You are on page 1of 994

Dotyk

Jus Accardo

Nad brzegiem strumienia, z pochyego zbocza pod nogi lubicej ryzyko siedemnastolatki stacza si dziwny chopak.
Dziewczyna, Deznee Cross, korzysta z okazji, eby wkurzy
ojca, i zaprasza tajemniczego przystojniaka o niebieskich
oczach do swojego domu.
Tylko e z Kaleem jest co nie tak. Idzie pod prysznic w jej
butach, przejawia nadmiern fascynacj pytami DVD oraz
wazonami i sprawia wraenie, jakby swoim dotkniciem mia zamieni Deznee w py. Kiedy wraca ojciec, grozi chopakowi pistoletem i okazuje si, e zna go lepiej, ni powinien. Deznee uwiadamia sobie, e nie wie jeszcze wielu
rzeczy ani o Kaleu, ani o firmie prawniczej jej ojca.
Kale przez cae ycie by wiziony przez Denazen Corporation, organizacj zajmujc si kolekcjonowaniem specjalnych dzieci, ktre nazywa Szstkami. Wykorzystuje je do
dziaa przestpczych. A Kale zabija dotykiem. Wsplnie z
Deznee przycza si do grupy Szstek zamierzajcej zniszczy Denazen, zanim zostan uwizieni przez organizacj. Tymczasem ojciec Deznee odkrywa najwiksz

3/994

tajemnic, ktr jego crka przez cae ycie dla wasnego


bezpieczestwa ukrywaa.
Aby ta tajemnica nie wysza na jaw, Kale gotw jest zabi.
Ksika pena emocji i modzieczej wieoci. Zupenie jak
jej bohaterka. Dotyk dziaa z si prawego sierpowego.
Peen akcji debiut Jus Accardo z ca pewnoci przysporzy
jej wielu fanw. - I. Scott
Jus Acardo pisze paranormalne romanse dla modziey, a
take powieci z gatunku urban fantasy. Urodzona w Nowym Jorku mieszka w jakiej guszy z mem, trzema psami,
a czasami take zaprzyjanionym niedwiedziem Oswaldem.
Kiedy nie pisze, pracuje jako wolontariuszka w pobliskim
schronisku dla zwierzt albo oddaje si pasji kulinarnej. Po
przyjciu do Amerykaskiego Instytutu Kulinarnego odsuna pisanie na bok i nie auje swej decyzji. Uwaa, e ma
najfajniejsz prac na wiecie: objada si za kas.

Accardo Jus
Denazen
Dotyk
1
Nie widziaam ich, ale mimo to wiedziaam,
e czekaj na
dole. Gnojki dne krwi. Na pewno modlili
si, aby co si nie
powiodo.
- Jak mylisz? Ze cztery i p metra?
- Na luzie - powiedzia Brandt. Chwyci mnie
za rk, bo
silniej powia wiatr. Gdy ju staam na desce,
wypi resztk piwa.

5/994

Wyjrzelimy razem za dach szopy. Pod nami


w najlepsze
trwaa impreza. Pitnastka naszych najbliszych - i najbardziej
odjechanych - przyjaci.
Brandt westchn.
- Na pewno chcesz to zrobi? Oddaam mu
swoj pust
butelk.
- Nie na darmo nazywaj mnie Krlow
Odlotw.
Z lewej strony sztywno na desce sta Gilman.
W ciemnoci
widziaam odblask ksiycowego wiata na
jego spoconym

6/994

czole. Lalu.
- Gotowy?
Przekn lin i skin gow.
Brandt przymkn oczy i rzuci butelki
midzy drzewa. Na
kilka sekund zapanowaa cisza, pniej
rozleg si guchy brzk,
a potem krzyk i histeryczny miech naszych
przyjaci z dou. Tylko pijani zanosz si
miechem z
powodu brzku tuczonych butelek.
- Nie wiem, Dez - powiedzia. - Tam na dole
niczego nie
wida. Skd wiesz, gdzie wyldujesz?

7/994

- Bdzie dobrze. Uda mi si. Jak milion razy


poprzednio.
- Do basenu - rzek Brandt. - Z dachu trzymetrowego garau.
A tu jest co najmniej cztery i p metra. Nie
mam zamiaru
taszczy ci za tyek do domu.
Olaam go - jak zwykle, gdy zrzdzi. Ugiam
kolana i
odwrciam si do Gilmana.
- Cwaniaczek gotowy? - zapytaam z umiechem. Kto
pogoni radio w samochodzie. Poleciay
pierwsze
takty Poker Face Lady Gagi. Trzymaam rce
na szczycie

8/994

dachu. Z dou syszaam zagrzewajce pijackie okrzyki.


Pojechaam.
Wosy jak tysic drobnych
smagay mi twarz. Pod

rzemykw

desk czuam nierwn nawierzchni dachu.


A pniej nic.
Lot. Zupenie jakbym szybowaa.
Przez upojn chwil byam w niewakoci.
Jak pirko
dryfujce w powietrzu, zanim agodnie osidzie na ziemi.
Poczuam przypyw adrenaliny,
potnie podekscytowana.

byam

Co jest najgorsze w kopie adrenaliny? e nigdy nie trwa

9/994

dugo.
U mnie byo to zaledwie pi sekund. Tyle
czasu zabrao
zjechanie z dachu szopy i wyldowanie na
(wcale nie tak
mikkim) stogu siana.
Upadam ze wstrzsem. Nic wielkiego. Grozio mi najwyej
otarcie koci ogonowej i kilka siniakw. Bywao gorzej.
Pochyliam si i strzepnam siano z dinsw. Szybka
inspekcja wykazaa niewielkie rozdarcie nad
lewym kolanem i
kilka plamek z bota. Nic, z czym nie poradziaby sobie pralka.

10/994

Gdzie z tyu usyszaam jk. To Gilman.


Nie naley miesza brzoskwiniowej teuili z
ciepym piwem.
Czowiek wyprawia po tym gupoty. Na
przykad zbyt dugo
siedzi na imprezie, na ktr nie mia zamiaru
pj, albo idzie w
krzaki z kim takim jak Mark Geller.
Albo zjeda na deskorolce
rozklekotanej szopy.

dachu

Hm... to nie cakiem prawda. Do takich


rzeczy mam
skonnoci i bez alkoholu. Nie liczc caowania si z Markiem
Gellerem - bo to musiao by na kompletnej
bani.

11/994

- Wszystko okej? - zapyta z dachu Brandt.


Pokazaam mu kciuk skierowany do gry i
poszam
sprawdzi, co u Gilmana. Lea otoczony
wianuszkiem dziewczyn, wic zaczam si zastanawia, czy aby
czasem nie udaje.
Przynajmniej troch. Taki chudzielec zwykle
nie budzi
szczeglnego zainteresowania wrd kobiet,
wic zao si o
wszystko, e robi co moe, aby zwrci na
siebie uwag.
- Ty to masz nierwno pod czach - mrukn,
wstajc na nogi.

12/994

Wskazaam stg siana, na ktrym wyldowaam. Znajdowa


si kilka metrw od miejsca, w ktrym Gilman mia twarde
ldowanie.
- Ja mam nierwno? Ja przynajmniej
celowaam w siano.
- uuu!!! - zawy swoim charakterystycznym
gosem Brandt.
Po chwili, zaciskajc pici, bieg wzdu
ciany szopy. Stan
obok mnie i pokaza jzyk Gilmanowi, ktry
umiechn si i go zlekceway. Brandt
stukn mnie w rami.
- To moja dziewczyna.

13/994

- Dziewczyna musi si zmywa. Dziesi


minut caowania w
krzakach i Mark Geller myli, e jestemy dla
siebie stworzeni.
Chyba nie chcesz robi sobie z niego wroga.
-Ale... - Brandt zmarszczy brwi. - ...impreza
dopiero si
rozkrca. Chyba nie zamierzasz rezygnowa z
galaretowych
shotw.
Uwielbiam galaretowe shoty. Moe warto
zosta... Nie.
- Raczej zrezygnuj.
- Dobra, to id z tob.

14/994

- Nie ma mowy - odparam. - Czekasz na


przyjcie Bomby,
zapomniae?
Od jaki dwch tygodni prbowa poderwa
Car Finley. W
kocu zgodzia si pj z nim na dzisiejsz
imprez. Nie
zamierzaam pozbawia go szans i angaowa do roli ochroniarza.
Spojrza za siebie. Na polu ludzie zaczynali
taczy w wietle
ksiyca.
- Na pewno dasz sobie rad sama?

15/994

- Jasne. - Wskazaam na swoje nogi. - Do


jazdy na nich nie
trzeba adnego prawka.
Chwil si waha, ale w kocu Cara wygraa.
Poegnalimy
si i odeszam w ciemno.
Do domu miaam zaledwie kilka minut.
Przez pole, wzdu
strumyka i przez niewielkie wzgrze. Znaam
ten las tak dobrze,
e znalazabym drog z zamknitymi oczami.
Zreszt robiam to
nie raz.
Wyjam z kieszeni komrk i jknam. Pierwsza w nocy. Jak

16/994

mi szczcie dopisze, miaam szans dotrze


do domu
i pooy si do ka przed powrotem taty.
Tym razem nie
chciaam si spni. Ani za duo wypi.
Poszam na imprez
tylko po to, eby moralnie wesprze Brandta,
ale gdy Gilman
zacz si puszy... C, nie miaam wyboru.
Musiaam zosta i
da mu do wiwatu, eby si zamkn. W
kocu trzeba dba o
swoj reputacj.
W poowie drogi do domu, nad pytkim, botnistym stru-

17/994

mieniem, w ktrym
dziecistwie, musiaam

bawiam

si

zatrzyma si na chwil. W oddali syszaam


muzyk i gosy z
imprezy. Przez moment poaowaam, e nie
zgodziam si, aby
Brandt mnie odprowadzi. Wyranie wypiam o jedno piwo za
duo.
Pochyliam si nad wod i wcignam do
puc wilgotne
powietrze. Potem wypuciam je, zacisnam
zby i wstrzymaam
oddech. W mylach powtarzaam: Nie poddam si.

18/994

Po kilku minutach mdoci ustay. Dziki


Bogu. Nie chciaam
wraca do domu cuchnca wymiocinami.
Wstaam znad wody i
ju miaam i, gdy usyszaam jakie
odgosy. Zamaram.
Cholera. Muzyka bya za gona i kto wezwa
gliny. Super.
Tata wkurzy si, jak znw zadzwoni w nocy
z lokalnego
posterunku. Chciabym zobaczy jego min w
takiej chwili.
Wstrzymaam oddech i nasuchiwaam. adnych haasw z
imprezy. Tylko krzyk mczyzny.

19/994

W krzakach rozleg si odgos cikich


krokw.
Po chwili dwik si powtrzy. Tym razem
bliej.
Wsunam komrk z powrotem do kieszeni
spodni i
ruszyam w drog, ktra zapowiadaa si na
bardzo cik. Nagle
moj uwag zwrci ruch w krzakach. Obejrzaam si
i zobaczyam, e kto stacza si po wzgrzu i
zatrzymuje
kilkadziesit centymetrw od strumienia.
- Jezu! - Podskoczyam, potknam si o wystajcy korze i

20/994

wyldowaam pup w bocie. Wstaam i


zrobiam kilka
ostronych krokw w stron tamtego czowieka. Nie rusza si.
Upad pod dziwnym ktem. By boso, na stopach mia brzydko
wygldajce blizny. Wytyam wzrok i
zobaczyam w
ciemnoci krew w kilku miejscach na cienkim podkoszulku i
cit ran z boku gowy. Wyglda na
nieprzytomnego.
Mia okoo osiemnastu-dziewitnastu lat. Nie
znaam go. Na
pewno nie chodzi do mojej szkoy. Tam znaam wszystkich. Na

21/994

pewno nie widziaam go te na imprezie. By


przystojny i
zapamitaabym go. Przypuszczam, e nawet
nie pochodzi std.
Mia zbyt dugie wosy
podkoszulka z napisem

nie

nosi

Parkview. Poza tym nawet w ciemnoci


widziaam, e ma silne
rce i szerokie bary. Ewidentnie chadza na
siowni, czego nie
dao si powiedzie
chopakach.

miejscowych

Pochyliam si, eby obejrze ran na gowie.


On jednak
wzdrygn si i zerwa na rwne nogi. W tym
momencie znw

22/994

rozleg si krzyk.
- Buty - burkn, wskazujc palcem moje
stopy. Mwi
gbokim gosem, ktry przyprawi mnie o
ciarki na plecach.
Uciekajcy dealer narkotykw? A moe kto
przyapa go, jak na
bosaka flirtowa z jego dziewczyn?
-Jak to...?
- Dawaj! - warkn.
Nawet gdyby nie wyglda tak bardzo
dziwacznie,
zastanawiaabym si, czy nie odda mu pary
moich ulubionych

23/994

czerwonych vansw. Kto go ciga. Moje


buty mogyby mu
pomc w ucieczce? Dobrze. A moe maj mu
posuy jako
bro? Moim zdaniem bardziej nadayby si
kamienie, ale kady
ma swoje preferencje.
Zrobiam kilka krokw do tyu, nie odwracajc si od niego, i
zdjam buty. Wstaam, podaam mu teniswki i... zachwiaam
si. Zamiast mnie podtrzyma, zrobi krok
wstecz i pozwoli mi
upa w boto.
Bohater od siedmiu boleci!

24/994

Podniosam si, otrzepaam boto z dinsw,


a on, kadc moje
buty na ziemi, nie spuszcza ze mnie oczu.
Byy pikne,
jasnoniebieskie i przenikliwe. Trudno byo
od nich oderwa
wzrok. Wsun praw stop do mojego buta.
O mao nie
zachichotaam. Nie dawaam mu szans, eby
wepchn swoj gir
do mojej teniswki.
Pokaza, e si myl. Wcisn palce do
rodka, przydepn
zapitki i z niezwykym wdzikiem ruszy pod
gr midzy

25/994

pochylonym drzewem a wydronym pniem.


Lekko zachwia si
i odszed. Zauwayam nieprzyjemn ran na
jego nodze. Super.
Poplami krwi poyczone ode mnie buty.
Utkwiam wzrok w miejscu, w ktrym
przedtem sta. Byo
ciemno, ksiyc schowa si za chmurami i
niewiele widziaam,
ale byo na ziemi co, co mi si nie podobao.
Chyba kolor...
ciemniejszy ni powinien.
Przykucnam, chcc dotkn palcami ciemniejszego miejsca,
ale nagy szelest midzy drzewami zmusi
mnie do odwrcenia

26/994

gowy w prawo. Serce


przypieszonym tempie. W

walio

mi

nastpnej chwili ujrzaam wypadajc z krzakw grup czterech


mczyzn, ktrzy poruszali
prochach. Od stp do gw

si

jak

na

ubrani w granatowe, przylegajce


do skry kombinezony. Budzili jednoznaczne
skojarzenia.
Przypominali mimw. Mimw uzbrojonych
w paralizatory.
- Ej, ty! - Pierwszy z nich zawoa i zatrzyma
si. Ze
wzrokiem utkwionym w ziemi przyglda si
ladom

27/994

prowadzcym do pytkiej wody. - Szed kto


tdy?
Ktem oka zauwayam, e chopak o bladej
twarzy obserwuje
nas z pobliskich krzakw. Wystarczyoby,
eby odwrcili si w
prawo, a dostrzegliby go.
- Par minut temu przemkn jaki gostek. Przeniosam
ciar na stop w przemoczonej skarpecie.
Boto przesiko przez
ni i askotao mnie pomidzy palcami. Zwin mi buty!
- Ktrdy poszed?
Pyta powanie? Ju miaam zaartowa, e
nie wolno mi

28/994

rozmawia z obcymi, ale powstrzymaam si


na widok jego
miny. Pan Mim nie wyglda na specjalnie
obdarzonego
poczuciem humoru. Uniosam rce i wskazaam kierunek
przeciwny do tego, w ktrym zamierzaam
si uda.
Mczyni bez sowa podzielili si na dwie
grupy. Poowa
posza tam, gdzie pokazaam, a poowa - w
przeciwn stron.
Hm... Chyba nie obdarzyli nadmiernym zaufaniem podpitej
dziewusi na bosaka i z kolczykiem w nosie.

29/994

Odczekaam, a znikn, i ruszyam w stron


krzakw, w
ktrych nadal siedzia tamten chopak.
- Ju poszli. Mona bezpiecznie wyj i si
pobawi.
Nie spuszczajc ze mnie wzroku, wygramoli
si z kryjwki.
Nie zrobi adnego gestu, eby zdj moje
buty. Skinam na jego
stopy.
- Masz zamiar mi je jako niedugo odda?
Pokrci gow i zoy rce na piersi.
- Nie mog.
- Jak to: nie moesz? Kole, w czerwonym
nie jest ci do

30/994

twarzy. Powanie.
Spojrza w d, a pniej jego wzrok
powdrowa w stron
cieki, ktr miaam pj.
- Godny jestem. - Znw na mnie patrzy. Masz co?
Zwin mi buty, a teraz prosi o jedzenie? Ma
go tupet.
Rana na gowie znw zacza krwawi i po
lewym policzku
spyna mu czerwona struka krwi. Jednak
na pierwszy plan
wysuwao si nawiedzone spojrzenie jego
oczu. Miarowo
pstryka palcami - wskazujcym, duym, serdecznym, maym.

31/994

Zahuczaa sowa i przypomniaam sobie o upywie czasu.


Wkrtce tata wrci do domu. To mogo dziaa na moj korzy.
Wiedziaam, e jak przyprowadz chopaka
do domu, ojciec
wkurzy si nieziemsko. Jeli zastanie w
domu obcego, zrobi min
szczeniaka. Kurde, moe nawet lamy.
Wprawdzie wkurzenie ojca miao sprawi mi
du
przyjemno, ale nie byo ono jedyn moj
motywacj. Jako tak
chciaam spdzi z tym chopakiem wicej
czasu. Te jego

32/994

ramiona... I oczy. Bylimy sami w rodku


lasu. Gdyby by
seryjnym morderc, ktry upatrzy sobie we
mnie kolejn ofiar,
ju daby to po sobie pozna. Nie wydawa si
niebezpieczny.
- Mieszkam niedaleko std. Tata niedawno
by w sklepie na
zakupach. Mamy mnstwo
jedzenia, jeli lubisz.

niezdrowego

Po oczach poznaam, e mi nie dowierza. Nie


rozumiaam,
dlaczego. Przecie, do diaba, daam mu swoje buty.
- Nie wiem, kim s ci twoi znajomi, ale mog
wrci. U mnie

33/994

przynajmniej
przez
chwile
bezpieczny. Moe dadz za

bdziesz

wygran.
Popatrzy na wod w strumieniu i pokrci
gow.
- Tacy jak oni nie daj za wygran.
2
Lena cieka wychodzia prosto na ulic
Kinder, ktra
cigna si wzdu granicy
Przyrody Parkview. Stao

Rezerwatu

przy niej pi domw. Wszystkie podobne do


siebie, rniy si
tylko kolorami. Par razy prbowaam rozpocz rozmow, ale

34/994

otrzymywaam tylko jednowyrazowe odpowiedzi, z ktrych nic


nie wynikao. Odpuciam wic i zajam si
liczeniem odgosu
chlupania, jaki wydaway moje buty - wci
na jego nogach przy zetkniciu z ziemi.
Gdy ju dochodzilimy do domu, umieraam
z ciekawoci.
- Moe w kocu mnie owiecisz. Kim byli ci
gocie w
trykocikach? - Zmagaam si z zamkiem przy
frontowych
drzwiach. Cholerstwo stale si zacinao. Wkurzye jaki mski
zesp baletowy czy co?

35/994

Milczenie.
Wreszcie drzwi ustpiy. Machnam rk,
puszczajc go
przodem. Ani drgn.
- O co chodzi?
- Najpierw ty.
No dobra. Kto tu ma prawdziw paranoj.
Weszam do
rodka i czekaam. Mino kilka sekund nim
zdecydowa si
przekroczy prg.
- Moe przynajmniej
nazywasz.

powiesz,

jak

si

Przechadza si po pokoju, przesuwajc palce


po sofie i

36/994

niektrych starych maminych bibelotach.


- Kale - mrukn pod nosem z minutowym
opnieniem.
Podnis krysztaowego konika i przyoy go
do ucha,
a potem potrzsn nim kilka razy i z powrotem odstawi na
miejsce. -Kale... A dalej?
Po tym pytaniu przerwa inspekcj pokoju i
popatrzy na mnie
rozbawionym wzrokiem. W doni trzyma
ceramiczn
popielniczk, ktr mama tydzie przed
moim urodzeniem kupia
na targach rkodziea artystycznego. To bya
tandeta, ale i tak si

37/994

baam, e j upuci.
- Na przykad na nazwisko.
- Nie potrzebuj nazwiska - powiedzia i wrci do ogldzin.
Zupenie jakby czego szuka. Podnosi kad
rzecz po kolei,
jakby szuka ladw masowego morderstwa.
Albo mitowych
cukierkw.
- Hollywoodzkie podejcie. - Podniosam z
podogi kosz z
brudn bielizn, postawiam na sofie i zaczam w rodku
grzeba, a znalazam par przepoconych
spodni taty i stary

38/994

podkoszulek. - Masz. azienka jest na grze,


pierwsze drzwi na
prawo. Jak chcesz wzi prysznic, to w szafie
na pierwszej pce
powinny by czyste rczniki. Nie musisz si
spieszy. - Bagam,
wcale si nie piesz.
To bdzie idealny odwet za zawracanie tyka,
jakie w zeszym
tygodniu urzdzi mi tata
wczenia si do pna. A

powodu

poza tym z tego Kale'a nieze ciacho.


Nie wykona adnego ruchu, by wzi ode
mnie ubrania.
- Spoko, nie musisz si przejmowa. Tata
wrci dopiero za

39/994

jaki czas, a ty jeste cay uwalany w bocie. Pooyam


spodnie i podkoszulek obok niego na pufie i
wrciam do
kosza, by poszuka swoich dinsw.
Nie odrywajc ode mnie wzroku, zgarn ubrania. Wpatrywa
si we mnie tak uporczywie, e zapominaam
o oddychaniu. W
jego wzroku byo co, co powodowao skurcze odka. To na
pewno te oczy. Nie mogo by inaczej. Krystaliczne, bkitne i
nieruchome. Od takiego spojrzenia dziewczynie moe zakrci

40/994

si w gowie. Jakiej dziewczynie, co trzeba


wyranie podkreli.
Na mnie pikna buka nie robi wraenia.
Najwyraniej wreszcie do niego dotaro, bo
skin gow,
powoli wyszed z pokoju i ruszy ku schodom.
Gdyby tata po
powrocie nie zasta w domu obcego faceta, to
i tak wkurzyby si
z powodu kawy. Nie wiem, ile razy powtarza
mi, e mam
trzyma apy precz od El Injerto. Prbowa
nawet j chowa,
jakby to mogo co da. Jeli chce, ebym nie
podpijaa mu kawy,

41/994

musi wrci do Kopi Luwak. Bo chocia


uwielbiam kaw, za
adne skarby nie wypij czego, co wysra
jaki szczuropodobny
zwierzak*.
Prawie skoczyam skada brudy, gdy po
schodach zszed
Kale.
- Wygldasz znacznie lepiej. Prawie jak
czowiek. -Spodnie
byy na niego nieco za due - okaza si kilka
centymetrw niszy
od
taty,
ktry
ma
ponad
dziewidziesit - koszula te na

metr

nim wisiaa, ale przynajmniej wszystko byo


czyste. Na stopach

42/994

nadal mia wcinite moje ulubione


*
Kopi
Luwak
gatunek kawy pochodzcy z
poudniowo-wschodniej Azji, wytwarzany z
ziaren, ktre
otrzymuje si z odchodw zwierzcia askuna
muzanga (lokalnie
nazywanego luwakiem). Jest to najdrosza
na wiecie kawa,
niezwykle ceniona przez smakoszy, (przyp.
red.)

43/994

czerwone vany. Cae mokrusiekie. Czyby


bra w nich
prysznic?
- Jak masz na imi? - zapyta, gdy znalaz si
na dole.
Kademu krokowi towarzyszyo chlupnicie
mokrych teniswek.
Naprawd bra w nich prysznic!
- Deznee, ale wszyscy do mnie mwi Dez. Wycignam
rk i podsunam mu dwa owoce, ktre
udao mi si zabra z
kuchni. Jabko i lekko
brzoskwini. Z brzoskwini

sfatygowan

w doni - nie jadam owocw z meszkiem zapytaam: - Godny

44/994

jeste?
Skrzywi si na widok brzoskwini.
- Jabko - powiedzia i wskaza palcem.
Oczywicie. Odwrciam si i ruszyam do
kuchni. Wrciam
z dwoma jabkami w rku, podranieniem w
nosie i
zazawionymi oczami.
Wpatrzony we mnie, wzi jabko.
Tamto
wygldao
pomaracza.

jak

owosiona

- Brzoskwinia? Tak. Przyniosam drugie


jabko.
- Nie widziaem, jak je braa.

45/994

- To co? Przeoczye.
Unis jabko i odgryz spory kawaek. A gdy
pogryz i
przekn, pokrci gow i powiedzia:
- Niczego nigdy nie przeocz.
Wzruszyam ramionami i ugryzam swoje
jabko. Wskazaam
na mokre vany:
- Zamierzasz mi je w kocu odda?
- Nie - odpar. - Skaleczyem si.
Moe on mia nierwno pod kopu? W pobliskim miasteczku
by szpital psychiatryczny. Syszao si nieraz, e pacjenci lubi

46/994

urwa si na chwil. Tylko mnie si moe


zdarzy, e spotykam najfajniejszego gocia
w yciu, a on
okazuje si totalnym wirem. - A... To wszystko wyjania,
prawda?
Skin gow i znw zacz przechadza si
po pokoju. Stan
przy jednym ze starych wazonw mamy.
Brzydactwo, ktre
trzymaam tylko dlatego, e to jedna z
nielicznych rzeczy w
domu nalecych do niej. Podnis go.
- A gdzie roliny?
- Jakie roliny?

47/994

Zajrza do rodka, pod spd, a potem odwrci i potrzsn,


jakby chcia co z niego wydoby.
- Tu powinny by roliny, no nie?
Podeszam do niego i odebraam mu wazon.
Zrobi nerwowy
unik.
- Spokojnie. - Ostronie
niebieskie brzydac-two z

postawiam

powrotem na st i zrobiam krok do tyu. Chyba nie mylisz, e


chciaam ci uderzy albo co.
W smej klasie miaam koleg, ktry - jak si
pniej okazao

48/994

- by w domu maltretowany. Pamitam, e


by nerwowy. Stale
wzdryga si i unika kontaktu fizycznego.
Mia wzrok podobny
jak Kale: cigle rozbiegany, zerka na prawo i
lewo, jakby
obawia si ataku.
Spodziewaam si, e zaprzeczy albo jako si
wymiga od
odpowiedzi. Tak wanie postpuj dzieci
bdce ofiarami
przemocy, prawda? On jednak rozemia si.
Na ten ostry,
przeraajcy dwik poczuam
odku. Nastroszyy mi
si woski na karku.

cisk

49/994

Krew popyna szybciej.


On wyprostowa si i zaoy rce na piersi.
- Nie zdoaaby mnie uderzy.
- eby si nie zdziwi - odparam nieco uraona. Przez trzy
lata z rzdu chodziam latem na kurs samoobrony w lokalnym
orodku kultury. Tego kolesia nikt nie
uderzy.
Powoli na jego ustach pojawi si umiech.
Taki umiech
musia zawrci w gowie niejednej dziewczynie. Czarne,
krcone wosy zaoone na uszy, mokre
jeszcze po kpieli. I

50/994

bkitne jak ld oczy, ktre ledziy kady


mj ruch.
- Nie zdoaaby mnie uderzy - powtrzy, a
po chwili doda:
- uwierz mi.
Odwrci si i ruszy na drug stron pokoju.
Po drodze
podnosi i oglda rne rzeczy. Wszystkiemu
przypatrywa si
bacznie, niemal krytycznie. Czasopisma popularnonaukowe na
stoliku, odkurzacz, ktry zostawiam przy
cianie, nawet pilot
telewizora wcinity miedzy dwie poduszki
na sofie. Zatrzyma

51/994

si przy cianie penej pyt DVD. Wyj jedn


i przyjrza si: - To
twoja rodzina? - Przybliy pudeko i zmruy
oczy. Kilkakrotnie
przewraca przedmiot w rku.
- Pytasz... - Stanam
popatrzyam mu przez

na

palcach

rami. Na okadce widniaa Uma Thurman w


kultowym tym
kombinezonie motocyklowym. - ...czy aktorzy z Kill Bill to moja
rodzina? - Moe to wcale nie wariat. Moe
jednak by na
imprezie. Mnie przepady galaretowe shoty,
ale jemu
najwyraniej nie.

52/994

- Bo jak to nie twoja rodzina, to po co ci ich


zdjcia?
- A ty z choinki si urwae? - Wskazaam mu
niewielk
kolekcj oprawionych zdj na kominku. - To
s fotografie mojej
rodziny. - Tylko bez mamy. Tata nie trzyma
w domu ani jednego
jej zdjcia. Skinam gow na DVD. - To aktorzy. Z filmu.
- Dziwne miejsce - powiedzia, podnoszc
pierwsze zdjcie. Ja
na swoim dziecicym rowerku, rowym,
lnicym i
przystrojonym chorgiewkami. - A to ty?

53/994

Przytaknam zaenowana.
iswki, koszulka z

Rowe

ten-

Hello Kitty, rowa kokarda na kadym


warkoczu. Tata niemal
codziennie na przykadzie tej fotografii
wytyka mi, jak bardzo
si zmieniam. Od rozemianej blondyneczki
z warkoczami jego ukochanej dziewczynki - w jaskraw
blondyn z kilkoma
ufarbowanymi na czarno
kolczykami w nosie i

pasemkami

brwiach. Zawsze mylaam, e gdyby mama


ya, byaby dumna
z tego, na jak wyrosam kobiet. Siln i
niezalen - nikomu nie

54/994

dam sobie w kasz dmucha, nawet tacie.


Wyobraam sobie, e
wanie taka bya moja mama - starsza i
pikniejsza wersja mojej
osoby.
Jeszcze raz spojrzaam na fotografi w rku
Kale'a. Nie znosz
tego zdjcia - rower to ostatni prezent, jaki
tata mi kupi. Dzie, w
ktrym go dostaam i w ktrym zrobiono
zdjcie, stanowi w
naszym yciu punkt zwrotny. Nazajutrz moje
relacje z tat
zaczy si psu. Coraz
powica pracy w firmie

wicej

prawniczej i wszystko si zmienio.

czasu

55/994

Kale odstawi zdjcie


nastpnego. W poowie

przeszed

do

ruchu zatrzyma rk i poblad na twarzy. Zacisn minie


szczki.
- To by podstp - powiedzia cicho. Ciko
opuci rk
wzdu tuowia.
- Sucham? - Przeniosam wzrok na zdjcie,
ktrym si
zainteresowa. Tata i ja podczas wita lokalnej spoecznoci.
adne z nas si nie umiecha. O ile pamitam, nie bylimy
zadowoleni, e kto nam robi zdjcie. A
jeszcze mniej - e

56/994

zostalimy zmuszeni stan obok siebie.


- Dlaczego tam przy strumieniu nie pozwolia im mnie
zapa? Dlaczego przyprowadzia mnie tu?
- Komu nie pozwoliam ci zapa?
- Tym ludziom z korporacji. Z Denazen. Zmruyam oczy,
mylc, e si przesyszaam.
- Denazen? Jak ta firma prawnicza? Znw
odwrci si do
zdjcia na kominku.
- To jego dom, prawda?
- Znasz mojego ojca? - Bezcenna informacja.
Kolejny punkt

57/994

dla mojego taty-megalomana. Z pewnoci to


jego klient. Moe
jaki biedaczyna, ktrego wysali do czubkw, bo tam jest jego
miejsce.
- Ten czowiek to diabe - odpar Kale. Znw
mia zacinite
usta. W cigu jednego uderzenia mojego
serca gos Kale'a
zmieni si z zaskoczonego na miertelnie
poway. Moe to
gupie, ale wyda mi si seksowny.
- Mj ojciec to gnojek. Ale eby: Diabe ?
Chyba lekka
przesada, nie sdzisz?

58/994

Obserwowa mnie bacznie przez chwil,


zrobi kilka krokw
wstecz i znalaz si bliej drzwi.
- Ju wicej
wykorzystywa.

nie

pozwol

im

si

- Do czego? - Co mi mwio, e nie chodzi o


przynoszenie
kawy ani przeksek. W odku przeleway
mi si kwasy.
Zmruy oczy. Bio z nich tyle nienawici, e
a zadraam.
- Jeli sprbujesz mnie zatrzyma, zabij ci.
- Dobra, dobra. - Podniosam rce w gecie,
miaam nadziej,
kapitulacji. Co w jego oczach dawao do zrozumienia, e nie

59/994

artuje. Zamiast jednak przeraenia - gosik


w gowie
podpowiada, e powinnam si ba - czuam
zaintrygowanie. Cay tata. Zaprzyjani si z
czowiekiem,
ktry straszy morderstwem. Dobrze, e mi
nic nie grozi.
- Moe na pocztek powiesz mi, kim twoim
zdaniem jest mj
ojciec?
- To Diabe z Denazen.
- Tak, tak, diabe. Zaapaam za pierwszym
razem. Ale on jest
tylko prawnikiem. Ju samo to wiadczy, e
niezy z niego dupek,

60/994

ale...
- Nie, ten czowiek jest morderc. Kopara mi
opada. Ten
kole ma czelno.
- Morderc?
Kale zacz pstryka palcami tak samo jak
nad strumieniem.
Wskazujcy, rodkowy, serdeczny, may. I
jeszcze raz.
- Trzy dni temu widziaem, jak rozkazywa... mwi niskim
gosem - ...wyeliminowa mae dziecko.
Prawnik takimi rzeczami
si nie zajmuje, no nie?

61/994

Wyeliminowa? A co to niby ma znaczy?


Ju miaam
zarzuci go kolejn seri pyta, gdy na
dworze rozleg si haas.
Samochd. Na podjedzie.
To tata.
Kale te musia usysze, bo rozszerzyy mu
si oczy. Rzuci
si przez sof i wyldowa tu za mn. W
zamku rozleg si
szczk klucza, a pniej poruszenie klamki.
Normalka. Jemu
nigdy si nie zacina.
Tata wszed do domu i zamkn za sob
drzwi. Mia wzrok

62/994

skupiony na mnie.
- Deznee, odejd od tego chopaka - powiedzia gosem
pozbawionym zaskoczenia i jakichkolwiek
emocji. Swoim
zwyczajnym,
chodnym,
tonem, ktrym zawsze

beznamitnym

si do mnie odzywa - obojtnie, czy wznosi


toast,
czy zagadywa na temat mojego lekcewaenia
obowizkw
uczniowskich.
Kiedy mnie to smucio - e praca zawodowa
pozbawia go
duszy - ale mi przeszo. W dzisiejszych czasach atwo

63/994

zwariowa. Za jedyny yciowy cel stawiaam


sobie wywoanie
jego reakcji - jakiejkolwiek.
Kale podszed bliej. W pierwszej chwili
niemdrze pomylaam, e chce mnie broni przed tat. To
miaoby sens. Jego
zdaniem ojciec by wrogiem, a ja - przyjacielem, bo pomogam
mu przy strumieniu, poyczyam buty i
okamaam tych, co go
gonili.
Wtedy jednak Kale odezwa si spokojnym, a
jednoczenie
chodnym i gronym tonem, ktry podwaa
teori o jego

64/994

niepoczytalnoci.
- Jeli si nie odsuniesz i mnie nie przepucisz, zabij j. Fajny
przyjaciel.
Mimo groby Kale'a, tata pozosta przy
drzwiach i blokowa
przejcie.
- Daznee, powtarzam ostatni raz. Odsu si
od tego chopaka.
Przez gow przebiegy mi wszystkie sowa,
ktre Kale mwi
o moim ojcu. W odku czuam cisk jak po
kwanym mleku.
- Co tu si, do cholery, dzieje? - zapytaam,
patrzc na tat. -

65/994

Znasz go?
W kocu ojciec si poruszy. Ale nie tak jak
czowiek, ktry
boi si o ycie nastoletniej crki, tylko
wykona zwyczajny,
miay krok naprzd. Taki, ktry oznacza:
dobrze ci radz.
Prbowa nastraszy Kale'a.
Bezskutecznie.
Chopak pokrci gow i odezwa si nieco
smutnym gosem.
- Cross, dobrze wiesz, e nie blefuj. Sam
mnie uczye.
Byskawicznym ruchem wycign rk i
chwyci mnie

66/994

za szyj. Poczuam ciepo zaciskajcych si


na moim gardle
palcw. Byy silne i na tyle dugie, e zdoay
obj co najmniej
poow mojej szyi. Zamierza mnie udusi. W
panice
sprbowaam podway mu palec, ale moje
wysiki si na nic nie
zday. Ucisk mia jak z elaza. To tyle. Ju
po mnie. Narobiam
w yciu tyle gupot i przetrwaam, a teraz
dam si zaatwi niemal
przypadkiem. Gdzie tu sprawiedliwo?
Ale, jak si okazao, Kale nie zatka mi
tchawicy i wcale nie

67/994

chcia mnie udusi, tylko wpatrywa si we


mnie. Mia poblad
twarz i wybauszone oczy. Obserwowa mnie
jak jaki
fascynujcy eksponat naukowy. Z ustami
rozdziawionymi, jakby
wanie mu pokazano lekarstwo na raka.
Poruszy palcami na mojej szyi i uchwyt
zela.
-Jak...?
Przy drzwiach co si zmienio. Tata sign
do kieszeni i...
wyj pistolet. Sprawy przestaway by dziwaczne, staway si
surrealistyczne. Przecie mj ojciec nie umie
strzela z pistoletu!

68/994

Pewn rk unis bro i wycelowa luf w


nasz stron.
A moe jednak umie?
- Tato! Co ty, do diaba, wyprawiasz?! Nie
poruszy si.
-Nic si nie przejmuj. Stj spokojnie. Spokojnie? Odbio mu?
Celowa we mnie z pistoletu. Ciekawe, jak w
takiej sytuacji
zachowa spokj?
Na szczcie tyki uratowa nam mj koci instynkt. Taaa...
Albo raczej szczliwy traf. Ojciec pocign
za spust, a ja
rzuciam si na podog, cignc za sob zaskoczonego Kale'a.

69/994

Prawie wyrwaam mu rk, ale najwyraniej


nie przej si za
bardzo. Nie interesowa si te broni. Ca
swoj uwag skupia
na mnie. Wanie uderzylimy o podog, gdy
niewielka lotka
mina miejsce, w ktrym wczeniej stalimy,
i z guchym
stukniciem utkna w cianie. To faszywy
pistolet? Chyba
usypiajcy. Jako wcale mnie to nie pocieszyo. Nastrj
poprawia mi tylko myl, e pocisk pad bliej
Kale'a ni mnie, co
oznaczao, e nie we mnie by wycelowany.
Kula czy usypiajca

70/994

lotka, niewane. Pistolet to pistolet. A broni


baam si jak diabli.
- Jazda! - Poderwaam Kale'a na nogi i
popchnam w
kierunku drzwi do kuchni. Zachwia si, ale
udao mu si nie
upa. Imponujcy wyczyn, bo na nogach
nadal mia moje mae,
przemoczone teniswki.
- Deznee! - krzycza z pokoju tata. Ruszy za
nami w pocig i
usyszaam cikie kroki
parkiecie. Nie miaam

po

twardym

zamiaru si zatrzymywa.
Gdy tata by na mnie zy - czyli w
dziewidziesiciu

71/994

procentach przypadkw - mwi specyficznym tonem, ale mnie


to nigdy nie przeraao. Waciwie nawet
troch mieszyo. Teraz
jednak byo inaczej. Usyszaam w jego gosie
co nowego, co,
co wywoao we mnie strach.
Nagle co trzasno. Prawdopodobnie szklanka z niedo-pit
col, ktr zostawiam na stoliku wczoraj
wieczorem, w trakcie
ogldania powtrek SNL*.
* Saturday Night Live (Sobotnia noc na ywo) - cotygodniowy
program rozrywkowy amerykaskiej sieci
telewizyjnej NBC.

72/994

(przyp. red.)
- Wracaj! Nie masz pojcia, w co si
pakujesz!
Co w tej sytuacji byo nowego? Prawd
mwic, nawet
gdybym nie przestraszya si pistoletu, to
widziaam przecie, e
Kale, ktry ma elazny ucisk doni, boi si
mojego taty.
Najwyraniej chopak przeszed przez co okrutnego. I mj
ojciec mia w tym swj udzia. Nie wiedziaam, o co chodzi, ale z
ca pewnoci zamierzaam si dowiedzie.
Tylnymi drzwiami wybieglimy na chodne,
nocne powietrze.

73/994

Nie zatrzymujc si, minlimy granic dziaki. Chocia od ojca


dzieli nas dystans i pdzilimy na zamanie
karku, syszaam
odbijajce si echem pene zoci sowa taty:
- To nie kolejna z twoich cholernych gierek!
3
- Ju blisko - powiedziaam. Kilka minut
wczeniej
przestalimy biec, wic zdylimy odetchn. Odkd Kale
grozi, e mnie zabije, nie otworzy ust. Cay
czas wpatrywa si
we mnie, jakby rosa mi druga gowa... Albo i
trzecia. Miaam do

74/994

niego mnstwo pyta, ale musiay poczeka.


W kocu dotarlimy do tego budynku po
drugiej stronie
torw kolejowych. Wsk, kamienn ciek
poszlimy na tyy,
do wy sprej owanych na czarno drzwi sutereny. Widnia na nich
biay napis Twierdza Curda. Dwa razy
kopnam w drzwi i
czekaam. Po chwili
widrujcym piskiem i

otworzyy

si

ze

ujrzaam gow z jasn czupryn i fioletowymi kosmykami. To


Curd. Z nieco zbyt przymilnym umiechem
machn rk na
zaproszenie, jakby si nas spodziewa.

75/994

Po ciemnych betonowych schodach zeszlimy na d i


znalelimy si w sabo owietlonym pomieszczeniu. Byo
zaskakujco czysto. adnych typowych dla
siedemnastolatka
rekwizytw. adnych talerzy z niedojedzonymi potrawami,
adnych puszek z niedopitymi napojami.
adnych czasopism ani
gier wideo. Nawet na cianach nie byo
plakatw z kobietami w
wyuzdanych pozach. Nie eby Curd by
witoszkiem. Panowa
tu porzdek, ale powietrze byo przepojone
seksem i zapachem

76/994

marihuany.
Kurt Curday - dla mioniczek Curd - by w
stanie zaatwi
wszystko, czego potrzeba na imprez. Alkohol, traw, ecstasy, co
kto chce. By wan postaci na scenie rave,
bo
wsporganizowa Sumrun, jedn z najwikszych imprez w
naszych okolicach. Miaa odby si za tydzie, wic by
zabiegany.
- Dez, kochanie, bardziej by mnie uszczliwia, gdyby
przysza bez kolegi. - Przesun palcem po
mojej rce, a potem

77/994

okrci sobie na nim moje wosy. - Ale ciesz


si z tego, co mam.
- Curd, to nie wizyta towarzyska. - Spojrzaam na Kale'a. Sta
sztywno przy drzwiach z oczami utkwionymi
w palec Curda
wdrujcy po mojej skrze. Potem przenis
wzrok na mnie i
poczuam
dreszcz
na
Wymknam si Curdowi i

krgosupie.

przeszam na rodek pomieszczenia. - Znw


mam problemy ze
starszym. Musz gdzie si zbunkrowa. Do
ciebie miaam
najbliej.

78/994

Popatrzy na mnie rozczarowany, rzuci si


na wersalk i opar
nogi na rozklekotanym stoliku.
- Spoko, malutka. Co tym razem przeskrobaa? Zmusiam si
do niewinnego umiechu i wzruszyam
ramionami.
- Eee... Jak zwykle. - Wskazaam kciukiem na
Kale'a. -Ktry
ojciec byby zadowolony na widok pnagiego kolesia w sypialni
crki? - Miaam nadziej, e strj Kale'a,
wyranie nienalecy
do niego, potwierdzi moje sowa.
- Moja maa czarownica. - Posa mi causa.
Po szerokim

79/994

umiechu domyliam si, e wanie wyobrazi sobie siebie na


miejscu Kale'a. - Dlaczego my jeszcze nigdy
ze sob nic... ten
tego?
Usiadam w fotelu naprzeciwko.
- Moe nie lubi dealerw?
- No tak, racja. Jak mogem zapomnie? - Skin gow w
kierunku Kale'a. - Co to za milczek?
- Curd, Kale - wskazaam rk w kierunku
Kale'a. - Kale,
Curd.
- Dotykaem ci - odezwa si Kale po
duszej chwili

80/994

milczenia.
Curd zarechota.
-No, skoro bye w jej ku, to mam
nadziej, e nie dotykae siebie. - Spojrza na mnie z uniesionymi brwiami. - On jest
jaki nietypowy!
Zmierzyam go ostrym wzrokiem.
Wzruszy ramionami.
- Napijecie si czego? Pjd po jakie napoje. A moe
chcecie czego mocniejszego?
Pokrciam gow.
- Nie, przynie co do picia.

81/994

Kale obserwowa, jak Curd znika na wskich


schodach
prowadzcych na parter, a potem zrobi krok
do przodu.
- Dotykaem ci - powtrzy.
- Tak. - Na nic wicej nie potrafiam si
zdoby. W gowie
mieszay mi si rne emocje. Z jednej strony
mczyni w lesie,
z drugiej strony Kale. A potem przypomniaam sobie jeszcze o
tacie i broni...
-1 nadal yjesz.
- A nie powinnam? -1 znw to samo
spojrzenie. Zupenie

82/994

jakby sta w obecnoci jakiej baniowej


postaci, ktra wanie
spenia jego marzenie. Czuam si nieswojo.
Nie, ebym nie
lubia, gdy kto na mnie patrzy. Szczerze
mwic,
ju tej nocy wpatrywao si we mnie wiele
par oczu, ale to co
innego. Jeszcze nigdy nie widziaam tak
intensywnego
spojrzenia.
Nagle zrobi kolejny krok do przodu i pochyli gow na bok.
- To si jeszcze nigdy nie zdarzyo. Nigdy. Wycign do

83/994

mnie rk, zawaha si i cofn j z powrotem. - Mog... Mog


dotkn ci raz jeszcze?
Pewnie powinnam zdziwi si takim pytaniem. W normalnych
warunkach tak wanie by byo. Ale w oczach
Kale'a czaiy si
niesychane zdumienie
Znikna chodna mina,

zaciekawienie.

ktr przybra u mnie w domu. Mwi agodnym gosem z tak


doz tsknoty, e zascho mi w gardle. Zapomniaam o swoim
zakopotaniu, skinam gow i czekaam.
Jak na takiego olbrzyma porusza si zdumiewajco szybko.

84/994

Omin stolik i stan przede mn. Blisko.


Oddychalimy tym
samym powietrzem. Spodziewaam si, e
chwyci mnie za
nadgarstek albo za rami,
przyoy mi do do twarzy.

on

jednak

- Ciepa jeste - powiedzia zaskoczony, agodnie przesuwajc


kciuk pod moim okiem. Jakby ociera z. -1
delikatna. Nigdy nie
czuem czego takiego.
Ja te. Jego palec, ledwie muskajc moj
skr, zostawia
lady ciepa emanujce na cae ciao. Czuam
jego oddech na

85/994

powiekach
i
czole,
przyprawiajcy o zawrt

ciepy,

sodki,

gowy.
Na schodach co stukno. Pewnie Curd co
upuci.
Ocknam si i przeknam lin.
- Eee... dzikuj.
- Pomoga mi uciec przed Crossem - powiedzia, odstpujc
do tyu. - Ja chciaem ci zabi, a ty pomoga
mi uciec.
Dlaczego?
Wzruszyam ramionami.
- Mj ojciec to palant. Wkurzanie go to moje
hobby. Poza tym

86/994

tak naprawd wcale nie chciae mnie zabi,


prawda? Tylko si
przestraszye.
- Nie przestraszyem si.
- Kady by si przestraszy.
Nie byo czasu na spory. Musiaam dowiedzie si wielu
rzeczy. Do gowy przychodziy mi pojedyncze
myli i skrawki
obrazw. Dziwne nocne telefony. Wyjazdy do
biura w nietypowych godzinach. Wszystkie rzeczy, ktre
powinny mnie
zaniepokoi, gdybym zwracaa na nie uwag.

87/994

- Mwie, e mj ojciec jest morderc. To


taka przenonia,
prawda?
-Ja jestem jedn z jego broni.
- Broni?
- Wykorzystuje mnie.
Powiedzia to w ten sposb, e dreszcze
przeszy mi po
plecach. I to zimne.
- Do czego? Do szpiegowania klientw?
Cakowicie zdawaam
mwi pierdoy, ale

sobie

spraw,

podwiadomo upara si, by wierzy, i ojciec jest prawnikiem.

88/994

-Nie.
Zoyam rce na piersi, zaczynaam si
zoci.
- No to do czego? Co robie dla mojego ojca?
Postawi dwa
kroki naprzd. Widziaam lnienie w jego
niebieskich oczach.
- Zabijaem dla niego - powiedzia spokojnie.
Zmruyam oczy, prbujc wyobrazi sobie
ojca jako
zoczyc. Nie potrafiam. Albo nie chciaam.
Owszem, by
idiot i od lat ze sob nie rozmawialimy, ale
eby zaraz
morderc? Nie ma mowy.

89/994

Kale, pokazujc mi swoje donie, przebiera


palcami.
- Umiercay wszystko, czego dotknem.
Przypomniaa mi
si dziwnie wygldajca ziemia nad strumieniem. Bya
odbarwiona.
Wtedy to zlekcewayam, ale...
Odchyla si za kadym razem, gdy chciaam
go dotkn...
Wcignam powietrze
ieszczenie wok mnie

do

puc,

pom-

zaczo si kurczy. -Twoja skra...?


Nie wziam tego za idiotyzm. Nikt lepiej ode
mnie nie

90/994

wiedzia, jakie dziwactwa s moliwe. Poza


tym na scenie rave
ju od lat kryy rne plotki. Zwaszcza o
chopaku, ktry na
imprezie palcami spowodowa
elektryczne i by cigany

spicie

przez policj. Jak go dopadli, such po nim


zagin.
- Przynosz mier wszystkiemu, co yje. Wycign rk i
przesun palec po mojej brodzie, a pniej
na policzek. - Oprcz
ciebie. Jak to moliwe, e mog ci dotyka?
Kady inny
czowiek zmarby mierci tragiczn. - Mwi
gosem rwnie

91/994

mikkim jak skra, ktr mnie dotyka.


Zrobiam krok do tyu i zerwaam kontakt.
- Zatrzymajmy si przy tym na chwil. Twierdzisz, e mj
ojciec wykorzystywa ci jako bro. Przeciwko czemu?
Spowania.
- Nie czemu, tylko komu.
- Komu? - W gruncie rzeczy nie chciaam zna odpowiedzi.
Bo albo ten mj szalony men by stuknity,
albo tata by... Tak
czy inaczej, odpowied musiaa mnie zabole.
- Przeciwko ludziom. Wykorzystuje mnie,
eby wymierza

92/994

ludziom kar.
Odwrciam si i przeszam na drug stron
pomieszczenia.
Przyoyam donie do skroni, eby osabi
rosnce tam napicie.
- Mj ojciec kaza ci dotyka ludzi, eby ich
zabija, tak?
- Zgadza si.
Nie, to nie mogo dzia si naprawd. Tata
nie nadawa si do
adnych tajnych spiskw. By po prostu
walnitym
pracoholikiem z apodyktycznymi skonnociami. Pracowa w
dziwnych godzinach i z jakich powodw mia bro. Stanam,

93/994

odwrciam si do Kale'a i powiedziaam


penym zudze
gosem:
- Mylisz si. Mj ojciec jest prawnikiem.
- Prawnicy zabijaj ludzi?
- Ty mwisz serio?
Twarz Kale'a pozostawaa bez wyrazu.
- Oczywicie nie zabijaj ludzi! Eliminuj ich,
usuwaj, eby
nikogo nie krzywdzili.
Moe nie by to najbardziej precyzyjny opis,
ale najprostszy,
jaki przyszed mi do gowy.

94/994

- Tak, twj tata tym si nie zajmuje. To moja


dziaka. Korporacja Denazen wykorzystuje mnie do karania tych, ktrzy
postpili le. Jestem Szstk. Czy z tego powodu mona nazwa
mnie prawnikiem?
Ups, najwyraniej nie moe by zbyt prosto.
- Jak, u diaba, Szstk?
- Tak jestemy nazywani. Okej...
-1 wymierzacie kar tym, ktrzy postpili le.
Kto ocenia,
kiedy postpili dobrze, a kiedy le?
- Oczywicie Denazen. - Zmarszczy brwi i
odwrci gow.

95/994

-A ja jestem jej wasnoci.


- Gdzie s twoi rodzice?
- Nie mam rodzicw - odpar ze spokojem.
- Kale, jeste czowiekiem, a nie adn broni. Nie jeste
niczyj wasnoci. I na pewno masz rodzicw. Tylko nie wiesz,
co si z nimi dzieje.
Zniecierpliwiona wycignam z kieszeni
skrzane etui i
wyjam ze rodka zdjcie. Mojej matki.
Kilka lat temu
znalazam je na dnie
Domyliam si, kto to jest

szuflady

ojca.

96/994

tylko na podstawie napisu skrelonego


niebieskim atramentem na
odwrocie. Tata nie chcia o niej rozmawia.
Poda mi tylko jej
imi i krtki opis. Im byam starsza, tym
bardziej upodabniaam
si do kobiety ze zdjcia, i pewnie dlatego
mnie tak nienawidzi.
W kocu straci j z mojej winy. Umara przy
porodzie. Czasami
sama siebie za to nienawidziam.
- Moja mama umara. Ale to nie znaczy, e jej
nie mam. Pokazaam mu zdjcie.
Kale podszed do mnie i wzi ode mnie fotografi. Przy

97/994

okazji przesun palcami


przedramieniu i umiechn

po

moim

si przelotnie.
- To jest twoja mama? Skinam gow.
- Nie odwiedzasz jej?
- Nie mog jej odwiedza. Ona nie yje.
-Ale yje. Mieszka ze mn w kompleksie. Ze zdjciem w
doni odszed ode mnie i zacz przyglda
si znoszonym butom
Curda. Opar si o cian, strzsn z ng
moje vany, ktre z
chlupniciem upady na podog i wsun
stopy w kozaki Curda.

98/994

Cay mj wiat zamar.


powietrze i wszystko
inne przestao istnie.
- Co takiego? Unis zdjcie.
- To Sue.

Nagle

ciany,

4
Wyrwaam mu zdjcie z rki. Popatrzy na
mnie zdumiony.
- Co ty powiedzia?
- Powiedziaem, e to Sue...
- Wiem, co powiedziae! - uciam.
- Ale przecie pytaa...
- Jeste pewien? - Uniosam zdjcie i podetknam mu pod
nos. Krew szybciej krya mi w yach, znw
czuam
oszoomienie,
chocia
tym
nieprzyjemne. Bogo i spokj

razem

100/994

kompletnie mnie opuciy. - Jeste pewien,


e to ta sama kobieta?
- Wszdzie bym j rozpozna.
-1 mwisz, e yje? Mieszka w Denazen? Skin gow.
- Nazywa si Sueshanna. Jeste pewien, e to
ta sama kobieta?
- Tak, jestem pewien. Ona yje. Dlaczego to
ci tak poruszyo?
Chwyciam si oparcia krzesa. Czuam, jakby
ziemia chciaa
mnie pochon. Mimowolnie zaczam si
trz. Ojciec by
durniem. Ale eby okamywa w sprawie
mierci mamy? To
trzeba by durniem do potgi.

101/994

Na grze od strony schodw rozleg si jaki


haas.
Alarmujco skurczya mi si skra na karku.
Curda nie byo nieco
zbyt dugo. Gboko odetchnam, wziam
si w gar i
spojrzaam Kale'owi przez rami. Pooyam
palec na ustach miaam nadziej, e rozumie ten gest podeszam do schodw i
nasuchiwaam. Cisza. Daam znak, eby Kale
mnie asekurowa i
weszam na pierwszy stopie. Musiaam
zachowa ostrono.
Byam u Curda wiele razy i wiedziaam, e
schody skrzypi.

102/994

Ruszyam do gry.
Na szczycie schodw tu za sob wyczuam
obecno Kale'a.
Chwil pniej obszed mnie i znalaz si z
przodu. Chwyciam
go za koszul, ale wymkn si i zanim si
zorientowaam, by na
drugim kocu pomieszczenia. Serce walio
mi jak motem,
czuam cisk w gardle, ale poszam za nim do
kuchni. Sta w
drzwiach. Gdy prbowaam
rodka, zasoni mi drog.

zajrze

do

- Nie - szepn, biorc mnie za rk.


- Co, nie? - Patrzy na mnie dziwnym
wzrokiem. Miaam

103/994

wraenie, e rozrzedza si powietrze.


- Musimy std i.
- I? Dlaczego? Co si stao?
Znw milczenie. Kale prbowa popchn
mnie z powrotem w
kierunku schodw.
Z pokoju napywao suche,
powietrze. Odsunam si

chodne

i woyam gow przez drzwi. Na rodku


pokoju lea Curd z
twarz zwrcon do podogi, nieruchomy jak
na zdjciu. Przez
dusz chwil mylaam, e nie yje. Ale w
kocu drgn.

104/994

Nagle wyrwaam rk z ucisku Kale'a i pochyliam si nad


Curdem.
- Curd, o Boe! Co si stao?
- S w pokoju! - usyszaam nieznajomy gos,
ktry odcign
moj uwag od Curda.
Kale podszed i podnis mnie na nogi.
Ruszylimy w stron
kuchni. Nagle w mgnieniu oka wyonio si
przed nami czterech
mczyzn. Jeden z nich rzuci si w nasz
stron. Kale pocign
mnie do siebie. Czubki palcw wbi w moje
rami. Nacign mi

105/994

koszul. Zakoysaam si, prbowaam zapa


rwnowag, lecz
w kocu przegraam bitw z grawitacj.
Kale zacisn rk na moim nadgarstku.
Mczyni szli w
nasz stron. Jeden z nich w granatowym
garniturze, pozostali w
takich samych kombinezonach jak ci nad
strumieniem. Podali
za nami krok w krok - my jeden do tyu, oni
jeden do przodu.
Odwrciam si do schodw po drugiej
stronie kuchni. Nagle
w drzwiach do pokoju Curda stan trzeci facet w kombinezonie i

106/994

z
pistoletem
usypiajcym
Zablokowa nam drog

doni.

ucieczki. Wok mnie musiao znale si


co, cokolwiek, co
mogoby posuy za bro. Wycofywalimy
si na rodek
pomieszczenia,
gdzie
znajdowaa
kuchenna wyspa. Z haczyka
nad gow zdjam eliwn
przeoyam przed siebie.

patelni

si
i

- Spacyfikowa i pojma ich oboje. To rozkaz


Crossa -mwi z
pozbawion wyrazu twarz mczyzna w
garniturze. Zbliy si
do mnie, a facet stojcy za nami prbowa
chwyci Kale'a.

107/994

Kale zwinnie jak ninja przykucn i umkn


poza zasig
napastnika. Wykona peny obrt i uderzy go
przedramieniem w
klatk piersiow.
grzmotn

Tym

samym

ruchem

go pici w biodro. Skomlc z blu, napastnik osun si na


podog.
Dwaj pozostali mczyni w kombinezonach
rzucili si
naprzd. Ten w garniturze poprawi ucisk
na mojej rce.
Machnam patelni. Nie trafiam w gow,
ale zawadziam go o

108/994

rami.
Usyszaam
Zaskoczony poluzowa

przyjemny

trzask.

ucisk i odsun si.


Ale nie za daleko.
Szybko doszed do siebie i ponowi atak. Jednak tym razem
nie robi tego z klinicznym chodem, lecz w
rozgorczkowaniu.
Hakiem trafi mnie w twarz. wiat zawirowa
mi przed oczami.
Czuam, jakby policzek mia mi eksplodowa.
Ledwie zarejestrowaam wstrzs podczas upadku. Prawym
okciem i kolanem uderzyam o podog.
Odzyskaam wzrok na

109/994

tyle, eby zobaczy zbliajc si jego rk.


Namierzyam jego
ydk i wykonaam kopnicie. Jednak Kale
mnie uprzedzi. W
mgnieniu oka stan nade mn i przechwyci
rk napastnika,
ktry chcia mnie zapa za rami.
Przez chwil nic si nie dziao. Kale zamar,
popatrzy mi w
oczy. Mia przeraajc min. Nagle skra
napastnika - jak w
efektownych hollywoodzkich filmach - skurczya si i
poszarzaa. Ledwie kilka sekund pniej
znikn i pozostao po
nim tylko ubranie na kupce popiou.

110/994

Dwaj pozostali prbowali wemkn si


midzy nas.
- Panno Cross...
Spacyfikowa i pojma ich oboje. To rozkaz
Crossa. Jezu, w
co ten ojciec si wda?
Wstaam na nogi, cae pomieszczenie lekko
mi wirowao.
Kale chwyci mnie pod rk i wybieglimy
drzwiami na trawnik.
Opanowa i pojma... - Spadamy!

Godzin pniej ukrylimy si pod drzewem


za moj szko.

111/994

Czy to moliwe, e jeszcze rano leaam i


rozkoszowaam si
pierwszymi letnimi promieniami soca? Miaam wraenie, e od
tamtej chwili miny dwa tygodnie. Zaledwie
par godzin temu
mj ojciec by zwyczajnym, egotycznym i zimnym prawnikiem,
wedug ktrego do niczego
nadawaam. A teraz kim by?

si

nie

Szefem jakiego supertajnego programu,


ktry wykorzystuje
dziwnie utalentowane osoby do zabijania
ludzi.
- Musz si czego dowiedzie - powiedziaam ledwie

112/994

syszalnym gosem. W gbi duszy znaam ju


odpowied,
jednak... Pki nie miaam wyranego potwierdzenia, tli si
promyk nadziei...
niebezpieczna.

nadzieja

to

rzecz

- Ojciec powiedzia mi, e mama nie yje. Czy


on o niej wie?
To znaczy, czy wie, e ona tam jest? Czy wie,
e moja mama
yje?
Kale pokiwa gow.
- Przykro mi. - Wyglda na smutnego. I
nieco przestraszonego. Mia opuszczone kciki ust, ponur
min. Podszed

113/994

bliej, wzi mnie za rce. - Okamywa ci.


Jemu nie mona
ufa.
Po ucieczce z domu Curda intensywnie zastanawiaam si nad
Kale'em. Rozprawi si z napastnikami tak,
e bez wtpienia
daby sobie rad beze mnie. Dlaczego wic
nie yczyam mu
wszystkiego najlepszego i nie pozwalaam,
aby poszed swoj
drog? Po pierwsze ze wzgldu na to
spojrzenie, ktre
dostrzegam w jego oczach, gdy nad strumieniem zada ode

114/994

mnie butw. Czai si w nim autentyczny


strach.
Taki sam, ktry widziaam u niego w domu u
Curda, kiedy
mwi o tacie i o tym, e moja mama jest
wiziona przez
Denazen. Teraz znw si ba w ten sam
sposb. Lecz tym razem o
mnie.
To bya dla mnie cakowita nowo i czuam
si troch
nieswojo. Od dawien dawna sama potrafiam
si o siebie
zatroszczy. Nie potrzebowaam, eby kto
pilnowa mi tyka -

115/994

no, moe z wyjtkiem Brandta. Ale mimo to


nie protestowaam.
- Jeste pewien, e nie moesz ucieka?
Zmarszczy brwi i
pokiwa gow.
Kim musi by czowiek, ktry tak postpuje z
ludmi? Z
wasn on. Kim, kto nie zawaha si
wykorzysta nastolatka do
zabijania. Kim, komu nie mona ufa. Kale
mia racj. W
adnym razie nie mogam wraca do domu.
Mj ojciec zgotowa Kale'owi pieko. Nie mogam przej nad
tym do porzdku dziennego. Czciowo
czuam si od-

116/994

powiedzialna, a czciowo... czuam co innego. Co, czego nie


potrafiam wyjani. Co jakby jego troska o
mnie wywoywaa
moje zakopotanie, a jednoczenie spowodowaa szybsze bicie
serca.
- Opowiedz mi o niej. - Bolao mnie w piersiach. Nie wiedziaam, czy wie, jak mam na imi, jak wygldam. Czy wiedziaa, e przetrzymuje j w tamtym miejscu
jej wasny m? Powiedz, jaka ona jest.
- Podobna do ciebie. agodna, ale silna.
Nauczya mnie sztuki

117/994

przetrwania. - Przechyli gow na bok i


baczniej mi si przyjrza.
Nadal trzyma mnie za rk. Kciukiem kreli
kka na mojej
doni. Po plecach przeszy mi dreszcze. -Masz
takie same donie.
- Czy ona... - Poczuam cisk w gardle. - Czy
ona potrafi robi
to, co ty?
Pokrci gow.
- Ona potrafi stawa si kim innym.
- Stawa si kim innym? - Spytaam
zaciekawiona.
- Zmienia wygld. Czasami dziaaem z ni
w jednym

118/994

zespole. Ona przeobraaa si w znajom


namierzonej osoby i
prowadzia j do miejsca, w ktrym ja
wymierzaem kar.
Wstaam i odeszam na bok. Nie chciaam,
aby Kale - ani nikt
inny - widzia ciekajce mi po policzkach
zy.
- Jak on mg jej co takiego zrobi? Jak
mnie mg to zrobi?
- Krciam gow, mwiam niespokojnym
gosem. Zapomnij o
paczu, skup si na zoci. - Jak mg j
zamkn i powiedzie mi,
e nie yje? Cay czas tam bya?

119/994

Kale nie odpowiedzia. Odwrciam si i


zobaczyam, e z
fascynacj patrzy w niebo.
- Kiedy Sue opowiadaa mi o wiecie na
zewntrz. Pn
noc, gdy nie przychodzi sen, opowiadaa mi
o rzeczach, ktrych
nigdy nie widziaem, o ludziach, ktrych nigdy nie poznaem.
Czasami w rodku nocy pakaa, gdy nikt nie
widzia. Ale ja j
syszaem. Zawsze wszystko sysz.
zy napyway coraz bardziej. Byoby mi
atwiej. Przez cay
ten czas mama bya dla mnie kim w rodzaju
ducha. Tworem

120/994

wyobrani bez wasnego gosu ani ciaa.


Jake trudno musiao jej
si y z myl, e ja tu jestem. I mieszkam z
czowiekiem, ktry
zamkn j jak zwierz.
- Kiedy, cakiem niedawno, zapytaem j,
dlaczego nie wrci
do zewntrznego wiata, skoro uwaa go za
tak cudowny.
Dlaczego nie wrci do swojego dziecka?
-1 co powiedziaa?
Opuci rce i odwrci si w stron boiska.
W wietle
ksiyca wida byo sarenk z dwiema modymi. Kale

121/994

obserwowa je chwil jak zahipnotyzowany.


- Mwili, e nic nam nie zrobi, jeli
zechcemy odej. Tylko
e zwyczajni ludzie nas nie rozumiej. Sue
twierdzi, e to
kamstwo. Uwaa, e jestemy winiami, a
Denazen nigdy nie
pozwoli nam odej. - Zacisn pici, zacz
mwi
smutniejszym gosem: - Denazen byo moim
domem od zawsze.
Niczego wicej nie znaem. Ani zewntrznego
wiata, ani
zamieszkujcych go ludzi. Ale znaem znaczenie sowa
wizie".

122/994

Mwi ponuro. Miaam ochot go obj.


Stanowilimy
wietn par. Kade z nas wiat skrzywdzi.
- Dlatego uciekasz? Pokrci gow.
- Nie planowaem tego. Po rozmowie z Sue
zaczem si
zastanawia.
Zadawa
sobie
Wizie. Jedno sowo, ktre

pytania.

wszystko zmienia. Zaczem baczniej przyglda si rnym


rzeczom. Wczoraj
Zaczo si jak ze

otrzymaem

wszystkimi poprzednimi.
sonalia osoby wzitej na

zadanie.

Dostaem

per-

cel i zostaem podwieziony do miejsca jej pobytu. Byem

123/994

eskortowany przed prac i po niej. Miaem


wykona zadanie i
wrci. adnych pyta.
- Wic co si stao?
Znw si do mnie odwrci, mia napite
minie szczki.
- Gdy wszedem do domu, ona bya sama.
Spaa w ku.
Pocztkowo poczuem
gldaa inaczej, ni si

zmieszanie.

Wy-

spodziewaem. Zawahaem si. Musiao to


trwa zbyt dugo, bo
wysali kogo na potwierdzenie, e chodzi o
ni. Gdy tamten
potwierdzi, uciekem.

