You are on page 1of 241

MIROSLAV AMBOCH

KRAWD ELAZA
TOM II

Z JZYKA CZESKIEGO PRZEOYA

ANNA JAKUBOWSKA
ILUSTRACJE

DOMINIK BRONIEK

GTW
fabryka sw
LUBLIN 2007

Copyright by Miroslav amboch, 2008


Copyright for this edition by Fabryka Sw sp. z o.o. Lublin 2008
Copyright for translation by Anna Jakubowska, 2008

Wydanie I

ISBN 978-83-60505-71-7

PUSTYNNY SKORPION
Wjechaem do pytkiego kanionu - gorce powietrze sprawio, e nie mogem oddycha.
Jakbym wdycha rozpuszczony ow. Rozpalona ziemia, czerwonawa od duej iloci
utlenionego elaza, wzmagaa ar soca i rozgrzewaa warstw powietrza tu przy gruncie
tak mocno, e znacznie przekraczao to granice wytrzymaoci. Miejscowa rolinno,
doskonale przystosowana do zabjczego klimatu, desperacko pia si w gr, skrzaste licie
staray si dosign jak najwyej, w miejsca, gdzie byo odrobin chodniej i gdzie
powiewajcy od czasu do czasu wiatr pomaga pozby si przynajmniej czci nadmiernego
ciepa. Kady kanion, dolina lub wiksza rozpadlina od wczesnego poranka do pnego
popoudnia przemieniay si w miertelnie niebezpieczne puapki. Rozpalone skay, z du
zawartoci czarnego hematytu, dziaay jak elazne pyty i zwikszay temperatur tak
bardzo, e drewno zaczynao si pali. Jechaem od jednego szczytu pagrka do drugiego, bez
powodu nie zjedaem w d i unikaem wszystkich miejsc, gdzie nie byo adnej
rolinnoci. Ten region by piekem na ziemi. Porozrywana ziemia przez lata burz piaskowych
zmienia si w labirynt przesmykw, ska, dolin i kotlin. Wedug starych kronik nie padao
tutaj od stu pidziesiciu lat, ale od czasu do czasu napotykaem wyschnite koryto, ktrym
kiedy pyna dua rzeka. Objechaem wysok czarn ska wielkim ukiem, cho i tak
czuem, e zwiksza temperatur w caej okolicy. Najbliszy kaktus rs w znacznym
oddaleniu. Mgbym si zaoy, e gdyby u podna skay postawi garnek z wod, kawa
ugotowaaby si raz-dwa. Na szczycie dugiego wybrzuszenia terenu zatrzymaem si i
zwilyem koniowi nozdrza. Zostaa mi ostatnia manierka z wod. Miaem nadziej, e
elazna Dolina jak najszybciej znajdzie si za mn, a w Cunnin uzupeni zapasy. Znalazem
si dalej ni zazwyczaj na pustkowiu, poniewa nie chciaem natkn si na onierzy.
Cesarz crambijski i hrabia z Duamu walczyli ze sob o kontrol nad tym rozarzonym
piekem. Nie chodzio o to, e nie zaleao im na biednych farmach i kopalniach elaza, ale
kto sprawuje wadz z jednej strony nad Cunnin, a z drugiej nad breskim pasem obsianym
lnem, ma kontrol nad jedyn drog przez Pustyni Gutawsk. Pustynia Gutawska wygldaa
na mapie jak bardzo pkata klepsydra. W najwszym miejscu przecina j wanie elazna

Dolina. Ma ponad trzydzieci pi mil szerokoci, prawie dwiecie mil dugoci, a jej dno
znajduje si znacznie poniej poziomu morza. Moe wanie dlatego panuj tutaj takie upay.
Z drugiej strony znajduje si w niej duo mniejszych i wikszych oaz, ktre umoliwiaj
karawanom kupieckim przedostanie si bez wikszych problemw z jednej strony pustyni na
drug. Na korzy cesarza przemawiaa olbrzymia przewaga materialna, jednak Duamczycy
doskonale znali teren i mogli w razie potrzeby wycofa si na drug stron pustyni.
Dwukrotnie minem dolink, gdzie leao mnstwo zmumifikowanych cia w uniformach
crambijskich onierzy. Zabi ich upa. Syszaem o duamskim kapitanie, ktry sam z garstk
ludzi pokona sto razy wiksz armi crambijsk. W nocy posypali onierzy cesarza
czarnymi sadzami zmieszanymi z popioem lotnym. Kurz przylgn do ekwipunku, sierci
zwierzt, a najlepiej do skry, do ktrej, po zmieszaniu z potem, doskonale si przylepi. Bez
duej iloci wody nie mona byo si go pozby. Crambijczycy dosownie ugotowali si na
socu we wasnym sosie. Sdziem, e bya to duga i krwawa wojna partyzancka, jaka w
adnym przypadku nie przyniesie nic dobrego miejscowym prbujcym utrzyma si z
wyschnitej ziemi i kopalni elaza. A poniewa staraem si unika takich rozrywek,
przejedaem przez dolin gboko na pustyni. W kocu ujrzaem w drcym powietrzu na
horyzoncie zielon plam. Byem naprawd zadowolony. Niezomna i doskonale
przystosowana do niegocinnego rodowiska rolinno bya fascynujca i wspaniaa, ale ja
miaem ju jzyk na brodzie i oddabym wszystkie skarby wiata za kilka ykw dobrego
wina. Waciwie wystarczyaby nawet woda.
Farma, na ktr natrafiem, okazaa si w rzeczywistoci ma oaz z jeziorkiem i
wydajn studni artezyjsk porodku. Gospodarz dobrze zna si na swojej pracy, urodzajn
gleb wykorzysta do najmniejszej odrobiny, poletka porozdziela kanaami nawadniajcymi,
teraz suchymi. Prawdopodobnie podlewa tylko rano i wieczorem. Przejechaem po wskiej
drodze i zatrzymaem si przed domami otoczonymi kamiennym murem o wysokoci siedmiu
stp. Brania bya otwarta. Wjechaem do rodka. Z budynku zbudowanego z biaych
kamiennych blokw wysza kobieta i stana w cieniu daszku nad drzwiami. Miaa dugie,
jasne wosy i pikn figur.
- Dzie dobry - przywitaem si.
- Czegokolwiek pan chce, nie dostanie pan tego. Niech pan znika.
W siodle wygldam wprawdzie jak Kociej Niemiertelny, wysoki na sze i p stopy
wychudzony facet, koci i cigna, obcignite skr, ale na pustyni nie odmawia si gociny,
jeli nie ma ku temu naprawd wanych powodw.
- Potrzebuj tylko wody, prosz pani. Natychmiast odjad.

Kiwna na kogo skrytego za rogiem stodoy, a rk machna na czowieczka,


obserwujcego mnie ze stajni.
- Niech pan idzie do diaba! Nie chc pana tutaj!
- Potrzebuj wody.
Z domu ktry suy jednoczenie jako warsztat i pomieszczenie dla suby, wyszed
mczyzna, za obro trzyma dwa wyronite wilczury. Kady way co najmniej sto
dwadziecia funtw i lini si z chci rzucenia na mnie. Pikne zwierzta, szkoda by byo je
zabija.
- Niech pan spada albo poszczuj pana psami! - kontynuowaa tym samym tonem.
Gos miaa mody, ale mwia wciekle jak stuletnia czarownica. Moe miaa wanie
swoje dni? Poklepaem konia, po karku i lekko szarpnem uzd. Waach parskn i zacz
powoli si wycofywa. Za ten numer dopaciem handlarzowi dwadziecia zotych, a teraz si
okazao, e bya to dobrze zainwestowana dwudziestka. Wolabym zabi gospodyni i jej
ludzi ni odwrci si do nich plecami. Obserwowali mnie a do granic oazy. Dojechaem do
linii horyzontu i wrciem szerokim ukiem, do oddalonego o ponad trzysta stp pagrka,
gdzie usiadem pod puschnit sosn. Czekaem na noc, eby zbliy si do jeziorka i
uzupeni zapasy. Byem na pustyni nie po raz pierwszy, lecz tutejszy klimat byt ostrzejszy
ni mogem sobie wyobrazi. Sdziem, e bdzie bezpieczniej zaryzykowa nocne spotkanie
z psami ni podrowa z jedn manierk wody. Z paszcza i dwch gazi zrobiem daszek,
schowaem si w jego cieniu i czekaem. Sprawdziem ekwipunek, zaszyem dziury,
zacisnem rzemienie, poprawiem sprzczki. Pniej ponownie naostrzyem noe do
rzucania. Pewien zrczny kowal wykona je dokadnie wedug mego yczenia. Kady wyku z
jednego kawaka stali, rkoje to tylko mocno owinity sznur z yka. Grot i jedna trzecia
ostrza s zahartowane a do granic moliwoci i przy dobrym rzucie n przejdzie nawet
przez podwjn zbroj kkow. Mimo tej prostoty, czowiek zdoa tchn w bro swoiste
pikno. By kowalem i artyst zarazem. Skoczyem z noami i z worka wypchanego som
wycignem kusz oraz dwa mosine zasobniki z betami. Starannie usunem drobny kurz,
ktry przenikn do rodka nawet przez podwjn tam, ktr by obwizany worek, i
przyjrzaem si, czy bro nie ucierpiaa podczas drogi. Ta zabawka nie naleaa do mnie i
waciwie bya gwn przyczyn, dla ktrej wczyem si po pustyni. Znany havenski
cznik zaproponowa mi szeset zotych, jeli nieuszkodzon kusz donios do Creoty,
gdzie jego przedstawiciel mia j sprzeda bardzo bogatemu crambijskiemu szlachcicowi. Nie
zdradzi mi, ile naprawd jest warta, lecz sdziem, e kady arystokrata bez mrugnicia
okiem zapaci co najmniej dziesi tysicy. Na cen nie miay wpywu zdobienia i

drogocenny materia, ale funkcja. Caa ta rzecz wygldaa na pierwszy rzut oka jak masywna
kolba cikiej wojskowej kuszy bez czyska. Nie mogem si oprze i znw wyprbowaem
bro w nadziei, e dowiem si, jak waciwie dziaa. Mosiny zasobnik z betami nasunem
na rkoje wyrzebion w przedniej czci kuszy, nastpnie pocignem za wykonan z
brzu dwigni wystajc z wyobienia po prawej strony kolby. Co w rodku si nacigno
i rozlego si metaliczne brzknicie. Zgadem, e wanie zaoyem bet i przygotowaem
kusz do strzau. Wycelowaem w rachityczne, uschnite drzewo oddalone mniej wicej o
trzydzieci stp, nacisnem spust. Bet z brzkiem trafi w pie. Wystrzeliem po raz drugi,
pniej jeszcze raz i jeszcze, a oprniem cay zasobnik. Na siedem prb chybiem,
dwukrotnie. Bety byy krtkie, bez skrzydeek stabilizujcych, dlatego mona byo nimi
celnie strzela tylko z niewielkiej odlegoci. Zdoay jednak przebi desk sosnow grub na
dwa palce. Pozbieraem bety i woyem z powrotem do kasety. Tak jak wczeniej, nie
odkryem nic nowego. Owszem, potrafiem sobie wyobrazi mechanizm, ktry wyciga bet z
zasobnika i umieszcza go w przegrdce ukrytej w korpusie broni. Ale nie zdoaem wymyli
niczego, co mogoby zastpi czysko i nie wymagao porzdnego nacignicia. Moe czar,
cho nie wierzyem, e znajdzie si samobjca, ktry dobrowolnie uywaby ulepszonej
magi broni. Takich szalecw zgodnie cigali wszyscy czarownicy, bez wzgldu na ich
pochodzenie oraz przekonania polityczne i bez ceregieli zabijali. Zazwyczaj w niezwykle
wyrafinowany sposb. A jeli kto uywa magii na du skal, by oskarany przed Wielkim
Konwentem. Kara bya jedna - stracenie winnego, caej jego rodziny i wszystkich krewnych
do trzeciego pokolenia. Nie mwic, oczywicie, o pozbawieniu caego majtku. W
encyklopedii Aaryego czytaem o drzewach rosncych w dunglach na poudniowej granicy
cesarstwa crambijskiego, ktre podobno korzeniami powietrznymi api zwierzta, od
zwinnego koliberka po ogromn anakond. Przyszy mi do gowy take olbrzymie zawilce
byskawicznie zabijajce swoimi wielometrowymi odygami wielkie ryby. Moe w kuszy
byo wbudowane co podobnego, co miao w sobie wielk ilo elastycznej energii, ale za
bardzo w to nie wierzyem, stawiaem raczej na zwyczajny czar. Jedno wszake wiedziaem
na pewno: mechanizm kuszy by bardzo skomplikowany i czuy, i nie baem si, e w
przyszoci zbyt czsto bd si z ni spotyka. Na jej kupno mgby sobie pozwoli
waciwie tylko arystokrata, ktry bdzie mia czowieka, eby dba o jego zabawk i
pilnowa, aby dziaaa jak naley. Moim zadaniem byo dostarczenie jej w dobrym stanie do
Creoty i zainkasowanie pozostaych, piciuset zotych. Przysigem sobie, e ju kuszy nie
wycign i zajm si tylko bardziej praktycznymi rzeczami.

Po zachodzie soca byem wyschnity na wir i wydawao mi si, e zamiast


powietrza wdycham przesuszony kwarcowy py. Z koniem dziao si niewiele lepiej, chocia
wspaniaomylnie oddaem mu swj przydzia wody. Nie mogem si ju doczeka, a si
porzdnie napij i ul popkanym od upau wargom. Chwil po zmroku ujrzaem grup
jedcw. Byo ich okoo tuzina, zmierzali w stron farmy i gdy tylko dotarli bliej, popdzili
konie do cwau. Nie jechali w formacji jak onierze, przypominali raczej band opryszkw,
lecz, co dziwne, nie haasowali i nie wrzeszczeli. Z pewnoci dowiadczenie ich nauczyo, e
zaskoczenie i otwarta brania mog zaoszczdzi wiele pracy. Nawet czas na atak wybrali
idealnie, poniewa chwil pniej ludzie szykowaliby si do snu i byliby ukryci za kamienn
cian. Wnioskujc z dwikw, waka trwaa, krtko i po chwili przez starannie uprawiane
poletka przeleciaa, fala ognia, zostawiajc za sob tylko dyni i popi. Troch duej zajo
im podpalenie budynku. Wsiadem na konia i ostronie ruszyem. Zwyczajni rabusie nie
niszczyliby farmy, raczej sprbowaliby zrobi z niej swoj kryjwk albo przynajmniej
rdo prowiantu. Zgadywaem, e to najemni odacy wynajci przez cesarza albo przez
hrabiego. Ktry z graczy z pewnoci wybra taktyk spalonej ziemi. Wody potrzebowaem
jednak za wszelk cen. Swoj wasn kusz pooyem na kolanach i z jedn rk na kolbie
po raz drugi przejechaem przez bram.
Spichlerze i stodoa pony, tu przy bramie leay ciaa obu wilczurw. Kady mia
w mordzie jedn strza. Nie musiaem schodzi z konia, eby rozpozna wyrb crambijskich
mistrzw. Za stajni kto krzycza z blu, kto inny gono i wulgarnie przeklina. Usyszaem
entuzjastyczne wrzaski o piwnicy penej migdaowego wina. Wygldao to na dug i krwaw
imprez. Przejechaem przez chlew, pod belk bramy musiaem si mocno pochyli. Chlew
by pusty, tylko w penym korycie lea czowiek z rozcitym brzuchem. Rozpoznaem w nim
psiarza, ktrego widziaem po poudniu. Wyjechaem na zewntrz i zatrzymaem si przy
cianie. Rozejrzaem si za ucznikiem. Trafi podczas cwau dwa psy to nieatwa sztuczka.
Woaem, eby nie wiczy sobie oka rwnie na mnie. Staem niedaleko poncego
spichlerza, ko niespokojnie przestpowa z nogi na nog, czuem, jak od aru ciga mi si
skra na twarzy. Szum pomieni rozmywa dwiki, budynki rzucay w ogniu ostre cienie. Z
domu dobieg przeraliwy kobiecy jk. Jeszcze raz rozejrzaem si i dopiero teraz
zauwayem, e przy studni stoi mczyzna. Obok niego lea na ziemi dugi uk. Waach
chwia si cay spity, nawet mnie z gorca robio si ciemno przed oczami. Przejechaem
przy cianie a do koca chlewa. ucznik nie by sam. Rytmicznie porusza biodrami, przed
sob trzyma kobiet przechylon przez cembrowin studni. Rozdarta spdnica wisiaa na
rczce koowrotu, ucznik jedn rk trzyma kobiet za wosy, drug obejmowa j w pasie.

ydki miaa poranione jego ostrogami. Podeszw jedzieckiego buta sta jej na palcach u
nogi. Powoli si do niego zbliyem, jednoczenie obserwujc ukradkiem okolic. Reszta
pewnie rozrywaa si w domu. Mczyzna oddycha coraz goniej i coraz gwatowniej,
widziaem ju jego twarz. Mia zamknite oczy i w grymasie szczerzy zby.
- Ach - zacharcza, zamar ogarnity spazmem orgazmu, otworzy oczy i w tym
momencie mnie zobaczy.
Widziaem, jak stara si nad sob zapanowa, ale to byo silniejsze ni on.
Zeskoczyem z konia z kusz w rce. W kocu doszed do siebie i odsun si o krok. Kobieta
bezwadnie osuna si na ziemi.
- Czego tutaj, do diaba, chcesz? - wrzasn ze zdziwieniem, lecz bez ladu strachu.
Jedn rk maca w poszukiwaniu noa. Jego penis byszcza w wietle poaru i
stercza przed nim jak kopia.
- Z tej odlegoci przestrzel ci na wylot - powiedziaem.
Miaem wielk kusz z krtkim czyskiem z bawolego rogu. Obrzuci j krtkim
spojrzeniem i skin gow.
- Wiem.
- Nabierzesz mi wody, a ja odjad. Szybko nabierzesz mi wody, poniewa...
Rzuciem mu wszystkie bukaki.
- ...jeli tylko kto mnie zobaczy, umrzesz.
Pracowa szybko i wydajnie, nie widziaem w nim adnej nerwowoci. Dobrzy
ucznicy w wikszoci nie bywaj nerwowi. Przymocowaem manierki i bukaki do sioda i
wskoczyem na konia. Jego erekcja tymczasem osaba, kobieta pod jego nogami jkna i
przewrcia si na bok. Jeszcze bya przytomna. Przygldaa mi si, wystraszonym
spojrzeniem bagajc o pomoc. W poudnie bya pikna. Wycofaem si a do bramy, a
pniej wyruszyem tak szybko, jak tylko odwayem si jecha po ciemku. Gdybym
wiedzia, e w ciemnoci spalonych pl nikt na mnie nie czeka, zastrzelibym go.
Niebo byo czyste i podrowaem a do witu. Rano ujrzaem trzy supy czarnego
dymu. Nadoyem troch drogi i przyjrzaem si jednemu z nich. Spalona farma. Na brzegu
maego stawiku, zasilanego przez podziemne rdo, przewalao si zdeche bydo. Zabili
ludzi, spalili domy oraz uprawy i z pewnoci zatruli wod. Bez wody region zmieni si w
mierteln puapk dla wszystkich. Przy studni znalazem szklan karafk ze szlifowan
zatyczk i zabezpieczajc klamerk. Takich rzeczy uywaj czarownicy albo truciciele do
przechowywania najniebezpieczniejszych materiaw. Poniewa cae to spustoszenie
rozgrywao si pod batut cesarza, zakadaem, e karafka nie znalaza si tutaj przypadkiem.

Mimo e dokadnie obejrzaem zgliszcza domu i ca okolic, nie znalazem nic, co


podpowiedziaoby mi wicej. Karafk zamknem i schowaem.
Poudniowy ar przeczekaem w cieniu, pniej kontynuowaem podr. Co jaki czas
widziaem kolejne supy dymu, ale nikogo nie spotkaem. Zwracaem uwag na otoczenie i
rozmylaem. Cesarz z pewnoci wiedzia, e regularna armia nie zdziaa za wiele w
partyzanckiej walce na pustyni, na ktrej Duamczycy dobrze si znali i dlatego zdecydowa
si zmieni te tereny w absolutne pustkowie, gdzie wszyscy bd mie takie same szanse
przetrwania. Do brudnej roboty wynaj bandy siepaczy, wyposay ich w bro, zapasy. To
wszystko byo jasne. Ale dlaczego zatruli rwnie wod? Musiao to kosztowa cesarza
krocie, a ponadto miao sens tylko na krtk met. Trucizny organiczne rozo si po kilku
dniach czy tygodniach, a nieorganiczne jak arsen czy jemu podobne... W wikszoci le si
rozpuszczaj i szybko opadaj na dno. Gdyby zainfekowa wod choler lub zaraz morow,
to co innego. Ale wypuszczenie z butelki takiego dina wymaga naprawd duego ryzyka.
Wojna trwaa ju od dwch miesicy i nie mg liczy na to, e podobne dziaania w jaki
znaczny sposb mu pomog. Duamczykom wystarczy, jeli poczekaj dwa, trzy dni i bd
mogli wykorzystywa oazy jako baz. Ponadto zyskaj fantastyczne wsparcie starych
mieszkacw. Oczywicie, jeli jacy przeyj krwawe pogromy. Rozwaaem ca sytuacj z
kadej moliwej strony, lecz wci mi si to nie podobao. Cesarz musia skrywa w rkawie
atut, o ktrym nie miaem pojcia.
Wiedziaem, e podrowanie w dzie z gorcym socem nad gow i rozpalon
ziemi pod nogami jest samobjstwem, ale chciaem za wszelk cen oddali si od ucznika i
jego ludzi. Nie wyglda na czowieka, ktry atwo odpuci arciki na wasny temat.
Wieczorem wikszoci mojej wody znw nie byo, ko ledwo powczy nogami.
Zdecydowaem si odpoczywa do pnocy, a reszt drogi pokona jak najszybciej. Jeszcze
przez zachodem soca ponownie ujrzaem sup dymu. Nastpna wypalona farma-oaza.
Miaem nadziej, e nawet jeli woda w studniach i stawie bdzie zatruta, znajd jakie
resztki w wiadrach czy w piwnicy domu. Dym zaprowadzi mnie do ukrytej, stopniowo
rozszerzajcej si doliny. Najpierw przejechaem przez szeroki pas opuncji, pniej kaktusy
zniky i pojawia si zielona trawa. Musiao tu by naprawd duo wody podziemnej,
poniewa mijaem pola obsiane niskim, wytrzymaym ytem, a nawet ujrzaem sad owocowy
z maymi karowatymi jaboniami i figami. Posiado skrywaa si w sosnowym lasku. Dwa
budynki spalono, ale pozostae wydaway si w porzdku. Jednak tu przed drewnianym
ogrodzeniem z pali leay dwa ciaa. Kanie, ywice si padlin, niechtnie odleciay,
obsiadajc poblisk sosn. Przejechaem przez bram. Przy studni w wielkiej drewnianej balii

kpaa si kobieta. Kpaa to ze sowo, dosownie wcieke szorowaa si szczotk. Kiedy


mnie ujrzaa, przerwaa, ale nie staraa si ukrywa swojej nagoci. Bya potna i kocista,
cikie ycie zabrao jej wikszo kobiecych krgoci, zostay tylko due, cikie piersi.
Piersi kobiety, ktra wykarmia kilkoro dzieci. Bya opalona, a gdy staa nieruchomo w balii,
na owosionym onie poyskiway krople wody. Miaa niebieskie przenikliwe oczy i
przygldaa mi si pogardliwym spojrzeniem bez ladu strachu.
- Gdzie s pozostali? Jak widz, bd si musiaa umy jeszcze raz! - warkna.
- Dzie dobry pani - przywitaem si. - Czy mog u pani uzupeni zapasy wody? I
gdyby to pani nie przeszkadzao, przespabym si w stodole. Odjad rano.
To j zaskoczyo, przez chwil wygldaa na zmieszan, lecz pniej w jej spojrzeniu
znw pojawia si przenikliwo.
- Jeli chce si pan dobrze naje, niech pan poczeka albo idzie tam, do domu. Ja si
najpierw musz porzdnie umy.
Bezlitonie tara si dalej szczotk, a na jej skrze pojawiy si due czerwone plamy.
- Woda w studni jest w porzdku?
- Tak, ju napoiam bydo.
Nie wstydzia si, lecz ja tak. Odwrciem si do niej bokiem, eby nie patrze na
kobiet wprost, ale widzie kady podejrzany ruch.
- Co si tutaj stao?
- A co si miao sta? Na pewno sam si pan domyla. Przyjechaa banda wszarzy,
zabia mi ma i parobka. Mylaam, e to bdzie te i mj koniec, i kiedy byo ju ze mn
le, przyjecha jaki czowiek i krzykn, e tutaj wszystko musi zosta w porzdku. Jeden z
nich uderzy mnie mieczem, ale cios spad na daszek werandy i przeyam. Potem si
wynieli.
Wreszcie ugasiem najwiksze pragnienie.
- Moe powinna pani doda do kpieli kropl nadmanganianu, szawi i par listkw
bielunia - rzuciem.
- Dlaczego, modziecze?
Modziecze? Skrzywiem si w duchu. Od co najmniej pitnastu lat nikt mnie tak nie
nazywa.
- Ci chopcy, ktrzy tutaj byli, pochodz przewanie ze wschodu cesarstwa
crambijskiego. Najczstsz chorob w tamtejszych domach publicznych jest safarujska
rzeczka. Taka kpiel jest raczej niezawodna i jeli nie mino zbyt wiele czasu, nie musi si
pani niczego obawia.

- Troch si pan na tym zna, modziecze. Jest pan doktorem czy wacicielem domu
publicznego?
- Ani jedno, ani drugie - odparem i poszedem do domu.
W kuchni, w misie przykrytej pcienn ciereczk, znalazem miso przygotowane na
piecze. Prawdopodobnie przygotowaa je ju rano, ale jako w cigu dnia nie zdoaa upiec.
Rozpaliem w piecu, na wielk eliwn patelni nalaem szczodr porcj wieprzowego sada i
zaczem smay miso w taki sposb jak zazwyczaj. To znaczy raczej szybciej, eby
wewntrz zostao troch krwi, a na zewntrz duo przypraw i soli. Im ostrzejsze jedzenie
czowiek zrobi, tym gorsze rzeczy jest w stanie zje. Jeli dacie mi do pieprzu i papryk
cataysk, mog zje nawet pieczon szmat. Oczywicie miso przypaliem, poniewa piec
grza mocniej ni ogie w ognisku, ale nie skaryem si. Przysza, kiedy koczyem je
swoj poow. Usiada za stoem, godnym spojrzeniem obrzucia piecze i przyjrzaa mi si
uwanie.
- Pan naley do tych mniej utalentowanych, prawda? - powiedziaa, pokazujc
jedzenie przed sob.
- Tak - przywiadczyem. - Ale zjem, co ugotuj.
- To wicej, ni moe o sobie powiedzie wikszo ludzi.
Zapia przypalony ks ykiem wody i ukroia nastpny kawaek, tym razem o wiele
mniejszy. Spalili jej farm, zabili ma, zgwacili j, a ona jada niedobr kolacj i wygldaa,
jakby nic niezwykego si nie stao. Bya tak samo twarda jak pustynia wok. Moe nawet
jeszcze twardsza. Zjada wszystko z wyjtkiem paru kawakw, ktre bardziej ni miso
przypominay wgiel drzewny.
- Jak si pani nazywa? - spytaem.
- Gein, cae imi to Geneunere, ale przyzwyczaiam si do Gein. A pan?
- Koniasz.
- To chyba nie jest pana prawdziwe imi, - Ironicznie podniosa brwi.
- Nie, ale dobrze brzmi.
Swojego wasnego imienia nie uywaem od prawie dwudziestu lat. Uciekem wtedy z
domu i kosztowao mnie wiele zachodu, zanim si ukryem przed swoim wpywowym ojcem.
Od tego czasu wielokrotnie zmieniaem imiona, a Koniasz nie byo tym najgorszym.
- Widziaem tylko dwch martwych. Mieszkao was tutaj tak mao? - zmieniem temat
rozmowy.
- Nie. Trzy dni temu wysalimy std dzieci i parobkw, zostaam tylko ja, mj m i
stary Grat.

- Dlaczego?
W zamyleniu rozejrzaa si po kuchni. Byo to due pomieszczenie, przeznaczone do
gotowania, i eby mg w niej je tuzin ludzi naraz. Teraz byo nas tylko dwoje i wydawaa
si zbyt rozlega i opuszczona. Jak zapomniana witynia.
- Miaam przeczucie, sen na jawie. Wierz w takie sny.
Popatrzya z ukosa, jakby podejrzewaa mnie o niedowierzanie i drwin, ale pniej
kontynuowaa.
- Ju jako maa dziewczynka je miaam i wszystkie si speniy. Prdzej czy pniej.
nio mi si, e przyjad ludzie na koniach i bd chcieli nas zabi.
- A dlaczego nie wyjechalicie wszyscy?
- Mj m nie chcia si std ruszy. Kiedy przyjechalimy tu dwadziecia pi lat
temu, byo to pustkowie z w poowie zasypanymi rdami wody. Nie wierzyam, e co tu
wyronie, ale m dokadnie obejrza dolin i zdecydowa si zosta. Wszystko, co pan tutaj
widzi, dosownie wydobylimy z tej wyschnitej po stokro ziemi. I jemu byoby ciko
odej. A kiedy trzy tygodnie temu pojawi si ten duamski oficer, stao si dla mnie jasne, e
zostaniemy tutaj obydwoje. Moe umrzemy, ale zostaniemy. Oficer twierdzi, e zacza si
wojna i e hrabia chtnie wykorzystaby farm i oaz jako baz dla swoich oddziaw.
Potrzebowa jednak, eby kto si farm zajmowa. Wystarczy tydzie bez pielgnacji rde,
a piasek je zasypie, trzeba regularnie nawadnia pola, inaczej z plonw zostanie jedynie wir.
Gdyby mwi tylko o pienidzach, nie byoby o czym rozmawia, ale on zaproponowa
ziemi. Zaoferowa prawo dziedziczenia naszej doliny i duy kawa pustyni wok. Stary nie
mg si temu oprze. Mwi, e pod powierzchni jest mnstwo wody i mia nadziej, e
jemu albo naszym dzieciom uda si zmieni to miejsce w kwitncy ogrd. Zostaam z nim.
Hrabia musia cign resztkami si, poniewa w hrabstwie duamskim wacicielami
ziemi byli tylko szlachetnie urodzeni, a proci ludzie j od nich dzierawili. Moe liczy na to,
e wielu starych mieszkacw nie przeyje i prawdopodobnie mia racj.
- Miaa pani szczcie. Widziaem, jak spldrowali oaz okoo trzydziestu mil std na
zachd. Mieszkacw zabili, a domy spalili.
- Na zachd std jest wicej posiadoci. Jak wygldaa? - spytaa.
- Domy byy otoczone wysokim kamiennym murem, a bramy pilnoway dwa psy.
- To Robentopowie. Nie prbowa pan im pomc?
Pokrciem gow.
- To nie moja walka. Poza tym intruzw byo dwunastu. Wnioskujc po dymie, jaki
widziaem, w innych miejscach wygldao podobnie.

Nie powiedziaa nic. Przypomniaem sobie ciaa, ktre leay na zewntrz.


- Pogrzebi ich - powiedziaem i podniosem si od stou. - Rano ju by cuchnli.
- Chce pan pomocy?
- Wol, eby ugotowaa pani jeszcze jedn kolacj. W cigu ostatniego tygodnia
musiaem bardzo zaciga pasa.
Skina gow.
- Narzdzia s w szopie za domem.
Pocztkowo chciaem obu pogrzeba w jednym dole, ale pniej wykopaem grb dla
kadego

oddzielnie.

Nie

pietyzmu,

poniewa

praca

opat

kilofem

czterdziestostopniowym upale bardzo szybko pozbawia czowieka sentymentu i szacunku do


zmarych, ale poniewa ziemia bya tutaj naprawd ndzna. Pogrzebaem ich pod jaboni,
kadego pod jednym drzewem. Gdy wrciem do domu, byem wyschnity na wir, z gorca
krcio mi si w gowie. Gein bez pytania podaa dzban peen chodnej, mocnej herbaty.
- Niech pan nie zapomni porzdnie si umy. Nie lubi, jak kto siada do stou brudny.
Bez sowa usuchaem i usiadem. Zjadem za trzech, pniej jeszcze oblizaem palce.
Chciaem przenocowa na zewntrz, ale kiedy pokazaa mi due posane ko w pokoju
gocinnym, nie zdoaem si oprze. Ju zbyt dugo spaem na goej ziemi pod cienkim
kocem. Usnem natychmiast. Koo pnocy obudzio mnie ciche skrzypienie. Kto ostronie
skrada si po korytarzu. Mj miecz lea wzdu ka, pod poduszk miaem ukryty n.
Zawiasy zaskrzypiay, kto stan w drzwiach. Zostawiem na noc otwarte okno i ksiyc
owietla teraz pokj zimnym srebrnym wiatem. Wysza z cienia drzwi. Bya naga i nie
miaa nic w rkach. Szybko przesza przez pokj, usiada na brzegu ka, strzepna pierzyn
i pooya si obok mnie. Nie ruszaem si. Zapaa mnie za rk. Pocztkowo trzymaa si
kurczowo jak wystraszone dziecko, pniej ucisk sab, a wreszcie usna z rk w mojej
doni. Dugo nie mogem usn. Wsuchiwaem si w dwiki opuszczonego domu i cichy
szum lici na zewntrz.
Rano obudziem si sam. Nagi wyszedem na zewntrz i porzdnie si opukaem przy
studni. To bya rozkosz, po tak dugim czasie nie musie oszczdza wody. Czekaa na mnie
ze niadaniem i wygldaa na tak samo tward jak wczoraj wieczorem. Nocna sabo posza
w zapomnienie.
- Mwi pan, e dzi rano ma zamiar odjecha.
Miaem usta pene chleba posmarowanego grub warstw masa, dlatego tylko
mruknem na potwierdzenie.

- Mam dla pana propozycj. Niech mi pan pomoe tu troch uporzdkowa, zamkn
rda,

zakry

studni,

przebudowa

stawida

kanaw

nawadniajcych.

Pniej

odprowadziby mnie pan do Hamtu. Daabym panu za to ubranie, jedzenie i - na chwil


zamilka - dwadziecia zotych.
Wszystko, o czym mwia, a nawet jeszcze wicej, mogem wzi sam. Za paskiem
miaem schowan stw w dziesitkach, a w Creocie czekao na mnie nastpnych piset.
Dwadziecia, zotych wiele dla mnie nie znaczyo. Z drugiej strony, sdziem, e wanie w
Hamcie duamski hrabia rozbi swj gwny namiot i zostawaa jeszcze zagadka z karafk.
Podrowanie przez pustyni nie byo atwe nawet w czasie pokoju, teraz trwaa wojna i
wszdzie wok wczyli si onierze i bandy siepaczy. Wiele oaz i rde prawdopodobnie
znikno i bdzie problem z wod. Nawet gdyby Gein bya tak wytrzymaa, na jak wyglda,
spowalniaaby podr. Obserwowaa mnie, na jej twarzy nie drgn ani jeden misie. Byo
jasne, e jakkolwiek zdecyduj, nie bdzie mnie przekonywa, nie bdzie lamentowa i
sprbuje sobie sama poradzi. Przypomniaem sobie jej kurczowy ucisk.
- Zgoda.
Cay dzie biegaem po polach. Zobaczyem, e niektre kanay nawadniajce
prowadzone s pod ziemi w perforowanych rurkach, a cay system jest zaprojektowany tak,
eby nawet podczas nieobecnoci ludzi poletka i zagony mogy wytrzyma bez wikszej
szkody par tygodni. Plony na bardziej oddalonych polach nawadnianych kanaami
powierzchniowymi soce z pewnoci zniszczy, poniewa nie bdzie nikogo, kto rano i
wieczorem otwieraby i zamyka stawida. Cige nawadnianie w cigu dnia za bardzo
wyczerpaoby rda wody na farmie. Podczas pracy wielokrotnie czuem podziw dla
mczyzny, ktry to wszystko wymyli i zrealizowa. Wieczorem byem tak zmczony, e
nawet nie czuem godu. Oczywicie tylko do chwili, kiedy usiadem przy stole, poniewa
jedzenie pachniao wspaniale i jeszcze lepiej smakowao.
- Ile ma pani dzieci? - spytaem, eby przerwa uciliw cisz wielkiego,
opuszczonego domu.
- Trzy crki i jednego syna. Bliniaczki maj trzynacie lat, najstarsza pitnacie, a
Erik dziesi.
Kiedy mwia o dzieciach, jej twarda skorupka jakby si rozpuszczaa. Wygldaa
zbyt staro na takie mae dzieci, lecz nic nie powiedziaem.
- ycie jest twarde. Pierwsza czwrka dzieci umara - kontynuowaa rozmow. Straciam ju nadziej, e bd jeszcze jakie miaa, ale gdy ju zaczo nam si powodzi,
powodzio si we wszystkim. - Na twarzy kobiety pojawi si dziewczcy umiech.

Ukroiem kolejny kawaek pieczonego patisona i uwiadomiem sobie, e sysz


skrzypienie piasku pod koskimi kopytami. Gocie.
- Niech si pani schowa za drzwiami.
Zapaa n obiadowy i posuchaa bez pytania. Zdmuchnem wieczki na stole,
wstaem, praw rk zapaem miecz, a w lewej, zwisajcej luno wzdu ciaa, trzymaem
n do rzucania. Kusza, pozostae noe i reszta wyposaenia zostay w pokoju na grze.
Syszaem kroki wok domu i cicho wydawane rozkazy. Nie wygldao to na wynajtych
zabijakw, lecz na regularn armie. Cesarz z pewnoci pospiesznie stara si zabezpieczy
zajte tereny. Cofnem si o krok, eby ewentualny ucznik na zewntrz mia przy strzelaniu
mniejszy kt.
W oknie pojawi si mczyzna. W rce trzyma asymetryczny uk jedziecki z
zaoon strza i celowa we mnie. Przyglda mi si nieobecnym spojrzeniem kogo, kto z
podobn sytuacj spotka si tyle razy, e nic ju go nie moe zdziwi. Mia tust cer
pokryt wrzodami i due krzywe zby poczerniae od przeuwanego tytoniu. Usyszaem
kroki w przedsionku, kuchenne drzwi si otworzyy, do pomieszczenia wszed niski, krpy
czowieczek z kusz. Krtkim spojrzeniem obrzuci pomieszczenie i stan w lewym rogu.
Gein na szczcie bya ukryta za drzwiami. Za chwil stan w nich szczupy mczyzna w
szarym paszczu jedzieckim. W pochwie u boku nosi delikatnie zakrzywiony, zaostrzony z
jednej strony miecz, na rkach skrzane rkawice. Ju na pierwszy rzut oka byo wida, e
jelenia skra jest wietnie wyprawiona, zdobi j tylko skomplikowany haft srebrn nici.
Chocia nigdzie nie znalazem znaku rodowego, nie musia si przedstawia, ebym
rozpozna w nim wysoko urodzonego crambijskiego szlachcica. Przesun si w bok, eby nie
blokowa wejcia.
- Czego pan tutaj szuka?
Gos intruza brzmia powcigliwie, jakby zamawia napj u lokaja na balu. Wiedzia,
co robi, a jego ludzie byli sprawni i zgrani. Syszaem, jak biegaj na zewntrz i przeszukuj
poszczeglne budynki. W pierwszej chwili miaem nadziej, e zdoam doj z nim do
porozumienia, ale oczy mia zimne i patrzy na mnie niczym na swoj ofiar. Byem dla niego
tylko mieciem, ktry stanowi przeszkod na drodze, a on oczywicie wiedzia, jak
najprociej sobie z tym poradzi.
- A czego pan tutaj szuka? - przypomniaem sobie swoj arystokratyczn przeszo i
odpaciem mu takim samym suchym tonem. Powiedziabym nawet, e byem troch lepszy.
Zacisn wargi, a zmieniy si w dwie blade kreski.
- Za chwil przejdzie panu ta zuchwao.

Chciaem, eby by wcieky i zbytnio si nie rozglda. St by zastawiony dla


dwch osb. Patrzyem mu prosto w oczy, staraem si, eby moje spojrzenie nie zelizno
si na Gein, ktra staa za nim w poowie ukryta za drzwiami. Obserwowaa mnie i czekaa na
to, czego bd od niej chcia.
- Nazywam si Hartet i takich ordynarnych rabusiw jak wy ju dawno nie spotkaem.
Zapewniam was, e porzdnie przetrzepaem im skr i wam te dam podobn lekcj. Sdz,
e jej potrzebujecie - oznajmiem pyszakowato.
Byem z siebie dumny. Brzmiao to dokadnie jak fragment z Wielkiej ksigi
dworskiej etykiety. miertelnie go uraziem, a jednoczenie przekonaem, e zasuguj na
co bardziej wyjtkowego ni prosta mier z rk ktrego z jego onierzy. Hartetowie to
zuboay rd crambijskiej szlachty, ktry jednak oficjalne drzewo genealogiczne ma dusze
ni sam cesarz i wprost fanatycznie kultywuje rycerskie tradycje. Wielkie rody lubi ich jak
pieprz w tyku i najrniejszymi intrygami staraj si pozby.
Jego oddech zabrzmia jak renie konia.
- Nie jestem adnym ordynarnym rabusiem - oznajmi stanowczo.
Na chwil si zawaha.
- Myl, panie, e mog zdradzi, z kim ma pan przyjemno. Eddon, syn hrabiego
Gletov, w subie Jego Wysokoci.
Szlachcice w wikszoci s dumni ze swoich herbw, czsto prawie fanatycznie s
nimi optani. On jednak zada sobie ten trud i pozby si wszystkiego, co mogo zdradzi jego
pochodzenie. To samo dotyczyo rwnie dwch mczyzn, ktrych widziaem. adnych
wojskowych insygniw czy znakw przynalenoci. Ukrywanie si z pewnoci z jakiego
powodu byo wane, co oznaczao, e zdradzenie swojego imienia byo skazaniem mnie na
mier. Gein oczywicie rwnie. Myli w mojej gowie szybko si tasoway. Musiaem
rozda kolejn parti, poniewa te karty nie daway mi zbyt duej szansy. Obaj strzelcy byli
dowiadczeni i nie wtpiem, e przy pierwszym ruchu bez wahania przyszpil mnie do
ciany za mn. Moim jedynym atutem bya Gein. Gdyby zabia Eddona, zyskabym troch
czasu. Na jej miejscu bym sobie poradzi, ale ona nie bya zabijak. Nasze spojrzenia na
chwil si spotkay. Czekaa skoncentrowana i przygotowana. Najpewniejsze jest dgnicie w
nerki, lecz Eddon z pewnoci nie oszczdza na zbroi i prawdopodobnie mia pod paszczem
kolczug czy co innego. Wtpiem, e Gein zdoa j przebi. Podcicie garda jest
trudniejsze, wolniejsze i wymaga wikszej koordynacji. Jeli by tak szybki, na jakiego
wyglda, postawibym na kobiet maksymalnie srebrniaka. Bez jej pomocy jednak adne z
nas nie miao szans.

- Moe jest pan szlachcicem, lecz zasuguje pan na zarnicie jak jagni. I to najlepiej
natychmiast.
Popatrzy na mnie, nic nie rozumiejc. Gein powoli do niego podesza, praw rk z
noem podniosa do piersi, jej rzsy trzepotay ze strachu. Na chwil si zawahaa i to by
bd. Moe poczu ciepo ciaa lub powiew powietrza albo naprawd mia szsty zmys
dowiadczonych wojownikw. Odwrci si na picie, w rce trzyma sztylet. Gein lew rk
chwycia go za twarz i uderzya noem w gardo. Zobaczyem jeszcze, jak zadraa, kiedy
dgn j w tuw. Mczyzna z kusz na chwil odwrci wzrok, skoczyem w przd,
jednoczenie rzucajc n. ucznik na zewntrz wystrzeli o uamek sekundy za pno - nie
trafi mnie. Upadajc, czubkiem stopy zahaczyem o krzeso i rzuciem nim w okno. Druga
strzaa skoczya w oparciu. Wyszorowana do biaoci podoga z desek sczerniaa od krwi.
Hrabia z ucznikiem byli martwi, Gein prawie te. W boku miaa brzydk ran, ale mimo to
prbowaa wsta.
- Musimy i na gr, tutaj maj do nas dostp ze wszystkich stron!
Pchaem kobiet przez przedsionek ku schodom, moje ubranie natychmiast nasikno
jej krwi. W prawej rce trzymaem miecz, ale w wskich pomieszczeniach w domu jego
dugie ostrze nie na wiele si zdao. W drzwiach wejciowych ujrzaem sylwetk.
- Prdko! - szepnem.
Po schodach prawie j niosem. Na zewntrz kto krzykn, schody zadudniy szybkim
staccato. Do pokoju dla goci prowadzi wski, dugi na siedem stp korytarz. Ramieniem
otworzyem drzwi i wepchnem Gein do rodka. Upada, ale nie zajmowaem si ni, czuem
czyj oddech na plecach. Skoczyem w stron stou, przeturlaem si po nim, w ruchu
podnoszc wielk kusz. W chwili kiedy po drugiej stronie dotknem nogami ziemi,
wystrzeliem z biodra. Dwch wpychao si do rodka. Z tak maej odlegoci bet przelecia
przez pierwszego na wylot, trafiajc przy okazji drugiego w brzuch. Gein, leaa we krwi i
cicho jczaa. Musiaem si wydosta, zanim nas tutaj zamkn i spal jak tchrze.
Potrzebowaem przestrzeni do manewrowania. Przecierado z ka rozerwaem na dwie
czci. Jedn zgniotem, robic cis, kul, z drugiej zrobiem prowizoryczny opatrunek.
Brutalnie wepchnem kul Gein w ran, a do kobiety zamknem na reszcie przecierada.
Zacisna wargi z blu.
- Prosz ucisn jak najmocniej. Zostawi pani, ale pniej wrc.
Nie wierzyem, e jeszcze ujrz j yw, lecz nie miaem wicej czasu. Na schodach
usyszaem nastpnych ludzi, otaczali dom na zewntrz. Z mieczem w jednej rce i workiem z
kusz powtarzaln w drugiej, wyskoczyem przez okno. W gbokim przysiadzie

wyldowaem przed dwoma mczyznami. Bez wahania zaatakowaem bliszego, robic


niski wypad. Bezbdnie kry si krtk tercj i sprbowa odskoczy. Ostrza naszych mieczy
szybko kilkakrotnie si stary, brzkna stal. Porusza si pewnie i w sposb przemylany.
By dobry. Drugi mczyzna stara si znale za moimi plecami. Zostao mi mao czasu.
Zaryzykowaem atak i zmusiem przeciwnika, eby si wycofa. Po zbyt szybkiej zmianie
pozycji le stpn, na chwil niezgrabnie nadstawi mi si lewym bokiem. Zrobiem dugi
wypad, ale w ostatniej chwili instynktownie si wycofaem. Sztylet ukryty za przedramieniem
jedynie zadrasn mnie w nadgarstek. Nie by niezgrabny, dobrze udawa. Teraz
fechtowalimy z wycignitymi rkami, nasze miecze dotykay si tylko przeweniem
ostrzy. Poruszalimy si wok siebie po uku, staraem si czsto zmienia lini walki, ale z
tyu coraz bardziej napiera na mnie jego partner. Kurz wzbity wysoko w powietrze naszymi
nogami smakowa gorzko i przylepia si do mokrej od potu twarzy. Desperacko na niego
nacieraem, ale nie dawa mi zbyt duo miejsca. Za kadym razem wystarczyo, e cho
troch mnie przytrzyma, a ju musiaem ucieka przed jego towarzyszem. Za domem kto
wrzeszcza, rzucajc seri ostrych rozkazw, z oddali dobiega tupot cikich butw.
Robiem, co mogem, lecz byli zgrani i w kocu znalazem si midzy nimi. Kiedy
zmieniaem sposb obrony, byem ciut szybszy ni si spodziewali i udao mi si zadrasn
jednego w wewntrzn stron ramienia. Zaryzykowaem szybki obrt i w ostatniej chwili
odbiem ostrze drugiego mczyzny. Wydostaem si z ich kleszczy i natychmiast znw
zaatakowaem pierwszego. Wanie przekada miecz w lew rk, nawet w pmroku
zauwayem, e rkaw ma nasiknity krwi. Miaem szczcie, trafiem go w ttnic.
Krzykn do kogo, wycofa si i przekaza mnie partnerowi. Drugi mczyzna te by
niezwykle dobry, ale mia pewne sabe strony. Atakowa w sposb zbyt ozdobny i nie
zostawao mu czasu na porzdne krycie. Dgnem go w pier midzy najwysze wolne
ebra. Rozejrzaem si. Nasza walka nie zostaa niezauwaona, zza domu wybiego trzech
mczyzn, dwch z nich trzymao w rkach uki. Wytrzsnem z worka kusz i od razu
zaoyem zasobnik. Wacicielowi nie podobaoby si takie traktowanie. Pierwszego trafiem
w twarz, drugiego w pier, ale bet si odbi. Ten gnojek mia pod tunik kirys! Rzuci si na
mnie z mieczem i dopiero trzeci bet z niewielkiej odlegoci przeszed przez pancerz.
Umiera z niedowierzaniem na twarzy. Kolejny ucznik trafi mnie ponad okciem w rk, w
ktrej trzymaem kusz. Dlatego chybiem. Znw wystrzeliem, ale zranione rami mnie nie
suchao i trafiem go tylko w udo. On odpaci mi tym samym. Zaczem biec w stron
stodoy, skrciem midzy zabudowania gospodarskie. Zewszd dochodzi mnie krzyk i
odgos krokw. Z pewnoci ju sobie zdali spraw, e jestem sam. Szybko skrciem za rg

spichlerza i wpadem na kogo. Ju prawie upadaem, ale jeszcze zrobiem piruet i


machnem mieczem. Zatrzymaem si lizgiem na brzuchu, mczyzna za mn lea martwy
z przecitym krgosupem. Z cienia wynurzy si jeszcze kto. Potny czowiek z toporem.
By zbyt blisko, ebym zdy si podnie. Pierwszy bet odbi si od stalowego pancerza
ukrytego pod ubraniem, drugi go spowolni, a trzeci w kocu powali na ziemi. Odrzuciem
pusty zasobnik i nasadziem nowy. Wydawao mi si, e nikt mnie nie widzi, wic schowaem
si w cieniu stodoy. Zanim zdyem doj do siebie, zza rogu wynurzyo si nastpnych
trzech mczyzn. Wygldali tak samo, niezbyt wysocy, ale barczyci, z mieczami w rce.
Upuciem kusz w piasek, zapaem miecz dwiema rkami i ruszyem im naprzeciw.
Nastawiem si na mczyzn najbliej ciany. Nie byo czasu na finezje techniczne.
Brutalnym ciciem rozbiem jego krycie i uderzeniem gowic rkojeci powaliem na ziemi.
Dwch pozostaych rzucio si na mnie jednoczenie. Czas przesta pyn, by tylko jeden
szaleczy atak. Staem, lewe ucho wisiao mi na skrawku skry, krew spywaa do oczu i
olepiaa, ciemno zrowiaa, a przedmioty nabray tczowych konturw. Przez paski teren
przed domem biego w moj stron piciu ludzi. Dokutykaem do kuszy i z klczek,
podpierajc si okciem, strzeliem. Zanim si zbliyli, zdoaem wystrzeli sze razy i
dwch napastnikw zabi. Ostatni bet si zaci.
Otoczyli mnie z trzech stron. Nie miaem szans, byli tak samo wyszkoleni jak
pierwszy szermierz. Jednego udao mi si brzydko siekn w kolano, ale nagle sam miaem
gbok ran w udzie. Dwch zaatakowao rwnoczenie i tylko szczcie pomogo mi si
obroni. Przemkno mi przez gow, e straciem za wiele czasu i zapomniaem o trzecim..
Obejrzaem si. Rk mia wycignit w gr, przed moj twarz znalazo si ostrze
rozmazane przez ruch. Koniec. W powietrzu mign cie i mczyzna upad ze strza w
gardle. Ktem oka ujrzaem w oknie ciemn sylwetk przepasan bia szarf. Nie mylc,
robic samobjczo dugi wypad, zaatakowaem mczyzn z lewej i przebiem go na wylot.
Nie daem jednak rady wycign miecza i przed atakiem ostatniego przeciwnika, uciekem,
przewracajc si na plecy. Przeturlaem si i przez przypadek wymacaem kolb kuszy.
Podniosem j i, robic kolejny przewrt, wstaem. Szermierz ciko oddycha, czeka i
zbiera siy. W wietle gwiazd widziaem jego oczy. Byy spokojne i rozwane. Kilkakrotnie
naciskaem spust w nadziei, e mechanizm si odblokuje, ale tak si nie stao. Nie miaem
miecza, noa, niczego. Obaj wiedzielimy, jak ta gra si skoczy, ale nie zamierzaem ani
troch mu tego uatwia. Chwyciem kusz jak kij. Pierwszy atak odparem, drugi tylko
czciowo, ostrze miecza trafio mnie w rami i dotaro do koci. Wstrzs sprawi, e
pociemniao mi w oczach, ostatkiem si cisnem w niego kusz. Pniej umarem.

Mylaem tak do momentu, kiedy si obudziem. Mogo by koo pnocy, wanie


podnosi si nocny wiatr.
Trzsem si z zimna, krcio mi si w gowie i wydawao mi si, e mam poamane
wszystkie koci. Piasek oblepi ran na udzie i ramieniu, dlatego si nie wykrwawiem.
Rozejrzaem si i zrozumiaem, dlaczego ostatni czowiek mnie nie dobi. Lea kawaek
dalej. Co urwao mu poow czaszki, mzg razem z twarz zmieni si w jedn krwaw
miazg. Kusz znalazem tu obok niego. Brakowao przedniej czci ciaa i jak macki
maego kalmara wystawao z niego siedem poprzecznie prkowanych pdw o dugoci
stopy. Na niektrych pozostay jeszcze resztki tkanki mzgowej i kawaki koci.
Rozrniaem nawet kilka igie, ktre byy wbite w sznury. Pewnie trafiem mczyzn kusz,
a kiedy ni dosta, popsu si mechanizm wystrzeliwujcy bety i to go zabio.
- Wic to byy tylko korzenie - powiedziaem gono i narzuciem na kusz troch
piasku. Niechccy nacisnem przy tym na ktr z igie, poniewa cay pk zmieni si nagle
w dziko migajcy kbek. Kiedy przesta si porusza, z broni zostay jedynie drobne drzazgi.
Poniewa nikt mnie nie dobi, kiedy byem nieprzytomny, sdziem, e nie ma ju
adnych ywych onierzy w dolinie. Mimo to jednak chciaem si przekona. Kto mg si
ockn tak samo jak ja. Przy stodole spotkaem Gein. Opieraa si na lasce i ciko kutykaa
od jednego trupa do drugiego. W lewej rce trzymaa wieczk i przygldaa si twarzom
onierzy. Szukaa mnie. Biay opatrunek ju dawno przesta by biay, peen plam
zaschnitej krwi. Pomie wieczki migota poruszany delikatnym wiatrem, w drgajcym
wietle wygldaa na starsz ni w rzeczywistoci.
- Przey pan - powiedziaa.
Byo to proste stwierdzenie faktu bez odrobiny radoci czy ulgi. Nie odpowiedziaem,
czuem si zbyt zmczony i obity. Wsplnie skoczylimy sprawdza ciaa. Musiaem dobi
trzech mczyzn. Byli ciko ranni i ani jeden z nich si nie broni. Otworzyem im ttnice
szyjne i pozwoliem si wykrwawi.
Wrcilimy do domu, gdzie z ulg rozparem si na drewnianej awce. Na grze w
ku byoby mi lepiej, ale wiedziaem, e nie zdoam wej po schodach na pitro. Jeszcze
oczyciem sobie ran na ramieniu i udzie, a pniej usnem, albo straciem przytomno,
zaley jak na to patrze.
Obudzio mnie gorco, bzyczenie much i bl. Gein siedziaa obok mnie, opieraa si o
moje rami i regularnie oddychaa. Mdra kobieta - opieraa si o zdrowe rami. Podniosem
si, ostronie j uoyem i przykryem obrusem. Potrzebowaa zmiany opatrunku, ale w tej
chwili sen by dla niej waniejszy. Byem cay zesztywniay, lew rk prawie nie mogem

rusza, mocno kulaem, lecz rany nie cigny ani nawet nie drtwiay. Nie jestem adny,
cile mwic, jestem brzydki, wrcz ohydny, potny szkielet obcignity cignami i cienk
skr, ale w jednym na swoim ciele mog polega. Wytrzymam wicej ni ko, a rany goj
mi si trzy razy szybciej ni innym. I jak zawsze po takim zamieszaniu odczuwaem prawie
zwierzcy gd. Nie trwao dugo, gdy na piecu smayy si jajka z boczkiem dla mnie i
gotowa ros woowy dla Gein. Ros dla rannych jest najlepszy. Zawiera wszystko, czego
czowiek potrzebuje, jest atwy do strawienia i dodaje wicej si ni normalna piecze. W
chwili, kiedy wykaczaem drugi tuzin jajek i dojadaem boczek, Gein otworzya oczy.
Wygldaa na delikatn i podatn na zranienia, jakby w kadej chwili moga si rozpa.
Rozejrzaa si i im bardziej zdawaa sobie spraw z tego, co si dzieje, tym bardziej taa jej
twarz, a w kocu zmienia si w normaln pomarszczon mask z twardym przenikliwym
spojrzeniem.
- Najpierw niech si pani naje, a pniej pani opatrz - powiedziaem, stawiajc przed
ni garnek.
- Dziki.
Jada powoli, ale bez przerwy. Zdawaa sobie spraw, e bdzie potrzebowa
wszystkich si, eby doj do zdrowia. Po posiku zabraem, si za opatrywanie ran. Ze
swoimi wiele nie zrobiem, tylko na ramieniu, gdzie uderzenie dosigo koci, starannie
zszyem skr. Na udzie zerwaem tylko gruby strup i przewizaem sobie nog grubym
opatrunkiem. Z Gein byo gorzej. Zranienie byo gbokie i naruszyo wikszo skonych
mini brzusznych z jednej strony, niewiele brakowao, a miaaby porozrywane rwnie
jelita. Waciwie powinna lee w gorczce i zwija si z blu, ale nie wydaa z siebie nawet
jku. Kiedy skoczyem czyszczenie i przemywanie, bya jedynie troch bledsza.
- Dwch ywych jest w piwnicy. Zamknam ich tam jeszcze w nocy. Dowdca i
jeszcze jeden chopak - powiedziaa cicho.
- Ma pani na myli Eddona?
- Tak.
- Jestem zdziwiony, e przey.
- Ja te.
- Mog si jako wydosta na zewntrz?
- Tylko jeli zdoaj przery si przez ska.
- Do wieczora wytrzymaj.
Zamilkem na chwil i oparem si o futryn drzwi, eby opanowa nagy zawrt
gowy. Jednak straciem sporo krwi.

- Rozejrz si po ich bagau, na pewno co ze sob przywieli. Moe znajd par


rzeczy, ktre si przydadz. Pani niech tymczasem odpocznie.
Nie sprzeciwiaa si. adne z nas nie miao humoru i do si na dugie
rozpamitywanie.
Zbliao si poudnie, soce nad gow grzao jak piekielne ognisko, a z zewntrz
dolatywa sodkawy zapach gnijcego misa. Poza dolin ciaa by si wysuszyy, lecz tutaj
byo znacznie wicej wilgoci i cienia. Obejrzaem martwych. Byo ich pitnastu, w sumie
wic napado na nas siedemnastu ludzi. Bez kuszy nie miabym szans, a i tak miaem wielkie
szczcie. aden z onierzy nie mia przy sobie wiele pienidzy, zazwyczaj jeden czy dwa
zote i to w dodatku w srebrze. Za to ich ekwipunek, bro, noe, ubrania, wyposaenie
obozowe miay wielk warto i w miecie daoby si je dobrze sprzeda. Teraz jednak nie
zdao nam si to na nic. Przy jeziorku znalazem konie. Wszystkich dwadziecia pi, z czego
siedem pocigowych. Byy to wspaniae zwierzta z dobrych hodowli. Przy duym waachu
w specjalnie przygotowanych torbach jedzieckich z bawolej skry, wzmocnionych
szkieletem z witek, znalazem cay zestaw karafek ze szlifowanymi zatyczkami z
zabezpieczeniem. Tym razem penych. Ciecz przypominaa wod, lecz kiedy si ni
wstrzsno, wydawao si, e jest lepka. Poniewa kto zada sobie trud, eby dokadnie
zamkn karafki, nie odwayem si sprawdza, co byo w rodku. Zainteresowa mnie
pakunek zoony z pustych workw przewizanych szpagatem. Miay wyrany aromat, ale
gdy wszystkie przejrzaem, znalazem tylko may, w poowie uschnity kaktus. Nie przyszo
mi do gowy nic, co oddzia wojska mgby wozi w wielkich workach i zrezygnowaem.
Do dwukki zaprzgem dwie krowy, uoyem zwoki na wz. Dojechaem do
pnocnego koca doliny, zoyem ciaa w jednym ze znajdujcych si na uboczu paroww,
obrzuciem je kamieniami i zasypaem piaskiem. Wszystko to zajo mi prawie p dnia i
kiedy wracaem do domu, czuem si tak samo marnie jak rano. Niektrzy twierdz, e
zabijanie to cika praca. Moliwe, ale grzebanie martwych jest jeszcze gorsze.
Gein ju nie spaa - odpoczywaa. Na stole lea toboek z wyposaeniem na drog.
Musiaa mie co z mojej natury. Pooyem przed ni znalezione pienidze i podzieliem na
dwie czci.
- Dwadziecia jeden zotych dla kadego.
- Nie chc ich - powiedziaa gwatownie.
- Dlaczego?
- Nie chc pienidzy po zmarych.
- Spustoszyli pani farm, zabili ma, a pani nie chce wzi maego odszkodowania?

- To nie byli ci.


Nie namawiaem jej.
- Zanim pojedziemy, musimy przesucha tych dwch.
Skina gow.
- Zdaje sobie pani spraw, co z nimi pniej zrobimy?
- Pucimy ich?
W chwili, kiedy zadawaa pytanie, zrozumiaa, e tak nie mona.
- Zabijemy - powiedziaem spokojnie.
Zacisna szczki w sprzeciwie.
- Na to nie pozwol.
- Pjd naszym ladem. Jest ich dwch. Albo poczekaj tutaj i kademu sojusznikowi
cesarza dadz nasz opis, powiedz mu, kim jestemy i dokd zmierzamy. Musz umrze.
Przygldaa mi si w milczeniu. Bya mdra i wiedziaa, e nie ma innego
rozwizania. Widziaem, jak ciera si w niej kobieca natura z rzeczywistoci. Trwao to
dugo. Nie pospieszaem jej, chciaem, eby sama dokadnie zdaa sobie spraw z naszej
sytuacji i naszej szansy. Skina gow.
- Wojna jest straszna. Pan nie ma z tym adnych problemw, prawda?
Wzruszyem ramionami.
- Nie. Ale to nie ja napadem na pani farm. Przyjechaem sam i grzecznie poprosiem
o wod.
- I dlatego mi pan pomg? Poniewa speniam pana prob?
- Byem gociem, poza tym nie miaem innej moliwoci. Ale powiedziabym, e nie
od tego to zaley. Wane jest to, co si stao.
Nasza rozmowa utkna w martwym punkcie. Otworzyem klap, ktra stanowia
drzwiczki do piwnicy, spuciem w d drabin i pozwoliem jecom wyj na zewntrz.
Uwaaem, eby mnie nie zaskoczyli, lecz obaj byli ranni i spdzili w piwnicy prawie cay
dzie bez wody, co nie dodao im si. Pierwszy wydosta si Eddon. Zanim zdy si
rozejrze, zwizaem mu rce za plecami i przy pomocy liny przerzuconej przez belk
stropow podcignem w gr tak, eby dotyka ziemi tylko czubkami palcw. Wasny
ciar wygina mu stawy pod nienaturalnym ktem i musia si opanowa, eby nie jcze z
blu. To samo zrobiem z jego towarzyszem. By to mody chopak, siedemnacie,
osiemnacie lat i wyglda, jakby w kadej chwili mia si rozpa. Eddon mia na szyi cik
ran, ktra dosiga take ukadu oddechowego, ale ttnicy szyjnej nie uszkodzia. Gein

prawie wydubaa mu z oczodou lewe oko. Biako byo bardziej czerwone ni biae,
prawdopodobnie na nie olep.
- Pi, pi - prosi chopak.
Nabraem z wiadra wody i troch mu daem. Gein najwyraniej byo ich szkoda.
Zdaem sobie spraw, e zauway to take Eddon.
- Sytuacja poniekd ulega zmianie, prosz pana - powiedziaem.
Wciekle na mnie spojrza, lecz nie odpowiedzia.
- Pana ludzie s martwi, a pan jest moim jecem - kontynuowaem.
- Niech pan sobie gada, duo czasu panu nie zostao! - warkn.
Kade sowo musiao sprawia mu bl, zdrowe oko byszczao z gorczki i pragnienia.
Moe byo to tylko gupie gadanie, a moe rzeczywicie mia si tutaj spotka z kolejnym
oddziaem?
- Czego tutaj szukalicie?
- Rozmawiam tylko z rwnymi sobie.
Uderzyem go grzbietem doni w usta. Takie ponienie byo dla niego nowym
dowiadczeniem, lecz nie przejmowaem si tym.
- Nie jest pan na swoim zamku. Albo bdzie pan odpowiada na moje pytania po
dobroci, albo pana zmusz!
Gein wci opatrywaa chopaka i teraz popatrzya na mnie z dezaprobat.
Przesunem si w stron jej podopiecznego.
- Jeste aosny. Stawiasz si rannym i zwizanym! - zadeklamowa z pogard Eddon,
jakby mwi na procesie w sdzie. Lecz Gein nie bya taka naiwna.
- Tak, ma pan racj. Jestem draniem i za swoje czyny odpowiadam sam przed sob.
Nie musz dotrzymywa kodeksu rycerskiego, jak powinien to robi pan.
Zaakcentowaem mocno sowo powinien.
- Jeli usma was na maym ogniu, bdzie to moja prywatna sprawa.
Eddon badawczo mi si przyglda, nie wiedzia, co ma o mnie myle. - A co ty mi
powiesz? - zwrciem si do chopaka.
Na pierwszy rzut oka on by sabszy z nich dwch.
- Nic, panie, ja nic nie wiem!
- Niech pan go zostawi - szepna Gein. - To jeszcze dziecko.
- Wojna to straszna rzecz. Na farmie, ktr widziaem, nie oszczdzili nikogo, a on
mg by wrd najedcw.
- Mimo to niech go pan zostawi w spokoju - obstawaa przy swoim.

Wzruszyem ramionami i usiadem. Najgorzej, kiedy dwoje ludzi, ktrzy powinni sta
po jednej stronie, si kci. A znw a tak bardzo nie byem ciekaw ich tajemnicy. Spokojnie
zamknbym ich z powrotem w piwnicy, zabra sze koni, zaadowa je zapasami wody i
pojecha do Creoty.
- Jak si nazywasz? - spytaa go Gein.
To gupie spoufala si z kim, kogo ma si za chwile zabi.
- Mates.
- Miaam syna, ktry nazywa si tak samo.
Opatrywaa mu rany. W ogle nie pamitaem, gdzie doszo do naszego starcia. By
pocity na piersi i twarzy, to, e przey, zawdzicza tylko floraskiej kurtce wykonanej z
bawolej skry przetykanej stalowymi drucikami. Sprawia, e cicie nie dotaro w gb i
uratowaa mu ebra. Interesowao mnie, komu j ukrad, poniewa takie kurtki s bardzo
cennymi towarem.
- Nie! - Gein krzykna nagle i chwiejnie zrobia dwa kroki w ty. Wyskoczyem z
noem w rce, ale ani jeden z jecw niczego nie prbowa. Gein bya blada jak mier i z
niedowierzaniem pokazywaa, chustk, ktra wystawaa Matesowi z kieszeni.
- To naley, naleao do Eliszki, mojej crki! Skd to masz? Skd?
Doskoczya do Matesa i zacza wciekle nim szarpa. Chopak zacharcza z blu,
przez chwil caym ciarem wisia na swoich prawie wywichnitych ramionach. Gein a do
tej pory panowaa nad sob, lecz teraz wygldaa jak osaczona puma bronica swoich maych.
Si posadziem j na awce.
- Moe to podobna chustka? - spytaem.
Rozwina j i pokrcia gow.
- Nie. Dostaa na urodziny od ojca. Przywiz chustk z ostatniej wyprawy na targ.
Kosztowaa mnstwo pienidzy.
Miaa racj.
Materia by delikatny, prawie przewitujcy, ale kiedy si nim poruszao,
poszczeglne kolory i wzory na chwil staway si wyrane i dokadne, jakby by to gsty
dywan, a nie lekka szmatka. Wtpiem, czy w okolicy jest jeszcze jedna podobna sztuka.
- Skd j masz? - spytaem Matesa.
Trwao chwil, zanim zdecydowa si, co mi odpowie.
- Wygraem w karty od jednego faceta.
Dokadnie takiej odpowiedzi si spodziewaem.
- A pan nam nic o tym nie powie? - zwrciem si do Eddona.

- Nie.
W nowej sytuacji widziaem swoj szans i chciaem zyska jak najwicej. Myla, e
wemiemy go ze sob, eby pomg nam znale dziewczyn. Myli si, poniewa to nie bya
moja sprawa. Gein siedziaa na awce i wpatrywaa si pustk. Jakby w jednej chwili uleciaa
z niej caa energia.
- Id przygotowa konie. W cigu godziny wyruszymy - powiedziaem gono i
wyszedem.
Przysza do mnie, kiedy napeniaem wod ostatni manierk.
- Niech mi pan pomoe ich znale.
- Na pustyni? Tylko my dwoje? Na terenie obsadzonym przez crambijskie oddziay? Pokrciem gow. - Nie jestem szalecem. Ta wojna bdzie bardziej okrutna i surowa ni
ktokolwiek moe sobie wyobrazi. Chc std znikn jak najszybciej. Obiecaem, e
zaprowadz pani do Hamtu I tego dotrzymam. Nic wicej.
- Ocaliam panu ycie.
Pooyem manierk z wod na ziemi i odwrciem si do niej przodem. Miaa racj. Z
drugiej strony rwnie ja ocaliem jej ycie, ale kiedy nad wszystkim si zastanowiem, troch
byem jej duny. Ale nie a tyle.
- Ocaliam panu ycie. Niech pan mi pomoe ocali moje dzieci.
Nigdy nie byem nikomu nic duny, zarwno jeli chodzio o dobre rzeczy, jak i o ze.
Moe graa na olep, moe mnie rozszyfrowaa, ale jakby nie byo, graa twardo.
- Nie ma pani szans. Crambijczycy albo Duamczycy wezm pani jak w kleszcze i nic
pani nie pomoe. I nikt nie bdzie mia skrupuw, eby pani zabi. A jeli jakim cudem
uda si pani ich nie spotka, pochonie pani pustynia. Oazy s spldrowane, woda zatruta, za
chwil zostan tutaj tylko kamienie, piasek i ludzie, ktrzy bd si nawzajem, zabija.
Wiksz nadziej moe pani mie, pozostajc w dolinie i czekajc na to, co si wydarzy.
Staraem si nakreli realn sytuacj i przekona Gein, ale wiedziaem, e to
bezcelowe. Bya uparta jak dugorogie grskie owce.
- Niech mi pan pomoe.
Gdyby nie zastrzelia tego szermierza i zabiliby mnie, wyszoby na to samo.
- Bdziemy zabija, zrobimy rzeczy, ktre si pani nie spodobaj. Ze, przeraajce,
straszne rzeczy. Bdzie pani niedobrze na myl o sobie samej, ubrudzi sobie pani rce, zmieni
to pani i nigdy pani o tym nie zapomni. A nadzieja na powodzenie jest niewielka, prawie
adna.
- Niech mi pan pomoe.

Staa przede mn kobieta twarda jak skaa, nieustpliwa, przywyka do cikiego ycia
i wysuszonej pustyni. Byo mi jej al, poniewa nie miaa pojcia, na co si porywa, ale
rwnie j podziwiaem. Wiedziaem, e robi bd, moe najwikszy w yciu, lecz nie
mogem inaczej. Dugi trzeba spaca. Jak to yk wody czasem moe zwikszy swoj cen...
- Wygraa pani, pomog. Zanios manierki do rodka w cie, ebymy byli
przygotowani, gdybymy musieli szybko wyruszy. Niech pani roznieci ogie w kuchni,
zagotuje wod i przygotuje par gaganw na opatrunki. Potrzebujemy informacji, a poniewa
dobrowolnie nic nie zdradz, bdziemy nieprzyjemni.
- Nie wycofaa si nawet teraz.
Powoli, eby zacz si porzdnie ba, strugaem cienkie drewniane kolce, tumaczc
jednoczenie Matesowi, do czego ich potrzebuj.
- Wbij ci je pod paznokcie a do ywego misa. Wyglda to prosto, ale naprawd
bardzo boli. Jeli sobie nie przypomnisz, podpal je i obsma ci palce. A jeszcze wczeniej
wywichn ci wszystkie stawy. Moe nie wyglda to tak strasznie, ale min miesice, zanim
dojdziesz do siebie. O ile przeyjesz. Niektrzy ludzie umieraj z blu.
W kuchni panowaa uciliwa cisza, ogie w piecu trzaska, drao gorce powietrze.
Pociem si i co chwila musiaem ociera czoo, eby pot nie spywa mi do oczu. Eddon
wyglda tak, jakby moje gadanie go nie interesowao. Mates zzielenia i zblad, ale najgorzej
byo z Gein. Siedziaa na awce, wbijaa wzrok w ziemi, donie zaciskaa w pici.
Oddychaa chrapliwie, caa si trzsa. W takich sytuacjach najgorsza jest wyobrania. Jeli
tylko czowiek wczuje si w sytuacj torturowanego, cierpi tak samo jak on. W niektrych
przypadkach nawet bardziej. Ja nie musiaem niczego sobie wyobraa, ju raz to przeyem.
- Naprawd si nie zdecydujesz? - spytaem i bardzo chciaem, eby powiedzia tak.
Przyglda mi si oczami wielkimi ze strachu.
- Ja nic nie wiem! T chustk znalazem na ziemi, niech mi pan wierzy! Ja nic nie
wiem!
- Jaki czas temu mwie, e wygrae j w karty.
- Tak, tak, waciwie to wygraem j w karty!
Nie rozumiaem, dlaczego kamie. Mg sobie oszczdzi wiele cierpie. Spojrzaem
pytajco na Gein. Jeszcze moglimy si wycofa, wystarczyo, eby pokrcia gow. Potem
nie bdzie ju odwrotu. Nie powiedziaa nic. Pooyem kolce, wstaem i zapaem Matesa za
rk. Jak na mczyzn mia ma do. - Ja nic nie wiem!
Zaczem od maego palca.
***

Sptamy Mates lea bezwadnie, stawy mia spuchnite, paznokcie sine i przypalone.
Nie mg ju nawet krzycze. Z koniuszkw palcw kapaa mu krew i brudzia podog z
desek. Ostatnimi czasy lao si troch za duo krwi jak na jedn zwyczajn kuchni. Byo mi
zimno, w odku czuem kawa lodu. I gdzie w rodku dygotaem, ale nikt tego nie widzia.
Poczekaem, a woda w misce zacznie bulgota i dorzuciem szczypt posiekanych suszonych
zi.
- Na co to? - szepna Gein.
Siedziaa w samym rogu, zwinita w kbek, rkami obejmowaa kolana. Oczy miaa
pene ez, lecz nie zdawaa sobie z tego sprawy.
- Coraz czciej mdleje. Tacy ludzie podczas przesucha to twardy orzech do
zgryzienia. Troch naparstnicy i dziewanny powinno mu podnie cinienie i poprawi obieg
krwi.
- Zna si pan na zioach?
- Na niektrych. Tej kombinacji uywa si jako afrodyzjaku. Ale jest zbyt
niebezpieczna. Po przedawkowaniu czowiek umiera.
Mates znw si poruszy i jkn. Wystarczya godzina, eby pozbawi czowieka jego
godnoci, woli i zmieni w drcy kbek nerww. Czekaem, a woda ostygnie. Eddon
przyglda mi si uwanie i ju nie wyglda na takiego spokojnego. Na wojnach umieraj
rwnie szlachcice, ale nigdy podczas tortur.
- Wypij to - przykazaem! Matesowi.
Bez oporu posucha. Na razie przedstawi w sumie cztery wersje historii o chustce.
Albo j znalaz, albo kupi, albo dosta, albo ukrad. Nie rozumiaem, dlaczego wci si
zapiera. Po chwili jego twarz nabraa troch koloru.
- Skd masz t chustk? - spytaem go po raz szedziesity drugi.
Liczyem pytania i za kadym razem miaem nadziej, e pytam po raz ostatni.
Wpatrywa si w moje oczy i szuka w nich odpowiedzi, ktra najbardziej mnie
zadowoli. Wedug czarnych ksig uczcych sztuki przesuchiwania, staem si dla niego
matk, ojcem, bogiem i kochank w jednym. Kocha mnie i nienawidzi jednoczenie.
- Zabraem go jakiej dziewczynie? - szepn z nadziej.
Odwrciem si, eby nie widzia mojej twarzy. Ten chopak naprawd nic nie
wiedzia.
- Gein, niech pani przyniesie due wiadro.

Wstajc, musiaa oprze si o st, ale mimo to byo godne podziwu, jak nad sob
panuje. Rozwizaem Matesa i ostronie pooyem go na blacie. Nie by w stanie utrzyma
si na nogach.
- Ju ci nic nie zrobi, powiedz mi, jak naprawd byo.
Przez chwil wyglda na zakopotanego.
- Ukradem j jednemu oficerowi. - Nagle kciki ust mu zadray, spazmatycznie
chwyci powietrze i umar.
- Tutaj jest to wiadro.
Odwrciem si do Gein.
- Nie yje. Mia sabe serce, naparstnica go zabia.
Brzmiao to lepiej ni gdybym powiedzia, e ja go zabiem.
- Ale mamy jeszcze Eddona, on wytrzyma wicej. - W gosie miaem odrobin
nienaturalnego zadowolenia.
Eddon zblad, Gein si zawahaa.
- Ja... ju tego nie chc, nie dam rady.
Pokrciem gow.
- Nie ma pani wyboru. Wanie z powodu pani dzieci zamczyem czowieka i zrobi
wszystko, eby ta mier nie posza na marne.
- T...tak. Ma pan racj.
- Na Eddona kolce nie zadziaaj. Moe mi pani zaatwi par ywych myszy?
- Myszy?
- Jeli wytrzyma amanie staww, wyrywanie paznokci i zdzieranie skry, wrzucimy
myszy do garnka i pooymy go do gry dnem na ciele. A na garnku rozpalimy ogie. Myszy
bd chciay uciec przed arem i przegryz si przez ciao. Zazwyczaj uywa si szczurw,
ale myszy s mniejsze, a jak go troch oszczdz, wytrzyma to nawet dwa razy.
- Nie potrzebuje pan myszy, powiem wszystko - odezwa si Eddon bez pytania.
- Naprawd? Gein, niech pani sprbuje zapa par myszy dla pewnoci. A tymczasem
sobie z nim niezobowizujco porozmawiam.
Nie chciaem, eby dowiedziaa si od Eddona, e Mates rzeczywicie nie mia o
niczym pojcia. Jak na ni i tak ju byo tego za wiele.
- Ten chopak nic nie wiedzia.
Mwi chrapliwie, jakby wyscho mu w ustach.
- Nic nie wiedzia, a pan pozwoli mi go zabi? onierza z pana jednostki?

- Nie nalea do nas. Przyjecha jako kurier, a t chustk ukrad memu oficerowi.
Dlatego na pocztku kama...
- Co si stao z tymi dziemi?
Eddon obliza spierzchnite wargi, oczy mu byszczay.
- Niech mi pan da troch wody.
- Nie. Pniej.
Wygldao na to, e zrozumia.
- Pierwotny plan by taki, eby zrobi z elaznej Doliny spalon krain. Gazy zrwna
z ziemi, zakazi rda wody. Duamczycy bez pomocy tutejszych mieszkacw nie byliby w
stanie zbyt dugo stawia oporu. My zapasy wody i prowiantu przywielibymy ze sob.
- Chcielicie zniszczy wszystkie oazy?
Zawaha si.
Wstaem i zapaem go za lew rk. Poci si i trzs.
- Jeli bd mia najmniejsze wtpliwoci, e nie mwi pan prawdy, poami panu
wszystkie palce jednej rki i to dwa razy. Pniej spytam raz jeszcze i jeli znw nie bd
zadowolony, powtrz zabieg z drug rk.
- Niech pan poczeka, do licha! Jego gos przeszed w falset.
- Wszystkich oaz nie. Kilka miao by zachowanych jako bazy. Te najwiksze,
najlepiej pooone i jednoczenie umoliwiajce atw obron.
- Powiedzia pan, e tak brzmia pierwotny plan. A ten nowy?
- Mj ojciec zawar z cesarzem porozumienie, e on sam pokryje cz kosztw, a
pniej dostanie zdobyte ziemie jako lenno. Tylko e koszty byy zbyt wysokie. Pustynia
poera nam ludzi i wyposaenie, potrzeba na to sporych sum, a to wyczerpuje zarwno
skarbiec ojca, jak i cesarza. Ojciec zdecydowa skoczy z wyniszczaniem oaz i zgromadzi
jak najwicej pienidzy. Gwnie sprzedajc niewolnikw cesarstwu.
- W centralnej czci imperium niewolnictwo jest zakazane.
- Cesarz zrobi wyjtek. Kady niewolnik dostanie specjalny glejt z pieczci wadcy.
Usiadem naprzeciw niego. Te dranie zdoay si wzbogaci rwnie na wojnie.
- Na takich niewolnikw jest z pewnoci due zapotrzebowanie. Ile si paci?
- Od setki wzwy.
Cicho gwizdnem. Dziesi razy wicej ni kosztowa zdrowy mczyzna w
ssiednich krajach. Handel z pewnoci kwit.
- A te dzieci?

- Zapaem je cztery dni temu, a poniewa miaem ju wicej jecw, posaem


wszystkich z kilkoma onierzami do Oazy Gadriskiej. Jeli jednak chce je pan znale w
dobrym stanie, powinien si pan pospieszy.
Wyglda na spokojnego i nieobecnego, jakby gra w pokera, A gra o wysok stawk
- o wasne ycie. Nie podoba mi si. Ja sam nie jestem zbyt dobrym czowiekiem, zrobiem w
yciu wiele ajdactw i zasuguj na gnicie w piekle, ale dla tego drania nawet pieko byo za
dobre.
- Dlaczego?
- Pocztkowo wynajem do brudnej roboty kilkuset siepaczy. Chcielimy oszczdzi
wasnych udzi i przynajmniej na pocztku unikn partyzanckiej wojny skierowanej
przeciwko nam. Niestety, troch wymkno si to spod kontroli. Te gnojki nie wykonuj
naszych rozkazw, nie mona na nich polega, jest z nimi wicej problemw ni poytku. W
Oazie Gadriskiej, zgodnie z umow, mamy im wypaci reszt pienidzy, ale zamiast tego
poczekamy, a wszyscy si tam zbior i pozbdziemy si ich. Wasze dzieci mogyby przy
tym ucierpie.
- No. Pozbycie si ich jest chyba tasze - powiedziaem.
- Mniej wicej.
- Jak im pacicie?
- Od gowy.
- Wtedy ciko oszukiwa.
- Tak. Jeli obieca mi pan, e mnie puci, pomog ocali te dzieci.
Do kuchni wesza Gein. Niosa kamienny dzban, w ktrym co chrobotao. - Zapay
si w puapk na kuny.
- Moe nie bdziemy ich potrzebowa. Niech pani go popilnuje. Zaraz wracam.
Poszedem do stajni, gdzie mielimy przygotowane rzeczy do odjazdu i przyniosem
jedn pen karafk.
- Po co to macie? - spytaem Eddona.
- Trucizna, wrzucalimy j do wody w oazach.
- Takich karafek uywa si do najniebezpieczniejszych substancji.
Ju kiedy podobn rzecz u kogo widziaem, ale nie mogem sobie przypomnie w
jakich okolicznociach. Udawaem, e chc otworzy karafk.
- Niech pan tego nie robi! Zabije nas wszystkich!
- Co to jest i jak dziaa?

