Professional Documents
Culture Documents
DreamWorks
Sztuka teatralna
(w przekadzie Karoliny Gruszki)
Osoby:
DAVID redaktor naczelny magazynu Nauka i Spoeczestwo. 35 lat.
MERYL - ona Davida, dziennikarka. 34 lata.
TEDDY - wydawca ksiek. 39lat.
FRANK wysokiej klasy biznesmen. 40 lat.
SALLY - ona Franka, redaktor naczelna magazynu dla kobiet. 37 lat.
BETTY kochanka Franka, modelka. 28 lat.
MAXIMILIAN waciciel sieci klubw fitness i szk jogi. Buddysta. 40 lat.
ELIZABETH 30 lat
LAMA JOHN - buddyjski lama, z pochodzenia Amerykanin. 35 lat.
STRANICZKA 35 lat
PRZECHODNIE NA ULICY - rnej pci, wieku i pozycji spoecznej
1. Scena
Mieszkanie Davida.
Meryl.
MERYL. Ale moesz umrze. Kady z nas moe w kadej chwili umrze. Moesz
zadawi si jedzeniem podczas naszej dzisiejszej kolacji i umrze.
DAVID. Proponujesz, ebym nie jad dzisiaj kolacji?
MERYL. Mwi powanie, David. Boj si. Tak bardzo ci kocham. Nie mog sobie
wyobrazi, e ci nie bdzie, e zostan kiedy bez ciebie. Nie potrafi sobie wyobrazi
wiata bez ciebie. Mojego ycia bez ciebie. Tak mi smutno, David.
DAVID. A skd ci si wzio, e to wanie ja umr pierwszy, Meryl, jestemy przecie
rwienikami?
MERYL. Ciesz si, e potrafisz sobie z tego artowa, David, ale ja nie mam nastroju
do artw. Oczywicie, e chciaabym umrze pierwsza i mam nadziej, e tak si stanie,
ale nie mam cakowitej pewnoci. I boj si. Nie bd w stanie y po twojej mierci, y
bez ciebie.
DAVID. Umrzesz pierwsza, kochanie, uspokj si. Jestem pewien, e bd y duej ni
ty, nie martw si.
MERYL. Po co to wszystko mwisz? Dlaczego rozmawiasz ze mn takim ironicznym
tonem.
DAVID. artuj sobie tylko.
Pauza.
MERYL. Wiem, e mwi od rzeczy. Wybacz mi, David. Co mnie napado. Sama nie
wiem dlaczego tak si stao. Przepraszam, e zawracam ci gow.
DAVID. Meryl?
MERYL. Tak, David.
DAVID. Dlaczego nie podchodzisz, Meryl?
MERYL. Wiesz dlaczego.
DAVID. Dlaczego?
MERYL. Sam wiesz, David.
DAVID. Dlatego e nie yjesz, tak?
MERYL. Tak.
DAVID. Dlatego e rozmawiam z duchem, tak?
MERYL. Ty z nikim nie rozmawiasz, David, po prostu mylisz o tym. To si dzieje w
twojej wyobrani.
DAVID. Ale to wszystko jest takie konkretne. Dosownie jakbym sysza twj gos.
Widz ci. Rozmawiam z tob. Odpowiadasz mi. Ty pierwsza zacza rozmow ze mn.
To wszystko jest takie konkretne, takie rzeczywiste.
MERYL. Wiesz, e to nie jest rzeczywiste, David.
DAVID. Ty naprawd nie yjesz, Meryl, tak?
MERYL. Oczywicie, przecie wiesz.
DAVID. Ale to ty, pierwsza, zacza dzisiaj ze mn rozmawia.
MERYL. Nikt z nikim nie zaczyna rozmawia, David, wszystko to dzieje si w twojej
wyobrani.
DAVID. Chcesz powiedzie, e nikt teraz z nikim nie rozmawia? Chcesz powiedzie, e
siedz teraz w milczeniu. Ja teraz milcz?
MERYL. Tak, David, ty teraz milczysz.
Duga pauza.
tyle o mnie myle, powiniene ode mnie odpocz. Powiniene wrci do otaczajcego
ci, rzeczywistego wiata.
DAVID. Ale ja nie mog, Meryl. Razem z tob umar cay wiat.
MERYL. Musisz nauczy si y beze mnie, David. Przecie i tak nic ju nie zmienisz,
nie sprowadzisz mnie z powrotem.
DAVID. Dlaczego?
Pauza. Meryl i David siedz przez chwil w milczeniu.
DAVID. Wiem, e mwi od rzeczy, wybacz mi. Ciko przechodz twoje odejcie,
Meryl. Moje ycie stracio jakikolwiek sens. Nic mi nie pomaga. Razem z tob przepado
wszystko. Wszystko. Cay wiat.
MERYL. Musisz y dalej, David. y z pamici o mnie, ale beze mnie.
DAVID. Ale od tego czasu, kiedy ci spotkaem, wtedy dwanacie lat temu, od tamtego
czasu, nie wyobraaem ju sobie wiata bez ciebie. wiat i ty to dla mnie jedno i to
samo. To jedno.
MERYL. yj z pamici o mnie. Ale yj dalej.
DAVID. Dobrze, Meryl. Staram si.
MERYL. Zbyt czsto przebywasz sam i rozmawiasz ze mn na gos. Powiniene
odpry si, pojecha gdzie z przyjacimi. Zadzwo do Teddyego, wpro si do
niego, pojed do jego domu pod miastem. Zapal tam sobie jointa, pogadaj o kobietach, o
buddyzmie, wypij sobie troch i popacz przy nich.
DAVID. Dobrze, Meryl, sprbuj. Zadzwoni do Teddyego.
MERYL. No, to zadzwo teraz, od razu.
DAVID. Teraz? Po co? Mog to zrobi jutro. Teraz jest ju chyba za pno?
MERYL. A po co to odkada? Nie jest jeszcze pno. Ktra godzina? Zobacz, masz
zegarek na rce.
David patrzy na zegarek.
DAVID. (rozmawia przez telefon) Halo? Tak, Teddy. Cze. Te si ciesz, wanie
miaem zamiar do ciebie dzwoni Jak to tutaj? Gdzie? artujesz, Teddy? To
2. Scena
David podchodzi do drzwi, otwiera je, do pokoju wchodzi rozbawione towarzystwo: Teddy,
Betty, Sally, Frank, Maximilian, lama John i Elizabeth.
SALLY. Mj m lubi sobie pogada, David, nie suchaj go. Ale naprawd si za tob
stskniam, dawno si nie widzielimy, co?
Johnie. Bardzo teraz wszystko uprocie w naszej relacji. Dzikuj ci, lamo Johnie.
Teraz, zrozumiaem w kocu, kim ty tak naprawd jeste. Jeste lam Johnem.
LAMA JOHN. Jestem lam Johnem.
FRANK. Kocham ci, lamo Johnie.
LAMA JOHN. Ja te ci kocham, Frank.
FRANK. Bardzo mocno ci kocham, bardziej ni ich wszystkich. Bo masz w sobie
wicej czystoci. Jeste od nich wszystkich mdrzejszy. Kocham ci, lamo Johnie.
LAMA JOHN. Te ci kocham, Frank.
Frank podchodzi do lamy Johna, obejmuj si. Mocne mskie objcia.
SALLY. David?
DAVID. Waciwie, to nie wiem, co mam powiedzie. Powinienem zapyta Meryl.
TEDDY. Co si stao, David?
DAVID. Nic, Teddy, po prostu, wszystko tak szybko si dzieje, nie zdyem jeszcze
przyzwyczai si do tej myli
SALLY. Do jakiej myli, David?
DAVID. Do myli o Elizabeth.
Pauza.
oprcz Elizabeth.
