You are on page 1of 196

Pocztek

Wychowywaem si wrd ludzi mwicych. Moi rodzice byli nauczycielami, ich


rodzice te. Dla mnie wszyscy rodzice byli nauczycielami, zreszt tak po trosze pewnie jest.
Byli nauczycielami wiejskimi, uczyli wszystkiego. Wszystko wiedzieli. Ojciec na og
wiedzia, e wie, co budowao jego autorytet, matka nie bya pewna, co te budowao
autorytet. Matka lubia i umiaa mwi - pod warunkiem, e suchay jej tylko bliskie osoby.
Bya wietnym mwc prywatnym. Podobnie jej matka, moja babka. Ojciec publicznie mwi
znakomicie. Trafnie, mdrze i dowcipnie, zwaszcza kiedy go dobrze suchano. Prywatnie
mwi mniej, a byy osoby, do ktrych nie mwi.
Jego ojciec, mj dziadek, prawie w ogle nic nie mwi, posugiwa si tylko
gronymi (dla mnie) monosylabami. Przez to si go baem i niezwykle szanowaem. Ale by
nauczycielem, podobno dobrym, wic pewnie mwi wtedy, kiedy byo trzeba. Jego drugi
syn,

mj

stryj,

by

ksidzem.

Mia

dobre

kazania,

a prywatnie

by

jednym

z najdowcipniejszych ludzi, jakich znaem.


Byem (cigle jestem) dzieckiem wiejskich nauczycieli. To by przywilej, ale
i obcienie. Gdybym by jako dziecko duy i silny, gdybym si le uczy, miabym moe
jaki mir u kolegw, mimo e byem dzieckiem nauczycieli. Ale byem may i saby, a do
tego (a moe przez to?) dobrze si uczyem. Miaem kompleksy wynikajce z odrzucania.
Dlatego tak mi zaleao, eby si podoba.
Podobao si innym, zwaszcza dorosym, take ojcu (matce mniej), kiedy si
podobaem przez mwienie. Mwiem rne rzeczy od dziecistwa. Najczciej recytowaem
wiersze. Na szkolnych akademiach zawsze i chtnie. Kiedy, gdy zaniemoga koleanka od
okolicznociowego wiersza, na akademii z okazji rocznicy rewolucji padziernikowej
powiedziaem Redut Ordona, co byo moim pierwszym (i jednym z ostatnich) aktem
sprzeciwu wobec reimu komunistycznego.
Cieszyem si, kiedy dawano mi mwi, ale tylko w wiecie dorosych. Wobec
rwienikw, duo silniejszych ode mnie, a wic duo mdrzejszych, byem niepewny
i skrpowany.
Nie wiedziaem, co trzeba mwi. Niezdarnie klem, eby si przypodoba. Nie
umiaem mwi gwar, chocia prbowaem.
Odbijaem sobie w szkole, gdzie byem przemdrzay. Odbijaem sobie na modszej
siostrze, ktr wprowadzaem w jzykowe rytuay i wymuszenia. Tworzyem systemy zakl,

ktrym ochoczo ulegaa, a nawet przejawiaa wasn inwencj.


Sowa mnie zajmoway. Podobno jako trzylatek biegaem wok stou, wykrzykujc
wieo poznane sowo cycek. Gdy moja kuzynka mnie skarcia, zapytaem naiwnie, co
mog wykrzykiwa, biegajc wok stou. Podsuna mi dwa pierwsze z brzegu wyrazy,
kartofelek i ryczka. Jak gupi, wykrzykiwaem je z rwnym entuzjazmem. Pewnie
chodzio o to, eby wykrzykiwa. O Obywatelu Kane nie mogem jeszcze wtedy sysze.
Z polskiego byem oczywicie najlepszy. Nie robiem bdw ortograficznych
i pisaem najlepsze wypracowania. Wszystko czytaem, co trzeba. Miaem takie przymusowe
dziaanie, eby czyta cae ksiki. Jeli opucibym jak liter, nie liczyoby si.
Pamitam, jak czytaem jako dziesiciolatek Quo vadis.
To bya straszna mczarnia, czytaem po par razy kad stron, a potem wracaem,
bo przecie mogem co przeoczy. Do dzi uwaam, e to jedna z najlepiej napisanych po
polsku ksiek.
Znam jej fragmenty na pami.
Wiedziaem chyba od pocztku, e najlepsz polsk ksik jest Pan Tadeusz.
Czytaem go w kko od wczesnego dziecistwa i uczyem si na pami. Efekt jest taki, e
nie tylko znam go w wikszoci na pami do dzi (nawet chyba coraz wicej i lepiej, bo
cigle go czytam), ale jeszcze zbieram jego egzemplarze i mam jeden z najwikszych zbiorw
w Polsce. Na wiecie oczywicie te.
Kiedy miaem pitnacie lat, mierzyem moe metr pidziesit. Przezibiem si
wtedy i wstaem z choroby za wczenie. Grali western w kinie, bardzo si spieszyem,
biegem i spociem si. Ale zatrzyma mnie pan Jankowski, przyjaciel rodzicw, i musiaem
z nim porozmawia. Wia wiatr i zzibem. Nastpnego dnia pooyem si, jak si potem
okazao - na par miesicy. Dostaem zapalenia staww. Miaem w domu komplet dzie
Sowackiego. Przeczytaem wszystko, od deski do deski, z odmianami tekstu. Niewiele
zrozumiaem, ale miaem poczucie czego wanego. Po paru miesicach leenia osignem
swj obecny wzrost - metr szedziesit osiem (ale mwiem zawsze, e dziewi).
I polubiem serdecznie Sowackiego. Byem nastrojony romantycznie. Do dzi jestem.
I romantycy rzeczywicie maj udzia w moim jzyku. Czciej ironiczno-zabawowi,
z Pana Tadeusza i Beniowskiego, z autotematycznych artw - ni podnioli. Jakkolwiek
mam gbok wiadomo, e jzyk jest tym, co nam dane najbardziej powanie, co jest
najprawdziwsze, bo nie podlega kwestii, to wiem te, e jego prawdziwo najbardziej
ujawnia si w jego operacyjnej moliwoci tak potwierdzania, jak zaprzeczania, tak mwienia
serio, jak ironizowania, tak przekazywania prawdy, jak kamania. Jzyk jest dla wiata, ale

jest ponad niego. Najwyraniej to wida wtedy, gdy jego uycie wie si z artem,
dowcipem, zwaszcza jzykowym - w kadym razie z dystansem do wiata. A take
z dystansem do samego jzykowego opisywania wiata. Dlatego oprcz ironicznych
romantykw

wchaniaem

humorystycznego

Sienkiewicza

z Trylogii,

groteskowego

Gombrowicza z Transatlantyku i lubu, jawnie ju dowcipkujcych jzykiem Tuwima,


Gaczyskiego i Brzechw. Specjalny wpyw na moje mwienie i mylenie jzykiem mia (i
ma) Stefan Themerson, ktrego uczniem chciabym by, z jego precyzyjnym i zarazem
lunym stosunkiem do tego, co mona by powiedzie i co trzeba mwi. Pdrek Wyrzutek
i Profesor Mmaa, ale te Kardyna Plto i Bayamus to wprawdzie nie wzorce jzykowe,
ale dobre przyrzdy do ostrzenia jzyka.
Poza wiksz czci Pana Tadeusza znam na pami kilkadziesit wierszy
Mickiewicza, drug cz Dziadw i znaczn cz trzeciej, wiele wierszy Sowackiego
i wielkie fragmenty jego dramatw, Maraton Ujejskiego, niemal w caoci Zemst i Wesele,
wiele Tuwima, w tym szczeglnie przeze mnie ulubione jego tumaczenie Sowa o puku
Igora, mnstwo Brzechwy, 120 przygd Kozioka Matoka i wiele jeszcze rzeczy, ktrych
w tej chwili sobie nie przypominam. Mj syn cieszy si tym jako dziecko. Moja wnuczka
dzisiaj ju mniej.
Uwaam za wane jzykowo wasne identyfikacje: jak wyglda data mojego
urodzenia, jak nazywa si jego miejsce, jak sam si nazywam.
Bardzo mnie bawio, uwaaem to zreszt za specjalnie oryginalne, e moja
metrykalna data urodzenia rni si od tej prawdziwej. Urodziem si 23 maja, a w metryce,
a potem w dowodzie osobistym mam zapisan dat 5 czerwca. Czasem si myl i zamiast
pitki pisz szstk, przed chwil te si tak pomyliem. Urodziem si w Ciechanowie,
metryka i za ni dowd podaj, e w Kobylinie. Ta maa wioska niedaleko Opinogry nazywa
si Kobylin, ale, jak to bywa, lokalnie miaa i inn nazw, mianowicie Kobylino, i w tej
formie funkcjonuje jako miejsce mojego urodzenia. Nie tylko nieprawdziwe, ale jeszcze
przekrcone.
Najdawniejsi przyjaciele mwi do mnie raczej Bralczyk ni Jurek. Nawet ona
tak o mnie do nich czasem mwi. Sama mojego nazwiska nie nosi. Twierdzi, e dodaaby
sobie do wasnego, notabene bardzo oryginalnego, nazwiska Bralczykowa, ale Bralczyk nie.
Jestem bardziej przywizany do nazwiska ni do imienia. Myl o sobie jako
o Bralczyku. To raczej rzadkie nazwisko, cz mojej rodziny zreszt przemianowaa si
dawno temu na Bralskich, pewnie dlatego, eby z zamonych chopw sta si przynajmniej

w ten sposb szlacht. Niestety Bralczykowie herbu nie maj, czego auj o tyle, e jeszcze
jaka nazwa by si ze mn czya. Moja matka za to bya herbu Kociesza, jako
Goaszewska, a jej matka, Turska z Turskich z Turzy, miaa herb Doga. Ja nie jestem
Kociesza, tym bardziej nie Doga, a swoje nazwisko lubi. Wydaje mi si ono z jednej
strony oryginalne, z drugiej - bardzo swojskie. Dla mnie rzeczywicie jest swojskie.
Na studiach, gdy trzeba byo wpisywa si na listy obecnoci, przez pewien czas
pomijaem imi. Wydawao mi si banalne - w moim pokoleniu chyba tylko Andrzejw
wicej byo ni Jerzych. Teraz Jerzych mao. Ten zwyczaj pomijania imienia tumaczyem
tym, e imienia nie uywam. Byo to na tyle oryginalne, e przycigao uwag wykadowcw
i w sumie si opacao. Ale nie robiem tego z wyrachowania.
Studiowaem oczywicie polonistyk. Chciaem by dziennikarzem, wczeniej
aktorem. Po czci jestem aktorem, moje programy telewizyjne i wykady maj w sobie co
z aktorstwa. Dziennikarzem te bywam, pisuj felietony, przez rok byem (troch
malowanym, trzeba przyzna) redaktorem naczelnym oglnopolskiego dziennika, ktrego
dzi nikt nie pamita. Ale zostaem polonist. I jzykoznawc, co na pocztku byo mniej
oczywiste. Ale kiedy okazao si, e jestem dobry z aciny (od razu czytaem heksametr
heksametrem), e znam jzyk staro-cerkiewno-sowiaski (tajemnica bya taka, e nauczyem
si na pierwsze zajcia czyta t osobliw cyrylic), e lubi i znam gramatyk - wybraem
specjalizacj jzykoznawcz.
Najwicej kopotu na studiach miaem ze szkoleniem wojskowym. Poczwszy od
drugiego roku, ze wszystkich egzaminw miaem pitki. Ale nie na Studium Wojskowym. Tu
ze wszystkich egzaminw miaem dwjki, nawet musiaem zdawa tak zwany egzamin
komisyjny, z przedstawicielem rektoratu. Nie byem i nie jestem pacyfist, lubiem
Sienkiewicza i filmy wojenne, staraem si, jak mogem, i uczyem, czego trzeba - nic nie
pomagao. Po latach obwiniam o to moje podejcie komunikacyjne. Na jednym z egzaminw
pukownik zwrci si do mnie: zachowujcie si bojowo!, ale powiedzia to tak, e
struchlaem. Byem z pewnoci oferm wojskow, cho wtedy wolaem tak o sobie nie
myle. Jzyk wojskowy by czstym przedmiotem drwin studenckich - dobrze byo mie
jakie gorsze, mieszniejsze jzyki. Niektrzy jednak z wykadowcw mieli ciekawe
wyczucie jzykowe. Pamitam, jak jeden z nich dugo szuka, jakie okrelenie najlepiej by
pasowao do mnie, zajmujcego wanie pozycj strzeleck lec. W kocu, zrezygnowany,
powiedzia: No pizda, pizda! Inaczej nie mona powiedzie. Zabrzmiao to tym smaczniej,
e zaciga.
Innym miesznym, gorszym jzykiem by jzyk organizacji modzieowych, troch

przypominajcy jzyk partyjny. Dziaaem w Zwizku Modziey Socjalistycznej - raczej ze


wzgldw towarzyskich ni koniunkturalnych - ale i od wewntrz by ten jzyk, w ktrym si
towarzyszyo, do zabawny. Kiedy potem, ju bardziej koniunkturalnie, cho bez
ideologicznego wstrtu, zapisaem si do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jej jzyk
brzmia mi jeszcze mieszniej nienaturalnie, ale, wprawdzie z pewnym masochizmem i dwj
myleniem, uywaem go, wiadom miesznoci, take na zebraniach partyjnych.
Wreszcie jeszcze jednym jzykiem czasem obmiewanym, ale ju niejednoznacznie
i z pewnymi kompleksami, by tak zwany argon iblowski, stosowany przede wszystkim
przez uczonych z Instytutu Bada Literackich, ale take przez ich bardziej erudycyjnych ni
inteligentnych studenckich akolitw. Ten jzyk byo w dobrym tonie zna, ale dobrze te byo
mie do niego dystans. Inna moja aktywno organizacyjna wizaa si z Koem Polonistw,
w ramach ktrego prowadziem Sekcj Jzykoznawcz, przeksztacon potem w Koo
Jzykoznawcze. Sam ju ledwo pamitam, e byem jego pierwszym przewodniczcym.
Moja jzykoznawczo rozwijaa si wesoo i atrakcyjnie pod okiem wielu
najwybitniejszych. Chodziem na wykady i seminaria do wszystkich: do Mayenowej
i Wierzbickiej, do Doroszewskiego i Bogusawskiego, do Puzyniny i Weinsberga, do Pelca
i Bellertowej. A gwnie do Haliny Kurkowskiej, mojej najwaniejszej nauczycielki, ktrej
potem byem drugim doktorem, po Salonim, a przed Markowskim. Najpierw byem
stylistykiem (rne roczne prace), potem gramatykiem-semantykiem (magisterium), potem
pewnie pragmatykiem (doktorat), nastpnie socjolingwist i politolingwist (habilitacja),
wreszcie praktycznym retorykiem - i wszystkiemu temu przypisywaem gbokie treci.
Kiedy zostaem na uniwersytecie jako asystent-staysta z pensj mniejsz od
stypendium naukowego, byem szczliwy i peen zapau. Potem jednak si oeniem
i zaczem wdrowa po Polsce i nie tylko. W Biaymstoku uczyem gramatyki opisowej
i pisaem doktorat, w Sosnowcu uczyem jzykoznawstwa oglnego i pisaem habilitacj,
w Uppsali uczyem po prostu polskiego i wicej wypiem dinu ni napisaem czegokolwiek,
wreszcie w Krakowie badaem pras, uczyem retoryki i koczyem habilitacj.
Z doktoratem kopotw nie byo - byem przez prawie trzydzieci lat najmodszym
doktorem warszawskiej polonistyki, ten rekord pobito par tygodni temu (pisz to w lutym
2004). Mia dugi, bardzo jzykoznawczy tytu.
Z habilitacj byo gorzej. Pomylaem po doktoracie, e jest pewien rodzaj tekstw,
charakteryzujcy si osobliw paradoksalnoci. S one najbardziej eksponowane, a nikt ich
nie czyta ani nie sucha. Jzyk propagandy partyjnej, ktry obserwowaem take z wewntrz,
wyda mi si niezwykle atrakcyjny jako temat gwnie przez swoj napuszon mieszno

i nielogiczno. Wygaszaem referaty, pisaem teksty - niestety najczciej nie do druku.


Habilitacyjna ksika zostaa zatrzymana w ostatniej chwili przez cenzur - nawet may
nakad i naukowa oficyna nie pomogy. By to podobno jeden z bardzo niewielu przypadkw,
kiedy kolokwium habilitacyjne odbyo si na podstawie nie oficjalnie wydanej ksiki, ale
tekstu powielonego, na prawach rkopisu, przez moich przyjaci z Orodka Bada
Prasoznawczych, ktrego wczesny szef, Walery Pisarek, by moim mentorem i przyjaznym
zwierzchnikiem, a jest jzykoznawcz instancj i najbardziej wymarzonym rozmwc nie
tylko jzykoznawczym.
Ciesz si, e jestem jzykoznawc. O czymkolwiek jest rzecz, jzykoznawca zawsze
ma tam miejsce, bo rzecz ta zwykle jest wyraana sowami. Inynierowie i lekarze,
biznesmeni

i ksia, politycy i reklamiarze

- wszystkim

si zdarza potrzebowa

jzykoznawcy, ktry lubi si przyda. Tote si przyda prbuj, daj porady i ekspertyzy,
wyrokuj jzykowo, redaguj i konsultuj. Najduej konsultowaem tekst ustawy
zasadniczej, czyli konstytucji RP a i tak par rzeczy musiaem przepuci, bo mnie
przegosowano. Przez to dziesity artyku ma takie brzmienie, jakie ma.
Jestem polonist. Jzyk polski jest moim pierwszym i zapewne bdzie ostatnim,
a naprawd jest waciwie moim jedynym jzykiem. Uczyem si z pewnym powodzeniem
aciny, z mniejszym greki. Znam troch - konwersacyjnie - serbsko-chorwacki, mam podobno
nie najgorszy niemiecki akcent, z bied si w tym jzyku dogadam i znam w nim wiele
wierszy na pami. Troch znam - wicej w nim mog powiedzie, ni zrozumie - szwedzki.
Znam niele rosyjski, ale nie lubi czyta gradanki. Czytam za to bez wikszych kopotw
po angielsku, ale rozmowa przychodzi mi z trudem. W sumie, jakkolwiek liznem wielu
jzykw, nie zaprzyjaniem si naprawd z adnym. Jeden z moich najbliszych przyjaci
przyznaje si w swojej prawdziwej skromnoci do znajomoci dwudziestu kilku, przy czym
kilkanacie podstawowych zna biegle. Ja ze znajomoci wprawdzie znaczcego, ale dopiero
trzeciego pod wzgldem wielkoci spord nie najbardziej popularnych jzykw
sowiaskich, mam pewne kompleksy. A kiedy przychodzi mi mwi w ktrym z innych,
odczuwam

wrcz

nieprzyjemne

sensacje

fizjologiczne.

Wstyd

mi

za

niedowad

komunikacyjny.
Ta znacznie ograniczona dyspozycyjno komunikacyjna doprowadzia mnie do
pewnej niemiej autorefleksji. Kiedy byem zmuszony do wyraenia swojej opinii na jaki
gorcy temat w jednym z niepolskich jzykw. Zaczem j z mozoem wyraa. W pewnej
chwili zauwayem, e, wykorzystujc zapamitane frazy, mwi cakiem co innego, ni
skonny jestem twierdzi naprawd. Zrobio mi si nieswojo, bo mwiem wbrew innym

obawom wzgldnie swobodnie. Moje samopoczucie jeszcze si pogorszyo, kiedy poczuem,


e teraz jestem w obowizku sam przed sob uzasadni racje, ktre wanie przeciwko sobie
wyraaem. Zamilkem, ale autoniesmak pozosta.
Wypowiadam si do czsto (nawet teraz) na pimie, ale o wiele bardziej lubi
mwi. Poniekd dlatego, e verba volant, ale te i dlatego, e jestem troch niewyytym
aktorem. Lubi mwi i nawet niestety niekiedy to sycha. Zawsze byem przekonany
o wyszoci mowy nad pismem, intonacja jest dla mnie niewyczerpanym nonikiem
niuansw znaczeniowych i robienia wraenia, gesty sprawiaj przyjemno niemal
fizjologiczn. Nawet kiedy pisz, to po trochu mwi, bo sysz, co pisz. Poniewa inni
sabiej, nie zawsze wypisuj si tak, jak wypowiadam. ona uwaa, e po prostu powinienem
bardziej myle o czytelnikach. Jest czsto moim pierwszym czytelnikiem.
Lubi mwi, zwaszcza lubi mwi o mwieniu. Szkol wic mwcw (z
wyjtkiem politykw podczas kampanii), prowadz wykady na rnych uczelniach, mam
swoje programy w radiu i w telewizji. Ludzie lubi sucha o jzyku, zawsze dobrze jest
sucha o tym, na czym si czowiek zna, a na jzyku polskim Polacy si znaj. Wiedz te,
e inni Polacy mwi gorzej ni oni sami. To dobry, zawsze aktualny temat. Ilu ja wywiadw
udzieliem na temat jzyka! I, jeli bdzie trzeba, jeszcze poudzielam. Cho nie zawsze i nie
wszystkim podoba si, co mwi. Suchaj i czytaj mnie gwnie ludzie interesujcy si
jzykiem, a wrd nich jest wielu purystw. Zatem przede wszystkim jestem krytykowany za
nadmiern tolerancyjno.
Istotnie, jeli s jakie formy rwnoprawne w jzyku polskim, jakie dwa wzorce
odmiany - ciesz si. Lubi, e s postaci i postacie, e to, e bdzie pada jest rwnie
prawdopodobne jak to, e bdzie padao. Lubi jzykowe nielogicznoci i to, e okrt
podwodny jest czciej jednak w wodzie ni pod wod; e cho yciem pozagrobowym
cieszymy si wszyscy, poza letargikami, to tylko o pewnej formie ycia tak si mwi; e cho
raczej najpierw jeden, potem drugi, to jednak jeden za drugim; e miejsce siedzce nie siedzi.
Dopuszczam cofanie si w ty i wracanie z powrotem, akceptuj realne fakty, a nawet suszne
racje. Jestem rzecznikiem wikszej poowy, wiadom, e jest zawsze bardziej prawdopodobna
ni idealnie rwna z t drug, mniejsz. Moe ta tolerancja troch wygodnicka, ale zgodna
z moim ludzkim charakterem i, co waniejsze, z duchem jzyka - takim, jak go pojmuj.
Czasem jednak mam za ze. Drani mnie egzaltacje i mody. Zoci nadmiar,
zwaszcza, powiedzmy, czasami, czego w rodzaju, jakby, w pewnym sensie, powiedziabym,
obecnoci czego, co mona by nazwa by moe takim okreleniem jak, powiedzmy,
czynnik humanistyczny. Takich sw, zmikczajcych komunikat ju nie do postaci pynu,

lecz gazu. Ulotnego oczywicie, jak to gaz. Ale i przeszkadza nadmierna pewno siebie
i kategoryczno. A take niepokoi, take niestety czasem i wasna, powierzchowno
jzykowa w kontakcie. Std niekiedy uwane apanie za sowa, przysuchiwanie si
krytycznie mowie z wyczonym myleniem.
Mam za ze dziennikarzom (take przez siebie szkolonym) oglnikowo ich pyta.
Zdarzyo si na przykad pewnego dnia (ju dawno), e dziennikarz Programu III Polskiego
Radia zapyta mnie, czy jzyk polski si rozwija. Powiedziaem, e tak, i to bardzo. Daem
przykady. Po paru godzinach dziennikarka Programu I Polskiego Radia zapytaa mnie, czy
jzyk polski si rozwija. Nie wytrzymaem i powiedziaem, e niespecjalnie, e mgby
bardziej, i daem przykady. Nadano to tego samego dnia, a pewna zaprzyjaniona, ale
powana pani profesor, wysuchawszy obu wypowiedzi, miaa mi za ze filuterno naukow,
podwaajc rne rzeczy. Przepraszam bardzo t drog.
Myl o jzyku jako jzykoznawca, ale myl te o nim jako czowiek mwicy.
I myl, e jest tak. Najpierw jest wiat. Potem go poznaj rnymi zmysami. Poznaj go,
wic o nim myl. Ta myl powinna do niego pasowa. Gdyby wiat zacz si dopasowywa
do myli, byoby niedobrze. Wtedy to ja zaczbym nie pasowa do wiata, tylko e o tym
bym nie wiedzia.
Wic myl pasuje do wiata. Jest tak, jak myl, e jest, to jest, przepraszam, myl, e
jest tak, jak jest, i tak myl, jak jest. A wiem, jak jest, kiedy mog rozpozna, co jest,
a rozpoznaj, co jest, kiedy mog to nazwa. Niektre nazwy ju znam, innych si domylam,
inne poznaj. Jeszcze inne mog wymyli sam.
Myl, wyobraam sobie trzy warstwy: jedna to wiat, druga to pasujce do niego
mylenie, a trzecia to pasujcy do tego mylenia (a przez to i do wiata) jzyk. I, oczywicie,
wiem, e samo mylenie naley do wiata, a i jzyk te.
Myl o wiecie, myl te (czasami po to, eby od mylenia o wiecie uciec)
o samym myleniu. O wiecie mwi; mog, jeli trzeba, mwi te o myleniu; i o jzyku te
mog mwi. Mwi mog dziki nazwom. To, o czym w wiecie myl, czyli to wszystko,
co si skada na wiat, ma swoje nazwy; to, o czym mog myle w myleniu, czyli co si
w mojej myli skada na mylenie, te ma nazwy. W jzyku te wiele rzeczy ma nazwy. Sama
nazwa ma nazw nazwa, nazwa to nazwa nazwy, ale inne nazwy, nazwy innych rzeczy,
nazw osobnych ju nie maj, mona je co najwyej take nazywa t ogln nazw: nazwa.
Ale o tych nazwach mona myle. Mona o nich mwi.
O tym, jakie s. Jak wygldaj, jak brzmi, z czego si skadaj, co znacz, z czym si
kojarz.

Spory kawa ycia zajmuje mi mylenie i mwienie o tej czci wiata. Mam nawet
niejakie poczucie, e, mwic o nazwach, mwi o wiecie. A w kadym razie o myleniu
o wiecie, a mylenie o wiecie to dla mnie najciekawsza cz wiata. Oczywicie poza t
czci wiata, ktr jest mylenie i mwienie o jzyku. Zreszt kiedy myl o jzyku, myl
o najciekawszej czci mylenia. Jdrem wiata jest mylenie o nim, jdrem tego jdra jest
jzyk.
Dobrze, e jestem jzykoznawc, bo mog zajmowa si sowami.
Sowa s dla mnie bardzo wane. Myl, e tak w ogle s chyba waniejsze od
rzeczy, chocia to trudno mierzy. W kadym razie sowa znam i lubi, rzeczy czsto nie
znam, a wielu z tych, ktre znam, nie lubi. O sowach duo myl.
Sw nam trzeba, nie czynw!. A jakimi piknymi czynami s sowa! Samo to haso
zostao zreszt powiedziane sowami. Poza tym kto powiedzia, e jak czyny, to nie sowa,
i odwrotnie? Gdzie czyny, tam i sowa. A e czasem sowa bez czynw? To dobrze, e
chocia sowa. Od samego ich braku czynw nie przybdzie.
O sowach napisano i powiedziano duo dobrego i duo zego. Jedn ich cech trzeba
zna i uzna. Zgodzi si z ni, cho to troch trudne. Ich moliwo wyraania prawie
wszystkiego, co kto chce - i to, e drug stron ich wspaniaej uytecznoci jest ich niemile
gitka suebno.
Posu si jednym z bardziej znanych cytatw. Lecz nade wszystko - sowom
naszym, zmienionym chytrze przez krtaczy, jedyno przywr i prawdziwo: niech prawo
zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwo - sprawiedliwo. Pikne te i jake suszne sowa
cytowane s po wielekro i zawsze wszyscy si z nimi zgadzaj. A kiedy wszyscy si z czym
zgadzaj, s dwie moliwoci. Mog to by prawdy podstawowe i niepodwaalne, takie, e
nawet waciwie mwi o nich nie trzeba. Ale (co jest troch mniej pikne) ta powszechna
akceptacja moe si wiza take z rnym, zwykle dowolnym, a najczciej yczeniowym,
rozumieniem myli i sw, ktrymi s one wyraone.
yczeniowym - czyli takim, jakie mi wanie odpowiada. Bo czsto rozumiem myli
tak, jak chc je rozumie.
Kady zatem, nawet chytry krtacz (a moe on wanie przede wszystkim), przyjmie
tak racj, ktr moe po swojemu rozumie. Przed samym sob nie bdzie przecie chytrym
krtaczem. I on wanie bdzie gosi, e prawo musi znaczy prawo - bo w obu tych
wyrazach, i w obu tych pojciach, bdzie widzia to samo.
To, co umoliwia takie szczytne i dla wszystkich suszne apele, jest jednoczenie
dowodem na odwieczn przewrotno jzyka, na ciemn stron sw: su kamstwu rwnie

gorliwie co prawdzie. W jzyku ustala si znaczenia sw i dowolnie je zmienia. Poeta


w swojej zawodowej naiwnoci jest przeciwko tej ciemnej stronie i wanie dlatego
udowadnia, wbrew woli, e jest ona nieunikniona i e nie ma z tego wyjcia.
Wikszo tego, co wiem, wiem dziki sowom, tekstom, jzykowi. Wicej
dowiedziaem si z tego, co usyszaem i przeczytaem, ni z tego, co zobaczyem czy
poczuem. Ludzi te znam dziki sowom.
Sowa rnie ukadam. Najczciej w wypowiedzi, w teksty. eby co opisa czy
opowiedzie, eby rozmawia i kci si, eby by z innymi. Z ogromn wikszoci ludzi,
ktrych znam, i z ogromn wikszoci tych, ktrych nie znam, ale o ktrych wiem, jestem
przez sowa - przez sowa o nich, ich sowa do innych, ich sowa do mnie i moje do nich.
Ukadam je, te teksty, czasem dla zabawy. Dlatego, e jakie sowa bardzo do siebie
pasuj lub zupenie nie pasuj. To niezupenie zabawa. To te suy czemu (zabawa zreszt
te suy). Takie ukadanki daj mi poczucie pewnej autonomii jzyka, tego, e mog atwiej
wyobrazi sobie jzyk bez wiata ni wiat bez jzyka.
Ciesz si te wyszukiwaniem sw pojedynczych, a to dugich, a to krtkich, a to
dziwnych, ale moliwych. I form sw. Ale w skrablach nie jestem najlepszy.
Z rnych ukadw sw sownik wydaje mi si najpowaniejszy i zarazem
najbardziej bezsensowny. Na powag wskazuj rzetelno i powaga sownikw, ich
uyteczno. Na absurdalno - ukad alfabetyczny, ktry dopuszcza, a nawet zakada
przypadkowo. Zawsze mnie bawio, e wiem, jak si sownik skoczy - yznoci.
Ta ksika ma ukad sownikowy, alfabetyczny. Kade sowo jest tam, gdzie jego
miejsce. A do sw dodaj kilka rzeczy. Jak myl osobist, wspomnienie wasne, cytat czy
co innego - to po pierwsze. Po drugie - co w rodzaju felietonu. Te felietony w wikszoci
byy wczeniej drukowane wanie jako felietony, gwnie w miesiczniku psychologicznym
Charaktery i w ilustrowanym tygodniku Przekrj. Te pierwsze s dusze i dotycz raczej
poj ni sw, ale w rezultacie i tak na sowach si koczy. Te drugie, krtsze, to prby
pokazania sowa przez zabaw nim, a waciwie zabaw jego rnymi uyciami. Polega ona
przede wszystkim na mieszaniu supozycji i uywaniu tego samego sowa nie tylko w rnych
znaczeniach, ale take na rnych poziomach odniesie. Sam si tym bawiem, moe
i czytelnik sprbuje. Czytelniku...

Sownik
autobiograficzny

NIE MAM ADNEGO (chyba) charakterystycznego powiedzonka. A moe mam,


tylko o tym nie wiem. Takie nieuwiadamiane powiedzonko byoby najbardziej autentyczne,
spontaniczne. Dobrze byoby te, eby byo oryginalne i adne. Wiele powiedzonek jest
banalnych. Literatura i filmy jeszcze je banalizuj. Szofer w jednym serialu, damulka
w drugim

mieli

i bezkompromisowego

takie

samo

odbierania

powiedzonko.
wiata,

U szofera

u damulki

by

wyraz

to

wyraz

prostego

pretensjonalnej,

ale

sympatycznej emocjonalnoci. Wol t pierwsz odmian. Ale obawiam si, e czciej


bywam emocjonalnie pretensjonalny...
Absolutnie
Pachnie transcendencj. Co ostatecznego. Absolutnie ostatecznego. Dalej nie ma
absolutnie nic. I adnych, absolutnie adnych wyjtkw. Samych adnych mogoby by za
mao.
Moe by i absolutnie wszystko, i absolutnie nic. Pamitam absolutnie wszystko.
Absolutnie niczego nie pamitam. Nie pamitam, bo zapomniaem, zapomniaem absolutnie.
I wtedy to niekoniecznie absolutnie o wszystkim. Mog zapomnie absolutnie - o czym
jednym. Na przykad zapomniaem absolut - nie, co przed chwil napisaem. I mog
absolutnie zapomnie, e przed chwil napisaem, e zapomniaem. Absolutnie. Ale wtedy
to ju powinienem pamita, co zapomniaem.
Mog absolutnie zapomnie, nie mog absolutnie pamita. Nawet gdy mam pami
absolutn i pamitam absolutnie wszystko, to jednak nie mog pamita czego jednego absolutnie. Mog dokadnie, dogbnie, ale jak nie wszystko, to nie absolutnie. I ju.
I w ogle jest to niesymetryczne, cho nie absolutnie niesymetryczne. Mog by
absolutnie zmczony i absolutnie wypoczty, ale cho mog mie absolutnie nowy
samochd, to absolutnie starego nie. Moe mi si co absolutnie podoba i absolutnie nie
podoba, a nawet nie tylko mnie: moe to by absolutnie (w ogle, dla wszystkich,
obiektywnie) absolutnie pikne albo ohydne absolutnie - ale moe by tylko, powiedzmy,
absolutnie niespodziewane. Absolutnie spodziewane jest absolutnie niemoliwe. Nie
mogoby by te zreszt, jak absolutnie nic, absolutnie moliwe.
I to absolutnie wszystko, co mog dzi powiedzie.

SZCZEGLNIE LUBI SOWA ambiwalentne, takie, ktrych ironiczne uycie staje


si rwnoprawne z uyciem podstawowym. Podobaj mi si sowa wyraajce wtpliwoci,
podwaajce twierdzenia rozmwcy: zwaszcza te, ktrymi mog to zrobi moe
bezceremonialnie, ale szczerze i bezporednio. A oprcz tego, osobno, lubi sowa, ktre
mimo obcego pochodzenia s bardzo proste i wskazuj na zayo.
Akurat
Sowa w polskim jzyku akcentuj zwykle na sylabie przedostatniej, zdarza si, e na
trzeciej od koca, rzadko - na czwartej. Czasem - na ostatniej. Jest te par, ktre mog
akcentowa rnie. I akurat to sowo mog na ostatniej: akurat, albo na przedostatniej:
akurat. Kiedy akcentuj na ostatniej, myl, e tak akurat bdzie bardziej wyraziste:
akurat! Mocne, jdrne. Ale potem zaraz myl, e moe akurat wcale nie, e akurat
odwrotnie. I akcentuj na przedostatniej, troch j przeduajc: akurat.
Mwi akurat, kiedy zauwaam, e co bardzo pasuje. Wanie to, co trzeba. Miao
by siedemnacie - i akurat tyle jest. Dobrze by byo spotka teraz Stefana - i akurat Stefana
widz z daleka. Cze, Stefan. Akurat o Tobie mylaem.
Czyli: w tej chwili. W tej akurat chwili. Albo: akurat przed chwil pomylaem.
A czasem: akurat za chwil. Miaem pomyle. Albo co zrobi, co dawno powinienem. Na
przykad zadzwoni do Stefana. Jak tylko pomylaem, akurat zadzwoni telefon. I, jak na
zo, musia to by akurat Stefan.
- Dobrze, e dzwonisz, Stefan. Akurat miaem dzwoni do Ciebie.
- Akurat! (Czyli: nie wierz!. Nie da si Stefan nabra. Innych moe bym nabra,
ale akurat jego trudno nabra. Znam go dobrze). Akurat miae dzwoni! Mw to komu
innemu!
Komu mam mwi? Dzwoni akurat do Stefana, nie do kogo innego. Ale on akurat
taki jest. Mgby by inny, ale jest akurat taki. Taki akuratny. Chobym go chcia zmieni,
akurat jego nie zmieni.
Ale akurat wcale nie chc. Akurat! Tego by brakowao!

ZAWSZE MIAEM I MAM nadal poczucie ostatecznoci, determinacji. Mimo tak


czstego wyraania alternatyw.
Albo
Cakiem porzdne sowo. Albo inaczej: wyraz. Uywam go, gdy chc co poczy
albo rozdzieli.
Mwi albo, gdy chc powiedzie, e moe to to, a moe tamto. Kto tu by - Jan
albo Piotr. Czasem to wane, kto. Jan albo Piotr - wybieraj! A czasem nie.
Jan albo Piotr, wszystko jedno. A czasem to tak wszystko jedno, e to jedno: Jan
albo Piotr (bo i Piotrem go nazywaj) by tu niedawno. Wtedy czasem to ucilam i mwi
raczej: Jan albo raczej Piotr albo inaczej: Jan albo inaczej Piotr. Albo nie ucilam i nie
mwi.
Kiedy mwi albo przynajmniej, to to drugie mniejsze jest od pierwszego, a kiedy
albo nawet - to jest wiksze. Zrobi to albo przynajmniej chcia. Chcia zrobi albo nawet
zrobi. A najciekawsze jest albo i. Albo i nie najciekawsze.
Bywa godnociowe. Albomy to jacy tacy? Co to? Nie doceniaj nas? Lepiej niech
doceni, albo...
Albo daje alternatyw. Czasem mnie j daje. Sysz: Zosta albo wyjd - i to jest
jasne. Bywa gorzej: Wyjd albo ci wyrzuc. Mam niby wybr, ale przykry. Albo na
przykad: Pienidze albo ycie!. Czasem wybr jest atwiejszy: mier albo pienidze!
(wybieram to drugie). Albo jaki nieokrelony, jak, powiedzmy: We zrb co albo co!.
Nieokrelenie te bywa grob: Uciekaj, albo.... Nie wiem co - iw strachu uciekam.
Kiedy nie moe by zarazem jedno i drugie, mwi albo dwa razy. Albo tak, albo
nie!. A kiedy ten dylemat potwierdzam, mwi te dwa razy razem. Albo albo.
A bywa, e nie wiem, jak jest. I musz to powiedzie. Ale te nie musz wiedzie.
Wtedy udaj, e pytam. Albo ja wiem?. Nie wiem, nie musz. Albo ja jaki uczony jestem?
Albo to mao takich, co to wszystko wiedz? I jak tak zapytam, zaraz mi lepiej.
Albo i nie.

WYKORZYSTUJ

SZANS,

kiedy

mog

rzecz

uj

niejednoznacznie,

z zastrzeeniami - ale drani mnie, gdy wykorzystuj j inni. Wyobraam sobie


z przyjemnoci pryncypialny wiat. Bez warunkw i zastrzee. Ale...
Ale
- Ale, ale, Kapitanie [...] wszake dae sowo [...]
- C sowo? [...] Sowo dam na nowo! [...] Ot, sowo!
(Robak z Rykowem w Panu Tadeuszu)
Ale, ale to dwa sowa. Mwi tak, jak sobie co przypomn. Ale jak kto zapomni.
A jak na co wpadn, mwi no, ale wanie.
Jak nie wierz, mwi ale!. Takie nasze swojskie akurat!. Jeszcze bardziej
swojskie byoby hale!. Takie Borynowo-gralskie. aujc, mwi: ale c...,
a podziwiajc: ale... i wstawiam, co podziwiam, na przykad ale leje, ale heca itd.
Kiedy jestem zaskoczony, kiedy nie zgadzam si z tym, co widz, mwi ale przecie to nie
tak! albo co w tym rodzaju.
A kiedy innych przekonuj, e jednak, e wanie, to mwi ale tak!, czsto dodajc
na okras . Czasem przekonuj bardzo. Bardzo, ale to bardzo.
Mwi ale z grzecznoci. Czasem tak ukadnej, e a mniej grzecznej od jej braku.
Przykro mi, ale pan si myli. Zamiast nieprawda. Przepraszam, ale nie mam czasu.
Zamiast prosz wyj. Zwykle wol sysze to drugie, mniej ukadne.
Ale gwnie mwi ale midzy rzeczami, co si ze sob nie zgadzaj. Niby dobrze,
ale z drugiej strony le.
adnie, ale bez sensu. Niedobrze: dobrze byoby, gdyby i adnie, i z sensem. Szkoda.
A z kolei: bez sensu, ale adnie to: wprawdzie bez sensu, ale nie szkodzi, bo adnie. Zaley,
co pierwsze. Liczy si, co na kocu.
Mog, ale nie chc - nie zrobi. Chc, ale nie mog - te nie. A nie mog, ale
chc? Moe jednak, jeli bardzo chc... Nie chc, ale musz. Oczywicie.
Przyszed pno, ale zdy. Spodziewaem si, e jak przyjdzie pno, to nie
zdy, a zdy. Mimo to. Mdry, ale biedny. Nie na wiele mu si ta mdro przydaje. Jak
taki mdry, mgby nie by biedny - a jest. Chocia taki mdry.
Niech bdzie biedny, ale czysty / Nasz dom.... Czyli jak biedny, to mylimy, e
prdzej brudny? Biedny, ale uczciwy. Jeszcze gorzej. To niby, jak kto bogaty, prdzej bywa
uczciwy? Chyba powinno by: bogaty, ale uczciwy! No nie, tu mam skrt. Biedny to le -

ale uczciwy, to znw dobrze. Tutaj ale to tyle, co za to, a nie mimo to. Ale skd mam
wiedzie, ktre to ale?
Ale ogranicza. Tak, ale nie do koca. Dobrze, ale nie ze wszystkim. To czy
dobrze? Chyba jednak nie. Lubi go, ale nie za bardzo (nie przepada za nim). Lubi
pomidory, ale nie tak znowu, eby je je. Mdre, ale nie za bardzo - to zoliwa krytyka.
Jeste inteligentny, ale bez przesady jest gorsze ni ty bawanie.
Ale na tym nie koniec (czyli czuj, e moesz myle, e koniec? Nie: duo ju byo,
ale jeszcze co zostao).
Zostao jedno mae ale. Rzadziej mwi due ale. Czy to znaczy, e ale
czciej bywa mae? Wrcz przeciwnie, musz mwi, e jest mae, bo zwykle bywa due.
A przecie i tak, kiedy mwi, e jest jedno mae ale, rozbijam w py i proch to, co wanie
powiedziano. Powiedziano i ucieszono si. A ja: w porzdku, ale jest jedno ale.
I koniec.

NIEKTRE SOWA WYPOWIADAEM, eby dodaway mi tajemniczoci.


Wypowiadaem je czasem, gdy nie wiedziaem, co powiedzie. Ba!. Woa tak Asasello do
Magorzaty przy pierwszym spotkaniu - to mu umoliwia zniknicie. Czasem zapisywaem to
w zagranicznej formie - bah! Tak pisa zreszt Sowacki. To przypominao (mnie samemu
w kadym razie) uderzenie.
Ba
Jedno z pierwszych sw, ktre czowiek wypowiada. atwo je wymwi, ba, nawet
przyjemnie. Dwiczne jest i krtkie. I znaczce.
Bo te znacze ma sporo, rozrnianych intonacj. Ba! dziwi si, nieco
rozczarowany. Ju byem w ogrdku, a tu okazuje si... Baaa - nie mog powstrzyma jku
zawodu. To bardzo dziwne, zaskakujce!
A z drugiej strony uywam ba przy mwieniu o rzeczach zrozumiaych a do
oczywistoci. Do potwierdzania, wskazywania, e to zupenie normalne, gdy wzi pod
uwag, e... Ba, mwi, w tej sytuacji to nic dziwnego... To przecie jasne! Mwic ba,
pokazuj, e dobrze rozumiem dziaanie okolicznoci.
On to zrobi we czwartek? Ba, we czwartek kady by zrobi! Gdybym ja tam by we
czwartek, te bym zrobi.... Tylko e jak to powiem, wtedy mog usysze inne ba: Ba,
gdyby! To byaby cakiem inna sprawa! atwo ci powiedzie! Trzeba byo by!.
I dziwnie rozczarowujce, i banalnie oczywiste, i zwracajce uwag na atwo
mwienia. A oprcz tego wskazujce na to, e co tak bardzo jest (ba, pewnie, e jest!), i na
to, e wcale tego nie ma (ba, jeszcze tego by brakowao!) - czyli w pewnym sensie
potwierdzajce, e jest inaczej, ni mwisz (tak!). Czy mylisz.
Ba, na tym nie koniec. Uywam ba, eby pokaza, e nie koniec. e nawet wicej.
Ba, czasem duo wicej.
A kiedy si ze mn nie zgadzasz, mog powiedzie ba par razy i ostrzec Ci w ten
sposb. Ba, ba, ba, nie zapdzaj si! Uwaaj!
Uwaam.

NIE PRZEPADAM za przesad jzykow. Bardzo mnie razi mwienie, e co jest


jakie: niebywale, fantastycznie, niesychanie. Ale lubi sysze, e co jest jakie - bardzo.
Mwi te. Gdyby to si znw przyjo, wrcibym do mwienia, e dosy.
Bardzo
Jak si zastanowi, to dosy dziwny wyraz. Nawet bardzo dziwny. Dziwnie brzmi
i wyglda. A w ogle jest jaki niezupeny. Bardzo co?
Stopniuje si, jak najbardziej. Ale te nie bardzo sam si stopniuje, tylko pomaga
w stopniowaniu czego innego, co samo nie bardzo potrafi. Ciepo - cieplej, ale gorco bardziej gorco. Gorcej jest jakie takie nie bardzo.
Z jednej strony - kawaek formy odmiany, z drugiej - bardzo przyzwoite samodzielne
sowo. Jak bardzo samodzielne, zaley od uycia.
Dodaj bardzo do nazwy jakiej cechy, kiedy chc wyrazi due jej natenie.
I bardzo dobrze. Ale czsto nie bardzo nie tyle mwi, e to natenie jest mae, ale e
w ogle cechy brak. To ju nie bardzo w porzdku. Czyli wcale nie w porzdku. Co nie
bardzo. Samo nie bardzo te znaczy, e nie bardzo w porzdku. Czyli nie w porzdku.
Mog te powiedzie: nie za bardzo, kiedy jaka cecha nie wystpuje w stopniu
dostatecznym, ale to mniej lub bardziej odnosi si do wszystkich przymiotnikw
i przyswkw. Ale do bardzo - jak najbardziej. Niedobrze, kiedy co jest za bardzo, ale
jak nie za bardzo, to te nie najlepiej. Nie za bardzo. Tym bar - dziej, e uywam tego nie
za bardzo (i nie bardzo te) nie wtedy, gdy jestem bardzo szczery. Bardziej
z grzecznoci.
I z grzecznoci najczciej mwi bardzo prosz, bardzo dzikuj, bardzo
przepraszam. A take bardzo mi mio. Albo: naprawd bardzo mi mio. Bardzo, ale to
bardzo mi mio.
No, teraz troch przeholowaem. Nawet bardzo.

JAKO DZIECKU TRUDNO mi byo rozstawa si z matk. Ona te tego nie lubia.
Podobno najwikszym zaklciem, zatrzymujcym j przy mnie, bya proba: Mamo, bd.
Matk to rozbawiao i wzruszao. Wtedy rzeczywicie trudniej odej.
Bd
Oczywisty rozkanik. Kiedy chc, eby kto by, mwi mu: bd. Ale zwykle nie
w ogle, rzadko przecie mam okazj przywoywa kogo z niebytu lub w bycie utwierdza.
Zwykle wystarcza mi chcenie, by by gdzie, kiedy, jaki. Mwi mu: bd tu jutro
o pitej bd te: bd dla niego miy. Czasem mog poczy miejsce i sposb - wtedy
i do siebie mog tak mwi i mwi na przykad bd tu mdry. To niby ja mam by
mdry, czyli: w tej kwestii mdry nie jestem. bd tu mdry i pisz wiersze - mog doda.
Mog uy bd zamiast niech bdzie, ale nie do woli. Mwi tak na przykad
o woli, ale podniole i formalnie, gwnie w modlitwie. Bd wola Twoja.
Przez bd czasem chc, czasem si zgadzam. Wtedy mi wszystko jedno i bd
to tyle, co kolwiek. Cokolwiek. Co bd. Wszystko jedno. Ale jakkolwiek jakkolwiek nie
ma negatywnego jak nie kolwiek, jak bd ma, tyle e znaczy to to samo. Jak bd to
tyle co jak nie bd. Co bd. Co nie bd. Jak mi zupenie wszystko jedno, mog
nawet powiedzie: cokolwiek bd.
To nie wszystko. Mam jeszcze par uy, to w kocu przecie nie byle sowo, to bd
co bd forma sowa by. Mona sobie rnie myle, ale bd co bd... Czyli - niech tak
sobie jest, co jest, jednak! Bd co bd!
Bd te co innego... Tu to tyle, co lub (te jakby rozkanik, od lubienia). Mog
uy lub albo albo bd bd, dla pewnoci te doda te. Bd te nie dodawa.

RZECZY WI SI ze sob. Mwi o tych zwizkach rnie. Kiedy widz kau,


mog powiedzie: kaua, bo padao. Wtedy jestem prymitywnym kauzatywist. I mwi
o wiecie. Mog te powiedzie: kaua, wic padao. Wtedy mwi o sobie, o swoim
wasnym procesie wnioskowania, jestem gbszy. A mog powiedzie take: kaua, znaczy
padao. Wtedy jestem semiotykiem. Mwi o znakach, patrz na wiat jak na znaki.
Najczciej mwi: kaua, bo padao. Mwi o wiecie.
Bo
Bo uzasadnia. Dobrze si czuj, bo jestem zdrowy. Albo: Jestem zdrowy, bo si
dobrze czuj. To pierwsze to skutek, to drugie to przyczyna. Bo jak jestem zdrowy, to si
dobrze czuj. Bo jak si dobrze czuj, to mog powiedzie, e jestem zdrowy.
Proste, naturalne, bezpretensjonalne. Lepsze od rnych bowiemw i ponieway.
Krtkie bo krtkie, ale wymowne.
czy przyczyn ze skutkiem. Mona powiedzie: wprowadza przyczyn. Ale rne
te przyczyny bywaj.
Bo mona powiedzie: Nie, bo nie. Niezbyt to grzeczne, ale da si sysze. A na
pytanie: dlaczego? mog usysze, zwaszcza od kogo mocniejszego i mao delikatnego,
odpowied: bo tak!. I ju.
Miaem gdzie i, ale nie poszedem. Nie poszedem, bo pomylaem sobie: co bd
szed. I nie poszedem. Bya przyczyna. Albo raczej - miejsce na przyczyn. Taka struktura
przyczynowa, bez przyczyny w rodku.
Bo tak mi si podobao. Bo takie s moje obyczaje. Bo tego chc i ju. Bo tak
ma by. Tak mwi, kiedy czuj si pewny siebie i swego. Bo co? Moe nie? Moe si nie
podoba?
Czasem usprawiedliwia mniej pewnych. Co tam si dzieje? pyta nauczycielka. Bo,
prosz pani, on si przezywa. Na przykre pytania: dlaczego to zrobie?! bkam bo
i dodaj bo tego... no... wiesz, bo tak jako wyszo....
A na inne pytania, na ktre nie znamy odpowiedzi, mog refleksyjnie zareagowa:
bo ja wiem?.

BODAJ PIERWSZYM MOIM JZYKOZNAWCZYM TEKSTEM bya praca roczna


o archaizacji w Trylogii. Pamitam, jak j pisaem. Leaem przez ca noc na dolnym blacie
duego stou w kuchni akademika na Jelonkach, a mj kolega na wieo kupionej maszynie
do pisania pisa, co dyktowaem. Pisa, bo by dobrym koleg, ale i dlatego, e wprawia si
w pisaniu na maszynie. Tekst powsta szybko, ale mylaem o nim bardzo dugo wczeniej.
Potem okaza si na tyle dobry, e wygosiem go na studenckiej konferencji naukowej. Mia
by nawet drukowany, ale ksika si nie ukazaa, bo polityka przeszkodzia. Archaizmy
lubi, ale e czsto brzmi pretensjonalnie, uywam ich rzadko.
Bodaj
Daj Boe jest dobre, bodaj, cho to z Bg daj, czyli prawie to samo - czemu
czsto ze. Bodaj czy nie czciej ze ni dobre. Bodaj to diabli wzili! Bodaj jak najrzadziej
sysze takie bodaj!, i bodajby nie trzeba byo go uywa. A tu i uy si chce, i sysz.
Ostatnio bodaj od Ciebie zreszt. Bodajbym w ogle z Tob nie by rozmawia! A bodaje
Ci! Bodaj Ci pokrcio! Bodaj ci nka spucha! A bodaje! - samo te wystarczy, bez
szczegowego nazywania ycze. Tak mwi do Ciebie, kiedym zy.
A czasem i artem tak Ci pochwal: A bodaje Ci, Dyndalu, z tym konceptem!.
To dopiero pochwaa, taka przez niby-przeklestwo. Bodaj takich jak najwicej. Bo i dobre
rzeczy bodaj moe cakiem serio chcie sprowadza, bodaj i pochway. Mao rzeczy
lepszych ni dobra pochwaa. Bodaj to dobra pochwaa! Bodaj to onka ze wsi!.
Bodaj wyraa yczenia, i ze, i dobre. Ale od dawna te, bodaj od stuleci,
i przypuszczenie, i wtpice wahanie. Takie z jednej strony bodaj chyba, a z czy i nie
bodaj czy nie pewnie - a z drugiej, z samym czy, co takiego jak chyba nie. To drugie
bodaj czy jeszcze spotykamy. Razem to bdzie miao bodaj z dziesi znacze, na przykad
takie wanie okoo, mniej wicej. Za duo, mwisz? No, ale dopu bodaj pi, razem
z takim wanie przynajmniej. Zreszt wszystko jedno, obojtne, moe by ilekolwiek,
bodaj tyle, ile chcesz.
Lubi to bodaj, chocia troch stare. Bodaj czy nie archaiczne. Modzi rzadziej
tego uywaj, niektrzy bodaj w ogle nie znaj. Bodaj czy syszeli. A ja bodaj raz dziennie
uywam, a bodaj czy nie czciej. Dzi na pewno.

