You are on page 1of 265

JAMES DASHNER

Prby ognia
Tom II
Tumaczenie Agnieszka Halas

JAMES DASHNER
Amerykaski autor, ktrego seria Wizie Labiryntu przebojem wdarta si na listy
bestsellerw na caym wiecie. Swoim rozmachem i wizj wiata jest porwnywana do
Igrzysk mierci czy serii Gone.
Prawa do trylogii Wizie Labiryntu zostay sprzedane do ponad 20 krajw, a
wytwrnia 20th Century Fox pracuje wanie nad wersj filmow ksiki.
Zanim James Dashner odnis midzynarodowy sukces trylogi Wizie Labiryntu
napisa kilka serii dla modszych czytelnikw.
Mieszka w South Jordan City w stanie Utah z on I czwrk dzieci.

Przemwia do niego, zanim wiat si rozpad.


- Hej, pisz jeszcze?
Thomas poruszy si na ku, poczu wok siebie ciemno niczym zestalone
powietrze, napierajce ze wszystkich stron. W pierwszej chwili spanikowa; jego oczy
otwary si szeroko, gdy wyobrazi sobie, e znw znajduje si w Pudle - w tym okropnym
szecianie z zimnego metalu, w ktrym zosta przetransportowany do Strefy i Labiryntu.
Jednake dostrzeg sabe wiato, a w caym obszernym pomieszczeniu stopniowo zacz
rozrnia ciemne ksztaty. Pitrowe ka. Komody. Ciche oddechy i pochrapywanie
pogronych we nie chopcw.
Wypenia go ulga. By bezpieczny, uratowano go i przywieziono do tego
dormitorium. adnych wicej zmartwie. adnych Bldoercw. adnej mierci.
- Tom?
Gos w jego gowie. Gos dziewczyny. Niesyszalny, niewidoczny. Ale Thomas mimo
to go sysza, cho przenigdy nie umiaby nikomu wytumaczy, jak to dziaa.
Z gbokim westchnieniem rozluni si, opadajc na poduszk, gdy jego wci
jeszcze rozdygotane nerwy uspokoiy si po tamtej przelotnej chwili strachu. Odpowiedzia,
formujc sowa w mylach:
- Tereso? Ktra godzina?
- Nie mam pojcia - odpara. - Ale nie mog zasn. Myl, e zdrzemnam si na
jak godzink. Moe duej. Miaam nadziej, e te nie pisz i moesz mi dotrzyma
towarzystwa.
Thomas usiowa si nie umiechn. Nawet jeli ona nie mogaby zobaczy tego
umiechu, i tak byoby mu wstyd.
- Nie daa mi wyboru, co? Troch trudno zasn, kiedy kto gada wewntrz twojej
czaszki.
- Ajajaj. To id z powrotem spa.
- Nie, spoko. -Wpatrywa si w spd grnego ka - pozbawion szczegw
ciemniejsz plam w mroku - gdzie Minho aktualnie oddycha jak kto cierpicy na radykalny
nadmiar flegmy w gardle. - O czym mylaa?
- A jak sdzisz? - Jakim sposobem zawara w tych sowach kujcy adunek cynizmu.
- Wci mam przed oczami Bldoercw. Ich wstrtn skr i rwnie obrzydliwe cielska,
wszystkie te metalowe ramiona i kolce. Cholernie mao brakowao, Tom. Jak mamy to
kiedykolwiek wyrzuci z pamici?
Thomas mia wasne zdanie na ten temat. Te obrazy ju nigdy ich nie opuszcz -

wspomnienia okropnych wydarze, jakie rozegray si w Labiryncie, bd drczy Streferw


przez reszt ycia. Przypuszcza, e wikszo spord nich, o ile nie wszyscy, bdzie mie
due problemy z psychik. Moe nawet kompletnie zewiruj.
A przede wszystkim jeden obraz pozosta w jego pamici niczym pitno wypalone
rozarzonym elazem. Jego przyjaciel, Chuck, dgnity noem w klatk piersiow,
krwawicy, konajcy Thomasowi na rkach.
Thomas wiedzia, e nigdy tego nie zapomni. Ale Teresie odpowiedzia:
- To odejdzie. Potrzeba tylko troch czasu.
- Straszny z ciebie zadufek - odpara.
- Wiem. - Czemu, do pioruna, by zachwycony, e mu powiedziaa co takiego? e jej
sarkazm oznacza, i wszystko bdzie w porzdku? Idiota z ciebie, powiedzia sam sobie, a
zaraz potem zacz mie nadziej, e Teresa nie usyszaa tej myli.
- Strasznie mi si nie podoba, e mnie od was oddzielono - powiedziaa.
Thomas jednake rozumia, czemu tamci to zrobili. Bya jedyn dziewczyn, a
pozostali Streferzy - nastoletnimi chopakami, band sztamakw, ktrym pki co nie ufano.
- Myl, e chcieli ci,chroni.
- Taa, tak sdz. - Do jego mzgu wraz z jej sowami napyna melancholia, oblepiaa
je niczym syrop. - Ale beznadziejnie jest zosta samej po tym wszystkim, przez co
przeszlimy.
- A dokd ci zabrali, tak w ogle? - Jej gos brzmia tak smutno, e Thomas niemal
mia ochot wsta i zacz jej szuka, ale wiedzia, e to nie jest dobry pomys.
- Do pokoju zaraz po drugiej stronie tej duej wietlicy, gdzie jedlimy wczoraj
wieczorem. To mae pomieszczenie z kilkoma pitrowymi kami. Jestem prawie pewna, e
kiedy tamci wyszli, zamknli drzwi na klucz.
- No widzisz, mwiem, e chcieli ci chroni. - Potem szybko doda: - Nie eby to
byo potrzebne. Gdybym mia obstawia, postawibym na ciebie przeciwko co najmniej
poowie tych sztamakw.
- Tylko poowie?
- Dobra, przeciwko trzem czwartym. W tym mnie.
Na dusz chwil zapada cisza, cho Thomas jakim sposobem nadal by w stanie
wychwyci obecno Teresy. Czul j. Prawie na tej samej zasadzie, na jakiej - cho nie
widzia Minho - wiedzia, e przyjaciel ley niecae dwa metry nad nim. I nie chodzio tylko o
chrapanie. Kiedy kto jest w pobliu, po prostu o tym wiesz.
Mimo wszystkich wspomnie z ostatnich kilku tygodni, Thomas by zaskakujco

spokojny, i wkrtce znowu ogarna go senno. W jego wiecie zapady ciemnoci, lecz bya
tam rwnie Teresa, tu obok, pod tyloma wzgldami. Niemal... czu jej dotyk.
Zupenie zatraci wiadomo upywu czasu. Na wp pic, cieszy si obecnoci
dziewczyny oraz myl, e zostali uratowani z tamtego okropnego miejsca. e byli
bezpieczni, e on i Teresa bd si teraz mogli pozna nawzajem od nowa. e ycie moe by
dobre.
Bogi sen. Zamazana ciemno. Ciepo. Fizyczne zadowolenie. Uczucie odpywania.
wiat wydawa si nikn w oddali. Istniao ju tylko odrtwienie i sodycz. I
ciemno, w jaki sposb dodajca otuchy Thomas zacz ni.
Jest maym dzieckiem. Ma cztery lata? Moe pi? Ley w ku, przykryty pledem
a po szyj.
Obok siedzi kobieta, donie zoya na kolanach. Ma dugie brzowe wosy, a jej twarz
zaczyna zdradza pierwsze oznaki wieku. Jej oczy s smutne. Thomas wie o tym, cho ona
bardzo si stara ukry ten smutek za umiechem.
Chce co powiedzie, zada jej pytanie. Ale nie moe. Tak naprawd go tu nie ma.
Tylko obserwuje to wszystko z miejsca, ktre nie cakiem rozumie. Kobieta zaczyna mwi,
jej gos brzmi tak sodko, a zarazem gniewnie, e przyprawia go to o gsi skrk.
- Nie wiem, czemu ci wybrali, ale wiem jedno. Jeste kim szczeglnym. Nigdy o
tym nie zapomnij. I nigdy nie zapomnij, jak bardzo - jej gos zaamuje si, a po twarzy pyn
zy - nigdy nie zapomnij, jak bardzo ci kocham.
Chopiec odpowiada, ale tak naprawd to nie Thomas mwi. Mimo e faktycznie jest
nim. Nic z tego nie trzyma si kupy.
- Mamo, czy zwariujesz tak, jak wszyscy ci ludzie w telewizji? Jak... tata?
Kobieta wyciga do i gaszcze go po wosach. Kobieta? Nie, Thomas nie moe jej
tak nazywa. To jest jego matka. Jego... mamusia.
- Nie martw si tym, kochanie - odpowiada. - Ciebie tu nie bdzie, wic i tak tego nie
zobaczysz.
Ju si nie umiecha.
Sen zbyt szybko znikn w czerni, pozostawiajc Thomasa w pustce, samego ze
swymi mylami. Czy ujrza kolejne wspomnienie, ktre wypyno na powierzchni z gbin
amnezji? Czy naprawd widzia swoj mam? Pada wzmianka o tym, e jego ojciec
zwariowa. Gboko w umyle chopaka pulsowa tpy, uporczywy bl. Thomas
bezskutecznie stara si odpyn w niewiadomo.
Pniej - nie mia pojcia, ile czasu mogo min - Teresa znw do niego przemwia.

- Tom, dzieje si co zego.


Tak si to zaczo. Usysza, jak Teresa mwi te sowa, ale zdawao si, e jej gos
dobiega z bardzo daleka, jakby z gbin dugiego i zagraconego tunelu. Jego sen sta si gst,
lepk ciecz, uniemoliwiajc ruchy. Chopak odzyska wiadomo, ale zda sobie spraw,
e jest odcity od wiata, uwiziony w grobowcu wyczerpania. Nie by w stanie si
przebudzi.
- Thomas!
Wykrzyczaa jego imi. Przeszywajce grzechotanie w jego gowie. Poczu pierwsze
ukucie strachu, lecz nadal bardziej przypominao to marzenie senne. Mg jedynie spa dalej.
I przecie byli teraz bezpieczni, o nic ju nie trzeba byo si martwi. Tak, na pewno tylko
ni. Nic nie zagraao Teresie, nic im tutaj nie grozio. Ponownie si rozluni, pozwoli sobie
zaton w objciach snu.
Do jego wiadomoci przedostay si inne odgosy. Guche uderzenia. Brzk metalu o
metal. Trzask czego rozbijanego. Krzyki chopcw. Czy raczej echo krzykw, bardzo
odlege, stumione. Nagle te krzyki przeszy we wrzaski. Nieludzkie gosy cierpienia. Ale
nadal odlege. Jakby zawinito go w gruby kokon z ciemnego aksamitu.
Wreszcie spokj jego snu ostatecznie prys. Co byo nie w porzdku. Teresa go
zawoaa, mwia, e dzieje si co zego! Thomas zacz si szamota, walczy z
przygniatajcym go ciarem sennego odrtwienia.
- Obud si! - wrzasn sam na siebie. - Obud si!
Potem co znikno z jego wntrza. Byo tam jeszcze sekund wczeniej, a teraz ju
nie. Poczu si tak, jakby z jego ciaa wydarto ktry z gwnych narzdw.
Ona. Znikna.
- Teresa! - wrzasn w mylach. - Teresa! Jeste tam?
Ale nie byo nic, a Thomas zda sobie spraw, e nie ma ju tamtego dodajcego
otuchy poczucia jej bliskoci. Ponownie wykrzykn imi dziewczyny, a potem jeszcze raz,
nie przestajc walczy z ciemnym przyciganiem snu.
W kocu spada na niego rzeczywisto, przeganiajc mrok. Ogarnity przeraeniem
Thomas otworzy oczy i gwatownie usiad na ku. Podsun si do krawdzi i spuci stopy
na podog, po czym skoczy na rwne nogi. Rozejrza si.
Wszystko oszalao.
Inni obecni w pomieszczeniu Streferzy biegali tam i z powrotem, krzyczc. A wok
rozbrzmieway straszne,

potworne,

upiorne

gosy,

niczym

przeraliwe

skomlenie

torturowanych zwierzt. Poblady Patelniak wskazywa co za oknem. Newt i Minho biegli do

drzwi. Winston przyciska donie do krostowatej twarzy, na ktrej malowao si takie


przeraenie, jakby dopiero co ujrza krwioercze zombie. Inni przepychali si, eby wyjrze
przez okna, zachowujc jednak bezpieczn odlego od szyb. Thomas z blem serca
uwiadomi sobie e nawet nie zna imion wikszoci chopakw, ktrzy przeyli Labirynt dziwna myl wrd tego caego chaosu.
Ktem oka ujrza co, co kazao mu si odwrci do ciany. To, co zobaczy,
momentalnie zataro wspomnienie spokoju i bezpieczestwa, jakie Thomas czu, rozmawiajc
w nocy z Teres. Kazao mu zwtpi, czy takie emocje w ogle maj prawo istnie w tym
samym wiecie, w ktrym teraz sta.
Niecay metr od jego ka znajdowao si okno z kolorowymi zasonami, za ktrym
pono jaskrawe, olepiajce wiato. Szyba bya rozbita, jej ostro zakoczone fragmenty
opieray si o stalow krat. Po drugiej stronie sta mczyzna, uczepiony tej kraty
zakrwawionymi rkoma. Oczy mia szeroko rozwarte i przekrwione, pene szalestwa.
Chud, spalon socem twarz pokryway wrzody i blizny. Nie mia wosw, jedynie chore
plamy czego, co wygldao jak zielonkawy mech. Prawy policzek przecinao paskudne
rozcicie; wewntrz jtrzcej si rany Thomas widzia zby. Z podbrdka mczyzny
rozedrganymi nitkami spywaa rowa lina.
- Jestem Poparzecem! - wrzasno to upiorne widmo czowieka. - Jestem cholernym
Poparzecem!
A potem zacz wykrzykiwa wci na nowo dwa sowa, zapluwajc si przy kadym
okrzyku.
- Zabijcie mnie! Zabijcie mnie! Zabijcie mnie!...
Czyja rka opada ciko od tyu na rami Thomasa; ten krzykn i odwrci si
gwatownie. Ujrza Minho, ktry wpatrywa si w maniaka wrzeszczcego za oknem.
- S wszdzie - oznajmi Minho. Pospny ton jego gosu idealnie oddawa to, jak
Thomas si czu. Zdawao si, e wszystkie nadzieje, jakie pozwolili sobie ywi poprzedniej
nocy, rozwiay si w nico. - I nigdzie nie ma ladu tych sztamakw, ktrzy nas uratowali doda.
Przez ostatnich kilka tygodni Thomas y w cigym strachu, ale tego ju byo niemal
zbyt wiele. Poczu si bezpiecznie, tylko po to, eby nagle znw mu to odebrano. Jednake,
zaskakujc nawet samego siebie, szybko odsun na bok t drobn cz wasnego umysu,
ktra pragna wskoczy z powrotem do ka i rozpaka si wniebogosy. Odepchn wci
ywe i bolesne wspomnienie matki oraz wzmiank o tym, e jego ojciec i inni ludzie wariuj.
Thomas wiedzia, e kto musi przej dowodzenie - potrzebowali planu, jeeli mieli przey

rwnie i to.
- Czy kto z nich zdoa si przedosta do rodka? - zapyta, czujc, e ogarnia go
dziwny spokj. - Czy we wszystkich oknach s takie kraty?
Minho skin gow w stron jednego z wielu okien, jakie widniay w cianach
dugiej, prostoktnej sali.
- Taa. Zeszej nocy byo zbyt ciemno, eby dao si je dostrzec, zwaszcza przez te
gupie zasony z falbankami. Ale sowo daj, ciesz si, e s.
Thomas potoczy wzrokiem po Streferach, z ktrych jedni biegali od okna do okna,
eby rzuci okiem na zewntrz, a inni skupili si w mae grupki. Wszyscy mieli miny na wp
niedowierzajce, na wp przeraone.
- Gdzie jest Newt?
- Tu obok.
Thomas odwrci si, eby spojrze na starszego chopca, nie wiedzc, jakim
sposobem go przeoczy.
- Co si dzieje?
- Mylisz, purwa, e mam choby blade pojcie? Wyglda na to, e banda wariatw
chce nas zere na niadanie. Musimy znale inn sal, zwoa Zgromadzenie. Przez ten
przeklty zgiek czuj si tak, jakby mi kto gwodzie w czaszk wbija.
Thomas z roztargnieniem skin gow; zgadza si z planem, ale liczy, e Newt i
Minho zajm si jego realizacj. Chcia jak najszybciej nawiza kontakt z Teres - mia
nadziej, e jej ostrzeenie byo jedynie czci snu, halucynacj zrodzon z gbokiego
wyczerpania. I ta wizja jego matki...
Jego dwaj przyjaciele odeszli, nawoujc i machajc rkami, eby skrzykn
Streferw. Thomas z dreniem popatrzy jeszcze raz na pokancerowanego szaleca za oknem,
ale natychmiast odwrci wzrok, aujc, e znw ma w gowie obraz krwi i pokaleczonego
ciaa, szalonych oczu, a w uszach histeryczne krzyki.
Zabijcie mnie! Zabijcie mnie! Zabijcie mnie!
Potykajc si, Thomas doszed jako do najdalszej ciany, opar si o ni ciko.
- Tereso - zawoa ponownie samym umysem. - Tereso, syszysz mnie?
Czeka, zamknwszy oczy, eby uatwi sobie koncentracj. Wycigajc niewidzialne
rce, starajc si uchwyci jaki lad dziewczyny. Nic. Nawet przelotnego cienia czy
municia jej obecnoci, a co dopiero mwi o odpowiedzi.
- Tereso - odezwa si ostrzej, ponaglajco, zaciskajc zby z wysiku. - Gdzie jeste?
Co si stao?

Nic. Odnis wraenie, e jego serce zwalnia, a prawie przestao bi, i poczu si tak,
jakby pokn wielki kb waty. Przydarzyo jej si co zego.
Otworzy oczy i ujrza, e Streferzy zebrali si wok pomalowanych na zielono drzwi
prowadzcych do wietlicy, w ktrej poprzedniego wieczoru jedli pizz. Minho bezskutecznie
porusza okrg mosin klamk. Zamknite na klucz.
Jedyne pozostae drzwi prowadziy do prysznicw i szatni, skd nie byo ju adnego
dalszego wyjcia. To by byo na tyle - plus okna. Wszystkie zabezpieczone metalowymi
kratami. I cae szczcie. Za kadym z okien wniebogosy wydzierali si szalecy.
Chocia niepokj ksa go niczym rcy kwas w yach, Thomas chwilowo
zrezygnowa z prb nawizania kontaktu z Teres i doczy do pozostaych Streferw. Newt
wanie podj prb otwarcia drzwi. Z takim samym efektem, a raczej bez adnego.
- Zamknite na klucz - wymamrota, dajc wreszcie za wygran. Rce opady mu
bezwadnie.
- Doprawdy, geniuszu? - odpar Minho. Splt silne ramiona na piersi i napry
minie, a pod skr wystpiy grube yy. Thomas przez uamek sekundy mia wraenie, e
widzi, jak pulsuje w nich krew. - Nic dziwnego, e nadali ci imi od Izaaka Newtona - masz
taki zadziwiajcy talent do mylenia.
Newt nie by w nastroju do artw. Czy te moe dawno temu nauczy si ignorowa
cite odzywki Minho.
- Rozwalmy t cholern klamk. - Rozejrza si, jakby oczekujc, e kto mu poda
dwurczny mot.
- eby tak ci pikoleni Poparzecy si zamknli! - wrzasn Minho, odwracajc si,
eby spiorunowa wzrokiem najbliszego, kobiet wygldajc jeszcze ohydniej ni pierwszy
mczyzna, ktrego zobaczy Thomas. Jej twarz przecinaa krwawica rana, koczca si a z
boku gowy.
- Poparzecy? - powtrzy Patelniak. Zaronity kucharz do tej pory milcza, tak e
niemal mona byoby go przeoczy. Thomas pomyla, e Patelniak wydaje si jeszcze
bardziej wystraszony ni wtedy, kiedy szykowali si do walki z Bldoercami, eby uciec z
Labiryntu. Moe teraz byo gorzej. Kiedy zeszej nocy kadli si do ek, zdawao si, e
nareszcie s bezpieczni. Tak, moe to faktycznie byo gorsze: e brutalnie im zabrano owo
zudzenie.
Minho wskaza palcem krzyczc, zakrwawion kobiet.
- Sami cigle tak o sobie mwi. Nie syszae?
- A nazywaj ich choby kotkami na wierzbie, mam to w nosie - warkn Newt. -

Znajdcie mi co, czym da si otworzy te durne drzwi!


- Trzymaj - powiedzia niszy chopiec, podajc mu niedu, ale solidnie wygldajc
ganic, ktr zdj ze ciany - Thomas przypomnia sobie, e wczeniej j tam widzia. Znw
poczu wyrzuty sumienia, e nawet nie wie, jak ten dzieciak ma na imi.
Newt chwyci czerwony walec, gotw wali w klamk. Thomas stan tak blisko, jak
tylko mg. Bardzo chcia zobaczy, co znajduje si po drugiej stronie drzwi, cho mia
paskudne przeczucie, e cokolwiek to jest, nie spodoba im si.
Newt unis ganic, a nastpnie z caej siy rbn ni w okrg mosin klamk.
Gonemu trzaskowi zawtrowao chrupnicie gbiej, i wystarczyy zaledwie trzy dalsze
ciosy, eby klamka razem z zamkiem wypada na podog z brzkiem popsutych metalowych
czci. Drzwi centymetr po centymetrze otwary si akurat na tyle, by ukaza ciemno po
drugiej stronie.
Newt sta w milczeniu, wpatrujc si w t dug, wsk czarn szpar, jakby
spodziewa si, e wylec stamtd demony z pieka rodem. Z roztargnieniem odda ganic
chopcu, ktry j wyszuka.
- Chodmy - powiedzia. Thomasowi wydao si, e syszy w jego gosie najlejsze
drenie.
- Zaczekajcie! - zawoa Patelniak. - Jestemy pewni, e chcemy si tam pcha? Moe
kto mia konkretny powd, eby zamkn te drzwi na klucz.
Thomas nie mg si z tym nie zgodzi; co mu si nie podobao w tym wszystkim.
Minho podszed i stan tu obok Newta; obejrza si do tyu na Patelniaka, potem
nawiza kontakt wzrokowy z Thomasem.
- A co innego mamy zrobi? Siedzie tu i czeka, a ci popapracy dostan si do
rodka? Daj spokj.
- Ci wariaci nie poradz sobie tak szybko z kratami - odci si Patelniak. - Po prostu
zastanwmy si przez sekund.
- Czas na zastanawianie ju si skoczy - owiadczy Minho. Kopn drzwi, a one
otwary si na ocie; zdawao si, e mrok po drugiej stronie jeszcze bardziej zgstnia. Poza tym powiniene by si odezwa, zanim rozwalilimy zamek na kawaki, krtasie. Teraz
ju za pno.
- Nienawidz, kiedy masz racj - wymamrota niechtnie Patelniak.
Thomas nie mg oderwa wzroku od atramentowej ciemnoci za drzwiami. W
brzuchu cisn go a nadto znajomy lk, wiadomo, e co musiao by bardzo nie w
porzdku, inaczej ludzie, ktrzy ich uratowali, przyszliby po nich ju dawno temu. Jednak

Minho i Newt mieli racj - trzeba byo tam pj i poszuka odpowiedzi.


- Purwa - rzuci Minho. - Id pierwszy.
Nie czekajc na odpowied przeszed przez otwarte drzwi, prawie natychmiast
znikajc w mroku. Newt z wahaniem popatrzy na Thomasa, nastpnie ruszy drugi. Z
jakiego powodu Thomas pomyla, e teraz kolej na niego, wic poszed jako trzeci.
Krok za krokiem opuci dormitorium i wkroczy w ciemno wietlicy, wycigajc
rce przed siebie.
Sabe wiato padajce z tyu niewiele pomagao; rwnie dobrze mgby i z
zacinitymi powiekami. W dodatku w wietlicy mierdziao. Potwornie.
Z przodu Minho wyda okrzyk zaskoczenia, potem zawoa w ich stron:
- Hej, uwaajcie. Co... dziwnego zwiesza si z sufitu.
Thomas usysza nieznaczny pisk czy jk, co zaskrzypiao.
Zupenie jakby Minho wpad na wiszcy nisko yrandol, wprawiajc go w koysanie.
Gdzie z prawej Newt stkn, a potem rozleg si piskliwy zgrzyt metalu przesuwanego po
pododze.
- St - oznajmi Newt. - Uwaga na stoy
Patelniak odezwa si zza plecw Thomasa:
- Czy kto pamita, gdzie byy wczniki wiata?
- Tam wanie id - odpar Newt. - Dam gow, e je widziaem gdzie o, tutaj.
Thomas nadal posuwa si po omacku naprzd. Jego oczy zdyy si ju nieco
dostosowa do ciemnoci; tam, gdzie wczeniej wszystko byo cian czerni, by teraz w
stanie rozrni zarysy cieni na tle cieni. Jednak co byo nie w porzdku. Nadal czu si
nieco zdezorientowany, ale rzeczy wydaway si znajdowa w miejscach, gdzie nie powinno
ich by. Byo prawie tak, jakby...
- Bleee - jkn Minho z wyranym dreszczem obrzydzenia, jakby wdepn w
wielkiego klumpa. Rozleg si kolejny skrzypicy dwik..
Zanim Thomas zdy spyta, co si stao, sam na co wpad. Co twardego. O
dziwnym, nieregularnym ksztacie. Wyczu faktur tkaniny.
- Znalazem! - krzykn Newt.
Zabrzmiao kilka pstrykni i nagle cae pomieszczenie rozjarzyo si blaskiem
wietlwek, na chwil olepiajc Thomasa. Zatoczy si do tyu, byle dalej od tego czego, z
czym si zderzy. Wpad na kolejny nieruchomy ksztat, wprawiajc go w koysanie.
- ooo! - wrzasn Minho.
Thomas zmruy oczy; stopniowo odzyska wzrok. Zmusi si, eby popatrze na

przeraajc sceneri, jaka si przed nim roztaczaa.


Na caej dugoci obszernego pomieszczenia z sufitu zwieszali si ludzie przynajmniej tuzin. Wszyscy zostali powieszeni za szyj; skrcone sznury wrzynay si w
purpurow, opuchnit skr. Sztywne ciaa koysay si nieznacznie, bladorowe jzyki
wystaway spomidzy bezkrwistych warg. Wszyscy mieli otwarte oczy, cho zmtniae w
sposb jednoznacznie wiadczcy o mierci. Wygldao na to, e wisz tak od wielu godzin.
Ich ubrania oraz niektre spord twarzy wyglday znajomo.
Thomas opad na kolana.
Zna tych martwych ludzi.
To byli ci sami, ktrzy uratowali Streferw. Zaledwie dzie wczeniej.
Wstajc, Thomas stara si nie patrze na adne z martwych cia. Potykajc si
podszed do Newta, ktry nadal sta obok rzdu wcznikw, wodzc przeraonym wzrokiem
od jednego wiszcego trupa do drugiego.
Doczy do nich Minho, klnc pod nosem. Inni Streferzy wyaniali si z dormitorium,
krzyczc, gdy docierao do nich, co widz; Thomas usysza, jak kilku wymiotuje, krztuszc
si i plujc. Sam nagle poczu fal mdoci, ale zwalczy j. Co si stao? Jak to moliwe, e
wszystko tak szybko im odebrano? odek cisna mu rozpacz, niemal zwalajca z ng.
Potem przypomnia sobie o Teresie.
- Tereso! - zawoa wewntrz umysu. - Tereso! - Raz po raz, wywrzaskujc to w
mylach z zamknitymi oczami i zacinitymi szczkami. - Gdzie jeste?!
- Tommy - odezwa si Newt, wycigajc rk, eby potrzsn go za rami. - Co si z
tob, do cholery, dzieje?
Thomas otworzy oczy i uwiadomi sobie, e jest zgity wp, oburcz obejmuje
brzuch. Wyprostowa si powoli, starajc si odepchn panik, ktra zeraa go od rodka.
- A jak... jak sdzisz? Rozejrzyj si.
- No tak, ale wygldae, jakby ci bolao albo co w tym stylu.
- Wszystko ze mn w porzdku, staraem si tylko nawiza z ni mylowy kontakt.
Ale nie mog. - Nie, nie wszystko byo z nim w porzdku. Nienawidzi koniecznoci
przypominania pozostaym, e on i Teresa potrafi si telepatycznie porozumiewa ze sob. A
jeli wszyscy ci ludzie nie yli...
- Musimy znale to miejsce, gdzie j umiecili - wypali, gorczkowo szukajc
jakiego zadania, ktre pomoe mu myle janiej. Omit wzrokiem pomieszczenie, starajc
si w miar moliwoci riie przyglda trupom, szukajc drzwi mogcych prowadzi do jej
pokoju. Powiedziaa, e znajdowa si po przeciwlegej stronie wietlicy, patrzc od strony

sali, gdzie spali oni wszyscy.


Tam. te drzwi z mosin klamk.
- On ma racj - zwrci si Minho do grupy. - Rozproszy si! Znajdcie j!
- Moliwe, e ju znalelimy. - Thomas ruszy naprzd, zaskoczony tym, jak szybko
wrcia mu zdolno trzewego mylenia. Podbieg do drzwi, wymijajc stoy i trupy.
Musiaa znajdowa si tam w rodku, bezpieczna, tak jak i oni. Drzwi byy zamknite; dobry
znak. Prawdopodobnie zamknite na klucz. Moe Teresa zapada w gboki sen, tak jak i on.
To dlatego milczaa, nie reagujc na nic.
By ju prawie przy drzwiach, kiedy przypomnia sobie, e mog potrzebowa czego,
eby wyama zamek.
- Niech kto przyniesie t ganic! - krzykn przez rami. W wietlicy mierdziao
wprost upiornie; gdy gbiej zaczerpn tchu, zakrztusi si.
- Winston, le i we j - rozkaza za jego plecami Minho.
Thomas pierwszy dotar do drzwi i sprbowa przekrci klamk. Ani drgna zamknite na gucho. Potem zauway may kwadrat z przezroczystego plastiku
przymocowany na cianie po prawej, mierzcy gra trzynacie centymetrw kwadratowych.
W jego rodek wsunito kawaek papieru, na ktrym widniao kilka wydrukowanych sw.
Teresa Agnes. Grupa A, Obiekt Al.
Zdrajczyni.
Dziwne, ale tym, co najbardziej rzucio si Thomasowi w oczy, byo nazwisko Teresy.
A w kadym razie to, co wydawao si by jej nazwiskiem. Agnes. Nie wiedzia, czemu, ale
zaskoczyo go to. Teresa Agnes. Przywoujc chaotyczne fragmenty wiedzy historycznej,
ktre zachoway si w jego wci jeszcze skpych wspomnieniach, nie umia wskaza
nikogo, kto by si tak nazywa. On sam otrzyma nowe imi na cze Thomasa Edisona,
wielkiego wynalazcy. Ale Teresa Agnes? Nigdy o niej nie sysza.
Oczywicie wszystkie ich imiona byy w zasadzie kpin, prawdopodobnie bezduszn
zmyk majc uatwi Stwrcom - DRESZCZowi, czy ktokolwiek im to zrobi zdystansowanie si od prawdziwych ludzi, ktrych wykradziono od prawdziwych matek i
ojcw. Thomas nie mg si doczeka dnia, kiedy dowie si, jakie imi mu nadano po
narodzinach, jakie imi wyryte byo w pamici jego rodzicw, kimkolwiek oni byli.
Gdziekolwiek teraz byli.
Urywki wspomnie, ktre odzyska wczeniej, po przebyciu Przemiany, kazay mu
przypuszcza, e nigdy nie mia rodzicw, ktrzy by go kochali. Ze kimkolwiek byli, nie
chcieli go. Ze zosta zabrany z miejsca, gdzie y w strasznych warunkach. Ale teraz nie

potrafi ju duej w to wierzy, zwaszcza po tym, jak w nocy ni o swojej mamie.


Minho pstrykn palcami przed twarz Thomasa.
- Halo? Thomas, zgo si? Kiepski moment sobie wybrae na bdzenie mylami.
Mnstwo trupw dookoa, mierdzi jak pachy Patelniaka. Zbud si.
Thomas odwrci si do niego.
- Przepraszam. Pomylaem tylko, e to dziwne, e Teresa ma na nazwisko Agnes.
Minho cmokn niecierpliwie.
- A kogo to obchodzi? I co to za porypane bzdury, e ona jest Zdrajczyni?
- I co to znaczy Grupa A, Obiekt Al? - To powiedzia Newt, ktry nastpnie wrczy
Thomasowi ganic. - Tak czy owak, teraz twoja kolej rozwali cholern klamk.
Thomas chwyci ciki przedmiot, nagle wcieky na siebie za zmarnowanie nawet
kilku sekund na zastanawianie si nad gupi kartk. Teresa znajdowaa si tam w rodku i
potrzebowaa ich pomocy. Starajc si nie martwi znaczeniem sowa zdrajczyni, mocno uj
metalowy walec i z caej siy rbn nim w mosidz. Odczu wstrzs a w ramionach, gdy
metal dononie brzkn o metal. Chopak poczu, e klamka nieco si obluzowuje. Dwa
walnicia pniej odpada, a drzwi otwary si na trzy czy cztery centymetry.
Thomas odrzuci ganic na bok i chwyci je, otworzy na ocie: Swdzca
niecierpliwo mieszaa si w nim ze strachem przed tym, co moe zasta w rodku.
Wkroczy do jasno owietlonego pokoju jako pierwszy.
Bya to mniej obszerna wersja dormitorium chopcw: tylko cztery pitrowe ka,
dwie komody oraz zamknite drzwi, przypuszczalnie prowadzce do azienki. Wszystkie
ka byy schludnie pocielone... poza jednym, gdzie pled by odrzucony na bok,
przecierado zmite, a poduszka zwisaa nad krawdzi. Jednake nie dostrzegli ani ladu
Teresy.
- Tereso! - krzykn Thomas przez cinite panik gardo.
Zza zamknitych drzwi dobieg pluszczcy, przecigy odgos spuszczanej wody w
toalecie i chopaka ogarna naga ulga, tak gwatowna, e niemal musia usi. Teresa bya
tu, bya bezpieczna. Ochonwszy skierowa si w stron azienki, ale Newt wycign rk i
chwyci go za rami.
- Jeste przyzwyczajony do mieszkania z band chopakw
- powiedzia. - To raczej niezbyt grzeczne wadowa si bez pukania do damskiej
azienki. Po prostu poczekaj, a wyjdzie.
- Potem musimy tu wszystkich zebra i zwoa Zgromadzenie - doda Minho. - Tutaj
nie mierdzi i nie ma adnych okien, przez ktre Poparzecy mogliby si na nas wydziera.

A do tego momentu Thomas nie zauway braku okien, cho powinno mu si to


rzuci w oczy w pierwszej kolejnoci, biorc pod uwag chaos panujcy w ich wasnym
dormitorium. Poparzecy. Prawie o nich zapomnia.
- Mogaby si pospieszy - mrukn.
- Zawoam tu wszystkich - oznajmi Minho, po czym odwrci si i poszed z
powrotem do wietlicy.
Thomas wpatrywa si w drzwi azienki. Newt, Patelniak i kilku innych Streferw
weszo na sal, przepychajc si w drzwiach. Zajli miejsca na kach, wszyscy pochyleni w
przd, opierajc okcie na kolanach, z roztargnieniem zacierajc rce. Ich mowa ciaa
wiadczya o niepokoju i lku.
- Tereso! - odezwa si w mylach Thomas. - Syszysz mnie? Czekamy na ciebie tu na
zewntrz.
adnej odpowiedzi. I nadal czu bak pustki, jakby sama obecno dziewczyny
zostaa mu permanentnie odebrana.
Co klikno. Klamka w drzwiach do azienki przekrcia si; potem drzwi otworzyy
si w stron Thomasa. Da krok do przodu, gotw uciska Teres - nie obchodzia go
obecno wiadkw. Ale osob, ktra wesza do dormitorium, nie bya Teresa. Thomas
zamar w p kroku i omal si nie wywrci. Mia wraenie, e jego wiat si wali.
To by chopiec.
Ubrany w taki sam strj, jaki oni wszyscy otrzymali poprzedniej nocy - czyst piam
z zapinan na guziki gr i flanelowymi spodniami, jasnoniebiesk. Mia oliwkow skr i
ciemne wosy, przystrzyone zaskakujco krtko. Malujcy si na jego twarzy wyraz
niewinnego zaskoczenia by jedyn rzecz, jaka powstrzymaa Thomasa od pochwycenia
delikwenta za konierz i potrzsania nim tak dugo, a udzieli jakich odpowiedzi.
- Co ty za jeden? - zapyta Thomas. Nie obchodzio go, jak ostro zabrzmiay te sowa.
- Ja? - zareplikowa chopiec, cokolwiek sarkastycznie.
- Cocie wy za jedni?
Newt rwnie wsta. Stan jeszcze bliej nowego ni Thomas.
- Tylko nie prbuj nas tu robi w fuja. Nas jest wielu, a ty jeden. Gadaj, kim jeste.
Chopiec splt ramiona na piersi, stajc w wyzywajcej pozie.
- Dobra. Nazywam si Aris. Co jeszcze chcecie wiedzie?
Thomas mia ochot rbn go pici. Go zachowywa si jak napuszony bubek, a
tymczasem Teresa znikna.
- Skd si tu wzie? Gdzie jest dziewczyna, ktra spaa tutaj zeszej nocy?

- Dziewczyna? Jaka dziewczyna? Jestem tu tylko ja, i tak byo, odkd mnie tutaj
umiecili wczoraj wieczorem.
Thomas odwrci si, eby wskaza palcem drzwi do wietlicy.
- Zaraz za tymi drzwiami wisi tabliczka, na ktrej jest napisane, e to jest jej pokj.
Teresa... Agnes. Nie ma ani sowa o sztamaku imieniem Aris.
Co w tonie jego gosu musiao uzmysowi chopcu, e to nie art. Nowy wycign
rce w pojednawczym gecie.
- Suchaj, chopie, nie mam zielonego pojcia, o czym mwisz. Umiecili mnie tutaj
zeszej nocy. Spaem na tamtym ku - wskaza to, gdzie przecierado i pled byy zmite
- zbudziem si jakie pi minut temu i poszedem si wysika. Nigdy w yciu nie
syszaem o adnej Teresie Agnes. Sorry.
Przelotna ulga, jak Thomas odczu na dwik spuszczanej wody, definitywnie prysa.
Skrzyowa spojrzenia z Newtem, nie wiedzc, o co zapyta w nastpnej kolejnoci.
Newt nieznacznie wzruszy ramionami, po czym odwrci si z powrotem do Arisa.
- Kto umieci ci tutaj zeszej nocy?
Aris unis rce, a nastpnie pozwoli, eby znw opady bezwadnie wzdu ciaa.
- Nawet nie wiem, chopie. Banda ludzi z broni, ktrzy nas uratowali, powiedzieli, e
teraz wszystko bdzie w porzdku.
- Uratowali was skd? - zapyta Thomas. Robio si coraz dziwniej. Naprawd,
naprawd dziwnie.
Aris wbi spojrzenie w podog, przygarbi si. Wygldao to tak, jakby ogarna go
fala strasznych wspomnie. Westchn, potem wreszcie podnis wzrok na Thomasa i
odpowiedzia.
- Z Labiryntu, chopie. Z Labiryntu.
Thomas zagodnia. Ten obcy chopak nie kama - to si po prostu dao pozna.
Wyraz przeraenia na twarzy Arisa by mu doskonale znany. Thomas sam przey co
podobnego i widzia t min na zbyt wielu innych twarzach. Dobrze wiedzia, jakiego rodzaju
okropne wspomnienia sprawiaj, e kto tak wyglda. Wiedzia te, e Aris nie ma pojcia, co
si stao z Teres.
- Moe powiniene usi - stwierdzi. - Myl, e mamy mnstwo rzeczy do
obgadania.
- Co masz na myli? - spyta Aris. - Kim wy jestecie? Skd si tu wzilicie?
Thomas zamia si krtko.
- Labirynt. Bldoercy. DRESZCZ. I co tam jeszcze. - Wydarzyo si tyle rzeczy, od

czego mia zacz? Nie wspominajc ju o tym, e strach o Teres przyprawia go o gonitw
myli, sprawia, e chopak mia ochot wybiec z sali i szuka jej, ju, teraz, natychmiast.
Zosta jednak na miejscu.
- Kamiesz - odrzek Aris, zniajc gos do szeptu, z twarz o ton bledsz.
- Nie, bynajmniej - odpar Newt. - Tommy ma racj. Musimy pogada. Zdaje si, e
trafilimy tu z podobnych miejsc.
- Kim jest ten go?
Thomas odwrci si i zobaczy, e Minho wrci, a za nim, po drugiej stronie drzwi,
stoi caa grupa Streferw. Ich twarze wykrzywiao obrzydzenie z powodu panujcego w
wietlicy smrodu, a oczy nadal wypeniao przeraenie wywoane tym, co tam zobaczyli.
- Minho, poznaj Arisa - powiedzia Thomas, dajc krok pod cian i wskazujc
drugiego chopca. - Aris, poznaj Minho.
Minho wymamrota kilka niezrozumiaych sw, jakby nie mg si zdecydowa, od
czego zacz.
- Suchajcie - odezwa si Newt. - Zdejmijmy te grne ka i rozstawmy je wzdu
cian. Wtedy wszyscy bdziemy mogli usi i zastanowi si, co tu si do purwy ndzy
dzieje.
Thomas potrzsn gow.
- Nie. Najpierw musimy znale Teres. Ona musi si znajdowa w jakim innym
pomieszczeniu.
- Tu nie ma ju adnego miejsca, w ktrym mogaby by - odpar Minho.
- Jak to?
- Przed chwil sprawdziem cay teren. Jest ta dua wietlica, ta sala, nasze
dormitorium oraz purewsko pancerne drzwi prowadzce na zewntrz - te, przez ktre tu
weszlimy, kiedy wczoraj wysiedlimy z autobusu. Zamknite na gucho i zabezpieczone
acuchem od wewntrz. To si nie trzyma kupy, ale nie widz tu adnych innych drzwi ani
wyj.
Thomas potrzsn gow, ogupiay. Mia wraenie, e milion pajkw zasnuo mu
mzg pajczynami.
- Ale... jak wyjanisz ostatni noc? Skd si wzio jedzenie? Czy nikt nie zauway tu
innych pomieszcze, kuchni, czegokolwiek? - Rozejrza si z nadziej, e usyszy odpowied,
ale nikt nie odezwa si ani sowem.
- Moe gdzie s ukryte drzwi - odezwa si w kocu Newt. - Suchajcie, nie moemy
robi dwch rzeczy naraz. Musimy...

- Nie! - krzykn Thomas. - Na to, eby pogada z tym caym Arisem, mamy cay
dzie. Jeli wierzy tabliczce przy drzwiach, Teresa powinna gdzie tutaj by - musimy j
znale!
Nie czekajc na odpowied, ruszy do drzwi prowadzcych do wietlicy, przepychajc
si midzy chopakami, a wydosta si na zewntrz. W twarz uderzy mu odr, jakby wylano
mu na gow wiadro ciekw. Spuchnite, zsiniae ciaa wisiay niczym tusze upolowanych
zwierzt, wywieszone przez myliwych, eby obeschy. Ich pozbawione ycia oczy wydaway
si gapi na niego.
Znajomy mdlcy strumyczek obrzydzenia wypeni mu odek, wywoujc odruch
wymiotny. Thomas na sekund zamkn oczy, si woli uspokajajc trzewia. Kiedy mdoci
wreszcie miny, zacz szuka jakiego ladu Teresy, ze wszystkich si koncentrujc si na
tym, eby nie patrze na trupy.
Lecz nagle uderzya go okropna myl. A jeli ona...
Przebieg przez ca dugo pomieszczenia, zagldajc kolejno w twarze wisielcw.
adna nie bya twarz Teresy. Miejsce chwilowej paniki zaja ulga i Thomas skupi si na
samym pomieszczeniu.
ciany wietlicy byy tak zwyczajne, jak to tylko moliwe; gadki tynk, pomalowany
na biao, bez adnych dekoracji. I, z jakiego powodu, adnych okien. Szybko obszed cae
pomieszczenie naokoo, przesuwajc lew doni po cianie. Dotar do drzwi prowadzcych
do dormitorium chopcw, min je i skierowa si do duego wejcia, przez ktre dostali si
tutaj poprzedniego dnia. Wtedy la rzsisty deszcz, co teraz wydawao si niemoliwe,
zwaywszy na jaskrawe soce, ktre Thomas widzia wczeniej za plecami szaleca.
Wejcie - czy te wyjcie - zamykay wielkie, dwuskrzydowe stalowe drzwi o
lnicej, srebrzystej powierzchni. I, dokadnie tak, jak twierdzi Minho, masywny acuch - o
ogniwach gruboci jakich dwch i p centymetra - zosta przepchnity przez uchwyty na
obu skrzydach, cidrzwiach, Teresa powinna gdzie tutaj by - musimy j znale!
Nie czekajc na odpowied, ruszy do drzwi prowadzcych do wietlicy, przepychajc
si midzy chopakami, a wydosta si na zewntrz. W twarz uderzy mu odr, jakby wylano
mu na gow wiadro ciekw. Spuchnite, zsiniae ciaa wisiay niczym tusze upolowanych
zwierzt, wywieszone przez myliwych, eby obeschy. Ich pozbawione ycia oczy wydaway
si gapi na niego.
Znajomy mdlcy strumyczek obrzydzenia wypeni mu odek, wywoujc odruch
wymiotny. Thomas na sekund zamkn oczy, si woli uspokajajc trzewia. Kiedy mdoci
wreszcie miny, zacz szuka jakiego ladu Teresy, ze wszystkich si koncentrujc si na

tym, eby nie patrze na trupy.


Lecz nagle uderzya go okropna myl. A jeli ona...
Przebieg przez ca dugo pomieszczenia, zagldajc kolejno w twarze wisielcw.
adna nie bya twarz Teresy. Miejsce chwilowej paniki zaja ulga i Thomas skupi si na
samym pomieszczeniu.
ciany wietlicy byy tak zwyczajne, jak to tylko moliwe; gadki tynk, pomalowany
na biao, bez adnych dekoracji. I, z jakiego powodu, adnych okien. Szybko obszed cae
pomieszczenie naokoo, przesuwajc lew doni po cianie. Dotar do drzwi prowadzcych
do dormitorium chopcw, min je i skierowa si do duego wejcia, przez ktre dostali si
tutaj poprzedniego dnia. Wtedy la rzsisty deszcz, co teraz wydawao si niemoliwe,
zwaywszy na jaskrawe soce, ktre Thomas widzia wczeniej za plecami szaleca.
Wejcie - czy te wyjcie - zamykay wielkie, dwuskrzydowe stalowe drzwi o
lnicej, srebrzystej powierzchni. I, dokadnie tak, jak twierdzi Minho, masywny acuch - o
ogniwach gruboci jakich dwch i p centymetra - zosta przepchnity przez uchwyty na
obu skrzydach, cignity ciasno, a nastpnie zabezpieczony dwiema solidnymi kdkami.
Thomas wycign rk i pocign za ten acuch, sprawdzajc jego wytrzymao. Metal
by chodny w dotyku, a ogniwa nawet nie drgny.
Spodziewa si usysze dobiegajce z drugiej strony odgosy uderze, wiadczce o
tym, e Poparzecy staraj si dosta do rodka, tak jak w przypadku okien dormitorium.
Jednak w pomieszczeniu panowaa cisza. Jedyne syszalne dwiki byy stumione i
dobiegay od strony dwch dormitoriw - odlege okrzyki oraz wrzaski Poparzecw i
pomruki rozmowy toczonej przez Streferw.
Sfrustrowany Thomas kontynuowa wdrwk wzdu cian, a w kocu dotar z
powrotem do pomieszczenia, gdzie miaa przebywa Teresa. Nic, choby jednej szczeliny czy
szpary, ktra sygnalizowaaby obecno innego wyjcia. Obszerna sala nawet nie bya
kwadratem, tylko wielkim owalem, zaokrglona, pozbawiona ktw.
By cakowicie skonsternowany. Wrci mylami do poprzedniej nocy, kiedy wszyscy
siedzieli tutaj i wygodniali zajadali pizz. Przecie musieli zauway inne drzwi, kuchni,
cokolwiek. Ale im duej si nad tym zastanawia, im usilniej stara si przywoa z
powrotem obraz tego, co widzia, tym bardziej wszystko si zamazywao. W jego gowie
odezway si dzwonki alarmowe - ju wczeniej grzebano im w mzgach. Czy dokonano tego
znowu? Czy ich wspomnienia zostay zmienione lub wymazane?
I co si stao z Teres?
Zdesperowany pomyla, e w gr wchodzi jeszcze pezanie po pododze w

poszukiwaniu klapy prowadzcej w d czy jakiej innej wskazwki dotyczcej tego, co si


stao. Ale nie by w stanie spdzi ju choby minuty w towarzystwie gnijcych cia. Caa
nadzieja w tym nowym chopaku. Thomas westchn i wrci do maej sali, gdzie znaleli
tamtego. Aris musia wiedzie co, co im pomoe.
Tak jak rozkaza Newt, grne ka odczepiono od dolnych i rozstawiono pod
cianami, zapewniajc wystarczajco duo miejsca, eby dziewitnastu pozostaych Streferw
oraz Aris mogo usi w krgu, tak, eby wszyscy widzieli si nawzajem.
Kiedy Minho zobaczy Thomasa, poklepa puste miejsce obok siebie.
- Mwiem ci, stary. Siadaj i pogadamy. Zaczekalimy na ciebie. Ale najpierw
przymknij te pikolone drzwi - tam na zewntrz mierdzi gorzej ni zgnie giry Gallyego.
Thomas w milczeniu zamkn drzwi, potem podszed i usiad. Mia ochot ukry
twarz w doniach, ale tego nie zrobi. Nic nie wskazywao wprost, eby Teresie grozio jakie
niebezpieczestwo. Dziao si co dziwnego, ale istnia milion moliwych wytumacze, a w
licznych ich wariantach Teresa bya caa i zdrowa.
Newt siedzia po prawej, jedno ko dalej. Przechyli si do przodu tak bardzo, e
prawie zsuwa si z materaca.
- Dobra, to opowiedzmy sobie wreszcie, co i jak, ebymy mogli si zaj waniejsz
spraw, to znaczy poszukaniem jakiego arcia.
Jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki Thomas poczu ssanie w odku,
zaburczao mu w brzuchu. Ten problem nawet nie przyszed mu jeszcze do gowy. Z wod nie
bdzie kopotu - mieli do dyspozycji azienki - ale nigdzie nie byo ani ladu ywnoci.
- Ogay - odezwa si Minho. - Gadaj, Aris. Opowiedz nam o wszystkim.
Nowy chopiec siedzia dokadnie naprzeciwko Thomasa - Streferzy zajmujcy
miejsca po obu stronach obcego przesunli si a na koce ka. Aris potrzsn gow.
- Nie ma mowy. Wy pierwsi.
- Taa? - odpar Minho. - To co, mamy na zmian tuc ci na kwane jabko, smrodasie,
a askawie zechcesz mwi?
- Minho - upomnia go surowo Newt. - Nie ma powodu...
Minho gniewnie wskaza Arisa.
- Bez jaj, stary. Z tego, co wiemy, ten sztamak rwnie dobrze moe by jednym ze
Stwrcw. Kim z DRESZCZu, przysanym, eby nas szpiegowa. Mg zabi tych
wszystkich ludzi na zewntrz - jest tu jedyn osob, ktrej nie znamy, a drzwi i okna s
pozamykane na gucho! Mam ju do tego, e zachowuje si jak bubek, podczas gdy nas jest
dwudziestu, a on jeden. On powinien mwi pierwszy.

Thomas jkn w mylach. Jednego by pewien: chopak nigdy nie zacznie gada, jeli
bdzie si ba Minho.
Newt westchn i popatrzy na Arisa.
- On ma troch racji. Po prostu powiedz nam, co miae na myli mwic, e jeste z
cholernego Labiryntu. To stamtd ucieklimy, a ciebie nie widzielimy nigdy w yciu.
Aris potar oczy, potem odwzajemni spojrzenie Newta.
- No dobra, to suchajcie. Zostaem umieszczony w takim olbrzymim labiryncie z
potnych kamiennych cian - ale wczeniej wymazano mi pami. Nic nie pamitaem z
wczeniejszego ycia. Wiedziaem tylko, jak si nazywam. Mieszkaem tam z grup
dziewczyn. Musiao ich by z pidziesit, a ja byem jedynym chopakiem. Kilka dni temu
udao nam si uciec - ludzie, ktrzy nam pomogli, przez kilka dni trzymali nas w duej sali
gimnastycznej, a potem zeszej nocy przenieli mnie tutaj - ale nikt niczego nie wyjani. Co
to za historia z tym, e wy te bylicie w jakim labiryncie?
Thomas z trudem usysza ostatnich kilka wypowiedzianych przez Arisa sw, bo
pozostali Streferzy gono wyraali swoje zaskoczenie. Mia kompletny mtlik w gowie. Aris
opowiedzia, przez co przeszed, tak prosto i szybko, jakby opisywa wypad na pla. Ale
wydawao si to wariactwem. Niewiarygodnie monumentalnym przedsiwziciem, jeli to
bya prawda. Na szczcie kto idealnie zwerbalizowa to, co Thomas prbowa sobie
poukada w mylach.
- Czekaj no - powiedzia Newt. - ye w wielkim labiryncie, na farmie, gdzie mury
zamykay si co noc? Tylko ty i kilka tuzinw dziewczyn? A byy tam stwory zwane
Bldoercami? Bye ostatni osob, jaka si tam pojawia? A potem wszystko zaczo
wariowa? Kiedy si zjawie, bye w piczce? I z kartk, na ktrej pisao, e jeste ostatni?
- Stop, stop, stop - odezwa si Aris, zanim jeszcze Newt skoczy. - Skd to wszystko
wiesz? Skd...
- Oesz w mord, to ten sam eksperyment - stwierdzi Minho, a wczeniejsza
wojowniczo zupenie znikna z jego gosu. - Albo to samo... cokolwiek. Ale u nich byy
same dziewczyny i jeden chopak, a u nas sami chopcy i jedna dziewczyna. DRESZCZ
musia zbudowa dwa labirynty, przeprowadzi dwa rne testy!
Thomas zdy ju wpa na to samo. Wreszcie udao mu si uspokoi na tyle, eby
mc si odezwa. Popatrzy na Arisa.
- Czy byo tak, e to ty zapocztkowae Koniec?
Aris kiwn gow, ewidentnie rwnie skonsternowany, co reszta obecnych.
- I czy umiae... - Thomas zacz to mwi, ale zawaha si. Mia wraenie, e za

kadym razem, kiedy podnosi ten temat, publicznie przyznaje si do bycia wariatem. - Czy
umiae rozmawia z jedn z tych dziewczyn w mylach? Wiesz, telepatycznie?
Oczy Arisa rozszerzyy si. Zagapi si na Thomasa tak, jakby rozumia mroczny
sekret, ktry byli w stanie poj tylko ci, ktrzy rwnie go ukrywali.
- Syszysz mnie?
Fraza ta pojawia si w umyle Thomasa tak wyranie, e w pierwszej chwili
pomyla, i Aris wymwi j na gos. Ale nie - jego wargi nawet nie drgny.
- Syszysz mniei - powtrzy chopak.
Thomas zawaha si, przekn.
- Tak.
- Zabili j - odpowiedzia Aris. - Zabili moj najlepsz przyjacik.
Thomasa do Arisa i z powrotem. - Czemu gapicie si na siebie jak zakochani?
- On te to potrafi - odpar Thomas, nie odrywajc wzroku od nowego chopaka,
widzc pozostaych jedynie ktem oka. Ostatnie wyznanie Arisa przerazio go; jeli grupa
zabia jego partnerk od telepatii...
- Co potrafi? - spyta Patelniak.
- A jak sdzisz? - odpar Minho. - Jest takim samym dziwadem jak Thomas. Umiej
ze sob rozmawia w mylach.
Teraz Newt wpatrywa si ponuro w Thomasa.
- Serio?
Thomas kiwn gow i prawie przemwi znowu w mylach do Arisa, ale w ostatniej
chwili jednak odezwa si na gos.
- Kto j zabi? Co si stao?
- Kto zabi kogo? - spyta Minho. - Purwa, tylko bez tych waszych czarwmarw,
kiedy my tu jestemy.
Thomas, ktrego oczy zdyy ju zwilgotnie, oderwa w kocu wzrok od Arisa i
spojrza w stron Minho.
- On mia kogo, z kim umia rozmawia w mylach, tak jak ja umiaem. To znaczy...
nadal umiem. Ale powiedzia, e zostaa zabita. Chc wiedzie, przez kogo.
Aris zwiesi gow; z miejsca, gdzie siedzia Thomas, jego oczy wyglday na
zamknite.
- Tak naprawd nie wiem, przez kogo. To zbyt ogupiajce. Nie umiaem odrni
tych zych od tych dobrych. Ale myl, e w jaki sposb sprawiono, e taka jedna
dziewczyna, Beth... zadgaa... moj przyjacik. Ona miaa na imi Rachel. Zgina,

chopie. Nie yje. - Ukry twarz w doniach.


Thomas poczu niemal fizycznie bolesne ukucie ogupienia. Wszystko wskazywao
na to, e Aris trafi tutaj z innej wersji Labiryntu, zaaranowanej identycznie, tylko z
odwrotn proporcj dziewczyn do chopakw. Ale w takim razie Aris byby ich wersj
Teresy. A ta caa Beth brzmiaa jak ich wersja Gallyego, ktry zabi Chucka. Noem. Czy to
oznaczao, e w zaoeniu Gally mia zabi nie Chucka, tylko Thomasa?
Ale czemu Aris znajdowa si teraz tutaj? I gdzie bya Teresa? Rzeczy, ktre prawie
zaczynay si ju ukada w jego umyle w spjny obraz, znw przestay do siebie pasowa.
- No dobra, a skd si tutaj wzie? - spyta Newt. - Gdzie s te wszystkie
dziewczyny, o ktrych mwisz? He z nich zdoao uciec razem z tob? Czy sprowadzono was
tutaj wszystkich, czy tylko ciebie?
Thomasowi mimo woli zrobio si al Arisa. Dosta si w krzyowy ogie tych
wszystkich pyta po takim wydarzeniu. Gdyby role zostay zamienione, gdyby to Thomas
patrzy, jak Teresa zostaje zamordowana... Wystarczajco strasznie byo patrze, jak umiera
Chuck.
Wystarczajco strasznie? - pomyla. Czy te patrzenie na mier Chucka byo jeszcze
gorsze? Thomas mia ochot wrzeszcze. W tym momencie cay wiat wydawa mu si po
prostu beznadziejny.
Aris podnis wreszcie wzrok, wytar kilka ez, ktre spyny mu po policzkach.
Zrobi to bez najmniejszych oznak wstydu, i Thomas nagle uwiadomi sobie, e lubi tego
gocia.
- Suchajcie - powiedzia chopiec. - Wiem tyle, co i wy.
Przeya nas mniej wicej trzydziestka, zabrali nas do tej sali gimnastycznej,
nakarmili, pozwolili si umy. Potem zeszej nocy cignli mnie tutaj, mwic, e poniewa
jestem chopakiem, powinienem by osobno. I to wszystko. Potem zjawia si tu wasza banda
patykw.
- Patykw? - powtrzy Minho.
Aris potrzsn gow.
- Niewane. Nawet nie wiem, co to znaczy. To po prostu sowo, ktrego dziewczyny
uyway, kiedy zjawiem si w Labiryncie.
Minho wymieni spojrzenia z Thomasem, umiechajc si nieznacznie. Wygldao na
to, e kada z grup wynalaza swj wasny argon.
- Ej! - zawoa jeden ze Streferw, ktrych Thomas praktycznie nie zna. Opiera si o
cian za Arisem, wskazujc na niego palcem. - Co to takiego na twojej szyi, z boku? Co

czarnego, tu pod konierzem.


Aris sprbowa spojrze w d, ale nie by w stanie tak przekrci gowy, eby
zobaczy t cz swojego ciaa.
- Co?
Kiedy si porusza, Thomas dostrzeg ciemn plam tu nad konierzem jego piamy,
z tyu. Wygldao to na grub lini cignc si od zagbienia nad jego obojczykiem a na
plecy. I linia ta bya przerywana, jakby skadaa si z liter.
- Czekaj, ja zerkn - zaproponowa Newt. Wsta i podszed, kulejc bardziej ni
zwykle; sabsza noga bya pamitk z przeszoci, o ktrej nigdy Thomasowi nie opowiedzia.
Wycign rk i zsun koszul Arisa bardziej w d, eby mc si lepiej przyjrze dziwnym
znakom. - To tatua - oznajmi, mruc oczy, jakby nie wierzy w to, co widzi.
- Co tam jest napisane? - spyta Minho, cho sam te ju wsta i podszed, eby
zobaczy na wasne oczy.
Kiedy Newt nie odpowiedzia od razu, ciekawo zmusia Thomasa do powstania. Po
chwili sta tu obok Minho, pochylajc si tak, eby samemu spojrze na tatua. Ujrza napis
drukowanymi literami, ktrego tre sprawia, e jego serce na moment przestao bi.
Wasno DRESZCZu. Grupa B, Obiekt BI. Partner.
- Co to ma niby znaczy? - zapyta Minho.
- Co tam jest napisane? - spyta Aris, sigajc rk do tyu, eby pomaca skr na
szyi i ramionach, odcigajc konierz w d. - Przysigam, e zeszej nocy nie miaem
adnego tatuau!
Newt powtrzy mu tre napisu, a nastpnie powiedzia:
- Wasno DRESZCZu? Sdziem, emy im uciekli. I e ty te im ucieke. No
dobra, wszystko jedno. - Odwrci si, wyranie sfrustrowany, i skierowa si z powrotem na
swoje miejsce. Usiad.
- I dlaczego ten napis okrela ci jako Partnera? - spyta Minho, nadal gapic si na
tatua.
Aris potrzsn gow.
- Nie mam bladego pojcia. Przysigam. I nie ma moliwoci, eby ten napis tam by
przed ubieg noc. Braem prysznic, patrzyem w lustro. Zobaczybym go. Poza tym kto na
pewno zobaczyby go wczeniej, w Labiryncie.
- Chcesz mi wmwi, e wytatuowali ci w rodku nocy? - spyta Minho. - A ty
niczego nie zauwaye? We nie zalewaj, chopie.
- Przysigam! - upiera si Aris. Potem wsta i poszed do azienki, prawdopodobnie

po to, eby sprbowa samemu obejrze wytatuowane sowa.


- Za fuja nie wierz w ani jedno jego sowo - szepn Minho do Thomasa, wracajc na
miejsce. A potem, gdy pochyli si do przodu, eby usadowi si z powrotem na materacu,
jego koszula zsuna si akurat wystarczajco, eby odsoni grub czarn lini na jego szyi.
- oo! - wykrzykn Thomas. Przez sekund by zbyt zaskoczony, eby si poruszy.
- Co? - spyta Minho, gapic si na Thomasa tak, jakby temu ostatniemu wanie
wyroso na czole trzecie ucho.
- Twoja... twoja szyja - zdoa w kocu wyjka Thomas. - Ty te masz na szyi napis!
- O czym ty, purwa, gadasz? - spyta Minho. Szarpn koszul i skrzywi si, ze
wszystkich si prbujc zobaczy co, czego nie by w stanie dosign wzrokiem.
Thomas podbieg do Minho, odtrci jego rce, a potem odcign konierz jego
piamy.
- Do jasnej... Jest! Taki sam napis, tylko...
Wasno DRESZCZu. Grupa A, Obiekt A7. Przywdca.
- Co takiego, chopie?! - wykrzykn Minho. Wikszo pozostaych Streferw
skupia si tymczasem ciasno za Thomasem, przepychajc si, eby mc spojrze. Thomas
szybko przeczyta na gos wytatuowane sowa, zaskoczony, e udao mu si to zrobi bez
zajknicia.
- Robisz mnie w fuja, chopie - owiadczy Minho, wstajc. Przepchn si przez
tumek chopcw, eby pj do azienki w lad za Arisem.
A potem zaczo si gorczkowe przepychanie. Thomas poczu, e kto mu zaglda za
konierz, sam te zacz zaglda za cudze. Wszyscy rozgadali si jeden przez drugiego.
- Wszdzie jest napisane: Grupa A.
- Wasno DRESZCZu, tak jak u niego.
- Ty jeste Obiekt Atrzynacie.
- Obiekt Adziewitnacie.
- Atrzy.
- Adziesi.
Thomas powoli obraca si dookoa, patrzc w oszoomieniu, jak poszczeglni
Streferzy odkrywaj tatuae na szyjach pozostaych. Wikszo nie miaa dodatkowych
okrele jak Aris czy Minho, tylko linijk o byciu wasnoci DRESZCZu. Newt chodzi od
chopca do chopca z kamienn twarz, eby osobicie przeczyta kady napis, jakby
skupiajc si na zapamitywaniu imion i numerw. Potem, zupenie przypadkowo, nagle
znaleli si z Thomasem oko w oko.

- Co jest napisane u mnie? - spyta Newt.


Thomas odcign konierz jego koszuli i pochyli si do przodu, eby odczyta sowa
wypisane na skrze kolegi.
- Jeste Obiektem Api i nazwali ci Klej.
Newt rzuci mu zaskoczone spojrzenie.
- Klej?
Thomas puci jego koszul i cofn si.
- Tak. Pewnie dlatego, e jeste troch jak klej, ktry trzyma nas wszystkich razem.
Nie wiem. Przeczytaj mj.
- Ju przeczytaem...
Thomas zauway, e twarz Newta nabraa dziwnego wyrazu. Wahania. Albo strachu.
Jakby nie chcia Thomasowi mwi, co gosi jego tatua.
- No?
- Jeste Obiektem Adwa - odrzek Newt. Potem spuci wzrok.
- A dalej co? - naciska Thomas.
Newt zawaha si, potem odpowiedzia, nie patrzc na niego.
- Dalej nie ma adnej nazwy. Pisze tu tylko... Do zabicia przez Grup B.
Thomas w zasadzie nie mia czasu, eby przyswoi to, co powiedzia Newt.
Zastanawia si wanie, czy jest bardziej ogupiay, czy przestraszony, kiedy pokj wypenio
przeraliwe dzwonienie. Chopak odruchowo zakry domi uszy i rozejrza si po
towarzyszach.
Zauway ich skonsternowane miny, wiadczce, e znaj ten dwik, a potem olnio
go. To by ten sam sygna, jaki rozbrzmia w Labiryncie tu przed tym, jak Teresa zjawia si
w Pudle. Thomas sysza go tylko raz, wanie wtedy, a teraz, gdy byli zamknici w maym
pomieszczeniu, dzwonienie brzmiao inaczej - byo goniejsze, zwielokrotnione przez
nakadajce si na siebie echa. Mimo to by waciwie pewien, e si nie myli. To by ten
alarm, ktry w Strefie ogasza, e zaraz pojawi si Njubi.
I nie milk; Thomas zaczyna ju odczuwa za oczami pierwsze zapowiedzi blu
gowy.
Streferzy kryli bezadnie po pomieszczeniu, gapic si na ciany i sufit, jakby starali
si odkry, skd dochodzi dwik. Niektrzy usiedli na kach, zatykajc rkami uszy.
Thomas rwnie stara si wypatrzy rdo alarmu, ale bez skutku. Nie widzia nigdzie
adnych gonikw, w cianach nie byo kratek od przewodw wentylacyjnych ani
klimatyzacji, nic. Tylko dobiegajce zewszd dzwonienie.

Newt zapa go za rami i krzykn wprost do ucha:


- To ten cholerny alarm, co ogasza, e jedzie Njubi!
- Wiem!
- Czemu dzwoni?
Thomas wzruszy ramionami, majc nadziej, e jego twarz nie zdradza, jaki jest
zniecierpliwiony. Skd niby mia wiedzie, co si dzieje?
Minho i Aris wrcili wanie z azienki. Obaj z roztargnieniem pocierali karki,
rozgldajc si po sali w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie trwao dugo, nim dotaro do nich, e
pozostali te maj podobne tatuae. Patelniak podszed do drzwi prowadzcych do wietlicy i
ju mia pooy do w miejscu, gdzie wczeniej znajdowaa si klamka.
- Zaczekaj! - zawoa pod wpywem impulsu Thomas. Podbieg do Patelniaka,
wiedzc, e Newt poda za nim krok w krok.
- Co jest? - spyta Patelniak. Jego do zawisa ledwie kilka centymetrw od drzwi.
- Nie wiem - odpar Thomas, nie majc pewnoci, czy donone dzwonienie nie
zagusza jego gosu. - To alarm. Moe dzieje si co naprawd zego.
- No! - odkrzykn Patelniak. - I moe powinnimy si std wynie w choler!
Nie czekajc, co odpowie Thomas, pchn drzwi. Ani drgny. Pchn mocniej.
Poniewa nadal nie chciay drgn, napar na nie caym ciarem.
Bez efektu. Drzwi byy zamknite na gucho, jak zamurowane.
- Purwa! Przecie rozwalie klamk! - wrzasn przeraliwie Patelniak i waln
otwart doni w drzwi.
Thomas nie chcia ju krzycze; by zmczony i bolao go gardo. Odwrci si i opar
o cian, splatajc rce na piersi. Wikszo Streferw sprawiaa wraenie rwnie znuonych
i zrezygnowanych jak on; wyranie mieli do prb poszukiwania odpowiedzi albo drogi na
zewntrz. Wszyscy albo siedzieli na kach, albo stali wok ze skonsternowanymi minami.
Bardziej z desperacji ni z jakiegokolwiek innego powodu Thomas znw sprbowa
zawoa Teres. Potem jeszcze kilkakrotnie. Jednak Teresa nie odpowiedziaa, a zreszt nie
by pewien, czy w tym oguszajcym zgieku daby rad si skupi na tyle, eby j usysze.
Nadal odczuwa jej nieobecno; to byo tak, jak obudzi si pewnego dnia i stwierdzi, e nie
ma si w ustach ani jednego zba. Nie musiaby biec do lustra, eby wiedzie, e znikny.
Potem alarm umilk.
Cisza nigdy wczeniej nie wydawaa si mie wasnego dwiku. Gwatownie
wypenia sal niczym bzyczenie roju pszcz, sprawiajc, e Thomas podnis rce, eby
poduba palcami w uszach. Kady oddech, kade westchnienie w pomieszczeniu byo

niczym eksplozja w porwnaniu z przedziwn mgiek braku decybeli.


Newt odezwa si pierwszy.
- Tylko nie mwcie, e tutaj te bd nam podrzuca cholernych Njubich.
- Ciekawe, gdzie w tej fujni jest Pudo? - wymamrota sarkastycznie Minho.
Ciche skrzypnicie sprawio, e Thomas gwatownie spojrza w kierunku drzwi do
wietlicy. Uchyliy si na kilka centymetrw, ukazujc wski pas ciemnoci. Kto zgasi
wiata po drugiej stronie. Patelniak cofn si o krok.
- Co mi si zdaje, e chc, abymy teraz tam wyszli - odezwa si Minho.
- To czemu nie wyjdziesz pierwszy? - zaproponowa Patelniak.
Minho ju ruszy do przodu.
- Nie ma problemu. Moe dostaniemy nowego maego sztamaczka, ktremu bdzie
mona dokucza i kopa go w tyek, kiedy nie bdziemy mieli nic lepszego do roboty.
- Dotar do drzwi, zatrzyma si i popatrzy w bok, na Thomasa. Jego gos zaskakujco
zmik. - Przydaby nam si drugi Chuck.
Thomas wiedzia, e nie powinien si zoci. Jeli ju, Minho stara si pokaza - na
swj wasny dziwny sposb - e tskni za Chuckiem tak samo, jak wszyscy inni. Ale
przypomnienie o przyjacielu w tak nieoczekiwanej chwili rozgniewao Thomasa. Instynkt
podpowiedzia mu, eby to zignorowa - i tak ju wystarczajco ciko przychodzio mu
radzenie sobie z tym, co dziao si wok niego. Musia si na jaki czas odci od swoich
uczu i po prostu i do przodu. Krok za krokiem. Rozpracowa to wszystko.
- No - odpowiedzia w kocu. - Idziesz czy chcesz, ebym ja poszed pierwszy?
- Co gosi twj tatua? - zapyta cicho Minho, ignorujc pytanie Thomasa.
- Niewane. Chodmy.
Minho kiwn gow, nadal nie patrzc mu w oczy. Potem umiechn si, a to, co tak
dogbnie go trapio, ustpio miejsca typowej dla niego niefrasobliwej pozie.
- Ogay. Jeli jaki zombiak zacznie mi si wgryza w nog, ratujcie mnie.
- Masz to jak w banku. - Thomas chcia, eby przyjaciel si pospieszy. Przeczuwa, e
znajduj si na progu kolejnej wielkiej zmiany w caej tej idiotycznej podry i nie chcia ju
odwleka spraw ani chwili duej.
Minho pchn drzwi, otwierajc je na ocie. Wski pasek czerni zmieni si w szeroki
prostokt; w wietlicy byo teraz rwnie ciemno, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wyszli ze
swojego dormitorium. Minho przekroczy prg, a Thomas pody za nim.
- Zaczekaj tutaj - szepn Minho. - Nie ma sensu si znowu obija o tych truposzy.
Pjd najpierw odszuka pstryczki od wiata.

- Dlaczego waciwie je wyczyli? - zapyta Thomas. - A w ogle, to kto je wyczy?


Minho obejrza si na niego; wiato z pokoju Arisa pado na jego twarz, ukazujc usta
wykrzywione w zoliwym umieszku.
- Stary, po co w ogle prbujesz zadawa pytania? Nic tu si nigdy nie trzymao kupy
i pewnie nigdy nie bdzie. Teraz wylaksuj i stj spokojnie.
Szybko znikn w ciemnoci. Thomas usysza jego kroki, wyciszone przez
wykadzin dywanow, oraz szmer doni przesuwajcej si wzdu ciany, gdy szed.
- S! - zawoa Minho; jego gos dolatywa z mniej wicej tego miejsca co trzeba.
Rozlego si kilka pstrykni, po czym sala rozjarzya si wiatami. Przez uamek
sekundy Thomas nie potrafi sobie uwiadomi, co si tak radykalnie zmienio w tej scenerii.
Potem dotaro to do niego, i - jakby ta wiadomo obudzia rwnie jego pozostae zmysy chopak poj, e znikn ohydny odr gnijcych zwok.
I teraz wiedzia, dlaczego.
Ciaa jakby rozpyny si w powietrzu; nie byo adnych, ale to adnych ladw
wiadczcych, e kiedykolwiek w ogle tam byy.
Mino kilka sekund, zanim Thomas uwiadomi sobie, e przesta oddycha.
Zaczerpn gboki haust powietrza, gapic si na pust teraz sal. adnych opuchnitych
trupw o sinej skrze. adnego smrodu.
Newt przepchn si obok niego i wyszed, nieznacznie utykajc, a na sam rodek
pokrytej wykadzin dywanow podogi.
- To niemoliwe - oznajmi, obracajc si powoli, spogldajc w gr, na sufit, z
ktrego jeszcze kilka minut wczeniej zwieszay si na sznurach zwoki. - Nie upyno
dostatecznie duo czasu, eby kto mg std wynie te ciaa. Poza tym nikt nawet nie
wchodzi na t pikolon sal. Usyszelibymy go!
Thomas da krok pod cian i opar si o ni, podczas gdy pozostali Streferzy i Aris
wysypali si z maego dormitorium. Caa grupa zamilka z podziwem i trwog, w miar jak
kolejni jej czonkowie zdawali sobie spraw z tego, e wisielcy zniknli. Thomas znowu
poczu odrtwienie, jakby by ju niezdolny do dziwienia si czemukolwiek.
- Masz racj - zwrci si Minho do Newta. - Bylimy obok za zamknitymi drzwiami
przez ile minut, dwadziecia? Nie ma szans, eby ktokolwiek tak szybko zdy usun tyle
cia. Poza tym to miejsce jest zamknite na kdk od rodka.
- Nie wspominajc ju o pozbyciu si smrodu - dorzuci Thomas. Minho kiwn
gow.
- C, bardzo sprytne z was sztamaki - rzuci naburmuszonym tonem Patelniak. - Ale

rozejrzyjcie si. Zniknli. Wic bez wzgldu na to, co o tym sdzicie, jakim sposobem si ich
pozbyto.
Thomas nie mia ochoty si o to kci - czy nawet roztrzsa tej kwestii. Trupy
znikny, no i co z tego? Widzieli ju dziwniejsze rzeczy.
- Hej - odezwa si Winston. - Ci wariaci przestali si wydziera.
Thomas wyprostowa si, nasuchiwa chwil. Cisza.
- Sdziem, e po prostu z pokoju Arisa ich nie sycha. Ale masz racj, przestali.
Wkrtce wszyscy biegli do wikszego dormitorium, pooonego po przeciwnej stronie
wietlicy. Thomas ruszy w lad za pozostaymi, gnany ciekawoci, chcc jak najszybciej
wyjrze przez okno i zobaczy, jak wyglda wiat na zewntrz. Wczeniej, kiedy Poparzecy
wrzeszczeli i przyciskali twarze do krat, by zbyt przeraony, eby si uwaniej przyjrze.
- No nie! - rykn z przodu Minho, po czym bez dalszych wyjanie znikn w
dormitorium.
Zmierzajc w tamt stron, Thomas spostrzeg, e wszyscy chopcy wahaj si przez
sekund na progu, z wyrazem osupienia na twarzach, a potem wchodz miao na sal.
Poczeka, a wszyscy Streferzy oraz Aris wepchn si do rodka, nastpnie sam poszed w ich
lady.
Poczu taki sam szok, jakiego, sdzc po minach, doznali pozostali chopcy.
Pomieszczenie wygldao z grubsza tak, jak wtedy, kiedy wczeniej ze wychodzili. Jednake
bya jedna olbrzymia rnica: w kadym z okien, bez wyjtku, tu za elazn krat
wzniesiona zostaa ciana z cegie, blokujca kady centymetr wolnej przestrzeni. Jedyne
rdo wiata na sali stanowiy teraz panele na suficie.
- Nawet jeli szybko si uwinli z tymi ciaami - odezwa si Newt - to jest raczej
pewne, e nie mieli czasu zamurowa pikolonych okien. Co tu si, purwa, dzieje?
Thomas patrzy, jak Minho podchodzi do jednego z okien i wysuwa rk przez kraty,
eby pomaca czerwone cegy.
- Twarde - powiedzia, po czym klepn w mur.
- W dodatku nie wyglda na wieo wymurowane - mrukn Thomas, podchodzc,
eby samemu sprawdzi. Cegy byy twarde i chodne. - Zaprawa jest sucha. Jakim
sposobem oszukali nas, to wszystko.
- Oszukali nas? - spyta Patelniak. - Jak?
Thomas wzruszy ramionami. Znw ogarniao go odrtwienie. Nadal desperacko
pragn porozmawia z Teres.
- Nie wiem. Pamitacie Urwisko? Skoczylimy w przepa i wpadlimy w

niewidzialny otwr. Kto wie, co jeszcze potrafi ci ludzie.


Dalsze p godziny mino nie wiedzie kiedy. Podobnie jak pozostali, Thomas kry
z kta w kt, przypatrujc si z bliska ceglanym cianom oraz sprawdzajc, co jeszcze si
zmienio. Zmian byo kilka, jedna dziwniejsza od drugiej. Wszystkie ka w dormitorium
Streferw zostay pocielone, nie byo te ani ladu zachanych i brudnych ubra, ktre
chopcy mieli na sobie, zanim przebrali si w dostarczone im poprzedniej nocy piamy.
Komody poprzesuwano, chocia rnica bya nieznaczna, a cz osb upieraa si, e wcale
jej nie ma. W kadym razie w szufladach umieszczono wie odzie i buty, a take po
nowym cyfrowym zegarku dla kadego z chopcw.
Ale najwiksz zmian bya ta, ktr odkry Minho. Tabliczka przy drzwiach pokoju,
gdzie znaleli Arisa, nie gosia ju Teresa Agnes, Grupa A, Obiekt Al, Zdrajczyni, tylko Aris
Jones, Grupa B, Obiekt BI, Partner.
Przyjrzawszy si nowej tabliczce, wszyscy odchodzili, tylko Thomas uwiadomi
sobie, e stoi w miejscu i nie jest w stanie oderwa od niej oczu. Mia poczucie, e nowa
tabliczka w jaki sposb oficjalnie potwierdzia stan rzeczy
- Teresa zostaa mu odebrana, na jej miejsce zjawi si Aris. Nic z tego nie trzymao
si kupy i nic ju go nie obchodzio. Wrci do dormitorium chopcw, znalaz prycz, na
ktrej spa poprzedniej nocy - a w kadym razie przypuszcza, e to ta - i pooy si,
zakrywajc gow poduszk, jakby to mogo sprawi, e pozostali odejd.
Co stao si z Teres? Co stao si z nimi? Gdzie byli? Co mieli zrobi? I te tatuae...
Odwrci w bok gow, potem cae ciao, zacisn oczy i obj si ramionami,
podcigajc nogi, a leg w pozycji podu. Potem zdecydowany prbowa tak dugo, a
uzyska od niej odpowied, zawoa w mylach:
- Tereso? - Pauza. - Tereso? - Dusza pauza. - Tereso!
- Krzykn to w umyle, spinajc z wysiku cae ciao. - Tereso! Gdzie jeste? Prosz,
odpowiedz mi! Dlaczego nie prbujesz si ze mn skontaktowa? Ter...
- Wyno si z mojej gowy!
Sowa eksplodoway w jego umyle, tak wyranie i gwatownie rozbrzmiewajc pod
czaszk, e poczu dgnicia blu za oczami oraz w uszach. Usiad na ku, potem wsta. To
bya ona. To z ca pewnoci bya ona.
- Tereso? - Przycisn kciuki i palce wskazujce obu rk do skroni. - Tereso?
- Kimkolwiek jeste, smrodasie, wyno si z mojej gowy! Thomas zatoczy si do
tyu, a z powrotem usiad na ku. Zamkn oczy, koncentrujc si.
- Tereso, o czym ty mwisz? To ja, Thomas. Gdzie jeste?

- Zamknij si!- To bya ona, nie mia co do tego wtpliwoci, ale jej mentalny gos
dra ze strachu i zoci. - Po prostu si zamknij! Nie wiem, kim jeste! Zostaw mnie w
spokoju!
- Ale - zacz Thomas, kompletnie nie wiedzc, co powiedzie. - Tereso, co si stao?
Zanim odpowiedziaa, zawahaa si, jakby zbierajc myli, a kiedy wreszcie
przemwia, Thomas wyczu jej niemal zatrwaajcy spokj.
- Zostaw mnie w spokoju albo ci odnajd i podern ci gardo. Przysigam.
A potem przepada. Mimo ostrzeenia sprbowa raz jeszcze do niej zawoa, ale
powrcia ta sama pustka, jak czu od rana; jej obecno znikna.
Thomas opad na wznak na ko; w jego ciele pono co okropnego. Pospiesznie
ukry twarz w poduszce i rozpaka si po raz pierwszy, odkd zabito Chucka. Wci
powraca mylami do napisu na tabliczce przy drzwiach Teresy. Zdrajczyni. Za kadym
razem odpycha od siebie to sowo.
Zadziwiajce, ale nikt go nie zaczepia ani nie pyta, co si stao. Jego stumione
szlochanie w kocu przycicho i ju tylko od czasu do czasu chwyta goniej oddech. W
kocu zasn. I znowu zacz ni.
Tym razem jest troszk starszy, ma przypuszczalnie okoo siedmiu czy omiu lat.
Wciekle jaskrawe wiato unosi si nad jego gow, jakby za spraw czarw.
Ludzie w dziwnych zielonych kombinezonach i miesznych okularach przypatruj mu
si uparcie, ich gowy raz po raz przesaniaj padajcy z gry blask. Thomas widzi ich oczy,
ale nic poza tym. Ich usta oraz nosy zasonite s maskami.
Thomas jakim sposobem jest jednoczenie sob w tamtym wieku oraz, tak jak
wczeniej, kim patrzcym z boku. Ale czuje strach chopca.
Ludzie rozmawiaj, ich gosy s stumione i matowe. Niektre nale do mczyzn,
inne do kobiet, ale nie potrafi rozrni, ktre s czyje i kto jest kim.
Nie rozumie zbyt wiele z caej rozmowy.
Tylko migawki. Fragmenty konwersacji. Wszystkie go przeraaj.
- Bdziemy musieli podry gbiej, i w jego przypadku, i w przypadku dziewczyny.
- Czy ich mzgi sobie z tym poradz?
- To niewiarygodne, wiecie? Pooga w nim siedzi.
- Moe umrze.
- Gorzej. Moe te przey.
Thomas syszy jeszcze jedn, ostatni rzecz; nareszcie co, co nie przyprawia go o
dreszcz odrazy ani strachu.

- Lub te on i pozostali mog nas ocali. Ocali nas wszystkich.


Kiedy si zbudzi, mia wraenie, e kto wbi mu motkiem kilka ostrych odamkw
lodu przez uszy do mzgu. Krzywic si, chopak sign do oczu, eby je przetrze, a wtedy
uderzya go fala mdoci, od ktrej cay pokj wydawa si koysa. Potem przypomnia sobie
okropne rzeczy, ktre powiedziaa Teresa, potem to, o czym ni, i ogarno go gbokie
przygnbienie. Kim byli ci ludzie? Czy to bya prawda? Co mieli na myli, kiedy mwili te
straszne rzeczy o jego mzgu?
- Ciesz si, e nadal potrafisz sobie uci drzemk.
Thomas zaryzykowa spojrzenie przez zmruone powieki i zobaczy, e przy jego
ku stoi Newt, gapic si na niego z gry.
- Ile czasu mino? - spyta Thomas, si woli spychajc myli o Teresie oraz nie czy te wspomnieniu? - w ciemny kt umysu. Pniej bdzie si tym zadrcza.
Newt spojrza na zegarek.
- Par godzin. Kiedy ludzie zobaczyli, e si pooye, to ich wrcz troch uspokoio.
Niewiele moemy zrobi poza siedzeniem i czekaniem, a wydarzy si co nowego. Z tego
miejsca nie ma jak si wydosta.
Z trudem powstrzymujc si od jku, Thomas dwign si do pozycji siedzcej,
opierajc si plecami o cian za wezgowiem ka.
- A w ogle to mamy co do jedzenia?
- Nie. Ale jestem pewien, e ci ludzie nie zadaliby sobie tyle trudu, eby nas tutaj
sprowadzi, oszukiwa nas czy co tam jeszcze zrobili, tylko po to, eby nam pozwoli potem
zdechn z godu. Co si wydarzy. To mi troch przypomina, jak wysali nas do Strefy na
samym pocztku. Zupenie pierwsz grup, mnie, Alby ego, Minho i ilu innych. Pierwszych
Streferw. - Ostatnie sowa wyrzek z do wyran nut sarkazmu.
Thomas poczu si zaintrygowany, zaskoczony, e nigdy wczeniej nie prbowa
dry tematu, pyta, jak to wygldao.
- Dlaczego ta sytuacja przypomina ci tamt?
Wzrok Newta skupiony by na ceglanym murze za najbliszym oknem.
- Wszyscy obudzilimy si w rodku dnia. Leelimy na ziemi wok drzwi do Puda.
Byy zamknite. Wszystkim nam wymazano pami, tak jak tobie, kiedy do nas przybye.
Zdziwiby si, jak szybko zebralimy si do kupy i przestalimy panikowa. Byo nas mniej
wicej trzydziestu. Oczywicie za choler nie wiedzielimy, co si stao, skd si tam
wzilimy i co mamy robi. I bylimy przeraeni, zdezorientowani. Ale poniewa wszyscy
znalelimy si po uszy w tym samym klumpie, zorganizowalimy si i szybko

rozkminilimy, co i jak. W cigu kilku dni rozkrcilimy farm, kady dosta swoj robot i
poszo.
Thomas z ulg stwierdzi, e bolesne wiercenie w czaszce osabo. Z zaciekawieniem
sucha o pocztkach Strefy - rozsypane fragmenty ukadanki sprowadzone przez Przemian
nie wystarczyy, eby dao si z nich poskada co choby przypominajcego spjne
wspomnienia.
- Czy wszystko, co przygotowali Stwrcy, byo ju wtedy na miejscu? Pola uprawne,
zwierzta, wszystko?
Newt kiwn gow, nadal gapic si w zamurowane okno.
- Tak, ale musielimy si naharowa jak woy, eby wszystko wreszcie zaczo
funkcjonowa jak naley. Mnstwo kombinowania metod prb i bdw, zanim udao si
nam cokolwiek osign.
- No wic... dlaczego ta sytuacja przypomina ci tamt? - zapyta raz jeszcze Thomas.
Newt w kocu popatrzy na niego.
- Wydaje mi si, e wtedy wszyscy mielimy poczucie, e musi istnie jaki powd,
dla ktrego nas tam wysano. Gdyby kto chcia nas zabi, to czemu po prostu tego nie zrobi?
Czemu miaby nas wysya na olbrzymi farm z domem, stodo i zwierztami? A poniewa
nie mielimy innego wyjcia, zaakceptowalimy ten stan rzeczy, zaczlimy pracowa i
eksplorowa.
- Ale tutaj ju zakoczylimy eksplorowanie - zauway Thomas. - Nie ma zwierzt,
nie ma jedzenia, nie ma Labiryntu.
- Tak, ale popatrz tylko. To ta sama koncepcja. Jest oczywiste, e znalelimy si tutaj
w jakim cholernym celu. W kocu rozkminimy, co to za cel.
- O ile wczeniej nie umrzemy z godu.
Newt wskaza azienk.
- Mamy mnstwo wody, wic zanim padniemy trupem, minie przynajmniej kilka dni.
Co si wczeniej wydarzy.
W gbi serca Thomas uwaa tak samo, a spiera si z koleg tylko po to, aby
utwierdzi si w tym przekonaniu.
- Ale co z tymi wszystkimi martwymi ludmi, ktrych widzielimy? Moe naprawd
nas uratowali, zostali zabici, a teraz mamy przerbane. Moe w zaoeniu mielimy co
zrobi, ale teraz wszystko si rypno i zostawiono nas tutaj, ebymy wyzdychali.
Newt wybuchn miechem.
- Ale z ciebie czarnowidz, krtasie. Nie, patrzc na te czarymary ze znikajcymi

zwokami i zamurowanymi oknami, powiedziabym, e to raczej co takiego, jak Labirynt.


