You are on page 1of 289

RICHELLE MEAD

MELANCHOLIA SUKUBA

ROZDZIA 1
Statystyki pokazuj, e wikszo miertelnikw zaprzedaje dusze z piciu powodw:
seksu, pienidzy, wadzy, zemsty i mioci. W tej kolejnoci.
Nie powinnam wic mie wyrzutw sumienia, e przyszo mi asystowa przy numero
uno, ale caa ta sytuacja wydawaa mi si... c, oblena. A skoro ja to mwi, to co znaczy.
Moe po prostu nie ma ju we mnie empatii, zastanawiaam si. Mino zbyt wiele czasu.
Kiedy byam dziewic, ludzie wierzyli, e abdzie mog zapadnia dziewczta.
Par krokw dalej Hugh czeka cierpliwie, a pokonam swoje opory. Z rkami w
kieszeniach idealnie odprasowanych spodni opiera potne ciao o swojego lexusa.
- Nie rozumiem, o co tyle krzyku. Robisz to bez przerwy.
To nie do koca prawda, ale oboje wiedzielimy, co mia na myli. Zignorowaam go,
udajc, e uwanie rozgldam si po okolicy. Co nie poprawio mi humoru. Przedmiecia
zawsze mnie dooway. Identyczne domy. Ulizane trawniki. O wiele za duo SUV - w.
Gdzie w ciemnociach nie przestawa ujada pies.
- Akurat tego nie robi - odparam w kocu. - Nawet ja mam zasady.
Hugh parskn, wyraajc swoj opini na temat moich zasad.
- Jeli dziki temu poczujesz si lepiej, to nie myl o tym w kategoriach wiecznego
potpienia. Uznaj to za akt litoci.
- Akt litoci?
- Wanie tak. - Wycign palmtop natychmiast upodabniajc si do zajtego
biznesmena. W czym nie byo nic dziwnego.
Hugh to profesjonalny diablik, mistrz namawiania miertelnikw do sprzeday dusz,
ekspert od cyrografw i kruczkw prawnych, tak otrzaskany, e kady prawnik zzieleniaby z
zazdroci.
I mj przyjaciel. Co poniekd nadaje nowe znaczenie porzekadu: Kiedy ma si
takich przyjaci, komu potrzebni...
- Posuchaj tego - cign. - Martin Miller. Mczyzna, oczywicie. Rasy biaej.
Niepraktykujcy luteranin. Pracuje w sklepie z grami w centrum handlowym. Mieszka tutaj,
w piwnicy domu rodzicw.
- Jezu.
- Mwiem ci.
- Lito czy nie, mimo wszystko to takie... ekstremalne. Mwie, e ile ma lat?
- Trzydzieci cztery.

- Fuj.
- No wanie. Gdyby ty bya taka stara i nigdy nie zaliczya, pewnie te szukaaby
ekstremalnych rozwiza. - Spojrza na zegarek. - To jak: zrobisz to czy nie?
Pewnie spnia si przeze mnie na randk z jak seksown miertelniczk o poow
modsz od niego - oczywicie mam na myli wiek, na jaki wyglda. Tak naprawd Hugh
dobiega setki. Pooyam torebk na ziemi i posaam mu grone spojrzenie.
- Jeste mi winien przysug.
- Jestem - przyzna. To bya jednorazowa robota, chwaa Bogu. Diablik zwykle
zatrudnia do talach zlece kogo z zewntrz, ale dzisiaj temu komu co si pochrzanio z
harmonogramem.
Nie wyobraaam sobie, komu zwykle zleca takie fuchy.
Ruszyam w stron domu, ale zatrzyma mnie.
- Georgina?
- Tak?
- Jest... co jeszcze...
Odwrciam si. Nie podoba mi si ton jego gosu.
- Tak?
- On, ehm, no... mia specjaln prob.
Uniosam brew i czekaam.
- Bo widzisz, ehm, on jest naprawd wkrcony w... to cae zo. No wiesz, wyobraa
sobie, e jeli sprzedaje dusz diabu, to powinien straci dziewictwo z... no, demonic...
Przysigam, nawet pies przesta szczeka, kiedy to usysza.
- artujesz.
Hugh nie odpowiedzia.
- Ja nie jestem... nie. Nie ma mowy...
- Oj, Georgina. To przecie nic. Ozdobnik. Troch iluzji.
Prosz? Zrb to dla mnie? - Smutna mina, przymilny ton.
Trudno byo mu odmwi. Jak ju wspomniaam, jest wietny w swoim fachu. - To
naprawd wane... pom mi...
Jknam niezdolna oprze si aosnemu wyrazowi jego szerokiej twarzy.
- Jeli kto si o tym dowie...
- Buzia na kdk. - Mia nawet czelno wykona pantomim zamykania ust na
kluczyk.
Zrezygnowana schyliam si i rozpiam paski pantofli.

- Co robisz? - zapyta.
- To moje ulubione buty. Od Bruno Maglisa. Nie chc, eby mi je wessao w trakcie
przemiany.
- No tak, ale... przecie moesz je stworzy z powrotem.
- Nie bd takie same.
- Bd. Moesz stworzy kade buty, jakie zechcesz. To jaka gupota.
- Suchaj - rzuciam ze zoci. - Mam si tu z tob wykca o buty czy i zrobi
faceta z twojego prawiczka?
Hugh wreszcie zamilk i zapraszajcym gestem wskaza mi dom. Podreptaam po
trawie, czujc, jak dba askocz moje bose stopy. Furtka na patio od tyu, z ktrego
schodzio si do piwnicy, bya otwarta, jak obieca Hugh. Weszam do upionego dom modlc
si, eby nie mieli psa, i zastanawiajc si ponuro, jakim cudem osignam takie dno. Moje
oczy szybko przyzwyczaiy si do ciemnoci i wyowiy z niej wygodny rodzinny salon klasy
redniej, z kanap, telewizorem i regaami ksiek. Po lewej byy schody prowadzce na gr,
na prawo odchodzi korytarz.
.Skrciam w korytarz, po drodze zmieniajc posta. Uczucie byo tak znajome, tak
naturalne, e nie potrzebowaam lustra, eby wiedzie, co si dzieje. Moje drobne ciao stao
si wysze; wci byo szczupe, ale bardziej ylaste, jakby wyrzebione. Lekko opalona
skra przybraa odcie miertelnej bladoci. Sigajce do poowy plecw wosy pozostay tej
samej dugoci, ale stay si kruczoczarne. Ich delikatne fale wyprostoway si jak drut. Moje
piersi - ju i tak imponujce - urosy jeszcze bardziej. Teraz mogam z powodzeniem
konkurowa z bohaterkami komiksw, na ktrych Martin Miller z pewnoci si wychowa.
Co do stroju... znikna bluzka i liczne spodnie z Banana Republic. Na moich nogach
pojawiy si czarne skrzane buty sigajce ud, pasujce do skrzanego gorsetu i spdnicy, w
ktrej nie mogam si schyli. Spiczaste skrzyda, rogi i pejcz uzupeniay kreacj.
- Dobry Boe - mruknam, przypadkiem dostrzegajc efekt mojej metamorfozy w
maym ozdobnym lustrze.
Miaam nadziej, e adna z okolicznych demonie si o tym nie dowie. Te dziewczyny
naprawd miay klas.
Odwrciwszy si od lustra, spojrzaam na swj cel: zamknite drzwi na kocu
korytarza z t tabliczk Roboty na wysokoci. Wydawao mi si, e sysz dobiegajce
zza nich odgosy gry komputerowej, ale wszystko ucicho, kiedy zapukaam.
Po chwili drzwi si otworzyy i stanam twarz w twarz z gociem metr
siedemdziesit wzrostu, z sigajcymi ramion mysimi wosami, mocno przerzedzonymi nad

czoem. Duy owosiony brzuch wyziera spod koszulki z Homerem Simpsonem. Facet
trzyma w doni paczk chipsw.
Kiedy mnie zobaczy, paczka upada na podog.
- Martin Miller?
- T - tak - sapn.
Strzeliam z bata.
- Jeste gotw si ze mn zabawi?
Dokadnie sze minut pniej opuciam rezydencj Millerw. Jak wida, powany
wiek klienta nie idzie w parze z jego wytrzymaoci.
- Szybko ci poszo - stwierdzi Hugh, widzc, jak id przez ogrdek od frontu. Znw
opiera si o samochd, palc papierosa.
- Co ty powiesz. Masz jeszcze jednego?
Wyszczerzy zby i poda mi wasnego papierosa, taksujc mnie wzrokiem.
- Obrazisz si, jeli powiem, e te skrzyda nawet mnie krc?
Wziam papierosa i spojrzaam na Hugh. Potem szybko si rozejrzaam i upewniwszy
si, e nikogo nie ma w pobliu, przeobraziam si, wracajc do swojej zwykej postaci.
- Wisisz mi ogromn przysug - przypomniaam mu, wkadajc z powrotem szpilki.
- Wiem. Oczywicie kto mgby powiedzie, e to ty wisisz mnie. Niele si
podadowaa. Lepiej ni zwykle.
Nie mogam zaprzeczy, cho nie czuam si z tym dobrze.
Biedny Martin. Fajtapa czy nie, skazanie duszy na wieczne potpienie to sona cena
za sze minut.
- Chcesz i na drinka? - zapyta Hugh.
- Nie, ju pno. Wracam do domu. Chc poczyta ksik.
- Ach, oczywicie. Kiedy jest ten wielki dzie?
- Jutro - oznajmiam uroczycie.
Diablik rozemia si, kpic z mojej obsesji.
- To tylko autor mainstreamowych kryminaw, dziewczyno. Nie Nietzsche czy
Thoreau.
- Nie trzeba bawi si w surrealizm czy transcendentalizm, eby by wietnym
pisarzem. Wiem co o tym, bo spotkaam ich paru w yciu, a to ju adnych kilka lat.
Hugh odchrzkn, widzc moj dumn min, i skoni si szyderczo.
- Nie miabym dyskutowa z dam na temat jej wieku.
Cmoknam go w policzek i przeszam dwie przecznice, do miejsca, gdzie

zaparkowaam. Otwieraam wanie drzwi auta, kiedy poczuam ciepe mrowienie nieomylny znak, e w pobliu jest inny niemiertelny. Wampir, stwierdziam na milisekund,
zanim pojawi si przy mnie. Do licha, ale oni s szybcy.
. - Georgino, moja liczna, mj sodki sukubie, moja bogini rozkoszy - wyrecytowa,
kadc teatralnie donie na sercu.
Cudownie. Tylko tego mi byo trzeba. Duane jest chyba najbardziej oblenym
niemiertelnym, jakiego znam. Goli jasne wosy tu przy skrze i przejawia fatalny gust
zarwno jeli chodzi o strj, jak i dezodorant.
- Id sobie, Duane. Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Oj, nie bd taka - zagrucha, kadc rk na drzwiach samochodu, ktre chciaam
otworzy. - Nawet ty nie moesz tym razem udawa cnotki. Popatrz na siebie. Promieniejesz.
Udane polowanie?
Nachmurzyam si na t aluzj do yciowej energii Martina - wiedziaam, e spowija
mnie jak obok. Uparcie sprbowaam otworzy drzwi, przytrzymywane przez Duane'a. Bez
skutku.
- Sdzc po tym, jak wygldasz, bdzie nieprzytomny przez par dni - doda wampir,
przygldajc mi si uwaniej.
- Domylam si, e ktokolwiek to by, podobaa mu si jazda. I na tobie, i do pieka. Posa mi leniwy umiech, odsaniajc koniuszki spiczastych zbw. - To musia by kto
wyjtkowy, skoro teraz wygldasz tak sexy. Co to si stao?
Mylaem, e obsugujesz tylko szumowiny. Prawdziwych sukinsynw.
- Zmiana polityki. Nie chciaam ci dawa faszywej nadziei.
Pokrci gow z podziwem.
- Och, Georgino, na ciebie zawsze mona liczy. Twoje docinki nigdy nie
rozczarowuj. Zawsze wiedziaem, e dziwki potrafi robi uytek z jzyka i w pracy, i poza
ni.
- Puszczaj - warknam, jeszcze mocniej szarpic za drzwi.
- Gdzie ci si tak spieszy? Mam prawo wiedzie, co ty i pdiabl tam robilicie.
Eastside to mj teren.
- Nie musimy si stosowa do waszych podziaw terytorialnych, i dobrze o tym
wiesz.
- Mimo to grzeczno nakazuje przynajmniej si przywita, kiedy jest si w okolicy.
Poza tym dlaczego nigdy nie spotykasz si ze mn? Naley mi si troch czasu w twoim
towarzystwie. Z tamtymi fajfusami spdzasz go mnstwo.

Fajfusy, o ktrych wspomnia, to moi przyjaciele i jedyne przyzwoite wampiry, jakie


znam. Wikszo wampirw - jak Duane - jest arogancka, pozbawiona ogady i ma obsesj na
punkcie wasnego terytorium. Podobnie jak wielu miertelnych mczyzn, ktrych spotykam.
- Jeli mnie nie pucisz, poznasz cakiem nowe znaczenie wyraenia grzeczno.
Okej, to by kiepski tekst, ale nic lepszego nie zdoaam wymyli na poczekaniu. Mj
zowrogi ton by wyrazem brawury, niczym wicej, i Duane o tym wiedzia. Sukuby s
obdarzone charyzm i zdolnoci zmieniania postaci; wampirom dostay si nadnaturalna sia
i szybko. Co oznacza, e jedno z nas jest chtniej widziane na przyjciach, a drugie potrafi
zama czowiekowi nadgarstek jednym uciskiem doni.
- Grozisz mi? - Pogaska mnie po policzku, tak e dostaam gsiej skrki. W zym
znaczeniu. Zrobiam unik. - To urocze. I nawet mnie krci. Fajnie byoby zobaczy troch
agresji w twoim wykonaniu. Moe gdyby zachowaa si jak grzeczna dziewczynka... au! Ty
suko!
Widzc, e ma zajte obie rce, wykorzystaam okazj.
Byskawiczna przemiana i na mojej prawej doni pojawiy si omiocentymetrowe
szpony. Chlasnam go nimi po policzku.
Jego nadprzyrodzony refleks nie pozwoli mi na wiele, ale zdyam utoczy mu krwi,
zanim chwyci mnie za nadgarstek i przycisn mi rk do samochodu.
- No co? Za mao agresji jak na twj gust? - wydusiam, opanowujc bl. Kolejny
tekst jak z filmu.
- Urocze, Georgino. Naprawd urocze. Zobaczymy, jaka bdziesz urocza, gdy...
W ciemnoci rozbysy reflektory. Z bocznej ulicy wyjecha samochd i skrci w
nasz stron. Dostrzegam niepewno na twarzy Duane'a. Nasze tete - a - tete z pewnoci
zostao zauwaone przez kierowc. Cho Duane z atwoci mgby zabi miertelnika, ktry
zechciaby interweniowa - do licha, przecie y z zabijania miertelnikw - to zabjstwo w
poczeniu z napastowaniem mojej osoby nie byoby dobrze widziane przez naszych
przeoonych. Nawet taki dupek jak Duane musia pomyle dwa razy, zanim uruchomi
biurokratyczn machin.
- Jeszcze nie koniec - sykn, puszczajc mj nadgarstek.
- Oj, chyba jednak tak. - Teraz, majc wsparcie, czuam si odwaniejsza. - Nastpny
raz, kiedy si do mnie zbliysz, bdzie twoim ostatnim.
- Trzs si ze strachu - wycedzi z szyderczym umieszkiem. Jego oczy bysny w
mroku, i ju go nie byo.
Rozpyn si w nocy w chwili, kiedy samochd nas mija.

Bogu niech bd dziki za schadzk czy lody, czy co tam wycigno kierowc z
domu w odpowiedniej chwili.
Czym prdzej wsiadam do swojego auta i odjechaam, chcc jak najszybciej znale
si w centrum. Prbowaam ignorowa drenie doni na kierownicy, ale prawda bya taka, e
Duane mnie przerazi. Wiele razy mwiam mu, eby si odwali w obecnoci moich
niemiertelnych przyjaci, ale rozmowa z nim sam na sam na ciemnej ulicy to byo zupenie
co innego, szczeglnie e wszystkie moje pogrki byy goosowne.
Nie cierpi przemocy. Pewnie to dlatego, e miaam okazj y w epokach tak
okrutnych i brutalnych, i wspczesnym nie pomiecioby si to w gowie. Ludzie mawiaj,
e teraz yjemy w brutalnych czasach, ale nie wiedz, o czym mwi.
Oczywicie, wieki temu mona byo odczuwa pewn satysfakcj, wiedzc, e
gwaciciel zostanie wykastrowany za swoje zbrodnie szybko i bez niekoczcych si
przedstawie w sali sdowej czy wczeniejszego zwolnienia za dobre zachowanie. Na
nieszczcie ci, ktrzy zajmuj si samosdami i bior prawo w swoje rce, mao kiedy
wiedz, gdzie wyznaczy sobie granic, sto razy bardziej wol wic biurokracj dzisiejszego
systemu sdowniczego.
Przypomniawszy sobie podejrzenie, e mojego zbawc wygonia z domu chtka na
lody, uznaam, e i mnie dobrze zrobi may deser. Kiedy wjechaam ju do Seattle, wpadam
do caodobowego supermarketu i odkryam, e jaki marketingowy geniusz stworzy lody o
smaku tiramisu.
Tiramisu i lody. Pomysowo miertelnych nie przestaje mnie zdumiewa.
W drodze do kasy minam stoisko z kwiatami. Byy tanie i nie pierwszej wieoci,
ale zobaczyam, e jaki mody czowiek podszed i przyjrza im si nerwowo. W kocu
wybra kilka chryzantem w kolorach jesieni i poszed sobie. ledziam go tsknym wzrokiem,
troch zazdroszczc dziewczynie, ktra miaa je dosta.
Jak zauway Duane, zwykle eruj na draniach - mczyznach, ktrym mog robi
krzywd albo pozbawia ich przytomnoci na kilka dni bez wyrzutw sumienia. Tacy nie
przysyaj kwiatw i z zasady unikaj wszelkich romantycznych gestw. Co do facetw,
ktrzy przysyaj kwiaty, hm, c, unikam ich. Dla ich wasnego dobra. To nietypowe dla
sukuba, ale jestem zbyt zblazowana, eby jeszcze si przejmowa, co mi wypada, a co nie.
Smutna i samotna wybraam sobie bukiet czerwonych godzikw i zapaciam za nie i
za lody.
Kiedy wrciam do domu, zadzwoni telefon. Odoyam zakupy i spojrzaam na
wywietlacz. Numer zastrzeony.

- Mj pan i wadca - powiedziaam do suchawki. - Doskonae zakoczenie


doskonaego dnia. - Daruj sobie arty, Georgie. Dlaczego dokuczasz Duane'owi?
- Jerome, ja... co?
- Wanie dzwoni. Powiedzia, e napada na niego bez powodu.
- Napadam? Na niego? - Byam oburzona. - To on zacz! Zakrad si do mnie i...
- Uderzya go?
- No wic...
- Uderzya czy nie?
Westchnam. Jerome jest arcydemonem na terenie Seattle i moim przeoonym. Jego
zadaniem jest zarzdzanie nasz trzdk, pilnowanie, ebymy wypeniali swoje obowizki, i
trzymanie nas w ryzach. Ale, jak kady leniwy demon, woli mie z nami jak najmniej roboty.
Jego irytacja a buchaa ze suchawki.
- Tak jakby. Waciwie bardziej go zadrapaam.
- Rozumiem. Zadrapaa. I grozia mu?
- Jeli chcesz si czepia semantyki, to troch... Daj spokj, Jerome! Duane to wampir.
Nie mog go tkn. Przecie wiesz.
Arcydemon zawaha si, zapewne rozwaajc wynik mojej ewentualnej konfrontacji z
Duane'em. Widocznie przegraam w tej hipotetycznej bitwie, bo po chwili usyszaam
westchnienie.
- Tak. Pewnie tak. Ale nie prowokuj go wicej. Mam w tej chwili do pracy i bez
waszych dziecinnych przepychanek.
- A od kiedy ty pracujesz? - Dziecinnych, te co.
- Dobranoc, Georgie. I trzymaj si z daleka od Duane'a.
Rozczy si. Demony nie s najlepsze w towarzyskich pogaduszkach.
Odoyam suchawk uraona. Nie do wiary, e Duane naskary na mnie i zrobi ze
mnie t z. A co gorsza, Jerome chyba mu uwierzy. Przynajmniej na pocztku. To zabolao
mnie najbardziej, bo mimo mojego niefrasobliwego podejcia do obowizkw sukuba
arcydemon zawsze traktowa mnie troch jak pobaliwy nauczyciel swoj pupilk.
Szukajc pocieszenia, zabraam lody do sypialni, zrzuciam ciuchy i przebraam si w
lun piam. Aubrey, moja kotka, wstaa z kodry w nogach ka i si przecigna. Biaa
jak nieg, z wyjtkiem kilku czarnych smuek na czole, zmruya oczy na powitanie.
- Nie mog i spa - oznajmiam jej, tumic ziewnicie.
- Najpierw musz poczyta.
Usadowiam si wygodnie z pojemnikiem lodw i ksik, po raz kolejny

przypominajc sobie, e jutro, podczas podpisywania ksiek mojego ulubionego pisarza.


Proza Setha Mortensena zawsze do mnie przemawiaa, budzc emocje, o ktre nigdy bym
siebie nie podejrzewaa. Jego najnowsza ksika, Pakt z Glasgow, nie zagodzia wyrzutw
sumienia z powodu tego, co zrobiam Martinowi, ale wypenia bolesn pustk w mojej
duszy. Zdumiewao mnie, e miertelni, yjcy przecie tak krtko, potrafi tworzy tak
niesamowite dziea.
- Ja, kiedy byam miertelna, nigdy niczego nie stworzyam - powiedziaam do Aubrey
po przeczytaniu piciu stron.
Zacza si asi do mnie, mruczc ze wspczuciem. Miaam na tyle przytomnoci
umysu, eby odstawi lody, zanim zasnam.

ROZDZIA 2
Nastpnego ranka ze snu wyrwa mnie telefon. Sabe szare wiato sczyo si przez
cienkie zasony, sugerujc jak koszmarnie wczesn godzin. Cho, prawd mwic, w
Seattle taka ilo wiata moe oznacza dowoln por dnia od witu po poudnie. Po
czwartym dzwonku raczyam odebra, niechccy zrzucajc Aubrey z ka. Wyldowaa na
pododze z oburzonym miau i obraona odesza si umy.
- Halo?
- Hej, Kincaid?
- Nie. - Moja odpowied bya szybka i stanowcza. - Nie przyjd.
- Nawet nie wiesz, czy ci o to poprosz.
- Oczywicie e wiem. Inaczej nie dzwoniby do mnie o tej porze. No wic, nie
zrobi tego. Mam wolny dzie, Doug.
Doug, drugi zastpca kierownika w mojej miertelnej pracy, jest cakiem miym
facetem, ale nie potrafi zachowa pokerowej twarzy - czy raczej gosu - choby zaleao od
tego jego ycie. Jego udawany luz natychmiast ustpi miejsca desperacji.
- Wszyscy poszli dzisiaj na zwolnienie i brakuje personelu.
Musisz przyj.
- Ja te jestem chora. Uwierz mi, nie chcesz mnie tam.
Okej, nie byam chora, ale wci otaczaa mnie wietlista aura po seksie z Martinem.
miertelnicy nie mogli jej zobaczy, tak jak widzia j Duane, ale mimowolnie j wyczuwali i
lecieli do niej jak my - i to zarwno mczyni, jak i kobiety. Pozostajc dzisiaj w domu
zapobiegaam wielu gupim zachowaniom, wynikajcym z nagego zakochania. W gruncie
rzeczy byo to bardzo przyzwoite z mojej strony.
- Kamczucha. Ty nigdy nie chorujesz.
- Doug, i tak zamierzaam przyj dzi wieczorem na spotkanie z Mortensenem. Jeli
przepracuj te dzienn zmian, bd tam cay dzie. To chore.
- Witaj w moim wiecie, maa. Nie mamy innego wyjcia. Jeli naprawd obchodzi ci
los ksigarni, jeli ley ci na sercu szczcie naszych klientw...
- Nudzisz mnie, kowboju.
- Pytanie brzmi - cign - czy przyjdziesz tu z wasnej woli, czy bd musia pj do
ciebie i osobicie wywlec ci z ka. Szczerze mwic, nie miabym nic przeciwko drugiej
opcji.
Przewrciam w duchu oczami, wyrzucajc sobie po raz setny, e mieszkam dwie

przecznice od miejsca pracy. Jego tyrada o dobru ksigarni bya skuteczna, o czym doskonale
wiedzia, gdy trwaam w bdnym przekonaniu, e ksigarnia nie przetrwa beze mnie.
- Chyba bd musiaa przyj, eby oszczdzi sobie kolejnych nieudolnych prb
dowcipkowania w twoim wykonaniu.
Ale Doug... - Mj gos stwardnia.
- Tak?
- Nie stawiaj mnie przy kasie.
W suchawce zapado milczenie.
- Doug, mwi powanie. Nie stawiaj mnie przy gwnych kasach. Nie chc mie zbyt
wiele do czynienia z klientami.
- No dobra - powiedzia w kocu. - Nie przy gwnych kasach.
- Obiecujesz?
- Obiecuj.
P godziny pniej wyszam z domu i ruszyam do ksigarni.
Ciemne chmury wisiay nisko, zasaniajc niebo, a w powietrzu czu byo chd, ktry
zmusi niektrych przechodniw do woenia kurtek i paszczy. Darowaam sobie wierzchnie
okrycie, uznajc, e spodnie khaki i sweter z brzowej szenili w zupenoci wystarcz.
Ubranie, podobnie jak byszczyk i kredka do oczu, ktre starannie naoyam przed wyjciem,
nie byo efektem przemiany postaci - byo prawdziwe. Rytua nakadania makijau i
dobierania czci garderoby sprawia mi przyjemno, cho Hugh pewnie znw stwierdziby,
e jestem dziwna.
Ksigarnia Emerald City Books & Cafe mieci si w rozoystym pitrowym
budynku, zajmujcym niemal cay kwarta w dzielnicy Queen Ann. Cz kawiarniana
zajmuje naronik pierwszego pitra, z ktrego okien wida byo Space Needle. Gwne
wejcie osania wesoa zielona markiza, pod ktr teraz chronili si klienci czekajcy na
otwarcie sklepu.
Minam ich i weszam bocznymi drzwiami, uywajc wasnego klucza.
Doug napad na mnie, zanim zdyam przej przez prg.
- No, wreszcie jeste. Ju... - Przerwa i przyjrza mi si uwaniej. - Rany... adnie dzi
wygldasz. Zrobia co ze sob?
Bzyknam tylko trzydziestoczteroletniego prawiczka, pomylaam.
- Chyba masz przywidzenia z radoci, e przyszam rozwiza twoje problemy
kadrowe. Co mam robi? Ukada towar?
- Ehm, nie. - Doug z trudem wyrwa si ze stuporu, cho wci mierzy mnie

wzrokiem, a to wytrcao mnie z rwnowagi.