ABNEGACJA ZAWSZE BYA mi bliska. Abnegatw podejrzewaem o odwag,


bezkompromisowo i wyszo. Sam, rozpoznajc w sobie maodusznego tchrza,
zazdrociem im i nie potrafiem naladowa nawet w tych krtkich okresach, kiedy sytuacja
mi sprzyjaa i mogem. Z jednym abnegatem nawet si przyjaniem. Dla mnie bya to
przyja gboka. Abnegacja to nie byle co. A jeli nawet wie si z tym jakie byle, to
raczej nie byle jak.
Byle
Wyglda, jakby byo bliskie by. By, bya, byli, byle. A skada si z by (jak
w przypuszczeniach) i le (tego samego, co w ale i w lecz).
Marnie si kojarzy. Samo niewiele moe, musi si do czego przyklei. czy si przy
tym zwykle nie najlepiej. Zwykle do byle jakich wyrazw. Byle gupstwo wyprowadza
mnie z rwnowagi, byle dure moe obrazi.
Jak si lepiej poczy, obnia warto sowa-ssiada.
Z byle powodu i przy byle okazji. Byle cesarz. Byle geniusz. Byle mocarstwo.
Potrafi zdoowa najlepszych.
Lubi si czy z zaimkami. Wtedy dopiero nimi pomiata! Od byle czego do byle
kogo, byle jak, byle gdzie i byle kiedy. Byle poniy. Pociecha tylko, e zawsze mona
zaprzeczy i wtedy mamy nie byle co. Nie byle kto ty jeste i nie byle gowa erudycyjnym
cytatem podlizuje si Petroniuszowi Ligia.
W ogle marne sowo. Byle jakie. Wszystko jedno, jakie. Niewane. Takie zupene
kolwiek.
Zamiast powiedzie, e mwisz byle co, mog jeszcze powiedzie, e mwisz, byle
mwi. I to ju nie jest takie zupenie ze. W sumie nawet robi si ciekawie: czynno
wyczerpujca si w samej sobie. Autotelizujca si niejako, sama dla siebie. Pisz, eby
pisa. Pisz, byle pisa. Mog jeszcze tylko doda tylko. Tak doda, byle tylko co doda.
Czy cel si wtedy nie liczy? Jeszcze jak! Tylko wtedy to, co robi, jest samo celem.
Dla niektrych moe mniej si wane wydaje, ale ja swoje wiem. Robi, byle robi (czasem:
byle zrobi), a co wyjdzie, wszystko jedno.
Byle potrafi te bardzo wyranie pokazywa, e wanie tylko cel jest wany,
a rodki si nie licz. Wszystko jedno jak, byle osign ten cel. Byle wygra. Bylem tylko
dosiad konia. Byle si zaapa. Byle si nie da.
A czasem: byle zby. To ju niedobrze.
Jak jestem godny, nie dbam, co mi dadz, byle duo. Tylko to si liczy. Cokolwiek,

byle prdko. On, co yje jedn chtk: Duo, byle jak i prdko. To Boy przygania modym,
a Mynarski tumowi: Ludzie to kupi, byle na chama, byle gono, byle gupio.
I tak dalej, byle dalej. Wszystko jedno jak.
A jak zaczyna mi by wszystko jedno, jak, jak przestaj dba o to, jak, jak z jakiej
jakoci wpadam w bylejako, zaczynam tak sobie y. Byle do wiosny. Byle do pierwszego.
Byle jako byo, choby byle jak. Byle jako szo.
Kiedy byo adne sowo lada. Byo to takie dawne byle. Ale do miao tej
niewdzicznej roli i poprzesuwao si, gdzie mogo. Zostao w starowiecko sympatycznym
ladaco, bywa z przeczeniem w piknych nie lada...(co tam chcemy), skraca mi czekanie
w takich poczeniach jak lada chwila czy lada moment. A poza tym, jak go uyj
w niedobrym sensie, zaraz archaicznoci to osodz. Lada si jako wykrcio.
Moe i byle si kiedy uda.

CZSTO MI SI ZDARZAO, i zdarza, e robi co bez szczeglnego zamierzenia.


Tak jako wychodzi. Moe dlatego, kiedy spotykam si z kim, czyje dziaanie jest
przemylane, troch mu zazdroszcz. Ale i mam lekko za ze. Przykro mi, e nastawienie na
efekt osabia samo dziaanie, czynic ze tylko rodek. Themerson mwi, e ostatecznym
celem powinna by przyzwoito rodkw.
Cel
Sowo cel bywa uywane w dwch podstawowych znaczeniach. Jedno z nich jest
do abstrakcyjne - wtedy sowo cel moe si czy z takimi sowami jak yciowy,
najwyszy, ostateczny, nawet najwitszy. Taki cel pozwalaj osign zamierzone
dziaania, ktre s jemu podporzdkowane. Taki cel moe czasem (przynajmniej zdaniem
wielu) uwica niezbyt wite rodki. To do niego d, jego realizacja daje mi poczucie
spenienia.
Pewnie, e cel zaley od czowieka i jednego cele s wzniose, drugiego nikczemne ale w samym celu przez kogo za taki uznanym tkwi wano. Celowi mog si powici.
Gdy go osign, mam prawo by szczliwy. Takie cele mog opisywa wielorako, ale
najbardziej charakterystyczn dla nich nazw bywa rzeczownik odczasownikowy, najczciej
utworzony od czasownika dokonanego. Moim celem jest osignicie tego, co ten rzeczownik
nazywa najlepiej.
Drugie znaczenie jest mniej abstrakcyjne. Tu cel daje si nazwa rzeczownikiem
konkretnym. To moe by tarcza strzelnicza, a waciwie jej rodek, to moe by zwierz, na
ktre poluj, moe to te by czowiek. Do takiego celu strzelam, w niego godz. Wtedy
zreszt celu nie nazywam moim - jest to raczej cel mojego ataku, ktry moe przybiera
rn posta. I cho bywa, e taki cel jest dla mnie wany, trudno uzna, e wi si z nim
pozytywne emocje. Takiego celu nie osigam - prdzej pragn go zniszczy. A samo
dziaanie w tym kierunku czsto nie bywa wcale aprobowane.
Kiedy zmierzam do celu, moje dziaanie mona nazwa celowym. Uywam tu te
przyswka celowo. Co skdind oczywiste, o takiej celowoci mwi gwnie wtedy, gdy
mona byoby jej odmwi. Czasem powstaje wtpliwo, czy to, co robi, robi ze
wiadomoci konsekwencji. Lub nieprzypadkowo. Rzecz jasna dotyczy to raczej takich
sytuacji, w ktrych te konsekwencje nie s powszechnie aprobowane. Inaczej mwic: gdy
robi co zego. Wtedy mog usysze o sobie sensownie uyte zdania: On to zrobi
celowo!, Celowo nie dopuszczasz mnie do gosu...
Tak mwi si o innych, przypisujc im nie tylko niekorzystne dla innych dziaania, ale

te i mao godziwe intencje. Tu cel bywa czsto zdrony, a czynnoci przez to bardziej
naganne. Mona rzec, e przypisanie celowi celowoci odejmuje mu szlachetno. Za na
celowo wasnych poczyna wskazuj wtedy, gdy si tumacz. Zrobiem to celowo
rzadziej bywa wyrazem poczucia winy, czciej zapowiada wyjanienie mao oczekiwanego
postpowania. Celowo ci to powiedziaem, eby sobie nie myla.
Jest i inny przymiotnik z celem zwizany. Ten ma ju tylko pozytywne odniesienia.
Celny jest strzelec, ktry czsto trafia do celu. Ale jako celne okrelam i to, co trafia do
mojego przekonania, co trafnie wskazuje zjawiska, formuuje problemy czy kwituje
argumenty. Celny moe by art, celna maksyma, take niekiedy utwr literacki czy
dziennikarski. Jest to moliwe, gdy kto ma celne piro.
Gdy - innymi sowy - celuje w trafnym formuowaniu myli. Co nie jest takie atwe,
gdy rzecz dotyczy tak szczeglnej materii, jak cel.

ZAWSZE ZAZDROCIEM LUDZIOM, ktrzy maj charakter. Mogli robi rne


rzeczy, na ktre ja bym si nie odway. Za ktre bybym ostro skrytykowany. Jako dziecko
byem grzeczny. Bardzo grzeczny. O moich niegrzecznych modych znajomych syszaem
pene podziwu opinie, e maj charakter. Pewnie si ich troch bano i liczono z nimi. Do dzi
nie mam charakteru. Taki mam charakter.
Charakter
S takie magiczne znaki, ktre mona znale wyryte na dawnych przedmiotach, take
na kamieniach i murach. Znaki tajemne, o nierozpoznawalnej funkcji i treci. Nasuwajce
nieraz domniemanie, e i ci, ktrzy je umieszczali, nie znali, a nawet nie mogli zna ich
znaczenia.
Dawniej mwio si o nich: charaktery.
Kiedy mwio si o takich charakterach, czsto dodawao si sowa tajemnicze,
dziwne.
Te znaki przypominay cyfry, litery - ale nimi nie byy. Stosowano wic nazw
oglniejsz, obejmujc take najrozmaitsze symbole i hieroglify - nazw wywodzc si
z greckiego, oznaczajc tam pitno, najczciej wypalane na skrze zwierzt. A take
narzdzie do pitnowania - nazw charakter. Najczciej wystpowao to sowo w liczbie
mnogiej.
Charaktery to jednak nie byy tylko tajemne, czarodziejskie, take kabalistyczne
znaki. Mwiono tak take oglnie o czarach. A charakternikiem nazywano kogo, kto
potrafi si czarami posugiwa. Charakternicy bywali w zmowie z diabem. Charakternikw
nie imay si kule ani szable. Polscy rycerze widzieli ich wrd zbuntowanych Kozakw,
Kozacy wrd polskich rycerzy. Bious, onierz Kmicica, w ksiciu Bogusawie widzia
charakternika. Bo e ten ksi niesamowity, to niesamowity - logicznie uzasadnia swoje
domniemania.
Magiczne charaktery chroniy od nieszczcia. Byy jak talizmany, ale przy tym miay
cechy symboliczne: byy jakby spisan umow o nienaruszalno. Umow spisan z jakimi
nieczystymi siami. Same byy czarodziejskie i chroniy take przed czarami.
Charaktery mwio si te o drukarskich czcionkach. Moe mniej byy magiczne
i czarodziejskie, przecie jako tajemnicze.
Magia

i czarnoksistwo

stopniowo

znikay

z ycia

i z jzyka.

W polskich

wspczesnych sownikach wyraz charakter ma znaczenie znane ju od XVIII wieku odnosi si do cech, najczciej psychicznych cech czowieka. Takie odniesienie najpierw

przychodzi nam na myl, cho jest ich znacznie wicej, cznie z uyciem pojcia charakteru
w charakterze (czyli: jako) funkcji.
I rodzin ma charakter wielk, rnorodn i czsto spotykan, a nawet modn. Co
krok spotykam co o jakim charakterze, charakterystyczne, charakteryzujce si czym.
adniejszy wydaje si swojski charakter od swojskoci. Przyjemniej powiedzie, e kto
charakteryzuje si otwartoci, ni e jest otwarty. A jeli powiem, e co jest
charakterystyczne, to ju nic nie musz dodawa - powiedziaem bardzo wiele, a nawet
ciekawie.
Dzi nie uywa si sowa charaktery we wczeniejszym, wyej podanym znaczeniu.
Dzi to zwyka liczba mnoga od sowa charakter w znaczeniu powszechnie znanym. Ale
czy to naturalne, eby o tak z istoty indywidualnej rzeczy jak charakter mwi w liczbie
mnogiej? Czy ja i ty rnimy si charakterami, czy charakterem? Czy mamy rne
charaktery, czy rny charakter? Sama moliwo liczby mnogiej troch uszczupla nasz
indywidualno.
Dawnych charakternikw te ju nie ma. Dzi wyraz ten sowniki odnotowuj
w znaczeniu: czowiek odznaczajcy si silnym, wyrobionym charakterem. Podobne
znaczenie ma wyraz charakterny.
W dzisiejszych czasach i sownikach magii i czarnoksistwa rzeczywicie mniej.
Mniej tajemnych mocy i tajemnych znakw. Ale spoeczne zapotrzebowanie na magw
i czarnoksinikw nie ze wszystkim zaniko.
Dzi przynajmniej czciowo spoeczn funkcj dawnych czarnoksinikw i magw
peni psychologowie.

KIEDY KTO MWI MI: chciabym Panu co powiedzie, zdarza si, e


odpowiadam: a co Panu (Pani) przeszkadza?. A gdy mwi: chciaem o co zapyta,
mwi: czyli ju ochota przesza?. Robi to troch zoliwie, eby si poczepia, ale
z dobrodusznym umiechem. A na skierowane do mnie pytanie rozpoczynajce si od mam
do Pana pytanie odpowiadam, gdy mam czas: prosz mi je zada, to ja je bd mia. Tak
sobie artuj, troch osabiajc wano pytania, a przez to umoliwiajc sobie udzielenie nie
do koca satysfakcjonujcej odpowiedzi.
Chciabym
Chciabym o chciabym. To znaczy waciwie chc, tylko tak mwi, e
chciabym. To taki tryb warunkowy, zwany te przypuszczajcym. Taki tryb ma na zewntrz
by, a gdzie wewntrz powinien by mie jakie gdyby. Powiedziabym, jakie gdyby,
gdybym wiedzia. Jak nie wiem, nie powiem. Niewiedza mi przeszkadza. Chciabym
wiedzie...
Chciabym Ci o co zapyta. Chciabym Ci co powiedzie. Tak grzecznie
zaczynam rozmow, zanim j zaczn. Bo chciabym, eby Ci byo atwiej na pocztku.
Mwi w ten sposb, e zaraz co Ci powiem albo Ci o co zapytam. Ale w kocu jak nie, to
wcale nie musz... Nawet nie to, e chc... Chciabym tylko...
Gdyby co? Chciabym zapyta, gdyby co? Co mi przeszkadza?
Moe to, e nie wiem, czy mi pozwolisz. Jeli pozwolisz, powiem. Jeli pozwolisz, to
chciabym Ci za - pyta... To znaczy, e jak nie pozwolisz, nie powiem. A nawet jeli nie
pozwolisz, to nie chciabym...
Ale to przecie tylko tak z grzecznoci. Przecie na moje chcenie to ju chyba wpywu
nie moesz mie. Nie chciabym oczywicie umniejsza Twojej roli i mocy, ale chciabym
tylko zauway, e moje chcenie to ju tylko ode mnie zaley.
A kiedy powiem, e nie chciabym czego robi czy zrobi, znak to, e zaraz wanie
to zrobi. Nie chciabym przesadza, ale powiem, e to mnie zawsze i cakiem
usprawiedliwia. Po nie chciabym przeszkadza, ale... zaraz przeszkodz. Waciwie ju
przeszkodziem. Nie chciabym Ci robi przykroci, ale wanie Ci j robi.
I na tym, jeli pozwolisz, chciabym skoczy. Jak nie pozwolisz, te.

JEDEN Z MOICH AUTORYTETW jzykoznawczych stwierdzi kiedy, e


w polszczynie s tylko dwie prawdziwe pary synonimiczne: do i dosy oraz cho
i chocia. Myl, e mona byoby tu jeszcze doda dzi i dzisiaj, moe te znw i znowu,
chocia nie wiem. Moe dwie pary to do.
Chocia / cho
Chocia prbuje przeszkodzi, ale mu si nie udaje. Chocia prbuje, nic z tego nie
wychodzi. Chocia mao, ale wystarczy. Dobrze si skoczyo, chocia si le zaczo.
Chocia goy, to wesoy. Ale te i pomc nie moe, chocia si stara. Nie udao si, chocia
robiem, co w mojej mocy.
Chocia samo by wystarczyo, ma jeszcze do pomocy cho, ktre, cho rne nieco
form od chocia, znaczeniem si od niego nie rni i cho krtsze, w tre jest rwnie
bogate.
A we frazeologi jeszcze bardziej. Czsto organiczn. Raz znaczy, e co jest bardzo.
Bardzo dobre, cho do rany przy. Bardzo ciemne, cho oko wykol. A innym razem, e
wcale nie ma: ani troch, cho na lekarstwo, i nic nie pomoe, cho bem o cian tucz!
Chocia chocia peniejsze i powaniejsze, to do piewu i do wezwa bardziej si
cho nadaje. Cho droga stroma i liska, gwat niech si gwatem odciska!. Chocia
niezbyt to logiczne, ale jak brzmi! Albo: cho burza huczy wok nas, do gry wzniemy
skro. Te niezbyt to przejrzyste i uzasadnione, ale dobre.
Cho cho i chocia s nieskuteczne, uywam ich, gdy czego bardzo chc. Tak
bardzo, e moe by tego i mao. Chocia raz. Cho troch. Cho ze trzy tysice. Wicej nie
chc, ale eby cho tym razem si udao! eby chocia chwil tam by!
I jak czego byo chocia i mao, ale byo, takim chocia usprawiedliwiajco mog
pochwali: no, chocia to jedno zaatwie dobrze!, a ty, chocia nic nie zrobie, to
chocia prbowae!.
Dobrze, e chocia tyle.

WYDAJE MI SI, e jestem raczej ostrony w lekcewaeniu okolicznoci.


Przypuszczam, e przeciwnie, maj one na mnie duy wpyw. Std za blisze mojej postawie
yciowej uwaam o ile ni choby. To oczywicie bierze si z mojej wewntrznej pokory
wobec tego, co na zewntrz.
Choby
Wyznacza hipotetyczne, ale nieskuteczne ograniczenia. Jak co ma by, to bdzie, jak
co jest jakie, to jest, choby tam nie wiadomo co. Choby pioruny biy, choby si walio
i palio, nic nie pomoe. Trzeba si z tym pogodzi. Chobym pk, nic na to nie poradz.
adne wysiki nie pomog. Choby nawet przyszo tysic atletw i choby kady
z nich zjad tysic kotletw. Jak co cikie, nie udwign, choby si nie wiem jak wytali.
Czasem to i mnie dotyczy. Z jednej strony, chobym si bardzo stara, nie mog
zrobi czego, czego zrobi nie mog, i ju. Tak si moe dobrze asekurowa asekurant. Ale
mog choby uy do innych celw, choby do zobowiza. Jako burczymucha powiem,
e choby niedwied, to dostoj. Jak si tak zobowi, to zrobi, choby nie wiem co.
Sowa czsto maj jak ambiwalencj. Jest tak choby i zchoby.
Z jednej strony z choby wi si mocne rzeczy, niedwiedzie, atleci i pioruny.
Musz wybra co (czy kogo) naprawd mocnego, eby pokaza, e choby i on, e nawet
on nie da rady, jak nie ma rady. I niedwied nie zaszkodzi, i atleta nie pomoe.
Ale z drugiej strony z choby czy si wszystko jedno, co, cokolwiek, choby byle
co. Wemy choby co pierwszego z brzegu, choby to. Dla zwykego na-przykadu. W ten
sposb pokazuj, e tych przykadw wiele, choby na przykad to... Albo choby i co
innego. Czasem jest wszystkiego jeden przykad, ale jak si go ubierze w takie choby, to
da wraenie mnogoci. Kady tak robi, choby i ja. Choby teraz.
No i, oczywicie, jest takie choby jak cho - minimalizujce. Choby maa
wody miarka, choby dwa ziarenka... Nic z tego. Choby nie wiem co.

CHYBA, MOE, PRAWDOPODOBNIE, przypuszczam, sdz, wtpi. O takich


sowach i o wyraanych przez nie stanach by mj doktorat. Wzi si ten temat z mojego
poczucia wasnej niepewnoci. Nigdy nie mogem zapamita oficjalnego tytuu rozprawy
(naprawd, nie jestem go pewny i dzisiaj, mimo raczej dobrej pamici!). Pewnie dlatego, e
pniejsza ksieczka z niego zrobiona miaa tytu inny, cho podobny. W kadym razie
doktorat by o niepewnoci, przypuszczaniu, wahaniu, wtpliwoci... Czy ja wiem zreszt...
Chyba
Mwi chyba, kiedy nie wiem. Albo kiedy nie jestem pewny. Albo wiem
niedokadnie. Ale - myl sobie - jako tam wiem. I co mog powiedzie. Chyba mog.
Mog: chyba.
Mwi chyba take i wtedy, gdy nie mog si zdecydowa. Chybabym si napi
herbaty. Ale co to czowiek moe wiedzie?
Chyba tak. Pewnie tak. To prawie to samo. Ale chyba wzio si chyba od
chybania, chwiania, niepewnoci, a pewnie z pewnoci jest zwizane z pewnoci.
Sowniki mwi, e takie chyba osabia. Chyba tak, bo jak mwi, e co chyba jest, to
mniej ono jest, ni gdybym powiedzia, e jest. Ale z drugiej strony, kiedy zupenie nie wiem,
czy co jest, a sysz, e chyba jest, to chyba to jest wicej. Wicej ni nic.
I wicej ni na przykad moe.
Chyba ebym si myli. Chyba e to chyba, ktre sysz, oznacza grzeczn
ostrono w przeczeniu.
e ten, kto mwi chyba, nie chce czy nie moe powiedzie nie, a nawet moe
nie moe powiedzie.
Chyba to by kiedy te bd, wada, a poza tym nietrafienie, nieudanie. Jak kto
chybi, to bya chyba. Ale tak dzi ju nikt nie mwi, chyba artem. Czyli z wyjtkiem, bo
takie chyba wanie wyjmuje wyjtki. No i chyba eby chcia co powiedzie po staropolska.
Sabe to chyba zatem, wicej ni nic, ale pewnoci mao. Zwaszcza jak przecign,
przedu y i to, co jest po chyba. Chyyyba taaak...
Ale cakiem inaczej jest wtedy, gdy dziarsko woam; no chyba!. Na przykad kto
nie jest pewien i pyta mnie. A ja wiem! I mocno potwierdzam. I niech nikt nie mie mie
wtpliwoci. Tak wanie jest.
Niechybnie.

WSZYSTKIE TE HASA maj dwch bohaterw: mnie i Ciebie. O ile te krtsze tak
byy zbudowane od pocztku, te dusze najpierw miay (za podstaw osobow) czce tych
bohaterw, a nawet wczajce innych, postronnych, form pierwszej osoby liczby mnogiej.
Byy o nas. To byo ciekawe dowiadczenie - przerabianie tych duszych z my na ja
(ty wprowadzaem do tych przerabianych raczej z rzadka). Dawao mi to dziwne i do tej
pory chyba niespotykane poczucie czynienia tego, co napisaem, jako uczciwszym, mniej
uzurpacyjnym i nienatrtnym dydaktycznie.
Ci
Waciwie to o tobie1. To ty jeste celem tego celownika. ycz ci wszystkiego
dobrego. Mwi ci albo pisz ci o tym. Ja ci mwi. Wierz. Daj ci co albo ci pokazuj. Dam
ci, poka. Ja ci dam! Ja ci jeszcze poka!
Ale czasem ten celownik nastawiony jest inaczej. Troch na ciebie, ale te moe i na
mnie... Wie o tym Krakowiaczek. Dla niego ci to takie troch ojdana, bo on ludowy. I t
ludowo tak podkrela. Ale i w podniosoci ci si uywa. Jam ci jest, ktry ci to mwi.
Kiedy mwi ci: mwi ci taki jeden z drugim same gupstwa, to nie tobie on je
mwi. Mwi ci je komukolwiek. A inny jak ci nie palnie! Nie tobie. W ogle nikomu. Ale jak
powiem ci ci, to zauwaysz, e chc troch wzmocni, a troch okaza swobody - swojej
i tego, co to ci. Ten ci to duo moe! Tamten to ci ale jest! Ho, ten to ci ma zdrowie! (jak
pisa Mroek o Hotentocie).
A gwnie dlatego, e mwi o kim innym, ale zawsze do ciebie. I chc by
suchanym. I wiem, e bdzie mnie lepiej sucha, kiedy bd mwi o tobie. Wszystko,
o czym mwi, czy si ze mn. Ale i z tob si czy. Mwi ci. Powiedziaem ci.
Przeczytaem ci list. Tobie. Przeczytaem ci ja wczoraj pewien list. Ju nie tobie. Ale mwi
tobie.
Co si nieoczekiwanie i niezbyt podanie zdarzyo - moe mnie, moe tobie, ale
niekoniecznie. W ogle. Masz ci los! A to ci kopot! Ty go masz? Tobie si przytrafi? Skd!
W ogle ci on jest. Mj, nasz, jaki. Ale ty o tym pomyl. A to ci dopiero...
A jak mwi duej ci..., to ci uciszam. A jak dwa razy (ci ci), to do kotka, jak
pukownik u Gaczyskiego...

RACZEJ NIE JESTEM zadowolony ze swojego ciaa. Ma wiele zych stron. I zawsze
waciwie miao. Z jednej strony byo go za mao, bo jestem niski, z drugiej za duo, bo
jestem gruby. Jest mao sprawne. Ale to ciao to jest co, co zdecydowanie lubi. Mam do
niego podobny stosunek jak do ukochanego, ale nieudanego dziecka. A samo sowo ciao
najpierw odnosz do ciaa swojego, czyli do siebie.
Ciao
Wszdzie widz ciaa. Niebieskie i pedagogiczne, ustawodawcze i pynne, obce
i Boe. We wszystkim dostrzegam lub dostrzec chc cielesno. Sam w kocu mam ciao.
Pierwsza definicja sowa ciao w sowniku Doroszewskiego, powtarzana pniej,
z niewielkimi zmianami, a do najnowszego Uniwersalnego sownika jzyka polskiego PWN,
brzmi: tkanka misna, tuszczowa, czna i skrna otaczajca szkielet czowieka lub
zwierzcia; miso. Niemile jest tak myle na przykad o wasnym ciele. Ta cielesno
nazbyt jest materialna, zbyt brutalnie fizyczna.
Ambiwalentny kulturowo jest stosunek do ciaa.
Z jednej strony ciao to co, co stoi w opozycji do wzniosej duszy, co przyziemnego,
pospolitego, czasem wrcz plugawego. Nawet moje wasne ciao (a moe zwaszcza moje?)
moe by przedmiotem politowania, a czasem pogardy i wrogoci. Ten nasz dom - ciao, dla
zbiegych luboci, niebacznie zajrzc duchowi zwierzchnoci, upa na wieki da nie
przestanie - mwi Sp-Szarzyski. Ot, nikczemna powoka i tyle.
Z drugiej strony to przecie wanie ciaem stao si sowo. Owszem, sowo byo na
pocztku, u Boga i Bogiem - ale potem przemienio si w ciao. Brzmi to tak, jakby ciao byo
jednak form wysz. Sowo ucielenio si - tak, jak i dzi ucielenia si to, co byo wpierw
ide, pomyleniem. Potem staje si ciaem, realnoci.
Ciao zatem to to, co jest. Fizycznie, namacalnie. Zreszt nie zawsze istotnie
namacalnie, nawet bowiem gazom przecie przypisuj cielesno. W ten wanie sposb
sankcjonuj ich fizyczne, materialne istnienie. Z kolei mwic o ciaach niebieskich,
sprawiam, e staj si mi blisze, mog o nich myle naturalnie, bez przeraenia
wszechwiatem.
Jestem otoczony ciaami. Cokolwiek istnieje realnie, ma wymiar cielesny - to znaczy
substancjalny. Ale jednoczenie ciao to nie tylko czy nie tyle substancja, ale te tej substancji
ksztat okrelony. Uksztatowany w pewien organizm. Mam ciao - ale te jestem, w pewnym
sensie, ciaem czy te: take ciaem. Mona mnie postrzega jako ciao (moe zreszt tylko
lub przede wszystkim tak wanie). Moje ciao to nie miso czy jaka tkanka - to cay

organizm, zamknita cao. Moje ciao. Ludzkie ciao. Cae ciao.


Wanie ta cao jest podstaw do nastpnego uycia sowa ciao. Przecie mona
je odnie take do instytucji. I to nie do byle jakich. Na przykad parlament - to ciao
ustawodawcze, rzd - wykonawcze, sd - sdownicze. Cae instytucje s ciaami. A take instytucje jako zbiory ludzi. Ciao pedagogiczne - to gromadka belfrw, tak jak w wojsku
grupa onierzy - to skad osobowy.
Ciao - to mj organizm, ale jednak, cho stanowi organizm, nie myl o sobie jako
o ciele. Nie myl; jestem ciaem. Raczej; mam ciao. Kto; ja? Jeli skonny jestem do
mylenia o sobie jako o poczeniu czego cielesnego z niecielesnym (duchem, dusz, jani,
czym) - to nie usprawiedliwia to tego wyraenia. Ale take; mam dusz. Kto; ja? Mam
ciao i mam dusz - zatem jestem czym poza ciaem i dusz.
Wyobraam sobie enigmatycznie, co si ze mn kiedy stanie. Dusza uleci, ciao
pozostanie. Albo; nie ma duszy. Nie bdzie mnie. A ciao i tak pozostanie. Czyje to ciao?
Moje. Byo moje. Teraz ju nie jest. Kiedy znajd moje ciao, to nie bd to ja, cho ciao
bdzie moje. Nie mog znale mojego ywego ciaa - wtedy znaleliby mnie, nie ciao.
Zatem ciao - to take co, co mn ju nie jest.
Ciao - wynik wcielenia, ucielenienia, co, co zaczyna istnie. A take to, co
pozostanie potem.

BEZRADNO TO MIY STAN. Mog z czystym sumieniem dawa jej wyraz. Nic
nie poradz, wic nie musz si przejmowa. ona moj bezradno nazywa wyuczon. Moe
i tak jest, ale c z tego?
C
No c, c to czasem tylko bardziej eleganckie, troch wyszukane co. Zamiast;
c, polewki dzi nie dacie? mog niby zapyta; co, polewki dzi nie dacie?. Ale pewnie
wtedy mgbym duej na czczo czeka. A zamiast c u czarta za szalestwo? albo c
to, dum w zamku macie? mgbym wprawdzie pyta co u czarta za szalestwo?. I co
to, dum macie, czy co?.
Ale c... lepiej jednak c.
Kiedy pytam, chc odpowiedzi. Ale takiej, ktra mi odpowiada. C z tego, e kto
odpowie, kiedy to nie bdzie to? Na co? moesz odpowiedzie, jak chcesz.
A na c?? A to ju bardziej jak ja chc.
W c jest troch dystansu, troch wyniosoci.
A czasem w ogle oddala si od prostackiego co?.
W co to? mam zwyczajne pytanie niezorientowanego; w c to? eleganckie
zdziwienie zorientowanego lepiej. C std, e rnica maa, e to - to tylko
wzmacniajca partykua? Sprbuj tak zapyta przez co; co std?. Brrr.
I c Ty na to? (Jestem grzeczny: gdybym zapyta;
co Ty na to?, tak grzeczny bym nie by).
No dobrze, moe nawet tak jest - powiesz - i co z tego?. Wtedy zrobi mi si troch
przykro, bo si staraem, a tu nic. A jak zapytasz c z tego?, poznam, e mog si postara
jeszcze. C mi, e na razie nie rozumiesz. Dogadamy si.
A jak si nie dogadamy, to mam adny sposb wyraenia agodnej rezygnacji.
Powiem: no c.... Nawet nie zapytam.
No c, to tylko swko...

JAK JA SI CIESZ, kiedy jaki gotowy tekst, ktry znam, pasuje do tego, co widz,
co si dzieje... A raczej kiedy to drugie pasuje do takiego tekstu. Czasem nawet
dopasowabym chtnie to, co si dzieje, do jakiego gotowego sformuowania, najlepiej
rymowanego i dosy dugiego, ebym mg troch pocytowa... Mam wasny kanon
powiedze. Jest tam Biblia i Kochanowski, jest Pan Tadeusz i Trylogia, jest Zemsta, Lalka,
Wesele i Szwejk - to ta cz wsplna z innymi. Jest take Gogol, Franc Fiszer i Brecht,
Gombrowicz i Mroek - te cytaty dziel z wieloma, lecz nie ze wszystkimi. Ale s tu te
stanisaw Herakliusz Lubomirski i Soter Rozmiar Rozbicki, s Stefan Themerson i Jordan
Radiczkow. Uywanie cytatw z tych autorw to ju specjalny, klanowy znak rozpoznawczy.
Cytaty
Kady jzyk ma zbir sw, a nawet wicej: zbir idiomw, czyli takich pocze
sownych, ktre s stae i w ktrych te sowa znacz co innego, specjalnego. Rka w rk
znaczy tyle, co razem, oko za oko - tyle, co w odwecie, a noga za nog - wolno.
Kady jzyk ma te mniej lub bardziej ustabilizowane poczenia wyrazw, czyli zwizki
frazeologiczne, ktre stanowi rodzaj pfabrykatw, z ktrych uytkownicy tego jzyka
buduj wypowiedzi. Bo czasem zdania buduj ze sw, a czasem z gotowych pocze. Tak
jest czsto wygodniej.
A oprcz tego kady jzyk ma zbir tak zwanych skrzydlatych sw. Te zbiory s
nawet gromadzone w osobnych ksikach. To przysowia, powiedzonka, cytaty. Wiem, e to
cytaty, wiem, e tak ju kiedy kto powiedzia, i mimo to tak wanie mwi. cz sowa
w dugie nieraz cigi, eby wyrazi podobiestwo tej sytuacji do innej sytuacji, znanej
z literatury czy filmu. Nie boj si posdzenia o plagiat: przeciwnie, licz na to, e suchacz
rozpozna cytat.
Bo cytaty, krce wrd ludzi mwicych tym samym jzykiem, a czasem tylko
midzy ludmi jednej generacji albo jednego rodowiska - to swoiste znaki rozpoznawcze.
Rozpoznaj po nich ludzi o wsplnej ze mn kulturze, o podobnych lekturach i gustach,
o podobnym poczuciu jzykowym i poczuciu humoru. A niektre mam dla siebie: uywam
ich czsto, ale s moj prywatn wasnoci i jeli kto poza mn ich uyje, czasem si ciesz,
ale czsto dziwi si nieco i nieco zazdronie niepokoj.
Co sprawia, e jedne poczenia, nawet bardzo trafne, szybko s zapominane, a inne,
nawet pocztkowo uznane za niezbyt udane, wchodz na dugo do zwyczajw
konwersacyjnych, do przemwie i wykadw?
Mona uwaa, e decyduj wzgldy treciowe. Po prostu akurat te poczenia trafnie

nazywaj sytuacj na tyle aktualnie czst, e potrzeba niejako hasowego jej okrelenia.
Jak wygodnie jest powiedzie: nie chce mi si z tob gada czy: bo to za kobieta bya.
Ale mona te uzna, e to nie wystarczy. e trzeba jeszcze pewnej wewntrznej
zwartoci, dopasowania sw, szczeglnego napicia midzy nimi. Czasem sowa niezwykle
do siebie pasuj, jak z pewn niemiaoci, czasem bardzo si sobie dziwi, jak odgos
paszcz, ale musz dziaa na siebie. Takie cechy powinien mie na przykad dobry
slogan, obliczony na moliwo powtarzania w rnych okolicznociach i przypominajcy
w ten sposb o reklamowanym produkcie.
Na pewno pomaga w tym pewien rytm, a take rozpoznawana intonacja. Dlatego tak
czsto pamita si takie poczenia z filmw czy z telewizji, niejako syszy gos ich autora
czy pierwszego wykonawcy. Pomaga rym, cho przez pewne poczucie sztucznoci rwnie
moe przeszkadza. Wreszcie pomaga melodia, zwaszcza chwytliwa, ktra ze zwykego
szlagwortu robi porczny cytat, jak chociaby ta ostatnia niedziela czy pierwszy siwy
wos.
Z literatury

dla

dzieci,

z lektur

szkolnych,

z kultowych

filmw,

z reklam

i z popularnych programw telewizyjnych pochodz wyraenia i zdania, ktre potem si


usamodzielniaj. I to one czsto wiadcz (nieraz po wielu latach), co w kulturze jest trwae.
Bywa, e to fragmenty arcydzie literatury, bywa, e to zdania o przeomowym znaczeniu
(daj, a ja pobrusz; id zoto do zota; jak Polak z Polakiem). Ale moe si zdarzy, e
nagle okazuje si, e Polacy mwi dialogami z pogardzanych kiedy filmw Barei
i z krytykowanych dzi filmw Pasikowskiego, e powtarzaj frazy z marnych piosenek
i z najbardziej prymitywnych reklam, e cytuj co gupsze powiedzonka z reality shows.

Z WIELOMA LUDMI jestem po imieniu, czsto nawet ze znacznie modszymi.


Mam chyba atwo fraternizowania si. Kiedy nagle poczuj sympati do kogo, a status
i sytuacja mi sprzyjaj, zaraz bym bruderszafci. I podziwiam tych, ktrzy s w tym
powcigliwi. Z nimi stosunkowo najchtniej bym przeszed na ty. To zapanbractwo uatwia
mi pozdrawianie, witanie i egnanie.
Cze
To rzeczownik, ma dopeniacz czci, a narzdnik czci. Odpowiada mu czasownik
czci, a w rodzinie s te przymiotniki cny i uczciwy. Czyli powana sprawa. Bo cze
to powaanie, szacunek. Otaczam czci i darz ni tych, co na to zasuguj, ywi cze (cho
to akurat dziwne) do tych, co trzeba.
A jeszcze oddaj cze, jak honor (nie jak honory), jeli kto godny. Jak bardzo godny,
mog nawet zrobi co na jego cze lub wrcz ku jego czci. Ale to ju wielkich zasug
wymaga. Czciej bywa po mierci, i wtedy to jest czec pamici.
A bywa przeciwnie. Poniewa cze to te dobre imi, mona j utraci. Moe kto
utraci cze, gdy kto inny bdzie uchybia czci tego pierwszego kogo, nawet odsdza go
od czci, a na wszelki wypadek te od wiary. Utraci i cze.
Uywam czasem tego rzeczownika, kiedy mwi podniole, a bywa te, e stosuj go
troch ironicznie.
I dla artu. Czasem z rozpdu cytuj t cze wam, panowie magnaci, czasem
cytatowo oddaj cze pracy czy pieni.
I wtedy to znaczy, e koniec. Cze pracy i nic wicej si nie doda. Cze pieni.
Skoczyo si. I tyle. I wystarczy. I cze. Do widzenia. Bo te naprawd cze znaczy te
do widzenia. egnam Pana. Cze, zobaczymy si niedugo.
Ale co si koczy, te si zaczyna. I na powitanie cze take wyraa mog. O,
cze, kop lat! Cze, jak si masz? Cze, Wodek! No cze.
I, co mieszne, te poegnaniowo-powitaniowe czci (czcie?) nie mog by powane
i pene czci. Wrcz przeciwnie, s bezporednie i familiarne, ale bez uszanowania i penej
kornoci czci.
Wane, e s najczciej radosne, yczliwe i przyjacielskie.
To cze.

CHCIABYM SI UWAA za czowieka skonnego do zmian, eby nie powiedzie


dynamicznego, ale w istocie jestem konserwatyst. Jak jest, tak jest, ale czy trzeba koniecznie
to zmienia? Mam sporo przyzwyczaje, o ktrych wiem, e niedobre, ale ja cign je wci.
Mam utarte rytuay, mam niech do nowych urzdze, a czsto myl, e ju nie warto nic
zmienia... Na te par lat? Ale jak sobie uwiadomi, e tak pomylaem, to dr.
Dalej
Wyszy stopie! Zatem wynika z porwnania. Sprbuj poporwnywa i zaczn od
siebie. I Ciebie, rzecz jasna. No to dalej!
Mog by dalej ni Ty. Dalej w przestrzeni, dalej w czasie. Dalej do czego, dalej od
czego albo po prostu dalej czego. Dalej mie do pracy, mieszka dalej od centrum. By
dalej penej satysfakcji z ycia, ktrej Ty wtedy bdziesz ode mnie bliej.
Mog w ogle mie nie za dobrze. Powiedzmy, ciko pracowa bez widocznych
efektw.
I mog mimo to dalej robi to, co robi, i nie prbowa niczego zmienia. Wprawdzie
nie dalej jak przed miesicem miaem ciekawe propozycje, ale ja dalej po staremu... Chocia
wiem, e im duej to wszystko trwa, tym trudniej to zmieni. Jak to mwi przysowie; im
dalej w las. (i tak dalej).
Mwisz mi, e to dlatego, e nie patrz dalej wasnego nosa. Niezupenie. Po prostu
trudno mi si na co zdecydowa, ale Ty za to wanie dalej mnie potpia! Huzia na mnie!
Dalej go! Ja dalej nie reaguj, co bd si kci. Ale w kocu przecie sam widz, e tak
dalej by nie moe.
Zreszt jak tak dalej pjdzie, pewnie bd musia wycign z tego wszystkiego dalej
idce wnioski i co wreszcie prbowa zmieni. Ale nawet, jak si na to zdecyduj, to co
dalej? Nie wiem, co dalej robi i w ogle nie wiem, co ze mn bdzie dalej.
A co tam, niech bdzie, jak jest, cokolwiek, jakkolwiek, byle dalej! A jak tak, to, nie
czekajc, dalej do roboty! Z gnunego dalej zrbmy dalej pene energii! Dalej, bryo!
No i tak dalej, tak dalej, tak dalej...

W KADEJ RODZINIE s sowa z obcieniami. Takie sowa wywouj silniejsz


reakcj i myli si o nich wbrew osobistym skojarzeniom. I wiadomo, e si myli wbrew.
Cay czas.
Depresja
Gdyby wywodzi prost, naiwn etymologi sowa depresja, czyli gdyby znaczenie
tego sowa odczytywa ze znacze jego czci skadowych - powinno mie ono raczej
pozytywne skojarzenia. Presja jest, jak wiadomo, raczej niedobra, zatem jeli j
uniewani, zlikwiduj za pomoc czstki de-, do tego przecie gwnie sucej,
otrzymam co dobrego.
Ot

nieprawda.

Podobnie,

gdyby

depresj

prbowa

skojarzy

z jej

niby-kuzynami: opresj, ekspresj, impresj, represj czy kompresj - wiele by


z tego nie wyszo.
Depresja to nie likwidowanie presji. aciskie deprimere znaczyo przygniata,
cisn w d, a take, przenonie, poniy, upokorzy.
Sowo depresja jest terminem stosowanym w wielu dyscyplinach naukowych.
W geografii i w geologii odnosi si do terenw nisko pooonych, w astronomii oznacza kt
midzy paszczyzn poziom a lini poprowadzon od oka obserwatora do jakiegokolwiek
punktu na horyzoncie, w meteorologii to tyle co ni barometryczny, czyli obszar obnienia
cinienia atmosferycznego, a w ekonomii - okres po kryzysie, gdy aktywno gospodarcza
jest maa, ceny niskie, a popytu brak.
Najbardziej jednak znanym terminologicznym zastosowaniem tego sowa jest jego
uycie w psychologii, gdzie oznacza chorobliwe przygnbienie, apati, oglne zniechcenie.
Takie rozumienie tego sowa spotyka mona take najczciej w jzyku codziennym, coraz
czciej, niestety, pojawia si ono w rozmowach, a take w myleniu o innych - oraz o sobie.
Przy czym gdy o depresji innych myl, to moje mylenie zwizane jest zwykle z trosk, za
gdy o swojej - bywa, e prbuj tym sowem usprawiedliwi mniej grone, ale znacznie
bardziej powszechne i trudniejsze do wybaczenia stany, gwnie lenistwo, take nisz
wydajno czy obnienie nastroju z powodu niepowodzenia.
Terminy czsto bior si z metafor. Kiedy co jest przygniatane czy cignite w d znajduje si niej i coraz niej. W geologii zatem depresja jest fizycznie atwo zrozumiaa.
Moemy j sobie te niemal fizycznie wyobrazi w astronomii czy meteorologii, gdzie ju
troch pachnie metafor. W ekonomii to ju metafora na caego. W psychologii - take.
Metafory czsto maj charakter przestrzenny. Wyej - to zawsze lepiej, niej - gorzej.

Chc osign wyyny, nie chc si stacza. Przestrzenno metafory polega te


midzy innymi na tym, e wiele rzeczy i bytw traktuj jak swoiste pojemniki, w ktrych
mog si znale. Jestem w domu, ale mog by i w biedzie, w grzechu czy w dobrym
nastroju. Takim szczeglnym pojemnikiem jest stan, w ktrym si znajduj.
Mog si znale w depresji. Mao, mog w ni wpa. Trudno z niej wyj zwykle musiabym si z niej wydobywa. Depresja to nie tylko niej. To wrcz d,
cho czasem go zdrabniam, mwic, e jestem w doku.
I kiedy w niej (w depresji) czy te w nim (w dole) jestem, czuj si zdoowany. To
stosunkowo nowe okrelenie jest niezwykle trafne i odwiea dawne znaczenie sowa
depresja. Odwiea te dlatego, e sama depresja oderwaa si od znaczenia
czynnociowego - nie wyobraam sobie niczego, mniej lub bardziej realnego, co mnie
przygniata, cignie w d, spycha, ponia. Sam w depresj wpadam, jak w puapk.
Doowanie ma wyraniejsz przyczyn. Owszem, mog by zdoowany, nie wiedzc,
czym i dlaczego, ale czsto mog zobaczy i powiedzie, co mianowicie mnie douje czy
zdoowao. Moe mnie doowa pogoda, mog ceny, moe polityka. Doowa to czasownik
przechodni i moe by uyty w stronie czynnej.
A czsto doowanie to czynno wiadoma. Moe mnie kto doowa. A ja mog
doowa innych. Doowanie to czsty rodzaj dominacyjnej agresji, to celowe sprawianie, e
kto zaczyna czu si gorszy, poniony, godny pogardy.
Nie dajmy si zdoowa.

MIESZKAEM DUGO w Biaymstoku, gdzie czsto zamiast mwiem mu to


mwio si mwiem to dla niego. Troch mi si to podobao, byo w pewien sposb
bardziej nastawione na tego, dla ktrego. By on beneficjentem. W jzykoznawczej akcji,
tpicej dla, zastpujce do, uczestniczyem niechtnie. Gdzie tam czuj w dla lekki
zapach altruizmu, tej najsympatyczniejszej formy egoizmu.
Dla
Kiedy stao po tym, dla czego byo tym dla - dzi zawsze przed, zapowiadajc. Nie
tegodla, tylko dlatego. Pokazuje, e kto albo co jest celem albo punktem odniesienia.
Dla mnie to do wyrane, ale to dlatego, e najpierw to myl, potem pisz. Dla tego, kto
najpierw czyta, nie musi takie by. A ja w kocu dla niego pisz. Dla Ciebie... oprcz tego
mog dla artw, dla miechu, a nawet (przepraszam) dla jaj - wtedy bardziej dla siebie ni
dla Ciebie. A ju najbardziej dla siebie, kiedy dla witego spokoju, bo rzecz jasna dla
mojego.
Kiedy mwi, dla czego co robi, a i dlaczego, jako si tumacz. Przed Tob si
tumacz, dla Twojej wiedzy. Podaj powd, dla ktrego to robi. Kiedy mwi o innych,
wyjaniam. Bo pewnie wiem, dla jakich powodw czy celw co si dzieje. Dawniej
mwiono tak w ogle o przyczynach, e na przykad kto dla wielkich deszczw zosta
w domu. Albo dla zmczenia. Jakbym dzi tak mwi, mona by pomyle, e to po to, eby
deszcze byy.
czy si wic raczej z czym dobrym. eby co dobrego byo. Dlatego robi wiele
dla lepszego trawienia, dla bezpieczestwa, dla przyjemnoci czy w ogle dla dobra ogu.
Powicam si, staram, eby. Dla wszystkich. Dla Was. Dla Ciebie. Doce.
Albo tylko dla lepszych goci. Wtedy dla ogranicza: mwic dla kogo, mwi dla
kogo nie. To dla dorosych. Dla wtajemniczonych. Nie dla Ciebie. Nie dla psa kiebasa.
Jak co nie dla mnie, mog si martwi. Ale nie musz, bo dla jest nie tylko dla
chccych. Dla jasnoci dodam, dla tych, dla ktrych to niejasne (nie dla Ciebie wic), e
myl tu o rzeczach trudnych dla siebie i przykrych.
Jak dla mnie, wystarczy. Dlatego ju kocz.

JESTEM CHOROBLIWIE PUNKTUALNY. Nie tylko wobec pocigw czy


spektakli, take wobec ludzi. Kiedy mam wsta wczenie, ustawiam obok ka dwa budziki,
le pi i budz si przed pierwszym dzwonkiem. Przychodz przed czasem i dugo czekam.
A czekania nie lubi. Jak si kto czy co spnia, bardzo si denerwuj. Taki by mj ojciec.
Gdy by ju starszy, czekania tak nie znosi, e wychodzi z domu, kiedy kto (na przykad ja)
mia przyjecha. Nie chcia te wiedzie, kiedy kto mia go odwiedzi - wtedy nie musia
czeka. Umar zupenie nagle.
Dopiero
Dopiero mwi, e pno. Mogo by wczeniej. Dopiero teraz to jest, mylaem, e
byo ju dawniej. - Ju jest! - Nie ju, dopiero! Czasem czego dopiero byo trzeba, eby to
byo - i wtedy dopiero mogo si sta. - Trzeba byo dopiero zagrozi, wtedy przyszed! A ja si go nie doczekaem! - Trzeba byo duej poczeka!
- Dopiero teraz mi to mwisz?
Kiedy mwi, e dopiero, wskazuj na wyjtkowo. Inni nie umieli, dopiero on
potrafi. Wszdzie szukaem, dopiero tu znalazem. Wszystkiego prbowaem, dopiero to mi
odpowiada.
I bardzo dobrze. W kocu si udao. Dugo nie byo, ale wreszcie jest. Inni nie, ale on
tak. Gdzie indziej nie, ale tu tak. Moe, gdy co jest dopiero, bardziej to doceni?
Ale czasem dopiero nie mwi, e pno, ale e wrcz za wczenie. - Poczekaj, to
dopiero dwie godziny! Jak si co dopiero co zaczo, trzeba by cierpliwym. Jeszcze nie
teraz... - on ma dopiero pitnacie lat! Dopiero potem okae si, co z niego wyronie.
I czasem mwi, e wanie nie wyjtkowo, ale tym bardziej. Inni nie umieli, a co
dopiero on. On to dopiero nie umie! Nigdzie nie znalazem, a co dopiero tu! Tu to dopiero
nie ma co szuka.
A to dopiero. A to ci dopiero. To dopiero sowo. Znaczenia ma dziwne, wrcz
przeciwne, a co dopiero form... Do pierona! Dopiero ona jest dziwna, nawet dla
etymologw.

SYNONIMICZNE PARY WYRAZW stanowi wyzwanie. A moe jednak ich


znaczenia s rne? Kiedy bardzo chc, potrafi to udowodni. Ale te wiem, e to tylko
dlatego, e tak bardzo chc.
Do / dosy
Do rzadkie s wyrazy, ktre s tak rozdwojone znaczeniowo, jak do.
Pierwsze do jest pewne i mocne.
Mwi do, gdy myl, e wystarczy. e wicej nie trzeba. e mam do czasu,
miejsca, pienidzy, sawy i mioci. Mam do i wicej nie potrzebuj. Jak jest do, to jest
tyle, ile trzeba. Wystarczy. No ju, do, wystarczy. Wystarczy, powiedziaem. Do! Do!!
I za duo...
A czasem mi nie do. Mog mie wszystko: nie do, e mam zdrowie, to jeszcze
mam szczcie i pomylno. I mylicie, e mi do?
Do, eby si co na horyzoncie pojawio, ju tego chc. Nie do na tym: dam.
W kadym razie - oczekuj.
A drugie do jest mae, skromne i unika przesady.
Bo moe mi wystarcza, e mi si do dobrze powodzi. Stosunkowo dobrze. Nie
eby zaraz, ale jako.
e zwykle czuj si do dobrze, nie mog narzeka.
W pewnym stopniu. e mam do ciekawe ycie.
To drugie do jest sympatyczne. Skromne. Unika przesady. Ale nie uywam go
w pochwaach. Do elegancka kobieta, do sprawny artysta, do miy go tego nie lubi.
eby tak o nich mwi.
Jednego do mi nie do. Mam wic jeszcze dosy. S do podobne. Nie rni
si prawie wcale znaczeniem. A waciwie; wcale.

JEST MI BARDZO POTRZEBNA dobra opinia u innych, bo jestem, jak mwi


psychologowie, zzewntrzsterowny. Zaley mi na tym, jak mnie widz. e o tym wiem,
jeszcze bardziej tego potrzebuj. Ale nie zaley mi bynajmniej najbardziej na tym, eby
chwalono mnie za dobro i mdro, pikne obyczaje, urod, strj i si czy fizyczn
sprawno. Najsilniej akn akceptacji mojego sposobu komunikowania si. I czsto musz
w efekcie sam siebie dobrze w tym aspekcie zobaczy i pochwa uradowa.
Dowartociowanie
Wrd licznych sw, odnoszcych si do postrzegania rzeczywistoci, mylenia o niej
i jej oceniania, niektre maj charakter, by tak rzec, schizofreniczny. Obuda, hipokryzja,
samooszukiwanie - pokazuj swoiste dwjmylenie. Obudnik jeszcze wie, e jego
zachowanie ma znamiona faszu, e on sam zaatwia sobie co przez udawanie. Hipokryta ju
si po trosze sam oszukuje - gdy kto zarzuci mu faszywo, moe si szczerze oburzy. Ten,
kto si po prostu sam oszukuje, prezentuje ju pen dwoisto: wie, e nie jest tak, jak chce,
eby byo, ale stara si myle zgodnie z pragnieniem, nie wiedz. Gdzie niedaleko jest
chciejstwo,

bdce

dobrym

tumaczeniem

angielskiego

wishful

thinking,

czyli

nierealistyczne mylenie oczekiwaniami.


W myleniu o wiecie, w ocenianiu wiata, niebagatelne miejsce zajmuje mylenie
o mnie samym. Sam te si oceniam - i, jak si zdaje, w takich ocenach lepiej kierowa si
obiektywizmem. Ale przecie chciabym, eby o mnie mylano dobrze. A i sam chciabym
o sobie do - brze myle. Mwienie dobrze o sobie jest chwaleniem si, moe nawet by
nazywane samochwalstwem. Cigle nie naley do dobrego tonu, cho ju modzi asertywni
ludzie sukcesu zaczynaj umie si chwali. Wci jednak w chwaleniu si, a zwaszcza
w przechwakach, skonny jestem dopatrywa si jeli nie zafaszowania rzeczywistoci, to
niestosownego jej prezentowania.
Chwalenie siebie w mylach moe by okrelane jako dowartociowywanie si.
Ciekawe, e sw dowartociowywa i dowartociowa nie ma w polskich sownikach a
do lat osiemdziesitych - dzi, jak si zdaje, s powszechnie rozumiane i stosowane. Jest
w nich co z przewagi tego, kto ich uywa, nad tym, do kogo si odnosz. Zosta
dowartociowany, czyli pochwalono go, nagrodzono za co - a on poczu si z tym lepiej.
Moe i zasugiwa na to, ale wiem, e on, oczekujc nagrd i pochwa, ma w sobie co
z dziecka, nie jest samosterowny, troch za bardzo zaley mu na ocenie innych. Ma potrzeb
dowartociowania. Jeli kto czuje si niedowartociowany, to raczej nie tyle zasuguje na to,
by go dowartociowa, ile ma troch pretensj do wiata, jest nieco rozalony - ale czy

susznie?
Jeli mnie nie dowartociowuj, a ja potrzeb dowartociowania mam, mog
dowartociowa si sam. Gdy kto si sam dowartociowuje, jest moe bardziej
samowystarczalny. Nie tyle zaley mu przecie na cudzej ocenie, co na wasnym obrazie
samego siebie. Ale jednak ocena by musi - nie jest on bezporednio dla siebie, ale dla siebie
poprzez wasn siebie ocen. Czy ta ocena jest prawdziwa? Podnoszenie wasnej wartoci we
wasnych oczach ma w sobie jednak co zewntrznego i niezupenie prawdziwego,
a w kadym razie niezbyt naturalnego.
On si dowartociowa przez dziaalno spoeczn, Ona si dowartociowuje
przez opiek nad innymi - nie mwi tak o ludziach, ktrych spoeczna dziaalno czy
opieka nad innymi jest przeze mnie podziwiana, a nawet w peni zaakceptowana.
Ten

deficyt

akceptacji,

ktry

prbuj

zlikwidowa

docenianiem

siebie

i dowartociowywaniem, moe by zreszt bliski grzechowi tak surowo potraktowanemu


w Kazaniu na Grze - mianowicie grzechowi pychy. Ci, ktrzy s dumni z tego, czym s i co
robi, nie mog liczy na pniejsz nagrod w niebie. Sami sobie nagrod daj tym wanie
dobrym myleniem o sobie, tym dowartociowywaniem si. Faryzeusz, pysznic si sob,
gorszy jest ni celnik, ktry tylko, w przekonaniu o wasnej nikczemnoci, bije si w piersi.
Dowartociowywanie si jest do wygodnym terminem potocznej psychologii.
Okrela stan, ktry z zewntrz mona zrozumie i - nieco z gry - wybaczy, ale ktry
niedobrze jest u siebie spostrzec. Pojawio si jako polskie sowo niedawno, ale jest uywane
naprawd powszechnie. Zdaje si dobrze tumaczy motywy zachowania innych - moe nieco
gorszych ode mnie, a w kadym razie takich, ktrych zachowania mog ocenia, lepiej
rozpoznajc motywy tych zachowa ni ci, ktrzy si zachowuj.
Czy przypadkiem, rozpoznajc takie wanie dowartociowywanie si, sam si nie
dowartociowuj?

