tego, co jak dotd nieprzenikliwe i niewyraalne. Tak metafor dla zjawisk kulturowych w tradycyjnym paradygmacie bya fabryka, szkoa czy koszarypanoptyczna
(i systemowa w swych zamierzeniach)
wytv:rnia adu. Tak metafor byo i nowoczesne pastwo,
z Jego programem jednolitej kultury narodowej, jednolitego jzyka, jednolitego programu nauczania historii, jednolitego kalendarza wit i rocznic (w narracji socjologicznej
zarwno "spoeczeJlstwo", jak i "kultura" zamykane byy
jawnie lub ukradkiem w obszarze podlegym wadzy pastwowej - i na integralnoci tego obszaru wspieray sw
"caociowo"). Spiera si mona dugo o to, czy wtedy,
gdy suyy one bez wikszych problemw natchnieniem
badaniom nad kultur, byy te metafory trafnie dobrane
i skupiay' mylenie o kulturze na sprawach najwaniejszych - czy te z miejsca kieroway mylenie o kulturze na
faszywe tropy. O wiele pilniejsz spraw zdaje si wszake
wycignicie wnioskw praktycznych z faktu, e obie tradycyjne metafory straciy dzi (lub szybko trac) sporo ze
swej dawnej nonoci poznawczej - a to z tego tytuu, e
zjawiska, do ktrych si odwoyway, zajmuj o wiele mniej
doniose i rozlege miejsce w wiecie codziennego ycia.
Osobicie skonny jestem sdzi, e pierwsze wyrane
symptomy buntu przeciw .Jadotwrczemu"
paradygmatowi kulturoznawstwa pojawiy si w pracach Levi-Straussa,
ktrych rzeczywiste (a teraz dopiero staje si jasne, jak bardzo przeomowe)
znaczenie niesusznie pomniejszano
sprowadzajc je do kolejnej, nie pierwszej przecie w dziejach i nie ostatniej, wersji "strukturalizmu".
W szczeglnoci trzy tezy Levi-Straussa wydaj si mie warto nader
188

donios dla dzisiejszych poszukiwa nowego ukadu pojciowego, dla rozumienia kultury i konstrukcji nowego paradygmatu:
Nie istnieje nic takiego, jak "struktura kultury jako
takiej" czy "struktura spoeczestwa jako takiego". Kultura, jak i spoeczestwo, nie s "caociami".
Procesom
strukturalizacji podlegaj za to rne sfery praktyki ludzkiej, kada na wasn niejako rk. Wkadem kultury.do
przyrody czy kulturow "nadbudow" nad przyrod Jest
nie tyle caociowy, sztucznie skonstruowany I rekonstruowany, sposb bycia, co nieustajcy pd do rozrniania,
oddzielania. rozgraniczania, klasyfikowania: tworzenie nowych sensw przez dziaania diakrytyczne.
. .
Struktura, ktra jest dzieem kultury (uprzywilejowanie prawdopodobieJlstwa pewnych zdarze nad prawdopodobiellstwem innych; jak to trafnie Pierre Boulez okr~li, kultura czyni to, co niemoliwe. koniecznym), sama me
jest bytem ani cech stacjonarnego bytu. l~cz procese~;
jest, by uy przenoni, jak wiatr, ktry n.le jest w.szak mczym tylko wianiem. czy rzeka, ktra caa Jest pylniciem ...
Kultura jest caa czynnoci, procesem - struktura to tyle,
co manipulacja moliwociami. Dziaanie diakrytycZl~e ma
"struktur" o tyle, o ile okrelony jest z~kr~s moliwych
permutacji - ale jakie permutacje dokonaj ,Si.w praktyce,
o tym "struktura" nie decyduje i de~ydow.ac me .moze., .
Dynamizm kultury mona (I naley) opisywac me
uciekajc si do "potrzeb", ktre ma zaspokoja, czy do
"sensw" lub "treci", jakie ma wyraa i przekazy",:a.
Mona (i naley) obej si w ogle bez zakadania pierwotnoci potrzeb nad kulturowymi "rozwizaniami",
sensw nad znakami ... Jedne y bez drugich nie mog, razem
si rodz i razem odchodz. Kultura niczemu nie suy; ni~
jest niczego "funkcj"; nie ma si wed~~ cze~o mlerzy~
i brak jej kryteriw, by sw poprawnosc "oblektywl1le
ocenia; niczym si te, poza swym wasnym dynamizmem,
nie tumaczy.
189