Od dawna prbowa si ze mn umwi, co nie byo adn tajemnic, podobnie jak
moje uparte odmowy. - Chod, poka ci.
- Mwiam, e...
- To nie s gwne kasy - zapewni.
To okazao si barem w kawiarni na grze. Personel ksigarni rzadko chodzi tam na
zastpstwo, ale zdarzao si i to.
Bruce, kierownik kawiarni, podnis si z klczek zza baru.
Czsto myl, e w jakiej alternatywnej rzeczywistoci Doug i Bruce mogliby by
rno rasowymi bliniakami. Obydwaj maj dugie mizerne kucyki i nosz sporo flaneli,
skadajc hod erze grunge'u, z ktrej aden z nich do koca nie wyrs. Rni si gwnie
kolorytem. Doug jest z pochodzenia Azjat, czarnowosym, o nieskazitelnej cerze.
Jasnowosy, niebieskooki Bruce to uosobienie ideau Aryjczyka.
- Cze Doug, cze, Georgino - powiedzia Bruce.
Otworzy szeroko oczy na mj widok. - Rany, wietnie dzi wygldasz.
- Doug, to jest rwnie fatalne miejsce! Mwiam ci, e nie chc mie do czynienia z
klientami.
- Powiedziaa mi, e nie chcesz na gwne kasy. Nie mwia nic o barze.
Otworzyam usta, eby zaprotestowa, ale Bruce mnie uprzedzi.
- Nie bd taka, Georgino. Alex wzi na dzisiaj zwolnienie, a Cindy w ogle odesza.
- Widzc moj niewzruszon min, doda szybko: - Nasze kasy s prawie identyczne jak
wasze.
To nic trudnego.
- Poza tym - zapiszcza Doug, naladujc gos naszej kierowniczki - zastpcy
kierownika powinni by w stanie zastpi obsad kadego stanowiska.
- No tak, ale kawiarnia...
- ...te jest czci sklepu. Suchaj, musz i otworzy.
Bruce pokae ci, co i jak. - Zwia, zanim zdyam zaprotestowa.
- Tchrz! - krzyknam za nim.
- Naprawd, nie bdzie tak le - uparcie zapewnia mnie Bruce, nie rozumiejc mojego
niepokoju. - Ty tylko przyjmujesz pienidze, a ja robi kaw. Powiczmy na tobie.
Chcesz mokk z bia czekolad?
- Tak - odparam zrezygnowana. Wszyscy wsppracownicy wiedzieli o mojej
saboci. Zwykle udawao mi si wypi trzy mokki w cigu dnia.

Bruce wprowadzi mnie w temat, pokazujc, jak mam oznacza kubki i odnajdywa
waciwe pozycje na dotykowym ekranie kasy. Mia racj. Nie byo tak le.
- Masz wrodzony talent - zapewni, podajc mi mokk.
Odchrzknam w odpowiedzi i pochonam dawk kofeiny, mylc, e poradz sobie
ze wszystkim, byle tylko nie od - cito mi dostaw kawy. Poza tym tutaj nie mogo by tak le
jak przy gwnych kasach. O tej porze w kawiarni pewnie nie ma duego ruchu.
Myliam si. Kilka minut po otwarciu w kolejce stao ju pi osb.
- Dua latte - powtrzyam za pierwsz klientk, uwanie wprowadzajc zamwienie.
- Ju mam - powiedzia Bruce, puszczajc w ruch ekspres, zanim zdyam oznaczy
kubek. Radonie przyjam pienidze od kobiety i przeszam do nastpnego zamwienia.
- Dua chuda mokka.
- Chuda to inaczej beztuszczowa, Georgino.
Nabazgraam na kubku BT. Spoko. Damy rad.
Nastpna klientka podesza do kasy i zagapia si na mnie oszoomiona. Pokrcia
gow, przytomniejc, i wyrzucia z siebie seri zamwie.
- Poprosz jedn ma parzon, du beztuszczow waniliow latte, podwjne mae
cappuccino i du latte bezkofeinow.
Teraz mnie zatkao. Jak ona to spamitaa? Poza tym kto jeszcze pija parzon kaw?
I tak to jako szo. Mimo moich obaw szybko odzyskaam dobry humor i zaczam si
nawet niele bawi. Nic na to nie poradz - wanie w taki sposb funkcjonuj, tak id przez
ycie. Lubi prbowa nowych rzeczy, nawet czego tak banalnego jak nabijanie kawy na
kas. Ludzie bywaj dziwni, oczy - wicie, ale przewanie lubi mie do czynienia z
klientami. To dlatego w kocu wyldowaam w handlu i usugach.
A kiedy przezwyciyam senno, mj wrodzony czar sukuba zadziaa na caego.
Staam si gwiazd swojego prywatnego maego przedstawienia, dowcipkowaam i
flirtowaam bez wysiku. Dziki dodatkowi blasku zapoyczonego od Martina po prostu nie
sposb byo mi si oprze. I cho wynikiem tego bya seria prb podrywu i propozycji
randek, urok ratowa mnie te przed konsekwencjami wszelkich pomyek. Klienci nie potrafili
mie do mnie pretensji.
- Nic nie szkodzi, moja droga - zapewnia mnie starsza pani, kiedy odkrya, e przez
pomyk zamwiam dla niej du mokk z cynamonem zamiast bezkofeinowej i
beztuszczowej latte. - Waciwie powinnam sprbowa nowych smakw.
Umiechnam si uroczo. Miaam tylko nadziej, e nie jest diabetyczk.
Pniej zjawi si facet z egzemplarzem Paktu z Glasgow Setha Mortensena pod

pach. By to pierwszy zwiastun dzisiejszego doniosego wydarzenia.


- Wybiera si pan na spotkanie? - zapytaam, nabijajc na kas jego herbat.
Bezkofeinowa. Ble.
Przyglda mi si dug, pen napicia chwil, wic przygotowaam si na odmow
randki. Ale on powiedzia tylko cicho:
- Tak, wybieram si.
- Tylko prosz wymyli dla niego jakie dobre pytania.
Niech pan nie pyta o to samo, co wszyscy.
- To znaczy?
- Oj, no wie pan: Skd pan bierze pomysy? i Czy Cady i O'Neill bd kiedy
razem?
Zastanawia si nad tym, kiedy wydawaam mu reszt. By nawet cakiem do rzeczy,
w troch niedbaym stylu. Mia kasztanowe wosy z rudawo zotym poyskiem, ktry by
bardziej zauwaalny w krtkim zarocie pokrywajcym jego szczk. Trudno byo stwierdzi,
czy zapuci zarost specjalnie, czy tylko zapomnia si ogoli. Tak czy inaczej, szczecina bya
mniej wicej rwna, a w zestawieniu z koszulk z Pink Floyd sprawiaa, e wyglda jak
krzywka hippisa z drwalem.
- Nie sdz, eby zwyke pytania miay mniejsze znaczenie dla pytajcego stwierdzi w kocu niemiao, jakby wstydzi si mie inne zdanie ni ja. - Dla fana kade
pytanie jest nowe i wyjtkowe.
Odsun si na bok, ebym moga obsuy kolejnego klienta.
Przyjmujc zamwienie, kontynuowaam rozmow, nie chcc przepuci okazji do
inteligentnej rozmowy o Secie Mortensenie.
- Do licha z fanami. A biedny Mortensen? Pewnie ma ochot nadzia si na pal za
kadym razem, kiedy syszy co takiego.
- Nadzia si na pal to do mocne okrelenie, nie sdzi pani?
- Absolutnie nie. Ten facet to geniusz. Wysuchiwanie idiotycznych pyta musi go
miertelnie nudzi.
Na ustach mczyzny zaigra umieszek rozbawienia. Jego spokojne brzowe oczy
mierzyy mnie uwanie. Kiedy zda sobie spraw, e si na mnie gapi, zaenowany odwrci
wzrok.
- Nie. Skoro jedzi na spotkania, to znaczy, e zaley mu na fanach. Nie przeszkadzaj
mu powtarzajce si pytania.
- Nie jedzi na te spotkania z altruizmu. Jedzi, bo zmuszaj go do tego spece od

reklamy z wydawnictwa - odparam.


- Co zreszt jest strat czasu.
Omieli si znw na mnie spojrze.
- Spotkania z fanami to strata czasu? Nie chce go pani pozna?
- Ale... oczywicie e chc. Tylko e... okej. Prosz mnie le nie zrozumie. Wielbi
ziemi, po ktrej stpa ten czowiek.
Bardzo si ciesz, e go wreszcie poznam. Umieram z niecierpliwoci.
Gdyby chcia mnie std wynie i zrobi ze mnie swoj seksualn niewolnic,
zgodziabym si, byle tylko mie wczeniejszy dostp do jego powieci. Ale jedenie po
ksigarniach... to zabiera czas.
Czas, ktry spoytkowaby lepiej, piszc nastpn powie.
Nie zauway pan, jak dugo trwa wydanie kadej kolejnej ksiki?
- Tak. Zauwayem.
W tej chwili wrci poprzedni klient, skarc si, e dosta karmelowy syrop zamiast
karmelowego sosu. Cokolwiek to znaczyo. Dosta ode mnie kilka umiechw i sodkie
przeprosiny i po chwili mia ju w nosie karmelowy sos. Ale zanim odszed od mojej kasy,
fan Mortensena te zdy si ulotni.
Kiedy wreszcie okoo pitej skoczyam zmian, przyszed po mnie Doug.
- Syszaem par interesujcych rzeczy o twoich gocinnych wystpach.
- Ja bez przerwy sysz interesujce rzeczy o twoich wystpach, Doug, ale nie
dowcipkuj sobie na ten temat.
Poprzekomarza si ze mn jeszcze chwil i wreszcie zwolni mnie, ebym moga
przygotowa si na spotkanie z Mortensenem. Najpierw jednak zmusiam go, by przyzna z
pokor, jak bardzo jest wdziczny za moj dobro. Najpierw Hugh, teraz on - niedugo cae
Seattle bdzie mi winne przysug.
Niemal przebiegam dwie przecznice do domu, eby zdy co zje i wymyli, w
co si ubior. Moje radosne podniecenie narastao. Za nieca godzink poznam mojego
ulubionego pisarza wszech czasw. Czy ycie moe by jeszcze pikniejsze? Podpiewujc
pod nosem, wbiegam na swoje pitro, przeskakujc po dwa schody naraz, i wyjam klucze
teatralnym gestem, ktry tylko ja mogam podziwia i doceni.
Kiedy otworzyam drzwi, jaka do chwycia mnie nagle i brutalnie wcigna w
ciemno mieszkania. Wrzasnam z zaskoczenia i strachu, kiedy pchna mnie na drzwi,
ktre zatrzasny si za moimi plecami. wiata rozbysy niespodziewanie, a w powietrzu
rozszed si saby zapach siarki. Cho blask kaza mi zmruy oczy, widziaam wystarczajco

dobrze, by zorientowa si, co jest grane.


Pieko nie zna furii straszliwszej od wkurzonego demona.

ROZDZIA 3
Powinnam w tym miejscu wyjani, e Jerome nie wyglda jak demon, a w kadym
razie nie w tradycyjnym znaczeniu - adnej czerwonej skry czy rogw. Moe i ma je w innej
paszczynie egzystencji, ale teraz, tak jak Hugh, ja i inni niemiertelni chodzcy po ziemi,
wystpowa w ludzkiej postaci. A konkretnie w postaci Johna Cusacka.
Serio. Nie artuj. Arcydemon twierdzi, e nigdy nie sysza o takim aktorze, ale nikt z
nas nie kupuje tego kitu.
- Au - rzuciam z irytacj. - Puszczaj.
Jerome rozluni ucisk, ale jego czarne oczy wci byszczay gronie.
- Dobrze wygldasz - powiedzia po chwili, jakby sam zaskoczony wasnym
stwierdzeniem.
Wygadziam sweter, ktry podcign si, kiedy Jerome mnie zapa.
- Masz dziwny sposb okazywania podziwu.
- Naprawd dobrze - cign zamylony. - Gdybym ci nie zna, powiedziabym, e...
- ...lnisz - mrukn gos za jego plecami. - Lnisz, Cro Lilith, jak gwiazda na
nocnym niebie, jak brylant migoczcy w czerni wiecznoci.
Drgnam zaskoczona. Jerome spojrza przez rami i rzuci na mwicego ostre
spojrzenie. Nie by zachwycony, e mu przerwano. Ja te zmierzyam go zym wzrokiem
niezadowolona z nieproszonej wizyty anioa w moim mieszkaniu. Carter tylko umiechn si
do nas.
- Jak mwiem - warkn Jerome - wygldasz, jakby spdzia noc z dobrym
miertelnikiem.
- Wywiadczyam przysug Hugh.
- Wic to nie jest pocztek nowego, bardziej rzetelnego podejcia do obowizkw?
- Nie za pensj, jak mi pacisz.
Jerome prychn. Bya to wymiana zda typowa dla naszych stosunkw. On beszta
mnie za niepowane traktowanie zawodu, ja rzucaam w odpowiedzi kilka dowcipnych uwag
i status quo pozostawao zachowane. Jak ju wspomniaam, jestem pupilka nauczyciela.
Kiedy jednak patrzyam na niego teraz, widziaam, e arty si skoczyy. Urok, ktry
tak czarowa moich klientw, nie dziaa na tych dwch. Twarz Jerome'a bya cignita i
powana, podobnie jak twarz Cartera mimo jego tradycyjnego ironicznego pumiechu.
Jerome i Carter regularnie spdzali ze sob czas, szczeglnie jeli w gr wchodzi
alkohol. Zdumiewao mnie to, skoro rzekomo powinni zmaga si ze sob w gigantycznej

kosmicznej bitwie. Zapytaam kiedy Jerome'a, czy Carter jest upadym anioem, z czego
demon potnie si umia. Kiedy opanowa wesoo, powiedzia mi, e nie, Carter nie
upad.
Gdyby upad, z technicznego punktu widzenia nie byby ju anioem. Ta odpowied
mnie nie zadowolia. W kocu uznaam, e ci dwaj musz trzyma si razem, bo w okolicy
nie ma nikogo innego, kto mgby si pochwali istnieniem od pocztku stworzenia. Kady z
nas, niszych niemiertelnych, w ktrym momencie ycia by czowiekiem; Jerome i Carter
ludmi nie byli nigdy. Moje stulecia byy ledwie punktem na wykresie ich egzystencji.
Bez wzgldu na powd jego obecnoci w moim mieszkaniu, nie lubi Cartera. Nie jest
tak okropny jak Duane, ale zawsze sprawia wraenie okropnie zadowolonego z siebie i
wyniosego. Moe po prostu anioy tak maj. Carter ma te najdziwaczniejsze poczucie
humoru, z jakim si spotkaam.
Nigdy nie wiem, czy si ze mnie nabija, czy nie.
- Wic co mog dla was zrobi, chopcy? - zapytaam, rzucajc torebk na blat w
kuchni. - Mam plany na wieczr.
Jerome spiorunowa mnie wzrokiem spod zmruonych powiek.
- Chc, eby mi opowiedziaa o Duanie.
- Co? Przecie ju opowiedziaam. To palant.
- I dlatego kazaa go zabi?
- Ka...co?
Na moment znieruchomiaam, po czym powoli odwrciam si od szafek kuchennych,
w ktrych wanie grzebaam.
Spojrzaam na Jerome'a i Cartera, spodziewajc si, e to art.
Ale obaj przygldali mi si z bardzo powanymi minami.
- Zabi? Jak... jak to si robi?
- Ty mi powiedz, Georgie.
Zamrugaam, nagle zdajc sobie spraw, do czego zmierza Jerome.
- Oskarasz mnie o zabicie Duane'a? Ale zaraz... to jaka bzdura. Duane nie moe by
martwy.
Jerome zacz chodzi w t i z powrotem. Jego gos by przesadnie grzeczny.
- Och, zapewniam ci, e jest. Znalelimy go dzi rano, tu przed wschodem soca.
- Umar od ekspozycji na wiato soneczne? - To jedyny sposb, w jaki wampir moe
zgin. Jedyny, o jakim syszaam.
- Nie. Umar, bo wbito mu koek w serce.

- Au.
- Wic powiesz mi, kogo na to namwia, Georgie?
- Nikogo na to nie namwiam! Nie potrafi nawet... w ogle nie rozumiem, co do
mnie mwisz. Duane nie moe nie y.
- Przyznaa mi si wczoraj, e si pokcilicie.
- Tak...
- I e mu grozia.
- Tak, ale to byy arty...
- Wspomnia mi, e mwia, e ma si do ciebie wicej nie zblia.
- Byam wcieka i przestraszona! Molestowa mnie. To jakie szalestwo. Poza tym
Duane nie moe nie y.
To bya jedyna rozsdna myl w caym tym obdzie, wic powtarzaam j im i sobie.
Niemiertelni z definicji s niemiertelni. Kropka.
- Niczego nie wiesz o wampirach? - zapyta ze zdziwieniem arcydemon.
- Chodzi ci o to, e nie mog umrze?
W szarych oczach Cartera bysno rozbawienie, ale Jerome nie uwaa mnie za
zabawn.
- Pytam ci po raz ostatni, Georgino. Kazaa zabi Duane'a czy nie? Po prostu
odpowiedz na pytanie. Tak czy nie.
- Nie - odparam stanowczo.
Jerome spojrza na Cartera. Anio przyglda mi si zza fi - ranki prostych jasnych
wosw, ktre czciowo zasaniay mu twarz. Wreszcie zrozumiaam, dlaczego Jerome
zabra go ze sob. Anioy zawsze potrafi odrni prawd od kamstwa.
Wreszcie Carter kiwn szorstko gow.
- Ciesz si, e zdaam test - mruknam.
Ale oni przestali zwraca na mnie uwag.
. - No c - rzuci ponuro Jerome. - Chyba wiemy, co to znaczy.
- Nie wiemy na pewno...
- Ja wiem.
Carter posa mu znaczce spojrzenie. Milczeli przez kilka sekund. Zawsze
podejrzewaam w takich chwilach, e ci dwaj porozumiewaj si telepatycznie, czego aden z
niszych niemiertelnych nie potrafi sam z siebie.
- Wic Duane naprawd nie yje? - zapytaam.
- Tak - odpar Jerome, przypominajc sobie o mojej obecnoci. - Naprawd.

- Ale kto go zabi? Skoro ju ustalilimy, e nie ja.


Demon i anio spojrzeli na siebie, wzruszajc ramionami.
aden nie odpowiedzia. Dwaj niedobrzy tatusiowie, niech ich cholera. Carter wyj
papierosa i zapali. Boe, nie cierpi, kiedy zaczynaj si tak zachowywa. Wreszcie Jerome
powiedzia:
- owca wampirw.
Wytrzeszczyam oczy.
- Naprawd? Jak ta laska z telewizji?
- Niezupenie.
- To gdzie si dzisiaj wybierasz? - zapyta uprzejmie Carter.
- Na spotkanie z Sethem Mortensenem. I nie zmieniaj tematu. Chc dowiedzie si
czego o tym owcy wampirw.
- Przepisz si z nim?
Co takiego? - Przez chwil mylaam, e anio pyta mnie o owc wampirw. - Chodzi
ci o Setha Mortensena?
- Jasne. Gdybym to ja by sukubem z obsesj na punkcie miertelnego pisarza, tak
bym zrobi. Poza tym mylaem, e wasza strona chce mie jak najwicej sawnych ludzi?
- Mamy ju cae mnstwo sawnych ludzi - rzuci pgosem Jerome.
Przespa si z Sethem Mortensenem? Rany. To bya najbardziej niedorzeczna
sugestia, jak syszaam. Wrcz oburzajca. Gdybym wchona jego energi yciow, kto
wie, kiedy ukazaaby si jego nastpna ksika.
- Nie! Oczywicie e nie.
- Wic co zrobisz, eby ci zauway?
- Zauway?
- No. Przecie facet codziennie widuje tumy fanw. Nie chcesz si jako wyrni?
Osupiaam. Do tej pory nie przyszo mi to do gowy.
Powinnam si wyrni? Przez moje zblazowanie cieszy mnie ju tak niewiele rzeczy.
Ksiki Setha Mortensena s jedn z moich nielicznych przyjemnoci. Czy w uznaniu tego
faktu nie powinnam sprbowa nawiza kontaktu z autorem? Sama dzi artowaam ze
zwyczajnych fanw. Czy miaam sta si jednym z nich?
- Eee... Paige pewnie przedstawi mu personel. Wtedy bd si wyrnia.
- No tak, oczywicie. - Carter zgasi papierosa w kuchennym zlewie. - Bo poznanie
personelu ksigarni to dla niego nadzwyczajne wydarzenie.
Otworzyam usta, eby zaprotestowa, ale Jerome mi przerwa.

- Do. - Posa Carterowi porozumiewawcze spojrzenie.


- Musimy i.
- Zaczekajcie! - Carterowi jednak udao si odcign mnie od tematu. Nie mogam w
to uwierzy. - Chc wiedzie co wicej o tym owcy wampirw.
- Jedyne, co musisz wiedzie, to to, e powinna by ostrona, Georgie. Bardzo
ostrona. Nie artuj.
Przeknam lin, syszc stalowy ton demona.
- Ale ja nie jestem wampirem.
Niewane. owcy czsto ledz wampiry, majc nadziej znale innych. Moesz by
naraona przez sam znajomo z nimi. Nie afiszuj si. Staraj si nie by sama. Trzymaj si w
towarzystwie, miertelnych czy niemiertelnych, niewane.
Moe przy okazji wemiesz przykad z Hugh i zdobdziesz dla nas jeszcze par dusz.
Przewrciam oczami na t uwag. Jerome i Carter ruszyli do drzwi.
. - Mwi powanie. Uwaaj. Nie wychylaj si. I nie miesza si w to.
- Pozdrw ode mnie Setha Mortensena - doda Carter, puszczajc do mnie oczko.
Wyszli, cicho zamykajc za sob drzwi. Mio z ich strony, biorc pod uwag, e mogli
si po prostu teleportowa. Albo rozwali mi drzwi.
Odwrciam si do Aubrey, ktra z drgajcym ogonem nieufnie obserwowaa
wszystko z oparcia kanapy.
- Widziaa? - powiedziaam do niej ze zoci. - I co ja mam o tym wszystkim
myle?
Duane naprawd nie yje, pomylaam. Owszem, by gnojkiem, i wczoraj, kiedy mu
groziam, byam niele wkurzona, ale nigdy nie chciaam, eby umar. I o co chodzi z tym
owc wampirw? Dlaczego niby mam uwaa, skoro...
- Cholera!
Niechccy spojrzaam na zegarek na mikrofalwce.
Poinformowa mnie chodno, e musz natychmiast wraca do ksigarni. Wyrzuciam
Duane'a z gowy, pognaam do sypialni i popatrzyam w lustro. Aubrey leniwie przysza za
mn. Co na siebie woy? Mogam zosta w ubraniu, ktre miaam na sobie. Przypominao
troch strj bibliotekarki.
Spodnie i sweter wyglday skromnie, cho kolory za bardzo zleway si z moimi
jasno kasztanowymi wosami. Czy chciaam wyglda skromnie? Moe i tak. Wbrew temu,
co sdzi Carter, nie zamierzaam robi niczego, co wzbudzioby romantyczne
zainteresowanie mojego ulubionego pisarza.