KOMU JESTEM WDZICZNY? Wielu osobom. W tej wdzicznoci, nawet


najmilszej, kryje si zawsze choby minimalne obnienie samooceny. Ale mog to
zlikwidowa, gorco dzikujc. Czasem nawet bardzo i szczeglnie gorco. Wtedy troch si
wyrwnuje, a mog i ma przewag zyska. Byle nie wpa w atw ironi.
Dziki
Jaka liczba mnoga, ale nie bardzo wiadomo, czy od dziku, czy od dziki. W starych
sownikach mamy i dzik, i dzik. Widocznie nigdy jedno nie wystarczao i trzeba byo
wicej dzikw. Albo dzik. Znaczy podzikowa.
e to cigle rzeczownik, mwi przymiotniki, okrelajce, jakie dziki mog by. I s
te dziki i gorce, i serdeczne, i stokrotne te bywaj, nawet pokorne, a zawsze szczere.
Dzikowa mona chodno i nieszczerze, ale nieszczerych dzikw by nie moe.
Kiedy dziki mgbym czyni, teraz czasem skadam. W podniosym stylu dziki
skadamy, mwic. Kiedy nie mwi, e skadam, czasem ycz Ci, eby je mia. Niech Ci
bd dziki. Niech bd.
A najczciej bezczasownikowo mwi dziki, tak jak dzikuj, tylko krcej i raz myl, e to bardziej uroczycie, a kiedy indziej, e szybciej i dziki temu naturalniej,
bardziej potocznie. I zwykle: samo dziki, bez tego, jakie, komu i za co. Odpowiadam tak.
Ale mog rozszerza i dzikowa dzikami za yczenia, za uprzejmoci, za kade
sowo. Komputer mi podpowiada: Dziki za wszystko. Myla pewnie, e list uprzejmy
pisz. Dziki, komputerze. Dziki, stryjaszku - to Gucio do stryjaszka. To z Fredry, dziki
Fredrze mamy duo cytatw.
A to ju troch inne dziki, ju chyba nie rzeczownik. Rzeczownik, dziki temu
(czyli; dlatego), e rzeczownik, mg mie przymiotniki. To dziki nie moe. Gorce
dziki Tobie za wszystko - to dziki Tobie mi si udao. Dziki Twojej pomocy.
I dziki Bogu. I Bogu dziki. I starczy.

PRZEZ LATA, I TO NIE TYLKO modziecze, moimi ulubionymi lekturami byy


ksiki fantastycznonaukowe. Ale kiedy dosza mi refleksja, e to, co stanowi o ich
atrakcyjnoci, czyli brak ogranicze rzeczywistoci i prawdopodobiestwem, moe by
w istocie nuce - jako ochodem jako czytelnik. Podobnie byo z grotesk.
Fantazja
aciskie sowo phantasia nie oznaczao nic dobrego.
To tyle co urojenie - albo skonno do uroje, do zmylania. Jest dua rodzina
fantastycznych sw: fantazja, fantasta, fantasmagoria, fantom, fantazmat,
fantastyczny, fantazyjny, fantazjowa. Czasownik fantazjowa nie cieszy si (moe
poza psychologi) najlepsz opini: moe znaczy tyle co zmyla (wic mwi nieprawd),
a oprcz tego tyle co marzy, roi (czyli udzi si). Fantasta, zwany dawniej take
fantastykiem, rwnie nie liczy si z rzeczywistoci - to godny najwyej pobaania
mitoman

lub

w najlepszym

razie

marzyciel.

Zwidy,

zudy

i uudy

nazywane

fantasmagoriami czy te fantomami nie przystoj trzewym realistom i w ogle ludziom


rozsdnym. Fantazyjne byway nieprawdziwe opowieci, garstwa i zmylenia.
Fantazja jest zaprzeczeniem rzeczywistoci - wic czym nieprawdziwym,
przeszkadzajcym w prawdziwym poznaniu. To produkt fantazji - mwi si. Albo:
to fantazje (liczba mnoga zwiksza tu dezaprobat).
A gdy dodam skdind pikny przymiotnik, wyraenie czysta fantazja stanie si
jeszcze silniejszym odrzuceniem proponowanego pomysu czy wyraonego sdu. Mie
bujn fantazj to co innego ni mie bogat wyobrani. Wol mie t drug. Bogata
wyobrania (jeli nie jest eufemizmem) czciej pomaga, bujna fantazja uzalenia mnie od
zmyle i zud. Fantazjami byway te okrelane czyje (cudze oczywicie) dziwactwa,
kaprysy i zachcianki. Zdanie to tylko fantazje ma studzi ochoty i zapay.
Niech yje zatem rzeczywisto i realizm! Trzymajmy si mocno ziemi, nie
fantazjujmy fantazyjnie, niech fantasmagorie fantastw nie zaciemniaj nam obrazu realnoci.
Ale sowo fantazja ma jeszcze jedn stron. Ujawniaj j czsto przyimki; dla,
ku, z, przy. Kiedy co robi dla fantazji, to zna, e jest mi potrzebna, e j lubi.
Lubi by z ni, a zwaszcza co z ni robi - cokolwiek robi z fantazj, zasuguje na
aprobat i podziw. Lubi te by przy fantazji. Ta fantazja niewiele ma wsplnego
z nierealnymi mrzonkami, zmyleniami czy kaprysami - tu jest wesooci, odwag,
animuszem i dobrym humorem. To mia strona fantazji.
A jest jeszcze milsza. Sowo fantazja moe by najwysz pochwa, pochwa

wrcz entuzjastyczn. To istna fantazja! - woam w zachwycie. Zachwycam si tak


estetycznie i czysto zmysowo. Smak, zapach - fantazja. Kolor, ksztat - fantazja. Muzyka fantazja (fantazja to zreszt jeden z gatunkw muzycznych). Tak si mog nazywa
perfumy i czekoladki. I rzeczywicie czsto tak si wanie, z pewn fantazj, nazywaj.
Najczciej chyba wystpujce sowo tej rodziny - przymiotnik fantastyczny - te
ma dwa oblicza. Ten pomys uwaam za fantastyczny - mwi z powag, do zimno.
Wszyscy wiedz, e w ten sposb odrzucam go jako nierealistyczny. Lecz gdy woam to
fantastyczny pomys! - wszyscy dostrzegaj w tym gorc akceptacj. Przymiotnik
fantastyczny odnosi si czsto do literatury. Literatura to i tak zmylenie, wic nie
potrzebuj tego przymiotnika w owym gorszym znaczeniu. W ten sposb mam albo
fantastyczn literatur - czyli literatur znakomit, ktra wciga i porywa, dajc prawdziwe
przeycie, albo literatur fantastyczn, moe troch mniej powan i czasem mniej ambitn,
ale przecie ciekaw.
I tak to jest. S te dwie strony. Z jednej strony: kto co mi mwi. Nie wiem, czy to
jest. Ale jest trudne do wyobraenia. To fantastyczne, fantazja, mrzonki, bujdy, nieprawda,
zmylenie, gupstwo. On fantazjuje. Jest nieodpowiedzialny, niepowany. A moe nawet
zwodzi i kamie. Z drugiej strony: co jest - i jest wspaniae. Tak wspaniae, e wrcz
niewiarygodne. Ale realnie jest, wiem, e jest. To fantastyczne, to fantazja, znakomite!
Wypada zauway, e ta druga strona wygrywa. Fantastyczny to o wiele czciej
wspaniay ni nierealistyczny. Fantazja czciej kojarzy si dobrze ni le. Trzeba si cieszy
- zawsze lepiej, gdy wok wicej dobrego i przyjemnego.
Ale z drugiej strony nie mog si oprze mniemaniu, e wie si to z poszukiwaniem
coraz to mocniejszych sformuowa, coraz gortszych sposobw akceptacji, z podsycan
medialnie eufori wyrazistoci. To, co fantastyczne, jest jednak take czsto produktem
fantazji.

MOJE MARZENIA CZSTO MAJ ksztat sowny. Sam sobie w mylach mwi,
o czym marz. Nawet czasem szepcz. Przyszo mi do gowy, e w ten sposb moe prbuj
zaklina rzeczywisto. W marzeniach bywa czsto troch pretensji. Staram si o marzenia
bezpretensjonalne, bo kompletnie nierealne. Z realniejszych robi plany.
Gdyby
Pikne, nierealne sowo. Nie brzmi szczeglnie uroczo (dawice si gd-, stkajce - y,
- by) - ale tworzy wyobraenia! Gdybym rannym sonkiem miaa skrzydeczka jak gska,
toby dopiero byo! Gdybym by modszy, dziewczyno, i kiedy doy tej pociechy...
Pokazuje niewysowione marzenia (wtedy mamy na kocu zdania wielokropek lub
wykrzyknik): Ach, gdyby tak znw mie siedemdziesit lat... (stuletni Bernard Fontenelle).
A take - konkretne zalenoci. Gdyby ciocia na przykad miaa wsy, byaby
wujaszkiem. Gdybym mia gitar, to na przykad bym na niej gra. Nie gram, bo nie mam.
A Szopen, gdyby y, toby pi. Nie pije, bo nie yje. Gdybym tak mia cztery nogi - dwie
dugie nogi, dwie krtkie nogi, to mgbym wtedy (Boe drogi!) raz by wysokim, raz niskim
by.
Gdyby piknie usprawiedliwia, zwaszcza z przeczeniem. Gdyby nie... Gdyby nie
za pogoda, udaoby si. Gdyby nie ten nieszczsny rbek, pokazaabym, jak si taczy!
Gdyby otwiera cay nieskoczony wiat niespenionych moliwoci - bo przecie
przy gdyby wszystko jest prawdopodobne. Gdyby moe dotyczy wszystkiego.
Daje pikne projekty. Gdyby wszyscy ludzie dobrej woli... Gdyby tak wzi si do
pracy...
Wszystkie moliwoci otworem i adnego poczucia odpowiedzialnoci. Gdyby
gdyby miao moc tworzenia rzeczywistoci...
Piknie by byo. Chocia niezwykle ryzykownie.

MARMIEADOW JAKO WAN SENTENCJ wypowiada myl, e kady


powinien mie miejsce, do ktrego moe pj. Czyli co w rodzaju domu albo zgoa dom.
Myl z pewn satysfakcj, e przeprowadzaem si w sumie dwadziecia jeden razy. Mj
obecny adres jest moim dwudziestym drugim. Przy tym licz tylko takie, pod ktrymi byem
zameldowany. Std ju nie mam zamiaru si wyprowadza. Nie tylko mieszkam w piknym
domu pooonym w piknym miejscu, ale i adres brzmi niele.
Gdzie
Nie wiem, gdzie. Albo te wiem, ale to niewane. Albo moe i wane, ale Ty nie
musisz wiedzie. Gdzie daleko. Albo gdzie niedaleko. Albo nawet gdzie tu. Gdzie tutaj
to byo, nie mog znale. Przecie gdzie to przed chwil widziaem. No gdzie to musi by!
Czasem w relacji do czego. Czciej blisko ni daleko. Moe by, e ukryj si
gdzie daleko od miejsca, gdzie mnie szuka bd. Czciej jednak oznaczam miejsce czemu
bliskie. Gdzie ley ona Sobota? Pewnie gdzie niedaleko Pitku, Wasza Mio. No gdzie to
mogo by? Oczywicie gdzie w owickiem. I gdzie w Potopie.
A moe te si dopiero okaza, gdzie. Jak si gdzie zatrzymamy, to Ci poka.
Gdzie si przecie trzeba bdzie zatrzyma. Najlepiej gdzie pod lasem.
Moe te by tak, e gdzie to wszystko jedno, gdzie. Gdziekolwiek. Gdzie? A co to
za rnica? Gdzie. Gdzie bd. A moe w ogle tego nie ma? Moe i nie ma. Ale jeli
w ogle gdzie to jest, to tylko tu.
Gdzie, w jakim miejscu. Ale te i gdzie w czasie. Gdzie koo zeszego pitku.
Moe w sobot. Dokadnie nie wiem, kiedy to byo. I kiedy co innego bdzie. To chyba
bdzie gdzie za dwa lata. Ale moe i dalej. Znaczy pniej.
Bo gdzie to te tyle, co z grubsza, mniej wicej. Z grubsza tyle, co mniej
wicej. Wtedy dobrze doda gdzie przy gdzie, z przodu czy z tyu, jakie tak. Ten kole
to ma gdzie tak ze dwa metry i tak gdzie ze trzydzieci lat. Gdzie tak. Co koo tego.
A w ogle jest ich takich gdzie z dziesiciu. Ach, no i co z tego, mam to gdzie! Troch
przesadziem, ale gdzie w kocu musiaem przesadzi.

MIESZKAEM TRZY LATA w Szwecji, nawet si nauczyem szwedzkiego, chocia


dzi go w ogle nie uywam. Szwedzi maj ciekawe pozdrowienia, midzy innymi rne
heje: hejsan, hejdo, heja. Szczeglnie podobao mi si szwedzkie hej po dej, ktre
jeszcze pisze si dziwnie hej pdig. Tam si takie hej wyranie adresuje. Tutaj - do Ciebie.
Polacy nie mog powiedzie Hej Tobie. A Szwedzi jeszcze do tego do wszystkich mwi
Ty. Przejmuj ten zwyczaj mieszkajcy tam nie-Szwedzi i przenosz do swoich zwyczajw
jzykowych. Kiedy po roku pobytu tam przyjechaem z synem do Polski, on, dziewicioletni,
zwrci si do mocno starszej pani dentystki: co ty mi bdziesz robi?.
Hej
Tam pod lasem co byszczy z dala. Daleko gdzie, hej, jak daleko. Trzeba gono
woa. Hej!!! Za daleko. Daleko, e hej. Nie usysz. Hej, kiedy to miao si gos, na pewno
usyszeliby. A dzisiaj nic. Prno woam.
Jak woam, to do kogo i po co. Hej, bracia sokoy! - woam na przykad do braci.
Sokow. Hej, strzelcy wraz! - do strzelcw wraz. Hej, koledzy, precz frasunek! - do
zafrasowanych kolegw. A jak kto Polak, to woam hej, kto Polak!. Hej, do roboty! woam do roboty robotnikw, czasem te braci.
Jak woam hej!, to zwykle wanie do takich jakby braci. Bo jak tak woam hej,
to i do siebie woam. Ja te sok, brat, strzelec i kolega Polak, i - hej! - do roboty id. Hej,
hej!
Czasem, jak mi mao hej!, to i hej ho! zawoam. Jak id do pracy czy z pracy do
domu. A mog te zawoa heje!, a nawet i heje hola!. Ha ha, hi hi.
Ale bywa, e jak woam hej, to nie wzywam do czego, tylko przeciwnie. eby kto
czego nie robi, czego nie trzeba. Wtedy jest to takie ostrzeenie. Uwaaj! Hej, ty tam,
ostronie. Hej, nie pozwalaj sobie! Hej, do Ciebie mwi! Hej, z drogi!
Kiedy Ci zobacz, woam radonie hej, cze, co sycha? A Ty mi na to spokojnie
no hej. I, e nic waciwie, jak si okazuje, nie sycha, mwimy sobie no to hej
i idziemy sobie, hej, gdzie tam nam wypada, albo gdzie indziej, gdzie oczy ponios. Hej!
A jak mnie tsknica czy al ogarnie, albo gdy dusz mam szerok, albo jako tak
w ogle, to te woam hej!, na nikogo nie baczc, tak sam do siebie, do doli i duszy. Hej!
Jeszcze raz, Sajetanie, powiecie hej, a pjdem sobie od roboty precz.

MIAEM I MAM CZSTO poczucie innoci, nawet dziwnoci, eby nie powiedzie
dziwacznoci. Byem w tym utwierdzany, przy czym raczej od pocztku ta moja odmienno
wydawaa mi si raczej atrakcyjna ni zagraajca. Moje gwne dziwactwa polegaj na tym,
e a) nie jadam pomidorw, b) patrz w niebo, eby kichn (cho tak robi te
Turgieniewowski Bazarow), c) nie lubi wieo wypranej, zwaszcza wykrochmalonej
pocieli, d) niechtnie stosuj towarzyskie przepisy, a take rytuay zachowa, wreszcie e)
z oporem przyjmuj nowoci i nowe, nawet konieczne umiejtnoci - dugo przekonywaem
si do samochodu i komputera. Jako dziecko dziwaczyem na potg, siedziaem w ciemnym
pokoju, ubieraem si raczej niekonwencjonalnie i w ogle staraem si na siebie zwrci
uwag.
Inaczej
Czyli inaczej: nie tak samo. W inny sposb. Nie tak, tylko inaczej. Czasem zupenie
inaczej, czasem tylko troch inaczej (czyli take zupenie inaczej, jak mwi poetka). Tak czy
inaczej - inaczej. Nie tak. Czasem to raczej dobrze - czuj si cakiem inaczej!. Czasem
mniej dobrze - dzi zupenie inaczej ni dawniej!, wyszo inaczej, ni chciaem!, u nas
inaczej!. Inaczej ni gdzie indziej
Nawet bardziej, bo to stopie wyszy. Jak nie tak, to inak (albo inako) - tak kiedy
mwili. Ale potem byo mao tej prostej rnicy i trzeba byo zrobi inaczej, inaczej mwic,
wprowadzi inaczej, czyli stopie wyszy. Wtedy stao si jeszcze bardziej inako, czyli
jeszcze inaczej.
Konieczne byo widocznie wprowadzenie tego stopnia wyszego, bo inaczej rnica
nie byaby tak dua, jak bya potrzebna. A czy teraz jest taka, jak trzeba? Nie inaczej, teraz
wystarczy. Chocia czsto mwi inaczej, kiedy myl czyli. Inaczej, czyli w inny
sposb. Inaczej, inaczej: w inny sposb. Inaczej, czyli czyli. Inaczej, inaczej czyli.
Albo zgoa czy. Tak czy inaczej, wszystko jedno.
Tumacz to zawile, ale to dlatego, e inaczej nie potrafi. Czy inaczej: nie udaje mi
si. Inaczej tumaczybym inaczej. Nawet chciabym mwi o tym jasno iprosto. Jakeby
inaczej! Ale wychodzi, jak wychodzi, nie inaczej.
Pewnie jestem jzykowo sprawny inaczej.

WIERZ, JAK ZAPEWNE wikszo ludzi, w swoje wyczucie. To, e myl


o swoim

yciu

jako

o udanym,

zawdziczam

wielu

czynnikom,

ale

za

jeden

z najwaniejszych skonny jestem uwaa wasny instynkt. Ktry jako ostateczna instancja
kae mi wybiera, co w kocu wybieram.
Instynkt
Sowo instynkt dobrze mi si wymawia. Dwie nosowe samogoski brzmi
dwicznie. Czuj niemal instynktowne zadowolenie. Czyli: naturalne.
Instynktownie, instynktowny... Te sowa zdaj si potwierdza przekonanie
o prymacie natury nad kultur. Jeeli co czuj instynktownie, jeli moje zachowanie jest
instynktowne - najczciej okazuje si, e moje poczucia i zachowania byy adekwatne
i suszne.
Kiedy, mwic o przeszoci, wspominam, e poczuem instynktown niech do
kogo, a w innym momencie instynktownie podjem jak decyzj - to zazwyczaj oznacza to
zarazem, e moja niech znalaza potwierdzenie, a decyzja okazaa si potem suszna.
Sowo instynkt miao kiedy take inne, specjalne znaczenie. Odnosio si do
czyjego polecenia, zlecenia, instrukcji, inicjatywy - najczciej kogo bardzo wanego, na
przykad krla. Kiedy krl instynktowa, to trudno byo nie spenia jego instynktu.
Dziaanie zgodne z krlewskim instynktem to byo wypenianie polecenia krlewskiego.
Mona by sdzi, zestawiajc te znaczenia, e ten naturalny, biologiczny instynkt daje mi
take instrukcje i polecenia z wysoka, jest wany.
Jest wany, bo naturalny.
Instynkt pochodzi w prosty sposb od aciskiego instinctus, co oznaczao tyle, co
podnieta, popd, bodziec. Instinguere to pobudza, podnieca. Sowniki podaj jako
znaczenia sowa instynktowny: odruchowy, mimowolny, bezwiedny.
Zatem to, co instynktowne, nie moe by wiadome. A przecie jest suszne. Czy
zatem myl, e to, co wiadome i rozsdne, jest gorsze od tego, co bezwiedne i mimowolne?
To, jaki mam stosunek do rzeczy, w pewien sposb czy si z moim stosunkiem do
sowa, ktre t rzecz oznacza. Z tym, co czuj w zwizku z tym sowem, z czym mi si
kojarzy, w jakich kontekstach je umieszczam. Jeli, mwic o dziaaniu instynktownym
(czyli

odruchowym,

mimowolnym,

niewiadomym,

take:

spontanicznym),

myl

o dziaaniu, ktre z reguy okazuje si uzasadnione, jeli moje nazywane instynktownymi


uczucia okazuj si w pewien sposb trafne - to przyznaj instynktowi pewn mdro.
I prawdziwo - instynkt mnie nie oszukuje, nie mami, nie zwodzi i nie zawodzi. Sowo

instynkt byo uywane kiedy take (bdnie, jak mwi sowniki) w znaczeniu sowa
intuicja. Intuicja moe bywa faszywa - instynkt nigdy. Jest mdry.
Ale czy jest rwnie dobry?
Instynkt w liczbie pojedynczej zdaje si pod tym wzgldem mao nacechowany.
Upraszczajc, mona powiedzie, e jest zazwyczaj suszny, ale nie jest bardziej zy ani
bardziej dobry.
Nieco inaczej jest z instynktami. Kiedy stosuj liczb mnog, instynkt staje si
niedobry. Rzadziej pojawiaj si okrelenia pozytywne: wysokie, dobre instynkty. Za to na
co dzie mam do czynienia z instynktami zymi i niskimi. On ujawni swoje najgorsze
instynkty mwimy o kim, kto okaza si wyjtkowym obuzem. Kieroway nim wycznie
niskie instynkty.
Lepiej mie jeden instynkt.

JESTEM NASTAWIONY na siebie. Mgbym sdzi, e z tego, e sobie to


uwiadamiam, wynika mniejsze nasilenie tej egotycznoci, ale podejrzewam, e wiadczy to
o jej jeszcze wikszym spotgowaniu, o powikszeniu o czynnik meta. A e si do tego
przyznaj,

to

sprawia

jeszcze

kolejne

powikszenie

w postaci

mao

znonej

ekstrawertycznoci. Pozostaje mi tylko przeprosi za to.


Ja
Rzadko naprawd musz uywa zaimka ja. W jednej sytuacji jest to rzeczywicie
konieczne: gdy, odpowiadajc na pytanie zaczynajce si od sowa kto, musz przyzna, e
to ja. Albo przyzna si, e to ja.
W innych wypadkach mwienie ja jest co najmniej niekonieczne.
Nasze polskie ja to jak aciskie ego, francuskie moi czy angielskie me. Wyrane,
syszalne, pene wiadomoci siebie. Francuzi i Anglicy maj oprcz tego cakiem przyzwoite
i nierzucajce si w uszy i oczy je i I (troch jednak pyszakowato zapisywane wielk liter,
moe dla rekompensaty za jego skromn krtko). Tych zaimkw uywaj bez przerwy,
kiedy tylko mwi o sobie, bez powanego zdawania sobie sprawy, o czym (o kim) mwi.
Ja dla zwykego mwienia o sobie mam kocwki czasownika. To nimi mwi, e to
ja. I pisz. Byem to co innego ni bye czy by. Kiedy mwi, a zwaszcza pisz ja,
to tak, jak gdybym pokazywa na siebie palcem: patrzcie, to ja!. Ludziom skromnym
przychodzi to z trudnoci.
Dzieci pno dowiaduj si, e s ja (mn?). Dugo s imionami, czasem mwi
na siebie sam lub sama. Potem ju wiedz, e s ja, i troch si dziwi, e inni te.
Kto to taki - ja? Ten, kto mwi, kto pisze. A moe to to mwice, piszce, mylce,
czujce we mnie? To, co wie o sobie, e jest ja i e w ogle jest?
W poowie dziewitnastego wieku Trentowski uoy z jzykowych klockw sowo
ja, ktrego polsko jest niesychanie wyrana. Wzi ja i doda do niego -, ktre
znalaz w kani, bojani i w przyjani. Ten ostatni wyraz potraktowa jak jzykowego
ojca jani, bo przyjaciel to przecie ten, ktry jest przy mnie, wic przy + ja + .
Ta ja to co w rodzaju samowiadomoci. To takie ja, ktre wie, e jest ja (czyli
sob). Kiedy, jak si zdaje, wyraz ja by czciej uywany, modniejszy. Dzi
w potocznym jzyku zosta, co do zabawne, w poczeniu ze sowem rozdwojenie. To
tak, jakby sama ja, pojedyncza, nie miaa ju w jzyku oparcia, a poniewa, jako
wyjtkowo wewntrzna i samotna, na wsparcie nie moga liczy, sama si rozpada,
rozdwoia, eby sobie samej pomc zosta w jzyku. I zostaa, ale ladowo. Nie przysza za

ni, eby jej pomc, ani ty, ani my, cho Lem to kiedy artobliwie proponowa.
Ja to tyle, co poczucie tosamoci (wol dzi wanie to drugie, troch uczone,
przypominajce termin sformuowanie). To bycie sob, a waciwie mn. Jestem sob a kto jest mn? Oczywicie ja. Ale tak nie powiem. Mn, mnie, mi, stare mi - ju
mnie tak bardzo nie dotycz, jak samo ja. To jest te o mnie - ale z zewntrz. Z innego
rda wyrazy, mao maj wsplnego z zaimkiem ja.
One s naturalne, bez nich nie moemy si oby. Inni widz mnie, rozmawiaj ze
mn, myl o mnie. Nie mona tego inaczej powiedzie. Musz jako mc o sobie mwi,
gdy jestem obiektem.
Gdy jestem podmiotem, najczciej wyraam si kocwk czasownika. W pimie
zaimek ja przychodzi z trudem - moe std ten dranicy, prowokujcy pocztek
Dziennikw Gombrowicza (Poniedziaek - Ja. Wtorek - Ja).
Ale w mowie ja pojawia si czciej. Coraz czciej. Toruje sobie drog do
potocznoci. Nie razi ju przy czasownikach mylenia, chcenia i mwienia. Ja myl, e...
to ju prawie to samo co myl, e.... Ja chciabym powiedzie, e... to standardowy,
niewiele mwicy pocztek, taki jak chciabym powiedzie, e... (najczciej zreszt
uywam go wtedy wanie, gdy naprawd nic nie chc mwi).
A wraz z rozwojem powszechnej asertywnoci jako te z ogarniajcym niestety
wszystkich rozwojem wiadomoci potrzeby dobrej, wyranej, pozytywnej autoprezentacji,
by moe ten may, krtki, ale wcale nie skromny zaimek ja wejdzie do tekstw rwnie
tam, gdzie dotd wystarczaa tylko skromna, rzetelna i powana kocwka czasownika.
Tak myl. Ja tak myl.

JEST WIELE SW MODNYCH, rozpowszechnionych, rozplenionych. Ci, ktrzy


dbaj

o jzyk,

daj

wyraz

swoim

niechciom

do

tych

sw.

Oczekuj

od

jzykoznawcw-popularyzatorw, takich jak ja na przykad, ebymy ostro potpiali takie


rne rzeczy, jak zapoyczenia, nowe znaczenia wyrazw, natrctwa i mody. Jestem raczej
tolerancyjny, co nie zawsze podoba si moim widzom, suchaczom i czytelnikom. W kocu
moi odbiorcy to ludzie raczej zainteresowani jzykiem, a tacy s wyczuleni i do radykalni.
Jednym ze sw najbardziej potpianych za natrctwo jest jakby. A mnie zawsze ciekawi,
co sprawia, e jakie sowo si upowszechnia. I znajduj po temu racje. I trudno mi niszczy
na przykad to jakby, ktre obok rnych zych stron ma i dobr - pokazuje, e nawet jeli
co wiemy, to wiemy te, e nazwa to trudno...
Jakby
Kiedy mwi jakby, mog powiedzie wszystko. Mog, bo nie mwi do koca.
I nie mwi o rzeczy, ale tak jakby o moim wraeniu tej rzeczy. Co jakby. Tak jakby.
Mwi, ale tak jakby nie do koca. Moe mi si zdaje. Moe jest inaczej, tylko podobnie do
tego, co jakby jest. - Czy to tu? - Tak jakby. Penej odpowiedzialnoci nie bior. Jakby.
Ma wiele zastosowa. - Jakby to zrobi? - pytam. Nie jak, wtedy pytanie jest
proste, tylko: jakby. Kombinuj, jakby to zrobi, w jaki sposb. - A jakby tak to zrobi? pytam. To taka luna propozycja, taka sobie, jak nie, to nic. Jakby nie, to nie szkodzi.
A jakby si nie udao? - pytam dalej - to co? No nic, moe si uda. A jakby nawet...
Jakby daje taki jakby warunek. Jak co bdzie, to co innego te. Jakby tak
sprbowa, to moe si uda. Jakby si udao, to byoby niele. Ale moe ju by za pno.
Jakby to zrobi wczoraj, toby si udao. Teraz nie. Teraz ju jakby za pno. Wydaje si,
jakby byo za pno. To moe jednak?
Wyglda, jakbym si powtarza. Moesz mie wraenie, jakby to ju byo. To moe
by prawda. Ale jakby niezupenie. Mog zreszt milcze. Jakby mnie nie byo. Ale tego
wraenia ju nie moesz mie. Bo jestem. Nawet jakbym nic nie powiedzia.
No i mam takie jakby porwnania, ju jawnie nieprawdziwe, niektre stae. Mwi,
e czuj si, jakbym si na nowo narodzi. Sysz, e kto jest szczliwy, jakby go kto na
sto koni wsadzi. Dziwne - przecie taki noworodek czy taki na stu koniach to za dobrze si
nie czuj.
Jakby nie byo (tu jakby jest troch jakby niepoprawne), cakiem sporo tego. A do
tego jeszcze jakby nigdy nic to natrtne, mczce, ju jakby powszechne i nieuchronne,
jakby zabezpieczajce przed precyzyjnym wysowieniem jakby sowo...

WYSTPUJ W RNYCH FUNKCJACH i rolach. Chyba przed kadym


czowiekiem stoi, mniej lub bardziej uwiadamiany, dylemat aktora: czy kad rol nasyci
sob, czy siebie wciela dobrze w rne role? Czy by Holoubkiem czy omnickim? Gdyby
mona byo wiadomie wybiera, chtniej bybym sob i jako m, i jako dziadek, i jako szef
czy przewodniczcy, i jako klient czy pacjent, i jako laureat czy uczestnik, i jako ja sam sobie
prywatnie. Ale nie wiem, czy sam jestem sob w stopniu do tego potrzebnym...
Jako
Jako sowo tekstowe, ujte formalnie - bardzo niesamodzielne. Nawet akcent trudno
na nim postawi. Ale za to jako operator znaczeniowy - wane, bo ustala wiele rzeczy, jako
to kolejno, rol, czy czas. Wezm na przykad jako pierwsz - kolejno. Ju wziem.
A rol, jako e nie musz tu by bardzo dokadny, potraktuj tu jako wszelk moliw
funkcj, przy czym zarwno jako funkcj tego, o czym mwi, jak i jako wasn, czyli jako
tego, kto mwi. Mog to zrobi jako jzykoznawca, jako te jako zwyky uytkownik
jzyka. Ju jako dziecko tak sobie to traktowaem. O, take i czas.
Jako si rzeko, jako ustala. I kiedy nie wiem, jak co potraktowa, mog uzna, e
mog traktowa rnie. W zalenoci od tego, jako co to traktuj. Jako to i to jest to do
niczego, a jako co innego wypada jako tako, jeszcze ujdzie. A mog te ja sam traktowa co
jako kto. Jako takiemu wydaje mi si to nieze, a jako inny odrzucam to i ju. Bo jestem
bardziej na przykad wymagajcy i jako taki mog.
Jako ywo, mog! A w razie czego mog potem powiedzie, e to tylko wanie jako
wymagajcemu mi si to nie podoba, a tak w ogle to przecie cakiem, cakiem. I, by moe,
e tylko jako to i owo jest to nie takie, jako trzeba, bo jako tamto - o, pene wspaniaoci. I,
jako asekurant, uywam tego jako tak jako uprecyzyjnienia, jako i jako zabezpieczenia.
Bo przecie kiedy mwi, to jako ten, ktry mwi (czyli mwca jako mwca - wcale
nie tak malane to maso) mam przecie nie tylko prawo, lecz i obowizek widzie wszystko
w jego zoonoci.
I do tego wanie jako jako jako bardzo si przydaje.

JESZCZE NIGDY TAK NIE BYO, eby jako nie byo. Ten cytat ze Szwejka jest
dla mnie kwintesencj optymizmu, a uwaam si za optymist. Tylko czy, jeli wiem o swoim
optymizmie, jestem cigle optymist? Przecie musz, wiedzc o tym, bra poprawk na swj
optymizm...
Jako
Czyli nie wiadomo jak. Jako tak. Albo jako inaczej, ale jako trudno powiedzie
jak. Moe i nie warto si specjalnie zastanawia, jak, bo to nie takie znowu wane. Wane, e
w ogle jako. Bo jako musi by.
Jako niedawno tak jako udao mi si co napisa, e byem z tego jako szczeglnie
zadowolony. Najpierw w ogle jako mi si pisa nie chciao, a potem jako wziem si do
roboty i ju. Tak trzeba: nie myle, e si nie uda - i jako to bdzie. Albo jako tam.
Albo jako nie wiadomo jak - albo nie wiadomo dokadnie gdzie. Jako niedaleko
std, no, moe troch dalej. Albo kiedy - jako chyba w zeszym tygodniu czy jako tak.
Wiadomo, e jako, e gdzie i e kiedy, to na pewno - ale jako niedokadnie.
Albo wreszcie nie wiadomo, dlaczego. Czasem tak jako ni z tego, ni z owego. Jako
si nie mog zorientowa, dlaczego. Czyli nie bardzo wiem, dlaczego nie wiem. Ale troch
tam wiem. Wiem, e jako powd jest. Jako przecie musiao do tego doj.
Strasznie jako nabaaganiem z tym jako, ale myl, e jako to zrozumiesz. Co
wcale znw nie znaczy, e w ogle jaki, czyli w jaki sposb, wszystko jedno jaki - ale e
tak si jako w kocu stanie, e bdzie dla Ciebie jasne, o co chodzi. Jako dziwnie jestem
tego pewien. Pewnie, jak nie zrozumiesz, nic si w kocu nie stanie, jako to przeyj. Ale
lepiej jako postaraj si zrozumie.
Bo przy tym wszystkim jako to - chocia nie cakiem dokadnie wiadomo jak wcale nie najgorzej. Jako si w kocu yje.
I jako leci.

DRANI MNIE CUDZA PRZEKORA jako cecha charakteru. Nie bez tego jednak,
ebym sam przekorny nie by. Na swoje usprawiedliwienie mam to, e stanowcza pewno
siebie wydaje mi si jeszcze bardziej dranica.
Jednak
Mylaem, e o jednak mao napisano. Jednak po sprawdzeniu stwierdziem, e
jednak ju sporo. Jednak dziwne, e tak mylaem. Powinienem by si jednak
spodziewa...
wiat nie jest prosty. Wydaje mi si, e znam zasady - okazuje si, e jednak nie. Co
przewiduj - jednak wychodzi inaczej. Wszystko wskazuje, e tak - a tu jednak nie.
Widzc takie niejasnoci, niedopasowania, niekonsekwencje - musz mie, jeli nie
bro przeciwko temu, nie neutralizator, to przynajmniej wygodn tego nazw albo jeszcze
lepiej sowo, ktre zdaje spraw z tego i z tego, e ja o tym wiem. To jednak.
I uywam tego jednak, bo wygodne, bo dobrze pokazuje, e co jednak do czego
nie pasuje, a poniewa bardzo czsto nie pasuje, a nawet jak jednak pasuje, to mogoby
jednak nie pasowa albo przynajmniej moe si potem jednak okaza, e jednak nie pasuje to uywam tego jednak bez miary i adu, czy pasuje czy nie, a jak jednak nie pasuje, to
przecie od tego jednak jest, eby wtedy go uywa. Jak co nie pasuje. Jednak.
Chyba jednak przesadziem.
A waciwie jednak nie przesadziem, bo tego jednak uywam jednak na okrgo,
w rnych sytuacjach. Kiedy na przykad mwi o czym, co wolabym, eby si jednak nie
stao, mwi, e jednak si stao. Jednak si nie udao. Albo gdy obawiam si, e moesz mi
jednak nie uwierzy, na przykad e on tam jednak by. A jednak by, czy wierzysz, czy nie.
I szpikuj tym jednak moj mow, i podwajam go, i potrajam, a dziwne, e
jednak mimo wszystko co mi si udaje czasem, jednak, powiedzie.
A jednak...

W SYTUACJACH OSTATECZNYCH, gdy myl o tym, e co si koczy, a jak


koczy, to i skoczy, myl, e teraz jednak jeszcze trwa. Umr, ale jeszcze yj. Wiem, e
abstrahowanie od przyszoci jest ucieczkowe, ale do ma dzie dzisiejszy swojej biedy, jak
mwi Ewangelia. A i radoci te mu wystarczy. Teraz jest tak.
Jeszcze
Jeszcze pokazuje mj stosunek do wielu rzeczy. Gwnie do czasu. Ale i do tego, co
porwnuj z czym innym. Albo do tego, kogo porwnuj. Zuzia jest adniejsza od Rzi. Ale
to mi wcale nie mwi, e jest adna. Obie mog by szpetne, tylko Rzia bardziej. Ale jak
Zuzia jest od Rzi jeszcze adniejsza, to obie adne. Zuzia bardziej.
Jak mwi, e jest jeszcze gorzej, ni mylaem, to myl, e jest le. I mylaem, e
bdzie le. Jednak jest jeszcze gorzej ni le! Mylaem przecie, e bdzie le, a tu jest
gorzej, ni mylaem! Ale z drugiej strony moe jeszcze nie tak znw najgorzej. Mogoby
przecie by jeszcze gorzej. Jeszcze jak! A tak, jak jest, to jeszcze, jeszcze. Jeszcze moe
by...
Jeli mi nie dosy, to mi mao. Jeli mam duo, a wci mi czego jeszcze brak, czyli
cigle mi jeszcze nie dosy, mwi ze zgorszeniem, e jeszcze mi mao.
I nie daj. Jeszcze czego! - mwi. Zamiast by zadowolony, to jeszcze ma
pretensje! Tego jeszcze brakowao!.
Duo ju napisaem o jeszcze, ale to jeszcze nie wszystko. Tak naprawd to jeszcze
nic! O jeszcze mona jeszcze napisa wiele. Jeszcze ile! Jeszcze duo, duo wicej. Jeszcze
pisa o jeszcze? Mog jeszcze pisa dalej - albo napisa jeszcze raz.
Zatem - jeszcze raz. To czsta proba, czsty apel, wyraany take okrzykiem. Noch
einmal, ptaszku mj. Encore. Iszczo raz. Ech, iszczo mnogo, mnogo raz. Albo jeszcze ten
jeden tylko, ostatni ju raz. Mw do mnie jeszcze... Trudno skoczy, zrezygnowa. Poranek
wita, a my jeszcze. Jeszcze jeden mazur dzisiaj! A panna Krysia - prosz bardzo.
Jeszcze trwa. Jeszcze jest. Nie przestao by. Chocia pewnie niedugo przestanie.
Jeszcze trzeba troch poczeka. Pan dyrektor jeszcze zajty. Albo: nie przestao nie by, czyli
si jeszcze nie zaczo. Jeszcze nie ma. Za jaki czas bdzie. Pan dyrektor jeszcze nie
przyszed. Czekam. A czasem mog si nie doczeka. Ja albo kto inny. Niedoczekanie ich.
Jeszcze dam rad. Jeszcze im poka.
Jeszcze Polska nie zgina. To w kocu mimo wszystko raczej optymistyczne ni
defetystyczne.
Moe by dawne. Jeszcze jak byem chopcem... Pamitam, jeszcze w szkole...

Wspomnieniowe, nostalgiczne. Albo bardzo niedawne. Jeszcze wczoraj mylaem inaczej.


Dzi zmieniem zdanie. Jeszcze przed chwil tu by. Dopiero co! A teraz go nie ma.
Pisabym jeszcze, ale ju miejsca nie ma. Koniec.

BLISCY MIELI (i czasem jeszcze maj) mi za ze, e zazwyczaj, kiedy


przyjedaem, zaraz wyjedaem. Jak przychodziem, zaraz wychodziem. Jak siadaem, od
razu wstawaem. Mwiem, e ju musz lecie, i leciaem. auj, e tak szybko
wyjedaem od rodzicw, od przyjaci, z miejsc, ktre tak przecie lubiem. Teraz to bym
posiedzia.
Ju
O jeszcze ju byo, o ju jeszcze nie. To kwestia alfabetycznego porzdku. A to
przecie ju czsto zaczyna. Ju si z pogodnych niebios.. Ju w gruzach le.... Ju
miesic zeszed.... Ju nigdy....
Ju to wanie pocztek. Od tej pory zaczyna si nowe. Ju si tamto skoczyo,
teraz ju bdzie inaczej. Ja ju wicej nie bd. Ju przestaem. Czyli - zaczem. Od tego
wanie momentu.
Ju nie jeste dzieckiem - mwi rodzice. Ju jeste duy. A potem - ju dorosy. Ju
stary...
Kiedy mwi ju, mwi, e mylaem, e jest wczeniej, a jest pniej. Ju pita.
Ju trzeba to zrobi. Ju. Ale ju!
Bywa, e mylaem, e nie byo, a ju byo. Ju o tym mwie - sysz. I troch mi
gupio, bo zapomniaem, mylaem, e jeszcze nie mwiem. I ju, ju bym powiedzia, ale
mnie powstrzymali. I ju nie powiem. Czasem ju nigdy.
Bo ju czasem nie dopuszcza. Ju co miao by, prawie byo, ale jednak nie. Ju
by w ogrdku....
I nic. Wpad w beczk wkopan.
Ju koczy. Tego ju za wiele! Ju std, wyno mi si! Ju ci tu nie ma! I ju
po nim, wynis si. Ju go nie ma. A jak ju go nie ma, zaczynam aowa. Nieraz ju po
chwili.
To ju koniec. I ju. Ju po wszystkim.

LUBI SOWA DZIWNIE BRZMICE, przez to troch tajemnicze, zwaszcza kiedy


to dziwne brzmienie idzie w parze z nieokrelon, trudn do wyraenia treci. Zupenie
wyjtkowo trafia si to wyrazom funkcyjnym, takim jak partykuy czy zaimki. I pasjami lubi
wyrazy seryjne.
- kolwiek
To w ogle adne sowo. To tylko kawaek sowa, a waciwie wielu rnych sw.
Kawaek, ktry w pewien sposb uniewania to, co przed nim stoi. Niby stoi, a jest waciwie
niewane. Ktokolwiek to wszystko jedno, kto. Niewane, kto. Ktokolwiek. Gdziekolwiek to
wszystko jedno, gdzie. Niewane, gdzie. Gdziekolwiek.
Nie lubi, gdy si do mnie odnosi. Gdy sysz: kimkolwiek jeste.... Jak to:
kimkolwiek? Przecie to wane, kim jestem. Nie ma takich okolicznoci, w ktrych byoby to
niewane. A z kolei, kiedy tego uywam, mog mie poczucie wadzy. Mnie jest wszystko
jedno. Ktokolwiek. Kiedykolwiek. Dla mnie bez rnicy, z mojego punktu widzenia jej nie
widz. Tak wysoko jestem.
Chyba e prosz. eby cho cokolwiek, cho mao, ale eby... To moe by
jakiekolwiek, gdziekolwiek - byle byo. Bardzo mi wtedy zaley.
Ale jakkolwiek mi zaley (czyli: chocia mi zaley), jakkolwiek prosz - to jednak
stawiam co w rodzaju warunku. To ja ustalam, e co jest niewane. Miejsce, czas, sposb,
osoba. e gdzie tam jest jakie wszystko jedno. e co si nie liczy.
-kolwiek czy si z bd. Wtedy to ju bardzo wszystko jedno. Gdziekolwiek
bd. Cokolwiek bd. Tak bardzo wszystko jedno, e chyba w ogle nie warto o tym mwi.
A jednak mwi. I to uniewanianie, i mwienie o uniewanianiu, i podkrelanie tego
uniewaniania - zwraca uwag na to, co jest uniewaniane. Gdziekolwiek bd? Czyli
mogoby to by istotne, gdzie. Dopiero ja czyni to niewanym. Ale to wane, e ja to
uniewaniam. Cokolwiek? To ja ustalam, e wszystko jedno, co.
Cokolwiek by o tym powiedzie, co w tym jest.

GDZIE KOO TRZYDZIESTKI zauwayem, e pory roku nastpuj po sobie


cyklicznie. To znaczy oczywicie wiedziaem o tym wczeniej, ale wtedy to silnie poczuem.
Zwizao si to z poczuciem przemijania i nieuchronnoci, take nieuchronnoci mierci.
Koo
Kiedy tak si rozgldam w koo (czyli w rne strony), dostrzegam koo siebie (czyli
w swoim pobliu) coraz to co innego. Rano, kiedy krztam si koo swoich spraw (czyli
kiedy robi tam rne takie mniej czy bardziej potrzebne mi rzeczy), takie widz wiata koo,
jakie zakrelam oczami, do tpymi zreszt (to taka parafraza, jak widzisz, ktra ma pokaza
moj erudycj i skromno zarazem). Koo poudnia (czyli gdzie tak midzy dwunast
i pierwsz) zaczynam patrze szerzej. Chodz mi wtedy koo gowy rne pomysy (to
znaczy, e aden nie jest skonkretyzowany, ale jako je wyczuwam). Przychodz mi one w te
okolice gowy raz koo razu (czyli niemal bez przerwy), czasem koo dziesiciu (czyli mniej
wicej dziesi) naraz. Wydaje mi si, e wiat si obraca wkoo mnie (czyli wszystko si
dzieje ze wzgldu na mnie), e spord ludzi koo mnie (czyli tych, ktrzy mnie otaczaj),
jedni si zaczynaj jako bardziej koo mnie krci (czyli zabiega o moje wzgldy), a drudzy
chodz koo mnie na palcach (czyli bardzo uwaaj, eby mnie nie urazi). Ale ju gdzie tak
koo trzeciej (czyli jako tak w okolicach pitnastej) wszystko przygasa, znw pojawia si
wiadomo, e to wszystko to jedno wielkie bdne koo, z ktrego nie ma wyjcia (czyli
przestaj widzie w tym wszystkim jakikolwiek cel), jasno i wyranie spostrzegam, e koo
fortuny mnie nie dosignie (czyli szczcie adne mi si nie przytrafi), a koo historii jest
jeszcze ode mnie dalej (czyli niczego godnego uwagi potomnych nie dokonam). Widz, e tak
naprawd wcale nie jestem nikomu potrzebny i czuj si jak pite koo u wozu (czyli myl,
e wszystkim zawadzam).
I tak dzie w dzie, w koo to samo. Tak, w koo, Macieju, w koo. Kiedy tak si
rozgldam.

NIEPRZYMUSZONY NIKT przymusu nie chce - powiedzia Brecht. Moja niech


do przymusu nie jest zapewne wiksza ni u innych, ale cigle mnie dziwi, jak bardzo ten
czynnik wpywa na moj percepcj wiata. adna jednak wiadomo nie moe sprawi,
ebym nie lubi mniej tego samego, kiedy wynika ono z koniecznoci, nie z mojego wolnego
(jak si czasem udz) wyboru.
Koniecznie
Musz koniecznie co napisa. Nie znaczy to koniecznie, e nie chc, owszem, nie
mam nic przeciwko temu. Ale nie jest tak, e koniecznie chc.
Koniecznie ma dla mnie dwie strony. Raz zaley ode mnie, wychodzi ode mnie wtedy, gdy czego koniecznie pragn, chc i potrzebuj. Z niczym si nie licz, koniecznie
tego chc. Czuj, e po prostu musz to zrobi albo mie. Koniecznie.
Innym razem odnosi si do mnie z zewntrz. Kto lub co czego ode mnie wymaga wtedy albo sysz rozkanik: zrb to koniecznie, albo dowiaduj si, e co koniecznie
musz lub przynajmniej koniecznie powinienem.
Nie zawsze zaley to od czasownika. Kiedy mwi, e musz koniecznie, to czsto
znaczy, e tak bardzo chc, e nie mog nie. Cho, oczywicie, najczciej mog, i kiedy
mwi, e musz koniecznie Ci kiedy zaprosi, to ma to wprawdzie znaczy, e bardzo
tego chc, ale w istocie i ja, i Ty wiemy, e niewiele z tego bdzie, tylko ja tak musiaem
powiedzie. Koniecznie musiaem. Musimy si koniecznie kiedy spotka, eby o tym
porozmawia. Przypomnij mi koniecznie o tym.
Takie grzeczne si to koniecznie zrobio, takie konwencjonalne... Czsto myl, e
koniecznie powinienem jakie koniecznie doda, jeeli chc by serdecznie grzeczny.
- Przyjd koniecznie!
- Oczywicie, koniecznie przyjd!
Jeli ju koniecznie musz, czy te jeli ju tak koniecznie chc by taki
bezwzgldnie grzeczny, to przecie mgbym uy innego, mniej przymusowego przyswka
- a tu nie, akurat musiaem koniecznie tak powiedzie!
To bya ironia. Wcale nie musiaem. A w kadym razie - niekoniecznie.

NIE LUBI ULEPSZA. Zawsze mi si zdaje, e mog co popsu. To si rozciga


take na bliskich, ktrych chci do poprawiania tego, co jest znone, czsto staram si
ogranicza. Oni pewnie niczego by nie popsuli, a ja w ten sposb psuj sobie z nimi stosunki.
Lepiej
Stopie wyszy od lepo. Teraz zamiast lepo jest dobrze, ale lepiej zostao.
Wida lepiej mwi lepiej ni dobrzej. Dobrzej mwi, kiedy chc, eby dobrza.
Czyli eby si lepiej poczu.
Jest dobrze, ale to mi nie wystarcza. Chc lepiej. Coraz lepiej. Lepiej si czu, lepiej
wyglda. Lepiej by byo, eby byo lepiej - tak sobie myl. Ale wiem, e lepiej jest
wrogiem dobrego. Tak mwi Wolter. Mia na myli, e jak jest dobrze, to lepiej na tym
poprzesta. A Lenin powiedzia: Lepiej mniej, ale lepiej. Te chodzio mu o to, eby za
duo nie chcie.
A jeszcze inni mwili: Im gorzej, tym lepiej...
Lepiej ju przestan cytowa. Czasem lepiej si powstrzyma. Mona za duo
powiedzie.Ty w ogle lepiej si nie odzywaj - mwi mi czasem. Lepiej tu uy lepiej
zamiast raczej, bo lepiej jest mniej oficjalne, cieplejsze, bezporednie, a raczej raczej
nie.
A kiedy pytam, na przykad co sycha albo czy si komu lepiej powodzi (bo si na
przykad powodzio nie za dobrze), to czasem sysz: Lepiej nie pytaj. e tak niedobrze, e
lepiej nie pyta i wcale o tym nie myle. Wtedy znowu uciekam si do cytatu i mwi:
Jutro bdzie lepiej. Niby zwyke zdanie, ale tak powtarzane uchodzi za cytat i jeszcze do
tego uyty artobliwie. e przecie wszystkim wiadomo, e lepiej nie bdzie. Mogoby by
ewentualnie gorzej, ale waciwie gorzej ju by nie moe.
Lepiej bdzie, jak skocz to lepiej.

JAKO DZIESICIOLATEK kupiem sobie kupon totolotka, za ktry zapaciem


dziesi pidziesit. Wygraem wtedy jedenacie zotych. Rzadko kupuj losy, ale zawsze
mam wraenie, e wygram. Moe dlatego rzadko kupuj.
Los
Wrd dawnych zapoycze z aciny s dwa dobrze przyswojone, ale brzmice dzi
nieco archaicznie... oba na niepolsk liter f: fatum i fortuna. Oba oznaczay tyle, co
los.
Fatum w acinie znaczyo: to, co powiedziane, przepowiedziane, przez bogw
wyznaczone - czyli nieodwracalne, konieczne. Ale te niedobre. Fatum ciy na kim, kogo
mog z pewn przesad nazwa przekltym. Sowo fatum ma znaczenie bliskie sowu
kltwa.
Fatalizm to przekonanie o nieuchronnoci, skrajny determinizm. Tak si skada, e ta
nieuchronno wie si raczej z przyszoci niedobr - nie myl o nieuleczalnym
optymicie, ktry wierzy, e wos mu z gowy nie spadnie, jako o fatalicie - za to atwo
pomyl tak o kim, kto zawsze jest przygotowany na najgorsze.
A fatalny to ju nie tyle nawet nieuchronny, konieczny, ile pechowy, przykry,
zgubny.
Fortuna za - to los szczliwy. Nie ciy, lecz sprzyja. Bywa lepa, ale wie si
z trafieniem, trafem.
W odrnieniu od fatum, a cikiego od nieuchronnoci, fortuna jest raczej
przypadkowa. Toczy si koem. Odmienia si (fatum nigdy): czasem na gorsze - ale czciej
na lepsze. Wtedy si umiecha.
Fortunny to tyle co pomylny, raczej nieoczekiwanie pomylny. Sowo to rzadkie
dzi i archaiczne, ale w czstym uyciu jest jego odwrotno: niefortunny. Nic dobrego, ale
i nic specjalnie powanego.
Znaczenia obu tych sw, fatum i fortuny, spotykaj si w polskim sowie los.
Taki los i ciy moe, i umiecha si. Nie ma dobrego fatum i zej fortuny - los moe by
i dobry, i zy. Mog go przeklina i cieszy si nim.
Z tak dwoistoci atwo mi si pogodzi ( propos, z losem take si godz - raczej
z tym niedobrym, o nim tak mwi, cho przecie atwiej byoby godzi si z dobrym). Ale
los czy te inne cechy fatum i fortuny, cechy trudniejsze do pogodzenia. Ot z jednej
strony los jest nieuchronny, trwale przeznaczony, tak nieustpliwy, e nie mona z nim
walczy, z drugiej - przypadkowy i nieprzewidywalny.

Taki ju los - mwi z rezygnacj, czsto w ten sposb uchylajc si od dziaania,


ktre i tak przecie adnych skutkw by nie przynioso. Nikt nie uniknie swojego losu - to
zdanie wydaje si zreszt tak oczywiste, e brzmi niemal tautologicznie (przypomina co
w rodzaju jest, jak jest). Sycha w nim defetyzm - takie pogodzenie si z losem jest
konieczne, ale nie jest przyjemne, a i los taki, z ktrym si trzeba godzi, do przyjemnych nie
naley.
Ale los bywa take przypadkowy i niepewny. Tak niepewny i przypadkowy, e
przypisuj mu lepot. Kiedy robi co na los szczcia - to zdaj sobie spraw
z przypadkowoci konsekwencji moich dziaa. Czowiek strzela, Pan Bg kule nosi.
No wanie: co dla mnie przypadkiem, dla Boga pewnoci. Nawet gdy nie zakadam
ingerencji Stwrcy, los jest pewny i trway. Tylko ja, nie wiedzc jaki on jest, a nawet
zgadywa nie mogc, widz jego figle i igraszki. Ciekawe zreszt, e skonny jestem
przypisywa losowi takie poczucie humoru.
Mog by pieszczochem, ulubiecem losu, ale te, chyba atwiej, jego ofiar.
Zauway zreszt naley, e takie ofiary losu rzadko wywouj wspczucie - to zwykle
niedogi, same sobie winne. Moe zatem los nie bywa tak nieubagany? Moe mog go
ksztatowa? aciski poeta twierdzi, e tak. Stary cytat o kowalu i losie sta si przysowiem.
Jest optymistyczny, daje szanse kademu. Kady jest kowalem wasnego losu.
Ale Apiusz Klaudiusz mia na myli nie ze fatum, lecz dobr fortun. To j moemy
ku. Faber est quisque suae fortunae.
PS
Sowo los ma nie tylko powane, prawie filozoficzne znaczenie. Oznacza te may
przedmiot (najczciej karteczk), ktry mona wycign z kapelusza lub kupi
w kolekturze loteryjnej. I wygra. I, jak si czsto zdarza, to wanie mniej powane
znaczenie jest wczeniejsze. Ten los Polacy kupili okoo XVI wieku od Niemcw, staych
wtedy dostarczycieli sw.