3. Scena
Elizabeth bierze krzeso i siada naprzeciwko Davida. David podnosi gow, oglda si, widzi,
e wszyscy poza Elizabeth wyszli. David patrzy na Elizabeth. Elizabeth patrzy na Davida.
DAVID. Elizabeth, bardzo mi byo mio ciebie pozna, ale jestem zmuszony
poinformowa ci, e twoja praca zostaa wykonana. Powinna ju i. Dzikuj ci za
twj wysiek. Teraz, kiedy ju wykonaa swoj prac, przyszed czas na odpoczynek
DAVID. Jedyne, co mnie przygnbio w twojej pracy, Elizabeth, to atwo z jak, tak
od razu, zdradzia mi swj sekret. Przecie poprosili ci i zapacili ci
prawdopodobnie midzy innymi i za to, ebym pod adnym pozorem nie domyli
si, e ty to twoja praca. Jestem pewien, e wanie za to ci zapacili, ebym
uzna nasz relacj za prawdziw, czy nie mam racji, Elizabeth? Dlaczego tak szybko
wydaa swoich pracodawcw? Czy to jest profesjonalne, z punktu widzenia twojej
pracy, ktr powinna bya wykona? Nie wstyd ci, e bierzesz pienidze i nie robisz
tego, za co ci te pienidze zapacili?
ELIZABETH. Nie musisz si o to martwi, David, zrobiam wszystko, za co mi zapacili.
Dlatego, e pierwsz rzecz, o ktr mnie poprosili, byo to, ebym o wszystkim ci
opowiedziaa, jak tylko zostaniemy sami. Taki by ich warunek, miaam o wszystkim ci
opowiedzie. I zrobiam to.
Pauza. David zdezorientowany patrzy na Elizabeth.
DAVID. Co?
ELIZABETH. Sami chcieli, ebym opowiedziaa ci o naszej umowie.
DAVID. To jest prawda?
ELIZABETH. Ich gwnym wymaganiem w stosunku do mnie byo to, ebym nigdy ci
nie okamywaa. Dostaj pienidze za to, e mwi ci tylko prawd, o wszystkim. O
sobie, o swoim yciu, o tym co czuj.
David na chwil zamyla si, potem uwanie przyglda si Elizabeth. Elizabeth stoi przy
drzwiach i czeka.
DAVID. Niech to szlag trafi, David! Twoi przyjaciele s jednak o wiele sprytniejsi,
ni przypuszczae! Oczywicie, liczyli na to, e takie wyznanie zrobi na tobie
ogromne wraenie, co zreszt si stao, ale i tak nie wygraj tej bitwy. Przejrzaem ich
umysy i ich strategi. Wedug ich chytrego planu, po takim wyznaniu, powinienem
by poprosi ci, eby jeszcze chwil zostaa. Nie jestem jednak taki naiwny, jak im
si wydaje. Jeszcze raz, dzikuj ci za twoj prac Elizabeth, ale niestety, bdziesz
musiaa sobie pj. Ju pno. A poza tym musz tu jeszcze co omwi z pewn
osob. Dobrej nocy, Elizabeth. Do widzenia.
ELIZABETH. Chcesz co omwi ze swoj on Meryl?
David byskawicznie traci panowanie nad sob.
DAVID. A to ju zupenie nie jest twoja sprawa! Wykonaa swoj prac, dostaa
ELIZABETH. Nasze marzenia, to jest nasza praca, ktr, bez wzgldu na wszystko,
powinnimy dobrze wykona.
David zamyka drzwi za Elizabeth. Przez chwil stoi przy drzwiach z twarz ukryt w
doniach. Pniej odwraca si i otwiera drzwi. Za drzwiami stoi Elizabeth. David zaprasza j
gestem do rodka. Elizabeth wchodzi. David zamyka za ni drzwi.
sta si mczyzn. A pomc mczynie sta si mczyzn moe tylko kobieta. Tak
wic, twoi przyjaciele, na prob twojej ony, zaczli szuka odpowiedniej kobiety do tej
misji i znaleli mnie. Przyprowadzili mnie do twojej ony, do szpitala, dugo ze sob
rozmawiaymy, potem spotykaymy si jeszcze par razy i w rezultacie Meryl przyja
moj kandydatur na rol kobiety, ktra bdzie miaa do ciebie przyj, i nauczya mnie
pewnych rzeczy, z ktrych miaam skorzysta, eby si do ciebie zbliy, przekazaa mi
midzy innymi to zdanie, ktre przed chwil powiedziaam. Twoi przyjaciele i twoja
ona, David, zrobili to dlatego, e kochaj ci i dlatego, e naprawd chc ci pomc. I ja
te naprawd chc ci pomc.
DAVID. Co?! Ty te chcesz mi pomc?! Ty, oszustka, prbujca dorobi sobie na
ludzkim nieszczciu, ty bdziesz mi tutaj teraz mwi o pomocy?! Ja ci po prostu
zaraz udusz, ty cholerna dziwko!
David rzuca si na Elizabeth, przewraca j na podog, zaczyna dusi Elizabeth, ale nagle do
pokoju wpadaj Teddy i Frank, a za nimi Betty, Sally, Maximilian i lama John. Teddy i Frank
odcigaj Davida na bok. Sally i Betty pomagaj Elizabeth podnie si z podogi, sadzaj j
na krzele. Maximilian przynosi Elizabeth wod, a lama John przynosi wod Davidowi.
Pauza.
4. Scena
Pokj Davida. David siedzi na pododze, obok niego Frank i Teddy, trzy metry dalej na
krzele siedzi Elizabeth, obok niej stoj Sally i Betty. Maximilian i lama John siedz na
kanapie w pozie Buddy z podwinitymi nogami.
FRANK. Ale pozwolisz nam z Sally jutro do ciebie zajrze? Myl, e warto omwi
to wszystko na spokojnie.
DAVID. Nie, Frank. Nie mamy czego omawia, nie przychodcie jutro, nie wpuszcz
was.
TEDDY. No, dobrze, dobrze. Ale porozmawiasz ze mn chocia chwil przez telefon,
musz ci powiedzie jedn bardzo wan rzecz, Meryl mnie o to prosia.
David gwatownie zrywa si z miejsca i krzyczy.
5. Scena
Mieszkanie Davida. David siedzi na kanapie. W przeciwlegym kcie pokoju, przy oknie, stoi
Meryl. Patrzy w okno.
wiecznego, David. Absolutnie nic. Z tego powodu cierpimy, std bior si wszystkie
nasze nieszczcia, poniewa wiemy swoje ycie z tym, co wydaje nam si solidne
i trwae, a wszystko nieustannie si zmienia i grunt, na ktrym, jak nam si
wydawao, bardzo twardo stoimy, prdzej czy pniej zaczyna usuwa nam si spod
ng. Odczuwamy dojmujcy bl, kiedy rozsypuj si nasze zamki z piasku, David,
ale czy kiedy budowalimy te zamki, nie wiedzielimy, e s z piasku, i e piasek
prdzej czy pniej rozsypie si na miliony drobnych ziarenek?
DAVID. Ale czy mio nie jest wanie jedyn rzecz, ktra pozostaje na tym
wiecie niezmienna? Czy prawdziwa mio moe rozsypa si na miliony drobnych
ziarenek? Czy mio nie jest peni Meryl? Wedug mnie, mio to jedyna staa
rzecz na tym, rzeczywicie, stworzonym z piasku wiecie.
MERYL. W takim razie dlaczego cierpisz, David?
DAVID. Dlatego, e ci kocham.
MERYL. Ale dlaczego cierpisz, David?
DAVID. Dlatego, e ci ze mn nie ma, Meryl. Moja mio do ciebie jest wieczna, i nic
si z ni nie stao po twojej mierci. Ale ty i twoje ciao rozpada si na miliony
ziarenek, dlatego cierpi. Niemniej jednak moja mio do ciebie pomaga mi y dalej. A
jeeli j te by mi kiedy odebrano, to wtedy rzeczywicie zostabym z niczym i wtedy
rzeczywicie ju nigdy nie odnalazbym sensu w tym niestaym, piaszczystym wiecie.