Otworzy usta, eby odpowiedzie, ale nagle rysy mu zmiky, wygldao, jakby na
chwil straci przytomno. Zaraz doszed do siebie i najwyraniej nie pamita mego pytania.
- Co to za trucizna?
- Nie wiem.
Tym razem zdecydowa si nie przyznawa. Wycignem z szafy miedziany kocioek
i wytrzsnem do rodka dwie myszy.
- Gein, bd potrzebowa pomocy. Przywiemy go do stou, eby nie mg si
poruszy.
- Poczekajcie - powiedzia z rezygnacj.
I wszystko si powtrzyo. Znw prbowa co powiedzie i znw na chwil zemdla.
I ponownie nic nie pamita. Spytaem go jeszcze raz i stwierdziem, e to nie omdlenia, ale
jaki trans. Kto go zahipnotyzowa, eby nie mg zdradzi, co wie o trucinie i jej
wykorzystaniu. Na to nie miaem rady. Opowiedziaem Gein, czego si dowiedziaem o
dzieciach i zaproponowaem, e pojedziemy dopiero rano. Musiaa by u kresu si, poniewa
nie protestowaa. Tym razem nie zamknem Eddona w piwnicy, ale w pokoju dla goci. Nie
dlatego, e byo mi go szkoda, ale poniewa chciaem przeszuka piwnic. Dobrze
pamitaem jego pierwsz wciek uwag o tym, e nie mamy zbyt wiele czasu. Poza tym
chciaem si przekona, czy niczego tam nie schowa. Tacy systematyczni ludzie jak on
czsto prowadz zapiski.
Piwnica bya dua, sucha i gboka. Na belkach koysay si wdzone i suszone
kawaki misa, zupenie z tyu znalazem wyoon som jam na ld. Lodu w niej
oczywicie nie byo, wtpiem, czy po zimie wytrzymuje tu duej ni kilka tygodni. O jedn
cian oparte byy dwa due worki. Jeden z nich otworzyem. Znalazem w nim zboe do
obsiania pl i zapasy na wypadek nieprzewidzianych trudnoci. Gein i jej m naprawd nie
pozostawiali nic przypadkowi. Porodku pomieszczenia, na solidnym stojaku, stal stulitrowa
beczka z kranikiem, a obok niej trzy proste stoki. Odkrciem kurek. W beczce byo
czerwone wino. Mocne, aromatyczne i dobre. Myliem si, kiedy mylaem, e nasi jecy byli
spragnieni. Rozejrzaem si. Gdzie ukrybym, notatnik? Pochodnia dymia, jej dym zostawia
na suficie czarne plamy. Worki? Obejrzaem sznurki. Wszystkie byy zawizane w taki sam
praktyczny sposb. Zostawiem je na pniej i zaczem oglda belki podtrzymujce
podog domu. Znalazem mnstwo szczelin i miejsc, gdzie atwo mona schowa nawet du
ksik, ale notatnika nigdzie nie byo. Przerzuciem som w chodni, zajrzaem pod beczk
wina, rwnie niepotrzebnie. To wszystko zajo mi prawie trzy godziny. Byem zmczony i
zaczynaem wierzy, e aden notes nie istnieje. Wejcie do piwnicy pociemniao, Gein

ostronie wesza do rodka, w rce niosa pcienny worek. Wycigna z niego kawaek
biaego ptna, przykrya nim jeden stoek, a pniej postawia na nim dwa mosine kielichy.
- Niech pan wybierze jakie miso, przynios jeszcze chleb.
Dopiero teraz zdaem sobie spraw, jak bardzo jestem godny. Zanim podzieliem na
porcje wielki kawa mikkiej szynki, Gein bya z powrotem. Jedlimy kolacj w milczeniu i
rozkoszowalimy si smakiem dobrego wina, misa i stosunkowo duym chodem panujcym
w piwnicy. Gein dokoczya szynk, dolaa sobie do kieliszka i wypia, duszkiem.
- Ostatnimi czasy zaczlimy y cakiem dobrze. Ziemia rodzia, zwierzta dobrze si
choway. Nawet sprzedawalimy miso okolicznym gospodarstwom. Tutaj spdzalimy z
mem wieczory. Jeli by czas. Bdzie mi tego brakowa.
Znw dopia, ale tym razem ja jej dolaem. Wino nie jest wprawdzie dobrym
towarzyszem smutku, ale to prywatna sprawa kadego czowieka.
- Boj si. Strasznie si boj, e ju nigdy nie zobacz swoich dzieci.
Mwia do siebie, cakiem, o mnie zapomniaa. Na twarzy kobiety maloway si
cierpienie i bl, jakiego nigdy jeszcze u niej nie widziaem.
- Zrobi wszystko, eby je uratowa. eby mie je z powrotem.
Krcia gow nad sob, po policzkach cieky jej zy. Jeden filozof napisa, e mio
to wielkie brzemi. Zwizuje, ogranicza, pta i sprawia, e atwo czowieka zrani. Chyba nie
ucieszyoby jej, gdybym to powiedzia, wolaem wic milcze.
Zostaem z ni w piwnicy a do nocy. Nie mwia, siedziaa, obserwowaa pomie
wieczki i pia. Kiedy wstaa, eby i na gr, zatoczywszy si, zrzucia beczk ze stojaka.
Pomogem jej wej po drabinie, pooyem do ka i wrciem do piwnicy. Beczka leaa na
ziemi, do jej dna przyczepiony by may notatnik w oprawie z niebieskiej skry zdobionej
zotym ornamentem. Kiedy zagldaem pod beczk, nie widziaem go. Nalaem sobie do
szklaneczki i zabraem si za lektur. Eddon by naprawd systematyczny. Notatnik mia
form dziennika wojenno-politycznego. W poszczeglnych zapiskach analizowa i
krytykowa decyzje cesarza i swego ojca oraz proponowa lepsze rozwizania. Od pocztku
nie zgadza si z wynajciem niezorganizowanych siepaczy, obawiajc si, e nie bd
wypenia taktycznych polece. Najbardziej zainteresoway mnie uwagi dotyczce jakich
rolin. Bandyci mieli je sadzi we wszystkich spalonych oazach, lecz oczywicie mieli to
gdzie. W najlepszym przypadku po prostu wyrzucali sadzonki na piasek. Kada taka sytuacja
niesamowicie drania Eddona, ale o co naprawd chodzio, nie wspomnia nawet swkiem.
Domylaem si tylko, e ma to co wsplnego z blokad hipnotyczn, jak kto zaoy na
jego pami. Wart zota by dla nas spis oaz i posiadoci, ktre musiay by zniszczone.

Obudziem si wczenie, ale w kuchni pachniao ju kaw i pieczonymi plackami


zboowymi. Pozwoliem sobie na luksus i ogoliem si przy studni. Przypuszczaem, e dugo
nie bd mia ju takiej okazji. Spukiwaem wanie mydliny, kiedy ze stajni wysza Gein.
Bya ubrana w lun bluzk z delikatnego ptna cignit wok talii mocnym paskiem. Pod
materiaem poyskiwa metal kolczugi, widocznie zabraa j ktremu z martwych. Nic nie
wskazywao na to, e dwa dni wczeniej zostaa ciko ranna. Uzbroia si w dwa noe i
potny tasak. Na ramieniu miaa asymetryczny uk jedziecki, przy pasie koczan ze
strzaami. Przy siodle konia, ktrego prowadzia ze sob, z obu stron przypia zdobyczne
kusze. Bya to droga, stalowa bro, w ktr cesarz wyposaa elitarne oddziay szturmowe.
Niezbyt dokadna, ale wystarczajco mocna, eby z odlegoci dwudziestu piciu jardw
przebi wikszo lekkich zbroi.
- Jeli przykryje je pani kawakiem ptna, nie bd tak poyskiwa i moe uda si
pani kogo nimi zaskoczy - powiedziaem, wskazujc kusze.
Skinwszy gow, zastosowaa si do mojej rady.
- Jada ju pani niadanie?
- Nie, czekaam na pana. Kiedy wyruszamy?
Fascynowaa mnie. Cay jej strach i niepewno znikny, jakby odpyny wraz z
noc i winem.
- Jak najszybciej.
Zjedlimy szybko. Mimo e waciwie nie byo to potrzebne, przykrya reszt plackw
cierk i strzepaa okruchy z obrusa.
- Co zrobimy z nim? - Machna w gr, w kierunku pitra, gdzie lea zwizany
Eddon.
- W nocy o tym mylaem. Moe nie bdzie si to pani podoba, ale pani dzieci wcale
nie musz by w Oazie Gadriskiej.
Chciaa co powiedzie, zatrzymaem j gestem.
- Wiem, e to powiedzia, ale wszystko moe si sta. Kade z nas wemie jeszcze
dwa konie z wod i jedzeniem, i pojedziemy jak najszybciej. Jeli tam bd, mamy szczcie.
Jeli je uwolnimy, zdecydujemy na miejscu, co dalej. Jeli ich tam nie bdzie, wrcimy tutaj i
wypytamy go troch dokadniej. Zgadza si pani?
Skina gow.
- Gdzie go zamkniemy?
- W piwnicy.
- Nie ucieknie?

- Postaram si o to.
Zajo nam to okoo dwch godzin. Wykorzystaem acuchy do uwizywania
modych byczkw, najwicej czasu trwao przecicie i ponowne poczenie ogniw, ktrymi
obwizaem jego kostki u ng niczym prowizorycznymi kajdanami. Zostawiem go w
piwnicy, nagiego, przywizanego dwoma acuchami do supa nonego. Na pododze, tak
eby mg dosign, postawiem dwa wiadra z wod, bochenek czerstwego chleba I kawaek
wdzonego misa.
- Nie moecie tego zrobi! - krzycza za mn, bezsilnie szarpic kajdany.
- Jeli nie rozleje pan tej wody, to, odrobin oszczdzajc, wytrzyma pan przynajmniej
tydzie. A bez jedzenia obejdzie si pan prawie miesic. Prdzej czy pniej po pana
wrcimy.
- Kto was zabije, a ja tutaj zdechn! Ty ajdaku, syszysz!
- Moe bdzie lepiej, jeli bdzie si pan za nas modli - powiedziaem mu na
poegnanie i zamknem klap.
Wskoczyem na siodo. Gein badawczo ml si przygldaa.
- Co si stao? - spytaem.
- Nie. Panu nie przeszkadza, e moe tam umrze? Z domu dobiegy do nas stumione
wcieke krzyki.
Wzruszyem ramionami.
- Przeszkadza, ale wojna to trudna rzecz. Takie rozwizanie jest dla nas najlepsze.
W zamyleniu skina gow, a zmarszczki wok ust zmieniy si jej w gbokie
bruzdy. Jednak w aden sposb nie skomentowaa mojej uwagi. Bya to smutna prawda.
Podczas wojny, zwaszcza takiej, jaka szalaa tutaj, za wspczucie dla innych zazwyczaj
paci si wasnym yciem.
- A pani to przeszkadza? - zadaem jej to samo pytanie.
- Chc z powrotem swoje dzieci. Ja tego mordowania nie zaczam.
Popdzia konia, lina przecignita przez k sioda napia si i chwil pniej ruszyy
za ni rwnie zwierzta z zapasami.
Wyjechalimy z doliny. Jeli wczeniej skaryem si na upa, nie miaem pojcia, o
czym mwi. Kopyta naszych koni podnosiy tumany leciutkiego kurzu, hematytowa czer
wielkich ska bya przetkana licznymi yami kwarcu, odbijajcymi promienie soca. Szybko
zaczy mnie piec oczy, jakbym cierpia na lepot nien. Byo szalestwem jecha w
dzie, ale poniewa si spieszylimy i staralimy si unika wydeptanych cieek, nic innego
nam nie pozostawao. Pot parowa tak szybko, e nawet nie nada nawila skry. Po

pierwszej godzinie jazdy wyscho mi w gardle, bicie wasnego serca syszaem niczym bicie
dzwonu i prawie czuem, jak moja gsta krew niechtnie kry w yach i ttnicach.
- Mylaem, e im dalej na pnoc, tym lepsza bdzie pogoda - wycharczaem po
pierwszych dwudziestu kilometrach. Gein zamiast odpowiedzi pokrcia gow i odezwaa si
dopiero w momencie, kiedy wjechalimy w cie wysokiego nawisu skalnego.
- Tutaj upay s najwiksze, ale z drugiej strony... na kadym kroku mona si natkn
na oaz. Woda podziemna w dolinach utrzymuje si wysoko.
Tego dnia minlimy tylko jedn oaz. Spalon. Po zachodzie soca rozbilimy obz
w dolince midzy dwoma pagrkami, gdzie nie grozio nam, e kto przez przypadek na nas
trafi. Nie rozpalalimy ognia, eby niepotrzebnie nie zwraca na siebie uwagi. Po zmroku
wdrapaem si na szczyt wyszego wzniesienia i dugo obserwowaem pogron w
ciemnoci okolic. Wydawao mi si, e na poudniowym wschodzie widz wiato, ale byo
zbyt daleko. Wyruszylimy o wicie i jechalimy a do poudnia. Pozwolilimy sobie na dug
sjest, a pniej jechalimy dalej a do zmroku. Wedug wojskowej mapy Eddona
powinnimy by ju u celu, lecz ten teren by tak rozpaczliwie jednakowy, skay, wwozy,
kamienie i piach, e nie zdziwibym si, gdybymy podrowali jeszcze cay tydzie. W nocy
obudziy mnie nage porywy wiatru. Przyniosy ze sob swd spalenizny. Wiedziaem, co to
znaczy, ale milczaem. Rano szybko spakowalimy koce, zjedlimy po kilka ksw i
usiedlimy w siodach. Trwao chwil, zanim znalelimy przesmyk, ktry prowadzi przez
labirynt piaskowcowych ska i wwozw, lecz po godzinie wyczerpujcej jazdy rozpostar si
przed nami widok na rozleg dolin. Bya czarna i szara, komu zaleao, eby z sosnowych
lasw i powierzchni poronitych zielonymi opuncjami nie zostao zupenie nic. Powierzchnia
jeziora w centrum Oazy Gadriskiej bya mtna. Gein si nie opanowaa i pogonia konia do
kusu.
Daem jej spokj. Zsiadem z konia i szukaem ladw. Znalazem dwie zamane
strzay, hem, w pogorzelisku po lasku znalazem kilku martwych onierzy. Wnioskujc z
ran, umarli wczeniej ni oaza zmienia si w popi. Dogoniem Gein pod drugim
pagrkiem. Siedziaa w siodle nieruchomo jak posg i uwanie wpatrywaa si w wielki stos
trupw. Mogo by ich sto, moe wicej. Koci sczerniae od sadzy, skra znika, zostay
tylko resztki zwglonego misa.
- Spalili ich ywcem. - powiedziaem.
- Kiedy to byo?
- Przed czterema, picioma dniami.

Zerwa si wiatr, delikatny popi z posmakiem, spalenizny przenika a do puc i


dusi.
- Musz si upewni - szepna.
To nie bdzie przyjemna praca.
Nic nie powiedziaa. Zeskoczya z konia i zabraa si za przepatrywanie trupw. Nie
pomagaem jej. Powoli objedaem jezioro, szukajc innych ladw. Na drug stron ogie
nie dotar, ale mimo to rolinno blisko wody bya czarna, jakby co j spalio. Tylko na
agodnym brzegu zielenio si pole modych kaktusw. W dolinie czuem si nieswojo i
dopiero po jakim czasie zdaem sobie spraw, dlaczego. Nie syszaem i nie widziaem
adnej ywej istoty. adnych owadw, drobnych gryzoni czy ptakw. Miejsce byo zupenie
martwe. Jakby przekonujc mnie, e jestem w bdzie, z wysokiej skay wzbia si kania. W
martwej ciszy opot jej skrzyde brzmia prawie nieprzyzwoicie. Przysiada na brzegu i
podejrzliwie si rozejrzaa. Bya tak samo zmczona i brzydka jak wyblake niebo. Nawet
ptaszysku nieatwo tutaj przey. Gein zostawia konia przy pogorzelisku i przysza do mnie.
- Nie byo ich tam - powiedziaa.
Jeli czua jak ulg, w jej gosie tego nie usyszaem.
- Co si tutaj dziao? - spytaa.
Dugie czarne wosy jak zawsze miaa zwizane w prosty kucyk, ale teraz zobaczyem,
e czer przetkana jest mnstwem srebrnych nitek.
- Myl, e pobili si midzy sob. Cesarscy onierze z bandytami. Prawdopodobnie
byo to tylko krtkie starcie i jedni albo drudzy szybko ustpili pola. Stawiabym na onierzy.
Byo ich zbyt mao, wic woleli si wycofa.
Badawczo rozejrzaa si po okolicy. - Co z tego wynika dla nas?
- Nic. Ci martwi w wikszoci byli starymi ludmi, prawda? - ostronie zadaem
pytanie.
Oczywisto, z jak radzia sobie ze straszliw atmosfer mierci i zagady, otaczajc
ca dolin, niepokoia mnie. Nie chciaem, eby nagle si zaamaa.
- Nie ma na nich za duo do rozpoznawania. Dlaczego tak pan myli? - powiedziaa
gorzko, ale spokojnie.
Dostosowaem si do jej rzeczowego tonu i podaem map.
- Starzy ludzie nie maj wartoci. Nikt ich nie kupi. A gdyby nawet, ciko byoby ich
std zabra. Gdzie by si pani wycofaa, gdyby miaa ze sob kilkudziesiciu czy moe
kilkuset niewolnikw do sprzedania? Potrzebna pani woda i musi si pani dosta na szlak dla
karawan. Do tego jeszcze ma pani mao czasu i nie chce zbyt dugo si wczy.

Przez chwil w milczeniu studiowaa map.


- Karakoom. Prowizoryczne miejsce przeadunkw w opuszczonym kamienioomie.
Jest tam woda, chocia brakuje ziemi, ktr mona uprawia. Jeli maj niewolnikw,
zmierzaj do Karakoom..
Co cicho plusno, na szarej, spokojnej jak lustro tafli wody pojawiy si pasy maych
fal. W jeziorze leaa martwa kania. Popatrzyem na ni i na sczerniae pnie wierzb. Zatrucie
tak duego zbiornika wody musiao kosztowa niesamowit ilo pienidzy.
- Nie napoia pani koni wod z jeziora?
- Nie.
- Wic niech pani tego nawet nie prbuje.
Przez chwil przygldaa mi si, nic nie rozumiejc, ale pniej do niej dotaro.
- Id je mocniej przywiza.
Wziem uschnit ga i zmciem powierzchni wody pokryt warstewk lekkiego
popiou. Ujrzaem byszczce brzuchy tysicy srebrzystych ryb. Obszedem jezioro wok
jeszcze dwa razy i szczegowo przeszukaem najblisz okolic. W kilku dobrze osonitych
miejscach ognia unikny karowate sosny i mae kawaki pustynnych traw, ale nawet one
teraz usychay. Jedyne, co w dolinie byo soczycie zielone, to mae, paeczkowate gowy
kaktusw. Kiedy rozciem jedn z nich i roztarem midzy palcami, zapach miszu
przypomnia mi aromat workw, ktre znalazem wrd wyposaenia Eddona.
Wrciem do Gein.
- Rozbijemy na noc obz kawaek dalej. Mam jakie ze przeczucia, jeli chodzi o to
miejsce - powiedziaem.
- Zuylimy prawie dwie trzecie zapasw wody, a tutaj nie moemy ich uzupeni. Kiwna gow w kierunku jeziora
- Wedug mapy na zachd od nas jest rdo. Tam moglibymy nabra wody zaproponowaem.
Pokrcia gow.
- Jest zbyt sone. Konie dostayby kolki.
W nocy obudzio mnie kanie. Gein pakaa przez sen. Znw przeywaa, tortury
Matesa. Nie mogem jej pomc, trzymaem tylko za rk i czekaem, a nocny koszmar si
skoczy. Powtrzyo si to jeszcze dwa razy. A do witu rozmylaem o martwej dolinie,
kaktusach i karafkach z trucizn. Rano wyruszylimy w drog, gdy tylko si rozwidnio.
Spieszylimy si, ale musielimy mie wzgld na wyczerpane zwierzta. Ju trzy dni
porzdnie si nie napasy, owsa dostaway tylko tyle, eby nie zdechy. Trzy razy skrcilimy

sobie drog, przechodzc przez niewysoki grzebie skalny, lecz za ostatnim razem nam si to
nie opacio. Druga strona stoku bya bardziej stroma ni mylaem, ponadto tworzyo j
rumowisko skalne. Z trudem udao mi si bez wypadku zej na sam d, ale i ja, i ko,
mielimy ju wszystkiego powyej uszu. Odsunem si na bok, eby nie blokowa Gein
najatwiejszej drogi w d i po szybkim zejciu sprawdzaem koniom poprgi. Byem
wyczerpany, odwodniony, a osuwajcy si wir gono skrzypia. Dlatego ich nie
zauwayem. To, e mamy goci, uwiadomiem sobie, kiedy usyszaem orzekniecie
podkutego kopyta o kamie. Nie rozgldajc si, signem po miecz w pochwie przy siodle.
- Nie tak ostro, jeli nie chcesz dosta strzay w brzuch.
Znalem ten gos, Zostawiem miecz i odwrciem si. Byo ich szeciu, stali rzdem,
dwch stojcych z boku miao uki wycelowane we mnie. Groty strza poyskiway miedzi.
Nawet jeli si przeyje trafienie tak strza, kawaek metalu z reguy zostaje w ranie, a
trujca mied prdzej czy pniej powoduje mier. Pewnie nie przypuszczali, e oprcz nich
kto jeszcze wdruje prawie nieprzejezdnymi wwozami, ale mieli szczcie. A my pecha.
Zobaczyli mnie wczeniej ni ja ich i przyapali nieprzygotowanego. Midzy nimi, porodku,
siedzia na koniu mj stary znajomy ucznik, ktremu tak nieuprzejmie przeszkodziem w
cielesnych igraszkach. Spojrzaem w gr na Gein. Nie widziaa ich, poniewa siedziaa,
odwrcona w drug stron, poza tym znajdowaa si w miejscu, w ktrym musiaa
wykorzysta wszystkie umiejtnoci jedzieckie, eby utrzyma si w siodle.
- Nawet nie wiesz, jak si ciesz, e ci widz - odezwa si ucznik ochryple jak kto,
kto umiera z pragnienia. - I widz, e masz ze sob wod. To bardzo mio z twojej strony.
- Bdzie lepiej, jak si odwrcicie i odjedziecie - zaproponowaem otwarcie.
Pod kurtk miaem bandolet z noami do rzucania, rkoje miecza czekaa zaledwie
par cali od mojej doni. Mimo to byem w beznadziejnej sytuacji. W jednej sekundzie
zrobiliby mi dziur w brzuchu albo nawet dwie. Kamienie za mn zgrzytny, poczuem
powiew mocnego koskiego zapachu. Gein daa rad.
- Zaatwie sobie nawet towarzyszk. Podczas naszego wczeniejszego spotkania
mylaem, e jeste uprzedzony do kobiet. A teraz taka zmiana! Chocia, szczerze mwic, ta
twoja pikno nie jest zbyt wiele warta.
Sytuacja mu si podobaa. Mwi chodno i wyniole, umiechajc si, przypomina
jadowitego pomaraczowego limaka. Takim jak on najwiksz rado sprawia cierpienie
innych.
- Panowie - odezwaem si najlejszym i najbardziej pogodnym gosem, na jaki byo
mnie sta. - Powtrz jeszcze raz. Odwrcie si i znikajcie. W innym przypadku ucierpicie.

Przez chwil przygldali mi si zdumieni, a pniej zaczli si mia. Ci dwaj, ktrzy


we mnie celowali, umiechali si tylko zdawkowo, groty ich strza nawet nie drgny. Ktem
oka ujrzaem, e Gein pozornie niedbaym ruchem odrzuca z toreb przy siodle cienki koc.
- Mwi powanie. Co prawda jest was szeciu, ale to nic nie znaczy.
Gdyby staraa si wystrzeli jak najszybciej, zauwayliby. Lecz ona zachowywaa si
z t pozornie leniw, ale stanowcz elegancj dowiadczonej gospodyni. Tak samo bezbdnie
i prosto, jakby rozkadaa obrus. Praw rk wystrzelia bezporednio z boku, trafiajc
pierwszego ucznika w twarz, cisnem rkoje palcami i stal miecza otara si o skr
pochwy. Drugiego trafia w pier.
Byem ju w poowie drogi do stojcego najbliej mczyzny. Wycign szabl, ale
zanim zdy j pochyli, sieknem go w bok pod ramieniem. Drugi mczyzna w rzdzie
wbi koniowi ostrogi w sabizn i stara si mnie przejecha. Uskoczyem i zamiast w jedca
pionowym ciciem zaatakowaem zwierz. Ko zamar w p kroku, odrbana gowa
potoczya si, lejc krew, nagle upad, przygniatajc sob rwnie jedca. Mj znajomy
machniciem miecza trzasn w zad konia swego ostatniego towarzysza, a sam odwrci si
do ucieczki. Sposzony waach uskoczy i piersi powali mnie na ziemi, Odturlaem si w
bok, mczyzna popdzi konia i ruszy w kierunku Gein. W rzut woyem ca si, na jak
mogem sobie pozwoli lec i trafiem go noem dokadnie midzy opatki. Nawet kolczuga
mu nie pomoga. ucznik oddali si ju o dobrych dziewidziesit jardw. Gein wanie
napinaa uk. Jej ko prychn, odczekaa chwil, widziaem, jak wstrzymuje oddech. Zwierz
si uspokoio, ciciwa brzkna. Strzaa zrobia adny uk i trafia uciekiniera w plecy. Przez
kilka chwil utrzymywa si jeszcze na koniu i dopiero pniej spad. Wskoczyem na siodo i
wyruszyem za nim. Kiedy do niego dotarem, by ju martwy, a w jego oczach odbijao si
blade niebo.
Obz rozbilimy kawaek dalej, eby nie odciga nigdzie trupw. Bandyci mieli
ptorej manierki wody, ktra si nam przydaa. Rwnie ich konie byy w lepszym stanie ni
nasze, a do tego mieli ze sob may zapas drewna. Przewidujcy chopcy. Po raz pierwszy od
piciu dni rozpalilimy ogie.
- Gdzie si pani nauczya tak dobrze strzela? - spytaem Gein, podajc jej placek oraz
kawaek opieczonego misa.
- Dopiero teraz pan zauway?
- Nie, ale nie byo wczeniej okazji, eby zapyta.
Spojrzaa na mnie z ukosa.

- Pocztkowo ylimy bardzo biednie i o misie moglimy tylko pomarzy. Dolin


zamieszkiwao wiele ptakw i pustynnych gryzoni. Kiedy chciaam kawaek misa na obiad,
musiaam co ustrzeli.
- Czym innym jest jednak strzelanie do zwierzcia, czym innym do czowieka rzuciem. Udawaem, e patrz w ogie, lecz obserwowaem j spod oka, Chwil si
zastanawiaa.
- Nie. Jak si ma waciwy powd, to jest tak samo.
Poszlimy spa troch pniej ni zwykle. W nocy zrobio si zimno, moe nawet by
mrz. Przytulalimy si do siebie, starajc si ogrza wasnym ciepem. W zasadzie pi jak
zabity, ale tym razem miaem sny. We wszystkich umieraem tej nocy, kiedy ludzie Eddona
napadli na oaz, a teraz byem na wiecie tylko po to, eby odkupi wszystkie ze uczynki,
jakie w yciu popeniem. Nie sdz, eby moje uczynki byy a tak ze, ale we nie tak
wanie czuem. Rano przywitaem t piekieln rozarzon kul, ktra wytoczya si na niebo,
prawie z wdzicznoci.
Na farm Gein dotarlimy sze dni po odjedzie. Soce zdyo spali
nienawadniane pola, bydo zgromadzio si wok jeziora i powoli przyzwyczajao si do
coraz gorszego wypasu. Otworzyem klap do piwnicy, z dou buchn sodkawy odr
gnijcego misa. Eddon lea na kamiennej pododze, ramiona i kostki u ng mia
wywichnite, stara si oswobodzi z wizw. Paznokciami wyry w pododze szerokie rysy.
Kiedy przewrciem, go na plecy, znalazem pod nim robaki. Najpewniej nie y od co
najmniej dwch dni. Wyniosem go na zewntrz, pooyem na taczk i zostawiem niedaleko
jego onierzy. Dolina powoli, ale skutecznie zamieniaa si w cmentarz. Z drugiej strony po
jakim czasie ziemia tutaj stanie si bardziej urodzajna. Umyem si porzdnie w jeziorku.
Uwiadomiem sobie, e cigle boli mnie do i palce lewej rki. Bya to dziwna rana, jakby
co wypalio mi skr. Nie wiedziaem, co z tym zrobi, woyem wic skrzan rkawic i
zostawiem tak, jak jest.
- Co si stao? - spytaa Gein, kiedy wrcia ze stajni, gdzie oporzdzaa konie.
- Ju nam nic nie powie. Nie yje.
Troch ni to wstrzsno.
- Jak?
- Myl, e z wciekoci rozla zapas wody, a pniej umar z pragnienia.
- Naprawd tego nie chciaam - szepna.
- Sam jest sobie winien, a pani tej wojny nie zaczynaa - przypomniaem Gein jej
wasne sowa.

Popatrzya na mnie, po penej trosk twarzy przemkn umiech. Pierwszy, jaki


widziaem.
- Jest pan piekielnie twardym facetem, prawda?
- Nic innego mi nie pozostaje.
- Kiedy wyruszamy?
Teraz ja si umiechnem.
- Jak najszybciej.
Wzilimy wiee konie, uzupenilimy zapasy jedzenia, owsa i wyruszylimy. Ta
oaza miaa ogromn warto. Dolina bya dua i przy odrobinie woonej pracy zdoaaby
zapewni zapasy dla maej armii.
Gein dobrze znaa tereny na poudniowy wschd od swego domu i dziki temu
posuwalimy si bardzo szybko. Kilkakrotnie trafilimy na lady wikszych oddziaw, ale za
kadym, razem udawao si nam je omin, Gein miaa ch przyczy si do Duamczykw,
lecz przekonaem j, e zabiliby nas tak samo szybko, jak onierze cesarza. Nasz jedyn
szans byo unikanie problemw i zachowywanie si niczym mae szare myszki. Wszystkie
oazy, jakie mijalimy, byy spalone i zatrute. Sdziem, e po kilku tygodniach na
pogorzeliska przynajmniej czciowo wrci ycie - ptaki, drobne owady oraz e na ziemi
uynionej popioem zacznie bujnie rosn nowa rolinno, jednak oazy wci byy
opuszczone i puste. Jedynymi rolinami, ktre w okolicy zatrutych rde wody dobrze rosy,
byy mae zielone kaktusy. Niekiedy przy brzegu jeziorek znajdowalimy trupy desperatw,
ktrym nie pozostawao nic innego, ni przekona si na wasnej skrze, czy woda w oazach
jest ju znowu czysta. Jak na razie nie bya. Teren stopniowo zmienia si w niebezpieczn
puapk, w ktrej mg przey tylko ten, kto wiedzia o kilku niezanieczyszczonych rdach
wody, albo ten, kto zna jakie inne. Nie przestawaem myle o tym, jak pokona
kilkudziesiciu, a moe nawet kilkuset onierzy i siepaczy, zabra im trjk dzieci i odjecha
z nimi, wychodzc z tego cao. W nieskoczono kazaem Gein opisywa, jak wyglda
Karakoom i chciaem, eby przypomniaa sobie najdrobniejsze szczegy. Zrobiem sobie
mokasyny. Dowiadczony czowiek potrafi porusza si w nich niczym duch. Pod stopami
czuje najdrobniejsze kamyczki i gazki, i potrafi rozpozna, na co moe stan. Na pustyni
wszystkie kamienie maj potwornie ostre krawdzie, dlatego buty wykonaem z podwjnej
warstwy skry. Czwartego dnia, niezauwaeni, stalimy si wiadkami gwatownej potyczki
dwch oddziaw wojsk. Schowalimy si za stosem odamkw skalnych przecinajcym
wwz, przez ktry przejedalimy, i obserwowalimy walk. Siy byy wyrwnane,
dwunastu na jedenastu, zacita bitwa na miecze najpierw w siodle, pniej na stojco.

Dopiero kiedy pozostaa ostatnia czwrka z jednego oddziau, uwiadomiem sobie, e jedni i
drudzy byli Crambijczykami. Walczyli o wod.
Zostawilimy zwycizcw z ich wodnym skarbem i pojechalimy dalej. Pitego dnia
przed poudniem dotarlimy do Karakoom.
Stacj handlow Karakoom, jak stao na mapie, tworzy olbrzymi budynek z
nieobrobionych drewnianych kd, zbudowany u podna stromego, miejscami nawet
pionowego zbocza. Poniewa z gry czsto spaday kamienie, waciciel zabezpieczy ska i
zbocze kilkoma drewnianymi cianami, ktre zatrzymyway tony kruszywa i kamieni.
Musiao go to kosztowa mnstwo pienidzy, gdy bezporednio w okolicy nie rosy adne
drzewa. Z drugiej strony jednak, budynek przez wikszo dnia znajdowa si w cieniu, co
wychodzio na dobre mieszkacom i przechowywanym towarom. Pod jedn cian stay
stulitrowe beczki, pod drug leao drewno na opa. Kawaek dalej poyskiwaa tafla maego
jeziora. Z pewnoci zasilao je podziemne rdo, poniewa nie widziaem adnego
dopywu. Przy jeziorze byo ogrodzenie, za ktrym toczyo si teraz kilkaset sztuk byda.
Prawdopodobnie zdobycz wojenna. Ci, ktrzy zagnali tam bydo, nie mieli pojcia o
rolnictwie, poniewa zostawili razem stare byki, byczki, mode cielta i krowy. Zwierzta
byy jednak w tak ndznym stanie, e im to nie przeszkadzao. Porodku rwniny staa dua
stodoa, ktra suya jako magazyn dla mniej wymagajcych towarw. Droga dla karawan
prowadzia mniej wicej przez rodek - dwie gbokie koleiny wyryte przez koa cikich
wozw z towarami. Wygldao to, jakby cigna si prosta droga z poudniowego wschodu
na pnocny zachd, ale kilka kilometrw dalej, w labiryncie wwozw, jarw, stromych
dolin i rozczonkowanych grani wia si niczym pena meandrw rzeka. W okolicy na
kamiennej ziemi nie rosy nawet najbardziej wytrzymae ciernie.
Obszedem stacj wok w bezpiecznej odlegoci i odkryem dwa stanowiska
stranicze. Jedno blisko budynku, drugie na samym kocu rwniny. Mimo e drugie
stanowisko stranika byo w rzeczywistoci ma naturaln fortec, ktra moga przez chwil
stawia opr nawet znacznej liczbie przeciwnikw way i mury doskonale wtapiay si w
zrnicowany teren. Zauwayem je tylko dlatego, e stranicy rozmawiali zbyt gono. Nie
miaem ze sob pidziesiciu ludzi, z ktrymi mgbym zaatakowa, dlatego czekaem.
Oprcz stranikw nikogo innego nie widziaem, ale sdziem, e wszyscy chowaj si
wewntrz przed poudniowym upaem. Leaem wrd gazw i cierpliwie obserwowaem
stacj. Soce rozpalio metalowe czci wyposaenia, a wyskakiway mi pcherze. Zostao
nam par ostatnich litrw wody, dlatego uem tylko woow wyprawion skr. Wszdzie,
na wargach, twarzy, grzbietach doni - czuem sl. Jednak ju si nie pociem. Nie byo czym.

Pocztkowo rozmylaem, ale pniej moje myli si zatrzymay, czuem tylko zmczone
bicie serca pompujcego gst krew. Zlaem si z pustyni i zmieniem w gaz bez ycia. A
jednoczenie czekaem. Dopiero pod wieczr z domu wyszo szesnastu mczyzn. Poowa
zmienia stranikw, poowa zacza przygotowywa wielkie ognisko. Otworzyli jedn
beczk i napenili dzbany. Te dranie miay setki galonw wina! Mnie wystarczyaby nawet
woda. W tym momencie nienawidziem ich tylko dlatego, e mieli co pi. Przypomniaem
sobie Gein. Ukrywaa si w cieniu, ale nie robio to znw a takiej rnicy. Troch pniej z
domu wyszli kolejni mczyni, przygnali z zagrody trzy sztuki byda i na miejscu je zabili.
Chyba mielimy szczcie, onierze przygotowywali uroczysto. Chwil po zachodzie
soca kulejcy czowiek zanis do stodoy manierk z wod i co do jedzenia. Pewnie tam
trzymali jecw. Naliczyem na zewntrz dwadziecia pi osb, ale pozostaych dwadziecia
pi mogo spokojnie ukrywa si w rodku. Obserwowaem to, co si dziao na rwninie a
do pnej nocy, lecz moje nadzieje byy przedwczesne, poniewa przygotowania si
przecigay i w kocu zrozumiaem, e hulanka odbdzie dopiero jutro. Pito sporo, ale
dowdcy trzymali swoich ludzi w cuglach. Przez cay czas na rwninie panowa wielki ruch,
nie odwayem si na wypraw do stodoy.
Po pnocy wrciem do Gein. Czekaa na mnie w zagbieniu na wskiej grani
oddzielajcej od siebie dwa krte wwozy, gdzie rozbilimy obz. Wygod powicilimy dla
zasady widzie i nie by widzianym. Noc bya tak samo zimna, jak dzie gorcy. Wia
lodowaty wiatr i podnosi ziarnka piasku, ktre mocno uderzay we wszystkie nieosonite
czci ciaa. Rozpalania ognia oczywicie nie ryzykowalimy. Rana na lewej rce wci si
nie goia, ale jeli czowiek przymkn oko na bl, nie przeszkadzaa w adnej czynnoci.
Znw dugo nie mogem usn. Rozmylaem nad tym, jak si jutro rozprawi z
pidziesitk uzbrojonych siepaczy. Na aden wietny pomys nie wpadem, miaem,
nadziej, e to si jeszcze zmieni. Nowy dzie przynosi nowe rozwizania. Gein regularnie
oddychaa, przytulaa si do mnie, srebrne nitki w jej wosach poyskiway w zimnym blasku
gwiazd. Znw miaa koszmary z powodu chopaka, ktrego zamczyem. Zasuy na to, by
morderc, pustoszy posiadoci ziemskie, ale mg umrze lejsz mierci, a jego katem nie
musiaem by akurat ja. Wiedziaem, e zrobi wszystko, eby ocali te dzieciaki.
Rano wybraem inne miejsce do obserwacji, lecz kamienie nie wydaway si ani
troch wygodniejsze, a ziemia rwniejsza. Dzie by jeszcze duszy i jeszcze gortszy ni
poprzedni. Poprosiem Gem, eby czuwaa ze mn, poniewa baem si, e mog zemdle z
gorca.

Przed poudniem dwch mczyzn zanioso do drewnianej budy ceber wody i troch
jedzenia. To by dobry znak. Nie zabili jecw w nocy. Po poudniu z pnocnego zachodu
przyjechao czterech mczyzn na koniach. Wygldali tak, jakby mieli za sob dug i szybk
podr. Pozostali przywitali ich entuzjastycznie, a kiedy przybysze pokazali cikie worki,
radosny krzyk nie mia granic.
- Co to znaczy? - spytaa Gein. Nie chciaem jej okamywa.
- Prawdopodobnie przywieli pienidze. Pienidze za sprzedanych niewolnikw.
Odwrciem si do niej. Twarz miaa spalon socem, w zaamaniach zmarszczek
schodzia jej skra. Do rzs przylepio si kilka ziarenek piasku.
Zacisna wargi, na chwil zamkna oczy, gboko odetchna.
- Ale w stodole jeszcze kto jest.
Tak.
Moe jej dzieci przywieli zbyt pno i nie zdyli ich sprzeda? Albo je zostawili,
poniewa nie dostali za nie dobrej ceny, albo je zostawili, poniewa dwoje z nich to
dziewczynki? Albo by tam kto zupenie inny? adnej z tych myli jednak nie powiedziaem
na gos.
Miso zostao podpieczone ju zeszej nocy i w chwili, kiedy upa si zmniejszy,
zaczo si witowanie. Cae towarzystwo skadao si z trzech niezalenych grup, ktre si
poczyy i porozumiay w sprawie dzielenia zyskw. Co dziwne, panowaa tam nawet pewna
dyscyplina. Po zachodzie soca si ochodzio i wikszo ludzi przeniosa si do domu. Na
rwninie haasowao jeszcze tylko kilku najbardziej wytrwaych, ktrzy zajmowali si
pieczeniem misa. yczyem im dobrej zabawy w nadziei, e wszyscy spij si do
nieprzytomnoci. Przed pnoc, oprcz stray, na zewntrz nie zosta nikt. Z domu
dochodziy haas i wrzaski, nie musiaem si ba, e zdradzi mnie nieostrony dwik. Buty
jedzieckie zamieniem na mokasyny, policzki i rce poczerniem sobie popioem
zmieszanym z tuszczem i ostatni resztk wody, ktr schowaem wanie w tym celu. Kusz
i miecz zostawiem na miejscu, polegaem tylko na noach i na tym, e nie zostan
zauwaony. Gein mnie obserwowaa z pustymi manierkami na wod w rkach. Bez wody nie
mielimy szansy uciec. Musiaa zaryzykowa wypraw do jeziora. Nie sdziem, eby dzi
kogo tam spotkaa.
- Spotkamy si przy koniach. Bd gotowa.
Skina gow i znikna w ciemnoci. Wczeniej ni ja, ebym pniej nie musia na
ni czeka. Przy odrobinie szczcia o ucieczce winiw dowiedz si dopiero w poudnie, a
wtedy ju dawno bdziemy za grami. Nadoyem troch drogi, eby stodoa znalaza si

midzy mn a budynkiem, i gdy tylko wyszedem zza ska, pooyem si i ostronie


czogaem. Uwaaem na kady ruch, haas dobiegajcy z domu przesta mi si nagle
wydawa taki gony. Przy najmniejszym ruchu stranika przytulaem si do ziemi i
czekaem, a facetowi przejdzie ch pilnowania. Jednoczenie cigle przeklinaem pogod.
Niebo byo jasne, ksiycowi do peni brakowao trzech dni. Dla czowieka, ktry czoga si
przez obz nieprzyjaci, wiata a za duo. Z otartym brzuchem i poranionymi do krwi
rkami dotarem a do tylnej ciany stodoy. Bya zrobiona z desek przybitych do szkieletu
nonego z pni. Nawet nie prbowaem wyamywa caej deski naraz. Wyschnite drewno by
trzasno i dwik mgby mnie zdradzi. Wzrokiem i dotykiem wybraem najciesz desk i
zaczem j ociosywa noem drzazga po drzazdze. Z nastpnymi deskami poszo atwo.
Odkadaem je na bok, eby nie przeszkadzay mi podczas drogi powrotnej. Skrzypny drzwi
i wrzaw ze rodka byo nagle sycha goniej. Piach i kamienie skrzypiay pod podeszwami.
Przerwaem prac, skuliem si przy cianie i wycignem z futerau n do rzucania.
Mczyni na szczcie zrobili tylko kilka krokw, usyszaem strumie moczu
lejcego si na kamienie. Te bym chcia tak atwo si wysiusia, bez pieczenia i blu
spowodowanego krysztakami kwasu w przewodzie moczowym.
- Mylisz, e Lafson bdzie mia gotowe kurczaki? Ta cielcina pomau zaczyna
wychodzi mi bokiem - odezwa si kto.
- Bdzie ciko. Przed chwil mu je tam zaniosem.
- No tak.
Mczyni wrcili do domu, a ja do pracy. Niedugo potem znalazem si w rodku.
Byo tutaj znacznie ciemniej i chwil trwao, zanim przyzwyczai mi si wzrok. Stodoa
wygldaa na pust, tylko z jednej strony zauwayem du kup zwinitych lin.
Prawdopodobnie ostatnia przesyka kupiecka przed wojn. W rogu po mojej prawej stronie
spao kilka osb. Ostronie si do nich doczogaem. Nie byoby nic bardziej gupiego ni
zdradzi swoj obecno z powodu przeraliwego krzyku uwalnianych jecw. Znalazem
koc, macaem go, dopki nie dotknem twarzy. Odczekaem chwil, pniej szybko
zakryem picemu usta, jednoczenie mocno go trzymajc. Przebudzi si, przeraony stara
mi si wyrwa, ale nie da rady. Zorientowaem si, e to dziecko.
- Przyszedem, ci pomc, rozumiesz? - szeptaem, starajc si, eby mj gos
przynajmniej przez chwil brzmia przyjemnie. - Nie wolno ci krzycze, syszysz? Jeli
rozumiesz, kiwnij gow.
Jego gowa si poruszya.
- wietnie - powiedziaem i puciem dzieciaka.

W ciemnociach ledwie dostrzegaem jego rozmazan sylwetk.


- Ostronie ich obud i powiedz, e uciekacie. Pospiesz si.
Wydawao mi si, e lepiej zda si na niego ni ryzykowa kolejn szarpanin.
Musia nimi dugo potrzsa, a pniej rwnie troch trwao, zanim zaczli kojarzy.
Prawdopodobnie nie byli w najlepszej kondycji. Podobnie jak ja.
- Suchajcie - odezwaem si w ciemnociach - w tylnej cianie jest dziura, przejd
pierwszy i poczekam na was na zewntrz. Nawet najmniejszy dwik moe nas zdradzi.
Uwaajcie i niepotrzebnie si nie spieszcie. Na zewntrz nie bdziemy si odzywa.
Trzymajcie si tu za mn i wstawajcie tylko wtedy, kiedy wam pozwol.
Nikt mi nie odpowiedzia. Miaem nadziej, e rozumiej. Teraz nastpia bardziej
ryzykowna cz gry. Wydosta si na zewntrz z trjk dzieci. Ze stodo poszo atwo, ale
droga przez rwnin okazaa si piekem. Staray si, ale mimo to byy goniejsze ni para
parzcych si lisw. Przy kadym szmerze wosy staway mi dba. Kiedy dotarlimy do
cienia rzucanego przez skay, z napicia byem spocony jak mysz. Wstaem.
- Dalej pjdziemy. Nie odzywajcie si i patrzcie pod nogi. Droga jest za.
W cieniu ska i tak nie byo nic wida, ale lepsza taka rada ni adna. Bez problemu
dotarlimy a do koni. Gein ju czekaa. Trzymaa w rce kusz I celowaa w naszym
kierunku.
- To ja, Koniasz - powiedziaem.
- Znalaze je?
Zanim zdyem odpowiedzie, przerwa mi jeden na p zduszony krzyk.
- Mamo!
Najmniejszy z uciekinierw przepchn si obok mnie i rzuci Gein w ramiona.
- Eriku, dzieci moje, znalazam was. - Gos jej dra z radoci.
Te si cieszyem, moe nawet byem szczliwy. Podniosem z ziemi manierk z
wod, ktr przyniosa Gein i piem. Kiedy ugasiem najwiksze pragnienie, zauwayem, e
pozostaa dwjka niepewnie przestpuje z nogi na nog. Wydao mi si to dziwne. Porzdnie
si im przyjrzaem i stwierdziem, e to dwch chopcw w wieku dziesiciu, jedenastu lat.
- Gein, pani crek tutaj nie ma - powiedziaem cicho.
Woda przestaa mi nagle smakowa.
- Wczoraj zaprowadzili je do domu - wytumaczy cicho Erik.
Przygldaem si Gein. Jej oczy w wietle ksiyca byszczay. Milczaa.

- Jeli teraz uciekniemy, mamy du szans, e si uratujemy. Wszyscy. Jeli


sprbujemy je wydosta, umrzemy. Tysic do jednego. Nie wyobraam sobie, jak mogoby
si uda. A jutro bd ju martwe.
Moe s martwe ju teraz? Jeli miay szczcie... Gein popatrzya na swojego syna, a
pniej na tych dwch chopcw.
- Pojedziemy - powiedziaa ciko.
Sprawdziem, czy wszystkie manierki z wod s zabezpieczone i zapaem konia za
uzd.
- Najpierw pjdziemy pieszo. Wsidziemy, jak teren bdzie atwiejszy do przejcia rozkazaem.
Zrobilimy pierwszy krok, a przez gow przelecia mi obraz lin, drewnianych
dwigarw podpierajcych kamienn lawin i stada byda toczcego si w zagrodzie przy
jeziorze.
- Gein?
Co w moim gosie j zdziwio. Odwrcia si na picie.
- Chopcy, umiecie sobie radzi z bykami?
***
Teraz, kiedy czogaem si do pierwszego stanowiska stranikw, mj pomys
wydawa mi si marny, gupi i samobjczy. Samobjczy by naprawd, ale ju nawet nie o to
chodzio. Wsparem si na okciach i uniosem par centymetrw, eby zajrze za murek
usypany z duych kamieni. Prawie zaklem. Stranicy spali, na ziemi walao si kilka
cynowych dzbankw, ogie prawie dogasa. Sto jardw czogania, od ktrego straciem
resztki zdrowej skry na udach, rkach i brzuchu, byo niepotrzebne. Nie wyrywaem
stranikw ze snu i z obj Morfeusza, przekazaem ich od razu jednookiemu przewonikowi.
Na ramiona zarzuciem sobie paszcz najwyszego z nich i zgarbiony, chwiejnie kroczyem w
kierunku drugiej warty. Obnaony miecz trzymaem ostrzem w gr przy prawym boku, w
lew rk wziem pusty dzban. Ich ogie by wikszy, ju z daleka widziaem ruch. Ci
niestety nie spali, ale miaem nadziej, e bd przynajmniej olepieni blaskiem pomieni.
Byo ich trzech, siedzieli na kamieniach, grali w koci, na dwch duych ronach pieky si
kurczaki.
- Znw skoczyo si wam wino, Hetodzie? - rzuci do mnie jeden z nich.
Drugi podejrzliwie mi si przyglda, a trzeci zajmowa si komi. Stara si
niezauwaalnie przekrci trjk na pitk. Rzuciem drugiemu dzbanek. Instynktownie go

zapa. Kopniciem w pier wepchnem gracza w ogie i z obrotu oburcz poziomo


sieknem pierwszego. Ostrze gadko odcio gow, nastpnego trafio w rami i ugrzzo w
klatce piersiowej. Puciem miecz. Gracz podnosi si wanie z pomieni, pali si i otwiera
usta do krzyku. Uderzeniem pici w szyj rozerwaem mu tchawic. Umar cicho. Drugi
mczyzna wci siedzia. Musiaem zaprze si nog, eby wycign miecz z klatki
piersiowej. Ustawiem martwych tak, eby przynajmniej z daleka wygldao, jakby spokojnie
grali w koci, poprawiem zrzucone z rona kurczaki i schowaem si w cieniu murku.
Udaem pohukiwanie puchacza. Przez rwnin przebieg cie. May Erik bieg do stodoy po
liny. Pozostaa dwjka ju ogldaa stado, Gein wybieraa, ktre dwigary sprbuje podbi.
Leaem i czekaem na kolejne pohukiwanie - znak, e s gotowi. Zastanawiaem si, czy uda
mi si przynajmniej kogo uratowa. Nie chciaem umiera tak zupenie bez powodu. Pniej
szukaem momentu, w ktrym wszystko obrcio si w niewaciwym kierunku, ale nie
znalazem adnego kluczowego wydarzenia. Byo to po prostu wiele drobnych
problematycznych sytuacji, ktre doprowadziy mnie a tutaj, przed budynek, gdzie czekao
na mnie kilkudziesiciu zabijakw. Moe rzeczywicie umarem tej nocy kiedy soldateska
Eddona napada na ferm? I nagle, kiedy moje myli swobodnie sobie kryy, kawaki
ukadanki znalazy si na waciwych miejscach i zrozumiaem, o co chodzio z zatrutymi
oazami. Kluczem byy kaktusy. Tak sam krysztaow karafk widziaem kiedy u jednego
juaskiego czarownika-ogrodnika. Przechowywa w niej substancje mutagenne, ktrych
uywa do pielgnowania rolin. Jeli kto mg sobie na to pozwoli by w stanie
wyhodowa na yczenie rosiczk, ktra na obiad zjadaa caego psa, albo wspaniay kwiat
pachncy niczym misa popsutych jaj. Dla kadego co dobrego. Cesarz albo hrabia Gletov
zapacili jakiemu zrcznemu czarownikowi, eby stworzy dla nich doskona bro
biologiczn. Kaktusy nie tylko s odporne na uyt trucizn, ale trucizna jednoczenie jest
produktem ich metabolizmu. Raz zatruta oaza, to na zawsze zatruta oaza. Jeli oczywicie
czowiek nie ma przygotowanego narzdzia, ktre zniszczy cakowicie kaktusy i zneutralizuje
trucizn. Za t informacj duamski hrabia obsypaby mnie zotem, poniewa mgby postawi
cesarza przed Wielkim Konwentem za wykorzystywanie magii do celw wojskowych. A
nawet najwikszy z wadcw nie moe pozwoli sobie na to, eby przeciwstawili si mu
dosownie wszyscy. Szkoda, e wpadem na to tak pno, mogem by bogaty. Zahuka
puchacz. Te ptaki nie yj na pustyni, ale nie udao si nam doj do zgody w kwestii innego
znaku. Wstaem, miecz wsunem do pochwy, a zamiast niego zapaem dwa dugie rony z
kurczakami. Dwa kurczaki zrzuciem na ziemi, eby obnay groty. Gow miaem lekk i
jasn. Powietrze mrozio, gwiazdy piknie byszczay, niebo wygldao jak aksamitny pas

oproszony drobnymi brylantami. Para oddechu zastygaa tu przy ustach. Nie patrzyem pod
nogi, ale w mokasynach poruszaem si cicho i pewnie. W chwili, kiedy wejd do budynku,
bd mia trzydzieci sekund na to, eby wydosta na zewntrz dziewczynki i samego siebie.
Tak to wytumaczyem Gein. Nie chciabym si jednak zakada.
Z penymi rkami udao mi si otworzy drzwi dopiero za drugim razem. Powietrze
wewntrz byo zatche, przesiknite oparami wina i piwa, odorem niemytych cia i
zapachem pieczonego misa. Porodku w otwartym palenisku hucza wielki ogie, na
dbowych awkach, ktre by jedynym wyposaeniem, stay due lampy olejowe. Cynowe
dzbanki stukay, mczyni przekrzykiwali si jeden przez drugiego, kilku ludzi o co si
kcio. Wielki chop z rudymi wsami, zachcany przez wszystkich, trzyma nad gow
stulitrow beczk i wprost z kurka dopija to, co jeszcze w niej zostao. Domylaem si, e
zostao tam jeszcze adnych par litrw. Inny facet z poaman i le zronit szczk
obmacywa pod spdnic nisk dziewczyn, ktra podawaa mu miso na wielkiej tacy.
Zabawa osigaa punkt kulminacyjny, za chwil nastpi orgia albo przemoc. Obstawiaem to
drugie. Obok mnie stao dziewcz z blad twarz i wielkim krwiakiem na policzku.
Przygldao mi si ze strachem. Wygldaem na pewno dwa razy straszniej ni
najohydniejszy z pozostaych. Nieco dalej stay inne dwie kobiety.
- Wyjd. Uciekaj - powiedziaem do niej.
Nie rozumiaa, co si dzieje, ale posuchaa. Przynajmniej raz odniosem poytek z
mojej brzydoty. Kilka twarzy odwrcio si w moim kierunku. Podniosem dugi roen
ukonie w gr jak sztandar i zawoaem:
- Ju s, ju je nios!
Gorcy tuszcz kapa na podog i sycza. Skierowaem si w stron paleniska do
miejsc dla wybranych i najwaniejszych. Kady krok by jak opata piachu rzucona na mj
grb. Zatrzymaem si przed trjk mczyzn lecych na poduszkach.
- Dziewczta, spadajcie std teraz na chwil - warknem na ich towarzyszki.
Poczekaem, a wstan, i delikatnie nachyliem rony.
- Lafson wam yczy smacznego, panowie - powiedziawszy to, wbiem dwm
siedzcym po bokach mczyznom elazne, jeszcze arzce si groty w pier. Na chwil
zapada cisza.
- Damy, opucie, prosz, to pomieszczenie! - zdyem jeszcze powiedzie,
jednoczenie od strony drzwi dobieg spokojny gos Gein.
- Mariko, Hedviko, uciekajcie.

Jak na komend wybucho zamieszanie. Mj miecz zalni w wietle pomieni.


Dziewczyna z mojej prawej strony zacza biec, kto instynktownie prbowa j zapa. Zy
instynkt, uciem mu rk w okciu. Uwiadomiem sobie, e si umiecham, e si gono
miej. Karty zostay ju rozdane, a mnie nie pozostawao nic innego ni z nisk par, jak
wycign dla mnie los, rozegra jak najlepsz parti. Trzech mczyzn z lewej jednoczenie
podnioso si z awki. Ostrze bysno, robic dugi uk, usadziem ich z powrotem mierteln
ran w piersi. Z drugiej strony naciera na mnie grubiaski rudzielec. Cay czas kryjc tyy,
uderzyem go gowic rkojeci w skro. Ze stou skoczy na mnie facet z twarz asiczki i
sztyletem w rce. W locie trafiem go stop dokadnie pod mostek. Kopic, straciem
rwnowag, ale kto mnie zapa w pasie i tym samym uchroni przed natychmiastowym
upadkiem. Zdoaem jeszcze dgn mczyzn przed sob, ale zabrako mi czasu, eby
wycign miecz z ciaa, zamiast tego machnem tylko noem za siebie. Trafiem, ale cios w
gow powali mnie na ziemi. Natychmiast spada na mnie caa masa cia. Udao mi si
odsun gow, ostrze trafio tylko w rami, komu rozciem brzuch, ale pniej straciem
rwnie n. Jknem, kiedy ostrze przejechao po moim udzie i trafio na ko. Zarobiem
kolejny cios w gow, na krtko straciem wiadomo. Wrzaw zaguszy nagle haas
walcej si skay, ziemia si zatrzsa. Przestali mnie przydusza, zobaczyem mczyzn
toczcych si przy oknach. - Nie! - krzykn kto.
Zostawili mnie na ziemi i uciekali. Wdrapywali si jeden na drugiego, wrzeszczeli,
przeklinali i wszyscy naraz starali si uciec. Drzwi i okna zablokowaa zapora ludzkich cia,
zgrzyt osuwajcych si ska zagusza wszystko inne. Mae okienko, otwr wentylacyjny o
wielkoci czterech doni na cztery na wysokoci szeciu stp, zostao wolne. Zbyt wysokie i
zbyt mae, eby kto przeszed. Ale moe udaoby si przeskoczy. Wstaem chwiejnie,
zrobiem trzy dugie kroki, odbiem si. Wycignem ramiona przed sob, w locie
wypchnem na zewntrz ram okienn. Widziaem kamienie, gazy i wir. Zaczem biec. Z
nieba spad kawaek skay i zgnit mczyzn uciekajcego obok mnie. Dostaem w plecy i
straciem rwnowag, zdoaem jeszcze zrobi trzy skoki, a pniej znw upadem. Ponownie
ruszyem w przd niczym atleta na stadionie. Uderzenie w potylic nie byo mocniejsze ni
szturchnicie, ale definitywnie powalio mnie na ziemi.
Wszystko mnie bolao, skd dochodziy odgosy walki. Na olep machnem wok
siebie rkami i bl sta si jeszcze wikszy. Podcignem pod siebie nogi i sprbowaem
wsta. Jako szo. Czuem, jak osypuje si ze mnie piach i mae kamienie. Dopiero teraz
uwiadomiem sobie, e nic nie widz. Otworzyem oczy. Klczaem w poowie zagrzebany

w piasku, nieco przede mn staa grupka ludzi. Nie widziaem ich wyranie, to ostatnie
uderzenie w gow dao mi niele w ko.
- No, gnojki, kto pierwszy?
Poznaem gos Gein. Wstaem, piasek opada z mego ubrania z cichym chrzstem.
Niebo byo czarne, gwiazdy pikne. Kto zawy z blu. Sprbowaem zrobi krok. Udao si.
Gein staa tyem przy jedynej cianie stodoy, ktra pozostaa, w rce trzymaa nacignit
kusz, drug, z ktrej wanie wystrzelia, odrzucia na bok. Na ziemi zwija si mczyzna z
betem w brzuchu.
- Za to bdziesz bardzo cierpie, kobieto - powiedzia mczyzna z garbem i
nienaturalnie dugimi rkoma.
- Kto chce by drugi?
Mczyni si zawahali. Byo ich szeciu, ale pytanie Gein nie zachcao do
popiechu.
- Najlepiej dla was bdzie, panowie, jak si odwrcicie i zaczniecie zwiewa, a si za
wami zakurzy - wysepleniem.
Odwrcili si w moj stron. Krzywiem si z blu i nie byem w stanie porzdnie si
wysowi, poniewa spadajcy kamie rozerwa mi twarz. Mody, barczysty chopak spojrza
na mnie, jakbym by szalecem.
- Gadasz brednie, jeste sam i nie masz adnej broni - powiedzia.
Nie mia mlecza, tylko n. Teraz przeoy go tak, eby ostrze byo skierowane w
gr.
- To prawda. Ale byo was siedemdziesiciu, teraz zostao ju tylko szeciu.
Zaatwiem nawet oddzia hrabiego Gletoya. Nie wiem, dlaczego nie miabym sobie da rady
z wami.
Modzieniec rzuci si na mnie z noem, ktry trzyma przed sob w prawej rce.
Odskoczyem w lewo, jego uzbrojon rk cisnem w nadgarstku, zmieniem kierunek ataku
bardziej w prawo i w gr. Nagle pocignem gwatownie jego rk w d. Zrobi salto i
upad na plecy. Upuszczony n brzkn o kamienie gdzie za mn. Oparem jego rk
okciem o udo i zamaem. Lea i jcza.
- Wszystkim i tak nie dasz rady - powiedzia garbaty, wpatrujc si we mnie.
- Moe i nie - zgodziem si. - Ale bd si stara.
Spojrza na mnie, pniej na Gein z kusz i przez chwil si zastanawia.
- Zbieram si. To s szalecy - powiedzia, cofajc si o dwa kroki, odwrci si zaraz
i pdem ruszy do zagrody, w ktrej zamknito konie. Pozostali chwil pniej poszli za jego

przykadem. Ugiy si pode mn kolana i upadem na ziemi. Z cienia wynurzyli si znajomi


chopcy, dwie dziewczynki i jedna moda kobieta.
Obudziem si dopiero rano. Gein ju w nocy opatrzya mi rany, wic czuem si
znacznie lepiej. Moje ciao znw nie zawiodo. Jadem gorc zup i przygldaem si mojej
towarzyszce wraz z jej nowymi podopiecznymi. Starali si z odamkw ska wygrzeba jak
najwicej rzeczy ktre mogy si przyda. Gein zauwaya, e wstaem i usiada obok mnie.
- Ma pani swoje dzieci? - spytaem.
- Troje z czwrki. Marika zostaa tam. - Pokazaa na stert kamieni.
- Wci pani chce, ebym pani towarzyszy do Hamtu?
- Nie. Wrc na nasz farm. Z nimi doprowadz j do porzdku.
Popatrzya na dzieci i na jej twarzy pojawi si umiech.
- To niebezpieczne - wymamrotaem z penymi ustami.
- Poprosz duamskiego hrabiego o ochron. Bd prowadzi baz dla jego onierzy.
A co pan ma w planach?
- Rwnie spotkanie z hrabi. Mam nadziej, e drogo mu sprzedam pewn
informacj.
- Jak?
- Chodzi o te kaktusy.
Powtrzyem z grubsza, na co wpadem. Wiedziaem, e bd mwi z hrabi
wczeniej ni ona i nie obawiaem si, e mogaby prbowa mnie okantowa.
- Jeli znajdzie gdzie pani podobne, ale niezmienione genetycznie kaktusy i posadzi
je przed wejciem do doliny, bdzie pani miaa w przyszoci wzgldny spokj.
Skina gow w zamyleniu.
- A co pniej, kiedy dostanie pan swoje pienidze? - spytaa.
- Pojad odpocz gdzie w bardziej cywilizowane miejsce, do duego miasta. Gdzie,
gdzie nie pali si posiadoci i nie wyniszcza caych osad, gdzie co najwyej w ciemnej
uliczce mona zosta dgnitym przez wynajtego morderc albo uduszonym specjaln link
zarzucon na szyj. Gdzie po prostu mona y mniej wicej w spokoju.
Pokrcia gow.
- Nigdy o panu nie zapomn - obiecaa.
Ubranie miaa we krwi swojej i innych, oczy twarde jak agaty z domieszk smutku
ciemnych rubinw. Wierzyem w jej obietnic.

KIEPSKA INWESTYCJA
Zapasy i wyposaenie ju kupiem, teraz poszukiwaem koni. Za dwa dobre wierzchowce
chtnie oddabym wszystkie pienidze, jakie mi jeszcze zostay. Mj stary jabkowity po
galopie z Ambrii by zupenie wycieczony, wic musiaem go sprzeda. Nawet dugie
targowanie nie pomogo w zarobieniu wicej ni piciu zotych, ale ko by w tak zym
stanie, e uwaaem t cen za sukces. Rzenik prawdopodobnie zaproponowaby mi wicej,
lecz nie chciaem odwdzicza si zwierzciu za jego szybko i wytrzymao w tak pody
sposb. Przeszedszy przez rodek targowiska, skierowaem si w stron kolejnej zagrody z
komi. Jednak i tutaj toczyy si zwierzta przyzwyczajone do puga i chomta.
Na targu rozoyo towar zaledwie dwudziestu sprzedawcw, a ich oferta na pierwszy
rzut oka nie wygldaa najlepiej. Bauryto byo prowincjonalnym miasteczkiem na skraju
Puszczy Gutawskiej lecej na granicy Cesarstwa Crambijskiego i Ligi Niezalenych Miast.
Trzysta lat temu prowadzi tdy wany szlak handlowy, ale to byy dawne czasy.
W Cesarstwie Crambijskim spdziem ponad rok. Przycigay mnie tamtejsze
uniwersytety. Byy cztery i do kadego naleaa biblioteka publiczna, do ktrej mieli dostp
wszyscy bez wzgldu na pochodzenie - wystarczyo wnie ma opat. Z drugiej strony
irytowaa mnie pedanteria cesarza w kwestii przestrzegania nawet tych najgupszych praw.
Kiedy pewnego poranka na plakacie z wizerunkami poszukiwanych kryminalistw ujrzaem
wasn twarz, moje negatywne uczucia do cesarza zwyciyy i wziem nogi za pas. Nie
zwrciem nawet poyczonej ksiki - Historii upadku Krlestwa Geotskiego autorstwa
Meeta - i pozwoliem, eby przepado pidziesit zotych kaucji. Teraz przyjechaem tutaj i
wierzyem, e onierze, ktrzy od szeciuset kilometrw szli po moich ladach, ju dawno
wrcili do swoich przytulnych koszar urzdzonych z pienidzy wycignitych z kieszeni
podatnikw. Ncia mnie Zatoka Urmska z szybko rosncymi miastami i duym ruchem. Ju
zbyt dugo odpoczywaem i studiowaem, a ilo gotwki powanie mi si zmniejszya.
W nastpnej zagrodzie stao siedem koni. Z wyjtkiem jednego starszego waacha
byy to smuke ogiery uszlachetnione przez pustynnych, nomadw. Pikne, okazae i szybkie
jak wiatr. Ja jednak potrzebowaem zwierzt moe ciut wolniejszych, ale za to silnych i

wytrzymaych, Z przyzwyczajenia przygldaem si ludziom wok. Moj uwag zwrcia


moda dziewczyna. Dziewczyna?
Raczej dziecko. Moga mie czternacie lub pitnacie lat. Dugie, rudawe wosy
cigna spink z matowego srebra; z pewnoci nie nawyka do tutejszego ostrego soca,
poniewa na jej bladej twarzy pojawiy si ciemne piegi. Drobna, prawie krucha, wydawao
si, e na piersi bdzie musiaa jeszcze jaki czas poczeka, jeli w ogle bdzie je
kiedykolwiek mie. W pasie i w biodrach niczym nie rnia si od szczupego chopca. Bya
ubrana w strzp materiau nieokrelonego koloru, ktry nie zasugiwa nawet na nazwanie go
sukienk. Waciwie nie wiedziaem, co mnie w dziewczynce zainteresowao. Odwrciem si
z powrotem w stron koni.
Zauwayem, e poza zagrod stoi jeszcze jedno zwierz - klacz z potn piersi i
mocnymi nogami. Grzyw miaa zaplecion w gralskim stylu i nawet podkowy nie
wyglday na robot miejscowych kowali.
Moe to z powodu tego pysznego noska i zuchwaego wyrazu twarzy? Dziewczyna
dreptaa po maym dywaniku, za ni na ziemi siedziao dwch mczyzn w kaftanach, w
turbanach na gowach. Obaj byli uzbrojeni w krzywe koczownicze jatagany. Dopiero teraz
zrozumiaem, e pannica jest wystawiona na sprzeda. Podszed do nich niski mczyzna o
twarzy szczurka, zada jakie pytanie i zacz oglda dziewczyn. Uwaa jednak, eby nie
stpn na dywanik i zbytnio si do niej nie zbliy. Nagle wyszczerzya do mczyzny zby
i pochylia si, jakby chciaa go ugry. Odskoczy ze strachem i szybko odszed, waciwie
uciek. Siedzcy zaczli j beszta, ale najwyraniej bez skutku, poniewa tylko pogardliwie
na nich spogldaa. Za tak dziewk nie zapacibym nawet ceny dzbana piwa i wtpi, czy
kto daby wicej. Caa sprawa zacza mnie jednak interesowa. Zostawiem konie i
poszedem przypatrze si z bliska.
- Ile? - zapytaem.
Czowiek z lewej, ktry w futera na cholewie mia wsunity sztylet, porzdnie mi si
przyjrza, ale najwyraniej wynik ogldzin go nie zadowoli, gdy nic nie odpowiedzia.
Zamiast niego odezwa si drugi:
- Sto dwadziecia.
Musiaem go le zrozumie, poniewa niewolnic o idealnych wymiarach i o cerze
gadkiej jak porcelana mona kupi za trzydzieci zotych i nie trzeba si targowa. Widzia
moj niedowierzajc min, wic doda:
- Jest dziewic.
- Nic innego ju jej nie pozostaje - odpowiedziaem mu.

- Za to ci kiedy rzuc dzikim winiom - zasyczaa dziewczyna niczym rozdraniona


mija.
Zaczem rozumie poprzedniego zainteresowanego.
- Ale ma temperament! - powiedziaem i wytrzeszczyem na nich gay.
Z bliska wygldaa na jeszcze modsz i sigaa mi tylko niewiele powyej pasa. Mam
prawie dwa metry wzrostu, ale przecie bya zbyt maa, eby zainteresowa si ni normalny
zdrowy mczyzna. Zdecydowaem, e wrc do koni. W chwili kiedy si odwrciem,
odezwa si mczyzna ze sztyletem.
- Jest crk wielkiego naczelnika, dlatego taka droga. Kupisz i moesz poczeka, a
wypiknieje, potem sprzedasz j za lepsze pienidze.
Zbyt gardowo, wrcz niewyranie, wymawia wiele spgosek, prawie nie mona
byo go zrozumie, lecz to, co mwi, miao rce i nogi. Moda niewolnica z dostojnego rodu
jest cennym towarem, a naczelnicy pdzikich plemion czsto je kupuj dla siebie albo dla
swoich synw. A z im lepszego rodu, tym wicej si paci. Jest to jaki rodzaj snobizmu,
ktrego nie rozumiem, ale widziaem czowieka, ktry zapaci piset zotych za on
jednego barona. Znaem go, mam na myli barona, z widzenia i wydaje mi si, e dama bya
zadowolona z wymiany.
- Kto to jest?
Mczyni popatrzyli po sobie.
- Nigdy nie kupuj kota w worku. Z wygldu nie jest nic warta, wic jeli chcecie j
sprzeda, musicie mi powiedzie, kim jest.
Popatrzya na mnie tak, e gdyby spojrzenie mogo zabija, leabym na ziemi martwy
a targowisko byoby ozdobione moimi wntrznociami.
- Jestem Annemari Dask, crka hrabiego Daska. Jedyna crka.
Mczyni poruszyli si niespokojnie, a ja gwizdnem w duchu. Jeli dziewczyna
powiedziaa prawd, dali podejrzanie mao. Dask nie by poddanym adnemu wadcy, jego
hrabstwo byo wiksze od niejednego krlestwa. Gdyby kaza si tytuowa Wasza
Ekscelencjo, nikt z jego ssiadw by nie protestowa.
- Moecie to udowodni?
- Jeli nie jest pan tak gupi, na jakiego wyglda, niech si pan sam przekona powiedziaa dziewczyna pogardliwie, wyja z wosw spink i podaa.
W matowym, wykonanym filigranem srebrze widnia znak rodu Daskw.
- Moga j komu ukra.

Mao brakowao, a dostabym w twarz. Bya diabelnie szybka, jej rk chwyciem w


ostatniej chwili.
Umiechnem si do niej, wci trzymajc jej do w swojej.
Jestem chudym i niezgrabnym mczyzn. Dwie trzecie mojej wagi stanowi koci, a
dziewczynom, ktre umiechaj si do czowieka za pienidze, pac potrjn stawk, eby w
ogle mnie zauwayy. Do tego wszystkiego mam haczykowaty, dwukrotnie zamany nos i
kilka le zronitych blizn na twarzy. Nawet nieczuli ludzie si denerwuj, kiedy si do nich
umiecham i dla tej maej hrabianki musiaem stanowi obrzydliwy widok. Mimo to
wytrzymaa. Puciem j, usiadem przed mczyznami i zaczlimy negocjowa.
Wydawao mi si, e w rzeczywistoci byo im wszystko jedno, za ile sprzedadz
Annemari, byleby tylko si jej pozby. W kocu zbiem cen do trzydziestu piciu zotych i
wyoyem gotwk. W kieszeni zostao mi pi srebrnych na opacenie noclegu w obery,
gdzie ju od piciu dni mieszkaem.
- A teraz mi zdradcie, gdzie jest haczyk. Pienidze macie, wic mwcie powiedziaem.
Nic mi nie zdradzili, podnieli si i tchrzliwie uciekli. Zostaem na targowisku z
pust kieszeni i ma dziewczynk, ktra bya cakiem do niczego. Nawet gdybym j
wynajmowa siedem dni w tygodniu, do sdnego dnia nie udaoby si jej zarobi tyle
pienidzy ile daem.
Patrzyem na ni, ona na mnie i nagle nie wiedziaem, dlaczego waciwie to zrobiem.
- Do licha, miaem kupi konia! - zaklem na gos.
Przez chwil przygldaa mi si przeraonym wzrokiem, pniej rozpakaa, cigle
drepczc po tym gupim dywanie. Staraem si j uspokoi, lecz w ogle mnie nie zauwaaa.
W kocu wziem j na rce i zaniosem, do gospody gdzie mieszkaem. Przez ca drog
powtarzaem sobie w duchu, e naprawd powinienem kupi konia.
Pooyem j na ku i przykryem kocem, eby miaa gdzie si wypaka. Zanim
usna, dugo kaa. Z gospody przyniosem dzban piwa, usiadem przy oknie i patrzyem w
d na ulic. Soce zachodzio, cienie si wyduay a pltanina uliczek i zaktkw powoli
gina w mroku. Dom mia grube ciany z niepalonej gliny i nawet teraz, pod koniec dnia, w
pokoju czuem przyjemny chd. Gwar z obery na drugim pitrze powoli cich. Po upalnym
dniu wszyscy byli zmczeni, min jeszcze co najmniej dwie godziny zanim ludzie zaczn
prowadzi nocne ycie. W Baurycie wstawano przed witem, do dziesitej wykonywano jak
najwicej pracy, a od dziesitej panowaa szeciogodzinna sjesta, poniewa w morderczym
upale czowiek by co najwyej w stanie pi chodn herbat, lecz nawet to bardzo

wyczerpywao. Do smej wieczorem znowu si pracowao i po krtkiej przerwie na


odpoczynek ludzie zaczynali si bawi. ycie pyno tu bardziej powoli i leniwie, wydawao
si, e nic nie jest tak wane, jak to w pierwszej chwili wyglda. Pomimo miego wieczora,
miaem silne poczucie, e w najbliszej przyszoci nie zaznam za duo spokoju.
Wycignem z pochwy miecz i sprawdziem kling. Bya smuka i cienka niczym kartka
papieru, ostrze barwy stali, w wietle zachodzcego soca stawao si coraz bardziej
niebieskie, prawie fioletowe. Mistrzowska sztuka z pracowni mistrza, dla wysokiego
czowieka z dugimi rkoma idealna bro. Przez chwil zastanawiaem si, do ilu ludzi
naleaa i ilu ludzi ni zabito. Nie dodao mi to otuchy wolaem dopi piwo, pooy si na
pododze i przykry paszczem. Podog na szczcie zrobiono z mikkiego, lipowego
drewna. W cigu nocy odcisn si na niej moje cikie koci i rano bdzie mi si leao o
wiele wygodniej. Na dbowych deskach byoby gorzej. Przed witem obudzi mnie szelest.
Annemari wstawaa wanie ostronie z ka. Poczekaa, a przyzwyczai si do pmroku,
ostronie przestpia przeze mnie, otworzya drzwi i wysza na korytarz. Stanem przy oknie.
Jeli zapi si za parapet, bd mia do ziemi o dwa metry bliej i zdoam skoczy tak, eby
nikt mnie nie sysza. Wysza na ulic. Niebo janiao, w wietle gwiazd widziaem, jak
dziewczyna si kilkakrotnie rozejrzaa. Kucna przy kanale ciekowym i wysiusiaa si.
Ostronie, eby nie dostrzega ruchu, odstpiem od okna i kiedy wrcia, leaem na swoim
miejscu. Stana nade mn i dugo mi si przygldaa. Jej oczy w ciemnoci byszczay
zieleni, obserwowaem j spod przymruonych powiek, eby si nie zdradzi, e nie pi.
Potrzsna gow, jakby w czym si upewnia, pniej ponownie pooya si do ka i,
wnioskujc po oddechu, usna.
O witaniu wstaem i przyniosem z gospody dwie porcje niadania. Zwyke placki
kukurydziane z miodem i mocn gorzk herbat, poniewa na nic lepszego nie miaem
pienidzy. Zapach obudzi j natychmiast. Twarz sobie odgniota od twardego materaca,
rudawe wosy sterczay na wszystkie strony. Podsunem jej talerz i nie musiaem nawet
zachca do jedzenia - jada prawie tak szybko jak ja.
- Potrzebuj twojej broszki - powiedziaem.
Na twarzy Annemari na chwil pojawi si strach, ktry szybko zastpia pogarda.
- To zwyczajne srebro, nie dostaniesz za ni wiele. Warto ma tylko dla mnie i
mojego ojca.
Wzruszyem ramionami.

- Nie mam ju adnych pienidzy. Musz kupi wyposaenie rwnie dla ciebie.
Chyba e chcesz jecha w tej szmatce. Nie bdzie ci za ciepo. - Pokazaem brod na jej
ubogie odzienie.
W porannym chodzie miaa gsi skrk i, jedzc, instynktownie si kulia. Teraz
prawie zwina si w kbek.
- Co chcesz ze mn zrobi?
- Odwioz ci do domu.
- Co? - Popatrzya na mnie ze zdumieniem. Nie wierzya w ani jedno moje sowo.
- Odwioz ci do domu i zao si, e twj ojciec wypaci mi godziw nagrod.
- Albo zamknie w wizieniu i kae ci. Mj ojciec nie prowadzi interesw ze
zodziejami i mordercami.
W pierwszej chwili chciaem zaprotestowa, e nie jestem zodziejem ani morderc,
ale pniej sobie uwiadomiem, e sprawa moe by dyskusyjna.
- Dziki za ostrzeenie. Postaram si nie by zalenym od jego dobrej woli i bd
pertraktowa przy pomocy porednika. Kto inny da mi za ciebie wicej ni on?
Triumfalnie si umiechna.
- Wic nie nagrod, ale wykupne.
- Wszystko jedno jak to nazwiesz. Daj mi t broszk.
Zdja ozdob niechtnie i, mimo e niele si trzymaa, zbierao jej si na pacz. Nie
chciaem ryzykowa kolejnej zawej sceny, dlatego woaem nic nie mwi. Zauwayem, e
pod zniszczon sukienk ma srebrny wisiorek w podobnym stylu. Miaem nadziej, e za
klejnot dostan wystarczajco duo i nie bd musia dziewczynki pozbawia rwnie tego.
Wrciem dopiero za dwie godziny i w yciu nie targowaem si ostrzej. Rzuciem na
ko Annemari spodnie z antylopiej skry, kurtk i koszul z najtaszego surowego ptna,
do tego najlepsze buty, jakie znalazem w maym rozmiarze. A na deser dodaem kbek nici i
ig.
- Popraw sobie ubranie, eby czua si w nim jak najlepiej. Czeka nas duga droga.
Z powtpiewaniem obrzucia spojrzeniem kupk ubra i wzia ig do rki. W tym
momencie wiedziaem, e ukrciem na siebie bat.
- Ja... ja nie umiem szy - powiedziaa.
- Kada maa dziewczynka to potrafi warknem.
- Po pierwsze, nie jestem ma dziewczynk, po drugie, jestem crk hrabiego i nigdy
nie bd tego potrzebowa!

Jeli przed chwil w jej gosie by przynajmniej cie poczucia winy, teraz znikn i
mwia jak krlowa z kohort oddanych onierzy przy tronie. Odoyem miecz, usiadem na
jedynym krzele i zaczem szy.
- Moe nie jeste ma dziewczynk, moe jeste crka hrabiego, ale jeste rwnie
moim majtkiem. Kupiem ci i naleysz do mnie ze wszystkim, co masz. Gdybym nie chcia
za ciebie dosta godziwej ceny, gnabym ci przez puszcz nag. Szybko by zrozumiaa, e
nie ma pracy poniej godnoci czowieka. Wszystko moe ci si kiedy przyda.
Sykna tylko pogardliwie.
- I tak nie wierz, e mnie zaprowadzisz a do ojca. To ponad osiemset kilometrw.
Skinem gow.
- Osiemset kilometrw w linii prostej, ale nas czeka co najmniej dwa razy tyle. Nie
moemy ruszy przez sawann, poniewa koczownicy zapaliby nas, zanim bymy si
obejrzeli. Nie moemy te zagbi si za bardzo w las. Pjdziemy wzdu granicy midzy
stepem a lasem, gdzie bdziemy mogli si dobrze ukry, a jednoczenie szybko posuwa w
przd.
Wyobraziem sobie w duchu map i zrozumiaem, e to naprawd duga droga.
- Jak waciwie znalaza si a tutaj?
- Ojciec chcia, ebym na wasne oczy poznaa due miasta cesarstwa i posa mnie z
caym orszakiem z wizyt do krewnych. Miaam mie wasny dom, sucych, wasnych
onierzy. Ale podczas podry napadli nas i wzili mnie do niewoli.
- Ci dwaj, ktrych spotkaem?
- Nie, zupenie inni ludzie. Zaatakowali nas w wwozie midzy dwoma wzgrzami.
Byo ich mniej ni moich onierzy, ale i tak zwyciyli. Przez jaki czas byam z nimi, a w
kocu ukradli mnie ci dwaj.
Dalej nie wypytywaem, poniewa na samo wspomnienie Annemari zblada i zacisna
wargi. Podr z handlarzami niewolnikw nie bya chyba przyjemnym przeyciem. Szyem i
staraem przypomnie sobie map terenw, przez ktre mielimy podrowa. Kilkaset lat
temu, zanim dzicy ludzie z puszczy zburzyli Cernut, by to rodek cywilizowanego wiata. Od
tego czasu zmieni si klimat, puszcza przesuna si na poudnie i pochona trzy najwiksze
miasta. Dwa wielkie krlestwa rozpady si na odizolowane niewielkie posiadoci ziemskie,
ktre stopniowo poddaway si w starciach z nomadami i dzikimi mieszkacami lasw. Cay
teren by zbyt niegocinny eby interesowa si nim cesarz crambijski. Ponadto tym samym
podburzyby przeciwko sobie Lig Niezalenych Miast, ktra w obszarze, gdzie nie byo

adnego wadcy, lecym za jej pnocn granic, widziaa gwarancj wasnego


bezpieczestwa.
Praca palia mi si w rkach, przed poudniem daem jej spodnie i koszul do
przymierzenia.
- Przed tob?
- Co przede mn? - nie rozumiaem.
- Mam si przebiera przed tob?
Przeknem uwag o tym, e w jej przypadku wstyd jest zbyteczny, wziem bro i
zszedem na d po co na obiad. Poniewa bya sjesta, w sali nikogo nie byo i obsuyem
si sam. W Baurycie w poudnie nie pracowali nawet zodzieje.
Przerobione ubranie cakiem dobrze na niej leao, a kiedy wypchaa czubki butw
szmatami, moga w nich stosunkowo wygodnie chodzi. Gdyby nie dugie, krcone wosy,
wygldaaby teraz jak chopak. Ju rano kupiem jej prost drewnian spink, ale zostawiem
j w kieszeni, poniewa z rozpuszczonymi wosami Annemari podobaa mi si o wiele
bardziej. Zdecydowaem, e jeszcze chwil poczekam. Na wiecie jest mao piknych rzeczy,
a czowiek powinien rozwija swj zmys estetyki.
- Ciesz si, e dobrze ley. Znam si tylko na mskich miarach i obawiaem si, e
moe nie bdzie na ciebie pasowa.
Popatrzya na mnie jak na kolec, na ktrym wanie usiada, lecz nic nie powiedziaa.
Nie miaem pojcia, dlaczego znw miaa muchy w nosie. Jeli podczas drogi nie bdzie
wsppracowa, wszystko okae si o wiele trudniejsze. Zaczynaem przeczuwa, e to bd
strasznie ciko zarobione pienidze. Stanem przy oknie. Ulice ziay pustk, rozpocza si
druga poowa poudniowej sjesty.
- Wyjedziemy w nocy. Zanim si rozwidni, znikniemy wszystkim z pola widzenia powiedziaem gono.
W kurzu na ziemi, przy kupce mieci, co byszczao.
- Zaatwi konie.
- Mwie, e nie masz adnych pienidzy
- Nie mam. Nie powiedziaem, e kupi.
- Jeste prostackim zodziejem.
Okrelenie prostacki nie spodobao mi si. Mj ojciec by szlachcicem, bardzo
potnym szlachcicem. A take, oczywicie, zodziejem.
- Wiesz, e tutaj za kradzie koni si wiesza? - zauwaya zoliwie.
- Wszdzie si wiesza za kradzie koni.