124/994

- Dlaczego si powstrzymae? Zacisn powieki i pokrci


gow.
- Bya jeszcze dzieckiem,
Siedem albo osiem lat.

bezbronnym.

- Otworzy oczy. - Niewinnym. W takim


wieku nie mona
popeni zbrodni zasugujcej na kar.
- Jezu.
- Uciekem. A potem spotkaem ciebie. Spojrza w bok. Kiedy Sue mi mwia, e jeli kiedykolwiek
znajd si w
zewntrznym wiecie i nie bd mia dokd
pj, powinienem

125/994

zwrci si do niwiarza.
- niwiarza?
- Tak. Powiedziaa, e on bdzie mg mi
pomc.
- A kto to jest? Jak miaby pomc? Kale
wzruszy ramionami.
- Wiem tylko, e jest taki ja my. Jak ja i Sue.
Jest Szstk.
Powiedziaa te, e jest obdarzony moc.
Ju chciaam zapyta, czy ma jakie dalsze
plany ni tylko
ucieczka od Denazen, lecz wanie w tej
chwili w tylnej kieszeni
rozleg si przenikliwy dwik. Kale spity
zrobi krok w ty.

126/994

- W porzdku. To tylko moja komrka. Wycignam j,


spodziewajc si, e wywieli si numer ojca.
- Brandt?
- Dez? Gdzie ty si, do diaba, podziewasz?
Jest trzecia nad
ranem! Wanie dzwoni twj tata. Powiedzia, e wybiega z
domu z jakim niebezpiecznym gociem.
Martwi si o ciebie.
- Brandt. - Odchrzknam. - On wcale si o
mnie nie martwi.
Uwierz mi. - Zupenie nie podobao mi si
wciganie
do tego mojego kuzyna, ale potrzebowalimy
pomocy. -

127/994

Suchaj, mam do ciebie ogromn prob.


Moemy spotka si
jutro w poudnie?
Przynie jakie swoje

Na

Cmentarzysku?

ciuchy. Najlepiej z dugim rkawem. I rkawiczki. I jeszcze co


dla mnie na przebranie. Jestem brudna.
Nastpia chwila ciszy.
- Dez, przeraasz mnie. O co chodzi, u diaba? Dlaczego po
prostu nie wrcisz do domu?
- Nie mog
milczenia.

powiedzie.

Znw

chwila

-Nic ci nie jest? Gdzie jeste? Jeste sama?


He mona mu

128/994

powiedzie? Czy taka firma jak Denazen


moe wytropi
komrk?
- Wszystko w porzdku - odpowiedziaam w
kocu. Chciaam
doda na razie, ale wiedziaam, e to go tylko
zaniepokoi. - Nie
jestem sama. Ale nie mog ci powiedzie,
gdzie. Przynajmniej
teraz.
- Okej - odpar ostronie. - Potrzebujesz
jeszcze czego?
Zastanowiam si sekund i doszam do
wniosku, e umieram
z godu. Spotkaam Kale'a w drodze powrotnej z imprezy. Na

129/994

imprez oczywicie nie zabraam portfela.


Nie miaam wic
pienidzy. Brak pienidzy to brak jedzenia. Na pewno wody. I
jeszcze moe czego na zb. I jeli miaby
par groszy. Oddam
wszyciuteko.
- W porzo. A do tej pory dasz sobie rad?
- Bd musiaa. - Westchnam. Do rana
bdziemy w
kryjwce. Przez par godzin uda nam si pozosta niezauwaonymi.
Tylko czy na pewno? Dom Curda by blisko,
ale pomidzy

130/994

moim a jego te stay jeszcze setki innych.


Curd nigdy
u mnie nie by i tata go nie zna. Jakim cudem Denazen tak
szybko nas znaleli?
Zacisnam palce na komrce. A niech to...
GPS. Co za gupek
ze mnie.
- Nie prbuj do mnie dzwoni. Wyrzucam
telefon. A przede
wszystkim nikomu nie mw, e ze mn
rozmawiae. Ani
swojemu tacie, ani mojemu. - Nie czekajc
na odpowied,
nacisnam klawisz z czerwon suchawk. Nie do wiary, e to

131/994

robi - powiedziaam sobie. Spojrzaam na


telefon i po krtkiej
chwili wahania wyrzuciam go midzy drzewa. Rozbi si o pie
na kilka kawakw, ktre poleciay na ziemi.
- Chod, musimy
si std wydosta.
Przez reszt nocy i cz dnia staralimy si
siedzie cicho, co
wcale nie byo takie atwe. Kale usiowa
zachowywa
ostrono, ale dziwi si wszystkiemu, co
zobaczy. Od
deskorolki i jedzenia na wynos po ubrania
ludzi. W szczeglnoci

132/994

podoba mu si jeden strj, u dziewczt.


Krtkie spdniczki i buty
na szpilkach.
Przedpoudnie mino bez specjalnych incydentw. Nie
mielimy adnych nalotw ludzi z Denazen,
wic doszam do
wniosku, e rzeczywicie musieli ledzi nas
za porednictwem
komrki. Bez niej moglimy poczu si
swobodniej.
Przynajmniej przez chwil.
Cmentarzysko to w zasadzie stare zomowisko na skraju
miasteczka, gdzie czsto urzdzalimy imprezy. Zwykle kto

133/994

wasa si tam ju w cigu dnia. Jedni


unikali domowych
awantur, inni wagarowali - w czasie roku
szkolnego - jeszcze inni
krcili si tam po pracy. Raczej nigdy nie
byo pusto.
Przedostalimy si na tyy do dziury w pocie
i wemknlimy
do rodka. Wacicielem tego miejsca by
Brad Henshaw,
ktry zmar dwa lata temu i zomowisko znalazo si w stanie
zawieszenia. Plotka gosia, e jego crka,
chirurg plastyczna,
mieszka w miecie i gdy znajdzie czas,
przyjedzie uporzdkowa

134/994

sprawy po ojcu. A to oznaczao, e pki co


moemy robi tu, co
chcemy, i imprezowa do samego witu.
Staralimy si za bardzo
nie haasowa, w pobliu mieszkao niewielu
ludzi, nikomu nie
wadzilimy, wic gliny si nie czepiay.
Na tyach znajdowao si kilka starych, pocitych ciarwek,
ktre tworzyy co w rodzaju prowizorycznej
twierdzy. Zwykle
tam wanie byo miejsce spotka. Znajdowalimy si jakie trzy
metry od ogrodzenia, gdy co zwrcio moj
uwag.
Zatrzymaam si w p ruchu.

135/994

- Luzik - zawoa Brandt. Wyszed na soce


zza wraka
ciarwki. Ustawi deskorolk, przeczesa
rozwichrzone blond
wosy i skin gow. Mia na sobie te same
dinsy, co w nocy na
imprezie. Poznaam po plamie z atramentu
nad prawym kolanem
i duej dziurze na lewym. Wiele razy obiecywa, e je wyrzuci,
ale nie robi tego. Nie potrafi poj, jak
chopaki mog nosi
ciuchy dwa razy pod rzd bez prania. Ale
dobrze, e przynajmniej
zmieni podkoszulek. -To tylko ja.
Uciskaam go serdecznie.

136/994

- Dziki, e przyszede.
- Jak mgbym nie przyj. - Zrobi krok do
tyu i wytrzeszczy
oczy na widok Kale'a. - To ten niebezpieczny
kole ?
Kale patrzy na niego tym samym chodnym,
smutnym
wzrokiem, z jakim w nocy grozi, e mnie
zabije.
- Dla niej nie jestem niebezpieczny.
- Mj wujek uwaa, e jeste. Jak skrzywdzisz
moj kuzynk,
skopi ci tyek. O co tu chodzi? Jaki gang
was goni?
- Gang? Ty, Brandt, wiesz co? Lepiej ogldaj
troch mniej

137/994

telewizji. - Westchnam. - Wczoraj w nocy


spotkaam Kale'a,
jak wracaam z impry. Gonio go paru goci.
Brandt zaoy rce na piersi i trca stop
deskorolk. Nigdy
si z ni nie rozstawa, byli nierozczni.
Stanowia dla niego co
w rodzaju tarczy ochronnej.
- Okej, kumam...
- No to zabraam go do domu, eby zrobi na
zo ojcu. Ale
on zareagowa nie po mojej myli. Zna
Kale'a. I zna goci,
ktrzy go gonili.

138/994

Brandt nic nie odpowiedzia. Zrobi kilka


krokw do tyu i
stan przy ciarwce.
wycign fioletowy

Chwil

pniej

worek marynarski i brezentow torb. Rzuci


worek do Kale'a.
- Masz tam ciuchy - powiedzia. - I par
groszy, ktre udao mi
si wykrci. Spywaj z Dodge jak najszybciej
si da.
Kale podnis worek.
- A to dla ciebie - powiedzia Brandt, podajc
mi brezentow
torb. - Rano wlizgnem si do twojego
pokoju. Zamierzaem

139/994

zgarn troch twoich rzeczy i przy okazji


podrzuci ci do prania
par moich brudnych T-shirtw. Ale jak tam
dotarem,
usyszaem jakie gosy.
- Jakie gosy?
- Nie widziaem, kto to jest. - Pokrci gow.
- Ale jestem
pewien, e syszaem sporo szitu.
W odku czuam lodowat gul.
- Co syszae?
- Twj tata to zy go. Naprawd zy. Syszaem, jak mwi
co o ukrywaniu cia. - Chwyci mnie za ramiona i potrzsn. -

140/994

Cia. Dez, syszysz? Martwych ludzi. Zwok!


Wspomina co, e
na starym miejscu jest ju peno. Mwi te o
tobie. eby ci
znale i sprowadzi. A potem odeszli.
Poczuam mdoci. Moe jednak co le zrozumia. Moe
chodzio o wyrzucanie jakich mieci. Ciaa
mogy oznacza...
Hm,
no
waciwie
niejednoznacznoci.

tu

nie

ma

- To wszystko? Brandt zawaha si.


- Nie. Po wyjciu twj ojciec nie zamkn
drzwi do swego
gabinetu. Nie miaem za wiele czasu, ale
udao mi si wyszpera

141/994

troch informacji. - Znw


deskorolk, przekrci j o sto

poruszy

osiemdziesit stopni i opar na niej nog.


- Co znalaze?
- Twj tata siedzi po uszy w jakim gwnie.
Jak si nazywa ta
firma prawnicza, w ktrej pracuje? Dnenazen? Dez, to adna
firma prawnicza. Zajmuj si czym zupenie
innym.
Wykorzystuj Szstki, czyli
niezwykymi zdolnociami,

ludzi

jako bro. Wynajmuj ich tym, ktrzy najwicej zapac.


Zdeprawowanym politykom, ludziom szukajcym zemsty, a

142/994

nawet mafii. Wykorzystuj ich jak killerw.


- Trudno mi uwierzy, e szukae informacji.
A jakby ci
nakryli?
Przybra szelmowsk min. Od leciutkiego
umiechu w
policzku zrobi mu si doek. Dziewczyny
wariuj na widok tego
umiechu. - Jeli chodzi o zdobywanie informacji, to nosa mam
po ojcu. Nie na darmo dzie w dzie lcz
nad gazetami, eby
powtrzy karier ojca. Wyawianie
wartociowych informacji z caego tego szumu wymaga

143/994

umiejtnoci.
Wujek Mark by dziennikarzem ledczym w
Parkview Daily
News". Potrafi dokopa si do najgbiej
zakamuflowanych
informacji. Pamitaam o tym, ale na razie
nie chciaam z tego
korzysta. Nie zamierzaam nikogo wciga
w swoje sprawy.
Chyba e nie bd mie wyboru.
- Nie dojdzie do tego - szepnam. - A co z
moj mam? Ona
yje. Znalaze co na jej temat?
- Twoja mama yje? - Brandt wytrzeszczy
oczy. - Skd taka

144/994

myl?
- yje - odezwa si stanowczo Kale. - Jest
wiziona przez
Denazen. Ja te byem ich winiem.
Brandt mia zdumion min i otwarte usta.
- A co ze niwiarzem? Znalaze co o nim?
- Nie, ale nie miaem za wiele czasu. Waciwie tylko
przerzuciem papiery na biurku. Po tym, co
usyszaem, twj tata
jest ostatni osob, z ktr chciabym mie
do czynienia. Westchn. - Powinnimy pj do mnie.
Pogadamy z moim
ojcem. On wymyli, co robi.

145/994

-Nie da rady... Kale jest... hm... troch inny.


Brandt zaoy rce na piersi. Przenis ciar
na praw stop,
a lew postawi na deskorolce. Porusza ni
do przodu i do tyu.
- Zupenie inny.
- Kale jest tu bardzo wany. Naley do
Szstek. Nie mog
pozwoli, aby tata go znalaz.
- Dez, to nie zabawa.
Dlaczego wszyscy, do cholery, uwaaj, e ja
tak myl.
- Wiem!
- To przerasta i mnie, i ciebie. To co wicej
ni zagra ojcu na

146/994

nosie. Dopiero poznaa


Dlaczego pakujesz si w

tego

gocia.

kopoty z powodu obcego czowieka?


- Po pierwsze dlatego, e wie o Denazen i o
mojej mamie.
Bd potrzebowaa pomocy z kadej strony,
eby j stamtd
wydosta. - Zrobiam krok do przodu. - Po
drugie by wiziony w
Denazen. Wykorzystywali go do zabijania
ludzi.
Brandt poblad.
- Zabijania ludzi? - powtrzy.
- Moja skra powoduje mier kadego, kto
jej dotyka

147/994

-potwierdzi moje sowa Kale i wzi mnie za


rk.
Brandt patrzy przeraony. Pod stop nadal
mia deskorolk.
- To dlaczego ciebie dotyka? Ciebie moe?
- Ja najwyraniej jestem odporna.
- Taaa, pewnie pomyl, e jeste jedn z
nich.
- Innych Szstek te nie mog dotyka - powiedzia gosem
penym blu Kale. - Prbowalimy. I to nie
raz. Zabijaem
wszystkich. Kadego po kolei, przy wszystkich podejciach.
Brandt obrci si wok siebie i posa
Kale'owi mier-

148/994

cionone spojrzenie.
- Spadaj, idioto!
- Nie zostawi go - oznajmiam.
- Dez, to gupota - podnis gos. Po jego
minie widziaam
jednak, e nie liczy na moj zmian zdania. Chodmy do domu i
pomylimy, co z tym zrobi.
- Nie mog. Musz to wszystko rozgry.
Wyj z kieszeni dugopis. Wzi mnie za rk
i zacz pisa
na wntrzu mojej doni.
- Id tam i zapytaj o Mish Vaugh. Ale ostronie. Nie wiem,

149/994

kim ona jest, ani czym si zajmuje. Niemniej


jednak jej nazwisko
widniao na licie gwnych
likwidacji. By moe ona

celw

do

bdzie moga jako pomc. I uwaaj na


siebie, Dez. Nie chc
stawia wszystkich
ratowa ci tyek.

na

Cay Brandt. Zawsze


Przytuliam go i

baczno,
o

mnie

eby
myli.

odwrciam si do Kale'a.
- Powinnimy std spada. Zobaczymy, czy
damy rad
dowiedzie si o tym miejscu. Ale bd
ostrony.
Pokiwa gow i cofn si o krok.

150/994

Bylimy w poowie drogi do wyjcia, gdy


Brandt zakl.
- Kurde, czekaj... Musz ci co powiedzie.
Jestem... W oddali
rozleg si krzyk.
Rozbieglimy si na boki. Cokolwiek Brandt
chcia
powiedzie, musiao poczeka.
5
Dotarlimy z Kalem bezpiecznie do miasteczka. Wydawao
nam si, e tam na Cmentarzysku to nie bya
Denazen, ale dalsze
dociekania nie miay . Z kad minut robio
si coraz gorcej, a

151/994

im wicej wiedziaam, tym bardziej mnie


ciekawio, do czego
posunie si mj ojciec, eby dorwa Kale'a. I
co mie by zrobi.
Brandt da mi adres starego hotelu znajdujcego si jakie pi
przecznic od Cmentarzyska. Gdy tam dotarlimy, zbliaa si
szesnasta i padaam z ng. Zwykle przy
maych dawkach snu
wietnie sobie radz, ale przez ostatni dob
przeszam
prawdziwe pieko. Zza recepcyjnego kontuaru sztucznym
umiechem powitaa nas nieco przesadnie
uper-fumowana tga

152/994

brunetka.
- Przykro mi, ale nie wynajmujemy pokoi
nieletnim.
-Zmierzya nas wzrokiem. Potem jeszcze raz.
Odprawia nas
skinieniem gowy i wrcia do lektury
czasopisma.
- Nie jestemy tu po to, aby wynaj pokj. Podeszam bliej
i pochyliam si nad kontuarem. - Szukamy
Mishy Vaugn.
- Skarpetki masz w praniu? - zapytaa recepcjonistka. Wstaa,
wygadzia spdnic i
Czekaa na odpowied.

bordow

bluzk.

153/994

Patrzyam na ni zdezorientowana. Odpowiedzi udzieli Kale.


- Nie nosz skarpetek. - Spojrza w d na
poyczone
tim-berlandy, na jego twarzy malowao si
zmartwienie. - Czy to
jaki problem?
Recepcjonistka zaniemwia. Najwyraniej
nie spodziewaa
si takiej odpowiedzi. Moe naleaa do osb
brzydzcych si
bosymi stopami. Albo miaa lk przed zarazkami. Tak czy inaczej
skarpetki stanowiy dla niej wan rzecz.
- Prosz zaczeka. - Znikna za recepcyjnymi
drzwiami. Kale

154/994

obserwowa j z wyranym zaciekawieniem.


- Co to za miejsce?
- Hotel. Ludzie przychodz tutaj spa.
- Spa? A tak tu cicho. - Zdezorientowany
odwrci si od
kontuaru i podszed do stolika. Wzi jedno z
lecych tam
czasopism i zacz je wertowa.
Podeszam
usiadam.

do

sofy

niedaleko

niego

- A w Denazen nie jest cicho?


- Cicho... - powtrzy i zacz mitosi rbek
poyczonego
zielonego T-shirta. Po chwili pokrci gow.
- Nie, raczej nigdy

155/994

nie jest cicho.


Niczego nie wyjania, a ja nie dopytywaam.
Nie chciaam
wiedzie. To, co mj ojciec robi z tymi
ludmi, z moj mam, z
Kalem, to zbrodnia. Zostali uwizieni poza
realnym wiatem i
poddano ich praniu mzgu, przekonujc, e
lo dla ich wasnego
bezpieczestwa. Kale cae ycie mieszka w
niewoli. Jak zwierz.
Obserwowanie, jak siedzi
przeglda czasopisma i co
chwila rzuca okiem w
przyprawiao mnie o bl w
piersiach.

przede
stron

mn,
drzwi,

156/994

Moj hutawk emocjonaln przerwao trzanicie drzwi. Ze


zmczenia i przewraliwienia zerwaam si
na rwne nogi. Kale
w mgnieniu oka przyj postaw gotowoci. Z
uniesionymi
rkami i rozstawionymi nogami wyglda,
jakby chcia stawi
czoo caemu wiatu. Waciwie sprawia imponujce wraenie.
Nie wiem, czy na jego miejscu przeszabym
przez to wszystko
tak gadko.
Za recepcyjnym kontuarem pojawia si
kobieta z ewidentnie

157/994

sztucznym umiechem. Bez makijau, jasne


wosy zwizane w
kitk na czubku gowy. nienobia bluzk
miaa starannie
wpuszczon w dinsy. Zgrabna z niej laska.
Kale sta nieruchomo.
- Pani jest Mish Vaugn? - zapyta.
Kobieta wysza zza kontuaru i wycigna do
niego rk.
-Nazywam si...
Zrobi krok do tyu, potkn si o stolik i
przewrci na sof.
Zaskoczona kobieta staa z wycignit rk.
Przestaa si
umiecha.

158/994

- Co si stao? - zapytaa. Wstaam i


podaam jej do.
- Nazywam si Dez, a to jest Kale. Pilnie
szukamy Mishy
Vaugn.
- Syszaam. - Przez chwil przygldaa mi
si, a pniej
przeniosa wzrok na Kale'a, ktry wanie
wstawa na nogi. - Co
mu jest?
Kale rozglda si na boki i po chwili znalaz
to, czego szuka.
Zdecydowanym krokiem
drzewka rosncego w

podszed

do

doniczce z boku sali. Wystarczyo jedno


dotknicie palcem licia.

159/994

Po kilku sekundach li usech i si rozpad.


To samo zjawisko
przenioso si na pozostae. Poky, pomarszczyy si i po kolei
spaday, tworzc na pododze stosik pyu.
Kobieta
gow.

zdecydowanym

ruchem

skina

- Dzikuj za refleks. - Wzrokiem wskazaa


drzwi. -Chodcie
ze mn.
Weszlimy za kontuar, minlimy drzwi i
dotarlimy do
windy. Kobieta wesza do rodka i kiwna na
nas. Kale si
zawaha. Popatrzy na ni i zrobi krok w ty.

160/994

- Nie ma tu schodw? Kobieta nie krya


zdumienia.
- S, jak najbardziej, ale jedziemy na...
- To pjd schodami.
Spojrzaa na mnie w poszukiwaniu pomocy,
ale ja tylko
wzruszyam ramionami i wysiadam z windy.
Dziesi minut
pniej Sira, bo tak si przedstawia kobieta,
zatrzymaa si przy
drzwiach na czwartym pitrze i wycigna
klucze.
- Poczekajcie tutaj. Wkrtce kto do was
przyjdzie.
Otworzya drzwi, przytrzymaa, a gdy weszlimy do rodka,

161/994

zamkna je za nami. Syszaam z korytarza


nikncy odgos jej
krokw na pododze pokrytej linoleum.
Kale popatrzy na dwa pojedyncze ka stojce porodku
pokoju. Ostronie podszed do pierwszego,
przyklkn i zajrza
pod spd. Zadowolony z ogldzin przeszed
do drugiego.
- Co ty wyprawiasz?
- Sprawdzam, co jest pod kami.
- Widz. - Przewrciam oczami. - Tylko po
co? Wsta i z
powan min powiedzia:

162/994

- Bo gdybym chcia kogo zabi, to wanie


tam przede
wszystkim prbowabym si ukry.
Ton jego gosu przyprawi mnie o gsi
skrk. Zupenie
jakby chcia mnie poinformowa, e zgodnie
z prognoz ma
pada deszcz.
Usiad i skin gow na okno.
- Opowiedz mi o swoim yciu. Opowiedz mi,
jak tam si yje.
- Duo by opowiada. W sumie to jest
przechlapane. Kiepskie
oceny, same kopoty. - Rozemiaam si i usiadam obok niego. -

163/994

Kurde, ojciec pewnie wiele razy zastanawia


si, czy nie ukara
mnie przy twojej pomocy.
Kale pochyli si, pooy palec na mj
policzek i przesun na
brod.
- Jeste dobrym czowiekiem.
- Ty te - szepnam. A potem odruchowo
podjam decyzj,
eby leciutko pocaowa go w policzek.
Usiad sztywno, wybauszy oczy i koniuszkiem palca
przesun po policzku.
- Co to byo? Zaczerwieniam si.

164/994

- Pocaunek.
- To tak czu pocaunek?
- No, w zasadzie tak. Chocia s rne
rodzaje...
- Poka. -Co?
- Poka te inne rodzaje.
- Chcesz, ebym ci pocaowaa?
Skin gow, rce zacisn na brzegu ka.
- Co nie tak?
- Ja... - Nie
Zbaraniaam.

wiedziaam,

co

robi.

Kale siedzia obok mnie, zaskoczony i peen


nadziei. Kogo

165/994

chciaam nabra? Go by super. Pocaowanie go raczej nie


byoby aktem miosierdzia.
Pochyliam si. Krew pulsowaa mi jak subwoofer* w dipie
Brandta. Moje usta od jego ust dzieliy centymetry, czyy si
nasze oddechy. Nagle od strony drzwi dolecia haas. Podskoczylimy, a do rodka wesza drobna,
ruda kobieta. To si
nazywa wyczucie czasu!
- Domylam si, e wy jestecie Dez i Kale.
Przytaknlimy,
kiwajc gowami.

166/994

- Dobrze. Nazywam si Misha Vaugn. Mog


wiedzie, kto
was do mnie przysa?
- Mj kuzyn - odezwaam si i wstaam. Kale
poszed w moje
lady. - Znalaz pani nazwisko... - wertujc
tajne dokumenty w
domowym gabinecie mojego ojca.
- W czym dokadnie mogabym wam pomc?
Zawahaam si.
Gdyby potrzebowaa pomocy, to znaczy,
ze byaby przeciwko mojemu ojcu. Ale czy
gdyby bya
przeciwko ojcu, to chciaaby mi pomaga?
Mnie i Kale'owi?

167/994

Mogaby uzna, e urzdzamy zasadzk. Ja


bym pewnie (ak
pomylaa.
- Potrzebujemy pomocy i nie wiemy, do kogo
moglibymy si
zwrci. - Wziam gboki oddech. - Bd
szczera. Nazywam
si Deznee Cross. Jestem crk Marshalla
Crossa. Zna go pani? Wstrzymaam oddech i czekaam, a nas
wykopie. Nie wykopaa.
* Subwoofer (gonik niskotonowy) - dodatkowy gonik
sucy do odtwarzania dwikw o bardzo
maych
czstotliwociach, (przyp. red.)

168/994

- Znam Marshalla Crossa - powiedziaa z


wyranie
wyczuwan niechci. Prosz, kolejna fanka.
- Mwcie dalej.
- Wczoraj Kale uciek Denazen. Przez
przypadek spotka
mnie, a ja pomogam mu w ucieczce. Nic nie
wiedziaam ani o
swoim tacie, ani o Denazen. Zabraam Kale'a
do domu, ale wrci
ojciec.
Misha uniosa brwi.
- Pewnie by zaskoczony.
- Zaatakowa Kale'a i ucieklimy.

169/994

- Podejd tutaj. - Misha bya drobn kobiet,


ale wygldaa
gronie. Nieatwo mnie nastraszy, zwykle to
ja przejmuj
inicjatyw, lecz ona mnie niepokoia. - Wycignij rce.
Wykonaam polecenie.
zamkna oczy.

Zapaa

mnie

- Pomoga mu uciec - mwia z zamknitymi


oczami.
Chciaam zauway, e ju o tym wspominalimy, ale daam
sobie na wstrzymanie. Po duszej chwili
ciszy otworzya oczy i
wypucia moje rce. - Korporacja Denazen
wykorzystuje takich

170/994

ludzi jak Kale i ja do wasnych celw. Odbieraj dzieci rodzinom


i robi im pranie mzgu. - Popatrzya na
Kale'a ze wspczuciem.
- Robi wszystko, aby pozbawi ich sumienia
i czowieczestwa.
Niektrym nie udaje si przey ich metod. A
ci, ktrym si
udaje, pozostaj w niewoli i... s zmuszani do
wykonywania
polece Denazen. Jeli to si nie sprawdza,
s eliminowani.
- Jak byem modszy - Kale odezwa si
szeptem tak delikatnym jak obok dymu wiszcy w powietrzu
- Sue poradzia mi

171/994

robi, co ka. Powiedziaa, e musz by


posuszny. Albo bd
wypenia ich polecenia, albo zrobi mi krzywd. - Podcign
rkaw i pokaza brzydk blizn. - Pakaa, gdy
mnie krzywdzili.
Nienawidziem jej paczu.
Poczuam bl w odku, cisno mnie w
gardle. Co oni mu,
do diaba, robili? Co jej robili? Czas na
odpowiedzi.
- Kim oni s? - zapytaam. - Jaka agencja
rzdowa czy co?
Misha zmarszczya czoo.
- Owszem, podejrzewamy, e rzd ma z tym
co wsplnego,

172/994

ale wiemy niewiele.


- A niwiarz? - zapytaam. - Moja mama
poradzia Kale'owi,
eby poszuka kogo, kto si tak nazywa, bo
on moe pomc.
Potrafisz co o nim powiedzie?
Misha pokrcia gow.
- Syszaam o nim, ale nie wiem, gdzie go
znale. Plotka
gosi, e stanowi
Denazen. Tylko jemu

najgroniejsz

bro

udao si uciec i przey. - Spojrzaa na


Kale'a i umiechna si.
- A do teraz.

173/994

Zaczynaam rozumie, e ucieczka tego niwiarza to nie byle


co. Jeli udaoby si go znale, pomgby mi
wydosta mam.
By moe nawet stanowi jedyn szans na jej
ocalenie.
- Kto wie, gdzie go szuka?
- Gboko si zakamuflowa - powiedziaa ze
zmarszczonym
czoem. - Co jaki czas syszy si plotki, e
widziano go to tu, to
tam, w caym kraju. Ale nikt nie wie, gdzie on
jest.
- adna to dla nas korzy. - Plotki niczego
nie daj. Na razie

174/994

niwiarz to jeszcze jedna legenda stworzona


po to, eby Szstki
jady warzywa i czuy si bezpiecznie.
Misha pochylia si i otworzya szuflad
nocnego stolika.
Wycigna piro i papier. Napisaa co i
udara kartk. -Idcie
pod ten adres i porozmawiajcie z Colem
Osterem.
Moe on wam udzieli jakich informacji.
Moecie tu zosta na
noc, ale o wicie musicie zmyka. Przebywanie tutaj jest dla
ciebie zbyt niebezpieczne, Deznee Cross.
Skinam gow, podzikowaam i usiadam z
powrotem na

175/994

ku.
Misha odesza do drzwi. W ostatniej chwili
odwrcia si na
picie i zmierzya Kale'a surowym wzrokiem.
Poniewa
natura
niebezpiecznym darem,

obdarzya

ci

lepiej, eby nie wychodzi z tego pokoju ca


noc. Nie chc, eby
moim gociom staa si krzywda.
Kale przytakn i obserwowa jej wyjcie.
Zaraz po
zamkniciu drzwi usiad obok mnie. Przez
moje dinsy emanowao ciepo w miejscu, w ktrym pooy
rk.

176/994

- Okej - powiedzia.
- Co okej?
- Posza.
Spojrzaam na drzwi.
- Tak, posza. - Wiedziaam, do czego zmierza
i z jakich
powodw czuam si zdenerwowana. Znw
odmiana. Zwykle to
ja wywouj zdenerwowanie u chopakw.
Nie byam pewna, czy
podoba mi si to przestawienie. Jak liczysz,
e chopak zauway
twoje nowe buty albo zabjcze dinsy, albo
wrcz zapamita

177/994

twoje imi, to - cholera -oczekujesz za wiele.


A jeli masz go
pocaowa? Do tego jest pierwszy.
- To byo mie. - Z umiechem dotkn mojego policzka.
Wstrzymaam
pocigajcy...

oddech.

Boe,

ale

on

- Naprawd?
Entuzjastycznie skin gow. -Aco z tymi
innymi rodzajami?
Jego umiech by zaraliwy. Zmieniam
pozycj na ku,
siedziaam teraz twarz naprzeciw niego. On
zrobi to samo.
Wzi moj do i pooy sobie na piersiach,
tu obok serca.

178/994

- Dlaczego, gdy jestemy blisko siebie, szybciej bije mi serce?


Jak to si dzieje?
Czuam pod palcami, e jego serce bije w rytmie mojego.
Umiechnam si.
- Ze zdenerwowania, podniecenia, strachu.
- Zdenerwowania?
- Tak, zupenie, jakby o co si martwi. To
zdenerwowanie.
- Wiem, co to znaczy zdenerwowanie. - Zdj
swoj do z
mojej i pooy j na moim
Prbowaam nie myle, czego

sercu.

179/994

dotykaj jego palce. - Ty masz to samo.


Jeste zdenerwowana?
- Tak, chyba troch tak.
Nadal trzyma rk w tym samym miejscu,
patrzy mi prosto w
oczy.
- Z mojego powodu?
- Tak - powiedziaam. - To znaczy nie... To
skomplikowane.
Odchyli gow. Mia skwaszon min.
- Nie lubi sowa
Rozemiaam si.
- Nikt nie lubi. Mwi ci.
- Boisz si mnie?

skomplikowane".

180/994

Umiech zamar na moich ustach. Co mu


powiedzie? Tak,
boj si. Waciwie nawet bardzo. Ale nie z
tego powodu, ktry
on ma na myli. Odsunam jego rk i
ujam go
pod brod. Ostatni
powietrze, aby odgoni

raz

wcignam

motylki w brzuchu, i zbliyam usta do jego


ust.
Nasze wargi si zetkny. Mikkie, ciepe.
Czuam, e Kale
sztywnieje. To nie bya zwyczajna reakcja.
Przesunam rce po
jego twarzy, wsunam mu palce we wosy.
Poniewa nadal si

181/994

nie rusza, odchyliam si, eby mu si


przyjrze. Rce mia
opuszczone wzdu tuowia. Od ciskania
krawdzi ka
zbielay mu kykcie. Gboko oddycha, a
pniej spojrza w d
na siebie, wzi moj rk i znw przyoy j
sobie do piersi.
- Teraz nawet szybciej.
Ju by mj. Pochyliam si ponownie i nie
przestawaam
caowa, a si rozluni. Z westchnieniem
zadowolenia chwyci
mnie w talii i przysun do siebie. Po chwili
trwajcej chyba
wieczno odsunam si i umiechnam.

182/994

- Naprawd powinnimy si troch przespa


- szepnam. Kale
zmarszczy brwi.
-Nie jestem zmczony. - Przesun palec po
mojej dolnej
wardze. - Chciabym zrobi to jeszcze raz.
Prosz. Zachichotaam
i wylizgnam mu si z obj.
- Pod wieloma wzgldami jeste normalniejszy ode mnie.
- Jeszcze nigdy czego takiego nie przeywaem. Za kadym
razem tak jest? - Pooy si na plecach i - nie
zdejmujc kozakw
- wyprostowa nogi.

183/994

- Chyba musi by odpowiednia osoba. - Zdjam teniswki i


wsunam si pod kodr na drugim ku.
Tani hotelowy pled
nieprzyjemnie ociera mi skr. Zamknam
oczy i prbowaam
sobie wyobrazi, e to puszysta, mikko
powleczona kodra w
domu. Poduszka bya twarda, czuo si to
nawet wtedy, gdy pod
ni leaa druga. Worek marynarski
od Brandta by wielkoci mniej wicej
poduszki i mogam
uy go jako trzeciej. Ale to pewnie i tak nic
by nie dao, a nie
chciaam ryzykowa blu gowy.

184/994

- A jak ty to odebraa?
Przewrciam si na drugi bok i zgasiam
wiato. Na parking
wjecha jaki samochd. Przez otwr pomidzy zasonami
wlecia blask reflektorw. Na cianie zamajaczyy wietliste
wzorki.
- Ja... Jako inaczej - przyznaam po
namyle. Usyszaam
pomruk zadowolenia i z umiechem na
ustach
pogryam si we nie.
6

185/994

Zgodnie z obietnic opucilimy hotel o


wicie. Ta sama
kobieta, ktra penia dyur poprzedniego
wieczoru, obdarzya
nas przesadnym umiechem i dzikowaa za
pobyt -zupenie,
jakbymy byli tu na wakacjach. A w chwili,
gdy otwieralimy
drzwi, powiedziaa,
wracali.

ebymy

nigdy

nie

Fajna gocinno.
W worku marynarskim, ktry Kale dosta od
Brandta na
Cmentarzysku, by jeden z jego niebieskich
podkoszulkw (na

186/994

szczcie ten z dugim rkawem), para skrzanych rkawiczek


oraz dwie zmiany ubra dla mnie. W tylnej
kieszeni swoich
dinsw znalazam czterdzieci dolcw. Nie
podobao mi si, e
w taki upa Kale bdzie nosi podkoszulek z
dugim rkawem i
rkawiczki, ale lepiej si poci ni nieumylnie wyrzdzi
krzywd niewinnej osobie.
Czekalimy pod wiat na autobus. Spnia
si jak zwykle.
- Suchaj... - Odchrzknam. - ...Wiem, e
trzeba odszuka

187/994

tego niwiarza, ale moe lepiej nie jecha do


miasta? - Na t myl
nogi zrobiy mi si jak z waty. Nie chciaam
si z nim rozstawa,
ale byabym najgorsz wini, gdybym chocia mu tego nie
zaproponowaa. Nigdy nie naleaam do osb
samolubnych. Nie
miaam prawa zatrzymywa go, skoro sam
potrafi da sobie
rad.
- Nie jecha do miasta?
- No tak... Uciec std. Daabym ci pienidze,
ile trzeba, i
mgby ucieka. Byby o krok przed
Denazen.

188/994

- A ty pojedziesz ze mn?
Zaczam si przechadza w t i z powrotem.
-Nie, skd. Wiem teraz, e moja mama yje i
nie mog jej
zostawi. Znajd tego niwiarza i namwi,
eby udzieli mi
pomocy.
Pokrci gow ze cignitymi brwiami.
- To po co mam wyjeda?
- eby by bezpiecznym. eby by jak najdalej. Odnosz
wraenie, e mieszkanie w tamtym miejscu
do przyjemnoci nie
naleao. Po co tam wraca?

189/994

Kale wzi mnie za rk. Z wraenia zapomniaam o


oddychaniu.
- Jeli mam mono udzielenia pomocy Sue
i zobaczenia, jak
odzyskuje wolno, to warto zaryzykowa.
Kade zakoczenie nerwowe w caym moim
organizmie
zareagowao radosnym mrowieniem. Pojawiy si dziwne,
skomplikowane emocje
odczuwaam gdzie w

takie,

ktre

rodku, a teraz wypyny na wierzch. Chciaam, eby mwi


dalej. Ale oczywicie wanie w tym momencie na przystanek

190/994

wtoczy si autobus.
Zapacilimy za bilet i zajlimy miejsca z
tyu. Kale nie by
zadowolony z wyjazdu. Wskaza nosem na
siedzc przed nami
kobiet:
- Dlaczego ona ma takie wosy?
Kobieta, mniej wicej
odwrcia si i posaa

trzydziestoletnia,

nam karcce spojrzenie. Daam Kale'owi


kuksaca w bok i
szepnam:
- To si nazywa dredy. Taka fryzura.
- miesznie pachn - powiedzia rwnie
gono, co na

191/994

pocztku.
Kobieta z dredami znw si odwrcia. Tym
razem chciaa
nam powiedzie, ebymy si odwalili. Zanim jednak si
odezwaa, przeprosiam:
- On jest z zagranicy. Pierwszy dzie w
Ameryce. Mrukna
co ostrego pod nosem i odwrcia si w
swoj
stron.
- Szybki kurs dobrych manier... - powiedziaam, pochylajc
si bliej Kale'a. - Nie wytyka ludziom
wygldu.

192/994

Zdezorientowany unis brwi. Przewrciam


oczami.
Wysiedlimy z autobusu mniej wicej trzy
przecznice od
adresu, ktry dostalimy
Zgralimy si idealnie. Na

od

Mishy.

tym krtkim odcinku Kale wkurzy ciarn,


mwic o niej
wielka, i zacz wypytywa mionikw
gotyku o ich niezwyky
makija. Gdybymy jechali
jeszcze dalej, doszoby do

autobusem

rkoczynw.
Na ulicy byo toczno. Niedawno zaczo si
lato, wic czuam

193/994

si swobodniej czu si w miejscach publicznych. Niemoliwe,


aby w obecnoci wszystkich tych ludzi tata
nasa na nas swoich
siepaczy.
nadziej.

Przynajmniej

tak

miaam

Po miniciu jednej przecznicy Kale wzi


mnie za rk.
Pocztkowo mylaam, e mu przeszkadzam
albo e chce mi na
co zwrci uwag, ale gdy na niego spojrzaam, strach cisn mi
gardo. Kale nie patrzy na mnie. By wyszkolony, aby bacznie
obserwowa ulice.

194/994

Czekaam pewien czas, a przestanie mi


ciska rk... Ale nic
z tego. Gdy zauway, e patrz na nasze
cinite donie, zrobi
zdziwion min.
- O co chodzi?
- Eee... nic... ja tylko... - czuam si jak idiotka. Nie powinnam
si jka, przecie umawiam si z chopakami, odkd
skoczyam trzynacie lat. Z ca pewnoci
nie podoba mi si
taki obrt spraw.
- Przecie tak mona, no nie? - Unis nasze
rce, mielimy

195/994

splecione palce. Skin na rozemian par


idc za rce. - Ludzie
tak robi.
- To troch bardziej skomplikowane.
- Tu wszystko wydaje si skomplikowane mrukn.
- To jest ycie. - Rozemiaam si. - A ycie
jest
skomplikowane.
- To dobrze? Pokiwaam gow.
- Dobrze.
Przez chwil wydawa si usatysfakcjonowany, a potem
troch mocniej cisn mi do.

196/994

- Wytumacz, co robi le. Z t rk.


Westchnam. Gdybym miaa rozmawia o
seksie ze swoim
rwienikiem, to chyba
Porwnania do koszykwki

bym

umara.

si nie sprawdzaj. A Kale pewnie nawet nie


wie, czym jest
koszykwka. - Ludzie trzymaj si za rce,
gdy si lubi.
Spojrza na nasze
niepewn min.

donie,

nadal

mia

- Pomoga mi, wic ci lubi. Ciekawe, czy


rodzice te maj
tak ciko.
- Nie, tu chodzi o inny rodzaj lubienia. Gdy
ludzie chc by

197/994

kim wicej ni tylko przyjacimi. I robi co


wicej ni tylko
trzyma si za rce.
- Wicej? Na przykad co?
Je-zu-chry-ste... Nie do wiary.
- Lubisz kogo, gdy dobrze czujesz si w jego
obecnoci, i
lubisz kogo, gdy on sprawia, e czujesz si
kim szczeglnym,
czujesz si szczliwy. Co tak jak caowanie.
Zabysy mu oczy.
- To zamiast trzyma ci za rk powinienem
ci pocaowa?
Moje serce udzielio jednoznacznej odpowiedzi: tak.

198/994

- le to wyjaniam. Ludzie cauj si, gdy ich


do siebie
cignie. Czuj si wtedy... mio.
- Ja lubi ci dotyka. Jest mi wtedy bardzo
przyjemnie. Umiechn si szeroko. - Ten pocaunek
wczoraj wieczorem by
bardzo przyjemny.
Westchnam i umiechnam si nieznacznie. Ta rozmowa
nie moga mie koca, czuam, e mzg mi
si przegrzewa. A
rozmowa o caowaniu plus bkitne oczy
Kale'a... Trzeba si
skoncentrowa!

199/994

- No, myl, e przyjemny. Zapewne dlatego,


e jestem jedyn
osob, ktrej moesz dotyka.
Przez dusz chwil nic nie mwi, a w
kocu rzek:
- Moliwe.
Nastpia we mnie jaka zmiana. Powiedziaam to, bo to
logiczny argument. Ale w gruncie rzeczy
chciaam, aby
przekonywa mnie, e si myl. Nie by to
jednak najlepszy
moment na zadurzenie si w chopaku.
Reszt drogi przeszlimy w milczeniu. Parkview to bardzo

200/994

adna okolica. Kilka razy byam tu na imprezach. Typowe


przedmiecie z ca mas wypielgnowanych
domw z
przystrzyonymi trawnikami i plastikowymi
figurkami zwierzt.
Im bliej adresu Cole'a Ostera, tym okolica
robia si bardziej
ponura. Domy zaniedbane, a nawet zrujnowane. Cole mieszka w
rozpadajcym si niebieskim budynku stojcym na kocu lepej
uliczki. Ulica nazywaa si Alej Ostatniej Szansy. Ani nazwa,
ani sam budynek nie napaway optymizmem.
Weszlimy po

201/994

skrzypicych schodach i zapukalimy do


drzwi. Po chwili
wychyli gow niski, ysy mczyzna zbliajcy si do
pidziesitki.
- Sucham.
- Czy pan Cole Oster?
- A kto pyta? - burkn.
- Ten adres podaa nam Misha Vaugn.
Szukamy niwiarza.
- Wypad std. - Zatrzasn nam drzwi przed
nosem.
Zapukaam ponownie, tym razem mocniej.
- Im duej tu stoimy, tym wiksze prawdopodobiestwo, e

202/994

dopadnie nas Denazen. Naprawd chciaby


pan, aby zoyli
wizyt w tych okolicach?
Ten argument go przekona. Po niecaej minucie zamek
szczkn i otworzyy si drzwi.
- Szybko, do rodka.
Gdy wchodzilimy, mamrota co, e w najbliszym czasie
bdzie musia powanie porozmawia z
Mish.
-Nie zapraszam was na adne posiadwy.
Lepiej si
streszczajcie.

203/994

Z przedpokoju zajrzaam do salonu. Ujrzaam sterty pude,


puszek po piwie i talerzy.
- Dzikujemy panu. - Odegnaam od siebie
kolejn brzczc
much. Moe si myliam, ale istniay spore
szanse, e odr w
domu Cole'a Ostera wystarczy, eby Denazen
Irzymaa si std z
daleka. - Oblenie tu.
- Przyszlicie mnie obraa?
- Gdzie znajdziemy niwiarza? - zapyta Kale.
- Od lat go nie widziaem. - Przemierzy
korytarz i wszed do

204/994

salonu. Wzi do rki kawaek podejrzanie


wygldajcego sera i
ugryz. Zebrao mi si na wymioty.
-Ale widzia go pan? - powiedziaam z
nadziej w gosie. Cole
zby mnie machniciem rki i wrci do
przedpokoju.
- Oczywicie, e widziaem. - Zawaha si. W kadym razie
rozmawiaem z nim.
- Rozmawia pan?
- Raczej pisaem do niego.
Pisa do niego? Jak do witego Mikoaja?
- Chod, Kale. Marnujemy czas. Ruszylimy
do wyjcia.

205/994

- Czekajcie - zawoa Cole. - Czego od niego


chcecie?
- Denazen przetrzymuje
Poniewa on jest

moj

podobno jedynym czowiekiem,


wydosta si stamtd i

mam.
ktry

przey, mam nadziej, e pomoe mi j


uwolni.
- Powiem, co wiem. Ale nie ma si co zapala.
Wiem niewiele.
- Wszystko moe nam pomc uchwyci trop powiedziaam,
rozgldajc si za czystym miejscem na
cianie, eby si oprze.
Nie znalazam. Ju nigdy nie powiem, e
Brandt to brudas.

206/994

- Ostatnio syszaem, e... - Przerwa w p


zdania. Popatrzy
na mnie, a pniej na Kale'a. Z jego twarzy
znikno
zakopotanie, a pojawio si przeraenie. Wybauszy oczy,
rozoy rce i powoli na rodku klatki piersiowej ukazaa si
jasnoczerwona plama.
niezrozumiaego

Wybekota

co

i osun si na kolana. Rzuciam si


podtrzyma go i
chwyciam za rami, zanim pad na podog.
- Alex...
- Musimy ucieka - odezwa si Kale. -Alex
Mo... - Cole

207/994

prbowa apa powietrze.


Kale prbowa podnie mnie z podogi, ale
stawiaam opr i
cignam za poplamiony T-shirt Cole'a z
napisem Metallica. Jaki Alex?
Zatrzsy nim konwulsje, dygota na caym
ciele. Pytko zapa
oddech.
-Alex Mojourn - jkn, zamkn oczy i upad
bezwadnie.
-Alex Mojourn? - powtrzyam, puszczajc
jego koszul. Kale
chwyci mnie i pocign w stron odlegych
o jakie cztery

208/994

metry drzwi. - Czy on powiedzia Alex


Mojourn!
Drzwi otworzyy si z hukiem. Kawaki
drewna rozprysy si
na wszystkie strony. Do rodka wpadli
siepacze Denazen
uzbrojeni w pistolety usypiajce.
- Padnij - krzykn Kale i wszystko zwolnio.
Obj mnie rk w talii i odcign od frontowych drzwi.
Zrobilimy krok. W pokoju przed nami
doszo do eksplozji i
zapanowa chaos. Co na nas poleciao. Kale
trzyma mnie za
plecy, czuam jego rk na krgosupie. W
jego dotyku nie byo

209/994

napicia. Zupenie, jakby unosi pirko.


Jednym zdecydowanym
pchniciem posa
Poczuam, jak jaki

mnie

na

podog.

przedmiot - ta cholerna lotka - przelatuje mi


nad gow. Ale nic
mi nie zrobia. Przetoczyam si po pododze
i przylgnam do
ciany. Z rk wysun mi si worek marynarski. A przecie w
ostatecznoci mona by broni si nim przed
lotkami.
Siepacze byli przy drzwiach. Podobni jak w
domu Curda,
lylko liczniejsi. Z przodu widziaam ich co
najmniej piciu,

210/994

do tyu baam si oglda. Takie sytuacje


widuje si w kinie, a
nie w realnym yciu.
Ubrani byli w kombinezony ochronne, mieli
nad nami przewag.
- Mamy przechlapane - szepnam. Z prawej
strony znajdowa
si niewielki pokj prowadzcy na korytarz,
na kocu widziaam
zamknite drzwi. Nie wiedziaam, dokd
prowadz ani czy s
zamknite na klucz, ani czy dotrzemy do
nich, zanim nas
dopadn. Bylimy w potrzasku.

211/994

Jeden z napastnikw wysun si przed


reszt. Kale wyda z
siebie niski, gardowy dwik i sign po
worek z podogi.
Chwyci mnie za rk i krok po kroku
wycofywalimy si do
bocznego pokoju. Najwidoczniej te zauway
te drzwi, bo
zmierzalimy w ich kierunku.
W mgnieniu oka Kale otworzy je i szarpn
mnie za rk.
Jednym ruchem zatrzasn drzwi, zaryglowa
i pobieglimy pod
gr
po
nieowietlonych
Zyskiwalimy kilka cennych

schodach.

212/994

sekund, ale nie udziam si, e zamknite


drzwi powstrzymaj
tamtych ludzi zbyt dugo.
W pewnej chwili potknam si, straciam
rwnowag i
signam rk do porczy. Jej fragment
oderwa si, spad na
podog i z trzaskiem zlecia po schodach.
Chciaam go podnie,
ale Kale chwyci mnie za rk i pocign do
gry.
Po dotarciu na szczyt mielimy do wybor u
jedne albo drugie
drzwi. Kale si nie waha. Ostro skrci w
prawo i wszed do

213/994

rodka. Po zaledwie
bezruchu podszed do

trzech

sekundach

okna, sprbowa je otworzy, a potem kopniciem stuk szyb.


Z dou doleciay nas haasy. Nasi napastnicy
sforsowali drzwi.
Ruszyam prosto do okna, ale Kale mnie
powstrzyma.
Przycisn palec do ust i pocign mnie do
szafy znajdujcej si
po drugiej stronie pomieszczenia. Wlizgnlimy si do rodka,
po cichu zamknlimy drzwi i niemal w
nastpnej sekundzie
usyszelimy kroki na schodach. Po chwili
byli w pokoju.

214/994

- Posa ludzi na zewntrz, i to migiem! krzykn jeden z


nich. Znw tupot stp, a po nim cisza.
Baam si drgn, eby nie otworzy drzwi.
Czuam pulsowanie w uszach i ogarna mnie fala paniki. Tak czy inaczej
musielimy trwa w kompletnym bezruchu.
Zaczam si
rozlunia po kilku minutach. Kale pochyli
si, poprawi mi
wosy i potar policzkiem o mj policzek. Ale
nie jak facet, ktry
chce ukra causa. Zupenie inaczej. Niewinnie. Ja jednak

215/994

zareagowaam tak samo. Zapomniaam o


krokach i krzykach na
dole. Czuam obecno Kale'a obok siebie,
jego oddech pieci
moj skr. Koniecznie
porozmawia z nim o

bd

musiaa

szanowaniu osobistych granic.


Po kilku minutach z lekkim trzaskiem otworzy drzwi szafy.
Mielimy woln drog. Podeszlimy do okna
i ostronie, noga za
nog wyszlimy na dach przylegego garau.
Na czworakach
podpezlimy do brzegu dachu. Wyjrzaam i
zobaczyam jeszcze

216/994

kilku mczyzn,
znikna.

ale

wikszo

nich

- Dasz rad zej na dach tego wozu? - zapyta Kale,


wskazujc bia, zardzewia pciarwk
volkswagena.
Skinam gow.
- Pjd pierwszy i ci zapi.
Nie powiedziaam mu, e nie potrzebuj.
Opuci si i uderzy nogami o dach samochodu z cichym, lecz
syszalnym stukiem. Natychmiast pad na
brzuch i wyjrza
sprawdzi, czy go zauwayli. Uznawszy, e
wszystko w

217/994

porzdku, skin na mnie.


Zsunam si z dachu i tak jak Kale wyldowaam na
samochodzie z cichym stukniciem. Kale
tego nie zauway, ale
zaraz po moim skoku dwaj ludzie z Denazen
przeszli za rg
domu.
Prawdopodobnie
usyszeli, ale lepiej byo nie

niczego

nie

kusi losu.
Kale znw machn rk. Wskazaam front
domu, skd
tamtych dwch obserwowao ulic. Kale mia
z niepokoju
zacinite usta. Spojrza na mnie, a ja
pokazaam, eby zaczeka, i

218/994

wrciam do okna. Zajrzaam do rodka, ale


nie zauwayam
niczego,
z
czego
mogabym
prowizoryczn lin. Nie byo

zrobi

zason ani pocieli na ku. Nie miaam


wyboru. Musiaam
skaka na traw i liczy, e nic si nie stanie.
Wrciam na skraj dachu i wyjrzaam. Ludzie
Denazen stali
cay czas w tej samej pozycji. Przycignam
wzrok Kale'a i
wskazaam traw obok samochodu. Skin
gow i zsun si na
d.
Chwyciam si krawdzi dachu i opuciam
na d. Po se-

219/994

kundzie oderwaam rce. Leciaam krtko,


ale wyldowaam
bolenie. Zupenie inaczej ni na deskorolce.
Oddalilimy si od garau i przemieszczalimy si wok
domu. Zwracaam uwag gwnie na to, co za
nami, i wpadam
na puszki ze mieciami. Gdyby okazay si
plastikowe, nie
staoby si nic strasznego, ale byoby za atwo. Tu jednak stay
starowieckie
metalowe
wiekami, ktre na betonie

pojemniki

zaczy klekota.
Wok domu usyszelimy krzyki. Zostalimy
przyapani.

220/994

- Szybko - rzek Kale i pocign mnie za


sob. Staraam si za
nim nady, ale mia znacznie dusze nogi.
Oni biegli tu za nami. Nie potrzebowaam
si oglda.
Przemknlimy przez
przeskoczylimy pot i

podwrko

Cole'a,

wyldowalimy na rabatce kwiatw u ssiada. Przed nami


rozciga si gsty las. Gdybymy do niego
dopadli, mielibymy
szanse zgubi pocig.
Kale zatrzyma si, spojrza w prawo, a potem w lewo.
- Tdy - rozkaza, oddychajc bez wikszego
zmczenia. Ja z

221/994

kolei ledwie zipaam. Trzeba o siebie zadba,


pj na siowni.
Przemierzylimy trawnik i zatrzymalimy si
na brzegu
basenu. Od zapachu chloru pomieszanego z
woni wieo
skoszonej trawy krcio mnie w nosie.
- Jak dotrzemy midzy drzewa, mamy szans
ich zgubi
powiedziaam.
Kale spojrza na drug stron basenu i
westchn.
- Wiem, do czego zdolni s ci ludzie. Wiem,
do czego si
posun, eby mnie schwyta. Jeli bd bieg,
rusz za mn.

222/994

Wtedy ty bdziesz moga uciec.


Poczuam przypyw zoci.
- Ju to przerabialimy na przystanku. Nie
ma mowy, ebym
si wycofaa. Tam jest moja mama. Poza tym
kto musi si
postara, eby mj ojciec za to wszystko zapaci. Mogabym
ucieka, ale i tak tkwi w tym po uszy. Przejdziemy przez to
razem. Do koca.
Przez chwil Kale milcza. Ostatni raz spojrza na basen i
powiedzia:
No dobra, to chod.

223/994

Ledwie kilka metrw oddalilimy si od


basenu, a w krzakach
przed nami co zaczo rusza si i szeleci.
- Kurde! - przylgnam do cianki okalajcej
basen. Ju
mylaam, e jestemy osaczeni. Ale w krzakach wcale nie byo
mczyzn w garniturach ani nawet kombinezonach. Waciwie
wcale tam nie byo ludzi.
Krzyk ugrzz mi w gardle.
Kale przyglda si nowemu uczestnikowi zabawy z
akademickim zainteresowaniem. Zupenie
bez strachu. -Czy

224/994

to...?
-Niedwied! - jknam. Chwyciam Kale'a
za rk i usiowaam pamita o oddychaniu. Wdech, wydech. Wdech,
wydech. - Pieprzony niedwied!
7
- Chyba wikszy ni encyklopedia - stwierdzi
Kale i pochyli
si nieco do przodu. Przez uamek sekundy
pomylaam, e
zamierza dotkn tego zwierzaka. - Moe nas
nie zauway.
- Jak to nie zauway? Przecie gapi si prosto
na nas. Patrz na

225/994

t gb! Myli, jak bdziemy smakowa na


podwieczorek!
Niedwied wykona kilka krokw do przodu
i wyda z siebie
przenikliwy dwik. By okoo ptora metra
od nas, gdy zza
ciany basenu wyonili si ludzie Denazen.
Jeden z nich wyda
okrzyk - najwyraniej nie dobieraj ich pod
ktem odwagi dziki czemu niedwied zwrci uwag na
nich. Facet z przodu
ewidentnie nie wiedzia, jak postpowa z
wielkim
niedwiedziem, wic wypali do niego z pistoletu usypiajcego.

226/994

Trafi zwierz lotk w rami. Idiota. Jeden


pocisk nie powali
takiej bestii. Co najwyej moe j rozsierdzi.
Niedwied zawy,
stan na tylnych apach i zacz ludziom z
Denazen pokazywa
pazury.
To bya dla nas szansa. Nie odwracajc
wzroku od
niedwiedzia, zapaam Kale'a za rk i pocignam w stron
lasu. Po krzykach z tyu wiedziaam, e nadal
jestemy cigani,
ale miaam nadziej, e udao nam si zdoby
nieco przewagi.

227/994

Bieglimy. Kale rozsuwa krzaki i nisko


zwisajce gazie. Ja
nie za bardzo. Kilka razy potknam si, ale
on w ostatnim
momencie mnie apa. Mia niezawodny refleks. Dotarlimy na
skraj lasu, zatrzymalimy si na uamek
sekundy i sprintem
przebieglimy do Parview Mail.
- Tam jest toczno. Nie bd chcieli robi
przedstawienia.
- Ruszyam do centrum handlowego, lecz
Kale si waha.
- Co si stao?
Popatrzy na swoje rce i pokrci gow.

228/994

- To zbyt niebezpieczne.
- Prawie ca skr masz osonit. Jak nie
zaczniesz nikogo
mizia buzi, nic si nie stanie.
Nie wyglda na przekonanego.
- Obiecuj, e bdziemy ostroni. - Wziam
go za rk.
- Postaram si, eby nikogo nie skrzywdzi.
Po chwili dalszej niepewnoci skin gow i
dziarskim
krokiem ruszylimy do wejcia. Przy stoisku
z perfumami
sprzedawczyni
goci, prbujc

zagadywaa

wchodzcych

229/994

wycign z nich ciko zarobione pienidze.


Gdy my si
zbliylimy, wrczya nam flakonik i ruszya
do natarcia.
- Jak nie chce pani straci palcw - ostrzegam - to prosz
zabra t butelk.
Bkna co o ochroniarzach i ruszya
nagabywa kolejnych
klientw.
Gdy skrcilimy w gwn alejk, odwrciam si, by
popatrze, czy nie jestemy ledzeni. Do budynku wanie
wchodzio dwch facetw w garniturach.
Dwa tygodnie temu

230/994

zaczy si wakacje, wic nie byo tam takiego


tumu jak w
zwyky weekend, ale i tak krcio si sporo
ludzi.
Mimo to siepacze Denazen nas dojrzeli.
- W nogi! - pchnam Kale'a przed siebie i
zmieszalimy si z
tumem. Brnc midzy ludmi, naciga
rkawy a po koniuszki
palcw. Wpadlimy do pierwszego z brzegu
sklepu... Victoria
Street. Chwyciam wieszak z body i pocignam Kale'a do
przebieralni. Po kilku sekundach wyjrzaam
zobaczy, co si

231/994

dzieje. Jeden z ludzi Denazen min sklep,


zajrza do rodka, ale
nie wszed.
- Jeden zero - powiedziaam do Kale'a. Ale on
nie zwrci na
mnie uwagi. Mia oczy wlepione w czerwone
jedwabne body,
ktre trzymaam w doni.
- Co to jest? - zapyta, dotykajc gadkiego
materiau.
- Ubranie. Dla kobiet. Szerzej otworzy oczy.
- To nosz dziewczyny? Zachichotaam.
- Tak, ale zwykle do krtko.
Kale zrobi si prawie tak czerwony jak jedwabne body.

232/994

- Zaoysz to teraz?
- Eee... Nie. - Spsowiaam.
Wyglda na nieco rozczarowanego. Przewrciam oczami.
- Chod, idziemy std. Moe uda nam si
wrci t sam
drog i niepostrzeenie wymkn.
Nasz plan oczywicie si nie powid. Ledwie
wyszlimy ze
sklepu, pojawi si kolejny kole w garniaku.
Zatrzymalimy si i
popatrzylimy po sobie. Najwyraniej nie
wiedzia, co robi.
Rzuci si na nas i zrobi scen? A moe pozwoli nam odej i

233/994

i za nami?
- Ty - odezwa si. - Nie wiesz, w co si
adujesz. Ten
czowiek to morderca.
Poprawiam worek Brandta na ramieniu,
podrapaam do o
pasek. Kusio mnie, eby zdzieli gocia tym
workiem po gowie,
ale przecie naleao mu si o wiele wicej.
Tu obok znajdowao
si stoisko z zabawkami. Po pododze
maszerowa zdalnie
sterowany robot, mniej wicej tej samej
wielkoci co worek. By
jednak nieco ciszy, co oznaczao, e
bardziej skuteczny. Ale

234/994

postanowiam go zostawi w spokoju. Nie


chciaam robi
zamieszania przy ludziach.
- To wasi chopcy zrobili z niego morderc powiedziaam. Co mi si wydaje, e wy jestecie bardziej
niebezpieczni od
niego.
Zrobi krok do przodu i umiechn si.
- Jeszcze jeden krok i zaczn wrzeszcze, e
obmacujesz mnie
po tyku. Bdziesz musia si tumaczy i
par minut poleci. A
my bdziemy ju daleko.
Mczyzna zmarszczy czoo.

235/994

- Tatu si o ciebie martwi.


Gdzie w gbi duszy, w najodleglejszym jej
zakamarku,
chciaam, aby to bya prawda. Pragnam
znw by liczn
cruni tatusia. Ale tak nie byo. I nigdy nie
bdzie. Ojciec
zamieni si w koszmar na jawie, co, co nie
ma racji bytu. Teraz
bdzie musia odpokutowa za swoje czyny.
- Powinien o tym pomyle, zanim oszuka
mnie w sprawie
mamy.
- Popeniasz wielki bd.

236/994

Wzruszyam ramionami i wycofaam si o


krok.
- Nie pierwszy i nie najgorszy. Mam ich na
koncie cae
mnstwo, zapytaj mojego ojca.
Przez dusz chwil wpatrywa si we mnie,
a w kocu
powiedzia:
- Tak czy inaczej bdziecie musieli opuci to
centrum.
- Nie boj si - powiedziaam, biorc Kale'a
za rk. Miaam
nadziej, e facet z Denazen nie domyli si,
e kami.
Zostawilimy go samego i zaraz doczyo do
niego dwch

237/994

kolejnych. Przed nami by czwarty.


Mijajc nas, skin gow. Chwil pniej
obejrzaam si i
zobaczyam, e id za nami ca czwrk. Byli
spici, niczego nie
zmienioby nawet
podrzucanie monet.

pogwizdywanie

lub

Zatrzymalimy si przed stoiskiem z biuteri Jade Panda.


Prowadzca je dziewczyna ua gum i wertowaa jakie
czasopismo. Idealnie. Przechyliam si przez
lad i pomachaam
rk, eby przycign jej uwag.
Zmierzya mnie niechtnym spojrzeniem i
zamkna

238/994

czasopismo.
- Prosz?
- Posuchaj, nie chc ci straszy, ale chyba
powinna wezwa
ochron.
Na
jej
twarzy
pojawi
zainteresowania. -Tak?

si

cie

Skinam gow w lew stron, gdzie staa


grupa ludzi z
Denazen.
- Widzisz tych odpicowanych facetw?
Dziewczyna, ktra zgodnie z przypit plakietk nazywaa si
Frankie, pokiwaa gow.

239/994

W garniakach z przeceny u Armaniego? Tak.


Podsuchaam
ich rozmow. Mwili co... - pochyliam si i
szepnam z
przejciem: - ...o bombie.
Zamiast jakiej normalnej reakcji, czyli na
przykad
wytrzeszczu oczu lub opadnitej szczki,
Frankie umiechna
si i podniosa suchawk telefonu. Mwia
co po cichu,
zerkajc na mczyzn stojcych we czwrk
przy cianie.
Ochroniarze byli przy stoisku ju po kilku
minutach.

240/994

Porozmawiali chwil z
zachowywaa si tak, jakby

Frankie,

ktra

to ona podsuchaa rozmow o bombie, a


pniej podeszli do
ludzi z Denazen.
Doszo do zamieszania, wok zaczli gromadzi si gapie.
Wanie tego nam byo trzeba, eby si
wymkn.
Dobra nasza!

Kale rozoy si wygodnie i zamkn oczy.


Ja staraam si znale najwygodniejsz
pozycj dla siebie.

241/994

Osignicie tego w plastikowej rurze na placu zabaw nie jest


atwe, ale byam zdeterminowana.
opuszczeniu centrum

Po

handlowego znalazam budk telefoniczn i


podzwoniam po
znajomych. Prbowaam znale dla nas
jakie odpowiednie
miejsce, ale nie miaam szczcia. Przez
chwil mylaam o
powrocie do Mishy, ale odechciewao mi si
na myl o minie
recepcjonistki egnajcej nas przed wyjciem. W kocu
wyldowalimy na placu zabaw w parku Prospect przy Mili

242/994

Street. Weszlimy tu przed zamkniciem


bram, wic mogam
do bezpiecznie zakada, e nikt nas nie
znajdzie.
Usiadam obok Kale'a.
- Czym waciwie jest Denazen?
- Nie pytaj o to, prosz - wyszepta.
- To boli? To znaczy: mwienie o tym? Budzi
bolesne
wspomnienia?
Otworzy oczy.
- Takie... nieprzyjemne. Dlaczego pytasz o
Denazen?
- Czy bye tam trzymany w klatce?

243/994

Przez chwil wydawao mi si, e nie odpowie. Nie


zamierzaam
naciska,
chciaam si czego dowie-

ale

naprawd

dzie. Musiaam. Przecie tam bya moja


mama.
- Nie cay czas - odpowiedzia przez zacinite zby.
- Tylko czasami, tak? - dopytaam.
Rozcapierzy palce, a potem wygina je jeden
po drugim.
- Byem trudnym dzieckiem. Stawiaem si,
walczyem. Ale
oni maj swoje metody.
Usyszaam w jego gosie furi, ktra zmrozia mi krew w

244/994

yach. Ciekawiy mnie te metody, ale nie


miaam zapyta.
- Po pewnym czasie, jeli dobrze si
zachowywaem,
pozwalano mi mieszka z Sue, u niej na
oddziale. - Umiechn
si. - Teraz rozumiem, e prbowali mnie
uspokoi, bo nie umieli
nade mn zapanowa.
Poczuam cisk w brzuchu.
- Wic moja mama nie jest zamknita? Zrobi
strapion min.
- Denazen stosuje wszystkie metody panowania nad ludmi.
Czasami robi czowiekowi takie pranie
mzgu, e jest

245/994

przekonany o szlachetnoci wykonywanego


zadania. Myli na
przykad, e pomaga ludziom. A kto jest
mniej podatny, tego
przekonuj si. Sue nie musieli zamyka.
Cross pozbawi j
wolnoci za pomoc jednej groby.
Czego moga si ba, e godzi si zostawa w
tak okrutnym
miejscu i robi tak straszne rzeczy? I nagle
mnie olnio.
- Tata zagrozi, e mnie skrzywdzi?
- Dla twojego bezpieczestwa zrobiaby
wszystko. Tak samo
jak ja zrobibym wszystko, aby jej zapewni
bezpieczestwo. -

246/994

Powiedzia i wzi mnie za rk. - A teraz


take tobie.
To byy mie sowa, ale wyrwaam mu rk z
ucisku.
- Mnie? Dlaczego?
- Bo jeste odwana. Silna. Twarda. - Znw
pooy si i
zamkn oczy. - Jeste do mnie podobna.
Czuj si przy tobie
tak... fajnie.
Nie mogam powstrzyma si od umiechu.
Abstrahujc od
sytuacji, w jakiej si znajdowalimy, ja te
dobrze si przy nim
czuam.