MERYL. Czyli wszystko jest w porzdku, David?
DAVID. Tak, Meryl, wszystko jest prawie w porzdku. Z wyjtkiem tego, e nie mog
ci obj i przytuli do siebie. Wszystko jest w porzdku, mona to uj i w ten sposb.
MERYL. W takim razie, dlaczego tak rozzocie si na t biedn dziewczyn, skoro
wszystko jest w porzdku, David? Dlaczego o mao co jej nie udusie? I dlaczego
postanowie zerwa kontakty ze swoimi przyjacimi, ktrzy ca noc przesiedzieli z
twojego powodu pod drzwiami twojego domu, ktrzy ci kochaj, martwi si o ciebie i
naprawd troszcz si o ciebie, jak o najbliszego, najdroszego im czowieka?
Pauza.
DAVID. Dlatego, e tak naprawd byem zy na ciebie, Meryl, na ciebie.
Davidowi?
Pauza. Nikt nie spodziewa si takiej nagej zmiany tematu.
mowi. Jej rozum chcia jednego, a serce robio co innego. Kobieta, Teddy, nigdy nie
wybierze dla swojego mczyzny kobiety bardziej wartociowej ni ona sama. To jasne
jak dwa razy dwa! Wic skoczyo si nam tym, e ty wybrae t, ktra spodobaa si
tobie, a Meryl t, ktra nie spodobaa jej. Tak , Teddy. Co si tak na mnie patrzysz? Tak,
Teddy, tak! T ktra jej si nie spodobaa! Oto czego tak naprawd jestemy wiadkami.
TEDDY. Co ty opowiadasz, Frank?
FRANK. Nie znasz si na kobietach, Teddy i podsune Davidowi panienk, ktra jest
jakim obrazem ndzy i rozpaczy, bo tylko taki obraz ndzy i rozpaczy moe nabra si
na takie ciepe kluchy jak ty.
TEDDY. Czyli wedug ciebie Sally to obraz ndzy i rozpaczy? Przecie ona bya
kiedy moj kobiet Frank, sam przed chwil o tym wspomniae.
FRANK. Bya, Teddy. Bya dziesi lat temu. I odesza od ciebie do mnie. Taka to
historia, stary, taka historia.
Frank odwraca si od Teddyego i podchodzi do stolika z alkoholem, nalewa sobie
whiskey i wypija jednym haustem p szklanki.
SALLY. Postpujesz teraz bardzo okrutnie, mj drogi. Wybacz mu, Teddy, zdaje si e
Frank za duo dzisiaj wypi.
TEDDY. Nie ma sprawy, Sally, wszystko jest w porzdku.
FRANK. A powiedz mi, Sally, co mylisz o Betty, jako o kobiecie, czy jest w twoim
gucie, czy nie?
SALLY. Myl, Frank, ze nie powiniene porusza teraz tego tematu.
FRANK. A tam, przesta, wszyscy tutaj wiedz, e Betty jest moj kochank, po co
udawa, e nikt nic nie wie. No wic jak, jest w twoim gucie, czy nie?
SALLY. Jeli w tej chwili nie przestaniesz, wyjd.
MAXIMILIAN. Tak, Frank, przyjacielu, zdaje si, e odszede troch od gwnego
tematu dzisiejszego wieczoru.
FRANK. Tak? A czy w takim razie, nie mgby mi jeszcze raz przypomnie, przyjacielu
Maximilianie, jaki jest gwny temat dzisiejszego wieczoru?
MAXIMILIAN. Rozmawialimy o buddyjskim rozumieniu pustki, o praprzyczynie, z
ktrej wszystko powstaje.
FRANK. Acha! Czyli odszedem od pustki, z ktrej u was tutaj wszystko powstaje?
No i wietnie! Powiem wam, e nawet mnie to bardzo cieszy. Dlatego, e na progu
moich czterdziestu lat, na cae szczcie, bardziej interesuje mnie ycie mojego
przyjaciela, ktry znalaz si w nieszczciu, ni ta wasza pustka, w ktrej sobie tutaj
wszyscy przebywacie, naszprycowani kokain i przebrani w czerwone tybetaskie
szlafroki.
MAXIMILIAN. Lama John nie wciga kokainy, w przeciwiestwie do ciebie, Frank.
LAMA JOHN. Wystroiem si za to w czerwony szlafrok i teraz przysza moja kolej,
eby dosta od Franka swoj porcj batw.
MAXIMILIAN. Lama John w ogle nie ma z t histori z Elizabeth nic wsplnego, wic
7. Scena
DAVID. Cze wszystkim. Przyszedem, eby przeprosi was za wczorajszy wieczr.
Nie byem wczoraj sob, nagadaem wam strasznych gupot, zachowaem si jak
ostatni egoista, jak winia. Wiem, e chcecie mi pomc. Przepraszam, e na was
nakrzyczaem i za wszystko, co wam naopowiadaem. Chc, ebymy nadal byli
przyjacimi. Mj dom stoi przed wami zawsze otworem, i z radoci przyjm
kadego z tu obecnych w swoim domu i w swoim sercu. Bardzo was prosz o
wybaczenie.
Pauza.
SALLY. Jakie to szczcie, e przyszede, David! Tak martwilimy si z powodu tego,
co si stao. Zwaszcza Frank.
MAXIMILIAN. Tak, Frank, wanie przed chwil wdepta nas wszystkich w ziemi.
DAVID. Cze Frank.
FRANK. Ciesz si, e ci widz, David.
Teddy wstaje, podchodzi do Davida, obejmuje go.
TEDDY. Chod, obejm ci, przyjacielu. Tak ci, kocham, David, przepraszam ci za
wszystko, za wszystko, wszystko.
DAVID. Ja te wszystkich was kocham, moi przyjaciele.
Frank zaciga si cygarem, energicznie wypuszcza gst smug dymu.
FRANK. A powiedz mi, mj buddyjski przyjacielu i nauczycielu lamo Johnie, a czy
dobrze zrozumiaem, e wedug buddyjskich nauk my wszyscy, wszystkie ywe
tylko dziki temu, e przez cae swoje dziecistwo, widzc jakimi ndznymi
kreaturami byli moja matka i mj ojczym, z caych si, staraem si nie by takim jak
oni.
LAMA JOHN. Ale Tybetaczycy i Hindusi, Frank, inaczej odnosz si do swoich
matek. Szanuj swoje matki, jakimi by one nie byy. Dla nich matka jest tym, co daje
im narodziny, co daje im ycie, a to znaczy, e to co boskiego i sakralnego. I std
wanie narodzia si ta przypowie moralna o tym, e we wszystkich yjcych
istotach naley zawsze widzie wasn matk.
FRANK. Dobrze, lamo Johnie, jeeli moj mamusi w poprzednim yciu bye ty, to
jestem gotw ci szanowa. Powiedz tylko, nie mgby teraz, odwoujc si do starej
karmicznej pamici, pocaowa mnie w moj dziecic row pupk w dowd tego, co
nazywamy prawdziw, matczyn mioci?
LAMA JOHN. Ach, Frank. Rozumiesz chyba, e jedyny problem polega na tym, e twj
zgrzybiay tyek dawno ju przesta by dziecic row pupk, o ktrej tutaj mwisz. A
i ty sam, Frank, jeste ju modziecem bynajmniej nie pierwszej wieoci.
FRANK. Cholera, obawiam si, e tutaj masz racj, przyjacielu! I mimo wszystko
kocham ci, lamo Johnie.
LAMA JOHN. Ja te ci kocham, Frank.
Lama John i Frank bior si w objcia.
SALLY. No, mam nadziej, e temat dzisiejszego wieczoru, wreszcie zosta zamknity.