Wyania si z tych trzech tez wizja kultury cakiem odmienna od tej, ktra zastyga w tradycyjnym paradygmacie.
~aa w ruchu, .pynna i rozpywajca si, porzdkujca moze, ale sama me uporzdkowana, drwica sobie blunierczo
z .rnicy midzy tym, co istotne, a co marginalne, co komeczne: a co przypadkowe - rnicy tak witej wszak i nie~~a)ne] dl~ adotwrczej intencji. Mniej od poprzedniej wiZ]I zacbcajca, bo nie dajca nadziei na portret ostateczny,
skoczenie miarodajny, autorytatywny. Nie tyle wizja kul~ry zres~ ~ tych tez si wyania, co sposb jej rysowania;
mform~c~a me o tym, .czym kultura jest, ale o tym,jak si
ona dzieje. Ale czy me z takiej wanie informacji prz
wypada nowy paradygmat mylenia w kulturze?
, . Szu.kaem metafory, ktra chwytaaby najlepiej te wasme, mesf~rne i niepokorne z punktu widzenia tradycyjnego, ado~or~~ego paradygmatu, cechy "dziania si" kultury. ;.vybor mo] pad na spdzielni spoywcw. Gdy si t
mysI ~ kul.turoznawcami po raz pierwszym podzieliem
(w ~Olm Ojczystym miecie, Poznaniu), postawiono mi
waki .zarzu~: midzy cechami, jakie kulturze przypisaem,
a skojarzeniami
budzonymi przez termin "spdzielnia
spoywcw", zieje przepa. Gdy padaj sowa "spdzielm~ spo~~w",
przed oczami staje co w rodzaju niesawne~ parmci "Spoem", instytucji drtwej, do szpiku koci
zbIurokratyzowanej
i traktujcej dania spoywcw jako
bez.zas.adne f~naberie i. nieznon przykro; instytucji ju
za ycia na po martwe], ospaej i nieruchawej ... Wic eby
~o.dobn~ z~rzuty ze strony czytelnikw uprzedzi, wyjasmam, ze me owe wspomnienie Polakw o "Spoem" miaem na myli, lecz obraz, jaki przywieca ojcom duchowym SOCIety of Equitable Pioneers, gdy w 1844 roku zak~dali sw pierwsz kooperatyw na Toad Lane w angielsk~m miecie. ~abI?'c~nym R?chdale. A zakadali oni sklep,
kto~m rzdzi c mieli CI sami ludzie, ktrzy z niego korzystali, na znak protestu przeciw logice zniewalania i bezdusznej reglamentacji, ktr poznali a nadto dobrze w fa190