247/994

Byo mi niewygodnie, ale oczy zaczy


zamyka mi si ze
zmczenia. Gos Kale'a oraz ciepo i blisko
jego ciaa dziaay
na mnie kojco. Dziwne, zwaywszy na
okolicznoci, ale tak
wanie byo. Chocia
przeczesywali cae

ludzie

miasteczko, przy Kalem


bezpiecznie. Jeszcze nigdy

Denazen

czuam

si

nie spotkaam nikogo takiego jak on. Z jednej


strony przez cae
ycie uwaa si wycznie za morderc, to
fakt, ale byo w tym
co jeszcze.
A moe nie?

248/994

Wiele w yciu przeszed, ale by dobrym


czowiekiem.
Odwanym i lojalnym. Zachowa te cechy pomimo wszystkiego,
co przey. To zdumiewajce, a moe nawet...
cudowne. Uwaa
mnie za siln i odwan? Do niego mi
daleko.
Zamknam oczy i pozwoliam mylom
swobodnie
meandrowa. Moje
osiem godzin to byo

ostatnie

czterdzieci

prawdziwe szalestwo. Jak to si stao, e


wczeniej niczego nie
zauwaaam? Jak
przewidzie? Cay

mogam

tego

nie

249/994

czas wszystko odbywao si pod moim


nosem. Zastanawiaam
si, jak wygldaby wpis do dziennika.
Dzisiaj ojciec prbowa mnie zastrzeli i
dowiedziaam si, e
jest morderc, ktry w orodku dla swoich
kilerw przetrzymuje
w niewoli moj matk.
8
Nastpnego dnia obudziam si z powanym
problemem.
Musiaam zrobi siku. I to natychmiast.
Spraw pogarsza
padajcy deszcz. W nocy
wrowaam, e skoczyam

tak

mane-

250/994

wtulona w Kale'a. Gdy otworzyam oczy, on


siedzia na brzegu
rury i obserwowa deszcz. Co pewien czas
wystawia rk i
pozwala, aby kilka kropel spadao mu na
do.
- Jeszcze nigdy czego takiego nie czuem powiedzia, nie
odwracajc gowy. Skd wiedzia, e si
obudziam, musiao
pozosta tajemnic. Rkawy
niebieskiej koszuli mia

poyczonej

podwinite do okcia. - Jest zimno i mokro, a


mimo to
przyjemnie.
- Nigdy wczeniej nie bye na deszczu?

251/994

Nic
nie
powiedzia,
ramionami.

tylko

wzruszy

Jezu, nigdy nie by na deszczu? Przebywajc


z Kalem co
chwila musiaam zastanawia si nad swoj
percepcj
rzeczywistoci. Jak to si stao, e nie rozpoznaam, kim jest mj
ojciec? Moe w gruncie rzeczy nie chciaam
tego? Ju w modym
wieku staam si skryta i wielu rzeczy mu nie
mwiam. Cz
siebie trzymaam w tajemnicy. Nagle zaczam si zastanawia,
czy czasem - nie na pewno - cz mnie od
samego pocztku nie

252/994

wiedziaa, kim on jest naprawd. Potworem.


- Lepiej std chodmy.
- Dokd?
Signam do kieszeni po telefon, eby napisa esemesa do
Brandta, ale przypomniaam sobie, e wyrzuciam komrk.
Super. Jestemy odcici
Przeszukaam worek, ktry

od

wiata.

udao mi si uratowa z caej tej opresji,


wycignam resztki
gotwki i wsunam pienidze do kieszeni.
- Godna jestem. Chod, zobaczymy, ktra
godzina, zjemy co
i pjdziemy poszuka Alexa Mojourna.

253/994

Kale wyszed z rury, a pniej pochyli si,


eby mi pomc.
Odniosam wraenie, e leje jeszcze bardziej.
Niemal od razu
przemoklimy do suchej nitki. Cudownie.
Nie do, e bezdomni,
to jeszcze wygldalimy jak zmoke kury.
Kale nic sobie z tego nie robi. Potrzsn
gow, rozpryskujc
dokoa siebie krople deszczu.
- Gdzie go szuka? Tamten czowiek umar,
zanim nam
powiedzia.
Westchnam i odgarnam z twarzy mokre
kosmyki.

254/994

- Wiem, gdzie on jest.


Zanim znalelimy zegar i zjedlimy niadanie, zrobia si
dziesita. W pasau panowa chaos, co normalnie zupenie mi nie
przeszkadza.
Teraz
jednak
przechodzca osoba wydawaa

kada

mi si podejrzana. Smutna kelnerka podajca kaw, ul


obsikujcy sobie nogi, a nawet starsza dama
z pudelkiem, ktra
pozdrowia nas umiechem i kiwniciem
rki. Paranoja
podpowiadaa mi, e kade z nich moe
donosi Denazen. W

255/994

pewnym momencie
wniosku, e dwjka

doszam

nawet

do

niespena dziesicioletnich dzieci z lodami to


wysannicy mojego
ojca.
Salon bilardowy Roudeya
dopiero od poudnia,

jest

otwarty

ale dla staych klientw waciciel uchyla tylne drzwi znacznie


wczeniej. Przynajmniej dawniej tak robi.
Nie byam tam od
wiekw.
Minam pordzewiay mietnik i stos pude
przy cianie
budynku. Kale trzyma si blisko mnie. Z
doni przy ustach

256/994

szam
pomidzy
mieciami
prowadzc do tylnych

ciek

drzwi. Nacisnam klamk i spostrzegam, e


niewiele si
zmienio. Otworzyam drzwi, przepuciam
Kale'a przodem i
weszam za nim.
Syszaam z sali dudnice dwiki Bring Her
Down Roba
Zombiego. Z muzyk przeplatay si miechy,
gwizdy i damski
chichot. Weszam do gwnej sali z Kalem u
boku.
W pierwszej chwili nikt mnie nie zauway.
Normalnie

257/994

wchodz do takich miejsc, jakbym bya ich


wacicielk, ale
tutaj... Tu byo inaczej.
przysigaam, e moja noga

Rok

temu

nigdy
wicej
tu
nie
postanie.
dotrzymaabym sowa, gdyby nie

chodzio o ycie. Tu wanie poznaam Alexandra Mojourna. Tu


si wszystko zaczo.
I tu - skoczyo.
Nagle usyszelimy piskliwy gwizd. Przywrci mnie do
rzeczywistoci. Trzeba si skupi. Przyszam
tu w konkretnym
celu.

258/994

- Dez - odezwa si wysoki rudzielec, ktry


trzema wielkimi
krokami przemierzy prawie ca sal i znalaz si przy nas. Kop lat. - Ucisn mnie i unis tak, e
oderwaam stopy od
podogi.
Odwzajemniam si szybkim przytuleniem, a
kiedy postawi
mnie na podog z powrotem, odsunam si
kawaek.
- Tommy, te si ciesz, e ci widz.
Zza kontuaru waciciel Roudey skin do
mnie i porozumiewawczo mrugn okiem. Pucujc jeden z
pucharw

259/994

zdobytych na zawodach bilardowych, lustrowa ca sal.


Odwzajemniam si umiechem i rozejrzaam
dokoa. Pozostali
te witali mnie kiwniciem rk, chocia z
mniejszym entuzjazmem ni Tommy. Znaam wikszo
twarzy. Oczywicie
byo kilka nowych, ale przewaali ci sami,
starsi o kilka
zmarszczek wyrytych nieprzyjemnymi przejciami. Przejrzaam
jedn ma grupk i znalazam osob, ktrej
szukaam. Z ni
chciaam si zobaczy.

260/994

Fura nastroszonych blond wosw, przenikliwe brzowe oczy


i kocista, rozemiana twarz. To Fred.
Znany take jako Alex Mojourn.
Widzia moje wejcie, ale pozosta w kciku
nieruchomo. Gdy
si zbliaam, czuam na
spojrzenie. Staraam si i

sobie

jego

przez sal swobodnie. Gdzie tam na wiecie


lataj winie, tacz
kozy, a zielone ufoludki ciskaj rk prezydentowi. Czas o tym
wszystkim zapomnie.
- Musimy porozmawia. - Staraam si
utrzyma pod jego

261/994

wzrokiem niewzruszon min. Sam mnie


tego uczy. Niczego nie
okazywa.
Ale on wci milcza. Spoglda kolejno to na
mnie, to na
Kale'a lekko zmruonymi oczyma, a w
kocu skin w kierunku
jednej z prywatnych sal na tyach i odszed.
Gdy szlimy za nim, kilkoro znajomych
machao na
powitanie, ale ich ignorowaam. Oni naleeli
do mojej
przeszoci. Takiej, ktrej nie zamierzam
wskrzesza. Przez
pewien czas tskniam za nimi, ale to mino.
To ju koniec.

262/994

- wietnie wygldasz - powiedzia Alex,


zamykajc drzwi za
Kalem.
Zlekcewayam
przyszam tu na

ten

komplement.

Nie

wspominki.
- Przysa mnie Cole Oster. - Ograniczyam
si tylko do tych
sw, bo chciaam zobaczy jego reakcj.
Nieco szerzej otworzy
oczy, a po sekundzie kiwn gow na znak,
e rozpoznaje to
nazwisko. Cay Alex. - Narobilimy sobie
troch kopotw z
Denazen. Cole powiedzia, e moesz nam
pomc w

263/994

odnalezieniu niwiarza.
W ogle nie spodziewaam si takiej reakcji.
Waciwie
prawie wcale nie zareagowa, czym pokaza,
e znam go o wiele
sabiej, ni mi si wydawao. Spojrza
mimochodem na Kale'a.
- Jeste Szstk?
Kale albo nie zauway protekcjonalnego
tonu, albo go
zignorowa, i tylko skin gow.
Czuam, e wierzbi mnie rce. Miaam
ochot przyoy
Alexowi. Zupenie tak samo,
przyoyam podczas naszej

jak

mu

264/994

ostatniej rozmowy, ktra - jak na ironi odbywaa si w tym


samym pomieszczeniu.
- Wiesz o Denazen? - Staraam si mwi
spokojnym gosem i
nie okazywa, e obchodz mnie jego dawne
oszustwa.
Byo idealnie jak w filmie klasy B. Za
korporacja,
bezmzgowi miniacy, a nawet spisek majcy na celu
zapanowanie nad wiatem. Wszyscy byli w to
wpltani oprcz
biednej, piknej, bezradnej dziewczyny.
Okej, moe nie bezradnej. Ale piknej. Nie,
skreli.

265/994

Wystrzaowej.
Alex zignorowa moje pytanie i skupia
uwag na Kalem.
- Co wywine, e wzili ci na radar?
- Na radar? - zapyta zdezorientowany. - Taki
jak na statku?
- Uciek - wyjaniam, wchodzc midzy nich.
Alex
wytrzeszczy oczy.
- Uciek? - Ruszy do przodu i prbowa
zepchn mnie z
drogi.
W jednej chwili Kale stan przy mnie i
wycign rk do
Alexa.

266/994

-NIE!!! - krzyknam. Rwnoczenie odepchnam rk Alexa


i chwyciam Kale'a za koszul. Ledwie udao
si unikn ich
kontaktu. Wprawdzie Kale mia rkawiczki,
ale rnie mogo
by. - Nie - powtrzyam.
- Chcia ci skrzywdzi - odezwa si spokojnie Kale. Spojrza
na moje palce zacinite na jego nadgarstku.
Mia rozdarty
rkaw, wic dotykaam doni jego skry.
Odwrciam si i
popatrzyam na Alexa z niesmakiem. - Chcia
ci uderzy.

267/994

Tym razem nie obyo si bez reakcji. Alex


poczerwienia na
twarzy i zacisn pici.
- Uderzy? Co ci odwalio? Nigdy bym jej nie
uderzy! Kale
ju na mnie nie patrzy. Zaabsorbowa go
Alex.
- Chciae j skrzywdzi - powiedzia powoli i
posun si
krok naprzd. - Taki uchwyt boli. - Mwi
spokojnym, gronym
tonem. Czuam na plecach dreszcze... ale nie
ze strachu.
- W porzdku, Kale. Alex nie chcia mi nic
zrobi. By po
prostu zaskoczony i tyle. No nie, Alex?

268/994

Alex przenis wzrok z mojej twarzy na palce


zacinita na
nadgarstku Kale'a.
- Co z jego dotykiem?
Zna mnie chyba na tyle dobrze, aby
wiedzie, e gdyby
chodzio tylko o wymierzenie mu ciosu, to
nie
powstrzymywaabym
Kale'a,
tylko
przygldaa
si

269/994

przedstawieniu. Najlepiej z popcornem. A


fakt, e go
powstrzymaam, by bardzo wymowny.
- Jego dotyk niesie mier - powiedziaam,
poluzowujc
zacinite palce. Kale nie pozwoli mojej rce
opa, tylko splt
swoje palce z moimi.
Alex patrzy z zacinitymi wargami.
- Chyba jestem ci winien przeprosiny.
- Taaa - powiedziaam spokojnie. - Co wiesz
na temat
Denazen?
Alex machn rk w kierunku puszki po napoju stojcej na

270/994

jednym z barowych stokw po drugiej


stronie pomieszczenia.
Puszka poderwaa si i z hukiem rozbia o
cian, nieopodal
gowy Kale'a, a on ani drgn.
- Telekinetyka. - Oczywicie. Krg si zacienia. Boe. Zaraz
kto mnie zabije.
- Wielu jest takich - rzek lekcewaco Kale. Jak ktry si
stawia, eliminuj go i bior nastpnego.
Takie tam nic
specjalnego.
Na twarzy Alexa pojawi si szelmowski
umieszek.

271/994

- Tak? Ale przynajmniej mog dotyka innych... - Spojrza na


nasze splecione rce. - Zaraz, zaraz... Nie
mwia...
- Jak prbowa mnie zabi, okazao si, e
jestem odporna na
jego dotyk. - Powiedziaam to gwnie po to,
eby wywoa szok.
Rety, ale zadziaao.
Alex zdbia. Na szyi pulsowaa mu ya,
unis grn warg i
zmruy prawe oko. Znaam to spojrzenie.
Dawniej
nazywalimy je Elvisem. Bywao, e taki
sposb patrzenia

272/994

sprawia, i kolana robiy mi si mikkie jak


lody podczas upau.
A teraz? Tylko mnie to wkurzao.
- Chcia ci zabi? Dez, w co ty, do cholery,
wdepna?
- Musimy odnale niwiarza. Alex pokrci
gow.
- Najpierw powiedz mi, o co w tym wszystkim chodzi.
- Suchaj, mwiam ju, e szukamy niwiarza. Wiesz, gdzie
go znale, czy nie?
Po zacinitej szczce poznaam, e chce si
kci. Wiedzia
jednak, e to nie ma sensu. Ktni ze mn
potrafili wygra tylko

273/994

nieliczni. Uczyam si od najlepszych.


- Nie wiem, gdzie jest. Ale s tacy, co mog
wiedzie.
Czekaam cierpliwie. On nic nie mwi.
- A zatem?
Widziaam, e chce mu si wy, ale panowa
nad sob. To
nowo. Opanowanie nigdy nie byo jego
mocn stron.
- Nie powiesz mi, o co chodzi? Popatrzyam
mu w oczy.
- A powinnam? Ty nie czue potrzeby, by
powiedzie mi, e
za moimi plecami posuwasz t dziewczyn z
college'u.

274/994

9
Poznaam Alexa Mojourna tu przed swoimi
pitnastymi
urodzinami. Wanie rzuci szko. Mia
siedemnacie lat, a ja
chodziam dopiero do drugiej klasy.
Ml ksikowy, kujon, wzorowa uczennica.
Tak wtedy
mwiono o mnie . Byam niemiaa i
zamknita w sobie, nie
miaam zbyt wielu przyjaci. Odrabiaam
lekcje i
przestrzegaam wszystkich zasad. Z jakich
powodw wpadam
w oko Alexowi. Kiedy uzna, e jestem warta
jego uwagi, niemal

275/994

padam z podekscytowania. Zaczlimy ze


sob chodzi, bra
mnie na imprezy, poznaam wszystkich jego
znajomych.
By moim pierwszym chopakiem, pierwsz
mioci. Z nim
przeyam pierwszy pocaunek i wszystko
inne. Kiedy miaam
szesnacie lat, w jednej z sal salonu bilardowego przyapaam go
na golasa z jak laluni z miejscowego
college'u. Pierwszy raz
miaam zamane serce.
Pniej spotykalimy si jeszcze wiele razy,
gwnie dlatego,

276/994

e obracalimy si w tych samych krgach


mionikw rave.
Zawsze szlimy w przeciwne strony pomieszczenia. Widywanie
go byo trudne. Rozmawianie z nim - jeszcze
trudniejsze. A
odkrycie, e kama w jeszcze jakiej innej
sprawie? Druzgocce.
Ale to mino? Jeszcze nie. Los sprzysig si
przeciwko mnie,
bo tego samego dnia mielimy spotka Alexa
ponownie.
Po chwili dalszej ktni i przeprosinach za
dawne wystpki w
kocu zgodzi si pozna nas z paroma
ludmi. Umwilimy si z

277/994

nim o dziewitej w parku za salonem


bilardowym.
Nie mielimy innego wyboru.
- Opowiedz co wicej - poprosi Kale, siadajc obok mnie na
trawie. Wyszlimy z salonu bilardowego,
kupilimy napoje i
kanapki i zasiedlimy pod rozoyst sosn za
budynkiem.
- A co chcesz wiedzie?
- Opowiedz, jak si tu wychowywaa. Rozejrza si dokoa z
nieco smutn min. - Na wolnoci.
- Moe lepiej tak poprowadzilibymy konwersacj, ebym nie

278/994

tylko ja mwia? Najpierw ty zadajesz pytanie mnie, a pniej ja


tobie.
- Mnie? - Wyglda najpierw na zaskoczonego, a po chwili na
zmartwionego.
Odwrciam wzrok.
- Te chciaabym si dowiedzie, jak ty si
wychowywae. To
wzbudzio w nim przeraenie.
- Po co? Mwiem ci ju, e to straszne
miejsce. -Bo...
Jkn i zaoy rce na piersiach. Na jego
twarzy nie
malowaa si ju zo, lecz raczej frustracja.

279/994

- Mj wiat nie by pikny. Peen mroku,


haasu i blu. Nie
rozumiem, dlaczego si o to dopytujesz.
- Tak si robi. Ludzie pytaj o to, gdy... s
sob
zainteresowani.
- Zainteresowani?
- Chc pozna twoj przeszo. Ona tworzy
ci takim, jaki
jeste.
Gniewnie wykrzywi usta i zerwa si na
rwne nogi.
- Nie, mnie ona nie tworzy. To miejsce nie
ma nic wsplnego z
tym, kim jestem. Sue obiecaa...

280/994

Kanapka z indykiem wypada mi z rki i poleciaa na traw.


Wziam Kale'a za rce.
- Nie zrozumiae. Nie powiedziaam, e to
co zego.
-Usiadam z powrotem na trawie i pocignam go za sob. Wszystkie te rzeczy, ktre zrobia ci Denazen.
Wszystko, przez
co przeszede, bardzo
Wyszede stamtd cay.

ci

umocnio.

Nie jeste adnym zombie ani machajcym


maczet szalecem.
Zao si, e nie o kadym mona to
powiedzie.

281/994

W jego bkitnych oczach zamajaczy jaki


dziwny bysk.
Smutku, a moe odrobiny nadziei. Przeraeniem napawaa mnie
myl, e by zamknity przed caym wiatem.
-Nie brakowao mi czego, czego nie znaem.
Ale teraz...
Przyoy mi do do policzka, przesun na
szyj, wsun pod
koszul i pooy na nagim ramieniu. Spojrza w bok.
- Nie pytaj wicej o to miejsce, prosz powiedzia. -Nie chc,
eby wiedziaa, jak wygldao wczeniej moje ycie.

282/994

Mogam podj dyskusj. Potrafiam dyskutowa o wszystkim. Ale syszc mk w jego gosie, czuam
si chora. Musiaam
dowiedzie si, co mu zrobili, co zrobili mojej
mamie, ale nie
mogam go cigle rani.
Oparam si o drzewo, pochyliam gow i
pooyam mu j na
ramieniu.
Zaczam opowiada o pierwszej gupiej
rzeczy, jak
zrobiam, eby przycign uwag taty.
- To byo wkrtce po tym, jak zacz bra
dodatkowe godziny

283/994

w Denazen. Czuam si dzieckiem zaniedbywanym. Westchnam i signam po kanapk. - By


chodny i
zdystansowany.
Czasami
egoryczny. Nie rozumiaam

bardzo

kat-

tego. Przez pewien czas mylaam, e to moja


wina. e
zawiodam go pod jakim wzgldem... Wtedy
wpadam na
genialny pomys, e zjad ze schodw na
plastikowych sankach,
poka mu, jaka jestem odwana i wszystko
znw bdzie dobrze.
Miaam wtedy osiem lat. Skoczyo si
zamaniem rki.

284/994

- Uzna ci za odwan? Rozemiaam si.


- Pewnie pomyla wiele rzeczy, ale nie, e
jestem odwana.
Kale bawi si kosmykiem moich wosw.
Owija je sobie
wok palca wskazujcego, puszcza, a potem
owija od nowa.
-A wczeniej mielicie bliskie relacje?
- Moe nie bliskie. Raczej zwyczajne. Chodzi
do pracy,
wraca i pyta, czego nauczyam si w szkole.
Ja odrabiaam
lekcje, a potem ogldaam z nim telewizj. Wzruszyam
ramionami. - Normalka. Zawsze jednak istniaa pomidzy nami j

285/994

aka... bariera.
- Nie mwmy ju o nim. Powiedz co jeszcze.
O jakiej
tajemnicy, ktrej nikt inny nie zna.
Tajemnica, o ktrej nikt nie wie. Bya taka.
Bardzo wana.
Jednak od czasw Alexa nieatwo byo mi
komu zaufa. Myl o
podzieleniu si tajemnic z Kalem wydawaa
mi si
jednak ekscytujca. Mimo to nie mogam z
siebie wydoby ani
sowa. W kadym razie jeszcze nie teraz.
Zostawiam kanapk i
pooyam sobie na udzie do Kale'a. Zrywaam po jednym

286/994

dble trawy i obserwowaam, jak kolejno


rozkadaj si w
kontakcie z jego doni. Mijao kilka sekund i
pozostae drobiny
rozwiewa wiatr. Co kilka dbe rysowaam
palcem kka we
wntrzu jego doni. Chwil pniej Kale
odchrzkn.
- Szkoa - odezwa si. - Opowiedz o szkole.
Skrzywiam si.
- Mwisz serio?
- Kiedy Sue opowiadaa mi o miejscu, do
ktrego chodz si
uczy ludzie w moim wieku. To mnie zawsze
fascynowao. Umiechn si. - Co najbardziej lubia?

287/994

Spojrzaam na niego z krzywym umiechem.


- Wiesz, niektrzy nazywaj to siedzeniem w
kozie...

- Nie podoba mi si ten go - powiedzia


Kale, gdy
siedzielimy na trawie za salonem bilardowym w oczekiwaniu na
Alexa. - Nie podoba mi si to, jak na ciebie
patrzy.
- Tak? Te za nim nie przepadam, ale on
moe nam pomc.
Jeli ja mogam tolerowa go przez chwil, to
i ty dasz rad.
Uwierz mi.

288/994

- Dlaczego go nie lubisz?


- Stare dzieje. - Wzruszyam ramionami.
Wkurzaam si na
siebie, e co mnie w rodku skrca.
Kale przyglda mi si. Zupenie jakby chcia
mnie przejrze
na wylot. Omin moje sowa i zajrze prosto
do gowy. I do
serca.
Chcia wsta, ale go powstrzymaam.
- Chodzilimy ze sob. Ale mnie zdradzi.
- Chodzilicie... - powtrzy. - Znaczy... za
rk, tak?
Sprawia, e czua si wyjtkowo?

289/994

Czasami trudno mi byo sobie wyobrazi, e


Kale to kto
niebezpieczny i zdolny do morderstwa. Czasami w jego oczach
widziaam, e to prawda, ale nie do koca.
Byo w nim co
jeszcze, co niewinnego.
- Kiedy tak, sprawia, e czuam si wyjtkowo. A potem to
si zmienio.
Kale wyglda na zagubionego.
- To dlaczego powstrzymaa mnie przed
dotkniciem go?
Zrobi co zego, prawda? Zrani ci?

290/994

Byam ostatni osob nadajc si do tumaczenia komu, co


jest dobre, a co ze.
- Zrani mnie. Ale tak si czasem midzy
ludmi dzieje. To
element ycia.
Kale pokiwa ze zrozumieniem gow.
- Gdy kto robi ze rzeczy, zasuguje na kar.
Jknam.
- Kale, w Denazen nauczyli ci nieprawdy. Na
wiecie s
rne poziomy za. Wiele rnych poziomw.
- Po co?
- Co: po co?

291/994

- Po co to tak komplikowa? Albo co jest


dobre, albo ze. Po
co jeszcze te... rne poziomy.
W gowie czuam mtlik.
- Bo tak to ju jest. Kogo, kto ci zdradzi,
nie mona kara w
ten sam sposb jak, powiedzmy, gwaciciela.
Jedno zo jest
gorsze od innego.
- To nie ma sensu - stwierdzi, zaciskajc
pici. - Zo to zo.
Albo przestrzegasz zasad, albo otrzymujesz
kar. Po co to
dodatkowo komplikowa?

292/994

- Bo to sprawa bardziej skomplikowana ni


tyj
przedstawiasz.
- Znw to sowo: skomplikowana. Za czsto
go uywasz.
Popatrzyam mu w oczy.
- Zem jest zabijanie ludzi. Ani ty, ani
Denazen nie moecie
decydowa, kto ma y, a kto umrze.
- No to kto o tym decyduje? Wzruszyam
ramionami.
- Rzd i prawodawcy. Ale rzecz w tym, e rzadko wymierza
si kar mierci.
To go wyranie zaskoczyo.

293/994

- Jak wic ludzie s karani?


- Maj proces sdowy, sdzia i przysigli
oceniaj ich spraw.
Jeli uznaj ich za winnych, skazuj ich.
- Skazuj?
- Na przykad na wizienie.
Po minie widziaam, e zrozumia, ale po
chwili na jego
twarzy pojawio
smutnego.

si

co

jeszcze.

Co

- Teraz zrozumiaem.
Odniosam wraenie, e nie zrozumia. Ale
nie miaam czasu
na pytania, bo nadszed Alex. Zblia si dziarskim krokiem,

294/994

swobodnie wymachujc rkami. Patrzy to na


mnie, to na Kale'a,
na ustach
umieszek.

majaczy

Przeszkodziem
Zignorowaam jego

mu

peen

wam

zoci
czym?

zazdro i wstaam.
- Gdzie s ci ludzie?
- Nie przyjd tu. My musimy i do nich.
- Dokd?
Alex wzruszy ramionami.
- Ze wzgldw bezpieczestwa lokalizacja
zmienia si
codziennie. Dzisiaj urzduj
magazynie za miastem.

starym

295/994

Pojedziemy moim samochodem.


Nie czekajc na odpowied, odwrci si i
odszed.
Popiesznie ruszyam za nim, obok mnie
Kale.
- Czekaj, jaka waciwie lokalizacja?
Zwolni kroku, ale si nie zatrzyma. Rzuci
mi wesoe
spojrzenie przez rami, mrugn okiem i
powiedzia:
- Lokalizacja imprezy, oczywicie.

Z
zewntrz
magazyn
opuszczony. adnych

wyglda

na

296/994

tumw, adnych byskw czy pulsujcej


muzyki. Tylko gucha
cisza. Na pytanie, czy to rzeczywicie dobre
miejsce, Alex
przewrci oczami i wysiad z samochodu.
Przeszlimy na tyy i przed metalowymi
drzwiami zastalimy
dwch przysadzistych goci. Gdy zblialimy
si, Alex odwrci
si do mnie i umiechn jak kto, kto
wanie podkrad ciastko.
- Na tym polega cay dowcip. - Wskaza
gow na jednego z
dwch mczyzn. - Ten po prawej mwi ci,
czy jeste Szstk,

297/994

czy nie. Nie masz wypacze genetycznych,


nie masz wejcia.
Rozdziawiam buzi, po plecach przeszy mi
ciarki.
- Chcesz powiedzie, e mnie wpuszcz tylko
wtedy, jeli
bd miaa jak paranormaln zdolno?
Nie spodziewaam si takiego, potencjalnie
katastrofalnego,
obrotu spraw.
Alex rozluni si i wykona kilka obrotw
rkami, a potem
pochyli si
umiechu.

zbami

odsonitymi

- Wiem, e to dla ciebie nowo. Ale nie ma


wyboru. -Nie

298/994

czekajc na odpowied, zwrci si do


mczyzny przy drzwiach.
- Cze, chopaki. Co sycha?
Bramkarze odwrcili si.
- Szit - szepnam. Prbowaam maskowa
ogarniajce mnie
przeraenie i poszam za Alexem. Musiaam
zapanowa nad
sytuacj, zanim bdzie za pno. Co miaam
powiedzie, eby
nie zostawili mnie przed drzwiami? Stanam
przed
bramkarzami, umiechnam si i pooyam
rce na biodrach. To
dawao dwa plusy: podkreliam
smuk tali i mogam

swoj

299/994

cign troch podkoszulek, eby wydawa


si bardziej obcisy.
Chciaam wyglda tak, eby nie budzi adnych podejrze. Kaecie mi czeka tu przez ca noc?
Starszy tylko odwrci wzrok. Ale modszy
ukradkowo
umiechn si do mnie. Bingo. Opar si o
drzwi, wyprostowa
rk i dyskretnie napi minie.
- W poowie nocy jest godzinna przerwa.
Zajrzaam do drzwi.
- Godzina to sporo czasu, eby co nagrzeszy. Jak mnie
wpucisz, bd na ciebie czeka. Na pewno
znajdziemy sobie

300/994

jaki miy kcik, eby lepiej si pozna.


Umiechn si szeroko, otworzy drzwi i
wpuci mnie do
rodka. Alex i Kale poszli za mn. Po wejciu
Alex pokrci
gow. Lekko si umiecha.
- Nie znam adnej innej dziewczyny, ktra
nie jest Szstk i
dostaa si do tego miejsca dziki flirtowi.
Kale szed obok mnie. W pewnym momencie
Alex chcia
wepchn si przed niego, ale wystarczyo
jedno spojrzenie
Kale'a i gest zdejmowania rkawiczki, eby
si wycofa.

301/994

Kierowaam si w stron pustego stolika w


kcie sali, w ktrym
by mniejszy tok. Kale robi si nerwowy w
tumie, ale miaam
nadziej, e jako uda mu si wyluzowa.
Na grubych onyksowych panelach ciennych
taczyy wiata
reflektorw, a odblaski ubarwiay sufit na kolory tczy. Na
najniszym poziomie sali znajdowao si
kilka barw, kady
obsugiwany przez eleganck, zadban blondynk. Na wyszym
poziomie toczyli si
taczcy do muzyki

rozemiani

ludzie

302/994

techno, pyncej z ukrytych gonikw. System naganiajcy i


akustyka byy wspaniae.
- Co to wszystko ma znaczy? - zapytaam,
przybliajc si do
Alexa bardziej, ni bym chciaa. Ale inaczej
mnie nie sysza.
Mimowolnie wyczuam jego udo przylegajce
do mojej nogi.
Jako tak wyszo, e siedziaam midzy nim a
Kalem.
- Tu przychodz
Pochodz z rnych

imprezowa

Szstki.

stron. Jeli mylisz, e widziaa w rave ju


wszystko, to si
mylisz.

303/994

Zrobiam skwaszon min.


- Widz, e to impreza, idioto. Nie kumam
tylko, dlaczego jest
wycznie dla Szstek? A skoro ju o tym
mowa, to dlaczego
nazywaj si Szstkami?
- Chyba dlatego, e Stan Lee ma patent na
mutantw. -Rozpar
si wygodniej. - Chodzi
genetyczn objawiajc si w

dewiacj

szstym chromosomie. Nazwa mao oryginalna, ale trafna.


Przez chwil rozglda si po sali, a potem
klepn mnie w
rami i wskaza wyszy poziom. Uniosam
gow i ujrzaam na

304/994

podecie dziewczyn w topie z niebieskiej


skry
i piknych kozaczkach. Na ludzi posypao si
konfetti
przypominajce srebrny nieg. Wystarczyo,
eby dziewczyna
skina rk, a konfetti przestao opada i zawiso nad podog,
poruszajc si do rytmu. Wygldao to
wspaniale.
Od taczcego konfetti odcign moj
uwag gony huk. W
drzwiach sta przysadzisty
koszuli z rkami wysoko

chopak

bez

nad gow. Z palcw wskazujcych strzelay


mu byskawice. Z

305/994

szerokim umiechem przygldaa mu si


mniej wicej
dwunastoletnia dziewczynka.
wiroway chwil nad

Byskawice

jej gow, a w kocu uformoway sowo


Amber.
Przed stoem staa namitnie caujca si
para. Dziewczyna
wydawaa si znajoma. Chyba chodzia ze
mn w zeszym roku
na matematyk albo angielski. Gdy stykay
si ich usta, rozlegay
si syki i lecia w gr dymek.
- a. - Nie byam w stanie powiedzie nic
wicej. Alex

306/994

umiechn si do mnie tym umiechem, za


ktrym - jak sobie
wmawiaam - wcale nie tskniam. Pod
ustami robiy mu si
rozkoszne doki. Potrzsnam gow, eby
nie myle o
gupotach. Nie ma mowy, nigdy wicej nie
dam si w to wplta.
- Tutaj s wolni?
- No wanie. Nikt nie musi si ukrywa.
- A to nie jest niebezpieczne? To znaczy zbieranie wszystkich
Szstek w jednym miejscu, skoro w okolicy
grasuje mj ojciec i
Denazen? Co bdzie, jeli zorganizuj jaki
najazd albo co w

307/994

tym rodzaju?
- Najazd? Dez, chyba musisz odstawi telewizj. - Zara ze
miechu. - Poza tym mwiem ci, e lokalizacja cay czas si
zmienia. A ponadto nic nam nie grozi ze
strony policji. Mamy
kilka Szstek w jej szeregach.
- Skd ludzie wiedz, gdzie bdzie kolejna
lokalizacja? Nie
przypuszczam,
mejlami...
Umiechn si.
- Z Craigslist.
- Jak to?

eby

porozumiewali

si

308/994

- Codziennie kto w sekcji nauka daje


ogoszenie. Gdy
Szstka dzwoni pod
otrzymuje pytanie. Jeli

podany

numer,

odpowie poprawnie, dostaje drugi numer,


pod ktry musi
zadzwoni. Tam pada kolejne pytanie.
- Jak scavenger hunt*.
- Dokadnie. - Umiechn si. -Anie mona
domyli si
odpowiedzi?
- Nie. - Pokrci gow. - Raczej nie. Zawsze
pada to jakie
gupie i niedorzeczne pytanie. O co, co
wiemy tylko my. Na

309/994

pocztek trzeba zna kogo, kto udzieliby


prawidowej
odpowiedzi. Kogo, kto by na poprzedniej
imprezie. Albo
czowiek jest pytany o nazwisko i swoje
cztery jeden jeden.
- Cztery jeden jeden?
- Tak, jak znasz cztery jeden jeden Szstki, to
znasz jej talent.
Jej specyficzn umiejtno.
- A co z Denazen? Nie boicie si, e wyledz
was za pomoc
ogosze?
- Widziaa, jak wyglda ten budynek z
zewntrz.

310/994

Domyliaby si, e jest tu co wicej ni


stary, opuszczony
magazyn?
-Nie.
* Scavenger hunt (w wolnym tumaczeniu
owcy rupieci") gra, ktrej uczestnicy musz uzbiera zestaw
rnych
przedmiotw, (przyp. red.)
Alex wzruszy ramionami, a potem spojrza
na zegarek i
westchn.
- Mamy niewiele czasu. - Rozoy rce i
wskaza na parkiet. Zataczymy?

311/994

Na sali byo gono. Na pewno co le


usyszaam.
- Naprawd prosisz mnie do taca?
Wsta ze swego krzesa. Spod rkawa jego Tshirta wystawa
fragment wikszego tatuau. Chiski symbol
wolnoci. Kiedy
zapytaam go, dlaczego akurat wolno. Powiedzia, e podoba
mu si ten znak. Kolejne kamstwo.
- To tylko taniec. Co ci szkodzi?
Zastanowiam si chwil. Muzyka pulsowaa,
powietrze byo
naelektryzowane. Wszyscy wok nas spoceni, podrygujcy do

312/994

rytmu.
Komu
zaszkodzi
kilka
minut
normalnoci?
Przypomniaam sobie ruchy naszych cia.
Mimo upywu caego
tego czasu wspomnienie przyprawio mnie o
gsi skrk i
przypyw gorca do rk i ng. Wysunam si
zza stolika,
wstaam i skinam.

313/994

- Masz racj, odrobina taca nie zaszkodzi.


Umiechn si
szeroko.
- No wanie.
- Co ty na to, Kale? Chcesz pierwszy raz
zataczy ze mn?
Kale przenis wzrok ze mnie na parkiet.
Panowa tam
tok, ale ja ju wypatrzyam pusty skrawek
podogi. Bdzie
bezpiecznie. Kale te musia to zauway, bo
si umiechn.
Kcikiem oka zobaczyam, jak posya Alexowi umiech
mwicy taratata-tararata-wybraa mnie,
a nie ciebie.

314/994

Zostawilimy Alexa siedzcego przy stole z


kwan min.
Chwyciam do Kale'a i poprowadziam go
na parkiet.
Pochyliam si blisko i szepnam:
- Nie bierz mi tego za ze, ale wiesz, jak
taczy, tak? Nie
odpowiedzia. Z szerokim umiechem zapa
mnie za
rce i przytuli do siebie. Wanie rozpocz
si nowy utwr.
Kale porusza si umiejtnie i pewnie, przyciga mnie i
odpycha. Mia okoo metra osiemdziesit i
idealnie pasowa do

315/994

mojego wzrostu. Nie musiaam stawa na


palcach, a moje
spojrzenie... skupiaam wycznie na nim i na
jego ruchach.
Byszczay mu oczy, na gowie podskakiway
wosy i w tym
momencie wyglda jak cakiem zwyczajny
chopak. Eleganckie
obroty, sprawne skony, pynny taniec. W
pewnej chwili
spanikowaam, bo ju mylaam, e si z
kim zderzymy, ale po
chwili zobaczyam, e ludzie si rozstpili i
otoczyli nas krgiem.
Obserwowali, zachcali, bili brawo. Kale,
korzystajc z

316/994

dodatkowego miejsca, wypuci mnie daleko


od siebie, wykona
jaki skomplikowany manewr nogami i zakoczylimy taniec
gbokim ukonem. Byam zdezorientowana,
ale zachwycona.
I to jak.
Ludzie zaczli wiwatowa i bi brawo. Nie
mogam
powstrzyma si od umiechu. Wziam
Kale'a za rk i
odprowadziam na bok, a ludzie wrcili do
taca.
- Niesamowite - powiedziaam. - Gdzie
nauczye si tak
taczy?

317/994

Wpatrywa si
wzrokiem. Nie

we

mnie

nieruchomym

marszczy brwi, ale mia powan min.


- To byo dobre? cisnam mu do.
- Dobre? To byo... - I nagle, jakby kto zgasi
wiato,
wszystko znikno. Muzyka, tum ludzi, po
prostu wszystko.
Jedyna rzecz, ktra nie rozpyna si i pozostaa na miejscu,
to Kale. Jego ostry owal policzkw, kanciasta
szczka, lekkie
wykrzywienie byy teraz ledwie kilka centymetrw od moich.
Jego usta zacinite w prost lini czekay na
moje. Wystarczyo

318/994

si przesun i zlikwidowa kilka centymetrw dzielcej nas


przestrzeni.
Wanie podjam decyzj, eby to zrobi,
gdy poczuam
mocne klepnicie w rami.
- Cholera! - Podskoczyam i prawie popchnam Kale'a na
potnego faceta z irokezem.
- Ona chce si z tob teraz spotka - powiedzia Alex z rkami
na piersi. Wyglda na zaniepokojonego. To
dobrze. Taczyam
gwnie z Kalem, to go wkurzyo, a teraz...
Wszystko byo

319/994

inaczej.
Poszlimy przez tum za Alexem i weszlimy
po schodach na
drugi poziom. Na prawo od kolejnego baru
znajdoway si
pojedyncze drzwi. Alex zapuka trzy razy, a
potem nacisn
klamk. Zowieszczo zaskrzypiaa.
- Alex powiedzia mi, e zaley wam na
naszej pomocy rozleg si gos z drugiej czci pomieszczenia. W kcie na
czerwonym, wycieanym szezlongu - jedynym meblu w caym
pomieszczeniu - siedziaa drobna, starsza
dama. Zupenie nie

320/994

pasowaa do tego miejsca. Przypominaa


zwyczajn babci w
kwiaciastej podomce i z
wosami. Jednak spojrzenie

posiwiaymi

jej oczu daleko odbiegao od zwyczajnoci.


Co mi
podpowiadao, e Babcia potrafiaby stoczy
kilka rund z moim
ojcem i nawet si nie zmczy.
Zamkny si za mn drzwi.
- Nie. W gruncie rzeczy szukamy niwiarza.
Zmruya oczy.
- adnie si wyraasz, dziecko.
Skoniam si z umiechem.
- Znam wiele takich wyrae. -Dez...

321/994

Kobieta uniosa rk.


- W porzdku, Alex. To nawet zabawne.
Po drugiej stronie pokoju znajdoway si
drzwi, przy ktrych
stao dwch osikw o kamiennych twarzach.
Starsza dama
dwukrotnie strzelia palcami i jeden z
mczyzn znikn za
drzwiami. Po chwili wrci z plastikowym
kubkiem penym
czerwonego pynu. Kobieta wzia kubek,
odprawia mczyzn
rk i napia si. Popatrzyam
usugujcym jej osikiem.
Najwyraniej miaa tu spor wadz.

za

322/994

- A wic jest pani Babci Chrzestn mafii


Szstek?
Umiechna si, odsaniajc zgryz z kilkoma
brakujcymi
zbami.
- Kim w tym rodzaju.
Kilka sekund upyno
Postanowiam mwi.

milczeniu.

- Poniewa nie wiem, ile mamy czasu, przejd do rzeczy. Mj


ojciec to skurwiel na usugach Denazen.
Dowiedzielimy si, e
ten niwiarz to taki Yoda dla Szstek. Moja
mama jest wiziona
przez Denazen. A poniewa tylko niwiarz
uszed stamtd z

323/994

yciem, potrzebuj jego pomocy, eby uratowa mam. - Jasno,


krtko i rzeczowo.
- Nie prosisz czasem o zbyt wiele? - zaskrzeczaa kobieta.
- Trzeba marzy z rozmachem - odparam.
- Jeli udao ci si uwolni z Denazen - zwrcia si do Kale'a to co tu jeszcze robisz? Dobrze wiesz, e
Cross ci nie popuci.
- Cross jest uparty - potwierdzi Kale. Wzi
mnie za rk.
-Ale zostaj z Dez.
Chopak, ktry zsun si po lenym nasypie
pod moje nogi,

324/994

Szstka, ktry chcia mnie zabi, by teraz


kim wicej. Nie
wiem^ jak i kiedy do tego doszo, ale tak si
stao.
- Chc uwolni moj mam i nie pozwol,
eby Kale tam
wrci.
Kobieta chwil
mylach.

milczaa

zatopiona

- Pomog wam - odpara w kocu. Ale moja


rado nie trwaa
dugo. W obietnicy tkwi pewien haczyk.
Zawsze jest jaki cholerny haczyk.
- Oczywicie chc, abycie w zamian zrobili
co dla mnie. -

325/994

Szok.
- Co mamy zrobi? Bo jeli mam dostarczy
ucity koski eb,
to nic z tego.
- Denazen od dugiego czasu daje si
Szstkom we znaki. Jak
si pewnie domylacie, staramy si szuka
sposobw wydostania
Szstek z niewoli.
Nie domylaam si, ale co mi tam.
- Jasne.
- Brakuje nam jednak pewnych informacji.
- Jakich?

326/994

- Istnieje baza danych zawierajca personalia


wszystkich
Szstek przebywajcych obecnie w niewoli
Denazen. Potrzebuj
tej bazy.
Zaniemwiam. Nie znajdowaam sw w
odpowiedzi na taka
prob. Jak niby miaabym dosta si do
Denazen i w dodatku
skopiowa tajne pliki?
- Odwalio pani?
- Prosicie o pomoc. Wymieniam swoj cen.
- Wstaa,
opierajc si na lasce. - Moja propozycja jest
stale aktualna.

327/994

Moim zdaniem to
Zdobdcie potrzebne

uczciwa

wymiana.

informacje, a ja wam pomog znale niwiarza, aby uwol ni


twoj matk. Zatrzymaa si przy drzwiach.
- Proponuj wam
zdobdziecie te in

take

premi.

Jeli

formacje, to pomog Kale'owi panowa nad


jego darem.
10
- Czekaj! - krzyknam i ruszyam do przodu.
Alex chwyci
mnie za ramiona. - Pu mnie, palancie!
Alex poczeka, a zamkny si drzwi i
dopiero wtedy mnie

328/994

wypuci. Rzuciam si do drzwi i szarpnam


klamk. Nic.
Zamknite na klucz.
- Dez, nie naciskaj na ni. Ona tego nie toleruje. Zaczam
wymachiwa mu piciami przed nosem.
- Co to ma znaczy? Sprowadzie mnie tu,
eby moga
zaproponowa informacj o niwiarzu w
zamian za co, czego
nie jestem w stanie zdoby?
Alex wyglda na uraonego.
- Nie miaem pojcia, co ona zaproponuje.
Przysigam. Ginger

329/994

to twarda baba, ale uczciwa. Nieco dziwna,


ale uczciwa. Jeli
prosi ci o zdobycie czego, to uwaa, e to
moliwe. Nie wierz,
aby daa czego, co pozostaje poza zasigiem moliwoci.
Usiadam na fotelu.
- Jak niby mam zdoby t baz? - Spojrzaam
na Kale'a. Masz jaki pomys?
Nie patrzy na mnie, wpatrywa si w drzwi,
za ktrymi
znikna Ginger.
- Kale?

330/994

- Mylisz, e mgbym panowa nad swoim


darem?
Mwilimy o dwch
zaproponowanych

rnych

rzeczach

przez Ginger. Kale mia nadziej na uwolnienie od


uciliwoci swojego daru.
- Mgby? - zapytaam Alexa.
- Skoro Ginger tak mwi, to znaczy, e
mgby.
- Cudownie. Jeszcze wiksza marchewka.
- Usidmy - zaproponowa Alex - i zastanwmy si, co z tym
zrobi.

331/994

Wrcilimy na schody i zeszlimy na pierwszy poziom.


Rozgldajc si po sali, poczuam ukucie zazdroci. Wszyscy ci
ludzie yli sobie spokojnie i imprezowali do
witu. Kilka dni
temu te taka byam. Niezorientowana,
niewtajemniczona i
zadowolona.
Siedzielimy przy tym samym stoliku, co
poprzednio. Mimo
toku pozosta wolny. Alex popija piwo, a ja i
Kale mielimy
napoje gazowane. Ja swojego nawet nie
tknam. Kale swj

332/994

koczy. W zasadzie koczy ju czwarty z


kolei. Najwyraniej
uwielbia bbelki.
Gowa ciya mi w stron stou.
- To niemoliwe.
-Alex, kochanie! - rozleg si niepokojco
piskliwy gos.
Uniosam cik gow i ujrzaam przy stoliku wysok, rud
dziewczyn.
- Cze, Erica - odezwa si z udawanym entuzjazmem Alex.
Skina i zasiada obok niego.
- Gdzie ty si podziewa? Nie widziaam ci
cae wieki. -

333/994

Wyja mu piwo z rki, wypia sporo i


odstawia je na st. Nie
przed Alexem, tylko przed Kalem.
- Taaa, no to...
Obja Alexa, uwodzicielskim
popatrzya na Kale'a,

wzrokiem

a potem spojrzaa na mnie.


- Co z tob, kole? Wypij. - Skina gow na
Kale'a. -Siostro,
masz do wybodu dwie skrajnoci. Wolisz noc
czy dzie?
Patrzyam, jak przecigna palcami po jasnych wosach
Alexa. Ktem oka zobaczyam, e Kale podnosi piwo. Upi yk i

334/994

odstawi. Po chwili unis je z powrotem i


wypi do koca.
- Ja nie... - zaczam.
- Nie chcesz si podzieli, co? - Zrobia
nadsan min. Przecie nie potrzebujesz ich obu, nie? To nie
fair wobec innych
dziewczyn, e trzymasz tu sobie dwch
zakadnikw.
Zakadnikw...
Moe to wanie jest wyjcie?
Ale najpierw trzeba spawi to dziewcz. Jedn rk objam
Kale'a, a drug - z niechci - Alexa.

335/994

-A wanie, e jestem egoistk. Chc ich


obydwu.
Po chwili rozczarowania, umiechna si
porozumiewawczo.
-Na pewno!
Wstaa, pochylia si nad stolikiem i zamrugaa. - Skd ci
znam. To nie ty w zeszym tygodniu na imprezie w Deerfield
wyrwaa Troya Beldoma i Mickeya Doona?
Ups. Dzie po tej
rozpuszcza plotki za

imprezie

zaczam

porednictwem Markie Fray. Mama Markie


bya sekretark
mojego ojca i wiedziaam, e od niej wszystkiego si dowie.

336/994

Ledwie czterdzieci osiem godzin pniej


wpad do domu
i da mi wykad o wczeniu si po miecie.
Punkt dla mnie.
Uzyskaam reakcj.
Ostatni raz Erica
wzrokiem na Alexa i

spojrzaa

tsknym

wyruszya na poszukiwania atwiejszej ofiary.


Alex zdj moj
rk ze swoich bioder i popatrzy na mnie z
niesmakiem.
- Powanie? - zapyta. - Beldom i Doon?
Ugryzam si w jzyk i wsunam rce pod
pup, eby mu nie
przyoy.

337/994

- Jest tu kto, komu moesz ufa? Ale nie tak


po prostu, tylko
tak, eby powierzy mu ycie.
Zastanawia si minut.
- Rk dabym sobie uci za lojalno Daxa.
- A ten Dax jest tu teraz?
Alex wskaza drzwi, w ktrych pojawi si
wysoki,
uminiony chopak w wieku okoo dwudziestu piciu lat. Gowa
wygolona na zero, od stp do gw ubrany na
czarno. Wyglda
jak kto, na czyj widok przechodzi si na
drug stron ulicy.
- To on.

338/994

Umiechnam si na myl o rysujcym mi


si w gowie
planie.
- O Boe, idealny!
- Do czego? - zapyta przestraszony Kale.
- eby mnie uprowadzi.

Tata raczy odebra dopiero po pitym sygnale. Oczywicie


nie czeka z zapartym tchem przy telefonie,
a zadzwoni jego
nastoletnia crka. Prbowaam nie zwraca
na to
uwagi, ale w gardle czuam szorstko. Zupenie jakbym

339/994

chciaa pokn czerstwy chleb.


- Halo?
- Tato! - krzyknam, ale Dax wyrwa mi telefon. Przeszed na
drug stron pokoju, a w tej samej chwili
Alex rzuci krzesem o
cian. Krzyknam, a Alex wrzasn na
mnie, ebym zamkna
mord. Z trudem powstrzymywaam si od
miechu.
Obok mnie Kale podnis drugie krzeso i
poszed w lady
Alexa. Waln krzesem o cian i odwrci
si do mnie z
umiechem.

340/994

- Nawet fajnie - powiedzia pszeptem.


Po odejciu Eriki Alex zamwi drugie piwo.
Byam pewna, e
musiao mu ju zaszumie w gowie. Tumiam umiech i
staraam si skupi na swoim porwaniu.
- Cross, sied cicho i suchaj, co mam ci do
powiedzenia warkn Dax do telefonu, przechadzajc si
po pokoju tam i z
powrotem. Przenielimy si z imprezy do
jednego z
pomieszcze biurowych
poziomie. Wszystko byo

na

pierwszym

tu pokryte cienk warstw kurzu. - Mamy


twoj crk.

341/994

Przez chwil Dax milcza. Zapewne wysuchiwa barwnej


odpowiedzi mojego ojca.
- To si nie uda - szepn Kale. - On ma
wszystkich w nosie.
Pjdzie na ugod, a potem nas wydyma.
Nigdy nie miaam z ojcem najlepszych
ukadw, ale gdybym
nie wiedziaa, co zrobi mojej mamie, nie mogabym si zgodzi z
Kalem. W kocu ojciec to ojciec. Chcia mojego bezpieczestwa.
Ale teraz? Teraz obawiaam si, e Kale ma
racj, jednak nie
wiedziaam, co jeszcze mog zrobi.

342/994

Musiaam odwoa si do dobrej strony ojca.


Niczego wicej
nie potrafiam wymyli.
- Nie da rady - powiedzia Alex. - Dax to
przewidzi. Nie
przyszo mi do gowy zapyta, jakim darem
dysponuje
Dax.
- On widzi przyszo? Alex pokrci gow.
- Jak syszy czyj gos, potrafi odczyta z jego
gowy prawdziwe intencje.
Spsowiaam. Dobrze, e nie byo go w pobliu, gdy taczyam z Kalem.

343/994

- Proponuj wymian - mwi Dax do telefonu. - Twoja crka


za dwie wizione przez ciebie osoby. Monik
i Mon Fleet.
Pytajco uniosam brwi i spojrzaam na
Alexa.
- To bliniaczki - szepn. - Bratanice Daxa.
Trzy lata temu
zostay porwane sprzed szkoy. Miay wtedy
tylko po sze lat.
- Jezu...
- Monica bya bardzo odwana - odezwa si
Kale,
spogldajc na Daxa, ktry najwyraniej go
usysza, bo nagle

344/994

zesztywnia i stan w miejscu. - Opara si


szkoleniu Denazen.
Mona bagaa, eby robia, co ka, ale Monica stawiaa opr.
Po drugiej stronie
nieruchomo jak trup.

pokoju

Dax

sta

Zapewne wysuchiwa argumentacji ojca twierdzcego, e to


nieuczciwa wymiana. Ale patrzy prosto na
Kale'a.
Kale odwrci gow.
- Pniej je rozdzielono. Mon widziaem
wiele razy, ale
Moniki nigdy wicej.
Czekalimy jeszcze jaki czas, a Dax si
umwi i skoczy

345/994

rozmow. Najwyraniej
jakiego porozumienia.

dochodzili

do

Gdy skoczy, powoli szed przez pokj z


wbitymi we mnie
swoimi brzowymi oczami. Mwiam sobie,
e jego zo i
cierpienie nie s skierowane do mnie, ale
mimowolnie czuam
si, jakby tak wanie byo.
- Wymieni Mon na ciebie - powiedzia beznamitnie. W tonie
jego gosu byo co, co przyprawiao mnie o
dreszcze.
-AMonica? - zapyta Alex.

- Ona... miaa wypadek. - Dax zaciska pici.


- Cross
powiedzia, e bardzo mu przykro.
Alex pooy mu rk na ramieniu.
- Przykro mi, stary.
Dax strci jego rk i wpatrywa si we
mnie.
- Nic do ciebie nie mam, maa, ale szczerze
mwic...
-Podszed kilka krokw bliej. Zatrzyma si
z twarz ledwie
kilka centymetrw od mojej. Czuam oddech
przepojony piwem i
papierosami. - Gdybym nie wiedzia, e ten
ajdak ma ci gdzie,

347/994

gdybym nie odczyta prawdy w jego gosie...


to zabibym ci
wasnorcznie
kawakach.

wysa

mu

ciebie

Ufff.
- Odsu si - powiedzia z grob w gosie
Kale. Zrobi ruch,
jakby chcia zdj praw rkawiczk.
Dax ani drgn.
- No ju. - Zdj rkawiczk i trzyma j w
palcach lewej rki.
- Jeszcze raz jej zagrozisz i ci zabij.
Dax wycofa si i pochyli gow. Gdy j
unis z powrotem,
ju w nim nie byo zoci.

348/994

- Przepraszam, Kale. - A dlaczego nie mnie?


To mi grozi, e
mnie poszatkuje i przele Fed-Eksem. Przenis wzrok na Alexa,
potem znw na Kale'a i w kocu spojrza na
mnie z lekkim
umiechem. - Nie zazdroszcz ci.
11
Kilka godzin pniej siedziaam z Daxem na
awce w
Memorial Park. W kadej chwili mg nadej ojciec z Mon.
Kale chcia i z nami, ale kazaem mu zosta
z Alexem, ktry
wola si nie pokazywa. Czekali przy ciece
nad jeziorem. Nie

349/994

widzielimy ich, ale gdyby co si dziao, pozostawali w zasigu


gosu.
Podaram
sobie
czerwony
aowaam, e Brandt nie

T-shirt.

przynis jakiego starego, tylko akurat mj


ulubiony. Koszulka
nie nadawaa si ju do niczego. Typowy
chopak. Nie ma
pojcia, jaki strj jest potrzebny do ucieczki.
- Mog ci o co zapyta? - Zawarlimy z
Daxem rozejm. Nie
miaam mu za ze, e si rozgniewa. Rety,
nie mona go za nic
wini. Nie podobay mi si gadki o wiartowaniu, ale go

350/994

rozumiaam. Straci blisk osob, a mnie mia pod rk, eby si


zemci. Odkrylimy jednak
wroga i na tym naleao

wsplnego

si skupi.
- Prosz - powiedzia Dax. W ciemnoci
widziaam tylko jego
wygolon gow
ksiyca. Bawi si

byszczc

wietle

kluczykami naoonymi na palec wskazujcy.


- Powiedziae, e ojciec ma gdzie moje
bezpieczestwo. Na
jego twarzy pojawia si przepraszajca
mina. Otworzy usta,
eby co doda, ale go powstrzymaam.

351/994

- Nie, wszystko w porzdku - kamaam. Nigdy za mn nie


przepada. Zawsze mylaam, e to przez
matk, ale najwyraniej
si myliam. Tylko jeli mu na mnie nie zaley, to dlaczego chce
mnie odzyska? Poszed na ukad, ale wtpi,
e z chci
zachowania pozorw. Nie wydaje si, eby
tego potrzebowa...
Dax zwleka z odpowiedzi. Przez chwil
obserwowa
ciek, a pniej unis gow do nieba.
Odezwa si po kilu
minutach.

352/994

- Czuj si rozdarty. Wiem, e ty jeste


dobrym czowiekiem.
Chciabym ci powiedzie, eby do niego nie
wracaa. Ale chc
odzyska moje bratanice.
Zorientowa si, e popeni bd, i zacisn
powieki.
- Moj bratanic - poprawi si i tupn nog
w ziemi. Wiem, e musisz to zrobi, aby zdoby informacj od Ginger, ale
bd ostrona. On chce ci wykorzysta.
Bya za lini wroga.
Stanowisz dla niego rdo informacji. By
moe wszystko

353/994

pjdzie tak, jak zaplanowaa - wiem, co


planujesz - ale musz ci
ostrzec. Moe by trudniej ni ci si wydaje.
Jeli dowie si, kim
naprawd jeste...
Otworzyam usta, ale on mnie powstrzyma.
- Nikomu o tym nie powiem. Twoje tajemnice s twoje.
Chciaem
ci
tylko
uwiadomi,
e
istnieje

354/994

spore
prawdopodobiestwo, e
pjdzie po twojej myli.

nie

wszystko

On moe si wszystkiego domyli. Nie jest


czowiekiem,
ktrego atwo wyprowadzi w pole. By moe
bdziesz musiaa
zagra asem, ktrego trzymasz w rkawie.
Nie powinna go
wiecznie chowa...
Normalnie, gdyby kto mi co takiego powiedzia, to
odparabym, e w wyprowadzaniu ojca w
pole osignam
profesjonalny poziom, jednak nie byam ju
tego taka pewna.

355/994

To on cay czas oszukiwa.


- Postaraj si, eby wszystko wygldao naturalnie szepnam, trcajc go w rami.
Na widok ojca idcego ciek, Dax chwyci
mnie za rk.
Jego palce wbijay mi si w skr. cign
mnie z awki.
Stalimy w oczekiwaniu na ojca prowadzcego drobn posta.
Gdy byli ju blisko, zrobiam min pen cierpienia i strachu. Nie
byo to atwe.
Mona wygldaa jak
spojrzenie, martwa mina.

zombie.

Puste

356/994

Rytmicznie
stawiaa
dopasowujc si do ojca.

kroki,

idealnie

Klap, up, klap, up. Zatrzymali si ptora


metra od nas. Mona
patrzya na wujka. Na jej twarzy nie odmalowaa si adna
emocja. Ani ladu, e go rozpoznaa. Nic
tylko puste spojrzenie
brzowych oczu
kosmykami szarych

przesonitych

nieco

wosw.
- Co jej si stao - warkn Dax. Prawdopodobnie mimowolnie
zacisn palce, a ja gryzam si od wewntrz
w policzek, eby nie
krzycze.

357/994

- Nic jej nie jest - odpar ojciec.


- Gwno prawda! Popatrz na ni. To
chodzca mier.
- Aby mie zapewnione bezpieczestwo podczas transportu,
dostaa rodek uspokajajcy. Przejdzie jej po
kilku godzinach.
Domylaam si, e leki rzeczywicie przestan dziaa po
kilku godzinach, ale to, co przesza w
Denazen, pozostanie w niej
na zawsze. Buzowaa we mnie ogromna
zo. Czy Kale'a te
szprycowali? Czasami dostrzegaam w jego
oczach te

358/994

niepowtarzalne
Pamitam,

odcienie

szalestwa.

jak w salonie bilardowym powiedzia do Alexa: To musi


bole.
Jak to moliwe, ebym powstaa z ciaa i krwi
takiego
potwora?
- Pu j - powiedzia Dax, ciskajc mnie za
rami tak mocno,
e zy popyny mi z oczu. Szarpa mn w
dobrej wierze. - A ja
puszcz j.
- Najpierw Deznee. Dax rozemia si.

359/994

- Oczywicie, bo tobie nawet do gowy by nie


przyszo, eby
mnie wydyma.
- Pewnie, e nie. To moja crka. Nie mog
ryzykowa, e co
jej si stanie.
KAMCA, chciaam krzykn, ale ugryzam
si w jzyk.
- Licz do piciu i puszczamy
rwnoczenie - zaproponowa

je

Dax. Tata skin gow na zgod i Dax zacz


liczy: -Raz...
Wiedziaam, e wszystko jest zaaranowane,
lecz mimo to
kwas zalewa mi odek. -Dwa...

360/994

Tata nadal mia beznamitn min.


- Deznee, wszystko bdzie dobrze. -Trzy...
Dwik jego gosu parzy mi uszy.
- Cztery...
Staraam si o niczym nie myle. Kiedy
Brandt powiedzia
mi, e mam wyrazist twarz. Nie chciaam,
eby mona byo z
niej co wyczyta. Ku swemu zdumieniu
stwierdziam, e udao
mi si oczyci umys ze zoci, a take z
obaw o Kale'a.
-Pi...
Dax powoli rozluni ucisk, a w tym samym
czasie ojciec

361/994

pochyli si i szepn co Monie do ucha.


Dziewczynka ruszya
do przodu. Dzieli nas niewielki dystans, ale
ona stawiaa mae
kroczki, wic zwolniam. Gdy mijaymy si
porodku, nie
spojrzaa na mnie ze zrozumieniem ani nie
odnotowaa mojej
obecnoci, tylko sza dalej bez sowa.
Ojciec nie dba o adne pozory. Nie rozoy
ramion na
powitanie. Sta sztywno, z beznamitn min
i milcza, jakby
denerwowao go, e to wszystko trwa tak
dugo. Czy odrobina

362/994

udawanych emocji to zbyt wiele? Kiedy do


niego dotaram,
zobaczyam, jak Dax obejmuje dziewczynk,
ktra ani nie
odwzajemnia ucisku, ani nie pacze z
radoci.
Podnis gow i spojrzelimy sobie w oczy.
Nie mylaam o
niczym, bo wiedziaam, e widzi prawd w
moich mylach, a nie
w sowach.
- Zabij ci za to, co mi zrobie - powiedziaam cicho.
Umiechn si i mocniej obj dziecko.
- Najpierw musisz nas znale. Pokazaam w
umiechu

363/994

wszystkie zby.
- Zrobi to. Wierz mi.

Jechalimy do domu w milczeniu. Odkd


doszlimy do
samochodu i tata powiedzia, e jest otwarty,
z jego ust nie pado
ani jedno sowo. Jechalimy gwn drog i
kusio mnie, eby
zapa za kierownic i uderzy w drzewo.
Tata nigdy nie zapina
pasa.
Musiaam si odezwa. Nawet jeli udao mi
si udawa
traum, nie uwierzyby w moje milczenie.

364/994

- Martwie si o mnie? Chocia troch? Nie


odrywa wzroku
od jezdni.
- Nie bd gupia. Oczywicie, e si
martwiem. Cisza.
- Jak... - W por si powstrzymaam, bo
chciaam powiedzie
Kale". Mwienie o nim po imieniu na pewno
nie wiadczyoby o
moim strachu. - Jak on wtedy zapuka do
drzwi, mylaam, e to
ty. e znw zapomniae kluczy z biura. Patrzyam przed siebie
na desk rozdzielcz. -Gdy otworzyam, zaskoczy mnie i si
wepchn do rodka.

365/994

Ojciec nie wyglda na przekonanego.


- Dlaczego z nim uciekaa?
No tak, to wymagao
wytumaczenia.

przekonujcego

Wziam gboki oddech.


- Powanie? Chciaam ci wkurzy. Z diabem caowaabym
si na jzyczki, gdyby to ci miao zdenerwowa. Nie chciae,
ebym z nim bya, wic poszam z nim.
-1 co byo pniej?
- Powiedzia, e zna mojego koleg. Poszlimy do niego, ale
przyszli ci ludzie i chcieli go zabra. Nie
wiedziaam, co myle.

366/994

Jeden z nich mnie zaatakowa, wiec znw


uciekaam z nim.
Dotarlimy do podmiejskiego baru. Wzi za
mnie od tego gocia
troch kasy i znikn.
- Wic uciek?
- Dorw go. Pomogam mu, a on mnie oszuka i sprzeda temu
psycholowi.
- Zrobi ci krzywd? - W jego pytaniu nie byo
emocji.
Zupenie jakby dopytywa si o uywany
samochd przed
kupnem.

367/994

- On... - Tu musiaam zagra z uczuciem. On mi grozi. Dotknam miejsca na twarzy, w ktre


uderzy mnie siepacz
Denazen. Blizna ju znikaa, ale nadal byo j
wida. - Troch
mnie poturbowa. Nic wielkiego. Ale grozi...
Mwi, co zrobi,
jeli nie spenisz jego da... Chcia mnie
powiartowa i
wysya po kawaku poczt. - Przynajmniej w
tym byo troch
prawdy.
Zmruyam oczy przed wiatami z naprzeciwka, gdy

368/994

zjedalimy na podjazd. Ojciec wyczy silnik i odwrci si do


mnie. Nadszed czas prby dla moich
umiejtnoci wciskania
kitu.
- Tato, strasznie si baam. Mylaam, e
mnie zabije. Nigdy
nie byam beks. Nawet w dziecistwie nie
pakaam z powodu
otartych kolan, gonych krzykw ani ciemnych pokoi. Gdy wic
dla efektu postanowiam uderzy w pacz,
baam si, e mi si nie
uda.
Ani wspomnienie zimnych, martwych oczu
Mony, ani wyraz

369/994

twarzy Daxa syszcego, co Kale mwi o


Monice, ani nawet
przebywanie w jednym miejscu z Alexem po
tak dugim czasie,
jego gos czy wspomnienie o przyapaniu go z
inn, nie byy w
stanie mnie zmusi do paczu.
Dopiero Kale. Lekko nawiedzony wyraz jego
oczu. Wosy
opadajce mu na twarz. To, jak broni mnie
przed Alexem i
Daxem. Jego urazy, by moe nie do
naprawienia, sprawiy, e
wrcio do mnie ycie. Z wiksz si ni podczas imprez rave i
tanich wzrusze, ktrych wtedy doznawaam.

370/994

Bolao mnie, co ojciec zrobi Kale'owi.


Tskniam za nim.
zy popyny bez trudu.
12
Musiaam wda si w mam, bo ojciec spa
tak twardo, e nie
zbudziby go koncert Powerman 5000.1 to
grany na ywo. Z
udziaem Spider One. Przekonaam si o tym
wiele razy, gdy w
rodku nocy wchodziam do domu albo z
niego wychodziam.
Mnie natomiast budzia iga spadajca na
podog.