To, co byszczao na ziemi, uderzajco przypominao ostrze dugiego noa.


- Za chwil wracam - powiedziaem i wyszedem z pokoju.
Na zewntrz panowa piekielny upa. Natychmiast si spociem, w ostrym wietle
mruyem oczy, a bolay mnie od tego minie twarzy. Rozejrzaem si i ostronie zbliyem
do sterty mieci. Kawaki starych warzyw, zgnie banany, resztki po gotowaniu. Cuchno to
jak... jak sterta gnijcych resztek w ostrym socu. Jednak w fetorze rozpoznawaem jeszcze
jeden, dobrze znany skadnik. Z byszczcego przedmiotu zgarnem kurz i skrk od banana.
To by scimitar. Kocem stopy rozgrzebaem stert, a kiedy czarna chmura much si
rozproszya, ujrzaem ludzkie ciao, albo raczej to, co z niego jeszcze zostao. W tym klimacie
rozkad nastpuje bardzo szybko i niektre robaki miay ju trzy centymetry dugoci.
Pobiegem z powrotem, przeskakujc po trzy stopnie. W lewej rce trzymaem n.
Annemari spojrzaa na mnie ze zdziwieniem, gdy mao nie wyrwaem drzwi z
zawiasw.
- Jak wygldali ci pierwsi handlarze niewolnikami?
- Niewiele wysi ode mnie, Murzyni z mnstwem blizn na twarzy.
Czuem, jak serce szybko mi bije, a kadym porem skry wydostaje si pot. Bylimy
w niezych tarapatach.
- Rozbierz si.
- Nie! Ju nigdy przed nikim si nie rozbior!
Wtpiem, czy mwi prawd, lecz nie byo czasu na ktnie.
- Rozbierz si, albo ja ci rozbior. Ale ubranie bdziesz musiaa sobie potem
naprawia sama.
Mylaem, e bdzie paka, lecz popatrzya na mnie, jakbym by ostatnim
trdowatym, zdja kamizelk, rozpia koszul, rozwizaa sznurek, ktry przytrzymywa jej
spodnie i staa przede mn, jak j Pan Bg stworzy.
- Masz gdzie tatua?
Pokrcia gow, znieruchomiaa z osupienia.
- Odwr si.
Posuchaa mnie.
Miaa tatua. Nawet dwa - dwa wytatuowane motyle, jeden ty drugi niebieski. Na
poladku i pod lew opatk. Dzieka artystyczne wykonane w najdrobniejszych szczegach.
Z materiau wkutego pod skr powoli uwalniaj si motyle feromony. Varirowie oznaczaj
w

ten

sposb

drogocennych

niewolnikw,

eby pniej

za

pomoc

specjalnie

uszlachetnionych samcw motyli mogli ich wszdzie wytropi, A Annemari musieli

naprawd ceni, poniewa oznaczyli j dwoma tatuaami naraz, ponadto oba byy doskonale
wykonane i w adnym przypadku nie powinny przeszkadza przyszemu panu.
W nozdrza nagle poechta mnie ostry zapach potu. Nie by to mj pot, pot Annemari,
czy w ogle biaego czowieka. Odwrciem si na picie, lew rk instynktownie kryem
przestrze przed sob. Sta w otwartych drzwiach, mczyzna metr pidziesit, skra, koci i
minie, szybki jak byskawica i niebezpieczny jak skorpion. Jego hebanowa skra w
pmroku pokoju poyskiwaa niebiesko. Skrzywi si, na lewym policzku mia siedem
rwnolegych rytualnych blizn. Varirowie uywaj blizn jako oznacze rangi. Siedem duych
blizn oznacza pana wojownikw. Najwidoczniej go zaskoczyo, e odwrciem si w
odpowiednim momencie. Gdybym si nie spodziewa kogo z jego plemienia, a moje zmysy
nie byyby wyostrzone do granic moliwoci, zastaby mnie nieprzygotowanego. W obu
rkach trzyma noe. Wiedziaem, e jeden z nich ma zatrute ostrze. Nie odwayem si na
nie spojrze, eby nie zdradzi, e wiem. Zrobiem wypad praw nog na dugo stopy - by
leworczny, zatem zatruty n powinien mie w lewej rce. O ile nie blefowa. Zbyt wiele
niepewnoci. Nie wierzyem, e zdoam si obroni bez zadrapania, ju kilka razy widziaem,
jak walczyli ludzie z jego plemienia. Przerzuciem n do drugiej rki. Delikatnie si
skuliem, ktem oka zobaczyem, jak palcami prawej stopy zapar si o podog. Wykonaem
ruch, jakbym chcia zaatakowa od dou jego praw rk, w ostatniej chwili, odwracajc si,
zrobi unik i wlizn ml si midzy rce. Wiedziaem, e jest szybki, ale i tak mnie
zaskoczy, Jednak przez cay czas byem skoncentrowany na jego lewym nadgarstku i
cisnem go, zanim zdy mnie zadrasn. W ostatniej chwili odwrciem czciowo atak
dugim noem, ostrze zranio mnie w przedrami. Odchyliem jego lew rk jak najdalej w
bok i w gr. Murzyn by lekki, straci rwnowag, do kolejnego ciosu nadstawiem rami, a
sam dgnem go w podbrzusze gboko a po trzonek i pocignem po skosie w gr.
Osab, w ranie pojawiy si wntrznoci. Swj n schowaem do futerau, jego zatruty
ostronie chwyciem i dopiero pniej puciem jego rk. To znaczy, miaem nadziej, e to
ten zatruty. Odwrciem si do Annemari, przygldaa mi si z przestrachem. Drugi Varir
wchodzi wanie przez okno. Bez zastanowienia rzuciem w niego n. To by dobry rzut,
bezporednio w tuw, ale mimo to zdoa odepchn doni lecce ostrze. Zrobi grymas,
zachwia si, odwrci w ty i z guchym oskotem upad na ziemi. Varirowie twierdz, e
tak jak we, s odporni na wasne trucizny. Kami.
- Natychmiast odjedamy! - wrzasnem. - Przygotuj si, przyprowadz konie. I
popatrz, czy tych dwch nie ma przy sobie jakich pienidzy.

Kwadrans pniej opuszczalimy miasto. Jechaem na klaczy, ktra tak mi si


spodobaa, a Annemari wybraem zwinnie wygldajcego waacha. Bauryto wcignem na
list miast, w ktrych w cigu dziesiciu lat nie bd mg si pokaza. Rka piekielnie mnie
bolaa, staraem si opanowa nerwy i nie popdza koni bardziej, ni to byo potrzebne.
Annemari nie mwia nic i przygldaa mi si spod oka, pena obaw.
Pierwszej nocy prawie nie spaem. Czciowo z powodu rki, po czci z powodu
Varirw. Dopiero trzeciego dnia uwierzyem, e uzyskalimy przewag i nie grozi nam
bezporednie niebezpieczestwo. Przy pierwszej okazji pokryem tatuae Annemari glink,
pokapaem kleistym sokiem z kaktusw i przykryem modymi listkami. Za duo sobie po
tym nie obiecywaem, ale lepsze to ni nic. Uprzedziem j, e te dwa motyle bd zdobi j
a do koca ycia. Dziwnie wyprowadzio j to z rwnowagi i nie uspokoia jej nawet moja
uwaga, e z pewnoci nikt nie bdzie si skary.
Opucilimy pas ppustyni i rozbilimy obz w lasku midzy dwoma wzgrzami.
Odnale mg nas tylko ten, kto zjechaby ze starego szlaku. Nazbieraem kupk chrustu i na
kamieniach nad maym ogniem smayem placki kukurydziane. Po raz pierwszy po trzech
dniach troch odpoczem.
- Ty ich znasz? - zapytaa Annemari.
Przez ca drog odzywaa si tylko, jeli byo to konieczne, a na moje pytania
odpowiadaa monosylabami.
- Kogo?
- Tych dwch ludzi, ktrych zabie?
- To Varirowie. Bardzo niebezpieczni ludzie. Ich przodkowie yli w puszczach, ale
stopniowo zaznajomili si z cywilizacj i stwierdzili, e par rzeczy si im w niej podoba.
Mimo to nie zrezygnowali z dzikiego stylu ycia. Wci yj w obozach koczowniczych, lecz
uywaj broni ze stali, nauczyli si strzela z uku, jedzi konno i czasem oddaj si
rytuaowi kanibalizmu. I s bogaci.
- Jak to?
- Stali si profesjonalnymi handlarzami niewolnikw.
- api biaych ludzi?
- Nie, nie s rasistami. W murzyskich krlestwach na zachodnim wybrzeu sprzedaj
biaych i czarnych.
Waciwie nie robi tego tylko Varirowie, ale kilkadziesit mniejszych plemion.
Varirowie specjalizuj si w handlu luksusowym. W crkach szlachcicw, takich jak ty.
- Skd tyle wiesz o Varirach? Nigdy wczeniej o nich nie syszaam.

- Duo czytam.
Spojrzaa si na mnie z powtpiewaniem.
- Czytasz? Mylaam, e tacy ludzie jak ty nie potrafi czyta. Powiedziaabym raczej,
e jaki czas z nimi pracowae.
- Studiowaem na uniwersytecie i prawie go skoczyem.
- A dlaczego zrezygnowae?
Moe pytaa tak po prostu, by moe wypytywaa. Z maymi szlachciankami nigdy nic
nie wiadomo, ich mylenie czsto kroczy rnymi drogami. W adnym przypadku nie
zamierzaem naprowadzi kogo na lad mojej rodziny
- Zacz mi si pali grunt pod nogami.
- Naprawd zaprowadzisz mnie do domu?
Jej myli przelatyway jak motyle z kwiatka, na kwiatek. Nie spuszczaa ze mnie oczu
i mimo e bya tylko ma dziewczynk, wierz, e rozpoznaaby gdybym kama.
- Traktuj to tak, e z powrotem sprzedam ci twemu ojcu.
Skina gow i zrcznie oderwaa z kamienia pierwszy gotowy placek. Moja
odpowied j uspokoia.
- To mi odpowiada.
Miaa tylko czternacie lat, ale pogard potrafia wyraa gosem doskonale.
W cigu pierwszego tygodnia zorientowaem si, jakie tempo na dusz met mog
wytrzyma nasze konie i tym si kierowaem. Moja klacz bya bardziej wytrzymaa, ale
waach Annemari mia o wiele mniejsze obcienie. Gdybym ukrad jeszcze jednego konia na
bagae, moglibymy posuwa si jeszcze szybciej. Teren delikatnie zacz falowa i przybyo
drzew, ale wci nie musielimy zsiada z koni. Na kadym pagrku ogldaem si, czy nie
ujrz jakich oznak pocigu. Dwa razy daleko za nami w niebo wzbio si stado ptakw.
Moe sposzy je polujcy drapienik, moe co innego. Varirowie s pragmatykami i cigaj
niewolnikw tylko wtedy, jeli im si opaca. Z drugiej strony zabiem ich dwch
wojownikw, a oni nale do plemienia, ktre wprost fanatycznie przestrzega prawa zemsty
krwi. Jednego wieczora wykonaem klonowy uk i regularnie staraem si upolowa co do
zjedzenia, eby oszczdza nasze zapasy. Jednak za bardzo mi si nie udawao - polowanie
wymaga czasu, a my si spieszylimy. Podwiadomie wci mylaem o czarnych
wojownikach z rytualnymi bliznami na twarzy. Annemari odzywaa si coraz rzadziej, w
kocu mwilimy sobie tylko dzie dobry i dobranoc. Jestem przyzwyczajony do
podrowania samotnie, lecz w towarzystwie chtnie rozmawiam. Najbardziej mi
przeszkadzao, e przestaa rozczesywa wosy. Wieczorami tylko jada i natychmiast sza

spa. Czwartego dnia trzeciego tygodnia podry dugo nie mogem znale waciwego
miejsca na nocleg. Jechalimy a si ciemnio i w kocu rozbilimy obz przy kilku
wierzbach niedaleko potoku. Oboje bylimy zmczeni, zamiast ciepej kolacji przeulimy po
pasku suszonego misa i poszlimy spa.
Obudziem si o wicie. Lubi wit. Dzie jest jeszcze dziewiczo czysty, niesplamiony
niczym, co si wydarzy. Upiekem placki i ugotowaem zup zagszczon mk, zostawiem
wszystko na paskim kamieniu i wszedem na najbliszy pagrek, O ile dobrze pamitaem
map, okoo czterdziestu kilometrw na pnoc znajdowaa si maa osada. Kiedy byo to
due miasto, ktrego bogactwo pochodzio z kopalni zota. Zoa si wyczerpay ju dawno,
ale wci istnieli gupcy, ktrzy mieli nadziej, e w podziemnych sztolniach znajd
szczcie. Dzi powinnimy przeci stary szlak, kiedy prawdziw drog czc pnoc z
poudniem. Widok doliny w dole mnie zdziwi. Lasostep si skoczy, przed nami rozcigaa
si nieprzebyta linia drzew. Albo si pomyliem, albo od tego czasu po prostu wyrosa tu
puszcza. Obie rzeczy wydaway si tak samo nieprawdopodobne. Wrciem do obozu.
Annemari wci spaa. Zjadem swoj cz niadania i obudziem j.
- Musisz si porzdnie naje, dalej pjdziemy na piechot.
Przygldaa mi si wci zawinita w koce. Nigdy wczeniej nie uwiadomiem sobie,
jak pikne ma oczy. Due i czarne, z odcieniem zieleni.
- Ja ju nie mog.
W pierwszej chwili nie z rozumiaem i dopiero po chwili do mnie dotaro. Potrafi
zmczy konia, a kiedy jestem w drodze, wikszo ludzi za mn nie nada. Teraz ju
prawie trzy tygodnie dotrzymywaa mi tempa czternastoletnia dziewczynka.
- Naprawd.
Pokrcia gow i zamkna oczy. Pooyem jej rk na czole - byo gorce i suche. W
duchu wyzywaem si od idiotw i gupkw, ale gono nie mwiem nic. Bya zupenie u
kresu si. Miaa gorczk z wyczerpania i kiedy jej dotknem, caa draa.
Przez wasny bd wpakowaem si w nieze kopoty - po pitach depcze nam banda
czarnych diabw, a na gowie mam maego azarza.
Ugotowaem herbat z malin i zmusiem j do wypicia trzech kubkw oraz do
zjedzenia przynajmniej odrobiny zupy. Natychmiast usna, na zmian albo dygotaa z zimna,
albo na jej twarzy perli si pot. Nie byo to tylko wyczerpanie - prawdopodobnie zarazia si
malari lub czym podobnym. Bez lekarstw dni Annemari byy policzone. Roliny, ktrych
mogem uy zamiast nich, rosy dalej na pnocy, tutaj nie byo jeszcze wystarczajco
gorco i sucho.

Do wieczora naznosiem duy zapas drewna i zrobiem z niego wok obozu niskie
ogrodzenie. Udao mi si nawet upolowa jelenia. W nocy miso uwdziem i upiekem,
nagotowaem zupy na zapas. Wystarczy dzie i jej choroba bardzo si nasilia, dziewczynka
znikaa jak sen o witaniu. Staraem si o niej myle jako o inwestycji trzydziestu piciu
zotych, cho za bardzo mi si nie udawao. Nie budziem jej. Napisaem wiadomo na
kawaku pergaminu, przymocowaem go do kijka i o wschodzie soca wyruszyem w drog.
Klacz odpocza i nie musiaem jej nawet za bardzo popdza. Waacha prowadziem za sob.
Po raz pierwszy wymieniem konie po godzinie, pniej po pgodzinie, a w kocu wtedy,
kiedy byo to potrzebne. Goniem, je do utraty si. Bezsilny czowiek w dziczy staje si
atwym upem drapienikw, a tutaj ya niezliczona ilo pum, niedwiedzi i wilkw. Po
poudniu dotarem do osady.
Gruzy dawnego miasta znajdoway si jeszcze kilka kilometrw dalej, ale dzi ludzie
osiedlili si bezporednio w kopalniach midzy szybami wycigowymi i stosami wydobytych
ska. Ulic nie widziaem, jedynie wydeptane drki miedzy drewnianymi chatami, ktre
czsto okazyway si tylko przykryciem dziury w ziemi. Wszdzie wok poniewieray si
nieprzyjemne wspomnienia niegdysiejszej wielkiej gorczki zota: kruszarki rudy, koryta
wymywajce, kanay do topienia. Gdzie rozlega si smutny zgrzyt koowrotw, ale poza
tym osada bya cicha. Albo wszyscy pracowali pod ziemi, albo byli martwi. Porodku drogi
natknem si na siedzcego mczyzn. Mg mle lat osiemdziesit lub czterdzieci pijastwo szybko niszczy czowieka. Midzy kolanami trzyma butelk z szyjk zalan
woskiem a z drugiej, otwartej, sobie pociga.
- Szukam doktora, felczera, kogo, kto zna si na chorobach albo ma przynajmniej
troch lekw.
Napi si, bekn, podnis gow w gr i spojrza na mnie.
- A moe znalazoby si co do picia?
Mwi tak samo jak wyglda, usta mia pene popsutych zbw, z ktrych odr
dolecia a do mnie.
- Jeli szybko mi nie odpowiesz, na gowie zatacz ci podkute kopyta, a wtedy
stracisz i te flaszki.
Na chwil naprawd si przestraszy.
- Tamten dom, mieszka w nim Dubbony. By doktorem, kiedy.
Machn rk w stron najlepszego domu w okolicy i diabli wiedz, dlaczego zrobi
przy tym rozbawion min.
- Kiedy - powtrzy.

Pniej ykn sobie na uspokojenie i by tak samo zadowolony jak wczeniej.


Dom wyglda na zaniedbany i opuszczony, ale siedzia przed nim facet z jednym
okiem zakrytym opask i wielk kusz ze spustem na trzy bety zawieszon przy pasie na
ramieniu.
- Szukam Dubbonyego, podobno jest lekarzem - zwrciem si do niego.
Podrapa si po gowie, obrzuci spojrzeniem moje konie i wyposaenie, na chwil
zatrzyma wzrok na rkojeci miecza.
- No, panie, znam go. Wynaj mnie, ebym mu pilnowa chaupy, kiedy jest pod
ziemi.
- Lekarz? Pod ziemi?
- Dubbony ju dugo nie leczy. Tutaj kady, kto moe, wydobywa. Kady chce wyj
na swoje.
Osada nie wygldaa mi na miejsce, gdzie mona wyj na swoje, ale co kto chce...
- Pokae mi pan, gdzie wydobywa?
- Pewnie, panie. Tylko musz zaatwi sobie zastpstwo.
Gono zagwizda krtk melodi i wkrtce z pobliskiego domu wypezn kaleka.
Brakowao mu ng, do tuowia mia przywizan skr i tylko na rkach wlk si po ulicy
Moe te chcia tutaj wyj na swoje? Mj nowy znajomy przekaza mu bro.
- Umowa taka sama jak zawsze?
- No - odpowiedzia mu kaleka i wicej si nim nie przejmowa. Na mnie nawet nie
spojrza.
Trzymaem si o krok z tyu za swoim przewodnikiem. Wydawao mi si, e miasto
nie jest ju takie wyludnione jak przed chwil. Co rusz miga jaki cie, kilka razy za hadami
ponnej skay widziaem zaronit twarz.
Doszlimy do olbrzymiej dziury w ziemi. Kiedy ustawiona, bya tutaj drewniana
konstrukcja trzymajca drabiny i platformy wycigowe, ale zostay po niej tylko sprchniae
resztki.
- To jest kopalnia Dubbonyego.
- Kiedy skoczy?
- Dubbony to najwikszy wariat, jakiego widziaem. Czasami zostaje pod ziemi cay
tydzie.
Zsunem si z sioda.
- Popilnuje mi pan koni?
- Jasne, panie.

- Jak go mog znale?


- Prosz obserwowa wod, panie. Myl, e doprowadzi j do miejsca, gdzie teraz
wydobywa.
Rzeczywicie, po przeciwnej stronie szybu pyn w d potok.
W przedsionku wziem dwie pochodnie, jedn zapaliem, drug wetknem za pasek i
zaczem schodzi. W moim przewodniku irytowao mnie, e by taki uczynny i nic nie chcia
w zamian. Nie miaem czasu zbytnio si nad tym zastanawia, Annemari moga ju by w
piczce. Albo wilki j rozdary na strzpy godzin po moim odjedzie. Odpdziem
nieprzyjemne myli i skoncentrowaem si na drodze.
Kopalnia bya olbrzymia. Zszedem co najmniej sto pidziesit metrw pod ziemi, a
stare drabiny wci sigay dalej w ciemno. Na takiej gbokoci na drewno nie
oddziaywaa pogoda, wic umocnienia oraz caa konstrukcja nona centralnego szybu
wyglday na stosunkowo dobrze zachowane. Kiedy inynierowie i konstruktorzy umieli
wicej ni my dzi. Strumie wody dziki systemowi rynien doprowadzony by do sztolni,
skd dochodzi stumiony dwik. Pochodnia si dopalia, musiaem zapali drug. Myl o
drodze powrotnej bez wiata nie bya zachcajca, ale nie mogem z tym nic zrobi.
Ostronie skradaem si do przodu. Haas si nasili. Po stu metrach zmieni si w oguszajcy
zgrzyt i oskot, w oddali przed sob ujrzaem wiato. Zgasiem pochodni. Wilgotne ciany
sztolni poyskiway, musiaem uwaa, eby cigle nie potyka si o drewniane szyny dla
kopalnianych wzkw.
Dubbony wykopa na kocu sztolni olbrzymi, stopniowo si rozszerzajc komor.
Haas powodowa wielki elazny limak obracajcy si w brzowych oyskach, jego stalowa
gowica wiercca wgryzaa si w cian i odamywaa kawaki krzemienia nasyconego
zotymi ziarnami. Maszyna bya napdzana zaklciem ukrytym w elaznej skrzynce
wbudowanej w jej ty. W zawinitej jak limak rynnie pyna woda z potoku, niosa ze sob
ska i zrzucaa j do wielkich kruszarek, ktre z monotonnym trzaskiem rozbijay kaway na
malekie ziarnka. Dubbony sta tu przy maszynie bijcej i obserwowa cian.
- Hej, Dubbony, potrzebuj lekw. Dobrze panu zapac - krzyknem, ale w
oguszajcym oskocie mnie nie usysza.
Podszedem do niego. By to duy mczyzna, prawie tak wysoki jak ja, lecz o
dobrych dwadziecia kilogramw ciszy ramiona mia kwadratowe jak szafa, a pod szar od
brudu skr pryy si potne minie.
- Dubbony - powiedziaem i ostronie klepnem go w plecy.

Byskawicznie si odwrci i cikim lewym sierpowym w szczk odrzuci mnie


dobrych pi metrw w ty. Siedziaem w spywajcej wodzie wypenionej zotym pyem.
Pojednawczo podniosem praw rk, kierujc do w jego stron.
- Dubbony przyszedem kupi tylko jakie leki.
Podnis z ziemi kilof grniczy i podszed. Oczy mu byszczay w sztucznym wietle,
mia spokojny wyraz twarzy jakby nic si nie dziao. Wstaem, kamie, pokryty osadem pod
wod by liski. Nie mogem go zabi, potrzebowaem leku na malari.
- Dubbony przyszedem kupi leki! Rozumie pan?
Nawet nie stara si sucha. Nonszalancko machn lew rk i o mao nie uderzy
mnie kilofem w gow. Cofaem si do momentu, a stan w wodzie. Zamachn si w moim
kierunku, uskoczyem i zrobiem gest wiadczcy o tym, e chc zaatakowa noem.
Sprbowa zrobi krok w bok, ale polizn si i upad. Rzuciem si na niego. By diabelnie
silny i umia si bi. Przetaczalimy si z jednej strony na drug, swoim elaznym uciskiem
miady mi klatk piersiow, kilka razy o mao mnie nie unieruchomi chwytem
zapaniczym. W kocu udao mi si przeoy przedramiona pod jego brod i przy pomocy
drugiej rki przydusi. Nawet w oguszajcym haasie syszaem, jak chrapliwie oddycha.
- Dubbony, chc tylko lekw!
Mimo e go dusiem, wsta i wlk mnie w stron limaka jakbym by szmacian
kuk. Jednoczenie stara si rozluni chwyt wok swego garda. Zaparem si kolanem o
jego pier i trzymaem ze wszystkich si. Byo to jak prba powalenia byka goymi rkami.
Przycisn mnie do krawdzi rynny i z niedwiedzi si wciska do rodka. Udao mi si
przesun rk o kilka centymetrw i bokiem nadgarstka znalazem jego ttnic szyjn. Kiedy
zmniejszy si dopyw krwi do mzgu, oczy mu si zamgliy i zmik. Odwrciem go tyem
do rynny i zmusiem, eby si odchyli. Zbaty koniec spirali obraca si teraz par
centymetrw od jego skroni. Zwolniem ucisk, eby mg mnie rozumie.
- Dubbony, do licha, chc lekw! Jeste przecie doktorem, nie?
Krzyczaem mu prosto do ucha. Teraz wreszcie mnie usysza.
- Ju dawno nie jestem doktorem, wydobywam zoto! I nikt mi go nie odbierze!
Prbowa si wyrwa, ale sta w zbyt niewygodnej pozycji. Jeszcze bardziej
przycisnem go do rynny. Nie ustpi i nachyli si, eby mie lepsze oparcie. W tej chwili
zb w elaznej blasze zahaczy o skr na jego ciemieniu. Zanim zdyem zareagowa,
gowa Dubbony ego znikna przemielona, midzy cian rynny a elaznym limakiem. Przed
chwil by tu zdrowy, moe troch szalony mczyzna, teraz zosta z niego bezgowy kadub.
Otarem z oczu krew i pooyem bezwadne ciao na ziemi. Nic si nie udawao, wszystko

diabli wzili. Zabiem mczyzn, ktry jako jedyny potrafi mi pomc, i mogem si zaoy,
e koni na grze ju nie bdzie. Przekopaem si przez zotonon rud. Zote odamki byy
cieniutkie i w porwnaniu ze ska macierzyst lekkie. Osadzay si na powierzchni. Ten
gupiec nie rozrnia pirytu, faszywego zota od zota prawdziwego. Wariat, wszyscy w
osadzie byli wariatami.
Jak najszybciej wspiem si na gr. Zakad bym wygra - mczyzny z komi nie
byo. Prawdopodobnie uwaa, e Dubbony szybko ze mn skoczy. Myl, e nie byem
pierwszy. W obozie czekaa na mnie Annemari, dlatego nie chciaem traci czasu na szukanie
wierzchowcw. Pniej mog wrci i wyrwna rachunki. Poniewa nie chciaem si bliej
pozna z kusz z trzema betami, obszedem osad szerokim ukiem i dopiero potem ruszyem
z powrotem po wasnych ladach. Poruszaem si stylem stepowych gocw - godzina
truchtu, pitnacie minut szybkiego marszu - i wycigaem nogi, ile si dao. Nie miaem
wprawdzie nic, czym mgbym pomc Annemari, ale nie chciaem zostawia jej samej. Moe
bya wystarczajco silna, eby poradzi sobie z chorob. Za bardzo w to nie wierzyem, lecz
byo to lepsze ni wyobraanie sobie, e jest ju martwa.
Koo pnocy dotarem wreszcie do obozu i gdyby z daleka nie ostrzeg mnie
wyzywajcy kobiecy miech, wpadbym midzy goci jak wygodniay rosomak.
Zatrzymaem si, zszedem ze cieki i schowaem si w cieniu krzewu. Przez ca drog
koncentrowaem si tylko na tym, eby doj jak najszybciej i nie zwracaem, uwagi na
otoczenie, nie obserwowaem ladw. Dziecinny bd - pozostao mi mie nadziej, e nauczy
mnie czego na przyszo. Skradaem si do obozu. Znw rozleg si gony miech.
- Nie miej si tak, ty babo! Sycha nas w caej okolicy. - Kto prbowa uciszy
kobiet, cho jego wrzask rozleg si jeszcze dononiej.
- Jak okiem sign nikogo nie ma, Miku. Przyznaj si, e jeste zazdrosny.
Zazdrosny, e tej dziewce podobam si o wiele bardziej ni ty - powiedzia kto inny
gbokim i zadowolonym tonem.
Jest ich co najmniej dwch.
- Nie ma podoba, nie ma podoba. Wylosujemy jak naley.
Trzech.
Zbliaem si powoli i ostronie, uwanie wymacujc drog przed sob. W
mokasynach czowiek czuje pod stop kad gazk, ale w butach jedzieckich stpa jak
so. Wystarczy zama suchy kijek i ju wszystko si wydaje. Skuliem si za resztk drewna
z zapasw, ktre przygotowaem dla Annemari. Na szczcie zachowywali si gono, a
nadmiernie duy ogie trzaska i hucza. Wyjrzaem spoza chrustu. Czterej mczyni i jedna

kobieta. Go, ktry tak ochoczo pozbawi mnie koni, sta naprzeciwko za ogniskiem i
nerwowo chodzi tam i z powrotem. Dwch siedziao obok siebie i podawali sobie butelk,
trzeci ciska dugowos dziewczyn, ktra robia, co moga, eby mu to uatwi. Szepn jej
co do ucha, zamiast odpowiedzi uwodzicielsko si umiechna. Dopiero teraz zrozumiaem,
e to Annemari. Z rozpuszczonymi wosami, kokieteryjnie wydtymi wargami i msk rk
wok talii ledwie j poznaem. aden go mi si nie podoba, ale ten obok niej najmniej.
- Bdziemy losowa - burkn jeden z pijusw.
- Nie podoba mi si tutaj. Boj si, e wrci - prawie krzykn mj znajomy z jednym
okiem.
Towarzysz Annemari sign po butelk, wychyli i poda dalej.
- Nonsens. Dubbony to wariat i zabi wszystkich, ktrych posalimy do niego do
kopalni. Niepotrzebnie straszysz.
- Nie. Ten facet wyglda na kogo, kto zdoa poradzi sobie nawet z Dubbonym.
Mia racj, ale szkoda, e nie uwiadomi sobie tego wczeniej.
- Ty mi si tak podobasz. Mj poprzedni facet by takim sucharem. Moglibymy si
spakowa, pojecha do miasta i we dwoje zarobi jak fors. atwo by poszo. Popatrz. Annemari mruczaa mczynie do ucha tak, eby syszeli to wszyscy pozostali. Potem si do
niego przytulia i nawet na siedzco krcia biodrami. Byem ciekawy, gdzie si nauczya
takich sw. I oczywicie, gdzie si nauczya sztuczki z biodrami.
- Bdziemy o ni cign losy - powtrzy monotonnie jeden z pijakw. - Mnie nikt
nie oszuka.
Drugi chwiejnie si podnis.
- Id si wysika. Jak mi oddacie gorzak, moecie si podzieli we trzech. Mnie
baby nie obchodz.
- A moe std pjdziemy? - szepna gono Annemari.
Powoli wycignem miecz z pochwy i trzymaem go w cieniu, eby nie pad na niego
aden promie wiata. Pijak zatacza si prosto w moj stron i, idc, rozpina spodnie.
- Znikamy std - zdecydowa nagle jednooki. - Jeli wydosta si z kopalni, z
pewnoci tutaj wrci. Zostawi przecie dziewczyn.
Poczekaem, a pijak wycignie penisa ze spodni, ale nie pozwoliem mu ju zaatwi
potrzeby. Podniosem si, sieknem mieczem od spodu i znw si skuliem. Myl, e nawet
mnie nie zauway. Ucita gowa, podrzucona w gr ostrzem, doleciaa wysokim ukiem a
do ogniska i z gonym planiciem upada na traw midzy siedzcych.
- Co to, do diaska! - kto wrzasn.

Wykorzystaem ich oszoomienie, przeskoczyem stos drewna, i niezgrabnie


przewrciem si na ziemi, poniewa nadepnem na pust butelk. W chwili, kiedy si
podniosem, drugi pijak zaatakowa poziomym ciciem na tuw. By szybki. Kryem si,
odskakujc, i przylepiem swoje ostrze do jego. Kilka chwil stal lizgaa si po stali. By
dobry, ale za duo pi i to go spowolnio. Nie zdoa zareagowa na moje odcienie, jego
bro odleciaa na bok. Ciem go przez gardo, a on, nie wydajc adnego dwiku,
przewrci si na plecy. Rozejrzaem si po pozostaych. Jednooki podnosi wanie kusz z
trzema betami. Nacignit! Przezorny gnojek. Sta jakie dwa metry od ogniska. Byo ponad
ludzkie siy, eby dotrze do niego na czas. Jestem wysoki, mam dugie nogi i jeszcze dusze
rce. Robic krok w bok, zmieniem pozycj i zrobiem dugi, niski wypad prosto przez ogie.
Kady nauczyciel szermierki uznaby taki atak za zy, za samobjczy. Dosignem go, ostrze
wbio mu si na trzy centymetry w pier, Jeszcze mg wystrzeli, ale zamiast tego sprbowa
zapa ostrze. Odbiem si z tylnej nogi i dodaem brakujce centymetry Sta, patrzy na mnie,
powoli i z wahaniem robi krok w przd, kusza wylizna mu si z palcw.
Chwyciem j lew rk i odwrciem si do ostatniego mczyzny. W rce trzyma
miecz, lecz wanie odwraca si do ucieczki. Bez mierzenia strzeliem z biodra. Niechccy
nacisnem dwa spusty naraz. Jeden bet trafi go w lew poow plecw, drugi zama mu
krgosup. Bya to dobra bro. Dopiero teraz zdaem sobie spraw, e wci stoj w ognisku,
a moje spodnie si pal. Dziesi metrw do potoku przebyem trzema susami. Siedziaem w
wodzie ca godzin i miaem nadziej, e poparzenia w intymnych miejscach nie bd mie
trwaych skutkw. Kiedy wrciem do ogniska, Annemari siedziaa na derce, rkoma
obejmowaa kolana, wosy miaa zaplecione w warkocze. Wpatrywaa si w ogie, na mnie
nawet nie spojrzaa.
- Dobrze sobie z nimi poradzia. Moe by nawet ucieka beze mnie.
Nie odpowiedziaa. Odcignem trupy daleko od obozowiska, eby nie wabiy
kojotw czy innych drapienikw. Idc z powrotem, znalazem cztery konie: dwa moje i dwa
cudze. Byy przywizane w miejscu, gdzie mogy pa si jedynie krzewami dzikiej ry.
Zaprowadziem je kawaek dalej. Kiedy usiadem na kocu, ledwo powczyem nogami.
Dopado mnie zmczenie caego dnia, nie miaem nawet ochoty na jedzenie. Ostronie, eby
nie urazi poparzonych miejsc, pooyem si i przykryem. Ogie przygas do znonej
wielkoci, rozarzony popi przyjemnie grza. Zamknem oczy.
- Lubisz zabija, prawda?
W pierwszej chwili nie rozumiaem.
- Sucham?

- Mwi, e lubisz zabija. Kochasz zabijanie.


- Ja? Dlaczego tak mylisz?
- Tego ostatniego nie musiae zabija... I to od tyu. Ju ucieka.
Nie zastanawiaem si nad tym. Byo to dla mnie tak naturalne, jak dla gospodyni
codzienne dojenie byda.
- Gdybym pozwoli mu odej, mgby pniej wrci i nas zabi. Musiaem to
zrobi. Jestem zmczony i nie dabym rady trzyma warty. A nawet gdyby, moliwe, e jutro
bd potrzebowa wszystkich si, eby przey. Jeli bym si nie wyspa...
Pokrcia gow, w jej oczach odbijay si gasnce pomienie.
- Nie. On by nie wrci.
Pooya si i wnioskujc z oddechu, szybko usna. Za to ja stale przekrcaem si z
boku na bok. Obserwowaem nocne niebo usiane gwiazdami. Byy takie same jak zawsze, a
jednoczenie zupenie inne. Wraz ze zbliajcym, si porankiem powietrze si ochodzio i
opada rosa, oparzenia na wewntrznej stronie ud troch szczypay, lecz zimna woda bardzo
pomoga. Zastanawiaem si, czy rzeczywicie lubi zabija. Sprbowaem przyjrze si
samemu sobie bez ozdb i bez historyjek, jakie kady o sobie tworzy. Bolce ciao byo jak
duy drewniany kloc, ktry trzyma mnie przy ziemi i zwraca mi uwag, gdy moje myli si
rozbiegay. Wiele razy zabijaem i wiele razy jeszcze to zrobi, lecz przypomniaem sobie
rwnie chwile, kiedy pozostawiaem przy yciu. Na przykad ojciec - zosta wystawiony na
moj ask i nieask, a by to uczciwy pojedynek szermierczy. Mogem go zabi. Zamiast
tego uciekem z domu, zadowoliwszy si myl, e go oszpeciem i udowodniem, e nie jest
we wszystkim najlepszy na wiecie, jak uparcie myla. Jednak to stao si bardzo dawno i
wspomnienia ju nie bolay. Nad ranem doszedem do wniosku, e nie kocham zabijania. Tak,
jestem do niego stworzony, to prawda. Brzydki, z oszpecon twarz i nieforemnym,
nieestetycznym ciaem, ktre jednak jest doskonaym narzdziem do szermierki, walki i
polowania. Nie jestem najsilniejszy ze wszystkich ludzi, jakich spotkaem, ani najszybszy,
najwytrzymalszy czy najsprytniejszy, ale w zasadzie jestem idealnym zabijak. Moe wanie
dlatego tak kocham ycie i zrobi wszystko, eby przej jak najwicej drg, pozna jak
najwicej dziww i spotka jak najwicej ludzi.
Obudziem si dopiero w poudnie. Annemari ju dawno zrobia niadanie, a teraz
przygotowywaa obiad. W podry jedlimy tylko dwa razy dziennie, lecz po wczorajszym
musiaem si jeszcze porzdnie naje. Dziewczyna miaa, wci troch zmczon twarz, ale
przysza do siebie zadziwiajco szybko. Nigdy nie syszaem o kim, kto zdoaaby pokona
atak malarii tak szybko. Milczaa. Jadem powoli i obserwowaem j przy pracy.

Utrzymywaa ogie, cerowaa sobie ubranie i suszya, miso na zapas. Uczya si bardzo
szybko. Wystarczyo jak czynno pokaza jej raz i ju nie trzeba byo nic wicej
wyjania. W zasadzie wykonywaa pniej robot jeszcze lepiej ni ja. Na przykad jej ciegi
- uszyem w yciu wiele kurtek, koszul i spodni, lecz moje nigdy nie wyglday tak adnie jak
jej.
- Znasz pooenie waszego hrabstwa? - spytaem.
- Raz widziaam map. Dobr map. Narysowa j Valer, jeden z najlepszych ludzi
ojca.
- Moesz sprbowa j naszkicowa?
Odoya ig i zacza, nadpalonym kijkiem rysowa na jeleniej skrze. Gdy
skoczya, miaem, ju dokadne wyobraenie o wielkoci hrabstwa, pooeniu miast, o
terenie, grach i uksztatowaniu wybrzea. Tylko nieliczne mapy, ktre widziaem, byy tak
szczegowe.
- Ci dwaj mczyni byli niebotycznymi gupcami.
- Ktrzy?
- Ci dwaj, od ktrych ci kupiem.
- Dlaczego?
Pokazaem map.
- Kada umiejtno, jak niewolnik czy niewolnica posiada, zwiksza ich cen.
Zaczynam myle, e zostaa porwana na bezporednie zlecenie. Kto zayczy sobie wanie
ciebie i mia wobec ciebie konkretne zamiary.
- Jakie? - zapytaa ciekawie.
- Skd mam wiedzie? Crka, ona, szefowa kartografw? Z pewnoci co innego
ni egzotyczna konkubina w haremie.
- Co to oznacza dla nas?
Skrzywiem si.
- Po pierwsze, mgbym dosta za ciebie naprawd duo pienidzy. Po drugie,
Varirowie bd nas ciga, dopki nie dogoni, albo dopki nie przekonaj si, e jestemy
martwi.
Albo dopki oni nie bd martwi, pomylaem. Ale tego nie powiedziaem ju gono.
- A moliwe, e bd nas ciga rwnie z powodu zwizania zemst rodow. Jeli
wrd nich byli krewni tych dwch, ktrych zabiem. Nie wiem, co gorsze.
Ta myl mnie zaniepokoia i nagle nie mogem usiedzie w miejscu. Chciaem jak
najszybciej odjecha.

- Obozujemy tutaj ju za dugo. Wyruszymy jeszcze dzi i pjdziemy tak prdko, jak
bdziemy w stanie.
- Pjdziemy?
- Tak. W lesie konie s niepotrzebne.
Po kilku tygodniach w siodle marsz by wielk zmian i pierwszego dnia pokonalimy
zaledwie dziesi kilometrw, poniewa oboje czulimy si zbyt zmczeni. Nastpnego dnia
byo lepiej, a od trzeciego dnia posuwalimy si szybkim tempem. Annemari zamkna si w
sobie i odzywaa tylko wtedy, kiedy o co zapytaem. Czasami apaem j na tym, e
przypatruje mi si zamylonym wzrokiem. Mimo e dostosowaem tempo do jej stanu
zdrowia, musielimy si spieszy i droga j wyczerpywaa. Po tygodniu malaria wrcia po
raz pierwszy. By to tylko saby atak, lecz wiedziaem, e nadejd nastpne. Jeli si dao,
wykorzystywalimy koryta potokw, brzegi bagien, po prostu wszystkie miejsca, gdzie
ludzkie lady szybko gin. Podczas wdrwki po kamienistych terenach nadkadalimy cae
kilometry drogi, eby jak najbardziej zmyli i spowolni przeladowcw. Byo jednak mao
prawdopodobne, e zdoamy ich zgubi. Wytrwali myliwi wrc nawet dziesitki
kilometrw do ostatniego znalezionego ladu, a pniej przeczesz okolic koncentrycznymi
krgami, dopki nie natrafi na nastpny Nie byem pewien, czy Varirowie naprawd nas
cigaj, jednak wci si odwracaem i sprawdzaem tyy.
Po czternastu dniach malaria wrcia z pen si, Annemari bya co prawda bardziej
wytrzymaa ni wikszo mczyzn i nastpnego dnia daa ju rad wsta, lecz wiedziaem,
e a do domu nie wytrzyma. Schuda, wygldaa jeszcze bardziej dziecinnie ni wtedy, kiedy
ujrzaem j po raz pierwszy. Zmusiem j do caodziennego odpoczynku, a sam ruszyem na
zwiady.
Znalazem gatunek drzewa, ktrego mode yko z wierzchoka uywane jest jako lek
przeciw gorczce. A do wieczora wspinaem si na pnie i przygotowywaem wywar z yka.
Trzy razy o mao przy tym nie spadem, raz spadem naprawd, na szczcie nic mi si nie
stao.
Dugo w nocy rozmylaem nad map. Jeli naprawd bylimy tam, gdzie mylaem,
zdoabym do granic hrabstwa Daska dotrze za czternacie dni szybkiego marszu. Ale
Annemari by tego nie przeya. Jeli odbilibymy prosto na pnoc, powinnimy natrafi na
Aguin, niewielk rzeczk opywajc wysoko pooone lesiste tereny. Rzeka wracaa
nastpnie na teren hrabstwa od pnocnego zachodu. Tylko e w ten sposb przeduylibymy
drog co najmniej o kolejnych osiemset kilometrw.
- Dlaczego to robisz? - wyrwaa mnie z zamylenia.

- Sucham?
Leaa zawinita we wszystkie koce, ktre mielimy ze sob, poza nie wystawiaa
tylko gow. Dobr poow jej wychudej twarzyczki zajmoway due oczy.
- Dlaczego tak o mnie dbasz?
To byo gupie pytanie i mnie zezocio. Cige rozmylanie o varirskich
wojownikach, ktrzy deptali nam po pitach, zrobio ze mnie porywczego czowieka. Z
drugiej strony po raz pierwszy od szeciu dni odezwaa si sama z siebie. Poczekaem, a si
uspokoj i odpowiedziaem zgodnie z prawd:
- Poniewa ci kupiem.
- Zapacie za mnie trzydzieci pi zotych. Z powodu tak miesznej sumy
nadstawiasz gow?
- Znaem wielu takich, ktrzy umarli z powodu paru srebrnikw. I nie zapominaj, e
twj ojciec, o ile dotrzemy a tam, zapaci mi o wiele wicej ni trzydzieci pi zotych.
- Czsto kupujesz kobiety? Mam na myli: na targowisku.
Nie potrafiem rozpozna, czy stroi sobie ze mnie arty, czyjej pytanie jest powane.
Oczy Annemari byszczay od gorczki. Waciwie nie przeszkadza mi, kiedy kto sobie
czasem ze mnie zadrwi, lecz ona trafia dokadnie w dziesitk.
- Zaley, ile mam akurat pienidzy. Ostatnio byem w biedzie, ale jeli przeyjemy
mogoby to si zmieni.
Nie odpowiedziaa, przygldaa mi si w milczeniu. Dug cisz przerwa szelest
wysokiej trawy.
Wyskoczyem jak na sprynie, w lewej rce trzymaem kusz, w prawej miecz.
ania, ktra ju chciaa wej na polan, zatrzymaa si. Nacisnem wszystkie trzy spusty
rwnoczenie. Dwa bety chybiy, ale jeden zrani ani w gow i zamroczy. Zanim zwierz
zdyo doj do siebie i uciec, rzuciem si na nie z noem i dobiem.
Cieszyem si. Ju od dwch dni nic nie upolowaem i nasze zapasy znacznie si
skurczyy. Zdobycz prdko wypatroszyem, sprawiem, miso pociem na kawaki
I zaczem opieka. Zauwayem, e Annemari przyglda mi si ze wstrtem.
- Jest wiosna. Na pewno ma gdzie mode - powiedziaa, odwrcia si na drugi bok i
udawaa, e pi.
Milczaem, poniewa inaczej wytrzsnbym j z kocw i posa do lasu, eby
upolowaa co, co nie ma modych. Moe starego grizzly. Ta dziewczyna zbyt atwo
zachodzia mi za skr. Jej gupie uwagi dotykay mnie tak mocno, a sam si dziwiem.

Nastpnego dnia rano zwinlimy obz i znw wyruszylimy. Szlimy powoli,


trzymalimy si szlakw zwierzt, ktrych, w porwnaniu z poprzednimi dniami, przybyo.
Na tej podstawie wywnioskowaem, e zbliamy si do rzeki, Krtko po poudniu
natknlimy si na ma rzeczk. Miaa dziesi metrw szerokoci i bez szukania brodu
przeszedbym j, nie moczc broni. Wok roso wiele starych wierzb, a drzewa byy tym,
czego potrzebowaem.
- Dalej popyniemy.
Annemari zatrzymaa si i popatrzya na mnie ze zdziwieniem.
- Dokd? Na czym?
- Ta rzeczka wpywa do Aguiny. Zbuduj kanoe i popyniemy. Moe bdzie to trwa
dwa miesice, moe trzy, ale jest dopiero maj, do zimy duo czasu. Uciekniemy Varirom, a ty
bdziesz moga odpoczywa. Puszcza jest pena zwierzt, godni nie bdziemy. Przy
odrobinie szczcia moe nam si uda.
Odwrcia si, obrzucia spojrzeniem puszcz wok nas, rzeczk i znw zwrcia si
do mnie.
- Tak, moe nam si uda.
Miaem nadziej, e tym samym nasze stare spory zostay zaegnane. W dziczy da si
przey tylko wtedy, kiedy ludzie wsppracuj. Jeli robi sobie na przekr, prdzej czy
pniej przydarzy im si co zego i to jest ich koniec. Brzmi jak absurd, ale to rzeczywisto.
W wielu ksikach podrniczych czytaem o wyprawach, ktre z powodu wewntrznych
wani si rozpaday a wiele osb potwierdzio mi to osobicie.
Natychmiast zabraem si do pracy. Mwiem o naszej podry jakby chodzio o
wypad do miasta po arbuza, lecz w rzeczywistoci nie byem zbyt pewien. Na przykad nigdy
nie budowaem kanoe z wierzbowej kory. Widziaem tylko, jak jeden starzec uczy tego dzieci
z plemienia. Nie miaem rwnie pojcia, jak w rzeczywistoci wyglda nurt Aguiny. Mogy
nas czeka wysokie progi, niemoliwe do pokonania wodospady, nie wiedziaem nic o
mieszkacach puszczy Moe przed nami rozcigay si niezamieszkane tereny, moe czekay
nas terytorialne wojny plemion tubylcw. Annemari prawdopodobnie zdawaa sobie z tego
spraw, ale te o tym nie wspominaa.
Do wieczora udao si nam zwiza z wikliny podstaw szkieletu nonego dki. Przed
zachodem soca znalazem wzgrze i wspiem si na najwysze drzewo. Za drugim razem
wybraem to waciwe. Przede mn rozpocierao si nieskoczone pofalowane morze.
Czasami z zielonych fal wynurza si ptak i znw gin, wiatr szumia w koronach, jeszcze
bardziej wzmagajc wraenie prawdziwej tafli wody. Stopniowo nad drzewami pojawiao si

coraz wicej czarnych kropek, poruszajcych si charakterystycznym koyszcym lotem


nietoperzy, skone promienie zachodzcego soca zabarwiay wysokie chmury na czerwono.
Zostaem na grze, dopki soce nie zaszo, ale nie znalazem najmniejszego ladu
przeladowcw. To jednak nie oznaczao, e nikogo tam nie ma.
Trzeciego dnia wieczorem spucilimy kanoe na wod, Nabierao wody jak sito i
gdyby drewno nie pywao, natychmiast poszoby na dno. Byem zmczony i wcieky. Nic na
to nie powiedziaem i poszedem spa. Rano, gdy z nowym zapasem kory wrciem nad
rzeczk, wyniosem kanoe na brzeg i stwierdziem, e drewno rozpulchnio si od wilgoci,
niweczc dziury, i d ju prawie nie przecieka. Dokonalimy kilku ostatnich napraw i
poprawek, zlikwidowalimy obz i wyruszylimy.
Pierwszego dnia pynlimy rzeczk i dopiero o zmroku dotarlimy do jej ujcia do
Aguiny. Rozbilimy obz bez ogniska, na kolacj przeulimy tylko kilka kawakw
wdzonego misa. Rano czekaa, nas niemia niespodzianka. Na pierwszy rzut oka Aguina
wygldaa na szerok rzek, ale jej koryto byo pene gazw ozdobionych konierzami biaej
piany woda pyna z szybkoci rwcego potoku grskiego, a w gbszych miejscach krciy
si due wiry. Napiem si. Woda migotaa bkitem, pachniaa lodem i cierpy od niej zby.
Wspaniay obraz, tylko ciarki przechodziy mi po plecach, gdy sobie wyobraziem, e
pokonanie rzeki mam powierzy naszej lichej odzi. Annemari bya wprost oczarowana,
wydawao si, e nie moe si doczeka, kiedy wyruszymy. Zazdrociem jej tego zapau.
***
W cigu trzech miesicy pi razy si przewrcilimy, raz do utopienia brakowao
nam przysowiowego kroczka. Z pierwotnego kanoe, ktre zrobilimy, nie zosta ani jeden
kawaek i stopniowo zbudowalimy dk, na ktrej mona byo polega. Co trzeci dzie
zatrzymywalimy si na kilka godzin, eby odpocz, uzupeni zapasy i naprawi
wyposaenie. Wierzyem, e definitywnie ucieklimy Varirom, ale mimo to przez cay czas
wlokem ze sob kusz i strzegem jej jak oka w gowie. Bya to niebezpieczna i
wyczerpujca podr, cho jednoczenie wspaniaa. Czuem si jakbym y w wierszu
genialnego poety. Z mojej odziey wiele nie zostao, Annemari te musiaa pozszywa sobie
ubranie ze skry. Szybko przezwyciya malari i wykonywaa swoj cz prac. Lubia
polowa z krtkim klonowym ukiem, ktry dla niej zrobiem, i z reguy przynosia wicej
zdobyczy ni ja. Uwaaem, eby tego nie okazywa, ale codziennie cieszyem si, e
wieczorem bdzie rozczesywa swoje dugie wosy. Nauczya si pracowa ig, nimi i
noem tak dobrze, e odzie wspaniae na niej leaa i wygldaa niczym lena ksiniczka. Ja

zostaem wierny stylowi wiecznego obdartusa. Wystarczao mi, e raz na trzy dni goliem si
noem.
Siedziaem przy ognisku niedaleko brzegu, uem miso z dzik cebul, Annemari
naszywaa sobie na konierz koszuli muszle, ktre wyowia z wody. Rzeka stracia charakter
grskiego potoku, jednak wci jeszcze nie bya leniwa. Uksztatowanie terenu rozbijao nurt
na wiele lepych i bocznych odng i czowiek musia uwaa, eby dobrze wybra. Tego dnia
ju par razy zawracalimy i teraz rozbilimy obz przy korycie rzeki o szerokoci zaledwie
pitnastu metrw, z czego poow zajmoway piaszczyste nanosy przy brzegach. Przez rodek
na szczcie pyna znaczna ilo wody i dlatego miaem nadziej, e jutro znw dotrzemy
do gwnego koryta.
- Jak doprowadzisz do skutku swoj transakcj? - spytaa.
Dugo trwao, zanim przyzwyczaiem si, e zaczyna mwi bez wstpu od razu o
tym, co jej przychodzi do gowy. Zabiem komara, ktry stara si upi troch mojej krwi. W
cigu ostatnich dwch dni pojawiao si ich coraz wicej.
- Transakcj? - powtrzyem, cho wiedziaem, co ma na myli. Jej ojciec moe by
honorowym czowiekiem, przynajmniej tak o nim mwia, ale nie sdziem, e bdzie mia
ochot negocjowa z kim, kto po p roku przyprowadza mu z powrotem crk i twierdzi, e
j uratowa. Ponadto chce za to pienidzy i to niemao. Na razie mylaem o kwocie dwch
tysicy zotych. Dla niego drobiazg, dla mnie rok bardzo wygodnego ycia. Za te pienidze
mgbym sobie wynaj dom razem z mod gospodyni. Wynaj? Moe nawet i kupi.
Jednak z dowiadczenia wiedziaem, e po pewnym czasie chleb zacznie mnie ku w zby i
znajd co, co chtnie zobaczybym z bliska. A dom bez waciciela podupada. Z drugiej
strony zocia mnie myl, e bd musia rozsta si z Annemari. Podobaa mi si jej
zuchwao, bezceremonialno i logika, ktr czasem zapdzaa mnie w kozi rg.
Przyzwyczaiem si do jej towarzystwa. Odwrciem wzrok od rzeki i spojrzaem na
dziewczynk. Zorientowaem si, e mnie obserwuje. I znw miaa te wielkie, powane oczy,
w ktre nigdy nie mogem patrze zbyt dugo. W duchu podniosem cen do trzech tysicy.
Jeli co ma przesta mnie zoci, niech co innego mnie cieszy.
- Zamieszkamy w obery niedaleko stolicy, wynajm posaca, ktry zaniesie twemu
ojcu wiadomo.
- Nie uwierzy ci.
- Jeli sama j napiszesz?

- Mylisz, e mnie zmusisz? - Patrzya na mnie tym wzrokiem, ktry mwi: Rybo,
zap si na haczyk, wycign ci z wody i wrzuc na patelni, zanim zdysz si
zorientowa. Ju prbowaem i wiem, e nie potrafi jej zmusi do niczego.
- Moe tego zadam?
Kcik ust Annemari drgn. Ju si prawie zapaem i czekaa mnie teraz cika i
duga potyczka sowna.
- Albo poprosz?
W oczach bysn jej miech. Przyszya ostatni muszelk, odgryza cigno, ktre
suyo jej za ni.
- Daoby si. I co dalej?
- Wyznacz miejsce, gdzie dorcz pienidze, a kiedy je dostan, wypuszcz ci
wolno.
- Bd na ciebie czatowa.
- Z tym sobie poradz.
- Tak nie zachowuje si wybawca. Przypomina mi to raczej porywacza - zauwaya
niewinnie.
- Musz dba o swoj skr. A jako pseudoporywacz - to pseudo podkreliem dostan za ciebie wicej pienidzy.
- A o ile poprosisz?
- Cztery tysice. - Podwyszyem cen, cho nagle zdaem sobie spraw, e bdzie mi
bardzo brakowa przytykw Annemari i adne pienidze mi tego braku nie wynagrodz. I
tego rozczesywania wosw bdzie mi brakowa... W ogle jej caej bdzie mi brakowa.
Umiechna si.
- Niele. Po raz pierwszy mi schlebie.
W oczach taczyy jej ogniki rozbawienia.
- Ojciec chtnie zapaci. Myl, e potrzebujesz tych pienidzy.
- Na co?
W chwili, kiedy pytanie ju pado, zdaem sobie spraw, e si daem zapa.
- Potrzebujesz domu i dobrej ony, ktra by o ciebie dbaa. Nie jeste ju
modziecem, starzejesz si. Bd ci bolay koci, nie dasz rady u twardego misa, spanie
na ziemi stanie si dla ciebie mk, odezw si dawne rany... - Wzruszya ramionami. Przecie dobrze wiesz, o czym mwi.
Ty maa bestio, powiedziaem w duchu, a gono kontynuowaem:
- Powinienem ci zostawi na tym targowisku.

Rozemiaa si radonie.
Nagle oboje zdalimy sobie spraw, e nasza podr pomau dobiega koca. Dla
uczczenia wieczoru urzdzilimy wystawn kolacj skadajc si z trzech da: na przystawk
zjedlimy pstrgi z rona, ktre przygotowaa Annemari, pniej byy placki kukurydziane z
borwkami i grzybami, a na koniec dopchalimy si dwoma porzdnymi kawakami udca z
daniela. Przez cay czas artowalimy i kpilimy z siebie nawzajem. Poczucie, e
najtrudniejsze za nami, podziaao na nas niczym kieliszek dobrego wina. Wiedziaem, e
podobna noc ju nigdy w yciu moe nie nastpi i rozkoszowaem si kad chwil. Do snu
uoylimy si troch pniej ni zwykle, ju bardzo dawno nie czuem si taki samotny
Leaem na piaszczystej play z rkoma pod gow i obserwowaem gwiazdy. Nigdy nie
przestanie mnie to bawi: wielobarwne zimne wiata, na aksamitnym tle nocy. Czasem mi si
wydaje, e opowiadaj mi o rzeczach, ktrych nie rozumiem, kiedy indziej zaoybym si o
ostatniego zotego, e s to tylko mae latarenki zawieszone w czerni. Rzeka cicho szumiaa,
Annemari spaa albo przynajmniej sprawiaa takie wraenie. Chobym nie wiem jak bardzo
si stara, moje myli w kocu zeszy na ni. Im wczeniej dostan pienidze, tym lepiej,
poniewa ta maa czarownica, na poy jeszcze dziecko, oczarowaa mnie, a dla takiego
czowieka jak ja jest to najgorsza rzecz, jaka moe si wydarzy.
Rano obudziem si pno. Bolay mnie plecy i znw przypomniaa o sobie rana w
boku. Jaki czas temu dgn mnie jeden zbyt prdki mnich. Annemari zapaa ju w rzece
niadanie i teraz opiekaa ryby nad ogniem. Do rozruszania zdrtwiaego ciaa najlepszy jest
ruch, dlatego pokonaem lenistwo i zdecydowaem, e sobie popywam. Wszedem do wody,
kawaek dalej pod prd wzbio si stado bocianw. Zasoniem oczy przed socem i
obserwowaem ptaki. Ich mode ju podrosy, niedugo wyrusz w podr na poudnie.
Odwrciem si z powrotem w stron rzeki, prd przynis, fal mtnej wody, a wraz z
delikatnym powiewem porannego wietrzyku dotar do mnie ostry odr. Ostry odr potu
varirskich wojownikw.
- Annemari! Do kanoe. Natychmiast!
Od razu rozpoznaa upr w moim gosie, nie dopytywaa si, nie protestowaa.
Zostawia ogie, zapaa uk i pobiega do dki. Ja za ni, w jednej rce trzymaem miecz, w
drugiej kusz.
- Usid. Popchn ci i wskocz.
Pobienie sprawdziem okoliczne brzegi. Z lewej strony ujrzaem dwch, z prawej jednego. Mieli pokryte bliznami twarze, w rkach oszczepy. W wskim korycie rzeki nie
przelinie si nawet kaczka.

- Zosta z tyu i po si. S po obu stronach. Rzuciem do kanoe n i wepchnem


dk w nurt, jak najszybciej potrafiem. Ktem oka dostrzegem pierwszych wojownikw
wchodzcych na nasz pla. Annemari rozejrzaa si i szybko pooya na dnie.
- Dlaczego to robisz? - szepna.
Leaa na plecach, oczy miaa due i byszczce.
- Kady rozsdny czowiek ochrania swoje inwestycje.
Po raz ostatni popchnem kanoe i posaem je w przd tu przy mielinie na lewym,
brzegu, jednoczenie jedn rk podnoszc kusz. Obok przelecia oszczep, ale nie zwrciem
na niego uwagi. Bet wisn w powietrzu, wojownik upad do wody. Wziem na cel
nastpnego. Rwnie drugi oszczep mnie min. Bali si, eby Annemari im nie umkna i
zbytnio si spieszyli. Ju nie chcieli zapa dziewczynki, chcieli j zabi. Prawdopodobnie
uwaali j za moj on i uznali za obiekt zemsty krwi. Klknem w wodzie, eby by
mniejszym celem, nad gow przeleciaa mi strzaa. Varirowie znani s powszechnie jako li
ucznicy. Wci trzymaem kusz jednorcz, poniewa w drugiej ciskaem miecz. Varir na
lewym brzegu zamierzy si do rzutu, widziaem, e w ostatniej chwili si zawaha i
zdecydowa poczeka, a d podpynie bliej. W niski cel na wodzie trudno jest wycelowa,
a on chcia by pewien. W chwili, kiedy napiy si minie na jego ramionach, wbiem mu
bet w pier. Jednoczenie oszczep rzuci czowiek na prawym brzegu, ale chybi. Skoczy do
wody lecz nie przypuszcza, e tu przy brzegu bdzie gboko i zanurzy si pod
powierzchni.
- Annemari, wiosuj! - wrzasnem.
Nagle strzaa trafia mnie w udo. Upadem na bok, omin mnie nastpny oszczep. Na
brzegu ju byo dziewiciu Varirw. Siedzc, wycelowaem w ucznika i wypuciem ostatni
bet. Wystrzeliem zbyt szybko, trafiem go tylko w rami, ale przy tym rozwaliem mu uk.
Rozpierzchli si po brzegu i czekali. Nie spieszyli si. Pogodzili si z tym, e Annemari im
ucieka i chcieli dosta przynajmniej mnie. Uderzeniem doni zamaem grot strzay ktra
przebia mi misie na wylot i przeszkadzaa si porusza, zapaem miecz obiema rkami i
wyszedem Varirom naprzeciw. Chciaem dosta ich jak najwicej i tym samym zwikszy
szanse Annemari. Co uderzyo mnie w brzuch, ale wci biegem. Pniej ujrzaem ruch
ramienia z oszczepem i wiat znikn.
Obudziem si na ziemi, w gowie mi upao, upierzony koniec strzay stercza mi z
uda tu nad kolanem, rce i nogi miaem zwizane za plecami. Sptali mnie tak cile, e
miaem poczucie, i krgosup moe mi w kadej chwili pkn. Musiaem by nieprzytomny
cay dzie, poniewa ju si ciemnio. Varirowie siedzieli przy ognisku i z podnieceniem

dyskutowali. Staraem si sucha, ale mwili zbyt szybko, a mj zamroczony mzg na razie
wzbrania si przed wysikiem. Annemari nigdzie nie widziaem. Albo im ucieka, albo j
zabili - cho w to drugie nie wierzyem. Prawdopodobnie by j przyprowadzili ze sob. Znw
wsuchaem si w ich rozmow. Sprzeczali si, czy mnie zabi, czy sprzeda jako gladiatora
na aren. Czterech sdzio, e jestem naprawd dobry i e mogliby za mnie dosta sporo
pienidzy, piciu chciao mojej mierci. Do tej pitki nalea rwnie wojownik, ktry mi
wypowiedzia zemst krwi i moje niewolnictwo go nie zadowalao. Twierdzi, e jestem zbyt
niebezpieczny, eby zdoali mnie utrzyma w niewoli. Zgodziem si z nim. Nie chciaem
umrze jako niewolnik i byem zdecydowany uciec. Nie czuem do nich zoci. Z pewnoci
byli silnymi, walecznymi, a wedug ich wasnych zasad honorowymi ludmi. Musieli by
tacy, bo inaczej nie zdoaliby mnie ledzi przez wier Kontynentu. Zwyczajni ajdacy
rzadko kiedy s tak zawzici. Ale mimo e tych maych czarnych zabijakw w pewien sposb
podziwiaem za ich predyspozycje i umiejtnoci, dabym wszystko za pocaunek natchnienia,
ktry by mi podpowiedzia, jak zabi Varirw albo przynajmniej im uciec. Do blu, do
ktrego ju si przyzwyczaiem, doszed nowy. Co mnie kuo w plecy Najpierw
pomylaem, e to wielki chrzszcz wyprbowuje uwaczki, lecz pniej zrozumiaem. Kto
bardzo niezgrabnie stara si przeci wizy. Annemari. Przeklinaem j w duchu na
wszystkie sposoby jakie znaem. Jej gupia prba ju z gry skazana bya na niepowodzenie, a
cay wysiek zbyteczny Varirowie maj zmysy niczym dzikie zwierzta. Moe i mona ich
zaskoczy gdzie w miecie penym ludzi, dwikw, zapachw i myli, ale nigdy si ich nie
przechytrzy w dziczy. Wiele razy opowiadaem Annemari o umiejtnociach varirskich
wojownikw, a mimo to wrcia! Nagle jeden z Varirw si podnis i przyszed mnie
sprawdzi. Niewtpliwie co wyczu, moe umia nawet podwiadomie czyta w mylach.
Czekaem, a si schyli i wycignie Annemari z cienia jak rybak ryb, ale tylko mnie okry,
dwa razy wyranie powszy i zadowolony wrci do ogniska. Dopiero kiedy Annemari
kilkakrotnie bolenie dgna mnie w plecy i w poladek, zrozumiaem, e ukrywa si w
niedalekiej gstwinie, a poczerniony n przymocowaa do dugiej gazi. W kocu
zaniechaa stara i zostawia n lecy tu za mn ostrzem w gr. Cho kosztowao mnie to
par gbokich ran na przedramionach i ydkach, udao mi si przeci pta. Tymczasem spr
midzy Varirami osign szczyt, kcili si tak gono, e odwayem si szepn:
- Co jeszcze tutaj robisz? Uciekaj!
Usyszaem co o inwestycji, a pniej si odczogaa. Przez chwil poczuem rybi
odr. Prawdopodobnie wytarzaa si w bagnie, gdzie tary si jazgarze, dlatego Varirowie jej
nie wyczuli. Naprawd mdra dziewczynka. Rozcieraem nadgarstki i kostki ng, starajc si

wznowi obieg krwi. Chciaem uciec tu nad ranem, gdy Varirowie bd spa, eby da
Annemari jak najwicej czasu i jednoczenie zyska go troch dla siebie. Niestety, doszli do
porozumienia zbyt szybko. Upyno niecae p godziny i usyszaem przy ognisku ostatni
decyzj: zabijemy go.
Podnis si tylko jeden wojownik. W jednej rce trzyma mj miecz, w drugiej
rodowy n. Na tle ognia widziaem tylko sylwetk czowieczka. Leaem, jakbym wci by
mocno zwizany, lecz w rzeczywistoci zmusiem wszystkie bolce minie do gotowoci.
Byem napity niczym stalowa spryna, ale wiedziaem, e jeli zdecyduje si ze mn
skoczy moim wasnym mieczem, na nic mi si to nie zda. Nawet powierzchowne, niedbae
cicie zranioby mnie, pnagiego, na tyle, e nie miabym szansy uciec. Zatrzyma si krok
przede mn. Widziaem, jak si waha. Prawdopodobnie nigdy wczeniej nie trzyma
podobnego ora. Na prb zway go i pokrci gow. Wyda mu si zbyt dugi i
niezgrabny. Na szczcie nie zdawa sobie sprawy, e ostrze jest jak brzytwa. W kocu przy
mnie kucn, miecz pooy w trawie, a lew dotkn mojej brody, eby lepiej widzie, gdzie
mam gardo. Jego wzrok najwyraniej nie zdy przystosowa si do ciemnoci. Czuem
dotyk jego maej, twardej niczym kamie doni, ostry, korzenny odr potu, czarna skra
byszczaa w wietle ogniska. Wymaca moj ttnic szyjn, widocznie nie chcia mnie
zbytecznie mczy. W chwili, kiedy podnis n, lew rk byskawicznie cisnem do
Varira w nadgarstku, praw rk chwyciem go za twarz i swoim dugim kciukiem wcisnem
mu oko a do mzgu. Momentalnie zwiotcza niczym szmaciana lalka. Ostronie, eby nie
wyda adnego dwiku, pooyem go na trawie. W pozycji plecej byo to trudne, ale
udao mi si. Mimo to rozmowa przy ognisku nagle ucicha i wszyscy spojrzeli w moim
kierunku. Wyczuwali mier tak samo jak dzikie zwierzta. Pierwszy z nich wystartowa, w
obu rkach trzymajc dugi n. Signem po miecz, podniosem si i uderzyem. Obroni
si, upadajc na plecy czubek miecza zadrapa go w klatk piersiow. Natychmiast wyskoczy
jak kot. Nie czekaem i rzuciem, si w gstwin. Po dziesiciu skokach dgn mnie mocno
w brzuch koniec niewidocznej w ciemnoci gazi. Gdyby trafi w gow, prawdopodobnie
teraz leabym nieprzytomny na ziemi. Ju nie biegem, ale posuwaem si dugimi krokami,
przygotowany eby w kadej chwili si zatrzyma lub zmieni kierunek. Syszaem ich za
sob i wydawao mi si, e wci si zbliaj, cho moe byo to tylko zudzenie
spowodowane nerwami. Za kadym razem, kiedy staraem si przyspieszy, teren albo
rolinno dobitnie daway mi odczu, e nie widz z daleka tak dobrze jak nocne drapieniki.
Kilka razy syszaem okrzyki blu Varirw. Ucieszyo mnie to. W kocu stoczyem si do
wykrotu po wywrconym drzewie. Nic mi si nie stao, ale potraktowaem to jako ostatnie

ostrzeenie i leaem tam z mieczem schowanym pod tuowiem, eby nie odbi si od niego
nawet najmniejszy promie ksiyca. Otoczenie przed sob obserwowaem spod
wpprzymknitych powiek. Chodzili dokoa, ale wystarczy powiew wiatru i szelest dbe
trawy zaguszy wszystko inne. Stopniowo zasypywaem si glin i butwiejcymi limi, eby
zamaskowa zapach wasnego ciaa i sta si jeszcze bardziej niewidocznym. Zmuszaem si
oddycha gboko i regularnie w obawie, eby nie zdradzio mnie bicie wasnego serca. Raz
wydawao mi si, e pojawia si nade mn czarna sylwetka, ale nie byem pewien.
Noc bya nieskoczenie duga, przesycona cikim zapachem prchnicy i powolnym
ruchem podziemnych owadw. Niecierpliwie czekaem na chwil, a si rozwidni. Najpierw
w ciemnoci pojawia si maa janiejsza plama. Zrozumiaem, e to przewit w koronach
drzew, przez ktry wida byo janiejce niebo. Nie mogem wyruszy zbyt wczenie,
poniewa w ciemnoci nie dabym rady ucieka, ani zbyt pno, poniewa mogliby mnie do
tego czasu odnale. Zaczem ostronie rozciga zastae i obolae od porannego chodu
minie. Rana na udzie pulsowaa w rytm bicia serca. Prawdopodobnie si zaognia, ale o tym
bd myla pniej. Niedaleko trzasna ga. Pocztkowo chciaem powoli i ostronie
wyle z wykrotu i niezauwaalnie si odczoga, ale nerwy mnie zawiody, nie wytrzymaem
dalszego czekania. Klknem i zaczem wdrapywa si na gr. W chwili, kiedy
wystawiem gow, co ruszyo si w krzakach w odlegoci zaledwie trzech krokw.
Szurnem nogami po sypkiej powierzchni i wyskoczyem zza powalonego drzewa. Byo ich
sycha wszdzie wok. Zaczem biec do przodu. Nagle pojawia si przede mn skulona
posta. Nie miaem czasu opdzi si mieczem, odepchnem go tylko z drogi i pdziem
dalej. Dopiero po kilku krokach sobie uwiadomiem, e zdy nieprzyjemnie skaleczy
mnie w rk. Pocztkowo uciekaem cwaem, pniej przybraem szybkie tempo jak w biegu
na wytrzymao. Kady dobry biegacz zdoa dugo biec w dwch rnych tempach.
Trzymali si za mn. Nie syszaem ich z powodu haasu, ktry sam powodowaem, ale
wiedziaem, e tam s. Skoncentrowaem si na terenie przed sob. Chwila nieuwagi moga
oznacza zwichnit kostk, problemy z oddechem, wykute oko. Czytaem z lici lecych
na ziemi, zgadywaem, gdzie skrywaj si niebezpiecznie uoone gazie, doy wymyte przez
wod, kamienie. Wierzyem, e szybko ich zgubi. Mam dugie nogi i mog zamczy nawet
czowieka na koniu. Raz nawet to zrobiem. Po trzech godzinach zdaem sobie spraw, e s
bliej, a kiedy zaryzykowaem szybkie spojrzenie w ty, ujrzaem czarne postaci migajce
midzy drzewami. Dugie nogi nie zday mi si na nic - na kadym wzniesieniu doganiali
mnie o par metrw. Zdoaem zyska przewag podczas zbiegania ze zboczy, ale musiaem
przy tym bardzo ryzykowa. Po poudniu przestaem, ju mie nadziej, e ich zgubi.

Szansa, bya tylko jedna, ale tak maa i szalona, e nie miaem odwagi o niej myle. Od
granic hrabstwa Daska dzielio mnie dwiecie, dwiecie pidziesit kilometrw i, o ile
dobrze pamitaem, granic na tym terenie tworzy dopyw Aguiny. Dwiecie pidziesit
kilometrw? To absurd, ale biegem. Po poudniu zauwayem, e brakuje mi si. Minie w
udach zmieniy si w ognist galaret, w krzyu mnie bolao, jak gdyby kto kopn mnie
podkutym butem, mylaem, e za chwil wypluj puca. Czasem widziaem lub syszaem
Varirw. Czarne sylwetki migajce w lesie. Zaczem zakada si sam ze sob, ktra cz
mojego ciaa zawiedzie jako pierwsza. Typowaem przestrzelon nog. Pod wieczr
przyspieszyli. Wyciskaem z siebie ostatnie resztki si i rwnie zwikszyem prdko.
Starali si mnie dogoni, zanim zapadnie noc. Czsto zmieniali tempo, prbowali mnie
wyprzedzi i zamkn w dolinach, ktrych mijalimy cae dziesitki. Na szczcie trafiem na
wydeptany szlak i trzymaem si go, nawet wtedy, kiedy odchyla si od wytyczonego
kierunku. Soce zachodzio, bieg zamienia si w hazard. Kilka razy mao nie poamaem
ng w niewidocznych doach i rozpadlinach, pokaleczone kostki protestoway, podczas
zsuwania, si ze wzniesienia nacignem sobie misie ydki, ale cigle pdziem dalej.
Musiaem. Bya ju prawie noc, kiedy usyszaem odgos upadku i krzyk blu, pniej kto
krzykn jeszcze raz, cho sabiej. Zatrzymaem si i nasuchiwaem. Cisza. Na ten dzie
gonitwa bya zakoczona. Moe. Zdaem, sobie spraw, e le na ziemi. Chciaem si
przykry limi i traw, lecz zauwayem jasny pas na wschodzie. witao. Noc mina jak
jedna chwila. Wstaem: Moje zesztywniae stawy zaprotestoway, zacisnem zby, eby nie
krzycze z blu, ale poruszaem si. Szedem. Usyszaem haas rozgarnianych lici. Te
wstawali. Zmusiem si do truchtu i zastanawiaem si, ile si zdoam jeszcze wycisn z
mojego zmordowanego i wychudego ciaa.
W poudnie zapaem drugi oddech. Nic mnie nie bolao, biegem lekko i sprycie,
ledwo dotykaem ziemi. Wydawao mi si, e cae moje dotychczasowe ycie byo tylko
przygotowaniem na ten dzie, na t chwil. Soce wiecio na bezchmurnym niebie, las si
przerzedzi i czasem czuem delikatny powiew wiatru. Gow miaem bystr i lekk. Na
horyzoncie pojawi si wa przedgrza. Gry nie byy wysokie, ale czuem, e duga
wspinaczka zadecyduje. Przebiegem przez rozleg polan, a kiedy si obejrzaem,
zobaczyem za sob omiu mczyzn. Truchtali jeden za drugim, mali, czarni i doskonali.
Poruszali si oszczdzajcym, sposobem drapienikw i w tej doskonaoci byo co
piknego.
Teren stopniowo si podnosi, ubywao rolinnoci i drzew, przybywao kamieni. Nie
ogldaem si, chocia wiedziaem, e s coraz bliej. Zuyem ca swoj energi, si

wewntrzn, zostao ze mnie ju tylko opakowanie, puste w rodku. Przestaem zauwaa


ciao i walczyem jedynie z poraajc saboci. Wiedziaem, e za grami pynie graniczna
rzeka, lecz byo mi wszystko jedno. wiat zmieni si w niedoskonae kulisy teatralne, czuem
si jak wymylona figurka, o ktrej losie decyduje kto inny. Wydawao mi si waciwe, e
mnie dogoni i zabij. Prbowaem przynajmniej znale jaki powd, dlaczego powinienem
biec, dlaczego miabym si martwi i walczy o ycie, ale adnego nie znajdowaem.
Zaczem myle filozoficznie i staraem si stwierdzi, czy lepiej bdzie y, czy umrze na
miejscu. Odpowied brzmiaa: umrze. Jeszcze chwil walczyem sam ze sob, a w kocu
poddaem si i zatrzymaem. Czekaem na nich na szczycie dugiego grzebienia, a pode mn
rozpociera si rozlegy widok na lnic, niebiesk wstk, wijc si wzdu granicy lasu.
I nagle znowu biegem. Co w rodku, a w samej gbi zwierzcej duszy,
zdecydowao za mnie. Wykorzystywaem nachylenie stoku do jak najduszych skokw, w
uszach mi szumiao od zmiany cinienia, kiedy szybko schodziem w dolinki. Szli za mn.
Mae czarne plamy na zboczu gry. Zaczem mie halucynacje. Wydawao mi si, e drzewa
zamieniaj si w zwierzta, kamienie w ludzi i wszyscy mnie goni. Staraem si im uciec,
lecz na prno. Nagle pod nogami zachlupotaa mi woda. Zapadem si w bagno a po
kolana. Moja przewaga szybko si zmniejszya, znw czuem na plecach oddech Varirw.
Wreszcie pokonaem pytki przybrzeny pas i zanurzyem si w wodzie. Nurt nie by szybki,
ale i tak mnie spycha. Mglicie sobie uwiadomiem, e gdzie blisko jest Aguina i jeli prd
zniesie mnie a tam, to bdzie mj koniec. Skoncentrowaem si na przeciwlegym brzegu,
tam by mj ratunek, moje ycie. W chwili, kiedy zaczem poyka wod, pod nogami
poczuem ziemi. Brodziem przez nastpny pas bagna i wysokiej trzciny. Tutaj wam nie
wolno! Tutaj jest cywilizowany kraj, nie puszcza, krzyczaem, ale z mojego garda
wydobywa si tylko zwierzcy charkot. Dalej ju nie mogem. Cae swoje myli
skoncentrowaem na tym, eby si dosta tutaj, a gdy nie zatrzymaa ich nawet rzeka,
definitywnie si poddaem. Wiedziaem, e kiedy przyjd, bez oporu pozwol si zabi.
Zamali mnie swoj zacitoci i wytrwaoci. Nagle wyczuem obecno innych ludzi - z
zaroli wynurzyli si mczyni w onierskich mundurach, za nimi pojawili si jedcy na
koniach. Przejechali koo mnie i zatrzymali si w szeregu przed Varirami. Ci w jednej chwili
rozpynli si w trawie. Podszed do mnie mczyzna z rang oficersk na rkawie.
- Nazywam si Valer, jestem kapitanem hrabiego Daska - przedstawi si.
By wysoki, potny w ramionach i przystojny Uniform lea na nim doskonale.
Zamiast odpowiedzi zacharczaem.

- Mam rozkaz nie pozwoli tym ludziom - pokaza w kierunku, gdzie jeszcze przed
chwil stali Varirowie - wej na nasze terytorium.
Cae ycie przed nikim nie okazywaem swojej saboci. Teraz pomogo mi to
wykrzesa z siebie ostatek si.
- W momencie, kiedy odwrci si pan do odjazdu, bd wlec si za nami jak cie.
Chc mnie dorwa i nic ich do tego nie zniechci. - Musiaem si skoncentrowa, ebym w
ogle by w stanie mwi. Nie poznawaem wasnego gosu, jakby odezwa si starzec na
ou mierci.
- Zatem musimy ich zabi.
Skin na swoich ludzi i jednostka ruszya lun tyralier. W rodku piechota, za nimi
ucznicy, po bokach jedcy.
- Straci pan wielu ludzi, prosz chwil poczeka - powiedziaem.
Obrzuci mnie krtkim spojrzeniem.
- Co pan proponuje?
Zdawaem sobie spraw, e tym razem uciekbym Varirom, ale nie wierzyem, eby
onierze zdoali zabi wszystkich. A gdyby uratowa si choby jeden, byby zwizany ze
mn zemst krwi za zmarego kompana i ledzi mnie a do koca. A ja ju nie miaem siy
przeciwstawia si ich nieludzkiej mocy, zwierzcej zawzitoci. Miabym przeciwko sobie
cae plemi, nie miabym ani chwili spokoju i wczeniej czy pniej by mnie dopadli.
Ponadto bya tu jeszcze Annemari, ktr w to wcignem.
- Sprbuj negocjowa.
Cikim krokiem przeszedem przez lini onierzy i wyszedem trzydzieci metrw
przed nich. Varirowie mogli by wszdzie. Wysoka trawa bya dla nich niczym morze.
- Hej! - krzyknem w jzyku varirskim. - Wyrwnajmy rachunki! Kadego, komu
jestem winien krew, wyzywam na pojedynek!
W pojedynku, ktry ma rozstrzygn zemst krwi, wedug varirskich zwyczajw
walcz tylko bezporednio zainteresowani. Nie znaem ich relacji pokrewiestwa i gdyby
wszyscy podali si za braci zmarego, nie mgbym powiedzie nawet sowa i musiabym
stawi czoa omiu. Mogli te powiedzie, e nie jestem czonkiem plemienia, wic nie
dotycz mnie ich prawa i n w plecy bdzie dla mnie w sam raz. Annemari oczywicie
zostawiliby w spokoju.
Trawa zafalowaa, z zieleni wynurzyo si omiu mczyzn. Jeden z nich, ze szram
na nagiej piersi, machn rk i zatrzyma pozostaych.
- Ja jestem bratem Vazga! Jeste mi winien jego krew!

Jego towarzysze zrobili krok w przd, w rkach nagle trzymali noe.


