You are on page 1of 14

WIEDMIN OSTATNIE YCZENIE

Scenariusz: Kacper Kozowski


Oparto na ksice Wiedmin Ostatnie yczenie

PLENER, BRAMA POWRONICZA, WYZIMA -- WIECZR


GERALT w kapturze i czarnym paszczu idzie pieszo. Prowadzi
konia za uzd. Przechodzi przez otwart bram.
PLENER, TARG, WYZIMA -- WIECZR
GERALT dalej idzie z koniem. Wszystkie kramy s pozamykane.
Nikogo w okolicy nie ma.
PLENER, ULICZKA PRZED GOSPOD, WYZIMA -- WIECZR
GERALT zatrzymuje si. Gospoda ma nazw Stary Narakort. Z
wntrza wydobywa si gwar gosw. Po chwili GERALT rusza dalej,
w d uliczki.
PLENER, ULICZKA PRZED DRUG GOSPOD, WYZIMA - WIECZR
GERALT znw si zatrzymuje. Gospoda Pod Lisem. Jest cicho.
GERALT przywizuje konia do potu. GERALT kieruje si do drzwi i
je otwiera.
WNTRZE, GOSPODA, WYZIMA WIECZR
KARCZMARZ wyawia ogrki z beczki. Unosi gow i spoglda na
GERALTA. GERALT podchodzi do lady i staje nieruchomo. W
gospodzie jest kilka osb.
KARCZMARZ
Co poda?
GERALT
Piwa.
KARCZMARZ wyciera rce o fartuch. Napenia wyszczerbiony kufel
piwem. GERALT zdejmuje kaptur i ciga paszcz. Ma na sobie
skrzany kubrak. Na plecach nosi miecz. GERALT patrzy na
KARCZMARZA. KARCZMARZ podaje kufel GERALTOWI. GERALT pociga yk
z kufla. OSPOWATY DRGAL siedzcy przy stole spoglda na
GERALTA. Siedzi z nim DWCH JEGO TOWARZYSZY.
GERALT
Izby na nocleg szukam.
KARCZMARZ spoglda dokadniej na GERALTA.
KARCZMARZ
Nie ma. W Starym Narakorcie pytajcie.

GERALT
Tu bym wola.
KARCZMARZ
Nie ma.
GERALT (cicho)
Zapac.
OSPOWATY DRGAL i DWCH JEGO TOWARZYSZY wstaj. Podchodz powoli
do lady.
OSPOWATY DRGAL (stajc obok GERALTA)
Nie ma miejsca, hultaju, rivski wczgo. Nie
trzeba nam takich jak ty tu, w Wyzimie. To
porzdne miasto!
GERALT wraz z kuflem odsuwa si. Szybko spoglda na KARCZMARZA.
KARCZMARZ unika jego wzroku i lekko krci gow.
OSPOWATY DRGAL
Kady Riv to zodziej! Syszysz, co mwi,
pokrzywniku?
PIERWSZY TOWARZYSZ
Nie syszy! ajno ma w uszach!
DRUGI TOWARZYSZ rechocze.
PIERWSZY TOWARZYSZ (krzyczc)
Pa i wyno si!
GERALT spoglda na PIERWSZEGO TOWARZYSZA.
GERALT
Piwo skocz.
OSPOWATY DRGAL (syczc)
Pomoemy ci!
OSPOWATY DRGAL wytrca kufel z rki GERALTA i chwyta go za
rami. OSPOWATY DRGAL drug rk wpija palce w rzemie na
piersi GERALTA. PIERWSZY TOWARZYSZ wznosi pi do uderzenia.
GERALT zwija si w miejscu. OSPOWATY DRGAL traci rwnowag.
GERALT szybko wyjmuje miecz. GOCIE GOSPODY zaczynaj szybko
wstawa z miejsc. GERALT rbie mieczem w gow OSPOWATEGO
DRGALA. OSPOWATY DRGAL upada na lad. GOCIE GOSPODY uciekaj
do wyjcia. Kilka krzese si przewraca. GERALT robi obrt i
szybko tnie PIERWSZEGO TOWARZYSZA w brzuch. GERALT wbija miecz w
pier DRUGIEGO TOWARZYSZA. PIERWSZY TOWARZYSZ upada na ziemi i
zaczyna si wi. Naokoo PIERWSZEGO TOWARZYSZA ronie kaua
krwi. DRUGI TOWARZYSZ przewraca si do tyu i przewraca jeden ze
stow. KARCZMARZ patrzy na resztki twarzy OSPOWATEGO DRGALA.
KARCZMARZOWI dygocz usta. OSPOWATY DRGAL osuwa si na podog.