PRZEZ LATA UCZESTNICZYEM w modnym wtedy poszukiwaniu manipulacji


w yciu publicznym. U niektrych tendencja do widzenia wszdzie manipulacji jest jedn
z dominant postrzegania spoecznego. Oskarenia o manipulacj s wci czste, bo
niezmiernie atwe. Wprawdzie manipulacj trudno udowodni, ale wybroni si z jej zarzutu
nie mona ju zupenie. Staram si nie narazi na ten zarzut, a jeszcze bardziej unikam
przypisywania innym manipulacji.
Manipulacja
Jedna z zasad komunikologii, chyba najatwiejsza do zapamitania, bo nieco pachnca
paradoksem, a przy tym uderzajca prawdziwoci, mwi: nie mona nie komunikowa.
Istotnie, komunikuj zawsze, czy tego chc, czy nie. Czy co wiadomie czyni w celu
powiadamiania kogo, czy nie. Nawet kiedy przestan ju robi cokolwiek, bdzie to bardzo
czytelny komunikat.
Gdyby jednak uzna za prawdziwe komunikowanie tylko takie, ktrego ja, jako
nadawca, jestem wiadomy, wwczas mona by sformuowa inn zasad: gdy komunikujesz,
manipulujesz.
Manipulacja jest wtedy, gdy nadawca wie wicej ni odbiorca. Kiedy w komunikacji
ma on przewag wynikajc z faktu, e komunikat jest dla niego peniejszy ni dla odbiorcy,
e zawiera jakie elementy niemoliwe do rozpoznania.
Ale przecie tak jest zawsze.
Dlatego te, zamiast uznawa, e manipulacja jest niezwykle nagannym zjawiskiem,
stojcym

w racej

sprzecznoci

z etyk,

a w wyranej

opozycji

z uczciwym

komunikowaniem, moe konsekwentniej byoby zaoy, e manipulacja ma rne stopnie,


a wystpuje w jakim stopniu zawsze.
Kiedy chc, eby kto czego chcia, a take gdy chc, eby kto co zrobi, a nawet
gdy chc, eby kto co wiedzia, i kiedy co w tym celu mu komunikuj (powiedzmy dla
uproszczenia: mwi) - mam nad nim przynajmniej pod jednym wzgldem przewag:
komunikujc, jestem podmiotem dziaania. On jest obiektem. To ja jestem sprawc, a on ode
mnie zaley.
Sytuacje mog by ekstremalnie rne. Moe by tak, e jako wadca ogaszam sw
niepodwaaln wol. Moe by tak, e jako poddawany torturom zeznajcy bekoc co
w szoku: zawsze jednak to ja jestem tym, ktry mwi.
Jako mwicy wiem wicej o komunikacie, ktry wygaszam. Chobym si chcia nie
wiem jak zidentyfikowa z odbiorc, co na przykad w intymnych sytuacjach atwo sobie

wyobrazi, zawsze pozostan mwicym, a druga osoba suchajcym. I na to rady nie ma.
Odbiorca z komunikatem moe zrobi, co zechce, ale to ja go buduj.
I w tym sensie manipuluj. Bo nigdy nie powiem, nie wyra wszystkiego, co mi przy
komunikowaniu towarzyszy. Nie tylko swojej zej woli czy przewrotnoci, ale take swojej
yczliwoci, chci porozumienia czy mioci.
Jeli, chcc, by mnie suchano, umiechn si mile - manipuluj. Jeli cisz gos do
szeptu - manipuluj. Jeli go podnios - tak samo. Bo zawsze bd wiedzia, co robi, a nawet
bd przynajmniej czu, po co to robi.
I nie powiem tego suchaczowi. A jeli czasem powiem, e na przykad umiecham
si, by go zjedna - to dopiero bdzie manipulacja! Opisywanie, co robi, kiedy mwi,
prowadzi do pytania, dlaczego to robi. Pytania bez odpowiedzi, bo odpowied rodziaby
pytania nastpne.
Matka, zachcajc dziecko do jedzenia, manipuluje. Zapewniajc prawdziwie
ukochan osob o prawdziwej mioci, manipuluj. Szczerze podtrzymujc na duchu
i dzikujc za podtrzymanie na duchu, manipuluj.
A w kadym razie mona uzna, e to manipulacje.
Nie naley si tym martwi. Cho manipulacja ma z saw i pras, jest bardzo
ludzka i naturalna. Wystpuje wyraniej wtedy, gdy mwicemu naprawd zaley na
suchajcym, gdy chce go zjedna.
I na pewno nie wystpuje wtedy, gdy pojawia si przymus, przemoc i gwat.

RZECZ JASNA, LUBI DAWA. To wielka przyjemno. Ale: czy rzeczywicie


wypada? Czy trzeba? Czy akurat to, co chc lub mog da? Czy to bdzie zauwaone?
A zapamitane? A co z wyrazami wdzicznoci? Ich brak jest dojmujcy, ale ich obecno
moe by enujca. Moe lepiej nie dawa? Jeli okae si, e nie trzeba, bdzie dobrze, gdy
nie dam, a jeli nawet byoby trzeba, to, nie dajc, mog uj za oryginalnego. I nie
oczekujcego rewanu ani podzikowa. I to bez wysiku. No i mnie to zostanie, co inaczej
bym da. Obawiam si, e jestem skpy i tylko na takie sposoby z tego skpstwa si tumacz.
Masz
Mwi tak, gdy daj. Tobie daj.
Rzecz biorc cile, gdy mwi masz, mwi, e co jest w Twoim posiadaniu. e
co masz. Na przykad masz diamenty i pery i masz najpikniejsze oczy. Ale Ty przecie to
wiesz, wiesz, co masz - po co mam Ci mwi? Wic mwi te masz, gdy daj - bo wtedy
najpierw jeszcze nie wiesz, e masz - ja wiem wczeniej. A teraz Ty wiedz, e ju masz, bo
Ci daem. Waciwie wanie daj. Masz to, to ju jest Twoje. Masz. Bierz.
Ile Ci mog da! I przykad, i nauczk, i do zrozumienia, i czas do namysu,
i w kocu spokj... I co tylko chcesz. Nie zawsze wtedy mwi, e masz. Ale czsto musz
powiedzie, co mianowicie daj. Jeli bab, czasem to jest placek. Masz, babo.
Mog nawet los. Jego daj Ci, cho waciwie Ci, a naprawd wcale nie Tobie, tylko,
cho to dziwne, sobie, bo to do siebie tak mwi, cho z drugiej strony to Tobie mwi:
Masz ci los!. Taki los zreszt to wanie placek baby. Taki to los. Baby oczywicie.
A czasem w ogle nie mwi, co. Masz i tyle. No i masz tobie! No nie, to nie Tobie,
to znowu mnie. No i we masz... Ale nie, nie bierz, to znw do mnie. Tak do siebie samego
mwi, jak do Ciebie, bo si troch dziwi, e si tak porobio. Bo spodziewaem si czego
innego, a tu masz. Co innego ni tamto. Zwykle gorsze.
I nie wiem, co teraz zrobi. Nie mam pomysu. Tylko ten jeden: powiedzie, e to nie
ja, e to nie mnie, tylko Tobie. I Ty to masz. I masz.
No i masz.

LUDZIE MWI. Niektrzy tak w ogle, inni komu, inni do mnie, niektrzy mnie.
Albo mi. Mnie, kiedy to pod akcentem (mnie mwi, podobnie jak Tobie), mi, kiedy
bez akcentu (mwi mi, tak jak Ci). Wol, jak mwi mi ni do mnie. Wtedy mwi,
ebym wiedzia, rozumia, myla - gdy mwi do mnie, to zaledwie po to, ebym usysza.
Ale kiedy mwi innym albo i do innych, a ja sysz, czy nie mog powiedzie, e to byo
mi? Dowartociowaoby mnie to. A moe i wtedy, kiedy w ogle? Gogol pisa mi, e
brednia okrutna robi si na wiecie... Szkoda, ale jednak nie.
Mi
Spord wszystkich wspaniaych celownikw, takich jak sobie, ci, temu
i innych, mi wydaje mi si najsympatyczniejszy. Raz, e osobisty, bardziej nawet ni
sobie. Sobie do kadego pasuje - mi tylko do mnie. Dwa, e do melodyjny, midzy
re i fa. Trzy (najwaniejsze): e wszystko do mnie sprowadza.
Najczciej - Ciebie. Mog oczywicie z jego udziaem zapyta: co mi powiesz
nowego? czy mniej sympatycznie: co Ty mi tu opowiadasz?, czy cakiem niegrzecznie:
gdzie mi si tu pchasz?. Mog poprosi: zrb mi t przysug... czy troch zbyt
bezporednio: daj mi spokj!. Tu mi normalnie, tak cakiem celownikowo we mnie
celuje - cho czasem mniej wyranie. A bywa, e i nie trafia.
Ale mog te zawoa: wyno mi si!, chocia to wcale nie mnie si wyniesiesz, ju
prdzej sobie. Jak mwi, eby mi to szybko zrobi, to niekoniecznie mnie to zrobisz - ale to
akurat mnie wida na tym za - ley. Zaley mi. A jak powiem: zrobi mi to zaraz!, to
jeszcze do tego poka, jaki jestem wany. A sprbuj mi tego nie zrobi, to chocia to nie
mnie, to zobaczysz... I eby mi si postara!
Tylko jak do grania Ci w co (mianowicie w to) namawiam, nie bierz tego serio. Nie
graj mi w to. Nawet mi nie prbuj.
Ale wcale nie jest tak, e tylko masz mi co robi. Nie jestem znowu taki. Przecie
z drugiej strony tym mi troszcz si te o Ciebie. Jak mi co le wygldasz, przejmuj si.
Jeszcze mi zachorujesz... Mwisz, e sobie, nie mnie zachorujesz? adna mi pociecha!
Te mi przykad. Powinienem znale lepszy...
Ale nie udao mi si.

JZYKOZNAWCY MAJ SWOJE anegdoty, nie zawsze zreszt jzykowe. Jedna


z tych bardziej jzykowych opowiada o badaczu indiaskiego narzecza, zdziwionym, e na
jego pytanie, czy mona tak a tak powiedzie, ktremu to pytaniu towarzyszyy
najdziwniejsze jzykowe przeksztacenia, badany Indianin spokojnie odpowiada, e mona.
W kocu, przy bardzo ju dziwnym sformuowaniu, badacz zapyta Indianina, co ono znaczy.
Nic - odpowiedzia Indianin. - Ale powiedzie tak mona.
Mona
Sowo mona jest, rzec mona, delikatne. Grzecznie nim pytam: czy mona?,
jeli chc gdzie wej lub co wzi. Uprzejmie oferuj swoje usugi: czym mona
suy?, gdy jestem gospodarzem lub obsug. Delikatnie zaczynam: jeli mona... lub:
jeli pastwo pozwol..., kiedy co mam zamiar powiedzie. Subtelnie sugeruj: mona
sdzi, e... albo te: mona by przypuszcza, e..., gdy nie chc by kategoryczny.
Mona wytrzyma - akceptuj co, co jest niezbyt atwe do zaakceptowania.
Jest to te sowo przyjazne, yczliwe. Mona go uywa dla pozwalania i zgody
(ale oczywicie, mona, co za pytanie, prosz bardzo!). Mona nim wyraa dobre, mie
uczucia dla blinich. I to najdelikatniej, jak tylko mona.
Mona powiedzie, sympatyczne sowo.
Zauway jednak mona, e nie jest ono szczeglnie osobiste. Jest bezosobowe: to nie
ja (lub nie tylko ja) mog sdzi, ale w ogle kady sdzi moe. To waciwie nie tyle ja
osobicie pozwalam, ile w ogle mona i tyle. Jest to moliwe.
Uzna mona to sowo za szczeglnie ostrone. Wszystko mona, byle ostronie. To
znaczy mona tak, a mona i tak. Mona i tak, i tak. Tak i inaczej. Nie ryzykuj, poruszam
si po bezpiecznym terenie. A jakby co, to nie tylko ja.
Oczywicie co innego z przeczeniem. Kiedy nie mona. Wtedy bywam stanowczy.
Ale na tym to wanie polega. W kocu nie mona przesadza. I w ogle jak dugo mona.

NIE TYLKO UWAAM SI za optymist, ale te chc nim by. Cho si oczywicie
boj, lkam, a co najmniej obawiam, to jednak raczej sdz, e si uda. Wiem, e pesymista
to dobrze poinformowany optymista, i e trzeba by przygotowanym na najgorsze, ale ten
niby-Pascalowski zakad obstawiam tak, eby wygra dwa razy. ebym wygra i ebym si
cieszy nie tylko z tego, e wygraem, ale i z tego, dziki czemu wygraem.
Nadzieja
Anglik powie: I hope, Rosjanin: nadiejus. Rzymianin mwi: spero. Ja musz
powiedzie: mam nadziej - bo polszczyzna nie ma czasownikowej wersji nadziei. Kiedy
bya, u Bielskiego mamy jeszcze: Szalenie si nadziewaj, przeto pewne odpuszczaj - co
ma znaczy, e ci, ktrzy majc nadziej na rzeczy niepewne, zaniedbuj pewne, s szaleni.
Dzi ju nadziewanie z nadziej trudno poczy, cho etymolodzy domniemywaj, e
nadzieja by moe wzia si (jako sowo oczywicie) z zakadania (nadziewania) strzay na
uk.
To, e nie ma czasownika, sprawia, e nadziej mog nie tylko mie, ale robi z ni
rne rzeczy: ywi j, pokada i wiza - gdy chc, eby co byo, i przypuszczam,
e bdzie; czyni, rokowa i budzi - gdy to inni chc czego dobrego, co ode mnie
zaley. Ale i zawodzi, rozwiewa i gasi - gdy chc na prno.
Moje relacje z nadziej, wyraane przyimkami, te s rne. yj w nadziei,
pozostaj z nadziej - a gdybym by kobiet, mgbym czasem by te przy nadziei.
Nadzieja ma oczywicie swoj symbolik, wyraan w jzyku. Z pewnoci jest to
wiato: mwi o iskierce nadziei, o promyku nadziei, bysku nadziei. Nadzieja wita mi
i przywieca. Ma te inn symbolik, ikoniczn: wyobraana bya jako kobieta odziana na
zielono, z lili w doni. Kolor zielony jest zrozumiay: zielone roliny daj nadziej
przyszych plonw. Kwiaty to zapowied owocw.
Mona pomyle, e nadzieja tworzy pewien moliwy wiat - wiat, ktry jest
przyszy; i dobry. Jest taki, jakim chc, eby by.
Nadzieja towarzyszy mi powinna zawsze, przez cae ycie. Mwi: zawsze trzeba
mie nadziej, nie wolno traci nadziei. Rzymianie mwili dum spiro, spero - pki
oddycham, mam nadziej.
Zatem: nadzieja to pikna rzecz. Deotyma napisaa Hymn do nadziei, sawicy to
wspaniae uczucie.
A jednak mam wraenie, e z nadziej nie wszystko jest w porzdku. Nazywam j
matk gupich. Kiedy mwi o kim, e ma nadziej, najczciej myl, e si zawiedzie.

Mwic mam nadziej, czsto nie tyle wyraam mie przypuszczenie, ile staram si
prowokowa zdarzenia (mam nadziej, e przyjdziesz; mam nadziej, e mi si to
opaci).
Z trzech sistr: wiary, nadziei i mioci najmniej chtnie wanie nadziej sobie
przypisuj. Jest dobra dla sabych: tych, ktrzy nie zale sami od siebie, ktrzy nie potrafi
dziaa sami - i zdaj si na innych, nieobliczalnych, albo zgoa na przypadek.
Nadzieja czciej bywa saba ni mocna. Blisko jej do przypuszczania, daleko do
pewnoci. Mam nadziej to raczej moe ni chyba. Rzadziej chc myle o sobie, e
mam nadziej - wol mwi, e spodziewamy si lub oczekuj czego albo e licz na
co. Wtedy to, na czym mi zaley, wydaje si pewniejsze, a ja - mniej bezradny.
Mimo e dobrze mie nadziej, pozbycie si jej moe by oznak rozsdku albo
przynajmniej zdrowej oceny sytuacji. Wergiliusz mwi, e dla zwycionych jedyna szansa
wie si z utrat nadziei. Dante na bramach pieka umieci bodaj najbardziej znane zdanie
z nadziej: Porzucie wszelk nadziej.
Nadzieja jest przywilejem sabych, ale take tych, ktrzy pokadaj ufno w Bogu.
W chrzecijastwie utrata nadziei prowadzi do grzesznej rozpaczy. Ju wtpienie jest godne
potpienia, ale jest ludzkie. Wtpi, wic jestem. Brak nadziei jest ostatecznoci.
Waciwie mona uzna, e mie nadziej nie jest specjalnie godnie, ale nie mie jej rozpacz i grzech. Moe w ogle lepiej do siebie nadziei nie odnosi?
Nadzieja nie ma nie tylko czasownika. Nie ma i przymiotnika. Za to jej brak ma
przymiotnik w dwch znaczeniach. Beznadziejny to nie tylko taki, ktremu nadziei brak
(stan, sytuacja), ale i taki, ktry jest w ogle do niczego.
Beznadziejna sprawa.

ASPIRACJE MIAEM DUE od dziecka. Rodzice mi je nieco podsycali, a ojciec


artobliwie, ale i z czuoci, mwi na mnie do mnie krl prezydentowy. Sam z siebie
troch si podmiewam w zwizku z moimi zachowaniami adekwatnymi nieraz do tego
okrelenia.
Najwyej
Stopie najwyszy. Ten stopie jest najwyej spord wszystkich stopni
gramatycznych. Wyszy i rwny s niej. Wszystkie zreszt stopnie tak maj, e jeden musi
by najwyej. Z wojskowych najwyej jest marszaek. Na schodach najwyej jest stopie
ostatni. Wyej ju stopni nie ma. Mog by najwyej niej.
Trudno znale si najwyej. A i by najwyej nieatwo, kiedy si ju wszystko
osigno i jest si najwyej jak mona. Trudno najwyej ze wszystkich si wdrapa, trudno
najwyej skoczy. A jak co jest najwyej, to czsto nie mona tego dosign. Zwykle
najwyej ceni si to, co najtrudniej osign.
Najwyej ogranicza. Wyej ju nic nie ma. Kady najwyszy stopie jako
ogranicza, ale najwyej moe ogranicza, co chce - wszystko to, co si mierzy czy liczy.
Wtedy nie jest tego wiele. To niedaleko, najwyej kilometr. Byem tam krtko, najwyej
kwadrans. Kiedy mwi, e dostaniesz najwyej pi tysicy, nie spodziewaj si wicej,
niezalenie, czy chcesz (jak nagrody), czy nie (jak kary). Najwyej pi! Wicej nie bdzie.
A jeli bdzie? Bdzie, to bdzie. Najwyej okae si, e si pomyliem. To w kocu
nic takiego. Przestaniesz mi co najwyej wierzy. Troch szkoda, ale trudno.
Zaryzykowaem? I dobrze. Najwyej przegram. W najgorszym razie. Bylem nie
przegra najwyej. Najwyszej przegranej to ju nie chc. Moe by najwyej jaka niedua.
Ryzykuj, bo jestem optymist. Myl, e bdzie lepiej. A Ty pesymistycznie odpowiadasz
mi, e lepiej nie bdzie. e moe by najwyej gorzej.
No to najwyej. Niech tam.

BYEM HARCERZEM, czonkiem organizacji modzieowych, naleaem te do


partii, i to dugo. Ale nigdy nie miaem silnego poczucia przynalenoci, identyfikacji.
W pewien sposb, cho nie praktykuj, nale do wsplnoty chrzecijan, do Kocioa
rzymskokatolickiego. Ale nie czuj, e nale. Nale do rnych towarzystw, te
naukowych, do rnych grup i spoecznoci. Jestem czonkiem klubw i stowarzysze. Ale
cho nie miaem i nie mam poczucia wykluczenia, osobnoci - to i czonkostwa, wizi,
przynalenoci nie jest mi dane poczu. Nie myl o sobie jako o kim, kto naley. Ju
prdzej mwi.
Naley
Naley naley do form czasownika nalee. To trzecia osoba, liczba pojedyncza,
czas teraniejszy. Tak naley odmienia: ja nale, Ty naleysz, on naley. Odmiana jak
naley.
Ale nie naley uwaa, e to jedyne naley. Jest i inne. Kiedy mwi, e naley
nalee, uywam rnych sw. To drugie naley naley do podobnych jak trzeba czy
mona - tak je naley traktowa.
Naley przy tym zauway, e i to pierwsze naley, to, ktre jest czasownikiem jak
naley, te naley rnie rozumie. To zaley od tego, kto lub co do czego czy do kogo
naley. Ja mwi, e naley do harcerstwa, a Sta, cho taki sam harcerz jak Ja, woli
powiedzie, e naley do harcerzy. Ja tam si w to nie mieszam, to do mnie nie naley, to
przecie do nich naley ustalenie, do czego (czy do kogo) ktry naley, byle byli takimi
harcerzami, jak naley.
O Jziu mwi, e naley do takich leni, e nigdy do si nie naley, zanim wstanie.
O Piotrusiu, e naley do najwikszych gadu, ale sam, mimo e gadua, tak nie mwi mwi, e tyle wanie mwi, ile naley. To te nie do mnie naley, nie moja sprawa.
Ja wiem, co do mnie naley. Do mnie naley to, co moje. Co mam. A mam to i owo,
co w kocu mi si od ycia naley. Cho nie nale do tych, co mwi, e kady ma to, co
mu si naley. Skd mam wiedzie, co si naley?
- Co si naley?
- Tyle i tyle. Naley uici bezzwocznie.

JAKO MODZIECOWI bardzo mi odpowiaday rne solipsyzmy i wtpienia


w realno czegokolwiek. Upajajce poczucie, e to wszystko to moe jednak nie naprawd,
sabo jeszcze podtrzymuj we mnie trudne w kocu do normalnego, zdroworozsdkowego
rozwikania eleackie paradoksy, kamliwi Kreteczycy, cigajce si z Achillesem wie
i samogolcy si balwierze. Jeli moe istnie idea kwadratowego koa, to jestem spokojny.
Moe to wszystko jednak nie dzieje si naprawd.
Naprawd
Naprawd zapewnia o prawdziwoci. Naprawd? To prawda: jeeli co zrobiem,
to naprawd co zrobiem i mog powiedzie, e naprawd to zrobiem. Ale tak powiem
tylko (albo: przede wszystkim) wtedy, gdy kto wtpi, czy to zrobiem. Albo przynajmniej
moe wtpi.
Wtedy jest sens mwienia, e naprawd.
Czyli: wtedy, kiedy to nie takie pewne - dla Ciebie, dla tych, do ktrych mwi.
A kiedy nie masz powodu wtpi w to, co mwi, nie wierzy mi, moesz si zdziwi,
kiedy mwi naprawd. Mwi, e naprawd co, a Ty zaraz mylisz, e to podejrzane,
bo gdyby tylko i po prostu co, tobym nie zapewnia, wystarczyoby powiedzie, e co.
I masz racj. Zapewniam i mwi naprawd, kiedy to nie jest naprawd
oczywiste. Kiedy mog oczekiwa zaprzeczenia.
Kiedy mwi, e on jest naprawd zdolny, to zwykle wtedy, kiedy mog by
wtpliwoci. Chocia, dla cisoci, take wtedy, gdy jest naprawd bardzo zdolny. W caym
tego sowa znaczeniu. Mwi przez to, e wiem, co mwi. Zdolny. Naprawd. I jeszcze
wtedy, gdy dziwi si, peen podziwu. Kiedy nie mylaem, e tak albo e a tak. Naprawd
jest zdolny!. Naprawd to zrobiem!.
A kiedy dodam do tego pozytywnego naprawd pozytywne tak, robi si co
dziwnego. Czsto zaprzeczam! Zaprzeczam temu, co przedtem. Tak naprawd byo cakiem
inaczej. Mwi: zrobiem to. Ale tak naprawd - to niezupenie...

NIE LUBI STANU PRZEJCIOWEGO. Mczy mnie nie tyle sama prowizorka, ile
obawa, e moe to nie ona. I dlatego zawsze wolabym, eby ju. eby albo przed
pocztkiem, albo po kocu. eby byo wiadomo, e to ju tak. Nie lubi niedojedzonych
kawakw, wpzamknitych rzeczy, czego rozgrzebanego. To ju wol nie zaczyna.
A najlepiej zaraz po zaczciu skoczy do koca, eby nie byo na razie.
Na razie
Na jakim razie? Dlaczego tylko na jednym? I w ogle co na nim, na tym razie?
Kiedy mwi na razie, myl o przyszoci. Myl, e za jaki czas, moe nawet
niedugo, bdzie inaczej, ni teraz jest. Lub inaczej, ni zaraz bdzie. Ten stolik postawimy
na razie tam. Kiedy si to zmieni.
I potem on tam stoi na razie. Czasem dugo. Na razie masz tyle. Potem bdzie wicej.
To tylko na razie tak.
Na razie sobie jako radz. Ale co bdzie potem?
Na razie nie idzie mi najlepiej. Ale to si zmieni. Gdy jest dobrze, na razie niesie
obawy, gdy dobrze nie jest, niesie otuch.
Bywa ironiczne (ale jakie sowo nie bywa ironiczne?). No, na razie niczym
szczeglnym si nie wykaza mwi rekomendujcemu mi kogo jakoby wysoce
utalentowanego. Na razie nic mi si nie stao mwi ostronym ostrzegawcom
(ostrzeycielom?). Podejrzewam, e si nie stanie i e si nie wykae, ale grzecznie
ograniczam w czasie swoje odmienne zdanie. Czsto wtedy dodaj jak. Jak na razie jest
inaczej - mwi - moe czas Ci przyzna racj, ale na razie......
Czasem, coraz czciej, myl, e przecie wszystko jest na razie. Na tym wanie
razie, z ktrym mamy aktualnie do czynienia. Razy si zmieniaj, bdzie inaczej. Wszystko
pynie. A na razie zaznacza to, co ma przepyn troch szybciej.
Niedugo si znw spotkamy. Ale za chwil si rozstaniemy. Mwi na razie!
wesoo i optymistycznie. To adne egnaj!, to tylko na razie. Ale niektrym taka skostniaa
formua nie odpowiada. Mwi nara albo narazki. Nara przypomina mi nary, czyli
prycz, a narazki - zarazki. Wol pogodne i spokojne na razie.
To na razie.

MOJEMU SILNEMU PRZEWIADCZENIU o wyszoci naturalnoci nad sztuk


towarzyszy rwnie silne przewiadczenie o wyszoci kunsztu sztuki nad naturalnoci. Lubi
mwi naturalnie, ale kiedy mam tego wiadomo, to ju oczywicie koniec z naturalnoci.
Kiedy uywam sztuki, uwiadomienie sobie tego zabija j. Naturalno ma niezaprzeczaln
przewag nad wiadomoci naturalnoci, ktra to wiadomo pachnie sztucznoci, a sztuka
jest nieporwnanie wysza od wiadomoci sztuki.
Naturalnie
Z natury, samo z siebie, bez adnych sztucznoci. Zatem zwykle: dobrze. Mona
naturalnie by i naturalnie inteligentnym, i durnym naturalnie, ale czciej zdarza mi si
natur chwali i mwi na przykad dobrze o wosach, e naturalnie si ukadaj,
w odrnieniu od tych, ktre sztucznie fiksatuarowane. Albo e naturalnie krucze, nie
farbowane.
Zachowuj si zwykle naturalnie, chocia jak pomyl, e zachowuj si naturalnie,
to naturalnie ca naturalnie zaraz diabli bior i jaka sztuczno si wkrada. Bo
naturalnie to troch i w niewiadomoci wasnej naturalnoci. Nie mona te zachowywa
si zbyt naturalnie, bo to znak niechybny nienaturalnoci. A jak kto jest nienaturalnie jaki,
to choby by najlepszy, nie wiadczy to o nim najlepiej.
Czy to znaczy, e jak naturalnie, to w porzdku? Ale naturalnie! Rzecz jasna!
Naturalnie, e tak. Ale naturalnie pod warunkiem, e nie za bardzo naturalnie. Bo wtedy,
jako si rzeko, robi si naturalnie (oczywicie) naturalnie (z natury) nie naturalnie
(swobodnie), tylko nienaturalnie (sztucznie).
Ale czasem naturalno nie cieszy. W klasycznych opowieciach o wasnych
przydarzeniach, kiedy to czciej pojawia si lekko pesymistycznie pachnce przewiadczenie
o nieuchronnoci tego, co niepomylne, z luboci puentujemy: i nienaturalnie znw si nie
udao, i nienaturalnie straciem wszystko.
Naturalia non sunt turpia. Co naturalne, brzydkie by nie moe. Wic i jak co jest
nienaturalnie jakie albo jak co si nienaturalnie dzieje, krzywi si nie mog. Ale
nienaturalnie swoje bd sobie myla.

NIEZMIERNIE MNIE BAWI wielopoziomowo jzyka. Gwnie dlatego, e jest tak


trudna nie tylko do wyraenia, ale nawet i do pomylenia. I e jest w ten sposb rdem
wielu paradoksw. Wemy takie pozory na przykad. Pozory, jak wiadomo, myl. Ale nie
jako pozory - jeli wiem, e to pozory, to mnie nie zmyl. Myl tylko wtedy, gdy s
pozorami. Ale skd mam wiedzie, e to pozory? To adne dla mnie pozory, jeli o tym nie
wiem, e s pozorami. Ale jeli wiem, tym bardziej. Tak mnie myl te pozory, e ju nic nie
wiem.
Niby
Czsto demaskuje. Jak niby, to nie naprawd. Kto udaje, a ja wiem, e to udawanie.
Albo podejrzewam.
Jest miy? Nie. Jest niby miy. Niby wszystko w porzdku... Niezupenie.
Dodajc takie niby, pokazuj przenikliwo. Mnie nie nabior.
Do tego niby pasuje kontrast: a, ale, jednak. Niby taki mdry, a nie umia
tego zrobi. Niby wszystko jak trzeba, ale... Co nie pasuje. Niby nic, a jednak co. Stpa
niby od niechcenia, ale z kadego ruchu mona jego myli wyczyta.
Bywa i milsze niby, takie nieco ludowe, troch niedowierzajce, troch pokazujce
niedostateczno naszych sdw. - To ty niby jeste ten posaniec? - Ano niby ja...
Jeszcze sympatyczniejsze niby znaczy tyle, co jakby albo jak. Chop niby tur.
Dziewczyna niby ra. Mona wzi jedno za drugie. Dziewczyn za r. Chopa za tura.
Ale naprawd tak nie myl. To tylko tak na niby.
Na niby, czyli artem. Niby oszustwo, ale nie cakiem. art, a w arcie spotyka si
niby-oszukujcy z niby-oszukiwanym. Jak sysz co zego, a potem dowiem si, e to tylko
na niby, to si nie liczy. To nie byo na serio. To dobrze.
I wtedy jest niby wszystko w porzdku. Ale podejrzenie moe zosta. Moe to tylko
niby na niby?

KIEDY JAKO CHOPIEC wyczytaem u Tatarkiewicza, co twierdzi Gorgiasz, na


dugo sta si moim ulubionym, take dla swej lakonicznoci, filozofem. Szkoda tylko, e by
niekonsekwentny. Zawsze byem przekonany, e powinien zacz od trzeciej tezy, tej o braku
moliwoci porozumienia, eby potem, przez negacj moliwoci poznania, doj do jedynie
susznej ontologicznej tezy o braku czegokolwiek.
Nic
O niczym. Nic innego do gowy mi nie przychodzi, tylko nic. Ale to nic, nic nie
szkodzi, moe by i nic. Wystarczy, wystarczy jak nic! W kocu to nic, e to nic. Czasem
zreszt nawet jak co jest, to tyle tego, co nic. I co mi z tego, e jest, jak nic mi po tym. To ju
lepiej po prostu nic.
No nic (id dalej). Lubi nic nie robi, zwaszcza jak wiem, e i tak nic si nie da
zrobi. Wtedy wszystko, co zrobi, i tak bdzie na nic. Staram si - i nic z tego! A nawet jak
co bdzie, to bd to mieli za nic. Jakby nic nie byo. To co, mam to robi, tak po nic? Zrobi
i nic. O nie, za nic! To ju wol nic nie robi. Nic nie robi, czyli co robi? Nic! To w kocu
robi czy nie robi? I to, i to, bo jak si nic nie robi, to si robi nic. Jedno wielkie nic. Nic
innego, tylko nic wanie. Nic a nic, czyli zupenie nic.
I wtedy nie mam nic. Albo niczego nie mam. Czasem nie mam nic w ogle (to
rzadko), czasem tylko nic do nikogo nie mam (na przykad alu) albo nic przeciwko nikomu.
Ale to jeszcze nic, bo innym znw razem nie tyle nic nie ma, ile nic nie jest. Na przykad
mnie nic nie jest. Jak nic nie mam, niedobrze, jak nic mi nie jest, dobrze. Zreszt nic nikomu
do tego, co mi jest.
Bywa, e nic nie ma, ale nic straconego. Przecie zawsze mona zrobi co z niczego.
Nic nie byo, a tu co jest. Nic wielkiego, ale w kocu... Niby nic, a jednak co. I wcale nie do
niczego, tylko niczego sobie. Cakiem niczego. Mylaem, e nic z tego nie bdzie, a tu,
patrzcie, jest.
Jakby nigdy nic.

BARDZO LUBI POCZUCIE SPRAWSTWA. Potrafi doceni take jego


przeciwiestwo - pen rezygnacji zgod. A jest sowo, ktre wyraa oba te stany. Niech si
stanie! Nie? Niech tam, trudno.
Niech
Gdyby Pan Bg by Polakiem, to byoby to pierwsze sowo. Takie, ktre by byo na
pocztku. Sowo niech. Polak musiaby powiedzie: niech si stanie!, eby si stao
(Rzymianinowi wystarczyoby fiat!). To w ogle dobre sowo do rozpoczynania. Robi tak
rni matematycy (Niech X oznacza zmienn...) i poeci (Niech fantastycznie lutnia
nastrojona..., Niech lalka bdzie grzeczna... i Niech ryczy z blu ranny o...).
Uchodzi za niesamodzielne. To kawaek trybu rozkazujcego. Jak nie jestem z kim
na ty, mwi niech Pan si wynosi, zamiast wyno si. Ale trybu rozkazujcego,
normalnego wobec rozmwcy, uywam i w odniesieniu do innych osb, zwanych trzecimi.
Niech on to zrobi!. A i do osoby pierwszej, ale wtedy czasowniki s na og ostateczne
i nieprzyjemne: niech skonam, niech sczezn, niech trupem padn (znaczy to czsto
tyle zreszt, co sowo daj).
Tryb rozkazujcy tylko si tak nazywa. Stosuj go i wtedy, gdy rozkazuj, ale i gdy
prosz, bagam, radz i pozwalam. Kiedy chc i kiedy sobie ycz. Uywam wtedy sowa
niech. Entuzjastycznie woam niech yje! i uroczycie mwi niech spoczywa
w pokoju.
A czasem niech bdzie pochwalony (mj niezorientowany kulturowo przyjaciel
odpowiedzia na takie dictum grzecznym niech bdzie!). A jak mam co przeciw, mwi
niech to diabli wezm albo co w tym rodzaju.
Takim niechem co sprawiam. Albo chc sprawi.
Ale mwi i niech tam. A czasem w duym skrcie tylko niech!. To wtedy, kiedy
czego zaniechuj. Albo niecham. Czyli daj sobie spokj, odpuszczam. Niech tam sobie
bdzie. Niech mu bdzie. A co mnie do tego. Wszystko mi jedno. Dzi mam tylko
poniecha i zaniecha, kiedy byo i niecha Niechaje ony w alkierzu - czyli
zostaw on w spokoju.
I std si wzio niech. Z zaniechiwania. Z niechtnej (trzeba przyzna) zgody,
przyzwolenia, odpuszczenia sobie - do chci sprawienia, a przynajmniej yczenia.
I niech bdzie.

JAK SI ZASTANOWI, to czsto wiem. A jak gbiej, to znowu nie wiem. Moja
mdra siostra nie wie waciwie, jak doj z pracy do domu, chocia zawsze dochodzi.
Zapytana o co, moja uczciwa przy swojej mdroci siostra najchtniej odpowiedziaaby
spontanicznie i najprawdziwiej w wiecie, e nie wie. Udziela mnstwa mdrych porad
ludziom w beznadziejnych sytuacjach.
Nie wiem
Zazwyczaj: porzdna, uczciwa, prawdziwa odpowied. Bywa bardziej uczciwa od
innych. Mwi nie wiem, bo nie wiem, a w ogle zawsze tak mog powiedzie, bo jak jest
tak naprawd, tego nie wie nikt. Nie wiem, moe to te nie jest prawda. Myl, e chyba
troch jest, ale nie wiem...
Czasem myl sobie, e co wiem na pewno. Ale jak si gbiej zastanowi, to wiem,
e w gruncie rzeczy i tego nie wiem. Sokrates zrobi z tego wietny cytat: wiem, e nic nie
wiem. To, e nie wiem, jest zawsze jak tam prawd. Chocia czsto wygaszan na
odczepnego. Zreszt nie wiem, daj mi spokj. Nie wiem, odczep si.
Z drugiej strony czsto trudno mi si przyzna, e czego nie wiem. Zwaszcza kiedy
powinienem wiedzie. Niezrcznie si te czuj, kiedy nie wiem, co powiedzie, albo kiedy
nie wiem, jak si zachowa, albo nie wiem, jak si do czego zabra. I nie wiem, jak sobie
da z tym rad, z t niezrcznoci...
Prbuj rnych rzeczy, ale czasem chobym si nie wiem jak stara - dalej nie wiem,
co robi. I gupio mi, e nie wiem. Tak gupio, e nie wiem. e nie wiem co.
Czyli bardzo.
A bywa, e mnie pytasz, i ja wiem, co powinienem powiedzie, ale nie mog, bo Ci
bdzie przykro. I mwi nie wiem. - Podoba Ci si to? - No nie wiem... To jakie takie...
To jasne, e mi si nie podoba. I Ty to te wiesz. Ale jak powiem, e nie wiem, to jeszcze
ujdzie. Nic si nie stanie.
- Mam racj? Tak czy nie?
- Nie wiem, trudno powiedzie.

MAM, JAK KADY, takie sowa-niesowa, zawierajce dwiki artykuowane


wprawdzie, ale w istocie zwarte jak parsknicia czy westchnienia. Jedno z moich najbardziej
osobistych sw to no, gwnie uywane jako stymulator, samopodnieta do zrobienia
czegokolwiek. Czsto pomylane tylko, zwaszcza rano, czsto wypowiadane, zwaszcza
wobec bliskich - ale gwnie do siebie. Cho czasem do siebie liczcego dwie osoby.
No
No to dopiero jest sowo! W wielu normalnych jzykach - przeczy, a u Polakw
odwrotnie - potwierdza. - Naprawd? - No.
A w ogle moe robi prawie wszystko. No niezupenie wszystko, ale bardzo duo, no
naprawd duo. Prawda, raczej w mwieniu, rzadziej w pisaniu, no ale czy mwienie nie jest
waniejsze?
Wzmacnia. Gdy jestem pewien, odpowiadam no oczywicie, no jasne. A jak nie,
atwiej powiedzie mi no nie wiem ni nie wiem. No co podobnego!
No nie! To wyrazy zdziwienia, albo i oburzenia. No naprawd, to ju przesada. No
wanie.
No i wiele innych rzeczy robi. Zaczyna, nawet rzeczy trudne do zaczcia. Moje
opowiadanie. No wic to byo tak.... Ale i rozmow. No niech pan co powie. No?. No
bo no ponagla. No zacznij wreszcie czyta uwanie!. I mnie samego ponagla. No musz
pisa dalej. A nas jak ponagla! No chodmy. Wtedy no bardzo lubi wic i to. No to
ju. No to up. W ten sposb moe sprawia wiele. Jest jak ten, no, bodziec.
No, no, cakiem sporo tych znacze - podziwiam. No, no, czy nie za duo? ostrzegam. No, no, tylko bez przesady... No, no! A jak mam autorytet, jak na przykad
Nikodem Dyzma, starczy jedno. No.
I nie do, e zaczyna, to jeszcze koczy, stanowczo i bez dyskusji. No.

PRZYWIZYWAEM I PRZYWIZUJ nadal wag do sytuacji, w ktrych kim


si oficjalnie staj. Mianowania na oficera nie pamitam. Pamitam na profesora. Wygosiem
wtedy dosy przewrotne przemwienie i o mao si nie przewrciem.
Nominacja
Spord rnych wanych funkcji jzyka najwaniejsz wydaje mi si jego funkcja
nominacyjna, czyli ta, dziki ktrej mog nazywa to, co nazwa chc: rzeczy, ludzi,
dziaania, procesy, cechy, relacje. Wszystko. Jzykiem nominuj. Dziki temu w ogle mog
mwi. Nie uywajc nazw, nie mog opowiada, cho mog uywa nazw - i nie opowiada.
Tylko nazywa.
Uycia nazwy - czyli uycia czego, co ju zostao wymylone. Tak jest zazwyczaj:
uywam nazw, nie zastanawiajc si, czy pasuj do tego, o czym mwi. Ale czasem si
zastanawiam. Wybieram spord istniejcych nazw t, ktra wydaje mi si najbardziej
stosowna. Mam wtedy wiadomo uycia nazwy. A bywa i tak, cho rzadko, e wymylam
nazw dla rzeczy, czowieka czy zdarzenia. Wtedy dokonuj aktu nominacji.
Adam, kiedy nadawa w Raju nazwy zwierztom, mg mie poczucie wielkiej mocy.
Od niego zaleao, jak kade stworzenie bdzie si nazywao (stworzenia nazywaj si
stworzeniami, bo zostay stworzone). Czy miewa wtpliwoci co do adekwatnoci nazw? Ale
i mnie moe si zdarzy wany akt nazywania. Ma z tym do czynienia autor, ktry nadaje
tytu swojemu dzieu. Odtd bdzie ono funkcjonowao pod t nazw.
Rodzice, nadajcy dziecku imi, sprawiaj, e tak oto bdzie si mwio o tym nowym
czowieku.
Sowo nominacja bywa uywane w jzyku nienaukowym (cho niezupenie
potocznym) od dawna. Wie si oczywicie z nazywaniem. Ale zwykle nie oznacza samego
nazywania. Oznacza raczej czynno (lub moe zdarzenie), w wyniku ktrej zmieni si
zwyczaj nazywania. Chodzi gwnie o ludzi - po nominacji kapitana na majora, posa na
marszaka, polityka na ministra nazywa si ich ju inaczej: majorem, marszakiem, ministrem.
Nominacja ma polski dobry i stary odpowiednik, mianowicie mianowanie.
Nominacje i mianowania mogyby by nadawaniem nazw (nomen, miano), ale w istocie
takie ich odniesienie spotyka si rzadko. Oba te sowa oznaczaj powoanie na stanowisko,
ale maj te nieco inne znaczenia (lub odcienie znaczeniowe). Mianowanie moe odnosi
si do okrelania siy roztworu lub do oznaczania jednostki miary (por. liczba mianowana),
a nominowa to take zgasza czyj kandydatur. Tego ostatniego znaczenia
dawniejsze polskie sowniki nie odnotowuj, a pewn ciekawostk jest, e i w pierwszym,

podstawowym znaczeniu sowo nominowa jest w wielkim Sowniku jzyka polskiego pod
redakcj Witolda Doroszewskiego opatrzone kwalifikatorem przestarzae.
W tym drugim znaczeniu, zwizanym ze zgaszaniem kandydatury, sowo
nominowa jest dzi chyba czciej spotykane. Wicej dzi konkursw, rankingw,
wyborw. wiat jest porzdkowany take przez publiczne ustalanie wartoci, wybieranie
reprezentantw, ulubiecw, idoli i wzorw. Upowanione gremia wybieraj, czyli nominuj,
odpowiednie ich zdaniem osoby: partie przedstawicieli, jury - kandydatw do nagrd.
Nazywa si ich nominatami. Kiedy nominat to by przede wszystkim kto powoany na
jakie stanowisko lub obdarzony godnoci, dzi to gwnie kto do czego wytypowany.
A typowanie moe by dobre dla typowanego, gdy wie si z awansem czy
zaszczytami, ale i ze. Selekcje negatywne te przecie s wynikiem typowania, wyznaczania.
Sowo nominacja byo te w swoim czasie uywane, za spraw telewizyjnego
Wielkiego Brata, w kontekcie negatywnym. W tym programie bowiem, polegajcym
midzy innymi na wyznaczaniu osb, ktre musz (wbrew swej woli) opuci zamknity
dom, uywano na oznaczenie tego wyznaczania wanie sowa nominacja. uywano
zapewne dlatego, eby nominowani czuli si lepiej, eby nie myleli o sobie jako
o wyeliminowanych (to brzmi le), lecz o nominowanych (brzmi dobrze). Intencja bya zatem
zacna, a dziaanie do skuteczne, bo wida byo, e, wbrew logice, nominowani cieszyli si
(albo przynajmniej sugestywnie to udawali) z nominowania.
Tyle, e w konsekwencji coraz czciej dao si sysze o nominowaniu w kontekcie
pejoratywnym. Najpierw byy to okazjonalne metafory, a potem ju normalne uycia.
Tak, e w rezultacie sowo na tym stracio.

DZIWI MNIE KARIERA NIEKTRYCH zwykych sw, jak na przykad sowa


zwyky, ktre pod wpywem reklam zaczo znaczy tyle, co gorszy. Innych normalnych
sw, jak normalny, zaczyna si uywa jako pozytywnego opisu. Przywraca si wic
normalno, gosi si, e bdzie normalnie. W potocznych rozmowach mojej rodziny byo to
sowo od zawsze postrzegane jako najwysza pochwaa. Uchodzilimy raczej za dziwakw.
Razem i z osobna.
Normalnie
Zgodnie z norm. Zachowuj si normalnie, kiedy moje zachowanie nikogo nie
dziwi, kiedy jest po prostu normalne. Taka norma i ju. Czsto normalnie znaczy, e ani
dobrze, ani le. Jak leci? Normalnie.
A moe to by czyja wasna norma, na przykad moja. Taki ju jestem, inny troch.
Normalnie tak si zachowuj. Moe to Ci dziwi, ale normalnie tak wanie postpuj, to
wanie robi i tyle. I bywa, e robi co nietypowego dla mnie. Mog wtedy powiedzie, e
normalnie jestem zupenie inny. Nie wiem, co mi si stao. W zwykych okolicznociach
pewnie zachowabym si normalnie, jak na siebie oczywicie, albo i w ogle normalnie,
ale...
To normalnie moe dziwi. Znam Ci, normalnie nigdy si nie dziwisz, a tu akurat
co Ci zdziwio. Dziwne (cho przecie dziwniejsze jest uznanie za normalne takiego
konsekwentnego braku zdziwienia). Mwisz, e to on zrobi? Niemoliwe! Musiao si co
wydarzy specjalnego, bo tak normalnie to nie przyszoby mu to do gowy.
A bywa, e normalnie pokazuje kompletne zaskoczenie. Kiedy mnie rozumiesz
normalnie, to w porzdku, normalnie. Ale czasem Ty mnie normalnie nie rozumiesz! I nie
chodzi tu o to, e mnie rozumiesz nienormalnie, tylko e w ogle normalnie nic! A potem
jeszcze masz mi normalnie za ze! To ju normalnie przesada!
I takie normalnie, prosz ja Ciebie, moe, wyobra sobie, znaczy normalnie tyle,
co nienormalnie! Normalnie moe i ju.
Trudno uzna to za normalne.

Nie daj mnie bog sojti z uma. Ten wers Puszkina pamitam jako jedn
z najsilniejszych deklaracji pragnie, tym bardziej, e znakomicie oddawaa moje mylenie.
Do dzi tak to czuj.
Obd
Z jednej strony: spokj, zrwnowaenie. Cool. Spoko.
W porzo. Z drugiej - szalestwo. Odlot, odjazd. Zakrcenie, nakrcenie. Czad. Dwa
atrakcyjne wzorce: spokojny chd i gorca euforia.
W reklamach adresowanych do modziey takie sowa si przeplataj: cool i odlot,
spoko i czadowy.
Ale przewag, jak si zdaje, ma szalestwo. To jasne - przecie w komunikacie
perswazyjnym czsto chodzi o podgrzanie kanau, o wywoanie podniecenia odbiorcy.
Spokj, cho to take atrakcyjna postawa, sprzyja refleksji, przy perswadowaniu nie zawsze
podanej. A sowa wywouj stany przez siebie nazywane. Podniecajcy powinien
wywoa podniecenie, a ekscytujcy ekscytowa. Kiedy zwie si to na przykad
z produktem - emocje towarzyszce komunikatowi reklamowemu mog si przenie na
reklamowany produkt.
Ale ekscytujcy, podniecajcy - to czsto za mao. Przy tym sowa takie si
wycieraj, trac moc. Dlatego mona sign po mocniejsze. W reklamowych komunikatach
pojawiaj si wic takie wyrazy jak odjazdowy, odlotowy, zakrcony, czadowy. Te
sowa nale do modzieowego slangu. Lub raczej: naleay. Doroli si czsto spniaj.
Myl nieraz, e jeli znam jakie modzieowe sowo, to jest to niechybny znak, e nie jest
ono ju modzieowe.
W mniej pokoleniowo adresowanym komunikacie pojawiaj si natomiast takie sowa
jak zwariowany, szalony, obdny.
Z kontekstu wynika, e maj dobrze si kojarzy.
I tak si kojarz! Mimo e szalestwo, obd czy wariactwo to stany nie tylko
niepodane, ale oboone tajemnicz groz, to od wiekw w wypowiedziach emocjonalnych,
wyraajcych uczucia i odczucia, sowa takie jak obd, obdny, wariactwo,
wariacki,

zwariowany,

szaleczy,

szalony,

szalestwo

atwiej

znale

w pozytywnych ni w negatywnych odniesieniach.


Szalecze! - zwracaa si kokieteryjnie dama do emablujcego j kawalera.
Szalone, zwariowane tempo - mwi z uznaniem. Istny obd! - zachwycam si obrazem
lub muzyk. To byo prawdziwe szalestwo! - wspominam udan zabaw. Ten wiat

zwariowa! - wzdycham, podziwiajc nieoczekiwane rzeczy i zdarzenia. Chciabym by


obdnie przystojny, szaleczo wytworny i mie wariackie pienidze.
Mao mi w jzyku okrele intensyfikujcych. Nie wystarczaj oceny, nawet
wyraajce emocje. Mgbym podkrela swj stosunek do rzeczy, przypisujc sobie stany
niemal niepoczytalnoci, w ktre nas ta rzecz wprawia - ale dziaam troch bardziej
przewrotnie. Przypisuj szalestwo, zwariowanie, obd - temu, o czym mwi.
Jeeli mwi o ludziach, moe mie to walor metafory. Mog powiedzie zupeny
wariat! o kim penym energii i towarzysko atrakcyjnym; czy te szaleniec! o kim
odwanym, podejmujcym niewyobraalne dla mnie ryzyko. Wtedy jest jakie uzasadnienie:
z przesad mwi o czyich cechach (cho w istocie mwi przecie gwnie o moim dla nich
podziwie).
Ale mwi i o rzeczach, przypisujc im szalestwo. Mwi o obdnym przyjciu czy
dziele sztuki, szaleczo modnej fryzurze, zwariowanej komedii. I podobaj mi si te szalone
rzeczy. Nie ja zwariowaem - ja jestem w porzdku. Ale to, co mi si podoba - istny obd!
Szalestwo!
Jeli do czego mam ywy stosunek, skonny jestem do sankcjonowanej przez
zwyczaj przesady jzykowej. A ten ywy stosunek sprawia, e identyfikuj si z tym, o czym
mwi. I, co tu waniejsze, to, o czym mwi - przybliam do siebie. I w mylowym skrcie
stan, ktry te rzeczy, sprawy i ludzie u mnie wywouj, stan z przesad okrelany w terminach
zdrowia czy raczej niezdrowia psychicznego - przenosz na nie.
I wtedy jest tak, jakby to wiat zwariowa.

JELI JU JAKIEGO SOWA naduywam, to sowa oczywicie. Broni si tak


przed banaem, a cilej przed posdzeniem o bana. To ma wtedy dziaa jak zaklcie. By
bana albo ju-ju byby - i nie ma, bo go zlikwidowaem. Inn rad na bana jest
wypowiedzenie go z gbokim przewiadczeniem, stanowczo i wyranie, wyranie mimo
poczucia jego banalnoci. Wbrew niemu. Trudno, to najlepiej oddaje sytuacj. Musz to
powiedzie. Tak, wiem, e to bana. Tak. Oczywicie.
Oczywicie
Z oczywicie oczywicie sprawa jest szczeglna. Kiedy tak mwi, zakadam, e
wiesz i mnie rozumiesz.
I e si oczywicie zgadzasz. I e nie masz pretensji, e mwi rzeczy oczywiste - nie
moesz oczywicie mie, bo Ci przecie uprzedzam, e to oczywicie oczywiste.
Oczywicie Ty to wszystko wiesz (oczywicie to te oczywicie komplement).
To byo oczywicie przypadkiem - mwi. Nie myl, e specjalnie, zreszt i tak
trudno by byo tak pomyle, oczywicie, ale wol to oczywicie powiedzie, bo jak nie
powiem, to oczywicie bdzie potem, e nie powiedziaem. A oczywicie powinienem,
oczywicie tylko na wszelki wypadek, ale zawsze. Dobrze si upewni. Oczywicie
upewnia.
To jedno ze sw, ktre wypowiadam najczciej. Sam si pewnie tak upewniam. Tak
czsto mwi oczywicie, e ju nie sysz, kiedy mwi. I oczywicie kiedy nie mwi.
Z entuzjazmem lub rewerencj przytakuj oczywicie tak! i zgadzam si ale
oczywicie, bardzo prosz!. Nie ma wtpliwoci. Nie moe by. Ty je czasem masz i pytasz:
Zrobie to? - a ja odpowiadam: oczywicie!. C za pytanie. Oczywicie zrobiem!.
Lub zaprzeczam, czsto z oburzeniem: oczywicie, e nie!. Za kogo Ty mnie masz?
Inaczej by nie mogo i nie moe. Trzeba si byo tego spodziewa. Stao si.
Oczywicie tak wanie si stao. Oczywicie spnie si. Jak zwykle. Nie mona na Ciebie
liczy. A ja oczywicie zaspaem. Tego tylko brakowao. Czciej takie oczywistoci s
przykre ni pomylne. Mwi tak, gdy spostrzegam, e zapomniaem o rozsdnym,
pesymistycznym widzeniu wiata i mylaem, e jest lepiej, ni jest. Oczywicie nie jest.
To oczywicie nie wszystko o oczywicie. Ale ju co.