brykach, w jakich zarabiali na chleb. Wolno, jakiej pozbawiono ich w roli producentw, chcieli odzyska jako
spoywcy. Aby i dalsze zarzuty uprzedzi, przyznaj, e
wizja pionierw nie cakiem si zicia w praktykach take
i angielskiego COOP-u, prawowitej, lecz jake do przodkw
niepodobnej latoroli rochdalskiej inicjatywy. Wicej chyba
ma dzi COOP ze "Spoem", ni z marzycielami z Rochdale,
wsplnego.
By moe zbyt wczenie, w okolicznociach wci jeszcze w odwrotnym kierunku pchajcych,
przystpili marzyciele do realizacji swych marze. A by
moe skonno do kostnienia w kadym wolnym dziaaniu si zawiera, i kady ywy nurt, chcc nie chcc, obi
z biegiem czasu nieruchorne koryto ... Myl, e jeli to drugie tumaczenie jest prawdziwe, nono poznawcza "spdzielni spoywcw" jako metafory kultury ronie jeszcze.
Jakie to cechy spdzielni spoywcw (przypomnijmy:
cechy idealne, zaoeniowe) sprawiaj, e nadaje si ona
na metafor kultury - w tej postaci, w jakiej obszar kultury
wyania si na naszych oczach spod gruzw tradycyjnego
paradygmatu?
Zacznijmy od obserwacji, e w swym zaoeniu spdzielnia spoywcw, podobnie jak kultura w swej praktyce,
kasuje, lub po prostu pozbawia sensu, szereg opozycji konstytuujcych "adotwrcz" wizj kultury. To, co si dzieje
w spdzielni spoywcw, nie jest ani procesem ywioowym, ani kierowanym; nieskoordynowane inicjatywy spotykaj si tu i wi w rnych punktach ukadu, by si
wci na nowo wizom wymyka. ywio nie tylko nie wyklucza, lecz wrcz domaga si zabiegw zorganizowanych
i celowych, ale zabiegi te nie s obliczone na poskromienie
spontanicznoci, lecz na jej pobudzanie. Jak w Prygoynowskiej plazmie, rozproszone czynnoci zbiegaj si i zagszczaj tu od czasu do czasu, tworzc lokalne "koncentracje" i "struktury", ale po to tylko, by si na nowo rozproszy, gdy kondensacja wyczerpaa sw uyteczno. Nie
jest dziaanie determinowane jednoznacznie ani przez cele,
191

ani przez przyczyny; zachodzi raczej wspgranie obu typw determinant - co zreszt podwaa ju sam sens pojcia "determinanty"
czy "determinowania".
Trudno w tych
warunkach rozstrzygn, czy zajcie byo konieczne, czy
przypadkowe. Mwi raczej wypada o przygodnoci zdarze; ten sposb mwienia wyraa wanie nieprzydatno
opozycji pojciowej midzy koniecznoci a przypadkiem.
Mona te to spostrzeenie wyrazi w inny sposb:
"spdzielczy" obszar spoeczny, jak i obszar kultury, nie
jest ani terenem monocentrycznie zarzdzanym, ani terenem anarchii. Jest czym trzecim: terenem sumorzdnym.
Zauwamy, e take i pojcie "samorzdu", jak i samo pojcie "spdzielni", nieraz bywao uyte w sposb z ide
pierwotn niezgodny: aby mwi o "samorzdnoci",
wystarcza czsto, by prawo- i rozkazodawcy byli wybierani
przez ludzi im podlegych. a nie mianowani przez wadze
zwierzchnie - nie zwaajc na to, jak rozlega i bezwzgldnajest wadza, ktra si w ich rkach skupia, ani na to, jak
dalece rozrzut rde dyspozycji zblia si do monocentrycznego modelu. Wypada wic zaznaczy, e uywamy
tutaj pojcia "samorzdu" w mocniejszym znaczeniu. Idzie
tutaj o rzeczywisty policentryzm wadzy, a i o co wicej
jeszcze: o to, e rda dyspozycji s nie tylko liczne
i niezhierarchizowane.
ale nadto jeszcze ruchome. Ich ilo
si zmienia, zmienia si te ich lokalizacja. Podobnie jak
dziaanie. tak i wadza zachowuje si wic na Prygoynowsk mod; nie wlewa si ona i nie zastyga w formy piastowanych urzdw, lecz unosi si niejako, wzdu tras nie dajcych si z gry wytyczy. na fali autorytetu, czyli takiego
wpywu, ktry aby by wpywem, aby oddziaywa na zamiary i poczynania innych. musi by wci na nowo negocjowany. Wanie owa niezaleno autorytetw od aktualnego ukadu urzdw i rozproszenie szans okazywania
wpywu s najistotniejszym
znamieniem samorzdnoci.
W ukadzie samorzdnym nie wiadomo z gry, w jakim
miejscu ukadu wpyw si narodzi i z jak moc zadziaa.
192