Dziwnego i niemoliwego do wytumaczenia. Najnowsza i najwiksza zagadka. Moe nasz
nastpny test, kto wie. Cokolwiek si tu dzieje, mamy szans, tak jak w cholernym
Labiryncie. Gwarantuj ci to.
- Taa - mrukn Thomas, zastanawiajc si, czy powinien opowiedzie o tym, co mu
si przynio. Postanowi zachowa to na pniej. Odrzek tylko: - Mam nadziej, e masz
racj. Jeli tylko nagle nie pojawi si tu Bldoercy, jako damy sobie rad.
Newt zacz krci gow, zanim jeszcze Thomas skoczy mwi.
- Bagam, chopie. Cholera jasna, odpukaj w niemalowane. Gotowi nam jeszcze
przysa co gorszego.
W gowie Thomasa pojawi si obraz Teresy i chopakowi nagle odechciao si
rozmw. Zmusi si jedynie, eby odpowiedzie:
-1 kto teraz jest optymist?
- Punkt dla ciebie - odpar Newt, po czym wsta. - Chyba pjd podrczy kogo
innego, a co zacznie si dzia. I lepiej, eby to byo szybko, cholera. Godny jestem.
- Teraz ty odpukaj w niemalowane.
- Ogay.
Newt odszed, a Thomas osun si na wznak, gapic si na spd grnego ka. Po
jakim czasie zamkn oczy, ale kiedy w mroku swoich myli ujrza twarz Teresy,
natychmiast znowu je otworzy. Jeeli mia jako przetrwa to wszystko, musia sprbowa
na razie o niej zapomnie.
Gd.
Jest jak uwizione w tobie zwierz, myla Thomas. Po trzech penych dniach bez
jedzenia zdawao mu si, e rozwcieczone drapiene zwierz o tpych pazurach prbuje
wydrapa sobie drog na zewntrz z jego odka. Czu je w kadej sekundzie kadej minuty
kadej godziny. Pi wod z umywalek w azience tak czsto, jak tylko si dao, ale nie
pomagao to ani troch w poskromieniu bestii. Jeli ju, mia wraenie, e tylko dodaje jej si,
eby moga go tym skuteczniej gnbi.
Inni te to czuli, nawet jeli wikszo cierpiaa w milczeniu. Thomas patrzy, jak
chodz ze zwieszonymi gowami i rozchylonymi ustami, jakby kady krok wymaga spalenia
tysica kalorii. Ludzie czsto oblizywali wargi. Chwytali si za brzuchy, przyciskali je, jakby
starajc si uspokoi t nkajc ich besti. Jeli nie szli do toalety albo napi si z umywalki,
Streferzy w ogle si nie poruszali. Podobnie jak Thomas, po prostu leeli bezwadnie na
pitrowych kach. Bladzi, z zapadnitymi oczami.

Thomas odczuwa to wszystko jak wzmagajc si chorob, a patrzenie na


pozostaych tylko pogarszao spraw, przypominajc dobitnie, e to nie jest co, co mona po
prostu zignorowa. e wszystko dzieje si naprawd, a mier czeka tu za rogiem.
Niemrawy sen. azienka. Woda. Dowlec si z powrotem do ka. Niemrawy sen ju bez adnych obrazw z przeszoci. Te czynnoci stay si straszliwym cyklem,
przerywanym tylko mylami o Teresie. Ostre sowa, jakie cisna mu w twarz, byy jedynym,
co mu cho troch osadzao perspektyw mierci. Teresa stanowia dla niego jedyne rdo
nadziei po Labiryncie i po mierci Chucka. A teraz znikna, nie byo ywnoci i miny trzy
dugie dni.
Gd. Cierpienie.
Odechciao mu si ju spoglda na zegarek - sprawiao to tylko, e czas wlk si
jeszcze wolniej, i przypominao jego organizmowi o tym, ile czasu mino, odkd ostatnio
jad - ale zdawao mu si, e jest mniej wicej rodek popoudnia trzeciego dnia, kiedy ze
wietlicy nagle zaczo dobiega buczenie.
Thomas zagapi si na prowadzce tam drzwi, wiedzc, e powinien wsta i
sprawdzi, co si dzieje. Ale jego umys zacz ju odpywa w jedn z tych mglistych,
pytkich drzemek, wiat naokoo zamazywa si.
Moe tylko sobie wyobrazi ten dwik. Ale potem usysza go znowu.
Nakaza sobie wsta.
Zamiast tego zasn.
- Thomas.
To by gos Minho. Saby, ale silniejszy ni wtedy, kiedy Thomas ostatnio go sysza.
- Thomas. Obud si, stary.
Thomas otworzy oczy, zaskoczony, e przetrwa kolejn drzemk i nie umar. Przez
sekund wszystko wok byo zamazane, i z pocztku nie mg uwierzy, e to, co wydawao
si znajdowa tylko kilkanacie centymetrw od jego twarzy, istnieje naprawd. Ale potem
kontur tego czego wyostrzy si, i okrgy, czerwony ksztat z zielonymi plamkami
rozsianymi na gadkiej, byszczcej powierzchni sprawi, e chopak poczu si tak, jakby
patrzy na raj.
Jabko.
- Skd to... - Nie dokoczy, ju te dwa sowa sprawiy, e opad z si.
- Po prostu je zjedz - powiedzia Minho, a potem rozlego si soczyste chrupnicie.
Thomas podnis wzrok i zobaczy, e przyjaciel gryzie wasne jabko. Zbierajc
ostatnie resztki energii, jakie by w stanie jeszcze z siebie wykrzesa, unis si na okciu i

chwyci owoc lecy na ku. Podnis go do ust i nadgryz. Eksplozja smaku i soku bya
cudownym doznaniem.
Z jkiem zaatakowa reszt jabka i poar je, zostawiajc tylko ogryzek, zanim
jeszcze Minho zdy skoczy swoje - mimo e to on zacz je pierwszy.
- Wylaksuj, chopie, nie szaruj - powiedzia Minho. - Jak bdziesz tak ar, to zaraz
wszystko z powrotem wyrzygasz. Tu masz drugie, tym razem sprbuj je wolniej.
Poda Thomasowi drugie jabko. Ten wzi je, nie dzikujc, i odgryz wielki ks. W
miar jak u, tym razem nakazujc sobie przekn, zanim wepchnie do ust kolejny kawaek,
uwiadomi sobie, e czuje, jak przez jego ciao zaczynaj pyn pierwsze strumyczki
energii.
- Jakie to dobre - wymamrota. - Ja pikol, jakie to dobre.
- Kiedy prbujesz gada jak Strefer, nadal brzmisz jak kretyn - odpar Minho, po czym
odgryz kolejny ks swojego jabka. Thomas zignorowa go.
- Skd one si wziy?
Minho przesta na moment u, potem zacz znowu.
- Znalelimy je w wietlicy. A oprcz nich... co jeszcze. Sztamacy, ktrzy si na to
wszystko natknli, zaklinaj si, e kiedy patrzyli kilka minut wczeniej, nic tam nie byo. A
niech im bdzie, mam to gdzie.
Thomas przewiesi nogi przez krawd ka i usiad.
- Co jeszcze znaleli?
Minho odgryz ks jabka, po czym skin gow w stron drzwi.
- Id i sam zobacz.
Thomas przewrci oczami i powoli wsta. Gnbica go sabo nie znikna; czu si
tak, jakby co wyssao z niego wikszo wntrznoci, pozostawiajc jedynie szkielet i
spajajce go cigna, dziki ktrym mg si utrzyma na nogach. Jednake zdoa stan
prosto, ju teraz, po kilku sekundach czujc, e jest w lepszym stanie ni wtedy, kiedy
ostatnio pokonywa dug i mozoln drog do azienki.
Kiedy doszed do wniosku, e jest w stanie i nie przewracajc si, podszed do drzwi
i wkroczy do wietlicy. Zaledwie trzy dni wczeniej pomieszczenie to byo pene trupw teraz toczyli si tam Streferzy, wybierajc rne rzeczy z wielkiej sterty jedzenia, ktra
najwyraniej zostaa wysypana bez adu i skadu. Owoce, warzywa, mae opakowania.
Thomas zaledwie zdy to zarejestrowa, kiedy jego uwag przyku jeszcze
dziwniejszy widok po drugiej stronie pomieszczenia. Chopak wycign rk, eby si
oprze o cian, ktr mia za plecami.

Naprzeciw drzwi do drugiego dormitorium ustawiono due drewniane biurko.


Za biurkiem siedzia na krzele chudy mczyzna w biaym garniturze. Nogi opar na
blacie, krzyujc je w kostkach.
Mczyzna czyta ksik.
Thomas sta tak dobr minut, gapic si na czowieka, ktry siedzia sobie za
biurkiem jakby nigdy nic i czyta. Jakby zwyk siadywa i czyta w tym wanie miejscu
dzie w dzie przez cae swoje ycie. Rzadkie czarne wosy zaczesane tak, eby ukrywa
blad ysin; dugi nos, nieznacznie przekrzywiony w prawo; wreszcie ruchliwe brzowe
oczka, zerkajce to tu, to tam w miar czytania - mczyzna jakim sposobem wyglda na
zrelaksowanego i zdenerwowanego rwnoczenie.
I ten biay garnitur. Spodnie, koszula, krawat, marynarka. Skarpetki. Buty. Wszystko
biae.
Co u licha?
Thomas popatrzy na Streferw, ktrzy chrupali owoce oraz zawarto woreczkw
wygldajc jak mieszanka orzechw i nasion. Zdawao si, e kompletnie nie zwracaj
uwagi na czowieka za biurkiem.
- Kim jest ten go? - zawoa Thomas, nie kierujc tego pytania do nikogo w
szczeglnoci.
Jeden z chopcw podnis wzrok, na sekund przestajc u. Potem szybko upora si
z ksem, ktry mia w ustach, i przekn.
- Nie chce nam nic powiedzie. Powiedzia, e mamy czeka, a bdzie gotw. Chopiec wzruszy ramionami, jakby mu to nie robio wikszej rnicy, i ugryz kolejny ks
obranej pomaraczy.
Thomas znw popatrzy na nieznajomego. Ten wci siedzia na tym samym miejscu,
nadal pogrony w lekturze. Z szelestem przewrci stron i dalej wodzi wzrokiem po
zdaniach.
Zdumiony i z burczcym odkiem, domagajcym si wikszej iloci jedzenia,
Thomas mimo wszystko nie mg si powstrzyma i ruszy w kierunku nieznajomego, eby
zbada spraw. Ze wszystkich dziwnych rzeczy, jakie mona odkry po przebudzeniu...
- Uwaaj! - zawoa jeden ze Streferw, ale byo za pno.
Zaledwie trzy metry od biurka Thomas zderzy si z niewidzialn cian. Najpierw
rbn nosem w to co, co przypominao zimn tafl szka. Potem rwnie reszta jego ciaa
odbia si od tego niewidocznego muru, sprawiajc, e chopak zatoczy si do tyu.
Instynktownie podnis rk, eby pomasowa nos, mruc oczy, by sprawdzi, jakim cudem

nie zauway szklanej bariery.


Jednake bez wzgldu na to, jak uwanie si wpatrywa, nie by w stanie niczego
zobaczy. Nawet najlejszego odblasku czy odbicia, nigdzie najmniejszej smuki. Widzia
tylko powietrze. Przez ten czas mczyzna nie raczy si choby poruszy czy da w
jakikolwiek sposb do zrozumienia, e co zauway.
Thomas ponownie sprbowa si zbliy do biurka, tym razem wolniej, wycigajc
rce przed siebie. Wkrtce natrafi na t cian z cakowicie niewidzialnego... czego?
Przypominao to szko - gadkie, twarde i chodne w dotyku. Ale nie widzia zupenie nic, co
wskazywaoby, e znajduje si tam jaka substancja staa.
Sfrustrowany Thomas podszed kawaek w lewo, potem w prawo, cay czas
przesuwajc domi wzdu niewidocznej, lecz twardej ciany. Rozcigaa si przez ca
szeroko pomieszczenia - nie byo adnego sposobu, eby podej do nieznajomego
siedzcego przy biurku. Thomas w kocu zacz w ni wali piciami, ale seria guchych
uderze te nie przyniosa adnego efektu. Niektrzy ze znajdujcych si za nim Streferw, w
tym Aris, oznajmili, e ju tego prbowali.
Dziwnie ubrany jegomo znajdujcy si zaledwie niecae cztery metry od niego
westchn teatralnie, zdj skrzyowane nogi z blatu biurka i pozwoli im opa na ziemi.
Przycisn stron palcem, eby zaznaczy sobie, do ktrego miejsca doczyta, i podnis
wzrok na Thomasa, nie kryjc rozdranienia.
- Ile razy musz to powtarza? - przemwi; jego nosowy gos idealnie pasowa do
bladej skry, rzadkich wosw oraz chudego ciaa. I do tego garnituru. Tego gupiego biaego
garnituru. Co dziwne, bariera w ogle nie tumia jego gosu. - Mamy jeszcze czterdzieci
siedem minut, zanim uzyskam autoryzacj, eby wdroy Faz Drug Prb. Prosz, okacie
cierpliwo i zostawcie mnie w spokoju. Czas ten zosta wam dany, ebycie mogli si naje
i odzyska siy, i stanowczo sugeruj, aby go odpowiednio wykorzysta, mody czowieku. A
teraz, jeli mi wybaczysz...
Nie czekajc na odpowied, odchyli si do tyu na krzele i z powrotem opar stopy o
blat. Potem, otworzywszy ksik w zaznaczonym miejscu, powrci do lektury.
Thomasowi zupenie odebrao mow. Odwrci si od mczyzny za biurkiem i opar
si o niewidzialn cian, przyciskajc plecy do twardej powierzchni. Co si wanie stao? Z
pewnoci wci jeszcze spa i ni. Z jakiego powodu odnis wraenie, e sama ta myl
zwielokrotnia jego gd, i spojrza tsknie w stron sterty poywienia. Potem zauway, e
Minho stoi przy drzwiach dormitorium z zaoonymi rkami, opierajc si o framug.
Thomas wskaza kciukiem przez rami i unis brwi.

- Co, spotkae naszego nowego przyjaciela? - odpar Minho, a jego twarz przeci
zoliwy umieszek. - Niezy agent z tego gocia. Purwa, musz sobie sprawi taki gajerek.
Ciuszki pierwsza klasa.
- Czy ja ni? - spyta Thomas.
- Nie nisz. Teraz jedz, wygldasz okropnie. Prawie rwnie le, co ten tam
Szczurowaty ze swoj ksieczk.
Thomas by zaskoczony tym, jak szybko udao mu si przej do porzdku dziennego
nad dziwnoci typa w biaym garniturze, ktry pojawi si znikd, oraz niewidzialnej ciany.
Znowu to odrtwienie, jake znajome. Po pierwszym szoku ju nic nie wydawao si dziwne.
Wszystko mogo si sta normalne. Odpychajc to wszystko, powlk si w stron ywnoci i
zacz je. Jeszcze jedno jabko. Pomaracza. Woreczek mieszanych orzechw, potem
lepicy si do zbw baton ze sodkiego muesli i rodzynek. Jego ciao bagao o wod, ale na
razie nie mg si zmusi do tego, eby pj si napi.
- Powiniene spasowa, stary - odezwa si za nim Minho.
- Mnstwo sztamakw ju rzyga, bo za duo zjedli. Chyba starczy tego dobrego.
Thomas wsta, rozkoszujc si uczuciem penego odka. Wcale nie tsknic za t
drapien besti, ktra tak dugo mieszkaa w jego wntrzu. Wiedzia, e Minho ma racj
- musia spasowa. Skin przyjacielowi gow, po czym min go, eby pj si
napi, cay czas zastanawiajc si, co takiego moe ich czeka, gdy czowiek w biaym
garniturze bdzie ju gotw do wdroenia Fazy Drugiej Prb.
Cokolwiek to znaczyo.
P godziny pniej Thomas siedzia na pododze wraz z reszt Streferw. Po prawej
mia Minho, po lewej Newt. Wszyscy usadowili si twarzami do niewidzialnej ciany oraz
asicowatego czowieczka siedzcego przy biurku za ni. Stopy nadal mia oparte o blat, a
jego wzrok wdrowa po stronach ksiki. Thomas czu wzbierajc w ciele cudown fal
powracajcej energii i si.
Nowy dzieciak, Aris, posa mu wczeniej dziwne spojrzenie w azience, jakby mia
ochot si z nim skomunikowa telepatycznie, ale ba si to zrobi. Thomas zignorowa go,
szybko podszed do umywalki i apczywie wypi tyle wody, ile mg jeszcze zmieci w
penym odku. Kiedy skoczy i otar usta rkawem, Arisa ju nie byo. Teraz siedzia pod
cian, wpatrujc si w podog. Thomasowi zrobio si go al - bez wzgldu na to, w jak zej
sytuacji znaleli si Streferzy, Aris mia gorzej. Zwaszcza jeli by tak blisko zwizany z t
zamordowan dziewczyn, o ktrej wspomnia, jak Thomas z Teres.
Minho pierwszy przerwa milczenie.

- Myl, e wszystkim nam odwalio tak, jak tym... jak oni na siebie mwi?
Poparzecom. Tym Poparzecom na zewntrz. Siedzimy tu wszyscy, czekajc na wykad
Szczurowatego, jakby byo to zupenie normalne. Jakbymy byli w jakiej szkole. Powiem
wam jedno - gdyby mia do powiedzenia co dobrego, nie musiaby si chowa za pikolon
magiczn cian, co nie?
- Po prostu wylaksuj i suchaj - odrzek Newt. - Moe okae si, e to ju koniec
wszystkich kopotw.
- Taa, jasne - odpar Minho. - A Patelniak dochowa si dzieciaczkw, Winston
pozbdzie si tych masakrycznych krost na pysku, za obecny tu Thomas po raz pierwszy w
yciu si umiechnie.
Thomas odwrci si do Minho i posa mu przerysowany, teatralny umiech.
- Masz, zadowolony?
- Stary - odpar tamten - brzydki jeste jak fuj.
- Zawrzyjcie te cholerne japy - szepn Newt. - Zdaje si, e ju czas.
Thomas podnis wzrok i zobaczy, e obcy - Szczurowaty, jak nieyczliwie ochrzci
go Minho - zestawi stopy na podog i odoy ksik na biurko. Odsun krzeso do tyu,
eby mie lepszy widok na jedn z szuflad, po czym wycign j i zacz grzeba w
niewidocznej dla Thomasa zawartoci. W kocu wycign szary tekturowy folder, ciasno
wypchany papierami, z ktrych wiele miao pozaginane rogi i wystawao pod dziwnym
ktem.
- O prosz, jest - powiedzia Szczurowaty swoim nosowym gosem; nastpnie za
pooy folder na biurku, otworzy go i popatrzy na siedzcych przed nim chopcw. Dzikuj, e bylicie uprzejmi si tutaj zgromadzi, ebym mg wam przekaza to, co...
zgodnie z instrukcjami mam wam przekaza. Suchajcie uwanie, prosz.
- Po co ci ta ciana?! - wykrzykn Minho.
Newt wycign rk, omijajc Thomasa, i uderzy bezczelnego koleg pici w
rami.
- Zamknij si!
Szczurowaty kontynuowa, jakby niczego nie usysza.
- Wci jeszcze tu jestecie dziki, midzy innymi, niezwykej woli przetrwania
wbrew wszelkim przeciwnociom. Do Strefy zesano okoo szedziesiciu osb. No, cilej
mwic, do waszej Strefy. Plus drugie szedziesit w Grupie B, ale zapomnijmy o nich pki
co.
Spojrzenie mczyzny na chwil pobiego ku Arisowi, potem wznowio powoln

wdrwk wzdu zebranych. ThoThomas odwrci si do Minho i posa mu przerysowany,


teatralny umiech.
- Masz, zadowolony?
- Stary - odpar tamten - brzydki jeste jak fuj.
- Zawrzyjcie te cholerne japy - szepn Newt. - Zdaje si, e ju czas.
Thomas podnis wzrok i zobaczy, e obcy - Szczurowaty, jak nieyczliwie ochrzci
go Minho - zestawi stopy na podog i odoy ksik na biurko. Odsun krzeso do tyu,
eby mie lepszy widok na jedn z szuflad, po czym wycign j i zacz grzeba w
niewidocznej dla Thomasa zawartoci. W kocu wycign szary tekturowy folder, ciasno
wypchany papierami, z ktrych wiele miao pozaginane rogi i wystawao pod dziwnym
ktem.
- O prosz, jest - powiedzia Szczurowaty swoim nosowym gosem; nastpnie za
pooy folder na biurku, otworzy go i popatrzy na siedzcych przed nim chopcw. Dzikuj, e bylicie uprzejmi si tutaj zgromadzi, ebym mg wam przekaza to, co...
zgodnie z instrukcjami mam wam przekaza. Suchajcie uwanie, prosz.
- Po co ci ta ciana?! - wykrzykn Minho.
Newt wycign rk, omijajc Thomasa, i uderzy bezczelnego koleg pici w
rami.
- Zamknij si!
Szczurowaty kontynuowa, jakby niczego nie usysza.
- Wci jeszcze tu jestecie dziki, midzy innymi, niezwykej woli przetrwania
wbrew wszelkim przeciwnociom. Do Strefy zesano okoo szedziesiciu osb. No, cilej
mwic, do waszej Strefy. Plus drugie szedziesit w Grupie B, ale zapomnijmy o nich pki
co.
Spojrzenie mczyzny na chwil pobiego ku Arisowi, potem wznowio powoln
wdrwk wzdu zebranych. Thomas nie wiedzia, czy kto jeszcze to dostrzeg, ale on sam
by przekonany, e w tym szybkim zerkniciu krya si nutka poufaoci. Co oznaczaa...?
- Spord wszystkich tych osb jedynie pewien uamek przey i znajduje si teraz
tutaj. Zakadam, e do tej pory sami zdylicie si ju tego domyli, ale wiele z tych rzeczy,
ktre was spotykaj, maj na celu wycznie ocen oraz analiz waszych reakcji. Jednake
jest to nie tyle eksperyment, co prba skonstruowania... mapy. Stymulacja strefy zagady i
gromadzenie powstajcych w efekcie wzorw, aby poskada je nastpnie w cao,
uzyskujc najwikszy przeom w historii nauki oraz medycyny.
- Te sytuacje, w obliczu ktrych jestecie stawiani; nosz nazw Zmiennych i kada z

nich zostaa starannie przemylana. Wkrtce wyjani to obszerniej. A chocia w obecnej


chwili nie mog wam powiedzie wszystkiego, koniecznie musicie wiedzie jedno: prby,
ktrym jestecie poddawani, maj bardzo wany cel. Reagujcie dalej tak samo dobrze na
Zmienne, przeywajcie, a wasz nagrod bdzie wiadomo, e przyczynilicie si do
ocalenia caej ludzkoci. Oraz, ma si rozumie, siebie samych.
Szczurowaty zrobi pauz, najwyraniej dla podkrelenia wagi swoich sw. Thomas
spojrza na Minho, unoszc brwi.
- Ten gociu to si chyba z fujem na gowy zamieni - szepn Minho. - W jaki sposb
mielibymy ocali ludzko, uciekajc z pikolonego labiryntu?
- Reprezentuj grup o nazwie DRESZCZ - kontynuowa Szczurowaty. - Wiem, e ta
nazwa brzmi gronie, ale to skrt od Departament Rozwoju Eksperymentw, Strefa
Zamknita: Czas Zakady. Wbrew temu, co by moe sdzicie, DRESZCZ nie stanowi dla
nikogo zagroenia. Przywieca nam jeden i tylko jeden cel: uratowa wiat od zagady. Wy,
obecni tutaj w tym pomieszczeniu, jestecie kluczow czci tego, co planujemy zrobi.
Dysponujemy zasobami, jakich nie posiadaa nigdy adna inna grupa w caej historii
cywilizacji. Niemal nieograniczone moliwoci finansowe, kapita ludzki oraz technologia tak
zaawansowana, e przekracza potrzeby i yczenia nawet najbardziej inteligentnego
czowieka.
- W miar pokonywania kolejnych etapw Prb widzielicie i bdziecie widzie
przykady osigni tej technologii oraz zasobw, ktre za ni stoj. Jeli mog wam co
dzisiaj powiedzie, to ebycie nigdy, przenigdy nie wierzyli wasnym oczom. Ani wasnemu
umysowi, skoro ju o tym mowa. Dlatego wanie przeprowadzilimy t demonstracj z
wiszcymi ciaami oraz zamurowanymi oknami. Jedyne, co wam powiem, to e czasem to, co
widzicie, nie jest prawdziwe, a czasem prawdziwe jest to, czego nie widzicie. Umiemy
manipulowa waszymi mzgami oraz narzdami zmysw, gdy jest to konieczne. Wiem, e
wszystko to brzmi ogupiajco i by moe troszk przeraajco.
Thomas pomyla, e mczyzna nie mgby tego ju uj bardziej eufemistycznie. W
dodatku w jego umyle wci koataa fraza: strefa zagady. Jego ledwo wskrzeszone
wspomnienia nie byy w stanie mu powiedzie, co to dokadnie znaczy, ale po raz pierwszy
widzia te sowa na metalowej tabliczce w Labiryncie, tej, na ktrej widniao rozwinicie
akronimu DRESZCZ.
Mczyzna wolno powid spojrzeniem po wszystkich zebranych w pomieszczeniu
Streferach. Jego grna warga byszczaa od potu.
- Labirynt by czci Prb. Wszystkie Zmienne, jakim was poddano, co do jednej,

byy potrzebne do tego, ebymy mogli gromadzi wzory strefy zagady. Wasza ucieczka
bya czci Prb. Wasza bitwa z Bldoercami. Zamordowanie maego Chucka. Rzekome
wyratowanie i pniejsza podr autobusem. To wszystko byo czci Prb.
Na wzmiank o Chucku Thomas poczu wzbierajcy gniew. Zanim si zorientowa, co
go naszo, ju wstawa na nogi; Newt cign go z powrotem na podog.
Jakby pobudzio go to do dziaania, Szczurowaty szybko wsta z krzesa, odsuwajc je
pod cian. Opar rce o biurko i pochyli si w stron Streferw.
- Wszystko to byo czci Prb, rozumiecie? Dokadniej, ich Faz Pierwsz. I nadal
jestemy niebezpiecznie daleko od tego, czego potrzebujemy. W zwizku z tym zmuszeni
bylimy podnie stawk, i teraz nadszed czas na Faz Drug. Czas, eby zrobio si
naprawd ciko.
W pomieszczeniu zapada cisza. Thomas wiedzia, e absurdalna sugestia, jakoby do
tej pory mieli atwo, powinna go wytrci z rwnowagi. Taki pomys powinien go przerazi.
Nie wspominajc ju o gadaninie na temat manipulowania ich mzgami. Jednake zamiast
przeraenia czu przemon ciekawo - tak bardzo pragn usysze, co ten czowiek powie
im za chwil, e jego umys zaledwie zarejestrowa sowa, ktre pady do tej pory.
Szczurowaty czeka przez ca wieczno, potem powoli usiad i z powrotem
przysun krzeso tak, eby zaj miejsce za biurkiem.
- Moecie sdzi, lub te moe wam si wydawa, e testujemy tylko wasz zdolno
przeycia. Kto patrzcy z zewntrz, powierzchownie, mgby tak sklasyfikowa Labirynt.
Myliby si jednak. Zapewniam was - w Prbach nie chodzi tylko o przetrwanie oraz wol
ycia. S one tylko czci tego eksperymentu. Peen obraz to co, czego nie bdzie wam
dane zrozumie a do samego koca.
- Rozbyski soneczne spustoszyy olbrzymie poacie Ziemi. Zarazem ludzko
dziesitkowana jest przez chorob niepodobn do czegokolwiek, co czowiek wczeniej zna nazywamy j Poog. Po raz pierwszy w historii rzdy wszystkich krajw - tych, ktre
przetrway - dziaaj razem. Poczyy siy, eby utworzy DRESZCZ: grup majc stawi
czoa nowym problemom tego wiata. Jestecie znaczc czci tej walki. I bdziecie mieli
bardzo siln motywacj, eby z nami wsppracowa, bo, jak z przykroci musz wam
oznajmi, kady z was ju zarazi si wirusem.
Szybko unis rce, eby uciszy wzbierajce na sali pomruki.
- Spokojnie! Nie ma potrzeby si ba - zanim Pooga si rozwinie i pojawi si
objawy, musi upyn troch czasu. Jednake na zakoczenie Prb wasz nagrod bdzie
wyleczenie, i nigdy nie dowiadczycie... destrukcyjnych skutkw tej choroby. Musicie

wiedzie, e niewiele osb sta na wyleczenie z niej.


Do Thomasa odruchowo powdrowaa do garda, jak gdyby pobolewanie tej czci
ciaa byo pierwsz oznak zaraenia Poog. A za dobrze pamita, co powiedziaa kobieta
w autobusie misji ratunkowej po tym, jak opucili Labirynt. e Pooga niszczy twj mzg,
powoli doprowadzajc ci do szalestwa i odbierajc zdolno odczuwania podstawowych
ludzkich emocji, takich jak wspczucie czy empatia. e zmienia ci w co gorszego ni
zwierz.
Pomyla o Poparzecach, ktrych widzia przez okna dormitorium, i nagle zapragn
pobiec do azienki, eby wyszorowa do czysta rce oraz usta. Facet mia racj - wszyscy
zostali skutecznie zmotywowani do tego, eby chcie zaliczy t faz.
- Ale starczy tej lekcji historii i marnowania czasu - kontynuowa Szczurowaty. - Ju
was znamy. Wszystkich. Niewane, co wam powiem i co stoi za misj DRESZCZu. Wszyscy
zrobicie, co tylko bdzie trzeba. Nie mamy w tej kwestii adnych wtpliwoci. A robic to,
czego od was zadamy, ocalicie te samych siebie, zdobywajc ten lek, ktrego desperacko
pragnie tylu ludzi.
Thomas usysza obok siebie jk Minho i wystraszy si, e kolega zaraz rzuci kolejn
bezczeln odzywk. Uciszy go sykniciem.
Szczurowaty popatrzy w d, na niechlujn stert papierw pitrzcych si w
otwartym folderze. Podnis lun kartk i odwrci, zaledwie przelotnie zerknwszy na jej
zawarto. Odchrzkn.
- Faza Druga. Prby Ognia. Oficjalnie zaczyna si jutro o szstej rano. Wejdziecie do
tego pomieszczenia i na cianie za mn ujrzycie Paski Przeno. Dla waszych oczu Paski
Przeno bdzie wyglda jak migoczca ciana szaroci. Kady z was musi przeze przej w
cigu piciu minut. Powtarzam, przejcie otworzy si o szstej i zamknie si pi minut
pniej. Rozumiecie?
Thomas gapi si na Szczurowatego jak sparaliowany. Czu si prawie tak, jakby
oglda nagranie - jakby mczyzny w rzeczywistoci tam nie byo. Pozostali Streferzy
musieli si czu podobnie, bo nikt nie odpowiedzia na proste pytanie. Czym w ogle by ten
cay Paski Przeno?
- Jestem cakiem pewien, e mnie wszyscy syszycie - powiedzia Szczurowaty. Czy... mnie... rozu... miecie?
Thomas kiwn gow; kilku chopcw wok niego wymamrotao ciche mhm oraz
tak.
- To dobrze. - Szczurowaty z roztargnieniem podnis nastpn karteczk i odwrci

j. - Gdy znajdziecie si po drugiej stronie, Prby Ognia bd ju w toku. Zasady s bardzo


proste. Wydostacie si na otwarty teren, potem przewdrujcie sto szedziesit kilometrw
w prostej linii na pnoc. Jeli dotrzecie do bezpiecznej przystani w cigu dwch tygodni,
zaliczycie Faz Drug. Wtedy, i tylko wtedy, zostaniecie wyleczeni z Poogi. Macie
dokadnie dwa tygodnie - poczynajc od sekundy, kiedy znajdziecie si po drugiej stronie
Przejcia. Jeli nie dacie rady dotrze do celu, prdzej czy pniej umrzecie.
W tym momencie sala powinna si wypeni okrzykami, pytaniami, panik. Ale nikt
nie powiedzia ani sowa. Thomas czu si tak, jakby jzyk mu usech, zmieniajc si w stary,
zaskorupiay korze.
Szczurowaty szybko zatrzasn teczk, gniotc jej zawarto jeszcze bardziej ni
przedtem, po czym odoy j do tej samej szuflady, z ktrej j wyj. Wsta, da krok w bok i
przysun krzeso do biurka. Wreszcie splt rce przed sob i ponownie spojrza na
Streferw.
- Tak naprawd to proste - oznajmi tak rzeczowym tonem, jakby wanie udzieli im
instrukcji, jak odkrca wod pod prysznicami w azience. - Nie ma adnych zasad. Nie ma
adnych wytycznych. Macie niewiele zapasw i nie ma nic, co mogoby wam pomc po
drodze. Przejdcie przez Paski Przeno we wskazanym czasie. Znajdcie otwart przestrze.
Przewdrujcie sto szedziesit kilometrw dokadnie na pnoc, do bezpiecznej przystani.
Kto nie dotrze do celu, zginie.
Zdawao si, e ostatnie sowo wreszcie wyrwao wszystkich z osupienia. Wszyscy
zaczli gada jednoczenie.
- Co to takiego, ten Paski Przeno?
- Jak zarazilimy si Poog?
- Ile czasu minie, zanim pojawi si objawy?
- Jak ju przejdziemy tych sto szedziesit kilometrw, to co znajdziemy?
- Co si stao z wisielcami?
Pytanie za pytaniem, cay chr pyta, zlewajcych si w jeden oguszajcy zgiek.
Thomas nie uzna za stosowne si odezwa. Obcy nie zamierza im udzieli adnych
wyjanie. Nie widzieli tego?
Szczurowaty czeka cierpliwie, ignorujc ich. Jego ciemne oczka przelizgiway si od
jednego Strefera do drugiego, podczas gdy harmider nie milk. W kocu spojrzenie
mczyzny zatrzymao si na Thomasie, ktry siedzia w milczniu, odwzajemniajc jego
wzrok, nienawidzc go. Nienawidzc DRESZCZu. Nienawidzc wiata.
- Ej, lamajdy, zamknijcie japy! - krzykn w kocu Minho. Pytania natychmiast

ucichy. - Ten smrodas wam nie odpowie, wic przestacie marnowa czas!
Szczurowaty skin gow w stron Minho, jakby mu dzikujc. Moe chwalc jego
rozsdek.
- Sto szedziesit kilometrw. Na pnoc. Mam nadziej, e wam si uda.
Pamitajcie - wszyscy jestecie teraz chorzy na Poog. Zarazilimy was wirusem, eby
dostarczy motywacji, ktrej by moe mogoby wam brakowa. A dotarcie do celu oznacza,
e otrzymacie lek. - Odwrci si i podszed do ciany, jakby zamierza przez ni przej.
Nagle jednak zatrzyma si i ponownie zwrci ku nim.
- Ach, jeszcze jedna, ostatnia rzecz - powiedzia. - Nie mylcie czasem, e unikniecie
Prb Ognia, jeli postanowicie nie wkroczy w Paski Przeno jutro rano midzy szst a
szst pi. Ci, ktrzy tam nie wejd, zostan natychmiast zabici w bardzo... nieprzyjemny
sposb. Lepiej bdzie dla was, jeli stawicie czoa wiatu na zewntrz. ycz wam wszystkim
powodzenia.
Z tymi sowami odwrci si i raz jeszcze, nie wiedzie czemu, ruszy w stron ciany.
Zanim jednak Thomas mg zobaczy, co si stao, rozdzielajca ich niewidzialna
ciana zacza mtnie, a zbielaa, zupenie tracc przezroczysto. A potem znikna, raz
jeszcze odsaniajc przeciwlegy koniec wietlicy.
Tyle e teraz nie byo ju ladu biurka oraz krzesa. I ani ladu Szczurowatego.
- Ja pikol - szepn Minho obok Thomasa.
Sal raz jeszcze wypeniy pytania oraz gniewne okrzyki Streferw, ale Thomas
wyszed. Potrzebowa troch przestrzeni i wiedzia, e azienka jest teraz jedynym miejscem,
gdzie mgby si schowa. Zamiast skierowa si do dormitorium chopcw, poszed wic do
tej azienki, z ktrej korzystaa Teresa, a potem Aris. Opar si o umywalk, splatajc ramiona
na piersi, i zagapi si na podog. Na szczcie nikt nie wszed tam w lad za nim.
Nie wiedzia, od czego zacz roztrzsanie tych wszystkich informacji. Trupy
zwieszajce si z sufitu, cuchnce mierci i zgnilizn, ktre znikaj bez ladu w cigu kilku
minut. Nieznajomy - razem ze swoim biurkiem! - pojawia si znikd, wraz z niewidoczn
cian, ktra go chroni. A potem rwnie znika.
A to byy doprawdy najmniejsze z ich zmartwie. Stao si jasne, e ekspedycja
ratunkowa, ktra ocalia ich z Labiryntu, zostaa upozorowana. Ale kim byy pionki, ktrych
DRESZCZ uy, eby wycign Streferw z budynku Stwrcw, wsadzi ich do autobusu i
przywie tutaj? Czy ci ludzie wiedzieli, e zostan zabici? Czy w ogle zostali zabici?
Szczurowaty powiedzia, eby nie ufali swoim oczom ani mzgom. Jak w ogle mogli jeszcze
w cokolwiek wierzy?

A najgorsze byo to, co powiedzia o Poodze - e wszyscy zostali zaraeni t


chorob, za Prby s ich jedyn szans na otrzymanie leku...
Thomas zacisn powieki i potar czoo. Teresa zostaa mu odebrana. adne z nich nie
miao rodziny. Nazajutrz rano mia si rozpocz jaki idiotyzm zwany Faz Drug, ktra
sdzc z tego, co im powiedziano, zapowiadaa si na co jeszcze gorszego ni Labirynt.
Wszyscy ci wariaci tam na zewntrz - Poparzecy. Jak grupa miaa sobie z nimi poradzi?
Nagle pomyla o Chucku, o tym, co Chuck by powiedzia, gdyby by tu z nimi.
Pewnie co prostego. Co w rodzaju: Beznadzieja.
Miaby racj, Chuck, pomyla Thomas. Cay ten wiat jest beznadziejny.
Mino zaledwie kilka dni, odkd przyjaciel zosta zadgany noem na jego oczach;
biedny Chuck zmar Thomasowi na rkach. A teraz Thomas nie mg si powstrzyma od
myli, e - jakkolwiek brzmiao to okropnie - moe to byo najlepsze, co mogo Chucka
spotka. Moe mier bya lepsza ni to, co ich czekao. Jego myli znw pobiegy ku
tatuaowi na szyi...
- Stary, ile czasu trzeba, eby postawi klocka? - To by Minho.
Thomas podnis gow i zobaczy, e przyjaciel stoi w drzwiach do azienki.
- Nie mog wytrzyma tam na zewntrz. Wszyscy przekrzykuj wszystkich, jak w
przedszkolu. Niech sobie gadaj, co chc, i tak wszyscy wiemy, co zrobimy.
Minho podszed do niego i opar si ramieniem o cian.
- Wesoy dzi jeste, co? Suchaj, chopie, ta banda sztamakw jest tak samo dzielna
jak ty. Wszyscy, co do jednego, przejdziemy jutro rano przez to... jak on tam to nazwa... jutro
rano. Kogo obchodzi, e towarzystwo koniecznie chce sobie zedrze garda, nawijajc o tym?
Thomas przewrci oczami.
- Nawet sowem nie pisnem o tym, e jestem dzielniejszy ni ktokolwiek inny. Po
prostu nie chce mi si ju sucha, jak ludzie gadaj. W tym ty.
Minho zachichota.
- Krtasie, kiedy starasz si by wredny, mona si zla w portki ze miechu.
- Dziki. - Thomas zamilk na chwil. - Paski Przeno.
- e co?
- Ten sztamak w biaym garniturze tak nazwa to co, przez co musimy przej. Paski
Przeno.
- A tak. To musi by co w rodzaju drzwi.
Thomas podnis na niego wzrok.
- Te tak sdz. Co podobnego, jak Urwisko. Jest paskie i przenosi ci dokd.

Paski Przeno.
- Purwa, prawdziwy geniusz z ciebie.
W tym momencie wszed Newt.
- Ej, wy dwaj, czemu si tu chowacie?
Minho wycign rk i klepn Thomasa w rami.
- Nie chowamy si. Thomas po prostu jczy, e ycie jest straszne i e chce z
powrotem do mamusi.
- Tommy - odezwa si Newt, ktrego ten art nie rozbawi - ty przeye Przemian,
dostae z powrotem cz swoich wspomnie. Ile z tego jeszcze pamitasz?
Thomas wczeniej sporo rozmyla na ten temat. Dua cz wspomnie, ktre
powrciy pod wpywem udle Bldoercw, zdya ju si zamaza.
- Nie wiem. Nie za bardzo umiem sobie zobrazowa, jak naprawd wyglda wiat na
zewntrz albo jak wygldaa wsppraca z tymi ludmi, ktrym pomagaem zaprojektowa
Labirynt. Wikszo z tego albo si z powrotem zatara, albo przepada. Miaem par
dziwnych snw, ale nic, co mogoby pomc.
Wdali si nastpnie w dyskusj o niektrych rzeczach, jakie powiedzia dziwny
przybysz. O rozbyskach sonecznych, chorobie i o tym, co moe wyglda inaczej teraz,
kiedy ju wiedz, e s obiektem testw czy eksperymentw. Rozmawiali na rne tematy, na
ktre nie byo odpowiedzi - a ca rozmow przenika cie tego, o czym nikt nie wspomina
na gos, to znaczy strachu przed wirusem, ktrym pono zostali zaraeni. W kocu zapada
cisza.
- No c, musimy rozkmini to i owo - stwierdzi Newt. - A ja potrzebuj kogo, kto
mi pomoe zagwarantowa, e cae cholerne arcie nie zniknie, zanim jutro wyruszymy. Co
mi mwi, e bdziemy go potrzebowa.
Thomas nawet o tym nie pomyla.
- Masz racj. Czy ludzie tam na zewntrz jeszcze si opychaj?
Newt potrzsn gow.
- Nie, Patelniak przej kontrol nad zapasami. Dla tego sztamaka arcie jest prawie
religi - myl, e si ucieszy, e znowu ma czym zarzdza. Ale boj si, e ludzie mog
spanikowa i prbowa je mimo wszystko wyje.
- E tam, daj spokj - powiedzia Minho. - Ci z nas, ktrzy dotarli a tutaj, nie przeyli
bez powodu. Wszyscy idioci wyginli wczeniej. - Zerkn spod oka na Thomasa, jakby w
obawie, e Thomas moe pomyle, i do idiotw zaliczony zosta rwnie Chuck. A moe
nawet Teresa.

- Moe i tak - odpar Newt. - Mam nadziej. W kadym razie pomylaem sobie, e
powinnimy si zorganizowa, zebra z powrotem do kupy. Znw zachowywa si tak, jak w
cholernej Strefie. Te ostatnie dni byy aosne, wszyscy tylko jczeli i narzekali, adnej
struktury, adnego planu. Do szau mnie to doprowadza.
- A czego si spodziewae? - spyta Minho. - Mielimy si ustawi w szeregu i robi
pompki? Jestemy zamknici w durnym wizieniu z trzech sal.
Newt machn rk w powietrzu, jakby sowa Minho byy komarami.
- Nie wiem. Tak tylko mwi, e jutro wszystko si zmieni i lepiej, ebymy byli
gotowi stawi temu czoa.
Mimo wszystkich sw, jakie pady, Thomas mia wraenie, e Newtowi nie udaje si
uj w nich sedna sprawy.
- Do czego zmierzasz?
Newt zrobi pauz. Popatrzy na Thomasa, potem na Minho.
- Musimy zadba o to, eby jutro mie solidnego przywdc. Nie ma adnej
wtpliwoci, kto tu dowodzi.
- To najbardziej fujowa bzdura, jak kiedykolwiek wyszczekae - odpar Minho. - Ty
jeste przywdc i dobrze o tym wiesz. Wszyscy o tym wiemy.
Newt kategorycznie potrzsn gow.
- Czy przez to cae godowanie zapomniae o cholernych tatuaach? Mylisz, e s
tylko dla ozdoby?
- Och, daj spokj - odwarkn Minho. - Naprawd sdzisz, e to co znaczy? Po prostu
prbuj nam namiesza w gowach!
Zamiast odpowiedzie, Newt podszed bliej do Minho i odcign jego koszul,
odsaniajc tatua. Thomas nie musia patrze - pamita. Napis okrela Minho mianem
Przywdcy.
Minho strzsn z siebie rk Newta i zacz swoim zwyczajem rzuca sarkastyczne
odzywki, ale Thomas ju przesta go sucha; jego serce przyspieszyo, tukc si niemal
bolenie. Jedyne, o czym by w stanie myle, to sowa wytatuowane na jego wasnej szyi.
Ze ma zosta zabity.
Thomas czu, e robi si pno i wiedzia, e powinni si tej nocy wyspa, aby
przygotowa si na to, co nastpi rano. Tak wic on oraz reszta Streferw spdzili reszt
wieczoru, przygotowujc prymitywne pakunki z przecierade, eby nie w nich jedzenie
oraz zapasowe ubrania, ktre pojawiy si w komodach. Cz jedzenia zjawia si w
plastikowych workach; po oprnieniu napeniono je teraz wod i zawizano paskami

materiau oderwanymi od zason. Nikt nie spodziewa si, e te marne namiastki bukakw
przetrwaj dugo bez przeciekania, ale by to najlepszy pomys, na jaki ktokolwiek zdoa
wpa.
Newtowi w kocu udao si przekona Minho, aby ten obj dowodzenie. Thomas
wiedzia rwnie dobrze jak wszyscy inni, e potrzebuj kogo, kto pokieruje grup, wic
poczu ulg, kiedy Minho niechtnie si zgodzi.
Okoo dziewitej wieczorem Thomas znalaz si pod kodr. Znowu gapi si na grne
ko. Na sali byo dziwnie cicho, mimo e chopak wiedzia, i nikt jeszcze nie zasn. Z
pewnoci wszyscy odczuwali ten sam ciskajcy za gardo strach, co on. Przeyli Labirynt i
jego okropnoci. Widzieli z bliska, do czego zdolny jest DRESZCZ. Jeli Szczurowaty mwi
prawd i wszystko, co si dotd wydarzyo, byo czci jakiego wielkiego planu, to ci ludzie
zmusili Gallyego, eby zabi Chucka, postrzelili z bliska kobiet, wynajli ludzi do misji
ratunkowej tylko po to, eby po jej przeprowadzeniu ich zabi... lista cigna si i cigna.
A co najgorsze, zarazili ich wszystkich straszliw chorob, oferujc wyleczenie jako
wabik majcy ich zmotywowa do dalszej wsppracy. Kto w ogle wiedzia, co tu jest
prawd, a co kamstwem? Za wszystko, co si dotd wydarzyo, wydawao si sugerowa, e
z jakich wzgldw traktuj Thomasa inaczej ni pozostaych. Zasmucia go ta myl - Chuck
by tym, ktry straci ycie. Teresa znikna. Ale odebranie mu tych dwojga...
Jego ycie wydawao si czarn dziur. Nie mia pojcia, jak ma przywoa do silnej
woli, eby rano ruszy w drog. Stawi czoa temu, co DRESZCZ postanowi im zafundowa.
Ale zrobi to - i bynajmniej nie tylko po to, eby uzyska wyleczenie. Nic go nie powstrzyma,
zwaszcza teraz. Nie po tym, co zrobiono jemu i jego przyjacioom. Jeli jedyn drog zemsty
byo przejcie wszystkich testw i prb, przeycie, to niech tak bdzie.
Niech tak bdzie.
Myli o zemcie wrcz doday mu otuchy w jaki chory, pokrcony sposb, i w kocu
zapad w sen.
Wszyscy Streferzy poustawiali budziki w swoich cyfrowych zegarkach na pit rano.
Thomas zbudzi si duo wczeniej i nie mg ju zasn ponownie. Kiedy sal w kocu
zaczo wypenia pikanie, opuci nogi na podog i przetar oczy. Kto zapali wiato i
ty blask zala jego pole widzenia. Mruc oczy, chopak wsta i skierowa si w stron
prysznicw. Kto wie, kiedy znowu bdzie mg si umy.
Dziesi minut przed czasem wyznaczonym przez Szczurowatego wszyscy Streferzy
siedzieli w niecierpliwym wyczekiwaniu. Wikszo trzymaa w rkach plastikowe worki z
wod, a przy boku mieli pakunki z przecierade. Tak jak pozostali, Thomas zdecydowa si

nie zapas wody w rku, eby mie pewno, e jej nie rozleje albo nie przedziurawi worka.
Noc w wietlicy znowu pojawia si niewidzialna, niemoliwa do przekroczenia bariera, a
teraz Streferzy usadowili si tu przy niej od strony dormitorium chopcw, patrzc w stron
miejsca, gdzie wedug sw nieznajomego w biaym garniturze mia si pojawi Paski
Przeno.
Aris, siedzcy tu obok Thomasa, odezwa si po raz pierwszy od... no c, Thomas
nie mg sobie przypomnie, kiedy ostatnio sysza gos tego chopca.
- Czy sdzie, e zwariowae? - zapyta nowy. - Kiedy po raz pierwszy usyszae j
we wasnej gowie?
Thomas spojrza na niego, zawaha si. Z jakiego powodu dotd nie mia ochoty
rozmawia z tym gociem. Jednak teraz to uczucie nagle mino. To nie Aris sprawi, e
Teresa znikna.
- No. Potem, kiedy to si powtarzao, przyzwyczaiem si - tylko zaczem si
martwi, e inni ludzie zaczn mnie bra za czubka. Wic dugo nie mwilimy o tym
nikomu.
- Dla mnie to byo dziwne - odpar Aris, wpatrujc si w podog. Wydawa si
gboko zamylony. - Kilka dni spdziem w piczce, a kiedy si zbudziem, rozmawianie z
Rachel wydawao si najbardziej naturaln rzecz na wiecie. Gdyby tego nie zaakceptowaa i
nie odpowiedziaa... no c, myl, e bym zwariowa. Inne dziewczyny w grupie
nienawidziy mnie - niektre chciay, eby mnie zabi. Rachel bya jedyn, ktra...
Zamilk w p zdania, a zanim zdy podj przerwan wypowied, Minho wsta,
eby przemwi do wszystkich. Thomas przyj to z ulg, bo suchanie o dziwacznej
alternatywnej wersji tego, przez co sam przeszed, sprawiao, e od razu zaczyna myle o
Teresie, a to za bardzo bolao. Nie chcia ju o niej myle. Na razie musia si skupi na tym,
eby przey.
- Mamy jeszcze trzy minuty - oznajmi Minho i tym razem mia najzupeniej powan
min. - Czy wszyscy nadal s pewni, e chc i?
Thomas kiwn gow. Zauway, e inni robi to samo.
- Nikt nie zmieni zdania przez noc? - zapyta Minho. - Odezwijcie si teraz albo
wcale. Kiedy ju wyruszymy w drog, to jeli jaki sztamak uzna, e jest beks i sprbuje
zawrci, zadbam o to, eby wraca ze zamanym nosem i zmiadonymi jajami do kompletu.
Thomas popatrzy na Newta, ktry schowa gow w doniach i gono jkn.
- Newt, masz jaki problem? - spyta Minho zaskakujco surowym tonem.
Zaszokowany Thomas czeka na reakcj Newta.

Starszy chopak wydawa si rwnie zaskoczony.


- Ee... nie. Podziwiam tylko twoje zdolnoci przywdcze.
Minho odchyli koszul przy szyi i stan tak, eby pokaza wszystkim swj tatua.
- Co tutaj pisze, krtasie?
Newt spojrza w lewo i w prawo, czerwienic si.
- Wiemy, e jeste szefem, Minho. Wylaksuj.
- Nie, ty wylaksuj - odpar ostro Minho, wskazujc Newta. - Nie mamy czasu na takie
pikolenie. Wic zawrzyj twarzostan.
Thomasowi pozostao mie nadziej, e Minho jedynie zgrywa twardziela, eby
utwierdzi ich w decyzji, ktr podjli, aby to on dowodzi, i e Newt to rozumie. Chocia
jeli Minho rzeczywicie tylko gra, wychodzio mu to nadzwyczaj przekonujco.
- Jest szsta! - krzykn jeden ze Streferw.
I, jakby jego okrzyk by bodcem inicjujcym, niewidzialna bariera ponownie stracia
przezroczysto, mtniejc do niejednolitej bieli. Uamek sekundy pniej znikna. Thomas
natychmiast dostrzeg rnic, jaka zasza w cianie naprzeciwko nich - jej obszerny fragment
przemieni si w drgajc paszczyzn mrocznej, rozmazanej szaroci.
- Dalej! - wykrzykn Minho, zarzucajc swj pakunek na rami. W drugiej rce
ciska worek z wod. - Nie guzdra si, mamy tylko pi minut na przejcie. Ja pjd
pierwszy. - Wskaza Thomasa. - Ty id ostatni. Zanim przejdziesz, upewnij si, e wszyscy
poszli za mn.
Thomas kiwn gow, starajc si walczy z ogniem, ktry pon w jego yach; otar
rk pot z czoa.
Minho podszed do ciany szaroci i zatrzyma si tu przed ni. Paski Przeno
wydawa si Thomasowi cakowicie niestabilny; nie sposb byo skupi na nim wzroku. Na
jego powierzchni taczyy cienie oraz ciemniejsze i janiejsze wiry. Cao pulsowaa i
rozmazywaa si, jakby moga znikn w kadej chwili.
Minho odwrci si, eby spojrze na nich.
- Do zobaczenia po drugiej stronie, lamajdy.
Potem wkroczy w szaro, a ona pochona go w caoci.
Nikt nie protestowa, kiedy Thomas zagania pozostaych w lad za Minho. Nikt nawet
si nie odezwa, wymieniali tylko pospieszne, przestraszone spojrzenia, podchodzc do
Paskiego Przenosu i wkraczajc we. Wszyscy Streferzy, co do jednego, zawahali si na
sekund, zanim uczynili ostatni krok, zanurzajc si w mroczn gbi szarego kwadratu.
Thomas obserwowa ich wszystkich, egnajc kadego klepniciem w plecy.

Po dwch minutach obok Thomasa stali ju tylko Aris i Newt.


- Jeste pewien, e to dobry pomys? - zapyta go w mylach Aris.
Thomas zakrztusi si kaszlniciem, zaskoczony przepywem sw przez swoj
wiadomo - t nie cakiem syszaln, a jednak syszaln mow. Wczeniej sdzi - i mia
nadziej - e Aris spostrzeg i zaakceptowa jego niech do komunikowania si w ten
sposb. To byo co zarezerwowanego dla Teresy, nie dla kogokolwiek innego.
- Pospiesz si - wymamrota Thomas na gos, nie zamierzajc odpowiada
telepatycznie. - Musimy si pospieszy.
Aris wkroczy w przejcie z uraon min. Newt pody tu za nim, i nagle Thomas
znalaz si w wietlicy zupenie sam.
Rozejrza si ostatni raz, przypominajc sobie martwe, spuchnite ciaa, ktre wisiay
tam jeszcze kilka dni wczeniej. Pomyla o Labiryncie i o wszystkim, przez co do tej pory
przeszli. Wzdychajc najgoniej jak mg, z nadziej, e kto gdzie to usyszy, cisn w
rku swj worek z wod oraz wypeniony jedzeniem pakunek z przecierada i wkroczy w
Paski Przeno.
Po jego skrze od przodu do tyu przepyna wyrana linia zimna, jak gdyby ciana
szaroci bya pionow paszczyzn lodowatej wody. W ostatniej chwili przed wejciem w ni
zamkn oczy, a teraz otworzy je i ujrza jedynie nieprzebit ciemno. Ale usysza gosy.
- Hej! - zawoa, ignorujc nagy wybuch paniki we wasnym gosie. - Chopaki...!
Zanim skoczy, potkn si o co i przewrci, ldujc ciko na czyim wijcym si
ciele.
- Au! - wrzasn ten kto, spychajc z siebie Thomasa. Chopak z wielkim trudem
zdoa utrzyma w rku worek z wod.
- Wszyscy sta spokojnie i zamkn si! - To by Minho, a ulga, ktra ogarna
Thomasa, omal nie kazaa mu krzykn z radoci. - Thomas, to ty? Jeste tutaj?
- Tak! - Thomas stan z powrotem na nogi, macajc na olep wok siebie, eby si
upewni, e znw na kogo nie wpadnie. Nie wymaca niczego prcz powietrza, nie widzia
niczego prcz czerni. - Przeszedem jako ostatni. Czy wszyscy dotarli?
- Wanie ustawilimy si w szeregu i odliczalimy, kiedy wpade na nas jak napany
byk - odpar Minho. - Odliczmy jeszcze raz. Jeden!
Kiedy nikt si nie odezwa, Thomas krzykn:
- Dwa!
Po nim reszta Streferw odliczaa kolejno, a Aris jako ostatni zawoa:
- Dwadziecia!

- Ogay - stwierdzi Minho. - Wszyscy tu jestemy, gdziekolwiek to jest. Nic nie wida.
Thomas sta nieruchomo, wyczuwajc pozostaych chopcw, syszc ich oddechy, ale
bojc si poruszy.
- Szkoda, e nie mamy latarki.
- Dziki za stwierdzenie rzeczy oczywistej, panie Thomasie - odrzek Minho. - Dobra,
suchajcie. Jestemy w jakim korytarzu - wyczuwam ciany po obu stronach, i o ile jestem w
stanie stwierdzi, wikszo z was stoi na prawo ode mnie. Thomas, tam, gdzie ty stoisz, jest
to miejsce, gdzie wyszlimy. Lepiej, ebymy nie ryzykowali, e przypadkowo wleziemy z
powrotem w ten cay Paski Przeno czy jak go zwa, wic wszyscy skierujcie si w stron
mojego gosu i chodcie tutaj. Nie mamy innego wyboru, jak tylko pj w tym kierunku i
zobaczy, co znajdziemy.
Wypowiadajc kilka ostatnich sw, zacz si oddala od Thomasa. Ciche szuranie
stp oraz szelest pakunkw ocierajcych si o ubrania wiadczyy, e pozostali podyli za
nim. Kiedy Thomas wyczu, e jest ostatnim, ktry jeszcze nie zacz i, i e teraz na nikogo
ju nie wpadnie, ruszy powoli w lewo, wycigajc rk, a wymaca tward, chodn cian.
Poszed w lad za grup, przesuwajc doni wzdu muru, eby zachowa wyczucie
kierunku.
Nikt si nie odezwa, gdy tak szli naprzd. Thomasa okropnie dranio to, e jego oczy
w ogle nie przyzwyczajay si do ciemnoci - nie byo nawet najbardziej nikego ladu
wiata. Powietrze, cho chodne, pachniao star skr i kurzem. Kilka razy wpad na osob
idc przed nim; nie wiedzia nawet, kto to jest, bo chopiec nie odezwa si ani razu, kiedy
si zderzali.
Szli i szli. Tunel cign si naprzd, nie skrcajc ani w lewo, ani w prawo. Tylko
dotykajca ciany do Thomasa oraz podoe pod jego stopami kotwiczyy go jeszcze do
rzeczywistoci oraz daway mu poczucie, e posuwa si do przodu. Gdyby ich nie czu,
miaby wraenie, e unosi si w pustej przestrzeni, w ogle si nie przemieszczajc.
Jedynymi odgosami byy szuranie butw o tward betonow posadzk oraz syszalne
od czasu do czasu urywki szeptw midzy Streferami. Thomas czu kade uderzenie swojego
serca, kiedy tak maszerowali niekoczcym si tunelem mroku. Mimo woli przypomnia
sobie Pudo, ten pozbawiony wiata szecian wypeniony zatchym powietrzem, ktry
dostarczy go do Labiryntu; tamta podr bardzo przypominaa to, co dziao si obecnie.
Przynajmniej teraz mia jakie konkretne wspomnienia, mia przyjaci i wiedzia, kim s.
Przynajmniej teraz rozumia stawk - e potrzebowali wyleczenia i prawdopodobnie bd
musieli przetrwa rne okropiestwa, eby je uzyska.

Tunel nagle na krtk chwil oy gonym szeptaniem, ktre wydawao si dobiega


z gry. Thomas zatrzyma si jak wryty. Jednego by pewien - to nie szepta nikt ze Streferw.
Z przodu Minho krzykn, eby pozostali przystanli. Potem zapyta:
- Syszelicie to?
Kiedy kilku Streferw zamamrotao twierdzco i zaczo zadawa pytania, Thomas
skierowa ucho w stron sufitu i wyty such, prbujc uchwyci co jeszcze poza ich
gosami. Tamten wybuch szeptu by krtki, zaledwie kilka sw, brzmicych tak, jakby
wypowiada je kto bardzo stary i bardzo chory. Ale przekazu w aden sposb nie dao si
zrozumie.
Minho znowu uciszy wszystkich, polecajc im nasuchiwa.
Chocia wok panowaa cakowita ciemno, a wic zamykanie oczu byo
pozbawione sensu, Thomas i tak je zamkn, skupiajc si na swoim zmyle suchu. Chcia
usysze, co powie ten szept, jeli odezwie si raz jeszcze.
Nie mina minuta, gdy ten sam staroytny gos znw zaszepta szorstko. Sowa
odbiy si echem w powietrzu, jakby pod sufitem zainstalowane byy potne goniki.
Thomas usysza, jak kilka osb gwatownie wciga oddech, jakby tym razem zrozumieli, co
zostao powiedziane, i doznali szoku. Jednak on sam rwnie i teraz nie zdoa rozrni
nawet jednego czy dwch sw. Otworzy oczy, ale nic przed nim si nie zmienio. Zupena
ciemno. Czer.
- Czy kto usysza, co to mwio? - zawoa Newt.
- Par sw - odpar Winston. - W rodku zdania brzmiao to jak zawrcie.
- Tak, te to syszaem - potwierdzi kto inny.
Thomas ponownie przywoa z pamici to, co usysza. Teraz, gdy si nad tym
zastanawia, rzeczywicie mia wraenie, e w ktrym momencie pado to sowo. Zawrcie.
- Wszyscy wylaksowa. Tym razem suchajcie naprawd uwanie - rozkaza Minho.
W ciemnym korytarzu zapada cisza.
Kiedy gos znowu si odezwa, tym razem Thomas zrozumia wszystko a do ostatniej
sylaby.
-To wasza jedyna szansa. Zawrcie w tej chwili, nie zostaniecie pokrojeni.
Sdzc po reakcjach osb znajdujcych si przed nim, tym razem pozostali te
zrozumieli kade sowo.
- Nie zostaniemy pokrojeni?
- Co to ma znaczy?
- Powiedzia, e moemy zawrci!

- Nie moemy ufa jakiemu obcemu sztamakowi, co szepcze w ciemnoci.


Thomas stara si nie myle o tym, jak zowrogo zabrzmiay trzy ostatnie sowa. Nie
zostaniecie pokrojeni. To zdecydowanie nie brzmiao dobrze. A niemono zobaczenia
czegokolwiek pogarszaa spraw. Doprowadzaa go do obdu.
- Po prostu idmy naprzd! - krzykn do Minho. - Nie wytrzymam tutaj duo duej.
Po prostu chodmy!
- Chwila, moment. - To by gos Patelniaka. - Ten kto powiedzia, e to nasza jedyna
szansa. Musimy si nad tym przynajmniej zastanowi.
- No - dorzuci kto. - Moe powinnimy zawrci.
Thomas potrzsn gow, cho wiedzia, e nikt nie jest w stanie tego zobaczy.
- Nie ma mowy. Pamitacie, co powiedzia ten go od biurka? e jeli zawrcimy,
wszyscy zginiemy paskudn mierci.
- I co z tego? - naciska Patelniak. - Niby czemu miaby by bardziej wiarygodny od
tego szepczcego gocia? Skd mamy wiedzie, kogo sucha, a kogo zignorowa?
Thomas wiedzia, e to dobre pytanie, ale zawrcenie po prostu nie wydawao si
susznym wyborem.
- Zao si, e ten gos to tylko test. Musimy i dalej.
- On ma racj. - To by Minho, gdzie z przodu. - Chodcie, idziemy.
Zaledwie wypowiedzia ostatnie sowo, wiszczcy szept znowu przeci powietrze,
tym razem przepeniony niemal dziecinn nienawici.
- Wszyscy jestecie martwi. Wszyscy zostaniecie pokrojeni. Zabici i pokrojeni.
Wszystkie woski na karku Thomasa zjeyy si, a po plecach przebieg mu zimny
dreszcz. Chopak spodziewa si usysze dalsze nawoywania, aby zawrci, ale Streferzy
znowu go zaskoczyli. Nikt nie odezwa si nawet sowem, i wkrtce wszyscy znowu posuwali
si naprzd. Minho mia racj, kiedy powiedzia, e wszystkie beksy zostay wyeliminowane
dawno temu. wanie nie brzmiao dobrze. A niemono zobaczenia czegokolwiek pogarszaa
spraw. Doprowadzaa go do obdu.
- Po prostu idmy naprzd! - krzykn do Minho. - Nie wytrzymam tutaj duo duej.
Po prostu chodmy!
- Chwila, moment. - To by gos Patelniaka. - Ten kto powiedzia, e to nasza jedyna
szansa. Musimy si nad tym przynajmniej zastanowi.
- No - dorzuci kto. - Moe powinnimy zawrci.
Thomas potrzsn gow, cho wiedzia, e nikt nie jest w stanie tego zobaczy.
- Nie ma mowy. Pamitacie, co powiedzia ten go od biurka? e jeli zawrcimy,

wszyscy zginiemy paskudn mierci.


- I co z tego? - naciska Patelniak. - Niby czemu miaby by bardziej wiarygodny od
tego szepczcego gocia? Skd mamy wiedzie, kogo sucha, a kogo zignorowa?
Thomas wiedzia, e to dobre pytanie, ale zawrcenie po prostu nie wydawao si
susznym wyborem.
- Zao si, e ten gos to tylko test. Musimy i dalej.
- On ma racj. - To by Minho, gdzie z przodu. - Chodcie, idziemy.
Zaledwie wypowiedzia ostatnie sowo, wiszczcy szept znowu przeci powietrze,
tym razem przepeniony niemal dziecinn nienawici.
- Wszyscy jestecie martwi. Wszyscy zostaniecie pokrojeni. Zabici i pokrojeni.
Wszystkie woski na karku Thomasa zjeyy si, a po plecach przebieg mu zimny
dreszcz. Chopak spodziewa si usysze dalsze nawoywania, aby zawrci, ale Streferzy
znowu go zaskoczyli. Nikt nie odezwa si nawet sowem, i wkrtce wszyscy znowu posuwali
si naprzd. Minho mia racj, kiedy powiedzia, e wszystkie beksy zostay wyeliminowane
dawno temu.
Zagbiali si coraz dalej w ciemno. Powietrze stao si nieco cieplejsze, wydawao
si gstnie od kurzu. Thomas zakaszla kilkakrotnie. Usycha z pragnienia, ale nie chcia
ryzykowa rozwizywania na olep swojego worka z wod. Jeszcze tego brakowao, eby
rozla wszystko na posadzk.
Do przodu.
Coraz cieplej.
Pragnienie.
Ciemno.
Wdrwka. Czas wlk si tak niemoliwie wolno.
Thomas nie mia pojcia, jak to w ogle moliwe, by korytarz by tak dugi. Musieli
przeby przynajmniej dwie lub trzy mile, odkd ostatnio syszeli tamten przyprawiajcy o
gsi skrk ostrzegawczy szept. Gdzie w ogle byli? Pod ziemi? W jakim olbrzymim
budynku? Szczurowaty powiedzia, e musz si wydosta na otwart przestrze. Jak...
Kilkanacie metrw przed nim ktry z chopakw zacz wrzeszcze.
Najpierw by to nagy okrzyk, jakby wywoany po prostu zdumieniem, lecz szybko
przerodzi si we wrzask najczystszej paniki. Thomas nie wiedzia, kto to, ale teraz dzieciak
zdziera sobie gardo, wyjc i kwiczc niczym jedno ze zwierzt zarzynanych w Mordowni.
Chopak usysza odgosy, jakie wydaje ciao miotajce si po ziemi.
Instynktownie rzuci si naprzd, przepychajc si obok kilku Streferw, ktrzy

wydawali si zmroeni strachem, kierujc si w stron rda tych nieludzkich dwikw. Nie
wiedzia, czemu sdzi, e jest w stanie pomc skuteczniej ni inni, ale nie waha si, nie
zwracajc nawet uwagi na to, gdzie stawia nogi, biegnc na olep w ciemnociach. Po dugim
szalestwie wdrowania na olep byo tak, jakby jego ciao zatsknio za dziaaniem.
Dotar do celu. Sysza, e tamten ley teraz tu przed nim, tukc rkami i nogami o
posadzk w daremnej szamotaninie z nie wiedzie czym. Thomas ostronie odstawi swj
worek z wod oraz pakunek daleko z boku, po czym niepewnie wycign przed siebie rce,
chcc chwyci powalonego za ktr z koczyn. Wyczu, e pozostali Streferzy tocz si za
nim - gony, chaotyczny tum, rzucajcy okrzyki i pytania. Zmusi si, by je zignorowa.
- Hej! - krzykn d wijcego si chopca. - Co ci jest? - Jego palce otary si o dinsy
tamtego, potem o jego koszul, ale ciao powalonego miotao si w konwulsjach, niemoliwe
do pochwycenia, a jego wrzaski dalej rozryway powietrze.
W kocu Thomas postawi wszystko na jedn kart. Zanurkowa do przodu, padajc
caym ciarem na miotajcego si dzieciaka. Wstrzs ldowania pozbawi go tchu. Chopak
namaca wijcy si tors; okie dgn go w ebra, potem rka walna go w twarz, a kolano
prawie trafio go prosto w krocze.
- Przesta! - krzykn Thomas. - Co z tob?
Krzyki przeszy w charkot i ucichy, prawie jakby dzieciak zosta wcignity pod
wod. Ale konwulsje bynajmniej nie ustay.
Thomas opar okie i przedrami na piersi Strefera, eby si podeprze, potem sign
w gr, eby pochwyci jego wosy albo twarz. Kiedy jednak jego donie przelizny si po
tym, co byo wyej, kompletnie zgupia.
Nie byo gowy. adnych wosw ani twarzy. Nawet szyi. adnej z tych rzeczy, ktre
powinny tam by.
W zamian Thomas wymaca du i idealnie gadk kul zimnego metalu.
Nastpne sekundy przyniosy totalny szok. Gdy tylko do Thomasa dotkna dziwnej
metalowej kuli, zaatakowany chopiec przesta si porusza. Jego rce i nogi znieruchomiay,
a sztywne minie drgajcego torsu w okamgnieniu si rozluniy. Thomas wyczu na twardej
kuli gst wilgo, sczc si z miejsca, gdzie powinna znajdowa si szyja chopaka.
Wiedzia, e to krew, w nozdrza uderzy mu jej zapach, podobny do zapachu miedzi.
Potem kula wylizna si spod palcw Thomasa i potoczya w ciemno z guchym,
zgrzytliwym odgosem, a uderzya o najblisz cian i zatrzymaa si. Chopiec lecy pod
nim nie poruszy si ani nie wyda adnego dwiku. Pozostali Streferzy dalej wykrzykiwali
w mroku pytania, ale Thomas zignorowa ich.

Gdy wyobrazi sobie, jak musi wyglda powalony, ogarna go zgroza. Nic tutaj nie
trzymao si kupy, lecz byo oczywiste, e dzieciak nie yje, jego gowa jakim cudem zostaa
odcita. Albo... zmieniona w metal? Co u diaba si stao? Thomasowi zakrcio si w gowie
i upyna chwila, nim zda sobie spraw, e ciepa ciecz spywa po doni, ktr przycisn do
podoa, kiedy kula wylizna mu si i odtoczya. Straci panowanie nad sob.
Pospiesznie odsuwajc si na czworakach od ciaa, wycierajc rk o spodnie, zacz
krzycze, ale nie by w stanie sformuowa sw. Kilku Streferw zapao go od tyu i
pomogo stan na nogi. Odepchn ich, zatoczy si na cian. Kto zapa go za koszul na
ramieniu, przycign bliej.
- Thomas! - Gos Minho. - Thomas! Co si stao?
Thomas sprbowa si uspokoi i opanowa. Jego odek wywija kozioki, a oddech
z trudem wyrywa si z piersi.
- Ja... nie wiem. Kto to by? Kto to lea i krzycza?
Winston odpowiedzia trzscym si gosem:
- Wydaje mi si, e Frankie. By tu koo mnie, akurat zaartowa, a potem jakby co
go zapao i odcigno. Tak, to by on. Z ca pewnoci on.
- Co si stao?! - powtrzy Minho.
Thomas uwiadomi sobie, e nadal wyciera donie o spodnie.
- Suchajcie - powiedzia, po czym wzi gboki oddech. Tumaczenie tego
wszystkiego w ciemnoci doprowadzao go do szau. - Usyszaem, jak wrzeszczy i
podbiegem tutaj, eby pomc. Skoczyem na niego, sprbowaem unieruchomi jego rce,
sprawdzi, co si stao. Potem signem do jego gowy, eby zapa go za policzki - nawet
nie wiem, czemu - i wymacaem tylko...
Nie by w stanie tego powiedzie na gos. Nic nie mogo zabrzmie bardziej
absurdalnie ni prawda.
- Co?! - krzykn Minho.
Thomas jkn, a potem powiedzia to.
- Jego gowa nie bya gow. Bya jak... wielka... metalowa kula. Nie wiem, chopie, to
wanie wyczuem. Jakby jego pikolona gowa zostaa poknita przez... przez wielk
metalow kul!
- Co ty wygadujesz? - spyta Minho.
Thomas nie wiedzia, jak ma go przekona. Czy kogokolwiek innego.
- Nie syszelicie, jak si odtoczya zaraz po tym, jak przesta wrzeszcze? Wiem, e...
- Jest! O, tutaj! - krzykn kto. Newt. Thomas znw usysza zgrzyt czego cikiego,

potem Newt stkn z wysiku. - Usyszaem, e tu si potoczya. Jest caa mokra i liska sdzc z dotyku, to krew.
- Co, do fuja... - na wp szepn Minho. - Jak dua jest?
Inni Streferzy doczyli do chru pyta.
- Wylaksujcie wszyscy! - wrzasn Newt. Kiedy przycichli, powiedzia krtko: - Nie
wiem. - Thomas usysza, jak kolega ostronie obmacuje kul, eby si zorientowa w jej
rozmiarach. - Na pewno wiksza od cholernej gowy. Jest idealnie okrga - idealnie kulista.
Thomas by ogupiay i peen odrazy, ale jego myli zaprztao przede wszystkim to,
eby si wydosta z tego miejsca. Wydosta z ciemnoci.
- Musimy wia - powiedzia. - Musimy si ruszy. Teraz.
- Moe jednak powinnimy zawrci. - Thomas nie rozpozna gosu tego, kto to
powiedzia. - Czymkolwiek jest to kuliste co, odcio Frankiemu gow, tak, jak nas
ostrzega ten stary sztamak.
- Nie ma mowy - odrzek gniewnie Minho. - Nigdy w yciu. Thomas ma racj. Tu nie
ma co duej chrzani babci w bambus. Rozsucie si tak, eby mie z ptora metra odstpu
od siebie nawzajem, a potem ruszamy biegiem. Zgarbcie si, a jeli co si pojawi w pobliu
waszej gowy, tuczcie w to drastwo piciami, ile si.
Nikt nie prbowa si kci. Thomas szybko odnalaz swj zapas jedzenia oraz wody;
zaraz potem grup ogarno jakie milczce porozumienie i ruszyli biegiem, zachowujc
wystarczajco due odstpy od kolegw, eby nie wpada na siebie nawzajem. Thomas nie
by ju na samym kocu, nie chcc marnowa czasu na powrt do poprzedniego szyku. Bieg,
bieg w tak ostrym tempie, e nie pamita, by jako
Zwiadowca w Labiryncie kiedykolwiek biega szybciej.
Czu zapach potu. Wciga w nozdrza kurz i ciepe powietrze. Jego ubrudzone krwi
rce stay si lepkie, pokryte kleist warstw. Ciemno, nadal nieprzebita.
Bieg, nie zatrzymujc si.
Kula mierci dosiga jeszcze jedn osob. Tym razem stao si to jeszcze bliej
Thomasa - ofiar pad dzieciak, z ktrym nigdy nie zamieni nawet sowa. Thomas usysza
wyrany odgos metalu przesuwajcego si wzdu metalu, kilka twardych szczkni. Potem
wrzaski zaguszyy wszystko inne.
Nikt si nie zatrzyma. Moe to straszne. Prawdopodobnie. Ale nikt si nie zatrzyma.
Kiedy wrzaski w kocu przeszy w charkot, a ten gwatownie ucich, Thomas usysza
gony brzk, gdy metalowa kula rbna o twarde podoe. Usysza, jak si potoczya,
usysza, jak z kolejnym brzkniciem odbia si od ciany i potoczya jeszcze kawaek.

Bieg dalej. Nawet nie zwolni.


Serce tuko mu si w piersi; puca bolay od szybkich, urywanych oddechw, gdy
desperacko wciga przesycone kurzem powietrze. Straci rachub czasu, nie potrafi
oszacowa, jak pokonali odlego. Ale kiedy Minho nakaza wszystkim si zatrzyma,
Thomasa niemal przytoczya ulga. Wyczerpanie wreszcie wygrao w nim z przeraliwym
strachem przed rzecz, ktra zabia dwch ludzi.
Ciasn przestrze wypeniy odgosy dyszenia i smrd niewieych oddechw.
Patelniak jako pierwszy wrci do siebie na tyle, eby si odezwa.
- Czemu si zatrzymalimy?
- Bo mao tu sobie piszczeli o co nie poamaem! - odkrzykn Minho. - Zdaje mi si,
e to schody.
Thomasa ogarna fala optymizmu, ale natychmiast j stumi. Nadzieja bya czym,
czego poprzysig sobie nie odczuwa. W kadym razie do czasu, a to wszystko si skoczy.
- No to wamy po nich na gr! - rzuci Patelniak, o wiele za entuzjastycznie.
- Tak mylisz? - odpar Minho. - Co bymy bez ciebie zrobili, Patelniak? Powanie.
Thomas usysza cikie kroki przywdcy, gdy ten wbiega po schodach towarzyszyo temu donone dzwonienie, jak gdyby stopnie zrobione byy z cienkiej blachy.
Nie mino kilka sekund, gdy doczyli do niego inni, i wkrtce wszyscy szli w lad za
Minho.
Kiedy Thomas dotar do pierwszego stopnia, potkn si i upad, rozbijajc kolano o
drugi stopie. Podpar si rkami, eby odzyska rwnowag - omal nie rozdar przy tym
swojego worka z wod - po czym zerwa si z powrotem i ruszy do gry, co chwila
przeskakujc po dwa stopnie. Nie sposb byo przewidzie, kiedy moe ich zaatakowa
kolejny metalowy obiekt, a poza tym - niezalenie od nadziei czy jej braku - chopak by
bardziej ni gotw przenie si wreszcie w miejsce, gdzie nie panowaaby nieprzebita czer.
Z gry dobiego guche uderzenie, nisze ni odgosy krokw, ale rwnie brzmice
tak, jakby co walno o metal.
- Au! - wrzasn Minho. Potem zabrzmiao troch stkni i pomrukw, bo Streferzy
wpadali na siebie, zanim zdyli si zatrzyma.
- yjesz? - spyta Newt.
- Z czym... si zderzye? - zawoa Thomas midzy cikimi oddechami.
Sdzc po gosie, Minho by zirytowany.
- Z pikolonym sufitem, ot co. Dotarlimy do sklepienia i nie ma adnego innego
miejsca, gdzie... - Umilk wp sowa, a Thomas usysza, e kolega przesuwa teraz domi

wzdu cian oraz sufitu, poszukujc. - Czekajcie! Zdaje si, e mam...


Przerwao mu wyrane szczknicie, a w nastpnej chwili wiat wok Thomasa,
zdawaoby si, wybuch ywym ogniem. Chopak krzykn cicho, zasaniajc domi oczy - z
gry padao olepiajce, palce wiato. Ju wczeniej upuci swj worek z wod, ale nie by
w stanie nic na to poradzi. Po tak dugim czasie spdzonym w zupenej ciemnoci, nage
pojawienie si wiata przytoczyo go, nawet zza osony doni. Jaskrawy pomaracz przebi
si przez jego palce i powieki, a z gry spyna fala skwaru - jak gorcy wiatr.
Thomas usysza zgrzyt czego cikiego, potem brzk, i ciemno powrcia.
Ostronie opuci rce i zmruy oczy; w jego polu widzenia taczyy plamy.
- Ja pikol - powiedzia Minho. - Wyglda na to, ze znalelimy wyjcie, ale jestemy,
purwa, na Socu! Ludzie, ale tam jasno. I gorco.
- Otwrzmy t klap tylko odrobin i pozwlmy, eby oczy si nam przyzwyczaiy do
wiata - zaproponowa Newt. Potem Thomas usysza, jak ten wchodzi po schodach, eby
stan obok Minho. - Masz tu koszul, wetknij j w szpar. Wszyscy zamkn oczy!
Thomas speni polecenie i ponownie zasoni twarz domi. Pomaraczowa powiata
wrcia i zacz si proces adaptacji. Mniej wicej po minucie chopak opuci rce i powoli
otworzy oczy. Musia je mruy, i nadal mia wraenie, e w twarz wieci mu milion latarek,
ale ju dawao si to wytrzyma. Jeszcze par minut i wok byo jasno, ale w porzdku.
Teraz widzia, e stoi jakie dwadziecia stopni poniej miejsca, gdzie znajdowali si
Minho i Newt, przykucnici tu pod klap w suficie. Trzy janiejce linie wyznaczay jej
krawdzie. W prawym rogu widniaa ciemna plama - koszula, ktr tam wepchnli, eby
zablokowa klap w pozycji uchylonej. Wszystko wok - ciany, schody, sama klapa - byo z
matowego szarego metalu. Thomas odwrci si, eby spojrze z powrotem w kierunku, z
ktrego przyszli, i zobaczy, e schody nikn w ciemnoci daleko pod nimi. Wspili si duo
wyej ni sdzi.
- Czy jest kto, kto jeszcze nie odzyska wzroku? - spyta Minho. - Czuj si tak, jakby
moje gaki oczne usmayy si na skwarki.
Thomas rwnie mia takie wraenie. Oczy pieky go, swdziay i nie przestaway
zawi. Wszyscy Streferzy wok niego te co chwila przecierali oczy.
- To co jest tam na zewntrz? - zapyta kto.
Minho wzruszy ramionami, zerkajc przez szpar. Przesoni sobie doni cz pola
widzenia.
- W sumie trudno powiedzie. Widz tylko mnstwo jaskrawego wiata - moe
naprawd jestemy na pikolonym socu. Ale nie wydaje mi si, eby byli tam jacy ludzie. -

Zrobi pauz. - Albo Poparzecy.


- No to wynomy si std - powiedzia Winston; sta dwa stopnie poniej Thomasa. Wol si spiec na socu ni eby jaka stalowa kula rzucia si na moj gow. Chodmy ju!
- Dobra, Winston - odpar Minho. - Wyluzuj polady. Chciaem tylko, eby wpierw
przyzwyczaiy si nam oczy. Otworz klap na ca szeroko, eby si upewni, e to
wytrzymamy. Przygotujcie si. - Wszed stopie wyej, eby mc oprze si prawym
ramieniem o stalow pyt. - Raz. Dwa. Trzy!
Ze stkniciem wyprostowa nogi i pchn klap do gry. Otworzya si z okropnym
zgrzytem i piskiem metalu, a na klatk schodow buchny wiato i gorco. Thomas szybko
wbi wzrok w podoe i zmruy oczy. Jasno wydawaa si nie do zniesienia - mimo e
wczeniej godzinami wdrowali w zupenej ciemnoci.
Usysza nad sob jakie szuranie oraz przepychanki, wic popatrzy w gr.
Zobaczy, e Newt i Minho pospiesznie usuwaj si poza zasig olepiajcego wiata
sonecznego wpadajcego przez otwart klap. Caa klatka schodowa ju zaczynaa si
nagrzewa jak piec.
- O rany! - powiedzia Minho, krzywic si. - Co tu nie gra, chopaki. Mam wraenie,
e to soce ju mnie zdyo poparzy!
- On ma racj - potwierdzi Newt, pocierajc kark. - Nie wiem, czy powinnimy tam
wychodzi. Moliwe, e bdziemy musieli poczeka, a soce zajdzie.
Zabrzmiay jki protestu ze strony Streferw, ale zaguszy je nagy okrzyk Winstona.
- Ej! Uwaga! Uwaga!
Thomas odwrci si, eby popatrze na stojcego niej na schodach koleg. Winston
wycofa si kilka stopni wyej, wskazujc na co bezporednio nad sob. Na suficie, zaledwie
jakie ptora metra nad ich gowami, rs duy, amebowaty ksztat z pynnego srebra,
wysczajc si z metalu i formujc jakby w olbrzymi z. Podczas gdy Thomas gapi si na
to co, ono stawao si coraz wiksze i wiksze, a w cigu kilku sekund przybrao posta
drcej, falujcej powoli kuli jakiego ciekego wistwa. Potem, zanim ktokolwiek zdy
zareagowa, odczepio si od sufitu i spado.
Ale zamiast rozbryzn si na schodach u ich stp, srebrna kula wbrew prawu cienia
pofruna w poprzek, prosto w twarz Winstona. Jego mroce krew w yach wrzaski
wypeniy powietrze, gdy run i zacz spada na eb, na szyj po schodach.
Thomasowi przemkna przez gow upiorna myl, gdy przepycha si midzy
kolegami, biegnc za Winstonem. Nie wiedzia, czy robi to, bo chce pomc koledze, czy te
dlatego, e nie jest w stanie powcign swojej ciekawoci na temat tego srebrnego,

kulistego potwora.
W kocu staczajcy si bezwadnie Winston omotn plecami o kolejny stopie i leg
na nim; nadal nie byli nawet w pobliu dna. Jaskrawy blask padajcy z gry, od strony
otwartej klapy, owietla wszystko bardzo wyranie. Winston mia obie rce przy twarzy,
szarpa nimi srebrn mas - kula ciekego metalu ju oblaa ca grn cz jego gowy,
zakrywajc wszystko, co znajdowao si powyej uszu. Teraz jej krawdzie pezy w d
niczym gsty syrop, powoli zsuwajc si na uszy i zasaniajc brwi.
Thomas przeskoczy przez ciao chopaka i obrci si prdko, eby uklkn na
stopniu bezporednio pod nim, podczas gdy Winston szarpa i popycha srebrn mas, eby
nie pozwoli jej na zakrycie oczu. Zadziwiajce, ale wydawao si, e to dziaa. Jednak
chopak dar si ile si w pucach, miotajc si na wszystkie strony, jego stopy kopay w
cian.
- cignijcie to ze mnie! - zawy; gos mia tak zduszony, e Thomas prawie da za
wygran i uciek. Jeli to co bolao tak potwornie...
Wygldao jak bardzo gsty srebrny el. Wytrway i uparty - zupenie jak ywa istota.
Ilekro Winstonowi udawao si odepchn jego fragment do gry, dalej od oczu, el zsuwa
si w d obok jego palcw, z boku, i prbowa dalej. W czasie tej walki Thomasowi kilka
razy migna skra na twarzy ofiary. Nie wygldaa adnie. Czerwona i pokrywajca si
pcherzami.
Winston zakrzycza niezrozumiale - jego umczone wrzaski rwnie dobrze mogyby
by w obcym jzyku. Thomas wiedzia, e musi co zrobi. Nie byo czasu.
Zerwa pakunek z ramienia i wyrzuci z niego zawarto; owoce oraz paczuszki
rozsypay si i potoczyy po schodach. Wzi przecierado i owin nim rce dla ochrony, a
potem ruszy do ataku. Kiedy Winston znowu zamachn si na pynne srebro tu nad swoimi
oczami, Thomas zapa jego boczne krawdzie, ktre wanie nasuny si na uszy chopaka.
Przez tkanin poczu gorco, wystraszy si, e przecierado si zapali. Zapar si mocno
nogami, zacisn palce na wistwie tak mocno, jak tylko mg, i szarpn.
Z budzcym dreszcz przecigym cmokniciem boki atakujcego metalu uniosy si o
kilkanacie centymetrw, po czym wylizny mu si z rk i z powrotem przywary do uszu
Winstona. Cho wczeniej wydawao si to niemoliwe, chopak wrzasn jeszcze goniej.
Paru innych Streferw prbowao podej, eby pomc, ale Thomas zawoa, eby si cofnli,
bo uzna, e bd tylko zawadza.
- Musimy to zrobi razem! - krzykn do Winstona, zdecydowany tym razem chwyci
mocniej. - Posuchaj mnie, Winston! Musimy to zrobi razem! Sprbuj to mocno zapa,

podnie i zdj z gowy!


Tamten nie da adnego sygnau, e zrozumia. Jego cae ciao wio si w
konwulsjach, gdy tak si szamota. Gdyby Thomas nie znajdowa si stopie niej, do tej pory
na pewno ju by polecia na d.
- Na trzy! - krzykn. - Winston! Licz do trzech!
Nadal adnego znaku, e tamten usysza. Wrzaski. Miotanina. Kopanie. Walenie
rkami w srebrn mas.
Thomasowi zy napyny do oczu, a moe to pot cieka mu z czoa. Cokolwiek to
byo, mocno pieko. I mia wraenie, e powietrze rozgrzao si do miliona stopni. Jego
minie napiy si; przez nogi przebiegy iskry blu i skurcze.
- Po prostu to zrb! - rykn, ignorujc wszystko i pochylajc si, eby sprbowa
ponownie. - Raz! Dwa! Teraz!
cisn palcami boki rozcigajcego si srebra, znw wyczuwajc dziwaczne
poczenie mikkoci z twardoci, potem raz jeszcze szarpn paskudztwo do gry, jak
najdalej od gowy Winstona. Winston musia usysze, a moe bya to tylko kwestia
szczcia, ale w tym samym momencie popchn mas nasadami doni, jakby prbujc sobie
zedrze skr z czoa. Caa srebrna ohyda odczepia si - drgajca, gruba i cika pachta
nieznanej substancji. Thomas nie zawaha si; wyrzuciwszy rce w gr, cisn to co ponad
swoj gow w d schodw, po czym odwrci si gwatownie, eby zobaczy, co si stao.
Lecc w powietrzu, srebro szybko uformowao si z powrotem w kul; jego
powierzchnia falowaa przez moment, potem si zestalia. Zatrzymao si ledwie kilka stopni
pod nimi, zawiso na sekund, jakby omiatajc ofiar dugim, przecigym spojrzeniem, moe
zastanawiajc si, co poszo nie tak. Potem migno precz, frunc w d klatki schodowej, a
rozpyno si w mroku daleko pod nimi.
Znikno. Z jakiego powodu nie sprbowao zaatakowa po raz drugi.
Thomas chwyta powietrze gbokimi haustami; zdawao si, e kady centymetr jego
ciaa ocieka potem. Opar si ramieniem o cian, bojc si spojrze na Winstona, ktry
pojkiwa za nim. Przynajmniej wrzaski ustay.
Thomas w kocu odwrci si i popatrzy na koleg.
Dzieciak by w strasznym stanie. Zwin si w kbek, dygoczc. Wosy znikny z
jego gowy, pozostaa tylko pozdzierana do ywego misa skra, z ktrej gdzieniegdzie
sczya si krew. Jego uszy byy pocite, wystrzpione, ale ocalay. Szlocha, na pewno z
blu, a moe rwnie z powodu traumy, jakiej dozna. Trdzik na jego twarzy wyglda
adnie i zdrowo w porwnaniu ze wieymi ranami na caej gowie.