KIEDY TO WSZYSTKO PISZ, zastanawiam si, jaki tytu da caej ksice. Moe
dobrym tytuem byoby wanie Ot? Nie wiem jeszcze, jak bdzie, teraz, kiedy to pisz.
Moe tak wanie bdzie. Gdybym by Rzymianinem, powiedziabym: nie wiem, moe jest.
Albo nawet: nie wiedziaem. Dla niego liczyo si bowiem to, co teraz czytasz, wtedy jest
teraz - nie to, co ja pisz. Wtedy byo wtedy, chocia ja mylaem (myl!), e jest teraz.
A ot to dobry wyraz na pocztek, wic moe i na tytu...
Ot
Tak mog zacz, gdy zaczynam od pocztku. Ot, moi kochani, dawno temu,
w Hiszpanii.... Tak mwi, gdy zaczynam. Nie byo opowieci, ale teraz wanie ju jest.
Ot i ona.
Albo gdy wyjaniam. Ty jeszcze nie wiesz, dlaczego i jak, a ja Ci zaraz powiem. Nie
wiesz, jak to jest? Ot jest, prosz Ciebie, wanie tak! Ot widzisz, ot takiemu
wyjanianiu suy.
Ale Ty nie wierzysz. Mylisz, e jest inaczej. Ot nie masz racji. Ot ot takie
jest naprawd! A poza tym mogem go uy przed chwil take inaczej, bo zapomniaem
jeszcze o jednym. Ot pomaga te ot w sugestywnym przeczeniu. Zwaszcza wtedy,
gdy to dla Ciebie dziwne. I czsto temu, co akurat wydawao Ci si argumentem za. Ot
wanie nie jest!
I nie przecz, bo ot tego wanie nie lubi! C z tego, e politycy tak argumentuj?
Ot wanie politykw mam po uszy dzie cay!
Ale z drugiej strony ot potrafi te adnie potwierdzi. Ot to. Wanie tak.
Mwisz, e Ci si to podoba? Ot to, mnie te!
Mgby kto pomyle, e ot to tylko takie wzbogacone partykularnie oto. Jak
c do co, jak kt do kto, tak ot do oto. Ot niezupenie. Oba wprawdzie
pokazuj, ale jednak troch inaczej. Ot przy oto czsto machasz wymownie rk
w kierunku tego, co to wanie oto, i ju, a przy ot raczej zagbiasz si w mylcym
mwieniu. I ot masz rnic. Ale tu moe by, e i oto masz.
No i ot masz, zapltao si.

NIEKTRE POWIEDZONKA zapamitujemy jako powiedzonka literackich postaci.


Na przykad owszem kojarzy mi si z aptekarzem z jakiej powieci Makuszyskiego, ktry
to aptekarz mia powiedzenie ...i owszem, prosz pana. Nie wiem czemu, wydawao mi si
to szczeglnie dobroduszne, a dobroduszno zawsze bya dla mnie jedn z najpodaszych
z cnt.
Owszem
Troch pachnie staroci, a w kadym razie nie moe by uznane za modne. Owszem,
uywane jeszcze od czasu do czasu, ale niezbyt skwapliwie. Bo ani nie jest szczeglnie
podniose, owszem, nawet w podniosym kontekcie moe si wydawa niedostatecznie
uroczyste, ani te, z drugiej strony, nie jest naturalne. Owszem, nawet czasami bywa troch
dziwaczne.
W zasadzie potwierdza. - Bye tam? - Owszem, byem. Tak. Ale czsto z jakim
niewyranym zastrzeeniem. Owszem, byem tam, ale... Owszem, byem, oczywicie,
jakebym mg nie by! Rzecz jasna, e byem. Ale tylko owszem. Nie tak znw wiele
z tego wynika.
Ale bywa inaczej. Owszem jest sowem wyjtkowo sprzecznym wewntrznie.
Chciaoby si rzec: ambiwalentnym. Moe mwi, e tak, e nawet oczywicie - i moe
mwi, e nie, albo nawet: tak bardzo nie, e nawet na odwrt. Cesarz ksiy nie wzbrania,
owszem, sam posya... mwi Pan Senator. Owszem nie tylko potwierdza - owszem,
cakiem czsto przeczy. I owszem, dlaczego nie, potwierdzam. Owszem tak, oczywicie. Ale
take: owszem nie, zdecydowanie i absolutnie nie. Wrcz przeciwnie.
Typowe sowo dialogowe. Uywam go w rozmowie, niezupenie swobodnej, ale,
owszem, naturalnej. Pytasz mnie, czy tam byem. Owszem - mwi - byem. Mwisz mi,
e nie lubisz sowa owszem. A ja - mwi - owszem. Czyli: a ja, owszem, lubi.
Czyli: inaczej, odwrotnie ni Ty. Ty mi na to mwisz: przecie wiem, e nie lubisz!. A ja
Ci na to: owszem, lubi!!!. I tak sobie rozmawiamy...
Czy to sowo potrzebne? Owszem, bardzo.

SAM TEKST PRACY DOKTORSKIEJ pisaem niezwykle krtko, par tygodni. Ale
przedtem duo oczywicie mylaem. Wyrazy, o ktrych najpierw mylaem, potem pisaem,
miaem spisane na malekich karteczkach, ktre rnie ukadaem. Pierwszym sowem,
obracanym na wszystkie strony, byo pewnie. Bardzo mnie bawio, e wyraao wcale nie
najsilniejsze przypuszczenie. Wszystkie te sowa rnie porzdkowaem i klasyfikowaem.
Byo to nieze wiczenie, i cho dzisiaj wydaje mi si raczej zabawne, wtedy uwaaem je za
niezwykle wane. To przecie wane, jak uporzdkowa nasz niepewny stosunek do wiata.
Pewnie
Kiedy jestem czego pewny, zachowuj si pewnie.
I to, co robi, robi pewnie. Nie mam waha, wtpliwoci. Mwi o tym pewnie,
mocnym gosem i stanowczo. Bo jestem pewny tego, co robi i mwi. Siebie te jestem
pewny. Jestem pewny siebie.
Ale wtedy zazwyczaj o tym nie myl. Jak zaczynam myle, e to wszystko takie
pewne, to najpierw czuj si pewnie. Ale czuj, e si czuj. e to poczucie. Jak wyranie
czuj, e to poczucie, e wanie czuj si pewnie, zachowuj si mniej pewnie.
Dawniej, jak byem czego pewien, wiedziaem to pewnie. Bya to wiedza pewna.
Wtedy na pytanie: czy naprawd on tam by? odpowiadabym: naprawd, wiem o tym
pewnie. Dzi, gdy chc tak pewnoci swoj pewno wyrazi, powinienem doda no
przed pewnie lub e po pewnie. No pewnie. Pewnie, e tak. Albo akcentem zaznaczy
to pewnie, stawiajc je przed zdaniem. Pewnie, tak wanie robi. Zawsze zreszt to s
odpowiedzi na Twoje wtpliwoci. Tak? Pewnie! No pewnie! Pewnie, e tak!
Inaczej pewnie jest niepewne. I takie wanie niepewne pewnie jest pewnie
o wiele czciej spotykane. Czy tak wanie jest? Pewnie tak jest. Powiem wicej: no pewnie,
e tak jest!
Coraz mniej pewnoci, coraz mniej rzeczy, ktre wiemy pewnie, coraz wicej rzeczy,
ktre pewnie wiemy. Ale nie na pewno, bo moe nie wiemy. A jak mwimy, e co jest na
pewno, to wtedy, gdy tego nie wiemy na pewno. Na pewno? Na pewno tak... Ale moe i nie.
Ju Pliniusz wiedzia, e pewne jest tylko to, e nic pewnego nie ma.
Pewnie nie ma.

JEDN Z MOICH RETORYCZNYCH obsesji jest wykazywanie, e sowa s albo


chocia mog by, podobne do rzeczy. Przynajmniej sowa wymawiane. Zamczam tym
studentw, uywajc wszystkich chwytw aktorskich. Wmawiam im, e zeszyt w kratk
wymawia si w kratk, a zeszyt w linie - w linie. Sam w to ju prawie uwierzyem.
Piknie
Sowo powinno by pikne. A czy sowo pikne jest pikne?
Czy sowa powinny by takie, jak to, co nazywaj? Sowo paskie wymawiam
pasko i jest paskie. Szkoda, e Pastwo tego nie sysz. Paasskie. Sowo kwadrat ma
kanty, trjkt nawet ostre. Sowo ostre te, jeszcze ostrzejsze. A tpe - nie. Jest
potwornie tpe. Mikki. Miijjkkki. Twardy. Twarrddy. Sycha.
Krtkie jest krtkie. Ale dugie te. Tyle, e jak mwi dugie, to przeduam.
Duuugie. A krtkie jeszcze skracam. Krtkie. Prdko je mwi. Prntko.
A dugie mwi wolno. Wooolno. Wolno mi. Samo mi si tak mwi.
Mao jest tak ponurych rzeczy jak sowo ponure. Mnie ono przygnbia. A jak
mwi przygnbia, to si garbi.
Anglicy mwi, e sowo ugly jest brzydkie. Maja racj, ugly jest brzydkie nawet
jak na angielskie sowo. Wystarczy popatrze. Chocia lepiej posucha. Albo gorzej, bo
w kocu brzydko. A nasze brzydkie adne jest? Raczej niezbyt. Jak je mwi, to si
wykrzywiam. Ale chciabym, eby jeszcze jaka dama powie - dziaa do mnie kiedy oj,
brzydki Pan jest!. Z umiechem. I z uznaniem.
Z obrzydliwym to si ju nie da. Umiechn moe si tu tylko jaki wntrzarz
sadysta. Obrzydliwo. A eby dobrze powiedzie sowo ohydne, warto nauczy si
dwicznego h. Ohyda. Wyjtkowo odraajce sowo. I adnych usprawiedliwie.
liczne jest sowo liczne. Mikkie. Kiedy mwi liczna liwka, linka mi idzie.
linka jest w porzdku. Z krtkim, smacznym i. Ale znowu lina - nie. I si cignie.
Czuj od razu odraz. Co takiego jak liski limak.
Sprawa

si

komplikuje.

A to

z kolei

dosy

skomplikowane

sowo.

S-kom-pli-ko-wa-ne.
No wanie. Jest pikne pikne? Przyznam, e mnie si nie za bardzo podoba.
Podobne jest do pkn, o ktrym nikt nie powie, e adne. W sowie pikne mikkie pi
na pocztku zbyt przypomina lekcewace prychniecie. Nosowe stka. Zwaszcza z k.
A poczenie k z n te jakie takie... W sumie - nic specjalnego.
I piknie, bo co za bardzo si zaczo zgadza.

A to ja mam rzdzi sowami, nie one mn.

E JESTEM MCZYZN, zauwayem najpierw dziki jzykowi. Byem


dzieckiem, nie byam. Koleanki byy, a my, chopcy, bylimy dziemi. Ale bawiem si
czciej z koleankami. I wtedy bawilimy si, nie bawiy. To dawao mi poczucie wanoci,
bo jak one byy beze mnie, to si bawiy, a nie bawili.
Pe
Babcia: [...] Nawet nie wiem, z kim mam przyjemno.
Pe: Pe. Mikado sceny.
Babcia: Jak? Pe?
Pe: Tak. Pe.
Babcia: Bezczelno! I pan z takim pornograficznym nazwiskiem omiela si
rozmawia z wdow! Zbyszku, nie patrz na tego pana.
Babcia z Nocy cudw Gaczyskiego bya uosobieniem wstecznictwa i pruderii, ale
istotnie dla wielu samo sowo pe ma w sobie co leciutko nieprzyzwoitego i dotyczy
czego, o czym nie w kadym towarzystwie wypada rozmawia.
S dwie pcie (pci? - mona i tak). Mska i eska. Przy czym mska pojawia si
waciwie tylko w towarzystwie eskiej. O eskiej mog tak mwi (take o kobiecej,
niewieciej itp.), kiedy za wypowiadam sowa pe mska, zwaszcza wtedy, gdy obok nie
ma sw odnoszcych si do pci eskiej, czuj albo pewn niestosowno, albo niejakie
ukobiecenie mczyzn. Prosz posucha, jak dziwnie brzmi wypowiedziane przez
mczyzn okrelenie nasza mska pe.
My, mczyni, raczej skonni jestemy mwi my mczyni.
Zatem: dwie pcie, ale jedna jakby troch bardziej jest pci. Sowo pe jest
delikatne, ma co z kwalifikacji estetycznej.
Istotnie, pe niewiecia bywaa i bywa rycersko okrelana jako pe pikna
(odpowiednio pe brzydka jest, ale brzmi nieco artobliwie), nadobna, dawniej jeszcze
biaa (co miao podobne znaczenie) lub te, poniewa wymaga opieki, obrony - jako pe
saba (brak okrele silna pe czy mocna pe).
Mona wreszcie przypomnie, e jeszcze w dziewitnastym wieku spotykao si
uycie samego sowa pe na okrelenie wanie kobiet, czyli pci eskiej (Wiele byo
osb, mianowicie ze pci, ktre na samo suchanie a omdleway).
A kiedy mielimy z kobietami wspln pe. Nie chodzi tu o kwestie hormonalne czy
anatomiczne, lecz jzykowe: po prostu sowo pe, znaczc tyle, co rodzaj, odnosio si do
ludzi w ogle - mwio si nie o pci eskiej czy mskiej, lecz o pci czowieczej.

Wszyscy razem ludzie bylimy czowieczej pci (tak jak rodzaju czowieczego, ktre to
okrelenie i dzi jeszcze nie dziwi tak bardzo, majc pewne oparcie w kocielnej archaizacji).
O pci czowieka mwio si w szczeglnoci jako o ksztacie, powoce (Chrystus
przyj pe czowieka), zwaszcza majc na myli jego gadk, nieowosion skr,
odrniajc go od innych... jednak nie pci, lecz istot, mianowicie zwierzt.
I to znaczenie przetrwao dugo: pan Tadeusz widzi, e r na licach Telimeny
gdzieniegdzie rzednia, na wskr grubsz pe odsania, a okrelenia delikatna pe,
ogorzaa pe mona byo spotka jeszcze cakiem niedawno.
Przymiotnik pciowy wie si z najbardziej dzi rozpowszechnionym znaczeniem
sowa pe. Wystpujc w poczeniach z abstrakcyjnymi, oglnymi rzeczownikami, nadaje
im jednoznaczny, konkretny wymiar: akt pciowy, popd pciowy, cechy pciowe,
narzdy pciowe - wszystkie te frazeologizmy maj wyrane, precyzyjne znaczenia i nie
pozostawiaj niedopowiedze.
Tyle, e ta precyzja opisu, przy jednoczesnym rozszerzeniu odniesienia poza pe
czowiecz, wie si z naukowoci, biologicznoci - i nawet jeli potrafi na przykad
w okreleniu akt pciowy dostrzec pewn atrakcyjno sformuowania, to musimy
przyzna, e w tych wyraeniach dominuje raczej to, co czy nas, wszystkie ssaki
(wszystkich ssakw? - jednak nie), albo raczej wszystko to, co powstao z jakich gamet, nie
za to, co tak mile i wspaniale czy (dzielc jednoczenie) mczyzn i kobiet - nasze dwie
pci (lub, jeli wolimy, pcie).

ULEGAM POKUSOM. Jem. Pij. Bawi si. Wiem o tym oczywicie, e ulegam,
i tak to nazywam. Pewna determinacja w uwiadamianiu sobie i w dosadnym nazywaniu tego
ulegania sprawia, e mniej si wstydz i czuje si mniej winny.
Pokusa
Rzeczownik pokusa jest rodzaju eskiego. Podobnie zreszt jak ochota, ch
i chtka. Jzyk, tworzony raczej z perspektywy mczyzny (czasem wielka to szkoda!),
ubiera w kobiece szaty to, co dla mczyzny jest atrakcyjne.
Z tej mskiej perspektywy patrzc, powinienem to, co kobiece, czyni sobie
podlegym. Ot z pokus, chci, chtk i ochot to si nie da. Wrcz przeciwnie.
To one mog mn owadn, a potem mn wada. Pokusa moe mnie zdj, wzi
mnie i nade mn panowa. Owadna mn pokusa. Wadaa mn ch. Zdja mnie chtka.
Wzia mnie ochota. To nie ja nimi rzdz, to one mn. Ja ulegam, poddaj si. Ulegem
pokusie. Poddaem si. Ona mnie wzia. Zdominowaa, uczynia sobie poddanym,
podporzdkowaa.
Oczywicie wiadomo, e to przecie tylko takie moje wykrty. e to niby ja nie
jestem winny, e to tylko te ochoty i pokusy, ode mnie niezalene, co ze mn robi. Ja chc
inaczej, a one zdejmuj i bior.
Pokusom czsto ulegam, ale czasem mog si im oprze. Kiedy jestem naprawd
silny, mam woln i siln wol (wola te jest zreszt rodzaju eskiego), pokusa nie da mi
rady. Moe by silna, czasem nawet nieodparta (czyli taka, ktrej nie mona si oprze), ale
ja wytrzymam.
Wytrzymam - i jestem wtedy godny uznania. Bo ulega pokusie jest wprawdzie
przyjemne i naturalne, ale przecie niegodne pochway. Pokusy powinienem odpiera. Bo
najczciej prowadz mnie do zego - do zrobienia czego, czego potem bd aowa.
Pokusa jest na krtko, prowadzi mnie do czego najpierw miego - potem jednak okazuje si,
e stao si nie najlepiej.
Kusi mnie, eby to zrobi. Co mnie kusi? Ot nie bardzo mog powiedzie, co.
W takiej sytuacji, przy takim stwierdzeniu, jedyny podmiot, ktry tu jest moliwy, to
nieokrelony zaimek co. Co mnie kusi. Ale to podmiot niezbyt prawdziwy, bo w gruncie
rzeczy mog powiedzie na przykad, e jako mnie kusi. Takie bezpodmiotowe konstrukcje
wskazuj na moje ubezwasnowolnienie, jest z nimi podobnie jak z tymi przycelownikowymi
chceniami (chce mi si), ktre wskazuj na to, e co si ze mn bez mojej woli dzieje. To
nie ja chc spa, to mnie si chce.

Ale, oprcz tego, oczywicie s kuszce podmioty. W naszej kulturze przede


wszystkim dwa: kobieta i szatan.
To kobiety czsto bywaj uroczymi kusicielkami, to one, zastawiajc sida na Bogu
ducha winnych mczyzn, wiod ich (kusz) do grzechu. Rzecz jasna i mczyznom zdarza
si kusi, nie s oni jednak wtedy tak bardzo mscy. Zwaszcza w sferze seksu, do ktrej tak
czsto odnosimy pojcie kuszenia, kobiety zdaj si dominowa.
I oczywicie, od wiekw kusi szatan. Nawet Chrystusa kusi. Wprawdzie w modlitwie
mamy dziwne i nie wd nas na pokuszenie, co mogoby sugerowa, e i Bogu kuszenie
nieobce, ale to kwestia tumaczenia i interpretacji (w nowszym przekadzie jest inaczej). Dzi,
cho diaba rzadziej przyzywam, mwi jednak czsto, e diabe mnie podkusi. Pytam
samego siebie: jakie licho mnie podkusio? Zdarza mi si aowa: znw ze mnie skusio,
eby....
W skusi Ew. Ewa Adama. Szatan i kobieta tworz swojego rodzaju acuch
kusicielski, ktremu trudno si oprze. Ale nawet jak si nie opr, mog liczy na
wyrozumiao.
Przede wszystkim innych kuszonych.

WIELKIE JZYKOWE WRAENIE zrobi na mnie ten fragment Przygd Piotrusia


Pana, w ktrym Piotru, podczas pojedynku z Kapitanem Hakiem, zapytany przez Haka, kim
jest, odpowiedzia: jestem modoci, jestem radoci, jestem maym ptaszkiem, ktry
wyklu si z gniazdka. Czyli powiedzia absolutnie i bezpretensjonalnie po prostu cokolwiek.
Ta odpowied przez swoj pen prostoty bezsensowno uwiadomia Hakowi, e Piotru nie
ma pojcia, czym ani kim jest. Hak uzna to niedbanie o to, kim si jest, za przejaw
najlepszego wychowania. To, e Piotru okaza si tak dobrze wychowany, zaamao Haka,
ktry uwaa dobre maniery za co najwaniejszego i wierzy, e on sam ma maniery
najlepsze. Z tego wszystkiego da si pore krokodylowi. Zgadzam si z Hakiem.
Po prostu
Niektrzy chcieliby pisa to cznie: poprostu. Ale nie, piszemy rozdzielnie, jak po
polsku czy po ciemku. Nie wiadomo, co to za sowa, to ciemko czy polsko. Moe
przyswki? Z nich ju prosto najprostsze. Zreszt cae po prostu to te po prostu
przyswek. I po ciemku te.
eby nie komplikowa, mwi i robi co po prostu. Po prostu mwi, jak chc
powiedzie, a jak chc co zrobi, to po prostu robi. I ju. Bez takich tam rnych. Zamiast
mwi, e nie jestem szczeglnie usatysfakcjonowany wypowiedzi mojego interlokutora,
mwi po prostu, e bredzi.
Ale te bywa, e jak mwi, to si czasem wikam.
I chc to wyprostowa. Wtedy mwi, e no, po prostu tego, wiesz. I chc, eby to
si zrobio proste dla Ciebie, a i dla mnie. ebym to mg po prostu tego, no, po prostu
powiedzie po prostu. I im bardziej chc, tym mi trudniej. Po prostu jako nie wychodzi.
A czasem powiem dosy jasno, a potem chc jeszcze raz, i mwi, e to bdzie po
prostu, a mwi zawile i niezrozumiale. Mwi niejasno, po prostu konstruuj wypowiedzi
o mniejszym stopniu przejrzystoci. I robi mi si przykro, po prostu zaczynam odczuwa
pewien dyskomfort komunikacyjny.
Albo w ogle mwi po prostu, eby co po prostu powiedzie, eby po prostu
nie umilkn i po prostu wiesz, tak sobie po prostu mwi. Po prostu.
Pokomplikowao si.
Zreszt i w innych sytuacjach, kiedy nie mwi, tylko po prostu co robi, i chc,
eby co byo bez komplikacji, po prostu, to te mi si nie udaje. Inni mog jako po prostu,
a ja robi nie to, co trzeba, i nie tak. I dopiero potem trzeba prostowa.
Albo po prostu da sobie spokj.

MAM WIADOMO, e czas jest wyznaczony. Metafora biblijna o siekierze


przyoonej do korzeni drzewa jest wstrzsajca. No i ju.
Pora
Pora na por. Zwyky rzeczownik, oznacza cz czasu: dnia, roku - i ludzkiego
ycia. Popoudnie to pora, zima take. Dziecistwo i staro to te pory, jak wieczr czy
wiosna. No, troch inaczej. Niektre klimaty maj pory deszczowe. Zwierz ma swoj por
lgow czy godow i ju. To prawie jak jesie czy poranek. Wpywu na to nie ma.
Pora to termin, czas. Czas robienia czego. Jest pora siewu i zbierania. Eklezjasta
wymyli, e kada rzecz ma swoj por i od tej pory wszystko jest jasne.
S pory obiadu i sjesty, pory karmienia i spaceru. Jest pora wstawa i i spa. Ja
czasem mog to ustala, ale nie dowolnie. A potem to pory wyznaczaj, co robi.
O tej porze pi. O tej porze piewam w chrze.
Chocia s rzeczy, ktre mog robi o kadej porze.
O kadej porze dnia i nocy.
Zdarza si, e to ja decyduj, czy pora jest, czy jej nie ma. Albo przynajmniej
rozpoznaj. Mwi na przykad, e ta to dobra pora zrobienia czego (czy na zrobienie
czego), czyli waciwa, a znowu tamta - nie. Nieodpowiednia pora. Jak zrobi wtedy, zrobi
nie w por. A czasem nawet to w ogle nie jest pora. Nie pora na namys - mwi - pora
na czyny (znaczy pora czynw). I czyni, albo innych do czynu zachcam.
Pora nie bywa wysoka, ale bywa najwysza. Wtedy nie pora przeciga i odwleka.
Pora zrobi to, na co taka najwysza pora - inaczej bdzie le. Najlepiej zrobi to, co trzeba,
w por. Sama sama pora nie wystpuje, ale w sam por co mog zrobi. To te dobrze,
ale troch jak w ostatniej chwili.
Kady z nas rne pory miewa. Lepsze i gorsze. Kiedy kto mwi, e pora na niego,
to znaczy, e si zbiera. Wychodzi. Przysza - na niego - pora i on wychodzi. Czasem czyja
pora jest bardziej ostateczna. Przychodzi jego pora.
Pora koczy t por t por.

JEDNA Z MOICH DOKTORANTEK zadaa mi kiedy pozornie niewinne pytanie,


czy mona uzna coraz bardziej natrtny, zwaszcza w mediach, jzyk sukcesu - za now
nowomow. Nie lubi tego pojcia, przy tym samo postawienie tak sprawy wydao mi si
nietrafne. Potem jednak uznaem, e miaa racj. I nie tylko konsultowaem z ni chtnie ca
prac o jzyku sukcesu, ale take sam zaczem o tym temacie chtnie i z niechci myle.
Profesjonalizm jest dla mnie bodaj najwaniejszym pojciowym i jzykowym wyznacznikiem
tej niebezpiecznej ideologicznie mowy.
Profesjonalizm
Podobno mao jest prawdziwego profesjonalizmu i prawdziwych profesjonalistw.
Skargi na brak profesjonalizmu sycha czsto. wiadcz one zapewne o wysokich
wymaganiach, znawstwie, a moe i profesjonalizmie skarcych. Co znw wiadczy, e
z profesjonalizmem nie jest tak le.
Nie jest tak le, zwaszcza jeli chodzi o tendencj do uywania sowa
profesjonalizm. Uywa si go jako elementu autoprezentacji w cefaach, jako zachty
reklamowej, jako pochway-pochlebstwa. Mnie kiedy powitano jako osob profesjonaln,
cho trudno uzna, e mona by profesjonalnym jako osoba - byt w kocu ex definitione
osobny. Moj znajom w rozmowie handlowej kilkakrotnie zaszczycono mianem
profesjonalistki bez precyzowania profesji. Jeszcze nie tak dawno takie okrelenie dawao
si odczytywa zdecydowanie niepochlebnie - trzeba zreszt przyzna, e kobiety maj w tym
wzgldzie prawa do pretensji za szowinistyczny mski jzyk, ktry i kobiet publiczn
traktuje zgoa niesymetrycznie z osob publiczn.
Na jednym z uniwersytetw, w eksponowanych miejscach, ustawiono kiedy stoiska
pene folderw, kuszce napisem weekend profesjonalisty. Niezbyt dobrze si orientuj, co
te to by mogo, bo oferta mnie jako nie zachcia. Nie jestem pewien, czy chc spdza
weekend na sposb profesjonalny, a obawiam si, e o to mogo chodzi - chyba e to
propozycja dla profesjonalistw na cakiem amatorsk odsapk od profesjonalizmu.
Polski zawodowiec nie przebije si wrd profesjonalistw. Najpierw by to
sportowiec nieamator (teraz zreszt wypierany przez profesjonaa), potem, a raczej
rwnolegle, zawodowy przestpca, cho nigdy nie bylimy na tyle cyniczni, by serio
i oficjalnie uznawa przestpstwo za zawd i wpisywa je do rejestru zawodw. To znaczenie
umocni, przydajc mu atrakcyjnoci, Leon, ktrego jako profesjonalist nie nazwano.
Ciekawe, dlaczego.
Trudno mi przypisa profesjonalizm lekarzowi, architektowi, a take rolnikowi czy

rybakowi. Nie wi go z dobrze wyuczon specjalnoci ani z zawodem istotnie


determinujcym sposb ycia. Opini profesjonalisty (i, oczywicie, nieprofesjonalisty) moe
natomiast zyska dziennikarz, twrca reklam, humorysta, trener, negocjator. Prowadzi to do
wniosku, e szukam profesjonalizmu w sferze dziaa mikkich, niewyznaczonych
dyplomem, czsto polegajcych na dobrym racjonalizowaniu i swoistym technologizowaniu
takich sfer ycia, w ktrych niegdy od losu czy Boga otrzymany talent dawa swobod
dziaania

i gwarancj

powodzenia.

W ktrych

niezaprzeczalnym

walorem

bywaa

spontaniczno.
Dzi wikszo dziaa, cznie z subtelnymi relacjami midzyludzkimi, prbuje si
algorytmizowa. W ksigarniach mona znale poradniki wszystkiego - ostatnio znalazem
poradnik, jak uzyska charyzm. Wrd masowych szkole, ktre objy wszystkie ju
niemal dziedziny, a zwaszcza rne sposoby dziaa na ludzi, pojawiy si zorganizowane
treningi spontanicznego zachowania. Nic dziwnego, e w tym wiecie profesjonalizm staje si
wartoci najwysz, ostatecznym miernikiem naszego dobrego spoecznego funkcjonowania.
Gdy jestem uznany za profesjonalist, nic mi nie grozi. Mam akceptacj, a nawet podziw,
mog mie pienidze.
Kiedy jestem profesjonalist, potrafi kierowa swoim zachowaniem w sferze dziaa
profesj objtych. Dawa to moe satysfakcj z dobrze wykonywanej roboty. Profesjonalny
humorysta wie, jak rozmieszy, jak naciska klawisze, eby uzyska odpowiedni efekt.
Profesjonalny negocjator ma niez radoch, gdy zagoni w kozi rg swojego partnera przeciwnika. Profesjonalny aktor wie, jak trzyma sal za mord.
Znana anegdota o Zdzisawie Maklakiewiczu gosi, e kiedy, w teatrze, mia takie
wanie poczucie: e trzyma widzw za mord. Kiedy peen wiadomoci sukcesu wyszed na
ulic, podeszo do niego dwch i zapytao: To pan nas trzyma za mord? - Ja! - To my
teraz pana potrzymamy.
Niedugo profesjonalistw spotkamy wszdzie.

OD NAZWY ZALEY STOSUNEK do rzeczy. Czyli sposb widzenia rzeczy.


Mona organizowa sposb widzenia rzeczy - to si nazywa promocja. Nazwa jest gwnym
elementem promocji. To wszystko odbywa si w wiecie symboli. Czsto uczestnicz
w promocjach ksiek, take swoich. Lubi takie wydarzenia, dostrzegam ich smak. Cho
troch mi przeszkadza, e tytu ksiki jest teraz przez wielu, po czci i przeze mnie,
traktowany jako przede wszystkim jeden z gwnych elementw promocji ksiki.
Promocja
Promocje zawsze kojarzyy si z czym dobrym. Dawniej najczciej z dodawaniem
wartoci. Kojarzyy si (a i dzi niektrym si kojarz) z pozytywnym dziaaniem wobec
ludzi... oto szacowne, uprawnione do tego gremium promuje naukowca lub oficera: nadaje
mu tytu, mianuje go na wyszy stopie - odtd bdzie on ju doktorem, majorem. Zosta
wypromowany. Oto rada pedagogiczna uznaje, e mody czowiek moe pobiera nauk na
wyszym poziomie. Jest promowany, dostaje wiadectwo promocji: staje si uczniem wyszej
klasy.
To dobre sowo kojarzy si te z odbieraniem wartoci. Z dziaaniem na rzeczy - takim
dziaaniem, ktre obnia ich cen, przez co zwiksza ich dostpno. Oto odbywa si
promocja jakich towarw, jakich usug. Mona je dziki temu dosta taniej.
Sami ludzie si od aktu promocji nie zmieniaj - ale zmienia si ich rola spoeczna.
I zmienia si stosunek do nich. Przez to staj si dla innych kim wicej. S na pewien sposb
atrakcyjniejsi, bo wicej znacz. Zapewne na to zasuguj. Tak myl.
Same rzeczy si od promocji nie zmieniaj, ale zmienia si mj stosunek do nich. S
w pewien sposb atrakcyjniejsze, bo mniej kosztuj. Zapewne na to zasuguj - tak
przynajmniej myl.
Wane s cechy inherentne, tkwice w ludziach i rzeczach, ale naprawd i ludzie,
i rzeczy maj dla mnie znaczenie wanie przez to, e s jacy (jakie) dla nas. Czasem to ja
sam mog tym przypisywaniem wartoci i cen zawiadywa, czasem zdany jestem na innych,
ktrzy je wyznaczaj - i przez to ksztatuj t najwaniejsz relacyjn cech: atrakcyjno.
Czasami wierz, e mog z obiektywizmem przypisywa cechy ludziom i rzeczom,
ocenia je. O czowieku powiem, e dobry, mdry i pikny, o rzeczy, e dobra i pikna
(ostatnio zreszt rzeczy bywaj jeli nie mdre, to przynajmniej inteligentne, a czasami
sprytne). Potrawa bdzie smaczna, a mebel wygodny. Posada wysoko patna, a koszta niskie.
To wszystko okrelenia pozytywne, przynalene ludziom, rzeczom i sprawom, ale zalene od
mojego nastawienia. Wiem o tej zalenoci. I mog z tej wiedzy zdawa spraw - sobie

i innym. Wtedy mona mwi o atrakcyjnoci.


Atrakcyjna dziewczyna jest pikna, mdra i pena wdziku, ale wol o niej mwi:
atrakcyjna. Wysoko patna, dajca presti i nie wymagajca zupenego zniszczenia
osobowoci praca jest prac atrakcyjn, podobnie jak atrakcyjna jest niska, promocyjna cena
jakiego produktu (a przez to i sam produkt). Atrakcyjny program telewizyjny to taki, ktry
ma wysok ogldalno, a atrakcyjny program partii politycznej powinien przysporzy jej
wyborcw.
I gdzie tam godz si z tym, e to wanie z tych powodw, czyli ze wzgldu na
moliwy i podany sposb odbioru, te programy (i inne rzeczy) s takie, jakie s. e ich
cechy (jeli nie wszystkie, to przynajmniej znaczna ich cz) s wynikiem przewidywania
atrakcyjnoci.
I to si liczy przede wszystkim: ksztatowanie stosunku odbiorcw do ludzi, rzeczy,
zachowa, programw. Sysz ju nie tylko o atrakcyjnym widowisku czy jadospisie,
o atrakcyjnym wzorcu zachowania czy o modzie, ale take o atrakcyjnej koncepcji naukowej
czy doktrynie filozoficznej. Kiedy mwi o atrakcyjnoci, mwi o tym, e to, co atrakcyjne
(czy te ten, kto atrakcyjny) potrafi zachci do siebie. Lub inni potrafili do niego zachci.
Postrzegam i uznaj dziaania promocyjne. Wierz, e tak trzeba: ludzie nie zawsze
przecie wiedz, co jest dobre. Kiedy trzeba byo lansowa, dzi o lansowaniu mwi
rzadziej, dzi promuj.
Oczywicie lepiej, gdy przez dodawanie wartoci ni przez obnianie ceny.

UWAAM SI ZA czowieka grzecznego. Prosz, dzikuj, przepraszam,


pozdrawiam,

ycz,

gratuluj.

skonwencjonalizowane

Wyznaj

wyraenie,

przy

teori,

najwaciwsze

czym

powinno

by

jest

jzykowo

wygoszone

serio

i z przekonaniem. Jestem za wlewaniem gbokiej intonacyj no - brzmieniowej treci


w gotow, tradycyjn i szlachetn przez to form. Zdejmuje to ze mnie obowizek
wymylania nowych i oryginalnych prosze i podzikowa, ktrych mona by byo si ode
mnie spodziewa.
Prosz
Daj sowo.
- Prosz, oto sowo. Bardzo prosz. Prosz uprzejmie. (Jestem grzeczny, gdy co
daj).
- Prosz je przyj ode mnie. (Stosuj rodzaj rozkanika, ten uprzejmy).
- Prosz Ci o to serdecznie. (Mwi, co robi.
I przez to, e mwi, robi to wanie).
- Nie? Prosz bardzo! Nie to nie! (Ironicznie pozwalam. Godz si, ukrywajc al).
- Prosz? Co prosz? e moe jednak? (Pytam; chc, eby powtrzy).
- Ale to, prosz Ciebie, nic takiego. (Grzecznie si zwracam do rozmwcy).
- No prosz, jednak si zdecydowae. No prosz!
(A nie mwiem? Miaem racj!).
- Prosz - nic si nie stao. I prosz bardzo! (Inaczej ni si spodziewano!).
- Prosz prosz, cakiem Ci z nim do twarzy. (Patrzcie Pastwo! Kto by pomyla!).
- Tak, e prosz siada! (Czyli: bardzo dobrze!). Tak Ciebie prosz, kiedy daj.
A kiedy chc co dosta? Kiedy prosz o co, co chc mie? O gos, o rk, o dowd?
Kiedy naprawd o co prosz, daj dusze o, uniam si intonacyjnie i patrz
w oczy. Jestem pokorny. Proosz mi to daa... Pokornie prosz o t ask...
Prosz mi nie przerywa, wanie o co prosz. Prosz Pana!! Prosz mi da spokj.
I w ogle prosz nie przeszkadza! Prosz o cisz!
Prrrosz wyj!!!

BARDZO CZSTO SI GNIEWAM, atwo obraam i szybko przebaczam. Wydaje


mi si zawsze groba zerwania kontaktu, a potem jej realizacja - zachowaniem najbardziej
znaczcym, kar najwiksz, emocjonalnie czsto uzasadnion, zwaszcza gdy kto przyczyni
si wiadomie do mojej komunikacyjnej frustracji. Ale potem okazuje si, e moja przykro
z zerwania kontaktu jest wiksza i, co gorsza, szybsza. I wol przebaczy, tym szybciej, e
wiem, e im pniej, tym trudniej.
Przebaczanie
Naturalne jest denie do wyrwnania, rwnowagi. Pytania wymagaj odpowiedzi,
rozkazy wypenienia. Jeli co zaczte, trzeba skoczy, gdy co otwarte - zamkn. Czasem
to denie przybiera posta przymusu.
W dziaaniach publicznych bywa uznawane za nakaz spoeczny i zmienia si w trwa
dyspozycj, ktrej ideologiczno atwo zakamuflowa. Rachunki krzywd powinny by
wyrwnane, zasugi nagrodzone, a wina ukarana. Spoecznie mocnym i nonym postulatem
jest rozliczenie winnych, ktrzy powinni wykaza skruch.
Znaczna cz ludzkiej dziaalnoci ma charakter jzykowy. Akt sowny ma nieraz
moc magiczn - stwarza rzeczywisto, przywraca te rwnowag. Czasem wystarczy sowo
przepraszam, kiedy indziej potrzebny jest wany i doniosy akt przebaczenia.
Wielekro wyraziste akty jzykowe wywoyway doniose historycznie skutki.
Wypowiedzenia wojen, pokojowe traktaty, wyroki, kltwy to zachowania sowne. Bywaj
performatywami: to, czego dotycz, spenia si, gdy zostan wypowiedziane.
Performatywy nie mog by ani prawdziwe, ani faszywe, ale mog by nieudane, na
przykad gdy ten, kto ich uywa, nie ma do nich prawa. Niektre prawa maj wszyscy, inne
ludzie sami sobie przyznaj, wiele jest takich, ktre jedni przyznaj innym. Pozdrawiam, gdy
mwi: Pozdrawiam!. Kiedy mwi: Obiecuj - to obiecuj, nawet gdy nie mam zamiaru
dotrzyma. Ale nie majc praw do mianowania czy ferowania wyrokw - nie mog mianowa
i ferowa. Inaczej: gdy bez tych praw mianuj i feruj, to si nie liczy, jest nieudane, mog
tak robi tylko dla artu, na niby, nieskutecznie.
Do sawnych performatyww naley tytu listu Zoli: Jaccuse, take Przebaczamy
i prosimy o przebaczenie z listu biskupw polskich do niemieckich. Moc oskarania jest
przywilejem, ktry sobie daj, moc przebaczania, odpuszczania - take. Te dziaania sowne
maj charakter magiczny. Czasem stwarzaj rzeczywisto, czasem przywracaj stan
rwnowagi. Oczekuj przeprosin - oczekiwanie ronie, a z nim potrzeba naleytej wagi sw,
ktre to przeproszenie nios. Kiedy przychodz, mog nie sprosta wymaganiom patosu.

Przepraszajcy przeprosi, ale to mao. Zawd moe rodzi wrcz pretensj do


przepraszajcego.
Wybaczenie bywa aktem performatywnym: doniosym przez rang przebaczajcego
i wag przebaczanego czynu. Przywraca rwnowag - winy wybaczone, pojednanie moliwe,
ale narusza inn rwnowag - w ktrej winni s trwale winni i tak peni rol spoeczn.
Do wybaczania waciwie wszyscy s zdolni, maj do niego prawo. Ale magiczne
relacje z innymi s wielostopniowe. Terencjusz uoy zgrabn formu cognoscere ignoscere nie tylko dla jej zgrabnoci. Polskie zrozumie - wybaczy tego wdziku nie ma,
ale jako tako funkcjonuje. Ale obok tego mam mog zrozumie, ale nie mog wybaczy;
jako chrzecijanin wybaczam, ale jako czowiek bd pamita i wiele innych stopni.
Najwyszy - to zapomnienie. Nie pamitam ci tego, e mnie oszukae i zdradzie - to
pozornie nielogiczne praeteritio moe przekazywa nawet szczer intencj zapomnienia.
Wybaczam, ale pamitam okrela stosunek aktywnie pozytywny, ale daje zastrzeenie
i ostrzeenie. Mog zrozumie, ale nie mog wybaczy (czste tu mog) oddziela mj
stosunek intelektualny (troch zreszt podnoszcy moj warto: im jestem mdrzejszy,
tym wicej rozumiem) od stosunku etycznego (moralici nieatwo wybaczaj). Poczucie
magicznej siy wobec innych daje mi nie tylko moc wybaczenia czy zrozumienia - ale take
wielo tych moliwoci.
Magia

performatyww

stwarza

rzeczywisto.

Komu

odpucicie,

bdzie

odpuszczone, komu zatrzymacie, bdzie zatrzymane. Ale w codziennym, take publicznym,


dziaaniu sowa przeze mnie uyte su gwnie mnie. To ja, przepraszajc, staj si dla
siebie (a chc, by i dla innych) tym, ktry przeprosi; gdy wybaczam - wybaczajcym.
Samozwrotno nie wyklucza zreszt patosu - czasem go nawet zwiksza.
Sowa o przebaczaniu i odpuszczaniu zyskuj nowe znaczenia. Bywaj nadal
magiczne, uywane patetycznie, ze wiadomoci wanoci - ale weszy do slangu. Nie ma
przebacz - to lapidarne i artobliwe okrelenie sytuacji, gdzie nie stosuje si ulg; odpuci
sobie to zrezygnowa; a we odpu znaczy tyle, co wyluzuj czy daj se siana.
Szacunek

do

magicznej

performatywnoci

publicznej

zakada

oszczdno

w uywaniu sw stwarzajcych rzeczywisto, a nawet w rozwaaniu, czy zostay stosownie


uyte. Chyba t zasad naruszyem. Musz da se siana.

ZNACZNA CZ SW odnosi si do innych sw, do wypowiedzi, do sdw.


Takim sowem jest oczywicie nie. Jest ono proste i mocne t prostot. Uwaam, e
negacja, obok ironii i kamstwa, najsilniej broni mnie przed ewentualnym terrorem jzyka.
Ciekawa jest grupa negacji zoonych, a wrd nich sowo przecie, negujce sd nie tyle
wypowiedziany, co zakadany przez innych. Za szczeglnie udane zastosowanie tego sowa
mona uzna na przykad powiedzenie na czyj widok przecie Ty nie yjesz!.
Przecie
Tak, oczywicie. Ty te przecie powiniene wiedzie, e tak. Dziwi si, e moesz
pomyle, e nie tak. Mwisz, e przecie nic nie mwisz? Przecie dobrze wiesz, e nie
musisz mwi, ebym wiedzia, co mylisz. Przecie Ci dobrze znam.
W kadym razie - tak. A poniewa tak, to przecie rozumiesz, co z tego wynika. To
przecie oczywiste. Nie udawaj, e tak nie jest. Mwisz, e przecie rnie moe by?
Przecie wcale nie mwi, e nie moe, ale nie powiesz mi przecie, e wanie tu jest
inaczej! Przecie nie tu! e co? e mam racj? Przecie wiem, e mam! Ale nie w tym
przecie rzecz, nie zaley mi przecie na jakiej tam racji...
Przecie uzasadnia, przecie to jego funkcja. Ale przecie take przeczy, bo
przecie likwiduje: to, co kto sobie niesusznie myli czy moe pomyle - bo przecie tak
nie jest; to, co sprawia, e kto co robi lub moe zrobi - bo tego si przecie nie powinno
robi; to, co kto wmawia, nawet kiedy nie wie, e wmawia. Przesadzam, nie moe przecie
wmawia, kiedy nie wie, e wmawia, ale przecie wiesz, o co mi chodzi. Przecie to jasne.
Kiedy mwi, e co jest przecie, mwi, e uwaam, e nie mona myle, e nie
jest. To przecie jest. Ale poniewa to jest przecie takie oczywiste, to akcentuj to wanie,
co jest, a nie to, e przecie. Samo przecie zostaje bez akcentu. Czasem tak bardzo, e nie
sycha, e przecie powiedziaem, e przecie. A przecie przecie jest tam te, i to
bardzo jest. I jest przecie bardzo wane.
Czy czasem przecie nie moe takie przecie dosta akcentu? No przecie moe!
No przecie! Przecie wanie dostao!

POCZUCIE WINY TOWARZYSZY MI od dawna na co dzie. Wci dowiaduj si,


e wiele rzeczy zrobiem nie tak, jak trzeba, wiele robi, wiele zrobi. I to moe spowodowa
szkody. Pora byaby si z tym oswoi. Jednak nie mog. Przy tym, jeli nawet dowiaduj si,
e na co le wpynem, to jednak wpynem.
Przez
To przez ciebie - dowiaduj si. Nie wiedziaem, e byem sprawc, powodem,
przyczyn. Na pewno: nie zrobiem. Ale pewnie: zawiniem.
Przez uycie przez mona wywoa poczucie winy albo tylko sprawstwa. Czsto
nie o mnie samego chodzi, ale o co mojego. To si stao przez zaniedbanie. Przez lenistwo.
Przez gupot wreszcie. Ale nie przez mdro, pracowito, uwag. Przez to, co niedobre?
Nie zawsze: chodzi bardziej o to, e niedobre jest to, co si stao. Przez moj mio
znienawidzia mnie.
Ale jak ja j nienawidz, a ona mnie kocha, to ju nie bdzie przez.
A dawniej byo i dobre przez. Przez miosierdzie Chrystusa, przebacz! (to Chilo do
Glauka). Przez wzgld na to i tamto robi rne rzeczy do tej pory. Czyli: eby byo dobrze.
Nie wiem, dlaczego, przez co, dzisiejsze przez nie jest najlepsze. Dziki jest
dobre, a przez - nie. Czasem tylko - neutralne. Za takie jest przez wszystkich uwaane.
A poza tym to takie niewinne sowo, oznaczajce, e z jednej strony na drug. Przez
pola, przez las.
Przez most. Przez rzek. Most przez rzek. Rzeka przez miasto. Czasem id albo
biegn przez, jak rzeka przez miasto. Skacz przez, jak nie pamitam ju kto przez pot.
Czasem mam co przez, jak ssiada przez ulic. Albo widz, jak teraz, ogrd przez okno.
Przez jaki czas. Jeszcze przez chwil. Ju nie.

LUBI ROZMAWIA Z LUDMI. Czsto mam wraenie, e inni te nie unikaj


kontaktu ze mn. I w ogle uwaam, e ludzie raczej lubi ze sob by, czyli rozmawia.
A w codziennych zachowaniach konwersacyjnych s formuy, ktrymi mona tumaczy si
z tego, e si chce rozmawia. I to s te same formuy, ktrych uywa si, gdy si zrobio co
zego...
Przepraszam
Waciwie zwyczajna pierwsza osoba, a czas teraniejszy.
- Co Pan teraz robi?
- Wanie przepraszam jedn pani.
Tak, mog tego tak wanie uy. Kiedy akurat przepraszam, mog uczciwie
powiedzie, e teraz przepraszam kogo. I to moe troch trwa, zalenie od mojej winy
i skonnoci do wybaczania tego, kogo przepraszam. Przepraszanego.
Ale i na odwrt: przepraszam wanie wtedy, kiedy mwi, e przepraszam, i to
o tyle, o ile wanie mwi: przepraszam!. Jak powiem, to od razu wanie przeprosz.
A jak nie wypowiem sowa przepraszam, to mog rne rzeczy robi, nawet baga
o wybaczenie, i zawsze mog usysze: nie powiedziae

przepraszam!. Nie

powiedziaem. I bardzo przepraszam, ale wszystko niewane.


I dlatego nie tylko mwi, e przepraszam, ale i mwi przepraszam, i wszystko
w porzdku. Jak magiczne, to magiczne. Mog wprawdzie na to usysze: mylisz, e
wystarczy zwyke przepraszam? - wtedy troch bardziej przepraszam i wystarczy.
Trzeba przeprasza szczerze i mocno, ale nie najmocniej. Kiedy najmocniej
przepraszam, to ju wybaczenia nie potrzebuj. Najmocniej przepraszam, kiedy
przeszkadzam albo kiedy myl, e mog przeszkadza, a przede wszystkim dlatego, e
jestem grzeczny. Najmocniej przepraszam, ale nie wiem, ktrdy na dworzec i ktra
godzina. I jeszcze chc przej. Te mam za co przepraszam. A niby skd mam wiedzie,
a przej tak czy owak musz. Przepraszam pokazuje moj grzeczno i bez najmocniej.
Przepraszam, czy pan Pawowski? Ano tak, prosz bardzo. Tak? Tak.
Jeeli tak, to ja bardzo przepraszam... A dlaczego teraz przepraszam? No wiesz,
przepraszam Ci bardzo, takich rzeczy Ci nie bd wyjania. Przepraszam, ale tak si
zdziwiem, e a oburzyem.
I tak dobrze, e nie wymaga si ode mnie, eby mi byo przykro.

PODOBNO CZSTO (zwykle niewiadomie, wic podobno) naladuj rozmwcw.


Pewna bardzo mdra kobieta powiedziaa mi, e mam wiele barw gosu i uywam ich
zamiennie. Myl, e czasem w zalenoci od sytuacji, ale zapewne czsto - dostosowujc si
do rozmwcy. Rzadko naladuj wiadomie. Musi to by kto, kogo naladowa warto.
Najdawniej i najkonsekwentniej, i wiadomie, naladuj jednego z najbliszych przyjaci,
z ktrym zreszt widuj si serdecznie i rzadko, gdy przyjeda z daleka.
Przykad
O dawaniu przykadu mona rnie. Mog na przykad da taki przykad na
przykad, eby z tego przykadu wzi przykad. I zachowywa si potem przykadnie,
i innym przykad dawa. To bdzie dobry przykad. I to byby dobry przykad dawania
dobrego przykadu. Dobry, czyli trafny, dobrego, czyli godnego naladowania. Na przykad
Majewski, ktry podnis wydajno. On tym przykadem nawet wieci.
Ale mog te dla przykadu przywoa zy przykad, byle tylko by to dobry
przykad zego przykadu.
Na przykad kto inny, ktry wcale nic nie podnis. I, prosz Ciebie, straci na tym.
Nie bierz z niego przykadu - ja Ci go nie daj jako przykadu do naladowania, nie stawiam
Ci go za przykad - ja tylko daj taki przykad. eby wiedzie, jak nie naley.
Kiedy daj przykad, mam wicej w zapasie. Daj jeden, ale mog wicej. Ten jeden
to tylko taki przykad. Mog da przykad jakiego sowa na p - tu przykadem bdzie na
przykad przykad.
Czsto przykad suy ilustrowaniu reguy, zalenoci, zjawiska. Przykad
potwierdza prawdziwo reguy, podpiera twierdzenie. Pokazuje typowo zjawiska.
Przekonuje i uczy. Jak dam przykad, to wida, e tak jest naprawd.
A mog da przykad, nie przywoujc przykadu. Mog si na przykad dobrze
zachowa i raz przykad da. Albo w ogle dawa przykad: by grzecznym dzieckiem,
dzielnym dorosym czy nieuciliwym starcem. Jak tak bd dawa przykad, sam bd
stanowi przykad. Do naladowania.
A ludzie bd go ze mnie brali. A kiedy na przykad nie bd chcieli bra, sami dadz
zy przykad. I inni bd im przykada.

POCZUCIE DETERMINACJI nie kci si u mnie z poczuciem przypadkowoci.


Pewnie s po prostu na innych poziomach. Mam wraenie, e wiele rzeczy udao mi si
przypadkiem. Przypadkiem poznaem moj on, przypadkiem znalazem dom, w ktrym
mieszkam, przypadkowi zawdziczam popularno, ktr si bardzo ciesz. Z tego wida, e
przypadek raczej mi sprzyja - albo moe inaczej, e za spraw przypadku uwaam czciej to,
co mnie dobrego spotyka. To, co mniej dobre, wi chyba silniej z koniecznoci.
Przypadkiem
To narzdnik, pity przypadek rzeczownika przypadek. Zdarza si, e pojedynczy
przypadek, czasem zreszt zupenym przypadkiem, zyskuje sobie wasne, osobne znaczenie.
Przypadkiem jest przypadkiem tego rodzaju. Tym przypadkiem, czyli przypadkiem,
tu si zajmuj, i to wcale nie przypadkiem. Jest po prostu przypadkiem ciekawym.
Jeli co si stao przypadkiem, los tak chcia. Spotykam Ci przypadkiem, nie
szukaem Ci. Przypadkiem zagldasz do urzdu, gdzie ja przypadkiem co zaatwiam.
Jeli si przypadkiem usprawiedliwiam z czego, mwi, e to przypadkiem, e nie
chciaem. Tumacz si przypadkiem, przypadek obwiniam, nie siebie. Ten przypadek sta
si przypadkiem. Czystym przypadkiem - przypadek czysty jest bardziej przypadkowy.
Przypadkiem si te zabezpieczam. Jeli przypadkiem uraziem, przepraszam.
Reagujc na pochway, skromnie przyznaj, e udao mi si to tylko przypadkiem, e
to tak samo waciwie wyszo... I wtedy, i wtedy, przypadkiem to takie samo z siebie,
niechccy. Ani ja taki zy, ani znw taki dobry.
Nie znudziem Ci przypadkiem tym przypadkiem? Obawiajc si, przypuszczajc,
sugerujc, podejrzewajc - przypadkiem agodz, co mwi. Grzecznie: pytam (cho swoje
wiem), posuguj si przypadkiem (e to niby moe samo z siebie), i jeszcze uywam
przeczenia. Pytam: nie masz tego przypadkiem? - jak nie masz, trudno, nie musisz.
Gdybym zapyta: masz to przypadkiem?, upewniabym si, e jak masz, to niechccy.
A pytanie: czy przypadkiem nie byo to tylko przypadkiem innym przypadkiem?
ma znaczy: a moe to tylko przypadkowo miao inny charakter?. Moe i przypadkiem.

GDYBY MI TO WCZENIEJ przyszo do gowy, moe zostabym psychologiem.


