You are on page 1of 174

Dytwydaw;

Kyjiw ~ 1962
Radiankyj kosmicznyj korabel ety na
Misia. Grupa kosmonawtiw pid keriwnyctwom
doswidczenoho wczenoho znachody tam bahato
pamjatok dawnioji zahyboji kultury. Pro czysenni chwylujuczi pryhody na Misiaci jaskrawo
rozpowidajesia w powisti U zoriani swity.
Z daekoji kosmicznoji mandriwky powertajusia kosmonawty. Zaznawszy tiakych wyprobuwa, wony potraplaju na Houbu panetu. Nowe yttia widkrywajesia pered nymy.
Takyj zmist druhoji powisti Houba paneta.

Ludstwo ne zayszysia wiczno na zemli, a, w honytwi za switom i prostorom, spoczatku nesmiywo siahne za mei atmosfery,
a potim zawojuje sobi uwe prostir nawkoo Soncia.
K. E. Cikowkyj

Dosy ysze pobino okynuty pohladom cej prostoryj kabinet, szczob widczuty
robocza atmosfera tut ue wlahasia, widszumia. Na wysznewij akowanij powerchni
pymowoho stou bilije ysze arkusz paperu ta stoji, zamysywszy, bronzowyj Cikowkyj. Bila protyenoji od wikon stiny mowczazno pobyskuje nikeem jake czudernake ustatkuwannia. mianiju weyki j mali, kruhli j czotyrykutni ekrany. Nawi Robot ludynopodibnyj eektronnyj awtomat i toj niby wykluczywsia, stoji, wjao opustywszy ruky. ysze weyka model Misiacia z krateramy, cyrkamy, moriamy i hustym
mereywom hir otoczena weseym siajwom.
Tycho.
Jakby ludyna maa tonszyj such, to, moe, poczua b, jak wyhraju potoky soniacznoho prominnia, szczo llusia czerez rozczyneni wikna. Bila odnoho z nych stoji hospodar kabinetu Iwan Makarowycz Puhar, serednij na zrist czoowik, stoji i myujesia sadom. Na joho chudorlawomu obyczczi ea slidy wtomy, tilky siri oczi pobyskuju nestrymnoju energijeju.
Sad szcze zowsim moodyj joho posadyy rokiw sim czy wisim tomu sami praciwnyky Instytutu mipanetnych spoucze. Iwan Makarowycz te braw uczas u
subotnyku. I ot we pered nym na tenditnych stowburach weseeki krony jabuniok.
Iwan Makarowycz, uwe czas zajniatyj swojim kosmicznym korabem, nawi ne pomityw, koy wony rozcwiy. Ta szczo tam cwitinnia, siohodni dla nioho sad wzahali nespodiwanka. Koy win wyris? Newe tak szwydko proetiy ci roky?
Projniatyj soncem, sad osobywo krasywyj. Czym dowsze Iwan Makarowycz dywysia na nioho, tym pownisze widczuwaje jaku newymownu radis buttia. Jake ce
czudo ocej ninyj, trepetnyj cwit! Zachyszczene atmosferoju wid kosmicznoho choodu,

wid zhubnoho prominnia, yttia rozwywajesia newpynno, newtomno. Rozyosia miljardamy form, widtinkiw, pachoszcziw, zwukiw
Iwane Makarowyczu, prounaw riwnyj, trochy nepryrodnyj hoos, pryjszow
desiatytysiacznyj pretendent.
Puhar powertaje hoowu, perepytuje Robota:
Wy skazay desiatytysiacznyj?
Robot bymnuw objektywamy:
Tak.
Chto win takyj?
Kae: seenograf.
Nu szczo , usmichnuwsia Puhar, desia tysiacz cyfra kruha. I na nij
my, mabu, zupynymo. Nechaj zachody.
Peredaju wasze zaproszennia, znowu zabymaw switom Robot.
Dweri widczynyysia, i do kabinetu pokwapnoju chodoju zajszow ohriadnyj czoowik u siromu kostiumi z towstoju papkoju w ruci.
Tak, tak, huknuw win na chodu, ja seenograf.
Sidajte, bu aska, Iwan Makarowycz kywnuw na owti szkiriani krisa bila
pymowoho stou.
Siy.
Czoowik u siromu rozwjazaw papku, wyjniaw rozkiszno perepetenyj albom.
Wy etyte u zoriani swity! patetyczno wyhuknuw win. Robyte takyj krok u
kosmos Diznawszy pro waszu ekspedyciju, ja wwaaw swojim obowjazkom Win
podaw Iwanu Makarowyczu swij albom, wyjniaw chustoczku i poczaw wytyraty skroni.
Ce najdetalniszi karty powerchni Misiacia!
Diakuju, skazaw Puhar, zwaujuczy na ruci albom.
Szczo, wakyj? Seenograf trywono podawsia wpered.
Mjasyste obyczczia joho rozczerwoniosia wid chwyluwannia.
Poriwniano z tym, jakyj my wyhotowyy z mikropliwky, usmichnuwsia Iwan
Makarowycz, wakuwatyj.
Seenograf znijakowiw, schyyw hoowu, mnuczy w rukach chustoczku.
Ta ja, wasne Ce, zresztoju, ne hoowne Ja chotiw by, szanownyj Iwane Makarowyczu, sam poetity z wamy na Misia! Spodiwajusia, seenograf, jakyj desiatky
rokiw wywczaw powerchniu naszoho suputnyka Ta ja usi kratery, wsi triszczyny,
jaki ne je
Iwan Makarowycz podywywsia na joho ohriadnu posta, i seenograf znijakowiw
szcze ducze.
Szczo wakyj, dumajete?
Ta ni, Iwan Makarowycz pidwiwsia, wstaw i joho spiwrozmownyk. Ne pro
te jdesia. Posuyty nauci znajszosia tysiaczi entuzistiw My oderay bahato ystiw
z Moskwy, z Odesy, eningrada, Kyjewa, Chabarowka Ne wy perszyj, ne wy, mabu,
budete j ostannij. Za toj czas, szczo yszywsia do startu, nas, treba spodiwatysia, szcze
szturmuwatymu A skad ekspedyciji we dawno zatwerdenyj, wy sami rozumijete
Seenograf stojaw rozhubenyj. Zdawao, win zowsim ne czekaw widmowy.
Iwan Makarowycz podywywsia na nioho, niby szczo zwaujuczy, a todi prodowuwaw:
Rozkryju wam odnu tajemnyciu Zaraz prochodia wyprobuwannia szcze odnijeji kosmicznoji rakety. Ne za horamy toj czas, koy j wona poety, jak wy kaete, w
zoriani swity Ekipa jiji, naskilky meni widomo, pownistiu szcze ne ukompektowanyj.
Seenograf prosiajaw.

Nu szczo ! osmilio wyhuknuw win, rozwodiaczy rukamy. Rozumiju, ce


take dio Todi dozwolte win nespodiwano rwuczko obniaw i pociuwaw Puharia.
Baaju wam szczastia!
Iwan Makarowycz ne wstyh i podiakuwaty, jak toj ue buw za dweryma.
Cej wizyt schwyluwaw uczenoho. Jako hostrisze uswidomyw, szczo proszczajesia
z Zemeju Proszczajesia? Iwan Makarowycz znowu siw u kriso, zamysywsia. Zwyczajno, moe trapyty, szczo slipyj wypadok zrujnuje najtoczniszi rozrachunky, zrobeni
koektywom naukowciw. Ae Puhar hotowyj do wsioho.
Pidijszow do knykowych steaiw, szczo zajmay wsiu stinu. Tysiaczi knyok
ludki dumky, pokadeni na papir! Haliej, Dordano Bruno, Kopernyk, omonosow,
Cikowkyj Jaki weyki umy mrijay pro mipanetni podoroi! A skilky napysano
pro ce fantastycznych romaniw Czas iszow, nauka rozwywaasia, i o teper fantazija
staje dijsnistiu. Ludyna sprawdi wyruszaje w zoriani swity!
Znowu hoos Robota wywiw Puharia iz zadumy:
Pora, Iwane Makarowyczu. Dignost czekaje.
Zaraz pocznemo, howory Puhar.
Neochocze pidchody do dignostycznoji maszyny, sidaje w hyboke kriso. Robot
dopomahaje prypasuwaty datczyky, i nezabarom wony obsnowuju tio Puharia, nacze
aokoona hadiuky. Oyw ekran oscyografa spaachnuo houbuwate siajwo, a po
niomu zatremtiy toneki krywi liniji, sztrychy, switowi plamy. Wychidnyj prystrij
dignostycznoji maszyny wydaw odnu za odnoju kilka kartok z naslidkamy doslide.
Stan organizmu perewireno i zaksowano, hnuczki szangy opay. Ae Iwan Makarowycz ne wstawaw z krisa. Dywowynyj nastrij ne zayszaw joho. Mona wymiriaty
krowjanyj tysk, dumaw Puhar, mona zanotuwaty rytmy sercia, joho tony, mona
wowyty nawi radichwyli, szczo jich posyaje mozok. A jakyj pryad, jaki eektromagnitni spesky zmou zaksuwaty otoj, newymownyj stan duszi, koy tak hostro widczuwajesz tajemnyciu yttia, koy choczesia i smijaty i pakaty wid toho, szczo ty
ludyna, szczo ty ywesz na czudowij paneti i w takyj czudowyj czas na switanku
kosmicznoji ery.
Prounaw hoos Robota:
Iwane Makarowyczu, was wykykaje prezydent Akademiji.
Puhar szwydko wstaje, pidchody do stou, kydajuczy na chodu:
Proszu zjednaty.
Robot stupyw bycze, na hrudiach w nioho spaachnuw ekran. Szcze my i na
houbomu tli zjawyasia posywia hoowa prezydenta.
Szczojno my oderay radigramu, zahoworyw prezydent, prymruujuczy
oczi, Minarodna asocicija kosmonawtyky zwertajesia z kopotanniam wkluczyty w
ekspedyciju na Misia dwoch uczenych iz Zachodu.
Jaki kandydatury? sucho spytaw Puhar.
Wydno, szczo win zowsim ne spodiwawsia hostej.
Otto Dik, zyka atomnoho jadra.
Ce toj, szczo do rozzbrojennia propaguwaw czystu atomnu bombu?
Teper win zajmajesia kosmosom.
Chto druhyj?
Prezydent nadiw rohowi okulary i perestaw mruyty oczi. Zahlanuw u jaku
kartku, widpowiw:
anneta Barbje, astrozyk, awtorka oryginalnoji kosmogonicznoji hipotezy.
Wona dosliduje wzajemopronyknennia gaaktyk i chotia b prowesty spostereennia z
Misiacia.
Wse ce uskadniuje pidhotowku, ne wterpiw nareszti Puhar.
Ja was rozumiju, Iwane Makarowyczu, ahidno skazaw prezydent. Ae

nam treba poradyty. Proszu was protiahom dnia prybuty do Prezydiji.


Budu, chytnuw hoowoju Puhar.
Likaria pidibray? pocikawywsia prezydent.
Prochody komisiju
Nu, harazd, tak ja was du, skazaw prezydent, i joho zobraennia na ekrani
Robota nacze zawooko tumanom.
Ekran pohas.

Tam, de poczynajusia uky, maszyna zupynyasia. Za kermom sydia diwczyna w


syniomu beretyku. Wyskoczywszy z maszyny, wona poczaa pylno ohladaty hoube szatro neba. Beretyk jiji spowz i wpaw na asfalt, ne pidniaa joho doty, doky ne obsteya
wsioho wydnokou. Spochwatya, wziaa w maszyni zabutoho binokla i, trymajuczy joho
bila hrudej, nastoroeno suchaa.
Nareszti poczuosia daeke hudinnia take daeke i take newyrazne, szczo inszym
razom wona j ne poczua b joho. A zaraz jiji zahostrenyj such spryjmaw najmenszi koywannia ocioho prozoroho, bajduoho powitria.
ety! czy skazaa, czy, moe, tilky chotia skazaty diwczyna.
Szwydko naciya binokl u nebo tudy, zwidky, posylujuczy, doynaw hurkit litaka. Obyczczia jiji spochmurnio.
Litak iszow due wysoko. O win zrobyw koo, i nezabarom wid nioho widdiyasia
temna hrudoczka. Diwczyna, stysnuwszy usta, newidrywno steya za tijeju hrudoczkoju: I czoho win ne rozkrywaje paraszut? Litak poetiw sobi, a hrudoczka wse padaje
i padaje. A szczo, jak szczo, jak zipsuwawsia?!! Mynuo szcze kilka sekund straszenno dowhych, nejmowirno boluczych. I koy nad hrudoczkoju, szczo padaa i padaa
z synioji wysokosti, raptom zabilio, nacze dymok wybuchu! diwczyna poehszeno
zitchnua. Postojaa trochy, wytera dooneju czoo i pobrea hustymy trawamy w toj bik,
de hojdawsia paraszutyst. Potim pobiha pidtiupcem.
Paraszutyst pryzemywsia ranisze, ni wona dobiha, ae szowk nakryw joho, i junak nijak ne mih wybraty.
Ty zabywsia, Kolu? huknua, pidbihajuczy, diwczyna.
Schopya za kraj paraszuta i dawaj stiahuwaty.
ehsze, ehsze! obizwawsia chope. A to ty j mene zatiahnesz chtoznakudy!
Win ue pidwiwsia i widstibaw lamky.
ywyj-zdorowyj! pidbiha do nioho diwczyna. A ja tak zlakaasia Binokl
u mene dobryj, dywlusia, a ty
Win sam wynen, Olu Rozumijesz, w ludyny wse-taky je instynkt samozachystu I koy win chotiw znenaka skynuty mene z litaka
Szczo ty kaesz! achnuasia Ola. Win chotiw tebe sky-nu-ty?
Awe, kywnuw hoowoju Mykoa, skadajuczy paraszut. Ja, rozumijesz,
wyzyrnuw u widczyneni dwerciata zakortio hlanuty na zemlu, a win, mabu, podumaw, szczo ja zlakawsia
Chto ce win?
Nu chto , instruktor. Tak win, znaczy, pidijszow izzadu i jak sztowchone! Otut
i spraciuwaa systema samozachystu. We padajuczy, ja instynktywno wchopyw joho za
pojas. Win, zwyczajno, cioho ne daw i ne wstojaw, skowznuw unyz. A paraszuta w nioho
ne buo Ae moode. Baczya, jak win sprytno wchopywsia za porih?
Zajniatyj paraszutom, Mykoa ne dywywsia na diwczynu. Ta zaraz, ne poczuwszy
widpowidi, hlanuw i zdywuwawsia: wona sydia w trawi bia jak stina, wako dychaa.
Szczo take, Olu? Tobi pohano?
Ta niczoho Ty take rozkazujesz
Ty baczya ciu scenu?
Ni, ja cioho ne baczya.
Otudy! Koy b znaw ne rozkazuwaw by. Nu, zaspokojsia. Ade wse skinczyosia dobre. Win, znajesz, jakyj sportsmen? Wraz pidtiahnuwsia, wliz i dwerci zaczynyw.
A ty baczyw?

Ajake? Koy b win upaw ja b ne rozkrywaw paraszuta


Hodi mooty durnyci, weredywo machnua rukoju Ola. Ty powynen serjozno podumaty
Mykoa zasunuw ruku w hyboku kyszeniu kombinezona i distaw gazetu.
Na o kraszcze poczytaj. I tynuw palcem na neweyczku zamitku.
Olha szwydko perebiha jiji.
Ostannij awtomat.
Sensacijne powidomennia agentstwa ju-Welt. Monako. Jak widomo, wsi
derawy switu zdijsnyy powne i cikowyte rozzbrojennia. Nichto j ne pidozriuwaw, szczo
pisla cioho kniaziwstwo Monako stao najmohutniszoju u wojennomu widnoszenni krajinoju! Wczora predstawnyky minarodnoji kontrolnoji komisiji wyjawyy, szczo ochorona kniaziwkoho paacu maje awtomat i jaszczyk z napownenymy kasetamy. Knia
zapewnyw czeniw komisiji, szczo zbroja ne pryznaczaasia dla agresiji.
Incydent szwydko wadnay: awtomat rozibray i wykynuy w more razom iz nabojamy. Czysenni kinooperatory zaksuway ciu istorycznu podiju
Olha i ciu zamitku powernua na swoje.
Ot baczysz, skazaa wona, teper, koy ne zahrouju wijny, tilky b yty i
yty, a ty rweszsia kudy, ryzykujesz. I nawiszczo ce tobi potribno?
Mykoa j sobi lih u trawu, pokaw hoowu na Olyni kolina.
Nu, Oeko, zoota moja, doroha, nu skay, jak tobi dowesty, szczob ty uswidomya, szczo kosmicznyj polit ce moja dawnia mrija, ce te, bez czoho moje yttia stao
b pusteeju? Nu skay.
Ola kusaje trawynku.
Koy o ci trenuwannia mao ne pryzwey do katastrofy
Nu szczo ty, luba. Strybky z paraszutom ce mij ulubenyj sport.
A centryfuha? A padajucza kabina?
Use, wse projdu, Oeko, i centryfuhu, i kabinu, i wsilaki kamery, a na
Misia poeczu! Win schoplujesia, bere paraszut. Ja we staw radystom, mechanikom! Newahomis wytrymuju dobre. A ty kaesz Chodimo!
Olha ide mowczky, tooczy wysoku trawu. Nareszti obzywajesia:
Nawiszczo ty sebe muczysz, Kolu? Nu nawiszczo? Na zemli tak harno Czoho
tobi tut ne wystaczaje dla szczastia?
Ty powtoriujeszsia.
Istyna wid powtorennia
Skay szczo oryginalnisze.
Oryginalnisze? Olha zupynyasia, obyczczia jij wraz projniaosia hniwom,
oczi zabyszczay. Ty sawolub! Egojist! Ty ne lubysz mene!
Oce szczo nowe usmichajesia Mykoa, a sam dumaje: Wona szcze harnisza, koy serdysia. Nu zaspokojsia, prymchywe diwczyko, zaspokojsia
Raptom Olha zapakaa. Slozy tak i pokotyysia po jiji obyczcziu.
Nu, Olu
Mykoa rozhubywsia. Win nikoy ne baczyw, jak wona pacze, i teper ne znaw, szczo
robyty.
Peresta, Olu Szczo ty, jak maeka
Diwczyna zupynyasia, poczaa dooniamy wytyraty slozy. Mykoa, mymowoli
usmichnuwszy, daw jij chustoczku.
Koy b ty chocz troszky lubyw mene pereboriujuczy schypuwannia, zahoworya Ola. W tebe chorosza robota, czudowa kwartyra
A szcze kraszcza nareczena!
Naszczo ci arty? Ola bysnua na nioho oczyma. Wse, wse u tebe je. Czoho
tobi na toj Misia?

Postarajsia zrozumity
Kompozytor u niomu prokynuwsia! Tak szczo chiba ne mona pysaty muzyku
tut, na Zemli?
Wona a rukamy rozwea, a ohlanuasia nawkoo, niby pokazujuczy jomu swoju
ridnu panetu, wkrytu trawamy i lisamy. Pohlad jiji howoryw szcze bilsze, ani sowa.
Pohla, jaka czudowa zemna krasa! De szcze w kosmosi je otaki kolory, otaki aromaty?
I sama wona bua wtienniam otijeji zemnoji krasy, jaka ne moe ne chwyluwaty.
Mykoa a zasmijawsia, wchopyw jiji za peczi, prytiahnuw do sebe:
Jaka ty harna!
Szczo, zhoden? Zhoden? po-swojemu zrozumia joho Olha. Ne poetysz?
Widmowyszsia?
Koy b usi tak dumay, jak ty, Olu, to Ameryka bua b i dosi ne widkryta. A zaraz
pered namy kosmiczni kontynenty
Chiba nikomu etity? Ekspedycija due nebezpeczna.
Oce ne egojizm, prawda? Chaj inszi naraajusia na nebezpeku, a my dawaj
sydity w zatysznych kwartyrach!
Olha zamowka. Bilsze jij niczoho skazaty ociomu zdorowennomu chopczykowi,
wydno, joho ne zupynysz. Win wzahali jakyj nesamowytyj. To buw za radi wchopywsia
pro wse zabuw: kino, teatr, stadin. Teper muzyka i proklatuszczyj kosmos
Ludstwo wychody iz zemnoji koysky Jak ce prekrasno! zamrijano, z duszewnoju tepotoju zahoworyw Mykoa. U starodawnich hrekiw bua egenda pro muzyku nebesnych sfer Teper my poczujemo jiji! I dla cioho treba buty tam, u kosmosi
Ty newyprawnyj romantyk, serdyto proburczaa Ola. Nu szczo , idy swojeju dorohoju.
Olu!
Nawi ne ohlanuwszy, wona szwydko pisza wbik, do szlachu, de pobyskuwaa
nikeem maszyna.
Mykoa dywywsia jij uslid i, zoseredujuczy usiu swoju wolu, nakazuwaw u dumci:
Zupyny, zupyny. Wernysia nazad, poky ne pizno. Wernysia, a to wtratysz Chotiw
dumaty: Wtratysz mene, tobto Mykou, ae czomu ne mih jak slid sformuluwaty ce
reczennia. Moe, same tomu Olha j ne spryjniaa joho mowczaznoho, kategorycznoho
nakazu. Wona jsza i jsza wse dali wid nioho i z konym krokom menszaa i dribniszaa
w joho oczach. Win mowczky posyaw jij nawzdohin to suwori nakazy, to pohrozy, to
bahannia ne dijao. Jak ne namahawsia hipnotyzuwaty jiji diwczyna j ne ohlanua.
Ech ty z hirkotoju podumaw Mykoa. On jaka twoja lubow. Nu zaczekaj
e, sorom paytyme tobi duszu, koy poczujesz po radi moju kosmicznu symfoniju
czastynu pro dwoch wypadkowo zakochanych. Win rwawsia u kosmos, a wona chotia
prywjazaty joho do zemli Skrypky rozkau, jak porwaysia nytky jichnioho kochannia Ty poczujesz i hurkit litaka, i szeest szowku u trawi, i zojky moho sercia
Dumky napyway straszenno krasywi, Mykoa a rozczuywsia. Potim spytaw
sebe: Newe ja rozkys? Machnuw rukoju i podawsia do prymiszczennia rokubu.
Treba zdaty paraszut. Widczuwaw sebe obdurenym, spustoszenym.

Nichto z czeniw ekipau, krim Mychaja Milka, ne pomityw, szczo Mykoa chody
sumnyj ta neweseyj. I ce ne dywno: chiba pered widlotom mao turbot w keriwnyka
ekspedyciji Iwana Makarowycza Puharia? Nu, a nowi uczasnyky polotu anneta
Barbje i Otto Dik, szczo tilky wczora prybuy na TU-125, ne wstyhy szcze j ohowtaty. De tam jim pomityty tiaki duszewni pereywannia likaria.
De nadweczir, iduczy w instytutkyj kub, Milko zajszow za Mykooju. Win czasteko tak robyw zajde do towarysza, perekynesia kilkoma frazamy, a to prosto posydy mowczky, potysne ruku: Salut! i jde sobi widpoczywaty. Jako poartuwaw:
Ja, Mykoo, zariadaju u tebe, nacze akumulator!
Siohodni tut ne widczuwaosia eektryky. Zahorkyj horiy eaw na kanapi, pidkawszy dooni pid potyyciu, i pohladom pidpyraw stelu. Na Mychajowe witannia
szczo burknuw, nawi ne poworuchnuwszy.
Szczo ce z toboju? schyywsia nad nym Milko. Newe zaneduaw?
Szczo? nacze prokynuwsia Zahorkyj. Szczo ty skazaw?
Moe, zaneduaw, kau, szczo takyj kysyj?
Nacze staewa pruyna, schopywsia Mykoa. Staw, prytysnuwszy do hrudej zihnuti
w liktiach ruky, huknuw:
Oboroniaj!
Ne wstyh Mychajo stupyty j kroku, jak Mykoa naetiw na nioho, schopyw, nacze
obcekamy. W Mychaja te zahray, napruyy mjazy. I chocz na szyji wraz nabuchy
yy, prote wytrymaw natysk. Mykoa, wydno, buw sylniszyj, ae jak ne starawsia kynuty Mychaja na pidohu ne wdaosia. Niby pryris mechanik do parketu! Tupciuway
na misci, sopiy, nacze kowalki michy, ae ni toj, ni druhyj ne mih peresyyty.
Sya soomu omy!.. szepotiw Zahorkyj, nachylajuczy Mychaja wliwo.
Ne ka-y hop!.. wako dychaw Mychajo jomu w wucho i nachylaw joho
wprawo.
Chwyyn z pja wowtuzyysia wony po kimnati.
Nu hodi we, wedmediu, ne wterpiw Mychajo. Baczu, szczo zdorowyj, jak
byk.
Zady, o ja tebe na Misiaci na jakyj-nebu pik zakynu! zasmijawsia Mykoa,
wypustywszy Mychaja iz swojich zaliznych obijmiw.
Kazaa Nastia jak udassia!
Druzi zrobyy wprawy na dychannia, posiday.
Tak w czomu sprawa, chopczyku? spytaw Milko.
Ni w czomu.
Ty wse-taky zaurenyj.
Tobi zdaosia.
Ty zasmuczenyj.
Tobi prywydio.
Jakszczo ja widczuwaju nastrij naszoho Robota Nu, harazd, hodi durnyciamy
zajmatysia, zbyrajsia, a to zapiznymo.
Kudy? zdywuwawsia Mykoa.
Nu ot, ja tak i znaw, szczo ty zabudesz! Na pres-konferenciju.
Mykoa szwydko pereodiahnuwsia, i wony poday do Instytutu.
Sprawdi, konferenc-za buw ue perepownenyj. Tut zibraysia ne ysze radianki,
a j inozemni urnalisty. Rohowi okulary, byskuczi pensne, ysi j czubati hoowy.

Wse, szczo tut howorytymesia, bude zapysano na magnitofonnu striczku i nehajno


peredano w usi kinci Zemli.
Koy miscia w prezydiji zajniay hoowa Uriadowoho komitetu po organizaciji perelotu Zemla Misia Zemla, czeny ekipau Komety, u zali stao tycho. Hoowa
Komitetu newysokyj ysyj czoowik u biomu litniomu kostiumi pidijszow do mikrofona i korotko poinformuwaw prysutnich pro perelit. Zakrutyysia barabany magnitofoniw, na sotni striczok lahy sowa:
Ja radyj powidomyty was, szczo kilkaricznu pidhotowku do perszoho mipanetnoho polotu zawerszeno. Kosmicznyj korabel hotowyj do startu. Waywymy etapamy u
pidhotowci do cioho rejsu buy poloty raket, kerowanych po radi, i osobywo stworennia
sztucznoho suputnyka Zemli Trojandy kosmosu. Cia minitiurna panetka, wyhotowena rukamy radiankych ludej, je zaatmosfernoju naukowoju bazoju i mipanetnym wokzaom Koektyw naukowych praciwnykiw Trojandy ue widkryw stilky nowoho, nadzwyczajno waywoho, szczo teper staje dywno: jak mohy my ranisze obchodytysia bez takoho sztucznoho suputnyka? Dokadno pro raketu, jaka zawtra wyruszaje
u podoro na Misia, rozkau wam czeny ekipau. Dozwolte rekomenduwaty jich. Naczalnyk ekspedyciji profesor Iwan Makarowycz Puhar
Mykoa sydiw, pokawszy ruky na sti, i zadumywo dywywsia w za. Na nioho naciluwao bahato objektywiw, spaachy fotoampoczok chloskay po oczach, ae ce joho
ne zworuszuwao. Z dumky ne jsza Olha. Usi cikawlasia, a wona ni, uwe swit chocze
cioho polotu, a wona Nu szczo podijesz, ne rozumije Newe ja j zaraz ni pro szczo
insze ne mou dumaty! I win poczaw prysuchatysia, pro szczo howoryw pered mikrofonom Puhar.
Dla toho, szczob doetity do Trojandy, nam potribna szwydkis nabahato mensza, ni koy b my startuway widrazu na Misia. Resztu my nadouymo, widlitajuczy
z Trojandy. Szczob dosiahty nejtralnoji liniji mi tiainniam Zemli i Misiacia, nam, wasne, treba bude rozihnaty raketu do szwydkosti 9 kiometriw na sekundu. Ce ne je wakym zawdanniam, tym bilsze, szczo tam my popownymo swoji baky. Ote, pry starti iz
Zemli nam ehsze bude perenesty pryskorennia, a naszij Kometi bezpecznisze probywatysia kri atmosferu. Czerez szistnadcia hodyn my we budemo na Misiaci. Nasza
meta zjasuwaty moywis wykorystannia Misiacia dla nauky, dla progresu ludstwa.
My choczemo zrobyty Misia forpostom peredowoji nauky, a ne wojennoju bazoju, jak ce
panuway magnaty imperilizmu!
Perwisna ludyna, pidwiwszy na nohy, wywilnya ruky dla roboty Ce bua rewolucija. Ta wse musyo projty szcze desiatky tysiacz rokiw, szczob ludyna pererosa
massztaby Zemli i pidwea swoju hoowu do zir, u kosmos Tilky weykyj, wysokoorganizowanyj koektyw, jakym je suczasne ludstwo, moe zrobyty krok u kosmos! I my bezmirno szczasywi, szczo ridna Witczyzna doruczya nam zdijsnyty perszyj polit u zoriani
swity!
Koy Iwan Makarowycz zakinczyw, posypaysia zapytannia. Chocza w gazetach i
urnaach ne brakuwao statej na temy kosmicznych perelotiw, korespondenty dopytuway pro wse, niby wony niczoho ne znay. Ce we buo dla Mykoy necikawo, ae treba
sydity, suchaty.
Rozkai pro dwyhun Komety.
Do mikrofona pidchody mechanik rakety Mychajo Milko newysokyj szyrokopeczyj junak. Pobyskuje do zau czornymy oczyma.
Nasza Kometa maje potunyj atomno-reaktywnyj dwyhun. Reaktor zajmaje
poriwniano mao miscia, zate palnoho, tobto roboczoji reczowyny, my zmuszeni wziaty
sotni tonn! Cijeju roboczoju reczowynoju je woda Tak, same woda! Wona ochooduje
reaktor i pid wpywom due wysokoji temperatury peretworiujesia na gaz kyse i
wode. Potik atomarnoho gazu i stworiuje reaktywnu tiahu. Wynosiaczy raketu za mei

atmosfery, reaktor wyporony poowynu bakiw. Jich my napownymo na Trojandi, bo


nam potribna woda dla dalszoho rozhonu, dla posadky na Misia, dla startu z nioho. Na
zworotnomu szlachu my znowu zariadymo na Trojandi, szczob buo czym zahalmuwaty
spusk na Zemlu
Mykoa widczuw na sobi czyj pohlad. Prydywywsia. Za perszym stoykom bila
sceny sydiw dosy-taky pownyj ysyj czoowik. Ce win swerdyw Mykou swojimy hostrymy oczyciamy, a koy junak hlanuw na nioho, oskabywsia, pidijszow do sceny i
estamy poprosyw zijty. Na wyhlad jomu buo, moe, rokiw szistdesiat.
Szczo jomu potribno? dumaw Mykoa, pidchodiaczy. Newe chto iz znajomych?
Ja korespondent moodinoji gazety Dzweny, nasza pisne!, zaszamkotiw
towstun. I koy nam skazay, szczo wy pyszete Odne sowo, prosymo was, towaryszu
Zahorkyj, buty naszym speckorom
Mykoa chotiw widmowyty ade, krim not, win niczoho ne pysze! ae ne
wstyh i sowa skazaty, jak toj zabuboniw szcze szwydsze:
Wy, zwyczajno, ne zapereczujete, ja tak i znaw. O my wam i poswidczennia
zahotuway Beri, beri.
Mykoa zasmijawsia. Towstun potysnuw jomu ruku i ne po litach szwydko
szmyhnuw na swoje misce. Szczojno Mykoa zijszow na pomist, jak joho pokykaw czyj
dzwinkyj moodyj hoos. Wernuwsia. Cioho razu do nioho pidijszow junak. Obyczczia
joho zaszariosia, jak u diwczyny.
Probaczte, ja chotiw poprosyty was Bute naszym speckorom. Znajete, naszi
stareki czytaczi didusi ta babusi due cikawlasia U moodosti wony mrijay
pro taki pereloty!
Mykoli stawao weseo! Strymujuczy, szczob ne rozrehotatysia, win spytaw:
A jak zwesia wasza gazeta?
Probaczte, ja j ne widrekomenduwawsia. U nas urna Badiora staris. Dla
starekych, pensineriw
Dobre Poswidczennia ne treba.
Mykoa szwydko powernuwsia na swoje misce. Oce tak dywyna: win staw urnalistom! I czoho ce wony ysze do nioho? Mykoa, zwyczajno, ne znaw, szczo ce Mychajowa
robota Suchaw, jak widpowidaw Milko. Wid pryrody jakyj nebaakuczyj, win i teper z trudom wydobuwaw iz sebe sowa.
Korespondentiw cikawyo bukwalno wse i zapasy wody na sztucznomu suputnyku, i uprawlinnia robotoju dwyhuna ta napriamok ruchu Komety, szczo joho zdijsniuwatymu szwydkodijuczi eektronni awtomaty, i radiokacijna ustanowka, i towszczyna broni na wypadok zustriczi z dribnymy meteorytamy, i dija pryskorennia ta
wtraty wahy, i konstrukcija skafandriw, i zapasy jii ta ridkoho kysniu, i wpyw kosmicznoho prominnia A odyn inozeme poczaw dopytuwatysia, czy maje ekspedycija
zawdannia szukaty na Misiaci uran.
Bila mikrofona znowu staw Puhar.
Specilno takoho zawdannia ekspedycija ne oderaa. Uran cikawy nas najmensze, bo, jak widomo, my majemo dostatni zapasy joho tut, na Zemli. Na Misiaci
my spodiwajemo wyznaczyty zapasy mineraliw, szczo mistia u sobi kyse i wode. A
wzahali musymo skasty ujawennia pro geoogicznyj rozwytok cioho pryrodnoho suputnyka Zemli
Inszyj, te inozemnyj, korespondent spytaw, czomu raketu nazway Kometoju, a
ne jako inaksze, naprykad, po imeni konstruktora. Mabu, znaw, szczo Puhar hoownyj konstruktor Komety.
ehkyj witere wid wentylatora woruszyw Puharewi e posribene woossia, wysoke czoo zootyo prominnia nadweczirnioho soncia, szczo yosia kri sklanu stinu.

U bezpererwnij borobi iz syoju tiainnia ludyna zbilszuwaa szwydkis polotu spoczatku na desiatky, sotni metriw, a potim na desiatky j sotni kiometriw. I koy
w kinci perszoji poowyny naszoho dwadciatoho stolittia buw podoanyj zwukowyj barjer
i ludyna pomczaa szwydsze, ni zwuk, todi, mona skazaty, powitrianyj okean buw
pidkorenyj. I jak tilky ce staosia, ludyna odrazu widczua, szczo nawi cej bezmenyj
okean dla neji tisnyj! I wona wziaa rozhin dla nowoho, szcze grandizniszoho strybka
w switowyj prostir U konstrujuwanni Komety braw uczas we koektyw naszoho
instytutu. Ae nam dopomahay Archimed i juton, Kybalczycz i Cikowkyj Na hoomu misci niczoho ne wynykaje. Suczasna nauka i technika wwibraa w sebe doswid
usich poperednich pokoli
Ci sowa zapay w duszu Mykoli. Win zyczno widczuw bezpererwnis yttia ludstwa, uswidomyw postupalnyj ruch istoriji.
Kometa
Toj, chto zapytuwaw, mabu, ne rozumiw, skilky w cij nazwi romantyky. Jichnia
Kometa ryne w switowyj prostir, widkydajuczy wohnennyj chwist. Dywowyne nebesne tio, stworene rukamy i rozumom ludyny!

Rannij ranok, a do kosmodromu Instytutu mipanetnych spoucze pawom pywe


narod. Dorosli j dity, czoowiky j inky idu, jidu awtomaszynamy, awtobusamy. Ce
tilky podumaty raketa widprawlajesia na Misia!
Perszymy na kosmodrom zjawyysia urnalisty, praciwnyky radi i teebaczennia.
Zhodom siudy rynua ludka rika. Bilszis pospiszaa, szczob na wasni oczi pobaczyty
ciu istorycznu podiju; czymao buo j takych, szczo chocz i ne widczuway istorycznoho
momentu, ae raz tysiacznyj natowp stikajesia w odne misce, to treba j sobi, szczo maje
buty cikawoho; a dechto j ne znaw, szczo dijesia, ae energijno prokadaw sobi dorohu
liktiamy, spodiwajuczy diznatysia pro wse na misci, na samisikomu peredi. Jich propuskay, dumajuczy, szczo to praciwnyky kosmodromu i bez nych niczoho ne bude.
Raketodrom poczynawsia tut e, za instytutkym sadom, za hustoju stinoju pidstryenych akacij. Oto Puhar, Otto Dik, anneta Barbje, Milko i Zahorkyj, a z nymy
jichni rodyczi, druzi, a tako czeny Uriadowoho komitetu pryjszy siudy piszky. Sonce
szcze ne zijszo. Weyczezne, na kilka kiometriw dowynoju, zeene poe kosmodromu
kuryosia tumanom. Temnijuczi angary, startowi estakady, schoi na fermy zaliznycznych mostiw, postaweni storcz, zdawaosia, paway w powitri.
anneta neweyczka, tenditna diwczyna z zachopenniam dywyasia na cej
akwarim zaliznych ryb, jak wona artoma nazwaa kosmodrom. Zwidsy, z samisikoho dna powitrianoho okeanu, rakety-rybyny szuhay w stratosferu, wychodyy na orbitu nawkoo zemnoji kuli, kerowani po radi, oblitay Misia. Zwidsy zapuskaysia rakety z detalamy sztucznoho suputnyka. Teper ekspedycija na Misia. Onde bowwanije wona Kometa!.. Prawda, anneti, moe, buo b radisnisze startuwaty w cej polit
z mysu Kanawera, ae szczo podijesz Ta, zresztoju, nauka nasampered! A ci radianki koegy naproczud harni, cikawi ludy
Mykoa Zahorkyj wse ohladajesia, szukaje pohladom Olhu jiji nema.
Z reproduktoriw raptom zahoworyw hustyj bas:
Hromadiany! Czerez ohorou proazyty zaboroniajesia!
Moe, to Olhu ne puskaju? strywoywsia Mykoa. Schodyw do worit jiji ne
buo. Na nioho rozumijucze zyrknuw Mychajo. Bila nioho stojaa maty szcze mooda
inka, z takymy , jak u Mychaja, czornymy byskuczymy oczyma.
Zahorkyj prywitawsia i projszow mymo.
Iwan Makarowycz rozmowlaw z druynoju tak, nenacze maw oduczytysia kudy
u misto w sprawach; bila nych stojaw suchorlawyj, horbonosyj Otto Dik.
Pidijszowszy, Mykoa poczuw:
Podywisia, jaka harna trawyczka! skazaw Puhar.
A trawa j sprawdi czudowa tysiaczi, miljony zeenych stebee zdijmajusia
whoru; w nych stilky syy, stilky energiji, szczo, zdajesia, wony pidnimu i ciu betonowanu doriku, na jakij stoja newhamowni ludy, i angary, i estakady.
anneta schody z betonowanoji doriky, zbywaje nohamy rosu, smijesia. Mykoa
dywysia na potemnili slidy w trawi i dumaje: Ech, czomu ty ne Olha!
Tysiaczi ludej zijszysia do kosmodromu, a jiji nema. Wsi szlachy i steky nawkoo
zapowneni awtomaszynamy, bila pidstryenych akacij, szczo obramlaju lotne poe,
staa ywa zahoroda z hrudej i obycz a jiji nema! Koen chocze protysnutysia jakomoha bycze, tilky ne wona
Prybuw dypomatycznyj korpus. Praciwnyky posolstw otoczyy annetu i Dika, hariacze witajuczy jich. Raptom anneta pobaczya jaku inku i szwydko pisza jij nawstricz. Wony obniaysia, jak ridni, we sywa radianka astronomka Aa Masewycz i

mooda anneta Barbje. anneta rozmowlaa po-rosijkomu, i akcent nadawaw osobywoji prywabywosti jiji wymowi.
Pidjichaa widkryta maszyna, szczo maje dostawyty kosmonawtiw do Komety.
Potysky ruk, ostanni sowa proszczannia.
Kri natowp prodyrajesia zhrajka pineriw z buketamy kwitiw u rukach. W ostanniu my, koy kosmonawty we siday w maszynu, jim wdaosia prorwaty i wruczyty
kwity. Maluky zworuszyy wsich, osobywo ekipa.
Puhar prysidaje i, obchopywszy kilkoch ditachiw, prytyskuje jich do sebe.
I tut Zahorkyj zwernuw uwahu na teeperedawaczi. Wony wodyy swojimy sklanymy oczyma, peredajuczy wse, szczo tut widbuwajesia, w eter, na anteny.
Aha, ty sydysz bila swoho ekrana, podumaw Mykoa, wdywlajuczy u nacienyj
na nioho objektyw Nu szczo Dywysia, dywysia A baczysz ja szczasywyj
Szczasywyj!..
Zijszo sonce, weseli promeni poynuy na zemlu, lahy na obyczczia ludej.
Nareszti wsi siy, i maszyna maje neczutno ruszya. Wdayni, na foni lisu, bilije
Kometa; zwidsy wona zdajesia zowsim neweyczkoju.
Pomachy ruk nacze houby zlitaju. Tysza nezwyczajna, a ne wirysia, szczo
nawkoo stilky ludej.
Raptom tonkyj inoczyj hoos:
Szczasywo-o-o!
I wraz nacze hreblu prorwao, koen hukaw szczo buo syy:
Baajemo udaczi-i!
Buwajte zdorowi!
Czerez kilka chwyyn maszyna powernuasia poronia tilky kwity na sydinniach.
Ludy znowu mowczay, nastoroeno oczikuway.
Potuni radireproduktory powidomlay pro wse, szczo widbuwao bila rakety:
Kosmicznyj korabel hotowyj do widlotu Techniky zakinczuju ostannij ohlad i
perewirku sporiadennia Komety. Mechanik Mychajo Milko dopowidaje komandyrowi ekspedyciji, zasuenomu dijaczewi nauky Iwanu Makarowyczu Puhariu pro hotownis do startu. Mynaju ostanni chwyyny Uwaha, towaryszi, bila naszoho mikrofona Iwan Makarowycz Puhar. Suchajte, suchajte!
Zdawaosia, zupynywsia czas. Uroczysta, chwylujucza my prymusya czastisze zabyty tysiaczi serde. Poczuwsia huchuwatyj, strymanyj hoos wczenoho.
Dorohi towaryszi! howoryw Iwan Makarowycz. Newtomna pracia ludkoji
dumky nabyaa siohodnisznij znamennyj de. Nasza ridna radianka nauka widkrywaje ludstwu szlach do panet, szlach do newidomych tajemny pryrody w imja myru,
w imja procwitannia kultury i dobrobutu wsich narodiw i ras: biych, czornych, czerwonych, owtych. U nas czesna, bahorodna meta, o czomu my wirymo w uspich, towaryszi!
Znowu tysza, potim komanda:
Zajniaty miscia w raketi!
Cokannia metau, pokaszluwannia z reproduktoriw.
Uwaha! prounaw czyj wadnyj hoos. Raketa zaraz startuje, proponujesia nehajno widijty wid ohoroi!
Ludy neochocze poczay widchodyty. Ae wsi hoowy buy powerneni tudy, de bioju
ciatkoju wydniasia raketa. Hoos iz reproduktoriw use wymahaw i wymahaw odijty w
bezpeczni miscia. Zresztoju, natowp odchynuw.
A bila centralnoho wchodu na raketodrom zczynywsia haas.
Nehajno propusti! hukaw do wartowoho czoowik u klitczastomu kostiumi.
Win trymaw na peczi kinoaparat. Wy zrywajete nam zjomku!

Zapiznyysia, nakazano nikoho ne propuskaty, spokijno widpowiw wartowyj.


Czoowik u klitczastomu kostiumi bezporadno ohladawsia nawkoo, niby szukajuczy pidtrymky i spiwczuttia. Oczi joho poweseliszay, koy win pobaczyw prysadkuwatoho towstuna, szczo nabyawsia siudy nekwapywoju chodoju.
Towaryszu reyser! huknuw do towstuna kinooperator. Ne puskaju!
Reyser na dywo spokijno widpowiw:
Nu szczo , dowedesia robyty zjomky w pawiljoni. Ja napyszu, scenarij, wyjde
szcze kraszcze
W ciu my pid lisom zahrymio, zahurkotio, nacze de daeko obwayysia waki
hory.
Raketa pawko pidniaasia nad synioju stinoju lisu. Mona buo baczyty, jak wnyzu
kuboczya bilasta chmara, a wohnennyj stowp pidnosyw i pidnosyw uhoru, u wysoke
hoube nebo neweyczke wereteno. Hurkit widdalawsia, roztawaw, byskucza rysoczka
rakety zrobyasia krapkoju i zowsim znyka. Jiji pohynuw bezmenyj prostir.
Niczoho, spokijno skazaw towstun do klitczastoho. Ce my w pawiljoni zrobymo szcze efektnisze!
Hoosno peremowlajuczy, zbudeni, schwylowani, rozchodyysia ludy.

W perszi chwyyny pisla startu czeny ekipau Komety poczuway sebe tak, jak i
w zwyczajnij, ne kosmicznij raketi. Kometa pronyzaa atmosferu z szwydkistiu 2000
kiometriw na hodynu due powilno, poriwniujuczy z kosmicznoju szwydkistiu, i dosy-taky szwydko suproty litaka. A hoowne, szczo cia szwydkis bua cikom bezpeczna
i dla ludej, i dla samoho litalnoho aparata. Ludiam newako buo perenosyty pryskorennia, a raketa ne rozihriwaasia w zemnij atmosferi.
Pered oczyma naszych mandriwnykiw rozhornua nezwyczna kartyna. Zemla spoczatku zdawaasia grandiznoju tarillu, wincia jakoji wse zdijmay i zdijmay uhoru.
Potim wona niby staa na rebro, i we ne taril, a bezkraja sira stina wysoczia z boku
rakety.
Iwan Makarowycz, Mykoa Zahorkyj, anneta i Dik, powernuwszy krisa do iluminatoriw, sposterihay Zemlu. Mychajo Milko ne zwodyw oczej z pryadiw. Szwydkis
wytikannia gazu, temperatura, tysk pro wse spowiszczay jomu striky, zeeni ampoczky i tremtywi liniji na ekranach.
Zahorkyj czas wid czasu krutyw ruczku kinoaparata.
O, ce Indijkyj okean! wyhuknuw win. A on baczu Indonezijki ostrowy,
Awstraliju, nu toczno, jak na karti!
Mohutni szary atmosfery wkryway Zemlu houbyj powitrianyj okean. Tilky
zwidsy, za joho meamy, wydno, jak obmywaje win usiu zemnu kulu. Sriblasta, zayta
soncem powerchnia joho, zdawao, bua neporuszna. A tam, u hybyni, pawaju husti
masywy chmar, a szcze nycze, na samomu dni powitrianoho okeanu, mista i sea.
Tam ywu, praciuju i mriju ludy Jaki wony maeki suproty grandiznosti stychij
pryrody i jaki wony grandizni, jakszczo pidkoryy sobi Zemlu z usima jiji okeanamy
wodianymy i powitrianym!
Profesor Puhar sydiw, pidperszy szczoku dooneju, i mowczky dywywsia w iluminator. Win i sam ne znaw czomu, ae na duszi w nioho buo toskno. Kri prozoru peenu
atmosfery baczyw czudowi zemni materyky, dywowyni moria i okeany, szczo siajay
pid soncem, nenacze dzerkaa, i serce joho styskaosia. Mabu, due lubyw Zemlu Iwan
Makarowycz!
A stina zemnoji powerchni, wse widdalajuczy wid rakety, nepomitno dla oka poczaa peretworiuwatysia w koo, i, nareszti, mona buo ochopyty pohladom jiji wsiu
weetenkyj siajuczyj dysk.
Mychajo Milko nasupyw browy: obczysluwalna maszyna poperedya, szczo czerez
pja chwyyn reaktor zapraciuje na wsiu potunis, i todi Kometa pomczy z kosmicznoju szwydkistiu.
Iwane Makarowyczu! Pja chwyyn.
Po misciach! skomanduwaw Puhar.
Spynky krise widchyyysia, i o ce we ne krisa, a zruczni lika. Wony szczilno
obchopluju tio z trioch bokiw, kosmonawty zatysnuti w nych, jak u weykych futlarach.
Tak jim ehsze bude perenosyty narostannia szwydkosti Raptom raketu sztowchnuo.
Wse jiji metaewe tio zdryhnuosia, napownyosia zwukowymy chwylamy, zahrymio,
zahuo nesamowyto, edwe wtrymujuczy natysk rozburchanoji stychiji gaziw. Z pryskorenniam ruchu narostao widczuttia wahy. Na ludej nenacze nawaywsia newydymyj
tiahar, wony eay, niby nayti swyncem.
Newe ne wytrymaju? z ostrachom podumaw Puhar. Newe ne wytrymaju?
Mykoa Zahorkyj powtoriuwaw:
Ja Kometa. Idemo po kursu, poczuwajemo sebe dobre!
anneta dywyasia na iluminator i czomu pryhadaa zeenu trawu raketodromu.

A za raketoju buo czorne nebo, wsijane zoriamy. Siajaw use szcze weykyj dysk
Zemli, paachkotio Sonce, i jaskriw Misia.
Raketa mczaa wse szwydsze i szwydsze. Tut, u bezpowitrianomu prostori, mona
buo ne bojatysia rozihriwu jiji stin. Nareszti rokit dwyhuna prypynywsia. U konoho w
hoowi nenacze dmeli huy, ae tysza we braa werch.
Wsi widczuy sebe zowsim ehko, nawi zanadto ehko. Teper, koy ne buo pryskorennia i raketa za inercijeju mczaa z postijnoju szwydkistiu, ludy zowsim wtratyy
wahu. Ce wony widczuy, szcze ne wstajuczy iz swojich liok. Perszym pidwiwsia Milko.
Obereno, towaryszi, poperedyw Puhar.
Profesorowe poperedennia pro oberenis Milko poczuw ue pid steeju: win wysiw
u powitri, nezhrabno drygajuczy nohamy i rozmachujuczy rukamy. Na joho obyczczi
buo zdywuwannia i rozhubenis. Zahorkyj hoosno zasmijawsia.
Ty, ja baczu, dobryj akrobat!
anneta te rozsmijaasia, pobaczywszy mechanika w takomu kumednomu pooenni.
Ta Milko zmetykuwaw, widsztowchnuwsia nohoju wid steli i, opysawszy skadnu
trajektoriju, staw na pidohu. Wona widkynua joho, mow pruyna, ae Milko myttiu
wchopywsia za poruczni. Wynuwato usmichnuwsia:
Tut, brat, mymowoli stanesz akrobatom!..
Ne robi rizkych ruchiw, towaryszi, nahadaw Iwan Makarowycz. Ne zabuwajte, szczo peresuwatysia po kabini mona tilky trymajuczy za poruczni.
O tak! weseo wyhuknuw Zahorkyj, stuknuwszy oboma rukamy po towstij
spynci swoho krisa.
I widrazu opynywsia pid steeju.
Oho! wyhuknuw Milko. Ty, brat, sprytnyj. Nijakyj kanatochode ne zriwniajesia z toboju! Ta ne borsajsia, ja tobi dopomou.
Trymajuczy odnijeju rukoju za poruczni, prykripeni do stinky rakety, druhoju
wpijmaw Zahorkoho za nohu i maje bez nijakoho zusylla opustyw joho na pidohu.
Oce tak sztuka! burmotiw Mykoa. Tilky podumaty
Szcze pid czas pidhotowky do polotu wsi dobre znay ce jawyszcze, ae chiba mona
do nioho pryzwyczajitysia? I o, nezwaajuczy na trenuwannia, cikowyte znyknennia
wahy praktyczno buo dla wsich nespodiwankoju.
Kometa mczaa z szaenoju szwydkistiu, ae czeny ekipau ne widczuway ruchu. Nawpaky, zdawaosia, szczo raketa stoji, wirnisze wysy na odnomu misci! Z
prawoho boku we czas paachkotio Sonce, uwinczane wohnennoju koronoju, pobyzu
nioho i po wsiomu czornomu nebi siajay zori ta panety. Widsta do nych taka weyka,
szczo peremiszczennia rakety ne wnosyo nijakych zmin w konguraciju neba. Chiba
szczo zmenszuwawsia dysk Zemli i odnoczasno wyrostaw Misia. Ae oko ne moho cioho
wowyty.
Z konoju chwyynoju kosmicznyj korabel nabyawsia do Trojandy kosmosu. Rozumni, czutywi awtomaty wey joho po zazdaehi obczysenij trajektoriji, jaka u pewnij
toczci peretynaje orbitu sztucznoho suputnyka.
Pryczayty do Trojandy ce we robota mechanika. A poky szczo win zamrijano
dywysia w iluminator na czorne nebo. Zori na niomu riznokolirni: odni ewriju, nenacze wuhilla w hrubi, inszi skydajusia na etowi czornylni plamy, szcze inszi na
rozpawene sribo Zahorkyj peredaje i oderuje radigramy i czas wid czasu roby
zjomky Soncia. Iwan Makarowycz, pokawszy na kolina towstyj zoszyt, zapysuje swoji
spostereennia i pohladaje na pryady. Eektronna obczysluwalna maszyna we czas
pokazuje widsta do Trojandy w kiometrach i chwyynach. Cyfry tanu, menszaju
z konoju sekundoju Iwan Makarowycz podaje komandu:
Milko! Za okator.

Mychajo widrazu zajniaw misce bila ekrana radiokatora, upjawsia w nioho


swojimy czornymy oczyma. Nezabarom win pobaczyw te, czoho czekaw. Sprawa na
ekrani zjawyasia maeka ziroczka. Wona dosy energijno ruchaasia do liniji, jaka
oznaczaje napriam polotu Komety.
Trojanda na ekrani! czomu trywono wyhuknuw Milko.

Swojimy obrysamy radiankyj suputnyk Zemli i sprawdi nahaduje trojandu, osobywo zdaeku. Trochy nachyene stebo, na werchniomu kinci jakoho kwitka.
Czym bycze, tym wydniszi staju eementy konstrukciji. Kwitka ce weyczezne
koeso, zmontowane iz kontejneriw. Soniacznym byskom spaachuju na niomu iluminatory-wikna. W centri, na aurnomu petywi radilnych ferm, zdijmajesia kilka owalnych szczytiw, zrobenych iz napiwprowidnykowych eementiw. Ce energetyczne
serce mipanetnoji stanciji. Soniaczni promeni, wpawszy na ci czudodijni pelustky, tut
e peretworiujusia w eektrycznyj strum i prowodamy-arterijamy teczu po skadnomu
organizmu Trojandy. Wony opaluju kajuty, hriju wodu u wannach, waria jiu, wony
ywla okatory, potunu radistanciju, pidtrymuju postijnu temperaturu w oranereji A soniacznoho siajwa tut okean!
W dowhij trubi steba skady, majsterni. Tam e, w samomu nyzu, reaktywnyj dwyhun, potribnyj na wypadok zminy szwydkosti obertannia. A po swojij orbiti
Trojanda mczy za inercijeju, zberihajuczy tu szwydkis, jaku oderaa spoczatku. I ne
dywno: niszczo ne halmuje jiji ruchu, ade tut nemaje odnoji moekuy powitria! W
choodnij mertwij tyszi mipanetnoho prostoru mandruje nasza Trojanda nawkoo Zemli, a razom z neju i nawkoo Soncia. Wseredyni jiji unaju hoosy, tam atmosfera,
tepo, tam yttia.
Milko ne widrywaw pohladu wid ekrana okatora. Widsta do Trojandy szwydko
zmenszuwaa. Teper ue ne zirka, a minitiurna kwitoczka pywa po matowij powerchni ekrana. Nezabarom jiji stao wydno i prostym okom. Usi skupczyysia bila weykoho obowoho iluminatora.
Trojanda bilszaa, bukwalno wyrostaa na oczach.
Po misciach! tycho skazaw Iwan Makarowycz.
Jak tilky Trojanda nabyzya do orbity Komety, Milko wsioho, moe, na dwi sekundy wkluczyw dwyhun, i kosmicznyj korabel, opysawszy krywu, nazdohnaw Trojandu. Jich widdilaa prirwa u kilka desiatkiw metriw.
Ce buo cikawe wydowyszcze! Nad Kometoju wysoko zdijmawsia, powoli obertajuczy, weetenkyj korpus Trojandy.
Zahorkyj steyw za robotoju radiaparatury, szczo pidtrymuwaa dwostoronnij
zwjazok iz susidamy.
Iz szczasywym prybuttiam was, dorohi towaryszi! probasya Trojanda.
Diakujemo, widkazaw u mikrofon Iwan Makarowycz. My hotowi szluzuwaty.
My hotowi do pryjomu, prohrymiw bas.
Usi nadiy skafandry, prypasuway zapasni kysnewi pryady i ranci z neweykymy
raketnymy baonamy. Ade distawatysia na Trojandu treba czerez bezpowitrianyj
prostir.
Milko i Zahorkyj znay, szczo jim robyty. Wony musia zabezpeczyty zariadku sporoniych kontejneriw. Otto horiw baanniam oznajomytysia z budowoju sztucznoho suputnyka. Nu, a anneta chotia jakomoha skorisze prypasty do okulara teeskopa.
Perszymy czerez hermetycznu kameru bila luka wyjszy z rakety Zahorkyj i
Milko. Za nymy kynuwsia Dik, Iwan Makarowycz czerez okulary w szoomi pohladaw
na annetu. Czy ne bojisia czasom? Szczo dowho zbyrajesia
Skai, anneto
Hotowo!
Udwoch z Puharem anneta zajsza do kamery. Szczilno zasunuy dweri. Iwan

Makarowycz wkluczyw nasos. Koy powitria perekaczay w raketu i widkrywsia zownisznij luk, anneta staa na porozi i z achom pobaczya bezodniu, szczo widdilaa jich
wid Trojandy. Jak tudy strybaty? Znaa, szczo tia tut ne maju wahy, szczo wpasty
nikudy ne mona, ae Nejmowirne prowalla pamoroczy i tiahne do sebe! Treba
zehka natysnuty knopku z baonczyka na spyni wyrwesia strumi gazu i sztowchne
wpered A tam uchopytysia za poruczni Wse ce anneta dobre znaje
Czomu wy zupynyy? poczua Puhariw hoos u nawusznykach szooma.
Myuju! ironiczno widpowia anneta i, prykusywszy hubu, nawaya
dotorknuasia do knopky.
Zdaosia, niby chto eheko sztowchnuw u spynu, i wona popywa, popywa, nikudy ne padajuczy! O i poruczni szluzu Trojandy. Wchopya, ehko zajsza w dosy
prostore kruhe prymiszczennia. Ne wstyha j ohlanutysia, jak bila neji we stojaw Iwan
Makarowycz.
Nu jak, anneto? w joho hoosi czuysia bakiwki notky.
Nejmowirno!
Bojaysia?
Due! hoos jiji bryniw zbudeno i weseo.
Hermetyczni dweri za nymy zaczynyysia. Szluz napownywsia powitriam. Zniawszy skafandry, Iwan Makarowycz i anneta potrapyy w szachtu z liftom. U lifti jich
czekaw Dik. Win czomu ne skynuw skafandra, a ysze widchyyw szoom. Sydiw, uchopywszy za liwe kolino. Obyczczia joho skrywya bolisna hrymasa.
Szczo z wamy? strywoywsia Iwan Makarowycz.
Ta dribnycia, mister Puhar Kolino Ne rozrachuwaw strybka i
stuknuwsia.
Puhar spochmurniw. Ce nadzwyczajnyj wypadok! Powernuwsia do mikrofona,
wmontowanoho u stinci lifta. Natysnuw knopku.
Towaryszu dyrektor! Trapyo neszczastia. Mister Dik rozbyw sobi kolino.
Szkoda, obizwawsia bas. Pidnimajte w sanczastynu. Nasza astromedycyna pidremontuje joho!
Dik, peremahajuczy bil, zmorszczyw obyczczia, szczo, mabu, mao oznaczaty
usmiszku.
Moe, u was zwyczajnyj wywych? zaspokojuwaa joho anneta. To ce ne
straszno.
Ta wono ne straszno Ot tilky newczasno wse ce
Lift pidniaw jich po stebu, i wony wyjszy w duhowyj korydor samoji kwitky.
Tut jich zustriw zasmahyj czoowik u biomu chaati. Prywitawszy, win ehko wziaw
Dika popid ruky i ponis po korydoru. anneta dywyasia wslid, i jij buo al koegu. Wsetaky win ue nemoodyj i na tobi Bidoasznyj, ne moe staty na nohu.
Zliwa w iluminatory wydniysia wysoki owalni szczyty, sprawa do korydoru wychodyy dweri subowych prymiszcze, aboratorij, ytowych kimnat. Wsi prymiszczennia, oczewydno, buy zowsim izolowani na wypadok popadannia meteorytiw. Zamis
wohnehasnykiw, u korydori czerwoniy zapasni baony z kysnem. Wysiy tako skafandry.
Dweri dyrektorkoho kabinetu widczynyysia wseredynu, i nazustricz Iwanu Makarowyczu ta anneti wyjszow na dywo maekyj czoowik z weykoju hrywoju wohnennoho woossia. Suchajuczy dyrektorkyj bas po radi, anneta ujawlaa sobi weetnia.
Teper, pobaczywszy cioho szczupekoho, podumaa, szczo ce chto iz aborantiw, ae ni
w jakomu razi ne dyrektor.
Proszu, lubi moji kosmonawty! prohrymiw dobrozyczywym basom czoowiczok, trochy schyywszy i pokazujuczy rukoju w prymiszczennia.
Ce buw dyrektor!

Iwan Makarowycz prywitawsia z nym, jak z dawnim znajomym, i widrekomenduwaw annetu Barbje.
Dyrektorkyj kabinet buw, oczewydno, i aboratorijeju. Bilszu czastynu joho zajmay dowhyj sti i steai z riznomanitnymy pryadamy, szczo pobyskuway nikeem i
skom. Poseredyni u weykij dici stojaa szyrokoysta palma. anneta zawwaya, szczo
nad palmoju w steli je iluminator, kri jakyj llusia potoky soniacznoho swita. W kutku
hamak na metaewych kronsztejnach, szczo prawyw za liko. Wydno, koen kubicznyj
metr tut wykorystowuju maksymalno
Dyrektor siw za swij roboczyj sti, torknuwsia knopok, i na stini spaachnuw ekran
teewizora. Stao wydno nyniu czastynu Komety i dwi postati w skafandrach wony
pryjednuway towsteeznyj szang do kruhoho luka rakety.
Waszi kontejnery napownia wczasno, probasyw dyrektor, tak szczo ne
dowedesia razom z namy obetity nawkoo matinky Zemli
Ne choczesia hajaty czasu, skazaw.Iwan Makarowycz, chocz u was tut i
due cikawo. A poky szczo my chotiy b pobuwaty w obserwatoriji i podywytysia na na1
szu prekrasnu Seenu .
Proszu! Tut wam ne zawaatyme atmosfera. A koy powernete, pokau szczo
take, szczo wy achnete! zasmijawsia dyrektor, triasuczy swojeju rudoju szeweluroju.
Rozpowidajuczy, jak potrapyty w obserwatoriju, win prowiw jich u korydor, a sam
piszow u sanczastynu. Sprawa w tomu, szczo tut, u kosmosi, zjawyasia nowa chworoba,
jaku umowno nazway strach prostoru. Wyjawlajesia, szczo na nerwowu systemu ludyny negatywno wpywaje bezmeia kosmicznoho prostoru. Wona zwyka do Zemli, do
widczuttia wahy, obmeenosti horyzontu A tut use nezwyczne, wse ne take! Moe,
czerez ocej strach prostoru i z Dikom trapyosia neszczastia.

1 Seena Misia (hreke ).

Nu, szczo wy skaete pro nasz instrument? spytaw dyrektor Iwana Makarowycza, koy wony znowu zijszysia w kabineti.
Ce jake czudo! u zachwati promowyw kosmonawt. Sya joho nejmowirna.
Ja spodiwawsia, zwyczajno, szczo tut zastosowujesia zbilszennia w tysiaczi raziw, ae
takoho Skau widwerto: takoho zbilszennia i takoji czitkosti ja ne czekaw. anneta
Barbje ne moe widirwaty
Dyrektor usmichnuwsia:
Tak, umowy sposteree za panetamy i nawi zoriamy perewerszyy naszi
spodiwannia. Sidajte, bu aska.
We tilky zarady cijeji obserwatoriji warto buo sporudyty suputnyka, prodowuwaw Iwan Makarowycz, sidajuczy na metaewyj stie, prykripenyj do pidohy
bila stou. Ja rozhladaw rajon naszoji posadky. Wydno jak na dooni! Wwaaju, szczo
wybir nasz prawylnyj.
Wony zahoworyy pro dozwolajuczu syu teeskopa, posadku na Misia; utocznyy
poriadok radizwjazku z Trojandoju, jaka bude retranslacijnoju stancijeju mi Misiacem
i Zemeju. Radichwyli z Komety ynutymu do jiji anten i, posyeni w bahato raziw,
szturmuwatymu powitrianyj pancyr Zemli, szczob tam potekty w reproduktory
Och, i hospodar e z mene! pidwiwsia dyrektor. Hostej e, zdajesia, treba
pryhoszczaty? Win zniaw safetku, i Puhar pobaczyw na stoli kupu bananiw.
Proszu, ce w naszych tropikach. Skoro budu i ananasy!
Iwan Makarowycz iz zadowoenniam jiw banany. Sokowyti nini pody pryjemno
oswiay jomu horo.
A teper ja wam zroblu siurpryz, dyrektor wyjniaw iz szuchlady paczku fotograj i podaw jich Iwanu Makarowyczu.
Puhar poczaw rozhladaty. Ce buy fotograji neba. Na foni daekych zirok biliy
bilszi j menszi krueczky, o, ta wony grupujusia nawkoo centralnoho tia!
Ce szczo Jupiterowa simja? mirkuwaw uhoos Puhar. Ae ja ne baczu
na joho dysku charakternych smuh!
U tomu to j sprawa, Iwane Makarowyczu, szczo ce ne Jupiter. Ce fotograja
zowsim inszoji panetnoji systemy. W infraczerwonych promeniach.
Szczo wy kaete! Jaka ce zirka?
Proksima Centawra iz swojimy czotyrma panetamy. Teper my zakinczujemo
obczysennia jichnich orbit
Oczi w nych siajay wid zachopennia. Puhar kynuwsia tysnuty dyrektorowi ruku:
Ce take widkryttia, take widkryttia!.. Witaju, szczyro witaju was
Diakuju, Iwane Makarowyczu.
Ni, zakochanyj ne z takym chwyluwanniam dywysia na portret omrijanoji diwczyny, jak oci dwoje wczenych na foto daekoji panetnoji systemy! Pro isnuwannia
inszych soniacznych system dawno wysowluwaysia rizni mirkuwannia, prypuszczennia, ae nasza poky szczo yszaasia w odnomu ekzemplari A teper o wony, susidy!
Swito, szczo yne z szwydkistiu maje trysta tysiacz kiometriw na sekundu, dochody
do nas wid Proksimy bilsze, jak za czotyry roky. Taku widdal, taku bezodniu wako
nawi ujawyty, ae tam je panety, szczo obertajusia nawkoo swoho soncia Moe, na
nych i yttia je? Moe, tam rozumni istoty wpijmay promi naszoho Soncia, a panet
szcze ne widkryy?
Zamyseni sydiy wczeni w ciomu metaewomu jaszczyku na maekij sztucznij
panetci. Promenem daekoji zirky weycz Wseswitu zahlanua jim u duszu i na jaku
my niby zahipnotyzuwaa jich. Ae spraw bahato, a yttia take korotke treba dijaty!

Budete etity nazad wimete fotopliwky dla Akademiji.