Ale...
Pamitaam te, co anio powiedzia o wyrnianiu si. Nie chciaam by dla
Mortensena tylko jeszcze jedn twarz w tumie. To byo jego ostatnie spotkanie promocyjne.
Przez poprzedni miesic oglda pewnie tysice fanw, ktrzy zlewa - li si w jedn mas ze
swoimi nijakimi twarzami i niemdrymi komentarzami. Facetowi w kawiarni radziam, eby
wykaza si inwencj przy zadawaniu pyta, i sama zamierzaam zrobi to samo w kwestii
wygldu.
Pi minut pniej znowu stanam przed lustrem ubrana w ciemnofioletowy
jedwabny top na ramiczkach, z gbokim dekoltem. Dobraam do niego kwiecist szyfonow
spdnic, ktra prawie zakrywaa mi uda i adnie podfruwaa, kiedy si obracaam. To byby
wietny strj do taca. Wkadajc brzowe szpilki, spojrzaam pytajco na Aubrey.
- I jak? Za bardzo sexy?
Zacza my sobie ogon.
- Jest sexy - przyznaam - ale z klas. Pewnie dziki fryzurze.
Wosy spiam w romantyczny kok, zostawiajc wok twarzy wijce si kosmyki,
ktre podkrelay kolor moich oczu.
Szybciutkie przeobraenie nadao im bardziej zielony odcie ni zwykle. Po chwili
jednak zmieniam zdanie i przywrciam im normalny orzechowy kolor ze zotymi i
zielonymi plamkami.
Aubrey ani mylaa przyzna, e wietnie wygldam.
Spojrzaam na ni ze zoci, chwytajc kurtk z wowej skry.
- Mam gdzie, co sobie mylisz. Ten strj to strza w dziesitk.
Wyszam z mieszkania ze swoim egzemplarzem Paktu z Glasgow i wrciam do pracy
odporna na mawk - jeszcze jeden plus zdolnoci do przemiany postaci. Fani kbili si w
gwnej sali sklepowej, by na wasne oczy zobaczy czowieka, ktrego ostatnia ksika po
piciu tygodniach wci okupowaa szczyty list bestsellerw. Przecisnam si przez tum w
stron schodw.
- Ksiki dla modziey s tam, pod cian - usyszaam w pobliu przyjazny gos
Douga. - Prosz da mi zna, gdyby potrzebowa pan jeszcze czego.
Odwrci si od klienta, ktrego obsugiwa, zobaczy mnie i upuci stert ksiek,
ktr trzyma w rkach. Klienci rozstpili si uprzejmie, kiedy klkn, by podnie ksiki.
Od razu rozpoznaam okadki. Mikkie wydania wczeniejszych powieci Setha Mortensena.
- witokradztwo - skomentowaam. - Pozwoli, eby do tkny ziemi. Teraz
bdziesz musia je spali, jak flag.

Ignorujc mnie, Doug pozbiera ksiki, po czym zaprowadzi mnie kawaek dalej,
poza zasig suchu klientw.
- Mio, e skoczya do domu i przebraa si w co wygodniejszego. Chryste, czy ty
moesz si w tym w ogle schyla?
- A mylisz, e bd si musiaa dzisiaj schyla?
- No, to zaley. W kocu Warren tu jest.
- To byo niemie, Doug. Bardzo niemie.
- Sama si o to prosia, Kincaid. - Niechtnie zmierzy mnie penym podziwu
spojrzeniem. - Ale wygldasz cakiem niele.
- Dziki. Chciaam, eby Seth Mortensen mnie zauway.
- Wierz mi, zauway ci, chyba e jest gejem. A moe nawet i wtedy.
- Nie wygldam zbyt wulgarnie?
- Nie.
- Ani tanio?
- Nie.
- Chciaam wyglda sexy, ale z klas. Co o tym mylisz?
- Myl, e nie bd wicej karmi twojego ego.
Doskonale wiesz, jak wygldasz.
Weszlimy na pitro. Stao tu mnstwo krzese zajmujcych wikszo czci
kawiarnianej i cigajcych si a do dziau ogrodniczego i geograficznego. Paige,
kierowniczka sklepu i na - sza przeoona, zawzicie szamotaa si z mikrofonem i systemem
naganiajcym. Nie wiem, co miecio si w tym budynku przed ksigarni, ale nie jest on
idealnym miejscem, jeli chodzi o akustyk i przyjmowanie duych grup ludzi.
- Pomog jej - oznajmi rycersko Doug. Paige bya w trzecim miesicu ciy. Radzibym ci zaj si czym, co nie wy - maga zginania ciaa o wicej ni dwadziecia
stopni. Aha, a jeli kto bdzie chcia ci namwi, eby zetkna okcie za plecami, nie daj
si podpuci. Dziabnam go jednym z rzeczonych okci w ebra, przez co omal znw nie
upuci ksiek.
Bruce, wci obsugujcy bar kawowy, zaparzy mi czwart tego dnia mokk z bia
czekolad. Poszam z kubkiem do dziau geograficznego, eby spokojnie j wypi i poczeka
na rozpoczcie imprezy. Kiedy spojrzaam w bok, dostrzegam faceta, z ktrym
dyskutowaam dzi o Mortensenie. Wci trzyma pod pach swj egzemplarz Paktu z
Glasgow.
- Cze - rzuciam.

Pogrony w lekturze przewodnika po Teksasie, a podskoczy.


- Przepraszam - powiedziaam. - Nie chciaam pana wy straszy.
- N... nie, nie wystraszyem si - wyjka. Zmierzy mnie szybko od stp do gw, na
mgnienie zatrzymujc wzrok na biodrach i piersiach. Najduej przyglda si mojej twarzy. Przebraa si pani. - Widocznie zda sobie spraw z miliona podtekstw, ktre mogy kry si
za t uwag, bo doda pospiesznie:
- Nie eby brzydko. To znaczy, adnie. Eee, to znaczy...
Coraz bardziej skrpowany odwrci si i niezgrabnie sprbowa odstawi przewodnik
na pk. Tyem na przd.
Po - wstrzymaam umiech. By uroczy. Nieczsto spotyka si takich mczyzn.
Wspczesne zwyczaje miosne wymagaj od facetw popisywania si swoj wspania osob
na kadym kroku, co niestety rajcuje wikszo kobiet. No dobrze, nawet ja czasem na to
lec. Ale temu tutaj te naleao si dobre sowo. Uznaam, e odrobina niewinnego flirtu
przed rozpoczciem spotkania dobrze wpynie na jego ego. Pewnie mia pecha do kobiet.
- Ja to zrobi - powiedziaam, pochylajc si do niego.
Moja do dotkna jego doni, kiedy braam od niego ksik.
Ustawiam j starannie na pce grzbietem na zewntrz. - No.
Odsunam si o krok, jakbym podziwiaa swoje dzieo.
Oczywicie stanam bardzo blisko niego, niemal dotykajc go ramieniem.
- Pozory to wana rzecz, jeli chodzi o ksiki - wyjani am. - W tym biznesie
okadka ma ogromne znaczenie.
Omieli si na mnie spojrze. Wci by podenerwowany, ale powoli odzyskiwa
panowanie nad sob.
- Mnie bardziej obchodzi zawarto.
- Czyby? - Przesunam si tak, e znw si dotykalimy.
Mikka flanela jego koszuli muskaa nag skr mojego ramienia. - Mogabym
przysic, e przed chwil mocno zaj pana wygld zewntrzny.
Znw spuci wzrok, ale widziaam, e na jego ustach igra umiech.
- C. Niektre zjawiska s tak uderzajce, e trudno nie zwrci na nie uwagi.
- Ale czy to nie budzi ciekawoci, co jest w rodku?
- Przede wszystkim budzi we mnie ch zaoferowania pani wczeniejszego dostpu do
moich powieci.
Wczeniejszego dostpu? Co...?
- Seth? Seth, gdzie... a, tu jeste.

Paige, z Dougiem drepczcym jej po pitach, skrcia w nasz alejk. Rozpromienia


si na mj widok, a ja poczuam, jak mj odek zjeda w d i z guchym hukiem uderza o
podog. Wreszcie skojarzyam fakty. Nie. Nie. To nie moe by...
- Ach, Georgino. Widz, e poznaa ju Setha Mortensen.

ROZDZIA 4
Zabij mnie, Doug. Zabij mnie, i to zaraz. Skr moje cierpienia.
Pomijajc fakt, e jestem niemiertelna, moje pragnienie byo szczere.
- Chryste, Kincaid, co ty mu powiedziaa? - mrukn Doug.
Stalimy obok rzdw krzese wraz z wieloma innymi osobami. Wszystkie miejsca
byy zajte, kady skrawek wolnej przestrzeni by na wag zota, a widoczno praktycznie
zerowa.
Szczliwie znajdowalimy si w sekcji zarezerwowanej dla personelu, dziki czemu
miaam doskonay widok na Setha Mortensena czytajcego urywek Paktu z Glasgow. Nie
ebym szczeglnie chciaa znajdowa si w zasigu jego wzroku.
Prawd mwic, wolaabym nigdy wicej nie spojrze mu w oczy.
- Po pierwsze - odparam, uwaajc, by nie usyszaa nas Paige - drwiam z jego fanw
i z tego, jak dugo zajmuje mu napisanie nowej ksiki.
Doug wybauszy na mnie oczy, jakby nie wierzy wasnym uszom.
- Potem powiedziaam, nie wiedzc, kim jest, oczywicie, e zostaabym jego
seksualn niewolnic w zamian za wczeniejszy dostp do jego powieci.
Temat flirtowania przemilczaam. I pomyle tylko, e wyobraaam sobie, i
podbudowuj ego niemiaego faceta!
Boe, Seth Mortensen mgby zalicza co wieczr inn fank, gdyby tylko chcia.
Cho nie wyglda na takiego. W obecnoci widowni wydawa si tak samo
zdenerwowany jak w czasie rozmowy ze mn. Dopiero kiedy zacz czyta, wyluzowa si,
dajc si porwa treci. Jego gos unosi si i opada, peny przejcia i cierpkiego humoru.
- Co z ciebie za fanka? - zapyta Doug. - Nie wiedziaa, jak on wyglda?
- Na okadkach nigdy nie ma jego zdj! Poza tym mylaam, e jest starszy. - Teraz
obstawiaam, e Seth ma okoo trzydziestu piciu lat. Z pewnoci wyglda na starszego ni
moje miertelne wcielenie, ale by duo modszy ni powany pisarz pod pidziesitk,
jakiego sobie zawsze wyobraaam.
- Spjrz na to z jasnej strony, Kincaid. Udao ci si osign cel. Zauway ci.
Stumiam jk i aonie wsparam czoo na ramieniu Douga.
Paige odwrcia gow i zgromia nas wzrokiem. Nasza kierowniczka wygldaa jak
zwykle olniewajco. Czerwony kostium piknie podkrela czekoladowy kolor jej skry. Pod
akietem rysowaa si leciutka wypuko ciy. Na jej widok nie potrafiam opanowa
ukucia zazdroci i tsknoty.

Kiedy zawiadomia nas o swojej nieplanowanej ciy, wymiaa ca spraw, mwic:


- Wiecie, jak to jest, wpadki si zdarzaj. . Ale ja nie wiedziaam, jak to jest. Jako
miertelna kobieta rozpaczliwie prbowaam zaj w ci, bez skutku, a w kocu staam si
obiektem politowania i skrywanych - cho nie do starannie - artw. Przemiana w sukuba
ostatecznie przekrelia moje szans na macierzystwo, cho wtedy nie zdawaam sobie z
tego sprawy. Powiciam zdolno mojego ciaa do dawania ycia w zamian za wieczn
modo i urod. Przehandlowaam jeden rodzaj niemiertelnoci za inny. Dugie stulecia to
duo czasu na pogodzenie si z tym, co mona, a czego nie mona mie, ale przypominanie
sobie tego i tak boli.
Posaam Paige skruszony umiech i znw powiciam ca swoj uwag Sethowi.
Wanie skoczy czyta i przeszed do pyta publicznoci. Zgodnie z przewidywaniami
pierwsze z nich brzmiay: Skd bierze pan pomysy? i Czy Cady i O'Neill kiedykolwiek
bd razem?
Nim odpowiedzia, zerkn w moj stron. Skuliam si z zaenowania, przypominajc
sobie, jak powiedziaam, e pewnie ma ochot nadzia si na pal, kiedy syszy te pytania.
Zwracajc si do fanw, na pierwsze odpowiedzia z ca powag, a drugie zrcznie
zby.
Na wszystkie pozostae pytania odpowiada zwile, czsto z subteln ironi. Nigdy
nie mwi wicej, ni musia, i zawsze dostarcza tylko tyle informacji, by zadowoli
wymagania pytajcego. Publiczno wyranie go peszya, co byo dla mnie lek - kim
rozczarowaniem.
Sdzc po dynamicznym, dowcipnym stylu jego ksiek, spodziewaam si, e bdzie
mwi w taki sam sposb, jak pisze. Oczekiwaam swady, popisu krasomwstwa i
inteligencji, charyzmy, ktra dorwnywaaby mojej.
Wczeniej, kiedy rozmawialimy, udao mu si par uwag, ale potrzebowa czasu,
eby si rozgrza i omieli.
Oczywicie porwnywanie go ze mn byo nie fair. Seth Mortensen nie mia
wrodzonego daru olniewania innych ani setek lat praktyki. Mimo to... Nigdy nie
pomylaam, e moje ulubione ksiki moe tworzy niepozbierany introwertyk. To byo
niesprawiedliwe z mojej strony, ale nie mogam nic na to poradzi.
- Wszystko w porzdku? - zapyta gos za nami.
Obejrzaam si i zobaczyam Warrena, waciciela sklepu i, od czasu do czasu, mojego
kochanka.
- Doskonale - odpara Paige energicznym, rzeczowym tonem. - Za jakie pitnacie

minut zacznie si podpisywanie ksiek.


- wietnie.
Jego oczy omioty od niechcenia reszt personelu, po czym zwrciy si na mnie. Nie
powiedzia nic, ale kiedy tak mi si przyglda, niemal czuam na sobie jego donie. Nauczy
si oczekiwa ode mnie regularnego seksu, a ja zwykle nie protestowaam, jako e dawao mi
to szybk i pewn - cho niewielk - porcj energii yciowej. Jego moralny charakter
zapobiega wszelkim wyrzutom sumienia, jakie mogam mie z tego powodu.
Kiedy skoczyy si pytania, wszyscy rzucili si po autografy.
Konieczna bya interwencja personelu. Zaoferowaam swoj pomoc, ale Doug
stwierdzi, e nad wszystkim panuje.
Trzymaam si wic z boku, starajc si nie nawizywa kontaktu wzrokowego z
Sethem.
- Przyjd do mojego gabinetu, kiedy to si skoczy - mrukn Warren, stajc obok
mnie.
Mia na sobie szyty na miar grafitowy garnitur, w sam raz dla powanego waciciela
duej ksigarni. Mimo caego niesmaku, jaki czuj dla czowieka, ktry po trzydziestu
wsplnych latach zdradza on z duo modsz pracownic, musiaam przyzna, e ma w
sobie pewien fizyczny urok.
Jednak po wszystkim, co dzisiaj zaszo, nie byam w nastroju, eby pokada si na
jego biurku po zamkniciu sklepu.
- Nie mog - odparam cicho, wci obserwujc Setha podpisujcego ksiki. - Bd
zajta.
- Nieprawda. Dzisiaj nie prowadzisz lekcji taca.
- Nie prowadz - przyznaam. - Ale robi co innego.
- Niby co?
- Mam randk - skamaam gadko.
- Nie masz.
- Mam.
- Nigdy nie chodzisz na randki, wic nie wciskaj mi kitu.
Jedyn randk masz ze mn, w moim gabinecie, najlepiej na kolanach. - Przysun si
bliej i nachyli tak, e czuam na uchu jego ciepy oddech. - Jezu, Georgina. Wygldasz
dzisiaj tak cholernie sexy, e mgbym ci wzi nawet w tej chwili. Masz po jcie, co ze
mn robisz w tym stroju?
- Co z tob robi? Ja niczego nie robi. To wanie przez takie podejcie miliony

kobiet na caym wiecie chodz z zasonitymi twarzami. Najlepiej zwali win na ofiar.
Rozemia si.
- Zabawna jeste, wiesz? Masz pod t spdnic jakie majtki?
- Kincaid? Moesz nam pomc?
Odwrciam si i zobaczyam Douga, obserwujcego na nas ze zmarszczonymi
brwiami. Typowe. Kiedy widzi, e Warren si do mnie przystawia, nagle potrzebuje mojej
pomocy. Kto powiedzia, e na wiecie nie ma ju rycerskoci? Doug jest jedn z niewielu
osb, ktre wiedz, co czy mnie z Warrenem, i nie pochwala tego. I cho jego odsiecz bya
troch spniona, z wdzicznoci skorzystaam z okazji do ucieczki. Poszam pomc przy
sprzeday ksiek, chwilowo umykajc przed dz Warrena.
Podpisywanie ksiek trwao prawie dwie godziny. Kiedy wreszcie udao nam si
wypchn ca kolejk klientw, do za - mknicia ksigarni pozostao pitnacie minut. Seth
Mortensen wyglda na zmczonego, ale chyba by w dobrym nastroju. Mj odek wywin
kozioka, kiedy Paige przywoaa tych z nas, ktrzy nie byli zajci przy zamykaniu sklepu, by
podeszli z nim porozmawia.
Przedstawia nas.
- Warren Lloyd, waciciel ksigarni. Doug Sato, zastpca kierownika. Bruce Newton,
kierownik kawiarni.
Georgin Kincaid, naszego drugiego zastpc kierownika ju znasz. Seth uprzejmie
kiwa gow, ciskajc nam donie.
Kiedy dotar do mnie, odwrciam oczy, czekajc, a zaatwi spraw i przejdzie dalej.
Kiedy tak si nie stao, spiam si z zaenowania, przygotowujc si na jaki komentarz na
temat naszych wczeniejszych spotka. Ale on powiedzia tylko:
- G.K.
Zamrugaam.
- Hm?
- G.K. - powtrzy, jakby znaczenie tych liter byo oczywiste. Widzc, gupawy wyraz
mojej twarzy, wskaza ruchem gowy jedn z ulotek promocyjnych przygotowanych na
dzisiejsz imprez. Byo na niej napisane:
Jeli nie syszelicie o Secie Mortensenie, to chyba przez ostatnich osiem lat
mieszkalicie na innej planecie. Jego powieci to absolutne przeboje wspczesnej literatury
sensacyjnej, przy ktrych dziea innych autorw to dziecinne bazgroy. Znakomity pan
Mortensen, majcy ju na koncie kilka bestsellerw, tworzy zarwno samodzielne powieci,
jak i kolejne czci niezwykle popularnej serii Cady i O'Neill. Pakt z Glasgow to kontynuacja

przygd pary nieustraszonych detektyww, ktrzy rozwizujc archeologiczne zagadki,


nieustannie bawi nas dowcipnymi, penymi erotycznych podtekstw dialogami, za ktre tak
ich kochamy. Panowie, jeli zastanawiacie si, gdzie podziay si dzisiaj wasze dziewczyny, to
s tutaj, z egzemplarzem Paktu z Glasgow, i auj, e nie jestecie tak pocigajcy jak
O'Neill. (G.K.)
- Ty jeste G.K. To ty napisaa t notk.
Patrzy na mnie, czekajc na potwierdzenie, ale ja milczaam jak zaklta - nie byam w
stanie wydusi z siebie dowcipnej riposty, ktra cisna mi si na usta. Za bardzo si baam.
Po wczeniejszych wpadkach obawiaam si, e znw powiem co niewaciwego.
Wreszcie, skonfundowany moim milczeniem, zapyta niepewnie:
- Jeste pisark? To jest naprawd nieze.
- Nie.
- A. - Mina chwila chodnego milczenia. - C.
Niektrzy pisz powieci, inni nimi yj.
Zabrzmiao to jak przytyk, ale ugryzam si w jzyk i wci nie odpowiadaam.
Twardo trzymaam si roli zimnej zozy, starajc si zatrze wspomnienie mojej
wczeniejszej kokieterii.
Paige, cho nie rozumiaa powodw napicia midzy nami, wyczua je i sprbowaa
rozadowa.
- Georgina to jedna z twoich najwierniejszych fanek.
Bya zachwycona, kiedy si dowiedziaa, e do nas przyjedziesz.
- Tak - doda zoliwie Doug. - Wprost nie moe si oderwa od twoich ksiek.
Zapytaj j, ile razy przeczytaa Pakt z Glasgow.
Spiorunowaam

go

wzrokiem,

ale

Seth

spojrza

na

mnie

ze

szczerym

zainteresowaniem. Pewnie chciaby, ebym znw bya dla niego taka mia jak przedtem,
pomylaam ze smutkiem. Teraz nie mogam ju sobie na to pozwoli.
- Ile razy?
Przeknam lin. Nie chciaam odpowiada, ale ciar skierowanych na mnie
spojrze by nieznony.
- Ani razu. Jeszcze nie skoczyam. - Wieki praktyki pozwoliy mi ukry zaenowanie
i wypowiedzie te sowa spokojnie i pewnie.
Seth zrobi zdziwion min, podobnie jak pozostali. Wszyscy gapili si na mnie
skoowani. Tylko Doug wiedzia, w czym rzecz.
- Ani razu? - spyta Warren, marszczc brwi. - Przecie to wyszo ponad miesic temu.

Doug, skoczony dra, wyszczerzy zby.


- Powiedz im reszt. Przyznaj si, ile stron czytasz dziennie.
Co za koszmar. W tej chwili zapragnam, eby ziemia si rozstpia i mnie
pochona. Nie do, e wyszam przed Sethem Mortensenem na aroganck ladacznic, to
jeszcze Doug zmusza mnie do ujawnienia mojego miesznego naogu.
- Pi - powiedziaam w kocu. - Czytam tylko pi stron dziennie.
- Dlaczego? - zapytaa Paige. Najwyraniej nigdy nie syszaa tej historyjki.
Czuam, e si czerwieni. Paige i Warren gapili si na mnie jak na kosmitk, a Seth
wci milcza zamylony i zdezorientowany. Wziam gboki wdech i powiedziaam
pospiesznie:
- Bo... bo ta powie jest tak cholernie dobra, i mam tylko jedn szans, eby
przeczyta j po raz pierwszy, wic chc, eby to trwao. To uczucie. Inaczej skoczyabym
w jeden dzie, a to by byo jak... jak zjedzenie caego pojemnika lodw. Za duo
przyjemnoci naraz i koczy si za szybko. W ten sposb mog to przecign. Sprawi, eby
ksika trwaa duej. Smakowa j. Nie mam innego wyjcia, skoro wychodz tak rzadko.
Natychmiast si zamknam, zdajc sobie spraw, e wanie po raz kolejny
zakwestionowaam sprawno pisarsk Setha.
Nic nie odpowiedzia na mj monolog, a ja nie potrafiam rozszyfrowa wyrazu jego
twarzy. Moe si zastanawia. Znw zaczam baga w duchu, eby ziemia mnie pochona
i oszczdzia mi upokorzenia. Ale ziemia ani drgna.
Doug doda mi otuchy umiechem. On uwaa, e mj zwyczaj jest uroczy. Mina
Paige, ktra najwyraniej bya innego zdania, mwia, e rwnie mocno jak ja pragnie, ebym
znikna. Odchrzkna uprzejmie i zmienia temat rozmowy.
Ale ja nie zwracaam ju uwagi na to, co kto mwi.
Wiedziaam tylko, e Seth Mortensen uwaa mnie pewnie za nieprzewidywaln
wariatk, i nie mogam si doczeka koca wieczoru.
- .. .Kincaid bdzie chtna.
Kilkanacie minut pniej otrzewi mnie dwik mojego nazwiska.
- Co? - zwrciam si do Douga, ktry to powiedzia.
- Prawda? - zapyta.
- Na co bd chtna?
- eby jutro oprowadzi Setha po miecie - odpar Doug cierpliwie, jakby mwi do
dziecka. - Pokaesz mu okolic.
- Mj brat jest za bardzo zajty - wyjani Seth.

Co ma z tym wsplnego jego brat? I dlaczego Seth chce pozna okolic?