A w kadym razie - moe bym poszed na psychologi. Moja siostra posza na studia kilka lat
po mnie i ju na psychologi. Moja siostrzenica te niedawno skoczya psychologi. Moja
ona jest naukowcem psychologiem, specjalizuje si w psychologii agresji. Ja sam zreszt
pracuj rwnie w Szkole Wyszej Psychologii Spoecznej, gdzie do szczelnie otaczaj
mnie psychologowie, i to wybitni. Myl, e mniej wicej poowa moich znajomych to
psychologowie.
Psychologia
Psychologia to jedno z takich sw, ktre - pozostawszy naukowym terminem zyskao sobie znaczn, bardziej potoczn popularno. Tak wczeniej byo z filozofi i - na
pewien sposb - z histori. Wszyscy wiedz, e psychologia to dyscyplina wiedzy, ktrej
przedmiotem s procesy i zjawiska psychiczne. Ale uywam sowa psychologia take na
okrelenie czyich cech charakteru, osobowoci, psychiki. Tak psychologi kady z nas ma,
choby o tym nie wiedzia - i nie potrzeba do tego nauki zwanej psychologi.
Psychologiem nazywam reprezentanta tej wanie dziedziny wiedzy. Zna on literatur
psychologiczn, wyniki bada, ma te praktyk. Wiele wie o ludziach: o ich odruchach
i reakcjach,

o ich

zachowaniach

i relacjach,

o ich

motywach

i aspiracjach,

o ich

osobowociach i autokreacjach. Lecz psychologiem nazywam take czowieka o dowolnym


zawodzie i specjalnoci, ale znajcego si na ludziach i, co za tym idzie, wyposaonego
w pewne umiejtnoci postpowania z innymi. X to niezy psycholog - mwi o kim, kto
potrafi sprawi, e inni go lubi i suchaj. To oczywicie opinia pochlebna, ale sycha
w niej co w rodzaju przeksu - czy nie jest to przypadkiem lekkie podejrzewanie X-a
o manipulowanie innymi?
Potrzebne tu jest podejcie psychologiczne - sysz. I rozumiem to tak (trzeba si do
tego przyzna!): wykorzystajmy wiedz o ludziach, eby zdoby nad nimi przewag - wtedy
wygramy. Stosujc podejcie, ktre nazywa si psychologicznym, oczywicie zachowamy
si mdrze, ale czy na pewno uczciwie? Zwaszcza wobec tych prostodusznych, ktrzy
podejcia psychologicznego nie mog zastosowa.
Psychologiczne s nie tylko podejcia, badania czy studia. Jako psychologiczne
okrelam take na przykad ksiki i filmy, i to takie, ktre wcale nie pretenduj do
naukowych uj. Literatura psychologiczna to dla psychologa przede wszystkim literatura
naukowa z dziedziny psychologii, ale dla niepsychologa to na przykad Dostojewski czy
Flaubert. A w ksigarniach regay opatrzone napisem psychologia zajmuj coraz wicej

miejsca. Nie ma tam rzecz jasna literatury piknej, ale i powane publikacje naukowe wcale
nie musz tam sta - stoj za poradniki i podrczniki oferujce wiedz, jak zdoby sukces,
jak wywrze wraenie, jak si dobrze komunikowa, jak wreszcie rozumie samego siebie.
Zaciera si granica midzy cisym i potocznym znaczeniem sowa psychologia,
midzy odniesieniami pojcia literatura psychologiczna. A podejcie psychologiczne, nie
pretendujc do naukowoci, moe przybra posta znajomoci algorytmw. Obfito
instruktarzy i instruktay, poradnikw i szkole sprawia, e moje funkcjonowanie spoeczne
zaczynam traktowa jako niepene - bez psychologii. Bez niej jestem gorszy, ze sab
samowiadomoci, naraony na manipulacyjne dziaania innych, na niezrozumienie
spoecznych procesw i ludzkich zachowa. Za to z ni!
Obawiam si, e psychologia - wykorzystujc psychologiczne podejcie - przekona
mnie niedugo, e powinienem zosta psychologiem.

JESTEM RACZEJ NIEZDECYDOWANY, co bywa, e denerwuje bliskich. Nie


jestem pewien, czy chc herbaty, czy mam ochot na spacer, czy ywi aktualnie jakie
gbsze czy pytsze uczucie, czy co mi si podoba, czy dobrze si czuj. Gdybym by mniej
uczciwy, powiedziabym cokolwiek, i nie zdenerwowabym czy te w inny sposb nie
zrobibym przykroci.
Raczej
Ma w sobie co z porwnywania albo raczej z wybierania. Wol raczej to ni tamto.
Nazwabym to raczej tak ni owak. Raczej w sobot ni jutro. Raczej mao stanowczy to
wybr, raczej nie jestem zbyt kategoryczny, ale jeli mona, to raczej to. Ni tamto.
A to tamto nie musi by wyraone. Kiedy raczej si piesz, nie jest tak, e si nie
piesz, ale raczej nie musz tego wszystkiego mwi. Ni musz. Chyba zreszt czciej
raczej mwi, e raczej co nie ni tak. Czciej mwi, e si raczej nie piesz, ni e si
piesz (cho w ogle raczej czciej si piesz). A czasem raczej daje mi szans
poprawy. Nowego wyboru. Nowego? Raczej: waciwego. Tu. Albo raczej nie: tam.
Uywanie raczej naley raczej do dobrego tonu. Raczej jest grzeczne, raczej
powcigliwe, wyraa pewien dystans, take do siebie samego. Jestem raczej zdania... Albo
raczej: bybym raczej zdania, e znamionuje kultur. Tak raczej osobist.
Grzecznie sugeruj, grzecznie odmawiam... Zamiast: cicho sied! mog raczej
powiedzie: moe raczej by si uspokoi?, cho stanowczoci przez to nie trac. eby Ci
nie byo przykro, powiem raczej: raczej nie skorzystam z Twojej propozycji ni nie
chc. Takie nie chc mogoby by raczej niegrzeczne. Tego raczej nie chc.
Wyraam tak te raczej niezbyt nasilon cech. Tak, co si raczej nie narzuca. Ale
mona j przypisa.
I w ogle to raczej ciekawa sprawa. Chocia taka ocena te moe wynika raczej
z mojej powcigliwoci...
A w ogle mog raczej uywa co chwila. Raczej mao jest takich zda, ktre
odrzucayby raczej. Oczywicie raczej nie naley przesadza. Raczej wanie przesady
nie znosi. Raczej nie znosi.
A gdyby raczo bya czst cech, raczej byoby te stopniem wyszym
przyswka wskazujcego na przykad, jak raczo kto czy co wyglda, a i trybem
rozkazujcym czasownika, zachcajcym do bycia bardziej raczym...

LUBI RNE GINESY. Zauwaam, co aktualnie najbardziej, odnotowuj, co po


raz pierwszy. Ale nie mog ju dowiedzie si, kiedy pierwszy raz co powiedziaem, i co.
auj niezwykle, e si nie dopytaem, kiedy mogem.
Raz
Razami licz. Przykre, e razami najpierw liczono razy. Czyli uderzenia, ciosy, baty.
Raz za razem. Raz tgie razy, raz agodne, ale razy.
Ale dzi licz razami rzeczy, a zarazem i zdarzenia. Rachuj rzeczy: raz, dwa, trzy...
pi. Pomyliem si, zaraz jeszcze raz policz. Tym razem (na ten raz, teraz) ju szybko szybko, raz dwa. Albo nawet jeszcze szybciej: raz raz. Licz zdarzenia i powtrzenia
zdarze: raz to zrobiem, drugi raz, trzeci, w sumie cztery razy. Dwa razy wicej ni Ty.
Powiem tak, bo i mno razy co tam (czasem przez co). Dziel wprawdzie nie przez razy,
lecz tylko przez przez, ale jak zrobiem dwakro mniej ni Ty, to te powiem, e dwa razy
mniej. Tak porwnuj. Raz dwa razy lepiej, innym razem dziesi razy gorzej.
Razami porwnuj, powtarzam, mno, rachuj...
Ile razy ju tak rachowaem! Setki, tysice razy! Raz na jaki czas, raz na par razy
si myl, nie raz (nieraz) musz powtarza. Nie ma takiego, co by za kadym razem dobrze
policzy. Musi si cho raz pomyli.
Nie pamitam, kiedy pierwszy raz co liczyem. Nie od razu do stu, najpierw pewnie
do dwch. Potem do trzech razy (to byy sztuki). Raz to, raz tamto. Raz wiele, raz mao, raz
w sam raz. W kadym razie rnie.
Niektre rzeczy liczyem tylko raz w yciu, innych nie liczyem ani razu, jak odmian
zotego ksiyca. Na pewno, w przeciwnym razie bym pamita.
I nie wiem, co bd liczy, kiedy bd liczy ostatni raz.
Na razie tyle. A w razie potrzeby...

LUBI ROZMAWIA. Niestety zdarza mi si zmienia w rozmowy opowiadania


innych, co ich czasem denerwuje. Mam za to nadziej, e stosunkowo rzadko zmieniam
rozmow we wasne opowiadanie. Poczucie kontaktu, ktre daje mi rozmowa, jest jednym
z najwaniejszych dla mnie, czowieka spoecznego, celw i przyjemnoci.
Rozmowa
Rozmowa to podstawowa forma uywania jzyka. Kiedy myl o niej abstrakcyjnie,
potrafi j doceni. To obcowanie ludzi z ludmi, to wymiana myli. Szlachetna konwersacja,
dla ktrej wiele warto powici. Pewien szlachcic, koneser rozmowy, zbeszta srogo swojego
ekonoma, ktry przerwa mu interesujc rozmow wiadomoci, e ponie ich wioska.
Wiosk mona odbudowa, a takiej udanej rozmowy si ju nie powtrzy - powiedzia.
Rozmowy si prowadzi, rozmowy si tocz, obracaj wok tematu. To te przyjemne,
towarzyskie rozmowy.
Ale rozmowa ma te inny wymiar. Jeli j przeprowadzi albo odby, a take jeli
wystpuje w liczbie mnogiej - staje si oficjalna, formalna i mniej przyjemna. Prowadziem
z nim rozmow - w porzdku, moga by bardzo mia. Przeprowadziem z nim rozmow oj, raczej nie cieszylimy si ni, zwaszcza on. Bya na pewno potrzebna, musielimy ja
przeprowadzi, zapewne daa efekt, ale...
Zauway mona, e sprawia to aspekt dokonany. Rozmowa niedokonana, trwajca,
biegnca, toczca si, nawet w jakim kierunku, cho te i wok czego, nie jest moe
zawsze konkretna i konstruktywna, ale zazwyczaj jest ludzka, naturalna, wzgldnie swobodna
i moe cieszy. Bywa celem samym w sobie, jest jednym z najbardziej atrakcyjnych rodzajw
spdzania czasu. Z kolei konkretna, zaplanowana, konieczna rozmowa jest prowadzona po to,
eby j przeprowadzi. eby jej w pewnym sensie dokona, eby j odby i eby bya
odbyta. I eby oczywicie co daa.
Na takie rozmowy wzywa si lub jest si wzywanym, a nawet jeli si na ni jest
uprzejmie zaproszonym, pewien rodzaj napicia sam si pojawia.
Poprosiem go na rozmow. Przeprowadziem t rozmow w pitek. To zupenie inna
rozmowa, ni ta, ktr prowadziem z Makiem na przyjciu u Pawowskich! T, owszem,
prowadziem, ale przecie jej nie przeprowadziem!
A i liczba ma znaczenie. Takie mie rozmowy nie nadaj si do wielokrotnienia.
Rzadko zdarza mi si pomyle, e w tym tygodniu zdarzyy mi si cztery przyjemne
rozmowy, a w zeszym a osiem. Kada jest przecie inna, jak je zestawia? A kiedy myl
o rozmowach, to zapewne o takich, ktre maj charakter oficjalny. Moe ich by kilka,

zazwyczaj na ten sam temat lub na tematy tworzce w sumie jak cao - a moe to nawet
by jedno zdarzenie komunikacyjne, ktre jednak nazw rozmowami, nie rozmow,
wanie dla podkrelenia jego oficjalnoci. Wanie trwaj rozmowy na temat wsppracy.
Zapewne i protokolant protokouje, i woda z paluszkami jest na stoach, i sukno zielone.
A w rozmowach nie ludzie uczestnicz, lecz strony, i zapewne uzgadniaj stanowiska, ktre
zgodne by nie mog.
A chciaoby si, eby sowo rozmowa pozbyo si tej wieloznacznoci. Ale ktre
ze znacze z nim zwiza? Mie byoby mylenie o rozmowie w znaczeniu pierwszym, jako
o swobodnej konwersacji... Sprzyjaoby temu znaczenie przymiotnika rozmowny, take
zdrobnienia rozmwka - cho jego liczba mnoga moe wskazywa na pewne
sfunkcjonalizowanie.
Z czasownikami rozmowy sprawa trudniejsza. Czasownik niedokonany nie jest
nacechowany. Rozmawia mona rnie. Czasownik dokonany jest nacechowany
jednoznacznie. Musz si z Tob rozmwi - sysz i wiem, e na pewno nic dobrego mnie
nie czeka. Na szczcie ten mao sympatyczny dokonany czasownik ma w sobie co, co jego
grono osabia. To forma zwrotna: nikt jednak nie moe kogo drugiego rozmwi.
Moe co najwyej rozmwi si z nim.

MJ NIEZWYKLE SPRAWNY jzykowo przyjaciel przez pewien czas by


czciowo sparaliowany, nie mg mwi. Potem jaki czas mwi z duym trudem, nad
niektrymi sowami nie panowa. Kiedy mg ju mwi, opowiada mi, jak bardzo si
obawia, e nie rozumie i nie bdzie rozumia innych. Co najzabawniejsze, z takiej obawy
trudno si wyzwoli. Skd mam niby wiedzie, e dobrze rozumiem? Czasem dopada mnie
taka refleksja.
Rozumienie
Rozumiem. Nie rozumiem. Gdy sucham kogo, kiedy co czytam - czciej
rozumiem, ni nie rozumiem, ale zazwyczaj, gdy rozumiem, nie uwiadamiam sobie tego.
Rzadko myl o tym, e rozumiem. Za to, gdy nie rozumiem - wiem o tym, myl o tym
wanie, e nie rozumiem. Czasem, kiedy nie wstydz si tego nierozumienia, mwi, e nie
rozumiem - po to, eby mc zrozumie.
Bardzo czsto uwiadamiam sobie, e nie rozumiem, kiedy sucham kogo mwicego
w obcym jzyku. To oczywiste. Dziwi mnie tylko, e w tylu jzykach sowa oznaczajce
rozumienie s dugie i skomplikowane. Wydawaoby si, e tak potrzebne sowo powinno by
prostsze, atwiejsze dla czowieka sabo znajcego jzyk. A tu - nie. Nie rozumiem. I dont
understand.
Ich verstehe nicht. Nie panimaju.
Rozumie wypowied, tekst - to mc powiedzie inaczej. Sowa daj si przeoy na
inne sowa, na sowa innego lub tego samego jzyka. Kiedy jaka pani mwi: to mj
siostrzeniec - wiem, e jest ona jego ciotk. Gdy powie: to mj synowiec - ju nie jestem
pewien, kim jest ona dla niego, bo nie rozumiem sowa synowiec. Mog nie rozumie
sowa, ale rozumiem zdanie. Mog rozumie wszystkie sowa, ale nie rozumie zdania, ktre
one tworz. Mog rozumie sowa i zdania, ale nie rozumie, o co chodzi. Zdarza si zreszt,
e wiem, o co chodzi, bez rozumienia poszczeglnych sw i zda.
Zawsze, gdy nie rozumiem, co kto do mnie mwi, przeywam pewien stres. Nie jest
mi przyjemnie. Oczywicie, jeeli wiem, e nie rozumiem, bo mog przecie nie rozumie
i tego nie wiedzie. S sytuacje, w ktrych brak tego rozumienia wie si z powanymi
obawami wykluczenia i bezradnoci. Co trzeba robi, a ja nie wiem, co. Powiedzcie
wyranie, co nam czyni trzeba, bo my nic nie pojmujemy, ledwie od strachu yjemy piewaj pasterze w koldzie. A szlachta w karczmie mwi do ksidza Robaka: Ju ci my
wszystko zrobim, na wszystko gotowi, tylko niech Ksidz Dobrodziej janiej si wysowi.
Ale, cho chc zrozumie, czsto nie przyznaj si, e nie rozumiem. Moe to o mnie

le wiadczy. Cho przecie nie tylko o mnie. Profesor Klemensiewicz mawia, e jeli nie
rozumie przeczytanego po raz pierwszy tekstu, myli: gupi jestem. Po powtrnym
przeczytaniu i braku zrozumienia myli: albo ja gupi, albo autor. Gdy po trzecim czytaniu
nie rozumie, ju wie, e to nie on jest gupi.
Niezrozumiay tekst napisany moemy przeczyta wiele razy, gorzej ze suchanym.
Mao kto ma odwag Aleksandra Bardiniego, ktry po wysuchaniu skierowanego do siebie
dugiego, skomplikowanego pytania odpowiedzia z ujmujcym okruciestwem modemu
i dumnemu z siebie prezenterowi: bardzo przepraszam, ale ja nic nie zrozumiaem z tego, co
Pan powiedzia.

MAM GBOKIE POCZUCIE, e wiem, jak jest. Czasem uznaj za stosowne to


powiedzie. Rzecz jasna, czsto oceniam to, co jest. Wydaje mi si, e czciej mwi, e
jako jest, kiedy myl, e jest dobrze, niele, nie najgorzej. Zauwaam u wielu moich
bliskich, e czciej mwi, e co jest le. Moe to dobra postawa - bo po co w kocu
mwi, e dobrze? Co si od tego zmieni? Ale rzecz w tym, e jak mwi o tym, e le, to te
mao si zmieni. Co najwyej robi si smutniej. Dlatego te czsto prosz bliskich, eby
mwili mi raczej o tym, co dobre.
Rzeczywicie
Potwierdzam. Tak. To prawda. Tak jest naprawd. Rzeczywicie tak jest. Jak powiem
rzeczywicie, potwierdzenie jest bardziej solenne, a sprawdzenie byo dokadniejsze. Nie
inaczej. Chobym chcia, nie mog zaprzeczy. Bywa, e chc. I rzeczywicie nie mog.
Przyznaj. Rzeczywicie to zrobiem. Przyznaj si. Czasem dodaj no, ktrym uatwiam
sobie przyznanie. No rzeczywicie tak jest. Tak jest rzeczywicie atwiej. No rzeczywicie.
No tak, rzeczywicie... Rzeczywiiicie... - przeduam. Musz przyzna. W rzeczy samej.
Czasem rzeczywisto mnie dziwi. On rzeczywicie to potrafi!. A byem pewien, e
mu si nie uda. Rzeczywicie bye tam. Mylaem, e mnie nabierasz. Nie wierzyem.
A Ty bye. No rzeczywicie! wykrzykuj, akcentujc pierwsz sylab, troch ze
zdziwieniem, ale ju przekonany.
Czasem jeszcze nie wierz i pytam: bye tam? rzeczywicie tam bye?. Wtedy
rzeczywicie jest na - prawd takie jak naprawd. Mog nim potwierdzi
odpowiedzialno za sowo: To byo rzeczywicie mocne - mocne w takim stopniu, e nikt
nie moe mie wtpliwoci, czy mocne. I mog nim rozrni, co na serio, a co nie. Czyli co
rzeczywicie, a co na niby. Czy rzeczywicie nie mg, czy mu si tylko nie chciao.
Rzeczywisto jest naprawd. Co, co istnieje naprawd, istnieje w rzeczywistoci.
W rzeczywisty sposb. Istnieje rzeczywicie. Rzeczywicie istnieje. Bez udawania,
nacigania i niezalenie od mojej woli.
A rzeczywicie to dugie sowo. Daje czas, eby si z tym pogodzi.

DUMNY JESTEM, kiedy co wymyl. Bardzo dumny, kiedy wpadn na jakie udane
sformuowanie. To tym trudniejsze, e pamitam bardzo wiele dobrych sformuowa, ktrych
te z satysfakcj uywam jako cytatw. Przy caej dumie z tego, e co wymyl, moe
bardziej mnie cieszy, kiedy co gotowego dopasuj...
Sam
Gdy jestem sam, innych nie ma. Ciebie te. Moe zwaszcza Ciebie. Gdy co robi
sam, nie wyrczam si nikim. Sam przy tym pracowaem, jest w tym i mj udzia! Byli tam
i inni, ktrzy to robili, ale ja sam te to robiem, uczestniczyem w tym czynnie. A innym
razem mwi, e ja sam to zrobiem, o, tymi rkami. Sam to wymyliem, to moje! To ju
sam tylko robiem, bez nikogo. Sam.
Kiedy jestem sam, nikt mi nie przeszkadza. Sam o sobie stanowi. Ale czowiek sam
jak palec nie ma za dobrze. Sam o tym wiem. Raz bycie samemu to sam smak, liczba jeden
jest w sam raz, ale innym razem ten sam czowiek wolaby nie by sam. Woli z innym. Na
przykad sam na sam. Wtedy bywa, e z jednej strony nie jestem sam, ale z drugiej jestem
wanie sam przeciw temu drugiemu. Jeden sam i drugi sam. Inaczej, gdy jestem sam na sam
z Tob...
Doki, w ktre sam wpadaem; spnienia, ktrymi sam sobie szkodziem; garb, ktry
mi sam z uczenia wyrs - sam sobie jestem winien i sam musz z tym sobie radzi. Ale sam
mam udzia i w wielu dobrych rzeczach. Sam w sobie w kocu nie jestem znw taki do
niczego. Czasem na przykad sam z siebie co zrobi i sam z siebie jestem zadowolony.
Jak sam si nie pochwal... Zreszt pod tym wzgldem kady taki sam. A w kocu
sam si znam najlepiej. Sam wiem, co jestem wart. Tak sobie sam z siebie artuj.
No, starczy, przerywam, pki czas. W sam czas. Sam nie lubi, jak si o sobie mwi,
a tu sam tyle mwi. Ale w kocu jak sam, to sam. Jak to pisz, to jeszcze nic, sam sobie
pisz. Ale potem bd to musia sam przeczyta! I nie bd sam, inni te mog przeczyta...
Sam nie wiem, moe sam pomys pisania o sam nie by najlepszy...

JESTEM RACZEJ CZOWIEKIEM wsppracy ni samodzielnoci. Lubi


wspodpowiedzialno, prac zespoow. Po czci zapewne dlatego, e we wsppracy jest
tak

silny

czynnik

komunikacyjny,

jest

wymiana,

rozmowa.

Jako

jedn

z najprzyjemniejszych przygd pisarskich wspominam prac nad licealnym podrcznikiem do


jzyka polskiego. Z trojgiem przyjaci (dwoje wietnych jzykoznawcw i znakomity
felietonista) pisalimy go wesoo i w poczuciu dobrej roboty. Powstaa cakiem nieza
ksika. Inna rzecz, e dla cakiem nieodpowiedniego i nieodpowiedzialnego wydawcy.
SamoWiele mam sposobw na zrobienie rzeczownika z czasownika. Czyli takie nazwanie
czynnoci, jakby bya rzecz - spraw, procesem, zdarzeniem - zamknit. Najczciej to
zwyke nie, zdumiewajco podobne do przeczenia, tyle e umieszczane na kocu wyrazu.
Czytanie, chodzenie, kochanie. Lub inne podobne czstki, jak choby -cie. Bywaj
i bardziej skomplikowane, jak -stwo, -cja i inne obce.
Mam poczucie pierwszestwa czasownika. Najpierw robi co, potem dopiero
z tego, e co robi, robi si robienie. Troch inaczej jednak bywa, gdy sama czynno ma
charakter niejako zoony - albo jeli jako zoona jest opisywana. Na przykad gdy nazwa
czynnoci zawiera w sobie niejako take nazw wykonawcy.
Do sw oznaczajcych czynno ze wskazaniem na wykonawc nale do liczne
sowa zaczynajce si na samo-. W najnowszym Uniwersalnym sowniku jzyka polskiego
PWN jest a 47 takich sw, oznaczajcych czynnoci, procesy itp. I tylko jeden (!)
czasownik: samofinansowa si. Kiedy chcemy mwi czasownikowo, musimy stosowa
konstrukcje analityczne: popeni samobjstwo, dokona samookaleczenia, uprawia
samogwat, dokona samooskarenia
Te przytoczone nazwy samoczynnoci maj znaczenie w pewnym sensie
negatywne. To, co jest nimi nazywane, moe by umotywowane, czasem nawet przyjemne ale zawiera si w nich co trudnego do akceptacji, prowokuj negatywny osd spoeczny...
Duo jest takich rzeczownikw: samobiczowanie, samookaleczenie, samozniszczenie,
samozagada... A oprcz nich - jest troch mniej pejoratywnych, ale ironicznych, jak
samozachwyt, samolubstwo, samochwalstwo...
To nie znaczy, e brak nazw samoczynnoci neutralnych czy pozytywnych. Te
neutralne

to

najczciej

terminy,

techniczne

i naukowe

(samonaprowadzanie,

samoleczenie, samordztwo, samotrawienie, samoutlenianie), a wiele pozytywnych,


co bardzo ciekawe, odnosi si do bytw (rnie) instytucjonalizowanych: samorzd,

samopomoc, samoobsuga, ostatnio samoobrona.


Wrmy do tej specyficznej bezczasownikowej rzeczownikowoci. Po czci jest ona
usprawiedliwiona naturaln stron zwrotn, ktra jzykowi w tej sytuacji wystarcza. Po co
koniecznie mwi samobiczowa si, kiedy wystarczy biczowa si - i te bdzie jasne, e
sam. Jak bardzo chc, mog powiedzie: samookaleczy si, ale jest to i dziwne,
i niepotrzebne. Wystarczy przecie samo okaleczy si - tylko wanie on sam mg to sobie
zrobi, nie kto jemu. W bardziej zoonych sytuacjach zwrotno mog potgowa, mwic
ju nie tylko: on chwali si, lecz on chwali siebie, albo raczej on chwali sam siebie i tak wanie opisuj samochwalstwo. Oni si sami rzdz - to byby samorzd, gdyby to
sowo nie zostao zawaszczone przez organa wadzy (samorzdowej).
Ostatnio pojawio si sporo rzeczownikw z nowym, nie cakiem obcym, bo aciskim
elementem auto-, o znaczeniu podobnym, jeli nie identycznym, co samo-. czy si on
chtnie z rwnie obcymi czasownikowymi rzeczownikami, jak prezentacja, reklama,
analiza, a take agresja i destrukcja. Tu trudniej o wtrne uczasownikowienie.
Wprawdzie mog powiedzie, e kto sam siebie reklamowa czy analizowa, ale
prezentowanie samego siebie to co innego ni autoprezentacja, a agresji czy destrukcji
w ogle czasownikiem wyrazi nie mog, tym bardziej autoagresji i autodestrukcji.
Takie samoczynnoci i auto-czynnoci czyni z czowieka, ktry ich dokonuje,
wic jest ich wykonawc, jednoczenie obiekt. Jest podmiotem autoanalizy czy autodestrukcji
- ale take jej przedmiotem. Czym bardziej? Wydaje si, e nacisk kadzie si tu jednak na to,
e jest obiektem. Krytyki, okaleczenia, chwalenia, analizy, agresji i destrukcji. Owszem,
wane jest, kto to robi - ale naprawd istotne, komu. Sobie mianowicie.

MOIM SPOSOBEM ISTNIENIA jest kontakt z innymi. W poszczeglnych rolach,


take niewymagajcych rozmowy, prbuj zagadywa, wchodzi w interakcje. W sklepie,
w urzdzie, u lekarza - poszerzam do uporczywie stref wymiany konwersacyjnej. Czasem
si dziwi, ale czsto ulegaj. Moe te chc?
Samotno
Najprostsze uprzymiotnikowienie tak wieloznacznego zaimka sam wie si
z uyciem najrzadziej przyjemnym. Samotny - ten przymiotnik brzmi smutno. Nawet
mona uzna, e jest troch podobny fonetycznie do sowa smutny. Smutny i samotny:
takie poczenie dwch cech wydaje si naturalne.
Rzeczownik odprzymiotnikowy samotno oczywicie te nazywa sytuacje na og
mao wesoe. Tu jednak nie jest to zupenie jednoznaczne. Bywa, e kto ceni sobie
samotno. Ludzie mu przeszkadzaj. Kto taki moe zapyta, jak Konrad: C mi po
ludziach? Czym jestem dla ludzi?. Ale czy to, e czasem doceniam stan samotnoci i nawet
do niego mog dy, oznacza jednoczenie, e ceni sobie stan, w ktrym mog powiedzie
o sobie: Jestem samotny? Wydaje si jednak, e nie. Cho samotno to bycie samotnym,
mog by czasem (nawet czsto) zadowolony z samotnoci, a z bycia samotnym - raczej nie,
nigdy.
Mog by sam, ale nie by samotny. cilej: nie czu samotnoci. Czasem tak mwi:
jestem sam, ale nie czuj si wcale samotny. Takie dziarskie zapewnianie inni rzadko bior
za dobr monet. Mog komu wie - rzy, e dobrze znosi samotno, raczej wtedy tylko, gdy
wierz, e w ogle nie ma takiej wiadomoci, nie myli wcale o tym, e jest wanie sam, bez
nikogo.
Bycie samotnym zdaje si stopniowalne. Mwi si przecie: jest zupenie samotny moe to wiadczy, e mona by samotnym niezupenie. Najczciej jednak uywam tych
intensyfikujcych przyswkw (cakiem, zupenie) do precyzowania znaczenia
przymiotnikowo zastosowanego sowa sam (jest zupenie sam). Ale cech samotnoci
take stopniuj, cho opisowo: mona przecie by mniej lub bardziej samotnym.
Jestem sam - to opis stanu obiektywnego. Moe znaczy rne rzeczy, to moe by
nawet pocztek oferty: jestem sam, przyjedaj. Jestem samotny - to opis stanu
wewntrznego, subiektywnego. To opis poczucia braku kogo innego, czy - moe czciej tego drugiego czy drugiej. Czasem zreszt mona czu si samotnym nawet w tumie.
Do opisu samotnoci stosuje si czasem do dziwn, historycznie zapewne artobliw
frazeologi. Mwi si: sam jak palec - ale przecie wanie palce maj najliczniejsze

towarzystwo ze wszystkich naszych czci i organw (poza wosami naturalnie). Sam jak
koek w pocie - trudno wyobrazi sobie nie tylko pot o jednym, ale nawet o kilku czy
kilkunastu kokach. wiadczy to moe o pewnej metodzie radzenia sobie z poczuciem
samotnoci - wanie przez paradoksalny art. Bo to przecie nie ironia, nie mwi tak
przewrotnie o kim, kto zawsze otoczony jest innymi - tak mwi wanie o bardzo
samotnych.
Czsto zreszt o sobie.

TEMATEM SZCZEGLNIE MODNYM i wygodnym dla dziennikarzy jest jzyk


erotyczny. Cokolwiek si o tym napisze czy powie, bdzie ciekawe. Jako jzykoznawca
czsto bywaem interwiuowany na ten temat. Sam uwaam, e jzyk polski nie jest, wbrew
utyskiwaniom, mao sprawny i swobodny w tym zakresie. Co trzeba, Polacy mwi. Przy tym
myl, e czsto nic wcale mwi nie trzeba, e mwic cokolwiek, mona co straci.
I jeszcze, e wiele z tego, co si mwi, powinno pozosta tajemnic maych grup
komunikacyjnych - czyli jeli si ju mwi, to nie trzeba mwi, e si mwi ani te co si
mwi i jak si o tym mwi.
Seks
Seks to sowo, ktre zrobio karier. Zreszt: jeszcze j robi i dugo pewnie bdzie
robio. Zreszt: nie tylko sowo.
W Sowniku jzyka polskiego PWN pod redakcj Witolda Doroszewskiego (1966) jest
lapidarnie i wzgldnie skromnie: pe; atrakcyjno po wzgldem pciowym.
W trzytomowym Sowniku jzyka polskiego pod redakcj Mieczysawa Szymczaka
z 1981 obszernie, lecz nadal skromnie: og spraw zwizanych z yciem pciowym;
atrakcyjno pod wzgldem pciowym; zesp cech wzbudzajcych pocig pciowy u osoby
pci przeciwnej. Ta sama definicja w wydaniu z 1995 roku, cho ju w tym te roku wydany
Sownik wyrazw obcych PWN pomija cztery ostatnie sowa. Zapewne susznie, cho
odnotowujcy rne zastosowania Sownik seksualizmw polskich Jacka Lewinsona (Ksika
i Wiedza, 1999) wskazuje na znaczenie stosunek pciowy hetero - seksualny. Tu ju jest
seks dzisiejszy: stosunek pciowy. A take rzadsze, w innych sownikach nieodnotowane
znaczenie sowa seks: srom.
Inny sownik jzyka polskiego (PWN, 2000) pod redakcj Mirosawa Baki pisze
szeroko i nieco enigmatycznie: aktywno ludzi i zwierzt zmierzajca do zaspokojenia
popdu pciowego lub do zapodnienia (czyby zatem cznie z na przykad zaproszeniem na
kolacj i z walkami godowymi?). Dodaje przy tym, e jeli kto jest peen seksu, to jest
atrakcyjny seksualnie. To prawda - do tej pory w sownikach funkcjonowao jako drugie
znaczenie: atrakcyjno seksualna. Dzi chyba trudno samemu sowu seks takie
znaczenie przypisa. Natomiast rzeczywicie kto z seksem atrakcyjny seksualnie jest.
Sownik wspczesnego jzyka polskiego pod redakcj Bogusawa Dunaja (Wilga,
2000) daje trzy znaczenia: og zjawisk dotyczcych ycia pciowego; wspycie pciowe;
og cech wpywajcych na atrakcyjno pod wzgldem pciowym oraz specyficzne
przedmiot - wychowanie seksualne. Mamy wic take (w oglnym sowniku)

wspycie, czyli taki seks, ktry si nie tylko ma, lecz i uprawia.
Wreszcie najnowszy Uniwersalny sownik jzyka polskiego pod redakcj Stanisawa
Dubisza (PWN, 2003) w definicji sowa jest lapidarny: og spraw zwizanych z yciem
pciowym; wspycie pciowe, by po chwili poda szczegowe znaczenie frazeologizmu
seks oralny: pieszczenie narzdw pciowych partnera ustami i jzykiem; seks francuski.
To chwalebna dokadno.
Ciekawe s losy rodziny sw. W SJP Doroszewskiego jest jeszcze nieliczna:
dziwaczne i pniej susznie niepowtarzane ju w sownikach seksapilowaty; wtedy
bardziej uczone ni intymne seksualnie i seksualny oraz zupenie ju naukowe
seksualizm i seksuologia. U Szymczaka z 1981 dodatkowo seksapil i seksbomba,
a obok seksuologii pojawia si konkretny seksuolog. W 1995 pojawiaj si w tym
sowniku jeszcze paratermin spoeczny seksizm, przyjemny przymiotnik seksowny,
urzeczownikowienie seksualnego: seksualno oraz, w zwizku z rozwojem nauki,
seksuologiczny. W SWJP Dunaja mamy ju dzisiejsz obfito: jest seksbiznes,
seksparty, seksturystyka i seksoholik (wraz z seksoholizmem i z przymiotnikiem
seksoholiczny), obok seksizmu jest ju seksista w towarzystwie seksistki
i seksistowski, a obok seksownego pojawia si jeszcze milszy przyswek seksownie.
Sownik Baki, przewidujc przyszo, daje po prostu czstk seks-, wskazujc na
jej czliwo. Dzi mamy ju seksbomb i seksoferty, ale czekaj (a moe ju s - na
pewno s!) nowe rzeczowniki z t czstk, a to cznie, a to z cznikiem pisane, majce
zwizek znaczeniowy z seksem.
Jeli doda stabilizujc si frazeologi: rzeczownik seks z rnymi przymiotnikami
(na razie z bezpiecznym bezpiecznym na czele) i przymiotnik seksualny z takimi
dawnymi ju rzeczownikami jak reakcje, wychowanie i z nowszymi, jak molestowanie
i napastowanie - wida jasno, jak ronie rola seksu.
Albo przynajmniej mwienia o nim.

PISYWAEM I PISUJ felietony jzykowe. Najwicej, okoo stu (s w tej ksice),


napisaem pod zbiorczym tytuem Sowo daj. Lubiem proste tytuy. Pierwszy mj
cykliczny program telewizyjny mia tytu Ad vocem, inny Na wizji, do tej pory prowadz
program Mwi si. Pierwszy cykl felietonw, o jzyku prasy, drukowany w Zeszytach
Prasoznawczych w latach osiemdziesitych, nosi wietny tytu, wymylony przez mojego
przyjaciela: Jzyk sprasowany.
Sowo daj
Sowo daj to tyle co obiecuj, ale jeszcze powaniej. Daj sowo, e to
zaatwi. To sowo to waciwie sowo honoru, ale dla skrtu i bez patosu - wystarczy samo
sowo sowo. Takie sowo daj komu, a on mnie potem moe za nie trzyma. Mona
dawa i sobie. Daem sowo sobie, e tego nie zrobi. Ja jeden daem sobie drugiemu
sowo, e nie. I mam tego sowa dotrzyma. Jak tak daj sowo, to mwi, e jestem
odpowiedzialny i przemylaem to, co mwi.
Sowo daj to tyle co naprawd. Sowo daj, e on tam by. Jak Boga
kocham. Jak sowo daj. Takie sowo daje si w ogle, nikomu szczeglnemu. Mog
mi nie uwierzy, wic si zaklinam i mwi, e daj sowo. Mwi, e mwi prawd. Ale
ju taki powany nie jestem. Takie sowo mog ode mnie wzi, ale nie mog pniej za nie
trzyma.
Sowo daj! to tyle co co podobnego!. No sowo daj!. Mog te powiedzie:
nie do wiary! lub niemoliwe! - bo to wyraz zdziwienia, kompletnego zaskoczenia. Jak
jestem naprawd bardzo zdziwiony, to mog mwi cokolwiek - przy prawdziwym
zdziwieniu sam nie wiem, co mwi. Emocje mwi same. Niektrzy nawet mog zakl
wtedy. O do diaska!. Albo jeszcze gorzej. Takiego sowa nie mona nikomu dawa. Nikt by
go nie wzi.
Zupenie bez namysu, bez powagi, bez odpowiedzialnoci. Te mi sowo.

MAM PRYWATN LIST najciekawszych, najbardziej oryginalnych sw. S tam


sowa niejasne znaczeniowo, zagadkowo wieloznaczne, a take dziwnie lub nie cakiem si
odmieniajce. Bodaj na pierwszym miejscu jest tam bliskie take wszystkim egoistom sowo
sobie. Kto wie, moe taki wanie bdzie (jest) tytu tej ksiki?
Sobie
Daj sobie do zabawy sowo sobie.
Takie sobie. Niespecjalne. Waciwie nawet nie osobne sowo, ale jaka forma.
Celownik. Chocia nie wiadomo, czego. Bo tobie to od ty, a wam od wy. A sobie
od niczego. Ale sobie mog dawa, co chc. Mog sobie dawa. Mog w ogle sobie robi,
co chc. Mog sobie czyta na gos. Samemu sobie mog sobie czyta. Mog sobie siedzie
i czyta. Nikomu tak nie mog siedzie i czyta, jak sobie. Nawet tylko usi sobie (Pan
sobie usidzie!) i siedzie sobie mog. piewa mog sobie a muzom. A podpiewywa
tylko sobie. arty sobie robi. I by mona sobie, ale tylko raz. By sobie raz....
Mog sobie robi wszystko, co chc. ebym tylko sobie nie zrobi czego. Na przykad
krzywdy ebym sobie nie wyrzdzi. ebym sobie nie poama koci. Albo zbw na czym.
Bo gow to sobie mog ama. I, od biedy, jzyk.
Mog da sobie rad, nawet powinienem. Nie musz wtedy nawet doradza. Jak sobie
z kim dam rad, to tak samo, jakbym jemu da rad. Tylko nie tak rad, jak on by chcia
przyj.
- Daj sowo!!
- Moesz sobie dawa!
Takie sowo wraca do tego, co je daje. Taki celownik nastawiony na siebie. Ju daj
sobie z tym spokj.

NIE JESTEM ODWANY. Chciaem napisa: jestem tchrzem, ale ju i tak mam
wraenie, e nadmiernie epatuj ekstrawertycznoci (teraz zreszt te). Mgbym napisa:
nie jestem czowiekiem odwanym. Wprowadzibym wtedy charakterystyczne ostatnio
zaporedniczenie, pozwalajce czy nawet kace wprowadzi midzy siebie i wasn cech
element poredni, czowieka lub osob. Jestem osob tolerancyjn. Jestem czowiekiem
punktualnym. To wszystko prawda, nale do tych osb i ludzi, ale wol jednak myle, e
jestem sam tolerancyjny i punktualny.
Strach
Strach to straszne uczucie. Nie chc czu strachu - a take lku, obawy, a szczeglnie
przeraenia.
Za podstawowe sowo w tej grupie trzeba chyba uzna strach. Zazwyczaj jest tak, e
podstawowe sowo nazywajce co wyranego: zego czy dobrego, piknego czy szpetnego,
przejmuje pewne cechy tego, co nazywa. Sowo adny uznam za raczej adne, a sowo
brzydki nie jest mie. Sowo spokj uznabym za wywaone i spokojne, cho bywa, e
kto je wykrzykuje z agresj.
Samo sowo strach nie jest moe przyjemne, ale ludzie prbowali je oswoi. A to
pocieszn figur z patykw odzian w achmany nazwali strachem, a to wprowadzili strach do
powiedzonek typu strach ma wielkie oczy, strachy na Lachy, w tym fachu nie ma
strachu itp. Strach bywa wprawdzie blady, pada na mnie, chwyta, apie i ogarnia - ale jako
czuj, e, nazwany, zmniejsza poczucie zagroenia.
Czasownik straszy jest podszyty faszem. Jeli kto mnie straszy czym, to zwykle
oszukuje. Chce, ebym by wystraszony, ebym si ba. A kiedy ja mwi o kim, e jest
wystraszony, to zazwyczaj nie mam na myli tego, ktry czuje zasadny strach przed czym
naprawd niebezpiecznym, gronym, lecz raczej kogo, kto nie panuje nad mao
uzasadnionymi emocjami. Straszy to take grozi komu, zapowiada, e mu si co zego
zrobi. Czasem nawet ma to co wsplnego z szantaem. Zrb to, bo jak nie... moe brzmie
takie straszenie. Gdy nie jestem wystraszony, odpowiadam: nie strasz, nie strasz....
Przymiotnik straszny rzadziej bywa odnoszony do strachu. Owszem, straszny sen
moe wystraszy. Straszny widok przeraa. Ale straszny to take niedobry, do niczego, nie do
zaakceptowania. Kiedy sysz to byo straszne, najpierw myl, e to byo bardzo ze,
a dopiero potem, e mona byo si tego ba. Straszny film to moe by horror, ale czciej
to knot. Nie pjd do teatru, jeli wiarygodni znajomi twierdz, e przedstawienie jest
straszne. Czasem zreszt taka straszno jest tak straszna, e a mieszna. Straszni

mieszczanie, mieszkajcy w strasznych mieszkaniach, wzbudzaj moje nieco rozbawione


politowanie.
A oprcz tego przymiotnik straszny wyraa moj ch podkrelenia, e co jest po
prostu wielkie. Nie tylko kopot moe by straszny, lecz take rado! Kiedy bierze mnie
wielka ch na co, kiedy moja ochota na to jest naprawd ogromna, chtnie nazw t ochot
straszn. Ba si jej nie boj - ale szukajc dostatecznie intensywnego sowa, znajduj ten
przymiotnik.
A przyswek strasznie ju naprawd rzadko ma co wsplnego ze strachem.
Czasem powiem jeszcze: tam byo strasznie, eby wyrazi, e gdzie tam co wywoao we
mnie strach - ale i wtedy czciej mam na myli, e mi si tam bardzo nie podobao. Ale
kiedy cz ten przyswek z czasownikiem lub przymiotnikiem, wyraam ju tylko
intensywno. Strasznie si wynudziem. Strasznie si ucieszyem. On jest strasznie gupi.
Ona jest strasznie zabawna.
Nie jestem tego pewien, ale intuicja mwi mi, e czciej chc tak wanie wyrazi
intensywno cechy, gdy jest to cecha przyjemna. e to wtedy, nie mogc znale
odpowiednio mocnego sowa, sigam po ten straszny przyswek i obdarzam nim te sytuacje,
procesy, rzeczy, ktre mi si podobaj. I ludzi, ktrych lubi, a nawet podziwiam. Tak bardzo
lubi i podziwiam, a strach.
Czego strach? Nie wiadomo, ale to takie silne, e nie wiem, jak to podkreli. Tak
Ci kocham - mwi - e a strach.
Ale naprawd nie ma strachu. Nie ma si czego ba.

MAM SILNE POCZUCIE INTEGRALNOCI. Ale jednoczenie jestem wiadom


tego, e osobowo to twr zoony. Najbardziej dziwi mnie w tej zoonoci pewna
osobno etyczna. e mianowicie mog co z przekonaniem zrobi, na przykad
powiedzie, a potem sam sobie mam za ze. Tumacz to odmiennoci w czasie, tym, e ja
teraz i ja kiedy indziej to rne osoby, ale to nie wystarcza.
Sumienie
Cyniczny aforysta powiada: Sumienie to taki cichy gosik, ktry mwi nam, e kto
patrzy. Kto inny patrzy, co robi. Nie ja. Czy sumienie to zatem jakie inne, lepsze ja, czy
co mojego, co w sobie mam, czy te raczej co ode mnie innego, obcego mi? Jzyk jest tu
niekonsekwentny. Raz wie sumienie cile ze mn, by potem wskaza, e to raczej co
innego (lub kto inny).
Sumienie mam swoje, czasem nawet wasne. Bior co na swoje sumienie. Mam
czyste (lub: nieczyste) sumienie. Sumienie moe by spokojne lub nie. Mog mie co (lub,
co gorsza, kogo) na sumieniu. Zdarza si, e na moim sumieniu co spoczywa, a czciej
jeszcze ley albo ciy. Moe to zatem jaka cz tego, czym jestem, moe to jakie miejsce
we mnie? Z drugiej strony jest nie tyle miejscem, ile tym, co si w tym miejscu znajduje. Std
mog dokonywa rachunku sumienia - jako rachunku swoich uczynkw, zarwno dobrych,
jak zych. Ale inne poczenia wskazuj, e to sumienie jest jak czowiek, e to co, co do
czowieka da si porwna: ma gos (gos sumienia, za ktrym powinienem i), pokazuje
drog, bywa moim najwyszym sdzi.
Byoby wic dobrze, gdybymy z wasnym sumieniem byli przyjacimi. Istotnie,
bywam czasem w zgodzie z wasnym sumieniem - a bywa tak tylko wtedy, gdy to ja si
dopasowuj do sumienia, nie ono do mnie.
Myl i mwi o wasnym sumieniu jednak przede wszystkim wtedy, gdy relacja
midzy nim i mn nie jest zbyt przyjazna. Sumienie jest bowiem jak niedwied - jak si
budzi, bywa ze (w wielu jzykach, cho akurat nie w polskim, tak si mwi o kim, kto wie,
e co przeskroba: ma ze sumienie). Wtedy wanie prbuj co robi dla jego
uspokojenia (dla spokoju sumienia), tyle e to uspokajanie niczym si waciwie nie rni od
oszukiwania. A przecie wiadomo, e sumienia nie daje si oszuka. Usiuj je upi, czsto
chc zaguszy, ale prne to starania.
Sumienie potrafi robi mi wyrzuty (sawne wyrzuty sumienia). Odzywa si do mnie
(cilej: we mnie) tylko wtedy, gdy ma mi co za ze. W ogle lubi mnie trapi, drczy
i przeladowa, a nawet gry jak zwierz. Jest wobec mnie niemal okrutne. Montaigne pisze,

e sumienie kae nam zdradza, oskara i zwalcza samego siebie, a gdy brak innego
wiadka, ono skary przeciw nam.
Bywa wic sumienie moim wrogiem. Tu - ja; tam - sumienie. Co z tego, e moje?
Wanie dlatego, e moje, przeciwko mnie si zwraca. A ja nawet przemwi do wasnego
sumienia nie mog. Mog komu przemwi do sumienia, sobie - nigdy. Z moim sumieniem
raczej si nie dogadam. I zdarza si czowiekowi by z nim w takiej niezgodzie, e czasem
prbuje je zabi. Zabi w sobie sumienie.
Frazeologia, ktra czsto mwi cakiem niechcian prawd, pokazuje zatem na
wyrany konflikt midzy mn i moim sumieniem. Konflikt, w ktrym nieuchronn przewag
ma sumienie, a ja musz go sucha. Ale przy tym, dopki je mam, jeszcze nic straconego.
Najgorzej, gdy si go pozbd. Gdy ju bd pozbawiony sumienia, gdy nie bd mia
sumienia, gdy bd bez sumienia.
Sumienie dzi ograniczane bywa czsto do poczucia winy. Ale o ile przyznanie: mam
co na sumieniu, daje sprawie wymiar etyczny, to przyznanie si do poczucia winy przenosi
rzecz ca na paszczyzn psychologii. Poczucie winy mog, a nawet powinienem w sobie
tumi lub cakiem uczciwie zwalcza, dla lepszego spoecznego funkcjonowania i w ogle
dla dobrego samopoczucia, na ktre przecie zasuguj.
A wyrzutw sumienia zagusza nie powinienem i nie mog, bo wiadcz one o tym,
em zrobi jakie wistwo i tyle.

SPORD POLSKICH publicznych mwcw, ktrzy wywierali wpyw jzykowy


w latach mojej pierwszej dojrzaoci, dwch moim zdaniem szczeglnie lubio podkrela
wano szczeglnoci. Mam na myli Edwarda Gierka i Karola Wojty. Porwnanie to
poniekd ryzykowne, ale w tym akurat wzgldzie byli do podobni i mam wraenie, e im
wanie zawdzicza karier szczeglnie modne sowo szczeglnie.
Szczeglnie
- Na honor! Czy to nie szczeglne, co?
- Bardzo szczeglne - odrzek Sam.
(Klub Pickwicka)
Bohaterowie Klubu Pickwicka dziwi si co chwila, serio lub z grzecznoci,
wykrzykujc raz za razem: to szczeglne!. Dzi mao kto uywa tego szczeglnego sowa
w takim znaczeniu, jakie maj sowa zdumiewajce czy piknie starowieckie osobliwe.
Jest natomiast i modne, i wygodne (co zreszt idzie w parze) - w innym odniesieniu.
Mog go uy zawsze i bezpiecznie, oznajmiajc, e co traktuj inaczej ni co
innego, wyjtkowo. Gwnie: lepiej. A poniewa zazwyczaj albo sam chc, albo inni chc,
bym to, co w ogle traktuj, traktowa dobrze, uwaa za due i wane, to szczeglnie mog
doklei i do zainteresowania, i do troski, i do ostronoci, i do odpowiedzialnoci. I do wielu
innych.
Doklei bezpiecznie, bo zawsze si mog wykrci.
Kiedy przeczytaem co ze szczeglnym zainteresowaniem albo czemu powiciem
szczegln uwag, to nie musiao to wcale by wynikiem duego czy choby znacznego (to
te wygodne, ale mniej) zainteresowania itd. A szczeglna odpowiedzialno te nie musi by
wielkich rozmiarw. Inni - co prawda - zrozumiej, e uwaga bya dua, ale ja przecie
uczciwie mogem myle, e bya tylko inna ni inne uwagi. Szczeglna. Takiej uwagi nie
byo. I mam racj, bo nie ma dwch takich samych uwag. Mwi prawd.
Ktra brzmi dobrze. Szczeglnie dobrze.
Tym bardziej, e nieszczeglny brzmi szczeglnie nieszczeglnie.

WSZYSCY CHYBA MAJ czasem poczucie, e przywoanie nazwy czego, czego


nie chcemy, moe to niechciane przybliy. Mao znam ludzi chtnie mwicych o mierci.
Sam robi to niechtnie. Ale i o rzeczach najlepszych mwi z obaw, by ich nie sposzy.
Mj przyjaciel do dzi wspomina sytuacj, w ktrej powiedziaem, e jestem szczliwy. To
byo na pnocy Norwegii, kiedy widok tczy nad fiordem nasun mi wraenie nadmiernej
ju rozrzutnoci przyrody. Ale zaraz potem osabiem podobno to ryzykowne stwierdzenie
i powiedziaem, e tak mi si przynajmniej wydaje.
Szczcie
Strasznie chrzci polskie szczcie. Trudno cudzoziemcowi wyrazi po polsku
szczliwo. Na szczcie kady moe wyraa j po swojemu.
Skdind, nie wszyscy uwaaj wyraanie szczcia za taktowne i eleganckie.
Przyznanie, e jest si szczliwym czowiekiem, nie jest specjalnie w dobrym tonie.
Nie znaczy to, e fraza jestem szczliwy jest szczeglnie rzadko uywana. Mwi
przecie: szczliwy jestem, e Pana spotkaem, szczliwy jestem, e mam to ju za
sob, jestem szczliwy, e mogem Ci to powiedzie. Nie tyle przypisuj sobie stan
szczliwoci, ile wyraam do okazjonalne zadowolenie. Charakterystyczna jest tu
konstrukcja gramatyczna, ze zdaniem podrzdnym, w ktrym zawiera si uzasadnienie tego
mojego malutkiego szczcia, tego, gdybym mia w jzyku takie zdrobnienie, szczstka
Z podstawowym rzeczownikiem jest podobnie. Obok wielkiego, prawdziwego
szczcia, mam rne szczcia mae, drobne. Jeeli mam szczcie, trafiam na nie czsto.
Czasem te s z podrzdnymi uzasadnieniami: szczcie, e Ci nie okradli, szczcie, e
znalazem miejsce siedzce. Czasami dodaj tu sowo, ktre zazwyczaj wskazuje, e nie jest
to owo wielkie, prawdziwe szczcie. To sowo prawdziwe! Mwi wtedy to prawdziwe
szczcie, e zdyem, miaem prawdziwe szczcie, e tam bye.
Te mae szczcia zwizane s z pewn przypadkowoci, ze szczliwymi
zbiegami okolicznoci, z losem. Jeli zdarza mi si czsto je przeywa, mog o sobie
powiedzie, e w ogle mam szczcie, e mi si wiele rzeczy udaje, e mi si powodzi. Mam
szczcie. Nawet jeli nie jestem czowiekiem szczliwym w penym znaczeniu tego sowa,
to mog powiedzie, e jestem szczliwcem, e szczcie mi sprzyja.
Takie szczcie potrzebne jest sportowcom, politykom i artystom. Ale waciwie
wszystkim. Do niego przyznawa si wypada, bo to niesie ze sob wiadectwo pewnej
skromnoci. Udao mi si co. Czy to dlatego, e jestem taki dobry, e umiem, potrafi,
wiem? Moe po czci tak - ale take dlatego, e miaem szczcie. Moe nawet

niezasuone. Inni te s dobrzy, niektrzy nawet lepsi - mnie si udao, bo miaem szczcie.
Przyznaj to i w ten sposb daj dowd skromnoci, niechci do samochwalstwa.
Najwiksze, najpowaniejsze i najwspanialsze jest powszechne szczcie caej
ludzkoci. Rne ideologie, dc do niego, kompromitoway si wzgldnie szybko. Mniejszy
zakres ma szczcie jednostki, ktre bywa e wynika z niewielkich aspiracji takich jednostek.
Denie do niego jest naturalne, ale przypisywanie komu hedonizmu jest raczej przygan ni
pochwa, a czsto nawet jest pomylane jako oskarenie. Jeszcze mniejsze jest to szczcie,
ktre mi w yciu towarzyszy, dajc poczucie udanoci, ale czasem wywoujce podejrzenia
i obawy: wszyscy wiedz przecie, e szczcie jest zmienne, e szczcie atwo
czowieka opuszcza, e szczcie si moe odwrci. Najmniejsze to te mae szczstka,
ktre sprawiaj, e yje mi si atwiej i milej. Te drobne satysfakcje.
A w ogle sowo szczcie unika liczby mnogiej. Uywa si jej rzadko, niechtnie
i nienaturalnie. S nawet tacy sownikarze, ktrzy uwaaj, e rzeczownik szczcie wcale
nie ma liczby mnogiej. A rzeczownik nieszczcie liczb mnog niewtpliwie ma. Moe
mnie spotka szczcie, ale nawet jeli mnie spotyka czsto, mwi o jednym szczciu.
Moe mnie spotka nieszczcie, a kade nastpne mnoy liczb nieszcz. Mwi si, e to
nieprawda, e nieszczcia chodz parami: one chodz stadem... czy si to z tym, co tak
trafnie wyrazi Tostoj w pierwszym zdaniu Anny Kareniny: Wszystkie szczliwe rodziny
s do siebie podobne - kada nieszczliwa jest nieszczliwa na swj sposb.
Moe to i dobrze, e szczcie jest jedno, a nieszczcia s rozproszone. Moe mamy
szczcie, e tak jest.
Na szczcie zawsze si jako mog pocieszy.