Ochocze!
Za dopomohoju teewizora perewiryy hotownis ekipau Komety do widlotu.
Milko i Zahorkyj ue wporaysia iz swojim zawdanniam i buy hotowi do polotu. anneta zawitaa w sanczastynu.
Jak wy sebe poczuwajete, koego? zwernuwsia Puhar do Dika po raditeefonu.
Dik powernuwsia obyczcziam do ekrana:
Diakuju, mister Puhar. Okej. Szarnir u poriadku.
Dobre. Budemo ruszaty?
My spuskajemo, skazaw Dik.
Ekran pohas.
Iwan Makarowycz stysnuw ruku dyrektorowi, pohlady jichni zustriysia. Wony niczoho ne skazay odyn odnomu, ae w potysku ruk i w pohladi buo stilky poczuttia, szczo
joho wako buo b wysowyty. Ade Trojanda ce wse-taky oskook Zemli, jiji okoycia.
A poperedu szlach u newidomyj swit

Znowu hurkit dwyhuna Zatysnuta w swojemu prunomu liku, anneta ne baczya, jak szwydko widdalaa od nych hostynna Trojanda. Koy gazy w diuzach perestay buszuwaty, mipanetna stancija wydniasia na ekrani kwitoczkoju, nareszti,
zowsim znyka.
Jakyj czudowyj instrument! dumaa anneta. Ot tilky szwydkis suputnyka Chocza dla dejakych sposteree ce, moe, j kraszcze
Otto Dik i Puhar, napiweaczy u swojich krisach, postawenych porucz, rozhladay kartu Misiacia.
Pryznaty, koego, skazaw Iwan Makarowycz, propozycija wziaty was i
annetu Barbje w cej polit bua dla mene cikom nespodiwanoju.
Dla nas te, strymano widpowiw Dik. My ne spodiwaysia, szczo tak zatiahnesia budiwnyctwo Meteora. Tempy waszoho technicznoho progresu wraajuczi.
Kau wam jak ludyna, szczo trochy rozumijesia na ciomu.
O, ja ce znaju! usmichnuwsia Puhar.
okator, bila jakoho porawsia Milko, obmacuwaw Misia.
anneta nadia zachysni okulary i prypaa do iluminatora. Na Sonci zdijmaysia
gigantki wohnenni wychory, a poriad, na czornomu foni, jaskrawo swityy zirky
Podywisia! wyhuknua anneta. On kometa! Bila samisikoho Soncia.
Iwan Makarowycz, a za nym i Dik podywyysia na kometu. Potim Puhar widchyyw sydinnia swoho krisa tam bua skadena specilna bibliteczka i distaw kataog-dowidnyk. Dowho szukaw, ae nijak ne mih znajty pomiczenoji annetoju komety.
Obyczczia joho poweseliszao, win podywywsia na moodu astronomku potepliymy
oczyma:
Schoe, szczo wy widkryy nowu kometu! W kataogach jiji nemaje.
Zahorkyj nawiw na Sonce i na newidomu mandriwnyciu objektyw kinoaparata.
Nowa kometa anneta zaksowana!
O, ty we wirszamy zahoworyw! bysnuw biymy zubamy Milko.
anneti stao chorosze-chorosze na duszi. Zaraz wona ne dumaa pro tajemnyci
komety, pro jiji zyko-chimiczni charakterystyky. Poczuttia dytiaczoji radosti spownyo
jij duszu, nenacze wona znajsza jaku dywowynu ihraszku. Dywya i dywya na kometu jiji korotkyj, ae szyrokyj chwist czitko wydnijesia w promeniach Soncia
Peredajte radigramu, skazaw Iwan Makarowycz Zahorkomu. Obowjazkowo zaznaczte, szczo perszoju kometu pomitya anneta Barbje.
Zahorkyj radyruwaw koordynaty pomiczenoji komety, a anneta dywyasia na
neji ne widrywajuczy.
Jakszczo ce dowhoperidyczna kometa, to wona powernesia czerez kilka tysiacz
rokiw. I ludy skau: anneta Barbje. Dywno, mabu, zwuczatyme dla nych ce imja
Jak to wony ytymu, daeki naszczadky?
Mychajo Milko sydiw u swojemu krisli zhorbywszy, upjawszy oczyma w szczyt z
riznomanitnymy pryadamy. We skoro j posadka Posadka na inszu panetu Nebezpeczna, ryskowana
Zahorkyj poprawyw na hrudiach mikrofon z czornoju ebonitowoju trubkoju: pryhotuwawsia peredaty na Zemlu radigramu pro nabyennia do Misiacia.
Ta raptom obyczczia joho czomu stao zakopotano-trywonym. Win powernuwsia
do Iwana Makarowycza:
Peredawacz perestaw praciuwaty.
Pryczyna? Iwan Makarowycz pylnymy oczyma podywywsia na radysta.
Wyjsza z adu zownisznia antena.

Moete poahodyty zaraz?


Sprobuju.
Harazd. Sprobujte, towaryszu Zahorkyj.
Toj pidwiwsia z swoho krisa, uziaw skafandr i poczaw odiahatysia. anneta z cikawistiu, nawi iz prychowanoju trywohoju dywyasia na junaka: Newe win wyjde z
rakety? I nawiszczo Puhar dozwoyw jomu?
Koy Zahorkyj odiahsia, Iwan Makarowycz perewiryw eektrycznu obihriwalnu
si skafandra i spytaw:
Jak wy dychajete, Zahorkyj?
Dobre, kyse podajesia w dostatnij kilkosti, poczuwsia pryhuszenyj hoos.
Beri, szczo treba, zaraz wyjdete.
U annety a moroz pobih poza szkiroju. Zaraz wyjdete Kudy? U prostir mi
Misiacem i Zemeju? Ce bezodnia!..
Wziawszy zapasni sztyrky anteny i schoi na fary reektory z jiaczkamy tonkych
drotykiw useredyni ta potribni instrumenty, radyst zajszow u powitrianyj szluz.
Znajete, Zahorkyj, zahoworyw Iwan Makarowycz, ja dumaju, szczo
kraszcze tam ne dywytysia nikudy, krim rakety Bute oberenym.
Mykoa zakryw za soboju dweri szluzu
Dywlaczy na ci dweri, anneta raptom podumaa:
A czomu kometa cia bila samisikoho Soncia? Wona nacze ozdoba w joho koroni!
A szczo, jak
Ni, mooda astrozyczna nikoy ne skae cioho whoos, poky ne odery faktycznych
pidtwerde swojij nespodiwanij dohadci. Same zaraz anneta czomu podumaa, szczo
komety ce reczowyna, wykynuta Soncem, szczo ce jawyszcze maje bezposerednij zwjazok z aktywnoju obastiu Soncia, iz tymy gigantkymy zawychrenniamy, szczo jich my
nazywajemo plamamy
anneta, prytyskujuczy boknot do kolina, poczaa szwydko pysaty. Nu szczo ,
czas pokae, czy sprawdysia jiji zdohad

Widsunuwszy luk, Mykoa Zahorkyj staw na joho porozi.


Dywo dywne! Jomu zdawaosia, szczo raketa wysy na odnomu misci, wysy
zowsim neporuszno! Win, zwyczajno, dobre znaw, szczo u bezpowitrianomu prostori nijakoho witru buty ne moe, ae swidomis ne moha prymyrytysia z cym. Nu, jak ce tak
raketa mczy iz kosmicznoju szwydkistiu, a ruchu ne pomitno! Nema niczoho
dwyhtinnia, witru, nijakych predmetiw pobyzu. Ni such, ni zir, ni dotyk ne sygnalizuju mozkowi pro ruch! Nad hoowoju neporuszne czorne nebo, wsijane zoriamy czerwonuwatymy, owtymy, biymy, houbymy Zdawaosia, tysiaczamy zdywowanych siajuczych oczej dywysia Wseswit na ocych syniw Zemli. Mykoa stojaw jak zaczarowanyj,
nawi zabuw, czoho wyjszow. Weycz pryrody, ne prykryta wid oczej houbym szowkom
neba, hipnotyzuwaa junaka.
Ta jakszczo widczuttia niczoho ne howoryy pro ruch, to pro temperaturni umowy
powidomyy szwydko. Prawyj bik prypeko. Spoczatku Mykoa podumaw, szczo, moe,
opnuw izolator na joho eektrycznij pytci, a potim zdohadawsia, szczo to prypeko
Sonce. I win powernuwsia ycem do chwosta rakety, pidstawlajuczy Sonciu liwyj bik.
Powernuwsia i edwe ne skryknuw wid zdywuwannia: tak czudesno siajaa na czornomu nebi ridna Zemla! Weykyj sriblasto-houbyj dysk. Wydno masywy chmar, obrysy
materykiw i okeaniw Jakyj dywnyj nastrij ochopyw Zahorkoho.
Zemla, Zemla Wona mczy w odwicznomu eti, powertajuczy do Soncia swoji
boky. De i nicz, jak brat i sestra, trymaju jiji w swojich obijmach. Widbuwajesia kruhoobih ywoji i neywoji materiji newpynnyj, nawalnyj. I de mi nymy gran? Pid
houbym atmosfernym skepinniam kwitne yttia, mozok ludej praciuje j udoskonalujesia. Dobri umowy stworya pryroda dla joho rozwytku! I nedaremno: czerez ludkyj
mozok wona osmysya sama sebe.
Zahorkyj zadumanymy oczyma dywywsia na swoju panetu.
Powitrianoho szejfa zdowennia atmosfernoji oboonky Zemli, pro jake howoria dejaki wczeni, win ne pomityw. Moe, tomu, szczo szejf toj due rozridenyj, a
moe, win wzahali ne isnuje. A Zahorkyj jakraz ne wiryw u joho isnuwannia, bo oden
z astronomiw ne pomityw takoho szejfa u Wenery, sposterihajuczy jiji prochodennia
po dysku Soncia. Sribnyj obidok jiji atmosfery maje skri odnakowu towszczynu. A jakszczo Wenera ne prydbaa szejfa, to czomu nakydaju joho Zemli?
Mykoa podywywsia wnyz i nijakoho nyzu ne widczuw. Jomu zdaosia, szczo
win dywysia whoru. Powertaw hoowu i tudy j siudy, a widczuttia nyzu ne zjawlaosia. Todi win hlanuw na swoji nohy otam nyz! Te, na czomu stojisz, i je nyzom.
Zusyllam woli peremahajuczy ostrach, szczo skowuwaw ruchy, poczaw peresuwaty po obszywci wid luka do nosowoji czastyny rakety wid skoby do skoby. O priamo
pid nohamy biliju litery nazwa jichnioho korabla. Ae czomu wnyzu? Mykoa znaje
napys zrobeno zboku A ot i bokowyj iluminator, te pid nohamy. Pobaczyw profesor szczo howory Milkowi
Potrochu zwyknuwszy do obstanowky, Zahorkyj zrozumiw, szczo teper cioju panetoju dla nioho je raketa i win, sprawdi, moe peresuwatysia po nij jak zawhodno, moe
obijty jiji kruhom!
Usi ci mirkuwannia jako unormuway obstanowku, upodibnyy jiji do zwyczajnoji, a hoowne naday badiorosti i smiywosti. Ta j sprawdi, czoho Mykoli pobojuwatysia? Chiba tut diju ne taki sami zyczni zakony, jak i na Zemli? Win pryhadaw swoji
alpinistki pochody Ae ni, nawi na wysokych hirkych werszynach joho ne ochopluwao take dywowyne poczuttia. Tam, kudy ne hla, skri rozstyajesia pered toboju
zemla. A tut Nawkoo czorna bezodnia. Wona otoczuje tebe z usich bokiw bezmena,

tajemnycza. Zahladaje tobi w duszu miridamy nemyhajuczych riznokolirnych zirok


Muraszky probihaju po tiu
Dijszowszy do nosowoji czastyny, Mykoa podywywsia w radireektor win buw
posiczenyj, nenacze po niomu strilay hustoju szrapnellu. Pomityw i na obszywci podriapyny. Znaczy, na raketu naetiw rij dribnych meteorytiw
Zaminyty radifaru Zahorkomu buo newako. Ce win zrobyw szwydko. Ta koy
powertawsia nazad, z nym trapyasia pryhoda. Mykoa osmiliw i zwiwsia na riwni nohy,
nawi ne zdohadujuczy, jaka nespodiwanka czekaje na nioho. Wse staosia byskawyczno. Tilky win zrobyw krok po raketi, jak u tu my widetiw od neji, jak mjacz.
Morozom sypnuo jomu poza szkiroju: sya prytiahannia rakety mizerna, i win padaje w
bezodniu!
Riatujte! huknuw szczosyy w mikrofon. Padaju, padaju!
Bezporadno machaw rukamy, drygaw nohamy, niby szukajuczy toczku opory.
Raptom u nawusznykach poczuw hoos Iwana Makarowycza:
A pro baon zabuy?
Ach tak, raketnyj baon!.. Natysnuw na knopku joho rizko sztowchnuo do
Komety. Ta, mabu, win ne rozrachuwaw napriamku, bo proetiw mymo metaewoho
tia swojeji panety. Z achom pobaczyw, szczo wona widdalajesia u protyenyj bik
Spokijno, towaryszu Zahorkyj! znowu prounaw hoos Iwana Makarowycza.
Czoho wy tak rozhubyy? Ja wam dopomou!
Sprawdi, podumaw Mykoa, spokij i wytrymka! Moje tio zberihaje tu samu
szwydkis, szczo j raketa, ote, wid neji ne widstane A kyse? Kysniu je na kilka hodyn. Ot nabyennia do Misiacia ce zahroza! Trywoha projniaa konu joho klitynu.
Skilky yszajesia czasu? trywono dumaw Zahorkyj. Newe ja ne wstyhnu
Poczuttia nebezpeky choodom styskuwao serce.
Gigantkym osiajnym pojasom zmykawsia Czumakyj Szlach win buw usiudy,
kudy b Mykoa ne kynuw trywonyj pohlad: uhori, wnyzu. Na Zemli mona baczyty tilky
czastynu Czumakoho Szlachu tu, szczo nad hoowoju. A tut sucilne koo joho, bo
pid nohamy nemaje niczoho, szczo b zakrywao bezmenyj prostir!
A moe, wse ce snysia Mykoli: i czorne, wsijane riznobarwnymy zoriamy nebo, i
korpus rakety, szczo niby wysy neporuszno, i wzahali wsia ocia nejmowirna, fantastyczna ekspedycija, moe, ce jake marennia? Choodnyj pit wystupyw na skroniach:
Ni, ni, szczo ce ja podumaw Mykoa-. Take durne w hoowu lize Nerwy,
nerwy Win zapluszczyw oczi i czomu widrazu ujawyw sebe maekym chopczykom
u babusynomu sadu. Soniaczno tak, harno. Win chocze distaty czerwonoboke jabuko
onde wono wysy na toniusikij werchiwci! Sprytno lize win uhoru po sykych hikach:
i laczno, i zirwaty korty. Ta chto ue hukaje joho zdaeka, zdaeka: Mykoo! Mykoo! Czy u was radi zipsuwao? Jake radi? Ach tak Ce w nawusznykach hoos
Iwana Makarowycza.
Zahorkyj niby prokydajesia wid snu, do nioho powertajesia jasnis dumky.
Wy czujete, Mykoo? Nabyajtesia siudy, a ja kynu wam tros!
Teper Zahorkyj pobaczyw profesora. Win stojaw na porozi luka, trymajuczy za
skobu.
Zahorkyj natysnuw knopku. Koy win propywaw powz raketu, Iwan Makarowycz
kynuw tros, ae kine joho proetiw za kilka metriw od Mykoy. Todi robyy nowi sproby.
Mykoa znowu wypuskaw iz baonczyka gaz, szczob joho sztowchnuo do rakety Nareszti wpijmaw tros, Iwan Makarowycz ehko pidtiahnuw joho do luka.
achywa nedbalis! wyczytuwaw win radystu ue wseredyni korabla. Ne
prywjazatysia do rakety!
anneta i Mychajo dywyysia na Mykou, nenacze pisla dowhoji rozuky. A win,
pohladajuczy w iluminator i, mabu, ne wiriaczy samomu sobi, zapytuwaw:

Newe ja buw u bezodni?


anneta podywyasia na Zahorkoho i szczo skazaa. Win ne rozibraw, bo zowsim
ne suchaw jiji.
Szczo wy skazay? perepytaw.
Mene ochopluje mistycznyj strach Czy ne zanadto daeko wdyrajemo my u
woodinnia boha?
Zahorkyj usmichnuwsia. Ni, poczuttia, wykykane kosmosom, ne mistyczne.
Wono neznajome, wono moe oszeeszyty, ae ce, zresztoju, ludke poczuttia. Wicz-nawicz z kosmosom! Dywowyno. Sowamy peredaty ne mona. Mykoa widczuwaje, jak w
niomu zwuczy muzyka wona wynykaje w hybyni wraenoji duszi. I win ue znaje:
ce poczatok joho nenapysanoji Symfoniji nebesnych sfer.
Ja molusia za uspich promowya anneta.
A w nas kau: Boe, pomoy, a sam ne ey! Mykoa trusnuw szeweluroju
i siw do raciji.
Ja Kometa, ja Kometa! Meteorytamy buo zbyto antenu. Poszkodennia usunuto. Samopoczuttia ekipau chorosze.
Tym czasom Iwan Makarowycz uziawsia rozhladaty fotograji panetnoji systemy
Proksimy Centawra. Znimky piszy z ruk u ruky. Mychajo Milko pylno podywywsia na
maeki ciatky:
Koy i tudy doberemo.
Chotiw by ja znaty, czy je tam yttia? zadumywo promowyw Zahorkyj.
Szcze newidomo, jaki tam zyczni umowy, pochytaa hoowoju anneta.
Mykoa nastoroywsia:
Po-waszomu, znaczy, ne mona prypustyty
Meni zdajesia, szczo ni.
Czomu?
Wseswit ce szczo protyene biogicznomu yttiu. Wynyknennia yttia
ridkisne, due ridkisne jawyszcze. Wypadok.
A ja lublu prypuszczennia, weseo skazaw Zahorkyj. Ot ujawlaju ywu
tam myslaczi istoty i rozmowlaju pro naszu panetnu systemu. Jak ty hadajesz, Mychaje?
Ce moe buty, serjozno skazaw Milko.
A o nasza szanowna anneta twerdy, szczo yttia bila Proksimy nema.
I tak moe buty.
anneta mjako usmichnua, a Mykoa tilky znyzaw peczyma. Moe, win pidszukuwaw jake doszkulne sliwce, ae wtrutywsia Puhar:
Naszi koordynaty?
Zahorkyj podywywsia na hodynnyka:
Zaraz bude czerhowyj seans.
Czerez jaku chwyynu win ue nastrojiwsia na radipeeng, zwjazawsia z Zemeju.
Potim dopowiw:
Kometa znachodysia nad Atantycznym okeanom nad toczkoju z koordynatamy 79 hradusiw 38 minut piwdennoji szyroty i 22 hradusy 40 minut zachidnoji
dowhoty. Widchyennia wid zadanoho kursu 0,04 hradusa. Widsta wid Zemli 224
tysiaczi kiometriw. Mykoa zrobyw neweyczku pauzu, potim prodowuwaw ue tychiszym hoosom: Na imja ekipau bezpererwno nadchodia witalni teegramy. (Newe Olha ne posaa? podumaw).
Peredajte samopoczuttia czudowe, pryady praciuju w zadanomu reymi. Za
pozdorowennia serdeczne spasybi.

Mynay hodyny. Polit, jak howoryosia u zwedenniach, prochodyw uspiszno.


Kosmicznyj korabel z herbom Radiankoho Sojuzu na metaewij obszywci nabyawsia
do toho miscia u prostori, de poczynaje perewaaty sya tiainnia Misiacia. Ekipa prowadyw napruenu naukowu robotu: spostereennia za nowoju kometoju, grawitacijni
wymiry, doslidennia magnitnoho pola, oto usi buy zajniati. Zahorkyj urywkamy
pysaw noty na okremomu arkuszi paperu. Odyn ysze Dik sydiw neporuszno. Na wysokomu obi w nioho zbihysia zmorszky. Czas wid czasu win kydaw pohlady na swojich
suputnykiw. Szczo wy znajete! howoryw joho pohlad. Metuszyte nad krajem bezodni.
Czas niby zupynywsia, ae cyfry na striczci obczysluwalnoji maszyny pokazuway,
szczo win mczy nestrymno.
Misia poczaw prytiahuwaty Kometu. Treba buo halmuwaty jiji narostajuczyj
ruch. Wsi nadiy skafandry. Zapraciuwaw dwyhun. Metaewe tio rakety zadryao, szumywyj wyr zwukiw napownyw kabinu. Widchyenyj potik gazu prymusyw weyczeznyj
kosmicznyj korabel powernutysia chwostom napered. Kometa padaa na Misia. Spoczatku pomau, a dali szwydsze j szwydsze.
Powerchnia Misiacia we zajmaa piwneba, i tak samo, jak ranisze Zemla, zdawaasia grandiznoju tarillu.
Iwane Makarowyczu! dopowidaje Milko. Szwydkis upaa do rozrachowanoji weyczyny.
Puhar pidijszow do pulta, siw porucz z Milkom. Korotko kynuw:
Programa oblotu?
Ne widrywajuczy oczej wid pryadiw, Mychajo skazaw:
Zaraz, cijeji myti!
Raketu chytnuo. Szcze kilka posztowchiw dwyhuna, i Kometa wyjsza na orbitu
suputnyka Misiacia.
W iluminatori zliwa pokazaasia powerchnia Misiacia: strimka stina, utykana hostrymy pikamy hir, porizana triszczynamy, pomereana kilcewymy waamy. Zdajesia,
szczo hory mou obamatysia i popadaty w czornu bezodniu kosmosu.
Jak straszno szepnua anneta Diku. Kraszcze b ue jszy na posadku
Ce zadumano rozumno, zapereczyw Dik. Je zmoha wybraty majdanczyk,
prydatnyj dla posadky. Fotografuwannia prowadysia w infraczerwonych promeniach.
A stina misiacznoji powerchni, pomereana tiniamy, pywe j pywe. Ta o wsia
wona raptom potemnia raketa projsza liniju terminatora.
Uwaha, skazaw Puhar. Zapuskajemo suputnyk Misiacia.
Win szwydko kacnuw knopkamy perforatora, dajuczy zawdannia eektronnij maszyni.
Raketu zehka sztowchnuo: ce suputnyk pokynuw swoje hnizdo.
A nawiszczo cej suputnyk? zdywuwaasia anneta.
Win zroby ciyj kompeks nowych doslide. I dla reejnoho zwjazku. Ade my,
napewno, praciuwatymemo daeko wid miscia posadky, za horyzontom
I na tomu boci pobuwajemo. Jasno.
Persza kaseta, Iwane Makarowyczu, Milko podaw striczku z fotograjamy i
temperaturnymy pokaznykamy.
Dawajte rozhlanemo.
Wsi, krim Milka, jakyj newidrywno steyw za panellu pulta uprawlinnia, schyyysia nad striczkoju.
O najnycza temperatura, wkazaw Dik. Ce twerdi skelni porody.

I reljef dozwolaje, pidtrymaa anneta.


Ja te tak dumaju, skazaw Zahorkyj. Tut mona sidaty.
I ja takoji dumky, pidtrymaw Puhar. Znaczy, kwadrat Win wypysaw
koordynaty i peredaw Milkowi.
A w iluminator buo wydno kinczyasia czorna dilanka misiacznoji stiny. Spoczatku zabiliy okremi ciatky, a potim use bryznuo switom.
Pryhotuwaty do posadky, stycha poperedyw Puhar.
Wsi zajniay miscia w swojich krisach.
Szcze daeko do wyznaczenoho kwadrata Milko wkluczyw halmowi dwyhuny,
szczob pohasyty kosmicznu szwydkis rakety. Toczno wykonujuczy komandy mechanika, weyczezne tio rakety powernuosia chwostom do powerchni Misiacia. W cej czas
zdawaosia padaje, padaje stina
Znowu zarewiw dwyhun. Kometa, strymuwana gazowym stowpom, pawno, nemow na paraszuti, opuskaasia na powerchniu Misiacia.
Napruene czekannia, uroczystis zapanuway w kabini. Wsi znay, szczo jichnia
dola zaey teper wid mechanika, wid joho wminnia, joho wytrymky, joho tocznosti. Ce,
zwyczajno, rozumiw i sam wodij rakety Mychajo Milko. Win prypaw do pulta uprawlinnia i, styskujuczy bili rukojati, ne widrywaw pohladu wid kruhoho ekrana, na jakomu wymalowuway hostrorebri hory, czorni prowalla, kratery
Korabel opuskawsia w rajoni piwdennoho polusa Misiacia. Nearkyj polarnyj de
ce najkraszczi umowy dla roboty ekspedyciji!
Zawdannia polahao w tomu, szczob posadyty korabel jakszczo ne na samisikomu
polusi, to jakomoha bycze do nioho. Tak paraszutysty spuskajusia u namiczene koo.
Zemla, Zemla! Ja Kometa! Jdemo na spusk, jdemo na spusk! uwe czas
howoryw Zahorkyj u mikrofon.
anneta pohladaa to na Dika, to na Milka, i tysiaczi trywonych dumok rojiosia
w jiji hoowi. O wono staosia! Perszi ludy nabyajusia do powerchni suputnyka
Zemli! Nabyajusia Czy ne bude awariji? Mechanik tak spokijno, tak upewneno sydy bila swoho pulta Wse bude harazd, cej posady!
Ostanni kiometry! chrypko wyhukuwaw Zahorkyj u mikrofon. Za kilka
chwyyn
Raptom raketa wdarya ob szczo twerde i anneta instynktywno zapluszczya
oczi. Szczo wake udaryo jiji po peczu, w hoowi byskawkoju spaachnua dumka:
Kine. I wse pohynua temriawa.
Koy wona oprytomnia, to pobaczya bila swoho obyczczia akon, szczo joho trymaa czyja ruka. Cia ruka pomitno tremtia. Potim poczua hoos:
anneto, wam kraszcze?
O, ta ce Zahorkyj, wpiznaa diwczyna. Pidweasia, peremahajuczy bil. Micnoju rukoju Zahorkyj pidtrymuje jiji. Wsi, nenacze zaworoeni, stoja bila iluminatora.
Zahorkyj pidwiw jiji do druhoho iluminatora.
Dywisia, anneto! schwylowano skazaw win. I zapamjatajte ciu my!
anneta podywyasia i, krim czornoji chmary, niczoho ne pobaczya.
Szczo na Misiaci chmary? spytaa wona.
Zaspokojtesia, ce robota naszoho Mychaja; win swojim dwyhunom roztrywoyw miljonolitnij py naszoho suputnyka. Jak wy hadajete, Iwane Makarowyczu, ociu
chmaru wydno tam, na Zemli?
W potuni teeskopy, mabu, wydno zadumywo promowyw Puhar i pidijszow do Zahorkoho, A wy prydywisia wona due cikawa. Pomiczajete ne kuboczysia, osidaje riwnomirno, baczyte on kami, a padaje tak samo, jak pyynka!
Sprawdi, w pronyzanij soniacznym prominniam kuriawi ne buo kuboczinnia, takoho charakternoho dla Zemli. Potuni strumeni gazu, jaki szcze kilka chwyyn tomu

wyrywaysia z reaktora, zniay whoru ne tilky py, a j czymao dribnoho kaminnia.


Tak, atmosfery tut nema, nawi ridekoji, promowyw Milko.
Ne urisia, Mychaje! profesor pokaw ruku na joho pecze. My z soboju
prywezy zemnoji, radiankoji atmosfery!
Kuriawa powoli osidaa, i pered oczyma naszych mandriwnykiw postawaw tajemnyczyj, zahadkowyj krajewyd.
Milko posadyw raketu na wysoke pato, szczo postupowo perechodyo u weyku doynu, otoczenu horamy. Wony zdijmaysia nawkoo zubczastoju stinoju. Wid czysennych
wystupiw, szpyliw paday czorni tini.
A szczo oto czy ne szlachy czasom? zapytaw Mykoa, wkazujuczy na temni
zwywysti liniji, szczo peretynay doynu w riznych napriamach.
To triszczyny, widpowiw Iwan Makarowycz. Ote, prybuy!
Milko widkryw luk do energetycznoho widdiu, Iwan Makarowycz distaw iz szafy,
wmontowanoji w stini, jaki pryady i poczaw odiahatysia do wychodu nazowni. anneta
z cikawistiu pohladaa na Puharia. O win, staranno prypasuwawszy skafandr iz
towstymy swyncewymy pidoszwamy, zajszow do powitrianoho szluzu. Dweri zaczynyysia. Win wyjszow!
Zahorkyj uroczysto kydaw u mikrofon:
Iwan Makarowycz Puhar wyjszow z korabla Win ue tam, de spokonwiku ne
stupaa noha ludyny!
Radifara bua spriamowana na Zemlu, szczo weyczeznym dyskom sribyasia na
czornomu nebi, i chwyli, pidsyeni na Trojandi, myttiu dosiahay staroji panety. Wony
probyway werchni szary zemnoji atmosfery, nesy na adibni anteny sowa:
ue tam, de spokonwiku ne stupaa noha ludyny!

Slipuczo-bili, z roewym widtinkom, z czornymy prowaamy tinej, misiaczni hory


podekudy czymo nahaduju rujiny starodawnich zamkiw. Hory, zwyczajno, due swojeridni, ae wse-taky ce hory; pid nohamy chocz i wkrytyj szarom pyu, ae twerdyj grunt.
A ot nebo Czorne, wsijane zoriamy, jich wydno pry Sonci! i prykraszene weetenkym dyskom Zemli.
Kosmonawty, szczo wyjszy z rakety wslid za Puharem, nacze pryrosy do miscia
newidrywno dywyysia na Zemlu, otoczenu nino-houbuwatym siajwom. O wony
pidnesy ruky, niby salutuju swojij daekij bakiwszczyni.
Iwan Makarowycz i Milko wstanowyy mi kaminniam rozsuwnu metaewu
szczohu. Puhar powernuw klucza, i z neji poumjam wychopya tonka trubka z czerwonym praporom.
***
Pisla perszoji neweykoji wyazky na powerchniu Misiacia buo wyriszeno widpoczyty. Popojiy, wydawlujuczy z tiubykiw smaczni, poywni kremy. Potim wsi, krim
Dika, lahy spaty (win buw u takomu nerwowomu zbudenni, szczo pro son niczoho buo
j dumaty). Puhar ne zapereczuwaw proty namiru Dika pobukaty na okoyci, i toj,
nadiwszy skafandr, wyjszow nazowni. Prawdu kauczy, anneta te ne spodiwaasia,
szczo zasne, ae ne projszo j desiaty chwyyn, jak micnyj son skepyw jij powiky. Szwydko zasnuy j chopci ta Iwan Makarowycz, natrenowani szcze w perid pidhotowky do
polotu. Mykoa nazywaw son dyscyplinarnym zachodom i mih zasnuty, koy b jomu ne
nakazay.
Perszym rozpluszczyw oczi Iwan Makarowycz. Jakyj czas, poky zowsim ne prokynuwsia, zdywowano dywywsia whoru tam siajay czysenni pryady, nenacze jaki
weyki, zahadkowi oczi. De ce win i szczo z nym?
Ae swito widbywaosia wid konoho predmeta, yosia wid pryadiw, wid usiakych
weykych i maych nikelowanych ruczok ta knopok, wid stin, obbytych owtoju
szkiroju, wid krise, wid usioho, szczo buo nawkoo. Widbywaosia i ynuo do oczej,
kaduczy na sitczatku riznomanitni zobraennia. Ce postupowo zbuduwao mozok, i
Puhar prokynuwsia zowsim. Tak, ce ne son, ce dijsnis! Wony na Misiaci, i treba, treba
dijaty.
Win siw, pohlanuw na annetu, szczo eaa bokom, niby do czoho prysuchajuczy, na chopciw, szczo spay, rozkynuwszy ruky, i jomu stao szkoda jich budyty. Ae
programa doslide weyczezna, zapasy kysniu ta charcziw obmeeni, to chiba mona
hajaty chocz hodynu? Iwan Makarowycz, pidwiwszy, torknuw pecze annety, i wona
wraz prokynua.
Wstawajte, czomu prytyszeno skazaw do neji, budi chopciw.
anneta protera kuakamy oczi. Tocznisiko, jak dytyna! podumaw, usmichajuczy, Iwan Makarowycz i pidijszow do iluminatora. A wona tym czasom schopyasia
na riwni nohy strunka w swojemu szerstianomu kostiumi ta jak hukne:
Zemlaky! Pojdiom! (Ce w neji tak wyjszo pidjom).
Chopciw nenacze pruynoju pidkynuo. Schopyysia, potiahajusia widpoczyli,
dui.
Ehe, my tut sprawdi zemlaky! zasmijawsia Zahorkyj. Niczoho ne skaesz,
chocz na Zemli j narodyysia za tysiaczi kiometriw odne wid odnoho.

De narodyysia to bajdue. Hoowne, szczo my z Zemli, ot i zemlaky, wstawyw Milko.


E, ni, zapereczyw Puhar. Jakszczo mirkuwaty z cioho pohladu, to prawylnisze buo b skazaty pro nas zemlany, tak samo jak pro yteliw Marsa marsiny
Nu, dobre widpoczyy?
Tak, Iwane Makarowyczu! w odyn hoos widpowiy Milko i Zahorkyj.
Ot i harazd. Teper, znaczy, za robotu. Siohodni musymo skasty i wyprobuwaty
nasz transport.
Zaraz my wdychnemo w nioho duszu, kywnuw hoowoju Milko i kynuwsia
widkrywaty baganyky, w jakych buy skadeni czysenni czastyny i detali litalnoho reaktywnoho aparata, wony may joho w rozibranomu wyhladi.
Zahorkyj dopomahaw towaryszewi, a koy jaszczyky i pakunky buy wytiahnuti,
do roboty staw tako Iwan Makarowycz.
Ta my j sami wporajemo! skazaw Zahorkyj.
I win howoryw szczyro. Junaky wwaay, szczo skasty aparat dio zowsim
ehke. Ae wony ne wrachuway odnoho: umowy na Misiaci due widrizniaysia wid zemnych I wony ce widczuy, jak tilky poczay znimaty wsi oci jaszczyky i pakunky z
korabla na powerchniu Misiacia. Wsim doweosia nadity skafandry, obwiszatysia kysnewymy baonamy. Ce, zwyczajno, due utrudniuwao i upowilniuwao robotu. Znimaty z rakety, szczo weetenkoju sygaroju wysoczia nad powerchneju Misiacia, czysenni detali aparata, potim skadaty, montuwaty jich wdychaty duszu, jak skazaw
Mychajo Milko, sprawa moroczywa.
Spoczatku Milko rozkryw jaszczyky, w jakych eay czastyny szasi. Szasi treba
buo zmontuwaty nasampered. Wporawszy iz cym, wziaysia za motornyj kompeks.
Sonce czerknuosia amanoji liniji wysokych hirkych werszyn, to chowajuczy za
hostrorebrymy szpylamy, to znowu bryzkajuczy promeniamy z-za nych, a robota szcze
ne bua zakinczena. Wsi troje wtomyysia, zhoodniy. Ta j te skazaty: treba buo prypasuwaty sotni detaej, zakripyty jich skilky kropitkoji praci!
Iwan Makarowycz zachopeno dywywsia, jak junaky oruduju instrumentom, osobywo Mychajo. Ludy rozumowoji praci, jak wony dobre pryzwyczajiy do zycznoji!
dumaw profesor. Lubo hlanuty!
Newdowzi aparat nabraw swojich obrysiw. Ce buw agrehat, due schoyj na sti,
zamis niok w jakoho wstanoweno reaktywni dwyhuny. Zwerchu, na widkrytij patformi, czetwero widkydnych sydi u dwa riady.
A koy aparat buw skadenyj pownistiu, Iwan Makarowycz potys chopciam ruky,
chocz zrobyty ce jak slid zawaaw skafandr.
Diakuju, due diakuju, towaryszi! howoryw win czerez szemofon. A teper
widpoczynok!
Ae Milko spoczatku estamy, a potim czerez swij peredawacz poprosyw dozwou
wyprobuwaty maszynu. Iwanu Makarowyczu samomu kortio perekonatysia, jak praciuwatymu dwyhuny, oto dowho umowlaty joho ne doweosia.
Wyprobuwannia, jak i slid buo czekaty, projszo uspiszno. Zadowoeni pidnimaysia wony w kabinu swoho kosmicznoho korabla.

Iwan Makarowycz we poczaw pohladaty na hodynnyka, koy, nareszti, powernuwsia Otto Dik. Win perezariadyw swoho minitiurnoho magnitofona wyjniaw nadyktowanu kotuszeczku, a zamis neji wstawyw nowu. Znowu zasunuw joho w nahrudnu kyszeniu kombinezona.
Rozhlanuy fotokartu, wyznaczyy objekty perszoczerhowych doslide. Mychajo
Milko maw zayszatysia w Kometi. I chocz win mih nawi sprosonnia powtoryty wsi
punkty suworoji Instrukciji mechanika-kosmonawta, Puhar nahadaw:
Szcze raz powtoriuju: pidtrymujte zwjazok; z rakety ne wychodyty j na chwyynu. W krytycznomu stanowyszczi dijaty zhidno Pooennia.
Zrozumio, Iwane Makarowyczu.
Mychajo podywywsia na suwore, ae take dobre obyczczia swoho keriwnyka, na
joho siri oczi i podumaw:
Nijakoho krytycznoho stanowyszcza. Ne moe takoho buty, szczob ja powernuwsia
na Zemlu bez was!
anneta Barbje tako wysowya baannia zayszytysia. Wona maa namir wstanowyty swoju peresuwnu obserwatoriju tut, na posadocznomu pato.
Otto Dik, jak jiji starszyj koega, skazaw Puharewi:
Ja ne zapereczuju, nechaj anneta Barbje zayszajesia tut, na bazi. W neji czymaa programa sposteree
Ce we domoweno, Puhar hlanuw na hodynnyka.
Ae wse-taky ja chotiw by maty sobi koegu, prodowuwaw Dik. Widpusti
zi mnoju towarysza Robota.
Bu aska, zhodywsia Puhar. Win wykonaje usi waszi zawdannia, jakszczo wy z nym podruyte.
Dik usmichnuwsia:
O, tak!
Puhar szwydko widszczepnuw skoby, jakymy Robot buw prykripenyj u wyjimci w
stini, wwimknuw ywennia. Eektrycznyj sekretar powernuw swoji objektywy w bik
Puharia, poworuchnuw peczyma, zrucznisze staw.
Ja was suchaju, Iwane Makarowyczu, prohoworyw riwnym metalicznym hoosom.
Zanotujte sobi, mij sekretariu, ahidno, nacze do ludyny, zwernuwsia do nioho
Puhar, wy widprawlajete w ekspedyciju po Misiaciu z Otto Dikom. Treba wykonuwaty wsi joho rozumni nakazy.
My we na Misiaci? spytaw Robot.
W hoosi joho ne buo najmenszoho zdywuwannia, win prosto chotiw oderaty informaciju.
Tak, my we na Misiaci.
W mojij pamjati nemaje perelotu.
Pamja bua wymknuta.
Zrozumio, proskrypiw Robot. Tut ja praciuwatymu z Otto Dikom. Ja ne
czuju joho hoosu.
Dik pidijszow do Robota:
Ja jes Otto Dik.
Ja nikoy ne zabudu waszoho wadnoho hoosu.
Ote, poznajomyy, Puhar podywywsia teper na Zahorkoho, jakyj stojaw
bila wychidnoho luka. Wychodymo nazowni. Do pobaczennia, anneto! Do pobaczennia, Mychaje!

Szczasywo, skazaw Milko,


Nowych wam widkryttiw! pobaaa anneta.
Zahorkyj, usmichajuczy, pomachaw jim rukoju. Tilky Dik i Robot wyjszy mowczky.

Szluzuwannia widibrao kilka chwyyn, kosmonawty szwydko spustyysia wnyz i


posiday na nyzeki sydinnia w litalnomu aparati. Zahorkyj siw za pult keruwannia,
liworucz wid nioho Puhar, za nymy Dik i Robot. Zorijentuwawszy kartu-schemu
(ce doweosia robyty po zoriach, bo Misia, jak widomo, ne maje magnitnoho pola, i kompasom tut ne skorystajeszsia), Zahorkyj zapustyw dwyhuna. Aparat pawno pidniawsia whoru, trochy powysiw nad raketodromom i, pidkoriajuczy woli wodija, szuhnuw
do hir. Iwan Makarowycz ne wstyh i ohlanuty, jak podaenia i znyka z oczej Kometa.
Wnyzu rozstyawsia dykyj andszaft. Beskettia hir, szczo z kosmicznoji widdali grupuwaosia w dosy prawylni geometryczni gury, zaraz wydawaosia chaosom. Bezadno
hromadyysia skeli, zwywaysia czorni triszczyny, way cyrkiw. Nacze tut byysia jaki
tytany, amajuczy hirki chrebty, rozkolujuczy i whynajuczy powerchniu.
Dejakyj czas kosmonawty, pryhoomszeni cym wydowyszczem, mowczay. Perszym
otiamywsia Zahorkyj.
Pohlate, jaka tut nezemna krasa! zahuw joho hoos u nawusznykach szemofoniw.
Tak, nezemna, zhodywsia Iwan Makarowycz.
A mene cikawla pokady, obizwawsia Dik. Krasywe te, szczo korysne.
Szczo take krasa? pocikawywsia Robot.
Cioho ne mona pojasnyty, widpowiw Zahorkyj. Ce treba widczuty.
Dywno, proskrypiw Robot. Ja widczuwaju wse: swito, kolory, tobto spektr,
tysk, radiciju, szczilnis, wahu, tembr zwuku, temperaturu. A krasy ne widczuwaju.
Nawiszczo wona potribna?
O, wona due potribna! zachopeno promowyw Zahorkyj. Bez widczuttia
krasy ludyna ne bua b ludynoju.
Fiosofstwuje Mykoa, bo w joho duszi zaraz zwuczy radisna muzyka, wykykana
ocymy soniacznymy szpylamy, czornymy rizkymy tiniamy nacze siudy wpay
szmatky kosmosu! Chiba moe ne spiwaty joho dusza, koy wnyzu propywaju taki dywowyni krajewydy neznanoho switu? Ech, Olho, Olho Czomu ty ne taka, jak anneta?
A anneta same fotografuwaa nebo. Kwadrat za kwadratom ksuwaa na czutywu pliwku joho temni hybyny, projniati prominniam.
Mychajo Milko sydiw bila raciji.
Persze, szczo treba sporudyty na Misiaci, obizwaasia anneta, ce obserwatoriju. Idealni umowy dla sposteree!
Moywo, burknuw Mychajo, mabu, dumajuczy pro szczo swoje.
Dywlusia ja na zoriani swity, i w duszi zwuczy muzyka, prodowuwaa anneta. Pobaczywszy, szczo Mychajo ne zwertaje na jiji sowa nijakisikoji uwahy, wona
wyprostaa na sydinni i huknua: Czujete, Miszel, muzyka, muzyka!
Tilky teper Milko podywywsia na neji. Jake natchnenne obyczczia! A oczi, jaki w
neji oczi! Win skorisze widczuw, ni zrozumiw, szczo jiji sowa ne prosto szczob peremowyty U ciu my wona zdaasia jomu nezwyczajnoju, wyniatkowo krasywoju.
anneto, proszepotiw win, ne widrywajuczy wid neji pohladu, a wy zapyszi, zapyszi
Szczo? spoczatku ne zrozumia anneta.
Muzyku, jaku wy czujete Mykoa o chocze stworyty kosmicznu symfoniju
I win podaw jij arkuszi notnoho paperu.
Jak oswityosia jiji obyczczia, koy wona poczaa czytaty noty! Wziaa oliwe i

szwydko, w nerwowomu zbudenni poczaa pysaty notni znaczky. Raptom pidwea hoowu:
A szczo skae Mykoa?
Win bude radyj!
Harazd, usmichnuasia diwczyna. Ne spodobajesia wykresy.
Pyszi, pyszi Mychajo myuwawsia neju, niyw jiji pohladom.

Rozstupyysia hory, i pered oczyma kosmonawtiw odkryasia czudowa doyna. Pereywajuczy samocwitamy, wona houbia pid jaskrawym soncem, nenacze more. Tilky
tut nebo nad hoowoju buo czorne, a doyna wnyzu siajaa miridamy houbych wohniw.
Poseredyni jiji wydniosia neweyke pidwyszczennia, a na niomu uamok skeli, nacze
weyczeznyj zub.
Zupynisia! u zachwati huknuw Iwan Makarowycz.
Zahorkyj zrobyw koo i powys nad houboju doynoju. Wsi, nawi Dik, buy w
zachopenni. Spokijnym i wytrymanym zayszawsia tilky Robot.
Houbu doynu poznaczyy na karti, zaksuway na kinopliwci. Dik poprosyw posadyty aparat. Koy Dik i Puhar piszy doynoju, Zahorkomu zdaosia, szczo wony jdu
po wodi, po chwylach!
Dik uziaw do kyszeni kilka samocwitiw. Iwan Makarowycz i sobi nachyywsia,
pidniaw kamine i, pokawszy na dooniu, pidijszow do Zahorkoho. Z kamincia tak i
bryzkao hoube prominnia.
Jak wy wwaajete, Mykoo, czy ce ne sapr?
Mabu, szczo sapr! wyhuknuw Zahorkyj.
Nawi u kaliw iz kazok Szacherezady ne buo takoho bahatstwa, skazaw,
pidchodiaczy, Dik.
Cikawe jawyszcze pryrody! zachopluwawsia Mykoa.
Tak Due cikawe, zadumywo promowyw Iwan Makarowycz. Oczewydno, tut wyris weyczeznyj monolit On szczo wid nioho yszyosia, win ukazaw na
zub rozbytoji skeli.
Meteoryt wuczyw? spytaw Mykoa.
Moywo, j meteoryt, rozmirkowuwaw Iwan Makarowycz. A moe, ce robota Soncia i choodu
Ostannie, mabu, bycze do istyny, wstawyw Dik.
Powertajuczy, my szcze doslidymo ciu doynu. A zaraz ruszajmo.
Nawkoo aparata dywowyne kaminnia zdijmao tysiaczi tremtywych wija houboho swita, niby chotio zaczaruwaty ciu maszynu i jiji pasayriw. Ae marno! Z diuz
wychopyo poumja, i aparat wmy zniawsia whoru.
Znowu hory, zapadyny, czorni otwory krateriw.
I o z-za obriju wypyw weycznyj cyrk Tycho Brahe. Nad joho centralnoju hirkoju
aparat pidnimajesia wertykalno whoru na zapamoroczywu wysotu. Jak tilky Puhar
poczaw fotografuwaty, Mykoa piszow na znyennia. Zahorkyj dywywsia wnyz i znowu
ne mih strymaty swoho zachopennia:
Ce zastyhyj obraz Soncia, grandiznyj joho malunok, zrobenyj pryrodoju! Ce
muzyka
Jawyszcze pryrody muzyka? ironiczno perepytaw Dik. Jak wy wwaajete, koego Robot?
Eektronnyj koega nacze tilky j daw cioho zapytannia.
Je zyka, je kibernetyka, je chimija, matematyka rozwaywo zahoworyw
win. A muzyky nema.
Suszno skazano! pidchopyw Dik. Muzyka, wzahali te, szczo zwu krasoju,
wyhadka sabkych natur, ti, jaku wony kydaju na pryrodu. Otak, drue! I Dik
artoma popeskaw eektronnoho koegu po peczu.
Robot znenaka chria joho po szoomu metaewym kuakom.
Perestate! kryknuw u mikrofon Puhar. Pomyka!

Robot zrazu whamuwawsia, pokaw ruky na kolina tak, niby niczoho j ne trapyosia.
W czomu sprawa? rozhubeno spytaw Dik.
Dobre, szczo na was micnyj szoom skazaw Puhar, znowu wziawszy za
kinoaparat. Ce wstupyw u diju zachyst. Do nioho ne mona dotorkatysia.
A-a proburmotiw Dik. Znatymu.
Tym czasom aparat zowsim znyzywsia, a szcze czerez chwyynu Zahorkyj pawno
postawyw joho na amortyzatory.
Koy osia pyluka, wony wsi, w tomu czysli j Robot, rozstebnuy pasy, szczo wtrymuway jich na sydinniach, i ehko ziskoczyy z patformy.
Dik z Robotom piszow poluwaty na mineray.
Poky Iwan Makarowycz wstanowluwaw raciju i aparaturu dla sposteree za suputnykom, Zahorkyj pidkotyw litalnyj aparat pid kozyrok najbyczoji skeli (na wypadok meteorytnoho bombarduwannia) i podawsia ohlanuty urwyszcze, jake nahaduwao jomu ruso wysochoji riky. Zabudytysia win ne bojawsia, bo zayszaw rozmaszysti
slidy u wikowicznomu porosi, szczo podekudy siahaw maje do kolin. Liworucz zdijmaysia czerwoniasti hory, praworucz prosteyasia sira riwnyna. W dejakych misciach doyna synia tocznisiko jak lisy, opowyti serpankom! Ae lisiw ne buo, nawkoo eay
to ohoeni, to prychowani pid pyom szary wsilakych mineraliw moe, j takych, jaki
ysze sniasia geoogam. Chto skazaw, szczo Misia mertwyj swit? Nezwyczna rizkis
barw, nahromadennia amanych konturiw, tysza, tysza Uwe cej ne widomyj dosi
swit widuniuwaw u Mykoynij duszi muzykoju. Meodiji wyrynay w joho swidomosti,
jak daeki komety w hybynach neba. Inkoy win a zupyniawsia, szczob prysuchaty
do nych, a potim stycha muhykaw u mikrofon jich ksuwaa ferytowa pamja magnitofona.
Kilka raziw Mykoa ohladawsia nazad Iwan Makarowycz stojaw bila neweyczkoho jaszczyczka raciji i wstanowluwaw antenu.
Tak, win maw prowesty perszyj seans zwjazku z Kometoju. jomu ne dowho doweosia daty pojawy nad obrijem suputnyka. Nezabarom u nawusznykach poczuysia
pozywni: pi-i, pi-i Puhar poczaw peredaczu.
Kometa! Kometa! Ja cyrk Tycho Brahe. U nas wse dobre. Pryjom.
HOOS MILKA U NAWUSZNYKACH. U nas tako wse dobre. anneta nazowni
sposterihaje gaaktyky.
PUHAR. Bute napohotowi: meteoryty.
MILKO. okator ne drimaje. Szczo u was?
PUHAR. Poczynajemo doslidennia cyrku
Wony howoryy, poky czuty buo sygnay suputnyka. Jak tilky sygnay znyky, obirwaasia j rozmowa. Suputnyk pomczaw za obrij.
Iwan Makarowycz podywywsia w toj bik, kudy piszow Zahorkyj, i zdywuwawsia,
koy pobaczyw, szczo toj biy nazad. Biy tak, nenacze za nym szczo enesia,
strybky ne mensze desiaty metriw uzdow i ne mensze trioch metriw zawwyszky. I
szczo trymaje w rukach. Zachoplujesia, podumaw Puhar, dywlaczy na Mykou.
Hariaczyj, zapalnyj.
Zahorkyj mowczky tynuw Puharewi jaku szestygrannu pytu. Iwan Makarowycz te mowczky podywywsia na jiji widpolirowanu powerchniu, namahajuczy wyznaczyty, jakyj ce minera.
Nareszti Zahorkyj ne wterpiw:
Iwane Makarowyczu! Chiba moha pryroda otake zrobyty?
Pryroda wse moe, spokijno promowyw Puhar, marno namahajuczy pomityty chocza b toneku proyku na matowomu tli szestygrannyka.
Ni! wyhuknuw Mykoa. Ce wytwir rozumnych istot!

Dik piszow do hostrorebrych skel. Tam win spodiwawsia wywczyty wychody geoogicznych pastiw. Ni na krok ne widstajuczy wid nioho, iszow Robot. U prawij ruci win
trymaw czerwonoho czemodanczyka, a w liwij kapronowu sitku z bruskamy wybuchiwky. Koy b na niomu buw skafandr, to win by zdawawsia ywym taka dobra
choda. Pochytuwawsia trochy z boku na bik, pomachuwaw rukamy.
Pryjszy, skazaw Dik, zupynywszy.
Waszi namiry? spytaw Robot.
Win te zupynywsia, ae swoho wantau ne stawyw, trymaw palciamy-kriuczkamy.
Budemo rejestruwaty sejsmiczni chwyli. Mene cikawla korysni pokady. Dik
wyjniaw z werchnioji kyszeni skafandra arkuszyk paperu i oliwe, namaluwaw schemu
i pokazaw Robotu. Wstanowlujte za cijeju schemoju. I rozpowiw, jak wse ce treba
robyty.
Robot ehko rozibraw kresennia. Wid hrubo namalowanoho czotyrykutnyka (sejsmografa) w rizni boky widchodyy prowidnyky, szczo zakinczuway kulkamy. Ce nahaduwao weykoho pawuka. Koy w pewnij toczci zrobyty wybuch sejsmiczni chwyli
projdu po prowidnykach i budu zapysani w aparati u wyhladi krywych.
Jaka widdal datczykiw? pocikawywsia Robot.
Na dowynu prowoda, skazaw Dik i piszow obsliduwaty skeli.
Robot, ne hajuczy j chwyyny, wziawsia wykonuwaty zawdannia: wstanowyw aparat, rozmotaw prowidnyky, zakaw wybuchiwku, pryjednawszy do neji eektrozapa. Nezabarom zrobyw i wybuch uhoru bez odnoho zwuku zniawsia fontan czornoji pyluky.
Ta koy win perechodyw na nowyj sektor, Dik pokykaw joho do sebe, nakazawszy
wziaty j aparat.
Zmina panu? spytaw Robot.
Tak. Treba doslidyty ociu skelu.
Skela wyrizniajesia sered inszych swojeju formoju. Ce nacze gigantkyj cylindr,
szczo joho kinci perechodia u jaki spiralni zawytky. Wse ce, zwyczajno, mona buo
pomityty tilky pry dejakomu napruenni ujawy, bo kontury skeli hubyysia sered kamjanoho chaosu. Ae Dik czomu zrazu wydiyw cej objekt i wyriszyw doslidyty w perszu
czerhu. Czomu win zwernuw uwahu same na ciu skelu? Win, mabu, i sam ne znaw.
Moe, nezwycznis jiji formy. A moe, joho pohlad widznaczyw jaku prawylnis u jiji
obrysach?
Jak by tam ne buo, ae Dik wychopyw swoju sokyrku i zehka ciuknuw po odnomu
z wystupiw skeli. Niczoho. Todi win udaryw sylnisze. Ni szmatoczka. Todi win rozmachnuwsia i wdaryw z usijeji syy. Sokyrka wyszczerbya, a na skeli nawi podriapyny ne
yszyosia.
Razom z Robotom Dik obijszow skelu kruhom, chocz ce j kosztuwao jomu czymao
zusyl. Porody, szczo wystupay porucz, mona buo widkooty, a cijeji ni. Szerszawa sywuwata powerchnia jiji chocz i ne skydaasia na meta, prote bua, mabu, micnisza za
najmicniszu stal. Dik opustyw pobytu sokyrku i zamysywsia. Szczo ce za minera?
Moe, jakyj asterojid wrizawsia w koru Misiacia, i wysoka temperatura daa otakyj
spaw?
Prawdu kauczy, Dik rozhubywsia, ne znaw, szczo dijaty, ae wnutrisznij hoos nakazuwaw jomu ne widstupaty. A szczo pokae sejsmograf?
Za dopomohoju Robota zrobyw seriju wybuchiw, i konoho razu sejsmograma pokazuwaa, szczo chwyli obchodyy skelu. Wdaosia wyznaczyty hybynu jiji zalahannia

ce we buo dosiahnennia! Potim Dik daw zawdannia Robotu pylno obsteyty oswitenu soncem powerchniu monolita: moe, joho objektywy pomitia szczo na ciomu odnomanitnomu tli!
Dik stojaw, mirkujuczy nad cijeju zahadkoju, i pohladaw na Robota. Joho eektronnyj pomicznyk pomau jszow popid skeeju, pryhladajuczy do konoho kwadratnoho
decymetra jiji powerchni. Iszow powilno, ksujuczy w swojemu eektronnomu mozku
koen sztrych, konu neriwnis. Ta o win zupynywsia. Widijszow na kilka krokiw,
znowu nabyzywsia.
Szczo tam take?! ne wterpiw Dik.
Zamknena amana linija, proskrypiw Robot. Szestykutnyk.
Szczo? a skryknuw Dik.
Szestykutnyk.
Dik pidbih tudy, de stojaw bajduyj Robot. Prydywywsia niczoho ne pobaczyw.
De?
Robot pidwiw swoju metaewu ruku i pokazaw. Tilky teper Dik pomityw toniusiku, jak pawutynka, liniju. On szcze odna pid kutom do neji, szcze Tak, prostupaje szestykutnyk!
Ce czudowo! Czudowo! wyhukuwaw Dik, ne widrywajuczy pohladu wid cioho
prostoho wizerunka.
Za skom szooma oczi joho paay.
Czomu czudowo? spytaw Robot. Zwyczajna geometryczna gura.
Tomu j czudowo, szczo geometryczna!
Znenaka Dik prytuyw ruky do szestykutnyka, nacze bojaczy, szczo win kudy
znykne. Palci joho w eastycznych rukawyciach skafandra nerwowo obmacuway szerszawu powerchniu monolita.

Zahorkyj pospiszno powiw Iwana Makarowycza do toho miscia, de win znajszow


szestygrannu pytu. Wono czymo nahaduwao dawno zayszenyj karjer kupy pokootoho kaminnia, dribni oskoky. I wse ce wkryto, nacze powstiu, szarom siroho pyu. W
bahatioch misciach kaminnia wystawyo na sonce swoji hadeki grani.
Jakszczo spustytysia cym karjerom unyz, to mona potrapyty do zwywystoji
uszczeyny, schooji na ruso wysochoji riky.
Dozwolte, Iwane Makarowyczu, ja zijdu tudy Pobaczu
Idi.
ehko perestrybujuczy kaminnia, Mykoa pobih unyz. Joho, mabu, bilsze cikawyo
riczyszcze, bo karjer win ohlanuw tilky pobino i podawsia dali.
Iwan Makarowycz zachopeno steyw za joho ruchamy. Zahorkyj, wyjniawszy zza pojasa mootok, postukaw po stini.
Poroda tut micna, radyruwaw Mykoa, granity i bazalty. Projdu dali.
Idi, ae czasu ne hajte.
Profesorowi buo dobre wydno, jak Mykoa jszow, trochy pochytujuczy z boku na
bik i czas wid czasu pidchodiaczy do stiny, szczob postukaty mootkom. Inkoy win zupyniawsia, rozhortaw nohamy poroch, szczebi i stukaw mootkom po dnu.
Iwan Makarowycz podywywsia wdaynu tam, nacze w snihu, biliy werszyny
wysokych hir. Ech, dumaw Puhar, koy b to sprawdi buw snih! Jakby tut bua
woda. Todi ne eao b suche riczyszcze O, a de ce Zahorkyj? Profesor stupnuw na
samisikyj kraj, zahlanuw unyz Mykoy ne wydno, nacze kri zemlu prowaywsia!
Mykoo! Mykoo! we z trywohoju radyruwaw Iwan Makarowycz, ne rozumijuczy, szczo moho trapyty.
Ja tut! poczuosia w nawusznykach, i w tu my Puhar pobaczyw unyzu
Zahorkoho. Junak oddiywsia wid stiny, niby wyjszow z neji. Tut take, Iwane Makarowyczu Tunel!
Peczera?
Ta ni, tunel. Skepinnia z kameniw prawylnoji formy Meni zdajesia Moe,
ce slidy seenitiw, Iwane Makarowyczu? I dno riczyszcza jake pidozrie nenacze
szose!
Moe, u was halucynaciji, Mykoo? Jak wy sebe poczuwajete?
Szczo wy, Iwane Makarowyczu! Spuskajtesia, i wy sami perekonajete. Ta zachopi swoho lichtaryka tam zowsim temno.
Puhar piszow po Mykoynomu slidu. Spustywsia na dno uszczeyny, szwydko nabyzywsia do Zahorkoho. Junak stojaw bila czornoho otworu w stini. Otwir buw dosy
wysokyj metriw desia, u niomu mohy wilno rozmynutysia dwi wantani maszyny.
O pohlate, Iwane Makarowyczu!
Wony wwimknuy swoji lichtari i poczay rozhladaty stiny, skepinnia. Tak,
sumniwu ne buo: kaminnia mao formu szestygrannykiw! Jak ta pyta, szczo jiji znajszow Mykoa
Zajszy w tunel. Mykoa postukaw mootkom po stinach kami nawi ne wyuszczuwawsia. Nespodiwane widkryttia wykykao rij dumok i w moodoho naukowcia,
i w profesora. yttia na Misiaci? Ce mohy prypuskaty ysze awtory fantastycznych romaniw Ae ce dijsnis wony jdu tuneem! Pryroda stworya bahato dywowynych
hrotiw i peczer, ta ce, bez sumniwu, ne jiji robota Jasno wydno: riwnymy riadamy
prypasowani odyn do odnoho szestygranni kameni. Tak prypasuwaty jich moha tilky
ywa ruka, diji jakoji oswiteni rozumom!
Szczo wy skaete, Iwane Makarowyczu? My natrapyy na slidy seenitiw,

ostanky nezemnoji, samobutnioji cywilizaciji!


Treba pereswidczyty, drue
Ta tut e j slipomu wydno! wyhuknuw Zahorkyj. Ce slidy seenitiw!
Ne pospiszajte z wysnowkamy, ahidno promowyw Puhar. Wse, szczo my
znajemo pro pryrodu Misiacia, wykluczaje moywis yttia na niomu.
Nawi u mynuomu? obernuwsia Zahorkyj.
Zwyczajno. Pro ce teper i howoryty niczoho.
A ja wpewnenyj, szczo miljardy rokiw tomu na Misiaci bua atmosfera, bua
woda, buo yttia!
Zapalnyj, czomu iz zazdristiu podumaw Puhar. Fantazuje.
Chwyyn desia obydwa jszy mowczky, korystujuczy odnym lichtarem. Weyke
zoote koo pywo pered nymy po pidozi, wkrytij towstym szarom wikowicznoho porochu. Rozhornuwszy py, wony pobaczyy taki sami szestygranni pyty, tilky daeko bilszoho rozmiru.
Mynuo szcze z piwhodyny, tunel potrochu zawertaw to w toj, to w inszyj bik, i we
wako buo wyznaczyty, de wony perebuwaju: pid riwnynoju, na jakij yszyy raciju, czy
pid horamy po toj bik riczyszcza.
Raptom na widdali metriw pjatnadciaty-dwadciaty pidoha znyka swito lichtaria wilno padao kudy unyz. Obereno stupajuczy, Iwan Makarowycz i Zahorkyj pidijszy do kraju i pobaczyy, szczo w urwyszcze wedu schidci. W hybyni, skilky siahay
eektryczni promeni, wydniysia schody. Wony zdawaysia schodamy gigantiw taki
buy wysoki i masywni. Naszi mandriwnyky ne mohy nymy jty, jak zwyczajno, a tilky
zistrybuwaty: koen schide maw prybyzno metrowu wysotu.
Tak wony i jszy Zahorkyj ziskakuwaw poperedu, a za nym Iwan Makarowycz, spyrajuczy prawoju rukoju na joho pecze.
Ot i ja stanu sportsmenom! poartuwaw profesor. Pidzemnyj chid, w jakomu
koen santymetr powerchni buw pokrytyj, moe, tysiaczolitnioju tajemnyceju, husta
temriawa, szczo obstupaa jich z usich bokiw, newidomis, jaka czyhaa na nych, nareszti, nezwyczni skafandry i bezpowitrianyj prostir nawkoo wid usioho cioho stawao motoroszno, i profesor chotiw normalizuwaty obstanowku rozmowoju. Ti,
szczo tut chodyy, buy sobi niwroku, prodowuwaw win, jakszczo pobuduway
taki schody A wzahali tut ne zawadyw by lift czy eskaator.
Wydno, jichni inenery ne dodumaysia, widhuknuwsia Zahorkyj. A ti,
szczo tut chodyy, Iwane Makarowyczu, zwusia seenitamy.
Chto joho zna A wtim, szcze pobaczymo.
Nu jak wy szcze moete sumniwatysia, Iwane Makarowyczu? yttia take riznomanitne u swojich projawach. Ot obslidujemo Misia, poetymo na Mars O, my we j
spustyy!
Schidci zakinczyy, i wony potrapyy do prostoroji zay. Wysoke skepinnia pidtrymuway szestygranni koony z jakoho byskuczoho polirowanoho kameniu. Cym koonam ne buo liku wony stojay, jak gigantkyj kamjanyj lis. Znyzu towszczi, whori
tonszi, moe, wony j zobraay soboju lis? Kowznuwszy lichtariamy po skepinniu, Zahorkyj i Puhar pobaczyy na niomu widtworene nebo! Na temno-houbomu foni znenaka spaachuway w switli lichtariw znajomi suzirja, wykadeni z jakoho dorohocinnoho kaminnia, spaachuway i hasy, jak tilky swito posuwaosia dali.
Iwan Makarowycz i Mykoa probyraysia mi koonamy, spodiwajuczy, nareszti,
dijty do samoho centru cijeji dywowynoji sporudy. Pryskoreno byysia jichni sercia.
Niby podych neznanoji istoriji pronykaw pid skafandry. Wdayni mi koonamy siajnuo
swito. Mona buo jty, wymknuwszy lichtari. Koony rozstupyysia, i Zahorkyj z Puharem stay nacze wkopani. Prosto pered nymy zasiajao weyczezne prowalla, nenacze
obernena czasza neba. Zwerchu kri wuzekyj otwir pronykao soniaczne prominnia i,

wpawszy na wwihnutu sferycznu powerchniu czaszi, wykreszuwao bezlicz houbych


wohniw. A wnyzu, iz samisikoho dna, zdijmaosia bahriane siajwo. Tam z jakoho jaskrawoho kameniu buy wykadeni gigantki wohnenni jazyky. Zdawaosia, tepo i swito wyrywajusia a iz jadra Misiacia.
Ce bua muzyka! Muzyka swita i koloriw pochmura i razom osiajna. Tysiaczi
skrypok zazwuczay w Mykoynij duszi. Stojaw, jak zaworoenyj. Uhori wydniysia zrobeni z mozajiky suzirja, sribywsia jakyj weykyj dysk (Mykoa dohadawsia, szczo to
Zemla).
Newtomni w poszukach newidomoho, syny Zemli stojay, wraeni wytworom czyjicho wmiych ruk. Ae szczo wse ce oznaczaje? Chocza pidzemella buo napiwoswitene
riznokolirnym prominniam, szczo, widbywajuczy wid kaminnia, stworiuwao dywowynyj switowyj efekt, Zahorkyj natysnuw knopku lichtaria. Spaachnuy nowi miridy
wohniw, zaworuszyysia, kynuwszy w usi boky, czorni tini, i zdawaosia, szczo tut probihy jaki ywi istoty. Nemow zdohaniajuczy jich, Mykoa spriamuwaw promenystyj
snip na pidniia koon, szczo obstupyy czaszu. Wyhuk zdywuwannia wyrwawsia u
nioho z hrudej:
Hlate! Seenity!
Iwan Makarowycz powernuwsia u toj bik. Nad samym krajem prowalla, nemow
powzuczy do nioho, eay jaki dowhi istoty, niby hriysia bila toho choodnoho wohniu,
szczo ewriw unyzu Profesor pidijszow bycze, i jomu zdaosia, szczo to kupky popeu
czy jakoho porochu, jaki zberehy formu ywych istot. Koy win sprobuwaw dotorknutysia, poroch rozsypawsia, nacze niczoho j ne buo.
U hybokij zadumi brey naszi mandriwnyky. Krim weyczeznoho naukowoho interesu, wydowyszcze mertwoho chramu zbuduwao i zwyczajne ludke poczuttia alu do
tych istot, jaki dawno stay porochom.
Stomywszy, Puhar i Zahorkyj siy na pidohu, obiperszy spynamy ob koonu. I
jak tilky pohasyy lichtari, sutinky ohornuy wse. Czerez kilka chwyyn oczi pryzwyczajiy, i wony poczay pomiczaty bysk suzirjiw nad hoowoju i ewrijucze siajwo, szczo
ynuo znyzu.
Szczo wy dumajete pro wse ce, Iwane Makarowyczu? ne wterpiw Zahorkyj.
Profesor widpowiw ne zrazu. Zwyczajno, archeoogiczni doslidennia rozkryju
istoriju cijeji materilnoji kultury, pryznaczennia sporud, a moe, nawi i zwyczaji jichnich hospodariw. Ae we z poperednioho oznajomennia jasno, szczo ce grandizne pidzemella chram. yttia na powerchni nemoywe czerez brak atmosfery, chood i
speku. Mabu, wony szukay poriatunku w tili panety, de, bez sumniwu, szcze j dosi je
swoje wasne tepo. Moe, ote bahriane siajwo na dni je symwoom boha tepa, boha
yttia? Wsia budowa spriamowana wnyz, u hybynu. Ce wyrazno pomitno w architekturi chramu: nyke skepinnia, weyka lijkopodibna zahybyna. Ote, dereom nadij,
spodiwa dla cych istot buo ne choodne nebo, a nadra panety. Jichni pohlady buy
zwerneni ne whoru, ne w bezmeni prostory neba, a w hybynu Misiacia, de akumuluwaosia tepo.
Podywisia na jichni pozy, Mykoo. Wsi wony ea ny, zahladaju na dno cijeji
mahicznoji czaszi. Ta niszczo jich ne wriatuwao
Ech, jakby wony protrymay do naszoho pryjizdu! My b jim dopomohy!
Treba wse ce na kinopliwku, Mykoo.
Aparat e nahori!
Tilky teper wony zhaday pro swij transport, zayszenyj pid skeeju, pro raketu,
jaka wysoczy de za horamy. Jak tam anneta i Milko?
Ja pidu wimu aparat, Iwane Makarowyczu.
Idi, jako neochocze pohodywsia profesor. Ta ne barisia!
Skilky my siudy jszy? mirkuwaw Mykoa, dywlaczy na hodynnyka, szczo

switywsia na lichtari. Zdajesia, hodyny piwtory. A teper ja szwydsze, za hodynu


sprawlusia!
Harazd!
Mykoa wstaw i szwydko piszow. Kilka chwyyn Iwan Makarowycz baczyw, jak
pereskakuwao po koonach swito joho lichtaria.
Kami, nawkoo tilky kami, podumaw profesor. Nemaje nijakych slidiw
metau Treba poszukaty Potim czomu zhadaosia ridne misto, soniaczni uky za
Dniprom i prozoro-syni chwyli riky. Pered oczyma zachytaasia jachta, i Puhar pobaczyw na foni bioho parusa bronzowu posta swojeji doky. Win stoji, schyywszy na
balustradu naberenoji, jachta ety, mow ptach. Doka machaje do nioho rukoju, hukaje, ae sliw ne czuty. Win biy wzdow naberenoji, chocze ne widstaty wid jachty,
ae wtoma pidkoszuje jomu nohy, win padaje i prokydajesia.
Koy Iwan Makarowycz podywywsia na hodynnyka, drimotu jak rukoju zniao: mynuo dwi hodyny, a Mykoa ne powernuwsia! Moe, win de pobyzu zabudyw?
Mykoo! Mykoo! zahukaw Puhar u mikrofon. Ja tut!
Korotki radichwyli kyday u kamjani prochody, pid skepinnia i zhasay de
unyzu. Widpowidi ne buo.
Mykoo! Mykoo!
Nawusznyky mowczay.

anneta Barbje rozhornua swoju obserwatoriju pobyzu Komety. Wona rozczystya dla sebe neweykyj majdanczyk i na twerdomu, jak kami, porystomu grunti wstanowya astrograf. Ce bua najnowisza model, wyhotowena po specilnomu zamowenniu i ukompektowana spektrografom konstrukciji samoji annety Barbje. Cej spektrograf widznaczajesia swojeju switosyoju.
Odnoho pohladu w okular buo dosy, szczob perekonatysia, naskilky tut kraszczi
umowy dla spostereennia, ni na Zemli. Kraszczi? Ni, prosto idealni! Jakszczo zemni
obserwatoriji nawi wysokohirni prylipyysia na dni powitrianoho okeanu, to tut
zowsim nemaje atmosfery z jiji pomutninniam, temperaturnymy koywanniamy, pyowymy wkluczenniamy i t. p. Tut, na Misiaci, swito daekych gaaktyk dochody do teeskopa bezpereszkodno. Na kosmicznyj gaz mona ne zwaaty: win nastilky rozridenyj,
szczo praktyczno ne widrizniajesia wid wakuumu. Cej faktor ne wrachowujesia i pry
spostereenniach iz Zemli,
anneta widczuwaa sebe najszczasywiszoju z usich ywych astronomiw. Wako
buo powiryty, szczo ce ne prymaryo jij, szczo ce nasprawdi. Ae o bila neji truba,
nad neju czorna sfera, znajomi suzirja. Sia na rozkadenyj stilczyk, schyyasia do okulara. Szoom skafandra trochy zawaaje, bo ne mona prytuytysia browoju do obodka,
ae ce wid nezwyczky. O, czudowo! Poczaa praciuwaty rukamy truba zruszya.
Praciu astronomiw mona poriwniaty z mysywstwom czy rybalstwom. Ae wony
poluju na zirky, wyowluju u bezmenomu okeani Wseswitu cili kosiaky gaaktyk.
Peredczuttia choroszych owiw ochopyo duszu annety. Spoczatku jij kortio doslidyty widkrytu neju kometu, ae ciu dumku wona widkynua zrazu. Ne mona hajaty
czasu. Wsi jiji zusylla gaaktykam, konkretnisze wzajemopronykajuczym gaaktykam.
Czerez chwyynu wona we znajsza te, szczo szukaa. Tak, ce dwi weetenki gaaktyky, szczo, zdawaosia, prochodia odna kri odnu. A moe, ce prochodennia
ujawne? Cikom wirohidno, szczo bycza prosto projektujesia na dalszu. Z weykoji
widdali moe zdatysia, szczo dwa zustriczni okeanki ajnery wrizaysia odyn, w odnoho,
a nasprawdi mi nymy weyka widsta. Otak i gaaktyky. Kri zoriani skupczennia
odnijeji proswiczuju zirky inszoji, i ta insza prochody daeko-daeko, moe, na widdali
kilkoch dimetriw. Do toho , treba wrachuwaty i efekt Ejnsztejna widchyennia promeniw bila weykych mas. Ade ne odnu j ne dwi zirky promyne swito daekoji gaaktyky, poky dijde do jiji oka. I ne odnu tysiaczu, j ne odyn miljon, a miljony miljardiw
masywnych son!
Ni, ce ne proste zawdannia doslidennia gaaktyk. I jakszczo jij, anneti,
wdassia stupyty u ciomu napriami wpered chocz na krok, wona wwaatyme, szczo
ya nemarno.
O wona sposterihaje ci dwi gaaktyky, i ujawa maluje jij ywu kartynu: pywu
swity odyn kri druhyj nestrymno, weyczno, z muzykoju swoho radiwyprominiuwannia. Jij choczesia, szczob buo same tak. A hoos rozumu skeptyczno pytaje: a czy
potribno baane wydawaty za dijsne?
Milko wywiw jiji iz zadumy:
Jak idu spostereennia, anneto?
Tut take, Mychaje Pryroda pokazuje taki nespodiwanky
Tak ce dobre! Czym bilsze wona stawytyme nam zapyta, tym kraszcze.
Wirno. Ta ja ne pro ce.
Pryroda chocz i prymchywa, artuwaw Mychajo, ae dobre serce maje.
Mabu, wam skuczno na samoti.