DAVID. A jaki by temat dzisiejszego wieczoru?
SALLY. Pupki, David. Ten wanie temat prbowa cay wieczr zgbia twj przyjaciel
Frank.
TEDDY. No, to teraz moe przejdziemy do grnej czci czowieka, do gowy?
Proponuj oczyci nasze gowy, przyjaciele, z nagromadzonych tam mieci. Co mylicie
o tym, ebymy wszyscy nalali sobie po szklance whiskey i wypili za Davida,
najlepszego czowieka na ziemi.
FRANK. O! Dokadnie, Teddy. Ju zmierzam do stolika, eby wszystkim nala.
MAXIMILIAN. wietny pomys. Moja gowa wrcz wymaga natychmiastowego
oczyszczenia.
BETTY. Tak, ja te bym si napia troch whiskey, chocia yczka.
FRANK. Nie, Betty, ty nie powinna. Umwilimy si, e dajesz sobie spokj z
alkoholem i narkotykami.
BETTY. Tylko yczka.
FRANK. Nie.
SALLY. No wiesz, ale z ciebie surowy tatu, Frank.
FRANK. Nie zaczynaj, Sally.
SALLY. To nie ja zaczynam, Frank.
BETTY. Mimo wszystko, wypij sobie yczka. Tylko jednego, Frank, nie bd
nudziarzem, prosz ci.
TEDDY. Przyjaciele! Niech podejd wszyscy, ktrzy chc si napi.
Wszyscy podchodz do maego stolika z alkoholem, bior szklanki, Frank rozlewa
whiskey.
TEDDY. David, mam nadziej, e wypijesz za swoje zdrowie?
DAVID. Wypij za wasze, i zdaj si, e nawet si dzisiaj troch upij.
FRANK. Sally, pijesz za zdrowie Davida?
SALLY. No pewnie i mgby mi nala troch wicej ni p szklanki.
TEDDY. Lamo Johnie, moe chocia tym razem, wyjtkowo, napijesz si z nami?
LAMA JOHN. Zawsze jestem z wami, ale napij si soku.
FRANK. Lama John, jak zawsze, wierny swoim buddyjskim ideaom, dlatego jego
chopak Maximilian pije i wciga za dwch, dobrze myl, e dla ciebie podwjna porcja
Maxi?
MAXIMILIAN. Chyba, tak jak David, te si dzisiaj troch upij.
TEDDY. Twoje zdrowie, David. Rzeczywicie jeste z nas wszystkich najlepszy.
Naprawd tak uwaam i jestem pewien, e wszyscy pozostali myl dokadnie tak samo.
SALLY. David, jeste najlepszy.
MAXIMILIAN. Jeste najlepszy, David.
FRANK. Twoje zdrowie, David.
BETTY. Zdrowie najlepszego Davida na wiecie.
LAMA JOHN. Hare Kriszna!
Wszyscy pij.
Nagle, drzwi do pokoju otwieraj si i wchodzi Elizabeth. Wszyscy odwracaj si i patrz
na Elizabeth.
8. Scena
Salon w domu Teddyego. Wszyscy ci sami i Elizabeth.
ELIZABETH. Przepraszam, e przyszam bez zaproszenia, ale szukaam Davida, nie
zastaam go w domu i pomylaam, e pewnie jest tutaj. No i okazao si, e miaam
racj. David, musz z tob porozmawia. Nie mgby powici mi kilku minut, nie
zajm ci duo czasu, najwyej pi minut, nie wicej?
DAVID. No, tak w ogle, to niespecjalnie jestem teraz gotowy na powane rozmowy.
ELIZABETH. Obiecuj, e to nie zajmie wicej ni pi minut.
DAVID. No, dobrze, oczywicie, jestem do twoich usug, Elizabeth.
ELIZABETH. Przepraszam, zapomniaam si przywita. Dobry wieczr wszystkim.
FRANK. Dobry wieczr, Elizabeth. Bardzo si wszyscy cieszymy, e wpada, zwaszcza
Teddy, prawda, Teddy?
TEDDY. Dobry wieczr, Elizabeth. wietnie, e postanowia wpa. Pozwl, e
zaproponuj ci whiskey, pijemy za Davida, za najlepszego czowieka na ziemi.
ELIZABETH. Dzikuj, ale do tej pory nie udao mi si przekona swojego organizmu
do alkoholu. Nawet do wina stoowego. A poza tym, naprawd, przyszam tylko po to,
eby porozmawia z Davidem, dlatego pozwolicie, e ukradn go wam, dosownie na
kilka minut?
FRANK. Zanim porozmawiasz z Davidem, powinna wypi za Davida, dlatego e
dzisiaj wszyscy za niego pijemy. No wic jak, moe jednak, yczek whiskey?
ELIZABETH. Napij si wody.
LAMA JOHN. Mog ci zaproponowa sok pomaraczowo-grejpfrutowy, produkt w stu
procentach naturalny.
ELIZABETH. Tak, napij si soku, dzikuj.
Lama John podchodzi do stolika, na ktrym stoj napoje, eby nala Elizabeth sok.
BETTY. Wow! Jak masz pikn sukienk, Elizabeth, gdzie j kupia, czy moe uszyli
ci j specjalnie na zamwienie?
ELIZABETH. Sama szyj. To moja praca. Przyjmuj zamwienia i szyj w domu,
zarabiam tym sobie na ycie.
SALLY. Wszystkie moje przyjaciki pady z wraenia, kiedy przyszam w tym sweterku,
ktry miesic temu zrobia mi Elizabeth. Mylay, e to ciuch z nowej kolekcji Grega
Steilera i byy bardzo zdziwione, kiedy dowiedziay si, e nie, a jeszcze bardziej
zdziwiy si, kiedy powiedziaam im, ile on kosztuje. Musisz stanowczo podnie ceny,
moja droga, przynajmniej dwukrotnie, zaufaj mi.
BETTY. Mwisz o takiej zielonej futrzanej bluzce z krtkimi szerokimi rkawami? To
naprawd dzieo sztuki. Te zamwiabym sobie co w tym stylu.
SALLY. Nie, ta zielona bluzka akurat naprawd jest od Grega Steilera. W sweterku, ktry
zrobia mi Elizabeth jeszcze ani razu tutaj nie byam.
ELIZABETH. Szyj bardzo zwyczajne rzeczy, raczej nie mona ich porwnywa z
rzeczami ze wiata prawdziwej mody, a ju na pewno nie z rzeczami od Grega Steilera.
Lama John podaje Elizabeth sok.
ELIZABETH. Dzikuj.
MAXIMILIAN. No, jak do ogrodu, to do ogrodu. Przecie Frank zawsze wie najlepiej,
czego nam wszystkim tak naprawd potrzeba.
Wszyscy wychodz z pokoju. David i Elizabeth zostaj sami.
9. Scena
Salon w domu Teddyego. W salonie znajduj si tylko Elizabeth i David.
ELIZABETH. David, wysuchaj, tego co mam ci do powiedzenia. Nie przerywaj i nie
zadawaj pyta, dopki nie skocz. Po prostu wysuchaj, tego co mam ci do
powiedzenia, tylko tyle. To zajmie mniej ni pi minut. Nic nie odpowiadaj, po prostu
suchaj.