- Ja jeden!
Na krtk chwil na ich czarnych twarzach zauway zaskoczenie.
- Ten pojedynek wyrwna nasz dug!
Przed chwil nie byem w stanie podnie miecza, lecz teraz przybyo mi troch si i
byem przygotowany. W pojedynku jeden na jednego, miecz przeciwko noowi, nie miaem
szans i musia to bardzo dobrze wiedzie. Varirowie otoczyli nas pokrgiem. Valer
zrozumia, co si dzieje, kaza pozosta onierzom na swoich miejscach, a sam podszed z
trojgiem ludzi. Obserwowaem mojego przeciwnika, By wyczerpany, moe nie tak jak ja, ale
dwudniowy wycig te si na nim odbi. Widziaem to w jego twarzy, w oczach, w ruchach.
Trzsy mi si kolana i nie byem pewien, czy w jakiej chwili nogi mnie nie zawiod.
Czowiek z bliznami nie spuszcza ze mnie wzroku, z pewnoci mnie ocenia. By o p
metra niszy ode mnie i o dobrych czterdzieci kilo lejszy, ale mimo to nie byo w nim
najmniejszego ladu strachu.
- Nigdy nie spotkaem biaego czowieka takiego jak ty. Moe nie jeste czowiekiem,
ale wilkiem. Moe masz tylko niewaciwy kolor skry, chocia na czarnego z dungli jeste
znw za wysoki.
Milczaem. Nie miaem pojcia, do czego zmierza. Podoba mi si. By odwany i
dumny, ale wiedziaem, e zrobi wszystko, eby go zabi i samemu przey. Jeli to bdzie
konieczne, przegryz mu gardo, wydrapi oczy, zmiad jdra.
- Bybym dumny gdybym mia takiego czowieka w rodzie - powiedzia wyranie.
Zrozumiaem.
- I ja bym uwaa za honor mie takiego brata jak ty. Wytrwaego jak wilk, silnego jak
puma, sprytniejszego ni lis.
Blizny na jego twarzy si poruszyy, zrozumiaem, e si mieje. Zaci si w
przedrami i poda mi n. Zrobiem to samo, nasza krew zmieszaa si w starym rytuale.
Stalimy si brami krwi, a wrd krewnych vendetta nie obowizuje.
- Zawsze ci rozpoznam - powiedzia i nagle zdaem sobie spraw, e ja jego rwnie.
Skinem gow. Bez dalszych sw odwrcili si i zniknli w trzcinach, jakby nigdy
ich tu nie byo. A pode mn ugiy si kolana. Leaem na ziemi i czuem, e nie mog si
powstrzyma, eby nie usn.
***

Staem na tarasie, opierajc si doni o kamienn porcz. Polerowany granit chodzi.


Byo mniej wicej godzin po pnocy w miecie palio si kilka ostatnich wiate. Przede
mn na podstawce do czytania leaa ksika, na porczy sta kielich wina. Byo to
wymienite wino, pachniao latem i orzeszkami. Gociem Daska byem ju od czterech
tygodni, z czego trzy spdziem w ku w towarzystwie lekarzy i felczerw. Wnioskujc z
tego, jak si mn opiekowali, byem szanowanym gociem, mona powiedzie, e nawet
przyjacielem rodziny. Stopniowo dowiadywaem si, jak to si stao, e na granicy czekali na
mnie onierze. Annemari, po tym, jak mi przecia pta, wrcia nad rzek i wiosowaa
dzie i noc niczym na wycigach. Na moje szczcie spotkaa dywizjon onierzy, ktry
kontrolowa wanie teren za granicami. Oficerowie j rozpoznali, co dziwne, rwnie
posuchali i obstawili granice dokadnie wedug jej instrukcji, czym uratowali mi ycie.
Naprawd wietna dziewczyna. Wszed sucy i sprawdzi, czy czego mi nie potrzeba.
Wysaem go spa. Wiedziaem, e na stole w saloniku zostawi pen butelk i co dobrego do
przegryzienia. Nie chciao mi si i do ka, rozkoszowaem si chwilami spokoju i
luksusu. Potrzebowaem tego. Annemari widziaem tylko raz, trzy dni wczeniej podczas
oficjalnego przyjcia. We wspaniaej sukni, obwieszona klejnotami, w niczym nie
przypominaa dziewczynki, ktr znaem. Pniej uwaaem, eby jej nigdzie nie spotka.
Dzi dostaem od niej list, ale go nie otworzyem. Wyczuem, e kto wchodzi na taras
jeszcze zanim go zobaczyem czy usyszaem. Varirowie naznaczyli mnie na cae ycie,
sprawili, e spadem a na samo dno, tam, gdzie - jak mylaem - ju nic nie ma. W pmroku
rozpoznaam Daska. Jak na hrabiego by zadziwiajco dobrym czowiekiem.. Mia troch
ponad szedziesit lat, siwe wosy, twarz pomarszczon tak, e mona by byo na niej ciera
jabka, twardsz ni surowa skra i by prosty jak miecz.
- Nie pi pan?
- Nie, hrabio. Rozkoszuj si paskim winem i widokami.
- Widokami? W nocy?
- Tak, hrabio. Widokami nocnego nieba i picego miasta.
- Tak.
Nalaem do kieliszka, ktry sucy postawi tutaj na wszelki wypadek i podaem
Daskowi. Nie tumaczyem mu, e Annemari kupiem na targu i chciaem j odsprzeda.
Trzymaem si historii, e rozpoznaem w niej jego crk i zdecydowaem si pomc. O
pienidzach nie wspominaem. Po tym, jak Annemari dwa razy uratowaa mi ycie, ju
adnych nie chciaem.
- Annemari poprosia mnie, ebym to panu przekaza.

Poda mi sztywny papier. Zwyczajnym pirem byo na nim napisane:


Jutro obchodz urodziny. Pitnaste urodziny. Napisaam to rwnie w licie, ale dla
pewnoci ci przypominam. Mam nadziej, e przyjdziesz.
Miaa zdecydowane i zamaszyste pismo, bez zbdnych zawijasw.
- Jest bardzo podobna do mojej ony - powiedzia Dask bez zwizku. - Wykapana
matka.
Napiem si.
- Musia pan wic bardzo tskni.
Milczco skin gow i kontynuowa:
- Annemari mi ufa, nie ma przede mn adnych tajemnic. Na razie.
Zaczynaem przeczuwa, do czego zmierza stary hrabia.
- Wemie pan udzia w uroczystoci?
Dopiem kielich i gboko westchnem.
- Nie. Myl, e najwyszy czas wyjecha. Chciabym zajrze do Kanionu
Dubinioskiego. Syszaem, e s tam ruiny starego miasta wyrzebionego w skaach. Nawet
w pana bibliotece znalazem o tym wzmiank.
Hrabia przytakn i dola wina.
- Tak mylaem. Niech pan sobie wybierze w stajni tyle koni, ile potrzebuje. Stajenny
ma przygotowane dla pana wyposaenie. W dwch torbach przy siodle s kamienie
szlachetne za cztery tysice zotych, do tego troch pienidzy na wydatki. W zocie ciko by
to byo panu unie.
- Jest pan praktycznym czowiekiem - powiedziaem.
- Musz by.
- egnam, hrabio. - Kiwnem gow.
- Do widzenia.
***
Wyjechaem o wicie. Wybraem sobie trzy dobre konie, na jednego zaadowaem
jedzenie, na drugiego kamienie i wyposaenie. Zaplanowaem, e zatrzymam si po drodze w
Riug, miecie-pastwie, ktre ssiadowao z hrabstwem Daska, i kupi tam niewielk farm.
Sprbuj znale jakiego biednego, ale honorowego czowieka i wynajm mu j na pi lat,
proponujc udzia w zyskach, Konie powoli szy przez park, nawet ich za bardzo nie
popdzaem. Soce zabarwiao horyzont na rowo, piasek skrzypia pod kopytami, na

liciach byszczay krople rosy. Zamylony siedziaem w siodle i nie zwracaem uwagi na
okolic. Troch si wzdrygnem, kiedy usyszaem z gry:
- Odjedasz, wstrciuchu?
Siedziaa na kadce nad drog ubrana w myliwskie spodnie i skrzan kamizelk,
machaa nogami jak maa dziewczynka. W wietle pierwszych promieni soca jej wosy
wydaway si cakiem rude, ale nie mona byo ju o Annemari powiedzie, e jest ma
dziewczynk. Nawet jeli wci bya maa.
- Wstrciuch? To mam by ja?
- Od samego rana ju jest gorco. Tak, to ty. Nigdy nie zdradzie mi swojego imienia.
Ko sam si zatrzyma.
- Wstrciuch cakiem do mnie pasuje.
- Jak chcesz. Czytae mj list?
- Nie.
- Oddaj mi go.
- Nie.
- Jeste draniem.
- Tak.
Zamilka. Przez chwil si jej przygldaem, a pniej wolaem uciec wzrokiem.
- Wstrciuchu - obracaa to sowo w ustach, jakby je smakowaa. - Poczekam trzy lata.
Za trzy lata dokadnie tego dnia bd obchodzi osiemnaste urodziny i oficjalnie przy tej
okazji si zarcz.
- Bardzo wybiegasz w przyszo.
- Nie ja. Ojciec. Mwi, e niedugo bdzie stary i chce, ebym miaa ma. Da mi
jeszcze trzy lata.
- Mdry czowiek. A jakie masz plany na najbliszy czas?
- Syszae. Wyrusz do wielkiego wiata pozna wielu modych mczyzn. ebym
miaa z czego wybiera i nie zadowolia si pierwszym, ktrego spotkam.
- Myl, e to najmdrzejsze, co moe zrobi moda dama.
Skina gow, ale miaa min, jakby byo jej to nie w smak.
Patrzyem na ni i bolenie sobie uwiadamiaem kady swj krok. Byem prawie trzy
razy starszy. Ko prychn i niecierpliwie si poruszy. Annemari skrzywia si, jakby czytaa
w moich mylach.
- Gdzie bdziesz dzi spa?
- W drodze.

- Starzejesz si, wstrciuchu. Chd i wilgo ju ci nie su, odezw si dawne rany
nic nie bdzie jak dawniej. Trzy tygodnie przeleae w ku, zanim doszede do siebie.
Zao si, e dziesi lat temu zajoby ci to tydzie, a dwadziecia lat temu nie
potrzebowaby nawet doktora.
Bestia w owczej skrze.
- Naprawd powinienem ci zostawi na tym targowisku, czubym si teraz o wiele
lepiej.
- Moe.
Popdziem konia.
- egnaj, Annemari.
- Mj ojciec da ci cztery tysice w kamieniach. Wykradam ci jeden may szmaragd o
wartoci trzydziestu piciu zotych. Pamitaj, e mdrzy ludzie pilnuj swoich inwestycji.
***
Tego dnia podr nie sprawiaa mi przyjemnoci. Wieczorem zawinem si w koce i
obudziem si z zimna jeszcze przed witem. Licie sztywne od szronu chrzciy przy
kadym ruchu, szczkaem zbami. Babie lato skoczyo si niespodziewanie nagle. Do tego
wszystkiego nad ranem jeszcze si zachmurzyo i zacz pada drobny deszcz. Kiedy
wdrapywaem si na siodo, zakuo mnie w udzie, jakby rana zagoia si dopiero wczoraj.

OSTRA GRA
Region chlubi si swoj surowoci i niegocinnoci, tak jak karczemny wykidajo starymi
bliznami na twarzy. Kpy tej trawy na zmian z wygadzonymi przez wiatr gazami, tylko
czasem monotonn szaro kurzu i wiru zakcay brudnozielone zarola ciernistych
krzeww i koliste zarola wiecznie ywej Larrei tridentaty.
Jeli jednak czowiek przyglda si uwaniej, zauwaa, e pustkowie nie jest martwe.
Nawet z sioda widziaem lady drobnych gryzoni, wysoko na niebie kryy ptaki
poszukujce upu, syszaem bzyczenie owadw. Na to niegocinne pustkowie dotaro te
ycie: woda pojawiaa si w miejscach, w ktrych zupenie nie mona byo si jej
spodziewa, rozpoczynay si coraz to nowe rundy niekoczcej si walki, w ktrej mog
przey tylko najsilniejsi. Zostawiem konia, eby szed swoim tempem i podziwiaem
nieustajce starania przyrody, eby zapeni nawet te najbardziej nieprzyjazne zaktki wiata.
Gdy wjechaem na piaszczyst wydm, rozpostar si przede mn widok na
miasteczko. Nawet z daleka byo wida, e domy s drewniane, a ulice midzy nimi tworzy
jedynie ubita ziemia bez ladw bruku. Podupade miasto albo raczej wiksza osada
hodowcw byda, gdzie diabe mwi dobranoc. W swoim yciu odwiedziem mnstwo
podobnych miejsc. Problem w tym, e wedug oficjalnej mapy - tylko na potrzeby armii, ktr
kupiem na lewo od cesarskiego kartografa - adnego miasta nie powinno tutaj by. Przez
chwil zastanawiaem si, czy nie omin go szerokim ukiem. Po tym, jak sprzedaem
duamskiemu hrabiemu informacje o nieuczciwych praktykach jego crambijskich przyjaci,
krwawych masakr i cywilizacji miaem powyej uszu, a w kieszeniach wystarczajc ilo
zota, eby sobie kupi wszystko, czego bd potrzebowa w cigu najbliszych kilku
miesicy. Zmierzaem na wschd wzdu poudniowego kraca Pustyni Gutawskiej w
nadziei, e dotr a na wybrzee oceanu. Zgodnie z planem miaem przejeda przez
opuszczony kamienisty region bez ladu jakiegokolwiek osiedlenia. A teraz byo tutaj to
miasteczko. W kocu, jak ju wiele razy wczeniej, zwyciya moja ciekawo. I jak wiele
razy wczeniej, miaem niejasne przeczucie, e bdzie mnie to troch kosztowa.

Z bliska ju na pierwszy rzut oka wydao si jasne, e co tu jest nie w porzdku.


Opuszczone budynki, powybijane okna, dziurawe dachy i drzwi powyjmowane z zawiasw
zdradzay e nikt si o domostwa nie troszczy. Jednak w powietrzu unosi si
niezidentyfikowany zapach czy moe odr, zaley od upodoba, ktry nieomylnie zdradza
obecno ludzi. Zatrzymaem si, nacignem kusz i pooyem j na kolanach, eby bya
pod rk. Moja kusza to bro z uczyskiem zrobionym z kilku rnych rodzajw drewna,
masy rogowej i cigien zwierzcych oraz nacigiem okoo stu kilogramw. Dobra do
strzelania na due odlegoci, jak na moje strzeleckie umiejtnoci a za dobra.
Kontynuowaem wdrwk rodkiem ulicy, cisz gorcego, penego kurzu wczesnego
wieczoru przerywa tylko chrzst wiru pod kopytami konia. W ustach czuem gorzkawy
posmak krzemowego piasku. Soce wiecio mi w oczy, aowaem, e gdzie w okolicy nie
kupiem sobie ulubionego kapelusza z szerokim rondem. Wystarczyby nawet somiany.
Minem duy, trzypitrowy dom. Z dwch kominw si dymio, w mczcej, bezwietrznej
pogodzie w oknach zwisay wyblake zasony. Szacowaem, e obserwuje mnie co najmniej
pi osb, w ciemnym prostokcie otwartych drzwi rozpoznawaem rozmazan sylwetk.
Dotarem a na plac, a raczej na zakurzony skwer otoczony ze wszystkich stron
budynkami. W okolicy w ktrej ludzie nie cierpieli na niedostatek wody porodku na pewno
znajdowaby si botnisty stawik z kaczkami i gmi. Tutaj zamiast niego bya studnia.
Zadaszona, z solidn porcz i potnym drewnianym koowrotem. Przestrze wok
wyoono upkami. Po przeciwlegej stronie placu sta rozlegy parterowy dom z wyblakym
od soca szyldem nad drzwiami, Z koloru, ktrym kiedy by pomalowany, zosta tylko
niewyrany rowawy odcie.
Dopiero z bardzo bliska zdoaem rozszyfrowa, co na nim napisano: Gospoda U
Pijaka.
Litery przekrzywiay si w jedn stron i wyglday jakby stawiao je dziecko. Dach
budynku by naprawiony, okna przymknite, na zewntrz wydostawa si zapach pieczonego
misa. Nigdzie nie widziaem stajni. Zamotaem uzd wok porczy przed drzwiami, maa
weranda chronia konia przed socem. Chciao mi si pi, mojemu koniowi rwnie.
Spuciem do studni wiadro, napeniem je, wycignem i skosztowaem. Wystarczyo par
ykw, eby czoo pokryo mi si potem. Woda bya zimna, ale miaa wyrany sodkawy
smak, jakby zawieraa zbyt wiele gipsu. Zaniosem wod wierzchowcowi, na szyi powiesiem
mu pcienny worek z owsem i wyruszyem znale co do jedzenia.
W obery panowa przyjemny pmrok, a dziki uchylonym oknom w pomieszczeniu
czuo si lekki przecig. Po mczcym dniu na socu przyjemna odmiana. Szynkwas cign

si przez ca dugo sali, pki na cianie za nim zapeniay niezliczone iloci kieliszkw i
butelek. Wikszo z nich bya pena, niektre ju na pierwszy rzut oka wyglday na bardzo
stare i znakomite. Wskich drzwi ukrytych midzy pkami prawie nie zauwayem.
Wybraem st w lewym rogu i usiadem tyem do ciany baga pooyem na awie obok.
Dwik moich krokw ju dawno przebrzmia, a wci nikt nie przychodzi. Ogarno mnie
uczucie, e mog tak siedzie godzin, dwie, rok, pi lat, dopki nie przyjdzie tu nastpny
wczga i nie znajdzie za stoem mojego szkieletu. Przez okno z mojej prawej strony
widziaem du cz placu. Oprcz sporadycznego dreptania konia i bzyczenia
wszechobecnych much panowaa martwa cisza.
- Czego pan sobie yczy? - rozlego si od drzwi za szynkwasem.
Dopiero po chwili w pmroku ujrzaem sylwetk czowieka. Wydawa si may i mia
starczy zachrypnity gos.
- Co do jedzenia i do picia - zamwiem.
- Do jedzenia moe pan dosta fasol z pieczon konin i kawaek chleba. Nic innego
dzi nie mam. Co pan chce do picia?
- Dzban wody i moe troch wina. O ile nie przechowuje go pan zbyt dugo - dodaem
szybko, poniewa w miejscowym klimacie wino, nawet w najlepszej beczce, szybko by si
popsuo.
Cie w drzwiach znikn i znw zagocia cisza, uczucie nierzeczywistoci i
straszliwoci jeszcze si zwikszyo. Miasteczko na pustkowiu, ktre w ogle nie powinno
istnie, gospoda bez klientw i obsugi. Tylko leniwe muchy polatyway, jakby wszystko byo
w najlepszym porzdku. Za moment tajemniczy karczmarz pojawi si w wietle dziennym.
By to naprawd stary czowiek, niewysoki, wysuszony staroci i socem. Na twarzy nie
mia ani jednego miejsca, ktrego nie pokrywayby zmarszczki. Kroczy niczym mechaniczna
zabawka, ktrej stawy pozwalaj na poruszanie si tylko w jednej paszczynie. Otworzy
drzwiczki w szynkwasie i przyczapa do stou. Postawi przede mn kamienny dzbanek z
wod i cienkocienny kielich z czystego szka. W surowym otoczeniu i na stole wykonanym z
nieobrobionego drewna wyglda jako tak niestosownie i wydawao si, e w kadej chwili
moe si rozpa. Szko zaamywao promienie zachodzcego soca, rzucajc do
pomieszczenia wiele migotliwych odblaskw. Starzec oficjalnie nala mi biaego wina z
zakurzonej butelki. Szko natychmiast si zrosio. Nie umiaem sobie wyobrazi, jak zdoa
tak doskonale schodzi napj. Moe by czarownikiem? Podniosem kielich i napiem si.
Wino smakowao zupenie inaczej, ni si spodziewaem w podejrzanej knajpie, w
zapomnianym miecie na obrzeach pustyni. W pierwszym momencie pachniao zielonymi

jabkami, za chwil jego zapach i smak dojrzewa, a pojawi si w nim agrest, winogrona i
kwitnca trawa. Wino miao waciw temperatur i jeszcze dugo po przekniciu mona
byo wyczu na jzyku delikatne mrowienie.
- Ma pan wicej takich butelek? - spytaem.
- Tak, panie. Pasuje panu? - dopowiedzia starzec.
Zdobyem si tylko na skinienie gow.
Byo wymienite. Wtpiem, czy istnieje krlewski dwr, gdzie podawano lepsze.
Moe dostaem si do nieba pijakw? Albo do pieka, po pierwszym kieliszku nigdy nie
wiadomo.
- Myl, e zatrzymam si tu na kilka dni. Musz odpocz.
Wzruszy ramionami.
- To pana sprawa, ale tutejszy klimat nie jest taki zdrowy jakby si mogo wydawa na
pierwszy rzut oka. Bywa tu te bardziej gwarno.
Jakby na potwierdzenie jego sw, na zewntrz rozleg si chrzst wiru. Starzec
wrci za kontuar.
Dwuskrzydowe drzwi si rozwary i do rodka wszed zgity od krzywicy, oszpecony
przez osp mczyzna odziany na czarno. Czarne spodnie, czarna kurtka i czarny paszcz. Nie
rozumiaem, jak to moliwe, e si nie ugotuje w swoim ubraniu. Przez chwil przyglda mi
si tak, jak rzenik oglda prosi w chlewie. Pniej z zadowoleniem skin gow i poczapa
na zewntrz.
- Kto to by? - zapytaem.
- Aechyl, miejscowy grabarz - odpowiedzia starzec. - Wzi pana wymiary.
- Grabarz? Tutaj?
Wszystko wydao mi si nagle zdecydowanie dziwniejsze. Co mg robi grabarz w
prawie zupenie opuszczonym miasteczku na obrzeu pustyni?
- Kogo tutaj grzebie i kto mu za to paci?
Starzec znowu wzruszy ramionami i zdawao si, e nie odpowie.
- Co chwila kogo i co chwila kto inny - namyli si jednak.
Znw rozleg si chrzst wiru, tym razem, jednak do karczmy nikt nie wszed.
Czuem, jak kto przyglda mi si przez okno. Nie zainteresowaem go na tyle, eby zamieni
ze mn par sw i zaraz odszed.
Dopiem wino i nalaem, sobie kolejny kielich, starzec tymczasem przygotowywa w
kuchni jedzenie. Nie spieszyem si - jeli podobnych butelek mia dosy, mogem tutaj
spokojnie spdzi kilka dni i odpocz. Gorcy klimat nigdy mi nie przeszkadza. Z

zamylenia ponownie wyrway mnie kroki. Tym razem przyszo wicej osb naraz. Po
dwikach zgadywaem, e to trzech mczyzn. Wydawao si, e najlepszym sposobem
poznania miejscowych byo nieruszanie si z miejsca i siedzenie w gospodzie. Drzwi z
trzaskiem si rozwary do sali wpad olbrzymi mczyzna, a za nim dwch nastpnych.
Gow prawie dotyka sufitu, ubrany by jedynie w spodnie jedzieckie i skrzan kamizelk
bez rkaww. Pod opalon skr gray mu potne, nieforemne minie. Jego bicepsy byy
tak grube jak moje uda. Mg mie koo dwudziestki, ale soce rozjanio mu wosy do
biaoci.
- Hej, Klod! Daj kademu kielicha porzdnej gorzaki! Albo lepiej przynie ca
butelk! - krzykn olbrzym swobodnie w przestrze i ruszy do najbliszego stou.
Wydawao si, e mnie nie zauway, lecz musiaby by lepy eby nie zauway
konia przed gospod.
- O! Wizyta! - powiedzia nagle z udawanym zaskoczeniem i skierowa si w moj
stron.
Stercza nade mn jak wiea.
- Zaje moje miejsce, spadaj! - krzykn w ten sam sposb, w jaki przed momentem
zamawia gorzak.
eby wywrze jeszcze wikszy efekt, popar zdanie wciekym gestem. Zmieniem
zdanie - jego ramiona byy o wiele grubsze ni moje nogi, zamiast do ud porwnabym je
raczej do pasa.
- Wic usid obok - poradziem mu.
Moja swoboda go zdziwia, przez chwil sta i przyglda mi si, jakbym mia na czole
trzecie oko. Jego kompani wybuchli miechem. Oni stanowili prawdziwe niebezpieczestwo.
Wprawieni w bjkach faceci, ostrzy jak tarcza do polerowania mieczy i podstpni niczym
trucizna w kielichu wina. Mody olbrzym by moe gburem, ktry lubi bijatyki, ale nie by
zabijak. Mia, co prawda, za pasem potny n myliwski, ale rce trzyma daleko od
rkojeci i w odrnieniu od towarzyszy nie zamierza po niego siga. Moe jednak mia w
zwyczaju zabija goymi rkami? Bez ostrzeenia zapa mnie za poy paszcza, a zrobi to tak
szybko, e a mnie zaskoczy. Nie doceniem olbrzyma. Kopnem go pod kolano, ale rwnie
dobrze mogem wali w sup podpierajcy sklepienie katedry. Warkn, w ostatniej chwili
odsunem gow i pi zelizna si po moim czole. Wykrciem si w bok, dziki czemu
mnie puci, zrobiem krok w ty i dwa razy z rzdu mocno uderzyem go w doln cz klatki
piersiowej. Znw nie zdoaem cakiem si uchyli i miadcy lewy sierpowy roztrzaska mi
lewe rami. Zdaem sobie spraw, e z obu stron stoj jego kompani. Wyskoczyem w gr,

kopnem chopaka pit w pier i jeszcze, zanim opadem, podarowaem facetowi z prawej
wierzchem stopy cios w skro. Olbrzym si zachwia, ale uamek sekundy pniej, pod
lawin twardych pici, musiaem wycofa si a do ciany. Zainkasowaem pierwszy cios,
drugi, trzeci, kady czuem w kociach i straciem wadz nad ciaem. Mczyzna z lewej
wycign krtki, zakrzywiony miecz, moe szabl. Pozwoliem, eby jeden szybki prosty
zelizn mi si po ramieniu, nachyliem si pod wycignit rk, zapaem gocia za rkaw,
wykrciem si plecami i wcignem olbrzyma na siebie. Ci, ktrzy uprawiaj zapasy
nazywaj ten chwyt ippon seoi-nage. Ippon, poniewa decyduje o wyniku walki. Jeli arena
nie jest wykonana z mikkiej wosianki lub delikatnego piasku, przeciwnik zazwyczaj nie
wstanie. Przerzuciem go przez siebie, cikie ciao zadudnio o podog. Mczyzna z
mieczem musia przerwa atak, poniewa nie chcia zrani swojego towarzysza, i wypad z
rytmu. Doskoczyem do niego i w ten sposb jego miecz miaem za sob. Caym ciarem
opiera si na tylnej nodze. Podciem go i zanim upad na ziemi, przydusiem. Pod palcami
czuem puls w jego ttnicy szyjnej. Podduszenie podziaao i do mzgu nie dotara ani kropla
krwi. Pod dwch sekundach straci przytomno, a po kilku kolejnych by martwy
Powoli si podniosem. Pierwsze, co zarejestrowaem, to bzyczenie much. Mczyzna,
ktrego kopnem w skro, niepewnie wsta i chwiejc si, wyszed na zewntrz. Powieki
olbrzyma drgny, otworzy oczy. Nawet na ziemi nie wydawa si mniejszy. Przy upadku
rozdaro mu si zapicie kurtki i zrozumiaem, dlaczego przey moje uderzenie w splot
soneczny Jego minie na piersiach przypominay pancerz, ktry nosz turniejowi rycerze
zakuci w stal. Pokryway ca klatk piersiow i czciowo chroniy rwnie grn cz
brzucha. Mrugn kilka razy i gboko odetchn. Przy kadym ruchu pod cienk skr
rysoway si prkowane minie. Spokojnie mgby suy za ywy podrcznik anatomii.
Zostawiem go na ziemi i usiadem z powrotem przy stole. Starzec, a waciwie Klod ju wiedziaem, jak si nazywa - ostronie przeszed nad ciaami i postawi przede mn
wielk mis z jedzeniem. Jak na karczmarza by cakiem spokojny. Zaczem je. Jedzenie
nie smakowao wprawdzie tak dobrze jak wino, ale za to byo go sporo.
Modzieniec tymczasem doszed do siebie i wsta. Wci stercza nade mn niczym
wiea, ale nie wygldao na to, e chce rozpocz kolejn rund.
- Pan go zabi - powiedzia ze zdziwieniem.
- A ciebie nie - zgodziem si. - Prosz przynie kieliszek i nastpn butelk tego
wietnego wina - zwrciem si do Kloda.
- Nazywam si Varez - zdradzi mi olbrzym, kiedy usiad. - Dlaczego mnie pan nie
dobi?

- Nie wiem. Chyba dlatego, e nie jeste zabijak. Chocia twoi kompani byli.
Przez chwil milcza zakopotany
- Jestem tu nowy i... wyobraaem sobie t prac troch inaczej. Na mj gust to
wszystko jest troch za ostre. Propozycja brzmiaa dobrze: pilnowanie towaru. Tylko e tutaj
nie ma adnych uczciwych kupcw, sami szmuglerzy - rozgada si.
- Szmuglerzy?
- Jasne. Ja pracuj dla Thomasa Danwooda. Nie naley pan do nas, a wrd ludzi
Mustardiego te pana nie widziaem, wic zawieszenie broni nie obowizuje. Powiedziaem
sobie, e pomog panu w jak najszybszej ucieczce.
- Ale twoi kompani chcieli mnie zabi - dodaem.
Varez pochmurnie skin gow.
- Mojemu szefowi si nie spodoba, gdy si dowie, e pan wykoczy Kvagusa.
Powinien pan znikn.
Varez moe lubi bjki, ale by mody, naiwny i w jaki szczeglny sposb honorowy.
- A co, jeli szef ci zleci, eby sprbowa ze mn jeszcze raz? - spytaem.
Milcza.
- Jeste najlepszym zapanikiem, jakiego kiedykolwiek spotkaem. Ale nie jeste
morderc. Nie masz tego we krwi.
Wci milcza.
- Co tu si szmugluje? - zmieniem temat.
- Gwnie dywany. Przez szereg starych oaz na Pustyni Gutawskiej. Dugo by tu
spokj, Danwood z Mustardim dzielili towary p na p. Teraz co zaczo i nie tak,
poniewa wynajmuj nowych ludzi. Mnie wynaj Danwood. Za dziewi srebrnych
tygodniowo.
Varez zamilk, a po chwili wsta.
- Dostaem dobr lekcj, panie. Nagle zaczo mi si wydawa, e dziewi srebrnych
to nie jest znowu a tak wiele. I jeszcze raz panu radz, niech pan zniknie zanim si tu pokae
mj szef. Waciwie mj byy szef.
Na poegnanie dotkn palcami skroni i skierowa si do wyjcia. Wahadowe drzwi
skrzypny, chopak znikn w olepiajcym socu. Byem ciekawy, co na dezercj powie
czowiek, ktry przez cay czas czeka na zewntrz.
Za bardzo rozpucie jzyk, mody - usyszaem syczcy gos. Pniej rozleg si
charakterystyczny dwik stali wyciganej ze skrzanego futerau. Piach zaskrzypia, raz za

razem gucho zadudnio, przy drugim uderzeniu trzasna ko. Kiedy wycieraem mis
ostatnim ksem chleba, zobaczyem, jak Varez odjeda na koniu w kierunku zachodnim.
- Mia wicej rozumu ni si wydawao - oznajmi cicho Klod. - Mwiem panu, e
jest tu czasem do gwarno i radz panu, eby wzi pan z niego przykad.
- No nie! Jeden tutaj, a reszta w rodku! To bdzie dobry zarobek! - powiedzia kto na
zewntrz.
Do karczmy wszed grabarz Aechyl z rozweselon twarz. W rce trzyma lasso,
mniej wicej dziesi metrw mocnej liny zrobionej z woowej skry. Nie jest tak dobra jak
porzdne sznury z yka, ale na terenach, gdzie hoduje si bydo o wiele tasza i do rzucania
lassem - apania zwierzt na ptl - nawet lepsza. Aechyl jednak nie apa modych cielt czy
krw. Zrcznie zawiza martwemu wok ng podwjn ptl. Byem ciekawy, jak sobie
poradzi. Nie wyglda na osika, a cignicie bezwadnego ciaa jest zawsze cisze ni si
wydaje na pierwszy rzut oka.
- Ole! - wykrzykn i nagle do sali posusznie wszed tyem wielbd. Aechyl zrcznie
przywiza drugi koniec liny do kuli sioda i krzykn po raz drugi. Zwierz ruszyo i
pocigno ciao za sob, jedna ostroga robia w pododze z desek gbok rys.
- Po zmroku jestem z powrotem, Klod. Przygotuj mi t moj trucizn - krzykn
jeszcze i ju go nie byo.
Jakkabardi moe i byo typow dziur, ale usugi pogrzebowe dziaay tutaj bardzo
efektywnie. Cesarscy urzdnicy mogli z nich bra przykad.
- Mog dosta jeszcze jeden dzbanek wina i karafk wody? - zapytaem Koda.
Wzruszy ramionami.
- Pewnie, panie. Za moment bd tu ludzie Danwooda, ale to ju pana sprawa. Chtnie
przynios kady napj, jaki pan zamwi.
Mia racj. Danwood ze swoj band przyszed, zanim zdyem dopi pierwszy
kielich.
Danwood okaza si niewysokim, barczystym mczyzn z karkiem tak szerokim, e
wygldao, jakby gowa wyrastaa z tuowia. Zarost na nieogolonej twarzy bardziej
przypomina sier ni brod, co jeszcze bardziej podkrelao jego dziki wygld. Uzbrojony
by w szable koczownicz, do pary mia jeszcze smuky leworczny sztylet z du oson.
Towarzyszyo mu szeciu ludzi, wszyscy o podobnie niedbaym wygldzie, z kapeluszami
opuszczonymi na czoo. Dwch nioso ze sob kusze, jeden dugi uk. Niewtpliwie
przyboczni strzelcy. Danwood zatrzyma si trzy kroki przed moim stoem. Jego ochrona
rozstawia si w pokrgu.

- Zabie mi dwch ludzi - powiedzia i czeka.


Nie wygldao to dla mnie zbyt rowo, ale rwnie nie beznadziejnie. Ludzie
Danwooda byli ostroni i niezbyt skorzy do potyczki, chocia mieli przewag.
- Tylko jednego - poprawiem go. - Nie wiedziaem, e naley do pana, ale nawet
gdyby mia to wytatuowane na czole, nic by to nie zmienio. Ugryz twardszy ks ni potrafi
przeu.
- Gdzie jest Varez? - rzuci Danwood w przestrze, nie spuszczajc ze mnie oczu.
Nie miaem pojcia, kogo pyta. Na pierwszy rzut oka nie wyglda najmdrzej, ale
byo po nim wida, e dokadnie myli nad ca sytuacj i stara si gdzie mnie
zakwalifikowa.
- O ile wiem, odjecha. Powiedzia, e jego pensja wydaa mu si nagle zbyt niska. Ten
czowiek na zewntrz stara si mu w tym przeszkodzi, ale wedug mnie nie by zbyt
przekonujcy - odpowiedziaem.
- Krul ma nos wbity a do mzgu, to naprawd wyglda na robot Vareza - oznajmi
jeden z mczyzn.
Danwood prawie niedostrzegalnie skin gow, jakby zgadzao si to z jego wasn
teori.
- Przed chwil pan przyjecha, a ja mam trzech ludzi mniej. Pracuje pan dla
Mustardiego? - spyta.
- Nie. Wcz si po pustyni i natknem si na t gocinn oaz. Pomylaem sobie,
e si tutaj zatrzymam. To wszystko - wytumaczyem.
- Gdyby pracowa pan dla Mustardiego, zabilibymy pana bez wzgldu na przymierze.
Czy to jasne?
Zmieniem swoje zdanie o Danwoodzie. Moe troch wolno myla, ale nie by
gupcem i umia doda dwa do dwch.
- Sprbowalibycie mnie zabi - poprawiem. - Gdybym pracowa dla Mustardiego,
nie czekabym tu na was. Nie ma pan po co marnowa na mnie swoich ludzi.
- Dokadnie tak - przytakn Danwood. - Nie chce pan pracowa dla mnie?
- Nie. Powiedziaem panu, e tylko tdy przejedam - przypomniaem mu.
Danwood si odwrci i zostawi mnie swojemu losowi. Jego banda posza za nim i
wszyscy usiedli w przeciwlegym rogu sali. Do zachodu soca przybyo jeszcze kilku innych
ludzi i Klod mia pene rce roboty. Wszyscy mczyni naleeli do Danwooda. Siedziaem w
wolnej czci sali. Wedug tego, co powiedzia Varez, sdziem, e zajem st

zarezerwowany dla druyny Mustardiego. Mczyni jedli, pili i rozmawiali. Danwood nie
mwi za wiele, wydawao si, e na kogo czeka.
- Da si tutaj w Jakkabardi wygodnie przenocowa? - spytaem Koda, kiedy przynis
mi kolejn karafk z winem.
- Do obery nale mae bungalowy tam z tyu. - Machn gdzie za siebie. - Kiedy
mieszkali tam kupcy.
- Dlaczego w specjalnych domkach? Zazwyczaj pi si bezporednio w obery, nie?
- Ta karczma jest pierwszym budynkiem, jaki powsta w tej oazie. Zbudowali go z
sekwoi. Jej drewno bardzo le si pali, a w pustynnych miasteczkach ludzie zawsze obawiali
si poarw. Dlatego domki z normalnego drewna stoj oddzielnie - wytumaczy mi.
- Czy jaki domek jest wolny?
- Wszystkie. Banda Mustardiego usadowia si w domu publicznym, a ludzie
Danwooda pi na drugim kocu miasta.
Signem po sakiewk, eby zapaci, gdy do sali wszed kolejny go, kobieta.
Rozmowy natychmiast ucichy, wszyscy patrzyli tylko na ni - i nie byo si czemu dziwi.
Wysza ni wikszo mczyzn, metr osiemdziesit, moe osiemdziesit pi. Dopasowane
spodnie z cielcej skry, przylegajce jak druga skra, opinay dugie nogi o doskonaym
ksztacie i idealnie krge biodra przechodzce w szczup tali, podkrelon dodatkowo
szerokim rzemieniem. Na niebieskiej, wypowiaej od soca, wyszywanej koszuli z
wywinitymi rkawami miaa kurtk z naramiennikami zrobionymi ze starannie
uformowanych stalowych pytek. Czciowo rozpita koszula odkrywaa dwie sterczce
piersi. Dopenieniem doskonaoci byy wystajce koci policzkowe, czarne jak noc rzsy,
gboko osadzone kocie oczy i zmysowe wargi. Prawie pogardliwym spojrzeniem obrzucia,
ca sal, uamek sekundy powicia tylko mnie i Danwoodowi. Pniej bez dalszego
zastanowienia podesza do szynkwasu. Kiedy sza, jej nogi wydaway si jeszcze dusze, a
wewntrzna krzywizna ud miaa dokadnie taki ksztat, ktry sprawia, e mczyni
zaczynaj szybciej oddycha.
Wolaem si skoncentrowa na karafce z winem, eby krew odpyna z miejsca, ktre
sprawiao widoczne problemy. Syszaem o plemieniu ludzi puszczy ktrzy maj tak due
penisy e podczas erekcji trac przytomno. Nie wiem, ile w tym jest prawdy ale ich kobiety
nale do najbardziej poszukiwanych masaystek w luksusowych domach publicznych w
caym cesarstwie. Jeden z ludzi Danwooda zacz myle inn czci ciaa ni mzg,
podszed do kobiety. Pooy jej rk na udzie i co szepn. Chyba nie zauway, e za
paskiem ma trzy sztylety z dugimi, lecz tylko na palec szerokimi ostrzami, a w pochwie przy

prawym boku koysze si para mieczy na lew i praw rk. Albo byo mu wszystko jedno.
Wygldao, jakby chciaa go tylko pogaska po policzku, ale nagle w jej palcach bysna
stal, a mczyzna znieruchomia. Przyoya ostrze noa przy jego uchu. W ciszy jej sowa
usyszeli wszyscy.
- Chciaabym si wykpa. Chc kpiel, gorc kpiel. Jeli nie zajmie ci to duo
czasu, moe jedno ucho ci zostanie.
Miaa gboki, aksamitny gos. Mczyzna zacz dre, po skroni cieka mu struka
krwi.
- Zrozumiae? - upewnia si.
Skin gow ze strachem.
- Wic teraz ju id - zachcia go i nonszalanckim ruchem schowaa n.
Ucho upado na ziemi. Mczyzna nawet nie pisn, z rk przycinit do
krwawicej rany i twarz wykrzywion z blu wybieg z gospody. Podnis si Danwood,
zastpujc przy szynkwasie swojego niefortunnego poprzednika. Nawet nauczyciel dworskiej
etykiety nie mgby mu nic wytkn, tak bardzo zwraca uwag na zachowanie waciwej
odlegoci. Atmosfera powoli si oywia. Danwood rozmawia z kobiet dobre p godziny i
rozstali si niczym starzy znajomi. Pniej z kieliszkiem w rce skierowaa si w moj stron.
Zdaem sobie spraw, e mam spocone donie.
- Ty nie naleysz do Danwooda - powiedziaa, siadajc przy stole.
- Dlaczego tak mylisz? - zapytaem.
- Poniewa inaczej to ty by przewodzi jego bandzie - owiadczya z czarujcym
umiechem.
- Dokadnie tak. Jestem tylko przejazdem. Zatrzymaem si tutaj, eby co zje powiedziaem.
- Ja przyjechaam w sprawach handlowych, Danwood potrzebuje pomocy w jednej
sprawie.
Upia z kieliszka, przez chwil potrzymaa napj na jzyku i oblizaa wargi.
Stwierdziem, e mam problemy z myleniem, a krew znw spywa do miejsca, ktre moe
przysporzy mi problemw. Przez cay czas dziwnie mierzya mnie wzrokiem.
- W takim wypadku to szczliwy czowiek, skoro ma takiego porednika powiedziaem.
Rozemiaa si. Miaa due biae zby ktre wietnie pasoway do zmysowych warg.
- Zostawmy te rozmowy o pracy, na nie bdzie do czasu jutro. Myl, e moja kpiel
powinna ju by gotowa. Nie chcesz si przyczy?

Oczywicie, e chciaem. A si do tego trzsem. Tylko e... Jestem co prawda


niezniszczalnym nieokrzesacem, ktry profesjonalnych zabijakw zjada na niadanie, na
obiad rozbija par gw, a wieczorem rozprawia si z oddziaem opancerzonych jedcw, ale
i mnie czasem mona zrani. S to tylko chwile, ale s, i - co dziwne - lubi je. Patrzya na
mnie swoimi gbokimi, kocimi oczami, a w gowie mi si kotowao. Przypomniaem sobie,
e istniej gatunki pajkw, gdzie samica, o ile nie jest cakowicie wyczerpana, po akcie zjada
samca.
- Obawiam si, e oboje nie zmiecilibymy si w kadzi - powiedziaem z
wymuszonym, umiechem.
Jej twarz zmienia si w zimn mask.
- Jak chcesz - oznajmia wci tak samo gbokim gosem, lecz ju nie byo w nim
kociego mruczenia, a co zupenie innego.
Wstaa od stou i wrcia do kontuaru. Chwil poczekaem, wyszedem z gospody i
skierowaem si do domu publicznego. Midzy innymi mona si tam byo z pewnoci
stosunkowo bezpiecznie przespa. Jako rodek nasenny, na wypadek gdyby inne rodki nie
zadziaay, niosem, ze sob butelk wina.
***
Burdelem kierowaa gruba matrona o kluchowatej cerze i wygldzie. Jej umiech
zdradza brak czterech zbw, zamiast nich miaa wsadzone rubiny w zotej koronce. Razem z
krzykliwym makijaem tworzyy kombinacj, ktra moga odstraszy osobnikw o sabszym
charakterze.
Po dwudziestominutowej rozmowie i zapaceniu omiu srebrnych znalazem si w
stosunkowo dobrym pokoju na trzecim pitrze, z widokiem na pustyni. Luksus
rozklekotanego ka by uzupeniony o st i szaf na ubrania. Popkane i czciowo
zniszczone lustro przymocowane do sufitu wiadczyo o tym, e dom i miasto pamitay z
pewnoci lepsze czasy. Otworzywszy okno na ocie, zaczerpnem zimnego i suchego
powietrza, zmuszajcego do kaszlu. Po zmierzchu szybko si ochodzio, pustynia oya.
Pmrok wypenia pisk drobnych gryzoni, brzczenie owadw, czasem zahukaa sowa lub
zawy kojot. Wiedziaem, e gdzie ukrywaj si rwnie drapieniki, ale te zazwyczaj poluj
w ciszy.
Wysuszona podoga na korytarzu zaskrzypiaa.
- Prosz - powiedziaem jeszcze zanim rozlego si pukanie do drzwi.

Przez chwil staa na progu. Nie przejmowaa si za bardzo strojem, miaa na sobie
tylko dug, dopasowan spdnic, w ktrej - w co bardziej cnotliwych miejscach cesarstwa nie wypuciliby jej na ulic, brokatowy biustonosz ozdobiony koronk, na ramiona zarzucony
paszczyk.
- Jak na rozbieranki, masz tu ociupink za zimno, nie? - powiedziaa na powitanie.
Nic nie mwic, zamknem okno, a ochota na seks mi przesza. Nie bya brzydka,
nie. Piknie uksztatowane nogi i biodra, jeszcze jdrny brzuch, a piersi troch wiksze ni si
zazwyczaj widuje na ulicach. W oczach jednak miaa wypisane, e jest zmczona i nie ma
ochoty na pokrytego setkami blizn, obwieszonego elastwem przybd nie wiadomo skd. A
poza tym, bya jak dzban mtnego piwa po tym, jak czowiek odmwi wypicia trzykrotnie
destylowanego koniaku, choby nawet troch zbyt ostrego.
- A co, jeli lubi rozbieranki? Nie miabym z ciebie zbyt duej pociechy powiedziaem, wskazaem jej krzeso i nalaem wina do dwch kieliszkw.
Usiada i zaoya nog na nog. Paznokcie u doni i stp miaa pomalowane na ostr
czerwie.
- Nie za duo by chcia za par srebrnych? - odrzeka z rozbawieniem.
Zostawiem jej uwag bez odpowiedzi. Waciwie miaa racj.
- A kpiel? - spytaem.
Nagle nabraem ochoty eby zmy z siebie kurz podry i dziwne uczucie po
spotkaniu w knajpie.
- To bd dwa srebrne dodatkowo za trzy szafliki wody. Moesz mi zapaci. Wody
od rana zostao sporo. Tutejsi mczyni to bydlta i niezbyt czsto si myj.
Daem jej gar monet i nie chciaem reszty. Zaprowadzia mnie do ani niepomalowanego pomieszczenia na parterze z dwiema wielkimi kadziami, korytem i
kanaami odpywowymi. Staa oparta o drzwi i kiedy si rozbieraem, ciekawie mi si
przygldaa. Miecze i noe odoyem na brzeg kadzi, ebym mg ich dosign rwnie
podczas kpieli.
Z przyjemnoci zanurzyem si w wodzie, zaczem si my. Barki i przedramiona
bolay mnie jak zawsze, kiedy oberwaem par ciosw, przed ktrymi nie zdyem uciec.
Varez by naprawd twardy. Podesza bliej i przejechaa mi rk po plecach.
- Wiele przeszede - skomentowaa zygzakowate, wypuke blizny.
- To po batoeniu - odpowiedziaem.
- A te? - Pogaskaa mnie po cienkich zadrapaniach na opatkach.

Wbrew swojej woli umiechnem si. Par lat temu zrobia mi je pewna bardzo
namitna kobieta, ktr kochaem, a po nocy z ni zosta mi trway lad.
- Chcesz, eby ci pola? - zaproponowaa i nie czekajc na odpowied, zapaa
wiadro.
- Nie jest dla mnie jasne, co tutaj robi taki mczyzna jak ty - rzucia. - Jak si
nazywasz?
- Koniasz. A ty?
- Delphi. Normalnie nie pytam klientw o ich imiona.
Ja dziwki pytam zawsze. Zazwyczaj potem wychodzio mi z nimi lepiej. Gono tego
jednak nie powiedziaem.
Po kpieli kazaem przynie jeszcze do pokoju wieczorne menu i butelk wina.
Siedzielimy jedlimy i popijalimy
- Dlaczego wasza szefowa ustalia tak niskie ceny? Ma tutaj na ten rodzaj dziaalnoci
monopol, mogaby dyktowa stawki - zaczem rozmow po pierwszym kieliszku wina.
Delphi wzruszya ramionami.
- Nasza burdelmama twierdzi, e lepiej wyciga pienidze z mczyzn maymi
kawakami. Udziela nawet rabatw. Poowa modziecw Danwooda i Mustardiego jest tutaj
zaduona po uszy. Ona z nich t fors wydostanie, daabym sobie za to gow uci. I ma
cakowicie gdzie, e my si przy tym moemy urobi i zapieprzy.
- Do kogo naley? Do Danwooda czy Mustardiego? Kto musi nad ni sprawowa
piecz.
Dopia wino. Dolaem jej i podsunem karafk z wod.
Spojrzaa na mnie ze zdziwieniem. - Mimo e jestem dziwk, traktujesz mnie jako
bardzo uprzejmie.
- Zy nawyk z dziecistwa - odpowiedziaem.
W modoci wszczepili mi uprzejmo wobec kobiet. Wydaje mi si to dobr zasad i
wci si jej trzymam.
- Ten burdel to filia Kremmera Gadusa, ktry ma pod sob poow podobnych lokali
na caym poudniowym wybrzeu. Ponadto Mustardi osobicie si nami interesuje, w ten
sposb si to dubluje.
- Osobicie si interesuje?
Skina gow, zanurzya kawaek misa w borwkowym sosie i z zadowoleniem go
pokna. Tutejszy kucharz by o wiele lepszy ni Klod.

- No, zakocha si w Marcelce. Urzdzi dla niej pitro wyej stay apartament.
Nazywa go gniazdkiem mioci. Biedna dziewczyna.
- Myl, e dla dziwki nie jest ze by kochank szefa bandy - napomknem.
Delphi pokrcia gow.
- To bardziej skomplikowane, ni si wydaje. A ty co? Skd si tu wzie? - odbia
pieczk.
- Uwierzyaby, e uciekam przed mem, ktremu uwiodem on?
- Nie uwierzyabym. Ale opowiadaj.
Opowiadaem, wspominaem i wymylaem. Kazalimy przynie sobie jeszcze jedn
butelk i na niej te nie skoczylimy. To bya przyjemna noc.
***
Wstaem wczenie, jeszcze przed witem. Delphi spaa albo przynajmniej udawaa.
Zostawiem jej na stoliku zocisza i zanim wyszedem, przez chwil si jej przygldaem. Nie
wiem, dlaczego tak jest, ale we nie, szczeglnie rano, prawie wszystkie kobiety wydaj mi
si pikne.
Kiedy przed domem dopijaem porann kaw, ktr za srebrnika wydusiem z
odwiernego, do miasta wjedao siedmiu mczyzn. Byli uzbrojeni czterech z nich oprcz
broni siecznej miao jeszcze dugie uki. Prowadzi ich wysuszony starzec, na pierwszy rzut
oka wysuony przewodnik karawan. Danwood albo Mustardi potrzebowali posikw tak
bardzo, e musieli jecha rwnie w nocy. Na co si tutaj zanosio, ale mimo to nie chciao
mi si std wyjeda. Nie wczeniej ni si dowiem, skd Klod ma swoje wymienite wino,
a ponadto ciekawio mnie, z jakiego powodu Danwood z Mustardim zwikszaj swoje siy.
Wynajmowanie

ostrych

chopakw

miasta

musiao

kosztowa

may

majtek.

Zdecydowaem, tak na wszelki wypadek, w cigu dnia wybada okolic, rozpoznanie terenu
czsto si przydaje. Przy odjedzie z domu publicznego zauwayem, e w opuszczonym
domu naprzeciwko kto si ukrywa. Zdradzi to promyk wschodzcego soca, ktry na
moment odbi si od czego metalowego.
Okolice Jakkabardi byy usiane labiryntem wwozw, paroww i dolinek, w ktrych
mogyby si schowa dziesitki ludzi i koni. P godziny drogi w kierunku na pnocny
zachd wznosia si duga wydma piaskowa o wysokoci dwustu metrw i szerokoci kilku
kilometrw. Wspiem si na ni i na pnocy ujrzaem jej siostry. Z pewnoci bya niczym
samotny zwiadowca, ktry podczas burzy piaskowej dotar tutaj szybciej ni inni onierze.
Wedug kronikarzy sto lat temu wielkie piaszczyste wydmy znajdoway si tylko w samym

centrum Pustyni Gutawskiej. Kolejny punkt dla tych, ktrzy twierdz, e wiat zmierza ku
gorszemu. Ziemia bya wysuszona, a jeli gdzie znajdowaa si woda, skrywaa si pod
piaskiem.
Odwrciem si, eby odej. Jeszcze przed pierwszymi budynkami czeka na mnie
komitet powitalny. Dziesiciu ludzi zgromadzonych wok szczupego, wawego faceta z
gstymi, czarnymi wosami, ktre nieustannie opaday mu na czoo. On jeden nie by
uzbrojony, ale tu za nim sta chudy, hebanowo-czarny mczyzna z dwoma mieczami za
pasem i wieloma gwiazdkami do rzucania w bandolecie na piersi. Na twarzy mia spokj i
rozwag czowieka, ktrzy pogodzi si ze swoim losem, nie myli, tylko wykonuje rozkazy.
Wnioskujc ze spojrzenia, jakim mnie obrzuci, prawdopodobnie to wanie on ledzi mnie
rano przy domu publicznym.
- Mio mi pana spotka, panie Koniasz - zacz z umiechem czarnowosy.
- Pan Mustardi? - spytaem.
- Tak, naprawd to ja i to osobicie! - Zrobi tak min, jakby powiedzia Bg wie jaki
dowcip.
Spojrzeniem wci bdzi po okolicy. Raz patrzy na mnie, raz na teren wok, raz
sprawdza swoich ludzi.
- Syszaem, e sprawi pan Danwoodowi ma nieprzyjemno. Miabym dla pana
pewn propozycj, ha, ha, ha!
Jego miech brzmia, jakby kto sypa suszony groch na dobrze wypalon glinian
pyt. Zajo mi dobr minut, zanim si grzecznie wytumaczyem, przedzierajc si przez
potok sw Mustardiego. Przez cay czas jego ochroniarz nie spuszcza mnie z oczu. W
kocu, eby za bardzo nie rozgniewa szefa drugiej bandy, dotarem do Kloda. Najadem si,
wypiem butelk jego wietnego wina i skierowaem w stron bungaloww, ktre mi wczoraj
poleci. Mczyni w karczmie, co prawda, podejrzliwie mi si przygldali, ale to byo
wszystko. O ile mogem oceni, w rodku siedzieli ludzie zarwno Danwooda, jak i
Mustardiego, przymierze w gospodzie dziaao.
- Dzisiaj nie bdzie dla mnie adnej pracy? - Zatrzyma mnie na zewntrz Aechyl.
Swoje pogrzebowe obowizki traktowa powanie. Albo lubi artowa, na poczuciu
humoru grabarzy mao kto si zna.
- Niestety nie, moe jutro - zbyem go.
Oczywicie si pomyliem.
***

Ludzie przyzwyczajeni do wygody miast nie uwiadamiaj sobie tego, ale w nocy na
wikszoci pusty panuje piekielne zimno. Tak piekielne, e krew potrafi zamarzn w
yach, a rano mona si w ogle nie obudzi. Nawet nieogrzewane pomieszczenie bez okien
i drzwi pomaga czowiekowi zachowa troch potrzebnego do ycia ciepa.
Wybraem domek, ktry niezbyt rzuca si w oczy i uwaaem, eby nikt mnie nie
widzia. Pooyem si na kocu, przykryem paszczem i przeklinaem si za swoj gupi
ostrono. W domu publicznym byoby mi o wiele lepiej i moe nie musiabym polega
tylko na swoim wasnym cieple. Nie chciaem jednak drani, ju na pierwszy rzut oka troch
niepoczytalnego, Mustardiego.
Jak kady, kto przey wikszo ycia w podry, pi lekko. Obudzio mnie
skrzypienie piachu. Ostronie, eby mnie nie zdradzio upanie w przemarznitych stawach,
przemieciem si w stron okna. Na tle usianego gwiazdami nieba rozpoznaem sylwetki
mczyzn przechodzcych od bungalowu do bungalowu. Wyranie kogo szukali i starali si
przy tym by cicho. Zaczem mie nieprzyjemne uczucie, e chodzi im wanie o moj
skromn osob. Koc zostawiem na swoim miejscu i ostronie podkradem si do okna po
drugiej stronie domku. Wyskoczyem na zewntrz, mikko spadem w piach. W porwnaniu z
jedzieckimi butami z cholewami, mokasyny maj jedn zalet: kiedy czowiek to potrafi, jest
w nich cichszy ni letni wietrzyk. Lekko przygarbiony skierowaem si do stajni, gdzie
odpoczywa mj ko, a na haku wisiaa cz mojego wyposaenia. W chwili, kiedy
zaczynaem wierzy, e zdoam bez problemu znikn, zaszczeka pies. Pocztkowo z
wahaniem, pniej coraz goniej i bliej. Ci gnoje mieli ze sob wya, ktry teraz zwietrzy
mj lad! Nie byo sensu ucieka. Poczekaem w cieniu, dopki si nie zbliyli i stanem
przed nimi.
Dwch mczyzn przede mn znieruchomiao, nie oczekiwali ataku jednego
przeciwko takiej przewadze. Rzuciem jednoczenie z dwch rk, obaj upadli z noami w
piersiach. Jeden na nieszczcie prowadzi psa. Zdyem go kopn w nos - zawy i
przekoziokowa. Wydobyem, miecz i poziomym ciciem przywitaem trzeciego z kolei.
Rozoywszy rce, przewrci si w ty, pozostali trzej otoczyli mnie ju uwaniej, kryjc si
w mroku. Syszaem ich oddechy, kto przekn lin. Wycofaem si, zarejestrowaem
przygotowanie do cicia krtk szabl, nagle bez wstpu sieknem po skosie z gry i
skontrowaem w odwrotn stron przez rk. W ciemnoci na finezyjne ciosy nie byo czasu.
Instynktownie odparem atak z tyu, mczyzna przede mn osun si na ziemi, charczc
przy tym z blu. Nie miaem pojcia, kogo trafiem. Moe nie by nawet martwy. Szybko
przeszedem nad nim do przodu, w obrocie odparem seri ci kolejnego przeciwnika i

zyskaem chwil oddechu. Nagle w kostk u nogi wbiy mi si zbate szczki. Pies warcza i
skomla jednoczenie, ale nie puszcza. Straciem rwnowag, dgnicie w pier czciowo
odepchnem rk, stalowe ostrze dosigo mnie tu pod praw pach. Jednoczenie kolejny
napastnik uderzeniem cikim jak mot wytrci mi miecz z rki. Zapaem zbliajce si
ostrze lew rk i uderzeniem doni drugiej rki je zamaem. Mczyzna przede mn si
zachwia, odbiem si i zwaliem na drugiego przeciwnika, zanim zdoa zamachn si do
kolejnego cicia. Pocignem go na ziemi, pies wci trzyma. W ciemnoci wymacaem
twarz, przewalalimy si w piachu jeden na drugim, kto krzycza. Ostrze pogaskao mnie w
bok, mj rywal, znieruchomia zanim zdyem wepchn mu oczy do mzgu. Pies zaskomla
i wreszcie mnie puci.
- Ty gnoju, o mao nie zaatwie nas wszystkich - zachrypia ostatni napastnik. Nawet mnie porzdnie dae do wiwatu! Zgnij w piekle! - Splun.
Piach skrzypia pod jego oddalajcymi si krokami. Leaem pod jego towarzyszem,
ktrego prawie zabiem i wstrzymywaem oddech.
- Odejd, psisko - zachciem amatora mojej kostki. Co dziwne, pies posucha. Chyba
te mia tego do, albo mu nie smakowaem.
Poczekaem, a zapadnie cisza i sprbowaem wsta. Zbyt bolao i brakowao mi si.
Zdecydowaem si chwil poczeka, a pniej sprbowa ponownie. Oddychaem gboko
lodowatym powietrzem pustyni, upewniajc si, e jestem jeszcze ywy.
Musiaem straci przytomno, poniewa kiedy zdecydowaem si na drug prb,
mczyzna obok by ju zimny Ale niewiele bardziej ni ja. Niebo na wschodzie blado, z ust
wydobywaa mi si para. Przewrciem si na brzuch, wsunem pod siebie jedno kolano i
wyprostowaem si. Przy tym ruchu materia przyschnity do rany si oderwa, z trudem
stumiem krzyk, na wargach znw poczuem smak piachu. Dopiero za trzecim razem mi si
udao.
Byo ze mn o wiele gorzej ni mylaem. Straciem wiele krwi, noga, ktr
pogruchota mi pies, bya prawie bezwadna, a ponadto rany wci lekko krwawiy Zadaem
sobie troch trudu, eby przeszuka band zabijakw. Rozpoznaem ludzi Danwooda. Chyba
przemyla przedwczorajszy wystp i zdecydowa ze mn skoczy. Prawie mu si udao. W
tym stanie nie mogem polega na sobie, moj jedyn nadziej by Mustardi. Nie pozostawao
mi nic innego, ni poprosi o pomoc i zaproponowa za ni swoje usugi. Oczywicie,
dopiero kiedy troch dojd do siebie i bd w stanie utrzyma si na nogach. Chwiejnie
skierowaem si w stron domu publicznego.

Zastukaem w drzwi. Po dugim oczekiwaniu, kiedy miaem co robi, eby utrzyma


si na nogach, w kocu otworzy mi portier. Patrzy na mnie, jak na zjaw. Pniej przyszli
ludzie Mustardiego. Od pierwszego dostaem cios midzy oczy. By powolny odpaciem mu
tym samym, a on w rewanu zama mi nos. Znw. Zrozumiaem, e co jest nie w porzdku i
wziem nogi za pas. Pewnie by mi si udao uciec, gdyby nie hebanowy stranik
Mustardiego.
Pamitam tylko, e zabiem jeszcze jednego czowieka, pniej co powalio mnie w
kurz, beznadziejnie przewalaem si po ziemi w jedn i w drug stron i staraem si ochroni
przed kopniakami przynajmniej te najwaniejsze organy ciaa. W kocu zanieli mnie do
jakiego opuszczonego domu.
Leaem na pododze, wiat mia tczowe obrysy i nic nie rozumiaem. Dlaczego mnie
stukli? Dlaczego nie zabili? Czas pomau pyn, chwile przytomnoci przechodziy w
ciemno. Nagie zacz pali si dach. Sprbowaem wsta, ale nie miaem do siy. Nogi
mnie nie suchay chyba uszkodziem sobie krgosup. Ogie przybiera na sile, nocny chd
zamieni si w mg, gorce powietrze parzyo. Zaczem na leco wyrywa deski z podogi.
Pod nimi znalazem par centymetrw wolnej przestrzeni i delikatny piasek. Dymu
przybywao, powietrza ubywao, prawie si paliem i jednoczenie dusiem. Ostatkiem si
staraem si zakopa jak najgbiej poci ziemi. Za bardzo mi si nie udawao.
Dusiem si z gorca, krew taa w yach z zimna, a do tego jeszcze brakowao mi
tlenu. Do powodw, eby umrze. Jestem uparty, jestem mczyzn z najbardziej upartym
bem na wiecie. Chciaem y, moje serce bio pomimo blu, krew mozolnie, powoli krya
w yach, a ponadto napdzaa mnie ciekawo. Ta sama ciekawo, ktra wpdzia mnie w
niejedne tarapaty. Poruszyem si, spada ze mnie cienka, warstwa piasku i wyjrzaem ze
swego pytkiego grobu.
Leaem porodku pogorzeliska, wszdzie wok popi i kilka nadpalonych desek.
Bl przybra na intensywnoci. Chciaem umrze albo przynajmniej znw zemdle, ale nie
potrafiem. Soce wznosio si kawaek nad horyzontem, do przejcia bera nocy brakowao
ju tylko troch. Ostatni wiadom resztk swoich myli rozumiaem, e jeli kto mnie
zobaczy, umr. Inaczej umiera si z blu jak zwierz, ktre nie zdoa przey cikich ran,
inaczej z rk czowieka. Nie chciaem, eby kto podnis na mnie rk.
Poczekaem, a si zupenie ciemni, i zaczem si czoga w kierunku piaszczystej
wydmy. Modliem si przy tym o nocny wiatr, ktry zatrze za mn lady. Moje rozwane ja
zmusio mnie, ebym wyduy sobie drog i doszed do studni. Na moje szczcie kto
zostawi tam bukak z wod. Wypiem chyba p wiadra, napeniem i przywizaem bukak

do pasa i dopiero pniej znw wyruszyem. Podobnie jak dzikie zwierzta rozumiaem, e
musz si schowa.
wiat ograniczy si do nastpnego kroku, kolejnego ruchu, nowego oddechu.
Walczyem z blem, saboci, co chwila traciem przytomno, ale przed brzaskiem
znalazem si za wierzchokiem wydmy. Towarzystwa dotrzymyway mi skorpiony pustynne
gryzonie, patyczaki i mije piaskowe. Po prostu sami kumple, ktrych tak podziwiam za ich
umiejtno przeycia prawie wszdzie. Czasem uwaam si za jednego z nich.
O wicie usnem, albo raczej zemdlaem z myl, e nie pamitam, co i dlaczego mi
si przydarzyo.
Obudziem si po poudniu. Na szczcie leaem na dnie gbokiej rozpadliny w
cieniu nawisu skalnego, dlatego soce, jak na razie, mnie nie spalio. Krcio mi si w
gowie, przy najmniejszym ruchu odczuwaem przenikliwy bl. Donie, przedramiona,
wikszo twarzy i ydki miaem spalone a do misa. O pogryzionej kostce, nadamanych i
poobijanych

ebrach

oraz

zwichnitym

barku

prawie

zapomniaem.

Znalazem

najwygodniejsz pozycj, co chwila popijaem ciep wod z bukaka i czekaem. Czekaem,


a poparzenia zaczn si goi albo przeciwnie - a zaropiej i dopadnie mnie gangrena. Na
szczcie znajdowaem si na pustyni. Wok mnie nie latay ani komary ani muchy a
rozpalony socem krzemowy piasek pomg w zatrzymaniu krwawienia.
Drugiego dnia skoczya si woda. Byo to dla mnie zaskoczeniem, poniewa z
powodu blu nie byem w stanie rozsdnie myle. W moim stanie nie mogem si odway
na wizyt w miecie. eby przey i wyleczy rany musiaem je i pi. Woda jednak bya
waniejsza. Zmuszaem swj zamroczony mzg do mylenia, czyem fakty, kombinowaem,
szukaem. Wci przychodzio mi do gowy e kiedy przyjechaem do Jakkabardi,
przeoczyem co wanego, co, co dotyczyo wody, co, co pomogoby mi przey.
Przypominaem sobie kady swj krok po kolei, co komu powiedziaem, co zrobiem. O
pnocy na to wpadem, albo przynamniej tak miaem nadziej.
Wypezem na wydm, z ktrej szczytu mogem obserwowa miasto. Cierpliwie
czekaem i liczyem na szczcie. Los zbyt czsto sobie ze mnie kpi, ale tym razem mi
sprzyja. Tu przed witem, kiedy noc ju blada, z gospody wynurzya si posta z bukakiem
na ramieniu. To by Klod, a ja dokadnie wiedziaem, dokd zmierza. Woda w studni na placu
bya sodka od gipsu, woda, ktr podawa do wina, smakowaa inaczej. Gdzie w okolicy
musiao by jeszcze jedno ukryte rdo. Zelizgiwaem si po piasku w d, upadaem i znw
wstawaem, przeklinaem swoj niezgrabno i sabo, i staraem si nie zgubi Kloda wrd
dzikich wwozw oraz gazw. Pomogo mi to, e zobaczyem, jak znika za dwoma

pagrkami. Gdyby nie to, stracibym lad w cikim kamienistym terenie. Spotkaem go,
kiedy wychodzi z gbokiego jaru z napenionym bukakiem. Z gbi, zza jego plecw
dobiega szum wody i szelest lici w porannym wietrze. Musiaem oprze si o gaz, eby
utrzyma rwnowag. Chciaem powiedzie Klodowi, eby pomg mi dosta si na d, ale
nie zdoaem. Tylko go obserwowaem i koysaem si z boku na bok.
- Kiedy grabarz nie znalaz twojego ciaa, nie uwierzyem, e ci zabili - powiedzia
spokojnie i pooy na ziemi pakunek zawinity w nawoskowane ptno. Mylaem, e
moge odnale to rdo. Musz szybko wraca. Nikt nie ma pojcia, e tu przychodz.
Jutro czy pojutrze znw si pokae.
Min mnie i znikn wrd ska. Wziem pakunek i bardziej spadem ni zszedem w
d do wody.
Przez chwil tylko siedziaem na piaszczystym brzegu i przygldaem si tafli przed
sob. Jeziorko wypeniao prawie ca powierzchni rozpadliny z wyjtkiem dwu-,
trzymetrowego pasa na skraju. Ze szczelin w skalach wyrastay powykrcane, skate pnie
pinii pnce si w stron wiata, trawa wok wody bya wieo zielona, a w porwnaniu ze
zototym piaskiem wygldaa niewiarygodnie wrcz mikko i ywo. Zajrzaem do
zawinitka. Znalazem w nim ponad dwa kilo suszonego i nasolonego misa. Kawaek
odamaem i zaczem u. Smakowao jak podeszwa namoczona w soli. Napeniem bukak
wod i zapijaem regularnie ykowate ksy. Woda bya lodowata, lecz smakowaa lepiej ni
vezelskie rocznik 72. Gboko pod powierzchni migotay cienie duych ryb.
Trzy dni siedziaem, odpoczywaem, dochodziem do zdrowia i uem miso. Z gazi
zrobiem sobie oe, ktre przynajmniej czciowo chronio mnie przed zimnem. Klod
pojawi si czwartego dnia rano, oprcz swojego wora na wod nis na ramieniu toboek.
Mimo e by stary i pomarszczony, po stromym zboczu porusza si ze zrcznoci osa
grskiego.
- Musi pan odej. Przyniosem panu par rzeczy na drog - powiedzia zamiast
powitania.
Czuem si o wiele lepiej, ale na podr przez pustyni jeszcze bym si nie odway. Z
wielu miejsc nie zeszy jeszcze strupy po oparzeniach, w innych miejscach skra bya wci
rowa, bardzo cienka i podatna na wszelkie uszkodzenia.
- Dlaczego?
- W Jakkabardi wrze. Z miasta przybyo co najmniej czterdziestu nowych ludzi,
poowa dla Mustardiego, poowa dla Danwooda. Nie ma poranka, eby nie znaleziono
jakiego trupa. Aechyl ma pene rce roboty i ju prawie nie daje sobie rady. Roxana pracuje

dla Danwooda. Syszaem, jak twierdzia, e mierci niektrych jego ludzi jest winien pan. e
jest pan martwy uwierzy gdy znajdzie pana ciao.
To byy naprawd interesujce nowiny
- Jeszcze nie jest ze mn dobrze, nie mog odej - powiedziaem.
Klod wzruszy ramionami.
- Ju panu nie bd pomaga. Gdyby mnie zapali, przybiliby na drzwiach mojej
wasnej karczmy. Jeli naprawd zaczn przeszukiwa okolic, znajd pana. Albo kiedy mnie
ostrzej przycisn.
- Jako sobie z tym poradz. Dlaczego pan tu zostaje? - spytaem.
Klod si skrzywi.
- Te nie pytam o pana tajemnice, modziecze. Moe sobie pan myle, e tutejsze
suche powietrze dobrze robi na mj artretyzm.
Umiechnem si. Nieczsto si zdarza, eby do czterdziestodwuletniego czowieka
kto powiedzia modziecze, chocia Klod mia do tego prawo. Mg mie sporo ponad
siedemdziesit lat.
- Dziki - krzyknem za nim, kiedy wdrapywa si po zboczu na gr. Zamiast
odpowiedzi machn tylko rk.
Klod mi si podoba. By twardy jak niewyprawiona skra, i pilnowa swoich,
tajemnic.
Zaczem przeglda podarowany toboek. Dugi znoszony paszcz, ktry na pustyni
wci mg wywiadczy przysug, rezerwowy bukak na wod, dwa kawaki misa i n
myliwski. Niele mnie wyposay na drog, ale ja w adnym przypadku nie planowaem
wyjazdu. Musiaem si dowiedzie, dlaczego chcieli ze mnie najpierw zrobi arcie dla psa, a
pniej flambirowany befsztyk. Ponadto podry pieszo przez pustyni mgbym nie
przetrwa.
Nastpnego dnia powoli i ostronie obszedem Jakkabardi i usiadem na pagrku, z
ktrego zauwayem wyjedajcego na koniu mczyzn, ale pniej ju go nie widziaem.
Albo pojecha dalej przez pustyni na poudnie, co jednak wydawao mi si
nieprawdopodobne, albo do cywilizacji zmierza okrn drog. To oznaczao, e szlak jest
pilnowany Podpowiedzia mi tuman kurzu, ktry ujrzaem w skonych promieniach soca.
Jedziec jecha na poudnie rwnolegle do szlaku w odlegoci okoo kilometra. Poniewa po
trudnym terenie porusza si szybko, z pewnoci nie robi tego po raz pierwszy.
Wraz z noc nadszed chd, na szczycie wzgrza o wiele bardziej nieprzyjemny ni w
gbokim wwozie, ktry ocieplaa, jednak woda nagrzana w cigu dnia. Zapiem swj nowy

paszcz, zwinem si w kbek i obserwowaem poudniowy horyzont. Skoncentrowaem si


na pagrkach, ktre sam bym wybra na punkt obserwacyjny, gdybym chcia by dalej od
miasta. Koo pnocy tak trzsem si z zimna, a z wosw spada mi szron, ale si opacio.
Odkryem dwa szczyty obramowane ledwie dostrzegalnym blaskiem wiata. Byy to dwa
niezalene punkty obserwacyjne, a ich mieszkacy prawdopodobnie o sobie nie wiedzieli,
poniewa olepia ich blask wasnych ognisk. Powoli i ostronie wyruszyem w kierunku
bliszego ogniska.
Poniewa byo ciemno, szedem prosto, uwaaem tylko na haas. Noc znw bya jasna
i zimna niczym kostnica pod koniec stycznia.
Chwil przed tym, zanim wschodni horyzont zacz blednc, wszyscy nocni
mieszkacy pustyni uoyli si do snu. Nawet dla nich byo zbyt zimno. Kuliem si w cieniu
skalnej ciany i staraem si ogrza skostniae rce. Gdybym teraz mia sign po n,
prawdopodobnie wypadby mi z palcw, tak mao miaem w nich czucia. I nie braem pod
uwag swoich gojcych si doni. Mron cisz przerwao stuknicie kamieni i brzk ostrg.
Zatrzymywa kogo w jedzieckich butach nie jest najmdrzejszym pomysem. Usyszaem
sapnicie i stumione polecenie. Wci mieli tego psa! Podniosem si i jak najszybciej
ruszyem do przodu. Przemarznity bez miecza, z niedoleczonymi rkami nie odwaybym si
przeciwstawi swojemu nieprzyjacielowi. A mogo ich by rwnie wicej. Wci
kierowaem si do miejsca, gdzie widziaem ogie. Z doliny przez ktr przechodziem, nie
byo go wida, ale wczeniej obmyliem drog i jako tako si orientowaem. Chciaem
przycign swoich nieprzyjaci jak najbliej stanowiska straniczego. Miaem nadziej, e
tam pies straci lad.
Wraz ze witem, podnis si wiatr. Szelest ziaren piasku podrywanych w powietrze
maskowa odgos krokw. Doczogaem si do miejsca, skd blask ognia by doskonale
widoczny, pniej okryem ognisko i wcisnem si midzy dwa kamienie po przeciwnej
stronie. Si mi wiele nie zostao, trzsem si i nie mogem zapa tchu. Nocna gonitwa wci
jeszcze bya dla mnie zbyt wielkim wysikiem. W swej kryjwce usyszaem po chwili
wcieke szczekanie psa i seri okrzykw, a potem dwiki krtkiej potyczki. Pniej nastaa
cisza. Nie miaem pojcia, czy wygrali uwani obrocy czy podstpni napastnicy. Lecz nie
mogem tu siedzie wiecznie, poniewa zblia si poranek, a wraz z nim zmiana warty.
Podkradem si do ognia, ktry pali si teraz o wiele mocniej.
Na ziemi leao trzech mczyzn. Czwarty klcza, obwizywa sobie lewe rami i co
do siebie mrukliwie powtarza. Pies te by martwy. W kocu. Dotknem rkojeci jednego z
noy ktre zostay w bandolecie, ale strup pk, gdy si poruszyem i ponowna fala blu na

chwil mnie sparaliowaa. Jeszcze daleko byo do tego, eby donie cakiem mi si zagoiy i
ebym mg dobrze rzuci noem, dgn czy waciwie uy miecza. Musiaem poradzi
sobie inaczej. Centymetr po centymetrze si przybliaem, wyrwnywaem teren przed sob i
wykorzystywaem kade zagbienie, eby znikn w cieniu. Wreszcie znalazem si tu za
piecami mczyzny. Wstrzymywaem oddech. Jego mruczenie brzmiao jak co pomidzy
jkami a przeklestwami, rk mia brzydko rozcit. Z konierza koszuli wycignem
maleki noyk z zaledwie trzycentymetrowym ostrzem, delikatnie chwyciem go kciukiem i
palcem wskazujcym. Powoli wycignem rk do jego szyi, a si baem, e zdradzi mnie
ciepo, ktre wydzielao moje ciao. Ostrze dotkno naskrka, zaciem. Byskawicznie si
odwrci, okciem powali mnie na ziemi, w rce bysn mu miecz. Krzyknem z blu, on
upad. Krew z podcitej ttnicy szyjnej skrapiaa wok wiecznie wyschnity piasek.
Wstaem i zacisnem z blu zby. Wprawdzie umar, ale nie mg cierpie bardziej
ni ja. Podczas ataku zerwaem strupy z caej lewej doni, a podczas upadku - z prawej.
Czuem si jak zaraz po omocie par dni temu, moe nawet jeszcze gorzej, poniewa
odnowione rany goj si wolniej. Trzsem si z zimna, wyczerpania, blu. Z jkiem
zabraem kilka poytecznych rzeczy ktrych braku nikt nie powinien odczu, dojadem
przypalone puree z fasoli, ktrym stranicy umilali sobie sub i pokutykaem w
poszukiwaniu kryjwki.
Krtko po tym, jak si rozwidnio, usnem. Obudzi mnie dwik ludzkich gosw.
Leaem na zboczu pagrka oddalonym od szlaku czcego Jakkabardi z cywilizacj, ukryty
pod kolistymi zarolami modej, nie starszej ni kilkaset lat, Larrei tridentaty. Nie bya to
najlepsza kryjwka, ale dalej nie daem rady si odczoga.
- Ci dwaj nale do Danwooda, widziaem ich razem. Dobrze, e te im si dostao,
gnojkom! - komentowa znalezisko czterech trupw niewyrany gos. - Zostan tutaj, eby
kurier si nie przelizn, a ty pojedziesz do miasta i powiesz szefowi, co si tutaj stao. Ale
wr przed zmrokiem albo ywcem obedr ci ze skry. Nie chc by tu sam, kiedy te otry
wcz si po okolicy.
- Za chwil jestem z powrotem - odpowiedzia kto duo modszy.
Rozleg si ttent podkutych kopyt na kamieniach. Konie, o nich zupenie
zapomniaem. Gdzie musiay by dwa konie. Teraz jednak nie zdayby mi si na nic,
poniewa nie utrzymabym w rkach wodzy.
Z rozmowy wynikao, e czekaj na jakiego kuriera. Wnioskujc z tego, e
stanowisko wybudowali tak daleko od miasta, nie chcieli, eby dowiedziaa si o nim druga

strona. Ale ta swj punki obserwacyjny miaa jeszcze dalej. Moe czekali na tego samego
kuriera? To by tumaczyo, dlaczego obie bandy wzmacniaj swoje siy.
Rce niewyobraalnie mnie bolay i wyglday o wiele gorzej ni wczeniej.
Potrzebowaem, eby kto oczyci mi rany i przyszy zdart skr. Ekstremalne temperatury
- w dzie ponad czterdzieci stopni, w nocy poniej zera - rwnie nie pomagay w gojeniu.
Potrzebowaem pomocy, tylko e w otoczeniu kilkuset kilometrw nie byo nikogo, komu
mgbym zaufa. Waciwie na caym wiecie nie byo nikogo takiego. W poowie kolejnej
nocy zrozumiaem, e sam na pustyni nie wytrzymam i bez dokadnego planu zaczem si
wlec w kierunku Jakkabardi.
Wiele razy upadaem i do obnaonego misa na doniach wbijao mi si mnstwo
wiru, drobniejszych i wikszych kamieni. Upadki nie wpyny dobrze rwnie na moje inne
rany. eby nie oszale z blu, zaczem wymiewa samego siebie. Dwadziecia lat temu
zdoaem uciec przed oddziaem profesjonalnych zwiadowcw, przeszedem przez dungl,
ktra umiercia tysice ludzi, przeyem zaraenie czerwonym morem. Dzisiaj wystarczyy
dwie grupki prowincjonalnych bandziorw, ebym cign resztkami si. Byem partaczem,
ndznym partaczem, ktry niczego nie wytrzyma. Wymylanie dalszych niepochlebnych
okrele pomagao pokonywa metr po metrze i o wicie dotarem do Jakkabardi. Krtko po
wschodzie soca staem zgarbiony wykrzywiony z wyczerpania i blu przy tylnym wejciu
do domu publicznego.
Poowa sonecznej kuli pojawia si ju nad horyzontem, cienie byy dugie i ostre,
powietrze pachniao jeszcze chodem minionej nocy. Waciwie nie bya to za chwila na
mier. Zapukaem do drzwi. Mg mi otworzy portier, sama szefowa burdelu, jaka dziwka
albo Delphi. Prostytutki nie znaj wdzicznoci, nie mog sobie na ni pozwoli. Gdyby
jednak otworzya Delphi albo ktra jej koleanka, mgbym negocjowa - zaproponowa jej
za pokj wicej pienidzy ni umiaa sobie wyobrazi. Potrzebna mi bya owa przysowiowa
kropla szczcia. Delphi byaby najlepsza.
Otworzy mi hebanowy facet z pustym spojrzeniem, osobisty str Mustardiego. Jakby
kto da mi do przeucia trzy licie koki. Wyprostowaem si - zrobiem obojtn min i eby
podkreli swoj pewno siebie, skrzyowaem rce na piersiach.
- Zaprowad mnie do swego dowdcy - rozkazaem.
Dugo mi si przyglda, jego czarne spojrzenie byo pytkie i gbokie zarazem.
Bramy mojej mierci. Nie miaem pojcia, jakimi drogami kr jego myli. Soce wanie
odlepio si od horyzontu, kanie przywitay nowy dzie swoim niemie brzmicym skrzekiem.
Hebanowy zabijaka cofn si, ebym mg wej do rodka. Wydawao mi si, e na jego

twarzy przez chwil pojawi si cie rozbawienia. Zdziwio mnie, e schody na najwysze
pitro pokonaem bez problemu. Po kilku minutach oczekiwania uginay mi si ju nogi, ale
wreszcie ze swego apartamentu wynurzy si Mustardi. Ubrany by w jedwabny szlafrok z
konierzem z gronostajw. Oczy mia mtne od snu i wyglda na wciekego.
- Przyszedem zaproponowa panu interes - powiedziaem, zanim zdy otworzy
usta.
- Pan? Interes? Nie rozumiem, jak to si stao, e jeszcze pan yje. Moi ludzie mi
oznajmili, e zgodnie z rozkazem pana spalili!
Wzruszyem ramionami. Bl zszed na dalszy plan, caa sytuacja wydaa mi si tak
bezsensowna i dziwaczna, e zacza mnie bawi. Byem na wp przytomny i sam tylko z
grubsza wiedziaem, co bd mwi.
- Pana ludzie nie s tak dobrzy, za jakich si uwaaj. Albo za jakich pan ich uwaa. Pogardliwie si skrzywiem do stranika Mustardiego. - Odmy jednak na bok stare
nieporozumienia. Mam dla pana informacj, ktra z pewnoci pana zainteresuje kontynuowaem subowym, tonem.
- Mog pana zabi! Wystarczy jedno sowo i ju jest pan martwy! - wybuchn
Mustardi.
- Naprawd? - odrzekem ze zdumieniem i zdziwieniem naraz. - Ilu ludzi jeszcze pan
na mnie nasa? Ilu z nich nie wrcio? Ale nawet gdyby mia pan racj, nigdy by si pan nie
dowiedzia, dlaczego waciwie tutaj jestem. Musi si pan zgodzi, e rozsdny czowiek nie
pjdzie do wilczej nory bez porzdnego asa w rkawie - zmieniem temat.
- Dobra, o co waciwie chodzi? - zapa si na lep.
Wiedziaem, e musz si spieszy, poniewa zaczynay trz mi si nogi i nie
wiedziaem, jak dugo jeszcze wytrzymam na stojco.
- Musimy uzgodni cen - kontynuowaem czysto subowo.
W kocu wytargowaem konia, wyposaenie i pidziesit zotych. Oczywicie, o ile
moje informacje bd Mustardiemu pasowa.
- Oczekujecie na kuriera z Cesarstwa Crambijskiego - obwieciem obojtnym tonem
pierwszy atut. - Danwood chce tego samego czowieka, co pan - podbiem gr blefowaniem.
Mustardi zrobi zdziwion min, lecz szybko si opamita.
- Nawet gdyby tak byo, nie jest to dla mnie niczym nowym - odci si.
- Wczoraj Danwood napad na stanowisko stranicze, z ktrego pilnujecie szlaku.
Ludzie Danwooda siedz jeszcze dalej na szlaku. Kuriera przechwyc oni. Jeli oczywicie

panu nie powiem, gdzie si ukrywaj. Pustynia jest pena kryjwek i moecie ich szuka
wiele dni - rzuciem swj gwny atut
Mustardi zsinia.
- To gnj! - krzykn.
W kocu doszlimy do porozumienia. Narysowaem mu plan, a on pozwoli mi odej.
Wiedziaem, e pniej bdzie prbowa mnie zabi, ale zyskaem troch czasu.
- Niech pan przyle do mnie Delphi! - przykazaem portierowi, ktry podsuchiwa
nasz rozmow ukryty na korytarzu za zason. - Po tygodniu na pustyni mam piekieln
ochot na kobiet!
Doszedem do apartamentu dla klientw, kiedy zamkny si za mn drzwi, upadem
na podog. Dywan by o wiele wygodniejszy ni kamienie i piasek. Tylko moich kumpli
skorpionw mi brakowao.
Obudzio mnie uczucie ciepa w odku. Delphi karmia mnie rosoem z kury, rce
miaem zabandaowane. Ubrana bya w jedwabny szlafrok ozdobiony pomaraczowymi
smokami. Kiedy si nade mn nachylaa, odsania w rozciciu jej due piersi. Zauwaya, na
co patrz, i cnotliwie przycigna szlafrok do ciaa.
- Jeli, sobie podlicz to, jak si z tob cackam, musiaby za t usug godziwie
zapaci.
Wci miaa, zachrypnity gos od niezliczonych przehulanych nocy.
- No - odpowiedziaem.
Mimo e miaem wszelkie wygody czuem si tak, jakbym si mia za chwil
rozsypa.
- Powiedzieli mi, e chcesz ze mn porzdnie uy. Zamiast tego ju drugi dzie
bawi si w twoj mam i rozpuszczam plotk, e jeste najbardziej niezaspokojonym
kozem, jakiego kiedykolwiek spotkaam.
Zauwayem, e na stole stoi bateria nieotwartych butelek wina i tace ze smakoykami
serwowanymi przy podobnych okazjach.
- Jak dugo jeszcze bd ci wierzy?
- Do czasu, kiedy Mustardi z Danwoodem wrc z pustyni. Od chwili, kiedy si
pojawie, bawi si tam w onierzykw i interes nam stoi.
Gowa opada mi z poduszek. Delphi odoya yk oraz talerz z zup i pomoga
lepiej usi. Zobaczyem swoje odbicie w starym, lustrze na suficie. Wygldaem jak zbyt
dugo niepogrzebany trup.