Zajknam si, nie chcc przyzna, e odleciaam na chwil, by pouala si nad
sob.
- Ale...
- Jeli nie chcesz... - zacz Seth z wahaniem.
- Oczywicie e chce. - Doug da mi kuksaca w bok. - No. Wyle ze swojej dziury.
Wymienilimy znaczce spojrzenia, warte Jerome'a i Cartera.
- Tak, dobrze. Nie ma sprawy.
Dogralimy szczegy mojego spotkania z Sethem. W co ja si wpakowaam? Nie
chciaam si ju wyrnia. Prawd mwic, wolaabym, eby na zawsze wymaza mnie z
pamici.
A wsplna wycieczka po Seattle nie wydawaa si najlepszym sposobem osignicia
tego celu. Pewnie tylko jeszcze bardziej si wygupi.
Tematy do rozmowy wreszcie si skoczyy. Kiedy mielimy si ju rozej, co sobie
uwiadomiam.
- Och. Hej. Panie Mortensen. Seth.
Odwrci si do mnie.
- Tak?
Gorczkowo szukaam sw, ktre uciyby fatalny cig sprzecznych sygnaw i
enujcych wpadek. Niestety, jedyne co przychodzio mi do gowy to: Skd bierzesz
pomysy? i Czy Cady i O'Neill bd kiedy razem? Odrzucajc tak absurdalne myli, po
prostu podetknam mu swoj ksik.
- Czy mog prosi o autograf?
Wzi ksik.
- Ee, jasne. - Pauza. - Przynios ci j jutro.
Chce mnie pozbawi ksiki na wieczr? Czy nie do ju wycierpiaam?
- A nie moesz podpisa teraz?
Wzruszy bezradnie ramionami, jakby nie mia na to wpywu.
- Nie przychodzi mi do gowy nic, co mgbym napisa.
- Napisz po prostu swoje nazwisko.
- Przynios j jutro - powtrzy, jakby mnie nie usysza, i odszed z moim
egzemplarzem Paktu z Glasgow. Oburzona powanie zastanawiaam si, czy nie pobiec za
nim i nie da mu za to w nos, gdy Warren pocign mnie za okie.
- Georgino - powiedzia towarzyskim tonem, gdy z aoci patrzyam za moj

oddalajc si ksik - mimo wszystko chciabym przedyskutowa t kwesti w moim


gabinecie. O nie. Nie ma mowy. Nie miaam najmniejszej ochoty bzyka si z nim po tym
koszmarnym wieczorze.
Odwrciam si do niego powoli i pokrciam gow.
- Mwiam ci, e nie mog.
- Tak, wiem. Twoja fikcyjna randka.
- Nie jest fikcyjna. Jest...
Rozejrzaam si, rozpaczliwie szukajc ratunku. Cho w sekcji kulinarnej nie pojawi
si aden magiczny portal, mj wzrok napotka oczy faceta przegldajcego pozycje w dziale
obcojzycznym. Umiechn si zaciekawiony moj uwag, a ja w mgnieniu oka podjam
brawurow decyzj.
- ...z nim. Mam randk z nim.
Kiwnam rk na nieznajomego, przywoujc go do nas.
Zrobi zaskoczon min, ale odoy ksik i posusznie podszed.
Kiedy stan obok mnie, wziam go pod rk i posaam spojrzenie, przed ktrym
klkali krlowie.
- Gotowy?
W jego oczach - piknych, niebieskozielonych bysno zdziwienie. Ku mojej uldze,
podj gr i po mistrzowsku odbi pieczk.
- Jasne. - Obj mnie ramieniem, kadc mi do na biodrze z zaskakujcym tupetem. Bybym wczeniej, ale utknem w korku.
Nieze. Spojrzaam na Warrena.
- Pogadamy kiedy indziej, okej?
Warren patrzy to na faceta, to na mnie.
- Tak. Oczywicie. - Warren jest dosy zaborczy wobec mnie, ale nie na tyle, by
stawa w szranki z modszym konkurentem.
Kilku moich wsppracownikw przygldao si caej scenie z zaciekawieniem. Tak
jak i Warren, nigdy nie syszeli, bym umawiaa si na randki. Seth Mortensen zaj si
pakowaniem teczki i ani razu nie spojrza mi w oczy, zupenie jakby zapomnia o moim
istnieniu. Nie odpowiedzia nawet, kiedy na od - chodne rzuciam do widzenia. Moe i
dobrze.
Wyszam z moim chopakiem z ksigarni na chodne, wieczorne powietrze. Deszcz
przesta pada, ale chmury i blask miejskich wiate wymazay gwiazdy z nieba.
Przygldajc si mojemu towarzyszowi, troch aowaam, e nie jestemy na -

prawd umwieni na randk.


By wysoki - bardzo wysoki. Przynajmniej dwadziecia pi centymetrw wyszy ni
ja z moim marnym metrem szedziesit dwa. Czarne pofalowane wosy mia zaczesane do
tyu. W mocno opalonej twarzy byszczay oczy w kolorze morza. Mia na sobie dugi, czarny
weniany paszcz i szalik w czarno - bordowo - zielon szkock krat.
- Dziki - powiedziaam, kiedy zatrzymalimy si na rogu.
- Uratowa mnie pan przed... przykr sytuacj.
- Caa przyjemno po mojej stronie. - Wycign rk. - Jestem Roman.
- adne imi.
- Moe by. Kojarzy mi si z romansidami.
- Naprawd?
- Owszem. W prawdziwym yciu nikt si tak nie nazywa.
Ale w romansach s cae tumy Romanw. Roman, Pity Ksi Wellington,
Roman Straszliwy acz Elegancki i Przedziwnie Pocigajcy Pirat z Mrz Poudniowych.
- Ha, chyba czytaam to ostatnie. Jestem Georgina.
- Wanie widz. - Ruchem gowy wskaza identyfikator dla personelu, ktry miaam
na szyi. Pewnie skorzysta z okazji, eby zerkn na mj dekolt. - Czy ten strj to
standardowy uniform zastpcy kierownika?
- Prawd mwic, mam go ju serdecznie do - odparam, mylc o reakcjach, jakie
wywoywa.
- Moesz woy mj paszcz. Wic dokd pjdziemy?
- Dokd...? Nigdzie nie pjdziemy. Tak jak mwiam, uratowae mnie tylko przed
drobn nieprzyjemnoci.
- Oj, to te jest co warte - odpar. - Chusteczk? Causa w policzek? Numer telefonu?
- Nie!
- Och, nie bd taka. Przecie byem wietny. Nawet nie mrugnem, kiedy cigna
mnie tym swoim spojrzeniem.
Temu nie mogam zaprzeczy.
- No dobrze, 555 - 1200.
- To numer ksigarni.
- Skd wiesz?
Wskaza szyld Emerald City za moimi plecami. Widniay na mim dane kontaktowe
sklepu.
- Bo umiem czyta.

- Rany. To daje ci potn przewag nad wikszoci chopakw, ktrzy do mnie


startuj.
Spojrza na mnie z nadziej.
- Czy to znaczy, e si ze mn umwisz?
- Nie. Doceniam twoj pomoc, ale nie chodz na randki.
- Wic nie uwaaj tego za randk. Uznaj to za... spotkanie umysw.
Jego wzrok sugerowa, e ma ochot spotka co wicej ni tylko mj umys.
Mimowolnie zadraam, cho nie byo mi zimno. Prawd mwic, zaczo mi si robi
denerwujco ciepo. Roman rozpi paszcz.
- Prosz. Trzsiesz si z zimna. W to, odwioz ci do domu. Mam samochd za
rogiem.
- Chodz do domu pieszo. - Jego paszcz by ciepy od jego ciaa i adnie pachnia.
Mieszanin CK One i, hm, faceta.
Mniam.
- Wic ci odprowadz.
Jego upr by uroczy, co tylko utwierdzio mnie w przekonaniu, e powinnam jak
najszybciej zakoczy nasze tete - a - tete. Wanie takich porzdnych i fajnych facetw
staram si unika.
- Zgd si - zacz baga, kiedy nie odpowiedziaam. - Nie prosz o wiele. Nie
jestem wirem, nie nachodz kobiet.
Chc ci tylko odprowadzi do domu. Potem ju nigdy mnie nie zobaczysz.
- Suchaj, ledwie mnie znasz... - urwaam, kiedy dotaro do mnie, co powiedzia. Okej.
- Okej co?
- Okej, moesz mnie odprowadzi.
- Naprawd? - rozpromieni si.
- Tak.
Trzy minuty pniej, kiedy dotarlimy pod mj dom, unis rce z udawan rozpacz.
- To byo nie fair. Mieszkasz dwa kroki od ksigarni.
- Chc ci tylko odprowadzi do domu. Powiedziae, e nie prosisz o nic wicej.
Roman pokrci gow.
- Nie fair. Absolutnie nie fair. Ale - spojrza z nadziej na moj kamienic - teraz
przynajmniej wiem, gdzie mieszkasz.
- Hej! Powiedziae, e nie nachodzisz kobiet.

Umiechn si - przeliczne biae zby bysny na tle opalonej skry.


- Nigdy nie jest za pno, eby zacz. - Pochyli si, pocaowa mnie w rk i puci
do mnie oczko. - Do nastpnego spotkania, pikna Georgino.
Odwrci si i odszed w ciemno. Patrzyam za nim, wci czujc na skrze dotyk
jego ust. Co za niespodziewane - i dajce do mylenia - zakoczenie wieczoru.
Kiedy znikn mi z oczu, weszam do budynku. W poowie schodw zorientowaam
si, e wci mam na sobie jego paszcz. Jak miaam mu go odda? Po chwili dotaro do
mnie, e zrobi to celowo. Specjalnie pozwoli mi go zatrzyma.
Nagle zrozumiaam, e jeszcze zobacz podstpnego Ksicia Romana. Raczej
wczeniej ni pniej.
Rozemiaam si i ruszyam dalej, przystajc po kilku kolejnych stopniach.
- No nie, znowu - mruknam poirytowana.
Za drzwiami mojego mieszkania kbiy si znajome fluidy. Jak zbierajca si burza.
Jak brzczenie pszcz w powietrzu.
W moim domu byli niemiertelni.
Co jest, do cholery? Mam zacz sprzedawa bilety do wasnego mieszkania?
Dlaczego wszyscy nagle uznali, e mog tu sobie wchodzi pod moj nieobecno?
W tej samej chwili przemkno mi przez myl, e wczeniej nie wyczuam obecnoci
Jerome'a i Cartera. Przydybali mnie bez ostrzeenia. To byo dziwne, ale byam zbyt przejta
ich nowinami, by zwraca uwag na cokolwiek innego.
Gniew nie pozwoli mi zastanowi si gbiej nad t bahostk.
Byam zbyt wkurzona. Przewiesiam torebk przez rami i wpadam do mieszkania.

ROZDZIA 5
Chyba troch przesadzasz, szczeglnie jak na kogo, kto niedawno zleci morderstwo.
Przesadzam? W cigu ostatnich dwudziestu czterech godzin musiaam znie
prawiczka, wrednego wampira, oskarenie o morderstwo i omieszenie w oczach ulubionego
pisarza.
Naprawd nie uwaaam, e powrt do spokojnego pustego mieszkania to fanaberia.
Ale zamiast spokoju znalazam w nim trzech intruzw. Fakt, e byli moimi przyjacimi, nie
zmienia istoty rzeczy. aden z nich nie rozumia, dlaczego jestem taka wkurzona.
- Naruszacie moj prywatno! I nikogo nie zamordowaam. Dlaczego wszyscy tak
uwaaj?
- Bo powiedziaa, e to zrobisz - wyjani Hugh. Diablik lea wycignity na sofie.
Jego zrelaksowana poza mogaby sugerowa, e to ja nachodz go w jego domu, a nie
odwrotnie.
- Syszaem od Jerome'a.
Siedzcy naprzeciwko niego Cody umiechn si do mnie przyjanie. Jest wyjtkowo
mody jak na wampira i zastpuje mi modszego brata, ktrego nie mam.
- Nie martw si. Sam si o to prosi. Wspieramy ci na caej linii.
- Ale ja go nie...
- Czybym sysza nasz znakomit gospodyni? - zawoa Peter z azienki. Po chwili
zjawi si w korytarzu. - Jak na przebieg zbrodniark wygldasz cakiem sexy.
- Nie jestem adn... - Sowa zastygy mi na ustach, kiedy go zobaczyam. Na
mgnienie wszelkie myli o morderstwie i najciu we wasnym mieszkaniu wyparoway mi z
gowy. - Na mio bosk, Peter, co ty zrobie z wosami?
Troch wstydliwie przejecha doni po sterczcych centymetrowych kolcach
pokrywajcych jego czaszk. Nie wyobraaam sobie nawet, jakiej iloci elu musia uy, by
tak pogwaci prawa fizyki. Co gorsza, czubki kolcw byy biae i ostro odcinay si od jego
ciemnej nasady wosw.
- Koleanka z pracy mi pomoga.
- Musi ci nienawidzi.
Peter spochmurnia.
- Jeste najbardziej niemiym sukubem, jakiego znam.
- Moim zdaniem te kolce, eee, podkrelaj ksztat twoich brwi - stwierdzi
dyplomatycznie Cody. - Trzeba si tylko...przyzwyczai.

Pokrciam gow. Lubi Petera i Cody'ego. S jedynymi wampirami, z jakimi si


kiedykolwiek przyjaniam, co nie zmienia faktu, e bywaj mczcy. Zmaganie si z
przernymi nerwicami Petera i nieuleczalnym optymizmem Cody'ego to materia na serial
komediowy.
- Dugo by si trzeba przyzwyczaja - mruknam, przycigajc sobie stoek barowy z
kuchni.
- I kto to mwi - odgryz si Peter. - Przypomnij sobie swoje skrzyda i pejcz.
Zaniemwiam. Spojrzaam z niedowierzaniem na Hugh.
Diablik pospiesznie zamkn katalog Victoria's Secret, ktry kartkowa do niechcenia.
- Georgino...
- Obiecae, e nikomu nie powiesz! Zamkne usta na kdk!
- No, eee... tak mi si jako wypsno.
- Naprawd miaa rogi? - zapyta Peter.
- Dobra, do tego. Wynocie si, wszyscy. I to ju. - Wskazaam drzwi. - Za duo ju
dzisiaj przeyam nieprzyjemnoci, eby znosi jeszcze i was.
- Nie powiedziaa nam nawet, jak wynaja zabjc Duane'a. - Szczenice oczy
Cody'ego patrzyy na mnie bagalnie. - Umieramy z ciekawoci.
- Tak naprawd to umar Duane, i to nie z ciekawoci - mrukn Peter pgosem.
- Uwaaj, co mwisz - ostrzeg Hugh. - Moesz by nastpny.
Niewiele brakowao, eby z uszu buchn mi dym.
- Powtarzam po raz ostatni: nie zabiam Duane'a!
Jerome mi wierzy, okej?
Cody zrobi zamylon min.
- Ale przecie mu grozia...
- Tak. I o ile pamitam, to samo zrobi kady z was w tym czy innym momencie. To
zbieg okolicznoci. Nie mam z tym nic wsplnego i... - Nagle co mi zawitao. - Dlaczego
wszyscy powtarzacie: zlecia morderstwo i wynaja zabjc? Dlaczego nie mwicie,
e sama to zrobiam?
- Zaraz... przed chwil powiedziaa, e tego nie zrobia.
Peter przewrci oczami nad gupot Cody'ego, po czym zwrci si do mnie z
powan min. O ile jakakolwiek mina moga by powana w zestawieniu z tak fryzur.
- Bo nie moga tego zrobi.
- A ju na pewno nie w tych butach. - Hugh ruchem gowy wskaza moje szpilki.
- Doceniam wasz totalny brak wiary w moje moliwoci, ale mogam go przecie

dopa z zaskoczenia? Hipotetycznie, oczywicie.


Peter si umiechn.
- To by nie miao znaczenia. Nisi niemiertelni nie mog si nawzajem zabija. Widzc moje zdumione spojrzenie, doda: - Jak moesz o tym nie wiedzie, yjc tak dugo?
W jego sowach wyczuam ironi. Midzy mn a Peterem toczy si cigy spr o to,
ktre z nas jest starsze w naszym maym kku byych miertelnikw. adne z nas nie chce
si przyzna do wieku, wic jak dotd nie ustalilimy, kto ma wicej stuleci. Ktrego
wieczoru, po butelce tequili, zaczlimy gra w Pamitasz, kiedy..., ale dotarlimy zaledwie
do rewolucji przemysowej, zanim padlimy nieprzytomni.
- Nikt nigdy nie prbowa mnie zabi... Wic twierdzisz, e te wszystkie terytorialne
wojny midzy wami wampirami s niegrone?
- No, nie takie znowu niegrone - odpar. - Zadajemy sobie do powane rany, ale
faktem jest, e nikt nie ginie.
Przy tylu utarczkach zostaoby nas bardzo niewielu, gdybymy mogli si zabija.
Milczaam przez chwil, przetrawiajc t informacj.
- Wic jak... - Nagle przypomniaam sobie, co powiedzia Jerome. - Zabijaj was
owcy wampirw.
Peter skin gow.
- Co to za jedni? - zapytaam. - Jerome nie chcia mi nic powiedzie. Hugh by rwnie
zaciekawiony.
- owcy wampirw? Jak ta dziewczyna z telewizji? Ta ostra blondynka?
- To bdzie duga noc. - Peter obrzuci nas karccym spojrzeniem. - Musicie si
doksztaci, i to powanie. Sto jeden pyta o wampirach. Georgino, dasz nam co do picia?
Machnam niecierpliwie rk w stron kuchni.
- Bierz, co chcesz. Chc posucha o owcach wampirw.
Peter wyszed z salonu i krzykn, kiedy potkn si o jedna ze stert ksiek
wznoszcych si na pododze. Zanotowaam sobie w pamici, eby kupi nowy rega.
Krzywic si z dezaprobata, obejrza wntrze mojej prawie pustej lodwki.
- Naprawd powinna popracowa nad sztuk przyjmowania goci.
- Peter...
- Bo cigle sysz opowieci o tym drugim sukubie... jak ona ma na imi? Wiesz, ta z
Missouli.
- Donna - podsun Hugh.
- Wanie, Donna. Podobno urzdza wietne imprezy.

Zamawia catering. Zaprasza wszystkich.


- Chopaki, jeli macie ochot poimprezowa z ca dziesitk niemiertelnych w
Montanie, to prosz bardzo, przeprowadcie si tam. A tymczasem przestacie marnowa
mj czas.
Ignorujc mnie, Peter obejrza godziki, ktre kupiam sobie wczoraj wieczorem.
Stay w wazonie koo zlewu.
- Kto ci przysa kwiaty?
- Nikt.
- Sama sobie przysaa? - zapyta Cody ze wspczuciem.
- Nie, po prostu kupiam. To nie to samo. Nie przy... suchajcie. Dlaczego
rozmawiamy o kwiatkach, kiedy po ulicach rzekomo grasuje owca wampirw? Czy wy dwaj
nie jestecie w niebezpieczestwie?
Peter zdecydowa si na wod i rzuci po piwie Hugh i Cody'emu.
- Nie.
- Nie? - Cody wydawa si zaskoczony. Jego krtki ywot jako wampira czyni go
praktycznie dzieckiem w porwnaniu z reszt z nas. Peter uczy go fachu.
- owcy wampirw to po prostu wyjtkowi miertelnicy, ktrzy maj wrodzon
zdolno do zadawania wampirom powanych ran. Zwykli miertelnicy nie mog nas tkn.
Nie pytajcie mnie, jak to wszystko dziaa ani dlaczego.
O ile wiem, nie ma tu sztywnych regu. Wikszo tak zwanych owcw wampirw
idzie przez ycie, nie zdajc sobie nawet sprawy, e posiada ten talent. Ci, ktrzy o tym
wiedz, czasami decyduj si zaj tym zawodowo. Wyskakuj gdzie od czasu do czasu,
zaatwiaj jakiego wampira i oglnie s kopotliwi, dopki kto pomysowy si ich nie
pozbdzie.
- Kopotliwi? - zdziwi si Cody. - Zobacz, co zrobili z Duane'em. Naprawd nie boisz
si, e ten kto dopadnie i ciebie? Nas?
- Nie - odpar Peter. - Nie boj si.
Byam rwnie skoowana jak Cody.
- Dlaczego nie?
- Bo ktokolwiek to jest, jest kompletnym amatorem. - Peter spojrza na Hugh i na
mnie. - Co mwi wam Jerome o mierci Duane'a?
Uznaam, e i ja potrzebuj drinka. Zrobiam nalot na barek w kuchni i zmieszaam
sobie wdk z sokiem z limonki.
- Chcia wiedzie, czy to moja sprawka.

Peter machn lekcewaco rk.


- Nie, chodzi mi o to, jak zgin.
Hugh zmarszczy brwi, prbujc nady.
- Powiedzia, e Duane'a znaleziono martwego... z kokiem w sercu.
- Sami widzicie.
Peter spojrza na nas wyczekujco. My patrzylimy na niego, nic nie rozumiejc.
- Nie kumam - powiedziaam w kocu.
Peter westchn ze zniechcon min.
- Jeli jeste miertelnikiem, ktry posiada cudown zdolno umiercania wampirw,
to, do cholery, nie ma znaczenia, jak to zrobisz. Moesz uy pistoletu, noa, wiecznika,
czegokolwiek. Koek w sercu to przesd. Jeli normalny miertelnik zrobi co takiego
wampirowi, w niczym mu nie zaszkodzi, co najwyej porzdnie go wkurzy. Syszymy tylko o
przypadkach, kiedy tak akcj wykona owca, wic koki otacza legenda. Tak samo jest z
jajkami w czasie zrwnania dnia z noc.
- Co? - Hugh zgupia do reszty.
Potaram oczy.
- To przeraajce, ale niestety wiem, o czym on mwi.
Legenda gosi, e jajko da si postawi pionowo w czasie zrwnania dnia z noc.
Czasem to si udaje, czasem nie, ale w rzeczywistoci takie same wyniki uzyskaby kadego
innego dnia w roku. Ale ludzie prbuj tego tylko w czasie zrwnania, wic tylko to
zauwaaj. - Spojrzaam na Petera. - Chodzi ci o to, e owca wampirw moe zabi wampira
w dowolny sposb, ale poniewa wszyscy zwracaj uwag tylko na koek, sta si on u znan
metod... odbierania niemiertelnoci.
- W ludzkim pojciu - sprostowa Peter. - Bo tak naprawd cholernie trudno wbi
komu koek w serce. O wiele atwiej byoby wpakowa mu kulk.
- Wic uwaasz, e ten owca jest amatorem, bo... - Cody przerwa najwidoczniej
nieprzekonany porwnaniem do jajka.
- Bo aden owca wampirw wart zamanego szelga nie uyby koka. Ta osoba to
kompletny todzib.
- Po pierwsze - poradziam Peterowi - nie mw wart zamanego szelga, to brzmi
archaicznie. Po drugie, moe ten owca jest tradycjonalist? A nawet jeli jest todziobem,
to chyba bez znaczenia, skoro udao mu si zaatwi Duane'a?
Peter wzruszy ramionami.
- Duane by aroganckim dupkiem. Wampiry potrafi z bliska wyczu obecno owcy.

Biorc pod uwag, e ten jest niedowiadczony, Duane nie powinien da si zabi. By gupi.
Otworzyam usta, eby zaprotestowa. Duane rzeczywicie by aroganckim dupkiem,
ale gupi nie by, o nie. Kto, kto yje tak dugo jak my i tyle w yciu widzia, si rzeczy
doskonali swoje umiejtnoci przetrwania. Mona powiedzie, e szybko dorastamy.
Nagle moje myli zajo inne pytanie.
- Czy owcy mog skrzywdzi innych niemiertelnych, czy tylko wampiry?
- O ile wiem, tylko wampiry.
Odpowied Petera jako nie pasowaa mi do tego, co mwi Jerome. Nie potrafiam
sprecyzowa, co dokadnie si nie zgadza, wic zatrzymaam swoje wtpliwoci dla siebie.
Chopcy gadali dalej. Temat owcy wampirw sta si nudny, kiedy ustalili ju - ku
swojemu rozczarowaniu - e nie ja go wynajam. Poza tym Cody i Hugh chtnie przystali na
teori Petera, e owca amator nie stanowi prawdziwego zagroenia.
- Uwaajcie na siebie - ostrzegam Petera i Cody'ego, kiedy zbierali si do wyjcia.
todzib czy nie todzib, jednak zabi Duane'a.
- Tak, mamusiu - odpar Peter znudzonym tonem, wkadajc kurtk.
Spojrzaam ostro na Cody'ego, ktry zacz si niespokojnie wierci. Byo nim atwiej
manipulowa ni jego mentorem.
- Bd uwaa, Georgino.
- Zadzwocie do mnie, gdyby dziao si co dziwnego.
Cody kiwn gow, na co Peter przewrci oczami.
- Chod ju - powiedzia starszy wampir. - Poszukajmy sobie jakiej kolacji.
Nie mogam si nie umiechn. Haso poszukajmy kolacji w ustach wampira
przerazioby kadego, ale nie mnie. Ja wiedziaam, co jest grane. Peter i Cody nie cierpieli
polowa na ludzi. Robili to okazjonalnie, a i wtedy rzadko zabijali.
ywili si gwnie nietypowymi zakupami od rzenika.
Podobnie jak ja, niezbyt si przykadali do swojej piekielnej roboty.
- Hugh - rzuciam ostro, kiedy diablik ruszy za wampirami. - Na swko.
Wampiry posay mu od progu wspczujce spojrzenia. Hugh skrzywi si, zamykajc
drzwi i odwracajc si do mnie.
- Daam ci ten klucz na wypadek nagych sytuacji...
- Zamordowanie wampira to nie naga sytuacja?
- Mwi powanie! Wystarczy, e Jerome i Carter teleportowali si tutaj bez
uprzedzenia. A potem ty uznae, e moesz otwiera mj dom przed Bogiem i ludmi.
- Zdaje si, e ani Bg, ani ludzie nie byli dzisiaj zaproszeni.