- Wszystko w porzdku, chopie? - spyta Thomas, wiadom, e jest to chyba


najgupsze pytanie, jakie kiedykolwiek zada na gos.
Winston krtko potrzsn gow, jeden jedyny raz; jego ciaem nadal wstrzsay
dreszcze.
Thomas podnis wzrok i zobaczy, e Minho, Newt, Aris oraz wszyscy pozostali
Streferzy stoj zaledwie kilka stopni wyej, gapic si na d w kompletnym szoku. Padajce
z gry jaskrawe wiato sprawiao, e ich twarze nikny w cieniu, ale mimo to widzia ich
oczy - rozszerzone, jak u kotw zaskoczonych przez blask reflektora.
- Co to, purwa, byo? - wyszepta Minho.
Thomas nie mg si zmusi do tego, eby przemwi, po prostu potrzsn ze
znueniem gow.
Tym, ktry odpowiedzia, by Newt.
- To bya czarodziejska glaja, ktra zjada ludziom gowy, ot co.
- Na pewno jaka nowa technologia. - To przemwi Aris; Thomas po raz pierwszy
usysza go biorcego udzia w dyskusji. Nowy rozejrza si, ewidentnie zauwaajc
zaskoczone twarze, po czym wzruszy ramionami, jakby z zawstydzeniem, i kontynuowa. Wrcio do mnie troch fragmentw wspomnie. Wiem, e na wiecie s dosy
zaawansowane techniczne cuda - ale nie przypominam sobie niczego, co przypominaoby
latajcy cieky metal, ktry prbuje obcina ludziom rne czci ciaa.
Thomas pomyla o pozostaociach swoich wasnych wspomnie. Rzeczywicie,
jemu te nic podobnego nie przychodzio do gowy.
Minho z roztargnieniem wskaza palcem w d klatki schodowej, za Thomasem.
- To fujostwo widocznie zestala si wok twojej twarzy, a potem wera si w szyj,
pki jej nie przetnie. Milutkie. Naprawd milutkie.
- Widzielicie? Ta rzecz wylaza wprost z sufitu! - powiedzia Patelniak. - Lepiej si
std wynomy. Ale to ju.
- Zgadzam si z nim tak bardzo, e ju bardziej nie mona - przytakn Newt.
Minho posa Winstonowi pene odrazy spojrzenie, a Thomas powdrowa za jego
wzrokiem. Dzieciak przesta si ju trz, a jego szlochy przycichy do stumionego
pojkiwania. Ale wyglda okropnie, a blizny z pewnoci zostan mu na cae ycie. Jego
gowa bya teraz jedn wielk, czerwon, sczc si ran. Thomas nie mg sobie wyobrazi,
e kiedykolwiek odrosn na niej wosy.
- Patelniak, Jack! - zawoa Minho. - Postawcie Winstona na nogi, bdziecie mu
pomagali i. Aris, ty pozbieraj klamoty, ktre upuci, niech paru naszych pomoe ci je

nie. Zwijamy si std. Nie obchodzi mnie, jak jasne i brutalne jest wiato tam na grze nikt nie bdzie dzisiaj przerabia mojej gowy na kul do krgli.
Odwrci si na picie, nie sprawdzajc, czy jego polecenia zostan wykonane.
Posunicie to z jakiego wzgldu kazao Thomasowi pomyle, e z przyjaciela jednak bdzie
dobry przywdca.
- Thomas i Newt, chodcie - zawoa przez rami. - My trzej wychodzimy pierwsi.
Thomas wymieni spojrzenia z Newtem, ktry popatrzy na niego w odpowiedzi z
odrobin lku, ale przede wszystkim z ciekawoci. W oczach mia pragnienie podenia
dalej. Thomas czu to samo, ale te bardzo niechtnie musia si przyzna sam przed sob, e
wszystko wydawao si lepsze od sprztania nastpstw tego, co spotkao Winstona.
- Chodmy - powiedzia Newt, unoszc lekko gos, jakby dawa do zrozumienia, e
nie maj innego wyboru i musz robi, co im kazano. Jednak jego twarz zdradzaa prawd;
podobnie jak Thomas, on take chcia si znale jak najdalej od biednego Winstona.
Thomas kiwn gow i ostronie przeszed nad Winstonem, starajc si ju nie
patrze na zmasakrowan skr na jego gowie. Ten widok przyprawia go o mdoci.
Przesun si w bok, przepuszczajc Patelniaka, Jacka i Arisa, eby mogli wypeni rozkazy,
po czym ruszy w gr schodw, przeskakujc po dwa stopnie. W lad za Newtem i Minho,
a pod sam klap, gdzie - jak si zdawao - zaraz na zewntrz czekao samo soce.
Pozostali Streferzy usunli si im z drogi, ewidentnie wicej ni szczliwi, e mog
pozostawi ich trjce sprawdzenie, co znajduje si na zewntrz. Gdy zbliyli si do klapy,
Thomas najpierw zmruy oczy, potem osoni je doni. Coraz trudniej przychodzio mu
uwierzy, e mog wyj na zewntrz, w ten straszliwy blask, i przey.
Minho zatrzyma si na ostatnim stopniu, tu poza zasigiem padajcego z gry
wiata. Powoli wycign do, a znalaza si w kwadracie jasnoci. Mimo oliwkowej cery
chopca, Thomas mia wraenie, e skra Minho rozbysa jak biay ogie.
Po zaledwie kilku sekundach Minho cofn do i potrzsn ni, jakby waln si
motkiem w kciuk.
- Tam jest naprawd gorco. Naprawd gorco. - Odwrci si, eby popatrze na
Thomasa oraz Newta. - Jeli mamy to zrobi, lepiej, ebymy si czym owinli, inaczej po
piciu minutach bdziemy mie poparzenia soneczne drugiego stopnia.
- Oprnijmy nasze pakunki - powiedzia Newt, ju zsuwajc z ramienia swj. Owimy si tymi cholernymi przecieradami jak pelerynami i idmy na wstpny zwiad. Jeli
to zadziaa, bdziemy mogli upchn jedzenie i wod w poow przecierade, a drug poow
wykorzysta w charakterze oson.

Thomas ju wczeniej rozwin swoje przecierado, eby pomc Winstonowi.


- Bdziemy wyglda jak duchy - odstraszymy wszelkich zbirw, jeli jacy si tam
czaj.
Minho nie by tak ostrony, jak Newt; po prostu odwrci swj pakunek do gry
nogami i wytrzsn z niego zawarto. Stojcy najbliej Streferzy rzucili si instynktownie,
eby apa to wszystko, zanim potoczy si w d po schodach.
- artowni z tego Thomasa. Miejmy tylko nadziej, e nie czeka na nas komitet
powitalny zoony z Poparzecw - powiedzia, zabierajc si do rozwizywania wzw w
przecieradle. - Nie wyobraam sobie, eby kto chcia tak po prostu sobie azi w tym upale.
Oby si okazao, e na zewntrz s drzewa albo jakie inne schronienie.
- Nie wiem - odpar Newt. - Moe si okaza, e dranie siedz w ukryciu, czekajc,
eby nas dorwa.
Thomas nie mg si doczeka, eby sprawdzi, co jest na zewntrz. Ju nie
zgadywa, tylko przekona si na wasne oczy, z czym bd musieli si zmierzy.
- Nie dowiemy si, pki nie sprawdzimy. Chodmy. - Rozpostar swoje przecierado,
po czym zarzuci je na siebie i owin ciasno wok twarzy, jakby by star kobiet w chucie.
- Jak wygldam?
- Jak najbrzydsza sztamaczka, jak kiedykolwiek widziaem - odpar Minho. - Lepiej
dzikuj bogom, e urodzie si facetem.
- Dziki.
Minho i Newt zrobili tak, jak Thomas, chocia obaj bardziej si starali chwyta
przecierado od spodu, eby ich donie pozostay cakowicie osonite. Uoyli te materia
tak, aby ocienia im twarze. Thomas poszed w ich lady.
- Gotowi jestecie, lamajdy? - zapyta Minho, spogldajc na Newta, potem na
Thomasa.
- Ba, nawet podekscytowani - odpar Newt.
Thomas nie wiedzia, czy sowo podekscytowani dobrze oddaje stan rzeczy, ale czu
t sam ch dziaania.
- Ja te. Ruszajmy.
Pozostae stopnie nad nimi wiody a do samej gry, jak wyjcie ze starej piwnicy.
Kilka ostatnich lnio, odbijajc blask soca. Minho zawaha si, ale potem wbieg po nich,
nie zatrzymujc si, pki nie znikn, jakby wchonity przez wiato.
- Le! - wrzasn Newt i klepn Thomasa w plecy.
Thomas poczu przypyw adrenaliny. Wypuci gboki oddech i ruszy w lad za

Minho; tu za sob sysza Newta.


Gdy tylko wyszed na soce, zorientowa si, e rwnie dobrze mogliby by otuleni
przezroczyst foli. Przecierado w ogle nie chronio przed lejcym si z gry olepiajcym
blaskiem oraz palcym arem. Otworzy usta, eby przemwi, i podmuch suchego gorca
wdar mu si do garda, unicestwiajc - zdawaoby si - cae zawarte tam powietrze oraz
wilgo. Chopak desperacko stara si zaczerpn tlenu, ale zamiast tego mia wraenie, e w
piersi kto rozpali mu ognisko.
Chocia jego wspomnienia byy nieliczne i rozproszone, bynajmniej nie wynikao z
nich, e wiat powinien wyglda wanie tak.
Z zacinitymi powiekami, eby nie patrze w bia jasno, Thomas wpad na Minho
i omal si nie przewrci. Odzyskawszy rwnowag zgi kolana, przykucn, kryjc cae
ciao pod przecieradem jak pod namiotem, i dalej walczy o oddech. W kocu udao mu si
go zapa, gboko wcigajc powietrze i szybko je wydmuchujc. Prbowa si uspokoi. Ta
pierwsza chwila po wyjciu na otwart przestrze przyprawia go o prawdziwy atak paniki.
Dwaj pozostali Streferzy te oddychali ciko.
- Wszystko w porzdku, chopaki? - zapyta w kocu Minho.
Thomas mrukn potwierdzajco, a Newt powiedzia:
- Cholera, wyglda na to, e znalelimy si w piekle. Zawsze przypuszczaem, e ty
tam trafisz, Minho, ale nie sdziem, e ja te.
- Ogay - odpar Minho. - Bol mnie gaki oczne, ale wydaje mi si, e wreszcie
zaczynam si z grubsza przyzwyczaja do tego wiata.
Thomas otworzy oczy, mruc je, i popatrzy na ziemi znajdujc si zaledwie
kilkadziesit centymetrw od jego oczu. Sucha gleba i kurz. Troch szarobrzowych kamieni.
Przecierado spowijao go cakowicie, ale tak janiao przewiecajcym przez nie blaskiem,
e wygldao niczym jaki dziwny przykad futurystycznej technologii wietlnej.
- Przed kim si chowasz? - spyta Minho. - Wstawaj, lamajdo, nikogo tu nie widz.
Thomasowi zrobio si wstyd, e wzili jego zachowanie za kulenie si ze strachu musia wyglda jak mae dziecko popakujce pod kodr, usiujce si schowa. Wsta i
bardzo powoli unis przecierado, eby mc ostronie zerkn na otoczenie.
Zobaczy pustkowie.
Paszczyzna suchej, pozbawionej ycia ziemi rozcigaa si przed nim tak daleko, jak
siga wzrokiem. Ani jednego drzewa. Nawet krzaczka. adnych wzgrz czy dolin. Tylko
pomaraczowote morze pyu i kamieni; rozedrgane prdy rozgrzanego powietrza kbiy
si na horyzoncie, wznoszc si jak para, jakby jedyne ycie, jakie gdzie tam istniao,

umykao i roztapiao si w bezchmurnym, bladym bkicie nieba.


Thomas rozejrza si dookoa, nie dostrzegajc w krajobrazie adnych rnic, dopki
nie popatrzy w dokadnie przeciwnym kierunku ni na pocztku. Daleko w oddali majaczy
acuch poszarpanych, jaowych gr. Moe w poowie drogi midzy tymi grami a miejscem,
gdzie teraz si znajdowali, tkwio skupisko budynkw, sterczcych blisko siebie niczym sterta
porzuconych pude. Musiao to by miasto, ale z tej odlegoci nie dao si oszacowa, jak
due. Wok niego drgao rozgrzane powietrze, zamazujc wszystko w pobliu ziemi.
Rozpalone do biaoci soce w grze ju znajdowao si daleko po lewej Thomasa i
wydawao si znia w stron tamtej czci horyzontu, co oznaczao, e tam jest zachd. A to
znaczyo, e miasto z przodu oraz wznoszca si za nim linia czarnoczerwonych masyww
skalnych musiay si znajdowa dokadnie w kierunku pnocnym. Czyli tam, dokd mieli si
kierowa. Zaskoczyo go posiadane wyczucie kierunku, zupenie jakby kawaek jego
przeszoci powsta z popiow.
- Na wasze wyczucie, jak daleko od nas s te budynki? - zapyta Newt. Po tym, jak
kade wypowiadane przez nich sowo odbijao si guchym echem w dugim mrocznym
tunelu oraz na schodach, teraz jego gos wydawa si matowym szeptem.
- Czy to moe by sto szedziesit kilometrw? - spyta Thomas, nie kierujc pytania
do nikogo w szczeglnoci.
- Tam jest na pewno pnoc. Czy mamy i wanie do tego miasta?
Minho potrzsn przeczco gow pod kapturem z przecierada.
- Na pewno nie, stary. To znaczy, owszem, mamy i w tamtym kierunku, ale
odlego nie jest nawet zbliona do stu szedziesiciu kilometrw. Najwyej pidziesit.
Od gr moe nas dzieli sto czy sto kilkanacie.
- Nie wiedziaem, e potrafisz tak precyzyjnie mierzy dystans, nie majc do
dyspozycji nic prcz swoich cholernych lepi - powiedzia Newt.
- Jestem Zwiadowc, smrodasie. W Labiryncie czowiek nabiera wyczucia odlegoci,
nawet jeli tam skala bya duo mniejsza.
- Szczurowaty nie kama na temat tych rozbyskw sonecznych - stwierdzi Thomas,
starajc si nie pozwoli, eby ogarno go zbyt wielkie zniechcenie. - Ten krajobraz
wyglda jak po zagadzie nuklearnej. Ciekawe, czy tak jest teraz na caym wiecie.
- Miejmy nadziej, e nie - odpar Minho. - Ucieszyby mnie teraz widok choby
jednego drzewa. Moe jeszcze strumyczka.
- Mnie wystarczyoby troch trawy - dorzuci z westchnieniem Newt.
Im duej Thomas patrzy w stron miasta, tym mniejsza wydawaa si ta odlego.

Mwic o pidziesiciu kilometrach, Minho mg wrcz przecenia dystans. Chopak w


kocu oderwa wzrok od budynkw i odwrci si do towarzyszy.
- Czy ta sytuacja mogaby si jeszcze bardziej rni od tego, z czym mielimy do
czynienia w Labiryncie? Tam bylimy uwizieni za murami, majc do dyspozycji wszystko,
czego potrzebowalimy, eby przey. Teraz nic nas nie wizi, ale nie mamy innego sposobu
na przeycie, ni tylko pj tam, gdzie ka nam i. To si czasem nie nazywa ironia, czy
jako tak?
- Jako tak - zgodzi si Minho. - Istny z ciebie, purwa, filozof. - Skin gow w
stron wyjcia z podziemi. - Chodcie. Wyprowadmy tutaj tych sztamakw i ruszajmy. Nie
ma sensu czeka, a soneczko wyssie z nas ca wilgo.
- Moe powinnimy zaczeka, a zajdzie - zasugerowa Newt.
-1 siedzie w towarzystwie tych pikolonych kul z metalu? Nie ma mowy.
Thomas te by zdania, e powinni rusza.
- Myl, e jako przetrwamy. Wyglda na to, e tylko kilka godzin dzieli nas od
zachodu soca. Moemy by twardzi przez jaki czas, zrobi sobie przerw, a potem
sprbowa pokona jak najwiksz odlego w nocy. Nie wytrzymam kolejnej minuty tam
na dole.
Minho stanowczo kiwn gow.
- Brzmi sensownie - oceni Newt. - Na razie sprbujmy po prostu dotrze do tej
zakurzonej mieciny i mie nadziej, e nie roi si tam od naszych ulubiecw Poparzecw.
Ten komentarz sprawi, e Thomasowi serce na chwil zamaro.
Minho podszed z powrotem do otworu w ziemi i pochyli si nad nim.
- Hej tam, wy tchrzliwe ciaptaki! Zgarnijcie cae arcie i chodcie tutaj, na gr!
Ani jeden Strefer nie wyrazi niezadowolenia wobec planu.
Thomas patrzy, jak wszyscy po kolei zachowuj si tak samo, jak on, kiedy po raz
pierwszy wyszed

na

zewntrz. Rozpaczliwe apanie

powietrza, mruenie oczu,

zrezygnowane spojrzenia. Mg si zaoy, e wszyscy mieli nadziej, i Szczurowaty


kama. Ze najgorsze, to znaczy Labirynt, maj ju za sob. Ale by raczej pewien, e po tym,
jak zaatakoway ich te wariackie srebrne poeracze gw oraz po ujrzeniu pustkowia nikogo
ju nie bd nawiedza takie optymistyczne myli.
Przygotowujc si do drogi, musieli dokona pewnych modyfikacji - ywno oraz
worki z wod zostay upchnite cianiej w poowie pakunkw, a nastpnie wolnych
przecierade uyto, eby si osoni podczas wdrwki, jedno przecierado na dwie osoby.
Oglnie rzecz biorc okazao si to cakiem dobrym patentem - nawet w przypadku Jacka

oraz biednego Winstona - i wkrtce wszyscy maszerowali ju po twardym, usianym


kamieniami gruncie. Thomas dzieli przecierado z Arisem, cho nie by pewien, jak do tego
doszo. Moe po prostu odmawia przyjcia do wiadomoci, e chcia znajdowa si w
pobliu tego chopca, bo Aris moe by jedynym dostpnym rdem informacji
pozwalajcych uzyska odpowied na pytanie, co si stao z Teres.
Thomas podtrzymywa jeden koniec przecierada lew rk, a przez prawe rami
przewiesi pakunek, teraz duo ciszy. Umwili si, e bd go nie, zmieniajc si co
trzydzieci minut. Aris szed z prawej. Krok za krokiem, wzbijajc py, zmierzali w kierunku
miasta, a upa wydawa si wysysa jeden dzie ich ycia co sto metrw.
Dugo nic nie mwili, ale Thomas w kocu przerwa milczenie.
- Wic nigdy wczeniej nie syszae imienia Teresa?
Aris spojrza na niego bacznie, i Thomas uwiadomi sobie, e prawdopodobnie
zawar w gosie niezbyt subteln nut oskarenia. Ale nie wycofa si.
- No? Tak czy nie?
Aris odwzajemni jego spojrzenie bez drgnienia, ale w jego minie byo co
podejrzanego.
- Nie. Nigdy. Nie wiem, kim ona jest ani dokd trafia. Ale przynajmniej nie patrzye,
jak umiera na twoich oczach.
To byo jak cios pici w brzuch, ale z jakiego powodu sprawio, e Thomas nabra
do Arisa nieco wicej sympatii.
- Wiem, przepraszam. - Zastanawia si przez sekund, zanim zada kolejne pytania. Jak blisko bylicie ze sob, ty i...? Przypomnij mi jeszcze raz, jak ona miaa na imi?
- Rachel. - Aris zrobi pauz i Thomas przez moment sdzi, e moe to ju koniec
rozmowy, ale potem nowy kontynuowa. - Bylimy ze sob wicej ni blisko. Wydarzyy si
rne rzeczy. Wrciy do nas wspomnienia. Postaralimy si te o nowe.
Thomas wiedzia, e Minho miaby si do rozpuku z ostatniego stwierdzenia, ale
jemu te sowa wyday si najsmutniejszymi, jakie kiedykolwiek sysza. Odnis wraenie, e
powinien co na to odrzec - powiedzie co od siebie.
- No tak. Ale ja te patrzyem, jak umiera naprawd bliski przyjaciel. Ilekro myl o
Chucku, znowu si wkurzam. Jeli zrobili to samo Teresie, nie bd w stanie mnie
powstrzyma. Nic mnie nie powstrzyma. Wszyscy zgin.
Thomas stan - zmuszajc Arisa, by zrobi to samo - zaszokowany, e te sowa
wanie pady z jego ust. Byo tak, jakby co przejo nad nim kontrol i wypowiedziao je.
Ale rzeczywicie tak uwaa. Z penym przekonaniem.

- Jak sdzisz...
Ale zanim skoczy wypowied, Patelniak zacz krzycze. Wskazywa na co
palcem.
Uwiadomienie sobie, co tak podekscytowao kucharza, zajo Thomasowi tylko
sekund.
Z oddali, od strony miasta, biega ku nim dwjka ludzi; ich ciaa byy jak widmowe
ciemne ksztaty w rozedrganym upaem powietrzu. Spod ich stp wznosiy si oboczki pyu.
Thomas zagapi si na biegncych. Wyczu, e otaczajcy go Streferzy rwnie si
zatrzymali, jakby w odpowiedzi na komend, ktra nie pada gono. Cho zdawao si to
niemoliwe w panujcym upale, Thomas zadra. Nie wiedzia, czemu poczu na plecach
zimny strumyczek strachu - Streferzy byli niemal dziesiciokrotnie liczniejsi ni zbliajcy
si obcy - ale tego uczucia nie dao si pomyli z niczym innym.
- Wszyscy zebra si cianiej - poleci Minho. -1 przygotujcie si, eby walczy z
tymi sztamakami na pierwszy znak, e co jest nie halo.
Drganie powietrza zamazywao kontury zbliajcych si postaci, pki biegncy nie
znaleli si w odlegoci jakich dziewidziesiciu metrw. Gdy ich sylwetki ulegy
wyostrzeniu, wszystkie minie Thomasa si spiy. A za dobrze pamita to, co widzia
przez zakratowane okno zaledwie kilka porankw wczeniej. Poparzecy. Ale ci ludzie tutaj
przeraali go w inny sposb.
Zatrzymali si zaledwie kilkadziesit metrw od Streferw. Jeden z obcych by
mczyzn, drugi kobiet, cho Thomas rozpozna to tylko po nieznacznych zaokrgleniach
jej sylwetki. Poza tym oboje byli podobnej budowy - wysocy i wychudli. Gowy oraz twarze
mieli niemal cakowicie owinite obszarpan beow tkanin, w ktrej widniay jedynie
wskie, strzpice si rozcicia pozwalajce patrze i oddycha.
Ich koszule oraz spodnie stanowiy konglomerat zszytych razem brudnych
fragmentw odziey, miejscami pozwizywany wytartymi paskami dinsu. Tylko ich donie
pozostaway wystawione na bezporednie dziaanie soca. Byy czerwone, popkane i
pokryte strupami.
Oboje stali tam i dyszeli, apic oddech, niczym chore psy.
- Kim jestecie? - zawoa Minho.
Obcy nie odpowiedzieli, nie poruszyli si. Ich klatki piersiowe wznosiy si i opaday.
Thomas obserwowa ich spod zaimprowizowanego kaptura - nie mg sobie wyobrazi, jak
ktokolwiek by w stanie przebiec tak odlego i nie umrze na udar cieplny.
- Kim wy jestecie? - powtrzy Minho.

Zamiast odpowiedzie, nieznajomi rozdzielili si i zaczli i w dwie rne strony,


zataczajc szeroki krg wok zbitych w ciasn grup Streferw. Ich oczy, ukryte w
rozciciach tych dziwnych chust przypominajcych bandae mumii, pozostaway wpatrzone
w chopcw, gdy tak szli po uku, jakby szykujc si do ataku. Thomas poczu, e wzbiera w
nim napicie; do szau doprowadzao go, e nie jest w stanie jednoczenie ledzi wzrokiem
ich obojga. Odwrci si i patrzy, jak spotykaj si ponownie z tyu za grup. Znw stanli
przodem do Streferw i znieruchomieli.
- Nas jest o wiele wicej ni was - powiedzia Minho tonem zdradzajcym jego
frustracj. Przejcie tak szybko do grb wydawao si objawem zdesperowania. - Zacznijcie
gada. Powiedzcie, kim jestecie.
- Jestemy Poparzecami.
Dwa sowa pady z ust kobiety - krtki wybuch gardowego rozdranienia. Bez
adnego zauwaalnego powodu wskazaa kierunek za Streferami, tam, gdzie znajdowao si
miasto, od strony ktrego przybiegli.
- Poparzecami? - powtrzy Minho; przepchn si przez grup, eby znowu sta
najbliej nieznajomych. - Takimi jak ci, ktrzy par dni temu prbowali si wama do
naszego budynku?
Thomas wzdrygn si z zaenowania - ci ludzie nie mieli szans zrozumie, o czym
Minho mwi. Jakim sposobem Streferzy przebyli dalek drog od tamtego miejsca,
gdziekolwiek si ono znajdowao - przez Paski Przeno.
- Jestemy Poparzecami. - Tym razem odezwa si mczyzna; jego gos, o dziwo,
by agodniejszy, mniej szorstki ni gos kobiety. Ale pozbawiony wszelkich ladw
yczliwoci. - Przyszlimy sprawdzi, czy wy te nimi jestecie. Czy chorujecie na Poog.
Minho spojrza do tyu, na Thomasa, a potem na kilku innych, unoszc brwi. Nikt nic
nie powiedzia. Ich przywdca odwrci si z powrotem.
- Taa, taki jeden go powiedzia nam, e jestemy zaraeni Poog, tak. Co moecie
nam o niej powiedzie?
- Niewane - odpar mczyzna; paski materiau owinite wok jego twarzy
podrygiway przy kadym sowie. - Jeli jestecie na ni chorzy, wkrtce si o tym dowiecie.
- No a czego, do cholery, od nas chcecie? - spyta Newt, podchodzc, eby stan
obok Minho. - Co was obchodzi, czy jestemy Poparzecami, czy nie?
Tym razem odpowiedziaa kobieta, zachowujc si tak, jakby nie usyszaa jego pyta.
- Skd si wzilicie na Pogorzelisku? Skd pochodzicie? Jak tu trafilicie?
Thomasa zaskoczya... inteligencja, o jakiej wiadczyy jej sowa. Poparzecy za

oknami dormitorium wydawali si cakowicie szaleni, bezrozumni jak zwierzta. Ci ludzie


tutaj byli na tyle przytomni, eby si zorientowa, e obca grupa pojawia si jak z powietrza.
W kierunku przeciwnym do miasta nie byo niczego.
Minho pochyli si, eby skonsultowa co z Newtem, potem zwrci si w stron
Thomasa.
- Co powiemy tym ludziom?
Thomas nie mia pojcia.
- Nie wiem. Prawd? To nam raczej nie zaszkodzi.
- Prawd? - powtrzy sarkastycznie Minho. - Co za pomys, Thomas. Purwa, istny
geniusz z ciebie, jak zawsze. - Odwrci si z powrotem do Poparzecw. - Zostalimy tu
wysani przez DRESZCZ. Zaledwie chwil temu wyszlimy z dziury w ziemi znajdujcej si
o, w tamtym kierunku, z tunelu. Zgodnie z poleceniem mamy przej sto szedziesit
kilometrw na pnoc przez Pogorzelisko. Czy cokolwiek z tego co wam mwi?
Znowu wygldao to tak, jakby nie usyszeli ani sowa z tego, co powiedzia.
- Nie wszyscy Poparzecy ju doszcztnie oszaleli. Nie wszyscy przekroczyli Granic.
- Ostatnie sowo wypowiedzia w taki sposb, e zabrzmiao jak nazwa miejsca. - Rni
chorzy znajduj si w rnych stadiach Poogi. Lepiej, ebycie si nauczyli, z kim si
zaprzyjania, a kogo unika. Albo zabija. Lepiej si tego nauczcie i to szybko, jeli
zmierzacie w nasz stron.
- Ktra to jest wasza strona? - spyta Minho. - Jestecie z tamtego miasta, tak? Czy to
tam mieszkaj wszyscy Poparzecy? Czy jest tam jedzenie i woda?
Thomas czu to samo pragnienie, co Minho - eby zada milion pyta. Mia wrcz
ochot zasugerowa, aby pojmali tych dwoje Poparzecw i zmusili ich do mwienia. Jednak
para obcych chwilowo nie zdradzaa chci wsppracy. Ponownie si rozdzielili i obeszli
Streferw ukiem, by stan midzy grup a miastem.
Gdy spotkali si w miejscu, skd przemwili pierwszy raz - odlege miasto wydawao
si niemal unosi midzy nimi - kobieta powiedziaa jeszcze jedn, ostatni rzecz.
- Jeli jeszcze nie jestecie na ni chorzy, to wkrtce bdziecie. To samo dotyczy
drugiej grupy. Tej, ktra ma zabija czonkw waszej.
Potem dwoje obcych odwrcio si i pobiego z powrotem w kierunku majaczcego na
horyzoncie skupiska budynkw, pozostawiajc Streferw w osupiaym milczeniu. Wkrtce
sylwetki oddalajcych si Poparzecw znikny, zamazujc si wrd drgajcego powietrza i
kurzu.
- Drugiej grupy? - powtrzy kto. Moe Patelniak. Thomas by zbyt pochonity

gapieniem si w lad za niewidocznymi ju Poparzecami i martwieniem si kwesti Poogi,


eby to stwierdzi.
- Ciekawe, czy mieli na myli moj grup. - To by na pewno Aris. Thomas zmusi si
wreszcie, eby odwrci wzrok od pustkowia.
- Grup B? - zapyta. - Mylisz, e ju dotarli do miasta?
- Hej! - warkn Minho. - A kogo to obchodzi? Powinno was raczej zainteresowa ten
fragment, e maj nas niby zabija. I moe jeszcze to, co gadali o Poodze?
Thomas pomyla o tatuau na swoim karku. O tych prostych sowach, ktre go
przeraay.
- Moe kiedy powiedziaa czonkw, wcale nie miaa na myli wicej ni jednej
osoby. - Kciukiem wskaza grony napis na swojej szyi. - Moe chodzio jej o mnie. Nie dao
si pozna, na kogo dokadnie patrzya.
- A skd miaaby wiedzie, kim jeste? - odpali Minho.
- Poza tym to bez znaczenia. Jeli kto sprbuje zabi ciebie, albo mnie, albo
kogokolwiek innego, rwnie dobrze mog prbowa dorwa nas wszystkich. Rozumiemy si?
- Sodki jeste - prychn Patelniak. - miao, umieraj razem z Thomasem. Ja wol
uciec po kryjomu i y pniej z wyrzutami sumienia. - Posa im swoje szczeglne
spojrzenie, majce oznacza, e tylko artuje, ale Thomas nie by pewien, czy gdzie gboko
w tej wypowiedzi nie kryje si ziarnko prawdy.
- No to co teraz robimy? - zapyta Jack. Winston obejmowa go ramieniem, ale
zdawao si, e byy Opiekun Mordowni odzyska ju nieco si. Na szczcie przecierado
zakrywao ohydne partie jego gowy.
- A jak sdzisz? - spyta Newt, ale potem skin gow w kierunku Minho. Ten
przewrci oczami.
- Idziemy dalej, ot co. Suchajcie, nie mamy wyboru. Jeli nie pjdziemy do tego
miasta, umrzemy tutaj na udar soneczny albo z godu. Jeli pjdziemy, na jaki czas zyskamy
schronienie, moe nawet zdobdziemy ywno. Idziemy do miasta, bez wzgldu na to, czy
s tam Poparzecy, czy nie.
- A co z Grup B? - spyta Thomas. Zerkn na Arisa.
- Czy te kimkolwiek, o kim tamci mwili. Co jeli oni naprawd zechc nas zabi?
Nie mamy adnej broni, moemy walczy tylko goymi rkami.
Minho napi biceps prawej rki.
- Jeli ta grupa to naprawd te dziewczyny, z ktrymi mieszka Aris, poka im te
moje pistolety, a wtedy zwiej w podskokach.

- A jeli te dziewczyny maj bro? - naciska dalej Thomas.


- Albo umiej walczy? Albo jeli to wcale nie one, tylko banda trzymetrowych
stworw, ktre lubi ludzkie miso? Albo tysic Poparzecw?
- Thomas... Nie, wszyscy. - Minho westchn tonem kogo doprowadzonego do
ostatecznoci. - Czy wszyscy bd askawi po prostu zawrze twarzostany i wylaksowa?
adnych wicej pyta. Jeli nie macie adnego pomysu, ktry nie rwna si stuprocentowo
pewnej mierci, przestacie pikoli i postawmy na jedyn szans, jak mamy. apiecie?
Thomas umiechn si, cho nie wiedzia, co go do tego skonio. Jakim sposobem
Minho tymi kilkoma zdaniami zdoa go rozweseli, a w kadym razie da mu promyczek
nadziei. Po prostu musieli i, rusza si, dziaa. I tyle.
- Tak ju lepiej - oznajmi Minho, kiwajc z zadowoleniem gow. - Kto jeszcze ma
ochot zsika si w majtki i paka za mamusi?
Kilka osb zachichotao, ale nikt nic nie powiedzia.
- Dobra. Newt, tym razem ty prowadzisz, z t twoj nog. Thomas, ty idziesz z tyu.
Jack, niech kto inny teraz przejmie Winstona, eby mg odpocz. Idziemy.
Ruszyli. Tym razem Aris nis pakunek, a uwolniony od ciaru Thomas mia niemal
wraenie, e pynie nad ziemi, tak mu ulyo. Jedynym utrudnieniem bya konieczno
podtrzymywania przecierada; jego rami osabo i zaczo dre. Ale wytrwale podali
naprzd, raz normalnym tempem, raz wolnym truchtem.
Szczliwie soce wydawao si stawa coraz cisze i opada tym szybciej, im bliej
horyzontu si znajdowao. Zgodnie z zegarkiem Thomasa, od zniknicia Poparzecw
upyna zaledwie godzina, gdy niebo stao si pomaraczowe z odcieniem fioletu, a jaskrawy
blask soca osab do przyjemniejszej ciepej powiaty. Wkrtce potem skryo si ono za
horyzontem, nacigajc noc i gwiazdy na niebo jak kurtyn.
Streferzy szli dalej, kierujc si ku widocznym w oddali sabym wiatekom miasta.
Thomasowi niemal zaczynaa si podoba ta wdrwka, teraz, kiedy ju nie nis pakunku i
zdjli z siebie przecierado.
W kocu, gdy ju znikny ostatnie lady zmierzchu, nieprzebita ciemno spowia
krajobraz niczym czarna mga.
W pierwszej chwili nie wiedzia, co to za dwiki, nie mia te pewnoci, czy nie s
wytworem jego wyobrani. Ciko byo to pozna, gdy wok rozbrzmieway guche odgosy
stp uderzajcych o suche podoe, szelesty pakunkw i szeptane rozmowy przerywane
cikimi oddechami. Ale to, co z pocztku byo niemale tylko brzczeniem na granicy
syszalnoci, wkrtce przybrao posta niemoliw do pomylenia z czymkolwiek innym.

Gdzie przed nimi, moe a w miecie, ale prdzej gdzie bliej, ciemno rozdzieray
dziewczce krzyki.
Pozostali ewidentnie te to usyszeli, i wkrtce Streferzy zwolnili kroku. Gdy ju
wszyscy zapali oddech, niepokojcy dwik wydawa si duo wyraniejszy.
To byo prawie jak gos kota. Rannego, zawodzcego kota. Jeden z tych odgosw,
ktre sprawiaj, e po skrze pezaj ci mrwki, zatykasz domi uszy i modlisz si, eby to
ucicho. Byo w nim co nienaturalnego, co, co przejmowao Thomasa mrozem do szpiku
koci. Ciemno tylko potgowaa upiorny charakter tych dwikw. Gdziekolwiek
znajdowaa si krzyczca kobieta, nie byo to bardzo blisko, ale jej przenikliwe wrzaski niosy
si przez noc niczym ywe echa, tukce swymi nieludzkimi dwikami o ziemi, pki te nie
przestay istnie.
- Wiecie, co mi to przypomina? - spyta szeptem Minho; w jego gosie dao si sysze
strach.
Thomas wiedzia.
- Bena, Alby ego. Pewnie te mnie? Jak wrzeszczelimy po udleniu przez
Bldoercw?
- Bingo.
- Nie, nie, nie - jkn Patelniak. - Nie mwcie mi, e tutaj te bd azi te
paskudztwa. Tego nie przeyj!
Zaledwie kilkadziesit centymetrw na lewo od Thomasa i Arisa odezwa si Newt:
- Wtpi. Pamitacie, jak wilgotna i lepka bya ich skra? Szybko zmieniyby si w
wielkie kule kurzu, gdyby si tutaj sprboway toczy po ziemi.
- No c - powiedzia Thomas - jeli DRESZCZ moe tworzy Bldoercw, mog
te tworzy rne inne, jeszcze gorsze potwory. Przykro mi to mwi, ale ten
szczuropodobny go ostrzega, e teraz wreszcie zrobi si naprawd ciko.
- I oto Thomas znowu prbuje nas radonie podnie na duchu - oznajmi Patelniak;
stara si nada gosowi jowialny ton, ale wyszo to bardziej jak zoliwy przytyk.
- Mwi tylko, jak jest.
Patelniak nad si, obraony.
- Wiem. A jest beznadziejnie.
- Co teraz? - zapyta Thomas.
- Myl, e najlepiej bdzie, jak zrobimy przerw - powiedzia Minho. - Napenimy
brzuchy i napijemy si. Potem powinnimy maszerowa naprzd tak dugo, jak bdziemy w
stanie, dopki nie ma soca. Moe nad ranem przepimy si par godzin.

- A ta psycholka, ktra si tam wydziera? - spyta Patelniak.


- Zdaje si, e ma wystarczajco duo wasnych kopotw.
Z jakiego powodu to stwierdzenie przerazio Thomasa.
Moe pozostaych te, bo nikt nie powiedzia ani sowa. W milczeniu zsunli pakunki
z ramion, usiedli i zaczli je.
- Ludzie, chciabym, eby si wreszcie zamkna. - Aris powiedzia to chyba po raz
pity, gdy znw biegli przed siebie w smolistej ciemnoci. Biedna dziewczyna gdzie tam
przed nimi, coraz bliej, wci wydawaa piskliwe, niespokojne krzyki.
Ich posiek upyn w ponurej atmosferze. Ciche rozmowy kryy wok tego, co
Szczurowaty powiedzia o Zmiennych i o tym, e licz s tylko reakcje badanych na nie. O
tworzeniu mapy, o gromadzeniu wzorw strefy zagady. Oczywicie nikt nie zna
adnych odpowiedzi, do dyspozycji mieli jedynie pozbawione znaczenia spekulacje. Zdaniem
Thomasa to byo dziwne. Teraz wiedzieli ju, e s obiektem jakich testw, poddawani
prbom przez DRESZCZ. Wydawao si, e pod niektrymi wzgldami powinni si przez to
zachowywa inaczej, ale oni po prostu szli naprzd, walczyli, starali si przetrwa do czasu,
a zgodnie z obietnic zostan wyleczeni. I bd to robi dalej; Thomas by tego pewien.
Gdy Minho kaza wszystkim ruszy w dalsz drog, upyno troch czasu, zanim
Thomasowi udao si ponownie przyzwyczai nogi i stawy do ruchu. Ksiyc w grze by
jedynie wskim sierpem, dostarczajcym niewiele wicej wiata ni gwiazdy. Ale nie
potrzebowali duo widzie, eby dao si biec przez paski, jaowy teren. Poza tym, jeli nie
bya to tylko jego wyobrania, zaczynali si ju zblia do wiate miasta. Teraz widzia, e
drgaj, co oznaczao, e przypuszczalnie s to ogniska. Logiczne - prawdopodobiestwo, by
na tym pustkowiu dysponowano elektrycznoci, musiao by zblione do zera.
Nie mia pewnoci, kiedy nastpia ta zmiana, ale skupisko budynkw, w stron
ktrego biegli, wydawao si teraz lee znacznie bliej. I budynkw tych byo duo wicej,
ni sdzi on sam czy ktokolwiek inny. Byy te wysze. Szersze. Liczne i wznoszce si w
zorganizowany sposb, w rwnych rzdach. Kto wie, moe to miejsce byo kiedy metropoli
i ulego spustoszeniu w wyniku katastrofy, ktra dotkna ca okolic? Czy rozbyski
soneczne naprawd mogy spowodowa takie zniszczenia? Czy te sprawiy to inne czynniki,
pniej?
Thomas zaczyna dochodzi do wniosku, e nastpnego dnia maj szans dotrze do
pierwszych budynkw.
Cho nie potrzebowali teraz osony przecierada, Aris nadal truchta tu obok niego, a
Thomas mia ochot porozmawia.

- Opowiedz mi co wicej o twojej przygodzie z Labiryntem.


Aris oddycha rwno; wygldao na to, e kondycj ma rwnie wietn jak Thomas.
- O mojej przygodzie z Labiryntem? Co to niby ma znaczy?
- W sumie nigdy nie opowiedziae nam szczegw. Jak to wygldao w twoim
przypadku? Ile czasu tam spdzie? Jak si wydostae?
Odpowiedzi Arisa towarzyszyo jednostajne, ciche chrup, chrup, chrup ich krokw na
pustynnej ziemi.
- Rozmawiaem z paroma twoimi kolegami i zdaje si, e mnstwo z tego, przez co
przeszlimy, wygldao dokadnie tak samo. Tylko... dziewczyny zamiast chopakw. Cz z
nich mieszkaa tam od dwch lat, inne pojawiay si po jednej, raz w miesicu. Potem zjawia
si Rachel, a nazajutrz po niej ja, w piczce. Prawie nic nie pamitam, tylko tych kilka
ostatnich szalonych dni po tym, jak si w kocu zbudziem.
Opowiada dalej o tym, co si wydarzyo, i tyle szczegw pokrywao si z
przejciami, jakie mia za sob Thomas oraz pozostali Streferzy, e byo to wprost dziwaczne.
Niemal nie do uwierzenia. Aris wybudzi si ze piczki, powiedzia co o Kocu, ciany
przestay si zamyka w nocy, Pudo przestao si pojawia, odgadli, e Labirynt przekazuje
kod, i tak dalej, i tak dalej, a do ucieczki. Ta ostatnia przebiega niemal identycznie, jak
przeraajce dowiadczenie Streferw, tyle e mniej dziewczt stracio ycie - jeli wszystkie
byy rwnie twarde, jak Teresa, nie dziwio to Thomasa w najmniejszym stopniu.
W kocu, gdy Aris i jego grupa znajdowali si ju w ostatniej sali, dziewczyna
imieniem Beth - ktra znikn kilka dni wczeniej, dokadnie tak, jak Gally - zabia Rachel,
tu przed tym, jak pojawili si ratownicy i wywieli ich do miejsca z sal gimnastyczn, o
ktrym Aris wspomina ju wczeniej. Potem za zabrali go tam, gdzie ostatecznie znaleli go
Streferzy - do pokoju, ktry wczeniej by pokojem Teresy.
Jeli to naprawd byo to, co si wydarzyo. Kto mg wiedzie, jak teraz
funkcjonoway rne rzeczy, jeli wzi pod uwag Urwisko oraz Paski Przeno, ktry ich
zabra do tunelu. Nie wspominajc o zamurowanych oknach oraz zamienionej tabliczce przy
drzwiach Arisa.
Wszystko to przyprawiao Thomasa o solidny bl gowy.
Kiedy prbowa myle o Grupie B i wyobraa sobie ich role - e Aris i on s
zasadniczo zamienieni, e Aris faktycznie jest odpowiednikiem Teresy - kompletnie go to
ogupiao. Fakt, e na koniec zamiast Thomasa zabity zosta Chuck... to bya jedyna znaczca
rnica, jaka rzucaa si w oczy, gdy si porwnywao obie historie. Czy zaaranowane
sytuacje miay powodowa okrelone konflikty, czy te prowokowa reakcje badane

nastpnie przez DRESZCZ?


- Troch pokrcone to wszystko, nie? - zagadn Aris, pozwoliwszy wczeniej
Thomasowi przetrawia ca histori przez jaki czas.
- Nie wiem, jak naleaoby to okreli. Ale jestem w szoku, e dwie grupy zostay
rwnolegle poddane temu porbanemu eksperymentowi. Czy te testowi, prbie, czy co to
tam byo. Znaczy, jeli testuj nasze reakcje, to pewnie ma sens, e nas wystawiono na te
same warunki. Ale i tak to dziwne.
Akurat w momencie, gdy Thomas przesta mwi, dziewczyna w oddali wydaa
wrzask jeszcze goniejszy ni jej rozbrzmiewajce teraz w regularnych odstpach czasu
krzyki blu. Chopak poczu wie fal zgrozy.
- Myl, e wiem - odezwa si Aris, tak cicho, e Thomas nie by pewien, czy dobrze
go usysza.
- Co?
- Myl, e wiem, czemu byy dwie grupy. Czemu s dwie grupy.Thomas popatrzy na
niego. W mroku z trudem by w stanie dostrzec malujcy si na twarzy Arisa zaskakujcy
spokj.
- Wiesz? Wic czemu?
Aris nadal nie wydawa si szczeglnie zdyszany.
- No c, tak naprawd to mam dwie hipotezy Jedna to e ci ludzie - DRESZCZ,
kimkolwiek s - staraj si wyselekcjonowa najlepszy materia z obu grup, eby nas potem
do czego wykorzysta. Moe nawet nas rozmnoy albo co w tym stylu.
- Co? - Thomas by tak zaskoczony, e prawie zapomnia o wrzeszczcej kobiecie. Nie
mg uwierzy, e ktokolwiek mgby wpa na tak chory pomys. - Rozmnoy nas? Daj
spokj.
- Po przejciu przez Labirynt oraz po tym, co niedawno widzielimy w tamtym tunelu,
sdzisz, e rozmnaanie jest nieprawdopodobne? Zlituj si.
- Ogay. - Thomas musia przyzna, e dzieciak ma troch racji. - Dobra, a jaka jest
twoja druga teoria? - Pytajc, poczu, e ogarnia go zmczenie wywoane dugim biegiem;
mia wraenie, e kto wsypa mu do garda szklank piasku.
- Mniej wicej odwrotna - odpar Aris. - e zamiast wzi z obu grup te osoby, ktre
przeyj, DRESZCZ chce, eby do koca doya tylko jedna grupa. Czyli albo odrzucaj
osoby z obu grup, i chopakw, i dziewczyn, albo chc odrzuci ca jedn grup. W kadym
razie to s jedyne wytumaczenia, jakie mi przychodz do gowy.
Thomas dusz chwil zastanawia si nad tym, co usysza, zanim w kocu

odpowiedzia.
- Ale jak wyjanisz to, o czym mwi Szczurowaty? e testuj nasze reakcje,
sporzdzaj co w rodzaju mapy? Moe to eksperyment. Moe zgodnie z ich planem nikt z
nas nie ma przey. Moe badaj nasze mzgi, nasze reakcje, nasze geny i wszystko inne.
Kiedy to si skoczy, my bdziemy martwi, a oni bd mieli mnstwo sprawozda do
przeczytania.
- Hmm - mrukn w zamyleniu Aris. - Moliwe. Cay czas si zastanawiam, dlaczego
w kadej z grup mieli po jednej osobie odmiennej pci.
- Moe po to, eby zobaczy, jakie t wywoa ktnie i problemy. Bada reakcje ludzi.
To w kocu do unikalna sytuacja. - Thomas niemal mia ochot si rozemia. - Strasznie
mi si podoba, jak o tym rozmawiamy, prawie jakbymy si zastanawiali, kiedy stan i
waln klumpa.
Aris, o dziwo, parskn suchym stumionym chichotem, ktry sprawi, e Thomas
poczu si lepiej - wrcz polubi nowego jeszcze bardziej.
- We nic nie mw. Chce mi si sra przynajmniej od godziny.
Teraz to Thomas zachichota, i w tym samym momencie, jakby w odpowiedzi na
prob Arisa, Minho krzykn, eby wszyscy si zatrzymali.
- Przerwa na kupk - powiedzia z rkami na biodrach, apic oddech. - Zagrzebcie
swoje klumpy i nie zaatwiajcie si za blisko. Odpoczniemy kwadransik, potem bdziemy szli
jaki czas. Wiem, e wy, lamajdy, nie dotrzymacie na dusz met kroku Zwiadowcom,
takim jak ja czy Thomas.
Thomas przesta sucha - nie potrzebowa instrukcji, jak si zaatwi - i odwrci si,
eby zobaczy, gdzie si zatrzymali. Zaczerpn gboko tchu, a kiedy si rozluni, jego oczy
wypatrzyy co. Bry cienia parset metrw przed nimi, ale nie dokadnie na ich trasie.
Ciemny kwadrat na tle sabej powiaty miasta daleko przed nimi. Rysowa si tak wyranie,
e Thomas nie mg uwierzy, i nie zauway go do tej pory.
- Hej! - krzykn, wskazujc to co palcem. - To wyglda jak may budynek, tylko
kilka minut drogi od nas, troch w prawo. Widzicie?
- Taa, widz - odpar Minho, podchodzc, eby stan koo niego. - Ciekawe, co to
takiego.
Zanim

Thomas zdy odpowiedzie, dwie rzeczy wydarzyy si niemal

rwnoczenie.
Najpierw upiorne wrzaski tajemniczej dziewczyny ucichy jak ucite, jakby kto
zamkn drzwi do pomieszczenia, w ktrym si znajdowaa. Potem zza majaczcego przed

nimi budynku wyonia si kobieca posta. Dugie wosy spyway z jej skrytej w mroku
gowy niczym czarny jedwab.
Thomas nie mg si powstrzyma. Jego pierwsz, instynktown reakcj bya
nadzieja, e to ona. I pragnienie, eby j zawoa. Mie nadziej, e wbrew wszystkiemu to
ona tam jest, zaledwie parset metrw od niego, e na niego czeka.
- Tereso i
Nic.
- Tereso? Tereso!
Nic. Wrzd, ktry pozostawio jej zniknicie, nadal tkwi w jego gowie - niczym
pusta nisza. Ale... to moga by ona. Tak, niewykluczone, e to ona. Moe co si stao z ich
zdolnoci komunikowania si w mylach.
Po tym, jak dziewczyna wysza zza budynku, lub - co byo bardziej prawdopodobne z wntrza budynku, po prostu staa w miejscu. Cho cakowicie skrywa j mrok, co w jej
postawie wiadczyo, e stoi twarz do nich, wpatruje si w nich z zaoonymi rkami.
- Mylisz, e to Teresa? - zapyta Newt, jakby czytajc Thomasowi w mylach.
Thomas kiwn gow, zanim si zorientowa, co robi. Rozejrza si szybko, eby
sprawdzi, czy ktokolwiek to zauway. Doszed do wniosku, e nie.
- Nie mam pojcia - odpowiedzia w kocu.
- Mylicie, e to ona tak wrzeszczaa? - spyta Patelniak. - Wrzaski urway si
dokadnie w momencie, kiedy wysza na zewntrz.
- Prdzej to ona kogo torturowaa - mrukn Minho. - Pewnie litociwie zabia ofiar,
kiedy zobaczya, e si zbliamy. - Potem z jakiego powodu klasn w rce, jeden jedyny
raz. - No dobra, to kto chce i si spotka z t sympatyczn mod dam?
Thomasa nieodmiennie dziwio, jak Minho jest w stanie tak niefrasobliwie sobie
artowa w takich chwilach.
- Ja to zrobi - powiedzia o wiele za gono. Nie chcia, aby byo oczywiste, e ma
nadziej, i to rzeczywicie Teresa.
- Tylko artowaem, smrodasie - odpar Minho. - Chodmy tam wszyscy. W tej budzie
moe si kry caa armia szalonych morderczy ninja.
- Szalonych morderczy ninja? - powtrzy Newt gosem wiadczcym, e jest
zaskoczony, wrcz zirytowany postaw Minho.
- No. Chodmy. - Minho ruszy naprzd.
Thomas zadziaa zgodnie z nagym i zaskakujcym impulsem.
- Nie! - Zniy gos. - Nie. Wy tu zostacie, a ja pjd si z ni rozmwi. Moe to

puapka czy co. Bylibymy idiotami, eby pj tam wszyscy i si wpakowa w kopoty.
- A ty nie jeste idiot, pakujc si tam samopas? - spyta Minho.
- No c, nie moemy po prostu pj dalej, nie sprawdziwszy, co jest grane. Ja pjd.
Jeli wydarzy si co zego albo sprawy zaczn wyglda podejrzanie, bd krzycze o
pomoc.
Minho waha si dug chwil.
- Dobra. Id. Nasz dzielny may sztamaczku. - Klepn Thomasa w plecy otwart
doni, a zapieko.
- To jest gupie jak cholera - wtrci Newt, wysuwajc si do przodu. - Pjd razem z
nim.
- Nie! - warkn Thomas. - Po prostu... pozwlcie mi to zrobi. Co mi mwi, e
powinnimy by ostroni. Jeli bd si dar jak niemowlak, ruszcie mi na ratunek. -1, zanim
ktokolwiek zdy zaprotestowa, chopak ruszy szybkim krokiem w stron dziewczyny oraz
budynku.
Prdko zmniejszy dzielcy ich dystans. Jego buty chrzciy w ciszy o piaszczyst
ziemi i kamyki. Czu surowe zapachy pustyni przemieszane z odleg woni dymu, i
wpatrujc si w sylwetk dziewczyny stojcej obok budynku, nagle zyska pewno. Moe
sprawi to zarys jej gowy lub ciaa. Moe pozycja, w jakiej staa, sposb, w jaki przechylia
splecione rce w bok, lekko wysuwajc biodro w drug stron. Ale Thomas ju wiedzia.
To bya ona.
To bya Teresa.
Kiedy znalaz si zaledwie par metrw od niej, tu przed tym, zanim sabe wiato w
kocu ukazaoby jej twarz, dziewczyna odwrcia si i przesza przez otwarte drzwi, znikajc
w maym budynku. By on prostoktny, z nieznacznie nachylonym, dwuspadowym dachem
biegncym wzdu duszego boku, i - na ile Thomas mg stwierdzi - pozbawiony okien. Z
rogw zwieszay si due czarne szeciany - moe goniki. Moe wrzaski byy std
transmitowane, byy faszywk. To by tumaczyo, czemu syszeli je z tak daleka.
Drzwi, wielka drewniana pyta, stay otwarte na ocie, oparte o cian. W rodku
byo jeszcze ciemniej ni na zewntrz.
Thomas poruszy si. Przeszed przez drzwi, uwiadamiajc sobie w tym samym
momencie, jak bardzo moe to by nierozsdne i gupie. Ale tam bya ona. Bez wzgldu na
to, co si stao, bez wzgldu na wytumaczenie, jakie kryo si za jej znikniciem oraz
odmow komunikowania si z nim w mylach, wiedzia, e ona go nie skrzywdzi. Nigdy w
yciu.

Wewntrz powietrze byo w wyczuwalnym stopniu chodniejsze, niemal wilgotne.


Cudownie byo odczu je na skrze. Trzy kroki za progiem Thomas zatrzyma si i
nasuchiwa w kompletnej ciemnoci. Sysza, jak dziewczyna oddycha.
- Tereso? - zapyta na gos, odpychajc pokus, eby znw odezwa si do niej w
mylach. - Tereso, co si dzieje?
Nie odpowiedziaa, ale usysza, jak zaczerpna tchu, potem z wahaniem pocigna
nosem, jakby pakaa, ale chciaa to przed nim ukry.
- Tereso, prosz. Nie wiem, co si stao ani co oni ci zrobili, ale teraz jestem tutaj. To
wariactwo. Po prostu odezwij si do...
Urwa, gdy zapono wiato - szybki rozbysk, ktry rwnie prdko przygas, stajc
si maym pomykiem. Jego oczy, rzecz jasna, natychmiast powdroway w tamt stron, ku
doni trzymajcej zapak. Patrzy, jak do zostaje opuszczona, powoli, ostronie, eby
zapali wieczk stojc na stoliku. Kiedy knot zapon, a do zamachaa zapak, a ta
zgasa, Thomas w kocu podnis wzrok i zobaczy dziewczyn. Zobaczy, e jednak mia
racj. Ale krtki, niemal obezwadniajcy dreszcz radoci wywoany ujrzeniem Teresy
szybko znik, zastpiony zamtem w gowie i blem.
Bya czysta, od stp do gw. Thomas spodziewa si, e bdzie brudna, tak, jak on
musia by brudny po tylu godzinach na pylistej pustyni. Przypuszcza, e jej ubranie bdzie
zachane i podarte. Spodziewa si zobaczy pozlepiane wosy oraz umazan kurzem i
spalon socem twarz. Zamiast tego Teresa miaa na sobie wiee ubranie, a czyste wosy
spyway jej na ramiona. Na bladej skrze jej twarzy i rk nie byo wida najmniejszej skazy.
Bya pikniejsza ni kiedykolwiek w Labiryncie, ni ktrekolwiek ze wspomnie, jakie mg
wywlec z mrocznego chaosu odzyskanego w wyniku Przemiany.
Ale jej oczy lniy od ez; jej dolna warga draa ze strachu; jej opuszczone wzdu
bokw rce dygotay. Jej spojrzenie wiadczyo, e rozpoznaa Thomasa, e nie zapomniaa
ponownie, ale patrzya na niego z czystym i absolutnym przeraeniem.
- Tereso - szepn, spinajc si cay w rodku. - Co si stao?
Nie odpowiedziaa, ale jej spojrzenie umkno w bok, po czym znw wrcio do
niego. Z jej oczu pocieko kilka ez, spywajc po policzkach, by skapn na podog. Jej
wargi zadray jeszcze mocniej, a pier zafalowaa w czym, co mogo by tylko tumionym
szlochem.
Thomas da krok do przodu, wycign ku niej rce..
- Nie! - wrzasna. - Odsu si ode mnie!
Thomas zamar - czu si tak, jakby co potnego rbno go w brzuch. Unis rce.

- W porzdku, w porzdku. Tereso, co... - Nie wiedzia, co powiedzie ani o co pyta.


Nie wiedzia, co zrobi. Ale to okropne uczucie, e co w nim wewntrz pka, narastao,
pucho mu w gardle, groc uduszeniem.
Znieruchomia, bojc si, e znw j sprowokuje do krzyku. Jedyne, co mg zrobi,
to popatrzy jej w oczy, prbujc zakomunikowa, jak si czuje, i baga, eby co mu
powiedziaa. Cokolwiek.
Bardzo duga chwila upyna w milczeniu. To, jak Teresa si trzsa, to, jak niemale
staraa si walczy z czym niewidzialnym... to mu przypominao...
To mu przypominao zachowanie Gallyego tu po tym, jak uciekli z Labiryntu, a ich
byy kolega wkroczy do pomieszczenia razem z kobiet w biaej koszuli. Tu zanim zacz
si obd. Tu zanim Gally zabi Chucka.
Thomas musia przemwi, eby nie oszale.
- Tereso, mylaem o tobie w kadej sekundzie, odkd ci zabrali. Ty...
Nie pozwolia mu dokoczy. Rzucia si naprzd i w dwch dugich krokach znalaza
si przy nim, ju wycigaa rce, chwytajc go za ramiona, przycigajc do siebie.
Zaszokowany Thomas otoczy j ramionami i przytuli tak mocno, e nagle przestraszy si, i
nie bdzie moga oddycha. Jej donie odnalazy ty jego gowy, potem policzki, zmuszajc
go do popatrzenia na ni.
A w nastpnej chwili si caowali. Co eksplodowao w jego piersi, spalajc cae
napicie, zamt w gowie i strach. Spalajc uraz, ktr czu jeszcze przed kilkoma
sekundami. Przez moment byo tak, jakby wszystko przestao si liczy. Jakby nic ju nigdy
nie miao si liczy.
Ale potem ona si odsuna. Zatoczya si do tyu, a uderzya o cian. Na jej twarz
powrcio przeraenie, zawadno ni jak demon. A potem przemwia, szeptem, lecz
naglco.
- Uciekaj ode mnie, Tom - powiedziaa. - Wszyscy musicie... ode mnie... ucieka. Nie
k si. Po prostu uciekaj std. Biegnij. - Jej szyja napia si z wysiku, jakiego wymagao
wypowiedzenie tych ostatnich kilku sw.
Thomas jeszcze nigdy nie czu tyle blu. Ale zaszokowao go to, co zrobi potem.
Teraz j zna, pamita j. I wiedzia, e mwia prawd - co tu byo nie tak. Co byo
okropnie nie tak - byo duo gorzej, ni z pocztku przypuszcza. Zosta, spiera si z ni,
prbowa j zmusi, eby z nim wrcia - to byoby jak cios w twarz dla olbrzymiej siy woli,
jakiej musiao od Teresy wymaga uwolnienie si na chwil, eby go ostrzec. Musia postpi
tak, jak kazaa.

- Tereso - powiedzia. - Znajd ci. - Odwrci si i, te ze zami w oczach, wybieg z


budynku.
Wrci do Streferw i odmwi odpowiedzi na ich pytania. Powiedzia, e musz
rusza, biec, ucieka jak najdalej. Ze wyjani pniej. Ze wszystkim im grozi mier.
Nie czeka na nich. Nie zaofiarowa si, e wemie od Arisa pakunek. Po prostu
pogna sprintem w kierunku miasta i pdzi tak, a w kocu musia zwolni do dajcego si
utrzyma tempa, odcinajc si od pozostaych, odcinajc si od caego wiata. Nie mia
wtpliwoci, e ucieczka od Teresy bya najtrudniejsz rzecz, jak kiedykolwiek zrobi.
Pojawienie si w Labiryncie z wymazan pamici, zaadaptowanie si do ycia tam,
uwizienie w Labiryncie, walka z Bldoercami, patrzenie, jak Chuck umiera - adne z tych
dowiadcze nie byo nawet zblione do tego, co przeywa teraz.
Bya tam. Trzyma j w ramionach. Znowu byli razem.
Pocaowali si i poczu co, o czym wczeniej sdziby, e jest niemoliwe.
A teraz ucieka. Zostawiwszy j tam.
Z garda wyrwa mu si zdawiony szloch. Thomas jkn, usysza, e jego aosny
gos si zaamuje. W sercu czu bl, ktry prawie kaza mu si zatrzyma, pa na ziemi i
da za wygran. Gryz go przeraliwy smutek i chopak wicej ni raz czu pokus, eby
zawrci. Ale jakim sposobem zdoa skupi si na tym, co kazaa mu zrobi, i uczepi si
obietnicy, ktr zoy - e j odnajdzie.
Przynajmniej jest ywa. Przynajmniej jest ywa.
Powtarza to sobie. Te sowa daway mu si, by biec dalej.
Teresa ya.
Istniay granice tego, co jego ciao mogo znie. W ktrym momencie, moe dwie
godziny po tym, jak si z ni rozsta, moe trzy, zatrzyma si, pewien, e jeli sprbuje da
jeszcze jeden krok, serce wyskoczy mu z piersi. Odwrci si i zobaczy poruszajce si w
oddali cienie - pozostaych Streferw, daleko z tyu. apic olbrzymie hausty suchego
powietrza, Thomas uklk, opierajc przedramiona o kolano, po czym zamkn oczy, eby
odpocz do czasu, a koledzy go dogoni.
Minho dotar do niego pierwszy, i - jako przywdca - nie wyglda na zadowolonego.
Nawet w sabym wietle - wit dopiero zaczyna rozjania niebo na wschodzie - wida byo,
e a gotuje si ze zoci. Trzy razy obszed Thomasa naokoo, zanim w kocu si odezwa.
- Co... Dlaczego... Co z ciebie, purwa, za idiota, Thomas?
Thomas nie mia ochoty o tym rozmawia. Ani w ogle o niczym.
Kiedy nie odpowiedzia, Minho uklk obok niego.

- Jak moge to zrobi? Jak moge tak po prostu stamtd wyj i ruszy biegiem?
Niczego nie wyjaniajc? Od kiedy tak postpujemy? Ty krtasie. - Westchn gono i usiad
na ziemi, krcc gow.
- Przepraszam - wymamrota w kocu Thomas. - To byo ciut traumatyzujce.
Inni Streferzy zdyli ju do nich doczy. Poowa, zgita wp, staraa si zapa
oddech; druga poowa toczya si wok, eby usysze, o czym rozmawiaj Thomas i
Minho. Newt sta tu obok, ale wyglda na zadowolonego, e moe cae wypytywanie o to,
co zaszo, pozostawi przywdcy.
- Traumatyzujce? - powtrzy Minho. - Kogo tam zobaczye? Co powiedzieli?
Thomas zda sobie spraw, e nie ma wyboru - ta sprawa nie bya czym, co mgby
albo powinien zatai przed pozostaymi.
- To bya... to bya Teresa.
Spodziewa si gwatownych wdechw, okrzykw zaskoczenia, oskare, e kamie.
Ale w ciszy, jaka zapada, mona byo usysze, jak podmuchy porannego wiatru gnaj przez
pylisty krajobraz wok nich.
- Co takiego? - odezwa si wreszcie Minho. - Powanie?
Thomas tylko kiwn gow, gapic si na lecy przed nim trjktny kamie. Tylko
w cigu ostatnich kilku minut wok zrobio si duo janiej.
Minho by, co zrozumiae, wstrznity.
- I zostawie j tam? Stary, lepiej otwrz jadaczk i opowiedz nam, co tam si stao.
Cho go to bolao, cho wspomnienie tego spotkania szarpao go za serce, Thomas
opowiedzia ca histori. O tym, jak zobaczy dziewczyn, e draa i pakaa, e
zachowywaa si jak Gally, tu zanim zabi Chucka - niemale jak owadnita przez jak
obc si, o ostrzeeniu, ktre przekazaa. Opowiedzia o wszystkim; pomin jedynie
pocaunek.
- O ja ci - powiedzia zmczonym tonem Minho, tym prostym stwierdzeniem niejako
podsumowujc cao.
Mino kilka minut. Suchy wiatr drapa ziemi, wypeniajc powietrze pyem, podczas
gdy jaskrawopomaraczowa kula soca wyonia si zza horyzontu, oficjalnie rozpoczynajc
dzie. Nikt si nie odzywa. Thomas sysza oddechy, pocignicia nosem i kilka kaszlni.
Odgosy picia wody z workw. Zdawao si, e miasto uroso przez noc; jego budynki sigay
wysoko w gr, w bezchmurne, fioletowoniebieskie niebo. Dotarcie tam zajmie zaledwie
jeszcze dzie czy dwa.
- To bya jaka puapka - powiedzia wreszcie Thomas.

- Nie wiem, co by si stao i ilu z nas by zgino. Moe wszyscy. Ale widziaem po jej
oczach, e nie miaa adnych wtpliwoci, kiedy wyamaa si spod wadzy tego czego, co j
trzymao. Ocalia nas, i zao si, e ka jej... - Przekn.
- Zao si, e ka jej za to zapaci.
Minho wycign rk i cisn jego rami.
- Stary, gdyby ci pikoleni gocie z DRESZCZu chcieli jej mierci, to ju by gnia pod
wielk stert kamieni. Jest tak samo twarda jak kady z nas, moe twardsza. Przeyje.
Thomas gboko zaczerpn powietrza i wypuci je. Poczu si lepiej. Niewiarygodne,
ale poczu si lepiej. Minho mia racj.
- Wiem. Jakim sposobem to wiem.
Minho wsta.
- Powinnimy byli si zatrzyma par godzin temu, eby si troch przespa. Ale
dziki obecnemu tutaj panu Pustynnemu Biegaczowi - lekko klepn Thomasa w gow gnalimy przed siebie jak gupi, a cholerne soce wzeszo z powrotem. Nadal sdz, e
powinnimy teraz troch odpocz. Spijcie pod przecieradami, czy wszystko jedno jak, ale
sprbujmy.
Thomas nie mia z tym najmniejszego problemu. Cho wiecce coraz janiej soce
sprawiao, e nawet przez zamknite powieki widzia rozmazany karmin z plamami czerni,
zasn natychmiast, z gow w caoci schowan pod przecieradem dla ochrony przed
oparzeniem sonecznym
- i przed drczcymi go zmartwieniami.
Minho pozwoli im spa prawie cztery godziny. Mao kogo musia zreszt budzi.
Wznoszce si coraz wyej i wiecce coraz intensywniej soce zalewao ziemi arem,
ktry szybko sta si nieznony, niemoliwy do zignorowania. Kiedy Thomas koczy
pakowa prowiant po niadaniu, ubranie mia ju doszcztnie przesiknite potem. Smrd
potu wisia nad nimi wszystkimi jak cuchnca mgieka, i chopak mia tylko nadziej, e nie
on mierdzi najgorzej z caego towarzystwa. Prysznice w dormitorium wydaway si teraz
szczytem luksusu.
Streferzy przygotowywali si do dalszej drogi w ponurym milczeniu. Im duej
Thomas o tym myla, tym bardziej sobie uwiadamia, e nie mieli zbyt wielu powodw do
radoci. Jednak dwie rzeczy powstrzymyway go od poddania si, i mia nadziej, e z
pozostaymi jest podobnie. Przede wszystkim przemona ciekawo, co jest w tym gupim
miecie - im bardziej si do zbliali, tym bardziej wygldao na metropoli. A po drugie nadzieja, e Teresa jest caa i zdrowa. Moe przesza przez jeden z tych caych Paskich

Przenosw. Moe bya teraz przed nimi. Moe nawet w miecie. Thomas poczu fal otuchy.
- Chodmy - powiedzia Minho, gdy ju wszyscy byli gotowi. I ruszyli.
Szli przez such, pylist krain. Nikt nie musia tego mwi na gos, Thomas i tak
wiedzia, e wszyscy myl to samo - nie mieli ju siy biec, gdy soce byo w grze. A
nawet gdyby, to nie mieli do wody, eby mc przey szybsze tempo.
Szli wic, trzymajc nad gowami przecierada. W miar jak kurczyy si ich zapasy
jedzenia i wody, dysponowali coraz wiksz liczb wolnych przecierade, ktrych mona
byo uy jako osony przed socem, wic coraz mniej Streferw musiao i parami.
Thomas by jednym z pierwszych, ktrzy zostali sami, prawdopodobnie dlatego, e nikt nie
chcia z nim rozmawia po usyszeniu historii o Teresie. Z pewnoci nie zamierza narzeka
- samotno bya chwilowo balsamem dla jego obolaej duszy.
Wdrwka. Postoje, eby co zje i si napi. Wdrwka. Skwar, niczym suchy
ocean, przez ktry musieli pyn. Ten wiatr, teraz dmuchajcy silniej, nioscy wicej pyu i
piachu ni ulgi od gorca. Szarpa przecierada, utrudnia trzymanie ich nad gow. Thomas
wci kaszla i wyciera z kcikw oczu gromadzcy si tam brud. Zdawao mu si, e kady
yk wody tylko nasila pragnienie, ale jej zapasy osigny niebezpiecznie niski stan. Jeli po
dotarciu do miasta okae si, e nie matam wody pitnej...
Tej myli nie dawao si zakoczy adn pozytywn konkluzj.
Szli dalej. Kady krok stawa si teraz odrobin bardziej mczcy, i zapado
milczenie. Nikt si nie odzywa. Thomas mia wraenie, e nawet wypowiedzenie kilku sw
pochania zbyt duo energii. Wszystko, co by w stanie zrobi, to stawia jedn nog za
drug, raz za razem, raz za razem, gapic si martwo na ich cel - przybliajce si z kad
chwil miasto.
Zdawao si, e budynki s ywe i rosn w oczach, w miar jak chopcy zbliali si do
nich. Wkrtce Thomas widzia ju mury zrobione z czego, co musiao by kamieniem, i
migoczce w socu szyby okien. Niektre wyglday na rozbite, ale duo mniej ni poowa.
Z miejsca, skd patrzy, ulice wydaway si puste. Za dnia nie pony tam adne ogniska. Na
ile by w stanie stwierdzi, nie roso tam ani jedno drzewo ani adna inna rolina. Jak zreszt
mogoby, w tym klimacie? Jakim cudem ludziom udawao si tam przetrwa? Jak mieliby
uprawia ziemi, eby uzyska poywienie? Co Streferzy tam zastan?
Dowiedz si jutro. Przebycie drogi trwao duej ni sdzi, ale Thomas nie mia
wtpliwoci, e nazajutrz dotr do miasta. I cho prawdopodobnie byoby dla nich lepiej,
eby mogli je obej, nie mieli wyboru. Musieli uzupeni zapasy.
Wdrwka. Postoje. Skwar.

Gdy w kocu zapad zmierzch, po tym, jak soce w nieznonie wolnym tempie skryo
si wreszcie za zachodnim horyzontem, wiatr jeszcze si nasili i tym razem przynis
nieznaczne ochodzenie. Thomas powita je z radoci, wdziczny za jakkolwiek ulg od
upau.
Jednake do pnocy, kiedy Minho w kocu kaza im si zatrzyma i znw zapa
troch snu, a miasto i jego ogniska przybliyy si jeszcze bardziej, wiatr przerodzi si w
wichur. D i chosta z wzrastajc si.
Wkrtce po tym, jak stanli, Thomas leg na wznak, otulony przecieradem,
podcignwszy je a pod brod. Popatrzy w niebo. Podmuchy wiatru dziaay niemal kojco,
koysay go do snu. Jego umys zamgli si z wyczerpania, gwiazdy wydaway si gasn, i
zanicie przynioso mu kolejn wizj.
Siedzi na krzele. Ma dziesi lub jedenacie lat. Teresa - wyglda zupenie inaczej,
jest duo modsza, ale nadal atwo pozna, e to ona - siedzi naprzeciwko niego, a midzy
nimi znajduje si st. Dziewczynka jest mniej wicej jego rwieniczk. W pokoju nie ma
nikogo prcz nich. Jest ciemno, pali si tylko jedno wiato - mdy kwadrat ci na suficie,
bezporednio nad ich gowami.
- Tom, musisz si bardziej postara - mwi Teresa. Rce splota na piersi i nawet w
tym modszym wcieleniu jej poza nie zaskakuje chopaka. Wyglda bardzo znajomo. Jakby
zna j ju od dawna.
- Przecie prbuj. - Znowu to on mwi, ale tak naprawd nie on. Ciko to poj.
- Prawdopodobnie nas zabij, jeli si tego nie nauczymy.
- Wiem.
- Wic sprbuj!
- Prbuj!
- Dobra - odpowiada Teresa. - Wiesz co? Od teraz nie odzywam si do ciebie na gos.
Ju nigdy wicej, pki si nie nauczysz.
- Ale...
- Iw mylach te nie. - Mwi w jego gowie. Ta sztuczka nadal go przeraa, a on
wci jeszcze nie umie odpowiedzie w ten sam sposb. - Zaczynajc od teraz.
- Tereso, daj mi jeszcze tylko kilka dni. Naucz si.
Nie odpowiada.
- Dobra, tylko jeden dzie.
Patrzy na niego w milczeniu. A potem rezygnuje nawet z tego. Wbija spojrzenie w
st, wyciga rk i zaczyna skroba paznokciem plam na drewnie.

- Nie ma takich cudw, eby przestaa ze mn rozmawia.


adnej odpowiedzi. A Thomas j zna, mimo tego, co wanie powiedzia. Oj tak, zna
j.
- Dobra - mwi. Zamyka oczy, robi to, co kaza mu zrobi instruktor. Wyobraa sobie
morze czarnej nicoci, a na jego tle tylko jeden jedyny obraz - twarz Teresy. Potem, zbierajc
ca si woli, na jak go sta, formuuje sowa i ciska nimi w ni.
- mierdzisz jak worek kupy.
Teresa umiecha si, potem odpowiada w jego umyle.
- Ty te.
Thomas zbudzi si i odkry, e wiatr choszcze jego twarz, szarpie wosy i odzie.
Zupenie jakby niewidzialne rce prboway j zedrze. Nadal byo ciemno. I zimno - dygota
na caym ciele. Unis si na okciach i rozejrza, zaledwie mogc rozrni skulone ksztaty
picych w pobliu kolegw, ciasno owinitych przecieradami.
Przecieradami.
A krzykn z frustracji, po czym skoczy na rwne nogi - gdy spa, w ktrym
momencie jego wasne przecierado rozwino si i porwa je wiatr. Do tej pory mogo by
ju dwadziecia kilometrw dalej.
- Purwa - szepn; wycie wichru zaguszyo to sowo, zanim zdy je usysze.
Wrcia do niego ujrzana we nie wizja - a moe wspomnienie? Tak, to musiao by
wspomnienie. Krtkie spojrzenie wstecz na czasy, kiedy on i Teresa byli modsi i uczyli si
swojej sztuczki z telepati. Na chwil ogarna go rezygnacja. Tskni za ni, czu si winny,
otrzymawszy kolejny dowd, e zanim pojawi si w Labiryncie, by czci DRESZCZu.
Otrzsn si, nie chcc o tym myle. Bdzie w stanie wyprze to wszystko z pamici, jeli
wystarczajco si postara.
Spojrza w gr, na czarne niebo, po czym zaczerpn gwatownie tchu, gdy nagle
wrcio do wspomnienie soca, ktre znikno z Labiryntu. To by pocztek koca.
Pocztek horroru.
Ale zdrowy rozsdek wkrtce sprawi, e jego serce przestao bi tak gorczkowo.
Wiatr. Chodne powietrze. Burza. Wida po prostu zbliaa si burza.
Chmury.
Zawstydzony usiad z powrotem, potem pooy si na boku i zwin w kbek,
otaczajc si ramionami. Chd nie by nie do wytrzymania, stanowi po prostu olbrzymi
zmian po straszliwym upale, ktry drczy ich przez dwa ostatnie dni. Thomas pogry si
w mylach. ama sobie gow nad wspomnieniami, ktre odzyska ostatnio. Czy mogy to

by utrzymujce si jeszcze pozostaoci po Przemianie? Czy te wracaa mu pami?


Ta myl wywoywaa w nim mieszane uczucia. Chcia, aby blokada, jak naoono na
jego pami, wreszcie pka na dobre - chcia wiedzie, kim jest i skd pochodzi. Zarazem
jednak czu strach przed tym, co mgby odkry na swj temat. Na temat wasnej roli w
wydarzeniach, ktre doprowadziy go tu, gdzie si teraz znajdowa, ktre zrobiy to jego
przyjacioom.
Rozpaczliwie potrzebowa snu. Majc w uszach nieustajcy ryk wichury, w kocu
odpyn, tym razem w nico.
Obudzio go wiato. Thomas ujrza mtny, szary wit, ktry nareszcie ukaza grub
warstw chmur zakrywajcych niebo. Sprawia te, e rozcigajcy si wok bezmiar pustyni
wyglda jeszcze pospniej. Miasto znajdowao si teraz tak blisko, zaledwie kilka godzin
drogi od nich. Budynki naprawd byy wysokie; jeden nawet nikn od gry w wiszcej nisko
mgle. A szko we wszystkich tych rozbitych oknach przypominao ostre zby w paszczkach
rozwartych, eby chwyta jedzenie, ktre mogoby frun razem z burzliwym wiatrem.
Gwatowne podmuchy nadal chostay Thomasa, a jego twarz pokryta bya grub
warstw pyu, ktry, zdawaoby si, przyrs do niej ju na stae. Chopak potar gow i
stwierdzi, e wosy ma sztywne od zaschnitego na wietrze brudu.
Wikszo pozostaych Streferw bya ju na nogach. Kontemplowali nieoczekiwan
zmian pogody, pogreni w rozmowach, ktrych Thomas nie sysza przez nieustajcy ryk w
uszach.
Wkrtce po tym, jak si zbudzi, Minho zauway to i podszed; idc pod wiatr,
pochyla si, a ubranie opotao wok niego.
- No, wreszcie si obudzie! Najwysza pora! - wykrzycza.
Thomas przetar zalepione oczy i dwign si na nogi.
- Skd si to wszystko wzio?! - odkrzykn. - Sdziem, e jestemy na pustyni!
Minho popatrzy w gr, na kotujc si szar mas chmur, a potem znowu na
Thomasa. Pochyli si niej, eby mc mwi prosto do jego ucha.
- No c, przypuszczam, e nawet na pustyni kiedy musi pada. Pospiesz si i jedz,
musimy si zbiera. Moe uda nam si dotrze do miasta i znale jakie schronienie, zanim
burza nas przemoczy.
- A co, jeli tam dotrzemy i banda Poparzecw sprbuje nas pozabija?
- To bdziemy z nimi walczy! - Minho zmarszczy brwi, jakby zawiedziony, e
Thomas zada tak gupie pytanie. - A co innego chciaby zrobi? Prawie nie mamy ju arcia
ani wody.

Thomas wiedzia, e przyjaciel ma racj. Poza tym, jeli ich grupa bya w stanie
podj walk z tuzinami Bldoercw, to banda na wp szalonych, zagodzonych chorych
nie powinna by a takim problemem.
- Dobra, wic ruszajmy. Zjem jeden z tych owsianych batonw w trakcie marszu.
Kilka minut pniej znw podali w kierunku miasta, a szare, nabrzmiae niebo nad
nimi wydawao si gotowe w kadej chwili pkn i krwawi wod.
Ju tylko par mil dzielio ich od najbliszych budynkw, gdy natrafili na starego
czowieka, ktry lea na wznak na piasku, owinity kilkoma kocami. To Jack zobaczy go
pierwszy, i wkrtce Thomas oraz pozostali utworzyli ciasny krg wok nieznajomego, gapic
si na.
Patrzc na tego czowieka, Thomas poczu mdoci, ale nie potrafi oderwa od niego
wzroku. Obcy musia sobie liczy ze sto lat, cho na dobr spraw ciko byo to oceni moe tylko duga ekspozycja na dziaanie soca nadaa mu taki wygld. Pomarszczona,
gboko pobrudona twarz. Strupy i wrzody tam, gdzie powinny by wosy. Ciemna, ciemna
skra.
y, oddycha ciko, ale wpatrywa si w niebo pustymi oczami. Zupenie jakby
czeka, a jakie bstwo zstpi z gry i go zabierze, zakoczy jego aosne ycie. Nie da
adnego znaku wiadczcego o tym, e zauway zbliajcych si Streferw.
- Hej! Dziadku! - krzykn Minho, taktowny jak zawsze. - Co tu robisz?
Thomas z trudem wychwyci te sowa, zaguszane przez wycie wichury; nie mg
sobie wyobrazi, aby zgrzybiay staruszek zdoa je usysze. Ale czy by te lepy? Moe i
tak.
Thomas odsun Minho na bok i uklk tu obok twarzy nieznajomego. Malujca si
na niej melancholia sprawiaa, e serce si krajao. Wycign do i pomacha ni tu nad
oczami starca.
Nic. Ani mrugnicia, ani poruszenia. Dopiero gdy Thomas cofn rk, powieki
mczyzny powoli opady, a potem znw si uniosy. Jeden jedyny raz.
- Halo? - zapyta Thomas. - Prosz pana? - Te sowa wyday mu si dziwne,
przywoane z powrotem z jego zamazanych wspomnie, z przeszoci. Z ca pewnoci nie
uywa ich, odkd go wysano do Strefy i Labiryntu. - Syszy mnie pan? Moe pan mwi?
Mczyzna znw powoli mrugn, ale nic nie powiedzia.
Newt uklk obok Thomasa i odezwa si gono, przekrzykujc wiatr:
- Ten go bdzie jak cholerna kopalnia zota, jeli go namwimy, eby nam
opowiedzia o miecie. Wyglda nieszkodliwie, a prawdopodobnie wie, czego naley si

spodziewa, gdy ju tam trafimy.


Thomas westchn.
- Tak, ale zdaje si, e nawet nie jest w stanie nas usysze, nie mwic o prowadzeniu
dugich rozmw.
- Prbuj dalej - odezwa si za ich plecami Minho. - Jeste teraz naszym oficjalnym
zagranicznym ambasadorem, Thomas. Zach tego gocia, eby otworzy paszczk i
opowiedzia nam o starych dobrych czasach.
Z jakiego powodu Thomas chcia odpowiedzie artobliwie, ale nic mu nie
przychodzio do gowy. Jeli w poprzednim yciu umia artowa, to jego poczucie humoru
zostao doszcztnie skasowane, kiedy wymazano mu pami.
- Dobra - odpowiedzia.
Podsun si tak blisko gowy mczyzny, jak tylko mg, po czym usadowi si tak,
eby patrzyli sobie w oczy z odlegoci zaledwie metra.
- Prosz pana? Naprawd potrzebujemy pana pomocy! - Nie by zadowolony z tego,
e musi krzycze; martwi si, e stary czowiek moe to le odczyta, ale nie mia wyboru.
Wicher d coraz mocniej i mocniej. - Niech pan nam powie, czy mona bezpiecznie wej do
miasta! Moemy pana tam zanie, jeli potrzebuje pan pomocy. Prosz pana? Prosz pana!
Ciemne oczy mczyzny dotd spoglday obok Thomasa, w gr, na niebo, ale teraz
obrciy si powoli i skupiy na chopaku. Z wolna wypenia je wiadomo, niczym czarna
ciecz wlewana pomau do szklanki. Jego usta rozchyliy si, ale nie wydoby si z nich aden
dwik poza cichym kaszlniciem.
Chopak poczu przypyw nadziei.
- Nazywam si Thomas. To s moi przyjaciele. Trzeci dzie maszerujemy przez
pustyni, potrzebujemy wicej wody i jedzenia. Czy moe pan...
Zamilk, bo starzec nagle rozejrza si jakby w panice.
- Prosz si nie ba, nie skrzywdzimy pana - powiedzia pospiesznie Thomas. - My...
my jestemy ci dobrzy. Ale bylibymy naprawd wdziczni, gdyby...
Lewa rka mczyzny wystrzelia spod kocw, ktrymi by opatulony, i chwycia
chopaka za nadgarstek, zaciskajc si z duo wiksz si, ni mona byoby przypuszcza.
Thomas krzykn zaskoczony i instynktownie sprbowa si wyrwa, lecz nie mg.
Zaszokowaa go sia starca. Ledwie by w stanie poruszy ramieniem, tak mocno trzymaa go
ta do - niczym elazne kajdany.
- Hej! - zawoa. - Prosz mnie puci!
Mczyzna potrzsn gow. Jego ciemne oczy pene byy raczej strachu ni

wrogoci. Znw rozchyli usta, z ktrych wydoby si szorstki, niezrozumiay szept. Nie
zwolni ucisku.
Thomas porzuci prby uwolnienia rki; zamiast tego rozluni si i pochyli do
przodu, zbliajc ucho do ust obcego.
- Co pan powiedzia?! - wykrzykn.
Mczyzna przemwi raz jeszcze. Jego suche chrypienie wytrcao z rwnowagi,
budzio dreszcze. Thomas wychwyci sowa burza i okropiestw i li ludzie. Nic z tego nie
brzmiao szczeglnie budujco.
- Jeszcze raz! - wrzasn, nadal pochylony, z gow przekrzywion tak, e jego ucho
znajdowao si zaledwie kilka centymetrw od twarzy starca.
Tym razem Thomasowi udao si zrozumie prawie wszystko, umkno mu tylko
kilka sw.
- Nadchodzi burza... pena okropiestw... wywouje... trzymajcie si z dala... li
ludzie.
Mczyzna usiad gwatownie; oczy mia szeroko otwarte, wok tczwek wida
byo biaka.
- Burza! Burza! Burza! - Nie milk, powtarzajc to sowo raz po raz; z jego dolnej
wargi w kocu zwiso pasmo gstej jak luz liny, koyszc si tam i z powrotem niczym
wahadeko hipnotyzera.
Puci rk Thomasa, a ten w popiechu odsun si od starca, szorujc tykiem po
ziemi. W tym samym momencie wiatr byskawicznie przybra na sile, przeszed z
gwatownych podmuchw w straszliwy huragan, dokadnie tak, jak zapowiedzia starzec.
Cay wiat wypeni si wyciem i rykiem pdzcego powietrza. Thomas mia wraenie, e
jego wosy i ubranie lada chwila zostan porwane. Prawie wszystkie przecierada Streferw
pofruny, opoczc nad ziemi i wznoszc si w powietrze niczym armia duchw. Resztki
zapasw ywnoci pomkny we wszystkich kierunkach.
Thomas dwign si na nogi, co byo teraz niemal niemoliwym zadaniem, bo
wichura bardzo staraa si go przewrci. Chopak, zataczajc si, przeszed kilka krokw, a
w kocu przechyli si pod wiatr; podtrzymay go niewidzialne ramiona.
Minho sta w pobliu i rozpaczliwie wymachiwa rkami, eby zwrci na siebie
uwag pozostaych. Wikszo zauwaya to i zgromadzia si wok niego, w tym Thomas,
walczcy z panik, ktra rozpezaa si po jego wntrznociach. To bya tylko burza. O wiele
mniej straszna ni Bldoercy czy Poparzecy z noami. Albo ze sznurami.
Stary czowiek straci swoje koce, ktre odfruny z wiatrem. Kuli si teraz w pozycji

podu, przyciskajc chude nogi do klatki piersiowej, oczy mia zamknite. Thomas pomyla
przelotnie, e powinni go zanie w jakie bezpieczne miejsce, uratowa go za to, e
przynajmniej prbowa ich ostrzec przed burz. Ale co powiedziao mu, e mczyzna
bdzie si broni ze wszystkich si, gdyby sprbowali go dotkn albo podnie.
Streferzy skupili si teraz w ciasn grupk. Minho wskaza miasto. Najbliszy
budynek znajdowa si jakie p godziny drogi od nich, gdyby pobiegli w miar szybko.
Szarpica ich wichura, chmury, ktre gstniay w grze i kbiy si, ciemniejc do
gbokiego fioletu, wpadajcego niemal w czer, py i mieci frunce w powietrzu - wszystko
to wskazywao, e dotarcie do tego budynku jest jedynym sensownym wyjciem.
Minho zacz biec. Pozostali ruszyli za nim, a Thomas zaczeka, eby zamkn
pochd, bo wiedzia, e tego wanie oczekuje od niego przywdca. W kocu i on ruszy
wawym truchtem, zadowolony, e nie biegn bezporednio pod wiatr. Dopiero wtedy w jego
umyle pojawio si kilka sw wypowiedzianych przez starego czowieka. Sprawiy, e
chopak obla si potem, ktry szybko parowa, pozostawiajc na skrze zaschnit
warstewk soli.
Trzymajcie si z dala. Zli ludzie.
W miar jak zbliali si do miasta, Thomas widzia je coraz sabiej. Kurz w powietrzu
zgstnia w brzow mg i chopak czu go przy kadym oddechu. Drobinki pyu wpaday
mu do oczu, powodujc zawienie i zmieniajc si w ma, ktr wci musia ociera. Wielki
budynek, w stron ktrego zmierzali, sta si cieniem majaczcym wrd kurzawy,
wznoszcym si coraz wyej i wyej, niczym rosncy olbrzym.
Wiatr nabra brutalnoci, ciskajc w nich piachem i wirem, a do blu. Od czasu do
czasu obok przelatywa jaki wikszy obiekt, za kadym razem przyprawiajc Thomasa o
moment miertelnego strachu. Ga. Co, co wygldao jak maa mysz. Kawaek dachwki.
Oraz niezliczone strzpy papieru. Wszystkie wiroway w powietrzu niczym patki niegu.
Potem pojawiy si byskawice.
Przebyli ju poow odlegoci dzielcej ich od budynku - moe wicej - kiedy znikd
pomkny ku nim rozjarzone zygzaki, i wiat wok Thomasa wybuch blaskiem oraz
grzmotami.
Pioruny runy z nieba poszarpanymi smugami biaego wiata, zderzajc si z
gruntem i wyrzucajc w powietrze olbrzymie iloci osmalonej ziemi. Ryk gromw by nie do
zniesienia i Thomas zacz traci czucie w uszach - potworne natenie dwiku osabo do
odlegego pomruku, a w kocu postrada such.
Bieg dalej, teraz prawie lepy, nic nie syszc, ledwie widzc budynek przed sob.

Ludzie upadali i podnosili si. Thomas potkn si, ale odzyska rwnowag. Pomg
Newtowi dwign si z powrotem na nogi, potem Patelniakowi. W biegu popchn ich
naprzd. Byo tylko kwesti czasu, zanim byskawice wbij si w kogo jak potne sztylety i
usma ofiar na czarny wgiel. Wosy chopaka zjeyy si na sztorc mimo choszczcego
wichru; adunki elektryczne w powietrzu szalay, kujc go niczym latajce igy.
Thomas chcia wrzeszcze, chcia usysze swj wasny gos, nawet jako tpe wibracje
wewntrz czaszki. Wiedzia jednak, e pene pyu powietrze natychmiast zacznie go dawi;
ju i tak wystarczajco trudno byo apa krtkie, szybkie wdechy przez nos. Zwaszcza teraz,
gdy o ziemi wok nich tuka ulewa byskawic, osmalajc powietrze, sprawiajc, e
wszystko pachniao miedzi i popioem.
Niebo pociemniao jeszcze bardziej, kurzawa zgstniaa; Thomas uwiadomi sobie, e
ju nie jest w stanie dostrzec wszystkich czonkw grupy. Tylko tych kilku, ktrzy znajdowali
si bezporednio przed nim. Pioruny owietlay ich na krciutkie uamki chwil wybuchami
wciekle jaskrawej bieli. Wszystko razem olepio Thomasa jeszcze bardziej. Musieli dotrze
do tego budynku. Musieli si tam dosta, inaczej nie poyj duo duej.
I gdzie jest deszcz? - zastanawia si chopak. Gdzie by deszcz? Co to za burza bez
deszczu?
Pocisk najczystszej bieli run zygzakiem z nieba i eksplodowa tu przed nim.
Thomas wrzasn, lecz nie usysza sam siebie, zaciskajc powieki, gdy co - wybuch energii
lub fala uderzeniowa - odrzucio go na bok. Wyldowa na wznak, pozbawiony tchu, a z gry
posypa si na deszcz ziemi i kamykw. Plujc, ocierajc twarz, chopak gorczkowo
usiowa chwyci oddech, gramolc si na czworakach, a udao mu si stan na nogi.
Powietrze w kocu napyno i wcign je gboko do puc.
Teraz usysza dzwonienie, jednostajny, wysoki, bzyczcy odgos, wierccy w uszach
jak gwd. Wichura prbowaa pore jego ubranie, niesiona podmuchami ziemia wbijaa
mu si w skr, ciemno wirowaa wok niego jak oywiona noc, rozjaniana jedynie przez
byskawice. Potem ujrza to - straszliwy obraz, ktry stroboskopowe byski wiata czyniy
jeszcze bardziej upiornym.
To by Jack. Lea na ziemi wewntrz nieduego krateru, wijc si, oburcz ciskajc
kolano. Niej nie byo nic - ydka, kostka i stopa zostay unicestwione przez potne
wyadowanie elektryczne z nieba. Z ohydnej rany cieka krew podobna do czarnej smoy,
mieszaa si z ziemi, tworzc okropn ma. Jego ubranie spono, pozostawiajc go
nagiego, poparzonego od stp do gw. Nie mia wosw. I wygldao na to, e jego gaki
oczne...