- Moesz mi wytumaczy, dlaczego si tob opiekuj, zamiast powiedzie


Mustardiemu, w jakim stanie naprawd si znajdujesz i zaserwowa mu ciebie na srebrnej
tacy?
Jeszcze bya pikna, ale gos miaa ostry, a spojrzenie, oprcz chwilowych
przebyskw delikatnoci, twarde jak myskie kamienie.
- Poniewa w ten sposb wicej na tym zarobisz - objaniem.
- Trafie w dziesitk - zgodzia si. - Ale teraz musisz powiedzie mi, jak.
- W pasku mam sto pidziesit zotych. Jeli mi pomoesz, s twoje.
Zmruya oczy.
- Mog je sobie wzi ju teraz, a potem ci wyda. Jeste bezbronny jak dziecko.
- Mylisz? - zdobyem si na pytanie.
Niestety, miaa racj i zdawaa sobie z tego spraw. Mimo to opiekowaa si mn
jeszcze dwa dni, a kiedy z pustyni zaczli wraca pierwsi ludzie, pomoga mi przemieci si
do pustej komrki na kocu korytarza na poddaszu. Co wicej, zaopatrzya mnie w porzdn
ilo jedzenia i picia oraz duy nocnik z pokrywk.
- egnaj, bohaterze - poegnaa si ze mn ironicznie. - Ju wczoraj powiedziaam
burdelmamie, e zwiae. Nikt przez jaki czas nie bdzie ci tutaj szuka. Ale jeli bdziesz
tu zbyt dugo, znajd ci. Uwaaj na siebie.
- Chwila. - zatrzymaem j, zanim zanikna za sob drzwi. - Nie wiem dokadnie, co
si tutaj dzieje, ale wyglda to bardzo nieuczciwie i mam takie przeczucie, e wielu ludzi
zginie. Sto pidziesit zotych to duo jak na nowy pocztek. W stajni gospody znajdziesz
sporo wolnych koni. We jednego i odjed.
Zatrzymaa, si w drzwiach i zmierzya mnie zdziwionym wzrokiem.
- Moe nie jestem najmdrzejsza, ale takiemu mczynie jak ty mona wierzy w
tych sprawach. Ale dlaczego mi to mwisz?
Nie byem pewien, czyby zrozumiaa, e tylko dlatego, eby bya bezpieczna. Dziwki
nie znaj wdzicznoci. Nie wolno im jej zna, jeli maj przynajmniej jaki czas przey.
- Poniewa kiedy odjedziesz, nie bdzie o mnie wiedzia zupenie nikt. A jeli nie
odjedziesz, uwaaj na siebie. Ju nie jestem bezbronny jak dziecko.
Umiechna, si i skina gow. Ten ton rozumiaa.
- Jasne, bohaterze. Duo szczcia.
W oczach jej bysno i wysza. Przez moment miaem wraenie, e oboje udawalimy
innych ni w rzeczywistoci jestemy, ale pniej wyrzuciem to z gowy. Miaem nad czym
myle.

Wedug Delphi, Roxana oficjalnie stana po stronie Danwooda i tym samym zyska
przewag siy. Z okna widziaem, e Aechyl w cigu ostatnich osiemnastu godzin pogrzeba
co najmniej dwudziestu martwych. To oznaczao, e Danwood z Mustardim prowadzili na
pustyni prawdziw wyniszczajc wojn, lecz jednoczenie uwaali eby nie dowiedziano si
o niej w innych miastach imperium. Wanie dlatego kazali grzeba wszystkich polegych.
Nie chcieli niepotrzebnymi trupami zwraca uwagi cesarskich urzdnikw na istnienie szlaku
przemytniczego. A jeli umierao tylu ludzi, oznaczao, e chodzi o co naprawd duego. W
takim wypadku los kilku dziwek, choby strzeg ich sam bg rozpustnikw, by im obojtny.
Rankiem nastpnego dnia usyszaem, jak do pokoju, gdzie prawie trzy dni si
ukrywaem, wtargnli ludzie. Wciekle porozbijali meble i odeszli. Pniej przez ca noc z
apartamentu Mustardiego dochodziy na przemian jki, sprone okrzyki, skrzypienie ka, a
pniej nad ranem stumiony kobiecy pacz. Leaem na ziemi, jadem, piem i zachcaem
swoje ciao do jak najszybszej regeneracji. Moje rany byy co dzie w lepszym stanie, moe
nawet co godzin, ale wci jeszcze nie mogem nic zapa w do bez przykrych skutkw. Po
raz pierwszy od mojej nieudanej kremacji zainteresowaem si swoj broni. Do tej pory
czuem si na tyle marnie, e i tak nie mgbym jej uy. W bandolecie zostay trzy ostatnie
noe do rzucania, do tego po jednym na kadej kostce nogi i jeden w lewym futerale nad
okciem. Kusz zostawiem w bungalowie, miecz straciem diabli wiedz gdzie. Gdybym by
zdrowy, w peni uzbrojony z zapasami wody a do tego jeszcze miabym konia, nie wahabym
si ani chwili i zniknbym std jak najszybciej. Niestety, straciem wikszo wyposaenia i
wci jeszcze kutykaem. Jakkabardi stao si dla mnie puapk, z ktrej nie potrafiem si
wyplta.
Uprzyjemniaem sobie czas rozmylaniem o przyczynach wojny bandytw. Mogo
chodzi o kontrol nad szlakiem przemytniczym, albo o pozyskanie szczeglnie duego
adunku soli, gorzaki, wina czy dywanw. Na wszystkie te rzeczy cesarz crambijski narzuci
olbrzymie podatki i kady kto zdoa si wykrci jego urzdnikom, mg si atwo
wzbogaci. Ale i tak niezbyt w to wierzyem. W tej grze musiao chodzi o co duo
wikszego.
W nocy ze snu ponownie wyrwa mnie kobiecy szloch. Sta si moim koszmarem
sennym. Do tego jeszcze z dolnych piter domu publicznego dochodzi mnie nieustanny
szum, jakby kto przenosi meble, starajc si przy tym nie robi haasu.
wit przynis zaskoczenie. Okno wychodzio bezporednio na plac. Wok jedynej
miejskiej studni w cigu nocy wyrosa prowizoryczna zapora z workw wypenionych
piaskiem, drewnianych belek i czci mebli. Miasto jeszcze spao.

Krtko po tym, jak si rozwidnio, na placu zaczli gromadzi si ludzie. Dwch


najodwaniejszych albo najbardziej ciekawskich, po dugiej debacie zdecydowao si
obejrze budowl z bliska. W poowie drogi na ziemi obaliy ich cztery strzay.
W poudnie, na podstawie swoich uwanych obserwacji oraz z usyszanych
fragmentw rozmw, zrozumiaem now sytuacj. Dla Mustardiego wojna na pustyni nie
rozwijaa si najlepiej, dlatego zdecydowa si zaj studni, eby zyska kontrol nad
sytuacj. Krtko przed kocem sjesty Danwood pokusi si o szturm, ale zapaci za to trzema
martwymi i dwoma rannymi. Mustardi mia wielu ucznikw. Dopiero pod wieczr ludzie
Danwooda zdali sobie spraw, e dom publiczny jest wolny i go zajli. Co dziwne, dowodzia
nimi Roxana.
Nagle poczuem w gardle nieprzyjemn gul strachu. Potrafiem blefowa przed
Mustardim i pyszni si przed jego ochroniarzem, ale jej si baem. Bya zbyt mdra, eby
daa si dugo wodzi za nos. Moje tajne schronienie wydao mi si nagle puapk, poniewa
prowadzia do niego tylko jedna droga. Wyjrzawszy ostronie, wyszedem na korytarz. Pusty.
Mimo e znajdowaem si na poddaszu, sufit z nieheblowanych desek by prosty. Musiao si
nad nim znajdowa jeszcze jedno zadaszone pomieszczenie! Po minucie gorczkowych
poszukiwa znalazem klap. Z dou dobiegay mnie podniecone gosy i gone haasy. Dom
publiczny oywa, chocia nawet jeszcze si nie ciemnio. Korytarz by do niski.
Podzikowaem przodkom za dwumetrowy wzrost i sprbowaem pchn rk klap. Bya
otwarta. Byskawicznie zabraem wszystkie rzeczy z pokoiku, wrzuciem je na stryszek, a
pniej sam wspiem si na gr. Nie sprawio mi to adnego trudu. Nie mino p godziny,
gdy ludzie Roxany zaczli przeszukiwa wszystkie pomieszczenia, nie wyczajc mojej byej
klitki.
Stao si dla mnie jasne, e musz jak najszybciej znikn z Jakkabardi, bez wzgldu
na rany czy wyposaenie. Poczekaem do pnocy, pniej ostronie zeskoczyem na korytarz
i na palcach zszedem pitro niej. W wikszoci pokojw byo gwarno. Od czasu, kiedy
bandy zaczy skaka sobie do garda, przestao obowizywa burdelowe przymierze, a ludzie
Danwooda rekompensowali sobie teraz dugotrwa abstynencj seksualn. Jutro ich msko
prawdopodobnie osabnie, poniewa nie bd mieli co pi. Nie musiaem nawet uwaa na
haas, poniewa zewszd rozlegay si miechy jki, bekoty i sprone uwagi. Na kocu
korytarza znalazem drzwi, za ktrymi panowaa cisza. Ostronie je otworzyem, wszedem
do pokoju i cicho za sob zamknem. Staem i nasuchiwaem. Im duej czekaem, tym
bardziej rozumiaem, e co jest nie w porzdku. Powoli i ostronie signem po n w

bandolecie. W tym momencie kto podnis zason i ciemno rozwietli pomie lampy
olejowej. Przy oknie staa Roxana z Danwoodem.
- Przyszed. Dokadnie tak, jak przypuszczaam - powiedziaa, z pewnym siebie
umiechem do towarzysza, nie spuszczajc ze mnie oczu.
Celowaa we mnie moj wasn kusz. Z tak bliskiej odlegoci prawdopodobnie
przestrzeliaby mnie na wylot.
- Wystarczyo zrobi troch ruchu i szczur sam wylaz z dziury. Jedyny otwarty i pusty
pokj w caym, burdelu to wanie ten - wytumaczya mi z grymasem.
Doskonale mnie rozgryza.
- Dlaczego pana ludzie prbowali mnie zabi? - zwrciem si do Danwooda.
Swj miecz z szerokim ostrzem trzyma nisko, przygotowany do ataku w dowolnym
momencie.
- Byem gupcem, kiedy panu uwierzyem - warkn. - Wykoczy pan czterech moich
ludzi, pniej w bjce nastpnych trzech. Powinienem pana przycisn od razu, kiedy po raz
pierwszy pana zobaczyem.
Nie miaem pojcia, o czym mwi, lecz nie wydawao mi si rozsdne wanie teraz
si z nim kci.
- Mam dla pana propozycj handlow - zaczem, zastanawiajc si jednoczenie, czy
zd uciec drzwiami na zewntrz.
Danwood pokrci gow.
- Na zewntrz stoi szeciu najlepszych moich ludzi.
wiato lampy sprawiao, e ich oczodoy giny w ciemnoci, a nosy rzucay dugie
cienie. Jakbym rozmawia z martwymi od lat kociotrupami, a nie z ywymi ludmi.
- Nie sdz, e zdysz - zamiaa si Roxana.
Bysny jej biae zby, dotar do mnie lekki zapach.
Zmysowy zapach morderczego drapienika.
Miaa racj, z pewnoci nie bybym do szybki. Nie wtedy, kiedy to ona miaa palec
na spucie.
- Jutro pana ludzie bd umiera z pragnienia, a do studni si nie dostaniecie kontynuowaem targowanie si o wasn skr.
- Dokadnie tak. - Roxana nie pozwolia mi dokoczy. - Poniewa jeste wanym
czowiekiem dla Mustardiego, wymienimy ci na wod.

- Mam inn propozycj.

- Milcz! - wesza mi w sowo. - Jakakolwiek inna propozycja i na miejscu ci zabij!


Chodcie tutaj, zwicie go i wcie mu knebel! - krzykna.
Drzwi si otworzyy. Spojrzaem, w bok, eby si upewni, e naprawd nie istnieje
nawet najmniejsza szansa na ucieczk. Nagle dostaem w szczk, a pociemniao mi w
oczach, ugiy si pode mn kolana. Roxana powalia mnie na ziemi sierpowym, jakiego nie
powstydziby si nawet profesjonalny bokser. Ocknem si mocno zwizany, z drewnian
gruszk w ustach. Dobrze przynajmniej, e nie wybili mi przednich zbw. Leaem na
pododze w gwnym holu domu publicznego twarz do ziemi.
- Wystarczyo zajrze do tej klitki i wiedziaam, e jeste gdzie blisko. Po smrodzie usyszaem gos Roxany. - Jestem ciekawa, jak sobie z tym jutro poradzisz.
Na poegnanie kopna mnie pod ebra, a pniej usyszaem ju tylko odgos
oddalajcych si krokw.
Przewrciem si na bok. A do witu staraem si uwolni z wizw, lecz na prno.
Pniej gorczkowo rozmylaem, co zrobi, eby ludzie Mustardiego mnie nie zabili. Nie
znalazem ani jednego powodu, dlaczego nie mieliby tego zrobi. Dlaczego, do diaska,
Danwood myla, e jestem dla Mustardiego czowiekiem numer jeden? Moe bya to tylko
desperacka prba dotarcia do wody? Nie miao to sensu. W kocu pozwoliem swoim
mylom swobodnie kry. Zawsze sobie wyobraaem, e umr ze strza w piersi, z
podernitym gardem albo z zaniedzia stal we wntrznociach. Nigdy nie przyszo mi do
gowy, e mgbym zosta stracony bez moliwoci sprbowania jakiejkolwiek obrony.
Znw zmusiem swj mzg do pracy na najwyszych obrotach, w przenoni i dosownie
waliem gow w ziemi, ale na prno.
Przed dziewit, kiedy soce zaczynao przybiera na sile, wyprowadzili mnie na
skraj placu. Zabrali mi ca bro, zdjli pta, lecz kostki u ng zostawili zwizane, ebym
mg stawia tylko drobne kroczki. Najlepszy ucznik Danwooda trzyma mnie na muszce.
Moim zadaniem byo przekonanie Mustardiego, eby dobrowolnie pozwoli wszystkim
korzysta ze studni. Proste. Roxana chciaa, ebym umar, to byo tak jasne, jak olepiajce
soce nad nami.
- Wiem, gdzie jest inne rdo wody - powiedziaem gono, eby syszeli wszyscy
wok.
- Mwiam ci, e bdzie si wykrca. Robi w portki ze strachu, jak kady. Chcemy
wody ze studni, a nie jakiej twojej fatamorgany - powstrzymaa mnie pogardliwie Roxana. A teraz ju id albo zaoszczdzimy Mustardiemu pracy.

Usuchaem i zrobiem pierwszy krok. Piach zaskrzypia pod moim ciarem. W innej
sytuacji nie zwrcibym uwagi na tak cichy dwik, ale teraz wszystko miao dla mnie
znaczenie. Szare, wypalone niebo, ktre zdyo ju straci swj poranny bkit, wydawao
mi si wspaniae, zapach koni z pobliskich stajni by niczym najbardziej wyrafinowane
perfumy. Zapachy ycia. Kolejny krok w stron fortecy Mustardiego. W wskich otworach
strzelniczych midzy workami z piaskiem czekaa wystarczajca liczba ucznikw, eby jedn
salw zmieni mnie w krwaw miazg. Gboko odetchnem i znw postawiem lew nog
przed praw. Gdybym zbytnio si ociga, wykoczyby mnie strzelec Danwooda. W grupie
gapiw w wskiej uliczce ujrzaem grabarza Aechyla. Dziwne, ale nie wyglda na
zniecierpliwionego. Dowiadczenie pewnie go nauczyo, e kady bdzie kiedy potrzebowa
jego usug. Nie chciaem umiera. Jeszcze nie. Potrzsnem gow, eby przesta si nad
sob uala. Waciwie miaem szczcie: soce wiecio, wia delikatny wiatr i na razie nie
byo gorco. Wiele osb przed mierci nie mogo napawa si piknem wiata. Z twierdzy
wyleciaa strzaa, ale mina mnie. Najwyszy czas wykaza si porzdn dyplomacj. Nagie
miaem sucho w ustach. Zanim jednak zdyem cokolwiek powiedzie, wyczuem pod
stopami delikatne wibracje piasku. Nagie pen napicia cisz przerwa ttent kopyt i renie
koni. Pierwsza w stron, skd dochodzi dwik, odwrcia si Roxana. Rzuciem si na
ziemi, eby by jak najmniejszym celem, dla ucznikw.
Gwn ulic Jakkabardi wypeni szereg cwaujcych jedcw. Zbliali si otoczeni
tumanami kurzu, w socu ich pancerze poyskiway srebrem. Za chwil stali przy nas. W
cakowitej ciszy rozmiecili si wok bandytw i uformowali w taki sposb, eby w
ewentualnej walce zaatakowa wszystkich naraz. Byo ich czterdziestu, pidziesiciu,
wszyscy w jedzieckich stalowych zbrojach, za ktre poza granicami cesarstwa paci si
horrendalne sumy By to jeden z najbardziej widocznych dowodw wysokiej pozycji
cesarskich patnerzy. Kady uzbrojony w miecz, kusz lub uk w futerale przy siodle i trzy
kopie do rzucania. Ju na pierwszy rzut oka wygldali na dowiadczonych weteranw,
elitarny oddzia armii uywany w delikatnych operacjach przeciw poszczeglnym feudaom,
wasalom imperatora. Nie sdziem, e obecno onierzy moe sprawi mi tyle radoci.
- Kapitan Gasged, oficer armii imperialnej - przedstawi si potny mczyzna z
krtk brod.
Nie mia na zbroi adnego ladu rangi, nie pozostawao nic innego, ni mu wierzy.
- Przyjechaem zbada, co si tutaj dzieje. A do odwoania w Jakkabardi i okolicy
obowizuje prawo wojskowe.

Ludzie Danwooda stali spokojnie i pilnowali si, eby trzyma rce jak najdalej od
swojej broni. Gasged nie musia nikomu grozi. Poniewa zaprowadzi w Jakkabardi prawo
wojskowe, jego sowo byo prawem i gdyby chcia, mg nas wszystkich na miejscu powiesi.
Pniej oczywicie musiaby si ze swojej decyzji wytumaczy przed przeoonymi, ale nam,
wisielcom, ju i tak byoby wszystko jedno. Danwood to wiedzia, Mustardi to wiedzia i obaj
zdawali sobie spraw, e w bezporednim starciu ich ostrzy faceci nie mog si rwna z
profesjonalnymi onierzami.
- Hej! Wy tam, za tymi workami z piaskiem! Przymaszerujcie tutaj i bdcie przy tym
bardzo ostroni! - krzykn Gasged w kierunku studni. Poowa onierzy bez wyranego
rozkazu wycigna z futeraw przy siodach kusze i uki i przygotowaa si do obrony.
Mustardi na szczcie mia rozum i usucha. Jego ludzie zmieszali si z Danwoodowymi i
nagle wszyscy wygldali jak uosobienie spokoju.
- Jest tu kto, kto zwile wyjaniby mi, co si tutaj dzieje? - spyta Gasged,
rozgldajc si wokoo.
- Zatrzymalimy si tutaj w drodze do Hantenu i mielimy ma sprzeczk o wod.
Studnia nie jest bez dna, a wszystkim nam chce si pi - powiedzia spokojnie Danwood.
Jak na tak krtki czas, jaki mia na wymylenie kamstwa, nie bya to najgorsza
historia.
- Kto reprezentuje drug stron? - kontynuowa przesuchanie Gasged.
- Ja! - zgosi si Mustardi.
Kapitan zwrci si do swego adiutanta.
- Jak si zakwateruj, chc z tymi dwoma pomwi. Z kadym oddzielnie. Na razie
gdzie ich zamknijcie. I tego tam - pokaza na mnie - te do mnie przyprowadcie.
Tymczasem zostawcie go zwizanego, wyglda mi znajomo.
Uniknem egzekucji, ale jeszcze cakiem nie pozbyem si problemu. W przeszoci
ju kilka razy moje drogi skrzyoway si z interesami cesarza i byo cakiem moliwe, e
gdzie jeszcze wci znajduj si moje portrety z napisem: Poszukiwany ywy lub martwy.
Uwaga, bardzo niebezpieczny!.
Bez oporu pozwoliem si zaprowadzi do opuszczonego domu, z ktrego onierze
zrobili prowizoryczne wizienie. Mustardiego z Danwoodem zamknli gdzie indziej. Caa
sytuacja w Jakkabardi bya jeszcze bardziej skomplikowana, ni mi si wydawao. Czego
tutaj, do diaba, szukali cesarscy onierze? I to na dodatek elitarny oddzia? Moe wyszo na
jaw, e szaleje tu maa wojna? Bandytw nie byo szkoda, ale cesarz swoich poddanych
najchtniej wiesza sam i nie lubi, gdy kto miesza si w jego kompetencje. Albo przysaa.

ich tutaj Delphi, eby mi pomc. To byo jednak zbyt nieprawdopodobne - dziwka zawsze
stara si unika wadzy pastwowej. Trzecia moliwo wydawaa si najbardziej
interesujca. Cesarz dowiedzia si, e szykowana jest dua operacja przemytnicza i
zdecydowa si doda pikanterii yciu szmuglerw. Tylko e to nie tumaczyo obecnoci
oddziau elitarnego - wystarczyaby jakakolwiek jednostka regularnej armii.
Wieczorem kapitan kaza mnie do siebie przyprowadzi. Co dziwne, nie mieszka w
burdelu, chocia, jak zdyem zauway po drodze, wszyscy onierze po subie trwonili
tam swj od. Dom, ktry wybra, sta nieco z dala od pozostaych i pilnowao go czterech
ludzi. Z pewnoci z powodu niebezpieczestwa niespodziewanej napaci. Pomieszczenie,
pierwotnie zapewne gwny pokj mieszkalny, byo pozbawione kurzu, na stole ujrzaem
map pustyni, identyczn jak moja. Jedyne, co czynio dom przytulniejszym, to dwa
picioramienne wieczniki ze wieo zapalonymi wiecami. I karafka z winem.
- Rozwicie go i poczekajcie na zewntrz - poleci Gasged, kiedy przyprowadzili
mnie do rodka. - Napije si pan? - spyta, wskazujc krzeso.
Kiwnem gow i usiadem. Przesuchanie rozwijao si lepiej, ni sobie
wyobraaem. Wino nie pochodzio z zapasw Kloda. Po dwudziestu czterech godzinach w
upale, bez jakichkolwiek pynw, smakowao jednak wymienicie.
- Zanim zaczniemy rozmow, co panu poka - powiedzia i podsun mi dwa
pergaminowe rulony. Wystarczyo jedno spojrzenie i wiedziaem, o co chodzi. Na pierwszym
by mj nieumiejtnie wykonany portret sprzed mniej wicej pitnastu lat. Pochodzi z
jednego z pierwszych listw goczych, jakie za mn wysano. Grzechy modoci. Drugi by
wiey, kto musia narysowa go dzisiaj.
- Mam w jednostce znakomitego rysownika i czsto wykorzystuj jego talent. Nie
pomogoby panu, gdybym odwiey pana wizerunek i t now podobizn puci w obieg, a
pana imi poczy z miejscowymi wydarzeniami?
Kapitan z pewnoci nalea do gorliwcw, dla ktrych suba jest wszystkim. Nikt
inny nie studiowaby urzdniczych papierzysk sprzed pitnastu lat.
- Nie pomogoby - odrzekem i bez zachty nalaem sobie kolejny kieliszek;
- Gdyby oddali si pan z Jakkabardi bez mojej wiedzy tak wanie zrobi. Moe uda
si panu uciec jednemu owcy albo dwm, ale my bdziemy chodzi za panem krok w krok,
jak dugo bdzie trzeba. Czy to jasne?
- Tak.

Nie wiedziaem, co ma na myli, mwic my, lecz wolaem nie pyta. Nasza
konwersacja nie rozwijaa si wprawdzie bardzo le, ale jak do tej pory przypominaa raczej
monolog.
- Co pan sdzi o tym, co si tutaj dzieje? - przeszed w kocu do rzeczy, uwanie mnie
przy tym obserwujc.
Nie miaem czego ukrywa i bez ogrdek zapoznaem go ze swymi domysami.
Kapitan nala sobie wina, ponownie dola mi do kieliszka i przez chwil w zamyleniu
przyglda si pomieniowi wiec.
- Dokadnie tak. A rzecz, o ktr toczy si gra, to przesyka szmaragdw ukradzionych
z cesarskich szlifierni.
- Surowych? - spytaem.
- Nie, ju oszlifowanych.
Gboko westchnem. Szmaragdy, uszlachetnione przez najlepszych szlifierzy na
wiecie, miay od dziesiciu do dwudziestu razy wiksz warto ni nieobrobiony materia.
- Jest pan pewien, e kamienie szlachetne bd przewoone wanie przez Jakkabardi?
Gasged przytakn.
- Dokadnie. A gdzie z drugiej strony pustyni dostan si w apy porednika i w ten
sposb bezpowrotnie nam przepadn.
Mwic nam, Gasged mia oczywicie na myli cae Imperium Crambijskie.
- A Danwood z Mustardim walcz o prowizj za przewz przez pustyni wywnioskowaem.
- Przechwycilimy wiadomo, e przewonik dostanie dwadziecia procent ceny
przesyki - kontynuowa Gasged. - Wnioskujc z tego, co si tutaj dziao, kiedy przybya moja
jednostka, kurier niewtpliwie wci nie dotar. Teraz zapewne pan rozumie, dlaczego nie
chc, eby oddali si pan std, zanim caa sprawa zostanie zakoczona. Kady, kto odjedzie,
jest potencjalnym zodziejem szmaragdw. Jeli pomoe mi pan odnale skarb, bdzie mg
odej, a ja zapomn, e kiedykolwiek pana widziaem. Rozumie pan?
Skinem gow i podniosem si z krzesa. Ostatnie pytanie byo jasnym poleceniem
odejcia.
- Mj adiutant odda panu bro. Moe bdzie jej pan potrzebowa - powiedzia, zanim
zdyem zamkn drzwi.
Na zewntrz tymczasem zapad zmierzch i si ochodzio. Oddech w wietle pochodni
zamienia si w dobrze widoczn par. Byem wdziczny Klodowi za jego stary paszcz i
eby spaci cz swego dugu, skierowaem si w stron obery. Chciaem si porzdnie

naje i napi - oczywicie na kredyt, poniewa adnego zota mi nie zostawili. Wewntrz
byo zadziwiajco pusto, przy dwch stoach siedziao tylko czterech onierzy. Klod, nie
pytajc o nic, przynis mi dzisiejsze menu: konin z chlebowymi plackami. Po utarczkach
minionych dni koni by nadmiar.
- Skd pan bierze takie wino? - spytaem. Zamiast odpowiedzi wzruszy
ramionami.
- Kady z nas ma swoje tajemnice - doda, gdy znw wrci za swoj lad.
- Gdzie s ludzie Danwooda i Mustardiego? Urzdzaj wsplny piknik?
Jednemu z onierzy moje pytania si nie spodobay, ale dopki obrzuca mnie tylko
wrogimi spojrzeniami, nic sobie z tego nie robiem.
- Trzymaj si razem jak kojoty, kady w innej norze - odpowiedzia od drzwi grabarz.
Sta na progu i otrzepywa si z kurzu. Na zewntrz podnosi si wiatr.
- Dzisiaj wezm wszystko podwjnie, Klod. Mam w kocu za sob t harwk, ju s
pod ziemi. Mam nadziej, e par dni sobie odpoczn, skoro przyjechali onierze.
Nawet po Aechylu wida byo trud minionych dni. Kopanie na pustyni szeciu,
siedmiu grobw kadego dnia musiao by naprawd wyczerpujce. Nie wierzyem jednak, e
bdzie spokj. Informacje Gasgeda tumaczyy wiele rzeczy, lecz nie wszystkie. Zagadk
zostawao, dlaczego bandyci, ktrzy przez dugi czas rozsdnie prosperowali obok siebie,
nagle nie zdoali porozumie si w sprawie podziau zyskw, zwaszcza e wystarczyoby dla
wszystkich. Nie miaem rwnie pojcia, jak rol odgrywa Roxana. Moe naprawd
pracowaa dla Danwooda, a moe bya tutaj z zupenie innego powodu? Moe wanie ona
bya informatorem kapitana, albo przeciwnie - przygotowywaa drog dla przesyki? A
moe...? Ostatnimi czasy zaczynaem mie talent do mnoenia najrniejszych hipotez. Po
dniu penym wrae i kilku kieliszkach wina dojrzaem do tego, eby pooy si do
wygodnego ka. Nie dysponowaem nim wprawdzie, ale ko polowe w pustym
bungalowie, ktry przed kilkoma dniami w takim popiechu opuciem, przy odrobinie
skromnoci mogo je zupenie dobrze zastpi. Wyszedem z gospody i oparem si o cian,
eby przyzwyczai oczy do mroku. Za rogiem domu kto sta. Wiedziaem o nim, chocia nie
wydawa najmniejszego dwiku. Nie miaem nastroju na potyczki w ciemnoci,
zdecydowaem si wic obej budynek z drugiej strony, eby go omin. Kiedy robiem
drugi krok, nieznajomy wyszed z ukrycia - kobieta.
- Prosz, niech mi pan pomoe - wyszeptaa.
By to gos bez nadziei, peen rozpaczy. Gos czowieka, ktry w yciu cigle
przegrywa i ju nawet nie ma na nic nadziei. Bya niska, sigaa mi zaledwie do piersi, w

mroku widziaem tylko jej sylwetk i chustk omotan wok gowy. Nawet nie pragnem jej
zobaczy, ten gos w zupenoci wystarczy.
- Skd pani jest?
- Z domu publicznego.
- I czego pani potrzebuje?
- Chc std odej - zakaa.
- A dlaczego pani myli, e mgbym pani pomc?
- Delphi pan pomg.
- Moe. - Skinem gow. - Ale ona mi zapacia. Nie jestem dobrym dziadkiem z
bajki. Moe mnie pani wynaj. Ma pani czym zapaci?
Dowiadczenie mnie nauczyo, e jakiekolwiek przejawy miosierdzia prdzej czy
pniej bd czowieka sporo kosztowa.
- Zapaci? - zajkna si.
- Pewnie - przytaknem niecierpliwie. - Pienidze, klejnoty, zoto, szmaragdy,
cokolwiek, co ma warto. Jeli mam pomc, bd przy tym ryzykowa. Musi si opaca.
- Mam klejnoty, ale on... zawsze je sprawdza. Poznaby. Moje jest tylko to.
Zanim zdyem j powstrzyma, wcisna mi do rki monet. Czuem, e to stary
zdarty miedziak. Nie wiedziaem, co to wszystko znaczy i w jakie intrygi znw si wpltaem.
Ta pustynna dziura bya nimi naszpikowana jak imperialny paac.
- Dobrze. Zapacia mi pani. Gdy nadejdzie waciwa chwila, pomog pani std
znikn. Teraz prosz odej, niech nikt nas razem nie widzi.
- Tak, dzikuj panu bardzo - pisna.
Jej beznamitny gos bez szczypty ycia przyprawia mnie o gsi skrk. Jakbym nie
rozmawia z czowiekiem, lecz z jakim odbiciem w lustrze. Zanim cakiem znikna w
ciemnoci, zrozumiaem, e to wanie ona nocami, ktre spdziem w domu publicznym, na
zmian pakaa i jczaa z blu. Cieszyem si, e nie widziaem jej twarzy i e daa mi tylko
lichego miedziaka. Nie chciaem nawet zna jej imienia.
Drzwi wahadowe do lokalu skrzypny, na schodach pojawi si Aechyl.
- To bya Marcelka, kochanka Mustardiego.
Stumiem przeklestwo i wolaem pj spa.
Rano obudzili mnie ludzie kapitana. Skrzypienie piachu pod ich cikimi butami mnie
ostrzego, zanim jeszcze weszli do domku, lecz nie byo sensu ucieka, dlatego pozwoliem
im na przyjemno wycignicia mnie z ka. Musieli obserwowa, gdzie poszedem spa.
Zaprowadzili mnie do Gasgeda. Kapitan si wcieka, w szeregu przed nim z kamiennymi

twarzami stali Danwood z Roxan i Mustardi ze swoim hebanowym zabijak. Na ziemi,


adnie poukadani obok siebie, leeli trzej weterani elitarnej jednostki cesarskiej. Martwi.
Wszyscy zostali zabici w ten sam sposb, skonym ciciem przez gardo i ttnic szyjn.
Wygldao to na rutynow robot dowiadczonego profesjonalisty. Skoro zdoa ich
wszystkich zaskoczy, musia by cichszy ni ry. Ze sw Gasgeda zrozumiaem, e dwch z
nich miao nawet nocn wart.
- Sam pan zauway, kapitanie, e moi ludzie nie dorastaj paskim do pit. Danwood wykorzysta krtk pauz. - A ja si z panem zgadzam. Nikt z moich ludzi by tego
nie potrafi i myl, e jego te nie. - Kiwn w kierunku Mustardiego. - Pascy ludzie, Bg
raczy wiedzie dlaczego, rozprawili si sami ze sob.
Gasged przez chwil nie by w stanie powiedzie sowa.
- Jeszcze jeden martwy i ka powiesi piciu ludzi kadego z was! - wybuchn, lecz
nagle si zatrzyma i zwrci do mnie. - Niech pan pokae rce!
Wycignem donie. Skra bya rowiutka i cigle tak cienka, e przewitywao pod
ni gojce si miso. Nie mogem to by ja.
- Piciu ludzi kadego z was! - powtrzy jeszcze raz wciekle i zwolni nas.
Zanim, zdylimy si rozej, na ulicy pojawiy si dwa konie. Jeden z pustym
siodem, drugi z uprz pocigow, lecz bez bagau. Gasged zmruy oczy, Mustardi z
Danwoodem przeszywali si nawzajem wzrokiem, Roxana nie spuszczaa wierzchowcw z
oczu. Wygldao na to, e kurier ze szmaragdami dotar, ale kto si na niego zaczai kawaek
przed Jakkabardi. Cisza staa si cika od napicia, kady stara si wyczyta co z gestw i
spojrze pozostaych, Gasged szczegowo przeszuka konie i posa swoich ludzi, eby
wyruszyli po ladach i znaleli ciao. Wrcili pno i bez niczego. Pustynny wiatr zatar
lady. Ja tymczasem przeszukaem martwych onierzy. Byli zimni i sztywni, musieli umrze
ju przed pnoc. Nic nie wskazywao na to, e walczyli. Poszedem do stajni, eby
sprawdzi konie kuriera. Nikt mi nie zabrania poszukiwa, poniewa kapitan wypytywa
swoich onierzy a Danwood z Mustardim zniknli z pola widzenia. Z pewnoci zastanawiali
si, co dalej. Oba konie przebyway na pustyni ju od duszego czasu i dugo oraz apczywie
piy. Ten, kto wyprzga zwierz pocigowe, zrobi to dokadnie i zabra wszystko.
Oczekiwabym raczej, e zodziej bdzie si spieszy, wemie tylko szmaragdy a reszt
zostawi na swoim miejscu. Jeli jednak chcia wdrowa dalej przez pustyni, zapasy wody i
poywienia kuriera mogy mu si przyda. Ale rwnie przydaby si ko pocigowy.
Ogldziny przerwaa Roxana.
- Jak si masz? Ju ci lepiej? - Pokazaa na moje rce.

Wzruszyem ramionami. Wystarczyo, ebym raz musia porzdnie cisn rkoje, a


moje donie znw stayby si jedn bolc ran. Tego jednak nie zamierzaem zdradza.
- W co ty waciwie grasz? - spytaem zamiast tego.
Odsonia swoje doskonae zby i przysuna si o krok. Ostra pustynia nie odebraa
jej urody. Bya tak samo pocigajca jak wtedy, gdy zobaczyem j po raz pierwszy, cigle
te tak samo pachniaa. Musiaa si niedawno kpa. Uwaaem, eby zbyt dugo nie
przyglda si jej sylwetce i wolaem skoncentrowa si na oczach i rkach. Bya
niebezpieczna na wiele rnych sposobw.
- Jestem tutaj, bo tak mam umow. Pidziesit procent zysku dla mnie, reszta dla
Danwooda i jego ludzi. Proponuj ci poow swojego udziau, jeli pomoesz mi odnale te
przeklte szmaragdy. Reszt zaatwi. Dla nas dwojga to atwe.
Z bliska czuem jej oddech, w gosie ukrywao si wiele obietnic.
Przypomniaem sobie pene nienawici spojrzenie, jakim mi si przygldaa, kiedy
razem z Danwoodern wzili mnie do niewoli oraz kopniaka w ebra. Zgada, jaka bdzie
moja prawdziwa odpowied zanim zaczem blefowa.
- Jeste ndznym tchrzem - zasyczaa. - Ta gra jest dla ciebie za ostra. Zejd mi z
drogi!
Odwrcia si na picie i zostawia mnie w stajni samego.
Jakkabardi wygldao spokojnie, ale tu pod powierzchni wrzao z napicia.
Danwoodowcy i banda Mustardiego chodzili wok siebie na palcach, przygotowani, eby
pod najmniejszym nawet pretekstem rzuci si na siebie jak koguty. onierze tymczasem,
chmurnie im sie przygldali. Bandyci i najemnicy chodzili obwieszeni broni, rce trzymali
zawsze blisko rkojeci mieczy, szabli czy ukw i kusz. Przy studni wci kto pilnowa
zapasw wody. Soce jakby zdecydowao si jeszcze podgrza przepeniony kocio i
piekielnie palio. Niebo zrobio si bardziej szare ni zwykle, powietrze stao nieporuszone
nawet najmniejszym powiewem wiatru, nad rozpalonym piaskiem drao niczym trzsca si
zjawa.
Siedziaem U Pijaka z tyu, w rogu, jadem powoli i jeszcze wolniej popijaem
doskonale schodzone wino Kloda. Od czasu do czasu w sali pojawiaa si grupka ludzi jednej
lub drugiej strony, zamawiaa co do picia i szybko usuwaa si z pola widzenia. Byo tak
gorco, e nawet muchy nie bzyczay, widocznie wolay si schowa gdzie w cieniu. Przez
jedno okno widziaem Aechyla, jak w cieniu swojej chaty naprawia narzdzia i z
niezadowoleniem mruczy co poci nosem. Chyba perspektywa dalszej pracy niezbyt go
bawia. Plac nieprzerwanie patrolowao szeciu onierzy pilnujc studni, pancerze mieli

zasonite wyblakymi tunikami. Bez nich w swoich zbrojach dosownie by si upiekli. Tylko
e steki z nich byyby zbyt ylaste. Reszta zaogi rewidowaa mieszkacw Jakkabardi od
stp do gw i szukaa szmaragdw. Gasged od razu w dzie swego przyjazdu zrobi
dokadny spis wszystkich ludzi w miecie. Poniewa nikogo nie brakowao, by pewien, e
zabjca kuriera i kamienie szlachetne s gdzie tutaj. Nie wryem mu zbytniego sukcesu.
Caa przesyka nie musiaa mie wielkiej objtoci, a zwyczajna torba podrna moga si
znajdowa w wielu miejscach. Waciwie nawet nie wiedziaem, o ilu szmaragdach w
rzeczywistoci mwimy. Kiedy wyobraaem sobie wiercetnarowy worek peen zielonych,
doskonale oszlifowanych kamieni, zapierao mi dech. Nie umiaem sobie wyobrazi, jak
mogyby mie warto. Klod przynis mi drug karafk wina.
- Dzi jako szczeglnie oszczdnie je pan pije - burkn.
- Tak, dobre rzeczy trzeba oszczdza.
- Moe? - Skrzywi si. - A moe bdzie pan potrzebowa pewnej rki?
Wzruszyem ramionami. Nie miaem zamiaru niepotrzebnie si do niczego miesza.
Wierzyem, e sprawny Gasged rozwika spraw, uywajc gwatowniejszych metod ni te,
jakimi dysponowaem ja.
Przypomniaem sobie miedziaka, ktrego dostaem w nocy i obejrzaem go. Bya to
stara moneta, troch wiksza ni dzisiejsze, relief na awersie by wytarty od dugiego
uywania. Za co takiego czowiek nie kupiby nawet starego precla. Na rewersie kto
starannie wyry portret kobiety z owaln twarz i oczami jak migday. Schowaem miedziaka
z powrotem za pasek.
O zachodzie soca do sali przybieg Mustardi ze wit swoich najwierniejszych.
Machn na Kloda, opar si o szynkwas, spojrzeniem bdzi po okolicy i wyglda na
jeszcze bardziej zdenerwowanego ni zwykle. Jego czarny stranik stan obok niego,
sprawdziwszy wzrokiem pust sale. Powici mi zaledwie uamek wicej uwagi ni krzesom
i stoom. Nie potrafiem zgadn, o czym w tej chwili myla. Moe o niczym? Za pasem
trzyma dwa sztylety przy lewym boku wisiay dwa krtkie miecze. Ich pochwy byy
skierowane rwnolegle do ziemi. W chwili, kiedy Mustardi dosta duego drinka, do sali
wpad jeden z jego gocw i poda mu may rulonik. Niecierpliwie go rozwin i obrzuci
spojrzeniem. Na moment skamienia, na czole nabrzmiaa mu niebieska ya. Pniej co
gniewnie sykn tak szybko, e go nie zrozumiaem. Jeden czowiek z ochrony wysoki,
potny facet z byczym, karkiem, odway si zaprotestowa. Kilku pozostaych z wahaniem
przytakno. Mustardi spojrza na swojego czarnego ochroniarza, a pniej na zuchwalca.
Grupka zamara. Wszyscy rozumieli, co to znaczy. Hebanowy zabijaka z rkami

opuszczonymi luno wzdu ciaa zrobi krok w stron duego mczyzny. Drugi. Nie
spieszy si, da przeciwnikowi moliwo zareagowania. Ten czarny facet najwidoczniej
kocha walk. Zuchwalec si skrzywi, w jego rce bysn nagle dugi n. Mia go za
paskiem rkojeci w d, dlatego jego atak by tak byskawiczny. Hebanowego jednak nie
zaskoczy - skoni tuw i uciek przed ostrzem, jednoczenie przysun si bliej rywala,
zapa i wykrci uzbrojon rk. Nagle, uderzywszy doni od wewntrznej strony w okie,
mu j zama. Wielki mczyzna zblad, ale jeszcze uderzy w hebanowego lewym
sierpowym. Zabijaka wlizn si pod niego, wrcz si do niego przyklei i chwil potem
chop z byczym karkiem lea ju na ziemi z rozprutym brzuchem. Charcza i trzs si w
drgawkach nie do opanowania. Hebanowy, pochyliwszy si nad nim, dobi go ciciem
miosierdzia.
Mustardi nie powici martwemu adnej uwagi. Szybko wyszed na zewntrz,
pozostali posusznie drobili za nim. By to troch osobliwy sposb utrzymania dyscypliny, ale
dziaa doskonale.
Poczekaem, a si oddal i przysunem si do baru, eby przeczyta wiadomo, o
ktrej Mustardi w popiechu zapomnia. Bya napisana na niezbyt dobrym papierze,
uywanym przez niszych urzdnikw imperialnych do mao istotnych, komunikatw, i
brzmiaa zwile:
Danwood ma szmaragdy. Chce ci zwabi w puapk i skoczy z tob, Porwa
Marcel i ukry si z ni na pustyni. Wiem, gdzie. Czekam na ciebie w naszym miejscu.
Podpisu oczywicie brakowao. Kiedy jednak powchaem rulonik, poczuem
charakterystyczny zapach Roxany. Graa na dwa fronty, pytanie brzmiao, dla kogo naprawd.
Klod z zainteresowaniem mi si przyglda. Wsunem wiadomo do kieszeni.
- Zapac, jak wrc. Za chwil jestem z powrotem - powiedziaem mu.
Skin gow w milczeniu. W drzwiach spotkaem si z Aechylem. Nie wiedziaem,
czy to dobry, czy zy znak. Waciwie to bez znaczenia, poniewa nie zamierzaem, si w nic
miesza.
Przedwieczorne Jakkabardi stao si nagle puste, usyszaem jeszcze ttent
odjedajcych koni. Gnali cwaem,, co znaczyo, e owo miejsce nie mogo by daleko.
Podnis si silny wiatr, silniejszy ni w inne dni, piach, ktry si wzbija, nieprzyjemnie ku
w twarz. Nie zapinaem jednak paszcza - za dugo by mi zajo wyjmowanie broni.
Zajrzaem do stajni. Zostao tam tylko kilka koni, nawet zagroda, gdzie stay zwierzta
onierzy, bya pusta. To podsuno mi pewn myl i skierowaem si do kwatery Gasgeda.
Nikt go nie pilnowa, nie widziaem ani jednego onierza. Wamaem si do rodka. Na stole

nie leaa adna wiadomo, jednak po pgodzinie grzebania w oficjalnych dokumentach


Gasgeda, starannie poukadanych w skrzanych futeraach, znalazem podobn, sporzdzon
tym samym charakterem pisma i przesiknit takim samym zapachem, jak wiadomo do
Mustardiego:
Danwood z Mustardim bij si o przesyk. Poczekajcie na mnie pod najbliszym
pagrkiem przy drodze w stron cesarstwa. Zaprowadz was na miejsce.
Oznaczao to, e Roxana nie pracuje ani dla Danwooda, ani dla Mustardiego, lecz dla
kogo trzeciego. Gorliwa dziewczyna, nawet zbytnio mnie to nie zdziwio.
Mj wasny ko, co dziwne, sta w stajni. Osiodaem go i wyruszyem po ladach
bandy Mustardiego, Zgadywaem, e ich doprowadzia do celu najkrtsz drog. Wiatr, co
prawda, zdy ju czciowo zatrze lady, ale odciski kopyt trzydziestu jedcw nawet w
wietle gwiazd byy jeszcze dobrze widoczne. Nie ujechaem daleko, przez ostatni jedn
trzeci drogi kierowaem si odgosami, ktre przynosi nasilajcy si wiatr.
Konia zostawiem w pytkim parowie za wielkim kamieniem i dalej szedem na
piechot. Zbytnich problemw z maskowaniem sobie nie robiem. W ciemnoci przede mn
walczono, w panujcym chaosie nie byoby sycha nawet wycia kojotw. Wspinaem si w
gr zbocza, starajc si rozpozna walczce strony. Szybko pokonaem lini onierzy
Gasgeda, ktrzy zamierzali otoczy cay obszar i nie pozwoli nikomu uciec. W nocy i w
zrnicowanym terenie byy to prne zamierzenia. Starali si, eby nie zauwayli ich ludzie
wewntrz okrgu, dlatego atwo ich znalazem. Teraz poruszaem si ostroniej, przebiegaem
z cienia w cie, a kilka razy nawet czogaem na okciach. Ciemny paszcz z grubej bawolej
skry zapewnia mi dobr ochron przed ostrymi kamieniami i ciekawskimi spojrzeniami. W
ciemnoci nie byo jasne, kto naley do kogo, ale bandyci znali si z widzenia, dlatego nie
mieli problemu odrni nieprzyjaci od sprzymierzecw. W chaosie gazw i zagbie
walczono jeden na jednego, jednolita linia nie istniaa. Gdybym nie wiedzia, e ludzie
Mustardiego staraj si zdoby szczyt broniony przez danwoodowcw, w nocnym chaosie
bym na to nie wpad. Ja nie staraem si nikogo zabi i posuwaem si niczym cie po
obrzeach pola walki.
Szybko si zorientowaem, dlaczego wszyscy ludzie s skoncentrowani na pnocnej
stronie. Roxana wybraa miejsce, gdzie moga si atwo broni. Na zachodzie i wschodzie
teren szybko si zmienia w strome, wprost nie do przebycia ciany. Nie miaem pojcia,
gdzie jest teraz Roxana, ale sdziem, e nie daa si zagna w kt i przygotowaa, sobie kilka
drg ucieczki. W kocu dziki odrobinie akrobacji dostaem si a na szczyt. Tutaj byo
stosunkowo spokojnie, walczono troch niej. Porodku prowizorycznej zagrody z kamieni

toczyy si konie, kawaek dalej odkryem zapasy wody i jedzenia. Poudniow cian
tworzya pionowa ciana opadajca w d, w ciemno. Pagrek z jednej strony przechodzi w
pochye skalne urwisko sterczce stromo w powietrzu. Przy drugich ogldzinach o mao nie
potknem si o ma, ciasno zwizan posta. Ten sposb wizania dobrze znaem.
Wycignem dziewczynie z ust knebel i pooyem palec na jej ustach.
- To ja, czowiek, ktremu pani zapacia, eby pani pomg. Niech si pani nie boi.
Szeptaem, chocia w harmidrze brzczcej broni, przeklestw i wrzaskw byo to
zupenie zbyteczne. Skina gow. Rozwizaem j.
- Moe pani chodzi?
- Tak - szepna, ale przy pierwszym kroku si potkna.
- Bya tutaj Roxana?
Znw przytakna. Zwizo jest lepsza ni rozwleko, lecz miaem nadziej, e
dowiem si od Marcelki troch wicej. Musiaem si spieszy, poniewa w kadej chwili
mg si pojawi na szczycie kto z ludzi Danwooda, eby sprawdzi, co z zapasami i komi.
Ponadto walka troch si uspokoia, z pewnoci przesza do nastpnej, pozycyjnej fazy
- Wie pani, ktrdy std odchodzia?
Znw przytakna i pokazaa w kierunku stromej ciany poudniowej. Chyba
wiedziaa, co robi. Posuchaem jej i zaprowadzia mnie do miejsca, gdzie kawaek pod
stromizn w gadkiej skale zaczyna si wyobiony komin. Gdybymy nie byli na pustyni,
powiedziabym, e podobn rzecz moe w skale wyry tylko wodospad. Bya to moliwa do
przejcia droga, jednak nie w ciemnoci i nie z roztrzsion, przeraon dziewczyn, ktr
musiaem prowadzi.
- Niech mi pani wejdzie na plecy i obejmie rkami wok szyi. I prosz si
jednoczenie trzyma wasnych rkaww - przykazaem jej. Bya tak wystraszona, e
posuchaa bez gadania. Nie waya wicej ni worek zboa. - Jeli zacznie mnie pani dusi,
zrzuc pani w d! - dodaem jeszcze.
Zostawiem swoje donie na asce losu, chwyciem za ostry kamienny wystp i
przeskoczyem przez krawd w d. Zabolao.
Bez problemu dotarlimy a do mego konia. Wsadziem dziewczyn w siodo,
wskoczyem za ni i najkrtsz drog wrcilimy do Jakkabardi.
- Ma pani jakie rzeczy przygotowane do ucieczki?
- W pokoju Delphi, w torbie podrnej pod kiem. Nikt tam teraz nie chodzi odpowiedziaa.

Zatrzymalimy si przed domem publicznym. Poniewa si spieszyem, nie traciem


czasu na pukanie oraz czekanie na portiera i od razu wykopaem drzwi. Wbiegem na trzecie
pitro, z dobrze znanego pokoju zabraem baga i znw wybiegem. Nikt mnie nawet nie
zauway. Nie miaem pojcia, co spakowaa Marcelka, ale byo tego duo i byo cikie.
Jechaem z ni jeszcze par kilometrw przez pustyni.
- Do miasta bdzie trzy dni drog. Wod, jedzenie i karm dla konia pani ma. Jeli
sprzeda pani konia, zdobdzie jakie pienidze na pocztek. egnam!
- Dzikuj panu - szepna i po raz pierwszy w gosie zabrzmiao przynajmniej troch
ycia.
- Prosz nie dzikowa, zapacia pani.
Wycignem z futerau sw kusz, klepnem konia w zad i poczekaem, dopki nie
znikna w ciemnoci. Piechot skierowaem si znw do Jakkabardi. Na wszelki wypadek
nacignem kusz i zaoyem bet. Poraniem znw donie, wic nie miaem ochoty na
adn szermierk. Wracaem, poniewa byem ciekawy jak to wszystko si skoczy nie
chciaem take, eby Gasged zacz mnie tropi. Silny wiatr wia mi teraz w plecy i nie ku w
twarz. Zamiast tego syszaem, jak ziarenka piasku z szelestem uderzaj o paszcz. Noc miaa
si ju ku kocowi - niebo na wschodzie zblado, wzeszed ksiyc i poprawia si
widoczno.
Wynurzyli si przede mn, ciemne sylwetki na tle janiejszej pustyni. W pierwszym
rzdzie czterech, w drugim szeciu, w trzecim piciu. Szli po moich ladach.
- Daj nam te szmaragdy a zostawimy ci przy yciu - powiedzia czowiek najbardziej
z prawej.
- Nie mam adnych, popatrzcie - odpowiedziaem.
Rozlego si uderzenie krzesiwa o krzemie, zapona pochodnia.
- Nie ma ich - skonstatowa z rozczarowaniem brodacz w drugim rzdzie.
- Wic ma je ta dziwka! Zejd nam z drogi! - poleci przysadzisty mczyzna z wsem
i zakrzywion szabl przy boku.
Pomie pochodni sycza na wietrze, staraem si patrze w bok, eby nie by
olepionym, kiedy zganie. Ziarna piasku wiszczay w powietrzu wszdzie wok nas. Byo
ich pitnastu. Pewien staroytny wojownik i filozof napisa kiedy, e doskonale wywiczony
onierz, przygotowany na mier w dowolnym momencie, zdoa si przeciwstawi dziesiciu
przeciwnikom. Znaem mczyzn, ktry zdoa stawi czoa nawet pitnastu. By
zdecydowanie lepszym szermierzem ni ja i widziaem, jak umiera. Staem midzy zgraj
zabijakw a dziewczyn, ktrej za nic niewartego miedziaka pomogem, a nadto.

- Nie, ona nie ma adnych szmaragdw. Nie zostawibym ich jej - staraem si
zniechci napastnikw do dalszego cigania. Rozprawiliby si z Marcelk w okamgnieniu.
- Nie bd gupcem, zejd nam z drogi. To tylko maa ladacznica, z ktr Mustardi
uywa, ile si dao.
Mieli racj, a ona zapacia mi tylko jednego marnego miedziaka.
Pokrciem gow i skierowaem kusz w stron wsacza.
- Nie.
- Jest nas pitnastu, nie masz z nami szans - skrzywi si drwico.
- Wiem - przytaknem i nacisnem spust.
Odoyem kusz i jednoczenie rzuciem n w czowieka z lewej strony ktry stara
si mnie wymin, brzkn o stal jego miecza. Mczynie przed sob butem sypnem
piachem w twarz, przecisnem si obok jego szabli, podernem mu szyj noem i rzuciem
na czowieka, ktry naciera na mnie z lewej strony Jednym ruchem wyliznem si z
paszcza i cisnem nim w mczyzn, ktry tymczasem zdy zaj mnie od tyu. Skra,
zasonia ostrze jego broni, dobyem miecza, sieknem go przez pier i, zamachnwszy si
poziomo, wykonaem obrt, septym zatrzymaem ostrze skierowane na moje rami,
zwaliem si na kolejnego przeciwnika, rkojeci uderzyem go w twarz. Nagle wycofaem
si w ciemno. Mimo e starali si stworzy zwart grup, na razie udawao mi si utrzyma
na skraju ich formacji i nie pozwoliem si otoczy.
- Z tym scyzorykiem nie miae szczcia - prychn mczyzna, ktrego nie trafiem.
Zblia si do mnie z lewej strony. Otworzyem futera na prawym przedramieniu i
pozwoliem, eby n wlizn mi si w do. Czowiek naprzeciw to zobaczy i zaatakowa
pchniciem w brzuch. Odwrciem jego cicie lizgiem, wypchnem bro z linii prostej i
tp stron sieknem od spodu, w szyj. Dwch rzucio si na mnie jednoczenie. Cofnem
si, od jednego si oddaliem, za do drugiego - przybliyem. Mia dugi, prosty miecz jak ja
i umia si nim posugiwa. Przylepi swoje ostrze do mojego, chcia mnie zatrzyma.
Zwaliem si na niego, osona natrafia na oson, zrobiem szybki obrt, obszedem go i w
ruchu drasnem noem w bok. By odrobin wolniejszy, ostrze jego miecza przeleciao mi po
plecach. Obaj mielimy przeszywane metalem kurtki. Znalazem si twarz w twarz z dwoma
kolejnymi. Wiatr sypa mi teraz ostre ziarenka piasku prosto w oczy, szybko oddychaem, mj
oddech zamienia si w rozpraszajcy si obok biaej pary.
Rzuciem n, ktry cigle trzymaem w lewej rce i zaatakowaem gow
najbliszego. Przebiem si przez jego krycie, biay owal twarzy owietlony przez ksiyc
poczerwienia od krwi. Instynktownie odepchnem rk powolne cicie na lewy bok.

Mczyzna z noem w piersi si chwia, ale zamierzy si do nastpnego cicia. Z lewej rki
sczya mi si krew, z jednej strony napiera na mnie brodacz z szabl, z drugiej mczyzna z
szerokim mieczem i tarcz, z przodu w niskiej pozycji posuwa si chudzielec, wiato
ksiyca odbijao si w jego ysinie. Za adne skarby nie mogem sta w miejscu.
- Mam uk, odsucie si, skocz z nim! - kto krzykn.
Rzuciem si do przodu, ryzykownym wymykiem odepchnem cicie w pier i
dgnem ysego w brzuch. Nie udao mi si to w peni, ostrze wbio si w bok, a moja bro
ugrzza midzy jego ebrami. Puciem rkoje i przewrotem przez bark, obok
zataczajcego si mczyzny, zyskaem chwil przewagi. Stanem na nogi, wycignem z
bandoletu ostatnie dwa noe i prosto z obrotu obiema rkami rwnoczenie rzuciem, nimi w
brodacza. Jeden odepchn szabl, ale drugi trafi go w prawe rami. To brodacza spowolnio,
rka z broni mu opada. Okrciem si na picie i kopniciem w bok trafiem prosto w jabko
Adama. Bezgonie osun si w miejscu.
Mczyzna z tarcz by ju przy mnie. Zamierzy si w moj stron poziomym
ciciem, obroniem si skonem w ty, ale przed ponownym atakiem nie zdoaem uciec,
ukosem z dou w gr drasn mnie w pier. Usyszaem skrzypienie metalowych pytek
wetknitych w kurtk, na piersi poczuem ciepo. Zamiast si wycofa, wsunem si pod
niego, nawizaem do kierunku jego cicia i praw rk chwyciem go za pasek.
- Odsucie si, skocz z nim tym ukiem! - wci kto krzycza.
Sia bezwadu pomoga mi podnie i wysokim ukiem rzuci mczyzn za siebie. Z
gonym upniciem upad na plecy i lea bez ruchu.
Rka, bok i pier byy jednym ogniem, krawdzie gazw na rwninie pokrytej
srebrem ksiyca rzucay ostre cienie, kady wdech bola.
ysy wci trzyma si na nogach i sprbowa stan przodem w moj stron, eby
mc dalej walczy. Tym samym sprawi, e musiaem skorzysta z miecza.
Zapaem rkoje dwiema rkami i wbiem ysego na ostrze. Kto rzuci mi w twarz
ponc pochodnie. Rozsiekaem j w locie, oba palce odamki upady nieopodal i owietlay
niezwyk scen swym migotliwym pomieniem.
Staem midzy trzema mczyznami powoli obchodzcymi mnie dokoa. Czwarty
podskakiwa niedaleko i papla jakie brednie o uku, pity siedzia na kamieniu i obserwowa
nasz dziwaczny taniec. Wiatr na chwil si uciszy, pomienie rozpaliy si janiej i poznaem
go. Na kamieniu siedzia hebanowy zabijaka. On jeszcze nie wczy si do bitwy, wynik z
pewnoci wygldaby wwczas inaczej. Mwi si: najlepsze na deser. Bl ustpi, albo si
przyzwyczaiem. Trzech wci mnie obchodzio wok, na twarzach mieli strach i zawzito

jednoczenie. Chcieli ca t krwaw spraw docign a do koca. Co dziwne, nie baem


si. Karty zostay rozdane, pozostawao tylko dokoczy gr. Trzymaem miecz obiema
rkami nad gow i czekaem. Mimo e rkoje pokryta bya szorstk skr z paszczki,
lizgaa mi si w doniach. Krew z lewej rki kapaa na wosy i ciekaa po czole przez oko w
d. adna z ran, ktre odniosem, nie moga jednak by powana, poniewa ju dawno
bybym martwy. A tak zostao mi jeszcze troch ycia.
Szelest wirujcego piasku, dwik krokw, migotanie pomienia i kamienna twarz
milczcego obserwatora.
Nagle przyszo mi do gowy, e jeli teraz umr, cae moje starania pjd na marne.
Dogoni t dziewczyn i zabij j.
- Powanie wam si to opaca? - spytaem. - Byo was pitnastu, teraz jest tylko
czterech, a do tego tchrz, ktry was spokojnie zostawi na lodzie i chowa si w ciemnociach
i po co to wszystko? Poniewa chcecie uy sobie z ma dziwk? Nie ma adnych
szmaragdw i wy to dobrze wiecie, poniewa bym ich jej nie zostawi. aden mczyzna by
tego nie zrobi. Miabym je u siebie. Kto si piknie zabawi kosztem nas wszystkich, a wy
dalicie si zapa. Powanie chcecie da si zabi za nic?
Nie odpowiadali, tylko wci chodzili wok mnie. Moe zmieni si rytm ich
krokw?
- Pozwol sobie jeszcze na dwch. Ktry z was bdzie tym szczliwcem?
Kolejne koo. Jeden z nich nage si zatrzyma, przerywajc nasz dziwaczny taniec.
- Zwijam si, bracie. W miecie wsiadam na konia i znikam. Wszystko to jest jakie
dziwne, od pocztku bardzo dziwne i mierdzi cmentarzem dla wszystkich.
Chwila ciszy, wiatr si nasili, pomienie pochodni oywiay blednc noc
migotliwymi cieniami.
- Dobrze, bracie, wiesz, e zawsze jestem z tob - odpowiedzia mczyzna za moimi
plecami.
Nie widziaem, jak odchodzili, ale syszaem ich oddalajce si kroki. Zostaem ja,
hebanowy zabijaka, uparty mczyzna, ktry cigle powoli chodzi wok mnie i ucznik
gdzie w ciemnociach.
Nagle co podcio mi lew nog, lecz utrzymaem rwnowag. Kiedy na moment
spuciem wzrok, ujrzaem strza, ktra przesza przez moje udo na wylot. Marny strzelec.
Hebanowy zabijaka ju nie siedzia na kamieniu. Chwil pniej w ciemnociach rozleg si
zduszony charkot, jakby kto stara si po raz ostatni odetchn, z podernitym gardem.

Zostaem ja, uparty mczyzna i hebanowy zabijaka, ktry nie chcia, eby do
pojedynku na miecze miesza si jaki marny ucznik.
Rana w nodze kosztowaa mnie znw wiele krwi i si. Powd, dla ktrego stoj na
wp martwy porodku pustyni z mieczem w rce, wyda mi si nagle nieistotny. Niewany.
Ale nie chciaem z tego rezygnowa, nie chciaem si poddawa. Z pewnoci byo warto,
skoro zaszedem a tak daleko. Niestety, nie mogem sobie przypomnie, o co chodzi.
Zamknem oczy i przysuchiwaem si regularnym krokom, ktre obchodziy mnie po
okrgu. Zostao mi energii tylko na jeden ostatni ruch. Chodzi dookoa ca wieczno, ja
staem i czekaem. Zaczem trz si z zimna, oczu wolaem nie otwiera. Wiedziaem, e
widziabym ju tylko, row mg. Wiatr chwilowo si uspokoi. Piasek pod cikimi
krokami nagle skrzypn inaczej, mczyzna przesun ciar bardziej na palce. Jeszcze nie,
dopiero gdy bd go mia prosto za piecami. Tacy ludzie jak on najbardziej lubi atakowa z
tyu. Teraz. Sieknem ukonie z gry na d prosto z obrotu i rozciem jego obojczyki a do
pachwin. Nie utrzymaem rwnowagi i upadem na piach obok niego, twarz zala mi potok
gorcej krwi. Jego krwi.
Po duszym czasie zdoaem otworzy oczy i ujrzaem nad sob twarz hebanowego
zabijaki.
- Moe kiedy - powiedzia i odszed.
***
Nie leaem w miejscu, gdzie upadem, ale w cieniu wielkiego gazu. Wszystkie rany
miaem dokadnie opatrzone i najpewniej powracaem do zdrowia cay dzie, poniewa
soce chylio si ju ku zachodowi. Diabli wiedz, dlaczego hebanowy zabijaka mi pomg.
Mimo to miaem nadziej, e nigdy si z nim nie spotkam.
Wstaem. Byem zadowolony kiedy stwierdziem, e jestem w stanie utrzyma
rwnowag, a nawet i. Zebraem swoj bro i wyruszyem w kierunku Jakkabardi. Wiatr w
cigu dnia nie osab, przeciwnie - wydawao si, e jeszcze si nasili. Do miasta dotarem
dopiero w nocy. wiecio si tylko w domu publicznym i w gospodzie. Wybraem gospod.
Klod przywita mnie podniesionym brwiami, Aechyl skin na powitanie. Oprcz nich nikogo
tam nie byo.
- Chc si naje i napi - warknem, osunwszy si na krzeso.
Aechyl wzi od Kloda karafk z winem i bez pytania si przysiad.
- Kiedy paski ko wrci bez jedca, mylaem, e bdzie pan moim nastpnym
klientem. Ciesz si, e to nieprawda. I tak mam do pracy.

Pozwoliem nala sobie kieliszek, ktry wypiem jednym haustem. Zatem mimo
moich stara Marcelce si nie udao. Moe nie utrzymaa si w siodle albo kto j dogoni i
zabi. Byem tak zmczony, e byo mi wszystko jedno.
- Co si dzieje w burdelu? - zapytaem. - Wyglda, jakby wanie zacz si sezon
balowy
Klod przynis kieliszek czerwonego wina i przysiad si do nas.
- W walce na skaach ludzie Mustardiego zaczynali zdobywa przewag, ale pniej
kto go zabi i poowa jego ludzi ucieka. Danwoodowcy prbowali potem ucieka jakim
tajemnym szlakiem, lecz onierze si na nich zaczaili. Nie chcieli si podda, poniewa mieli
te szmaragdy - streci midzy dwoma ykami wydarzenia minionych dwch dni.
- Zostali tutaj tylko onierze, nas trzech i dziwki. Pozostali s martwi. No i
oczywicie Roxana. Gasged zezwoli na uroczysto, poniewa zdobyli szmaragdy i nie grozi
im ju adne niebezpieczestwo - doczy si Aechyl.
- Jestem zdziwiony, e nie znikli std jak najszybciej. witowa mogliby gdzie
indziej - powiedziaem w zamyleniu.
- Gasged nie wie na razie, ile tych szmaragdw waciwie si zgubio. Nie chce std
odjeda, dopki nie bdzie mia pewnoci, e s wszystkie - wytumaczy Klod.
- Jestem zmczony, ale zanim pjd spa, chciabym, eby kto zmieni mi opatrunki.
Czy ktry z was to potrafi, czy bd musia i do domu publicznego? - zapytaem.
Aechyl skin gow.
- Kiedy nawet balsamowaem nieboszczykw, obwizywa umiem dobrze. Ja pana
opatrz.
Noc na zewntrz nagle si rozjania.
- O nie! - wyszepta z przestrachem Klod. - Poar!
Wybieglimy przed gospod. Dom publiczny sta w pomieniach. Ogie powsta
gdzie na parterze i rozprzestrzenia si w gr, nikt nie mg uciec. Wiatr, zmienny wiatr,
roznosi cae kule pomieni po okolicy, najblisze budynki te zaczynay si pali. W jednym
z okien na pitrze pojawiy si dwie postaci, obie rzuciy si w d. Jedna podniosa si z
piasku, druga wci leaa. W nagym porywie rodzcej si burzy z poncego dachu domu
publicznego zerwaa si caa lawina pomieni i przeleciaa nad naszymi gowami. Poar
rozprzestrzenia si z niewiarygodn szybkoci.
- Musimy si ukry! To miasto obrci si w popi! Pod gospod s bezpieczne
piwnice - rozkaza Klod.

Posuchalimy go. Kutykaem o poow wolniej ni Aechyl i Klod, ale obaj starcy
mnie na mnie czekali. Do gospody dotarlimy w chwili, kiedy palia si ju dobra jedna
trzecia burdelu. Sprowadzili nawet na d mojego konia i postawili obok wielbda Aechyla.
Siedzielimy w obszernym, podziemnym pomieszczeniu wykutym w piaskowcu,
gdzie Klod przechowywa zapasy jedzenia. Szybki ruch nie wpyn na mnie dobrze, w
ranach czuem pulsujc krew, a wszystko bolao dwa razy bardziej ni wczeniej. Nawet
tutaj przenika swd spalenizny i oddychao si coraz gorzej. Klod z niezadowoleniem
spoglda na cian.
- Teraz i tak ju nie ma po co tego ukrywa - powiedzia nagle. - Chodcie ze mn.
Zaprowadzi nas do tylnej ciany, gdzie pod trzcinow mat ukryte byy drzwi
spustowe. Kiedy je otworzy, przywita nas powiew wieego, chodnego powietrza. Konie
zostawilimy na grze, a sami zeszlimy na kolejne podziemne pitro.
Znalelimy si w obszernej jaskini, dobrych trzydzieci metrw pod powierzchni
ziemi, przebudowanej w olbrzymi piwniczk winn. Mnstwo pek z butelkami i beczek
byo ju pustych, ale z tyu wci jeszcze widziaem wystarczajco duo penych.
Wystarczajco dla nas trzech.
Znalazem drewnian awk, na ktrej si pooyem. Klod odszpuntowa mniejsz
beczk i postawi przed nami wino w dzbanie.
- To bya moja tajemnica. Mj dziad, ojciec i ja uprawialimy tutaj wino. Jeszcze
dwadziecia lat temu najlepsze w caym cesarstwie. Ale pniej pustynia si ruszya i piasek
zasypa wszystkie winnice. Wszystkie pienidze zainwestowaem w ich rozbudow...
Machn rk.
- Nie chciao mi si tego porzuca ani zaczyna od nowa. Zatem jedzcie i pijcie, moe
bdziemy siedzie tu do dugo. Oprcz poaru, tam na grze zbiera si na burz piaskow.
Przepowiednia Kloda spenia si co do joty, spdzilimy w podziemiach siedem dni.
Tak dugo na zewntrz szala huragan. Moje rany w tym czasie w duej mierze si zagoiy,
tylko donie wci miaem w zym stanie. Zanim wyszlimy na gr, nacignem kusz i
zaoyem bet. Miecza i noa nie mogem jeszcze uywa, a nie chciaem by zupenie
bezbronny.
Gdy Klod otworzy klap do kuchni, zasypaa nas fala piachu. Gospod przysypao a
na wysoko pasa. W cigu kilku godzin wygrzebalimy si na gr, ale najwiksze
zaskoczenie czekao nas na zewntrz. Miasta nie byo. Drewniane budynki zmieniy si w
popi, ktry pniej porozwiewaa wichura. Zostaa tylko ogniotrwaa Gospoda U Pijaka.
Wydma, ktra zacieniaa cay horyzont, znika. Burza piaskowa zepchna j z powrotem do

jej sistr na pnocy i odsonia smutn panoram goych pagrkw, ktre przez cae
dziesiciolecia nie widziay soca.
- Tutaj byy moje winnice - skomentowa to Klod i zacz porzdkowa ober.
Wyprowadzilimy na gr mojego konia i wielbda Aechyla. Grabarz natychmiast wzi si
za czyszczenie studni. Pnym popoudniem na horyzoncie, na wschodzie, jakby od strony
tajnego jeziorka Kloda, pojawi si pieszy. Miaem nieprzyjemne przeczucie, e wiem, kto to
jest. Nie myliem si.
Bya moe troch chudsza, a ubranie miaa pene piasku, ale nie to byo wane. Dugi i
sprysty krok podkrela jej krgoci, jelenia skra dopasowanych spodni napinaa si na
doskonaych udach, czarne wosy poyskiway metalicznie w zachodzcym socu. Aechyl
przerwa prac i obserwowa j penym zachwytu wzrokiem. Przesunem kusz na kolana.
- Przeye - powiedziaa, na powitanie. - To mnie dziwi.
Jedn rk opieraa na pasku, par centymetrw od rkojeci noa. Ja trzymaem palec
na spucie, ale nie celowaem w ni.
- Mnie rwnie. Czego chcesz? - spytaem.
- Konia, i jakie zapasy na drog.
- Wszystkie konie, oprcz mojego, zdechy, a zapasy... Moe Klod ci co da? Wzruszyem ramionami.
Mimo e bya bardziej niebezpieczna ni grzechotnik i skorpion naraz, nie czynio jej
to ani troch mniej pocigajc, wrcz przeciwnie. Czuem, jak przyspiesza mi puls. Na
szczcie nie dziaao to dobrze na moje jeszcze nie cakiem zagojone rany i szybko si
uspokoiem.
- Daleko zmierzasz? - spytaem, eby podtrzyma rozmow.
- Dokadnie tak. - Umiechna si i potrzsna gow. Wosy zafaloway niczym lwia
grzywa.
Wiedziaa, jak na mnie dziaa, na mnie i wszystkich mczyzn, i bawia si tym.
Aechyl nie pracowa, obserwowa nasz rozmow.
- Wyda zarobione pienidze. - Klepna torb, ktr miaa na plecach.
- Szmaragdy? - domyliem si.
Przytakna z rozbawieniem.
- Nie jeste tak gupi jak obrzydliwy.
- Dla kogo waciwie pracowaa? - spytaem.
Odpowied naprawd mnie interesowaa.

- Od pocztku tylko dla siebie - zdradzia. Rozkoszowaa si sytuacj, ale nie


pozwalaa sobie na rozprenie i cigle miaa si na bacznoci.
- Chciaam mie te szmaragdy. Kradzie w szlifierniach zostaa zorganizowana przez
wysoko postawione osoby. Miaam w tym swj udzia. Znasz to, praca na zlecenie. Przez
przypadek dowiedziaam si jednak, ktrdy bd przewoone i pomylaam sobie: dlaczego
nie chcie wicej? Danwood z Mustardim mieli pocztkowo wsppracowa i zapewni
bezpieczny przewz przez pustyni do rk klienta na zewntrz. Tylko e ja kademu z nich
ju z miasta wysaam informacj, e ten drugi prbuje go oszuka. Zaczli wynajmowa
nowych ludzi. Dla Danwooda pracowaam oficjalnie, dla Mustardiego jako tajny agent.
Wiedziaam, e jeli bd chciaa przechytrzy rwnie organizatorw kradziey, musi tutaj
wybuchn prawdziwe zamieszanie, eby nikt nie mia pojcia, co si waciwie stao. Inaczej
byli pracodawcy posaliby po moich ladach wyy i w kocu by mnie dogonili. Przyjechaam
tu przed transportem, eby wszystko dopracowa i spotkaam ciebie. Wygldae na
idealnego winowajc wszystkiego, co si stanie. Wielki nieokrzesaniec, ktry chwil po
przyjedzie zabi czowieka Danwooda. Wykoczyam dwch posacw Danwooda i
zrzuciam to na ciebie, pniej to samo zrobiam z ludmi Mustardiego. Prbowali ci zabi,
ale wci jeszcze nie skakali sobie do garda tak, jakbym sobie tego yczya. Obu
podjudzaam, eby starali si przechwyci kuriera ze szmaragdami, zanim dotrze do miasta.
Roxana na chwil zamilka. Ciekawio mnie, co byo dalej, lecz miaem podejrzenia,
e wszystko tak szczegowo objania tylko po to, eby mnie zabi i wzi mojego konia.
Umiechnem si do niej, odpacia mi tym samym. Rozumielimy si doskonale.
Prawie z rozbawieniem potrzsna gow i kontynuowaa:
- Tak samo jak ty odkryam, e Klod ma gdzie w okolicy tajemne rdo wody. Kiedy
poszam si rozejrze, stwierdziam, e jeszcze niedawno tam przebywae. Dlatego
pokazaam, ludziom Danwooda twj lad. Ty doprowadzie ich do wysunitej dalej stray
Mustardiego i zostawie, eby si nawzajem pozabijali. To byo naprawd pikne, najwysze
uznanie. Ja zrobiam co podobnego, tylko w wikszej skali. Informujc Mustardiego o
wysunitym punkcie obserwacyjnym, zyskae troch czasu. Pniej znw zaczli walczy na
pustyni, a ja dugo nie miaam kontaktu z Mustardim. Dlatego nie mogam go przekona,
eby natychmiast ci zabi. Bye dla mnie niebezpieczny. Baam si, e zbyt wiele si
domylasz.
Kiedy mwia, naturalnym ruchem, opara palce na rkojeci noa. Ja za zupenie
naturalnie zmieniem nachylenie kuszy i mierzyem Roxanie teraz prosto w brzuch. Z
umiechem odsuna rk.

- Danwood by na pustyni lepszy i zmusi Mustardiego do przejcia do defensywy. Nie


chciaam, eby jeden z nich zwyciy, chciaam, eby obaj si wykrwawili. Namwiam
Mustardiego, eby zaj studni, a pniej wywabiam ci z ukrycia jak ma myszk.
Przyznaj, e to bya mistrzowska sztuczka. - Umiechna si do mnie promiennie.
Przyznaem, ale kuszy jednak nie ruszyem ani o milimetr i cigle mierzyem w jej
twardy brzuch.
- W chwili, kiedy wszystko wskazywao na to, e ciebie zabij, a pniej pomorduj
si nawzajem, przyby Gasged. To pokrzyowao moje plany. Przesyka w rzeczywistoci
miaa dotrze wraz z jednostk onierzy, ale mieli to by zwyczajni onierze, a nie ci
napuszeni weterani. Ponadto gdzie na grze doszo do przeciekw i cesarska maszyneria
wywiadowcza si rozpdzia. Z zachowania Gasgeda zrozumiaem, e wie o transporcie
szmaragdw i idzie ich ladem. Nie mia jednak pojcia, e przywiz je jeden z jego ludzi.
Nawet ja nie wiedziaam, ktry. Wytypowaam kilku, wnioskujc z ich zachowania, ale
trafiam dopiero za trzecim, razem. Zdradzi mi, e ukry je w niezamieszkanym pokoju w
domu publicznym.. To byo cakiem sprytne.
- Ukry je w pokoju Delphi - uzupeniem z dziwnym przeczuciem..
Roxana przytakna.
- Tak, tej dziewczyny, ktra ci pomoga. Tylko e z powodu gorliwoci Gasgeda
wszystko porzdnie si skomplikowao. Musiaam poradzi sobie z trzema rzeczami:
Danwoodem, Mustardim i Gasgedem. Zaproponowaam naszemu gorliwemu kapitanowi, e
za znalene pomog mu odszuka kamienie. Uwierzy mi. Nie by a takim ascet, na jakiego
wyglda, ale myla, e zrobi na mnie wraenie jego msko i stanowczo. Naprawd by
niezy.
renice podczas tego przyjemnego wspomnienia zwziy si jej jak prawdziwemu
drapienikowi.
- Modliszka - powiedziaem gono.
- Co?
- Ona te po kopulacji poera swego partnera.
Roxana si rozemiaa.
- Masz racj, zabiabym go, ale poama sobie nogi, kiedy wyskakiwalimy przez okno
z burdelu. Zostawiam go tam lecego, a on si spali. Lecz powiem po kolei. Najpierw
zasugerowaam, e kto zabi kuriera. Zdenerwowaam si, kiedy tak szczegowo ogldae
konie, jednak w kocu nic nie znalaze. Wszystko to byo cakiem proste. Zaprowadziam
zwierzta na skraj miasta do opuszczonego domu, drzwi zaklinowaam cienk erdzi. Po

dwch dniach oszalay z pragnienia, wydostay si na zewntrz i skieroway w stron wody na


placu. Danwooda pniej szybko przekonaam, e szmaragdy ma Mustardi. Przekonaam go,
eby uprowadzi t ma ladacznic i chcia za ni wykupne. Mustardi by od niej zupenie
uzaleniony. Sadysta, katowa j kadej nocy. Podniecao go, e nigdy si nie bronia. O ile
wiem, bya jedyn kobiet, z ktr mg spa. Daby za ni dosownie wszystko.
Na chwil zamilka i wygldaa na nieobecn. Nie miaem pojcia, dlaczego mi to
wszystko opowiada. Musiaa ju zrozumie, e nie pozwol si zaskoczy. Moe swoj
opowieci zmierzaa jeszcze do czego innego.
- Podzieliam szmaragdy na dwie czci. Wiksz zostawiam tam, gdzie byy ukryte
na pocztku, a mniejsz wziam ze sob. Nikt na razie nie wiedzia, o jak ilo kamieni
chodzi - kontynuowaa. - Danwooda z t ma dziwk zaprowadziam na skay, gdzie si
obwarowali, pniej przyprowadziam na miejsce Mustardiego, a jeszcze pniej onierzy.
Bya dokadnie taka jatka, jak zaplanowaam. Tylko e Mustardi dziki swemu czarnemu
demonowi zacz zyskiwa przewag, ponadto stwierdziam, e kto odbi t ma suk.
Tylko ty bye w stanie to zrobi.
Ostatnie zdanie wysyczaa wrcz jadowicie.
-

Musiaam

ryzykowa.