Ju z tego, comy powiedzieli dotd, wynika, e w spdzielni spoywcw. jak i na obszarze kultury, trudno odrni "autora" od "aktora". Autorstwo i aktorstwo s
aspektami tych samych czynnoci (aspektami obecnymi,
cho w rnym nasileniu, w kadej czynnoci), a nie wasnociami odrbnych kategorii ludzi. Wszyscy s tu aktorami i autorami naraz. aden z czynw nie jest po prostu
naladownictwem, kopi, graniem z gry napisanej, i to we
wszystkich szczegach. roli (by uy Derridiaskiej terminologii, kady czy jest itcrecje. nie re-iteracj), W kadym
czynie wzory odtwarzaj si w sposb samoistny i do kOI1ca nie powtarzalny; kady czyn jest "permutacj",
szczeglnym wydaniem wzoru - nie mona by aktorem nie bdc zarazem autorem ... "Wzory" nie istniej wic inaczej,
ni w procesie nieustannego i nieustpliwego przeksztacania si - ale przeksztacenia s rozproszone, wyaniaj si
(w miejscach z gry nieprzewidywalnych - ,.kczowato",
jak powiedzieliby Deleuze i Guattari) z drobnych, trudnych nieraz do zauwaenia
innowacji nieuniknionych
w kadym akcie odtwarzania. Nie ma w praktyce, wodrnieniu od teorii, przedziau midzy "statyk" a "dynamik", cigoci a zmian.
Wszelkie wyuszczone wyej osobliwoci mona uzna
za cechy wszelkich zbiorowoci spdzielczych. Jak dotd,
nie jest pewnie jasne, dlaczego wypadaoby przyj za metafor kultury spdzielni spoywcw wanie. Na rzecz
tego wyboru przemawia najdobitniej jedna waciwo
spdzielni spoywcw, zapisana w statucie przez pionierw z Rochdale: ta mianowicie zasada, e udzia spdzielcw mierzy si rozmiarami ich spoycia, a nie wkadu produkcyjnego. lm wicej spdzielca konsumuje, tym wiksza
przypada na dola we wsplnym dobytku spdzielni.
Dystrybucja i przyswajanie zatem, a nie wytwrczo, jest
osi spdzielczego dziaania, a wzmaganie konsumpcji
i pozyskiwanie nowych i coraz to gorliwszych konsumentw jest gwnym rdem jego dynamiki (przypomnijmy
193

za Danto i Beckerem, e "swlaty artystyczne" wiodce


prym w yciu sztuki skadaj si gwnie z konsumentw
dzie sztuki i z tych, ktrzy konsumpcj pobudzaj i obsuguj). Prawdziw produkcj spdzielni spoywcw jest

wytwarzanie

konsumentw.