David jednym haustem wypija swoj whiskey, pust szklank odstawia na podog, podchodzi do
fotela, na ktrym siedzia lama John, siada w fotelu , patrzy na Elizabeth.
serca i z intuicji. Dlatego wanie mczyzna jest zawsze skupiony. Mczyzna jest
zawsze gotowy. Mczyzna nie moe by czowiekiem okrutnym, poniewa jest
wiadomy swojej wewntrznej siy. Mczyzna to ten, kto nigdy niczego nie wymaga, ale
zawsze jest wdziczny. Mczyzna bierze to, czego potrzebuje nie przemoc, tylko dziki
sile wewntrznej. Mczyzna odrnia si od przemocy. Mczyzna nie bywa sabym,
poniewa wie, e sia nie zaley od mini, czy od muskuw, tylko od koncentracji i
maksymalnej precyzji. Mczyzna jest zawsze precyzyjny. Mczyzna nie dyskutuje na
temat swojej drogi, tylko idzie drog. Mczyzna nie mwi moje ycie nie ma sensu,
albo wszystko wok jest zmienne i na tym wiecie nie ma niczego staego. Mczyzna
nigdy si nie skary, poniewa nie ma na co si skary. Dla mczyzny sens ycia jest
zawsze jasny, poniewa samo ycie jest tym sensem. Dla mczyzny sensem ycia jest
bycie prawdziwym czowiekiem, a by prawdziwym czowiekiem, to znaczy by
precyzyjnym, skupionym, skoncentrowanym i maksymalnie otwartym. Mczyzna ma
otwarte serce i umys. Mczyzna jest zawsze tam, gdzie powinien by, jest zawsze w
swoim sercu, ale jego serce pozostaje przy tym otwarte, wszystkie drzwi do jego serca
rozpostarte s na ocie. Niemniej jednak, chocia drzwi do jego serca s otwarte, to
jednoczenie samo serce jest zawsze strzeone i nie da si w nie przenikn nikomu, kto
ma nieczyste intencje. Mczyzna zawsze potrafi si obroni i jest gotowy, by ochrania
swoj rodzin, swoje dzieci i swoj on. Serce i dusza mczyzny s otwarte, ale zawsze
strzeone i dziki temu nigdy nic zego nie wedrze si do jego domu. Mczyzna nie
myli, tylko dziaa. Jego myli zawsze poczone s z czynami. Wszystkie jego ruchy s
precyzyjne, wszystkie gesty - kontrolowane. Mczyzna nigdy si nie skary, nie ma na
co si skary, dlatego e wanie w trudnociach tkwi sens jego ycia. Prawdziwy
mczyzna nie bdzie cierpia i nie pozwoli cierpieniu przenikn w swoje serce, dlatego
e cierpienie prowadzi do ualania si nad sob, a ualanie si nad sob rodzi strach, a
ten strach, David, nie pozwala mczynie widzie rzeczy takimi jakie s, strach trzyma
mczyzn w niewoli i wypacza prawdziwy sens jego ycia. Dlatego mczyzna nie
pozwala cierpieniu przej nad sob wadzy. Umys mczyzny zajty jest jego rodzin i
zdobywaniem wiedzy, a nie refleksj i litowaniem si nad sob. Mczyzna nie ma czasu
na to by cierpie i paka, musi by bardzo uwany, eby nie skrci w lep uliczk i nie
utraci swojej drogi. Mczyzna powinien by zawsze uwany, powinien by sam
uwanoci. I powinien by czuy. Nawet szorstki mczyzna powinien umie by
czuym. I najwaniejsze, David, mczyzna powinien umie mocno i gboko kocha.
Mczyzna powinien kocha, David, bo tylko majc w sobie mio mona ochrania,
tylko majc w sobie mio mona pomaga. Nie ma czasu na narzekanie i na zy, David.
Mczyzna nie ma czasu na rozpamitywanie nieszcz i na cierpienie, dlatego e i tak
stoi przed nim mnstwo innych zada. Musi kocha, musi rozwija swj sposb
postrzegania, musi i przed siebie i prowadzi za sob swoj rodzin, albo swj nard,
albo samego siebie Musi broni, musi strzec, musi wiedzie, musi otwiera si na
wiedz i zdobywa wiedz. Musi uczy si, musi by gotowy na to, e moe w kadej
chwili umrze. Mczyzna musi znale poczucie wewntrznej peni i zachowa to
10.Scena.
Salon w domu Teddyego. David siedzi w fotelu, tak jak wtedy, kiedy sucha Elizabeth. Do
pokoju wchodzi Sally, jest pijana i widocznie czym wzburzona.
DAVID. A czy jeste pewna, e to prawda, Sally? Moe Frank wymyli to wszystko,
specjalnie po to, eby ci rozzoci?
SALLY. To wszystko jest prawda, David. Ju tydzie temu zauwayam, e z Frankiem
jest co nie tak. Przez cay tydzie pije i zachowuje si po wisku.
DAVID. Ale przecie Frank zawsze zachowuje si po wisku. Odkd go pamitam,
zawsze by wini, w dobrym tego sowa znaczeniu.
SALLY. Nie, przez cay tydzie zachowuje si zupenie inaczej, David. Zachowuje si
bardzo okrutnie, w stosunku do wszystkich. Frank zawsze by wini, ale nigdy nie by
taki okrutny. A ju tym bardziej nigdy nie by taki okrutny w stosunku do mnie. A teraz,
pozwala sobie na takie rzeczy! Obraa mnie, ponia, wszdzie ciga za sob t gupi
Betty i wszdzie opowiada, e jest jego kochank. Jest z nim bardzo le, David. On
potrzebuje pomocy. Trzeba go ratowa, bo inaczej ostatecznie pogry si w tym
wszystkim i przepadnie. Krtko mwic, uwaam, e wszystko to trzeba natychmiast
przerwa, David. Trzeba temu wszystkiemu pooy kres i to, im szybciej, tym lepiej.
Dlatego postanowiam zabi Franka, David. Postanowiam go otru, podsypa mu do
whiskey miertelnej trucizny. I trzeba to zrobi jak najszybciej, myl, e dzi w nocy.
Nasypi trucizny do wszystkich butelek whiskey w naszym domu i kiedy Frank przyjdzie
do domu, przed snem, obowizkowo, bdzie chcia wypi swj kontrolny yczek, tak to
nazywa kontrolny yczek i wanie na tym kontrolnym yczku zakoczy si cae to
szalestwo. Nie mam wtpliwoci, e to najlepsze wyjcie z zaistniaej sytuacji. Tak
bdzie lepiej i dla mnie i dla was wszystkich i dla Franka.
DAVID. Tak, zwaszcza dla Franka tak, bez wtpienia, bdzie najlepiej! Chod, odwioz
ci do domu, Sally, co? Powinna si dobrze wyspa i doj do siebie. A jutro, wszystko
sobie z Frankiem, na trzewo, wyjanicie. Jedziemy, Sally. A przy okazji, poprosz
waszego kierowc, eby mnie te odwiz potem do mojego mieszkania. Jedziemy, Sally.
Nie musimy si z nimi egna, po prostu pjdziemy sobie i ju, jestem pewien, e nikt si
na nas nawet nie obrazi. Idziemy, Sally.
David bierze Sally za rk i prowadzi do wyjcia. Sally idzie lekko chwiejc si na nogach. Co
chwil zatrzymuje si, zwracajc si do Davida.
SALLY. Mam w domu trucizn. Bardzo siln trucizn. I mam tej trucizny bardzo duo.
Bardzo, bardzo duo. Nasypi jej do wszystkich butelek whiskey i zatrzymam to
nadcigajce szalestwo.
DAVID. A skd ty masz trucizn, Sally?
SALLY. Kada porzdna kobieta ma trucizn, David. Pu moj rk, to boli.
DAVID. Przepraszam.
David puszcza rk Sally. Sally potrzsa rk. Robi gony, energiczny wydech i
chwiejc si idzie do wyjcia.
SALLY. No dobrze, idziemy, David. Co za duo dobrego nagromadzio si na tym
wiecie ostatnimi czasy, za duo dobrego, David. Silna przewaga dobra nad zem,
ogromny przechy w stron dobra. Czas przywrci rwnowag.
DAVID. Musisz si wyspa, Sally, chodmy ju.
SALLY. Czas przywrci rwnowag.
Sally i David wychodz.