Podernam

Mustardiemu

gardo,

jego

ludzi

naprowadziam na twj lad. Nagadaam im, e uciekasz ze szmaragdami razem z t ma


ladacznic. Wrciam do Danwooda, powiedziaam, mu, e zabiam Mustardiego i zabraam
drogocenne kamienie. Ktre oczywicie posusznie oddaam. Wci nikt nie mia pojcia, ile
ich w rzeczywistoci jest. Pokazaam drog w d ze skay, t sam, ktr odkrye. Gasged i
jego profesjonalici ju na nich czekali. Danwood nie chcia si podda. Szmaragdy byy tego
warte. Wierzy, e zdoaj ich zgubi na pustyni, ale si pomyli. Przy tej okazji zabiam kilku
onierzy, eby osabi Gasgeda. Pniej wyruszyam po twoich ladach. Byo
niewiarygodne, ilu ich zaatwie. Znalazam ci nieprzytomnego, a nad tob sta ten czarny
gnj. Nie chcia mi ci odda, chyba z jakiego szurnitego podziwu dla wietnej szermierki.
Po prostu gupi facet. Nie kciam si z nim, tyle nie bye warty. Jest naprawd dobry.
Chcesz wiedzie, co byo dalej?
Popatrzya na mnie wyczekujco. Zrozumiaem, e zblia si punkt kulminacyjny
opowieci.
- Pewnie.
- Co ta maa dziwka daa ci, e jej pomoge? Nic przecie nie miaa! - sykna
wciekle.

- To, co kobieta moe zaoferowa mczynie - odpowiedziaem, wzruszajc


ramionami.
- Kamiesz! - wybuchna. - Ta maa zdzira bya tak oszpecona, e nie moga
zadowoli adnego normalnego mczyzny! Dogoniam j i zabiam! Wierz mi, cierpiaa
dugo!
Nagle zascho mi w ustach. Zabia dziewczyn tylko z mojego powodu, zrobia to
specjalnie. Nie powinienem bra od Marcelki tego pienika albo powinienem chcie wicej.
Miosierdzie nigdy si nie opaca.
- I co dalej? - Zmusiem si do zadania pytania.
Nie oszukaem Roxany swoj kamienn twarz, dobrze wiedziaa, jak si czuj.
Przeszywaa mnie wzrokiem i rozkoszowaa si widokiem.
- Dalej? - Na jej twarzy pojawia si oznaka niezadowolenia. - Wrciam do
Jakkabardi, przekonaam Gasgeda, eby zgodzi si na zabaw w burdelu i chwil z nim
uyam. Kiedy usn, poszam po ukryte szmaragdy Miay by moj nagrod za dni cikiej i
niebezpiecznej pracy. Tylko e ich tam nie byo, zniky! Za adne skarby nie chciaam zosta
bez niczego, dlatego zmieniam plany. Podpaliam cay ten burdel od parteru w gr. Pali si
niczym suche siano. Wszyscy musieli umrze. Wrciam do Gasgeda i obudziam go.
Wyskoczylimy przez okno, o szmaragdach oczywicie zapomnia, Wziam je. On ich ju
nie potrzebowa.
- A skd wiesz, e po tym wszystkim, co mi teraz powiedziaa, nie przestrzel ci
brzucha? - spytaem cicho.
Roxana we wspaniaym umiechu pokazaa biae zby jej wargi byy doskonae, oczy i
caa twarz rwnie.
- Poniewa jeste za mikki do tej ostrej gry. Ty nigdy nie strzelisz takiej kobiecie jak
ja w plecy.
Odwrcia si i dziarskim krokiem skierowaa si do wyjcia. Staem i przygldaem
si jej wspaniaej sylwetce. Dobrze mnie ocenia, w plecy bym nie potrafi. Zatrzymaa si w
odlegoci trzystu metrw, odwrcia, i pomachaa mi. Zasig najlepszych kuszy kiedy si z
nich celuje, moe dochodzi do okoo stu metrw. Bro musi jednak trzyma w rkach
wietny kusznik. Ja w strzelaniu na du odlego nigdy nie byem zbyt dobry. Skierowaem
kusz w gr, wybraem kierunek i na chybi trafi strzeliem. Roxana staa jeszcze trzy
sekundy, a pniej co powalio j na ziemi. Kiedy do niej doszedem, jeszcze ya. Bet
trafi j w podbrzusze, ale krgosupa nie zama, tylko rozerwa wntrznoci. Klczaa
zwinita w kbek.

- I tak nie zdoae strzeli mi w plecy. Wiedziaam, e jeste mikki. Skocz to, do
diaba! - wycharczaa.
Si woli si wyprostowaa i nadstawia mi szyj. ciem j czysto, jednym ruchem.
Wziem torb ze szmaragdami i wrciem do jedynego, jak okiem, sign, budynku
na pustyni. Wysypaem, drogocenne kamienie na piasek przed zaskoczonymi Aechylem i
Klodem, pniej dodaem do tego jeszcze wiksz byszczc kupk z toboka, ktry
wczeniej znajdowa si na moim koniu. Kurier nie by jedynym, ktry wpad na to, eby
schowa co w pustyni burdelowym pokoju, ale ja, niestety, pomyliem baga Marcelki.
Odjechaem dziesi dni po tym, jak wyzdrowiaem. Mimo protestw zostawiem
kamienie Aechylowi i Klodowi. Namawiali mnie, ebym wzi przynajmniej jedn trzeci,
lecz nie chciaem. W kocu podpisalimy umow, e bdzie do mnie naleaa poowa spki
pogrzebowej, ktr zaoy Aechyl, i poowa zyskw z winnic, ktre na miejscu Jakkabardi
odnowi Klod.
Roxan pogrzeba Aechyl. Za darmo.

WYSOKI PRZYPYW
acuch kotwicy napry si i aglowiec stan. Worek z rzeczami miaem przygotowany, a
stay ld w odlegoci kilku metrw kusi. Ostatnimi czasy spdziem na morzu wicej czasu
ni mi si to podobao. Spojrzaem w gr. Z dou maszty nie wydaway si tak wysokie, z
gry przeciwnie - pokad wyglda na strasznie may.
- Porzdek, ludzie! Liny, agle, za co wam pac! - wrzeszcza Grincz, kapitan, sternik
i bosman w jednej osobie.
Rybacy, kotwiczcy tu obok nas, czycili sieci i przekadali pow do skrzy, mewy
wok szalay, eby urwa cho kawaek ich zdobyczy. Bulwarem przechadzali si ludzie,
molem zblia si do nas powanie wygldajcy mczyzna z brzuchem, w towarzystwie
czterech onierzy. Celnik w kadym calu. Reprezentowa miasto i stara si, eby byo to
wida we wszystkich jego gestach.
Wielko jego pewnoci siebie oraz ppka byy wietnie zharmonizowane.
- Hej, ty tam, rusz tyek! - popdzi mnie Grincz, mj byy kapitan.
- Jestem w Krahunie. Zgodnie z nasz umow tutaj, kocz - przypomniaem mu.
Przekl i wzruszy ramionami. Byem ciekaw, czy bd mu musia przypomina o
zapacie, ale bez adnych wykrtw sign pod koszul i rzuci mi sakiewk. Zwayem j
tylko w doni i schowaem do torby.
- Nawet nie zobaczysz, czy ci nie okrad? - Floren podnis wzrok znad pracy.
Wiele razy sprawdzalimy razem w nocy brzeg, czy znajdziemy dobre miejsce na
przekazanie towaru. Z wiosami radzi sobie jak nikt inny, a ponadto rozumia morze.
- Ty by prbowa mnie okantowa? - odpowiedziaem mu pytaniem.
- Nie - wyszczerzy si w umiechu.
Do burty dobia d i celnik, sapic, wdrapa si na gr, za nim jego towarzysze.
Obrzuci nas wszystkich nieyczliwym spojrzeniem. Nikt na niego nie zwraca uwagi, co
wyprowadzio go z rwnowagi. Zazwyczaj kapitanowie i waciciele starali si z ludmi jego
pokroju y w zgodzie, a jeli nawet z rki do rki nie wdroway apwki, co na zb i do
popicia zawsze si znalazo.

- Kapitanie, jaki macie adunek? Ile tego wieziecie, jaka jest cena? Wszystko musi by
w porzdku w najdrobniejszych szczegach, inaczej w ogle na puszcz was na brzeg!
Gos mu si zaamywa z wciekoci, za brak okazanego szacunku z ca pewnoci
chcia si zemci.
- A, dzie dobry! Skd pan si tu wzi? Mg pan sobie spokojnie zaoszczdzi
pracy. - Grincz zrobi min, jakby dopiero teraz go zauway.
On z celnikami nigdy si nie brata. Grincz by przemytnikiem i towar wyadowalimy
poprzedniej nocy dwadziecia kilometrw dalej na poudnie. Statek by zupenie pusty.
- Podrzucicie mnie na brzeg? - spytaem najprzystpniej wygldajcego onierza. Jestem tylko podrnym, a ci tutaj - wskazaem na marynarzy - bd mie jeszcze mas
pracy, zanim kapitan pozwoli im si rozej.
- Miejsca do - odpowiedzia obojtnie.
On si nie wcieka, poniewa apwki dostawa tylko jego przeoony.
Czekaem, a Grincz rozprawi si z celnikiem, i rozgldaem si. Miesice na
pokadzie Nagiej Piknoci miny zawrotnie szybko. Szum wiatru, skrzypienie lin i
niekoczca si melodia fal goiy stare rany i znw zaczynaem czu si jak czowiek, a nie
jak gbka na przemian maczana w krwi i wyymana. Fenidong i wyniszczajca wojna na
Pustyni Gutawskiej zostay daleko za mn. Grincz skoczy swoj rozmow z celnikiem,
dobrotliwie yczc mu miego dnia. Przez cay czas, gdy z nim pywaem, nie musiaem
nawet wyciga miecza z pochwy. W grze w berka by niedocigniony, lecz jeli jednak
celnicy nas przyapywali, nie skpi i przekupywa ich.
- Idziesz z nami? - przypomnia si onierz.
Podniosem worek i zlazem do odzi.
- Gdyby si namyli, bdziemy na kotwicy jeszcze trzy dni! - krzykn Grincz.
Floren mnie pozdrowi podniesionym kciukiem.
Machnem im i usiadem w dce.
W Krahunie zamierzaem zatrzyma si duej, poniewa chciaem zobaczy
zamienie soca, a take dowiedzie si czego o Wyspie Dymnej. Rozdzielaa ona ujcie
Zatoki Krahuskiej na odnog pnocn i poudniowo-wschodni i mimo e bya to naprawd
maa wysepka, chronia przysta przed silnym, pnocno-wschodnim pasatem i czynia z niej
miejsce kotwiczenia, gdzie zimowao najwicej statkw na wschodnim wybrzeu. Na pewnej
starej mapie znalazem ostrzeenie, e w jej bliskoci le si nawiguje. W dopisanej pniej

notatce kto nazwa j przekltym miejscem. A poniewa na Wyspie Dymnej znajdowa si


rwnie czynny wulkan, opacao mi si troch wysili i zamierzaem tam zawita.
Przybilimy do brzegu. Z dki wyskoczyem pierwszy skinem na poegnanie i z
workiem na ramieniu zaczem si rozglda, gdzie mgbym si dobrze naje i napi. Na
statku jadospis jest ograniczony i nie ma miejsca na wino. Moj uwag przycign szyld w
ksztacie strzay wskazujcej jedn z wielu uliczek wychodzcych na nabrzee. Lokal
nazywa si Peny Brzuch.
Nie spieszyem si - przygldaem si przechodniom, zatrzymywaem si przy
straganach ulicznych i patrzyem, co oferuj miejscowi rzemielnicy. Potrzebowaem paru
nowych ubra, a poniewa chciaem, przez jaki czas zosta na staym ldzie, rwnie plecak,
moe te torby jedzieckie. Ludzie wygldali na zadowolonych i zamonych. Dopiero po
chwili uwiadomiem sobie, e to ja tak na nich patrz. Przed Penym Brzuchem drog
blokowa tum. Przepchnem si do rodka, eby ponad gowami ludzi zobaczy, co si
dzieje.
Na ziemi leaa martwa kobieta. Kto j rozpru od podbrzusza a po klatk piersiow
i wnioskujc z porozrzucanych wok wntrznoci, grzeba w rodku.
- Zabjcy wrcili! - rzuci w podnieceniu stary, zgarbiony mczyzna, a oczy mu przy
tym wieciy. - Ostatnio zabijali dwadziecia lat temu podczas zamienia soca.
- Skd pan wie, e zabili j wanie oni? - szepn kto. - Moe to dziwka, ktra
pokcia si z klientem?
Skoncentrowaem si na twarzy zabitej. Bya do wyzywajco umalowana i kiedy
ya, musiaa by pikna.
- Nie ma odka. - Mczyzna zacz grzeba w ranie, eby udowodni swoje sowa.
- A tutaj s gawronie pira. Zawsze je zostawiaj na miejscu przestpstwa.
Dalej nie suchaem i ostronie zaczem przepycha si z powrotem. Mimo to
dowiedziaem si jeszcze, e kiedy bd mie dwanacie odkw rozpustnych kobiet, zapi
dziewic, ktr pniej ofiaruj ogniowi. Ludzi wok przybywao, kady pewnie chcia
popatrze na martw dziwk i ucieszy si z cudzego nieszczcia.
Obera Peny Brzuch stracia dla mnie swj urok, szedem dalej. Po drodze minem
okrg wie wybudowan midzy domami na ulicy. Bya wyremontowana, nowy waciciel
doda jej jedno pitro. Prawie nikt ju dzi nie wiedzia, e mniej wicej pidziesit lat temu,
tu po Wielkiej Wojnie, zanim czarodzieje zaczli by zbiorowo przeladowani, wanie w
takich budynkach mieszkali ludzie wtajemniczeni w sztuki magiczne. Stosunek wysokoci i
rednicy zawsze wynosi dokadnie 2,71. Bg jeden wie, dlaczego bya to dla nich liczba

magiczna. Nowy waciciel wiey nie mia o tym najpewniej najmniejszego pojcia,
poniewa w innym przypadku nie dodawaby pitra.
Ju chciaem wej do restauracji Bauminga, na pierwszy rzut oka luksusowego
lokalu, ktry oferowa wszystko, czego smakosz mg sobie zayczy, kiedy zauwayem
drzwi z ma drewnian tabliczk. Tekst by drobny i z daleka nieczytelny od razu jednak
byo wida, e to prawdziwa kaligraficzna pereka.
Skupujemy ksigi, nowe i stare, cae i fragmenty. Moecie si u nas rwnie pozby
pojedynczych arkuszy, pergaminw w dowolnym stanie, take nieczytelnych - przeczytaem z
bliska.
Oprcz elegancji, ten, kto to pisa, mia zamiowanie do archaicznego jzyka.
Wszedem do rodka. eby przej przez niskie drzwi, musiaem si bardzo schyli, a
wewntrz wcale nie byo lepiej. Otoczy innie charakterystyczny zapach ksiek zmieszany z
woni soli pochaniajcej wilgo. ciany pokryway pki z ksikami z gry na d, na
stoach leay cae stosy papierw.
- Dzie dobry a c to pan nam przynis? - spyta sprzedawca, zanim oderwa wzrok
od strony ktr wanie obserwowa przez lup.
Wyglda na dwadziecia, dwadziecia pi lat i z pewnoci wikszo czasu spdzi
wanie tutaj, poniewa by kredowobiaym czowiekiem, ktry soce zna tylko z opowiada,
a brzuch pod lun tunik rozlewa mu si na wszystkie strony
- Nic - odpowiedziaem, i zszedem ze schodkw przy drzwiach.
Na dwik mojego gosu si wzdrygn i spojrza na mnie.
- Nie mam tutaj prawie adnych pienidzy! Tylko pi zotych, poza tym same
ksiki! - wyrzuci z siebie ze strachem.
Spojrzaem na siebie - miecz wci tkwi w pochwie, rce miaem puste, bandolet z
noami przykryty kurtk. adnej krwi nigdzie nie widziaem, nie nosiem rwnie naszyjnika
z pomniejszonych ludzkich czaszek. Moe ksigarz tylko by strachliwy?
- Przyszedem obejrze paskie ksiki - uspokoiem go i ju bdziem spojrzeniem
po pkach.
Co dziwne, ca jedn cian mieli zarezerwowan dla woluminw i dokumentw
pisanych rcznie. Takie zapiski, zwaszcza jeli byy oprawione, zawsze zwracay uwag
Wielkiego Konwentu, starajcego si wytrzebi wszystko, co miao jakikolwiek zwizek z
magi. A jeli ksiga miaa jeszcze okute rogi i zdobiy j ornamenty, waciciel mg by
pewien, e kara go nie minie.

Po dwch godzinach szperania w mnstwie rodzinnych i oficjalnych kronik, starych


rocznych ksig rachunkowych i innych mao interesujcych rzeczy znalazem ksik, ktra
wygldaa na o wiele mniej zniszczon ni inne. Otworzyem j i zaczem przeglda od
tyu. Na ostatniej stronie zamaszystym pismem w jzyku starosaxpoliskim byo napisane:
Spisane w roku 27 po ostatniej Wielkiej Wojnie przez Mistrza byego klanu Augupw
Ebeneza Cramwola, uzupenione uwagami szermierza klanu Kaal Calva Nateva.
Wstrzymaem oddech. Sdzc po wszystkim, trzymaem w rce prawie trzystuletni
ksig napisan przez prawdziwego czarodzieja! Ostronie przekartkowaem j do pocztku.
Tekst by w wikszoci w prawie zapomnianym jzyku magw swaglish i tylko w maej
czci w saxpoliskim. Na pierwszej stronie tym samym charakterem pisma napisano: Jak o
mao nie zniszczylimy wiata. Historia ostatniej Wielkiej Wojny i tego, co nastpio po niej.
Nie rozumiaem, jak to moliwe, e ksiga umkna uwadze inkwizytorw i
wyganiaczy magii. Spokojnie jednak mg j rwnie chroni jaki czar.
- Ile kosztuje? - spytaem.
Modzieniec popatrzy na mnie ze zdziwieniem i zmiesza si.
- Tutaj tylko skupujemy ksiki, sprzeda jest na ulicy obok - powiedzia niepewnie.
- Ale ja chc t ksik kupi i wszystko mi jedno, czy tu, czy na ulicy obok - nie
poddawaem si.
- Zawoam ojca, on prowadzi sklep, ja tylko pomagam - wyzna i pocign za
sznurek, ktry prowadzi dokd przez otwr w suficie.
Jego ojciec, mniej wicej szedziesicioletni wychudy mczyzna, pojawi si
prawie natychmiast. Wszed przez drzwi ukryte midzy dwiema pkami. Z miejsca, w
ktrym staem, nie byo ich w ogle wida.
- Pan chce kupi ksik, znalaz j wrd nieposegregowanych sztuk - poinformowa
go syn.
Starszy mczyzna zmierzy mnie badawczym spojrzeniem. Podaem mu kronik,
eby sam mg si przyjrze.
- To ju dawno powinno by w skarbcu. - Popatrzy pospnie na syna po przejrzeniu
kilku linijek tekstu. - Obawiam si, e ten tom to rzadki okaz i jest bardzo drogi, moe nawet
nie do sprzedania. - Znw zwrci si do mnie.
Nawet przez chwil nie by zdziwiony e wanie ja chc kupi t ksik.
- Ile? - spytaem.
- Sto szedziesit zotych - natychmiast poda kwot.

Signem do worka i wycignem sakiewk od Grincza. Powinny by w nim dwie


setki. Jeli mnie nie okrad, oczywicie.
- Ekhm, pomyliem si, dwiecie dwadziecia. - Starzec podnis cen, kiedy
zobaczy, e zamierzam paci bez targowania.
Przestaem liczy pienidze i spojrzaem mu w oczy
- Kto z waszej brany powiedzia panu, e ma klienta, wysokiego, brzydkiego,
obwieszonego broni faceta, ktry u niego bez targowania wydaje wiele pienidzy na stare
ksigi. A teraz pan chtnie napchaby sobie kieszenie. Sto szedziesit to bya pierwsza
oferta. Wicej panu nie dam...
Zanim zdoby si na jakikolwiek ruch, zabraem mu tom z rki i wrciem do
przeliczania pienidzy. Grincz nie ryzykowa, cztery dziesiciozocisze jeszcze mi zostay.
- Ale to kradzie! Ja chc dwiecie dwadziecia!
- Druga moliwo jest taka, e nie dam nic, a ten egzemplarz zanios do urzdnika
zajmujcego si w Krahunie kontaktami z Konwentem. Napisa to czarodziej, specjalici
powinni obejrze i stwierdzi, czy nie zawiera niewaciwych informacji. Zanim zostanie to
zbadane, zamkn paski sklep, a pana prawdopodobnie wsadz do wizienia - przedstawiem
starcowi swoj wizj.
- Ale dzi ju si tego tak nie robi. A to tylko kronika! - Naprawd si zlk.
- To niech pan tumaczy urzdnikom - poradziem mu.
Syn tymczasem zacz pomau i znaczco przelicza trjzocisze, starzec milcza.
- Sownika swaglish przez przypadek nie macie? - spytaem. - Zapacibym za niego
wicej ni sto szedziesit.
- Nie mamy! - wybuchn sklepikarz.
Wzruszyem ramionami i skierowaem si do wyjcia.
- Mona si z panem jako skontaktowa, gdybymy przypadkiem go zdobyli? krzykn za mn jeszcze jego syn.
Wygldao na to, e bdzie szczeglnie zdolnym nastpc swego ojca.
- Polijcie wiadomo do Griuvata. Przypuszczam, e go znacie? - Odesaem go do
najwikszego handlarza antykami na wschodnim wybrzeu. Poszukiwa dla mnie starych
ksig i innych rzeczy. Ponadto miaem u niego prywatn przechowalni. Jemu si to
oczywicie podobao, poniewa istniaa maa nadzieja, e prdzej czy pniej szczcie mnie
opuci i zostanie mu spory stos kosztownoci.
Nagle staem si o wiele biedniejszy, a w Krahunie nie byo filii banku Horowitza ani
Guinyego. W Imperialnym nie chciaem si dla pewnoci pokazywa - od wydarze w

Fenidong moja osoba wci jeszcze leaa na wtrobie cesarzowi. Musiaem wic oszczdza.
Restauracja Bauminga okazaa si teraz nie na moj kiesze, dlatego wybraem ober
Wesoa Noga.
Sala bya wiksza, ni w innych lokalach tego typu, okna czystsze - po prostu wietny
wybr. Kiedy postawiono przede mn dzban, wprawdzie troch cierpkiego, ale
niepodrabianego czerwonego wina, dymic mis z kapust, gr knedlikw i suszn porcj
misa, czuem si naprawd wspaniale. Podczas gdy z zadowoleniem zajadaem drug porcj,
goci powoli, przybywao i, co dziwne, byo wrd nich wiele kobiet. Pocztkowo sdziem,
e przez przypadek wybraem miejsce, gdzie pracujce dziewczyny poluj na klientw, ale
nie wszystkie wyglday na prostytutki. Dopiero kiedy trjka muzykantw, ktrych ze swego
miejsca przy stole nie mogem zobaczy, zagraa kilka prbnych taktw, zrozumiaem.
Siedziaem w jednej z tancbud typowych dla bogatszych miast na pnocy wschodniego
wybrzea.
Zamwiem kolejny dzban i obserwowaem gstniejcy przedziwny tum. Spotykali
si tutaj marynarze, modzi kupcy i rzemielnicy, podejrzane indywidua podobne do mnie,
pary maeskie i niemaeskie, ktre przyszy si zabawi, pracujce dziewczyny, grupki
panienek i kobiet pragncych taczy, a moe take szukajcych czego innego, i,
oczywicie, profesjonalne tancerki. Mczyni jak zwykle byli w znacznej przewadze.
Zajmowaem si obserwowaniem i ocenianiem otwarcie, powcigliwie, ale take i zupenie
skromnie eksponowanych wdzikw i popijaem wino ju dawno si przekonaem, e rzeczy,
ktre wieczorem wydaj si tak podane i atrakcyjne, nad ranem si zmieniaj i czowiekowi
zostaje na podniebieniu tylko posmak po iluzji, ktr stara si zamaskowa surow
rzeczywisto. Ale widok by pikny, mionicy wszelkiego rodzaju krzywizn mogliby
znale co dla siebie.
- Czy to miejsce jest wolne?
Metr pidziesit, wosy zaczesane do gry, eby nie byo jej gorco, makija, pene
wargi podkrelone szmink, sprawiajce wraenie, jakby si umiechay. Oddychaa szybko,
prawdopodobnie zesza wanie z parkietu. Marszczona spdnica sigaa nad kolana i
odsaniaa pene, uksztatowane przez taniec ydki. Pantofelki miaa wygodne, na niewysokim
obcasie. Oczywicie, e miejsce przy moim stole byo wolne. Do mnie nigdy nikt si nie
dosiada... dobrowolnie nie dosiada. Inna rzecz, jeli kto ma ku temu jaki powd.
- Dzikuj - powiedziaa, usiada i zrobia zachcajc min.

Obok nas przeszed brzuchaty mczyzna, ktry najwyraniej kogo szuka. W


momencie, kiedy j zobaczy, zrobi ucieszon min. Pniej dostrzeg rwnie mnie, przyj
obojtny wyraz twarzy i szybko znikn z horyzontu.
- Nie zataczy pan? - Chwycia si tego, w czym czua si najpewniej.
Wygldaa na profesjonaln tancerk, ktra nie wiadomo dlaczego, jednego klienta si
pozbya, eby zapa innego.
- Napije si pani czego? - zaproponowaem.
- Chtnie, wino z wod - zdecydowaa.
Nie miaem pojcia, dlaczego ona, dziewczyna jak malina, nie jest ju od dawna
matk, nie zajmuje si dziemi i mem. Moe jednak takie ycie si jej nie podobao?
Miejscowe wino byo cakiem nieze, ale z wod? Wyobraenie tego smaku nie spodobao mi
si ani troch.
- A moe poszlibymy gdzie, gdzie podaj lepsze wino ni to miejscowe?
Zgodzia si zbyt szybko i bez jakiegokolwiek skrpowania czy wykrcania si.
Tancerka, ktra czasem zaprosi kogo do domu. Zapaciem, wstalimy od stou, przy
barze odebraa lekki paszczyk. Grzecznie pomogem jej go zaoy, oberysta obrzuci mnie
ukradkowym, ostronym spojrzeniem. Naturalnym gestem, wzia mnie pod rk i wyszlimy
na zewntrz. Zamienia pewny zysk na niepewny, nawet nie chciaa ode mnie trzykrotnie
wikszej stawki jak inne pracujce dziewczyny. Ju prawie nie pamitaem, kiedy straciem z
ktr z nich swoje zoto. Starzej si.
Skierowaem si do restauracji Bauminga, ale zatrzymaem si przed wejciem.
- Czego ode mnie chcesz? - spytaem wprost.
- Odprowadzenia do domu - przyznaa.
- Ty si mnie nie boisz? A co, jeli bd chcia u ciebie zosta?
Zmierzchao si, potok ludzi przed nami si rozstpowa, a za nami znw czy.
Wikszo mczyzn ostronie rzucaa na dziewczyn pene zachwytu spojrzenia.
- Co za co. - Wzruszya ramionami.
Nie miaem pojcia, e w tak zwykym ruchu moe by tyle smutku.
- Ciebie si nie boj. Boj si czowieka, ktry dzisiaj w nocy zabi moj koleank.
Mieszkaymy razem. Ja pracowaam tutaj, ona w Penym Brzuchu. Boj si, e teraz
zaczai si na mnie. Wedug mnie wie, e w domu nie ma adnego mczyzny.
Przypomniaem sobie wypatroszon kobiet, ktr rano widziaem.
- Gdzie mieszkasz?

- Mam may dom na skraju miasta. Z ogrdkiem, przez ktry pynie potok. Jest tam
wiele... - przerwaa.
Jeli co lubia, by to jej ogrdek.
- Umiesz gotowa?
Skina gow.
- Dobijemy targu, co za co. Odprowadz ci do domu, w nocy popilnuj i chc za to
kolacji. Duej kolacji z mnstwem smakoykw.
Moja propozycja j zaskoczya.
- Nie mam za duo jedzenia - zawahaa si.
- Na targu s jeszcze otwarte kramy, musimy tylko zatrzyma si u jakiego handlarza
winem. Kolacja bez wina to nie kolacja - rozwiaem jej wtpliwoci.
***
Ilo jedzenia i uywek wszelkiego rodzaju, jakie razem kupilimy, wystarczyaby dla
caej rodziny. Najwicej nadwigalimy si butelek wina.
Domek by may, dokadnie taki, jak mwia. Przedsionek i dwie izdebki, od razu byo
wida, e mieszkaj tu dwie kobiety. Nerwowo uprztna kilka rzeczy, ja tymczasem
napaliem w piecu. Na zewntrz zaczo pada i ochodzio si, ciepo i trzask ognia
sprawiay, e pomieszczenie wydawao si przytulne.
- Nasza transakcja to kolacja za pilnowanie - przypomniaem, eby j uspokoi.
Moja wizyta, z pewnoci odbiegaa od zwykego schematu i to wyprowadzao
dziewczyn z rwnowagi. Otworzyem pierwsz butelk. Handlarz winem da nam
sprbowa miejscowego czerwonego i, o dziwo, nie smakowao le. Kupiem, go dwie
butelki z kadego rocznika z ostatnich siedmiu lat. Zdecydowaem si zacz od
najmodszego i stopniowo posuwa si w przeszo. Nalaem do kieliszkw, ktre
przewidujco rwnie kupiem. Podaem jej kielich, stuknlimy si.
- Jak masz na imi? - zapytaem..
- Erika - odpowiedziaa.
- Za Erik i Koniasza! - wzniosem toast.
Byo to ziemiste wino, o cikim smaku gleby, na ktrej wyroso, a jednoczenie pene
obietnic, tak jak wiatry wiejce od morza na ld. Stanem przy stole, wycignem jeden ze
swych noy i byskawicznie pokroiem pomidora na cienkie plasterki.
- Czekam na rozkazy, co trzeba poci, zetrze i tak dalej. Gotowa nie umiem, ale
poza tym...

- Chyba naleaoby te warzywa wczeniej umy - zwrcia mi uwag z umiechem.


Moliwe, e miaa racj.
Kiedy ju wszystkie produkty byy przygotowane zgodnie z yczeniem Eriki,
starannie oczyciem n i pooyem na stole, eby wysech. Ostronie go podniosa i
uwanie obejrzaa ostrze i rkoje z nawinitej skry paszczek.
- A tego z noem - zrobia ruch, jakby szybko kroia - gdzie si nauczye?
- Uwierzyaby w to, e jestem wyuczonym kucharzem?
Przyjrzaa mi si z powtpiewaniem, ale pniej si rozemiaa.
- Tylko, jeli bdziesz mia takie yczenie.
I tak zostao. Dolaem nam wina i stanem przy oknie, skd mogem wyjrze na
zewntrz. Piec grza, na zewntrz si rozpadao i na okno z taniego, ledwo przewitujcego
szka krople deszczu spaday jedna po drugiej. Nic przyjemnego by gdzie na zewntrz, na
szlaku, w tak niepogod.
- Syszaem, e podobne zabjstwa miay ju miejsce w przeszoci - wspomniaem
temat.
Placek ziemniaczany na patelni pokrya szczodr warstw mielonego misa, nie mniej
dokadnie posypaa j przyprawami.
- Dwadziecia lat temu podczas poprzedniego zamienia soca. Ostatnimi czasy si o
tym mwi. Podobno zakoczyy si same z siebie - powiedziaa z niechci.
Najwyraniej nie chciaa psu nastroju.
- A dlaczego mylisz, e ten morderca upatrzy sobie ciebie?
- Poniewa wydawao mi si, e kilka razy widziaam, jak tutaj w nocy stoi jaki
mczyzna - odpowiedziaa, przerwaa, prac i spojrzaa na mnie, jakby staraa si
zorientowa, do czego zmierzam.
- Gdzie? - wypytywaem dalej, wygldajc przez okno.
- Ssiad ma ma szop na rupiecie tu przy granicy mojej ziemi. Chowa si za ni. W gosie Eriki pojawi si strach.
- Dzisiaj nikogo tam nie ma - uspokoiem j. - Ale powinna chyba na par dni
wyjecha z miasta. Przynajmniej do zamienia soca. Po nim przecie wtedy to si
skoczyo.
- Mog jecha na par dni do siostry. Mieszka z mem w posiadoci ziemskiej zgodzia si z wahaniem.
- A zrobisz to?

Skina gow, na jej twarzy pojawia si ulga. Przekonaa sama siebie, e w ten
sposb wszystko si rozwie.
Posiek by wymienity, wino ze zbiorw sprzed dwch lat rwnie. Czuem, jak
powoli uderza mi do gowy i cieszyem si tym.
Erika sprztna ze stou i znikna w sieni, ja dooyem do pieca i otworzyem
jeszcze starszy rocznik. Kiedy wrcia, stwierdziem, e zmya makija, faszywy umiech na
jej wargach znikn. Policzki miaa czerwone od ciepa i alkoholu i umiechaa si naprawd.
Przygldalimy si sobie nad blatem stou, lampy ju zgasy, palia si tylko jedna wieczka.
Chciaem, eby ta chwila trwaa wiecznie.
- Ty mnie nie chcesz - stwierdzia i napia si.
- Tego nigdy nie powiedziaem, ani nie dawaem do zrozumienia. Co za co,
pamitasz? - przypomniaem. - Kolacja za towarzystwo i pilnowanie domu. Ni mniej, ni
wicej. Jutro na kilka dni wyjedziesz i bdzie spokj.
Opara rk w poowie szerokoci stou. Wziem j w swoj do i ostronie
uniosem. Wstaa, nie spuszczalimy z siebie oczu. Prowadziem j wkoo stou, jednoczenie
przycigajc do siebie. Posadziem Erik sobie na kolana, pooya mi rce na ramionach.
Wsunem jej rce pod bluzk i objem wok pasa. Bya mikka i ciepa. W pmroku
patrzya mi w oczy. Ostronie rozpiem biustonosz. Od czasu, kiedy robiem to po raz
ostatni, nic si nie zmienio, daem rad. Obiema rkami pogaskaa mnie po twarzy,
syszaem chrobot wasnej brody. Piersi schoway si w moich doniach tak samo, jak
wczeniej jej donie. Pocaowaem j. Pikna, delikatna, mikka i ywa.
- Nie spiesz si - wyszeptaa i zacza si krci na moich kolanach, jakby chciaa
zaprzeczy wasnym sowom.
- W adnym wypadku - obiecaem i dotrzymaem obietnicy
***
Rano wstalimy razem. adne z nas wiele nie mwio. Tu przed wyjciem
zatrzymaem si niezdecydowanie i zastanawiaem, czy nie powinienem da jej jakich
pienidzy Wczoraj nic nie zarobia, jej dom by biedny i czasem kogo tu przyprowadzaa
wanie z powodu srebra.
- Wyjedziesz do swojej siostry? - spytaem, eby przerwa milczenie.
- Tak... - zawahaa si. - Ale nie chc ci nigdy wicej widzie, ycie byoby wtedy dla
mnie o wiele cisze.
- Duo szczcia - umiechnem si i zamknem za sob drzwi.

Na chwil zatrzymaem si przy szopie. Nawet deszcz nie zdoa zmy plam ze liny
zmieszanej z tabak. Musia je tam zostawi mczyzna, ktrego wczoraj w nocy dostrzegem
z okna.
***
Planowaem wynaj jaki tani pokj w pensjonacie czy obery przeczyta ksik, a
pniej rozpocz poszukiwania statku, ktry zawizby mnie na Wysp Dymn. I z
powrotem, oczywicie. Szedem po nabrzeu, ogldaem statki i wypatrywaem miejsca,
gdzie mgbym wygodnie usi i poczyta. Na poszukiwania pokoju byo do czasu.
Krahuski port by wprawdzie doskonale chroniony przed wiatrem i falami otwartego oceanu,
ale rnica midzy przypywem a odpywem bya dua, wynosia okoo piciu metrw i
niektrym kapitanom bezpieczne kotwiczenie sprawiao problemy.
- Ten statek po prostu nie jest na sprzeda. - Moj uwag zwrciy gwatownie
wypowiedziane sowa.
W dzisiejszym wiecie wszystko jest na sprzeda. Zdrowie, szczcie, mio, ycie i
mier. Albo przynajmniej niektrzy ludzie tak myl. Zatrzymaem si i zaczem
przyglda trzem kccym si mczyznom.
Starzec, ktremu bliej byo do siedemdziesitki ni szedziesitki, z twarz, na
ktrej odcisny lady wiatr i soce, zoci si i gwatownie gestykulowa. Pomimo swego
wieku energii mia a nadto.
- Twj statek ma warto szeciuset zotych, ja oferuj siedemset! - Prawdopodobnie
po raz kolejny powtrzy propozycj potny mczyzna o czerwonej twarzy, z gstymi,
czarnymi wosami. Ubrany troch niedbale, ale kada pojedyncza sztuka jego ubioru bya
najlepszej jakoci i musiaa kosztowa niez sum.
- Potrzebujemy Kochanki - eby dosta si na Wysp Dymn. W Krahunie nie ma
adnego innego statku, ktry poradziby sobie z tym bez problemw! - wtrci si do debaty
najmodszy z trjki. Mody mczyzna, koo dwudziestu, dwudziestu piciu lat, dobrze
zbudowany, redniej postury. Sta lekko pochylony do przodu, jakby za chwil chcia si
rzuci na starca.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Nawet gdybycie dawali tysic. Kochanka jest moja i ja
jej nie sprzedam! - Starzec ze zdenerwowaniem pokazywa na statek na kotwicy.
By pikny. Zbudowany tak, eby osiga znaczn prdko, kadub z krzywiznami
przypomina opywowe ciao delfina i mimo e by to tylko may aglowiec, mia dwa
maszty, oba wysze ni wydawao si to moliwe.

- A gdyby panowie tylko wynajli paski statek? Oczywicie, ponios ca


odpowiedzialno za jakiekolwiek ryzyko... - wmieszaem si do debaty.
- A czy pan myli, e pozwol, eby prowadzi go kto inny? - wybuchn waciciel.
- Jasne, e nie, pan byby kapitanem. Przewizby nas pan tam i z powrotem zapewniem go.
- Tak by si dao. - Starzec momentalnie si uspokoi.
- Nas? - Modzieniec popatrzy na mnie nieufnie.
- Kim pan jest? - spyta kosztownie ubrany mczyzna.
- Nazywam si Koniasz - odpowiedziaem. - Dlaczego waciwie chcecie pyn na
Wysp Dymn? Syszaem, e wikszo ludzi raczej jej unika.
***
P godziny pniej wszyscy czterej siedzielimy w gabinecie kupca o czerwonej
twarzy pana Schipa Dejevu. Waciciel statku, Wiliam Bulson, bez dalszego ocigania si
podpisa umow, w ktrej zobowiza si przewie zaog zoon z ludzi Dejevu na Wysp
Dymn. Chcia za to sto zotych. Zdziwio mnie, e nad wysz kwot nikt si nie
zastanawia. Stopniowo jednak zaczynaem rozumie, dlaczego. Wyspa wrd miejscowych
cieszya si jeszcze gorsz opini ni sdziem i nikt nie prbowa si tam dosta.
- A dlaczego waciwie chcecie tam pyn? - przypomniaem pytanie, na ktre wci
nie uzyskaem odpowiedzi.
- Poniewa sekta sonecznych zabijakw porwaa moj crk i chce zoy j w
ofierze wanie tam - odpowiedzia mi Schip Dejevu.
- A skd pan to wie? - wypytywaem dalej.
- Ja, Echiron Ucberg, to odkryem! - Do pomieszczenia bez zaproszenia wszed
wysoki, zgarbiony starzec w czarnym kaftanie z kapturem.
Na szczcie nie mia go na gowie, poniewa wygldaby jak mier w ludzkiej
postaci. Uwiadomiem sobie, e go znam - to on wczoraj przemawia do tumu zebranego
przy zabitej kobiecie.
- A jak pan to odkry?
- Zostawili na miejscu gawronie piro, a wkna, ktrych resztki znaleziono w oknie
panny Dejevu, s identyczne jak wkna, jakie odkryem wczoraj pod paznokciami
zamordowanej!
- A skd pan tyle wie o sekcie sonecznych zabijakw? - kontynuowaem.

- Ostatni raz zaatakowali dwadziecia dwa lata temu podczas zamienia soca. Ju
wtedy pokrzyowaem im plany. Ale tym razem ich dostan! - prawie zapiszcza starzec.
Dejevu i Henrik Gasdon, mody kapitan jednego z niniejszych statkw, z powodu
mojego wypytywania przygldali mi si troch wrogo.
- A dlaczego mieliby porwa wanie crk tak bogatego i powaanego czowieka,
jakim jest pan Dejevu? Ktry ma moliwo zorganizowania wyprawy ratunkowej? spytaem po raz ostatni.
- Poniewa musz zoy w ofierze doros kobiet, ktra jest dziewic! W
dzisiejszym zepsutym wiecie dziewictwo jest pewne tylko u panien z najlepszych rodzin! skontrowa Echiron Ucberg.
Stwierdzenie, e nasz wiat jest jeszcze bardziej zepsuty ni myli, wolaem
przemilcze, poniewa zarwno Dejevu, jak i Gasdon oraz waciciel statku wygldali na
zakopotanych. Chyba nie byli przyzwyczajeni do publicznych dyskusji o podobnych
intymnych szczegach. Dla innie nie stanowio to problemu. Ju kilka razy kupowaem na
targach niewolnikw, a tam cena dziewicy bya trzykrotnie wysza ni cena kobiety
zdeflorowanej, mwic fachowo.
- Chc j wrzuci do krateru wulkanu dokadnie podczas zamienia soca kontynuowa Ucberg. - Musimy dosta si na wysp jak najszybciej.
- Ilu ich jest? - wtrci si po raz pierwszy do rozmowy Dejevu.
Starzec straci pewno siebie.
- Tego dokadnie nie wiem. Myl, e to tylko maa sekta, poniewa przez mier
kobiet chc zyska wieczn modo i niemiertelno. Nie moe by ich zbyt wielu, ludzie
niechtnie dziel si przywilejami.
- Nie sdz, eby udao si wam wynaj jakich ludzi - powiedzia Wiliam Bulson. Wyspa cieszy si z opini, a od czasu, kiedy wysiad na niej Orlando, niczyja stopa tam nie
postaa.
- Ludzie, ktrzy popyn na wysp i uratuj moj crk, podziel midzy siebie tysic
piset zotych. Powiedzcie to kademu, kogo bdziecie wynajmowa. - Dejevu zoy
niezwykle szczodr ofert, zwracajc si do Gasdona.
Ten wyda mi si nagle troch zmieszany, lecz szybko si opamita.
- Tak, panie. - Prawie zasalutowa.
- Kiedy wyruszamy? - spyta Bulson.

- Podczas porannego odpywu - zdecydowa Dejevu. - Nie moemy pozwoli, eby


moja crka bya w ich rkach choby chwil duej. Wemie pan udzia w akcji ratowniczej?
- zwrci si do mnie.
Moja bro nie umkna jego uwadze, traktowa mnie jak czowieka dobrego do takiej
pracy.
- Tak, ta nagroda nie jest za. - Skinem gow.
Czasem do czowieka umiecha si szczcie. Jeszcze przed godzin byem gotowy
zapaci za transport na wysp. A jeli przez przypadek przebywaa tam wanie banda
szalecw... Miaem nadziej, e bdzie nas wystarczajco wielu, eby rozprawi si z nimi
raz na zawsze.
Gasdon odszed szuka kolejnych ludzi, Bulson wrci na statek, eby go
przygotowa, a Ucberg, jak sam powiedzia, poszed zgromadzi swoich oddanych
pomocnikw, ja skierowaem si do Orlanda. Od Bulsona, ktry go zna, dowiedziaem si,
gdzie mieszka. W kieszeni miaem list polecajcy do burmistrza Krahunu. Chciaem zajrze
do miejscowych archiww, czy nie ma w nich jakich poytecznych notatek o naszych
nieprzyjacioach.
***
Orlando mieszka w jednej z lepszych dzielnic. Zapukaem do drzwi, otworzya
matronowata pidziesicioletnia kobieta w jasnoniebieskiej sukni z tak cienkiego materiau,
e nie zakrywaa za bardzo jej figury. Nie by to zbyt zachcajcy widok.
- Chciabym rozmawia z panem Orlandem. To - zawahaem si - sprawa morska.
Przydaaby si nam jego rada.
- Prosz wej! - Umiechna si do mnie. - Niech pan zamknie za sob - dodaa
pragmatycznie, poniewa nie przecisnbym si obok niej na korytarzu. Kiedy sza,
wygldaa, w swojej sukni niczym wielki lodowiec. W kadym jej gecie byo co
optymistycznego i prawie dziewczcego.
- Orlando! Masz gocia! - zawoaa i wskazaa mi drzwi z lewej strony.
- Niech pan wejdzie, bdzie na pana czeka. Za chwil przynios co dobrego powiedziaa.
Chyba kryo si to w intonacji albo w odcieniu gosu, ale byem pewien, e
poczstunek dla swego ma i jego gocia przygotuje z chci.

Posuchaem i wszedem do duego pokoju zastawionego niezwykle niskimi meblami.


St mia nogi o dugoci zaledwie dwudziestu centymetrw, zamiast krzese na
wypolerowanym parkiecie leay poduszki, szafy byy dziwacznie niskie.
Na pododze siedzia mczyzna i pochyla si nad jak prac. Przyczyn
niezwykego umeblowania pokoju zrozumiaem natychmiast. Orlando nie mia ng, co mu je
ucio wysoko nad kolanami.
- Przysa mnie do pana Wiliam Bulson - powiedziaem zamiast powitania.
- Prosz usi - zachci mnie.
Usiadem na ziemi przed nim. Zanim straci nogi, musia by wysokim czowiekiem.
Wesoy niebieski lodowiec postawi przed nami tac z butelk gorzaki, dwoma kieliszkami i
talerzykiem penym plasterkw wdzonego misa. Orlando pocaowa lodowiec w policzek i
pogadzi po plecach.
- Dopiero kiedy to mi si stao - pokaza na swoje nogi - zrozumiaem, jakim jest dla
mnie skarbem. Cigle si jednak dziwi, e ze mn zostaa - powiedzia w zamyleniu, kiedy
jego ona zostawia nas samych.
Milczaem. Stolik, nad ktrym si pochyla, peny by narzdzi jubilerskich, w
miseczce leao kilka surowych szmaragdw. Wiedziaem ju, jak taki kaleka jak on zarabia
na ycie.
Na zewntrz zaszczeka pies. Orlando zblad, otworzy butelk, nala sobie peny
kieliszek i natychmiast go wychyli.
- Nienawidz tych bestii - powiedzia gwatownie. - Ju wczeniej si ich baem, ale
teraz do tego wszystkiego nienawidz. Prosz wybaczy - doda i nala nam obu.
By to rum. Dobry mocny rum z trzciny cukrowej, ktry tak bardzo lubi marynarze, a
zwaszcza piraci.
- Chc pana spyta o Wysp Dymn. Jest pan jedyny ktry wrci z wyprawy przeszedem do rzeczy
Orlando zblad jeszcze bardziej i skin gow.
- Tak mylaem. ona mwi mi o wszystkim, co usyszy w miecie, Zatem znw
porwali jak dziewczyn - stwierdzi i napi si ponownie.
- Wtedy te kogo porwali? - zapytaem.
- Waciwie to nie wiem. Wanie wrciem statkiem z morza. wczesny
przedstawiciel gwardii miejskiej Ramul Keel przyszed do mnie z pytaniem, czy mu nie
pomog. Kto patroszy dziewczyny, a Keel myla, e ma siedzib wanie na wyspie. Nigdy
za bardzo nie wierzyem w przesdy i to by bd. Popynlimy tam i do zatoki dotarlimy

bez problemu, chocia byo nerwowo. Tam jest silny prd powrotny przyboju, w niektrych
miejscach prawie przy powierzchni, co spycha statek. Towarzysze Keeia razem z kilkoma
moimi ludmi wyszli na ld, ja czekaem na statku. Dugo nikt nie wraca. Poszedem ich
szuka, ale te bestie zdyy ju dopa wszystkich, a mnie pozbawiy ng. - Jakie bestie? chciaem wiedzie. Na zewntrz zaszczeka pies i Orlando zadra tak, e wyla poow
zwartoci kieliszka.
- Psy. Olbrzymie, dwumetrowe psy. Miaem kusz. Byy dwa, jednego zabiem, ale
drugi... Wystarczyo, e raz ugryz i ju nie miaem nogi. A pniej drugi raz. Co go potem
przegonio. Nie wykrwawiem si, poniewa leaem w bagnie i to zasklepio rany. O mao
nie oszalaem z blu. Jedynym czowiekiem, ktry oprcz mnie wrci, by wanie Keel.
Zaadowa mnie na statek i, mimo e nie by marynarzem, szczliwie dopynlimy z
powrotem. Wicej panu nie powiem. Nie wiem... i nie chc tego wspomina.
- A Keel? Nie wie pan, gdzie mgbym go znale?
- Nie mam pojcia. Przez rok prbowaem si upija, ale wycigna mnie z tego moja
ona. Powiedziaa, e jestem zrczny i zmusia, ebym, znalaz t wanie prac. - Pokaza na
ma szlifierk. - O ile wiem, wyrzucili go, poniewa nie mia adnych podstaw do wyprawy
na wysp. Podobno wyssa to sobie z palca. Ale co tam jest, choby olbrzymie, ze psy
Poegnaem si i zostawiem butelk na jego pastw.
- Musz co panu pokaza. - Zatrzymaa mnie przy wyjciu ona Orlanda i
zaprowadzia do pokoju ozdobionego obrazami. Na wszystkich widniao morze w
najrniejszych postaciach. O wicie, o zmroku, w czasie burzy. Malarz nie nalea do
zbytnio utalentowanych, ale starania uchwycenia chwili byy widoczne na kadym ptnie.
- To maluje mj m - obwiecia dumnie. - Wspaniae, prawda?
- Tak, pani, s wspaniae. S tak wspaniae, e nie wiem nawet, czy zwyczajni ludzie
byliby w stanie doceni ten urok - powiedziaem, uwaajc, eby wyglda cakowicie
powanie.
Od Orlanda skierowaem si do urzdu miejskiego, gdzie dziki listowi Dejevu poszli
mi na rk i pozwolili zajrze do starych ksig i zapisw. Nie dowiedziaem si niczego
nowego. Mordowanie kobiet zaczo si okoo miesica przed zamieniem soca, a ostatni
przypadek mia miejsce dzie po nim. Wedug zapisw Keel nie mia ani jednego dowodu na
to, e zabjca czy zabjcy ukrywaj si na wyspie. Fakt, e podczas wyprawy zgino
pitnacie osb, dodatkowo go obciy i musia opuci swj urzd. O olbrzymich psach nie
znalazem w zapisach nawet wzmianki. Waciwie nie dziwiem si Orlandowi, uwaaliby go
za szaleca. Ponadto w tym czasie chyba dwukrotnie by niepoczytalny.

Zatrzymaem si jeszcze u Dejevu, eby go poinformowa, czego si dowiedziaem, a


ponadto usyszaem, ilu waciwie ludzi udao si zwerbowa Gasdonowi.
Dejevu mnie i sobie nala po kieliszku wina, stan przy oknie i w zamyleniu
wyglda na zewntrz.
- Pan w to wierzy? Mam na myli te psy - rzuci.
- Nie, panie. adne historyjki nie maj znaczenia. Wedug mapy na wyspie jest tylko
jedno miejsce kotwiczenia. To nam uatwi prac. Wyjdziemy na ld, znajdziemy lad,
zapiemy tych hultai i uratujemy pana crk. Za to zapaci nam pan ptora tysica zotych podsumowaem plan.
Miaem pewne wtpliwoci, ale zostawiem je dla siebie. Wszystko dziao si zbyt
szybko i chocia nie mogem dopatrzy si adnych niewaciwoci, wydawao mi si, e
mechanizm koowy wydarze le dziaa. Albo gdzie dosta si piasek, albo bray w tym
udzia jeszcze inne czynniki, ktrych nie widziaem. Wino nie byo ze, ale Dejevu
prawdopodobnie kupi je za cen, ktra ze sprzedajcego czynia zodzieja.
- Wypytaem kilku swoich przyjaci w interesach i dosta pan jak najlepsze
referencje. Co dziwne, rwnie od tych, ktrzy nie mieli tego szczcia i nie skorzystali z
pana usug - zmieni temat.
Czekaem, co z tego wyniknie.
- Henrik Gasdon jest ambitnym modym mczyzn, lecz do tej pory dowodzi tylko
maymi statkami, odziami raczej, i przewozi dla mnie niektre wane przesyki. Nie jestem
pewien, czy poradziby sobie z t akcj. Do tego potrzebny jest dowiadczony i znajcy si na
rzeczy czowiek.
Sdziem, e chcia powiedzie: twardy i bezwzgldny Nie poprawiaem go.
- Przejmie pan dowdztwo? Dostanie pan pidziesit zotych wicej.
- Tak, panie.
Przejbym dowdztwo tak czy siak, poniewa nie miaem ochoty ryzykowa
wasnego ycia z powodu szczeniackich bdw.
- Moe mi pan da podobizn paskiej crki? Chtnie bym si dowiedzia, kogo
dokadnie szukam. Jutro rano wypywamy - przypomniaem mu.
***
Staem obok Wiliama Bulsona, ktry swoj pomarszczon rk mocno trzyma ster i
prowadzi statek w morze. Henrik Gasdon si wykaza - wynaj pi osb, dwch kolejnych
przyszo z Ucbergiem.

Najbardziej podoba mi si srebrnobrody, barczysty mczyzna. By ubrany w kurtk


podbit elaznymi uskami, w pochwie przy pasie na ramieniu nosi jedziecki miecz. Brwi
mia srebrne jak brod, a oprcz swego imienia - nazywa si Kevin - nie powiedzia ani
sowa. Dwch marynarzy, Jug i Jungwir, identycznych niczym dwie krople wody, wygldao
na takich, ktrzy zdoaj poradzi sobie ze swoj czci pracy. Ramez by olbrzymim
facetem, wyszym ni ja i o wiele ciszym. Chodzi jak zapanik, lekko przygarbiony nigdy
nie podnosi stp zbyt wysoko od ziemi. Co mi w nim nie pasowao. Osobny rozdzia
stanowi Eloen, chudy nerwowy mczyzna. Mia lepkie rczki i od pierwszego rzutu oka
typowaem go na zarozumialca. Ju teraz wida byo, e si boi. Nie rozumiaem, co go
zmusio do wzicia udziau w takim przedsiwziciu. Ze swoimi lepkimi rczkami z
pewnoci w tym czasie mgby zdoby nieze pienidze.
Wierni towarzysze Ucberga raczej przeszkadzali ni pomagali, najchtniej
natychmiast wyrzucibym ich za burt. Pierwszy by silnym wiejskim chopem, ktry nie
umia zliczy do piciu. Chodzi za Echironem niczym wierny pies i cigle si lini. Co
chwila wskazywa palcem swoj pier i wykrzykiwa Daniel. Jego imi z ca pewnoci
mu si podobao i by z niego dumny. Drugi mczyzna mia na imi Ben, by lizusem, ktry
uwaa Echirona za mistrza nad mistrzami i nieustannie na wszystkie moliwe i niemoliwe
sposoby okazywa mu szacunek.
Zachowanie Henrika na morzu si zmienio. Wiadomo, e przejmuj dowodzenie,
przyj ze le skrywan ulg i o ile dobrze widziaem, cigle przyglda si spod oka
Ucbergowi. Jego wczeniejsza wiara w nieprzyjaciela sonecznych zabijakw znikna.
Kochanka bya naprawd wietnym statkiem. Nawet przy delikatnej bryzie
wycigalimy dziesi, jedenacie wzw. Wystarczyo rozejrze si po pokadzie albo pod
nim i byo wida, e imi aglowca jest dokadnie takie, jakie by powinno. Wiliam Bulson
naprawd go kocha, wszystko wykonano starannie i idealnie. Po piciu godzinach rejsu
zacza przed nami wyrasta z wody Wyspa Dymna. Jak welonem okrywaa j szara mga, w
ktrej wyranie rysowa si stoek centralnego wulkanu. Stopniowo zagarniaa dla siebie
coraz wiksz cz pola widzenia, a w kocu rozczonkowane wybrzee zabierao prawie
jedn trzeci horyzontu.
Zgadywaem, e dzieli nas od niego ponad dwadziecia kilometrw.
- Jak daleko jestemy? - huknem do Bulsona.
- Naliczyem jedenacie mil morskich - owiadczy i dalej pieci ster.
Po chwili skrci aglowcem rwnolegle do wybrzea i szukalimy zatoki z miejscem
kotwiczenia. Powinna si znajdowa po przeciwnej stronie ldu. Statkiem nagle zakoysao,

dzib zapad si w gbi, zaraz co go wypchno w gr, miaem w ustach peno wody. I
znw. Wydostalimy si od zawietrznej i wystawilimy na pastw fal, podnoszonych przez
wiatr gdzie na niekoczcych si odmtach wschodniego oceanu. Kiedy wreszcie
znalelimy dogodne miejsce do cumowania w niewielkiej zatoce, wszyscy mielimy fal
powyej uszu, a niektrzy ju od duszej chwili karmili abdzie.
W wskim przesmyku woda wciekle uderzaa o burty ale poniewa utrzymywalimy
prdko, przepynlimy bez problemu. Ju zrozumiaem, dlaczego Henrik upiera si
wanie przy Kochance. Kiedy bylimy zmuszeni kry wok wyspy wygldao to jak
zabawa z diabem. Moe chopak nie by a tak niedowiadczony, jak si wydawao Dejevu.
Zakotwiczylimy pitnacie metrw od kamienistej play. Dziewiczy las mieszany
zaczyna si kawaek dalej. Cisz przerywa jedynie szum drzew, bzyczenie owadw i od
czasu do czasu wiergotanie ptakw, szalestwo spienionej wody zostao kilometr za nami.
Popatrzyem na map, wyspa wygldaa na niej jak elipsa o wymiarach dwa na cztery
kilometry. To by znaczyo, e zatoka prowadzia daleko w gb ldu. Co mi si w tym jednak
nie podobao.
- Wychodzimy na brzeg? - spyta cicho Henrik.
Spojrzaem na ld. Olbrzymie topole przeplatay si z olchami, teren midzy drzewami
wypeniaa dungla akacji, jarzbin i wygldajca na kolczast, nieprzystpna rolinno. Na
prawo od nas do morza wpywa potok, prawie maa rzeczka.
- Au! - krzykn Eloen. - Udli mnie szersze, od tego mona nawet umrze!
Opdzi si od czego w powietrzu, usyszaem, jak ciao owada uderzyo o cian
kajuty.
Mia racj, ale my przybylimy tutaj, eby rozprawi si z czym wikszym ni
szerszenie. Przyjrzaem si, co naprawd go ukuo. Nie by to szersze, lecz osa, chocia
wiele szerszeni bia na gow pod wzgldem wielkoci. Wrzuciem, j do wody i patrzyem,
jak bezskutecznie prbuje si wzbi nad powierzchni.
- Opucie dk na wod, pierwszy popyn ja, Kevin, Eloen, Ben, Daniel. Ty
zajmiesz si drug odzi - rozkazaem Henrikowi. - Nie wychodcie na brzeg, nikogo oprcz
nas nie wpuszczajcie na pokad - przypomniaem Bulsonowi.
Odwrciem si znw w stron brzegu. Las milcza i diabli wiedz dlaczego wydao
mi si, e skrywa o wiele wicej ni przystao na uczciw puszcz. Miaem nadziej, e
rwnie odpywa bdziemy z umiechem. Wszyscy ludzie nagle zamilkli.
- Do roboty! I szybko, musimy zapracowa na zoto! - zachciem ich tylko po to,
eby przerwa cisz.

Zanim wyszlimy na brzeg, popoudnie zaczo zamienia si w wieczr. Szukanie


ladw w ciemnoci byo niepotrzebne i gupie, dlatego od razu na miejscu rozbilimy obz.
Przeszedem kawaek brzegiem i starannie obejrzaem wszystkie miejsca dobre do
cumowania, czy nie znajd ladw po wyldowaniu kogo innego. Zatoka wygldaa na tak
samo nieskaon ludzk obecnoci jak tego dnia, kiedy powsta wiat. To jednak nic nie
znaczyo.
Towarzysze tymczasem rozpalili ogie. Nazbierali cay stos drewna i nie oszczdzali
go - pomienie buchay na wysoko prawie dwch metrw. W innej sytuacji bym im
nawymyla, ale tutaj bylimy osonici od obcych spojrze ze wszystkich stron. A jeli w
okolicy przypadkiem kto czeka, musia ju zauway Kochank. Na pierwsz kolacj
mielimy zapasy ze statku, wic chleba i misa byo w brd, Henrik kupi nawet za pienidze
Dejevu par butelek wina. Pniej kady mia ju si tylko ywi tym, co nis na plecach.
- adnych ladw nie znalazem - oznajmiem przy dwikach trzaskajcego drewna.
- Jutro bdziemy mie wicej szczcia - nie pozwoli zburzy swego optymizmu
Echiron.
Miaem nadziej, e ma racj.
- Dlaczego waciwie jeste tutaj? - spyta Kevin.
Pytanie z ust wanie tego milczcego onierza mnie zaskoczyo.
- Czy udzia w tysicu piciuset zotych nie jest wystarczajcym powodem? odpowiedziaem pytaniem.
- Twj miecz ma warto prawie nie do obliczenia, ponadto nie wygldasz na kogo,
kto jest spragniony pienidzy. A poza tym mgby zarobi je atwiej ni podczas wycieczki
na przeklt wysp.
Porusza swoim metalowym kubkiem, jakby co w nim miesza, po chwili zacz pi.
- To prawda. Byem ciekaw, co tu mona zobaczy, i zaplanowaem, e tutaj zajrz przyznaem.
Wszyscy oprcz Echirona obrzucili mnie lekko zdziwionymi spojrzeniami.
- Wyspa nie cieszy si dobr opini, wielu ludzi ju tu umaro - wymamrota cicho
starszy mczyzna.
- Id spa - powiedzia powoli Kevin. - Pilnowa zaczn dopiero jutro.
Zawin si w koce i natychmiast usn.
Rozdzieliem warty, cho wiedziaem, e zbytnio si nie wypi, a kade szurnicie
bdzie mnie budzi. Pierwsz wart trzyma Echiron, po nim jeden po drugim bliniacy, a
cakiem na kocu, ju za dnia, lizusowski pomocnik Ben.

Zanim pooyem si spa, poszedem si wysika i po drodze powchaem kubek


Kevina. Nie bya to sama herbata, wyczuem rwnie co innego. Nie potrafiem jednak
zidentyfikowa adnej z przypraw.
Naprawd usnem dopiero, kiedy zaczynay piewa pierwsze ptaki.
Kto tupn, przebieg koo mojej gowy trzasna ga I znw nastaa cisza.
Otworzyem oczy.
- Co si dzieje?
Cisza.
- Stra, co si dzieje? - warknem o wiele bardziej wcieky.
Znw nikt nie zada sobie trudu, eby odpowiedzie.
Wstaem z mieczem w rce, Kevin kuli si za powalonym drzewem i przyglda
lasowi za nami.
- Chopca na posyki Echirona tu nie ma - powiedzia spokojnie.
Kilka kamieni odbijao si ciemn barw na jednolitej powierzchni kamienistej play
na trawiastym pasie przed granic lasu kto w biegu zrobi dziur w darni i zama dolne
gazie wpuschnitej topoli.
- Alarm! Wstawa! - Obudziem picych i z mieczem w jednej, a noem w drugiej
rce ostronie szukaem ladw. Nie musiaem szuka daleko. Ben, poranna warta, lea na
ziemi z kawakiem gazi wbitym w oko. Nawet po szczegowych ogldzinach adnych
innych ladw w okolicy nie znalazem.
- Napastnik mg je zatrze - powiedzia cicho Kevin.
Popatrzyem na niego z powtpiewaniem. Z pewnoci istniao paru ludzi, ktrzy w
tropieniu ladw byli lepsi ode mnie, ale rwnie zatarte lady da si odnale. Zbyt duo nie
da si z nich wyczyta, lecz wiadomo, e tam s. Ponadto nieznajomy nie mia na to czasu.
Ostronie zaczem wyciga drewniany patyk z oka Bena. Nie by zaostrzony i wbi si tak
gboko, e jego koniec zatrzyma si na wewntrznej, tylnej czci czaszki. Kevin rozejrza
si i pokaza wieo zaman such ga jednego z drzew. Wczeniej sterczaa luno w
powietrzu mniej wicej na wysokoci twarzy przecitnego wzrostu mczyzny.
- Zama j, zawoa Bena, on tutaj przybieg, a pniej wsadzi mu j do oka powiedziaem z powtpiewaniem.
- Albo od razu go zmusi, eby sam na ni wpad - przedstawi inny wariant Kevin.
Jego hipoteza bya jeszcze straszniejsza i bardziej nieprawdopodobna ni moja.
niadanie zjedlimy szybko i w ciszy, tylko Daniel cigle si umiecha i lini.

- On si zawsze ba, a ja mu powiedziaem, e pewnego razu zatrwoy si na mier uszczliwi nas swoj mdroci.
- Idziemy. - Podniosem si od ogniska. - Tyralier, bdziemy szuka ladw.
Nie mino nawet pi minut, kiedy zawoa nas Jug. Na ziemi midzy opianami lea
brudny kawaek materiau.
Henrik zblad.
- To naleao do Valerii, to znaczy panny Dejevu - poprawi si. - Miaa tak sukni.
- Dobrze, e tu jestemy - skonstatowa Jungwir.
Nie moglimy si dalej waha. Pocztkowo staraem si znale w puszczy jakie inne
znaki obecnoci ludzi, ktrzy przeszli tdy przed nami, ale byo to zbyteczne. Stosunkowo
atwy do przejcia las wysokich bukw i klonw zamienia si w chaszcze dzikiej tarniny,
krzeww malin i dzikiej ry. Prawdopodobnie drog, ktr przebyli oni, bardzo szybko
zgubilimy, lecz jeli chcieli zoy dziewczyn w ofierze wulkanowi, musieli i w stron
wulkanu.
Zatrzymalimy si dopiero o zmroku i rozbilimy obz. Niechtnie pozwoliem
rozpali mae ognisko. Sam zostabym w ciemnoci, lecz miaem obawy, e mczyni nie
dadz sobie rady w ciemnociach nocy
- Widzielicie ju co podobnego? - przerwa przygnbiajc cisz Jungwir.
Znalaz wielk modliszk i szturcha j cienk gazk. Drapienik zaatakowa i
jednym zaciniciem uwaczek przegryz drewienko.
- Ale ona ma si! - westchn w podziwie jego brat.
Bg jeden wie, dlaczego przypomniaem sobie o dwumetrowych psach. Henrik
wyglda na zaniepokojonego, on rwnie o nich wiedzia.
- A dlaczego wy dwaj tu jestecie? - spytaem braci.
- Z powodu pienidzy, po cby innego - odpowiedzia Jug. - Mamy wspln on.
Smutno jej, e my dwaj cigle jestemy na morzu, chce koleank. Tylko e jeli bdziemy
mie drug, albo i trzeci on, urodzi si wicej dzieci, zatem, musimy mie wikszy dom. Z
rybowstwa ciko co zaoszczdzi - tumaczy.
- To jasne - przytaknem zanim Ramez albo Henrik zdyli paln co gupiego.
Wiele razy spotykaem ju ludzi, ktrzy yj zgodnie z innymi reguami, ni wikszo
narodw na Kontynencie.
- Kady z nas jest tu z powodu pienidzy - mrukn Eloen. Jak na czowieka jego
wzrostu, i postury mia zadziwiajco gboki gos.
- Te chcesz si eni? - rozemia si Ramez.

- Nie, potrzebuj pienidzy na leki - zaprotestowa prawie z obraz. - Cierpi na


rzadk chorob...
Przestaem sucha jego trajkotania. Wasne choroby byy jego konikiem, tacy ludzie
te istniej.
Echiron nachyli si do ognia, przyoy do pomieni cienk rurk i kilka razy z niej
pocign. Dym z palcego si drewna zmiesza si z zapachem tytoniu. Palenie byo
zwyczajem bardziej powszechnym na poudniu i typowym raczej dla wyszych warstw. Tutaj
w wikszoci tyto uto. Zobaczyem, jak chowa metalowe pudeeczko z cygarami z
powrotem do kieszeni. On jeden nie udawa nawet, e jest tu z powodu pienidzy.
- A ty, Ramez? - Kevin zwrci si do olbrzyma, znw okrnym ruchem mieszajc
herbat w swoim kubku.
- Udzia, nie inaczej - zamia si Ramez.
Miaem poczucie, e jego niezwyke imi ju gdzie syszaem. Kiedy by to z
pewnoci znany zapanik.
- Ktr bd mia wart? - spyta Kevin.
- Pierwsz - oznajmiem mu.
Skin gow, tylko powcha herbat i dalej koysa j w rku. Byem pewien, e
dodaje do niej jakiego narkotyku, lecz nie miaem pojcia, jakiego i po co.
- Miego wieczoru! - rzuci, rozgldajc si po ciemnym ju lesie wok nas.
Pocztkowo mylaem, e robi sobie arty, poniewa pozostali wyranie zmagali si z
wasnym strachem, ale on by powany.
- Bd strowa zaraz po tobie. Pniej Ramez i Henrik - wyznaczyem kolejno.
Kevin obudzi mnie jako po pnocy, w rce wci koysa swj metalowy kubek.
- Czego do tego dodajesz? - spytaem wprost.
- Przygldae mi si wczoraj - powiedzia spokojnie. - Zauwayem, e co ci si w
mojej herbacie nie podoba i odstawiem kubek dokadnie midzy dwa ski - wyszczerzy si. Nie moge ich widzie w ciemnoci.
- Tak - przyznaem.
- Jestem chory. Mam w gowie co, co ronie i zera mnie od rodka. W cigu dnia da
si wytrzyma, ale wieczorem mcz si z blu i mam halucynacje. Ten narkotyk zosta
wykonany specjalnie dla mnie, pomaga mi usn.
- Wic chcesz jeszcze pouywa ycia. Zapach lasu, szum fal... - rzuciem.
- I wierzbienie w koniuszkach palcw, kiedy zaczyna si ostra gra, uczucie
niebezpieczestwa, zmysy wyostrzone do granic moliwoci... - kontynuowa.

Doskonale go rozumiaem.
- Dobranoc - poegnaem si.
Napi si swego eliksiru i po chwili ju spa.
Las szumia, gwiazd nie byo wida przez korony drzew, z ogniska zostaa tylko
rdzawa kupka powoli ciemniejcego popiou. Ostronie, eby nie zama najmniejszej
gazki, zbliaem si do Echirona. Zainteresowao mnie pudeeczko, w ktrym trzyma
cygara. Takich rzeczy si pilnuje, po latach staj si czci osobowoci i mona z nich co
wywnioskowa. Wanie dlatego ja nic podobnego nie miaem. A waciwie tak - swoje noe.
Ostronie, kawaek po kawaku wsuwaem rk pod koc, wsuchujc si jednoczenie
w rytm oddechu Ucberga. By regularny i mierdzia od popsutych zbw. Nawet gdyby
przypadkiem si obudzi, nie zobaczyby w ciemnoci, kto obok niego stoi. Wreszcie miaem
pudeeczko. Metal chodzi palce. Wycignem je. Przez chwil nie mogem si zdecydowa,
czy nie rozdmucha ognia, ale pniej na gadkiej powierzchni wyczuem wyryty monogram.
Nie byy to litery EU, jak si spodziewaem, lecz RK. Waciwie nawet mnie to nie zdziwio.
Ramul Keel, byy dowdca gwardii miejskiej i obecny na poy szalony Echiron Ucberg, to
jedna i ta sama osoba. Nawet po dwudziestu latach pozosta opanowany dz dopadnicia
sonecznych zabijakw. Odoyem cygarnic na miejsce i usiadem. Rozmylaem, czy to co
oznacza dla naszej wyprawy. Kiedy noc miaa si ju ku kocowi, obudziem Rameza i sam
pooyem si spa. W ciemnoci czuem si o wiele pewniej ni przy ognisku.
Noc przebiegaa bez problemw, a mnie ulyo. Prawie zaczem si obawia, e
wyspa jest naprawd zaczarowana.
Dopiero teraz zdaem sobie spraw, e charakter lasu si zmieni. Przybywao sosen,
topole utrzymyway si tylko wzdu potokw, a na skaach pojawiay si brzozy. Wczoraj w
cikim terenie przeszlimy dobrych dziesi kilometrw. Odstawiem, kubek, a placek, ktry
wanie poykaem, stan mi w gardle. Dziesi kilometrw?
Rozoyem map.
- Popatrzcie - zachciem pozostaych. - Na mapie wyspa ma dugo czterech,
najwyej piciu kilometrw.
Wczoraj przeszlimy dziesi. A kiedy bylimy na statku w odlegoci mniej wicej
dziesiciu kilometrw od brzegw, wyspa zajmowaa jedn trzeci horyzontu. To oznacza, e
ma dugo co najmniej trzydziestu piciu kilometrw, a prawdopodobnie jeszcze wicej! I to
jest logiczne, poniewa chroni krahuski port przed falami. Maa wysepka porodku ujcia
wielkiej zatoki nigdy nie mogaby tego zrobi! Czy kto z miejscowych moe mi
wytumaczy, jak mogo doj do takiej pomyki? Wszyscy tylko pokrcili gow.

- le si wzdu niej nawiguje, statki zazwyczaj trzymaj si od wyspy z dala powiedzia w kocu Henrik.
- Dla nas to oznacza, e mamy dalej do wulkanu - podsumowa Kevin.
- Tam kto jest! - krzykn nagle Eloen. - Mczyzna w kapturze, z kijem w rce! Gos mu si zaama.
Wszyscy odwrcilimy si w kierunku, ktry pokazywa, ja z Kevinem schowalimy
si przy drzewie, eby nie by atwym celem. Nikogo nie widziaem.
- Jest tam - sykn Jug do Jungwira. - Dogonimy go.
Na podstawie ich ruchw wywnioskowaem, gdzie widz nieprzyjaciela i staraem si
mu zamkn drog z przodu. Kevin porusza si rwnolegle ze mn. W kocu wszyscy
spotkalimy si przy wierku, ktrego pie okoo p metra nad ziemi rozdziela si na dwie
czci.
- Widziaem go!
- Ja te! - Bracia upierali si przy swoim.
Przeszukaem okolic na kolanach, lecz nie znalazem ani jednego ladu, nawet w
powietrzu nie unosi si aden podejrzany zapach.
Wrcilimy do ogniska. Mczyni wyczekujco patrzyli na siebie, Eloen wyglda na
zaamanego. Nie sdziem, e zdoam im wyperswadowa obecno nieznajomego. Musiao
to by zudzenie optyczne, ktre oszukao ich zmysy. Tam, gdzie nie ma ladw, po prostu
nic by nie moe.
- Miejcie bro w pogotowiu - poleciem im. - Stali na tym wiecie nie oprze si nic,
ale to zupenie nic.
Wierzyem stali. Do tej pory nigdy mnie nie zawioda.
Wyruszylimy w dalsz drog, ju nie tyralier, lecz jeden za drugim. Po kilku
minutach marszu pod drzewem, w dobrze widocznym miejscu, zobaczyem kolejny strzp
znanego materiau. Waciwie bya to niemal caa pobrudzona sukienka.
- Teraz musi ju by prawie naga - oceni Ramez.
Henrik zacisn usta i wyglda pospnie.
- Chyba id t sam drog co my - powiedziaem.
- Chyba - powtrzy Kevin, patrzc jednoczenie na mnie.
Zastanawia si nad tym samym, co ja. Byo to moliwe, cho wielce
nieprawdopodobne. Na wyspie, jak dotd, oprcz paru wiewirek i kilkunastu gryzoni, nie
widzielimy adnych wikszych zwierzt. Nie liczc przeronitych os, modliszek i innych

drapienych owadw. Dlatego nie zwracalimy uwagi na adne wydeptane zwierzce szlaki i
szlimy tak, jak nas oczy prowadziy. Ci przed nami musieli postpowa podobnie.
- Idziemy. - Wzruszyem ramionami.
W gstwinach niewygodnie si szo z mieczem w rku, dlatego zamieniem go na n.
Ramez ze swoimi noami myliwskimi by w swoim ywiole i wydawao mi si, e prawie
cieszy si z kadego krzewu, ktry stanie mu na drodze. Na przemian przedzieralimy si
przez dungl i wygodnie przechodzilimy pod wiekowymi drzewami sterczcymi w niebo
jak prawdziwe wiee. Jak do tej pory, oprcz dwch strzpw sukienki, nie widzielimy ani
ladu ludzkiej obecnoci.
- Przerwa! - oznajmiem krtko po poudniu.
- Musimy si spieszy! Bd chcieli zoy j w ofierze podczas zamienia soca, Henrik zrobi niezadowolon min.
- Zdymy, mamy jeszcze trzy dni - uspokaja go Kevin.
- Nieee! - Spokj zakci rozpaczliwy krzyk Eloena.
Natychmiast znalelimy si za pagrkiem, skd dochodzi krzyk. Lea na ziemi ze
cignitymi do poowy spodniami. Pewnie poszed za potrzeb. Cae ciao mia pokryte
czarnymi, tymi i niebieskimi wrzodami, na szyi wyskoczyy mu ciemne plamy.
- Nie zbliajcie si do niego! - syknem. - Wyglda, jakby umiera na atak wszystkich
chorb zakanych naraz!
Zatrzymaem si dwa kroki od ciaa. Nawet ze swego miejsca widziaem wyrany
odcisk pary znoszonych butw, a na kpce lenego mchu gboki lad, jaki mg zrobi kij, na
ktrym kto si opiera.
Wprowadziem swoje zwoje mzgowe na najwysze obroty ale nie przychodzio mi
do gowy adne rozumne wytumaczenie.
- Idziemy dalej - powiedziaem tylko.
Odwrciem si i mj wzrok pad na wyrane odciski olbrzymich psich ap. Pies
musia sta midzy dwoma niskimi wierkami, a pniej si wycofa. Pod wzgldem
wielkoci lady przypominay niedwiedzie apy.
Oprcz mnie na szczcie nikt inny ich nie zauway.
Podzielilimy teren wok nas, kady uwaa na jeden wycinek. Poruszalimy si
przyklejeni jeden drugiemu do plecw i przy kadym szelecie si odwracalimy. Po dwch
godzinach miaem poczucie, e nawet jeli nikt na nas nie napadnie, z nerww pozabijamy si
sami.

- Rozbijemy obz tutaj. - Wybraem pagrek poronity maymi sosenkami. Bdziemy widzie wszystko a do tych wysokich drzew. Nazbieramy na noc mnstwo
drewna, i wszystko dokadnie owietlimy. Przygotujemy zapas pochodni.
Moj decyzj wszyscy przyjli z ulg.
Prawie do samego wieczora, gromadzilimy opa. Cignem na sznurze suche pnie
bukowe, ktre mogy zapewni wiele ciepa przez duszy czas, kiedy na zboczu nade mn
rozleg si trzask amanych drzew, skrzypienie korzeni i jk ziemi. Ruszyem w stron, skd
dochodziy dwiki. Bez wzgldu na to, co to byo, chciaem to zobaczy. Doszedem do
przesieki, ale w okolicy nic nie byo. Wszystkie przewrcone drzewa skierowane byy w
jedn stron, rodkowe wbite w ziemi, te z bokw odrzucone a do pierwszych drzew
nienaruszonego lasu. Pnie zaczynay wanie puszcza ywic. Obszedem wykrot w kad
stron: dwadziecia metrw szerokoci, p kilometra dugoci. Nic, co tumaczyoby, jak
powsta.
Z ciarkami na plecach wrciem do obozu, wszyscy na szczcie byli cali i ywi.
Zastanawiaem, si, czy mam powiedzie o swoim odkryciu, czy nie.
- Atak! - wrzasn Ramez.
Wanie wraca z drewnem na ognisko i nagle stan twarz w twarz z mczyzn o
dobre trzy gowy wyszym ni on.
Olbrzym wycign do niego lew rk, Ramez zrzuci na niego z ramion pie drzewa,
jakby bya to gigantyczna kopia. Drzewo uderzyo w czaszk, gigant si zachwia. Opdzi si
od Rameza pici, chybi i zamiast w niego, trafi w klon rosncy obok. Pie zatrzeszcza i
zama si. Ruszyem z wycignitym mieczem, Kevin pi metrw przede mn. Olbrzym
zaatakowa prawym sierpowym, lecz Ramez wlizn si pod jego masywne rami i uderzy
tasakiem w brzuch. Stal wyranie si odbia. Napastnik wykona cios, jakby wali motem z
gry potem od razu z dou, trzasny koci. Kevin by ju w zasigu, siekn poziomo, szybko
zmieni kierunek, robic obrt, znalaz si za plecami olbrzyma, i siekn po raz drugi. Gigant
zacz wyranie krwawi, ale natychmiast odwrci si w stron nowego nieprzyjaciela.
Ramez skoczy i uwiesi mu si od tyu na szyi, Wreszcie i ja dobiegem. Uderzyem, stal
rozcia biceps, ale nawet nie spowolnia olbrzyma. Kevin uciek przed wiszczc pici,
lecz si potkn, straci rwnowag i upad na ziemi. Rozpaczliwie dgnem, miecz utkn
w ramieniu i nawet nie przeszed na wylot.
Ramez wiszcy na olbrzymie wrzasn, na skroniach nabrzmiay mu yy, wygi si
w ty i jednym ruchem zama gigantowi kark.

Olbrzym upad w przd, a Ramez wci na nim lea. Staralimy si mu pomc, ale
tylko krci gow. Szybko blad, usta mu siniay.
- Musia mi co zama, to by straszny cios - chrypia. - Chyba mam wewntrzny
krwotok. Pojawi si tu nagle, ale nie baem si go. Wiedziaem... wiedziaem, e musz go
zabi goymi rkami. I udao mi si to! - westchn ze szczcia. I umar.
Olbrzym by prawdziwy, z krwi i koci, monstrum, ktre nie powinno istnie. Nie
byem pewien, czy go znajdziemy, kiedy wrcimy w to miejsce pniej. Zaczynao mi co
wita.
Zebralimy si na pagrku i rozpalilimy ogie. Powoli si zmierzchao i wszyscy
mielimy nadziej, e wiato i ar utrzymaj straszliwych nieprzyjaci w dostatecznej
odlegoci.
- Orlando ba si psw - zaczem wylicza. - Wnioskujc z tego, co mi powiedzia,
jeszcze zanim tu przyby. Okaleczyy go psy. Czego si ba twj suga - zwrciem si do
Echirona - ju si nie dowiemy, w kadym razie wystraszyo go to tak bardzo, e pobieg w
las i nadzia si na zaman ga. Eloen by hipochondrykiem, dopad go starzec, ktrego
pewnie sobie wyobraa jako uosobienie wszystkich chorb na wiecie. Ramez... - zawahaem
si.
- Ramez by gladiatorem, dobrym gladiatorem - uzupeni Kevin. - Kiedy na arenie
spotka si z lepszym zapanikiem. Nazywa si Bysty Bron. Ramez by uzbrojony ale Brou
go stuk goymi piciami. Od tego czasu nie wszed na aren, straci serce do walki.
- I napad na niego olbrzym, ktrego mg zabi tylko goymi rkami. Miecze
pozostaych nie dziaay. A im bardziej wchodzimy w gb ldu, tym zjawy, tworzone przez
strach, s coraz bardziej trwae i materialne. Te pierwsze byy tylko przywidzeniami, pniej
zaczy zostawia lady a teraz zobaczylimy nawet ciao. Przypuszczam, e po okolicy wci
jeszcze kr psy ktre dwadziecia lat temu wywoa strach Orlanda - kontynuowaem.
Najbardziej mnie przeraao, e nikt moim sowom nie zaprzeczy. Znalelimy si w
miejscu, gdzie reguy gry wyznaczay czary, nie sia naszych ramion i ostrza mieczy.
- Wielkie osy pajki i modliszki mog by zmaterializowanym odbiciem myli ich
ofiar. I dlatego pytam, panowie, czego si boicie wy? Musimy wiedzie, na co si
przygotowa!
- Ja si nie boj niczego - odpowiedzia spokojnie Kevin.
Wierzyem mu.
- Ja te nie - obwieci dostojnie Echiron, a przygupi Daniel tylko gorliwie kiwa
gow.