KOBIETA (GO GOSPODY) histerycznie krzyczy. KARCZMARZ trzsie


si, zgina w p i wymiotuje na podog, trzymajc si rk
lady. GERALT cofa si pod cian. Trzyma miecz oburcz. GOCIE
GOSPODY stoj cicho i nieruchomo przy wyjciu. Do gospody wbiega
TRZECH STRANIKW. Kady STRANIK trzyma pak okrcon
rzemieniami. PIERWSZY STRANIK spoglda na trupy. STRANICY
odrzucaj paki i powoli wyjmuj miecze. GERALT opiera si
caymi plecami o cian i lew rk wyciga sztylet z cholewy.
PIERWSZY STRANIK (krzyczc, rozdygotanym gosem)
Rzu to! Rzu to, zbju! Pjdziesz z nami!
DRUGI STRANIK powoli si rozglda.
PIERWSZY STRANIK
Le po ludzi, Treska!
GERALT (opuszczajc miecz)
Nie trzeba, sam pjd.
PIERWSZY STRANIK (krzyczc)
Pjdziesz, psie nasienie, ale na powrozie!
Rzu miecz, bo ci eb rozwal!
GERALT staje prosto. Kadzie miecz na ladzie i szybko unosi
praw rk przed siebie. Szybko w powietrzu nakrela Znak.
Pomieszczenie wypenia bysk. STRANICY cofaj si, mruc oczy
i przesaniajc je rkoma. KOBIETA (GOC GOSPODY) znw
krzykna.
GERALT
Sam pjd. A wy trzej przodem. Prowadcie do
grododziercy. Drogi nie znam.
PIERWSZY STRANIK (opuszczajc gow)
Tak, panie.
PIERWSZY STRANIK obraca si ku drzwiom i wychodzi z gospody.
DWCH STRANIKW wychodzi pospiesznie tu za nim. GERALT chowa
miecz do pochwy na plecach, a sztylet do cholewy. GOCIE GOSPODY
spogldaj na niego. GERALT wychodzi z gospody. KARCZMARZ
mdleje.
<przyciemnienie>
<tytu: Wiedmin Ostatnie yczenie>
<rozjanienie>
WNTRZE, BIURO GRODODZIERCY, WYZIMA - WIECZR
VELERAD siedzi przy swoim biurku na fotelu. Na biurku ley
buzdygan. GERALT stoi przy drzwiach wraz ze STRANIKAMI. GERALT
nie ma przy sobie ani broni, ani paszcza. VELERAD drapie si w
podbrdek.

VELERAD (wskazujc na stranikw)


Wyjdcie.
STRANICY wychodz z pomieszczenia. VELERAD spoglda na GERALTA.
VELERAD
A ty siadaj.
GERALT siada naprzeciw VELERADA, dzieli ich tylko st. Krzeso
GERALTA jest oddalone o dwa metry od biurka.
VELERAD (bawic si buzdyganem lecym na stole)
Sucham. Jestem Velerad, grododzierca
Wyzimy. Co mi masz do powiedzenia, moci
rozbjniku, zanim pjdziesz do lochu? Trzech
zabitych, prba rzucenia uroku, niele,
cakiem niele. Za takie rzeczy u nas w
Wyzimie wbija si na pal! Ale ze mnie
sprawiedliwy czek, wysucham ci przedtem.
Mw.
GERALT rozpina kubrak. Wyjmuje spod niego zwitek biaej, kolej
skry. GERALT kadzie zwitek na stole. VELERAD podnosi go i
rozwija.
GERALT (cicho)
Na rozstajach, po karczmach przybijacie.
Prawda to, co napisane?
VELERAD (analizujc wzrokiem zwitek)
A, to taka sprawa. e te od razu si nie
domyliem. Ano, prawda, najprawdziwsza!
Podpisane jest: janie Foltest, krl, pan
Temerii, Pontaru i Mahakamu. Znaczy, prawda!
(podnoszc gos) Ale ordzie ordziem, a
prawo prawem. Ja tu, w Wyzimie, prawa pilnuj
i porzdku! Ludzi mordowa nie pozwol!
Zrozumiae?
GERALT kiwa gow. VELERAD odkada rozwinity zwitek na st.
VELERAD gniewnie sapie.
VELERAD
Znak wiedmiski masz?
GERALT znw siga pod kaftan. Wyjmuje medalion na srebrnym
acuszku. GERALT ma go na szyi zawieszony. Medalion jest w
ksztacie ba wilka z wyszczerzonymi kami. VELERAD dokadnie
mierzy wzrokiem medalion.