A wy chiba ne na samoti?
Ni, ja wicz-na-wicz iz Wseswitom.
anneta zamowka, spochwatywszy, szczo howory krasywosti. Potim spytaa:
Jak tam naszi?
Czomu ne wychodia na zwjazok, we bez entuzizmu skazaw Milko.
Raptom zazwuczay sygnay suputnyka:
Pi-i, pi-i
Milko kynuwsia w eter:
Tycho Brahe! Tycho Brahe! Ja Kometa I zaraz mowcza.
Kilka raziw hukaw Mychajo, szczob skorystatysia prochodenniam suputnyka.
Nichto ne widpowidaw. Nareszti hoos!
Ja Otto Dik. Puhar i Zahorkyj prowadia doslidennia w zapadyni
MILKO. Ae wony dowho ne wychodia na zwjazok!
DIK. Ne znaju. Ja z Robotom buw daeko. Powernuwsia jich nema. Slidy wedu
w uszczeynu. Kysnewych baoniw obmal.
MILKO. Nehajno prylitajte.
DIK. Ja ne wmiju keruwaty aparatom.
MILKO. Poszli Robota. Nehajno.
DIK. A chiba
Stychy sygnay suputnyka, obirwaasia rozmowa.
MILKO. anneto, poetyte tudy?
ANNETA. Poeczu.
MILKO. Todi hotujte.
anneta podywyasia na wsijane zoriamy nebo, zitchnua i pospiszya do rakety.

Strywoenyj sydiw profesor Puhar bila koony pidzemnoho chramu. De u hybyni


mahicznoji czaszi, jak win nazwaw konusnu wyjimku, ewrio choodne kaminnia.
Otak u niomu ewria trywoha. Szczo staosia z Mykooju? De win zatrymawsia?
peky dumky. Zjawlaysia rizni dohadky, zwyczajno, neweseli. A szczo , wse moho trapyty. Junak mih upasty i poszkodyty kysnewyj baon Abo racija. Te moha rozbytysia
Iwan Makarowycz pidwiwsia, wwimknuw lichtaryka i tilky teper zwernuw uwahu
na slidy w porosi. Wony powedu joho tudy, de, moywo, zaraz ey Zahorkyj!
Profesor szwydko piszow po slidach. Spoczatku jomu wako buo rozriznyty Mykoyni i same ti, szczo win widpeczataw, iduczy do wychodu. Ade wony wdwoch obijszy
uwe chram, tilky wdwoch, a skilky widbytkiw pidoszow u ciomu wikowicznomu porosi! Wony pomereay wsiu pidohu nawkoo czaszi, i o Iwan Makarowycz zdywowano pomityw, szczo znowu pryjszow na te misce, de szczojno sydiw. Ehe, podumaw
win, poczynaju budyty Ce ne harazd. I czoho ja piszow nawkoo czaszi? Treba szukaty tunelnoho otworu, a hoowne spokij, spokij!
U tonkomu mystectwi slidopyta Iwan Makarowycz a nijak ne buw profesorom,
jomu doweosia odnoczasno opanowuwaty ciu nauku i zastosowuwaty jiji na praktyci.
Pryhadawszy dosy zaputanu krywu swoho ruchu, Iwan Makarowycz, probyrajuczy
pomi koonamy, powernuwsia do tunelnoho otworu. Pryswitywszy lichtarem, win pobaczyw pry wychodi z tunelu czotyry pereputani slidy. Dwa ce my jszy siudy,
mirkuwaw Iwan Makarowycz, tretij Zahorkyj iszow do wychodu za aparatom, a
czetwertyj znaczy, win de tut! Tak, sumniwu ne buo: Zahorkyj tut. Iwan Makarowycz ruszyw po joho slidach. Spoczatku szyroki Mykoyni kroky wey, jak i treba,
do koonady. Ae tut win czomu zwernuw ne wprawo, a wliwo
Profesor nezczuwsia, jak potrapyw u jakyj inszyj tunel. Wasne, ce bua szyroka
pidzemna wuycia. Wona to jsza priamo, to powertaa pid tupym kutom. Czitki slidy
Zahorkoho wey bezpomykowo, i trywoha poczaa pomau rozwijuwaty. Teper profesor ue ne maw sumniwu, szczo znajde junaka. Ae wse taky jake nepryjemne poczuttia samotnosti, moe, nawi strachu, ni na chwyynu ne zayszao Iwana Makarowycza. Ce tilky podumaty zabratysia u temni nadra Misiacia! Ni, taka podoro ne
pid syu odnij ludyni. Tut ne wytrymaju najmicniszi nerwy!
U cych pidzemnych anadach temriawa bua taka husta, taka nepronykna, szczo
snip eektrycznoho swita, jakyj padaw z lichtaria, zdawawsia sprawnim czudom.
A szczo, koy lichtar zipsujesia? nespodiwano promajnua dumka. Szczo
todi? Iwan Makarowycz instynktywno stysnuw rebrystu powerchniu futlara. Na my
jomu stao motoroszno, ae tilky na my. Zusyllam woli win widihnaw od sebe czorni
dumky. Nu, szczo za durnyci! pidbadioriuwaw sebe. De e tut Zahorkyj. I win
znowu poczaw hukaty Mykou w mikrofon.
Ta o slidy u porosi wywey profesora na weykyj majdan. Tak, ce sprawdi buw
prostoryj pidzemnyj majdan. Promi lichtaria edwe siahaw protyenoji stiny. W kilkoch misciach ziajay szyroki tunelni otwory, a mi nymy menszi, nenacze dweri.
Slidy Zahorkoho powernuy w odyn z menszych otworiw, i tut Iwan Makarowycz pobaczyw Mykou. Junak stojaw, rozhladajuczy szczo na stini, i obernuwsia ysze todi, koy
pomityw swito profesorowoho lichtaria.
Iwane Makarowyczu! zazwuczao w profesorowych nawusznykach. Ta ce
Ce pidzemne hybynne misto! Ja znajszow o na stini (win pryswityw lichtarem),
podywisia

Towaryszu Zahorkyj! suworo skazaw u mikrofon Puhar. Oce tak wykonujete wy doruczennia naczalnyka ekspedyciji? Czomu wy ne powernuysia widrazu do
mene, tak, jak ja wam nakazaw, a piszy zowsim w inszyj bik?
Ta ja, Iwane Makarowyczu, dumaw podywlusia odnym okom i myttiu,
wyprawduwawsia Mykoa.
Nawi najmensza nedyscyplinowanis, towaryszu Zahorkyj, neprypustyma!
Roblu wam zauwaennia!
Wony stojay odyn proty odnoho, opustywszy lichtari wnyz, i neporuszna temriawa
ohortaa jichni postati. Zahorkyj widczuw, jak win czerwonije wid soromu.
Daju sowo proburmotiw win, obiciaju
Dobre, we trochy ahidnisze prohoworyw profesor. A teper dawajte poznajomymo iz hybynnym, jak wy kaete, mistom.
Iwan Makarowycz i Mykoa dowho chodyy tunelamy, prorizujuczy temriawu
snopamy eektrycznoho swita. Z wuy, szczo perechreszczuwaysia i rozbihaysia w rizni boky, wony zachodyy do ytowych ta inszych prymiszcze, natraplay na reczi, pryznaczennia jakych buo newidome.
Tysiaczi zahadok otoczuway naszych mandriwnykiw.
Chto i jak mih zbuduwaty otake pidzemella? Moe, tut wykorystano pryrodni peczery? Ni w budowi, ni w riznomanitnych reczach profesor poky szczo ne znajszow ni
najmenszoho slidu metaliw. Kami i kami. Je terakota wypaena hyna. Traplajesia sko w inkrustacijach na okruhych stelach, u formi weykych kul, szczo jich
trymaju kaminni statuji. Koy na ci kuli padaje promi lichtaria, wony poczynaju jaskrawo switytysia, a potim powoli zhasaju, znemoeni w sutyczci z cikowytoju temriawoju.
A czy may ti istoty zir? Mabu, may, bo inaksze ne buo b kolorowych zobrae,
wmontowanych u stiny j steli z riznomanitnych mineraliw. Znaczy, wony jako oswitluway swoje yto? Ae jak?
A woda? A powitria? I jak bua wasztowana jich cyrkulacija?
Puhar i Zahorkyj baczyy bahato statuj, szczo zobraay inok, obrazy jichni
prohladay to z mozajicznych panno, to z bareljew.
Ujawlajete, Mykoo, zwernuwsia profesor do Zahorkoho, skilky tut bude
roboty naszym archeoogam, istorykam, lingwistam, ineneram, architektoram?
A lingwisty szczo tut robytymu? zdywuwawsia junak.
Jak szczo? O podywisia, profesor oswityw stinu weykoji zay, w jakij wony
stojay. Zwerni uwahu na oci skadni geometryczni gury. Wy dumajete, nawiszczo
wony wybyti na kameni? A baczyte, wony roztaszowani za pewnoju systemoju, i w nych
mona rozriznyty trykutnyky, czotyrykutnyky, romby, szestykutnyky
Ornament.
A meni zdajesia, szczo ce pymo. I lingwisty joho rozszyfruju tak samo, jak
rozszyfruway wony wawyonkyj kynopys.
Cikawo! A jak wy dumajete, Iwane Makarowyczu, skilky czasu projszo widtodi,
jak ruka seenita wybya oci znaczky?
Ruka seenita rozmirkowujuczy, prohoworyw profesor.
Win wodyw lichtarem po stinach, wystupach, karnyzach. Posta Zahorkoho w skafandri to zjawlaasia w siajwi prominnia, to znykaa w temriawi.
Ne didawszy widpowidi, Mykoa zahoworyw:
Ja tak hadaju: cia kultura ne tysiaczolittia narachowuje Seenity yy j praciuway tut ue, mabu, todi, koy na Zemli brodyy ichtizawry. Ce, moywo, najstarodawnisza kultura w usij naszij Soniacznij systemi, jakszczo do straszennoji, nejmowirno
weykoji widdali w miljony rokiw mona zastosuwaty termin starodawnia. My zaraz
podoroujemo w daeke mynue, Iwane Makarowyczu.

Czomu wy tak dumajete, Mykoo? spytaw Puhar, ohladajuczy reljef, jakyj


potrapyw u switlane koo.
Wrachowujuczy te, szczo masa Misiacia raziw u wisimdesiat mensza wid masy
Zemli, i, znaczy, win ochoonuw ranisze, mona prypustyty, szczo j umowy dla wynyknennia yttia tut stworyysia nabahato ranisze. W toj czas, koy z wtratoju wody i atmosfery yttia na Misiaci postupowo zhasao, na Zemli wono tilky poczao rozcwitaty
Rozmowlajuczy, Puhar i Zahorkyj zachodyy do wse inszych i inszych prymiszcze. W odnij weykij kruhlij zali wony zatrymaysia dowsze. Tut, kudy ne hla, pid
eektrycznym prominniam zbyskuway, niby oyway, zobraennia z riznokolirnych kaminciw. Iwan Makarowym pryswiczuwaw oboma lichtariamy, a Zahorkyj pustyw u
chid kinoaparat.
O pidriad kilka pejzaiw. Dosy majsterno zobraeno dijuczyj wukan z kratera
wyrywajesia awa i wohnennym potokom sune do synioho lisu. Tut e zwywajesia jaka czorna striczka, oczewydno, rika.
Znaczy, wse tut buo i lisy, i riczky, kae Mykoa.
HIuhar oswitluje dali, i pered nym postaje bezmena riwnyna, wkryta jakoju rosynnistiu, w nebi chmara iz strioju byskawky, kosi strumeni doszczu.
Dla meszkanciw pidzemnoho poseennia ce we, mabu, zwuczao kazkoju
zadumywo howory profesor. Bo koy wony zakopaysia siudy, takych atmosfernych
jawyszcz na Misiaci, zwyczajno, ne buo.
Na inszij kartyni wony pobaczyy krupnoho zwira, szczo perestrybuwaw czerez
riczku. Win skydawsia na oenia, ae weyczezni hillasti rohy buy w nioho ne ysze na
hoowi, a j po wsij spyni.
Dowho mirkuway naszi mandriwnyky nad odnijeju zahadkowoju mozajikoju. Na
czornomu foni buo zobraeno swityo, moywo Sonce, na jakomu stawsia sylnyj wybuch: w rizni boky rozlitajusia zooti zhustky reczowyny, i o ue jdu po swojich orbitach panety.
Ta ce zobraena teorija pochodennia panetnoji systemy! wyhuknuw profesor. Cikawo, cikawo
W czomu wona polahaje, cia teorija? spytaw Zahorkyj.
Koy bude rozszyfrowano pymo, todi matymemo pro neji powne ujawennia. A
zaraz mona skazaty odne: newidomi kosmogonisty, oczewydno, wwaay, szczo panety
stworiujusia z reczowyny zirky i szczo cia reczowyna wykydajesia z neji zawdiaky wybuchu, tobto wnaslidok wnutrisznich procesiw. Tak samo wynyky j suputnyky panet.
Dosy-taky cikawa teorija Podibni, chocza j ne zowsim taki, prypuszczennia robyy j
zemni astronomy.
Bua tut szcze j insza mozajika na astronomicznu temu. Bili byskuczi kaminci
rozkadeno tak, szczo wony zobraaju czy zoriane skupczennia, czy nawi gaaktyku.
Skraju toho skupczennia czerwonuwata zoria, a bila neji kilka temnych ciatok, napewno, panety. Tonka, e pomitna linija zwidsy wjesia u prostir, doky ne natykajesia
na maekyj krueczok, roztaszowanyj poriad z bilszym. Cia mozajika obwedena striczkoju riznomanitnych geometrycznych gur, szczo nahaduju kynopys.
Puhar i Zahorkyj zayszay okruhu zau w choroszomu nastroji: moe, ce bua
prosto radis nowowidkryttiw, a moe, pryjemno buo diznatysia, szczo rozumni istoty
yy tut ne jak kroty, a buy zdatni do abstraktnoho mysennia.
O, a ce szczo? pryswityw Mykoa w zakutok. Podywisia, Iwane Makarowyczu!
Profesor pidijszow, nachyywsia i w jaskrawomu switli lichtaria pobaczyw ciu kooniju hrybiw!
Wychody, szczo tut mona popownyty zapas prowiziji, poartuwaw win.
Jak e wy tut wyrosy bez powitria i bez wody?

Cia, zdawaosia b, neznaczna znachidka hyboko wrazya Puharia. Jaka nezamna, jaka mohutnia sya yttia! Nemaje gruntu chapajesia korinniam za kami,
nema czym dychaty a taky prorostaje! Nijaki slipi syy ne mou joho wbyty, ne mou. yttia bezsmertne!
Pisla toho jak Zahorkyj zafotografuwaw stijkych predstawnykiw zahyboji ory
Misiacia, Iwan Makarowym zirwaw kilka hrybiw i pokaw do sumky.
Dali piszy jakymy krutymy spuskamy, wukymy gaerejamy, szyrokymy majdanamy. To pidnimaysia schodamy whoru, to strybay unyz. I skri buy peczery, nenacze
soty w stilnyku, i stilnyk toj maw, oczewydno, bezlicz powerchiw. Buo tepo, Iwan Makarowycz dumaw, szczo to widczuwajesia tepo panety, a Zahorkyj pojasniuwaw ce
wykluczno jichnioju choboju, chocz wona i ne wtomluwaa jich. Sumky we buy powni
wsiakych zrazkiw czudernakych kamjanych reczej, wyrobiw iz ska i terakoty, ae baannia pobaczyty, uznaty szcze bilsze, cia nenasytna adoba, jakoju, na szczastia, projniate ludstwo, hnaa i hnaa jich upered, jim chotiosia szcze znajty metay. Iszy, peremowlajuczy czerez swoji raciji, wodiaczy pered soboju snopamy eektrycznoho siajwa.
Na odnomu weykomu perechresti zupynyysia. Poseredyni tut czorniw kruhyj
otwir, u jakyj edwe ne poetiw Iwan Makarowycz. Pryswitywszy whoru, win pobaczyw
takyj otwir i w steli: schoe buo, szczo ce jakyj naskriznyj koodia. I whori, i wnyzu
bila otworiw buo po kilka weykych kul, jaki widrazu spaachnuy, koy na nych upao
prominnia lichtariw. Pered oczyma naszych mandriwnykiw postaa czudowa kartyna.
Pobyzu otworu, szczo wiw unyz, spynoju do nioho, obyczcziam do tuneliw stojao czotyry weyczeznych skulptury z jakoho switoho kameniu, nadzwyczajno schooho na
marmur. Kamjani postati w prostiahnutych rukach trymay taki sami prozori kuli, jaki
buy wstanoweni bila otworiw.
O, ce treba obowjazkowo sfotografuwaty! zachopeno skazaw Zahorkyj.
Nate j mij lichtar, Iwane Makarowyczu, switi, baczyte swito nenacze posylujesia.
Sprawdi, stao zowsim wydno, kuli widbyway swito odna wid odnoji, stworiujuczy
ciu sitku promeniw. Pobaczywszy paskyj kami, Mykoa staw na nioho i poczaw krutyty ruczku kinoaparata, nacilujuczy objektyw to w toj, to w inszyj bik. Naraz jomu zdaosia, szczo kami pid nohamy chytnuwsia, nacze joho szczo zehka sztowchnuo.
Druhyj posztowch buw sylniszyj zwerchu posypawsia pisok.
Newe zemetrus? trywono wyhuknuw Mykoa, chowajuczy aparat.
Mabu, szczo tak, prohoworyw Puhar, pylno steaczy za skepinniam, z jakoho sypaosia wse bilsze i bilsze. Misia, znaczy, szcze ywyj!
Biimo zwidsy!
Tam ne kraszcze. Profesor poswityw u prochody, i Mykoa pobaczyw, szczo
skri sypesia pisok, padaje dribne i weyke kaminnia.
Posztowchy narostay, nenacze prokoczuwaa chwyla za chwyeju. Puhar i Zahorkyj stay porucz pid stinoju: bihty u wukyj prochid buo szcze nebezpecznisze. Oboje
pohladay w toj tunel, zwidky pryjszy, slidiw jichnich szcze ne zasypao!
Raptom udar weykoji syy strusnuw pidzemella. Obwa zbyw kosmonawtiw z nih,
na my siajnuo swito jichnich lichtariw, i wse wkrya temriawa.
Perszym oprytomniw Mykoa. Poworuszyw rukamy, nohamy, dychnuw na powni
hrudy, wse nacze buo harazd. Pidwiwsia. A de Iwan Makarowycz? Lichtaria
nema Nacze oslip: sucilna czornota pered oczyma. Kynuwsia nawpomacky rozhribaty
szczebi. Praciuwaw hariaczkowo, pidchlostuwanyj strachom i trywohoju. Nareszti joho
ruka torknuasia Puharewoho skafandra.
Iwane Makarowyczu! Iwane Makarowyczu!
Poczuwsia szepit, ae takyj sabyj, szczo Mykoa niczoho ne rozibraw, membrany
w szoomi edwe koywaysia. Szwydko rozsunuw porodu, pokaw profesora na spynu.
Teper ue wyrazno czuw joho dychannia. Iwan Makarowycz obizwawsia:

Moodci chopci
Pro szczo wy? Jaki chopci? Mykoa podumaw, szczo profesor mary.
Inenery naszi, konstruktory widpowiw Iwan Makarowycz. Choroszi
skafandry zrobyy hoos profesora micniszaw. Temno? Czy ce meni
Temno, temno, Iwane Makarowyczu, zaspokijywo promowyw Mykoa, szcze,
mabu, ne uswidomlujuczy wsijeji nebezpeky.
A lichtari?
Dowho perebyray wony kaminnia, doky znajszy w pisku potroszczeni lichtari. Teper, koy niczym buo swityty, temriawa, zdawao, nalaha szcze ducze.
Szczo teper bude, Iwane Makarowyczu? spytaw Mykoa u rozpaczi.
Najpersze ce wytrymka, towaryszu Zahorkyj, wytrymka i spokij. My potrapyy w tiake stanowyszcze, ot i dawajte pomirkujemo, jak nam z nioho wyjty Spoczatku treba pryhadaty we szlach, a potim ruszaty. Jak doberemosia do chramu tam
ue rukoju podaty.
Iwan Makarowycz howoryw, pereboriujuczy trywohu, jaka smertelnym choodkom
ochopluwaa joho. Win znaw, szczo sytuaciji ne zminysz dokoramy, i wse dorikaw sobi,
szczo tak daeko zajszow u cej abirynt. Czomu buo ne powernuty? Ade odnakowo
wsioho pidzemella za odnym zachodom doslidyty ne mona! Waywo buo wstanowyty
samyj fakt joho isnuwannia
Wy, Mykoo, zdajesia, szachist?
A chiba szczo?
Wy, zwyczajno, znajete cili partiji napamja, moete widnowyty poslidownis
chodiw
Ce tak, Iwane Makarowyczu, ae w szachach wsia uwaha na chody, a tut
Pryhadujte.
Koy wy znajszy mene, my piszy priamo, potim na perechresti powernuy
wliwo, zachodyy do peczer, piznisze znowu powernuy, zdajesia, we wprawo, potim
zijszy na nyczyj jarus, todi znowu prostuway tuneem
Tak, wony projszy due bahato cili kiometry pidzemnych abiryntiw i spustyysia w hybynu ne mensze jak na kiometr. Kysniu w nych yszaosia, moe, na hodynu-dwi.
Jakszczo ne wdassia wybraty, podumaw Puhar, to Milko z annetoju i
Dikom wse taky powernusia na Zemlu
A koy my zajszy w kruhu peczeru? spytaw Mykoa.
Znajete szczo, Mykoo, dawajte pryhaduwaty z cioho kincia. Perszi metriw
pjatdesiat zwidsy ja dobre pamjataju. Chodimo nawpomacky, a tam znowu pryhadajemo
Trymajuczy za ruky, wony ruszyy. Straszna temriawa szczilno oblahaa jich z
usich bokiw. I Mykoa, i Puhar to zapluszczuway, to rozpluszczuway oczi. Buy momenty, koy pered nymy spyway jaki newyrazni plamy: to praciuwaa sitczatka. A
potim temriawa zaya ostanni ciatky.

Robot piotuwaw reaktywnyj aparat tak wprawno, szczo anneta mymowoli myuwaasia joho czitkymy ruchamy. Wydno, szczo na Zemli win buw dobre natrenowanyj,
joho fotementy prowadyy kruhowe spostereennia, oderanu informaciju eektronnyj
mozok analizuwaw byskawyczno.
anneta szcze j ne pomitya nebezpeky, jak jiji mowczaznyj piot poczaw manewruwaty. Wdayni raz u raz zdijmawsia py, nacze chto bezadno bombarduwaw riwnynu, schyy hir. Koy bomby wuczay w skeli, wydno buo hostri zbysky. I wse ce w
absolutnij tyszi, nacze na striczci nimoho kinolmu. Moe, same ocia tysza i bua takoju
zowisnoju?
Spaachy zjawlajusia szyrokym frontom. Szczo, koy ne wdassia obijty? Szczo, jak
wuczy? anneta zacipenia. Rwonuo na schyli hory, bycze, bycze
Obchote! Obchote! anneta powernua do Robota swoje perekoszene wid
strachu obyczczia.
W ciu my Robot zdawsia jij neruchomoju czastynoju mechanizmu uprawlinnia.
Czy win praciuje?
Obchodu, bajdue proskrypiw Robot. Wynykaju nowi epicentry. Sytuacija uskadniujesia.
anneta steya za cym newbahannym meteorytnym doszczem, i widczuttia newidworotnoho ycha zahostriuwao zir. Baczya wysoki fontany pyluky, i w hrudiach
tekao. Nebezpeka bua taka oczewydna, taka straszna, szczo spyniaosia dychannia.
Wse bycze, bycze
Aparat petlaw, wpysujuczy u prostir due skadnu krywu, ae ne mih proskoczyty.
Sydinnia trusonuo, i bila swojich nih anneta pobaczya probojinu. Meteoryt, szczo proszyw patformu, buw, oczewydno, zawbilszky z jabuko.
Na posadku!
Aparat strimko poetiw unyz. O ue do powerchni rukoju podaty Raptom win
chytnuwsia i, padajuczy, bokom whruz u towstyj szar pyu. Robot i anneta popaday,
ae widrazu i poschopluway. Meteorytnyj doszcz promczaw, jich zaczepyy ostanni
joho krapli.
anneta poehszeno zitchnua, ruka mymowoli potiahasia do hoowy, szczob torknutysia woossia, ae natknuasia na twerde timja szooma. Robot ue diowyto ohladaw
aparat.
Skilky czasu widbere ahodennia? spytaa, rozhladajuczy neweyczku kartu.
Miscyna, poznaczena maekym chrestykom, zowsim byko.
Szcze newidomo, obizwawsia Robot.
Pochapywo beruczy baony, sumky, anneta skazaa:
Poahodyte di sygnau.
Wona ne pisza, a kynuasia bihty. Moe, tam neszczastia, bida? Kona chwyyna
doroha Dobre, szczo tut mae tiainnia i bihty zowsim ehko! O szlach jij zastupya
ti wid weyczeznoji skeli. Obmynaty? anneta z rozhonu pirnua w czornotu, naetia
na newydyme kaminnia, i swyncewi jiji pidoszwy skowznuy, jak na lodu. Wyskoczya z
tini w oczi jij bryznuo synim, houbym siajwom: to merechtia doyna, wkryta samocwitamy. Posered cioho merechtinnia houbym poumjam paachkotiw hostrozubyj
uamok samocwitnoji skeli. Zadywyasia na neji anneta, spitknuasia, wpaa i z achom widczua, szczo kudy prowalujesia.

Iwan Makarowycz i Zahorkyj probyraysia obereno, ae czasom natykaysia na


stiny, na jaki nespodiwani kamjani wystupy, koony, statuji. Prawoju rukoju Mykoa
pidtrymuwaw Iwana Makarowycza za liko, szczob ne zbytysia z dorohy. Na remeni
czerez pecze wysiw kinoaparat.
Chocz by paycia bua, skruszno promowyw Iwan Makarowycz, i to b ehsze
buo szukaty szlach.
Ostanni seenity, mabu, znay pro derewynu ysze z rozkopok aboszczo, skazaw Mykoa. Tak, jak my pro ichtizawriw.
Dejakyj czas iszy mowczky, ae tak buo wacze. Zjawlaysia rozpaczywi dumky,
al styskuwaw serce. Iwan Makarowycz podumaw pro kritkyj abirynt, jomu czomu
ujawyy paajuczi smooskypy oce b pidniaty nad hoowoju!..
A Mykoa dumaw pro kyse. Skilky joho szcze yszyosia u baonach? Moe, na dni?
Szkay ne pobaczysz, a win moe skinczytysia konoji myti. Todi Jak ce wse-taky bezhuzdo eaty mertwym, chocza b i wseredyni Misiacia!
Skilky czasu my we jdemo? spytaw Mykoa.
Meni zdajesia, nebahato. A wtim, chto joho znaje
I sprawdi, widczuttia czasu znyko. Inkoy zdawaosia, szczo wony zowsim ne jdu,
a tilky tupciuju na misci, ne w syli probyty temriawu.
Mykoa pustyw ruku Iwana Makarowycza.
Szczo wy robyte? spytaw profesor.
Ja choczu zniaty z pecza kinoaparat.
Nawiszczo?
Kynu.
Kynete?
A szczo Nepotriben
Mykoyn hoos, szczo prorywawsia w nawusznyky Iwana Makarowycza, wydawsia
jomu jakym czuym. Rozpacz, rozczaruwannia, pryreczenis use zwuczao w niomu.
Wy szczo wtratyy nadiju, Mykoo?
Ci sowa profesor wymowyw ahidno, z boem. Win bojawsia poczuty stwerdnu widpowi.
Znajete, Iwane Makarowyczu Koy b u nas buo szcze chocz po baonczyku
kysniu A tak szczo Nu, projdemo szcze z kiometr i zakinczysia.
Doky ne howoryy pro kyse, doty nacze j dychaty buo ehsze. A jak tilky zajsza
mowa oboje widczuy, szczo jim ue ne wystaczaje joho. Jakyj czas iszy mowczky.
I wse taky, junacze, nadiji wtraczaty ne slid! zahoworyw znowu profesor.
Pamjatajete esiu Ukrajinku: Bez nadiji taky spodiwaju! My wyjdemo zwidsy czujesz, Mykoo? Musymo wyjty.
Wy pewni cioho, Iwane Makarowyczu? spytaw Mykoa, i kri trywohu w hoosi joho probywsia prominczyk nadiji. Newe ce moywo?
Koy b ja maw sumniw, to ne zrobyw by j kroku, ne natykawsia b tut na oci
seenitki stiny.
Zahorkyj wako zitchnuw, niby witer dmuchnuw u wucha profesora.
Szcze ne wse wtraczeno, aparata ne kynuw, podumaw Iwan Makarowycz, widczuwajuczy micnu Mykoynu ruku, szczo trymaa joho za liko.
Iszy mowczky. Tilky na perechrestiach perekydaysia kilkoma frazamy, radiaczy,
kudy podaty. Pryhaduway, zwidky jszy siudy, namahaysia nawi namacuwaty swoji
slidy w porosi, ae konoho razu dowodyo pokadatysia ysze na pamja. Wona pidkazuwaa jim szlach. A na odnij rozwyci zaspereczaysia Mykoa twerdyw, szczo treba

jty liworucz, a profesor napolahaw praworucz.


Meni zdajesia, Iwane Makarowyczu, skazaw Zahorkyj, szczo koy my
jszy siudy, to tut powertay wprawo, znaczy, zaraz nam wliwo.
Dawajte szcze raz perewirymo. O statuja z kueju w rukach Tak?
Prawylno.
Znaczy, nam praworucz. Ja todi zwernuw uwahu na ciu statuju.
A meni zdajesia
Nechaj wam ne zdajesia, towaryszu Zahorkyj, bo ja ce misce dobre zapamjataw. Wy znajete, szczo ja lubytel skulptury. Chodimo siudy!
Iwan Makarowycz ruszyw praworucz, Mykoa piszow neochocze. Profesor buw
sturbowanyj tym, szczo Mykoyna pamja poczaa sabnuty. A Mykoa mowczaw, buw
jak nimyj. U nawusznykach profesor czuw joho wake dychannia i skruszni zitchannia.
Raptom palci Zahorkoho do bolu stysnuy liko profesora.
Iwane Makarowyczu! poczuwsia joho szepit pid skafandrom. Baczyte, baczyte?
Szczo?
Ta on e seenity! On wony perebihy tunel i stay popid stinamy Odyn, dwa,
try Jich bahato, stijte, Iwane Makarowyczu!
Zaspokojsia, Kolu, ce w tebe halucynaciji Profesor sam uziaw joho pid ruku.
Halucynaciji Wy j todi howoryy tak, koy ja znajszow u kanali wchid do tunelu Seenitiw prychowuje temriawa, ae ja jich dobre baczu wysoczenni A oczi,
pomiczajete bysk jichnich oczej? Jakszczo wony Szczo nam robyty?
Profesor strywoywsia. Bojawsia, szczo Mykoa pid wraenniam utne jaku nepoprawnu durnyciu pobiy i ostatoczno zabudysia, szcze j u koodia wpade. Sprawdi,
szczo robyty? I win szwydko zorijentuwawsia. Szczob zaspokojity junaka, win ne howoryw jomu pro halucynaciji, ne rozwijuwaw jich, bo to bua b, zwyczajno, marna sprawa.
Dywy, Mykoo, skazaw prytyszeno, wony we piszy sobi!
A j sprawdi, obizwawsia junak pisla mowczanky, piszy!
Teper my spokijno projdemo, chodim.
Inkoy Zahorkyj zdryhawsia, ae jszow twerdo. Puhar namahawsia rozwayty
joho rozmowoju. Nahadaw, jak dyspetczer raketodromu wypysuwaw marszrutnyj yst,
jak wodiji zemnych raket smijaysia z nioho, a win robyw swoje oformyw putiwku
taku samu, jak i tym, szczo etia u Wadywostok, Pekin czy Chanoj. U gra Najmenuwannia transportu postawyw: Kosmiczna raketa, Marszrut Zemla Trojanda
Misia Trojanda Zemla. A chto tam spytaje? artuway mechaniky.
Szcze, moe, ne wydadu palnoho? Ae dyspetczer buw nepochytnyj: raketa bez putiwky
ce wse odno szczo ludyna bez pasporta. Na kosmicznych trasach te potriben poriadok! Nu, chopci jomu j ka
Iwan Makarowycz zupynywsia na piwsowi.
Ty baczysz, Mykoo, wydnije! wyhuknuw win, a sam podumaw pro sebe:
Moe, j u mene halucynaciji?
Sprawdi, wydnije, Iwane Makarowyczu! Ja we baczu slidy, my prawylno jdemo!
Swito poczao zaywaty tunel. Wono wyprominiuwao iz tych kul, szczo buy wstanoweni tut na konomu poworoti, jich trymay statuji w swojich kamjanych rukach.
O padaju tini, o czitko wydno slidy Ni, ce ne wydinnia, ce dijsnis!
Mykoa zapytywo hlanuw na profesora, ae toj i sam niczoho ne rozumiw. Baczyw,
szczo stao szcze wydnisze, nu tocznisiko jak na powerchni! a wid czoho ne
znaw.
Pidzemne misto nemow oyo. Teper, pry jaskrawomu oswitenni, wono zdawaosia
zowsim inszym: skilky wyrynuo ranisze nepomiczenoho!
A e, moe, wono jak nespodiwano zjawyo, tak wraz i pohasne, oce zahadkowe

swito?
Jak u nas iz kysnem? spytaw Iwan Makarowycz.
Mykoa podywywsia spoczatku na joho pryad, potim na swij:
U was, mabu, wystaczy na piwhodyny, w mene chwyyn na desia.
Szwydsze na powerchniu!
Ja was ne zayszu, skazaw Mykoa.
Towaryszu Zahorkyj! Nakazuju: idi szwydsze, nehajno, bez rozmow!
Ce buo skazano takym tonom, szczo Zahorkyj ne posmiw pereczyty. Rwonuw z
miscia, kynuwsia saennymy krokamy. A profesor iszow zaczudowanyj, sam sobi ne wiriaczy. Win baczyw: oya oswitluwalna sitka peczer promeni peredajusia wid kuli
do kuli. Ae de dereo swita? Jaka sya pustya joho w diju? Chotiosia wernutysia, ity
w centr, szczob rozhadaty tajemnyciu, ae teper Iwan Makarowycz ne dawaw woli
swojim baanniam. Kyse kinczawsia, treba pospiszaty.
Win ue ne zwertaw uwahy na ornamenty, szczo wkryway stiny, na bezlicz usiakych predmetiw, szczo walaysia i w prochodach, i w bokowych zahybenniach. Mertwi,
struchli postati, szczo sydiy tam i siam, niby prowoday joho zamysenymy pohladamy.
O i chram. Tut panuwaa temriawa, ysze wnyzu, w hybyni czaszi, ewrio choodne, nikoy newhasyme poumja.
Ne zupyniajuczy, Iwan Makarowycz projszow powz masywnu koonadu i zawernuw u tunel, szczo wiw do wychodu. Tunel buw oswitenyj, i profesorowi zrucznisze buo
podoaty joho wysoki schody.
Nareszti wychid!
Iwan Makarowycz poehszeno zitchnuw, koy stupyw u riczyszcze. Tut prynajmni
nemaje temriawy siaje misiacznyj de: paachkoty otoczene koronoju Sonce, byszcza daeki zori.
Zahorkyj ue bih jomu nawstricz.
Szwydko zaminyw Puharewi baon i tilky todi rozpowiw, szczo win sam wydyrawsia nahoru we zowsim ne dychajuczy: kyse u nioho kinczywsia jakraz pry wychodi z
tunelu.
Dobre, perebyw joho profesor. Treba nehajno peredaty na Zemlu pro nasze
widkryttia, ta j widpoczyty neobchidno.
Mykoa podumaw, szczo profesor natiakaje na nioho.
Ta, baczyte, Iwane Makarowyczu, ja j sam ne znaju, jak wono zi mnoju staosia Nu ot prywydio
Niczoho strasznoho, Mykoo, Puhar pokaw jomu ruku na pecze. W takych umowach z konym moe trapyty. Chodimo!
Litalnoho aparata pid skeeju nema, Iwane Makarowyczu. Baoniw tako bilsze
nema.
A racija?
Na misci.

anneta bua sportsmenkoju. Rukamy wchopyasia za kraj kamjanoho koodiazia,


kolimy uperasia w joho stinky i zatrymaa padinnia. Todi, ne hajuczy j chwyyny, poczaa energijno pidtiahuwaty. Wyliza na powerchniu, laha ny i zazyrnua w koodia.
U neji a duch perechopyo: widpolirowanij, zaytij soniacznym switom trubi ne buo
kincia j kraju. Zdawaosia, szczo cej otwir wede do samoho centru panety. Hybokohyboko tam szczo siaje, nenacze sonce Szczo wono take? I wzahali ce wytwir pryrody czy, moe moe, inenerna sporuda?
Kilka chwyyn wona dywyasia w otwir. Sumniwu ne buo cej koodia proswerdyy seenity. Moe, koy wony bray z nioho wodu? A moywo, tam, u hybyni, wony
ywu szcze j dosi?
Dywlaczy u bezdonnyj siajuczyj koodia, anneta ujawya seenitki mista, jaki
spouczajusia z powerchneju o takymy szurfamy. Chotiosia pobaczyty chocz odnu
ywu istotu, schou czy ne schou na ludynu, ae nadienu rozumom i ne chyu. Diwczyna, sama toho ne pomiczajuczy, prypysuwaa swojim ujawnym seenitam ysze te
chorosze, szczo je w ludiach: rozum, dobrotu, poczuttia sprawedywosti, szczyris, widwertis i bahato inszych czudowych rys. Ce buy ti sami zemni ludy, tilky bez jichnich
nedolikiw. Ech, jak by dobre na switi yosia!..
Ae skilky wona ne dywyasia w cylindr, szczo wiw u hyb panety, a seenity ne
zjawlaysia. Ne pomiczaa nawi najmenszych oznak jichnioji prysutnosti. Smijaasia z
sebe: diwczyko! Ta ce, mabu, pryroda zrobya cej koodia, a sonce widszlifuwao za
tysiaczi rokiw Zitchnua. Pidweasia i szwydko pisza wpered. Promynua doynu i
neweyczkyj kria. Pered oczyma rozstelaasia piskuwata riwnyna, otoczena czerwoniastymy horamy. Podywywszy u binokl, pomitya dwi postati. Dywno buo baczyty ci ruchomi rysky sered mertwoho pejzau,
Ao! obizwaasia w mikrofon.
Salut! zradio widhuknuwsia Mykoa.
Pospiszajuczy do Puharia i Zahorkoho, rozpowia pro wse pereyte: meteorytne
bombarduwannia, awariju, seenitkyj koodia, napownenyj switom.
Wy czujete, Iwane Makarowyczu? wyhuknuw Zahorkyj. Ce wona wriatuwaa nam yttia!

Chocz jakyj chytromudryj buw Robot, ae bez dopomohy poahodyty litalnoho aparata ne zumiw. Koy Puhar, anneta i Zahorkyj pidijszy do miscia awariji, win,
prawda, rozibraw poszkodenyj wuzo, ae, ne majuczy schemy, poczaw znowu skadaty.
Otak i towksia w zamknenomu koli to rozbyraw, to montuwaw. Ce jakraz buw toj
wypadok, koy nawi taka doskonaa eektronna maszyna, jak Robot, ne znaa, szczo
dijaty. A chiba na konyj neperedbaczenyj wypadok nastaczysz schem?
Pokai, szanownyj, szczo wono tut take, zwernuwsia do nioho Mykoa.
Robot obizwawsia:
Pr-roszu daty meni schemu.
Poszkodennia buo serjozne. Udar, oczewydno, projszowsia na prawyj perednij
dwyhun, joho diuzu nacze brytwoju zrizao, w kameri zhorannia widczachnuo wypukyj
bik.
Poetymo na trioch, wkazaw Mykoa Iwanu Makarowyczu. I do Robota:
Wyznaczte nowyj centr wahy i perestawte sydinnia.
Doky Robot wykonuwaw ce zawdannia, Mykoa wziawsia likwiduwaty inszi poszkodennia. anneta dopomahaa jomu, to podajuczy instrument, to pidtrymujuczy
jaku-nebu detal.
Raciju poahodu w raketi, skazaw Zahorkyj, a szang treba zaminyty
zaraz.
anneta dywyasia, jak win wprawno praciuje, i podumaa whoos:
Szcze, znaczy, ne rozhubyy my swoho szczastia.
Zahorkyj powernuw do neji swoje obyczczia, i pohlady jichni zustriysia. Na nioho
wijnuo czymo nespodiwano bykym, ridnym.
Ne rozhubyy powtoryw ahidno. Tilky poczynajemo znachodyty!
Proszu zwjazaty z Kometoju, nakazaw Robotowi Puhar.
Suchaju, czitko widpowiw Robot. Hotowyj zapysaty tekst.
Puhar prodyktuwaw:
Nechaj towarysz Milko peredas na Zemlu: wse jde normalno, doslidennia prowadymo zhidno programy. Zibrano bahatu koekciju mineraliw.
Zapysano, skazaw Robot. Ce wse?
Use, widpowiw Puhar.
A pro hybynne misto?! zdywuwawsia Zahorkyj. Pro pamjatnyky cywilizaciji seenitiw?
Ce szcze potrebuje wywczennia, spokijno widpowiw Puhar. I, zawwaywszy,
szczo do nych nabyajesia Dik, spytaw u nioho: Wy szczo choczete peredaty na
Zemlu?
Niczoho osobywoho, spokijno widpowiw Dik. Te, szczo ja znajszow, tako
potrebuje wywczennia.
Jak tilky poczuysia sygnay suputnyka, Robot wkluczyw swoju potunu raciju:
Kometa! Nechaj towarysz Milko
Z protokolnoju tocznistiu peredaw ne tilky te, szczo doruczyw jomu Puhar, a j repliky Zahorkoho i Dika. Sowa, peretworeni na eektromagnitni koywannia, czerez
Kometu, a potim Trojandu nehajno dosiahy Zemli.
Iwan Makarowycz buo podumaw, szczo Robot maje defekty analizatora, prote
zrazu widkynuw ce prypuszczennia.
Ade sumlinnyj sekretar nastrojiwsia po schemi Stenograja, a win ne poperedyw, szczo ksuwaty potribno ysze joho sowa.
Diakuju, eektronnyj drue! weseo skazaw Mykoa.

Iwan Makarowycz i anneta te usmichnuysia. Tilky Dik stojaw pochmuryj i


mowczaznyj.

Zapasiw kysniu i wody na Kometi buo szcze dniw na dewja-desia. Iwan Makarowycz wyriszyw wykorystaty ci dni dla intensywnoji naukowoji roboty. Win postawyw
zawdannia: pronyknuty w swit mineraliw, zibraty jakomoha bilsze zrazkiw i rozhadaty
tajemnyciu utworennia misiacznoho reljefu. Samo soboju zrozumio, szczo zayszky neznanoji cywilizaciji nadzwyczajno zacikawyy ekspedyciju.
Koekcija mineraliw zbilszuwaasia. I konoho razu, uwano doslidywszy jakyj
kamine, Iwan Makarowycz wyhukuwaw:
I ce dawnij znajomyj!
Newidomo buo, czy win widznaczaje ce z zadowoenniam, czy, moe, z aem.
Wczuwao i te, i druhe. A moe, wono tak i buo? Moe, profesorowi pryjemno buo
znachodyty pidtwerdennia spilnoho pochodennia Zemli ta Misiacia i razom z tym chotiosia widszukaty szczo zowsim nowe, newidome na Zemli?
Zwjazok iz Zemeju pidtrymuwawsia maje we czas. O i zaraz z reproduktora
yasia muzyka wionczel tuya za czymo takym dorohym, baanym i nezdijsnennym Mykoa podumaw pro Olhu. Moe, j wona suchaje A wtim, teper jich rozdilaa
widsta bilsza ni trysta wisimdesiat czotyry tysiaczi kiometriw.
Ta ce Mriji Szumana! tycho skazaw Mychajo. Chotiw by ja znaty, czy
bua muzyka w seenitiw?
O prybudu siudy archeoogy, istoryky wse wznaju, kynuw Zahorkyj.
Ja choczu pobaczyty pidzemne misto, prodowuwaw Mychajo. A to skau:
pobuwaw na Misiaci, a mista j ne baczyw. Jak wy joho nazway?
Poky szczo nijak, widpowiw profesor.
Oce we nerozwaywo. Treba nazwaty obowjazkowo.
A j sprawdi! stripnuw czubom Zahorkyj. Wono powynno guruwaty pid
jakoju nazwoju.
Nazwim joho, Iwane Makarowyczu, korotko: Mykoo-Zahorke seenito-peczerke horodyszcze.
Chaj kraszcze bude Mychajliwka abo Myszkowyczi! zasmijawsia Mykoa. Potim pochmuro dodaw: To misto smerti, misto wicznoho mowczannia.
Ae u niomu najdowsze zatrymaosia yttia, zapereczyw profesor. Ce
prytuok yttia!
abirynt yttia! pidtrymaw Mychajo.
Pokrywajuczy szum pryjmacza, Mykoa widrizaw:
O pidesz pobaczysz, szczo tam za yttia. To misto ahoniji!
Czoho ce u was taki pochmuri dumky? spytaw Iwan Makarowycz.
Mykoa ne widpowiw. Krutyw ruczky pryjmacza, i szumy Zemli zapowniuway kabinu. Nareszti kri nych, nacze kri churtowynu, prorwawsia daekyj hoos:
Kometa, Kometa, ja Zemla, ja Zemla
Skilky turboty buo w ciomu hoosi!
Stychy rozmowy w kabini. Zahorkyj peredaw czerhowyj zwit.

Koy na Misia dywytysia w teeskop, joho siajuczyj dysk due skydajesia na nizdriuwatyj tort. Na niomu nenacze zastyhy bezadno kynuti szmatoczky kremu. Insza
sprawa stojaty na cych samych szmatoczkach. Ce weyczezni hory, zdebilszoho
kruti, obrywysti. Konoho razu, koy naszi mandriwnyky dywyysia na nych, ujawa domalowuwaa lisy, snihowi szapky, burchywi potoky. Ae ni lisiw, ni snihu, ni potokiw
tut ne buo. Holi, suwori, mowczazni chrebty
Puhar i Zahorkyj schodyy na odnu z najwyszczych werszyn. Ity buo ehko, ne
tak, jak na Zemli. Tut jichni tia wayy, po 1214 kiogramiw, a muskulna sya zayszaasia takoju , jak i bua.
Sprytnyj, micnyj Mykoa iszow poperedu, wydyrawsia na ustupy, perestrybuwaw
czerez triszczyny. Za nym Iwan Makarowycz. Jich zjednuwaw alpinistkyj tros, kinci
jakoho buy prykripeni do pojasiw. Czym wyszcze wony pidijmaysia, tym szyrszaw
obrij. Skilky ne kynesz okom wsiudy hory i hory, nenacze pozalahay jaki dywowyni
strachowyka. Nezwyczajnoho wyhladu jim nadaway czorni rizki tini, szczo mereyy
uwe masyw.
Trymajtesia, Iwane Makarowyczu! obernuwsia Mykoa. Za skelciamy skafandra w nioho byszczay oczi. Szturmujemo samu werszynu!
Werszyna bua due kruta, a z dejakych bokiw prosto priamowysna. Doweosia
bahato raziw obchodyty jiji, szczob widszukaty bilsz-mensz zrucznyj pidchid. Mykoa
sokyrkoju probuwaw micnis werchnich szariw, i wony czasto osypaysia pid jiji udaramy.
Nareszti pidjom zakinczeno. Mykoa pidniaw sokyrku i potrias neju nad hoowoju,
niby salutujuczy. Potim wyjniaw iz sumky czerwone pootnyszcze prapora, prykripyw
joho do sztyrka i postawyw na kamjanystij werszyni. Prapor powoli zwys, i skadky joho
zastyhy. Zdawaosia, win buw wysiczenyj iz jakoho jaskrawo-czerwonoho kameniu.
Widnyni ce pik Witczyzny, skazaw Iwan Makarowycz, dywlaczy na prapor, szczo kwitkoju poumjaniw nad suworymy horamy.
Pik Witczyzny promowyw Mykoa, hlanuwszy nawkoo. Ae i wysoko!
Wdayni, nenacze na reljefnij karti, wydniwsia cyrk: hirke kilce otoczuwao sopku
krater.
Moe, to Kurcij? spytaw Zahorkyj. Czy ejbnic?
Mabu, Kurcij Nasza raketa stoji na pato mi cyrkamy jutona, ejbnica i
Kurcija. Ostannij roztaszowanyj na simdesiatij paraeli Napewno, to win i je.
Reljef oryginalnyj, szczo j kazaty. Wy prychylnyk jakoji teoriji wukanicznoji
czy meteornoji?
Baczyte, Mykoo, ostatocznyj wysnowok mona zrobyty pisla bahatioch geoogicznych ekspedycij, jaki detalno doslidia cyrky i kratery. Z tych danych, szczo zibray
my z wamy, ja hadaju, mona zrobyty poperednij wysnowok pro wukaniczne pochodennia perewanoji bilszosti cyrkiw
Ae wony maju u dimetri desiatky kiometriw!
Dejaki dosiahaju i triochsot.
Ja j kau, Iwane Makarowyczu, nemoywo ujawyty sobi taki wukany!
A meteory taki mona ujawyty? Jakoho ce treba meteoryta, szczob wybyw zapadynu dimetrom u sotniu kiometriw?
Nawi na Zemli je dosy weyki kratery
Wy majete na uwazi Arizonkyj?
Tak.
Sprawdi, win weyczeznyj, ae dimetr kratera, jakyj win wybyw u zemnij kori,

wsioho-na-wsioho tysiacza dwisti sim metriw! I potim zwerni uwahu, tam meteoryt
zrobyw zapadynu hybynoju 174 metry, odnak ne utworyw nawkoo neji hirkoho kilcia.
A tut nawkoo kratera sprawni hory, ta szcze j na czymalij widstani wid nioho. Jak
e pojasnyty jichnie pochodennia?
Nasampered treba wyznaczyty epochu jichnioho wynyknennia. Ce mona bude
zrobyty, wywczywszy pokady swynciu, szczo utworiujesia wnaslidok rozpadu radiju.
Zaraz ja schylnyj prypustyty, szczo weyki cyrky wynyky tut w epochu zastyhannia
kory Misiacia. Kora todi bua taka, szczo wybuch wukana mih wykykaty na nij chwylu,
jaka widkoczuwaasia wid centru wybuchu na desiatky i sotni kiometriw, widkoczuwaa i zastyhaa. Inkoy wybuchy buy taki sylni, szczo wjazkis kory ne moha zahalmuwaty chwyl, i wony rozpaday.
A bili smuhy, szczo radilno jdu wid bahatioch krateriw?
Takych utwore, jak nawkoo krateriw Tycho, Kopernyka i Kepera, ne tak ue
j bahato. Dumka pro jichnie wukaniczne pochodennia wynyka szcze w dewjatnadciatomu stolitti. Teper my z wamy perekonaysia, szczo switli smuhy, siajwo nawkoo krateriw je sprawdi ne szczo insze, jak wukanicznyj popi.
Z cym ja zhoden; meni tilky nejasno, jak popi mih prolahty na taki widdali!
Switli smuhy, szczo jdu wid Tycho, peretynaju maje uwe dysk Misiacia!
Szczodo cioho, to mona prypustyty, szczo switli smuhy slidy poriwniano nedawnich wywere, jaki staysia, zwyczajno, szcze todi, koy na Zemli ne buo ne tilky
teeskopiw, a nawi i ludej. Moe, same zawdiaky rozihriwanniu kory rozpawenoju
magmoju Misia na toj czas ue wtratyw atmosferu
A meni zdajesia, wstawyw Mykoa, szczo atmosfera trymaasia dowsze.
Wynyko, rozwynuo i, zresztoju, zahynuo yttia
Profesor, ne baajuczy spereczaty, wiw dali:
Powitriana oboonka, zwyczajno, zahalmuwaa b ruch wywerenych gaziw, atmosferni tecziji zawychryy b popi, a zhodom i zowsim by joho rozwijay czy rozmyy
Ta oskilky atmosfery ne buo, to win i lih takymy radilnymy linijamy. Tysiaczolittia
mynay odne za odnym, a tut ni doszczu, ni witru Taka, meni zdajesia, w zahalnych
rysach istorija cych utwore.
Wy hadajete, szczo atmosferu Misia wtratyw tomu, szczo rozihriasia kora?
Ne inaksze. Rozrachunky pokazuju, szczo Misia moe wtrymaty gazowu oboonku. Tilky wysoka temperatura pryzwea do jiji wtraty.
Znaczy, u majbutniomu mona bude oywyty ciu mertwu panetu?
Objednanomu ludstwu wse pid syu, perekonano skazaw Iwan Makarowycz.
I, moe, oywennia Misiacia bude perszym etapom zawojuwannia kosmicznoho prostoru.

Stoji krasunia Kometa nacze soniacznyj stowp, nacze symwo ludkoho rozumu sered mertwoji, worooji pryrody. Wona wsia porywannia w nebo, tudy, de houboju kueju siaje Zemla.
Z wychidnoho luka spuskajusia dwoje Otto Dik i anneta Barbje. Win, dosy
nezhrabnyj u swojemu kombinezoni, zdajesia suproty neji wedmedem.
Wony priamuju do najbyczych hir. Dik stupaje szyroko, perewalujuczy z boku
na bik, anneta driboty i widstaje. Czas wid czasu win ohladajesia, czekaje jiji, a potim
znowu pospiszaje swojimy saennymy krokamy.
Do hir, szczo weetenkymy szpylamy otoczyy pato, na jakomu stojaa raketa,
buo, moe, zo dwa kiometry. Riwnyna wsijana dribnym kaminniam i prysypana szarom porochu. Dik zbywaw kuriawu, i tam, de win iszow, zdijmaasia sira zawisa pyluky
ta tak i stojaa, ne kuboczaczy, a powoli opuskajuczy. anneta namahaasia ne zbywaty kuriawy.
Sonce szczedro sypao swojim biym prominniam, slipyo oczi mandriwnykam.
Ta o hory rozstupyysia jich prorizuwaa uszczeyna szyrynoju, moe, metriw
5060. Wona due nahaduwaa anneti kana iz strimkymy berehamy.
Kudy my jdemo? spytaa anneta.
Dik ohlanuwsia: w prorizi uszczeyny bilije Kometa, zowsim nyko, nacze wona
whruza u pato, ae szcze wydnijesia. Win zamachaw rukamy i zwernuw ubik, obchodiaczy horu. anneta zdohadaasia: win chocze, szczob jichnich radichwyl ne zmoha
pryjniaty racija Komety. Dywak, chto tam zachocze pidsuchuwaty jichniu rozmowu?
Skeli obstupyy jich kruhom. Dik stojaw, zwisywszy dowhi ruky, i dejakyj czas
mowczky dywywsia na annetu. A koy zahoworyw, diwczyna zdywuwaasia, wowywszy w joho twerdomu hoosi chwyluwannia.
Wy znajete, anneto, jak ja do was stawlu
A ja chiba pohano?
Ja chotiw pohoworyty z wamy szcze tam, na Zemli Rozumijete, najbilsze moje
ycho samotnis
Ce poczynao weseyty diwczynu. Skazaa ironiczno:
Obstanowka jakraz dla oswidczennia. Nawi romantyczno!
Ne te, ne te, anneto. Dik spochmurniw. Kri prozoryj szoom diwczyna pobaczya, jak zsunuysia nad perenissiam joho koszati browy, jak peresmyknuosia joho
obyczczia. Je poczuttia wyszczi za kochannia!
Pro szczo wy? z podywom i szczyroju cikawistiu szwydko spytaa anneta.
Dik rwuczko pidnis ruku i wkazaw na siajuczyj dysk Zemli, nacze chotiw dowbonuty joho skarluczenym palcem:
Baczyte? O szczo ne daje meni spokoju.
Wy howoryte zahadkamy.
Nu, harazd. Dik pokaw jij ruky na peczi. Wy ludyna serjozna, i ja budu z
wamy widwertyj. Rozumijete, meni potriben pomicznyk. Ja znajszow zapas takoho radiaktywnoho eementu Ja joho nazwaw seenitom. O win, lubekyj, tut, u swyncewych miszeczkach. Dik pokaw ruku na swoju sumku.
annetu ochopyw strach:
I wy zbyrajete
Tak, ja choczu zrobyty kilka eksperymentiw.
Ae ce zaboroneno!
Na Zemli, a ne tut.
Sprawa ne w bukwi zakonu.

A szczo, koy ce wykorystaju wony? Dik do szepotu styszyw swij hoos. Wy


baczyte: Zemla jak na dooni!
anneta torknuasia rukoju joho hrudej:
Opamjatajtesia, koego! Ce wykyk usiomu ludstwu.
Ludstwo posmiszka skrywya Dikowi huby. Zarady szczastia obranych
mona poertwuwaty siroju masoju A wtim, radiaktywni eementy wywajusia u
medycyni. Zdorowja naszoho luboho ludstwa! Chiba ne warto dla cioho eksperymentuwaty? jaki demoniczni notky probyysia w joho hoosi. Ot wy doslidujete daeki
tumannosti
Tak. Wzajemopronyknennia gaaktyk
Mrijnycia wy, anneto, i za ce ja was lublu. Ae dozwolte spytaty: czomu wy
tiahnete do gaaktyk? Komu potribne wasze wzajemopronyknennia?
Win skazaw ce tak, szczo zapereczuwaty buo marno. anneta rozhubeno probubonia:
Nu, znajete, wastywis ludkoji duszi
Ne obraajtesia, anneto, za swoji ulubeni gaaktyky. Zemla, Zemla potrebuje
naszoho wtruczannia!
Ja was ne rozumiju.
Ja j sam sebe inkoy ne rozumiju Ae podumajte pro cej eement seenit.
Sya w niomu drimaje, och i sya!
Ae jadro zaboronena zona
Ujawi sobi, szczo znajszasia ludyna, zdatna pity na wse, zdatna zamaty usiaki
zaborony w imja zdijsnennia swojeji weykoji ideji
Nawiszczo ci prypuszczennia?
Dik znowu pidnis ruku, dziobajuczy palcem prostir.
Zemla misze. Wsi jiji yttiewi centry wydno jak na dooni. Zwidsy ehsze
zapuskaty balistyczni rakety Ce taky sprawdi pistoet bila skroni ludstwa!
Wasza ujawa
Luba moja! spochwatywsia Dik. Szczo z wamy? U waszych prekrasnych
oczach perelak? Zaspokojtesia. Ce tilky art, hra fantaziji. A koy howoryty serjozno
pro interesy nauky, to wony wymahaju cych eksperymentiw.
A interesy bezpeky?
Same w interesach naszoji bezpeky my musymo eksperymentuwaty. Wy swoja,
zrozumijte: chaj ce wykonajemo my, ani chto inszyj!
I nawiszczo boh widkryw ludiam steku do jadra? rozpaczywo wyhuknua
anneta.
Chto moe znaty boi zadumy? Dik pidwiw oczi, wtopyw pohlad u czorne
nebo.
Chodimo, koego, ahidno skazaa anneta.
Spoczatku eksperyment. W hoosi Dika zazwuczaa choodna riszuczis.
anneta spaachnua:
Ja ne budu wam pomicznyceju!
I chotia we jty. Dik zastupyw jij dorohu;
Wse odno wy zayszyte tut.
Czomu?
Chocza b tomu, szczob ne mohy zawczasno informuwaty swojich druziw. Ne
pereczte. Wy budete swidkom istorycznoho wyprobuwannia. Chocz my j prowedemo joho
w mikroskopicznych massztabach
Win wytiah iz sumky tonki sznury, jaki koroboczky, batarejky. anneta steya
za joho ruchamy, nacze paralizowana.

Ote, prodowymo swoju robotu, towaryszi? Do nastannia noczi yszyosia, za


mojimy pidrachunkamy, simdesiat hodyn i trydcia wisim chwyyn, o, we odna chwyyna projsza Za cej czas mona bahato czoho zrobyty. Nam neobchidno perenesty eksponaty z seenitkoho mista Astronomiczni spostereennia dowedesia, na al, widkasty. Treba prowesty systematyczni zjomky, szczob wyjszow pownocinnyj lm, a ne
okremi fragmenty. Jasno, towaryszu Zahorkyj?
Jasno.
Mychajo sydiw bila ekrana okatora. Powerchnia joho bua czystisika, jak litnie
bezchmarne nebo. Raptom oczi jomu rizonuw hostryj bysk. Widsachnuwsia, zakryw obyczczia dooniamy. Podumaw, szczo ce w pryadi stawsia jakyj eektrycznyj rozriad.
Mykoo chotiw zwernutysia do Zahorkoho, ae ne wstyh.
Strasznyj udar strusonuw raketu, wona poczaa chyytysia, padaty Szczo staosia? Wse piszo szkereber. Milko schopywsia, kynuwsia do pulta uprawlinnia, mabu,
dumaw, szczo wstyhne zapustyty reaktor i pidniatysia whoru Ae de tam! Szcze udar,
trisk i hudinnia. Mychajo ne wtrymawsia na nohach jomu nenacze mootom udaryo
po hoowi. Ostannie, szczo win baczyw, prowalujuczy w jaku czornu bezodniu, buy
rozszyreni Mykoyni oczi A koy raketa we neruchomo eaa na boci, Mykoa skryknuw:
Mychaje! Szczo z toboju, Mychaje?
Schopyw joho ziwjau ruku, dowho ne mih namacaty puls. Nareszti palci widczuy
edwe wowymi posztowchy. Zupyniajesia serce, podumaw Mykoa. Hyboka
trawma Dumky obhaniay odna odnu. Spoczatku obrobyty ranu prypynyty krowoteczu, zapobihty infekciji A serce? Wono ot-ot zupynysia! Ni, spoczatku injekcija
kamfory Mykoa dijaw szwydko, ruchy buy toczni. Wychopyw spyrtowyj sterylizator,
nabraw u szpryc dwa kubyky zootystoji hustuwatoji ridyny i, zasukawszy Mychajowi
rukaw wyszcze liktia, zrobyw uko. Nawi ne perewiriajuczy pulsu, kynuwsia obroblaty
ranu. Piszy w chid tampony, jod Mykoa perewiw podych ysze todi, koy nakaw powjazku.
Puls pokraszczaw, stao pomitnym dychannia. W mohutnij Mychajliw organizm
powertaosia yttia! Ce wykykao nadiju na choroszi naslidky, ae Mykoa znaw, szczo
w cej hostryj, chaotycznyj perid mona spodiwatysia wsiakych uskadne.
Milko rozpluszczyw oczi.
Szokowi jawyszcza postupowo zhasaju, podumaw Mykoa.
Mychaje! huknuw.
Huby Milka zaworuszyysia, ae sliw ne buo czuty.
Myszko, drue, tobi kraszcze?
A win to rozkrywaw, to zakrywaw oczi i mowczaw.
O pokademo tebe zrucznisze howoryw, beruczy Mychaja pid pachwy.
Prawda , tobi we nabahato kraszcze?
ehko, bez napruennia pokaw kremeznoho junaka na joho misce, powernuw na
prawyj bik:
Otak poe, na wypadok nudoty.
Iwan Makarowycz te dobre stuknuwsia, ae win cioho j ne pomiczaw, strywoenyj
poranenniam Milka. Mowczky dywywsia, jak porajesia bila nioho Mykoa, podawaw
potribni reczi. Ae szczo staosia? Jaka pryczyna takoho sylnoho strusu? Moe, zdwyh
kory Misiacia?
Zahadkowo, prosto zahadkowo! zahoworyw profesor, chodiaczy wzad i wpered.

My ne tilky ne moemo startuwaty z takoho pooennia, promowyw Zahorkyj, nawi wyjty z rakety nemoywo!
Tilky teper Iwan Makarowycz zwernuw uwahu, szczo wychidnyj luk prytysnutyj
do powerchni Misiacia.
Tak, my zakuporeni, skazaw Puhar, newe nazawdy? Jak wy hadajete?
Treba znajty wychid
W iluminator pobaczyy nepodaeku nad horamy tanua czorna chmara gazu i
pyu.
Wybuch wukana, skazaw Zahorkyj. Ot wam i rozhadka. Nas udaryo
kaminniam, chwylamy gazu, nu, i strus powerchni
Wybuch-to wybuch, ae tam nemaje nijakoho wukana! U nas e je dokadna
karta
Szcze raz peredywyysia kartu. Profesor maw raciju: w tomu misci u radisi kilkoch kiometriw ne buo nawi neweykoho wukana.
Tiake, hnitiucze poczuttia stysnuo profesorowi hrudy. Jak neszczasywo skaysia obstawyny dla joho ekspedyciji! Kometa wpaa. Milko poranenyj. A na skilky wystaczy jim powitria hodyn na dwisti? Newe raketa stane jim domowynoju?
Iwan Makarowycz dywysia na Zahorkoho. Pryhoomszenyj katastrofoju, win
stoji bila iluminatora i stey za tijeju zowisnoju gazowoju stinoju.
Wse. Kine, kae win tycho i opuskaje ruky.
Ni, twerdo zapereczuje Puhar. Doky ne zrobymo wsioho, szczo w naszych
syach, i nawi bilsze, ne widstupymo.
A szczo zrobysz? Startuwaty ne mona?
A szczo poradyw by Mychajo? spytaw Iwan Makarowycz.
Wony hlanuy na swoho towarysza, szczo eaw u zabutti.
Motorna grupa pryhadaw Zahorkyj. Tam je huchyj luk.
Iwan Makarowycz distaw schemu syowoho widsiku i znajszow luk. Konstruktory
zrobyy joho, szczob poehszyty dostup do wuzliw motornoji grupy.
Zahorkyj uziaw instrumenty i ne bez trudnoszcziw probrawsia do riatiwnoho
luka. eaczy na spyni, powidkruczuwaw hajky. Potim wernuwsia w kabinu i, obmirkuwawszy wse z profesorom, pidhotuwawsia do wychodu: nadiw skafandr, uziaw opatu, kajo. Po-alpinistkomu prykripyw sebe trosom. Zniaw z korpusu owalnu metaewu pytu. Powitria tak i szurchnuo z motornoji grupy, na jaku my Mykoa widczuw
witer. Wykynuw nazowni instrumenty, wziawsia rukamy za kraji otworu i poczaw wyazyty. Prosunuty swoju kremeznu posta u luk jomu buo neehko, ta szcze w skafandri.
A tut poszkoduwaw, szczo wyris takyj weykyj!
Nareszti wydersia. Spustywsia po hadekomu boci rakety, widwjazaw tros i,
wziawszy opatu, poczaw szwydko kopaty do wchidnoho luka. Praciuwaty buo newako,
kaminnia ne traplao, opata ehko wchodya w piskuwatyj siryj grunt.
Rosa kupa wykopanoji misiacznoji zemli, a z neju rosa j trywoha. Do luka win,
bezpereczno, dokopajesia, a szczo todi? Kopaty jamu, szczob raketa posunua u neji
chwostom i staa chocza b pid kutom 45? Ta ce ne jama potribna, a cia szachta! Koy
jiji mona wykopaty? Czy wystaczy u nych powitria?
Nareszti Mykoa pidwiw transzeju pid samyj luk. Widkryw joho i probrawsia wseredynu rakety. Iwan Makarowycz neterplacze czekaw joho. Znaczy, wychid je! Chocza
z weykymy nezrucznostiamy, ae mona zachodyty i wychodyty z rakety.
Mykoa widrazu pidijszow do Mychaja. To rachuwaw puls, to perewiriaw newroogicznyj status chworoho: ruchowi funkciji, czutywis, stan swidomosti, orijentuwannia joho szczodo samoho sebe, miscia i czasu Nastrij u nioho pokraszczaw: rizkych
widchye od normy ne buo. Stan Mychaja pomitno polipszuwawsia. Teper jomu potriben buw spokij i spokij.