371/994

Z zamknitymi oczami zmieniam pozycj


pod kodr. Za
oknem gwizda wiatr, ale nie to mnie obudzio. W moim pokoju
kto by. W pierwszej chwili pomylaam, e
to ojciec, ale od
razu odrzuciam t koncepcj. Zamknam
drzwi na klucz od
rodka, wic nie mg dosta si z korytarza.
W kcie pokoju kto cicho oddycha. By
prawdopodobnie
blisko okna, przez ktre si wlizgn. Jak
byam z Alexem,
wchodzi do mnie przez okno wiele razy. Ale
to nie on. Czuam,
e to kto inny.

372/994

I nagle mnie olnio.


pewno, kto to jest.

Nagle

zyskaam

Kale.
Na caym ciele poczuam dreszcz podekscytowania. Alex
wchodzi przez okno i obserwowa, jak pi.
Zawsze wiedziaam,
e jest, chocia udawaam, e si nie budz.
Uwielbiaam, jak na
mnie patrzy. Od czasu do czasu wysuwaam
spod kodry go
nog.
Ale to byo co zupenie innego. Czuam na
sobie wzrok
Kale'a i syszaam, e oddycha szybciej ni
normalnie.

373/994

Wyobraaam sobie, e gaszcze moj nog


od ydki do kolana.
Przypomniaam sobie smak jego ust. Te
obrazy sprawiay, e
musiaam panowa nad swoim oddechem.
Serce niebezpiecznie
przypieszao.
Z zamknitymi oczami przewrciam si na
plecy. Udao mi
si opuci kodr a do stp. Kale pod
oknem te zmieni
pozycj i znalaz si bliej. Nie wydawa z
siebie adnego
dwiku, ale doskonale zdawaam sobie
spraw z jego obecnoci.

374/994

Gdy zabolay mnie plecy, przewrciam si


na bok twarz do
okna. Podczas przewrotu
palcem koszulk.

podcignam

Wiedziaam, e na mnie patrzy i powoli si


przysuwa. To mnie
omielao. Wycignam praw rk nad
gow, a praw rk
odgarnam wosy z twarzy.
Kale zrobi kolejny krok. Sta ju nade mn.
Zachowanie milczenia i trzymanie zamknitych oczu
wymagao ode mnie znacznej siy woli. Nie
wiedziaam, co zrobi,
ani czy zdaje sobie spraw, e nie pi. Nie
chciaam, eby si

375/994

wycofa. Nie chciaam, eby patrzy z daleka.


Nocne powietrze chodzio odsonit skr.
Ku memu
zdumieniu - i niewiarygodnemu szczciu ko ugio si pod
ciarem. Kale usiad, a chwil pniej
poczuam jego jedwabisty
dotyk. Przesuwa do od palcw, przez cae
nogi do gry i
zatrzyma je tu przed brzegiem szortw.
Mimowolnie gbiej odetchnam i przewrciam si na plecy.
Jakim cudem udao mi si nie otworzy
oczu. Jego palce
pozostay nadal w tym samym miejscu, na
goej skrze. Po chwili

376/994

przesun je w gr po materiale. Gadzi


doni mj brzuch i zatrzyma j tu przed
rbkiem koszulki,
tu pod sercem. Przez niesychanie dugo
cignc si minut
byam pewna, e wsunie do pod koszulk i
obejmie moj pier.
Wtedy otworzyabym
granic.

oczy

postawia

Ale tak si nie stao.


Jeszcze chwil pieci mnie doni i w kocu
j zabra. -Dez?
Z pewnym rozczarowaniem uniosam rce i
przetaram oczy.
-Uhm?

377/994

Uniosam powieki i zobaczyam, e stoi ledwie kilka


centymetrw ode mnie.
- Kale? - Usiadam i poprawiam koszulk. Nic ci nie jest?
Wycofa si troszk i pokrci gow.
- Mylaem o tym, co mi mwia. O
zamykaniu zych ludzi.
-Aha...
By zmczony, kleiy mu si oczy.
- Czy oni wiedz, e postpili le? I czy z tego
samego
powoduj byem wiziony?
- Co? - W pierwszej chwili nie zrozumiaam,
o co mu chodzi.

378/994

A gdy do mnie dotaro, poczuam, jakby kto


rbn mnie ceg w
gow.
- Boe, Kale, nie. - Podcignam si do gry
i oparam o
wezgowie ka. Wskazaam mu miejsce
obok siebie. Po chwili
wahania wszed na ko.
- Kiedy posza, rozmawiaem z rnymi
ludmi. Czytaem
te... eee... gazet?
czowiekiem.

Jestem

strasznym

Zasuguj na kar. Tak sam, jak wymierzaem innym.


Mordowaem ich. Dlatego Denazen trzymaa
mnie w zamkniciu.

379/994

Zasuyem na to. Odwrci gow i utkwi


wzrok w oknie.
- Nieprawda.
- Na pocztku szkolenia, jeli nie wykonywaem polece,
przez kilka dni nie dawali mi jedzenia. Dostawaem tylko
szklank wody na dzie. Wylewali j na
podog i mwili, e ze
dzieci musz j zlizywa. Z trudem udawao
mi si doczeka
dnia, gdy znw mnie zaczynali karmi. - Zacisn usta i pokrci
gow. - Bratanica Daxa ju nigdy nie bdzie
normalna. Ja zreszt

380/994

te. Izoluj nas, ami nas. Dr nam w


gowach, a znajduj
saby punkt i wtedy dostaj si do rodka.
Wikszo pka. Potem
stanowi bro w rkach Denazen. Inni s sabi i Denazen formuje
ich na wasne potrzeby. W zamian za swoje
czowieczestwo
otrzymuj namiastk wolnoci.
Wzi gboki oddech. Przez dug chwil
sdziam, e ju nic
wicej nie powie.
-Ale myl, e ze mn byo inaczej. Miaem
Sue. Powtarzaa,
e przetrwam to wszystko, jeli zachowam
swoje

381/994

czowieczestwo. Odkd pamitam, zawsze


mnie kochaa i tego
nie mogli mi odebra. Jednak mylia si. Spojrza na mnie
byszczcymi oczami i pokrci gow. - Kiedy
skoczyem
dziesi lat, pierwszy raz zmusili mnie do
morderstwa. Mwili ze
szczegami, e jeli nie wypeni rozkazu,
obedr Sue ze skry.
Kiedy miaem dwanacie lat, pogodziem si
z takim yciem.
Denazen mnie posiada.
Miaam sucho w ustach.
- Nikt nikogo
wyszeptaam.

nie

moe

posi

382/994

- Wiedziaem, e postpuj le. W Denazen


wszystko jest ze.
A potem, kiedy posza, odkryem, e to ja
jestem zy. Za
wszystkie ze czyny ponosz tak sam win
jak oni. Mogem
podj tak decyzj jak Monica. Mogem nie
pozwoli si
wykorzystywa. Mwia, e jestem silny.
Nieprawda. Jestem
sabeuszem.
Przesun palcem wskazujcym po moim
udzie, tu pod
szortami, a potem w stron kolana. Czuam,
jakby pozostawia
gorcy lad.

383/994

- Nie zasuguj na to.


Po raz drugi w cigu doby popyny mi zy z
oczu.
- Przesta - szepnam. Nie wiedziaam, o co
chodzi, ale gula
w gardle i ogie w brzuchu podpowiaday, e
powinnam si
dowiedzie.
Nie mogam znie jego wpatrzonych we
mnie smutnych
oczu. Usiadam mu na
przyoyam czoo do jego

kolanach

czoa. Wcigajc powietrze, zapisywaam w


pamici jego
zapach. Ziemisty. Niczym w lesie po dugim
deszczu. Objam

384/994

go rkami. Poszukaam ustami jego ust.


Pocaunek by
pocztkowo niepewny i krtki. Odsunam
gow, eby
popatrze na jego twarz. Znaam wielu chopakw, ktrzy
patrzyli na mnie jak na wakacyjn rozrywk,
a Kale wpatrywa
si swoimi niebieskimi oczami w kady
skrawek mojego ciaa.
Robi to z nadziej i podekscytowaniem.
Czuam si jak
gwiazdkowy
poranek.
niekoczcy si.

Cudowny

Ale to mino. Znw si pochyliam, lecz tym


razem Kale

385/994

unis gow. Obj mnie swoj siln rk i


przycign bliej.
Przylgn ustami do moich
otarlimy si zbami, ale to
nie przeszkadzao.
caowaam

Gdy

warg,

pierwszy

a
raz

si z Alexem i zderzylimy si zbami, cierpa mi skra.


Donie Kale'a byy wszdzie. Na moim karku,
na mojej twarzy,
na plecach pod koszulk. Wszdzie, gdzie
mg dotkn mojego
nagiego ciaa.
Przygryzaam jego doln warg. Boe, jak
cudownie

386/994

smakowaa. Jak korzenne piwo i guma balonowa pomieszane z


czym niepowtarzalnym. Czym takim jak
Kale. Pomimo jego
protestw znw si odsunam i zdjam
koszulk. Nie traci
czasu na ogldanie. Przycign mnie bliej,
przylgnlimy do
siebie i poczylimy w jedno.
Po pewnym czasie leelimy w poprzek ka,
ze splecionymi
nogami.
- Nie zasuguj, eby czu co takiego. Mwi amicym si
gosem. Przygniata mnie
spojrzenia. - Nie po tym

ciar

jego

387/994

wszystkim, co zrobiem.
- Chod - szepnam. Gdy udao nam si
usi, cignam
mu koszul przez gow i pogaskaam po
karku i ramionach.
Przypomniaam sobie, co mwi o codziennych treningach.
Siownia i sztuki walki. By cudownie
zbudowany. Staraam si
nie dre, przesuwajc palec wskazujcy po
jego torsie.
Z kadym dotkniciem oddycha coraz szybciej. Czuam bicie
serca, kiedy do mnie przylgn z tak si,
jakby ba si, e go
zostawi.

388/994

Z szeroko otwartymi oczami przesun do z


mojej twarzy na
szyj. Jego dotyk jak prd przenika moje
ramiona, a potem rce.
Wygiam plecy, przycisn mnie bliej
siebie. Paznokcie
drapay go skr. Z kpiarskim umiechem
postawiam jednak
opr. Tylko po to, eby sprawdzi, jak si
zachowa. I nie
zawiodam si.
- Prosz... - szepta, przewracajc mnie na
plecy i wpychajc w
ko. - Prosz...
Otworzyam usta, aby powiedzie, e nie musi prosi i e chc

389/994

tego tak samo, jak on, ale powstrzymao


mnie to, co zrobi.
Pochyli si, jedn rk wsun mi pod plecy,
a drug pooy na
brzuchu. Potem sign dalej i splt swoje
palce z moimi.
Pieszczc nosem mj brzuch, powiedzia:
- Dez, teraz ju rozumiem. Ju wiem, o co
chodzi z tymi
rkami.
13
Zanim otworzyam rano oczy, wiedziaam, e
Kale'a nie ma.
Bez jego oddechu w pokoju byo ciszej. I
zimniej.

390/994

Podniosam z podogi koszulk i woyam j


na siebie. Na
wspomnienie nocy dostaam gsiej skrki.
Byam gotowa
posun si dalej, pewnie a do koca, ale zaszo pomidzy nami
co bardziej intymnego ni seks.
Pozbieraam swoje rzeczy i jak nieprzytomna
poszam do
azienki. Wziam prysznic, umyam zby,
wysuszyam wosy.
Cay czas umiechaam si niemdrze i
mylaam o Kalem. Ale
gdy otworzyam azienk, wyleciaa z niej
para i - podobnie jak w
mojej gowie - zrobio si chodniej.

391/994

Miaam do wykonania prac. Musiaam si


skoncentrowa.
Na dole zastaam tat przy zwyczajowym niadaniu: kawa,
babeczki i New York Times".
- Cze - wyjam kubek z szafki. Popatrzy
na mnie w
milczeniu i dola sobie kawy do filianki. Musz z tob
porozmawia, niezalenie od wczorajszych
wydarze.
Unis brwi i skinieniem gowy poprosi,
ebym
kontynuowaa.
- Powinnam czu, e jestem pod kontrol zaczam.

392/994

-Dostaam od ciebie swobod. Ale po tym, co


mi zrobiy te
ajdaki, zwizali, zakneblowali i trzymali w
ciemnoci,
poczuam, e nad niczym nie mam kontroli.
Musz znale jak
rwnowag.
Ojciec odoy gazet i z domi na stole
odchyli si do tyu.
Po drobnym drganiu wargi i nieznacznym
przechyleniu gowy
widziaam, e udao mi si przycign jego
uwag.
- Co masz na myli, mwic rwnowag"?
- Musz co z tym zrobi. Ci ludzie, nie
wiadomo ilu ich jest,

393/994

s wszdzie, a ja mimowolnie przy kadym


zamkniciu oczu
myl tylko o tym.
- Co waciwie proponujesz?
- Zabierz mnie ze sob do Denazen. Nakadli
mi do gowy
wstrtnych kamstw, ktrych nie umiem si
pozby. Tylko
prawda to naprawi. - Uderzyam kubkiem o
st, czciowo
stawiajc go poza krawdzi. - Musz pozna
prawd.
Dusz chwil ojciec milcza, widrujc mnie
oczami.
Wydawao mi si, e wypadam cakiem
przekonujco, ale trudno

394/994

byo wyczyta, co o tym myli tata. Przyj


pokerow min. Ju
wydawao mi si, e przejrza mnie na wylot,
gdy na jego ustach
pojawi si powolny umiech.
- Zakadaj buty.

Dopiero po zjedzie na parking przyszo mi


do gowy, e
nigdy tam nie byam. Tata pracowa w
Denazen odkd pamitam,
ale nigdy, nawet zanim zaczlimy sob pogardza, nigdy nie
zaprosi mnie do swego biura.

395/994

Wysiedlimy z samochodu w milczeniu, potem weszlimy po


schodach na gr i zatrzymalimy si przed
szklanymi drzwiami
dzielcymi nas od kontuaru recepcyjnego.
Mczyzna za kontuarem popatrzy na mnie
z uniesionymi
brwiami i wrczy tacie zeszyt i dugopis.
Lobby lnio biel nieskazitelnych podg z
winiowego
drewna. Po obu stronach pomieszczenia znajdoway si windy. Z
jednej strony srebrne, z drugiej nienobiae.
Tata wpisa si do ksigi, spojrza na zegarek
i wskaza biae

396/994

drzwi do windy.
- Chodmy.
Nie byo przyciskw, tylko biay pasek na
cianie
przypominajcy przesuwny
kredytowych. Ojciec

czytnik

kart

sign do wewntrznej kieszeni marynarki i


wyj niewielka
kart. Przesun j przez czytnik i drzwi si
otworzyy.
Czekaam chwil, a po chwili zapytaam:
-1 co dalej?
- Cierpliwoci.
Mina kolejna minuta, a pniej rozleg si
dziwny dwik

397/994

przypominajcy wciganie powietrza przez


odkurzacz. Za nami
otworzyy si drugie drzwi.
Tata skin na nie i wszed do rodka.
- To jest dopiero prawdziwa winda. - Odchrzkn i
powiedzia: - Pitro czwarte.
Zdziwiona minam drzwi, ktre zamkny
si za mn z
krtkim pikniciem. Chwil pniej winda
oya i pojechaa do
gry.
- Te windy dziaaj na podstawie przepustki z
poziomem

398/994

zabezpieczenia. Bez niej nawet drzwi si nie


zamkn. Winda nie
pojedzie wyej ni zezwala przepustka.
Po krtkiej przejadce wyszlimy przez stalowe drzwi do
dugiego, pustego holu. W rodku nikogo nie
byo, szlimy prosto
do pojedynczych drzwi na drugim kocu.
Cisza robia
si uciliwa i chciaam przerwa j pytaniem. Miaam ich
miliony. Tylko nie chciaam wypa na zbyt
gorliw. Gdy
minlimy drzwi, wszystko si zmienio.
Nasze wejcie do budynku wydawao si
przeniesieniem do

399/994

nierealnego wiata. Panowa tam ruch, haas


i bieganina. Wok
caego pomieszczenia znajdowa si dugi
rzd biurek.
Przypomniaa mi si infolinia organizacji
charytatywnej ASPCA,
w ktrej rok wczeniej pomagaam zbiera
fundusze. Przy
kadym biurku kto z pochylon gow
rozmawia przez telefon i
popiesznie co zapisywa. Na nasze wejcie
nikt nie zareagowa.
Na rodku sali znajdowa si duy szyld z
napisem
RECEPCJA. Zza kontuaru puszysta brunetka
posaa tacie

400/994

kokieteryjny umiech.
- Dzie dobry, panie Cross.
Tata skin gow i obdarowa j rzadko u
niego spotykanym
umiechem.
- Cze, Hannah.
- Czy to nowy nabytek? - Popatrzya na mnie
z pewnym
przeraeniem i odwrcia wzrok do ojca. Z
pewnoci mwia o
Szstkach.
Tata rozemia si.
- Nie, to moja crka, Deznee.

401/994

Hannah cmokna
pokiwaa gow.

ze

wspczuciem

- To biedactwo zaatakowane przez Szstk,


prawda?
Nie zostaam zaatakowana - odparam,
zanim
przypomniaam sobie, e gram przeciwniczk
Szstek. Radziam sobie z ajdakami.
Umiechna si leciutko i tonem mw tak
sobie"
powiedziaa:
- Oczywicie, e sobie radzia.

402/994

- Wystaw jej tymczasow t przepustk.


Zostaje u nas na
cay dzie.
Hannah zatara swoje pulchne palce i
zachichotaa.
- To musi by dla ciebie bardzo ekscytujce!
Zmusiam si do
umiechu, miaam nadziej, e nie wypad
faszywie.
- To prawda.
- Tdy - powiedzia tata.
Opucilimy to pomieszczenie i skrcilimy
w prawo do
kolejnej windy. Tym razem prowadziy do
niej drzwi zielone. W

403/994

rodku tata powiedzia:


- Pitro pite. - A po chwili doda: - Wszystkie windy w
budynku
s
oznakowane
odpowiadajcym poziomowi
zabezpieczenia. Pierwsze
srebrne, to firma

trzy

prawnicza.
Czwarte
pitro,
Denazen, jest biae. Przez nie

kolorem
pitra

recepcja

musi przej kady pracownik idcy do budynku. Rwnie na


tym pitrze znajduje si
jedziemy na pite pitro,
zielone.
-Co tam jest?

bufet.

Teraz

404/994

- Tu w Denazen jest dziesi piter - powiedzia, poprawiajc


aktwk. - Na pite trafiaj nowe Szstki.
Tam s przyjmowani i
przydzielani. Poza tym tam mieci si
ochrona i moje biuro.
Winda zatrzymaa si, a po otwarciu drzwi
ujrzaam niskiego
mczyzn w takim samym granatowym
garniturze jak ludzie,
ktrych widziaam u Curda. Umiechn si,
uwypuklajc
policzki i mruc oczy w wskie szparki.
- Panie Cross, udao si cign z powrotem
104. Cakowity
sukces.

405/994

Ojciec skin gow i wyszlimy z windy.


- Dobrze. Prosz dopilnowa, eby trafi na
poziom smy.
- smy? Zwykle trzymalimy go na sidmym.
- Tak... Dopki nie spali osoby, ktra
przyniosa mu kolacj.
Zostaje na smym a do dalszych instrukcji.
-1 zwrci si do
mnie: - Chod za mn i trzymaj si blisko.
Facet z wypukymi policzkami nie zwrci na
mnie adnej
uwagi. Odwrci si od ojca i wyda polecenia
czowiekowi,
ktry do nas podszed.

406/994

- Kto zosta spalony? - zapytaam. - Na


serio? Zatrzymalimy
si przed drzwiami na kocu korytarza.
Tata wycign kart, ktr otwiera wind, i
przecign j
przez czytnik. Drzwi otworzyy si i weszlimy do rodka.
- Usid. - Wskaza due mahoniowe biurko
po drugiej stronie
pomieszczenia z dwoma mikkimi fotelami
po bokach.
Szstki
bez
nadzoru
niebezpieczne. Ale gdy je

robi

si

szkolimy i odpowiednio wykorzystujemy,


staj si cakiem

407/994

przydatne. Sprowadzamy je tutaj, szkolimy


te, ktre si da i
dajemy im dom. Za prac dla nas dostaj
wikt, ochron i dach nad
gow.
Co za bzdury! Wikt, dach nad gow i
ochron? Raczej gd,
klatki i tortury.
- Wic ci, ktrzy
pracownikami.

tu

mieszkaj,

- Niektrzy z nich tak. W zamian za wiadczone usugi dostaj


wszystkie udogodnienia. Ze wzgldu na
charakter swojej pracy
mieszkaj tutaj i s do dyspozycji przez
dwadziecia cztery

408/994

godziny na dob. Inni, niebezpieczni, ktrych


nie da si
rehabilitowa, s tu trzymani dla ich wasnego dobra. Jednym z
nich by chopak, ktremu pomoga uciec.
Pomoga uciec. Nie: ten, ktry wzi ci jako
zakadniczk.
Nie: ten, ktry prbowa ci zabi. Ja zawsze
wszystko robi le.
Ojciec lubi to podkrela na kadym kroku.
Ale poczekaj, tatusiu. Godzina odwetu si
zblia.
- Na czym waciwie polega jego dziaalno?
- Wydawao mi
si, e to dobry moment na to pytanie. Dotyka kogo i... -

409/994

Potrzsnam gow, udajc strach. - Dotyka


kogo i ten kto
umiera. Usycha i zamienia si w py!
- Dziewidziesit osiem.
dotyk. Miaa okazj

Niszczycielski

zobaczy na wasne oczy. Powoduje mier


wszystkiego, co
organiczne. Ludzi, rolin, wszystkiego, co
yje. Niszczy lekkim
dotykiem skry. Ty stanowisz wyjtek.
Popatrzy na mnie z dziwnym zainteresowaniem. A
zaswdziaa mnie skra. Takim samym
wzrokiem patrzy mj
nauczyciel angielskiego, pan Parks, gdy
pokaza klasie wygrany

410/994

na loterii kupon i odszed.


- Dlaczego? Nie, ebym bya z tego powodu
niezadowolona. Siadam na fotelu i pooyam nogi na biurku. Ojciec spojrza
wymownie, ale nic nie powiedzia. - Dlaczego
ja nie uscham?
- Bardzo dobre pytanie.

Po nieprzyjemnym przepytywaniu ojciec zabra mnie na


wycieczk po pitym i szstym poziomie.
Dziale Bada i
Szkolenia Nabytkw. Widziaam mod kobiet, ktra spojrzaa

411/994

na betonowy blok i wypalia w nim dziur.


Mczyzn, ktremu
na danie skra pokrywaa si lodem. I
dziecko, ktre na moich
oczach zamienio si w pikn, bkitno-zot
papug. Gdybym
nie wiedziaa, co tu
si
naprawd
dzieje,
wraeniem. Zapytaam o

byabym

pod

pozostae pitra, ale ojciec powiedzia tylko,


e to obszary
mieszkalne i na tym rozmowa si zakoczya.
Stanlimy przed drzwiami do windy, tata
wyj swoj kart i
weszlimy do rodka. Ju mia przecign
kart przez czytnik,

412/994

gdy wyrwaam mu j z rki.


- Tato, ale dupiasty obrazek - powiedziaam,
trzymajc kart w
palcach. Plastik by gadki, chodny i gitki.
Drug rk
signam do tylnej kieszeni i wycignam
t przepustk,
ktr dostaam przy wejciu. W skroniach
poczuam co
przypominajcego ukucie noy. Trwao to
tylko kilka sekund,
ale przez ten czas nie mogam oddycha.
Ojciec niczego nie
ruchem odebra mi

zauway.

Zwinnym

kart, przecign przez czytnik i schowa do


marynarki. W

413/994

mylach poklepaam si po plecach. Tak,


wszystko poszo
gadko.
Kiedy wracalimy na czwarte pitro, bya ju
prawie druga po
poudniu. Ojciec mia co do zaatwienia,
wic zostawi mnie w
bufecie. Ju miaam ucieka do windy, gdy
kto mnie zaczepi.
- Co sycha? - zapyta wesoym gosem. Odwrciam si na
krzele i ujrzaam chopaka w moim wieku.
Mia brzowe oczy i
patrzy na mnie zadumanym wzrokiem. Wycign rk i
umiechn si.

414/994

- Jestem Flip. Nie widziaem ci wczeniej.


Jeste nowa?
- Uhm. Cze.
- Pierwszy dzie? - zapyta, a potem odgryz
cieszy koniec
surowej, nieobranej marchewki.
- Waciwie przyszam tu z tat. Nazywa si
Marshall Cross.
- Jeste crk Crossa? - Rozpromieni si. Twj tata jest
niesamowity.
Wydawao si, e jest zafascynowany ojcem.
- Chyba bardzo go podziwiasz.
- Jeszcze jak. To wspaniay czowiek. Umie
si o nas

415/994

troszczy. - Rozemia si. - Chyba jeste Niestk, tak?


- Niestk?
- To takie nasze wewntrzne okrelenie na
nie-Szstki. No, no.
C za sowotwrczo.
- Spodoba ci si tutaj - mwi dalej. Denazen to rewelacyjne
miejsce.
- Powaga? - Nie kryam zaskoczenia. Na
szczcie Flip go nie
zauway.
- No pewnie! Jestemy superbohaterami.
Umiemy walczy.

416/994

Sprawiamy, e wiat jest bezpieczniejszy dla


ludzi. - Pochyli si
konfidencjonalnie.
zoczycw i przywracamy

Likwidujemy

porzdek. Zupenie jak X-Men, Justice


League i takie tam.
Zastanawiaam si, czy kiedy nie zaszkodzi
sobie swoim
gadulstwem.
- Wic jestecie dobrze traktowani?
- Jaja sobie robisz? Uciekem z domu. Zupenie nie
wiedziaem, o co biega. Denazen wyszukaa
mnie, daa mi dach
nad gow i nauczya mnie, ile dobrego mog
zrobi ze swoim

417/994

darem. Poza
rzdowi.

tym,

czasami

pomagamy

Znw pieprzone urojenia.


- Nie jeste tu winiem? Popatrzy na mnie z
rozbawieniem.
- Winiem?
- Moesz wchodzi i wychodzi, kiedy ci si
podoba.
- Nie... Nie wiem, dlaczego. Jestemy tutaj,
bo to dla nas
bezpieczniejsze. - Zrobi zamylon min. Na zewntrz jest
mnstwo syfu. Denazen likwiduje wielu zych
ludzi. Ma cae
rzesze wrogw. Na zewntrz odbywamy treningi. Tu jestemy

418/994

bezpieczni. Mamy ochron.


- W zamian za wiadczone usugi - powiedziaam, starajc si
ukry sarkazm. Gdybym bya niezorientowana, gdybym
wczeniej nie poznaa Kale'a, atwiej uwierzyabym w sowa
Flipa. Ale potrafiam przejrze
Denazen. Znaam prawd.

mask

A teraz, jeli zrealizuj swj plan, poznaj j


wszyscy. -1 dobrze
wam z tym?
Zamyli si.
- Wikszoci z nas - tak. Zawsze znajd si
tacy, co nie chc

419/994

wsppracowa. Niektrzy z nas s bardzo


niebezpieczni. Jeli
Szstka zaczyna robi ludziom krzywd, oni
staraj si
przemwi jej do rozsdku.
Rehabilitacja.
-Ajeli si nie udaje?
- Policja ma areszty, prawda? Tutaj tak samo.
Kto ma dar i
wykorzystuje go do masowego zabijania, jest
przestpc. Spojrza na zegarek. - Kurde, piesz si na
siowni. -Wsta i
mrugn do mnie. - Rozoy rce, a marchewka zostaa mu przy

420/994

ustach. - Pomagaj nam tu rozwija rne


zdolnoci. Teraz
jestem cakowicie namagnesowany.
- Mio byo ci pozna. - Umiechnam si.
Obserwujc jego
odejcie, odetchnam z ulg. Zamierzaam
posun sprawy
naprzd.
Miaam ju drog woln, wic wstaam i
poszam do windy.
Plan by do ryzykowny, ale stanowi jedyn
nadziej na mj
samotny powrt do gabinetu ojca.
Nie wpucili mnie na przyjcie dla Szstek
wycznie ze

421/994

wzgldu na urod.
Kiedy miaam siedem lat, przed Boym Narodzeniem, wujek
Mark zabra mnie i Brandta na zakupy.
Zobaczyam lalk Barbie,
ktr po prosu musiaam mie, i zaczam
baga, eby mi j
kupi. Oczywicie odmwi, bo nie mia za
wiele pienidzy. Gdy
wujek poszed do kasy, ja wrciam. Chwyciam pikn lalk i
bardzo chciaam, eby moja wasna -stara i
poszarpana - staa si
identyczna. eby miaa tak sam bia,
zwiewn sukienk i

422/994

lnic koron na gstych jasnych wosach.


Po chwili spojrzaam
i obie rzeczywicie byy
Odoyam Barbie na pk.

identyczne.

Kiedy dorosam, zrozumiaam, jak to dziaa.


Umiaam z
jednego przedmiotu stworzy kopi innego,
jeli trzymaam w
doni orygina. To dziaao, jeli wymiary
mniej wicej si
zgadzay. Eksperymentowaam troch z t
umiejtnoci i
odkryam, e jej moliwoci s praktycznie
nieograniczone. Jeli
miaam kanapk z tuczykiem, a chciaam
hamburgera, nie byo

423/994

problemu. Kopia smakowaa dokadnie tak


samo jak hamburger.
Jeli chciaam piwo, a miaam lemoniad w
puszce - zero
problemw. Pynne zoto powstawao na
skinienie palca.
Mona by pomyle, e z takim dziwactwem
atwo popa w
obd. Nastolatce, ktra moe mie wszystko,
co zechce i kiedy
zechce, musi do gowy uderzy woda sodowa.
Wbrew pozorom
wczenie doszam do wniosku, e nie powinnam obnosi si z t
umiejtnoci.
Bl
towarzyszcy
wykorzystaniu nie by tego

jej

424/994

wart. Za kadym razem, gdy robiam kopi,


czuam, jakby kto
przez nos wyciga mi mzg wdkarskim
haczykiem. Pewne
znaczenie mia
rozmiar przedmiotu. Im wikszy, tym silniejszy bl. eby
wic skopiowa co, co powoduje konwulsyjne wymioty i
mroczki przed oczami,
powany powd.

musiaam

mie

W zeszym roku tata kupi nowy telewizor z


paskim ekranem,
52 cale. Dostarczono go, gdy akurat by w
pracy. Wrciam do

425/994

domu z gociem poznanym na imprezie i


przez przypadek
potuklimy telewizor. Spawiam chopaka,
zeszam do garau,
przyniosam kartonowe pudo i voila! Nowy
telewizor. Najgorsze
byo pozbywanie si resztek oryginau, bo
bolaa mnie gowa i
byo mi niedobrze. Trwao to cay dzie.
Nigdy nikomu o tym nie mwiam. Bo niby
co miaam
powiedzie? Cze, nazywam si Dez i mam
dziwn umiejtno
speniania ycze? yczenia
ale... bya jeszcze druga

yczeniami,

426/994

strona medalu. Umiejtno przydawaa si


take w sytuacjach
niebezpiecznych i wyjtkowych - mimo to
pozostawaa
dziwactwem. Potem usyszaam o tym chopaku zabranym z
Sumrun, po ktrym such zagin, wic miaam kolejny powd,
eby trzyma wszystko w tajemnicy. Baam
si jak diabli.
Kiedy Kale opowiedzia mi o mamie i jej
umiejtnoci, z
trudem powstrzymaam umiech. Chocia
nigdy jej nie widziaam, czuam si dziki niej mniej osamotniona. W kocu jaka

427/994

matka, taka crka. Nigdy


mylaam, eby zamienia si

nawet

nie

w kogo innego. A jeli zmiana byaby nieodwracalna? Nie


potrafiam sobie wyobrazi blu, jaki musiaby towarzyszy
takiej przemianie. Pewnie by mnie zabi.
Teraz, korzystajc ze swojej umiejtnoci,
podejmowaam
ogromne ryzyko. Zupenie jakbym wdawaa
si w strzelanin na
posterunku policji. Z powodu zdolnoci
mamy,
tata j uwizi. Co zrobiby ze mn, gdyby
dowiedzia si o

428/994

moim talencie? Przecignam kart przez


czytnik i
powiedziaam:
- Pitro pite.
Nie wiem, czy gdzie
spodziewaam si, e to

gbi

duszy

nie zadziaa, albo e uruchomi jakie syreny


alarmowe
stawiajce na nogi cay budynek, ale gdy
zamkny si drzwi i
winda ruszya, poczuam ulg.
Wiem, e wysoko
poprzeczk - atwo by

postawiam

sobie

nie mogo - ale za najlepsze miejsce na rozpoczcie poszukiwania

429/994

potrzebnych informacji uznaam biuro ojca.


Nowa przepustka
bezproblemowo
sforsowaa
Zamknam je za sob i

drzwi.

rzuciam si do kartoteki.
Po okoo dwudziestu minutach poszukiwa
przejrzaam
wszystkie teczki. Faktury
prowadzenia dziaalnoci.

na

koszty

Kilka akt personalnych, w jednym przypadku


z prob o
podwyk. Nie byo jednak nic, z czego
mona by wnioskowa,
ile Szstek przebywa w Denazen ani kim one
s. Pozostay

430/994

jeszcze szuflady w biurku. Gdy otwieraam


najwysz, od strony
drzwi usyszaam gos.
- Co ty tu wyprawiasz?
Krew zastyga mi w yach. Popatrzyam na
rozwcieczon
twarz ojca.
14
Wyprostowaam si. Mj mzg dziaa na
przypieszonych
obrotach, prbujc znale jakie logiczne
wytumaczenie.
Nie miaam adnego.
Ojciec wkroczy do rodka i zamkn za sob
drzwi.

431/994

Wzdrygnam si, gdy trzasny.


- Odpowiedz! Co ty tu robisz? I jak si tu
dostaa? Podszed
bliej i przez uamek sekundy mylaam, e
mnie
uderzy.
- Ja... - wyjkaam. Nie udawaam. W gowie
miaam
kompletn pustk. Pierwszy raz w yciu.
Zwykle potrafiabym
Eskimosom sprzeda
poszuka jakich
informacji o tym Daxie.
- Jak otworzya zamki?

ld.

Chciaam

432/994

Signam do kieszeni
Zapaam palcami

po

przepustk.

kawaek gadkiego plastiku. Ale nie daam jej


ojcu. Uznaby, e
to jego. Kopiowanie nie dziaao w drug
stron. A poniewa nie
miaam oryginau, nie mogam dokona
przemiany powrotnej.
Umiechnam si niewinnie. - O cholera,
chyba zgubiam
przepustk.
- Zgubia - powtrzy.
Opuciam wzrok i udaam, e szukam na
pododze.
- Pewnie tu mi spada. Gdzie tu musi by.

433/994

Ojciec milcza, a ja chodziam po biurze i


udawaam, e
szukam przepustki. W pewnym momencie
wydawao mi si, e
ktem oka dostrzegam umiech na jego twarzy. Pozwoli mi kilka
minut szuka, a pniej gronie chrzkn.
- Dobra, idziemy.

W samochodzie panowaa niezrczna cisza.


W powietrzu
wisia gniew. Musiaam co zrobi, eby
rozadowa sytuacj, bo
w przeciwnym razie nigdy wicej nie dostan
si do tego

434/994

budynku. Ojciec nadal by wkurzony, e


myszkowaam po jego
biurze. Jeli nic bym nie zrobia w celu
ograniczenia szkd, nie
byabym w stanie dostarczy Ginger informacji. Musiaam
dziaa szybko. Podj drastyczne rodki.
wiat si wali. Jeli
chciaam wrci do Denazen, musiaam
wycign asa z rkawa.
Niestety byl to as pikowy.
- Chciaabym... - przerwaam milczenie. Chciaabym
pracowa dla Denazen.
Ojciec stumi chichot.

435/994

- Nie ma takiej opcji.


- Dlaczego? - zapytaam. - Ci ludzie, ktrzy
mnie porwali, to
bestie. Planowali zaatakowa Denazen.
Ktem
oka
zauwayam,
wytrzeszczy oczy.

ojciec

- Co takiego?
- To jedna z ich grb. Chc wznieci bunt i
wypdzi ci.
Uwaaj si za najmdrzejszych na wiecie kamaam jak z nut.
- Tato, musz wzi w tym udzia i pomc ich
powstrzyma.
- Deznee, ty w niczym nie umiaaby pomc.
- Inny ojciec

436/994

okazaby wspczucie. Inny ojciec powiedziaby to samo, tylko


zaznaczy, e dla nastolatki byoby to zbyt
niebezpieczne. Ale nie
mj. On mwi chodnymi, ostrymi sowami.
Twierdzi, e nie
jestem w stanie pomc, bo do niczego si nie
nadaj. Tak?
Jeszcze zobaczymy.
Odetchnam i w milczeniu zmwiam modlitw. Wziam ze
schowka piro i mocno je cisnam. Podniosam z podogi
marker, ktry upuciam dwa miesice temu,
gdy tata podwozi

437/994

mnie ze szkoy. Wyobraziam sobie, e


trzymam dwa markery - a
nie, piro i marker.
Kilka sekund pniej tata zakl i nagle skrci kierownic
ostro w lewo. Zapiszczay opony, samochd
wpad w polizg i
przez chwil mylaam, e nie unikniemy
kraksy. Na szczcie po
kilku sekundach samochd bezpiecznie si
zatrzyma.
Lekko zawirowao mi w gowie, ale pulsowanie w skroniach
zaczo ustpowa.
Tata patrzy na mnie nie z przeraeniem ani
zdumieniem, ale

438/994

czym
innym.
Usprawiedliwieniem?
Stumionym
podekscytowaniem? Musia zdawa sobie
spraw, e do czego
takiego moe doj. Przelecia mam, ktra
bya Szstk. Istniao
pidziesit procent szans, e i ja ni bd.
- Tato, moe jednak na co si przydam. Jak
mylisz?
-Spojrzaam mu prosto w oczy. Zacisnam
pici i powtrzyam
to, co poprzedniego dnia: Musi mi za to
zapaci.

439/994

Ojciec zostawi mnie sam i wrci do pracy,


a ja
zastanawiaam si nad wstrzsajc tajemnic, ktr zdradziam.
Byam zaskoczona, a jednoczenie mi ulyo.
Jak tylko
znikn jego samochd, dopadam drzwi i
ruszyam przez las do
miasta.
Na pocztek poszam do salonu bilardowego.
Alex nie pokaza
si tam od poprzedniego wieczoru, kiedy
wyszed na spotkanie ze
mn i Kalem. Na szczcie waciciel,
Roudey, zna jego nowy

440/994

adres. Nawet nie wiedziaam, e si przeprowadzi. Ale tak to


bywa, jeli kogo unika si przez ponad rok.
Po chwili rozmowy z
Roudeyem i zoeniu obietnicy, e bd czciej wpada, byam
ju w drodze.
Skierowaam si do pizzerii przy czwartej
ulicy, bo tam by
jedyny telefon zamocowany na dworze.
Wszystkie pozostae albo
w budkach, albo w jakich pomieszczeniach.
A wtedy atwo o
podsuchiwanie. Dzie dobry, paranojo.
Zdjam suchawk i starannie unikajc
zeschnitej rowej

441/994

gumy do ucia, wykrciam numer do


Brandta. - Cze powiedziaam, gdy odebra. - To ja.
- Jezu, Dez, przegia - warkn. - Wkurzyem si!
- Wiem, przepraszam. Jestem ju w domu.
To znaczy nie w tej
chwili, ale wczoraj ojciec po mnie przyjecha.
-1 zabra ci?
- Duga historia - powiedziaam, opierajc
czoo o telefon.
Miaam jeszcze lekkie zawroty i troch bola
mnie kark.
-Znalaze co?

442/994

Po drugiej stronie linii rozleg si trzask.


Brandt usiad na
ku. Gboko westchn.
- Dez, to naprawd gwno. Nazywaj ich
Szstkami ze
wzgldu na rne dziwaczne umiejtnoci.
Nazwa wzia si od
pewnej dewiacji w szstym chromosomie.
Niektrzy z nich s w
wielkim niebezpieczestwie.
- Tak, o tym ju wiem. A co z Denazen? Dowiedziae si
czego o tej korporacji?
- Owszem.
wszystkim.

Maczaj

palce

chyba

we

443/994

- Co masz na myli?
- Pogrzebaem troch i ustaliem, e Denazen
siga swoimi
mackami wszdzie.
- Koneksje?
- Mwi ci co nazwisko Martin Bondale?
- Chyba tak. A dlaczego? Kto to jest?
- Pamitasz moe faceta, ktry w zeszym
roku stara si o
stanowisko w Departamencie Administracji?
Tego, ktrego
pewna kobieta oskarya o napastowanie jej
przez cae lato?
Wszystkich szlag trafi, gdy potem znaleziono
j martw.

444/994

- Tak - powiedziaam. - Pamitam. Wszyscy


myleli, e to
jego sprawka, a i tak zosta wybrany.
-Uhm.
- Chwila. Twierdzisz, e Denazen ma z tym
co wsplnego? Jako syn nieprzejednanego dziennikarza
ledczego, Brandt
zawsze posiada w zanadrzu co najmniej jedn teori spiskow.
Chciaabym, eby i tym razem tak byo, ale
wiedziaam swoje.
- To tylko jeden z urzdnikw miejskich i
pastwowych,
ktrzy maj powizania z tymi ludmi.

445/994

- Zwariowae? - szepnam. Spojrzaam za


siebie, upewniajc
si, e nadal jestem sama. - Gdy prosiam ci
o poszperanie, nie
chodzio mi o poszukiwania na tak skal. Ci
ludzie s
niebezpieczni. Oni...
- Dez, uwierz mi, e doskonale zdaj sobie
spraw, jak bardzo
s groni. - Chwila przerwy, a potem znw
rozlego
si
skrzypnicie
metalu.
deskorolk. - Suchaj, chc

Bawi

si

ci co wyjani.
- Ja tobie te. Ale moemy to zrobi pniej?
Musz znale

446/994

Kale'a. 1 upewni si, e nic mu nie jest.


- Jak uwaasz. Daj zna, jeli jeszcze bdziesz
czego
potrzebowa. I zachowaj ostrono. Beze
mnie jeste tylko
bezbronn dziewczynk.
- Jasne. A ty beze mnie jeste tylko wielkim,
niekumatym
facetem. - Umiechnam si i chciaam
odoy suchawk, ale
w ostatnim momencie si powstrzymaam.
Przycisnam
suchawk do ucha. - I przesta ju wszy.
Mieszkanie Alexa znajdowao si w zaniedbanej dzielnicy o

447/994

nazwie Fix. Chocia tam zawierano wikszo transakcji


narkotykowych, policja unikaa tych okolic
jak ognia. Kiedy
wpadali do szkoy albo centrum handlowego,
nie mieli
problemw z zatrzymaniem dealera. Ale Fix
rzdzia si wasnymi prawami. Miaa swoje wadze i swoje
organy cigania. Z
nimi nie naleao zadziera.
Wchodziam po wskich schodach na trzecie
pitro - winda
nie dziaaa - i zatykaam sobie nos. Korytarz
mierdzia uryn i

448/994

niemytymi ciaami. Na grze skrciam w lewo i liczyam drzwi.


Wikszo mieszka staa opuszczona, ale na
drzwiach Alexa
widnia wypisany czarnym markerem numer
342.
W momencie gdy unosiam rk, eby zapuka, drzwi si
otworzyy.
- Dez? - Alex cofn si do rodka. Oczywicie, e si mnie nie
spodziewa. - Co ty tu, do diaba, robisz? Chwyci mnie za rk i
pocign do mieszkania. - Nie powinna tu
przychodzi.

449/994

- Widziae Kale'a? - Nie byo go, gdy obudziam si rano. To


rozsdne. Ale nie wiedziaam ani dokd
poszed, ani gdzie go
szuka.
- Tu jestem - usyszaam gos zza plecw Alexa. Sta w
przedpokoju ubrany w czarne dinsy Alexa i
zielony podkoszulek
Branta. Umiecha si do mnie, a ze mnie
opad strach i
mimowolnie
umiechem.

odpowiedziaam

mu

- Wyszede i nie wiedziaam, co si z tob


dzieje. Omin

450/994

Alexa i zatrzyma si dopiero, gdy dotkn


mojej
rki.
- Wyszedem, gdy usyszaem, e twj tata
wstaje. Ktem oka
zobaczyam Alexa wpatrujcego si w nas ze
zmruonymi powiekami.
- O czym on mwi?
Kale poczu si w obowizku wyrczy mnie z
odpowiedzi.
- Byem w nocy u Dez. Zdejmowalimy
koszule.
Nie musiaam widzie si w lustrze, aby
wiedzie, e zrobiam

451/994

si czerwona na twarzy. Musz porozmawia


z Kalem o kwestii
dyskrecji. I to niedugo.
Alex zaoy rce na piersi i pokrci gow.
- Najpierw Beldom i Doon, a teraz pan Rainman? Dez, czyja
czego nie wiem? - Spojrza na Kale'a. Mylaem, e w nocy
bye tu u mnie.
Kale wzruszy ramionami i odwrci si w
drug stron.
- Wyszedem, jak spae.
- Nie mona si std wymkn bez mojej
wiedzy. - Alex by

452/994

zazdrosny, widziaam to wyranie. Ale od


dawna nie mia do tego
prawa.
- Twardo pisz - powiedzia Kale do Alexa.
Nadal jednak
umiecha si do mnie. - Byo atwo.
Alex wykona ruch, jakby chcia rzuci si na
Kale'a, ale
zachowa bezpieczny dystans.
- Naprawd by u ciebie dzi w nocy? - zapyta mnie
zdegustowany.
- To nie to, co mylisz. Ale by. A co to ci
waciwie

453/994

obchodzi? Cizia z college'u ju ci nie


wystarcza?
Kale przenis wzrok na Alexa. Mia pochmurn min.
- Skrzywdzie j. Opowiadaa mi o tym. Co
ci obchodzi, e
pozwala mi si caowa? Teraz mnie trzyma
za rk, a nie ciebie!
Alex wybuchn przeraliwym miechem.
- Biedaczysko. Dajesz si robi w balona. Nie
syszae?
Innym facetom pozwala na znacznie wicej.
Zareagowaam bez zastanowienia. Zupenie
tak samo, jak
wtedy, gdy nakryam go z tamt lask w klubie bilardowym.

454/994

Wymierzyam cios prosto w szczk. Przyj


go spokojnie, ale
byam pewna, e go zabolao. Musiao, bo
mylaam, e odpadnie
mi rka.
- Jak ci przejdzie, to mam dla ciebie nowe
wiadomoci. Jak za
naciniciem guzika, zrobi si powany.
Szybko
zapomnielimy, gdzie Kale spdzi noc i jak
wypad mj
prawy sierpowy.
- Od jutra zaczynam now prac - powiedziaam z
nieskrywan dum. Powinnam si obawia,
e oddaj si w rce

455/994

ludzi, ktrzy takimi jak ja steruj niczym marionetkami, ale


miaam wysze cele. Udao mi si wykrci i
zamydli ojcu oczy.
Kolejny raz. I jak zwykle sprawio mi to
satysfakcj.
- Now prac? - Mino chyba z sze
sekund, zanim Alex
zajarzy. Wybauszy oczy i umiechn si z
niekamanym
uznaniem. Nagle staam si bohaterk. Doskonale! Jak ci si
udao?
No tak, to byo w tym wszystkim najtrudniejsze. Wiedziaam,

456/994

e Alex nie da si zby oglnikami. Kale


bdzie musia agodzi
sytuacj.
- Mam co, czego oni potrzebuj.
Kale przyglda mi si. Na miejsce zoci
wymierzonej w
Alexa pojawia si podejrzliwo. Alex by po
prostu
zdezorientowany.
- Bez obrazy, Dez, ale co niby masz, czego oni
mogliby
potrzebowa?
Na brzegu stou leaa pieczka bejsbolowa.
Podniosam j i

457/994

ruszyam do kuchni, gdzie na blacie obok


kluczykw
samochodowych zauwayam pomaracz. Z
owocem i pieczk
w doni wrciam do pokoju. Zamknam
oczy i wyobraziam
sobie spywajcy mi po brodzie kwaskowy
sok pomaraczowy.
Nierwnoci skrki, ktra czeka na obranie.
Byo trudniej ni
zwykle - chocia rzadko to robiam - ale
udao si. Poznaam nie
po zmianie ciaru i faktury pieczki, lecz po
nagym blu i
utracie rwnowagi.
podog.

Osunam

si

na

458/994

- Jezu! - krzykn Alex i rzuci si do przodu.


Kale odepchn
go ode mnie.
-Dez?
Wskazaam gow praw stron pokoju. Po
pododze toczyy
si dwie pomaracze. -Ty jeste...
- Szstk - dokoczy za niego Kale. Nie
wydawa si zbytnio
zaskoczony. Wzi mnie na rce i zanis na
sof. Podpar mi
gow i odgarn wosy z twarzy. - Krew ci
leci. Co si stao?
Otar mi wilgotny pyn spod nosa. Krew. To
nowo.

459/994

- Nie korzystam z tej umiejtnoci, bo za


bardzo obcia mj
organizm. Odczuwam fizyczny bl. - Nie musiaam wicej
wyjania.
- Wyglda na znacznie wicej ni tylko bl powiedzia Alex.
- Ty krwawisz, na Boga.
- To si zdarzyo dopiero pierwszy raz. Chyba
dlatego, e
ostatnio robiam to czciej ni zwykle.
Dopiero po kolejnych dziesiciu sekundach
zrobio si
naprawd gorco.
- Co ci odwalio, h? - krzycza Alex.

460/994

Kale chodzi po pokoju w t i z powrotem i


pomrukiwa jak
dzikie zwierz.
- Nie ma mowy! - powtarza. Znw strzela
palcami.
Wskazujcy, duy, serdeczny, may.
Odczekaam kilka minut, a uspokoj im si
organizmy testosteron i te rzeczy. Miaam nadziej, e
potrwa to krcej, ale
w kocu usiedli z gronymi spojrzeniami i
tumion zoci.
- Dlaczego mi nie powiedziaa? - zapyta
Alex po piciu
minutach milczenia. Schowa si w kcie
pokoju i ciska

461/994

fioletow pieczk do wicze. Ugnit j


par razy, a potem
rzuci ni o cian i klapn na sof.
- A ty odkrye przede mn wszystkie swoje
tajemnice, co? Popaprany hipokryta! Odwrci gow z
poczuciem winy.
- Nie podoba mi si to. - Kale przesta si
przechadza i opar
si o cian przy drzwiach. Moe liczy, e w
razie gdyby
strzelio mi do gowy ucieka do Denazen,
zdoa mnie zatrzyma.
- Przestao by tajemnic, e jestem Szstk.
Tata wie o moim

462/994

talencie, wic nie ma ju odwrotu. Wczoraj


zawaliam spraw.
Zostaam przyskrzyniona na myszkowaniu.
Musiaam wyj z
czym mocnym, bo ju nigdy wicej nie miaabym wstpu do
Denazen.
- To rzeczywicie mocne - rzek Alex. - A za
bardzo. - Nie
moga po prostu uciec? Dlaczego tak si zarzynasz, eby pomc
Ginger?
- Bo musz odnale niwiarza. On stanowi
dla mnie jedyn
szans, eby wyrwa stamtd mam.

463/994

- Nie martw si, co wymylimy. Na razie


ukryj ci u siebie.
To si moe uda.
Kale zdrtwia. Alex powiedzia to w ten
sposb, e nie byam
pewna, czy ma na myli nasz zwizek, czy
napad na Denazen.
Tak czy siak ani jedno, ani drugie nie
wchodzio w gr.
- Wic ty zamierzasz mi pomc odbi mam?
Nie sdz, eby
si udao. A co z Kalem?
- To troch potrwa, ale znajd sposb, aby
pomc twojej
mamie. Obiecuj. A jeli chodzi o niego... Machn rk w

464/994

kierunku Kale'a. - W kocu przestan go


szuka. Jedna Szstka
nie jest taka wana.
- Duo woyli, eby mnie stworzy - powiedzia Kale niskim,
upiornym gosem. - Nigdy wczeniej nie
mieli kogo takiego jak
ja, wic nie popuszcz. Maj ze mnie podwjny poytek.
Wykorzystuj nie tylko mj dotyk, ale i moj
krew.
Alex wzdrygn si. -Krew?
- Nie ma mnie ju kilka dni. Bd chcieli
mnie odzyska za
wszelk cen. - Zwrci si do mnie: Bratanica tego

465/994

faceta nie bya naszprycowana narkotykami.


Wstrzyknli jej
surowic zrobion midzy innymi z mojej krwi. Dostarczenie jej
do krwiobiegu powoduje, e Szstka staje si
bezwolna. Ulega.
Mona nad ni atwo panowa. Pobieraj mi
krew czsto, ale w
maych dawkach, bo surowica szybko si
psuje.
- No to wyjed std. To wydaje si najlepszym rozwizaniem.
I dla ciebie, i dla nas wszystkich.
- Nie moe tak po prostu wyjecha. Nie beze
mnie. Alex
tupn nog.

466/994

-A co? Robisz teraz za jego osobistego


bodyguarda?
- Cae ycie mieszka w Denazen. Nic nie wie
o prawdziwym
wiecie.
- Jak chcesz - mrukn Alex. - Nie zatrzymuj
ci.
- To mi si uda. Wiem, e si uda. - Usiadam
na sofie obok
niego.
- Widzisz, ile ci kosztuje korzystanie ze swojej umiejtnoci?
A potrafisz sobie wyobrazi, co bdzie po
godzinie pracy w
Denazen? Zmusz ci do skakania jak mapk na ulicy. To ci

467/994

zabije!
- Dam sobie rad - nalegaam. Prawd
mwic, wcale tak nie
mylaam. Najpierw musz podda mnie
prbie. Bd chcieli,
ebym pokazaa, co potrafi. Ile wytrzyma
mj organizm przed
zaamaniem?
-A jeli poprosz ci, eby tam nie sza? zapyta Kale z
drugiej strony pokoju. Patrzy na Alexa.
- To nie ma znaczenia. Trzeba dziaa. Wcale mi si to nie
podobao, ale innego wyjcia nie byo. Chyba e masz lepszy

468/994

pomys. A jeli nie, to ja si tym zajm.


Milczenie.
Tak, wanie tak mylaam. Kale pokrci
gow.
- Wikszo ludzi zostaje tam zgadzona.
Zaczynao mnie
wkurza, e aden z nich we mnie nie
wierzy.
- W takim razie to dobrze, e nie jestem jak
wikszo.
15
Podpuchnitymi oczami znw spojrzaam na
zegar. Druga nad
ranem. Nie powiedziaam Kale'owi wyranie,
eby poszed ze

469/994

mn, gdy wychodziam od Alexa, ale zakadaam, e tak postpi.


A przynajmniej tak ywiam nadziej. Nadal
miaam wieo w
pamici wspomnienie jego pocaunku z ostatniej nocy.
Denerwowaam si - skreli, byam przeraona - szybko
nadchodzcym porankiem i mylaam, e
obecno Kale'a
ukoiaby moje nerwy.
Wanie miaam podda si i zapa w sen,
gdy zwrciam
uwag na jaki ruch przy oknie. Zsun si z
gazi i bez sowa

470/994

lekko zeskoczy na beowy dywan w mojej


sypialni.
Spojrzelimy sobie w oczy i poczuam dreszcz
na plecach. Nie
zamierza traci czasu, dwoma dugimi
krokami przemierzy
dzielcy nas dystans i, zanim zdyam
mrugn, przylgn
ustami do moich ust.
Jak zwykle miaam na sobie flanelowe szorty,
ale zamiast topu
na
ramiczkach
zaoyam
koronkowy stanik. Tym razem

czarny,

nie byo wahania ani uderzania zbami o


zby. Dobrze

471/994

wiedziaam, e byam pierwsz dziewczyn, z


ktr si caowa,
ale musiaam przyzna, e mia do tego
talent.
Gdy w kocu rozdzielilimy usta, eby zaczerpn powietrza,
umiechn si delikatnie. Wyranie teraz
przychodzio
mu to z wiksz atwoci. Czuam w brzuchu
dziwne rzeczy.
- Cze - powiedzia. Rozemiaam si i
przytuliam do niego.
- Cze. - Trwalimy w takiej pozycji do
dugi czas. Kale
przesuwa do od mojej brody do brzucha.
Czasami jeden palec,

472/994

czasami grzbiet doni.


- Nie id tam, prosz ci - powiedzia w
pewnej chwili.
- Ju to przerabialimy. Musz i. To ju
ustalone. To jedyny
sposb.
Skrzywi si, jakby wanie wyssa cytryn. Nie masz pojcia,
jacy s ci ludzie. Nie wiesz, co robi takim jak
my.
Takim jak my. Szstkom. Przez cae ycie
godziam si z tym,
ze co mog, a czego nie. Ale nigdy tego do
koca nie
wiedziaam, nigdy nie rozumiaam. ycie
toczyo si od jednej

473/994

imprezy do drugiej. Cigle mylaam o tym,


co wzbudzi moje
podekscytowanie. O czym, dziki czemu
poczuj, e yj. Bo w
rodku czuam si pusta. Wydrona. Reszt
ycia powicaam
na poszukiwanie nowych,
sposobw wkurzenia ojca.

zabawnych

A przez cay ten czas byli ludzie - tacy jak


moja mama - ktrzy
walczyli o wolno.
Alex mia racj. Powinnam wzi Kale'a i
uciec. Ale nie
mogabym zbyt dugo y w taki sposb.
Wiedziaam przecie,

474/994

co si dzieje w Denazen. Wiedziaam, e jest


tam
przetrzymywana wbrew sobie moja mama.
- Kiedy, gdy byem modszy, Sue pokazaa
mi stary film w
telewizji - powiedzia sennym gosem. - By
fascynujcy. Gra w
nim taki Fred, ktry duo taczy. Od niego
sporo si nauczyem.
Stary film?
- Masz na myli Freda Astaire'a? Chcesz
powiedzie, e
nauczye si taczy dziki filmowi z Fredem Astaire'em?
- No wanie. Ogldaem, jak taczy z t
kobiet, i trzyma j

475/994

blisko siebie. Mwi jej, e j kocha.


Odsun si, spojrza na mnie przenikliwie
swoimi bkitnymi
oczami.
- Teraz chyba go rozumiem. Myl, e ci
kocham.
Poczuam askotanie w brzuchu. Ostatnio
syszaam te sowa
od Alexa. Zreszt nikt inny nie mwi, e
mnie kocha. Te same
sowa z ust Kale'a, jakkolwiek spowodoway
gorco
rozpywajce si po caym ciele, mocno mnie
zabolay. On nie
mg mnie kocha. On nie wiedzia, czym jest
mio. Nie mg

476/994

dowiedzie si tego z filmu.


- Wiem, e ci si tak wydaje. Ja jednak
jestem pewna, e to
niemoliwe. Nie teraz. Jest za wczenie. Poza
tym jestem jedyn
dziewczyn, ktr znasz. I jedynym ywym
stworzeniem,
ktrego moesz dotyka. To ci pomieszao w
gowie. Wiem, e
co do mnie czujesz, ale to chyba nie mio.
Mona by si spodziewa, e po takiej przemowie chopak si
wkurzy. Ale nie Kale. On tylko pokrci gow
z pewn siebie
min.

477/994

- Nie rozumiem, jak to wszystko dziaa. Nie


rozumiem ludzi
ani ich motywacji. Nie wiem nawet, czy potrafi odrni dobro
od za. Ale nie jestem kompletnym ciemniakiem. Potrafi
dostrzec rnice. Alexa lubi, nawet jeli co
w rodku - wskaza
na swoj klatk piersiow - podpowiada mi,
e nie powinienem.
Ale jak pomyl, e miaby zrobi to, co ty
zamierzasz, to nie
czuj strachu. Nie mam mdoci.
Cofn si z pochmurn min.
-A jak pomyl, e ty masz pj do Denazen,
to w mojej

478/994

gowie dziej si dziwne rzeczy. W piersiach


czuj bl. Zupenie,
jakbym mia kopoty z oddychaniem. A jak
pomyl o tym, co mi
robili, chce mi si wy.
Wycign do mnie rk i unis moj gow.
Patrzyam na
niego.
- Mylc o Alexie, nie czuj tego. Nie czuem
tego nawet w
przypadku Sue. Gdybym mia wybiera, kogo
mgbym dotyka,
to i tak wybrabym ciebie.
- Kale, ja...

479/994

Pooy mi do na ustach i szerzej otworzy


oczy. Bez sowa
zeskoczy z ka i tym samym pynnym
ruchem wyskoczy
przez okno. Ninja. Prawdziwy ninja! Wygramoliam si z ka
w chwili, gdy bieg bez koszuli przez trawnik.
Chwil pniej
poruszya si klamka i tata zawoa, ebym go
wpucia.
Narzuciam na siebie koszul, ktra leaa
najbliej - czyli
Kale'a - i podeszam do drzwi.
- Co, do cholery... - Ojciec i jego dwaj goryle z
Denazen bez

480/994

ceregieli odsunli mnie na bok i wpadli do


pokoju. -Czy s
powody, dla ktrych ty moesz przyprowadza facetw do
mojego pokoju, a ja nie?
-Niedawno w tej okolicy namierzono 98 powiedzia. -Czy
nie zakazaem ci zamykania drzwi na klucz?
-A czy nie odpowiedziaam ci, e nie mam
zamiaru zostawia
ich otwartych? - Skinam na facetw,
ktrych sprowadzi. -1 nie
zamierzam zmienia tej
planujesz w rodku nocy

zasady,

jeli

ciga do domu jakich dziwnych typw.

481/994

- Nikogo tu nie byo? - zapyta jeden z nich.


- Waciwie to chowam w szafie druyn
pikarsk, ale to
moja sprawa.
Popatrzy
oczami.

na

mnie

wytrzeszczonymi

- Nie. A teraz wynocha z mojego pokoju.


Drugi z nich podszed do szafy i otworzy
drzwi. Jezu,
pomyla, e ja mwi powanie? Pochyli si
do rodka i
nerwowym ruchem zgarn wszystkie wieszaki na bok.
Zadowoleni, e nikogo nie znaleli, ruszyli do
wyjcia. Tata

482/994

odwrci si na progu i powiedzia:


- Przepij si. Czeka ci ciki dzie.

Poranek nadszed zbyt szybko. Po najciu


ojca i jego siepaczy
nie mogam zasn. Czekaam, a Kale
powrci, ale ju si nie
zjawi. I pewnie dobrze zrobi. Jak znam ojca,
to zapewne kaza
obserwowa dom.
Wziam prysznic, ubraam si, uczesaam
wosy i zeszam po
schodach. Tata jak zwykle siedzia przy stole
z kaw i gazet.
Uniosam rce i zrobiam obrt.

483/994

- Dobrze wygldam? - Zaoyam swj ulubiony czarny top i


nowe, obcise dinsy Forever
przedramionach miaam
znienawidzone
bransoletki.

przez

niego

21.

Na

skrzane

Popatrzy na mnie, wsta i odchrzkn.


- Obawiam si, e
skorygowa plany na

bdziemy

musieli

dzisiaj. Jestem pewien, e zrozumiesz.


- Co zrozumiem? - Signam po dzbanek z
kaw i nalaam
sobie resztk do kubka z myszka Mickey.
- Zaczniesz pracowa w Denazen od jutra.
Dzisiaj szykuje si

484/994

ciki dzie.
Wsunam si na fotel, z ktrego wanie
wsta.
- A co? Namierzylicie nowego zoczyc?
- W nocy zapano dziewidziesit osiem powiedzia,
obserwujc moj reakcj. - Ledwie przecznic std.
W ustach mi zascho. Sahara to may piku
przy tym, jak si
czuam. To musi by jaka prba. Moe ojciec chce sprawdzi,
czy nie kamaam, mwic o chci zemsty na
Kalem.
Zbyt dugo zwlekaam. Ojciec zmarszczy
czoo, kcik ust

485/994

drgn w charakterystyczny sposb. Zorientowa si, e co jest


nie tak.
- Mylaem,
wiadomo.

uznasz

to

za

dobr

- Nie, ja... - Pokrciam gow. - To dobra


wiadomo. Tylko
nie chce mi si wierzy, e dotar tak blisko.
Przecznica std?
Mylisz, e szed tutaj?
Ojciec zoy gazet i odoy na st.
- Przypuszczam, e tak.
- Chc go zobaczy - powiedziaam i wstaam.
- Chc
popatrze na min tego ajdaka.

486/994

- Nie ma takiej moliwoci. Ze wzgldw


bezpieczestwa do
czasu podjcia decyzji, co z nim zrobi, zosta
umieszczony na
poziomie dziewitym.
-A co tam jest? - Byam z siebie dumna.
Udao mi si
zachowa spokj w gosie. Przynajmniej
przez wikszo czasu.
- Oddzia przejciowy przed likwidacj.
16
Klatka schodowa prowadzca do mieszkania
Alexa cuchna
jeszcze bardziej ni poprzednio - o ile to w
ogle moliwe.

487/994

Zatykajc nos przed potwornym smrodem,


wchodziam po dwa
stopnie naraz. Na drugim pitrze potknam
si o czowieka
picego w poprzek podogi.
- Cholera, sorry. - Pochyliam si sprawdzi,
co z nim, a on
odwrci si prawie na moje buty. - Okej,
miego kaca.
Dwie minuty pniej staam pod drzwiami
Alexa i waliam w
nie jak szalona. Nie znaam jego obecnego
rozkadu dnia, ale byo
dopiero chwil po dziesitej rano. Dla Alexa
znanego mi sprzed

488/994

roku byaby to szsta. Miaam nadziej, e


zastan go, zanim
wyjdzie do klubu bilardowego, albo gdzie on
tam si ostatnio
szlaja.
Drzwi otworzyy si i ujrzaam Alexa bez
koszuli, w czarnych
bokserkach. Wosy mia potargane, oczy podpuchnite. Wida,
e dopiero si obudzi. Na jego twarzy malowa si niepokj i
dopiero pniej zorientowa si, kto go
odwiedzi -Dez?
Odepchnam go na bok i weszam do
rodka.
- Powiedz, e Kale jest u ciebie.

489/994

- Deja vu, Dez. Wczoraj przerabialimy chyba


to samo, nie? Nie by specjalnie zadowolony.
Wzruszy ramionami i poszed pooy si na
sofie.
- Prawie ca noc byem w miecie na
imprezie.
Proponowaem, eby poszed ze mn, ale nie
chcia. Wrciem do
domu chwil po czwartej, zmczony i troch
wstawiony. Nie
patrzyem, czy jest. Zgodziem
przechowa, ale nie jestem

si

go

jego niak.
- Ojciec powiedzia, e w nocy go zapali.
Lekko wzruszy

490/994

ramionami.
- Tak to ju bywa.
Wymierzyam mu mocny policzek. Nigdy
nikogo w ten
sposb jeszcze nie uderzyam. Z pici owszem. Ale z licia?
Nie. I ewidentnie co sknociam, bo do palia mnie jak ogniem.
- Au!
Alex pomasowa sobie policzek, na jego ustach zamajaczy
umieszek.
- Dobry forehand. - Wsta z sofy. - Suchaj,
przykro mi, e go

491/994

dorwali. Naprawd. Ale jeli chodzi o


Denazen, to kady jest
zdany sam na siebie.
Nie przyjmowaam tego do wiadomoci.
- Musisz mi pomc.
- W czym?
- W wydostaniu go! Przecie go zabij. Ojciec
powiedzia to
niemal dosownie. Chod, bdziemy dziaa
w tajemnicy. We
dwjk szybciej zdobdziemy informacje.
Moe uda nam si
uwolni Kale'a i moj mam bez pomocy
niwiarza.
Zrobi krok do przodu i wzi mnie za rk.

492/994

- Wiem, e troch przywizaa si do tego


gocia, ale musisz
sobie odpuci.
Zabraam rk i ruszyam do wyjcia.
Naprawd jest taki
nieczuy?
- Zawsze musisz by takim gnojkiem? Przez
cay czas, gdy
bylimy ze sob, bye pieprzonym egoist!
Trafiam w czuy punkt. Alex trzema krokami
przemierzy
pokj i przyszpili mnie przy drzwiach.
- Denazen wymordowaa mi ca rodzin.
Najpierw zabili

493/994

moich rodzicw. Wzia mnie babcia, a


wtedy Denazen przysza
po ni. Powicia ycie, eby uratowa moj
wolno. - Trzyma
rce na moich biodrach. - Dlaczego miabym
pcha si tam z
wasnej woli?
- eby mi pomc - powiedziaam cicho.
Przez minut wydawao mi si, e zaraz zacznie wy. Mia
czerwon twarz, skrzywion min i zacinite
usta. Jednak po
chwili si rozluni. Jego ucisk zela. Odwrci mnie i
skierowa do drzwi.

494/994

- Spadaj std!