Thomas obrci si gwatownie, kaszlc pad na kolana i zwymiotowa wszystko, co


mia w odku. Nie mogli nic zrobi dla Jacka. W yciu. Nic. Ale on wci y. Cho
Thomasowi wstyd byo za t myl, cieszy si, e nie syszy wrzaskw. Nie wiedzia, czy
zdobdzie si na to, eby choby raz jeszcze spojrze na rannego.
Potem kto go zapa, zmusi do stanicia na nogi. Minho. Powiedzia co, i Thomas
skupi si na tyle, eby odczyta sowa z ruchu warg. Musimy biec. Nic mu nie pomoemy.
Jack, pomyla Thomas. O rany. Jack.
Potykajc si, z miniami brzucha obolaymi od torsji, z bolenie dzwonicymi
uszami, wci jeszcze w szoku po ujrzeniu tego okropiestwa, w ktre piorun przemieni
Jacka, pogna w lad za Minho. Z lewej i prawej strony widzia ruchome cienie - innych
Streferw - ale tylko kilku. Byo zbyt ciemno, eby sign wzrokiem w dal, a byskawice
zapalay si i gasy zbyt szybko, by dao si wiele zobaczy w ich wietle. Tylko kurz,
fruwajce mieci i ten majaczcy przed nimi zarys budynku, do ktrego prawie ju dotarli.
Stracili wszelki pozr bycia zorganizowan grup i wszelk nadziej na pozostanie razem.
Teraz kady Strefer dba tylko o siebie - mogli jedynie mie nadziej, e wszystkim uda si
dobiec do celu.
Wicher. Eksplozje jasnoci. Wicher. Dawicy py. Wicher. Dzwonienie w uszach,
bl. Wicher. Thomas par naprzd, ze wzrokiem utkwionym w Minho, ktry bieg zaledwie
kilka krokw przed nim. Nie czu w ogle alu z powodu Jacka. Nie obchodzio go, czy
trwale oguch. Ju nie obchodzi go los pozostaych. Zdawao si, e otaczajcy Thomasa
chaos wyssa ze czowieczestwo, przemieni go w zwierz. Jedyne, czego chopak jeszcze
pragn, to przey, dotrze do tego budynku, dosta si do rodka. Przey. Zyska kolejny
dzie.
Palce biae wiato eksplodowao przed nim, znw wyrzucajc go w powietrze. Lecc
w ty wrzasn, starajc si stan z powrotem na nogi - detonacja nastpia dokadnie tam,
gdzie bieg Minho. Minho! Thomas wyldowa z guchym omotem. Odnis wraenie, e
wszystkie koci w jego ciele zostay wybite ze staww, a potem wrciy na miejsce.
Zignorowa bl, zerwa si, pobieg naprzd, widzc tylko mrok, w ktrym pyway
rozmazane powidoki, ameby z purpurowego wiata. Potem ujrza pomienie.
Zorientowanie si, na co patrzy, zajo jego mzgowi dobr sekund. Ogniste krechy
taczce jakby za spraw czarw, rozarzone macki szarpane wiatrem w prawo. Potem
wszystko to runo na ziemi - miotajca si kupa pomieni. Thomas dobieg do i zrozumia.
To by Minho. Jego ubranie pono.
Z wrzaskiem, ktry przeszy jego mzg ostrzami blu, Thomas pad na kolana obok

przyjaciela. Zacz oburcz zgarnia ziemi - na szczcie zryt przez piorun, ktry rbn w
tym miejscu - i ciska j na Minho gorczkowymi ruchami. Celowa w miejsca, gdzie ogie
pali si najjaniej, i szybko ujrza efekty swoich dziaa. Minho pomaga mu, tarzajc si po
gruncie i bijc si po torsie obiema rkami.
W cigu kilku sekund ogie zgas, pozostawiajc zwglon odzie i niezliczone
paskudnie wygldajce rany. Thomas cieszy si, e nie syszy rozdzierajcych jkw, ktre jak si zdawao - wyryway si z garda Minho. Wiedzia, e nie maj czasu, eby si
zatrzymywa, wic chwyci przywdc na ramiona i si dwign go na nogi.
- Chod! - krzykn, cho sam wyczu to sowo tylko jako bezgone uderzenie w
mzgu.
Minho zakaszla, znw skrzywi si z blu, ale kiwn gow i otoczy ramieniem
szyj Thomasa. Razem ruszyli w strort budynku, tak szybko, jak byli w stanie, przy czym
Thomas praktycznie wlk przyjaciela.
Wok nich byskawice paday nadal, niczym strzay z biaego ognia. Thomas czu
bezgone fale uderzeniowe towarzyszce wyadowaniom, a kada z nich wstrzsaa jego
czaszk, trzsa komi. Rozbyski wiata wszdzie wok. Za budynkiem, do ktrego z
takim wysikiem zdali, potykajc si, w kilku dalszych miejscach rozjarzy si ogie;
chopak dwa lub trzy razy ujrza, jak byskawica trafia prosto w wysze pitra ktrej z
budowli, posyajc na ulic deszcz cegie i szka.
Ciemno nabraa innego odcienia, bya teraz bardziej szara ni brzowa, i Thomas
uwiadomi sobie, e chmury burzowe musiay radykalnie zgstnie oraz spyn ku ziemi,
spychajc kurzaw dalej. Wiatr nieco osab, lecz pioruny biy teraz czciej ni
kiedykolwiek.
Streferzy znajdowali si po lewej i po prawej, a wszyscy zmierzali w tym samym
kierunku. Zdawao si, e jest ich mniej ni przedtem, ale Thomas nadal nie widzia
dostatecznie wyranie, aby zyska pewno. Udao mu si dostrzec Newta, potem Patelniaka.
I Arisa. Na ich twarzach malowao si to samo przeraenie, ktre on czu. Biegli wpatrzeni w
cel, ktry znajdowa si ju tak blisko.
Minho straci rwnowag i upad, wylizgujc si z ucisku Thomasa. Ten zatrzyma
si, obrci, dwign poparzonego przywdc z powrotem na nogi, znw zarzuci sobie jego
rk na ramiona. Teraz ju oburcz obejmujc jego tors, na wp nis go, na wp cign za
sob. Olepiajcy uk byskawicy przebieg nad ich gowami, rbn w ziemi za nimi;
Thomas nie odwraca si, par do przodu. Ktry Strefer upad po jego lewej; nie dao si
pozna, kto, nie dao si usysze krzyku, ktry musia zabrzmie. Inny chopak przewrci

si po prawej, wsta. Bysk pioruna, troch z przodu i w prawo. Kolejny z lewej. I jeszcze
jeden na wprost. Thomas musia na chwil przystan, mrugajc gwatownie, a wrci mu
wzrok. Ruszy znowu, wlokc Minho za sob.
A potem dotarli. Do pierwszego z budynkw miasta.
W gstym mroku burzy budowla wydawaa si jednolicie szara. Masywne kamienne
bloki, uk z mniejszych cegie, szyby, z ktrych poowa bya wybita. Aris, ktry pierwszy
dotar do drzwi, nie bawi si w ich otwieranie. Byy zrobione ze szka, ktre w wikszoci
leao ju na ziemi, wic ostronie wybi okciem pozostae we framudze odamki. Machn
rk, zaganiajc kilku Streferw do rodka, potem wszed sam, niknc w ciemnym wntrzu.
Thomas dotar do drzwi w tym samym momencie, co i Newt, i gestem da zna, e
potrzebuje pomocy. Newt i jeszcze jeden chopak przejli od niego Minho, ostronie
wcignli go tyem do rodka - wleczony uderzy tylko stopami o prg.
A potem Thomas, wci jeszcze zaszokowany sam si raenia piorunw, pody w
lad za przyjacimi, wkraczajc w gbszy mrok.
Obrci si, spogldajc wstecz w sam por, by ujrze, jak na zewntrz zaczyna
pada deszcz, zupenie jakby burza postanowia zapaka, targana wyrzutami sumienia za to,
co im zrobia. gnli go tyem do rodka - wleczony uderzy tylko stopami o prg.
A potem Thomas, wci jeszcze zaszokowany sam si raenia piorunw, pody w
lad za przyjacimi, wkraczajc w gbszy mrok.
Obrci si, spogldajc wstecz w sam por, by ujrze, jak na zewntrz zaczyna
pada deszcz, zupenie jakby burza postanowia zapaka, targana wyrzutami sumienia za to,
co im zrobia.
Lao jak z cebra, zupenie jakby Bg wessa w siebie ocean, a teraz w furii wypluwa
go im na gowy.
Thomas siedzia dokadnie w tym samym miejscu od co najmniej dwch godzin,
obserwujc deszcz. Kuli si przy cianie, wyczerpany i obolay, prbujc si woli sprawi,
eby wrci mu such. Zdawao si, e te wysiki przynosz efekt - tam, gdzie dotd byo
tylko pulsowanie kompletnej ciszy, teraz nacisk na bbenki zela, a dzwonienie mino.
Kiedy chopak kaszla, mia wraenie, e odbiera co wicej ni tylko wibracje. Sysza lad
dwiku. A w oddali, jakby z drugiej strony snu, dobiegao miarowe bbnienie deszczu. Moe
jednak nie oguch permanentnie.
Mtne szare wiato sczce si przez okna nie byo w stanie rozgoni zimnego
mroku, jaki panowa wewntrz budynku. Pozostali Streferzy siedzieli zgarbieni albo leeli
pod cianami pomieszczenia. Minho zwin si w kbek u stp Thomasa i prawie si nie

porusza; wygldao na to, e kade drgnienie poraa jego nerwy fal palcego blu. Newt
rwnie znajdowa si w pobliu, podobnie jak Patelniak. Nikt jednak nie prbowa si
odzywa ani zaprowadza porzdku. Nikt nie zabra si do liczenia Streferw ani nie podj
si stwierdzenia, kogo brakuje. Wszyscy siedzieli albo leeli rwnie nieruchomo jak Thomas,
prawdopodobnie gowic si nad tym samym co on - jak popaprany musi by wiat, eby
zrodzi tak burz?
Ciche bbnienie deszczu przybrao na sile i Thomas nie mia ju wtpliwoci - sysza
je. Dwik ten dziaa kojco, wbrew wszystkiemu, i chopak w kocu zapad w sen.
***
Gdy si zbudzi, z ciaem tak zesztywniaym, jakby w jego yach i miniach zasech
klej, caa maszyneria w jego uszach i gowie odzyskaa ju pen funkcjonalno. Sysza
cikie oddechy picych Streferw, urywane jki Minho, rzsist ulew, ktra teraz dudnia
o chodnik na zewntrz.
Ale wok panoway ciemnoci. Nieprzebite. W ktrym momencie zapada noc.
Ignorujc dyskomfort, pozwalajc, aby wyczerpanie wzio gr, przewraca si tak
dugo, a leg plackiem, z gow opart o czyj nog - a potem znw zasn.
Dwie rzeczy sprawiy, e zbudzi si na dobre: powiata wschodzcego soca i naga
cisza. Burza si skoczya, a on przespa ca noc. Ale zanim zdy zarejestrowa
zesztywnienie i obolao, ktrych si spodziewa, dotaro do niego jeszcze bardziej
nieznone uczucie. Gd.
wiato wpadao przez rozbite okna i pstrzyo podog wokoo. Chopak podnis
wzrok i ujrza ruin budynku - w stropie kadej z kondygnacji, a po dach znajdujcy si
tuziny piter wyej, wybite byy potne dziury; zdawao si, e ju tylko stalowa konstrukcja
zapobiega runiciu caoci. Nie mg sobie wyobrazi, co mogo spowodowa takie
zniszczenia. Ale wygldao na to, e w grze pojawiy si skrawki jaskrawego bkitu widok, ktry wydawa si niemoliwy, kiedy Thomas ostatnio by na zewntrz. Bez wzgldu
na groz burzy, bez wzgldu na to, jakie wybryki klimatu mogy j spowodowa, wszystko
wskazywao, e naprawd ju mina.
Ostre ble dgny jego odek, ktry zaburcza aonie, domagajc si jedzenia.
Thomas rozejrza si i ujrza, e wikszo pozostaych Streferw jeszcze pi. Tylko Newt
lea oparty plecami o cian, gapic si smutno w puste miejsce porodku pomieszczenia.
- Hej, wszystko w porzdku? - spyta Thomas. Nawet uchw mia sztywn.
Newt powoli odwrci si ku niemu; spojrzenie mia zamglone, ale w kocu wyrwa
si z zamylenia i skupi na Thomasie.

- W porzdku? Taa, przypuszczam, e tak. yjemy; tylko to si, cholera, jeszcze liczy,
jak sdz. - Gorycz w jego gosie nie mogaby by bardziej dojmujca.
- Czasem si zastanawiam... - wymrucza Thomas.
- Zastanawiasz si nad czym?
- Czy to, e yjemy, ma znaczenie. Czy nie atwiej byoby, gdybymy byli martwi.
- Przesta. Nawet na sekund nie uwierz, e naprawd tak mylisz.
Wygaszajc swe ponure stwierdzenie, Thomas spuci wzrok, a syszc ostr
odpowied Newta, gwatownie podnis gow. Potem si umiechn, i byo to przyjemne
uczucie.
- Masz racj. Staram si tylko brzmie rwnie aonie jak ty. - Prawie by w stanie
przekona samego siebie, e to prawda. e nie uwaa, i mier byaby atwym wyjciem z
sytuacji.
Newt zmczonym gestem wskaza Minho.
- A temu co si, purwa, stao?
- Byskawica jakim cudem zapalia na nim ciuchy. Jak to si stao, e nie usmaya
mu mzgu, nie mam pojcia. Ale myl, e udao nam si to zgasi, zanim zdy powanie
ucierpie.
- Zanim zdy powanie ucierpie? Nie chciabym si przekona, co to twoim
zdaniem znaczy ucierpie powanie.
Thomas na sekund zamkn oczy i opar gow o cian.
- Hej, tak jak powiedziae: yje, co nie? I nadal ma na sobie ubranie, co oznacza, e
ogie nie mg go poparzy w zbyt wielu miejscach. Przetrwa.
- Taa, ogay. - Newt zamia si krtko, sarkastycznie. - We mi, cholera jasna,
przypomnij, ebym ci w najbliszym czasie nie angaowa jako mojego lekarza.
- Ooooch. - Ten odgos wyda z siebie Minho: dugi, przecigy jk. Zamruga i
otworzy oczy, potem zmruy je, napotykajc spojrzenie Thomasa. - O ludzie. O purwa.
Niech mnie kto dobije.
- Bardzo le si czujesz? - zapyta Newt.
Zamiast odpowiedzie, Minho bardzo powoli dwign si do pozycji siedzcej,
stkajc i krzywic si przy kadym, najdrobniejszym nawet ruchu. W kocu udao mu si
usi po turecku. Jego osmalona odzie wisiaa w strzpach, miejscami odsaniajc skr, na
ktrej tu i wdzie widniay wcieke zaczerwienienia i pcherze niczym lepia kosmitw.
Chocia jednak Thomas nie by lekarzem i w ogle si nie zna na takich rzeczach, instynkt
podpowiedzia mu, e te oparzenia nie zagraaj yciu i wkrtce si zagoj. Wiksza cz

twarzy Minho bya nietknita, ocalaa te jego czupryna, co prawda strasznie brudna.
- Nie moe by zbyt tragicznie, jeli nadal jeste w stanie to zrobi - powiedzia
Thomas z chytrym umieszkiem.
- Pikoli to - odpar Minho. - Jestem twardszy ni stal. Nawet gdyby mnie bolao dwa
razy bardziej, nadal bybym w stanie ci skopa tyek, boa krwko.
- Skoro ju o krwkach mowa, chtnie bym jedn zjad.
- Thomas wzruszy ramionami. - Niekoniecznie bo.
- W brzuchu burczao mu coraz goniej.
- Czy to by art? - spyta Minho. - Czy Thomas, ten nudny krtas, naprawd zdoby
si na to, eby zaartowa?
- Zdaje mi si, e owszem - odpar Newt.
- Zartowni ze mnie. - Thomas wzruszy ramionami.
- Taa, jak cholera. - Ale Minho ewidentnie straci ju zainteresowanie pogawdk.
Odwrci gow, eby przyjrze si reszcie Streferw, ktrzy w wikszoci albo spali, albo
leeli nieruchomo z obojtnym wyrazem twarzy. - Ilu?
Thomas policzy ich. Jedenastu. Po wszystkim, przez co przeszli, zostao ich tylko
jedenastu. I to wliczajc tego nowego, Arisa. Gdy Thomas po raz pierwszy pojawi si w
Strefie, zaledwie kilka tygodni wczeniej, yo tam czterdziestu lub pidziesiciu chopcw.
A teraz zostao jedenastu.
Jedenastu.
Nie by w stanie si zmusi, by cokolwiek powiedzie, kiedy to do niego dotaro, a
chwila wesooci sekundy wczeniej nagle wydaa mu si czystym blunierstwem. Czym
wstrtnym.
Jak mogem by czci DRESZCZu? - zastanawia si. - Jak mogem bra udzia w
czym takim? Wiedzia, e powinien opowiedzie towarzyszom o swoich wspomnieniosnach,
ale nie by w stanie.
- Jest nas ju tylko jedenastu - powiedzia w kocu Newt. No. Wreszcie pado to
gono.
- To ilu zgino w czasie burzy? Szeciu? Siedmiu? - Minho zada to pytanie
najzupeniej obojtnym tonem, jakby liczy, ile jabek stracili, kiedy wiatr porwa ich pakunki.
- Siedmiu - warkn Newt, okazujc sw dezaprobat wobec tak niefrasobliwego
podejcia. Potem ciszej doda: - Siedmiu. Chyba e pobiegli do innego budynku.
- Stary - odezwa si Minho. - Jak mamy si ywi wydosta z tego miasta, gdy jest nas
tylko jedenastu? Z tego co wiemy, mog tu si czai setki Poparzecw. Tysice. I nie mamy

zielonego pojcia, czego si po nich spodziewa!


Newt gwatownie wypuci z puc powietrze.
- Jasna cholera, i ty si martwisz tylko tym? A co z ludmi, ktrzy zginli, Minho?
Jacka nie ma. Winstona te: biedak nie mia adnych szans. I - rozejrza si - nie widz te
Stana ani Tima. Co z nimi?
- Stop, stop, stop. - Minho unis rce, otwartymi domi w stron Newta. - Wylaksuj,
braciszku. Nie prosiem si o to, eby zosta pikolonym przywdc. Chcesz cay dzie paka
nad tym, co si wydarzyo, w porzdku. Ale to nie jest zadanie przywdcy. Przywdca
zastanawia si, dokd pj i co zrobi po tym, jak ju skoczymy si maza.
- C, pewnie to dlatego ty dostae t robot - powiedzia Newt. Ale zaraz potem na
jego twarzy odmalowaa si skrucha. - Niewane. Serio, przepraszam. Ja tylko...
- Taa. Ja te przepraszam. - Minho przewrci oczami, a Thomas pozwoli sobie ywi
nadziej, e Newt tego nie zauway, bo znw wpatrywa si w podog.
Na szczcie przysun si do nich Aris. Thomas chcia, eby konwersacja zostaa
skierowana na inny tor.
- Widzielicie kiedy co takiego jak ta burza z byskawicami? - zapyta nowy.
Thomas potrzsn gow, bo Aris patrzy na niego.
- To si nie wydawao naturalne. Nawet patrzc na moje klumpiane wspomnienia,
jestem raczej pewien, e takie rzeczy si normalnie nie zdarzaj.
- Ale przypomnijcie sobie, co mwili Szczurowaty i tamta kobieta w autobusie wtrci Minho. - Rozbyski soneczne, i e cay wiat si zmieni w gorce pieko. To by
spokojnie mogo rozpikoli klimat na tyle, eby zaczy si pojawia takie wyrbane w
kosmos burze. Co mi mwi, e mamy szczcie, bo mogo by jeszcze gorzej.
- Nie jestem pewien, czy akurat szczcie to pierwsze sowo, o ktrym bym pomyla zauway Aris.
- Taa, no c.
Newt wskaza rozbite szklane drzwi, za ktrymi powiata wschodzcego soca ju
rozjarzya si w t sam olepiajco bia jasno, do ktrej przywykli w cigu pierwszych
dwch dni spdzonych na Pogorzelisku.
- Przynajmniej mamy to ju za sob. Lepiej zacznijmy si zastanawia, co teraz.
- Widzisz - powiedzia Minho. - Jeste tak samo bez serca jak ja. I susznie.
Thomas przypomnia sobie Poparzecw za oknami dormitorium. Przypominali
postacie z ucielenionego koszmaru, brakowao im tylko aktu zgonu, aby mona byo ich
oficjalnie uzna za zombie.

- Taa, lepiej wszystko przemylmy, zanim zjawi si tu banda tych wirw. Ale mwi
wam, najpierw musimy co zje. Musimy znale jedzenie. - Ostatnie sowo niemal sprawio
mu bl, tak bardzo by wygodniay.
- Jedzenie?
Zdumiony Thomas stumi gwatowny wdech; gos dolecia z gry. Chopak podnis
wzrok w tym samym momencie, co koledzy. Z rozwalonych pozostaoci trzeciego pitra
spogldaa na nich twarz modego Latynosa. Jego spojrzenie byo nieco dzikie i Thomas
poczu, e wntrznoci ciska mu napicie.
- A ty co za jeden? - wykrzykn Minho.
Wtedy, ku cakowitemu szokowi Thomasa, mczyzna skoczy w gb poszarpanej
dziury w sklepieniu, lecc ku nim. W ostatniej sekundzie zwin si w ludzk pik i
przeturla trzykrotnie, po czym wyskoczy do gry i wyldowa na nogach.
- Nazywam si Jorge - oznajmi, rozkadajc szeroko rce, jakby spodziewa si
oklaskw za swj popis akrobacji. -1 jestem Poparzecem, ktry tutaj rzdzi.
Thomas przez sekund mia trudnoci z uwierzeniem, e facet, ktry wanie do nich
wpad - dosownie - naprawd istnieje. Zjawi si tak niespodziewanie, a w dodatku w tym, co
powiedzia i jak to powiedzia, pobrzmiewaa jaka dziwaczna nuta bazestwa. Ale nie, jak
najbardziej tam by. W dodatku, nawet jeli nie wydawa si choby w przyblieniu tak
szalony jak niektrzy z tych ludzi, ktrych Streferzy mieli okazj dotd widzie, to sam ju
oznajmi, e jest Poparzecem.
- Co, chopcy, zapomnielicie jzyka w gbie? - zapyta tymczasem Jorge, a umiech
na jego twarzy wydawa si kompletnie nie na miejscu w tym zrujnowanym budynku. - Czy
tylko boicie si Poparzecw? Boicie si, e was powalimy na ziemi i wydubiemy wam
oczy? Mniam, pysznoci. Uwielbiam porzdn gak oczn, gdy zaczyna brakowa arcia.
Smakuje jak jajko na mikko.
Minho postanowi odpowiedzie za wszystkich, nadzwyczaj skutecznie ukrywajc to,
jak bardzo bol go oparzenia.
- Przyznajesz, e jeste Poparzecem? Ze masz kuku na muniu?
- Powiedzia tylko, e smakuj mu gaki oczne - odezwa si Patelniak. - Myl, e to
si kwalifikuje jako kuku na muniu.
Jorge zamia si, a w tym miechu pobrzmiewaa wyrana nuta groby.
- No, no, moi nowi przyjaciele. Zjadbym wasze oczy tylko, gdybycie byli trupami.
Oczywicie mog wam pomc si nimi sta, jeli zajdzie taka konieczno. Rozumiemy si? Z jego twarzy znika caa wesoo. Zastpio j ponure, ostrzegawcze spojrzenie, prawie

jakby sprawdza, czy omiel si zaryzykowa konfrontacj.


Przez dug chwil nikt si nie odzywa. Potem Newt zapyta:
- Ilu was tu jest?
Jorge gwatownie skierowa na niego wzrok.
- Ilu? Ilu Poparzecw? Wszyscy jestemy tutaj Poparzecami, hermano.
- Nie to miaem na myli i dobrze o tym wiesz - odpar beznamitnie Newt.
Latynos zacz przemierza pomieszczenie tam i z powrotem, przestpujc nad
niektrymi Streferami, innych obchodzc naokoo, uwanie przygldajc si wszystkim. Nie
zatrzymujc si, przemwi:
- Musicie si mnstwa rzeczy nauczy o tym, jak wszystko funkcjonuje w tym
miecie. O Poparzecach i DRESZCZu, o rzdzie, o tym, dlaczego nas tutaj zostawiono,
ebymy zgnili w chorobie, pozabijali si nawzajem, kompletnie i do reszty oszaleli. O tym,
e s rne stadia Poogi. O tym, e dla was jest ju za pno - jeli choroba jeszcze was nie
dopada, to dopadnie na pewno.
Thomas ledzi obcego wzrokiem, gdy ten obchodzi pomieszczenie naokoo,
wypowiadajc te okropne zdania. Pooga. Sdzi ju, e przyzwyczai si do strachu, jaki
budzia w nim wiadomo, e jest zaraony t chorob, ale teraz, majc tu przed sob tego
Poparzeca, ba si bardziej ni kiedykolwiek. I nie by w stanie na to nic poradzi.
Jorge zatrzyma si w pobliu niego oraz jego przyjaci, niemal dotykajc stopami
Minho. Kontynuowa sw tyrad.
- Ale nie ma tak dobrze, comprende? Ci, ktrzy s w gorszej sytuacji, mwi pierwsi.
Chc o was wszystko wiedzie. Skd si tu wzilicie, czemu tu jestecie i jaki, na Boga,
macie cel. Chc wiedzie teraz.
Minho zachichota z cicha, tonem zwiastujcym kopoty.
- To my niby jestemy w gorszej sytuacji? - Drwico zatoczy gow krg. - Jeli
byskawice nie usmayy mi w nocy siatkwek, zaryzykuj stwierdzenie, e nas jest
jedenastu, a ty jeden. Moe to ty powiniene zacz gada.
Thomas szczerze poaowa, e Minho to powiedzia. Byo to gupie, aroganckie i
atwo mogo ich kosztowa ycie. Obcy ewidentnie nie zjawi si tu sam. W rozwalonych
pozostaociach grnych piter mogo si kry i stu Poparzecw, obserwujcych sytuacj z
gry, czajcych si z cholera wie jak straszn broni w pogotowiu. Lub jeszcze gorzeje
majc do dyspozycji tylko wasne drapiene rce, zby i szalestwo.
Jorge wpatrywa si w Minho przez dug chwil, z twarz pozbawion wyrazu.
- Nie powiedziae tego do mnie, co? Prosz, powiedz, e dopiero co nie odezwae si

do mnie jak do psa. Masz dziesi sekund na to, eby przeprosi.


Minho spojrza na Thomasa ze zoliwym umieszkiem.
- Raz - powiedzia Jorge. - Dwa. Trzy. Cztery.
Thomas sprbowa posa Minho ostrzegawcze spojrzenie, skin na niego gow.
Zrb to.
- Pi. Sze.
- Zrb to. - Thomas w kocu wypowiedzia to na gos.
- Siedem. Osiem.
Gos Latynosa z kad liczb stawa si coraz wyszy. Thomas odnis wraenie, e
gdzie wyej mign mu ruch, zaledwie przemykajca smuga cienia. Moe Minho te to
zauway, bo wszelka arogancja nagle znikna z jego twarzy.
- Dziewi.
- Przepraszam - wyrzuci z siebie Minho, ale bez przekonania.
- Nie wydaje mi si, eby to powiedzia szczerze - owiadczy Jorge. Nastpnie
kopn Minho w nog.
Donie Thomasa zacisny si w pici, gdy jego przyjaciel krzykn z blu; Latynos
musia go trafi dokadnie w oparzone miejsce.
- Powiedz to z przekonaniem, hermano.
Thomas z nienawici popatrzy w gr, na Poparzeca. Przez jego gow zaczy
przebiega irracjonalne myli - chcia skoczy na rwne nogi i zaatakowa, pobi tamtego
tak, jak pobi Gallyego po ucieczce z Labiryntu.
Jorge wzi zamach i kopn Minho ponownie w to samo miejsce, ale dwa razy
mocniej.
- Powiedz to z przekonaniem). - Wykrzycza ostatnie sowo z zawzitoci, w ktrej
pobrzmiewao szalestwo.
Minho zajcza, przyciskajc obie rce do rany.
- Prze... praszam - wykrztusi, z trudem chwytajc oddech. Gos mia wysilony, peen
cierpienia. Ale gdy tylko Jorge umiechn si i odpry, usatysfakcjonowany tym, e
upokorzy adwersarza, Minho zamachn si, zadajc Poparzecowi cios rk prosto w
piszczel. Mczyzna podskoczy na drugiej nodze, po czym run jak dugi i rbn o ziemi z
krzykiem, w ktrym rozbrzmieway na rwni zaskoczenie i bl.
W nastpnej chwili Minho ju siedzia na nim, wywrzaskujc przeklestwa, jakich
Thomas nigdy jeszcze nie sysza z jego ust. Zacisn uda, eby Jorge nie mg si wyrwa,
po czym zacz go tuc piciami.

- Minho! - krzykn Thomas. - Przesta! - Zerwa si na rwne nogi, ignorujc


sztywno staww i bl mini. Pospiesznie zerkn w gr, kierujc si w stron Minho z
zamiarem odcignicia go od Latynosa. W kilku miejscach dostrzeg ruch. Potem ujrza ludzi
spogldajcych w d, ludzi szykujcych si do skoku. Pojawiy si liny, zwisy w gb
wybitych w sklepieniu dziur.
Skoczy na Minho, spychajc go z Jorge; obaj upadli z hukiem. Thomas obrci si
szybko, by pochwyci przyjaciela, otoczy ramionami jego klatk piersiow i zacieni ucisk,
trzymajc mocno, cho tamten prbowa si wyrwa.
- Tam w grze jest ich wicej! - wrzasn kumplowi do ucha. - Przesta! Zabij ci!
Zabij nas wszystkich!
Jorge zdy ju dwign si chwiejnie na nogi, powoli ocierajc struk krwi, ktra
spyna mu z kcika ust. Jedno spojrzenie na jego twarz wystarczyo, by w serce Thomasa
wbi si ocie strachu. Nie sposb byo przewidzie, co facet teraz zrobi.
- Zaczekaj! - krzykn Thomas. - Bagam, zaczekaj!
Dokadnie w chwili, gdy Latynos skrzyowa z nim spojrzenia, kilku dalszych
Poparzecw zeskoczyo z wyszych piter. Niektrzy skoczyli i przeturlali si po posadzce
tak, jak zrobi to Jorge; inni zjechali po linach, ldujc zgrabnie na nogach. Wszyscy, a byo
ich mniej wicej pitnacioro, prdko zebrali si za plecami herszta. Mczyni i kobiety, w
tym kilkoro nastolatkw. Wszyscy okropnie brudni, w obszarpanych ubraniach. W wikszoci
chudzi, sprawiajcy wraenie sabowitych.
Minho przesta si szamota i Thomas rozluni w kocu ucisk. Wygldao na to, e
ma do dyspozycji zaledwie kilka sekund, nim napita sytuacja zamieni si w rzeni. Jedn
rk znaczco przycisn plecy Minho, drug wycign ku Latynosowi w pojednawczym
gecie.
- Prosz, daj mi minut na wyjanienia - powiedzia, zmuszajc swoje serce i gos, aby
si uspokoiy. - Nic wam nie przyjdzie z tego, e nam... zrobicie krzywd.
- Nic nam z tego nie przyjdzie? - powtrzy Poparzeniec i obficie splun czerwieni. Mnie przyjdzie bardzo duo. Mog ci o tym zapewni, hermano. - Zacisn pici.
Potem nieznacznie przekrzywi gow, niemal niedostrzegalnie. Gdy tylko to zrobi,
zgromadzeni za jego plecami Poparzecy wycignli z zakamarkw swej zachmanionej
odziey najrozmaitsze paskudne przedmioty. Noe. Zardzewiae maczety. Czarne szpikulce,
ktre gdzie, kiedy by moe stanowiy element torw kolejowych. Odamki szka z
rdzawymi smugami na ostrych jak brzytwy czubkach. Jedna dziewczynka, nie mogca mie
wicej ni trzynacie lat, trzymaa uaman opat, ktrej metalowa cz koczya si

nierwn zbat krawdzi, podobn do ostrza piy.


Thomas nagle zyska absolutn pewno, e od tego, co teraz powie, zaley zarwno
jego wasne ycie, jak i ycie przyjaci. Streferzy nie mieli szans na wygran w walce z tymi
ludmi. Nigdy w yciu. Wprawdzie nie byli to Bldoercy, ale te nie istnia aden magiczny
kod pozwalajcy ich wyczy.
- Suchajcie - powiedzia, powoli dwigajc si na nogi, majc nadziej, e Minho nie
sprbuje zrobi niczego gupiego. - Musicie wiedzie o nas jedn rzecz. Nie jestemy takimi
sobie zwykymi sztamakami, ktrzy zawdrowali pod wasze drzwi. Jestemy cenni. ywi, nie
martwi.
Gniew malujcy si na twarzy Latynosa minimalnie zela. Na jego miejscu pojawia
si, by moe, iskierka ciekawoci. Ale na gos Jorge powiedzia jedynie:
- Co to takiego sztamak?
Thomas prawie - prawie - si rozemia. Irracjonalna reakcja, ktra z jakiego powodu
wydawaa si odpowiednia.
- Ja i ty. Dziesi minut. W cztery oczy. To wszystko, o co prosz. We wszelk bro,
jakiej potrzebujesz.
Teraz to Jorge si rozemia, co zabrzmiao bardziej jak ochrype parsknicie.
- Przykro mi, e musz rozwia twoje zudzenia, dzieciaku, ale nie sdz, ebym
potrzebowa jakiejkolwiek broni.
Zamilk, i zdawao si, e kolejne sekundy rozcigaj si w pen godzin.
- Dziesi minut - oznajmi w kocu Poparzeniec. - Reszta z was zostaje tutaj.
Popilnujecie tych smarkaczy. Jeli dam rozkaz, urzdzicie im igrzyska mierci. - Wycign
rk, wskazujc ciemny korytarz, ktry zaczyna si za pokojem znajdujcym si w bok od
rozbitych drzwi. - Dziesi minut - powtrzy.
Thomas kiwn gow. Poniewa Jorge nawet nie drgn, chopak ruszy pierwszy,
zmierzajc na miejsce rozmowy, ktra moga si okaza najwaniejsz dyskusj w jego yciu.
I by moe ostatni.
Zanurzajc si w mrok korytarza, Thomas czu, e Jorge idzie tu za nim. Zalatywao
tu pleni i zgnilizn; z sufitu kapaa woda i dwik ten odzywa si budzcymi dreszcz
echami, ktre z jakiego okropnego powodu skojarzyy si chopakowi z krwi.
- Po prostu id - odezwa si Latynos za jego plecami. - Na kocu tego korytarza jest
pokj, a w nim krzesa. Jeli choby sprbujesz na mnie podnie rk, zginiecie wszyscy.
Thomas mia ochot si odwrci i wrzasn na niego, ale opanowa si i szed dalej.
- Nie jestem idiot. Moesz ju sobie odpuci granie twardziela.

Poparzeniec tylko zachichota w odpowiedzi.


Po kilku minutach ciszy Thomas w kocu zbliy si do drewnianych drzwi,
wyposaonych w okrg srebrn klamk. Wycign rk i otworzy je bez wahania, chcc
pokaza Latynosowi, e w jakim stopniu wci jeszcze zachowa godno. Znalazszy si w
rodku, nie mia jednak pojcia, co dalej. Wewntrz panoway egipskie ciemnoci.
Wyczu, e Jorge przechodzi obok niego; nastpnie rozlego si gone flump, jakby
gruba tkanina zaopotaa w powietrzu. Pojawio si gorce, olepiajce wiato i Thomas
musia zasoni oczy przedramionami. W pierwszej chwili by w stanie patrze tylko przez
zmruone powieki, ale w kocu opuci rce i teraz widzia ju wyranie. Zorientowa si, e
Poparzeniec cign du brezentow pacht zasaniajc okno. Na zewntrz byy tylko
blask soca i beton.
- Usid - powiedzia Jorge mniej szorstko, ni Thomas si spodziewa. Chopak mia
nadziej, e Poparzeniec nareszcie przyj do wiadomoci, i jego go zamierza podej do
sytuacji spokojnie i racjonalnie. e moe ta dyskusja naprawd ma szans przynie jakie
korzyci aktualnym mieszkacom zniszczonego budynku. Rzecz jasna, facet by
Poparzecem, wic Thomas nie mia pojcia, jakiej reakcji naley si po nim spodziewa.
W pokoju nie byo adnych mebli oprcz dwch maych drewnianych krzese i
znajdujcego si pomidzy nimi stou. Thomas sign po to krzeso, ktre znajdowao si
bliej niego, i usiad. Jorge zaj miejsce po drugiej stronie, po czym przechyli si w przd i
opar okcie na blacie, splatajc donie. Twarz mia pozbawion wyrazu, oczy utkwione w
chopaku.
- Mw.
Thomas chtnie powiciby sekund na poukadanie sobie wszystkich pomysw,
jakie przebiegy mu przez gow wczeniej, w wikszym pomieszczeniu, ale wiedzia, e nie
ma na to czasu.
- Dobrze. - Zawaha si. Jedno sowo. Jak dotd, nie najlepiej. Zaczerpn tchu. Suchaj, tam wczeniej wspomniae o DRESZCZu. Bardzo dobrze znamy tych goci.
Naprawd mnie ciekawi, co ty miaby o nich do powiedzenia.
Jorge ani drgn; wyraz jego twarzy nie uleg zmianie.
- Nie ja teraz mwi. Mwisz ty.
- Tak, wiem. - Thomas przysun swoje krzeso nieco bliej stou. Potem odsun je i
pooy stop na kolanie. Musia si uspokoi i po prostu pozwoli sowom pyn. - No c,
to dla mnie troch trudne, bo nie wiem, ile wiesz. Wic chyba po prostu zao, e jeste w tej
sprawie kompletnym ignorantem.

- Stanowczo radzibym, aby nigdy wicej nie uywa w stosunku do mnie sowa
ignorant.
Thomas zmusi si do przeknicia liny; gardo mia cinite strachem.
- Tak mi si tylko powiedziao.
- Kontynuuj.
Thomas wzi kolejny gboki oddech.
- Jeszcze niedawno bya nas grupa jakich pidziesiciu chopakw. I... jedna
dziewczyna. - Przy tych sowach poczu ukucie blu. - Teraz zostao nas ju tylko jedenastu.
Nie znam wszystkich szczegw, ale DRESZCZ to organizacja, ktra z jakich wzgldw
robi z nami rne paskudne rzeczy. Najpierw mieszkalimy w miejscu zwanym Stref,
wewntrz kamiennego labiryntu, gdzie yy istoty zwane Bldoercami.
Czeka, szukajc na twarzy Jorge jakiejkolwiek reakcji na te dziwaczne informacje.
Ale Poparzeniec ani nie okaza konsternacji, ani nie da sygnau, e podane nazwy co mu
mwi. Zupenie nic.
Thomas opowiedzia mu wic o wszystkim. Jak byo w Labiryncie, jak stamtd
uciekli, jak sdzili, e s ju bezpieczni, jak okazao si, e to tylko kolejny etap planw
DRESZCZu. Opowiedzia o Szczurowatym i o rozkazach, ktre od niego dostali: przey
wystarczajco dugo, eby przemieci si sto szedziesit kilometrw na pnoc, do
miejsca, ktre zostao okrelone jako bezpieczna przysta. Zrelacjonowa, jak wdrowali
dugim tunelem, jak zostali zaatakowani przez fruwajc srebrn glaj, opisa te pierwsze
mile ich marszu przez pustyni.
Opowiedzia Latynosowi o wszystkim. A im duej mwi, tym bardziej szalona
wydawaa si decyzja, eby si podzieli t histori. Mimo to kontynuowa opowie, bo nic
innego nie przychodzio mu do gowy. Zdecydowa si j opowiedzie, bo mia nadziej, e
DRESZCZ jest dla Poparzecw takim samym wrogiem, jak i dla Streferw.
Nie wspomnia jednak o Teresie - dziewczyna bya jedyn rzecz, jak zatai.
- Wic musi w nas by co szczeglnego - zakoczy, starajc si wszystko
podsumowa. - Niemoliwe, aby robili nam tyle paskudnych rzeczy tylko po to, eby nam
dokuczy. Jaki byby tego cel?
- Skoro mowa o celach - odezwa si Jorge; byy to pierwsze sowa, jakie
wypowiedzia od przynajmniej dziesiciu minut, umwiony czas ju min. - Do czego
zmierzasz?
Thomas zawaha si. Teraz. Jego jedyna szansa.
- No? - naciska Jorge.

Thomas postanowi postawi wszystko na jedn kart.


- Jeli nam... pomoecie... To znaczy, jeli wszyscy, albo moe tylko kilkoro z was,
pjdziecie z nami i pomoecie nam dotrze do bezpiecznej przystani...
- No?
- Wtedy moe i dla was bdzie to oznacza ratunek... - To wanie Thomas planowa
od pocztku - stopniowo przygotowywa grunt, by na koniec odwoa si do nadziei, ktr da
im Szczurowaty. - Powiedzieli nam, e jestemy chorzy na Poog. I e jeli dotrzemy do
bezpiecznej przystani, wszyscy zostaniemy wyleczeni. Powiedzieli, e maj lek. Jeli
pomoecie nam tam dotrze, moe te go dostaniecie. - Zamilk i popatrzy powanie na
Jorge.
Co zmienio si - nieznacznie - w twarzy Poparzeca, gdy chopak wypowiada
ostatnie zdanie, i Thomas uwiadomi sobie, e wygra. Byo to tylko krtkie spojrzenie, ale z
ca pewnoci pojawia si w nim nadzieja, ktra szybko na powrt ustpia miejsca
nieprzeniknionej obojtnoci. Ale Thomas wiedzia, co zobaczy.
- Lek - powtrzy Poparzeniec.
- Lek. - Chopak zdecydowany by od tego momentu mwi najmniej, jak tylko si da;
zrobi, co mg.
Jorge odchyli si do tyu na krzele, ktre zaskrzypiao, jakby miao si zaraz
rozlecie, i splt ramiona na piersi. Zmarszczy w zadumie brwi.
- Jak masz na imi?
Pytanie zaskoczyo Thomasa. By pewien, e ju si przedstawi. A w kadym razie
zdawao mu si, e powinien by si w ktrym momencie przedstawi. No c, caa ta
sytuacja nie cakiem przypominaa typowe zawieranie znajomoci.
- Jak masz na imi? - powtrzy Jorge. - Zakadam, e jako si nazywasz, hermano.
- Oj. Tak. Przepraszam. Thomas.
Znw przebysk emocji na twarzy Latynosa - tym razem co jakby... znak, e imi to
zabrzmiao dla znajomo. I zaskoczenie.
- Thomas, co? Nie mwi na ciebie Tommy? Albo moe Tom?
To ostatnie zdrobnienie zabolao, bo sprawio, e chopak wrci mylami do snu o
Teresie.
- Nie - odpar, prawdopodobnie nieco zbyt szybko. - Po prostu... Thomas.
- Dobra, Thomas. Pozwl, e o co ci zapytam. Czy w tym swoim mdku masz
choby blade pojcie o tym, co robi z ludmi Pooga? Czy wygldam ci na kogo, kto cierpi
na straszliw chorob?

Zdawao si, e nie sposb tak odpowiedzie na to pytanie, eby w odpowiedzi nie
oberwa pici w twarz, ale Thomas zaryzykowa odpowied, ktra wydaa mu si
najbezpieczniejsza.
- Nie.
- Nie? Nie na oba pytania?
- Tak. To znaczy, nie. To znaczy... tak, odpowied na oba pytania brzmi nie.
Jorge umiechn si - cilej mwic, prawy kcik jego ust nieznacznie si unis i to
wszystko - a Thomas pomyla, e Poparzeca chyba bawi kada sekunda tej rozmowy.
- Pooga postpuje stopniowo, muchacho. Cierpi na ni kady mieszkaniec tego
miasta, i wcale nie jestem zaskoczony informacj, e ty oraz twoi ciotowaci przyjaciele te.
Kto taki jak ja, na samym pocztku, jest Poparzecem tylko z nazwy. Zapaem j zaledwie
par tygodni temu, w punkcie kontrolnym kwarantanny wyszed mi pozytywny wynik testu rzd robi co moe, eby oddziela chorych od zdrowych. Nie wychodzi im. Cay mj wiat na
moich oczach polecia prosto do sracza. Zesano mnie tutaj. Razem z band innych
nowicjuszy stoczylimy walk o ten budynek.
Na wzmiank o nowicjuszach Thomasowi oddech utkn w gardle niczym kbek
kurzu. To sowo przywoywao z powrotem zbyt wiele wspomnie ze Strefy.
- Moi uzbrojeni przyjaciele tam na zewntrz jad na tym samym wzku co ja. Ale
wybierz si na spacerek po miecie, a przekonasz si, co si dzieje z biegiem czasu.
Zobaczysz kolejne stadia choroby, zobaczysz, jak to jest przekroczy Granic, cho moe nie
poyjesz na tyle dugo, eby mc to wspomina. W dodatku nawet nie mamy tutaj rodka
otpiajcego. Nirwany. Ani kropli.
- Kto was tutaj zesa? - spyta Thomas, zachowujc swoj ciekawo na temat rodka
otpiajcego na pniej.
- DRESZCZ, tak, jak i was. Tylko, w przeciwiestwie do was, my nie zasuylimy na
specjalne traktowanie. DRESZCZ zosta powoany przez rzdy ocalaych pastw, eby
walczy z chorob, i twierdz, e to miasto ma z tym co wsplnego. Niewiele wicej wiem. i
Thomas poczu mieszanin zaskoczenia i konsternacji, a potem nadziej, e pozna
odpowiedzi na swoje pytania.
- Kto stoi za DRESZCZem? Czym jest DRESZCZ?
Jorge wyglda na mniej wicej rwnie skonsternowanego, jak Thomas si czu.
- Powiedziaem ci wszystko, co wiem. Czemu waciwie mnie o to pytasz? Sdziem,
e cay dowcip w tym, e jestecie dla nich kim szczeglnym, e to oni stoj za t ca
histori, ktr mi opowiedziae.

- Suchaj, wszystko, co ci opowiedziaem, to szczera prawda. Obiecano nam rne


rzeczy, ale nadal niewiele o nich wiemy. Nie podaj nam szczegw. Zupenie jakby
sprawdzali, czy bdziemy w stanie wyle z tego klumpa, chocia nie mamy pojcia, co jest
grane.
- A czemu sdzisz, e dysponuj lekiem?
Teraz Thomas musia zapanowa nad dreniem gosu, przypomnie sobie dokadnie
to, co usysza z ust Szczurowatego.
- Ten go w biaym garniturze, o ktrym wspomniaem. To on nam powiedzia,
czemu musimy dotrze do bezpiecznej przystani.
- Mmmhmm. - Jorge wyda jeden z tych pomrukw, ktre brzmi jak potwierdzenie,
ale tak naprawd znacz co dokadnie przeciwnego. - A niby z jakiej racji sdzisz, e
pozwol nam tak po prostu doczy do was i te dosta lek?
Thomas wiedzia, e musi spokojnie i z wyczuciem kontynuowa gr.
- Oczywicie, e nie mam pojcia, czy pozwol. Ale czemu nie mielibycie
przynajmniej sprbowa? Jeli pomoecie nam tam dotrze, daje wam to przynajmniej
niewielk szans. Jeli nas zabijecie, macie zero szans. Tylko kompletnie zewirowany
Poparzeniec wybraby t drug opcj.
Jorge znw skrzywi usta w namiastce umiechu, a potem krtko si zamia, co
zabrzmiao prawie jak szczeknicie.
- Ty co w sobie masz, Thomas. Kilka minut temu miaem ochot wyupi twemu
kumplowi oczy, a potem zrobi to samo wam wszystkim. Ale niech mnie diabli, jeli prawie
mnie nie przekonae.
Thomas wzruszy ramionami, starajc si zachowa spokojny wyraz twarzy.
- Jedyne, co mnie obchodzi, to jak przetrwa jeszcze jeden dzie. Jedyne, czego chc,
to przej przez to miasto, a potem bd si martwi, co dalej. I wiesz, co jeszcze ci powiem?
- Zebra si w sobie, eby pokaza stanowczo, ktr nie do koca czu.
Jorge unis brwi.
- No, co?
- Gdyby wyupienie tobie oczu miao mi zagwarantowa, e przeyj do jutra,
zrobibym to w tej chwili. Ale potrzebuj ci. Wszyscy potrzebujemy. - Wypowiadajc
pierwsze zdanie, Thomas zastanawia si, czy naprawd mgby kiedykolwiek komu zrobi
co takiego.
Ale zadziaao.
Poparzeniec przyglda si chopakowi przez duc si w nieskoczono chwil,

nastpnie za wycign ku niemu do przez st.


- Zdaje si, emy wanie zawarli ukad, hermano. Z wielu powodw.
Thomas rwnie wycign rk i ucisn do Latynosa. I cho przepeniaa go ulga,
ze wszystkich si powstrzyma si od jej okazania.
Lecz zaraz potem Jorge z hukiem zburzy jego nadzieje.
- Ale pod jednym warunkiem. Ten szczurek, ktry mnie powali na ziemi? Zdaje si,
e woacie na niego Minho?
- Tak? - spyta sabo Thomas; serce znw mu omotao.
- On musi umrze.
Thomas powiedzia to z ca stanowczoci i zdecydowaniem, na jakie by w stanie
si zdoby.
- Nie? - powtrzy z zaskoczon min Jorge. - Oferuj wam szans na przebycie w
jednym kawaku miasta penego krwioerczych Poparzecw, a ty na moj jedn malutk,
tyci prob odpowiadasz, e nie? Nie podoba mi si to.
- Zabicie go nie byoby mdre - odpar Thomas. Nie mia pojcia, jakim cudem jest w
stanie zachowa pozory spokoju, skd bierze si jego odwaga. Ale co mwio mu, e tylko
tak ma szans wyj cao z rozmowy z tym Poparzecem.
Jorge znw pochyli si do przodu, opar okcie o st. Ale tym razem nie splt doni;
zamiast tego zacisn pici, a zatrzeszczay knykcie.
- Czy twoim gwnym celem w yciu jest wkurzanie mnie tak dugo, a zaczn ci
rozcina ttnice, jedn po drugiej?
- Widziae, co on ci zrobi - odparowa Thomas. - Wiesz, jakiej to wymagao odwagi.
Jeli go zabijesz, stracimy jego umiejtnoci. Walczy najlepiej z nas wszystkich i niczego si
boi. Moe i jest narwany, ale potrzebujemy go.
Stara si, eby to, co mwi, brzmiao rozsdnie. Pragmatycznie. Ale jeli na caej
Ziemi istnia kto jeszcze poza Teres, kogo Thomas mg naprawd nazwa przyjacielem, to
tym kim by Minho. I gdyby mia utraci rwnie jego, nie udwignby tego ciaru.
- Ale on mnie rozgniewa - powiedzia twardo Jorge; jego pici nie rozluniy si ani
troch. - Sprawi, e wyszedem przed moimi ludmi na ciot. A to nie jest... akceptowalne.
Thomas wzruszy ramionami, tak jakby ta sprawa go nie obchodzia, jakby bya to
drobna, pozbawiona znaczenia kwestia.
- Wic go ukarz. Spraw, eby to on wyszed na ciot. Ale zabicie go nam nie pomoe.
Im wicej mamy do dyspozycji rk, ktre potrafi walczy, tym wiksze mamy szanse.
Kurcz, no, ty przecie tu mieszkasz. Czy naprawd musz ci to mwi?

W kocu, w kocu Jorge rozluni pici, ktrych knykcie zbielay od zaciskania.


Wypuci te oddech - Thomas nie mia wiadomoci, e rozmwca go wstrzymywa.
- W porzdku - owiadczy Poparzeniec. - W porzdku. Ale to nie ma nic wsplnego z
twoj aosn prb przekonania mnie. Oszczdz go, bo wanie podjem pewn decyzj. A
waciwie to z dwch powodw. Na jeden z nich sam powiniene by wpa.
- Co to za powd? - Thomas ju nie przejmowa si tym, czy wida po nim ulg;
ukrywanie takich rzeczy byo zbyt wyczerpujce. Poza tym za bardzo go teraz intrygowao,
co Jorge ma do powiedzenia.
- Wic po pierwsze, tak naprawd nie znacie szczegw tego testu, eksperymentu czy
co to tam jest, w co wpakowa was DRESZCZ. Moe im wicej was zdoa dotrze do tej caej
bezpiecznej przystani, tym wiksze macie szanse na otrzymanie leku. Przyszo wam kiedy
do gowy, e ta grupa B, o ktrej wspomniae, prawdopodobnie z wami wspzawodniczy?
Myl, e w moim najlepiej pojtym interesie ley zatroszczenie si o to, eby caa wasza
jedenastka bezpiecznie tam dotara.
Thomas skin gow, ale nic nie powiedzia. Nie chcia podj najmniejszego ryzyka,
e zniweczy swoje zwycistwo: Jorge uwierzy w to, co usysza na temat Szczurowatego
oraz leku.
- A z tym si wie mj drugi powd - kontynuowa Latynos. - Ta kwestia, co do
ktrej podjem decyzj.
- To znaczy? - zapyta chopak.
- Nie zabior ze sob... a raczej z nami... tych wszystkich Poparzecw, ktrzy
czekaj na zewntrz.
- H? Dlaczego? Sdziem, e cay dowcip w tym, e moecie nam pomc w
wywalczeniu sobie drogi przez miasto.
Jorge stanowczo potrzsn gow, znw odchylajc si do tyu na krzele i
przybierajc duo mniej gron poz, z rkami zaoonymi na piersi.
- Nie. Jeli naprawd chcemy to zrobi, o wiele lepiej bdzie dziaa chykiem ni si.
Ja i moi towarzysze skradamy si po tej piekielnej dziurze, odkd si tu zjawilimy, i myl,
e nasze szanse przetrwania - oraz zdobycia jedzenia i innych potrzebnych rzeczy - bd o
wiele wiksze, jeli wykorzystamy to, czegomy si nauczyli. Przekradniemy si obok tych
Poparzecw, ktrym dawno odbia szajba, zamiast szarowa na nich jak banda
niewydarzonych wojownikw.
- Ciko ci rozgry - zauway Thomas. - Nie chciabym by niegrzeczny, ale
doprawdy mona odnie wraenie, e chcecie by wanie wojownikami. Wiesz, wszystkie

te paskudne stroje i ostre przedmioty.


Na dug chwil zapado milczenie, i chopak zaczyna ju si ba, e popeni bd,
kiedy Jorge nagle wybuchn miechem.
- Och, muchacho, nawet nie wiesz, jakie masz szczcie, e ci polubiem. Nie jestem
pewien, czemu, ale polubiem. Inaczej ju bym ci trzy razy zabi.
- A mona to zrobi? - spyta Thomas.
- e co?
- Zabi kogo trzy razy.
- Wynalazbym jaki sposb, nie martw si.
- Skoro tak, sprbuj by grzeczniejszy.
Jorge klepn doni w st i wsta.
- W porzdku. Oto moja propozycja. Musimy was wszystkich, ca jedenastk
smarkaczy, doprowadzi do waszej bezpiecznej przystani. eby to zrobi, zabieram tylko
jedn osob. Nazywa si Brenda i jest geniuszem. Potrzebujemy jej umysu. A jeli uda nam
si dotrze na miejsce, i okae si, e nie ma dla nas leku... no c, nie sdz, ebym musia ci
mwi, jakie bd konsekwencje.
- Daj spokj - powiedzia sarkastycznie Thomas. - Sdziem, e teraz jestemy
przyjacimi.
- C. Nie jestemy przyjacimi, hermano. Jestemy partnerami. Dostarcz was tam,
gdzie chce DRESZCZ. Ty mi zorganizujesz lek. Oto nasz ukad, inaczej poleje si mnstwo
krwi.
Thomas rwnie wsta, odsuwajc krzeso, ktre zaskrzypiao o podog.
- Ju osignlimy porozumienie w tej kwestii, czy nie?
- Taa. Owszem, osignlimy. A teraz suchaj, kiedy wrcimy do reszty, nie wa si
pisn nawet swka. Wymknicie si tym pozostaym Poparzecom bdzie... cokolwiek
trudne.
- Jaki mamy plan?
Jorge zastanawia si przez chwil, nie odrywajc oczu od Thomasa. W kocu
przerwa milczenie.
- Po prostu trzymaj gb zamknit na kdk i pozwl mi to rozegra po mojemu. Skierowa si w stron drzwi prowadzcych na korytarz, ale nagle si zatrzyma. - Aha, nie
sdz, eby twojemu compadre Minho spodobao si to, co powiem.
Gdy szli korytarzem, by doczy do reszty, Thomas uwiadomi sobie, jak bolenie
jest godny. Skurcze w odku rozszerzyy si na reszt ciaa, jakby jego organy wewntrzne

oraz minie zaczynay si nawzajem zjada.


- Dobra, suchajcie wszyscy! - obwieci Jorge, gdy weszli z powrotem do obszernego,
zrujnowanego pomieszczenia. - Udao mi si doj do porozumienia z tym paszczurem.
Paszczurem? - pomyla Thomas.
Poparzecy nadal stali na baczno, ciskajc w rkach swe rozliczne miercionone
narzdzia, widrujc gniewnym wzrokiem Streferw, ktrzy siedzieli pod cianami
pomieszczenia, oparci plecami o mur. wiato soca wlewao si przez roztrzaskane okna i
znajdujce si wyej dziury.
Jorge zatrzyma si porodku pomieszczenia i obrci si powoli, eby zmierzy
wzrokiem wszystkich, do ktrych zamierza przemwi. Thomas pomyla, e Latynos
wyglda idiotycznie - jakby zbyt usilnie si stara.
- Przede wszystkim musimy tych ludzi nakarmi. Wiem, e z trudem zdobylimy to
arcie i dzielenie si nim z band obcych wydaje si szalestwem, ale sdz, e przyda nam
si ich pomoc. Damy im miso z fasol, i tak mam ju do tego koskiego gwna. - Jeden z
Poparzecw, chuderlawy dzieciak o rozbieganych oczkach, zachichota. - Po drugie, jako e
jestem dentelmenem o anielskiej cierpliwoci i wielkim sercu, postanowiem nie zabija
smarkacza, ktry mnie zaatakowa.
Thomas usysza kilka jkw rozczarowania, ktre kazay mu zada sobie pytanie, w
ktrym waciwie stadium choroby znajduj si niektrzy spord tych ludzi. Jednak jedna
dziewczyna, adna nastolatka o dugich, o dziwo czystych wosach, przewrcia oczami i
potrzsna gow, jakby uwaaa, e te haasy s idiotyczne. Thomas przyapa si na tym, e
ma nadziej, i to ona jest t Brend, o ktrej wspomnia Jorge.
Latynos wskaza Minho, ktry - co nie zaskoczyo Thomasa - umiechn si i
pomacha zebranym.
- Zadowolony jeste, co? - mrukn Jorge. - Dobrze wiedzie. Licz, e w takim razie
spokojnie przyjmiesz to, co zaraz powiem.
- Co takiego? - zapyta ostro Minho.
Thomas zerkn na Jorge, zastanawiajc si, jakie sowa zaraz padn z ust tego
czowieka.
Herszt Poparzecw przemwi rzeczowym tonem:
- Jak ju was nakarmimy, azgi, ebycie nam nie pozdychali z godu, zostaniesz
ukarany za to, e mnie zaatakowa.
- O, doprawdy? - Jeeli Minho si przestraszy, to nie okaza tego w aden sposb. - A
jak to si stanie?

Jorge tylko wpatrywa si w Minho. Twarz Latynosa zastyga w niepokojco wypran


z wszelkich uczu mask.
- Zaatakowae mnie obiema piciami. Wic obetniemy ci po jednym palcu z kadej
doni.
Thomas nie mg poj, w jaki sposb groenie obciciem palcw Minho miaoby
przygotowa grunt pod ich ucieczk od reszty Poparzecw. I z pewnoci nie by na tyle
gupi, eby zaufa Latynosowi tylko po jednej krtkiej rozmowie. Zacz si panicznie ba, e
sprawy zaraz przybior fatalny obrt.
Ale potem Jorge spojrza na niego, w tym samym momencie, gdy pozostali
Poparzecy zaczli pohukiwa i krzycze z radoci, i w jego oczach byo co, co uspokoio
Thomasa.
Natomiast Minho - o, to bya odrbna para kaloszy. Zerwa si, gdy tylko Jorge
ogosi, jaka ma by kara, i zaatakowaby go, gdyby nie to, e adna dziewczyna szybko do
podesza i przystawia mu ostrze do szyi. Pojawia si kropelka krwi, jaskrawoczerwona w
wietle soca, ktre wlewao si przez rozwalone drzwi. Minho nie mg pisn choby
swka, nie ryzykujc powanych uszkodze ciaa.
- Oto plan - oznajmi spokojnie Jorge. - Brenda i ja odeskortujemy tych godomorw
do spiarni, pozwolimy im si naje. Potem spotkamy si wszyscy na Wiey, powiedzmy, za
godzin od teraz. - Popatrzy na zegarek. - Niech bdzie, e punktualnie w poudnie.
Przyniesiemy te obiad dla was.
- Czemu tylko ty i Brenda? - zapyta kto. Thomas w pierwszej chwili nie zobaczy,
kto. Potem zorientowa si, e sowa te pady z ust mczyzny - prawdopodobnie najstarszej
osoby w pomieszczeniu. - A co, jeli was zaatakuj? Ich jest jedenastu, a was dwoje.
Jorge zmruy oczy z szydercz min.
- Dziki za lekcj matematyki, Barkley. Nastpnym razem, gdy zapomn, ile mam
palcw u ng, przyjd do ciebie na korepetycje z rachunkw. Pki co przesta kapa
dziobem i zaprowad wszystkich na Wie. Jeli ci smarkacze sprbuj si stawia, Brenda
potnie pana Minho na maciupkie kawaki, a ja stuk pozostaych na kwane jabko. S tak
sabi, e ledwo si trzymaj na nogach. A teraz ruszcie tyki!
Gwatowna ulga ogarna Thomasa. Gdy tylko oddziel si od pozostaych, Jorge z
pewnoci zamierza ucieka. Z pewnoci nie zamierza zrealizowa swej groby, gdy chodzi
o wymierzenie kary.
Mczyzna nazwany Barkleyem by stary, ale wyglda na twardziela; pod rkawami
jego koszuli pryy si ylaste minie. W jednej rce trzyma paskudnie wygldajcy

sztylet, w drugiej za - duy motek.


- Dobra - oznajmi po duszej walce na spojrzenia z hersztem. - Ale jeli jednak si na
was rzuc i podern wam garda, doskonale sobie poradzimy i bez was.
- Dziki za dobre sowo, herma.no. A teraz ruszajcie, inaczej na Wiey bdziemy mie
dwa razy wicej zabawy.
Barkley zamia si, jakby chcc zachowa nieco godnoci, po czym wkroczy w ten
korytarz, ktrym wczeniej szli Thomas i Jorge. Machn rk w gecie za mn i wkrtce
wszyscy Poparzecy wyszli za nim, szurajc butami. Zostali jedynie Jorge oraz ta adna
dziewczyna z dugimi brzowymi wosami. Nadal trzymaa n na gardle Minho, ale dobr
wieci byo to, e musiaa by Brend.
Gdy gwna grupa zaraonych Poog opucia ju pomieszczenie, Jorge wymieni z
Thomasem spojrzenie, w ktrym migna ulga; potem nieznacznie potrzsn gow, jakby
sygnalizujc, e pozostali nadal mog ich usysze.
Uwag Thomasa przykuo poruszenie si Brendy. Spojrzawszy w jej stron zobaczy,
e dziewczyna opuszcza n i cofa si od Minho, mimochodem wycierajc drobny lad krwi
na ostrzu o spodnie.
- Wiesz, naprawd bym ci zabia - oznajmia nieco schrypnitym gosem. Niemal
ochrypym. - Jeszcze raz sprbuj zaatakowa Jorge, a przetn ci ttnic.
Minho potar kciukiem skaleczenie na szyi, po czym spojrza na jaskrawoczerwon
smuk.
- To si nazywa ostry n. Sprawia, e jeszcze bardziej ci lubi.
Newt i Patelniak jknli rwnoczenie.
- Wyglda na to, e nie jestem tutaj jedynym Poparzecem - odparowaa Brenda. Jeste jeszcze wikszym wirem ni ja.
- Nikt z nas jeszcze nie oszala - dorzuci Jorge, podchodzc i stajc obok niej. - Ale
ten stan rzeczy nie utrzyma si dugo. Chodcie. Musimy si przej do spiarni i zaserwowa
wam troch paszy. Wygldacie jak banda zagodzonych zombie.
Minho nie powita tego pomysu z entuzjazmem.
- Mylisz, e pobiegn w podskokach, eby sobie posiedzie z wami psycholami, a
potem pozwol, ebycie mi obcili palce?
- Po prostu we si raz zamknij - warkn Thomas, starajc si przekaza wzrokiem co
innego. - Chodmy je. Nie obchodzi mnie, co si pniej stanie z twoimi licznymi
apkami.
Minho zmruy oczy, zbity z tropu, ale najwyraniej poj, e co si nie zgadza.

- Niewane. Idziemy.
Brenda nieoczekiwanie stana przed Thomasem; jej twarz znalaza si tylko
kilkanacie centymetrw od jego twarzy.
Miaa tak ciemne oczy, e biaka wydaway si lni jasnym wiatem.
- Ty nimi dowodzisz?
Thomas potrzsn gow.
- Nie ja. Ten go, ktrego przed chwil skaleczya noem.
Brenda spojrzaa na Minho, a potem z powrotem na Thomasa. Umiechna si
szeroko.
- Ej, ale to gupie. Wiem, e jestem o wos od stania si wariatk, ale ja bym wybraa
ciebie. Wydajesz si typem przywdcy
- Hm, dziki. - Thomas poczu fal zawstydzenia, a potem przypomnia sobie tatua
Minho. Przypomnia te sobie wasny, z informacj, e ma zosta zabity. Pospiesznie zacz
szuka odpowiedzi, ktra pozwoliaby mu ukry nag zmian nastroju. - Ja, ee, te
wybrabym ciebie, a nie tego caego Jorge.
Dziewczyna nachylia si do przodu i pocaowaa Thomasa w policzek.
- Jeste sodki. Mam szczer nadziej, e przynajmniej ciebie nie bdziemy musieli
zabi.
- Dobra. - Jorge ju zagania wszystkich w stron rozwalonych drzwi prowadzcych
na zewntrz. - Starczy tego miosnego gruchania. Brenda, mamy duo do obgadania, kiedy
ju dotrzemy do spiarni. Chodcie, idziemy.
Brenda nie odrywaa wzroku od Thomasa. On z kolei wci jeszcze czu echo
dreszczu, ktry przeszy jego cae ciao, kiedy musna go ustami.
- Podobasz mi si - oznajmia.
Thomas przekn, nie umiejc wymyli adnej riposty. Brenda dotkna jzykiem
kcika ust i znw umiechna si szeroko, po czym wreszcie odwrcia si od niego i
podesza do drzwi, wsuwajc n do kieszeni spodni.
- Idziemy! - krzykna, nie odwracajc si.
Thomas wiedzia, e wszyscy Streferzy gapi si na niego, ale nie odwzajemni
niczyjego spojrzenia. Zamiast tego podcign koszul i ruszy naprzd, nie przejmujc si
tym, e na wargach igra mu umieszek. Pozostali szybko poszli w jego lady, i caa grupa
opucia budynek, wkraczajc w biay ar soca lejcy si na zniszczony chodnik.
Brenda sza pierwsza, za Jorge zamyka pochd. Thomas mia problemy z
zaadaptowaniem si do jaskrawego wiata; osania oczy i mruy je, kiedy posuwali si

naprzd, trzymajc si blisko muru, eby chroni ich wski pas cienia. Otaczajce ich budynki
i ulice wydaway si janie nieziemskim blaskiem, niczym zbudowane z jakich
czarodziejskich kamieni.
Brenda przemieszczaa si wzdu cian budowli, ktr dopiero co opucili, a dotarli
- jak oceni Thomas - na tyy gmachu. Znajdoway si tam schody wiodce w d, poniej
poziomu chodnika, ktre przypomniay mu co z jego minionego ycia. Moe wejcie do
jakiego systemu podziemnej kolei.
Dziewczyna nie zawahaa si. Nie czekajc, eby si upewni, i wszyscy podaj za
ni, dugimi krokami zbiega po schodach. Jednake Thomas zauway, e w jej prawej doni
znw pojawi si n; trzymaa go mocno, kilkanacie centymetrw od ciaa. Ukradkowa
prba przygotowania si do tego, eby mc zaatakowa - lub broni si - w jednej chwili.
Poszed w jej lady. Chcia si jak najszybciej skry przed socem oraz, przede
wszystkim, dotrze do poywienia. Jego wntrznoci z kadym krokiem boleniej domagay
si pokarmu.
W kocu ogarna ich ciemno, podana, bo chodna. Thomas poda ladem
krokw Brendy, a dotarli do niewielkich otwartych drzwi, zza ktrych sczya si
pomaraczowa powiata. Dziewczyna wesza do rodka, a Thomas zawaha si na progu.
Pomieszczenie byo niedue i zawilgocone, pene pude i puszek, owietlone pojedyncz
arwk zwieszajc si ze rodka sufitu. Zdecydowanie zbyt ciasne, aby caa ich grupa
moga si pomieci wewntrz.
Brenda musiaa wyczu, o czym pomyla.
- Ty i pozostali moecie zosta tam na zewntrz, w korytarzu. Znajdcie sobie miejsce
pod cian i usidcie. Za sekundk zaczn wam przynosi smakoyki.
Thomas kiwn gow, cho na niego nie patrzya, i chwiejnie wrci na korytarz.
Usiad ciko pod cian kawaek od pozostaych Streferw, gbiej w mroku korytarza. I
wiedzia z ca pewnoci, e ju nie wstanie, pki czego nie zje.
Smakoyki okazay si puszkami z fasol i jak odmian kiebasy - jeli wierzy
Brendzie, napisy na etykietach byy po hiszpasku. Musieli zje zawarto na zimno, ale
zdaniem Thomasa smakowaa jak najwspanialszy posiek, jaki kiedykolwiek jad, i apczywie
yka kady ks. Nauczyli si ju, e niezbyt rozsdnie jest naje si szybko po tak dugim
pocie, ale nie obchodzio go to. Jeli wszystko zwymiotuje, po prostu z przyjemnoci naje
si drugi raz. Oby wie porcj.
Kiedy Brenda obdzielia ju wygodzonych Streferw jedzeniem, podesza i usiada
obok Thomasa. agodna powiata sczca si z magazynku podwietlaa pojedyncze cienkie

pasma w kaskadzie jej ciemnych wosw. Obok siebie dziewczyna postawia dwa plecaki,
wypenione dalszymi puszkami.
- Jeden z nich jest dla was - powiedziaa.
- Dziki. - Thomas zabra si ju za drug poow puszki, wygarniajc z niej jedn
yk za drug. W korytarzu za nimi nikt si nie odzywa; sycha byo wycznie siorbanie i
przeykanie.
- Smakuje? - zapytaa, zabierajc si za wasn porcj.
- We nic nie mw. Zepchnbym ze schodw wasn matk, eby si dobra do tego
arcia. O ile jeszcze mam matk. - Mimo woli pomyla znw o swoim nie, o tej krtkiej
migawce, gdzie pojawia si jego mama, ale zrobi wszystko, eby wypchn to wspomnienie
z pamici; byo zbyt ponure.
- Szybko ma si go do - odrzeka Brenda, wyrywajc go z rozmyla. Thomas
zauway, w jakiej pozycji usiada, z prawym kolanem przycinitym do jego piszczeli, i
przez gow przebiega mu idiotyczna myl, e dziewczyna umylnie tak przysuna nog. Mamy tylko cztery czy pi opcji do wyboru.
Thomas skupi si na tym, eby oczyci umys, z powrotem skupi si na
teraniejszoci.
- Skd macie to jedzenie? I ile go zostao?
- Zanim rozbyski soneczne wypaliy te tereny, w tym miecie dziaao kilka
zakadw przetwrstwa spoywczego oraz mnstwo magazynw, gdzie przechowywano
ywno. Czasem myl sobie, e to dlatego DRESZCZ zsya tutaj Poparzecw. Mog sobie
przynajmniej powiedzie, e nie wyzdychamy z godu w czasie, gdy powoli wariujemy i
zabijamy si nawzajem.
Thomas wyskroba z dna puszki ostatni resztk sosu i wyliza yk do czysta.
- Jeli jedzenia jest mnstwo, czemu macie do wyboru tylko kilka opcji? - Przez gow
przemkno mu, e moe zbyt szybko jej zaufali, e moe wanie zajadaj trucizn. Ale
dziewczyna jada to samo, co oni, wic te obawy byy prawdopodobnie przesadzone.
Brenda wskazaa kciukiem na sufit.
- Przetrzsnlimy tylko najblisze magazyny. Naleay do jakiej firmy, ktra si
specjalizowaa w kilku produktach, nie ma tam za wiele do wyboru. zabiabym twoj matk
za co wieego z ogrdka. Jak smaczn surwk.
- To moja mama pewnie nie ma szans, jeli kiedykolwiek znajdzie si midzy nami a
sklepem spoywczym.
- Pewnie nie.

Umiechna si, chocia wiksz cz jej twarzy skrywa cie. Umiech by


widoczny mimo to, a Thomas uwiadomi sobie, e zaczyna lubi t dziewczyn. Dopiero co
zrania jego najlepszego przyjaciela do krwi, ale polubi j mimo to. Moe, w jakiej drobnej
czci, wanie dlatego.
- Czy na wiecie istniej jeszcze sklepy spoywcze? - zapyta. - To znaczy, jak
wszystko wyglda tam na zewntrz po tym, jak wybucha ta caa chryja z Poog? Z upaem i
biegajcymi wok wariatami?
- Nie. A w zasadzie to nie wiem. Rozbyski soneczne zabiy mnstwo ludzi, zanim
udao im si uciec na pnoc lub na poudnie. Moja rodzina ya w pnocnej Kanadzie. Moi
rodzice byli wrd tych, ktrym jako pierwszym udao si dotrze do obozw, jakie
zorganizowaa koalicja zawizana przez rzdy. Ci ludzie, ktrzy pniej utworzyli
DRESZCZ.
Thomas gapi si na ni przez sekund z szeroko otwartymi ustami. W tych kilku
zdaniach wanie ujawnia mu wicej na temat stanu wiata, ni cokolwiek, co usysza, odkd
wymazano mu pami.
- Zaczekaj... Zaczekaj moment - poprosi. - Musz posucha o tym wszystkim.
Moesz zacz od pocztku?
Brenda wzruszya ramionami.
- Nie ma za wiele do opowiadania - wszystko wydarzyo si dawno temu. Rozbyski
soneczne byy kompletnie nieprzewidziane i nieprzewidywalne, i zanim naukowcy
sprbowali kogokolwiek ostrzec, byo o wiele za pno. Spustoszyy p planety, zniszczyy
wszelkie ycie w strefie midzyzwrotnikowej. Na wszystkich pozostaych obszarach
pozmieniay klimat. Ludzie, ktrzy przeyli, zgromadzili si razem, cz rzdw
postanowia si poczy. Wkrtce odkryli, e paskudny wirus wydosta si z jakiego
orodka bada nad chorobami. Od samego pocztku nazywano go Poog.
- O rany - wymamrota Thomas. Spojrza w d korytarza, na pozostaych Streferw,
zastanawiajc si, czy usyszeli co z tej rozmowy, ale zdawao si, e nikt z nich nie sucha,
wszyscy skupieni byli na jedzeniu. Zreszt prawdopodobnie i tak znajdowali si zbyt daleko. Kiedy...
Uciszya go, unoszc do.
- Czekaj - powiedziaa. - Co jest nie tak. Zdaje si, e mamygoci.
Thomas nic nie usysza, pozostali Streferzy te najwyraniej nie zauwayli niczego
niepokojcego. Jednak Jorge ju znalaz si przy boku Brendy, szepczc jej co do ucha.
Przymierzaa si wanie do wstania, kiedy w korytarzu eksplodowa huk. Dobieg od strony

schodw, ktrymi niedawno zeszli do spiarni. By to potwornie gony dwik rozpadajcej


si konstrukcji - pkajcy beton, rozdzierany metal. W ich stron popeza wielka chmura
pyu, zasaniajc wiato sczce si ze spiarni.
Thomas tylko siedzia i si gapi, sparaliowany strachem. Zdy zobaczy, jak
Minho, Newt i pozostali biegn z powrotem w stron zniszczonych schodw, potem skrcaj
w odgazienie korytarza, ktrego wczeniej nie zauway. Brenda chwycia go za koszul i
szarpniciem zmusia do wstania.
- Biegnij! - wrzasna i zacza go odciga od zniszcze, w gb podziemi.
Thomas otrzsn si z osupienia i trzepn j w rk, ale nie puszczaa.
- Nie! Musimy i za moimi przy...
Zanim zdy dokoczy, na posadzk przed nim run wielki fragment sklepienia betonowe bloki z grzmicym oskotem ldoway jedne na drugich. Zawalisko odcio
Thomasa od drogi, ktr podyli jego przyjaciele. Nad sob usysza rumor pkajcych ska i
poj, e nie ma ju ani wyboru, ani czasu.
Odwrci si niechtnie i pobieg sprintem w ciemno wraz z Brend, nadal
kurczowo uczepion jego koszuli.
Thomas nie zauway, e omocze mu serce, nie mia te czasu zastanawia si, co
spowodowao eksplozj. Jedyne, o czym by w stanie myle, to pozostali Streferzy, z
ktrymi zosta rozdzielony. lepy, bieg za Brend - zmuszony bez reszty jej zawierzy.
- Tutaj! - krzykna. Skrcili ostro w prawo; potkn si i omal nie upad, ale pomoga
mu si utrzyma na nogach. Gdy odzyska rwnowag, pucia wreszcie jego koszul. Trzymaj si blisko mnie.
Odgosy destrukcji za nimi przycichy, w miar jak biegli, a w gowie Thomasa
zapona panika.
- Co z moimi przyjacimi? A jeli...
- Po prostu biegnij! Tak czy owak lepiej, ebymy wszyscy si rozdzielili.
W miar jak zagbiali si w dugi korytarz, powietrze stawao si coraz chodniejsze.
Ciemno zgstniaa. Thomas czu, e powoli wracaj mu siy, i wkrtce chwyci oddech.
Odgosy za nimi niemal ucichy. Martwi si o pozostaych Streferw, ale instynkt
podpowiedzia mu, e moe bez wyrzutw sumienia pozosta z Brend - e jego przyjaciele
bd w stanie o siebie zadba, jeli bezpiecznie si wydostali ze strefy zagroenia. Ale co jeli
cz z nich zostaa pojmana przez tego, kto spowodowa wybuch? Albo jeli zginli? I kto
ich zaatakowa? Gdy tak biegli, Thomas mia wraenie, e strach o przyjaci wysysa z jego
serca ca krew.

Brenda skrcaa jeszcze trzykrotnie; Thomas nie mia pojcia, jakim cudem wiedziaa,
dokd si kierowa. Wanie mia o to spyta, kiedy stana i pooya do na jego klatce
piersiowej, eby go zatrzyma.
- Syszysz co? - zapytaa, dyszc.
Thomas nasuchiwa, ale jedynym, co usysza, byy ich wasne oddechy. Wszdzie
wok panoway cisza i ciemno.
- Nie - odpar. - Gdzie jestemy?
- Budynki po tej stronie miasta s poczone mnstwem tuneli i tajemnych przej.
Moe tak samo jest w caym miecie, nie wiem - nie zapucilimy si jeszcze tak daleko.
Nazywaj to Piwnicami.
Thomas nie widzia jej twarzy, ale Brenda znajdowaa si na tyle blisko, e czu jej
oddech. Nie cuchno jej z ust, co byo mi niespodziank, zwaywszy na warunki, w jakich
ya. Jej oddech w zasadzie nie mia zapachu i jakim sposobem byo to przyjemne.
- Piwnice? - powtrzy. - Ale to gupio brzmi.
- No c, nie ja wymyliam t nazw.
- A jak cz tych tuneli udao si wam spenetrowa? - Nie podobaa mu si wizja, e
mieliby biega po tych podziemiach, nie wiedzc, dokd zmierzaj.
- Niewielk. Zazwyczaj wpadamy tu na Poparzecw. Tych naprawd paskudnych.
Takich, co dawno przekroczyli Granic.
Te sowa sprawiy, e Thomas obrci si dookoa, przepatrujc ciemno w
poszukiwaniu sam nie wiedzia czego. Jego cae ciao spio si ze strachu, jakby wskoczy do
lodowatej wody.
- No... a czy teraz jestemy bezpieczni? Co to w ogle bya za eksplozja? Powinnimy
wrci i odszuka moich przyjaci.
- A co z Jorge?
- e co?
- Czy nie powinnimy te odszuka Jorge?
Thomas nie chcia jej urazi nieprzemylan wypowiedzi chwil wczeniej.
- Tak, Jorge, moich przyjaci, wszystkich tych sztamakw. Nie moemy ich
zostawi.
- Co to takiego sztamak?
- Niewane. Po prostu... Jak sdzisz, co si waciwie stao tam za nami?
Westchna i stana jeszcze bliej niego, przyciskajc pier do jego piersi. Gdy
przemwia, poczu, jak jej usta muskaj go w ucho.

- Chc, eby mi co obieca. - Powiedziaa to bardzo cicho, prawie szeptem.


Thomasa od stp do gw zmroziy dreszcze.
- Ee... Co takiego?
Nie cofna si, tylko dalej mwia wprost do jego ucha.
- Bez wzgldu na to, co si stanie, nawet jeli bdziemy musieli i dalej sami,
zabierzesz mnie z powrotem. Do DRESZCZu, do tego leku, ktry obiecae Jorge opowiedzia mi o tym w magazynku. Nie mog tutaj zosta i powoli zwariowa. Nie jestem w
stanie. Wolaabym umrze.
Chwycia obie jego donie w swoje, cisna mocno. Potem opara mu gow o rami,
wtulajc nos w jego szyj - musiaa sta teraz na czubkach palcw. Kady jej oddech
sprawia, e po skrze Thomasa peza nowa fala dreszczy.
Byo mu przyjemnie, e dziewczyna znajduje si tak blisko, cho zarazem wydawao
si to kompletnie dziwaczne i nieoczekiwane. Potem uderzyy go wyrzuty sumienia, bo
pomyla o Teresie. Caa sytuacja nagle wydaa mu si idiotyczna. By w trakcie brutalnej,
bezlitosnej prby zawdrowania do celu przez pustkowie, na szali leao jego ycie, jego
przyjaciele by moe zginli. Moe nawet Teresa ju nie ya. Tkwienie tutaj i mizianki w
ciemnociach z jak obc dziewczyn byy wic najbardziej absurdaln rzecz, jak umia
sobie wyobrazi.
- Hej - powiedzia. Oswobodzi rce z jej ucisku i chwyci j za ramiona, odsuwajc
od siebie. Nadal nic nie widzia, ale wyobrazi j sobie stojc tam, spogldajc na niego. Nie sdzisz, e powinnimy przemyle to i owo?
- Jeszcze mi nie obiecae - odpara.
Thomas mia ochot krzycze. Nie mg uwierzy w to, jak dziwnie dziewczyna si
zachowuje.
- W porzdku, obiecuj. Czy Jorge powiedzia ci o wszystkim?
- Myl, e mniej wicej tak. Chocia sama odgadam, co jest grane, gdy tylko
rozkaza, eby nasza grupa ruszya bez reszty i spotkaa si z nimi na Wiey.
- Co odgada?
- Ze mamy ci pomc przedosta si przez miasto w zamian za to, e nas zabierzesz z
powrotem do cywilizacji.
Jej sowa zaniepokoiy Thomasa.
- Jeli ty tak szybko na to wpada, nie sdzisz, e niektrzy z waszych towarzyszy te
mogli?
- No wanie.

- Co masz na myli, mwic: no wanie? To brzmi tak, jakby znalaza odpowied na


jakie pytanie.
Wycigna rce i pooya donie na jego klatce piersiowej.
- Myl, e to wanie si stao. Z pocztku baam si, e to grupa bardziej
zewirowanych Poparzecw, ale poniewa nikt nas nie goni, sdz, e to Barkley i paru
jego kumpli zaaranowali wybuch przy zejciu do podziemi, prbujc nas zabi. Wiedz, e
mog zdoby mnstwo ywnoci gdzie indziej i e mona si tutaj dosta rnymi drogami.
Thomas nadal nie rozumia, dlaczego tak do niego lgna.
- To si nie trzyma kupy. Znaczy, nie pojmuj, czemu mieliby chcie nas zabi? Czy
nie zaleaoby im na tym, eby te nas wykorzysta? Pj z nami?
- Nie, nie, nie. Barkley i pozostali s tutaj szczliwi. Myl, e s w troszeczk
bardziej zaawansowanym stadium choroby ni my, zaczynaj ju traci zdolno
racjonalnego mylenia. Wtpi, czy taki pomys w ogle przyszed im do gowy. Zao si,
e po prostu pomyleli, i zamierzamy si wszyscy zmwi i... wyeliminowa ich. Ze
knujemy tu na dole plany.
Thomas puci j i opar ty gowy o cian. Brenda znw przysuna si do niego i
obja go w pasie.
- Ee... Brenda? - odezwa si. Co byo nie tak z t dziewczyn.
- Aha? - wymamrotaa z twarz wcinit w jego pier.
- Co ty robisz?
- Co masz na myli?
- Nie wydaje ci si, e zachowujesz si troch dziwnie?
Rozemiaa si; ten dwik by tak nieoczekiwany, e Thomas przez sekund myla,
i Pooga bez reszty opanowaa jej umys, zmieniajc j w kompletnie szalonego Poparzeca,
lub co w tym gucie. Odsuna si, nadal rozbawiona.
- Co? - spyta.
- Nic - odpara, chichoczc jak uczennica. - Zdaje si, e po prostu pochodzimy z
odmiennych miejsc, to wszystko. Przepraszam.
- Co masz na myli? - Nagle uwiadomi sobie, e pragnie, aby go znowu obja.
- Nie przejmuj si tym - powiedziaa, a jej wesoo jego kosztem wreszcie przygasa.
- Przepraszam, e byam tak bezporednia. Po prostu... tam, skd pochodz, jest to do
normalne zachowanie.
- Nie... wszystko w porzdku. To... to znaczy, ogay. Wszystko jest dobrze. - Cieszy
si, e Brenda nie moe zobaczy jego twarzy, bo niewtpliwie spiek takiego raka, e znowu

zaczaby si mia.
I wtedy pomyla o Teresie. Pomyla o Minho oraz pozostaych. Musia przej
kontrol. Natychmiast.
- Suchaj, sama to powiedziaa - owiadczy, starajc si nada gosowi pewny siebie
ton. - Nikt nas nie goni. Musimy wrci.
- Jeste pewien? - Jej gos zabrzmia podejrzliwie.
- Co masz na myli?
- Mogabym ci bezpiecznie przeprowadzi przez miasto. Znale wystarczajco duo
ywnoci, ebymy mogli zabra zapasy. Czemu nie mielibymy zostawi tutaj pozostaych?
Dotrze do tej caej bezpiecznej przystani na wasn rk?
Thomas nie zamierza kontynuowa tej rozmowy.
- Jeli nie zamierzasz ze mn wraca, w porzdku. Ja w kadym razie wracam. - Opar
do o cian, eby nie zmyli stron, i ruszy z powrotem w kierunku, z ktrego przybiegli.
- Zaczekaj! - zawoaa, a potem podbiega. Chwycia jego do i splota palce z jego
palcami, idc teraz obok niego, rka w rk, jakby byli par zakochanych. - Przepraszam.
Naprawd. Po prostu... Sdz, e atwiej byoby przej przez miasto w mniejszej grupie. Nie
jestem jako specjalnie zaprzyjaniona z ktrymkolwiek z tych Poparzecw. Nie tak, jak ty i
twoi... Streferzy.
Czy wypowiedzia to sowo w jej obecnoci? Nie potrafi sobie przypomnie, ale
kady mg to w ktrym momencie zrobi, gdy Thomas nie sucha.
- Naprawd sdz, e do bezpiecznej przystani musi nas dotrze tylu, ile to moliwe.
Nawet jeli uda nam si wydosta z miasta, kto wie, co nas czeka potem. Moe tam dalej
przyda nam si kady czowiek.
Zastanowi si nad tym, co wanie powiedzia. Czy rzeczywicie zaleao mu tylko na
tym, eby dotrze do celu z wiksz liczb ludzi, bo to zwikszao ich szanse na wyjcie cao
z tej chryi? Czy naprawd podchodzi do sprawy tak beznamitnie?
- W porzdku - to bya caa odpowied dziewczyny. Co w Brendzie ulego zmianie.
Wydawaa si teraz mniej pewna siebie. Mniej wadcza.
Thomas uwolni rk z jej ucisku, a dla zapewnienia sobie alibi kaszln w pi. Nie
sign ju ponownie po do Brendy.
Przez nastpnych kilka minut oboje milczeli. Thomas szed za Brend, wyczuwajc j,
chocia nadal nic nie widzia. Po paru zakrtach z przodu pojawio si wiato, szybko
zyskujce na jasnoci w miar, jak si zbliali.
Okazao si, e to blask soca, wlewajcy si przez wybite w sklepieniu dziury o

nieregularnych brzegach - pokosie eksplozji. Drog do miejsca, gdzie przedtem znajdoway


si schody, zagradzay olbrzymie skalne bryy, powykrcane kaway stali i rozwalone rury - i
wygldao na to, e prba wspicia si na rumowisko moe si le skoczy. Wszystko
spowijaa mgieka kurzu, sprawiajc, e promienie soca wydaway si y wasnym yciem,
pene pykw, wirujcych niczym chmary muszek. W powietrzu wisia zapach pokruszonego
tynku oraz spalenizny.
Byli odcici rwnie od spiarni, a wic od zapasw, ale Brenda odszukaa dwa
plecaki, ktre wczeniej wyniosa na korytarz.
- Wyglda na to, e nikogo tu nie ma - oznajmia. - Nie wrcili. Jorge i twoi
przyjaciele mogli nawet jakim sposobem wspi si na gr i wydosta na zewntrz. miasta,
kto wie, co nas czeka potem. Moe tam dalej przyda nam si kady czowiek.
Zastanowi si nad tym, co wanie powiedzia. Czy rzeczywicie zaleao mu tylko na
tym, eby dotrze do celu z wiksz liczb ludzi, bo to zwikszao ich szanse na wyjcie cao
z tej chryi? Czy naprawd podchodzi do sprawy tak beznamitnie?
- W porzdku - to bya caa odpowied dziewczyny. Co w Brendzie ulego zmianie.
Wydawaa si teraz mniej pewna siebie. Mniej wadcza.
Thomas uwolni rk z jej ucisku, a dla zapewnienia sobie alibi kaszln w pi. Nie
sign ju ponownie po do Brendy.
Przez nastpnych kilka minut oboje milczeli. Thomas szed za Brend, wyczuwajc j,
chocia nadal nic nie widzia. Po paru zakrtach z przodu pojawio si wiato, szybko
zyskujce na jasnoci w miar, jak si zbliali.
Okazao si, e to blask soca, wlewajcy si przez wybite w sklepieniu dziury o
nieregularnych brzegach - pokosie eksplozji. Drog do miejsca, gdzie przedtem znajdoway
si schody, zagradzay olbrzymie skalne bryy, powykrcane kaway stali i rozwalone rury - i
wygldao na to, e prba wspicia si na rumowisko moe si le skoczy. Wszystko
spowijaa mgieka kurzu, sprawiajc, e promienie soca wydaway si y wasnym yciem,
pene pykw, wirujcych niczym chmary muszek. W powietrzu wisia zapach pokruszonego
tynku oraz spalenizny.
Byli odcici rwnie od spiarni, a wic od zapasw, ale Brenda odszukaa dwa
plecaki, ktre wczeniej wyniosa na korytarz.
- Wyglda na to, e nikogo tu nie ma - oznajmia. - Nie wrcili. Jorge i twoi
przyjaciele mogli nawet jakim sposobem wspi si na gr i wydosta na zewntrz.
Thomas tak naprawd nie wiedzia, co mia nadziej znale, ale przynajmniej jedna
dobra wiadomo wydawaa si oczywista.