OGROMNE WRAENIE zrobio na mnie dokonane przez sawnego dominikanina


rozoenie mierci na dwa czynniki. Boimy si mierci, bo jej nie znamy, a ona skada si
z dwch znanych i oswojonych czci: utraty wiadomoci i bezpowrotnoci. Do ilu rzeczy
powrotu nie ma! Jak czsto, choby zasypiajc, tracimy wiadomo! Bez dwch zda,
pomaga mi to w myleniu o mierci wasnej. A w tym zestawieniu pociga mnie te brak
odwoa do transcendencji.
wiadomo
wiadomo jest, jak si potocznie sdzi, przywilejem czowieka. Przywilejem,
ktrego z nikim my, ludzie, nie dzielimy. W dwch sensach nie dzielimy: po pierwsze kady
z nas ma wasn wiadomo, do ktrej nikt inny dostpu nie ma; po drugie tylko czowiek
wiadomo ma. No, moe jeszcze zbiory ludzi: uywa si przecie okrele wiadomo
zbiorowa, wiadomo narodu. Takie pojcia bywaj zreszt wykorzystywane w subie
ideologii, podobnie jak pamitane jeszcze przez wielu kategorie wiadomo narodowa
i wiadomo klasowa, odnoszce si do uwiadamianej przynalenoci grupowej.
Ale wiadomo to sprawa przede wszystkim jednostki. Sowa wiadomo,
wiadomy, wiadomie, a take niewiadomy, niewiadomie - cz si z jej
myleniem, a take dziaaniem.
Robi co wiadomie: wiem, co robi. Wiem, e to robi. Mam wiadomo robienia
tego (wic take: ponosz za to odpowiedzialno). Zazwyczaj wiem, co robi - czyli mam
tego wiadomo - ale raczej nie uwiadamiam sobie samej wiadomoci. Czyli nie mam zbyt
czsto refleksji: to oto wanie robi wiadomie. Takie przypisanie wiadomoci
podmiotowi dziaajcemu ma raczej charakter zewntrzny: mimo e tylko ten, co to robi,
moe orzec z ca pewnoci, e robi to wiadomie, to jednak czciej wanie inni ludzie, nie
za on sam, mog o tej wiadomoci mwi, mog prbowa j stwierdza. On sam moe
o tym orzeka raczej ex post, ju po fakcie. I waciwie gwnie wtedy, gdy inni go o to
zapytaj. Mia Pan wiadomo, e robi Pan to a to? - Miaem.
O wiadomoci dziaania mwi si dwojako. Po pierwsze, co oczywiste, przymiotnik
wiadomy przysuguje czowiekowi: temu, ktry dziaa. Jest on wiadomy tego dziaania.
Po drugie, o samym dziaaniu mwi si, e jest wiadome. Mwi i sysz: to byo
dziaanie wiadome; to byo wiadome utrudnianie. wiadomo zatem, nieco nielogicznie
(ale tak czsto bywa w jzyku naturalnym), przysuguje take w pewnym sensie samemu
dziaaniu.
To dobrze, kiedy dziaanie jest wiadome, kiedy w peni wiem, co robi. Ale

zazwyczaj mwi si o wiadomym dziaaniu, gdy nie jest ono, oglnie mwic, dobrze
oceniane i spoecznie podane. To czste sowo w aktach oskarenia, kiedy jest na przykad
mowa o wiadomym dziaaniu na niekorzy czy o wiadomym spowodowaniu szkody.
Takie wiadome dziaanie obcia dziaajcego. Gdyby nie mia tej wiadomoci,
atwiej byoby mi go usprawiedliwi. Dziaanie niewiadome, albo przynajmniej dziaanie bez
wiadomoci jego negatywnych skutkw, nie jest tak godne potpienia. Chcia dobrze, wyszo
inaczej. Tak te si ludzie zazwyczaj, w obawie przed konsekwencjami lub w trosce o wasn
ocen, tumacz (wyjtkiem by tu Mefistofeles z Fausta, prezentujcy si jako ten, ktry,
pragnc za, czyni dobro). Gdy grozi mi posdzenie o z wol, o nieuczciwo; gdy
zamaem przepisy czy nie daj Boe prawo - gotw jestem utrzymywa, e dziaaem bez
wiadomoci czynu lub konsekwencji.
Ale cho si tak czsto tumacz, to w wielu innych sytuacjach, take niezbyt dla mnie
korzystnych, dbam o to, by (czasem nawet wbrew oczywistoci) uchodzi za wiadomego.
Oto popeniem bd, pomyliem si. Zapewne niewiadomie. Ale ja, przeciwnie, robi min
jeszcze lepsz i mwi: ja tak specjalnie. wiadomie tak zrobiem, eby... - i tu co
wymylam. Tutaj gorsze jest dla mnie posdzenie o niewiadomo. Wol mie wiadomo,
i to koniecznie pen - wiadomo okrelana jako ograniczona czy te niepena jest
absolutnie niewystarczajca.
Istotnie, nie lubi by niewiadomy. Wprawdzie niewiadomo bywa okrelana jako
sodka i boga, ale wiem, e takie sodkoci cz si z przypisywaniem maej zdolnoci
intelektualnej (nie wiedz o tym tylko sodkie idiotki - niestety o idiotach tak ju si nie
mwi, a szkoda). By moe dobrze jest y w bogiej niewiadomoci - ale jako tego wanie
nie chc.
Na szczcie nigdy nie bd mg takiej bogiej niewiadomoci sobie uwiadomi.

WRD ZWYCZAJW mojej rodziny lubiem ustalanie i planowanie. Celowa


w tym ojciec. Czasami tworzyy si pewne ustalone reguy wzgldnie trwae, na przykad
rotacyjne wita Boego Narodzenia: raz u rodzicw, raz u siostry, raz u mnie. Trwao to par
lat. Cho czasem szczegowe planowanie bywa denerwujce, pozwala nieraz na zastpienie
planem zdarzenia.
wita
To liczba mnoga. Liczba pojedyncza to wito. Tak podaj wszystkie sowniki, gdzie
si nie znajdzie osobnego sowa wita, chyba e w znaczeniu kanonizowana kobieta.
A powinno si je znale, bo to niezupenie tak. Nie zawsze liczba mnoga wynika
z rozmnoenia pojedynczej. Wemy choby takie warunki. Jak kto yje w trudnych
warunkach, to nie znaczy, e kady warunek, w ktrym yje, jest trudny. Warunki w tym
znaczeniu to nie zwyka liczba mnoga, to nie wiele warunkw.
I ze witami podobnie. Jak mam wita, takie prawdziwe, do spdzania, to to nie jest
jedno wito i drugie wito, tylko jedne wita.
To znaczy albo Boe Narodzenie, albo Wielkanoc.
Boe Narodzenie moe troch bardziej. Mona mwi o wyszoci wit Wielkanocy
nad witami Boego Narodzenia, ale czciej odwrotnie. Bo Boe Narodzenie to dwa dni
wanie i tylko dlatego wite, a jeszcze i wigilia, te jakby wito. A Wielkanoc ma w sobie
i tak wit niedziel. Moe dlatego, jak mwi wita, to czciej mam na myli Boe
Narodzenie.
Chyba e tak mwi przed Wielkanoc. Albo Wielknoc. Komputer mi t drug
form podkrela, e niby niepoprawna, ale sowniki rnie mwi, najczciej si wykrcaj,
e mona i tak, i tak, ale zdarza si, e woaj: odmienia oba czony!, a potem zaraz same
nie odmieniaj i pisz Wielkanoc.
Ale z drugiej strony Wielkanoc ma nie tylko Niedziel i Poniedziaek, ktry zreszt
jest do tego lany, ale i przed sob Wielk Sobot, i Wielki Pitek, i Czwartek Wielki, a nawet
i rod, te Wielk.
Tak e moe Wielkanoc te ma jzykowe przewagi.
W kadym razie wita (takie wita) to nie zwyka liczba mnoga. wieckie wita s
pojedyncze: a to wito Kobiet, a to wito Lasu, a to Lenika i Drzewiarza czy wrcz Pracy.
A wite wita - mnogie. Nawet gdy jednodniowe, to jeli nie s witami, to s
przynajmniej witkami, jak Zielone. Tylko wito Zmarych jest i wite, i pojedyncze. Ale
i tak mwi zwykle bardzo mnogo Wszystkich witych.

W ogle jak mam pojedyncze wito, to, oczywicie, dobrze, ale nic znowu takiego
nadzwyczajnego. Sam mog zrobi sobie wito i na przykad nic nie robi. A wit sobie
sam nie zrobi.

OD DZIECISTWA STWIERDZANO u mnie rne talenty lub ich brak. Wczenie


stwierdzono brak talentw muzycznych i plastycznych. Inaczej byo z moj siostr - mwio
si o niej, e to plastyczko-muzyczka. Rysowaa znakomicie, wczenie przestaa. Such ma
wedug mnie absolutny, ale nie wiem, czy tak naprawd jest, bo sam suchu nie mam.
Uczyem si gra na pianinie od ssiada organisty, w zamian za jego prawo do wypasania
krowy na naszej ce. Wiele byo lekcji, rezultatu nie byo. Ale kiedy nikt nie syszy, piewam
sobie.
Talent
Talent dawao szedziesit min. Czym innym byy wtedy miny, czym innym byy
talenty. Tamten talent to mogo by take na przykad sze tysicy drachm.
To oczywicie byo bardzo duo. Byo te wyrane, konkretne, przeliczalne.
Dziki penej metafor Ewangelii talent dzisiejszy jest raczej wrodzony ni nabyty. Jest
mao uchwytny, za to bardzo godny podziwu, szacunku i zazdroci - tego wszystkiego, czego
chc od blinich doznawa. Nawiasem mwic, najbardziej smakuje mi podziw z tytuu tego
akurat, co z moich zasug nie wynika. Talent dlatego wanie jest tak atrakcyjny, e na niego
nie zapracowaem. Wzi si waciwie nie wiadomo skd, czasem tylko sdz, e pochodzi
take z niezasuonego dziedziczenia.
Talent ma czowiek utalentowany (czasem zreszt na takiego czowieka mwi
wprost: talent). Taki talent dotyczy czego dobrego - sztuki, nauki, szlachetnej zabawy. Ale
mwi czasem ironicznie o szczeglnym talencie do destrukcji czy o talencie do zraania
sobie innych. Ten rodzaj ironii pozwala mi oswoi si z myl o niesprawiedliwych (dla
mnie) wyrokach losu. Moe nie jestem wybitnie utalentowany, ale talenty przecie bywaj
rne - s wrd nich i takie, ktre s godne natychmiastowego zakopania.
A i frazeologia talentu jest ciekawa. Dlaczego niby mam go zdradza, tak jakby
przejawianie nie wystarczyo? Dlaczego mog nim grzeszy (a cilej: nie grzeszy)?
Wszystko to wiadczy o pewnej ambiwalencji wobec - tej jake niesprawiedliwie rozdzielanej
- cechy.
Jeli nie zechc uywa obcego sowa talent, mam polskie zdolnoci. Wanie tak,
raczej w liczbie mnogiej ni pojedynczej. O ile sowo talent lepiej kojarzy si w liczbie
pojedynczej - talenty (czy, bardziej artobliwie i przez to czsto ironicznie, talenta) przez
mnogo si nieco dewaluuj - to cakiem inaczej jest ze zdolnociami. Pojedyncza zdolno
bywa raczej cile ukierunkowana, niekoniecznie ku dobremu, i powinna by okrelona zdolnoci zazwyczaj maj charakter oglnie pozytywny.

Etymologowie daj im wojowniczy rodowd. Podoa komu - to mu dorwna lub


zgoa zwyciy go. Takie doanie dao z czasem i czasownik zdoa, i przymiotnik
zdolny, i wreszcie rzeczownik odprzymiotnikowy zdolno. Dzi ju tego zwyciania
w zdolnociach nie odczuwamy.
Zdolnoci to przymiot czowieka zdolnego, zdolno do czego to cecha kogo, kto
co moe. Gdy mwi o mnie, e mam zdolnoci, ciesz si. Gdy dowiaduj si, e jestem
zdolny - bywa rnie. Jeli ta ocena do tej oglnej formuy si ogranicza, te znakomicie:
jestem po prostu zdolny. atwo mi bdzie przychodzio to, co innym wysiek sprawia.
Odpowiada to owym mnogim zdolnociom. Jeeli jestem zdolny do czego, czyli jeli wie
si to ze zdolnoci pojedyncz - uwaga! Czciej bowiem nastpuje tu okrelenie rzeczy
niezbyt miych.
O ile jeszcze mog si cieszy, em zdolny do nauki, to z orzeczenia, e jestem zdolny
do noszenia broni (do boju, do walki, do suby wojskowej), bywa, e ciesz si mniej.
Gorzej, kiedy mwi, e jestem zdolny do rnych rzeczy, a najgorzej - gdy do wszystkiego.
To wszystko jest okreleniem tego take (a nawet przede wszystkim) - co jest niedobre.
Mona si po mnie spodziewa - niestety - wszystkiego.
Miewam jeszcze inny rodzaj zdolnoci, mianowicie wyraane przymiotnikiem. S one
zasadniczo podane, a przy tym przysuguj w pewien wyrany, niejako udokumentowany
sposb. I te zdolnoci bywaj zarwno pojedyncze, jak mnogie. Mwi si zatem o zdolnoci
prawnej, zdolnoci procesowej i o zdolnoci kredytowej lub (odpowiednio) o takich
zdolnociach.
Talenty bywaj rozwijane lub marnowane. Przypominaj po czci roliny.
Powinienem je pielgnowa, wtedy rozkwitn. To samo si dzieje z tymi dobrymi (mnogimi)
zdolnociami, z tymi, ktre powoduj, e jestem zdolny. W ogle zdolny, a nie tylko zdolny
do wszystkiego.

W POWIEDZONKACH moich rodzicw pojawiay si czsto zaimki. Ojciec,


zdejmujc wano z jakich zdarze czy wypowiedzi, mawia z charakterystycznym gestem:
to tam!. Matka w takich sytuacjach czciej mwia: a tam, z tym wszystkim!. Mwio
si te a tam, znowu!. I jako szo.
Tam
Czyli gdzie dalej, w kadym razie nie tu. Jak tu, to nie tam. Chyba e tu i tam, czyli
w rnych miejscach, do nieokrelonych w tym przypadku. I tu, i tam. Raz tu, raz tam.
Dzi tu, jutro tam. Rnie bywa.
Tam nie musi by daleko. Kiedy pytam kto tam? (czy waciwie odpowiadam, na
pukanie), to jest wrcz blisko.
Co tam sycha? To ju moe by dalej, w kadym razie nie tu, gdzie jestem. Tam,
skd przychodzisz. Ale moe by tak w ogle, bez miejsca. Co tam nowego?
A jak pytam: co tam znowu?, to znowu wcale nie jest tam, czyli gdzie indziej, tylko
tu, nawet za blisko, i to mnie denerwuje.
Ale co tam si bd denerwowa. W ogle, co tam!
Nie bd zwraca uwagi. Co tam si dzieje, ale to nic takiego. Takie tam rne.
Gdzie bym tam mia si przejmowa Takimi drobnostkami? Co mi tam takie rne gupstwa,
mam inne sprawy. Ten tam, jak mu tam, moe by si przej, ja tam nie.
Mwisz, e jednak powinienem? Ale gdzie tam! Zreszt co Ty tam wiesz! A jeeli
uwaasz, e to wane, to zrb co tam trzeba.
Nie udao si? I okazao si, e to nie byo takie tam byle co? No trudno, rnie bywa.
Prawda, e teraz szkoda. Chocia to przesada, tam od razu szkoda. A niech tam, niech si
dzieje co chce. Gdzie drwa rbi, tam wiry lec. I nie mw mi ju tam o tym wicej. Nie da
si? A tam si nie da! Da si!
Zreszt jak tam sobie chcesz.

MJ OJCIEC BY NIECIERPLIWY. Lubi te wszystko robi wczeniej. Wczenie


kad si spa, wczenie wstawa od stou, wczenie zbiera si do wyjcia. Zaczyna si
przygotowywa do czego, co miao nastpi, znacznie wczeniej, ni inni mogliby uzna to
za wskazane. Mawia wtedy zanim tego, zanim co.... I robi to, co uwaa za stosowne.
Tego
Tego jeszcze nie byo. No to jest. Tego to dopeniacz, a jak mwi o czym mskim
i ywym, to do tego jeszcze biernik: znam tego, no, tego.... Ale czciej dopeniacz, a to si
bierze z tego, e w dopeniaczu i o mskich, i o, tego, no... nijakich tak mog mwi - wic
i o tym te. To znaczy o to. Z tego to wynika.
Wida z tego, e tego moe mwi o wynikaniu.
Ale co z tego, kiedy zwykle - negatywnie. Pytam przekornie: i co z tego?. No niby
tak, ale i tak - co z tego? Czyli, moim zdaniem, niewiele. Albo krc nadzieje chodnym: nic
z tego!. Ale czasem, nawet ni z tego, ni z owego, co z tego jest.
Mao tego, uywajc tego tego, mog dodawa, e oprcz tego, co mylaem, jest
co jeszcze. Na przykad: dodatkowa cecha. Zrobi to, do tego dobrze. Mylaem, e tylko
zrobi. Albo co, co potguje to pierwsze: nie zrobi tego, i do tego jeszcze si czepia.
Wystarczyo, e nie zrobi!
No i oprcz tego, oczywicie, jest jeszcze takie tego, no, uycie tego... Uywam tego,
kiedy, tego, nie wiem jak to powiedzie... To, tego, mwi tego... Wtedy to moe nawet
i czasownik, do tego przechodni, bo nie tylko ten tego... no wiesz (czyli nie wiem, czego czy
co, albo nie umiem tego nazwa, albo wol tego nie nazywa), ale czasem ten tego drugiego
tego... Albo w ogle co tego... Wtedy miewa tego i przedrostek, kiedy on tak to co tego,
e a to roztego czy wytego... A jak tego mao, to i kocwk moe mie. Mona wtedy
nawet, ten tego, wytegoci... czy roztegoci... Tylko stegocic z powrotem si nie da...
I tyle tego.

MOJA ONA UWAA, e ja do czsto (moe zbyt czsto?) osabiam wano


tego, co si do mnie mwi. I e tylko niektre z tych jzykowych zachowa mona uzna za
wzgldnie sympatyczne. Naley do nich przyznanie racji, przy jej jednoczesnym
zminimalizowaniu. Kiedy sysz jakie stwierdzenie, ktre moe by argumentem, mawiam
podobno to te, ale.... Dobre i to.
Te
Dodaje. Jest co jednego i drugiego. Jedno po prostu jest, a drugie jest tez. Niby nie
gorsze, ale troch w cieniu. By Ja i Magosia tez. Magosia moe poczu, e ona troch
mniej. Albo pniej. e przede wszystkim Ja. A jak dodam jak, to jej jeszcze mniej. Ja,
jak tez Magosia. Albo uroczycie: jako tez Magosia.
Dodaje tez ekspresji. Zamiast powiedzie jak powiedziaem, mog powiedzie jak
tez powiedziaem, std tez czste tez, gdy chc co podkreli lub tez zaznaczy. Jak
mog, tak tez robi.
Czste jest przy negacji. Ani to, ani tez tamto, choby tez nie wiem co. Jeszcze by tez!
To znaczy, e wcale nie. A dziwne, e kto tak moe myle. Te! Albo zupenie nie ma,
albo te bardzo chc, eby nie byo.
A kiedy jednak okazuje si, e jest, dziwi si bardzo. e te jest! e te mu si
chciao! e te!
I tak si tez temu dziwi, e czasem a daj do zrozumienia, e moe i jest, ale nie
takie to znw, eby to uzna za prawdziwe. Te mi... Wiedziaem, e to nie piewak. Jeszcze
by te! A oni mwi, e piewak. Te!
A potem okazuje si, e jednak... Ale znowu: nie taki znowu! piewa, ale jako tak...
Te mi piewak...
S te inne uycia...

STARAM SI UWANIE sucha tych, ktrzy do mnie mwi. Niestety czsto,


suchajc, zwracam uwag raczej na sowa, zamiast na tre. Mj dowcipny dentysta,
z ktrym tak lubi rozmawia, e nawet niky bl zba ju mnie skania do wizyty u niego,
zwrci kiedy moj uwag czstszym uywaniem zbiorczego okrelenia to wszystko.
To wszystko
To wszystko to to, co jest, byo czy bdzie. Ale to nie wszystko. To wszystko to
przede wszystkim to, o czym mowa, ale tak jest ta mowa, eby o tym nie mwi. To znaczy,
eby nie mwi, co to jest, to wszystko. To wszystko razem.
Z tego wszystkiego wiele wypywa. Z tego wszystkiego zapominam o rnych
rzeczach, wszystko mi si myli, w ogle nie daj rady i nie wyrabiam. Przez to wszystko i Ty
na tym cierpisz, bo ja na rne rzeczy nie mam czasu. To wszystko sprawia, e wszystko
idzie nie tak, jak powinno.
W ogle mam do tego wszystkiego.
eby tak to wszystko zmieni albo odwrci. Albo w ogle rzuci to wszystko.
Byoby inaczej. Ale to si nie da... to wszystko jest tak due, a przy tym tak nieokrelone, e
naprawd nie wiadomo, co byoby inaczej. Tylko tyle wiadomo, e pewnie lepiej. Lepiej
zreszt o tym wszystkim nie myle, bo mona z tego wszystkiego si zaama.
To wszystko nie znaczy, e czasem nie mona si z tego wszystkiego cieszy. Czasem
mona, ale gwnie wtedy, kiedy to wszystko nic. Bo moe by lepiej.
To znaczy oczywicie gorzej. Ib wszystko nic, ja miaem lepiej. Ale tak lepiej to
lepiej nie mie.
A przy tym ja za to wszystko nie jestem odpowiedzialny. To wszystko jest wobec
mnie zewntrzne, to taki za przeproszeniem caoksztat. To wszystko mnie dotyczy, ale ja na
to wszystko wpywu nie mam.
I tak to z tym wszystkim jest.
I to wszystko.

S SOWA, KTRYCH NADUYWAM. S te takie, ktrych w ogle uywam,


a zdaniem tych, ktrzy mnie suchaj uwanie, w tym na przykad mojej ony, nie
powinienem. Na przykad nie powinienem uywa sw nadmiernie zmikczajcych.
Zdarza mi si mwi ku jej susznemu niesmakowi pieniki, nie wystarcza mi ju nie tylko
i tak za mao mskie oj i sigam w emocji po ojej, a nawet, o zgrozo, po ojejku Mnie
samego razi (take u siebie) minimalizowanie takimi sowami jak troszk i troszeczk.
Od biedy dopuszczam troch.
Troch
Bya kiedy trocha, teraz jej ju nie ma, zosta z niej jeden przypadek, biernik.
Uywam go, kiedy co mierz i nie za duo mi wychodzi. Troch tego jest, ale nieduo.
A mierzy mog wszystko. Jedne rzeczy atwo, inne troch trudniej - ale jako si da.
Przynajmniej troch zmierzy. Dobrze si tak mierzy czas i przestrze. To jest blisko, tamto
troch dalej, ale niewiele, tylko troch. Troch odpoczniemy i pjdziemy tam. Za troch
bdziemy. Bylibymy troch wczeniej, ale troch za dugo zwlekalimy. Ale to nic, jeszcze
troch i ju. Chocia z drugiej strony to troch daleko. Moe lepiej nie chodzi. Bo i czasu
troch mao. Troch za mao. Nie wystarczy.
Takie troch czsto troch mnie tumaczy. Odmow czyni troch grzeczniejsz.
Owszem, mona by, ale... To troch za... (tu moe by cokolwiek). Ale te i troch mniej
skuteczna taka odmowa. Bo jak tylko troch, to w kocu nie powd. Moe troch powd.
Troch powd, troch nie.
Ale czasem bywa, e troch to troch wicej, a nawet sporo. Bywa, e przyznaj, e
co jest. I musz przyzna, e wystarczy. I mwi na przykad nieopatrznie, e troch czasu
mam. I wtedy troch roboty trzeba wzi. Dobrze, e z niej bdzie troch pienidzy potem...
Duo? No troch bdzie... Niby nieduo, ale przyznaj, e troch... Troch moe mao
skwapliwie, ale przyznaj.
A tej roboty to jest do licha i troch. Wystarczyoby do licha, a tu jeszcze troch.
I ju ani troch nie dodam.
Moe cho troszk? Troszeczk?
Nie. Ani troch.

MWI MI SI NIERAZ, ebym co zrobi. Dla zagodzenia i dla zobiektywizowania


zarazem mwi si wtedy, e trzeba to zrobi. Moj ulubion odpowiedzi jest wtedy szybkie
przyznanie bezwzgldnej racji i powiedzenie, e tak, e trzeba, oczywicie.
Trzeba
Trzeba da i to sowo. Jak trzeba, to dam. Daj.
Mwi: trzeba, kiedy postrzegam powinno albo i konieczno. Jak trzeba, to
trzeba. Trudno. Sia wysza. Jaka zewntrzna i mao okrelona. Jeeli istnieje taka potrzeba,
to trzeba zrobi, co trzeba. I najlepiej zrobi tak, jak trzeba. A nie byle jak. Wtedy wszystko
bdzie jak trzeba. Na swoim miejscu. Tak, jak trzeba. W skrcie: jak trza.
Trzeba mi teraz paru przykadw, eby to sowo z rnych stron pokaza. O, teraz to
adna sia zewntrzna i nieokrelona, to mnie tego trzeba. Mam tak potrzeb. Kiedy
miaem trzeb, bo trzeba Ci wiedzie, e trzeba bya kiedy rzeczownikiem, jak
potrzeba, ale trzeba trafu, e potem przestaa.
Potrafi wyraa szczeglno uwarunkowa. Trzeba by specjalist, eby wszystkie
dostrzec. Trudne to i nie kady moe. Ale wyraa te ograniczenia i trzeba by bardzo
ograniczonym, eby tego nie zauway. I pouczenie poniewczasie moe wyrazi, w czasie
przeszym... Mwi wtedy: trzeba byo i jestem mdrzejszy po Twojej szkodzie. Czyli co
powiniene by. A Ty - nie.
I widzisz? Trzeba Ci tego byo?
Ale bywa i grzeczne, kiedy dzikuj, mwic, e nie trzeba byo si fatygowa, albo
powstrzymuj kogo, e naprawd nie trzeba...
Czsto powtarzam to sowo, gdy nie bardzo wiem, co dalej mwi. Mwi wtedy:
trzeba pamita, e..., trzeba wzi pod uwag..., trzeba jeszcze doda.... A jak
zupenie nie wiem, to przyznaj, e trzeba si zastanowi.
Trzeba si zastanawia zawsze, ale teraz trzeba koczy.

DZIECINNE ZABAWY zwizane z jzykowymi rytuaami, wyliczanki i gry, te


magi podszyte pierwsze tajemnice jzykowe, daway mi od pocztku sporo do
zastanowienia. Zwracaa uwag ich lapidarno. Chcesz tyle? Psu tyle.
Tyle
Tyle tych sw! Jest wrd nich i tyle.
Na pozr niespecjalnie ciekawe. Zwyka para do ile, podobnie jak ten do ktry
czy tak do jak.
- Ile? - Tyle.
Kiedy mwi jest tyle, to mwi, ile jest. Tyle, e waciwie nie mwi. Niby
mwi, tyle e nie sowami. Mwi, tyle e... Czyli: mwi, ale niezupenie. Pod jakim
zastrzeeniem. Tu - raczej pokazuj, ile, ni mwi. To tyle samo znaczy, co gdybym
powiedzia. Tyle samo znaczy znaczy tu: znaczy mniej wicej to samo.
A kiedy mwi tyle a tyle - to nie mwi, e akurat na przykad dwanacie, tylko
daj taki przykad. Jak wtedy, kiedy nie mwi, jak, tylko mwi tak a tak.
A kiedy mam tyle, ile - to mam zaleno, tyle mam, ile chc (tyle to nie mam,
ale niech bdzie taki przykad).
Czsto mwi, ile (czyli, e tyle), kiedy policzyem. Popatrz, tyle mi wyszo. Piset.
Albo dwa. Albo pi razy tyle. To wtedy, kiedy licz razy.
Ale nie musz liczy. Popatrz, tyle zieleni! - dziwi si. Tyle we mnie zdziwienia...
Czy to duo? Czasem bardzo duo. Tyle tego! Tyle roboty! Tyle na gowie! Tyle lat
go nie widziaem! Chyba kop.
A czasem bardzo mao, tyle co nic. Tyle, co kot napaka. Koty nie pacz. I tyle
z tego mam. Znikn i tyle go widziaem. Za duo si nie napatrzyem.
A kiedy prbuj zaprzeczy tyle i mwi nie tyle, to nie tyle zaprzeczam, ile
ucilam. To nie tyle trudne, co mudne.
I ju. I koniec. I tyle.

NIEKTRE SOWA s cakiem przyzwoite, a ich jako nie lubi. Cho raczej
oczywicie nie ich samych, tylko ich uy. Nie lubi, kiedy mnie sowa ograniczaj jak
tylko. Cho tylko potrafi i rozciga. Kiedy czekam na on, czsto sysz zaraz, tylko
skocz. Poniewa niezwykle nie lubi czeka, nawet krtkie tylko duy mi si
w nieskoczono.
Tylko
Niewiele. Tylko pi, tylko pi tysicy. Mylaem, e bdzie wicej. A tu tylko tyle.
Tylko on przyszed. Nikt wicej. Mam tylko dwa dni. Tylko tyle ci zostao? Czciej lepiej,
gdy wicej. Szkoda, e tak mao. To tylko ssiad! A ja ju mylaem...
Tylko wyrnia i tworzy wyczno. Nikt, tylko Ty. Bywa, e nic, tylko chwali
i zachwala. Tylko ja to umiem! Tylko u nas! Tylko tu najlepsze migday! Nigdzie indziej. To
zreszt zrozumiae, najlepsze mog by tylko w jednym miejscu. Cho z drugiej strony takich
miejsc moe by, ile tylko chcesz. Jeli tylko chc, tylko zamiast tylko ogranicza,
poszerza i w ogle robi wszystko, co tylko dusza zapragnie. I co tylko.
Mam racj? Mam, tylko co z tego? To nie tylko racja, ale wrcz oczywisto. To
przecie w kocu nie traktat filozoficzny, tylko haseko. Cho te nie byle co, tylko haso.
Tylko co tylko pogarszao, a tu znw polepsza. Bo te tylko po prostu tylko zmienia.
To czasem wszystko, czego chc. Chc tylko co zmieni. Pozwl mi tylko na to.
Tylko ogranicza moje oczekiwania. Daj mi tylko to. Tylko si nie denerwuj. Rb co tylko
chcesz, tylko przyjd. Nic wicej.
iylko sprbuj, zobaczysz, e to atwe, no sprbuj tylko! iylko e tylko nie tylko
zachca. Moe odradza. Sprbuj tylko, to zobaczysz... iylko sprbuj. Ju ja Ci poka. Jak
tylko ja potrafi. Jak tylko Ci zapi Ale spokojnie... iylko spokj. Ja tylko prbuj co
pokaza... iylko patrze, jak si wystraszysz. A ja wcale nie strasz... iylko tego brakowao,
ebym straszy.
To w kocu tylko sowo.

PODOBNO SAMOOKRELENIE jzykowe pomaga lepiej y take w aspekcie


wyzwalania si od sztucznych ogranicze, faszywych zobligowa i niepotrzebnych
uzalenie. Powiedzenie jestem alkoholikiem jest pocztkiem leczenia tej choroby. Skonny
jestem wierzy. Wiem, e kiedy rzucaem palenie, powiedzenie, e rzucam, uwaaem za
konieczne. Rzuciem w momencie duych napi - wszystkim to radz. adnego
uniezaleniania si, kiedy mamy na to czas!
Uzalenienie
Na znaczn cz stawianych mi pyta chce mi si odpowiedzie to zaley... - albo
przynajmniej tak wanie zacz odpowied. Nawet na takie pytania, jak Co sycha?, Czy
to miejsce jest wolne? czy Ile Pan sodzi?. W przypadku pyta powanych, wymagajcych
zastanowienia, ale - jak zwykle pytania konwersacyjne - nie odnoszcych si do prostych
faktw, miar i wag jest to i wygodne, i w jakim sensie uczciwe. A przy tym bywa
interesujce, zwaszcza gdy po tym zaley nastpuje wyjanienie, od czego mianowicie
zaley. Ale bywa te odbierane jako zbyt enigmatyczne, wykrtne lub ukazujce
nieznajomo odpowiedzi waciwej - zwaszcza gdy takiego wyjanienia nie ma.
W kadym razie odpowied to zaley trudno byoby uzna za nieprawdziw,
niezalenie od tego, czego dotyczy. Zawsze przecie jest tak, e to, o czym mwi, od czego
czy kogo zaley.
Zalenociami nazywamy relacje tak oglne, e powszechne. Zaleno przypisuj
wszystkim rzeczom, bytom, zdarzeniom, a take ludziom, nie wyczajc mnie samego. Ale
cho atwo przyznaj, e nie ma rzeczy, bytw, zdarze i ludzi niezalenych od innych
rzeczy, bytw, zdarze i ludzi, niechtnie uwiadamiam sobie wasne zalenoci,
ograniczajce moj wolno czy choby swobod. Myl wic o zalenoci w zestawieniu
z tym, od czego (czy od kogo) jestem zaleny, a o niezalenoci nie tylko jako o braku
zalenoci od czego czy kogo, lecz jako o wartoci oglnej, niezalenej od moliwoci
okrelenia tego, od czego mog by niezaleny. Zaleny jestem od okolicznoci, pogody,
pienidzy, nastroju i Iksiskiego - niezaleny jestem w ogle. To czowiek niezaleny takie okrelenie chciabym o sobie sysze. Niektrym jest atwiej, na przykad posom,
ktrym wystarczy nie nalee do adnego klubu parlamentarnego, eby by posami
niezalenymi, ale pose niezaleny i czowiek niezaleny to jednak niezupenie to samo.
Zaleno jest pewn cech sta, dziaa duej, jestem zaleny od kogo czy czego,
nawet gdy akurat nic nie robi i gdy wcale tego sobie nie uwiadamiam. Jest cech relacyjn,
nie wewntrzn - zaleno jest midzy A i B, nie w samym A.

Ale mog wej na inny stopie zalenoci, okrelanej imiesowem uzaleniony.


Wtedy zaleno staje si cech wewntrzn. Ju nie tyle dziaa, nawet gdy nic nie robi dziaa tak, e nie mog czego nie robi. Tego, od czego jestem uzaleniony. To mnie osacza,
wyznacza i okrela. Staj si tym, czym okrela mnie moje uzalenienie. Niekiedy nawet
przybieram nazw zwizan z uzalenieniem. Staj si palaczem, alkoholikiem, narkomanem.
Jeeli jestem uzaleniony od pogody, mog by nazwany meteoropat, jeeli od pracy,
pracoholikiem.
Jest tu sufiks -holik, raczej nieumotywowany. Jeli od alkoholu mam alkoholika, od
pracy powinienem mie pracika, od seksu za seksika lub w ogle nic. Te -holiki wiadcz
chyba o zwizku nie tyle z samym uzalenieniem, co z uzalenieniem takim, jak od alkoholu.
Uzaleniony to imiesw przymiotnikowy bierny. W tym wypadku kategoria
gramatyczna szczeglnie zgadza si z sensem sowa. O ile kto zaleny moe myle jeszcze
o marginesie swobody, chyba e jest w peni zaleny, kto uzaleniony nie ma waciwie
manewru. Jest na dobr spraw traktowany jak kto ubezwasnowolniony. Przez co zreszt jako take wytumaczony. Uzaleniony od kradziey kleptoman, zmuszony wewntrznie do
przywaszczania sobie cudzych rzeczy, nie jest przecie zodziejem. Jest czowiekiem
chorym. Ju wszyscy godz si z tym, e alkoholik jest chory. Uzaleniony od pracy
pracoholik te nie jest panem samego siebie...
Erotoman mogoby by okreleniem czowieka chorobliwie uzalenionego od seksu.
Ale przyjo si, e to raczej wiadomy i kontrolujcy si podrywacz. Uzaleniony od seksu
seksoholik jest chory. Jest owadnity chorobliwym przymusem. Powinienem mu, jak innym
uzalenionym - holikom, wspczu. Tylko e jako trudniej mi to przychodzi.
Chocia oczywicie to zaley.

WRD MOICH DZIWACTW i obsesji wane miejsce zajmuje obowizek


wykaczania, na przykad pracy czy jedzenia. Nie mog zostawi resztek, czego na talerzu
ani w pojemniku w lodwce. Wykaczam. Ale nie lubi zaczyna. Ludowa piosenka ze
sowami Macieja, com zacz, skoczy musz, jest dobrym okreleniem mojego stosunku
do wielu rzeczy, zwaszcza codziennych i najprostszych. Na biurku musz mie porzdek.
Najlepiej si czuj, kiedy jest puste.
Wcale / zupenie / cakiem / w peni
Wcale lubi przeczenie. Tak jak zupenie. Cakiem jest cakiem inne od
wcale, a w peni te jest zupenie odmienne od zupenie.
Wcale to powinno by due sowo. Zupenie te. Wi si z caoci
i peni. Co moe by wikszego? Cae - czyli niczego nie brakuje. Pene - a wic
wypenione bez reszty. Kiedy wmyl si w dosowne znaczenia tych wyrazw, to te wydaj
mi si one jakie takie due, absolutne. Bo nie ma tu adnych wtpliwoci. Do koca. Bez
reszty.
W peni jest jeszcze bardziej pene. Nawet patetyczne i podniose. Jak ksiyc.
W peni si z Panem zgadzam. To mnie w peni satysfakcjonuje. W peni popieram.
Roniemy wzajemnie i cieszymy si wasn powag i uprzejmoci.
Cakiem jest duo skromniejsze i troch si wyamuje. Chykiem, ciszkiem,
milczkiem odbiega od tej rodziny. Ale tu te jest cao, tylko taka mniejsza.
Skromne cakiem i pompatyczne w peni niele si czuj z twierdzeniami. To
cakiem w porzdku i w peni zrozumiae. Cao i penia przecie s pozytywne, s na tak.
S, a nie nie ma ich. Nawet bardziej s ni moe by co innego.
A zupenie woli nie od tak. Zupenie nieoczekiwanie. Zupenie bym si tego
nie spodziewa. A zupenie oczekiwa, spodziewa si zupenie - nie mog. Zupenie
nie mog. A jak co mog, to raczej niezupenie. Ktby mg zupenie? Mog za to:
niezupenie. Bo zupenie ma swoje wasne zaprzeczenie. Uywam go z grzecznoci.
Niezupenie rozumiem, co Pan ma na myli. Jakbym by szczery, przestawibym to nie
i powiedziabym: zupenie nie rozumiem. Bywam taki grzeczny zazwyczaj. Czsto zupenie niepotrzebnie.
Czasem zupenie jest na tak. Kiedy si troch dziwi, kiedy komu czy czemu co
przyznaj. Czytam ksik. - Dobra? - Zupenie przyzwoita! Albo i: zupenie dobra!. Kto
by pomyla.
No, oczywicie mog chwali (chocia nie: zupenie chwali, a zupenie potpia

mog). Ale najlepiej, ebym uy jakiego nie: zupenie nieza.


Wcale jest jeszcze bardziej grymane. Jeszcze trudniej uywa go bez nie.
Potrzebuje wyranego przeczenia. Zupenie inaczej - w porzdku, a wcale inaczej troch dziwnie. Mog czasem tak powiedzie, podobnie jak powiem czasem wcale dobre,
ale pobrzkuje to starowieckoci. Ju lepiej wcale nieze, wcale niegupie. Z wyranym
nie.
Ale mam haka na wcale. Niby takie na nie, a bywa w dobrym humorze. Kiedy jest
we wasnym towarzystwie. Jak mi si co bardzo podoba, ale nie bardzo si chc przyzna do
entuzjazmu, mwi: wcale, wcale!.
I wszyscy wiedz, e to wcale nieze. Albo zupenie przyzwoite. Albo cakiem dobre.
Albo nawet w peni satysfakcjonujce.

POTOCZNA METAFORYKA daje prymat widzeniu nad suchaniem. Jeli co wida


goym okiem, to jest bardziej pewne ni to, o czym sycha. Pismo jest bardziej pewne
i ostateczne ni mwienie. A ja si ciesz, e ostatnio i scripta volant, bo w czatach i blogach
szybko znikn mog, i verba manent, w chcianych i niechcianych nagraniach. Ciesz si, bo
wol mwienie od pisania, suchanie od czytania, goski od liter. Chocia i litery bardzo lubi,
bardziej od wielu, wielu rzeczy.
Wida
Wida jest to, co da si zobaczy. To nie zaley od patrzenia. Mog nawet nie patrze,
a wida. Widzie nie widz, ale zobaczy mgbym, gdybym chcia, wic wida. Kady
moe zobaczy, nie tylko ja.
Std podobno wida szczyty gr. Teraz wprawdzie nic nie wida, bo mga, ale jak
mga zejdzie, to bardzo dobrze wida. Wida jak na doni. Oczami.
Wida te to, czego na oczy nie wida, ale co wynika z tego, co mog zobaczy, albo
z tego, co wiem skdind. Patrz ja na niego i widz, e si umiecha. Wida mu wesoo.
Tego wesoo nie zobacz, ale z umiechu wida. Wida po nim, jak dobrze mu si dzieje.
Albo te umiecha si, ale co wida, e niezbyt szczerze. Goym okiem wida, e co
kombinuje. Nie powie wprost, wida mi nie ufa, ale wida, e co jest nie tak. A nie mwi,
bo wida nieszczery.
Nie musz widzie, eby byo wida. Mog wnioskowa. Czasem z tego, co widz czyli z tego, co wida, czasem z tego, co usyszaem. Syszaem, e mnie krytykujesz. Wida
mnie nie lubisz. Masz wida jakie powody.
Jak wida, rnie wida. Oczywicie kiedy w ogle wida, bo czsto wcale nie
wida. I to nie tylko wtedy, kiedy patrz i nie widz, albo kiedy nie mog wywnioskowa.
Czasem czekam na przykad dugo i czekam, a Ciebie nie wida. Nawet nie to, ebym patrzy
specjalnie, co tam sobie robi, ale doczeka si nie mog. Nie wida Ci, czyli nie
przychodzisz, a ju pora.
Ju pora przesza, Ciebie nie ma. Nie wida Ci, wida ju nie przyjdziesz.

JEDEN Z MOICH najbliszych przyjaci, czowiek niezwykle kontaktowy i na


kontakt nastawiony, wprowadza do swoich mdrych wypowiedzi sowo, do tego kontaktu
nawizujce. Lubi go sucha, nie drani mnie te to sowo, ktrego suchajc, nie mog
jednak nie mie poczucia nieadekwatnoci. Mwi mi on wiele rzeczy, o ktrych nie wiem
(midzy innymi dlatego to jest takie ciekawe), a powtarza wci wiesz.
Wiesz
To do Ciebie. To Ty wiesz. Druga osoba, liczba pojedyncza, czas teraniejszy. Tak
samo, jak w jeste. Mog nie wiedzie, czy jeste - wtedy pytam: Jeste?. Mog wiedzie,
e jeste, wtedy mwi z kropk lub z wykrzyknikiem: Jeste!.
Z wiesz jest inaczej. Rzadko mwi, e wiesz, kiedy wiem, e wiesz. Wtedy i ja,
i Ty wiemy i nie ma o czym mwi. Czasem nie wiem, czy wiesz, i pytam: wiesz?. Ale
najczciej nie pytam naprawd. Nie tyle chc wiedzie, czy wiesz, ile chc Ci co
powiedzie.
A wiesz Ty, co o Tobie mwi w caym miecie? Jak chcesz, powiem Ci...
Albo pytam Ci: wiesz co?, kiedy chc co innego, nowego, mao oczekiwanego
powiedzie, co zaproponowa albo co zmieni, plany na przykad. Wiesz co? Pjdziemy
std. Albo wiesz co? Zostaniemy. Wiesz co... to nawet nie pytanie...
A czsto sam nie wiem, czy wiesz, czy nie wiesz, i nawet nie o to chodzi. Zaraz
bdziesz wiedzie. Wiesz, widziaem si z Pawowskim. Ju teraz wiesz.
Mwi te, e wiesz, eby Twoja wiedza mi pomoga, ebym mg mwi niezbyt,
wiesz, tak dokadnie. Ty mnie i tak zrozumiesz, bo wiesz, Ty wiesz...
Ale wiesz, to wiesz wcale nie musi si naprawd do Twojej wiedzy odnosi. To
taki, wiesz, przerywnik... Chc by, wiesz, suchany... No wiesz...
Ale nie za wszelka cen. Skde znowu! No wiesz!!! e te moge tak pomyle!
Oburzyem si, ale wiesz, nie tak znowu bardzo. Wiesz, jak to czasem bywa...
Nie wiesz?

NADMIERNE ROZBUDOWANIE poczucia konsekwencji tego, co mog zrobi,


czsto mnie obezwadnia. Mniej jestem tego wiadom w odniesieniu do tego, co mwi.
Dlatego czsto zdarza mi si mwi i zaraz aowa.
Wic
Bywa, e zaczyna. Wic pijmy za zdrowie mioci. Wic przepijmy naszej babci
domek may. Zaczyna biesiadne piosenki. Piosenki raczej wesoe. Czasem nawet figlarne.
Ale nie powinienem zaczyna od wic. To jeden z nielicznych respektowanych
zakazw szkolnych. Wic jak zaczynam od wic, to zaraz mwi, e nie powinienem
zaczyna od wic.
A dlaczego tak zaczynam? Bo niewygodnie jest w ogle zaczyna. I kiedy zaczynam,
to udaj, e waciwie wcale nie zaczynam teraz, e naprawd zaczem ju wczeniej i teraz
tylko z tego, co wczeniej niby powiedziaem, wyprowadzam wniosek. Bo wic zaczyna
wniosek. Wic wzio si z wicej, dalej - wnioskowao, czyli prowadzio
rozumowanie dalej. Taki wniosek dalej idcy.
A wic tak mwi, kiedy przechodz do wnioskw mowy.
A wic to tak! woam zdziwiony, peen zgorszenia, potpienia i groby. Znaczy,
wycignem wniosek. Mao tego, wycign wnioski!
Przez wic nie tylko wnioskuj. Take mwi, e wnioskuj. Kiedy mwi kaua,
bo padao, banalnie mwi o przyczynie. Kiedy mwi kaua, wic padao - mwi
naprawd o sobie. e tak wnioskuj. Taki wniosek wycigam z kauy.
Przez wic odpowiadam. Pytasz, wic odpowiadam. Pytasz, co sycha. Wic nie
jest le. Czasem wyliczam. Gdzie byem? Wic byem tu i tu, i tam, i wdzie.
Mona by wicej. Ale mona na tym skoczy. Wic kocz. Nie ma zakazu, eby
koczy na wic. Kocz wic.

ZAJMOWAEM SI do duo sloganami, tymi jzykowymi kwintesencjami myli,


a czasem bezmylnego umiowania formy. Pisaem o nich sporo, pod moim kierunkiem
napisano jako doktorat jedn z lepszych ksiek o sloganach. Nawet par sam uoyem.
Zwracaem na slogany uwag od zawsze, wydaway mi si take dla samego jzyka tekstami
niezwykle wanymi. Miay w sobie potencjaln magiczno. Za jeden z bardziej udanych
uwaaem zima wasza, wiosna nasza. Wprawdzie ten rok okaza si dugi, ale zapowied
si zicia.
Wiosna
Poniedziaek, wtorek, roda, czwartek, pitek, sobota, niedziela. Stycze, luty, marzec,
kwiecie, maj, czerwiec, lipiec, sierpie, wrzesie, padziernik, listopad, grudzie. Kada
z nazw tych miesicy nie tylko oznacza jak cz czasu, ale take mwi co szczeglnego,
daje jakie specyficzne skojarzenia. Ale w sumie s to nazwy regularne. Nazwy
poszczeglnych dni tygodnia i miesicy jzykowo zachowuj si podobnie.
Inaczej z porami roku.
Tu kada z nazw jest odmienna. Maj swoj frazeologi, a nawet skadni. Inne maj
moliwoci sowotwrcze. Nawet kategorie gramatyczne rnie ich dotycz.
Lato na przykad waciwie nie ma liczby mnogiej. Mijaj zimy, wiosny i jesienie,
a lata? Oczywicie, jak najbardziej, ale to nie o cigach lipcw i sierpniw wtedy mwi, ale
o dwunastomiesicznych, powanych okresach, z ktrych kady nazywa si rokiem.
Zaszczyt to dla lata, e udzielio swej nazwy caym latom, ale samo przez to zredukowao si
do pojedynczoci.
Wszystkie cztery rzeczowniki maj odpowiednie przymiotniki - ale i tu letni ma
swojego bliniaka, oznaczajcego rodzaj ciepoty, a z zim cz si a dwa: jeden z nich
te jest temperaturowy.
Wszystkie s personifikowane: wyobraam je sobie jako ludzi i oddaje to frazeologia.
Kada pora przychodzi i odchodzi, co ze sob przynosi itp. Ale tylko zima bywa
agresywna - nie mwi si o ataku jesieni czy o tym, e lato trzyma. A zima - prosz
bardzo: atakuje i trzyma.
Ale najbardziej z pr roku wyrnia si wiosna. Traktuje si j szczeglnie. Jest nie
tylko por roku. J najatwiej uosabia, widzie j naiwnie lub botticellowsko jako pikn
dziewczyn. Czasem - krlewn. Na ni czekam. Do niej tskni. Z ni wi nadzieje.
Najbardziej te jest specyficzna jzykowo.
Ma zdrobnienie. Nie ma w mojej jzykowej wiadomoci czego takiego jak latko,

poza dziwacznym porzekadem czekaj tatka latka. Zimki nie wyobraam sobie (brzmi
wyjtkowo dziwacznie), a jesionka, owszem, jest, ale z jesieni czy si na zupenie
innej zasadzie. A wiosenka - jak najbardziej, bardzo przyjemne zdrobnienie.
Mog od biedy uoy sobie takie sowa jak przedzimie, przedlecie
i przedjesie (przedjesienie?) a pniej ich uy i by zrozumianym, ale przedwionie
jest sobie spokojnie w jzyku i bywa przywoywane w tsknocie za wiosn.
Kiedy mwi: z zim, z wiosn, z latem, z jesieni, to s to typowe
narzdnikowe konstrukcje, uywane zreszt nie tak czsto - kiedy na przykad chc
powiedzie, e nie mog sobie z t zim poradzi. Ale mog te mwi z wiosn, kiedy
myl o nadejciu wiosny (z wiosn zakwitaj kwiaty) - to konstrukcja bardzo czsta
i naturalna, w odrnieniu do dziwacznych z latem czy z zim.
Ludzie maj kouchy na zim i kostiumy na lato, wyjedaj gdzie na lato lub
(rzadziej) na jesie. To konstrukcje regularne. Ale tylko na wiosn moe na przykad kto
mnie odwiedzi (podobnie jak jesieni, zim, wiosn, latem).
Wiosna jest inna.
Wymaga innego jzyka.
Jest babie lato, indiaskie lato, zota polsk jesie. Ale tylko wiosna jest wita
(ver sacrum). I jest wito Wiosny.
W jzyku ujawnia si widzenie wiata. Jzyk take to widzenie ksztatuje.
Odmienno jzykowa sowa wiosna bierze si z wyjtkowego traktowania tej pory roku,
kiedy, mwic wytartym szablonem, wszystko budzi si do ycia. Ale te taka jzykowa
odmienno wpywa na utrzymywanie przewiadczenia o tej wyjtkowoci.
Aby do wiosny.

UCZ MWIENIA. A regu tu mao. Co jak sformuuj, zaraz wydaje mi si zbyt


mao trafna lub bardzo ograniczona. Std czsto, nawet uczc, poprawiam si i mwi, e
waciwie trzeba to rozumie inaczej. Mam nadziej, e nie umniejszam tym wasnej
wiarygodnoci - a w kadym razie mniej, ni gdybym podawa z pewnoci reguy nie do
koca moim zdaniem pene.
Waciwie
Obudne, pene hipokryzji sowo waciwie. Partykua, taka jak chyba,
zapewne, raczej. Na zewntrz - sama przyzwoito. Kuzyn przymiotnika waciwy,
jednego z najbardziej godnych szacunku. Suszny. Taki, jaki trzeba. Odpowiedni. Waciwe
sowo na waciwym miejscu.
Przyswek waciwie, blisko zwizany ze wspomnianym przymiotnikiem, te jest
powany i uczciwy. Naley to waciwie rozumie. Waciwie postpowa w kadej
sytuacji - oto cnota.
A partykua waciwie? Waciwie w porzdku, ale... co przeszkadza. Waciwie
nic wielkiego, tylko...
W pytaniu nie budzi wtpliwoci. Jak to waciwie jest? domaga si prawdziwej
odpowiedzi - jak jest naprawd, a nie pozornie. Ale kiedy co stwierdzam, zwaszcza kiedy
odpowiadam na kopotliwe pytanie, moe zmienia waciwoci.
No wanie.
Pytam, czy co jest zakazane. Waciwie nie. Czyli lepiej tego nie robi. Rozumiem,
delikatne ostrzeenie. Pytam, czy zrobiem wszystko, czego ode mnie oczekiwano.
Waciwie tak. Czyli musz jeszcze popracowa. Nieprzyjemne, ale trudno. Tylko
dlaczego: waciwie - skoro wanie cakiem odwrotnie?
Waciwie nie mwi, e mgbym, sdzc powierzchownie, z pozorw, moe
formalnie, nie wnikajc w istot, uzna, e nie, ale w istocie... Ale przecie sowo
waciwie do istoty powinno si odnosi! To sowo ma mie waciwoci waciwe
wszystkim rzeczom waciwym!
Moe waciwie tak waciwie znaczy waciwie nie? - Czy to ci si podoba? Waciwie tak (Guzik prawda). - Naplotkowae o mnie? - Waciwie nie... (Naplotkowa!).
Hipokryzji jest peno w rozmowach, w uywanych zdaniach. Ale eby pojedyncze
sowo?

MAM DO ROZBUDOWANY instynkt posiadania. Lubi mie wiele rzeczy, wiele


przestrzeni, take ziemi (mj przyjaciel twierdzi, e chodzi tu o morgi - to chyba chopski
atawizm). Lubi mie wiele wszystkiego, o czym mgbym powiedzie, e to moje. Myl, e
spor rol odgrywa tu wanie ten sposb wyraania wasnoci: mam, to moje. Bo
przecie inaczej, czyli poza takim myleniem i mwieniem o tym, uytkowa wikszoci
tego, co mam - niestety nie mog.
Wanie
We wanie jest nie, ale to nie przeczenie. Wanie czciej potwierdza, ni
przeczy. Bywa, e nawet bardzo silnie potwierdza. Niemal tak silnie, jak dzisiaj
rozpowszechnione dokadnie, ktre wanie dlatego, e tak silnie i dokadnie potwierdza,
chtnie jest uywane i chtnie suchane. Przez tych, ktrym si potakuje.
Ale dokadnie jest zapoyczone, przetumaczone z angielskiego exactly, a wanie
jest nasze. Wasne.
Wanie jest przy tym dyskretniejsze. Nie potwierdza i nie pochlebia tak nachalnie.
Czy tak? Wanie tak. Bo moe, cho z rzadka, i zaprzeczy. Zrobi wanie na odwrt.
Inaczej, ni mylaem. Mylaem, e nie, a tu wanie tak. Wtedy wanie przybiera sobie
czsto a, a czasem i e. A wanie, e tak.
A wanie, e nie.
No wanie. Tak si czasem zastanawiam, jak zgubi wtek: no wanie, o czym to ja
chciaem? Aha, o wanie. Jak powiem wanie, to zaraz znajd. Albo udam, e
znalazem. I to wanie to, czego szukaem. Czyli - akurat to, nie co innego. Bo wanie
i sobie samemu potwierdza, i pokazuje, e nie co innego, ale wanie, akurat, ausgerechnet to
i nic innego.
Umoliwia tak rozmow ze sob samym.
A wanie, bybym zapomnia, ma te funkcje retoryczne.
I dlatego wanie... - tak wywodz z wtku wczeniejszego, eby by bardziej
przekonujcym. Ale mog nie przekona. I wtedy wanie, kiedy ju wszelk nadziej
straciem, a przekonywani mwi mi co innego, ni chc - mog chytrze wykrzykn: no
wanie, sami widzicie! i pozostawi ich jeli nie przekonanych do moich racji, to na pewno
mniej przekonanych do racji swoich.
Wanie wtedy, bo wanie i do czasu si odnosi, tak jak i akurat. Kadem
wanie w strzemi nog mwi Papkin, cho on wanie akurat pewnie wcale nie kad. On
wanie nie. W szczeglnoci on. Nie wiadomo, jak inni, ale on - nie.