Pyty pryhuszeno skazaw Mychajo.


Choczesz pyty? kynuwsia Mykoa do termosa z wodoju, ae peredumaw, zupynywsia. Poterpy trochy.
Namoczyw chustoczku i kilka raziw prowiw po sprahych hubach towarysza.
Wam ehsze? spytaw Iwan Makarowycz.
ehsze, proszepotiw Mychajo i zapluszczyw oczi.
Nezabarom win zasnuw. A Puhar i Zahorkyj wyjszy nazowni.

Puhar i Zahorkyj obijszy raketu, w bahatioch misciach podziobanu kaminniam.


Odna wmjatyna bua osobywo weyka. Wydno, udar buw due sylnyj jak tilky wytrymaa joho stinka?
Zupynyysia bila transzeji, szczo wea do luka.
Jaki u was propozyciji, Mykoo? spytaw Puhar.
Ja we wse produmaw, Iwane Makarowyczu. Nam treba wykopaty taku jamu,
szczob raketa zsunua u neji chwostom. Jakszczo nachy jiji bude chocz hradusiw sorok
pja, to my zmoemo startuwaty
Prypustimo, szczo jama moe zaminyty startowu konstrukciju, skeptyczno
skazaw Puhar, ae czy wystaczy u nas czasu? Skoro nastane nicz, baczyte, jak nyko
chody Sonce? Temperatura wpade prynajmni na sto hradusiw nycze nula Wse ce
treba wrachuwaty, zwayty. My ne moemo dijaty wslipu.
Zahorkyj dejakyj czas mowczaw. Dywywsia na trynohy, szczo styrczay z chwosta
rakety, i dumaw:
Tut by meni paru zwyczajnych ebidok i trosiw, todi b ja jiji postawyw szwydko!
A whoos promowyw:
Ae inszoho wychodu nemaje, Iwane Makarowyczu. W joho hoosi we czuasia beznadija. Ja j sam baczu, szczo wykopaty taku szachtu nam bude, mabu, ne
pid syu Ta szczo e robyty treba?
Znajuczy napered, szczo ce ne wdassia, ne treba, meni zdajesia, j poczynaty.
A szczo wy proponujete? z trywohoju spytaw Mykoa. Skasty ruky i czekaty kincia?
Pohanoji wy dumky pro swoho keriwnyka, Zahorkyj, spokijno skazaw Puhar. Po-persze, daju wam zawdannia: obczysyty, skilky kubometriw gruntu potribno
wyjniaty, skilky czasu zabere cia robota, sowom, pidhotujte usi techniczni dani. Podruhe, czy w cikowytomu poriadku nasza atomna batareja?
Tak, ae szczo ce nam das?
O, ce nam das bahato! skazaw profesor. Jakszczo w nas taki energetyczni
resursy, to mona A to szczo za prywyd?
Sprawdi, do nych nabyaasia posta u skafandri, nenacze prywyd.
Chto ce? dumaw Puhar, dywlaczy na prysadkuwatu guru w skafandri.
Newe Dik?
Tak, ce nabyawsia win. Wyhlad u nioho buw aluhidnyj. Iszow, nenacze pjanyj,
edwe perestawlaw nohy, ruky zwysay, jak perebyti.
Mister Puhar! zawoaw win u mikrofon. Mister Puhar! Ja zwertaju do
waszoji ludianosti
Szczo staosia?
Katastrofa! prochrypiw Dik, wkazujuczy na zowisnu czornu stinu. Wy,
tilky wy moete wriatuwaty mene wid zahybeli. Ne widwertajte wid mene Ja ja
Cej wybuch rezultat nespodiwanych wastywostej nowoho eementa. Mabu, joho krytyczna masa wymiriujesia miligramamy
Znaczy, znowu za swoje?
Ja chotiw zrobyty wyprobuwannia Tobto naukowyj eksperyment.
A jak e wciliy wy sami?
Na szczastia, ja zalig za skelu. Mene, prawda, szczo stuknuo, a potemnio w
oczach, i ja wtratyw swidomis. Moe, kaminnia wono sypaosia, jak hrad, a moe,
prosto nerwowyj szok. Jak tilky otiamywsia, widrazu kynuwsia bihty, ae ne w toj bik.
Budyw u horach, dumaw, propadu. I we z hory pobaczyw waszu bazu Uwe swit

bude w zachopenni wid waszoho bahorodnoho wczynku! wyhuknuw naprykinci win.


A zaraz wymahaju: dajte kysniu, bo w mene tut yszyosia win podywywsia na
szkau swoho baonczyka. U-u Dychaty, dychaty niczym!
Zahorkyj szwydko wziaw baon i myttiu pidkluczyw joho. Dik hyboko dychnuw,
oczi joho rozszyryy, zaswityysia nezdorowym byskom.
Oce tak sya! wyhuknuw win. Joho krytyczna masa moe, dwa miligramy. Za tocznis ne ruczusia: ciu tajemnyciu poneso w kosmicznyj prostir. Fejerwerk!
Ja zalig De ce ja zalig? Aha, i anneta bua Zjednaw kontakty, koy jak zahurkocze! Wy ne czuy? Cha-cha-cha! Ja a ohuch. Szczo? Niczoho ne czuju! Ae ce taky pistoet bila skroni ludstwa. Pistoet u mojich rukach!
U boewilnomu porywi Dik pidnosy ruku, prycilujuczy u dysk Zemli.
Puhar i Zahorkyj mowczky perehladajusia.
Ce wam ne uran, poswarywsia kuakom Dik, ce seenit! Odna kulka ekwiwaentna tysiaczi atomnych bomb! I win mij czujete? mij! Nedaremno ja prybuw
siudy. Intujicija. Raptom Dik powernuwsia obyczcziam do Puharia i Zahorkoho,
styszyw hoos do szepotu. A wy znajete, chto ja? Ruczusia, szczo ne znajete. Staw
u hordowytu pozu. Ja dyktator switu! Ja szcze ne pryjszow. Ja pryjdu zawtra
Manija weyczi, skazaw Puhar Zahorkomu. I potim do Dika: A de
anneta Barbje?
Dik machnuw rukoju:
De tam. Ae ce worona: wona meni nakarkaa newdaczu.
Ne kauczy j sowa, Zahorkyj kynuwsia do hir, ae, probihszy kilka desiatkiw metriw, powernuwsia nazad.
Poeczu, Iwane Makarowyczu.
Wirno. Tak bude skorisze. Obslidujte rajon wybuchu.
Zahorkyj szwydko zapustyw litalnyj aparat i pidniawsia whoru. Dik podywywsia
wslid i ruszyw znowu do hir.

Orudujuczy gazowymy rulamy, Zahorkyj krulaw u horach. Litaw newysoko nad


powerchneju, prydywlajuczy do konoho horbyka.
Wybuch obpayw czymau poszczu. Tam, de ranisze hromadyosia kaminnia,
syzo pobyskuwaw sucilnyj kor iz rwanymy krajamy. To, mabu w epicentri, spawyysia hirki porody, i wse tut wkryosia zastyhymy potokamy sludy czy ska. Jakszczo
anneta bua pobyzu, to
Kubok pidkoczuwawsia Mykoli do hora, koy win, roblaczy wse szyrszi koa, hukaw u mikrofon:
Ao!.. Ao
Widpowidi nema. Chocza b najmenszyj szerech membrany
Ao
Mowczanka.
Mykoa to pirnaw u ti, to znowu wychopluwawsia na swito. Win baczyw hory,
due schoi na forteci, hotyczni szpyli. Czasom jomu zdawaosia, szczo mi cymy forteciamy perekynuto arky. Proetiw win i nad gigantkym mostom czerez mihirja. Ce toj
samyj znamenytyj mist, jakyj we dawno pomityy z Zemli. Zaraz Mykoli nikoy buo
dosliduwaty joho, chocz i kortio wznaty, czy ce sztuczna sporuda, czy prymcha pryrody.
Win krulaje, nacze prypnutyj do miscia wybuchu, prydywlajesia do bolu w oczach.
On, zdajesia, szczo schoe na posta temnije za schyom. Newe wona? Hariacza
chwyla probiha jomu po tiu, zabya dychannia.
Ao, anneto!
Spuskajesia nycze wona! Sady aparat nedaeko wid rozprostertoji postati,
pidbihaje, schylajesia nad neju. Kri prozoru stinku szooma wydno diwocze obyczczia.
Wono neporuszne, jak maska. Neprytomna czy, moe
Mykoa hariaczkowo zaminyw maje poronij baon. Szwydko ponis bezmownu
diwczynu do aparata. Czerez jaku chwyynu we etiw do Komety.
Szczo dijaosia w joho duszi? Trywoha za yttia diwczyny, dytiacza ninis do neji
i nestrymna lu pry samij dumci pro Dika. Jak tilky win zhaduwaw cioho zoszczasnoho
manijaka, krow buchaa w skroniach i swyncem naywaysia kuaky.
Ce poczuttia ne zayszao joho j todi, koy we w kabini Komety win razom z Iwanom Makarowyczem podawaw dopomohu anneti. Doweosia zrobyty jij injekciju
morju.
Chwyyny napruenoho czekannia. I Puhar, szczo niby a postariw, i zmarniyj
Milko steyy za obyczcziam diwczyny. Ta perszym pomityw Mykoa: na szczokach u
annety zjawywsia rumjane. Wasne, ce buw ysze natiak na rumjane, ae wsi widczuy poehkis. Znaczy, kryza mynaje, moodyj organizm pereboriuje tiaku trawmu.
Nareszti wona rozpluszczya oczi. Proszepotia:
De ja?
Wse dobre, anneto, schyywsia do neji Mykoa. Wy na swojemu misci, w
Kometi.
W Kometi? perepytaa.
Chiba wy ne wpiznajete? obizwawsia Iwan Makarowycz.
A czoho tut tak temno? z dytiaczoju bezporadnistiu promowya anneta.
Swito, jaskrawe soniaczne swito zaywao kabinu. Iwan Makarowycz trywono
hlanuw na Zahorkoho. Toj obereno wziaw diwczynu na ruky i, szczo tycho howoriaczy
do neji, posadyw koo iluminatora. Teper striy soniacznoho prominnia byy jij prosto w
oczi, ae wona jich ne zapluszczuwaa
Dik, nacze ta, krawsia do Komety. Pryskoczyw do litalnoho aparata i wziaw

tam kilka paketiw AZ . Wkadajuczy jich u werchni kyszeni skafandra, win pohladaw
na powaenu raketu. Raptom w owali iluminatora pobaczyw obyczczia annety. Dywywsia, jak zahipnotyzowanyj, potim poczaw widstupaty, widstupaty, obernuwsia i czymdu kynuwsia do hir.
Slipa! Slipa! szepotiw ne to zi strachom, ne to z torestwom.

2 AZ awarijnyj zapas, w jakomu je wse neobchidne dla charczuwannia i dychannia kosmonawta.

Sonce powilno sunuo ponad obrijem. Wono we ne zahladao w uszczeyny, triszczyny i hyboki doyny widdao jich na potau lutomu kosmicznomu choodu. Nasuwaasia dowha misiaczna nicz.
Ekspedycija wyriszya perebazuwatysia w peczery. Ade tam, u nadrach Misiacia,
zberihajesia tepo. Do toho , i doslidnykoji roboty tam nepoczatyj kraj.
Chocz potuna racija Komety bua poszkodena, za dopomohoju suputnyka wdaosia spowistyty Zemlu pro tiake stanowyszcze, w jakomu opynywsia ekipa, pro tragediju annety.
Oderay widpowi, i chocz pryjniay jiji urywkamy, prote su zrozumiy dobre.
Wona zwodyasia do dwoch korotkych sliw:
Trymajte. Wyruczymo!
Ce dodawao syy, badiorosti. Ludy dijay. Treba buo perewezty i zapasy charcziw,
i baony iz yttiedajnym kysnem, i czymao aparatury, osobywo tak zwanu atomnu
batareju agrehat, zdatnyj peretworiuwaty twerdi tia na gaz.
Nawantaenyj do kraju litalnyj aparat, edwe nabyrajuczy wysotu, zrobyw kilka
rejsiw. I koy we wsi, w tomu czysli j Robot, roztaszuwaysia w mozajicznomu, zali hybynnoho mista, Zahorkyj zrobyw szcze odyn rejs. Wyjawyo, szczo wony w pospichu ne
zachopyy paatky, wyhotowenoji iz syntetycznoho materiu i pryznaczenoji same dla
wykorystannia w hirkych zahybynach.
Powertajuczy do swojich, Mykoa ohlanuwsia na samotniu Kometu. Po nij kowznuo soniaczne swito, korotkym byskom siajnuw iluminator, i wse ukrya temriawa.
Kometa porynua w czornyj okean, bezslidno znyka w niomu. Tilky na schyach hir
siajao zooto soncia, ae tini dobyraysia j tudy.
Dywlaczy na ce mowczazne borinnia swita i my, Mykoa mymowoli dumaw, jak
to win peredas ociu kartynu zwukamy. Szczob ludy, suchajuczy joho muzyku, poczuy
obway wakych tinej, dzekit kowanoho zoota i stukit nespokijnoho ludkoho sercia.
Wyrynesz, wyrynesz iz temriawy, Kometo, szcze kupatymeszsia u soniacznych promeniach!
Podumaw pro annetu. Newe i jiji hore win perelle u muzyku? Jaka ce tragedija
dla ludyny wbyraty oczyma weetenki swity, a potim Wona taka czutywa natura! A jakyj czudowyj motyw wpea wona w joho symfoniju W tomu motywi czuty
podych kosmosu
Same w ciu my Mykoynu swidomis, nacze byskawka nebo, oswitya dumka: Ja
jiji kochaju! Kochaju! Hrudy jomu zatopya powi hariaczoho poczuttia radisnoho i
trywonoho. Chotio smijatysia i pakaty, hukaty na we swit: Kochaju! Kochaju!

Profesor buw zoseredenyj, mowczaznyj. Joho ne tak pryhniczuwaa perspektywa


dowhoji misiacznoji noczi, jak hore annety Barbje. Win ne spuskaw z neji tuywoho
bakiwkoho oka i wse dumaw, czy bezpoworotno wraeni jiji oczi, czy szcze, moe,
wdassia powernuty jij zir.
Koy wony zachodyy u pidzemella, Iwan Makarowycz sam trymaw jiji za ruku,
poperedaw pro spusky, poworoty. W skupych frazach, jaki dowodyosia howoryty, obmynaw use, szczo nahaduwao pro zir. Zate Mychajo zanadto hoosno, jak zdawaosia
profesorowi, wysowluwaw swoje zachopennia seenitkym mistom. Ranisze dosy
strymanyj, nebaakuczyj, zaraz win tak i sypaw sowamy.
A ce zdorowo! wyhuknuw win, pobaczywszy schody.
Ce kazka! a zasmijawsia, zajszowszy do chramu.
Ciyj lis monumentalnych koon, ewrijucza kamjana czasza, nad neju kamjane,
wsijane zoriamy nebo, chiba mih Mychajo ne zachopytysia cym wytworom newidomych
mytciw?
Nejmowirno, prekrasno, fantastyczno, howoryw win, rozhladajuczy statuji,
mozajiku. Jaskrawe soniaczne swito zaywao tuneli, perechody, kruhli, szestygranni,
rombowydni i trykutni peczery, i wse ce Mychajo po-swojemu komentuwaw.
Iwan Makarowycz probuwaw delikatno zupynyty potik joho krasnomowstwa, ta de
tam! Newhamownyj mechanik, zabuwszy pro hore towaryszky, ne mih abo j ne dumaw
strymuwaty swoju radis.
A anneta isza mowczky, obereno stupajuczy po wkrytych porochom pytach, nacze po tonkych kryynach.
I swito szepotiw Mychajo. Jake czudowe swito!
Ce we buo zanadto. Iwan Makarowycz a skrywywsia, nenacze wid bolu. Ot ue
baakun! podumaw pro Mychaja i pohlanuw na annetu. Moe, wona ne wse rozumije bez perekadu?
Ta wona dobre rozumia.
Sprawdi, ce dywowyno, mjako wymowlajuczy sowa, obizwaasia anneta.
Systema oswitennia szcze praciuje?
Ce wy jiji wkluczyy, anneto, poehszeno zitchnuw Puhar. Wydno, soniacznyj koodia zawayo, a wy spitknuysia i rozczystyy dorohu switu.
Nu, harazd, mirkuwaa anneta, kri tu szachtu siudy potraplao prominnia. Ae zaraz tam nicz?
Oce sprawdi zahadka, tajemnycia! zdywuwawsia Mychajo. Houba doyna
iz tym koodiazem ue w tini. Zwidky todi swito?
Profesor zamysywsia.
Dowodysia prypustyty, skazaw ne zowsim upewneno, szczo cia nyzka peczer prochidna. Mabu, wona siahaje druhoji piwkuli Misiacia
Zaraz oswitenoji Soncem? prochopywsia Mychajo. A szczo wy dumajete,
moe, wono tak i je.
Suszne prypuszczennia, tycho skazaa anneta i zamowka.
Mozajicznyj za buw dobre oswitenyj: w samomu centri kamjana statuja trymaa
nad hoowoju kulu, z jakoji tak i bryzkao prominnia. Mozajiczni panno widswiczuway
mjako, pryjemno dla oka. Iwan Makarowycz zachodywsia wstanowluwaty batareju
dla dobuwannia kysniu, a Mychajo nosyw syrowynu mineray, jaki zbyraw u tunelach. ysze Robot i anneta buy pasywni. Robotowi Iwan Makarowycz nakazaw staty
pid stinoju i wymknuty, a anneta sia bila pidniia statuji i, pokawszy ruky na kolina, mowczky dumaa swoju neweseu dumu. Czas wid czasu w jiji nawusznyky wlitay

energijni repliky Milka i strymanyj hoos Iwana Makarowycza. Wona ne prysuchaasia


do jichnioji rozmowy: bua do wsioho bajduoju. Nerwy jiji onimiy, nastrij buw pryhniczenyj. yttia dla neji wtratyo sens. Use piszo szkereber pany, spodiwannia
Naraz wona poczua chto pospiszaje siudy. Mykoa?
Ne urisia, anneto!
Nu, zwyczajno, ce win. I due schwylowanyj, nacze zrobyw jake widkryttia.
Pro szczo wy diznaysia? spytaa i widczua, jak i sama poczynaje bezpryczynno chwyluwatysia.
O, ja wznaw, anneto, take!..
Szczo same?
Zaraz ne nawaujusia i skazaty. Potim! Potim!
Radisne peredczuttia stysnuo diwczyni hrudy. Zdajesia, niczoho nezwyczajnoho
win ne skazaw, ae sporidneni duszi widczuwaju najtonszi poruchy dumky i poczuttia.
Rozumiju bez sliw.
A Mykoa we maluwaw sowamy temnijuczyj misiacznyj krajewyd. Nasuwajesia
ti, ue j Komety ne wydno
My te sposterihay czudowu panoramu, skazaw Iwan Makarowycz. A znajete, druzi, czoho w nij ne wystaczaje?
Czoho? w odyn hoos obizwaysia Mychajo i Mykoa.
Ludyny! Ja ot dywywsia i dumaw: pryroda bez ludyny mertwa. Ujawi sobi
pomi horamy biokamjani seyszcza, liniji eektroperedacz, maszyny na szose Weyke
istoryczne zawdannia ludstwa oywyty ciu mertwu panetu! I poczynaty treba z atmosfery. Bude atmosfera na Misiaci zabujaje yttia! Win howoryw takym tonom,
niby mih tut praciuwaty neskinczenno dowho. Riky znajdu sobi rusa, ponesu na
swojich wodach korabli. Otak samo, jak na Dnipri
E, ni! perebyw Mychajo. Wy zabuwajete pro tiainnia. Tut korabli pawatymu ehsze, szwydsze
Mykoa, porajuczy bila paatky, te kydaw repliky, i rozmowa toczyasia wesea,
newymuszena. Dnipro na Misiaci, dumaa anneta, powitrianyj okean A jak e
todi spostereennia gaaktyk?
Kyse ide, towaryszi! powidomyw Puhar.
Mona we naduwaty paatku, skazaw Zahorkyj.
Win same pryjednuwaw do neji metaewyj tambur, schoyj na szafu z dwoma
dweryma perednimy i zadnimy. Cej tambur maw suyty wchodom u napownenu
powitriam paatku.
A znajete szczo? pidijszow do nioho Iwan Makarowycz. Dawajte sprobujemo napownyty powitriam ociu peczeru?
Ideja! pidtrymaw Milko.
Ocej tambur wstanowymo na prochodi zaproponuwaw Mykoa.
anneta j sobi obizwaasia:
A jakszczo kyse de-nebu znajde wychid?
Niczoho strasznoho, zaspokojiw jiji Iwan Makarowycz. Swojimy zapasamy
powitria my ne ryzykujemo, ade dobuwajemo kyse, mona skazaty, ponadpanowo. A
szcziyny zamurujemo, nakademo pastyky Zate w nas bude ne tisna paatka, a ciyj
za!
anneta ne baczya, jak wony praciuway, ysze ujawlaa, czujuczy jichniu rozmowu. Zahorkyj i Milko wstanowyy u prochodi tambur, zayy pastykom szcziyny.
Kula na statuji widrazu pohasa, bo z tunelu we ne probywaosia prominnia. Ae jak
tilky wkluczyy reektor, wona znowu spaachnua jaskrawym switom. Iwan Makarowycz widkryw wentyl toho baona, szczo joho napownya kysnewa ustanowka.
Ura! Atmosfera je! wyhuknuw Mykoa.

Win skynuw skafandr i poczaw pochodaty w swojemu houbomu kombinezoni.


Iwan Makarowycz, porajuczy bila aparatury, ne pomityw cioho moodectwa. Raptom
junak poczaw zadychatysia.
Mundsztuk! zakryczaw Mychajo. Chapaj mundsztuk!
Zahorkyj ne mih poczuty cych wyhukiw, bo racija u szoomi skafandra. Todi
Milko kynuwsia do nioho z baonom.
Szczo wy narobyy! serdyto zakryczaw Puhar. ehkowanyj chopczyko!
Milko dopomih druhowi nadity skafandr. Wysuchawszy Puharewi zauwaennia,
Mykoa sprobuwaw zahadyty incydent artom:
Ja zabuw, Iwane Makarowyczu, szczo my ne bila Dnipra!

ysze pisla starannoji kilkarazowoji perewirky Iwan Makarowycz spoczatku sam


skynuw skafandr, a potim dozwoyw Zahorkomu i Milku. anneta widchyya szoom i
zniaa rukawyci.
Mykoa wykorystowuwaw najmenszu nahodu pobuty koo neji, dotorknutysia do
jiji biych czutywych ruk. O i zaraz wony stojay porucz bila tijeji mozajiky, na jakij
zobraeno zoriane skupczennia, krualcia panet. Wziawszy jiji ruku w swoju, Mykoa
wodyw jiji palciamy po yskuczych kaminciach i rozpowidaw pro jichnie roztaszuwannia.
A jaki hadeki, howorya anneta i we sama obmacuwaa kartynu. Jij neschybno dopomahaa pamja czutywych mjaziw. A oce, znaczy, pymo Nu szczo
3
, koy potribno, to ludstwo das nowoho Szampoliona
I win rozkryje tajemnyciu ocioho seenitkoho mista! pidchopyw Mykoa.
Wy taky wwaajete, szczo ce seenity?..
Zwyczajno! Ja pewnyj, szczo my tut widkryjemo szcze bahato pamjatok jichnioji
kultury.
anneta obernuasia i staa spynoju do mozajiky.
Jaka wona harna! podumaw Zahorkyj, myujuczy obrysamy jiji hoowy,
za neju na mozajici rozbihaosia zoote prominnia.
A moe, tut, koego, pobuwaa ekspedycija z inszoji panetnoji systemy? Wam ne
zdajesia?
Ce wako prypustyty.
Ne wacze, ni te, szczo wy prypuskajete: wynyknennia yttia na Misiaci. Zwerni uwahu na toj. zygzag, szczo obrywajesia jakraz na Misiaci. anneta widstupya
wid mozajiky, Chiba ne mona wwaaty, szczo ce pokazano szlach wid jakoho soncia
do naszoji panetnoji systemy?
Na Misiaci?.. zdywuwawsia Mykoa. Ach, tak, maekyj krueczok poriad
z weykym Ta jakszczo j sprawdi to czomu wony ne doetiy do Zemli, a zabyysia
w oci peczery?
Chto joho znaje, promowya anneta. Moe, todi na Zemli kekotiw perwisnyj okean. A moe, pobyzu Misiacia mizoriani mandriwnyky zaznay awariji
Do nych pidijszow Iwan Makarowycz z fotograjeju panetnoji systemy Proksimy
Centawra.
A dawajte ysze spiwstawymo, skazaw win, pohladajuczy to na mozajiku, to
na fotograju. Panety roztaszowano inaksze, ae dywisia, jakyj zbih! I tut, i tam
po czotyry.
Nu, ce szcze ne dokaz, ne widstupawsia swoho Mykoa.
Prawda, ce buo skazano we ne takym dzwinkym hoosom i ne tak upewneno.
A meni zdajesia, szczo ce moe dopomohty nam widhadaty zahadku, pidtrymaa Puharia anneta.
Tak, ja bilsze schylajusia do toho, szczo tut my natrapyy na slidy perebuwannia
ekspedyciji skazaw Iwan Makarowycz.
O boe! proszepotia anneta. Newe Wseswit napownenyj yttiam? I ja
nikoy, nikoy ne pobaczu
Jiji rozkryti oczi napownyysia slimy. Iwan Makarowycz szwydko widwernuwsia
3 an Fransua Szampolion (17901832) francukyj uczenyj, jakyj rozszyfruwaw starojehypetke ijerogliczne pymo.

i piszow do Milka, jakyj mowczky sydiw koo batareji.


Ne wtraczajte nadiji, anneto, promowyw Mykoa. Ja wiriu swito widkryjesia j dla was My szcze budemo razom pysaty muzyku. Muzyku nebesnych sfer.
Wy czujete, jak wona opowywaje nas, jak neskinczennymy chwylamy llesia kri nas?
Win schyywsia do neji i skazaw poszepky w samisike wucho: Czujesz, anneto?
Czuju Mykolu.
Wony stojay bila mozajiky prytychli, zoseredeni, nacze suchay tilky jim czutnu
muzyku.
Szczo to za siajwo u twojich gaaktykach, anneto? poruszyw mowczanku
Zahorkyj.
Mabu, wony anihiluju, on zwidky toj szkwa na stykach Moe, ja pidhedia
tajemnyciu stworennia nowych switiw?
Ty sama weykyj i prekrasnyj swit! proszepotiw Mykoa.
A Puhar tym czasom rozmowlaw z Milkom pro Dika. Neobchidnych prypasiw
dyktator zachopyw czymao, ta wse Iwana Makarowycza trywoyo: kudy win podawsia? Wyriszyy szukaty.
Znajete szczo? zaproponuwaw Mychajo. Poszli na powerchniu Robota, a
my z Mykooju doslidymo pidzemella.
Tak i zrobymo, pohodywsia Iwan Makarowycz.

Czym dali jszy Milko i Zahorkyj peczernym abiryntom, tym wse mensze traplaosia slidiw dijalnosti rozumnych istot. Odna tilky linija sonceperedaczi, jak nazwaw
jiji Mykoa, zayszaasia swidkom tych daekych czasiw, koy w ocych hrotach byasia
ywa dumka. Statuji z krystalicznymy kulamy, wstanoweni na widdali priamoji wydymosti, wkazuway junakam dorohu. Kilka raziw dowodyosia rozbyraty zaway. Dobre,
szczo chocz zaway i zsuwy neszczilno zakryway prochody j propuskay, prominnia wid
statuji do statuji. A inaksze, chocz u chopciw i buo swoje swito, wony b ne zmohy
niczoho wdijaty. Jak by wony znajszy wychid iz zawaenoji peczery, koy tam bezlicz
bilszych i menszych zahybyn, chymernych sutoczok? Peczery buy, zwyczajno, roztaszowani ne pid sznur, pryroda pro ce ne podbaa, oto dowodyosia petlaty, protyskuwaty
u wuki szcziyny, dertysia na kruti pidjomy, spuskatysia w urwyszcza. Buo jasno,
szczo ti, chto koy borowsia tut za swoje yttia, znajszy ci szpary w tili panety hotowymy i ysze czastkowo prystosuway do swojich potreb.
A pryroda, ne zwjazana u swojich dijach kresenniamy ta panamy, wyjawya
chocz i prymchywym, ae czudowym budiwnyczym. Chopci potraplay u dywowyni
hroty. Odni, szczedro ozdobeni krysztaewymy dzerkaamy, bukwalno zaslipluway jich
oskokamy swita, szczo minyosia, pereywaosia usima koloramy spektra; inszi
ewriy temno-roewymy suwojamy, szczo zwysay zhory; buy zowsim bili, nacze obwijani snihom. Wyrostajuczy, mineray hostrymy spysamy pidpyray skepinnia abo jawlay naproczud krasywi, mow ywi, kwity z pupjankamy i ystiam. W odnomu
okruhomu i wysokomu hroti, szczo nahaduwaw kapyczku, Mychajo znajszow kaktusa. Nawi kolorom win buw schoyj na ywu rosynu zeenyj!
Newhamownyj Mychajo tak i szastaw po hrotach, namahajuczy ne propustyty
niczoho cikawoho.
O win zwernuw u temni sutoczky nacze jomu mao oswitenych dilanok!
stupyw na jakyj hadekyj sykyj kami i ne opamjatawsia, jak zaszumiw unyz. Ne
wstyh nawi skryknuty, ziszczuywsia, oczikujuczy udaru Poszmatuje skafandr
kine, podumaw, kamenem padajuczy u temriawu. Skilky win etiw? Jomu zdaosia,
szczo dowho, due dowho. Nareszti wdarywsia ob jaku mjaku masu w perszu my i
ne rozibraw, szczo joho zupynyo. Potim widczuw, szczo pohojdujesia.
Mykoo! Mykoo! zawoaw u mikrofon. Tut ozero! Muraszky popowzy
jomu po tiu: a szczo, jak i Zahorkyj siudy wpade? Obereno! Obereno! zakryczaw
na wsiu syu.
Widpowidi ne czuty.
Wwimknuw lichtaria na szoomi skafandra oj ee! nawkoo miano pobyskuje ridyna. Oho, skilky wody w nadrach Misiacia!
Mykoo! Mykoo!
Tilky teper pomityw, szczo widpyw wid toho otworu, w jakyj upaw do cioho zoszczasnoho ozera. Obereno hrebuczy rukamy, powernuwsia nazad. Skafandr, nacze naduwnyj czowen, trymaw joho na powerchni.
O, teper poczuw trywoni wyhuky druha.
Obereno, Kolu! Tam syko
Ne bijsia za mene, owy sznura!
Dawaj!
Pohladajuczy whoru, Mychajo daw, koy wpade waelok, tiahnuczy za soboju kapronowoho kanatyka. Ta marno: waelok ne wpaw, a zawys uhori. Sznur korotkyj!
Pijmaw? zapytuwaw Mykoa.
Popusty szcze!

Newe ne distaje?
Szcze jakby metriw dwa
Nema j santymetra.
Mychajo pidkynuwsia whoru. Szcze raz, szcze Chapaw rukamy poroneczu i
znowu porynaw unyz. Husta, maslanysta ridyna pidkydaa joho ne due ochocze, niby
ne chotia widpustyty. Spokij, spokij, Mychaje, zwernuwsia w dumci sam do sebe.
Treba staty wertykalno I, hrebuczy rukamy, win rozhojduwaw sebe to whoru, to
wnyz. Ue wyskakuwaw po kolina dopomahaa inercija. Nu szcze raz, szcze!.. Uchopywsia! Teper ue ne wako buo pidtiahnutysia.
Prykripysia micno! nahadaw Mykoa.
Dawaj tiahny
Za kilka chwyyn Mychajo buw nahori. Koy wony wybraysia u bezpeczne misce,
Zahorkyj serdyto skazaw:
Abo ty ne sowatymesz swoho nosa kudy ne slid, abo my zaraz e powernemosia
nazad. Jasno?
Jasno, towaryszu starszyj grupy! ne to serjozno, ne to artoma skazaw Mychajo. Ae woda na Misiaci! Jak ce tobi podobajesia? Zahla o u kyszeniu.
U werchnij kyszeni Mychajowoho skafandra nabraosia czymao temnoji hustoji
ridyny.
Woda? Mykoa zaczerpnuw dooneju. Ne moe buty. Wona b zamerza i
Misia by rozwaya
A wnutrisznie tepo? zapereczyw Mychajo. W nadrach e tepo!
Ta wono-to tak Mykoa wse prydywlawsia do rajdunych skaok na ridyni.
Tilky meni zdajesia, szczo ce nafta.
Nafta?!
Po-mojemu, nafta. Powernemo ehko pereswidczymo. A poky szczo treba
poznaczyty twoje ozero.
Moje?
Tak, ce bude naftowe ozero Mychaja Milka!
I Mykoy Zahorkoho, weseo dodaw Mychajo.
Ne skromnyczaj
Wykawszy iz kameniw striku, wony podaysia dali.
Suchaj, Mykoo, nafta wse-taky mene dywuje. Zwidky jij tut uziatysia?
Niczoho dywnoho! weseo widpowiw Zahorkyj. Wychody, szczo koy na
Misiaci buy ywi organizmy. Jasno? Twoje naftowe ozero due zdorowo pidtwerduje
moju hipotezu pro yttia na Misiaci. Koy b iszcze kamjane wuhilla znajty
Ty szczo, moe, choczesz, szczob ja w szachtu wpaw? zasmijawsia Mychajo.
Ne treba, ty potribniszyj za wuhilla!
De czerez kilka kiometriw Zahorkyj zupynywsia, szczob perewiryty baony.
Ehe, chopcze, treba buo mensze wesztaty skazaw iz aem. Ue poowyny nemaje.
Ne perebilszuj, drue Mykoo, Milko j sobi podywywsia na szkau. Ta szcze
i AZ w nas je!
AZ, AZ, spochmurniw Mykoa. Ce, brat, ne arty. Moe, szcze j za desia
hodyn ne dijdemo, chto joho zna. Treba wertatysia.
Nu, harazd, Mykoo, z bahanniam u hoosi skazaw Milko, dawaj szcze
nu, chocz piwhodynky projdemo, jakszczo ne wyjdemo powernemo hoobli.
Ne doydajuczy, szczo skae Zahorkyj, Mychajo pospiszyw upered. Mykoa neochocze ruszyw slidom. I jaka bua jich radis, koy, stupywszy do wukoho biostinnoho
hrotu, wony pobaczyy szyrokyj wychid! Tam, za cym zootym otworom, wydniw oswitenyj Soncem prostir.

A szczo, ne ja kazaw?! wyhuknuw Mychajo, rozmachujuczy rukamy, jak zradiyj chopczak.


Wony wyskoczyy z tunelu.
Bila wychodu piwkoom stojao kilka skulptur iz weykymy krysztaewymy kulamy, szczo siajay, nacze sonce. Tut e mona buo pobaczyty i czymao rozbytych statuj.
Z porochu wydniysia to hoowy, to ruky. Hostrym byskom daway pro sebe znaty potroszczeni switni kuli.
Dejakyj czas Mykoa i Mychajo stojay mowczky, wbyrajuczy w sebe krajewyd.
Widczuttia prostoru pisla tisnych peczernych zwywiw raduwao, pjanyo. Pered jichnimy oczyma houbia, zbyskuwaa, nacze woda, szyroka riwnyna.
Druha piwkula, Mychaje!
Ta ce more. Milko rozwiw ruky. Prawda , more?
More annety o jak wono zwesia, uroczysto prohoosyw Zahorkyj.
Jak chopczaky, wony pobihy po zastyhych chwylach moria.
Ce, mabu, wukaniczna awa mirkuwaw Zahorkyj.
Ae w nadrach Misiacia, ja dumaju, i woda je, kynuw Mychajo.
Na obriji zdijmaysia hory. Szczob kraszcze rozdywytysia miscewis, chopci wychopyysia na pahorb. Na joho poohych schyach dejaki miscyny biliy, nacze tam cwia
hreczka. Pidijszy, i sprawdi rosyny! Stelasia, nacze biyj kyym, stebelcia w nych
peskati, wjusia, jak paperowi. Zahorkyj i Mychajo wyrway po mutku, zapchay u
sumky.
A znajesz, jak wony zwusia, oci kwity? Mychajowi oczi pownyysia smichom.
Ce kwity annety!
Ce moe buty, joho wysowom widpowiw Mykoa, a pro sebe podumaw:
Spostereywyj!
Zwidsy more zdawaosia szcze krasywiszym. Wono wyhrawao miridamy wohniw.
A on, pohla, pohla, Mychaje!.. skryknuw Mykoa, wkazujuczy rukoju wdaynu. On e misto! Baczysz, pid prozorymy kowpakamy?
Milkowi tako wydajesia szczo schoe na misto, ae win dobre znaje, szczo to marewo.
A znajesz, jak wono zwesia? serjozno spytaw Mychajo. To misto annety!
I ce moe buty, ne strymaw usmiszky Mykoa.
Slidiw Dika jim znajty ne wdaosia.

U cikowytij temriawi misiacznoji noczi Robot orijentuwawsia ne zhirsze, jak ude,


pry Sonciu, joho czutywi fotementy spryjmay infraczerwone wyprominiuwannia, a
zaraz kona pyynka, koen kami na powerchni bukwalno paachkotiw bahriancem:
use widdawao tepo w choodnyj prostir. Tini paday ne w odyn bik, ae ce ne zawaao
Robotowi orijentuwatysia. Ne zwertajuczy najmenszoji uwahy na swojeridnis infraczerwonoho oswitennia, na joho neznanu lumy krasu, Robot prostuwaw do toho samoho monolita, jakyj wony dosliduway z Dikom.
Wpiznaw tu skelu szcze zdaeku. Kri sabke infraczerwone jiji switinnia znyzu
probywaosia ultragoube siajwo, szczo strumuwao z jakoho radiaktywnoho eementa.
O i szestygrannyk. Metaewoju rukoju Robot torkajesia pewnoho miscia, i luk
powilno widsuwajesia. Jak tilky Robot zajszow useredynu, otwir za nym zakrywsia.
W prymarnomu bahrianomu switli prostupaju jaki prystroji, czastyny i agrehaty
ustatkuwannia, kuli, cylindry, spirali, w jakych pulsuje bahriane swito.
Robot ide korydorom, z bokiw, kri prozori szestygrannyky, wydno sekciji cioho
dywnoho prymiszczennia.
Po krutych spiralach Robot krokuje whoru. O i werchnia sekcija. Stela w nij prozora kri neji wydno suzirja na czornomu nebi. Poseredyni wstanoweno szczo schoe
na ohoenyj mozok. Z nioho wytykajusia toneki sztyrky, nacze nejrony. Porucz sydinnia, de mih by wmostytysia son.
ROBOT. Otto Dik! Ja prynis wam gazu azotu i kysniu.
DIK (ozywajesia z jakoho bokowoho prymiszczennia ). Ja radyj, szczo ty pryjszow!
ROBOT (osofstwuje ). Bidoaszni istoty. Wony ne mou funkcinuwaty bez moeku gazu. A meni, krim eektroniw i magnitnoho pola, niczoho ne potribno.
DIK (zachody ). Sam boh prysaw meni takoho druha!
Chotiw popeskaty Robota po peczu, ae, wczasno schamenuwszy, odsmyknuw
ruku.
ROBOT. Mene prysaw Puhar. O baony, beri. (Dik pospiszno wchopyw dorohocinni baony ). Ja powedu was do ekipau.
DIK. Ty budesz mojim pomicznykom na ciomu kosmicznomu korabli. (Siw bila pryadu, szczo skydawsia na mozok ). Ty dopomoesz meni zrobyty neobchidni rozrachunky I my z toboju pidkorymo buntiwywu Zemlu! (Zamrijano ). O, koy b usi oti
trudiaszczi buy takymy robotamy!
ROBOT. Chiba ce wako zrobyty?
DIK. A dopomoesz?
ROBOT. Nam treba jty do Puharia. Taka programa.
DIK. Ty musysz suchaty mene. Zahla u swoju pamja
ROBOT. To mynue. Teper ja wykonuju nakazy ysze Puharia.
DIK (dejakyj czas sydy zamysenyj ). A proby ty pryjmajesz?
ROBOT. Ja czemnyj, kulturnyj Robot. Szczo wy prosyte?
DIK. Proszu tebe, drue, sia o u ce kriso i wymkny na kilka chwyyn.
ROBOT. Bu aska.
Robot siw, zrobyw jaki manipulaciji rukamy, zdryhnuwsia j zakamjaniw.
Dik schyywsia nad nym, szwydko widkryw na czoli szczytok, wyjniaw jaku kotuszku i, tak samo pospiszajuczy, prypasuwaw szczytok na misce.
Robot zdryhnuwsia, oyw.
DIK. Chto ty takyj?
ROBOT. Ne znaju.

DIK. Zapamjataj: ty mij rab!


ROBOT. Ja ne czuw takoho sowa. Szczo wono oznaczaje?
DIK. O, ce czudowe sowo! Rab znaczy suchnianyj, pokirnyj. Ty budesz wykonuwaty ysze moji nakazy.
ROBOT. Tak.
DIK. Ochoroniaty mene, dyktatora switu!
ROBOT. Tak.
DIK. W ciomu zoreloti yszywsia zapas radiaktywnoho palnoho. Spustysia w
energetycznyj sektor i, po moywosti, toczno wyznacz joho rozmiry.
ROBOT. Idu.
Dik wyprostawsia, schrestywszy ruky na hrudiach, chocza jomu j zawaaw skafandr. Na obyczczi w nioho buw wyraz boewilnoji weyczi.

Na stini, nawproty wchodu w mozajicznyj za, Iwan Makarowycz zaprymityw wystup metriw try wysotoju. Pidijszow, pylno ohlanuw. Ni, ce ne deformacija stiny i ne
eement architekturnoho oformennia. Sterszy pyluku, Iwan Makarowycz i tut pobaczyw szestygrannyky. Obereno pidwaujuczy sokyrkoju, poczaw odkoupuwaty jich.
Neschybne wnutrisznie czuttia pidkazuwao jomu, szczo tut szczo maje buty. I sprawdi,
widkrya nisza, w jakij miania napiwprozora perehorodka. Za neju szczo bowwanio.
Iwan Makarowycz zawahawsia: a szczo koy win poszkody jakyj unikum? Ta wse
nawaywsia i zachodywsia wyjmaty doszku. Na dywo, wona ehko piddawaasia.
Iwan Makarowycz a widstupyw: sprawdi, w niszi buo szczo unikalne. Tam sydia, niby hyboko zamysywszy, ludynopodibna istota. Ni woossia na weykij dowhastij hoowi, ni briw; rot i nis due schoi na ptaszynyj dziob. Oczi weyki, wypukli, byszcza, nacze amazni. Zdawaosia, wona oya, o zaraz pidwedesia i zahowory.
anneto, anneto! zahukaw Puhar. Pidijdi siudy!
Czoho wy tak schwyluwaysia? trymajuczy popered sebe ruky, diwczyna ruszya do Puharia.
Iwan Makarowycz pospiszyw jij nazustricz, pidwiw do niszi.
Ja tut rozkryw sarkofah, anneto, poapajte.
anneta dotorknuasia do hoowy mumitikowanoji istoty, prowea po jiji obyczcziu.
Ce mizorianyj mandriwnyk!
Tak, tak, anneto Z peresochoho rota Iwana Makarowycza wyrywawsia
szepit. Ja ne dumaju, szczo ce statuja, win koy buw ywyj
Obydwi ruky z szyrokymy dooniamy mumija trymaa na kolinach. W dooniach
pobyskuway jaki weyki bahatogrannyky, podibni do oczej cijeji istoty. anneta
wziaa jich, zniczewja prytuya odnoho sobi do oka i skryknua:
Ja baczu! Baczu!
Szczo tam wydno?
Puhar i sobi wziaw bahatogrannyk, ae ne mih niczoho rozhedity w niomu. Zhodom ue wyjawyo: jakszczo zapluszczyty oczi wyrazno pobaczysz ywi kartyny.
Jich spryjmaju bezposerednio zorowi centry mozku. Ae todi Iwan Makarowycz cioho
ne znaw i sperszu nawi ne powiryw annieti. A wona trymaa bahatogrannyka bila
czoa i sowamy peredawaa te, szczo baczya.
Panorama. Z ptaszynoho polotu wydno jake nezwyczajne misto. Wono rozkynuosia do samisikoho obriju, zdajesia, wsia powerchnia panety zajniata budiwlamy.
Nad nymy wysy, czy, skazaty b, pawaje, w atmosferi szcze jarus budiwel. Ti, szczo
wnyzu, pryzmy, kuby; nebesni bahatogrannyky, kuli.
Posered cioho mista wysoczy cykopiczna statuja. Nawi budynky, szczo trymajusia u powitri, ne pidnimajusia wyszcze jiji pojasa. Cia statuja gigantkyj chmaroczos, w jakomu, oczewydno, mistysia nerwowyj centr derawy. Werszyna chmaroczosa, szczo maje formu hoowy, ochopena temnym obruczem, na jakomu pobyskuju
czysenni sztyri anten. Czas wid czasu z nych zrywajusia etowi byskawky: mabu,
peredajusia impulsy-nakazy.
Na hrudiach statuji weykyj luk, w jakyj to zalitaju, to wylitaju zwidty litalni
aparaty-patformy z prozorymy bortamy. W aparatach sydia due powani pasayry.
Rozhortajesia panorama mista. De daeko wnyzu sucilni potoky jakycho mechanizmiw.
anneta prytulaje bahatogrannyk inszoju granniu i baczy inszi kartyny.
Prostoryj za. Arena poky szczo poronia. Prounay jaki rizki zwuky, i siudy z

odnoho boku ruszyw riad cych oryginalnych, po-swojemu krasywych istot. Rytmiczni
ruchy holiw, ruk, nih. Powilno krokuje riad, joho nazdohaniaje menszyj (moo, czy
szczo?), potim szcze menszyj Riad prochody kri riad, nacze na areni zjawlajesia
pokolinnia za pokolinniam, szczob wykonaty pryznaczenu rol i zijty nazawdy.
I tak prochodia usi prysutni. Ruchy jichni nadzwyczajno riznomanitni, ae pidkoreni odnomu narostajuczomu rytmu.
anneta znowu powertaje bahatogrannyk.
Zdajesia, wona ety na aparati w rozkrytu paszczu luka na hrudiach statuji
chmaroczosa. Za oformenyj u geometrycznomu styli. Oczewydno, widbuwajesia jaka
narada wojennoho charakteru. anneta podumaa tak, mabu, tomu, szczo wsi ci wysokorosli istoty roztaszuwaysia nawkoo pidwyszczennia, na jakomu wykonano schemu
jakoji terytoriji. Odyn (anneta tut e nazwaa joho Strategom) zajmaje misce bila rombowydnoji paneli, szczo skydajesia na pult uprawlinnia. Pered nym riady riznokolirnych knopok, ekrany, wsilaki pryady toszczo. Strateg szczo rizko howory, estykulujuczy ruczykamy, to wkazuje na kartu-schemu, to na knopky pulta. Prysutni odyn po
odnomu szczo howoria jomu prytyszenymy hoosamy, a win sydy pochmuryj i ychyj.
Puhar daje annieti inszyj bahatogrannyk.
Statuja szwydko widdalajesia. Z jiji anten zrywajusia byskawky-impulsy. I wse
misto widpywaje, padaje wnyz, tone w imli. We prostupaju kontury cioji panety.
Wydno jakyj gigantkyj cylindr ne to suputnyk, ne to zorelit. anneta niby opyniajesia w niomu w jakij kabini, de poseredyni stoji szczo schoe na weykyj pulsujuczyj mozok. Zwidsy jij wydno dysk panety. Na niomu to tut, to tam zjawlajusia jazyczky
spaachiw. Raptom pered oczyma zaswityosia, nenacze zjawywsia ekran teewizora. Na
ekrani dobre wydno powerchniu panety. Spaachy to straszenni wybuchy. anneta
baczy hrybowydni stowpy gazu. (Straszna robota atoma, bysnua dumka). Wydno,
jak padaju potroszczeni, ochopeni poumjam sporudy, wakyj dym sucilnoju peenoju
wkrywaje misto. Z toho dymu wysoczije tilky statuja-chmaroczos, jiji anteny posyaju i
posyaju nowi impulsy. Raptom slipuczyj spaach wynyk de pobyzu statuji, use zakryy czorni way dymu, szczo wse hromadyy i hromadyy uhoru, do samisikoho
neba. Koy dym rozijszowsia, chmaroczosa we ne buo. Mabu, zorelit, zwidky prowadyasia zjomka, poczaw widdalatysia, bo dysk panety stawaw use menszym. Ae szcze
dowho wydno buo, jak panetu dziobay hostri spaachy wybuchiw.
Strachittia, skazaa anneta, widdajuczy bahatogrannyky Iwanu Makarowyczu. Newe tilky oci, szczo pryetiy siudy, i wriatuwaysia? I de e musy buty jichnij
zorelit, moe, w niomu znajdesia szcze bahato podibnych kinolmiw? Moe, my diznajemo, szczo z nymy staosia tut?
Ja te hadaju, pohodywsia Iwan Makarowycz. Win pomowczaw, szczo pryhadujuczy, potim spytaw: A otoj Dikiw seenit czasom ne z kosmicznoho korabla?
Win ne kazaw, ae cikom imowirno, widpowia anneta. Radiaktywnyj
eement u czystomu wyhladi de b win joho wziaw?
Powernuysia Milko i Zahorkyj, weseli, zbudeni. Poskyday skafandry.
Nafta! wyhuknuw Mykoa.
Rosyny! powidomyw Mychajo.
Newe rosyny? zdywuwawsia Puhar.
O tut, u sumci, Mychajo podaw jomu swij riukzak. Bili, jak snih.
Puhar wyjniaw mut stebe i pobaczyw, szczo wony zowsim czorni!
A buy jak snih? Oce prystosuwannia do umow!
Szczo wy teper skaete pro yttia na Misiaci, Iwane Makarowyczu? spytaw
Mykoa, pokazujuczy naftu. Ade wona utworyasia iz ywych organizmiw?
Puhar poczaw pryhladatysia do ridyny. Sprobuwaw zapayty hory! Sumniwu
ne buo: nafta. Zahorkyj torestwuwaw. Ae profesor ne pospiszaw z wysnowkamy.

Sprawa w tomu, dorohyj drue, poczaw win, wytyrajuczy palci, szczo same
pytannia pro pochodennia nafty szcze ne zowsim jasne
Tobto? nastoroywsia Mykoa.
Meni zdajesia, szczo wy poday dokaz neorganicznoho pochodennia nafty
Rozumijete? Neorganicznoho! Mykoa chotiw szczo zapereczyty, ae profesor zupynyw joho. Ne budemo zaraz dyskutuwaty, bo probema zanadto serjozna i potrebuje
hybokoho wywczennia. A czasu na dyskusiji u nas nema. Je nahalniszi sprawy.
Dopowniujuczy odyn odnoho, Iwan Makarowycz i anneta rozpowiy pro kinolm. Tilky teper chopci zwernuy uwahu na mizorianoho mandriwnyka, szczo sydiw u niszi, pobyskujuczy swojimy weykymy opukymy oczyma. Wychodyo, szczo tut
yy ne seenity
Ote, Dik, oczewydno, w kosmicznomu korabli pidsumuwaw Puhar.
Wyriszyy zrazu ity na poszuky.
Pered tym jak nadity skafandry chopci pidijszy do zaurenoji annety.
My wam podaruway more! poartuwaw Mychajo.
Tak, teper na karti Misiacia bude more annety, zihriw jij podychom szczoku
Zahorkyj.
Diwczyna usmichnuasia.

Dik hariaczkowo doszukuwawsia sekretiw keruwannia zorelotom. Chocz win i buw


doswidczenym teoretykom i praktykom raketobuduwannia, prote na konomu kroci natraplaw na skadni hoowoomky. I ce buo cikom pryrodno: ade inenerna dumka na
newidomij paneti, de stworyy cej gigantkyj kosmicznyj korabel, rozwywaasia zowsim
inszymy szlachamy. Otto Dik maw wysoku technicznu kwalikaciju, i, zresztoju, jomu
wdaosia rozkryty bahato tajemny konstrukciji. Obslidujuczy mozkopodibnyj pult keruwannia, win zdohadawsia, szczo cia modelujucza ustanowka musy praciuwaty pid
wpywom bitokiw, ae nijak ne mih doszukatysia sposobu jich peredaczi.
Win stawaw bila pulta i napruuwaw usiu swoju syu woli nijakoji reakciji ne
buo.
Newdaczi nerwuway joho. To win prymruuwaw oczi, i todi wony chowaysia pid
hustymy browamy, to styskuwaw szczeepy, szczo a owna nabihay. Neterpinnia, zlis
peky joho, na obyczczi zjawlaasia straszna hrymasa. Win szastaw po sekcijach zorelota, zazyrajuczy w usi kutoczky, pylno szukajuczy schemy uprawlinnia. W odnomu misci natrapyw na bahatogrannyky tocznisiko taki, jak oto bila mumiji, potrymawpotrymaw i burnuw, jak nepotrib. Tut e znajszow jakyj pojas eastycznyj, hnuczkyj
materi iz takymy samymy sztyrkamy, jak i mozkopodibnyj pult. Dowho rozhladaw
win cej pojas, rachuwaw sztyrky, spiwstawlaw jich iz tymy, szczo na pulti. Potim daw
Robotowi:
Doslidy ciu ricz.
Robot spriamuwaw na pojas swoji objektywy i wziawsia retelno wywczaty. Nebahato czasu potribno buo jomu, szczob wyznaczyty zyczni wastywosti, budowu pojasa.
Ce pryad newidomoho pryznaczennia, dopowiw metaewym hoosom.
Obyczczia Dika oswityosia torestwujuczoju posmiszkoju. Pryad!
Ce didema kermanycza! wyhuknuw win, triasuczy pojasom nad hoowoju.
Zaraz e wyjdy nazowni i peredaj radigramu: Otto Dik, dyktator switu, nakazuje
wsim imperatoram, korolam, premjer-ministram, kniaziam, nehusam, sutanam i wsiakym inszym szacham prybuty na Domoungmu dla pryjniattia prysiahy i zakadky stoyci Wseswitu. Nepokirni derawy budu znyszczeni doszczentu. Zapysaw?
Tak, woodariu.
Idy.
Robot piszow. Dik pospiszno powidkrywaw krany baoniw, i zwidty zakurywsia
gaz. Potribno buo stworyty w kabini atmosferu. Potim win widchyyw szoom skafandra
i nadiw toho pojasa sobi na hoowu, nacze koluczyj winok. Na pulti poczao perebihaty
newyrazne swito, pult oyw.
Boewilna radis zbysnua w oczach Dika.
Pojas, zaweykyj dla joho hoowy, spadaw. Jak tilky win zsunuwsia pult pohas.
Teper nemaje sumniwu: bitoky ponesu nakazy na wsi agrehaty!.. Dik perewiriaje diju
pojasa szcze i szcze. Efekt raziuczyj.
Ta szczo ce raptom win zadychajesia, spazmy dusza horo, tumanysia zir. Kydajesia do zapasnych baoniw, spotykajesia, padaje. Powernuwsia Robot, pidnimaje
joho i tilky zatrymuje. adibna Dikowa ruka tiahnesia do baona i nijak ne moe dotiahnutysia. Nareszti distaw, uchopyw mundsztuk zubamy, hyboko wdychnuw. Atmosfera, wychody, rozridena, treba na wsiak wypadok strachuwatysia. Pidbadiorenyj kysnem, pidwiwsia, znowu nadiw pojasa na hoowu.
Zaraz Dik ne metuszywsia, ne hariaczkuwaw. Win powilno pidijszow do pulta, jak
do ertownyka, wszczer spownenyj wasnoji weyczi. Prawda, zatyczka w zubach u
wyhladi masywnoho mundsztuka zmenszya b ciu weycz dla storonnioho oka, ae tut

nikoho, krim Robota, ne buo.


Pult oyw, zapulsuway zwywyny kibernetycznoho mozku, zaswitywsia na stini
ekran, pokazujuczy nawkoyszniu miscewis. Postupowo na niomu zrynuw houbuwatyj
dysk Zemla. Dik dumaw pro Zemlu, i o wona pered joho oczyma! Ote, koncentruj
wolu i wedy cej kosmicznyj korabel tudy, kudy wyriszyw. Szczo take zemni rakety suproty cioho czuda genilnoji dumky? I win, Otto Dik, zbahnuw usi tajemnyci zorelota,
usi zygzagy dumky, szczo joho stworya. Win opustysia na Domoungmu, zbuduje
krysztaewyj paac w nadchmarnij wysokosti O, tilky win podumaw pro Himaaji, a
okatory we znajszy dach switu na ekrani zabiliy snihowi werszyny. Tudy, tudy!
Win oszczasywy ludstwo, wziawszy joho dolu u swoji ruky. Na Zemli pocznesia sprawnij zootyj wik! Ae spoczatku
Dik powernuw hoowu do Robota i, styskujuczy zubamy mundsztuk, poczaw szczo
mukaty. Zwukiw maje ne buo czuty, tilky obyczczia krywyosia hrymasamy Ce
mao oznaczaty uroczysti sowa:
O rabe mij! Zatiam nazawdy ociu chwyynu. Zaraz my rynemosia na Zemlu,
szczob oswiyty jiji atomnym doszczem!
Robot namahawsia rozszyfruwaty Dikowu mimiku, ae nawi joho doskonayj analizator ne zmih wowyty w nij jakoji ogicznoji poslidownosti. Dywlaczy na swoho woodaria, win dopowiw:
Zorelit hotowyj startuwaty!
Dik siw na prostore sydinnia skrajeczku, nachyywsia do pulta.
Uwe objem kibernetycznoho mozku zrobywsia prozorym, znyzu joho ochopyy
bahriani pelustky, i jichni widswity nadaway obyczcziu Dika zowisnoho wyrazu. Nawi Robot u ciu chwyynu stojaw, jak ywyj: po niomu chwylamy kotyosia hariacze swito. Z pelustok poczay wychopluwatysia bili striy, spirali i slipuczi kubky. Zdawaosia,
nasuwaje hroza hromu ne czuty, ta byskawky szmatuju nebo. A boewilna wola
Dika posyaa wse nowi j nowi impulsy bistrumiw. Zamyhotiw czerwonyj ekranyk na
hrudiach Robota sygna nebezpeky. Ae Dik ne pomiczaw niczoho, joho rozszyreni
oczi poyray burchajuczyj switom pult
I raptom slipuczyj spaach, bezzwucznyj wybuch strasznoji syy W jaku korotku my i zorelit, i Dik z joho mechanicznym rabom peretworyysia na due szkidywe
dla wsioho ywoho wyprominiuwannia. I wse ce pohynuw czornyj prostir
Cej wybuch pomityy czysenni obserwatoriji Zemli. Ta j ne dywo, ade win opayw
weyczeznu powerchniu Misiacia, ponad 10 000 kwadratnych kiometriw.
Zahorkomu i Milku prosto poszczastyo, szczo wony ne wstyhy wyjty na powerchniu, a krokuway anadamy peczer, baakajuczy pro annetu, bahatogrannyky i daeku panetu bila Proksimy Centawra, spustoszenu atomnoju wijnoju.

Mynua dowha misiaczna nicz. Czotyrnadcia zemnych dib czorna ti wysmoktuwaa z powerchni Misiacia tepo. Ta o na zatinenomu dysku odna po odnij spaachuju
jaki bili toczky. To soniaczni promeni wpay na werszyny wysokych hir. Ce we narodujesia nowyj de druhyj weykyj de perebuwannia ludej na Misiaci. Dowhotrywaa nicz widstupaje pered soncem. Wono postupowo zaywaje hirki chrebty, spuskajesia wse nycze, nycze O czerknuosia powaenoji Komety hostro bysnuw iluminator.
Zahorkyj iszow do litalnoho aparata. Koen spaach minerau, kona iskra, wykresana Soncem, widuniuwaa muzykoju w joho serci. Jaka riznomanitna pryroda, jake
bahatiuszcze yttia!
Zahorkyj widrazu beresia nastrojuwaty radistanciju.
W eteri tycho. Dowho sydy Mykoa, niby prysuchajuczy do cijeji neporusznoji
kosmicznoji tyszi. Zadumawsia, zamrijawsia. Dywysia na pustelnyj misiacznyj krajewyd, a baczy insze.
O jomu czitko ujawlajesia misiacznyj cyrk, nad jakym pobyskuje prozore skepinnia. Pid tym skepinniam budynky, wuyci, mcza maszyny, chodia ludy
A w horach tym czasom praciuju atmosferohenni aparaty. Ce poczawsia druhyj
etap oywennia liji Zemli ludy stworiuju atmosferu; Nebo iz czornoho staje
temno-synim, switliszaje, houbije. Ludy skydaju skafandry. Propywaje chmara, bryzkaje doszcz, i pownysia, pownysia strumok Pyne szyroka rika, a na nij korabli
Diwczyna, schoa na annetu, machaje komu rukoju. A tam dali syniju lisy, biliju
mista, zdijmajesia wertolit
Pi pi pi
Zazwuczay sygnay w nawusznykach, Zahorkyj a strepenuwsia, niby prokydajuczy zi swojich mrij. U nawusznykach poczuosia:
meta, idemo na posadku, Kometa
Na czornomu nebi pomi zirok Mykoa pomityw sribnu rysoczku. Szwydko zahoworyw u mikrofon, i radis styskuwaa joho hrudy. Zemla, ridna Witczyzna posaa jim
dopomohu!..
A rysoczka roste, roste, we schoa na wereteno. Z nynioho kincia wychopywsia
zootyj snip, raketa powoli opustyasia za hirki szpyli.
Trioch czoowik z ekipau Komety-2 Zahorkyj wiz do mozajicznoho zau.
Reszta yszyasia na pato, szczob rozpoczaty roboty po pidniattiu powaenoji wybuchom
rakety.
W ekipai Komety-2 buy, zwyczajno, dobre znajomi Mykoli kosmonawty. ysze
dwoch win ne spodiwawsia tut zustrity: seenografa, szczo buw desiatytysiacznym pretendentom na polit u kosmos, i likaria, wid jakoho we czas u kosmos etiy sami proklony. Likarem bua Olha. Tak, ta sama Olha, jaka ne puskaa joho w polit, jaka nawi
ne wyjsza poproszczatysia z nym u toj znamennyj de. Ta sama?.. Koy Mykoa
pidniawsia w kabinu i wona prostiaha jomu ruky, szczo niby promajnuo znajome,
szczo niby ozwaosia daeke-daeke Win potrias jij ruky, nawi pociuwaw jiji. Ae win
ciuwaw i wsich inszych. Dywywsia na neji, a dumaw pro annetu. I, moe, Olha widczua ti dumky, tu trywohu, bo widrazu pochwayasia, szczo maje liky i specilnu
aparaturu dla likuwannia oczej, wraenych promenewoju chworoboju. Wona skazaa,
szczo likuwannia treba poczaty newidkadno, i pospiszya z Mykooju do hybynnoho
mista. Do nych pryjednaosia szcze dwoje.
Jak e tobi wdaosia staty kosmonawtom? dywuwawsia Mykoa.

Ta jakyj tam z mene kosmonawt? machnua rukoju Olha. Ja prosto pasayr


Pasayr? weseo perepytaw Mykoa. Tak ce zdorowo!
Czoho ty smijeszsia? nastoroyasia Olha.
Baczysz, kosmonawtiw ue je czymao, a pasayriw Ty persza! Ni, serjozno,
ty perszyj pasayr w istoriji mipanetnych spoucze!
Dobre we, pomowcz.
Ae Mykoa ne mih mowczaty. To artuwaw, to howoryw serjozno, ae ne zamowkaw i na chwyynu. Rozpowiw pro chram, naftu i bili rosyny, szczo poczorniy w
temriawi. Same zaraz, koy wony jszy peczernymy anadamy, win podumaw i skazaw,
szczo, moe, ti rosyny wysijay kosmiczni mandriwnyky, moe, wony probuway prystosuwaty Misia do yttia. Olha na ce skazaa:
Ne zeeniju tut uky, ta j nikoy ne budu.
Moe, wona pryhadaa toj de, koy win, strybnuwszy z paraszutom, tooczyw z
neju husti trawy?
A ja wiriu: cwistymu tut kwity! weseo skazaw, pohladajuczy na suputnykiw.
Bujatyme zee! Spoczatku, moe, w oranerejach, a potim
Wirno, wirno, Mykoo! pidtrymay towaryszi.
Olha promowczaa. Mikrofon donosyw Zahorkomu jiji riwne dychannia.
Mozajicznyj za, de prybulci skynuy swoji skafandry, sprawyw na nych szcze bilsze
wraennia, ni chram. Rozhladay mumiju mizorianoho mandriwnyka, mozajiku, szczo
szyrokym pojasom ochopluwaa stiny zau, i koen widczuw podych zapamoroczywo daekych prostoriw, podych, szczo dochodyw iz temnych hybyn czasu.
Olha tilky pobinym pohladom kowznua po mozajikach, a na mumiju nawi ne
hlanua. Popriamuwaa do annety, szczo sydia bila pidniia statuji, i, ne duczy, poky
jich poznajomy Mykoa, zahoworya z diwczynoju. Koy Zahorkyj pidijszow do nych,
Olha we rozpytuwaa annetu pro obstawyny tijeji tragicznoji podiji, rozpakowuwaa
jakyj nowekyj aparat. Mykoli skazaa:
Je pidstawy wwaaty, szczo ce odne z jawyszcz promenewoji kontuziji.
Jak, jak wy skazay? anneta a podaasia wpered.
Jiji pohlad krajaw Mykoli serce.
Promenewa kontuzija ahidno skazaa Olha.
Ja te tak dumaw, dodaw Mykoa.
A ce nezworotne jawyszcze? spytaa anneta.
W jiji hoosi brynia trywoha.
Zaspokojsia, anneto, z jakoju osobywoju tepotoju skazaw Mykoa i pokaw
jij ruku na tenditne pecze. Ty pobaczysz swoji gaaktyky
I my zakinczymo symfoniju, Mykolu?
My jiji budemo tworyty use yttia.
Olha zitchnua i, powernuwszy wmykacza na czornij kryszci aparata, promowya
wdawano weseym hoosom:
Wy j tak pobaczyy, anneto, bilsze, ni ja, a szcze stilky wam odkryjesia!
Wy tako dumajete, szczo zir widnowysia? anneta wchopya Olhu za ruky.
Skai, skai!
Obowjazkowo! Olyn hoos dzweniw. U nas je weykyj doswid szcze z tych
rokiw, koy dowodyosia likuwaty ertwy ostannich wyprobuwa u Sachari Budete,
budete baczyty!
Wony tysnuy odna odnij ruky, a Mykoa stojaw zworuszenyj czystotoju ludkych
poczuttiw.

Na pato, zaytomu soncem, stoja dwi rakety, nacieni w czorne oksamytowe nebo.
Obydwa ekipai dobre popraciuway, szczob zwesty na apy-amortyzatory Kometu-1.
I chto iz nowoprybuych kosmonawtiw raptom wyhuknuw:
W nebi Zemla!
Cej wyhuk radichwyli chlupnuy w szemofony, i koen zader hoowu, szczob podywytysia na Zemlu. I tak wony dowho stojay neporuszno, posyajuczy ridnij paneti
promeni swojich oczej, swoji czuttia i dumky. A wona siajaa na czornomu tli riwnym
houbym siajwom, dywowyna kula, szczo nawi z cijeji widdali wraaa swojeju weyczynoju i weyczcziu.
W nebi Zemla!
Kosmonawty szcze w poloti baczyy jiji zboku, ochopluway jiji zorom usiu, ae zaraz u cych sowach bua nowyzna widkryttia. Tak, tak, widkryttia. Bo dosi, wasne,
nichto ne zahostriuwaw na ciomu fakti uwahy. A w ciu my usich wrazya dumka: ta ce
sprawnie czudo, szczo nad hoowamy siaje Zemla; Zemla z jiji okeanamy i moriamy,
riczkamy i lisamy, riwnynamy i hirkymy kriaamy; Zemla z jiji mistamy i seamy, korablamy i eektrowozamy, domennymy peczamy i hidrostancijamy; Zemla z jiji witramy
i cykonamy, z jiji doszczamy i snihopadamy, byskawkamy i hromamy Jak e daeko
siahnuy ludy w swojij newtomnij dijalnosti, u swojemu nestrymnomu rozwytku!
Zachopeni oczi dywyysia na osiajnu kulu.
W nebi Zemla!