- Ale nie ma tu adnych cia, no nie? Nikt nie zgin w wybuchu?


Brenda wzruszya ramionami.
- Poparzecy mogli odcign ciaa. Ale nie przypuszczam, eby to zrobili. Nic by im
z tego nie przyszo.
Thomas kiwn gow, jakby chcc potwierdzi jej wypowied, uczepi si tych sw.
Nie mia jednak pojcia, co powinni teraz zrobi. I i przetrzsa tunele - Piwnice - szukajc
pozostaych Streferw? Wyj na ulic? Wrci do budynku, gdzie rozstali si z Barkleyem i
reszt? Kady z tych pomysw brzmia strasznie. Chopak rozejrza si, jakby mia nadziej,
e odpowied pojawi si za spraw magii.
- Musimy i przez Piwnice - oznajmia po duszej chwili Brenda; prawdopodobnie
rozwaaa moliwe opcje, tak samo jak Thomas. - Jeli pozostali wyszli na powierzchni, to
dawno ju nie ma ich w pobliu. Poza tym wszelkie zainteresowanie cign na siebie, a nie
na nas.
- A jeli s tu na dole, znajdziemy ich, no nie? - zapyta Thomas. - Wszystkie te tunele
w ktrym momencie si zbiegaj, zgadza si?
- Zgadza si. W kadym razie jedno jest pewne, Jorge poprowadzi ich w kierunku
przeciwlegej czci miasta, w stron gr. Po prostu musimy si tam dosta, eby mc si z
nimi spotka i ruszy dalej.
Thomas popatrzy na Brend, zastanawiajc si. Lub moe tylko udajc, e si
zastanawia, bo tak naprawd nie mia wyboru, musia zosta z ni. Bya jego najwiksz moe jedyn - szans osignicia czegokolwiek innego anieli rycha i straszna mier z rk
kompletnie szalonych Poparzecw. Co innego mg zrobi?
- Dobra - powiedzia. - Ruszajmy.
Umiechna si. By to miy umiech, ktry rozjani jej ubrudzon twarz, i Thomas
nieoczekiwanie zatskni za tamt chwil, kiedy obejmowali si w ciemnociach. Jednak ta
myl umkna prawie rwnie szybko, jak si pojawia. Brenda podaa mu jeden z plecakw,
po czym wycigna ze swojego latark i pstrykna wcznikiem. Promie wiata przeci
kurz, gdy dziewczyna powiecia najpierw w jedn stron, potem w drug, by w kocu
skierowa latark w gb dugiego tunelu, ktry pokonali ju dwukrotnie.
- Idziemy? - spytaa.
- Idziemy - wymamrota Thomas. Strach o przyjaci nadal ciska go za gardo, i
chopak gowi si, czy postpuje susznie, zostajc z Brend.
Ale kiedy zacza i, ruszy za ni.
Piwnice byy zatchym, ponurym miejscem. Thomas niemal wola cakowit

ciemno od moliwoci ogldania tego, co go otaczao. ciany oraz posadzka byy


matowoszare - pomalowany beton i nic poza tym. Tu i wdzie ciekay struki wody. Co
kilkanacie metrw mijali drzwi, ale w wikszoci, jak przekona si chopak, pozamykane na
klucz. Warstwa kurzu pokrywaa wygase od dawna lampy na suficie, z ktrych co najmniej
poowa bya rozbita - ocalay tylko ostre odamki szka trzymajce si jeszcze w
zardzewiaych obejmach.
Cao tchna atmosfer nawiedzanego przez duchy grobowca. Piwnice byy rwnie
dobr nazw, jak kada inna. Thomas zachodzi w gow, po co w ogle wydrono te
podziemne korytarze. Miay by przejciami i biurami dla pracownikw Bg wie jakich
instytucji? Umoliwia przemieszczanie si midzy budynkami w deszczowe dni? Stanowi
trasy ewakuacyjne? By drog ucieczki na wypadek takich okolicznoci, jak potne
rozbyski soneczne oraz ataki szalecw?
Prawie nie rozmawiali, gdy tak szed za Brend przez tunel za tunelem, czasem
skrcajc w lewo na skrzyowaniach czy rozwidleniach, a czasem w prawo. Jego ciao szybko
spalio ca energi uzyskan dziki niedawnemu obfitemu posikowi. Po, jak si zdawao,
kilku godzinach wdrowania udao mu si wreszcie przekona dziewczyn, e powinni si
zatrzyma i ponownie co zje.
- Zakadam, e wiesz, dokd idziemy - powiedzia, kiedy ruszyli znowu. Dla niego
wszystko, co mijali, wygldao identycznie. Ponure i tonce w mroku. Zakurzone w
miejscach, gdzie nie byo mokro. W tunelach panowaa cisza, przerywana jedynie kapaniem
wody w oddali oraz szelestem ich ubra, gdy szli. Ich kroki na betonie brzmiay gucho.
Nagle Brenda zatrzymaa si i gwatownie odwrcia, podwietlajc latark wasn
twarz od spodu.
- uu - szepna.
Thomas podskoczy, po czym odepchn j.
- Przesta si wydurnia! - krzykn. Czu si jak idiota - serce omal nie wyskoczyo
mu z piersi ze strachu. - Wygldasz teraz jak...
Opucia rk z latark, ale nie odrywaa od niego oczu.
- Wygldam jak kto?
- Niewane.
- Jak Poparzeniec?
Sowo to ukuo Thomasa w samo serce. Nie chcia myle o niej w ten sposb.
- No... taak - wymamrota. - Przepraszam.
Odwrcia si do niego plecami i wznowia marsz, wiecc latark w przd.

- Ja jestem Poparzecem, Thomas. Mam Poog, jestem Poparzecem. Ty te.


Musia podbiec kilka krokw, eby si z ni zrwna.
- Tak, ale jeszcze cakiem nie oszalaa. I... ja te, prawda? Zanim zdymy
zewirowa, dostaniemy lek.
Lepiej, eby sowa Szczurowatego okazay si prawd.
- Nie mog si doczeka. A tak swoj drog, owszem, wiem, dokd idziemy. Dziki,
e si upewnie.
Szli dalej, zakrt za zakrtem, przez jeden dugi tunel za drugim. Powolny, lecz cigy
ruch sprawi, e Thomas przesta myle o Brendzie i poczu si lepiej, ni przez ostatnich
kilka dni. Odpyn mylami bardzo daleko, wspominajc Labirynt, strzpy swojej przeszoci
i Teres. Przede wszystkim Teres.
W kocu weszli do przestronnego pomieszczenia, skd braa pocztek cakiem spora
liczba odgazie wiodcych w lewo oraz w prawo. Byo ich wicej, ni gdziekolwiek
wczeniej. Wygldao to niemal tak, jakby zbiegay si tutaj tunele prowadzce od wszystkich
budynkw w miecie.
- Tutaj jest rodek miasta, czy jak? - zapyta.
Brenda zatrzymaa si, eby odpocz. Usiada na posadzce, opierajc si plecami o
cian. Thomas siad obok niej.
- Mniej wicej - odpara. - Widzisz? Jestemy ju w poowie drogi na drugi koniec
miasta.
Brzmiao to cakiem optymistycznie, ale czu si okropnie, ilekro myla o
pozostaych. O Minho, Newcie i caej reszcie Streferw. Gdzie teraz byli? Drczyy go
wyrzuty sumienia, e ich nie szuka, nie prbowa sprawdzi, czy nie maj przypadkiem
kopotw. Czy mogli ju bezpiecznie wydosta si z miasta?
Z rozmyla wyrwa go gony trzask, jakby pkajcej arwki.
Brenda natychmiast powiecia latark z powrotem w kierunku, z ktrego przyszli, ale
korytarz nikn w mroku, pusty, jeli nie liczy kilku brzydkich zaciekw na cianach,
czarnych na tle szaroci.
- Co to byo? - wyszepta Thomas.
- Pewnie pka ktra z tych starych lamp. - W gosie dziewczyny nie byo nawet
ladu zaniepokojenia. Pooya latark na posadzce, tak, e ta owietlaa teraz mur
naprzeciwko nich.
- Czemu stara lampa miaaby nagle pkn ot, tak?
- Nie wiem. Szczur?

- Nie widziaem tu adnych szczurw. Poza tym jak szczur miaby przej po suficie?
Patrzya na niego z min wyraajc tylko i wycznie kpin.
- Racja. To musia by latajcy szczur. Powinnimy si std wynosi w choler.
Thomas zamia si krtko, nerwowo, zanim zdy si powstrzyma.
- Bardzo mieszne.
Kolejny trzask, ktremu tym razem zawtrowa brzk szka sypicego si na
posadzk. Dwik na pewno rozleg si za nimi - teraz Thomas nie mia co do tego
wtpliwoci. Kto musia ich ledzi. I nie byli to Streferzy - brzmiao to bardziej tak, jakby
kto prbowa ich wytrci z rwnowagi. Przestraszy.
Nawet Brenda nie potrafia ukry swojej reakcji. Jej oczy napotkay wzrok Thomasa i
byy pene niepokoju.
- Wstawaj - szepna.
Wstali oboje, po czym cicho zaoyli plecaki. Brenda ponownie powiecia latark w
kierunku, z ktrego przyszli. Nic.
- Jak sdzisz, powinnimy to sprawdzi? - spytaa. Mwia szeptem, ale w ciszy, jaka
panowaa w tunelu, jej gos i tak wydawa si o wiele zbyt donony. Jeli ktokolwiek
znajdowa si w pobliu, mg usysze kade sowo, jakie wypowiadali, i ona, i Thomas.
- Sprawdzi? - Thomas uzna, e to najgupszy pomys, jaki dane mu byo sysze od
dugiego czasu. - Nie, powinnimy si std zwija w choler, tak, jak powiedziaa.
- Co, chcesz tak po prostu pozwoli, eby ten kto nas dalej ledzi, ktokolwiek to
jest? Moe niech jeszcze zbierze paru kumpli, eby zastawi na nas zasadzk? Lepiej zaj si
tym teraz.
Thomas zapa j za rk, w ktrej trzymaa latark, i skierowa promie wiata w d.
Potem nachyli si bliej Brendy, eby mc szepta jej do ucha.
- To moe by puapka jak nic. Tam na posadzce nie widzielimy wczeniej adnego
szka - musieli sign w gr i rozbi jedn ze starych lamp. Po co kto miaby to robi? Na
pewno chce nas tam zwabi z powrotem.
- Jeli maj wystarczajco duo ludzi, eby zaatakowa, po co mieliby zastawia na
nas puapk? - odbia pieczk Brenda. - To gupie. Dlaczego po prostu nie przyj tutaj i nie
zaatwi sprawy od razu?
Thomas zastanowi si nad tym. Miaa troch racji.
- No c, jeszcze gupsze jest siedzenie tutaj i nawijanie o tym przez p dnia. Co
robimy?
- Po prostu... - Mwic to, zacza podnosi latark, ale urwaa w p sowa, a jej oczy

rozszerzyy si w przeraeniu.
Thomas gwatownie odwrci gow, eby zobaczy, co si stao.
Na samym skraju plamy wiata rzucanego przez latark Brendy sta mczyzna.
Przypomina zjaw - mia w sobie co nierzeczywistego. Sta przechylony w prawo, a
jego lewa stopa i noga lekko podrygiway, jakby z powodu tiku. Draa te jego lewa rka, a
do to zaciskaa si w pi, to znw rozchylaa. Mia na sobie ciemny garnitur, niegdy
prawdopodobnie elegancki, cho teraz brudny i postrzpiony. Obie nogawki spodni nasiky
na kolanach wod lub czym paskudniejszym.
Ale Thomas zarejestrowa to wszystko w jednej chwili. Jego uwag przykua przede
wszystkim gowa mczyzny. Chopak mimo woli zagapi si na ni jak zahipnotyzowany.
Wygldao na to, e wosy tamtego zostay wydarte wraz z cebulkami, pozostay po nich
jedynie krwawe strupy. Jego twarz bya miertelnie blada i mokra, caa w bliznach oraz
wrzodach. Jednego oka brakowao, w jego miejscu znajdowaa si tylko kleista czerwona
masa. Nie mia te nosa; pod okropnie poharatan skr Thomas widzia otwory przewodw
nosowych w jego czaszce.
I jego usta. Wargi cofnite w grymasie odsaniajcym lnice biae zby, zacinite z
caej siy. Jego zdrowe oko spogldao wrogo i w jaki sposb zoliwie, sdzc po tym, jak
przemyka spojrzeniem od Brendy do Thomasa i z powrotem.
Potem przemwi, ochrypym, bulgotliwym gosem, ktry przyprawi Thomasa o
dreszcz. Wypowiedzia tylko kilka sw, ale brzmiay one tak absurdalnie, e caa sytuacja
staa si tylko jeszcze bardziej przeraajca.
- Kos lecia na skos i zjad mi nos.
Cichy okrzyk wyrwa si z gbi piersi Thomasa, ktry nie wiedzia, czy naprawd
wyda syszalny odgos, czy tylko wyczu go w rodku, wyobrazi sobie. Brenda staa obok
niego, oniemiaa - moe sparaliowana strachem - nadal kierujc promie latarki na ohydnego
nieznajomego.
Mczyzna da chwiejny krok w ich stron. Musia wymachiwa jedn zdrow rk,
eby utrzyma rwnowag na jednej zdrowej nodze.
- Kos lecia na skos i zjad mi nos - powtrzy, obrzydliwie chrypic z powodu
nagromadzonej w gardle flegmy. - I to naprawd co.
Thomas wstrzyma oddech, czekajc, a Brenda zrobi pierwszy ruch.
- Czaicie? - spyta mczyzna, bezskutecznie prbujc zmieni swj drapieny grymas
w umiech. Wyglda niczym zwierz, ktre za moment skoczy na swoj zdobycz. - To
naprawd co. Mj nos. Zjad mi go kos, co lecia na skos. - Zanis si wilgotnym rechotem,

ktry kaza Thomasowi poczu obaw, i moe ju nigdy w yciu nie zanie spokojnie.
- Taa, czaj - odpara Brenda. - Niezy numer.
Thomas wyczu ruch i popatrzy na ni. Ukradkiem wycigna z plecaka puszk i
teraz zwaya j w prawej doni. Zanim zdy si zastanowi, czy to aby na pewno dobry
pomys i czy nie naley sprbowa dziewczyny powstrzyma, zamachna si i cisna puszk
w Poparzeca. Thomas patrzy, jak przedmiot leci i trafia mczyzn w twarz.
Trafiony wyda okrzyk, ktry zmrozi chopaka do szpiku koci.
I wtedy pojawili si inni. Dwoje. Potem troje. Potem jeszcze czworo. Mczyni i
kobiety. Kulejc wyaniali si z ciemnoci, eby stan za pierwszym Poparzecem. Wszyscy
rwnie szaleni. Rwnie ohydni, bez reszty przearci Poog, kompletnie pozbawieni
zdrowych zmysw i okaleczeni od stp do gw. I, jak zauway Thomas, wszystkim
brakowao nosw.
- To wcale tak bardzo nie bolao - powiedzia Poparzeniec wygldajcy na przywdc.
- Masz adny nosek. Naprawd chciabym znowu mie nos. - Na moment przesta szczerzy
si w grymasie, eby obliza usta, a potem znw pokaza zby. Jego jzyk by purpurowy,
upiornie pobliniony, jakby mczyzna u go z nudw. - Moi przyjaciele te.
Strach wezbra w piersi Thomasa niczym toksyczny gaz odrzucony przez odek.
Teraz chopak zrozumia lepiej ni kiedykolwiek, co Pooga robi z ludmi. Widzia to ju za
oknami dormitorium - ale teraz zosta z ni skonfrontowany na bardziej osobistym poziomie.
Mia jej ofiary tu przed sob i tym razem nie chroniy go adne kraty. Twarze Poparzecw
byy prymitywne, zezwierzcone. Przywdca da nastpny chwiejny krok naprzd, potem
jeszcze jeden.
Nadszed czas, eby ucieka.
Brenda nic nie powiedziaa. Nie musiaa. Wycigna drug puszk i cisna w stron
Poparzecw, a potem oboje z Thomasem odwrcili si na picie i pobiegli. Przeraliwe,
psychotyczne wrzaski cigajcych wybuchy za ich plecami niczym okrzyki bitewne armii
demonw.
Rozchwiany promie wiata z latarki Brendy pada to w lewo, to w prawo,
podskakujc, gdy sprintem mijali skupione na niewielkiej przestrzeni wyloty bocznych
korytarzy. Thomas wiedzia, e maj przewag - Poparzecy wydawali si na wp kalecy,
cali w ranach. Na pewno nie bd w stanie dogoni dwjki zdrowych modych ludzi. Ale
sama myl, e tu na dole moe si kry wicej Poparzecw, moe nawet czajcych si gdzie
z przodu, w oczekiwaniu...
Brenda zwolnia i skrcia w prawo, apic Thomasa za rami, eby pocign go za

sob. Pierwszych kilka krokw przebieg potykajc si, zapa rwnowag, przyspieszy z
powrotem. Wcieke okrzyki oraz wycia Poparzecw nieco przycichy.
Wtedy Brenda skrcia w lewo. A potem znowu w prawo. Po tej drugiej zmianie
kierunku zgasia latark, ale nie zwolnia kroku.
- Co ty robisz? - spyta Thomas. Wycign przed siebie rk, pewny, e lada chwila
zderzy si ze cian.
Jedyn odpowiedzi byo syknicie nakazujce cisz. Zastanawia si, jak dalece
powinien ufa Brendzie. Jego ycie byo teraz w jej rkach. Ale nie bardzo widzia inne
opcje, zwaszcza w tej chwili.
Po kilku sekundach zwolnia znowu, tym razem stajc w miejscu. Oboje stali w
ciemnoci, apic oddech. Poparzecy byli daleko, ale ich okrzyki nadal rozbrzmieway dosy
gono, przybliajc si powoli.
- Dobra - szepna dziewczyna. - Mniej wicej... Tutaj.
- Co takiego? - zapyta.
- Po prostu wejd za mn do tego pokoju. Jest tutaj idealna kryjwka, kiedy
przypadkiem natrafiam na ni, eksplorujc. Nie ma ludzkiej mocy, eby tamci j wypatrzyli.
Chod.
Jej do zacisna si na jego rce, cignc go w prawo. Wyczu, e przechodz przez
wskie drzwi; potem Brenda pocigna go na podog.
- Jest tutaj stary st - powiedziaa. - Czujesz?
Popchna jego rk do przodu, a namaca twarde, gadkie drewno.
- Tak - odpar.
- Po prostu uwaaj na gow. Wpezniemy pod niego, a potem przez may otwr w
cianie do ukrytej przegrody. Bg jeden wie, do czego miaa suy, ale nie ma moliwoci,
eby tamci Poparzecy j znaleli. Nawet jeli maj wiato, w co wtpi.
Thomas mia ochot zapyta, jakim cudem szalecy mog si porusza po
podziemiach bez wiata, ale zachowa to pytanie na pniej - Brenda ju wchodzia do
kryjwki i nie chcia jej zgubi. Trzymajc si blisko, dotykajc jej stopy czubkami palcw,
wlaz jej ladem na czworakach pod st i przysun si do ciany. Potem wpezli przez may
kwadratowy otwr do dugiej, wskiej przegrody. Thomas zacz maca wok siebie, eby
si zorientowa mniej wicej, gdzie jest. Sufit przegrody znajdowa si zaledwie jakie
szedziesit centymetrw od podoa, wic chopak popez w gb wolnej przestrzeni.
Brenda leaa ju, oparta plecami o tyln cian kryjwki, kiedy on niezgrabnie uoy
si obok. Nie mieli innego wyboru, jak tylko pooy si pasko, na boku. Byo ciasno, ale

Thomas zmieci si w rodku, twarz w tym samym kierunku co dziewczyna, przycinity do


niej plecami. Czu jej oddech na swojej szyi.
- Cakiem tu wygodnie - szepn.
- Po prostu bd cicho.
Thomas podsun si jeszcze troch, eby mc oprze gow o cian, po czym
rozluni si. Pozwoli, eby opado z niego napicie. Oddychajc gboko i powoli,
nasuchiwa, prbujc zowi jakiekolwiek dwiki wiadczce, e zbliaj si Poparzecy.
Pocztkowo cisza bya tak absolutna, e a dzwonio od niej w uszach. Potem jednak
przypyny pierwsze odgosy wiadczce, e nadchodz Poparzecy. Pokasywanie,
pojedyncze okrzyki, szalecze chichoty. Zbliay si z kad sekund, i Thomas przey
moment paniki, e postpili gupio, pakujc si w puapk. Ale zastanowiwszy si zmieni
zdanie. Prawdopodobiestwo, e Poparzecy znajd ukryt przegrod, byo niewielkie,
zwaszcza w ciemnociach. Powdruj dalej, oby jak najdalej. Moe nawet zupenie zapomn
o nim i o Brendzie. To byoby lepsze od przeduajcej si pogoni.
A gdyby doszo do najgorszego, wejcie do kryjwki byo tak malutkie, e on i
Brenda bd w stanie atwo si obroni, siedzc w rodku. Oby.
Poparzecy byli teraz blisko; Thomas musia walczy z pokus wstrzymania oddechu.
Ostatnie, czego potrzebowali, to eby zdradzio ich nage, odruchowe zaczerpnicie
powietrza. Mimo panujcego wok mroku zamkn oczy, eby skupi si na nasuchiwaniu.
Niezgrabne szuranie stopami. Pomruki i sapice oddechy. Kto zacz wali w cian seria stumionych uderze o beton. Wybuchy ktnie, przekrzykiwano si bekotem. Thomas
usysza Tutaj! i Tamtdy! Wicej kaszlu. Jeden ze cigajcych zakrztusi si, odcharkn
i obficie splun, jakby prbujc si pozby jednego czy dwch narzdw. Jaka kobieta
wybuchna miechem, tak penym szalestwa, e Thomas a si wzdrygn.
Brenda odszukaa jego do, cisna j mocno. Chopak znw poczu idiotyczn fal
wyrzutw sumienia, jakby zdradza Teres. Nic nie mg poradzi na to, e ta dziewczyna tak
lubi mizianki. I co to w ogle za gupia myl w momencie, gdy...
Jeden z Poparzecw wszed do pomieszczenia, w ktrym znajdowaa si ich
kryjwka. Za nim drugi. Thomas sysza ich astmatyczne oddechy, odgosy powczenia
nogami. Pojawi si kolejny - jego kroki brzmiay: szuurtup, szuurtup. Chopak pomyla, e
to moe by ten pierwszy typ, jakiego ujrzeli, jedyny, ktry do nich przemwi - ten, ktrego
rka i noga byy rozdygotane i bezuyteczne.
- Chopczyyyyyyku - zawoa mczyzna; drwicy okrzyk przyprawia o gsi skrk.
To by na pewno on, Thomas nie by w stanie zapomnie tego gosu. - Dziewczyyyyyynko.

Chodcie chodcie ruszcie si ruszcie ruszcie. Chc dosta wasze noski.


- Tu nic nie ma - oznajmia kobieta i spluna. - Nic, tylko stary st.
Rozlego si skrzypienie mebla przesuwanego po posadzce, po czym urwao si
raptownie.
- Moe ich noski ukrywaj si pod spodem - odpar mczyzna. - Moe nadal s
przytwierdzone do ich sodkich, maych, licznych buziek.
Thomas cofn si i przylgn do Brendy, gdy usysza, jak do lub but przesuwa si
po pododze tu obok wejcia do ich kryjwki. Zaledwie kilkadziesit centymetrw od nich.
- Tu nic nie ma! - stwierdzia ponownie kobieta.
Thomas usysza, e si odsuna. Uwiadomi sobie, e cae jego ciao stao si
niczym pk napitych drutw; zmusi si, by si rozluni, wci starajc si kontrolowa
oddech.
Wicej szurania nogami. Potem budzca dreszcze seria szeptw, jakby caa trjka
zebraa si porodku pomieszczenia, eby si naradzi. Thomas zastanawia si, czy ich
umysy s jeszcze wystarczajco sprawne, eby zrobi co takiego.
Wyty such, prbujc uchwyci przynajmniej pojedyncze sowa, ale gniewne zbitki
zda byy nie do odcyfrowania.
- Nie! - krzykn jeden z Poparzecw. Mczyzna, ale Thomas nie potrafi pozna,
czy to ten mczyzna. - Nie! Nie nie nie nie nie nie nie nie. - Jego gos cich do
mamrotanego jkania.
Kobieta przerwaa mu, skandujc w taki sam sposb.
- Tak tak tak tak tak tak tak tak.
- Milcze! - rozkaza przywdca. Zdecydowanie przywdca. - Milcze milcze
milcze!
Thomas poczu w brzuchu zimno, cho na jego skrze perliy si krople potu. Nie
wiedzia, czy ta wymiana zda ma jakiekolwiek znaczenie, czy te stanowi tylko kolejny
dowd szalestwa.
- Odchodz - oznajmia kobieta; jej gos zaama si paczliwie. Brzmiaa jak dziecko,
ktremu odmwiono udziau w zabawie.
- Ja te, ja te. - To by ten drugi mczyzna.
- Milcze milcze milcze milcze! - wrzasn przywdca, tym razem duo goniej. Idcie sobie idcie sobie idcie sobie!
To natarczywe powtarzanie sw przyprawiao Thomasa o gsi skrk. Jakby w ich
mzgach przesta dziaa jaki obwd kontrolujcy mow.

Brenda ciskaa jego do tak mocno, e czu bl. Oddech dziewczyny wydawa si
chodny na jego spoconej szyi.
Szuranie stp i szelest ubra na zewntrz. Czy tamci odchodzili?
Dwiki przycichy raptownie, gdy Poparzecy wyszli na korytarz, do tunelu czy co to
tam byo. Reszta ich grupy, jak si zdawao, ju zdya si oddali. Wkrtce znowu zapada
cisza. Thomas sysza jedynie ciche oddechy, wasny oraz Brendy.
Czekali w ciemnoci, lec pasko na twardym podou, twarzami do maego otworu,
cinici w ciasnej przestrzeni, pocc si. Przeduajca si cisza przerodzia si z powrotem
w dzwonienie w uszach spowodowane brakiem dwikw. Thomas nasuchiwa dalej,
wiedzc, ze musz mie absolutn pewno. Niewane, jak bardzo chcia opuci t malutk
przegrod, niewane, jak niewygodnie im tam byo, musieli czeka.
Mino kilka minut. Potem jeszcze kilka. Nic, tylko cisza i ciemno.
- Chyba odeszli - wyszeptaa w kocu Brenda. Zapalia latark.
- Dzie dobry, noski! - wrzasn z pomieszczenia ohydny gos.
Potem zakrwawiona rka signa do wntrza kryjwki i zapaa Thomasa za koszul.
Thomas krzykn przeraliwie, zacz tuc rkoma poblinion i posiniaczon do.
Jego oczy nie przyzwyczaiy si jeszcze do blasku latarki; zmruy je i zobaczy, e
mczyzna mocno trzyma go za ubranie. Poparzeniec szarpn, tak e ciao chopaka rbno
o cian. Thomas uderzy twarz o twardy beton i poczu eksplozj blu z rozbitego nosa, a
potem cieknc krew.
Mczyzna popchn go kilkanacie centymetrw do tyu, potem znw szarpn w
przd. Popchn i szarpn raz jeszcze. I jeszcze, za kadym razem walc twarz Thomasa o
cian. Chopak nie mg uwierzy, e Poparzeniec jest tak silny - wydawao si to
niemoliwe, sdzc po tym, jak wyglda. Saby i okrutnie okaleczony.
Brenda miaa w rku swj n, prbowaa przepezn nad Thomasem, zaj pozycj,
ktra pozwoliaby jej zrani napastnika w rk.
- Uwaaj! - wrzasn Thomas. Ten n by okropnie blisko. Chopak zapa
mczyzn za nadgarstek i targn nim, prbujc rozluni ten elazny ucisk. Daremnie.
Mczyzna dalej na przemian szarpa i pcha, a coraz bardziej poobijane ciao Thomasa raz po
raz uderzao o mur.
Brenda wrzasna i zaatakowaa. Machna rk nad Thomasem i ostrze jej noa
bysno, gdy wbia je prosto w przedrami Poparzeca. Mczyzna zawy jak demon i puci
koszul chopaka. Jego do wysuna si z kryjwki, pozostawiajc na posadzce krwawe
lady. Jego krzyki blu rozlegay si nadal, donone i zwielokrotniane przez echo.

- Nie moemy pozwoli, eby uciek! - krzykna Brenda. - Pospiesz si, wya std!
Thomas, ktrego bolao wszystko od stp do gw, wiedzia, e miaa racj i ju
wierci si rozpaczliwie, eby przyj pozycj umoliwiajc wyjcie z kryjwki. Gdyby
mczyzna dotar do pozostaych Poparzecw, wszyscy by wrcili. Zreszt mogli usysze
zgiek i moe wanie zawracali.
Chopakowi w kocu udao si przecisn ramiona i gow przez otwr; potem ju
poszo atwiej. Wykorzysta cian, eby si odepchn, i wreszcie zdoa wydosta si na
zewntrz, ze wzrokiem wbitym w Poparzeca, wyczekujc kolejnego ataku. Mczyzna
znajdowa si zaledwie jakie ptora metra dalej. Przyciska zranion rk do piersi. Ich oczy
spotkay si i Poparzeniec zawarcza niczym ranne zwierz, kapn zbami, ksajc
powietrze.
Thomas zacz wstawa, ale uderzy gow w blat stou.
- Purwa! - wrzasn, po czym pospiesznie wylaz na czworakach spod starego mebla.
Brenda bya tu za nim i wkrtce oboje stali ju nad Poparzecem, ktry lea zwinity w
pozycji podu, jczc. Krew kapica z jego rany zdya ju utworzy ma kau na
posadzce.
Brenda trzymaa latark w jednej rce, n za w drugiej, celujc w Poparzeca
czubkiem ostrza.
- Trzeba byo odej z twoimi wirnitymi kumplami, staruchu. Nie powiniene by z
nami zadziera.
Zamiast odpowiedzie, mczyzna nagle okrci si na okciu i z zaskakujc
prdkoci oraz si wyrzuci w gr zdrow nog. Trafi Brend, ktra runa na Thomasa i
oboje zwalili si na posadzk. Thomas usysza, jak latarka oraz n potoczyy si z brzkiem
po betonie. Cienie zataczyy na cianach.
Poparzeniec chwiejnie stan na nogi i pobieg po n, ktry znalaz si przy drzwiach
na korytarz. Odepchnwszy si rkoma, Thomas zanurkowa naprzd, rzucajc si od tyu na
kolana mczyzny i cigajc go skutecznie do parteru. Tamten okrci si gwatownie,
wymierzajc jednoczenie cios okciem, ktry trafi chopaka w szczk; upadajc, Thomas
poczu kolejn eksplozj blu i odruchowo chwyci si za twarz.
Potem Brenda znalaza si przy nich. Skoczya na Poparzeca, dwukrotnie rbna go
w twarz, oguszajc go, jak si zdawao. Wykorzystaa ten krtki moment i jakim sposobem
zdoaa ponownie okrci mczyzn naokoo, tak e teraz lea na brzuchu, plackiem na
posadzce. Zapaa go za ramiona i wykrcia rce do tyu, cignc je do gry w sposb, ktry
wyglda na niewiarygodnie bolesny. Poparzeniec szarpa si i miota, ale Brenda przycisna

go rwnie kolanami. Z jego garda wydaro si straszliwe, przeszywajce wycie, pene


czystej paniki.
- Musimy go zabi! - wrzasna, przekrzykujc go.
Thomas podwign si na kolana i patrzy w osupieniu, niezdolny zrobi ruchu.
- Co? - zapyta, ogupiay z wyczerpania, zbyt oszoomiony, by przetworzy jej sowa.
- ap n! Musimy go zabi!
Poparzeniec wy dalej. Ten gos sprawia, e Thomas mia ochot ucieka jak najdalej.
By nienaturalny, nieludzki.
- Thomas! - krzykna dziewczyna.
Chopak podpez do noa, podnis go, popatrzy na ciemnoczerwon ma na ostrzu.
Odwrci si do Brendy.
- Pospiesz si! - rzucia, a jej oczy rozbysy gniewem. Co powiedziao Thomasowi,
e gniew ten nie jest ju skierowany wycznie na Poparzeca - bya te wcieka na niego, e
tak si guzdrze.
Ale czy by w stanie to zrobi? Czy potrafi zabi czowieka? Nawet rozszalaego
wariata, ktry chcia go zamordowa? Ktry chcia go pozbawi pikolonego nosa?
Zbliy si do niej niezgrabnie, dzierc n tak, jakby ostrze byo zatrute. Jakby samo
trzymanie broni w rku mogo sprawi, e zarazi si stoma rnymi chorobami, a potem
umrze powoln mierci w mczarniach.
Poparzeniec, z rkoma wykrconymi do tyu, przygwodony do podoa, wy dalej.
Brenda napotkaa spojrzenie Thomasa i przemwia z determinacj:
- Przewrc drania na bok. Musisz go dgn w samo serce!
Thomas chcia potrzsn gow, ale nie zrobi tego. Nie mia wyboru. Musia to
zrobi. Wic przytakn.
Brenda krzykna z wysiku i opada na posadzk po prawej stronie Poparzeca,
wykorzystujc wasne ciao i uchwyt na jego ramionach, eby zmusi mczyzn do
przewrcenia si na bok. Cho wczeniej wydawao si to niemoliwe, jego wrzaski stay si
jeszcze goniejsze. Jego pier bya teraz wystawiona na cios, wygita w uk i sterczca do
gry tu przed Thomasem, w odlegoci zaledwie kilkunastu centymetrw.
- Teraz! - wrzasna Brenda.
Thomas mocniej uj n. Potem dla pewnoci uj go take drug rk, mocno
zaciskajc wszystkich dziesi palcw na rkojeci, kierujc ostrze w d. Musi to zrobi.
Musi to zrobi.
- Teraz! - wrzasna ponownie Brenda.

Wycie Poparzeca.
Pot spywajcy strugami po twarzy Thomasa.
Jego serce, walce jak motem, tukce si, omoczce rozpaczliwie.
Pot ciekncy mu do oczu. Bl w caym ciele. Te straszne, nieludzkie krzyki.
- Teraz!
Thomas zamachn si i, wkadajc w to ca si, wbi n w pier Poparzeca.
Nastpnych trzydzieci sekund byo dla chopaka jednym wielkim koszmarem..
Poparzeniec szamota si. Miota w drgawkach. Krztusi si i plu. Brenda trzymaa
go, podczas gdy Thomas przekrca n w ranie. Pcha go gbiej. ycie potrzebowao czasu,
eby wyciec z mczyzny, podczas gdy blask w jego oszalaych oczach gas, a stknicia oraz
rozpaczliwe ruchy powoli cichy i zanikay.
W kocu jednak ofiara Poogi wyziona ducha, a Thomas opad do tyu. Cae jego
ciao przypominao ciasno zwinity kb zardzewiaego drutu. Z trudem apa oddech, walczy
ze wzbierajc w piersi fal mdoci.
Wanie zabi czowieka. Odebra ycie bliniemu. Czu si tak, jakby wntrznoci
mia wypenione trucizn.
- Musimy std pryska - oznajmia Brenda, skoczywszy na rwne nogi. - Cudw nie
ma, musieli usysze ten cay zgiek. Chod.
Thomas nie mg uwierzy, e dziewczyna pozostaa tak obojtna, tak szybko przesza
do porzdku dziennego nad tym, co zrobili. Z drugiej strony jednak nie bardzo mieli wybr.
Nadpyny do nich pierwsze krzyki pozostaych Poparzecw, niosce si echem przez
korytarz, niczym odgosy hien nadchodzcych kanionem.
Thomas zmusi si, eby wsta, odepchn poczucie winy, gotowe go lada chwila
obezwadni.
- Dobrze, ale koniec z takim aeniem. - Najpierw srebrne kuliste poeracze gw.
Teraz walka z Poparzecami w mroku.
- Co masz na myli?
Mia ju dosy dugich czarnych tuneli. Dosy na cae ycie.
- Chc na wiato dzienne. Nie obchodzi mnie, czym ryzykujemy. Chc na wiato
dzienne, ale ju.
Brenda nie prbowaa si kci. Poprowadzia go przez kilka zakrtw oraz ukw
korytarza i wkrtce natrafili na dug stalow drabin prowadzc w stron nieba - wyjcie z
podziemi. Budzce groz gosy Poparzecw nadal rozbrzmieway w oddali. miechy,
okrzyki i chichoty. Od czasu do czasu wrzask.

Przesunicie pokrywy wazu wymagao wytonego pchania, ale w kocu ustpia i


mogli ju wyj na powierzchni. Odkryli, e wanie zapada szary zmierzch, a wok ze
wszystkich stron wznosz si potne wieowce. Rozbite okna. mieci walajce si po
ulicach. Kilka martwych cia lecych tu i wdzie. Wo zgnilizny i kurzu. Upa.
Ale adnych ludzi. W kadym razie ywych. Thomas przey moment paniki, e
niektre spord trupw mog by trupami jego przyjaci, ale okazao si, e nie. Zwoki
naleay do starszych mczyzn oraz kobiet i ju si rozkaday.
Brenda powoli obrcia si naokoo, eby zyska orientacj w terenie.
- Dobra, do gr powinnimy i przed siebie tamt ulic. - Wskazaa rk kierunek, ale
nie mona byo zweryfikowa prawdziwoci jej sw, bo nie mieli dobrego widoku, a budynki
zasaniay zachodzce soce.
- Jeste pewna? - spyta Thomas.
- Tak, chod.
Gdy ruszyli dug, pust ulic, chopak wyta oczy, przepatrujc kade rozbite okno,
kady boczny zauek, kad kruszc si bram. Mia nadziej, e ujrzy jakikolwiek lad
Minho i reszty Streferw, oraz e nie ujrzy adnych Poparzecw.
Szli a do zapadnicia zmroku. Udao im si unikn spotkania z kimkolwiek. Od
czasu do czasu syszeli jakie krzyki w oddali lub huk spowodowany zawaleniem si czego
wewntrz budynku. Raz Thomas zobaczy, jak grupa ludzi przemyka przez ulic kilka
przecznic dalej, ale wygldao na to, e nie dostrzegli ani jego, ani Brendy.
Tu przed tym, zanim soce definitywnie zaszo, skrcili za rg i ujrzeli przed sob
skraj miasta, lecy jakie ptora kilometra dalej. Budynki uryway si raptownie, a za nimi
wznosiy si gry w caym swoim majestacie. Byy o wiele wysze, ni Thomas pocztkowo
szacowa, ujrzawszy je po raz pierwszy kilka dni wczeniej, suche i skaliste. W tej czci
wiata nie naleao si spodziewa malowniczych onieonych szczytw, jakie mglicie
pamita ze swojej przeszoci.
- Idziemy dalej w tamt stron? - spyta Thomas.
Brenda rozgldaa si za miejscem, gdzie mogliby si ukry.
- Brzmi kuszco, ale nie. Po pierwsze, wczenie si tutaj po nocy jest zbyt
niebezpieczne. Po drugie, nawet gdybymy dotarli tak daleko, tam na zewntrz nie byoby ju
gdzie si schroni, chyba ebymy zdoali doj a do gr. A nie wydaje mi si, ebymy byli
w stanie.
Cho Thomas czu przeraenie na myl o spdzeniu jeszcze jednej nocy w tym
przekltym miecie, zgodzi si. Jednak frustracja oraz niepokj o pozostaych Streferw

gryzy go od rodka. Odpowiedzia bez przekonania:


- W porzdku. To dokd mamy i?
- Chod za mn.
Ostatecznie wyldowali w zauku, ktry koczy si wysokim ceglanym murem.
Pocztkowo Thomas uwaa, e spanie w miejscu, skd jest tylko jedna droga ucieczki, to
beznadziejny pomys, ale Brenda przekonaa go, e jest inaczej - Poparzecy nie mieli
powodu, eby si zagbia w ten zauek, wiedzc, e koczy si on lepo. Poza tym, jak
susznie zauwaya, stao tam kilka duych, zardzewiaych ciarwek, gdzie mogli si ukry.
W kocu schowali si wewntrz takiej, ktra wygldaa, jakby wymontowano z niej
wszystko, co mogo stanowi jak warto. Siedzenia byy wystrzpione, ale mikkie, a
kabina obszerna. Thomas usadowi si za kierownic i cofn fotel tak daleko, jak si dao. Ku
wasnemu zaskoczeniu, gdy ju si umoci, odkry, e jest mu cakiem wygodnie. Po prawej,
zaledwie metr od niego, Brenda te si mocia na swoim siedzeniu. Na zewntrz ciemno
zgstniaa do czerni, a przez otwarte okna napyny odlege odgosy aktywnych
Poparzecw.
Thomas by wyczerpany. Poobijany. Obolay. Ubranie mia pokryte zaschnit krwi.
Zdy ju umy rce, szorujc je tak dugo, a w kocu Brenda skrzyczaa go, eby przesta
marnowa ich zapas wody. Ale mie palce i donie pokryte krwi tego Poparzeca... Nie by
w stanie tego znie. Ilekro o tym myla, ogarniaa go rezygnacja, ale nie mg ju
odpycha od siebie strasznej prawdy: jeli nawet wczeniej nie by zaraony Poog - bo
istniaa wta nadzieja, e Szczurowaty ich okama - to do tej pory ju na pewno si ni
zarazi.
A teraz, gdy tak siedzia w mroku, z gow opart o drzwi ciarwki, myli o tym, co
niedawno zrobi, ogarny go jak wzburzona fala.
- Zabiem tego gocia - wyszepta.
- Owszem, zabie - odpara cicho Brenda. - Inaczej on by zabi ciebie. Mam wraenie,
e to si nazywa postpi susznie.
Chcia w to uwierzy. Tamten czowiek by kompletnie szalony, przearty przez
Poog. Prawdopodobnie i tak by wkrtce zmar. Poza tym przecie za wszelk cen stara si
im zrobi krzywd. Zabi ich. Tak, Thomas postpi susznie. Ale poczucie winy nadal go
gryzo, przepeniao go a do szpiku koci. Zabi bliniego. Nie byo to atwe do
zaakceptowania.
- Wiem - odpowiedzia w kocu. - Ale to byo tak... paskudne. Tak brutalne. Szkoda,
e nie mogem go po prostu zastrzeli z daleka czy co w tym stylu.

- No. Przykro mi, e tak to wyszo.


- Co jeli teraz, zasypiajc, bd co wieczr mia przed oczami jego okropn gb? Co
jeli bdzie mi si cigle ni? - Poczu fal irytacji skierowan w stron Brendy, za to, e
zmusia go, eby zadga Poparzeca. Cho moe niesusznie si na ni gniewa, jeli
rozway na trzewo, jak bardzo oboje byli zdesperowani.
Brenda przesuna si na siedzeniu, tak, eby lee twarz do niego. Ksiyc owietla
j akurat na tyle, e Thomas widzia jej ciemne oczy, jej umorusan, ale adn twarz. Moe
le to o nim wiadczyo, moe by dupkiem. Ale patrzenie na ni sprawiao, e tskni za
Teres.
Brenda wycigna rk, uja jego do i cisna j. Nie zaprotestowa, ale te nie
odwzajemni ucisku.
- Thomas? - Wypowiedziaa jego imi, chocia patrzy prosto na ni.
- Tak?
- Wiesz, nie uratowae tylko wasnej skry. Uratowae te moj. Nie wydaje mi si,
ebym bya w stanie sama zaatwi tego Poparzeca.
Thomas kiwn gow, ale nic nie powiedzia. Bolao go w rodku z tylu rnych
powodw. Wszyscy jego przyjaciele zniknli. Moe ju nie yli. Chuck na pewno nie y.
Teresa przepada. Udao mu si przeby dopiero poow drogi do bezpiecznej przystani, spa
w ciarwce obok dziewczyny, ktr prdzej czy pniej czekao popadnicie w szalestwo,
a otaczao ich miasto pene krwioerczych bestii.
- Spisz z otwartymi oczami? - zagadna Brenda.
Thomas sprbowa si umiechn.
- Nie. Po prostu rozmylam o tym, jak kijowe jest moje ycie.
- Moje te. Do dupy i tyle. Ale ciesz si, e jestem z tob.
To stwierdzenie byo tak proste i wzruszajce, e kazao Thomasowi zamkn oczy,
zacisn powieki. Cay bl w jego sercu przeksztaci si w emocje pod adresem Brendy,
niemal te same, jakie odczuwa niegdy wzgldem Chucka. Nienawidzi ludzi, ktrzy jej to
zrobili, nienawidzi choroby, ktra bya przyczyn tego, co ich spotkao, i pragn to wszystko
naprawi.
W kocu spojrza na ni ponownie.
- Ja te si ciesz. Samotno byaby jeszcze gorsza.
- Zabili mojego tat.
Thomas unis wzrok, zaskoczony nag zmian tematu.
- Co takiego?

Brenda powoli kiwna gow.


- DRESZCZ. Tata prbowa ich powstrzyma przed zabraniem mnie. Krzycza jak
wariat, kiedy ich zaatakowa... wydaje mi si, e drewnianym wakiem do ciasta. - Zamiaa
si cicho. - Potem strzelili mu w gow. - W jej oczach rozbysy zy, migoczce w sabym
wietle.
- Serio?
- Tak. Wszystko widziaam. Nie y, zanim jeszcze upad na podog.
- O rany. - Thomas szuka waciwych sw. - Naprawd... naprawd mi przykro. Ja
widziaem, jak kogo, kto by moim chyba najlepszym przyjacielem, zadgano noem. Zmar
mi na rkach. - Znowu zamilk. - A co z twoj mam?
- Jej ju wtedy nie byo od dawna. - Nie kontynuowaa tematu, a Thomas nie naciska.
Tak naprawd nie chcia wiedzie wicej.
- Tak strasznie boj si obdu - powiedziaa Brenda po duszym milczeniu. - Czuj,
e to ju si zaczyna. Przedmioty dziwnie wygldaj, dwiki dziwnie brzmi. Ni std, ni
zowd zaczynam myle o rzeczach, ktre nie maj sensu. Czasem powietrze wok mnie
wydaje si... twarde. Nie mam pojcia, co to znaczy, ale boj si tego. Zaczynam wariowa,
to pewne. Pooga zera mi mzg.
Thomas nie by w stanie znie wyrazu jej oczu; wbi wzrok w podog.
- Nie poddawaj si. Dotrzemy do bezpiecznej przystani, dostaniemy lek.
- Faszywa nadzieja - odpara. - C, przypuszczam, e to lepsze ni brak nadziei.
cisna jego do. Tym razem Thomas odwzajemni ucisk.
A potem jakim cudem zasnli.
Thomasa obudzi koszmar senny, w ktrym Minho i Newt zostali osaczeni przez
band Poparzecw, ktrzy przekroczyli Granic. Poparzecw z noami. Rozwcieczonych.
Pierwsza przelana krew sprawia, e Thomas gwatownie si zbudzi.
Rozejrza si, przestraszony, e krzykn albo powiedzia co przez sen. Kabina
ciarwki nadal pogrona bya w mroku - ledwo widzia Brend, nie potrafi nawet
stwierdzi, czy jej oczy s otwarte. Ale potem przemwia.
- Zy sen?
Thomas opad z powrotem na siedzenie, zamkn oczy.
- Tak. Cigle martwi si o reszt moich przyjaci. Bardzo mczy mnie to, e
zostalimy rozdzieleni.
- Przykro mi, e tak si stao. Naprawd. - Przesuna si na fotelu. - Ale serio, nie
sdz, eby musia si zamartwia. Twoi kumple, ci Streferzy, sprawiali wraenie

niegupich, ale niezalenie od tego, z Jorge jest kawa twardziela. Bez problemu przeprowadzi
ich przez miasto. Nie denerwuj si niepotrzebnie. To o nas powiniene si martwi.
- Jeli prbujesz mnie pocieszy, strasznie kiepsko ci to wychodzi.
Brenda rozemiaa si.
- Sorry. Umiechaam si, kiedy to powiedziaam, ale pewnie nie moge mnie
widzie.
Thomas spojrza na podwietlan tarcz swojego zegarka, po czym powiedzia:
- Mamy jeszcze kilka godzin, zanim wzejdzie soce.
Po chwili milczenia odezwa si znowu.
- Opowiedz mi troch wicej o tym, jak wszystko teraz wyglda. Wymazano nam
wikszo wspomnie; cz moich wrcia, ale zawieraj luki i nie wiem, czy mog im ufa.
Zreszt nie ma w nich wiele na temat wiata na zewntrz.
Brenda gboko westchna.
- wiat na zewntrz, co? No c, na wiecie jest beznadziejnie. Temperatury wreszcie
zaczynaj si obnia, ale potrwa wieki, zanim obniy si poziom mrz. Od czasu rozbyskw
mino ju mnstwo czasu, ale tylu ludzi stracio ycie, Thomas. Tak strasznie wielu.
Waciwie to a dziwne, e wszyscy, ktrzy przeyli, tak szybko doszli do siebie i
odbudowali cywilizacj. Gdyby nie ta durna Pooga, myl, e moe na dusz met wiat
by przetrwa. Ale morze jest szerokie i gbokie... aj, niewane. Mj ojciec mia takie
powiedzonko.
Thomas z trudem by w stanie okiezna ciekawo, ktra go teraz ogarna.
- A co si waciwie stao? Powstay nowe pastwa, czy te istnieje tylko jeden
centralny rzd? I jak ma si do tego wszystkiego DRESZCZ? Czy to oni s teraz rzdem?
- Nie, nadal istniej pastwa, ale s bardziej... zjednoczone. Kiedy Pooga zacza si
szerzy jak szalona, wszystkie kraje poczyy swoje siy, technologie, zasoby i co tam
jeszcze, powoujc do ycia DRESZCZ. Wdroyli obdnie skomplikowany system
wczesnego diagnozowania i bardzo si starali wprowadzi kwarantann na wyznaczonych
obszarach. Spowolnili rozprzestrzenianie si Poogi, ale nie s w stanie jej powstrzyma.
Myl, e jedyne, co moe uratowa wiat, to wynalezienie leku. Mam nadziej, e
rzeczywicie ju go wynaleli, tak jak mwisz, ale jeeli tak, to z ca pewnoci jeszcze nie
podzielili si tym odkryciem z ogem ludzkoci.
- Wic gdzie teraz jestemy? - zapyta Thomas. - Na czym stoimy w tej chwili?
- Leymy. W ciarwce. - Kiedy chopak si nie rozemia, kontynuowaa: - Sorry, to
by art nie w por. Sdzc po etykietach konserw, domylamy si, e jestemy w Meksyku.

Czy raczej na terenie, ktry kiedy by Meksykiem. Takie wytumaczenie wydaje si


najbardziej sensowne. Teraz ten obszar nazywa si Pogorzeliskiem. W zasadzie wszystkie
tereny pooone midzy oboma zwrotnikami - Raka i Kozioroca - s teraz kompletnym
pustkowiem. Ameryka rodkowa i Poudniowa, wiksza cz Afryki, Bliski Wschd i
poudniowa Azja. Mnstwo wypalonej ziemi, mnstwo trupw. No wic, witaj na
Pogorzelisku. Czy to nie mie z ich strony, e nas, uroczych Poparzecw, wysyaj wanie
tutaj?
- O rany. - W umyle Thomasa trwaa gonitwa myli, gwnie krcych wok tego,
e wiedzia, i jest czci planw DRESZCZu - ogromnie wan ich czci - oraz tego, e
Labirynt, Grupa A, Grupa B i wszystkie okropiestwa, przez jakie przechodzili, rwnie
stanowi element tych planw. Ale nie by w stanie sobie przypomnie wystarczajco duo,
eby dao si to poskada w jakkolwiek sensown cao.
- O rany? - powtrzya Brenda. - To wszystko, na co ci sta?
- Mam chyba za duo pyta - nie jestem w stanie wybra jednego, eby je zada.
- Syszae o rodku otpiajcym?
Thomas popatrzy na ni, aujc, e nie widzi jej twarzy wyraniej.
- Zdaje si, e Jorge o nim wspomnia. Co to takiego?
- Wiesz, jaki jest wiat. Nowa choroba, nowe leki. Wynaleli takie co, chocia tak
naprawd ten rodek wcale nie leczy.
- Jak dziaa? Macie tu cho troch?
- Ha! - wykrzykna z pogard Brenda. - Mylisz, e daliby go nam? Tylko wani
ludzie, bogaci ludzie s w stanie dorwa to wistwo w swoje apy. Nazywaj je Nirwan.
Tumi twoje emocje, tumi procesy w mzgu, spowalnia ci do pijackiego otpienia, eby
mao co czu. To hamuje rozwj Poogi, bo ten wirus rozwija si w mzgu. Zera go i
niszczy. Jeli aktywno mzgu jest niewielka, wirus sabnie.
Thomas splt ramiona na piersi. W tych sowach kryo si co bardzo wanego, ale
nie by w stanie tego wskaza.
- Wic... to nie jest lek? Mimo e spowalnia rozwj wirusa?
- Nie daje najmniejszych szans na wyleczenie. Po prostu odwleka nieuniknione. W
kocu Pooga zawsze wygrywa. Tracisz zdolno racjonalnego mylenia, zdrowy rozsdek,
wspczucie. Tracisz to, co czyni ci czowiekiem.
Thomas milcza. Moe silniej ni kiedykolwiek czu, e jakie wspomnienie - wane
wspomnienie - usiuje si przecisn przez pknicia w cianie, ktra odgradzaa go od
przeszoci. Pooga. Mzg. Popadanie w szalestwo. rodek otpiajcy, Nirwana.

DRESZCZ. Prby. To, co powiedzia Szczurowaty, e w tym wszystkim chodzi tylko o ich
reakcje na Zmienne.
- Zasne? - zagadna Brenda po kilku minutach ciszy.
- Nie. Po prostu dostaem za duo informacji naraz. - To, co powiedziaa, budzio w
nim niejasn obaw, ale nadal nie by w stanie sensownie poskada kawakw ukadanki. Ciko to wszystko przetrawi.
- C, w takim razie si zamkn. - Odwrcia si do niego plecami, opara gow o
drzwi. - Wyrzu to wszystko z pamici. Inaczej nie wyjdzie ci na zdrowie. Potrzebujesz
odpoczynku.
- Aha - wymamrota Thomas, sfrustrowany, e ma do dyspozycji tyle wskazwek, ale
adnych prawdziwych odpowiedzi. Jednak Brenda miaa racj - zdecydowanie przyda mu si
przespana noc. Uoy si wygodnie i robi co mg, ale mino duo czasu, zanim w kocu
zapad w drzemk. I zacz ni.
Tym razem jest starszy, ma prawdopodobnie czternacie lat. On oraz Teresa klcz na
posadzce, przyciskajc uszy do szczeliny w drzwiach, nasuchujc. Podsuchujc. Wewntrz
rozmawiaj ze sob mczyzna i kobieta. Thomas syszy ich wystarczajco wyranie.
Mczyzna odzywa si pierwszy.
- Czy dostaa wykaz dodatkowych punktw, ktre zostay dodane do listy
Zmiennych?
- Wczoraj w nocy - odpowiada kobieta. - Podoba mi si to, co Trent doda na
zakoczenie Prb Labiryntu. Brutalne, ale rzeczywicie tego potrzebujemy. Powinno
stworzy troch interesujcych wzorw.
- Zdecydowanie. Podobnie jak scenariusz zdrady, jeli w ogle kiedy dojdzie do jego
realizacji.
Kobieta wydaje odgos, ktry najwyraniej jest miechem, ale sprawia wraenie
wymuszonego i pozbawionego wesooci.
- Tak, to samo pomylaam. Znaczy, Boe wity, ile te dzieciaki mog znie, zanim
zwariuj niezalenie od choroby?
- Poza tym to ryzykowne. Co jeli on zginie? Wszyscy zgadzamy si, e do tego czasu
z pewnoci bdzie ju jednym z gwnych Kandydatw.
- Nie zginie. Nie pozwolimy na to.
- Mimo wszystko. Nie jestemy Bogiem. Moe zgin.
Duga chwila milczenia. Potem mczyzna mwi:
- Moe nie bdzie trzeba wdraa tego scenariusza. Ale wtpi. Psychowie mwi, e

to zastymuluje fur tych wzorw, ktrych potrzebujemy.


- No c, co takiego wywouje mnstwo emocji - odpowiada kobieta. -1 wytwarza
niektre z tych wzorw, ktre s najtrudniejsze do stworzenia, zgodnie z tym, co mwi Trent.
Sdz, e plan dotyczcy tych Zmiennych to najpewniej jedyne, co zadziaa.
- Naprawd sdzisz, e Prby dadz efekt? - pyta mczyzna. - Skala oraz logistyka
tej operacji s naprawd niewiarygodne. Pomyl, ile rzeczy moe si posypa!
- Moe, masz racj. Ale jak mamy alternatyw? Trzeba sprbowa, a jeli si nie
uda, po prostu znajdziemy si znw w tym samym punkcie, gdzie bylibymy, gdybymy nie
podjli adnych dziaa.
- Te prawda.
Teresa cignie Thomasa za koszul; chopak oglda si na ni i widzi, e przyjacika
wskazuje palcem za siebie, w gb korytarza. Pora si wynosi. Thomas kiwa gow, ale z
powrotem nachyla si do drzwi, eby sprawdzi, czy uda mu si podsucha jeszcze ostatnie
zdanie czy dwa. Udaje mu si. Mwi kobieta.
- Wielka szkoda, e nie bdzie nam dane ujrze koca Prb.
- Wiem - odpowiada mczyzna. - Ale przyszo nam podzikuje.
Tym, co obudzio Thomasa po raz drugi, bya pierwsza, purpurowa zapowied witu.
Nie mg sobie przypomnie, eby cho raz poruszy si we nie, odkd w rodku nocy
rozmawia z Brend - nawet po tym, jak sen si skoczy.
Ten sen. By najdziwniejszy ze wszystkich, jakie przyniy mu si do tej pory - w
rozmowie pado tam mnstwo stwierdze, zbyt skomplikowanych, eby by w stanie je
zrozumie i dopasowa do tych fragmentw przeszoci, ktre powoli, bardzo powoli
zaczynay si z powrotem skada w cao. Pozwoli sobie ywi cie nadziei, e moe nie
by a tak dalece wtajemniczony w Prby, jak wczeniej zaczyna sdzi. Cho nie rozumia
zbyt wiele z tego, co dziao si we nie, to fakt, e on i Teresa podsuchiwali pod drzwiami,
oznacza, e nie uczestniczyli we wszystkich aspektach Prb.
Ale jaki mg by cel tego wszystkiego? Dlaczego przyszo miaaby dzikowa tym
ludziom?
Przetar oczy i przecign si, potem spojrza na Brend - wci jeszcze miaa
zamknite oczy, jej pier unosia si i opadaa w powolnym, rwnym oddechu, usta byy
rozchylone. Chocia jego ciao wydawao si jeszcze bardziej zesztywniae ni poprzedniego
dnia, to zdrowy sen podziaa fantastycznie na jego morale. Thomas czu si orzewiony.
Peen energii. Cokolwiek skonsternowany i w kropce w zwizku z najnowszym
wspomnieniosnem oraz tym wszystkim, c mu powiedziaa Brenda, ale peen energii pomimo

to.
Przecign si raz jeszcze i wanie dononie ziewa, kiedy jego wzrok pad na co,
co znajdowao si na cianie zamykajcej zauek. Dua metalowa tabliczka przynitowana do
muru. Tabliczka, ktra wygldaa bardzo znajomo.
Otworzy drzwi kabiny, potykajc si w popiechu zlaz na ulic i podszed do niej.
Wygldaa niemal identycznie, jak tabliczka w Labiryncie, na ktrej pisao: Departament
Rozwoju Eksperymentw, Strefa Zamknita: Czas Zagady. Ten sam matowy metal, takie
same litery. Tyle e na tej tutaj napisane byo co zupenie innego. I Thomas wpatrywa si w
ten napis przez bite pi minut albo i duej, zanim poruszy si choby o centymetr.
Napis gosi:
THOMAS, TY JESTE PRAWDZIWYM PRZYWDC
Thomas by moe gapiby si na tabliczk przez cay dzie, gdyby Brenda nie wysza
z ciarwki.
- Czekaam na odpowiedni moment, eby ci powiedzie - odezwaa si wreszcie,
wyrywajc go z zamylenia.
Gwatownie odwrci gow, eby na ni spojrze.
- Co? O czym ty mwisz?
Nie odwzajemnia jego wzroku, tylko dalej wpatrywaa si w napis.
- Odkd odkryam, jak masz na imi. Jorge tak samo. Prawdopodobnie to dlatego
zdecydowa si zaryzykowa wyruszenie z tob przez miasto i do tej waszej bezpiecznej
przystani.
- Brenda, ale o czym ty mwisz? - powtrzy Thomas.
W kocu popatrzya mu w oczy.
- Te znaki wisz w caym miecie. Na wszystkich napisane jest to samo. Dokadnie to
samo.
Thomas poczu, e uginaj si pod nim kolana. Odwrci si i usiad ciko na ziemi,
opierajc si plecami o cian.
- Jak... Jak to jest w ogle moliwe? To znaczy, przecie ta tabliczka wyglda, jakby
wisiaa tu ju jaki czas... - Naprawd nie wiedzia, co jeszcze mgby powiedzie.
- Nie wiem - odpara Brenda, siadajc obok niego. - Nikt z nas nie wiedzia, co to
znaczy. Ale kiedy wycie si tu pojawili, a ty powiedziae, jak si nazywasz... No c,
uznalimy, e to nie wyglda na zbieg okolicznoci.
Thomas przyszpili j twardym spojrzeniem, czujc wzbierajcy gniew.
- Czemu mi o tym nie powiedziaa? Trzymaa mnie za rk, opowiedziaa, jak

zabito twojego ojca, a o tym nie?


- Nie powiedziaam ci, bo baam si, jak zareagujesz. Sdziam, e pewnie
pobiegniesz szuka tych znakw i zapomnisz o mnie.
Thomas westchn. Mia tego wszystkiego do. Stumi gniew i gboko odetchn.
- Przypuszczam, e to po prostu jeszcze jedna cz tego caego koszmaru, ktra nijak
nie trzyma si kupy.
Brenda przekrcia si, eby spojrze w gr, na znak.
- Jak moesz nie wiedzie, co to znaczy? Przecie to ju chyba prostsze by nie moe?
Masz by przywdc, przej dowodzenie. Pomagajc ci, zapracuj na czonkostwo w waszej
grupie. Zapracuj na miejsce w bezpiecznej przystani.
Thomas zamia si.
- Tkwi w miecie penym popierniczonych Poparzecw, grupa dziewczyn chce
mnie zabi, a ja mam si martwi o to, kto jest prawdziwym przywdc mojej grupy? To jaki
nonsens.
Brenda zmarszczya twarz w wyrazie niezrozumienia.
- Dziewczyny, ktre chc ci zabi? O czym ty mwisz?
Thomas nie odpowiedzia, zastanawiajc si, czy naprawd powinien jej opowiedzie
wszystko od pocztku do koca. Zastanawiajc si, czy ma si znw si w to wgbia.
- No? - naciskaa.
Doszedszy do wniosku, e mio byoby to wreszcie zrzuci z serca, i majc poczucie,
e zyskaa ju jego zaufanie, da za wygran i wszystko jej opowiedzia. Wczeniej
napomyka powierzchownie o tym i owym, ale teraz powici sporo czasu na wdawanie si
w szczegy. O Labiryncie, o tym, jak ich uratowano, o tym, jak si przebudzili i odkryli, e
wszystko znw jest do luftu. O Arisie i Grupie B. O Teresie zaledwie krtko wspomnia, ale
kiedy wymieni j z imienia, zorientowa si, e Brenda co zauwaya. Moe co w jego
oczach.
- To jak, co jest midzy tob a t ca Teres? - zapytaa, kiedy skoczy.
Thomas nie wiedzia, co odpowiedzie. Czy co rzeczywicie byo midzy nimi?. Byli
ze sob blisko, byli przyjacimi, tyle wiedzia na pewno. Cho odzyska tylko cz swoich
wspomnie, wyczuwa, e przed Labiryntem on i ona byli moe nawet czym wicej ni tylko
przyjacimi. W tym okropnym okresie, kiedy pomagali zaprojektowa to paskudztwo.
A potem by jeszcze ten pocaunek...
- Tom? - odezwaa si Brenda.
Popatrzy na ni ostro.

- Ni mw tak na mnie.
- e co? - spytaa, ewidentnie zaskoczona, moe nawet uraona. - Dlaczego?
- Po prostu... nie rb tego. - Czu si okropnie, ale nie mg cofn tego, co
powiedzia. Tak mwia na niego Teresa.
- W porzdku. Mam si do ciebie zwraca: panie Thomasie? A moe: krlu
Thomasie? Albo jeszcze lepiej, po prostu Wasza Wysoko?
Thomas westchn.
- Przepraszam. Nazywaj mnie, jak chcesz.
Brenda rozemiaa si sarkastycznie, a potem oboje zamilkli.
Siedzieli tak, oparci plecami o cian, a minuty wloky si leniwie. Cisza bya
niemale kojca, a do momentu, gdy Thomas usysza dziwny guchy omot i przestraszy
si.
- Syszysz to? - zapyta, w okamgnieniu czujny i skupiony.
Brenda zamara z przekrzywion gow, wytajc such.
- No. Brzmi, jakby kto wali w bben.
- Znaczy, chyba skoczy si dzie dziecka. - Wsta, po czym pomg Brendzie zrobi
to samo. - Jak sdzisz, co to takiego?
- S due szanse, e nic dobrego.
- Ale co, jeli to nasi przyjaciele?
Basowe lupluplup wydawao si teraz dochodzi zewszd, echa odbijay si tam i z
powrotem midzy murami domw. Jednak po kilku ducych si sekundach Thomas nabra
pewnoci, e dwik dobiega z rogu zauka. Mimo wiadomoci, e ryzykuje, pobieg w
tamtym kierunku, eby si rozejrze.
- Co ty wyprawiasz?! - warkna Brenda, ale kiedy j zignorowa, podya za nim.
Thomas podszed do zamykajcej zauek ciany z popkanych i wyblakych cegie,
gdzie cztery schodki prowadziy w d do obdrapanych i zniszczonych drewnianych drzwi.
Tu nad nimi znajdowao si malekie prostoktne okienko z wybit szyb. W grnej czci
framugi trzyma si jeszcze pojedynczy ostry kawaek szka, niczym nadamany zb.
Thomas sysza muzyk, teraz duo goniejsz ni przedtem. Bya rytmiczna i
szybka, z mocno nagonionym basem, brzkliwym oskotem perkusji i wyciem gitar.
Mieszay si z ni miechy, okrzyki i odgosy piewania razem z wokalist. I wszystko to...
nie do koca tchno zdrowiem psychicznym. Zgiek mia w sobie co wytrcajcego z
rwnowagi, przyprawiajcego o gsi skrk.
Wygldao na to, e Poparzecy nie ograniczaj si do poszukiwania nosw, ktre

mogliby ludziom odgry, i Thomas nabra bardzo zych przeczu - ten haas nie mia nic
wsplnego z jego przyjacimi.
- Lepiej si std wynomy - stwierdzi chopak.
- Tak mylisz? - odpara Brenda, stojc tu przy nim.
- Chod. - Thomas odwrci si, ona take, ale oboje zamarli. W czasie, gdy ich
uwaga bya skupiona na czym innym, w zauku pojawiy si trzy osoby. Dwch mczyzn i
jedna kobieta, ktrzy teraz stali zaledwie kilka krokw dalej.
Obrzuciwszy nowo przybyych szybkim spojrzeniem, Thomas zdrtwia. Ich ubrania
byy postrzpione, wosy - niechlujne, twarze - umorusane. Ale gdy przyjrza si im uwaniej,
zauway, e nie maj adnych widocznych obrae, a w ich oczach wida byski inteligencji.
Poparzecy, ale niezupenie jeszcze szaleni Poparzecy.
- Cze, wy tam - odezwaa si kobieta. Miaa dugie rude wosy cignite w koski
ogon. Dekolt jej bluzki by wycity tak gboko, e Thomas z trudem zmusi si, aby patrze
jej w oczy. - Przyszlicie na nasz imprez? Mnstwo taczenia. Mnstwo barabara.
Mnstwo gorzay.
W jej gosie pobrzmiewaa nutka, ktra wzbudzia w chopaku lk. Nie wiedzia, co to
oznacza, ale ta pani nie zachowywaa si sympatycznie. Drwia sobie z nich.
- Ee, nie, dziki - odrzek Thomas. - My, ee, my po prostu...
Brenda wesza mu w sowo.
- Prbujemy odszuka naszych przyjaci. Jestemy tu nowi, dopiero zaczynamy si
zadomawia.
- Witajcie w naszej Poogowej bajce. A moe nawet w krainie DRESZCZowcw. - To
by jeden z mczyzn, wysoki, brzydki typ o tustych wosach. - Nie martwcie si, wikszo
tych tam - skin gow w kierunku schodkw - jest najwyej na wp szalona. Moecie
oberwa okciem w twarz, ewentualnie kopniaka w nabia. Ale nikt nie sprbuje was zje.
- W nabia? - powtrzya Brenda. - Co prosz?
Mczyzna wskaza palcem Thomasa.
- Mwiem do chopaka. Dla ciebie sprawy mog si troszk bardziej skomplikowa,
jeli nie bdziesz si trzymaa blisko nas, zwaywszy, e jeste pci eskiej.
Caa ta rozmowa przyprawiaa Thomasa o mdoci.
- Brzmi ciekawie. Ale musimy ju i. Odszuka kumpli. Moe pniej tu wrcimy.
Drugi mczyzna wystpi do przodu. By do niski, ale przystojny, z jasnymi
wosami citymi na jea.
- Jestecie tylko dzieciakami. Czas, ebycie si czego nauczyli o yciu. Czas,

ebycie si troch zabawili. Oficjalnie zapraszamy was na imprez. - Wymwi kade sowo
ostatniego zdania powoli i wyranie, i bez krztyny yczliwoci.
- Dziki, ale nie, dziki - odpara Brenda.
Blondynek wycign z kieszeni swojej dugiej kurtki pistolet. Bro bya srebrzysta,
lecz brudna i zmatowiaa. Niemniej, zdaniem Thomasa bezsprzecznie wygldaa
wystarczajco gronie i mierciononie.
- Nie wydaje mi si, ebycie mnie dobrze zrozumieli - rzek mczyzna. - Zostalicie
zaproszeni na nasz imprez. Tego zaproszenia si nie odrzuca.
Wysoki Brzydal wyj n. Koski Ogon wycigna rubokrt, ktrego kocwka
bya czarna od czego, co musiao by zaschnit krwi.
- Co wy na to? - zapyta Blondynek. - Chcecie i na imprez?
Thomas popatrzy na Brend, ale ta nie odwzajemnia jego spojrzenia. Oczy miaa
wlepione w blondyna, a wyraz jej twarzy wiadczy, e zamierza zrobi co bardzo gupiego.
- Dobra - powiedzia pospiesznie chopak. - W porzdku. Pjdziemy.
Brenda gwatownie odwrcia gow.
- Co?!
- Jeden go ma pistolet. Drugi ma n. Ich kumpela ma rubokrt! Nie jestem dzi w
nastroju na to, eby mi wgnieciono oko w czaszk!
- Zdaje si, e twj chopta nie jest gupi - stwierdzi Blondynek. - A teraz chodmy
si zabawi. -Wskaza luf pistoletu schodki i umiechn si. - miao, idcie pierwsi.
Brenda ewidentnie bya wcieka, ale jej oczy mwiy te, e dobrze wie, i nie maj
innego wyjcia.
- W porzdku.
Blondynek znw si umiechn. mii byoby do twarzy z jego min.
-1 o to chodzi. Wszystko gra, nie ma si czego obawia.
- Nikt nie zrobi wam krzywdy - doda Wysoki Brzydal. - Chyba e zaczniecie nam
utrudnia ycie. Chyba e bdziecie si zachowywa jak wredne bachory. Gdy impreza si
skoczy, nabierzecie ochoty, eby doczy do naszej grupy. Moecie mi wierzy.
Thomas musia walczy z ogarniajc go panik.
- Po prostu chodmy - powiedzia do Blondynka.
- Czekamy tylko na was. - Mczyzna ponownie wskaza pistoletem schodki.
Thomas wycign rk i chwyci do Brendy, przycign dziewczyn do siebie.
- Chodmy na imprez, kochanie. - Woy w te sowa tyle sarkazmu, ile tylko mg. Ale to bdzie czad!

- Jakie to sodkie - powiedziaa Koski Ogon. - Widok zakochanych zawsze wzrusza


mnie do ez. - Udaa, e ociera oczy.
Majc Brend przy boku, Thomas zbliy si do schodkw, majc przez cay czas
wiadomo, e lufa pistoletu wymierzona jest w jego plecy. Zeszli a do duych starych
drzwi; schodki miay akurat tak szeroko, e mogli po nich zej obok siebie. Kiedy byli ju
na dole, Thomas zobaczy, e drzwi nie maj klamki. Unoszc brwi, spojrza do tyu, na
Blondynka, ktry sta za nimi, dwa stopnie wyej.
- Musisz zapuka w umwiony sposb - wyjani mczyzna. - Walisz pici trzy
razy wolno, potem trzy razy szybko, a potem dwa razy stukasz tak normalnie.
Thomas czu odraz do tych ludzi. Okropnie nie podobao mu si, e mwi tak
spokojnie, przez wikszo czasu uywajc miych sw, a wszystko to podszyte jest drwin.
Ci Poparzecy byli w pewnym sensie gorsi ni beznosy facet, ktrego chopak zadga
poprzedniego dnia - przynajmniej w przypadku tamtego szaleca wiadomo byo dokadnie, z
czym maj do czynienia.
- Zrb to - wyszeptaa Brenda.
Thomas zacisn do w pi i zacz uderza w drzwi, najpierw powoli, potem
szybko. Na koniec dwukrotnie zastuka w drewno. Drzwi otwary si natychmiast;
wypuszczajc oskot muzyki niczym gwatowny podmuch wiatru.
Typ, ktry ich powita, by potnej postury, cay w tatuaach. W uszach i w twarzy
mia kilka kolczykw. Jego wosy byy siwe i dugie, sigajce daleko za ramiona. Ale
Thomas zaledwie mia czas zarejestrowa to wszystko, zanim mczyzna przemwi.
- Hej, Thomas. Czekalimy na ciebie.
Nastpna minuta czy dwie byy jedn niewyran plam wrae z oszoomionych
piciu zmysw.
Powitanie zaszokowao Thomasa, ale zanim zdy odpowiedzie, dugowosy
mczyzna praktycznie wcign jego oraz Brend do rodka, po czym zacz ich prowadzi
przez zbit mas taczcych cia, obracajcych si, skaczcych, tulcych si i wirujcych.
Muzyka oguszaa, kade uderzenie bbnw byo dla Thomasa niczym uderzenie motem w
czaszk. Z sufitu zwieszao si kilka latarek zaczepionych na drucie; koysay si w przd i w
ty, gdy ludzie wpadali na nie, posyajc rozchwiane smugi wiata w rnych kierunkach.
Gdy przeciskali si przez tum taczcych, Dugowosy nachyli si i wykrzycza co
na cay gos do Thomasa, ktry mimo to ledwie by w stanie go zrozumie.
- Dziki niech bd Bogu za baterie! Jak ich zabraknie, to dopiero bdzie kiepsko!
- Skd znalicie moje imi? - krzykn w odpowiedzi chopak. - Dlaczego na mnie

czekalicie?
Mczyzna parskn miechem.
- Obserwowalimy was ca noc! Potem dzi rano zobaczylimy przez okno twoj
reakcj na znak i domylilimy si, e to ty musisz by tym sawetnym Thomasem!
Brenda ju wczeniej obja Thomasa oburcz w pasie, prawdopodobnie tylko po to,
eby tum ich nie rozdzieli.
Prawdopodobnie. Ale kiedy usyszaa te sowa, jej ucisk sta si jeszcze bardziej
kurczowy.
Thomas obejrza si do tyu, zobaczy, e Blondynek oraz jego dwoje przyjaci id
tu za nimi. Pistolet zosta schowany, ale chopak wiedzia, e waciciel moe go w kadej
chwili wyj.
Muzyka graa na peny regulator. Basy grzmiay i pulsoway tak, e wszystko
dygotao. Naokoo ludzie taczyli i skakali, wietlne ostrza przeszyway ciemno.
Poparzecy byli mokrzy i liscy od potu, ciepo tych wszystkich cia sprawiao, e w
pomieszczeniu panowao nieprzyjemne gorco.
Gdy znaleli si mniej wicej porodku sali, Dugowosy zatrzyma si i odwrci do
nich tak gwatownie, e jego dziwna biaa grzywa zafalowaa.
- Bardzo chcemy, ebycie do nas doczyli! - krzykn.
- Co musi w was by! Ochronimy was przed zymi Poparzecami!
Thomas cieszy si, e nie wiedz wicej. Moe ostatecznie nie bdzie tak le. Pogra
przez jaki czas w ich gr, udawa, e jest jakim szczeglnym Poparzecem, i moe jemu
oraz Brendzie uda si przey wystarczajco dugo, eby w odpowiednim momencie
niepostrzeenie si wymkn.
- Pjd i przynios wam po drinku! - zawoa Dugowosy.
- Bawcie si dobrze! - Po tych sowach odszed pospiesznie, znikajc w falujcym
cisku.
Thomas odwrci si i zobaczy, e Blondynek oraz jego dwjka przyjaci nadal stoj
w tym samym miejscu, nie taczc
- jedynie obserwujc. Koski Ogon zamachaa do niego rk.
- Rwnie dobrze mona potaczy! - krzykna. Ale sama nie usuchaa wasnej rady.
Thomas okrci si tak, eby znale si twarz w twarz z Brend. Musieli
porozmawia.
Jakby czytajc mu w mylach, uniosa rce i obja go za szyj, przycigajc go do
siebie, a jej usta znalazy si tu przy jego uchu. Jej oddech by gorcy i wywoywa

mrowienie na jego spoconej skrze.


- Jakim sposobem wpakowalimy si w t gwnian sytuacj? - zapytaa.
Nie wiedzc, co innego mgby zrobi, Thomas otoczy ramionami jej plecy i tali.
Czu ciepo jej ciaa przez wilgotne ubranie. Co w nim drgno, przemieszane z wyrzutami
sumienia oraz tsknot za Teres.
- Godzin temu nie wyobraaem sobie, e co takiego moe si sta - stwierdzi w
kocu, z ustami zanurzonymi w jej wosach. Byo to jedyne, co mu przyszo do gowy.
Muzyka zmienia si, kolejny utwr by mroczny i niesamowity. Tempo stao si
nieco wolniejsze, a brzmienie perkusji jakby nisze. Thomas nie by w stanie rozrni sw,
ale zdawao si, e wokalista opakuje jak straszliw tragedi; jego gos by zawodzcy,
wysoki i peen blu.
- Moe powinnimy po prostu zosta na jaki czas z tymi ludmi - powiedziaa
Brenda.
Thomas zorientowa si nagle, e teraz oboje tacz, cho nie mieli takiego zamiaru i
nie myleli o tym. Poruszali si w rytm muzyki, obracajc si powoli, ciao przy ciele,
obejmujc si nawzajem.
- O czym ty mwisz? - spyta, zaskoczony. - Ju dajesz za wygran?
- Nie. Jestem po prostu zmczona. Moe tutaj bylibymy bezpieczniejsi.
Pragn jej ufa, mia wraenie, e moe. Ale co w tym wszystkim go niepokoio czy specjalnie go tutaj przyprowadzia? Wydawao si to nadinterpretacj.
- Brenda, nie poddawaj si jeszcze. Jedyna szansa, jak mamy, to dotrze do
bezpiecznej przystani. Istnieje lek na to wistwo.
Brenda nieznacznie potrzsna gow.
- Tak ciko uwierzy, e to prawda. Ciko mie nadziej.
- Nie mw tak. - Nie chcia tak myle i nie chcia tego sucha.
- Czemu mieliby wysya tutaj tych wszystkich Poparzecw, gdyby istnia lek? To
si po prostu nie trzyma kupy.
Thomas odsun si, eby na ni popatrze, zaniepokojony t nag zmian
nastawienia. Jej oczy byy mokre od ez.
- Mwisz, jakby oszalaa - stwierdzi, po czym zawaha si. Oczywicie mia wasne
wtpliwoci, ale nie chcia jej zniechca. - Lek naprawd istnieje. Musimy... - Zamilk,
spojrza spod oka na Blondynka, ktry nadal wbija w niego wzrok. Facet prawdopodobnie
nie by w stanie niczego usysze, ale lepiej dmucha na zimne. Thomas nachyli si z
powrotem, eby mwi wprost do ucha Brendy. - Musimy si std wydosta. Chcesz zosta z

ludmi, ktrzy gro ci pistoletami i rubokrtami?


Zanim zdya odpowiedzie, Dugowosy wrci, trzymajc w kadej doni po
plastikowym kubku. Brzowawa ciecz w rodku chlupaa, gdy przepycha si przez tancerzy,
napierajcych ze wszystkich stron.
- Pijcie! - zawoa.
W tym momencie w Thomasie co jakby si ockno. Przyjcie drinka od tych
nieznajomych nagle wydao mu si bardzo, ale to bardzo zym pomysem. Cho wczeniej
zdawao si to niemoliwe, cae to miejsce i sytuacja zaczy sprawia jeszcze bardziej
niepokojce wraenie.
Jednak Brenda ju wycigaa rk po napj.
- Nie! - wrzasn Thomas, zanim zdy si powstrzyma, po czym pospiesznie
sprbowa zatuszowa swoj reakcj. - To znaczy, nie, naprawd nie sdz, eby to nam
posuyo. Dawno nic nie pilimy, powinnimy si teraz raczej napi wody. My, ee, po prostu
chcemy chwil potaczy. - Stara si zachowywa naturalnie, ale w rodku cay a si skuli,
wiedzc, e jego sowa zabrzmiay idiotycznie, zwaszcza kiedy Brenda dziwnie na niego
spojrzaa.
Co nieduego i twardego szturchno go w ebra. Nie musia si odwraca, eby
wiedzie, co to takiego: pistolet Blondynka.
- Poczstowaem was drinkami - odezwa si ponownie Dugowosy. Tym razem z
jego wytatuowanej twarzy znikny wszelkie pozory yczliwoci. - Bardzo niegrzecznie
byoby odmwi. - Znw wycign kubki w ich stron.
Thomasa ogarna narastajca panika. Przesta mie choby drobne wtpliwoci - co
byo bardzo nie tak z tymi drinkami.
Blondynek jeszcze mocniej szturchn go pistoletem.
- Licz do jednego - powiedzia mu na ucho. - Tylko do jednego.
Thomas nie musia si zastanawia. Wycign rk i wzi kubek, przytkn go do ust
i wypi zawarto jednym haustem. Ciecz palia jak ogie; gdy j przeyka, zapieko go w
gardle i w przeyku. Zanis si gwatownym, suchym kaszlem.
- Teraz ty - powiedzia Dugowosy, podajc Brendzie drugi kubek.
Spojrzaa na Thomasa, po czym wzia naczynie i wypia wszystko. Napj, jak si
zdawao, nie zrobi na niej wikszego wraenia; zmruya tylko nieznacznie oczy, przeykajc
go.
Dugowosy zabra z powrotem puste kubki, umiechajc si teraz od ucha do ucha.
- No i piknie! A teraz taczcie sobie dalej!

W brzuchu Thomasa ju pojawio si dziwne uczucie. Kojce ciepo, spokj,


narastajcy i ogarniajcy cae ciao. Chopak z powrotem obj Brend, przygarn j mocno
do siebie, gdy tak koysali si w rytm muzyki. Jej usta muskay jego szyj. Za kadym razem,
gdy jej wargi ocieray si o jego skr, przenika go oszoamiajco przyjemny dreszcz.
- Co to byo? - spyta. Bardziej wyczuwa ni by w stanie usysze, e mwi
niewyranie.
- Co niedobrego - odpara; ledwo j sysza. - Zawierao narkotyk. Dziej si ze mn
dziwne rzeczy.
Taa, pomyla Thomas. Co dziwnego. Mia wraenie, e pomieszczenie zaczyna
wirowa wok niego, o wiele szybciej, ni mogo wynika z ich powolnego obracania si w
tacu. Twarze rozemianych ludzi wydaway si rozciga, ich usta zmieniay si w ziejce
czarne dziury. Muzyka staa si wolniejsza, rozbrzmiewaa w niszej tonacji; gos wokalisty
rwnie si pogbi, poszczeglne zgoski dwiczay duej.
Brenda odchylia gow do tyu, uja twarz chopaka w obie donie. Wpatrywaa si w
niego, cho jej oczy sprawiay wraenie rozbieganych. Wydawaa mu si pikna. Pikniejsza
ni cokolwiek, co dotd widzia. Wszystko wok nich ciemniao do czerni. Uwiadomi
sobie, e jego umys zaczyna si wycza.
- Moe tak jest lepiej - powiedziaa. Jej sowa nie pasoway do ruchu warg. Jej twarz
zataczaa krgi, jakby oddzielona od szyi. - Moe bdziemy mogli z nimi zosta. Moe tutaj
moglibymy pozosta szczliwi do czasu, a przekroczymy Granic. - Umiechna si
okropnym, budzcym groz umiechem. - Wtedy zawsze moesz mnie zabi.
- Nie, Brendo - odrzek, ale jego gos wydawa si dobiega z odlegoci miliona
kilometrw, jakby z gbin nieskoczenie dugiego tunelu. - Nie...
- Pocauj mnie - poprosia. - Tom, pocauj mnie. - Mocniej zacisna donie na jego
twarzy. Zacza go cign ku sobie.
- Nie - zaprotestowa, opierajc si. Znieruchomiaa, a na jej twarzy pojawi si wyraz
urazy.
Na jej szybujcej, zamazujcej si twarzy.
- Czemu? - zapytaa.
Ciemno wchona go ju niemal bez reszty.
- Nie jeste... ni. - Jego gos, z oddali. Zaledwie echo. - Nigdy nie bdziesz ni.
A potem odleciaa w dal, podobnie jak jego umys.
Thomas przebudzi si w mroku i mia wraenie, e umieszczono go w jakiej
staroytnej machinie tortur, ktre powoli wbija w jego czaszk niezliczone gwodzie.

Jkn - ten urywany, okropny dwik sprawi jedynie, e bl w jego gowie si


nasili. Chopak zmusi si do zamilknicia, sprbowa sign w gr, eby pomasowa...
Jego rce nawet nie drgny. Co je unieruchamiao, co lepkiego, ciasno otaczajcego
nadgarstki. Tama. Gwatownie sprbowa poruszy nogami, ale one take byy zwizane.
Prba ruchu sprawia, e kolejna fala blu przeszya jego gow oraz ciao. Oklap, jczc
cicho. Zachodzi w gow, jak dugo by nieprzytomny.
- Brenda? - szepn. adnej odpowiedzi.
Zapalio si wiato.
Jaskrawe i kujce. Zacisn powieki, po czym rozchyli jedno oko, zaledwie na tyle,
eby cokolwiek widzie. Stay nad nim trzy osoby, ale ich twarze skryte byy w cieniu, bo
wiato znajdowao si za ich plecami.
- Pobudka - odezwa si zachrypnity gos. Kto zarechota z drwin.
- Chcecie jeszcze troch tej wody ognistej? - To powiedziaa kobieta. Ta sama osoba
zarechotaa powtrnie.
Thomas w kocu oswoi si ze wiatem i przesta mruy oczy. Siedzia na
drewnianym krzele; jego nadgarstki byy ciasno przytwierdzone do porczy, a kostki do ng
mebla za pomoc szerokiej szarej tamy klejcej. Przed nim stao dwch mczyzn i jedna
kobieta. Blondynek. Wysoki Brzydal. Koski Ogon.
- Czemu po prostu nie ciuknlicie nas tam w zauku? - zapyta Thomas.
- Ciukn was? - odpar Blondynek. Jego gos wczeniej nie by ochrypy; teraz
brzmia tak, jakby waciciel spdzi ostatnich kilka godzin, wrzeszczc na parkiecie ile si w
pucach.
- Za kogo nas masz, za jak dwudziestowieczn mafi? Gdybymy chcieli was
ciukn, to leelibycie ju martwi na ulicy.
- Nie chcemy was zabija - wesza mu w sowo Koski Ogon. - To zepsuoby smak
misa. Lubimy zjada nasze ofiary, kiedy jeszcze oddychaj. Zje tyle, ile si da, zanim si
wykrwawi na mier. Nie uwierzyby, jak soczyste i... sodkie jest takie misko.
Wysoki Brzydal zamia si, ale Thomas nie potrafi pozna, czy Koski Ogon mwi
serio. Niezalenie od tego, czy mwia prawd, czy tylko kpia, jej sowa go przeraay.
- Ona si z was nabija - oznajmi Blondynek. - Jadalimy ludzi tylko wtedy, kiedy
bylimy kompletnie zdesperowani. Ludzkie miso smakuje jak wiskie gwno.
Kolejny wybuch chichotu ze strony Wysokiego Brzydala. Nie rechotu, nie miechu.
Chichotu. Thomas nie wierzy ju, e mwi serio - o wiele bardziej martwio go to, jak
bardzo... skrzywione wydaway si ich umysy.

Blondynek umiechn si po raz pierwszy, odkd Thomas go spotka.