11. Scena.
Salon w domu Teddyego. Wchodzi Frank. Skrada si jak zodziej, wamujcy si do mieszkania,
przy czym mocno zatacza si z boku na bok, poniewa jest bardzo pijany. Frank rozglda si na
boki, upewnia si, e w pokoju nikogo nie ma i potem tajemniczo macha rk w stron drzwi
prowadzcych do ogrodu. Stamtd, rwnie skradajc si, jeden za drugim, wychodz: Teddy i
Maximilian, oni take bardzo pijani, za nimi wychodzi trzewy lama John i Betty. Wszyscy
stpaj bardzo ostronie. Frank gestami pokazuje pozostaym, eby zachowywali si jak mona
najciszej.
FRANK. Tss.! Ciszej, moesz cign na siebie uwag, a tego teraz nie potrzebujemy.
BETTY. Czyj uwag, Frank? Przesta si wygupia. Czy mog w tym nie uczestniczy,
nie mam ju siy chodzi na palcach, jestem zmczona?!
FRANK. Tss! Ciszej. Wszyscy maj sucha moich rozkazw. Teddy, sprawdza w
przedpokoju, tylko cicho. Maxi, ty zagldasz pod kanap i szaf i jeszcze cholera wie
gdzie. A lama John, kadzie si na pododze i modli si do swojego boga Buddy, eby
wszystko zakoczyo si pomylnie.
Teddy idzie na czworaka do przedpokoju. Maximilian kadzie si na brzuchu i peznie po
pododze w stron szafy. Betty normalnym krokiem podchodzi do kanapy i siada. Lama John
umiecha si do Franka, ale nie wykonuje jego polecenia, tylko spokojnie siada w fotelu,
podwijajc pod siebie nogi, przyjmujc swoj zwyczajow poz Buddy.
TEDDY. W przedpokoju nikogo nie ma, sir. Co prawda nie do koca rozumiem, kogo
szukamy. A gdzie waciwie jest David?
Maximilian wypeza spod kanapy i prbuje wsta, ale nie moe utrzyma rwnowagi i przewraca
si.
zrobiem. Pewnie si baem. Cigle odkadaem to pytanie na pniej. Ale teraz, w kocu,
chc ci zapyta, powiedz, czy na przestrzeni tych wszystkich lat, na przestrzeni tych
pitnastu lat, ktre wsplnie przeylimy, byo co takiego o czym mi nie mwia,
Meryl? Mam na myli to, czy jest midzy nami co, o czym nie wiem? Mam na myli
co, co ma due znaczenie. Co, co przede mn ukrywaa, o czym nie chciaa mi
mwi? Albo co, o czym chciaa mi powiedzie, ale nie moga.
Pauza.
MERYL. Wybacz mi, David, ale mog zada ci jeszcze jedno pytanie?
DAVID. Jeszcze jedno pytanie?
MERYL. Tak.
DAVID. Trudno jest ci odpowiedzie, Meryl? To znaczy, e masz mi co do powiedzenia.
MERYL. ebym moga odpowiedzie, musz zapyta, David.
DAVID. No, dobrze, Meryl, pytaj. Odpowiem ci.
MERYL. Jak mylisz, David, do czego mczyzna i kobieta s sobie potrzebni, do czego
potrzebna jest mio midzy nimi, albo zapytam ci jeszcze konkretniej, czy istnieje
jaki dodatkowy powd, dla ktrego mczyzna i kobieta s sobie potrzebni, oprcz tego,
eby rodzi dzieci?
DAVID. Tak, Meryl, oczywicie, e jest.
MERYL. Co to za powd, David?
DAVID. To mio.
MERYL. I to wszystko?
DAVID. A wedug ciebie mio, to nie wystarczajcy powd, eby mczyzna i kobieta
byli razem?
MERYL. Mio, David?
DAVID. Tak, Meryl, mio.
MERYL. A co to takiego, David?
DAVID. Co to takiego mio, Meryl?
MERYL. Tak. Co to takiego, mio?
DAVID. Chcesz, ebym wytumaczy ci, czym jest mio?
MERYL. Tak, chc, eby wytumaczy mi, czym jest mio.
DAVID. Chcesz przez to powiedzie, e tego nie wiesz? Chcesz powiedzie, e nie wiesz
co to takiego mio?
MERYL. Nie, David. Chc powiedzie, e zrodzio si we mnie takie podejrzenie, e ty
nie wiesz, co to takiego. Nagle zaczo mi si wydawa, ale moliwe, e nie mam racji,
e wanie ty, David, nie wiesz co to takiego mio. To jest wanie ta rzecz, o ktrej ci
nie powiedziaam. Nie powiedziaam ci, o tym swoim podejrzeniu, na twj temat.
Chocia mog si myli i odpowiesz mi teraz na pytanie i wszystko mi wytumaczysz.
Pauza.
DAVID. Rozumiesz, chyba, e to dla mnie wielki cios, Meryl? Chcesz powiedzie, e
przez te wszystkie lata naszego wsplnego ycia, mylaa, e ci nie kochaem, to
chcesz powiedzie?
MERYL. Odpowiedz mi po prostu na pytanie, David, tylko tyle.
DAVID. Do diaba z tym, Meryl! Wiesz przecie, e kochaem i kocham ci ponad
wszystko na wiecie. Widzisz przecie, jak cierpi, po twojej mierci, jak nie mog
znale sobie miejsca, nie widz sensu w yciu, nie wiem po co i dlaczego mam y bez
ciebie. Czy ty tego nie widzisz, Meryl?! Jak moesz wtpi w moje uczucia do ciebie,
skoro to w ogle jedyne, co mam w tym yciu?!
MERYL. Wanie dlatego, David.
DAVID. Co?
MERYL. Wanie dlatego, David. Wydaje mi si, e mio nie moe uczyni czowieka
nieszczliwym, mio nie moe sprawia, e czowiek zamyka si w sobie. Wszystko,
co si z tob dzieje, David, wszystkie twoje mki i cierpienia po mojej mierci, mwi mi
wanie o tym, e nie udao ci si dowiadczy prawdziwej mioci, kochanie. Jeli
kochaby, David, yby w mioci i byby peen si.
DAVID. Zaczekaj, Meryl, czy ty naprawd tak uwaasz?
MERYL. Tak, ja naprawd tak uwaam, David.
DAVID. No, dobrze, a powiedz mi, czym w takim razie wedug ciebie jest mio?
MERYL. A czy to nie to pytanie zadaam ci par minut temu?
Pauza.
DAVID. Czyli wedug ciebie, nie kocham ci, Meryl, I nigdy nie kochaem?
MERYL. Moe jeszcze czeka ci dowiadczenie tego, czym jest mio, David.
DAVID. Co ty znowu sugerujesz? Czy przypadkiem nie to, e powinienem si tego
dowiedzie od twojej Elizabeth?
MERYL. Ja niczego nie sugeruj, kochanie. Nie mog niczego sugerowa, przecie tak
naprawd mnie nie ma. Nie zapominaj, e rozmawiasz teraz sam ze sob. To w twojej
gowie rodz si te myli, te wszystkie pytania i wtpliwoci. I jeeli kto tutaj co komu
sugeruje, to tylko ty sam David. Musisz upora si sam ze sob, z tym co masz w rodku.
A ja zaakceptuj ci takim, jakim jeste. Dlatego, e kocham ci i wiem, co to takiego
mio i dlatego jestem szczliwa, David.
Rozlega si dzwonek do drzwi.
MERYL. David, caymi dniami rozmawiasz ze swoj zmar on, tak wic to, kto tutaj
z was jest szalony, to jest powane pytanie.
DAVID. Tak, zdaje si, e rzeczywicie nie wszystko jest ze mn w porzdku. Jakie
dziwne myli przychodz mi ostatnio do gowy. Gdyby nie umara, Meryl. Boe, gdyby
ty tylko nie umara, Meryl! Wszystko byoby zupenie inaczej, gdyby nie umara.