Inni te czsto prbuj po papkinowsku poudawa. Wanie miaem to zrobi sysz


od kogo, za kogo w kocu musiaem zrobi co, dlatego wanie, e on sam nie zrobi.
Akurat. Wcale nie mia. To wanie chciaem powiedzie mwi kto, kto mia dosy czasu,
eby powiedzie to i dwa razy, ale nie powiedzia. Moe i chcia, ale poczeka, a ja to zrobi.
Czasem si zastanawiam nad rnymi rzeczami: a gdzie, co, a jak, a kiedy i dlaczego.
A odpowiedzi s czsto proste. To wanie tu. Wanie tak. Wanie teraz i dlatego. A gdzie
ta Polska na przykad, zastanawia si Jagusia, a kaz ta? Kadzie rk na zakadk gorseta - a to
Polska wanie!
I tak wanie jest. Tak to ju jest. Dokadnie tak. Nie inaczej. Ausgerechnet. W tym
momencie.
I wanie dlatego je lubi. Gwnie z tych wanie wszystkich powodw. Nie
z innych.

STARAM SI UNIKA sdw generalizujcych, ale to trudne. Co raz to zdarza mi


si powiedzie co o wszystkim czy o wszystkich, o kadym czy nikim, o tym, e zawsze
bd w ogle, e najlepiej pod socem lub przeciwnie. Z drugiej strony wychwytuj to
u innych skwapliwie, i gdy kto mwi mi, e zrobiem najgorsz z moliwych rzeczy,
odpowiadam, e mogem i tak zrobi wiele rzeczy gorszych jeszcze.
W ogle
Mwi to tak szybko, e sycha wogle. I prawie wszyscy w ogle tak to
wymawiaj, a niektrzy i pisz razem: wogle. Albo w ogle wogle. A to trzeba pisa
osobno, bo to dwa sowa. A mwi mona razem, z akcentem na o. akcentuj, kiedy
cz w ogle i w szczegle.
Kiedy mwi w ogle, to uoglniam. Sta mnie na to. Nie tylko jakie szczegy,
drobiazgi. Jedno, drugie, trzecie i w ogle wszystkie. Nie lubi Maneta, Moneta,
Modiglianiego, Matejki i w ogle malarzy na M. Byem tu i tam, i w ogle wszdzie.
Zwykle najpierw prbuj wylicza, potem uoglniam, ale czasem to w ogle od razu mwi,
e w ogle i ju. Wiem w ogle wszystko. W ogle jestem dobry.
A w ogle to w ogle bywa uywane do podsumowania nawet bez sumowania.
Siedzimy sobie, rozmawiamy i nagle mwi a w ogle to trzeba i. Dlaczego w ogle
uywam tu tego w ogle? Przecie wydawaoby si, e ono tu w ogle nie pasuje. A jednak
pasuje. Rne tam takie, a w ogle trzeba co innego. Na przykad i. W ogle lubi zaczyna
zdanie od
w ogle. A waciwie to w ogle od a w ogle to. To daje zud panowania nad
sytuacj.
W ogle moe si w ogle czy z przeczeniem. Kiedy mwi, e co w ogle nie
pasuje, to myl, e bardzo nie pasuje. Kiedy mwi, e Ci w ogle nie rozumiem, to nie
rozumiem wcale nic. A kiedy mwi, e Ciebie tam w ogle nie byo, to Ci nie byo, chocia
twierdzisz inaczej albo te chocia mylaem, e bdziesz. Bo przecie trzeba byo by.
Ale Ty w ogle mnie nie suchasz.
I w ogle mao zwracasz na mnie uwagi. Jeeli w ogle zwracasz.

POTRAFI CZASEM POSTAWI na swoim, umiem te da odpr samemu sobie,


ale nie chciabym uchodzi za niewolnika wasnej silnej woli. Nie absolutyzuj nawet
najsilniejszych postanowie, nie staram si wykaza elazn konsekwencj. Jeli co nawet
stwierdz z ca moc, po zmianie okolicznoci zdanie mog zmieni. Staram si jednak nie
narusza zobowiza, one nie tylko mnie dotycz.
Wola
Mam woln wol. Mog czego chcie lub nie. Nie zawsze mog robi to, co chc, tu
moja wola jest ograniczana, ale zgodnie z ni mog wybiera, co wol. Po pierwsze: co wol niezalenie od tego, czy mog to robi, czy nie. Po drugie: czy wol robi, co chc, nawet
z duym ryzykiem, czy raczej pogodzi si z ograniczeniami i robi to, na co mam ochot
mniejsz lub zgoa adn, ale bez ryzyka niepodanych przeze mnie konsekwencji. Na tym
ta wola w gruncie rzeczy polega.
Sowo wola ma w polszczynie bogat frazeologi. czy si z wieloma
przymiotnikami, dajc wyraenia o znaczeniach rnorodnych. Mona czu bo wol,
miewam, przejawiam lub wykazuj z wol oraz dobr wol, przypisuj sobie czasem
zbyt dumnie, a przy tym nieco pleonastycznie, woln wol, czasem z dodatkiem
nieprzymuszona. Mog mie wreszcie sab wol i siln wol.
Silna wola jest uwaana za zalet. Jak zwykle bywa, moje cechy mog by nazywane
w kategoriach zalet i wad - i ta wanie zaleta ma swj odpowiednik w wadzie zwanej
uporem. Rnica tu nie ley zreszt po prostu w pozytywnym lub negatywnym stosunku do
samej cechy i do czowieka j posiadajcego, tu jest co wicej. Uparty bywa ten, czyj upr
przynosi mae widoki sukcesu, kto o stosunkowo niewielkim znaczeniu - dziecko na
przykad. Upr nie ma podstaw: jest czsto wynikiem braku rozsdku czy rozumu, miewa
posta kaprysu. Upr nie jest serio.
Silna wola jest serio. Bywa okrelana czasem barwnie i metaforycznie jako stalowa
czy te elazna. Zawsze wywiera wraenie na otoczeniu. Sprawia zazwyczaj, e to od jej
posiadacza zaley bieg wydarze. Czowiek o silnej woli jest niezomny, konsekwentny, ma
suszne poczucie sprawczoci. Jest tak, jak on chce, eby byo.
Coraz czciej jednak odnosi si t cech nie do dziaania na otoczenie, nie do
wpywania na losy ludzi i zdarzenia historii. Kiedy sysz: Jan ma siln wol, to rzadko
myl o kim, czyje nieugite postanowienia i decyzje okrelaj przyszo wiata czy choby
instytucji. Raczej spodziewam si za chwil usysze, e Jan rzuci palenie lub rankiem biega
po parku.

Silna wola zaczyna si sprawdza niejako wewntrz jej posiadacza. Ale nie mog
oprze si wraeniu, e w takiej wanie sytuacji mamy co w rodzaju wewntrznej walki:
jeden Jan, ten palcy, ulega drugiemu, rzucajcemu palenie. A Jan Leniuch ustpuje
dzielnemu Janowi Biegaczowi.
Co sprawia, e zwycistwo tej wanie strony Jana przydaje mu zaszczytne miano
czowieka o silnej woli? Co sprawia, e Jana, ktrego nie mona bladym witem wygoni na
mawk, nazw raczej Janem o Sabej Woli, a Jana gryzcego palce z braku papierosw Janem z Siln Wol?
Pierwsza odpowied, jaka si nasuwa, wie si z dobrem Jana. Walcz przecie jego
nikczemne, niezdrowe i nieprzyjemne dla otoczenia skonnoci z jego rozsdkiem,
umiejtnoci przewidywania i postaw prospoeczn. Krtkowzroczna wygoda Jana z jego
siln wol. Mona powiedzie (i czsto tak mwi), e Jan ulegajcy naogom i zachciankom,
dogadzajcy swojemu ciau - ma sab wol, Jan za, ktry potrafi sobie wszystkiego
odmwi, ktry mnie znosi niewygody i w imi wyszych racji umie zmusi si do
trudnych i mczcych zachowa - ma wol siln.
Jedna wola - saba, walczy zatem z drug wol - siln.
Co ciekawe, czciej wygrywa saba.

S SOWA, KTRE BYWAJ wykorzystywane publicznie w wyjtkowo dranicy


mnie sposb. Nie wiem, czy nie najbardziej naduywane jest tu pojcie wolnoci, wyraane
wszystkimi czciami mowy. Do tego stopnia mnie to denerwuje, e skonny byem zawsze
reagowa na takie sowa negatywnie, choby wewntrzn chci ucieczki od wolnoci. Mogo
chodzi o najszlachetniejsze porywy, o walk narodowowyzwolecz, wolno i demokracj,
antytotalitarne ruchy wolnociowe - we wszystkich tych kontekstach przeszkadzao mi
natrctwo propagandowej frazeologii. Zwaszcza przy takiej nieostroci tego pojcia.
Wolny
Po angielsku wyraz free (wolny) w wielu kontekstach znaczy tyle, co darmowy. Po
polsku te jest moliwe takie odniesienie. Z niektrymi rzeczownikami polskie sowo
wolny znaczy tylko za darmo - na przykad wstp wolny.
Ale polsk specyfik jest szczeglna homonimia: rwnoksztatno sowa wolny,
oznaczajcego niezwykle podan cech swobody, niezalenoci i sowa wolny,
odnoszcego si do zwykle mao podanej cechy powolnoci.
Konteksty najczciej nie dopuszczaj do pomyki. Wolny - swobodny moe by ten,
kto moe by te w niewoli. Czowiek, grupa ludzi, nard, kraj. Take myl, idea. I mj
modszy brat: zwierz. Powolny - ten, co si porusza; ten, co moe te by szybki: czowiek
i zwierz rwnie, ale i rzecz nieoywiona, pojazd na przykad.
Ale i same sowa bliniaki staraj si rni. Przymiotniki takie same, zgoda.
Odmieniaj si tak samo przez rodzaje i przez liczby. Ale stopniowanie jest ju inne: ten
powolny jest wolniejszy i najwolniejszy, ten swobodny - bardziej wolny i najbardziej
wolny. A waciwie i tych opisowych form uy trudno, bo kto moe by bardziej wolny od
kogo wolnego? Podobnie z przymiotnikami intensyfikujcymi cech: wolniutki to tylko
bardzo powolny.
Przyswek wolno odnosi si gwnie do tempa. Gdy sysz, e kto si wolno
porusza, to myl raczej o kim powolnym ni o kim chodzcym swobodnie, cho i takie
odniesienie jest moliwe. Czowiek, ktry wolno oddycha, to nie ten, ktry (jak w pieni
Dunajewskiego) ca piersi chonie wolno, lecz ten, ktrego pier powoli si porusza.
Moliwe jest jednak odniesienie do swobody: gdy kto zosta puszczony wolno, to raczej nie
dlatego, e ci, ktrzy go puszczali, byli lamazarni. Wtedy mylimy raczej: Pucili go i jest
wolny.
Ze swobod zwizane jest za to sowo wolno w znaczeniu czasownikowym
(podobne do takich niepenych czasownikw jak mona, naley, trzeba, wypada).

Jeli co mi wolno, to mog to zrobi. Powinienem si cieszy - przeszkadza mi tylko to, e


tutaj prawo do zrobienia tego zostao mi jednak przez kogo dane. e zatem taki zupenie
wolny to ja nie jestem.
To sodkie sowo wolno ju do tempa si nie odnosi. Jako nazwa jednej
z najbardziej podanych wartoci jest wci publicznie stosowane i odmieniane, jeszcze
niezuyte przez patetyczne przemwienia i patriotyczne pieni. czy si z wol
i z czasownikiem wole. Wol by wolny, postpowa zgodnie z wasn wol, robi to, co
robi sam wol. Na tym polega wolno.
Synonimem

przyswka

wolno

w znaczeniu

nieszybko

jest

powoli,

a przymiotnika wolny w tym znaczeniu - powolny. Po woli znaczyo kiedy tyle, co


wedug wasnej woli - a zatem nie pod przymusem. Zatem bez koniecznego popiechu, nie
pieszc si. Powoli. Tak widocznie czowiek wolny woli. Gdy mog wybiera wedug
wasnej woli, robi czsto powoli.
Czy zatem, gdy jestem powolny, to wanie dlatego, e tak z wasnej woli wybieram?
I tak, i nie. Prawda, e powolny to dzi tylko tyle, co nieszybki, niepieszny (to nie
najgorzej), opieszay (to raczej niedobrze), lamazarny (bardzo niedobrze). Kiedy jednak
powolny to by take taki, ktry stosowa si do woli nie swojej, lecz cudzej. By powolny komu. Sucha kogo, by mu ulegy, posuszny. Dawa sob kierowa. Kiedy niewiasta bya
mowi (niekoniecznie swojemu) powoln, to on czyni z ni wedug swojej woli.
Powolny, czyli ulegy, by zatem w pewnym sensie zaprzeczeniem wolnego, czyli
kierujcego si wasn wol.
Szukajc pokrewiestwa midzy wolnym i wolnym, trafiam na pewien dylemat.
Czy robi co powoli dlatego, e postpuj wedug swojej woli (po woli), czy te dlatego
jestem powolny, e ulegam czyjej woli (bdc temu komu powolnym)?
Nie da si tego z pewnoci szybko wyjani.

WIELOKROTNIE BYEM PYTANY O TO, czy pomagam jzykowo politykom.


Zwaszcza, czy nie pisz im czasem przypadkiem przemwie. Jeden z tygodnikw posdzi
mnie zreszt o to, e pisz wystpienia pewnemu ubiegajcemu si o prezydentur przywdcy
zwizkowemu. Byo to bardziej nonsensowne od innych posdze, te nonsensownych.
Troch mi te zaszkodzio, cho sprawiem, e sprostowanie byo do wyeksponowane.
Wprost
Wprost to tyle, co prosto. Bez skrtw i zakrtw, bez przeszkd, zatrzyma
i porednictwa. Prosto naprzd, do przodu, do celu. I bezporednio, od razu. Bior si do
rzeczy wprost. Id wprost przed siebie wprost z domu wprost do pracy.
Albo mwi. Bezporednio, bez ogrdek, konwenansw albo i bezwstydnie. Wprost.
Szczerze, czasem a za bardzo szczerze. Wprost w oczy. Bywa to mie, bo przecie mona
powiedzie wprost co miego, ale zazwyczaj jak wprost (na przykad wprost w oczy), to nic
dobrego. Czasem zreszt tak wprost mwi, e a rzucam. Wprost w twarz rzucam na
przykad sowa potpienia, oskarenia albo i wyzwanie.
Ale wprost nie zawsze jest proste i bezporednie. Mam na to dowd. Jest to
wprawdzie dowd nie wprost, ale zawsze dowd.
Kiedy mwi, e mwi wprost, na przykad kiedy mwi: mwi ci wprost, e
zrobie bd, to ju nie mwi wprost. Wprost przeciwnie: najpierw mwi o swoim
mwieniu. e jest wprost. A nie wprost o bdach, bez dodatkw. Dodatki s wanie wtedy
potrzebne, gdy mwienie wprost jest niemoliwe albo trudne. Wtedy musz to, co mwi,
opakowa. W grzecznoci, w zapewnienia, w mwienie o mwieniu. Wprost jest czci
takiego opakowania. Uywanie sowa wprost nie jest wcale wprost proporcjonalne do
szczeroci, bezporednioci, bezogrdkowoci.
A jeszcze bardziej wprost nie jest wprost, gdy mwi nim, e co jest bardzo. Tak
bardzo, e a si dziwi. To wprost niewiarygodne! mwi. Nie znajduj wprost sw!.
Takie wanie wtedy sowo znajduj...

MAM AMBIWALENTNY STOSUNEK do sporu, dyskusji, polemiki. Z jednej strony


lubi ten rodzaj walki, z drugiej - lepiej si czuj w atmosferze zgody i harmonii. Natomiast
zawsze unikaem walki fizycznej. wiadom swoich ogranicze, zwykle przewidujc
przegran, tylko w ostatecznoci uywaem siy i sprawnoci... o dziwo, czciej z pewnym
sukcesem.
Wrcz
Rka w rk pracuj z kim, dziaam. Zgodnie. Ale z wrcz jest wrcz
przeciwnie. Wrcz - walcz. Bezporednio, wrcz rcznie. Rce nie w zgodzie, lecz przeciw
sobie... starcie wrcz jest prawdziwym kontaktem, ostatni, najbardziej brutaln - ale
jednoczenie jako najuczciwsz form walki.
Mog te mwi wrcz. To tyle, co wprost: bezporednio, zdecydowanie, bez ogrdek
i bez obciachw. Owiadczyem mu wrcz, e mam go do. Wyznaem wrcz, e owszem,
oszukaem go. Uczciwie wyznaem.
Wrcz, jest bezporednie i uczciwe. Bezporednio jest uczciwa. Uczciwo jest
bezporednia.
Chc uczciwie uywa sw. Ale jestem ostrony. Czy mog to a to nazwa dobrym?
A moe ju - znakomitym? Musz rozway. Jak ju si powaham, mog zdecydowa.
I nazwa - bezporednio, uczciwie i wrcz. Tak, to jest dobre. Albo wrcz znakomite. Wrcz
niewiarygodne! Wrcz bez sensu! To wrcz arcydzieo!
To powinno by nie byle jakie sowo.
Po prostu, mwic szczerze i prawdziwie, uywam rzetelnie tego wanie sowa
i zaznaczam to, umieszczajc obok wrcz. Wrcz podkrelam, e to wanie to sowo.
Silne, ale tu pasuje. Wrcz idealnie.
Cho inni mog myle wrcz przeciwnie.

NIEKTRE SOWA, a czciej jeszcze sowne poczenia, w konieczny sposb


wi si w mojej jzykowej wiadomoci z ich cytatowymi kontekstami. I to odnosi si
czasem do najzwyklejszych, codziennie uywanych sw. Czapk zawsze chciabym przeda
i od razu pas zastawi, jeli powiem, e kto milcza, to zaraz myl o Ochockim, jak co byo
w pitek rano, to poowieckie puki wrae ju s w mojej gowie. A gdy komu, lub mnie
samemu, jest wszystko jedno, to momentalnie chc to powtrzy i doda, e tyle zego, co
dobrego.
Wszystko jedno
Sprzeczno, oczywicie. Oksymoron taki. Wszystko jedno? Jak wszystko, to
przecie nie jedno, jak jedno tylko, to jak moe by wszystko... Ale wszystko jedno,
oksymoron czy nie, trudno si bez tego wszystko jedno - nie bez wszystkiego jednego,
wszystko jedno si nie odmienia, zreszt wszystko jedno, nie o to chodzi - obej.
Wszystko jedno moe by komu: mnie, Tobie, kademu - ale te moe by tak
w ogle, wszystko jedno komu, obojtne komu. Oznacza, e co tam, wszystko jedno co,
jest niewane lub mao wane dla czego tam innego, czy te cakiem. W jakim aspekcie,
o jakim wanie akurat mowa, nie liczy si. Pytasz, gdzie si spotkamy, a ja mwi, e mi
wszystko jedno.
Tu czy tam. Jeeli i Tobie wszystko jedno, to tam wanie si spotykamy, czyli
wszystko jedno, gdzie. Pytasz mnie, kto mi o czym tam, wszystko jedno o czym,
opowiada. A ja na to mwi, bo nie chc kogo wsypa, e to przecie wszystko jedno, kto.
Ten czy tam - ten. Albo Ci pytam, czy nie jest Ci wszystko jedno, kto. Przecie to niewane.
Czasami dobrze jest, jak mi jest wszystko jedno. Nie przejmuj si wcale tym
wszystkim, wszystko jedno, czym. Tym wanie, co mi wszystko jedno. Co mi tam! Mog
by kopoty? A co tam, wszystko jedno, niech tam sobie bd!
Ale nie jest dobrze, jak mi tak w ogle ju si robi wszystko jedno. To zobojtnienie,
rezygnacja, przygnbienie, apatia, wszystko jedno, jak to zwa, niedobre i tyle. Jak mi jest
tak cakiem wszystko jedno, to nie chce mi si nic, y si odechciewa. Jeszcze niedawno si
staraem, a teraz mi wszystko jedno. Nie zaley mi. A moe jednak troch?
Zreszt wszystko jedno.

STYL URZDOWY, tak czsto potpiany, ma dla mnie wiele smaczkw. S takie
sowa, ktre archaicznie tu wanie pozostay, wyszedszy z innych uy. Czasem wracaj
innym wejciem, jak pikne sowo zapodawa, teraz pojawiajce si w hip-hopie. Ja bardzo
lubi takie sowa jak bd i wzgldnie, ich urzdowo dodaje im jeszcze nieco barwy.
Wzgldnie
Wtpliwa pochwaa. Bo te wynika nie ze stwierdzenia jakich zalet bezwzgldnie
niewtpliwych - ot, w porwnaniu z tym czy tamtym, a zwaszcza wzgld majc na
wczeniejsze obawy, e bdzie do niczego, to jeszcze byo wzgldnie. Ujdzie.
czy si wzgldnie dobrze. Kto moe by wzgldnie przystojny czy wzgldnie
inteligentny, ale nie wzgldnie obrzydliwy. Moe by wzgldnie przyjemnie, wzgldnie
przyzwoicie,

wzgldnie

wesoo.

Ale

nie

wzgldnie

idiotycznie

czy

wzgldnie

niebezpiecznie. Albo si nie czy z adnym przymiotnikiem - i samo wzgldnie wystarcza


do oceny. Te zreszt nie najgorszej. - Jak si czujesz? - Wiesz, wzgldnie. Pewnie, jak
porwna z tym, jak mgbym si czu... Bo wzgldnie zawsze jako porwnuje.
Wzgldnie korzystnie.
Czasem ma wzgldne powizanie ze sowem wzgld. Kiedy kto mnie traktuje
wzgldnie, to bierze mnie pod uwag, ma na mnie wzgld, jako si ze mn liczy. Nawet
moe: okazuje mi wzgldy. Marne te wzgldy, ale... Traktuje mnie znonie. Znosi mnie.
Wzgldnie znaczy wic stosunkowo niele, wzgldnie moe by. I, jak wida,
znaczy te albo albo czy, bd te bd te. Czy te bd. Wzgldnie czy te.
Zosia wzgldnie Basia. W niedziel wzgldnie w poniedziaek. Wtedy ma w sobie takie mae
wszystko jedno. Jedno wzgldnie drugie, moe by.
Uycie sowa wzgldnie w tym znaczeniu nie jest zreszt bezwzgldnie (sowo
bezwzgldnie ma ze wszystkich polskich wyrazw bezwzgldnie najwicej stojcych obok
siebie spgosek) aprobowane przez jzykoznawcw.
Ale jest wzgldnie poprawne.

BARDZO CHC, eby chciano mnie czyta, a jeszcze bardziej - sucha. Zaley mi
na czytelnikach, suchaczach, odbiorcach. Chc mc powiedzie to, co naprawd chc,
i jeszcze do tego, eby mnie rozumiano. To bardzo duo. Tak mi na tym zaley, e inne chci
na tym trac.
Zaley
Zawsze dobre w odpowiedzi, a bywa interesujce. - Czy lubi Pani Brahmsa? - To
zaley... (zaley co, kiedy, jak itd.). - Ktra godzina? - Zaley... (gdzie na przykad). - I co
z tego? - No, zaley... (od czego, te zaley).
I w ogle nie ma tak, e nie zaley. Wszystko od czego zaley. Jedna rzecz zaley od
drugiej, moja przyszo (podobno) zaley ode mnie, a czowiek zaley od innego czowieka,
zwaszcza jeli mu zaley, zaley mu na tym drugim czowieku albo w ogle mu zaley.
Kiedy mwi, e mi na czym zaley, to to co jest dla mnie wane. ebym to mia,
eby w ogle byo, eby mu si nic nie stao. Zaley mi, gotw jestem co zrobi. A czasem
robi co, na co nie mam ochoty, a kto prosi. Prosisz mnie: zrb, co Ci zaley.... I ja robi.
Myl sobie wtedy: zrobi, co mi zaley....
Nie zaley mi, mog tak albo nie. Nie wiem wprawdzie, na czym mianowicie mi nie
zaley, ale skoro nie zaley, to nie takie wane, eby wiedzie, na czym. Wane jest
wiedzie, na czym zaley czy od czego zaley, jeeli zaley. Jak nie zaley, to wszystko
jedno, od czego. Nic od tego nie zaley.
Dobrze by niezalenym. I dobrze, jak ode mnie co nieco zaley. Jak mwi, e nic
tu ode mnie nie zaley, uskaram si na wasn niewano. A zaraz potem godnie
zapewniam, e wcale mi na tym nie zaley. Niech nie zaley, nie zaley mi. Dobrze mi z tym.
Niedobrze jednak, jeeli mi na niczym nie zaley. Najczciej ju. Ale kiedy
mwi, e ju mi na niczym nie zaley, zwykle przesadzam. Jak mi rzeczywicie ju nie
zaley, to do tego stopnia, e nic nie mwi.
Chocia to oczywicie zaley.

ZDARZA SI, E PRBUJ stylizowa, zwaszcza w codziennych, czsto


powtarzanych sowach. Chtnie (cho tylko prywatnie) mwi c i ty, upatrujc w tych
sowach co prawdziwszego ni w ich poprawnych rwnowanikach. Odwoujc si do
mazowieckiej gwary, ktrej byem w dziecistwie raczej suchaczem ni uytkownikiem, i do
swego cho odlegego, to jednak chopskiego pochodzenia, mawiam ty tera i zara Ale
teraz to moe uchodzi za modzieowy skrt, taki jak spoko czy nara
Zaraz
Zaraz, ju. Natychmiast. Bardzo blisko w czasie: usiadem i zaraz zaczem pisa.
Bardzo blisko take w przestrzeni: zaraz za rogiem. Tu, tu. Ale czciej w czasie. Jak
najszybciej. Od razu. Czyli: od teraz, wic: od zaraz. Kiedy potrzebuj czego ju, teraz,
mwi: od zaraz.
Bez zwoki. Zaraz zaczn. Albo nawet: zaraz zaczynam. Nie zwlekajc. Zaraz jutro
zaczynam. Z samego rana. Zaraz, jak tylko... To wtedy zaraz zaczn. Albo: poczekaj, zaraz
skocz. Ju kocz. Jeszcze chwilka i zaraz skocz.
- Zrb to wreszcie! - Zaraz! - Zaraz mi to zrb! Moe kiedy teraz powiem dwa razy
zaraz, bdzie szybciej... Zaraz, zaraz! Chyba jeszcze duej przyjdzie mu poczeka.
Zaraz, zaraz, o co tu chodzi? Zaraz znaczy tyle co poczekaj troch? Raz:
szybko, od razu, to znowu: nie piesz si tak?
Zaraz, zaraz. Powolutku. Zaraz, nie tak od razu.
Nie pali si. Zaraz, nie tak zaraz. Po prostu uspokajam, zgadzam si. - Zaraz zrb!
Ale to zaraz! - Oczywicie, zaraz zrobi. Tylko poczekaj, nie tak od razu.
To jaki paradoks! Przesada, zaraz paradoks. To zwyka wieloznaczno, normalna
przy takich relacyjnych, psychologicznych sowach. Zaraz to wyjani...
Ale nie teraz.

BYWAEM I CZASEM JESZCZE bywam szefem. Kierownikiem zakadu,


dyrektorem instytutu, dziekanem wydziau, naczelnym redaktorem pisma. Zawsze wydawao
mi si to dziwne, a nawet troch zabawne. Co nie znaczy, e nie prbowaem by szefem
prawdziwym. Ale wszystkie komunikacyjne sytuacje, ktre z szefowania wynikay,
zwaszcza tytulatury, jawiy mi si zwykle jako co w rodzaju gry. Jako podwadny jako tej
gry nie czuem i nie czuj.
Zarzdzanie
W sownikach jzyka polskiego nie ma osobnego hasa zarzdzanie. Tylko
w wielkim Sowniku jzyka polskiego po redakcj Witolda Doroszewskiego jest krciutka
informacja, e to forma rzeczownikowa czas. zarzdza. Poniewa takie rzeczownikowe
formy s regularne, nie ma potrzeby wszystkich w sownikach umieszcza.
Co innego zarzdzenie. To nie tylko zwyka forma rzeczownikowa czasownika
zarzdzi, ale i osobno funkcjonujcy wyraz, uywany na okrelenie wanego pisma,
rodzaju dokumentu. Takie zarzdzenie wie si z poczuciem mocy. Zarzdzenia wydaj ci,
ktrzy maj wadz - ludzie i instytucje. To nie ustawy, wydawane przez sejmy, nie uchway,
uchwalane przez gremia - to postanowienia tych, co mog postanawia, wobec tych, ktrzy
musz tym postanowieniom ulega. Formua zarzdza si, co nastpuje... u mnie wywouje
poczucie koniecznego i przez to niezbyt miego obowizku podporzdkowania si, nacisku,
rygoru. Budzi si we mnie myl, e instytucje i ludzie tak wanie - przez za - rzdzenia - nie
tylko dziaaj na innych, ale take funduj sobie dodatkowe poczucie wadzy. Moe to mylne
subiektywne wraenie, ale zdaje mi si, e ostatnio zarzdzenia pojawiaj si rzadziej.
Za to coraz czciej, wrcz niezwykle czsto - zarzdzania. Ta liczba mnoga nie jest
odczuwana jako naturalna - rzadko uywam liczby mnogiej regularnego rzeczownika
odczasownikowego, rzadko mwi o mwieniach, myleniach czy zapominaniach (ten ostatni
wyraz nawet komputer podkreli mi na czerwono). Ale liczba pojedyncza!
Bior do rki gazet i czytam oferty pracy. Bior propozycje i programy szkole.
Poradniki i podrczniki sukcesu. Zagldam do tekstw, ktre ilustruj i wspksztatuj nowy,
aktywny i asertywny stosunek do ycia. Co krok zarzdzanie!
Zarzdzanie sprzeda - rozumiem. Kto musi zarzdza tak istotnym dziaem firmy,
kierowa wszystkimi czynnociami zwizanymi ze sprzedawaniem. Zarzdzanie projektem przy dobrej woli zrozumiae, projekt tu - to zapewne skrtowe okrelenie pracy przy realizacji
jakiego zamierzenia. Zarzdzanie produktem - rozumiem mniej. Jak si zarzdza czym, co
si produkuje lub wyprodukowao? Zarzdza moemy raczej jakimi dziaaniami - lub

ludmi. Ale czy wszystkimi ludmi? Czy mog zarzdza ludmi niezalenymi ode mnie,
a zwaszcza tymi, od ktrych sam jestem zaleny? A tymczasem jest te zarzdzanie
klientem. Gdyby to byo przed laty, uznabym, e to szczera manifestacja stosunku
cynicznego rozdawcy dbr do bezbronnego klienta, ale dzi?
Ale i zalenymi ode mnie mog zarzdza tylko w okrelony sposb. Nie jest mi atwo
wyobrazi sobie, przy posugiwaniu si dotychczas mi bliskimi znaczeniami sw,
zarzdzanie relacjami interpersonalnymi. Kiedy zymaem si na szablonowo nieznone
stosunki midzyludzkie, ktre trzeba byo ksztatowa. Przyznam jednak, e bardziej ludzkie
wydaje mi si dawne ksztatowanie pozytywnych stosunkw midzyludzkich ni dzisiejsze
zarzdzanie relacjami interpersonalnymi.
Wyjtkowej przykroci doznaj, gdy sysz o zarzdzaniu zasobami ludzkimi. Przy
uznaniu caej adekwatnoci tego okrelenia, odnoszcego si, jak mi si zdaje, do kierowania
ludmi i ich grupami, nie jestem w stanie emocjonalnie zaakceptowa tak bardzo
uprzedmiotowiajcego traktowania blinich.
Niektre z zarzdza wiadcz o pysze ju nadmiernej. Protestuj przeciwko
zarzdzaniu wiedz! Wiedza moe nam suy, moemy jej uywa do rnych celw,
dobrych i zych, moe to by nie tylko nasza wasna wiedza, lecz te wiedza innych - ale jak
moemy chcie ni zarzdza?
Przejawem pychy ju tak niestosownej, e wrcz ryzykownej, jest uywanie
okrelenia zarzdzanie czasem. Wiem co o tym, bo prbowaem wielokrotnie sta si nie
eby panem, ale choby partnerem wasnego czasu. To niemoliwe. To on mn zarzdza. I to
bezwzgldnie.
A za bezwzgldnie ryzykowne uwaam tak lubiane przez ubezpieczycieli zarzdzanie
ryzykiem.

MYL, E TRUDNO mi przypisa zasadniczo, pryncypializm. Szanuj ludzi


serio, dostrzegam ich wkad w to, co jest - wiem nawet, e to, co jest, jest w wikszej mierze
dziki nim (czasem i przez nich). Ale sam jestem raczej troch na niby, z poczuciem
wikszej atrakcyjnoci dystansu albo wrcz artu. Dla niektrych moe to by co w rodzaju
upoledzenia, nawet kalectwa umysowego. Kto wie, moe maj racj.
Zasadniczo
Zasadniczo zasadniczo nie rni si znaczeniowo od w zasadzie, w kadym razie
nie rni si zasadniczo - w jednym ze znacze. W podobnym zreszt znaczeniu mog
waciwie uy i waciwie. To zasadniczo wszystko jedno. Mwi tak wtedy, gdy chc
powiedzie, e rnica jest, cho niedua. Zasadniczo jej prawie nie ma. Albo e wyrana
zmiana nie wystpia. Zasadniczo bez zmian, cho moe troch...
Mog tak powiedzie, bo wana jest zasada, nie jakie tam drobne rnice czy mae
zmiany. Zasada zostaa. Ale jak rnica midzy jednym i drugim dotyczy zasady, jeli jest to
zatem rnica zasadnicza, mog te powiedzie, e jedno i drugie rni si zasadniczo.
Bardzo si rni. To drugie to co zasadniczo odmiennego od tego pierwszego.
Ty mi na to moesz odpowiedzie, e owszem, zasadniczo jedno z drugim rni si,
moe nawet i zasadniczo, ale co z tego? Zasadniczo mam racj, ale co z niej wynika?
Takie zasadniczo rne uycia sowa zasadniczo bywaj dobre w sporze, w ktrym
zasadniczo kady moe prbowa na swj sposb wykorzystywa takie wanie argumenty.
Zasadniczo to od zasady zaley, cho nie ze wszystkim. Albo te inaczej: zaley od tej
zasady bardzo zasadniczo.
I zasadniczo takie sowo jak zasadniczo moe nawet pomc w rozwizaniu sporu.
Jednak tylko wtedy, jeli nie zachowujemy si zbyt zasadniczo. Czyli pryncypialnie. To
znaczenie moe by uznane za zasadniczo, czyli z grubsza rzecz biorc, podobne do tego
bardzo, ale mona je te uzna za zasadniczo, czyli bardzo, od niego odmienne.
Tak wanie jest. Zasadniczo.

ARTY SOWNE, DOWCIPY, kalambury, pegazy dba - to co, czego nigdy nie
przestan lubi. Chtnie przyjmuj etykietk przemiewcy, zbytnika jzykowego. W kadym
razie wszelkie zbytki jzykowe s mi zbyt bliskie, bym mia ich zaniecha.
Zbyt
To moe by oficjalny ekonomiczny rzeczownik. Nawet czasem zbyt oficjalny. Jak
taki zbyt na co jest, to atwo to sprzeda, jak zbytu nie ma, lepiej ograniczy produkcj.
eby tego czego nie byo zbyt duo. Jak zbyt duo, nie ma zbytu.
Ale czciej uywam sowa zbyt, gdy jest jako za duo, a waciwie za bardzo.
Zbyt wesoo to za bardzo wesoo. Jak si robi zbyt wesoo, to si robi nieprzyjemnie. Zbyt
dobrze to nie bardzo dobrze. Chc, eby nie byo a tak wesoo i dobrze.
Zbyt to przesada, to bardziej, ni mylaem. Zbyt duo to wicej, ni trzeba. Tyle nie
trzeba. Zbyt mao to tak mao, e nie wystarczy. Mogoby by mao, ale nie a tak.
Taki zbyt czy te takie zbyt moe by w obie strony. Mog by zbyt wolny i zbyt
szybki. Najczciej jest wtedy jaki punkt odniesienia: jestem zbyt wolny, eby Ci dopdzi.
A Ty pdzisz zbyt szybko. Jak dla mnie. To zreszt moe dlatego, e jestem zbyt zmczony.
Jakbym by wypoczty, dopdzibym Ci od razu, szybko, moe nawet zbyt szybko. Ale to
jakbym by zbyt wypoczty. Tylko e akurat zbyt wypocztym to nie mona by.
Czciej chyba cz zbyt z czym dobrym ni zym. Zbyt si staram raczej, ni
zbyt zaniedbuj. By - wam zbyt uprzejmy czciej ni zbyt niegrzeczny. Sama niegrzeczno
ju jest tak niedobra, e zbytnia niegrzeczno jest dopiero wtedy, gdy ju nie do zniesienia.
Mona jednak by i zbyt mdrym, i zbyt gupim. Do czego, eby co, na co,
w ogle. Zbyt gupim do tej pracy. Zbyt mdrym, eby da si nabra. Zbyt mdrym na te
czasy. I ju doprawdy zbyt gupim. Ale za to niezbyt jest si tylko w ogle. Nie do czego
i na co. Czciej, przyzna trzeba, jest si niezbyt mdrym.
Co nie jest zbyt pocieszajce.

PEWNYCH SW skonny jestem si obawia. Bywaj wprawdzie przesadnie


rozcigliwe znaczeniowo, naduywa si ich - a przecie pozostaj, nawet jako brzmienie,
w pewien sposb grone.
Zdrada
W Sowniku jzyka polskiego pod redakcj Witolda Doroszewskiego mamy a
dwadziecia sw rodziny, ktrej matk jest zdrada. Jest zdradliwie, zdradnie,
zdradno i zdradziecko, jest zdradliwy, zdradny, zdradziecki i zdrajczy, obok
zdrajcy jest nie tylko zdrajczyni, ale i zdradnik, jest zdradza, zdradzi, zdradza
si

i zdradzi

si,

jest

wreszcie

zdradliwo,

zdradzanie,

zdradzenie

i zdradziectwo.
Niektre z nich ju dawno wyszy z obiegu - sownik to przyznaje, a komputer
w zgodzie z nim podkrela zdradnie i zdradno, zdradnego (a przecie mamy
w piosence zdradne, ale adne) i zdrajczego, zdradnika i zdradziectwo. Ale zostao
i tak sporo.
Potrzebne byo ich tyle, bo sprawa bya tego warta. Wrd mocnych sw,
oskarajcych i obliczonych na siln, nawet gwatown reakcj suchaczy, wanie zdrada,
haba, byy sowami o sile szczeglnie duej.
Precz! gardz tob! jeste zdrajca, czowiek pody! - mwi Telimena Tadeuszowi
i ten, usyszawszy t obelg mierteln dla uszu szlachcica i ktrej aden nigdy nie sysza
Soplica poczu niewymowny pocig utopi si w bocie.
Bodaje kona w rozpaczy! bodaj rd twj wygas! bodaj diabe dusz z ciebie
wywlk... zdrajco! zdrajco! po trzykro zdrajco! woa pan Zagoba do ksicia Janusza
Radziwia na kiejdaskiej uczcie i potem w tej lwiej jaskini, lwu do oczu, coraz wicej ust
powtarzao straszliwy wyraz: - Zdrajca!... zdrajca!....
Ta najsilniejsza stygmatyzacja w naszej kulturze, nazwanie zdrajc kogo, kto
(naprawd lub tylko w czyim mniemaniu) dopuci si zdrady - ojczyzny, sprawy, bliskich wiadczyo o rozbudowanym etosie wiernoci, w kocu bardzo podanej spoecznie cnocie.
Dobrze jest przecie uniemoliwia, albo przynajmniej utrudnia, ludziom przechodzenie do
obozu przeciwnika.
Takie imiona jak Judasz czy Efialtes uywane byy jako synonimy sowa zdrajca, na
zawsze wic postaci z niegodnym, habicym uczynkiem. Targowica rozszerzya znaczenie
i zacza odnosi si do wszelkich akcji, ktrym chciano przypisa faszywy, zdradliwy
charakter (jeszcze stosunkowo niedawno wizano j z inn nazw miejscow, mianowicie

z Magdalenk).
W polityce sowo zdrada i jego synonimy uywane byy chtnie i czsto skutecznie.
Warunki napi, konfliktw, wojny wreszcie - byy dla nich doskona poywk. Okrelenia
zdrajcy narodu czy zdrajcy klasy robotniczej przez lata byy wygodnymi etykietkami
usprawiedliwiajcymi represje, bez szczeglnego obowizku ich uzasadniania.
Ostatnio sowa zdrada, zdrajca s, jak si zdaje, o wiele mniej none. Pamitna
okadka tygodnika, z wielkim sowem zdrada, kbowiskiem wy i zdjciem, pominwszy
ju oszczerczy jej charakter, wydaa si patetyczn przesad, sawne rozszyfrowanie skrtu
PZPR jako patni zdrajcy pachoki Rosji! byo (a w kadym razie pniej si stao) bardziej
przedmiotem artw ni oburzenia. Haniebne dziedzictwo zdrady narodowej to atwo
identyfikowane zawoanie zawodowych antykomunistw, mwienie o zdradzie interesw
Polski w tekstach antyunijnych miao jawnie ideologiczny charakter.
Trudno dzi zdrad poruszy, obrazi czy zatrwoy.
To chyba jeszcze jedno wytarcie si sowa. Kiedy grone, habice lub
wywoujce gorce i gwatowne protesty, dzi wydaje si albo nieco archaicznie
pretensjonalne, albo co najmniej niestosowne, albo wreszcie tak dalece na wyposaeniu
politycznej gry, e trudno je traktowa powanie.
Mona si z tego cieszy. W kocu im mniej nienawistnych sw, tym mniej
nienawistnej mowy. Czego jednak szkoda.
Zapewne tego, e wraz ze sowem zdrada i sowo wierno zaczyna si nieco
wyciera.

PRZEZ WIELE LAT, przez ca moj jzykoznawcz modo, semantyka wydawaa


mi si naukowym paradyzem. Czuem do niej co w rodzaju mioci. Jej wzgldna nieostro,
a jednoczenie moliwo wykorzystania do ucilenia tego, co humanistycznie mikkie, jej
poznawcza atrakcyjno polegajca czsto na terminologizacji potocznej wiadomoci, moja
osobista moliwo weryfikacji jej sdw - wszystko to dawao mi poczucie niemal
paradoksalnego poczenia tego, co moje, z tym, co obiektywne i naukowe.
Znaczy
(Uwaga: do gonego odczytania, a waciwie nawet do mwienia, znaczy do
rozmawiania)
- Czy to znaczy, e Pan tam by?
- Znaczy byem, to znaczy niezupenie tam, tylko blisko...
- Znaczy jednak nie tam?
- Znaczy... to znaczy waciwie tak, bo to tak blisko, e widziaem.
- Czy to znaczy, e widzia Pan wszystko, co si stao, znaczy cay przebieg?
- Znaczy si widziaem wszystko... to znaczy prawie wszystko.
- Co to znaczy prawie wszystko? Co znaczy prawie?
- No to znaczy, e mog powiedzie, e znaczy widziaem, to znaczy tak jakbym
wszystko widzia.
- To znaczy, e ja ju nic nie wiem. Co to znaczy to znaczy?
- Znaczy si, e jak mwi, to znaczy jak rozmawiam, to znaczy ja nie wszystko
mwi tak, eby to byo dokadnie, jak jest, znaczy eby tak dobrze pasowao to, co mwi,
do tego znaczy si, co jest. I mwi znaczy, eby powiedzie, e to, co mwi, tylko tak
znaczy, a nie e dokadnie, znaczy tak zupenie, pasuje do tego, co jest. Znaczy tak.
- Co to wszystko znaczy??!!
- Znaczy nic takiego nie znaczy...

MCZY MNIE CZSTO POCZUCIE, e o tym, o czym mwi, ju mwiem. To


prawda, wiele razy mwi rzeczy podobne. W kocu wykadam od trzydziestu lat. Ale to
poczucie dotyczy tego, e tym samym ludziom mwiem to samo - i, co gorsza, tak samo,
tymi samymi sowy. W zwizku z tym staram si, w przekazie ustnym zwaszcza, siga po
rne nowe chwyty. Ale, niestety, i o chwytach mog zapomina. I powtarza je, co ju moe
by kompromitujce. Trudno. Nawet gdy jeden robi to samo, to nie musi by to samo.
Znowu / znw
Znowu ma w sobie nowo. Naprawd? Ale skde znowu! Wanie wcale! Mwi
o tym, co ju byo.
I znowu jest.
Ju mylaem, e nie, a tu znowu. Jeszcze raz. Ponownie. Chocia znowu take i: na
nowo. Ale na nowo to samo. Czasem si ciesz, e si znowu udao, e znowu j widz, e
znowu jestem u was. A bywa, e myl: o do diaba, to znowu on... Znowu bdzie nudzi.
I znowu, i znowu...
I znowu...
Moe si naprzykrzy. Ju byo. Ju tyle razy byo.
A nawet jak nie byo, to tak, jakby byo. Bo chocia raz tak, a raz znowu inaczej, to
co jest wsplnego. Jaka pewnie rnica wsplna jest. Raz, powiedzmy, grubo, a raz znowu
cienko. A znowu innym razem ani cienko, ani grubo. Coraz to inaczej, a ja myl: znowu
coraz inaczej... To pada, to znowu wieje. To zimno, to znowu gorco. Z t pogoda to ju tak
jest.
A ty czego tu znowu chcesz? - pytam zniecierpliwiony. A on, e jeszcze niczego nie
chcia. I w ogle on tu pierwszy raz. I co ja si znowu tak denerwuj. A ja, e dopiero teraz
si zdenerwuj. I mwi znowu nie dlatego, e to ju byo, tylko e ju nie mog.
A znowu inni to lubi, jak si co powtarza. To nie musi by wcale takie znowu
nudne. e znowu, to nudne? Co znowu! Wanie te piosenki lubi, ktre ju znam. I znowu
chtnie ich posucham. A eby znowu nie powtarza znowu, powiem znw.

TO, E JESTEM BLINIAKIEM, wiele usprawiedliwia. Moje dwa domy przez wiele
lat, moje dwa miejsca pracy wci jeszcze. Take moj pewn niestao. I brak koniecznoci
konsekwencji w wypowiedziach, ktry wol nazywa wieloaspektowoci. Nie bardzo wierz
w zodiakalne znaki, ale jako wytumaczenia wasnych zachowa czy cech chtnie swojego
blinictwa uywam.
Zodiak
Wytworny starszy pan zdaje si mie dziwnie niedobre mniemanie o sobie. Mwi:
jestem baran. Wiotka, eteryczna blondynka przyznaje si z wdzikiem: jestem typowym
bykiem. Jestem pann - zwierza si bynajmniej bez panieskiego rumieca dwumetrowy
osiek. Mwi tak o sobie bez skrpowania, szczerze i chtnie. Identyfikuj si bez przymusu,
nawet niesprowokowani.
To dziwne, bo przecie zwykle, kiedy ludziom przychodzi mwi o sobie, wyraaj
si enigmatycznie, okrnie. Szukaj sownych podprek, zastawek, dodatkowych okrele.
Zazwyczaj jako trudno mwi o sobie wprost.
Trudno jest podawa swoje stanowisko, wice si z nazw, wywoujc przecie
rne skojarzenia. Niezbyt chtnie zatem naczelnik wydziau mwi: jestem naczelnikiem
wydziau. Powie raczej: pracuj na stanowisku naczelnika wydziau. Zamiast jestem
dyrektorem, sysz nieraz jestem zatrudniony jako dyrektor. Mona powiedzie krtko:
jestem pielgniarzem. Ale mona przecie powiedzie take, i moe byoby to bardziej
stosownie: pracuj jako pielgniarz.
Powiedzenie o sobie: jestem tym i tym wymaga czasem odwagi psychicznej. To
zabieg identyfikacyjny, samookrelajcy - a czy ja wiem, kim w istocie, naprawd, jestem?
I o wasnych cechach nie mwi zbyt otwarcie. Mog powiedzie po prostu: jestem
towarzyski, jestem punktualny - ale czsto wol wybra wersje: jestem czowiekiem
towarzyskim, jestem osob punktualn.
Takie zaporedniczenia raczej si nie zdarzaj, gdy mowa o znakach zodiaku. Ci,
ktrzy z zodiakalnymi przynalenociami wi jakie mniemania, czsto nie s skonni
mwi o sobie jako o osobach spod jakich znakw. Nie mwi zatem: jestem osob
urodzon pod znakiem Kozioroca, jestem czowiekiem spod znaku Blinit. Nie tyle dla
skrtu,

ile

z satysfakcj

pync

z identyfikacyjnej

deklaracji,

powiedz:

jestem

Kozioroec, jestem Bliniak.


Nie mog, nie chc, obawiam si przypisywa sobie jakie konkretne role spoeczne
i cechy. Czasem jestem z nich dumny, ale wtedy nie wypada o nich mwi - wygldaoby to

na chwalenie si. Czasem nie jestemy pewny, czy przypadkiem nie naley si ich wstydzi i wtedy oczywicie nie ma specjalnie sensu o nich mwi.
Inaczej ze znakami zodiaku. Gwiazdy mnie wybray. Mog si wedug nich okreli.
To okrelenie nie jest ode mnie zalene, nie wie si wprost z ocen, a kiedy przyznam si
do niego, nikt nie moe uzna, e si przechwalam, a i wstydzi si nie mam czego.
A przy tym to okrelenie mnie jako Ryby czy Wagi najczciej nie jest specjalnie
przykre take dlatego, e wikszo horoskopw, w trosce o dobre samopoczucie
czytelnikw, wybiera czciej cechy atwe do zaakceptowania, przewidywania zgodne z ich
marzeniami, ustalenia dyskretnie im schlebiajce.
Wic i atwo przyznawa si do swoich znakw - troch jak do klubw, do ktrych si
naley i ktrym kibicuje.
Dlatego dobrze jest by Bliniakiem (nim wanie jestem). Dobrze i mio przyzna si
do tego nawet jedynakowi (jedynakiem nie jestem). Dobrze jest si przyzna do rybioci
niewicej si z emocjonalnym chodem, byczoci bez obowizku tyzny fizycznej,
skorpionowoci bez zakadania obecnoci jadu, wagowoci bez poczucia wahania,
panieskoci bez dziewczcego wstydu, wodniczoci nawet przy reumatyzmie, baranioci
nieczcej si z prymitywizmem, raczoci bez uszczypliwoci i chodzenia wspak,
strzeleckoci bez przymusu niechybiania, lwioci pod kadym wzgldem, kozioroczoci,
cokolwiek mogoby to znaczy.
A najlepiej, oczywicie, by Bliniakiem.

JEDNA Z NAJWANIEJSZYCH komunikacyjnych ambiwalencji wie si z tym, e


chciabym zarazem, eby to, co mwi, byo przyjmowane jako wane i zapamitywane oraz eby, w razie czego, mc to uniewani.
Zreszt
Dodaj do tego, co powiedziaem, co drugiego. I to, co powiedziaem potem, jest
w pewnej specjalnej relacji z tym pierwszym, jest pod pewnym wzgldem od tego pierwszego
albo waniejsze, albo mniej wane - przy czym zreszt osobliwie to jest jako wszystko
jedno. Nie bardzo mog to wytumaczy, zreszt nie uwaam tego za konieczne. Nie jest to
chyba konieczne, zreszt nie bardzo potrafi. Chyba to zreszt wyczuwasz, to zreszt
bardziej si liczy.
W kadym razie pokazuje, e myl, kiedy mwi. Pewnie zreszt te pokazuje, e
nie tylko wtedy. Zawsze zreszt powinno to by widoczne. Lubi to sowo, zreszt chyba nie
tylko ja. Ma w sobie co specjalnego, nie jest zreszt takie proste.
Czsto, jak wida, dodaje uoglnienie, przez co zreszt to, co powiedziaem, przestaje
by wyjtkowe. Zreszt mog tu uy innych sw, jak choby w kocu czy poza tym.
Robi to zreszt czsto. A zreszt moe i uszczegowi. To zreszt wanie zrobiem. Jako
dziwnie zreszt te przeciwstawne funkcje te si upodabniaj...
Zreszt najciekawsze, e mog te tym sowem nagle uniewani, co powiedziaem.
Albo zreszt nie takie znw najciekawsze. Zreszt myl sobie, jak chcesz.
Co to mnie zreszt obchodzi. A zreszt, co si bd nad tym rozwodzi... Czy to
zreszt takie wane, eby o tym tyle...
No i, oczywicie, takim zreszt mog zaraz zaprzeczy, nie komu innemu zreszt,
tylko sobie samemu. Zreszt nie tak zaraz, po chwili. Nie takiej dugiej zreszt. Zreszt nie
jest to wcale takie oczywiste.
A zreszt nie wiem.

TRUDNO ZACZ PISA, zacz mwi. Trzeba do tego pewnej determinacji,


a take wyczucia lub decyzji co do momentu. Podobnie jest z zakoczeniem. eby
zakoczy, potrzebne s te same cechy.
eby
Jest krtkie by, jest eleganckie aby, ale eby powiedzie prawd, najlepsze dla
wyraania celu jest eby. Uywam go, eby osign cel, ktrym jest mwienie o celu.
I nie tylko wtedy. Po to, eby uy eby, nie musz do niczego dy. Czasem
mwi, eby mwi. Kiedy to mwi Tobie (mwi Ci, eby mwi), chc, eby mwi.
Ale czasem tylko tak sobie mwi, eby mwi. Po nic.
Czasem co zaczn mwi, eby zaraz zamilkn. Nie po to przecie si odzywaem ale tak jestem postrzegany. Po to przyszede, eby zaraz wyj? - pytaj. No przecie nie
po to. Za rozsdny jestem, eby po to przychodzi. Chocia z drugiej strony: jakbym nie
przyszed, to nie mgbym wyj.
Uywam eby, eby wyrazi pragnienie. Chc, eby tak byo. eby to si stao. Jak
mocno chc, to nawet o tym nie mwi, e wanie chc czy pragn. Mwi tylko: eby to
si stao!, eby aby byo!. A czasem nawet nie mwi, o co chodzi, eby nie zapeszy.
No to ebymy!
A i le potrafi yczy za pomoc eby. A eby go pokrcio!, eby Ci diabli
wzili! - woam, nie ebym tak naprawd chcia, nie jestem znowu taki, e - by komu serio
le yczy, ale si zoszcz. I wtedy tak przeklinam.
A czasem musz si pozoci. Musz, eby nie wiem co! e nie musz? A eby
wiedzia, e musz! Chyba eby nie.

Tu (przepraszam) wyjtkowo nie o Tobie, tylko o tobie.

You might also like