- To te tylko art. Nie jestemy jeszcze a tak Poparzeni. Ale zao si, e ludzie
faktycznie nie s zbyt smaczni.
Wysoki Brzydal oraz Koski Ogon pokiwali gowami.
O rany, ci ludzie naprawd zaczynaj wirowa, pomyla Thomas. Usysza
stumiony jk po lewej i spojrza tam. Brenda siedziaa w rogu pokoju, tak samo
unieruchomiona jak on. Ale jej zaklejono tam rwnie usta, co kazao mu przypuszcza, e
moe w przeciwiestwie do niego walczya, zanim stracia przytomno. Wygldao na to, e
dopiero si budzi, a kiedy spostrzega trjk Poparzecw, zacza si wierci na krzele,
jczc przez knebel. Jej oczy zapony ogniem.
Blondynek wymierzy w ni pistolet, ktry jak za spraw magii pojawi si w jego
doni.
- Zamknij si! Zamknij si albo twj mzg wylduje na cianie!
Brenda znieruchomiaa i zamilka. Thomas spodziewa si, e zacznie piszcze, paka
czy co w tym stylu. Ale nie zacza, i natychmiast zrobio mu si gupio, e to pomyla. Ju
udowodnia, jaka jest twarda.
Blondynek opuci pistolet.
- Tak lepiej. Boe wity, powinnimy j byli zabi tam na grze, kiedy zacza
krzycze. I gry. - Spojrza na swoje przedrami, gdzie czerwieniaa duga, pkolista prga.
- Jest z nim - powiedziaa Koski Ogon. - Pki co nie moemy jej zabi.
Blondynek wzi sobie krzeso spod najdalszej ciany i zaj miejsce zaledwie ptora
metra od Thomasa. Pozostali zrobili to samo, z wyrazem ulgi na twarzach, jakby godzinami
czekali na pozwolenie, eby usi. Blondynek opar pistolet o udo, celujc prosto w
Thomasa.
- Dobra - powiedzia. - Mamy cakiem sporo do obgadania i nie zamierzam si z tob
cacka, kole. Jeli bdziesz prbowa krci, odmawia odpowiedzi czy cokolwiek w tym
stylu, strzel ci w nog. Potem w drug. Za trzecim razem kula idzie prosto w twarz twojej
przyjaciki. Tak sobie myl, e prosto midzy oczy. I sdz, e moesz si bez trudu
domyli, co stanie si za czwartym razem.
Thomas kiwn gow. Chciaby mc sobie powiedzie, e jest twardy, e jest w stanie
postawi si tym Poparzecom. Ale wola si kierowa zdrowym rozsdkiem. By
przywizany do krzesa, bez broni, bez sojusznikw, bez niczego. Chocia autentycznie nie
mia nic do ukrycia. Odpowie na kade pytanie, jakie ten facet uzna za stosowne mu zada.
Cokolwiek si stanie, nie mia ochoty oberwa kul w nog. A nie sdzi, by mczyzna

blefowa.
- Pierwsze pytanie - odezwa si Blondynek. - Kim jeste i dlaczego twoje imi
widnieje na tabliczkach rozwieszonych w caym tym gwnianym miecie?
- Nazywam si Thomas. - Gdy tylko pady te sowa, twarz Blondynka wykrzywia si
w gniewie. Thomas uwiadomi sobie swj idiotyczny bd i pospiesznie kontynuowa: Oczywicie, to ju wiecie. No c, to, jak si tutaj znalazem, to naprawd strasznie dziwna
historia i wtpi, czy mi uwierzycie. Ale przysigam, e mwi prawd.
- Nie przywieziono ci tutaj grolotem, tak jak nas wszystkich? - zapytaa Koski
Ogon.
- Grolotem? - Thomas nie wiedzia, co to znaczy, ale tylko potrzsn przeczco
gow i mwi dalej. - Nie. Wyszlimy z jakiego podziemnego tunelu mniej wicej
pidziesit kilometrw na poudnie std. Wczeniej przeszlimy przez co, co nazywao si
Paski Przeno. A jeszcze wczeniej...
- Moment, moment, moment - przerwa mu Blondynek, unoszc do. - Paski
Przeno? Zastrzelibym ci tu i teraz, ale nie ma ludzkiej mocy, eby to zmyli.
Thomas zmarszczy czoo, zdezorientowany.
- Czemu?
- Tylko dure prbowaby nam wcisn tak oczywiste kamstwo. Przeszlicie przez
Paski Przeno? - Mczyzna by ewidentnie zaskoczony.
Thomas zerkn na pozostaych Poparzecw. Mieli rwnie zaszokowane miny.
- Owszem. Czemu tak trudno w to uwierzy?
- Masz w ogle pojcie, ile kosztuje transport przez Paskie Przenosy? Ten wynalazek
pojawi si dopiero tu przed rozbyskami. Tylko rzdy pastw oraz milionerzy mog sobie
pozwoli na korzystanie z niego.
Thomas wzruszy ramionami.
- No c, wiem, e maj mnstwo pienidzy, a ten go tak wanie to nazwa. Paski
Przeno. Co w rodzaju szarej ciany, ktra wywouje lodowate mrwki, kiedy przez ni
przechodzisz.
- Jaki go? - spytaa Koski Ogon.
Thomas ledwo co zacz mwi, a ju mia zamt w gowie. Jak mona komu
opowiedzie tak histori?
- Sdz, e by z DRESZCZu. Poddaj nas jakiemu eksperymentowi czy testowi.
Waciwie to nie wiem wszystkiego. My... Wymazano nam wspomnienia. Cz moich
wrcia, ale niewiele.

Blondynek przez chwil nie reagowa, po prostu siedzia bez ruchu, wpatrujc si w
chopaka. Niemale widrujc go wzrokiem na wylot, by wbi spojrzenie w znajdujc si z
tyu cian. Wreszcie powiedzia:
- Byem prawnikiem. Dawno temu, jeszcze zanim rozbyski oraz ta choroba wszystko
zrujnoway. Umiem pozna, kiedy kto kamie. Byem w tym bardzo, bardzo dobry.
O dziwo Thomas odpry si.
- Wic wiesz, e ja nie...
- Owszem, wiem. Chc usysze o wszystkim. Gadaj.
Thomas zacz opowiada. Nie umiaby wyjani, dlaczego, ale wydawao si to
susznym wyborem. Instynkt podpowiada mu, e ci Poparzecy s zwyczajnymi ludmi,
wysanymi tutaj, aby przey swoje okropne ostatnie lata we wadzy niszczcej ich stopniowo
Poogi. Starali si tylko wywalczy sobie jak przewag nad innymi, znale drog ucieczki.
Kady by tak postpowa na ich miejscu. A spotkanie z facetem, ktrego imi figurowao na
tabliczkach rozwieszonych w caym miecie, stanowio doskonay pierwszy krok. Gdyby
Thomas znajdowa si na ich miejscu, prawdopodobnie postpowaby tak samo. Moe bez
pistoletu i wizw - oby.
Zaledwie dzie wczeniej opowiedzia t ca histori Brendzie i teraz streci
wszystko w mniej wicej podobnych sowach. Labirynt, ucieczk, dormitoria. To, jak dostali
misj polegajc na przebyciu Pogorzeliska. Postara si, eby zabrzmiao to tak, jakby bya
ona bardzo wana, i podkreli, e na kocu drogi czeka lek. Poniewa stracili szans na to,
eby Jorge pomg im si wydosta z miasta, moe uda mu si zacz od nowa z tymi ludmi.
Wyrazi te swj niepokj o pozostaych Streferw, ale kiedy zapyta, czy rozmwcy widzieli
jego przyjaci - lub te du grup dziewczt - odpowied brzmiaa nie.
Znowu nie mwi zbyt wiele na temat Teresy. Nie chcia ryzykowa, e cignie na
ni niebezpieczestwo, cho nie mia pojcia, czy mwienie o niej moe jej w jaki sposb
zagrozi. Troch kama te w kwestii Brendy. A cilej - w zasadzie ani razu nie skama tak
dosownie. Po prostu postara si, eby z opowieci wynikao, e bya z nim od samego
pocztku.
Gdy skoczy, urywajc na tym, jak spotkali w zauku te trzy osoby, ktre teraz
siedziay przed nim, zaczerpn gboko tchu i sprbowa si wygodniej usadowi na krzele.
- Prosz, czy moecie teraz zdj ze mnie t tam?
Jego uwag przyku drobny ruch doni Wysokiego Brzydala. Chopak zerkn w tamt
stron i zobaczy, e w rku mczyzny pojawi si bardzo ostry, byszczcy n.
- Co o tym sdzisz? - zwrci si Brzydal do Blondynka.

- Jasne, czemu nie. - Blondynek wysucha wszystkich rewelacji Thomasa z


niewzruszonym wyrazem twarzy, jak dotd w aden sposb nie dajc po sobie pozna, czy
wierzy w jego opowie.
Wysoki Brzydal wzruszy ramionami, wsta i podszed do Thomasa. Pochyla si
wanie, wycigajc rk z noem, gdy pitro wyej wszcz si tumult. Donone uderzenia w
sufit, kilka wrzaskw. Potem rozleg si taki haas, jakby setka ludzi biega. Gorczkowe
kroki, skakanie, wicej guchych uderze. Wicej wrzaskw.
- Musiaa nas znale inna grupa - powiedzia Blondynek, blednc gwatownie. Wsta,
da znak dwojgu pozostaym, eby poszli za nim. Kilka sekund pniej ju ich nie byo,
wspili si po schodach, znikajc w mroku. Jakie drzwi otwary si i zamkny. Chaos na
grze trwa.
Wszystko to cznie przyprawio Thomasa o miertelny strach. Chopak popatrzy na
Brend, ktra siedziaa bez ruchu, nasuchujc. Jej oczy w kocu napotkay jego spojrzenie.
Wci jeszcze zakneblowana, moga jedynie unie brwi.
Nie podobay mu si ich szanse na przetrwanie w sytuacji, gdy pozostawiono ich tak,
przykrpowanych do krzese. Nie byo moliwoci, aby Poparzecy, ktrych widzia zeszej
nocy, mieli jakie szanse w starciu z takimi wariatami, jak Pan Nos.
- Co jeli tam na grze buszuje banda kompletnie szalonych Poparzecw? - spyta.
Brenda wymamrotaa co zza tamy.
Thomas napi wszystkie minie i zacz przesuwa swoje krzeso malutkimi
krokami w stron dziewczyny. Nie pokona jeszcze nawet metra, gdy tumult wyej nagle
ucich. Chopak zamar, wpatrujc si w sufit.
Przez kilka sekund nic si nie dziao. Potem na grze zaszuray kroki jednej lub dwch
osb. Zabrzmiao guche up. Drugie guche up. I jeszcze raz. Thomas wyobrazi sobie ciaa
rzucane na podog.
Drzwi u szczytu schodw otwary si.
Potem zabrzmiay kroki, donone i cikie. Kto zbiega w d. Schody pogrone
byy w mroku i ciao Thomasa zalaa lodowata panika, gdy tak czeka, zastanawiajc si,
kogo ujrzy.
W kocu ten kto wyszed na owietlon przestrze.
Minho. Brudny i zakrwawiony, ze ladami oparze na twarzy. Z noami w obu
rkach. Minho.
- Mylaby kto, e wam tu dobrze - powiedzia.
Mimo wszystkiego, przez co przeszed, Thomas nie pamita, kiedy ostatnio tak

kompletnie zabrako mu sw.


- Co... Jak... - wyjka, usiujc co wykrztusi.
Minho umiechn si, co byo bardzo podanym widokiem. Zwaszcza biorc pod
uwag, jak okropnie wyglda.
- Zapali was tu po tym, jak was znalelimy. Mylisz, e pozwolilibymy tej bandzie
smrodasw zrobi wam krzywd? Masz u mnie dug. I to duy. - Podszed i zacz rozcina
tam.
- Co masz na myli mwic, e nas znalelicie? - Thomas by tak szczliwy, e mia
ochot chichota jak gupi. Nie tylko zostali uratowani, ale jego przyjaciele yli. yli!
Minho ci dalej.
- Jorge prowadzi nas przez miasto, unikajc Poparzecw i wyszukujc dla nas
jedzenie. - Skoczy uwalnia Thomasa i podszed do Brendy, mwic dalej przez rami. Wczoraj rano troch si rozproszylimy, wszc tu i tam. Patelniak sta akurat za rogiem,
zagldajc do tego zauka tam na grze, kiedy tych troje sztamakw wycelowao w was
pistolet. Wrci, wkurzylimy si, zaczlimy planowa atak. Wikszo tych smrodasw
albo bya schlana, albo spaa.
Brenda zerwaa si z krzesa, odpychajc Minho, gdy tylko jej wizy zostay przecite.
Skierowaa si w stron Thomasa, ale si zawahaa - nie umia pozna, czy jest wcieka, czy
tylko zmartwiona. W kocu podesza do niego, szarpniciem odklejajc tam z ust, i stana
u jego boku.
Gdy Thomas wsta, jego gowa momentalnie znw zapulsowaa blem, a pokj
zafalowa, powodujc mdoci. Chopak opad z powrotem na krzeso.
- O rany. Ma kto troch aspiryny?
Minho tylko si zamia. Brenda podesza ju do podna schodw i stana tam
zaoonymi rkami. Co w jej pozie i ruchach faktycznie sprawiao, e wygldaa na
zagniewan. Potem Thomas przypomnia sobie, co jej powiedzia tu przed tym, zanim straci
przytomno od narkotyku.
Och, szlag, pomyla. Powiedzia jej, e nie jest i nigdy nie bdzie Teres.
- Brenda? - zagadn z zakopotaniem. - yjesz? - Nie zamierza wspomina w
obecnoci Minho o ich dziwnym tacu i tamtej wymianie zda.
Kiwna gow, ale nie odwzajemnia jego spojrzenia.
- Nic mi nie jest. Chodmy. Chc si zobaczy z Jorge. - Krtkie, zwize zdania.
Pozbawione emocji.
Thomas jkn, zadowolony, e bl gowy dostarcza mu alibi. Owszem, bya na niego

wcieka. Cho moe wcieka nawet nie pasowao tu do koca. Wygldaa raczej na uraon.
A moe w ogle jej to nie ruszyo, tylko on wyobraa sobie nie wiadomo co.
Minho podszed do niego, wycign rk.
- Chod, stary. Czy ci gowa boli, czy nie, musimy wia. Nie wiadomo, jak dugo
jeszcze uda si nam utrzyma jecw tam na grze pod kontrol.
- Jecw? - powtrzy Thomas.
- Czy jak tam zechcesz ich nazwa. Nie moemy zaryzykowa wypuszczenia ich, pki
si std nie wydostaniemy. W tej chwili dwunastu ludzi trzyma w szachu ponad
dwadziecioro i tamci nie s szczeglnie uszczliwieni. Gotowi wkrtce uzna, e mog si
na nas rzuci i wygra. Jak tylko przestanie ich drczy kac.
Thomas ponownie dwign si na nogi, tym razem duo wolniej. Bl w jego gowie
falowa i pulsowa niczym miarowe bicie bbna; zdawao si, e kade uderzenie naciska od
tyu na gaki oczne. Zamkn oczy i nie otwiera ich do czasu, a przesta mie wraenie, e
wszystko wok wiruje. Gboko zaczerpn tchu, popatrzy na Minho.
- Nic mi nie bdzie.
Minho wyszczerzy si do niego w umiechu.
- Prawdziwy twardziel z ciebie. Chod.
Thomas poszed za przyjacielem w stron schodw. Na moment zatrzyma si obok
Brendy, ale nic nie powiedzia. Minho zerkn do tyu, na Thomasa, z min mwic: A tej co
jest? Thomas tylko potrzsn nieznacznie gow.
Minho wzruszy ramionami, po czym wspi si pospiesznie po schodach i opuci
pomieszczenie. Jednak Thomas na chwil zosta z tyu, przy Brendzie. Zdawao si, e
dziewczyna nie ma jeszcze ochoty si rusza. Unikaa te patrzenia mu w oczy.
- Przepraszam - powiedzia, aujc szorstkich sw, ktre wypowiedzia tu zanim
straci przytomno. - Zdaje si, e powiedziaem co niezbyt miego...
Gwatownie uniosa gow, eby spojrze mu prosto w twarz.
- A id w choler, gwno mnie obchodzicie, ty i twoja dziewczyna! Po prostu
taczyam, chciaam si chwil zabawi, zanim wszystko si spierniczyo. Co ty sobie
mylisz, e si w tobie zakochaam, czy co? Ze nie mog si doczeka dnia, gdy mnie
poprosisz, ebym zostaa twoj Poparzon pann mod? We si obud.
Jej sowa byy tak pene wciekoci, e uraony Thomas a cofn si o krok, czujc
si, jakby daa mu w twarz. Zanim zdy odpowiedzie, dziewczyna znikna pitro wyej,
idc demonstracyjnie cikimi krokami i wzdychajc. Nigdy jeszcze tak nie tskni za Teres,
jak w tej chwili. Pod wpywem impulsu zawoa do niej w mylach. Ale nadal jej nie byo.

Smrd uderzy go, zanim jeszcze chopak wszed do pomieszczenia, gdzie wczeniej
taczyli.
Pot i wymiociny.
Podog zacielay ciaa. Jedni z lecych spali, inni kulili si jeden przy drugim,
dygoczc, a byli i tacy, ktrzy wygldali na martwych. Wrd tego wszystkiego stali na
warcie Jorge, Newt i Aris; obracali si powoli, trzymajc noe w pogotowiu.
Thomas zobaczy te Patelniaka i pozostaych Streferw. Cho gowa nadal ttnia mu
blem, poczu fal ulgi i podniecenia.
- Co si z wami dziao, chopaki?! Gdziecie byli?
- Hej, to Thomas! - rykn Patelniak. - ywy i rwnie brzydki, jak zawsze!
Newt podszed do niego, posa mu szczery umiech.
- Ciesz si jak cholera, e nie zgine, Tommy. Naprawd, naprawd si ciesz.
- Ja te si ciesz, e ci widz ywego. - Thomas z przedziwn obojtnoci
uwiadomi sobie, jak teraz wyglda jego ycie. Tak witao si teraz ludzi po jednym czy
dwch dniach rozki. - Czy wszyscy tutaj dotarli? Dokd wycie poszli? Jak si tutaj
dostalicie?
Newt skin gow.
- Nadal jest nas jedenastu. Plus Jorge.
Pytania Thomasa paday szybciej, ni ktokolwiek by w stanie na nie odpowiedzie.
- Widzielicie jaki lad Barkleya i pozostaych? Czy to oni spowodowali tamten
wybuch?
Tym, ktry odpowiedzia, by Jorge - Thomas zobaczy, e Latynos stoi najbliej
drzwi, dzierc bardzo paskudnie wygldajc szpad, ktrej ostrze aktualnie spoczywao na
ramieniu Wysokiego Brzydala we wasnej osobie. Koski Ogon znajdowaa si obok; oboje
leeli skuleni na pododze.
- Nie widzielimy ich od tamtej pory. Dosy szybko wzilimy nogi za pas, a oni za
bardzo si boj zagbia w miasto.
Widok Wysokiego Brzydala uruchomi w gowie Thomasa dzwonek alarmowy.
Blondynek. Gdzie by Blondynek? W jaki sposb Minho i pozostali mieliby sobie poradzi z
jego pistoletem? Rozejrza si, ale nie wypatrzy mczyzny nigdzie w pomieszczeniu.
- Minho - szepn Thomas, po czym gestem przywoa przyjaciela. Gdy ju zarwno
Minho, jak i Newt stali tu obok niego, pochyli si ku nim. - Ten go z bardzo krtkimi
blond wosami. Sprawia wraenie przywdcy. Gdzie on jest?
Minho wzruszy ramionami i spojrza na Newta, oczekujc odpowiedzi.

- Musia zwia - odpar Newt. - Garstce si udao, nie bylimy w stanie powstrzyma
wszystkich.
- Czemu pytasz? - zagadn Minho. - Martwisz si o niego?
Thomas rozejrza si, po czym jeszcze bardziej zniy gos.
- Mia pistolet. By jedyn osob, jak widziaem, ktra dysponowaa czym gorszym
od noa. I nie by szczeglnie sympatyczny.
- A kogo to, purwa, obchodzi? - odpar Minho. - Za godzin wydostaniemy si z tego
durnego miasta. I powinnimy si std zwija. I to ju.
Brzmiao to jak najlepszy pomys, jaki Thomas usysza na przestrzeni ostatnich kilku
dni.
- Dobra. Chc si std wydosta, zanim on wrci.
- Suchajcie! - zawoa Minho, dajc krok w ty i zaczynajc i przez tum. Wynosimy si std. Jeli nie bdziecie za nami szli, nic wam si nie stanie. Jeli sprbujecie
za nami pj, bdziecie martwi. Wybr jest do prosty, nie sdzicie?
Thomas zachodzi w gow, kiedy i w jaki sposb Minho przej od Jorge rol
przywdcy. Popatrzy na starszego z mczyzn i zauway, e Brenda stoi w milczeniu pod
cian, wpatrujc si w podog. Czu si paskudnie w zwizku z tym, co stao si
poprzedniego dnia. Naprawd chcia j pocaowa. Ale z jakiego powodu zarazem brzydzio
go to. Moe przez narkotyk. Moe w zwizku z Teres. A moe...
- Hej, Thomas! - wrzasn na niego Minho. - Obud si, chopie! Idziemy!
Kilku Streferw ju wyszo przez drzwi na zewntrz, w blask soca. Jak dugo by
nieprzytomny z powodu narkotyku? Cay dzie? Czy te zaledwie kilka godzin, od rana?
Ruszy za kolegami, zatrzymujc si przy Brendzie, eby j lekko popchn. Przez sekund
martwi si, e dziewczyna nie zechce do nich doczy, ale zawahaa si tylko przez moment,
po czym te ruszya do drzwi.
Minho, Newt i Jorge zaczekali, stojc na stray z broni w pogotowiu, pki wszyscy
poza Thomasem i Brend nie opucili pomieszczenia. Stojc przy drzwiach, Thomas patrzy,
jak tych trzech wycofuje si, powoli wodzc w powietrzu czubkami noy i szpad. Ale nie
wygldao na to, eby ktokolwiek zamierza im narobi kopotw. Wszyscy Poparzecy
prawdopodobnie mieli ochot jak najszybciej zapomnie o zajciu, cieszc si, e w ogle
yj.
Streferzy zebrali si w zauku, w pewnej odlegoci od schodw. Thomas pozosta w
pobliu pierwszego schodka, ale Brenda przesza midzy zebranymi, by stan po drugiej
stronie grupy. Poprzysig sobie, e sprbuje z ni pogada w cztery oczy, gdy tylko znajd

si w bezpiecznym miejscu daleko std. Przeprowadzi z ni dug rozmow. Polubi j i


chcia by jej przyjacielem. Co wicej, teraz ywi do niej do podobne uczucia, jak do
Chucka. Z jakiego powodu ogarno go przemone poczucie odpowiedzialnoci za ni.
-...ruszy w te pdy.
Thomas potrzsn gow, uwiadamiajc sobie, e Minho co mwi. Jego czaszk
przeszyy sztylety blu, ale zdoa si skupi.
- Zostao tylko ciut ponad ptora kilometra - cign Minho. - A tym Poparzecom
wcale nie tak trudno spuci manto. Wic zrbmy tak...
- Hej!
Ten okrzyk rozleg si za plecami Thomasa, donony, wpadajcy niemal w falset.
Pobrzmiewao w nim szalestwo. Chopak okrci si na picie i ujrza, e na najniszym
schodku, przy otwartych drzwiach stoi Blondynek, wycigajc rk. W doni o zbielaych
kostkach, ktra o dziwo nie draa, zaciska pistolet, z zaskakujcym spokojem celujc prosto
w Thomasa.
Zanim ktokolwiek zdy si poruszy, mczyzna nacisn spust. Wystrza wstrzsn
wskim zaukiem niczym oguszajcy grzmot.
Lewe rami Thomasa rozdar przeraliwy bl.
Impet strzau pchn Thomasa w ty i okrci go naokoo, tak, e chopak upad
plackiem na twarz, rozbijajc sobie nos o ziemi. Jakim cudem poprzez bl oraz stumione
dzwonienie w uszach usysza, jak pistolet wypala raz jeszcze, a potem odgosy stkni i
ciosw pici, wreszcie za - stukot metalowego przedmiotu upadajcego na beton.
Chopak przekrci si na plecy, mocno przyciskajc doni miejsce postrzau; zbiera
w sobie odwag, by spojrze na ran. Dzwonienie w uszach przybrao na sile. Ktem oka
zaledwie spostrzeg, e Blondynek zosta powalony na ziemi. Kto tuk go piciami ile si.
Minho.
Thomas w kocu odway si sprawdzi, jakie obraenia odnis. To, co ujrza,
sprawio, e serce zaczo mu bi dwa razy szybciej.
Niedua dziura w koszuli ukazywaa mazist czerwon plam dokadnie w miniu
ramienia, nad pach. Z rany cieka krew. Bolao. Cholernie bolao. Sdzi, e jego bl gowy
tam na dole by paskudny, ale to teraz byo jak trzy albo cztery takie ble, zwinite ciasno w
jeden kolczasty kb tkwicy w jego ramieniu. I rozprzestrzeniajcy si na reszt ciaa.
Newt sta nad nim, z niepokojem spogldajc w d.
- Postrzeli mnie. - Te sowa po prostu wydostay si z ust Thomasa: nowy numer
jeden na licie najgupszych rzeczy, jakie w yciu powiedzia. Ten bl, niczym ywe

metalowe zszywki przebijajce jego wntrznoci, kujce i drapice maymi ostrymi


kocwkami. Thomas czu, jak ciemno ogarnia jego umys po raz drugi tego dnia.
Kto poda Newtowi koszul, a ten przycisn j mocno do rany, sprawiajc, e ciao
Thomasa przenikna kolejna fala mczarni. Krzykn, nie troszczc si o to, e brzmi jak
beksa. Rana bolaa bardziej ni cokolwiek, co w yciu czu. wiat wok niego ciemnia o
kolejnych kilka tonw.
Zemdlej - baga sam siebie Thomas. Prosz, zemdlej, niech to minie.
Z oddali znw dobiegy gosy, tak, jak jego wasny gos wydawa si dochodzi z
daleka na parkiecie, po wypiciu narkotyku.
- Potrafi z niego wycign to drastwo. - To by, o dziwo, Jorge. - Ale bd
potrzebowa ognia.
- Nie moemy tego zrobi tutaj. - Czy to by Newt?
- Wynomy si z tego pikolonego miasta. - Zdecydowanie Minho.
- Dobra. Pomcie mi go nie. - Cholera wie kto.
Rce ujmujce go od spodu, apice go za nogi. Bl. Kto mwicy co o liczeniu do
trzech. Bl. Naprawd, naprawd bolao. Raz. Bl. Dwa. Auu. Trzy!
Podniesiono go ku niebu, i bl eksplodowa z now si, wiey i palcy.
Potem yczenie Thomasa spenio si - straci przytomno i czer pochona jego
problemy.
Gdy si ockn, w gowie mia mg.
Olepiao go wiato; nie by w stanie otworzy do koca oczu. Jego cae ciao
koysao si i podskakiwao, kilka par rk nadal trzymao go mocno. Sysza oddechy, sapice
i przyspieszone. Tupot butw na chodniku. Czyje krzyki, cho zszywki przebijajce jego
wntrznoci, kujce i drapice maymi ostrymi kocwkami. Thomas czu, jak ciemno
ogarnia jego umys po raz drugi tego dnia.
Kto poda Newtowi koszul, a ten przycisn j mocno do rany, sprawiajc, e ciao
Thomasa przenikna kolejna fala mczarni. Krzykn, nie troszczc si o to, e brzmi jak
beksa. Rana bolaa bardziej ni cokolwiek, co w yciu czu. wiat wok niego ciemnia o
kolejnych kilka tonw.
Zemdlej - baga sam siebie Thomas. Prosz, zemdlej, niech to minie.
Z oddali znw dobiegy gosy, tak, jak jego wasny gos wydawa si dochodzi z
daleka na parkiecie, po wypiciu narkotyku.
- Potrafi z niego wycign to drastwo. - To by, o dziwo, Jorge. - Ale bd
potrzebowa ognia.

- Nie moemy tego zrobi tutaj. - Czy to by Newt?


- Wynomy si z tego pikolonego miasta. - Zdecydowanie Minho.
- Dobra. Pomcie mi go nie. - Cholera wie kto.
Rce ujmujce go od spodu, apice go za nogi. Bl. Kto mwicy co o liczeniu do
trzech. Bl. Naprawd, naprawd bolao. Raz. Bl. Dwa. Auu. Trzy!
Podniesiono go ku niebu, i bl eksplodowa z now si, wiey i palcy.
Potem yczenie Thomasa spenio si - straci przytomno i czer pochona jego
problemy.
Gdy si ockn, w gowie mia mg.
Olepiao go wiato; nie by w stanie otworzy do koca oczu. Jego cae ciao
koysao si i podskakiwao, kilka par rk nadal trzymao go mocno. Sysza oddechy, sapice
i przyspieszone. Tupot butw na chodniku. Czyje krzyki, cho nie by w stanie rozrni
sw. W oddali szalecze wrzaski Poparzecw. Na tyle blisko, e by moe oznaczay
pogo.
Upa. Powietrze byo rozpalone.
Jego rami rwnie pono. Bl wybuch w nim seri toksycznych eksplozji i Thomas
ponownie uciek w mrok.
Rozchyli powieki.
Tym razem wiato byo o wiele mniej intensywne. Zota powiata zachodu soca.
Lea na wznak na twardej ziemi. Jaki kamie gnit go w okolice krzya, ale to uczucie
byo czym niebiaskim w porwnaniu ze zgnilizn rc jego rami. Wok toczyli si
ludzie, wymieniajc midzy sob krtkie, napite szepty.
Dzikie rechoty Poparzecw dobiegay teraz z wikszej odlegoci. Thomas widzia
nad sob tylko niebo, adnych budynkw. Bl w ramieniu. Och, ten bl.
Gdzie w pobliu trzaskao i syczao ognisko. Chopak poczu, e owiewa go ar gorcy powiew w gorcym powietrzu.
Kto powiedzia:
- Lepiej trzymajcie go mocno. Rce i nogi.
Cho umys Thomasa nadal spowijaa mga, te sowa nie wryy dobrze.
Odblask wiata na srebrze w polu jego widzenia, zachodzce soce odbijajce si
w... klindze noa? Czy arzya si czerwieni?
- To bdzie bolao jak jasny piorun. - Nie mia pojcia, kto to powiedzia.
Usysza syk tu przed tym, zanim w jego ramieniu eksplodoway tony dynamitu.
Jego umys po raz trzeci powiedzia: do widzenia.

Tym razem, gdy Thomas si ockn, wyczu, e mino sporo czasu. Kiedy ponownie
otworzy oczy, w grze byszczay gwiazdy, jakby nieznany sprawca podziurawi ciemne
niebo szpilkami, wpuszczajc przez otworki wiato dzienne. Kto trzyma go za rk.
Thomas sprbowa odwrci gow, ale ten ruch sprawi, e wzdu jego krgosupa
popyna nowa fala mczarni.
Nie musia patrze. To bya Brenda.
Bo kto inny? Poza tym ta do bya mikka i drobna. Brenda, bez dwch zda.
Wczeniejszy straszliwy bl ustpi miejsca innym doznaniom. Pod pewnymi
wzgldami chopak czu si teraz gorzej. W jego wntrznociach rozpezao si co, co byo
chyba chorob. Gryzce, swdzce plugastwo. Co ohydnego, niczym larwy much wijce si
w jego yach, w jamach wewntrz koci i midzy miniami. Zerajce go.
Bolao, ale teraz ten bl przeszed w tpe mienie. Gbokie i dojmujce. odek
chopaka burcza i buntowa si, a w yach pon ogie.
Nie wiedzia, skd to wie, ale by pewien, e co jest nie w porzdku.
Sowo zakaenie pojawio si w jego umyle i pozostao tam.
Odpyn w niebyt.
Rano Thomasa obudzi wschd soca. Pierwsze, co chopak sobie uwiadomi, to e
Brenda ju go nie trzyma za rk. Potem poczu na skrze chodne powietrze wczesnego
ranka, co dao mu krciutk chwil przyjemnoci.
Potem w peni zda sobie spraw z pulsujcego blu, ktry zalg si w jego ciele,
ogarniajc, jak si zdawao, nawet najmniejsze molekuy. To nie miao ju nic wsplnego z
ramieniem i ran postrzaow. Co okropnego stao si z caym jego organizmem.
Zakaenie. Znw to sowo.
Nie wiedzia, jak ma przetrwa nastpnych pi minut. Albo nastpn godzin. Jakim
cudem ma przey cay dzie? Potem zasn, a rano niech wszystko zacznie si od nowa?
Thomasa ogarna rozpacz, ziejca prnia, ktra grozia mu wessaniem w jeszcze
straszniejsz otcha. Wybucha w nim podszyta panik szalona gonitwa myli. A wszystko to
przenika bl.
I wtedy zaczy si dzia naprawd dziwne rzeczy.
Pozostali wczeniej ni Thomas usyszeli, e co si dzieje. Minho oraz reszta ekipy w
pewnym momencie zaczli si gorczkowo zrywa i rozglda za czym. Wielu
przepatrywao niebo. Niebo? Czemu mieliby to robi?
Kto - chyba Jorge - wykrzycza sowo grolot.
Potem Thomas usysza ten dwik. Gbokie dudnienie, pene guchych uderze.

Zanim zdy si zorientowa, co si dzieje, stao si goniejsze, i wkrtce poczu si tak,


jakby haas tuk si wewntrz jego czaszki, wprawiajc uchw oraz bbenki uszu w bolesne
wibracje i spywajc w d krgosupa. Cige, miarowe bicie jakby w najwiksze bbny
wiata, a poza tym wszystkim potny pomruk cikiej maszynerii. Zerwa si wiatr, i
Thomas w pierwszej chwili przestraszy si, e znw zaczyna si burza, ale niebo byo
nieskazitelnie bkitne. Ani jednej chmurki.
Haas sprawi, e drczcy go bl sta si jeszcze bardziej dokuczliwy i Thomas znw
zacz odpywa w niewiadomo. Ale walczy z tym, rozpaczliwie chcc zobaczy, co jest
rdem dwikw. Minho wykrzycza co, wskazujc rk na pnoc. Thomas by zbyt
obolay, eby si przekrci i spojrze. Wiatr nasili si, chopak czu na ciele jego podmuchy,
szarpice gwatownie za ubranie. Powietrze wypenio si kurzem. Nagle przy boku Thomasa
znw pojawia si Brenda. Mocno cisna go za rk.
Nachylia si tak, e jej twarz znalaza si tylko kilkanacie centymetrw od jego
twarzy. Wiatr rozwiewa jej wosy na wszystkie strony.
- Przepraszam - powiedziaa, cho ledwie j sysza. - Nie chciaam... To znaczy,
wiem, e ty... - Daremnie szukajc sw, odwrcia wzrok.
O czym ona mwia? I czemu nie powiedziaa mu, co to za okropny haas?! Wszystko
tak strasznie go bolao...
Na twarzy Brendy pojawi si wyraz dziwnej zgrozy; jej oczy rozszerzyy si,
rozwara usta. W nastpnej chwili odepchno j na bok dwch...
Teraz Thomasa ogarna panika. Dwch ludzi, ubranych w najdziwniejsze stroje, jakie
kiedykolwiek widzia. Jednoczciowe, workowate i ciemnozielone, z wypisanymi na piersi
literami, ktrych nie by w stanie odczyta. Ich twarze skryte byy za goglami. Nie, nie za
goglami. To byo co w rodzaju maski gazowej. Wygldali ohydnie i obco. Zowrbnie, jak
olbrzymie, obkane, ludoercze insekty otulone plastikiem.
Jeden z nich chwyci Thomasa za nogi w kostkach. Drugi wsun pod niego rce,
chwyci go pod pachami, a chopak wrzasn. Unieli go, a bl przeszy jego ciao. Thomas
zdy si ju niemal przyzwyczai do cigych mczarni, ale teraz byo jeszcze gorzej. Prby
szamotania si zanadto nasilay cierpienie, wic oklap.
Potem ruszyli, niosc go, i oczy chopaka po raz pierwszy odzyskay ostro widzenia
na tyle, eby przeczyta litery na piersi osoby, ktra trzymaa go za nogi. DRESZCZ.
Ciemno znw upomniaa si o niego. Pozwoli jej si wchon, lecz bl
towarzyszy mu nadal.
Po przebudzeniu Thomas znw ujrza olepiajcy biay blask, ktry tym razem wieci

mu z gry prosto w oczy Natychmiast zorientowa si, e to nie soce - ta jasno bya inna.
Poza tym jej rdo znajdowao si w pobliu. Nawet gdy zacisn powieki, powidok arwki
nadal pyn przez ciemno.
Chopak usysza gosy - a raczej szepty. Nie by w stanie zrozumie ani sowa.
Mwiono zbyt cicho, akurat wystarczajco daleko, eby nie dao si rozrni treci.
Do jego uszu dotaro szczkanie i postukiwanie metalu o metal. Ciche odgosy, i
pierwsze, o czym pomyla, to narzdzia chirurgiczne. Skalpele oraz te lustereczka z dugim
uchwytem. Te obrazy wypyny z mrocznych gbin jego pamici, i zestawiwszy je ze
wiatem, ju wiedzia.
Zabrano go do szpitala. Szpital. Ostatnie, czego Thomas spodziewaby si na
Pogorzelisku. A moe zabrano go gdzie daleko? Bardzo daleko? Moe przez Paski Przeno?
wiato przeci cie i Thomas otworzy oczy. Kto spoglda na niego z gry, kto
ubrany w taki sam idiotyczny strj jak ci, ktrzy go tutaj sprowadzili. Maska gazowa, czy
cokolwiek to byo. Due gogle. Za szkami ochronnymi chopak ujrza ciemne oczy
wpatrzone w niego. Oczy kobiety, cho nie wiedzia, po czym to pozna.
- Syszysz mnie? - zapytaa. Tak, to bya kobieta, cho maska znieksztacaa jej gos.
Thomas sprbowa kiwn gow, lecz nie wiedzia, czy mu si ostatecznie udao, czy
nie.
- To si nie miao zdarzy. - Nieznacznie odchylia twarz do tyu i spojrzaa w inn
stron, z czego chopak wywnioskowa, e ta uwaga nie bya skierowana do niego. - Jakim
cudem komu udao si przemyci do tego miasta dziaajc bro paln? Macie pojcie, ile
brudu i produktw korozji musiao si znajdowa na tej kuli? Nie mwic ju o zarazkach.
Jej gos brzmia bardzo gniewnie.
Jaki mczyzna odpowiedzia:
- Po prostu rb swoje. Musimy go odesa z powrotem. I to szybko.
Thomas zaledwie nada z przetwarzaniem w gowie tego, co mwili. W jego
ramieniu na nowo rozkwit bl, teraz niemoliwy do zniesienia.
Chopak straci przytomno po raz nie wiadomo ktry.
Po czym znw si ockn.
Co si zmienio. Nie potrafi pozna, co. To samo wiato jarzyo si w grze, w tym
samym miejscu; tym razem, zamiast zamyka oczy, spojrza w bok. Teraz widzia lepiej,
ostrzej. Dostrzeg srebrzyste kwadratowe pytki, ktrymi wyoony by sufit, oraz stalowe
ustrojstwo z mnstwem rnych pokrte, przecznikw i ekranw. Nie mia pojcia, do
czego to wszystko suy.

Potem nagle spado na niego olnienie. Ogarn go taki szok i zachwyt, e chopak z
trudem by w stanie uwierzy, i to prawda.
Nie czu w ogle blu. adnego. Zupenie nic.
Wok niego nie stali ju ludzie. adnych kosmitw w wariackich zielonych
kombinezonach, adnych gogli, nikogo dubicego mu skalpelem w ramieniu. Wygldao na
to, e Thomas jest sam, a nieobecno blu bya dla czyst ekstaz. Nie wiedzia, e mona
si czu tak dobrze.
Nie mona. Musieli go czym naszprycowa.
Odpyn w pytki sen.
***
Drgn, syszc ciche gosy, cho dotary do niego przez mgiek narkotycznego
otpienia.
Jakim cudem wiedzia, e nie wolno mu otwiera oczu. Chcia sprawdzi, czy uda
mu si czegokolwiek dowiedzie na temat ludzi, ktrzy go zabrali. Ludzi, ktrzy najwyraniej
go poatali i wyleczyli z zakaenia.
Mwi jaki mczyzna.
- Mamy pewno, e to niczego nie spieprzy?
- Ja mam stuprocentow. - To bya kobieta. - No, powiedzmy, tak stuprocentow, jak
to moliwe. Jeli ju, moe to zastymufowa w strefie zagady wzr, ktrego si nie
spodziewalimy. Taki may bonus? Nie wyobraam sobie, eby to mogo pchn jego lub
kogokolwiek innego w kierunku, ktry uniemoliwiby powstanie innych wzorw, o ktre
nam chodzi.
- Boe wity, mam nadziej, e si nie mylisz - odpar mczyzna.
Odezwaa si inna kobieta. Jej gos by wysoki, niemal krystalicznie dwiczny.
- Jak sdzicie, ilu spord tych, ktrzy przeyli do tej pory, pozostaje realnymi
Kandydatami? - Thomas wyczu w tym sowie wielk liter: Kandydaci. Skonfundowany,
stara si pozosta w bezruchu, nasuchiwa.
- Zostao nam ju tylko czterech czy piciu - odpara pierwsza kobieta. - Obecny tu
Thomas jest jak dotd nasz najwiksz nadziej. Bardzo gwatownie reaguje na Zmienne.
Czekajcie, mam wraenie, e jego oczy si poruszyy.
Thomas zamar, starajc si patrze dokadnie na wprost, w ciemno swoich powiek.
Byo to trudne, ale zmusi si, eby oddycha tak rwno, jakby spa. Nie wiedzia, o czym
waciwie mwi ci ludzie, ale desperacko pragn usysze wicej. Wiedzia, e musi
usysze wicej.

- A kogo to obchodzi, jeli podsuchuje? - zapyta mczyzna. - Nie ma moliwoci,


by zrozumia wystarczajco duo, eby mogo to w jakikolwiek sposb wpyn na jego
reakcje. Dobrze mu zrobi wiadomo, e zrobilimy gigantyczny wyjtek, eby mu wyleczy
to zakaenie. Ze DRESZCZ zrobi to, co musi, gdy zajdzie konieczno.
Kobieta o wysokim gosie rozemiaa si i by to jeden z najmilszych dwikw, jakie
Thomas kiedykolwiek sysza.
- Jeeli nas suchasz, Thomasie, nie ekscytuj si zanadto. Zaraz zrzucimy ci z
powrotem tam, skd ci wzilimy.
Zdawao si, e poziom lekw we krwi chopaka gwatownie wzrs, bo Thomas
poczu, e tonie w rozkosznej niewiadomoci. Prbowa otworzy oczy, ale nie by w stanie.
Zanim odpyn, usysza jeszcze jedn rzecz, z ust pierwszej kobiety. Co bardzo dziwnego.
- Sam by tego od nas oczekiwa.
Tajemniczy ludzie dotrzymali sowa.
Tym razem, kiedy Thomas si przebudzi, znajdowa si w powietrzu, mocno
przywizany do wyposaonych w uchwyty noszy z grubego ptna, ktre koysay si to w
jedn, to w drug stron. Wisiay na grubej linie umocowanej do kka z niebieskiego metalu
i byy powoli opuszczane z czego olbrzymiego przy nieustajcym akompaniamencie tej
samej burzy pomrukw oraz guchych upni, jakie sysza, gdy po niego przylecieli.
Przeraony, mocno uchwyci si krawdzi noszy.
Wreszcie poczu lekki wstrzs, a w nastpnej chwili wok niego pojawi si milion
twarzy. Minho, Newt, Jorge, Brenda, Patelniak, Aris, pozostali Streferzy Lina odczepia si
od noszy i migna w gr. Niemal w tej samej chwili statek, z ktrego Thomas zosta
spuszczony na ziemi, gwatownie wzbi si wyej, znikajc w jaskrawym blasku soca
wiszcego bezporednio nad ich gowami. Odgosy silnikw cichy i wkrtce znikny w
oddali.
Wtedy wszyscy zaczli gada jeden przez drugiego.
- O co w tym chodzio?
- Nic ci nie jest?
- Co oni ci zrobili?
- Kto to by?
- Dobrze si bawie na pokadzie grolotu?
- Jak tam twoje rami?
Thomas zignorowa to wszystko i sprbowa wsta, ale zorientowa si, e sznury,
ktrymi zosta przywizany do noszy, nadal mocno trzymaj. Odnalaz spojrzeniem Minho.

- Pomoecie mi z tym?
Kiedy Minho i paru pozostaych biedzio si nad tym, eby go rozwiza, Thomasowi
przemkna przez gow niepokojca myl. Ludzie z DRESZCZu pojawili si dosy szybko,
eby go uratowa. Z tego co mwili, byo to co, czego nie zaplanowali, ale zrobili to tak czy
owak. To oznaczao, e obserwowali ich grup i mogli interweniowa, eby ich uratowa, gdy
tylko chcieli.
Ale dotd nie postpili tak ani razu. Ilu ludzi zgino na przestrzeni kilku ostatnich
dni, podczas gdy DRESZCZ tylko biernie si przyglda? I dlaczego w przypadku Thomasa
stao si inaczej, tylko dlatego, e zosta postrzelony skorodowan kul?
Byo tego za duo, eby si gowi nad wszystkim.
Gdy Thomas wreszcie zosta uwolniony, dwign si na nogi i sprbowa rozrusza
minie, ignorujc drug lawin pyta. Dzie by upalny, brutalnie upalny, i gdy chopak si
przeciga, uwiadomi sobie, e nie czuje adnego blu poza najlejszym mieniem w
ramieniu. Spojrza w d i zobaczy, e ma na sobie wiee ubranie, a pod lewym rkawem
koszuli widnieje wybrzuszenie bandaa. Ale jego myli natychmiast pomkny w inn stron.
- Ej, co wy robicie na otwartej przestrzeni? Skra si wam upiecze!
Minho nie odpowiedzia, tylko wskaza rk za siebie. Thomas popatrzy w tamt
stron i ujrza bardzo ndzn chatk. Sklecono j z suchego drewna, ktre wygldao, jakby
mogo si w kadej chwili rozsypa w proch, ale bya wystarczajco dua, eby zapewni
schronienie wszystkim obecnym.
- Lepiej schowajmy si z powrotem pod dach - powiedzia Minho. Thomas
uwiadomi sobie, e musieli wybiec na zewntrz tylko po to, eby zobaczy, jak zostaje
spuszczony na ziemi z olbrzymiego latajcego... grolotu? Jorge nazwa t maszyn
grolotem.
Caa grupa wrcia do chatki; Thomas w tym czasie zdy im powtrzy z tuzin razy,
e wyjani wszystko od pocztku do koca, gdy tylko usid. Brenda odnalaza go, sza tu
przy nim. Ale nie wycigna do niego rki, co Thomas przyj z niepewn ulg. Nie
odezwaa si te do niego ani sowem, wic on do niej te nie.
aosne miasto Poparzecw znajdowao si teraz kilka mil za nimi, skulone w caym
swym rozkadzie i szalestwie na poudniu. Nigdzie nie byo ani ladu zaraonych ludzi. Na
pnocy wznosiy si teraz gry, odlege o jaki dzie drogi. Urwiste i pozbawione ycia,
wznosiy si coraz wyej, koczc si spiczastymi brzowymi turniami. Nierwne wcicia w
skaach sprawiay, e cay acuch wzniesie wyglda tak, jakby jaki olbrzym caymi
dniami sieka go potnym toporem, odreagowujc swoj olbrzymi frustracj.

Dotarli do schronienia. Drewno chatki byo suche niczym sprchniaa ko.


Konstrukcja wygldaa tak, jakby staa tu od stu lat, moe zbudowana przez jakiego farmera
na krtko przed tym, zanim wiat uleg spustoszeniu. Cakowit zagadk byo, jakim
sposobem opara si zniszczeniu. Ale przypuszczalnie wystarczyaby jedna zapaka, eby
cao spona w jakie trzy sekundy.
- Dobra - powiedzia Minho, wskazujc miejsce w cieniu, w gbi chatki. - Siadaj tam,
rozgo si i zacznij gada.
Thomas nie mg uwierzy, jak dobrze si czuje - jedyn pamitk niedawnych
wydarze byo tpe mienie w ramieniu. I nie wydawao mu si, eby w jego organizmie
pozostay jeszcze jakie lady lekw przeciwblowych. Lekarze, w ktrych rce DRESZCZ
go odda, musieli by wietni w swoim fachu. Usiad i poczeka, a pozostali rozlokuj si
przed nim, siadajc po turecku na rozgrzanej, pylistej ziemi. Przypomina nauczyciela
przygotowujcego si do poprowadzenia lekcji - jeszcze jeden zamazany przebysk z
przeszoci.
Minho zaj miejsce jako ostatni, siadajc tu obok Brendy.
- Dobra, opowiedz nam o swojej przygodzie z kosmitami w ich wielkim, gronym
statku kosmicznym.
- Jeste pewien, e chcesz, ebym gada? - spyta Thomas. - Ile dni nam zostao na
przejcie przez te gry do bezpiecznej przystani?
- Pi dni, stary. Ale wiesz, e nie moemy azi w tym socu, nie majc niczego, pod
czym moglibymy si schowa. Opowiesz nam, co masz do opowiedzenia, potem pjdziemy
spa, a potem wszyscy bdziemy zasuwa do upadego na piechot przez ca noc. Dawaj.
- Ogay - odrzek Thomas, zastanawiajc si, co tamci robili pod jego nieobecno.
Uwiadomi sobie jednak, e nie ma to a takiego znaczenia. - Dzieci, zachowajcie pytania na
koniec. - Gdy ani jedna osoba si nie rozemiaa, ani nawet nie umiechna, odkaszln i
pospiesznie mwi dalej. - To DRESZCZ przylecia i mnie zgarn. Co rusz traciem
przytomno, ale zabrali mnie do jakich lekarzy, ktrzy mnie poskadali do kupy. Syszaem,
jak mwili, e to si nie miao zdarzy, e ten pistolet by czynnikiem, ktrego si nie
spodziewali. Kula spowodowaa paskudne zakaenie, i wydaje mi si, e mieli bardzo
sprecyzowane pogldy w kwestii tego, e jeszcze nie pora, abym umiera.
Pozbawione wyrazu twarze wpatryway si w niego.
Thomas wiedzia, e to bdzie dla nich trudne do zaakceptowania - nawet po tym, jak
ju opowie im ca histori.
- Tylko powtarzam to, co usyszaem.

Kontynuowa wyjanianie. Opisa kady szczeg tego, co by w stanie sobie


przypomnie, w tym dziwn konwersacj przy ku, ktr podsucha. Wzmianki o wzorach
w strefie zagady i o Kandydatach. Wicej mwienia o Zmiennych. Za pierwszym razem nic z
tego nie trzymao si kupy, a teraz, gdy stara si odtworzy te wypowiedzi sowo po sowie,
brzmiay jeszcze bardziej bezsensownie. Streferzy - jak rwnie Jorge i Brenda - wygldali na
tak samo sfrustrowanych, jak Thomas si czu.
- No c, to naprawd wyjanio par rzeczy - stwierdzi w kocu Minho. - Ta historia
musi mie co wsplnego z tamtymi znakami na twj temat w miecie.
Thomas wzruszy ramionami.
- Dobrze wiedzie, e tak si cieszysz, widzc mnie ywego.
- Hej, jeli chcesz by przywdc, nie ma sprawy. Naprawd ciesz si, e ci widz
ywego.
- Nie, dziki. Zatrzymaj sobie t fuch.
Minho nie odpowiedzia. Thomas nie mg zaprzeczy, e znaki rwnie i jemu
powanie daj do mylenia: co to tak naprawd znaczyo, e DRESZCZ chce, aby on by
przywdc? I co powinien z tym teraz zrobi?
Newt dwign si na nogi; jego twarz bya zmarszczona w grymasie gbokiego
skupienia.
- Wic wszyscy jestemy potencjalnymi kandydatami do czego. I moe celem tego
caego cholernego fujstwa, przez jakie przeszlimy, miao by wyeliminowanie tych, ktrzy
si nie kwalifikuj. Ale z jakiego powodu caa ta historia z pistoletem i skorodowan kul
nie bya czci... normalnych testw. Czy Zmiennych, jak zwa, tak zwa. Jeli Thomas ma
kopn w kalendarz, zgodnie z ich zamierzeniem nie ma si to sta z powodu jakiego
cholernego zakaenia.
Thomas kiwn gow, sznurujc usta. Jego zdaniem takie podsumowanie brzmiao
wietnie.
- W praktyce to oznacza, e nas obserwuj - powiedzia Minho. - Dokadnie tak samo,
jak w Labiryncie. Czy kto zauway biegajcego gdziekolwiek ukolca?
Kilku Streferw przeczco pokrcio gowami.
- Czym, do cholery, jest ukolec? - zapyta Jorge.
Thomas odpowiedzia:
- Mae mechaniczne jaszczurkowate stwory, ktre nas szpiegoway w Labiryncie przy
pomocy kamer.
Jorge przewrci oczami.

- Jasne. Sorry, e spytaem.


- Labirynt z ca pewnoci by obiektem lecym w zamknitej przestrzeni, pod
dachem - odezwa si Aris. - Ale teraz ju po prostu nie ma moliwoci, ebymy si
znajdowali wewntrz jakiej budowli. Cho, jak przypuszczam, mogliby wykorzystywa
satelity albo kamery zdolne filmowa z duej odlegoci.
Jorge odchrzkn.
- Co jest takiego w Thomasie, co czyni go tak szczeglnym? Te znaki w miecie
goszce, e jest prawdziwym przywdc, a pniej przylot tych ludzi tutaj, eby uratowa
mu tyek po tym, jak si pochorowa. - Popatrzy na Thomasa. - Nie prbuj by niemiy,
muchacho, jestem po prostu ciekaw. Co czyni ci lepszym od reszty twoich kolegw?
- Nie jestem nikim szczeglnym - odpar Thomas, cho wiedzia, e co ukrywa. Nie
wiedzia tylko, co. - Syszae, co tamci powiedzieli. Tam na zewntrz mona odnie mier
na mnstwo sposobw, ale tamten pistolet nie powinien si do nich zalicza. Myl, e
uratowaliby kadego, kto by zosta postrzelony. Nie chodzio o mnie, to ta kula wszystko
zepsua.
- Mimo wszystko - odrzek Jorge z drwicym umieszkiem - myl, e od tej pory
bd si trzyma blisko ciebie.
Wywizao si kilka dalszych dyskusji, ale Minho nie pozwoli im si dugo cign.
Upiera si, e wszyscy potrzebuj snu, jeeli planuj maszerowa przez ca noc. Thomas nie
narzeka - stawa si bardziej zmczony z kad sekund siedzenia w gorcym powietrzu na
gorcej ziemi. Moe sprawio to jego gojce si ciao, a moe tylko upa. Tak czy inaczej sen
go wzywa..
Nie mieli kocw ani poduszek, wic Thomas skuli si na ziemi w tym samym
miejscu, gdzie jeszcze niedawno siedzia i przemawia. Opar gow na zoonych rkach.
Brenda jakim sposobem znalaza si tu obok niego, chocia nic nie mwia i z ca
pewnoci nie prbowaa go dotyka. Thomas nie wiedzia, czy kiedykolwiek uda mu si j
rozgry.
Powoli zaczerpn gboki oddech, zamkn oczy i z ulg powita odpoczynek, to
cikie uczucie sennoci, ktre ju zaczynao go ciga w gbin. Dwiki wok niego
wydaway si cichn, powietrze - gstnie. Ogarn go spokj, a potem sen.
Soce wci jeszcze pono na nieboskonie, kiedy w gowie Thomasa rozbrzmia
gos, ktry go obudzi.
Gos dziewczyny.
Teresa.,

Po ilu dniach cakowitego milczenia Teresa zacza z nim telepatycznie rozmawia,


w popiechu wyrzucajc z siebie lawin sw.
- Tom, nawet nie prbuj mi odpowiada, po prostu suchaj. Jutro przydarzy ci si co
strasznego. Okropna, okropna rzecz. Bdzie ci bolao i bdziesz przeraony. Ale musisz mi
zaufa. Bez wzgldu na to, co si wydarzy, bez wzgldu na to, co zobaczysz, bez wzgldu na
to, co usyszysz, bez wzgldu na to, co bdziesz myla. Musisz mi ufa. Nie bd moga z
tob rozmawia.
Zamilka na moment, ale Thomas by tak oszoomiony i tak usilnie stara si
zrozumie, co powiedziaa - upewni si, e wszystko zapamita - e nie zdy wtrci ani
sowa, zanim znw zacza mwi.
- Musz ju i. Przez jaki czas nie bdziesz mia ode mnie adnych wieci.
Jeszcze jedna pauza.
- A do czasu, gdy si znw spotkamy.
Nieskadnie prbowa odpowiedzie, ale jej gos i obecno znikny, znw
pozostawiajc po sobie tylko pustk.
Upyno duo czasu, zanim Thomasowi znw udao si zapa w sen.
Nie mia adnych wtpliwoci, e to naprawd bya Teresa. Najmniejszych. Podobnie
jak wczeniej, ilekro rozmawiali ze sob, tak i teraz czu jej obecno, wychwytywa jej
emocje. Bya z nim, nawet jeli tylko przez krtki czas. A kiedy znikna, zdawao si, e
potna otcha w jego wntrzu zostaa odsonita na nowo. Jakby w dniach od czasu
zniknicia dziewczyny powoli napyna tam gsta ciecz i wypenia t kawern, tylko po to,
aby ponowne pojawienie si i odejcie Teresy na nowo wyssao j do sucha.
Tak w ogle, co ona miaa na myli? Miao go spotka co strasznego, ale byo
konieczne, eby jej zaufa? Nie potrafi tego ogarn umysem na tyle, eby trzymao si
kupy. I, cho jej ostrzeenie brzmiao tak zowrbnie, jego myli cay czas kryy wok jej
ostatniej wypowiedzi, tej o tym, e znowu si spotkaj. Czy bya to prba mamienia go
faszyw nadziej? A moe znaczyo to, e Teresa liczy, i Thomas przetrwa to co
paskudnego i wyjdzie z tego cao? Znw doczy do niej? Przez jego gow przebiegay wizje
rnych moliwoci, ale wszystkie wydaway si ldowa w przygnbiajcym lepym zauku.
Dzie stawa si coraz gortszy i gortszy, podczas gdy chopak wierci si i
przewraca z boku na bok, przeladowany przez swoje myli. Ju niemal zdy si
przyzwyczai do nieobecnoci Teresy, a fakt ten teraz przyprawia go o mdoci. Co gorsza,
czu si tak, jakby j zdradzi, pozwalajc Brendzie zosta jego przyjacik, tak bardzo
przywizujc si do niej.

Jak na ironi, jego pierwszym, instynktownym odruchem byo wycign rk i


zbudzi Brend, porozmawia o tym z ni. Czy to byo ze? Czu si tak sfrustrowany i
ogupiony, e mia ochot wrzeszcze.
Po prostu co wspaniaego dla kogo starajcego si z powrotem zasn w okropnym
upale.
Soce przepezo poow drogi w stron horyzontu, zanim w kocu udao mu si
zapa w sen.
Poczu si nieco lepiej pnym wieczorem, kiedy Newt obudzi go potrzsaniem.
Krtka wizyta Teresy w gowie Thomasa wydawaa si teraz snem. Chopak niemal by w
stanie uwierzy, e to si w ogle nie wydarzyo.
- Dobrze spae, Tommy? - zapyta Newt. - Jak tam twoje rami?
Thomas usiad, przetar oczy. Cho z pewnoci nie spa duej ni trzy czy cztery
godziny, to jego sen by gboki i niczym niezakcony. Chopak potar rami, eby
sprawdzi jego stan, i znw poczu zaskoczenie.
- Waciwie to miewa si bardzo dobrze. Troszk pobolewa, ale nie za bardzo. Trudno
uwierzy, e wczeniej bolao tak strasznie.
Newt spojrza przez rami na Streferw, przygotowujcych si do wymarszu, a potem
z powrotem na Thomasa.
- Mam wraenie, e nie rozmawialimy za wiele, odkd opucilimy tamto pieprzone
dormitorium. Fakt, nie byo za bardzo czasu, eby spokojnie posiedzie i wypi herbatk.
- Taa. - Z jakiego powodu te sowa sprawiy, e Thomas pomyla o Chucku, i w
jednej chwili powrci do niego cay bl spowodowany mierci przyjaciela. Co tylko kazao
mu od nowa znienawidzi ludzi, ktrzy stali za tym wszystkim. Chopak przypomnia te
sobie fraz, ktr zapisaa Teresa.
- Nie rozumiem, jak DRESZCZ moe by dobry.
- Ze co?
- Pamitasz, co Teresa napisaa sobie na rku po tym, jak si po raz pierwszy ockna?
Wiedziae o tym w ogle? Napisaa: DRESZCZ jest dobry. Troch trudno mi w to uwierzy.
- Sarkazm w jego gosie nie by bynajmniej skrywany.
Na twarzy Newta malowa si dziwny umiech.
- No c, dopiero co uratowali ci pieprzone ycie.
- Taa, prawdziwe z nich anioy. - Thomas nie mg zaprzeczy, e jest
skonfundowany. Faktycznie, uratowali mu ycie. Wiedzia te, e kiedy dla nich pracowa.
Ale nie mia pojcia, co to wszystko znaczy.

Brenda, ktra od jakiego czasu wiercia si przez sen, teraz w kocu usiada i gono
ziewna.
- Dzie dobry. Albo dobry wieczr. Wszystko jedno.
- Jeszcze jeden dzie na tym wiecie - odpar Thomas, po czym uwiadomi sobie, e
Newt moe nie mie pojcia, kim jest Brenda. Zupenie si nie orientowa, co dziao si w
grupie, odkd go postrzelono. - Zakadam, e mielicie ju czas si pozna? Jeli nie, Brendo,
to jest Newt. Newt, Brenda.
- Taa, ju wiemy. - Newt wycign rk i artobliwie ucisn jej do. - Ale dziki
raz jeszcze za zadbanie o to, eby ta cholerna beksa nie postradaa ycia, kiedy
imprezowalicie sobie na miecie.
Jej twarz rozjani najlejszy lad umiechu.
- Imprezowalimy. Jaasne. Najlepiej si bawiam, kiedy chciano nam obcina nosy. Popatrzya na nich troch ze
- Taa. - Z jakiego powodu te sowa sprawiy, e Thomas pomyla o Chucku, i w
jednej chwili powrci do niego cay bl spowodowany mierci przyjaciela. Co tylko kazao
mu od nowa znienawidzi ludzi, ktrzy stali za tym wszystkim. Chopak przypomnia te
sobie fraz, ktr zapisaa Teresa.
- Nie rozumiem, jak DRESZCZ moe by dobry.
- Ze co?
- Pamitasz, co Teresa napisaa sobie na rku po tym, jak si po raz pierwszy ockna?
Wiedziae o tym w ogle? Napisaa: DRESZCZ jest dobry. Troch trudno mi w to uwierzy.
- Sarkazm w jego gosie nie by bynajmniej skrywany.
Na twarzy Newta malowa si dziwny umiech.
- No c, dopiero co uratowali ci pieprzone ycie.
- Taa, prawdziwe z nich anioy. - Thomas nie mg zaprzeczy, e jest
skonfundowany. Faktycznie, uratowali mu ycie. Wiedzia te, e kiedy dla nich pracowa.
Ale nie mia pojcia, co to wszystko znaczy.
Brenda, ktra od jakiego czasu wiercia si przez sen, teraz w kocu usiada i gono
ziewna.
- Dzie dobry. Albo dobry wieczr. Wszystko jedno.
- Jeszcze jeden dzie na tym wiecie - odpar Thomas, po czym uwiadomi sobie, e
Newt moe nie mie pojcia, kim jest Brenda. Zupenie si nie orientowa, co dziao si w
grupie, odkd go postrzelono. - Zakadam, e mielicie ju czas si pozna? Jeli nie, Brendo,
to jest Newt. Newt, Brenda.

- Taa, ju wiemy. - Newt wycign rk i artobliwie ucisn jej do. - Ale dziki
raz jeszcze za zadbanie o to, eby ta cholerna beksa nie postradaa ycia, kiedy
imprezowalicie sobie na miecie.
Jej twarz rozjani najlejszy lad umiechu.
- Imprezowalimy. Jaasne. Najlepiej si bawiam, kiedy chciano nam obcina nosy. Popatrzya na nich troch ze wstydem, a troch z rozpacz. - Przypuszczam, e jeszcze troch
i ja te stan si takim psycholem.
Thomas nie wiedzia, co na to odpowiedzie.
- Przypuszczalnie nie jeste w duo bardziej zaawansowanym stadium choroby ni
my. Pamitaj, e...
Brenda nie pozwolia mu dokoczy.
- Taa, wiem. Zabierzecie mnie do miejsca, gdzie dostan czarodziejski lek. Wiem. Wstaa, w oczywisty sposb ucinajc rozmow.
Thomas popatrzy na Newta, ktry wzruszy ramionami. Potem, dwignwszy si na
klczki, nachyli si i szepn:
- Ona jest twoj now dziewczyn? Naskar Teresie. - Zachichota do siebie, po
czym odszed.
Thomas jeszcze przez minut siedzia w miejscu, przytoczony tym wszystkim.
Teresa, Brenda, jego przyjaciele. Ostrzeenie, ktre otrzyma. Pooga. Fakt, e zostao im
tylko kilka dni na przejcie przez te gry. DRESZCZ. To, co czekao na nich w bezpiecznej
przystani oraz w przyszoci.
Za duo. Za duo byo tego wszystkiego.
Musia przesta myle. By godny, i ten problem mg rozwiza. Wic wsta i
poszed szuka czego do zjedzenia.
I Patelniak speni pokadane w nim nadzieje.
***
Wyruszyli akurat w momencie, gdy soce skryo si za horyzontem, sprawiajc, e
pylista, pomaraczowa kraina nabraa niemale purpurowej barwy. Thomas by zesztywniay
i zmczony. Wprost pali si do tego, eby wyadowa w marszu troch energii i rozluni
minie.
Gry stopniowo stay si poszarpanymi wyniosociami cienia; w miar jak szli, rosy
coraz bardziej. W zasadzie nie byo pogrza; paska nizina po prostu rozcigaa si a do
miejsca, gdzie grunt gwatownie wspina si ku niebu pionowymi urwiskami oraz stromymi
zboczami. Wszystkie te skay byy brzowe i brzydkie, pozbawione ycia. Thomas mia

nadziej, e gdy ju dojd tak daleko, ujrz jak wyran ciek.


Gdy tak maszerowali, prawie nikt si nie odzywa. Brenda trzymaa si w pobliu, ale
milczaa. Nie rozmawiaa nawet z Jorge. Ten stan rzeczy doprowadza Thomasa do szau. To,
e relacje midzy nim a Brend nagle stay si tak niezrczne. Lubi j, prawdopodobnie
bardziej ni lubi teraz kogokolwiek poza Newtem i Minho. Oraz, oczywicie, Teres.
Kiedy zapada ciemno, a ich jedynym drogowskazem stay si gwiazdy i ksiyc, do
Thomasa podszed Newt. Dostpne wiato wystarczao - nie potrzeba go byo wiele, skoro
grunt by paski i jedyne, co trzeba byo robi, to i w stron majaczcej przed nimi masy
ska. W powietrzu rozlegao si chrup chrup chrup ich krokw na twardej ziemi.
- Mylaem troch - odezwa si Newt.
- O czym? - Thomasa tak naprawd to nie interesowao; cieszy si po prostu, e jest
kto, kto moe z nim pogada i odwrci jego uwag od rnych rzeczy.
- O DRESZCZu. Wiesz, zamali dla ciebie swoje wasne pieprzone reguy.
- To znaczy?
- Powiedzieli nam wczeniej, e nie ma adnych regu. Powiedzieli, e mamy tyle i
tyle czasu na dotarcie do tej cholernej bezpiecznej przystani i tyle. adnych regu. Ludzie
gin jak muchy, a ci potem przylatuj pikolonym latajcym potworem i ratuj twj tyek. To
si kupy nie trzyma. - Zamilk na moment. - Nie ebym narzeka: ciesz si, e yjesz i tak
dalej.
- Ojej, dziki. - Thomas wiedzia, e przyjaciel trafi w sedno, ale mia ju do
mylenia o tym.
- A potem te wszystkie znaki w miecie. Dziwna sprawa.
Thomas popatrzy z ukosa na Newta. Z trudem by w stanie rozrni w mroku twarz
przyjaciela.
- Co ty, zazdrosny jeste czy jak? - zapyta, starajc si obrci spraw w art.
Prbujc zignorowa fakt, e owszem, te znaki musiay sygnalizowa co wanego.
Newt rozemia si.
- Nie, lamajdo. Po prostu nie mog si doczeka, eby si dowiedzie, co tu si
waciwie dzieje. O co w tym wszystkim tak naprawd chodzi.
- Taa. - Thomas kiwn gow. Zgadza si w caej rozcigoci. - Tamta delikwentka
powiedziaa, e tylko kilku z nas jest wystarczajco dobrych, eby by Kandydatami. I
faktycznie powiedziaa, e ja jestem najlepszym Kandydatem oraz e nie chc, ebym straci
ycie z powodu czego, czego nie zaplanowali. Ale nie mam pojcia, co to wszystko znaczy.
To ma co wsplnego z caym tym nawijaniem o wzorach w strefie zagady.

Maszerowali przez minut czy dwie, zanim Newt ponownie si odezwa.


- Przypuszczam, e nie warto, ebymy sobie nad tym amali epetyny. Co ma by, to
bdzie.
Thomas omal nie wyzna mu, co powiedziaa w jego umyle Teresa, ale z jakiego
powodu nie wydawao si to waciwe.
Nie odzywa si, i w kocu Newt powoli si oddali, a Thomas znw maszerowa
przez ciemno sam jeden.
Upyno par godzin, zanim odby kolejn rozmow, tym razem z Minho. Wymienili
mnstwo sw, ale w ostatecznym obrachunku tak naprawd niewiele powiedzieli. Marnowali
tylko czas, wakujc na okrgo te same pytania, nad ktrymi wszyscy czonkowie grupy
gowili si ju milion razy.
Nogi Thomasa byy troch obolae od wysiku, ale nie zanadto. Gry przybliay si
coraz bardziej. Powietrze stao si znacznie chodniejsze, cudownie przyjemne. Brenda nadal
milczaa, zachowujc dystans.
Szli dalej.
Gdy pierwsza zapowied witu nadaa niebu gbok ciemnoniebiesk barw, a
gwiazdy zaczy przygasa przed nadchodzcym dniem, Thomas wreszcie zebra do
odwagi, eby podej do Brendy i porozmawia z ni o czym. O czymkolwiek. Urwiska
majaczyy teraz duo bliej, wida ju byo uschnite drzewa oraz sterczce tu i wdzie
pojedyncze bryy skalne. Thomas by pewien, e do czasu, gdy soce wyoni si zza
horyzontu, dotr do samych gr.
- Hej - odezwa si do dziewczyny. - Jak si miewaj twoje stopy?
- W porzdku. - Zabrzmiao to oschle, ale szybko przemwia znowu, jakby chcc
zatrze to wraenie. - A ty jak si czujesz? Z ramieniem wszystko dobrze?
- Tak, a trudno uwierzy. Prawie w ogle nie boli.
- To wietnie.
- Taa. - Bez powodzenia usiowa wymyli, co jeszcze mgby powiedzie. - No
wic, ee, przykro mi z powodu wszystkich tych dziwnych zdarze, do ktrych doszo. I...
przepraszam za wszystko, co wczeniej mwiem. Z moj gow dziej si naprawd
pokrcone rzeczy.
Popatrzya na niego z ukosa i w jej oczach ujrza odrobin ciepa.
- Zlituj si, Thomas. Ostatnie, co musisz robi, to przeprasza. - Znw skierowaa
wzrok na to, co leao przed nimi.
- Po prostu mamy rne charaktery. Poza tym masz t swoj dziewczyn. Nie

powinnam bya prbowa ci caowa i robi tych innych gupot.


- Ona nie jest tak naprawd moj dziewczyn. - Natychmiast poaowa, e to
powiedzia; nie wiedzia nawet, co go podkusio.
Brenda naburmuszya si.
- Nie bd gupi. I mnie nie obraaj. Jeli masz si temu oprze - zrobia pauz i,
umiechajc si drwico, powczystym gestem obu doni obrysowaa ca swoj sylwetk to lepiej, eby mia po temu naprawd dobry powd.
Thomas rozemia si - cae napicie i niezrczno wanie znikny bez ladu.
- Punkt dla ciebie. Pewnie i tak beznadziejnie si caujesz.
Wymierzya mu lekki cios pici w rami, na szczcie w to zdrowe.
- Bd. Wierz mi, nie mgby si bardziej myli.
Thomas mia wanie rzuci w odpowiedzi co gupiego, lecz nagle stan jak wryty.
Kto niemal wpad na niego od tyu i potykajc si zdoa go wymin, ale chopak nie by w
stanie pozna, kto - wlepi oczy w punkt bezporednio przed sob, a jego serce zupenie
zamaro.
Niebo zdyo ju znacznie pojanie, a najblisza krawd grskiego zbocza
znajdowaa si zaledwie jakie sto czy dwiecie metrw dalej. W poowie drogi, jaka zostaa
im do pokonania, dopiero co - znikd, jak si zdawao - pojawia si dziewczyna, podnoszc
si z ziemi. Sza teraz ku nim szybkim krokiem.
Dzierya wczni o duym, paskudnym ostrzu, przywizanym rzemieniami do
dugiego drzewca.
Bya to Teresa.
Thomas nie do koca wiedzia, jak interpretowa to, co zobaczy. Nie poczu
zaskoczenia ani radoci, widzc, e Teresa yje - by ju tego wiadom. Zaledwie
poprzedniego dnia przemwia do niego w mylach. Ale ujrzenie jej w tym momencie i tak
poprawio mu humor. Do chwili, gdy przypomnia sobie jej ostrzeenie, e wydarzy si co
zego. I do chwili, gdy pomyla o fakcie, e dziewczyna trzyma w rku wczni.
Pozostali Streferzy zauwayli to tu po nim i wkrtce wszyscy stanli, gapic si na
Teres, ktra maszerowaa ku nim, zaciskajc donie na swojej broni, z kamienn, zacit
twarz. Wygldao na to, e gotowa jest zacz dga pierwszy obiekt, ktry si poruszy.
Thomas postpi o krok do przodu, w zasadzie nie wiedzc, co zamierza zrobi. Ale
wtedy wicej porusze kazao mu si zatrzyma.
Po obu stronach Teresy pojawiy si dziewczyny; zdawao si, e one take wyoniy
si znikd. Odwrci si, eby spojrze za siebie. Otaczao ich przynajmniej dwadziecia

dziewczt.
I wszystkie one dzieryy bro; rnej wielkoci noe, zardzewiae szpady oraz
wyszczerbione maczety. Kilka dziewczt miao uki i strzay, ktrych gronie wygldajce
groty ju wycelowane byy w grup Streferw. Thomas poczu ukucie strachu. Bez wzgldu
na zapowied Teresy, e wydarzy si co zego, z pewnoci nie pozwoliaby, eby to
towarzystwo zrobio im krzywd. Prawda?
W jego umyle zjawiy si sowa: Grupa B. I tatua mwicy, e maj go zabi.
Jego rozmylania zostay gwatownie ucite, kiedy Teresa si zatrzymaa, niecae
dziesi metrw od ich grupy. Jej towarzyszki uczyniy to samo, formujc zamknity krg
wok Streferw. Thomas odwrci si ponownie, eby ogarn to wszystko wzrokiem.
Wszystkie nowo przybye, co do jednej, stay sztywno, mruc oczy, z broni w pogotowiu.
Najbardziej przeraay go uki - on oraz inni nie mieliby szans czegokolwiek zrobi, zanim te
strzay pofrun, by utkwi w czyjej klatce piersiowej.
Zatrzyma si, stojc twarz w twarz z Teres. Patrzya prosto na niego.
Minho przemwi pierwszy.
- Teresa, co to do fuja ma by? adnie si witasz z kumplami po dugiej rozce!
Gdy pado imi Teresa, Brenda okrcia si gwatownie i popatrzya ostro na
Thomasa. Krtko skin gow, a zaskoczenie malujce si na jej twarzy z jakiego powodu
go zasmucio.
Teresa ani sowem nie zareagowaa na pytanie, i w grupie zapada pena grozy cisza.
Soce tymczasem pezo w gr, powoli zbliajc si do punktu, gdy jego lejcy si z gry
ar stanie si nie do zniesienia.
Teresa znw ruszya w ich kierunku i zatrzymaa si jakie trzy metry od miejsca,
gdzie rami przy ramieniu stali Minho i Newt.
- Teresa? - zapyta Newt. - Co do jasnej...
- Zamknij si - odpara Teresa. Nie warkna ani nie wykrzyczaa tego.
Wypowiedziaa te sowa spokojnie i z przekonaniem, co sprawio, e w uszach Thomasa
zabrzmiay jeszcze straszniej. - I niech tylko ktry z was si poruszy, a te uki zaczn
strzela.
Teresa uniosa wczni tak, by znale si w dogodniejszej pozycji do ataku. Wodzc
ostrzem tam i z powrotem, przesza obok Newta i Minho, a potem przez grup Streferw,
zachowujc si tak, jakby czego szukaa. Podesza do Brendy, zatrzymaa si na moment.
adna z nich nie powiedziaa ani sowa, lecz wida byo ich wzajemn nienawi. Teresa
mina tamt, nawet na chwil nie spuszczajc z niej lodowatego wzroku.

A potem znalaza si przed Thomasem. Prbowa powiedzie sobie, e nigdy nie


uyaby tej broni w stosunku do niego, ale nieatwo byo w to uwierzy, wpatrujc si z bliska
w gron krawd ostrza.
- Tereso - szepn, zanim zdoa si powstrzyma. Mimo wczni, mimo zacitego
wyrazu jej twarzy, mimo tego, jak napinaa minie, jakby zamierzaa go lada chwila uderzy,
jedyne, czego pragn, to wycign ku niej rce. Nie mg zapomnie tego, jak go
pocaowaa. Uczucia, jakie temu towarzyszyo.
Ani drgna, jedynie wpatrywaa si w niego. Wyraz jej twarzyby nieodgadniony,
jeli nie liczy ewidentnie malujcego si tam gniewu.
- Tereso, co...
- Zamknij si. - Ten sam spokojny gos. Bezdyskusyjnie rozkazujcy. Byo to zupenie
niepodobne do niej.
- Ale co...
Teresa zamachna si i rbna go tpym kocem drzewca, trafiajc w prawy
policzek. Eksplozja blu przeszya jego czaszk, jego szyj; osun si na kolana,
przyciskajc twarz doni w miejscu, gdzie go walna.
- Powiedziaam, zamknij si. - Signa w d, chwycia go za koszul i dopty
szarpaa do gry, a z powrotem stan na nogi. Ponownie uja oburcz drzewce wczni i
wycelowaa bro w niego. - Masz na imi Thomas?
Zagapi si na ni. wiat wali si wok niego, cho chopak powtarza sobie, e
przecie go ostrzega. Powiedziaa mu, e bez wzgldu na to, co si stanie, ma jej ufa.
- Przecie wiesz, kim...
Tym razem zamachna si jeszcze mocniej, walc tpym kocem drzewca w bok jego
gowy, prosto w ucho. Bl by dwa razy gorszy ni za pierwszym razem. Chopak gono
krzykn, apic si za gow. Ale tym razem nie upad.
- Wiesz, kim jestem! - wrzasn.
- W kadym razie kiedy wiedziaam - odrzeka gosem tyle cichym, co penym
obrzydzenia. - Teraz zamierzam ci zapyta jeszcze raz. Czy masz na imi Thomas?.
- Tak! - wrzasn w odpowiedzi. - Mam na imi Thomas!
Teresa kiwna gow, po czym zacza si cofa, znw celujc czubkiem ostrza
wczni w jego pier. Ludzie schodzili jej z drogi, gdy mijaa czonkw grupy, a doczya z
powrotem do krgu dziewczt, ktry ich otacza.
- Pjdziesz z nami - zawoaa. - Thomas. Chod! Pamitajcie, niech tylko kto czego
sprbuje, polec strzay.

- Nie ma mowy! - wrzasn Minho. - Nigdzie go nie zabierzesz!


Teresa udaa, e nie usyszaa. Wzrok miaa wlepiony w Thomasa, gapia si na niego
w ten dziwny sposb zza przymruonych powiek.
- To nie jest jaka durna gra. Zaraz zaczn liczy. Za kadym razem, gdy wypowiem
wielokrotno piciu, zabijemy strza jednego z was. Bdziemy to robi, a zostanie tylko
Thomas, a potem i tak go zabierzemy. Wasz wybr.
Thomas dopiero teraz zauway, e Aris dziwnie si zachowuje. Sta po prawej,
zaledwie jakie ptora metra dalej i obraca si powoli, gapic si na poszczeglne
dziewczyny, jakby dobrze zna kad z nich. Ale jakim cudem nie odezwa si ani sowem.
Oczywicie, pomyla Thomas. Jeli to naprawd bya Grupa B, to Aris przecie by
wczeniej z nimi. Faktycznie je znal.
- Jeden! - krzykna Teresa.
Thomas nie zamierza ryzykowa. Ruszy do przodu, przepychajc si midzy ludmi,
a wyszed na otwart przestrze, po czym pody wprost ku Teresie. Zignorowa
komentarze Minho i pozostaych. Zignorowa wszystko. Wpatrzony w Teres, prbujc nie
okazywa adnych emocji, szed, a stan tu przed ni.
W kocu tak czy owak tego wanie chcia, nieprawda? Chcia z ni by. Nawet jeli
w jaki sposb zostaa skierowana przeciwko niemu. Nawet jeli pada ofiar manipulacji
DRESZCZu, tak, jak wczeniej Alby i Gally. Kto wie, mogli przecie znowu wymaza jej
pami. To nie miao znaczenia. Wygldao na to, e dziewczyna mwi serio, i Thomas nie
zamierza ryzykowa, e kto z jego przyjaci zostanie zastrzelony z uku.
- W porzdku - powiedzia. - Zabierzcie mnie.
- Zdyam policzy tylko do jednego.
- Taa. W ten sposb wychodzi na to, e naprawd dzielny ze mnie go.
Walna go wczni tak mocno, e znowu upad na ziemi. W jego uchwie i gowie
arzy si bl. Thomas splun, ujrza, jak na pylistej ziemi lduje rozbryzg krwi.
- Przyniecie worek - usysza w grze gos Teresy.
Ktem oka zobaczy, e podchodz do niego dwie dziewczyny, ktre schoway gdzie
swoj bro. Jedna z nich - ciemnoskra, z wosami ostrzyonymi tu przy skrze - trzymaa
duy, wytarty worek z grubego ptna. Zatrzymay si mniej ni metr od niego; dwign si
na czworaki, bojc si zrobi cokolwiek wicej, eby znowu nie oberwa.
- Zabieramy go! - wrzasna Teresa. - Jeli ktokolwiek za nami pjdzie, waln go
jeszcze raz i zaczniemy do was strzela. Nie bdziemy si za bardzo bawi w celowanie. Po
prostu pozwolimy strzaom lecie, gdzie uznaj za stosowne.

- Teresa! - To by gos Minho. - Tak szybko zapaa Poog? Wyranie ju ci rozum


odebrao.
Koniec drzewca wczni rbn Thomasa w ty gowy. Chopak upad na brzuch;
czarne gwiazdy pyway w pyle centymetry od jego twarzy. Jak moga mu to robi?
- Chcesz jeszcze co powiedzie? - zapytaa Teresa. Po dugiej chwili ciszy oznajmia:
- Tak mylaam. Nacie na niego worek.
Czyje donie szorstko chwyciy go za rami i obrciy na wznak - ich chwyt urazi
ran od kuli wystarczajco mocno, eby fala tpego blu przenikna tors Thomasa po raz
pierwszy, odkd DRESZCZ udzieli mu pomocy.
Zajcza. Twarze - nie wyglday nawet szczeglnie gniewnie - zawisy nad nim, gdy
dwie dziewczyny zaczy opuszcza otwr worka na jego gow.
- Nie bro si - powiedziaa ta ciemnoskra. Jej twarz lnia od potu. - Bo bdzie tylko
jeszcze gorzej.
Thomasa ogarno zdumienie. Jej oczy i gos wskazyway, e szczerze mu wspczuje.
Ale jej dalsze sowa wiadczyy o czym wprost przeciwnym.
- Lepiej po prostu grzecznie pozwl, ebymy ci zabiy. Nic ci nie przyjdzie z tego,
e po drodze jeszcze dodatkowo si nacierpisz.
Worek nasun si na jego gow i chopak nie widzia ju nic oprcz brzydkiego
brzowego wiata.
Przetaczay go po ziemi, a nacigny worek na cae jego ciao. Potem zawizay
sznurem otwr przy jego stopach. Mocno zasupay sznur, nastpnie za owiny nim reszt
worka, unieruchamiajc Thomasa w rodku i zaciskajc drugi supe tu nad jego gow.
Thomas poczu, jak worek si napina; potem szarpnito jego gow do gry.
Wyobrazi sobie dziewczyny trzymajce za koniec tej niemoliwie dugiej liny. Mogo to
oznacza tylko jedno - zamierzay go wlec po ziemi. Nie mg tego duej znie, zacz si
wierci, cho wiedzia, co go czeka za kar.
- Tereso! Nie rb mi tego!
Tym razem pi trafia go prosto w odek. Zawy. Chcia zgi si wp, zapa si
za brzuch, ale nieszczsny worek uniemoliwi mu to. Chopak poczu fal mdoci, ale
zwalczy j, udao mu si nie zwymiotowa.
- Poniewa najwyraniej nie dbasz o siebie - owiadczya Teresa - odezwij si jeszcze
raz, a zaczniemy strzela do twoich przyjaci. Pasuje ci to?
Thomas nie odpowiedzia; z jego garda wyrwa si jedynie milczcy, udrczony
szloch. Czy naprawd jeszcze wczoraj myla, e sprawy zaczynaj wyglda lepiej?

Wyleczono go z zakaenia i zaatano ran, wydostali si z miasta Poparzecw, od


bezpiecznej przystani dzieli ich ju tylko szybki i forsowny marsz przez gry... Chopak
zreflektowa si, e po wszystkim, przez co przeszed do tej pory, powinien by mdrzejszy.
- Mwiam powanie! - wrzasna Teresa do Streferw. - Nie bdzie adnych
ostrzee. Tylko sprbujcie i za nami, a pofrun strzay.
Thomas zobaczy zarys jej sylwetki, gdy uklka przy nim. Usysza, jak sucha ziemia
zachrzcia pod jej kolanami. W nastpnej chwili Teresa chwycia go przez tkanin worka i
zbliya gow do jego gowy, tak, e jej usta znalazy si zaledwie centymetr od jego ucha.
Zacza szepta, tak cicho, e musia wyty such, aby j zrozumie, skupiajc si na
odrnieniu jej sw od wiatru.
- Uniemoliwiaj mi mwienie do ciebie w mylach. Pamitaj, zaufaj mi.
Thomas, zaskoczony, z trudem zmusi si do milczenia.
- Co do niego mwisz? - zapytaa jedna z dziewczyn trzymajcych lin przywizan
do worka.
- Daj mu do zrozumienia, jak bardzo mi si to podoba. Jak bardzo podoba mi si
zemsta. Macie co przeciwko?
Thomas nigdy jeszcze nie sysza, by mwia z tak arogancj. Albo bya naprawd
doskona aktork, albo rzeczywicie zacza wariowa. Zyskaa jedn czy dwie dodatkowe
osobowoci.
- No c - odpara tamta dziewczyna - ciesz si, e tak wietnie si bawisz. Ale
musimy si pospieszy.
- Wiem - odrzeka Teresa. Jeszcze mocniej uchwycia gow Thomasa, cisna j
oburcz i potrzsna ni. Potem przycisna usta do szorstkiej tkaniny, gniotc jego ucho.
Kiedy znw przemwia, tym samym natarczywym szeptem, przez warstw ptna poczu jej
gorcy oddech. - Trzymaj si. To si niedugo skoczy.
Jej sowa wprawiy mzg Thomasa w odrtwienie. Chopak nie mia pojcia, co
myle. Czyby wyraaa sarkazm?
Pucia go i wstaa z powrotem.
- Dobra, wynomy si std. Starajcie si natrafia po drodze na tyle kamieni, na ile
tylko si da.
Jego porywaczki zaczy i, wlokc go za sob. Thomas czu kad nierwno
gruntu, po ktrym by cignity; duy worek nie dawa absolutnie adnej ochrony. Bolao.
Chopak wygi plecy w uk, przenoszc ca wag ciaa na stopy, pozwalajc, eby z powodu
tarcia cierpiay przede wszystkim jego buty. Wiedzia jednak, e jego sia wkrtce si

wyczerpie.
Gdy go tak cigny za sob, Teresa sza tu obok. By w stanie z trudem rozrni jej
sylwetk przez ptno.
Potem Minho zacz krzycze. Odlego ju czciowo tumia jego gos, a bycie
wleczonym po ziemi jeszcze bardziej utrudniao rozrnienie sw. Jednak to, co Thomasowi
udao si usysze, dao mu odrobin nadziei. Wrd znieksztaconych przez dystans obelg do
uszu chopaka dotary frazy znajdziemy was, we waciwym czasie i bro.
Teresa znw walna Thomasa pici w brzuch, co sprawio, e Minho zamilk.
Szli tak przez pustyni i szli, a Thomas obija si o grunt niczym worek starych ubra.
W miar jak posuwali si naprzd, wyobraa sobie okropne rzeczy. Nogi saby mu z
kad sekund i wiedzia, e wkrtce bdzie musia pozwoli, by jego ciao osuno si na
ziemi. Wyobrazi sobie krwawice rany, trwae oszpecenia.
Ale moe to bdzie bez znaczenia. I tak planoway go zabi.
Teresa powiedziaa, eby jej zaufa. I cho przychodzio mu to z trudem, stara si jej
uwierzy. Czy to moliwe, eby wszystko, co mu zrobia, odkd ponownie si pojawia z
broni i w towarzystwie Grupy B, naprawd byo tylko udawaniem? A jeli nie, to czemu
wci szeptaa, eby jej zaufa?
Obraca to wszystko w mylach, a nie by ju w stanie si skoncentrowa. Jego ciao
byo ocierane do krwi o ziemi i wiedzia, e musi co wymyli, zanim kady centymetr jego
skry ulegnie zdarciu.
Uratoway go gry.
Kiedy zacza si wspinaczka po stromym zboczu, dziewczyny zaczy mie
ewidentne trudnoci z wleczeniem jego ciaa pod gr tak, jak wczeniej robiy to w paskim
terenie. Pocztkowo prboway go cign szybkimi szarpniciami, pozwalajc mu si potem
osun metr czy ptora metra w d, nastpnie cignc go znowu w gr, tylko po to, eby
raz jeszcze zsun si w d. W kocu Teresa stwierdzia, e prawdopodobnie atwiej bdzie
go nie za ramiona i za kostki. I e maj si przy tym zmienia.
Wtedy Thomasa olni pomys, ktry wydawa si tak oczywisty, e chopak
pomyla, i chyba co musiao mu umkn.
- Czemu po prostu nie pozwolicie mi i?! - krzykn z wntrza worka; jego gos by
stumiony i ama si z pragnienia. - Suchajcie, przecie macie bro. Co niby mog zrobi?
Teresa kopna go w bok.
- Zamknij si, Thomas. Nie jestemy idiotkami. Czekamy, a twoi kumple ze Strefy
nie bd ju mogli nas zobaczy.