Ucbergowi za bardzo nie wierzyem, cho podczas caej podry ani razu nie straci
gowy
- To, czego ja si boj, nie moe wam zagrozi - powiedzia niepytany Henrik.
Jemu rwnie wierzyem, poniewa zaczynaem go poznawa.
Jug z Jungwirem popatrzyli na siebie z wesoymi minami.
- My si boimy anakond bagiennych, ale one tutaj nie yj!
Przypomniaem sobie wykrot w lesie i mnie zmrozio. Nie byo wane, e istnienie
takiego stwora byo sprzeczne z prawami przyrody. One tutaj nie obowizyway.
- Panowie, wecie swoje rzeczy i wrcie jak najszybciej na statek. Na wybrzeu
oddziaywanie tej tajemniczej mocy nie jest takie silne. Wasz udzia w nagrodzie nie bdzie
zmniejszony, to wam gwarantuj - powiedziaem.
- Od razu? - spyta Jug.
- Idealnie by byo, gdybycie przez ca drog biegli. Im szybciej bdziecie poza jej
zasigiem, tym lepiej.
Dziwne, ale nie protestowali i natychmiast wyruszyli w drog. Dopiero pniej
poinformowaem pozostaych o przesiece, ktra z ca pewnoci bya ladem monstrualnej
anakondy.
Co dziwne, spa poszlimy w najlepszym nastroju od pocztku naszego pobytu na
wyspie. Tylko jedno mnie przeraao: nikt nie spyta, czego waciwie boj si ja. Moe
myleli, e niczego, lecz to nie bya prawda.
Rano wiatr przywia mg. Nie miaa zapachu siarki ani innych zwizkw, czego
spodziewaem si po wyziewach z wulkanu. Ogie jeszcze si pali, wystarczyo dooy.
Miaem nadziej, e Jug z Jungwirem bez problemu dostali si na statek. Poszedem si
wysika, a kiedy wrciem, kawa w kocioku ju bulgotaa. Kevin jeszcze spa. Nalaem
sobie, Daniel te ju apczywie pi. Jak zawsze si oparzy. Moe o tym nie pamita.
- Dobra kawa - mia si.
Echiron odstawi kubek i odszed na bok, eby uly sobie po nocy.
- Nie pijcie tego! - wrzasn nagle Henrik, ktry swoj kaw wyplu. Popatrzyem tam,
gdzie mia wbity wzrok. Na brzegu kocioka przyczepio si jedno biae ziarnko.
- Zwymiotuj, szybko! - powiedziaem do Daniela.
Popatrzy na mnie niedomylnie, dobroduszny wyraz twarzy znikn, chopak zgi si
wp i zacz ciko oddycha. Umar kilka minut pniej.
- Jak ten gnojek wrci... - Twarz Henrika bya ucielenieniem zemsty

- Ucberg oczywicie ju nie wrci. Pewnie obserwowa nas z daleka i teraz idzie dalej
do swego pierwotnego celu, do wulkanu. Ty mu nie wierzye od chwili, kiedy spotkalimy
si u Dejevu. Dlaczego? - spytaem, cho przeczuwaem, jaka bdzie odpowied.
- Ja do tej pory nie wiedziaem, e Valeria, to znaczy panna Dejevu, zostaa porwana,
poniewa jest dziewic. Ona... - poczerwienia.
- Ona ju nie jest dziewic. A ty jeste jedynym, ktry oprcz niej to wie dokoczyem za niego.
- Kevin, wstawaj, musimy zapa Ucberga i wycign z niego, gdzie ukry t
dziewczyn. - Potrzsnem onierzem.
By zimny jak ld. Musia umrze ju wczoraj, dopada go jego choroba.
Nie byo czasu na grzebanie martwych ani na niepotrzebn strat czasu. Zamienie
soca si zbliao, a nie wydawao mi si, eby Echiron jako szczeglnie ceni ycie Valerii
Dejevu. Co najwyej swoje wasne.
Szlimy szybko, mga gstniaa. Nie pachniaa, nie mierdziaa. Nie wierzyem ju, e
pochodzi z wulkanu, musiaa mie co wsplnego z magi, jak prawie wszystko na tej
wyspie. Nie baem si, e zgubimy drog, poniewa wci szlimy stromo pod gr. Ziemia
stawaa si bardziej kamienista, ubywao drzew i duych krzeww. Mimo e na takiej
wysokoci spodziewaem si wiatru, panowaa bezwietrzna pogoda.
- Jestemy ju prawie na grze! - odwrciem si do Henrika, kiedy zbocze
zagodniao.
Nie byo go, wchodzc, rozdzielilimy si. Albo byo to czyim zamiarem.. Zaklem i
szedem dalej. Gra zmienia si nagle w zupen rwnin, tylko kawaek dalej w mglistym
oparze ujrzaem jezioro. Zanim zaczem bardziej szczegowo wszystko sprawdza, z mojej
lewej strony pojawia, si sylwetka mczyzny. Szed szybko i energicznie, porusza si jak
kto, kto by stworzony do chodzenia. Wiedziaem, e ma na przedramionach futeray z
noami i e umie szybko ich uy. Rwnie jakby by do tego stworzony. Nie potrafibym mu
si przeciwstawi. Wiedziaem to i dlatego swoj wasn bro zostawiem, w futeraach.
- Witaj - przywita si, kiedy definitywnie rozpoznaem swoj wasn twarz.
Mj strach mnie odnalaz.
Stalimy naprzeciw siebie, rce zwiesilimy luno wzdu ciaa, jednoczenie w
zasigu wielu broni, ktrych moglimy byskawicznie uy. By to mczyzna, ktrego tak
jak inni si baem.
- Wiesz, co to za jezioro? - spytaem.
- Tak - odpowiedzia.

Mj gos brzmia obco, niemelodyjnie, zgrzytliwie.


- To skoncentrowane rdo, masa jest tak przesycona brutaln si, e traci swj
naturalny stan skupienia - tumaczy.
- Jak to si dzieje, e mog rozmawia sam ze sob? Ty przecie jeste tylko moim
odbiciem, nie moesz wiedzie nic, czego nie wiem ja - powiedziaem i ruszyem wzdu
brzegu.
Szed za mn.
- Moe nie mam tylu oporw, co ty. To wszystko masz w swojej podwiadomoci,
tylko nie chcesz tego do siebie dopuci - stwierdzi.
- Moliwe - burknem.. - A widma strachu s po to, eby chroni rdo przed
przypadkowymi gomi. I udaje si to ju od Wielkiej Wojny.
- Albo jeszcze duej - uzupeni.
Przed nami ujrzaem niewyrany zarys zgarbionego Ucberga.
- Ja teraz musz co zaatwi i nie pozwol w tym przeszkodzi nawet sobie powiedziaem gronie.
Znw obaj mielimy rce blisko broni. Nie dabym rady. Odwrciem si do niego
plecami i skierowaem si w stron Echirona.
Pochyla si nad jeziorem i macza w nim kamyk zawieszony na zwykym rzemieniu.
- Gdzie jest Valeria Dejevu? - zwrciem si do Ucberga, kiedy staem tu przy nim.
Spojrza na mnie i zrobi min, jakby cieszy si z tego, e mnie widzi.
- Udao mi si! To jest kryszta z czarem, tylko e nie byo w nim ju adnej mocy. A
ja j teraz odnowi! - wyrzuca z siebie. - Bd niemiertelny i zdobd umiejtno
czarowania! Patrz!
Wzi kryszta w do. Zmarszczki zaczy mu si wygadza, skra napina,
krgosup pokrcony ze staroci wyranie si wyprostowa. Puci kryszta i szczliwy jak
dziecko znw zanurzy go w rdle.
- A jak zdobdziesz umiejtno panowania nad moc? - spytaem.
- Tego jeszcze nie wiem. W ksice nic o tym nie pisz, ale ja si dowiem. Znalazem
j, kiedy dwadziecia lat temu szukaem mordercy tych kobiet. lady wiody do starej wiey,
a ja znalazem tam ten leczniczo-odmadzajcy kamie i dziennik. Byo w nim napisane, jak i
gdzie mona znw kamie naadowa magi. Na wysp nikt nigdy nie chcia pyn, wszyscy
si bali. Udawaem, e mordercy ukrywaj si wanie tutaj i zorganizowaem wypraw.
Tylko e rzuciy si na nas bestie, potwory z koszmarnych snw i wszystkich pozabijay.
Ukryem si na wybrzeu, pniej zaniosem na statek okaleczonego kapitana. Bez niego nie

mgbym wrci. Chocia bredzi, mwi mi, jak mam kierowa statkiem. Potem pozbawili
mnie posady, a ja zmieniem imi, ebym mg szuka dalej. Wie kupiem, a podczas
przebudowy znalazem t bransoletk!
Pokaza mi skrzany nadgarstnik wysadzony drobnymi czerwonymi krysztakami.
Byy tak mae, e nie potrafiem rozpozna, jakie to kamienie, chyba rubiny. Kryszta
zanurzony w rdle zacz wieci, blask by nie do zniesienia dla oczu.
- Pisali tam, e chroni tego, kto go nosi, przed widmami strachu. Caych pi lat
czekaem na moliwo dostania si na wysp. Miaa jeszcze gorsz opini ni kiedy, a ja nie
miaem wystarczajco duo pienidzy, eby kupi d - kontynuowa swoje przechwaki i
obserwowa olepiajco wieccy punkt tu pod powierzchni wody
- Lecz pniej umiechno si do mnie szczcie. Kto zacz zabija kobiety, tak jak
wtedy! I znw zbliao si zamienie soca! Wykorzystaem to, rozpuciem pogosk o
sekcie sonecznych zabijakw i...
- ...porwa pan crk Dejevu i udawa, e jest wanie tu na wyspie. Powinno mi to
przyj do gowy duo wczeniej. Te pozostawione lady byy zbyt rzucajce si w oczy
Gdzie jest?
- W jaskini w Zatoce Gardowej. Podczas wysokiego przypywu prawie ca zaleje
woda. Tym razem przypyw bdzie szczeglnie silny z powodu zamienia soca. Utopi si odpowiedzia spokojnie, jakby mwi o pieczeniu chleba. - Ale ju do si dowiedziae! krzykn, wycign kryszta ze rda i podnis go przed siebie. - Zgi! - wyrecytowa.
By jednym z tych tpakw, ktrzy myl, e magia speni wszystkie ich yczenia.
Dowiedziaem si co nieco o skomplikowanym sposobie jej wykorzystywania. Jeli kryszta
przeznaczony by do leczenia, nie dao si z nim zrobi nic innego. Wycignem, n,
przeciem rzemyk, kryszta zapakowaem do woreczka i wsunem za pasek.
- Nie wolno ci! - krzycza na mnie, lecz na nic innego si nie odway.
Jego poczytalno zburzya si niczym domek z kart. Kolejnym ciciem zdjem mu
jego ochronn bransolet.
- Pamitaj o wszystkich upiorach, ktre przebywaj wok - przypomniaem mu,
odwrciem si i zbiegem na d.
Henrika znalazem kawaek niej, na granicy, gdzie mga zaczynaa gstnie. W
popiechu wszystko mu opowiedziaem.
- Nie jestemy w stanie zdy, wysoki przypyw bdzie jutro rano. - Zblad.
- Ale moemy sprbowa. Biegniemy!
Zacisn zby, skin gow i ruszy naprzd.

Na statek dotarlimy jeszcze przed zmrokiem, poranieni do krwi. Jugowi, Jungwirowi


i Bulsonowi powiedzielimy o Valerii w jaskini. Wszyscy zgodnie stwierdzili, e nie ma po
co si spieszy, e w rzeczywistoci dziewczyna ju jest martwa.
- Wypyniemy, gdy tylko bdziemy w stanie odrni ld od powierzchni wody oznajmi Henrik.
- Pac nam za uratowanie Yalerii Dejevu! Jak ju wypyniemy z zatoki, powiesimy na
masztach wszystko, co znajdziemy bez wzgldu na wiatr! - dokoczy.
W nocy nie spa. Siedzia na pokadzie i czeka na wit.
Wyruszylimy w momencie, ktry wyznaczy, na pene morze dostalimy si prawie
bez problemw. Bulson by wyjtkowym sternikiem i z nami przy linach potrafi zrobi z
Kochank, co chcia. Tylko e od staego ldu dzielio nas ponad szedziesit kilometrw,
tego dystansu w tak krtkim czasie nie zdoaby pokona aden statek na wiecie. Niebo byo
pochmurne, wia wiatr od morza i nieustannie przybiera na sile. Bulson mimo to nie
zmniejszy powierzchni agli ani troch, przecinalimy fale niczym godna orka.
Wycigalimy pitnacie, moe szesnacie wzw.
Do przypywu zostaa godzina, byo pochmurno, co sprawiao, e zrobio si ciemno
jak o zmierzchu, cho zamienie soca prawdopodobnie jeszcze si nie zaczo. Wiatr wci
si nasila, statek coraz bardziej przechyla si na bok.
- Czego stoicie, ludzie! Balastowa! Do lin, kada drobinka bdzie dobra! pokrzykiwa na nas Bulson.
Ster trzyma pewnie, oczy mu byszczay
Henrik gryz paznokcie. Wisielimy na nawietrznej stronie nad falami i pomagalimy
statkowi w jego walce z wiatrem.
Z nasz cudown szybkoci przebylimy ju dobrych trzydzieci pi kilometrw.
Kochanka wibrowaa jak ywa istota, liny skrzypiay i pomagay masztom w spenianiu ich
zadania. wiat jeszcze bardziej pociemnia, woda przybraa czarny kolor. Valerii Dejevu,
przywizanej gdzie w jaskini, zostao ostatnich kilkadziesit osamotnionych minut ycia.
Zdy mg ju tylko ptak. Odwrciem si i ujrzaem za nami gronie wznoszc si fal
przypywow wspomagan przez wiatr. Miaa wysoko czterech, piciu metrw i wci
rosa.
- Popatrzcie! - Pokazaem potwora za naszymi plecami.
- Dno tutaj bardzo si podnosi! Przypyw i wiatr wpychaj wod do zatoki, porozbija
si wiele statkw, tak jak przed laty! Musimy dosta si jeszcze bliej brzegu! - pokrzykiwa
Bulson.

Dokona niemoliwego i nabra w agle wicej wiatru, choby miao nas to


przewrci. wiat poczernia zupenie, na horyzoncie, gdzie nie byo chmur, pojawiy si
gwiazdy. Zamienie dochodzio do punktu kulminacyjnego, fala nas dogonia. Miaa ju
wysoko ponad dziesiciu metrw i bardziej ni fal przypywow przypominaa tsunami.
Statek pochyli si dziobem w przd, kilka metrw za nasz ruf z oguszajcym oskotem
zama si spieniony grzebie. Bulson z brawur czarodzieja utrzymywa nas w przechyle. Za
kadym razem, kiedy si wydawao, e fala nas przewyszy, nabiera wiatr w agle i
jednoczenie zmienia kierunek, ebymy pynli prosto w d, a gdy ju wydawao si, e
zaryjemy dziobem w mas wody przed nami, udawao mu si zwolni.
Fala nadal rosa i przyspieszaa, wystraszone mewy za nami nie naday i zostaway
gdzie w tyle, przed nami pojawi si ld, ktry przeraajco szybko rs.
- Musimy przepyn przez gardo! - krzykn Henrik.
Wiatr i woda biczoway nam policzki, wszyscy mielimy twarze pene czerwonych
krwiakw.
- Wiem! - Bulson zdoa przekrzycze morskie szalestwo. Fala uniosa si jeszcze
wyej, a Kochanka balansowaa na jej szczycie niczym namitna kobieta.
Bylimy jak szalecy, dobrowolnie zmierzajcy na mier w gardzieli, lecz nikt nie
powiedzia ani sowa protestu!
- Jak wskie jest gardo? - wrzasnem Henrikowi do ucha.
- Okoo szeciu metrw! - odpowiedzia.
Tyle wanie wynosia szeroko odzi.
- Ale podniesie nas wyej, gdzie skay s dalej od siebie!
Naprawd pocieszenie! Zmierzalimy wprost na skaln cian, adnego przesmyku nie
widziaem. Trzymaem si jedn rk, bro i lin do wspinania si w jaskini ciskaem w
drugiej. Fala jeszcze si podniosa; w tym momencie rufa skrcia i wiedziaem, e Bulson
straci panowanie nad statkiem.
- Le, dziewczyno! Le! - krzycza starszy mczyzna, a my wznosilimy si na
skrzydach spienionej lawiny niczym gigantyczny ptak.
Podoga pod nogami si roztrzaskaa, deski migny mi przed twarz, spadlimy na
brzeg.
Chwiejnie wstaem, z piknej Kochanki zostay tylko drewniane resztki.
- Idziemy! - Henrik przekrzycza wycie wiatru i biegiem skierowa si w stron
prawego brzegu zatoki. Tu nad powierzchni fa pojawiao si czasem wejcie do zalanej
jaskini. Woda musiaa by teraz wiele metrw wyej ni normalnie.

- Jug, zobacz co z pozostaymi! - przykazaem trzscemu si rybakowi i wyruszyem


za Henrikiem.
Lin przywizalimy do duego kamienia i rzucilimy si w fale. Jedyn szans
Valerii Dejevu stanowia kiesze powietrzna, ktra moga wytworzy si w jamie i nie
wpuci wody do rodka. Midzy dwoma atakami fal, przeliznlimy si do jaskini, gdzie
byo ju spokojniej.
W pmroku ciko nam byo si rozezna. Znalazem si ponad lustrem wody i
gboko zaczerpnem powietrza. Jama bya do dua i morze na szczcie caej jej nie
wypenio. Tylko e adnej przywizanej kobiety tu nie byo.
- Jest na dole! - krzykn z rozpacz Henrik, ktry wynurzy si obok mnie.
Znw zanurkowalimy. Ciemno, poruszajca si w gr i w d woda, ostre odamki
ska. Valeria leaa trzy metry pod powierzchni, przywizana do kokw wbitych w ska.
Fale zerway z niej sukienk. Na szczcie Ucberg przywiza j tylko linami. Wystarczyy
dwa ruchy noa i wycignlimy dziewczyn w gr. Minie sztywniay mi z zimna, nie
mogem opanowa szczkania zbw. Ostatkiem si pooylimy j na paskim kamieniu.
- Nie oddycha! - ka Henrik.
- Ja sztuczne oddychanie, ty masa serca. Wiesz, co to jest?
Skin tylko gow.
A do tego wszystkiego jest zimna jak ld, przyszo mi do gowy, ale gono tego nie
powiedziaem. Zabralimy si do pracy.
Ciao panny Dejevu w pmroku byszczao, pluskanie fal zaguszao nasze chrapliwe
oddechy.
- Dopki si nie ocknie, dopki si nie ocknie - powtarza Henrik jak zaklcie.
Czas pyn, a my kontynuowalimy bezskuteczne oywianie. Wdech, wydech, cztery
razy ucisn klatk piersiow.
Woda zaczynaa opada. Nie miaem ju adnej nadziei, mczyem si tylko po to,
eby wyczerpa wszystkie siy i walczy z losem a do koca. Henrik si zaama, dopady go
skurcze - minie zesztywniae z zimna odmwiy posuszestwa.
Zakrcio mi si w gowie, straciem rwnowag i przewrciem si na bok. Co pod
paskiem bolenie wbio mi si w brzuch. Staraem, si to usun i zamiast odamka skay
wymacaem, wieccy kamie. Pooyem go Valerii w zagbienie midzy piersiami. Henrik
tego nie widzia, lea zwinity w kbek z zamknitymi oczami. Kamie stopniowo
przygasa, a zacz wyglda jak zwyczajny kryszta, pniej za nienaturalnie pociemnia, a
w kocu rozpad si w proch.

- Hej! Hej! - Potrzsnem Henrikiem. - Ona oddycha! yje, uratowalimy j!


Rozpaka si jak may chopiec i nie mona go byo uciszy. Woda opadaa, niedugo
potem mogem wyj na zewntrz such nog. Tych dwoje wci si tulio, ogrzewajc siebie
nawzajem.
***
Opieraem si o cian, przysuchiwaem dwikom nocy i czekaem. To bya moja
trzecia samotna noc z rzdu. W pasie i w kieszeniach miaem czterysta dziesi zotych,
swoj dziak za uratowanie Valerii Dejevu powikszon o premi dla dowdcy. Jug z
Jungwirem oraz Henrik rwnie nie wyszli na tym le. Wiliam Bulson swego ostatniego rejsu
nie przey, ale wierzyem, e umar szczliwy. Zbudowa swoj Kochank do pywania na
skrzydach huraganw i to si spenio. Wyprzedzaa nawet ptaki.
Po trzech dniach przestay mnie bole wszystkie rany i prawie czuem si lepiej ni
przed t dziwn przygod. W ciemnoci przede mn co si poruszyo, w blasku wiata
padajcego z jednego owietlonego okna ujrzaem skradajc si posta. Mczyzna
zatrzyma si przy starej szopie, na chwil olepio mnie odbicie wiata na ostrzu noa.
Wyszedem z cienia. Zauway mnie dopiero, kiedy staem krok od niego. Sprbowa zrobi
saby wypad. Zapaem jego rk w nadgarstku, wykrciem okie, n wypad mu z rki.
By to zniszczony wieloletnim uywaniem n rzenicki z ostrzem nie szerszym ni kciuk.
Bl sprawi, e mczyzna uleg, ustawiem go plecami do siebie i przyoyem ostrze do
garda.
- Dlaczego je zabijasz? - spytaem.
- Ja musz, musz, jestem zmuszony! - wykrztusi. - S takie brudne!
- A dlaczego nie zabijae ich cae dwadziecia lat? - Zadaem kolejne pytanie i troch
oczekiwaem, e bdzie zaprzecza.
- Pucisz mnie, jak ci to powiem?
- Puszcz - obiecaem.
- Wtedy si oeniem, a moja ona... masa obowizkw. Musiaem z ni spa, martwi
si o interes, nie miaem potrzeby - jka si.
Noem w drugiej rce, o ktrym nie mia najmniejszego pojcia, dgnem go w
podbrzusze, przecignem ran a do mostka i puciem. Pooyem go na ziemi jak worek
misa, ktrym ju teraz by. Na rce czuem lepk krew i wntrznoci.
Mimo e niczego nie syszaem rozejrzaem si. Ulic zblia si do mnie mczyzna,
z ktrym nie daem sobie rady, w rce trzyma rzenicki n z ostrzem, cienkim jak brzytwa

od dugoletniego uywania. Zblia si i by przygotowany do ataku. Zawsze by


przygotowany do ataku.
Oddychaem gboko, powietrze byo chodne i czyste. Takie lubi.
- Nie miaem pojcia, e spotkam ci rwnie tutaj - przywitaem go.
- Bye przy samym rdle i to cakiem dugi czas. Pniej wszystko si zmienia odpowiedzia.
- Przyszede ukara mnie za t mier? - Pokazaem na stygnce ciao przy swoich
nogach.
Skin gow.
- Ale ty wiesz, e nie sprawia mi to adnej radoci, nie lubi zabija - powiedziaem.
- Naprawd? - Pozwoli, eby pytanie zawiso w powietrzu.
Wzruszyem ramionami i schowaem n do futerau.
- A dlaczego zabie go w taki brzydki sposb? - spyta tym razem on.
- Bariery w podwiadomoci? - Zamiaem si, czujc zimno na plecach. - Chciaem,
eby wiedzia, jak to jest umiera w blach z rozprutym brzuchem - przyznaem. - eby
wiedzia, co czuy
- A co, jeli i ty bdziesz kiedy po odwrotnej stronie noa?
Patrzyem mu w oczy odpaca mi tym samym. On by mn.
- Przecie wiesz. Wyjd z kart, ktr przygotowa mi los - powiedzielimy obaj
rwnoczenie.
- Ostra gra.
Na to nie dao si nic odpowiedzie. Rozpyn si w ciemnoci tak samo cicho, jak si
z niej wynurzy.
Przebiegem wzrokiem po wieccym oknie Eriki i w kocu zostawiem swj n na
ranie. Ona bdzie wiedziaa. Nadszed czas, eby znw uda si gdzie dalej.

KONIEC WILKA SAMOTNIKA


Siedziaem wygodnie rozparty na krzele, dugie nogi wycignem daleko przed siebie, lecz
gocie w lokalu i kelnerzy sprawiali wraenie, jakby wcale im to nie przeszkadzao.
Wygldao na to, e nie przeszkadza im nawet moje znoszone ubranie, miecz w obdartej
pochwie oparty o krawd stou, eby by pod rk, i kusza po drugiej stronie. Rwnie pod
rk. Dowiadczenie uczy czowieka. Lewy but miaem inny ni prawy, a ostrog niechccy
zrobiem kilka gbokich rys w lnicej pododze. Kelner dyskretnie kaszln, w odpowiedzi
skinem, tylko gow. Zrobi tak min, jakby mj gest niewymownie go rozbawi i odszed
przygotowa kolejne wino. Piem, szecioletnie cabernet Sauvignon, wyjtkowy zbir ze
wspaniaej winnicy. I barbarzysko kazaem go sobie zagrza z godzikami i cynamonem.
Musiaem dostarczy krwi jak najwicej ciepa, soca i ycia, poniewa w kociach wci
czuem wilgotny chd Bagien Randskich, a kiedy siedziaem w innej pozycji ni z
wyprostowanymi nogami, rana na tylnej stronie uda mocno palia. Ta rana, tak jak wszystko
inne, naleaa jednak ju do przeszoci
Mimo e byo stosunkowo chodno, wybraem st w pooonym na wzniesieniu
ogrdku przed restauracj i obserwowaem ruch na ulicy. Grinsk by jednym z kupieckich
miast na pnocy Kontynentu, a swoj niezaleno zawdzicza gwnie Pustyni Gutawskiej,
pospnemu kawakowi ziemi cigncemu si od wybrzea do wybrzea prawie przez cay ld.
Piercie rozpalonych ska i od tysicy lat wysuszanej, nieurodzajnej ziemi przynajmniej
troch utrzymywa w ryzach rozrastajce si Cesarstwo Crambijskie.
Mylc o imperium, wrciem wspomnieniami do bagien i do miasta M, gdzie ju po
raz kolejny niechccy pokrzyowaem plany najpotniejszego czowieka wiata. I jak zawsze
umaro przy tym zbyt wielu ludzi, gwnie tych, ktrzy zupenie niczemu nie zawinili.
Wypiem ostatni yk ju tylko lekko ciepego wina. Nie miao sensu wraca do
nieprzyjemnych wspomnie. Do przeszoci.
Po schodkach wesza dama wystrojona w wietnie lec sukni, gorset podkrela
szczup tali, krj pozwala dostrzec zaokrglone biodra i pobudza fantazj do zgadywania,
co znajduje si niej. Gwny kelner pospieszy jej na powitanie, ona tymczasem uwanym

spojrzeniem obrzucia sal. Bya profesjonalistk, kurtyzan najwyszej klasy. Powicia mi


uamek sekundy wicej ni pozostaym, pniej si odwrcia. Nie dziwiem si, moja twarz
nigdy nie bya najpikniejsza, a po atach wczgi po wiecie nie pozostao na niej wiele
nieuszkodzonych miejsc. Przez ulic przesza blondynka w spodniach i dopasowanej koszuli
z dekoltem. Podobny ubir nie by na pnocy niczym wyjtkowym, kobiety miay takie same
prawa jak mczyni - oczywicie, jeli im na tym zaleao. Powiodem za ni wzrokiem.
Kiedy przesza obok, zauwayem, jak spodnie opinaj jej poladki, efekt by wart zachwytu.
Skierowaa si do gospody Szczliwy Marynarz.
Dostaem kolejny porcelanowy kubek z gorcym i zachcajco pachncym napojem.
Napiwszy si, bdziem wzrokiem po ludziach przechadzajcych si przede mn. Kobiet niskich, wysokich, szczupych, pyzatych, ale w wikszoci piknych - byo wrd nich
cakiem sporo. Zaczem wspomina te, ktre w yciu spotkaem i ktre w jaki sposb
wywary na mnie wpyw. Najpierw braem pod uwag tylko te, z ktrymi spaem, lecz pniej
sobie uwiadomiem, e nie jest to waciwe kryterium. Na przykad z dziewczyn, ktr dla
pienidzy zgodziem si sprowadzi do domu, nic mnie nie czyo. Nazywaa si Annemari
Dask, bya crk hrabiego i nie miaa wtedy nawet pitnastu lat. Dopiero kiedy nasze drogi
si rozeszy zdaem sobie spraw, e niewiele brakowao, ebym si w niej zakocha.
Samotne lata w drodze sprawiaj, e dziej si z czowiekiem zadziwiajce rzeczy a wraz z
wiekiem nawet najwikszy wczga zaczyna czasem myle o kawaku ziemi, gdzie mgby
osi. Teraz najprawdopodobniej bya ju matk i wychowywaa swemu szlacheckiemu
mowi potomkw. Ale byy rwnie inne kobiety, o ktrych wiedziaem, jak smakoway i
wzdychay. Nie potrafiem wybra tej najwaniejszej, siedziaem wic, piem i wspominaem.
Blondynka ponownie pojawia si na ulicy, rozgldajc si nieznacznie. Na ramieniu
miaa plecak, opalona twarz i zmarszczki wok oczu zdradzay e spdza sporo czasu na
wieym powietrzu. Wmieszaa si w potok ludzi i przedzieraa w kierunku kolejnej gospody.
Kogo szukaa i najwyraniej bya przyzwyczajona do polegania na samej sobie.
Kurtyzana tymczasem usiada w rogu sali, przy stole na podwyszeniu, skd miaa
dobry widok i jednoczenie zapewnion pewn prywatno. Promieniaa wystawn elegancj
i brakiem zainteresowania zwyczajnymi ludmi wok siebie.
- Nie szuka pan towarzystwa?
Piegowaty, tyczkowaty chopak opiera si o ogrodzenie oddzielajce ogrdek od
ulicy. Wyglda, jakby sta tam przypadkiem, jakby o nic mu nie chodzio. Rozumiaem go,
wacicielowi restauracji z pewnoci by si nie spodobao, e kto proponuje jego gociom
dziwki.

- Jakiego towarzystwa? - zadaem pytanie.


- Mam trzy siostry, najmodsza jest o rok modsza ode mnie, starsza za... - wykona
domi ruch sugerujcy bujne piersi. - Dla pana... - popatrzy na mnie i zawaha si: - Dla
pana za siedem srebrnych - rzuci cen.
Zgadywaem, e trzy srebrne to nadwyka za mj niezbyt pocigajcy wygld.
- Nie jestem zainteresowany, chopcze - powiedziaem.
Chcia co doda, ale kelner ju dostrzeg, e co si dzieje i skierowa si w nasz
stron. Mody strczyciel znikn, jakby nigdy nie istnia.
Kobiety nie kupowaem ju od kilku lat. Zysk nie by wart inwestycji. W efekcie pod
pewnym wzgldem yem, bardziej wstrzemiliwie ni mnisi, ale si nie skaryem.
- Jeszcze jeden dzbanek - przypomniaem si kelnerowi.
Bez sowa skin gow i znw miaem ulic pen ludzi tylko dla siebie. wiat nie jest
zy, jeli nie wymaga si od niego zbyt wiele i ma si do pienidzy, eby mona byo sobie
pozwoli na dobre wino.
Drog przejecha powz zaadowany wielkimi beczkami, tu przed nim przecisna si
znajoma blondynka. Nie mogem powiedzie, e jest w niej co wyjtkowego, e ma pikn
twarz, wspaniae wosy, piersi czy cokolwiek innego. Oglnie, od koca niesfornych,
krconych wosw a po kostki ng w wysokich butach z cholewami, bya pikna.
Obserwowaem j do momentu, kiedy zrozumiaem, e zmierza prosto do mnie.
- Znalazam pana - oznajmia, gdy zatrzymaa si przed ogrodzeniem i nagle jednym
skokiem lekko przedostaa si na drug stron.
Zrobia to jak kto, kto codziennie przeskakuje wysokie ogrodzenia z zaostrzonymi
palikami.
- Mam panu co da i przekaza wiadomo - kontynuowaa, sigajc do skrzanego
woreczka przy pasku.
Na twarzy miaa przy tym umiech czowieka, ktry wanie dokoczy cik prac.
Nagle si zachmurzya, zacisna wargi w wsk kresk.
- Co to, do cholery... - Z niezadowoleniem trzymaa w rku pusty woreczek. - Nie
szkodzi. - Potrzsna gow.
W dziennym, wietle jej wosy miay odcie metalicznego rudawego brzu.
- Najwaniejsza jest wiadomo, tu by tylko... Zamara, woreczek wypad jej z rk,
twarz stracia wyraz. W nastpnej sekundzie przewrcia si na st, z jej plecw stercza
stalowy bet wystrzelony z kuszy.

Strzelili do niej z dachu jednego ze stojcych naprzeciw domw, zdoaem ujrze tylko
niky ruch. Ulica wok staa si nagle pusta, obserwowaem czerwon wilgotn plam
poerajc jasny kolor materiau koszuli. Po chwili krew ciekaa ju na st.
- Gwardia miejska zaraz tu bdzie, panie! Oni ustal, co si stao! - Kelner, dawic
si, stara si mnie uspokoi.
Ja si nie dawiem, milczaem. Widziaem ju mier tyle razy i jak zwykle jej
definitywno mnie zdziwia. By czowiek i ju go nie ma. Ona ponadto chciaa mi co
powiedzie. Mogli j zabi z powodu jakiego wydarzenia z przeszoci, lecz mogli j zabi
rwnie z powodu tego, e chciaa mi co powiedzie. Wahaem si. Opacao mi si miesza
w cudze sprawy? Wszystko, w co si ostatnimi czasy wpakowaem, ociekao krwi, a mier
zbieraa, bogate niwo.
Przyszed oddzia gwardii, zadali mi i pozostaym kilka pobienych pyta.
Odpowiadaem jak kady inny go zszokowany przemoc, jaka miaa miejsce w pobliu.
Tymczasem trupa zawinli i pooyli na nosze.
- Nie bya obywatelk miasta - powiedzia na koniec oficer. - Zarabiaa jako owca i
czasem co dla nas robia. Jeli nikt nie da za ni nagrody, nie bdziemy si wysila. Tacy jak
ona maj mnstwo nieprzyjaci.
Jak na nekrolog nie byo tego za wiele. Opacao mi si?
- Wezm jeszcze wino. - Wyrwaem kelnera z apatii.
- Ten st jest zakrwawiony, prosz pana! - wyrzuci z siebie z przeraeniem.
- Tak, jest. To wino poprosz.
Opacao mi si?
Przy kolejnym yku grzanego, pachncego i pieszczcego jzyk wina z iskr soca i
smakiem ziemi, wiedziaem, e odpowied brzmi tak. Jeli zabili j z powodu wiadomoci,
ktr miaa przekaza, umara niepotrzebnie, Ludzie nie powinni umiera niepotrzebnie. To
marnowanie ycia.
Dopiem, zapaciem, spakowaem swoje rzeczy i wyruszyem do mniej zachcajcej
czci miasta. Patni mordercy zazwyczaj nie przebywaj w tych samych miejscach co
mietanka towarzyska. Nawet jeli, to wyjtek potwierdza regu.
***

Gestem zamwiem piwo i rozejrzaem si po zadymionej sali. Gospoda, bya


wypeniona do granic moliwoci, w powietrzu dao si wyczu piwo, pot i wiele innych
nieprzyjemnych zapachw, ktrych nie potrafiem rozpozna. Oprcz kilku panienek lekkich
obyczajw, przy stoach toczyli si sami mczyni, mali, duzi, starzy i modzi,
najrniejszych ras i narodw. Jedno ich jednak czyo. Nie zarabiali na ycie uczciw prac
i kady z nich by uzbrojony. Podobnych miejsc widziaem ju setki. W kadym wikszym
miecie na Kontynencie istnieje co najmniej jedna podobna knajpa, gdzie spotykaj si
podejrzane indywidua, przekazuje si informacje, zawiera transakcje. Niele trafiem. Kto
troch mdrzejszy ni ci patni zabjcy zawsze trzyma piecz nad takim miejscem, a zoto
wciskane we waciwe rce sprawia, e urzdnicy przymykaj na to oko. Jeli morderca nie
opuci miasta, byo prawdopodobne, e znajd go tutaj albo w innym podobnym miejscu.
Problemem byo to, e nie miaem pojcia, jak wyglda, on za mg zna mnie. Chocia nie
wydawao mi si to prawdopodobne, poniewa celem bya blondynka, nie ja.
Dostaem w kocu swoje piwo. Zamoczyem w nim usta, ale nie przesadzaem z
piciem. Cuchno, jakby par myszy zakoczyo w nim swj ywot.
- Oferuj prac - zwrciem si do przysadzistego byczka z gow ys jak kolano.
Porusza si jak marynarz, a na grzebiecie lewej doni mia wytatuowany grot kopii.
Nie graem w t gr po raz pierwszy. Ostatnie trzy dni spdziem na wczeniu si po
gospodach. Odwiedzaem je po kolei, od tych lepszych, po te najgorsze. Najpierw
wypytywaem o zabjstwo, ktre sam widziaem, a nawet oferowaem ma nagrod za
informacje albo zapanie sprawcy. Pniej, na niszym stopniu drabiny spoecznej, zmieniem
taktyk i szukaem mczyzn, ktrzy oferuj usugi tym, dla ktrych stal jest narzdziem
pracy. Dostaem cynk o tym miejscu i kilka imion, w wikszoci wymamrotanych tylko
pgosem.
- Dlaczego nie, o co chodzi? - powiedzia byczek i popatrzy na mnie.
Jednoczenie opar si o szynkwas i, nie zwaajc na nic, zrobi sobie miejsce. Kto
zakl, ale kiedy zobaczy, kto si rozpycha, zamilk.
- Musz kogo sprztn - odpowiedziaem.
Jeszcze raz na mnie spojrza.
- Wygldasz na takiego, ktry sam sobie poradzi - skrzywi si i wla w siebie
zawarto kufla.
By jeszcze twardszy ni mylaem. Miejscowego piwa nie mg pi aden miczak.
- Owszem. - Skinem gow. - Ale musz zosta tu jaki czas, a chodzi mi o
miejscowego. Urzdy mogyby robi problemy.

- No, pewnie by robiy - zgodzi si. - Bdzie droej.


Barman bez pytania postawi przed nim kolejny dzban. Zaczem si zastanawia, ile
myszy potrzeba, eby otru czowieka. Moliwe jednak, e ludzie z wytatuowanym grotem
kopii na doni s na podobne rzeczy odporni. Ja nie byem.
- Fors mam, ale si spiesz.
- Tu jest za duo ludzi, omwimy to jutro. O tej samej porze na rogu Placu
Michskiego, przy supie - oznajmi.
- Zgoda. - Kiwnem gow i zamwiem piwo dla siebie.
Nie wierzyem w ani jedno jego sowo. Nie byo adnego powodu, ebymy nie mogli
zawrze transakcji od razu na miejscu. Moja taktyka zadziaaa.
Przed witem staem na Placu Michskim. Ranek by zimny, porywisty wiatr od czasu
do czasu podrywa z bruku tumany kurzu i wprawia w wirujcy ruch spadajce licie. Ulice
byy jeszcze puste, tylko po przeciwnej stronie zataczao si dwch pijakw, ktrzy
zdecydowali si powita nowy dzie na solidnym rauszu. Z domu po lewej stronie wymkn
si facecik z brzuszkiem. Przed chwil musia jeszcze lee w ku, poniewa dugie wosy,
ktrymi stara si ukry ysin, zwisay mu po jednej stronie, a spod paszcza wystawa
skrawek niestarannie woonej koszuli. Domyliem si, e nie lea w swoim ku, a
towarzystwa nie dotrzymywaa mu prawowita maonka. To by jego problem. Moim
problemem byli patni mordercy. Grubas skrada si wzdu cian, a jego prby
niewzbudzania niczyjego zainteresowania sprawiay, e ju z daleka rzuca si w oczy.
Rodzcy si dzie przybiera na sile, wszystko zaczynao wyglda wyraniej,
wynurzao si z ciemnoci i oprcz zarysw zyskiwao rwnie struktur wewntrzn.
Podobne wiato powinno by rwnie o tej porze, o ktrej si umwilimy. Szukaem
miejsca, skd dobrze wida rg placu z latarni. Kady dach, okno w okolicy byoby dobre.
Budynek tu za mn mia wielkie, pomalowane na biao wrota. Idealne to do strzelania w
pmroku. ebym rysowa si strzelcowi bezporednio na biaym tle, musiaby sta gdzie po
drugiej stronie placyku.
wiat dachw jest zupenie inny ni wiat tylko par metrw niej. Czowiek syszy
ruch uliczny, rozmowy przechodniw, czasem docieraj do niego take prywatne dwiki z
pokojw na poddaszu. Jeli nie chce spowodowa nadmiernego haasu, musi uwaa, kiedy
wspina si na gr, a take pilnowa, eby nikt ciekawski go nie zobaczy.
Ja na terytorium wasajcych si kotw i ptakw dostaem si z ulicy rwnolegej do
placu. Wystarczyo tylko wdrapa si na gzyms okna, a pniej wskoczy na belk

przytrzymujc wizanie dachu i wystajc kawaek na zewntrz. W nastpnej minucie


leaem ju na pochyym dachu z solidnego gontu.
Mniej wicej poowa budynkw w Grinsku miaa dachy z wysokimi kalenicami, druga
- tylko delikatnie skone. To uatwio mi prac i po chwili ostronego przeaenia dostaem
si na wytypowan pozycj strzelnicz. Miejsce, gdzie jeszcze do niedawna staem, nawet w
mijajcej szarwce miaem przed sob jak na doni. Dla dobrego strzelca nic trudnego. Biaa
powierzchnia wrt janiejca w tle, a wszystko przed ni rysujce si ostro.
O wicie si ochodzio, ubranie zwilgotniao od rosy. Ncio mnie, eby uda si do
ktrej z jadodajni i wrzuci co gorcego do odka, ale nagle odezwa si dzwon i jak na
komend wszdzie zaroio si od ludzi. Z pewnoci bez wikszych problemw zdoabym
zej, lecz nie byem pewien, czy udaoby mi si dosta z powrotem. Zostawiem w spokoju
mj protestujcy odek, podoyem pod siebie zwinity dwukrotnie paszcz i czekaem.
Soce sprawiao, e poranny chd si zmniejsza i byo cakiem przyjemnie.
Wiedziaem jednak, e w cigu dugiego dnia zrobi mi si gorco, jzyk z pragnienia bdzie
przysycha do podniebienia, a wieczorem bd trzs si z zimna. Czekanie nigdy nie jest
niczym przyjemnym, czsto jednak moe zaoszczdzi sporo nieprzyjemnoci, a czasem
nawet ocali komu ycie. Wielokrotnie przekonaem si o tym na wasnej skrze.
Przez jaki czas zastanawiaem si, skd wieczorem moe si wynurzy mj znajomy.
Mg nadej t sam drog co ja, lub z ktrejkolwiek mansardy w okolicy. Wystarczyo,
eby zna waciciela albo zaryzykowa ciche wamanie. To pierwsze byo jednak bardziej
prawdopodobne. Przytuliem si do kamiennego szczytu domu z wysok cian, skd miaem
najlepszy widok. Wierzyem, e jeli wejdzie na gr gdzie za mn, usysz go, zanim
znajdzie si na mojej wysokoci.
Co pewien czas regularnie rozcigaem minie, wiczyem stawy i staraem si nie
usn. Upa by morderczy. Krtko po poudniu, kiedy ruch na ulicach troch si zmniejszy,
a plac opucili kupcy i rolnicy sprzedajcy swoje towary, za cian za sob usyszaem
wyrane skrzypnicie drzwi oraz stumion rozmow. Zdziwio mnie to, ciana wygldaa
solidnie. Po chwili poszukiwa znalazem pknicie cignce si po skosie w d na dugo
dobrego metra. Nie rozumiaem sw, ale rozpoznawaem ow charakterystyczn
uporczywo, pniej przerwa je damski chichot. Przesunem si kawaek w bok, eby nie
sucha dwikw towarzyszcych kadej scenie miosnej, lecz mj such przyzwyczai si
ju do ciszy, wic i tak wszystko syszaem.. Wrciem we wspomnieniach do kobiet, ktre
znaem. Ta, z powodu ktrej dwadziecia pi lat temu uciekem z domu, zmienia si w
niewyrany cie, ale pozostae pamitaem doskonale, a mnie samego to zdziwio. Jedna

dwa razy z rzdu mnie sprzedaa, najpierw armii, pniej piratom. Jednoczenie jednak
pomoga mi zapomnie o dzikusce z dungli, ktra bya... Umiechnem si, mylc o
swoich problemach ze znalezieniem waciwego sowa i zamiast tego wyamaem palce,
zrobiem kilka ruchw okrnych gow i sprawdziem bro, czy atwo wychodzi z futeraw.
Za cian kto si zamia, trzasny drzwi, tym razem o wiele goniej. Niektrzy
maj w poudnie sjest, inni za... Nie dokoczyem myli.
Dzie chyli si ku kocowi, ludzie znw zapenili ulice i plac, podali za swoimi
bahymi, w porwnaniu z caym wiatem, celami i snami. Z ich wasnego punktu widzenia
byy to jednak najwaniejsze rzeczy. Zgadzaem si z tym.
Pniej nauczyem si nie dopuszcza nikogo zbyt blisko siebie, adnej kobiety,
adnego mczyzny Waciwie raz zamaem t zasad. Powicia swoje ycie, eby
uratowa moje. Kiepski interes. Czas jednak goi nawet te najgorsze rany i zostaje tylko
blizna, poczucie pustki, pytania, co by byo, gdyby... Wycignem z futeraw wszystkie
noe do rzucania, sprawdziem groty i ostrza. Z satysfakcj znalazem na jednym rys, ktr
mona byo nazwa wrbem, zabraem si wic do ostrzenia. Soce wci jeszcze stao
wysoko nad horyzontem, zbyt wczenie na to, eby byczek czy kto inny si tu pojawi.
Skoczyem ostrzy n i znw wrciem do przeszoci. Moe miay na to wpyw
pozornie opustoszae okoliczne dachy. O mao nie popeniem ponownie tego bdu dopuci kogo do siebie zbyt blisko. O mao nie zdarzyo mi si to z t dziewczc
szlachciank, ktr trzy lata temu odprowadzaem do domu. Po wydarzeniach poprzednich
miesicy trzy lata wydaway mi si wiecznoci.
ty krg dotkn wreszcie krawdzi dachw na zachodzie. Przestaem wspomina i
znw zaczem wiczy, tym razem dokadniej. S rne rodzaje wicze, przy pewnych
czowiek si porusza, skacze, przeciga. Przy innych tylko powoli i dokadnie zmienia
napicie mini w rnych czciach ciaa i zmusza w ten sposb krew, eby krya coraz
szybciej, powodujc rozgrzanie, gotowo do ataku lub ucieczki.
Jeszcze porzdnie si nie ciemnio, gdy jedno z mansardowych okien gdzie z tyu za
mn zaskrzypiao. Siedziaem ze skrzyowanymi nogami, plecami przy cianie, lew doni
ciskaem n, praw rkoje miecza. Nie po raz pierwszy, ale tak jak zawsze musiaem si
skoncentrowa, eby nie oddycha zbyt szybko i gono, eby opanowa swoje serce. I by
zimnym niczym brya lodu, niczym kamie, ktrego przypadkowy obserwator nie zauway.
Zbliali si z lewej strony, gdzie dom przechodzi w poziomy daszek szopy. Syszaem, jak
deski skrzypi pod ich ciarem, smrd smoy w powietrzu si nasili. Pochyliem gow do
ziemi I obserwowaem punkt przed sob. Nie chciaem, eby zobaczyli moje biaka czy

jakikolwiek ruch. Ludzkie oczy maj niesamowit moc przycigania i niejednego ju


zwiadowc ich bysk pozbawi ycia. Przeszli dwa kroki ode mnie rozmawiali szeptem.
Wyszego i chudszego nigdy przedtem nie widziaem. Na plecach mia zawieszon kusz z
uczyskiem wykonanym z masy rogowej i drewna. Mniejszym by byczek, u ktrego
chciaem zamwi zabjstwo. Pooyli si obok siebie w miejscu, ktre o wicie ja sam
wybraem.
- Mwi ci, brzydki, wychudzony, wysoki facet, na gbie same blizny, elastwa ma
tyle, ile wdrowny sprzedawca elaza i wyglda, jakby umia nimi wymachiwa. Nie
wierzyem ani jednemu jego sowu. Taki nie musi nikomu paci, sam zlikwiduje kogo chce.
Poza tym ju przedwczoraj posza pogoska, e kto dziwny interesuje si mierci tej
dziewczyny
Nie wiedziaem, czy opis byczka mam traktowa jako komplement, czy nie.
- Ta dziewczyna akurat z nim rozmawiaa, kiedy j wykoczyem - poskary si
kusznik.
Mczyni zamilkli. Na wschodzie pojawi si ksiyc. Taki sam dla zwykych ludzi
przygotowujcych si do spania, dla mnie i dla nich.
- No, chyba z tego powodu ci szuka - powiedzia po chwili byczek. - Ale zaraz go
wykoczymy. Tamto miejsce - pokaza rk przed siebie - jest jakby stworzone do strzelania
do celu.
- Dobrze wybrae - zgodzi si natychmiast chudzielec.
Upyno kilka minut. Zastanawiaem si, czy mam napa na nich natychmiast, czy
dopiero, kiedy si odwrc. ciemniao si coraz bardziej, powietrze si ochadzao, czu
byo wilgo i obaj ajdacy przede mn zmienili si w szare cienie.
- Mam przeczucie, e go przytemperujesz - burkn w kocu byczek. - Jest taki
sprytny, na jakiego wyglda. Pewnie gdzie tam czeka i chce ci si przyjrze. Ja bym tak
zrobi.
- To moliwe - przytakn chudzielec, w gosie mia o wiele wicej nerwowoci. Bd musia wrci. Miaem tylko dopilnowa, eby ta babka z nikim nie rozmawiaa. Czua,
e j ledz, i miaa si na bacznoci. Wydaje mi si, e chciaa tego faceta wynaj jako
ochroniarza. eby na ni uwaa.
- To moliwe. Ju jest ciemno i niczego nie zobaczymy - przytakn jego kompan.
Materia zaszeleci, kiedy machn rk.
- Chcesz papierosa? - Brzkno krzesiwo, hubka rozgorzaa, a pomie wydoby z
ciemnego ta zarysy ich gw. Obaj byli potargani, pojedyncze kosmyki wosw wyglday

jak pozwijane we. - Nauczyem si je pali zamiast fajki na poudniu. Kiedy przez jaki
czas tam pracowaem.
Tyto pochaniany przez ogie trzeszcza i w wieym powietrzu pachnia
intensywnie. Obaj powoli si podnieli, wci jeszcze stali przodem do placu. Rkoje noa
w mojej doni, okrcona paskiem skry z rekina, bya sucha i przyjemnie szorstka w dotyku.
- Nie podobaoby mi si, gdyby w drodze powrotnej siedzia mi na plecach. Nie
ebym sobie z nim nie poradzi, ale znasz to... - Chudzielec wzruszy ramionami. - Kady lubi
mie za sob czysto.
- Znam - odpowiedzia byczek, w gosie nie mia nawet cienia umiechu. - Zaczyna si
robi rzeko, transakcj omwimy w gospodzie, co ty na to?
Wstrzymaem oddech. Zdecydowaem si zaryzykowa i nie atakowa. Sprawa bya
bardziej skomplikowana ni z pocztku sdziem, a moliwo, e strzelec doprowadzi mnie
do jej rozwizania, bya warta rozwaenia. W walce dwch na jednego musiabym go zabi.
Ponownie wbiem wzrok w ziemi, cae ciao przygotowaem do zareagowania na pierwsz
oznak zdziwienia czy przestrachu z ich strony. Odwrcili si, widziaem jeszcze
pomaraczowe odbicie blasku z ich papierosw. aden z nich mnie nie zauway i przeszli
obok tak samo jak dwie godziny wczeniej.
***
Nie dowiedziaem si, ile byczek zaoferowa za moje zabjstwo, poniewa nie
odwayem si i za nimi a do knajpy. Obaj wiedzieli, jak wygldam i prawdopodobnie by
mnie zauwayli. Wystarczyo ledzi ich w drodze powrotnej. Zaoyem, e miejscowy
zabijaka pjdzie po pienidze za robot. Byem nawet ciekawy jak chudzielec to
zorganizowa. Zazwyczaj cz daje si z gry cz po. Tylko e on chcia wyjecha. Byczek
spokojnie mg zainkasowa zoto bez specjalnego trudu. Moe jednak nie leao to w jego
charakterze, wszystko zaleao od tego, jak cieszy si opini.
Siedzenie ich nie sprawiao mi adnych trudnoci. Opada lekka mga, a grinskie ulice
byy delikatnie mwic, sabo owietlone. Weszli razem do dobrze wygldajcego budynku.
Dwa pitra, wnioskujc z pooenia wrt, naleao do niego rwnie podwrze. Chciaem
poczeka, a byczek odejdzie i chudzielec zostanie sam. Miaem nadziej, e wystarczy go
troch nastraszy, wiadczya o tym wyczuwalna nerwowo w jego gosie, kiedy mwi o
mnie. Czekaem przycinity piecami do ciany w niszy ktra zostaa po le zamurowanych
drzwiach. Mj odek ju zrezygnowa i milcza. Skrzypny drzwi, byczek przeszed obok
mnie tak blisko, e owion mnie odr piwa i zadymionego pomieszczenia. Ju miaem w

rku n, ale w ostatniej chwili si powstrzymaem.. Wprawdzie chcia mnie zabi, ale poza
tym mnie nie interesowa. Jakikolwiek dwik mg zaniepokoi chudzielca - a o niego mi
chodzio.
Wytrzymaem jeszcze troch. W oknach na pitrze na moment si zawiecio, pniej
prostokty szyb znw pociemniay. Czowiek wyrwany ze snu zazwyczaj jest bardzo
wystraszony nawet bez innych grb. Na bruku przede mn pojawiy si trzy koty, dwa z nich
po chwili miauczenia i prychania rzuciy si na siebie. Kocury, a nagrod dla zwycizcy bya
kotka. Waciwie zachowyway si jak ludzie. Nie czekaem na koniec pojedynku, schowaem
miecz i zaczem wspina si na gr po cianie domu. Na drugim pitrze jedno z okien byo
otwarte. Nawet gdyby nie byo, wybicie go dla dowiadczonego czowieka nie jest trudne.
Uczciwi ludzie si dziwi, jak to moliwe, e kto wszed do nich przez okno pooone
wysoko nad ziemi, zodzieje przeciwnie - zacieraj rce na myl o gupocie swoich ofiar.
Nacisnem na ram, zawiasy nawet nie skrzypny Przeskoczyem przez parapet i
zostaem w kucki w bezruchu. Pokj nie by pusty po latach dowiadcze miaem wyczucie w
tym wzgldzie. Ale nie wygldao, jakby kto w nim spa. Czowiek przez sen gboko
oddycha i co jaki czas si porusza, albo zaskrzypi ko. Posuwaem si kawaek po
kawaku, a za moimi plecami znalaza si ciana. Pniej signem do kieszeni po
wieczk, w lewej rce trzymaem n. Zanim dokoczyem ruch, kto odsun klosz
zodziejskiej latarenki i pokj zalao tawe wiato. ko przy cianie byo puste, ale o
zamknite drzwi opiera si byczek, w rce trzyma dugi n i umiecha si szeroko.
- Czuem, e jeste sprytny i przyszo mi do gowy e ju bdziesz wiedzia, gdzie
Osman mieszka. Wic tak to sobie wymyliem.
W jego gosie sycha byo pewno i zadowolenie jednoczenie.
- Osman ju jest w drodze? - zrozumiaem.
- Tak. Moe co o tobie sysza, poniewa wyglda, jakby si sfajda ze strachu. I
zapaci mi od razu ca stawk.
- Nie chodzi mi o ciebie, chc tylko jego - powiedziaem cicho. - Jeli jednak bdziesz
mi sta na drodze... - Wzruszyem ramionami.
N w lewej rce schowaem za przedramieniem, praw wci miaem pust, ale w
pogotowiu. Pokrci gow.
- Zawsze robi, co obiecaem, za to moesz da sobie gow uci.
W tym momencie rzuciem n ukiem od spodu, jednak on instynktownie odtrci go
doni i skoczy w moj stron. Przesunem si po skosie w przeciwnym kierunku ni on,
jednoczenie zapaem jego rk za nadgarstek, uamek sekundy pniej drug rk za

przedrami, wykrciem mu palce w kierunku ziemi i sprawiem, e zrobi przewrt. Wpad


na cian, ale natychmiast by na nogach, swoj bro trzyma przed sob. Zastopowa go
dopiero n w piersi - mojej drugiej prby ju nie zatrzyma. Moe w zym wietle nawet jej
nie zauway.
- To byo, to byo... - charcza, lec na plecach, rkoje sterczca z jego piersi nawet
w sabym wietle lampy rzucaa wyrany cie i draa w rytm jego konwulsyjnego oddechu.
- Dokd pojecha Osman? Ktr bram? Kto i dlaczego go opaci? - sypnem seri
pyta i obserwowaem twarz byczka.
W pmroku jego oblicze byo biae jak alabaster, oczy mu byszczay.
- Oszczdzisz mnie, kiedy ci powiem? - udao mu si wycharcze.
- Tak - obiecaem.
- Odjecha Bram Gaunsk, zmierza przez paskowy do pastwa hrabiego Vadviga.
Ma si tam z kim spotka, ale nie powiedzia, o co chodzi.
Ostatnie sowa rozpyny si w cikim oddechu.
Uklkem, odrzuciem jego n kawaek dalej i sprawdziem czy nie ma w zasigu
rki adnej innej broni. Pniej jednym ruchem rozciem mu koszul i kurtk oraz
obnayem klatk piersiow. Ostrze noa przeszo midzy ebrami, tylko par centymetrw
pod sercem i dotaro a do puca. Wielu ludzi ju dawno byoby martwych, byczek musia
mie elazne zdrowie. Na brzegach rany tworzyy si rowawe pcherzyki uchodzcego
powietrza.
Ostronie wyjem ostrze, natychmiast zacz oddycha z jeszcze wiksz trudnoci,
a w jego oczach pojawiy si strach i mier. Jak najszybciej oczyciem ran, zasypaem j
pudrem ze swoich zapasw, a pniej starannie przyoyem poduszeczk z gazy z kawakiem
woskowanego

pcienka

porodku,

Na

koniec

ca

klatk

piersiow

starannie

zabandaowaem.
Lea bez ruchu i nie wygldao, eby mier si od niego oddalia. Jednak rwnie si
nie zbliya.
- Nie wiem, czy przeyjesz, to cika rana - powiedziaem, sprztajc swoje
felczerskie wyposaenie.
- Przeyj to, przeyj - odpowiedzia szeptem, lecz w jego gosie skryway si
nieustpliwo i sia. - Nie wierzyem, e mnie opatrzysz.
Nie mogem mu powiedzie, e ja rwnie robi to, co obiecuj, dlatego tylko
wzruszyem ramionami. Oczyciem swj zakrwawiony n, pod kiem znalazem drugi i
oba schowaem do futeraw.

- Duo szczcia - powiedziaem, kiedy byem ju w drzwiach.


***
O wicie byem ju w drodze. Jabkowity wierzga z niezadowoleniem, poniewa nie
lubi wczesnego wstawania, chleb, ktry wyprosiem u oberystki, okaza si czerstwy, miso
zimne i twarde. Nie przeszkadzao mi to. Soce wschodzio, byem w drodze i miaem przed
sob cel. Skrytobjc, ktry jest mi winien informacj.
Nie polowaem, nigdzie zbytecznie si nie zatrzymywaem. W kadej wsi, przez ktr
przejedaem, staraem si powikszy swoje skromne zapasy Ludzie potwierdzali, e
przede mn t sam drog przejeda wysoki mczyzna na koniu. Chudy i brzydki. Nikt nie
powiedzia gono, co naprawd myla: e nie by nawet w poowie tak brzydki i chudy jak
ja.
W ostatniej osadzie przed paskowyem, zasiedlonym tylko gdzieniegdzie przez
samodzielnych farmerw, kaza sobie podbi obluzowan podkow.
Miaem szczcie, teraz o wiele atwiej byo mi go ledzi.
Dalej nie byo ju drogi, jedynie cieki myliwych, poganiaczy byda i szlaki
zwierzt. W dziczy nikt nie jedzi, gdzie oczy ponios - i kady cho troch rozumny trzyma
si wydeptanych traktw. Od czasu do czasu udawao mi si dostrzec charakterystyczny
odcisk nowej podkowy widziaem, gdzie nabiera wody gdzie pozwala si pa koniowi.
Spieszy si, jak tylko mg, ale ja byem szybszy i krok po kroku si do niego zbliaem.
Jednoczenie coraz lepiej go poznawaem. Decydujcym czynnikiem okrelajcym jego
zachowanie by strach i wypywajca z niego nerwowo. Nie zauwaa najlepszych miejsc
do rozbicia obozu i wybiera te gorsze, nie mia wyczucia ziemi i czasem niepotrzebnie
nadkada drogi.
Czwartego dnia po zmroku po raz pierwszy ujrzaem przed sob w oddali ogie.
Pocztkowo nie odway si go roznieca, ale mao kto zdoa dugo wytrwa w dziczy bez
ognia. Teraz ju zamieszkane, a nawet tylko czciowo zasiedlone tereny zostay daleko za
nami. Dziki temu okoliczne pastwiska suyy stadom dzikiego byda, nie nadaway si do
uprawy. Bliej wybrzea gleba bya o wiele lepsza. Tam toczyli si ludzie, tutaj biegay tylko
konie, bydo i wilki.
Pitego dnia na horyzoncie pojawiy si gry, ktre szybko ogromniay. Chciaem,
eby chudzielec sta si jeszcze bardziej nerwowy i wieczorem po raz pierwszy rozpaliem
ogie. Oczywicie dopiero chwil po tym, kiedy on rozpali swj. Dobrze go oceniem,
wiato w oddali przede mn natychmiast zgaso. W podgrskim terenie nie dao si ju

porusza po ciemku i wiedziaem, e gdzie tam ley sucha, odgosw dzikiej przyrody i
trzsie si ze strachu i obaw. Byo chodno, w powietrzu unosi si zapach kwitncych traw, a
owady wok gono brzczay. Mimo e polowaem, polowaem na czowieka, i powinienem
by spity i czujny, czuem si odprony, jakbym wyjecha na zwyczajn wypraw w teren.
Zaspokoi ciekawo, zaznajomi si z ziemi. Po raz ostatni czuem si taki rozluniony,
kiedy odprowadzaem Annemari Dask. Wtedy, co prawda, cigali nas niebezpieczni owcy
ludzi, ale jej obecno, rozmowy i przytyki, ktrymi nieustannie wyprowadzaa mnie z
rwnowagi, zamieniy nasz ucieczk w co, o czym nigdy cakiem nie zapomniaem. A nie
zapomniaem nawet dugiej gonitwy kiedy podaa za inn spora grupa dzikich zabjcw i
biegem a do cakowitego wyczerpania. Teraz sam byem owc i te si spieszyem.
Jednoczenie wydawao mi si to gr, w ktrej nie mog przegra. Usypiaem z przyjemnym
poczuciem i zanim zatopiem si w krainie Morfeusza, przyszo mi do gowy powiedzenie
dowiadczonych rzemielnikw: W chwili kiedy mylisz, e wszystko idzie wietnie i nic nie
moe si sta, najwyszy czas odoy duto, siekier ciesielsk lub mot kowalski.
Potwierdzone przez pokolenia dowiadczenie w aden sposb mnie nie zaniepokoio. Ksiyc
nade mn wieci wspaniale.
Ze snu nie wyrwao mnie nic, co mogoby by potwierdzeniem sw starych mistrzw.
W drog wyruszyem, gdy tylko zrobio si wystarczajco jasno.
Teren stopniowo stawa si coraz bardziej rozczonkowany i nieprzewidywalny.
Czsto schodziem z sioda, eby oszczdza konia i jednoczenie stanowi jak najmniejszy
cel. Nie sdziem, eby chudzielec gdzie si na mnie zaczai. By zbyt wystraszony. Ba si
tak bardzo, e mocz oddawa zaledwie kawaek od miejsca, gdzie spa.
Koo poudnia pokonaem pierwsz wyraniejsz gra i rozpostar si przede mn
widok na kolejn, wysz. Lasostep definitywnie zosta zastpiony przez dziewiczy las
pokrywajcy strome zbocza i gbokie kotliny. li ludzie twierdzili, e hrabia Vadvig zdoa
utrzyma swoje pastwo tylko dziki cakowicie nieprzystpnym terenom i wietnemu
pooeniu grodu, w ktrym mieszka. Moe co w tym byo. Schodzc, ujrzaem wiosk. Byo
to tylko par domw otoczonych wskim pasem pl i kilkoma porbami. W pozostaych
miejscach rozcigao si zielone morze.
Szedem dalej jeszcze chwil po zmroku. ladw ju widzie nie mogem, ale
wydawao si nieprawdopodobne, eby Osman w ciemnociach ryzykowa wyjcie z doliny,
ktr szlimy. Ognia nie rozpalaem, nie chciaem, eby wiedzia, jak blisko jestem.
Usypiaem pod rozgwiedonym niebem, tak wspaniaym, e zapierao dech i cieszyem si
na kolejny dzie. Na poranek, na wit. I na rozwizanie zagadki.

Obudziem si wczesnym witem, w szarwce ciko byoby rozrni psa od wilka.


Trawa bya mokra od rosy, a ja z zimna szczkaem zbami. Konia musiaem wyrwa ze snu.
Spakowaem rzeczy i poprowadziem go za uzd. Po paru krokach przestao mi by zimno,
podniosy, prawie beztroski humor ostatnich dni powrci. W chwili kiedy soce pojawio si
nad horyzontem, lecz nie miao jeszcze mocy, a przedmioty nie rzucay cienia, ujrzaem
chudzielca. Rozbi obz kilkadziesit metrw wyej na zboczu i wanie wstawa. Zostawiem
konia na miejscu i skulony brodziem w wysokiej trawie. Zauway mnie dopiero, kiedy
byem dwa kroki od niego. Sign po kusz i, schylajc si, nadstawi mi brod. Kopnem
go, a upad na plecy
- Nie zabijaj mnie - krzykn.
Zapaem go za wosy, przechyliem gow do tyu i przyoyem ostrze noa do szyi.
Byo to dokadnie tak proste, jak sdziem.
- Nie krzycz, albo zarn ci jak krlika. Kim bya? Kto zapaci za jej mier? Dla
kogo pracujesz? Dlaczego uciekasz przede mn wanie tutaj? Skd mnie znasz? rozpoczem przesuchanie od serii pyta.
Zazwyczaj to dziaa. Ofiara odpowiada na te pytania, ktre uwaa za najmniej
niebezpieczne, a pniej jak po sznurku mona wycign pozostae informacje.
- Pracuj dla Welhelma Krota - wyrzuci z siebie. - Jestem tylko czowiekiem do
wynajcia, nic nie wiem.
Strach trawi go na moich oczach tak, jak koatki zeraj star belk.
- Co robi Welhelm Krot na terenach hrabiego Vadviga? - zadaem kolejne pytanie.
Szlachcice zazwyczaj z podobnymi ludmi si nie zadawali. Oczywicie, jeli nie
chodzio o jak szczeglnie brudn spraw.
- Ma... maj jaki wsplny interes - zdradzi.
W tym momencie od strony lasu dotary do mnie dwiki, ktre nie powinny stamtd
dochodzi. Szelest trawy, trzask gazi, moe nawet i wypowiedziane pgosem sowo.
Osman rwnie je sysza i na jego twarzy pojawia si nadzieja.
- Co to jest? - spytaem.
N na jego szyi trzymaem wci mocno, eby przypadkiem niczego nie prbowa.
- To moi ludzie, mielimy si spotka niedaleko std! - prawie wykrzykn z radoci.
ciana lasu nie bya ju szara, ale ciemnozielona, a w coraz mocniejszym wietle dnia
rozpoznawaem brzowy, prawie rdzawy kolor poszczeglnych gazi. Midzy pokrcon
sosn a karowatym wierkiem pojawia si pierwsza posta. Potem druga i kolejna.
Mczyni zbliali si do mnie po bokach i zamykali niczym w kleszczach. Milczaem i

czekaem. Nie byo sensu ucieka, a ja nawet nie chciaem ucieka. W kocu naliczyem ich
trzydziestu. Twardzi ludzie z mieczami w rkach i noami za pasem, trzech z nich miao uki,
ale jeszcze do mnie nie celowali. Soce zaczynao grza coraz mocniej. Po pierwszym
promyku, ktry czowiek ujrzy, ranek nadchodzi zadziwiajco szybko. Starzy rzemielnicy
mieli racj. Kiedy czowiek zacznie myle, e jest najlepszy w wiecie, e wszystko mu si
uda i nic si nie moe sta, powinien si zatrzyma i wycofa. Ja tego nie zrobiem.
- Pu go - powiedzia mczyzna w skrzanej kurtce podbitej metalem, W rce
trzyma krtki miecz z potnym ostrzem, usta zakryway le obcite wsy
- Dopiero, kiedy mi powie, o co tutaj chodzi - odrzekem.
- Zabijemy ci. - Przywdca zrobi krok w moim kierunku. Jego ludzie rwnie.
Zabiliby mnie i tak. Znaem podobne typy. Zdaem sobie spraw, e si nie boj i
niczego nie auj. Kto wier wieku chodzi po wiecie z elazem w rce, od elaza ginie.
Byo ich zbyt wielu, ebym si przez nich przedar. Ale mogem sprbowa zabra ze sob
jak najwicej.
- Jaki wsplny interes maj Welhelm Krot i hrabia Vadvig? - zadaem Osmanowi
kolejne pytanie.
- Ty mylisz, e jeszcze co ci powiem? - odrzek szyderczo.
- Jeli mi nie odpowiesz, zabij ci - przypomniaem mu.
Mczyni si zbliali. Moja mier si zbliaa. Niebo pojaniao, bez cienia chmur,
ptaki pieway coraz goniej, witajc nowy dzie. Czego wicej mogem sobie yczy?
Umrze w pikny poranek i zabra ze sob jak najwicej swoich wrogw.
- Jest nas trzydziestu, nie masz szans - powiedzia wsacz.
Mia racj, optymistycznie szacowaem, e zabij omiu. Wiedziaem, e w pierwszej
kolejnoci musz zaatwi strzelca z prawej strony, ktry niewzruszony przygotowywa uk.
- Trzydziestu jeden - oznajmi dumnie Osman. Przed laty udao mi si przey
spotkanie z dwunastoma szermierzami. Dzisiaj byo ich zbyt wielu.
- Trzydziestu - powiedziaem wyranie, przecignem ostrze i puciem bezwadne
ciao.
Zagotowali si z wciekoci i rzucili na mnie, ucznik upad z noem w piersi.
Pierwsz fal zatrzymaem niskim machniciem, skoczyem na stojcego z boku, zepchnem
go biodrem, zastawiajc drog jego kompanom, a pniej odwrotn stron miecza sieknem
mczyzn po szyi. Udao mi si jeszcze odbi sztyletem cios w bok i rozpru komu brzuch.
- Z powrotem, ludzie! - wrzasn dowdca i atakujcy na jego komend si wycofali.

Byli lepsi ni si spodziewaem, ich dyscyplina bya godna oddziau wojska. Midzy
mn a dwoma ucznikami zrobio si nagle pusto. Stali obok siebie w odlegoci okoo
siedmiu metrw i obserwowali mnie przez zaoone strzay. Zdoaem jeszcze rzuci lew
rk. W yciu nie udao mi si lepiej - ucznik po lewej krzykn i upad, ten po prawej tylko
mocniej nacign ciciw, ale nawet si nie poruszy. Na wskiej twarzy mia lady po ospie.
Koniec...
Usyszaem charakterystyczny wist, mczyzna przewrci si z grotem strzay
sterczcym z piersi, z trawy za nim wynurzyo si kilka postaci i bezgonie ruszyo na moich
nieprzyjaci. Ja w przeciwiestwie do nich gardowo krzyknem i z mieczem w obu rkach
rzuciem si w stron przywdcy zabijakw. Nie by przygotowany na si mego uderzenia,
przedarem si przez jego krycie i kontynuowaem atak a do garbusa z szabl. Nagle byo po
walce, staem w rozkroku w wysokiej trawie i ciko oddychaem, owady bzyczay chyba
jeszcze goniej ni przed chwil. Wok mnie, w miejscu, gdzie stoczyli swe pojedynki,
czekao siedmiu mczyzn. Wnioskujc z porozrywanych mundurw uzupenionych
najrniejszymi sztukami innej odziey naleeli kiedy do jednego oddziau. Musiao to by
jednak dawno, przed wieloma kilometrami przebytymi w siodle i na piechot oraz przed
wieloma potyczkami. Nie znaem ich, lecz zaatakowanie wroga, ktrego siy byy trzykrotnie
wiksze, wymagao nie lada odwagi.
- Ciesz si, e pana widz, Koniasz - rozlego si za moimi plecami. Powoli si
odwrciem i ujrzaem wysokiego, atletycznie zbudowanego mczyzn. Gdyby twarzy nie
oszpecaa mu wiea szrama, byby bardzo przystojny. W oczach, w zmarszczkach i w
napitych kcikach ust widoczne byo zmczenie, mimo to trzyma si dumnie i prosto. Ten
dumny sposb bycia ju kiedy widziaem. Przez chwil grzebaem w pamici.
- Myl, e caa przyjemno po mojej stronie. Tak jak podczas naszego ostatniego
spotkania, kapitanie - odpowiedziaem po krtkiej przerwie.
Tak jak przed trzema laty ycie uratowa mi dowdca osobistej gwardii hrabiego
Daska, kapitan Valer. Wtedy na terenie hrabstwa uciekaem przed varirskimi owcami ludzi, a
Annemari, crka hrabiego, ktrej pocztkowo towarzyszyem, a pniej zmusiem do
samodzielnej ucieczki, wysaa mi naprzeciw oddzia armii.
- Czemu zawdziczam swoje nieprawdopodobne szczcie?
Jeden z mczyzn stojcych w swobodnej pozycji zakrztusi si krwi i osun na
ziemi.
- Zajm si swoimi ludmi, pniej moemy porozmawia - odpowiedzia Valer,
wyda kilka rozkazw i sam przyjrza si nieprzyjacioom.

Tych, ktrzy yli, dobi.


Mnie nie musia nic mwi. Wiedziaem, e do opatrywania bdziemy potrzebowa
ognia i wody. Za chwil ju pona przede mn maa kupka kory brzozowej i sosnowych
gazek. Podczas pracy czuem na lewym policzku nieustanne szczypanie. Dopiero pniej
zdaem sobie spraw, e moja twarz zostaa upikszona now ran cignc si od dolnej
szczki a po skro. Pewnie nie byem ju tak szybki jak za modu. Z drugiej strony, jedno
dranicie mniej czy wicej... Zanurzyem ptno we wrzcej wodzie i zajem si
mczyzn, ktry najbardziej potrzebowa pomocy. Mia gbok szram na klatce piersiowej,
prawdopodobnie przecite dwa ebra.
Szalecze starcie trwao zaledwie kilkadziesit sekund, ale zanim cho troch
doszlimy do siebie, upyny co najmniej dwie godziny.
W kocu wszyscy siedzielimy lub leelimy wok nieduego ogniska rozpalonego
pod wykrzywion sosn. Kocioek, w ktrym gotowaa si woda potrzebna do opatrzenia ran,
kto wymy i teraz bulgotaa w nim kawa. Zdaem sobie spraw, e nie jadem jeszcze
niadania. Wrciem na miejsce walki i zabraem martwym ich zapasy. Byli wyposaeni
lepiej ni ja, a jedzenia ju nie potrzebowali. Ranek zmieni si we wspaniae przedpoudnie.
- Czemu zawdziczam swoje nieprawdopodobne szczcie? - wrciem do swego
pytania.
- Napadnito na siedzib hrabiego Daska, grd jest zajty, mj pan uwiziony a jego
crka porwana - odpowiedzia Valer lodowatym gosem.
Rozumiaem go. Odpowiedzialno spada na jego barki a, jeli dobrze pamitaem,
nigdy nie rzuca sw na wiatr.
Napi si kawy z kubka, ktry kry midzy nami i na chwil zamilk. W jego
sowach czu byo, jak wiele kosztuje go przyznanie si do tego, e zawid.
- Niecae p godziny po tym, gdy zaatakowali, byem z resztk moich ludzi
zamknity w najgbszym lochu naszego wasnego zamku - dokoczy i pokrci gow, jakby
nie mg w to uwierzy. - Nie miaem pojcia, e dzi jeszcze istniej. Asasyni, cienie,
wadcy nocy, ninja... Mieli dziesitki imion. Uwaaem ich za upiory z legend. A ju w ogle
nie wierzyem, e prawd jest to, co si mwi o ich umiejtnociach! - doda z wciekoci.
Nadesza moja kolej, napiem si kawy i podaem kubek dalej.
- Trzysta lat temu istniao wiele klanw ninja i z tego, co wiem, niektre z nich przed
kilkudziesiciu laty zostay znw powoane do ycia - powiedziaem cicho. - Istnienie tych
zabjcw jest tajemnic starego imperium. Ich gwna sia polega na momencie zaskoczenia i
niezwykym sposobie walki. Nikt nie wie, czego mona si po nich spodziewa. Jeszcze

niedawno

byli

wynajmowani

przez

najbogatszych

szlachcicw

imperium

do

najrniejszych brudnych robt, ale ostatnimi czasy monopol na ich usugi ma tylko sam
cesarz. S wietnymi wojownikami, znaj si na przyrzdzaniu trucizn, lekw, potrafi
kontrolowa swoje ciao a do granic moliwoci, znaj si na ludzkiej psychice. Zostawili
was przy yciu, tylko dlatego, e chcieli jeszcze do czego wykorzysta.
Jeli moja wiedza zdziwia Valera, nie da nic po sobie pozna.
- Czy cesarz jako si interesowa hrabstwem? - spytaem.
- Tak - przytakn Valer. - Po wojnie o miasto M ucieko do nas wielu ludzi, a hrabia
powita wszystkich z otwartymi ramionami. Mamy due terytorium, mao mieszkacw,
dzieci wci nie rodzi si wystarczajco duo. Ponadto hrabia nie popiera polityki cesarza.
Kilkakrotnie odwiedzi go cesarski pose, ostatnia wiadomo bya ju prawie otwart,
grob. Ta napa jest tylko logiczn kontynuacj - rozmyla gono.
Teraz zamilkem ja. Byem wmieszany w wydarzenia wok miasta M i wydawao mi
si nierealne, e kostki domina mogy upa a tak daleko.
- Jak pan si wydosta z tej piwnicy? - spytaem, eby podtrzyma rozmow. - Od
ninja zazwyczaj nie udaje si uciec.
- Przygotowywali mnie do przesuchania i powiesili skutego za rce. Przez chwil w
piwnicy by tylko jeden z nich. Udusiem go nogami - wytumaczy sucho Valer.
- Naprawd to by ninja?
- Nie wiem, jeli ich mundur stanowi kombinezon z czerwonego jedwabiu, to tak.
Kubek zrobi kolejn rund, do kocioka kto dorzuci wie gar kawy. Ogie w
dzie nie ma tej magicznej siy przycigania jak o zmroku i w nocy. My go jednak
potrzebowalimy. Sta si naszym staym punktem w wiecie, ktry si obraca i zmienia z
zastraszajc szybkoci.
- Nie rozumiem jednak, co moe zyska cesarz przez zajcie hrabstwa Daska. Nie
wypowiedzia mu wojny a swoich roszcze wobec ziemi nie obroni nawet przed wasnymi
wasalami. Bd wspiera prawowitych dziedzicw - mylaem dalej.
- Hrabia ma jednego dziedzica - odpowiedzia Valer. - Jej Wysoko Annemari. Z
tego, co wiem, najedcy przekazali zamek Welhelmowi Krotowi. On ma za zadanie
zorganizowa lub Jej Wysokoci z synem hrabiego Vadviga. Sarn hrabia jest ju stary, a jego
syn, delikatnie mwic, ograniczony.
- To znaczy, e sucha kadego, kto wkradnie si w jego aski. Welhelm Krot to
przeduenie rki cesarza. Maestwo Vadviga juniora z Annemari zapewni cesarzowi
cakowit kontrol nad hrabstwem Daska - podsumowaem.

- Dokadnie tak - przytakn Valer.


- A to wszystko z powodu uchodcw z M - napomknem.
- Tak, cesarz ich potrzebuje. Z ich powodu wypowiedzia jedn wojn i nie ma nic
przeciwko dalszym.. Ponadto mj pan ju dugo by mu sol w oku.
Dopilimy kaw w milczeniu przerywanym jednie jkami rannego, ktry zapad w
gorczkowy sen.
- A jak pan si tutaj dosta? - zainteresowa si Valer.
- Waciwie sprowadzio mnie tu spotkanie z pewn kobiet.
- Gdzie jest? - Kapitan wpad mi w sowo, ale zaraz umilk, jakby sw
niecierpliwoci do czego si przyzna i teraz tego aowa.
- ledziem jej morderc. Zabi j, zanim zdya mi cokolwiek powiedzie. Pokazaa
tylko pusty woreczek.
Na krtk chwil wzrok tego silnego mczyzny uciek w gb czaszki, zmarszczki si
pogbiy, a ja zobaczyem, jak bdzie wyglda za pitnacie, dwadziecia lat, o ile doyje
tak sdziwego wieku.
- To bya... - na moment zamilk - dobra kobieta. To krtkie zdanie byo niczym
epitafium, na nagrobku, ktry nigdy nie bdzie istnia.
- Polowaa, czasem pracowaa dla nas jako kurier i wiele czasu spdzaa z Jej
Wysokoci. Nie jestem pewien, ale myl, e zbieraa dla niej informacje wanie o panu.
Teraz mwi ju zwile, spokojnym tonem, bez ladu emocji.
- Informacje o mnie? - Uniosem brwi ze zdziwienia.
- Tak, Jej Wysoko yczya sobie by jak najlepiej poinformowana na pana temat.
Elisabeth niewiele udao si zdoby. Czsto si pan gubi, a pniej znw tajemniczo
pojawia. - Pozostawi moje pytanie bez odpowiedzi.
- Powinnimy chyba sprawdzi, czy waciwie pan odgad zamiary Welhelma Krota wolaem zmieni temat.
- A przede wszystkim obmyli, jak uratowa Jej Wysoko - przypomina.
***
Nasz prowizoryczny obz zosta zlikwidowany byskawicznie. Ciko rannego wraz z
mczyzn, ktry mia przestrzelon nog i porusza si z trudnoci, zostawilimy gboko w
lesie, w miejscu, gdzie ciko byby ich znale. My poszlimy w stron zamku hrabiego
Vadviga. Za nami zostao trzydziestu martwych. Dla nich wszystkie drogi ju si skoczyy,
stali si karm dla innych w odwiecznym cyklu ycia.

Przeszlimy przez zalesion gra, jeden za drugim, cisi i ostroni. Valer wybra
dobrych ludzi, albo raczej starcie z ninja przeyli tylko ci najlepsi. Nie miaem pojcia, e z
rkami w kajdanach mona udusi specjalnie wyszkolonego zabjc jedynie przy uyciu ng.
- Trakt - powiedzia mczyzna idcy na przedzie. Zatrzymalimy si jak na komend
i pooylimy si.
Dnem doliny wia si szeroka cieka, po ktrej mogy jedzi nawet powozy.
Wnioskujc z gbokich, wieo odcinitych kolein, musiao ostatnimi czasy przejecha ich
niemao. Jakby na potwierdzenie naszych domysw zza zakrtu rozlego si skrzypienie
drewnianych osi, ttent kopyt, a od czasu do czasu sycha byo pokrzykiwania wonicy
- Poczekamy i popatrzymy - powiedzia Valer stumionym gosem.
Byli to dobrzy i dowiadczeni ludzie, lecz jednak mnie denerwowali. Przyzwyczaiem
si polega tylko na sobie, a ich obecno otpiaa moje zmysy, tpia ostrze, ktre pomagao
przey samotnikom. Po dugim czekaniu w polu widzenia pojawili si jedcy: dwch
cikozbrojnych najemnikw, trzeci mczyzna nis sztandar cesarskiego mistrza ceremonii.
Spojrzaem na Valera. Soce stao teraz wysoko i palio nas w plecy, po skroni
cieka kapitanowi pot.
- Chyba ma pan racj, cesarz przywizuje do planowanego zwizku wielk wag. I
chce, eby nie byo wtpliwoci, e chodzi o czysto szlacheckie, zaaprobowane przez niego
maestwo. Proporzec ma zote to, to znaczy, e mistrz ceremonii wiezie ksig ziemsk z
nazwiskami wszystkich rodw szlacheckich - skomentowaem orszak pod nami.
- Pono ta ksiga sama rozpoznaje, kto jest szlachcicem, a kto nie - rzuci krtko
obcity mczyzna lecy obok Valera.
Coraz wicej jedcw wynurzao si zza zakrtu, mistrzowi ceremonii towarzyszyo
kilku innych szlachcicw z orszakami. Zjedali si gocie, gocie-wiadkowie. A wnioskujc
z ich pozycji spoecznej, organizator lubu mia w rku wszystkie atuty.
- Mylaem, e tych czarodziejskich ksig ju od dawna si nie uywa - powiedzia
czowiek z mojej lewej. Starszy od reszty, zaczyna mu si robi podwjny podbrdek, ale po
lesie porusza si niczym duch.
- Uywa si, poniewa nie da si ich oszuka. Dzisiaj nie kryj ju tego, tak jak
kiedy. Czasy si zmieniaj - mruknem. - Wyglda na to, e naprawd spiesz si ze
lubem.
- Bdziemy si trzyma grani, cignie si wzdu drogi i doprowadzi nas a do zamku.
Piknie tu i dziko - zdecydowa Valer.