VELERAD
Imi jakie masz? Moe by byle jakie, nie
pytam z ciekawoci, tylko dla uatwienia
rozmowy.
GERALT
Nazywam si Geralt.
VELERAD
Moe by i Geralt. Z Rivii, jak wnosz z
wymowy?
GERALT
Z Rivii.
VELERAD
Tak... Wiesz co, Geralt? Z tym...
VELERAD klepie otwart doni w ordzie na stole.
VELERAD
Z tym daj sobie spokj. To powana sprawa.
Wielu ju prbowao. To, bracie, nie to samo,
co paru obwiesiw pochlasta!
GERALT (znudzony gos)
Wiem. To mj fach, grododzierco. Napisane
jest: trzy tysice orenw nagrody.
VELERAD przewraca oczami.
VELERAD (lekko si miejc)
Trzy tysice. I krlewna za on, jak ludzie
gadaj, chocia tego miociwy Foltest nie
dopisa.
GERALT (spokojnie)
Nie jestem zainteresowany krlewn. Napisane
jest: trzy tysice.
VELERAD wzdycha i opiera si okciami o st, piciami
podtrzymujc gow.
VELERAD
Co za czasy... Co za parszywe czasy! Jeszcze
dwadziecia lat temu, kto by pomyla, nawet
po pijanemu, e takie profesje bd? (gono)
Wiedmini! Wdrowni zabjcy bazyliszkw!
Domokrni pogromcy smokw i utopcw!
VELERAD siada prosto w swoim fotelu i spoglda pytajco na
GERALTA.

VELERAD
Geralt? W twoim cechu piwo wolno pi?
GERALT
Pewnie.
VELERAD umiecha si i klaszcze w donie. GERALT cay czas
siedzi spokojnie.
VELERAD (krzyczc)
Piwa!
VELERAD na chwil si zamyli. Spojrza na krzeso GERALTA.
VELERAD
A ty, Geralt, przysu si! Co mi tam!
Do pomieszczenia wchodzi KUCHARZ z dwoma kuflami penymi piwa.
KUCHARZ stawia je na stole i wychodzi. GERALT przysuwa si
bliej stou. Patrzy niechtnie na kufel. VELERAD podnosi swj
kufel i wypija troch piwa, po chwili odchrzkuje.
VELERAD
Parszywe czasy nastay... Namnoyo si
wszelkiego plugastwa. W Mahakamie, w grach,
a roi si od boboakw! Po lasach dawniej
wilki wyy! A teraz?
VELERAD pociga kolejny yk piwa.
VELERAD (gono)
Teraz upiory, borowiki jakie, gdzie nie
spluniesz, wilkoak albo inna zaraza! Po
wsiach rusaki i paczki porywaj dzieci, to
ju idzie w setki! Choroby, o jakich nikt
dawniej nie sysza! Wos si jey!
VELERAD stuka palcem wskazujcym w ordzie.
VELERAD
No i jeszcze to do kompletu! Nie dziwota,
Geralt, e taki popyt na wasze usugi...
GERALT rozsiada si wygodniej na krzele.
GERALT
To krlewskie ordzie, grododzierco. Znacie
szczegy?
VELERAD te rozsiada si wygodniej na fotelu, splata donie na
brzuchu.