Zrobi, co mg, eby powstrzyma si od jku, kiedy jej stopa walna go w ebra.
- H? Dlaczego?
- Bo tak nam kazano. A teraz stul dzib!
- Po co mu to powiedziaa? - wyszeptaa szorstko jedna z pozostaych dziewczyn.
- A jakie to ma znaczenie? - odpara Teresa, nie starajc si nawet ukry przed nim
swoich sw. - I tak zamierzamy go zabi. Kogo to obchodzi, czy bdzie wiedzia, jakie
dostaymy rozkazy?
Rozkazy, pomyla Thomas. Od DRESZCZu.
Odezwaa si inna dziewczyna.
- No c, ju ledwie ich widz. Kiedy dotrzemy do tej szczeliny tam wyej,
znajdziemy si poza zasigiem ich wzroku, a potem ju nie ma siy, eby nas znaleli. Nawet
gdyby rzeczywicie poszli naszym ladem.
- W porzdku - odpara Teresa. - Wystarczy, e doniesiemy go do tego miejsca.
Wkrtce kilka par rk chwycio Thomasa ze wszystkich stron, unoszc go w
powietrze. Sdzc z tego, co by w stanie zobaczy przez worek, niosa go Teresa razem z
trzema spord swoich nowych przyjaciek. Omijay gazy i uschnite drzewa, pnc si
coraz wyej, wyej i wyej. Sysza ich cikie oddechy, czu zapach ich potu, z kadym
chwiejnym krokiem nienawidzi ich coraz bardziej. Nawet Teresy. Podj jeszcze jedn,
ostatni prb dotarcia do jej umysu, by ocali swoje zaufanie do niej, lecz ona milczaa.
Mozolna wdrwka po zboczu gry trwaa moe z godzin - z przystankami, eby
niosce Thomasa dziewczyny mogy si zmienia - a co najmniej drugie tyle czasu upyno,
odkd pozostawili za sob Streferw. Soce wspio si ju na tyle wysoko, e zaczynao si
stawa niebezpieczne, jego ar dawi oddech. Ale wtedy obeszy potn skaln cian,
nachylenie zbocza si zmniejszyo i wkroczyy w cie. Chodniejsze powietrze przynioso
ulg.
- W porzdku - powiedziaa Teresa. - Spucie go na ziemi.
Bezceremonialnie wypeniy polecenie i Thomas z guchym stkniciem rbn o
grunt. Wstrzs odebra mu oddech. Chopak lea tak, z trudem apic powietrze, podczas gdy
one zaczy rozsupywa liny. Do czasu, gdy przesta dysze, worek zosta zdjty.
Thomas zamruga, patrzc w gr na Teres i jej koleanki.
Wszystkie trzymay bro wycelowan w niego, co wydawao si po prostu idiotyczne.
Jakim cudem zdoby si na odrobin odwagi.
- Musicie mnie naprawd wysoko ocenia, was jest dwadziecia z noami i
maczetami, a ja nie mam nic. Czuj si zaszczycony.

Teresa zamachna si wczni.


- Czekaj! - zawoa Thomas, a ona znieruchomiaa. Unis donie w penym szacunku
gecie, powoli dwign si na nogi. - Suchajcie, nie zamierzam niczego prbowa. Po prostu
zabierzcie mnie tam, dokd si kierujemy, gdziekolwiek to jest, a potem bd grzecznym
chopcem i pozwol, ebycie mnie zabiy. I tak nie mam ju po co y.
Mwic to, popatrzy wprost na Teres, starajc si zawrze w sowach tyle
zoliwoci, ile tylko by w stanie. Wci ywi nik nadziej, e jakim cudem wszystko
jeszcze si wyjani, ale po tym, jak zosta potraktowany, nie by w najlepszym nastroju.
- Chodmy - powiedziaa Teresa. - Mam ju tego po dziurki w nosie. Wejdmy do
Przejcia, ebymy mogy przespa dzie. Dzi wieczorem zaczniemy wdrwk na drug
stron.
Ciemnoskra dziewczyna, ktra pomagaa zaadowa Thomasa do worka, odezwaa
si jako nastpna.
- A co z tym gociem, ktrego targaymy ze sob przez ostatnich kilka godzin?
- Nie martw si, zabijemy go - odpara Teresa. - Zabijemy go dokadnie tak, jak nam
kazano. To jego kara za to, co mi zrobi.
Thomas nie pojmowa, co maj znaczy ostatnie sowa Teresy Co niby jej zrobi? Ale
jego umys popad w odrtwienie, gdy tak szli i szli, najwyraniej kierujc si z powrotem do
obozowiska Grupy B. Wspinali si cay czas w gr, a minie ng zaczy go pali z
wysiku. Pionowe urwisko po lewej zapewniao im cie w czasie marszu, ale wszystko byo
nadal rdzawobrzowe i rozpalone. Suche. Pyliste. Dziewczyny day mu kilka ykw wody, ale
by pewien, e wszystko wyparowao, zanim jeszcze trafio do jego odka.
W kocu, kiedy nad ich gowami zawiecio poudniowe soce - zota kula ognia, ze
wszystkich si starajca si ich spali na popi - dotarli do duego wcicia we wschodniej
cianie. Pytka pieczara sigaa na jakie dwanacie metrw w gb grskiej ciany; by to
ewidentnie obz dziewczyn i wygldao na to, e ich grupa przebywa tu ju dzie czy dwa.
Porozrzucane tu i wdzie koce, pozostaoci ogniska, troch mieci zgromadzonych z boku.
Kiedy dotarli na miejsce, w obozie znajdoway si tylko trzy osoby - rwnie dziewczyny - co
oznaczao, e Grupa B uznaa za stosowne wyruszy w niemal penym skadzie, by porwa
Thomasa.
Z ukami i strzaami, noami i maczetami? Wydawao si to niemal mieszne.
Wystarczyoby kilka osb.
Po drodze Thomas dowiedzia si kilku rzeczy. Ciemnoskra dziewczyna miaa na
imi Harriet, a ta, ktra jej zawsze towarzyszya, o rudoblond wosach i bialutkiej skrze,

nazywaa si Sonya. Chocia nie mia pewnoci, domyla si, e to gwnie one dwie
dowodziy grup, dopki nie pojawia si Teresa. Dysponoway pewnym autorytetem, ale
przed podjciem ostatecznej decyzji zawsze zwracay si do niej.
- Dobra - powiedziaa Teresa. - Przywimy go do tego brzydkiego drzewa. Wskazaa biay jak ko szkielet dbu, ktrego korzenie wci jeszcze trzymay si
kamienistej gleby, cho drzewo musiao by martwe od wielu lat. -1 rwnie dobrze moemy
go nakarmi, eby nam tu nie jcza przez cay dzie i nie przeszkadza w spaniu.
Czy mi si zdaje, czy ona ciut przegina? - pomyla Thomas. Niezalenie od
prawdziwych intencji Teresy, jej sowa zaczynay brzmie cokolwiek absurdalnie. I nie mg
ju zaprzeczy - naprawd zaczyna jej nienawidzi, niezalenie od tego, co powiedziaa na
pocztku.
Nie broni si, gdy przywizyway mu tors do drzewa, pozostawiajc wolne rce.
Kiedy ju go unieruchomiy, day mu kilka sodkich owsianych batonw oraz butelk wody.
adna z dziewczyn nie prbowaa z nim nawiza rozmowy ani choby spojrze mu w oczy.
I, co ciekawe, o ile wzrok go nie myli, wszystkie sprawiay wraenie, jakby troch
doskwierao im poczucie winy. Thomas zacz je, a rwnoczenie uwanie obserwowa
otoczenie. Jego myli kryy wok rnych spraw, podczas gdy dziewczyny zaczy si
ukada na ziemi, eby przespa reszt dnia. Co si w tym wszystkim nie zgadzao.
Zachowanie Teresy z ca pewnoci nie sprawiao wraenia udawanego. Od samego
pocztku wygldao na autentyczne. Czy to moliwe, e byo dokadnie na odwrt w stosunku
do tego, co prbowaa mu wmwi - staraa si go przekona, aby jej zaufa, podczas gdy jej
prawdziwy plan, i wczeniej, i teraz...
Thomas a drgn, gdy nagle przypomnia sobie tabliczk przy jej drzwiach, tam w
dormitorium. Zdrajczyni. Zupenie o tym zapomnia, a do teraz. Wszystko zaczynao si
ukada w spjniejsz cao.
To DRESZCZ tu dowodzi. Oni byli jedyn nadziej grupy na przetrwanie. Gdyby
naprawd kazali Teresie go zabi, czy zrobiaby to? eby ocali wasne ycie? A o co
chodzio z tym, co warkna, e on jej co zrobi? Czy to moliwe, e manipulowali jej
umysem? Sprawili, eby zacza go nienawidzi?
I by jeszcze ten jego tatua oraz znaki w miecie. Tatua go ostrzega; znaki
powiedziay mu, e to on jest prawdziwym przywdc. Tabliczka przy drzwiach Teresy
stanowia kolejne ostrzeenie.
Mimo wszystko - nie mia broni i tkwi przywizany do drzewa. Grupa B ponad
dwudziestokrotnie przewyszaa go liczebnoci i wszystkie dziewczyny miay bro.

Naprawd atwa sprawa.


Wzdychajc, skoczy je i fizycznie poczu si troch lepiej. I chocia nie wiedzia
do koca, jak interpretowa to wszystko, teraz zyska now pewno, e znalaz si bliej
rozwizania zagadki. I e nie wolno mu da za wygran.
Harriet i Sonya naszykoway sobie posania w pobliu; przygotowujc si do snu, co
rusz zerkay na Thomasa. Znw spostrzeg na ich twarzach ten dziwny wyraz wstydu czy te
poczucia winy. Zinterpretowa to jako dobr okazj, aby zawalczy o swoje ycie za pomoc
sw.
- Tak naprawd wcale nie chcecie mnie zabija, prawda? - Zada to pytanie takim
tonem, jakby przyapa je na kamstwie. - Czy do tej pory chocia raz zabiycie kogo?
Harriet spiorunowaa go wzrokiem, spuszczajc oczy dopiero tu przed tym, jak
zoya gow na zrolowanych kocach. Podpara si na okciu.
- Bazujc na tym, co nam powiedziaa Teresa, uciekymy z naszego Labiryntu trzy
dni wczeniej ni wasza grupa. Straciymy przy tym mniej ludzi i zabiymy wicej
Bldoercw. Myl, e sprztnicie jednego maego, nikomu niepotrzebnego nastolatka nie
powinno by zbyt trudne.
- Pomyl o wyrzutach sumienia, ktre bd was potem gnbi. - Mg jedynie mie
nadziej, e ta myl bdzie je gryza.
- Jako przeyjemy. - Pokazaa mu jzyk; autentycznie pokazaa mu jzyk! Potem z
powrotem pooya gow na posaniu i zamkna oczy.
Sonya siedziaa po turecku, wygldajc na tak mao senn, jak to tylko moliwe.
- Nie mamy wyboru. DRESZCZ powiedzia, e to nasze jedyne zadanie. Jeli tego nie
zrobimy, nie dopuszcz - nas do bezpiecznej przystani. Umrzemy tutaj, na Pogorzelisku.
Thomas wzruszy ramionami.
- Hej, rozumiem. Powicicie mnie, eby uratowa wasne ycie. Bardzo szlachetnie.
Wpatrywaa si w niego przez duszy czas; musia walczy ze sob, eby nie spuci
oczu. W kocu odwrcia wzrok i pooya si, plecami do niego.
Podesza do nich Teresa, krzywic si z irytacj.
- O czym rozmawiacie?
- O niczym - wymamrotaa Harriet. - Powiedz mu, eby si zamkn.
- Zamknij si - powiedziaa Teresa.
Thomas zamia si sarkastycznie.
- A jeli nie, co mi zrobisz? Zabijesz mnie?
Nie odpowiedziaa, po prostu dalej wpatrywaa si w niego z nieodgadnionym

wyrazem twarzy.
- Czemu nagle zacza mnie nienawidzi? - zapyta. - Co ci zrobiem?
Zarwno Sonya, jak i Harriet odwrciy si w trakcie tej wymiany zda, eby sucha,
spogldajc to na Thomasa, to na Teres.
- Dobrze wiesz, co zrobie - odrzeka w kocu Teresa.
- I caa ta grupa te wie. Wszystko im opowiedziaam. Ale mimo to nie zniyabym si
do twojego poziomu i nie prbowaabym ci zabi. Robimy to tylko dlatego, e nie mamy
wyboru. Sorry. Zycie jest cikie.
Czy co wanie bysno w jej oczach? - zastanawia si Thomas. Co prbowaa mu
powiedzie?
- O czym ty mwisz, o jakim znianiu si do mojego poziomu} Nigdy nie zabibym
przyjaciela, eby uratowa wasny tyek. Nigdy.
- Ja te nie. I dlatego ciesz si, e nie jestemy przyjacimi.
- Zacza si odwraca.
- Wic co ja ci takiego zrobiem? - zapyta pospiesznie Thomas. - Sorry, tak jakby
umkno mi to z pamici - no wiesz, to si tutaj czsto zdarza. Przypomnij mi.
Odwrcia si z powrotem i spiorunowaa go poncym wzrokiem.
- Nie obraaj mnie. Nie wa si tak po prostu siedzie i udawa, e nic si nie stao. A
teraz zamknij si, bo nabij ci jeszcze jednego siniaka na tej twojej licznej buce.
Odesza gniewnym krokiem, a Thomas zachowa milczenie. Wierci si, a udao mu
si przyj w miar wygodn pozycj, z gow opart o martw powierzchni uschnitego
drzewa. Wszystkie aspekty sytuacji, w ktrej si znalaz, wydaway si jednakowo
beznadziejne, ale by zdecydowany rozgry j jako - i przetrwa.
W kocu zasn.
Thomas przespa niespokojnie kilka godzin, wiercc si i krcc, usiujc znale w
miar wygodn pozycj na twardej skale. W kocu zapad w gboki sen - i zacz ni.
Thomas ma pitnacie lat. Nie wie, czemu jest tego pewien. Ma to co wsplnego z
umiejscowieniem tego wspomnienia w czasie. Czy to jest wspomnienie?
On i Teresa stoj przed olbrzymi cian ekranw, a wszystkie one wywietlaj rne
obrazy ze Strefy i z Labiryntu. Niektre z obrazw poruszaj si, i chopak wie, dlaczego.
Wszystkie te ujcia pochodz z ukolcw, a te od czasu do czasu musz zmieni pozycj.
Kiedy si poruszaj, przypomina to patrzenie oczami szczura.
- Nie mog uwierzy, e oni wszyscy nie yj - mwi Teresa.
Thomas czuje zamt w gowie. Znw nie rozumie do koca, co si dzieje. Znajduje si

wewntrz tego chopaka, ktry niby ma by nim, ale nie wie, o czym Teresa mwi. Jest
oczywiste, e nie o Streferach - na jednym z ekranw widzi Minho i Newta idcych w stron
lasu, na innym Gallyego siedzcego na awce. Potem Alby ego, krzyczcego na kogo, kogo
Thomas nie rozpoznaje.
- Wiedzielimy, e tak bdzie - odpowiada w kocu, niepewny, czemu to powiedzia.
- Ale i tak ciko to przyj do wiadomoci. - Nie patrz na siebie nawzajem,
analizuj to, co wida na ekranach. - Teraz wszystko jest w naszych rkach. Naszych i tych
ludzi z barakw.
- To dobrze - mwi Thomas.
- Jest mi ich prawie tak samo al, jak Streferw. Prawie.
Thomas gowi si, co to oznacza, podczas gdy jego modsza wersja odchrzkuje.
- Sadzisz, e nauczylimy si ju wystarczajco duo? Naprawd sdzisz, e jestemy
w stanie to zrobi, mimo e wszyscy Stwrcy z pierwotnego zespou s martwi?
- Musimy, Tom. - Teresa podchodzi do niego i apie go za rk. Chopak patrzy w d
na ni, ale nie jest w stanie odczyta wyrazu jej twarzy. - Wszystko jest ju naszykowane.
Mamy rok, eby wyszkoli zastpcw i si przygotowa.
- Ale nie powinnimy tego robi. Jak moemy od nich oczekiwa, eby...
Teresa przewraca oczami i ciska jego do tak mocno, e to a boli.
- Wiedz, w co si pakuj. Nie powtarzaj wicej takich rzeczy.
- W porzdku. - Thomas jakim sposobem wie, e w wizji, ktr oglda, ten chopak
bdcy jego wersj czuje si w rodku martwy. Jego sowa nic nie znacz. - Jedyne, co si
teraz liczy, to wzory. Strefa zagady. Nic wicej.
Teresa kiwa gow.
- Nie ma znaczenia, ilu zginie czy zostanie rannych. Jeli Zmienne nie podziaaj,
wszyscy i tak skocz tak samo. Wszystkich to czeka.
- Wzory - mwi Thomas.
Teresa ciska jego do.
- Wzory.
Kiedy si zbudzi, wiato ju przygaso do matowej szaroci, bo soce zniyo si w
kierunku horyzontu, ktrego nie widzia. Harriet i Sonya siedziay zaledwie jakie ptora
metra od niego. Obie wpatryway si w niego jako dziwnie.
- Dobry wieczr - powiedzia z udawanym entuzjazmem; niepokojcy sen wci
pozostawa ywy w jego pamici.
- W czym mog paniom pomc?

- Chcemy wiedzie, co ty wiesz - powiedziaa cicho Harriet.


Utrzymujca si mgieka sennoci znikna byskawicznie.
- Czemu miabym wam pomaga? - Chcia posiedzie i zastanowi si nad swoim
ostatnim snem, ale wiedzia, e co si zmienio - widzia to w oczach Harriet - i nie mg
przepuci szansy na ocalenie swojego ycia.
- Nie wydaje mi si, eby mia wybr - odrzeka Harriet.
- Ale jeli podzielisz si tym, czego udao ci si dowiedzie czy domyli, moe my
bdziemy mogy pomc tobie.
Thomas rozejrza si za Teres, ale jej nie zobaczy.
- Gdzie jest...
Sonya przerwaa mu wp sowa.
- Powiedziaa, e chce sprawdzi teren, eby zobaczy, czy twoi przyjaciele poszli za
nami. Oddalia si jak godzin temu.
Thomas w mylach nadal widzia Teres ze swojego snu. Wpatrzon w te ekrany,
mwic o martwych Stwrcach i o strefie zagady. Mwic o wzorach. Jak si to wszystko
czyo ze sob?
- Zapomniae jzyka w gbie?
Zogniskowa spojrzenie na Sonyi.
- Nie, ee... Czy to znaczy, e zaczynacie zmienia zdanie w kwestii zabicia mnie? Wypowiedziane sowa zabrzmiay gupio w jego uszach, i zacz si zastanawia, ilu ludzi w
historii wiata kiedykolwiek zadao takie pytanie.
Harriet umiechna si z wyszoci.
- Nie bd taki szybki z wyciganiem wnioskw. I nie myl sobie, e nagle odezwaa
si w nas szlachetno. Powiedzmy, e nabraymy wtpliwoci i chcemy porozmawia, ale
twoje szanse nadal s marne.
Sonya podja jej tok rozumowania.
- W tym momencie najrozsdniejsze wydaje si postpienie tak, jak nam kazano. Nas
jest duo wicej, ty tylko jeden. Znaczy, sam popatrz. Gdyby to bya twoja decyzja, co by
zrobi?
- To raczej pewne, e postanowibym nie zabija sam siebie.
- Nie zachowuj si jak cymba. To nie jest mieszne. Gdyby mg wybiera, a dwie
opcje wygldayby tak, e albo umierasz ty, albo umieramy wszyscy, to ktr by wybra?
Albo ty, albo my.
Wyraz jej twarzy wskazywa, e dziewczyna mwi bardzo powanie, i jej pytanie

rbno Thomasa niczym cios w klatk piersiow. W pewien sposb miaa suszno. Gdyby
rzeczywicie miao by tak, e one wszystkie zgin, jeli nie pozbd si jego, to jak mg od
nich oczekiwa, eby tego nie robiy?
- Odpowiesz w kocu? - naciskaa Sonya.
- Wanie myl. - Zamilk na chwil, wytar pot z czoa. Ujrzana we nie wizja znw
prbowaa wypyn na powierzchni jego wiadomoci i musia j zepchn z powrotem w
gb. - No dobra, tak z rk na sercu. Przysigam, e mwi uczciwie. Gdybym by na
waszym miejscu, postanowibym mnie nie zabija.
Harriet przewrcia oczami.
- atwo ci mwi, bo to o twoje ycie tu chodzi.
- Nie tylko dlatego. Myl, e to jest jaki test i moe tak naprawd macie tego nie
robi. - Serce Thomasa zabio szybciej; naprawd wierzy w prawdziwo tego, co
powiedzia, ale wtpi, czy dziewczyny by mu uwierzyy, nawet gdyby sprbowa to
wyjani. - Moe faktycznie powinnimy podzieli si wszystkim, co wiemy, i sprbowa
wycign wnioski.
Harriet i Sonya wymieniy dugie spojrzenie.
W kocu Sonya kiwna gow. Wtedy Harriet powiedziaa:
- Od pocztku miaymy wtpliwoci co do tej caej sprawy. Co tutaj jest nie tak.
Wic owszem, lepiej powiedz, co wiesz. Ale najpierw cignijmy tu cae towarzystwo. Wstay, eby zawoa reszt grupy.
- Pospieszcie si w takim razie - powiedzia Thomas, zastanawiajc si, czy
rzeczywicie ma szans wykaraska si z opresji. - Lepiej zaatwmy to, zanim wrci Teresa.
Nie trwao dugo, zanim zwoay ca grup - Thomas uzna, e wida adna z
dziewczyn nie chciaa przepuci okazji, eby posucha, co skazany na mier ma do
powiedzenia. Wszystkie zebray si przed nim, skupione ciasno jedna przy drugiej; on nadal
przywizany by do brzydkiego uschnitego drzewa.
- W porzdku - powiedziaa Harriet. - Ty mw pierwszy, potem my.
Thomas kiwn gow i odchrzkn. Zacz mwi, chocia jeszcze nie zaplanowa
sobie do koca, co chce powiedzie.
- Jedyne, co wiem o waszej grupie, to to, czego si dowiedziaem od Arisa. I zdaje si,
e w Labiryncie wszyscy przeszlimy mniej wicej przez to samo. Ale odkd ucieklimy,
sporo rzeczy wygldao ju inaczej. I nie jestem pewien, ile wiecie na temat DRESZCZu.
Sonya wesza mu w sowo.
- Niewiele.

To dodao Thomasowi odwagi, sprawio, e poczu, i ma w rku atut. Odnis te


wraenie, e przyznanie si do niewiedzy byo ze strony Sonyi du pomyk.
- No c, ja si sporo dowiedziaem na ich temat. Wszyscy jestemy w jaki sposb
wyjtkowi: jestemy poddawani testom czy co w tym rodzaju, bo DRESZCZ wie z nami
plany. - Zrobi w tym miejscu pauz, ale poniewa adna ze suchaczek nie zareagowaa,
kontynuowa. - Wiele spord tych rzeczy, ktre nas spotykaj, wydaj si nie mie sensu, bo
s tylko czci prb: tym, co DRESZCZ okrela mianem Zmiennych. Sprawdzanie, jak
zareagujemy w okrelonych sytuacjach. Nie rozumiem tego wszystkiego, nawet w
przyblieniu, ale myl, e ta caa akcja z zabijaniem mnie to po prostu kolejna warstwa. Czy
te kolejne kamstwo. Wic... myl, e to jest po prostu kolejna Zmienna, ktra ma
sprawdzi, co wszyscy zrobimy.
- Innymi sowy - odezwaa si Harriet - chcesz, ebymy my zaryzykoway yciem w
zwizku z tym, co tak byskotliwie wydedukowae?
- Nie rozumiecie? Zabicie mnie nie ma adnego sensu. Moe to test dla was, nie
wiem. Ale wiem na pewno, e mog wam pomc, jeli bd ywy, a nie martwy.
- Albo - odpara Harriet - sprawdzaj, czy jestemy na tyle twarde, eby zabi
przywdc naszych rywali. Czy to nie oto w tym wszystkim chodzi? eby zobaczy, ktrej
grupie si uda? Odsia sabych i zostawi silnych?
- Ja przecie nawet nie byem przywdc, to Minho nami dowodzi. - Thomas
stanowczo potrzsn gow. - No, zastanwcie si nad tym. Czy naprawd pokazujecie si,
zabijajc mnie? Ja jestem jeden, was jest duo i macie tyle broni. W jaki sposb to miaoby
udowodni, kto jest silniejszy?
- Wic o co tu miaoby naprawd chodzi? - zawoaa jaka dziewczyna stojca z tyu.
Thomas zrobi pauz, starannie dobierajc sowa.
- Myl, e to test, ktry ma na celu sprawdzi, czy potraficie myle samodzielnie,
zmienia plany, podejmowa racjonalne decyzje. Im wicej nas jest, tym wiksze mamy
szanse na dotarcie do bezpiecznej przystani. Zabicie mnie nie ma sensu, nie przynosi nikomu
korzyci. Jeli miaycie udowodni swoj si, zrobiycie to, porywajc mnie. Teraz
pokacie im, e nie wypenicie rozkazw lepo do koca.
Zamilk i usiad swobodniej, opierajc si plecami o drzewo. Nie przychodzio mu do
gowy nic wicej, co mgby powiedzie. Zrobi, co mg.
- Interesujce - stwierdzia Sonya. - Brzmi bardzo jak co, co mogaby powiedzie
osoba, ktra desperacko chce si uchroni przed mierci.
Thomas wzruszy ramionami.

- Naprawd wydaje mi si, e taka jest prawda. Myl, e jeli mnie zabijecie,
oblejecie prawdziwy test, przed ktrym postawi was DRESZCZ.
- Taa, zao si, e faktycznie tak mylisz - powiedziaa Harriet. Wstaa. - Suchaj,
tak z rk na sercu, nam chodziy po gowie podobne myli. Ale chciaymy sprawdzi, co ty
masz do powiedzenia. Soce powinno wkrtce zaj i jestem pewna,- e Teresa wrci lada
chwila. Pogadamy o tym, kiedy tu przyjdzie.
Thomas przemwi szybko, w obawie, e Teresa nie da si przekona.
- Nie! To znaczy, ona wydaje si najbardziej zdeterminowana, eby mnie zabi. Powiedzia to, chocia w gbi serca mia nadziej, e to nieprawda. Niezalenie od tego, jak
paskudnie go potraktowaa, z pewnoci nie zamierzaa na serio posun si a do
morderstwa. - Myl, e wy powinnycie podj t decyzj.
- Uspokj si - odpara Harriet z nieznacznym umiechem. - Jeli postanowimy ci nie
zabija, ona fig bdzie moga z tym zrobi. Ale jeli... - Zamilka z dziwnym wyrazem
twarzy. Czy przestraszya si, e powiedziaa za duo? - Rozkminimy to.
Thomas z wysikiem powstrzyma si od okazania ulgi. Moliwe, e udao mu si
troszk im zagra na ambicji, ale stara si nie pozwoli, eby poniosa go nadzieja.
Patrzy, jak dziewczyny zbieraj swoje rzeczy i pakuj je do plecakw. - Skd je
maj? - zastanawia si - przygotowujc si do nocnej wdrwki, dokdkolwiek ta miaa
prowadzi. W powietrzu niosy si pomruki i szepty, towarzystwo co rusz zerkao w jego
stron, ewidentnie dyskutujc nad tym, co powiedzia.
Mrok stawa si coraz gstszy i gstszy, a w kocu pojawia si Teresa. Nadesza z
tego samego kierunku, z ktrego przyszli wczeniej. Natychmiast poznaa, e co si
zmienio. Przypuszczalnie zauwaya, jak wszyscy popatruj tona ni, to na Thomasa.
- Co jest? - zapytaa z t sam hard min, ktra malowaa si na jej twarzy od
poprzedniego dnia.
Osob, ktra odpowiedziaa, bya Harriet.
- Musimy pogada.
Teresa wygldaa na zdezorientowan, ale posusznie skierowaa si w drugi kraniec
pieczary razem z reszt grupy. Natychmiast rozlegy si gwatowne szepty, ale Thomas nie
by w stanie rozrni ani sowa z czyjejkolwiek wypowiedzi. odek zacisn mu si w
oczekiwaniu na werdykt.
Z miejsca, gdzie si znajdowa, chopak widzia, e wymiana zda zaczyna si stawa
gniewna, a Teresa sprawiaa wraenie rwnie zdenerwowanej, co rozmwczynie.
Obserwowa, jak na jej twarzy odmalowuje si coraz wiksza zawzito, podczas gdy

dziewczyna staraa si da co dobitnie do zrozumienia. Wygldao na to, e jest sama


przeciwko caej reszcie grupy, co bardzo niepokoio Thomasa.
W kocu, gdy panowaa ju niemal cakowita noc, Teresa odwrcia si na picie,
gwatownie odesza od grupy dziewczyn i zacza si oddala od obozowiska, kierujc si na
pnoc. Przewiesia wczni przez jedno rami, a plecak przez drugie. Thomas patrzy za ni,
pki nie znikna w ciasnym przesmyku Przejcia.
Spojrza z powrotem na grup; dziewczyny w wikszoci miay miny pene ulgi. Po
chwili podesza do niego Harriet. Bez sowa uklka i rozwizaa sznur, ktrym Thomas
przykrpowany by do drzewa.
- No i? - zagadn w kocu chopak. - Podjycie jak decyzj?
Harriet nie odpowiedziaa, pki nie skoczya go uwalnia. Wtedy przysiada na
pitach i popatrzya na niego. W jej ciemnych oczach odbijaa si saba powiata gwiazd i
ksiyca.
- To twj szczliwy dzie. Postanowiymy oszczdzi twj chuderlawy tyek. To nie
moe by zbieg okolicznoci, e wszystkim nam chodziy po gowie podobne myli.
Thomas nie poczu spodziewanego przypywu ulgi. W tym momencie uwiadomi
sobie, i przez cay czas wiedzia, e taka wanie bdzie ich decyzja.
- Ale co ci powiem - dorzucia Harriet, wstajc i wycigajc rk, eby jemu te
pomc stan na nogi. - Teresa ci nie lubi. Na twoim miejscu miaabym oczy naokoo
gowy, kiedy ona jest w pobliu.
Thomas pozwoli, eby Harriet pomoga mu wsta. W jego gowie zamt walczy o
lepsze z rozpacz.
Teresa naprawd chciaa, eby zgin.
Thomas, milczc, posili si wraz z grup B i przygotowa si do wymarszu. Wkrtce
ruszyli mrocznym grskim wwozem, kierujc si w stron bezpiecznej przystani, ktra miaa
czeka po drugiej stronie. Dziwnie byo nagle znale si na przyjacielskiej stopie z tymi
dziewczynami po tym, co go spotkao z ich strony, ale zachowyway si tak, jakby nie stao
si nic niezwykego. Traktoway go jak, no c, jak jedn spord siebie.
Mimo wszystko trzyma si od nich nieco na dystans, w tyle kolumny, zastanawiajc
si, czy powinien im w peni zaufa i uwierzy, e zmieniy swoje zamiary w stosunku do
niego. Co mia zrobi? Nawet gdyby Harriet i reszta pozwoliy mu odej, to czy powinien
sprbowa odnale swoj wasn grup, Minho, Newta i pozostaych? Desperacko pragn
znw znale si w towarzystwie przyjaci oraz Brendy. Wiedzia jednak, e ich czas si
koczy, nie mia te jedzenia ani wody, ktre pozwoliyby mu na samodzielny marsz. Musia

po prostu liczy, e oni te odnajd drog do bezpiecznej przystani.


Szed wic naprzd, trzymajc si w pobliu Grupy B, ale nie za blisko.
Mino kilka godzin, w czasie ktrych za towarzystwo mia jedynie wysokie skaliste
urwiska oraz chrzszczenie ziemi i kamykw pod stopami. Przyjemnie byo mc si znowu
rusza, rozprostowa nogi i rozcign minie. Jednak wyznaczony termin szybko si
zblia. I kto wie, jaka przeszkoda moe si teraz pojawi na ich drodze? A moe dziewczta
zaplanoway dla niego co jeszcze? Duo rozmyla o nawiedzajcych go snach, ale nadal nie
by w stanie poskada ich w cao na tyle, eby zrozumie, co si dzieje.
Harriet zwolnia kroku, pozostajc w tyle za koleankami, a znalaza si z Thomasem
rami w rami.
- Przepraszam, e wlokymy ci przez pustyni w worku - powiedziaa. W gasncym
wietle nie widzia wyranie jej twarzy, ale mg sobie wyobrazi, e maluje si tam
umieszek.
- Och, nie ma za co, fajnie byo na jaki czas da odpocz nogom. - Thomas wiedzia,
e musi dobrze gra swoj rol, okaza troch humoru. Nie mg jeszcze do koca zaufa
dziewczynom, ale nie widzia adnych innych opcji.
Zamiaa si i ten dwik sprawi, e Thomas si nieco odpry.
- Taa, no c, go z DRESZCZu da nam bardzo dokadne instrukcje, gdy chodzi o
ciebie. Ale to Teresa dostaa praktycznie obsesji na tym punkcie. Prawie tak, jakby zabicie
ciebie byo jej pomysem.
To zabolao Thomasa, ale wreszcie zyska szans, eby dowiedzie si paru rzeczy, i
nie zamierza jej przepuci.
- Czy ten typek mia na sobie biay garnitur i wyglda troch jak szczur przemieniony
w czowieka?
- No - odpara bez wahania. - To ten sam go, ktry rozmawia z wami?
Thomas kiwn gow.
- Jakie... konkretnie instrukcje wam da?
- No c, przez wikszo czasu wdrowaymy tunelami pod ziemi. To dlatego nie
widzielicie nas na pustyni. Pierwsze, co musiaymy zrobi, to ta dziwna akcja, kiedy ty i
Teresa rozmawialicie przy tamtym budynku na poudnie od miasta. Pamitasz?
Thomas poczu, e serce w nim zamiera. Bya wtedy ze swoj grup?
- Ee, tak, pamitam.
- No wic pewnie ju si do tej pory domylie, ale to wszystko byo zaaranowane.
Co w rodzaju przygrywki, eby ci da faszywe poczucie bezpieczestwa. Powiedziaa nam

nawet, e j w jaki sposb... kontrolowano na tyle dugo, eby j zmusi do pocaowania


ciebie. To prawda?
Thomas przystan i zgi si wp, kadc donie na kolanach. Co wyssao z niego
oddech. To ju koniec. Ostatecznie i nieodwoalnie straci wszelki lad wtpliwoci. Teresa
zwrcia si przeciwko niemu. A moe nigdy tak naprawd nie bya po jego stronie.
- Wiem, e to paskudne - powiedziaa cicho Harriet. - Wyglda na to, e kiedy bya
dla ciebie kim naprawd bliskim.
Thomas wsta i powoli wzi gboki oddech.
- Ja... Po prostu... Miaem nadziej, e byo na odwrt. Ze zmuszali j, aby prbowaa
nam zrobi krzywd, e wyamaa si spod kontroli na tyle dugo, eby... eby mnie
pocaowa.
Harriet pooya do na jego ramieniu.
- Odkd do nas doczya, cay czas mwia o tobie jak o jakim potworze, ktry
zrobi jej co naprawd strasznego, tylko nigdy nie chciaa nam powiedzie, co to byo. Ale
musz ci powiedzie: w ogle nie jeste taki, jak ci opisywaa. Chyba to przede wszystkim
dlatego zmieniymy zdanie.
Thomas zamkn oczy i sprbowa uspokoi bijce serce. Potem otrzsn si i
wznowi marsz.
- Dobra, opowiedz mi reszt. Musz to usysze. Wszystko.
Harriet dostosowaa swoje tempo do jego krokw.
- Caa reszta instrukcji w kwestii zabicia ci dotyczya zapania ci na pustyni, tak, jak
to zrobiymy, i sprowadzenia ci tutaj. Powiedziano nam nawet, e mamy ci trzyma w
worku, dopki nie znajdziemy si poza zasigiem wzroku Grupy A. Potem... no c, wielki
dzie mia nastpi pojutrze. Na pnocnym zboczu gry jest pono wbudowana jaka
konstrukcja. Specjalne miejsce, eby... ci zabi.
Thomas mia ochot znowu przystan, ale zmusi stopy do ruchu.
- Miejsce? Co to w praktyce znaczy?
- Nie wiem. Powiedzia nam po prostu, e kiedy tam dotrzemy, bdziemy wiedziay,
co robi. - Zrobia pauz, po czym strzelia palcami, jakby co wanie przyszo jej do gowy.
- Zao si, e to tam Teresa posza wczeniej.
- Czemu? Jak blisko tamtej strony jestemy?
- Wiesz co, nie mam zielonego pojcia.
Zamilkli i szli dalej.
Wdrwka trwaa duej, ni Thomas si spodziewa. W poowie drugiej nocy marszu

okrzyki z przodu kolumny obwieciy, e dotarli do koca Przejcia. Thomas, ktry trzyma
si z tyu, poderwa si do biegu, eby dopdzi czowk; desperacko pragn zobaczy, co
znajduje si po pnocnej stronie gr. Bd co bd, tam czekao jego przeznaczenie.
Grupa dziewczyn skupia si w obrbie szerokiego jzora piarg, ktry rozpociera si
wachlarzowato u wylotu wskiego kanionu Przejcia, a potem opada stromo a do podna
gry, daleko w dole. Widoczny w trzech czwartych ksiyc owietla rozcigajc si przed
nimi dolin, sprawiajc, e wydawaa si ciemnopurpurowa i niesamowita. I cakiem paska.
Na wiele mil w przd nie byo tam nic, tylko sucha, martwa ziemia.
Zupenie nic.
Ani ladu czegokolwiek, co mogoby by bezpieczn przystani. A rzekomo miao ich
od niej dzieli ju tylko kilkanacie kilometrw.
- Moe po prostu jej nie widzimy. - Thomas nie wiedzia, ktra z dziewczyn to
powiedziaa, ale by pewien, e wszyscy obecni bardzo dobrze wiedz, co ni kierowao.
Ch podtrzymania nadziei.
- No - dodaa Harriet penym optymizmu tonem. - To moe by po prostu kolejne
wejcie do jednego z tych ich podziemnych tuneli. Daj gow, e tam jest.
- Jak sdzicie, ile kilometrw nam jeszcze zostao? - zapytaa Sonya.
- Nie wicej ni szesnacie, bazujc na tym, skd wyruszylimy i jaki dystans
mielimy przeby, zgodnie z tym, co powiedzia ten go - odpara Harriet. - Prawdopodobnie
raczej jedenacie czy dwanacie. Mylaam, e wyjdziemy tutaj i zobaczymy pikny, duy
budynek, a na nim umiechnit buk.
Thomas przez cay czas przepatrywa ciemno, ale on te nic nie widzia. Tylko
morze czerni rozcigajce si a po horyzont, wygldajcy tak, jakby spuszczono tam
rozgwiedon kurtyn. I nigdzie ani ladu Teresy.
- No c - odezwaa si Sonya. - Nie mamy za bardzo innego wyboru, jak tylko i
dalej na pnoc. Powinnimy byli przewidzie, e nie naley si spodziewa czego atwego.
Moe do wschodu soca damy rad dotrze do podna gry. Bdziemy dzisiaj spa na
paskim gruncie.
Reszta grupy przyklasna jej i dziewczyny ju miay ruszy w d ledwie widoczn
ciek odchodzc od wachlarza piarg, kiedy Thomas zapyta:
- Gdzie jest Teresa?
Harriet obejrzaa si na niego; ksiyc oblewa jej twarz blad powiat.
- W tym momencie niespecjalnie mnie to obchodzi. Jeli jest na tyle du
dziewczynk, eby si obrazi i pobiec cholera wie gdzie, kiedy co poszo nie po jej myli, to

jest te wystarczajco dua, eby nas odszuka i dogoni, kiedy jej przejdzie. Chod.
Ruszyli w d wijc si ostrymi zakosami ciek. Luna ziemia i kamienie
chrzciy pod stopami. Thomas nie mg si powstrzyma, eby nie rzuci okiem za siebie,
przepatrujc zbocze gry oraz wski wylot Przejcia w poszukiwaniu Teresy. By zupenie
skonfundowany tym wszystkim, ale nadal drczyo go dziwne pragnienie, eby j zobaczy.
Wpatrywa si w ciemne wzniesienia, ale widzia jedynie cienie oraz odblaski ksiycowego
wiata.
Odwrci si i zacz i, czujc nieomal ulg, e jej nie dostrzeg.
Grupa powoli schodzia w d, w milczeniu pokonujc zakosy cieki. Thomas znw
zosta z tyu, zaskoczony pustk, jak czu teraz w gowie. Odrtwieniem. Nie mia pojcia,
gdzie s teraz jego przyjaciele ani jakie niebezpieczestwa mog na niego czyha.
Po mniej wicej godzinie wdrwki, gdy minie ng zaczynay go ju pali od
obciajcego je schodzenia, grupa dotara do zagajnika uschnitych drzew, ktry cign si
szerokim klinem w gr zbocza. Wygldao to niemale tak, jakby to dziwne skupisko
rolinnoci zasila swego czasu wodospad. Cho jeli tak byo, ostatnie krople wody dawno
temu pochono Pogorzelisko.
Thomas, nadal idcy jako ostatni w szeregu, wanie opuszcza zagajnik, kiedy
usysza swoje imi, co zaskoczyo go tak, e omal si nie potkn. Odwrci si gwatownie i
ujrza, jak zza spltanej kpy biaych pni wyania si Teresa, z wczni zacinit w prawej
doni. Twarz dziewczyny nikna w cieniu. Koleanki z grupy najwyraniej jej nie usyszay,
bo szy dalej.
- Tereso - szepn. - Co... - Nie wiedzia nawet, co powiedzie.
- Tom, musimy porozmawia - odpara, a jej gos brzmia prawie tak, jak gos tej
dziewczyny, o ktrej Thomas sdzi, e j zna. - Nie przejmuj si nimi, po prostu chod ze
mn. - Szybkim ruchem gowy wskazaa drzewa za swoimi plecami.
Obejrza si na dziewczyny z Grupy B, ktre cay czas si od niego oddalay, po czym
ponownie zwrci si twarz do Teresy.
- Moe powinnimy...
- Po prostu chod. Udawanie si skoczyo. - Odwrcia si, nie czekajc na
odpowied i wkroczya do uschnitego gaju.
Thomas intensywnie myla przez cae dwie sekundy; w gowie mia zamt, a instynkt
wrzeszcza na niego, eby tego nie robi. Ale chopak poszed za ni.
Drzewa moe i byy martwe, ale ich gazie mimo to szarpay Thomasa za ubranie i
drapay jego skr. Drewno lnio biel w wietle ksiyca, a rysujce si na ziemi smugi i

jeziora cienia nadaway zagajnikowi wygld miejsca nawiedzanego przez duchy. Teresa sza
przed siebie w milczeniu, pync w gr zbocza niczym zjawa.
W kocu nabra odwagi, eby przemwi.
- Dokd idziemy? I naprawd spodziewasz si, e uwierz, e tamto wszystko byo
udawane? Czemu nie przestaa, kiedy caa reszta grupy postanowia mnie nie zabija?
Ale jej odpowied bya dziwna. Niemal nie odwracajc gowy, Teresa zapytaa:
- Poznae Arisa, prawda? - Nawet na moment nie zwolnia kroku.
Thomas zatrzyma si na sekund, kompletnie zaskoczony.
- Aris? A ty skd w ogle o nim wiesz? Co on ma z tym wsplnego? - Przyspieszy
kroku, eby znowu si z ni zrwna, zaciekawiony, ale z jakiego powodu lkajcy si
usysze odpowied.
Nie odpowiedziaa od razu, bo wanie przedzieraa si przez szczeglnie ciasno
spltane gazie; jedna odskoczya i uderzya chopaka w twarz po tym, jak Teresa wypucia
j z rki. Gdy dziewczyna wreszcie przedostaa si na drug stron, odwrcia si do niego,
przystanwszy akurat w miejscu, gdzie sczcy si z gry ksiycowy blask owietla jej rysy.
Wygldaa na nieszczliw.
- Tak si skada, e znam Arisa bardzo dobrze - oznajmia napitym tonem. - Duo
lepiej, ni byby skonny zaakceptowa. Nie tylko stanowi znaczc cz mojego ycia
przed Labiryntem, ale on i ja moemy te rozmawia w mylach, tak, jak kiedy ty i ja. Nawet
wtedy, kiedy przebywaam w Strefie, komunikowalimy si przez cay czas. I wiedzielimy,
e prdzej czy pniej znw umieszcz nas razem.
Thomas poszukiwa odpowiedzi. Jej wypowied bya tak nieoczekiwana, e pomyla,
i to musi by art. Kolejna sztuczka DRESZCZu.
Dziewczyna czekaa z zaoonymi rkami, jakby patrzenie, jak Thomas daremnie
szuka sw, sprawiao jej przyjemno.
- Kamiesz - powiedzia w kocu. - Wszystko, co mwisz, to kamstwa. Nie
rozumiem, dlaczego, ani co si dzieje, ale...
- Och, daj spokj, Tom - odpara. - Jak moesz by a tak gupi? Po wszystkim, co ci
spotkao, jak moesz si jeszcze czemukolwiek dziwi? Wszystko, co midzy nami zaszo,
byo czci jakiego idiotycznego testu. A ten test ju si zakoczy. Aris i ja zrobimy to, co
nam kazano zrobi, i ycie potoczy si dalej. Jedyne, co si teraz liczy, to DRESZCZ. To
wszystko.
- O czym ty mwisz? - Nie mgby si ju czu bardziej pusty.
Teresa popatrzya wstecz, ponad jego ramieniem. Thomas usysza trzask gazek

amicych si pod czyimi stopami i jakim cudem udao mu si zachowa do godnoci,


eby nie obejrze si za siebie, sprawdzajc, kto si do niego podkrad.
- Tom - podja Teresa. - Aris jest tu za tob i trzyma wielki n. Jeli sprbujesz
wywija jakie numery, podernie ci gardo. Idziesz z nami i bdziesz robi dokadnie to, co ci
powiemy. Rozumiesz?
Thomas gapi si na ni, majc nadziej, e gniew, ktry czu w rodku, maluje si
wyranie na jego twarzy. Jeszcze nigdy w yciu - a przynajmniej w tej czci ycia, ktr
pamita - nie by rwnie wcieky.
- Powiedz cze, Aris - dorzucia. A potem, i to byo najgorsze ze wszystkiego dotd,
umiechna si.
- Cze, Tommy - powiedzia chopak za jego plecami. Tak, to by na pewno on, tylko
jego gos nie brzmia ju tak przyjanie, jak wczeniej. - Fajnie znw si z tob zobaczy. Czubek jego noa lekko dotkn plecw Thomasa.
Thomas milcza.
- No c - odezwaa si Teresa. - Przynajmniej zachowujesz si jak dorosy. Po prostu
id dalej za mn. Jestemy ju prawie na miejscu.
- Dokd idziemy? - zapyta Thomas lodowato.
- Dowiesz si niedugo. - Odwrcia si i wznowia marsz przez zagajnik, podpierajc
si wczni jak kijem.
Thomas pospieszy za ni, nie pozwalajc, by Aris zdy go popdzi. Drzewa
staway si coraz grubsze i coraz gstsze, blask ksiyca ju nie przedostawa si przez ich
gazie. Napierajca ciemno wydawaa si wysysa z chopaka wiato i ycie.
Dotarli do jaskini; gszcz drzew tworzy niemal cian przed jej wejciem. Nic nie
ostrzego Thomasa - w jednej minucie przedzierali si przez kujce gazie, a w nastpnej
mieli przed sob wysoki, wski otwr w zboczu gry. W jego gbi znajdowao si rdo
sabego wiata - mdy zielonkawy prostokt. Powiata ta upodobnia Teres do zombie, gdy
dziewczyna stana z boku, eby chopcy mogli wej do rodka.
Aris wymin Thomasa, celujc noem w jego pier niczym pistoletem, cofn si pod
cian naprzeciwko Teresy i opar o ska. Thomas mg jedynie spoglda to na jedno, to na
drugie z nich. Dwoje ludzi, co do ktrych instynkt dotd mwi mu, e s jego przyjacimi.
A do teraz.
- C, jestemy na miejscu - oznajmia Teresa, spogldajc na Arisa.
Chopak nie odrywa wzroku od Thomasa.
- No, jestemy. Serio powiadasz, e przekona reszt, aby go oszczdziy? Co on, jest

jakim superpsychologiem czy jak?


- W pewnym sensie to nawet nam pomogo. atwiej byo go tutaj cign. - Teresa
posaa Thomasowi pogardliwe spojrzenie, nastpnie za przesza przez ca szeroko
jaskini, eby stan obok Arisa. Na oczach Thomasa wspia si na palce, pocaowaa
drugiego chopca w policzek i umiechna si szeroko. - Tak si ciesz, e w kocu znw
jestemy razem.
Aris rwnie si umiechn. Ostrzegawczo popatrzy na Thomasa, po czym
zaryzykowa odwrcenie wzroku na wystarczajco dugo, eby pochyli gow ku Teresie. I
pocaowa j w usta.
Thomas z trudem oderwa od nich wzrok i zamkn oczy. Jej proby, by jej zaufa, jej
pospieszny szept, by wytrzyma - wszystko byo tylko po to, eby go tutaj cign. eby
atwiej dao si go sprowadzi w to miejsce.
eby Teresa moga zrealizowa jaki zowrogi cel, postawiony przez ni przez
DRESZCZ.
- Skoczcie z tym - powiedzia wreszcie, nie majc jeszcze odwagi otworzy oczu.
Nie chcia wiedzie, co robi, czemu si nie odzywaj. Ale chcia, eby pomyleli, i da za
wygran. - Po prostu zrbcie, co macie zrobi.
Kiedy nie odpowiedzieli, nie mg si powstrzyma od zerknicia. Szeptali do siebie,
pomidzy sowami wymieniajc pocaunki. Poczu si tak, jakby do odka wlewano mu
rozpalony olej.
Ponownie odwrci wzrok, skupiajc si na dziwnym rdle wiata w tylnej czci
jaskini. Duy prostokt bladej zieleni osadzony w ciemnej skale pulsowa eteryczn powiat.
Mia tak wysoko, jak redniego wzrostu czowiek, i mniej wicej metr dwadziecia
szerokoci. Jego matow powierzchni pokryway plamy; brudne okno na co, co wygldao
jak radioaktywny szlam, wieccy i niebezpieczny.
Ktem oka Thomas zobaczy, e Teresa cofa si od Arisa; ich miosne gruchanie
najwyraniej dobiego koca. Popatrzy na ni, zastanawiajc si, czy w jego oczach wida,
do jakiego stopnia go zdruzgotaa.
- Tom - powiedziaa. - Jeli to co pomoe, naprawd mi przykro, e ci zraniam.
Tam w Labiryncie zrobiam to, co musiaam, a zakumplowanie si z tob wydawao si
najlepsz szans na odzyskanie tych wspomnie, ktrych potrzebowalimy, eby rozgry
tamten kod i uciec. A tutaj na Pogorzelisku nie miaam za bardzo wyboru. Jedyne, co
mielimy zrobi, eby przej Prby, to sprowadzi ci tutaj. A teraz albo ty, albo my.
Teresa zamilka na sekund, w jej oczach pojawi si dziwny bysk.

- Tom, Aris jest moim najlepszym przyjacielem - oznajmia bez drgnienia w gosie.
I wanie to sprawio, e Thomas w kocu pk.
- Mam... to... gdzie! - wrzasn, cho nic nie mogoby by bardziej odlege od
prawdy.
- Chciaam tylko, eby wiedzia. Jeli ci na mnie zaley, powiniene zrozumie,
czemu jestem gotowa zrobi wszystko, co bdzie trzeba, eby przez to przej i zapewni mu
bezpieczestwo. Czy ty nie zrobiby dla mnie tego samego?
Thomas nie mg uwierzy, ile go teraz dzielio od dziewczyny, ktr kiedy uwaa
za swoj najlepsz przyjacik. Nawet we wszystkich jego wspomnieniach - zawsze byli tam
tylko oni, we dwoje.
- Co to ma by? Prbujesz mi dokopa na wszelkie sposoby, jakie istniej we
wszechwiecie? We po prostu zamknij, purwa, dzib i zrb to, co macie ze mn zrobi! Jego pier unosia si i opadaa w gniewnych oddechach, a serce omotao w morderczym
tempie.
- W porzdku - odrzeka. - Aris, otwrzmy drzwi. Czas si pozby Toma.
Ale z pewnoci nie zamierza si podda bez walki. Postanowi czeka i wypatrywa
najlepszej sposobnoci.
Aris nadal celowa w niego noem, podczas gdy Teresa podesza do duej,
prostoktnej, podwietlonej szyby z zielonego szka. Thomas nie mg zaprzeczy, e te
drzwi budz jego ciekawo.
Dotara do miejsca, w ktrym powiata oblewaa cae jej ciao, zacierajc kontury
sylwetki, tak, jakby dziewczyna zaczynay si rozpuszcza. Przesza przez ca szeroko
jaskini, a znalaza si zupenie poza zasigiem wiata. Signa ku skalnej cianie i zacza
wciska palcem przyciski na czym, co musiao by niedu, niewidoczn dla Thomasa
klawiatur.
Skoczya i z powrotem podesza do nich.
- Zobaczymy, czy to w ogle zadziaa - odezwa si Aris.
- Zadziaa - odpara Teresa.
Zabrzmia gony odgos przypominajcy wyciganie korka z butelki, a potem ostry
syk. Na oczach Thomasa prawa krawd szklanej tafli zacza si odchyla na zewntrz
niczym otwierajce si drzwi. W rozszerzajcej si szparze zawiroway smuki biaej mgy,
prawie natychmiast rozwiewajc si w nico. Wygldao to tak, jakby porzucona dawno
temu zamraarka uwalniaa swe zimne powietrze w upaln noc. Wewntrz czai si mrok,
cho szklany prostokt nadal emanowa dziwn zielon powiat.

Wic te drzwi w ogle nie byy oknem, pomyla Thomas. To tylko zielone drzwi.
Moe w najbliszej przyszoci jednak nie czekao go bliskie spotkanie z toksycznymi
odpadami. Mia tak nadziej.
Drzwi z lodowatym skrzypieniem uderzyy w kocu o pen nierwnoci skaln
cian i znieruchomiay. W miejscu, gdzie znajdoway si wczeniej, ziaa teraz czarna jama w jaskini nie byo do wiata, eby dao si zobaczy, co skryway. Mga te zdya ju
znikn. Thomas poczu, e otwiera si pod nim otcha strachu.
- Masz latark? - spyta Aris.
Teresa odoya wczni na ziemi, po czym cigna plecak i zacza przetrzsa
jego zawarto. Po chwili wycigna latark i pstrykna wcznikiem.
Aris skin gow w stron otworu.
- Zajrzyj tam, a ja go popilnuj. Niczego nie prbuj, Thomas. Dam gow, e to, co dla
ciebie zaplanowali, jest mniej przykre ni zadganie na mier.
Thomas nie odpowiedzia, dochowujc swej aosnej przysigi, e ju do samego
koca bdzie milcza. Myla o nou i o tym, czy jest w stanie go odebra Arisowi.
Teresa podesza tymczasem do samego prawego brzegu ziejcego prostoktnego
otworu. Powiecia do rodka latark. Powioda snopem wiata w gr i w d, a potem z
lewa na prawo. Przeci rzadk mgiek, lecz byo jej ju na tyle niewiele, e bez trudu dao
si rozrni wystrj wntrza.
Pomieszczenie byo niedue, miao zaledwie niecae dwa metry gbokoci. Jego
ciany wyglday na zrobione z jakiego srebrzystego metalu; ich powierzchni znaczyy
niedue wypukoci, wysokie na jakie dwa i p centymetra, z ktrych kada koczya si
czarnym otworem. Te mae wyloty czy te dysze rozmieszczone byy mniej wicej co
dwanacie centymetrw i pokryway ciany jednolit siatk prostopadych linii.
Teresa odwrcia si do Arisa i wyczya latark.
- Wyglda mniej wicej tak, jak powinno - powiedziaa.
Aris gwatownie przekrci gow, eby popatrze na Thomasa, ktry tak bardzo
skupi si na ogldaniu dziwnego pomieszczenia, e umkna mu kolejna szansa, by co
zrobi.
- Dokadnie tak, jak powiedzieli.
- Wic... sdz, e ju czas? - spytaa Teresa.
Aris skin gow, po czym przeoy n do drugiej rki, ujmujc go mocniej.
- Ju czas. Thomas, bd grzecznym chopcem i wejd do rodka. Kto wie, moe to
wszystko to tylko wielki test, a kiedy tam wejdziesz, wypuszcz ci i bdziemy mogli sobie

urzdzi fajn imprez wspominkow.


- Zamknij si, Aris - rzucia Teresa. Byy to pierwsze sowa wypowiedziane przez ni
od jakiego czasu, ktre nie sprawiy, e Thomas miaby ochot rbn j pici. Potem
odwrcia si z powrotem do Thomasa, unikajc jego wzroku. - Skoczmy to.
Aris machn noem, nakazujc Thomasowi gestem, eby ruszy naprzd.
- Dalej. Nie zmuszaj mnie, ebym ci tam wcign.
Thomas popatrzy na niego, usiujc zachowa nieprzeniknion min, podczas gdy w
jego gowie kbi si milion myli. Raptem ogarna go fala paniki. Teraz albo nigdy. Walcz
albo gi.
Odwrci wzrok w stron otwartych drzwi i zacz powoli i w ich kierunku. Trzy
kroki - i ju pokona poow dystansu. Teresa wyprostowaa si, a jej rce si napiy na
wypadek, gdyby chcia sprawia kopoty. Aris nadal mierzy noem w szyj Thomasa.
Jeszcze jeden krok. I jeszcze jeden. Teraz Aris znajdowa si bezporednio po jego
lewej, zaledwie kilkadziesit centymetrw dalej. Teresa staa za nim, niewidoczna w mroku, a
tu przed sob Thomas mia otwarte drzwi i dziwne srebrne pomieszczenie o cianach
pokrytych otworkami.
Zatrzyma si, popatrzy z ukosa na Arisa.
- Jak wygldaa Rachel, gdy si wykrwawiaa na mier? - Zaryzykowa w nadziei, e
odwrci tym jego uwag.
Zaskoczony i zraniony, Aris zamar, dajc Thomasowi uamek sekundy, ktrego ten
potrzebowa.
Rzuci si w stron drugiego chopca i zamachn si lew rk, wybijajc mu n z
doni. Bro ze stukotem potoczya si po kamieniach. Thomas rbn Arisa praw pici w
odek, posyajc go na ziemi, desperacko prbujcego zapa oddech.
Brzknicie metalu o kamie powstrzymao go przed wymierzeniem powalonemu
kopniaka. Podnis wzrok i zobaczy, e Teresa uja swoj wczni. Ich oczy spotkay si na
sekund; potem dziewczyna zaatakowaa. Thomas wyrzuci w gr rce, prbujc si
zasoni, ale byo za pno - drzewce wczni zatoczyo w powietrzu uk i walno go w bok
gowy. Przed oczami zawiroway mu gwiazdy i upad, usiujc nie straci przytomnoci. Gdy
tylko zetkn si z gruntem, sprbowa si w popiechu dwign na czworaki i uciec.
Jednak usysza krzyk Teresy, a sekund pniej drzewce rbno go w ciemi.
Thomas z guchym stukiem upad ponownie; co mokrego zaczo mu ciec przez wosy,
spywajc po obu skroniach. Jego gow przeszywa bl, jakby w czaszce tkwia siekiera.
Ogarn rwnie reszt ciaa, przyprawiajc chopaka o mdoci. Thomas jakim cudem

zdoa si pozbiera z ziemi i przekrci na plecy, tylko po to, by zobaczy nad sob Teres,
zamierzajc si do trzeciego ciosu.
- Wejd tam, Thomas - powiedziaa, dyszc ciko. - Wejd tam albo rbn ci
jeszcze raz. Przysigam, e bd to robi tak dugo, a albo zemdlejesz, albo si wykrwawisz
na mier.
Aris zdy tymczasem doj do siebie i dwign si na nogi; sta teraz tu obok niej.
Thomas unis obie nogi i kopn z caej siy, trafiajc ich oboje. Z krzykiem stracili
rwnowag, wpadajc na siebie nawzajem. Wysiek fizyczny sprawi, e ciao Thomasa
przenikna straszliwa fala blu. Olepiy go biae rozbyski; wiat wirowa wok niego.
Jczc, poruszy si z wysikiem, przewrci z powrotem na brzuch, prbowa podeprze si
rkoma. Zaledwie zdy si unie na kilkanacie centymetrw, kiedy Aris skoczy mu na
plecy, spychajc go z powrotem na ziemi. Rami chopaka szybko owino si wok szyi
Thomasa i zaczo go dusi.
Thomas nie by w stanie zebra do si, by z nimi walczy. Dwa ciosy w gow
jakim sposobem wyssay z niego wszystko, tak, jakby wszystkie jego minie zapady w
letarg, bo mzg nie dysponowa wystarczajc iloci energii, eby wydawa im rozkazy.
Teresa pospiesznie zapaa obie jego rce i zacza go wlec w stron otwartych drzwi, a Aris
popycha go z tyu. Thomas niemrawo prbowa kopa. Kamienie wbijay mu si w skr.
- Nie rbcie tego - wyszepta, poddajc si rozpaczy. Kade sowo atakowao jego
nerwy fal blu. - Bagam... - Teraz widzia ju tylko biae rozbyski na tle czerni. Wstrzs
mzgu, uwiadomi sobie. Mia potworny wstrzs mzgu.
Do jego wiadomoci ledwo dotaro, e przecigaj jego ciao przez prg, e Teresa
opiera jego ramiona o chodny metal tylnej ciany pomieszczenia, potem przestpuje nad nim,
by pomc Arisowi unie i opuci jego nogi, tak, e teraz lea bezwadnie, twarz w bok.
Nie znalaz w sobie do si, eby na nich spojrze.
- Nie - powiedzia, ale z jego garda wydoby si jedynie szept. W jego umyle pojawi
si obraz chorego chopca, Bena, i jego Wygnanie do Labiryntu. Dziwne, e to wspomnienie
wrcio wanie teraz, ale Thomas wiedzia ju, jak tamten dzieciak si czu w cigu ostatnich
paru sekund, zanim ciany zatrzasny si z hukiem, ju na zawsze wic go w Labiryncie.
- Nie - powtrzy, ale tak cicho, e nie wierzy, by tamci go usyszeli. Bolao go cae
ciao, od stp do gw.
- Jeste taki uparty - usysza gos Teresy. - Musiae to sobie utrudni! Utrudni nam
wszystkim!
- Tereso - wyszepta Thomas. Walczc z blem, sprbowa zawoa do niej

telepatycznie, chocia ju od dawna mu si to nie udawao. - Tereso.


- Przykro mi, Tom - odpara, znw w jego umyle. - Ale dziki, e zechciae by
nasz ofiar.
Nie zauway, e drzwi si zamykaj, ale zatrzasny si akurat w momencie, gdy to
ostatnie, straszne sowo przepywao przez jego gasnce myli.
Tylna strona drzwi, ktre tamci zatrzasnli, jarzya si zielono, czynic z maego
pomieszczenia upiorne, budzce mdoci wizienie. Thomas moe by paka, moe laby zy,
usmarka si i wy jak niemowl, gdyby gowa go tak okropnie nie bolaa. Bl wwierca mu
si w czaszk, a oczy, zdawaoby si, tkwiy zanurzone we wrzcej lawie.
Ale, mimo tego wszystkiego, zakorzeniony gbiej bl spowodowany definitywn ju
utrat Teresy nadal ksa jego serce. Thomas po prostu nie mg sobie pozwoli na to, eby
zapaka.
Lec tam, zupenie zatraci poczucie czasu. Byo tak, jakby ci, ktrzy stali za tym
wszystkim, chcieli mu da moliwo refleksji nad wszystkim, co si wydarzyo, podczas gdy
czeka na koniec. Nad tym, e proba dziewczyny, by jej zaufa bez wzgldu na wszystko,
okazaa si by jedynie okrutnym podstpem, ktry tylko pokaza jeszcze dobitniej, jaka
Teresa jest dwulicowa i zdradziecka.
Mina godzina. Moe dwie albo trzy. Moe tylko trzydzieci minut. Nie mia pojcia.
A potem rozleg si syk.
W sabym blasku wieccych drzwi Thomas ujrza piropusze mgy wytryskujce z
otworw, ktrymi podziurawione byy metalowe ciany w jego polu widzenia. Przekrci
gow, co sprawio, e jego czaszk przeszya nowa fala blu, i ujrza, e ze wszystkich dysz
wydobywaj si takie same strumienie mlecznego oparu.
I wszystko to syczao niczym wijce si kbowisko jadowitych mij.
Wic to ju konieci - pomyla. Po wszystkim, przez co przeszed, po wszystkich
tajemnicach, walkach i ulotnych momentach nadziei, zamierzali go po prostu zabi przy
pomocy jakiego trujcego gazu? Ale to byo takie gupie. Po prostu gupie. Walczy z
Bldoercami i z Poparzecami, przey postrza i infekcj. DRESZCZ. Przecie to oni go
uratowali! A teraz zamierzali go po prostu zagazowa na mier?
Usiad i a krzykn z blu wywoanego zmian pozycji. Rozejrza si, wypatrujc
czegokolwiek, czego mgby uy do...
Zmczony. Taki zmczony.
Co byo nie tak z jego klatk piersiow. I czu mdoci.
Gaz.

Zmczony. Obolay. Wyczerpane ciao.


Wdycha gaz.
Nie by w stanie si powstrzyma.
Taki... zmczony...
W rodku. Co nie tak.
Teresa. Czemu to si musiao tak skoczy?
Zmczony...
Samym skrajem wiadomoci zarejestrowa, e jego gowa gucho stukna o
posadzk.
Zdrada.
Taki...
Zmczony...
Thomas nie wiedzia, czy umar, czy yje, ale czu si tak, jakby spa. Zachowa
wiadomo, lecz jego umys wydawaa si spowija mga. Osun si w kolejny
wspomnieniosen.
Thomas ma szesnacie lat. Przed nim stoj: Teresa i jeszcze jedna dziewczyna, ktrej
nie rozpoznaje.
I Aris.
Aris?
Wszyscy troje patrz na niego z ponurymi, zacitymi minami. Teresa pacze.
- Pora i - mwi Thomas.
Aris kiwa gow.
- Na Zatarcie, a potem do Labiryntu.
Teresa tylko ociera zy.
Thomas wyciga rk, a Aris wymienia z nim ucisk doni. Potem Thomas powtarza
ten gest z dziewczyn, ktrej nie zna.
Potem Teresa podbiega i zagarnia go w ucisk. Szlocha, i Thomas uwiadamia sobie,
e on rwnie pacze. Jego zy spywaj na jej wosy, gdy mocno j obejmuje.
- Musicie ju i - mwi Aris.
Thomas spoglda na niego. Czeka. Prbuje si nacieszy t chwil w towarzystwie
Teresy. Ostatni chwil, gdy jeszcze posiada nienaruszon, kompletn pami. Bardzo duo
czasu upynie, zanim znowu bd mogli by razem - i pamita.
Teresa spoglda w gr, na niego.
- To zadziaa. Wszystko zadziaa.

- Wiem - odpowiada Thomas. Czuje smutek, ktry sprawia, e boli go kada, nawet
najmniejsza czstka ciaa i duszy.
Aris otwiera drzwi i gestem wzywa Thomasa, by ten szed za nim. Thomas posusznie
zaczyna i, ale udaje mu si jeszcze po raz ostatni obejrze w stron Teresy. Prbuje
przybra min pen nadziei.
- Do zobaczenia jutro - mwi.
Co jest prawd, i to boli.
Wizja zgasa, a Thomas zapad w najczarniejszy sen swojego ycia.
To wanie Thomas usysza, gdy zacz odzyskiwa przytomno. Ciche, lecz
szorstkie, drapice bbenki niczym papier cierny. Nie rozumia ani sowa. Byo tak ciemno,
e mina sekunda, nim si zorientowa, e ma otwarte oczy.
Twarz mia przycinit do czego chodnego i twardego. Do posadzki. Nie poruszy
si, odkd pod wpywem gazu straci przytomno. Co zaskakujce, czaszka ju go nie bolaa.
W zasadzie nic go nie bolao. W zamian wypeniao go uczucie odwieenia i euforii, niemal
przyprawiajce o zawroty gowy. Moe po prostu cieszy si, e yje.
Opar rce o podoe i dwign si do pozycji siedzcej. Rozejrza si, lecz nic to nie
dao - w ciemnoci nie byo wida nawet najsabszego przebysku wiata. Zastanawia si, co
stao si z zielon powiat drzwi, ktre zatrzasna za nim Teresa.
Teresa.
Caa rado go opucia, gdy przypomnia sobie zdrad dziewczyny. Ale potem...
Nie by martwy. Chyba e ycie pozagrobowe miao polega na tym, e czowiek
siedzi w fujowej nieowietlonej klitce.
Odpoczywa przez kilka minut, eby si do reszty obudzi i odzyska jasno
mylenia. Potem wreszcie stan na nogi i zacz maca wok siebie. Wyczu trzy chodne
metalowe ciany, pokryte rozmieszczonymi w rwnych odstpach otworkami, i jedn gadk
cian, ktra w dotyku wydawaa si plastikowa. Nie byo wtpliwoci - nadal znajdowa si
w tym samym ciasnym pomieszczeniu.
Zacz wali piciami w drzwi.
- Hej! Jest tam kto?
Jego myli zaczy wirowa. Te wizje przeszoci, ktrych dozna ju kilka - tyle
rzeczy musia przetrawi, tyle mia pyta. Rzeczy, ktre po raz pierwszy wrciy do niego
podczas Przemiany w Labiryncie powoli zaczynay si wyostrza, ukada w cao. By
czci planw DRESZCZu, czci tego wszystkiego. On i Teresa byli ze sob blisko, byli
najlepszymi przyjacimi. Wszystko to wydawao si suszne. Mieli poczucie, e robi te

rzeczy w imi wyszego dobra.


Tylko e teraz Thomas nie by ju zadowolony z siebie. Czu wycznie gniew i
wstyd. Jak cokolwiek mogo usprawiedliwi ich postpowanie? To, co robi DRESZCZ - i co
robili oni sami? Chocia oczywicie ju tak o sobie nie myla, on i pozostali byli tylko
dziemi. Dziemi! Ju nie czu szczeglnej sympatii do siebie. Nie by pewien, kiedy osign
ten punkt zwrotny. Ale co w nim nieodwracalnie pko.
I bya jeszcze Teresa. Jakim cudem mg kiedykolwiek tyle do niej czu?
Co zatrzeszczao, a pniej zasyczao, przerywajc jego rozmylania.
Drzwi zaczy si powoli otwiera na zewntrz. Za nimi, w bladym wietle wczesnego
poranka, staa Teresa ze smugami ez na twarzy. Gdy tylko byo na to do miejsca, zagarna
Thomasa w gwatowny ucisk, wtulajc twarz w jego szyj.
- Tak mi przykro, Tom - powiedziaa; czu na skrze wilgo jej ez. - Tak strasznie,
strasznie mi przykro. Powiedzieli, e ci zabij, jeli nie zrobimy wszystkiego dokadnie tak,
jak nam kazali. Niezalenie od tego, jak okropne to bdzie. Przepraszam ci, Tom!
Thomas nie by w stanie odpowiedzie, nie mg si zmusi do tego, eby j uciska
w odpowiedzi. Zdrada. Tabliczka przy drzwiach Teresy, rozmowa midzy ludmi z jego
snw. Kawaki ukadanki czyy si w cao. Niewykluczone, e znw prbowaa go
oszuka. Zdrada oznaczaa, e ju nie mg jej ufa, a serce mwio mu, e nie jest w stanie
jej wybaczy.
Niby zdawa sobie spraw, e Teresa mimo wszystko dotrzymaa pierwszej obietnicy,
jak mu zoya. Zrobia te okropne rzeczy wbrew swojej woli. To, co powiedziaa wtedy pod
tamtym budynkiem, byo prawd. Ale wiedzia te, e nic midzy nimi ju nigdy, przenigdy
nie bdzie takie samo.
W kocu odepchn Teres. Szczero w jej niebieskich oczach nie bya w stanie
rozwia drczcych go nadal wtpliwoci.
- Ee... moe powinna mi wytumaczy, co si stao.
- Mwiam, eby mi zaufa - odpara. - Powiedziaam ci, e spotkaj ci okropne,
okropne rzeczy. Ale wszystkie te okropne rzeczy byy tylko udawane. - Umiechna si, a
ten umiech by tak liczny, e Thomas z caego serca pragn znale jaki sposb, aby
zapomnie o tym, co zrobia.
- Taa, ale nie odniosem wraenia, eby musiaa szczeglnie ze sob walczy, kiedy
robia ze mnie miazg za pomoc drzewca wczni, a potem wpychaa mnie do komory
gazowej. - Nie potrafi ukry nieufnoci, ktra kbia si w jego sercu. Zerkn na Arisa,
ktry sprawia wraenie zmieszanego, jakby niechccy sta si wiadkiem prywatnej

rozmowy.
- Przepraszam - powiedzia Aris.
- Czemu nie powiedziae mi wczeniej, e si wszyscy znalimy w przeszoci? odpar Thomas. - Co... - Nie wiedzia, co powiedzie.
- Mymy wszystko udawali, Tom - powiedziaa Teresa.
- Musisz nam uwierzy. Od samego pocztku zapewniano nas, e nie umrzesz. e ta
caa akcja z komor ma jaki swj cel, a potem bdzie po wszystkim. Tak mi przykro.
Thomas obejrza si do tyu, na drzwi do pomieszczenia, nadal stojce otworem.
- Chyba potrzebuj czasu, eby to wszystko przetrawi.
- Teresa chciaa, eby jej wybaczy, eby wszystko od razu byo znowu tak, jak
wczeniej. I instynkt podpowiada Thomasowi, e najlepiej zrobi, ukrywajc swoje gorzkie
uczucia, lecz byo to trudne.
- Co tam si stao, tak w ogle? - spytaa Teresa.
Thomas odwzajemni jej spojrzenie.
- Moe ty mw pierwsza, a ja po tobie. Myl, e zasuyem przynajmniej na tyle.
Chciaa go wzi za rk, ale cofn do, udajc, e swdzi go szyja. Kiedy ujrza, e
przez twarz dziewczyny przemkn wyraz blu, poczu najlejszy cie satysfakcji.
- Suchaj - powiedziaa Teresa. - Masz racj. Zasugujesz na wyjanienie. Myl, e
teraz moemy ci ju wszystko powiedzie - nie ebymy wiedzieli zbyt duo o przyczynach.
Aris odkaszln, ewidentnie po to, eby zwrci na siebie ich uwag.
- Ej, ale lepiej rbmy to, idc. Albo biegnc. Zostao nam ju tylko kilka godzin. Dzi
jest ostatni dzie.
Te sowa cakowicie wybiy Thomasa z odrtwienia. Spojrza na zegarek. Zostao
tylko pi i p godziny, jeli Aris mia racj, e dwa tygodnie wanie dobiegay koca - sam
Thomas troch straci rachub czasu, nie wiedzc, jak dugo znajdowa si w komorze. A jeli
nie uda im si w por dotrze do bezpiecznej przystani, wszystko inne i tak bdzie bez
znaczenia. Pozostawao mie nadziej, e Minho i pozostali ju j znaleli.
- Dobra. Zapomnijmy o tym pki co - powiedzia, a nastpnie zmieni temat. - Czy co
na zewntrz wyglda teraz inaczej? Znaczy, patrzyem tam, kiedy byo ciemno, ale...
- Wiemy - wesza mu w sowo Teresa. - Nie wida ani ladu jakiegokolwiek budynku.
Nic. Za dnia wyglda to jeszcze gorzej. Tylko paskie pustkowie, cignce si Bg wie jak
daleko. Nie ma tam ani jednego drzewa czy wzgrza. A co dopiero bezpiecznej przystani.
Thomas popatrzy na Arisa, a potem z powrotem na Teres.
- Wic co niby mamy zrobi? Dokd i? - Pomyla o Minho i Newcie, o Streferach,

o Brendzie i Jorge. - Widzielicie kogo z pozostaych?


Aris odpowiedzia:
- Wszystkie dziewczyny z mojej grupy s tam w dole i id na pnoc, tak, jak nam
kazano. Przewdroway ju spory kawa. Zauwaylimy te twoich przyjaci u podna
gry, jakie dwa czy trzy kilometry na zachd std. Patrzc std, nie sposb mie pewnoci,
ale wyglda na to, e nikogo wicej nie ubyo, i zmierzaj w tym samym kierunku, co
dziewczyny.
Thomasa ogarna ulga. Jego przyjaciele dotarli a tutaj - mia nadziej, e wszystkim
si to udao.
- Musimy rusza - powiedziaa Teresa. - Niewane, e nic tam nie ma. Kto wie, co
wykombinowa DRESZCZ? Musimy po prostu robi, co nam kazali. Chodcie.
Thomasa chwil wczeniej ogarno pragnienie, by da za wygran, usi i
zapomnie o wszystkim - pozwoli, by stao si to, co ma si sta. Ale niemal rwnie szybko,
jak si pojawio, to uczucie znikno. - W porzdku, chodmy. Ale lepiej opowiedz mi
wszystko, co wiesz.
- Tak zrobi - odpara. - Co powiecie na bieg, kiedy tylko wydostaniemy si z tego
uschnitego gaju?
Aris kiwn gow, ale Thomas przewrci oczami.
- Litoci. Jestem Zwiadowc.
Uniosa brwi.
- No c, wic przekonamy si po prostu, kto wymiknie przed kim.
W odpowiedzi Thomas jako pierwszy wyszed z jaskini i wkroczy do pozbawionego
ycia lasku, odmawiajc nurzania si teraz w burzy wspomnie i emocji, ktre chciay go
pochon.
W miar upywu poranka niebo nie rozjaniao si zbytnio. Wiatr napdza coraz to
nowe chmury, szare i gste, tak gste, e gdyby nie zegarek, Thomas nie miaby pojcia, ktra
jest godzina.
Chmury. Ostatnim razem, gdy si pojawiy...
Moe ta burza nie bdzie a tak straszna. Moe.
Gdy wydostali si z gstwiny martwych drzew, nie zatrzymali si. W dolin wioda
wyrana cieka, biegnca zakosami tam i z powrotem niczym poszarpana blizna na grskim
zboczu. Zgodnie z ocen Thomasa, samo dostanie si na d zajmie im par godzin zbieganie po liskiej strominie wygldao na wietny sposb, eby zama kostk czy nog.
A w takim wypadku przenigdy nie dotarliby do celu.

Wszyscy troje zgodzili si, e zejd na d energicznym krokiem, ale zachowujc


ostrono, a potem, gdy ju znajd si na rwninie, pognaj biegiem. Zaczli schodzi - Aris,
za nim Thomas, i na kocu Teresa. Ciemne chmury kbiy si nad ich gowami, a podmuchy
wiatru wydaway si pdzi we wszystkich kierunkach. Tak, jak powiedzia Aris, Thomas by
w stanie dostrzec dwie oddzielne grupki ludzi na pustyni poniej - swoich przyjaci ze
Strefy, niedaleko podna gry, i Grup B, jakie dwa czy trzy kilometry dalej.
Znw poczu ulg, i odnis wraenie, e nagle atwiej mu si idzie.
Po trzecim zakrcie cieki Teresa odezwaa si za jego plecami:
- Dobra, myl, e zaczn opowie od miejsca, gdy si rozstalimy.
Thomas tylko kiwn gow. Nie mg uwierzy w to, w jak wietnej jest kondycji jego odek jakim cudem by peen, bl spowodowany pobiciem znikn, a wiee
powietrze i rzeki wiatr sprawiay, e czu w sobie ycie. Nie mia pojcia, co zawiera tamten
gaz w komorze, ale ewidentnie bynajmniej nie by trujcy, wprost przeciwnie. Mimo to
chopaka gryza nieufno wobec Teresy; nie mia ochoty by dla dziewczyny zbyt miy.
- Wszystko zaczo si w momencie, gdy rozmawialimy ze sob w rodku nocy tamtej zupenie pierwszej nocy tu po tym, jak nas uratowano z Labiryntu. Tak jakby na wp
spaam, kiedy w moim pokoju zjawili si jacy dziwnie ubrani ludzie. Troch upiorni. W
workowatych kombinezonach i goglach.
- Serio? - zapyta przez rami Thomas. Opis bardzo przypomina tych ludzi, ktrych
chopak widzia po tym, jak go postrzelono.
- Przeraziam si i chciaam do ciebie krzykn, ale to nagle przestao dziaa. Ta caa
telepatia, znaczy. Nie umiem powiedzie, po czym to poznaam, ale po prostu zanika. Od
tamtej pory a do teraz czasem pojawia si zrywami, a potem znw jej nie ma.
Potem przemwia w jego umyle.
- Teraz wietnie mnie syszysz, prawda?,
- Tak. Czy ty i Aris naprawd rozmawialicie, kiedy jeszcze znajdowalimy si w
Labiryncie?
- No...
Gos Teresy ucich, a kiedy Thomas obejrza si na ni, miaa zmartwion min.
- Co jest? - zapyta, z powrotem skupiajc si na ciece, eby nie zrobi za chwil
czego gupiego, na przykad nie potkn si i nie sturla w d zbocza.
- Nie chc si w to teraz wgbia. Jeszcze nie.
- Wg... - Udao mu si w por powstrzyma od wypowiedzenia tego na gos. Wgbia w co konkretnie?

Teresa nie odpowiedziaa.


Thomas wysili si, eby jak najgoniej wykrzycze w jej umyle:
- Wgbia w co?!
Milczaa jeszcze przez kilka sekund, nim w kocu odpowiedziaa.
- Tak, on i ja rozmawialimy, odkd po raz pierwszy pojawiam si w Strefie. Gwnie
wtedy, kiedy tkwiam w tej gupiej piczce. trzyma i nie odwrci do niej.
- Co takiego? Czemu mi o nim nie powiedziaa wtedy w Labiryncie? - Tak jakby
potrzebowa jeszcze jednego powodu, eby nie lubi ich obojga.
- Ej, czemu przestalicie rozmawia? - zapyta nagle Aris. - Paplacie o mnie w tych
swoich licznych gwkach? - Niewiarygodne, ale nie wydawa si ju w najmniejszym
stopniu zowrogi. Niemal mona byoby pomyle, e wszystko, co wydarzyo si wczeniej,
w martwym zagajniku, stanowio tylko wytwr wyobrani Thomasa.
Thomas wypuci gboki oddech, ktry od duszej chwili zbiera si w jego pucach.
- Nie mog w to uwierzy. Wy dwoje... - Urwa, uwiadamiajc sobie, e w zasadzie
moe nie powinien si a tak dziwi. W kocu widzia Arisa we fragmentach wspomnie z
najnowszego snu. Aris te by tego czci, czymkolwiek to byo. A to, jak wszyscy
zachowywali si wzgldem siebie w tej krtkiej wizji, wydawao si wiadczy, e byli po tej
samej stronie. Przynajmniej kiedy.
- Mniejsza z tym - stwierdzi w kocu Thomas. - Po prostu mw dalej.
- Dobrze - odpara Teresa. - Musz ci wyjani mnstwo rzeczy, wic od tej pory po
prostu bd cicho i suchaj. W porzdku?
W nogach Thomasa zaczyna si odzywa palcy bl wskutek nieprzerwanego
schodzenia po stromym zboczu.
- Dobra, ale... skd wiesz, kiedy rozmawiasz ze mn, a kiedy z nim? Jak to dziaa?
- Po prostu dziaa. To tak, jakbym spytaa, skd wiesz, kiedy kaesz prawej nodze
zrobi krok, a kiedy lewej. Po prostu... wiem. To jest w jaki sposb wbudowane w mj
mzg.
- My te tak ze sob rozmawialimy, chopie - doda Aris.
- Nie pamitasz?
- Oczywicie, e pamitam - wymamrota Thomas, rozdraniony i sfrustrowany pod
tyloma wzgldami. Gdyby tylko mg wszystko odzyska - wszystkie wspomnienia, co do
jednego - wiedzia, e wwczas poszczeglne kawaki zoyyby si w cao, a on mgby po
prostu zostawi to za sob i y dalej. Nie by w stanie zrozumie, czemu DRESZCZ uwaa,
e to tak wane, aby ich umysy byy wyczyszczone ze wspomnie. I skd bray si ostatnio

te wystpujce od czasu do czasu przecieki? Byy umylnie wywoane czy przypadkowe? A


moe stanowiy utrzymujcy si efekt Przemiany?
Zbyt wiele pyta. Zbyt wiele pikolonych pyta bez adnej odpowiedzi.
- W porzdku - powiedzia wreszcie. - Bd trzyma buzi i mzg na kdk. Mw
dalej.
- Na temat Arisa i mnie moemy podyskutowa pniej. Nawet nie pamitam, o czym
rozmawialimy, bo gdy si obudziam, dotaro do mnie, e straciam prawie wszystko. Nasze
piczki musiay by czci Zmiennych, wic moe pozwolono si nam komunikowa po
prostu po to, ebymy nie zwariowali. Znaczy, ostatecznie bralimy udzia w szykowaniu tego
wszystkiego, no nie?
- W szykowaniu tego wszystkiego? - powtrzy Thomas.
- Ale ja...
Teresa wycigna rk i pacna go w plecy
- Mylaam, e miae by cicho?
- Taa - mrukn zrzdliwie Thomas.
- W kadym razie ci ludzie weszli do mojego pokoju, ubrani w te upiorne stroje, a
moja telepatyczna rozmowa z tob si urwaa. Byam przestraszona i tylko na wp
przytomna. Przyszo mi do gowy, e moe to tylko taki paskudny koszmar senny. Nastpne,
co poczuam, to e zasonili mi usta czym, co okropnie mierdziao, a potem straciam
przytomno. Kiedy si zbudziam, leaam w ku w innym pomieszczeniu, przede mn
siedziaa na krzesach grupa ludzi i oddzielaa mnie od nich jaka dziwna szklana szyba. Nie
widziaam jej, pki jej nie dotknam - bya prawie jak pole siowe czy co w tym gucie.
- Taa - powiedzia Thomas. - My te widzielimy co takiego.
- No wic wtedy zaczli ze mn rozmawia. Wanie wtedy strecili mi cay plan
dotyczcy tego, co Aris i ja mielimy z tob zrobi - i oczekiwali, e mu to powtrz. No
wiesz, rozmawiajc z nim w mylach, cho wtedy by ju z wasz grup. Nasz grup. Grup
A. Zabrali mnie z pokoju i odesali do Grupy B, a potem opowiedzieli nam o misji, ktrej
celem jest dotarcie do bezpiecznej przystani, o tym, e wszystkie jestemy zaraone Poog.
Byymy przestraszone, zdezorientowane, ale nie miaymy wyboru. Szymy podziemnymi
tunelami a do samych gr - w ogle nie wchodziymy do miasta. Kiedy ty i ja spotkalimy
si w tamtym maym budynku, a potem wszystko, co si wydarzyo od momentu, gdy
zeszymy do was w dolinie, z ca t broni - to byo od pocztku do koca zaplanowane z
gry.
Thomas pomyla o urywkach wspomnie, ktre wracay do niego w snach. Co

mwio mu, e wiedzia, i konieczna moe si okaza realizacja takiego scenariusza, zanim
jeszcze wyruszy do Strefy i Labiryntu. Istniao sto pyta, ktre pragn zada Teresie, ale
postanowi wstrzyma si jeszcze przez chwil.
Minli kolejny zakrt cieki, po czym Teresa podja:
- Dwie rzeczy, i tylko dwie, wiem na pewno. Po pierwsze, ci z DRESZCZu
powiedzieli, e jeli w jakikolwiek sposb zadziaam wbrew ich planom, zabij ci.
Powiedzieli, e dysponuj innymi opcjami, cokolwiek to miaoby znaczy. Drugie, co
wiem, to e wszystko, co si zdarzyo, musiao si sta, bo oni chcieli, aby si poczu
absolutnie i stuprocentowo zdradzony. Wszystko, co ci zrobilimy, miao suy wanie
temu.
Thomas znw wrci mylami do swoich wspomnie. I on, i Teresa tu przed
rozstaniem uyli sowa wzory. Co ono oznaczao?
- No i? - zagadna Teresa po tym, jak jaki czas szli w milczeniu.
- No i... co? - odpar Thomas.
- No i co o tym wszystkim mylisz?
- To wszystko? To cae twoje wyjanienie? I mam si teraz czu zajeycie
szczliwy?
- Tom, nie mogam ryzykowa. Byam przekonana, e oni ci zabij, jeli si nie
podporzdkuj. Bez wzgldu na wszystko, na kocu musiae mie poczucie, e cakowicie
ci zdradziam. Dlatego woyam w to tyle wysiku. Ale czemu to byo takie wane? Nie
mam pojcia.
Thomas uwiadomi sobie raptem, e wszystkie te informacje znowu przyprawiy go o
bl gowy.
- No c, cholernie przekonujco ci to wyszo. A w tamtym budynku? Kiedy mnie
pocaowaa? I... dlaczego Aris musia by wpltany w to wszystko?
Teresa chwycia go za rami, zmuszajc, eby si odwrci do niej twarz.
- Wszystko mieli wykalkulowane. Wszystko pod ktem Zmiennych. Nie wiem, jak si
to wszystko czy w cao.
Thomas powoli potrzsn gow.
- No c, jak dla mnie nic z tego caego baaganu nie trzyma si kupy. I przepraszam,
e jestem ciut wkurzony.
- Udao si?
- H?
- Z jakiego powodu chcieli, eby si poczu zdradzony, i to si udao. Tak?

Thomas zrobi pauz, przez dug chwil patrzy w jej niebieskie oczy.
- Taa. Udao si.
- Przykro mi z powodu tego, co zrobiam. Ale yjesz, podobnie jak ja. I Aris.
- Taa - powtrzy. W zasadzie nie mia ju ochoty duej z ni rozmawia.
- DRESZCZ dosta to, czego chcia, i ja te dostaam to, czego chciaam. - Teresa
spojrzaa na Arisa, ktry przez jaki czas szed dalej po tym, jak oni si zatrzymali, a teraz sta
na ciece poniej nich. - Aris, odwr si twarz w stron doliny.
- Co? - odpar. Wyglda na zdezorientowanego. - Czemu?
- Po prostu to zrb. - W jej gosie ju nie pobrzmiewaa poda nuta, nie byo jej tam od
czasu szamotaniny pod komor gazow, ale Thomas tylko sta si w zwizku z tym jeszcze
bardziej podejrzliwy. Co ona znowu knua?
Aris westchn i przewrci oczami, ale zrobi, co kazaa, odwracajc si do nich
plecami.
Teresa nie zawahaa si. Obja Thomasa za szyj, przycigajc go do siebie. Nie mia
do siy woli, eby si oprze.
Pocaowali si, ale w Thomasie nic nawet nie drgno. Nic nie poczu.
Wiatr przybra na sile, d kierunek porywami.
Od strony ciemniejcego nieba dobieg pomruk grzmotu, dajc Thomasowi wymwk
pozwalajc odsun si od Teresy. Ponownie postanowi ukry uraz. Czas si koczy, a
oni mieli jeszcze do przebycia kawa drogi.
Wykazujc si najlepszym aktorstwem, na jakie byo go sta, Thomas posa Teresie
umiech i powiedzia:
- Chyba rozumiem: zrobia mas dziwnych rzeczy, ale bya do tego zmuszona, a w
efekcie ja yj. Do tego si to sprowadza, no nie?
- Mniej wicej.
- W takim razie zamierzam przesta o tym myle. Musimy dogoni reszt. Najwiksz szans na dotarcie do bezpiecznej przystani gwarantowaa mu wsppraca z
Teres i Arisem, wic zamierza z nimi wsppracowa. Rozmyla o Teresie i o wszystkim,
co zrobia, moe pniej.
- Skoro tak twierdzisz - odrzeka z wymuszonym umiechem, jakby wyczua, e co
jest nie cakiem w porzdku. A moe nie podobaa jej si perspektywa znalezienia si oko w
oko ze Streferami po tym, co zaszo.
- Ej, wy tam, zaatwilicie, co mielicie zaatwi? - wrzasn Aris, nadal patrzc w
przeciwnym kierunku.