Nicz bua naproczud harna tycha, jasna i tepa. Nad hoowoju bezzwuczno pynuw Czumakyj Szlach, nacze sribna rika. Joho tumannyj obszyr nawiwaw na ludej
jaki newyrazni poczuttia. Tam, daeko-daeko, miridy son i panet zywaysia w odne
siajwo, prymarne i nejmowirne. Newe j tam je Zemli, naseeni myslaczymy istotamy?
Newe j tam je szczastia i stradannia, radis i smutok?
Iz-za temnoji stiny derew neczutno wypyw Misia. Joho blide swito zayo podwirja obserwatoriji, i teper buo dobre wydno i kruhli pawiljony iz sferycznymy dachamy, i kilkoch ludej, szczo mowczky sydiy na awoczci bila hoownoho korpusu. Tut
buo dwi inky, junak ta dwoje pidlitkiw chopczyk i diwczynka. Do moodszoji inky
tuyasia diwczynka, pewno, jiji doczka, bila starszoji wmostywsia chope, due schoyj
na junaka, szczo sydiw na kraju awoczky. Ta wono j ne dywno, szczo wony schoi, ce
syny Petra Petrowycza, naczalnyka ekspedyciji, szczo wyetia na Weneru. Starsza
inka to jichnia maty. Moodsza sestra inszoho astronawta, inenera Pidhajnoho.
Wona pryjsza do obserwatoriji z doczkoju. Pidlitky, wydno, zmoryysia, tepa nicz nasyaa na nych son, i wony drimay bila swojich materiw.
Pidy, moe, szczo je tycho skazaa starsza inka, ne powertajuczy hoowy.
Junak mowczky pidwiwsia i szwydko piszow do wysokych dwerej hoownoho korpusu. inky z dimy sydiy neruchomo, nacze kamjani. Wony sydiy mowczky, niby suchajuczy hybokyj, bezmenyj prostir, szczo pohynuw dorohych jim ludej. Postijnyj
zwjazok pidtrymuwawsia z raketoju uwe czas, poky ne zdijniaasia eektromagnitna
buria. Jakszczo na Zemli wyjszy z adu czysenni radi- j teefonni stanciji, teegrafni
liniji, to szczo we howoryty pro raketu, jaka potrapya w samyj wyr eektromagnitnoji
buri! Kri szum i trisk u pryjmaczach na poczatku szcze wdawaosia wpijmaty okremi
frazy, sowa. Pidhajnyj powidomyw pro katastroczni wybuchy na Sonci, peredaw pokazannia pryadiw. A potim potim ysze szum i trisk unay z potemniych ekraniw.

Usi ci dni punkt zwjazku z raketoju, obadnanyj u hoownomu korpusi obserwatoriji, bezpererwno atakuway korespondenty, ade miljony ludej oczikuway powidome
pro polit Mriji, a ridni, strywoeni doeju astronawtiw, dniuway j noczuway tut. Szczo
z raketoju? Czy ywyj jiji ekipa?
Powilno pyw u nebi Misia, bajduyj do ludkych pereywa, neczutno peresuwaysia po trawi tini derew. Tini pidkradaysia do ludej, we pokryy jich po hrudy, ae
holiw, oswitenych prominniam, nijak ne mohy siahnuty.
Powernuwsia junak. We po tomu, jak win iszow, powilno, nacze nechotia,
wydno buo, szczo niczoho wtisznoho win ne wznaw. Ae inky wse spytay:
Nu szczo?
Ne czuty?
Nema niczoho. Mowcza.
Junak znowu sidaje skraju awky, obpyrajesia liktiamy ob kolina, kade na dooni
hoowu.
Aniczohisiko? perepytuje maty.
Ni zwuku, widpowidaje junak. Dzwonyw iz Ama-Ata didu Nadiji. Win
dzwony czerez koni dwi hodyny, jomu skazay te same: Zwjazok z raketoju obirwawsia.
Nadija ce tretij czen ekipau, onuka staroho astrobotanika, jakyj praciuje w
hirkij obserwatoriji de bila Ama-Ata. Chorosza, mya diwczyna, szczo teper z neju?
Z dwerej hoownoho korpusu obserwatoriji wyjszow wysokyj chudyj czoowik w
okularach. inky strepenuysia: moe, je zwistka?
Czoowik pidijszow, zniaw okulary i poczaw staranno protyraty jich.
Ni, ni, szwydko skazaw win, nijakych wistej nema. Ae wy zaspokojtesia i
jite dodomu Zresztoju, niczoho ne staosia. Oczewydno, wyjszow z adu jichnij peredawacz. Wony joho naahodia, i zwjazok my wstanowymo rano czy pizno Widrazu
spowistymo was. Posuchajte mene, jite dodomu, we piznia hodyna i dity zmuczyysia.
inky ne wstaway.
Nu to jak? Zhoda?
Pidwiwsia junak:
Pojimo we.
Harazd, obizwaasia joho maty, pojidemo. Poczekajemo szcze chocz hodynu
i pojidemo. Moe, same zaraz wam poszczasty wstanowyty zwjazok
Nu dobre, zhodywsia junak. Odnu hodynu, ne bilsze.
A ja radyw by ne czekaty, wysokyj czoowik nareszti zakinczyw wytyraty
okulary, nadiw jich i piszow do korpusu.
Win maw raciju. Ne tilky otijeji hodyny, wsioho yttia cych inok ne wystaczyo b,
szczob didatysia powernennia astronawtiw. Stanu dorosymy jichni dity, postariju, a
swojich bakiw ne didusia. Z czasom na Weneru poetia nowi ekspedyciji, a pro ciu
inkoy zhaduwatymu jak pro dawnij epizod w istoriji kosmonawtyky. Chto iz uczenych
napysze w swojij knyci: Zwjazok z raketoju obirwawsia, i dola jiji yszyasia newidomoju.
Ta pro ce inky ne mohy znaty, wony dowho szcze sydiy na awci, i nad jichnimy
hoowamy pyw nespynnoju rikoju wicznyj Czumakyj Szlach.

Krywawyj tuman zastyaje meni oczi, straszenno boy hoowa, wona, zdajesia,
o-o trisne. Poworuchnuty rukamy ne mou, ta de tam ruky, nawi palciw ne zdoaju
zruszyty. achywa sya ocioho szaenoho pryskorennia rozpluszczuje tio Jak to moji
druzi, czy szcze ywi? I czomu ne praciuje racija? Ach, tak, cej eektromagnitnyj buran
W hoowi Ihoria Pidhajnoho wse zmiszaosia, pereputao, zatanciuwao czudernakymy wizerunkamy, jakoju mozajikoju riznobarwnych plam, linij. Sered cioho
chaosu swidomis wydilaa sribnyj serpyk, otoczenyj etowym byskom. Wenera
Wenera prorywaasia newowyma dumka. A serpyk widpywaw za czerwonyj horyzont, nawi wako buo za nym steyty, potim wraz nabyawsia do samoho oka. Ihor
porynaw u zabuttia, maryw: Wenera Wenera
Tak, ekspedycija wyruszya z Zemli na Weneru. Metaewa raketa z ptycznoju
nazwoju Mrija startuwaa szczasywo. Troje astronawtiw eay u specilnych naduwnych kostiumach i tomu poriwniano ehko wytrymay pryskorennia. A koy dwyhun perestaw praciuwaty i raketa pomczaa z postijnoju szwydkistiu 11,3 kiometra na sekundu widczuy sebe zowsim ehko, mona skazaty badioro. Znyka waha, i ce
zawdao czymao prykrostej Nadiji Smereczankij; i naczalnyk ekspedyciji Petro Petrowycz, i inener Pidhajnyj ne raz litay na Misia, wona u kosmicznij ekspedyciji wpersze. Ne widczuwajuczy nijakoji wahy, diwczyna robya dosy nezhrabni ruchy. Ae ce
tilky weseyo jiji.
Zate na Weneri chodytymu kraszcze! usmichaasia Nadija. Ja zroblu buket
iz tamtesznich trojand!
Jiji hoos myuwaw such. Polowa kwitka prozwaw Nadiju Pidhajnyj.
Perszi try tyni podoroi mynuy szczasywo. Wsi troje poczuway sebe dobre, prowadyy naukowu robotu, widpoczyway; serjozni rozmowy peresypaysia artamy, dotepamy.
W iluminatory wydno buo riznobarwni rozsypy zir, daenia Zemla, a Misia, zdawaosia, pidchodyw do neji wse bycze.
Nadija szczodenno robya zapysy w bortowomu urnali. O i zaraz wona sia w
swoje kriso, jake pry potrebi mona peretworyty na liko, i, pokawszy na kolina urna,
poczaa zapysuwaty podiji ostannioho dnia.
Ekspedycija na Weneru rozrachowana bilsze jak na dwa roky: 146 dib treba etity
do panety, ponad rik pobuty tam, szczob wydaty potribnoho pooennia Zemli Z
cioho rozrachunku zrobeno i zapas charcziw, kysniu ta wody.
Nadija zamysya. Ech, jakby mona buo zahlanuty w majbutnie szczo jich tam
de?
Majbutnie Nezrymo wchody wono w siohodni, zywajesia z nym, widpywaje i
we dywy robysia wczorasznim, mynuym. De te dytynstwo? Zmaeczku Nadija
yszyasia bez materi: wona zahynua pid czas awicijnoji katastrofy. Diwczynku zabraw do sebe didu widomyj astrobotanik. yy wony wysoko w horach, de roztaszuwaasia obserwatorija. Didu nawczyw jiji lubyty pryrodu, rozumitysia na rosynach, ae
w daeki ekspedyciji ne braw. Nadija mrijaa staty dorosoju nezczuasia, koy j wyrosa. W szkoli mrijaa pro uniwersytet, wstupya, zwyczajno, na biogicznyj. A jak daeko buo do joho zakinczennia! Nareszti j ce majbutnie stao mynuym: wona oderaa
dypom. I znowu w dayni pryjdesznioho wymalowuwaa jiji nowa mrija, nawijana sywym didusem: polit u mipanetnyj prostir. Ja twojimy oczyma pobaczu rosynnis inszoho switu, howoryw jij didu. Ty prywezesz meni z Wenery bahatiuszczyj herbarij Ja perekonanyj, szczo tam bujaje rosynnis, chocz moji oponenty twerdia insze.

I staryj wczenyj domihsia, szczo Nadiju wkluczyy do skadu ekspedyciji. Wona musya
wykonaty czymau programu po wywczenniu optycznych wastywostej rosynnosti na
Weneri, prosteyty jichnij wzajemozwjazok z atmosfernym tyskom toszczo.
Ty zrobysz znacznyj wkad w astrobotaniku, napuczuwaw didu, jakszczo
wdumywo i staranno popraciujesz
Jak wona daa, szczob szwydsze jszow czas, szczob skorisze w polit! I o ce wymrijane pryjdesznie nabyzyo, i ce we ne majbutnie, a siohodnisznie. Wona mczy iz
swojimy towaryszamy w kosmicznomu korabli. Szczo jich czekaje na Weneri?
Naczalnyk ekspedyciji Petro Petrowycz micnyj czoowik z korotko pidstryenymy wusamy i hostrym pohladom sirych oczej buw inicitorom cioho perelotu. Pisla
toho jak Radiankyj Sojuz perszym u switi stworyw kosmicznu raketu i naszi wczeni, w
tomu czysli j Petro Petrowycz, pobuway na Misiaci, postao pytannia pro sporiadennia
ekspedyciji do susidnich panet Marsa czy Wenery. Pryrodno, szczo Mars prywertaw
uwahu bahatioch, ae Petru Petrowyczu wdaosia perekonaty wczenych z Akademiji posaty raketu spoczatku na Weneru.
Spektroskopiczne doslidennia cijeji panety pokazao, szczo w jiji atmosferi wysokyj procent wuhekysoho gazu. Spyrajuczy na cej fakt, dejaki astronomy poczay howoryty pro moodis Wenery. Ce dywuwao Petra Petrowycza. Czomu wony wwaaju,
szczo Wenera moodsza za Zemlu? Tilky tomu, szczo wyjaweno wuhekysotu u werchnich szarach atmosfery? Ade ni odna z kosmogonicznych hipotez, poczynajuczy z hipotezy Kanta-apasa i kinczajuczy hipotezamy Szmidta i Fesenkowa, ne daje najmenszych pidstaw prypuskaty, szczo Wenera moodsza wid swojich sester-panet. Ciu
dumku i widstojuwaw Petro Petrowycz, wystupajuczy z publicznymy ekcijamy na dysputach, zasidanniach i konferencijach.
W osobi Ihoria Pidhajnoho entuzista kosmicznych perelotiw Petro Petrowycz
znajszow spilnyka i druha. Raz po raz kujowdiaczy pjatirneju swoju pysznu szeweluru,
Pidhajnyj howoryw: Zwyczajno, sperszu na Weneru!
Chiba mohy wony yszytysia ostoro, koy postao pytannia pro ekspedyciju?
Petro Petrowycz buw ludynoju nauky i, szczob posuyty jij, ne zupyniawsia ni pered jakymy nebezpekamy. Widomyj wczenyj, win buw razom z tym prostoju ludynoju,
czasto artuwaw, torkajuczy palcem szczitoczku bursztynowoho wusa. O i zaraz, usmichajuczy samymy oczyma, win skazaw:
Moe, pora, druzi, pidkripyty?
Ja za, usmichnuwsia Pidhajnyj.
Pidijszy do stoyka, w specilni hnizda jakoho Nadijczyni dbajywi ruky we pokay jiu: konserwy, riznu suszenynu, witaminni tabetky, tiubyky z kaorijnymy pastamy. Odyn tiubyk wysyznuw iz trymacza i powilno pawaw nad stoom, nacze ihraszkowyj dyryabl.
Jakby oce swiych owocziw! zitchnua Nadija, wpijmawszy tiubyka i wstawlajuczy joho w hnizdo. Mona b zrobyty saat z ohiroczkiw, cybulky, pomidoriw Zaprawyty smetankoju!
Czoowiky zahoworyy, perebywajuczy odyn odnoho:
A czeresze ne choczete? Takych oto sokowytych, u rosi
A suny?
Hadaju, szczo j wid moodekoji kartopelky ne widmowyysia b
Petro Petrowycz usmichnuwsia:
Baczyte, skilky smacznoho roste na Zemli, a szcze, buwaje, j remstwuju na neji.
Tak, na Zemli idealni umowy dla yttia, poczaa osofstwuwaty Nadija.
Tilky szcze daeko ne wsi ludy nawczyysia hospodariuwaty po-ludkomu. Ja we ne
kau pro te, szczo suchodi u weykij miri po-warwarkomu spustoszujesia. Bezmeni
prostory okeaniw maje ne wykorystowujusia. A wodoju pokryto try czwerti zemnoji

kuli!
A nadra? trusnuw szeweluroju inener. Chiba wony ekspuatujusia tak,
jak slid?
Zawjazaasia hostra dyskusija. Moe, ciomu spryjao te, szczo naszi krytyky perebuway za meamy Zemli, poza jiji wadoju, dywyysia na neji zboku? Czy, moe, suchi
konserwy piddaway ujidywosti? W usiakomu razi, bidnomu ludstwu perepao na horichy. Osobywo wid Nadijky. Wona wwaaa, szczo chocz ludstwo j rozszczepyo atom,
chocz i siahnuo w mipanetnyj prostir, ta uspichy ci ne mou prykryty zahalnoji widstaosti. Nawpaky, wony tilky pidkresluju jiji! Na wsich kontynentach rozszyriujusia
pusteli, zmenszujesia poszcza lisiw. W doistoryczni czasy zeeniy hory w Sachari,
wony buy wkryti rozkisznymy lisamy. Wnaslidok znyszczennia lisiw zminywsia klimat
weyczeznych rajoniw: Mesopotamiji, Arawiji, Maoji Aziji Miliju, zowsim peresychaju riczky, wywitriujesia rodiuczyj szar gruntu. ysze za odno stolittia maje czwer
obrobluwanych zemel wsioho switu staa bezplidnoju. Ce doriwniuje terytoriji Franciji,
Ispaniji, Portuhaliji, Italiji i Szwejcariji razom uziatych. Do toho , ludstwo rozdyraju
supereczky, i jakszczo wono ne schamenesia
Rozmowa pererwaasia na piwsowi: nespodiwano zatanciuway sygnalni wohnyky
pulta uprawlinnia. Petro Petrowycz i Pidhajnyj perehlanuysia, potim inener kynuwsia
do pulta, a naczalnyk do teeskopa. Ne widrywajuczy wid matowoho okulara, pryznaczenoho specilno dla spostereennia Soncia, Petro Petrowycz tycho skazaw:
Na Sonci wywerennia nadzwyczajnoji syy.
Ihor i Nadija pidijszy, szczob i sobi hlanuty. Petro Petrowycz zrobyw kilka znimkiw Soncia i pidwiwsia.
Sposterihay po czerzi. Sprawdi, na Sonci dijaosia szczo nezwyczajne. Strachitywi, nebuwali do toho wychory wysotoju, moe, w desiatky miljoniw kiometriw buszuway na joho powerchni. Wohnenni smerczi peremiszczaysia po siajuczomu dysku z nejmowirnoju szwydkistiu, korona tripotia i na oczach rosa, rosa
Takoho potunoho chromosfernoho spaachu na Sonci ludstwo szcze ne znao,
howoryw Petro Petrowycz, steaczy za ltrom kosmicznych promeniw.
Pryad praciuwaw hariaczkowo. Intensywnis kosmicznych promeniw zbilszuwaasia z konoju chwyynoju. Spoczatku wona perewerszya normu w tysiaczu raziw, potim u try, a zhodom u dewja tysiacz!
Pro wsi ci jawyszcza Ihor Pidhajnyj nehajno spowistyw po radi na Zemlu.
Mipanetna pohoda hirszaa. Racija praciuwaa z perebojamy, a potim i zowsim
zamowka. Rozluczenyj Ihor hukaw u mikrofon, rozbyraw i znowu montuwaw peredawacza, ae niczoho z toho ne wyjszo. Szum i suchyj bezpererwnyj trisk zapowniuway
jomu wucha.
Eektromagnitna buria narostaa. Zywy czastoczok wysokych energij mohutnimy
potokamy rynuy iz Soncia. Na metaewe tio rakety nalitaw newydymyj sztorm.
Ne dopomohy zachysni ekrany perestay praciuwaty pryady. Szwydkodijucza
eektronna maszyna zbuntuwaasia: to raptom bez nijakoho zawdannia wydawaa
stowpci czyse, to zawmyraa. Jiji eektronnyj mozok zayw jakymo boewilnym
yttiam. Do poruszennia reymu jiji roboty spryczynyosia szcze j pidwyszczennia temperatury. Ekipa z trywohoju steyw za ekranom oscyografa, spoosowanoho zeenymy
linijamy-byskawkamy.
Znenaka raketu rwonuo iz strasznoju syoju. Nawi Pidhajnyj ne wstyh dobratysia do swoho miscia, chocz jomu dosy buo zrobyty odyn krok. Popaday, chto de buw, i
eay ohuszeni. Meteoryt? promajnuo w Ihoria. Czerwona peena zachytaasia
jomu pered oczyma, potim wypyw serpyk Wenery U czornu prirwu nebuttia prowayysia tako Nadija i Petro Petrowycz. Czy dowho wony eay neprytomni? Wako skazaty. Ae perszym pryjszow do pamjati Petro Petrowycz. Rozpluszczyw oczi nacze z

tumanu wypywaa kabina, hoowa hudia, mow dzwin. Mynua chwyyna, druha, a hudinnia ne stychao, Petro Petrowycz widczuw, szczo tio joho dryy.
Szczo ce take? zdywowano podumaw, i wraz straszna dohadka rizonua swidomis: Newe reaktor?..
Tak, win ne pomyywsia: praciuwaw reaktor, joho wwimknua eektronna maszyna, jaka dijaa swawilno, ne pidkoriajuczy woli ludyny. Reaktor praciuwaw na wsiu
potunis, a z nym i syowa ustanowka, szczo ruchaa raketu. Teper zrozumio buo, jaka
sya tak nespodiwano prytysnua jich do pidohy
Szczo skazaw Pidhajnyj. Obizwaasia Smereczanka. Ta Petro Petrowycz ne dosuchawsia. Awarijni sterni pidwodywsia, nacze pidijmaw weyczeznu wahu.
Opustyty awarijni sterni! Chapajuczy za skoby, win stupyw do pulta. On i czerwona
knopka pid skelcem. Dosy rozbyty sko i natysnuty na neji, szczob kadmijewi sterni
stay mi uranowymy. Ae jaka waenna ruka! Petro Petrowycz napruuje wsiu swoju
syu, szczob chocz trochy pidniaty ruku nad knopkoju. Boy peczowyj suhob, ta, zcipywszy zuby, Petro Petrowycz wse pidnosy jiji, zhynaje nesuchniani palci w kuak i
wako opuskaje joho na knopku. Rozbyte sko wpyosia jomu w tio, a win tysne i tysne
knopku
Hudinnia ne prypyniajesia.
Petro Petrowycz weykym palcem pryduszyw czerwonoho gudzyka knopky, ae
energetyczna ustanowka praciuwaa jak i ranisze. Win czuw pryhuszene hudinnia i
wsim tiom spryjmaw wibraciju korpusu rakety. W nioho pochooo na serci: zapobinyj
mechanizm widmowyw! Sterni zakynyo
Powernuwszy obwaniu hoowu, zustriwsia pohladom iz Pidhajnym. Wako dychajuczy, Ihor pidijszow do pulta i prytysnuw knopku. Efektu nijakoho.
Nadija schyya hrumy na pult i mowczky perewjazuwaa Petru Petrowyczu poranenu ruku.
Tiaki dumky obsiy konoho. Raketa wtratya najwaywiszi organy. Neju we ne
mona buo keruwaty, ne mona buo wyznaczyty tocznoho misceznachodennia, ne
mona buo rozmowlaty z Zemeju Oslipena, wona mczaa chtozna-kudy.
Troje ludej, szczo buy w nij, poczuway sebe pryhniczeno. Bajduis zminiuwaasia
rizkoju trywohoju. Ce ne projszo powz uwahu Petra Petrowycza. Wychody, ne ysze
na pryady wpywaje, dumaw win, a j na nas Osobystoju wytrymkoju komandyr
ekipau namahawsia podaty prykad. Tilky ne posabluwaty woli! nakazuwaw sam
sobi. Trymatysia. Bu-szczo trymatysia.
Petro Petrowycz znowu perebrawsia do teeskopa, zrobyw wymiry za dopomohoju
mikrometra. Obyczczia joho popootnio:
My zbyysia z kursu, towaryszi. Nas nabyaje do Soncia.
Trywoha paya jich wohnem. Jich nese do Soncia, i wony bezsyli szczo-nebu zrobyty. Rozpacz, widczaj, lu, chiba ce zarady sprawi, koy nemaje w rukach energiji,
szczob whamuwaty stychiju?
Nezabarom widczuy, szczo raketa nahriwajesia wse ducze. Hariacze powitria
zabywao hrudy
Petro Petrowycz prodowuwaw spostereennia za dopomohoju teeskopa. Ihor
Pidhajnyj praciuwaw bila pulta uprawlinnia, marno namahajuczy widnowyty swoju
wadu nad reaktorom. Nadija szyroko widkrytymy oczyma dywyasia popered sebe i,
mabu, niczoho ne baczya.
A jak nasz uran, stycha, ni do koho ne zwertajuczy, promowya diwczyna,
czy ne stanesia wybuchu?
Zaspokojtesia, Nadijko, obizwawsia Pidhajnyj. Ne stanesia. Ta j wzahali ne treba chwyluwaty.
Pereboriujuczy nerwowe zbudennia, win syuwano usmichnuwsia.

Koy Mrija peretnua orbitu Wenery i widdal do Soncia zmenszyasia do sta, a


potim do simdesiaty womy miljoniw kiometriw, ara staa zowsim nesterpnoju. Obyczczia zrosyysia potom, serce w konoho kaatao tak, szczo a u skroniach szumio.
Jakszczo nas wynese na orbitu Merkurija, temperatura siahne do czotyriochsot
hradusiw, dumaw Petro Petrowycz. Ochooduwalna ustanowka ne sprawysia.
Mynay dowhi hodyny, spowneni zycznych i moralnych muk. Try pary strywoenych oczej pohladay na bie wikonce termometra, w jakomu spyway wse bilszi i bilszi
cyfry. 55 hradusiw, 58, 60 Moe, j win zipsuwawsia? 62 63
Wytrymka, towaryszi, wytrymka! obizwawsia Petro Petrowycz. Taka ara
buwaje w Sachari. Ce szcze niczoho.
Ae wona posylujesia, schyywszy hoowu, promowya Nadija, Ue
szistdesiat pja
Do Soncia szcze due daeko. Ja wse-taky spodiwajusia, szczo buria wszczuchne
i nam wdassia naahodyty keruwannia, wytyrajuczy mokre czoo, whoos mirkuwaw
Petro Petrowycz. A zaraz potribno
Szistdesiat wisim
zrobyty jakomoha bilsze sposteree nad intensywnistiu soniacznoho magnitnoho pola
Szistdesiat dewja
Perestate nareszti! Petro Petrowycz rizko obirwaw Smereczanku.
Wona kwoo opustyasia na swoje sydinnia, mowczky zapluszczya wtomeni oczi.
Petru Petrowyczu stao szkoda diwczyny. Chotiw skropyty jiji wodoju, ae peredumaw:
od wodianoji pary bude szcze bilsza zaducha.
Ne tilky Nadija, Pidhajnyj te buw nenacze pjanyj. Skynuw kombinezon, sopiw,
nemow kowalkyj mich.
W samoho Petra Petrowycza hoowa jsza obertom, oczi zastyaw tuman. Smertelno
chotiosia prylahty, nu chocz na korotku my, chocz triszeczky rozprawyty ruky, nohy
Petro Petrowycz wykrutyw chustoczku i znowu wyter obyczczia, szyju. Newe ja rozkys? podumaw pro sebe. Ce ne hodysia. Napruenniam woli prymusyw sebe
znowu pidijty do teeskopa. Siw, nabyzyw oko do okulara. Widchyywsia, proter oczi,
znowu podywywsia. Soncia w okulari ne buo. Szczo za znak? Abo ja we ne mou praciuwaty, podumaw Petro Petrowycz, abo my jdemo wbik. Hlanuw szcze raz.
Sumniwu ne buo: szlach rakety prolahaw ubik, wony bilsze ne nabyajusia do Soncia!
Moe, tak podijao grawitacijne poe Wenery abo Merkurija?
My wriatowani, towaryszi! Czujete? prochrypiw szczosyy.
Termometr pokazuwaw 74. Cia cyfra neporuszno ewria na biomu tli wikoneczka.
Poehszeno zitchnuy. Dowho, due dowho raketa, wydno, jsza po swojij nowij orbiti, ohynajuczy Sonce, bo temperatura i ne pidwyszczuwaasia, i ne padaa.
Odnu nebezpeku proskoczyy, skazaw Pidhajnyj, wytyrajuczy rukawom rozhariaczene obyczczia. Szczo bude dali?
Szczo buo we baczyy, a szczo bude pobaczymo, sprobuwaa poartuwaty Nadija.
Ta buo ne do artiw.
W kabini pomau wstanowyasia robocza atmosfera. Ihor Pidhajnyj z nowym zawziattiam nakynuwsia na mowczaznu aparaturu: perewiriaw czysenni ree, fotementy, napiwprowidnykowi tridy. Win use spodiwawsia naahodyty keruwannia reaktorom i zwjazok z Zemeju. Polowa kwitka musya westy bortowyj urna i dopomahaty inenerowi.
Petro Petrowycz, odirwawszy wid teeskopa, obwiw swojich pomicznykiw pylnym
pohladom:
Stanowyszcze nasze skadne, towaryszi. Win pomowczaw, niby zbyrajuczy z

dumkamy, a todi prodowuwaw: Szcze raz sprobujte, Ihore, naahodyty eektroniku.


A szczo ja roblu chiba ne probuju?
Potribno tysiaczi sprob!
Harazd! Zrozumio. Doky je chocz odyn szans
Pidhajnyj znowu wziawsia perewiriaty sekciji z samoho poczatku. Nadija robya
zapysy w szczodennyku. Jakszczo j zahynemo, dumaa diwczyna, to, moe, chto
koy proczytaje i diznajesia, jak my boroysia za yttia. Pro te, szczo raketa razom z
nymy moe znyknuty bezslidno, jij i na dumku ne spadao.

Praciuway mowczky, nemow zaoszczaduway swoji syy. Tilky nichto ne mih widihnaty neweseych dumok, szczo rojiysia u konoho w hoowi. A koy ludyni neweseo,
jij i howoryty ne choczesia. Sum i mowczanka brat i sestra.
Czas iszow, a chromosferni spaachy na Sonci ne wlahaysia. Dwyhun prodowuwaw praciuwaty, szwydko zmenszujuczy zapasy palnoho.
Petro Petrowycz obczysluwaw kutowyj rozmir dimetra Soncia, wyznaczaw koordynaty rakety. Eektronno-obczysluwalna maszyna ne dijaa, i jomu dowodyo oruduwaty oliwcem. Obwanili palci micno trymay houbyj oliwczyk, arkuszi paperu wkrywaysia formuamy; zdawaosia, szczo wony prosto wytikaju iz tonekoho serdeczka.
Petro Petrowycz woruszyw hustymy browamy i pysaw, pysaw rozwjazuwaw skadni
riwniannia, sotni riwnia! I o kri mereywo formu niby poczaa prohladaty nowa orbita Mriji. Ce szcze ne buw tocznyj rezultat, ysze natiak, tumanna, e wowyma okom
nytoczka. Newe hiperboa? z achom dumaw Petro Petrowycz. Ne moe buty!
Nas wynese iz Soniacznoji systemy nazawdy, nazawdy
Ce neprawda! Ja pomyywsia! proszepotiw Petro Petrowycz, chocz dobre
znaw, szczo pomyky nema.
Reaktor! Treba nehajno zupynyty reaktor: pry takij intensywnij roboti j inszi joho
dilanky mou perehritysia. I todi bude ne prosto awarija, a katastrofa. Treba dijaty,
dali widkadaty ne mona!
Buwaje tak u ludkomu ytti: wnutrisznio szcze ne schwaene riszennia waby do
sebe zdaeku, prymuszuje hariaczkowo obmirkowuwaty, zwauwaty wsi za i proty,
ae nawi kri wahannia i sumniwy ty we znajesz, szczo zdijsnysz joho, czoho b ce ne
kosztuwao. Tak staosia i z Petrom Petrowyczem. Czy win sposterihaw nejmowirni wywerennia na Sonci, czy rozmowlaw z Ihorem ta Nadijeju, de u hybyni duszi narostao,
micnio, utwerduwaosia riszennia: swojimy rukamy zupynyty reaktor. Znaw, szczo ce
nebezpeczno, szczo radiaktywne oprominennia, jakomu win sebe piddas, smertelne,
ae nikoy ne pohodywsia b, szczob ce zrobyw chto inszyj, chocza b Ihor. Cia dumka
wynyka w nioho perszoho, chocz win i mowczaw pro ce, znaczy, win musy i zdijsnyty jiji. Tak wey jomu sowis.
Peredbaczaw, szczo Ihor i Nadija zapereczuwatymu, tomu j nakazaw:
Pryskorennia ne padaje, proponuju zajniaty swoji miscia.
Pidhajnyj zapytywo podywywsia na Petra Petrowycza. Moe, joho nastoroyw ton,
jakym buo skazano ci sowa? Czy wyraz obyczczia naczalnyka i druha, obyczczia, na
jakomu widbyasia riszuczis i uswidomennia nebezpeky? Moywo, i te j te.
A wy? nastoroeno spytaw Ihor.
Ja jdu do reaktora, prosto skazaw Petro Petrowycz.
Ni, ni, Ihor prytysnuw do sebe zihnuti w liktiach ruky i stupnuw upered.
Ce zroblu ja.
Szczo tepe, lublacze zjawyosia w oczach Petra Petrowycza, ae win zrazu nasupyw browy, odwiw pohlad.
Szczo znaczy ni, towaryszu Pidhajnyj? choodno, z prytyskom procidyw
win. Nedyscyplinowanis u kosmicznomu poloti? hoos joho zadzweniw metaom.
Wykonujte nakaz!
Wy poczaw szczo howoryty Ihor, ae Petro Petrowycz perebyw:
Ja naczalnyk ekspedyciji. Proponuju zajniaty swoji miscia!
Spochmurniyj Ihor nechotia poczwaaw do swoho eaka. Nadija we bua na swojemu misci.

Odiahajuczy zachysnyj kostium iz swyncewymy prokadkamy, Petro Petrowycz namahawsia ujawyty uwe energetycznyj kompeks i wyznaczyty swoji ruchy w niomu.
Ruchy musia buty szwydkymy, tocznymy. Ade kona zajwa chwyyna perebuwannia
w zoni radiciji zmenszuje i bez toho mali szansy na poriatunok.
Petro Petrowycz dobre znaw konstrukciju reaktora, wstanowenoho na raketi. Kilkis energiji, jaku wyroblaje cej kote, regulujetesia halmiwnymy sterniamy iz kadmiju. Wony pohynaju nejtrony i cym upowilniuju abo j zowsim prypyniaju reakciju.
Koy ci kadmijewi sterni pidijmajusia whoru, tobto widdalajusia wid uranowoho palnoho, reakcija posylujesia; koy wony opuskajusia, perepyniajuczy szlach nejtronam, reakcija w kotli stychaje. Pooennia halmiwnych sterniw regulujesia awtomatycznym zapobinym mechanizmom. Eektromagnitni eszczata micno wtrymuju sterni whori, ta, pidkoriajuczy sygnau, rozchodiasia, i halmiwni sterni pid tyskom pruyn opuskajusia do samisikoho dna reaktora, i win wykluczajesia. Szczo zakynyo
eszczata czy sterni? Czy, moe, i te j druhe? Jakszczo wporatysia szwydko, to radicija ne bude nebezpecznoju. Koy zatrymatysia dowszyj czas, to
O i odiahsia. Stojaw u zachysnomu kostiumi, i zrostajucza waha ne moha joho
zihnuty.
Use win produmaw i rozrachuwaw. I chocz buw hotowyj do najhirszoho, prote ne
mih peredbaczyty, szczo zimne j kyne joho bila reaktora ne radiaktywnis sterniw, a
straszenna speka, szczo rozwede eszczata resztkamy sy, we hynuczy wid wasnoji
wahy. Win znaw ysze odno: ce treba zrobyty bu-szczo!
Koy b chto z ekipau mih zaraz pidwestysia i hlanuty na joho obyczczia, schowane
za prozorym szczytkom, to pobaczyw by, szczo kri bolisnu hrymasu prohladaje jakyj
tragicznyj wyraz. Petro Petrowycz niby diznawsia pro szczo tajemnycze i due, due
waywe
Ae nichto ne pidwiwsia: ni Ihor, ni Nadija. Diwczyna w dumci rozmowlaa z didusem-astrobotanikom: Ne treba, didusiu, urytysia. My ne prysypani zemeju, my budemo wiczno litaty sered zir. Baczysz, jak wony rojasia nawkoo?..
Ihor Pidhajnyj eaw serdytyj: win buw upewnenyj, szczo wporawsia b szwydsze,
ni Petro Petrowycz
Zatumanenym pohladom Petro Petrowycz okynuw kabinu i, pereboriujuczy strasznu wahu, widsunuw towstyj prozoryj luk i stupyw do energetycznoho widsiku. Luk za
nym zakrywsia. Kilka krokiw widdilao joho wid zahybeli

yst perszyj
Lubyj didusiu! Pysatymu tobi ysty, rozmowlatymu z toboju.
Moe, chocz na papir wyllu swoju tuhu za Petrom Petrowyczem. Win zahynuw,
zupyniajuczy reaktor. Ne wytrymao joho serce, ta j czyje moho b wytrymaty? Ce bua
Ludyna z weykoji litery! Krysztaewo czystyj, serdecznyj, zootyj czoowik. Ihor pakaw,
kusaw huby, szczob strymaty, ae rydannia zdawluwao jomu hrudy. Ne wberehy!..
szepotiw. Zahubyy Jaka orstoka i newbahanna smer. Newe ludyna nikoy
jiji ne perebore?
Mynuo, mabu, bilsze roku z toho czasu, jak my startuway. Bilsze roku w raketi!
A skilky projszo na Zemli? Ihor twerdy, szczo bahato, due bahato. Win proczytaw
meni ciyj kurs z teoriji widnosnosti, i ja teper dobre znaju, szczo czas ce odna iz form
isnuwannia materiji, szczo na tiach, jaki ruchajusia w tysiaczi raziw szwydsze, ni
Zemla, czas tecze zowsim inaksze, powilnisze. Za rik naszoho polotu na Zemli projszo
byko 5070 rokiw Ce ne wkadajesia w mojij swidomosti! Koy my proszczaysia,

tobi buo szistdesiat pja. Newe, didusiu, ty we ne zustriczajesz roewych rankiw i ne


czujesz dzwonu hirkoho strumka? Ihor dowody, szczo jakby my potrapyy na Zemlu,
to pobaczyy b nowi pokolinnia
Koy b ty znaw, jak meni choczesia projtysia bosymy nohamy po zemli, choczesia
widczuty witer, doszcz, sonce. Ty pryhadujesz, jak ja lubya hrozu? Serce styskaosia
wid strachu i radosti; zdawaosia, na nebi bjusia weetni, kydajusia byskawkamy i
jizdia u zaliznych kolisnyciach po zalizu, a todi perekydaju gigantku cysternu, i woda
zaywaje swit. A to raptom tak zahurkocze, szczo, zdawaosia, obwalujusia hory, perekoczujesia kaminnia, i wid toho poehszeno zitchaje zemla.
A tut, u cij tisnij raketi, nima tysza. Osobywo za jiji stinkamy. Tysza i wicznyj
chood kosmicznoho prostoru. Och, jak wony zduszuju nas, didusiu, koy b ty znaw! Ae
my ne zdajemosia. Samomu tut mona buo b zboewolity
Ihor postawyw sobi zawdannia naahodyty uprawlinnia raketoju, i praciuje z
takym zawziattiam, szczo ja wiriu: dobjesia swoho! Ade win ue naahodyw zapobinyj
mechanizm. Teper ne widstupaje wid eektroniky. To sydy nad schemamy, rozczisujuczy pjatirneju swoju kudatu hoowu, to bez kincia perewiriaje skadnu sitku prowodky
czy eksperymentuje z napiwprowidnykamy. Jakszczo ne rozmowlaje muhykaje kosmicznych piseniok, jaki skadaje sam. O odna z nych:
Nemowby dywujusia zori
I zdaeku szlu nam prywit
A Mrija, jak ryba u mori,
ety u nepiznanyj swit!
ety, i nema jij upynu
Wpered, i wpered, i wpered!
Nikoy wona ne zahyne,
Jasnych dosiahajuczy met!
Po czerzi prowodymo z Ihorem spostereennia neba. Odnoho razu, czerhujuczy koo
bortowoho teeskopa, ja zwernua uwahu na try jaskrawych ziroczky. Meni zdaosia,
szczo ranisze ja jich ne baczya. Ta, wasne, ja jich i pomitya tomu, szczo jaskrawis
jichnia miniaasia. Rozbudya Ihoria, win prypaw do okulara, moe, z chwyynu dywywsia, a todi kynuwsia do torpednoho aparata. Na nas mczay meteoryty! Nebezpeka
bua straszna i nespodiwana. Palci w Ihoria tremtiy, i win nijak ne mih wporatysia z
aparatom. A meni w teeskop ue buo wydno weyki kamjani bryy, szczo, powilno obertajuczy, nabyaysia do nas. Odyn kami buw takyj, jak nasz budynok, meni zdaosia,
szczo na niomu stoji jaka slipuczo-bia statuja, ae to, zwyczajno, bua hra swita. Bycze, bycze Ja zapluszczya oczi, duczy udaru. Ta o metaewe tio rakety zahuo,
szcze j szcze: zapraciuwaw aparat. Ihor wse-taky wstyh rozstrilaty jich atomnymy torpedamy!
Oboje my straszenno schudy, zmarniy, ae szczo porobysz pajok my zmenszyy
u desia raziw, zmenszyy tak, szczo dali we zmenszuwaty ne mona j na gram. Na
Zemli, de znacznu czastynu energiji ludyna zmuszena wytraczaty na pereborennia tiainnia, my b na takomu pajku ne proyy i dwoch misiaciw. A tut nijakoho tiainnia
nemaje, ta j wzahali my starajemo mensze ruchatysia wychody weyka ekonomija
energiji. W Ihoria wyrosa dobriacza boroda, z neji my inkoy kepkujemo j smijemosia.
Did-junak prozwaa ja Ihoria. A win prohoosyw mene woodarkoju zirkowych rozsypiw.
Ihor nadzwyczajno uwanyj, taktownyj. Ja znaju, na Zemli w nioho yszyasia kochana
diwczyna. odnoho razu ne howoryw win pro neji, ae wona uwe czas z nym w joho
ujawi, w serci. Ja ce widczuwaju i trochy zazdriu jij. Ech, koy b i mene chto tak wirno
lubyw!

My nejmowirno daeko wid Zemli, wid usijeji Soniacznoji systemy, ae widczuwajemo sebe czenamy ridnoho suspilstwa. My joho oczi, joho pohlad, kynutyj u majbutnie. Chiba my majemo moralne prawo na pesymizm? Chiba ne musymo praciuwaty?
A tuha smokcze serce Piwyttia widdaa b ja za te, szczob pobaczytysia z toboju,
ridnyj. Chocz by zdaeku
yst druhyj
Dorohyj didusyku!
Roky we mynuy z toho czasu, jak my zayszyy naszu ridnu panetu. Ihor sumowyto zapewniaje, szczo na Zemli we projszy stolittia. Koy b my znay szwydkis naszoji rakety, to mohy b wyrachuwaty toczno, ae pryady wse szcze mowcza Stolittia
czy ni, ta napewne bahato, i ja znaju, szczo pyszu ysty w daeke mynue. Ce due dywno,
meni j samij ne wirysia, ae ce fakt, jakyj dobre pojasniuje teorija widnosnosti I
wychody, szczo Ihoria tam ue nichto ne de.
Zori hraju wsima koloramy spektra. Jake weyczne wydowyszcze! Na temnomu
oksamyti rozsypano byskucze dorohocinne kaminnia: bie, owte, hoube, synie, czerwone
Pryhadujesz, ty meni rozkazuwaw starohrekyj mit pro muzyku nebesnych sfer?
Inkoy meni zdajesia, szczo ja czuju ciu muzyku, nino-trywonu, nezbahnenno prekrasnu.
Ciymy dniamy, jak zaczarowana, myujusia zoriamy, posyaju dumky na wtraczenu Zemlu, i todi ehszaje na duszi. Czasom meni staje szkoda samoji sebe. Moodis,
kochannia Newe cej woho pohas, nawi ne zapaawszy? Inodi staje toskno wid toho,
szczo Ihor w meni zowsim ne baczy diwczyny, ta ce ysze na my, na korotku my. My
stay bratom i sestroju i ci poczuttia widtisniaju wsi inszi. A chiba wony sami po sobi
ne prekrasni? Ja ne maa brata i o win porucz, nazawdy. I ja widczuwaju duszewnu
pownotu.
Czas wid czasu robymo fotograji neba, wsi naukowi spostereennia ja zapysuju
do bortowoho urnau, a Ihor, artujuczy, kae, szczo ja pyszu Wijnu i myr. A win sam
staw ptom! Skilky win ue napysaw wirsziw!
My ne wtraczajemo badiorosti, ae obstawyny naszoho yttia wse hirszaju. Szczo
bude z namy? Newe my tak bezslidno zahynemo? Niszczo meni tak ne krajao serce,
jak dumka pro te, szczo proywesz yttia pustocwitom i ne zayszysz w niomu nijakoho
slidu, ne zayszysz pisla sebe niczoho choroszoho. Moe, ce baannia sawy? Ne dumaju.
Bo ja znaju, szczo sawa, jaka b wona huczna ne bua, rozwijesia, jak wranisznij tuman
pid promeniamy Soncia. Moje baannia projty yttia tak, szczob yszywsia choroszyj
slid.
My czasteko osofstwujemo z Ihorem na ci temy. A skilky rozmow buo w nas
pro kochannia, pro sens yttia, pro budowu Wseswitu! Ihor w dyskusijnomu zapali napysaw wirsza:
W MAJBUTTIA
Chto skazaw, szczo temriawa wsewadno
Zachopya prostory bezmeni
I soncia hariaczi prokowtnua,
I zabraa syu u prominnia,
Syu tu, szczo widstani doaje,
Nesuczy tepo ywym panetam?
Tak, odwiczno boriusia mi sebe
Pima j Swito, i Tepo i Chood.

Peremoha we na boci Swita,


I wono, jak muzyka, projmaje
Nasz bezsmertnyj i prekrasnyj Wseswit,
Dajuczy yttia j tepo bez me!
Ni, ne temriawa koysze Mriju!
Na prominni zir wona nesesia
W dalnij prostir. Za moriamy Czasu
Na wysokych berehach kwituczych
Majbuttia siajne do nas prywitno,
Zdrastujte, heroji! zahrymy.
Koy wono siajne? Koy zahrymy? Oj ridnyj didusiu! Ne ehko probyty!
yst tretij
Ridnyj didusiu. Nareszti staosia te, szczo musyo staty: Ihor naahodyw keruwannia raketoju. Kropitka pracia zawerszyasia uspichom.
My cioho dobywaysia, my cym yy, eektronika musya zapraciuwaty! Ta koy
adana my nastaa, ce bua nespodiwanka.
Ihor zakryczaw:
Oya!
Spaachnuy kontrolni wiczka, zachytaysia striky pryadiw, ehkyj chruskit projszow po kontaktach, nacze ludyna rozprawya ruky j nohy pisla nezrucznoho i dowhoho
sydinnia. Ihorewi palci tremtiy, koy win zapuskaw perforowanu striczku.
Pryruczena! wyhuknuw. Suchajesia!
Ne bez ostrachu win daw maszyni zawdannia wkluczyty reaktor na pja sekund.
Wykonaa, wse w poriadku. Hucho zahudiw dwyhun i tut e zamowk. Teper my budemo
keruwaty polotom!
Jaka daeka panetna systema wyrynua z liwoho bortu. Jakszczo my ne zahalmujemo szwydkis rakety, to nas znowu zanese w hybyny gaaktyky. Treba szukaty
prydatnu do yttia panetu, bo inaksze zahynemo
Zaraz Ihor hotuje zawdannia maszyni: powernuty raketu kormoju napered i postupowo halmuwaty jiji ruch wohnennyj potik iz diuz protydijatyme inerciji rakety, spyniatyme jiji. Czy wystaczy roboczoji reczowyny? Ihor jako zauwayw, szczo kontejnery due sporoniy
Koy szwydkis rakety wpade do 15 kiometriw na sekundu, spriamujemo jiji w
jakyj port. Dowoli we bukaty w choodnych kosmicznych prostorach. Dowoli A
chiba my koy-nebu powernemosia na Zemlu? Ot tobi j herbarij, didusiu
Czas niby zastyh. Inkoy meni zdajesia, szczo my zowsim ne ruchajemo, a wysymo u poroneczi. I w meni poronecza. Hoowa meni krutysia, tio tak zmuczyosia,
szczo ja we ne widczuwaju bolu. Ty b ne wpiznaw, didusiu, swojeji weseoji onuky. I
newe ja bua koy weseoju? Ne wirysia. Hupo. Czy, moe, ce ja tak dumaju, szczo
wysnayasia do kraju? A chiba ti zdatna dumaty? Ade ja ti z weykymy oczyma,
w jaki zahladaje smer
Proszczaj, didusyku. Proszczajte wsi, chto pamjataje nas. Oliwe wypadaje meni z
ruk. Mabu, ue ne pidwedusia. Ihor ey, i ja

Skilky wona spy dobu? Czy ciu wicznis? Ta koy Ihor poczaw budyty jiji, nijak
ne moha pidwestysia, pereboroty kwolis.
Osabena zyczno, zmarnia, Nadija wtratya badioris. Woho yttia postupowo
zhasaw u jiji hrudiach, oczi jiji, szczo koy dywyysia na swit z podywom i zachopenniam, teper pomianiy. Z nych prohladaa bajduis. Za czas dowhoji mandriwky Nadija
opanuwaa nowu dla sebe hau astronomiju, zrobya bahato cinnych sposteree nad
skupczenniam zirok, osobywo nad jadrom naszoji gaaktyky. Wse ce, widbyte u czysennych fotograjach, spektrach, dao jij materi dla naukowoji roboty, ae ne pryneso
radosti. Wona tak i ne spromohasia zawerszyty doslidennia.
Zaraz jij chotiosia odnoho spaty i spaty, dowho, bez kincia spaty. I szczob Ihor
ne stowbyczyw nad neju zi swojim zahostrenym obyczcziam
A win stowbyczy!
Ta szczo ce take? serdyto hukaje do Nadiji. Kudy ce hodysia? Anu wstawaj! Termosy jiji za pecze, zyrkaje zapaymy oczyma. Niczoho kysnuty. Mabu,
ne pidwedusia. Ihor ey, i ja Szczo ja? Ihor ey, bo ne jomu czerhuwaty, a tobi,
zrozumio?
Nadija, peremahajuczy smertelnu wtomu, pidwodysia.
Dobre, szczo tut nemaje tiainnia! Jakby buo, ta szcze take, jak na Zemli, wona
ne zmoha b pidwestysia.
Ty czytaw moho szczodennyka? bajdue spytaa, probyrajuczy popid stinoju
do teeskopa. Blidymy, kwoymy rukamy edwe moha wtrymatysia za poruczni. Ne
hniwajsia, Ihore, w mene zowsim nemaje syy. I okynua koszczawu posta junaka
alisnym pohladom.
Cej pohlad rozdratuwaw joho.
Czoho ty dywyszsia, jak madonna weykomuczenycia? Na bisa nam aoszczi?
Nu dawaj budemo pakaty odne nad odnym: neszczasni my Tiako-wako nam Czy
ce dopomoe? Treba dijaty, czujesz, Nadiu, dijaty, a ne sknity!
Diwczyna mowczaa. Koy b win znaw, jak jij use nadokuczyo! Osobywo poczuttia
hoodu yttia stao jakym nabrydywym, odnomanitnym i tiakym obowjazkom. Didu, jakyj wkaw u ciu diwczynu wsi skarby swojeji duszi, zaraz ne wpiznaw by jiji. Pro
ce j podumaw Ihor, duczy, szczo skae Nadia. Ae wona mowczaa. Todi win znowu
zahoworyw:
Ty zabua pro swoho dida, Nadiu Hoos Ihoria staw ahidniszym. Jak
win pokadawsia na tebe, jak spodiwawsia
Ty stajesz orstokym, Ihore, nareszti obizwaasia diwczyna. Ne trywo
tinej Na chwyynku wona odchyyasia wid okulara, i wid toho ruchu woossia
chmaroju zniaosia nad jiji hoowoju. Ja znaju: didusia we dawnym-dawno nemaje
w ywych. Ta j wzahali nikoho z rodycziw i znajomych. I nasze isnuwannia pozbawene
najmenszoho sensu
Ehe-he! prycmoknuw Ihor. Pidijszow do Nadi. On jaka piseka! Ne yttia,
a isnuwannia, ta szcze j bez sensu. Tak-tak. Oce dodumaa. Ta czy rozumijesz ty, szczo
howorysz? Nu tiako, nu straszenno tiako Tak czerez ce treba zabresty u booto pesymizmu?.. aluhidna osoja!
Ae zhosia
Nikoy ja z cym ne zhodusia, nikoy! yttia ludyny, yttia myslaczoji materiji
je najwyszczym, najprekrasniszym dosiahnenniam pryrody, i zapereczuwaty joho
znaczy, robyty szczo protypryrodne.
Ae dla toho, szczob yty, potribna energija. A jiji nema. I krapyny.

Neprawda. W nas szcze je energija, bahato energiji! wyhuknuw Ihor i we


tychisze dodaw: Tilky ne treba chnykaty.
Rozmowa, wydno, wtomya joho. Wytyraw chustoczkoju skroni.
U mene we j oczi bola, tycho howorya Nadija, ne widchylajuczy wid teeskopa. Ot rojasia, tanciuju jaki ziroczky, nacze iskry Iskry w temriawi, jak oto
pryhadujesz? uweczeri z dymaria
Anu daj ja
Ihor prytuywsia browoju do okulara. Szczo za znak? Jomu te pered oczyma tanciuway iskorky. Wony nacze etiy z newydymoji parowoznoji truby zooti krapynky
na temnomu foni. Zapluszczuwaw, protyraw oczi, ae kartyna ne miniaasia. Zdawao,
ti iskorky rostu, nabyajusia, jich wse bilszaje i bilszaje.
Nu szczo? spytaa Nadija. Jak twoji oczi?
Ty rozumijesz Meni te szczo myhoty.
Ot bacz.
Wony dowho mowczay. Potim Ihor widijszow wid teeskopa, twerdo skazaw:
Ae ty musysz czerhuwaty. Chaj iskry, nechaj szczo zawhodno, a steyty za nebom treba. Moe, oczi zwyknu
Nadija zhorbeno sydia bila instrumenta, a Ihor prostiahsia na swojemu eaku,
zbyrajuczy zasnuty, jomu dowho ne spaosia, wse ti iskorky spyway pered oczyma.
Nareszti zadrimaw.
Ihore, czujesz? Abo meni ue dwojisia w oczach, abo my potrapyy w jake zirkowe skupczennia. We ne iskry, a sprawni zori, jdy podywysia!
Ihor pidwiwsia i mowczky posunuw do teeskopa. Ae te, szczo win pobaczyw, szwydko widihnao drimotu. Palci joho wpjaysia w rukojatku teeskopa.
Ni, ni, ce ne zori, Nadijko! szepotiw, ne widrywajuczy wid okulara. Ce
maeki panetky, asterojidy.
Czomu ty tak wwaajesz?
Bo ja pomiczaju, jak zminiujesia jichnij bysk
Ae i w zirok
Szczo tam u zirok! Ja baczu jich samych tak, ce maeki panetky O, prodowhuwata odna. A cia maje kruha Tak, my potrapyy w jakyj pojas asterojidiw.
Bo my j sami stay asterojidom.
Tak ce czudowo! na jaku my oczi w Nadiji bysnuy. Znaczy, my wstupyy do jakoji panetnoji systemy.
Czudowo, ae nebezpeczno.
Sytuacija, w jaku wony potrapyy, strywoya Ihoria. Zahroza zitknennia bua due
realnoju. Jakyj desiatok neweyczkych meteorytiw win wstyhne rozstrilaty z torpednoho aparata. Ae szczo ce das? Jich tut rynu tysiaczi, desiatky tysiacz! I ce panety:
bilszis jich maje weyczezni masy. I jakszczo z takoju szwydkistiu stuknuty
Szczob ne strywoyasia Nadija, skazaw uhoos:
Zitknennia, moe, j ne bude.
Ne bude? perepytaa wona takym tonom, niby szkoduwaa, szczo cioho ne
stanesia Ni zitknennia ne bude, ni czoho inszoho Niczoho ne bude. Meni we
zdajesia, szczo j smerti naszoji ne bude. Otak wiczno j syditymemo w ocij zaliznij wjaznyci Ostohydo.
Wona popentaa do swoho eaka j wmostya widpoczywaty.
Ihor burmotiw szczo nerozbirywe, zowsim ne dosuchajuczy do Nadijczynoho
osofstwuwannia. Skoro diwczynu podoaa drimota. Win obczysluwaw dimetry trioch
asterojidiw, jaki wyrizniaysia sered inszych. Spiwstawlaw dani czerez konu hodynu:
dimetry chocz i powilno, a zbilszuway. Ote, szwydkis asterojidiw ne nabahato perewyszczuje szwydkis rakety. Znaczy, perednia paneta prymczy do nych, jak pojizd

do ruchomoji patformy, mona bude pryszwartuwatysia bez awariji A szczo dali?


Asterojidy holi, choodni, bezatmosferni panetky, neprydatni dla yttia.
Ihor to sydiw, zihnuwszy na stilczyku bila instrumenta, to pidwodywsia i pohladaw na sonnu Nadiju. Trywoni dumky lizy jomu w hoowu. Szczo robyty? Mabu,
najhirsze poczuwaje sebe ludyna todi, koy wona pryreczena na bezsylla, koy wona niczoho ne moe wdijaty. Mona sobi ujawyty, jak bolacze ce buo uswidomluwaty Ihoriu
naturi aktywnij wid pryrody. Ta strachu ne buo w joho duszi. De hyboko-hyboko
w joho swidomosti majaczyw wohnyk nadiji: a moe, wse obijdesia szczasywo?
Mynuw czas joho czerhuwannia, ae Ihor ne rozbudyw Nadiji: poaliw. Nechaj pospy, wona due znesylia. Ta w nioho j samoho syy buo ne bilsze. Win zadrimaw, sydiaczy bila teeskopa.
Prokynuwsia ne znaty wid czoho. Nacze szczo projniao joho tio, szczo nezwyczajno pryjemne, koy ue widczuwane i znane. Rozpluszczyw oczi, ozyrnuwsia. Wse
buo, jak i ranisze: w prysmerkowomu switli kabiny spaa Nadija, bajdue pobyskuwaw
pult uprawlinnia. Ae te szczo ne znykao, wono posyluwao. Ihor perehornuw arkuszi swojich zapysiw, niby szukajuczy tam widpowidi. I znajszow! Pomityw, jak lahay
ystky paperu, i zdohadawsia: zjawyosia tiainnia! Same widczuttia tiainnia, maje
zabute za dowhi roky mandriwky, pryjemno projmao joho tio. Ae zwidky wono wziaosia?
Prypaw do okulara i widsachnuwsia: slipucze swito, bie i synie, rizonuo jomu
oczi. Ae to buo z nezwyczky. Zhodom oko pryzwyczajio, i Pidhajnyj mih rozhedity
panetu, szczo nasuwaasia na nych. Jiji siajucza powerchnia we ne wmiszczaasia w
objektywi. Ihor pomityw rizki tini wid szpyliw i hir. Znaczy, nema atmosfery! Hariaczkowo pospiszajuczy, poczaw fotografuwaty newidome swityo. Nawiszczo ce ja roblu? promajnua dumka, ae win widrazu pro ce zabuw i prodowuwaw fotografuwaty, zwyczajno, bezsystemno, rizni dilanky powerchni asterojida. Panetka nabyaasia Koy widdal do neji skorotyasia nastilky, szczo mona buo pobojuwaty zitknennia, Ihor siw za pult i wkluczyw dwyhun. Majsterno manewrujuczy, win prylipywsia
do neweykoho wystupu na panetci. Smereczanka nawi ne prokynuasia.

Pered oczyma astronawtiw eaw pustelnyj krajewyd: sira kamjanysta powerchnia, porizana triszczynamy; to tut, to tam styrcza neweyki skeli czudernakoji formy.
Do liniji obriju zowsim byko, rukoju podaty.
Teper, koy raketa eaa na powerchni, wpadao w oko, szczo oswitena panetka
due sabo. Ta j ne dywo: sered zirok na temnomu foni neba Ihor nasyu widszukaw
swityo, nawkoo jakoho mandruje po swojij orbiti asterojid. Daeka zirka siajaa nemow
dorohocinnyj kami.
Nareszti my na twerdomu grunti, skazaa Nadija. I, zdajesia, panetka
cia kamjana. Tut obowjazkowo powynen buty wuhe.
W jiji hoosi czuysia nowi notky poczaa prokydaty cikawis do yttia.
Ja te spodiwajusia, skazaw Ihor, wpersze za wsiu podoro nadiwajuczy skafandr. A znajesz szczo? Dawaj nazwemo ciu panetku Nadija. Na twoju czes i
szczob sprawdyy naszi nadiji.
Smereczanka pochytaa hoowoju:
Nu szczo ty!
A czomu ni? Ade czymao asterojidiw, szczo ruchajusia mi orbitamy Marsa i
Jupitera, maju wasni nazwy: Cerera, Paada, Westa, Junona, Erot, Idalho, Hermes
Do reczi, ty pryhadujesz, jaka sya tiainnia na powerchni Cerery? Wona doriwniuje
1/30 zemnoji.
A tut? spytaa Smereczanka. Jak na twoju dumku?
Na asterojidi Nadija tiainnia, mabu, szcze mensze, usmichnuwsia Ihor.
Cerera maje dimetr 770 kiometriw, a Nadija nabahato tenditnisza. Dimetr jiji,
oczewydno, byko sotni kiometriw.
Ihor pryhadaw, szczo sawnozwisnyj anglijkyj astronom Herszel wwaaw, szczo
bila bahatioch asterojidiw je husti atmosfery.
Chaj by win podywywsia
Tak ce tut? zapereczya Nadija.
Ne maje znaczennia tut czy tam. Zakony pryrody skri odnakowi.
A jak ty hadajesz, newe nide u bezmenomu Wseswiti nemaje materiji iz
zowsim, zowsim inakszymy wastywostiamy? bysnua oczyma Nadijka. I newe
pryroda wyczerpujesia widomymy ludstwu eementamy?
Ihor widpowiw ne zrazu.
Chto joho znaje nareszti poczaw win mirkuwaty whoos. Ludy wywczyy,
ta j to daeko ne powno, ysze prostir nawkoo sebe. Nasza nauka wyrobya pohlad na
gaaktyku, nawi na systemu gaaktyky. A szczo widbuwajesia za metagaaktycznym
obrijem? Cikom moywo, szczo materija maje tam inszi, newidomi nam jakosti i
formy Pryroda bezkoneczna w swojij riznomanitnosti.
A jak, na twoju dumku, prodowuwaa zapytuwaty Nadija, w systemi cijeji
zirky sami asterojidy czy je j panety, taki, jak Zemla?
Dumaju, szczo je, wpewneno skazaw Ihor. Ne moe takoho buty, szczob
maeki panetky buy, a weykych ne buo. Zresztoju, my ce skoro wznajemo. My zrobymo tak, jak robyo ludstwo u swojemu istorycznomu rozwytku: sperszu oznajomymosia z tym, szczo w nas pid nohamy, a potim podywymosia i na nebo.
Kraszcze dawaj tak: ty znajomsia z asterojidom, a ja widrazu pocznu spostereennia neba. Sam rozumijesz, szczo widszukaty panety na takij widstani
Neehko, dokinczyw Ihor. Dobre. Na swojemu asterojidi ty moesz nakazuwaty!

Pryczepywszy do pojasa sokyrku, Ihor prykripyw szoom i popriamuwaw do wychodu. Czerez szluzowu kameru, z jakoji wykaczujesia powitria, szwydko wybrawsia z
rakety, stupyw na powerchniu i piszow zowsim ehko: tio joho wayo tut due mao!
Iszow nacze po riwnomu i projszow nebahato, a ohlanuwsia raketa we bua za
obrijem, ysze nis jiji, trochy zadertyj uhoru, byszczaw na temnomu foni neba. Nezabarom i joho ne stao wydno.
Pylnym okom rozhladaw Ihor powerchniu asterojida, i w nioho czomu wynyka
dumka, szczo ce uamok jakoji bilszoji panety. Linija widrywu bezadno projszasia
po nij, to widtynajuczy, nacze noem, to wyrywajuczy z mjasom. Tomu j powerchnia,
dumaw Ihor, misciamy hadeka, jak sti, a misciamy hostro szpylasta.
A moe, wona utworyasia zowsim inaksze? Chiba asterojidu treba buo obowjazkowo widirwatysia wid inszoji panety, szczob maty oci hostri szpyli i czorni urwyszcza?
Pidhajnyj zupynywsia, ohladajuczy nawkoo sebe. Chaos jakycho twerdych porid,
sabo oswitenych daekoju zirkoju. Wona we chyysia do zachodu, i jiji promeni zayszaju zapadyny, kowzaju wse wyszcze i wyszcze.
Raptom wysoko na hori szczo spaachnuo bie, bakytne, roewe Niby wid
weykoho potunoho reektora byw snip jaskrawoho riznokolirnoho prominnia. Nacze
chto tam, newydymyj zwidsy, salutuwaw swojemu sonciu, dawaw jomu sygna: ja,
mowlaw, ywu!
Ihor kynuwsia na toj salut. Win zabuw, szczo tut nemaje atmosfery, ne dumaw pro
te, szczo asterojid mertwyj. Bih, ehko perestrybujuczy czerez weyczezne hostrorebre
kaminnia, czerez szyroki triszczyny, jaki czornymy byskawkamy porizay powerchniu.
Pry konomu strybku jomu zdawaosia, szczo win ety, jak ptach!
Pidnimajuczy hoowu, baczyw te siajwo, take jaskrawe na czornomu foni neba, i
bih, bih
Wraz siajwa ne stao. Nacze j ne buo! Ihor podywywsia u toj bik i zdohadawsia:
zirka, szczo wykreszuwaa toj dywnyj bakytno-roewyj snip, zajsza za susidnij szpyl.
Widrazu stemnio. Tini lahy pid nohy tak szwydko, szczo Ihor i nezczuwsia, jak
stemnio zowsim. Tilky koluczi zori byszczay whori. I win poczaw szukaty dorohu nazad. Spoczatku pobih naoslip, ta wczasno zupynywsia: edwe ne wpaw u hyboczeznu
prirwu. Otak mona j skafandr poszkodyty
Nicz na asterojidi bua due korotka. De nastaw raptowo, bez switannia, bez toho
czariwnoho perechodu, koy swito rozywajesia na Zemli szcze do pojawy Soncia,
trepetne, nine, mjake Tut nemaje atmosfery, szczob rozsijuwaty swito, tkaty prozori
tini. Daeka zoria wytknua iz-za obriju, kynua promeni na choodnu powerchniu panetky i de poczawsia.
Znowu spaachnuw majak wesekowym switom i, jak zdawaosia Ihorewi, szcze
jaskrawisze!
Pidijty podywytysia, perekonatysia, szczo to prosto byskuczyj kami! Zwidky tut
uziatysia reektorowi? Zwyczajno , ce byszczy jakyj minera, ae pobaczyty joho
zbyka treba obowjazkowo, inaksze Ihor ne powernesia na raketu.
Dowho win driapawsia whoru, naraajuczy na nebezpeku porwaty skafandr.
Stina bua maje priamowysna, i tilky mizerne tiainnia panetky dozwolao pidnimatysia. Nareszti Ihor distawsia na jaku riwnu, jak sti, poszczadku. Dosy buo ohlanuty
jiji pobino, szczob widczuty wona ne je wytworom pryrody! Na nij yszyysia slidy
jakycho inenernych sporud A majak? Ce sprawdi reektor, ta jakyj czudernakyj!
Win schoyj na jake weyczezne oko, szczo zadywyosia na swoju zoriu. Pidhajnyj pomityw: oko powertajesia za swojim daekym soncem i hasne ysze todi, koy sonce chowajesia za horyzont.
Z jakymo nezrozumiym ostrachom pidijszow Ihor do cioho oka. Ce bua kulasta
ustanowka dimetrom kilka desiatkiw metriw. Zmontowano jiji na weykij kamjanij czy

metaewij pryzmi. Obertajesia, mabu, zawdiaky schowanij systemi pidszypnykiw.


Ihor zajszow z tyu, namacaw jaki wystupy na reektori (w tini niczohisiko ne
wydno) i ehko powernuw joho wbik. Ae jak tilky widpustyw, oko samo zajniao poperednie pooennia: widdzerkalujuczoju powerchneju do centralnoho swita.
Skilky tysiaczoli dywysia wono, jak zaworoene, na swoje Sonce?
I szczo oznaczaje cej krysztaewyj pohlad u Wseswit?
Moe, ce jakyj astronomicznyj instrument dla wywczennia centralnoho switya?
Czy, moe, bila pidniia cijeji skeli chwyluwaosia koy more, i ce buw sprawdi majak?
Ude win akumuluwaw energiju Soncia, a wnoczi wyprominiuwaw jiji
Jaki rozumni istoty yy na cij paneti czy schoi na ludej?
Bezmownis bua widpowiddiu na wsi Ihorewi zapytannia. Odno win tilky twerdo
znaw: asterojid je czastynoju weykoji panety, jaka zaznaa katastrofy. Szczo wono za
kataklizm zrujnuwaw jiji? Tektoniczni jawyszcza czy, moe rujniwna wijna?
Wciliyj majdanczyk, na jakomu stojaw majak, ne zajmaw i hektara. Na druhomu
joho kraji temnia jajcewydna sporuda, jaka spoczatku zdaasia Ihorewi weyczeznym
kamenem. Pidijszowszy bycze, pobaczyw, szczo to jake prymiszczennia. Czastyna
joho nacze noem widtiata, i teper mona baczyty widkrytu seredynu jaki sekciji,
schoi na kimnaty, pryczomu wsi owalni. Materi cijeji sporudy, i zowni i w rozrizi,
takyj odnoridnyj, szczo Ihorewi zdaosia, niby cej budynok zrobenyj z monolitu.
Wraenyj usim pobaczenym, bukaw Ihor po powerchni cioho oskoka newidomoji
panety. Szukaw resztok jiji cywilizaciji i ne znachodyw. A koy natrapyw na rodowyszcze amaziw nacze prokynuwsia. Wuhe! Hustyna joho nabahato bilsza, ni u toho
twerdoho palnoho, jakym ywysia jichnia kamera zhorannia.
Amazne kaminnia wypyrao z porody, nacze samo chotio wyuszczyty. Strymujuczy chwyluwannia, zniaw z pojasa sokyrku i poczaw widbywaty zrazky. W raketi wony
4
zrobla analiz, ae j zaraz jasno, szczo ce wychid na powerchniu kimberlitowoji yy z
weyczeznym wmistom amaziw. Z-pid sokyrky bryznuy szmatky porody iz wkrapenymy w nych krystaamy prekrasnoho minerau. Ci wkrapennia siajay, minyysia w
prominni daekoho Soncia Ni, oden bank ne maw i czastyny toho bahatstwa, jake
eao pid nohamy w Ihoria. Ta wono cikawyo joho jak palne. Pid dijeju wysokoho tysku
i temperatury u specilnych kamerach zamajusia oci dywowyni krysztaewi reszitky,
atomy budu ionizowani, i jich potoky rynu u diuzy Ce bude nowa krasa krasa
nestrymnoho ruchu!
Koy Ihor wyjszow z rakety, Nadija dowho dywyasia jomu wslid. Potim zariadya
pliwkoju awtomatycznyj fotoaparat, zjednanyj z teeskopom, nawea na potribnu dilanku neba i wwimknua. Teper treba tilky daty. Aparat robytyme znimky czerez riwni
promiky czasu.
Panety budu widnajdeni na foto: wony zminia swoje pooennia na foni zir.
Nadija pidijsza do swoho krisa-lika i, postojawszy w neriszuczosti, laha. Widczuttia wahy pryjemnoju mlistiu rozywaosia po tiu. Diwczyna potiahnuasia, wtomeno pozichnua. Potim zakaa ruky pid hoowu, powiky skepyysia, i wona powoli
porynua w ehkyj prozoryj son.
Jij prysnywsia didu. Sywyj-sywyj jak mooko, nacze sydy na czornomu kameni
na podwirji obserwatoriji, kruhom horbatiasia hory, a win murysia proty soncia i pytaje:
Szczo ty, onuczko, pryweza meni z daekych switiw? Pro szczo ty tam diznaasia? Jaki dywowyni kwity baczya?
Nadija chocze skazaty didusewi szczo znaczne, szczo due waywe, ae nijak ne
4 Kimberlit hirka poroda z wmistom amaziw.

moe znajty sliw.