VELERAD
Szczegy, mwisz? A znam. Nie to, eby z
pierwszej rki, ale z dobrych rde!
GERALT
O to mi wanie chodzi.
VELERAD wzdycha.
VELERAD
Upare si... Jak chcesz. Suchaj...
VELERAD bierze kolejny yk piwa.
<przyciemnienie, obrazy rozmyte - wspomnienie>
WNTRZE, KOMNATA MODEGO FOLTESTA, WSPOMNIENIE - POUDNIE
MODY FOLTEST siedzi na brzegu swojego oa. Ma zy humor.
MEDELL, jego ojciec, kuca przed nim i jest zy, co do niego
mwi. Nie sycha adnego gosu.
VELERAD (narrator)
Nasz miociwy Foltest jeszcze jako
krlewicz, za czasw starego Medella, swojego
ojca, pokazywa nam, co potrafi, a potrafi
wiele.
WNTRZE, SALA TRONOWA, WSPOMNIENIE - POUDNIE
MODY FOLTEST siedzi na tronie i jest koronowany.
VELERAD (narrator)
Liczylimy, e mu to z wiekiem przejdzie.
PLENER, BALKON KOMNATY MODEGO FOLTESTA, WSPOMNIENIE - NOC
Drzwi na balkon s otwarte. MODY FOLTEST uprawia seks w swoim
ou ze swoj siostr MOD ADD. S przykryci aksamitnym
materiaem.
VELERAD (narrator)
A tymczasem krtko po swojej koronacji, zaraz
po mierci starego krla, Foltest przeszed
samego siebie... A nam wszystkim szczki
poopaday! Krtko mwic: zrobi dziecko
swojej rodzonej siostrze Addzie!
WNTRZE, KOMNATA MODEJ ADDY, WSPOMNIENIE - RANEK
MODA ADDA stoi na fotelu i spoglda przez okno w dal.
VELERAD (narrator)
Adda bya modsza od niego, zawsze trzymali
si razem, ale nikt niczego nie podejrzewa.
No, moe krlowa...
<przyciemnienie, obrazy s znw ostre>

WNTRZE, BIURO GRODODZIERCY, WYZIMA - WIECZR


Wszystko jest tak, jak przed wspomnieniem.
VELERAD
Krtko: patrzymy, a tu Adda o, z takim
brzuchem (obrazuje rk wielko brzucha), a
Foltest zaczyna gada o lubie! Z siostr,
uwaasz, Geralt?
GERALT kiwa lekko gow.
VELERAD
Sytuacja zrobia si napita jak diabli, bo
akurat Vizimir z Novigradu umyli wyda za
Foltesta swoj Dalk! Wysa poselstwo, a tu
trzeba trzyma krla za rce i nogi, bo chce
biec i ly posw! Udao si! I dobrze, bo
obraony Vizimir wypruby z nas bebechy!
VELERAD bierze kolejny yk piwa. GERALT zniecierpliwiony mow
bierze kufel i sam te wypija troch piwa.
VELERAD
Potem, nie bez pomocy Addy, ktra wpyna na
braciszka, udao si wyperswadowa
szczeniakowi szybki lub. No, a potem Adda
urodzia, w przepisowym czasie, a jake.
VELERAD wzdycha i nachyla si lekko w stron biurka. GERALT robi
to samo.
VELERAD
A teraz suchaj, bo zaczyna si. Tego, co si
urodzio, wiele osb nie widziao, ale jedna
poona wyskoczya oknem z wiey i zabia
si, a druga dostaa pomieszania zmysw i do
dzisiaj jest koowata.
VELERAD cicho si mieje.
VELERAD
Sdz zatem, e nadbkart nie by specjalnie
urodziwy...
GERALT spoglda na VELERADA zimnym wzrokiem. VELERAD chrzka.
VELERAD
To bya dziewczynka. Zmara zreszt zaraz.
Nikt, jak mi si zdaje, nie spieszy si
zanadto z podwizywaniem ppowiny... Adda, na
swoje szczcie, nie przeya porodu.
VELERAD i GERALT prostuj si w siedzeniach.

VELERAD
A potem, bracie, Foltest po raz kolejny
zrobi z siebie durnia! Nadbkarta trzeba
byo spali albo, bo ja wiem, zakopa gdzie
na pustkowiu! A nie chowa go w sarkofagu w
podziemiach paacu!
GERALT odkada kufel na st.
GERALT
Za pno teraz na roztrzsanie... W kadym
razie naleao wezwa kogo z Wiedzcych...