Nie jest to sprawa baha. Tradycyjne modele kultury byy w zasadzie twrco-centryczne; jeli nawet nie budowano
ich ot.warcie wok kategorii autorw dbr kulturowych,
organizowano je wok ich duchowego korelatu - "centralnych wartoci", "formuy filozoficznej" czy "etosu", ktrych artykulacja i ochrona bya funkcj przypisywan
szczeglnej, wydzielonej kategorii "producentw kultury".
Nawet w nowatorskiej skdind koncepcji "gstej interpretacji" Clifforda Geertza dopatrze si mona hodu, skadanego tej tradycji: dajc, by od obserwowanych zachowa
przechodzi "w coraz gbsze warstwy" badanej kultury,
Geertz implikuje przecie, e "prawda" czy "istota" kultury
tkwi w pewnych "fundamentalnych zaoeniach", ktre obdarzaj sensem wszystko pozostae i ktrych wszystko pozostae jest wyrazem. Metafora spdzielni spoywcw
wymaga zdecydowanego przesunicia akcentu: to wanie
w czynnociach
"konsumpcji",
w codziennym
aktorstwie/autorstwie "zwykych" konsumentw (s oni wszak
zwykymi konsumentami
tylko, gdy si na nich patrzy
z okien gabinetw mylicieli lub artystycznego studia, lub
z wysokoci rzeczywistych czy urojonych wie kontrolnych
kultury) wszystko, co kulturowe, nabiera sensu; tu puste
skorupy znakw wypeniaj si znaczeniem, tu - znaczce
ju - zyskuj lub trac na wartoci, co wyraa si w wahaniach popytu (zaoenie, e to twrca/producent jest autorem i sdzi znaczenia i wartoci dobra kulturowego, kazao badaczom kultury przedstawia przeobraenia znacze
'zachodzce w toku "midzykulturowej" wdrwki znakw
jako "znieksztacenie sensw"; ale przecie kade spoytkowanie znaku zawiera doz autorstwa, a wic jest "znieksztaceniem" dokadnie w takim samym sensie).

Metafor spdzielni spoywcw z natury rzeczy uzupenia metafora rynku - t~lko w. r~dowisk~. r~~kowym
model spdzielni spoywcw daje SI wyobt azic. Rynek
za jest w sposb oczywisty nie system.em, lecz pol~m - placem igrzysk poday i popytu. Chodzi na ?n~u niby o to,
by sprzeda towary - ale dzieje si ta~ cos w~cer w tok~
igrzysk byty staj si dopiero towar~ml; podaz.dostarcza
II
tylko bytw, ktre zamierzaj sta SIto.waraml- ale ~o ~o,~
pyt towarami je czyni. Skdind w akcie ,,~to~~;owl~111a
rodzi si te i konsument. Towar "spe\11a SI . wra~ ze
spenieniem si" konsumenta. O kulturze takze n.aJ~o~:zystniej jest myle jako o polu - na ~trym, ~odob111e~ak
na rynku, toczy si gra midzy podaz poten~Ja.lnych d~~r
i popytem. ktry realizuje je jako dob~a. was11le;. wdt u~
po tym polu znaki poszukujce znaczen I ~nacze11l~ szuka'.
funkCjonowama
Jce
zna' ko w. Jeli dla normalnego
.
., , . drynek
.
wymaga staej nadwyki podazy .nad popytem IJesll O~lero w momencie nabycia wystaWIOne na rynek przedmlOt~
speniaj si jako towary - to ,i w k;llturze .o~serw~w~c
mona z reguy nadmiar znakw. ktor~ doplel?, w akcie
konsumpcji mog si zrealizowa, czyli ~yp~mc ~nacz~niem, czyli sta si znakami ku~tur?wymJ. NIe ~.oblera SI
znakw do znaczd. lecz przeciwnte - zn~czema
zn.akw. W tym objawia si zasadnicza, orgamczna JJleJ11stJ~mentalno, nieumotywowanie
zjawisk .kulturow,Yc~. ~Iczemu one nie su - a raczej jeli i suz c~em~s,. me Jest
to wcale jasne w momencie ich pojawienia SI, a JUz z pew-

??

noci nie objania ich narodzin.


.,
Jak to si zazwyczaj dzieje. sztuka wyczua t ~~wl
dialektyk znaku i znaczenia n~ grubo przedt~m, m~ dostrzegli j i odnotowali naukowl.bada.cze. Zam~ .0pI,san~
j w naukowej prozie, przedstawIono J w postacI drama.
tu w teatrze awangardy artystycznej. Cho bya to raczej
tragedia _ w Eurypidesow~n:" ~acine'owym c.~y l~sen~wym stylu: zderzenie prag\11en me do ~~godze\11a. o~~leme
i zguba splecione w nierozerwalnym lISCISku,czystosc czer195