Nastpnego dnia jazda samochodem do


Denazen mina jak z
bicza strzeli. Wczeniej od poowy nocy zaczy mnie ogarnia
powane obawy. Kale by uwiziony, Alex nie
chcia mi pomc,
a Brandt z jakich powodw nie odbiera
komrki. Podejmujc
decyzj o infiltracji Denazen i odnalezieniu
informacji, w zamian
za ktre Ginger miaa nam pomc, byam
przepeniona
entuzjazmem. Bonusem miao by zagranie
ojcu na nosie. Jednak

495/994

gdy bezskutecznie prbowaam zasn, caa


byam spita. Nie
mogam zapomnie zoci bijcej z zimnych
oczu Alexa, gdy
kaza mi si wynosi. Syszc mrony ton
jego gosu,
zrozumiaam, e jestem sama. Jeli co
pjdzie nie tak, nie mog
liczy na niczyj pomoc. Czy naprawd powinnam si na to
porywa? Miaam
swoje atuty, ale stawaam do walki z
potnym
przeciwnikiem. Nie mogam oprze si
wraeniu, e ruszam do
gry w nieswojej lidze.

496/994

Ojciec wjecha na zarezerwowane dla niego


miejsce
parkingowe i bez sowa otworzy drzwi.
Weszam za nim do
budynku i stanlimy przy drzwiach do
windy. Odezwa si, gdy
zamkny si za nami i zaczy si otwiera
drzwi do prawdziwej
windy.
- Zanim przejdziemy dalej, musz si upewni, e dobrze
wszystko rozumiesz. To nie arty, to nie
zabawa.
Sta i patrzy na mnie. Po chwili zrozumiaem, e czeka na
potwierdzenie. Skinam gow.

497/994

- Denazen traktuje te szkolenia bardzo


powanie. Bdziesz
musiaa robi rzeczy, ktrych nie chcesz.
Rzeczy nieprzyjemne.
Wszystko to dla wyszego dobra.
Wyszego dobra? Czy on naprawd prbuje
wciska mi kity o
wzniosoci swojego procederu?
- Nie mona si wycofa. Jak zaczniesz, nie
ma odwrotu.
Rozumiesz mnie?
Winda si zatrzymaa, a gdy rozsuway si
drzwi, nerwowo
zachichotaam. Chyba wynikao z tego, e
bycie crk szefa

498/994

niczego nie uatwi.


- To zupenie jak w mafii, nie? Ojciec
zachowa powan
min.
- Wiem, e nie bdzie atwo - mwiam. - Ale
i tak warto.
Znw skin gow i wysiad z windy.
Poszam za nim.
Wpisywa si do zeszytu, a Hannah ledzia
sodkimi oczami
kady jego ruch. Kiedy skoczy, przesuna
zeszyt w moj
stron. Teraz ja te miaam si podpisa. Ojciec nie zamieni z ni
ani sowa, tylko przeszlimy do kolejnej
windy.

499/994

- Cay dzie bdziesz na poziomie szstym z


Mercy, ktra
przyjmuje nasze nowe nabytki. Przepyta ci o
wszystko i
wszystko wyjani.
- Przepyta? Mylaam, e ju mam t prac. Zabrzmiao to
zabawnie, bo waciwie nie wiedziaam, co to
za praca.
Powiedziaam, e chc
Denazen, ale przecie nie

pracowa

dla

mwiam, co chc robi. Ani za jakie


pienidze.
- To nie bdzie rozmowa kwalifikacyjna. W
pierwszym roku

500/994

wszyscy pracownicy co miesic wzywani s


na takie rozmowy,
abymy mogli si upewni, e nie ma jakich
kopotw.
Nie zapytaam, o jakie moe chodzi kopoty.
Moja
wyobrania co chwila podsuwaa nowe
obrazy, a skurcz w
odku nasila si z kad minut.
Dotarlimy na szsty poziom i otworzyy si
drzwi. Po
wyjciu z windy i w drodze przez takie samo
pomieszczenie jak
na poziomie pitym adne z nas nic nie
mwio. Przy duym,

501/994

marmurowym, umieszczonym na rodku


kontuarze staa wysoka
czarnoskra
kobieta w towarzystwie niskiego biaego
mczyzny.
- Dzie dobry, Nika. - Pniej tata zwrci si
do mczyzny. Peter, to nowy nabytek Denazen. - Wskaza
na mnie. Chciabym, aby cay dzie spdzia z Mercy.
Nika z pozbawion wyrazu min pokiwaa
gow. Signa po
telefon, odwrcia si od nas i powiedziaa po
cichu kilka sw do
suchawki.

502/994

Peter natomiast nie traci czujnoci. Szeroko


otwartymi
oczami ocenia mnie od piersi w d. Przesun jzyk po wargach
jak jaszczurka i pochyli si do przodu.
- A do czego ty masz talent, dziecino?
Posaam mu zoliwy umiech.
- Do kopania w dup. Chcesz zobaczy?
Wyprostowa si i
wesoo zwrci si do ojca:
- Twarda sztuka. Skd j wytrzasne?
- Peter, ona nie jest dla ciebie. Deznee to
moja crka. -Mwi
to stanowczym, chodnym gosem, jednak zupenie innym ni

503/994

ojciec stajcy w obronie crki. Bya w nim


raczej dziwna
zaborczo. Jakby mwi o nowej zabawce,
ktr wkrtce ma
wyprbowa i nie moe si doczeka. Zabawce, ktrej nie
zamierza nikomu poycza.
Peter poblad, jego oczy przybray niewiarygodny rozmiar.
- Paska crka?
- Przecie powiedziaem - warkn ojciec.
Peter spojrza na
mnie i odwrci gow. Zaj si stert dokumentw po drugiej
stronie kontuaru.

504/994

Chwil pniej Nika skoczya rozmawia i


ostronie na mnie
popatrzya.
- Mercy zaraz zejdzie i j zabierze. - Mwia z
akcentem,
ktrego nie umiaam okreli. Co pomidzy
australijskim a
brytyjskim.
Chciaam
pochodzi, ale doszam do

zapyta,

skd

wniosku, e to nie pasuje do wizerunku,


ktry chc stworzy.
Aby przetrwa w tym miejscu, musiaam by
chodna i
zdystansowana.
Uznaam, e powinnam traktowa Denazen
jak wizienie.

505/994

Jeli bd zgrywa tward, to moe nikt mnie


nie bdzie gnbi.
Zauwayam, e gdy ojciec nie patrzy, Peter
przyglda mi si
lubienym wzrokiem.
Odeszlimy od kontuaru i w kcie czekalimy
na Mercy.
- Poleciem Mercy, aby traktowaa ci tak
samo jak kad
now przychodzc do nas osob. Bdzie zadawaa ci takie
same pytania i oczekiwaa takich samych
odpowiedzi. Masz
mwi prawd, bo ona potrafi rozpozna
kamstwo.

506/994

Wycign rk i mocno chwyci mnie za


rami. Czuam, e
zostanie mi siniak. Odruchowo chciaam si
wyrwa, ale po
chwili zastanowienia zrezygnowaam. Tutaj
to byoby pewnie nie
do przyjcia. Nie byam ju jego crk. Nie
mogam puci focha
ani pokaza mu rodkowego palca. Patrzy na
mnie z satysfakcj.
W kocu byam w miejscu, ktre mia pod
kontrol.
Rozkoszowa si t chwil. Widziaam to w
jego oczach.
- Denazen to specyficzne miejsce. Aby da
sobie rad, trzeba

507/994

przede wszystkim by posusznym.


17
Mercy bya bardzo drobn kobiet o zielonych, pozbawionych
wyrazu oczach i brzowych wosach upitych
w ciasny kok,
ktry w aden sposb nie wpywa na ksztat
jej twarzy. Nosia
pomite, beowe spodnie
niebiesk bluzk, ktra

za

ciasn

opinaa jej ramiona. Czsto wiele mona


powiedzie o czowieku
na podstawie tego, co na siebie ubiera i jak to
nosi. Pod tym
wzgldem Mercy wypadaa tragicznie.

508/994

Na pierwszy rzut oka byo wida, e jest nijaka i bezwolna.


Zaoyabym si o now par kozaczkw czarnych,
zamszowych - e mwi cichym, amicymi si
gosem. Lekko si
garbia, w doni bawia si pirem kierowaa skuwk raz do
siebie, raz od siebie. Na koniec, gdy ju
mylaam, e gorzej by
nie moe, przygryza doln warg. Nienawidz tego.
atwo sobie z ni poradz. Kto taki jak ja
bez trudu zjadaj na
niadanie.

509/994

- Usid - powiedziaa ostro, wskazujc pojedyncze krzeso w


rogu pokoju.
Cholera, chyba si pomyliam.
Mercy usiada z drugiej strony za dugim, biaym biurkiem i
wycigna z szuflady duy notatnik.
- Nazywam si Mercy Kline. W imieniu
Denazen przesuchuj
nowych. Dostaniesz seri pyta. Radz
odpowiada szczerze i
szybko. Bdziemy...
- Jakich pyta?
ypna na mnie znad kartki.

510/994

- Sucham?
Nie pytaam o nic skomplikowanego.
- Jakie dostan pytania? - powtrzyam
wolniej. - A skoro ju
o tym mowa, to co ja miaabym tu robi? Polowa na Szstki?
Pracowa w bufecie? Nikt nawet pary z gby
nie puci na ten
temat.
Na jej twarzy zaskoczenie ustpio miejsca
wadczoci.
- Moe pan Cross nie wyrazi si jasno. - Pochylia si do
przodu. Z trzaskiem zamkna szuflad. - Ty
masz tu odpowiada

511/994

na pytania. A nie zadawa. Jasne?


Skinam gow.
- Prosz poda pene imi i nazwisko powiedziaa
udobruchana.
- Deznee Kaye Cross.
- Wiek, data urodzenia.
- Siedemnacie. Pierwszy lutego 1993.
- Imiona i wiek rodzicw.
- Powanie? Przecie dobrze wiesz...
Spojrzaa na mnie znad
spojrzenie ugodzio mnie z

notesu.

tak si jak ciarwka spadajca z nieba.

Jej

512/994

- Imiona i wiek rodzicw - powtrzya.


- Moja mama nazywa si Sueshanna. Nie
znam jej wieku. Gdy to mwiam, staraam si panowa nad
gosem. Tak
dobieraam sowa, aby nie mwi o mamie
jak o kim
nieyjcym. Jeli naprawd potrafi rozpoznawa kamstwo,
to od razu wykryaby, e wiem, e mama yje.
Chciaam
obej ten temat. - Ojciec nazywa si Marshall Cross i ma
czterdzieci pi lat.
- Stan cywilny - Z jej gosu bi chd
porwnywalny z

513/994

powiewem arktycznego powietrza.


- Jeli masz na myli mnie, to nie jeste w
moim typie. A jeli
chodzi ci o ojca, to jest singlem, ale raczej te
nie jeste w jego
typie. - Umiechnam si leciutko. Mercy
nie wygldaa na
rozbawion. Na jej czole zacza pulsowa jak
szalona maa,
niebieska yka.
Widok jej zoci tylko mnie rozochoci.
- Waciwie to nawet nie wiem, kto jest w
jego typie. Nigdy
nie widziaam go z kobiet. Z przykroci
musz ci si zwierzy,

514/994

e istnieje due prawdopodobiestwo, i mj


ojciec jest gejem.
- Deznee...
- Mw mi Dez - poprawiam j. Tylko ojciec
nazywa mnie
Deznee i nienawidziam tego.
- Deznee - powtrzya. - Ojciec ostrzega
mnie przed tob.
Tobie te na pewno mwi, e nie bdziesz
miaa adnej taryfy
ulgowej ze wzgldu na powizania rodzinne.
- A co dokadnie mwi?
Po mruganiu oczami poznaam, e nie
zrozumiaa.

515/994

- Mwia, e ostrzega ci przede mn.


Pytam, co mwi.
Odsonia w umiechu zby.
- e jeste rozpuszczon bdzigw, ktrej
potrzeba ostrej
dyscypliny i mamy trzyma ci krtko.
-Ooo.
- Idziemy dalej. - Znw pochylia si nad biurkiem. - Stan
cywilny?
- Panna.
- Orientacja seksualna?
Ju prawie zapytaam, czy przystawia si do
mnie, ale

516/994

przypomniaam
sobie
poprzedni
wymian
zda
i
zrezygnowaam.
- Normalna.
- Heteroseksualna. -Co?
Prawidowa
heteroseksualna.

odpowied

brzmi:

Nic nie powiedziaam, chocia chodzio mi


po gowie

517/994

mnstwo myli. -Alergie?


Na gupot. Muzyk country. Kamcw. I
chyba take na
skorupiaki.
- O adnych nie wiem.
- Ilu miaa partnerw seksualnych? Popatrzyam na ni z
oburzeniem.
- A skd wiesz, e nie jestem dziewic?
Pochylia gow i - przysigam - przewrcia
oczami.
- Jednego - powiedziaam niechtnie. Te bzdury nie miay nic
do rzeczy i to zupenie nie jej sprawa.

518/994

Znw spojrzaa na mnie i dojrzaam w jej


oczach co w
rodzaju niedowierzania.
- Jeste chodzcym wykrywaczem kamstw? Zabrzmiao to
nieco ktliwie.
- A tak, wiem, e mwisz prawd. Tylko
jestem troch
zaskoczona.
Uniosam brwi, ale nie odezwaam si.
- Z ze sw twojego ojca mona byo
wnioskowa, e jeste
rozpustnic.
- Rozpustnic? Ju nikt tak nie mwi. Chodzio ci chyba o

519/994

sowo dziwka". Albo kurwa". Puszczalska"


chyba te ujdzie. Powtarzaam sobie, e ona tylko szuka u
mnie jakiego czuego
punktu, jakiej szpary w zbroi. Mimo to
dotkno mnie, e ojciec
powiedzia jej, e jestem dziwk.
Otrzsnam si i nadal graam tward. Nie
daam jej
satysfakcji i nie okazaam, e to mnie ruszyo.
- Lubi si zgrywa. Fajnie wyrwa gocia, a
potem spawi
go uprzejmym jeszcze nie jestem gotowa".
Kumasz, nie? Odchyliam si na krzele i dooyam do
pieca: -Chocia... moe

520/994

i nie kumasz.
- Imi.
- To ju chyba byo. Deznee...
- Tego chopaka.
Shit. Chc zna jego nazwisko? Nie miaam
wyboru,
musiaam odpowiedzie. A kamstwo od razu
by wykrya.
-Alex - powiedziaam z nadziej, e nie zapyta o nazwisko.
Chocia za bardzo si nie udziam.
- Jaki Alex?
Zaczynaam traci poczucie humoru.

521/994

- Mojourn. - Musiaam zmobilizowa cae zasoby swojej


samokontroli, eby na ni nie krzykn.
Zanotowaa co na kartce.
- A inni? Imiona i nazwiska.
- Przecie mwiam, e by tylko jeden.
- Z iloma wchodzia w relacje pintymne?
- Pintymne? A co to, cholera, ma znaczy?
- To, e masz poda imiona i nazwiska tych, z
ktrymi si...
migdalia.
- Chyba sobie jaja robisz.
Usiada wyprostowana. Pukaa pirem w
krawd biurka.

522/994

- Jaki problem, Deznee?


- W istocie, Mercy - wstaam. - Nie jestem w
stanie
przypomnie sobie tych wszystkich imion i
szczerze mwic, nie
wiem, co to ma do rzeczy. Bycie Szstk jest
zaraliwe? Boicie
si, e roznosz jak chorob?
- No dobrze - powiedziaa spokojnie. - Wystarczy, jeli podasz
personalia trzech ostatnich.
Westchnam.
- Joe Lakes, Max Demore i... - Fuck! I co
dalej? Nie mogam

523/994

odpowiedzie szczerze, bo bym si pogrya


i caa moja historia
o szukaniu zemsty okazaaby si nieprawdziwa. A nie mogam
skama.
I wtedy mnie olnio. Przecie waciwie nie
wiem, jak Kale
faktycznie si nazywa.
- Nie wiem, jak ten trzeci si nazywa.
Badaa mnie czujnym wzrokiem. Patrzya
prosto w oczy.
Miaam ochot wej pod krzeso. Dawno
niczyje spojrzenie tak
na mnie nie dziaao.
- Jak daleko si posunlicie?

524/994

- Sucham?
- Jak daleko posunlicie si z tym anonimowym chopakiem?
Wziam gboki oddech.
- Z caym szacunkiem, ale jaki to ma zwizek
z moj prac w
tej firmie?
- Jak daleko si posunlicie? - powtrzya
spokojnie.
Wstaam z zacinitymi piciami.
- Jak daleko? Bylimy w ku. - Mwiam
niskim,
chry-picym gosem. wszdzie. Wsuwa donie

Dotyka

mnie

525/994

pod ubranie. Gadzi moje wosy. A wiadomo, e na dole


jest mj ojciec, dodatkowo mnie podniecaa... Mercy wstaa.
- Zrbmy chwil przerwy od tych pyta. Obesza biurko
dokoa i opara si o krawd blatu. Porozmawiajmy o Denazen.
-Okej.
- Tutaj, w Denazen, wane jest dla nas cae
twoje ycie. Ze
wzgldu na wysoce... newralgiczny charakter
pracy, musimy
dokadnie zna swoich pracownikw. I tych
pracujcych w

526/994

firmie, i tych spoza niej. W tym celu zadajemy trudne, a nawet


niewygodne pytania. Powinna te wiedzie,
to wane w twoim
przypadku, e Denazen wyznaje zasad zero
tolerancji".
- Co to oznacza?
Zadraa jej warga. Gdybym nie wpatrywaa
si uwanie, nie
zauwayabym tego.
- To oznacza, e nie tolerujemy tu takich jak
ty
rozbestwionych smarkul.
Zareagowaam moe troch impulsywnie.
Okej, zbyt

527/994

impulsywnie. Ale od czasw przedszkolnych


nikt tak do mnie nie
mwi i nie zamierzaam tego zmienia.
- Wal si!
Podeszam do drzwi i nacisnam klamk.
Nic si nie stao.
Nacisnam jeszcze raz i pocignam. Znw
nic.
- Co jest, do diaba?
Mercy chrzkna. Odwrciam si i ujrzaam
w jej doni
may, srebrny kluczyk. A na jej twarzy peen
zoliwej satysfakcji
umiech.

528/994

- Wracaj na swoje miejsce i odpowiedz na ostatnie pytanie.


Tylko bez dramatyzowania. Jak daleko
posunlicie si z tym
chopakiem?
Chciaam, eby to wszystko byo nieprawd.
Zanim si
poddaam, jeszcze raz nacisnam klamk.
Wszystko byo
prawd. Ojciec wizi tu moja mam, wic
dlaczego ze mn
miaoby by inaczej?
- Twierdzisz zatem, e jestem pozbawiona
wolnoci?
-Zajam swoje miejsce i spojrzaam jej
prosto w oczy. Nie

529/994

okazywa strachu.
-Bynajmniej.
Uniosam brwi i spojrzaam na drzwi.
- Wiem, jak to musi wyglda z twojej perspektywy. Gdyby
kto inny postpi tak, jak ty... - Wyja mae
czarne pudeko z
kilkoma czerwonymi, gronie wygldajcymi
przyciskami, i
wskazaa na podog. - ...wiby si w konwulsjach na tej
pododze.
Dopiero teraz zauwayam ledwie widoczne
druciki pomidzy
ceramicznymi pytkami.

530/994

- Zdaje si, e ojciec zabroni traktowania


mnie w sposb
szczeglny. - Zawiesiam nogi na oparciu
krzesa, eby nie
dotykay podoa.
Wstaa i wygadzia pogniecione spodnie.
Wygldaa teraz na
bardziej rozlunion.
- Tak, jeli chodzi o prac, to Marshall czasami posuwa si za
daleko.
Znw spojrzaam na drzwi.
- Nie powiesz mu?
- Moemy kontynuowa? Twj ojciec nie musi o tym

531/994

wiedzie.
Westchnam i poniewa nie widziaam adnego innego
wyjcia, dokadnie opowiedziaam jej o
swoim anonimowym
chopaku.
18
Ojciec podwiz mnie do domu i na szczcie
wrci do pracy.
Jak tylko samochd znikn z pola widzenia,
pognaam do
magazynu. To byo ryzykowne posunicie,
ale musiaam co
zrobi. Ginger postawia spraw jasno:
pomoc za list. Ale

532/994

poniewa Kale zosta schwytany, a Alex


odmwi pomocy,
liczyam, e Ginger zrobi wyjtek. Da mi
jakie wsparcie, co
podpowie, cokolwiek. Nie miaam do kogo
si zwrci.
Oczywicie magazyn by pusty. Zostaa tylko
jedna szansa.
Ogoszenia na Craigslist. Moe jeszcze nie
byo za pno, aby
dowiedzie si, gdzie dzisiaj bdzie impreza.
Za ostatnie pienidze wrciam autobusem
do miasta. Z jednej
strony siedzenie byo brudne i musiaam
trzyma si prawej

533/994

strony, eby nie dotkn podejrzanej plamy.


A facet siedzcy
naprzeciwko mnie mierdzia jak stary ser.
Przede mn jaka kobieta kcia si przez
telefon z kim o
imieniu Hank. Co chwila wymachiwaa
rkami i przeklinaa.
Byo to nieprzyjemne, ale dziki temu nie
musiaam pyta jej ani faceta mierdzcego serem - o godzin.
Widziaam na jej
zegarku, e jest za pitnacie dziesita. Co
gorsza, trafiam na
jedynego kierowc w
przestrzega ogranicze

okolicy,

ktry

534/994

prdkoci i zatrzymywa si na kadym


przystanku, chocia w
autobusie byy tylko trzy osoby.
Wysiadam na miejskim rynku i zanim
przeszam przez las do
domu, zrobio si wp do dwunastej. Do
zdjcia ogoszenia
pozostao zaledwie p godziny.
Wczenie mojego przedpotopowego komputera trwao ca
wieczno. Wyjam z szuflady torebk cukierkw, weszam na
Craigslist i zabraam si do pracy. Odszukanie waciwego
ogoszenia okazao si trudniejsze ni przypuszczaam. Wiele

535/994

byo dziwacznych tekstw.


odpowiedziaam na

Do

pnocy

cztery ogoszenia: o lekcjach taca brzucha, o


nauce
prawidowego
kpania
psa,
o
uczeniu
chomikw
zdumiewajcych sztuczek i na ogoszenie
kobiety twierdzcej, e
i ty moesz dokona zemsty za zamanie
serca".

536/994

Okej, to ostatnie wybraam gwnie z uwagi


na siebie.
Godzin pniej, po kilku innych ciekawych
telefonach,
daam za wygran.
Zadzwoniam jeszcze raz do Brandta, znw
nie odebra, wic
zostawiam na poczcie gosowej niezbyt uprzejm wiadomo.
Zaczynao by miesznie. Ostatnio obrazi si
na mnie w szstej
klasie, gdy pocaowaam jego najlepszego
kumpla, Davida
Fenringa.
Zasnam, ale nie by to sen relaksujcy. Ca
noc miaam

537/994

koszmary. A waciwie
Straszny, dziwaczny,

jeden

koszmar.

przeraajcy i upiorny, nawet Clive Barker


si chowa.
Znw byam na imprezie na polu, na tej
samej, po ktrej
spotkaam Kale'a. Taczylimy. On by bez
koszuli, mia na sobie
tylko wypowiae dinsy, a na szyi co, co
przypominao psi
kolczatk. Nie byo le. To by nawet ciekawy
widok.
Wszystko ukadao si dobrze. Koysalimy
si do miarowego
rytmu, niebezpiecznie blisko siebie. Kale
obj

538/994

mnie w talii. Pochyli si, eby mnie pocaowa, lecz nagle


zosta pocignity do tyu. Spojrzaam mu
przez rami i w tumie
ludzi
taczcych
na
parkiecie ujrzaam ojca z

prowizorycznym

dug smycz w rku. Pocign jeszcze raz i


zwikszy si
dystans midzy mn a Kalem.
Powinna go zostawi", usyszaam za sob
czyj gos.
Powinna wszystko to przewidzie".
Oderwaam oczy od ojca, odwrciam si i
zobaczyam
Brandta
w
ulubionych
podkoszulku z napisem

dinsach

539/994

MilfordInk. Sta z rkami na piersiach, mia


potargane wosy i
wyglda nie najlepiej. Na widok jego miny
poczuam skurcz w
odku. Szczka zacinita ze zoci plus dziwny, niemal
przeraajcy bysk w oczach - nieobecnych, a
jednoczenie
penych gniewu.
Mimo ciemnoci wiedziaam, e co si stao.
Nie chodzio
tylko o wyraz twarzy... Byo u niego jeszcze
wiele rzeczy
przyprawiajcych o gsi skrk. Skra
wydawaa si zbyt blada,

540/994

oczy zbyt puste. Nawet postawa z lekkim


przechyleniem na lew
stron sugerowaa jakie kopoty. Nie mia ze
sob deskorolki.
Ju samo to budzio niepokj.
Powinna temu zapobiec", powtrzy z jadem w gosie.
Znaam ten ton, ale nigdy nie mwi nim do
mnie. Odchyli
podkoszulek i pokaza paskudn czerwononiebiesk ran na
szyi. Midzy czarnymi strupami pezay
robaki. Zrobiam krok do
tyu, powstrzymujc si od zwymiotowania.
Prbowaam odszuka w tumie Kale'a, ale
co od tyu mnie

541/994

pocigno i upadam na ziemi. Zanim zorientowaam si, co to


byo, byam ju wleczona po bocie. Spojrzaam w gr i
ujrzaam ojca z drug smycz. Ta bya
przymocowana do
kolczatki na mojej szyi.
Z przeraeniem zaczam oglda si za
kim, kto mgby mi
pomc. Alex sta z rkami na plecach i wyglda jak ogarnity
apati. Obok niego na granatowym szezlongu
siedziaa Ginger.
Miaa sukienk wyszywan srebrnymi cekinami i z plastikowego

542/994

kubka popijaa co, co przypominao koktajl


owocowy.
Ojciec cign mnie po ziemi, a ja krzyczaam: Alex, zrb
co, bagam!"
Ale on mnie ignorowa.
Prbowaam wyrwa si ojcu. Bezskutecznie.
Wydawao si,
e ma si dziesiciu mczyzn. Ginger!"
Umiechna si tylko, po brodzie spyn jej
koktajl
owocowy.
Ojciec trzyma mnie za gardo, patrzylimy
sobie w oczy.

543/994

- Powinna odpuci, Deznee. Odwrci si i


skin w stron
tumu.
Popatrzyam tam, gdzie on, i ujrzaam Kale'a
z szeroko
rozoonymi rkami. Kocem palcw dotyka
po kolei moich
znajomych, ktrzy kurczyli si na moich
oczach, rozpadali w py
i opadali na ziemi. Trwao to zaledwie
sekundy. Mrugnam i
byo po wszystkim. Muzyka nadal pulsowaa,
a impreza
zamienia si w pobojowisko.
Kale zblia si powoli, nadal by na smyczy
mojego ojca.

544/994

Zatrzyma si przede mn i milcza.


- Kale?
Pooy do na moim karku, a potem powoli
przesuwa j po
plecach a do poladkw. Wanie pozabija
moich przyjaci.
Obok sta i obserwowa nas ojciec. Alex
patrzy zimnymi,
nieobecnymi oczami.
Dla mnie to nie miao znaczenia. Kale, jego
blisko i jego
dotyk byy dla mnie wszystkim. Byam
uzaleniona.
- Powinna sobie odpuci - szepn, pochyli
si i zbliy

545/994

wargi do moich ust.


Byam podekscytowana jak przy pierwszym
pocaunku. Ale
wkrtce to si zmienio i na caym ciele, od
stp do gowy,
poczuam kucie i swdzenie. Odsunam si
od Kale'a, ktry
sodko si umiecha. Spojrza na moje
donie, serce szybciej mi
zabio. Moja skra zacza blednc, potem szarze, a w kocu
kurczy jak owoc na socu. Donie pkay od
koniuszkw
palcw w stron nadgarstkw. Potem cae
rce. Wosy z gowy
spady na ziemi, kurz pokry dba trawy.

546/994

A potem nic.
Obudziam si zlana
wdychaam powietrze.

potem,

apczywie

Ledwie uspokoiam oddech, od strony drzwi


usyszaam pukanie.
- Wychodzimy za dwadziecia minut ostrym, chodnym
gosem oznajmi ojciec.

- Opowiedz o swoim darze - poprosi tgi


mczyzna, ktry
wanie wszed do pokoju. adnego dzie
dobry", adnego
nazywam si..." Ci ludzie mieli obsesj.

547/994

- Co dokadnie chcesz wiedzie? - zapytaam,


opierajc si o
cian. Zaraz po wejciu obejrzaam podog.
Nie znalazam
adnych kabelkw.
- Zacznij od tego, co to jest.
- Potrafi... eee... zmienia rne rzeczy.
- Ucilij, co znaczy zmienia rzeczy.
- Potrafi kopiowa. Zmieniam jedn rzecz
tak, aby wygldaa
jak inna. Pod warunkiem, e maj zblione
rozmiary i dotykam
ich obu.
Mczyzna rozglda si chwil, a pniej
sign do kieszeni.

548/994

Wyj owek i dugopis.


- Poka.
Wziam je od niego. To kolejny powd, dla
ktrego
trzymaam swj dar w tajemnicy. Wkurzaoby mnie, gdyby
kazano mi popisywa si jak jarmarcznej
mapce. Zamknam
oczy i cisnam owek oraz dugopis. Bl
pojawi si szybko i
by ostry, wciska mi gow w ramiona. Gdy
uniosam powieki,
trzymaam dwa dugopisy. Tamten facet
wzi je ode mnie i
kadym z nich narysowa sobie kresk na
rce.

549/994

- Prawdziwe. I naprawd pisz. Wzruszyam


ramionami.
- Pewnie, e pisz.
- Jeeli zatem zamienisz liwk w nektarynk, to bdzie
smakowa jak nektarynka?
Pokiwaam gow.
Wyglda na zafascynowanego.
- Mamy tu tak, ktra umie zmienia, ale ona
tylko wywouje
zudzenie. Robi sztuczk oszukujc zmysy.
I potrafi zmienia
tylko siebie. Nic innego. - Odoy dugopisy.
-A co z ludmi?
- Z ludmi?

550/994

- Czy potrafisz zmieni jedn osob w drug?


Przestpiam z nogi na nog. Nagle cay
pokj si skurczy.
Nie potrafiam sobie nawet wyobrazi efektw takiej zmiany.
Mzg by mi si ugotowa? Rozpyny si
narzdy wewntrzne?
- Nigdy nie prbowaam. - Mimo stara, gos
mi dra, bo
wiedziaam, co bdzie dalej.
Mczyzna niecierpliwie zoy rce na piersi.
- Najwyszy czas, eby sprbowa.
- Naprawd nie sdz... Popuka w zegarek.
- Czas leci, a my nie robimy si modsi. Do
dziea. Cholera.

551/994

Caa roztrzsiona wziam go za rk. Bya


lepka
i z trudem powstrzymaam si, eby jej nie
wypuci.
Zamknam oczy i skupiam si na jego
pkatym nosie i
pucoowatych policzkach. Bl nadszed szybko. Poczuam
mrowienie na caej dugoci krgosupa.
Prbowaam przekn
lin, ale miaam wraenie, e opucho mi
gardo. Chciaam
odetchn i z przeraeniem skonstatowaam,
e nie czuj eber.
Po duszej chwili konwulsji upadam, z trudem apic powietrze.

552/994

- Nie mog.
Mocniej cisn mi rk.
- Sprbuj jeszcze raz.
Trema. Zamknam oczy i prbowaam si
skoncentrowa.
Co
przeskoczyo
w
sonecznym. Mino kilka

moim

splocie

sekund. Czuam ciarki na karku. Co byo nie


tak. Chciaam
odsun si kawaek, ale nogi odmwiy
posuszestwa. Byy
zbyt cikie i wielkie. W kocu udao mi si
spojrze na donie
i... zdbiaam. On take. Zamiast dugich,
bladych, kocistych

553/994

palcw, do ktrych przywykam, miaam


serdelkowate,
pomarszczone
kolorze.

paluchy w czekoladowym

Puci mnie i opadam


Zakasaam, a pniej
otaram
usta
grzbietem
wyprostowaniu rki

na

podog.

doni.

Po

zauwayam na niej czerwone plamy. Nie


oka przed nim
strachul Wytaram rk o mikki materia
bluzki.
Patrzy na mnie jak godny lew na gazel.
Zamknam oczy i
wstrzymaam kopiowanie, z ulg wracajc do
wasnej postaci.

554/994

Bl zela, ale na skali od jednego do dziesiciu nadal oscylowa


w okolicach pidziesiciu. Czy wyrzdziam
sobie wewntrz
jakie szkody? A jeli sobie co zamaam?
Moe
przedziurawiam jaki narzd albo wywoaam wylew krwi do
mzgu? O Boe. A jeli zmiana powrotna nie
powioda si
cakowicie? I pozostan mi jego organy
wewntrzne? A na
zewntrz... Dodatkowe... Potaram nog o
nog i odetchnam z
ulg. adnych mskich pozostaoci.

555/994

- Hmmm - zacz mczyzna, obchodzc


mnie dokoa. -Jakie
efekty uboczne? - Pochyli si i uwanie mnie
oglda. Oddech
mierdzia mu chipsami.
- Jestem zmczona i troch godna - powiedziaam swobodnie.
W adnym razie nie miaam zamiaru powiedzie mu, e czuj si,
jakbym
wypada
z
przekoziokowaa po stercie

samolotu

tuczonego szka. Miny dwa dni i ju


wiedziaam, jak tu sprawy
wygldaj. Kale mia racj. Dr czowiekowi umys i szukaj
sabych punktw.

556/994

- Bdziemy musieli przeprowadzi dodatkowe testy -odezwa


si, ale nie do mnie. Zostawi mnie na rodku
pokoju, zajrza do
kartoteki i mwi do siebie. Nie podobao mi
si
podekscytowanie syszane w jego gosie.
- Testy? Jakie testy?
Popatrzy tak, jakby ju o mnie zapomnia.
- No, testy fizyczne. Takie na czas reakcji.
Odpowiedzi na
bodce i tym podobne. Poza tym musimy
ustali granice twoich
moliwoci. Ktrego dnia chciabym, eby

557/994

przeprowadzia to... kopiowanie, tak?... na


czym wikszym.
Mwi nieprecyzyjnie i to mnie przeraao,
ale nie wdawaam
si w szczegy. Przez nastpne godziny Rick,
bo w kocu si
przedstawi, zada mi milion dziesi pyta.
Z kad odpowiedzi
rosa jego fascynacja.
O czwartej byam wycieczona i chciaam
tylko waln si
spa. Skutki kopiowania caego ciaa cakowicie nie ustpiy. Bl
gowy ustpowa, ale od mienia w miniach
i kociach chciao
mi si wymiotowa.

558/994

Rick litociwie zakoczy przepytywanie.


- Teraz zmierz ci cinienie krwi - powiedzia. - A potem
odprowadz ci do ojca.
- Najwyszy czas, Rick. - Tata sta oparty o
cian z rkami na
piersiach i patrzy. Przypomniao mi si, jak
w dziecistwie na
wiejskim jarmarku jedziam na karuzeli. Z
kadym obrotem
widziaam, jak obserwuje mnie z umiechem
na twarzy. Ale
wtedy to by inny umiech. A moe wcale
nie? Moe widziaam
to, co chciaam zobaczy?

559/994

- Syszaem, Deznee, e dobrze ci dzisiaj


poszo - powiedzia
ojciec, gdy Rick mierzy mi cinienie.
- Drobiazg. - Zmusiam si do umiechu. -1
jakie mamy
wyniki? Nadal nie wiem, co bd tu robi.
Zdradzisz t
tajemnic?
Tata umiechn si nadzwyczaj szeroko. W
jego umiechu
byo wiele nadziei.
- Wszystko w swoim czasie.
- Zdumiewajce - powiedzia Rick. - Sto
dwadziecia na

560/994

osiemdziesit. Idealnie. - Zdj mankiet i


umiechn si do mnie.
- Jeste zdrowa jak ryba, moja droga.
Odwrci si, eby co zanotowa. Podszed
ojciec.
- Mam dla ciebie nagrod.
Powiedzia to tak wyniosym i obraliwym
tonem, e chciaam
mu przyoy. Ale ciekawo zwyciya.
- Nagrod?
- Spodziewaem si, e napsujesz krwi Rickowi i rozwalisz
dzie wszystkim, ktrzy bior w tym udzia.
Ale wypada
wyjtkowo dobrze.

561/994

- Moe zanim odwieziesz mnie do domu, mogabym klapn


chwil na sofie u ciebie w biurze? Bdziemy
kwita. -Oczy mi si
same zamykay.
- Jeli wolisz spa zamiast przej si do celi
zatrzyma, to
prosz bardzo...
Dobrze wiedzia,
zainteresowanie.

wzbudzi

moje

- Cela zatrzyma?
- Pomylaem, e mio byoby zabra ci na
gr i pokaza
tego chopaka za kratkami. Zamknity nic ci
nie zrobi. - Obj

562/994

mnie ramieniem i pomg wyj z pokoju. Moe to ci pozwoli


odzyska spokj ducha.
Ogldanie Kale'a w jego starym wiecie zamknitego jak
zwierz - tylko pogorszyoby koszmar, ktry
przeywaam.
19
Kiedy wysiadalimy z
poczuam, e jestem na

windy,

od

razu

dziewitym poziomie - najwyszym, na jakim


byam dotychczas.
Uderzya mnie zupenie inna atmosfera.
Trudno uzna, e na
niszych panowa luz, ale w porwnaniu z
dziewitym

563/994

poziomem, tam byo wesoo. Na rodku sali


sta taki sam okrgy
kontuar jak na poprzednich poziomach.
Siedzia za nim
mczyzna z nieszczliw min, w biaym
kitlu i biaych
rkawiczkach. Nie zwrci na nas uwagi, bo
rozmawia z
czowiekiem siedzcym
odlegym kracu sali.

za

biurkiem

Dochodziy mnie tylko fragmenty ich rozmowy, ale dominoway


w niej takie sowa jak spalenie, wywzka i
sprztanie. Pniej
przestaam sucha.

564/994

Kiedy szlimy, odgosy naszych krokw odbijay si gonym


echem. Spojrzaam w d i zobaczyam, e
podoga jest z betonu
pokrytego brzowymi plamami.
- atwiejsza do mycia - odezwa si ojciec,
gdy zobaczy, na
co patrz. - Czasami robi si tu troch
nieporzdnie.
Nieporzdnie? Przeknam lin i wyobraziam sobie, jak
kto zmywa wem krew i resztki po
poprzedniej eliminacji.
Zanim doszlimy do drzwi po drugiej stronie,
chciao mi si
puci pawia.

565/994

- Dziewity poziom naley do departamentu


rozwizywania
problemw. Gdy Szstka wymyka si spod
kontroli, trafia tutaj
na czas, w ktrym opracowuje si optymalny
plan dziaania.
- Optymalny plan dziaania?
- To nie jest wesoa praca. I nie zawsze
przyjemna. Od czasu
do czasu trzeba podejmowa trudne decyzje.
Midzy innymi
takie, czy Szstka nadaje si do poprawy, czy
trzeba j upi.
Upi? Jak zwierz.
Zagryzam warg,
Poczuam w ustach

eby

nie

krzykn.

566/994

nieprzyjemny, miedziany smak.


- Wiem - mwi dalej ojciec - e to wydaje ci
si brutalne. Ale
robimy to wszystko dla dobra spoecznoci.
Wszystkich
spoecznoci.
Szlimy dalej. Tata wyj przepustk i przecign przez
czytnik. Weszlimy do maego, biaego pomieszczenia ze
skromnym biurkiem i czerwonymi drzwiami
na przeciwnym
kocu.
- Dzie dobry, Yancy. Zabieram Deznee na
obchd po celach.

567/994

To nie potrwa dugo.


Yancy skin gow i otworzy drzwi. Gdy go
mijalimy,
czuam na sobie jego wzrok. Odwrciam si,
przez sekund
patrzy na mnie, ale zaraz odwrci wzrok.
Moe nie wszyscy w
Denazen s tak dumni ze swej pracy jak mj
ojciec.
Weszlimy do sali, a raczej szerokiego,
niewiarygodnie
dugiego korytarza. Po obu stronach znajdoway si szklane
pomieszczenia.
A waciwie klatki.

568/994

Zatrzymalimy si przed pierwsz zajt.


- To 101 - powiedzia tata i dwa razy zapuka
w szyb.
Przypomnia mi si gest, ktrym puka w stojce w salonie
akwarium.
W rodku bya modsza ode mnie dziewczyna, miaa ze
trzynacie lat. Gra czternacie. Wpatrywaa
si przed siebie
duymi, zielonymi,
oczami. Miaa lekko

pozbawionymi

rozchylone usta, a z
wyciekaa na podbrdek

prawego

ycia
kcika

struka rowego pynu. Dziewczyna siedziaa na pryczy

569/994

opatulona starymi kocami obok pluszowego


misia bez gowy. Jej
rce bezwiednie zwisay na kolanach. Miaa
na sobie brudne,
postrzpione spodnie i znacznie za duy
podkoszulek.
- To jeszcze dziecko. Dlaczego tu jest? Daam z siebie
wszystko, eby w moim gosie nie pojawio
si oburzenie. Kale
mieszka tu cae ycie. Tak samo wyglda w
jej wieku?
- 101 bya u nas kilka lat. Jej matka zgina w
wypadku i
zostawia crk sam i bez grosza. Przygarnlimy j. Jaki

570/994

tydzie temu zaatakowaa i pogryza tutejszego lekarza.


- Taka maa dziewczyna zaatakowaa lekarza? - Nie widziaam u niej ostrych kw ani jadowitego
jzyka. W mokrych
ciuchach i z dwiema cegami w rku nie
wayaby wicej ni
czterdzieci kilogramw.
- 101 ma dar wstrzymywanie u czowieka akcji serca. Zanim j
tu posadzilimy, zabia trzy osoby. - Sign
po kart wiszc na
ssiednich drzwiach.
- Dlaczego?

571/994

- Co: dlaczego?
- Dlaczego to zrobia? Musiaa mie jakie
powody. Wiedziaam, e wchodz na grzski grunt, ale
nic nie mogam
poradzi. Co musiao t dziewczyn niele
wkurzy. Moe
przebywaa godzin w obecnoci Mercy...
- Nie potrzebowaa powodu. Szstki czasem
gryz. To si
zdarza.
Powinnam trzyma jzyk za zbami, ale nie
mogam.
- Naprawd? Ze mn te tak bdzie? Skocz
w jednej z tych

572/994

klatek z numerem zamiast nazwiska? Bo na


przykad czym ci
wkurz albo wrc narbana z imprezy?
Odwrci si od 101 - ciekawio mnie, jak ma
na imi -i
umiechn si protekcjonalnie.
- Pki trzymasz si z dala od kopotw, nic
takiego ci nie
grozi. - Nie spuszcza ze mnie wzroku przez
minut, ktra
wydawaa si godzin, a pniej poszlimy
dalej.
- A tu mamy 119 - odezwa si przy nastpnej
klatce.
-Nazywamy go Czaru.

573/994

Wydawao mi si, e nie moe chodzi o


uwodziciela.
- Czaru?
- Mamy w kartotece zanotowanych wiele rnych odmian
jego talentu. Od pocztku dziewitnastego
wieku. - W gosie ojca
pojawi si cie fascynacji. - Roztacza nad
ofiar swj czas i
zaczyna nad ni panowa. Przypuszczamy, e
jemu podobni stali
si inspiracj dla legend o inkubach.
Popatrzyam przez brudne szko na 119. W
rodku by
mczyzna o miej twarzy
podobnym do 101. Ubrany

wyrazem

574/994

w takie same szare spodnie


podkoszulek. Mia brzowe

biay

oczy, lecz nie cakiem pozbawione wyrazu jak


w przypadku
tamtej dziewczyny. Patrzy przed siebie.
- Za co tu trafi?
- Z nim jest troch inaczej ni ze 101. Jest u
nas tylko od kilku
tygodni, przez cay czas tu na dziewitym
poziomie.
Przywielimy go po tym, jak zosta ujty
przez policj.
Prowadzi dom publiczny.
- By alfonsem? To dla Denazen takie wane?

575/994

- By podejrzany o uprowadzanie dziewczt i


podawanie im
narkotykw. Robi z nich zombie.
-Ale to nie byy narkotyki, tylko jego dar?
- Zgadza si.
Przeszlimy obok kilku pustych klatek i
zatrzymalimy si
przy kolejnej zajtej.
- T 121 zgarnlimy jaki tydzie temu.
Chyba chodzia do
twojej szkoy.
Spojrzaam przez szyb i z przeraeniem
rozpoznaam
koleank z klasy, a czasami rywalk, Kat
Hans. Miaa takie

576/994

samo spojrzenie jak pozostali - puste i


martwe. Zawsze starannie
uoone kasztanowe wosy teraz zwisay w
nieadzie, a jej idealna
cera przybraa szar barw. Czsto miaymy
ze sob na pieku,
ale jej widok budzi we mnie furi. Od trzeciej klasy chciaa by
weterynarzem. Odkd Denazen pooya na
niej swe apy, moga
si poegna z marzeniem.
- To Kat Hans! Zagina w zeszym tygodniu.
- Jest tu u nas. - Odwrci si od niej
zdegustowany.
-Pracowaa dla nas przez pewien czas. Jej ojciec, Dean Hans,

577/994

prowadzi u nas archiwum


poziomie. - Klepn si w

na

pitym

czoo. - Facet ma fotograficzn pami. Spojrza na Kat. - Jego


crka ma dar troch podobny do 119, tylko
jest mniej
niebezpieczna i atwiej nad ni zapanowa.
Na danie potrafi
sparaliowa czowieka dotkniciem palcw.
I,
jak
przypuszczam,
sparaliowa kogo, kogo

prbowaa

nie powinna.
- Niezupenie. - Ojciec pokrci gow. - Pozwolilimy jej tu
pracowa ze wzgldu na wiek i koneksje
rodzinne. Jak wiesz,

578/994

Dax Fleet, ten facet, ktry ci porwa, naley


do grupy ludzi
prbujcych zniszczy Denazen i zaprzepaci cae dobro, ktre
czynimy. Chcielimy wykorzysta 121 do infiltracji tej grupy, a
potem rozsadzenia jej od rodka. Okazao si
jednak, e ona
szpieguje dla nich, a nie dla nas.
Zascho mi w gardle.
- Szpieguje? Skd ci to w ogle przyszo do
gowy? Tata
rozemia si. Na ten dwik ogarna mnie
panika.
- Nie przyszo. Od pocztku wiedzielimy. Ale
mielimy

579/994

nadziej, e przejdzie na nasz stron. A gdy


okazao si, e nic z
tego, osadzilimy j tutaj.
- No, no.
- I tu pojawiasz si ty.
Jestem pewna,
pobladam.

tym

momencie

- Ja? - wykrztusiam. - Chyba nie mylisz...


Znw si zamia.
- e szpiegujesz? Oczywicie, e nie. Jeste
na to za bystra,
Denzee. Dbasz o swoje ycie. Dobrze wiesz,
jak to by si
skoczyo, prawda?

580/994

Na plecach poczuam dreszcz. W jego oczach


malowao si
rozbawienie pomieszane z czym... Nie
byam pewna. Moe ze
zoci? Ale od jego spojrzenia gorszy by
gos. Lodowaty, ostry,
przyprawiony odrobin oskarenia. Czyby
wiedzia? Czy
sprowadzi mnie tu wanie z tego powodu?
eby pokaza mi, co
mnie czeka? Skinam gow. Wolaam nie
ryzykowa
mwienia. Nic tak nie zdradza jak roztrzsiony gos.
- Chciabym, eby przeja zadanie, ktre
przydzielilimy

581/994

121. Chciabym, eby zinfiltrowaa grup


odszczepieczych
Szstek. Jest taka kobieta, nazywa si Ginger
Midlen. Ma wielkie
moliwoci i nie sposb jej znale. Ona organizuje tych ludzi.
Zaley mi, eby ich dosta. Musimy zaj si
ni, zanim dojdzie
do eskalacji problemu.
To jaki dowcip. Zaraz wyskoczy Ashton
Kutcher i powie, e
zostaam wkrcona. Albo moe ten drugi, jak
on si nazywa...
Jamie Kennedy?
-A na deser zostawilimy najlepsze. - Min
kilka klatek i

582/994

zatrzyma si przy ostatniej. - Widzisz?


Zamknity na trzy spusty.
Za szyb na pododze siedzia oparty o cian
Kale. Kolana
podcignite, gowa opuszczona. Mia takie
same jak inni
regulaminowe spodnie i biay podkoszulek.
Chwil pniej
uwiadomiam sobie, e tak samo by ubrany,
gdy si
poznalimy.
- Cze, Ken - powiedzia tata na widok
mczyzny w takim
samym kombinezonie, jakie nosili ci, ktrzy
gonili Kale'a po

583/994

lesie. Mczyzna odstawi walizeczk, sign


do kieszeni i wyj
przepustk z czerwonym paskiem. - Czas
zbioru plonw?
Mczyzna skin gow i przesun przepustk w czytniku
obok drzwi do klatki Kale'a.
- Nie bdzie ci przeszkadza,
popatrzymy? Zabraem

jak

Daznee na ma wycieczk.
Ken wzruszy ramionami, podnis walizeczk i wszed do
Kale'a.
- Czas zbioru plonw? - Zapytaam, patrzc
na zamykajce si

584/994

drzwi. Kale nadal nie podnosi gowy.


- Rada opowiedziaa si za jego upieniem.
Ale mamy
dylemat. 98 to rzadki przypadek. Ma oczywicie bardzo
niebezpieczny dar, ale posiada jeszcze jedn
waciwo. Ma w
skadzie krwi co, co sprawia, e Szstki staj
si ulege i
posuszne. W odrnieniu od nowoczesnych
lekw, ktre
powoduj nieprzyjemne skutki uboczne i
sprawiaj, e podmiot
staje si bezuyteczny, krew 98 hamuje
wszystkie skonnoci do
przemocy i wymusza posuszestwo.

585/994

- To ciekawe indywiduum ten 98 - mwi


dalej tata. -Trafi do
nas jako niemowlak. Wychowywaa go jedna
z naszych
rezydentek, cae ycie pracowa dla Denazen.
- Mwie, zdaje si, e nie by pracownikiem. Ojciec pokrci
gow.
- Kiedy by. Przeszed wojskowe szkolenie
bojowe, ktre
regularnie byo uzupeniane. Wysyalimy go
na najwaniejsze
misje. Jednak po jego niesprowokowanym
ataku i ucieczce, a
take po uprowadzeniu ciebie, wielu z nas
uwaa, e 98 to

586/994

przypadek niereformowalny. Co si w nim


popsuo.
Jak w zabawce.
- Trzymacie go przy yciu, eby pobiera mu
krew? - Staraam
si, eby w moim gosie nie zabrzmiao
przeraenie.
Bezskutecznie.
Ojciec wzruszy ramionami, jakby nie zauway mojej reakcji.
- Prbowalimy zastpi jego krew jakim
syntetykiem, ale
nie powiodo si. Na wypadek, gdyby zaszo
co
niespodziewanego i musielibymy zlikwidowa go wczeniej,

587/994

pobieramy mu krew nie raz, lecz cztery razy


dziennie. Niestety to
taktyka krtkofalowa.
zwizek chemiczny

Po

kilku

dniach

z jego krwi zanika i nie nadaje si na


surowice. Doskonalimy
sposb jego skadowania, ale na razie bez
wikszych sukcesw.
Odwrciam si i zobaczyam przez szyb, e
Ken cignie
Kale'a za nogi. Kale spojrza do gry i w
kocu nas zobaczy.
Spojrzelimy sobie w oczy i poczuam, e
grunt usuwa mi si pod
stopami. By blady, na prawym policzku i
pod oczami mia

588/994

niebieskie siniaki. Z trudem sta o wasnych


siach. Ken dwa razy
musia opiera go o cian, eby nie upad.
- Wyglda strasznie - wyszeptaam. To najgorsze, co w tej
chwili mogam powiedzie. Ojciec mnie obserwowa. Musia
zobaczy moj reakcj.
- Pierwszego dnia prbowa podskakiwa.
Nasz personel
musia obej si z nim ostro. Ale teraz mu
si poprawio i moe
ju sta o wasnych siach.
Zo si we mnie zagotowaa. Musiaam go
std wydosta.

589/994

Ojciec wskaza gow kt celi. Pod cian w


szeregu niczym
onierze wyruszajcy na wojn stay szklanki
z gstym, tym
pynem. Sok pomaraczowy.
- Odmawia jedzenia i picia. Na razie.
Ken spakowa sprzt do walizki. Wychodzc,
zatrzyma si,
podnis szklank z sokiem i poda Kelemu.
Kale wzi j i znw
spojrza na mnie.
- On nas syszy?
Ojciec pokrci gow i odsun si, eby
przepuci
wychodzcego Kena.

590/994

Kale podszed bliej. Obejrzaam si na ojca.


ciszonym
tonem naradza si z Kenem. Nie zwracali na
mnie uwagi.
Wypij", poruszyam
radoci unis

wargami.

Ku

mej

szklank do ust i wypi do dna. Wcisnam


rce gboko do
kieszeni, eby nie ulec pokusie przyoenia
ich do szyby.
Uoyam usta w sowo Przepraszam".
Twarz Kale'a niczego nie zdradzaa, ale po
oczach widziaam,
e tskni tak samo jak ja. Gdybym tak moga
go dotkn. Choby
przez chwil.

591/994

- Gotowa do powrotu? - Podskoczyam, gdy


tata pooy mi
do na ramieniu.
TRZASK.
Kale rzuci pust szklank w drzwi celi.
Dokadnie w kierunku
gowy ojca. Kropelki soku spyny po nienaruszonej szybie i
rozprysy si po pododze.
Kale wycofa si w kt celi. Ani na chwil nie
spuszcza
wzroku z ojca. Na jego ustach pojawi si cie
szyderczego
umieszku.

20
Wrcilimy do domu o wp do smej
wieczorem. Ojciec
pojecha jeszcze do pracy zaatwi par
rzeczy", wic zostaam
sama. Po raz pierwszy, odkd pamitam,
chciao mi si tylko
paka.
Krciam si po salonie i zbieraam pamitki
z ycia, ktrego
nigdy nie byo. Porcelanowa figurka w
ksztacie kota, niebieskie
re ze szka. Wszystko
Podeszam do wazonu.

to

oszustwo.

593/994

Tego brzydkiego i kiczowatego. Wziam go,


uniosam jak Kale
wtedy, gdy si poznalimy, i potrzsnam
nim.
Tu powinny by roliny, no nie?
Przesunam palce po brzegu i rzuciam o
cian. Roztrzaska
si na kawaki - jak szklanka Kale'a - ktre
poleciay na wszystkie
strony. Spady na parkiet i rozsypay si na
caej pododze.
W pozostaych pokojach byo mniej wicej
tak samo. Miaam
w gowie zamt i adnym sposobem nie mogam si go pozby.

594/994

Sprbowaam jeszcze raz zadzwoni do


Brandta. Nie odebra.
Wysaam mejla. Nie odpowiedzia. Wtedy
upewniam si, e nie
daje znaku ycia, bo
poszukiwaniem informacji.

zajmuje

si

Widziaam to w jego oczach na Cmentarzysku. Nie oparby si


takiemu wyzwaniu, a poniewa
nie chcia mnie okamywa, postanowi mnie
unika. Nie
wydawao mi si to do koca logiczne, ale
troch poprawiao mi
samopoczucie.
Poszam do kuchni i przygotowaam sobie
ulubion kanapk z

595/994

indykiem, pomidorem i masem orzechowym, ale straciam na


ni ochot. Mimo to ugryzam, lecz chleb
wyda mi si suchy i
czerstwy, a indyk mierdzia, chocia by
wiey. Wypluam na
rk i przy okazji o mao nie zwymiotowaam. Godny odek
protestowa, ale wyrzuciam reszt kanapki i
poszam do swojego
pokoju.
Telewizja - nic nie ma. Radio - tylko rzewne
piosenki.
Komputer - wszystkie czaty puste. Spodoba
mi si pomys, eby

596/994

pj si gdzie zabawi - wystarczyo kilka


telefonw, eby
wkrci si na jak imprez - ale nie miaam
na to siy.
Zdjam buty i weszam pod kodr. Byam
jeszcze
wykoczona po tych wszystkich kopiowaniach, ale chocia
miaam niespokojn gow (martwiam si o
Brandta, zociam
na ojca i baam o Kale'a), zasnam atwiej,
ni przypuszczaam.

Jaki czas pniej obudzi mnie agodny, lecz


wyranie

597/994

syszalny dwik. Usiadam, rozejrzaam si


po pokoju. Bya
druga noc peni - najjaniejsza z trzech - i od
podogi w moim
pokoju odbijao si srebrne wiato wpadajce przez okno.
Okno.
To stamtd dobiega ten dwik. Wstaam z
ka i
wychyliam si przez parapet. Alex.
- Co ty tu robisz?
- Mog wej?
Wzruszyam ramionami, wrciam do pokoju, a on zacz si
wspina.

598/994

Wszed przez okno i spojrza na mnie ze


zmarszczonymi
brwiami. Dobrze, e nie przebraam si w
piam.
- Jeste w domu? Szukaem ci po miecie.
- Cay czas tu byam - powiedziaam, kadc
si z powrotem na
ku. - Po co mnie szukae? Ostatnim
razem powiedzielimy
sobie ju wszystko, co byo do powiedzenia.
Nie pamitasz?
Kazae mi si wynosi.
- Martwiem si o ciebie. Chciaem sprawdzi, czy wszystko w
porzdku.

599/994

- Nastpnym razem zadzwo. Albo napisz


mej la. Albo
przylij gobia pocztowego.
- Wykasowaem twj numer, adres mailowy
te. A gobi nie
mam.
- Mj adres si nie zmieni. -Aha.
Milczenie.
- No i? - Popatrzyam na zegar na nocnym
stoliku. Dopiero
pnoc. Nie spaam dugo, bo gdy poprzednio
sprawdzaam, byo
dwadziecia po jedenastej.
- No i co? - zapyta zdenerwowany.

600/994

- Mwie, e chciae sprawdzi, czy wszystko w porzdku.


Wyglda na to, e tak.
- Boe - sykn przez zacinite zby. - Wkurzasz mnie.
- Dzikuj - powiedziaam, wskazujc okno. Czy to bdzie
ironia, jeli teraz ja ci ka si wynosi?
Westchn.
- Suchaj, przepraszam
Denazen fatalnie na mnie

za

tamt

noc.

dziaa. Ja...
Nie interesoway mnie wymuszone przeprosiny Alexa
Mojourna.

601/994

- Nic si nie stao. Musisz dba o swj tyek.


Zakumaam.
Milcza minut, rozgldajc si po pokoju.
- Niewiele tu si zmienio, nie?
ciany miay niezmiennie niebieski kolor,
odkd skoczyam
siedem lat. Niektre meble zostay wymienione na nowsze, ale
oglnie wszystko stao na tym samym miejscu co zawsze. Gdyby
odsun ko od ciany, znalazoby si
jeszcze wyryte serce z
jego i moim imieniem. Po tym, jak go nakryam na zdradzie w
klubie bilardowym, setki razy przynosiam z
kuchni n, eby

602/994

zamaza ten rysunek i wyrzuci z pamici.


Ale za kadym razem
si powstrzymywaam.
- Chodzi ci jeszcze o co? To znaczy oprcz
podziwiania
designu mojego pokoju?
Przestpowa z nogi na nog i wpatrywa si
w podog.
- Chc ci co powiedzie.
Cokolwiek to byo, budzio jego zdenerwowanie. Warto byo
powici na to kilka minut. Usiadam na
ku i patrzyam, jak
Alex si wije.
- Wiem, kim jeste.

603/994

Mylaam, e w kocu zacznie mi wciska


jakie kity i
przeprasza za to, co zrobi. Pudo. Powinnam si domyli.
-Co?
Przenis ciar ciaa na drug stop.
- Od samego pocztku wiedziaem, kim
jeste. Wiedziaem, e
jeste crk Marshalla Crossa.
Cay pokj zawirowa. To by cios poniej
pasa. Otworzyam
usta, a po chwili z powrotem je zamknam.
Nie miaam sw.
Wykorzysta mnie? Czy to wanie chce powiedzie? e to

604/994

wszystko byo kamstwem?


- Mylaem, e jak zbli si do ciebie,
zdobd jakie
informacje o twoim ojcu i Denazen.
Przerwa, by sprawdzi moj reakcj. To, co
zobaczy,
musiao go zaniepokoi, bo zaraz zacz
przechadza si po
pokoju.
- Szybko zdaem sobie spraw, e nie masz
zielonego pojcia
o Denazen ani o dziaalnoci swojego ojca.
Bya tylko
niewinnym dzieciakiem siedzcym w czym,
o czym nic nie

605/994

wiesz.
W tym momencie by gorszy od mojego ojca.
Bo Alexo-wi
wierzyam. Wierzyam w nas. To, co mwi,
dziaao na mnie
druzgocco.
- Jak dugo? Unis rce.
- Chodzilimy ze sob ju od p roku, gdy si
zorientowaem.
-A potem? - Ruszyam w jego stron. W
gowie mi wirowao.
Wykorzysta mnie, eby zbliy si do mojego
ojca. - Bylimy ze
sob rok.

606/994

- Wiem, przykro mi. Ginger i inni zadecydowali, e mam z


tob zerwa dopiero, gdy zyskamy stuprocentow pewno, e
zabrnlimy w lep uliczk. Nie mylaem...
Czuem...
Straciam opanowanie. Od pierwszego ciosu
w jego szczk
zabolaa mnie
satysfakcj.

gowa,

ale

poczuam

- Miae czelno sta tutaj i mwi, e mnie


kochasz.
-A nie chciaa tego usysze? - Masowa
sobie policzek. Cholera. Naprawd zakochaem si w tobie.
Nie byo adnego

607/994

udawania.
Znw do niego ruszyam, ale mnie wyczu i
zapa za rk.
Oddycha gboko.
- Ty gnoju! Mao ci byo raz mnie oszuka i
przyszede
znw?
- O ile dobrze pamitam, tym razem to ty do
mnie przysza.
Nie miaem zamiaru ci szuka.
Nie odpowiedziaam. Stalimy naprzeciw
siebie w wietle
ksiyca. Alex odezwa si dopiero po kilku
minutach.
- Zrobi to - powiedzia cicho.

608/994

- Co? - zapytaam.
- Pomog ci z Denazen.
Rewelacja. Przychodzi, mci w sercu, a potem prbuje
wyrolowa. Cay Alex Mojourn.
- Dlaczego? Dlaczego zmienie zdanie?
Jakie wyrzuty
sumienia czy co...
- Sumienie nie ma tu nic do rzeczy. Jak
myl, e jeste sama,
to spa nie mog.
Rozemiaam si.
- Nagle zacze si o mnie troszczy? Nie potrzebuj rycerza

609/994

na biaym koniu. Ty si do tego kompletnie


nie nadajesz. Wiesz
co? Mam prob. Spywaj.
- Jezu, Dez, ja mwi powanie.
- Znw ci kto nasa? - Popchnam go w
stron okna.
Zachwia si, odzyska rwnowag i te mnie
popchn.
- Wydaje ci si, e ju wszystko wiesz - powiedzia ostro. - A
tak nie jest. Ta dziewczyna wtedy w klubie
bilardowym bya
Szstk.
Jknam. Ostatnia rzecz, ktrej potrzebowaam, to pikantne

610/994

szczegy. Zaraz opowie mi o rozmiarze jej


piersi i e lubia
spacery pla w wietle ksiyca.
- Guzik mnie to obchodzi. Dla mnie to ju
zamierzcha
przeszo. Historia. Chciae, eby tak byo,
to prosz bardzo.
- Wywiadczaa mi przysug.
Robio si zabawnie. Gdyby chodzio nie o
mnie, lecz o kogo
innego, pewnie chciaoby mi si mia. Ale
poniewa byam
gwn bohaterk dramatu, nie byo mi do
miechu. Nic a nic.
- Pozwalajc si obapia
caowa? Rzeczywicie,

namitnie

611/994

nieza przysuga.
- To byo udawane. Zaaranowane pod
ciebie. Chciaem,
eby nas nakrya.
Zaaranowane? O co chodzi, do cholery?
- Nigdy nie widziaam, eby mia problemy z
waleniem
prawdy prosto z mostu. Jak ci si znudziam,
to dlaczego po
prostu nie zerwae ze mn?
- Opowiadaem ci, e oni chcieli, ebym
skoczy akcj z tob.
Gdy zwlekaem, nie za bardzo si to
podobao, ale spoko, nic nie

612/994

mwili. Z czasem jednak zaczy pojawia si


pomysy, eby
wykorzysta ci do zdobycia dalszych informacji. Chcieli za
twoim porednictwem dotrze do twojego
ojca. A ja nie chciaem
ci miesza do niczego, co miao zwizek z
Denazen. I
owiadczyem im to.
- Chcesz powiedzie, e zamae mi serce dla
mojego dobra?
- Jedyne, co mogem wtedy zrobi, to
wymaza ci ze swojego
ycia. Wiedziaem,
przebaczysz.

nigdy

mi

nie

613/994

- Przymkn powieki i pokrci gow. Widzc wtedy bl w


twoich oczach, mylaem, e umr. Zrobiem
to, eby trzyma ci
z dala od caej tej sprawy. Gdybym wiedzia,
e jeste Szstk...
- Kamiesz - powiedziaam, chocia w gbi
duszy mu
wierzyam. Czulimy si ze sob naprawd
mocno zwizani (a
moe tak mi si wydawao, bo by moj pierwsz mioci) i nie
chciao mi si wierzy, e to wszystko byo
kamstwem. Jeli
teraz mwi prawd, niczego to nie zmieni,
lecz przynajmniej

614/994

troch mnie uspokoi.


Zbliy si do mnie i pooy mi donie na
policzkach.
- Przepraszam. Przepraszam.
Moja determinacja prysa. Opada ze mnie
zo. Zostaa po
niej tylko pusta rana. Dugo czekaam na te
sowa. Stanam na
palcach i pocaowaam go w usta. Odpowiedzia rwnie ochoczo.
Pod wpywem charakterystycznego sposobu,
w jaki chwyta
moj grn warg, pod wpywem drapania
zarostu o mj policzek
i podbrdek, wrciy wszystkie pozytywne
zwizane z nim

615/994

uczucia. Eksplodoway, jakbym otworzya


pudeko od dawna
zamknite i ukryte.
Odsun si na chwil, ale tylko po to, eby
zdj przez gow
koszul. I pocign mnie do ka. Rzucilimy si na materac,
namitnie obejmowalimy si rkami i
nogami.
- Tskniem za tob - szepn mi w usta.
Wsun palce pod
moj koszul i posuwa je do gry.
Jego pocaunki wprawiy mnie w eufori.
Rozbudzona
wspomnieniami,
oszaamiajca
rozniecia mi ogie w

rozkosz

616/994

piersiach, zapony mi policzki. To byo


takie... znajome... To
byo...
Ze.
W chwili, gdy zdejmowa mi koszul przez
gow,
odepchnam go od siebie.
powietrze ostudzio mi skr

Chodne

i spowolnio bieg myli. Potrzebowaam dystansu. Dystansu.


- Przesta - jknam, uciekajc na drug
stron ka.
Zamkn oczy i wykona kilka cikich,
gbokich oddechw.
Po kilku minutach uspokoi si, podobnie jak
ja, otworzy oczy i

617/994

popatrzy na mnie.
- O co chodzi?
- Nie mog - odparam. - Nie teraz. Nie z
tob. -Nie z...
- Kale - powiedziaam, przypominajc, e
zosta schwytany.
Take to, e jego dotyk, delikatny, a jednoczenie jaki
pierwotny, tkwi nadal w moim sercu, umyle
i mojej duszy.
Gdy ALex zama mi serce, mylaam, e umr. Z nikim si
nie umawiaam. W kadym razie nie na
powanie. Z kim
chciaam, kiedy chciaam i bez adnych
zobowiza. Z nikim nie

618/994

sypiaam, ale wielu zawracaam w gowie.


Naprawd wielu. Ani
razu nie czuam wyrzutw sumienia. Nie byo
takiej potrzeby.
Nikt nie by w stanie wpyn na moje
decyzje. Porzuciam
monogami. A spotkaam Kale'a.
- Mwisz powanie? - Alex a podskoczy. Chcesz
powiedzie, e jeste z nim?
- Nie jestem z nim - odparam, sigajc po
koszul. A moe
jestem? Woyam koszul i poprawiam.
Wstaam. - To
skomplikowane.

619/994

- Jak to? Cigle ci kocham. - Sign po moj rk. -Wiem, e


ty te co do mnie czujesz.
- Moe i tak - przyznaam, umykajc, eby
mnie nie dotkn. Z
jednej strony czuam, e od dawna tego pragnam, a z drugiej
chciao mi si mia. Zasuy na to, eby
sprawi mu bl.
Marzyam o tym, eby si zemci. eby
poczu gorzki smak
odrzucenia. Teraz znalazam si w idealnej
sytuacji, eby to
osign i nie chciaam tego wykorzysta.
Sprawienie mu blu

620/994

przestao wydawa mi si dobrym wyjciem.