- A na dodatek powiedziae im, e przebraam si za demonic...


- Och, daj spokj - zaprotestowa. - To by czad. Nie mogem zatrzyma tego tylko dla
siebie. Poza tym to nasi przyjaciele. Co w tym zego?
- To, e obiecae, e nie powiesz - warknam. - Czy tak zachowuje si przyjaciel? I
to po tym, jak ci wczoraj pomogam?
- Chryste, Georgino. Przepraszam. Nie wiedziaem, e tak ci to wkurzy.
Przeczesaam wosy palcami.
- Nie chodzi tylko o to. Ja... no nie wiem. Ta caa historia z Duane'em. Mylaam o
tym, co powiedzia Jerome...
Hugh czeka, dajc mi czas na zebranie myli. Czu, e chc powiedzie co wanego.
Odtwarzaam w mylach wydarzenia dzisiejszego wieczoru, przygldajc si potnej postaci
diablika. Czasami jest rwnie durny jak wampiry. Nie wiedziaam, czy mog z nim
rozmawia powanie.
- Hugh... po czym pozna, e demon kamie?
Milcza przez chwil, a w kocu rozemia si cicho, rozpoznajc stary dowcip.
- Po tym, e porusza ustami. - Oparlimy si o kuchenny blat. Hugh patrzy na mnie z
gry. - A co? Mylisz, e Jerome nas okamuje?
- Tak. - Kolejna chwila milczenia.
- No to sucham.
- Jerome kaza mi uwaa, powiedzia, e owca moe mnie pomyli z wampirem.
- Mnie powiedzia to samo.
- Ale Peter mwi, e owcy wampirw nie mog nas zabi.
- Wbi ci kto kiedy koek w serce? Moe ci to nie zabije, ale na pewno nie bdzie
przyjemne.
- Racja. Ale Jerome twierdzi, e owcy odnajduj inne wampiry, ledzc ofiar. To
bzdura. Cody i Peter to wyjtki.
Wiesz, jaka jest wikszo wampirw. Nie zadaj si z innymi wampirami. ledzenie
jednego raczej nie doprowadzi do drugiego.
- No tak, ale ten owca to todzib.
- Jerome tego nie powiedzia. To teoria Petera wysnuta z historii z kokiem.
Hugh mrukn twierdzco.
- Okej. Wic twoim zdaniem, co jest grane?
- Nie wiem. Wiem tylko, e te wersje s sprzeczne. I e we wszystkim bierze udzia
Carter, jakby by w jakiej zmowie z Jerome'em. Dlaczego Cartera to obchodzi? Jego strona

powinna by zadowolona, e kto eliminuje naszych.


- To anio. Moe musi kocha wszystkich, nawet potpionych? Szczeglnie, kiedy owi
potpieni s jego kumplami od kieliszka.
- No nie wiem. Oni nie mwi nam wszystkiego... a Jerome bardzo nalega, ebym
uwaaa. Wyglda na to, e i ciebie ostrzega.
Hugh milcza przez chwil, a w kocu powiedzia:
- Jeste adn dziewczyn, Georgino.
Osupiaam. Ot i koniec powanej rozmowy.
- Wypie co wicej ni piwo?
- Przez co zapominam - cign, ignorujc moje pytanie - e jeste te mdra. Za duo
mam do czynienia z pytkimi kobietami, ktre obchodzi wycznie wasny wygld, z tymi
wszystkimi gospodyniami z przedmie, ktre chc mie gadsz skr i wiksze piersi...
atwo ulec stereotypom i zapomnie, e oprcz adnej buzi masz te mzg. Widzisz sprawy
inaczej ni reszta z nas... chyba troch janiej. Masz szersz perspektyw. Moe to kwestia
wieku... bez urazy.
- Naprawd za duo wypie. Poza tym nie jestem do mdra, eby wykombinowa,
co ukrywa przed nami Jerome.
Moe tylko to, e... mylisz, e istniej owcy sukubw czy diablikw?
- A syszaa kiedy o kim takim?
- Nie.
- Ja te nie.
- A o owcach wampirw syszaem, i to nie tylko w popkulturze. - Hugh sign po
papierosy, ale rozmyli si, przypominajc sobie, e nie lubi, kiedy kto pali w moim
mieszkaniu. - Tak czy inaczej, nie wydaje mi si, eby w najbliszym czasie kto mia ci wbi
koek w serce.
- Ale zgadzasz si, e Jerome nie mwi nam prawdy?
- A czego innego si po nim spodziewaa?
- Chyba... chyba pjd odwiedzi Erika.
- To on jeszcze yje?
- Ostatnio y.
- Dobry pomys. Staruszek wie o nas wicej ni my sami.
- Powiem ci, czego si dowiedziaam.
- Nie. Chyba wol pozosta w bogiej niewiedzy.
- Jak chcesz. Dokd si teraz wybierasz?

- Mam troch roboty po godzinach z jedn z nowych sekretarek, jeli rozumiesz, co


mam na myli. - Wyszczerzy zby w icie diabelskim umiechu. - Dwadziecia lat, piersi
ktre nie suchaj grawitacji. Co o tym wiem, pomogem je zainstalowa.
Mimo ponurej atmosfery nie mogam powstrzyma miechu.
Hugh, podobnie jak reszta z nas, kiedy nie sieje za i chaosu, ma normaln prac. W
jego przypadku granica midzy jednym a drugim zajciem jest do pynna: jest chirurgiem
plastycznym.
- Nie mog z tym rywalizowa.
- Nieprawda. Twoich piersi nauka nie jest w stanie powieli.
- Pochwaa z ust prawdziwego znawcy. Baw si dobrze.
- Zamierzam. Uwaaj na siebie, skarbie.
- Ty te.
Cmokn mnie w czoo i wyszed. Staam w kuchni, nareszcie sama, gapic si na
drzwi i zastanawiajc, co to wszystko znaczy. Ostrzeenie Jerome'a byo prawdopodobnie na
wyrost, uznaam w kocu. Jak powiedzia Hugh, nikt nigdy nie sysza o owcach diablikw i
sukubw.
Mimo to przed pjciem spa zablokowaam zamek i zaoyam acuch na drzwi.
Mog by niemiertelna, ale na pewno nie jestem lekkomylna. Przynajmniej w wanych
sprawach.

ROZDZIA 6
Nastpnego ranka obudziam si z mocnym postanowieniem odwiedzenia Erika i
dowiedzenia si prawdy o owcach wampirw. Jednak kiedy szorowaam zby,
przypomniaam sobie o innym kryzysie.
Seth Mortensen.
Dokoczyam toalet, gono przeklinajc, czym zasuyam sobie na karcce
spojrzenie Aubrey. Nie sposb byo stwierdzi, jak dugo potrwa wycieczka z Sethem. Mogo
si okaza, e Erika odwiedz dopiero jutro. Tymczasem owca wampirw, czy kto to tam
by, mg znw zaatakowa.
Wyruszyam do Emerald City ubrana w najmniej atrakcyjn kreacj, jak zdoaam
skomponowa: dinsy i golf. Wosy cignam w kucyk. Kiedy czekaam na Setha w
kawiarni, podesza do mnie Paige caa w skowronkach.
- Kiedy bdziecie w miecie, poka mu Forster's i Puget Sound - szepna
konspiracyjnie.
Wci niedobudzona pocignam yk mokki, ktr przygotowa dla mnie Bruce,
prbujc zrozumie logik jej propozycji. Ksigarnie Forster's i Puget Sound to nasi
konkurenci, cho niezbyt groni.
- Przecie to straszne nory.
- Wanie. - Wyszczerzya rwne biae zby. - Przekona si, e nasza kawiarnia to
najlepsze miejsce do pisania.
Przygldaam jej si, kompletnie nie rozumiejc, o czym mwi. Moe nadal byam
wzburzona t histori z Duane'em.
Nie codziennie kto z naszych traci niemiertelno.
- Ale... dlaczego miaby pisa tutaj?
- Bo lubi bra ze sob laptop i pisa w kawiarniach.
- No tak, ale mieszka w Chicago.
Paige pokrcia gow.
- Ju nie. Gdzie ty bya wczoraj wieczorem?
Przeprowadza si tutaj, eby by bliej rodziny.
Przypomniaam sobie, e Seth wspomnia co o bracie, ale byam wtedy zbyt
zaenowana, eby zwrci na to uwag.
- Kiedy?
- O ile wiem teraz. Dlatego tu by ostatni przystanek jego trasy promocyjnej. Na razie

mieszka u brata, ale planuje kupno mieszkania. - Nachylia si bliej, a jej oczy bysny
drapienie. - Wyobra sobie, jak poprawiby si nasz wizerunek, gdyby regularnie
przesiadywa u nas sawny pisarz.
Szczerze mwic, niewiele mnie w tej chwili obchodzio, gdzie Seth bdzie pisa.
Najbardziej przeraa mnie fakt, e nie wybiera si w najbliszym czasie do innej strefy
czasowej, gdzie mgby o mnie zapomnie, tak aby kade z nas dalej yo spokojnie wasnym
yciem. A tak?
Mogam na niego wpada codziennie. I to dosownie, gdyby yczenie Paige si
spenio.
- Nie sdzisz, e jeli wszyscy bd wiedzieli, gdzie jest, moe na tym ucierpie jego
praca? Wiesz, jacy namolni potrafi by fani.
- Bdziemy kontrolowa sytuacj. Do maksimum wykorzystamy jego obecno u nas,
jednoczenie szanujc jego prywatno. Uwaga, idzie.
Upiam par ykw mokki, wci zdumiona sposobem funkcjonowania mzgu Paige.
Potrafi znale okazj do reklamy, jaka mnie nawet nie przyszaby do gowy. Warren
zainwestowa w Emerald City kapita, ale to jej marketingowy geniusz sprawi, e ksigarnia
odniosa sukces.
- Dzie dobry - powiedzia Seth, podchodzc do stolika.
Mia na sobie dinsy, koszulk z Def Leppard i brzow sztruksow marynark. Jego
fryzura wskazywaa, e si dzi rano nie czesa.
Paige spojrzaa na mnie wymownie, wic powiedziaam z westchnieniem:
- No to chodmy.
Seth w milczeniu wyszed za mn na dwr. Krpujca cisza tworzya midzy nami
niewidzialny mur. On nie patrzy na mnie, ja nie patrzyam na niego. Dopiero kiedy
stanlimy na Queen Ann Avenue i zdaam sobie spraw, e nie mam adnego planu, si
rzeczy musiaam si odezwa.
- Od czego by tu zacz? Seattle, w odrnieniu od Galii, nie dzieli si tylko na trzy
czci.
Zaartowaam bardziej na wasny uytek, ale Seth rozemia si.
- Seattle peninsula est - stwierdzi, podapujc temat.
- Niezupenie. Poza tym to Bd Czcigodny, a nie Cezar.
- Wiem. Ale sabo znam acin. - Posa mi dziwny, speszony umiech, ktry
najwyraniej jest jego znakiem firmowym. - A ty?
- Troch. - Ciekawe, jak by zareagowa, gdybym mu powiedziaa o mojej pynnej

znajomoci aciskich dialektw z rnych okresw imperium rzymskiego. Widocznie


zinterpretowa moj wymijajc odpowied jako brak zainteresowania, bo odwrci oczy i
znw zamilk. - Chcesz obejrze co konkretnego?
- Waciwie .nie.
Waciwie nie. Okej. C. Im prdzej zaczniemy, tym szybciej to si skoczy i bd
moga odwiedzi Erika.
- Chod.
Kiedy zaczlimy jedzi po miecie, miaam nadziej, e rozmowa wywie si sama
mimo wczorajszego nieudanego startu. Jednak wkrtce stao si jasne, e Seth nie jest
zainteresowany konwersacj. Przypomniaam sobie jego nerwowo podczas wczorajszego
spotkania z publicznoci, a nawet w rozmowie z personelem. Zrozumiaam, e facet cierpi
na powan fobi spoeczn, cho, kiedy wczeniej flirtowalimy, dzielnie prbowa j
przezwyciy. Kiedy zaczam wysya odpychajce sygnay, pewnie niele go
wystraszyam i zniweczyam postpy, jakie poczyni. Brawo, Georgino.
Moe gdybym zdoaa poruszy interesujce go tematy, wykrzesaby troch pewnoci
siebie i znw poczulibymy si swobodnie w swoim towarzystwie - oczywicie na
paszczynie platonicznej. Sprbowaam przypomnie sobie gbokie pytania, jakie
przygotowaam na wczorajszy wieczr, ale bez skutku. Pozostaam wic przy bardziej
przyziemnych sprawach.
- Wic twj brat tu mieszka?
- Tak.
- W ktrej dzielnicy?
- Lake Forest Park.
- adna okolica. Tam bdziesz szuka mieszkania?
- Raczej nie.
- Masz na oku jak inn dzielnic?
- Nie bardzo.
Okej, w ten sposb do niczego nie dojdziemy, pomylaam.
Poirytowana, e mistrz sowa pisanego jest tak niewygadany na ywo, postanowiam
cakiem wyczy go z rozmowy.
Prby wcignicia go w dialog byy zbyt wyczerpujce.
Zamiast tego, rozpoczam dugi monolog, opowiadajc mu o popularnych miejscach:
Pioneer Square, Pik Place Market, Fremont Troll pokazaam mu nawet co podlejszych
przedstawicieli konkurencji, zgodnie z instrukcj Paige. Space Needle skwitowaam krtkim

skinieniem gowy. Pewnie widzia j z okien Emerald City, i gdyby chcia si zabawi w
turyst, mg zapaci kosmiczn wejciwk, eby zwiedzi j dokadniej.
Na lunch pojechalimy do U District*. Nie protestujc, wszed za mn do mojej
ulubionej wietnamskiej knajpki. Zrobiam sobie przerw od gadania, wic w milczeniu
wcinalimy kluski, obserwujc przez okno ruchliw ulic pen studentw i samochodw.
- Fajne miejsce.
Byo to najdusze zdanie, jakie wypowiedzia od jakiego czasu. Niemal
podskoczyam, syszc jego gos.
- Tak. Restauracja moe nie wyglda okazale, ale daj tu cholernie dobre pho.
- Nie, chodzi mi o to, co jest za oknem. O okolic.
Wskaza rk ulic. Spojrzaam na University Way i z pocztku nie zobaczyam nic
ciekawego, prcz niezadowolonych studentw taszczcych plecaki. Kiedy jednak rozejrzaam
si dokadniej, dostrzegam inne etniczne knajpki, kawiarnie, antykwariaty. Bya to
eklektyczna mieszanka, i cho dzielnica bya troch zaniedbana, z pewnoci miaa wiele do
zaoferowania intelektualistom dziwakom, a nawet sawnym introwertycznym pisarzom.
Zerknam na Setha, ktry spojrza na mnie wyczekujco. By to nasz pierwszy
kontakt wzrokowy tego dnia.
- S tu jakie miejsca, gdzie mona zamieszka?
- Jasne. Jeli chcesz dzieli dach z band osiemnastolatkw. - Umilkam, mylc, e z
mskiego punktu widzenia mg to by niezy pomys, zwaszcza jeli osiemnastolatki byyby
pci eskiej. - Jeli chcesz znale w tej okolicy co sensownego, bdzie ci to kosztowa.
Ale dziki Cady i O'Neillowi to chyba nie problem? Moemy pojedzi i poszuka, jeli masz
ochoty.
- Moe. Ale najpierw chciabym pj tam. - Wskaza jeden z antykwariatw po
drugiej stronie ulicy. Zerkn na mnie niepewnie. - Jeli nie masz nic przeciwko temu.
- Chodmy.
Uwielbiam antykwariaty, ale wchodzc do nich, zawsze czuj si troch winna.
Jakbym oszukiwaa. W kocu na co dzie pracuje z czyciutkimi, nowiutkimi ksikami.
Mog dosta reprint praktycznie kadego tytuu, prosto z drukarni.
Czerpanie zmysowej przyjemnoci z przebywania wrd starych ksiek, z zapachu
skruszaego papieru, pleni i kurzu wydaje mi si nie na miejscu. Wiekowe ksiki, te
skarbnice wiedzy, zawsze przypominaj mi dawno minione czasy i miejsca, ktre kiedy
widziaam, wywoujc fal nostalgii. Te emocje sprawiaj, e czuj si zarazem stara i moda.
Ksiki si starzej. Ja nie.

Kiedy weszlimy, szara prgowana kotka przecigna si i zamrugaa na nas ze


swojego miejsca na ladzie. Pogaskaam j i powiedziaam dzie dobry staruszkowi obok
niej.
Mczyzna unis gow znad sterty ksiek, ktre porzdkowa, umiechn si i
wrci do pracy. Seth rozejrza si po wysokich regaach z bogim wyrazem twarzy i
natychmiast znikn wrd nich.
Postanowiam przejrze ksiki kucharskie. Wychowaam si, przygotowujc jedzenie
bez korzystania z mikrofalwek i robotw kuchennych, ale wreszcie uznaam, e pora
poszerzy moj wiedz kulinarn o wspczesne nowinki.
P godziny pniej zdecydowaam si na greck ksik kucharsk z mnstwem
kolorowych zdj, po czym poszam szuka Setha. Znalazam go w dziale dziecicym,
klczcego obok stosiku ksiek i cakowicie nimi pochonitego.
Kucnam przy nim.
- Co ogldasz?
Wzdrygn si lekko zaskoczony moj bliskoci. Oderwa oczy od swojego
znaleziska i spojrza na mnie. Z bliska dostrzegam, e jego oczy s raczej zotobursztynowe
ni brzowe, a rzsy Ink dugie, e moga mu ich pozazdroci niejedna dziewczyna.
- Ksigi bani Andrew Langa. - Unis ksik w mikkiej okadce zatytuowan
Niebieska ksiga bani. Na stosiku obok niego leaa Pomaraczowa ksiga bani. Jak si
domylaam, reszta te naleaa do tego kolorowego zestawu. Seth promienia zachwytem,
zupenie zapominajc o swojej niemiaoci.
- Wznowienia z lat szedziesitych. Nie s tak cenne, jak wydania XIX - wieczne, ale
takie mia mj tata, i z takich nam czyta. Ale mia tylko dwie, a tu jest caa seria. Zamierzam
je kupi i czyta moim bratanicom.
Przerzucajc strony Czerwonej ksigi bani, rozpoznaam tytuy wielu znanych mi
historii; nawet nie wiedziaam, e wci s czytane. Odwrciam ksik i zajrzaam pod
obwolut, ale nie znalazam ceny.
- Ile kosztuj?
Seth wskaza ma nalepk na pce, z ktrej je wzi.
- Czy to rozsdna cena? - zapytaam.
- Troch wysoka, ale kupienie caego kompletu za jednym zamachem jest jej warte.
- Nie ma mowy. - Wziam cz ksiek i wstaam z podogi. - Dogadamy si ze
staruszkiem.
- Niby jak?

Umiechnam si.
- Za pomoc sw.
Seth mia niepewn min, ale sprzedawca okaza si atwym celem. Wikszo
mczyzn wczeniej czy pniej kapituluje przed atrakcyjn charyzmatyczn kobiet, a co
dopiero przed sukubem, ktry wci promienieje yciow energi. Poza tym umiejtno
targowania si wyssaam z mlekiem matki. Pan za lad nie mia szans. Kiedy z nim
skoczyam, z radoci obniy cen o dwadziecia pi procent i dorzuci moj ksik
kucharsk gratis.
W drodze do samochodu Seth nie przestawa spoglda na mnie ze zdumieniem znad
narcza ksiek.
- Jak to zrobia? Nigdy nie widziaem czego podobnego.
- Lata praktyki. - Wymijajca odpowied warta jego pswek.
- Dziki. Chciabym si jako odwdziczy.
- Nie przejmuj si... a waciwie moesz. Wpadniesz ze mn w jedno miejsce? To te
ksigarnia, ale przeraajca.
- Jak to: przeraajca?
Pi minut pniej jechalimy odwiedzi mojego starego znajomego, Erika
Lancastera. Erik mieszka w Seattle o wiele duej ni ja i jest osobistoci znan niemal
wszystkim niemiertelnym z okolicy. Dziki swojej ogromnej wiedzy na temat mitologii i
folkloru jest nieocenionym rdem informacji o zjawiskach nadprzyrodzonych. Jeli nawet
zauway, e niektrzy z jego najlepszych klientw nigdy si nie starzej, rozsdnie
powstrzymywa si od komentowania tego faktu.
Niestety, spotkanie z Erikiem wymagao wizyty w ksigarni Krystal Starz, ktra jest
krzyczcym przykadem wypaczenia filozofii New Age. Nie wtpi, e jej zaoyciele mieli
dobre intencje, kiedy otwierali interes w latach osiemdziesitych, ale teraz sprzedaje si tu
mas kolorowego komercyjnego szajsu, ktrego ceny s odwrotnie proporcjonalne do
mistycznej wartoci. Erik, moim zdaniem, jest jedynym pracownikiem posiadajcym
rzeczywist wiedz na temat ezoteryki. Najlepsi z jego wsppracownikw maj wszystko w
nosie, najgorsi s fanatykami albo zwykymi oszustami.
Kiedy wjechaam na parking ksigarni, zdumiaa mnie liczba samochodw. Tylu ludzi
w Emerald City oznacza zwykle spotkanie autorskie, ale takich imprez nie organizuje si
przecie w rodku dnia.
Kiedy weszlimy, spowia nas gsta chmura dymu z kadzideek. Seth wydawa si
rwnie zaskoczony jak ja mnstwem klientw i bodcw.

- To moe chwil potrwa - powiedziaam mu. - Rozejrzyj si.