194

pica aromat z zanieczyszcze, ycie, ktre tylko w mierci


speni si moe ... Epopeja bez nadziei na katharsis, na powrt do bezpiecznej przystani adu ... Nic nie przeraao
awangardy bardziej, ni blisko sukcesu, nic nie wprawiao w popoch wikszy, ni poklask publiczny. Awangarda
obnaya brutaln ie pustk znakw, upatrujc wolno
w prawie do jej wypeniania - ale i to wanie chcc niechcc, ku wasnemu zaskoczeniu, ujawnia. e wolno
mieci si w prawie do wypeniania, a nie w wypenieniu
samym. Idzie w wolnoci o spenienie, ale wolno trwa
moe tylko niespeniona.
Wypenione po brzegi znaczeniem, ociae i gnune znaki nie zerw si ju do lotu.
Wolno, bezmiar twrczej perspektywy towarzyszy tylko
nadmiernoci znakw, zbdnoci, "brakowi przydziau" stanowi samemu przez si nieznanemu, czerpicemu swj
sens i urok z nadziei na sarnoprzezwycienie,
na uyteczno i "przydzia". Ale wolno twrcza nie przeyje ziszczenia nadziei.
Pisa Lyotard, e czowiek jest najbardziej
ludzki
w dziecistwie
(yje wtedy w wiecie penym moliwoci
jeszcze nie zamknitych ani nie zdyskredytowanych, kuszcych nieodgadnieniem
tajemnic, przyszoci bez granic),
ale za znami dojrzaoci uwaa odejcie od dziecistwa
i trawi swe wysiki na to, by dzieckiemby
przesta. Nie sdz, by naleao odbiera odnotowan w ten sposb przez
Lyotarda sprzeczno jako kolejn wersj manichejskiej
wizji homo dup/ex - jestestwa o dwu nie dajcych si pogodzi istotach. dwch "naturach" o rnym pochodzeniu,
spotykajcych si ze sob w czowieku po to, by stoczy
walk na mier i ycie (klasyczny. durkheimowski homo
dup/ex by poligonem niekoczcych
si star midzy dziedzictwem biologicznej ewolucji a wkadem cywilizacji, midzy przyrod a kultur, midzy zniewoleniem przez zwierzce instynkty a wyzwoleniem niesionym przez spoecznie
ferowane normy wspycia). Czowiek Lyotarda nie jest
zlepkiem dwch heterogennych, sprzecznych natur, prote196

stujcych przeciw niechcianemu ssiedztwu. Rzecz ma si


dokadnie odwrotnie: sprzeczno, jak nasycone jest ludzkie ycie, caa wypywa ze spjnej logiki specyficznie ludzkiego bytu i nie potrzebuje innych ni ta logika wyjanie~.
Wolno i zaleno - rado tworzenia i niedola poddama
_ obie rodz si z teje nieuleczalnie ludzkiej kondycji samostanowienia, samokonstrukcji i samoutwierdzania, ktr stara si na rne sposoby uchwyci i przekaza pojcie
"kultury". Wyrastaj obie z tego samego pnia; wicej jeszcze,
nie s tego pnia osobnymi odgazieniami; jedna przerasta
w drug, jedna jest "dalszym cigiem" drugiej - wolno
spenia si w zalenociach, niewola w emancypacji ...
Odegrana w teatrze sztuki awangardowej tragedia znakw yjcych poszukiwaniem znacze i dogorywajcych
w momencie ich znalezienia moe by wic odczytana
w sposb bardziej oglny. Mona j odebra jako opowie
o losie kultury w ogle - o urzeczywistnianiu si w samounicestwieniu, o triumfie, ktry jest porak, o wolnoci,
ktra speni si moe tylko w swym zaprzeczeniu. Od teg~
losu nie ma dla kultury ucieczki. Kultura nie jest klatk, am
kluczem do klatki. Jest jednym i drugim naraz.
W uchwyceniu tej przyrodzonej tragedii kultury metafora "spdzielni spoywcw" moe by take pomocna.
Spoywc konstytuuje wybr, a o spdzielczym charakterze konsumenckiej wsplnoty stanowi swoboda wyboru.
Modalno wyboru jest wszake ucielenieniem wszystkiego tego, co zauwaylimy przed chwil w losie kultury; jest
jakby probwk, w jakiej - w laboratorium jednostkowe~o
ycia - przyjrze si mona z bliska procesom dokonujcym si w wielkim wiecie kultury. Wolno wyboru zasadza si na wieloci moliwoci; ale pozostaaby czcz abstrakcj, gdyby nie danym jej byo wyrazi si w przeoeniu
jednej moliwoci nad inne, w zredukowaniu wieloci,
w zamykaniu i odrzucaniu moliwoci nie chcianych krtko mwic w skasowaniu wyboru. Jak w przypadku
znakw zasobnych w szanse jak dugo s znacze jeszcze
197