- Mwisz o tych wydrwigroszach z gwiazdkami na kapeluszach? A jake, zleciao


si ich z dziesiciu, ale ju potem, kiedy okazao si, co ley w tym sarkofagu. I co
z niego nocami wyazi. A zaczo wyazi nie od razu, o nie. Siedem lat od
pogrzebu by spokj. A tu ktrej nocy, bya penia ksiyca, wrzask w paacu,
krzyk, zamieszanie! Co tu duo gada, znasz si na tym, ordzie te czytae.
Niemowlak podrs w trumnie, i to niele, a i zby wyrosy mu jak si patrzy.
Jednym sowem, strzyga. Szkoda, e nie widziae trupw. Tak jak ja. Pewnie
ominby Wyzim szerokim ukiem. Geralt milcza.
- Wtedy - cign Velerad - jak mwiem, Foltest skrzykn do nas ca
gromad czarownikw. Jazgotali jeden przez drugiego, o mao nie pobili si tymi
swoimi drgami, co to je nosz, pewnie eby psy odpdza, jak ich kto poszczuje.
A myl, e szczuj ich regularnie. Przepraszam, Geralt, jeli masz inne zdanie o
czarodziejach, w twoim zawodzie pewnie je masz, ale dla mnie to darmozjady i
durnie. Wy, wiedmini, budzicie wrd ludzi wiksze zaufanie. Jestecie
przynajmniej, jakby tu rzec, konkretni.
Geralt umiechn si, nie skomentowa.
- No, ale do rzeczy - grododzierca zajrza do kufla, dola piwa sobie i
Rivowi. - Niektre rady czarownikw wydaway si cakiem niegupie. Jeden
proponowa spalenie strzygi razem z paacem i sarkofagiem, inny radzi odrba
jej eb szpadlem, pozostali byli zwolennikami wbijania osinowych kokw w rne
czci ciaa, oczywicie za dnia, kiedy diablica spaa w trumnie, zmordowana po
nocnych uciechach. Niestety, znalaz si jeden, bazen w spiczastej czapce na
ysym czerepie, garbaty eremita, ktry wymyli, e to s czary, e to si da
odczyni i e ze strzygi znowu bdzie Foltestowa creczka, liczna jak malowanie.
Trzeba tylko przesiedzie w krypcie ca noc, i ju, po krzyku. Po czym,
wyobraasz sobie, Geralt, co to by za pgwek, poszed na noc do
dworzyszcza. Jak atwo zgadn, wiele z niego nie zostao, bodaje tylko czapka i
laga. Ale Foltest uczepi si tego pomysu jak rzep psiego ogona. Zakaza
wszelkich prb zabicia strzygi, a ze wszystkich moliwych zakamarkw kraju
pociga do Wyzimy szarlatanw, aby odczarowa strzyg na krlewn. To bya
dopiero malownicza kompania! Jakie pokrcone baby, jacy kulawcy, brudni,
bracie, zawszeni, lito braa. No i dawaj czarowa, gwnie nad misk i kuflem.
Pewnie, niektrych Foltest albo rada zdemaskowali prdko, paru nawet powiesili
na ostrokole, ale za mao, za mao. Ja bym ich wszystkich powiesi. Tego, e
strzyga w tym czasie zagryzaa co rusz kogo innego, nie zwracajc na oszustw
i ich zaklcia adnej uwagi, dodawa chyba nie musz. Ani tego, e Foltest nie
mieszka ju w paacu. Nikt ju tam nie mieszka.
Velerad przerwa, popi piwa. Wiedmin milcza.
- I tak to si cignie, Geralt, sze lat, bo to si urodzio tak jako czternacie
lat temu. Mielimy w tym czasie troch innych zmartwie, bo pobilimy si z
Vizimirem z Novigradu, ale z porzdnych, zrozumiaych powodw, poszo nam o
przesuwanie supw granicznych, a nie tam o jakie crki czy koligacje. Foltest,
nawiasem mwic, zaczyna ju przebkiwa o maestwie i oglda przesyane
przez ssiednie dwory konterfekty, ktre dawniej zwyk by wrzuca do
wychodka. No, ale co jaki czas opada go znowu ta mania i rozsya konnych, by
szukali nowych czarownikw. No i nagrod obieca, trzy tysice, przez co zbiego
si troch postrzelecw, bdnych rycerzy, nawet jeden pastuszek, kretyn znany
w caej okolicy, niech spoczywa w pokoju. A strzyga ma si dobrze. Tyle e co
jaki czas kogo zagryzie. Mona si przyzwyczai. A z tych bohaterw, co j
prbuj odczarowywa, jest chocia taki poytek, e bestia naera si na miejscu i
nie szwenda poza dworzyszczem. A Foltest ma nowy paac, cakiem adny.
- Przez sze lat - Geralt unis gow - przez sze lat nikt nie zaatwi
sprawy?
- Ano nie - Velerad popatrzy na wiedmina przenikliwie. - Bo pewnie
sprawa jest nie do zaatwienia i przyjdzie si z tym pogodzi. Mwi o Foltecie,
naszym miociwym i ukochanym wadcy, ktry cigle jeszcze przybija te ordzia