David idzie otworzy drzwi.
13.Scena.
Mieszkanie Davida. David jest sam. Dzwoni dzwonek do drzwi. David podchodzi do drzwi i
otwiera je. Za drzwiami stoi Sally. Jest troch pijana i w ogle jest w bardzo zagadkowym
nastroju. Sally wchodzi do pokoju. David zamyka za ni drzwi.
SALLY. Wybacz, David. W domu czuj si bardzo samotna i boj si, mog troch u
ciebie posiedzie, nie zostan dugo?
DAVID. No pewnie, Sally. Chcesz herbaty, albo czego mocniejszego?
SALLY. Nie zajmuj si mn, mj drogi, wszystko przyniosam ze sob.
Sally podchodzi do kanapy, siada, wyjmuje ze swojej torebki oprnion do poowy butelk
whiskey.
SALLY. Jeli wci jeszcze rozmawiamy o Franku, to musz podzieli si z tob pewn
now informacj. Chodzi o to, e twj przyjaciel Frank, nie yje.
DAVID. Co?!
SALLY. Tej nocy, twj przyjaciel Frank, przyszed do domu bardzo pno. I chocia
przyszed do domu bardzo pijany, postanowi mimo wszystko wypi sobie szklaneczk
tej przekltej whiskey. Frank postanowi wypi swj ostatni kontrolny yczek, jak on to
nazywa. Wzi szklank, wyj z barku butelk whiskey, nala sobie t swoj szklaneczk
i wypi. Wypi swj kontrolny yczek. Ale okazao si, David, e kto podsypa do
whiskey miertelnej trucizny. I p godziny po tym, jak Frank wypi swoj szklaneczk,
dosta drgawek, posza mu piana z ust, upad na podog, zacz si wi, jak w na
patelni i zaraz potem umar. Oto co si z nim stao, David. Nic dobrego, jak to si mwi.
Pauza. Sally pociga z butelki duy yk whiskey.
DAVID. Co tu si, do cholery dzieje, Sally?! Przesta pi, w tej chwili oddaj mi butelk.
David podchodzi do Sally, zabiera jej butelk.
SALLY. Nie bj si, ta whiskey nie jest zatruta, pij j od rana i wszystko ze mn w
absolutnym porzdku.
DAVID. Co ty bredzisz, Sally?! Czy ty naprawd zwariowaa? Sally, we si w gar.
Naprawd to zrobia? Popatrz mi w oczy i przesta si wygupia. Odpowiadaj,
naprawd to zrobia, Sally?
SALLY. Tak, zdaje si, e to zrobiam, David. To straszne, David! Co ja narobiam?!
Sama nie wiem jak to si stao. Umieram, David. Wydaje mi si, e naprawd trac
rozum. Zrobiam to, David. Zabiam go. Zabiam swojego ma. Zabiam Franka, David.
Pom mi, prosz ci, pom mi, David. Ja umieram, David. Franka ju nie ma,
wszystko przepado.
David podchodzi do Sally, siada obok niej. Sally wtula si w niego jak mae dziecko i pacze.
David siedzi, obejmujc Sally i on take zaczyna paka. Siedz tak we dwjk na kanapie i
pacz. 14.Scena.
Mieszkanie Elizabeth. Maleki pokoik i drzwi prowadzce do kuchni. Pokj przypomina
pracowni krawieck. Wszdzie porozrzucane skrawki tkanin, nitki, wstki, noyczki, itp. Przy
oknie stoi maszyna do szycia firmy Singer. Za maszyn siedzi Elizabeth i pracuje.
Dzwoni dzwonek.
Elizabeth wstaje, wychodzi z pokoju. Wraca razem z Davidem.
jest podstawowy sens caego naszego ycia. A kobieta, David, ma taki dar, by rozbudza
w mczynie ukryt w nim samym wiedz. Kobieta jest potrzebna mczynie po to, by
otworzy mu oczy na samego siebie, kobieta jest przecie zwierciadem, w ktrym
mczyzna widzi siebie takim, jakim powinien by, a nie takim, za jakiego przyzwyczai
si siebie uwaa. Dlatego mczyzna i kobieta s sobie potrzebni, eby si uzupeniali i
pomagali sobie i po swojej yciowej drodze. Oczywicie nie jest to droga dla kadego,
David. Bardzo wiele osb idzie po swojej drodze w pojedynk i w kocu osigaj swj
cel. Ale wybr drogi nie zaley od ciebie, David, on jest nam dany od urodzenia.
Niektrym od urodzenia sdzone jest by samemu i taka jest ich droga, a niektrym,
takim jak ty i Meryl, potrzebny jest kto drugi, aby poczy si z nim i pomaga sobie
nawzajem i. No i tak, David.
DAVID. Skd ty to wszystko wiesz, skd?
ELIZABETH. Od mojej mamy. Nauczya mnie tego, i jeszcze wielu innych rzeczy. Nie
yje ju, umara trzy lata temu na raka puc.
DAVID. A kim bya twoja mama?
ELIZABETH. Bya krawcow. I ja te, jak widzisz, zajmuj si tym samym.
DAVID. No, tak. A moja matka, do tej pory prbuje wpoi mi, e ycie jest nam dane
tylko raz, dlatego trzeba zdy jak najwicej sobie z niego wzi dla siebie, nie
ogldajc si na wszystkich pozostaych. y dla siebie, to w ogle credo i gwny
postulat moich rodzicw.
ELIZABETH. Nie kochasz swojej matki, David?
DAVID. Jeli mam by szczery, to nie mam za co jej kocha.
ELIZABETH. Kady czowiek powinien kocha swoj matk, chociaby tylko za to, e
jest jego matk. Nie wolno nie kocha swojej matki. Mczyzna, ktry nie kocha swojej
matki, staje si saby w rodku, traci wi ze swoj si i nawet jeeli z zewntrz wydaje
si silnym fizycznie i wadczym czowiekiem, to jego wi z wewntrzn si jest
przerwana. I taki mczyzna ju nigdy nie osignie harmonii z samym sob. A kobieta,
ktra nie kocha swojej matki, traci wi ze swoj kobiecoci i chocia z zewntrz moe
wydawa si atrakcyjna, to w takiej kobiecie ju nigdy nie przejawi si jej prawdziwe
pikno. Mamy obowizek kocha swoich rodzicw, jakimi by oni nie byli, David, dlatego
e nasi rodzice, to nasza wi z nasz prawdziw natur, a bez tej wizi, zamieniamy si
w pustych i bezmylnych ludzi.
Pauza. David uwanie patrzy na Elizabeth.
DAVID. Dziwne, mwisz takie proste rzeczy i wydaje mi si to teraz takie oczywiste.
Jednak, gdyby powiedziaa to wszystko w towarzystwie Franka i moich przyjaci,
wymialiby ci. I ja bym si do nich przyczy.
ELIZABETH. Ale ja nie powiedziaabym tego wszystkiego w towarzystwie twoich
przyjaci, dlatego, e wszystko to, o czym mwi, dotyczy tylko ciebie i mnie. I jeszcze
twojej ony Meryl. Dlatego e, chc ci powiedzie, David, e Meryl mylaa o wiecie w
bardzo podobny sposb, moe tak tego nie formuowaa, ale kiedy rozmawiaam z ni na
wszystkie te tematy, co chwil wybuchaa radoci, wanie dlatego, e jej take
TEDDY. Drodzy przyjaciele. Kiedy byem dzisiaj w krematorium i patrzyem na to, jak
mj najbliszy przyjaciel Frank, zamienia si w garstk popiou, staem i mylaem sobie
gdzie jest teraz Frank? Czym jest teraz Frank? Czy ta garstka popiou, to wanie jest
mj najlepszy przyjaciel Frank? Co to takiego - Frank czy to ju tylko imi? Tylko
pami? Gdzie jeste, Frank? Gdzie ty teraz jeste Frank, przyjacielu?