pozbawion~, istot wolnego wyboru jest denie do te


b~ przest.ac by~ ~yborem, i sytuacja wyboru jest niek~I~~
cz~cym sl.wy.slkl~m spenienia tej istoty. W tym te, dodajmy, tkwI. taiemmca wiecznego niezaspokojenia potrzeby
konsumpc~JI~ego wyboru, jak i wolnoci w ogle. Pd do
~ons.~mpCJI, Jak pd do wolnoci w ogle, unicestwia mohw~~c wasneg? usatysfakcjonowania.
Potrzeba wic wolnosci zawsze wicej ni sijej ma '" I ...
vvO nosc Jest zawsze postulclt~m I wyraza SI w ten tylko sposb, e si wci na
nowo Jako postulat odradza.
"

j'.

j.

,. !o wanie.w tym otwarciu si na przyszo, w wybierzeczy zastany lub ju dokonany, w t.yn~splocl~ marzenia o zaspokojeniu i wstrcie do zasP.o~oJel1Ja, tkwi przyczyna niepokornej i niesfornej dynamiki kultury.

Prawda nauki, prawda sztuki

garuu poza kaz?y porzdek

Spisane w czerwcu 1995 na podstawie notatck do wykadu wygoszonego w l _


UAM \V padzierniku 994,
n

stytucie Kulturoznawstwa

Jak si William James w 1912 roku wyrazi, prawda "jest li


tylko rodkiem (expedient: wybiegiem, fortelem) naszego
sposobu mylenia'".
W wykadni Richarda Rorty'ego,
prawda jest zdaniem Jamesa "rodkiem mylenia" w tym
sensie, e ocenia dodatnio - i w ten sposb yruje - pogld,
ktremu si j przypisao. Zgodnie z t interpretacj (ktr
podzielam), a wbrew zarwno popularnym, jak i licznym filozoficznym ujciom, termin "prawda" w jego praktycznych zastosowaniach denotuje pewne stanowisko, jakie zajmujemy sami (pragnc zarazem skoni innych do jego zajcia) wobec tego, co zostao powiedziane lub w co wierzymy - raczej ni pewien stosunek wzajemny midzy tym, co
zostao powiedziane ajakim bytem niewerbalnym, lub (jak
to Locke pierwszy zasugerowa) stosunek midzy pojciami
a przedmiotami, jakie pojcia te lepiej lub gorzej reprezentuj, Trzeba jednak zaznaczy z miejsca, e szczeglny sposb yrowania wierzei 1 waciwy terminowi "prawda" zawdzicza sw popularno
i skuteczno
odwrotnemu
z gruntu zaoeniu: temu mianowicie, e walor yrowanych
wierze nie sprowadza si do naszej ich aprobaty, ale przysuguje im z innego tytuu - na przykad z racji zgodnoci
J

Por, William James, Prugmntistn. Indianapolis. Hachett 1981. s. 1DO,

199

You might also like