na rozstajnych drogach. Tyle e chtnych zrobio si jakby mniej. Ostatnio, co


prawda, by jeden, ale chcia te trzy tysice koniecznie z gry. No to wsadzilimy
go do worka i wrzucilimy do jeziora.
- Oszustw nie brakuje.

- Nie, nie brakuje. Jest ich nawet sporo - przytakn grododzierca, nie
spuszczajc z wiedmina wzroku. -Dlatego jak pjdziesz do paacu, nie daj zota
z gry. Jeeli tam w ogle pjdziesz.
- Pjd.
- Ano, twoja sprawa. Pamitaj jednak o mojej radzie. Jeeli za ju o
nagrodzie mowa, ostatnio zaczo si mwi o jej drugiej czci, wspomniaem ci.
Krlewna za on. Nie wiem, kto to wymyli, ale jeeli strzyga wyglda tak, jak
opowiadaj, to art jest wyjtkowo ponury. Wszelako nie zabrako durniw,
ktrzy pognali do dworzyszcza galopem, jak tylko wie gruchna, e jest okazja
wej do krlewskiej rodziny. Konkretnie, dwch czeladnikw szewskich. Dlaczego
szewcy s tacy gupi, Geralt?
- Nie wiem. A wiedmini, grododzierco? Prbowali?
- Byo kilku, a jake. Najczciej, kiedy usyszeli, e strzyg trzeba
odczarowa, a nie zabi, wzruszali ramionami i odjedali. Dlatego te znacznie
wzrs mj szacunek dla wiedminw, Geralt. No a potem przyjecha jeden,
modszy by od ciebie, imienia nie pamitam, o ile je w ogle poda. Ten
sprbowa.
- No i?
- Zbata krlewna rozwczya jego flaki na sporej odlegoci. Z p
strzelenia z uku. Geralt pokiwa gow.
- To wszyscy?
- By jeszcze jeden.
Velerad milcza przez chwil. Wiedmin nie ponagla go.
- Tak - rzek wreszcie grododzierca. - By jeszcze jeden. Z pocztku, gdy
mu Foltest zagrozi szubienic, jeeli zabije lub okaleczy strzyg, rozemia si
tylko i zacz si pakowa. No, ale potem...
Velerad ponownie ciszy gos prawie do szeptu, nachylajc si przez st.
- Potem podj si zadania. Widzisz, Geralt, jest tu w Wyzimie paru
rozumnych ludzi, nawet na wysokich stanowiskach, ktrym caa ta sprawa
obrzyda. Plotka gosi e ci ludzie przekonali po cichu wiedmina, aby nie ba wia
si w adne ceregiele ani czary, zatuk strzyg, krlowi powiedzia, e czar nie
podziaa, e creczka spada ze schodw, no e zdarzy si wypadek przy pracy.
Krl, wiadomo, rozzoci si, ale skoczy si na tym, e| nie zapaci ani orena
nagrody. Szelma wiedmin na to, e| za darmo sami sobie moemy chodzi na
strzygi. No, co byo robi... Zoylimy si, potargowali... Tylko e nic i tego nie
wyszo.
Geralt podnis brwi.
- Nic, powiadam - rzek Velerad. - Wiedmin nie chcia i od razu, pierwszej
nocy. azi, czai si, krci po okolicy. Wreszcie, jak powiadaj, zobaczy strzyg,
zapewne w akcji, bo bestia nie wyazi z krypty tylko po to, eby rozprostowa
nogi. Zobaczy j wic i tej samej nocy zwia. Bez poegnania.
Geralt wykrzywi lekko wargi w czym, co prawdopodobnie miao by
umiechem.
- Rozumni ludzie - zacz - zapewne maj jeszcze te pienidze? Wiedmini
nie bior z gry.
- Ano - rzek Velerad - pewnie maj.
- Plotka nie mwi, ile tego jest? Velerad wyszczerzy zby.
- Jedni mwi: osiemset... Geralt pokrci gow.
- Inni - mrukn grododzierca - mwi o tysicu.
- Nieduo, jeli wzi pod uwag, e plotka wszystko wyolbrzymia. W kocu
krl daje trzy tysice.
- Nie zapominaj o narzeczonej - zadrwi Velerad. - O czym my
rozmawiamy? Wiadomo, e nie dostaniesz tamtych trzech tysicy.
- Skd to niby wiadomo? Velerad hukn doni o blat stou.