Pauza. Teddy ociera zy.
TEDDY. Zwracam si do ciebie, Frank. Wiem, e mnie teraz syszysz i dlatego chc ci
powiedzie jedn bardzo wan rzecz. Pamitasz, jak wiele lat temu, kiedy zastaem ci
w ku z moj on, Sally, pamitasz, jak powiedziaem ci wtedy nic dobrego z tego
nie wyniknie, Frank? A ty mi wtedy odpowiedziae, daj spokj, Teddy, bd mczyzn,
ostatecznie, wszystko bdzie dobrze. Tak powiedziae, Frank. I chc ci teraz zapyta,
przyjacielu, no i co w tym widzisz dobrego? Odpowiedz mi, co w tym jest dobrego,
Frank? Widzisz, nie moesz mi odpowiedzie, mj drogi, a wiesz dlaczego nie moesz
mi odpowiedzie, przyjacielu? Dlatego, e nie masz ust, do diaba! Przecie ty po prostu
nie masz ust, Frank. Nie masz ust i nie masz swojego ciaa. Nie masz czym
odpowiedzie, stary. Nie masz na czym chodzi, bo nie masz ng, nie masz te rk, nie
masz swojego przekltego jzyka, eby mi si odci. Tak wic nic dobrego z tego nie
wynikno, Frank. Nic dobrego, Frank, tak jak ci uprzedzaem, tego dnia, kiedy odbie
mi moj on, ty parszywa winio, moj on, ktra bdzie siedziaa teraz w wizieniu za
to, e pozbawia ci twojego cholernego ciaa i twojego przekltego jzyka. Tak wic,
sam widzisz, e nic dobrego z tego nie wynikno, Frank. Nic dobrego, przyjacielu!
BETTY. Teddy, przesta, zatrzymaj si, prosz ci.
TEDDY. Ju dawno si zatrzymaem Betty. Stoj przecie. O, prosz, widzicie, stoj tu
sobie na swoich wasnych nogach, wymachuj swoimi wasnymi rkami i strzpi swj
wasny jzyk. I wszystko jest u mnie w porzdku, pomijajc pewne nieprzyjemnoci,
ktre przytrafiy si mojemu najlepszemu przyjacielowi i jego onie, ktra kiedy bya
moj on. Wszystko jest u mnie w porzdku. Wszystko w porzdku. Czego nie da si
powiedzie o Franku. Skoczyem swoje wystpienie. Wybaczcie.
Teddy wychodzi, zapada grobowa cisza. Przez kilka chwil utrzymuje si zowrbna cisza. Po
czym znowu robi si gono, wszyscy obecni zaczynaj z oywieniem komentowa to, co si
wydarzyo.
17. Scena.
Sala, w ktrej odbywa si stypa po Franku. Obecni s wszyscy ci, co w poprzedniej scenie.
Ludzie przechadzaj si z kieliszkami w doniach, rozmawiaj o czym jest gono.
Na proscenium wychodz Maximilian i lama John.
MAXIMILIAN. Posuchaj, John. Dzisiaj znowu ni mi si Frank, ale tym razem nie by
martwy, tylko ywy. Mia nawet na sobie t swoj brzow marynark, ze specjalnie
naszytymi atami na okciach. I znowu zacz ze mn rozmawia na ten sam temat, John.
Tylko tym razem da naszemu zwizkowi swoje bogosawiestwo. Powiedzia, e tak jak
Chrystus zaakceptowa w swoim kociele zwizki jednopciowe, pozwalajc ksiom, w
niektrych krajach, udziela lubu homoseksualistom, tak i Budda sta si teraz
sprzymierzecem jednopciowej mioci. yjcie sobie, jak chcecie powiedzia mi Frank
tylko dzieci nie jedzcie i przyrody nie zanieczyszczajcie.
LAMA JOHN. To dobry znak, Maxi. To bardzo dobry znak.
17.Scena.
Sala, w ktrej odbywa si stypa po Franku. Obecni s wszyscy ci, co w poprzedniej scenie.
Ludzie przechadzaj si z kieliszkami w doniach, rozmawiaj o czym jest gono.
Na proscenium wychodz David i Elizabeth.
zrobia, Elizabeth?
ELIZABETH. To nie jest iluzja, David. To, o czym rozmawialimy i to, jak to na ciebie
podziaao, to nie jest iluzja. I twoja mio do Meryl, to te nie jest iluzja, David. I to, e
mio daje ci energi, eby y peni ycia, to rzeczywicie tak jest. I to, e
przeznaczeniem kobiety jest dawa mczynie si i pomaga mu odkrywa w sobie
samym swoje przeznaczenie, wszystko to jest wanie rzeczywisto, David. Bardzo si
ciesz, e potrafiam ci pomc i jestem ci wdziczna za to, e ty potrafie pomc mnie,
David, dlatego e przebywajc z tob, te si czego nauczyam, na przykad tego, e bez
mioci do czowieka, nie da si tak naprawd mu pomc. Zrozumiaam, e po to, eby
pomaga, trzeba kocha, David. Kocham ci. Ale nie jestemy dla siebie stworzeni. Nie
nadaj si do zakadania rodziny, David, w tym celu musisz znale sobie kogo innego.
Moja droga jest zupenie inna, dlatego wyjedam, David. Ciesz si, e ci poznaam.
Jeste wspaniaym czowiekiem i zasugujesz na to, eby twoje ycie na tej ziemi byo
wielowymiarowe. Do widzenia.
Elizabeth podchodzi do Davida. Cauje go w policzek, odwraca si i wychodzi. David stoi bez
ruchu. Nastpuje scena taca. Wszyscy obecni na stypie, oprcz Davida, wykonuj wsplny
taniec. To taniec w stylu tych, ktre zawsze wykonywane s pod koniec w musicalach. Wszyscy
wykonuj wsplny taniec i tylko David wolno mija taczcych. Jest pogrony w swoich
mylach. David schodzi ze sceny. Taniec zblia si do logicznego zakoczenia, aktorzy wykonuj
ostatnie figury i oni take schodz ze sceny.
18. Scena.
Mieszkanie Davida. W pokoju znajduj si David i Meryl.
DAVID. Meryl?
MERYL. Tak, David?
DAVID. Jeste tutaj ze mn, Meryl?
MERYL. Zawsze z tob jestem, kiedy tylko o mnie mylisz, przecie wiesz?
DAVID. Opowiedz mi co wesoego. Opowiedz mi jaki dowcip, ebymy mogli si
razem pomia, tak jak to robilimy dawniej, kiedy jeszcze ya, pamitasz?
MERYL. Oczywicie, e pamitam, jak mialimy si, kochanie. Zaraz, daj mi si chwil
zastanowi, moliwe, e Poczekaj chwil, David, musz si skoncentrowa.
Pauza. Meryl zakrywa twarz domi, David siedzi nieruchomo, patrzy przed siebie. Mija
kilka chwil, w kocu, Meryl odsania twarz.
MERYL. Wielka, tusta, brudna, po prostu ogromna, straszna, mierdzca, agresywna,
niewyyta seksualnie mapa wchodzi do sklepu z zabawkami, opiera si o lad i pyta
sprzedawcy, takim obrzydliwym, zachrypnitym gosem, - ej, masz u siebie w sklepie
wielk krawieck ig? Sprzedawca na widok takiej mapy ze strachu o mao co nie
nawali w spodnie i mimo e nie mia igy, to jednak ba si, tak od razu, powiedzie
mapie "nie", i pyta, a po co pani wielka iga, Misses?A mapa mu na to, obrzydliwym,
DAVID. Na przykad?
MERYL. Na przykad, caowalimy si.
DAVID. O tak?
David delikatnie cauje Meryl w usta, krtkim pocaunkiem i patrzy jej w oczy.
KURTYNA