- Tak! - odkrzykna Teresa. -1 nie spodziewaj si, e jeszcze kiedykolwiek pocauj


ciebie w policzek. Zdaje si, e mam teraz grzyba na wardze.
Thomas prawie si zakrztusi, syszc to. Ruszy znowu w d zbocza, eby oddali si
od Teresy, zanim ta sprbuje go wzi za rk.
***
Dotarcie do podna gry zajo im kolejn godzin. W miar jak schodzili coraz
niej, nachylenie zbocza malao, co pozwolio im zwikszy tempo. W kocu zakosy si
skoczyy i przetruchtali ostatni mil cy dwie, ktre dzieliy ich od paskiego, wymarego
pustkowia rozcigajcego si a po horyzont. Powietrze byo nagrzane, lecz zachmurzone
niebo oraz wiatr utrzymyway temperatur w granicach dajcych si wytrzyma.
Thomas nadal nie mg si dobrze przyjrze Grupie A i Grupie B, ktre powoli
zbliay si do siebie gdzie tam z przodu, zwaszcza e teraz nie patrzy ju z lotu ptaka, a
powietrze zmtniao od kurzu. Ale zarwno chopcy, jak i dziewczyny nadal posuwali si
oddzielnie, w zbitych grupkach, zmierzajc na pnoc. Nawet z miejsca, gdzie sta, wygldao
na to, e id pochyleni, walczc z coraz silniejszym wiatrem.
Oczy Thomasa pieky od leccego przez powietrze kurzu. Co rusz je przeciera, co
tylko pogarszao spraw, bo podraniao otaczajc je skr. wiat ciemnia z kad chwil,
w miar jak coraz gstsze chmury zasnuway niebo.
Po krtkiej przerwie, eby co przegry i si napi - resztki ich zapasw gwatownie
si kurczyy - wszyscy troje powicili kilka sekund na to, eby przyjrze si dwm
wdrujcym grupom.
- Po prostu id w tamt stron - powiedziaa Teresa, wskazujc przed siebie jedn
rk, a drug osaniajc oczy od wiatru. - Czemu nie biegn?
- Bo do wyznaczonej pory zostay nam jeszcze ponad trzy godziny - odpar Aris,
spogldajc na zegarek. - O ile czego kompletnie nie pokrcilimy, bezpieczna przysta
powinna si znajdowa po tej stronie gr, zaledwie kilka kilometrw dalej. Ale nic tu nie
widz.
Thomas nie mia najmniejszej ochoty przyznawa tego nawet sam przed sob, ale
nadzieja, e z daleka po prostu co przeoczyli, ju si rozwiaa.
- Sdzc po tym, jak si wlok, ewidentnie te niczego nie widz. Wida naprawd nic
tam nie ma - nie ma do czego biec, tylko pustynia.
Aris spojrza na szaroczarne niebo.
- Tam w grze nie wyglda to za adnie. Co zrobimy, jeli rozpta si nastpna z tych
fajnych burz z byskawicami?

- W takim wypadku bylibymy bezpieczniejsi, gdybymy zostali w grach - odpar


Thomas. To byoby doprawdy wspaniae zakoczenie tej caej historii, pomyla. Usmaeni
na skwarki przez pioruny, kiedy szukalimy jakiej bezpiecznej przystani, ktrej tu nigdy nie
byo i nie miao by.
- Po prostu ich dogomy - powiedziaa Teresa. - Potem moemy si gowi, co dalej. Odwrcia si, eby spojrze na obu chopcw, i wspara rce na biodrach. - Gotowi?
- Taa - odpar Thomas. Stara si nie osun w przepa niepokoju i paniki, ktra
gotowa bya go pochon w kadej chwili. Musiao istnie jakie wyjanienie tego
wszystkiego. Musiao.
Aris tylko wzruszy ramionami w odpowiedzi.
- Wic biegnijmy - powiedziaa Teresa. I zanim Thomas zdy odpowiedzie, ju jej
nie byo, a Aris pdzi tu za ni.
Thomas gboko zaczerpn tchu. Z jakiego powodu wszystko to przypomniao mu
pierwsz wypraw do Labiryntu w towarzystwie Minho. Zaniepokoio go to skojarzenie.
Wypuci powietrze z puc i ruszy za dwjk towarzyszy.
Po jakich dwudziestu minutach biegu, w czasie ktrych wiatr zmusza go do
wikszego wysiku ni kiedykolwiek w Labiryncie, Thomas przemwi w mylach do Teresy.
- Wydaje mi si, e wrcio do mnie troch wicej wspomnie. W snach. - Ju od
jakiego czasu chcia jej o tym powiedzie, ale niekoniecznie w obecnoci Arisa. Przede
wszystkim chcia z tego zrobi test, sprawdzi, jak dziewczyna zareaguje na to, co pamita.
Sprawdzi, czy uda mu si wychwyci jakiekolwiek przesanki co do jej prawdziwych
intencji.
- Naprawd? - spytaa.
By w stanie wyczu jej szok.
- Taa. Dziwne rzeczy, bez adu i skadu. Wspomnienia z czasw, kiedy byem
dzieciakiem. ty te tam bya. Widziaem przebyski tego, jak traktowa nas DRESZCZ. I
odrobin tego, co si dziao tu przed Labiryntem.
Chwil milczaa, zanim odpowiedziaa, moe bojc si zada pytania, ktre w kocu
do niego przypyny.
- Czy cokolwiek z tych rzeczy moe si nam przyda? Ile z tego pamitasz?
- Wikszo. Ale nie byo tego wystarczajco duo, eby dao si wycign
naprawd sensowne wnioski.
- Co widziae?
Thomas zrelacjonowa jej wszystkie, nawet najdrobniejsze urywki wspomnie - czy

snw - jakie ujrza na przestrzeni ostatnich dwch tygodni. O tym, jak widzia swoj mam,
jak podsucha rozmowy o operacji, o tym, jak on i ona szpiegowali czonkw DRESZCZu i
usyszeli rzeczy, ktre nie miay wikszego sensu. O tym, jak testowali i wiczyli swoj
telepati. I wreszcie o ich poegnaniu tu przed tym, jak wyruszy do Strefy.
- Wic Aris tam by? - spytaa, ale zanim zdy odpowiedzie, cigna: Oczywicie, ju wczeniej o tym wiedziaam.
Ze nasza trjka bya czci tego wszystkiego. Ale dziwi mnie ta wzmianka o tym, e
wszyscy umarli, o zastpcach i tak dalej. Jak sdzisz, co to moe znaczy?
- Nie wiem - odpar. - Ale co mi mwi, e gdybymy mieli czas po prostu usi i o
tym porozmawia, moglibymy sobie nawzajem pomc przywoa wszystko z powrotem.
- Ja te tak sdz, Tom. Naprawd mi przykro. Widz, e ciko ci przychodzi
wybaczenie mi.
- Czy gdyby wiedziaa, e tak bdzie, postpiaby inaczej?
- Nie. Tak jakby to zaakceptowaam, w pewien sposb. e uratowanie ci jest warte
utraty tego, co mogoby by midzy nami.
Thomas nie mia pojcia, co na to odrzec.
Zreszt nawet gdyby chcia, nie byliby w stanie rozmawia duo duej. Teraz, kiedy
wya wichura, powietrze byo pene kurzu i latajcych mieci, chmury kbiy si i staway
coraz czarniejsze, a dystans dzielcy ich od pozostaych mala...
Po prostu nie byo czasu.
Wic biegli dalej.
***
Dwie grupy przed nimi w kocu spotkay si w oddali. Dla Thomasa bardziej
interesujcy by jednak fakt, e to spotkanie wcale nie wygldao na przypadkowe.
Dziewczyny z Grupy B dotary do pewnego punktu i przystany; potem Minho - Thomas by
ju w stanie go rozpozna z daleka i z ulg przyj fakt, e przyjaciel jest cay i zdrowy - oraz
pozostali Streferzy zmienili kierunek marszu i skrcili na wschd, eby doj do nich.
A teraz, zaledwie niecay kilometr dalej, wszyscy oni stali wok czego, czego
Thomas nie mg dojrze, skupieni w ciasnym krgu, przypatrujc si temu czemu.
- Co tam si dzieje? - zapytaa Teresa w umyle chopaka.
- Nie wiem - odrzek.
Zarwno oni dwoje, jak i Aris przyspieszyli.
Czekao ich ju tylko kilka minut biegu przez pylist, smagan wiatrem rwnin,
zanim dotarli do Grup A oraz B.

Minho odczy si od grupy i stan twarz do nich, kiedy wreszcie si zbliyli. Splt
rce na piersi, ubranie mia sztywne od brudu, wosy tuste, a jego twarz nadal znaczyy lady
oparze. Ale jakim cudem si umiecha. Thomas nie mg uwierzy, jak dobrze byo znw
zobaczy ten zoliwy umieszek.
- Najwysza pora, ebycie do nas doczyli, lamajdy! - krzykn do nich Minho.
Thomas zatrzyma si tu przed nim i zgi si wp, eby zapa oddech, a po kilku
sekundach wyprostowa si.
- Sdziem, e bdziesz si z tymi dziewczynami tuk bez litoci po tym, co nam
zrobiy. A w kadym razie mi.
Minho popatrzy do tyu, na przemieszan teraz grup chopcw i dziewczyn, potem
spojrza z powrotem na Thomasa.
- No c, przede wszystkim maj paskudniej wygldajc bro, nie wspominajc o
ukach i strzaach. Poza tym laska imieniem Harriet wszystko nam wyjania. To my
powinnimy si dziwi - e wci jeszcze jeste z nimi. - Spiorunowa wzrokiem Teres,
potem Arisa. - Nigdy nie ufaem adnemu z tych pikolonych zdrajcw.
Thomas stara si ukry swoje mieszane uczucia.
- Oni s po naszej stronie. Moesz mi wierzy. - I w jaki pokrcony, przewrotny
sposb naprawd zaczyna tak uwaa. Cho mdlio go na sam myl.
Minho zamia si gorzko.
- Podejrzewaem, e powiesz co w tym stylu. Pozwl mi zgadn, to duga historia?
- Taa, bardzo duga historia - odpar Thomas, po czym zmieni temat. - Czemu
zatrzymalicie si tutaj? Na co wszyscy tak si gapi?
Minho odsun si na bok i zamaszycie wskaza rk za siebie.
- A we sam zobacz! - Nastpnie krzykn do grupy: - Ej, wy tam, zrbcie przejcie!
Kilkoro Streferw oraz dziewczyn obejrzao si na niego, po czym tumek bez
popiechu si rozstpi, robic nieco miejsca. Thomas natychmiast zobaczy, e obiekt, na
ktrym skupiaa si uwaga wszystkich, to po prostu zwyky patyk sterczcy z suchej ziemi. Z
jego czubka zwieszaa si wska pomaraczowa wstka, opoczca na wietrze. Widniay na
niej drukowane litery.
Thomas i Teresa wymienili spojrzenia; potem Thomas przepchn si do przodu, eby
dokona dokadniejszej inspekcji. Zanim jeszcze podszed do samego patyka, mg ju
przeczyta sowa wydrukowane na wstce, czarne na pomaraczowym tle:
BEZPIECZNA PRZYSTA
Mimo wichury oraz rozbrzmiewajcego wok gwaru, wok Thomasa wszystko na

chwil przycicho, jakby napchano mu do uszu waty. Chopak osun si na kolana i tpo
wycign rk, eby dotkn trzepoczcej pomaraczowej wstki. To miaa by bezpieczna
przysta? Nie budynek, schronienie, cokolwiek?
Potem, rwnie szybko jak znikny, dwiki napyny ponownie, gwatownie
przywracajc go do rzeczywistoci. Gwnie donony szum wiatru i odgosy rozmw.
Odwrci si z powrotem do Teresy i Minho, ktrzy stali obok siebie; Aris znajdowa
si tu za nimi i zerka zza ich ramion.
Thomas spojrza na zegarek.
- Zostaa nam ponad godzina. Nasza bezpieczna przysta to patyk wetknity w
ziemi? - Nie by pewien, co ma o tym sdzi i co powiedzie; jego myli ogarn kompletny
zamt.
- Nie byo tak le, oglnie rzecz biorc - powiedzia Minho. - Dotara tu wicej ni
poowa z nas. Wyglda na to, e z grupy dziewczyn nawet wicej ni poowa.
Thomas wsta, walczc z ogarniajcym go gniewem.
- Czy Pooga ju ci rozum odebraa? Owszem, dotarlimy tutaj. Cali i zdrowi. Do
patyka.
Minho parskn kpico.
- Chopie, nie cignliby nas tutaj bez powodu. Dotarlimy na miejsce o czasie. Teraz
po prostu zaczekamy a do wyznaczonej godziny i wtedy co si wydarzy.
- To wanie mnie martwi - stwierdzi Thomas.
- Przykro mi, e musz to powiedzie - dodaa Teresa - ale zgadzam si z Thomasem.
Po wszystkim, co z nami robili do tej pory, to byoby o wiele za atwe, gdyby tutaj postawili
znak, a pniej w nagrod przylecieli po nas helikopterem. Wydarzy si co zego.
- A mw sobie co chcesz, zdrajco - odpar Minho. Jego twarz w najmniejszym stopniu
nie krya nienawici, jak darzy Teres. - Nie chc ju od ciebie sysze ani sowa. - Oddali
si. Thomas jeszcze nigdy nie widzia go rwnie zagniewanego.
Thomas zerkn na Teres, ktra bya ewidentnie zdumiona.
- Nie powinna mu si dziwi.
Wzruszya tylko ramionami.
- Mam ju do przepraszania. Zrobiam to, co musiaam zrobi.
Thomas nie mg uwierzy, e dziewczyna mwi serio.
- Wszystko jedno. Musz znale Newta. Chc...
Zanim zdy skoczy, z tumu wyonia si Brenda. Spogldaa to na niego, to na
Teres. Wiatr targa jej dugie wosy, szarpic je z furi, tak e co chwila zgarniaa je za uszy,

tylko po to, by za chwil znw zostay rozwiane.


- Brenda - powiedzia. Z jakiego powodu poczu wyrzuty sumienia.
- Hejka - odpara Brenda, podchodzc. Stana tu przed nim i Teres. - To jest ta
dziewczyna, o ktrej mi opowiadae? Kiedy leelimy razem w tamtej ciarwce?
- Taa. - To sowo wypsno si Thomasowi, zanim zdy si powstrzyma. - Nie. To
znaczy... tak.
Teresa wycigna rk do Brendy, ktra ucisna jej do.
- Jestem Teresa.
- Mio ci pozna - odpara Brenda. - Jestem Poparzecem. Powoli wariuj. Cay czas
mam ochot odgryza sobie palce i zabija losowo wybranych ludzi. Obecny tu Thomas
obieca, e mnie uratuje. - Chocia byo oczywiste, e artowaa, na jej twarzy nie pojawi si
nawet lad umiechu.
Thomas musia ukry grymas zaenowania.
- Bardzo mieszne, Brenda.
- To mie, e nadal jeste w stanie podchodzi do tego z humorem - skwitowaa
Teresa. Ale jej twarz mogaby zamieni wod w ld.
Thomas spojrza w d, na zegarek. Zostao pidziesit pi minut.
- Musz pogada z Newtem. - Odwrci si i pospiesznie odszed, zanim ktrakolwiek
z dziewczt zdya co powiedzie. Chcia si znale tak daleko od nich, jak to moliwe.
Newt siedzia na ziemi razem z Minho i Patelniakiem. Wszyscy trzej wygldali tak,
jakby czekali na koniec wiata.
Wichura niosa teraz mikroskopijne kropelki wilgoci, a skbione, przewalajce si
chmury znacznie si obniyy, niczym ciemna mga, opadajca, by pochon ziemi. Tu i
wdzie chwilami rozjaniaa je powiata - arzce si plamy purpury i pomaraczu wrd
szaroci. Thomas nie dostrzeg jeszcze wprawdzie ani jednej prawdziwej byskawicy, ale
wiedzia, e te lada chwila si pojawi. Tamta pierwsza wielka burza zacza si dokadnie
tak samo.
- Hej, Tommy - odezwa si Newt, kiedy Thomas do nich doczy. Usiad obok
przyjaciela i otoczy kolana ramionami. Dwa proste sowa bez adnych podtekstw. Byo tak,
jakby Thomas po prostu wybra si na spacer, a nie zosta porwany i prawie zabity.
- Ciesz si, ecie zdoali tutaj dotrze - powiedzia Thomas.
Patelniak prychn swoim krtkim miechem, przypominajcym szczeknicie
zwierzaka.
- I nawzajem. Ale wyglda na to, e ty si lepiej bawi. Trafia ci si randka z t twoj

bogini mioci. I co, dalicie sobie buzi na zgod?


- Nie cakiem - odpar Thomas. - Wcale nie byo tak fajnie.
- No wic co si stao? - zapyta Minho. - Jak moesz nadal jej ufa po tym
wszystkim?
Thomas w pierwszej chwili si zawaha, ale wiedzia, e musi im o wszystkim
opowiedzie. A nie byo lepszego momentu ni teraz. Gboko zaczerpn tchu i zacz
mwi. Opowiedzia im o planie, jaki naszykowa dla niego DRESZCZ, o obozie, o swojej
rozmowie z Grup B, o komorze gazowej. Wszystko to nadal nie dawao si w aden sposb
sensownie wytumaczy, ale kiedy opowiedzia o tym przyjacioom, poczu si troch lepiej.
-1 przebaczye tej wiedmie? - zapyta Minho, kiedy Thomas wreszcie skoczy. - Ja
jej nie przebacz. Cokolwiek zechc zrobi ci pikoleni gocie z DRESZCZu, niech im bdzie.
Cokolwiek ty zechcesz zrobi, niech ci bdzie. Ale nie ufam jej, nie ufam Arisowi, i nie lubi
adnego z nich.
Wygldao na to, e Newt bardziej wnikliwie gowi si nad ca opowieci.
- Zadali sobie tyle trudu - tyle planowania i udawania - tylko po to, eby si poczu
zdradzony? To si za fuja nie trzyma kupy.
- Mnie to mwisz? - wymamrota Thomas. - I nie, nie przebaczyem jej. Ale wydaje
mi si, e chwilowo jedziemy na tym samym wzku. - Rozejrza si. Wikszo ludzi
siedziaa, gapic si w dal. Mao kto rozmawia, a obie grupy trzymay si raczej na dystans
od siebie nawzajem. - A wy? Jak tu dotarlicie?
- Znalelimy przejcie przez gry - odrzek Minho. - Musielimy walczy z grup
Poparzecw, ktrzy obozowali w jakiej jaskini, ale poza tym nie mielimy adnych
problemw. Z tym e prawie nie mamy ju arcia ani wody. I bol mnie nogi. I jestem prawie
pewien, e niedugo kolejna wielka byskawica rbnie z nieba i upodobni mnie do ochapa
Patelniakowej smaeniny.
- Taa - przytakn Thomas. Zerkn za siebie, na gry. Jak ocenia, od podna
najbliszego wzniesienia mogo ich dzieli nieco ponad sze kilometrw. - Moe
powinnimy ola t ca bezpieczn przysta i poszuka schronienia. - Ale ju wypowiadajc
te sowa zrozumia, e nie ma takiej opcji. Przynajmniej nie przed wyznaczon godzin.
- Nie ma mowy - odpar Newt. - Nie przyszlimy a tutaj po to, eby si teraz cofa.
Miejmy tylko nadziej, e ta cholerna burza jeszcze chwilk zaczeka. - Krzywic si,
popatrzy w gr na niemal czarne chmury.
Trzej pozostali Streferzy zamilkli. Wichura wzmagaa si z kad chwil, a jej
szumice ryki i gwatowne uderzenia i tak utrudniay syszenie si nawzajem. Thomas

spojrza na zegarek.
Trzydzieci pi minut. Trzeba byoby cudu, eby burza rozptaa si dopiero za...
- A to co?! - wykrzykn Minho, zrywajc si na rwne nogi; wskaza co ponad
ramieniem Thomasa.
Wstajc, Thomas obejrza si we wskazanym kierunku, czujc, e ogarnia go strach.
Wyrazu przeraenia na twarzy Minho nie dao si pomyli z niczym innym.
Niecae dziesi metrw od grupy duy fragment pustynnego gruntu... otwiera si.
Idealny kwadrat - szeroki na jakie pi metrw - obraca si wzdu swojej przektnej;
pokryta ziemi strona powoli zanurzaa si w gb, a to, co znajdowao si poniej, wznosio
si, by j zastpi. Powietrze przeszywa jkliwy zgrzyt stali trcej o stal, goniejszy od
ryczcego wichru. Wkrtce obracajcy si kwadrat odwrci si o pene sto osiemdziesit
stopni, a tam, gdzie wczeniej znajdowaa si pustynna ziemia, widniaa teraz pyta z
czarnego tworzywa, na ktrej sta dziwny obiekt.
By poduny i biay, o zaokrglonych krawdziach. Thomas widzia ju wczeniej co
bardzo podobnego. Widzia wicej takich obiektw. Po tym, jak uciekli z Labiryntu i
przedostali si do olbrzymiego pomieszczenia, z ktrego przychodzili Bldoercy, zobaczyli
tam wiksz liczb tych przypominajcych trumny pojemnikw. Wtedy nie mia czasu si nad
tym zastanawia, ale teraz pomyla, e wida to w nich Bldoercy przebywali - spali? kiedy nie polowali na ludzi w Labiryncie.
Zanim mia czas zareagowa, wicej fragmentw gruntu - otaczajcych ich grup
szerokim krgiem - zaczo si odwraca, odsaniajc pust przestrze niej, niczym mroczne,
rozwarte paszcze.
Cae ich tuziny.
Z oguszajcym piskiem metalu kwadratowe pyty powoli obracay si na swoich
osiach. Thomas przycisn donie do uszu, prbujc wytumi ten dwik. Inni czonkowie
grupy zrobili to samo. Wszdzie wok nich rozmieszczone w rwnych odstpach na
obwodzie okrgu fragmenty pustynnej ziemi odwracay si, a znikny, a miejsce kadego z
nich zaj duy czarny kwadrat, ktry znieruchomia ostatecznie z gonym szczkiem.
Porodku kadego z kwadratw spoczywaa jedna z tych biaych trumien z zaokrglonym
wieku. Byo ich cznie co najmniej trzydzieci.
Jkliwy zgrzyt metalu trcego o metal usta. Nikt si nie odzywa. Wiatr smaga
ziemi, ciskajc strugami pyu i suchej ziemi w zaokrglone pojemniki. Towarzyszyo temu
podzwanianie drobinek piachu i wiru o tward powierzchni. Pojemnikw byo tyle, e
dwiki te zleway si w jeden odgos, ktry przyprawia Thomasa o mrowienie wzdu

krgosupa. Chopak musia zmruy oczy, eby nie dostawa si do nich py. Nic innego si
nie poruszyo, odkd pojawiy si te dziwne obiekty, wygldajce niemale jak z innej
planety. By tylko ten dwik oraz wichura, zimno i piekce oczy.
- Tom - zawoaa do niego w mylach Teresa.
- Aha:t
- Pamitasz te pojemniki, prawda?
- Tak.
- Mylisz, e w rodku s Bldoercy
Thomas uwiadomi sobie, e pomyla dokadnie to samo, ale zarazem wreszcie
uwiadomi sobie, e nie wolno mu niczego zakada z gry. Zastanawia si przez sekund,
zanim odpowiedzia.
- Nie wiem. Znaczy, Bldoercy mieli naprawd wilgotne ciaa - ciko byoby im
tutaj wytrzyma. - Brzmiao to dosy gupio, ale prbowa si chwyta kadej odrobiny
nadziei.
- Moe zgodnie z zaoeniem powinnimy... wej do tych pojemnikw - powiedziaa
po chwili milczenia. - Moe to one s bezpieczn przystani, albo przenios nas dokd.
Thomasowi zupenie nie podoba si ten pomys, ale chopak pomyla, e moe
Teresa ma racj. Z trudem oderwa spojrzenie od wielkich kapsu i rozejrza si za ni. Ju
sza w jego kierunku. Na szczcie bya sama. Nie wytrzymaby, gdyby musia akurat teraz
rozmawia z ni i z Brend rwnoczenie.
- Hej - powiedzia na gos, ale odnis wraenie, e wiatr porywa dwiki, zanim
jeszcze te wydostan si z jego ust. Zacz wyciga rk, eby uj jej do, ale raptem si
cofn. Prawie ju zdy zapomnie, jak diametralnie wszystko si zmienio. Zachowujc si,
jakby niczego nie zauwaya, Teresa podesza do Minho oraz Newta i szturchna ich obu na
przywitanie. Odwrcili si do niej, a Thomas podszed, eby si naradzi z nimi wszystkimi.
- No wic co robimy? - zapyta Minho. Posa Teresie rozdranione spojrzenie, jakby
nie chcia, eby miaa jakikolwiek udzia w podejmowaniu decyzji.
- Jeli w tych pudach siedz Bldoercy, najlepiej zacznijmy si, purwa, szykowa do
walki z tymi mierdzielami - odpowiedzia Newt.
- O czym wy mwicie?
Thomas odwrci si i zobaczy Harriet oraz Sony - osob, ktra przemwia, bya
Harriet. A tu za nimi staa Brenda, z Jorge przy boku.
- Och, super - wymamrota Minho. - Dwie krlowe wspaniaej Grupy B.
Harriet po prostu udaa, e nie syszy.

- Zakadam, e wy wszyscy te widzielicie te kapsuy wtedy w komorze DRESZCZu.


Musiay suy Bldoercom jako miejsce, gdzie te stwory adoway baterie, czy co tam
robiy.
- Taa - przytakn Newt. - To pasuje.
W grze rozleg si trzask i huk gromu, a rozbyski wiata stay si janiejsze. Wicher
szarpa ubrania i wszystko pachniao wilgoci oraz kurzem - przedziwne poczenie. Thomas
ponownie sprawdzi czas.
- Zostao tylko dwadziecia pi minut. Albo bdziemy walczy z Bldoercami, albo
o wyznaczonej godzinie musimy wej do tych wielkich trumien. Moe to one s...
Powietrze przeci ostry syk, dolatujcy ze wszystkich stron. Dwik przeszy bbenki
Thomasa, ktry znw przycisn donie do uszu. Jego uwag przykuo poruszenie na
obwodzie krgu, ktry tworzyy pojemniki. Patrzy czujnie, co si dzieje z wielkimi biaymi
kapsuami.
Po jednej stronie kadego z pojemnikw pojawia si linia ciemnoniebieskiego
wiata, rozszerzajca si w oczach, w miar jak grna poowa obiektu wdrowaa w gr,
otwierajc si niczym opatrzone zawiasami wieko trumny. Nie towarzyszy temu aden
dwik, w kadym razie nie na tyle gony, by dao si go sysze ponad szumem wiatru i
pomrukiem grzmotw. Thomas wyczu, e Streferzy i reszta powoli zbijaj si w jeszcze
cianiejsz grupk. Wszyscy starali si oddali od kapsu tak bardzo, jak tylko si dao - i
wkrtce stoczyli si w jedn mas cia, otoczon przez jakie trzydzieci zaokrglonych
biaych pojemnikw.
Wieka dalej si wznosiy, a wszystkie otwary si na ocie i opady na ziemi.
Wewntrz kadego z pojemnikw spoczywao co masywnego. Thomas nie by w stanie
rozrni zbyt wielu szczegw, ale z miejsca, gdzie sta, nie widzia niczego, co
przypominaoby dziwaczne odna Bldoercw. Nic si nie poruszao, ale wiedzia, e musi
zachowa czujno.
- Tereso? - odezwa si w mylach. Obawia si mwi na tyle gono, by go
usyszano - ale musia przemwi do kogo, eby nie zwariowa.
- Aha?
- Kto powinien pj i tam zajrze. Zobaczy, co jest w rodku. - Powiedzia to, ale
naprawd nie mia ochoty by tym kim.
- Chodmy razem - odpara bez wahania.
Zaskoczya go jej odwaga.
- Czasem masz niewiarygodnie beznadziejne pomysy - odpar. Dooy stara, eby te

sowa nasyci odczuciem sarkazmu, ale zna prawd duo lepiej, ni mia ochot si przyzna
sam przed sob. By przeraony.
- Thomas! - zawoa Minho. Ryk szalejcej wci wichury zaguszay teraz
przybliajce si grzmoty i trzask byskawic, ktre eksplodoway w swej jaskrawej krasie nad
nimi oraz na horyzoncie. Burza lada chwila spadnie na nich z ca furi.
- Co?! - odkrzykn Thomas.
- Ty, ja i Newt! Chodmy to sprawdzi!
Thomas mia wanie si ruszy, kiedy co wyonio si z jednej z kapsu. Z garde
osb stojcych najbliej Thomasa wyrwao si zbiorowe westchnienie i chopak odwrci
gow, eby baczniej si przyjrze. We wszystkich pojemnikach co si poruszao, co, czego
pocztkowo nie by w stanie zidentyfikowa. Czymkolwiek byy te ksztaty, ewidentnie
wydostaway si ze swoich podunych schronie. Skupi si na kapsule stojcej najbliej
niego, wyty wzrok, prbujc rozpozna, z czym lada chwila bdzie si musia zmierzy.
Ponad krawdzi pojemnika zwieszaa si zdeformowana rka, a jej do koysaa si
zaledwie kilkanacie centymetrw nad ziemi. Koczya si czterema znieksztaconymi
palcami - zaledwie kikutami o chorobliwej beowej barwie - z ktrych kady by innej
dugoci. Ruszay si i prboway chwyta powietrze, jakby stwr znajdujcy si w rodku
stara si czego zapa, eby mc si wydwign do gry. Rka pokryta bya zmarszczkami
i guzami, a tam, gdzie prawdopodobnie znajdowa si staw okciowy, tkwio co wyjtkowo
dziwnego. Idealnie okrge wybrzuszenie czy narol, rednicy mniej wicej dziesiciu
centymetrw, jarzce si jaskrawopomaraczowym wiatem.
Wygldao to tak, jakby do rki stwora przyklejona bya arwka.
Poczwara wyazia dalej. Z pojemnika wyonia si noga, ktrej stopa bya
bezksztatn bry misa zakoczon czterema kikutami palcw. Ruszay si rwnie
intensywnie, jak palce doni. A na kolanie rwnie znajdowaa si wiecca pomaraczowa
kula, ktra zdawaa si wyrasta wprost ze skry.
- Co to jest, do cholery?! - wrzasn Minho, przekrzykujc ryk narastajcej burzy.
Nikt nie odpowiedzia. Thomas, oszoomiony, gapi si na stwora - zahipnotyzowany i
przeraony zarazem. W kocu oderwa ode wzrok na tyle dugo, eby zobaczy, e z
kadego pojemnika gramol si podobne paskudztwa - wszystkie w tym samym tempie - po
czym znw skupi uwag na najbliszym.
Poczwara zdoaa si tymczasem na tyle mocno zaprze o ziemi praw rk i nog,
eby wywlec z kapsuy reszt ciaa. Thomas patrzy ze zgroz, jak ohydna istota wykonuje
ociae, niezgrabne ruchy i podryguje, a w kocu udao jej si przechyli nad krawdzi

pojemnika i wyle chwiejnie na ziemi. Bya z grubsza czekoksztatna, cho co najmniej


szedziesit centymetrw wysza ni ktokolwiek ze stojcych wok Thomasa, naga i tusta,
o skrze pokrytej zmarszczkami i dziobami jak po ospie. Jednak najbardziej niepokojco
wyglday te kuliste narole, w liczbie okoo dwch tuzinw, rozmieszczone na caym ciele
stwora i jarzce si jaskrawym pomaraczem. Kilka na klatce piersiowej i plecach. Po jednym
na kadym okciu.i kolanie - arwka na prawym kolanie pka, sypic iskrami, kiedy stwr
wyldowa na ziemi - oraz kilka wystajcych z wielkiej bulwy, ktra... musiaa by gow,
cho nie byo tam wida adnych oczu, nosa, ust ani uszu. Nie byo te wosw.
Potwr dwign si na nogi, zakoysa si z lekka, apic rwnowag, po czym
odwrci si przodem do grupy ludzi. Szybki rzut oka naokoo powiedzia Thomasowi, e z
kadego pojemnika wyoni si jeden stwr, a teraz wszystkie one stay w krgu wok
Streferw oraz Grupy B.
Wszystkie istoty rwnoczenie wzniosy ramiona ku niebu. Potem w jednej chwili z
czubkw ich krtkich palcw u rk i ng, jak rwnie z barkw wystrzeliy cienkie klingi,
ostre jak brzytwy. Migoczce na niebie byskawice odbijay si w ich wypolerowanej srebrnej
powierzchni. Cho stwory nie miay niczego, co przypominaoby usta, z ich cia wydobywa
si upiorny, grobowy jk - Thomas bardziej go wyczuwa ni sysza. A dwik ten musia
by gony, eby dao si go sysze mimo okropnego huku grzmotw.
- Moe z dwojga zego lepsi byliby Bldoercy - powiedziaa Teresa wewntrz
umysu Thomasa.
- No c, s do nich wystarczajco podobni, eby byo oczywiste, kto ich stworzy odpowiedzia, ze wszystkich si starajc si zachowa spokj.
Minho odwrci si prdko, stajc twarz do otaczajcych Thomasa ludzi, ktrzy
nadal gapili si w oszoomieniu.
- Jest ich mniej wicej po jednym na kadego z nas! apcie za bro, co tam kto ma
pod rk!
Niemal jakby usyszay jego sowa i potraktoway je jak wyzwanie, arwkowe
stwory ruszyy do przodu. Pierwszych kilka metrw pokonay, koyszc si niezgrabnie, ale
potem wyprostoway si, nabierajc si, zrcznoci i pynnoci ruchw. Przybliay si, krok
za krokiem.
Teresa podaa Thomasowi bardzo dugi n, prawie miecz. Nie mia pojcia, gdzie
ukrywaa to wszystko, ale oprcz wczni trzymaa teraz rwnie krtki sztylet.
Podczas gdy wiecce olbrzymy podchodziy coraz bliej, Minho i Harriet pospiesznie
wydawali rozkazy swoim grupom, rozstawiajc ludzi. Wiatr porywa ich okrzyki i komendy,

zanim Thomas mia szans cokolwiek usysze. Odway si oderwa wzrok od


nadchodzcych potworw na wystarczajco dugo, eby spojrze w niebo. Zygzaki i uki
byskawic przeskakiway midzy brzuchami ciemnych chmur, ktre wydaway si teraz
wisie mniej ni dwadziecia metrw nad ziemi. W powietrzu unosia si ostra wo ozonu.
Thomas z powrotem spuci wzrok, skupi si na najbliszym stworze. Minho i Harriet
zdoali rozstawi grupy tak, e ludzie tworzyli teraz niemal idealny krg, twarzami na
zewntrz. Teresa staa obok Thomasa, ktry powiedziaby co do niej, gdyby cokolwiek
przyszo mu do gowy. Odebrao mu mow.
Najnowsze obrzydlistwa DRESZCZu znajdoway si ju zaledwie dziesi metrw
dalej.
Teresa w kocu szturchna go okciem w ebra. Spojrza na ni i zobaczy, e
dziewczyna wskazuje jedn z poczwar, sygnalizujc Thomasowi - upewniajc si, e bdzie
wiedzia - e wybraa swojego przeciwnika. Kiwn gow, po czym wskaza tego, ktremu
przyglda si od samego pocztku.
Siedem metrw.
Thomas nagle pomyla, e bdem jest czeka na atak stworw - e powinni si
bardziej rozproszy. Minho musia sobie uwiadomi to samo.
- Teraz! - rykn ich przywdca. Jego gos by zaledwie bezdwicznym, odlegym
szczekniciem, zaguszanym przez odgosy burzy. - Na nich!
W teje sekundzie przez umys Thomasa przeleciaa lawina myli. Niepokj o Teres,
mimo wszystkiego, co si zmienio midzy nimi. Niepokj o Brend, ktra staa stoicko w
szeregu kawaek dalej, dzielio ich tylko kilka osb - i al, e odkd ponownie doczy do
grupy, zamienili ze sob zaledwie kilka sw. Wyobrazi sobie, e moe dosza tak daleko
tylko po to, eby zgin z rk wyhodowanego w laboratorium krwioerczego stwora.
Pomyla o Bldoercach oraz o tym, jak on, Chuck i Teresa szarowali na te monstra tam, w
Labiryncie, eby dosta si do Urwiska i Nory. O tym, jak Streferzy walczyli i ginli po to,
eby oni mogli wpisa kod i powstrzyma to wszystko.
Pomyla o tym, przez co przeszli, eby dotrze a tutaj i raz jeszcze stan
naprzeciwko biotechnologicznej armii wysanej przez DRESZCZ. Zastanawia si, co to
wszystko znaczy, czy warto byo nadal walczy o przeycie. W jego gowie pojawi si obraz
Chucka, ktry wasnym ciaem zasoni go przed noem. I to przesdzio spraw. Wyrwao go
z trwajcego nanosekundy bezruchu spowodowanego zwtpieniem i strachem. Wrzeszczc ile
si w pucach, Thomas oburcz wznis nad gow wielki n i zaszarowa naprzd, prosto
na potwora.

Z lewej i z prawej pozostali rwnie ruszyli do ataku, ale zignorowa ich. Musia,
zmusi si do tego. Jeli nie da rady si rozprawi z tym, co przeznaczono dla niego,
martwienie si o innych nie przyniesie adnego poytku.
By coraz bliej przeciwnika. Pi metrw. Trzy. Ptora. Stwr zatrzyma si i stan
w pozycji walki, rozstawiajc nogi i wycigajc ramiona, wymierzajc ostrza prosto w
Thomasa. Te jaskrawe pomaraczowe wiata pulsoway teraz, na przemian rozbyskujc
janiej i przygasajc, rozbyskujc i przygasajc, zupenie jakby gdzie wewntrz
obrzydliwego ciaa bio serce. Fakt, e potwr nie mia twarzy, czyni go straszniejszym, ale
te pomg Thomasowi traktowa t istot po prostu jak maszyn. Zaledwie sporzdzon
przez ludzi bro, ktra chciaa go zabi.
Tu zanim Thomas star si z potworem, podj decyzj. Pad na kolana i ci swym
podobnym do miecza noem z szerokiego zamachu, zza plecw, trafiajc poczwar
trzymanym oburcz ostrzem w lew nog. Cios by potny, ale n zanurzy si na jakie
trzy centymetry w skr stwora i szczkn o co na tyle twardego, e obie rce Thomasa
zadray od wstrzsu.
Monstrum nie drgno, nie cofno si, nie wydao adnego dwiku, czy to ludzkiego,
czy nieludzkiego. Z rozmachem opucio tylko obie najeone ostrzami donie, celujc w
Thomasa, ktry klcza teraz przed nim, nadal trzymajc bro, ktrej ostrze tkwio w ciele
potwora. Chopak wyszarpn je i rzuci si do tyu akurat w momencie, gdy brzytwy
zaszczkay o siebie w miejscu, gdzie sekund wczeniej znajdowaa si jego gowa. Pad na
wznak i w popiechu odpez od stwora, ktry uczyni dwa kroki naprzd, kopic uzbrojon w
ostrza stop, omal nie trafiajc Thomasa.
Tym razem monstrum wydao ryk - odgos niemal identyczny, jak udrczone wycie
Bldoercw - i pado na ziemi, wymachujc ramionami, starajc si przyszpili chopaka.
Ten okrci si i trzykrotnie przeturla po podou, syszc, jak czubki metalowych kling
zgrzytaj o grunt.
W kocu zaryzykowa, zerwa si na nogi i momentalnie odbieg sprintem kilka
metrw, zanim si zatrzyma, oburcz ciskajc bro. Stwr rwnie wanie si podnosi na
nogi, tnc powietrze krtkimi, uzbrojonymi w ostrza palcami.
apic wielkie hausty powietrza, Thomas ktem oka widzia, jak walcz pozostali.
Minho ku i siek noami trzymanymi w obu rkach, a jego monstrum, o dziwo, cofao si
krok za krokiem. Newt umyka na czworakach, a przeciwnik kroczy za nim ciko i
chwiejnie, ewidentnie ranny. Porusza si coraz wolniej. Znajdujca si najbliej Teresa
podskakiwaa, zwijaa si w unikach i zadawaa wrogowi pchnicia drzewcem wczni.

Dlaczego wanie drzewcem? Jej monstrum rwnie wygldao na ciko ranne.


Thomas z powrotem skupi uwag na wasnej walce. Zamazany bysk srebra kaza mu
si schyli. Wosy rozwia mu podmuch wywoany machniciem rki stwora. Thomas obrci
si gwatownie i przypad do ziemi, zadajc pchnicia na chybi trafi, podczas gdy monstrum
podao za nim. Kilka kolejnych atakw stwora o wos mino cel. Thomas trafi w jedn z
pomaraczowych arwkopodobnych naroli, miadc j w eksplozji iskier; wiato
natychmiast zgaso. Wiedzc, e jego szczcie przypuszczalnie si koczy, zanurkowa ku
ziemi, znw kulc si i turlajc, a zerwa si na nogi kilka metrw dalej.
Stwr po trafieniu zatrzyma si na moment - na co najmniej wystarczajco dugo, by
Thomas zdy umkn - ale teraz znowu atakowa. W umyle chopaka uformowa si
pomys, ktry nabra jasnoci, kiedy Thomas raz jeszcze popatrzy na walczc Teres. Jej
potwr naciera teraz powolnymi, urywanymi ruchami. Dziewczyna wytrwale atakowaa
arwki, rozbijajc je; jedna po drugiej wybuchay jak fajerwerki. Zniszczya ju co najmniej
trzy czwarte dziwnych naroli.
arwki. Jedyne, co musia zrobi, to zniszczy arwki. W jaki sposb powizane
byy z si potwora, z jego rdem zasilania czy yciem. Czyby to byo a tak atwe?
Szybki rzut oka na reszt pola bitwy powiedzia Thomasowi, e kilkoro pozostaych
te ju wpado na ten pomys, ale wikszo nie. Walczyli z krwaw desperacj, starajc si
siec koczyny, minie, skr, w ogle nie trafiajc w wiecce narole. Dwie osoby leay
ju na ziemi, pokryte ranami, bez ycia. Jeden chopiec. Jedna dziewczyna.
Thomas diametralnie zmieni taktyk. Zamiast szarowa bez pomylunku, skoczy
naprzd i dgn, celujc w jedn z arwek na piersi poczwary. Chybi, ostrze rozcio
pomarszczon, taw skr. Stwr zamachn si na niego, ale chopak wycofa si
dokadnie w chwili, gdy same czubki brzytew rozdary mu koszul, zostawiajc poszarpane
dziury. Potem zaatakowa znowu, celujc w t sam arwk. Tym razem trafi, rozbijajc j i
rozsiewajc fontann iskier. Stwr zatrzyma si na ca sekund, po czym z powrotem
przeszed w tryb bitewny.
Thomas okry poczwar, na przemian doskakujc i cofajc si, nacierajc, dgajc,
tukc.
Trzask, trzask, trzask.
Jedno z ostrzy stwora drasno go w przedrami, pozostawiajc dug lini jaskrawej
czerwieni. Thomas natar ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze.
Trzask, trzask, trzask. Tryskay iskry, a stwr za kadym razem dygota i podskakiwa
spazmatycznie.

Po kadym celnym dgniciu nastpowaa nieco dusza pauza. Thomas poczu


jeszcze kilka zadrapa i drani, ale nic powanego. Walczy wytrwale, koncentrujc si na
niszczeniu tych pomaraczowych kul.
Trzask, trzask, trzask.
Kade mae zwycistwo sprawiao, e stworowi ubywao nieco si, i stopniowo
monstrum zaczo si w widoczny sposb pochyla, cho nie rezygnowao z prb pocicia
Thomasa na kawaki. arwka za arwk, a kad kolejn byo atwiej zniszczy. Thomas
atakowa bez litoci. Gdyby tylko zdoa szybko wykoczy to paskudztwo, zabi je. Wtedy
mgby ruszy z pomoc innym. Skoczy to wre...
Za jego plecami rozbyso olepiajce wiato, a potem zabrzmia taki huk, jakby
wybucha cay wszechwiat, zmiatajc przelotny moment radosnego podniecenia i nadziei.
Potna, niewidoczna sia przewrcia chopaka na ziemi; wyldowa na brzuchu, n
wypad mu z rki i odtoczy si z brzkiem. Monstrum take upado, a powietrze wypenia
wo spalenizny. Thomas przekrci si na bok, eby si rozejrze, i zobaczy olbrzymi
czarn dziur w ziemi, osmalon i dymic. Na jej skraju leay, najeone ostrzami, do i
stopa jednego z potworw. Po reszcie ciaa nie byo ladu.
Piorun. Uderzy tu za nim. Burza w kocu rozptaa si z ca si.
Gdy ta myl zjawia si w gowie Thomasa, unis wzrok - tylko po to, by ujrze, jak z
czarnych chmur zaczynaj pada olepiajce groty biaego aru.
Byskawice eksplodoway wok niego z oguszajcymi trzaskami gromw; w
powietrze ze wszystkich stron wzbiy si fontanny ziemi. Rozlego si kilka krzykw - jeden,
dziewczcy, gwatownie si urwa. I ten smrd spalenizny. Wszechogarniajcy. Wyadowania
elektryczne zgasy rwnie szybko, jak si zaczy, ale w chmurach nadal migotay rozbyski
wiata. Zacz la gwatowny deszcz.
W czasie pierwszej fali wyadowa Thomas nawet si nie poruszy. Nie byo powodu,
by sdzi, e gdziekolwiek bdzie bezpieczniejszy ni w miejscu, gdzie lea. Ale gdy furia
ywiow chwilowo przygasa, zerwa si na nogi, eby si rozejrze, zobaczy, co moe
zrobi lub dokd uciec, zanim pioruny znw zaczn wali.
Poczwara, z ktr walczy, leaa martwa; p jej ciaa byo osmalone, a druga poowa
znikna. Teresa staa nad swoim przeciwnikiem, walc go drzewcem wczni, eby rozbi
ostatni arwk; iskry zgasy z sykiem. Minho zosta powalony, ale pomau gramoli si na
nogi. Newt sta obok, zadyszany, apic gbokie, rozdygotane oddechy. Patelniak zgi si
wp i zwymiotowa. Niektrzy leeli na ziemi; inni - jak Brenda i Jorge - nadal walczyli z
potworami. Wszdzie wok huczay grzmoty, a wrd ulewy byskao si raz po raz.

Thomas musia co zrobi. Teresa znajdowaa si niedaleko; staa w odlegoci kilku


krokw od zabitego przez siebie stwora, zgita wp, z rkoma opartymi o kolana.
- Musimy si gdzie schroni! - przemwi w jej umyle.
- Ile czasu nam zostao?
Thomas popatrzy z bliska na zegarek, mruc oczy.
- Dziesi minut.
- Powinnimy wej do tych kapsu. - Wskazaa najblisz, ktra spoczywaa,
zapraszajco otwarta, niczym idealnie przekrojona skorupka jajka. Jej powki z pewnoci
byy teraz wypenione wod.
Spodoba mu si ten pomys.
- A co, jeli nie damy rady jej zamkn?
- Masz jaki lepszy plan?
- Nie. - Chwyci j za rk i zacz biec.
- Musimy powiedzie pozostaym! - powiedziaa, gdy byli ju przy kapsule.
- Sami do tego dojd. - Wiedzia, e nie mog czeka - lada sekunda mogy rbn
kolejne pioruny. Zginliby, zanim jemu i Teresie udaoby si skomunikowa z kimkolwiek.
Musia ufa, e przyjaciele sami wpadn na to, jak si uratowa. Wiedzia, e moe im zaufa
w tej kwestii.
Dopadli do kapsuy akurat w momencie, gdy kilka wyadowa elektrycznych
przecio zygzakami powietrze, eksplodujc wok nich. Bryki ziemi i krople deszczu
rozprysy si na wszystkie strony. Thomasowi zaczo dzwoni w uszach. Zajrza do lewej
poowy pojemnika i nie zobaczy tam nic prcz niewielkiej kauy brudnej wody. Z wntrza
kapsuy wydobywa si obrzydliwy smrd.
- Pospiesz si! - wrzasn chopak, wac do rodka.
Teresa posza w jego lady. Nie musieli si komunikowa, eby wiedzie, co dalej.
Oboje uklkli i pochylili si, eby zapa wolny brzeg drugiej poowy pojemnika - bya
wycielona jakim gbkopodobnym tworzywem, ktre atwo dawao si uchwyci. Thomas
wspar tors o krawd kapsuy i zacz cign wieko do gry, wkadajc w to ca si, jaka
mu jeszcze zostaa. Wieko unioso si z powrotem w ich stron.
Akurat w chwili, gdy Thomas szykowa si, eby usi, podbiegli do nich Brenda i
Jorge. Chopak poczu fal ulgi, widzc, e s cali i zdrowi.
- Znajdzie si miejsce dla nas?! - wrzasn Jorge, przekrzykujc burz.
- Wacie! - odkrzykna Teresa.
Oboje przeleli przez krawd i wepchnli si do duego pojemnika, rozchlapujc

wod. Byo ciasno, ale jako zmiecili si wszyscy czworo. Thomas przesun si bliej koca
kapsuy, eby zrobi dla nich wicej miejsca, przytrzymujc wieko tak, by pozostawi
zaledwie szpar - deszcz bbni o zewntrzn powierzchni kapsuy. Gdy ju wszyscy zajli
miejsca, on i Teresa schylili gowy, pozwalajc, eby pojemnik si zatrzasn. Pomijajc
guche dudnienie ulewy, odlege eksplozje piorunw i zadyszane oddechy, zapada relatywna
cisza. Cho Thomasowi nadal dzwonio w uszach.
Mg jedynie ywi nadziej, e jego pozostali przyjaciele te znaleli bezpieczne
schronienie w kapsuach.
- Dziki za wpuszczenie nas do rodka, muchacho - powiedzia Jorge, gdy ju
wszyscy mniej wicej zapali oddech.
- Jasna sprawa - odpar Thomas. W pojemniku panowaa cakowita ciemno, ale
Brenda siedziaa tu obok niego, potem Jorge, a za nim Teresa, przy samej ciance.
- Mylelimy - odezwaa si Brenda - e moge nabra wtpliwoci, czy zabranie nas
byo waciwym wyborem. Mielicie teraz dobr okazj, eby si nas pozby.
- Daj spokj - wymamrota Thomas. By zbyt zmczony, eby si martwi, jak to
zabrzmiao. Wszyscy nieomal zginli, a niebezpieczestwo przypuszczalnie jeszcze nie
mino.
- Wic to jest nasza bezpieczna przysta? - zapytaa Teresa.
Thomas wcisn may przycisk podwietlajcy tarcz zegarka; do wyznaczonej
godziny pozostao siedem minut.
- W tej chwili mam szczer nadziej, e tak. Moe za kilka minut te pikolone
kwadratowe pyty znw si obrc i przerzuc nas do jakiego adnego, wygodnego pokoju,
gdzie wszyscy bdziemy mogli y dugo i szczliwie. Albo i nie.
Trach!
Thomas wyda okrzyk przestrachu - co rbno w wieko kapsuy, wydajc
najgoniejszy dwik, jaki chopak sysza w yciu. Oguszajcy oskot. W grnej czci ich
schronienia pojawi si maleki otwr - zaledwie skrawek szarawego wiata. Krople wody
gromadziy si tam i spaday jedna za drug.
- To musia by piorun - powiedziaa Teresa.
Thomas potar uszy. Dzwonio mu w nich teraz jeszcze bardziej.
- Jeszcze par takich i znajdziemy si z powrotem w punkcie wyjcia. - Jego gos
brzmia gucho.
Kolejny rzut okiem na zegarek. Pi minut. Woda kapkapkapkapaa do kauy;
wstrtny odr nadal wisia w powietrzu; dzwony w gowie Thomasa nieco przycichy.

- Nie cakiem tak to sobie wyobraaem, hermano - odezwa si Jorge. - Mylaem, e


zjawimy si tutaj, a ty przekonasz szefostwo, eby nas wzili pod swoje skrzyda. Dali nam
ten lek. Nie sdziem, e bdziemy tkwi w mierdzcej wannie, czekajc, a nas piorun
usmay.
- Ile czasu zostao? - zapytaa Teresa.
Thomas sprawdzi.
- Trzy minuty.
Na zewntrz szalaa burza, salwy piorunw rozryway ziemi, dudni deszcz.
Trzask i oskot znw wstrzsny kapsu, a pknicie w wieku powikszyo si na
tyle, e do wntrza zacza napywa woda, moczc Brend i Jorge. Co zasyczao i do rodka
przedostaa si rwnie para, bo piorun rozgrza zewntrzn powierzchni ich schronienia.
- Tak czy owak nie przetrwamy ju dugo! - zawoaa Brenda. - Siedzenie tutaj i
czekanie na to jest chyba wrcz jeszcze gorsze!
- Zostay ju tylko dwie minuty! - odkrzykn Thomas. - Po prostu wytrzymajcie!
Na zewntrz odezwa si dwik. Z pocztku cichy, niemal nie do wychwycenia na tle
odgosw burzy. Pomruk. Niski, gboki. Stopniowo stawa si goniejszy, wydawa si
wibrowa w caym ciele Thomasa.
- Co to takiego? - zapytaa Teresa.
- Nie mam pojcia - odpar Thomas. - Ale sdzc po tym, jak do tej pory wyglda
nasz dzie, jestem pewien, e nic dobrego. Musimy wytrzyma jeszcze tylko jak minut.
Dwik stawa si coraz goniejszy i gbszy. Teraz zagusza ju grzmoty i ulew.
cianki kapsuy wibroway. Thomas usysza na zewntrz porywisty Wiatr, ale w jaki sposb
inny od tej wichury, ktra szalaa przez cay dzie. Potny. Nieomal... sztuczny.
- Zostao tylko trzydzieci sekund - owiadczy, nagle zmieniajc zdanie. - Moe
macie racj. Moe przeoczylimy co wanego. Ja... Wydaje mi si, e powinnimy wyjrze.
- Co? - odpar Jorge.
- Musimy zobaczy, skd si bierze ten dwik. Dalej, pomcie mi to z powrotem
otworzy.
- A jeli wielki, dorodny piorun rbnie z gry i usmay mi tyek?
Thomas wspar obie donie o wieko kapsuy.
- Musimy zaryzykowa! Dalej, pchajcie!
- On ma racj - powiedziaa Teresa i te zapara si rkami, eby pomc.
Brenda posza w jej lady. Szybko doczy do nich rwnie Jorge.
- Tylko mniej wicej do poowy - powiedzia Thomas. - Gotowi?

Usyszawszy trzy potwierdzajce pomruki, oznajmi:


- Raz... dwa... trzy!
Wszyscy pchnli wieko w gr i okazao si, e ich poczona sia to o wiele za duo.
Wieko wyskoczyo w gr i z hukiem zwalio si na ziemi, pozostawiajc kapsu otwart na
ocie. Z furi siek ich deszcz, niesiony poziomo przez potny wiatr.
Thomas wychyli si przez krawd pojemnika, gapic si na to, co wisiao w
powietrzu zaledwie dziesi metrw nad ziemi i zniao si szybko, eby wyldowa. Co
olbrzymiego i okrgego, migoczcego wiatami oraz bkitnymi pomieniami z silnikw
sterujcych. To by ten sam latajcy statek, ktry go uratowa po postrzeleniu. Grolot.
Thomas zerkn na zegarek akurat w chwili, gdy mijaa ostatnia sekunda
wyznaczonego czasu. Z powrotem podnis wzrok.
Grolot wyldowa, wysuwajc stalowe apy podwozia, a w jego metalowym brzuchu
zacz si rozwiera ogromny luk bagaowy.
Thomas wiedzia, e nie wolno im ju zmarnowa ani sekundy. adnych pyta,
adnego strachu, adnych sprzeczek. Tylko dziaanie.
- Chodcie! - wrzasn i pocign Brend za rami, wyac z kapsuy. Polizn si i
przewrci, ldujc w bocie z wilgotnym planiciem. Odepchn si od podoa,
wypluwajc lisk ma i przecierajc zapaprane oczy, po czym zerwa si z powrotem na
nogi. Z gry la si deszcz, ze wszystkich stron dobiega oskot grzmotw, zowrbne
zygzaki byskawic rozjaniay niebo.
Jorge i Teresa ju wydostali si z kapsuy, Brenda im pomoga. Thomas popatrzy w
stron grolotu, znajdujcego si moe pitnacie metrw dalej. Jego luk bagaowy sta teraz
otworem - rozwarta szeroko paszcza, w gbi ktrej jarzyo si ciepe wiato. Stay tam
ciemne postacie, uzbrojone w bro paln, czekajc. Ewidentnie nie zamierzali wyj i
komukolwiek pomc w dostaniu si do bezpiecznej przystani. Prawdziwej bezpiecznej
przystani.
- Lecie! - wrzasn, podrywajc si do biegu. Trzyma n przed sob, ciskajc go
mocno na wypadek, gdyby ktry z tych potworw jeszcze y i mia ch do walki.
Teresa i pozostali dotrzymywali mu kroku.
Rozmika od deszczu ziemia utrudniaa utrzymanie si na nogach. Thomas
dwukrotnie si polizn, raz upad. Teresa zapaa go za koszul i szarpaa dopty, a si
podnis i znowu zacz biec. Otoczyli ich inni, rwnie pdzcy, by si schroni na statku.
Ciemno burzy, zasona deszczu i olepiajce rozbyski wyadowa utrudniay rozpoznanie,
kto jest kim. Nie byo czasu si nad tym zastanawia.

Z prawej, zza tylnej czci latajcego pojazdu, wyoni si tuzin arwkowych


stworw. Ociale ruszyy naprzd, by odci Thomasowi i jego przyjacioom drog do
otwartego luku. Ich ostrza ociekay wod, a niektre byy poplamione czerwieni.
Przynajmniej poowa ich upiornych wieccych naroli zostaa rozbita, przez co poruszay si
chwiejnie, ale wyglday tak samo niebezpiecznie jak wczeniej. A ludzie wewntrz grolotu
rwnie i teraz nie kiwnli nawet palcem, tylko patrzyli.
- Rozwalcie ich i wiejemy! - wrzasn Thomas. Pojawi si Minho, wraz z Newtem i
paroma innymi Streferami, ktrzy doczyli do szary, podobnie jak Harriet i kilka dziewczt
z Grupy B. Wszyscy wydawali si rozumie plan, a raczej namiastk planu: pokona tych
kilka ostatnich potworw i wydosta si std.
Moe po raz pierwszy, odkd kilka tygodni wczeniej znalaz si w Strefie, Thomas w
ogle nie czu strachu. Nie wiedzia, czy jeszcze kiedykolwiek go poczuje. Cho nie mia
pojcia czemu, co si zmienio. Wok niego eksplodoway pioruny, kto wrzasn, deszcz
przybra na sile. Wicher d gwatownymi porywami, siekc go kamyczkami oraz kroplami
wody - jedno i drugie bolao jednakowo. Potwory ze swym budzcym dreszcz wyciem
wymachiway ostrzami, czekajc na bitw. Thomas bieg, z noem wzniesionym nad gow.
adnego strachu.
Gdy znajdowa si zaledwie metr od rodkowego stwora, wyskoczy w powietrze,
wyrzucajc przed siebie obie nogi w kopniaku. Trafi stopami prosto w jedn z
pomaraczowych arwek sterczcych z klatki piersiowej poczwary. Ta pka ze
skwierczeniem; stwr zawy okropnie i run na wznak. Z impetem rbn o ziemi.
Thomas wyldowa w bocie i odturla si w bok. Natychmiast skoczy na rwne nogi
i zacz taczy wok stwora, siekc i dgajc, rozbijajc wiecce narole.
Trzask, trzask, trzask.
Uchylajc si i odskakujc przed daremnymi ciciami. Kontratakujc, dgajc. Trzask,
trzask, trzask. Zostay ju tylko trzy arwki; stwr ledwo by w stanie si rusza. Thomas w
przypywie brawury siad na nim okrakiem i prdko, z furi zada ostatnie pchnicia, eby go
dobi.
Ostatnia arwka pka, iskry zgasy z sykiem. Martwy.
Thomas wsta i odwrci si pospiesznie, eby sprawdzi, czy kto z pozostaych nie
potrzebuje pomocy. Teresa wanie wykoczya swojego przeciwnika. Podobnie Minho i
Jorge. Newt jeszcze walczy, oszczdzajc sabsz nog, Brenda pomagaa mu rozbi ostatnie
arwki na jego wrogu.
Kilka sekund pniej byo po walce. aden ze stworw ju si nie porusza. Nie

wiecio ani jedno pomaraczowe wiato. Byo po wszystkim.


Dyszc ciko, Thomas spojrza w kierunku wejcia na statek, znajdujcy si zaledwie
sze metrw dalej. W tej samej chwili silniki zapony i pojazd zacz si wznosi.
- Odlatuje! - wrzasn Thomas najgoniej, jak potrafi, w panice wskazujc ich jedyn
drog ucieczki. - Szybko!
Zaledwie to sowo pado z jego ust, Teresa zapaa go za rami i pocigna za sob,
biegnc w stron statku. Thomas potkn si, ale odzyska rwnowag. Bieg przez boto. Za
sob usysza trzask gromu, ujrza, jak byskawica rozjania niebo. Jeszcze jeden krzyk. Inni
obok niego, wok niego, teraz take przed nim. Pdzcy biegiem. Kulejcy Newt, Minho
przy jego boku, pilnujcy, eby przyjaciel nie upad.
Grolot znajdowa si ju metr nad ziemi; powoli si wznoszc, rwnoczenie
skrca, gotw w kadej chwili da peny cig i odlecie. Paru Streferom i trzem
dziewczynom udao si go dopa jako pierwszym; rzucili si szczupakiem na platform
otwartego luku. Statek nadal si wznosi. Inni dobiegali do, wskakiwali na gr, w popiechu
gramolili si do rodka.
Potem do luku dotarli Thomas z Teres. Platforma znajdowaa si teraz na wysokoci
klatki piersiowej. Chopak podskoczy i wspar donie o pask metalow powierzchni, z
rkami wycignitymi sztywno i brzuchem przycinitym do grubej krawdzi. Przerzuci do
gry praw nog, zyskujc podparcie, i wturla si cay na platform. Statek wci si
wznosi. Inni wazili na, wycigali rce, eby wcign kolejnych. Teresie udao si wle
do poowy, daremnie macaa za czym, czego mogaby si chwyci.
Thomas zapa jej do i wcign j. Upada na niego, w przelocie wymienili pene
triumfu spojrzenia. Potem wstaa i oboje podeszli na skraj platformy, eby sprawdzi, czy
kto nie potrzebuje pomocy.
Grolot by ju prawie dwa metry nad ziemi i zaczyna si przechyla. Troje ludzi
nadal zwieszao si z krawdzi. Harriet i Newt wcigali jak dziewczyn. Minho pomaga
Arisowi. Ale Brenda wisiaa tylko na rkach, jej ciao dyndao; kopaa nogami, prbujc si
podcign.
Thomas opad na brzuch i podsun si bliej. Wycign do i zapa dziewczyn za
prawe rami. Teresa chwycia za drugie. Metal platformy by mokry i liski; kiedy Thomas
szarpn Brend, zacz si zsuwa, ale rwnie nagle przesta. Szybki rzut okiem do tyu
wyjani powd; Jorge zapar si obiema nogami, mocno trzymajc zarwno Thomasa, jak i
Teres.
Thomas spojrza z powrotem na Brend, znw zacz j cign do gry. Z pomoc

Teresy dziewczyn w kocu udao si podnie na tyle wysoko, e opara si brzuchem o


krawd; dalej ju poszo atwo. Gdy wpeza na platform i gbiej, Thomas raz jeszcze
rzuci okiem na zewntrz, na powoli oddalajc si ziemi. Nie byo tam nic prcz zwok tych
okropnych stworw, znieruchomiaych i mokrych, pokrytych obwisymi fadami skry, ktre
jeszcze niedawno byy pene i jasno owietlone. Kilka martwych ludzkich cia, ale niewiele, i
adne nie naleao do bliskiej Thomasowi osoby.
Odsun si od krawdzi, czujc olbrzymi fal ulgi. Udao im si, w kadym razie
wikszoci z nich. Dotarli do celu, nie dali si zabi Poparzecom, piorunom ani ohydnym
monstrom. Udao im si. Wpad na Teres, odwrci si do niej, przycign do siebie i
mocno uciska, na sekund zapominajc o tym, co si wydarzyo. Udao im si.
- Kim s ci ludzie?
Thomas gwatownie puci Teres i obejrza si, eby sprawdzi, kto krzykn - jak si
okazao, mczyzna o krtkich rudych wosach, mierzcy z czarnego pistoletu do Brendy i
Jorge, ktrzy siedzieli obok siebie, dygoczcy, mokrzy i posiniaczeni.
- Niech mi kto odpowie! - krzykn ponownie.
Thomas odezwa si, zanim zdy pomyle.
- Pomogli nam przej przez miasto - gdyby nie oni, nie byoby nas tutaj.
Mczyzna gwatownie zwrci spojrzenie na Thomasa.
- To znaczy... Zabralicie ich ze sob?
Thomas skin gow. Nie podoba mu si kierunek, w jakim zmierzaa ta rozmowa.
- Zawarlimy z nimi ukad. Obiecalimy, e oni take zostan wyleczeni. Nadal jest
nas mniej, ni kiedy wyruszalimy.
- To bez znaczenia - odpar mczyzna. - Nie powiedzielimy, e wolno wam
przyprowadzi cywili!
Grolot nadal wznosi si w niebo, ale otwarty luk si nie zamyka. Przez szeroki
otwr wpaday gwatowne podmuchy wiatru; gdyby dostali si w zasig turbulencji, ktre z
nich atwo mogoby spa ku niechybnej mierci.
Thomas mimo to stan na nogi, zdecydowany broni ukadu, ktry zawar.
- No c, kazalicie nam tutaj dotrze, wic zrobilimy to, co musielimy zrobi!
Ich uzbrojony w pistolet gospodarz zamilk na chwil. Wydawa si rozwaa t lini
argumentacji.
- Chwilami zapominam, jak niewiele rozumiecie z tego, co jest grane. W porzdku,
moecie zatrzyma jedn z tych osb. Druga wylatuje.
Thomas stara si nie okaza wstrzsu, o jaki przyprawiy go te sowa.

- Co to ma znaczy... e druga wylatuje?


Mczyzna z klikniciem przestawi co w pistolecie, po czym zbliy muszk do
gowy Brendy.
- Nie mamy czasu na takie rzeczy! Masz pi sekund, eby wybra, ktre z nich
zostaje. Jeli nie wybierzesz, zgin oboje. Jeden.
- Zaczekaj! - Thomas popatrzy na Brend, na Jorge. Oboje wpatrywali si w podog,
milczc. Bladzi ze strachu.
- Dwa.
Thomas stumi narastajc panik, zamkn oczy. Nie byo tutaj nic nowego. Nie,
teraz ju rozumia. Wiedzia, co musi zrobi.
- Trzy.
Ju adnego strachu. adnego szoku. adnego zadawania pyta. Cokolwiek si
wydarzy, przyj to. Taczy, jak zagraj. Zalicza testy. Przechodzi Prby.
- Cztery! - Twarz mczyzny poczerwieniaa. >- Wybierz teraz, albo oboje zgin!
Thomas otworzy oczy i da krok do przodu. Potem wskaza Brend i wypowiedzia
dwa najbardziej parszywe sowa, jakie kiedykolwiek pady z jego ust:
- Zabij j.
W zwizku z dziwnym werdyktem, e tylko jedna osoba moe zosta, Thomas sdzi,
e rozumie, e wie, co si stanie. e bya to jeszcze jedna Zmienna i e tamci zabij t osob, ktrej on nie wybra. Myli si jednak.
Mczyzna zatkn pistolet za pasek spodni, po czym schyli si i oburcz zapa
Brend za koszul. Szarpniciem postawi dziewczyn na nogi i bez sowa ruszy w stron
otwartego luku, wlokc j za sob.
Brenda w panice spojrzaa na Thomasa, twarz pen blu, kiedy obcy cign j po
metalowej pododze grolotu. W stron luku i pewnej mierci.
Kiedy by w poowie drogi, Thomas zadziaa.
Rzuci si do przodu i z caej siy podci mczynie kolana, obalajc go; pistolet
wypad tamtemu z rki i ze stukotem potoczy si po pododze. Brenda upada w bok, ale
Teresa staa tam w pogotowiu i chwycia j, odcigna w ty od niebezpiecznej krawdzi
luku. Thomas otoczy lewym przedramieniem gardo mczyzny, a drug rk sign po
pistolet. Jego palce namacay bro, chwyciy j, przycigny bliej. Zerwa si, odskoczy i
uj pistolet oburcz, mierzc ze w obcego, ktry lea rozcignity na wznak.
- Nikt wicej nie zginie - owiadczy Thomas, oddychajc ciko, cokolwiek
zaszokowany wasn odwag. - Jeli nie zrobilimy wystarczajco duo, eby przej wasze

gupie testy, tomy je oblali. Koniec z testami. - Mwic to, zastanawia si, czy do tej sceny
miao doj. Ale nawet to nie miao znaczenia - kade sowo wypowiedzia z penym
przekonaniem. Bezsensowne zabijanie i umieranie musiao si skoczy.
Twarz obcego rozjani najlejszy lad umiechu. Mczyzna usiad i odsun si, a
uderzy plecami o cian. Rwnoczenie wielki luk zacz si zamyka; skrzypienie zawiasw
przypominao kwik wi. Nikt nie odezwa si ani sowem, pki pyta si nie zatrzasna,
wpuciwszy jeszcze jeden ostatni podmuch wiatru przez szpar.
- Nazywam si David - powiedzia mczyzna; jego gos zabrzmia dononie w ciszy,
jaka zapada, przerywanej jedynie niskim pomrukiem silnikw statku. - I nie martw si, masz
racj. Skoczone. Ju po wszystkim.
Thomas drwico skin gow.
- Taa, ju to syszelimy. Tym razem mwimy serio. Nie zamierzamy duej potulnie
siedzie i pozwala, ebycie nas traktowali jak szczury dowiadczalne. Koniec z tym.
David powici sekund na to, eby rozejrze si po obszernej adowni, moe
sprawdzajc, czy pozostali zgadzaj si z tym, co wanie powiedzia Thomas. Chopak nie
odway si jednak spuci wzroku. Musia wierzy, e w razie czego wszyscy stan murem
za nim.
W kocu David popatrzy z powrotem na Thomasa, po czym powoli wsta, unoszc
do w uspokajajcym gecie. Gdy ju stan na nogi, wsadzi obie rce w kieszenie.
- To, czego nie rozumiecie, to e wszystko dotd toczyo si i nadal bdzie si toczy
zgodnie z planem. Ale masz racj, Prby dobiegy koca. Zabieramy was w miejsce, gdzie
bdziecie bezpieczni - naprawd bdziecie bezpieczni. adnych wicej testw, adnych
kamstw, adnego zwodzenia. adnego wicej udawania. - Zrobi pauz. - Mog wam
przyrzec tylko jedno. Kiedy dowiecie si, czemu zmusilimy was do przejcia przez to
wszystko, i dlaczego to tak wane, e tylu z was przeyo, obiecuj, e zrozumiecie.
Minho prychn.
- To najwiksza kupa klumpu, jak w yciu syszaem.
Thomas nie mg nie poczu odrobiny ulgi, widzc, e przyjaciel nie straci ducha
walki.
- A co z lekiem? Obiecano nam wyleczenie. Dla nas i dla dwch osb, ktre pomogy
nam si tutaj dosta. Jak moemy wierzy w cokolwiek, co nam powiecie?
- Chwilowo wolno wam myle, co wam si ywnie podoba - odpar Dawid. - Od tego
momentu wszystko ulegnie zmianie, i otrzymacie lek, tak, jak wam obiecano. Gdy tylko
dotrzemy z powrotem do bazy. Nawiasem mwic, moesz zatrzyma ten pistolet - chtnie

damy wam jeszcze kilka, jeli chcecie. Nie bdzie ju nic, z czym musielibycie walczy,
adnych testw ani prb, ktre moglibycie zignorowa czy odmwi udziau w nich. Nasz
grolot wylduje, przekonacie si, e jestecie bezpieczni i wyleczeni, a potem bdziecie
mogli zrobi, co tylko zechcecie. Jedyne, o co was jeszcze poprosimy, to ebycie posuchali.
Tylko posuchali. Jestem pewien, e przynajmniej troch was intryguje, o co w tym
wszystkim chodzio?
Thomas mia ochot zacz wrzeszcze na tego czowieka, ale wiedzia, e nie
przyniesie to adnego poytku. W zamian odpowiedzia tak spokojnie, jak tylko by w stanie:
- adnych wicej gierek.
- Przy pierwszych oznakach, e co jest nie halo - doda Minho - zaczynamy walczy.
Jeli to bdzie znaczyo, e zginiemy, trudno.
David umiechn si, tym razem szeroko i szczerze.
- Wiecie, to jest dokadnie to, czego si po was spodziewalimy na tym etapie. - Skin
rk w stron niewielkich drzwi w tylnej czci adowni. - Idziemy?
Teraz odezwa si Newt:
- Co jeszcze mamy na dzi w cholernym programie?
- Zakadalimy po prostu, e bdziecie chcieli co zje, moe wzi prysznic.
Przespa si. - David zacz obchodzi tumek Streferw i dziewczyn. - To bdzie bardzo
dugi lot.
Thomas i pozostali przez kilka sekund wymieniali midzy sob spojrzenia. Ale w
kocu ruszyli za nim. Naprawd nie mieli innego wyboru.
Przez nastpne dwie godziny Thomas usilnie stara si nie rozmyla.
Postawi si twardo, ale potem cae napicie, odwaga i poczucie zwycistwa jakby
odpyny, gdy ich grupa zaja si, z pozoru, najzwyklejszymi w wiecie czynnociami.
Gorce jedzenie. Zimne napoje. Badanie lekarskie. Cudownie dugie prysznice. wiee
ubrania.
Thomas przez cay czas mia wiadomo, e niewykluczone, i historia si powtarza.
Ze starano si ich uagodzi, powoli prowadzc ku kolejnemu takiemu szokowi, jakiego
doznali, gdy przebudzili si w dormitorium po tym, jak ich uratowano z Labiryntu. Ale
doprawdy co innego mogli teraz zrobi? David oraz pozostali czonkowie personelu nie
wypowiadali adnych grb, nie podejmowali adnych niepokojcych dziaa.
Odwieony i najedzony, Thomas wyldowa ostatecznie na kanapie, ktra cigna
si wzdu wskiej rodkowej czci grolotu - olbrzymiego pomieszczenia wypenionego
niepasujcymi do siebie szaroburymi meblami. Dotd unika Teresy, ale teraz podesza i

usiada obok niego. Nadal ciko mu przychodzio nie tylko przebywanie w pobliu niej, ale
te rozmawianie z ni czy z kimkolwiek innym. Jego wntrznoci a pony od zamtu, ktry
czu w gowie.
Jednak odepchn to wszystko, bo nic innego nie mg zrobi. Nie potrafi sterowa
grolotem, a nawet gdyby zdoa przej kontrol nad statkiem, nie mia pojcia, dokd
mogliby polecie. Dadz si zabra, gdziekolwiek DRESZCZ uzna za stosowne, wysuchaj,
podejm decyzj.
- O czym mylisz? - zapytaa wreszcie Teresa.
Thomas ucieszy si, e powiedziaa to na gos - nie by pewien, czy ma ochot si z
ni jeszcze kiedykolwiek komunikowa telepatycznie.
- O czym myl? Gwnie staram si tego nie robi.
- Taa. Moe powinnimy si przez jaki czas po prostu nacieszy cisz i spokojem.
Thomas popatrzy na Teres. Po prostu siedziaa obok niego, tak, jakby nic si nie
zmienio midzy nimi. Jakby nadal byli najlepszymi przyjacimi. I nie by ju w stanie tego
znie.
- Strasznie mnie wkurza, e zachowujesz si tak, jakby nic si nie stao.
Teresa spucia wzrok.
- Staram si zapomnie, pewnie tak samo jak i ty. Suchaj, nie jestem gupia. Wiem, e
midzy nami ju nigdy nie bdzie tak samo. Ale i tak nie zrobiabym niczego inaczej. Taki
by plan i zadziaa. yjesz, a dla mnie to znaczy, e byo warto. Moe pewnego dnia mi
wybaczysz.
Thomas niemal jej nienawidzi za to, e jej sowa brzmiay tak rozsdnie.
- No c, jedyne, co mnie teraz obchodzi, to jak powstrzyma tych ludzi. Nie naleao
robi tego, co nam zrobili. Wszystko jedno, jak dugo wiadomie braem w tym udzia. To jest
ze.
Teresa lekko si wycigna, eby mc oprze gow o podokietnik kanapy.
- Daj spokj, Tom. Moe i wymazali nam pami, ale nie usunli nam mzgw. Oboje
bylimy tego czci, a kiedy
W wszystko nam powiedz - kiedy sobie przypomnimy, dlaczego zgodzilimy si
przej przez to wszystko - zrobimy, cokolwiek nam ka.
Thomas myla nad tym przez sekund i uwiadomi sobie, e nie zgadza si z tym ani
troch. Moe kiedy tak uwaa, ale teraz ju nie. Aczkolwiek dyskutowanie o tym z Teres
byo ostatnim, na co mia ochot.
- Moe masz racj - wymrucza.

- Kiedy ostatnio spalimy? - zapytaa. - Przysigam, e nie pamitam.


Znowu to udawanie, e wszystko jest w porzdku. - Ja pamitam. W kadym razie pamitam, kiedy ja ostatnio spaem. Miao to co
wsplnego z komor gazow i z tym, jak mnie walia po gowie wielk wczni.
Teresa przecigna si.
- Nie bd ci przeprasza w nieskoczono. Ty przynajmniej troch sobie
odpocze. Ja nie usnam na choby jedn sekund, kiedy bye nieprzytomny. Wydaje mi
si, e nie spaam przez dwie pene doby.
- Biedactwo. - Thomas ziewn. Nie mg si powstrzyma - on te by zmczony.
- Mmmm?
Popatrzy na ni i zobaczy, e dziewczyna ma zamknite oczy, a jej oddech sta si
wolniejszy. Zasna, tak po prostu. Rozejrza si za pozostaymi Streferami oraz
dziewczynami z Grupy B. Wikszo z nich rwnie zapada ju w sen. Poza Minho - on
prbowa zagadywa do jakiej adnej dziewczyny, ta jednak miaa zamknite oczy. Nigdzie
nie byo ladu Jorge i Brendy - wydao si to Thomasowi dziwne i co najmniej troch
niepokojce.
Wanie wtedy zda sobie spraw, e okropnie tskni za Brend, ale jemu te
zaczynay ciy powieki, spywao na niego znuenie i fizyczne wyczerpanie. Zapadajc si
gbiej w kanap, zdecydowa, e pniej bdzie mia czas, by jej poszuka. Potem wreszcie
si podda i pozwoli, by wchon go sodki mrok niewiadomoci.
Thomas zbudzi si, zamruga, przetar oczy i nie ujrza nic prcz czystej bieli.
adnych ksztatw, adnych cieni, adnych rnic, nic. Tylko biel.
Na moment ogarna go panika, pki nie uwiadomi sobie, e to musi by sen.
Dziwny, ale z pewnoci sen. Czu swoje ciao, czu dotyk swoich palcw na skrze. Czu, e
oddycha. Sysza wasny oddech. Mimo to otacza go jednolity i pozbawiony granic wiat
rozwietlonej nicoci.
- Tom.
Gos. Jej gos. Czy bya w stanie z nim rozmawia, kiedy ni? Czy robia to ju
wczeniej? Tak.
- Hej - odpowiedzia.
- Czy... dobrze si czujesz? - Sysza jej niepokj. Nie, czu]e) niepokj.
- H? Tak, wszystko w porzdku. Czemu pytasz?
- Mylaam po prostu, e moesz by teraz troch zdziwiony.
Poczu nagy zamt w gowie.

- O czym ty mwisz?
- Niedugo zrozumiesz. Ju za ma chwil.
Thomas dopiero teraz uwiadomi sobie, e ten gos nie brzmi do koca tak, jak
powinien. Byo w nim co dziwnego.
- Tom?
Nie odpowiedzia. Jego wntrznoci powoli wypeni strach. Okropny, mdlcy,
toksyczny strach.
- Kim... kim ty jeste?- zapyta w kocu, panicznie bojc si odpowiedzi.
Ta nadesza dopiero po pauzie.
- To ja, Tom. Brenda. Czekaj ci niefajne rzeczy. Thomas zacz wrzeszcze, nim
dotaro do niego, co robi.
Wrzeszcza, wrzeszcza i wrzeszcza, a w kocu si zbudzi.
Usiad gwatownie, zlany potem. Zanim jeszcze zdy w peni zarejestrowa, co go
otacza, zanim ta informacja przemkna przez jego szlaki nerwowe i zostaa przyswojona
przez mzg, wiedzia ju, e wszystko jest nie tak. Ze po raz kolejny wszystko mu odebrano.
Lea na pododze, sam jeden, w jakim pomieszczeniu. ciany, sufit, podoga wszystko byo biae. Podoga pod nim bya gbczasta, twarda i gadka, lecz na tyle sprysta,
by dao si na niej wygodnie lee. Popatrzy na ciany - rwnie byy wycielone gbk, z
duymi guzikowatymi wgbieniami rozmieszczonymi mniej wicej co metr. Jasne wiato
padao z prostokta w suficie, zbyt wysoko, by Thomas zdoa go dosign. Pachniao tutaj
czystoci - jakby amoniakiem i mydem. Chopak popatrzy w d i zobaczy, e nawet jego
ubranie jest biae: koszulka z krtkim rkawem, baweniane spodnie, skarpetki.
Niecae cztery metry od niego stao brzowe biurko. Jedyna rzecz w caym pokoju,
ktra nie bya biaa. Stare, poobijane i obdrapane, z przysunitym z tyu drewnianym
krzesem bez wyciki. Dalej znajdoway si drzwi, obite tak sam gbk, jak ciany.
Thomas poczu dziwny spokj. Instynkt podpowiada mu, e powinien by ju na
nogach, krzycze o pomoc. Powinien wali w drzwi. Ale chopak wiedzia, e te drzwi si nie
otworz. Wiedzia, e nikt go nie bdzie sucha.
Znw znajdowa si w Pudle, i powinien by wiedzie z gry, e nie naley sobie robi
nadziei
- Nie spanikuj - powiedzia sobie. To musiaa by kolejna faza Prb, i tym razem
bdzie walczy o to, eby co zmieni - eby zakoczy to wszystko. Dziwne, ale sama
wiadomo, e mia plan, e zrobi wszystko, co w jego mocy, by odzyska wolno,
sprawio, e ogarn go dziwny spokj.

- Tereso? - zawoa. Wiedzia, e w tym momencie ona i Aris s jego jedyn nadziej
na skomunikowanie si ze wiatem zewntrznym. - Syszysz mnie? Aris? Jeste tam?
Nikt nie odpowiedzia. Ani Teresa, ani Aris. Ani... Brenda.
Ale tamto byo tylko snem. Musiao by snem. Brenda nie moga pracowa dla
DRESZCZu, niemoliwe, eby przemawiaa w jego umyle.
- Tereso? - powtrzy, wkadajc w to mnstwo mentalnego wysiku. - Aris?
Nic.
Wsta i podszed do biurka, ale kilkadziesit centymetrw od mebla zderzy si z
niewidzialn cian. Bariera, taka sama, jak wtedy w dormitorium.
Thomas nie pozwoli, by wezbraa w nim panika. Nie pozwoli, by opanowa go
strach. Gboko zaczerpn tchu, wrci w rg pokoju, po czym usiad i wtuli si w zaom
ciany. Zamkn oczy i odpry si.
Czeka. Zasn.
- Tom? Tom!
Nie wiedzia, ile razy to powtarzaa, zanim w kocu odpowiedzia.
- Tereso? - Obudzi si gwatownie, rozejrza si i przypomnia sobie o biaym pokoju.
- Gdzie jeste?
- Po tym, jak grolot wyldowa, umiecili nas w kolejnym dormitorium. Jestemy tu
od kilku dni, nic nie robimy, tylko siedzimy bezczynnie. Tom, co si z tob stao?
Teresa bya zaniepokojona - wrcz wystraszona. Tyle wiedzia na pewno. Gdy chodzi
o niego samego, czu gwnie zamt w gowie.
- Kilka dni? Co...
- Zabrali ci, gdy tylko grolot wyldowa. Wci powtarzaj nam, e byo za pno e w twoim przypadku Pooga zdya si za bardzo rozwin. Powiedzieli, e zacze
wariowa, stae si niebezpieczny.
Thomas stara si powiza wszystko razem, stara si nie myle o tym, e
DRESZCZ potrafi wymazywa wspomnienia.
- Tereso... to tylko kolejna cz Prb. Zamknli mnie w jakim biaym pokoju. Ale...
mwisz, e mino kilka dni? Ile?
- Tom, upyn prawie cay tydzie.
Thomas nie by w stanie odpowiedzie. Niemal mia ochot udawa, e nie usysza
tego, co Teresa wanie powiedziaa. Tumione dotd obawy zaczy powoli wpeza do jego
serca. Czy mg jej ufa? Tyle razy ju go okamaa. I skd mg w ogle wiedzie, e to
naprawd ona? Najwyszy czas zerwa wizi z Teres.

- Tom? - zawoaa do niego ponownie Teresa. - Co tutaj si dzieje? Nic nie rozumiem.
Thomas poczu fal emocji, palenie w rodku, ktre niemal sprawio, e oczy zaszy
mu zami. Kiedy uwaa Teres za swoj najlepsz przyjacik. Ale to ju nigdy nie wrci.
Teraz jedyne, co czu mylc o niej, to gniew.
- Tom!Dlaczego mi nie...
- Tereso, posuchaj mnie.
- Halo? Wanie prbuj ci nakoni, eby...
- Nie, po prostu... suchaj. Nie mw nic wicej, dobra? Po prostu mnie posuchaj.
Zamilka na chwil.
- W porzdku. - Cichy, przestraszony gos w jego gowie.
Pulsowaa w nim wcieko. Thomas nie by w stanie duej jej kontrolowa.
Szczliwie wystarczyo, by pomyla te sowa, bo nigdy nie zdoaby ich wypowiedzie na
gos.
- Tereso. Odejd.
- Tom...
- Nie. Nie mw ju ani sowa. Po prostu... zostaw mnie w spokoju. I moesz przekaza
DRESZCZowi, e skoczyem ju z graniem w ich gierki. Powiedz im, e skoczyem z tym!
Odczekaa kilka sekund, nim odpowiedziaa.
- W porzdku. - Kolejna pauza. - W porzdku. W takim razie mam ci ju
dopowiedzenia tylko jedno.
Thomas westchn.
- Nie mog si doczeka.
Nie powiedziaa tego od razu, i mgby pomyle, e odesza, gdyby nie to, e nadal
wyczuwa jej obecno. Wreszcie przemwia znowu.
- Tom?
- Co?
- DRESZCZ jest dobry.
A potem znikna.
DRESZCZ Memorandum, Data 232.2.13, Godzina 21:13
DO: Moich wsplnikw
OD: Ava Paige, Kanclerz
TEMAT: RE: PRBY OGNIA, Grupy A i B
Nie moemy w tej chwili pozwoli, by emocje przeszkodziy nam w realizacji
zadania, ktre przed nami stoi. Owszem, niektre wydarzenia potoczyy si w kierunku,

ktrego nie przewidzielimy. Nie wszystko wyglgda idealnie - pewne rzeczy nie rozegray si
tak, jak powinny - lecz poczynilimy olbrzymie postpy i zebralimy wiele spord
potrzebnych wzorw. Odczuwam olbrzymig nadziej.
Oczekuj, e wszyscy zachowamy profesjonalne podejcie i bdziemy mie w pamici
nasz cel. ycie tak wielu ludzi spoczywa w rkach tak nielicznej garstki. Dlatego wanie
teraz jest szczeglnie wane, bymy pozostali czujni i skupieni.
Dni, ktre teraz nadejdg, majg kluczowe znaczenie dla naszego badania, i jestem
absolutnie przekonana, e gdy przywrcimy im wspomnienia, kady z naszych obiektw
bdzie gotw na to, czego zamierzamy od nich zagda. Nadal mamy Kandydatw, ktrych
potrzebujemy. Ostatnie fragmenty ukadanki zostanq odszukane i umieszczone na
odpowiednich miejscach.
Przyszo ludzkoci jest waniejsza ni cokolwiek innego. Ostateczny wynik wart
jest wszystkich mierci i wszystkich ofiar. Nadchodzi ukoronowanie tego monumentalnego
przedsiwzicia, i wierz, e proces zadziaa. e bdziemy mie komplet wzorw. e
bdziemy mie nasz map. e bdziemy mie nasz lek.
Psychowie wanie si naradzajg. Kiedy zadecyduj, e nadszed odpowiedni moment,
cofniemy Zatarcie i powiemy naszym pozostaym przy yciu obiektom, czy sg odporni na
Poog, czy te nie.
Na t chwil to wszystko.
KONIEC KSIGI DRUGIEJ

PODZIKOWANIA
Waciwie nie jestem w stanie tego wyrazi lepiej ni w Tomie I. Dzikuj tym
samym osobom, w szczeglnoci Lynette, Kricie, Michaelowi i Lauren. Na zawsze
odmienilicie moje ycie. Dzikuj rwnie wszystkim ludziom w Random House, ktrzy tak
ciko pracowali, eby ta seria odniosa sukces, w tym moim specjalistkom od reklamy,
Noreen Herits i Emily Pourciau, jak rwnie wszystkim wspaniaym przedstawicielom
handlowym. Doprawdy trudno mi uwierzy w to, jak niewiarygodne mam szczcie.
Dzikuj. A co si tyczy moich czytelnikw: jestecie super i kocham was.
Prby Ognia za Tob.
Czy to naprawd ju koniec testw?
Czy moesz ju przesta ucieka?
Czy to koniec kamstw i faszywych tropw?
James Dashner - Lek na mier tom III trylogii Wizie Labiryntu
Thomas wie, e DRESZCZowi nie mona ufa, ale oni twierdz, e czas kamstw ju
si skoczy, e zgromadzili w toku Prb wszystkie dane, jakie dao si zebra, a teraz chc
przywrci Streferom pami, bo potrzebuj ich pomocy w ostatecznej misji.
Streferzy musz dobrowolnie pomc uzupeni map, ktra pozwoli stworzy lek na
Poog.
DRESZCZ nie wie jednak, e stao si co, czego adne Prby i adne Zmienne nie
pozwoliyby przewidzie. Tnomas przypomnia sobie duo wicej, ni przypuszczaj.
I wie, e nie moe wierzy w ani jedno sowo z tego, co twierdzi DRESZCZ.
Czas kamstw ju si skoczy. Ale prawda jest bardziej niebezpieczna, ni Thomas
kiedykolwiek mg sobie wyobrazi.
Czy ktokolwiek przetrwa poszukiwania leku na mier?
Fascynujce zakoczenie trylogii Wizie Labiryntu Szukaj w ksigarniach w 2013
roku!
Zobacz jak to wszystko si zaczo...
James Dashner - Wizie Labiryntu tom I trylogii Wizie Labiryntu
Kiedy Thomas budzi si w ciemnej windzie, jedyn rzecz jak pamita jest jego imi.
Kiedy drzwi si otwieraj jego oczom ukazuje si grupa nastoletnich chopcw, ktra wita go
w Strefie - otwartej przestrzeni otoczonej wielkimi murami, ktra znajduje si w samym
centrum wielkiego i przeraajcego Labiryntu.
Podobnie jak Thomas, aden z mieszkacw Strefy nie wie z jakiego powodu si tu
znalaz i kto ich tu zesa. Czuj jednak, e ich obecno nie jest przypadkowa i kadego

ranka prbuj znale odpowied, przemierzajc korytarze otaczajcego ich Labiryntu.


Jednak ta droga nie jest atwa, bowiem Labirynt skrywa swoje okrutne tajemnice...
Thomas wie, e DRESZCZowi nie mona ufa, ale oni twierdz, e czas kamstw ju
si skoczy, e zgromadzili w toku Prb wszystkie dane, jakie dao si zebra, a teraz chc
przywrciStreferom pami, bo potrzebuj ich pomocy w ostatecznej misji.
Co to za misja?
Czy rzeczywicie czas kamstw ju si skoczy?
Czy to nie kolejna sztuczka DRESZCZu?
Czy rzeczywicie DRESZCZ jest dobry...?

You might also like