-Ale niewiele to
zmienia.
Z powrotem woy koszul.
- A wanie, e zmienia.
- Nie. - Pokrciam gow. - Nie zmienia.
Wszystko zniszczye, niewane, z jakich
Rozwalie nasz zwizek.

powodw.

Moge powiedzie mi prawd, ale wolae


tego nie robi.
Chciae zaatwi to po swojemu, wic teraz
masz, czego
chciae. zy podeszy mi do oczu, niewiele
brakowao, aby

621/994

popyny. - Nadal co do ciebie czuj, nie


wiem, czy kiedykolwiek mi przejdzie. Bardzo tego auj.
Ale czuj take co
do Kale'a. Co bardzo silnego. Jeszcze nie
wiem, co to jest, ale
zamierzam si dowiedzie.
Wyglda na gotowego do ktni, ale zachowa milczenie.
- Musz i. Gdyby twj ojciec mnie tu zasta,
byaby
katastrofa.
- Zapewne tak - skinam gow.
Unis rk i skierowa j w stron biurka.
Dugopis unis si

622/994

w powietrze, zawis na sekund, a po chwili


znalaz si nad
notesem lecym na nocnym stoliku. Zapisa
co na kartce, a
pniej bez ycia wyldowa na pododze.
- To jest numer mojej komrki. Zadzwo
rano, to spotkamy
si i porozmawiamy o Denazen. Powanie.
Chc ci
pomc
wydosta
matk...
rozgoryczon min -...i

Zrobi

Kale'a.
Skinam gow i odprowadziam go do okna.
Przerzuci nogi
przez parapet i chwyci si gazi drzewa stojcego najbliej

623/994

domu. Zeskoczy na ziemi, zatrzyma si i


spojrza do gry.
- Dez, ja nie popuszcz. Zawaliem spraw,
ale wszystko
naprawi. Kale czy nie, bdziesz moja. A potem odszed i znikn
w ciemnoci.
21
Nastpnego dnia obudziam si zapltana w
pociel jak
spaghetti na widelcu. Miaam obolae ramiona, zdrtwia szyj i
spite plecy. Spaam fatalnie. Prawie co
godzin si budziam.
ni mi si ten sam koszmar, co poprzedniej
nocy, cho w

624/994

rnych odmianach. Czasami Kale mnie


caowa, a Alex
obserwowa. Czasami Alex wpycha Kale'a w
tum. Ciko byo
na to patrze, Alex za kadym razem umiera.
Czasami umierali
obydwaj.
Zaspaam. Mina dziesita. Ale si nie
przejmowaam.
Poniewa kopiowanie poprzedniego dnia
mnie wycieczyo,
ojciec kaza mi zosta w domu. W gowie
nadal mi huczao i
miaam cinity odek, ale nie byo a tak
le, jak mi si

625/994

wydawao. Wziam prysznic, ubraam si i


szam na d
ucieszona, e udao mi si unikn ohydnego,
codziennego
rytuau: kawy z ojcem. O tej porze powinien
ju by w pracy.
Zgodnie z przewidywaniami jego zwyczajowe
miejsce byo
puste. Ale nadal by w domu.
Niedobrze.
Chodzi po kuchni z telefonem cinitym
midzy uchem a
ramieniem i zapisywa co w notesie. Po jego
minie widziaam,
e rozmawia w wanej sprawie. W taki
sposb wyglda tylko

626/994

wtedy, gdy rozmawia z klientami.


Nasypujc
sobie
patkw do
miski,
prbowaam
podsuchiwa. Zadanie okazao si niemoliwe do realizacji, bo
ojciec
prawie
milcza.
Udziela
tylko

627/994

banalnych,
nieskomplikowanych odpowiedzi: tak, nie,
oczywicie, jak
najbardziej. Nie powiedzia nic, po czym mogabym si
zorientowa, z kim rozmawia ani w jakiej
sprawie. Zwykle
wychodzi z domu niezawodnie o smej, wic
musiao zaj co
powanego. W tym momencie bardziej od
daru kopiowania
przydaby si psi such.
Kwadrans pniej ojciec przysiad si do
stou. Nie mia
telefonu.

628/994

- Dziwi si, e ci tu widz - powiedziaam z


ustami penym
patkw ryowych. Na myl o kawie robio mi
si niedobrze. Masz wolne? - To by art, ojciec nigdy nie
bra wolnego.
- Cay ranek rozmawiaem z Markiem.
- Naprawd? - Odoyam yk.
- Kiedy ostatnio rozmawiaa z Brandtem?
Nikn, czerwcowy upa, a na jego miejscu
pojawi si
lodowaty chd. Przeknam ostatni porcj
patkw, ktre nagle
zaczy smakowa jak papier i staraam si
nie zakrztusi.

629/994

- Wczoraj cay dzie prbowaam si do


niego dodzwoni.
Wkurzy si na co i jest obraony.
- On nie yje.
Upuciam yk. Patki z mlekiem chlupny
na st. Zimne
powietrze zaczo mnie dusi. Brakowao w
nim tlenu do
oddychania. A moe to nie brak tlenu, tylko
przestaam
oddycha? Zacisnam palce na blacie stou,
bo nagle podoga
zacza wirowa jak jarmarczna karuzela.
Mdoci. Chciao mi
si wymiotowa.

630/994

Ojciec, nieczuy na moje dolegliwoci, mwi


dalej.
- Policja uwaa, e mgby istnie zwizek
pomidzy t
mierci a artykuem, nad ktrym pracowa
Mark. Dzi rano na
progu przed drzwiami znaleziono zwoki
Brandta.
Otworzyam usta, eby co powiedzie.
Przynajmniej tak mi
si wydawao. Ale nie wypowiedziaam ani
sowa. Drugi raz w
cigu
dwudziestu
oniemiaam.

czterech

godzin

Tata wsta od stou i nadal mwi. Co o krwi


i ubraniach

631/994

Brandta. Nie suchaam prawie wcale. Ledwie zarejestrowaam,


e zabra klucze, zamkn za sob drzwi i
poszed do garau.
Odnotowaam w gowie tylko szum silnika i
turkot otwierania
oraz zamykania mechanicznych
garaowych. Dwadziecia

drzwi

sekund pniej wstaam i w czarnej bluzie z


kapturem wybiegam
za drzwi.
Przez pewien czas gnaam na olep midzy
drzewami. Byo
wilgotno, deszczowo, wosy opaday mi na
twarz. Dziaaam na

632/994

autopilocie, ale wkrtce zorientowaam si,


dokd zmierzam.
Do Brandta.
Cae ycie mieszka po ssiedzku. Wprawdzie
ssiedztwo
oznaczao w tym wypadku cztery akry gstego lasu i pytki
strumie, ale i tak byo niedaleko. Zanim
jeszcze dobiegam do
skraju lasu, ujrzaam byski czerwonych i
niebieskich wiate.
Wok domu krcio si mnstwo policji i
ssiadw. Wujek Mark
milcza i wpatrywa si w drzwi. Ciocia Cairn
nieobecnym

633/994

wzrokiem obserwowaa, jak na ulicy dwaj


mczyni wkadali do
karetki pogotowia dugi, czarny pakunek. Potrafiam sobie
wyobrazi, e w tym worku jest piasek, s
kamienie albo mieci wszystko, tylko nie mj kuzyn.
I wtedy usyszaam rozdzierajcy serce krzyk.
Wujek Mark
pobieg przed siebie.
- Musz zobaczy mojego syna! To wszystko
moja wina. Nie
mogam czeka ani chwili duej.
Cofnam si do lasu i po pewnym czasie
byam ju z

634/994

powrotem na drodze. Miaam miliony znajomych i przyjaci,


ktrzy take znali Brandta. Ale tylko jeden
mg zrozumie, co
jest grane. Tylko jeden by mnie nie wymia,
gdybym mu
powiedziaa, co naprawd stao si mojemu
kuzynowi.
Skrciam za rg i zmierzaam w kierunku
klubu bilardowego.
Otworzyam tylne drzwi i weszam do rodka.
Byam caa
przemoczona, buty chlupay przy kadym
kroku. Caa twarz
mokra od ez albo deszczu, czuam te, e
mam czerwone i

635/994

zapuchnite oczy. Wchodzc do sali gwnej


z pewnoci
pakaam. Wszystkie rozmowy ucichy.
Pierwszy wypatrzy
spostrzegawczy,

mnie,

jak

zwykle

Tommy. Natychmiast do mnie podszed.


- Dez, nic ci nie jest?
Nie miaam szans na udzielenie odpowiedzi.
Natychmiast
zjawi si Alex, odepchn Tommy'ego i zanim si
zorientowaam, zacign mnie do bocznej
sali.
- Co si stao? Jeste caa? - Odgarn mi z
twarzy mokre

636/994

wosy.
Chciaam odpowiedzie, ale zdobyam si
tylko na
rozpaczliwy szloch. Alex zabra kluczyki i
wyprowadzi mnie,
zanim zorientowaam si, o co chodzi. W tym
momencie mj
mzg odmwi dalszego posuszestwa.

Jak godzin pniej uspokoiam si na tyle,


e byam w
stanie mwi. I myle. Powiedziaam Alexowi wszystko,
przedstawiam te swoje podejrzenia, e w
mierci Brandta mg

637/994

macza palce mj ojciec. Alex nie by


zaskoczony.
- Wszy - szepnam. Miaam skurczone
gardo, szczypay
mnie oczy i wrci bl gowy powodowany
kopiowaniem. Chcia znale co na Denazen. Kazaam mu
przesta, ale to z
mojej winy w ogle zacz. Sama go o to
prosiam, a powinnam
by mdrzejsza. Mogam przewidzie, e
posunie si za daleko.
To ja go zabiam.
Przypomniaam sobie, co ojciec mwi o
domysach policji. O

638/994

tym, e kojarzyli mier Brandta z prac


wujka Marka. Jezu, czy
ojciec naprawd chce zrzuci na brata
odpowiedzialno za
mier jego syna? Nie powinnam si dziwi.
To tylko jeszcze
jeden znak potwierdzajcy ojca bezduszno.
Alex podszed bliej.
- Nie masz z tym nic wsplnego. Rozumiesz?
Wszystko to
wina Crossa.
- Brandt by jego bratankiem - mwiam. Synem jego brata.
Jak mg...

639/994

- Tacy s wanie ci z Denazen. Rodzina nic


dla nich nie
znaczy. Musimy to zrobi teraz.
-Co?
- Wprowad mnie do rodka. Nie ma mowy,
eby wracaa
tam sama.
- Ciekawe, jak miaabym ci wprowadzi. A
nawet gdyby nam
si to powiodo, to i tak nie wiadomo, czy
bymy si tam
zobaczyli. Ju nie mwi o tym, ebymy
mogli by blisko
siebie. To nie ma sensu.
- Co wykombinujemy - powiedzia.

640/994

W jednej chwili siedziaam obok niego na


sofie, a w nastpnej
obejmowa mnie, usiadam mu na kolana i
pocaowaam go. To
si stao jednym pynnym mchem. Nie trwao
nawet sekundy.
Wiedziaam, e powinnam si wycofa, ale
nie mogam. Jego
rozochocone rce byy wszdzie, stale byo im
mnie za mao. W
kocu co czuam. Wsunam mu rce z
przodu pod koszul.
Gadziam palcami jego ciao. Nie pamitaam ju, e jest tak
wspaniale zbudowany.

641/994

Chciaam mu zdj koszul, ale nie mogam


jej cign przez
gow. Po chwili moich zmaga pomg mi.
Podar koszul na
czci i rzuci je na dwie strony pokoju. Szerokie ramiona,
rozpalone, orzechowe oczy. Tak, wszystko
wracao. Jego oczy
zalenie od nastroju zmieniay kolor z
orzechowego na brzowy
lub odwrotnie. Mia jasn skr i tylko jedno
odbarwienie na
prawym ramieniu - pozostao po gronym
wypadku
rowerowym w wieku czternastu lat. Oto Alex,
ktrego

642/994

pamitaam. Bardziej energiczny i zdecydowany ni poprzedniej


nocy.
Zakoczenia nerwowe na caym ciele oyy i
akny coraz
wicej dozna umierzajcych bl. To dziaao, wic posuwaam
si dalej. Zrobiabym wszystko, eby nie
rozlecie si na kawaki.
A tak si dziao. Straciam Brandta, straciam
Kale'a, straciam
mam.
Pochyliam si do Alexa, wsunam palce w
jego blond wosy
i przycignam go do siebie. Ogarn mnie
zapach papierosw

643/994

poczonych z czym mitowym, moe tiktakami. Gdzie w


gbi umysu co przestrzegao mnie, aby nie
pozwoli mu
wykorzysta mojego cierpienia, ale ciao zupenie si tym nie
przejmowao. Potrzebowaam tego. Musiaam to czu. Zeszej
nocy miaam ochot go zastrzeli,
gdzie gboko nawet o tym pamitaam. Ale
odciam si od
tych myli. Teraz nie by czas mylenia, lecz
czas dziaania.
Alex chwyci guzik przy moich dinsach i
czeka na mj
protest.

644/994

Moje ciao na to nie pozwolio.


Ale dusza krzyczaa: stop! Dwiczay dzwonki alarmowe,
zapalay si migoczce wiateka, wszystko
zmuszao do
wczenia hamulcw bezpieczestwa. Ale
hamulec chwilowo nie
dziaa.
Alex umiejtnie rozpi guzik i rozsun
zamek.
Kale. Chciaam myle o Kale'u.
Alex wsun rce pod tkanin moich dinsw
i cisn nagie
uda niemal do blu. Draam pod wpywem
jego dotyku. Kale

645/994

mia palce mikkie i ciepe. Alex - twarde i


szorstkie. Jak ld. To
by szok dla organizmu.
Kale. Zrobiabym wszystko, eby myle
teraz tylko o nim.
By poza moim zasigiem - jak Brandt. Przez
chwil przyszo mi
do gowy, e mogoby tak zosta na zawsze i
poczuam jeszcze
wikszy bl.
udziam si, e mi si powiedzie. Z Kalem i
Denazen. Gdy
zerwaam z Alexem, przyrzekam sobie, e
nie bd si wika w
adne inne zwizki. Na to musi by odpowiedni czas i musz by

646/994

wizy. Bez nich gdy tylko co zaczyna si


psu, zwizek si
rozpada. A jeli nie uda mi si wydosta
Kale'a z rk Denazen?
Istniao prawdopodobiestwo, e jeeli mi
si nie powiedzie,
bd mieli i mnie, i Kale'a. I nadal bd mieli
moj mam.
Alex wsuwa mi rce pod koszul. Niemal go
powstrzymaam.
Nie powinnam liczy, e uda mi si stan do
walki z kim
takim, jak mj ojciec. Owszem, kciam si z
nim miliony razy i
uwaaam go za zwyczajnego, pyskatego
prawnika. Ale odkd

647/994

zrozumiaam, do czego zdolna jest Denazen do czego zdolny


jest ojciec - nie mogam si oszukiwa.
Owszem, jak ci guma do
ucia wpadnie pod biurko, to moesz j
oczyci i woy z
powrotem do buzi, ale co to da? Smak ju
stracony.
Kale stracony.
Koszula leaa ju na sofie. Alex przesuwa
do od mojego
ucha na rami. Mama stracona.
Wsun palce pod moje mokre dinsy i pocign je w d.
Uklknam, aby mg zsun je dalej. Gdy
byy ju moliwie

648/994

najdalej, strzsnam je ruchem nogi.


Brandt stracony.
Alex zbami odpi mi stanik.
Straciam nadziej.
Przesuwa ciepe usta z mojej szyi na rami.
Zatraciam siebie.
Nie!
Nie poddaj si tak atwo! Jestem uparta. Im
sprawa
trudniejsza,
tym
lepiej.
udowadnia ludziom, e si

Uwielbiaam

myl. Kochaam zwaszcza udowadnia to


sobie sobie. To mi
dodawao ycia.

649/994

W kocu zaczam wraca do rzeczywistoci i


odsunam si.
Pocaunki Alexa oczywicie byy mie. A co
najwaniejsze,
czuam je. Ale nie o to mi chodzio w gruncie
rzeczy.
Odmawiajc mu zeszej
rozdarta. Mia racj,

nocy,

byam

rzeczywicie nadal co do niego czuam. Ale


to za mao. Moe to
z powodu tego, co midzy nami zaszo.
Nigdy nie poznaam kogo takiego jak Kale.
Przy nim czuam
si szczliwa. Jego uproszczone spojrzenie
na wiat plus

650/994

pomienny entuzjazm do ycia to rzeczy, bez


ktrych nie mogam
y. Chocia Denazen bardzo go skrzywdzia i
chocia czyo
mnie co z Aleksem, wiedziaam, kogo
pragn.
Czego pragn.
Pragnam wizi.
- Przepraszam - powiedziaam i odepchnam go. Niczego nie
musiaam tumaczy. Wszystko widzia w
moich oczach.
Rozumia.
krzycza.

By

niezadowolony,

ale

nie

Odsun si, zabra koszul i wsta z sofy. W


jego umiechu

651/994

byo co dziwnego. Co budzcego strach.


- Zobaczymy - powiedzia.

Zanim odebra, telefon zadzwoni czternacie


razy.
Wiedziaam, e rozmowa jest nagrywana. Ojciec nalea do
cisego krgu trzeciego.
- Marshall Cross.
- To ja, tato.
Milczenie. Zapewne sprawdza identyfikacj
dzwonicegoDeznee? Gdzie jeste?

652/994

- W miecie. Moemy si spotka w Blueberry Bean.


- Jestem w pracy. To musi poczeka.
-Nie moe czeka. I jest zwizane z prac.
Spotkajmy si za
dwadziecia minut. - Rozczyam
Niemal czuam dym, jaki

si.

unosi si spomidzy uszu ojca. Umiechnam si. Zrobio mi si


troch przyjemniej.
- Zaatwione? - zapyta Alex, wycigajc rk
po telefon.
Oddaam mu i schowa go do kieszeni.
- Chyba tak. Jeste gotw? Powinien by tu
do szybko.

653/994

- Musz tylko skorzysta z kibelka. - Poda mi


kluczyki.
- Id do samochodu. Spotkamy si na dole.

Dwadziecia minut pniej zgodnie z umow


siedziaam pod
rozoystym parasolem przy stoliku przed
Blueberry Bean,
lokalem dla kofeinistw. Nadal pada deszcz,
ale parasol by
wystarczajco duy, aby nie zmokn. Chocia dla mnie to nie
miao adnego znaczenia, bo byam mokra
jeszcze od rana.
Wymownie spojrzaam na nadgarstek. Nie
miaam zegarka.

654/994

- Co tak dugo?
- Deznee, to nie jest mieszne. - Ojciec
postawi po przeciwnej
stronie stolika kubek, w ktrym z ca
pewnoci byo podwjne
espresso. W ciemnych okularach i beowym
prochowcu
wyglda troch jak tajny agent z filmu.
Innym razem
zadrwiabym z niego. Jeli chodzi o stroje,
atwo byo go
wyprowadzi z rwnowagi. Nigdy nie rozumiaam, dlaczego.
- Ju dobrze, nie chciaam stroi sobie
artw. -

655/994

Umiechnam si i sprbowaam
siedzie w nonszalanckiej

nie

pozycji. Po takim dniu jak dzisiaj wymagao


to sporo wysiku.
- Postanowiam tym razem przej inicjatyw. Wysun
krzeso i usiad.
- Tak?
Skinam na Alexa, ktry czeka w kawiarni.
Dziwiam si
troch, e po ostatniej nocy nadal chcia mi
pomaga.
Dawny Alex by egoist. Kiedy co szo nie po
jego myli,
zabiera swoje zabawki i zmyka do domu.

656/994

Wyszed frontowymi drzwiami, min rg i


bez sowa usiad
midzy mn a ojcem.
- Dzie dobry, panie Cross.
Jeli ojciec by zaskoczony, to dobrze to
ukrywa.
- Pan Mojourn - powiedzia z kamienn
min. - Co za mia
niespodzianka.
Alex umiechn si i rozpar na krzele. -1
vice versa.
Gdy chodziam z Alexem, nigdy nie nawizali
ze sob
bliszych relacji. Prawd mwic, ojciec kilka
razy obiecywa, e

657/994

obetnie Aleksowi pewn cze fizjonomii i


przybije j w salonie
do ciany.
- W kadym razie - powiedziaam do ojca Alex jest Szstk i
szuka pracy.
Na wie o czym takim ojciec nie zdoa
ukry zaskoczenia.
- Szstk?
Alex wymierzy palcem w solniczk stojc
na kocu stolika.
Poruszya si, przesuna na sam krawd, a
pniej
przemiecia na przeciwn stron.

658/994

Nie powiem, eby na ojcu zrobio to


wraenie. Moe Kale
mia racj. Dar Alexa jest zbyt powszechny.
- Telekinetyka - powiedzia ojciec. - Przydatna sprawa.
- No wanie, mog si przyda - podchwyci
Alex. - Mam
due moliwoci i umiejtnoci. A co najwaniejsze, mj
krgosup moralny pozostaje do elastyczny.
- Czyby? - w gosie
zaintrygowanie. Na

ojca

ustach dojrzaam cie umiechu.


- Tak - potwierdzi Alex.

wyczuam

659/994

Ojciec przenosi wzrok to na niego, to na


mnie.
-moja crka?
Alex wzruszy ramionami.
- Co z ni?
- Jakie masz wobec niej zamiary?
- Panie, jeli pytasz pan, czy zamierzam znw
chodzi z
pask creczk, to ni chuja. Jak dla mnie za
due koszty
utrzymania.

Jechaam do Denazen z tat. Alex poda za


nami swoim

660/994

samochodem.
- Wkurzasz si z powodu tego Alexa? Wolaam niczego nie
owija w bawen. Od chwili opuszczenia
kawiarni ojciec nie
odezwa si ani sowem. I jak zwykle niczego
nie potrafiam
wyczyta z jego miny.
- Prawd mwic, Deznee, jestem z ciebie
dumny. Widz, e
przykadasz si do nowej pracy i wykazujesz
si tak dojrzaoci
i odpowiedzialnoci, o jak ci posdzaem.
Olaa.

661/994

- Zostaniesz rekomendowana do jak najprdzej podjcia pracy


w terenie. Za kilka dni. Chciabym, eby jak
najszybciej zacza
zbiera informacje o
Szstkach. Co mi mwi,

zakamuflowanych

e najlepszym sposobem dotarcia do nich


bdziesz wanie ty.
By moe za porednictwem Alexa.
-Alexa? Chyba nie zamierzasz przydzieli nas
do jednego
zespou ani nic z tych rzeczy.
- To byby jaki problem?
Bingo! Mogam liczy na wicej szczcia?
Stumiam

662/994

umiech i zmarszczyam brwi.


- Szczerze mwic, nie byabym zachwycona.
Nie przepadam
za tym gociem.
Sprawiacie
zaprzyjanionych.

wraenie

bardzo

- Sucham? Staraam si zaimponowa ci i


sprowadzi
nowego chopaka. Gdybym, prbujc go
skaptowa, prbowaa
wyrywa mu jaja i wpycha do garda, nie
przyczyniabym si do
sprawy Denazen, nie?
Ojciec rozemia si. A raczej zachichota.
Nigdy wczeniej

663/994

nie syszaam jego miechu. Gdybym nie nienawidzia go tak


bardzo, moe nawet bym si rozpromienia.
Wczy
kierunkowskaz i zjecha na parking Denazen.
- Mam nadziej, e to dobrze wpynie na
wszystkich.
22
Tego dnia ju nie widziaam
Nastpnego te nie. Tata

Alexa.

zapewnia, e nic mu nie jest, pracuje z


dobrymi ludmi i robi
postpy.
Staam przed lustrem i prbowaam podj
decyzj, czy

664/994

zwiza wosy, czy pozostawi rozpuszczone.


Brand uwielbia
rozpuszczone. Mwi, e wygldam w nich
dziko i to do mnie
pasuje. W kocu wybraam opcj, ktra
podobaaby si
Brandtowi.
Ostatecznie to jego dzie.
Wygadziam spdnic i jeszcze raz spojrzaam na siebie, a
pniej zabraam ma, adnie zapakowan
paczuszk, ktr
przechowywaam od miesicy. Idc po schodach na d,
schowaam j do kieszeni. Przy drzwiach
czeka ojciec ubrany w

665/994

jeden z garniturw, ktre na co dzie nosi


do pracy. Spojrza na
zegarek, robio si pno.
Droga do domu pogrzebowego bya zbyt
krtka, a
jednoczenie zbyt duga. W samochodzie
panowaa chodna,
nieprzyjemna atmosfera, wic wysiadam z
ulg. Z drugiej strony
wcale nie spieszyo mi si tam, dokd
jechalimy. Do mojego
nieyjcego przyjaciela. Do przygnbiajcego
miejsca penego
ludzi, ktrzy albo znali go sabo, albo nie znali wcale.
Nieprzyjemna chwila.

666/994

Zapytaam ojca o Alexa i odpowiedzia mi


tylko, e bd si
stara, aby w okresie szkolenia przebywa
cay czas w Denazen.
Zapytaam te, czy Alex moe wzi udzia w
pogrzebie. Ale
ojciec kategorycznie odmwi.
Byam wic sama i staam w kaplicy w pierwszym rzdzie
obok cioci Cairn. Wygldaa przeraajco.
Sprawiaa wraenie
dziesi lat starszej ni w rzeczywistoci.
Usta zacinite w
cienk kresk, oczy wpatrzone prosto przed
siebie, skupione na

667/994

mahoniowej trumnie ustawionej przed otarzem. Ojciec Kapshaw


porusza ustami, wychwytywaam pojedyncze
sowa o caej
tragedii, ale szczerze mwic nie zwracaam
na nie wikszej
uwagi.
Koncentrowaam si na ojcu siedzcym w
rzdzie obok wujka
Marka. W odrnieniu od ony wujek paka
otwarcie, trzyma
brata za rk i wypowiada sowa przeprosin
do zmarego syna.
Czuam si z tym strasznie. Dwa razy musiaam ugry si w

668/994

jzyk i powstrzyma si od krzyknicia: to


jego wina, nie twoja!
W domu pogrzebowym panowao oywienie.
Przyjaciele i
ssiedzi skadali rodzinie kondolencje. Nie
wiadomo skd
pojawiali si znajomi Brandta, ktrych nie
widziaam od wielu
lat. Koledzy z klasy, dziewczyny szalejce na
jego punkcie i
osoby, ktre ledwie go poznay. Wszyscy oni
uwaali si za jego
najlepszych przyjaci. Chciao mi si wy.
Stali upchnici w
kcie i szeptali midzy sob.

669/994

Rozmawiaem z nim wieczorem, przed


mierci! Miaem
wraenie, jakby ba si czego. To mwi
Manny Fallow,
chopak, ktrego Brandt nigdy nie lubi i od
czwartej klasy
codziennie unika. Go zawsze mierdzia
czym w rodzaju
trutki na mole.
W pitek bylimy umwieni na randk.
Bardzo si kochalimy.
To Gina Barnes, dziewczyna, z ktr od lat
nie rozmawia.
Zakochani? Ledwie miesic temu Brandt twierdzi, e z Giny

670/994

zrobia si straszna jdza. Nie tknby jej


trzymetrowym drgiem.
W przyszym miesicu mielimy wsplnie
wynaj mieszkanie,
nawet wpaci swoj poow depozytu. To
Victor Jensen, ktry
pracowa z Brandtem w sklepie rowerowym.
Wiedziaam z ca
pewnoci, e pokcili si dwa tygodnie
wczeniej, bo Brandt
przyapa go na podbieraniu pienidzy z kasy.
To byo dla mnie za wiele.
Na szczcie w kaplicy, w samej uroczystoci
pogrzebowej,
braa udzia wycznie rodzina. A poniewa
obecnie caa rodzina

671/994

skadaa si ze mnie, ojca, wujka Marka i


cioci Cairn, w rodku
byo prawie pusto. Do rodziny naleaa waciwie jeszcze moja
mama, ale czy mona liczy kogo, o kim w
ogle nie powinno
si wiedzie?
Ojciec Kapshaw skoczy kazanie, pobogosawi trumn
i szeciu mczyzn przyszo pod otarz, eby
j podnie.
Musiaam mocno na nad sob panowa, eby
nie zrobi
awantury. Caa szstka ubrana bya w te
same granatowe
garnitury. Ojciec to ajdak.

672/994

Minli nas i pojedynczo ruszylimy za nimi w


stron
karawanu. Po drodze na parking zauwayam
stojcego na
uboczu chopaka w prostych, czarnych dinsach i brzowej
koszuli na guziki. Widziaam go ju w domu
pogrzebowym, ale
trzyma si z boku, poza grup kolegw z
klasy. Sta tylko przy
cianie, nie skada nam kondolencji. Smutnymi oczami
obserwowa, jak szeciu mczyzn z Denazen
aduje Brandta do czarnego, przystrojonego
karawanu, aby
zabra go w ostatni drog.

673/994

Po odjedzie odwrciam si, ale tamtego


chopaka ju nie
byo.

Gdy ojciec Kapshaw wygasza mow na


temat tragedii z
powodu straty kogo tak modego i penego
ycia, zza chmur w
kocu wyjrzao soce . Wspomnia o dobroci
i uprzejmoci
Brandta, o jego dziaalnoci charytatywnej w
lokalnej
spoecznoci.
Siedziaam na metalowym krzele, ktre powoli zapadao si

674/994

w ziemi.
Wok gowy nieustannie krya mi wielka,
bzyczca mucha.
Obok mnie zacza co sobie nuci ciocia
Cairn.
- Dusza Brandta Crossa bdzie z nami na
wieki. Zapamitamy
go jako czowieka o wielkim sercu, ktry zawsze dla kadego
mia dobre sowo...
Miaam ochot zerwa si z krzesa i
wykrzycze jakie
bzdury. Albo zdj but i rzuci nim ojcu Kapshawowi w gow.
Oddaabym wiatowe
czekolady, eby

zasoby

mitowej

675/994

zobaczy, jak mu rzednie pompatyczna mina.


Przerwaabym te
idiotyzmy. Ale powtarzaam sobie, e to
dzie Brandta. Nie
mogam pozwoli, aby mia mow, w ktrej
tak naprawd nie ma
o nim ani sowa. Zamiast robi scen,
wstaam i przerwaam
kwiecist peror ksidza, eby doda co od
siebie. Co, co
Brandtowi naprawd by si spodobao.
- Wiele mona powiedzie o Brandcie, ale nie
e dla kadego
mia dobre
dziaalno

sowo

albo

prowadzi

676/994

charytatywn w lokalnej spoecznoci. - Zacisnam pici,


wbijajc sobie paznokcie w donie. Bl pozwoli mi utrzyma
koncentracj. - On by
niewyparzonym jzykiem i

ordynusem

deskorolk Tony Hawk, ktr uwielbia ponad wszystko.


Nienawidzi tumu, kocha sushi. Popiera
prawa zwierzt, muchy
nawet nie skrzywdzi. Nienawidzi wojny. By
lojalny i uparty.
Tak naprawd nikt z was go nie zna.
Duej nad sob nie mogam zapanowa, gos
mi si zaama.

677/994

Odwrciam si i zostawiam ich z pen pustych sw mow


ksidza. Nawet si za siebie nie odwrciam.
Nie zaszam daleko. Gdy tylko zeszam
reszcie aobnikw z
oczu, znalazam si obok grobowca z biaego
marmuru.
Potrzebowaam troch
przysiadam tam, eby

odetchn,

wic

nieco odzyska siy.


- To byo wietne - usyszaam obok siebie
gos.
Podskoczyam, przylgnam do marmurowej
ciany.
- Przepraszam - powiedzia tamten chopak. Nie chciaem ci

678/994

przestraszy.
- Widziaam ci w domu pogrzebowym. I
przed kaplic. -Tak.
Gdy zobaczyam, e nie chce powiedzie nic
wicej,
postanowiam przycisn.
- Okej, kim jeste?
- Koleg Brandta. Nazywam si Sheltie.
Wiele razy
rozmawiaem z nim o tobie, ale nie mielimy
okazji si pozna.
Sheltie. Nic mi to imi nie mwio, ale chopak wyglda jako
znajomo. Jakbym mina go kiedy w
szkolnym korytarzu lub

679/994

widziaa na jakiej imprezie. W lewej doni


trzyma may,
okrgy przedmiot z czerwon wstk na
rodku. Z
przeraeniem uwiadomiam sobie, co to
jest.
-Czy to...
Skin gow i wycign rk. Gadzc nieco
pocieran
powierzchni, powiedzia:
- Jedno z kek deskorolki
Zbliyam si do niego,

Brandta.

ale zrobi unik.


- Co masz zamiar z tym zrobi? - zapytaam.
Przez chwil

680/994

milcza, a potem westchn.


- Kilka dni temu rozwalia mu si deska. Ja j
naprawiaem.
- Po co to tu przyniose? Prychn.
- Chyba Brandta nie znaa. Sypia z t swoj
cholern
deskorolk. I pomylaem sobie, e tutaj jest
miejsce na ten
przedmiot.
Dlaczego ja na to nie wpadam? To bardzo
szczery i trafny
gest. Czuam si jak kompletna idiotka, e
nie przyszo mi co
takiego do gowy. Obejrzaam si na tum
przy grobie.

681/994

- Nie widziaam ci. Skd wiedziae, co


mwiam? Wzruszy
ramionami i klepn si w bok gowy.
- Mam dobry such. - Wyj z kieszeni i poda
mi niewielk
kopert. - Brandt prosi, eby ci to przekaza.
-A co to jest?
Znw wzruszenie ramion.
- Nie otwieraem.
Wziam od niego, ale nie rozpiecztowaam.
Wcisnam do
kieszeni akietu. Znalaza si obok maego
pudeka opakowanego w zielony papier ozdobny.

682/994

- Dlaczego da ci co, co miae mi przekaza?


Rozsiad si na
trawie i opar o cian.
- Nie podobao mu si to, co robisz z tym
Kalem - powiedzia,
jedc kkiem od deskorolki po krawdzi
grobowca.
- Martwi si. Mwi, e to ci nigdy nie przejdzie. Dlaczego
miaby mwi co takiego, skoro dwa dni
temu
w mieszkaniu
zrezygnowa?

Alexa

ze

wszystkiego

- Opowiada ci o tym?
- Bylimy bardzo bliskimi przyjacimi. Czasami nawet

683/994

stanowilimy jedno. - Zerwa dbo trawy i


zwija je midzy
kciukiem a palcem wskazujcym. - Wiem, e
ci kocha.
- Ja te go kochaam. - Poczuam nage
wyrzuty sumienia.
- To moja wina. Poprosiam go o przysug.
- By moe - powiedzia rzeczowym totem
pozbawionym
cienia oskarenia. Bardzo
Brandta. Umia mwi

przypomina

prawd prosto w oczy, lecz bez okruciestwa.


- Z jego mierci mia co wsplnego mj ojcieci - Nie wiem,
dlaczego to powiedziaam. Sheltie by kim
zupenie obcym, ale

684/994

czuam si przy nim bardzo swobodnie.


Ufaam mu, co przy
liczbie zdrad, z jak spotykaam si w yciu,
byo niemdre.
- Te tak uwaam. - Wsta. - Brandt prosi,
eby przekaza ci
jeszcze jedno. Mwi, e bdziesz bdzi, a
nienawidzisz pyta
bez odpowiedzi.
- No tak.
- Brandt by Szstk. Mwi, e kilka dni
temu chcia ci o tym
powiedzie... - Wzruszy ramionami. - Ale
chyba ju za pno.
Nie potrafiam si wciec, e to przede mn
ukrywa. Przecie

685/994

sama robiam dokadnie to samo. Teraz nie


miaam ju
moliwoci naprawi tego. - Ty te jeste
Szstk?
Umiechn si przebiegle.
- Nadal mwi, e powinna spywa z Dodge
najszybciej, jak
si da.
Zamaram.
- Sucham? Cisza.
- Co powiedziae?
Prbowa zby to artem, ale bez powodzenia. W jego oczach
malowao si przeraenie.

686/994

- Powiedziae wtedy: nadal mwi, e powinna spywa z


Dodge najszybciej, jak si da.
- No to co?
- To samo powiedzia Brandt podczas
naszego ostatniego
spotkania.
- Mwiem ci, e mylelimy tak samo. Otrzepa kurz z
czarnych dinsw. Schowa do kieszeni kko
deskorolki i
odszed kilka krokw.
- Nie moesz mwi nadal do kogo, kogo
pierwszy raz
widzisz na oczy.

687/994

Wzruszy ramionami. -Ale powiedziaem.


Bez dalszych sw odwrci si na picie i
odszed, nawet si
za siebie nie ogldajc. Wstaam, eby pj
za nim, ale
powstrzyma mnie gos ojca.
- Denzee?
Wyszam zza grobowca. -Tutaj.
- Ju koniec. Wszyscy odchodz. - Zrobi
kilka krokw i
zajrza za grobowiec, jakby spodziewa si
tam kogo zobaczy. Czekam w samochodzie.
Kiwnam gow i
odchodzi. Gdy wszyscy

popatrzyam,

jak

688/994

zniknli, wrciam na grb.


Silny wiatr zrzuci na ziemi kilka wizanek.
Jedna z szarf
furkotaa jak oszalaa. Pochyliam si i zabraam bia r z
wieca.
- Co ty sobie mylae? - skierowaam pytanie
do milczcej,
brzowej skrzyni. - Dlaczego zrobie co
gupiego? Przecie
mwiam ci, eby odpuci...
Oczywicie nie dostaam odpowiedzi. Gdyby
yczenia byy
komi... To pewnie zostaabym stratowana.

689/994

Staam tam jeszcze chwil i obserwowaam


wiatr poruszajcy
sztuczn traw uoon
Wyjam pudeko

wok

grobu.

zawinite w zielony papier i przyoyam do


ust. Bilety na
XtreamScream, lokaln wersj X games. Ju
nie pjdzie.
Wrzuciam je do niezasypanego grobu razem
z bia r.
- To na urodziny, Brandt. Wszystkiego
najlepszego.
23
W drodze powrotnej do samochodu podsuchaam rozmow

690/994

ojca z jednym z mczyzn, ktrzy wynosili


trumn z kaplicy.
Ojciec mwi goniej ni zwykle, wic
domyliam si, e chce,
abym go syszaa. Podjli decyzj o eliminacji
Kale'a. Tata
mwi, e jest skaony, zniszczony i trzeba
upuci z niego ca
krew, a potem z nim skoczy. Najwyraniej
udao im si
stworzy syntetyczny zamiennik jego krwi. I
ju go nie
potrzebowali.
Musiaam dziaa szybko, ale nie wiedziaam,
co robi. Nie

691/994

mogam sforsowa ochrony i dosta si na


dziewity poziom,
gdzie go przetrzymuj.
- Mam w pracy par rzeczy do zrobienia powiedzia ojciec,
gdy wracalimy samochodem. - Podrzuc ci
do domu, eby si
przebraa. Za czterdzieci minut przyjedzie
po ciebie samochd i
zabierze ci do Denazen. Mercy czeka z kolejn tur pyta. Jak
skoczycie, samochd zawiezie ci do domu.
- Kolejn tur pyta? Ojciec skin gow.
- Tak. Jutro wyruszasz w teren.

692/994

- Co sycha, Dez?
Naprzeciwko mnie siedziaa Mercy i popijaa
herbat z maej
filianki. Tym razem ubrana bya w niepogniecione spodnie w
kolorze rwnie ohydnym jak grochwka.
- Trudno ci przystosowa si do zasad
panujcych tu w
Denazen?
Wzruszyam ramionami.
- Nigdy nie przywizywaam do nich specjalnej wagi.
- Syszaam. - Skina gow i umiechna
si

693/994

porozumiewawczo. - Dowiedziaa si ju
wszystkiego?
- Na pewno jeszcze wiele mi pozostao do
nauki.
- Mam tu list pyta zasugerowanych prze
twojego ojca.
Staraam si nie okaza niepokoju, ale chyba
mi nie wyszo.
- To ci martwi?
- A powinno?
- By moe.
Odchyliam si do tyu,
rozluni i posaam jej
zachcajcy umiech.
- Zobaczmy.

sprbowaam

694/994

- Dzi rano bya na pogrzebie swojego


kuzyna - powiedziaa
bez emocji. - Kiedy widziaa go ostatnio?
Wiedzieli.
- Kilka dni temu.
- A gdzie? Kurza twarz.
- Na Cmentarzysku.
- Na Cmentarzysku?
cmentarzu?

Co

robilicie

na

- Nie na cmentarzu tylko na Cmentarzysku.


Tam urzdzamy
imprezy.
Mercy pokiwaa gow i zanotowaa co na
kartce.

695/994

- A o czym rozmawialicie? Przeknam


lin.
- W sumie niewiele gadalimy.
Mercy odoya dugopis i westchna. Wstaa
z krzesa i
wysza zza biurka.
- Zrbmy sobie minut przerwy od pyta,
dobrze? Wyjani
ci, w jaki sposb dziaa mj dar. - Pochylia
si i wrczya mi
notatnik. Pooya na nim kartk, na ktrej
pisaa i minimalnie
poruszya.
Spojrzaam na notes i mnie zatkao.

696/994

Niech to bdzie tak przesunite. Wtedy kamera tego nie


obejmuje. Skoczymy t sesj przed czasem.
Spotkamy si na
parkingu przed sekcj B. Pracuj dla
Ginger. Gdy ka ci czyta,
powiedz: Mam na imi Dez, siedemnacie
lat i jestem
wyrniajc si uczennic.
Boe, przebacz Ginger, e nie powiedziaa mi,
e ma w rodku
swoich ludzi. Wiadomo, nigdy nie potrzebuj
niczyjej pomocy.
- Potrafi rozpozna, kiedy kamiesz w jakiej
sprawie.
Napisaam ci tu zdanie. Prosz, przeczytaj je.

697/994

Po chwili niepewnoci powiedziaam:


- Mam na imi Dez, siedemnacie lat i jestem
wyrniajc si
uczennic.
Umiechna si.
- Kamstwo. Twoja aura pociemniaa. Tak si
dzieje przy
kadym kamstwie. - Przez chwil przygldaa si uwaniej. Potrafi take rozpozna, jak co ukrywasz.

Staam na parkingu przy sekcji B i czekaam


na spotkanie z
Mercy. Stranikowi na czwartym poziomie
powiedziaa, e

698/994

skoczya ze mn wczeniej i zaatwia mi ju


transport. Cay
czas nie wiedziaam, co myle, ani czy mog
jej zaufa. To
moga by jaka sztuczka
Poniewa jednak czas mi si

lub

prba.

koczy, postanowiam zaryzykowa.


Nie musiaam na ni czeka dugo.
- Mam przepustk na poziom dziewity, tam
gdzie
przetrzymuj twojego przyjaciela. Na dzisiejsze popoudnie ma
wyznaczone ostatnie przesuchanie. To dla
ciebie ostatnia szansa,
eby go wydosta przed eliminacj.

699/994

- Zaraz, zaraz, nie tak szybko. - Przyjrzaam


jej si wnikliwie,
czuam niepewno. Jej sowa o tym, e pracuje dla Ginger,
wcale nie musiay by prawdziwe. - Skd
mam wiedzie, e to
nie aden przekrt? Wy tu z Denazen
syniecie z nieczystych
zagra. Wplcz si w to, a potem trzeba
mnie bdzie szuka na
dziewitym poziomie. W jednej z tych szklanych klatek.
- Musisz mi zaufa. Nie ma czasu. Twj ojciec wie, po co tu
naprawd jeste. Wie te o tobie i o 98.

700/994

- O Kale'u - warknam. - On nazywa si


Kale, a nie 98. - To
gupie, eby w takiej sytuacji kci si o imi, ale irytowao mnie
okrelanie go numerem. -1 skd mj ojciec,
do diaba, ma o
wszystkim wiedzie?
Rozemiaa si. Z gbi jej puc wydoby si
ciemny,
skrzeczcy dwik.
- Wszdzie ma swoich szpiegw.
- Kto mu donis? Kto? - Tylko ja, Kale i
ludzie Ginger
wiedzielimy o mojej misji. Czyby Ginger
miaa u siebie

701/994

podwjnych agentw?
Mercy pokrcia gow.
- Nie wiem. Ale to nie ma znaczenia. Wie o
tobie i musimy
dziaa szybko.
Zaoyam rce na piersi i zmruyam oczy.
- Skoro pracujesz dla Ginger, to dlaczego
sama nie
zdobdziesz dla niej listy?
- Nie prosia mnie o to.
Powanie? Chciao mi si krzycze. Ci ludzie
zdolni s do
wywoania implozji w mojej gowie. Wycigna rk.

702/994

- Szybko! Nie ma wicej czasu.


- Co szybko? Mam ci wzi za rk? Chyba
ju ostatnio
wyjaniymy sobie, e nie jeste w moim
typie.
- Chodzi o kopiowanie, idiotko!
-Aha. - Czasami ciko jarz. - Chwileczk.
Tak by nie moe.
Nie masz samochodu, ktry zawiezie mnie
do domu? Jeli ojciec
wie, co jest grane, ma mnie na oku. ledzi,
gdzie jestem i co
robi.
- Ja pojad za ciebie. Popatrzyam na ni
uwaniej.

703/994

- Bez obrazy, ale pomijajc ju fakt, e za


skarby wiata bym
si tak nie ubraa, to jeste troch za wysoka i
za stara.
- Suchaj, zamienimy si rolami - przewrcia
oczami i
obejrzaa si za siebie. - Ty bdziesz mn,
wejdziesz do 98...
znaczy do Kale'a. Ja bd tob i pojad do
twojego domu.
- Mylisz, ebym skopiowaa i ciebie, i siebie?
- Mj mzg
protestowa. Pokrciam gow. Pomylaam
o Ricku. O krwi, o
zmianie wntrznoci. Nie, nigdy wicej. - Nie
ma mowy. To by

704/994

mnie zabio.
Chwycia mnie za ramiona i potrzsna.
- To twoja jedyna szansa. Jeli nie pjdziesz
tam i nie
wydostaniesz go, on umrze.
Miaa racj. Nie byo wyjcia. Ale kopiowanie
dwojga ludzi?
Ju kopiowanie jednego
niemoliwe. Jakie wic s

wydawao

si

szanse, e uda si z dwojgiem? Tak czy inaczej musiaam


sprbowa. Dla Kale'a. Jeli to zadziaa i jeli
przeyj, to moe
niwiarz bdzie niepotrzebny do uwolnienia
mojej mamy. Moe

705/994

sama dam sobie rad.


Wziam j za obie rce, zamknam oczy i
skoncentrowaam
si. Pojawia si fala blu, chciaam krzycze.
Tym razem nie
mogam si powstrzyma. zy popyny mi
po policzkach,
olizga do zasonia mi usta.
I wtedy poczuam. Jakby spad z nieba
odrzutowiec... i
przelecia przeze mnie. Miaam wraenie, e
przecina mnie na
poow. Powoli, komrk za komrk.
- Deznee? Dez, wstawaj.

706/994

Otworzyam oczy i ujrzaam... siebie. To


Mercy. Mercy w
mojej postaci. No, no. Chyba przydaoby mi
si troch soca.
Pomoga mi wsta, przytrzymywaa mnie za
rce. Czuam w
gowie widrujcy bl. Z trudem docieray do
mnie sowa Mercy.
Podoga sprawiaa wraenie, jakby zapadaa
si pode mn i
chciaa mnie pochon.
- W tym si nie da chodzi. - Tania tkanina
nieprzyjemnie
ocieraa si o moje nogi, marynarka bya
niedopasowana i za
ciasna.

707/994

Mercy wzruszya ramionami i zrobia krok do


tyu, podcigajc moje szorty.
- A co ja mam powiedzie? Te szorty s
nieprzyzwoicie
krtkie. Wygldam w nich jak ladacznica.
Stanie o wasnych siach stanowio nie lada
wyczyn, ale jako
mi si udawao.
- Powalio ci? Mam zabjcze nogi i cudny
tyek. Byabym
idiotk, gdybym ich nie eksponowaa.
Na parking zajecha czarny sedan.
- Czas na przedstawienie. - Podaa mi swoj
przepustk. -

708/994

Wystarczy, e pjdziesz na dziewity poziom


i powiesz, e
zabierasz 98 na przesuchanie. Przyprowad
go do mojego
gabinetu. A potem znajd jak wymwk i
wyprowad go na
zewntrz.
Znajd wymwk? atwo powiedzie. -A co
dalej?
- Proponuj wam ucieka. Szybko si poapi, e nie ma mnie
tam, gdzie powinnam by. - Ruszya do samochodu, ktry stan
przy krawniku. - Powinnam co wiedzie?
- Po prostu zaszyj si w moim pokoju. Nie
wiem, o ktrej to

709/994

bdzie, ale jak ojciec wrci, zamknij si na


klucz i ignoruj go. Jak
bdzie natarczywy, spaw go jako.
Wygldaa na zaenowan. Dziwnie byo
widzie jej min na
wasnej twarzy. Ja nie okazuj zaenowania.
- Spawi?
- Z boku pod werand jest przyklejony klucz.
Miej zabawy. Pomachaam jej na do widzenia i popchnam w stron
samochodu. Gdy samochd znikn z parkingu, powoli ruszyam
z powrotem do budynku. Jakim cudem
udawao mi si nie upa.

710/994

Nie wiedziaam, ile mam czasu, wic nie mogam zwleka, ale
szybsze tempo pozostawao poza zasigiem
moich moliwoci.
Kopiowanie pozbawio mnie caej energii.
Przed przewrceniem
chronia mnie tylko myl o Kale'u. Jeli tego
nie zaatwi, on
straci ycie.
Gdy mijaam urzdnika na pierwszym pitrze
i zmierzaam do
biaej windy, czuam pulsowanie w uszach. W
rodku
przecignam przez czytnik
Mercy i powiedziaam,

przepustk

711/994

eby winda jechaa na dziewity poziom.


Troch spodziewaam
si syren alarmowych i blokady, ktra mnie
uwizi w rodku.
Moe nawet takich jak w filmach wizek
laserowych bronicych
dostpu do drogocennych klejnotw. Ale gdy
winda ruszya do
gry, gboko odetchnam z ulg. Na razie
jest niele.
Po otwarciu drzwi ujrzaam czerwone ciany
i betonow
podog
dziewitego
Wyprostowaam si tak, jak

poziomu.

Mercy, eby wyglda, jakbym pokna kij.

712/994

- Dzie dobry, Mercy - odezwaa si zza kontuaru niska, tga


kobieta. Skinam gow i poszam za rg w
stron korytarza.
Dobrze, e byam tu z ojcem, bo w przeciwnym razie byoby po
mnie. Kto na pewno zwrciby uwag, gdyby
Mercy pytaa o
drog.
- Kogo dzisiaj przesuchujesz? - zapyta
stranik pilnujcy
wejcia na korytarz. Przekrci klucz, otworzy drzwi i
umiechn si zalotnie. Moe Mercy nie bya
taka zimna, jak mi

713/994

si wydawao. Puciam do niego oko i


odpowiedziaam
umiechem. Wydawa si zaskoczony, ale
zadowolony.
- Ostatnia runda z 98, a potem czapa powiedziaam.
Unis brwi, ale zrobi gest zapraszajcy do
rodka. Cholera,
powinnam myle jak Mercy. I mwi jak
ona. Rozwlekle i
nudno.
- Wyl Jima z ubraniem, eby sprowadzi go
na d. Moesz
poczeka na niego w swoim gabinecie.
-Nie trzeba. Poczekam tutaj i zejdziemy
razem. Chc jeszcze...

714/994

przeprowadzi pewne obserwacje.


Chyba moje sowa okazay si trafione.
Patrzyam na korytarz
peen szklanych klatek, a stranik dzwoni do
kogo przez
komrk. Wszyscy siedzieli tak samo jak
podczas mojej
poprzedniej wizyty. Zupenie, jakby od
tamtej pory si nie
ruszali. Wszystko na tym samym miejscu.
Wszyscy mieli taki
sam wyraz twarzy. Nawet koce na pryczach
leay tak samo.
Wyjtek stanowi Kale.
Wcinity w kt celi, patrzy przed siebie.
Gdy stanam przed

715/994

szyb, nawet nie mrugn. Obawiaam si, e


jest naszprycowany
lekami. Ju miaam powiedzie co, eby
mnie rozpozna, ale on
odezwa si pierwszy:
- Powiedziaem ju wszystko, co mam do
powiedzenia. Dalsze
przesuchania niczego nie zmieni.
Na kocu korytarza pojawi si mczyzna w
stroju
kosmonauty. Nie miaam szans ujawni si
przed Kalem.
- Zawsze mona zada par dodatkowych pyta, 98 powiedziaam, gdy mczyzna by ju blisko.

716/994

- Poziom pity?
- Tak, prosz do mojego gabinetu.
Otworzy drzwi i podnis Kale'a, ktry wyglda nieco lepiej
ni poprzednio, ale i tak chwia si na
nogach. Jeszcze chwila i
przy odrobinie szczcia bdziemy wolni.
W gabinecie Mercy mczyzna posadzi
Kale'a na krzele i
wrczy mi paralizator.
- Na wypadek, gdyby si na ciebie rzuci.
Podzikowaam
skinieniem gowy i czekaam, a zamknie za
sob drzwi.

717/994

Wiedziaam, e gabinet nadzoruj kamery,


wic nie mogam tak
po prostu powiedzie Kale'owi, co si dzieje.
Mogabym,
podobnie jak wczeniej Mercy, napisa
to na kartce, ale kto, kto nas obserwowa,
mgby nabra
podejrze.
- Zdajesz sobie spraw, e czeka ci eliminacja, prawda? zapytaam. Jeli kto nas obserwowa - a
stawiam swoje ulubione
kozaczki, e tak - to musia widzie Mercy
przy zwykej pracy.
Kale nie odpowiedzia.

718/994

- Dlaczego uciekae? Milczenie.


Co Mercy zrobiaby w takiej sytuacji?
Sprbowaaby
spowodowa jakkolwiek reakcj.
- Mwili ci o tej dziewczynie? O tej Deznee?
Zareagowa.
Unis gow i zmruy oczy.
- Co z ni?
- Nie radzia sobie tu w Denazen, prawda?
Kale poblad.
-Co?
- No, 98, nie wygldasz za dobrze. Myl, e
wiee powietrze
dobrze ci zrobi. - Czy naprawd pozwoliliby
Mercy wyj z

719/994

Kalem? Bez nadzoru?


- Co z Dez?
- Chodmy na spacer.
Wsta, drgay mu minie szczkowe. Napinajc palce, ruszy
do przodu.
- Co si stao z Dez?
Spojrzaam nerwowo do kamery w kcie
pomieszczenia. Kale
by gotw rzuci si na mnie. Jeli zaatakuje,
oboje przegralimy.
Chwyciam telefon i rzuciam mu spojrzenie
nawet o tym nie
myl. Nacisnam przycisk numer pi kierujcy do recepcji.

720/994

- Tak - odezwa si znieksztacony gos.


- Tu Mercy. Zabieram 98 na zewntrz.
W gosie po drugiej stronie linii wyczuwao
si wahanie.
- Czy to rozsdne?
- Czuj, e w ten sposb wicej z niego
wycign. Ju by na
zewntrz. Pozna
przechadzka nie

smak

wolnoci.

Maa

zaszkodzi.
- Mamy przynie mu kombinezon?
- To niepotrzebne - mrugnam do Kale'a. Chc, ebym
udzieli mi informacji o dziewczynie, wic
bdzie zachowywa

721/994

si spokojnie.
- Twoja sprawa. Wychod, kiedy chcesz.
Odoyam
suchawk.
- A teraz ustalimy pewne zasady. Zrobi ci
przysug i
wyprowadz ci na wiee,
powietrze. Niech to bdzie

przyjemne

ostatni prezent skazaca. Ty odwdziczysz


si spokojnym
zachowaniem. Nie bdziesz mnie dotyka i
nie bdziesz robi
gwatownych ruchw. Wtedy odpowiem na
wszystkie twoje
pytania i Dez nie stanie si nic zego.

722/994

Staa mu twarz.
- Macie j? - Przesta zaciska palce. - Jest
tutaj?
- Jest tutaj caa i zdrowa. Na razie. Ale jeli
co stanie si mi
albo komu innemu z personelu, albo jeli
nie wrcimy, to... Sam
wiesz, e mamy sposoby, eby twojej przyjacice nie byo tu
zbyt przyjemnie. - Nie podobao mi si, e
musz go w ten sposb
torturowa, ale nie znajdowaam innej metody nakonienia go do
wsppracy.
Wsta i klasn domi. Nienawi bijca z
jego oczu

723/994

spowodowaa, e dreszcz przeszed mi po


plecach. Cay czas
musiaam sobie przypomina, e wygldam
jak Mercy.
- Zrozumiaem.
Otworzyam drzwi i pokazaam mu drog. Z
przypieszonym
ttnem musiaam skoncentrowa si na
stawianych krokach.
Prawa, lewa, prawa, lewa. Musiaam pamita, e to nie
ucieczka. Krew napyna mi do uszu. Musiaam powstrzyma
si od umiechu. Jeszcze nigdy nie czuam
czego takiego. Skok

724/994

na bungee z Western Bridge, jazda samochodem na autostradzie z


prdkoci stu kilometrw na godzin, a
nawet narozrabianie w
szkole i wyldowanie u dyra na dywaniku,
razem to wszystko - to
by przy tym pryszcz. Oprcz przebywania z
Kalem nic tak nie
dziaao na mj organizm.
Przeprowadziam go obok recepcji do windy.
Zjechalimy na pierwsze pitro.
Wyszlimy z windy i dotarlimy do frontowych drzwi.
Wszystko szo zbyt atwo.

725/994

Zaczo si, gdy wyszlimy z budynku na


soce. Pewien
gosik w jakim zakamarku mzgu podpowiada mi, e co jest
nie tak. Zupenie, jakbym o czym zapomniaa. O czym
wielkim. Nie potrafiam jednak tego okreli.
Wskazaam piknikowe fotele stojce po lewej
stronie.
- Moesz usi.
Spojrzaam ukradkiem
uwayam, e obserwuje

za

siebie

za-

nas urzdnik zza kontuaru na pierwszym


poziomie.
- Suchaj mnie uwanie - powiedziaam, siadajc naprzeciw

726/994

niego. - Posiedzimy tu chwil i pogadamy, a


potem obejdziemy
budynek w stron ogrodw. A pniej
przeskoczymy pot i
dajemy w dug.
Kale zamruga oczami.
- Krew ci leci - powiedzia ze zrozumieniem.
Pochyliam si i przesunem do pod
nosem. Shit. Ciekawe,
czy jeszcze kto zauway? -To ja.
- Krew ci leci - powtrzy, wycigajc rk.
Przyoyam sobie
nadgarstek do nosa. Oczywicie ca
do miaam czerwon.

727/994

- Jestem Mercy. - Pokrciam gow. - Jak


kto zobaczy, e
mnie dotykasz, to w trymiga nas zapuszkuj.
Cofn rk, przesta si umiecha. -Nic ci
nie jest?
- Siedzisz uwiziony w tym piekle i pytasz,
czy nic mi nie jest?
- Ty krwawisz...
Nagle poczuam, jakby brygada robotnikw z
motami
pneumatycznymi zacza rozkuwa mi czaszk, a na odespanie
nie wystarczyby mi miesic,
obecno Kale'a sprawiaa,
e poczuam si dobrze.

jednak

728/994

- Tak, krew mi leci. Ale nic mi nie jest.


Zmarszczy brwi,
zadra mu kcik ust.
- Oni wszystko wiedz. Ona przesuchiwaa
mnie zaraz po
pojmaniu. Nic nie powiedziaem, ale uznali
to za potwierdzenie.
Pytali mnie, czy wiesz o swojej matce. Przykro mi.
Pokrciam gow.
- Wszystko w porzdku. Nic nie moge
zrobi. Mercy jest po
naszej stronie. To ona
zaaranowaa. Jest w moim
domu i czeka na nas.

wszystko

to

729/994

- Po naszej stronie?
Kiwnam gow. Nie by przekonany, ale
mogam go
zrozumie. Po wszystkim tym, co przeszed,
myl, e pomaga
nam kto z Denazen, wydawaa mu si
nierealna.
- Okej, powoli wstajemy. Staraj si wyglda
na smutnego.
Idziemy do ogrodu.
Wstalimy i zaczlimy obchodzi budynek.
Kady krok
przyblia nas do wolnoci. Wszystko szo jak
z patka... A do
chwili, gdy przeszlimy
ujrzelimy dwch

za

winkiel

730/994

stranikw.
- Dzie dobry, Mercy - odezwa si wyszy z
nich. Drugi
wyj paralizator. W drugiej rce trzyma
duy, biay koc.
- Dzie dobry - powiedziaam wesoo. Mam
nadziej, e nie
oczekiwali ode mnie znajomoci ich imion.
W Denazen nie
stosowano plakietek z personaliami. Byy
niewygodne.
- Dostalimy polecenie, aby sprowadzi 98 z
powrotem do
budynku.
- Skoczymy za kilka minut. - Staraam si,
aby mj gos

731/994

brzmia swobodnie. Nie udao si.


- To nie moe czeka - stwierdzi niszy. Odsu si, ebymy
mogli go spacyfikowa.
Odwrciam si do Kale'a, ktry zacz si
wycofywa.
Zaledwie trzy metry za stranikami znajdowa si pot, a za nim
las. Trzy metry. Tylko tyle dzielio nas od
wolnoci. Kale
posmakowa swobody i nie zamierza pogodzi si z tym, eby
trzy metry stany mu na przeszkodzie.
Choby nie wiadomo co.
Mrugnam okiem. Kale ruszy do ataku.

732/994

24
Wyszy ze stranikw, ten nieco bardziej
wygadany, okaza
si kompletnym tchrzem, i schodzc nam z
drogi, umkn w
boczn ciek. Rozwaa inne wyjcia, ale
strach zwyciy.
Inaczej zachowa si niski. Szeroko rozstawi
nogi i wymierzy z
paralizatora. Na szczcie mia kopoty z celnoci. Gdy mu si
nie udao, cisn broni o ziemi i rzuci si
na Kale'a.
Trudno byo mi uwierzy, e powierzono im
takie zadanie bez

733/994

poinformowania o konsekwencjach kontaktu


ze skr Kale'a. A
jednak niski idiota natar na niego jak byk na
torreadora.
Wycign rce i sign mu do garda.
Spotkali si w p drogi.
Sapic gwatownie, rozluni ucisk na szyi
Kale'a i upad na
kolana. Skra mu poszarzaa i zacza pka.
Wosy powypaday
i spadajc na ziemi, zamieniay si w py.
Krzyk zamar mu na
ustach i po chwili zosta z niego tylko stosik
kurzu, ktry rozwia
wiatr.

734/994

Kale nie traci czasu. Chwyci mnie za rk i


przerzuci przez
pot.
Wolno.

Pozbyam si kamuflau natychmiast, gdy


upewnilimy si, e
nikt nas nie ledzi. Chocia byam saba jak
may kociak, dobrze
si czuam znw w swojej skrze. A jeszcze
lepiej w swoim
stroju. Strj Mercy uciska mnie, ogranicza i
drapa.
- Nie wierz, e zdecydowaa si na takie
ryzyko - powiedzia

735/994

Kale, gdy przedzieralimy si przez las. - Mogo ci si co sta.


- Raczej nie. - Przypomniaam sobie, co powiedziaa Mercy
tu przed wejciem do samochodu. Staraam
si o tym nie
myle.
Twj ojciec wie, po co tu tak naprawd
jeste. Wie o tobie i 98.
- Przypuszczam, e tata
wykorzysta tak samo jak

chcia

mnie

Kat Hans. Wysali j, aby zdobywaa informacje o Szstkach.


Raczej nie chcia zrobi mi krzywdy. Przynajmniej nie na tak
wczesnym etapie.

736/994

Momentalnie Kale si zatrzyma i przycign mnie do siebie.


Zabolao mnie i o mao nie krzyknam.
- Nigdy tak nie myl. Nigdy ich nie lekcewa.
Nie lekcewa
tego, co robi... co s w stanie zrobi... - Gdy
przeyka lin,
poruszyo si jego jabko Adama. - Jeli
jeszcze raz dojdzie do
czego takiego, zostaw mnie tam. Nie prbuj
tego wicej.
-Ale wszystko jest okej. Jestemy wolni i
wszyscy... -Nagle
poczuam cisk w gardle i krew mi staa. Alex. Alex tam
zosta.

737/994

- Alex? A co on tam robi?


- Udao mi si go namwi, eby pomg mi
wydosta ciebie i
mam. - Jknam. - Ciebie wyprowadziam,
a o nim
zapomniaam. Jak ja mogam?! Bg jeden
wie, co z nim teraz
bdzie.
-Uwolnimy go. Tak samo jak Sue.
Sue. Mama.
- Widziae j? Widziae j teraz, gdy tam
bye? Pokrci
gow i poszlimy dalej.
- Cay czas siedziaem zamknity. Oprcz
Crossa i ciebie oraz

738/994

tych, ktrzy mi pobierali krew, nie widziaem


nikogo. - Musiaam
wyglda na rozczarowan, bo zaraz doda: Ale wszystko z ni
w porzdku, nie martw si. Ona sobie^
poradzi. Wie, jak ta
machina dziaa.
Stalimy w krzakach tu za domem. Ojciec
powiedzia, e do
pitej nie ma z nim kontaktu. Wkrtce
Denazen wyle kogo do
przeszukania domu. Musielimy wej do
rodka i zaraz ucieka.
Miaam nadziej, e Mercy jest w dobrej
formie.

739/994

Otworzya sobie drzwi kluczami z werandy,


wic musielimy
z Kalem wchodzi przez okno. Nieatwe zadanie, zwaywszy, e
czuam, jakbym miaa koczyny z porozciganej gumy.
Wemknlimy si do rodka, ale pokj by
pusty.
- Mercy? - ruszyam przez pomieszczenie. Na
wszelki
wypadek wziam ze sob spinacz. Kiepska to
bro, ale niczego
innego nie miaam pod rk. Powoli nacisnam klamk i
wychyliam gow. Pusto. Przeszam na
schody i spojrzaam

740/994

przez porcz. Nic.


- Z jakiego powodu musiaa wyj - powiedziaam, wracajc
do pokoju. - Moe pokaza si kto z
Denazen.
- Bierz, co trzeba, i uciekamy. Nie moemy tu
dugo zabawi.
Oczywicie mia racj. Czekanie tu byo bez
sensu.
Chwyciam stary plecak. Biegaam po pokoju
i adowaam
wszystko, co mi si nawino. W pewnym
momencie
zauwayam na brzegu biurka swj notes z
adresami. Nie

741/994

przypominaam sobie, ebym wycigaa go z


szuflady nocnego
stolika.
Kiedy znalazam si przy ku, zamaram w
bezruchu. Na
poduszce pod pendrivem leaa zoona
kartka.
Dez, kopiowanie przestao dziaa i nie chc
ryzykowa, wic
wychodz. Nie wracam do Denazen. W
kocu domyl si, e ci
pomogam. Mam nadziej, e wszystko
poszo dobrze i 98 Kale
jest wolny. Na tym pendrivie znajdziesz
dwie rzeczy. Po pierwsze

742/994

list imion i nazwisk, ktrej poszukiwaa.


Pracujc w Denazen
nie mogam wyrwa tych plikw bez
wzbudzenia podejrze. A
poniewa nie wracam, to ju nie ma znaczenia. Ponadto na
dyskietce s informacje, ktre mog ci
pomc zbliy si do
matki. Niewiele ich, ale mog okaza si
pomocne. Powodzenia,
Mercy.
- Bingo! - pisnam, potrzsajc pendrivem.
Kale popatrzy na kawaek plastiku w moich
palcach i
skrzywi si.

743/994

- W czym to to moe pomc?


- To pendrive. - Na widok penej niezrozumienia miny
zaczam wyjania: - S na nim informacje z
komputera.
Wzi ode mnie pendrive i gwatownie nim
potrzsn.
Poniewa nic ze rodka nie wypado, zacz
nim uderza o
parapet.
- Jak wydosta te informacje?
Zabraam mu pendrive, eby nie rozbi go w
drobny mak.
- Musimy woy go do komputera. - W kcie
sta mj pecet,

744/994

ale uycie go
pomysem. Ten

nie

byoby

najlepszym

szrot buntowa si w nieskoczono, a czasu


brakowao nam
bardziej ni czegokolwiek innego. Komputery mieli wszyscy
znajomi. Wystarczyo zasta kogo w domu.
- Dobra, spadamy std.
Pna wieczorowa pora dziaaa na nasz
niekorzy. Wikszo znajomych wyruszya ju na imprezy.
Nie chciaam jednak
da za wygran. Moglimy pj prosto do
Ginger i wrczy jej
pendrive, ale chciaam wiedzie, co na nim
jest. Nigdy nie

745/994

zaczynaj gra w karty, pki nie sprawdzisz,


co masz w rku.
Po godzinie poszukiwa wyldowalimy u
Rinaldich. Od
czterech lat wyjedali na wakacje nad
morze. W zeszym roku
zapacili Brandtowi, eby pilnowa ich psa i
opiekowa si
domem. Z tego, co wiedziaam, w tym roku
nikogo do tego nie
wynajli, bo pies zdech.
Poszlimy z Kalem na tyy domu. Na werandzie, pod ostatnim
schodkiem, przyklejony by klucz do piwnicznych drzwi.