Chocia nie ma tu wielu rzeczy wartych ogldania.
Wmiesza si midzy ludzi, a ja zwrciam si do inteligentnie wygldajcego
modzieca, ktry sta przy drzwiach i kierowa tumem.
- Przysza pani na zgromadzenie?
- Eee, nie - odparam. - Szukam Erika.
- Jakiego Erika?
- Lancastera. Starszy pan? Afroamerykanin? Pracuje tutaj.
Chopak pokrci gow.
- Nie ma tu adnego Erika. I nie byo za moich czasw. - Powiedzia to, jakby zaoy
ten sklep.
- A ile trwaj te pana czasy?
- Dwa miesice.
Przewrciam oczami. Prawdziwy weteran.
- Jest tu jaki kierownik, z ktrym mogabym porozmawia?
- No, jest Helena, ale ona raczej... a, tam jest. - Wskaza koniec sklepu, gdzie jak na
zawoanie pojawia si kierowniczka.
No wanie. Helena. Miaymy ju ze sob do czynienia.
Jasnowosa, z szyj obwieszon krysztaami i innymi symbolami sztuki tajemnej, staa
w drzwiach oznaczonych tablic Sala spotka. Jej szczupe ramiona okrywa turkusowy
szal. Jak zawsze zastanowio mnie, ile moe mie lat. Wygldaa na maksimum trzydzieci
pi, ale co w jej zachowaniu kazao mi podejrzewa, e jest starsza. Moe przesza kilka
operacji plastycznych. Byoby to bardzo na miejscu, biorc pod uwag ca reszt jej
sztucznej, pretensjonalnej wystylizowanej persony.
- Kochani? Kochani? - Mwia nienaturalnym, wysokim gosem, ktry mia brzmie
jak gony szept. W rezultacie chrypiaa, jakby bya przezibiona. - Pora zaczyna.
Masy - jakie trzydzieci osb - ruszyy w stron sali spotka, a ja podyam za nimi.
Niektre osoby wyglday jak Helena: w tematycznych ciuchach, albo czarnych, albo zbyt
kolorowych, z caym garniturem pentagramw, krysztaw i omw. Inni wygldali
przecitnie, ubrani podobnie jak ja, w zwyke ciuchy do pracy. Wszyscy szli do drzwi,
podnieceni i zaciekawieni.
Helena, z nieruchomym, sztucznym umiechem przylepionym na twarzy, zapraszaa
do sali, mruczc:
- Witajcie, witajcie. Poczujcie energi. - Kiedy j mijaam, stracia rezon. - Ja ci

znam.
- Tak.
Jej umiech gas w oczach.
- Pracujesz w tej wielkiej ksigarni... tej wielkiej komercyjnej ksigarni. - Kilka osb
zatrzymao si i zaczo przysuchiwa naszej rozmowie. Zapewne tylko dlatego nie wytkna
mi, e kiedy byam tu ostatnio, nazwaam j hipokrytk wciskajc ludziom mieci po
kosmicznych cenach.
W porwnaniu z niektrymi oglnokrajowymi sieciami, Emerald City trudno nazwa
komercyjn ksigarni. Mimo to wzruszyam ramionami.
- C mog powiedzie. Przysparzamy Ameryce problemw, jak inne korporacyjne
rekiny. Ale sprzedajemy wszystkie ksiki i karty do tarota, ktre tu macie, i to czsto ze
znik, jeli jest si czonkiem naszego klubu czytelnika. - Ostatnie zdanie wypowiedziaam
gono. Odrobina dodatkowej reklamy nigdy nie zaszkodzi.
Gasncy umiech Heleny znikn zupenie, podobnie jak jej wystudiowana chrypka.
- Mog ci w czym pomc?
- Szukam Erika.
- Erik ju tu nie pracuje.
- Gdzie go znajd?
- Nie jestem upowaniona do udzielania takich informacji.
- Dlaczego? Boisz si, e stracisz we mnie klientk? Bez obaw, nigdy ci nie grozio, e
ni zostan.
Helena uniosa delikatne palce do czoa i przyjrzaa mi si powanie, niemal zezujc.
- Wyczuwam mnstwo ciemnoci w twojej aurze.
Czerni i czerwieni. - Podniosa gos, cigajc uwag swoich akolitw.
- Bardzo dobrze by ci zrobio oczyszczenie. Mgby te pomc dymny albo rutylowy
kwarc. Mamy w sprzeday pikne okazy jednego i drugiego. Obydwa rozjaniyby twoj
aur. Nie mogam powstrzyma umieszku. Nie ebym nie wierzya w aury. Wiem, e
istniej. Ale wiem te, e moja aura w niczym nie przypomina aury miertelnikw, i e kto
taki jak Helena nie moe jej zobaczy. Przeciwnie, prawdziwy mistrz, potraficy odbiera
pola energetyczne, zauwayby, e jestem jedyn osoba w tumie bez widocznej aury. Jest
widzialna tylko dla stworze takich jak Jerome czy Carter, cho miertelnik o wyjtkowych
zdolnociach potrafi wyczu jej si i ma si przez to na bacznoci. Erik jest wanie takim
miertelnikiem i dlatego zawsze traktuje mnie z szacunkiem.
Helena nie.

- Brawo - powiedziaam z udawanym zachwytem. - Nie do wiary, e zobaczya to


wszystko bez aparatu do fotografowania aury. - Krystal Starz pysznia si takowym aparatem,
ktry mg zrobi zdjcie twojej aury za jedyne dziesi dolarw. - Jestem ci co winna?
Prychna.
- Nie potrzebuj aparatu, eby widzie aury. Jestem Mistrzyni. Poza tym duchy, ktre
przyszy na zgromadzenie, wiele mi o tobie mwi.
Umiechnam si szerzej.
- I c takiego mwi? - W moim dugim yciu miaam niewiele do czynienia z
duchami i innymi istotami eterycznymi, ale wiedziaabym, gdyby jakie byy obecne.
Helena zamkna oczy i znw uniosa donie do czoa, marszczc z trosk czoo. Gapie
patrzyli w zachwycie.
- Mwi mi, e gnbi ci wiele problemw. e monotonia i brak kierunku w twoim
yciu sprawiaj, e bywasz agresywna. Dopki bdziesz wybiera ciek ciemnoci i
nieufnoci, dopty nie odnajdziesz spokoju ani wiata. - Otworzya bkitne oczy pogrona
w ekstazie. - Chc, eby si do nas przyczya. Usiada w naszym krgu, poczua
uzdrawiajc energi. Duchy pomog ci naprawi twoje ycie.
- Tak jak tobie pomogy porzuci przemys pornograficzny?
Znieruchomiaa i zblada. Przez chwil niemal poczuam si gupio. Nie tylko
mistrzowie tacy jak Erik maj wyrobion reputacj w spoecznoci niemiertelnych. Stuknita
Helena te jest dobrze znana. Kto, kto widocznie by swego czasu fanem jej filmw,
rozpozna j i przekaza tego smakowitego newsa caej reszcie.
- Nie wiem, o czym mwisz - odpara w kocu, z trudem walczc o zachowanie
spokojnego wyrazu twarzy w obecnoci swoich wyznawcw.
- Sorry, widocznie si pomyliam. Przypominasz mi niejak Mon Licke. Pocierasz
krysztay zupenie tak jak ona popieraa...
- Owszem, pomylia si - powiedziaa Helena amicym si gosem. - Erik ju tu nie
pracuje. Prosz, wyjd.
Na usta cisn mi si kolejny docinek, ale w tej chwili za jej plecami dostrzegam
Setha. Przyplta si na skraj grupki i razem z innymi obserwowa spektakl. Widzc go,
poczuam si nagle gupio, a upokarzanie Heleny dla frajdy wydao mi si pytkie i
maoduszne. Zaenowana powstrzymaam si od dalszych uwag i z podniesion gow
ruszyam do drzwi. Seth doczy do mnie.
- Niech zgadn - rzuciam kwano. - Niektrzy pisz powieci, a inni nimi yj.
- Odnosz wraenie, e choby nie chciaa, wywoujesz zamieszanie, gdziekolwiek

si pojawisz.
Uznaam, e ironizuje. Ale gdy na niego zerknam, zobaczyam powan min, w
ktrej nie byo potpienia ani drwiny - Jego szczero bya tak niespodziewana, e si
potknam, bo patrzc na niego, nie zwracaam uwagi, gdzie stawiam nogi. Natychmiast
odzyskaam rwnowag - nie na prno jestem znana ze swojego wdziku - ale Seth
odruchowo wycign rk, eby mnie podtrzyma.
Kiedy to zrobi, poczuam przebysk... czego. Przypominao to chwilowe
porozumienie, ktre zapalimy w dziale geograficznym. Albo poczucie zaspokojenia, ktre
ogarniao mnie, ilekro czytaam jego ksiki. To byo tylko mgnienie, tak ulotne, jakby w
ogle si nie wydarzyo. Seth zdawa si rwnie zaskoczony jak ja. Niechtnie, niemal z
wahaniem, puci moje rami. W nastpnej chwili gos za naszymi plecami do reszty
zniweczy t magiczn chwil.
- Przepraszam? - Odwrciam si i zobaczyam szczup nastolatk z rudym jeem na
gowie i kolczykami na caej dugoci uszu. - Szuka pani Erika, tak?
- Tak...
- Wiem, gdzie teraz pracuje. Odszed jakie pi miesicy temu, eby zaoy wasny
sklep, w Lake City... zapomniaam nazwy. Jest tam skrzyowanie, ze sklepem spoywczym i
wielk meksykask restauracj...
Kiwnam gow.
- Znam t okolic. Znajd. Dziki. - Przyjrzaam si jej z ciekawoci. - Pracujesz
tutaj?
- Tak. Erik by dla mnie fajny. Ciesz si, e pracuje na swoim, a nie tutaj.
Przeszabym do niego, ale nie potrzebuje dodatkowych pracownikw, wic utknam z t
wariatk. - Wskazaam kciukiem Helen.
Dziewczyna zachowywaa si powanie i profesjonalnie, w odrnieniu od wikszoci
pracownikw sklepu.
Przypomniaam sobie, e kiedy weszam, widziaam, jak obsuguje klientw.
- Dlaczego tu pracujesz, skoro ci si tu nie podoba?
- Nie wiem. Lubi ksiki i potrzebuj pienidzy.
Pogrzebaam w torebce, szukajc jednej z moich rzadko uywanych wizytwek.
- Prosz. Jeli bdziesz szuka nowej pracy, odezwij si.
Wzia wizytwk i przeczytaa j zdumiona.
- Dziki... chyba.
- Dziki za informacj o Eriku.

Zastanowiam si jeszcze chwil i wygrzebaam kolejn wizytwk.


- Jeli znasz kogo, kto tu pracuje, i jest podobny do ciebie, jemu te to daj.
- Czy to zgodne z prawem? - zapyta pniej Seth.
- Nie wiem. Ale mamy braki kadrowe w Emerald City.
Uznaam, e specjalistyczny sklepik, taki jak Erika, jest ju pewnie zamknity, wic
skrciam w stron Lake Forest Park, eby odwie Setha do domu jego brata. Przyznaj, e
potnie mi ulyo. Przebywanie ze swoim idolem jest mczce, nie wspominajc ju o tym,
e emocje midzy nami zmieniay si jak na hutawce. Uznaam, e bdzie najbezpieczniej,
jeli ogranicz nasze relacje do lektury jego ksiek.
Wysadziam go pod adnym podmiejskim domem, z ogrdkiem zamieconym
zabawkami. Ku mojemu rozczarowaniu samych dzieci nigdzie nie dostrzegam. Seth wyj z
samochodu swoj stert ksiek, posa mi jeszcze jeden roztargniony umiech, podzikowa,
po czym znikn w domu. Byam ju prawie na Queen Ann, kiedy przypomniaam sobie, e
nie zapytaam go o mj egzemplarz Paktu z Glasgow.
Poirytowana weszam do kamienicy. Tu za progiem usyszaam, e woa mnie
portier.
- Panno Kincaid?
Podeszam do niego, a on poda mi wazon z kwiatami we wszystkich odcieniach
fioletu i ciemnego ru.
- To przyszo dzisiaj do pani.
Z zachwytem wziam wazon, wdychajc zapach r, irysw i lilii. Nie byo liciku.
Typowe.
- Kto je przynis?
Wskaza za mnie.
- Tamten pan.

ROZDZIA 7
Odwrciam si i zobaczyam Romana siedzcego w kcie niewielkiego foyer.
Wyglda wietnie w ciemnozielonym golfie, z wosami zaczesanymi do tyu. Umiechn
si, kiedy na niego spojrzaam. Podeszam i usiadam obok niego.
- Jezu, jednak nachodzisz kobiety po domach.
- Prosz, prosz. Ale jeste zarozumiaa. Przyszedem tylko po paszcz.
- Ach. - Zrobio mi si gupio i poczuam, e si rumieni. - Dugo czekasz?
- Niezbyt. Najpierw zajrzaem do ksigarni, bo uznaem, e to nie bdzie trcio
najciem.
- Mam dzisiaj wolne. - Spojrzaam na kolorowy bukiet w moich ramionach. - Dziki
za kwiaty. Nie musiae ich przy nosi, eby odzyska paszcz.
Roman wzruszy ramionami. Jego niebieskozielone oczy siay zamt w mojej duszy.
- To prawda, ale pomylaem, e moe skoni ci, eby wysza dzi ze mn na
drinka.
Wic jednak mia ukryty motyw.
- A ty znowu to samo...
- Jeli chciaa tego unikn, trzeba byo mnie wczoraj nie kusi. Teraz ju za pno.
Moesz sobie zaoszczdzi dugiego, uporczywego blu i mie to szybko z gowy. Jakby
zrywaa plasterek. Albo odrbywaa koczyn.
- Piknie. I kto powiedzia, e na wiecie nie ma ju romantykw? - Mimo mojego
sarkazmu uwaaam byskotliwe arciki Romana za naprawd mi odmian po cikiej
atmosferze wycieczki z Sethem.
- Czy to oznacza, e si poddajesz, generale? Przyznam, e dzielnie walczya do tej
pory, prbujc mnie unika.
- No nie wiem. Przyszede do mnie do domu. Niewiele byo tego unikania. - Kiedy
milcza, patrzc wyczekujco, mj umiech znikn. Westchnam, przygldajc mu si i
prbujc zrozumie jego motywacj. - Roman, wygldasz na miego faceta i w ogle...
Jkn.
- O nie. To nigdy nie jest dobry znak, kiedy kobieta mwi jeste miym facetem.
Oznacza, e zaraz da ci kosza.
Pokrciam gow.
- Po prostu w tej chwili nie interesuj mnie powane zwizki.
- Chwileczk! Powane zwizki? Zwolnij, siostro. Nie prosz ci o rk. Chc si

tylko czasem z tob umwi, moe wyskoczy do kina, pj na kolacj i drinka, nic wicej.
Pocaowa ci na poegnanie, jeli bd mia szczcie. Ale jeli i to ci przeraa, to
bdziemy sobie podawa rce.
Oparam gow o cian i siedzielimy tak przez chwil, mierzc si nawzajem
wzrokiem. Wiedziaam, e nie jest niemoliwe, aby kobieta i mczyzna chodzili na randki,
nie ldujc automatycznie w ku, ale moje randki zwykle tak nie przebiegay. Mj instynkt
kae mi dy do seksu, a patrzc na Romana, zrozumiaam, e ten popd moe by
niezwykle silny, niezalenie od apetytu sukuba na energi yciow.
Podobao mi si, jak wyglda, jak si ubiera, jak pachnia. A najbardziej podobay mi
si jego wariackie zaloty. Niestety, nie potrafi wyczy destrukcyjnych zdolnoci sukuba,
chobym chciaa. To si dzieje bez mojego udziau, a z nim pewnie zadziaaoby jeszcze
silniej. Nawet pocaunek, o ktrym sobie artowa, zabraby mu porcj yciodajnej energii.
- Nic o tobie nie wiem - powiedziaam w kocu, zdajc sobie spraw, e milczaam
zbyt dugo.
Umiechn si leniwie.
- A co chcesz wiedzie?
- No... nie wiem. Co lubisz robi? Czy pracujesz? Musisz mie sporo wolnego czasu,
eby tak cigle si koo mnie krci.
- Cigle? Znowu zadzieramy nosa... Owszem, pracuj.
Prowadz zajcia z jzykoznawstwa w college'u. Kiedy nie wykadam, sam si
doksztacam.
- Okej. Jak si nazywasz?
- Smith.
- Nieee.
- Serio.
- To zupenie nie pasuje do Ksicia Romana. - Prbowaam wymyli kolejne
sensowne pytanie, eby jak najlepiej go wybada. - Od jak dawna mieszkasz w Seattle?
- Od paru lat.
- Hobby? :
- Mam ich kilka. - Umilk i przechyli gow w moj stron, kiedy nie pady kolejne
pytania. - Chcesz wiedzie co jeszcze?
Mam wykopa wycig z mojego indeksu? Peny yciorys i referencje na pimie?
Machnam rk.
- Takie nieistotne informacje na nic mi si nie przydadz.

Chc wiedzie tylko naprawd wane rzeczy.


- Czyli?
- Czyli... jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Pytanie najwyraniej go zaskoczyo, ale natychmiast odzyska rezon, tak jak wczoraj
wieczorem. Bardzo mi si to podobao.
- Druga poowa Abbey Road Beatlesw.
- Druga poowa Abbey Road?
- Tak, jest tam par piosenek, ale w sumie zlewaj si w jedn...
Przerwaam mu gestem.
- Tak, tak, znam ten album.
- Wic?
- Wic to jest cakiem nieza odpowied. - Cignam za swj kucyk, zastanawiajc
si, jak najlepiej z tego wybrn.
Prawie mnie zama. - Ale... nie. Przykro mi. Nie mog. To za bardzo skomplikowane.
Nawet ta jedna randka. Zrobi si z niej nastpna, a potem nastpna...
- Naprawd lubisz uprzedza fakty. A jeli supertajny harcerz da ci harcerskie sowo,
e po tej jednej randce nie bdzie ci ju zawraca gowy?
- Zgodzisz si na to? - zapytaam z powtpiewaniem.
- Jasne, jeli tego bdziesz chciaa. Ale nie sdz, eby chciaa, kiedy ju spdzisz ze
mn jeden wieczr.
Jego sugestywny ton dziwnie na mnie podziaa. Nie czuam czego takiego od bardzo
dawna. Zanim zdyam to przetrawi, zadzwonia moja komrka.
- Przepraszam - powiedziaam, wycigajc aparat z torebki. Dzwoni Cody. - Tak?
- Cze, Georgino. Wczoraj wieczorem wydarzyo si co dziwnego...
Boe. To mogo oznacza cokolwiek, od kolejnego morderstwa, po ogolenie si na
yso przez Petera.
- Poczekaj sekund.
Wstaam z wazonem w objciach i spojrzaam na Romana.
Wsta razem ze mn z zatroskan min.
- Wszystko w porzdku?
- Tak, nie. To znaczy, nie wiem. Suchaj, Roman, musz i na gr i odebra ten
telefon. Dzikuj za kwiaty, ale nie mog si w tej chwili angaowa. Przykro mi. To nie
twoja wina, tylko moja. Naprawd.
Kiedy ruszyam ku schodom, zrobi kilka krokw za mn.

- Czekaj. - Obszuka kieszenie, wyj dugopis i kartk.


Napisa co na niej pospiesznie i da mi j. Zobaczyam na niej numer telefonu.
- Na wypadek gdyby zmienia zdanie.
- Nie zmieni.
Umiechn si tylko, lekko skoni gow i wyszed z foyer.
Patrzyam za nim chwil, zanim ruszyam na gr. Chciaam jak najszybciej usysze
nowiny Cody'ego. Kiedy znalazam si w mieszkaniu, odstawiam kwiaty i przyoyam
telefon do ucha.
- Jeste tam jeszcze?
- Jestem. Kto to jest Roman i dlaczego spawiasz go starym tekstem: To nie twoja
wina, tylko moja?
- Niewane. Co si dzieje? Zgin kto jeszcze?
- Nie... nie. Ale co si wydarzyo, a Peter nie uwaa, eby to byo wane. Hugh
powiedzia, e twoim zdaniem dzieje si co wicej, ni sdzimy.
- Powiedz mi, co si stao.
- Chyba bylimy wczoraj ledzeni.
Cody opowiedzia mi, e niedugo po wyjciu z mojego mieszkania usysza kroki
podajce ulic za nim i Peterem.
Kiedy si odwraca, nikogo nie widzia. Peter zbagatelizowa spraw, bo nie wyczuli
obecnoci innej istoty.
- Moe nie wiecie, jak aur ma owca wampirw.
- Ale co bym przecie poczu. A Peter to ju na pewno.
Moe ma racj i tylko co mi si zdawao. Albo to by zwyky miertelnik, ktry
chcia nas napa...
Wtpiam w to. Nie potrafimy wyczuwa miertelnych tak jak niemiertelnych, ale
kto musiaby si bardzo postara, eby niepostrzeenie zakra si do wampira.
- Dziki, e do mnie zadzwonie. Dobrze zrobie.
- A co mam robi teraz?
Ogarn mnie niepokj na myl, e jaki wir mg ledzi Petera i Cody'ego. Moe i
jestemy dysfunkcjonaln rodzink, ale kocham ich jak braci. S najbliszymi osobami, jakie
mi pozostay. Nie mogam pozwoli, eby co im si stao.
- To, co powiedzia Jerome. Bd ostrony. Trzymaj si z innymi. I natychmiast daj
mi zna, gdyby co si wydarzyo.
- A ty? Pomylaam o Eriku.

- Ja pjd wyjani t spraw raz na zawsze.

ROZDZIA 8
Paige rozpywaa si w umiechach, kiedy nastpnego dnia przyszam na porann
zmian.
- wietnie to zaatwia z Sethem Mortensenem - powiedziaa, patrzc na mnie znad
schludnej kupki dokumentw na swoim biurku. Biurko, ktre dziel z Dougiem w gabinecie
na zapleczu, przewanie wyglda jak pole apokaliptycznej bitwy.
- Jak to?
- No, przekonaa go, eby tutaj pisa.
Zamrugaam. Podczas naszych przygd w University District i Krystal Starz ani
sowem nie wspomniaam o tym, e chcielibymy aby zosta naszym rezydentem.
- Tak?
- Przed chwil spotkaam go w kawiarni. Powiedzia, e wczoraj wietnie si bawi.
Wyszam z jej gabinetu osupiaa, zastanawiajc si, czy wczoraj co przegapiam.
Mnie nasze wyjcie nie wydawao si szczeglnie udane, ale moe Seth by zadowolony i
wdziczny z powodu zniki na ksiki. Czy wydarzyo si jeszcze co istotnego?
Mimowolnie przypomniaam sobie dotyk doni Setha i dziwaczne poczucie bliskoci,
jakie wywoa. To nie byo nic takiego, pomylaam. Mam po prostu bujn wyobrani.
Wci zdumiona poszam na gr, na kaw. I rzeczywicie - Seth siedzia nad
laptopem przy stoliku w kcie. Wyglda niemal tak samo jak wczoraj, tyle e dzi na jego
koszulce widnia Beeker z Muppetw. Jego palce (Setha, nie Beekera) stukay zawzicie w
klawiatur, oczy byy wbite w ekran. . - Hej - przywitaam go.
- Hej.
Nie raczy powiedzie nic wicej. Nawet na mnie nie spojrza.
- Pracujesz?
- Tak.
Czekaam na rozwinicie, ale nie si doczekaam. Brnam wic dalej.
- Wic, eee, Paige powiedziaa mi, e si do nas wprowadzasz.
Nie odpowiedzia. Nie wiedziaam nawet, czy mnie usysza.
Nagle unis wzrok i spojrza na mnie badawczo.
- Bya kiedy w Teksasie?
Zaskoczy mnie.
- Jasne. O ktr cz ci chodzi?
- Austin. Musz wiedzie, jak tam maj pogod.

- Kiedy? O tej porze roku?


- Nie... raczej wiosn albo wczesnym latem.
Zastanawiaam si przez chwil.
- Gorco. Deszcz i burze. Do wilgotno. Wiesz, to skraj alei tornad.
- Aha. - Seth zamyli si na moment, po czym wawo skin gow i wrci do
komputera. - Cady bdzie zachwycona. Dziki.
Dopiero po chwili dotaro do mnie, e mwi o jednej ze swoich postaci. Niech Niny
Cady do brzydkiej pogody bya powszechnie znana. Poczuam ucisk w odku.
- Czy ty... czy ty piszesz co z Cady i O'Neillem? W tej chwili?
- Tak - rzuci od niechcenia, jakbymy wci rozmawiali o pogodzie. - Nastpn
powie. A waciwie nastpn po nastpnej. Nastpna jest ju w wydawnictwie. A tej mam
jak jedn czwart.
Gapiam si w zachwycie na jego laptop, jakby to by zoty boek zdolny czyni cuda.
Sprowadza deszcz. Karmi narody.
Teraz to mnie zabrako sw. wiadomo, e oto na moich oczach powstaje kolejne
arcydzieo i e by moe powiedziaam co, co wpynie na jego ksztat, bya obezwadniajca.
Gono przeknam lin i oderwaam oczy od laptopa, zmuszajc si do zachowania
spokoju. Nie mogam przecie podnieca si kolejn powieci, skoro nie przeczytaam
jeszcze ostatniej.
- Ksika o Cady i O'Neillu. Rety. To naprawd...
- Eee, jestem troch zajty. Musz si z tym spieszy.
Przepraszam.
Te sowa mnie otrzewiy.
- Co? - Odprawia mnie?
- Moemy pogada pniej?
Naprawd mnie odprawia. I to nawet na mnie nie patrzc.
Policzki mi zapony.
- A co z moj ksik? - wypaliam hardo.
- H?
- Pakt z Glasgow. Podpisae si?
- Och. To.
- Co to ma znaczy?
- Wysaem ci e - maila.
- Wysae mi... wic nie masz mojej ksiki?

Pokrci gow i pracowa dalej.