Didusewe obyczczia jasnije, i wse nawkoo: obserwatorni budiwli, suwori hory
a zaswityosia. Bryznuo te siajwo u wiczi, i Nadija prokynuasia. O, ta ce Ihor powernuwsia!
Nadiji naszi sprawdyysia, Nadijko! O baczysz, win wysypaw na pidohu
siajucze kaminnia, ce bahatstwa twoho asterojida! Hadaju, szczo palnym my teper
zabezpeczeni.
Nu szczo , ja rada, promowya Nadija, wziawszy kilka kaminciw na dooniu
i myujuczy nymy. Dobre, szczo my ne juweliry, a to och i szkoda buo b nyszczyty
oci dorohocinnosti! Ce ridkisni amazy, o, ta jaki weyki!.. Na Zemli takych szcze ne
znachodyy Skilky nam potribno?
Widkryjemo karjer i budemo braty, poky ne napownymo kontejnery. Ot tilky
trudnis: zakadesz bahato wybuchiwky poety kaminnia u mipanetnyj prostir: tiainnia take mizerne!
A ty potrochu Moe, zrobyty zahybynu na zrazok tunelu i tam ue rwaty,
szczob ne rozlitaosia.
Wirno!
Szczo to znaczy dla ludyny nastrij! Choroszyj nastrij i znesyenomu syy daje.
Nadija moha perekonatysia w ciomu, sposterihajuczy robotu j powedinku Ihoria. De w
nioho stilky energiji beresia? Zdawaosia, wysnaywsia czoowik do kraju, a ot widkryasia pered nym perspektywa i peczi rozprawyw, i usmiszka zahraa Prawda, win
i ranisz ne narikaw, ta chiba buo weseo? Teper win rozcwiw. A z jakoju napoehywistiu
i kmitywistiu wydobuwaw wuhe!
Otaki-to sprawy, Nadiu, zyrknuw na diwczynu weseym okom. O napownymo kontejnery, i todi obyraj panetu!
Napownyty kontejnery amazamy buo ne tak-to ehko. Wybuch moe zowsim zrujnuwaty skelu. Tut zastosowuwaty syu treba obereno.
Widkryw luk do technicznoho skadu rakety, zajszow u tisne prymiszczennia i poczaw rozhladaty rizne sporiadennia. Tut joho buo bahato: instrumenty, prystosuwannia, pryady. Wse ce trymay micni zatyskuwaczi na stinach, pidozi, steli, na kronsztejnach, szczo stojay tut kilkoma riadamy. Aha, o geoogiczne sporiadennia Ihor schopyw metaewyj jaszczyk, z jakoho styrczaa dowha trubka. Wona zakinczuwaa konusom, u werszyni jakoho temniw neweyczkyj otwir. Szwydko podawsia w kabinu.
Oteper popraciujemo! pochwaywsia Nadiji. Rozumijesz, ce gazowyj
eektrobur!
Ne due ja na ciomu rozumijusia, ae raz ty kaesz, to
Zbyrajuczy do wychodu, win zachopeno wyhukuwaw:
Ce czudesna sztuka! Dotykajusia porody konusom, wmykaju atomnu batareju.
W gazowomu potoci u ciomu otwori eektrycznyj rozriad. Wynykaje wysoka temperatura i tysk ne weykyj, ne strasznyj, a takyj, szczo poroda, w jakij zacementowani
amazy, poczne rozamuwaty!.. Tak oto kusoczkamy
Ty obereno, Ihore, poprosya Nadija, koy win, odiahszy skafandr, piszow
do szluzowoho tambura.
Czerez jaku hodynu wona we baczya w iluminator, jak Ihor nis do rakety weykyj jaszczyk byskuczoho kaminnia. Kontejnery zariadaysia zowni. Nadija te widczua prypyw badiorosti, i wid toho dychaosia ehsze.
U wywczenni panetnoji systemy Smereczanka natykaasia na wse nowi j nowi
pereszkody, i sprawa posuwaasia ne tak ehko, jak mona buo dumaty spoczatku. Zbyway z panteyku oti jaskrawi iskry, szczo kresyy uwe czornyj nebozwid, maeki
asterojidy j meteoryty. Na fotograjach treba buo widriznyty jich wid powanych panet, szczo nekwapno pywy po swojich orbitach.

Zahotuwawszy palne i zrobywszy technicznyj ohlad energetycznoho kompeksu,


Ihor poczaw dopomahaty Nadiji. Konij nowij paneti, jaku wdawaosia widszukaty,
wony radiy, jak dity.
Tak ce znajoma model! wyhuknuw Ihor, koy wony widkryy siomu panetu.
Ce, mabu, nasza Soniaczna systema!
Ae czerez dejakyj czas wony widszukay womu, dewjatu i desiatu. A ta, szczo
rozsypaa na oskoky, do odnoho z jakych wony pryszwartuwaysia, bua odynadciatoju.
Na dwi panety bilsze!
Nu szczo , ne bida, zaspokojuwaw sebe Ihor, koy b ce bua nasza ridna
Soniaczna systema, to Zemla tretia paneta Poetymo na tretiu! Jak ty hadajesz,
Nadiu?
Diwczyna ne zapereczuwaa. A koy wyrachuway widsta tretioji panety wid jiji
zirky, namir jich szcze ducze zmicniw: ade widdal cia bua taka sama, jak wid Zemli
do Soncia!
Podowhu sydiw Ihor bila teeskopa, wywczajuczy daeku panetu, nemow chotiw
chocz krajeczkom oka zazyrnuty u newidome. A wona houbia sered temriawy mjakym
prywabywym siajwom i nemow kykaa do sebe.
Houba paneta! Dawaj tak jiji nazwemo, Nadiu? Zhodna?
A czomu b i ni? widhuknuasia diwczyna, wywczajuczy fotograji. Ce krasywa nazwa, ae
Szczo ae?
Koy my wyruszymo? I czy ne zaduszy nas hood, poky doetymo do tijeji houbyzny?
I dywno: poky ne zhaduway pro hood, nacze j ne widczuway joho, a dosy buo
zhadaty, jak zjawywsia pekuczyj bil u szunkach. Te, szczo wony szcze j dosi ne zahynuy
wid wysnaennia, buo prosto czudom.
U mene hotowi maje wsi dani, neweseo skazaw Ihor. Ot rozrachuju marszrut i startujemo.
Dla toho szczob rozrachuwaty marszrut, potribno buo pidhotuwaty zawdannia
eektronno-obczysluwalnij maszyni, a same ce j widbyrao najbilsze czasu. Ihor dobre
uswidomluwaw, szczo czym starannisze win pidhotuje zawdannia, tym tocznisze wyznaczy marszrut eektronna maszyna. Tomu win ne szkoduwaw ostannich krapel swojeji energiji i praciuwaw maje bez widpoczynku. Pospy z hodynku i znowu sidaje do
stoyka.
Nareszti Ihor zakinczyw. Teper czerha bua za eektronnym mozkom maszyny.
Wona z usich moywych warintiw musy obraty najkraszczyj i powesty po niomu
Mriju do Houboji panety.
Ihor siw za perforator, wystukaw zawdannia. Pryjmalna szcziyna adibno kowtaa
striczku
Ne wstyh Pidhajnyj wyterty chustoczkoju spitnie czoo, jak ue bua hotowa widpowi. Wse buo wkazane: widdal u kiometrach, kilkis hodyn polotu, kilkis potribnoho
palnoho, czas roboty reaktora i t. d. Najbilsze cikawyw Ihoria czas perelotu.
Uhadaj, Nadiu, za skilky doetymo?
Czym skorisze, tym kraszcze.
Nam etity wsioho-na-wsioho dwi tysiaczi wisimsot wisimdesiat hodyn.
Dwi tysiaczi
Nemaje j trioch. Nu, czoho ty newdowoena?
Ta niczoho Nadija zamowka.
Ihor machnuw rukoju:
I zawdy wam, inkam, ne dohodysz! Nu ne rozstrojuj mene pered uroczystoju
chwyynoju startu. Po misciach!

Ociu komandu po misciach win wyhuknuw tak, niby tut buw weykyj ekipa.
Nadija ne wtrymaa usmiszky: Nu j Ihor! Szwydko laha na swoje misce, nastoroeno
czekajuczy tijeji myti, koy zapraciuje reaktor.
Wkluczywszy uprawlajuczu maszynu, Ihor i sobi kynuwsia do eaka.
eay prynyszkli.
Suchay.
Czekay
Zahrymio! Zarokotao! Nacze chto mohutnij i dobryj schopyw jich i ponis, ponis u
wysokosti. Mlis ochopya jichni tia, a w swidomosti ya szcze nadija: ce ostannij
widtynok jichnioho dowhoricznoho szlachu!
Obirwawsia hurkit. Raptowo, widrazu. Raketa mczaa z postijnoju szwydkistiu,
widczuttia wahy znyko.
Prypawszy do iluminatora, Ihor pobaczyw daeki iskry asterojidiw i poehszeno
zitchnuw.

Hoowa w Ihoria bolia, a hua. Win dowho eaw z zapluszczenymy oczyma, a


koy rozpluszczyw znowu rizonuo swito. Zdaosia, szczo wsia kabina zayta slipuczym switom. Win z trudom wstaje, pidchody do iluminatora. Szczo ce? Piwneba houbije, siaje, minysia.
Nadiu! Houba paneta! w roti jomu peresocho, i win edwe szepoty. Tak,
tak, sprawdi! Nareszti!
Oczi joho zaswityysia radistiu.
Strywaj, strywoya Nadija. Reaktor mowczy?
Za reaktor ne bijsia. Maszyna sama uwimkne joho w potribnyj moment. Zawdannia ja daw szcze na
Niby stwerdujuczy joho sowa, zarewiy diuzy, wake hudinnia napownyo kabinu. Raketu rizko chytnuo. Nadia j Ihor popaday. Nasyu dopowzy do swojich eakiw. Teper zayszaosia tilky daty. eaty i daty, poky eektronne oko rakety ne wybere zrucznoho miscia, a eektronnyj mozok ne posady jich na berehy majbuttia. Widczuwaysia sylni strusy. Houba paneta, peresylujuczy widsztowchuwannia reaktywnych dwyhuniw, prytiahuwaa kosmicznyj korabel z weykoju syoju.
Tiahuczi chwyyny. Rokit dwyhuniw bolisno widuniuwaw u hoowi. I wzahali wse
ce schoe na jakyj wakyj son, marennia chworoho. Chocza b ue stycho buszuwannia
gazu w diuzach!
Nadija powertaje hoowu, szczob hlanuty w iluminator. Niczoho ne wydno, krim
slipuczoji houbyzny. Diwczyni zdajesia, szczo wona hojdajesia na hojdaci, jak u dytynstwi. Zapluszczya oczi, ujawya tinystyj sad i hojdaku mi derewamy
Siy! My we siy! hukaje Ihor.
Tilky teper Nadija pomiczaje, szczo dwyhuny stychy. Ae raketu pohojduje. U
czomu sprawa?
My na wodi, Nadiu! znowu kryczy Ihor. Win prytuywsia do iluminatora.
Ujawlajesz? Na wodi! Znaczy, spouka kysniu i wodniu poszyrena u Wseswiti
Ce buo zachoplujucze wydowyszcze: do samisikych obrijiw houbiw, pobyskuwaw okean. Dowho, dywyysia naszi mandriwnyky na joho rozhojdanu powerchniu, ne
w syli widwesty oczej. Pisla temnych i pustelnych mipanetnych prostoriw ce buo nejmowirnym, zdawaosia jakymo czudom! Odna za odnoju kotyysia chwyli, chlupay ob
metaewe tio rakety, rozchodyy, szczob za neju znowu zijtysia i kotyty, kotytysia
wdaynu. Mymowoli spadao na dumku, szczo cia zahadkowa paneta skadajesia z
wody i koy b spriamuwaty Mriju u hyboczi, to wony wyrynuy b na druhomu boci
Szczo robyty? Charczi zakinczyysia, je tilky woda
Nadia j Ihor poczay obmirkowuwaty swoje stanowyszcze. A wono nahaduwao riwniannia z due bahama newidomymy. Jakyj, naprykad, skad wody w okeani? Czy nemaje w nij rozczyniw, szkidywych dla ludkoho organizmu? Czy ne otrujna atmosfera?
Czy ne wbywcze swito cijeji zori, szczo tak szczedro zaywaje okean? Abo kosmiczne
prominnia? Czy potraplaje wono w atmosferu?
Poczay braty proby.
Nad chwylamy newidomo zwidky zjawyasia cia zhraja weyczeznych ptachiw.
Wony etiy tak nyko, szczo inkoy czerkaysia ob wodu swojimy biymy hrumy. Jich
krasywi hoowy z czerwonymy dziobamy powertaysia to wliwo, to wprawo. Pobaczywszy wake tio rakety, ptachy ne zwernuy, a tilky trochy pidniaysia whoru, szczob pereetity. Nadija, widirwawszy wid probirok, hlanua na nych, ae ne pomitya nih.
Koy podywyasia wslid, to pobaczya, szczo w konoho ptacha na spyni styrczy nenacze wijao z barwystoho pirja.

To w nych witrya, skazaw Ihor. Siadu na wodu jich witer poene.


Mabu, paneta wodiana, bo ci ptachy ne prystosowani do suchodou. Zaraz wyjdu
Poczekaj analizu prob! Ja we kinczaju.
Ta szczo tam toj analiz ptachy ywu? Nu, roby, roby analiz.
Kysniu tut bahato 24 procenty
Dali Ihor we ne suchaw, wyjszow bez skafandra. Ne moe buty zaduszywoju
atmosfera z takym weykym wmistom kysniu! dumaw win, wysuwajuczy iz luka.
Obereno dychnuw niczoho! Todi widkynuw usiaki sumniwy i wyjszow.
Metaewe tio rakety nahaduwao pidwodnyj czowen. Nawkoo rozkynuwsia szyrokyj swit. ehkyj, ninyj witre obwiwaw Ihoria i nacze pjanyw joho. Due chotiosia
skupatysia, popawaty. Po skobach na korpusi Ihor zijszow unyz, nachyywsia i zaczerpnuw rukoju wody. Trochy choodnuwata, ae kupatysia mona. Poprobuwaw na smak
hirko-soona, maje taka, jak i w zemnych okeanach. Nu jak tut ne skupatysia? Koy
due, due dawno, szcze do kosmicznoho rejsu, Ihor buw choroszym pawcem i ne
raz uspiszno wystupaw za towarystwo Nauka. Jomu perewayo todi za trydcia. A
zaraz skilky? Sorok? Pjatdesiat? Win ne znaje, poczuwaje tilky, szczo zanadto wysnaenyj, znesyenyj i, jakszczo skupajesia, to ce dodas jomu badiorosti!
Skynuw kombinezon, biyznu powisyw na poruczniach. A jake chude tio! Szkira i
kistky. De podiysia twerdi, mow kremi, mjazy?
Ihorewi ne wiryo, szczo ce joho bili, a syni, ruky j nohy, rebrysti boky i zapayj
ywit. Odna boroda tilky bua rozkisznoju siahaa mao ne do pojasa.
Obereno spustywsia u wodu i, ehko widsztowchnuwszy od skoby, popyw. Szwydko zachekawsia, chocz wid rakety widpyw, moe, metriw na pja. W iluminatori wydniosia obyczczia Nadi. Szczob widpoczyty, Ihor lih na spynu. ehka chwyla pohojduwaa joho, nacze baajuczy zakoysaty.
Ae niyty ne wypadao: straszenno chotiosia jisty. Hood dawaw sebe widczuty
rizkymy bolamy u ywoti. Okean, dumaw Ihor, koyska yttia. Ne moe buty,
szczob u niomu ne buo ryby!.. Pryhadaw, szczo, wyruszajuczy na Weneru, wony wziay
czymao wsiakoho sporiadennia. Zaraz e za robotu!
Wybrawsia na raketu, odiahsia. Nezabarom znajszow neweyku kapronowu si,
wmostywsia na skobach i poczaw rybayty. Jakszczo prolitatymu ptachy witrylnyky,
Ihor postarajesia pidbyty chocz odnoho z pistoeta. Ech, ce buo b czudowo najistysia
ptaszatyny! Ta j ryba chiba ne smakota?
Zachodyo sonce. O ue tilky skyboczka joho ewria nad wodoju, o, wtonua j
wona Okean szwydko temniw.
Ihor to opuskaw, to wytiahuwaw si, ae dowho niczoho ne owyosia. Nareszti potrapyo kilka rybyn, ta schopyty jomu wdaosia ysze odnu, reszta wysyznua w wodu.
Ihor oboma rukamy prytysnuw rybynu do hrudej. Nacze najdoroczyj skarb, ponis jiji w
kabinu i, radisno usmichajuczy, peredaw Nadi;
Wary juszku!
Czerez jakycho piwhodyny wony we smakuway hariaczyj sup wyjszo, moe,
po sklanci buljonu. Obereno pidnosyy oky do hubiw, studyy i zadowoeno prycmokuway. Chiba je szczo smacznisze za swiu juszku?
Potim Ihor znowu zakynuw si. Nadia sia na porozi luka. Powitria pjanyo jiji.
Szyroko widkrytymy oczyma diwczyna, wbyraa cej neznanyj swit, serce jiji napowniuwaosia to radistiu, to trywohoju.
Pohla, Ihore! skryknua wona, wkazujuczy na nebo.
Ihor zader hoowu. Po nebu pywa jaskrawa zirka, weyka, siajucza, wona niby
witaa stomenych mandriwnykiw.
Jak szwydko ruchajesia cej suputnyk! wyhuknuw Ihor, zhadawszy nekwapywyj Misia.

Szkoda, szczo tut nemaje szcze j kilcia takoho, jak na Saturni, poartuwaa
Nadia.
Ihor mowczky dywywsia na nebo, ta si szczo sipnuo, i win nachyyw hoowu
wnyz. Pohlanuw na wodu woossia jomu zaworuszyosia z achu. Do rakety nabyaysia jaki strachowyka. Weyki hoowy swityysia w temnij wodi, pryczomu swito to
spaachuwao, to pohasao. O wony wse bycze, bycze Z wody wytykajusia jichni
apy, nacze szczo estykuluju. Dywni stworinnia! A jak wony sprytno pawaju! Jak
ryby! Ot i naseennia cijeji panety: wodianyky.
Ty baczysz, Nadiu? ne swojim hoosom zakryczaw Ihor. Zadi, ja was poczastuju!
Nadia bua tak zamrijaasia, szczo koy Ihor zakryczaw i wystriyw, to mao ne
wpaa u wodu. Czoho win strilaw ne wtoropaa. Hlanua jaki strachowyka nakynuysia na nioho Prounaw szcze postri, Ihor szwydko wskoczyw u raketu.

Ihor tilky todi widitchnuw, koy za nym zakrywsia luk. U nohach, a nadto w kolinach, widczuwaasia taka sabis, szczo win mao ne wpaw. U wuchach toneko syczao,
po obyczcziu stikay sooni krapyny czy potu, czy morkoji wody. Pochytujuczy i
obpyrajuczy ob stiny, piszow do pulta. Nadija mowczky postupyasia miscem, sia porucz. Win zapustyw dwyhuna, metaewe tio rakety hucho zawibruwao. Zwycznym ruchom wwimknuw ekran okatora. Mrija zayszya pozad sebe rozburchani chwyli. Nijakoji pohoni ne pomitno. Ta j jak wony mou peresliduwaty raketu, oti wodiani stworinnia? Sam wyhlad jiji, mabu, nahnaw na nych takoho achu, szczo teper dowho ne
pokausia na powerchni!
Ty baczya take? nareszti zahoworyw Ihor. Dobre, szczo ja jich pomityw
Br-r zdryhnuasia Nadija. Wony taki straszni! Jak my ytymem na cij
paneti?
Ihor zmenszyw szwydkis, czomu spriamuwaw raketu na zachid i, newidrywno
steaczy za ekranom okatora, skazaw:
Doslidymo, todi pobaczymo, szczo robyty.
Dowho pywy wony temnym okeanom. De daeko z liwoho bortu w nebi zjawyasia siajucza bezformna plama. Zdawaosia, szczo chto prorwaw temne skepinnia neba
i zzowni siudy llesia jake houbuwate swito. Nadija dywyasia w iluminator i trywono dumaa: newe dowedesia pokynuty ociu Houbu panetu? Sama dumka pro
czorni bezkraji prowalla kosmosu hnitya jiji. Ech, koy b oce powernutysia na Zemlu!
Nikoy, nikoy wona b ne poetia bilsze w choodnyj i woroyj prostir. I czoho, wasne,
rwatysia z Zemli? Chiba je de-nebu szczo prekrasnisze za jiji powitria, stepy, riczky,
hory? Chodya b oce bosa po trawi, chaj by nalitaw na neji witer, chaj by szmahaw doszcz Jak tam u pta skazano: O zeme moja, wsepodiuszczaja maty!
A ty pryhadujesz pacz Jarosawny, Ihore?
Ihor zdywowano hlanuw na neji (Czoho ce raptom zdumaa Jarosawnu?), namorszczyw oba, podumaw trochy i prodekamuwaw:
W Putywli-hradi wranci-rano
Spiwaje-pacze Jarosawna,
Jak ta zozueka kuje,
Sowamy alu dodaje.
Ihoria ochopyo ptyczne poczuttia. De a iz samisikych hybyn pamjati zrynay
chtozna-koy wkarbowani sowa i obrazy. Win uwe siajaw, czutywa dusza Nadiji wowya te siajwo, rozkryasia jomu nawstricz. I nacze roztanuw metaewyj korpus rakety:
wony baczyy pered soboju poe, a w tim poli neweyczke misto, obnesene zemlanym
waom, a na tomu wau chody moodycia, pidniawszy ruky, i rozpaczywo zwertajesia
do soncia, do witru, do riczky, szczo synije na obriji.
I kwyy-pacze Jarosawna
Zamowk Ihor. Dejakyj czas mowczaa j Nadija. Tepa usmiszka oswitya jiji zmarnie yce i zhasa.
Znowu wony widczuy sebe jakymy zerniatamy w zaliznomu struczku.
Kilka dib widpoczyway, nabyraysia syy. Ryba jsza jim na korys. Ta j witrylnyky, jak wyjawyo, buy due smaczni j poywni.

Odnoho weczora Ihor szczo pomityw na ekrani okatora.


Pohla, pohla, Nadiu!
Wona schyya nad matowym owaom: szczo temnije nad chwylamy okeanu. Newe otake weyczezne strachowyko?
Czym bycze wony pidpyway, tym bilsze wypynaosia wono nad wodoju. Ihor wymknuw dwyhuna, kynuwsia do iluminatora.
Ta ce hory, Nadiu, rozumijesz hory!
Diwczyna j sobi podywyasia. Tak, ce suchodi. Wydno, jak bili hrebeni chwyl rozbywajusia ob pidniia czornoji skeli.
Suchodi! chotiosia kryknuty jij, ae hoosu zabrako, i wona proszepotia:
Suchodi
Och, i zdorowo! rozmachuwaw rukamy Ihor. Rano-wranci pidu w pochid,
a ty wyhladatymesz mene, jak ta Jarosawna
Ihor widkryw wchidnyj luk, i szum rozburchanoji stychiji napownyw raketu. Pochytujuczy na chwylach, wona potrochu nabyaasia do bereha.
Pylno dywywsia u wodu: czy ne zjawyysia wodianyky? Ni, ne wydno.
Witru zowsim nema. Ae chwyli zdijmajusia wakymy pahorbamy, kotiasia do
bereha hu-hu-sz-sz-s-s-s, a stuhony powitria. Pina wytanciowuje na hrebeniach,
spadaje i z syczanniam spywaje nazad. Okean posyaje nowi way, i wony wako hupaju ob bereh, rozbywajusia na skaky. Jich ne wydno, ysze czuty chczu-u-s-s-sz
Nacze szuhaju kudy odyn za odnym pasayrki pojizdy.
Jake mohuttia, podumaw Ihor.

Posniday znowu juszkoju z ryby. Wodyosia jiji tut bahato, Ihor nedowho j porybayw, a wony may kilkanadcia sztuk syzospynnych rybyn. Mjaso jichnie buo nine i
due dobre na smak.
Ihor artuwaw, zyrkajuczy na diwczynu:
Ty choczesz zrobyty mene wehetarincem. Na weczeriu ryba, na snidanok
ryba Ot komu inoczka popadesia!
Diakuj, szczo chocz ce je.
O pidu na poluwannia, prytiahnu tobi jakoho-nebu dynozawra abo mamonta. Za kamjanoho wiku u nas na Zemli w konomu restorani buy bifszteksy z mamontiatyny
Nadija ne pidtrymaa artu. Jiji obyczczia buo zakopotane.
I ja z toboju pidu.
Otakoji! Ihor perestaw siorbaty juszku. A raketa jak pokynemo dla wodianykiw?
A koy tam szczo-nebu trapysia z toboju? Ni, ni, samoho ja tebe ne widpuszczu.
Ihor znyzaw peczyma, chotiw szczo skazaty, ae peredumaw. Szwydko dojiw
juszku i poczaw asztuwatysia do rejdu na newidomyj, tajemnyczyj suchodi.
Spustywszy na wodu pastmasowoho czowna, wony z weykymy trudnoszczamy
widbuksyruway raketu w zatysznu buchtu, otoczenu z trioch bokiw zeenymy horamy.
Czowen wynesy na bereh i schoway u zarostiach szyrokoystych kuszcziw.
Poczay wydyratysia na horu, szczob zwidty ohlanuty miscewis. Ity buo wako:
wse, szczo tut roso, speosia w odyn zeenyj kubok. U dejakych misciach dowodyosia
prorubuwaty prochid. Ae Ihor ne wypuskaw z ruky awtomatycznoji rusznyci, a Nadija
styskuwaa mereanu rukoja pistoeta. Chwyynamy jij zdawaosia, szczo wony potrapyy w zemni dungli, de tak i kyszy zwiryna. Tut poky szczo ne wydno ni tyhriw, ni
panter, ae chto joho zna, czy ne stey za nymy jake-nebu chye oko?
W huszczawyni szczo kuhykao, poswystuwao i wereszczao, ae, wydno, ne czerez jichniu pojawu. Nadija ohowtaa, osmilia, pisza szwydsze. Rozwodya rukamy
wity, i koy Ihor widstawaw, joho chloskao po obyczcziu. Nadija pustotywo smijaa i
prodyraasia wse wyszcze i wyszcze. Hikoju Ihorewi zbyo bereta. Win obernuwsia i tut
e pidniaw joho z zemli. Nadia za cej czas moha zrobyty ne bilsze desiaty krokiw. Ta
koy Ihor pospiszyw, szczob nazdohnaty jiji, diwczyny nide ne buo. Ihor prysiw,
szczob kraszcze rozdywyty: mabu, schowaasia! Ni, ne wydno.
Nadiu, hodi duraczyty, skazaw upiwhoosa.
Diwczyna ne ozywaasia.
Nadiu!
Mowczanka.
Stupyw kilka krokiw upered.
Nadiu!
Ne widhukujesia.
I tut Ihor raptom widczuw, szczo diwczyna ne artuje, z neju szczo trapyo.
Widczuw usim tiom. Trymajuczy napohotowi rusznyciu, poczaw prydywlatysia do slidiw. Newe zwir jakyj?.. Ae u neji pistoet moha b wystriyty.
Nadiu!
Nawkoo buo tycho i trywono.
Czerez kilka krokiw Ihor pobaczyw zapadynu, porosu trawoju, poseredyni ziajaw otwir. O wydno jiji slid u trawi: tam, de wona stupaa, trawa prymjata. Slid obrywajesia bila prowalla. Czy hyboko tam? Czy wona ywa?

Ihor, obereno probujuczy nohoju grunt, pidchody do otworu; lahaje, szczob zazyrnuty tudy, ae niczoho ne baczy.
Nadijko!
Z-pid zemli poczuosia pryhuszene:
Ja tu-u-t. Ce jaka pecze-e-ra
Due zabyasia?
Troszky
Hyboko?
Metriw z desia bu-u-de.
Pobu, ja za trosom zbihaju!
Ihor widpowz, potim schopywsia na riwni nohy i podawsia nazad, u huszczawynu.
Ot ue rozziawa! swarywsia w dumci. Kudy wona dywyasia? Nu niczoho, ce
moho j zi mnoju trapyty. Chocza b ne pokaliczya.
Wyjszowszy na bereh, Ihor widrazu pobaczyw raketu wona wako pochytuwaa
na wodi. A czowna ne buo. Obijszow usi kuszczi nema! Widczuw choodok, nacze chto
snihu sypnuw za szyju. Newe wodianyky pocupyy czowna? Ae dowho rozdumuwaty
nikoy. Szwydko rozdiahnuwsia, schowaw u hustych zarostiach odeu j rusznyciu i kynuwsia do rakety wpaw. Trywone peredczuttia ne zayszao joho, poky ne pereswidczywsia, szczo w raketi wse na misci. Szwydko obmotawsia tonkym kapronowym trosom
i, zamknuwszy luk, popyw do bereha. Na zowisnu horu ne jszow, a bih, skilky buo
syy. Serce mao ne wyskoczyo z hrudej.
Odyn kine trosa micno zawjazaw za najbycze derewo, druhyj kynuw u ziajuczyj otwir. Pohukaw:
Nadiu!
Widpowidi ne buo.
Nadiu, ty czujesz?
Znowu mowczanka.
Czoo w Ihoria zrosyosia potom. Prysuchawsia. Newe zneprytomnia? Ohlanuwsia nawkoo, szukajuczy derewyny, treba pidkasty pid tros, szczob win ne wrizuwawsia u zemlu. Schopyw rusznyciu, pokaw bila otworu i poczaw spuskaty. Tio
nacze wraz powaczao tak i tiaho wnyz.
Widczuwszy pid nohamy mjakyj grunt, Ihor pustyw tros. U pidzemelli temno. O
czort, czomu win ne wziaw lichtaryka u raketi?
Nadijko, de ty? huknuw, stupajuczy w temriawu.
Natknuwsia na szczo twerde. Moe, kami? Tak i je, kamjani hyby.
Ni, tut jiji nema. Ihor wyprostawsia, trochy odijszow wid otworu. Oczi poczay zwykaty do moroku. Nadi prosto poszczastyo, szczo wona ne rozbyasia, ae szczo z neju
teper? De wona podiasia za ti 1520 chwyyn, szczo win bihaw za trosom?
Ihor strywoywsia, jomu ujawlaysia wsiaki achy. Moe, u cij peczeri meszkaju
jaki, strachitywi chyaky? Abo pidzemella zjednujesia z morem, to jiji wchopyy wodianyky Moe, wona konaje w pazurach, a win tut stoji i rozdumuje.
Kynuwsia wpered, prykaw dooni ruporom do rota, zakryczaw szczosyy:
Na-a-diu!!!
una powtorya kilka raziw:
Na-diu, Na-diu
Potim poczuwsia jiji hoos:
Idu, tychisze.
Teper win rozserdywsia. Czort zna, szczo take! Bukaje po pidzemellu, nacze na
ekskursiju pryjsza!
Nadija zjawyasia nespodiwano. Wchopya Ihoria za ruky, zaszepotia, prypadajuczy do nioho:

Rozumijesz, tam take Meni szczo pokazaosia, ot ja j pisza, daj, dumaju,


hlanu
Pisza, pisza zaburczaw Ihor. Nu szczo pobaczya?
Tikajmo skorisze. Tam czotyrynohi ludy!
Szczo-o?
Czotyrynohi ludy, i jich tam bahato. Nadija wchopya joho za ruku i potiaha
tudy, de mianio denne swito. Potim, potim use rozkau.
Pistoeta ne zhubya?
Ni, je. O win, wimy, pokaa jomu w dooniu tepyj meta.
Zi zbrojeju w ruci Ihor widczuw sebe wpewnenisze.
Li, a ja postoju na wsiak wypadok.
Nadija wchopyasia za tros, sprobuwaa pidtiahnutysia, ae niczoho z toho ne
wyjszo. Ruky skowzay, tros wjidawsia w szkiru, i wona opuskaa.
Ne mou ja, Ihore
Nu dawaj ja tobi dopomou. Berysia za tros.
Nadija wchopya oboma rukamy, Ihor nachyywsia, obchopyw jiji nohy j ehko
pidniaw uhoru. Wona trochy pidtiahnua, ae jak tilky Ihor chotiw pustyty, zaszepotia:
Wpadu! Wpadu!
Todi win postawyw jiji sobi na peczi, pokaw pistoet u kyszeniu i oboma rukamy
wchopywsia za tros. Nadija namahaasia pidtiahnuty. Ihor wyhynaw dooni, szczob ne
skowzay, upyrawsia nohamy w stinu, buy momenty, koy win dumaw, szczo ot-ot zirwesia. Zcipluwaw zuby wid napruennia i dersia, dersia whoru z diwczynoju na peczach. Nareszti wona wyliza.
Nadija podaa Ihorewi ruku, ae win wybrawsia j tak. Zmotaw trosa, uziaw rusznyciu i tilky todi siw na trawu widpoczyty.
Wako buo? po-inoczomu nino spytaa Nadija i dooneju wytera joho spitnie obyczczia. Och, koy b ty znaw, jak ja zlakaasia!..
A czoho ty pisza dali?
Rozumijesz, meni zdaosia, nacze szczo tam zbysnuo i jakyj homin Ot niby
ludy zahoworyy!
Poczuosia?
Oto i ja podumaa, szczo pryczuwajesia, daj, dumaju, perewiriu. Pisza, koy
dywlu: peczera powertaje, ja tudy swito merechty. Moe, je wychid? Projsza szcze
krokiw z pjatdesiat, baczu zaskena stina, a za neju sad!
U pidzemelli?
Tak, pid kaminnym skepinniam rozrissia weyczeznyj sad. Swita bahato, wse
wydno jak na dooni. Zadywya ja na rozkiszni pody i spoczatku ne pomitya cych istot.
A koy hlanua wnyz Powirysz, nu, taki samisiki, jak ludy, tilky chodia na czotyrioch.
A woda tam je basejn czy, moe, zatoka?
Woda? Wony chodyy po trawi. A woda Nacze je neweyczke ozerce Hadajesz, szczo to wodianyky?
A chto ? Suchodou na cij paneti mao, i cikom ogiczno, szczo wony zawoodiy
cym ostrowom.
Szczo nam robyty? W oczach Nadiji zjawyasia trywoha, w hoosi zwuczaw
rozpacz.
Ihor mowczky kusaw trawynku.
Jak zhadaju kosmos, prodowuwaa Nadija, to kraszcze we wmerty, ni
kudy etity.
Ihor zyrknuw na jiji zmarnie yce, podumaw:
Prywjaa nasza Polowa kwitka, ae stwory jij umowy znowu rozcwite.

Rozumijesz, Nadiu, zahoworyw, nacze rozmirkowujuczy whoos. Paneta


meni podobajesia, podywysia, jaka rozkisz, jake bujannia zeeni! I twarynnyj swit, mabu, bahatyj. A ot hospodari Sudiaczy z toho, szczo ty baczya, w nych je jaka cywilizacija. Ae jak my wstupymo z nymy u kontakt?
A moe b, wony spryjniay nas za bohiw?
Nu to j szczo? usmichnuwsia Ihor. Dykuny prymuszuju bohiw suyty jim,
a koy jaka newdacza, to rozprawlajusia z nymy za zradu. Ech ty, bohynia! Ihor
popeskaw Nadiju po peczu. A znajesz szczo? Ty posy tut, na o tobi pistoet, a ja
spuszczusia, pobaczu, szczo wono tam za czotyrynohi.
Win schopywsia i poczaw rozmotuwaty sznura.
Ni, ni! achnuasia Nadija. Jich bahato, kraszcze ne czipaj. Chodimo szwydsze do rakety, a to jak zatiahnu
Nadija ne pustya Ihoria w pidzemella, bukwalno potiaha dodomu. Schodiaczy z
hory, win burczaw ne to serjozno, ne to artoma:
I czoho ce ty mnoju komandujesz?
Nadija zupynyasia i proszeptaa jomu na wucho:
Ot jak zakochajeszsia, to szcze kraszcze suchatymesz!
Och, i Polowa kwitka
Tak i powernuysia naszi mysywci ni z czym. Wyriszyy kraszcze poznajomytysia
z Houboju panetoju, a todi we skadaty jaki pany na majbutnie.
A prohoduje nas more, skazaw Ihor, sidajuczy za pult, jomu tilky szkoda,
szczo propaw czowen.
Mrija wyjsza na okeanki prostory. Smuka suchodou roztanua w imli.
Ciyj de pywy, spodiwajuczy widkryty nowyj kontynent. Ae nawkoo wako
hojdawsia okean. Mrija laha w drejf. Ihor i Nadija to mowczky suchay pluskit chwyl,
to zhaduway Zemlu, druziw, to po czerzi widpoczyway u swojich krisach-eakach.
Nadweczir Ihor wziaw sitku i wyjszow nazowni.
Ot jakby ty spijmaw zootu rybku! usmichnuasia Nadija.
I szczo b ty w neji poprosya? spytaw Ihor, zakydajuczy sitku jakomoha dali
wid rakety.
Ja b poprosya, szczob wona pereprawya nas na Zemlu
Raptom Ihor zakryczaw ne swojim hoosom:
Chowajsia! Wkluczy reaktor!
Ta Nadia nacze pryrosa do miscia. Ne moha poworuchnuty, ne moha stupyty j
kroku. Mjaki apy lahy jij na peczi, i diwczyna zneprytomnia
Dali wse widbuwaosia nenacze uwi sni. Nadia napiwsydia w pidniatomu krisli.
Niby kri peenu tumanu baczya, jak tajemnyczi istoty u yskuczomu riznokolorowomu
odiazi nyszporyy po kabini. Ihor eaw prywjazanyj do swoho miscia, i joho wartuway
dwoje oranewych strachowyk. Inszi to zachodyy, to wychodyy.
Jaka sonna apatija, cikowyta bajduis ochopya diwczynu. Wse propao, niczoho
we ne wdijesz. Ci zahadkowi istoty, wydno, maju dosy rozwynenyj inteekt, ae szczo
wony zrobla swojim neproszenym hostiam?
Nadi nezabarom nadiy powerch woossia jakyj obruczyk. Kolnuy ruku nycze
liktia, i wona widczua, jak szczo tepe-tepe rozyosia po wsiomu tiu. A czy ne zciduju jiji krow? Rozpluszczya oczi, ni, ruku jij perewjazay! Bila Ihoria te poraysia.
Nadia widczuwaa do neji powertajesia sya, badioris! Newe jij wwey jakyj ekstrakt energiji? Ni, ci istoty dobri, wony, mabu, choczu wriatuwaty jich, widnowyty jim
zdorowja.
Jim obom nadiahy jaki humowi kostiumy, wywey z rakety i, eheko pidsztowchujuczy, potiahy u wodu

Wodianyky, trymajuczy swojich branciw za ruky, porynay wse hybsze i hybsze.


Kri okulary w maskach Ihor i Nadija z zawmyrajuczym sercem pohladay u toj bik, de
yszyosia dowhe tio rakety, napoowynu zanurene u wodu. Serdeszna Mrija! O koy
doweosia rozuczyty
Spuskaysia z korotkymy zupynkamy: oczewydno, szczob pryzwyczajity do tysku.
Proektory na szoomach wodianykiw dobre oswitluway wodu. Ihor u zruczni momenty
kywaw Nadi, ae szczo ce oznaczao, jij wako buo zdohadatysia.
Ja ne stanu piddoslidnym kroem dla cych strachowyk! dumaw Ihor. Wteczu! Tilky b wskoczyty w raketu
Na odnomu z perepoczynkiw win raptom krutnuwsia, wyrwawsia i, energijno
hrebuczy rukamy, kynuwsia whoru. Ta probyty waku towszczu zeenkuwatoji wody
jomu, wydno, zawaay metaewi sandali. Ne wstyh widpysty j na desiatok metriw, jak
wodianyky nazdohnay. Wony paway, jak ryby. Ihor widbywawsia, ae wodianyky
szwydko whamuway joho, micno wchopywszy za ruky j za nohy.
Dali spusk prodowuwawsia bez pryhod. Szczo unyzu swityosia, i Nadia pobaczya husti, pidwodni lisy. Wony wkryway uzhirja i nenacze sami swityysia: tak jasno buo nawkoo. Spustywszy nycze, naszi mandriwnyky pomityy sered chaszcziw
zeeni ciu systemu sporud, szczo nahaduway kazkowi szoomy. Wony zjednuwaysia
prozorymy trubamy-tunelamy, po jakych tudy j siudy snuway istoty, due schoi na
ludej.
Czym nycze spuskaysia, tym wyszcze, zdawaosia, wyrostaw lis. Nareszti nohy
widczuy twerdyj grunt. Ne widpuskajuczy Ihoria ta Nadi ni na my, wodianyky zajszy
razom z nymy do jakoji zatopenoji kamery. I jak tilky wony stupyy na jiji pidohu,
zboku wysunua stina z prozoroho materiu i szczilno zakrya kameru. I w toj e czas
poczaa wytikaty woda. Czy jiji wytiahuway nasosy, czy sama wona stikaa kri
reszitky w kutkach, wako buo skazaty. Ae riwe jiji w kameri szwydko znyuwawsia. O wytknuysia z wody hoowy wodianykiw, potim Ihorewa, nareszti j Nadi. Wyrynuy peczi, hrudy, o we woda spaa do kolin Zowsim znyka. Pid nohamy suchisika pomereana pidoha, nacze tut wody nikoy j ne buo!
Teper ue Ihoria i Nadiu nichto ne trymaw. Zowsim ne zwertajuczy na nych uwahy,
wodianyky poczay rozdiahatysia. Wyjawlajesia, to na nych buy taki czudernaki skafandry! Wony poskyday jich u szafu, yszywszy u tonkomu odiazi, szczo czudowo oblahaw jichni tia. Ihor i Nadia zdywowano steyy za nymy. Ce ne strachowyka, a ludy,
ta szcze j jaki ludy! Micni, zdorowi, wysoki! I jak mona buo ne rozhedity, szczo wony
u specilnych skafandrach? Zwyczajno, koy b ce buo wde, to Ihor ne zdijniaw by takoji
paniky
Nadia j Ihor stojay zniczeni, rozhubeni. Z jichnich mokrych kombinezoniw stikaa
woda, wony perestupay z nohy na nohu i ne znay, szczo robyty. Pid maskoju w Ihoria
komiczno styrczaa boroda, i Nadi zdaosia, szczo koy pidwodni ludy pohladaju na neji
w oczach u nych zrynaju usmiszky.
Nareszti z nych zniay masky. Dychaty buo ehko, pryjemno. Pidwodni ludy stycha
peremowlaysia mi soboju, wydno, radiaczy, szczo robyty dali. Hoosy w nych buy
mjaki, meodijni, mowa nawdywowyu znajoma.
Zdrastujte, towaryszi! huknuw Ihor, prostiahajuczy do nych ruky. Spoczatku ja ne rozdywywsia Poweczorio, ta j nespodiwanka.
Pidwodni ludy usmichaysia prywitno, ae ruk ne podaway. Todi Ihor sam poczaw
tysnuty jichni dooni. Hospodari szczo howoryy, ae szczo zrozumity ne mona buo.
Prynesy kostiumy i, koy Ihor ta Nadia pereodiahysia, powey do swoho pidwodnoho

mista. Strachu w naszych mandriwnykiw ue ne buo. Jich rozpyraa cikawis. adibnymy oczyma dywyysia wony na riznomanitne ustatkuwannia, yta pidwodnych ludej.
A za prozorymy stinamy u towszczi wody zeeniy wodorosti. Inkoy rybjaczi hoowy tykay ob stiny, oczewydno, prynadeni siudy switom. A zwidky take mjake, riwne i pryjemne dla oka swito? A czomu tut ne choodno? Z jakoho materiu ci sporudy?
Bezlicz podibnych pyta rojiosia w hoowi.
Jich prywey do prostoroji zay, zastawenoji jakymy pryadamy, zawiszenoji weykymy ekranamy.
Za stoom sydiw powanyj czoowik. Sywe woossia wkrywao jomu hoowu. Na
wyhlad jomu mona b daty rokiw pjatdesiat. Cej mooawyj czoowik estom zaprosyw
Nadiu ta Ihoria sisty. Pylno podywywsia win w jichni zmuczeni obyczczia, niby wpiznawaw znajomych. Potim czitko skazaw:
Ot i skinczyasia wasza mandriwka, druzi! Prawdu kauczy, nichto we na Zemli ne spodiwawsia na wasze powernennia
Na Zemli? proszepotiw Ihor. My potrapyy na ridnu Zemlu?
Kilka chwyyn win ne mih i sowa promowyty: rozszyrenymy oczyma pohladaw to
na hospodaria, to na rozhubenu Nadiju. Todi wchopyw jiji za peczi, trusnuw i, prytysnuwszy do sebe, pociuwaw.
My na Zemli, Nadiu, czujesz, na Zemli!
Pustyw diwczynu i kynuwsia do sywohoowoho czoowika. Czmoknuw joho w
szczoku i, tysnuczy jomu ruku, perepytaw:
Ni, ce prawda, szczo my na Zemli? Newe ce prawda? A moe, ja splu i wse ce
meni snysia? Uszczypny, Nadijko!
Sywohoowyj, wydno, tako schwylowanyj zustriczcziu, usmichnuwsia, nijakowo
pohladajuczy na swoji poczerwonili, zdaweni Ihorem palci. Nadija pidijsza i wchopya
Ihoria za wucho:
A szczo spysz?
Oj, pusty! Ni, ty tilky podumaj my na Zemli! Czy do tebe ce ne dochody? Ja,
mabu, zboewoliju
Prynesy jakoho choodnoho napoju. Ihor trochy whamuwawsia. Perestaw chodyty po zau, siw.
Znaczy, na Zemli? promowyw spokijnym hoosom.
Skilky mona perepytuwaty? obizwaa Nadija.
Zaspokojtesia, ahidno skazaw sywohoowyj. Wy na swojij paneti.
A czomu todi Ihor zrobyw newyraznyj est rukamy, my potrapyy pid
wodu?
Zaraz pojasniu, pidwiwsia sywohoowyj. Wy perebuwajete na dni koysznioho Piwnicznoho lodowytoho okeanu, w odnomu z pidwodnych hospodarstw, na schyli
hirkoho chrebta omonosowa. Doky wy mandruway w kosmosi, ludstwo opanuwao
hybyny switowoho okeanu. Cioho roku keruwaty ocym hospodarstwom doruczeno meni,
a zwu mene Sadera. Ja, baczte, zachopluju ne ysze istorijeju ta lingwistykoju, a j
hidrobiogijeju. Jak lingwist, ja wywczyw starodawni derea mow. A szczodo hidrobiogiji My kultywujemo tut, w okeani, ne tilky likarki rosyny, jakych ne mona
rozwodyty na suchodoli, a j rosyny jistiwni, due bahati na biok i witaminy. Kona
simja bez wyniatku po wsij paneti spoywaje produkty, wyhotoweni z morkych rosyn.
A morki uky? Odyn hektar jich daje, naprykad, chorey bilsze trydciaty tonn! I ce
u wysuszenomu wyhladi. W cij wodorosti 50 procentiw bika, w toj czas jak u pszenyci
wsioho ysze 12. Chorea czudowyj korm dla chudoby. A desiatky, sotni inszych wodorostej? Wy pro nych diznajetesia zhodom, jakszczo ce was zacikawy. Odne tilky skau
okeany dla nas ne ysze idealni szlachy spouczennia, wony j hoduju, i likuju, i odiahaju ludej Ta wse ce wy pobaczyte sami

Sadera wkluczyw jakyj pryad, i na odnomu z ekraniw, szczo buy na stini, zjawyosia zobraennia Mriji. Wona pohojduwaasia na chwylach, pobyskujuczy w prominni Misiacia!..
Podywysia, Nadiu, zachopeno proszepotiw Ihor.
Moe, to sztucznyj suputnyk? spytaa diwczyna. Win zbyw nas z panteyku!
Ni, ce ne win. Zijszow Misia! Takyj samyj, jak i todi
E, ni, ne takyj, ahidno zapereczyw Sadera. Z toho czasu jak joho widwiday perszi radianki kosmonawty pamjatajete ekspedyciju Puharia? ludy peretworyy joho pryrodu. Teper tam je i hybynni, i nazemni mista, dobuwajesia wse neobchidne dla tamtesznioji promysowosti.
A na wyhlad nacze niczoho j ne zminyosia, wstawyw Ihor.
Dla neozbrojenoho oka. U teeskop wy odrazu pomityy b.
A szczo to za czudernaki ptachy? spytaa Nadia pro witrylnykiw i tut e
zhadaa czotyrynohych ludej, jakych baczya w pidzemelli.
Chotia spytaty pro nych, ta same zahoworyw uczenyj:
To seekcinery wywey. Szczob, bacz, yy na wodi i ne tooczyy posiwiw.
Ihoria cikawyo insze:
Znaczy, wy zdohadaysia, szczo nabyajesia ta sama raketa, jaka koy
Jak tilky pereday powidomennia pro nabyennia newidomoji rakety, ja widrazu pryhadaw sobi waszu ekspedyciju, szwydko zahoworyw Sadera. Pro jiji
zahadkowe znyknennia swoho czasu pysay bahato. Szcze w moodosti, wywczajuczy
istoriju weykych mandriwok, ja czytaw broszuru, pryswiaczenu waszij ekspedyciji, w
nij buy nawedeni i waszi ostanni radigramy. Mi inszym, w podalszomu konstrujuwanni raket bua wrachowana hirka dola waszoji, metaewoji. Tak ot, szcze w ti czasy
buo jasno, szczo na Weneru wy ne potrapyy, a zhodom, koy astronawty widwiday ciu
panetu, prypuszczennia pidtwerdyosia, bo nijakych slidiw ekspedyciji ne wyjawyo
Ihor i Nadia suchay, jak zahipnotyzowani. Wychody, wony pryetiy w majbutnie!
Wy ruszyy w kosmicznu podoro, koy komunizm rozwywawsia w nas, u Radiankomu Sojuzi, w Kytaji, Polszczi, Czechosowaczczyni ta szcze w kilkoch krajinach.
Mynuo we bahato czasu, jak win utwerdywsia na wsij paneti. I Zemla obnowyasia!
I mowa nesmiywo wstawya Nadia. Wy, lingwist, znajete naszu mowu,
a ot perszych znajomych my ne zrozumiy.
To sowaky i madiary, usmichnuwsia staryj, wony tut prochodia praktyku. Win trochy pomowczaw, zbyrajuczy z dumkamy. A mowy, szczo Mowy
narodiw ce riky. Teper nastaa wesna w ytti ludstwa. A de wy baczyy, szczob
wesnoju peresychay riky? Wony staju szcze pownowodniszymy i nesu do okeanu zahalnoludkoji kultury wse bilsze i bilsze soniacznych chwyl. Wy diznajetesia pro bahato
cikawych reczej, w tomu czysli j pro mowni bahatstwa, ade poczynajete nowe yttia.
Zaraz ne budu was wtomluwaty, chotiw by tilky spytaty: wasz ekipa, jakszczo meni ne
zraduje pamja, skadawsia z trioch czoowik?
Tak. Naczalnyk ekspedyciji zahynuw, riatujuczy nas Ihor poczaw rozpowidaty pro tragicznu smer Petra Petrowycza, pro jichnie bukannia w pustelnych hybynach kosmosu.
Nadija suchaa wse ce nacze uwi sni. Niby ne z nymy ce trapyo, a z kymo inszym
Petro Petrowycz buw hyboko perekonanyj, szczo Wenera, z pohladu kosmogoniji, a nijak ne moodsza wid Zemli ta inszych panet, a jak wono nasprawdi? spytaw
Pidhajnyj.
Staryj wczenyj zdywuwawsia:
Newe u wasz czas chto-nebu twerdyw, szczo Wenera moodsza?

Buy taki.
Nu, to wony zaraz by rozczaruwaysia. Geoogija toczno dowea, szczo Wenera
maje takyj samyj wik, jak i Zemla, byko szesty miljardiw zemnych rokiw. Pryrodni
umowy, zwyczajno, inszi, i nauka tam widstaa wid naszoji zemnoji, ae naszi kosmonawty pobaczyy tam dosy wysokyj riwe rozwytku. Ta wy, koy zachoczete, pobuwajete
na cij paneti. A zaraz rozkai meni pro sebe, pro swoju dobu
Pisla bezliczi zapyta i widpowidej Sadera spochwatywsia nareszti i powiw prybuych do jidalni. Nadija tak i ne spytaa pro tych czotyrynohych Dijetycznyj likar
poradyw jim specilne meniu, jake skadaosia z desiatka witaminizowanych straw.
Rozmowa prodowuwaasia i za stoom. Wczenyj radyw jim wystupyty zhodom z
ekcijamy pro tu dobu, w jakij wony koy yy.
Ade nichto szcze ne zrobyw takoho strybka, jak wy, strybka czerez hirki
pasma Czasu howoryw Sadera. Chto kraszcze za was rozpowis pro tu dawniu
herojicznu epochu, w jakij wy narodyysia i wyrosy?
Chiba mona buo ne pohodyty?
Pered tym, jak wy budete rozpowidaty pro daeke mynue ludstwa, koy szcze
tilky schodya zoria komunizmu, czy ne chotiosia b wam poznajomyty iz suczasnoju
Zemeju? skazaw wczenyj, usmichajuczy. Baczu, baczu, szczo ne zapereczujete.
Tak ot, nezabarom my wyruszymo w ekskursiju. Wam, zwyczajno, cikawo pobaczyty
swoju ridnu, prekrasnu Zemlu?
Ajake! w odyn hoos wyhuknuy Nadia j Ihor.
Wy jiji ne wpiznajete zadumywo prodowuwaw Sadera. Komunizm
rozkuwaw duchowni j materilni syy ludstwa, i paneta rozcwia. Wsi narody: i ewropejki, i azitki, i afrykanki, i amerykanki ywu jak druna simja.
Skilky lubowi buo w joho tychomu hoosi, w pohladi joho prymruenych promenystych oczej!
Ihor nahadaw pro wsiaki uczeni teoriji i prognozy, jaki prorokuway zuboinnia,
wyrodennia ludstwa czerez perenaseenis Zemli. Chaj by teper perekonaysia proroky, na szczo zdatna wilna ludyna, jiji wsemohutnij rozum!
Tak, ludstwo zaznao czymao nebezpek, promowyw Sadera. I najbilsza z
nych imperilizm, jakyj socilni neduhy likuwaw krowopuskanniam. U dobu komunizmu naseennia zrostaje newpynno, ae wsim je misce pid soncem! Zwyczajno, w
nas szcze bahato nerozwjazanych probem, prodowuwaw win, ae socilna boroba
ne rozdyraje naszoho suspilstwa, jak na Marsi
A szczo widbuwajesia na Marsi? spytaw Ihor.
Tam nadzwyczajno napruene stanowyszcze. Imperilistyczna oligarchija zahrouje atomnoju wijnoju Konfederaciji demokratycznych respublik. Reakcijna prawlacza klika oligarchiji pohrouje atomnymy wybuchamy zrujnuwaty panetu, peretworyty
jiji na rij asterojidiw i meteorytiw. Wse ce peresliduje odnu metu: trymaty naseennia
panety pid strachom znyszczennia. Wijna moe tam wybuchnuty konoji chwyyny.
Znajoma sytuacija! wyhuknuw Ihor. Ae newe istorija niczomu jich ne
nawczya?
Jak ce w dawnynu kazay Sadera prykaw palcia do skroni, zamysywsia.
Aha, pryhadaw: horbatoho mohya wyprawy! Ae my widchyyysia wid temy. Ja
rozpowidaw pro Zemlu Ta szczo tut howoryty, my wasztujemo dla was ekskursiju
pobaczyte!
Wako peredaty, z jakym neterpinniam day Nadia ta Ihor cijeji ekskursiji. Wony
pobacza ridnu panetu, jiji mista j sea Ne sydiosia w kimnatach. Brodyy prozorymy
tunelamy pidwodnoho mista i wse rozmowlay j rozmowlay pro odne j te : jak zminyosia obyczczia panety? Czy wpiznaju wony ridni miscia?
Ihor obstryh swoju hustu i dowhu borodu, pohoywsia. Praciwnyky pidwodnoho

hospodarstwa dywyysia na nych i drunio posmichaysia. Wzahali Nadia j Ihor poczuway sebe sered cych ludej majbutnioho tak, niby powernuysia do ridnoji simji. Stosunky mi lumy tut buy prosti, bez umownostej, ae razom z tym wysokointeektualni.
Do Nadiji j Ihoria w usich i czoowikiw, i inok bua, zwyczajno, osobywa cikawis,
ae wony ne dokuczay jim rozpytuwanniam. Nawpaky, sami bahato rozpowiday pro
swoje yttia j robotu. Z rozmow iz swojimy nowymy towaryszamy Nadia j Ihor diznaysia
pro pidwodni pantaciji czudowych jistiwnych rosyn, pro atomnu henetyku, zawdiaky
jakij botaniky i agrobiogy wywey zowsim nowi wydy rosyn. Dla Smereczankoji ce
buo osobywo cikawym. Ne bez podywu naszi mandriwnyky poczuy, szczo Saderi, wydatnomu wczenomu, dawno we perewayo za sto rokiw, szczo ludstwo maje zowsim
wykorinyo chworoby i zabezpeczyo dowholittia. Bahato cikawoho poczuy Nadija j Ihor.
Ot tilky pro ti pidzemni chody zabuway spytaty. Ihor sam ne baczyw czotyrynohych, to
j ne dumaw pro ce, a Nadiju zachesnuy nowi wraennia.
Nareszti nastaw czas wyruszaty w podoro! Naszi mandriwnyky spodiwaysia,
szczo w skafandrach wony wypywu na powerchniu, a tam
Jich zaprosyw do swojeji zay Sadera.
Pryhotuwannia zakinczeno, skazaw win, wkazujuczy na prostoru kabinu,
szczo stojaa bila prozoroji stiny. Moemo wyruszaty. Zajmajte miscia.
Bakiwka posmiszka chowaasia w joho oczach. Szczo moode iskryosia w joho
pohladi. Wako buo powiryty, szczo cij ludyni ponad sto rokiw.
Koy wony wtrioch siy w kabinu, swito w zali pohaso. Pered oczyma miania
stina wody. Nadijka instynktywno prytuyasia do Ihoria: zdawaosia, szczo woda ryne
w kabinu. Ta o wona widchynua, i pid kabinoju rozkynua zburena powerchnia okeanu.
Pisla toho jak tepli tecziji, spriamowani siudy ludynoju, roztopyy wicznu kryhu
i pidnesy temperaturu wody, cej okean zwu prosto Piwnicznym, zahoworyw uczenyj.
Taki zminy poznaczyysia na klimati wsijeji piwnicznoji piwkuli.
A chiba ne pidniawsia riwe switowoho okeanu? perebyw Ihor. Dodaosia
stilky wody
Ludstwo wporaosia z cijeju probemoju. Stworeno czymao nowych moriw u
Centralnij Aziji, w Afryci, na Bykomu Schodi, w Awstraliji. Je teper moria i w Ameryci. Nyki berehy kontynentiw, jaki moho zatopyty, zachyszczeni dambamy. Piszy pid
wodu bezplidni prostory tundry. Do samych berehiw okeanu pidkotyysia zeeni chwyli
sadiw. Pohlate!
Na obriji temnia berehowa smuha. Zdawao, wona etia nazustricz, jak ptach iz
szyroko rozkynutymy kryamy. I o wnyzu biym cwitom zabiliy sady! Treba buo dobre
prydywlatysia, szczob pomityty sered cioho moocznoho moria budynky. Bysne sklanoju
stinoju i znykne.
Sady Sady Zeenijuczi pola. Dzerkaa wodojmyszcz. Striczky szlachiw. Bezkraji lisowi uhiddia. W powitri jaki bezzwuczni litalni aparaty snuju, jak bdoy.
A de mista? spytaa Smereczanka.
Skuczyy za mistamy? Ja zmuszenyj budu trochy rozczaruwaty was. Takych
mist, w jakych skupczuwaysia sotni tysiacz i nawi miljony ludej, teper nema. Stari
weyki mista pomau rozseyysia. A w bahatioch architekturnych masywach cych mist
rozmiszczeno muzeji, kartynni gaereji. A ywemo my na berehach riczok, szyroczennych kanaliw, nezliczennych ozer, nowych moriw i starych okeaniw. Sered hajiw i
sadiw. Je pawuczi budynky, je pidwodni, ae ce wse specilnoho pryznaczennia. Transport i inszi ekonomiczni probemy nas ne zwjazuju, oto ne obowjazkowo tuyty budynok do budynku. Teper ludy rozseeni riwnomirno po paneti.
A de zawody? obizwawsia Ihor. De szachty i domny? Skilky o etymo i
I wy ne baczyy dymu, prawda? pidchopyw Sadera. I ne pobaczyte.

odnoho dymaria na wsij Zemli. Tilky eektryka. Jiji w nas okean. Morki tecziji,
riczky ce neperesychajuczi derea strumu. A witry? A fotementy, szczo bezposerednio peretworiuju soniacznu energiju na eektrycznu! A newyczerpnyj zapas tepa u
nadrach zemnoji kuli? joho my tako peretworiujemo na eektryku.
A to buo etysz, pryhadaw Ihor, a horyzont we u zahrawi skilky wohniu!
Wzahali dywno, jak ludstwo todi ne spayo wsioho atmosfernoho kysniu, zauwayw Sadera.
Ae to bua neobchidnis.
Zwyczajno! pohodywsia win. Dymowa faza rozwytku promysowosti bua
nemynuczoju. Ae ludstwo we stojao pered katastrofoju: kilkis czadnoho i wuhekysoho gazu w atmosferi wnaslidok technicznoji dijalnosti ludyny zbilszuwaa. Ce
zahrouwao poruszyty kruhoobih wuheciu na Zemli i otrujity powitria.
Nadija tilky zitchnua.
Wnyzu propyway neohladni prostory. Budynky, szczo wydniysia tut i tam w sadach i parkach, nacze salutuway weseym byskom ska.
Panorama bua zachoplujucza. adibnymy oczyma dywyysia na neji naszi mandriwnyky, i sercia jichni spiway. Radis napowniuwaa jim hrudy.

My tak szwydko etymo promowya Nadia. To Kawkaki hory u snihowych szapkach?


Tak.
A czy ne mona zupynytysia chocz nenadowho. Pokai nam jaku-nebu detal
cijeji kartyny.
Harazd, pohodywsia Sadera. Dawajte podywymo, szczo robysia on bila
toho hajka
Kabina poczaa znyuwaty tak szwydko, szczo, zdawaosia, wriesia w zemlu. Ae
pasayry ne widczuy nawi posztowchu. Za prozorymy stinamy kabiny zakoychaasia
trawa, pochytujuczy dribnekymy riznobarwnymy kwitoczkamy. Ihor z nasoodoju wdychaw aromat nastojanoho powitria.
Tini ohornuy hajok synim serpankom. Ae szczo to bilije? Newe paatky?
Kabina bezszumno popywa ponad trawoju. Zdawaosia, pid nohamy chto prosaw weykyj kyym. A o i anciuh ozer woda w nych prozora, dobre wydno syzuwati
spynky ryb, szczo kosiakamy chodia u hybyni. Porucz iz plaem wyszky dla strybkiw u wodu. Ae tut nikoho ne buo. Koy nabyzyysia paatky, Ihor i Nadia pobaczyy
bahato ditej u biych panamkach zasmahych malukiw z bystrymy oczyma. Wony
sydiy prosto na trawi, pered nymy pochodaa diwczyna w ehkij bilij sukni. U prawij
ruci wona trymaa jakyj mianyj predmet ne to sumoczku, ne to koroboczku. Witere
zehka kujowdyw jij swito-ruse pidstryene woossia.
Litni zaniattia szkolariw, pojasnyw Sadera, chocza Nadia j Ihor we zdohadaysia, szczo ce szczo na zrazok pinerkych taboriw. Uczni nawczajusia kruhyj
rik, z wesny na oni pryrody. Ade mozok ludyny, tak samo, jak i mjazy, uwe czas
potrebuje zaniattia.
Kruhyj rik? zdywuwaasia Nadija. A ce ne wtomluje ditej?
Ni. Bo programa pobudowana jak by wam skazaty? U pewnomu rytmi. Nawantaennia riwnomirne, wono czerhujesia z widpoczynkom, sportom Nadzwyczajno
polipszuje widpoczynok muzyka nadaje badiorosti, wykykaje radisnyj nastrij
Rozmowlajuczy, wony j ne pomityy, jak opynyysia bila cijeji audytoriji, roztaszowanoji pid wysokym skepinniam neba.
Prywitaysia z uczytelkoju. Wona pidnesa na riwe obyczczia koroboczku, i zwuk
jiji hoosu zazwuczaw sylnisze
Mabu, jakyj mikrofon podumaw Ihor.
Probaczte, zwernuwsia do neji Sadera, my zahlanuy do was na odnu
chwyynu. Ludy mynuoho baaju pobaczyty, jak teper prowadysia nawczannia ditej.
Dity! zwernuasia wczytelka do uczniw. Do nas zawitay dorohi hosti: wydatnyj wczenyj Sadera i z nym ludy mynuoho, szczo prybuy w naszu epochu na swojij
czudesnij Mriji. Prywitajmo hostej!
Zdrastujte, dorohi hosti! zahuy dytiaczi hoosy, nenacze bdoynyj rij. My
dywyysia po teebaczenniu, jak was zustriy u pidwodnomu misti. Teper nam due pryjemno poznajomytysia z wamy bycze.
Zdrastujte, dity! widpowiw uczenyj.
Zdrastujte tycho promowya Nadia.
Zdrastujte, prohrymiw Ihor.
I widrazu posypaysia zapytannia do ludej mynuoho. Z dytiaczoju bezposerednistiu wony wyhukuway swoji zapytannia razom, baajuczy jaknajszwydsze oderaty
widpowidi. Wczytelci doweosia zakykaty jich do poriadku. Nijakowijuczy, wona wybaczya pered hostiamy, a jim due spodobaasia dopytywis, energijnis ditej.

Dawajte, dity, ne wsi razom, skazaa wczytelka, koy hamir wszczuch.


Ja choczu spytaty ludej mynuoho, pidwiwsia biohoowyj chopczyk.
Pro szczo? widhuknuwsia Ihor.
Nawiszczo wy tysnuy ruky diadiam u pidwodnomu misti? Ce takyj zwyczaj buw
u was?
W nastupnomu roci my pocznemo wywczaty zahalnu istoriju, promowya
wczytelka, a potim istoriju etyky. Otodi j diznajeszsia pro dawnij zwyczaj rukostyskannia.
Jakszczo ne zapereczujete ja rozpowim, zwernuwsia Ihor do wczytelky.
Bu aska! Ja tilky podumaa, szczo ce was zatrymaje, usmichnuasia wczytelka.
Lubyj chopczyku! Zwyczaj rukostyskannia nawi u nasz czas buw dawnioju
istorijeju, poczaw Ihor, czomu podywywszy na Saderu. Wczenyj sydiw, pokawszy
ruky na kolina, i uwano suchaw. Ludy koy worohuway mi soboju, napaday odni
na odnych, szczob pohrabuwaty i skorystatysia czuym dobrom. Buy sutyczky, boji i
weyki wijny, w jakych znyszczuwaosia bahato ludej
Poczuwsia zdywowanyj szepit uczniw. Jichni ycia spochmurniy. Biohoowyj
chopczyk znowu spytaw:
Chto jich znyszczuwaw? Chiba szczo buo sylnisze j rozumnisze za ludynu?
Ludy sami znyszczuway odni odnych, prodowuwaw Ihor, nawi nauka
bua taka, jaka nawczaa, jak bilsze wbywaty ludej. Paliji wijny dumay nad tym, jaki b
wynajty zasoby, szczob za odnu my zrujnuwaty ciu krajinu i wbyty ta pokaliczyty miljony czoowikiw, inok, ditej
Moe, wony buy chwori, ti paliji? spytaw biohoowyj chopczyk. Treba
buo do likarni jich
Ni, wony ne buy chwori. Kapitalisty wwaay jich za wydatnych ludej. Narody,
ne baajuczy bratowbywstwa, skyday swojich krowoernych prawyteliw. A pisla odnijeji switowoji wijny nawi sudyy pryzwidciw i pokaray na smer. Ta znajszysia nowi
paliji. Wony wziay sobi uczenych suh, i ti zrobyy jim atomnu i wodnewu bomby
Nam zowsim nezrozumili sowa: prawyteli, paliji, imperilisty, suhy, bomba,
wstawyw bilawyj chopczyk. My jich szcze ne czuy.
Wywczajuczy istoriju, wy szcze poczujete ci sowa, ae ce wasze szczastia, dity,
szczo wy ne baczyy, jak paaju mista i jak meta szmatuje ywe tio. Same za take
majbutnie, za wasze bezchmarne yttia, za rozkwit cywilizaciji boroysia w naszu epochu najkraszczi syny ludstwa! prohoosyw Ihor.
A istorija rukostyskannia? tycho nahadaw Sadera.
Ach, tak, rukostyskannia! Baczyte, ja skazaw, szczo buy czwary Ae todi
zaroduwaysia j choroszi poczuttia. Ludy zbyuwaysia, staway druziamy, bratamy. I
ot koy ludyna jsza do ludyny z dobrymy namiramy, wona prostiahaa ruky, pokazujuczy, szczo w nych nemaje zbroji
A szczo take zbroja?
Zapytannia posypaysia, jak zerno z kowsza. Dity widrazu chotiy diznatysia pro
wse: i szczo znaczy kupuwaty, i szczo take prawyteli deraw? Ihor zrozumiw, szczo koy
b win ciyj de pojasniuwaw use ce, to j todi ne zmih by pro wse rozkazaty. Ta j potim
zawitay na chwyynku, a zajniay we, mabu, ciu hodynu.
Ihor zapytywo hlanuw na Saderu, i wczenyj zrozumiw joho. Win pidwiwsia j promowyw, dywlaczy na biohoowoho chopczyka, szczo tak i pas oczyma:
Lubi dity! Due, due dawno koy buy na Zemli derawy, prawyteli, armiji,
sudy, tiurmy, hroszi. Buy nawi taki ludy, szczo ne chotiy praciuwaty, a yy za rachunok inszych. Wsioho buo, a ne wirysia. Pro wse ce wy diznajete, wywczajuczy istoriju.
Ote, dobre wczisia!