- Geralt, nie psuj mojego wyobraenia o wiedminach! To ju trwa sze lat


z hakiem! Strzyga wykacza do pl setki ludzi rocznie, teraz mniej, bo wszyscy
trzymaj si z. daleka od

paacu. Nie, bracie, ja wierz w czary, niejedno widziaem i wierz, do


pewnego stopnia, rzecz jasna, w zdolnoci magw i wiedminw. Ale z tym
odczarowywaniem to bzdura, wymylona przez garbatego i usmarkanego
dziada, ktry zgupia od pustelniczego wiktu, bzdura, w ktr nie wierzy nikt.
Prcz Foltesta. Nie, Geralt! Adda urodzia strzyg, bo spaa z wasnym bratem,
taka jest prawda i aden czar tu nie pomoe. Strzyga re ludzi, jak to strzyga, i
trzeba j zabi, normalnie i po prostu. Suchaj, dwa lata temu kmiotkowie z
jakiego zapadego zadupia pod Mahakamem, ktrym smok wyera owce, poszli
kup, zatukli go konicami i nawet nie uznali za celowe si tym szczeglnie
chwali. A my tu, w Wyzimie, czekamy na cud i ryglujemy drzwi przy kadej peni
ksiyca albo wiemy przestpcw do palika przed dworzyszczem liczc, e
bestia nare si i wrci do trumny.
- Niezy sposb - umiechn si wiedmin. - Przestpczo zmalaa?
- Ani troch.
- Do paacu, tego nowego, ktrdy?
- Naprowadz ci osobicie. Co bdzie z propozycj rzucon przez
rozumnych ludzi?
- Grododzierco - rzek Geralt. - Po co si spieszy? Przecie naprawd moe
zdarzy si wypadek przy pracy, niezalenie od moich intencji. Wtedy rozumni
ludzie winni pomyle, jak ocali mnie przed gniewem krla i przygotowa te
tysic piset orenw, o ktrych mwi plotka.
- Miao by tysic.
- Nie, panie Velerad - powiedzia wiedmin stanowczo. - Ten, ktremu
dawalicie tysic, uciek na sam widok strzygi, nawet si nie targowa. To znaczy,
ryzyko jest wiksze ni tysic. Czy nie jest wiksze ni ptora tysica, okae si.
Oczywicie, ja si przedtem poegnam.
Velerad podrapa si w gow.
- Geralt? Tysic dwiecie?
- Nie, grododzierco. To nie jest atwa robota. Krl daje trzy, a musz wam
powiedzie, e odczarowa jest czasem atwiej ni zabi. W kocu ktry z moich
poprzednikw zabiby strzyg, gdyby to byo takie proste. Mylicie, e dali si
zagry tylko dlatego, e bali si krla?
- Dobra, bracie - Velerad smtnie pokiwa gow. Umowa stoi. Tylko przed krlem
ani mru-mru o moliwoci wypadku przy pracy. Szczerze ci radz.

You might also like