- Och. Okej. - Nie rozumiaam o co chodzi z e - mailem, ale nie zamierzaam traci
czasu na baganie go o uwag. - No dobra. To do zobaczenia pniej. Daj nam zna, gdyby
czego potrzebowa. - Mj gos by twardy i zimny, ale wtpiam, by Seth to w ogle
zauway.
Zmusiam si, eby zej na d spokojnie, nie tupic ze zoci.
Jak on mie tak si zachowywa? I to po tym, jak oprowadziam go wczoraj po
miecie. Sawny pisarz czy nie, nie ma prawa by takim palantem. Poczuam si upokorzona.
Upokorzona przez co? e ci zignorowa? - zbeszta mnie wewntrzny gos rozsdku.
- Przecie nie zrobi ci sceny. W kocu to ty narzekaa, e nie pisze wystarczajco szybko.
Zignorowaam gos i zabraam si do pracy, wci wytrcona z rwnowagi.
Obowizki nie pozwoliy mi zbyt dugo pielgnowa uraonego - ego, TJO przedpoudniowy
ruch i braki personelu sprawiy, e byam bardzo zajta. Do swojego gabinetu zajrzaam
dopiero po skoczonej zmianie, eby zabra torebk.
Ju miaam wyj, kiedy zobaczyam w skrzynce odbiorczej maia od Setha - Siadam
do komputera i przeczytaam wiadomo.
Georgino,
Zwrcia kiedy uwag na agentw nieruchomoci - na to, jak si ubieraj, jakimi
jed samochodami? Jak to mwi, prawda jest dziwniej sza od fikcji. Wczoraj wieczorem
przyznaem si bratu, e jestem zainteresowany zamieszkaniem w U District, a on zadzwoni
do znajomej agentki. Zjawia si po jakich dwch minutach, co byo nie lada wyczynem,
jako e jej biuro mieci si w zachodnim Seattle. Podjechaa jaguarem, ktrego olepiajca
biel moga si rwna jedynie z biel jej promiennego umiechu a la Miss Ameryki.
Rozpywajc si nad tym, jak to wspaniale, e jestem w Seattle, zacza wyszukiwa na
laptopie odpowiednie rezydencje, stukajc w klawiatur tak dugimi paznokciami, e mogaby
na kady nadzia mae dziecko (Widzisz? Zapamitaem, jak bardzo lubisz sowo nadzia).
Ilekro znajdowaa co odpowiedniego, bardzo si ekscytowaa: Tak... tak. O tak! To
jest to! Wanie tak! Tak!
Tak! Przyznaj, e wtedy to si skoczyo, czuem si wykoczony, a przy tym
troch zdeprawowany - jakbym mia jej rzuci plik banknotw na poduszk albo co w tym
rodzaju.
Pomijajc jej egzaltacj, udao nam si znale w kocu mie mieszkanko niedaleko
kampusu , cakiem nowe. Jest tak drogie, jak sugerowaa, ale to dokadnie to, czego szukam.
Mistee - naprawd tak ma na imi - zabiera mnie tam dzisiaj wieczorem. Troch si

boj jej reakcji., kiedy zo ofert.


Myl o prowizji bez wtpienia doprowadzi j do wielokrotnego orgazmu, (l pomyle,
e zawsze sdziem, i. pozycja misjonarska nie pozwala kobietom zazna spenienia).
Tak czy inaczej chciaem, eby bya na bieco, jako e to ty pierwsza pokazaa mi
U District. Przepraszam, e wczeniej nie mielimy okazji porozmawia; chtnie
skorzystabym z twojej wiedzy na temat tamtejszych restauracji. Wci sabo znam t okolic,
a mj brat i bratowa s zbyt zajci podmiejskim yciem, by poleci jakikolwiek lokal, w
ktrym nie serwuj zestaww dla dzieci.
C, chyba powinienem wrci do pisania, eby mc sobie pozwoli na rzeczone
lokum. Cady i O'Neill to niecierpliwe kochanki - hm, to znaczy, kochanka i kochanek - jak
ju zdya zauway. A skoro o wilku mowa - nie zapomniaem o twoim Pakcie z Glasgow.
Zamierzaem napisa w nim co oryginalnego wczoraj wieczorem, po naszej miej wycieczce,
ale wcign mnie wir rynku nieruchomoci. Przepraszam.
Wkrtce przynios Ci ksik.
Do zobaczenia,
Seth
Przeczytaam list dwa razy. Mogam przysic, e w cigu naszej krtkiej znajomoci
nie wypowiedzia w sumie tylu sw, ile teraz napisa. Co wicej, to byy dowcipne sowa.
Zabawne sowa. Jak mini powie o Cady i O'Neillu, napisana specjalnie dla mnie.
Zupene przeciwiestwo jego dukania dzisiejszego ranka. Gdyby na ywo powiedzia co
porwnywalnego, pewnie bym zemdlaa.
- Niewiarygodne - mruknam do monitora.
Cz mnie poczua si udobruchana listem, cho druga cz wci uwaaa, e mg
mnie dzi potraktowa bardziej taktownie, bez wzgldu na to jak bardzo by zajty. Caa
reszta mnie uznaa, e tamte dwie czci powinny i do psychiatry, a poza tym naprawd
musiaam ju i, eby spotka si z Erikiem w sprawie owcy wampirw. Szybko
wystukaam odpowied:
Dziki za list. Chyba przeyj jeszcze jeden dzie bez ksiki.
Powodzenia z agentk - tylko pamitaj o prezerwatywie, kiedy bdziesz skada ofert.
Inne dobre restauracje w tej okolicy to Han & Synowie, kawiarnia Plum Tomato i Lotus
Chinese.
Georgina
Wyszam z ksigarni i natychmiast zapomniaam o Secie, szczliwa, e o tej porze
nie bdzie korkw. Pojechaam do Lake City i z atwoci odnalazam skrzyowanie, o

ktrym mwia dziewczyna z Krystal Starz. Zlokalizowanie samego sklepu okazao si


trudniejszym zadaniem. Okolica zapchana bya galeriami handlowymi oraz wszelkiej maci
sklepikami i punktami usugowymi, czytaam wic pracowicie setki szyldw, w nadziei, e w
kocu znajd waciwy. Wreszcie zauwayam niewielk, ciemn tablic wrd skupiska
mao uczszczanych sklepw. Arkana. To musiao by to.
Zaparkowaam przed sklepem w nadziei, e jest czynny. Na drzwiach nie byo
tabliczki z godzinami otwarcia, ale gdy je pchnam, ustpiy. Kiedy weszam, ogarn mnie
zapach sandaowego kadzideka i cicha muzyka harfy pynca z maego odtwarzacza CD
stojcego na ladzie. Sklep by pusty, zaczam wic przechadza si po wntrzu, podziwiajc
towar. Pki pod cianami zapeniay powane ksiki o mitologii i religii - nie krzykliwe
badziewie sprzedawane w Krystal Starz - a w gablotkach starannie wyeksponowano biuteri,
w ktrej rozpoznaam dziea kilkorga okolicznych artystw. Rne akcesoria rytualne wiece, kadzideka i poski - wypeniay kady zakamarek wntrza, nadajc mu przytuln
atmosfer prywatnego mieszkania.
- Panna Kincaid. To prawdziwy zaszczyt znw pani widzie.
Odwrciam si od poska Biaej Tary, ktry wanie podziwiaam. Do sali wszed
Erik. Jego wygld mnie zszokowa. Kiedy si tak postarza? By stary, kiedy widziaam go
ostatnio - ciemn skr mia pomarszczon, wosy siwe - ale nie pamitaam lekko
przygarbionych plecw ani zapadnitych oczu. Prbowaam sobie przypomnie, kiedy
rozmawialimy ostatnio. To nie mogo by a tak dawno. Pi lat temu? Dziesi? Ze
miertelnikami atwo straci rachub.
- I mnie mio pana widzie. Nieatwo pana teraz znale. Musiaam powszy w
Krystal Starz, eby si dowiedzie, co si z panem stao.
- Ach. Mam nadziej, e nie byo to zbyt... krpujce dowiadczenie.
- Do przeycia. Poza tym ciesz si, e pan si stamtd wyrwa. - Rozejrzaam si po
ciasnym sabo owietlonym sklepiku. - Podoba mi si paski nowy sklep.
- To nic wielkiego... i nie przynosi wiele zyskw, ale jest mj. Wanie na to
oszczdzaem i tutaj spdz swoje ostatnie lata. Skrzywiam si.
- Tylko prosz bez melodramatycznych wstawek. Nie jest pan taki stary.
Umiechn si szerzej, odrobin ironicznie.
- Podobnie jak pani, panno Kincaid. W rzeczy samej, jest pani rwnie pikna jak
wtedy, kiedy zobaczyem pani po raz pierwszy. - Skoni si, o wiele za nisko jak na kogo z
chorym krgosupem. - Czym mog suy?
- Potrzebuj informacji.

- Naturalnie. - Wskaza stolik koo gwnej lady teraz zajty przez ksiki i ozdobny
wiecznik. - Prosz usi.
Napijemy si herbaty i porozmawiamy. Chyba e pani si spieszy?
- Nie, mam czas.
Erik poszed zaparzy herbat, a ja w tym czasie uprztnam stolik, ukadajc ksiki
na pododze w rwnych stosikach.
Gdy wrci z imbrykiem, pogawdzilimy chwil, popijajc napar, ale nie bardzo
mogam si zrelaksowa. Moja niecierpliwo bya widoczna; palce taczyy po brzegu
filianki, stopa pukaa niecierpliwie o podog.
W kocu przeszam do rzeczy.
- Chc dowiedzie si czego o owcach wampirw.
Wikszoci ludzi takie danie wydaoby si dziwne, ale Erik tylko skin gow.
- A czego konkretnie?
- Wszystkiego. Jakie maj zwyczaje, jak ich rozpozna.
Cokolwiek moe mi pan powiedzie.
Opar si wygodniej, delikatnie trzymajc filiank w palcach.
- O ile si orientuj, owc wampirw czowiek si rodzi, a nie zostaje. Maj, e si
tak wyra, dar zabijania wampirw. - Poda mi jeszcze kilka informacji, ktre zgadzay si z
tym, co syszaam od Petera.
Zastanawiajc si nad tym, co mwi Cody - e syszeli ledzcego ich czowieka, ale
go nie widzieli - zapytaam:
- Czy maj jeszcze jakie specjalne zdolnoci? Czy potrafi stawa si niewidzialni?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Niektre niemiertelne byty oczywicie to potrafi, ale
nie owcy wampirw. Mimo swojego wyjtkowego talentu to zwykli miertelnicy.
Skinam gow ze zrozumieniem. Sama nale do bytw, ktre potrafi stawa si
niewidzialne, cho rzadko korzystam z tej umiejtnoci. Przez moment bawiam si myl, e
zjawa Cody'ego moga by niewidzialnym niemiertelnym, ktry chcia im zrobi kawa, ale
przecie wtedy wyczuliby otaczajc go aur, ktr wszyscy posiadamy. Powinni take
wyczu owc wampirw. Fakt, e niczego nie widzieli i nie czuli, potwierdza teori Petera,
e przeladowca by wycznie wytworem wyobrani Cody'ego.
- Czy owcy wampirw mog skrzywdzi kogo innego?
Demony... lub inne niemiertelne istoty?
- Bardzo trudno wyrzdzi niemiertelnemu znaczc szkod - powiedzia Erik w
zamyleniu. - Niektrzy szerzyciele dobra, na przykad potni kapani, potrafi wypdza

demony, ale nie umiej uczyni im trwaej krzywdy. Syszaem te, oczywicie, o
miertelnikach, ktrzy potrafili schwyta niemierteln istot, ale eby zrobi co ponad to...
Nie twierdz, e to niemoliwe, tyle e ja nigdy o tym nie syszaem. Na poczekaniu mog
tylko powiedzie, e owcy wampirw mog wyrzdza szkody tylko wampirom. Innym
istotom nie.
- Paska wiedza na poczekaniu jest dla mnie czsto cenniejsza ni potwierdzone fakty.
Przyjrza mi si z zaciekawieniem.
- Ale nie takiej odpowiedzi si pani spodziewaa.
- Nie wiem. Mniej wicej to samo ju mi mwiono.
Mylaam, e moe jest co wicej.
Moliwe e Jerome mwi prawd i e mielimy do czynienia z owc wampirw, a
jego ostrzeenia pod moim i Hugh adresem wynikay tylko z yczliwoci i chci uchronienia
nas przed nieprzyjemnociami. Mimo to nie potrafiam si pozby wraenia, e Jerome co
przed nami ukrywa. Poza tym nie wierzyam, by Cody mia a tak bujn wyobrani.
Widocznie wygldaam na skoowan, bo Erik, z lekkim wahaniem, zaproponowa:
- Jeli pani sobie yczy, mog poszuka wicej informacji na ten temat. To, e nie
syszaem o istotach zdolnych wyrzdzi krzywd niemiertelnym, nie znaczy, e one nie
istniej. Skinam gow.
- Bd bardzo wdziczna. Dzikuj.
- To zaszczyt pomc komu takiemu jak pani. Jeli pani chce, mog te zainteresowa
si bliej spraw owcw wampirw. - Znw zamilk, starannie dobierajc sowa. - Gdyby
taka osoba dziaaa w okolicy, pojawiyby si pewne znaki w lokalnej spoecznoci
okultystycznej. Kto kupowaby akcesoria, zadawa pytania. Takie osoby nie pozostaj
niezauwaone.
Teraz to ja si zawahaam. Jerome kaza nam uwaa. Miaam przeczucie, e nie
byby zachwycony moim ledztwem, cho sam rozmow z Erikiem trudno byo uzna za
ledztwo. W kocu uznaam, e nic si nie stanie, jeli staruszek troch powszy.
Pozyskiwanie informacji od osb trzecich to nie to samo co osobiste zaangaowanie.
- I za to bd wdziczna. Przyda mi si wszystko, czego zdoa si pan dowiedzie. Dopiam herbat i odstawiam pust filiank. - Czas na mnie.
Wsta razem ze mn.
- Dzikuj, e napia si pani ze mn herbaty.
Obcowanie z tak kobiet jak pani zwykle przydarza si mczynie tylko w snach.
Rozemiaam si cicho z tego zawoalowanego arciku nawizujcego do starej

legendy, e sukuby nawiedzaj mczyzn w snach.


- Moe pan spa spokojnie, Eriku.
Odwzajemni mj umiech.
- Prosz przyj za kilka dni, wtedy powiem pani, czego si dowiedziaem. Znw
napijemy si herbaty.
Rozgldajc si po pustym sklepie - podczas mojej wizyty nie pojawi si aden klient
- poczuam, e wypadaoby da mu zarobi.
- Chciaabym kupi od pana troch tej herbaty.
Spojrza na mnie pobaliwie, unoszc z rozbawieniem brwi, jakby przejrza moj
gierk.
- Zawsze uwaaem pani raczej za wielbicielk czarnej herbaty, a przynajmniej
kofeiny.
- C, nawet ja lubi od czasu do czasu co zmieni.
Poza tym jest bardzo smaczna... na swj zioowy bezkofeinowy sposb.
- Przeka pani pochwa przyjacice. To ona robi mieszanki, ja je tylko sprzedaj.
- Przyjacika, hm?
- Tylko przyjacika, panno Kincaid.
Podszed do pki za kas, gdzie wyoone byy opakowania herbatek. Gdy zbliyam
si do lady, eby zapaci, pod szklanym blatem zauwayam kilka piknych sztuk biuterii.
Szczeglnie jedna wpada mi w oko - krtki naszyjnik z trzech sznurw
brzoskwiniowych sodkowodnych pere, przetykanych miedzianymi paciorkami i kawakami
zielonego szka. Centraln ozdob stanowi miedziany ankh.
- Czy to dzieo ktrego z miejscowych artystw?
- Zrobi to mj stary przyjaciel z Tacomy. - Erik sign do gabloty, wyj naszyjnik i
pooy go na ladzie.
Przecignam palcami po gadkich, drobnych, odrobin nieregularnych perach. Zapltay mu si tu jakie egipskie akcenty, ale zasadniczo chcia oywi ducha Afrodyty i
morza, stworzy co, co mogaby nosi staroytna kapanka.
- Nie nosiy nic tak piknego - mruknam, odwracajc naszyjnik i zerkajc na cen na
etykietce. Zamylona dodaam bezwiednie: - A w wielu miastach staroytnej Grecji mona
byo znale egipskie wpywy. Ankh pojawia si na greckich monetach rwnolegle z
Afrodyt.
Chodny dotyk miedzianego ankha przypomnia mi inny naszyjnik, ktry zagubi si
dawno temu, w otchani czasu.

Tamten by prostszy: skada si tylko z jednego sznurka pere przetykanych


malekimi ankhami. Podarowa mi go mj m, rankiem, w dniu naszego lubu - zakrad si
do domu tu po wschodzie soca, cho tak miay czyn zupenie nie by w jego stylu.
Zbesztaam go za t brawur.
- Co ty wyprawiasz? Zobaczysz mnie po poudniu... a potem bdziesz widzia ju co
dzie!
- Musiaem ci to da przed lubem. - Unis sznur pere.
- Nalea do mojej matki. Chc, eby go miaa. eby go dzisiaj woya.
Pochyli si i zaoy mi pery na szyj. Kiedy jego palce musny moj skr,
poczuam na ciele ciepe mrowienie. W wieku pitnastu lat nie rozumiaam jeszcze co to
znaczy, ale nie mogam si doczeka, by si dowiedzie. Dzisiaj, o tyle mdrzejsza, wiem, e
by to zwiastun podania i... hm, co jeszcze. Co, czego nawet dzi nie rozumiem do koca
- elektryzujca wi, poczucie, e jestemy poczeni przez co potniejszego ni my sami.
e nasze zjednoczenie jest nieuniknione.
- No prosz - powiedzia, kiedy zapi naszyjnik i uoy moje wosy z powrotem na
karku. - Doskonale.
Nie powiedzia nic wicej. Nie musia. Jego oczy powiedziay mi wszystko, co
chciaam wiedzie, a zadraam. Przed Kyriakosem aden mczyzna nawet na mnie nie
spojrza.
Byam tylko zbyt wysok crk Martanesa, t z niewyparzonym jzykiem, ktra
otwieraa buzi bez zastanowienia. (Zdolno przemiany postaci wyeliminowaa pierwszy z
tych mankamentw; niestety nie podziaaa na drugi). Ale Kyriakos zawsze mnie sucha i
patrzy na mnie, jakbym bya kim wicej, kim atrakcyjnym i wartym podania, jak pikne
kapanki Afrodyty, ktre odprawiay swoje obrzdy z dala od chrzecijaskich kapanw.
Zapragnam wtedy, eby mnie dotyka. Nie zdawaam sobie sprawy, jak bardzo,
dopki nagle, niespodziewanie, nie chwyciam jego doni. Pooyam j na swojej talii i
przycignam go do siebie. Zaskoczony otworzy szeroko oczy, ale nie odsun si. Bylimy
niemal tego samego wzrostu, wic jego ustom atwo byo odnale moje i zmiady je w
pocaunku. Oparam si o ciepy mur za plecami. Pier Kyriakosa przyciskana mnie do
kamieni. Czuam kad cz jego ciaa przylegajc do mnie, ale wci nie bylimy do
blisko. O, nie do.
.Nasze pocaunki nabray aru, jakby same nasze wargi mogy zmniejszy nieznony
dystans, ktry nas dzieli. Znw przesunam jego do, tym razem pod spdnic z boku uda.
Jego palce pogaskay gadk skr i bez dalszych zacht przesuny si na

wewntrzn stron. Wygiam biodra ku niemu, ju niemal wijc si pod nim, pragnc, by
dotyka mnie wszdzie.
- Letho? Gdzie ty si podziewasz?
Gos mojej siostry nis si na wietrze. Nie bya tu przy nas, ale do blisko, by
wkrtce nas znale. Kyriakos i ja oderwalimy si od siebie zdyszani, z przyspieszonym
pulsem.
Patrzy na mnie, jakby widzia mnie po raz pierwszy. W jego oczach pon ogie.
- Bya z kim przede mn? - zapyta zdziwiony.
Pokrciam gow.
- Wic skd... Nigdy nie wyobraaem sobie, e moesz robi co takiego...
- Szybko si ucz.
Umiechn si szeroko i przycisn moj do do ust.
- Dzi wieczorem - szepn. - Dzi wieczorem bdziemy...
- Dzi wieczorem - przytaknam.
Wtedy si wycofa, wci palc mnie spojrzeniem.
- Kocham ci. Jeste moim yciem.
- Ja te ci kocham. - Z umiechem patrzyam, jak odchodzi. Po minucie znw
usyszaam siostr.
- Letho?
- Panno Kincaid?
Gos Erika wyrwa mnie ze wiata wspomnie. Znw znalazam si w jego sklepie,
daleko od rodzinnego domu, ktry dawno rozsypa si w proch. Spojrzaam w jego pytajce
oczy i uniosam naszyjnik.
- To te wezm.
- Panno Kincaid - powiedzia niepewnie, dotykajc etykietki. - Informacje, ktrych
pani udzielam... nie ma potrzeby... to nic nie kosztuje...
- Wiem - zapewniam go. - Wiem. Ale prosz mi to dopisa do rachunku. I zapyta
przyjaciela, czy mgby mi zrobi kolczyki do kompletu.
Wyszam ze sklepu w naszyjniku, wci rozmylajc o tamtym poranku, o tym, jakie
to uczucie by dotykan po raz pierwszy, i to przez ukochanego. Ostronie wypuszczajc
powietrze, odsunam od siebie wspomnienia. Tak jak robiam to ju setki razy.

ROZDZIA 9
Gdy wrciam na Queen Ann, okazao si, e zosta mi jeszcze kawa wieczoru.
Niestety nie miaam nic do roboty.
Sukub bez ycia towarzyskiego - jakie to smutne. Jeszcze smutniejsze byo to, e
mogam mie cae mnstwo rzeczy do roboty, gdybym tylko chciaa. Choby taki Doug zaprasza mnie tyle razy, a teraz z pewnoci cieszy si wolnym dniem z jak inn kobiet,
ktra potrafia go doceni. Romana te odrzuciam, razem z jego piknymi oczami i ca
reszt.
Umiechnam si tsknie, przypominajc sobie jego city jzyk i byskotliwy urok.
Przypomina mi O'Neilla z powieci Setha.
Ta myl przypomniaa mi, e Seth wci przetrzymywa moj ksik i e ju trzeci
dzie bd pozbawiona lektury.
Westchnam. Tak bardzo chciaam wiedzie, co bdzie dalej, zagubi si w
przygodach Cady i O'Neilla. To byby wietny sposb na spdzenie wieczoru. Co za dra.
Nigdy mi jej nie przyniesie i ju nigdy nie dowiem si, co...
Nagl jknam i omal nie palnam si w gow za wasn gupot. W kocu pracuj
w ksigarni, nie? Zaparkowaam samochd, poszam do Emerald City i znalazam potn
ekspozycj Paktu z Glasgow, ktrej nie zdjto jeszcze po spotkaniu autorskim. Wziam
egzemplarz i podeszam do gwnej lady. Beth, jedna z kasjerek, chwilowo bya wolna.
- Rozmagnetyzujesz mi to? - zapytaam, podsuwajc jej ksik.
- Jasne - odpara, przecigajc j nad magnesem. - Mam ci nabi pracowniczy rabat?
Pokrciam gow.
- Nie kupuj jej. Tylko wypoyczam.
- Moesz to zrobi? - Oddaa mi ksik.
- Jasne - skamaam. - Kierowniczkom wolno.
Kilka minut pniej pokazaam swoj zdobycz Aubrey, na ktrej nie zrobio to
wielkiego wraenia, i puciam sobie wod do wanny. Kiedy wanna si napeniaa,
sprawdziam wiadomoci na sekretarce - zero - i przejrzaam poczt, ktr wyjam ze
skrzynki, wchodzc do domu. Tu te nic ciekawego. Uspokojona, e nic ju nie bdzie mnie
rozprasza, rozebraam si i zanurzyam w wodzie, uwaajc, by nie zamoczy ksiki.
Aubrey, ktra przysiada na szafce, obserwowaa mnie spod zmruonych powiek,
zastanawiajc si pewnie, dlaczego kto z wasnej woli pawi si w wodzie, i to przez tak
dugi czas.

Uznaam, e mog dzi przeczyta wicej ni pi stron, skoro przez ostatnie dwa dni
byam pozbawiona lektury. Kiedy skoczyam pitnast, odkryam, e zostay ledwie trzy do
koca rozdziau. Czemu nie doczyta do jakiego sensownego punktu? Kiedy skoczyam,
westchnam i uoyam si wygodniej, zmczona i speniona. Czysta rozkosz. Ksiki s o
wiele mniej kopotliwe ni orgazmy.
Nastpnego ranka poszam do pracy szczliwa i pena energii. Koo poudnia Paige
znalaza mnie w moim gabinecie - siedziaam wanie na brzegu biurka i patrzyam, jak Doug
gra w sapera. Na jej widok zeskoczyam na podog, a on pospiesznie zamkn gr.
Paige zignorowaa Douga, wbijajc wzrok we mnie.
- Chc, eby co zrobia z Sethem Mortensenem.
Niespokojnie przypomniaam sobie swoje sowa o seksualnej niewolnicy.
- Co na przykad?
- Nie wiem. - Wzruszya bezradnie ramionami. - Cokolwiek. Jest nowy w miecie.
Jeszcze nikogo nie zna, wic jego ycie towarzyskie pewnie ley i kwiczy.
Biorc pod uwag jego wczorajszy chd wobec mnie i trudnoci w prowadzeniu
rozmowy, wcale by mnie to nie dziwio.
- Zabraam go na wycieczk.
- To nie to samo.
- A jego brat?
- Co jego brat?
- Na pewno dba o jego ycie towarzyskie.
- Dlaczego si tak opierasz? Mylaam, e jeste jego fank.
Byam fank - i to oddan - dopki si nie okazao, e czytanie powieci Setha i
osobisty kontakt z nim to dwie zupenie rnie rzeczy. Pakt z Glasgow by niesamowity,
podobnie jak e - mail, ktrego mi przysa. Rozmowa na ywo... pozostawiaa sporo do
yczenia. Oczywicie nie mogam powiedzie tego Paige, wic jeszcze przez chwil
kciymy si na ten temat ledzone ciekawskim spojrzeniem Douga. W kocu ulegam,
wbrew rozsdkowi, przeraona perspektyw zoenia Sethowi takiej propozycji, a co dopiero
faktycznego wyjcia z nim.
Kiedy wreszcie po poudniu zmusiam si, by do niego podej, byam w peni
przygotowana na kolejn lekcewac odpraw. Ale on oderwa si od pracy i spojrza na
mnie z umiechem.
- Cze - powiedzia. - Jego nastrj zdawa si o niebo lepszy, wic uznaam, e
wczoraj mia po prostu ciki dzie.