Budemo wczytysia! zahuy dytiaczi hoosy.


Nezabarom kabina ponesa mandriwnykiw u prostory, zayti soniacznym siajwom.
Jaku my szcze wydno buo, jak schopyysia dity i zamachay biymy panamkamy. Ce
nahadao Nadi houbiw.
Sadera eheko powernuw strioczku radipryjmacza do napysu: Informacija.
Radicentr same peredawaw powidomennia: na Marsi poczaasia wijna, sprowokowana imperilistycznoju oligarchijeju. Zbrojni syy Konfederaciji demokratycznych
5
respublik u perszyj e de rozhromyy wojenni bazy oligarchiji. Fobos i Dejmos we pid
kontroem uriadu Konfederaciji.

5 Fobos i Dejmos suputnyky Marsa.

Ekskursija prodowuwaa.
Nadia pomitya siru stinu, szczo zakrywaa uwe obrij.
To agronomy zamowyy doszcz, skazaw uczenyj takym tonom, nacze jszosia
pro szczo zwyczne, budenne, jak, skaimo, zamowennia obidu.
A jak e ce robysia? ne wtrymaasia szczob ne spytaty Nadia.
Meteoroogy zastosowuju bahato metodiw: ochoodennia werchnich szariw
chmar za dopomohoju twerdoji wuhekysoty, wysiwannia mikroskopicznych krystaykiw jodystoho sriba, a to j obbryzkuwannia chmary weykymy kraplamy wody. Tak,
tak, niczoho dywnoho w ciomu nema, skazaw uczenyj, pobaczywszy zdywuwannia na
obyczcziach swojich spiwbesidnykiw. Zawdannia polahaje w tomu, szczob stworyty
centry krystalizaciji lodynok, nu a weyki krapli wody zywajusia iz dribnymy, i todi
we wyschidni potoky powitria ne wtrymaju jich u riwnowazi. Taki doslidy prowadyysia szcze u waszu epochu. Zwyczajno, ci metody potrebuju szcze wdoskonaennia; opraciowujusia j inszi. Ta, jak baczyte, dejaki naslidky je: doszcz ide. Dowedesia obchodyty.
Jakszczo moji lubjazni suputnyky ne wtomyysia, to moemo nawidatysia w Sacharu.
A szczo cikawoho w pusteli? zdywuwaasia Nadia.
Sonce we czerkajesia obriju, nahadaw Ihor. Czy wstyhnemo?
Wstyhnemo, lubi moji! weseo widpowiw Sadera. I spodiwajusia, szczo wy
pobaczyte tam czymao cikawoho.
Chocz jak szwydko czudesna kabina obchodya front doszczowych chmar, berehy
Afryky wyrynuy z-za obriju, koy na chwylach Seredzemnoho moria zhasay ostanni
promeni Soncia.
Kontynent zariasniw wohniamy. Tut i tam wysoko w nebi spaachnuy jaskrawi
zori maeki soncia, jak jich nazywaw uczenyj. Wony na oczach rozrostaysia u weyki switli tumannosti. Czerez dejakyj czas jichni tremtywi krya zimknuysia, i teper
na nebi we ne buo temnych prohayn: wono zasiajao wse, zasiajao mjakym houbuwatym switom. Stao wydno maje tak samo, jak i wde.
Szczo ce? zachopeno proszepotia Nadia. Wse nebo siaje
A, wy pro nebo? bajdue perepytaw uczenyj. Niczoho osobywoho. Jakszczo
meni ne zraduje pamja, szcze w dwadciatomu stolitti we bua widoma cia reakcija.
Reakcija?
Tak, zwyczajna chimiczna reakcija. Wy, mabu, znajete, szczo moekuy kysniu
abo azotu skadajusia iz dwoch atomiw. Ae pid wpywom ultraetowych promeniw
ta bombarduwannia kosmicznymy eektronamy u wysokych szarach atmosfery ci moekuy rozjednujusia na okremi atomy. Pryrodno, szczo atomy znowu zjednujusia, i ce
suprowodujesia wydienniam energiji. Cej proces widbuwajesia bezpererwno, win i je
dereom switinnia u werchnich szarach atmosfery.
A czomu todi w naszi czasy nebo ne siajao? spytaa Nadia.
Switinnia j todi buo, ae due sabke. Teper ciu reakciju posyluju, wykydajuczy
na wysotu w sto kiometriw specilni katalizatory.
On wono szczo! wyhuknua Nadia, zachopeno dywlaczy na siajucze nebo.
Jake krasywe wydowyszcze!
Nicz jaka, hospody, misiaczna zoriana, wydno, chocz hoky zbyraj! weseo
prospiwaw Ihor, a todi artoma spytaw. Czy teper je pisni?
Ajake! wyhuknuw uczenyj. Zaraz jich u tysiaczu raziw bilsze. Bo j spiwaty
je czas roboczyj de due korotkyj. Ocijno wstanowena trywalis czerhuwannia po
wyrobnyczych oseredkach teper ne perewyszczuje dwoch-trioch hodyn. Ce po-persze! A
po-druhe, teper maje konyj pt i kompozytor.

Takyj korotkyj roboczyj de? spesnua rukamy Nadia. I newe cioho dosy,
szczob
Szczob zabezpeczyty suspilstwo dostatkom produktiw i reczej?
Tak.
Zwyczajno, dosy, usmichnuwsia Sadera. Jakszczo na switanku komunizmu w bahatioch hauziach buw szestyhodynnyj roboczyj de, to teper, koy technika
tak daeko siahnua wpered i produktywnis praci zrosa w sotni raziw, nam cikom wystaczaje dwoch-trioch hodyn, zaeno wid specyky wyrobnyctwa. Wczeni praciuju,
zwyczajno, nabahato bilsze, bo ce we sprawa natchnennia.
Czym e todi zajmajusia ludy u wilnyj czas?
Czym? zdywowano perepytaw Sadera. Czym zajmajusia! Ta wsioho j ne
pereliczysz! Pzijeju, ywopysom, skulpturoju, muzykoju. Miljony entuzistiw sadaju
sady, wywodia nowi podowi i techniczni derewa ta rosyny. Inszi dohladaju twaryn,
ce jichnie ulubene zaniattia. Szcze inszi owla rybu, poluju na mikrobiw, konstrujuju nowi pryady i mechanizmy. Koen maje zmohu pownistiu projawyty sebe, swoji
zdibnosti. Teper dla nas rehamentacija praci, jak jiji rozumiy koy, wzahali ne maje
znaczennia. Pracia staa potreboju, i koen daje dla suspilstwa skilky zmoe. Nu ot ja,
naprykad, chiba wsydiw by skawszy ruky? Ce treba wykluczytysia iz yttia. A swit
spownenyj tajemny, pryroda szczorazu stawy pered namy nowi j nowi zahadky, jaki
nam koncze choczesia rozhadaty. Trudnis isnuje o jaka znajty sebe, wirno wyznaczyty swij napriam u ytti, szczob jaknajpownisze rozkryysia twoji zdibnosti. Inkoy
ludyna opanuje kilkanadcia fachiw, poky zachopysia odnym. Ae wsich nas prywabluje
sport. Nawriad czy znajdesia takyj chimik, inener, sadiwnyk, rybaka czy kompozytor,
jakyj by ne lubyw sportu. Siohodni wweczeri jakraz rozpoczynajesia ciohoriczna wsepanetna olimpida. Zaraz my pobaczymo jiji widkryttia.
Wnyzu wydniysia sady, palmowi parky, riczky j ozera. Chodyy ludy w biomu
ehkomu odiazi, szczo krasywo oblahaw jichni to bronzowi, to zowsim czorni tia.
W powitri wse w odyn bik etio bezlicz usiakych aparatiw: bolilnyky pospiszay na olimpidu.
De , nareszti, Sachara? spytaw Ihor.
Pid namy.
Oce Sachara?
Tak, cia kwitucza miscewis bua koy pusteeju i zwaasia Sacharoju.
Ta newe mona buo hariaczi pisky
A ja ne dywuju, obizwaasia Nadia. Jakszczo wporaysia z Lodowytym
okeanom, to z Sacharoju j pohotiw.
Wirno. Istorija rozpowidaje, szczo ce buo ne take we skadne zawdannia dla
ludstwa. Odna Hibratarka hidrostancija daa skilky energiji! A napiwprowidnykowi,
szczo bezposerednio peretworiuju prominnia Soncia w potik eektroniw? Majuczy taku
energetycznu bazu, ludy stworyy w Afryci moria, pokryy Sacharu sitkoju kanaliw. Specilno wywedeni rosyny piszy w nastup na pisky i mensze jak za stolittia dowerszyy
biogicznyj proces oywennia pusteli A ot i olimpijkyj stadin!
Wnyzu wydno buo gigantku owalnu sporudu wysotoju, moe, metriw dwisti,
uwinczanu prozoroju baneju. Stadin uwe cwiw krasywymy wohniamy. Wraay architekturni proporciji, prostota i zrucznis. Ae najbilsze zachopluway ludy! I sportsmeny,
i hladaczi wsi micni, rosli, zdorowi, badiori.
Zazwuczaw uroczystyj chora. Spiway, oczewydno, wsi oci sotni tysiacz: i ti, szczo
wmistyysia na stadini, i ti, szczo roztaszuwaysia pered ekranamy za nym. Pisnia narostaa, szyryasia, rozywaasia, jak rika wesnoju. Wona pidchopluwaa tebe j nesa kudy u newidomi prekrasni kraji, de rajduhy pidpyraju krysztaewe nebo, de w samomu
powitri iskrysia radis yttia

Posered pola stadinu spaachnuo bahattia. Mabu, dawnia tradycija, podumaw Ihor. Wse ducze rozhoraosia poumja, jaskrawe, zowsim bezdymne, i wse uroczystisze hrymia pisnia.
Prudkonohi junaky, trymajuczy nad hoowamy smooskypy, obbihaju trybuny i
zawmyraju u krasywych pozach, nenacze bronzowi skulptury. Obirwaasia pisnia, i
todi zwidky prozwuczaw uroczystyj hoos:
Olimpidu wsich komun panety rozpoczynajemo!
Zahrymia muzyka. Strunki koony sportsmeniw ruszyy na parad. Nadia j Ihor ne
mohy widirwaty oczej wid cioho wydowyszcza. Dywlaczy na atetiw, Nadija czomu
zhadaa tych czotyrynohych ludynopodibnych istot. Ta newe wony sprawdi ywu u
tomu pidzemelli? A moe, jij prywydio? De b wony wziaysia na naszij kwituczij paneti?
Ja chotia spytaty, profesore poczaa Nadija. Moe, to sprawdi bua majacznia, ae ja na wasni oczi baczya
Sadera jiji ne suchaw. Dywywsia na arenu i a siajaw wid zachopennia! Zaraz
win, oczewydno, zabuw pro wse na switi, ne te szczo pro swojich suputnykiw. Projszo
czymao czasu skinczywsia parad, poczaysia zmahannia, poky win schamenuwsia.
Probaczte, lubi, promowyw win, koy i ja wystupaw na cij areni
I staryj poczaw iz zachwatom rozpowidaty pro sport, pro te, jak z obowjazku sport
staw potreboju konoho.
Sportywni swiata trywatymu ciu wesnu, skazaw win. My szcze ne raz
zahlanemo na cej stadin. A czy ne cikawyte wy szachamy?
Szachamy? a pidwiwsia Ihor. Ja we ciu wicznis ne hraw u szachy! A
jak wony teper ne zabuti?
Ne tilky ne zabuti, a stay sprawdi masowymy! Jakszczo ne zapereczujete, zahlanemo w Antarktydu. Szachisty cych ostrowiw (do reczi, odni z najsylniszych u switi)
zmahajusia siohodni z szachistamy Hrenandiji. Hadaju, szczo turnir bude cikawym: u
komandi Hrenandiji sto wydatnych szachowych kompozytoriw!
Rozmowlajuczy, wczenyj oruduwaw knopkamy, szczo wsijay pult uprawlinnia.
Kabina popywa whoru, wohni stadinu poczay widdalatysia, stychaw ludkyj szum.
Zdawaosia, niby weetenkyj iluminowanyj korabel widpywaje za obrij.
Cikawo, jak by ty zihraw, Ihore? usmichnuasia Nadia.
De tam meni tiahatysia z teperisznimy szachistamy, skazaw Ihor weseym
tonom.
Nadija proczytaa w joho oczach prychowanu dumku: A szczo ja mou pozmahatysia z nymy!
Majte na uwazi, szczo hra uskadnyasia, zauwayw Sadera. I wam ne
zawadyo b spoczatku dobre potrenuwatysia.
Jak e wona uskadnyasia?
Zmin je czymao. Naprykad, nabahato posyya manewrowis piszakiw. Teper
wony ne poczuwaju sebe takymy skowanymy, jak koy. Mou ruchatysia w usi boky,
tak, jak i wsi inszi gury Korol moe chodyty pid szach
Jak e ce? Koy odnoho z koroliw zamatowano, hra skinczena!
Wwedeno prawyo ostannioho chodu. Prypustimo, czornoho korola zamatowano. Ta jakszczo czorni, zrobywszy odyn, pidkresluju ostannij, chid, mou tako
zamatuwaty bioho korola, to wony maju prawo ce zrobyty. Tut stykajusia dwi matowi
sytuaciji. Wychody niczyja.
Cikawo Ce tak buo koy na duelach wmyrajuczyj maw prawo na postri.
Wnyzu propywaa opowyta niczcziu paneta. I do naszych mandriwnykiw poczaw
pidkradatysia son. Perszoju zadrimaa Nadia: jiji zakoysaa rozmowa pro szachy. Tomu

wona j ne czua poczatku powidomennia Radicentru. Koy jiji rozbudyy, wona wowya sowa:
zawerszyasia peremohoju socilistycznych respublik. Zahynua ne paneta, a
nesprawedywyj socilnyj ad. U poszukach prytuku i bazy dla rewanszu marsinki
magnaty kynuysia na Zemlu. Jichni rakety, szczo zachopyy czymao wojennoho sporiadennia, opustyysia na werszyny Himaajkych hir, bo husta atmosfera riwnyn dla
marsin zhubna. Protiahom usijeji boroby na Marsi my dotrymuwaysia nejtralitetu.
Zaraz joho znechtuwano. Spokij na Zemli poruszeno. Weyka Rada Komun wywaje zachodiw po wyprawenniu stanowyszcza. Rajon wysadky desantu bokowano promenewymy ustanowkamy, zniatymy z hirnyczych wyrobok.
Ot tobi j nowyna neweseo promowyw uczenyj.
A Nadia j Ihor sydiy mowczky, pryhoomszeni powidomenniam.
Sadera prypynyw podoro po paneti: natysnuw na knopky i pered nymy znowu
stojaa stina wody, jak na poczatku podoroi! Za my spaachnuo swito, i Nadia pobaczya, szczo wony sydia u kabini w tomu samomu zali pidwodnoho hospodarstwa. Pomitywszy jichnie zdywuwannia, wczenyj pojasnyw:
A my nikudy j ne wylitay. My ohladay panetu, korystujuczy systemoju ekraniw.
Chocz Nadia j Ihor we may dejaki ujawennia pro dosiahnennia nauky, ae takyj
nadzwyczajno wysokyj rozwytok teebaczennia jich wrazyw.
Dawajte zahlanemo w Himaaji! poprosyw Ihor.
Werszyny wysokych hir mona pobaczyty ysze zdaeku: ekrany ne siahaju
To, moe, chocz widdalik szczo pobaczymo? Sprobujte, bu aska.
Sadera znowu pustyw u diju kabinu. I chocz Ihor ta Nadia we znay, szczo wse
wony bacza na ekranach, jaki stanowla jiji stiny, pidohu i stelu, prote wraennia polotu ne znykao. Mczay i mczay kudy prostory, wkryti tumanamy, pomereani wohniamy. Nareszti zatemniy hromaddia hir. Ima opowya jichni werszyny, i niczoho ne
mona buo pobaczyty. ysze inkoy to tam, to tam wychopluway jaki hostri switlani
smuhy.
Bezumci, promowyw uczenyj, wony hadaju, szczo raz nasze suspilstwo ne
militarystyczne Ta w nas taka mohutnis, szczo tilky chuknemo, to j slidu jichnioho
ne stane! Ae nepryjemno wse ce Kraszcze b wony wybraysia po-dobromu

yttia w pidwodnomu misti jszo rytmiczno, wstanowenyj medykamy rozporiadok


praci i widpoczynku ni w czomu ne poruszuwawsia. Prawda, reym buw rozrobenyj tak
docilno, szczo joho ne pomiczay. Moe, ce tomu, szczo win ne odnakowyj dla wsich? U
wsiakomu razi, naszi mandriwnyky poczuway sebe wilnymy, bo may moywis prowodyty czas za swojimy upodobanniamy.
Nadia, naprykad, pryjednaasia do kilkoch botanikiw i ciymy hodynamy bukaa
z nymy sered pidwodnych lisiw. Jiji nawczyy pawaty w morkomu kostiumi, poluwaty
na ryb. Osobywo starawsia odyn wysokyj, wawyj junak Marista. Win ne widchodyw od Nadi j na krok, rozpowidaw jij istoriju wywedennia nowych wydiw morkych
wodorostej, wodyw po dnu okeanu w ekskursiji.
Odnoho razu wony pobaczyy jaku weyczeznu rybynu, szczo neporuszno stojaa
w wodi, utknuwszy hoowoju u wodorosti. Nadia pidwea rusznyciu, natysnua knopku.
Neweyczkyj hostryj harpun pociyw u yskucze tio bila chwostowoho pawnyka. Ryba
krutnuasia i pomczaa, jak torpeda, tiahnuczy na trosyku rozhubenoho mysywcia.
Doky Nadia opamjataasia i rozcipya palci bua we daeko. Jiji obstupyy chaszczi.
Szczo robyty? W jakyj bik podatysia? Koy b jiji ne znajszow Marista, wona b zadychnuasia bez powitria, bo w kostiumach mona perebuwaty pid wodoju ne bilsze trioch hodyn Jakyj win buw schwylowanyj, koy rozszukaw jiji!
Ihorewi nadokuczyo sydity pid wodoju. Chotiosia na prostir, de wyruje yttia.
Kortio jaknajszwydsze pobaczyty ridni miscia. Zaraz, prawda, Ihoria najbilsz chwyluwao odne: marsiny na Himaajach. Buw perekonanyj, szczo bez serjoznoho boju ne
obijdesia. Ot koy b jomu dorwatysia do nych! Win by jim pokazaw!
Sadera zbyrawsia dodomu: chotiw poyty z synom, jakyj nezabarom wyruszaje w
daeku kosmicznu podoro.
Zrozumio, szczo Nadia j Ihor po-riznomu spryjniay zaproszennia staroho wczenoho oseytysia u nioho wdoma na berezi Czornoho moria. Ihor due zradiw: ce joho
ridna storona! Nadia stojaa rozhubena: nezruczno buo widmowlatysia wid hostynnosti, ae wodorosti tut nadzwyczajno cikawi!..
Baczu, baczu, szczo wam tut spodobaosia! weseo skazaw uczenyj. Nu
szczo , zayszajte na zdorowja! Tilky ne hrajtesia z rybamy! A my z Ihorem wyrynemo
na powerchniu, prawda?
Awe!
Nadia usmichnuasia.
Ta koy proszczaasia z Ihorem na obyczczia jij lih smutok.
Ne urysia, Nadiu, ahidno promowyw Ihor. Nezabarom my z toboju zrobymo szcze odnu cikawu ekskursiju
Nijakych ekskursij! Ja choczu pobuwaty w Serednij Aziji, tam, de praciuwaw
mij didu, de
bihaa ty bosymy dytiaczymy nohamy? zakinczyw za neji Ihor. Pro ce
same i ja chotiw tobi skazaty. Ot pobaczu ja swoji ridni miscia
A todi razom u Seredniu Aziju?
Obowjazkowo!
Wona potysnua Ihorewi ruku, powernuasia i szwydko pisza.
W toj de Marista nijak ne mih jiji rozweseyty, chocz pryhaduwaw nadzwyczajno
cikawi dani pro morku oru.
Sadera ta Ihor nawi ne nadiway skafandriw, szczob wypywty na powerchniu.
Trubczastym szluzom wony projszy w kajutu neweyczkoho pasayrkoho katerka.

Wczenyj siw za pult uprawlinnia, spustyw zasonku wchidnoho otworu, widkluczyw szluz
Kater pidijmawsia whoru samopywom, jak posudyna, napownena powitriam. Sporudy pidwodnoho mista, schoi na szoomy, popywy kudy wnyz i wbik, widdalawsia
pidwodnyj swito-zeenyj lis. Nareszti nawkoo nych bua sama woda, krysztaewo czysta, prozora. Szcze trochy, i kater zakoychawsia na chwylach okeanu.
A de Mrija? sturbowano spytaw Ihor, dywlaczy w iluminatory.
Jiji trochy widneso witrom, skazaw Sadera. Zaraz my pidpywemo do
neji. Wasza kosmiczna raketa bude eksponatom istorycznoho muzeju. Dla neji zbuduju
okremyj pawiljon i zbereu jiji na dowhi tysiaczolittia.
Eksponatom Mrija stane eksponatom. Ni, ce ne poraduwao Ihoria. Ot jakby
na nij kynuty u zoriane nebo!
Wczenyj z interesom ohladaw raketu; joho sucheki palci obereno torkaysia
ustatkuwannia. Osobywe wraennia sprawya na nioho praszczurka, jak win skazaw,
eektronno-modelujuczych maszyn.
Stareka, wona we todi praciuwaa dla ludstwa, pochwayw win.
E, ni, ce teper wona stareka, artiwywo zapereczyw Ihor. Todi bua szcze
diwczykom!
Win nawiszczo uziaw iz soboju dejaki reczi, a mi nymy j kombinezon. Tak win
robyw koy, powertajuczy dodomu
Tonekym trosom zaczepyy raketu i widbuksyruway do najbyczoho portu. Jiji
sygaropodibne tio nahaduwao akuu; ehki weseli korabli posztywo obmynay jiji, a
katerky trymaysia na widstani. Mriju yszyy pochytuwaty na chwylach bila rezerwnoho pirsa. Z zemeju jiji zjednuwaw tonkyj, jak struna, tros. Na niomu wyhrawaw witer.
Proszczaj, drue! huknuw do rakety Ihor, we sidajuczy w maszynu. Pomachaw rukoju: Do pobaczennia!
Staryj usmichnuwsia. Koy, nareszti, Ihor siw porucz nioho, maszyna ruszya. Nijakoho rula w nij ne buo: keruwaa prychowana za szczytkom programna striczka. Motory, szczo ywyysia wid fotementiw, praciuway zowsim bezszumno. Mona buo pomrijaty
Chto pisla dowhoji rozuky powertawsia do ridnych mis, toj moe zrozumity pereywannia Ihoria. A win e jichaw do swojeji ridnoji storony czerez stolittia rozuky.
Ne wpiznawaw niczoho, aniczohisiko. Lisy tilky stojay znajomoju synioju stinoju,
ae win dobre znaw, szczo ce we ne ti lisy, a derewa-naszczadky
I radisno buo i sumno. Pynnis, skoromynuczis yttia, bezpoworotnis usioho,
szczo projszo, wse ce wykykao szczemywe poczuttia. Jak mona zatrymaty czas,
joho nespynnyj lit?
Obabicz dorohy propyway sady, riady derew, kotedi z wiknamy-stinamy.
Bila weykoho architekturnoho ansamblu sered kyyma jaskrawych czerwonych
kwitiw stoji marmurowa statuja inky. W liwij ruci trymaje mut jakycho rosyn,
prawu pidnesa do czoa i z-pid dooni dywysia na szlach, nacze koho wyhladaje. Maszyna szwydko nabyajesia, dobre wydno rysy marmurowoho obyczczia.
Mystectwo! O szczo daje ludyni wadu nad czasom. Rize skulptora daw ciomu
obrazowi ciu wicznis.
Podumaw pro swoju kochanu, zayszenu de za daekym obrijem czasu. Ce sprawdi
buo? Czy, moe, nasnyo, namrijao?

Wyskoczywszy na szyroczennu centralnu magistral, maszyna pomczaa iz szaenoju szwydkistiu. Inkoy wona dosiahaa triochsot kiometriw na hodynu. Zdawaosia,
maszyna znimesia j poety nad kotedamy, sadamy Perechresni szlachy prochodyy
popid magistrallu szlachoprowodamy, i tam szuhay maszyny, nacze ptyci.
Zalizobetonnyj ujidenyj szlach wyspiwuwaw pid szynamy.
Tak szczo moe, sprobujete? skazaw Sadera, kywnuwszy na koroboczku
z szachamy.
Ihor niby prokynuwsia, poter tylnym bokom dooni swoje czoo:
A czoho , dawajte.
Staryj powernuw swoje kriso spynoju do perednioho ska kabiny, pokaw u sebe
na kolinach doszku, rozstawyw gurky i poczaw pokazuwaty Ihoriu nowi prawya. Z
pryjmacza ynua nina, sumowyta meodija.
Ihor zachopywsia szachamy. Win perekonawsia, szczo aktywizacija piszakiw ne
ysze nabahato uskadnya hru, a j zrobya jiji daeko cikawiszoju.
Meodija zazwuczaa tychisze, poczuwsia mjakyj inoczyj hoos:
Suchajte ostanni wisti, towaryszi! Ostanni wisti!
Naszi suputnyky obyszyy hru w szachy, nastoroyysia. Szczo to nowoho prynesu
radichwyli?
inka-dyktor czytaa:
Siohodni wranci litalni aparaty marsinkych imperilistiw, jaki bazujusia na
Himaajach, spustyysia wnyz i obstrilay eektrycznymy rozriadamy riczkowe sudno,
szczo jszo z wantaem produktiw. Czerhowoho matrosa, szczo buw na korabli, poraneno, wanta pohrabowano.
U zwjazku z cym Weyka Rada Komun peredaa na Himaaji notu takoho zmistu:
Wsim samoczynno prybuym marsinam proponujesia nehajno zayszyty Zemlu.
Koy dyktor skinczya, Ihor ta Sadera dejakyj czas sydiy mowczky. Potim staryj
promowyw sturbowano:
Tak, podiji narostaju Poranyy ludynu, pohrabuway sudno! Ce we zanadto.
Treba wyhnaty jich, wyturyty! wyhuknuw Ihor, styskajuczy kuaky.
Zwyczajno, wyenemo! Ae ja wwaaju, szczo kraszcze obijtysia bez krowoproyttia.
Na szczo wony rozrachowuju? Ade jich meka, a ludej miljardy!
O, w nych daekosiani pany. Jako ja czytaw knyku jichnioho ideooga, napysanu szcze do poczatku rewoluciji na Marsi. Tak win szcze todi proponuwaw napasty na
Zemlu, zachopyty hirki chrebty i wysokohirni pato, spayty lisy na wsich kontynentach, szczob rizko zmenszyty zapasy atmosfernoho kysniu. Syoju zbroji obernuty ludej
na rabiw.
Oho!
Nezwaajuczy na taku worou nam propagandu, my namahaysia we czas
pidtrymuwaty z Marsom dobrosusidki widnosyny. Koy tam spaachnuo powstannia
wyrobnykiw, jake arystokraty prezyrywo nazway buntom szczuriw, my ne wtruczaysia w jichni wnutriszni sprawy, chocza, zwyczajno, sympatyzuway ekspuatowanym.
Kynuwszy na Zemlu, wony ne wrachuway, drue mij, hoownoho. Komunizm ce
energija mas. Cia energija zmitaje wse, szczo staje jij poperek szlachu. Potrywoyty komunistycznyj swit! Jaki bezumci!
Maszyna mynaa neweyki mista, seyszcza, bezszumno mczaa czerez mosty i
widuky. Kri zee derew prohladay czerwoni, syni, houbi dachy.

Aha, ja j zabuw u was spytaty, obizwawsia Ihor. Jaka dola reszty matrosiw pohrabowanoho sudna?
A tam ne buo nijakoji reszty. Bilszis wantanych korabliw chodia zowsim bez
ludej. Na tomu , wydno, wstanowene czerhuwannia. Due szkoda matrosa. Mabu,
zowsim moodyj chope Moe, takyj, jak nasza Amino
Chto ce?
Onuka. Ce bude achywo, jakszczo dijde do nowoho krowoproyttia!
My jich wse odno zmetemo! wojownyczo prohoosyw Ihor, zrobywszy szwydkyj
est rukoju.
Wczenyj usmichnuwsia:
W ciomu nemaje sumniwu. Ae ertwy wse taky budu? Krow prollesia? Ni,
ni, cioho dopustyty ne mona!
Wy hadajete, wony dobrowilno zaysza hory?
Jakszczo jim pojasnyty U nych e je hoowy na peczach!
E, woroham pojasniuj! machnuw rukoju Ihor. Ce wse odno szczo towkty
wodu w stupi.
Ni, czoho , prodowuwaw mirkuwaty Sadera, u nych je poriatunok.
Jakyj?
Prypynyty beznadijnu borobu, pidkorytysia woli swoho narodu i staty praciujuczymy czenamy suspilstwa. Chiba ne daway moywosti praciuwaty predstawnykam
paniwnoho kasu, jaki czesno perejszy na bik trudiaszczych w epochu proetarkych
rewolucij u nas, na Zemli? I chto perejszow na bik narodu, toj ne prosto wriatuwaw
yttia, a staw sprawnioju ludynoju! Wczenyj zamysywsia, a potim prodowuwaw:
Ote, ce jedynyj szlach do poriatunku w cych bezrozsudnych. I ja dowedu jim ce, muszu dowesty!
Wy?
Tak, ja. Poproszu Weyku Radu upownowayty mene prowesty perehowory. Poeczu na Himaaji Ne moe buty, szczob wony ne zrozumiy krytycznosti swoho stanowyszcza
Rozum, zamarenyj zoboju, ne je rozum.
Ce wirno, mij drue. Ae ja postarajusia rozwijaty jichniu zobu Dobre znajuczy istoriju Marsa z najdawniszych czasiw, ja jichnioju mowoju dowedu jim Newe
ci istoty zowsim wtratyy huzd?
Wony dowho szcze rozmowlay na ciu temu. Ihor kategoryczno zapereczuwaw proty
misiji staroho wczenoho na Himaaji. I wzahali proty wsiakoho pakannia z worohom.
Ta wczenyj napolahaw na swojemu. Z poczuttia humanizmu, kazaw win, treba zrobyty
wse, szczob widwernuty bodaj najmensze krowoproyttia.

Koted, w jakomu ya simja Sadery, zdaeku nahaduwaw krasywo inkrustowanu


szkatuku. Win stojaw u sadu na dosy wysokij hori, otoczenij topolamy. Maszyna zwernua z magistrali. Doroha wea whoru, uwe czas prymchywo zwywajuczy, i budynok
to chowawsia za derewamy j kuszczamy, to znowu postawaw pered oczyma.
Koy maszyna zupynyasia pered neweykoju koonadoju paradnoho wchodu, na
schidci zbiha diwczyna.
Didu!
Kynua widczyniaty dwerci maszyny, prypaa do dida.
Nareszti! My tak czekay
Staryj pociuwaw jiji w szczoku, pohadyw pyszne rusiawe woossia:
Nu ot ja j wdoma. Ja te due skuczyw za wamy. A znajesz, Amino, jakoho ja
hostia prywiz?
Tilky teper diwczyna podywyasia w maszynu, de sydiw Ihor. Pohlady jichni zustriysia. Jiji nastoroeno-wywczajuczyj, joho strywoenyj. Szczo buo w jiji oczach
take naproczud znajome, szczo Ihor a zdryhnuwsia. Dywywsia, jak u kutoczkach jiji
hub i w jamkach szczik tremtiw usmich, i pryhaduwaw daeke-daeke
Ce ludyna mynuoho.
Ihor, za zwyczkoju, wziaw jiji za ruku, zatrymaw jiji ninu dooniu w swojij, szczo
chotiw skazaty, ae ne mih wymowyty j sowa. W roti jomu peresocho, poszerchyj jazyk
ne suchawsia.
Ce Ihor, inener Mriji, skazaw za nioho staryj. Ae win ludyna ne ysze
mynuoho Ce ne powne wyznaczennia. Win tako i ludyna majbutnioho!
Suszno skazano. Didu ue rozpowidaw pro was po teewizoru. Wsia paneta
baczya was na ekranach Ta szczo z wamy?
Ja ja potim rozpowim.
adibnymy oczyma win pyw jiji pohlad, hoos jiji zwuczaw dla nioho znajomoju
muzykoju. Cia diwczyna bua nadzwyczajno schoa na tu, pro jaku win ne zabuwaw
nikoy. Taki oczi, takyj pohlad, usmich, nawi hoos!.. Ce joho lubow projsza kri stolittia, peredaasia czerez nyzku pokoli
A de wasza suputnycia? spytaa Amino.
Ihor mowczky dywywsia na neji. Sadera pojasnyw:
Wona yszya wywczaty wodorosti. Ae ty ne zabuwaj, szczo my z dorohy.
Oj, pereproszuju! Chodimo do pokojiw.
Nazustricz jim wyjsza druyna Sadery szcze badiora, energijna inka. Wona
szczyro prywitaasia z Ihorem, poradya czoowikam wmytysia z dorohy, a sama z onukoju pisza nakrywaty sti. Ue w dweriach Amino obernuasia i skazaa:
Mama prosya ne czekaty. Wony z tatom zatrymujusia w instytuti ostanni
pryhotuwannia!
Sti buw nakrytyj zi smakom. I wse ce zrobyy ne awtomaty, a dbajywi inoczi
ruky. Awtomaty, jak potim diznawsia Ihor, dijay nawi ne w kuchni, a w specilnij
kimnati-choodylnyku. Tam, wykonujuczy nakazy hospodarky, wony hotuway napiwfabrykaty. Meniu buo dosy riznomanitne. Myuway oko i oskotay niuch aromatni
strawy, podani u krasywomu posudi. A posered stou stojaa plaszka wyna!
Pomitywszy, szczo Ihor pohladaje na plaszku, Sadera usmichnuwsia:
Ekstrakt soniacznoji energiji, wyhotowenyj nam wynohradnoju ozoju. Pryjemne, korysne, posyluje apetyt
Rozkai, didusiu, szcze pro pozytywnyj wpyw na sercewo-sudynnu systemu,
bysnua smichotywym okom Amino, bude cikom ptyczna kartyna!

W detali wdawatysia ne zbyraju, pobaywo skazaw staryj, Ja ysze chotiw pojasnyty naszomu hostewi, szczo pro napoji, jaki szkodia organizmowi, ludy we
dawnym-dawno zabuy.
Koy Sadera poczaw rozmowu pro marsin, Ihor spodiwawsia, szczo druyna j
onuka widradia joho wid podoroi na Himaaji. Ae wony nawi ne zrobyy takoji sproby.
Bilsz toho, wony postawyysia do joho projektu spiwczutywo! Jak tilky Sadera rozpowiw pro swoji pany, druyna, za starodawnioju tradycijeju, napownya bokay zootystym wynom i prohoosya:
Za uspich! Nechaj lubow ruchaje wsi naszi dia j pomysy.
Podiakuwawszy, staryj skazaw:
Jakszczo nasza simejna maa rada pidtrymuje, to ja siohodni pojidu do Weykoji Rady. Spodiwaju, szczo j tam schwala.
Widpoczywszy pisla obidu, staryj pojichaw. Druyna, onuka ta Ihor stojay bila
pidjizdu, doky maszyna ne znyka za derewamy.
Nezabarom powernuysia z roboty syn Sadery Felicze, wysokyj czoowik rokiw pjatdesiaty, ta joho druyna Fidino strunka, szcze mooda na wyhlad inka.
Amino poznajomya Ihoria z bakamy. Wony buy radi hostewi.
W jaku ekspedyciju wy zbyrajete? pocikawywsia Ihor, koy Felicze, poobidawszy, wyjszow z nym u sad.
O, ce due waywa ekspedycija! skazaw Felicze, ehko beruczy Ihoria za liko. Wony piszy dorikoju, wsypanoju owtym piskom. A wy chiba ne znajete pro
powidomennia Astronomicznoho centru?
Ni, zupynywsia Ihor. Jake powidomennia?
Nu to ja wam rozpowim, Felicze znowu wziaw joho za liko, i wony piszy.
Ce buo ne tak dawno
De wnyzu szumio more, doynay rizki kryky czajok, ae Ihor we ne zwertaw na
ce uwahy, win prysuchawsia tilky do sliw cioho wysokoho, na perszyj pohlad, suworoho
czoowika.
A Felicze rozpowiw o szczo:
Wse bilsze pronykajuczy w hybyny Wseswitu, astronomy dokadno wywczyy
szlach Soncia u gaaktyci. Neszczodawno wyjawyo, szczo teper wono razom z panetamy nazdohaniaje weyke skupczennia mizorianoho pyu i gazu i rokiw czerez
dwadcia wstupy u prostir, zajniatyj nym. Wam, zwyczajno, widomo, szczo w naszij
gaaktyci due bahato chmar iz kosmicznoji materiji. Ce taki chmary, szczo zirky suproty nych makowe zerno. I o odna z nych prolaha na szlachu naszoho Soncia. Hustyna cioho pyowoho skupczennia szcze toczno newidoma, ae mona prypustyty, szczo
wono pohyne byko simdesiaty procentiw soniacznoho wyprominiuwannia. A jakszczo
wrachuwaty, szczo Sonce westyme swoju panetnu simju kri ciu chmaru ne odno desiatylittia, to stane zrozumioju zahroza dla yttia ludstwa, wzahali wsioho ywoho: morozy skuju Zemlu, serednia temperatura wpade do minus 6070 hradusiw.
O pro ciu zahrozu j powidomyw Astronomicznyj centr.
To ce, wychody, kine switu nastane? syuwano usmichnuwsia Ihor.
Koy b ludstwo ne buo objednane w komunistyczne suspilstwo, to, bezpereczno,
katastrofa bua b nemynuczoju, zadumywo promowyw Felicze.
A szczo mona wdijaty?
Teper u presi widbuwajesia szyroka dyskusija z cioho prywodu. A potim bude
skykano zasidannia Akademiji. Wid toho, jakyj projekt porekomenduje Akademija, zaey uchwaa Weykoji Rady Komun. A ce weyczezna programa roboty.
Jaki je dumky?
Instytut Atom, w jakomu praciuju i ja, proponuje obihriwaty Zemlu za dopomohoju potunych atomnych ustanowok. Stworymo pobyzu Zemli sztuczni soncia,

szczob pidtrymuwaty normalnu temperaturu w okeanach i na suchodoli. Teper my wywczajemo ciu probemu razom z uczenymy instytutiw Moekua i ywa klityna.
Suchajuczy ciu rozpowi, Ihor i dywuwawsia, i zachopluwawsia dosiahnenniamy
ludstwa.
Tak czy inaksze my wporajemosia z cijeju chmaroju, prodowuwaw Felicze.
Nam tilky treba bycze poznajomytysia z neju. Neobchidno wyznaczyty jiji grawitacijne poe, eektrycznyj zariad, napriam magnitnoho momentu, objem, masu, hustynu,
chimicznyj skad, ta insze, szczob daty ineneram ta konstruktoram dani dla technicznych rozrachunkiw. Ce zawdannia i pokadeno na naszu ekspedyciju.
Wy poetyte do pyowoji chmary? promowyw Ihor, z podywom pohladajuczy
na spokijne, zoseredene obyczczia spiwbesidnyka. Koy wy powernete?
Prybyzno rokiw czerez pja, tobto na Zemli projde pja rokiw. Felicze podywywsia na Ihoria z usmiszkoju. U nas na raketi znaczno mensze, ce wy po sobi
znajete. Widsta, zwyczajno, czymaa, ae my poetymo na mezonnij raketi.
Na jakij?
Dla takych daekych kosmicznych mandriwok my korystujemosia mezonnymy
raketamy.
Mezonnymy? perepytaw Ihor, niby szczo pryhadujuczy.
Tak. Ci rakety mona rozihnaty do szwydkosti swita, tobto dosiahty mao ne
triochsot tysiacz kiometriw na sekundu.
Znaczy, opanuway! wyhuknuw Ihor. U nasz czas na mezonnych raketach
podorouway tilky heroji fantastycznych opowida. Ce bua krasywa wyhadka, fantazija. A teper, znaczy, sprawdyosia!
Sprawdyosia, drue, i we dawno!
Jak e cia raketa ruchajesia?
Pryncyp wy, zwyczajno, znajete reaktywna tiaha
Wony siy na awci.
Mezonna raketa, howoryw Felicze, maje doskonau ustanowku, jaka peretworiuje jaderne palne na potik mezoniw. Widbywajuczy wid sferycznoho reektora,
cej potik i stworiuje reaktywnu tiahu. Poowynu widstani do pyowoji chmary my podoajemo z pryskorenniam 10 metriw na sekundu, a dali pidemo z takym e pryskorenniam, ae spriamowanym u protyenyj bik. Ce postupowo zahalmuje raketu. Ote, nasz
jadernyj dwyhun praciuwatyme we czas. Pryskorennia w 10 metriw na sekundu (bajdue, w jakyj bik) dawatyme nam widczuttia maje takoji samoji wahy, jak i na Zemli.
A weyka cia raketa? pocikawywsia Ihor.
Wy jiji pobaczyte. Meni zdajesia, szczo ni.
Czoowik desia bere?
Ta ni, trochy bilsze, artiwywo promowyw Felicze. Krim technicznoho
personau, wona bere na bort 100120 naukowciw. Sprawnij doslidnyj instytut! Ta
szczo tam howoryty, mezonna raketa dla nas takyj e zwyczajnyj zasib peresuwannia u
prostori, jak koy buy, skaimo, litaky. W cij ekspedyciji mene osobywo prywabluje
moywis prowedennia doslide nad mikroatomamy
Mikroatomamy? Ihor obernuwsia do wczenoho wsim korpusom. Jak ce
rozumity?
W jadri atoma widkryto systemy w miljon raziw menszi. Jadro u poriwnianni z
nymy weete! Widkryto bahato nowych wastywostej eementarnych czastoczok
mikroatomiw, wzajemodiji jich poliw. Pryczomu ce zowsim inakszi konstrukciji
Wychody, ludstwo dokopaosia do najmenszych cehynok pryrody? perebyw
Ihor.
Ni, wono tilky prosunuosia dali u swojemu piznanni. Nauka nikoy ne zmoe
skazaty: Hodi, wywczeno, rozkryto we wse!

Z zyky wony perejszy do osoji i rozmowlay dowheko, poky Felicze ne zhadaw, szczo treba jichaty w instytut.
Oj probaczte! wyhuknuw win, pohladajuczy na hodynnyka. Treba pospiszaty, bo szcze zapizniusia!
Win bihom kynuwsia do haraa i nezabarom pojichaw.
Zakawszy ruky za spynu, Ihor chodyw po sadu, obmirkowujuczy poczute. Wczytysia, treba wczytysia A jak tam Nadija? Wona we opanowuje nowe w swojij hauzi
hidrobotaniku, moode! Schotiosia pohoworyty z neju. Ihor piszow do budynku i poprosyw Amino pokazaty, jak korystuwatysia ekranom. Ae Nadiu cioho razu ne poszczastyo pobaczyty: wona z Maristoju bua de u pidwodnych chaszczach.
Todi Amino nastrojia ekran na pryjom informacijnoji peredaczi. I jakraz wczasno:
same poczaosia zasidannia Weykoji Rady. Wystupaw Sadera.
Ce bua zworuszywa promowa, spownena humanizmu. Wczenyj zijszow z trybuny
pid opesky. Weyka Rada Komun wyriszya posaty joho na Himaaji dla perehoworiw
pro nehajnu myrnu ewakuaciju marsin.
Wystup wczenoho wrazyw Ihoria. We j ekran pohas, a Ihor sydiw u krisli, zamysywszy. Skilky bahorodstwa w serciach ludej komunistycznoho switu!.. Ae Ihor ne
schwaluwaw zadumu Sadery. Pobojuwawsia, szczo ce das ysze moywis zaharbnykam wyhraty czas i zmicnyty swoji pozyciji.
Sonce wysio nad zachodom, koy Ihor wyjszow posydity na awci w sadu. Zwidsy
wydno buo more. Wono pestyo oczi ninymy pereywamy farb wid synioji do roewoji. Ihor dowho myuwawsia krajewydom. I dywno czoho smutno stao na duszi.
Moe, ce more nawijao smutok? Wono nacze szeptao Ihoriu: Wse projde, wse myne i
znykne, jak moji chwyli znykaju odna za odnoju A lubow? Chiba wona znykne?
Szczob paachkotity wohnem, szczob zwuczaty muzykoju w serciach wona projmatyme pokolinnia, doky siajatyme nasze Sonce. A poczne wono pryhasaty ludka lubow
rozdmuchaje joho poumja, stwory dla sebe nowi swity!
Otak dumaw Ihor, myujuczy morem. Czyji kroky poduszyy joho zadumu. Ta ce
Amino! Perekynuwszy biyj rusznyk czerez pecze, wona jsza kupatysia.
Ihore, chodimte do moria! huknua, zupynywszy nad urwyszczem. Czoho
wy takyj pochmuryj?
Pochmuryj? Ce wam tak zdaosia! Ihor szwydko pidijszow do diwczyny.
Jak tut czudowo u was!
I wony krutym schyom podaysia do moria.

Schodyo sonce. Ihor mruywsia proty slipuczoho siajwa, i jomu zdawaosia, szczo
teper i sonce obnowyosia, stao weseliszym. O wono bryznuo zootom na zeeni topoli,
szczo stinoju otoczuju sad, na rozoysti jabuni, hustoysti hruszi. Choroszyj, radisnyj
nastrij napowniuwaw hrudy.
Ihor chody po steci w sadu, pozyrajuczy na obwytu wynohradom werandu. O
wyjde Amino, i wony kynusia u more. Pryjemno wranci oswiytysia w prozorij wodi,
spoochaty niczni tini, szczo chowajusia w hybi. Ae Amino czomu dowho ne jde.
Moe, win ne pomityw, jak wona wyjsza? Ihor pospiszaje na bereh tak i je! Amino
we pawaje, mjako bjuczy po wodi rukamy.
Pomitywszy Ihoria, wona pirnaje i pywe pid wodoju. W prozorij syniawi dobre wydno jiji krasywe tio.
Pawaje, jak ryba, dumaje Ihor, ne spuskajuczy z diwczyny oczej.
Kynuwsia u wodu, pirnuw, ae do Amino ne dopyw ne wystaczyo duchu. Wona
wyrynua i popywa jomu nazustricz.
Ty bua tak dowho pid wodoju!
Czudowa siohodni woda, usmichnua diwczyna. Ne choczesia wyazyty,
ae treba na robotu. O ja j was nawczu tak pawaty!
Moe, perestanemo wykaty? zaproponuwaw Ihor. Zhoda?
Jakszczo wy
Ne wy, a ty
Nu harazd, zhoda!
Amino pryhorszczeju zaczerpnua zeenkuwatoji chwylky i, smijuczy, chlupnua
jomu w obyczczia. Pustujuczy, jak dity, pobihy do sadyby.
Czerez kilka chwyyn, badiori, poswiili, wony sniday.
A znajesz, Amino, skazaw Ihor, dopywajuczy kawu, wimy j mene na fabryku. Czy ne mona?
Czomu ne mona? Pojimo. Podywyszsia, moe, zachoczesz praciuwaty razom
zi mnoju Wona pidwea na nioho oczi. Ty we widpoczyw pisla dowhoji mandriwky?
Ue! Nabrydo bajdykuwaty, ruky a swerbla za robotoju.
Tak ty choczesz praciuwaty? W tebe je take baannia?
Ajake!
Ce czudowo, Ihore.
Szcze w naszu epochu ludyna-parazyt wykykaa ohydu.
A newe buy taki?
Traplaysia.
Zdorowi, normalni ludy?
Tak.
Newe wony ne widczuway krasy praci? Sowo krasy diwczyna wymowya
z prytyskom.
Ihor zasmijawsia:
Krasu taki ludci wbaczay w inszomu Skilky buo takych, szczo pidpaday pid
wadu reczej?
Amino pohladaa na nioho spiwczutywo, a win rozpowidaw pro trudnoszczi, pro
skrutu, pro wse te tiake, szczo doweosia pereboriuwaty ludiam u joho czas. I win wyrostaw u jiji oczach. Diwczyni zdawaosia, szczo tilky dui giganty mohy wytrymaty te,
szczo koy wytrymay ludy: temriawu, wijny, chworoby, newroaji, hooduwannia
Jichniu besidu pererwaa babusia.

Wy zapiznyte na fabryku! huknua, zahlanuwszy w dweri.


Wony pospiszyy do haraa.
Amino daa zawdannia eektronnomu szoferu, i maszyna ruszya, pawno nabyrajuczy szwydkis. Prywitnyj budynok, sad, topoli wse podaenio, popywo nazad.
Maszyna bua widkryta, i witer pryjemno byw u hrudy, w obyczczia. I czym szwydsze wony mczay, tym pryjemnisze stawao Ihoriu. Szaenyj ruch zabywaw dychannia
i slipyw oczi. Ihorewi chotiosia spiwaty, spiwaty hoosno, szczob perekryczaty szum powitrianoji awyny!
Awtostrada z mjakym szurchotom steesia pid koesa, lis rozstupajesia, i o poe
chlupaje swojeju ninoju zeenniu! Ihor wbyraje oczyma joho szyroke rozdolla. Rodiucze
poe, jake ty wiczno prekrasne! Newe tebe ludy koy zroszuway potom i krowju?
A striczka szlachu myhty i myhty.
Nareszti maszyna zwertaje z awtostrady i wjidaje w tunel, zaytyj soniacznym
switom.
Bilszis naszych fabryk pid zemeju, pojasnya Amino u widpowi na zapytywyj pohlad Ihoria.
Nazustricz iszy wantani maszyny, ae szoferiw na nych tak samo ne buo. W kuzowach wydniysia to jaszczyky, to tiuky, to kontejnery.
Na neweyczkomu majdanczyku bila wchodu na fabryku stojaa ehkowa maszyna.
Bila neji zupynywsia j awtomobil Amino.
Pryjichay!
Wony piszy w szyroko widczyneni dweri i opynyysia w prostoromu dyspetczerkomu zali. Obstawene mowczaznoju aparaturoju, ce prymiszczennia nahadao Ihorewi
jakyj uroczystyj chram. Poseredyni bila weykoho owalnoho ekrana sydiw za stoom
czoowik u siromu kostiumi. Bilsze nikoho tut ne buo.
Czoowik pidwiwsia jim nazustricz.
Dobroho ranku!
Zdrastujte!
Amino poznajomya jich. Ce buw czerhowyj dyspetczer Imado, jakoho wona maa
zminyty. Zdawszy czerhuwannia, Imado z cikawistiu suchaw korotku rozpowi Amino
pro Ihoria. I te, jak wona rozpowidaa, i te, jak cej Ihor pohladaw na neji, wykykao w
Imado wake zitchannia.
Choczete ohlanuty naszu fabryku? zapytaw Imado. Ja zayszu i prowedu
was po wsich sekcijach, szczob ne widrywaty Amino wid roboty. A sam podumaw:
Treba wznaty bycze I, moe, win zdohadajesia
Budu due wdiacznyj.
A ce was ne zatrymuje, Imado? Choodnyj, diowyj ton jiji zapytannia zbenteyw dyspetczera.
Aniskilky! Zaraz ja maju czas, Imado pospiszno zwernuwsia do Ihoria:
Chodimo.
Amino usmichnua jim uslid: jiji lubyj koega zawdy pospiszaw to na jake
zaniattia, to na stadin, to na rybaku.
Dowhi korydory, mistky, zay, zastaweni werstatamy, lifty, eskaatory, metki
krany, szczo perenosia swojimy metaewymy rukamy jaki wantai, ne ce wrazyo
Ihoria. Chiba win nezwycznyj do maszyn i mechanizmiw? Czy ne znaje, szczo take konwejer? Zwyczajno, technika tut czudowa, je na szczo podywytysia, ae najbilsze wrazyo
Ihoria bezluddia. Skilky wony ne bukay po sekcijach z Imado ne zustriy odnoji
duszi! A maszyny praciuway bezperestanku, pid skepinniam widuniuwao jichnie
bdoyne hudinnia. Maszyny podaway materi, wyhotowlay z nioho potribnu ricz, zapakowuway jiji i skaday na wahonetky Chocz Ihor czuw pro wysokyj riwe awto-

matyzaciji, ae dumaw, szczo na fabryci je robitnyky: ade tut wyroblajesia najriznomanitniszyj odiah dla ditej, dorosych, inok.
Rozhladajuczy ustatkuwannia, sposterihajuczy zahodenu robotu wuzliw i agrehatiw, Ihor mao zwertaw uwahy na swoho ekskursowoda. Imado buw u zbudenomu
stani, oczi joho pobyskuway, win namahawsia pohasyty toj bysk, ta ce jomu ne wdawaosia. Bezpererwno howoryw, mabu, znachodiaczy w ciomu poehszennia. Rozpowiw
Ihorewi pro wyrobnyczu potunis fabryky: za odyn de wona wyhotowlaje stilky
odiahu, szczo mona odiahty z nih do hoowy sto tysiacz czoowik!
I oce zaraz odna Amino keruje wsim wyrobnyczym procesom? nedowirywo
spytaw Ihor.
Tak, odna. Potim jiji zminy inszyj dyspetczer.
I bilsze tut nikoho nema?
Nikohisiko, krim nas z wamy.
A szczo jak poomka czy, zresztoju, pryrodnyj znos detaej?
Ne ysze detali, a j cili agrehaty zaminiujusia suboju proaktyky pisla toho,
jak wony popraciuju pewnyj strok.
Aha, znaczy, cia suba proaktyky! zradiw ihor.
Tak, skadna systema mechanizmiw
Mechanizmiw? rozczaruwawsia Ihor.
Zwyczajno.
Bilsze win ni pro szczo ne zapytuwaw, szczob ne zdawatysia smisznym. U dumci
zazdryw suchorlawomu Imado, jakyj poczuwaw sebe zowsim wilno sered cijeji techniky. Maszyny, maszyny Ce jako pryhniczuwao Ihoria. Tut win nacze hwyntyk,
szczo wypadkowo potrapyw u gigantkyj hodynnykowyj mechanizm.
Imado, mabu, pomityw rozhubenis Ihoria:
Niczoho, zwyknete!
Ihor rozczesaw pjatirneju swoju szeweluru. I sprawdi, chiba win ne polubyw by oci
rozumni maszyny, szczo tak poehszyy praciu ludej?
A joho suputnyk prodowuwaw:
Probemy wyrobnyctwa produktiw, reczej, ustatkuwannia, sowom, wsioho neobchidnoho dla yttia, ludstwo rozwjazao we dawno. Teper pered naszym suspilstwom
postay nowi zawdannia.
Jaki?
A ot chocza b kosmiczna pyowa chmara
Tak, meni we rozpowiday. A marsiny
Marsiny? perepytaw Imado. Ce dla nas ne probema, ce neznacznyj epizod. Jakszczo wony ne pryjmu propozycij Sadery
Ahow, druzi! prounao nacze nad samym wuchom Ihoria. Pora kinczaty
ekskursiju, ja we zdaju czerhuwannia.
Tilky teper Ihor pobaczyw na stini ekran, a na niomu take ridne obyczczia Amino.
Machnuw jij rukoju i piszow. Za nym edwe wstyhaw Imado. Ihor nawi ne zdohaduwawsia, pro szczo chotiw i ne wstyh pohoworyty cej lubjaznyj junak.

Ihor wse bilsze zbyuwawsia z Amino. Wony bukay w lisi, kataysia na czowni,
jizdyy na stadin swojeji komuny. Ihor rozpowidaw Amino pro daekyj swit, zwidky win
wyrynuw. Ot, nawi ne zapluszczujuczy oczej, win baczy swoju matir. To wona jde po
rosianych trawach, to zbywaje nohy po kaminniu i wse wede j wede joho w switlijuczyj
prostir. Ce widczuttia ne znyko, nawi koy staw dorosym: materyne serce j todi weo
w szyrokyj swit. U pohoi dni i slotu, kri gegit i rozriady bur ne spyniawsia szlach.
I w oce majbutnie prywea joho maty. Ihor dywysia na dia ludkoho rozumu ta ruk i
zhaduje jiji. Ci rozpowidi wraay Amino. Wona zamrijano howorya: Jakyj to buw herojicznyj czas Dywuwaasia z tijeji sporidnenosti jichnich dusz, jaka stawaa z konym dnem wse hybszoju.
Jak zminyasia moja ridna storona! wyhuknuw Ihor. Ne wpiznaju. Ne wpiznaju.
De te robitnycze seyszcze, z jakoho win piszow u sodaty i kudy posyaw iz frontu
trykutnyczky? De ti steky, jakymy bihaw do moria? Nemaje odnoji oznaky. Nawi hory
ponad berehom wako wpiznaty wse inaksze, wse we ne take. Ot tilky witer takyj
samisikyj: zabyrajesia pid soroczku, nadymaje jiji puzyrem, jak u dytynstwi, i zdajesia Ihoriu, szczo win czuje joho szepit: Otut, otut
De tut bua skela, schoa na wedmedyciu, skazaw jako Ihor Amino. Dawaj popywemo czownom.
Dowho jich hojday chwyli, Ihor to kermuwaw do bereha, to nazad i wse pryhladawsia do amanoji liniji skel. Nareszti pryczayy. Odna skela wydawaasia w more
trochy bilsze, ni inszi.
Oce, mabu, i je ta sama wedmedycia, wkazaw rukoju. Ihor. U wodi pered
neju buo kilka okruhych kameniw. My jich zway wedmeatamy Buo, jak nabiy
chwyla, wony niby pirnaju
Ihor kynuwsia napered, siw pid skeeju, zwisywszy nohy u wodu. Koy pidijsza
Amino, sylnym ruchom schopyw jiji, pidniaw na rukach jak buo todi, u dawnynu,
i micno pociuwaw.
Tak, tak, szepotiw jij na wucho, ce ty, ce ty, moja kochana!
Amino szczasywo zasmijaasia, wyrwaa i pobiha do czowna.
Z tijeji chwyyny wony widczuy, szczo we ne mou yty odne bez odnoho. Wony
buy hyboko perekonani, szczo z takoju syoju nichto szcze nikoy u switi ne lubyw i ne
poluby. Ihor z radistiu peretworywsia b na kami, jakby cioho pobaaa Amino, a wona
b ochocze staa jaynkoju pid wiknom, koy b ce myuwao joho oczi.
Wony buy cikom zajniati soboju, zabuy pro we swit. Ta swit skoro nahadaw jim
pro sebe.
Odnoho razu, powernuwszy z prohulanky, wony zastay babusiu w slozach. Wona
sydia w krisli i pakaa.
Tilky szczo peredaway: marsiny zachopyy naszoho didusia Trymaju jak
zaonyka
Szczo wony mou jomu zapodijaty? spytaa Amino, chodiaczy po kimnati.
Jiji rozszyreni oczi pownyysia trywohoju.
Wid nych mona wsioho spodiwatysia, kri pacz prohoworya inka. Zahrouju zabyty, jakszczo Rada Komun zastosuje proty nych syu
A treba zastosuwaty! stysnuw kuaky Ihor. Neodminno. Ot ue nikczemni
padluky! Czoowik jim baaje dobra, a wony
Jak e wse ce trapyo? Amino zupynyasia bila babusi, pokaa ruky jij na
peczi.

Skoro bude peredacza ekran wkluczenyj Wystupatyme piot, jakyj suprowoduwaw didusia.
Wtrioch wony piszy j siy pered ekranom. Amino neterplacze pohladaa na hodynnyka. Jij zdaosia, szczo ekran dowho mowczy, szczo, moe, win zipsowanyj. Ihorewi
raptom schotiosia zakuryty, i win raz u raz macaw dooneju swoji poroni kyszeni. Nareszti zhadaw pro staryj kombinezon mabu, tam szczo znajdesia! I sprawdi, nawyszkriabuwaw iz-za rubciw u kyszeniach machorkowoho pyu, skrutyw neweyczku
cyharku i zakuryw. inky zdywowano steyy, jak win z nasoodoju kowtaje dym, a potim wydychaje joho rotom i nosom.
Teper i ja wiriu, szczo wy pryetiy z mynuoho, skazaa druyna Sadery.
Ja czytaa, szczo koy ludy kowtay dym
Ta szczo ce, pustyw syzi kilcia Ihor, koy b oce paczeczku Diubeka U
nas e koy, moe czytay, pid tiutiun widwodyy kraszczi zemli! Praciuway weyki
fabryky, wypuskajuczy cyharky
Dywno, due dywno. A meni mona sprobuwaty?
Amino potiahnua i straszenno zakaszlaa.
Ce otruta! Ky, Ihore!
Win szcze zrobyw paru adibnych zatiaok i wykynuw nedokurok za wikno. Zehka
pamoroczya hoowa: skilky win ne kuryw! Ae nerwy trochy zaspokojiysia.
Poczaw praciuwaty ekran. Matowe to joho wraz oyo, zatremtio, i pered hladaczamy zjawywsia junak serednioho zrostu w biomu sportywnomu kostiumi.
Dobryj de, towaryszi! prywitawsia win. Obyczczia joho buo zoseredene,
nawi suwore. Ja rozkau wam pro podiju, swidkom jakoji ja buw
Awitor namahawsia howoryty spokijno. Inkoy win zamowkaw, nijak ne znachodiaczy potribnych sliw. Dola wczenoho trywoya, chwyluwaa joho.
Ihor suchaw ciu rozpowi, i w ujawi postaway ywi kartyny.
O litak nad Himaajamy. Mi wakymy pasmamy hir wnyzu powysy chmary,
tam i tut biliju snihy. Sadera dywysia wnyz, howory, niby sam do sebe: Ae i bahato jich! Pohlate, drue, skilky marsin Piot i sobi dywysia. Tak, wsi chocz trochy
zruczni majdanczyky, sidowyny w radisi dwoch-trioch desiatkiw kiometriw obsiy
marsiny. Wydno jichni paatky, angary, sami wony snuju, jak muchy, pomi chaotycznym nahromadenniam kaminnia. Na odnomu z majdanczykiw zabymay syni posadoczni sygnay. Piot roby koo, Sadera prosy szwydsze sidaty.
Jak tilky maszyna pryzemyasia, do neji pidijszo troje marsin. Jak i wsi inszi,
wony prybyzno na hoowu nyczi wid ludyny serednioho zrostu, maju due weyki lijkopodibni wucha (szczo, oczewydno, pojasniujesia sabkistiu zwukiw u rozridenij atmosferi Marsa), huste synie woossia na hoowi i trochy switliszu, ae tako syniu szkiru.
Oczi weyki, temno-kari. Odiah u nych czornyj, miszkuwatyj. I ludiam, i jim wako dychaty. Dla ludej powitria tut nadto rozridene, a dla marsin wono nadto huste. Marsiny zaprosyy Saderu pity z nymy trochy wyszcze. Prypasuwawszy kysnewyj pryad,
win piszow. Czekajte mene tut, kynuw piotowi. Junak terplacze i dowho czekaw,
ae wczenyj ne powertawsia. Todi win piszow na tu horu, kudy marsiny powey staroho.
Mi skelamy pomityw kilka weykych ustanowok dla strilby eektrycznymy rozriadamy.
Durni, postawyy tak, szczo radis obstriu zwuzyy do minimumu. Skeli zawaatymu,
podumaw junak, joho dywuwao, szczo jim wdaosia wywezty z Marsa stilky sporiadennia. A moe, wony zazdaehi wse ce perekynuy siudy? Moe, jichnia baza tajemno isnuje tut dawno? O ue j schidci wstyhy wyrubaty w horach
Awitor pobaczyw czymau paatku, szczo prytuyasia do samisikoji werszyny.
Sira skela nawysa nad neju dachom. Zwidsy czuwsia hoos Sadery. Wczenyj howoryw
czystoju marsinkoju mowoju, jaku dobre rozumiw piot: Prypustymo, wy ne zhodni z
tym, szczo wam radia. Ae zatrymuwaty mene!.. Szczo ce wam das? Ne rozumiju.

Huchuwatyj hoos marsinyna widpowiw: My was due szanujemo, szanownyj Sadera, i znajemo, szczo na Zemli was szanuju ne mensze. Ote, wasza Rada Komun,
szanujuczy was, ne nawaysia napadaty na naszu bazu, bo szanownomu yttiu waszomu w takomu razi zahrouje nebezpeka. Ta jak wy smijete? oburywsia Sadera. Chiba ce moywo w stosunkach mi myslaczymy istotamy? Ja do was iz takymy
szczyrymy pobaanniamy, a wy Ne chwylujtesia, szanownyj, skazaw marsinyn, polityka ne wyznaje poczuttiw. A rozum, rozum wyznaje wasza bezduszna polityka? iz stohonom wyrwaosia u Sadery. Baczu, wam nikoy ne zrozumity, szczo swit ce spiwrobitnyctwo, druba myslaczych istot. Slipa nenawys keruje
wamy. Ja peredam czerez piota nechaj, ne wahajuczy, atakuju wasze osyne hnizdo.
Chaj kraszcze ja zahynu, ni na tili naszoji panety bude otaka wyrazka! Zaspokojtesia, szanownyj Sadera, promowyw toj e hoos. Niczoho wy, szanownyj, piotom
ne peredaste, bo my joho pokyczemo siudy, szczob wam buo weselisze. Zustrinetesia z
naszymy lingwistamy, zajmetesia istorijeju marsinkych mow. A Radi Komun my we
sami peredamo waszu wolu, szanownyj, u naszij, zwyczajno, interpretaciji. Z cioho wy
baczyte, szanownyj, szczo polityka ce hra, w jakij koen uczasnyk roby najkraszczi,
na joho dumku, chody, szczob zabezpeczyty wyhrasz. Wy, jak uczenyj, zwyky maty
sprawu z materiom, jakyj ne stawy nawmysnych pereszkod. A my same prahnemo
zirwaty waszi zadumy. I w ciomu, szanownyj, superecznis stanowyszcza, w jake wy
potrapyy. Zaraz damo rozporiadennia, szczob prywey waszoho
Dali piot ne suchaw. Szwydko, ae tak, szczob ne wykykaty pidozri, win powernuwsia do swoho aparata. Tilky stupyw na porih kabiny, jak joho pohukaw posane:
Szanownyj Sadera prosy piota. W ruci marsinyn trymaw szczo metaewe. Zaraz
idu, skazaw piot, wimu o kysnewyj pryad. A tut u was dobre, howoryw win
do marsinyna, hotujuczy tym czasom dwyhuny do zapusku. Choodnuwato tilky!
Tut kraszcze, ni na Marsi, czuwsia tychyj hoos. Zemla bahatsza. Piot szwydko zakryw kabinu, zapustyw dwyhuny. W nastupnu chwyynu buw ue w powitri. Pobyzu rwaysia kulasti byskawky, ae odna z nych, na szczastia, ne wuczya w aparat.
Obetiwszy Ewerest i szcze raz pohlanuwszy na woroi tabory, piot wziaw kurs na zachid.
Ihor sydiw u hybokij zadumi. Amino szczo spytaa joho win ne poczuw.
Ne urisia, skazaw nareszti, pidwiwsia j piszow do swojeji kimnaty.
Lig na kuszetku, rozhladaw ribenu stelu, joho nerwuwao widczuttia wasnoho
bezsylla. Ech, jakby chocz odyn reaktywnyj szturmowyczok! Mona buo b daty jim prykury! A tak Szczo robyty?
Wranci win ne wyjszow do snidanku. Amino pisza pokykaty, ta w kimnati joho
ne buo. Na stoli eaw konwert z rozmaszysto napysanym jiji imjam. Tremtiaczymy
palciamy Amino wyjniaa korotekoho ysta.
Luba moja!
Ja maje ne spaw ciu nicz serdywsia i dumaw, dumaw i serdywsia. Powedinka
toho piota, jakyj zayszyw naszoho didusia w rukach worohiw, oburiuje mene do hybyny duszi. Moodyj, sylnyj Czomu win ne kynuwsia na wyruczku?! Rozteepa, zrucznyj moment progawyw
Amino czytaa stojaczy. Radis widbyasia na jiji obyczczi. Boje prokynuwsia w
niomu, dumaa, perebihajuczy oczyma neriwno napysani riadky, takyj, jak oti sodaty, pro jakych rozpowidaje istorija.