746/994

Po wejciu do domu zwiedzalimy pokj po


pokoju w
poszukiwaniu
komputera.
znalelimy w ostatnim.

kocu

Poczuam si jak przeniesiona w inny wymiar. Jak w wityni. Na


pkach stay rne przedmioty kolekcjonerskie, ciany
pokryway plakaty.
- Co to za miejsce? - szepn Kale z
wytrzeszczonymi oczami.
- Syn Rinaldich ma dwanacie lat. Jest fanem
Pokemonw. Szam prosto do komputera. Gdy oy monitor, pojawi si ty,

747/994

denerwujcy stworek, ktry mechanicznym


gosem bekota co
bez adu i skadu. Powstrzymaam si od komentarza i wsunam
pendrive do wejcia USB.
Po chwili otworzy si plik i na ekranie
wywietlia si lista
imion i nazwisk. Przejrzaam je pobienie.
Bya co najmniej
setka. Dokument by zatytuowany Rezydenci. Lista wszystkich
Szstek przetrzymywanych przez Denazen.
Punkt dla nas!
Byam zszokowana, jak wiele nazwisk wydao
mi si

748/994

znajomych.
Ludzie
naszej
spoecznoci, ktrzy w ostat-

lokalnej

nich latach ginli bez ladu. Reszta to


ssiedzi i znajomi ze
szkoy.
Rozejrzaam si i znalazam pod biurkiem
drukark.
Wczyam zasilanie, nacisnam print" i
czekalimy na
wydruki. Kale sta obok mnie w milczeniu.
- Wszystko okej? - zapytaam.
- Okej?
- Czy nic ci nie zrobili?
Kale przesun palce po blinie z boku twarzy. Pokrci gow.

749/994

- Nic mi nie mog zrobi. Ale gdy Mercy


powiedziaa, e
tobie...
- To nie bya Mercy, tylko ja.
- Wtedy jeszcze nie wiedziaem. Mylaem
tylko o tym, co ci
mogli zrobi.
Odwrciam si z krzesem i pooyam mu
donie na rkach.
-Nic mi nie jest.
- adnemu z nas nic nie jest - powiedzia i
pocaowa mnie w
policzek.
Kiwnam gow.

750/994

- Tak. A jak jeszcze wydostaniemy moj


mam, bdziemy
mie to cae pieko za sob. Kiedy si wszystko troch
uspokoi, moe zabior ci do prawdziwego
kina. Nie na film z
taczeniem, ale na 3D do imaksa. I eby byo
duo fajerwerkw.
Faceci lubi wybuchy, nie?
Drukarka przestaa pracowa. Pochyliam
si, jedn rk nadal
trzymaam Kale'a, i signam po kartki.
Przejrzaam je z
umiechem. Idealnie. Zostao do zrobienia
ju tylko jedno.
Otworzyam

751/994

przegldark
i
wpisaam
Craigslist.
Przeszukaam ogoszenia i z ulg stwierdziam, e pojawio si
niewiele nowych dziwacznych. Waciwie
byy tylko dwa. Jedno
o lekcjach hodowli byda, a drugie o
tresowaniu lamy.
- Czy oni maj szybko wrci do domu?
Zoyam list i schowaam do kieszeni. Wziam z biurka
dugopis
numery.

zapisaam

na

rce

obydwa

752/994

- Nie, a co? -Bo kto tu jest.


Podeszam do okna i rzuciam misem. Rinaldi znaleli kogo
innego zamiast Brandta. Chwyciam Kale'a
za rk.
- Szybko, musimy spada.

Przed Blueberry Bean zalelimy automat


telefoniczny w
pobliu trotuaru, po ktrym chodzio wielu
ludzi. Pierwsze
ogoszenie - o hodowaniu byda - okazao si
jak najbardziej
powane. Dzwonic pod drugi numer, modliam si bezgonie.

753/994

- Dzwoni z ogoszenia na Craigslist. Chodzi


o tresowanie
lamy.
- Ile ma pani lam?
- Eee... dwie - odparam. Nie miaam pojcia,
jaki by ten
magiczny numer.
Po drugiej stronie zapanowaa cisz. Zy
omen.
- Przykro mi. To za wiele.
- Mwi Dez Cross - powiedziaam spokojnie
do suchawki.
Oby to byo waciwe ogoszenie. A potem
dodaam: -Mam
informacje, na ktrych zaley Ginger.

754/994

Przez moment mczyzna po drugiej stronie


linii si waha.
Trwao to wieki, ale w kocu poda mi adres i
si rozczy.
- Mamy szczcie - odezwaam si do Kale'a.
- Zobaczymy, co
my tu mamy, a potem idziemy na spotkanie z
Ginger.
Wasanie si przed kawiarni byo zym
pomysem. Za duo
ludzi. Pocignam Kale'a za koszul i
skinam gow na boczn
cz budynku. Gdy znalelimy si w
ciemnym miejscu,
wycignam z kieszeni wydruki. Lista zajmowaa tylko trzy

755/994

strony, na pozostaych byo co innego. Email. Od mojego ojca


do kogo o imieniu Vincent.
Przyjcie przygotowane idealnie. Tum,
haas, nie powinno
by problemw. Moje wtyczki potwierdzaj,
e oba cele bd
obecne. Licz take, e uporam si z problemem, ktry ostatnio
wynikn. Odkryem podegacza, ktry wywoa ostatni fal
nieposuszestwa. Poradz sobie z tym.
Przyjcie?
Niej znajdowaa si odpowied Vincenta z
dat sprzed

756/994

dwch dni.
To naprawd bardzo dobra wiadomo.
Iprzede wszystkim
zaskakujca. Musz ci pogratuowa. Powiedziano mi, e
Supremacja rozkrcona na caego, masz
moje pozwolenie aby
wkroczy na przyjcie. Myl, e to wypali.
Kogo chcesz wysa?
Kolejna strona. Nowy e-mail.
Dzikuj. Jestem bardzo zadowolony z
wynikw Supremacji..
Zaczynaem traci nadziej. Jeli chodzi o
przyjcie, to wanie
powoaem grup. Chc wysa Alexa Mojourna i Sueshann

757/994

Odell. Dla Alexa to pierwsze zadanie, ale


zna tych ludzi i
przypuszczam, e korzystnym posuniciem
bdzie wysanie kogo
znajomego. Mam te osob mogc obsadzi miejsce, o ktrym
rozmawiamy.
- O mj Boe! - jknam.
- Co si stao? - Kale zerwa si na rwne
nogi, rozgldajc si
na wszystkie strony.
- W tym pliku - pomachaam wydrukami jest informacja o
tym, gdzie bdzie moja mama. I Alex!

758/994

- Gdzie? - Syszaam w jego gosie nadziej.


Spojrzaam na
ostatni stron.
Ju jest ustalone. Dzie po tym Sumrum
powinnimy mie w
swojej stajni dwie nowe Szstki i rozwizany problem z
niesubordynacj.
25
Gdy wchodzilimy na imprez, bramkarz
puci do mnie oko.
To by ten sam, ktremu poprzednim razem
kazaam na siebie
zaczeka. Dobrze, e nie chowa adnej urazy.

759/994

Bez Alexa nie umiaam znale Ginger. Po


dwudziestu
minutach poszukiwa zauwayam Daxa
rozmawiajcego z
wysok, szczup blondynk. Zbliajc si do
Daxa, obeszlimy
sal tam, gdzie byo mniej ludzi i Kale czu
si swobodniej.
Gdy Dax nas zauway, poegna si z blondynk i powita nas
serdecznie.
- Mio was widzie. T to w jednym kawaku.
- Nawzajem - odpowiedziaam z umiechem.
- Co sycha u
Mony?

760/994

Westchn.
- Przestaa w nocy krzycze. Czasami mamy
wraenie, e
dostrzegamy w jej oczach, e nas rozpoznaje.
- Pokrci gow. Ale niewiele jej si poprawio w porwnaniu
ze stanem, w jakim
j odebralimy. Nic nie mwi, tylko woa
swoj siostr.
- Przykro mi.
-Niemniej jednak nie tracimy nadziei. Z czasem wyjdzie z
tego.
Pokiwaam gow, ale nic nie powiedziaam.
Po co moim

761/994

pesymizmem odbiera mu zudzenia.


- Nie wiecie, co z Alexem? Od paru dni go nie
widziaem.
- Alex jest w Denazen.
Dax upuci drinka na
plastikowego kubka rozla

podog.

si dokoa niebieski napj.


- Co takiego?
Signam do kieszeni i wyjam pendrive.
- Wiesz, gdzie znale Ginger? Tu jest informacja, na ktrej
jej zaley. Jeli to, co tu jest, zawiera prawd,
moe uda nam si
uratowa moj mam i Alexa.

762/994

Dax nie traci czasu. Ruszy w kierunku


schodw i machn,
ebymy szli za nim. Tym razem impreza
odbywaa si w byym
domu towarowym. Zastalimy Ginger po
drugiej stronie budynku
w pomieszczeniu, ktre dawniej byo recepcj. Otaczali j nadzy
do pasa mczyni z tacami penymi koktajli
owocowych.
- Fajnie by krlow - szepnam. Kale pochyli si do mnie.
- Dlaczego oni nie nosz koszul?
Ginger musiaa mie doskonay such, bo nas
dosyszaa.
Pucia do Kale'a oko i napia si koktajlu.

763/994

- To przywilej krlowej.
mczyzn i poprosia nas

Odprawia

bliej. - Syszaam, e zdobylicie dla mnie


informacje.
Mwilimy o tym tylko Daxowi, a on nie
opuszcza nas nawet
na moment.
- I par dodatkowych. - Podaam jej pendrive. Chciwie
zacisna na nim palce i wyrwaa mi
czerwony
plastik z doni. Obejrzaa go dokadnie i
przekazaa jednemu
z mczyzn czekajcemu obok szezlongu.
Szepna mu co do
ucha i ten odszed.

764/994

-1? - zapytaam, gdy Ginger nic nie mwia. A co z nasz


informacj? Gdzie niwiarz?
- Potrzebujecie go jeszcze? Macie ju informacj potrzebn do
uratowania matki i Alexa.
Chciaam j zapyta, skd o tym wie, skoro
jeszcze nie
widziaa zawartoci pendrive'a, ale byam za
bardzo wkurzona.
Otworzyam usta, ale zaraz zamknam. Miaa racj. W pewnym
sensie. Z e-maili wiedziaam, e mama i Alex
bd na Sumrum.
Ale duo rzeczy mogo si nie powie. Na
wszelki wypadek

765/994

chciaem mie jakie zabezpieczenie. Poza


tym naraaam tyek,
eby zdoby to, co chciaa. Podjam si
ogromnego ryzyka i
zdradziam sekret, ktry od lat trzymaam w
tajemnicy. Nawet
jeli nie potrzebowaam ju niwiarza, to
byo nie fair. Poza tym
byam po prostu ciekawa.
Stanam prosto i zaoyam rce na piersi.
Uniosam brod i
zrobiam butn min.
- Umowa to umowa - powiedziaam.
Ginger zastanawiaa si chwil, a pniej
wskazaa palcem

766/994

Kale'a.
Popatrzyam na niego, a potem na ni.
- O co chodzi?
- Chciaa wiedzie, kim jest niwiarz. Oto
on. Kale obejrza
si za siebie. Nikogo za nim nie byo.
- O czym ona mwi?
Czerwie. Widziaam tylko czerwie.
- Ty podstpna, stara wiedmo! Oszukaa
mnie. Nie ma
adnego niwiarza, tak?
Ginger chwycia lask z tak ogromn si, e
zbielay jej

767/994

kykcie. Wstaa. Otaczajcy j mczyni


szybko cofnli si o
krok.
-Nic z tych rzeczy, moje dziecko. Radz ci
trzyma jzyk na
wodzy. Troch szacunku do starszej osoby. Pokutykaa przez
pokj. W rce nadal trzymaa plastikowy
kubek. -Wiesz, jaki
mam dar?
- Nie - odparam ze zoci. -1 nie powiem,
eby mnie to
szczeglnie obchodzio.
- Jestem jasnowidzem. Po oczach widz, co
czeka czowieka.

768/994

- Widziaa mnie zaledwie dwa dni temu, a


twierdzisz, e
jestem niwiarzem? Sue opowiadaa mi o
nim, gdy miaem
dwanacie lat. Jak to moliwe? - zapyta
Kale.
- Poznaam ci duo wczeniej, zanim pojawie si u mnie na
przyjciu.
- Bzdura - wypaliam.
Kale odwrci si do mnie i zmarszczy czoo.
By
zdezorientowany.
- Strasznie to pogmatwane. Wziam go za
rk i cisnam.

769/994

- Niektrzy ludzie - zwrciam si do Ginger wypywaj na


manipulowaniu innymi.
Zmruya oczy.
- Byam przy urodzeniu Kale'a.
- Nie suchaj jej, to same bzdury.
- Spojrzaam w jego bkitne oczy i ujrzaam
w nich
czowieka, ktry pewnego dnia uwolni nas od
Crossa.
Rozpuciam plotk o niwiarzu, eby da
nam nadziej.
Kale by zaintrygowany. Skupi wzrok na
Ginger.

770/994

- Znasz mnie? Jeli bya obecna przy moim


przyjciu na
wiat, opowiedz o tym. Powiedz, kim jestem.
Kim jest moja
matka?
Twarz Ginger zagodniaa.
- Felecia. Twoja matka nazywaa si Felecia.
Kale mia
zawiedzion min.
- Nazywaa?
Ginger pokiwaa gow i bez sowa odwrcia
wzrok.
- Mwia, e nikt nigdy wczeniej nie uciek
z Denazen. Skd

771/994

znaa matk Kale'a, jeli to on mia pierwszy


uciec?
- Gupia - powiedziaa ostro Ginger. - On nie
urodzi si w
Denazen. Przyszed na wiat w szpitalu, w
tym miecie.
- Jak trafiem do Denazen? Co si stao z moj mam?
- Chwila - przerwaam mu. - Jeli Kale urodzi si w szpitalu, a
ty bya przy tym i widziaa go, to nie
przewidziaa, co si
stanie? - Ogarna mnie zo. Wypenia ca
gow i
przypieszya krenie krwi. - Wiedziaa, e
trafi do Denazen i

772/994

nic nie zrobia?


Ginger gniewnie zmarszczya brwi, a potem
na jej twarzy
pojawi si chyba al.
- Nic nie mogam zrobi. Tego nie dao si
zmieni. Wszystko
dzieje si tak, jak miao si dzia, wic
pewnego dnia zostanie
niwiarzem. Kade wydarzenie z ycia czowieka ksztatuje jego
przyszo. Ale tego nie da si zmieni.
Kale nie przejmowa si, e mu nie pomoga.
Myla o swojej
matce.

773/994

- Dlaczego bya przy mojej mamie podczas


moich narodzin?
- Byam tam, gdy ona przychodzia na wiat,
a potem byam,
gdy rodzia wasne dziecko.
Ostro zarysowany podbrdek. Oczy w kolorze bkitnego
lodu. Wczeniej tego nie zauwayam. Wszystko ukadao si w
spjn cao.
- Felecia bya
potwierdzia.

twoja

crk.

Ginger

- Od pierwszego spojrzenia w jej oczy wiedziaam, co si z ni


stanie. - Uderzya lask o podog. - Mylisz,
e atwo

774/994

wychowywa dziecko, codziennie patrze mu


w oczy i widzie
jego czarn przyszo? Mylisz, e atwo mi
byo sta z boku,
obserwowa wydarzenia, ktre z kadym
dniem nieuchronnie
prowadziy do jej koca, i nie mc nic z tym
zrobi?
- A dlaczego nie prbowaa? Na pewno co
dao si zrobi.
Ostrzec j. Wysa gdzie.
- To nie zabawa - odburkna. - Przyszo
kadej osoby wie
si z przyszoci tysica innych. Wystarczy
zmieni jedno, a

775/994

tworzy si chaos. Dochodzi do zaburzenia


rwnowagi i dziej si
rzeczy straszne.
- Pozwolia jej umrze? - zapyta Kale.
Twarz mia spokojn,
ale w jego gosie syszaam mk. Porusza w
mojej doni
palcami, jakby chcia je wykrca, ale mocno
go trzymaam.
- Bolenie przekonaa si o tym nasza
przodkini Miranda,
pierwsza znana jsnowidzka. Zaraz po lubie
z Winstonem, z
maym dzieckiem tworzyli rodzin szczliw
jak z obrazka.

776/994

Mieli wasny dom, potomka w drodze i wietn przyszo przed


sob. Miranda umiaa jednak odczyta informacje, z ktrych
wynikao co innego. Widziaa, e w modym
wieku straci
ukochanego ma podczas strasznego poaru
stajni.
-1 postanowia interweniowa.
- Tamtej nocy powstrzymaa go przed pjciem do stajni.
Dzikowaa wtedy Bogu za swj dar, bo dziki temu moga
uratowa ma. Ale jej wdziczno nie
trwaa dugo. Wkrtce

777/994

urodzio si im dziecko i poaowaa swojego


czynu.
- Dlaczego poaowaa uratowania ukochanej
osoby? -zapyta
Kale.
Ginger zrobia agodn min.
- Bo Winstonowi byo przeznaczone umrze
w tamtym
poarze. Gdyby Miranda nie interweniowaa
w jego los, nigdy
nie powstaaby Denazen.
- Co? - zapytalimy chrem ja i Kale.
- Czasami, cho bardzo rzadko, zdarza si, e
potomstwo

778/994

Szstek rodzi si bez genetycznego defektu


chromosomu. Jak si
domylacie, dziecko Mirandy wyroso na
Szstk. Winston
myla w sposb bardzo ograniczony i
niemdry. Nie potrafi
pogodzi si z prawd, uzna swoje dziecko i
jego matk za
wcielenie za i porzuci. Zaoy organizacj,
ktra dzisiaj jest
znana jako Denazen. Z powodu egoizmu Mirandy Kale, dzisiaj
yjemy w strachu i ponosimy konsekwencje
jej bdu.
- Mirandy Kale?

779/994

- Daam ci imi po niej. Uznaam, e pasuje


do ciebie. Niech
ten, ktry uwolni nas z wizw, nosi imi tej,
ktra nam je
narzucia.
-A co z twoj crk? Bya taka jak ja? Pokrcia gow.
- Stanowia twoje przeciwiestwo. Ty wzie
ycie, ona daa.
Palce Kale'a zacisny si na moich.
- Uda nam si uwolni Sue?
- Nie wiem. Nigdy jej nie poznaam.
Ruszyam do przodu i stanam tak, e nasze
twarze dzieliy

780/994

centymetry. -Ale poznaa mnie. Uratujemy


moj mam czy nie?
Milczenie.
- Masz mnie - nalegaam. - Wysaa mnie do
Denazen po t
cholern list, a w zamian dajesz mi co, co
ju miaam.
- Nie grozio ci adne niebezpieczestwo.
Wiedziaam, e
wrcisz z t list. Wanie dlatego o ni
prosiam. Byo ci pisane
zdoby j dla mnie.
- To nie ma nic do rzeczy - krzyczaam i
nawet nie
prbowaam panowa nad gosem. Nie
chodzio te o to, ebym

781/994

musiaa przekrzykiwa muzyk dobiegajc z


imprezy.
- Nie jestem wrk - powiedziaa Ginger. Jej
twarz znw
zrobia si nieruchoma i twarda jak kamie. Widzisz tu
krysztaow kul? Czyja moe nosz turban?
Informacje, do
ktrych mam dostp, nie s przeznaczone dla
innych.
-A wic to tak? Ty dostaa, co chciaa, a ja
nie dostan w
zamian nic?
- Zawsze znajdziesz wrd nas spokojny azyl.
Zawsze

782/994

bdziesz moga przyj i si poywi. Taka


propozycja dla kogo
takiego jak ty, Deznee Cross, to naprawd
wiele. Rozpuciam
ju wici. Misha Vaugn anulowaa ju zakaz
wpuszczania ci do
hotelu. W razie potrzeby moesz tam si
zatrzyma.
- O rety, dzikuj! - powiedziaam z
przeksem i odwrciam
si. Czuam, e si z ni nie dogadam. Musiaam pogodzi si ze
strat i zaj si powaniejszymi sprawami.
Mam. Ginger miaa racj. Nie potrzebowaam niwiarza.

783/994

Zdobyam ju informacj potrzebn do uratowania matki.


- Jeszcze jedno - odezwaa si Ginger, gdy ju
dotarlimy do
kraca sali.
Co mi podpowiadao, eby si nie zatrzymywa, ale nie
posuchaam podpowiedzi.
- Przykro mi z powodu tego wszystkiego.
Nie odpowiedziaam. Szam dalej przed
siebie. Nie zapytaam,
ale wydawao mi si, e nie przeprasza za
okamanie mnie.
26

784/994

Wyszlimy z imprezy tu przed pnoc. I ja,


i Kale bylimy
zmczeni i godni. Wcale mi si to nie
podobao, ale jedyne
miejsce, do ktrego moglimy si uda, to
hotel Mishy.
Pienidze od Brandta
skoczyy. Nie mielimy

praktycznie

si

na autobus. Nie miaam adnej gotwki, nie


mogam te myle o
kopiowaniu,
bo
ostatnie
wykoczyy. Pozostao nam

dni

mnie

wic i przez miasto piechot. Ledwie cztery


przecznice przed
hotelem usyszaam, e kto mnie woa:

785/994

- Dez, halo! Gucha jeste? - Zajecha samochd i ze rodka


wysiad Curd. W skrzanych obcisych spodniach i czarnej
koszuli wyglda wystrzaowo.
- Curd! - rozoyam ramiona na powitanie. Wszystko
dobrze?
Odsun si i zmierzy mnie wzrokiem. -Nie.
Dziki tobie.
Niefajnie zostawia wstawionego koleg.
- Wstawionego?
- Poszedem na gr przynie wam co do
picia, nie?

786/994

Pamitam, e wyjmowaem z lodwki puszki.


Pewnie troch
wtedy przeholowaem. Ale eby zostawi
koleg z twarz w
pododze? Niefajnie.
Nie wiedzia, co si dziao. Do pewnego
stopnia cieszyam si.
- Przepraszam. Miaam telefon i musielimy
si szybko
zmywa.
- Niewane - machn rk i zrobi zaciekawion min. -Co tu
porabiacie? Niedaleko Fellow Farm jest impreza rave.
Przypadkiem tam idziecie?

787/994

W brudnych dinsach i pomitej bluzie z


kapturem musiaam
wyglda jak ostatnie nieszczcie. Curd
raczej nie widywa
mnie w takim stanie.
- Nie, dzisiaj nie nadaj si na imprez. Miaam cikie dni.
Id do znajomej przespa si troch.
- Ech. Mwiem Finowi Meyersowi, e
bdziesz. Pytaa o
niego, wic pomylaem...
- Kto to jest Fin Meyers? - zapyta Kale. Po
sposobie, w jaki
ciska mi do poznaam, e jest zazdrosny.
Z ca pewnoci by

788/994

bardziej normalny ni przypuszcza. Ucisnam mu rk.


- Kiedy ci pytaam o tego palanta?
Popatrzy na mnie, jakbym pokazaa si w
zeszorocznych
dinsach.
- Eee, dzisiaj? Dzwonia do mnie. Nie
dawaa mi doj do
sowa. Rozmawialimy o zaproszeniu na
Sumrum. Tego te nie
pamitasz? - Pokrci gow. - Musz przyzna, e z twoimi
moliwociami zawracanie sobie gowy takim
zerem jak Fin
zaskoczyo mnie, ale co kto lubi. Syszaem,
e wdepna w

789/994

jakie gwno.
Kale zmarszczy brwi.
- Kiedy ty znalaza czas, eby...? Pokrciam
gow.
- To nie ja. - I zwrciam si do Curda. - Nie
rozmawialimy
od czasu naszej wizyty u ciebie.
Zrobio mi si niedobrze. Mercy.
To dlatego mj notes z adresami lea na biurku. To nie ja
wyrolowaam Denazen. To oni wyrolowali
mnie. List, e-mail,
ucieczka
Kale'a,
zaaranowane.

wszystko

Jak z oddali usyszaam gos Curda.

to

byo

790/994

- Dez, poblada troch. Wszystko dobrze?


Zwlekaam z
odpowiedzi. Otworzyam usta, chciaam si
wykrzycze.
- Dez? - Co przelizgno mi si po ramieniu. To do Kale'a.
- Co si stao?
Przypomniaam sobie e-maile na pendrivie.
Oczywicie.
Potrzebowali kogo, eby pozna miejsce imprezy. Czy mg by
kto lepszy ode mnie. Sumrun to jedna z najwikszych tajemnic
w naszym miecie. Mogli zapyta Alexa, ale
on po prostu

791/994

odpowiedzia, e nie wie. A Mercy miaa mj


gos i mj notes z
adresami. Praktycznie podaam jej lokalizacj imprezy na tacy.
- Jak rozmawialimy przez telefon, powiedziae mi, gdzie w
tym roku odbywa si impreza, tak?
Skin gow i pochyli si.
- Mylaem, e rzucia ten... - Przyoy palce
do ust i gboko
si zacign. - ...stuff.
- Naprawd miaam ciki dzie. Moesz mi
przypomnie?
Curd westchn.

792/994

- Stare magazyny Shop Rite niedaleko


dokw.
-A, no tak. - Myl.
Zastanawiaam si, czy nie

Myl

szybko.

powiedzie mu, co si szykuje, ale zdecydowaam si tego nie


robi. Co by to dao?
namwiabym go na zmian

Przecie

nie

lokalizacji, bo byo za pno. Poza tym z tego,


co wiedziaam,
Curd nie sysza o Szstkach. Uznaby, e
jestem idiotk albo
jestem na haju. I poszedby sobie.
Ta impreza musiaa si odby. Ale na moich
warunkach, a nie
na ich.

793/994

- Kurcze, wiem, e impra jest ju za par dni,


ale przyszed mi
do gowy zabjczy pomys i zapomniaam ci o
nim wczeniej
wspomnie.
- Zamieniam si w such.
- W tym roku impreza mogaby by
przebierana.
- Ano, znaczy tak, super myl. Tylko czy nie
za pno, eby
poinformowa o tym ludzi?
-A skd! Wystarczy zbiorowy e-mail do
wszystkich. Ludzie
przeka sobie wieci.

794/994

- Dobry pomys. - Sign do kieszeni i wyj


paczk
marlboro. - A wy dokd idziecie? Podrzuc
was.
- Rewelacja.

Chocia sama Ginger mwia, e w razie potrzeby moemy


korzysta z hotelu, baam si troch, e
bdziemy odprawieni z
kwitkiem. Ku memu zaskoczeniu zostalimy
odprowadzeni na
trzecie pitro i ulokowani w jednym pokoju z
dwoma kami.
Dziesi minut pniej, gdy Kale skoczy ju
sprawdza ka i

795/994

szaf, rozlego si pukanie do drzwi. Otworzylimy, ale nikogo


nie byo. Stao tylko pudo zjedzeniem.
- Co to jest to biae, mikkie? - zapyta
siedzcy naprzeciwko
mnie Kale. Dorwalimy si do puda z
jedzeniem i opychalimy.
Nie pamitam, kiedy ostatnio
obaram. Omal nie pkam.

tak

si

- To paluszki serowe. Pychota sama w sobie.


Nale do bardzo
cenionej grupy produktw spoywczych. Z
grup t rwna
moe si jedynie grupa produktw czekoladowych. - Pochyliam

796/994

si nad stolikiem i przysunam Kale'owi


miseczk z jeszcze
ciepym sosem marinara. - Zjedz z tym
sosem, a poczujesz si jak
w raju.
Poszed za moj rad. Obserwowaam, jak na
jego ustach
pojawia si umiech rozkoszy. Gdy gryz
smaony ser, z jego ust
wydoby si jk. Ten dwik i ten umiech
przyprawiay mnie o
gsi skrk.
Signam po szklank z wod, Kale wykona
ten sam ruch.
Musnlimy si palcami. To wystarczyo,
eby zapomnia o

797/994

serowych paluszkach.
Nie zdyam mrugn okiem, a on wsta,
obszed st i usiad
koo mnie na ku. Wskaza na pudo
zjedzeniem.
- Nakarmili nas i zamknli. Mog ci
pocaowa?
- Kale, nie zamknli nas. Nie jestemy
winiami.
- Jak bylimy tu ostatnio, to nas zamknli.
Nie bylimy
gomi.
- Poprzednio sprawy wyglday nieco inaczej.
Zreszt wcale
nas nie zamknli, tylko
nieopuszczanie pokoju. Nie

poprosili

798/994

wiedzieli, czy mona nam zaufa. - Wstaam


z ka i podeszam
do drzwi. - Widzisz? - Otworzyam i wyszam
na korytarz. Kale
za mn.
Spojrza najpierw w jedn stron, a potem w
drug.
- A teraz nam ufaj?
Wzruszyam ramionami.
- Dostarczylimy im informacji, na ktrych
im zaleao, wic
chyba tak.
- Jak daleko pozwol nam odej?
- Jak daleko? Moemy i, gdzie nam si
podoba. Oczywicie

799/994

nie do cudzych pokoi, ale jeli nam si


zachce, moemy std
wyj.
Kale min mnie i ruszy w stron schodw.
Upewniwszy si,
e mam klucz do pokoju, zamknam drzwi i
poszam za nim.
Zatrzyma si dopiero w lobby. Recepcjonistka za kontuarem
umiechna si przyjanie i wrcia do
lektury gazety.
Kale podejrzliwie na ni popatrzy i maymi
krokami zacz
si
wycofywa.
ignorowaa.

Recepcjonistka

go

800/994

- Co robisz? - zapytaam, powstrzymujc si


od miechu.
Jednak Kale mia powan min. Pooy
do na klamce.
Gdy recepcjonistka zerkna na niego zza
gazety, wyglda na
zmieszanego. Nie spuszczajc z niej oczu, otworzy drzwi i
wyszed na zewntrz. Nie stao si nic.
Kilka minut sta po drugiej stronie drzwi, a
w kocu wrci.
Rozleg si dwik dzwonka i recepcjonistka
znw si
zainteresowaa.
- Potrzebujecie czego? - zapytaa uprzejmie.

801/994

Kale nie odpowiedzia. Ponownie min


drzwi wejciowe, lecz
tym razem zapuci si kilka krokw od budynku. Przewrciam
oczami.
- Przepraszam, to dla niego nowo. - Otworzyam drzwi i
wcignam zdumionego Kale'a do rodka. Moemy ju i
spa?
Droga do pokoju zabraa nam kilka minut,
bo nie chcia jecha
wind. W milczeniu dotarlimy do naszych
drzwi i woyam
klucz do zamka. Po wejciu do rodka zabraam klucz. Kale

802/994

pochyli si i obj mnie w pasie. Przesuwa


policzek po mojej
szyi i twarzy.
- Wszystko dobrze? - zapyta nagle nieco znionym gosem.
- Uhm. - Przeknam lin, prbowaam
panowa nad gosem.
- Jasne.
Odsun si i zdj koszul, a potem w mgnieniu oka zdj
take moj. Obj mnie wielkimi domi i
przyoy wargi do
moich ust. Poczuam ogie.
- Widz w twoich oczach - powiedzia midzy
pocaunkami -

803/994

e nadal w to nie wierzysz.


- W co? - z trudem wymamrotaam. Wolaam
si caowa,
zamiast rozmawia.
Splt palce z moimi palcami i trzyma rce
przed sob.
-W to.
Westchnam. Grzechem byo przerywa tak
obiecujcy
pocaunek, ale Kale by zdeterminowany.
-Nie chodzi o to, e ci nie wierz. Po prostu
jestem...
-Szukaam
...ostrona.

odpowiedniego

sowa.

804/994

- Ostrona? - Zmarszczy brwi. Rzeczywicie,


moe niezbyt
trafne okrelenie.
- Wiem, e trudno ci to wszystko zrozumie,
ale...
- Ty mylisz, e ja to nic nie wiem, bo nie
widziaem DBD i
nie jadem paluszkw serowych. I e gdy
spotkam kogo, kto
mnie uszczliwia, to nie wiem, co czuj.
-DVD. -Co?
- Nie DBD, tylko DVD. Digital Video Disc.
Cyfrowy dysk
wideo.
Patrzy na mnie.

805/994

-Nie jestem prostakiem. Wiem, e Alex ci


skrzywdzi. Wiem,
e w twoim yciu wiele si zmienio. Wiem,
e musisz by
ostrona.
- Pytae mnie, czy boj si ciebie.
Odsun si jeszcze dalej i zobaczyam w jego
oczach cie
przeraenia. -Tak.
- Powiedziaam, e co w tym rodzaju.
- Powiedziaa.
- Std ta ostrono. Boj si ciebie, bo
musz by ostrona.
Zrobi tak min, jakbym go uderzya.

806/994

- Nigdy ci nie skrzywdz. Nie potrafibym...


- Nie o to chodzi. Boj si o to, co czuj.
Jestem pierwsz
osob, ktrej kiedykolwiek dotykae. Twoje
uczucie moe nie
potrwa dugo. W kocu zapragniesz czego
innego. Kogo
innego...
- Dez, jeste jedyn osob, ktra moe mnie
dotyka.
- Do czasu. Ginger powiedziaa, e nauczy ci
nad tym
panowa, pamitasz? Bdziesz mg normalnie y. Bdziesz jak
wszyscy. Bdziesz mg umawia si, z kim ci
przyjdzie ochota.

807/994

- Nie suchasz mnie. - Przycign mnie do


siebie. - Tylko ty
moesz mnie dotyka. Moe i kiedy b potrafi dotkn kogo
innego i nie zamieni go w stos pyu. Ale to
nie zmieni faktu, e
tylko ty moesz mnie dotyka.
Uj moj do i pooy sobie na piersi. - Nie
wiem, co ty
czujesz, nie wiem dokadnie, o co chodzi z
tym umawianiem
si z innymi, ale jeli o to... - Przycisn mi
do do piersi. - ...
to si mylisz.
Pocaowa mnie. Ale nie byo to delikatny pocaunek ani

808/994

niemiae municie warg. Zadziaa jak rozgrzany mot, ktry


rytmicznie wali i rozprowadza gorco po
caym ciele. Ktry je
oywia. Kady jego pocaunek odczuwaam
znacznie bardziej ni
kiedy. Ogarnia mnie dreszcz, ktrego me
chciaam si
pozbywa do koca ycia. Cofnam si i
przywaram do ciany.
- Co ja czuj? Chcesz wiedzie? - Przesunam donie po jego
twarzy i wsunam palce we wosy. - Inaczej
ni kiedykolwiek.
Skakaam na bungee. Zjedaam z dachu na
deskorolce, a nawet

809/994

jedziam w otwartych drzwiach pocigu. Ale


nigdy nie miaam
takiego kopa jak z tob. Przeszede straszne
rzeczy, a mimo to
jeste jednym z najmilszych i najszczerszych
ludzi, jakich znam.
Pocztkowo mylaam, e to dlatego, e
czuam si bezpiecznie.
Wiedziaam, e mnie nie skrzywdzisz tak jak
Alex. Ale tu chodzi
o co wicej. Chodzi o ciebie. O to, jaki jeste.
Od tego, jak si
umiechasz, po to, e zawsze mwisz, co
mylisz. O twoj dusz,
Kale. - Wziam gboki oddech, byam
rozedrgana. - Przeraa

810/994

mnie to, co chc powiedzie, ale wydaje mi


si, e mogam si w
tobie...
- Kocham ci - powiedzia. Obejmowa mnie
rkami, czuam
jego donie na plecach. Zsuwa je powoli pod
moje dinsy - Tylko
ciebie. - Jego sowa pyny z gorcym oddechem pieszczcym
moj twarz i szyj. - Tylko ciebie. - Pocaowa
mnie. - Zawsze
ciebie.
Odcignam go od ciany z powrotem do
ka. Ruszy za
mn, nie wypuszczajc mnie z ramion.
Gdyby mnie puci,

811/994

zniknby
cay
pokj,
zniknabym ja. Dotarlimy

cay

wiat,

do ka i przerwalimy pocaunki. Kale


chcia zacz od nowa,
ale postawiam opr. Zrobiam krok do
przodu i zaczam
pokazowo powoli odpina dinsy. Zamar w
bezruchu. Wbija
wzrok w moje donie, a ja zsunam dinsy
na podog.
Strzsnam je nog, a on wycign rce i
uj moje biodra.
Jkn z zadowolenia i przycign mnie do
siebie. Znw si
dotykalimy.

812/994

Pozwoliam mu pooy mnie na sobie, a


pniej chwyciam
go za nadgarstki i przycisnam do ka. Z
umiechem
caowaam leciutko od szyi a po ppek. Odpiam mu dinsy,
opuciam kilkanacie
zatrzymaam donie na

centymetrw

brzegu jego bokserek. Po chwili cignam


je razem z dinsami.
Gdy pieciam jego biodra, poruszy si i
gboko wcign
powietrze.
-O Boe...
Z kadym nieprzytomnym oddechem unosi
mnie coraz

813/994

wyej. Ogarno mnie bezgraniczne szczcie.


Kada sekunda z
nim przenosia mnie w nowe miejsce,
pozwalaa odczu co
nowego. Nie kochaam Alexa. Owszem,
czuam co do niego, ale
to nie bya mio. Gdy bylimy ze sob, ani
razu nie
przeywaam czego
Euforii. Spenienia.

takiego.

Wolnoci.

Niechtnie odsunam si na bok. W swoim


poprzednim yciu
raczej nie zastanawiaam
bezpieczeniem, ale teraz

si

nad

za-

czuam, e koniecznie musimy to midzy


sob ustali. - Eee...

814/994

nigdy jeszcze... To znaczy, to jest twj pierwszy raz...


Przesun palec po moim goym ramieniu.
- Oczywicie. - Zmarszczy brwi. - Ale twj
nie.
Nie bya to moe najlepsza chwila na rozmowy o tych
sprawach, ale nie chciaam, eby pomidzy
nas wkrado si
kamstwo.
-Niezrcznie mi... To znaczy ja i Alex...
Prbowaam odsun
si dalej, ale mnie powstrzyma. - To twoja
przeszo. Ja jestem
twoj przyszoci. Alexa ju nie ma?

815/994

-Nie ma. Wiem, czego pragn. Chciaam


tylko, aby wiedzia,
e... Bior piguki, bo ju... Nie mog, wic...
- Boe, czuam si
jak idiotka.
Kale nie zwrci na to uwagi. Umiechn si
i znow
przycign do siebie. Gdy mnie pocaowa,
wszystko mino.
Jego dinsy wyldoway
pododze obok moich

na

hotelowej

Pooyam si na nim i przesuwaam powoli,


obserwujc jego
twarz. - Nie - powiedziaam, gdy zamkn
oczy.
- Patrz na mnie.

816/994

Bkitne oczy pony, gdy dotkn mojej


twarzy i przysun
do siebie.
- Bagam... Musz...
- Okej - szepnam cicho.
Zanim si zorientowaam, Kale by na mnie,
a jego czarne
wosy zwisay w d. Odgarnam je rk, bo
chciaam widzie
jego twarz. Nie. Musiaam j widzie. Nie
spuszcza ze mnie
wzroku. W innych okolicznociach, z mn osob, czuabym si
przytoczona takim spojrzeniem, chocia nie
brakuje mi

817/994

pewnoci siebie. Z Kalem byo inaczej. On


nie tylko patrzy, on
widzia. Jak nikt nigdy. To dziaao jak
narkotyk. Potrzebowaam
wicej i wicej. To mnie troch przeraao.
Kale dawa mi co,
czego nigdy nie miaam dosy. Dawa mi
nirwan.
- To wszystko chyba nieprawda - szepn. Nie zasuguj...
- Zasugujesz. zy napyny mi do oczu, zaguszyam dalsze
protesty ognistym pocaunkiem.
komrka mojego ciaa
bya gotowa do eksplozji.
zewntrznego wiata. Nie

Nie

Kada
byo

818/994

byo Denazen. Ani ojca. Tylko ja i Kale.


Zacz si porusza i moje zmysy zapony.
Z moich puc
uleciao cae powietrze. Chwyciam go za
ramiona i wygiam
plecy, ebymy byli jeszcze bliej.
- Dla mnie - powiedzia. Byo to co pomidzy jkiem a
tumionym pomrukiem. Pobrzmiewa w tym
szok i obsesja. Bl i
czysta rado. - Zostaa stworzona dla mnie.
Przez krtki moment czas stan w miejscu.
A potem ruszy w
przypieszonym tempie. wiat eksplodowa.
I nastpi spokj.

819/994

27
Nie wychodzilimy z hotelu przez cay dzie.
Kale
zafascynowa
si
telewizj,
reklamami. W Denazen

zwaszcza

oglda czasami, ale w niewielkich ilociach.


Nie chcia wierzy,
e tak wiele produktw moe suy do tego
samego. Siedem
rodzajw
napojw
gazowanych.
odwieacze do azienki.

Trzy

Setki modeli samochodw. Nie potrafi poj, po co ludziom


wicej ni jedna rzecz suca do jakiego
celu.

820/994

Na niadanie, obiad i kolacj w tajemniczy


sposb zjawia si
pod drzwiami wzek zjedzeniem. Kade
danie byo inne i
stanowio dla Kale'a nowo. Zawsze co go
zafascynowao. Na
kolacj ulubionym daniem okazay si elki o
smaku arbuza.
I oczywicie byam ja. Mnie te nigdy nie mia dosy. Co si
dobrze skadao, bo ja rwnie nigdy nie miaam jego dosy.
- Powiedz, e to co innego - zacz chwil po
kolacji.
Leelimy spleceni ciaami na ku. Jedn
rk bawi si moimi

821/994

wosami, a drug delikatnie kreli kka na


moim ramieniu. Powiedz, e to co niezwykego.
- Tak, to co niezwykego. - Przeniosam na
niego wzrok.
Telewizja, dobre jedzenie,
przytulanie. I duo
dotyku. Za kadym
cudown gadko

caowanie

razem

podziwia

mojej skry. Niekiedy twierdzi, e to sen, bo


w yciu na jawie
nie moe by tyle dobra. Na pewien czas zapomniaam, e czeka
nas powane zadanie. Niebezpieczestwo,
ktre moe zmieni
ycie.

822/994

Nie pamitaam wwczas o irytujcym gosie


w mojej gowie.
Gosie ostrzegawczym. O sygnaach alarmowych i byskajcych
wiatach. Ignorowaam je, chocia rwnie
dobrze mogabym
ignorowa sonia w pokoju.
Ginger obiecaa, e pomoe Kale'owi zapanowa nad jego
darem. Ale wystawia nas do wiatru. Obietnica skontaktowania
nas ze niwiarzem okazaa si kamstwem.
Przynajmniej w
pewnym sensie. Z pobudek egoistycznych nie
poruszyam

823/994

sprawy drugiej czci obietnicy. Gdzie w


mrocznej gbi duszy
pragnam, eby Kale pozosta taki, jaki jest.
Dokadnie taki sam.
Chciaam si z nim zwiza, a jeli si nie
zmieni, te wizy nigdy
si nie rozpadn. eby znale swojego ksicia, wycaowaam
wiele ab. Naleaa mi si odrobina szczcia.
W kocu rozsdek zwyciy. Jak ju wszystko si uoy,
zamierzaam pj do Ginger i poprosi, eby
pomoga Kale'owi.
Zasugiwa, eby mie wybr. Jeli nie
wybierze mnie, bd

824/994

musiaa si z tym pogodzi. Kochaam go.


Nie mogam go
oszukiwa tylko dlatego, e chciaam go mie
dla siebie. W taki
sam sposb dziaaa Denazen. Tak postpowa ojciec.
Wczesnym popoudniem poegnalimy si z
Mish i
ruszylimy na poszukiwanie kostiumw na
wieczorn imprez.
Tylko jeden sklep z przebraniami dziaa cay
rok, ale nie
chciaam tam robi zakupw. Mieli aosny
wybr i zawyone
ceny. Francuskie
kowbojskie

pokojwki,

goryle

825/994

kapelusze... Nic oryginalnego. Ale byam


przedsibiorcza i
postanowiam co zaimprowizowa. Na ostatnie Halloween
wpadam na zabjczy pomys, ale nie mogam go zrealizowa, bo
rozoya mnie grypa. Teraz nadarzaa si
idealna szansa.
Pomys z przebieraniem si podczas imprezy
rave mia dwa
cele. Po pierwsze uatwia mi i Kale'owi pozostanie incognito.
Wiedzieli, e tam bdziemy, bo odebralimy
informacj od
Mercy, ale jeli trudniej bdzie nas namierzy, bdziemy mogli

826/994

porusza si swobodniej. A drugi cel? Istniay szanse, e tata i


Mercy nie dowiedz si o ostatnich zmianach
w charakterze
imprezy i zyskamy przewag. My si przebierzemy, a oni bd
odstawa od reszty. Podwjna korzy.
Majc noyczki, blok papieru i dwadziecia
poyczonych
dolarw,
moglimy
zorganizowa
wszystko,
czego

827/994

potrzebowalimy.
Latem atwiej si przebra. Wystarczya
krtka wyprawa do
centrum handlowego - Target, Toys R Us,
CSV -i wszystko
zaatwione. Gorzej z Kalem. Jak zobaczy, co
kupiam, zacz si
denerwowa z powodu koniecznoci odsaniania skry, ale
zapewniam go, e mam dla niego inny
pomys. W centrum
handlowym znalelimy wszystko, czego
potrzebowalimy:
czarne dinsy, czarny podkoszulek, czarne
okulary i czarne
kozaki. Problem stanowia skrzana kurtka.

828/994

- Mam pytanie - powiedzia Kale, gdy szlimy


do sklepu ze
skrami po drugiej stronie miasta. Soce zaczynao ju
zachodzi, wic musielimy si pieszy, eby
zdy przed
zamkniciem.
Wziam go za rk.
- Jeli nie chodzi o ciastko z bit mietan, to
zamieniam si w
such.
Zatrzyma si i unis brwi.
- To art. Sucham ci. Ruszylimy dalej.
- A co bdzie pniej?

829/994

- Po czym?
- Po imprezie. Skoczy si i co potem?
- Jak to: co?
- Co stanie si ze mn?
- Nic si nie stanie. Jeste wolny i moesz
y, jak chcesz.
Moesz jecha, dokd zapragniesz i robi to,
na co masz ochot.
- Jecha?
- Tak, na przykad w podr.
W jego oczach pojawi si bysk.
- Kale, wok nas istnieje cay wiat. I rzeczy,
ktrych nawet

830/994

sobie nie wyobraasz. Fascynujce miejsca,


ciekawi ludzie... Pikne dziewczyny. Cholera jasna.
Umiechn si.
- Chc obejrze te wszystkie miejsca, o
ktrych czytaem.
Chc pyn jachtem i poczu piasek na stopach. - Umiechn
si szerzej. - Chc spa pod gwiazdami i
kapa si w oceanie.
- Pikne cele - powiedziaam cicho. Pokiwa
gow.
- Cele. To mi si podoba. Teraz mam cle i
czuj si wietnie!
A ty? Jakie ty masz cele?

831/994

Rozemiaam si.
- Ja? Chyba nigdy nie miaam. Nie motywowao mnie nic,
oprcz tego, eby zagra ojcu na nosie.
- To musisz sobie znale. Jak ju bdzie po
wszystkim,
pojedziemy do tych miejsc i zrobisz swoj
list celw.
Widok jego twarzy
najciemniejsze

potrafi

rozjani

zakamarki na wiecie. Moje sowa musiay


zabrzmie gorzko.
- Kale, nie wiem, czy bdziesz mg pojecha
zaraz po tym,
jak to si skoczy. Kiedy tak, ale nie wiem,
czy od razu. By

832/994

moe bdziesz musia pojecha beze mnie.


Zatrzyma si i chwyci mnie w ramiona.
- Bez ciebie nie istnieje adne z tych miejsc,
do ktrych chc
pojecha. Wszystkie moje cele opieraj si na
jednym. Na tobie.
Ty jeste moim najwaniejszym celem. To
chyba nic zego,
prawda?
-Nie. - Zawahaam si. Ruszylimy dalej. Ale nie moesz z
mojego powodu y inaczej ni zaplanowae.
Nie wiem, co
bdzie ze mn, kiedy odzyskam mam. Przez
siedemnacie lat

833/994

byam okamywana. Teraz chc j pozna...


Aeby tak si stao,
musz j uwolni i uciec.
Nastpia dusza chwila milczenia. W kocu
dotarlimy do
sklepu z galanteri skrzan. Na szczcie w
rodku jeszcze
paliy si wiata.
-Ale bdziemy mogli by ze sob, nawet jeli
tutaj
zostaniemy?
- Oczywicie. Bd z tob tak dugo, jak
bdziesz chcia. A
jeli to moliwe, pojad z tob na koniec wiata. Tylko najpierw

834/994

musz wszystko tutaj poukada.


- Wydaje mi si, e to ja powinienem
powiedzie... -Unis
nasze splecione donie. - ...e bd na ciebie
czeka choby w
nieskoczono.
Mam nadziej.
Przeszlimy cae miasto i zdylimy dotrze
do sklepu przed
samym zamkniciem. Sprzedawczyni nie
bya zachwycona.
Udobruchaa si dopiero, jak wyoyam
trzysta czterdzieci dwa
dolary za czadersk kurtk motocyklow i
dodatkowe

835/994

dwadziecia za fatyg.
Teraz mielimy ju wszystkie elementy kostiumw i
potrzebowalimy miejsca do przebrania. Kale
nie by
zachwycony powrotem pieszo do hotelu, jednak nie mielimy
wyboru. W recepcji siedziaa ta sama kobieta, ktr mijalimy
przy wychodzeniu. Tym razem umiechna
si troch szczerzej
ni poprzednio. Troch.
- Nie chc zawraca gowy - powiedziaam. Ale czy znajdzie
si miejsce, w ktrym moglibymy si
przebra? Wiem, e przy

836/994

wychodzeniu mwiam...
Signa po klucze.
- Pokj 309. Kto tam na ciebie czeka.
Nikt nie wiedzia, e tu si zatrzymamy. Nikt
nie wiedzia, e
wrcimy tego wieczoru. Ogarny mnie
podejrzenia.
- Kto na mnie czeka?
Musiaa wyczyta podejrzliwo z mojej
miny, bo
powiedziaa:
- Bez obaw. To przyjaciel. - Zmarszczya
brwi. - W pewnym
sensie.

837/994

To mnie zaciekawio. Nadal miaam obawy,


ale ciekawo
braa gr.
- Czekaj - odezwa si Kale, chwytajc
klamk. - Pjd
pierwszy. - Odsun mnie na bok, pchn
drzwi i wszed do
rodka. Ruszyam za nim.
Na jednym z ek popija piwo i oglda
telewizj przyjaciel
Brandta. Sheltie umiechn si na nasz
widok i machn rk.
- Bogu dziki. Nie wiedziaem, czy w ogle tu
wrcicie. Kale
sta przede mn w napiciu.

838/994

- Kim jeste?
- Chryste, nadal razem si wasacie? - Wychyli si za Kale'a
i wskaza na mnie palcem. - Musimy
porozmawia.
- To jest Sheltie - powiedziaam do Kale'a. On jest...
-Przeknam lin i poprawiam si: - On by
przyjacielem
Brandta. -1 odwrciam si do Sheltiego. - Co
ty tu robisz?
Mylaam, e wyjechae z miasta.
- Nie syszaa? - zapyta z wyrzutem. Sprawy si
po-komplikoway.

839/994

Spojrzaam w kierunku drzwi, a pniej na


zegar na nocnym
stoliku. Mielimy niecae dwie godziny.
- Mam nadziej, e to nie potrwa dugo.
Musimy gdzie wyj.
Pokiwa gow.
- Wiem. - Wzi gboki oddech i przeszed
do rzeczy: -Nie
mam pojcia, czy mnie pamitasz. Nazywam
si Daniel.
W caym yciu znaam tylko jednego Daniela
i z ca
pewnoci nie by to on.
- Nie znam adnego Daniela. Westchn i opuci nogi na

840/994

podog.
- A wanie, e znasz.
- Miaam kuzyna, ktry tak mia na imi. By
to bliniak
Brandta. Innego Daniela nie znaam. Powstrzymywaam si,
eby go nie waln.
- Bingo!
Patrzyam z przeraeniem.
- Wiesz co, kole, chyba ci odwalio. Daniel
utopi si w wieku
szeciu lat.
- Wiem. Teoretycznie jestem Danielem, a
take Brandtem. A

841/994

teraz Sheltie.
- No, no. eby co takiego wyduma, musicie
w tym swoim
Denazen posiedzie w zamknitym pokoju z
flaszk gorzay i
workiem dobrego zioa. - Zrobiam krok do
przodu, wierzbiy
mnie rce. - To ty zabie Brandta?
Sheltie milcza.
- Odpowiedz - krzykn
zignorowa go i wsta z

Kale.

Sheltie

ka.
- Dez, posuchaj, mwi serio. Wtedy tam w
jeziorze to ja
utonem, a Daniel umar.

842/994

- Masz mnie za idiotk? Widziaam, kto


poszed pod wod.
Byam wiadkiem tego, jak wycigali ciao
Daniela. A nie
Brandta.
- To nie takie proste. Ja i Brandt bylimy
Szstkami. Mam
rzadki talent. Na caym wiecie posiadaj go
chyba tylko cztery
osoby. Polega na umiejtnoci przenoszenia
duszy. Gdy przestao
mi bi serce, dusza przeskoczya do znajdujcej si najbliej
osoby. Do brata.
- Nie wierz ci.

843/994

- Miaa na sobie pikny, rowy strj


kpielowy. Twj
ulubiony. Wtedy nie zwracaem na niego
uwagi. Brandt mia
byszczce, niebieskie kpielwki. Bylimy
nad jeziorem tylko
godzin. Mwilicie mi, ebym trzyma si
brzegu, ale nie
posuchaem. Zapltaem
wodorosty i nie mogem

si

jakie

wydoby gowy na powierzchni.


Kale napi minie.
- Takich rzeczy mona si atwo dowiedzie.
Mia racj. Kady, zwaszcza powizany z
Denazen, mg to

844/994

ustali. By o tym dugi artyku w gazecie.


Tragiczna mier syna
jednego z najsynniejszych dziennikarzy.
Sprzedano mnstwo
egzemplarzy. Od tego zacza si nagonka na
cioci Cairn.
Oskarano j o zaniedbanie
zostawienie ich bez opieki w
niebezpiecznym miejscu.
ieszczono sprostowanie,

dzieci,

Pniej

zam-

ale wyrzdzonych szkd nie dao si cofn.


Potrzebowaam mocniejszego dowodu.
- U was na podwrku, w domku na drzewie,
byo metalowe
pudeko. Co w nim trzymalimy?

845/994

Umiechn si.
- Nasze najcenniejsze skarby. Niebieski samochodzik Hot
Wheels, drewnianego konika i twj notesik
Hello Kitty.
Poczuam mdoci. Wiedziay o tym tylko
trzy osoby. Dwie z
nich ju nie yy.
- A co si stao z Brandtem?
Umiech znikn z jego ust. Spuci gow i
wyj z kieszeni
kko deskorolki. Rzuci w gr, zapa i powiedzia: - Wanie
wychodzi z domu. Gdy pojawi si Sheltie i
powiedzia, e ma

846/994

informacje o Denazen, wpuciem go i mnie


zabi. A raczej zabi
ciao Brandta. Gdy serce przestao bi, moja
dusza przeskoczya
do Sheltiego. Zatrzymaem si tu w hotelu i
rozwaaem, czy
powiedzie ci o tym wszystkim, czy nie.
- To wszystko jest niemoliwe...
- Ale z drugiej strony, gdy przeskakuj do
ciaa nowej Szstki,
przejmuj jej dar. Sheltie umia odwiedza
ludzi w snach.
Prbowaem ostrzec ci we nie, ale nie
wypalio.
Byem troch zdezorientowany, to si dziao
zaraz po

847/994

przeskoczeniu.
- Wic to bye ty? Pokiwa gow.
- I przez cay czas to ty, znaczy Daniel, bye
moim
najlepszym przyjacielem. Nie Brandt?
Znw pokiwa gow i poczuam skurcz w
odku. To
najbardziej skomplikowana amigwka, z
jak kiedykolwiek
miaam do czynienia.
- Tak czy siak, ja to ja. Ten sam go, ktrego
znasz przez cae
ycie. To dziwne, ale pozostay mi wszystkie
wspomnienia, a

848/994

oprcz tego mam te wspomnienia tamtego


faceta.
- Przechlapane.
- Przechlapane to pamita swoj mier.
Sprbuj kiedy.
Nawet nie potrafiam sobie wyobrazi ycia z
takim
wspomnieniem.
- To straszne.
- Nie. Straszne wydaje mi si to, e jeste moj najlepsz
przyjacik. Moj kuzynk. A ja nie mog
si powstrzyma
przed mylami, jak seksownie wygldasz.
- O Boe...

849/994

Stojcy obok mnie Kale warkn.


Wziam go za rk i powiedziaam po cichu:
- Zaraz si porzygam.
- Wstrzymaj.
- Co z tym Sheltiem?
- Pracowa dla twojego ojca. Jak odszedem z
Cmentarzyska,
zaraz zaczem wszy. Zdumiewajce, ile
mona znale, jeli
szuka si wytrwale. Chyba znalazem za
wiele,
bo wysali na mnie Sheltiego. Powiedzia
oficjalnie, e
przekroczyem granic i
skoczy. Wycign n i

mj

czas

si

850/994

nic wicej nie pamitam do momentu, jak


obudziem si w jego
ciele. Nie wiedziaem,
odszukaem Mish i

co

wszystko wyjaniem. Od
mieszkam tu w hotelu. By

robi,

wic

tamtej

pory

tu cay czas. Tu pod nosem.


- To twoja wina - zwrci si do Kale'a. Gdyby tamtej nocy
nie poszed z ni do domu, wszystko byoby
normalnie.
Trzasnam go w gow.
- Normalnie? To, co wyprawiaj w Denazen,
nie jest
normalne.

851/994

Kale pokiwa gow.


- Trzeba powstrzyma Denazen. Daniel
przenis wzrok na
Kale'a.
- Wiesz, co mam na myli.
-1 co z tego? Co teraz chcesz zrobi?
- Wyjedam. Chciabym pomc w odnalezieniu twojej
mamy, ale po prostu nie mog. Musisz zrozumie... Twj ojciec
mnie zabi. Jeli odkryj, co zrobiem...
Pokiwaam gow.
- Okej, nie musisz si tumaczy. - Tak byo
lepiej. Dobrze

852/994

wiedziaam, co moe z nim zrobi Denazen.


Zabi go i
przerzuca z ciaa do ciaa. Staby si broni
groniejsz ni Kale.
Nie mogam na to pozwoli. Z myl, e mj
najlepszy przyjaciel
yje i jest bezpieczny, bd lepiej spaa. Objam go rkami. Zobaczymy si jeszcze?
Wyrwa si z moich obj i stan krok dalej.
Sign po
zielony worek
pododze.

stojcy

przy

- Masz t list, ktr ci daem?


- List?

ku

na

853/994

Przewrci oczami.
- T, ktr daem ci na swoim pogrzebie. Zupenie o tym
zapomniaam.
- Jest u mnie w domu. Nawet jej nie
otworzyam.
- Nie zgub jej. Dez, na tej licie figuruj
wszystkie Szstki z
caego kraju. Wszyscy s na celowniku
Denazen. S
obserwowani. Ty take, Dez.
- Ja? To niemoliwe. Zdobye t list, zanim
powiedziaam
ojcu o swoim darze.
Pokrci gow.

854/994

- Jak ju mwiem, wielu rzeczy jeszcze nie


wiesz. Nie zgub
tej listy.
Zostawiam j w kieszeni akietu, w ktrym
byam na
pogrzebie.
- Jest bezpieczna. Wrc po ni najszybciej,
jak si da.
Obiecuj.
Skin gow i schowa do kieszeni kko
deskorolki.
- Jak ustal, dokd jad, zostawi wiadomo
u Mishy. Nie
martw si, jeszcze si kiedy zobaczymy.

855/994

Odwrci si do Kale'a i zmruy oczy. Jak


Daniel by
Brandtem, to nie przepada za Kalem. W
nowym wcieleniu nie
zmieni swojej opinii.
-A ty si postaraj, eby mojej dziewczynie
wos z gowy nie
spad.
Kale cisn mnie za rk. Rzuci mu niezbyt
przyjazne
spojrzenie.
- To moja dziewczyna.
28
Kiedy nosiam miniwki, ale z jakiego powodu w szortach

856/994

czuam si swobodniej. Zreszt, moe wcale


me chodzio o
szorty, tylko o wosy. Poszam na niewiarygodny kompromis i
ufarbowaam
swoje
dwukolorowe loki na

charakterystyczne

prosty brz wpadajcy w czerwie, bardzo


podobny do mojej
ulubionej bohaterki gier komputerowych,
Lary Croft z Tomb
Raider.
Kostium Kale'a wyglda idealnie. Przebrany
za Terminatora
mia zasonit prawie ca skr. Wyglda
bosko. Postawi

857/994

sobie konierz kurtki, wic wida byo tylko


niewielki kawaek
twarzy. Stanowilimy skrajne przeciwiestwa. Ja w skpym topie
i krtkich szortach, a on osonity od stop do
gowy.
Gdy wyszam z azienki, Kale mia kabury na
swoim miejscu i
mimowolnie si umiechnam.
On popatrzy na mnie z podziwem i zdumieniem. Pooy do
na moich wosach.
- Jak to zrobia? Jak zmienia kolor? Przesunam rk po
lokach.

858/994

- Podoba ci si? Wygldam inaczej, prawda?


To gupie. Z jakich powodw byo mi
smutno, e zmieniam
kolor wosw. Nosiam blond fryzur z
czarnymi
kosmykami chyba z rok. Kolor wosw nie
decyduje o
czowieku. To rola duszy i charakteru. Mimo
to czuam si, jakby
kto mnie czego pozbawi. - Posta, w ktr
si wcielam, ma
ciemne wosy. Musimy znikn w tumie. A
tata nigdy nie
pomyli, e posunam si a do ufarbowania
wosw.
- Farbowania?

859/994

- Tak. Nakadasz barwnik i zmienia si kolor


wosw.
- A potem mona przywrci?
- Na blond? Nie. Musz odrosn.
Dotkn czarnego pasemka opadajcego mu
na twarz.
- Ja te mgbym zmieni? Rozemiaam si.
- Dzisiaj mamy tak technik, e mgby
zrobi si nawet na
taki. - Pokazaam mu notatnik w kolorze jarzeniowego bkitu.
- Nie zmieniaj sobie koloru. Ten mi si
podoba. Podszed
bliej, pocaowa mnie lekko i si odsun.

860/994

O, co to, to nie. Przycignam go do siebie i


pocaowaam.
Jak naley.
- Nigdy si nie przyzwyczaj - powiedzia z
umiechem.
- Do czego?
- Do tego, e jak si zbliasz, mam wraenie,
e zaraz
eksploduj. Wtedy mam w gowie tylko
ciebie.

Gdy przybylimy na imprez, zabawa trwaa


w najlepsze. W
powietrzu czuo si energi. Nie miaam pojcia, czy to atmosfera

861/994

imprezy, czy wiadomo, e wkrtce wydarzy si co wielkiego.


Byam podminowana i gotowa do wejcia.
Ulyo mi, gdy zobaczyam, e wikszo
ludzi odebraa
wiadomo z ostatniej chwili i przebraa si
w kostiumy. Byy
francuskie pokojwki, egzotyczne niewolnice
i kilka skpo
ubranych wrek. Dlaczego ludzie s tak
mao oryginalni?
Wszyscy chyba kupowali kostiumy w tym
samym sklepie.
Jeli chodzi o mczyzn, to zauwayam
grup facetw

862/994

przebranych za kowbojw, ktrzy zagadywali


dziewczyny w
strojach absolwentek
jaskiniowcw i

uczelni,

take

sanitariuszy. Minam co najmniej cztery


pary Edward i Bella*"
Kale denerwowa si, chocia mia zasonite
dziewidziesit
procent skry. - Gotowy?
Kiwn gow i wzi mnie za rk. Wmieszalimy si w tum
rozemianych, machajcych rkami, podpitych tancerzy.
Zauwayam tylko dwie lub trzy osoby bez
kostiumu. Wszystkie
znajome. Nie widziaam ani Alexa, ani ojca.

863/994

Ze wszystkich pyta, ktre Mercy w moim


wcieleniu zadawaa Curdowi, domylaam si, e jednym
z celw De-nazen
jest Fin. Kim byli pozostali, nie mielimy pojcia, ale
przynajmniej moglimy pilnowa Fina i
prbowa go ratowa.
- Jeszcze wczenie. Moe jeszcze nie przyszli
- powiedzia
Kale, rozgldajc si po sali. Stwierdzi, e
prawdopodobnie nie
rozpozna mojej mamy, ktra zapewne przybierze cudz posta,
ale namierzenie Alexa
nastrcza trudnoci.

nie

powinno

864/994

Edward i Bella - bohaterzy sagi Zmierzch"


Stephenie Meyer,
(przyp. red.)
- By moe - powiedziaam, stajc na palcach. Bingo! Przy
barze dostrzegam Fina z piwem w doni. Jest Fin. Idziemy. Pocignam za sob Kale'a.
- No, no. - Fin zagwizda na mj widok. Wygldasz
zabjczo, Dez. Moesz napada na mj
grobowiec, kiedy tylko
zechcesz.
- Dzikuj, mio z twojej strony. - Siliam si
na umiech. -

865/994

Fin, to jest Kale. Mj chopak.


Finowi opada szczka, ale szybko wzi si w
gar.
- Chopak? Ale Curd mwi...
- On jest... eee... nowy.
Kale wyda z siebie charczcy glos. Spojrza z
gry na Fina.
- Okej - powiedzia Fin i odsun si od
Kale'a.
Wskazaam gow parkiet i chciaam zaproponowa taniec,
ale wanie ujrzaam wystajc ponad tum
jasn czupryn Alexa.
- Dziki Bogu! - Odwrciam si do Kale'a i
powiedziaam: -

866/994

Zosta tutaj i pilnuj Fina. Ja sprowadz Alexa, dobra?


Odchodzc, usyszaam, jak Kale przestrzega
Fina, eby nie
gapi si na mj tyek, bo wymierzy mu kar.
Umiechnam si
mimowolnie.
Przedaram si przez tum i weszam na
schody. Na grze
zastaam
opartego
o
rozmawiajcego z rud,

porcz

Alexa

wysok dziewczyn.
-Alex - odezwaam si zdyszana. Mia na
sobie zwyczajne
niebieskie dinsy i czarn koszul. By bez
kostiumu. A wic nie

867/994

dowiedzieli si!
Alex odwrci si do mnie i ujrzaam ulg na
jego twarzy.
Zapomnia o tamtej dziewczynie.
- Dez, musimy std i. Wszystko to jest
zaaranowane.
- Wiem, Mercy mnie skoowaa. Nie jestem
pewna co do
prawdziwoci tej informacji, ale zapewne
chc zgarn Fina
Meyera i jeszcze kogo.
Alex jkn, chwyci mnie za rami i pocign w ciemny
kt.

868/994

- Ty niczego nie wiesz - mwi zdenerwowany. - Zostaa


wrobiona. Chcieli, eby tak zamienia si
postaciami z Mercy,
aby ona miaa twj wygld i gos. Chcieli
ustali miejsce imprezy
i zwabi Fina.
- Chcesz powiedzie, e Mercy nadal ma moj posta? -Na
myl, e moe pojawi si kto w moim ciele,
cierpa mi skra.
- A co? - Lekko poblad. - Mylaa, e jej
samo przejdzie?
Kto inny potrafi zmieni si sam?
Idiotka ze mnie. Nawet
mrugnam, gdy czytaam

okiem

nie

869/994

wiadomo od Mercy piszcej, e wrcia do


swojej postaci.
Automatycznie przyjam, e jeli rzecz jest
wiksza i bardziej
skomplikowana, to kopiowanie jest nietrwae. Powinnam by
mdrzejsza.
- Gdzie ona jest?
- Nie mam pojcia. - Alex pokrci gow. Wynosimy
si std w diaby.
- Chwila. Skd wiedziae, e to ja, skoro
Mercy paraduje
w mojej skrze?

870/994

- Ty jeste tylko jedna. Podrbk atwo


rozpozna.
-Umiechn si lekko. - Poza tym macie inne
kostiumy.
- Cholera - zaklam. - A wic syszelicie o
kostiumach? Za
kogo ona jest przebrana?
Przewrci oczami i wzi mnie za rk.
-A co za rnica? Spadamy std. Wyswobodziam rk.
- Ja nie ruszam si z miejsca. Na dole Kale
pilnuje Fina Bdzie
tu te moja mama. Nie mam zamiaru straci
szansy na jej
uwolnienie.