Podnielimy si jak wywiczona sotnia i truchtem pobieglimy w wyznaczonym


kierunku.
***
Siedziba Vadvigw bya pooona na szczycie stromej skay ktr z trzech stron
opywaa rzeka. Koryto miao szeroko zaledwie pitnastu metrw, ale rzeka pdzia przez
gazy z prdkoci galopujcego konia, a niebieskawy odcie wody zapowiada gbi i silny
nurt. Nie ustrzegem si przed wspomnieniem Aguiny, duej rzeki tworzcej wschodni
granic hrabstwa Daska. Wszystkie te wody niosy ze sob zimno gr, gdzie si narodziy.
Rzeka w poczeniu ze stromymi cianami ska sprawiaa, e may zamek stawa si orlim
gniazdem nie do zdobycia. Tylko na pnocnym zachodzie za murami siedziby Vadvigw
rozpocieraa si ka ograniczona rosncym lasem. Po kilkuset metrach rwnina koczya si
i zmieniaa w stromizn nie do pokonania. Jedyn drog na gr stanowia krta, wska
cieka.
- Wonice si spoc - mrukn przysadzisty chopak z doeczkami w policzkach.
Zaledwie przekroczy dwudziestk, w ustach przeuwa dbo trawy i, nawet nie zdajc
sobie z tego sprawy, gadzi kosy dzikiej pszenicy, umiechajc si przy tym. Mgbym si
zaoy, e pochodzi z chopskiej rodziny. Jego umiech by peen zadowolenia, wrcz
zmysowy.
- Dziwi si, e nie obwarowali rwnie i tej ki, ale Vadvigowie nigdy nie byli zbyt
przedsibiorczy. - Gos Valera sprowadzi mnie do rzeczywistoci.
- Zanim sprbujemy czegokolwiek, musimy szczegowo pozna okolic zauwayem.
Gsty, dziki las dziaa na nasz korzy, ale to byo wszystko. Jeli gdzie w
rolinnoci skryway si tereny nie do przebycia, gdzie czowieka mogy zatrzyma
rozpadliny czy pionowe skay, dobrze byoby wiedzie to wczeniej.
Zza gstwiny jode wynurzya si moda sarna. Wiatr wia w naszym kierunku,
ostronie si zbliaa, jednoczenie nieufnie obracajc, gow z boku na bok. Mina nas w
odlegoci kilku krokw. Oprcz mnie chyba nikt inny jej nie zauway.
- Przejd si obok zamku - powiedziaem cicho. - Jestem przyzwyczajony porusza si
tak, eby nikt mnie nie widzia.
- Pjd z panem. - Valera moja wypowied nie zdziwia. - Stavros, rozdzielcie si.
Kiedy spotkamy si tutaj za dwie godziny, chc wiedzie wszystko o okolicy.

Stavros, to by modzieniec wygldajcy na wieniaka. Tylko kiwn gow, odgryz


koniec dba i rzuci na ziemi.
- Alend, we braci i skontrolujcie pnocn stron, ja bior poudniow - rozkaza
cicho swoim kompanom.
Trawa i krzewy ledwie zaszeleciy i w jednej chwili zostalimy z Valerem sami. Byo
ju po poudniu, ale soce palio teraz najbardziej. Miaem spierzchnite wargi, zascho mi w
ustach. Martwi, ktrzy leeli na stoku kilka kilometrw std, nie mieli takich problemw.
Mimo to nie zamienibym si z nimi.
W cigu godziny na kolanach i na brzuchu oblelimy z Valerem k dokoa. Przed
murami obronnymi sterczeli ciele i sucy, wszyscy przygotowywali si do wielkiej
uroczystoci pod goym niebem. Midzy miejscowych wmieszali si ludzie pracujcy dla
poszczeglnych goci, czego wynikiem by chaos przypominajcy maskarad. Mimo to wci
jeden za drugim rozstawiane byy namioty z barwami i znakami heraldycznymi kolejnych
weselnikw.
- Jest ich tylu, e chyba nie mog zmieci si w zamku - Valer skomentowa
zamieszanie na ce.
- Spiesz si, chc to mie jak najszybciej z gowy. A patrzc na rody - pokazaem
proporce powiewajce na murach - cesarz chce, eby nikt w adnym przypadku nie mg
przeszkodzi temu maestwu. Obawiam si, e lub odbdzie si ju jutro.
Valer nie odpowiedzia. Zamiast tego obserwowa scen spojrzeniem jastrzbia,
jastrzbia z ludzkim rozumem.
- Musz przeszkodzi - wymamrota do siebie po dugim milczeniu.
ka stopniowo zaczynaa przypomina miejsce przyszego wita. Dwa rzdy
dbowych blatw cigny si na dugo dobrych trzydziestu metrw, midzy nimi przerwa
na tak szeroko, eby mg midzy nimi przejecha dwukonny zaprzg. Na kracu
biesiadnego stou rzemielnicy koczyli wanie robi podium z siedziskami chronionymi
przez pcienny dach. Przed bram zamku wznosia si podobna, chyba jeszcze wysza
budowla.
- Czoo stou dla urzdnika udzielajcego lubu i modej pary. - Valer pokaza w
stron bramy. - Z drugiej strony dla krewnych i najwaniejszych goci.
Zgodziem si z nim. Gdybym mia urzdza lub i cho troch obawiabym si
wizyty kogo niepodanego, usadzibym mod par w jak najbardziej bezpiecznym miejscu.
Najlepiej bezporednio w zamku, ale z powodu charakteru uroczystoci byo to niemoliwe.

- Jak waciwie chc zmusi Annemari, eby wysza za modego Vadviga? Mistrz
ceremonii przecie j spyta, czy wychodzi za niego z wasnej nieprzymuszonej woli rzuciem.
- Ma pan na myli Jej Wysoko? - odpar Valer troch chodno.
- Tak, mam na myli Annemari. Kupiem j kiedy na targu za trzydzieci pi zotych
i zaprowadziem do domu. Wdrowalimy razem w dziczy przez kilka miesicy. Myl, e
mog zwraca si do niej po imieniu - przypomniaem mu wydarzenia sprzed trzech lat.
Valer powanie si zamyli, jakbym wanie sprowokowa go do filozoficznej
zadumy.
- Tak, pan moe - zgodzi si w kocu. - Hrabia jest w niewoli i z pewnoci jej
zagro, e zabij go, jeli nie powie tak
- Taki sposb przekonywania w wikszoci si sprawdza - stwierdziem. - Zakadam,
e ma pan plan?
Valer skin gow, nie spuszczajc przy tym wzroku z przedstawienia przed nami. Na
szyi usiad mi komar. Czuem ukucie, ale daem mu spokj. Byo ich zbyt wiele, a jeli raz
czowiek zacznie si wierci, nie potrafi przesta i w efekcie przeszkadza to tylko w
koncentracji, bo pogryziony jest w obu przypadkach tak samo.
- Mam. Podczas uroczystoci zabijemy pana modego. Zyskamy troch czasu i
bdziemy mogli przygotowa si do uratowania Jej Wysokoci - odpowiedzia.
Spojrzaem na niego z ukosa. Wci uwanie obserwowa ludzi przed nami,
klasyfikowa ich, ocenia, stara si odgadn, kto do kogo naley. W ostatnich dniach z
pewnoci niezbyt duo spa, na koniu i pieszo pokona odlego kilkuset kilometrw, mimo
to wci by gotowy stawi czoa wrogom i dba o swych ludzi najlepiej jak umia.
Podziwiaem go.
- Na lew wie da si wej, przerwy midzy kamieniami s do spore. Jeli
dostaniemy si na gr, bdziemy mie stamtd wspaniay widok i cel jak na doni zaproponowaem.
Valer popatrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Na krugankach wiey stoj zazwyczaj strae, myl e dwch, ale raczej trzech
ludzi - powiedzia spokojnie.
- To prawda - zgodziem si. Trzech zmczonych stranikw na warcie byo
problemem, lecz do rozwizania. Kapitan to wiedzia, ja to wiedziaem, tylko sprawdzalimy,
czy mylimy tak samo.
***

O zmroku wszyscy toczylimy si pod dbem, do ktrego ze wszystkich stron


przylegay mode zarola buku. Ochadzao si, a ja ju chyba po raz tysiczny chciaem, eby
czowiek potrafi si zagrza wspomnieniem poudniowego upau. Leaem na plecach z
paszczem jak najbliej ciaa. Z prawej i lewej strony przytulali si do mnie inni ludzie.
Dowiadczeni onierze nie czekaj, a zaczn si trz w nocnym chodzie, lecz zaczynaj
si do siebie tuli od razu po zachodzie soca. Stara prawda, ktrej nie mona przeczyta w
wojskowych podrcznikach. Przez licie przebyskiway pierwsze gwiazdy. Deneb, Altair,
Antares. Magiczne nazwy magicznych punktw na niebie.
- Kapitanie? - odezwa si kto w ciemnoci pgosem.
- Tak, Vaskez?
- Jeli dobrze rozumiem, pan razem z bliznowat gb sprawi, eby Jej Wysoko
jutro nie wysza za m, a naszym zadaniem jest we waciwej chwili zwabi do siebie
wszystkie siy Vadvigw i ich kumpli. Czy tak?
Bliznowata gba to ja. W druynie nie byem zbyt popularny. Nie znaem ich imion,
ale po gosie poznaem, e tak nieuprzejmie tytuowa mnie czowiek o twarzy oszpeconej
szerok szram od czoa przez lewe oko a do brody. W konkursie na najbrzydszego
czowieka na ziemi obydwaj bylibymy faworytami.
- Tak, dobrze zrozumiae - odpowiedzia cicho Valer. Temperatura jeszcze bardziej
spada, czuem, jak wok ust zamarza mi wydychane powietrze.
- Nie bdziemy mieli zbyt wielkiej szansy na przeycie z tymi wszystkimi ludmi za
plecami - Vaskez kontynuowa swoje uwagi. - Dlaczego mielibymy to zrobi, dlaczego nie
znikniemy, nie wyparujemy jak zodzieje o wicie?
Valer milcza, jakby zastanawia si nad odpowiedzi.
- Masz pikn, mod on, Vaskez, dzieci pewnie te? - wmieszaem si do dyskusji.
- No, pikne, zdrowe dzieci - ucili z ciekawoci w gosie.
- A jak mylisz, co si stanie, kiedy Jej Wysoko wyjdzie za modego Vadviga?
Zapada taka cisza, e prawie syszaem, jak na liciach osadzaj si krople rosy
- Cesarz przyle wicej swoich ludzi, a wszyscy ci, ktrzy kiedykolwiek mu si
przeciwstawili, bd przeladowani. Twoja rodzina, podobnie jak rodziny twych kolegw,
wszyscy bdziecie przeladowani. Poza tym nie dotrzymasz sowa. Jeste onierzem i
obiecywae, e bdziesz chroni wszystkich tych, ktrzy ci wierz.
- To prawda - stwierdzi, a jego gos wci brzmia tak samo.
Od pocztku to wiedzia, chcia tylko, eby pozostali myleli w ten sam sposb co on.

- Ale dlaczego pan tutaj jest? Nie znam pana, nie naley pan do nas. Dlaczego miaby
pan ryzykowa swoje ycie? Bdzie panu jeszcze trudniej ni nam - zada mi pytanie.
Tym razem ja zamilkem.
- Widocznie jestem gupcem - stwierdziem wreszcie.
Lepszej odpowiedzi nie znalazem. W chwili, kiedy wieczorny gwiazdozbir znikn
ju za horyzontem, a ja byem pewien, e jestem ostatnim, ktry czuwa i rozkoszuje si
wspaniaym piknem nocy, kto gono mlasn.
- Jak pan pozna, e mam dzieci i on? Pikn on? - odezwa si w ciszy Vaskez.
- Oprcz Valera i ciebie wszyscy walcz ze strachem o wasne ycie. To
najcenniejsze, co maj do stracenia. Ty, jeli bdziesz myla, e to pomoe twojej rodzinie,
jeste w stanie sam napa na zamek Vadviga.
- A to, e jest pikna?
- Tylko bardzo pikna kobieta moe pokocha kogo z tak szpetn gb jak twoja.
Kada inna by si baa, e po nocy spdzonej z tob zamiast dzieci urodz si jej mae,
szkaradne demony! - odpowiedziaem.
Zamia si cicho, nagle po niebie przelecia meteor, za nim drugi, trzeci i kolejny, a ja
zrozumiaem, e to ju sen.
Spaem lekko, ale dobrze. Obudziem si o wicie, kilka oddechw wczeniej ni
Valer. Gsta korona dbu ochronia nas przed ros, lecz w powietrzu unosia si wilgo i
nawet w sabym wietle witu rozpoznawaem szron na liciach wok.
Przez chwil nic si nie dziao, jednak czuem, e mczyni budz si jeden za
drugim. Taki jest duch druyny, duch grupy gdzie wszyscy zdani s na jednego i jeden na
wszystkich.
- Idcie na swoje miejsca i kierujcie si nasz umow i wasnym zdaniem - powiedzia
sucho Valer, wstajc.
Bolao mnie w krzyu, miaem ochot na gorc, mocn kaw i chtnie zobaczybym
trzaskajcy ogie. Drugim najstarszym w kolejnoci zaraz po mnie by Valer. Gdybym jednak
troch si postara, rwnie i on mgby by moim synem. Porzuciem t myl i cignem
pasek o jedn dziurk. Ostatnimi czasy zbyt duo nie jadem i ju zaczynao by to widoczne.
- Na co czekamy? - powiedziaem i wszyscy ruszyli.
P godziny pniej staem pod wie. Pierwszy punkt naszego samobjczego planu.
Valer wchodzi pierwszy Przyklei si do ciany niczym prawdziwy pajk i ruszy ze
zdumiewajc lekkoci. Kontrolowa kady kawaek swego ciaa nieprawdopodobnie

pewnie. Zaczynaem ju rozumie, jak samymi nogami zdoa udusi ninja. Tu poniej
kruganka zawis i gestem wskaza, e teraz moja kolej.
Wspinaczka nigdy nie naleaa do moich ulubionych zaj, nie mwic ju o
wchodzeniu po kamiennej cianie, gdzie co drugi kamie kruszy si pod palcami, a
czowiekowi wci wpada do oczu kurz. O stranikach chodzcych nad naszymi gowami
staraem si nie myle.
Kady mczyzna przynajmniej raz w yciu zdecyduje si na jakie ryzykowne
przedsiwzicie. Kiedy dobrze oceni okolicznoci, swoje moliwoci i nie ma strasznego
pecha, moe mu si uda, moe przey. Ja w yciu byem wpltany w wiele rnych
sytuacji, ktre co bardziej rozumny czowiek omijaby szerokim ukiem. Zwaszcza w cigu
ostatnich dziesiciu lat wydawao mi si, e regularnie prowokuj los i jego towarzyszk
mier.
Szpara, w ktr przed chwil wsunem trzy palce, nagle si rozszerzya, czuem jak
co, co stawiao opr pod opuszkami, si rozsypuje. Na szczcie cay czas spodziewaem si
czego takiego, wrciem wic do bezpiecznego chwytu prawej rki. .
Miaem ze sob bardzo pikn, stalow kotwic okrcon sznurem z yka, eby
podczas zakleszczania si midzy kamieniami tylko cicho brzkna. Kruganek wiey by
jednak zbyt may i na pewno by j zauwayli. Minie przedramienia, ktre przytrzymyway
wikszo mojego ciaru, piekielnie ju paliy, gdy wreszcie znalazem inne miejsce, za
ktre mogem si zapa i podcign wyej. Spojrzaem w d. W pmroku rozpoznawaem
tylko ruch wierzchokw drzew pod sob. Mury obronne siedziby Vadviga nie byy wysokie,
zupenie odwrotnie ni w wikszoci innych zamkw. Nieprzystpno zapewniay jej
wanie strome skay pod ni. Ksiyc tu przed peni wanie zachodzi, z drugiej strony
korony drzew otaczao coraz mocniejsze wiato wschodzcego soca. Znw odwrciem si
do ciany. Moment pniej ju si kuliem pod kamienn porcz, za ktr przechadzao si
dwch stranikw. Przyszlimy za wczenie, musielimy czeka, a nastpi zmiana warty.
Nie byo sensu zabija jednych, eby zaraz spotka si z innymi.
Rce mnie bolay, ramiona stay, baem si, e w kadej chwili moe mnie zapa
skurcz w lewej ydce. Musiaem by gotowy do ataku, a nie obolay od wiszenia na cianie.
Liczyem uderzenia serca i w nieskoczono sobie powtarzaem, e przy nastpnym na
pewno przyjdzie zmiana warty. Cika kusza, zawieszona na pasie, nieznonie wrzynaa si w
plecy. Dopiero przy tysic piset dwudziestym trzecim uderzeniu serca usyszaem czapice
kroki czowieka, ktrego przed momentem kto wycign z ciepego ka. Odchrzkn i
splun.

- Jestemy Koris - oznajmi ostry nieledwie wcieky gos. - Zmiana. Diabli nadali t
wart. Bd tutaj tkwi a do poudnia!
- Ale pomyl o tych biedakach, ktrzy wieczorem nawet nie bd mogli si napi! odpowiedzia inny
Kroki przybray na sile, rozlegay si teraz tu nade mn. Jeden z nich kula.
Otrzsnem si i staraem przywrci ndzne ciao do uywalnoci.
- Racja, my przynajmniej sobie uyjemy. Gdy ju bdzie po lubie tej dziewczynki,
porzdnie si napijemy.
Przyszo mi do gowy, e Annemari pewnie ju duo nie urosa. Chocia w ogle nie
miaem pojcia, jak moe po tych trzech latach wyglda.
Poprzednia warta wreszcie odesza. Jeszcze przed chwil panowaa grobowa cisza,
teraz ptaki pieway jak najte. wit, obietnica nowego dnia i wszystkiego, co si w nim
zdarzy.
Woyem n midzy zby i kawaek po kawaku wcigaem si w gr. Natychmiast
w ustach miaem peno liny. Widziaem kiedy obraz pirata, jak ze sztyletem w zbach
wspina si na pokad. Wyglda na tym obrazku bardzo gronie, by w stanie nawet robi
miny. Ja zamiast tego wci przeykaem lin.
Ju ich widziaem. Stali obok siebie i patrzyli w dal w kierunku zamku. Z pewnoci
nie chciao im si cigle chodzi po schodach w gr i w d i spacerowa po murach z jednej
wiey do drugiej. Wsparem si na doniach, stopniowo napinaem minie tuowia i niczym
akrobata podnosiem nogi, a w kocu moje stopy znalazy si ponad murem obronnym.
Ostronie wstaem, ale cigle skulony niczym wyronity pajk. Wanie teraz
potrzebowaem przysowiowego szczcia, eby bez adnego wyranego powodu si nie
odwrcili. Zerwa si wiatr, wykorzystaem jego szum do zamaskowania wasnego ruchu i
zeliznem si na kruganek. Przemieciem si w stron ciany otaczajcej wewntrzn
klatk schodow na wiey. Tutaj cie by wikszy. Miaem nadziej, e przynajmniej przez
chwil patrzyli na wschd i ich oczy bd olepione wiatem. Kamie zatrzeszcza pod
zelwk, kroki si zbliay. Nie trzymaem ju noa w ustach, ale w rce z ostrzem
skierowanym w gr. Stranik przeszed obok mnie z gow odwrcon w stron lasu.
Pynnie, ni szybko, ni wolno, aby nie ostrzeg go powiew poruszonego powietrza, wstaem,
przycisnem si do niego i jednym ruchem podernem gardo. Jednoczenie zakryem mu
usta lew rk, eby nie wyda adnego dwiku. Ostronie pooyem trupa na ziemi. Palce
prawej rki miaem umazane we krwi, nos peen jej odoru. Przeszedem nad zwokami i
powoli przesuwaem si tu przy wewntrznej cianie kruganka do miejsca, gdzie - jak

sdziem - stoi drugi onierz. Nawet gdyby Valerowi nie udao si dosta na gr, cigle
miaem szans.
Zrobiem jeszcze krok i ujrzaem bezwadne ciao na ziemi. Valer, wci jeszcze tylko
sylwetka z szerokimi ramionami stojca nad trupem, odwrci si w moim kierunku.
- W porzdku? - ni to zapyta, ni to stwierdzi.
- Tak - odpowiedziaem i obszedem kruganek dokoa.
***
wit zmieni si w poranek, niektrzy wci jeszcze cieszyli si dniem penym
obietnic. Miaem nieprzyjemne poczucie, e ja do nich nie nale. Wolaem rozejrze si po
okolicy
onierze mogli si do nas dosta na dwa sposoby: przez wewntrzn, krcon klatk
schodow, albo z kadej strony po murach obronnych. Wiea przewyszaa mury o dobre trzy
metry i w razie potrzeby moga suy obrocom jako bezpieczne miejsce do stawiania oporu.
- Jest tak, jak chcielimy. Nie zostaje nam nic innego ni czeka - powiedzia Valer,
podajc mi paszcz jednego z martwych. Zaoyem go, na gow wcisnem jego hem.
mierdzia potem i myszami.
Wraz z nastaniem dnia czuem, e coraz lepiej nas wida i coraz atwiej zrani.
Bylimy dwaj, sami, tylko kilka krokw od masy nieprzyjaci. I jeszcze chcielimy zwrci
na siebie uwag. Lin z kotwic, ktra bya nasz nadziej, starannie zwinem i pooyem
obok. Mniej wicej dziesi metrw od muru rosa niezwykle wysoka sosna, ktrej
najwysza, mocna pozioma ga wyrastaa koo trzech metrw pod nami. Z niej mielimy o
wiele wiksz szans zej na ziemi bez doznania uszczerbku na zdrowiu, ni gdybymy
spuszczali si po linie bezporednio po murach na oczach wszystkich. Planowalimy
zelizn si na sosn, pniej jak najszybciej zsun si wprost w gstwin lasu i zwiewa.
Nasze szanse miay si zwikszy dziki atakowi ludzi Valera w odpowiednim momencie.
Nie mogem si ustrzec przed zerkaniem co chwila na sosn. Valera nic podobnego
nie interesowao, wzrok wbi w miejsce, gdzie mia si odby lub. Woaem zacz
sprawdza kusz. Zupenie niepotrzebnie - byy waciciel wietnie dba o swoje narzdzie,
ktrym zarabia na ycie, mechanizm spustowy dziaa gadko, a twardo prostej ciciwy nie
przestarzaa mnie zadziwia. Wiedziaem, e strzela bdzie Valer. Poza tym strza na
odlego dwunastu metrw, jakie dzieliy nas od podium, na ktrym Annemari miaa zosta
polubiona, by stosunkowo prosty. Przezorny czowiek jednak stara si nie traci bez
potrzeby ani jednego atutu, aby nie prowokowa losu.

- Nigdy bym nie pozwoli, eby drzewa rosy tak blisko murw obronnych powiedzia kapitan pgosem, kiedy przyapa jedno z moich czstych spojrze na nasz
zbawienn sosn. - A to bym ci jako pierwsze.
Nie odpowiedziaem. Zrobio si ju zupenie jasno, gorczkowa krztanina
wskazywaa na to, e przygotowania dochodz do kulminacyjnego momentu. Przed
zamknit zakratowan bram zatrzymaa si grupa ludzi. Dwch onierzy na warcie bez
szemrania zaczo krci koowrotem, cika krata powoli si podnosia. Czekajcy
mczyni trzymali siekiery i inne narzdzia, wygldali na cieli. W kocu brama podniosa
si wysoko, stranicy zabezpieczyli koowrt klinem. Gdyby grozio niebezpieczestwo,
wystarczyo go wybi i krata pod wasnym ciarem zjechaaby w d. Zostao jeszcze duo
czasu do zamknicia bramy gwnej, ktra przez dugi czas moga stawia opr nawet
podczas ataku duym taranem.
Ciele wymienili z onierzami jeszcze par artw i wyszli. Pierwsz ich czynnoci
bya cinka naszego drzewa. Musiaem si stara, eby gono si nie rozemia.
- Moemy si spuci po linie od razu na d, tam, gdzie zaczynaj si mury obronne rzuci sucho Valer.
Mia racj, ale wtedy bdziemy wietnym celem dla kadego szybkiego ucznika.
Zahaczyem kotwic i przygotowaem koniec liny do schodzenia.
Okoo dziewitej zaczli gromadzi si gocie i wkrtce szpaler dla pastwa modych
by gotowy. Chorowie przynieli sztandar cesarskiego mistrza ceremonii i podnieli go na
tak sam wysoko jak chorgwie rodu Vadviga i Daska. Naliczyem w sumie dwanacie
orszakw szlacheckich, byli to albo sojusznicy cesarza, albo ci, ktrzy nie mogli mu takiej
suby odmwi. Wnioskujc po nasilajcym si szmerze, zbliaa si chwila pojawienia si
narzeczonych.
- Co by si stao z Annemari, gdyby nam si nie udao i gdyby w kocu wydali j za
modego Vadviga? - zapytaem.
Dziedziniec by peen ludzi, kilku onierzy starao si zepchn tum w bok, eby
zrobi miejsce dla goci weselnych.
- Vadvig ma dalekich krewnych, gdyby umar, natychmiast znalazoby si paru
kandydatw do dziedziczenia - odpowiedzia natychmiast Valer.
Pewnie rwnie ju o tym myla.
- Myl te, e cesarz nie chciaby, aby wynik jego intryg zalea od ycia
ograniczonego Vadviga - doda.

Valer mia racj. Cesarz mia tyle do stracenia, e by skonny wywoa z tego powodu
wojn.
- Myl, e do czasu, zanim Jej Wysoko nie bdzie mie dziecka, nie zrobi nic kontynuowa swoje rozwaania. - A pniej si zdziwi, poniewa Vadvig bardzo szybko
umrze, a ona zostanie jedyn wadczyni obu hrabstw. I jestem pewien, e bdzie w stanie
broni swego.
W sowach kapitana mona byo wyczu dum. Mwi o Annemari jak o swojej crce.
A by o dobrych pitnacie lat modszy ode mnie, podczas gdy ja mylaem o niej kiedy w
zupenie inny sposb.
- Zgadzam si - powiedziaem. - O ile ten, kto to wszystko zaplanowa, nie jest
mdrzejszy i bardziej bezwzgldny ni si panu wydaje. Jeli zorientuje si, jaka jest
Annemari, zabije j w momencie, kiedy bdzie jasne, e z dzieckiem wszystko jest w
porzdku.
Twarz Valera zesztywniaa, zamiast przystojnego mczyzny zobaczyem teraz
bezlitosnego onierza bronicego interesw swego pracodawcy. Nie, poprawiem si w
mylach, bronicego interesw tych, ktrych ceni i na swj sposb kocha.
- Kolejny powd, dla ktrego musi nam si uda - zakoczy sucho.
- Ju id! - krzykn kto na dole.
Najpierw wysza stra honorowa, za nimi orszak szlachty, a nastpnie para,
mczyzna i kobieta. Ona w sukni z paru metrw kwadratowych materiau, z trenem, ktry
nioso kilka druhen, on w czym, co kolorem przypominao papug zaraon tyfusem
plamistym.
- Niech si pan przygotuje - uprzedzi mnie Valer, wskazujc moj kusz. - Nie mog
strzela, prawie na to oko nie widz. - Dotkn blizny, kiedy zobaczy moj zdziwion min.
Dopiero teraz zauwayem, e biako ma przekrwione, a renica ucieka na bok. Rana
musiaa uszkodzi delikatne minie oczu.
W milczeniu nacignem kusz. Na niewielk odlego mogem na sobie polega.
Orkiestra zacza gra melodi, ktra bardziej nadawaaby si na pogrzeb kogo, kogo
czowiek za bardzo nie lubi i orszak ruszy. Kiedy czoo zastpu mino podium przed bram,
zdaem sobie spraw, e co jest nie w porzdku.
- Ten bawan w ogle nie dba o bezpieczestwo! - wybuchn Valer. - Chce, eby
pobrali si tam!
Pokaza drugie podium, mniej wicej pidziesit metrw od nas. Bro nage zacza
pali mnie w rkach. Porodku drogi orszak si zatrzyma, a ludzie zaczli wznosi okrzyki

na cze przyszych nowoecw. Pewnie miejscowa tradycja. Podczas przerwy na dalsze


podium wspi si cesarski mistrz ceremonii ze swoj, wit, na blisze stary ojciec Vadviga.
Kto reprezentowa hrabiego Daska, nie wiedziaem. Z pewnoci oznajmili, e jest chory i
wybrali zastpc. Takich machinacji nie mona byo dowie, zwaszcza gdyby Dask pniej
zmar. Chorym czasem si to zdarza.
- Nie jest to znowu a tak daleko - powiedzia Valer, spojrzawszy na mnie.
Znw by zupenie spokojny. Moe on by elitarnym strzelcem, ja nie.
- Wie pan, jak to jest ze strzelaniem do celu - zauwayem. - Wystarczy powiew
wiatru i trafia si obok. Przy takiej odlegoci ycie Jej Wysokoci moe by zagroone.
Przyjrza mi si badawczo. Zdaem sobie spraw, e po raz pierwszy powiedziaem o
Annemari tak oficjalnie.
- Jeli si zorientuj, e tu bylimy, stan si ostroniejsi i prawdopodobnie zawioz j
prosto do cesarskiego paacu - stwierdzi.
Orszak tymczasem dotar do drewnianej budowli pokrytej zotorudym suknem, gdzie
czeka ju mistrz ceremonii. Stra honorowa przesuna si w bok, robic przejcie dla
przyszej modej pary. Wia delikatny wiatr z lewej, po niebie gonio si kilka chmurek, ale
soce grzao i wci jeszcze stao przed najwyszym punktem swej drogi.
- Nie mog strzela. Nie skazaby jej pan przecie na mier. Sam pan mwi, e j
zabij.
W gosie Valera po raz pierwszy daa si sysze rozpacz. Nie odpowiedziaem,
zamiast tego napiem ciciw do granicy mocy i zaoyem bet z duymi skrzydekami
stabilizujcymi. Uklknwszy, oparem kusz o porcz. Vadvig i Annemari stali teraz tyem
do mnie przed otyym mczyzn w zotej szacie. Nagle zapada cisza, nawet z duej
odlegoci dokadnie syszelimy sowa mistrza ceremonii.
- Czy ty, Janeesie Vadvigu, bierzesz sobie za on obecn tutaj Annemari Dask i
bdziesz j szanowa na dobre i na ze oraz dba, eby jej honor nigdy nie zosta splamiony?
Suchotnicza sylwetka modego hrabiego skakaa mi przed oczami. Co chwila
mierzyem w zot szat udzielajcego lubu mczyzny. W rce trzyma ksig ziemsk
rodw szlacheckich. Kiedy narzeczeni powiedz tak, poo na niej donie, a w mozaice
zoonej z aktywnych rubinw, pochodzcych jeszcze z czasw sprzed Wielkiej Wojny,
pojawi si herby ich rodw. Mistrz ceremonii wypowie gono Ich prawomocne tytuy i
maestwo bdzie przypiecztowane.
Skoncentrowaem si na wyciciu celownika. Gdyby ten gnojek by przynajmniej
gruby!

- Czy ty, Annemari Dask, bierzesz sobie...


Przestaem sysze, celownik si ustabilizowa i nagle by niczym wyciosany z
kamienia, drobny kontur modego Vadviga sta si bardziej wyrany, rozrniaem prawie
wyszywane zotem ornamenty. Celowaem w praw, opatk, jak najdalej od Annemari, ale
tak, eby strza go zabi. Cisza oczekiwania, nacisnem spust...
Gowa Vadviga si rozprysa, zota szata pokrya si nagle czerwonymi plamami, kto
krzykn.
- Nie, trupa, nie mog polubi - rozleg si dwiczny gos.
Rozpoznaem go, wci brzmia tak samo. Raptem zaczo krzycze wiele osb naraz,
trzech uzbrojonych onierzy przewrcio si ze strzaami w piersiach, z lasu wynurzyo si
kilku mczyzn i zaatakowao.
- Brocie dziewczyny! Jeli co jej si stanie, ka was wszystkich powiesi!
Ogromny, barczysty mczyzna w czerni zacz wydawa rozkazy. Nawet w
zamieszaniu, jakie wybucho, jego ludzie suchali sw dowdcy.
- Uciekamy? - rzuciem, chocia wcale mi si nie chciao.
Byem ciekawy, jak to si skoczy. Z drugiej strony ciekawo to pierwszy stopie do
pieka.
Valer skin gow prawie niechtnie.
Zrzuciem koniec liny z wiey i zjechaem w d tak szybko, e poczuem gorco
nawet pod podeszwami butw. Valer by na dole chyba jeszcze szybciej ni przypi si do
liny. Uciekalimy do lasu, za plecami syszaem wrzaski i szczk broni. Wtpiem, czy ktry
z ludzi Valera przeyje, zbyt dugo kryli nam tyy.
- Zaprowadcie j na dziedziniec, a take starego hrabiego, mistrza ceremonii i paru
wiadkw! Gdy ju tu zrobimy porzdek, chc mie przygotowany drugi lub! - Przez
wrzaw wyranie przebi si gos dowdcy.
Jak na komend zsunlimy si razem z Valerem na ziemi, ukrylimy w zarolach i
po krtkim, rozeznaniu w sytuacji, gboko pochyleni w przd bieglimy z powrotem w
stron murw obronnych. Zoon na cztery lin podrzuciem w gr, Valer prawie wbieg na
mur i wcign sznur za sob. Zrzuciem z siebie paszcz stranika. Byo mi w nim gorco i
cisn mnie w ramionach.
- Chc j wyda za starego hrabiego! - wycedzi Valer przez zby. Prawie wcale si
nie zadysza. - Gnojki!
Spojrzaem w d na dziedziniec. Grupka onierzy otaczaa gromadk cywilw,
prowadzc ich przez bram na dziedziniec.

- Na to im nie pozwol!
Zdanie jeszcze nie przebrzmiao, a ju z kusz w rce znikn w wejciu na klatk
schodow. Ja za nim. Sam nie daby rady, we dwch mielimy przynajmniej jak szans. Nie
rozumiaem, co tu waciwie robi. Kapitan kocha Annemari, ja jej ani jej rodowi nie byem
nic duny. Wbieglimy na dziedziniec, Valer powali na ziemi dwch zdziwionych
onierzy. Paszcz stranika dawa mu przewag zaskoczenia i dziki temu zabi kolejnego.
Utorowa nam tym drog. Dwa skoki i staem przy bramie.
- Co si tam, do diaska, dzieje!
Ogromny mczyzna z czarnym, zakrzywionym mieczem w rce zmierza wanie w
stron przejcia na zamek, za nim oddzia onierzy i szlachcicw w odwitnych ubraniach,
wszyscy uzbrojeni.
- Zabij ci! - wrzasn, kiedy stwierdzi, e stoj mu na drodze, twarz wykrzywi w
grymasie wciekoci i nienawici.
Zanim zdyli si poruszy, trzymaem w rce drewnian pak i wybiem klin
blokujcy koa mechanizmu cigncego. ciana krat zjechaa w d, grad strza zatrzyma si
na stalowych prtach.
- Nie strzelajcie, tpaki! Tej dziewczynie nic nie moe si sta! Musimy przedosta si
przez mury. Pierwszy po drugiej stronie dostanie dziesi zotych! - wrzasn.
Mia szerok uchw, byczy kark i pasujc do tego wielkoci klatk piersiow.
Czarne ubranie nie byo aksamitnym czy jedwabnym mundurem, lecz zwyczajnym,
farbowanym, wenianym paszczem zaoonym na czarny, emaliowany kirys. Nawet nie stara
si wyglda jak go weselny. Przez chwil si sobie przygldalimy.
- Ju gdzie ci widziaem - warkn.
- Temu pierwszemu nic nie przyjdzie ze zota! Jego kiszki zawi sobie wok pasa! krzyknem, eby wszyscy syszeli.
Entuzjazm jego ludzi zdecydowanie osab. Odwrciem si. Valer sta ju przy
Annemari, onierze, przez ktrych si przebi, leeli martwi, ranni albo tylko porozrzucani
wok. Otyy mistrz ceremonii przyciska do piersi du, oprawion w metal ksig. Rubiny
pokrywajce okadki wyglday na razie jak kade inne kamienie szlachetne, aktywowaa je
formua. Annemari spojrzaa na mnie. To bya ona. Wosy dusze ni pamitaem, to, co w
jej twarzy zostao z dziewczcego czaru, zostanie tam a do mierci, bez wzgldu na wiek.
Wargi podkrelone ciemn czerwieni wygiy si w umiechu.
- Ciesz si, e ci widz, brzydalu.

- Co zrobimy? - pominem jej powitanie. - Zabijemy go? - pokazaem starego


Vadviga i spojrzaem na Valera.
Vadvig by kiedy wysokim mczyzn, ale staro sprawia, e zmala, trzsce si
rce i rozbiegane spojrzenie wskazyway na zaawansowan demencj starcz.
- Zabijemy?! - powiedzia z nadziej, a w oczach pojawi mu si przebysk rozumu.
Pooy do na rkojeci swojego ozdobnego mieczyka.
- Gupcy, to wasz koniec - oznajmi spod zakratowanej bramy Czarny. Wok niego
kbili si razem onierze i zaproszeni szlachcice. Gdyby przyszo im do gowy przynie
drgi i zacz dziaa, ju byliby w rodku.
- Koniec - powtrzy raz jeszcze.
Zgodziem si z nim, lecz nic nie mwiem.
- Nawet jeli zabijecie tego starca, mam wok siebie mnstwo szlachcicw, dla
ktrych bdzie honorem polubienie tej maej dziwki i wywiadczenie przysugi cesarzowi.
Spojrzaem na Valera. W jednej rce trzyma kusz, w drugiej krtki miecz. aden z
nas nie bra dugiej broni do zabawy ze wspinaczk po murach. Mia jeszcze przyspieszony
oddech, lewy rkaw paszcza by rozcity, wiea rana na twarzy nabiega krwi, na skroni
pulsowaa niebieska ya.
Podnis kusz i wycelowa w mistrza ceremonii. Mczyzna zacz dre, podbrdki
dray kady w innym rytmie.
- Udziel im lubu - rozkaza Valer, wskazujc na Annemari i na mnie.
- Nie mog, panie, nie mog. - Pokrci gow grubas i zrobi krok w ty.
- Albo j zabij - doda Valer, przesunwszy wycelowan w Annemari kusz.
Spust chodzi lekko, zdenerwowaem si. Grubas przekn lin. Przed chwil
wydawao si, e nie moe by bardziej zdenerwowany ale jemu si udao. Gboko
wcignem i wypuciem powietrze. Dzi nie by mj najlepszy dzie. Sam w zamku penym
nieprzyjaci, wok masa wrogw, a mj jedyny towarzysz oszala. Soce wci grzao
mocno, na niebie przesuway si chmury. Im byo wszystko jedno, co si dziao. onierz z
przebitym brzuchem, lecy w pokrconej pozie na bruku, jkn i jeszcze bardziej si skuli.
Kaua krwi wok niego rosa. Cisza si przeduaa.
- Tak czy owak umrze - powiedzia Valer i unis kusz, mierzy teraz w twarz
Annemari. Ona, Bg raczy wiedzie dlaczego, umiechaa si.
- Suchaj! - gwatownie powiedzia Czarny, a mistrzowi ceremonii ulyo. Ludzie
coraz bardziej toczyli si przy bramie, eby z malowniczego widowiska nic im nie umkno.

Rzucaem nerwowe spojrzenia na wejcie do gwnego budynku. Kilka zrcznych


osb z pewnoci zostao w rodku i prdzej czy pniej zorientuj si, e co jest nie w
porzdku i bd starali si temu przeciwdziaa.
Zorganizowanie wiadkw byo kwesti kilku chwil. Kusza Valera miaa bardzo du
si przekonywania. Ja staem i staraem si wymyli, jak wydosta si z tych tarapatw. Nic
nie przychodzio mi do gowy. Jak uciec z oblonego zamku? Gdyby przynajmniej bya noc,
ale nie moglimy mie nadziei, e utrzymamy si do momentu, a zapadnie ciemno. Poza
tym z Annemari by si nie udao. Popatrzyem na ni i zdaem sobie spraw, e jej blisko
mnie rozprasza, a umiech drani. Wszyscy walczylimy o ycie, a ona miaa min, jakby w
ogle nie zdawaa sobie z tego sprawy.
Tymczasem mistrz ceremonii odmwi pierwsz cz swojej litanii i przystpi do
kolejnej:
- Czy ty Annemari Dask, pochodzca z rodu Daskw, bierzesz sobie za ma
obecnego tutaj... - Zwrci si do mnie ze znakiem zapytania w oczach.
- Koniasza - podpowiedzia mu Valer. - Nazywa si Koniasz, to wystarczy.
- Koniasz Wstrciuch - uzupenia Annemari i prawie przy tym zachichotaa.
- Koniasza Wstrciucha, bierzesz sobie... - kontynuowa mistrz ceremonii.
Pokrciem gow. To nie miao sensu, waciwie moe tylko dla Valera. Stara si
pozbawi Annemari wartoci dla cesarza, albo przynajmniej zyska dla niej na czasie.
- Tak - odpowiedziaa Annemari.
Tum za bram zahucza. Wiedziaem, e bdzie si o tym mwio jeszcze dugo, bez
wzgldu na to, jak caa awantura si skoczy Czciowo aktywowane rubiny zaczy
fosforyzowa podczas wygaszania maeskiej przysigi. W penym wietle nie byo tego
jeszcze zbytnio wida.
Przypominaem sobie w mylach otoczenie zamku, mury obronne, teren, ale wci nie
widziaem adnej drogi na zewntrz. Uciec z klatki, spod kosy mierci. Zapada cisza.
Wszyscy nagle patrzyli na mnie.
- O co ci pyta - powiedzia Valer, prawie nie podnoszc gosu. Moe mi si
wydawao, ale kusz skierowa teraz w moj stron.
Gnojek.
- Tak - odpowiedziaem.
Czarny si rozemia.
- Gupcy! Maestwo midzy szlachciank i czowiekiem nieszlacheckiego
pochodzenia musi by uznane przez co najmniej trzy stare rody Moecie by pewni, e nigdy

wam si to nie uda! Do tego czasu dziewczyna jest tylko tymczasowo zamna i nic z tym nie
moecie zrobi!
Mistrz ceremonii odetchn, byo wida, e nie pamita o prawie zwyczajowym.
Valer postarza si nagle o dziesi lat.
- To nie bya jeszcze caa ceremonia - zwrciem uwag udzielajcemu lubu.
- Ma pan na myli pocaunek? - zapyta niepewnie.
Pokrciem gow, wskazujc ksig rodw. Rubiny wieciy teraz wyranie. W jaki
sposb dziaa czar, nikt oczywicie nie wiedzia, mimo to szlachta przez cae stulecia wasn
krwi zapisywaa do ksigi swoich dziedzicw. W czasach, kiedy wykorzystywanie magii
karane byo mierci, potajemnie, eby nikt nie wiedzia, dzi ju prawie publicznie. Nawet
ci, ktrzy si bali, powrcili do tego zwyczaju.
Mistrz ceremonii wzruszy ramionami, z trudem uklkn przed Annemari i poda
zamknit ksig, eby jej dotkna. Pooya do na wieccych kamieniach.
- Panno z krwi i rodu Daskw...
Na okadce uformowa si herb Daskw, a mocna powiata pokazaa wszystkim, e
naprawd jest penoprawn dziedziczk tytuu.
- ...potwierd pocaunkiem zwizek z Koniaszem Wstrciuchem.
Mistrz ceremonii odwrci si do mnie, ebym i ja mg pooy do na ksice.
Zrobiem tak i zalaa nas druga fala powiaty. Penomocnik cesarza wytrzeszczy oczy, kiedy
zobaczy heraldyczne symbole stworzone przez rubiny.
Tum zahucza ze zdziwienia. Czarny wciekle wrzasn.
- To niemoliwe - krzycza bez przerwy
- ...z ich krwi i koci, niech pan potwierdzi pocaunkiem ten zwizek! - Mistrz
ceremonii dokoczy formu.
Spojrzaem na Annemari, wci miaa na twarzy przygupi umieszek.
- Naley dopeni wszystkich formalnoci - oznajmiem i pocaowalimy si.
Ludzie, toczcy si przy kracie, przygldali si nam zachannie, kto zacz bi
brawo.
- Zabijcie go! Kto sprawi, e zostanie wdow, dostanie sto zotych! - Czarny w kocu
doszed do siebie.
Niecierpliwy chciwiec przepchn grot strzay przez kraty i spuci ciciw. W toku
nie mg dokadnie wycelowa, wic trafi w bok mistrza ceremonii. Strzaa z nieduej
odlegoci wbia si w trzsce ciao a po pira, otyy mczyzna przypomina wieloryba
nadzianego na harpun.

- Jeli kto zadranie t dziewczyn, wypatrosz go! - Czarny zareagowa na ze


trafienie.
- Szybko! Zamkniemy bram, eby nie mogli tutaj patrze! - krzykn Valer i ju bieg
do przodu.
Nie rozumiaem, co ma na myli, ale pomogem. Ja, jak na razie, nie miaem adnego
planu. Pniej wycofalimy si w stron klatki schodowej wiey straniczej. Z budynkw na
razie nikt nie wyszed.
- Twj paszcz. Sprbuj ich przekona, e jestem tob i skieruj na siebie ich uwag powiedzia, kiedy nie byo nas ju wida. - Wtedy wy wymkniecie si tyem. Przede
wszystkim nie daj si zabi, wszystko to - machn rk wok, uwzgldniajc rwnie
martwe ciaa na bruku - poszoby na marne.
Mia racj, dopki Annemari bya moj on, cesarz nic z tym nie mg zrobi. Ale
atwiej powiedzie, gorzej zrobi.
Podniosem kusz, ktr Valer odoy, kiedy si przebiera, i strzeliem w udo zbyt
gorliwego kucharza, spieszcego, eby otworzy bram.
- Nie daj si zabi! - Valer powtrzy jeszcze raz i odwrci si do Annemari. - Wasza
Wysoko, gratulacje z okazji lubu!
Oficjalnie uklkn, pocaowa brzeg jej sukni i gwatownie wbieg po schodach na
gr. W chwili, kiedy pojawi si na murach, rozleg si wrzask i zawiergotay strzay.
- Wariat - warknem.
- Wanie udowodni, e bdzie mi suy tak samo, jak mojemu ojcu. - Annemari,
troch zgorszona, wytumaczya jego zachowanie.
- Tak, ju zapomniaem - powiedziaem i wykonaem rk gest usprawiedliwienia. Musimy si przygotowa, zaraz wyruszymy rwnie my.
- U siebie w pokoju mam przygotowane rzeczy do ucieczki, lin, ubrania.
Przez te lata zapomniaem, jaka jest praktyczna i sprytna.
- Idziemy! - rozkazaem, w tym momencie z zamku wypado trzech onierzy.
Albo si ukryli i czekali na waciw okazj, albo po prostu spali. Wycignem n z
bandoletu i trafiem najbliszego w pier. Metalowe uski skrzypny, kiedy ostrze przeszo na
wylot. To ich troch przyhamowao, natomiast ja przyspieszyem. Przeliznem si pod zbyt
zamaszystym uderzeniem z gry, zablokowaem ostrze tu przy osonie noa, dgnem w
podbrzusze i pocignem w gr. Ostatni onierz sta niczym sup soli. Jego towarzysze
mieli miecze tak jak on, ja tylko noe, a mimo to byli martwi. Rozumiaem go. Mao kto wie,
jak bardzo niebezpieczny jest n w rkach tego, kto umie si z nim obchodzi i nie boi si.

Nie boi si ruszy do walki wrcz. Rozumiaem go, ale musia umrze, poniewa mnie
widzia.
Trzymaem bro przed sob z ostrzem skierowanym ukonie w gr, rk ugiem w
okciu. Wycofywa si ze strachem w oczach. Pniej si zdecydowa, zrobi wypad i dgn.
Wykrciem si bokiem, zablokowaem jego miecz i odtrciem w bok tuowia, drugim
noem ciem od spodu w przedrami atakujcej rki. Skrci si z blu, kontynuowaem ruch
i podciem szyj. Upad w ty z pustymi oczami.
- Uwaga! - krzykna Annemari. Przed budynkiem stao dwch ucznikw, strzay
zaoone, ciciwy nacignite. wiat zwolni. Skd si tutaj wzili, przyszo mi do gowy ale
ju leciaem w powietrzu. Pierwszy ucznik zama si w pasie z betem w brzuchu, drugi
wypuci strza. Co mnie trafio, z ledwoci zakoczyem upadek przerzutem przez bark.
Wstaem, poczuem bl w nodze, strzelec mia ju zaoon kolejn strza. Na chwil
spojrza na Annemari, jakby nie mg si zdecydowa. Susznie stwierdzi, e Annemari nie
nacignie kuszy i po raz drugi nie strzeli. Ale ja ju trzymaem swj najciszy n do
rzucania i robiem zamach. Byo zbyt daleko, dziesi, moe dwanacie metrw. Twarz
przecita ciciw, otara si o mnie brzechwa strzay, ja trafiem go w rami. Wystartowaem
w jego stron, w palcach trzyma ju nastpn strza, skok, ciciwa w zaczepie, kolejny skok,
napinanie czyska, odbicie, ostrze strzay - czarny punkt na rozmazanej plamie twarzy.
Kopnem go w twarz, raz, drugi, trzeci, upad na bok. Stop lewej nogi miaem przestrzelon
na wylot, on lea na ziemi z sieczk zamiast oblicza. Kiedy oddycha, z ust wydobyway si
wielkie rowe bble. Doczogaem si do niego i podernem mu gardo. Koniec z bblami.
Serce czuem a w gardle, szaleczy puls ogusza. Wdech, wydech, wdech. Musiaem
jak najszybciej zebra wszystkie siy.
Annemari zbliaa si do mnie przez podwrze, ostronie si rozgldajc. Jej suknia
zdya ju porzdnie si zniszczy, stracia tren, dolny brzeg by czerwony i rowy od krwi,
szary od poprzylepianego kurzu.
Zamaem strza, wycignem j z nogi i stwierdziem, e mam jeszcze jedn w
ydce, a do tego krwawi mi bok.
- Poduszka do igie, zrobili ze mnie przeklt poduszk do igie - warczaem,
kutykajc do drzwi budynku. Bolao bardziej ni wydawao si moliwe, miaem mroczki
przed oczami. Annemari sza krok za mn. W rce trzymaem n, na wypadek, gdybymy
jeszcze kogo spotkali. Po drodze zagldaem do pomieszcze, ktre mijalimy, ale wszystkie
byy puste, kady chcia obejrze lub. Dotarlimy a do pokojw Annemari na wiey, lecz
wiedziaem ju, e z biegania po lesie nic nie wyjdzie. Zostawiaem za sob wyrany

czerwony lad. Z zewntrz docieray dwiki skrzypicego metalu, starali si otworzy


bram. Usiadem na mikko obitym krzele. W lustrze przed sob widziaem brzydk twarz
zego czowieka, blade wargi zaciskaem z blu i wygldaem na bardzo zmczonego.
- Uciekaj. To twoja jedyna szansa. Przebierz si za suk, gdzie si schowaj, a pod
wieczr albo rano bierz nogi za pas. Wr do domu, twoi ludzie ci pomog - powiedziaem i
rozciem sobie nogawk. ydka bardzo krwawia, ale byo to czyste przestrzelenie minia.
Gdy go zszyj, bdzie jak nowy. No, prawie. Stopa wygldaa o wiele gorzej.
Annemari przygldaa mi si w swojej lubnej, brudnej od krwi sukni, a oczy miaa
wiksze, ni wydawao si to moliwe.
- Do cholery, szykuj si! - wrzasnem na ni. - Przebierz si, we rzeczy i gdzie si
schowaj.
Jakbym obudzi j z zaklcia. Podniosa mj zakrwawiony n, skierowaa ostrze w
stron dekoltu i jednym ruchem pocigna w d. Materia zaszeleci i upad przy jej
nogach. Nie wiedziaem, co przecia, ale nagle staa przede mn zupenie naga. W nastpnej
chwili pochylaa si nad skrzyni i wycigaa z niej bluzk i spdnic. Motyle, ktre jaki
czas temu varirscy wojownicy wytatuowali na poladku i pod opatk Annemari, wci tam
byy ale jej figura ju dawno przestaa by chopica. Ubraa si prawie tak samo szybko, jak
rozebraa. Miaa na sobie proste odzienie suki pani na zamku.
- Wosy - zwrciem jej uwag.
Staraa si naoy czepek, ale wosy wci si spod niego wymykay wic po raz
drugi chwycia mj n i z rudawych splotw nie zostao nic. Zrobio mi si przykro.
- Ju idzie! Pchajcie! - wrzasn kto na zewntrz i prawie w tym samym momencie
zachrzciy zby mechanizmu unoszcego krat.
- Za tym parawanem s drzwi do pokoju suki, prawie nikt o nich nie wie - zwrcia
mi uwag i znika na korytarzu.
Miaa cakiem spor szans na to, e uda jej si uciec. Ja nie. Nawet gdybym gdzie w
kocu si schowa, zdradziyby mnie lady krwi, jakie za sob zostawiaem. Wziem si do
roboty z ydk. Mogem sprbowa dosta si po linie na mury obronne, a pniej do lasu.
Mogem i wiedziaem, e tego sprbuj. Choby dla zasady
Wstaem i nie udao mi si powstrzyma jku. Bolao jak diabli, a moe nawet jeszcze
bardziej. Drugi krok nie by atwiejszy ale poruszaem si pewniej. Stopa natychmiast zacza
krwawi. W bucie musiaem mie basen krwi. Wygldao na to, e nie zdoam uciec.
- Przeszukajcie tu wszystko! - zabrzmia rozkaz na podwrzu.

Ju tu byli. Po gosie rozpoznaem, e to nie Czarny, pewnie polecia gdzie za


Valerem. Drzwi otwary si na ocie, nagle w obu rkach trzymaem noe. Zamiast onierza
ujrzaem Annemari. Bya brudniejsza ni przed chwil i wloka ze sob wiaderko pene wody
- Schowaj si w pokoiku suki. Wytaram po tobie, jeszcze musz wyczyci tutaj!
Nie wiedziaem, czy mam j zwymyla, czy podzikowa. Miaa uciec, a nie
opiekowa si mn! Posuchaem i wsunem si w korytarz. Raczej korytarzyk. By wski i
niski, ramionami dotykaem cian i musiaem sta gboko pochylony. Za moment znalaza
si przy mnie.
- Zejdziemy kawaek niej. Ju prawie tu s - wyszeptaa zdyszana.
Zszedem kilka stromych schodkw niej.
- A suka? - chciaem wiedzie.
- Wczoraj j zwolniam i poprosiam o inn. Myl, e jeszcze adnej nie znaleli, a
teraz nie bd si tym martwi - odpowiedziaa.
Przytulalimy si do siebie. Pachniaa delikatnymi perfumami, w ktrych
rozpoznawaem fioki i bez, ubranie, ktre zaoya, musiao niedawno suszy si na socu.
Ja wok siebie rozsiewaem zapach krwi, zapach mierci. W ciasnym korytarzu stopniowo
przebija on wszystkie inne i czuem go rwnie ja.
Kto pchn drzwi do apartamentu Annemari, w korytarzyku powiao wieym
powietrzem. Jednoczenie weszli rwnie do pokoju suki. Znalelimy si w puapce
niczym krlik w norze. Annemari jeszcze mocniej si do mnie przytulia, jej oddech
poaskota mnie w szyj.
- Nie ma go! - powiedzia kto, drzwi trzasny i przecig znikn.
W cigu nastpnej godziny oba pokoje odwiedzili jeszcze dwukrotnie i dwa razy
przeszukali. W korytarzyk nie zajrza nikt.
Ju nie stalimy, lecz siedzielimy na wskich schodach, opierajc si o siebie. Po
poudniu panujcy wszdzie chaos troch usta. Odwayem si wyj na gr do apartamentu
Annemari. O ile dobrze widziaem, druyny szlacheckie, jedna po drugiej, przygotowyway
si do odjazdu, z zamku wyjedaa wanie grupa konnych. Domyliem si, e to druyna,
ktra ma szuka uciekinierw, a take poinformowa Czarnego o sytuacji na zamku.
Niewielu ludzi zostao. Nie byo po co. Mody hrabia by martwy, a stary nikogo nie
interesowa.
- Do wiey nikogo nie wpuszcza, pilnowa. Kapitan na pewno bdzie chcia
przeszuka j osobicie - mwi mczyzna w kolczudze dwm onierzom pilnujcym drzwi.
Pewnie zastpca Czarnego.

- Wygralimy, bd pilnowa, eby nikt nam nie przeszkadza - szepna Annemari za


mn.
W gosie znw miaa cie wesooci.
Wzdrygnem si. Nie syszaem jej dobrze, spowodowaa to utrata krwi. Huczao mi
w uszach i krcio si w gowie.
- Mamy spokj do czasu, a wrci ten czarny gnojek. Jest mdry. Zostao wiele
ladw, na podstawie ktrych zorientuje si, co tutaj zaszo. A kiedy wrci, zaley od tego,
jak dugo Valer zdoa mu ucieka.
- Da rad doj a do domu. - Annemari nie tracia dobrego humoru.
Miaem nadziej, e ma racj, ju z naszego powodu.
- Musz si napi - powiedziaem po chwili. Gdy czowiek traci wiele krwi, dobrze
jest duo pi.
- Wody czy wina? - spytaa, obuzowaty ton w jej gosie brzmia jeszcze wyraniej.
- I tego, i tego. Wody najpierw - poprosiem.
Podaa mi dzban z wod, z sekretarzyka wyja butelki wina. W wosku, ktrym zalano
korki, nie byo adnych pieczci i nie miaem pojcia, czego mog si spodziewa.
- Barbarzycy - skomentowaem to.
Annemari spojrzaa na mnie pytajco.
- Nie oznaczaj wina, a kobiety tutaj nie nosz bielizny - wytumaczyem i wolaem
si napi, poniewa moje spostrzeenie nie zabrzmiao zbyt uprzejmie w tych
okolicznociach.
Siedzielimy w ciszy, ja na ku z podwinitymi nogami, Annemari w fotelu. By tak
wielki, e prawie w nim gina. Po wypiciu dzbana wody i pierwszej butelki wina, ktre nie
okazao si takie ze, czuem si o wiele lepiej. Soce powoli chylio si ku zachodowi, na
parapecie okna leniwie bzyczao kilka much. Martwi zostali ju sprztnici.
- Przed witem znikniemy. Wemiemy konie ze stajni. Pojedziemy drog, a jeli
przypadkiem kto nas zatrzyma, bdziemy udawa, e naleymy do orszaku ktrego z goci.
Gdy si oddalimy, ukiem skierujemy si w stron twojego domu. Nie moemy spotka si z
tym gnojkiem - przedstawiem swj plan.
- A jeli na noc zamkn bram? - chciaa wiedzie Annemari.
- Nie powinni. Zakadam, e gocie bd odjeda przez ca noc a do rana. Nikt nie
chce, eby czono go z tym, co si tutaj stao. Ale gdyby tak zrobili, zsuniemy si z murw i
poczekamy kawaek dalej, a konie od kogo poyczymy.
- Podoba mi si sowo poyczymy - zamiaa si. - Nalejesz mi wina?

- Nie jestem zbyt uprzejmy, co? - Pokrciem gow, naprawiajc swj bd.
Ochodzio si jeszcze przed zachodem soca, ale okno zostawiem otwarte, eby nikt przez
przypadek nie zauway zmiany. Zamek sprawia teraz wraenie na wp opuszczonego, jak
miejsce, gdzie diabe mwi dobranoc. Prawdopodobnie by wanie tak dziur, przynajmniej
do czasu, kiedy cesarz nie wczy go w swoje plany.
- Elisabeth ci znalaza? - Annemari przerwaa dugie milczenie.
- Waciwie tak - przytaknem i opowiedziaem dziewczynie, jak wszystko si
potoczyo.
- Przykro mi, e umara z mojego powodu - szepna, podniosa si z fotela i
podstawia mi kielich do napenienia.
Krew przesika przez opatrunek stopy, ubrudzia powleczenie ka. Gdybymy znw
mieli si schowa, musiabym je jako zakry.
- Nie z twojego powodu. Ze swojego, robia to, co chciaa - powiedziaem bardziej
zdecydowanie ni zamierzaem.
Wino zabulgotao w szyjce butelki. Annemari usiada obok mnie i znw
odpoczywalimy w milczeniu. Blisko dziewczyny bya przyjemna, ale przeszkadzaa w
myleniu bardziej, ni mi si to podobao.
- Wiesz, co byo w tym woreczku, ktry wycigna?
Pokrciem gow.
- May szmaragd wart trzydzieci pi zotych. Dostae wtedy nagrod od mego ojca
za to, e mnie przyprowadzie do domu, a ja ci go ukradam. Tyle zapacie za mnie na
targu. Chciaam, eby po niego wrci.
- To byo dawno - stwierdziem.
- Dawno - powtrzya cicho.
W jej gosie sycha byo zy
Rozumiaem j. Dawno oznaczao czasy, kiedy miaa kochajcego ojca, zapewnion
przyszo, bezpieczestwo i wygod domu rodzinnego, Ale to byo dawno. Teraz ukrywaa,
si w obcym zamku, w pokoju z obcym facetem, jej ojciec by prawdopodobnie martwy i nie
miaa pojcia, czy w ogle uda si jej wrci do domu.
- Poleganie na tych trzydziestu piciu zotych to z twojej strony zbyt due ryzyko wolaem raczej wrci do mniej powanych wspomnie.
- Nie powiedziaabym - jeszcze nieco smutno umiechna si i napia wina. - Wiesz,
co ci wtedy powiedziaam?
Doskonale to pamitaem.

- e poczekasz na mnie trzy lata. Do swoich osiemnastych urodzin.


- Nie dotrzymaam sowa. Skocz je dopiero za dwa miesice, a ju jestem matk.
O mao nie zakrztusiem si winem. Wzruszyem ramionami, nagle nie umiaem
rozpozna jej wyrazu twarzy. Pewnie dlatego, e zaczyna zapada zmrok. Na pewno.
Przyszo mi do gowy, e nie powinna przesiada si na kanap. Annemari bya pikna,
ponadto ju dawno zasza mi niele za skr, a ja ju dugo nie miaem adnej kobiety.
Przyspieszony puls rwnie nie robi dobrze moim ranom.
Wstaem i signem po butelk z winem.
- Jeszcze kieliszek? - spytaem, a mj glos brzmia chrapliwie.
- Dlaczego, nie - odpowiedziaa i rwnie wstaa.
Zdecydowaem si zakoczy t dziwn sytuacj, zanim mnie przeronie. Podaem
jej, ale... Nie wiedziaem dokadnie, co kryje si za tym ale.
- Nigdy w yciu nie spaem z dziewic - powiedziaem. - Moja pierwsza dziewczyna,
z ktr zawarem znajomo, bya dziewic, lecz przespa si z ni mj ojciec. Pniej
przerodzio si to w mae nieporozumienie i przez kilka lat stara si mnie zabi. Dziewice
przynosz mi pecha, unikam ich.
Miaem problemy z artykulacj, prawie nie mona mnie byo zrozumie.
- Wic z dziewic? - powiedziaa przecigle. - T szans zaprzepacie trzy lata temu,
wstrciuchu.
- Kamiesz - oskaryem j.
- Przekona si moesz tylko w jeden sposb - powiedziaa, a w jej oczach taczyy
iskierki.
Nagie przestao mi si wydawa, e panuje mrok, wiata byo do.
Rozwizaa sznurek przy dekolcie i pozwolia bluzce powoli zsun si z ramion, W
oczach wci miaa miech i... i pragnienie.
Gdzie nad okciami bluzka si zatrzymaa. Ostronie, eby nie podrapa Annemari
swoimi zgrubiaymi domi, pomogem jej dokoczy to, co sama zacza. Skr miaa
aksamitn. Potem rozpiem jej spdnic i pozwoliem, aby spada na ziemi. Miaa majtki,
czarne, jedwabne, pene obietnic.
- Nie jestem barbarzyc - szepna mi do ucha ze zduszonym miechem, ugryza
mnie i rozpia sprzczk pierwszego rzemienia z broni.
- Jak to zrobia? W poudnie ich nie miaa... - wymamrotaem i zostawiem j, eby
sama poradzia sobie z moimi noami.
- Tego si nigdy nie dowiesz.

A pniej ju nie rozmawialimy.


Jeszcze przed witem opucilimy pokj i powoli schodzilimy po stopniach. Szlimy
bez wiata, gdzieniegdzie paliy si wiece i to nam wystarczao. Wejcia do wiey, co
dziwne, nikt nie pilnowa. Pewnie nie traktowali rozkazw zastpcy a tak powanie. Powoli
przesuwalimy si korytarzami, wnioskujc ze stanu niektrych pomieszcze, doszo do
rabunkw. Czas Vadvigw definitywnie si skoczy. Kiedy mijalimy drzwi do piwnicy
obok zamkowej kuchni, dobiegao stamtd gone chrapanie. onierze z pewnoci naruszyli
zasoby zamkowego wina. Dla nas lepiej. Stumiem pokus, eby ich zamkn, niepotrzebne
ryzyko.
Wreszcie znalelimy si w stajniach. Zajmoway znaczn cz parteru lewego
skrzyda. Na zardzewiaym haku wbitym w nony sup wisiaa lampa olejowa, ktrej knot
powoli si dopala, w boksach stay ostatnie cztery konie. Muchy jeszcze spay, spokj
przerywao tylko parskanie od czasu do czasu. Domyliem si, e niektrzy ludzie
zdecydowali si nie czy przyszoci ze swoim dowdc i dali nog. Rozejrzaem si w
poszukiwaniu siode, wydawao mi si, e widz je na belce w jednym z opuszczonych
kojcw. Wszedszy tam, natknem si na picego czowieka w sianie. N wlizn mi si
do rki prawie bez mojej woli, mczyzna si obudzi i skoczy na rwne nogi.
- Co si dzieje, panie?
Zobaczy ostrze w mojej rce, zamilk i zblad.
To nie by dorosy mczyzna, ale mody chopak, trzynacie, czternacie lat.
Syszaem, jak Annemari za mn bolenie westchna.
- Milcz albo ci zabij - powiedziaem cicho i mylaem powanie.
Chopak spojrza na mnie, widziaem, jak jego mzg zacz pracowa na penych
obrotach, chwil pniej zobaczyem po jego oczach, e mnie rozpozna.
- Pan jest... - zamilk, poniewa zrozumia, jaki zrobi bd.
Nie mogem go pozostawi przy yciu. Natychmiast naprowadziby wszystkich na
nasz lad.
- Osiodaj dwa konie, szybko, cicho i dobrze.
Annemari pooya mi rk na ramieniu, wiedziaem co chce przez to powiedzie.
Chopak skin gow, ale nie odway si ruszy.
- Trzy konie - poprawiem si. - Szybko, cicho i dobrze. Ten trzeci dla ciebie. Dama
bdzie potrzebowa sugi.
Napicie opado, widziaem, jak nam wszystkim ulyo. Nie musiaem go zabija.
- Brama jest zamknita? - spytaem.

- Nie, gocie odjedaj prawie ca noc, sierant, ktry dowodzi, uciek odpowiedzia prdko i zabra si do pracy.
Przygotowywa trzecie zwierz, kiedy usyszaem chrzknicie, kto si do nas zblia
korytarzem.
- Pracuj dalej, nic si nie dzieje - uspokoiem go. - Ty si schowaj za rg, a gdyby
prbowa nas wyda, zastrzel go - przykazaem Annemari.
Wtpiem, by to zrobia, ale miaem nadziej, e to wystraszy chopaka. Wczoraj mg
widzie, co Annemari potrafi zrobi z kusz.
Sam stanem tyem do drzwi i czekaem. Kroki si zbliay ko odgoni si ogonem
od muchy ktra wyprzedzia wit. Sabncy pomie lampy zadra, cienie zataczyy
chaotycznie. Przybysz zatrzyma si w drzwiach.
- Co si tutaj dzieje, do cholery? Czowiek nawet nie moe si w spokoju wyspa!
Poczuem odr zwietrzaego piwa. Konie pachniay lepiej.
Chopak spojrza na przybysza, o mnie nawet nie zahaczy wzrokiem.
- A panu co do tego?! - Woy w swe sowa porzdn dawk pogardy
- Ty smar...
Mczyzna natychmiast ruszy w stron chopca, lecz zdy zrobi krok i powiedzie
dwie sylaby. Przykleiem si do niego, lew rk odwrciem mu gow i zanim zdy
zareagowa, przejechaem ostrzem po ttnicy szyjnej. Strumie krwi bryzn na cian, konie
z przestrachu parskny. Znw palce lizgay mi si we krwi, ale cieszyem si, e nie
staraem si dgn gocia w nerki. Mia na sobie zbroj kkow ze wzmocnion tyln
czci.
- To byo dobre - oceniem, co zrobi chopak.
Teraz troch z przestrachem przyglda si ciau u moich stp. Pewnie zdawa sobie
spraw, e niewiele brakowao, a skoczyby podobnie.
- Jak si nazywasz? - spytaem go.
- Harald, panie.
- Wic, Haraldzie, ten trzeci ko. Im szybciej wyjedziemy tym lepiej.
Skin gow i wrci do pracy. Annemari tymczasem wysza z ukrycia, popatrzya na
mnie i nie wiadomo z jakiego powodu skina gow.
Wyprowadzilimy konie ze stajni, wskoczylimy na sioda. Jechaem na przedzie z
kusz na kolanach i noem w rce. Koskie kopyta gono stukay na bruku, wschd blad,
zaczynao wita. Powietrze byo zimne i wilgotne. Czekaem na krzyk, brzk ciciwy. Nic

takiego si jednak nie stao, przejechalimy przez bram i zgubilimy si w rzedncej mgle
rodzcego si dnia.
***
Podr do pastwa hrabiego Daska przebiega bez problemw, cho zaja nam
prawie miesic. Zacieraem za nami lady najlepiej jak umiaem, raz przyczylimy si do
karawany kupieckiej, raz Annemari z Haraldem wjechali do miasta sami, ja towarzyszyem
im w pewnym oddaleniu, na wypadek, gdyby co si stao.
Problem miaem tylko ja, nie wiedziaem, co mam pocz z Annemari
Kochalimy si, w nocy si do mnie tulia, a w dzie wykorzystywaa kad
sposobno, eby mnie dotkn. Podobao mi si to, odpowiadao, dokadnie mwic czego
takiego wanie pragnem. Tylko nie byo stosowne, eby crka hrabiego, dziedziczka
woci, kompromitowaa si z takim wczg jak ja. W dodatku niemal trzykrotnie od siebie
starszym. Po kpieli w rzece, kiedy staem na stray, eby nikt i nic jej nie zaskoczyo, a w
kocu nas oboje zaskoczy dzik, szukajcy w pobliskim lasku odzi, zdecydowaem si
zostawi wszystko swojemu biegowi. Wiedziaem, e gdy dotrzemy do jej domu, sama zda
sobie spraw z sytuacji i co z tym zrobi. Bya mdra i pod wieloma wzgldami bardziej
praktyczna ni ja.
Harald traktowa nas oczywicie niczym maestwo, a swoje obowizki sugi
wykonywa powanie. Musiaem mu tego w kocu zakaza i pasowa na wsptowarzysza,
poniewa nie byem przyzwyczajony, eby kto zbiera mi drewno na ognisko, oglda traw,
czy nie czyhaj adne niebezpieczestwa, i zajmowa si ca mas innych rzeczy, ktre
towarzysz codziennemu yciu w drodze.
Ostatniego dnia przed dotarciem do centralnego miasta w hrabstwie Daska, ko
Annemari zrani si w nog i zacz kule. Dziewczyna nie chciaa, eby Harald szed pieszo,
wic przesiada si do mnie.
Poniewa w obawie przed ewentualnymi puapkami unikalimy drg, dotarlimy na
miejsce niezauwaeni. Dopiero przed wejciem do wewntrznej, obwarowanej czci miasta,
zatrzymaa nas stra.
- Wasza Wysoko! - Oficer pozna Annemari i natychmiast posa na zamek onierzy
z wiadomoci.
- Da pan rad zdoby konia dla Jej Wysokoci? - poprosiem go.

- Nie ma potrzeby. - Powstrzymaa mnie. - Jedziemy tak cay dzie i na ten kawaek
ju si nie opaca. Nie bdziemy pana ludzi - umiechna si do onierza - odrywa od
penienia wanych obowizkw.
- Nie godzi si, eby hrabianka jechaa w siodle z... - nie mogem znale waciwego
sowa - ...z mczyzn mego pokroju - powiedziaem w kocu.
- Jestemy maestwem - zwrcia mi uwag.
Oficer zasalutowa i pojechalimy dalej.
- Twojemu wierzchowcowi nic si nie stao? - Przyszo mi do gowy, kiedy
posuwalimy si w stron zamku ulic, a wok nas zbiera si tum.
- Tak, umwiam si z Haraldem. Potrafi sobie radzi z komi - przyznaa bez
skrupuw, posyajc umiechy i pozdrowienia na wszystkie strony.
- Moe jednak powinienem go po prostu zabi - odrzekem pgosem.
Zamiast odpowiedzi pocaowaa mnie, owacje przybray na sile.
Z Annemari wrci ad. Ludzie zdawali sobie z tego spraw, dlatego te tak j witali.
Gdzie na zamku rozlegy si fanfary, sztandar hrabiego zatrzepota na najwyszym
supie. W naszym kierunku szed oddzia onierzy z Valerem na czele. Odkd znaem
kapitana, nie widziaem na jego twarzy czego, co bardziej przypominaoby umiech.
- Pani, panie! - pozdrowi nas i zasalutowa, jego ludzie utworzyli wok nas szpaler.
- Pani ojciec nie yje. W wizieniu zasab i nie wrci do zdrowia. Umar we nie,
podczas swojej ostatniej kolacji wyrazi al, e si pani nie doczeka. Oznajmiem mu, e
przybdzie pani w towarzystwie... - Valer zamilk, poniewa ju zna moje pochodzenie. - W
towarzystwie pana Koniasza - zdecydowa si pozostawi to w tajemnicy
Annemari pochylia gow. Nie widziaem jej twarzy, tylko mocniej j przytuliem.
Jechalimy dalej i po chwili znw rozsyaa umiechy na wszystkie strony. Zanim dotarlimy
na zamek, miny prawie dwie godziny Pokoje byy ju przygotowane. Chocia tego nie
chciaem, dostaem pokoje pana zamku. Stary hrabia nie mieszka w nich od czasu, gdy
umara jego ona. Annemari miaa swj buduar po przeciwnej stronie korytarza. Wygldao
na to, e nawet Valer traktuje nasz lub zupenie powanie.
Usiadem w fotelu w duym gabinecie panujcego na zamku i pooyem nogi na
stole. Lewa stopa znw mnie bolaa. Podczas drogi nie byo czasu, eby zupenie si zagoia.
Annemari odesza do prywatnej czci, eby przeczyta list, jaki zostawi dla niej
ojciec.
W duym kominku pon ogie. Zanim zdyem cokolwiek powiedzie, pojawi si
sucy ze stolikiem na kkach, na ktrym stay dwa puchary i butelka wina.

Sprbowaem go.
- Jest tak samo wietne, jak to, ktre piem u was trzy lata temu - powiedziaem ze
zdziwieniem.
Sucy si ukoni.
- Ma pan racj, kaza go dla pana przygotowa jeszcze stary pan - powiedziawszy te
sowa, wyszed.
Siedziaem w zamyleniu, z ktrego wyrwaa mnie dopiero Annemari. Na jej twarzy
bka si umiech.
Nie tylko na ustach, ale rwnie w oczach. To bya jedna z rzeczy ktra sprawiaa, e
wygldaa piknie.
- Baem si, e bdziesz si smuci - powiedziaem cicho.
- Ten list... - Wzruszya ramionami. - Nie mogam si nie mia, kiedy go czytaam.
Moe kiedy ci go poka.
Dask by naprawd wyjtkowym czowiekiem, dla mnie wino, dla swej crki list,
ktry j rozweseli.
- Jestem dwadziecia siedem lat starszy od ciebie - zaczem ostronie.
- Umiem liczy - upewnia mnie i przybraa pytajcy wyraz twarzy typu: ciekawe, co
jeszcze wymylisz.
- Mczyzna powinien si przy boku ony zestarze, a nie zniedonie - skrciem
swoje przemwienie.
- To aden problem. Gdy tylko zniedoniejesz, postaram si o fotel na kkach i mi
opiekunk, ktra bdzie si tob zajmowa. W ogle nie musisz si ba. A ja si rozejrz za
jakim modym kochankiem - oznajmia.
- Przemylaa to - stwierdziem, jakbym czego takiego si spodziewa.
- Oczywicie.
Nasz askaw wymian pogldw przerwaa suca.
- Prosz pani, kpiel ju przygotowana!
O mao nie warknem. Nie byem przyzwyczajony do ludzi wok, ktrzy nieustannie
si mn zajmowali.
- Moe gorca woda te by ci nie zaszkodzia? - szepna mi Annemari do ucha i
lekko mnie ugryza.
Suca dyskretnie odwrcia wzrok.
- Co by zrobia, gdybym straci to ucho? - zainteresowaem si.
- Masz dwa - odpowiedziaa, wychodzc z gabinetu.

- A jeli oba?
- Jest wiele innych interesujcych czci ciaa! - Dobiego mnie ju z korytarza
Suca, kobieta w wieku mniej wicej czterdziestu lat, poczerwieniaa.
- Nie rozumiem, gdzie ta kamczucha si tego nauczya - powiedziaem celowo bardzo
gono.
- Bdzie pan sobie take yczy kpieli? - usyszaem uprzejme pytanie.
- Tak - odpowiedziaem niechtnie.
***
Po tygodniu znw zaczem by w formie, wszystkie moje rany si zagoiy, tylko
stopa potrzebowaa jeszcze paru dni. Wanie przegldaem bibliotek, kiedy przeszkodzi mi
Valer.
- Panie? - zacz rozmow w tradycyjny sposb.
- Tak? - odrzekem.
Ju si przekonaem, e wanie w ten sposb najszybciej przejdziemy do rzeczy.
- Kiedy zorganizujemy uroczysto? - spyta.
- Jak uroczysto? - Nie rozumiaem.
- Polubi pan Jej Wysoko z uwzgldnieniem wszelkich formalnoci, ale nasza
szlachta i poddani oczekuj uroczystoci. Dla hrabstwa to znaczce wydarzenie. Maj do niej
prawo.
- Z pewnoci. - Skinem gow. - Zastanowi si nad tym i jutro to omwimy w
porzdku?
- Tak, panie - odpowiedzia, odwrci si i chcia znikn w typowy dla siebie sposb.
- Valer, t kusz miae we mnie wymierzon przez przypadek? - zatrzymaem go
pytaniem.
- Tylko ci si wydawao - odpowiedzia natychmiast.
Nawet nie musia pyta, o co chodzi, ajdak.
Dobrze wiedzia, e mwi o lubie z Annemari. Jeszcze raz wspomniaem nasz
rozmow. A take uroczysto. Najwyszy czas znikn, ja po prostu nie mogem by hrabi.
***
Mury obronne pokonaem tradycyjnie, uywajc kotwicy, liny i wspinajc si po
kamieniach. Zagbiem si w wskie uliczki miasta. Byo ciemno, noc jeszcze nie zdya
sobie zda sprawy e jej panowanie si koczy. Chd przenika przez ubranie, a z kadym

krokiem byo mi trudniej. Musiaem odej. Moe potrafibym znw by szlachcicem. To tak.
Ale dla niej byem za stary a starego psa nikt nie nauczy nowych sztuczek. Annemari miaa
przed sob cae ycie. Kolejny powd, dlaczego musz znikn - znw pokrzyowaem
cesarzowi jego plany a to oznaczao problemy dla kadego w moim otoczeniu. Dooyem
jeszcze par innych dlaczego odej i troch pomogo. Troch.
Bez popiechu dotarem na miejsce.
Wczoraj ukradkiem kupiem kanoe i kazaem je umieci pod mostem. Planowaem
dotrze a do Aguiny, grskiej rzeki pyncej wzdu granicy hrabstwa Daska od wschodu,
nastpnie przeby jeszcze kilkadziesit kilometrw i zaszy si w dungli. Nie miaem
najmniejszej ochoty, eby ledzili mnie zawzici ludzie Valera na koniach.
Po raz pierwszy zanurzyem wioso w wodzie. Nie wiedziaem, czy robi dobrze, ale
raz si zdecydowaem i nie pozostao nic innego ni kontynuowa.
Kiedy ju soce grzao, dotarem do progw skalnych, przez ktre musiaem
przecign kanoe. Dobiem do prawego brzegu w miejscu, skd najatwiej byo
obserwowa, co si dzieje.
Pod drzewem siedziaa Annemari ubrana w skr. Miaa na sobie ubranie, ktre
uszya podczas naszej wdrwki trzy lata temu. Przystrojona frdzlami i naszytymi
muszelkami znw wygldaa jak ksiniczka dungli.
- Uciekasz - stwierdzia.
Nie wiedziaem, co powiedzie. To bya prawda.
- Kazaa mnie ledzi? - spytaem.
- Nie. Kazaam tylko sprawdzi, czy kupisz konia, d, czy pjdziesz pieszo.
- Skd wiedziaa, e uciekn wanie dzi? - zadaem kolejne pytanie.
Przechylia gow w bok, w oczach miaa wyraz, od ktrego zrobio mi si
przykro.
- Jeste delikatnym facetem, wstrciuchu, ale gdy kto si kocha tak jak ty wczoraj
wieczorem, jasne jest, e myli, i to po raz ostatni.
Staem i milczaem.
- Strasznie si baam, e si myl, e gdzie si zgubisz, a ja ju nigdy ci nie zobacz.
Kochasz mnie? - spytaa tym razem ona.
- Tak - odpowiedziaem.
Dlatego tak ciko byo odej. A Annemari jeszcze mi to utrudniaa. Musiaem
odej. Dla niej.
- Wic pojad z tob - powiedziaa spokojnie.

Przeknem lin.
- Nie moesz, masz obowizki wobec swoich ludzi - prawie krzyknem.
Dopiero teraz zauwayem, e ma spakowany may plecak. Nie wiedziaa, nie miaa
pojcia, czym jest ycie w drodze. Niewygody niebezpieczestwo, brodzenie w najwikszym
bagnie i brudzie, jakie przynosi ycie. Ze mn kiedy skosztowaa raczej lepszych rzeczy
- Mam. Ale mnie nikt nie pyta, czy chc by hrabiank. Chc by z tob. Nie wierz,
e dostan jeszcze drug szans.
Dostrzegem poruszajc si ga w niedalekim gszczu. Signem do kanoe,
wycignem kusz i pokazaem Annemari, eby schowaa si za pie drzewa, pod ktrym
siedziaa. Posuchaa bez wahania.
- Hej, ty tam! Wya, albo ci przebij betem. Par gazek ci nie ocali! wrzasnem w stron podejrzanego miejsca.
Krzewy si poruszyy jeszcze raz i wyszed z nich Valer. A ja mylaem, e odejd
niezauwaony...
- A jak ty si tu znalaze? - zwymylaem go wcieky.
- ledziem Jej Wysoko. Odpowiadam za jej bezpieczestwo, nie mog jej zostawi
bez opieki - odpowiedzia normalnym, lodowatym gosem.
- Chc by z tob - powtrzya Annemari.
Patrzyem raz na ni, raz na Valera, raz na kanoe. Mogem wrci, odjecha sam,
odjecha z Annemari. Valer by mnie nie zatrzymywa, nie odwayby si. Mogem wrci,
odjecha sam, odjecha z Annemari. Mogem...

You might also like