W toj czas koy Amino czytaa Ihorewoho ysta, win buw ue daeko.
Na switanku, wyjszowszy na magistral, Ihor poczaw hoosuwaty. Promczao
kilka maszyn, ae odna ne zupynyasia. Szczo za czort? podumaw Ihor. Koen
musy maty swoju? A jakszczo w mene zipsuwaasia? Stanu posered dorohy zupynia! I win wyjszow na seredynu. Na weykij szwydkosti prosto na nioho mczaa maszyna, hostro byskao sko, straszno buo stojaty. Chotiw ue kynuty na oboczynu, ae
pomityw, szczo wona zbawlaje chid i namahajesia obmynuty joho. Rozstawywszy ruky,
taky perejniaw maszyna staa. Ihor pobaczyw, szczo pasayr spy, i ruszyw do dwerciat, szczob poprosyty joho Tilky win widijszow od peredka maszyna ruszya i wteka! Och, i dure e ja! wyajawsia w dumci Ihor. Eektronne oko maszyny pobaczyo, szczo szlach wilnyj, i dao impuls. Rozziawa! A szcze mechanik rakety!
Druha maszyna iz splaczym pasayrom we ne obdurya joho. Stojaczy pered neju,
Ihor zahoraw:
Ao! Towaryszu!
Pasayr ce buw litnij czoowik iz sywymy wusamy proczumawsia, wymknuw
kerujuczu ustanowku. Ihor pidijszow do dwerciat i poprosyw pidkynuty joho chocza b
do byczoho perechrestia. Czoowik zacikaweno podywywsia na Ihoria.
Wy, mabu, ludyna mynuoho? spytaw win. Due radyj poznajomytysia z
wamy! Sidajte, sidajte, proszu was!
Suputnyk buw pryjemnoju howirkoju ludynoju. Dojichawszy do miscia swojeji roboty, win pokazaw Ihorewi, jak wmykaty i wymykaty kibernetycznu korobku, szczo
wede maszynu, i widdaw jomu awtomobil. Ihor podiakuwaw i pojichaw, ne hajuczy j
chwyyny. ysze nastupnoho dnia win prybuw u port, de hojdaasia na chwylach joho
Mrija.
Jszow po naberenij pochmuryj, zakopotanyj.
Kudy ce wy tak pospiszajete, szczo nawi ne pomiczajete znajomych?
Pidwiw hoowu pered nym stojaa Amino.
A jak ty tut opynyasia?
Powitriam perehnaa!
Ja wstaw rano, ne chotiw tebe turbuwaty Czoho my stojimo?
Wony piszy po naberenij do pryczau, de z tonkoho trosa rwaasia w okean
Mrija. Zwabno pobyskuway proty soncia iluminatory, niby raketa zradia, pobaczywszy hospodaria.
Zdrastuj, Mrija! weseo pidniaw ruku Ihor.
Amino zachopeno dywyasia na nioho.
W portu snuway proworni morki katery, powano zachodyy waki okeanki korabli, praciuway krany. A ludej buo zowsim mao. I ni metuszni, ni kryku, ni hamu, ni
skrehotu metau. Tilky bili czajky szuhay z hoosnym kyhykanniam.
Ihor korotko skazaw diwczyni:
Ja twerdo wyriszyw nawidatysia tudy Jakszczo ty zbyrajeszsia widhoworiuwaty mene, to moesz i ne poczynaty. Marna sprawa.
Amino pohladaa na Ihoria prymruenymy oczyma:
Charakter u tebe!..
Jakyj?
Riszuczyj ty Ja choczu z toboju!
Win z wdiacznistiu podywywsia na swoju podruhu. Chotiosia rozciuwaty jiji.
Diwczyna widstupya na kilka krokiw, okynua okom joho posta i pochytaa hoowoju:

I ty choczesz otak etity na Himaaji?


A chiba szczo? rozhubeno ohladaw sebe Ihor.
Treba jak slid odiahnutysia, wziaty sporiadennia. Himaaji ce suworyj kutoczok na Zemli! A ty otak
Wirno, Amino! Jak zawdy, ja hariaczkuju Dopomoy meni w ciomu.
Umowyysia tak: Ihor hotuwatyme raketu do polotu, Amino tym czasom pide na
skad promysowych reczej i wime wse neobchidne dla sebe i dla nioho.
Tilky ne barysia! poprosyw Ihor, iduczy do katerka, szczob pidpywty do
rakety.
Ta ni, ce tut o Amino wkazaa na budiwli portu. A ty szczo w raketu?
Aha, treba deszczo perehlanuty
Ihor skazaw, szczo chocze startuwaty z eaczoho pooennia, ta Amino widhoworya.
O ja poproszu czerhowoho dyspetczera portu postawyty raketu wertykalno,
i wona szwydko pisza po betonowanij naberenij.
Nezabarom odyn z weykych pawuczych kraniw nabyzywsia do rakety, widbuksyruwaw na mike misce, riszucze obchopyw metaewymy rukamy, ta pidniaty ne zmih.
Doweosia braty na pidmohu szcze j druhyj. Udwoch wony postawyy Mriju storcz na
amortyzatory.
Po metaewych skobach Ihor proworno pidniawsia w kabinu. Ne wstyh perewiryty
energetyczne hospodarstwo rakety, jak Amino powernuasia pryweza dwa czemodany, w jakych buw odiah, wzuttia, motky tonekych kanatykiw toszczo.
Ihor pomacaw dobrotnyj sportywnyj kostium.
Wowna sztuczna, zwyczajno?
Ni, ne sztuczna! Iz sprawnisikych ywych oweczok.
Ta szczo ty? szczyro zdywuwawsia Ihor. A ja dumaw, szczo teper absolutno
wse sztuczne!
Amino, widkrywajuczy czemodany, pojasnya:
Czoho My wykorystowujemo i pryrodni moywosti. Ce o dla tebe
A skilky wse ce kosztuje?
Amino zdywowano pidwea hoowu:
Pro szczo ty pytajesz?
Oj, ja j zabuw, szczo teper hroszej nema! Nijak ne zwyknu. Nu, a ty znajesz,
szczo take hroszi?
Ajake, zasmijaa Amino, wywczaa ja istoriju ekonomicznych stosunkiw! Ta j u muzeji baczya. A ne wirysia, szczo ti umowni znaky may taku wadu nad
lumy.
Ihor, zwyczajno, bahato rozpytuwaw pro te, jak ludy obchodiasia teper bez hroszej,
a rozsmiszyw Amino swojim nerozuminniam takych zwyczajnych, ustaenych reczej.
Ta koy diwczyna zacikawyasia raketoju tut ue nasz mechanik poczaw wychwalaty
swoju techniku! Amino bua w zachopenni:
Prymitywno, ae zdorowo! Moodci predky
Wona z cikawistiu rozhladaa pult uprawlinnia, ninymy palciamy torkaasia reczej.
Ihor distaw zbroju.
Ocia ricz, moe, j prymitywna, win podaw pistoet, ae ty musysz opanuwaty jiji.
Pokazaw mechanizm cijeji maszyny, pojasnyw, jak korystuwatysia. Diwczyna
szwydko zaswojia wse, szczo treba znaty dla strilby.
Ce bude twij, a ce mij, skazaw win, prypasowujuczy koburu.

Wyhlanuw u widkrytyj luk i wystriyw u zhraju witrylnykiw, szczo same prolitaa


pobyzu. Amino trochy ne zapakaa, pobaczywszy, jak ptach, perewertajuczy, wpaw na
wodu. Ihor, zwyczajno, wysmijaw jiji sentymentalnis i zauwayw, szczo z takymy jakostiamy niczoho etity do wojownyczych marsin. Amino poobiciaa buty munioju, ae
jak ne napolahaw Ihor, ptacha ne moha zastreyty: ne zdijmaasia w neji ruka.
Krim pistoetiw, je w nas szcze j karabin, i granaty. Ce ja zachopyw u dorohu
swoju frontowu zbroju.
Proczytawszy diwczyni sprawniu ekciju pro taktyku wedennia oboronnoho boju,
Ihor pidsumuwaw:
Hadaju, szczo mona etity w hosti.
Dawaj wznajemo, szczo robysia na biomu switi.
Zaraz wkluczymo naszu dopotopnu korobku.
Z pryjmacza poczuysia urywky fraz, potim riwnyj hoos marsinyna:
Ote, wsiomu switowi jasno, szczo my zatrymay szanownoho Sadera na osnowi
mipanetnoho prawa i kerujuczy pryncypamy humannosti. Druhe. My hyboko i
szczyro perekonani, szczo wsi mipanetni probemy treba rozwjazuwaty szlachom perehoworiw, bez zastosuwannia syy i nawi pohroz takoho zastosuwannia. My widkryto
i hoosno zajawlajemo pro ce, chocz majemo zbroju, zdatnu znyszczyty Zemlu. Ne zbyrajuczy nikomu pohrouwaty, my howorymo po-dobrosusidkomu: naszi bazy je naszi
bazy. Tretie, szczodo torhiwli. Swiato dotrymujuczy pryncypu newtruczannia u wnutriszni sprawy inszych narodiw, my ne moemo dopustyty takoho nesprawedywoho stanowyszcza, koy susidy widmowlajusia wid wyhidnoho dla nas obminu towaramy. Takyj buw wypadok z riczkowym sudnom. Suprowodujuczyj joho matros widmowywsia
maty z naszymy predstawnykamy diowyj zwjazok. Ce buw projaw niczym ne prykrytoji
dyskryminaciji, i, zrozumio, matros ne mih ne zaznaty dejakych represij. Widpowidalnis za cej incydent cikom i pownistiu ey na Radi Komun. U zwjazku z tym, szczo wy
ne majete zbrojnych sy, a my jich majemo, my weykoduszno wziay na sebe misiju
oberihaty wasze myrne yttia wid agresiji, wid zahrozy ponewoennia. O czym keruwaysia my, ne szkodujuczy zusyl i kosztiw na stworennia himaajkoji bazy. Chto pisla
cioho nawaysia zapereczuwaty, szczo Zemla powynna z wdiacznistiu wziaty na sebe
obowjazok utrymuwaty ciu bazu, postaczajuczy jiji harnizon usim neobchidnym? Zamis
cioho nam newdiaczno proponuju ewakujuwaty, nechtujuczy pry ciomu pryncypamy
riwnosti, sprawedywosti i powaannia suwerenitetu. Spodiwajemo, szczo Rada Komun perehlane swoju polityku i bude powaaty pryncyp newtruczannia u wnutriszni
sprawy susidiw, pryncyp jichnioji nezaenosti. U switli wyszczewykadenoji doktryny
my spodiwajemo zustrity pidtrymku naszych idealiw dobrosusidstwa, humannosti i
sprawedywosti. Treba zrozumity, szczo wsi my nesemo widpowidalnis za myr.
Hoos obirwawsia. Amino, zruczno wmostywszy u krisli, spytaa:
Szczo ty skaesz na ce?
Komentari, jak u nas kazay koy, tut zajwi.
Znowu zahoworyo radi:
Widpowi Weykoji Rady Komun. Samoczynno prybuym marsinam proponujesia: persze widpustyty wczenoho, widriadenoho na Himaaji z misijeju dobroji
woli; druhe nehajno zayszyty panetu. Weyka Rada Komun garantuje, szczo pry
wykonanni cych umow wona utrymajesia wid zastosuwannia sankcij.
Nu tak szczo, ruszajemo? Ihor poczaw wystukuwaty na perforatori zawdannia modelujuczij ustanowci.
A czy ne bude ce poruszenniam woli Weykoji Rady Komun?
Hadaju, szczo ni. Nasza meta wyzwoyty didusia. Jakszczo wony ne napadu
na nas, my ne zrobymo odnoho postriu, ade tak?
Wirno, lubyj! Ty w mene jak ce zwaosia koy?.. dypomat!

Sia otak, naky oci pasky A ja za pult


Zahrymio, nacze obwayysia hory, korpus rakety zadryaw, newydyma sya prytysnua Amino do spynky krisa. Jaka mi, jake mohuttia! promajnua dumka w
hoowi diwczyny, i wona z lubowju j powahoju podywyasia na Ihoria, szczo schyywsia
nad pultom. Jij chotiosia dotorknutysia do joho wpertoji szyji, pryhadyty nepokirnu
szeweluru. Wyhlanua w iluminator: wnyzu propywaw serednioazitkyj step. Tak, ce
win, onde wydnijesia w marewi Kaspij, o pobyskuje dzerkao Aralkoho moria, a tam
on ue poczynajesia Kytaj Newe tak szwydko? Ja ne wstyha nawi opamjatatysia! Znaczy, cia raketa dostojna poperednycia suczasnych aparatiw
Riwnomirne hudinnia w diuzach nahaduwao jij hudinnia tijeji fantastycznoji weykoji bdoy, pro jaku rozpowidaje odna z czudesnych kazok: ety bdoa, jak chata,
jak samolot, kryata, hude, hude, hude

Amino zdawaosia, szczo raketa wysy na odnomu misci, a paneta obertajesia pid
neju.

Pokazaysia hory. Ae jak mona znajty w ciomu chaosi chrebtiw i szpyliw tu miscewis, pro jaku rozpowidaw piot? Suworyj, neprystupnyj koy dach switu. Krajina
wicznych snihiw i choodnoji tyszi
Ewerest! huknuw Ihor. Baczysz, Ewerest!
Dywlaczy na mohutniu horu, jaka trymaje na swojich zasnienych peczach skepinnia neba, Amino nahadaa, szczo marsiny roztaszuwaysia pobila Eweresta. Dobryj
orijentyr!
Posadyty weyczeznu raketu w horach buo sprawoju neehkoju nawi dla takoho
doswidczenoho mechanika, jak Ihor Pidhajnyj. Win to powysaw na odnomu misci, rozhladajuczy miscewis, to z szumom spuskawsia wnyz, szczob potim pidskoczyty na gazowomu stowpi whoru. Nareszti namityw striczku lodowyka i piszow na posadku. Rysk
buw weyczeznyj. Wid odnijeji dumky pro awariju Ihoria kydao w ar. Ade win ryzykuwaw ne tilky soboju i raketoju, win naraaw na nebezpeku Amino.
Wyriszyy spustytysia na lodowyk. Hory wyrostaju, jak na dridach Posztowch,
szcze posztowch. Dwyhuny zamowky. Suwoji pary obhornuy raketu. Tysza.
Czoho ja du? dumaje Ihor. Treba dijaty nehajno, nehajno
Szwydko wstaje. Beruczy karabin, nakazuje Amino:
Oboroniaj raketu, poky ja ne pryjdu z didusem. Ne pidpuskaj jich byko, szczob
ne pidirway amortyzatoriw. Trymaj jich na widdali. Nabojiw dosy. Ne rozhubysia. Strilaj prycilujuczy, kydaj granaty. Tak, jak ja pokazuwaw. Nu, ja piszow.
Chotiw wyjty, ne ohladajuczy na diwczynu, we j luk opustyw, ae ne strymawsia
obernuwsia, mowczky pociuwaw jiji w huby, obpaywszy hariaczym dychanniam, i
stupyw czerez porih. Szwydko spustywsia wnyz, szwydsze, ni nadbihy siudy marsiny.
Jichni czorni postati zjawyysia z pidwyszczenoho kraju lodowyka, perekresenoho tinniu rakety. Ihor wstyh zasisty za skeeju. Pryczajiwsia, daw. Korotka ciwka joho karabina dywyasia w bik worohiw. Ihor pryhadaw front, szaeni ataky
Marsin buo, moe, dusz desia-dwanadcia. Wyhlad weyczeznoji rakety, hyboko
whruzoji w lid, wydno, wrazyw jich, bo zupynyysia, gegoczuczy i estykulujuczy. Potim odyn szczo wereskywo prokryczaw. Amino widpowia jomu, wyhlanuwszy z luka,
ae szczo wona skazaa, Ihor, zwyczajno, ne mih znaty, bo ne rozumiw po-marsinkomu. Todi marsinyn kacnuw czymo metaewym, schoym na korobku dla kinostriczky, i poczaw pryciluwaty. Ach ty padluka! proburczaw kri zuby Ihor, natyskujuczy na spuskowyj haczok. Wony wystriyy razom Ihor i marsinyn. Amino
wstyha pidniaty luk, wohnenne jabuko eektrycznoho rozriadu rozbyo ob joho broniu,
rozsypaosia na tysiaczi iskor. A marsinyn wpustyw swoju maszynku, poczaw chyytysia, nacze baajuczy jiji pidniaty, zastohnaw i wpaw. Marsiny kynuysia do nioho. I w
cej e moment Amino poszpurya w nych granatu. Ihor edwe wstyh schowatysia, jak
ohuszywyj wybuch strias powitria. Wyhlanuw z-za skeli oden z napadnykiw ne
wciliw! Odni eay horiy, nacze dywyysia w nebo, inszi skarluczyysia na snihu, niby
prysuchajuczy do czoho, a dejakych zowsim poszmatuwao.
Otak i kryszy jich! huknuw Ihor i, pryhynajuczy, poza kaminniam podawsia
w bik werszyny.
Amino trywono steya za joho postattiu. Jaki energijni ruchy, jak win probyrajesia ponad urwyszczamy! Boje, sprawnij boje dumaa diwczyna. Strach za
Ihoria i zachopennia nym napowniuway jij hrudy. Ce i todi, w dawnynu, otaki
bezstraszni sodaty, ne szkodujuczy swoho yttia, wojuway z napadnykamy.

Ihor tym czasom probrawsia daeko. Pomitywszy schidci, pro jaki zhaduwaw piot,
win obijszow jich i podersia na horu, holirucz chapajuczy za choodne wypnute kaminnia. Pidlizty whoru szcze metriw z dwadcia pja i win doberesia do weykoji paatky,
szczo czornije pid siroju skeeju. Ta, ohlanuwszy, win pochoow od achu: na maekomu pjataczku, maje pid nym, stojaa cia batareja jakycho weykych dyskopodibnych aparatiw. Dwoje marsin poraysia bila neji, powertajuczy dysky u bik rakety. Ot,
nehidnyky! wyajawsia pro sebe Ihor, pidnosiaczy pistoet. Ni, tut treba tycho.
Dumka pro Amino, pro joho lubu Amino, nadawaa jomu syy i sprytnosti.
Spustywsia wnyz i nakynuwsia na marsin z tyu. Odnoho z usijeji syy stuknuw
prykadom po hoowi, druhoho skynuw u prirwu. Za obsuhoju poetia wnyz i batareja.
Ae dysky tak zaskrehotay po kaminniu, szczo Ihor a prysiw: dumaw poczuju. Na
szczastia, nichto ne poczuw. Moe, tomu, szczo byko ne buo inszoji batareji, a moe,
tomu, szczo hory pryhasyy zwuky.
Dobre rozdywywszy nawkoo, Ihor znowu podrawsia do skeli. Ruky joho buy w
krowi, sztany porwaysia na kolinach. Warto ostupytysia i win poety wnyz, rozibjesia ob hostre kaminnia. A tut szcze karabin zawaaje. Nadiwaw joho na pecze, zakydaw za spynu, zresztoju pryczepyw do pojasa. Metr za metrom pidtiahuwawsia whoru.
Inkoy nohy skowzay, i win, wako dychajuczy, powysaw na rukach. Koy b ne buw
alpinistom nizaszczo ne podoaw by takoho wakoho pidjomu. O koy pryhodyysia
jomu nawyky cioho sportu widwanych!
Szcze odne zusylla i win wchopywsia za werchnij karnyz. Pidtiahnuwsia na rukach i wyliz!
eaw, prysuchajuczy i rozdywlajuczy nawkoo. Z toho boku, de bua raketa,
zridka doynay pryhuszeni widdallu postriy; w powitri prostrekotiw marsinkyj litalnyj aparat; szczo wako hupnuo.
Sonce czerkaosia horyzontu. Szwydsze, szwydsze, stukao w hoowi. Tam e
Amino Strach za diwczynu styskuwaw serce. Jak win mih jiji zayszyty? Popowz do
paatky. Bila neji chodyw, dribno stupajuczy, ozbrojenyj marsinyn. joho maeka posta bua zahornuta w czorne. Ihor ne chotiw strilaty, szczob ne zczynyty szumu, i pidpowzaw use bycze. Ae raptom toj pomityw, wykynuw ruku z czornym zareszeczenym
koesom, kacnuw i jaskrawe bio-roewe jabuko obpayo Ihoriu pecze. Wdruhe
marsinyn ue ne wstyh palnuty. Ihor kynuwsia do nioho i prykadom wybyw jomu
zbroju z ruk. Marsinyn strybnuw, jak pantera, choodnymy rukamy wczepywsia w Ihorewu szyju i poczaw szczosyy duszyty. Na palci w nioho buw weykyj perste, jakyj
rozdriapaw, opayw Ihoriu szkiru. Ach ty had! proszepotiw Ihor, wyrywajuczy z
joho obijmiw. Mao szcze ty kaszi marsinkoji jiw! Ae ne tak-to ehko buo wporatysia z rozluczenym worohom. Wony popaday i mao ne skotyysia z kruczi. Ihor poczaw
zadychatysia: dawaasia wznaky rozridena atmosfera. Pecze peko wohnem. Ae win
napruyw swoji mjazy, i marsinyn ziwjaw u joho rukach, zasyczaw i mertwyj powaywsia na kami.
Ihor wako dychaw. Prysuchawsia z paatky czuty hoosy: rozmowlao dwoje.
Win zrazu wpiznaw hoos Sadera.
Ni, ni, dorohyj koego, ja dozwolu sobi ne zhodytysia z waszym traktuwanniam,
howoryw staryj uczenyj. Pro istoriju cioho unikalnoho sowa ja napysaw pjatytomne doslidennia.
Ja znajomyj z cijeju fundamentalnoju praceju, skazaw marsinyn, i hyboko perekonanyj, szczo wona wnesa bahato pryncypowo nowoho jak w marsinke,
tak i w zemne mowoznawstwo. Zworotno-poriwnialnyj metod, rozrobenyj wamy, rozkrywaje weyczezni moywosti
Wywczajuczy zwyczaji i mowu pemeni Triwim Szarontis odnoho z najmenszych na Marsi, ja natrapyw na spiwzwuczczia, jake mona rozhladaty jak osnowu

dla tworennia podibnych bahatoskadowych sliw. Pryhadajte, szczo nosowi w nych zwuczay na poczatku perszoho tysiaczolittia due pryhuszeno
Staryj tak zahudiw nosom, szczo Ihor mao ne rozsmijawsia. Marsinyn te wydobuw nosowyj zwuk, ae szcze bilsze pryhuszenyj. Dali piszy komentari marsinkoju
mowoju.
Ihor zwiwsia na nohy i zajszow do paatky. Spiwbesidnyky nawi ne zwernuy
uwahy. Sydiy za stoom, rozdieni stosamy knyh, i prodowuway dyskusiju,
Ja prybuw za wamy! hoosno skazaw Ihor, spodiwajuczy, szczo Sadera tak
i pidskoczy.
Ae wczenyj nawi ne woruchnuwsia.
Harazd, harazd, proburmotiw win i dali howoryw szczo po-marsinky.
Oczewydno, dyskusija tak zachopya joho, szczo win prosto niczoho ne pomiczaw.
Ihor pidijszow i torknuw joho za pecze a win wse howoryw do swoho oponenta. Todi
Ihor trusnuw joho, nacze sonnoho.
Szczo? Ha? Ce ty, Ihore? schopywsia Sadera. Jakym pobytom? A my tut
z koegoju rozhladajemo istorycznyj henezys odnoho nadzwyczajno cikawoho sowa. Rozumijesz, podibnoho sowa ja ne
Chodimte skorisze! perebyw Ihor. Potim, potim rozkaete!
Tak my ne zakinczyy z koegoju
Chaj i koega jde! Miscia wystaczy.
Czudowo! Chodimo, koego, prodowymo.
Marsinkyj lingwist pidwiwsia, wziaw z piwdesiatka knyok pid pachwu, i wony
wyjszy, prodowujuczy bubonity nezrozumili dla Ihoria frazy. Buo kumedno dywytysia
na jichni postati: Sadera wysokyj, sywyj, joho oponent nykyj, syniohoowyj.
Wuchatym marsinam, wydno, zdajusia smisznymy maeki wucha ludej,
czomu podumaw Ihor. Win iszow slidom za wczenym, trymajuczy w liwij ruci karabin,
a w prawij pistoet.
Spustyysia schidciamy.
Sonce we schowaosia za chwylastu stinu daekych chrebtiw, tini wkryy hory. Na
lodu pered raketoju walaysia trupy. Wczeni, zachopeni dyskusijeju, ne zwertay na ce
nijakisikoji uwahy. Nawkoo stojaa pidozria tysza. Newe wony zachopyy raketu?
kolnuo Ihoria w samisike serce. Czy, moe, zasidka?
Zatamowujuczy podych, pidniawsia po szczablach. Luk buw zakrytyj ne zowsim.
Amino pokykaw u szcziynu.
Tysza. W roti jomu wraz peresocho.
Amino!
Ihor czuje kaatannia swoho sercia. Newe Probuje widsunuty luk, ae ce jomu
ne pid syu, Ohlanuwszy, baczy mi horamy wohni, bahato jakycho chymernych wohniw. Dowhym strumkom stikaju wony do lodowyka. Czuty pryhuszeni kryky, cokit i
skrehit metau. Luk ne widkrywajesia, a wohni wse bycze i bycze. Idi, idi, ja was
pryhoszczu po-swojemu Prytuywsia szczokoju do oi, zapluszczyw liwe oko, torknuw spuskowyj haczok. Postriliw ne czuw. Baczyw strumok wohniw pohas, okremi
toczky pokrulay na odnomu misci ta j popywy nazad.
Zate postriy poczua Amino wona eaa w kabini, kontuena marsinkymy
byskawkamy. Obizwaasia:
Ja tut ja ywa
Czy moesz ty widkryty luk?
Nejmowirnym zusyllam diwczyna tiahnesia do knopky, natyskuje.
Spoczatku Sadera i marsinyn, a za nymy Ihor pidnimajusia w kabinu. Sadera
kynuwsia riatuwaty onuku, a marsinyn starawsia jomu dopomohty. Startuwaty?

dumaw Ihor, joho nepokojia posadka wnoczi. Ae zayszatysia tut do ranku buo ryskowano. Ta czoho bojatysia? Port oswitenyj, a spusk rozrachuje i zroby eektronika.
etity, nehajno etity!
Ihor torknuw Sadera za liko i kywnuw u bik marsinyna: mowlaw, popawsia,
zatrymajemo!
Sadera kategoryczno nakazaw:
Wypusti koegu. Po-persze, tomu, szczo my ne moemo wdawatysia do pidstupnych metodiw, a po-druhe, tomu, szczo bez specilnoho prystosuwannia win ne zmoe
yty na dni powitrianoho okeanu.
Ihor nechotia widkryw luk, estom pokazaw marsinkomu wczenomu, szczob toj
szwydko zabyrawsia.
Marsinyn prytuyw ruky do hrudej i zwernuwsia do Sadery:
Proszu wziaty mene z soboju. Ne w was, a tut ja zadychnusia
Sadera z lubowju podywywsia na swoho koegu i zwernuwsia do mechanika:
Merszczij etymo, Ihore!
Za kilka chwyyn, pidniata wohnennym gazowym stowpom, Mrija bua daeko
wid Himaajiw.
Marsinyn zbudeno zahoworyw:
Nasza suspilna organizacija strachitywa Ja we czas mrijaw wyrwatysia
Wy rozumijete, koego, myslacza istota w nas peretworena na eement maszyny. Tak,
tak, oligarchy wykorystay kibernetycznyj centr dla orstokoji rehamentaciji yttia
wsioho suspilstwa. Eektronnyj mozok dawaw nam nakazy, perewiriaw jich wykonannia i byskawyczno reaguwaw na wypadok jakoji newidpowidnosti dij odnijeji istoty czy
grupy istot. Robota cijeji strasznoji maszyny, wstanowenoji w stoyci, gruntuwaasia na
dobre rozrobenij teoriji hry. Koen czen suspilstwa rozhladajesia jak potencilnyj woroh. Nedowirja, rehamentacija konoho kroku taka hra.
Ot i dohraysia! wstawyw Sadera.
Wony j siudy, na Himaaji, zachopyy ciu proklatu eektroniku Ja takyj
wdiacznyj wam, druzi! Wy wriatuway mene wid moralnoji zahybeli
Treba peredaty w Eksperymentalnyj centr obizwaasia Amino.
Szczo peredaty? spytaw Sadera.
Szczob pidhotuway aparat dla dychannia o towaryszewi wona podywyasia na marsinyna.
Wirno. Dawajte peredamo, Ihore.
Koy radigrama bua widprawena, Sadera ne widchodyw wid Amino. Chocz diwczyni j pokraszczao, ta wona poczuwaa sebe kepko.
Jaka ty munia pohadyw jiji szowkowe woossia Ihor. Jak ty dobre
widbywaasia!
Po-persze, wony ne due j napaday, bo, mabu, wwaay, szczo raketa zastriaa
w lodowyku. I potim wony ne pomityy, szczo ty wyjszow, i sterehy, wyczikuway
Prypustimo, szczo ce tak, usmichnuwsia Ihor, ae ce po-persze?
Nu, a po-druhe, w mene je sekret
Jakyj? Rozkay!
Didu hniwatymesia.
Rozkay, ahidno promowyw Sadera, ja napered probaczaju tobi.
Nu to suchajte Chocz didu i zaboronyw, a ja taky proczytaa bahato knyok
pro koyszni wijny i we do Ihoria: Pro te, jak wy koy byysia z worohamy

Nastupnoho dnia wsiu zemlu obetia zwistka: w zwjazku z tym szczo imperilistyczni agresory ne wykonay ultymatumu Weykoji Rady Komun, znechtuway misijeju
dobroji woli staroho wczenoho i prodowuway swoju zaharbnyku awantiurnu polityku,
rajon jichnioji wysadky w horach prodezynkowano ultrazwukowymy ustanowkamy.
Bazu napadnykiw znyszczeno. Dejakij czastyni marsin, perewano inteligenciji, pered
cym wdaosia widprawyty na swoju panetu.
Ihor w ostanni dni buw to kwoym, to nadto zbudenym. Amino pisla powernennia
dodomu dwa dni eaa w liku, a potim ue staa do roboty. Swoho czerhuwannia na
fabryci odiahu wona doydaasia, nacze swiata. Iduczy na robotu, bua w osobywo pidnesenomu nastroji.
Koy praciujesz, to jako nacze ducze widczuwajesz sebe ludynoju! usmichaasia do Ihoria.
Ja tobi kazaw, szczo my szcze todi nenawydiy parazytyzm! myuwawsia
neju Ihor. Nedaremno ja etiw na Mriji chotiw pobaczyty, jak wy ywete, ludy
komunistycznoji ery.
Pisla obidu Ihor i Amino piszy na prohulanku w lis. Amino w biomu kostiumi
probyraasia wpered.
Pohla, jakyj weseyj strumok!
U trawi dzwenia czysta, jak sloza, derelna woda. Na ysti kuszcziw hray,
tremtiy soniaczni zajczyky.
Prawda win szczasywyj, ocej strumok? Nu czoho ty mowczysz, Ihore?
Ja szczasywiszyj za nioho! Dawaj ja tebe perenesu na toj bik!
Diwczyna zasmijaasia strumok ehko mona perestupyty, ae ne wteka, koy
Ihor braw jiji na ruky. I win ponis jiji, promowlajuczy:
Ty znajesz, ja takyj szczasywyj, takyj szczasywyj, szczo inodi a laczno staje
Bolisna hrymasa perekosya jomu obyczczia.
Szczo z toboju? Szczo ce w tebe? Amino namacaa na szyji Ihoria neweyczkyj
buhorok.
Puste. To marsinyn mene driapnuw
Oblubuwawszy polanu, posiday pid berizkoju. Weseli, bezchmarni, wony rozmowlay pro szczastia, pro metu w ytti i pro bahato inszych wysokych materij.
A koy my pidemo do zahsu? artoma spytaw Ihor.
Do jakoho zahsu? zdywuwaasia diwczyna. Ja z nym ne znajoma.
Ihor rozpowiw, szczo take zahs.
Wychody, szczo lubow dwoch ludej garantuwaa derawa?
Wychody tak. Bez towarysza Zahsa simja ne simja.
Teper, za dawnimy zwyczajamy, wsia Komuna swiatkuje de stworennia nowoji
simji. Dity pidnosia bukety polowych kwitiw Spiwy, muzyka, festywal Tak harno,
krasywo!
A koy nam pidnesu kwity?
Amino zaszariasia:
Czoho ty tak pospiszajesz?
Ja tebe daw dowhi stolittia
I ja daa. Nu harazd, siohodni skaemo tatowi j mami
Zachodyo sonce. Sypnuo na berizku wohnem, i wona spaachnua a do werszyny.
Dodomu nacze na kryach etiy. Ne terpiosia pohoworyty z bakamy. Ihor tak zadychawsia, szczo zajszow do swojeji kimnaty perepoczyty. Kanapa pryjemno choodya
szczoku, ae win widczuwaw sebe wse hirsze j hirsze. Pamoroczya hoowa, buo wako

dychaty, nacze chto dawyw za szyju.


ehkoju chodoju zajsza Amino. Obyczczia jiji siajao.
Ja we pohoworya z bakamy! huknua wona szcze z poroha. Czujesz,
Ihore, skoro j nam pidnesu kwity!
Ihor mowczaw. eaw, zapluszczywszy oczi, bo koy rozpluszczuwaw, to kimnata
poczynaa perewertatysia.
Szczo z toboju?! skryknua Amino. Ty a popootniw!
Pohano meni, luba
Wona kynua do ekrana, wykykaa likaria. Strywoeni baky pidijszy do chworoho. Ihor stohnaw, zcipywszy zuby. Diwczyna chodya po kimnati. Straszne peredczuttia rozszyriuwao jij zinyci. Koy b skorisze prybuw likar! Newe
Poczuysia kroky, Amino pobiha nazustricz i wwea likaria. Ce buw wysokyj, ue
nemoodyj czoowik. Szwydkymy, tocznymy ruchamy nadiwszy chaat, win poczaw ohladaty chworoho. Obyczczia joho nachmuryosia, koy win pobaczyw puchynu na szyji.
To joho marsinyn wdriapnuw pojasnya Amino.
Zakinczywszy ohlad, likar poprosyw nehajno dostawyty chworoho w kliniku. Hurtom wynesy Ihoria w maszynu. Amino sia bila nioho, Sadera widkykaw likaria ubik:
Szczo z nym?
Otrujennia. Marsinka otruta rujnuje centralnu nerwowu systemu Treba
pospiszaty!

Ihor rozpluszczyw oczi i pobaczyw biu wysoku stelu, werchni czastyny wikon z
swito-owtymy szowkowymy sztoramy. Wikna buy widczyneni, i sztory zehka koywaysia.
Pryhadaw, szczo win u likarni, ae ne znaw, skilky czasu tut ey.
Widczuwaje zdorowja powertajesia do nioho. Hoowa, prawda, szcze waka, ae
ne boy. Sprobuwaw pidwestysia niczoho, pidwiwsia. Obipersia spynoju ob poduszku
i zadywywsia u wikno. Wydno buo sad, jaki weyki syniuwati pody husto wkryway
hilla; bycze do wikna rosa berizka, tonki jiji wity, spuszczeni wnyz, ehko pohojduwaysia.
I take litepo napowniuwao paatu, szczo Ihor widczuw radis wid toho, szczo win
dychaje cym powitriam, szczo baczy cej sad, pronyzanyj soniacznym prominniam.
Dowho win tak sydiw, myujuczy tonkymy witamy berezy, hroju swita na ysti,
na tuhych podach. Win ne poczuw nawi, jak zajszow likar, i ysze todi zwernuw na
nioho uwahu, koy toj zahoworyw:
O, znaczy, wse jde dobre, u was ue zjawyysia widczuttia i wy wstanowlujete
zwjazky iz zownisznim switom!
Z osofkoho pohladu, tak, usmichnuwsia Ihor.
Ne tilky z osofkoho, skazaw likar, sidajuczy na stie bila lika, a j z
pohladu zycznoho. Jak wy sebe poczuwajete?
Dobre.
Zaraz my pereswidczymo.
Win dosliduwaw organizm Ihoria, po czerzi pryjednujuczy to do ruk, to do hrudej,
to do hoowy riznomanitni aparaty, striky jakych wykresluway na maekych kartkach
zaputani liniji.
Baczyte, howoryw tym czasom likar, trudnis bua w tomu, szczo otruta
hyboko pronyka u nejrony, wrazya yttiewi centry nerwowoji systemy. Powilnis diji
daa jij moywis nepomitno zachopyty wyriszalni pozyciji, teoretyzuwaw likar, i
todi we rozhornuty nastup.
Szczo pokazuju oci wizerunky, kywnuw Ihor na kartky, na jakych pryady
wywey amani liniji, nastup widbyto? Woroha rozhromeno?
Tak! pidwiw hoowu likar. Bij my wyhray. Teper wam treba tilky zmicnity.
Czutywis nerwowoji systemy pewnyj czas bude szcze pidwyszczena, ae postupowo
dijde do normy.
A koy dodomu?
Skoro we. Likar postawyw pryady na stoyk, zibrawsia jty. Wam tut ne
bude samotnio. Was budu prowiduwaty, a krim toho, korystujtesia ekranom. Win
pokazaw na stinu, i ysze teper Ihor pomityw weykyj matowyj czotyrykutnyk. Hulajte w sadu.
Pisla widwidyn likaria Ihor widczuw sebe szcze kraszcze.
Trochy pochodyw po paati. Potim siw u zruczne petene kriso i wziaw houbu hruszu dystancijnoho nastrojuwacza: jomu chotiosia wykykaty Amino. Ta ne wstyh win
uwimknuty potribnu chwylu, jak spaachnuo czerwone wiczko z jakoju cyfroju: chto
wykykaw joho. Ihor, ne zahladajuczy w kataog chwyl, natysnuw wmykacza. Swito
zatremtio na ekrani, i o win pobaczyw Nadiju i Maristu, szczo dywyysia na nioho
weseymy oczyma.
Zdrastuj, Ihore! huknua Nadija.
Dobryj de!
Zdawaosia, wony sydia tut, u kimnati, take objemne zobraennia dawaw

ekran.
Jak ty sebe poczuwajesz, Ihore?
Dobre, Polowa kwitko!
Teper wona staa wodianoju kwitkoju! zasmijawsia Marista.
Nadija usmichnuasia i zaszczebetaa do Ihoria:
Ja rada, szczo ty we pidwiwsia. Chocz meni tut bahato rozpowiday pro czudesa, jaki roby suczasna medycyna, wse taky braw ostrach Teper baczu, szczo wse
harazd. Wyduuj skorisze, ta pojidemo w Seredniu Aziju! Ja napysaa ysta w AmaAta, i meni prysay zwidty nadzwyczajno dorohyj dla mene podarunok.
Jakyj?
Ostanniu knyku moho didusia.
Ta nu?
O zustrinemo dam poczytaty Jak sprawdyysia joho peredbaczennia!
Cikawo, cikawo A szczo nowoho u was pid wodoju?
Och, koy b, ty znaw! Nam iz Maristoju poszczastyo wona obernuasia do
junaka: Pidnesy ciu pytu. I koy toj pidniaw siryj kami, prodowuwaa: Prydywysia, Ihore, na ciomu kameni je cikawe zobraennia poluwannia ludyny na jakoho dywowynoho zwira
Teper Ihor pobaczyw e pomitni kontury prymitywnoji kartynky: ludyna zamiryasia spysom na jake strachowyko.
Prawda, cikawo? zachopeno pytaa Nadia.
Cikawo, bez entuzizmu zhodywsia Ihor, ae takych zobrae na kameniach u naszych muzejach buo
E, ty ne znajesz, de my znajszy cej unikalnyj malunok! perebya Nadia.
A de? zacikawywsia Ihor.
Ujawy sobi w odnij z peczer hirkoho pasma omonosowa.
Pid wodoju?
Teper Ihor z neprychowanoju cikawistiu rozhladaw zobraennia na kameni. Taka
znachidka!
Zwerni uwahu na twarynu, skazaw Marista, obwodiaczy palcem kontury
zwira, takoho zobraennia nauka szcze ne znaa. I potim, cia znachidka proywaje
swito na geoogicznu istoriju hir omonosowa.
Ujawlajesz, Ihore, wyhuknua Nadija, wychody, szczo hory omonosowa
opustyysia pid wodu mensze jak dwisti tysiacz rokiw tomu!
Ja due radyj z cioho, zasmijawsia Ihor, wse-taky mensze dwochsot tysiacz.
Ni, ty ujawlajesz?
Ujawlaju!
Wsi troje weseo rozsmijaysia. Nadijka poczaa rozkazuwaty, jak wony potrapyy
do tijeji peczery, Ihor perebyw artoma:
Czy ne na chwosti akuy?
I we czas peresypaw rozmowu weseymy ironicznymy zauwaenniamy i todi,
koy druzi rozpowiday pro dosiahnennia atomnoji henetyky, i todi, koy wony zmalowuway krasu pidwodnych mandriwok.
Baczu, baczu, szczo poczuttia ne moe ochoodyty nawi okean, howoryw
Ihor, pohladajuczy na Maristu.
Suchaj, Ihore, ja tobi ne skazaa pro najcikawisze! wypaya Nadija. Pro
mojich czotyrynohych!
Szczo-szczo?
Pamjatajesz, jak ty mene z pidzemella wyriatuwaw?
A-a Ce buo. Szczo do istot, pro jaki ty rozpowidaa, to, prawdu kauczy, ja
podumaw

Ne powiryw? usmichnuasia Nadija.


Tak, ne wiryo. Dumaw halucynaciji. Ty bua taka osabena
Ja organizuwaa tudy ciu ekspedyciju. I Marista jizdyw.
O, ja w ciomu ne maju sumniwu, po-chopjaczomu pidmorhnuw Ihor. Spodobawsia wam pidzemnyj sad?
Ne pospiszaj ironizuwaty, Ihore. Tam ne tilky sad, je czymao j inszoho, ne
mensz cikawoho
A jak poywaju czotyrynohi?
Ta ty ne smijsia: czotyrynohi sprawdi je!
artujesz, Nadiu?
Skay jomu ty, Maristo, diwczyna powernua hoowu do swoho kochanoho.
Moe, win tobi powiry.
Tak-tak, Ihore, zahoworyw Marista. Zaraz my hotujemo do publikaciji dokadnu rozpowi pro ciu ekspedyciju, pro pidzemne misto tak zwanoji elity.
Cikawo
Znachidka, mona skazaty, unikalna.
Szczo wono za misto?
joho zbuduway waszi suczasnyky.
Ne dywujsia, Ihore, wstawya Nadija, misto pid zemeju buo zbudowane
dla bahatych. Wony sebe wwaay elitoju lumy wyszczoho gatunku.
Dopowniujuczy odne odnoho, Nadija j Marista rozpowiy pro podoro do czudernakoho mista, pro joho istoriju..
Sprawdi, wono buo zbudowano w Piwnicznij Ameryci de u szistdesiatych rokach
XX stolittia, koy nad ludstwom nawysa zahroza atomnoji wijny. Pidzemni anady roztaszuwaysia w sim jarusiw, odyn pid odnym. Buo peredbaczeno wse neobchidne dla
yttia i smerti desiaty tysiacz czoowik. Najriznomanitniszi prymiszczennia: z komfortom obadnani kwartyry, dobre ustatkowani aboratoriji, fabryky i zawody, cerkwy, krematorij, szkoy, likarni, drukarnia. Dla rozwah kabare, pawalni basejny, tenisni
korty Nawi zoopark! Pro ustatkuwannia dla regeneraciji atmosfery, dla wyhotowennia syntetycznych poywnych reczowyn niczoho j kazaty. Ce buo zrobeno za najnowitniszymy dosiahnenniamy nauky i techniky. Mozkom usioho skadnoho hospodarstwa
mista buw kibernetycznyj centr. O u takomu pojizdi elita chotia proskoczyty buriu
spustoszywoji atomnoji wijny. Tut wony mohy yty rokamy j desiatylittiamy, izolowani
wid usioho switu, zaraenoho atomnoju radicijeju. Chto buw dotepno skazaw, szczo
pidzemne misto ce banka, w jakij zakonserwowano cywilizaciju.
Meszkanciw dla cioho mista dobyray u weykij tajemnyci, dowho i due pylno. Z
odnoho boku, wony musyy buty z werchiwky suspilstwa, a z druhoho maty najriznomanitniszi profesiji. Zrozumio, szczo do sztatu mista potrapyo czymao predstawnykiw
technicznoji inteligenciji, naukowciw i t. d. Ne obijszosia, zwyczajno, bez pidkupiw,
szantau, pohroz. Staosia nawi kilka wbywstw. Ae zresztoju naseennia buo
ukompektowano, i, jak zdawaosia inicitoram, ukompektowano dobre. Ajake, wony
podumay i pro fach, i pro sta, i pro oswitu, i pro stan zdorowja. Ae fatalnoju pomykoju
buo te, szczo wony ne zaprosyy odnoho satyryka czy prosto humorysta. Moe, same
cia obstawyna i spryjaa dehradaciji jichnioho pidzemnoho suspilstwa.
Ce pidtwerduje istorija pidzemella z toho samoho dnia, koy, wnaslidok awariji
litaka z atomnoju bomboju na bortu, jich widrizao wid powerchni. Hadajuczy, szczo to
wpaa radianka bomba i, ote, poczaasia atomna wijna (baane spryjniay jak dijsne!),
wony rozpoczay wasnyj istorycznyj cyk. Aparat uprawlinnia, koordynaciji zusyl zoseredyy w kibernetycznomu centri. Z awtomatycznoju tocznistiu dijaa systema postaczannia. Strach za yttia powoli, nepomitno peretworyw jich u ywi dodatky metaewoho ustatkuwannia. Wony stay faktyczno rabamy swojich wytworiw. A koy b sered

nych buw chocz odyn humoryst, cioho ne staosia b. Win zmusyw by jich pobaczyty sebe
w smisznomu dzerkali, zbudyw by zdorowyj huzd.
Ta humorysta wony ne wziay, ce wstanoweno toczno. A nowi pokolinnia, szczo
tam zjawlaysia, zhidno z matematycznymy rozrachunkamy, nawi ne znay, szczo take
smich.
Mynay dowhi desiatylittia. Na powerchni Zemli widbuwaysia weyki zminy
ludstwo szczasywo unyknuo atomnoji wijny, perebuduwao swoju socilnu strukturu,
zayo radisnym, pownokrownym yttiam. A naszczadky elity wnutrisznio uboiy, duchowno zanepaday, poky ne stay bezdusznymy manekenamy. Buy, zwyczajno, okremi
wypadky (mona zhadaty chocza b odnu moodu paru wony zdijniay bunt, koy jim
ne dozwoyy maty dytynu), ae ce ysze poodynoki spaachy. Wynyko bahato wsiakych
sekt, nowych religij. Mistyka, jak synij czad, napownya horyzontalni i wertykalni tuneli, yta i aboratoriji Zjawywsia fanatyk, jakyj poczaw chodyty na czotyrioch, joho
osoja bua granyczno prymitywnoju: szczob wriatuwatysia, treba nabyatysia do
pryrody. Boh pokaraw ludstwo za te, szczo wono wydiyo iz twarynnoho switu i ne
chocze pidkoriatysia zakonam pryrody. Abo zdijsnysia istorycznyj cyk i ludyna powernesia na wyschidni rubei, abo zahyne. Wako powiryty, ae osoja dykunstwa opanuwaa elitoju. We j fanatyk toj dawnym-dawno zawerszyw swij cyk u krematoriji,
ta hoos joho zwuczaw z magnitnych pliwok, ekraniw:
Nazad, u ono pryrody! Chodi na czotyrioch!
I szczo wy hadajete? Chodia, ta szcze j jak sprytno!
Ihor suchaw-suchaw, a todi hirko usmichnuwsia:
Znaczy, konserwy zipsuwaysia?
Ehe , ne wytrymay wyprobuwannia czasom, rozwea rukamy Nadija.
Pry ciomu skorczya taku hrymasu, szczo Ihor usmichnuwsia.
A pro humorysta Nu wy j istoryky!
Ihor podywywsia w Nadijczyni oczi tam tak i hray weseli bisyky. Spytaw serjozno:
Szczo bude teper z czotyrynohymy?
Ce skadna probema, due skadna, zahoworyw Marista. Medyky, biogy,
psychoogy, zyky obmirkowuju jiji wsebiczno. Bo wywesty ludej iz pidzemella na soniacznyj swit ne tak-to prosto. Ja osobysto choczu wnesty do Weykoji Rady Komun
taku propozyciju. Raz ue ce pidzemne misto roztaszowane w Zapowidnyku Pryrody, to
nechaj wono yszysia zapowidnykom socilnym, czy szczo. Zwyczajno, chto z nych zachocze wyjty na powerchniu i dychaty atmosferoju pownoho komunizmu, bu aska,
a chto chocze yty tak, jak yy jichni predky, nechaj sobi.
Zapowidnyk kapitalizmu oryginalno! zapeskaa w dooni Nadija.
U cej czas do paaty zajsza Amino, wony i jij rozpowiy. Rozmowa szcze powawiszaa. Z daekoho okeanu do cijeji soniacznoji likarni i zwidsy tudy etia drunia dobrozyczywa ironija, smich, arty.
Nareszti Nadija j Marista stay proszczatysia. Amino szwydko zahoworya:
O, mao ne zabua! Pislazawtra w kosmicznu ekspedyciju widprawlajesia mij
bako. Proszu, pryjidajte, poetymo na suputnyk prowodaty!
Nadija i Marista poobiciay, szczo pryjidu.
Na suputnyk? spytaw Ihor, koy ekran pohas.
Tak, mezonni rakety bazujusia ne na Zemli, a bila sztucznych suputnykiw.
6
Cikawo zadumywo promowyw Ihor. A Trojanda kosmosu krulaje?
Tak, a zwidky ty pro neji znajesz?
6 Trojanda kosmosu suputnyk Zemli, opysanyj u poperednij powisti U zoriani swity.

Ja buw studentom, koy jiji sporudyy.


Ce buo due dawno, tak dawno, szczo a ne wirysia! Amino sia na ruczku
krisa, prychyya Ihorewu hoowu do sebe, pomowczaa, a potim spytaa: Ty we
zowsim zdorowyj, prawda?
Prawda, moja luba.

Wsiu dorohu do raketodromu Ihor buw zadumywyj. W maszyni toczyasia newymuszena besida, a win sobi sydiw, prychyywszy peczem do dwerciat, i mowczky dywywsia na pola, na jakych do samoho obriju poowije chlib, na houbi lisy, szczo zdijmajusia kazkowymy muramy, na synie bezdonne nebo. Nadija i Marista szczo zapytuway Felicze, Amino peremowlaasia z didusem, a Ihor nawi ne dosuchawsia, pro szczo
wony howoria. Jaki nejasni obrazy, newyrazni poczuttia spownyy jomu duszu. Ni,
win ne sumuwaw, ae buw ne takyj, jak zawdy. Czoho jomu chotiosia, kudy joho
tiaho, wabyo. Czoho? Kudy? Win zaraz i sam ne znaw, ta j ne zamysluwawsia nad cym.
Proskoczyy neweykyj dubowyj lisok, i wraz widkryosia more. Prekrasna houba
szyroczi! Ihor a usmichnuwsia take wono mohutnie j krasywe.
Nezabarom pobaczyy i raketodrom, zwidky wony may wyetity do suputnyka. I
chocz Ihor ue znaw, szczo najbilszi raketodromy roztaszowani na berehach moriw,
prote z cikawistiu dywywsia na bilijuczi sporudy. Ae de rakety? odne wereteno ne
naciluwaosia w nebo.
We koy pidjichay zowsim byko, pomityw, szczo rakety pohojdujusia na
wodi.
To ce , wychody, ne raketodrom, a raketopaw? kynuw repliku, ni do koho
ne zwertajuczy.
Wirno, pidtrymaw Felicze. Naszi rakety sidaju na wodu i startuju z wody.
Zrucznisze!
Ae startuwaty
W nych je neweyki krya, i raketa zdijmajesia, jak hidropan.
Koy b chto znaw, z jakym poczuttiam zachodyw Ihor do rakety, jak pryhladawsia
do jiji ustatkuwannia! Win litaw na odnij z perszych pasayrkych raket, a jaka cia
daeka rodyczka tijeji hrubuwatoji i bahato w czomu nedoskonaoji konstrukciji?
Wse tut myuwao oko: i ozdobennia, i zrucznis pasayrkoho saonu. Poky wsi
zajmay swoji miscia, Ihor zazyrnuw do kabiny piota.
Zachote, zachote, bu aska! zaprosyw piot czorniawyj junak u kombinezoni. Wydno, win upiznaw ludynu mynuoho. Piot sydiw proty neweyczkoho matowoho szczytka, ae nijakych pryadiw na tomu szczytku Ihor ne pomityw.
Oce takyj pult uprawlinnia? zdywuwawsia Ihor.
A chiba szczo? spytaw piot.
A de pryady? Jak e wy budete steyty za robotoju dwyhuna?
O pobaczyte, stripnuw czubom junak, podywywszy na hodynnyka. Jakszczo choczete, sidajte o tut, wkazaw na kriso porucz sebe. Powedemo raketu
wdwoch!
Powedemo raketu win skazaw ce, zwisno, artoma, ne znajuczy, skilky
chwyluwannia wykyczu ci sowa w Ihoria. Z jakoju ochotoju siw by win oce za pult!
Szczob wid joho ruky zapraciuwao serce rakety, zabyosia w szaenomu tempi.
Czudnyj ja czoowik, dumaw pro sebe Ihor, sidajuczy bila piota. Nu jaka
meni riznycia win powede czy ja? Ae jomu ne chotiosia buty pasayrom, wsia joho
dijalna natura powstawaa proty takoji roli. Chotiw ue poprosyty w cioho junaka,

szczob sisty za pult, ae strymawsia. Cioho piot ne moe dozwoyty, a widmowy Ihorewi bude soromno. Nechaj ue wede!
Koy nastaa chwyyna startu, junak perewiryw, czy wsi na misciach, i siw za pult.
Torknuw puskowu knopku zahudio w diuzach, raketa pochytnuasia i ruszya. Na
matowomu szczytku zahrao kilka riznobarwnych linij ekran sygnalizuwaw pro robotu agrehatiw.
Raketa widczaya wid betonnoho pirsa, zboku u neji wysunuy szyroki obrubysti
krya i czerez jaku chwyynu wona we bua w powitri.
Narostajucza waha prypnua Ihoria do sydinnia, zehka pamoroczya hoowa, ta
win we czas ne spuskaw oka z matowoho ekrana szczytka, na jakomu tremtiy linijisygnay. Ciu opanuwaty meni bude newako, dumaw inener-mechanik Mriji,
a ot mezonnu Wywczu j mezonnu. Obowjazkowo! Same teper osobywo hostro Ihor
widczuw, szczo kosmonawtyka ce joho stychija, joho pokykannia. Mipanetnyj
prostir o szczo waby joho nestrymno, zaroniuje w duszu nespokij.
Stychy dwyhuny, raketa pomczaa za inercijeju z postijnoju szwydkistiu. Ihor, trymajuczy za poruczni, perejszow do pasayrkoho saonu i wmostywsia poriad z Amino.
Jichni pohlady zustriysia. Poehszao? mowczky zapytuwaa diwczyna. Win widpowiw jij usmiszkoju.
Rozmowa jsza, zwyczajno, pro ekspedyciju do Choodnoji chmary, jak nazway w
presi skupczennia kosmicznoho pyu, szczo sunuo w swojemu rusi nawkoo gaaktycznoho centru same po tomu szlachu, po jakomu Sonce wede swoju panetnu simju.
Ihor pohladaw na zoseredene, spokijne obyczczia Felicze i dumaw: Ot wytrymka
w czoowika! Ce, mabu, znannia, uswidomennia swojeji syy i wiry w nauku daju ludyni taku riwnowahu.
Mezonna raketa perewerszya Ihorewu ujawu. Perszoju jiji pomitya Nadia: wona
sydia bila iluminatora.
Pohla, Ihore! skryknua wona, perebywajuczy rozmowu.
Ihor kynuwsia do neji, i koy b ne wchopywsia za spynku krisa, to zetiw by uhoru:
ade wahy zaraz ne buo. Te, szczo win pobaczyw, wrazyo joho ne ysze rozmiramy, a j
krasoju. Poriad iz suputnykom wybyskuwaa w soniacznomu prominni mezonna raketa. Zdaeku wona skydaasia na muzycznu trubu, due rozszyrenu z odnoho kincia.
Propozyciji buy naproczud krasywymy, wykykay wraennia ehkosti, dynamicznosti.
W miru nabyennia mona buo rozriznyty eementy konstrukciji mezonnoji rakety. Korpus maw dwi truby i mi nymy stere, nabahato dowszyj za nych. Na kinci
cioho sternia wydniosia kilka cylindriw z iluminatoramy.
Ihor zdohadawsia, szczo po dwoch trubach do napiwsfery podajesia jaderne
palne, a mezony widbywajusia wid szyroczennoho reektora. Z druhoho kincia
prymiszczennia dla ludej. Chotiw nawiszczo porachuwaty iluminatory, ae ne wstyh:
zapraciuway dwyhuny, jichnia raketa poczaa skadnyj manewr, szczob pryczayty. I
suputnyk, i mezonna krasunia to widpyway kudy ubik, to zowsim znykay z pola zoru.
Ihor i Nadija ne widchodyy wid iluminatora. Amino, jiji baky, didu i Marista
sydiy na swojich misciach, zridka peremowlajuczy korotkymy frazamy. Moment proszczannia, jakyj maw nastaty czerez jaku hodynu, we chwyluwaw jich, ae koen pereywaw ci chwyyny po-riznomu. Maty Amino Fidino pokaa swoju ruku na stysnutyj czoowikiw kuak i niby dosuchaasia do czoho; Sadera pro szczo rozmowlaw
z Maristoju; Amino pidtrymuwaa rozmowu i czasto pohladaa na baka. W jiji pohladi
widczuwawsia i bil rozuky, i hordis, i strach za nioho, i pobaannia udaczi, szczasywoho powernennia.
Stychy dwyhuny, raketa zawysa nad dyskom suputnyka. Metriw, moe, za sto,
zdawao, neporuszno wysia sriblasta hromadyna mezonnoji rakety. Wona maa taku
samu szwydkis, jak i suputnyk.

Promi! wyhuknua Nadija. Baczysz, Ihore, napys? Prawda, ptyczno?


Ptyczno!
Tak skadaj e wirszi!
Pzija prymchywa diwczyna, skazaw Ihor. Ne konomu wona usmichajesia.
Wsi poczay odiahaty skafandry, hotuwaty do wychodu, a Ihor mymowoli dumaw
nad wirszem. Szepotiw pro sebe:
Promi pronyzuje Wseswit,
Promi ludkoji dumky,
I mudris zrostaje, i kwitne
Na ostrowach yttia

Nadiwszy skafandry, prykripyy szoomy. Rozmowlay we czerez raciji.


Nu szczo skazaw Felicze, ja budu zajniatyj, a wy Ot szczo, Amino,
pokay swojim druziam Promi, mabu, ce dla nych bude cikawo.
Awe! wyhuknuw Ihor.
Win poczuwaw sebe w skafandri ehko i zruczno, nenacze w zwyczajnomu kostiumi. Szoomy, wyhotoweni z cikom prozoroho materiu, dozwolay dobre rozdywlatysia nawkoo.
Po metaewomu trapu zijszy na pofarbowanu u biyj kolir powerchniu suputnyka.
Ihor widczuw, szczo pidoszwy skafandra niby pryypaju do neji. Spoczatku podumaw,
szczo ce jomu zdajesia, a potim perekonawsia, szczo j powerchnia suputnyka, i pidoszwy skafandra maju wastywosti magnita: mona buo ehko chodyty, ne pobojujuczy,
szczo widsztowchneszsia w mipanetnyj prostir.
Felicze, joho bako i druyna spustyysia u widkrytyj luk, szczo wiw do wnutrisznich prymiszcze suputnyka, a Nadija, Amino ta Ihor pidijszy do samisikoho kraju
suputnyka, szczob pomyuwatysia Zemeju. Marista, jakomu szcze nikoy ne dowodyosia buwaty u kosmicznomu prostori, nijak ne mih zmusyty sebe staty skraju i trymawsia
pozad usich, chocz ce j wykykao posmiszku na wustach Nadijky.
Ihor dywywsia na Zemlu. Maje piwneba zajmaw jiji houbuwatyj dysk. Hrudy spowniuway neperedawano chwylujuczym poczuttiam. Jaka ty prekrasna, Houba paneto! Jaka czudowa, zachoplujucza dola ludstwa! Projty otakyj szlach wid opanuwannia wohniu do mezonnoji rakety Dowhyj, dowhyj i neehkyj szlach. Czy dumaa ludyna, z trudom wydobuwajuczy iskru z kameniu, szczo koy jiji naszczadky siahnu do
zirok? Tak, istorija rozwywaasia ne hadeko, ne bezbolisno, ae wona rozwywaasia,
dosiahaa wse nowych i nowych werszyn! Niszczo ne moho zupynyty progres ni hnitiucza temriawa, ni spustoszywi wijny I o wse ce w mynuomu. Teper ue niszczo ne
zawaaje rozwytku! A szczo bude czerez tysiaczu, miljon, miljard rokiw? Ihor dumaje
pro ce z zatajenym podychom. Baannia zahlanuty w majbutnie spowniuje wsiu joho
istotu. I win znaje, szczo ce baannia zdijsnenne!..
Pro szczo ty tak zamrijawsia? Amino torknuasia joho pecza. Chodimo
pobaczymo raketu.
Chodimo, Ihor zahadkowo podywywsia na neji, a pro szczo zamrijawsia
skau potim!
Useredyni mezonna raketa czymo nahaduwaa okeankyj korabel. Neskinczenni korydory i kajuty, kajuty Dweri, pafony, poruczni, kabiny liftiw, obadnannia
ytowych prymiszcze i aboratorij wse tut zrobene krasywo j docilno, szczob ludiam
buo zruczno i praciuwaty, j widpoczywaty.
Ustatkuwannia aboratorij, obserwatoriji, energetyczne hospodarstwo wse wykykao w Ihoria zazdris.
Ty tilky pohla! stysnuw win liko Nadi. Ot by w takij poetity!

Ne wstyhy naszi ekskursanty ohlanuty j poowynu cioho kosmicznoho ajnera, jak


po radi poprosyy wsich prowodajuczych perebratysia na suputnyk.
Felicze pidijszow do nych zachekanyj i schwylowanyj!
Fidino widprawlajesia zi mnoju, huknuw do baka, szczo rozmowlaw z kymo
z uczenych.
Sadera rozwiw rukamy, mowlaw, cioho slid buo czekaty, potim obniaw swoju newistku, prytuywsia do jiji szczoky:
Znaczy, domoweno? Witaju, witaju
Proszczannia z tymy, szczo wyruszay na Promeni w taku daeku podoro, buo
zworuszywe. Micni obijmy, pociunky, ostanni sowa Amino ne spodiwaasia, szczo j
z matirju dowedesia rozuczatysia nadowho, ne wtrymaa, zapakaa. Didu mowczky hadyw jij peczi
Zakryysia wchidni luky nacze jich i ne buo. Zapraciuwaw dopominyj raketnyj
dwyhunczyk, Promi widijszow na bezpecznu widsta wid suputnyka. Todi z reektora wychopyo slipucze swito, i raketa bezzwuczno, pawno ruszya w swoju daeku
mandriwku. Wona widdalaa wid suputnyka powoli. Ihor nawi zdywuwawsia, szczo
taka maa szwydkis. Skazaw pro ce Saderu.
W neji neweyke pryskorennia, pojasnyw uczenyj, i swojeji weyczeznoji
szwydkosti byko dwochsot tysiacz kiometriw na sekundu raketa nabere ne widrazu. Bo koy b ce staosia za korotkyj czas, to
Ludy ne wytrymay b swojeji wahy! wstawya Nadia.
Wirno, kywnuw hoowoju wczenyj.
Promi zahybluwawsia wse dali w czornyj prostir i menszaw, menszaw na
oczach
Amino pidijsza do Ihoria:
Ty obiciaw szczo skazaty?
Trochy zhodom, na Zemli, Po radi nezruczno: wsi poczuju, a ce sekret!
Diwczyna usmichnuasia: Ihor zawdy szczo wyhadaje! A win dywywsia na daenijuczyj Promi i dumaw pro nowi, daeki, due daeki mandriwky pro mandriwky
w majbutnie. Ade na mezonnij raketi mona perenesty za tysiaczi rokiw! Win umowy
Amino hotuwatysia do cijeji podoroi.
Wony pomcza teper ue swidomo za daeki horyzonty czasu, szczob pobaczyty dalszyj rozkwit nauky i kultury na ostrowach yttia!
O pro szczo win jij skae, jak tilky wony spustiasia na swoju czudowu Houbu
panetu, dysk jakoji stoji pered oczyma na piwneba.

WASYL BERENYJ............................................................................................................. 1
W NEBI ZEMLA!............................................................................................................... 1
U ZORIANI SWITY .............................................................................................................. 3
NAPEREDODNI WYLOTU ......................................................................................... 4
SZCZO LUDYNI POTRIBNO DLA SZCZASTIA ......................................................... 8
JAK MYCHAJO MILKO ROZWESELAW MYKOU ZAHORKOHO.................. 11
SZCZASTY WAM, DRUZI! ...................................................................................... 15
W POLOTI .................................................................................................................. 18
TROJANDA KOSMOSU ............................................................................................ 21
SIURPRYZY DYREKTORA TROJANDY .................................................................. 24
PODORO KOMETY TRYWAJE............................................................................ 26
W BEZODNI ............................................................................................................... 28
TAM, DE NE STUPAA NOHA LUDYNY ................................................................ 31
ZEMLANY .................................................................................................................. 34
SZCZO TAKE KRASA? .............................................................................................. 36
PRYRODA CZY ROZUM? .......................................................................................... 39
ZAHADKOWYJ MONOLIT........................................................................................ 42
SEENITY? ................................................................................................................ 44
LUDYNA I GAAKTYKA .......................................................................................... 48
SLIDY NA POROSI .................................................................................................... 50
MOWCZAZNE BOMBUWANNIA.............................................................................. 55
CHAJ YWE SWITO! .............................................................................................. 56
SONIACZNYJ KOODIA ........................................................................................ 59
POHLADY UNAJU, JAK MUZYKA ..................................................................... 60
HOOS ZEMLI ........................................................................................................... 62
PIK WITCZYZNY ....................................................................................................... 63
ZEMLA MISZE.................................................................................................... 65
KATASTROFA............................................................................................................ 68
PRYWYD..................................................................................................................... 71
A CZOHO TUT TAK TEMNO? ............................................................................... 73
TRYMAJTE, WYRUCZYMO! ................................................................................ 75
DNIPRO NA MISIACI................................................................................................ 76
TAJEMNYCIA PECZERNOHO MISTA .................................................................... 79
OZERO MILKA I MORE ANNETY ................................................................... 81
ROBOT I DIK ............................................................................................................. 84
MIZORIANYJ MANDRIWNYK ............................................................................... 86
ZORELIT HOTOWYJ STARTUWATY! .................................................................. 89
NESPODIWANA ZUSTRICZ ..................................................................................... 91
W NEBI ZEMLA! ................................................................................................... 93

HOUBA PANETA .......................................................................................................... 94


ZWJAZOK Z RAKETOJU OBIRWAWSIA.............................................................. 95
EEKTROMAGNITNA BURIA ................................................................................. 97
TAJEMNYCIA PETRA PETROWYCZA .................................................................. 103
YSTY W MYNUE ................................................................................................. 104
ISKRY U TEMRIAWI............................................................................................... 108
ASTEROJID NADIJA ........................................................................................... 111
NOWYJ SWIT........................................................................................................... 117
GEOGRAFICZNE WIDKRYTTIA ............................................................................ 120
PRYHODA Z NADIJEJU ......................................................................................... 122
PIDWODNE MISTO................................................................................................. 127
ROZMOWA Z BIOHOOWYM CHOPCZYKOM ................................................ 133
WOHNI OLIMPIDY ............................................................................................... 136
DRUZI ROZUCZAJUSIA..................................................................................... 140
HUMANNI PANY WCZENOHO ........................................................................... 142
AMINO ...................................................................................................................... 144
OSNOWA YTTIA .................................................................................................... 148
PIDSTUPNIS WOROHIW ..................................................................................... 151
ZDRASTUJ, MRIJA! ............................................................................................. 154
BILA EWERESTA .................................................................................................... 158
NA POROZI SZCZASTIA ......................................................................................... 162
W SONIACZNIJ PAATI ......................................................................................... 164
IHORIW SEKRET .................................................................................................... 168

Knyhu powernuw ukrajinkomu czytaczewi bibligraf


Mykoa KOWALCZUK (2014).
Wasyl Pawowycz Berenyj
W nebi Zemla
Fantastyczni powisti
Redaktor H. T. Syngajiwka
Chudonyk H. S. Zubkowkyj
Chudonij redaktor K. K. Kauhin
Technicznyj redaktor O. I. Dubowa
Korektory H. W. Paczynda, O. T. Suprunenko
BF 03552. Zdano na wyrobnyctwo 7/W 1962 r.
Pidpysano do druku 28/WI 1962 r.
Format paperu 841081/32. Fizyczn. druk. ark.; 7,5.
Umown. druk. ark. 12,3. Oblikowo-wydawn, ark. 12,809.
Cina 53 kop. Zamow. 1065. Tyra 65 000 (1 40 000).
Derlitwydaw Ukrajiny,
Kyjiw, Woodymyrka, 42.
4-a poligraffabryka Hoowpoligrafwydawu
Ministerstwa kultury URSR,
Kyjiw, p. Kalinina, 2,

You might also like