871/994

- Rzeczywicie, bdzie twoja mama. Ale nie


bdziesz mie
okazji nawet do niej podej. O to wanie
chodzi. Jak mylisz, po
co Mercy mwia ci, e tu bdzie? Aby mie
pewno, e
przyjdziesz. Nie przyszo ci do gowy, e drugim celem moesz
by wanie ty?
Idiotka. Nawet przez myl mi to nie przeszo.
- To gupota. Ju mnie mieli, wic nie potrzebowali mnie tu
zwabia. Ojciec mia wiele okazji, eby
zamkn mnie w
Denazen.

872/994

- Podsuchiwaem ich rozmowy. Nie mogli


ci schwyta gdy
bya w Denazen, bo poluj na Ginger.
Szukaj jej od dawna.
Liczyli, e ty ich do niej zaprowadzisz. Poza
tym twj ojciec wie
o tobie i 98. Chc go odzyska i wiedz, e
przyjdzie tu z tob.
- Kale. - Gotowao si we mnie. - Dobrze
wiesz, e 98 to Kale.
Nie nazywaj go tak.
- Mam gdzie jego i jego imi. - Sprbowa
wycign mnie z
kta. - Uciekajmy std. Razem. Ty i ja.
Popatrzyam na niego.

873/994

- Zalzey mi na Kaleu. Nie zostawie go tu.


Mojej mamy te.
- Pieprzy Kale'a! - krzykn. Tu za nim
rozbia si o porcz
szklanka do poowy napeniona
maraczowym napojem. -

po-

Kocham ci, Dez. Zawsze ci kochaem Przepraszam za to, co


zrobiem. Moemy wszystko naprawi
Uoy si nam. Ale musimy std zmyka,
zanim ci zapi i
przeznacz na badania naukowe. Miaam
tego dosy.
- Nie, Alex. Nie teraz. Mwiam ci, co czuj
do Kale'a. Poza
tym...

874/994

Nie wierzyam, e chce si teraz o to kci.


- To co zupenie innego. Idealnie do siebie
pasujemy. Dobrze
o tym wiesz.
-Alex, ja go kocham. Kocham Kale'a. Szeroko
wytrzeszczy
oczy.
- Ty... A co byo wtedy u mnie w mieszkaniu?
Jak caowaa
si ze mn, nie wygldao na to, eby go
kochaa!
- Przepraszam! Byam taka roztrzsiona, ty
akurat bye... Nie
wiedziaam...
Alex pokrci gow.

875/994

- Niewane. Uciekaj std, pki czas. Miaem


okazj popatrze,
co Denazen robi z Szstkami. To miejsce to
horror. Poowa ich
Szstek uwaa, e dziaa w imieniu Boga i
realizuje supertajne
misje w imieniu rzdu, aby poprawia wiat.
A druga poowa
snuje si jak zombie i cakowicie ubezwasnowolniona mieszka
w klatkach.
Prbowa wycign mnie z ciemnego kta,
ale stawiaam
opr.
- Nie zbliaj si do swojej matki. Po prostu
pogd si ze strat

876/994

i uciekaj.
- Zakadasz si? - Zapaam go za twarz i
mocno cisnam. Po
kilku sekundach poczuam si zbyt cika,
eby usta na nogach.
Osunam si i Alex zapa mnie tu przed
sam podog.
- Nie - szepn. - Nie rb tego. Tego nie ma w
planie.
Caa roztrzsiona stanam na nogi. Na
szczcie nie miaam
ochoty puci pawia i wywali z siebie wszystkiego, co jadam.
Moe im czciej to robi, tym atwiej mi
idzie?

877/994

- W planie? - Nagle nie mogam oddycha. Jakim planie? O


czym ty mwisz?
Wzi mnie pod rk i podprowadzi do
porczy.
- Suchaj, tam s drzwi. Zejdziemy schodami,
miniemy je i za
dwadziecia minut zaczniemy zupenie nowe
ycie! Postpiem
tak, jak powinienem... Jeli nie zmyjemy si
std natychmiast,
wszystko spartolisz!
Na czoo wystpi mi zimny pot. Zrobiam
krok do tyu.
- To ty! - Powietrze uszo mi z puc, zaczo
mi si krci

878/994

przed oczami. Nie, to niemoliwe. - Ty powiedziae ojcu o mnie


i Kale'u.
Odwrciam si, by popatrze na sal. Obok
baru, przy ktrym
zostawiam Kale'a i Fina, kbi si tum, ale
ich nie widziaam.
Udajca mnie Mercy powiedziaa Curdowi,
e chc poderwa
Fina. Curd przekaza t informacj dalej' Fin,
jak zwykle pies na
baby, podchwyci ten
marnowaam czas z

pomys.

Gdy

ja

AIexem, ona wpada i wyprowadzia Fina.


Jak dowiedzia si, e

879/994

na niego lec, da sob manipulowa jak marionetka. Owszem,


powiedziaam mu, e mam chopaka, ale zna
moj reputacj i si
nie przej. Mogam mie tylko nadziej, e
Fin przestraszy si
Kale'a i poszed szuka atwiejszej zdobyczy.
Odwrciam si i zapaam Alexa za koszul.
- Co ty, do diaba, wyprawiasz?
- Dla niego jest ju za pno. Jeli twj ojciec
jeszcze go nie
dorwa, to zrobi to wkrtce.
- Jak moge...
- Zachciy mnie twoje pocaunki. Byy zabjcze. A potem

880/994

powiedziaa mi, e to z jego powodu... Gdy


wtedy zesza do
samochodu, zadzwoniem do twojego ojca i
zaproponowaem
ukad. Ty za Kale'a. Powiedziaem mu, e ten
wir zawrci ci w
gowie. W kawiarni nie by zaskoczony na
mj widok. Ju
wiedzia, e to ja bd z tob.
Osoba stojca przede mn bya dla mnie zupenie obca. Zimny
egoista bez serca z twarz kogo, na kim
kiedy mi zaleao.
- Jak moge? Przecie wiedziae, co mu
zrobili. I co mog
mu zrobi.

881/994

- Zrobiem to, co musiaem. Chodzio o twoje


bezpieczestwo.
- Sta wyprostowany z dumnie uniesion
szczk. -Ten wir by
ci wykoczy. Wszystkich by nas pozabija.
Nie chciao mi si wierzy, e jeszcze usprawiedliwia to, co
zrobi. Prbowa si tumaczy. Nawet jeli
kieroway nim
szczytne intencje, to wiedzia, co czuj do
Kale'a. Wiedzia, co
Denazen robi z Szstkami. A mimo to zaproponowa ukad...
- Jeste obrzydliwy. - Splunam mu w twarz
i odeszam.

882/994

Zostawiam go w kcie - z twarz swojego


byego chopaka - i
poszam szuka Kale'a i mamy.
29
Szukaam jakich ladw Kale'a lub mamycho zupenie nie
wiedziaam, jak wyglda- gdy nagle przy barze na dole
zauwayam siebie. Miaam rowe bikini i
pluszowy pompon na
tyku. Blond wosy z ciemnymi pasemkami
zaoone na
szpiczaste uszy. Krliczek playboya? Serio?
Przy najbliszej
okazji skopi Mercy tyek na kwane jabko.

883/994

Z nagym przypywem energii ruszyam do


baru. Nadal byam
osabiona po kopiowaniu, ale zo dodawaa
mi skrzyde. Jeli
jeszcze jedna dziewczyna zacznie przystawia
si do mnie pod
postaci Alexa, to komu moe sta si
krzywda.
- Hej - powiedziaam, podchodzc bliej. Miaam nadziej, e
wystarczajco dobrze skopiowaam Alexa,
eby si nabraa. - Co
ty tu tak si opieprzasz? My tu w pracy
jestemy.
Wzruszya ramionami i napia si zielonego
pynu.

884/994

- Fin zapany. Poszo gadko. Podeszam do


gocia, szepnam
mu co do ucha i poszed za mn jak na
sznurku.
-A co z 98?
Wzruszya ramionami i dopia drinka.
- Nie byo go z Finem.
Wycigna rk i
nadgarstek. Chwile

chwycia

mnie

za

pniej zapaa mnie za tyek... Za tyek Alexa. Nigdy nie


posunabym si do czego takiego, choby
nie wiem co mi
Denazen zrobia.

885/994

- Znajdziemy ich. Jest tu jej matka i ona o


tym wie. Ju ja si o
to postaraam. Wystarczy zgarn j. A wtedy
98 to bdzie
pryszcz. - cisna mj poladek. - Moemy
skrci sobie
oczekiwanie gdzie w ciemnym kciku.
Mina minuta, zanim zaapaam. Zatkao
mnie i zdoaam z
siebie wydoby tylko stumione:
- Eee!
- Jak ostatnio pchae mi jzyk do garda, nie
zastanawiae si
tak dugo! - powiedziaa.

886/994

No, no... niele. By tak na mnie napalony, e


wystarczya mu
moja tania podrbka?
Wzia mnie za rk, a ja si nie opieraam.
Jak zwykle
widziaam korzyci w kadej sytuacji. Na tym
mogam zyska.
Chciaam jej odebra moj posta, a w tym
celu musiaam zosta
z ni sam na sam.
- Dobra, idziemy.
Pocigna mnie na tyy baru. Drzwi do zaplecza byy otwarte.
W rodku na szczcie byo pusto. Nie traciam czasu. Niestety

887/994

Mercy w mojej skrze rwnie. Gdy tylko


zamkny si drzwi,
rzucia si na mnie - Alexsa - i przypara do
ciany. - Wiem,
wkurzyo ci, e ja to nie ona. Ale byo
sodko, nie? Jako ciao
tej laluni mnie omiela. - Obmacywaa mnie
wszdzie, ciskaa
miejsca, ktre po pobudzeniu wywouj siln
potrzeb opieki.
Odepchnam j i mruknam. Tej chwili
niczym nie wyma
z pamici. Ani zmywak, ani cierka, ani kwas
borowy. Nic.
Gdy ponowia prb, sdzc, e to element
gry, uderzyam j

888/994

w twarz. Upada na stos ksiek. Znw bya


czterdziestolatk z
szarymi wosami i w zdecydowanie za
ciasnym rowym bikini.
- Spaa z Alexem? To oblene.
Zacza wraca do siebie, ale nie czekaam.
Zanim wstaa,
wyskoczyam za drzwi i zamknam je na
klucz. Choby
krzyczaa i walia przez reszt nocy, miaa
znikome szanse, e
kto j usyszy.
Majc z gowy Mercy, zaczam si zastanawia, jak znale
Kale'a i mam. Musiaam te odszuka Fina.
Nie wiedziaam,

889/994

jakim dysponowa darem, ale najwyraniej


byo to co wanego.
Przez moment zastanawiaam si, czy nie
wrci do swojej
normalnej postaci, ale doszam do wniosku,
e jako Alex mniej
si rzucam w oczy.
Na parkiecie ludzie toczyli si jak sardynki w
puszce. Ciko
byo przedrze si przez sal. Z trudem
torowaam sobie drog,
prbowaam patrze nad gowami. Ani ladu
Alexa. Miaam
nadziej, e gdzie si zaszy albo jeszcze
lepiej - wyszed, ale jak

890/994

go znaam, prawdopodobiestwo tego byo


niewielkie.
- E, kole, nie masz kostiumu - usyszaam za
sob gos.
Odwrciam si i ujrzaam umiechnitego
Daxa. Wcisn mi do
rki piwo. - Od paru dni ci szukam. Dez
mwia, e poszede do
Denazen.
Umiechnam si, wzruszyam ramionami i
chciaam odej.
Gdybym tylko otworzya usta, wszystko by
si wydao.
Dax nie popuszcza. Chwyci mnie za rami i
odwrci do
siebie.

891/994

- Co ci odpalio, e poszede do nich?


Zrobie to dla niej,
tak? - Jkn i zepchn mnie z parkietu. Miaam ciao Alexa, ale
nie mam jego koordynacji ruchw. - Moim
zdaniem nie
dostaniesz jej.
Szarpnam si.
- Nie mam teraz na to czasu.
Dax zawaha si, ale po chwili mnie puci.
- To si nie uda.
Nie ogldaam si za siebie.
Przeszukaam cay pierwszy poziom i nie
dostrzegam ani

892/994

ladu Kale'a. Na pitrze


martwi. Znalazam ciemny

zaczam

si

kt i wrciam do swojej postaci. Skoro Alex


nie wie, jak
wyglda moja mama, to byy mae szanse, e
ona go rozpozna.
Gdy szam w biaym topie i krtkich
szortach, prbujc
przycign uwag, ludzie pokrzykiwali i
pohukiwali.
Zataczysz? Moe drinka? Pjdziesz ze mn
na zaplecze?
Ignorowaam wszystko.
Za rogiem, na drugim poziomie, zauwayam
Kale a

893/994

prbujcego wyj z tumu. Ulyo mi, e nie


zosta schwytany
przez siepaczy ojca. Woanie go nie miao
adnego sensu. Nie
chciaam zwraca na siebie uwagi, a poza
tym i tak muzyka
wszystko zaguszaa. Po prostu wic szam w
jego stron.
Byam ju blisko, gdy uwiadomiam sobie,
ze idzie za nim
pewna blondynka. Znajdowaa si za daleko,
eby j zauway,
ale wyranie podaa za nim. Kale dotar do
korytarza z
toaletami.
Dziewczyna
Przypieszyam kroku.

za

nim.

894/994

Kale by ju przy kocu korytarza.


Kiedy unis rk, eby otworzy drzwi,
dziewczyna musiaa
co krzykn, bo zatrzyma si i odwrci.
Ruszyam biegiem.
Zatopieni w rozmowie nie zauwayli, e
nadchodz.
- Kale, nie ruszaj si - zawoaam. Nie sysza.
Wycign do
mej rk, a ona w tym momencie podniosa
gow.
Lub raczej: ja podniosam gow.
Zmusiam si do szybszego biegu, cay czas
prbowaam
przekrzycze muzyk.

895/994

- Kale, stj! - Jeszcze kilka centymetrw. Tyle


dzielio ich
rce. Odlego ta malaa
uamkiem sekundy. -To nie

kadym

ja!
- Nie ruszaj si! - powiedziaa moja kopia w
moim kierunku. Nie chc ci skrzywdzi.
Rozemiaam si wbrew wasnej woli.
- Nie chcesz mnie skrzywdzi? Masz pojecie,
kim ja je...
- Dez? - Kale przenosi wzrok raz na mnie,
raz na ni W jego
oczach najpierw pojawio si zrozumienie, a
pniej przeraenie.

896/994

Omal nie zabi przypadkiem mojej mamy.


- Co si stao? Gdzie Fin? - pytaam, a jednoczenie druga ja"
przestraszonym tonem zapytaa:
- Kale? To naprawd ty?
Bya blada i mwia drcym gosem.
- Powiedziano mi, e jest jeszcze jedna osoba
umiejca
zimenia postacie. Zdrajczyni. Sprowadzili
go tu w celu eliminacji. Kazali mi wyglda tak jak ty. Dali
mi zdjcie jej
- Wskazaa na mnie. -1 kazali zaj ci rozmow. - Rozejrzaa

897/994

si. - Kto mia pojawi si, eby ci pojma.


Oni.
Mwia popiesznie, na jednym wydechu.
Kale jej przerwa.
- W porzdku, Sue, to jest...
- Cross ma tu upolowa dwie nowe Szstki.
Jeli ci znajdzie,
drugi raz nie bdziesz mia szansy na
wolno...
Kale obszed j niezwykle szerokim ukiem,
zbliy si do
mnie i wzi mnie za rk. Jej - wygldajcej
jak ja - ze
zdziwienia opada szczka.
- Sue, to jest Deznee Cross. Twoja crka.

30
W pierwszej chwili nic nie mwia. Staa
tylko, mrugajc
oczami. W kocu odezwaa si, ale liczyam
na inne sowa.
- Ty jeste...
przeraeniem.

Szstk?

zapytaa

- Tak. Potrafi kopiowa. Podobnie jak ty, ale


troch inaczej.
Poblada jeszcze bardziej, chocia wydawao
si to
niemoliwe.
- Powiedzia mi, e nie masz adnego daru. Westchna i

899/994

odwrcia gow. - Mylaam, e jeste


bezpieczna.
Nie
takiego
powitania
dawno
niewidzianej
crki
oczekiwaam.
- Nie wiedzia. Trzymaam to w tajemnicy. Puciam rk
Kale'a i zrobiam krok do przodu. - Powiedziaam mu dopiero,

900/994

gdy dowiedziaam si, e yjesz i jeste


wiziona w Denazen.
Zrobiam to, eby ci ratowa.
- Nie wierz w to wszystko! - pakaa. - Macie
natychmiast
opuci ten budynek!
- Zgadzam si - rzek stojcy przy drzwiach
ojciec. -Moe
pjdziemy wszyscy razem.
- Cholera - zakla mama i niesamowitym
ruchem zrzucia z
siebie moj posta. Nie bya ju mn, lecz
pikn, wysok
blondynk z twarz wrki i dugimi,
zwiewnymi

901/994

wosami. Spojrzaa
odcieniu brzowego

na

ojca

oczami

miodu, takim samym jak moje. - Marshall,


pozwl dzieciom
odej, prosz ci.
- Uwielbiam, jak mnie bagasz, Sue - powiedzia, wchodzc do
rodka.
- Marshall, jeli mnie kiedykolwiek kochae,
pusc wolno
nasz crk.
Ojciec rozemia si.
- Jeli kiedykolwiek ci kochaem? Oczywicie, e ci nie

902/994

kochaem. To by tylko eksperyment. Bardzo


przyjemny, ale
jeden z wielu. - Odsoni w umiechu zby. Znalelimy sposb
na doskonalenie umiejtnoci potomstwa
Szstek. Chemicznie
wspierana
dewiacja chromosomu w dziewidziesiciu
procentach
przypadkw
powoduje
dziesiciokrotne
zintensyfikowanie umiejtnoci. Nie kady
dar u dzieci przejawia

903/994

si tak samo jak u rodzicw, ale pozostaj


wyrane
podobiestwa.
Supremacja.

Projekt

nosi

kryptonim

Supremacja. A wic o tym ojciec rozmawia z


Vmcentem
w e-mailach.
- Deznee jest efektem tego eksperymentu.
Podobnie jak Fin.
Eksperymentu? Jak w probwce? Jednym z
wielu? To
oznacza, e jest nas wicej ni tylko ja i Fin?
Ktre z nich ojciec...
przeprowadza osobicie? Boe. Moe mam
tu rodzestwo. Moe
pozostaje w niewoli Denazen?

904/994

- Dar Sueshannah pozwalajcy jej wciela si


w inne postacie
jest bardzo poyteczny, ale ma swoje granice.
Polega na
zwyczajnym tworzeniu zudzenia. Natomiast
Deznee ma
znacznie szersze moliwoci. Wraz z wiekiem
bd si rozwija,
a w kocu...
- W kocu co? - zapytaam wkurzona. Ojciec
westchn.
- Naleysz do drugiego pokolenia. Twoi
poprzednicy byli
niesamowici. Idealni pracownicy o moliwociach przekra-

905/994

czajcych nasze wyobraenia. Nie trzeba ich


byo do niczego
przymusza ani w niczym okamywa. Nie
trzeba byo im grozi
ani dawa motywacji. Wychowywano ich na
idealnych onierzy
Denazen. Wiedzieli, e s wyjtkowi i e
czekaj ich wspaniae
rzeczy. Ale musielimy popeni jaki bd w
skadzie substancji
chemicznej. Osigali penolet-nio i po kolei
zaczynali
wariowa. Nie byo sposobu, by zapanowa
nad nimi. Wszystkie
pozostaoci pierwszej fazy eksperymentu
poddano likwidacji.

906/994

- Zabilicie ich?
Popatrzy na mnie jak na idiotk.
- Byli nieposkromieni. W kocu niewiele
rnili si od
zwierzt. Wywiadczylimy im przysug.
- Chcesz powiedzie, e odpali mi, jak osign osiemnastk?
Zewiruj? - W tej chwili nie by to najpowaniejszy problem, ale
jeli nic bym z tym nie zrobia, szybko
wpadabym w powane
tarapaty. I to bardzo szybko. Koczyam
osiemnacie lat za osiem
miesicy.
Wzruszy ramionami, lekcewac spraw.

907/994

- Tak, istnieje taka ewentualno. Pierwsza


grupa Supremacji
koczy osiemnacie lat
miesicu. Ciekawe, jak to

przyszym

bdzie wyglda.
Ciekawe? To chyba nie najlepsze sowo.
- Zaczlimy wszystko od nowa. Wybralimy
najbardziej
uytecznych i wstrzyknlimy im do pynu
owodniowego
udoskonalon substancj chemiczn. Gdy
urodziy si
dzieci, zajli si nimi pracownicy Denazen.
Wikszo jeszcze
przed ukoczeniem pierwszego roku zdradzaa symptomy

908/994

wiadczce o darze. Wszystko szo gadko.


Roso pokolenie
wierzce od pocztku w to, co przedstawialimy im jako suszne.
Przypomniaam sobie Flipa, tego gostka,
ktrego pierwszego
dnia poznaam w bufecie. Z penym przekonaniem mwi o tym,
e jest z tych dobrych i e Denazen ulepsza
wiat. By oddany
caym sercem, a wcale nie wychowywa si w
Denazen. Mona
sobie wyobrazi, jacy bd ci, ktrzy tam
dorastaj.
Na twarzy ojca pojawi si wyraz swoistego,
wypaczonego

909/994

opanowania, ktry by mi znany przez cae


ycie.
- W dwch przypadkach dar si nie pojawi.
Niestety tak si
zdarzyo. Gdy ty w wieku siedmiu lat nie
okazywaa adnych
oznak, spisaem ci na straty. Tylko ty i Fm
bylicie
niepowodzeniem. Ale ty oszukiwaa, co?
Rozwina swj dar i
trzymaa go w tajemnicy. Kiedy pierwszy raz
go odkrya, h?
- Jak miaam siedem lat. - Nie zaleao mi na
opowiadaniu mu
o tym. On mnie obserwowa, a ja potrafiam
zachowa to w

910/994

sekrecie. Punkt dla mnie.


- Wszystkie pozostae obiekty Supremacji
wczenie
wykazyway oznaki. Wydaje nam si, e dar
Fina rozwin si
dopiero kilka miesicy temu. Znalelimy
chopaka przypadkiem
w zeszym tygodniu. Jest niezwyky. Wikszo osb potrafi
panowa nad ywioami.
umiejtno tworzenia ich

Fin

posiada

w pewien sposb. Ze wzgldu na zaawansowany wiek nie


przyszedby do nas z wasnej woli Zwaszcza
e Ginger i jej
ludzie rozpucili wici wsrod

911/994

spoecznoci Szstek.
czyjej ludzie dopadli

Nie

wiedzielimy,

go. Pki nie znamy ostatecznego wyniku Supremacji - ktry


ujawni si, gdy obiekty ukocz osiemnacie
lat -musimy
pozyskiwa
tradycyjnymi.

pracownikw

metodami

- To znaczy uprowadza - wtrcia mama. Odbiera ich


rodzinom i zmusza do kradziey oraz
morderstw.
Ojciec zlekceway j miechem.
- Nigdy nie zastanawiaa si nad tym, e
Deznee i Denazen

912/994

brzmi podobnie? Daem ci imi po firmie,


ktrej miaa suy.
Kale zrobi krok do przodu.
- Nie ruszaj si, 98. - Ojciec umiechn si
szerzej i wycign
zza poy marynarki pistolet. - Poka ci, e
nie jestem takim
ajdakiem, za jakiego mnie uwaasz. I dam ci
wybr.
Kale struchla. By moe wiedzia, co ojciec
chce powiedzie,
a moe i nie. Ale gdy zobaczyam przeraenie
w jego oczach,
wosy zaczy stawa mi dba.
- Powiedz, gdzie znajd Ginger, a bdziesz
mg

913/994

zadecydowa.
Kale przenis na mnie wzrok, a potem znw
na ojca.
- Co zadecydowa?
- Kac Sue wcieli si w Deznee, chciaem
upiec dwie
pieczenie na jednym ogniu. To wanie Sue
jest sprawczyni tego
caego zamieszania. Ona zdradzia i zostaa
tu sprowadzona w
celu eliminacji. Miaa w Denazen wszystkie
wygody, ale
naduya zaufania. Zacza karmi naszych
rezydentw
niebezpiecznymi mylami
Mwia im, e ich

pomysami.

914/994

wykorzystujemy. e trzymamy ich w niewoli.


- Przecie trzymacie
powiedziaam.

ich w niewoli

Wymierzy mi policzek. Nie za mocny, ale zaskoczy mnie.


Zachwiaam si i upadabym, gdyby Kale
mnie nie przytrzyma.
Nie omieli si zaatakowa ojca, ktry nadal
celowa z pistoletu.
Ale przycisn mnie do siebie tak mocno, e
niemal poczuam
bl.
- Odkd 98 uciek, z powodu jego nieposuszestwa zaczo
pojawia si coraz wicej problemw. Wieci
rozchodziy si

915/994

szybko i powodoway nowe kopoty.


Poruszy pistoletem i wycelowa w mam.
- Odkryem, e wszystko zaczyna si od Sue.
A gdy dowiedziaem si o tej imprezie, zauwayem
wietn sposobno,
eby zapanowa nad sytuacj. - Znw odwrci si do mnie. Niestety Deznee jak zwykle pokrzyowaa mi
plany.
- Ja? - Niczego nie udao mi si osign.
Mama i Kale nadal
byli w niewoli Denazen. Ja te do nich
doczyam.
- 98 zosta skrelony, gdy uciek z nasza
crk - zwrci si do

916/994

mamy, ktra patrzya na niego z nienawici


w oczach. -Nie
chciaem go eliminowa, ale rada ju podja
decyzj. Dali mi
ostatni szans, eby wszystko wyprostowa.
Ten plan wydawa
si idealny.
- Ten plan? - zapytaam.
- 98 bardzo przywiza si do Sue. Tak
bardzo, e za jej
porednictwem moglimy nad nim panowa.
Zaplanowaem
wykorzysta to jeszcze po raz ostatni.
I wtedy mnie olnio. Gdy zrozumiaam,
przeszed mnie

917/994

dreszcz. Mama zobaczya Kale'a i mylaa, e


to zdrajca wcieli
si w jego posta. Sza za nim do tego
korytarza. Kale myla, e
to ja i e moe wzi j za rk...
- Chciae, eby Kale j zabi. Ojciec
przytakn.
- To byoby idealnie. Ten czyn tak by go
zdruzgota, e znw
moglibymy nad nim panowa.
Mama wybucha miechem.
- Jak zwykle nie docenie go, Marshall. Jest
na to za silny.
- Niestety nie doceniem go. Nie doceniem
te wpywu, jaki

918/994

ma na niego nasza crka.


Kale z przeraeniem otworzy usta.
- Skd wiedziae, e jej dotkn? Ojciec przewrci oczami.
- To by pewnik. Gdyby ci nie przerwano,
wszystko poszoby
dobrze. - Westchn. - Teraz daj ci wybr.
Jeli mi powiesz,
gdzie jest Ginger, pozwol ci zatrzyma Sue
albo Deznee.
- Nie - krzykna mama.
- Czas leci, 98. Wybieraj albo ja wybior za
ciebie.
- Nie suchaj go, Kale - odezwaam si. - Nie
zastrzeli mnie.

919/994

Jestem zbyt wana.


- Kale - powiedziaa mama ostrym gosem. To nie jest aden
wybr. Nie pozwl, eby ten ajdak skrzywdzi moj crk.
Wycigna rce i mocno przytulia mnie do
siebie. Kale
poszed za mn i niebezpiecznie zbliy si do
mamy. Pachniaa
lawend i papierosami. Staraam si zachowa ten zapach w
pamici.
- Jeste pikna - szepna mi do ucha i mocniej przycisna. Ciesz si, e wyrosa z ciebie tak cudowna
kobieta i mog ci

920/994

zobaczy na wasne oczy.


Chciaam co powiedzie, ale nie byam w
stanie. Jej sowa
zabrzmiay jak poegnanie. Odwrciam si
do Kale'a:
-Nie...
Mia zacinite pici,
Pulsoway mu minie

zawy

bolenie.

szczki, nerwowo porusza palcami. Patrzy


na nas, jakby za
chwil mia nastpi koniec wiata. Przysun si nieznacznie do
mamy.
- Dez, nie mog ci
odbezpieczy pistolet.

straci...

Ojciec

921/994

Szeroko rozoyam rce i stanam Kale'owi


na drodze.
-Nie wolno ci. To w niczym nie pomoe. Ty
jeste lepszy od
nich. - Pooyam mu donie na twarzy. Z
oczu popyny mu zy.
- Oni nie panuj nad tob. Ju dla nich nie
zabijasz.
- Nie - odezwa si cichym, amicym gosem.
- Ale zabibym
dla ciebie. Tylko dla ciebie.
Mijay sekundy. Milczenie.
W kocu Kale przemwi. Tym samym zimnym, martwym
tonem, jak wtedy, gdy si poznalimy. Mwi
wtedy ojcu, e

922/994

mnie zabije.
- Cross, dokonaem wyboru.
- Kogo wybrae?
Kale cofn si i spojrza w jego stron.
Dostrzegam na jego
twarzy przebiegy umiech.
- Ciebie.
Rzuci si do przodu i chcia zacisn palce
na gardle ojca.
Tata zrobi unik, jakby si tego spodziewa.
Kale polecia do
przodu, ale udao mu si utrzyma rwnowag. Ostrzegam go
krzykiem, e pistolet znw jest skierowany w
jego stron.

923/994

Jakby nie zwrci na to uwagi. Ponowi


prb, gdy rozleg si
strza. Kula trafia w cian, kawaki tynku
rozsypay si po
korytarzu.
Nadeszo
siepaczy Denazen w

okoo

dziesiciu

garniturach.
Ojciec robi uniki przed rkami Kale'a sigajcymi do jego
twarzy. Jednak Kale nie mia szczcia. Jego
palce mijay skr
ojca o centymetry. Ojciec zapa go za
nadgarstki. Po kilku
sekundach siowych zmaga, palce Kale'a
zbliyy si o

924/994

centymetr. Potem nastpny.


wydawao, e Kale zwyciy,

Ju

si

gdy ojciec kopn go kolanem w krocze. Kale


zwin si, a ojciec
uderzy go okciem w gardo. Kale zakrztusi
si i prbowa
wcign powietrze do puc.
Ojciec odepchn go na bok.
- To si moe skoczy tylko w jeden sposb.
Ruszyam na pomoc,
powstrzymaa. Potem

ale

mama

mnie

doskoczya do ojca i kopniciem powalia go


na podog. W tej
samej chwili ruszyli na nas siepacze.

925/994

- Uciekaj! - zawoaam i odcignam j od


ojca. Wymierzya
jeszcze kilka trafnych ciosw i gdyby nie to,
e trzeba byo
ucieka, pewnie nie poprzestaaby na tym.
Pomogam wsta
Kale'owi i we troje ruszylimy do wyjcia.
- Za drzwiami s schody na pierwszy poziom
- krzykna
mama. - Zauwayam je, kiedy tu szam.
Wypadlimy przez drzwi i zbieglimy po
schodach po dwa trzy stopnie naraz. Znalelimy si w gwnej
sali. Ludzie
taczyli, huczaa muzyka. Nikt nie zdawa
sobie sprawy, co si

926/994

dzieje. Wrd tumu dojrzaam garnitury


Denazen.
Ju miaam pyta mam, czy widziaa jeszcze
inne wyjcie,
gdy kto chwyci mnie za rami. Alex.
- Co ty tu jeszcze, do diaba, robisz?
Wyrwaam mu si. Pamitaam, co zdarzyo
si wczeniej.
Wszdzie
s
ludzie
przekrzykiwaam muzyk. -

Denazen

Tata jest na grze i ma pistolet.


Z prawej strony sali zauwaylimy siepaczy
schodzcych
gwnymi schodami i rozpychajcych ludzi.
Obok mnie pastuch

927/994

taczy ze skpo ubran kobiet-kotem.


- Daj to. - Wyrwaam pastuchowi grub,
drewniana lask.
Odwrciam si i zablokowaam lask drzwi.
Z drugiej strony sali siepacze byli ju w
poowie schodw.
Widzieli nas. Gdy jeden z nich wycign pistolet, tum taczcych si rozpierzch.
- Prawdziwy! - krzykn kto. Zapanowa
chaos.
- Musimy znale Fina i wynosimy si std w
diaby!
-zawoaam i zwrciam si do Alexa: - Masz
jakie pomysy?

928/994

Po chwili wahania powiedzia:


- Fin jest z dziewczyn pracujc dla
Denazen. Przy barze,
obok drzwi frontowych.
- Cay czas wiedziae, gdzie on jest? - wrzasnam. Czy Alex
wie o Supremacji? - Wiesz, kim jest Fin? Kim
ja jestem?
Zero odpowiedzi.
Mama sza wpatrzona w bar.
- Ta dziewczyna jest Szstk?
Alex nie odpowiedzia. Widziaam, e ktem
oka spoglda na
Kale'a. Stuknam go w ty gowy.

929/994

- Uwaaj. Czy ta dziewczyna jest Szstk?


- Nie. - W tym samym momencie z gry
rozleg si krzyk.
Ludzie znw zaczli si kotowa. I wtedy
poczuam dym.
- Co si pali?
Kale wskaza bar przy drzwiach, gdzie Fin
walczy za pomoc
ognia z trojgiem ludzi z Denazen.
- Fin umie miota ywioami. Jak nie bdzie
uwaa, sfajczy
cay budynek.
Mama nie tracia czasu. Przecisna si przez
tum, z

930/994

zaskoczenia zapaa jednego z siepaczy za


wosy, pochylia si i
kopna kolanem w plecy. Gdy upad na
podog, uderzya go w
brzuch.
Jasna cholera. Niezy wojownik z mojej
mamy.
Wziam z baru pust butelk po Bacardi i
ruszyam do
przodu. Wanie wymierzyam cios w gow
najbliszego
siepacza, gdy ten odwrci si, uchylajc si
przed uderzeniem.
Popchn mnie i straciam rwnowag. Padajc, zauwayam, e

931/994

trzeci siepacz pokona Fina i powali go na


podog.
- Mamo - krzyknam, robic unik przed
niezgrabnym
kopniakiem. - Zabieraj Fina!
Odwrcia si, zapominajc o przeciwniku,
ale byo za pno.
Facet w garniturze przycisn Fina do baru i
wbi mu w szyj ig.
- Nie - krzykna mama. Potrzsna gow i
odgarna wosy.
Patrzc na Fina, cofna si za bardzo i
potkna o faceta, ktrego
wczeniej powalia. Zaatakowa j, ale ona
nie walczya.

932/994

Fin stopniowo przestawa stawia opr. Oczy


pene ognia
zaczynay przygasa. Jak u Szstek na
dziewitym poziomie.
Wstrzyknli mu krew Kale'a.
Jeden z siepaczy da znak drugiemu i ten,
ktrego nie trafiam
butelk, prbowa mnie kopn, ale zauwayam to
i zrobiam unik. Sprbowa raz jeszcze, lecz i
tym razem mu
umknam. W kocu udao mi si stan na
nogi.
- Przesta si bawi i upij j - krzykn
czowiek Denazen
zza baru. Rozpoznaam jego zielone oczy.

933/994

- Kogo tym razem wezwiesz na pomoc? Tu


nie ma
ochroniarzy.
To by facet z centrum
Poszczulimy na niego

handlowego.

ochron. Najwyraniej nie ucieszy si z


ponownego spotkania
Zblia si krok po kroku, a ja wycofywaam
si, az moje plecy
dotkny ciany. Wycign apy, chwyci
mnie za ramiona i
szarpn do przodu. Uniosam kolano i
trafiam go prosto w
krocze. Ze stumionym jkiem puci mnie i
cofn si zwinity w
p.

934/994

Zadowolona odwrciam si i podeszam do


baru, gdzie byli
mama i Fin. W p drogi kto mnie
powstrzyma. Powietrze uszo
mi z puc, gdy otrzymaam cios w plecy.
Kolanem.
- Denazen nie jest za dla takich jak ty, jeli
grzecznie
wsppracujesz. - Napastnik chwyci mnie za
rce i wykrci je
do tyu.
Takich jak ja? Zaraz mi powie, e dostan
wasny kombinezon
i lodw mitowo-czekoladowych do woli.
Nie, dzikuj.

935/994

Gdy poczuam, e si pochyla - pewnie chcia


mi skrpowa
rce - potrzsnam gow do tyu i wytrciam go z rwnowagi.
Usysza gony trzask i poczuam w czaszce
ostry bl. Jego
uchwyt osab na tyle, e mogam si podnie. Ledwie jednak
stanam na nogi, kto mnie zapa z tyu. Ucisk by mocniejszy.
I stabilniejszy. Z niego nie dao si uwolni.
Kiedy mnie wreszcie
puci, przede mn pojawi si ojciec.
Rozczarowaa

936/994

mnie,
Deznee.
Zawsze
mnie
rozczarowywaa, ale mylaem, e tym
razem bdzie inaczej.
Nie jestemy tak li, jak mylisz. Robimy dla
wiata wiele dobrego. Mogaby mie normalne ycie.
Kopnam go. Dziecinada? Wiem. Bez sensu?
Jasne. Ale
poczuam si lepiej i to si liczyo.
- Jeli ju skoczya, musimy kontynuowa.
- Machn na

937/994

mnie rk i podszed do mamy. Nigdzie nie


widziaam Kale'a.
Mama patrzya na ojca z baganiem w
oczach.
- Wrc bez oporu, obiecuj. Nie bd
sprawia wicej
kopotw. Tylko pu j.
Ojciec zoy rce na piersiach i popuka si w
brod.
Wyglda, jakby rozwaa jej prob, aleja nie
daam si nabra.
On nie mia ani serca, ani sumienia.
- Sueshanna, chciabym
yczenie, ale na dusz

speni

twoje

met byoby to nierozsdne. Nie znasz za


bardzo naszej creczki.

938/994

Potrafi zaj za skr. - Unis pistolet i


przyoy jej do czoa. Tak jak mamusia.
Odbezpieczy pistolet i przesun luf na
skro.
- Zabierz Fina i Deznee na zewntrz - zwrci
si do stojcego
najbliej siepacza.
- Cross, rzu bro.
31
Wszyscy odwrcilimy si w stron drzwi, w
ktrych staa
Ginger... i sze innych osb. Dax, Sira, a
reszty nie znaam. Nie

939/994

wiedziaam, jak udao im si wej niepostrzeenie do budynku.


Dopiero po chwili zauwayam modego
bramkarza. Zobaczy,
e na niego patrz, i puci do mnie oko.
Nie odwracajc wzroku od ojca, Ginger
wysza przed
pozostaych.
-No, dalej - zadaa. Wadczo jej gosu
dziaaa
pocieszajco,
przeraajco.

jednoczenie

Ojciec
posucha
i
z
umieszkiem opuci bro.
- Fin, bd tak dobry.

odrobin

przebiegym

940/994

Fin z martw twarz wyszed do przodu. Z


jego rk zia ogie.
- Barge - zawoaa Ginger. Zza Daxa
wyskoczy wysoki,
szczupy chopak w wieku okoo pitnastu
lat. Umiechn si do
mnie figlarnie i szeroko otworzy usta.
Przez chwil nie dziao si nic. A potem
poczuam, e
wyranie spada temperatura na sali. Ze
zdumieniem
obserwowaam, jak pomienie, ktre jeszcze
przed chwil
zajmoway wszystko, zamieniaj si w dym
leccy w nasz

941/994

stron. A raczej w stron Barge'a, ktry nadal


sta z otwartymi
ustami,
a sabncy ogie zawirowa nad jego gow.
Pniej chopak
wcign powietrze do puc i wessa wszystkie pomienie. Gdy
ju znikny, zamkn usta i szeroko si
umiechn. Zrobi krok
wstecz, bekn i z kcika zacinitych ust
wydobya si smuka
dymu.
Przez kilka
bezruchu.

sekund

wszyscy

A pniej zapanowa chaos.

trwali

942/994

Ojciec krzykn co do Fina i wcign go za


bar. Kilka
pozostaych butelek spado i rozbio si na
pododze. Po sali
roznis si dwik tuczonego
koczcy kilkusekundow

szka

cisz.
Kiedy opady dymy, siepacze ojca ruszyli do
ataku na grup
Ginger. Denazen kontra Szstki.
Mona by pomyle, e kilku facetw z broni atakujcych
Szstki porywa si z motyk na soce. I
byoby to prawd,
gdyby ojciec nie pomyla o sprowadzeniu
posikw.

943/994

Na widok postaci, ktra pojawia si w


drzwiach, Sira
krzykna: - Zmykamy!
Musiaa rozpozna t kobiet, bo gdy tylko
ludzie Ginger si
rozpierzchli, nowo przybya zakrcia lekko
biodrami i przesza
w stan pynny. Pod postaci masy wody
ruszya przez sal prosto
do Siry.
Ju miaam rzuci si jej na pomoc, gdy kto
powstrzyma
mnie od tyu. Uwolniam praw rk i
uderzyam napastnika
prosto w brzuch. Musiaam go zaskoczy, bo
mnie wypuci.

944/994

Odwrciam si w momencie, w ktrym pochyli si, aby zapa


mnie z powrotem. Chwyciam go za wosy.
Bana? Oczywicie.
Ale kompletnie si tego nie spodziewa.
Pocignam i jednoczenie uniosam kolano.
Gdy zderzyo
si z jego gow, usyszaam satysfakcjonujcy trzask. Poprzez
wrzaw przebi si gos ojca. - Uwaaj, eby
ci nie pokrwawi.
W tym momencie usyszaam odgosy innej
szamotaniny.
Odwrciam gow i ujrzaam zakrwawiony
n w doni Alexa.
Sta nad Kalem, ktry prbowa si podnie.

945/994

Pobiegam bez zastanawiania. Rozpychajc


si na olep,
dotknam czego mikkiego. Rozleg si
gniewny wrzask. Nie
odwrciam si za siebie.
Przede mn przemkno co gorcego. To
bya kula ognia.
Pchnam Kale'a, powalajc go z powrotem
na podog. Za mn,
przy barze, sta Fin z nieobecn min, a za
mm ojciec Donie Fina
byy rozgrzane do czerwonoci, a nad nimi
unosi si dym.
Wypuci kolejn kul ogniow. Tym razem
mina Kale'a

946/994

zaledwie o kilka milimetrw. Przeleciaa nad


jego gow i trafia
w bar po drugiej stronie sali. Butelki
pospaday, wybuch poar.
Nie znaam daru Siry, ale miaam nadziej,
e da sobie rad
sama.
Musiaam
zaj
Zauwayam mam, ktra

si

Kalem.

wanie zamienia si w czowieka Denazen


odzianego w
garnitur. Teoretycznie mogam zrobi to
samo, ale taka zmiana
pozbawiaby mnie resztek si. To byoby bez
sensu.
Zbliajc si do Kale'a, poczuam uderzenie.
Krzeso. Kto

947/994

rzuci we mnie krzesem. Co to, u diaba,


wrestling*? Jknam,
gdy nagle zderzyam si ze cian. Chocia
nie czuam, ebym
co sobie zamaa, wyranie syszaam trzask
amanych koczyn.
Wrestling
amerykaski
show,
znany
ze
swojej

948/994

widowiskowoci i
noci.(przyp. red.)

pozorowanej

brutal-

Kilkadziesit centymetrw w lewo upad


Barge. W tym
momencie najgroniejsz bro ojca stanowi
Fin. Aby go
wykorzysta, musieli spacyfikowa Barge'a.
W jego szyi
zauwayam usypiajc
strzelec, ktry go trafi,

lotk.

Ten

sam

celowa teraz we mnie. Udao mi si zrobi


szybki unik. Lotka
utkna w cianie kilka centymetrw od mojej gowy.
Zblia si do mnie przeklinajcy facet. Znw
ten z centrum

949/994

handlowego. Z domi przy


rozgldaam si za czym, co

cegach

mogo posuy za bro. Widziaam tylko


kawaki drewna i
szka. Nic si nie nadawao. Rwnie dobrze
mogabym walczy
butem.
But!
Nie mogam si powstrzyma od umiechu.
Schyliam si i
zdjam but. Przynajmniej strac moje vany
w dobrej sprawie.
Kto musi nauczy rozumu tego durnia. Jedn rk przycisnam
do ceglanej ciany, a w drugiej trzymaam
but. Podeszwa

950/994

stwardniaa, na powierzchni pojawiy si


drobne popkania.
Odczuam tylko minimalny bl. Ukucie w
skroni i upniecie w
karku. I ju po chwili
trzymaam w doni solidn

zamiast

buta

ceg.
Idealna do rzucania.
Nie wycelowaam zbyt dokadnie, ale i tak go
trafiam. Zwali
si na podog jak - nomen omen - wz
cegie.
Spojrzaam na Kale'a. Wsta i strzsa z siebie
resztki kurtki.
Ulyo mi, gdy zobaczyam niegron ran
nad nadgarstkiem, z

951/994

ktrej zapewne pochodzia krew na nou.


Alex uda, e rzuca si
na Kale'a, ktry odskoczy do tyu, rozemia
si i spojrza w
sufit. Nad nim poruszaa si dua konstrukcja owietlenia. Kale
zdy uciec, po czym caa wietlna
budowla runa na podog, roztrzaskujc si
na drobinki
szka i metalu.
Kawaek dalej dziewczyna-woda osaczya w
kcie Sir.
Ruszyam jej na pomoc, bo wygldao na to,
e Kale sam da sobie
rad z Alexem.

952/994

Gdy znalazam si przy Sirze, dziewczyna


znw przesza w
stan pynny. Dopada Sir i pochona j w
wirujc wod.
Zatrzymaam si przed nimi, zdjam drugi
but, podniosam
cz potuczonej butelki po Bacardi i
sprbowaam si
skoncentrowa. Pojawi si nieznaczny bl i
po kilku sekundach
trzymaam dwa jednakowe kawaki butelek.
Rzuciam nimi w
gow Fina.
- Ej, panie zapalniczka, tutaj!
Fin bez chwili wahania posa w moj stron
idealnie

953/994

wycelowan seri kul ogniowych. Uchyliam


si w odpowiednim
momencie i kule trafiy w cel: dziewczynwod.
Rozleg si konwulsyjny krzyk i dziewczyna
wrcia do stanu
staego. Sira odskoczya na bok. Wzia
gboki oddech i
wypucia powietrze. Wydawao si, e przez
budynek przetacza
si tornado. Wszystko ustpowao mu z
drogi: dziewczyna-woda
i dwaj siepacze Denazen odskoczyli do tyu i
walnli plecami w
cian. Kade z nich bezwiednie osuno si
na podog.

954/994

Jakie uderzenie pchno mnie na bok.


- Padnij! - zawoa chopak, Szstka, ktry
przyszed z Ginger.
Przywarlimy do podogi, a nad naszymi
gowami przesuna si
fala gorca.
- Dziki. - Ponad nami snua si tylko
chmurka dymu. Z
umiechem pomg mi wsta na nogi.
- Spoko! Niezy fun, co? - Mia australijski
akcent, uroczy
umiech i gboko osadzone brzowe oczy, z
ktrych a bio, e
ich waciciel lubi adowa si w kopoty. Nazywam si Panda.

955/994

- A ja Dez - powiedziaam i zrobia unik, bo


leciay kolejne
lotki.
Panda zmarszczy czoo.
- Nieadnie strzela do damy z takich dupereli, kole!
-Odwrci si i ruszy na drug stron sali. Z
kadym krokiem
wydawao si, e jego skra nabiera poysku.
Ciao stawao si
coraz szersze i krtsze. Jasne wosy i skra
ciemniay, a w kocu
poczerniay. Jeszcze krok i Panda sta si...
pand. Z pomrukiem
natar na siepacza Denazen, ktry wanie
odda kolejny strza.

956/994

Gdy doszo do starcia, musiaam odwrci


wzrok. Czowiek
Denazen wy, a wyrwany kawa jego ciaa wyglda ohydnie. Nie
chciaam na to patrze.
Wrciam do Alexa i Kale'a. Byli teraz troch
dalej.
Ruszyam do nich. Minam powalonego
czowieka Denazen,
Barge'a i cae pobojowisko na sali.
-Alex, przesta! - powiedziaam, potykajc
si o przewrcone
krzeso.
Na dwik mojego gosu Kale si odwrci, a
Alex, ktry

957/994

zawsze walczy nie fair, wykorzysta jego


dekoncentracj.
Wstaam na nogi i pobiegam. Dzielia nas
niewiarygodnie
wielka odlego. Umilky wszystkie haasy i
pozostao tylko
milczca prnia.
odgosy swoich

Syszaam

wycznie

frustrujco powolnych krokw. Poczuam


uchwyt na ramieniu.
Kto z Denazen. Otrzsnam si i pobiegam
dalej. Byam
prawie na miejscu.
Alex zrobi wypad do przodu i zatopi n w
brzuchu Kale'a.

958/994

Co eksplodowao z tyu za moim kolanem.


W powietrzu
unis si zapach palonego drelichu i ciaa,
ale prawie wcale nie
poczuam blu. Nie widziaam nic oprcz
Kale'a. Czuam
wycznie zimno.
Kale, nie odwracajc ode mnie wzroku, upad
na podog.
Alex zrobi krok do tyu. By blady i le wyglda. N
wyldowa obok jego stp. Co skrzypno.
Minam Alexa,
upadam i ostatnie metry przeszam na
kolanach.

959/994

- Wstawaj - krzyknam, szarpic Kale'a za


ramiona.
Tworzca si na czarnej koszuli plama krwi
bya niewiele
ciemniejsza od samej tkaniny. Ale bya i nie
dao si temu
zaprzeczy. Chocia umys znajdowa mnstwo sposobw, aby
powiedzie mi co innego.
Mia otwarte oczy, ale na nic nie patrzy.
Zamglone
spojrzenie. Wydawao mi si, e mnie nie
widzi. -Krew...
Spojrza na moje czerwone rce. Jego krew
podobnie jak

960/994

dotyk nie dziaaa na mnie. Wymaca na


olep moj rk i
przyoy sobie do piersi. Na sercu, tu ponad
ran. Wyczuwaam
pod doni znacznie przypieszone bicie.
Nieregularne i
nierytmiczne.
- Widzisz? - wyszepta. - Co robisz? To nie
tak powinno by. Jego ucisk zela. Zamkn oczy.
32
Powtarzaam bezgonie imi Kale'a. Silne
rce uniosy mnie i
odcigny do tyu. Ojciec. Wic ten tchrz w
kocu wyciubi

961/994

nos z kryjwki?
Ogie cakowicie zaj bar po drugiej stronie
sali i zacz
przenosi si w inne miejsca. Pkay stoliki
stojce po bokach,
podobnie jak przewrcone
krzesa. Obserwowaam,

na

podog

jak zaczyna si tli marynarka jednego z


powalonych ludzi
Denazen. aden z kolegw nie ruszy mu na
pomoc.
Alex sta na uboczu i spoglda to na mnie, to
na Kale'a
Wyglda na chorego. Po chwili odchrzkn.
Nadal by blady,

962/994

ale wrcia jego


wyrazem sra na

zwyczajowa

maska

wszystko".
- Fajnie byo - powiedzia spokojnym gosem
- ale lepiej juz
std chodmy. Dez nie powinna tego oglda,
a ja nie mam
zamiaru upiec si ywcem.
Alex podszed
powstrzyma go

do

mnie,

ale

ojciec

wycigniciem rki.
- Id sam.
Alex najpierw wytrzeszczy oczy, a pniej je
zmruy.
- Umawialimy si. Ojciec pokrci gow.

963/994

- O ile dobrze pamitam, nigdy na nic si nie


godziem.
Zaproponowae pomoc przy ujciu Kale'a.
Nie zosta ujty.
Przecie nie yje.
Alex zacisn pici. Po jego obu stronach zajy si ogniem
krzesa. Dwaj siepacze spojrzeli nerwowo po
sobie.
- To ju koniec, Cross. - Zza Alexa wyonia
si Ginger.
Mierzc si wzrokiem z ojcem, wskazaa za
siebie i dodaa: - Jak
widzisz, mam za sob armi.
Po jednej stronie sta Dax, ranny, ale cakiem
sprawny. Po

964/994

drugiej Paul, bramkarz z imprezy. Z tyu Sira,


caa mokra, ale z
umiechem zadowolenia na twarzy. Nigdzie
nie widziaam
dziewczyny-wody. Obok Siry cicho pomrukiwa Panda, gdy
Ginger gaskaa go po gowie i drapaa za
uchem. Pewien
czowiek, ktrego nie znaam, podtrzymywa
Barge'a. Jego palce
skrzyy si, po caym ciele przebiegay wyadowania elektryczne.
- A tobie pozostao kilka pistoletw - powiedzia Dax z
umiechem. -1 jedna czekoksztatna zapaka.
Chyba mona

965/994

powiedzie, e zwycistwo jest po naszej


stronie.
Ojciec rozemia si i potrzsn mnie za
rami.
- Nie tkniecie mnie, pki mam j.
- Nie musz. - Alex mwi zimnym, gronym
gosem. Pistolet
wypad ojcu z rki i przez chwil wirowa w
powietrzu przed
nami. - Pu j i wyno si, bo zabij ci twoj wasn broni.
Pistolet odwrci si i wycelowa w czoo ojca.
Czuam, e ojciec jest spity. Wiedzia, e
przegra. Puci
mnie i odszed do tyu. Pistolet za nim.

966/994

- To jeszcze nie koniec.


- Co za bana - powiedziaam, gdy stana
obok mnie mama.
Bya we wasnej skrze i wygldaa na
zmczon,
ale ya. I to si liczyo. - Autor scenariusza
zasuguje, eby go
wyrzuci na bruk.
Mylaam, e ojciec ruszy do ostatniej walki,
ale on tylko si
umiechn. Nie takiego wyrazu twarzy
spodziewamy si po
czowieku, ktry wanie zosta pokonany i
straci jedn ze
swoich ulubionych zabawek.

967/994

- Deznee, ciesz si wolnoci. Ale nie rb


adnych bdw. To
sytuacja przejciowa.
Ojciec, idc z Finem i dwoma siepaczami w
garniturach w
kierunku drzwi, nie obejrza si za siebie.
Ginger podesza do
lecego bez ruchu Kale'a.
- Daun - zawoaa i spord jej wity wysza
niska kobieta.
Bya boso i ubrana jedynie w prost, bia szat. Widziaam j
wczeniej, ale nie zauwayam, eby walczya.
Nie miaa
adnych ran. Podesza do Kale'a i, ku memu
zdumieniu,

968/994

podniosa go, jakby way nie wicej ni


worek ziemniakw.
Pooya go na jednym ze stolikw i potem
zwrcia si do
mnie:
- By moe bd moga mu pomc. - Przechylia gow na
praw stron. - Ale musisz o czym wiedzie.
Jestem
uzdrowicielk. Za tydzie kocz czterdzieci
dwa lata. Jednak
nie dziel si swoim darem na prawo i lewo, i
przez cae ycie
uzdrowiam dokadnie trzy osoby.
Czuam w odku lodowaty cisk.

969/994

- Dlaczego?
-Aby przywrci komu zdrowie, musz
odda cz siebie.
- Cz siebie? Pokiwaa gow.
- Taki efekt uboczny. Co za co. Nigdy nie
wiadomo, co to
bdzie. Czasami moe to by tylko wspomnienie, a czasami... Wskazaa lewe ucho. - ... such.
Przeniosa wzrok na Kale'a.
- W tym przypadku jednak sprawy wygldaj
nieco inaczej.
- Inaczej?
-Aby kogo uzdrowi, musz go dotkn.
Kontakt fizyczny

970/994

jest niezbdny. Lodowa kula w brzuchu


wybucha.
- Wic nie moesz mu pomc...
- Wydaje mi si, e mogabym za porednictwem twojego
dotyku.
- No to w czym problem? Do dziea, pki me
jest za pozno.
Uniosa brwi, a potem je zmarszczya.
- Wic zgadzasz si? -Na co?
- Ty go dotkniesz, wic efekt uboczny dotknie
ciebie, a nie
mnie.
Uklkam. Nie wiedziaam, co utrac, ale czy
to miao jakie

971/994

znaczenie, jeli pragnam uratowa Kale'a?


Skoro byam w
stanie co dla niego zrobi, to nie mogam
pozwoli mu umrze.
- Wszystko bym mu oddaa. Daun pokiwaa
gow.
- Po mu rce na ciele. Cokolwiek bdzie
si dziao, nie
podno ich.
Uoyam mu donie na twarzy. Daun stana
obok i chwycia
moj rk. Natychmiast poczuam ciepo.
Pocztkowo
przyjemne, jakby na play soce piecio
moj skr.

972/994

A potem zasza zmiana. Ciepo stao si


duszne, dawice,
tropikalne. Daun mocniej zacisna palce na
mojej rce, gdy
zaczy targa mn konwulsje.
- Jeszcze troch - powiedziaa.
Sala zacza wirowa mi przed oczami. Pochyliam si do
Kale'a, usiujc utrzyma rwnowag. Gdy
ciepo zaczo
odpywa, dzikowaam Bogu, e to ju
koniec.
Ale to nie by koniec.
Sala znw wirowaa przed oczami, tylko teraz
tak szybko, e

973/994

wszystko mi si zamazywao. Daun, Kale, pozostaoci po


przerwanej imprezie, wszystko zamienio si
w chaotyczn
mozaik kolorw.
Gdy w uszach pojawi si przenikliwy dwik,
dostaam
mdoci. Kilka razy niemal puciam Kale'a,
eby zasoni sobie
uszy.
Wtem wszystko skoczyo si rwnie szybko,
jak si zaczo.
Upadam na podog i nie mogam otworzy
oczu. Gdzie w
oddali syszaam stumione dwiki.

974/994

up up. up up.
Regularne, coraz goniejsze. To serce. up
up. up up. up
up.
Suchaam, nadal nie mogc otworzy oczu.
A moe mogam,
ale nie chciaam. Rytm wydawa mi si dziwnie nienaturalny.
Co w gbi duszy podpowiadao mi, e powinnam by ostrona,
a nie byam. Bolaa mnie kada ko, wszystkie moje nerwy
wibroway jak gitarowe struny. Udao si?
Zdoaam uratowa
Kale'a? Ogarno mnie ze przeczucie. Na
pewno si nie udao.

975/994

Na sali byo za cicho.


I wtedy usyszaam. Niejeden puls, lecz dwa.
up up. up up. up up.
Poczuam na doni co ciepego i mikkiego.
To Kale. Gdy
zacisn
palce,
otworzyam
Uratowaa mnie. Ju drugi

oczy.

raz.
33
- Wyglda na to, e nikogo nie ma - powiedzia Kale. -Caa
droga na marne.
Pomasowa sobie tors tu pod sercem. Rana
zagoia si juz

976/994

kilka miesicy temu, ale on nadal narzeka,


e czasem go
askocze.
- Nie na marne - cisnam mu rk. Mielimy dwa dni ciszy
i spokoju. Poza tym w kocu przyjd. Spojrzaam na zegarek. Pewnie s jeszcze w pracy.
Usiedlimy na schodach wiktoriaskiego budynku Kale na
najwyszym, ja na najniszym. Lato dawao
si we znaki Dwa
tygodnie po rozbiciu
doszcztnie spon

imprezy

Sumrum

budynek firmy prawniczej" Denazen. Ojciec


znikn, a wraz z

977/994

nim Mercy, Fin i pozostae Szstki, ale nie


traciam nadziei.
Jeszcze je uratujemy. Choby kad po kolei
Gmger powiedziaa nam, e Denazen ma
siedem oddziaw
gwnych na caym wiecie i czterdzieci
dwie mniejsze filie w
samych Stanach Zjednoczonych. Wkrtce
znw zaczn porywa
Szstki z ulicy. Ojciec na pewno mi nie
daruje. I w kocu dowie
si - jeli jeszcze nie wie - e Kale nadal yje.
Nie bdzie ukrywa
si do koca swoich dni
Kiedy poszam do domu po swoje rzeczy, zabraam take hst,

978/994

ktr dostaam
personaliami

od

Brandta.

wszystkich Szstek, na ktre Denazen zagia


parol. Prawie
cae lato jedzilimy z Kale'em od stanu do
stanu i je
wyszukiwalimy.
Na pidziesit jeden wymienionych,
odnalelimy i ostrzeglimy
jeden. Ulica Fallow

dwadziecia

8710 miaa by ostatnim przystankiem


naszej letniej wycieczki.
Jak znajdziemy waciciela, Vincenta Winsteada, uchodzcego
za telepat, ruszymy z powrotem do domu.

979/994

Dom. To znaczyo teraz dla mnie co innego.


Nie miaam
pojcia, jak bdzie mi si mieszka z mam.
Wprawdzie
marzyam o tym od dziecistwa, ale teraz
troch si baam.
Mamy wiele do nadrobienia i wypracowania.
W jej oczach widziaam to samo, co u Kale'a.
Czas spdzony
w Denazen wyrzdzi identyczne szkody.
Zaraz po powrocie
zamierzaam uda si do hotelu Mishy, bo
tam zatrzymaa si
mama. Podobnie jak Kale, tylko w innym
pokoju. I na innym

980/994

pitrze,
jak
poinformowana.

zostaa

skrupulatnie

Kale. Powoli zaczyna aklimatyzowa si w


zewntrznym
wiecie. Patrzenie jego oczami stanowio dla
mnie pouczajce
dowiadczenie. Pierwszy zachd soca, pierwsze lody
czekoladowo-mitowe, pierwsze wyjcie do
kina. Za kadym
razem czuam nowy przypyw ycia. Proste
rzeczy, ktre
traktujemy jako oczywiste, dla niego s nowe
i ekscytujce. I
dziki temu rwnie mnie si takie wydaj.

981/994

Nadal wielu rzeczy nie rozumia. W pierwszym dniu naszej


podry chcia zaatakowa faceta, uderzajcego po plecach
kobiet, ktra zakrztusia si ciastkiem, bo
myla, e chce jej
zrobi krzywd. Kilka dni pniej potraktowa literalnie moje
sowa, gdy w chwili frustracji powiedziaam,
e czasami chce mi
si skoczy z mostu.
Nadal nie korzysta z windy i ju chyba zawsze wieczorem
bdzie zaglda pod ko. Ale uczy si szybko. Od czasu do

982/994

czasu miewa koszmary,


krzykiem i zlany zimnym

budzi

si

potem. Nie chcia wyjawi, co mu si nio,


ale obieca, e kiedy
to zdradzi. Uwierzyam mu. Dochodzi do
siebie po swojemu.
Nie pojawi si aden
uzdrowienia Kale'a.

efekt

uboczny

Przez kilka tygodni panicznie ba si, e


ktrego dnia znajdzie
gdzie moja rk albo nog lub, co gorsza,
strac pami. Utraty
pamici ba si najbardziej. Ale nic takiego
si nie stao. Daun
ostrzegaa, e czasami efekty pojawiaj si ze
znacznym

983/994

opnieniem, wic nie mielimy jeszcze adnej pewnoci. Ale


nie przejmowaam si tym. Odzyskaam
Kale'a i niczego nie
aowaam.
- Patrz. - Wskazaam na ulic, z ktrej skrca
na podjazd
czarny ford explorer.
Zza kierownicy wysiad mczyzna o brzowych wosach,
jasnozielonych
umiechu.

oczach

przyjaznym

- Dzie dobry.
Wstalimy i wyszlimy mu na spotkanie.

984/994

- Pan Vincent Winstead? - zawoaam, zasaniajc doni oczy


przed poudniowym socem.
- Po prostu Vince. - Umiechn si serdecznie i wycign
rk. - Czym mog suy?
Ucisnam mu do.
- Nazywam si Dez, a to jest Kale. Miaby pan
dla nas kilka
minut?
Vince sign do kieszeni i wyj klucze.
- Za chwilk spodziewam si towarzystwa.
Moglibymy
zobaczy si jutro? Wspieram ju nasz
lokaln szko...

985/994

- Nie jestemy ze szkoy - powiedzia Kale. Grozi panu


niebezpieczestwo
ostrzec.

przyszlimy

pana

Nie mogam si skupi na rozmowie Kale'a i


Vince'a. Bardziej
ni efekt uboczny, o ktrym mwia Daun,
niepokoi mnie
projekt Supremacja. Nie zauwayam u siebie
adnych nowych,
dziwnych umiejtnoci, ale to nie znaczy, e
si nie pojawi. Za
osiem miesicy koczyam osiemnastk. To
oznaczao, e osiem
miesicy dzieli mnie od
popadnicia w szalestwo.

ewentualnego

986/994

Ginger i jej ludzie prowadzili ju badania, ale


nie znajc skadu
chemicznego substancji, ktr Denazen nas
podkrcao, bdzili
jak dziecko we mgle.
Chciaam odszuka innych uczestnikw projektu, takich jak ja
- zasugiwali na prawd - ale nie miaam pojcia, jak to zrobi.
Wiedzielimy o nich tylko tyle, e byli mniej
wicej w moim
wieku i dysponowali silnym darem. Wikszo z nich dorastaa w
przekonaniu, e Denazen stoi po dobrej
stronie, wic zapewne ju

987/994

tam pracuj. Musiaam do nich dotrze i


przekona, e zostali
okamani. Taaa. Procizna.
Westchnam i wyjrzaam na ulic. Zwrciam uwag na
rosnce przy podjedzie fioletowe kwiatki z
fajnymi, biaymi
wzorkami. Taki kolor nadawaby si na lakier
do paznokci.
Uniosam rk, eby popatrze na aosne
resztki manicure
sprzed dwch tygodni, i ze zdumienia otworzyam usta. Na
miejscu starego czerwonego lakieru pojawi
si wiey
- fioletowy z fajnymi, biaymi wzorkami. Shit.

988/994

PODZIEKOWANIA
Jest takie afrykaskie
ktrym nigdy wczeniej

przysowie,

si nie zastanawiaam.
dziecko, potrzebna jest

Aby

nad

wychowa

wioska. Moim dzieckiem jest ta ksika,


ktra bez wioski byaby
niewyronitym zlepkiem lunych pomysw
ukrytych gdzie w
najodleglejszym zakamarku twardego dysku.
Po pierwsze dzikuj moim rodzicom, ktrzy
nigdy nie
wygaszali mi kaza, prbujc mnie przekona, ebym zabraa
si za normaln prac. Od pierwszego dnia
stanowilicie dla

989/994

mnie wsparcie i rozbudzalicie we mnie zapa. Nie wiem, gdzie


ani kim bym bez was bya. Bywaj dni, e nie
chcecie si do mnie
przyznawa. Ale wychowujc mnie, wykonalicie kawa dobrej
roboty.
Podzikowania nale si rwnie:
Mojemu mowi, ktry nalega, abym napisaa t ksik do
koca. Za wszystkie wieczory bez kolacji i
godziny samotnego
lczenia przed telewizorem, gdy ja zajmowaam si ludmi,
ktrzy istnieli tylko w mojej wyobrani. Nie
wiem, czym sobie

990/994

zasuyam na twoj bezbrzen mio i twoje zaufanie, ale


dzikuj za nie Bogu kadego dnia.
Mojemu bratu, Jamesowi, ktry wiele godzin
przesiedzia
przed komputerem, uczc si fasha, abym
miaa fajn stron
www. Dziki!
Heather Howland, mojej przyjacice i pierwszej czytelniczce.
Mojej doradczyni, wsplniczce i ratowniczce
mojego zdrowia
psychicznego (jakkolwiek wtego). Twoja
wiara i otucha
odegray najwaniejsz rol w ruszeniu z
Dotykiem. Gdyby ta

991/994

ksika bya dzieckiem, ty byaby matk


chrzestn.
Liz Pelletier, redaktorce i przyjacice. Twj
entuzjazm i serce
woone w t ksik pozwoliy mi przetrwa
chwile zwtpienia.
Za to, e kochasz Dez i Kale tak samo, jak ja i
pomoga mi
pokaza ich wiatu. Dzikuj. Dla ciebie
wstawiam do tekstu
ca armi przecinkw.
Katy Upperman i Christa Desir. Uwaam si
za niesychan
szczciar, poniewa istniej w moim yciu
osoby tak

992/994

utalentowane, jak wy. Za to, e zawsze miaycie dla mnie czas,


za wasz wiar i przyja. Dzikuj. To
waniejsze, ni
przypuszczacie.
Nieskoczenie dzikuj mojej agentce, Kevan
Lyon. Za to, e
potrafi dostrzega potencja i moliwoci.
Przed nami jeszcze
wiele ksiek!
Wielkie podzikowania dla wydawcy Cathy
Yardley. Za to, e
nalegaa, abym bya sob, i e wykonaa za
mnie ca czarn
robot, a mi pozostao tylko pisanie.

993/994

Lori Wilde za to, e mnie uwiadomia. Dziki niej jestem


lepsz pisark. Dzikuj ci za sowa otuchy i
wsparcie moralne.

@Created by PDF to ePub

You might also like