- Cze. Jak ci idzie?


- Nie najlepiej. - Postuka paznokciem w ekran laptopa, patrzc na tekst ze
zmarszczonymi brwiami. - Sprawiaj mi troch kopotw. Jako nie mog uchwyci tej sceny.
Umieraam z ciekawoci. Ze dni z Cady i O'Neillem. Zawsze wyobraaam sobie, e
obcowanie z takimi postaciami musi by nieustann, ekscytujc przygod. Najlepsz prac
na wiecie.
- W takim razie potrzebujesz przerwy. Paige si martwi o twoje ycie towarzyskie.
Jego brzowe oczy znw spojrzay na mnie.
- Tak? Jak to?
- Uwaa, e za mao wychodzisz. e jeszcze nie znasz nikogo w miecie.
- Znam mojego brata i jego rodzin. I Mistee. - Umilk. - No i ciebie.
- I bardzo dobrze, bo zamierzam zosta twoim oficerem kulturalno - owiatowym.
Usta Setha drgny lekko, ale pokrci gow i zwrci wzrok w stron ekranu.
- To bardzo mie z twojej strony i ze strony Paige, ale zupenie niepotrzebne.
Nie spawia mnie jak wczoraj, ale i tak poczuam si dotknita, e moja
wspaniaomylna propozycja nie zostaa przyjta z wdzicznoci. Szczeglnie e zoyam j
pod przymusem.
- Oj, daj spokj - powiedziaam. - Co innego masz do roboty?
- Pisanie.
Z tym nie mogam dyskutowa. Pisanie powieci o Cady i O'Neillu byo zbonym
dzieem. Kim byam, by przeszkadza ich twrcy? A jednak... Paige wydaa polecenie, ktre
samo w sobie byo niemal jak boskie przykazanie. Przyszed mi do gowy kompromis.
- Mgby zrobi co... no nie wiem, zwizanego ze zbieraniem materiaw. Do
ksiki. Wilk syty i owca caa.
- Mam ju wszystkie potrzebne materiay.
- A co z... pogbianiem charakteru postaci?
Moglibymy wybra si do planetarium. - Cady fascynowaa si astronomi.
Czsto pokazywaa konstelacje i czya je przez jak symboliczn analogi z
biecymi wydarzeniami. - Albo... albo... na mecz hokeja? Potrzebujesz nowych pomysw
do meczw O'Neilla. Skocz ci si wczeniej czy pniej.
Pokrci gow.
- Nie skocz. Zacznijmy od tego, e nigdy nie byem na meczu hokejowym.
- Nie... Co? To jest... nie. Naprawd?
Wzruszy ramionami.

- Wic... skd czerpiesz informacje? Z telewizji?


- Znam podstawowe zasady. Podchwytuj kawaki z internetu i sklejam je do kupy.
Czuam si zdradzona. O'Neill mia totaln obsesj na punkcie druyny Red Wings z
Detroit. Hokejowa pasja ksztatowaa jego osobowo i znajdowaa odzwierciedlenie w jego
metodach dziaania: szybkich, skutecznych i czasem brutalnych. Wierzc, e Seth jest
drobiazgowy pod kadym wzgldem, zakadaam, e wie wszystko o hokeju, skoro uczyni z
niego tak wan cz ycia swojego bohatera.
Seth obserwowa mnie zdezorientowany moj zapewne do osupia min.
- Idziemy na mecz hokeja - oznajmiam.
- Nie, nigdzie...
- Idziemy na mecz hokeja. Zaczeka chwil.
Zbiegam na d, odcignam Douga od komputera i znalazam potrzebne informacje.
Byo tak, jak si spodziewaam. Thunderbirds wanie rozpoczli sezon.
- Szsta trzydzieci - oznajmiam Sethowi par minut pniej. - Spotkamy si przed
hal Key Arena, przy gwnym wejciu. Ja funduj bilety.
Nie wyglda na przekonanego.
- Szsta trzydzieci - powtrzyam. - Bdzie wietnie.
Zrobisz sobie przerw i zobaczysz, jak na ywo wyglda mecz hokeja. Poza tym
powiedziae, e masz dzi blokad.
Przede wszystkim dziki temu mogam wypeni zobowizanie wobec Paige w
sposb, ktry nie wymaga prowadzenia rozmowy. W hali bdzie za gono, a my bdziemy
zbyt zajci meczem, eby konwersowa.
- Nie wiem, gdzie jest Key Arena.
- Std moesz doj pieszo. Wystarczy kierowa si na Space Needle. Jedno i drugie
jest w centrum.
- Ale...
- Wic o ktrej si spotykamy? - spytaam tonem nieznoszcym sprzeciwu.
Seth skrzywi si.
- O szstej trzydzieci.
Po pracy wybraam si pozaatwia wasne sprawy. Erik jeszcze si nie odezwa, nie
miaam wic adnego punktu zaczepienia do dalszego wszenia w sprawie owcy wampirw,
a ludzki wiat ma niestety swoje wymagania. W zwizku z tym powiciam wikszo
popoudnia na uzupenienie zapasu kociego jedzenia, kawy i wdki Grey Goose oraz
obejrzenie nowej linii byszczykw na stoisku MAC. Kupiam te tani rega do

samodzielnego skadania, by wreszcie gdzie upchn groce poarem sterty ksiek w


moim salonie.
Moja pracowito nie zna granic.
Na kolacj zjadam indyjskie jedzenie i punktualnie o szstej trzydzieci zjawiam si
przed Key Arena. Nigdzie nie widziaam Setha, ale nie wpadaam w panik. Po centrum
Seattle nieatwo si porusza. Pewnie kry gdzie wok Space Needle, prbujc tutaj
dotrze.
Kupiam bilety i usiadam na jednym z wielkich cementowych schodw. Powietrze
byo chodne, wic wtuliam si w polar, dodajc mu troch gruboci za pomoc dyskretnej
metamorfozy. Czekajc, obserwowaam ludzi. Pary, grupki facetw i podekscytowanych
dzieci schodziy si, by kibicowa dzielnej maej druynie z Seattle. Ich mecze zawsze byy
widowiskowe.
O szstej pidziesit zaczam si denerwowa. Zostao jeszcze tylko dziesi minut i
martwiam si, e Seth mg zabdzi na dobre. Wyjam komrk i zadzwoniam do
ksigarni, eby sprawdzi, czy przypadkiem tam nie siedzi.
Powiedzieli mi e nie. Na szczcie Paige miaa numer jego komrki. Zadzwoniam
do niego, ale poczyam si tylko z poczt gosow.
Zirytowana zatrzasnam telefon i skuliam si jeszcze bardziej, by zachowa ciepo.
Wci mielimy czas. Poza tym to dobrze, e Setha nie byo w ksigarni. To oznaczao, e
jest w drodze.
Wkrtce zrobia si sidma i zacz si mecz, a jego wci nie byo. Jeszcze raz
sprbowaam si do niego dodzwoni, po czym tsknie spojrzaam na wejcie do hali.
Chciaam zobaczy pocztek meczu. Seth moe nie oglda hokeja, ale ja tak, i lubi to.
Nieustanny ruch i energia zawodnikw przykuwaj moj uwag bardziej ni w jakimkolwiek
innym sporcie, nawet jeli czasem robi mi si sabo na widok bjek.
Nie chciaam tego przegapi, ale nie chciaam te, eby Seth poczu si zagubiony,
kiedy przyjdzie i nie zastanie mnie w umwionym miejscu.
Odczekaam jeszcze pitnacie minut, suchajc odgosw meczu, a w kocu
pogodziam si z faktami.
Seth wystawi mnie do wiatru.
Nie do wiary. Nie zdarzyo mi si to od... ponad wieku. Byam bardziej zdumiona ni
zawstydzona czy rozgniewana. Caa ta dziwaczna historia po prostu nie miecia mi si w
gowie.
Nie, uznaam po chwili. Myl si. Seth nie tryska entuzjazmem, kiedy

zaproponowaam wyjcie na mecz, ale nie wystawiby mnie tak po prostu. Gdyby mia nie
przyj, zadzwoniby. Moe... moe stao si co zego. Przecie mg go potrci samochd.
mier Duane'a pokazaa, e nigdy nie sposb byo przewidzie, kiedy wydarzy si tragedia.
Dopki nie wiedziaam nic konkretnego, jedyn tragedi by fakt, e przegapiam
mecz. Jeszcze raz zadzwoniam na komrk Setha, tym razem zostawiajc wiadomo z
moim numerem i miejscem pobytu. W razie czego wyjd po niego, pomylaam. Weszam do
hali.
Kiedy tak siedziaam sama pord tumu, miaam wraenie, e wszyscy si na mnie
gapi. Nagle poczuam smutek. Obok siedziao kilka par, a grupka facetw wci na mnie
zerkaa, od czasu do czasu szturchajc jednego, ktry pewnie chcia mnie zagadn. Nie
przeszkadzao mi, e jestem podrywana, ale to, e wygldam, jakbym tego potrzebowaa. Nie
umawiam si na randki z wasnego wyboru, ale to nie oznacza, e nie mogabym tego zrobi,
gdyby mi si zachciao.
Nie podoba mi si, kiedy ludzie odbieraj mnie jako zdesperowan i samotn. Czuj
si tak wystarczajco czsto i bez potwierdzenia z zewntrz.
W pierwszej przerwie kupiam sobie na pociech corndoga.
Szukajc w torebce drobnych, znalazam karteczk z numerem telefonu Romana.
Gapiam si na ni, jedzc.
Przypomniaam sobie jego upr i jak fatalnie si czuam, odmawiajc mu. Moje nage,
bolesne poczucie opuszczenia podsycio potrzeb, by spdzi z kim czas, udowodni sobie,
e mog mie ycie towarzyskie, jeli tylko zechc.
Ju miaam wybra numer, kiedy odezwa si mj wewntrzny gos rozsdku,
przypominajc, e wanie ami zoone sobie dziesitki lat temu przyrzecznie, e nie bd
si umawia z miymi facetami. S lepsze sposoby wykorzystania wolnego biletu na mecz
hokeja, przypomina mi gos. Na przykad Hugh albo wampiry. Zaproszenie ktrego z nich
bdzie bezpieczniejsze.
Ale... oni traktuj mnie jak siostr i cho kocham ich jak rodzin, w tej chwili nie
chciaam by siostr. Poza tym spotkanie z Romanem nie byoby prawdziw randk.
Chodzio mi tylko o towarzystwo. Zreszt te same rodki ostronoci, ktre zachowywaam
przy spotkaniach z Sethem - brak fizycznego kontaktu - byy skuteczne i w przypadku
Romana.
Bdzie cakowicie bezpieczny. Wybraam numer.
- Halo?
- Znudzio mi si przechowywanie twojego paszcza.

Usyszaam jego miech na drugim kocu linii.


- Mylaem, e ju go wyrzucia.
- Zwariowae? To Kenneth Cole. A poza tym tak naprawd nie dlatego dzwoni.
- Domyliem si.
- Masz ochot obejrze mecz hokeja?
- Kiedy si zaczyna?
- Eee, czterdzieci minut temu.
Pauza godna Setha.
- I dopiero teraz postanowia mnie zaprosi?
- No... osoba, z ktr si umwiam, nie przysza...
- Wic teraz dzwonisz do mnie?
- C, bardzo chciae si umwi.
- Tak, ale... chwileczk. Jestem drugi w kolejce?
- Nie odbieraj tego w ten sposb. Pomyl raczej, e no, nie wiem, zajmujesz
stanowisko kogo, kto nie mg go obj.
- Jak pierwsza wicemiss Ameryki?
- Suchaj, przychodzisz czy nie?
- Kuszca propozycja, ale jestem w tej chwili zajty. I to nie jest wykrt. - Znowu
chwila milczenia. - Ale wpadn do ciebie po meczu. Nie, to nie tak miao by.
- Po meczu ja jestem zajta.
- Ty i twj nieobecny macie jakie plany?
- Ja... nie. Musz... poskrca rega. To mi chwil zajmie. Cika praca, wiesz.
- Jestem doskonaym majsterkowiczem. Do zobaczenia za dwie godziny.
- Zaraz, nie moesz... - Rozczy si.
Zamknam oczy, przeraona, otworzyam je i wrciam do obserwowania akcji na
lodowisku. Co ja narobiam?
Po meczu, przygnbiona, wrciam do domu. Rado ze zwycistwa miejscowej
druyny nie zagodzia niepokoju, e bd miaa Romana w mieszkaniu.
- Aubrey - powiedziaam, przekroczywszy prg. - Co ja mam zrobi?
Ziewna, odsaniajc malekie ky. Pokrciam gow zirytowana jej brakiem
zainteresowania.
- Nie mog si schowa pod kiem tak jak ty. On si na to nie nabierze.
Obie podskoczyymy, syszc pukanie do drzwi. Przez p sekundy zastanawiaam
si, czy jednak nie wle pod ko, ale w kocu wpuciam Romana. Aubrey przygldaa mu

si przez chwil, po czym - najwyraniej nie mogc znie widoku boga seksu w naszym
mieszkaniu - umkna do sypialni.
Roman, w swobodnym stroju, sta w holu z szeciopakiem sprite'a, dwiema torbami
nachos i... pudekiem patkw niadaniowych.
- Lucky charms? - zapytaam.
- Magicznie przepyszne - wyrecytowa. - Niezbdne przy wszelkiego rodzaju pracach
konstruktorskich.
Pokrciam gow, wci zdumiona, jak genialnie zdoa si tu wkrci.
- To nie jest randka.
Posa mi oburzone spojrzenie.
- Naturalnie. Na randk przynisbym Hrabiego Czokul.
- Mwi powanie. To nie randka - upieraam si.
- Tak, tak. Zaapaem. - Pooy prowiant na blacie w kuchni i odwrci si do mnie. To gdzie ten rega? Bierzmy si do roboty.
Wci troch niespokojna odetchnam z ulg, widzc jego rzeczowe podejcie.
adnego flirtu, adnych prb podrywu.
Tylko szczera przyjacielska ch pomocy. Skrci mi rega i pjdzie sobie.
Rozerwalimy wielkie pudo, wycigajc z niego pki i cianki oraz najrniejsze
zaczepy i wkrty. Instrukcja bya do uboga, zawieraa gwnie tajemnicze rysunki ze
strzakami, wskazujcymi, gdzie maj si znajdowa poszczeglne czci mebla. Po kilku
minutach uwanego studiowania instrukcji, zdecydowalimy, e naley zacz od najwikszej
dechy, czyli plecw. Pooylimy je na pododze i umiecilimy na nich pki i cianki. Kiedy
wszystko byo poukadane, Roman pozbiera wkrty i przyjrza si miejscom pocze
poszczeglnych elementw.
Obejrza wkrty, zajrza do pudeka, i ponownie obejrza rega.
- Dziwne.
- Co jest dziwne?
- Zdaje si... takie skadaki przewanie maj dziurki w deskach, a producent zacza
may rubokrcik do wkrtw.
Pochyliam si nad deskami. Zero dziurek. Zero rubokrcikw.
- Bdziemy musieli wkrci je na si.
Kiwn gow.
- Mam gdzie rubokrt.
Przyjrza si drewnu.

- To si chyba nie uda. Zdaje si, e potrzebujemy wiertarki.


Ogarn mnie nabony podziw dla jego znajomoci cikiego sprztu.
- Tego na pewno nie mam.
Popdzilimy do wielkiego sieciowego marketu z narzdziami i wyposaeniem domu.
Wpadlimy do rodka dziesi minut przed zamkniciem. Udrczony sprzedawca wskaza
nam dzia z wiertarkami, po czym uciek truchtem, ostrzegajc, e nie mamy wiele czasu.
Narzdzia elektryczne gapiy si na nas tpo. Spojrzaam na Romana, szukajc
pomocy.
- Nie mam pojcia - przyzna po dugiej chwili milczenia.
- Podobno jeste doskonaym majsterkowiczem.
- No... c... - Zrobi gupi min, zupenie nie w jego stylu. - Troch przesadziem.
- Znaczy kamstwo?
- Nie. Przesada.
- To to samo.
- Nieprawda.
Odpuciam sobie kwestie semantyczne.
- Wic dlaczego to powiedziae?
Pokrci aonie gow.
- Po czci dlatego, e chciaem ci znw zobaczy. A poza tym... sam nie wiem.
Powiedziaa, e masz co trudnego do zrobienia, wic chciaem pomc.
- Jestem paci w opaach? - zaartowaam.
Przyjrza mi si z powan min.
- Skd. Ale jeste kim, kogo chciabym lepiej pozna, i chciaem ci pokaza, e
chodzi mi o co wicej ni tylko o za cignicie ci do ka.
- Wic gdybym zaproponowaa ci seks, tu, w tej alejce, odmwiby mi? - spytaam
kokieteryjnie, zanim zdyam ugry si w jzyk. To by mechanizm obronny:
zaartowaam, eby pokry uczuciowy zamt, jaki wywoaa we mnie jego szczera
odpowied. Wikszo facetw naprawd chce tylko zacign mnie do ka. Nie bardzo
wiedziaam, co robi z takim, ktry nie chcia.
Dziki mojemu arcikowi atmosfera si rozlunia. Roman znw sta si pewnym
siebie, uroczym mczyzn, a ja niemal poaowaam zmiany nastroju, ktr wymusiam.
Byam ciekawa, co mogoby z tego wynikn.
- Musiabym ci odmwi. Zostao nam tylko sze minut.
Wykopaliby nas, zanim bymy skoczyli. - Z now energi zaj si wiertarkami. - A

co do moich rzekomych umiejtnoci majsterkowania - doda - byskawicznie si ucz, wic


nie przesadziem a tak bardzo. Nim wieczr dobiegnie koca, bd mistrzem.
Nie bya to prawda.
Wybralimy wiertark na chybi trafi i wrcilimy do domu.
Roman zabra si do ustawiania elementw regau i skrcania ich w cao.
Przypasowa jedn z pek do plecw, ustawi wkrt i zacz wierci.
Wkrt wszed pod ktem, w ogle nie trafiajc w pk.
- Jasna cholera - zakl Roman.
Podeszam i krzyknam przeraona, widzc wkrt sterczcy z plecw mojego regau.
Wyjlimy go i przyjrzelimy si ponuro paskudnej dziurze, ktra po nim zostaa.
- Pewnie zasoni j ksiki - stwierdziam.
Roman zacisn usta i sprbowa jeszcze raz. Tym razem wkrt zapa pk, ale i tak
wszed pod ktem, i to ostrym. Roman wyj go i wreszcie, za trzecim razem, wkrci jak
naley.
Niestety, ta sama historia powtrzya si przy kolejnych wkrtach. Patrzc, jak w
plecach pojawia si dziura za dziur, zapytaam w kocu, czy mog sama sprbowa. Roman
machn, zrezygnowany, i odda mi wiertark. Przyoyam wkrt, zaparam si i wkrciam
go idealnie przy pierwszej prbie.
- Jezu - powiedzia. - Jestem tu zbdny. To ja jestem paci w opaach.
- No co ty. Przyniose patki.
Dokoczyam przykrcanie pek. Przysza kolej na cianki.
Plecy miay mae znaczki, ktre powinny pomc w ich dopasowaniu. Przyjrzaam si
im uwanie i sprbowaam ustawi cianki na waciwym miejscu.
Okazao si to niemoliwe i szybko odkryam, dlaczego. Mimo mojego perfekcyjnego
wkrcania wszystkie pki byy zamocowane krzywo - niektre sterczay za bardzo na prawo,
inne na lewo. cianki nie pokryway si z krawdziami plecw.
Roman klapn na kanap i potar doni oczy.
- Boe drogi.
Schrupaam gar lucky charms i zamyliam si.
- No trudno. Przykrcimy je najlepiej, jak si da.
- To co w yciu nie utrzyma ksiek.
- By moe. Ale zrobimy, co w naszej mocy.
Sprbowaam z pierwsz ciank i cho zajo to mnstwo czasu i wygldao
okropnie, z grubsza nadawao si do uytku.

Przeszlimy do drugiej cianki.


- Chyba czas przyzna, e nie jestem w tym najlepszy - stwierdzi Roman. - Ale ty
masz do tego dryg. Prawdziwa damska zota rczka.
- No nie wiem. Jedyne, do czego mam dryg, to miganie si od pracy. A i tak ledwo
wyrabiam si z obowizkami.
- Mwisz, jak kto mocno zmczony yciem. Duo masz tych obowizkw?
Omal si nie udawiam, tumic miech, na myl o moim drugim yciu sukuba i jego
wymaganiach.
- Mona tak powiedzie. Ale chyba kady ma?
- Oczywicie, ale trzeba je rwnoway rzeczami, ktre chcesz robi. Nie da si
przytoczy temu, co si musi. Inaczej ycie nie ma sensu. Staje si tylko walk o
przetrwanie.
Dokrciam rub.
- Sypiesz dzisiaj gbokimi przemyleniami, Kartezjuszu.
- Nie bd taka dowcipna. Mwi powanie. Czego naprawd chcesz? Od ycia? Od
przyszoci? Nie mw mi, e planujesz ju zawsze prac w ksigarni?
- Przez jaki czas, owszem. A co? Jest w tym co zego?
- Nie. Tylko e to takie zwyczajne. Jakby chciaa tylko wypeni czas.
Umiechnam si.
- Z ca pewnoci tak nie jest. A nawet gdyby byo, czowiek potrafi czerpa rado
rwnie ze zwyczajnych rzeczy.
- Tak, ale wikszo ludzi pielgnuje marzenia o ciekawszych zajciach. Takich, ktre
s zbyt szalone, by rozwaa je na powanie, zbyt trudne, wymagaj zbyt duo pracy albo s
po prostu zbyt odjechane. Pracownik stacji benzynowej marzy, by zosta gwiazd rocka.
Ksigowa auje, e nie posza na histori sztuki zamiast na rachunkowo.
Ludzie odkadaj marzenia na pk albo dlatego, e uwaaj je za niewykonalne, albo
udz si, e zrealizuj je w przyszoci. Przerwa prac. Jego twarz znowu przybraa
powany wyraz.
- A czego ty chcesz, Georgino Kincaid? Jakie jest twoje szalone marzenie? O czym
fantazjujesz w sekrecie, cho uwaasz, e to niemoliwe?
Szczerze mwic, najbardziej tskni za normalnym zwizkiem, za tym, by kocha i
by kochan bez nadprzyrodzonych komplikacji. Taki drobiazg, pomylaam smutno, w
porwnaniu z jego wspaniaymi przykadami. Moje marzenie wcale nie jest szalone, tylko
niemoliwe do spenienia. Nie wiem ju nawet, czy pragn mioci, aby zadouczyni za

maestwo, ktre zniszczyam, czy po prostu dlatego, e dugie ycie nauczyo mnie, i
mio daje odrobin wiksze spenienie ni samo suenie ciau.
Oczywicie i to ma swoje plusy. Bycie wielbion i podan jest kuszce - pragnie
tego wikszo miertelnych i niemiertelnych. Ale kochanie i podanie to jednak nie to
samo.
Logicznym wyjciem wydawayby si zwizki z innymi niemiertelnymi, ale sudzy
piekie nie s odpowiednimi kandydatami, jeli szuka si staoci i zaangaowania. W cigu
wiekw miaam kilka zadowalajcych zwizkw z takimi mczyznami, ale ostatecznie nic z
tego nie wyszo.
Nie miaam zamiaru wyjania tego wszystkiego Romanowi.
Zamiast tego przyznaam si do drugiego co do wanoci marzenia. Sama byam
zaskoczona, jak wielk miaam ochot si nim podzieli. Mczyni nie pytaj mnie zwykle,
czego pragn od ycia. Wikszo jest zainteresowana tylko tym, w jakiej pozycji chc to
zrobi.
- Gdybym nie pracowaa w ksigarni, a zapewniam ci, e jestem tam bardzo
szczliwa, chciaabym by choreografk rewii w Las Vegas.
Roman umiechn si szeroko.
- No widzisz? O takim wanie walnitym marzeniu mwi. - Pochyli si do przodu. Wic co ci przeszkadza rzuci si w wir nagich piersi i cekinw? Ryzyko? Strach przed
skandalem? Przed ludzkimi jzykami?
- Nie - odparam smutno. - To, e najzwyczajniej w wiecie nie potrafi tego robi.
- Nie potrafi to tylko...
- Chodzi mi o to, e nie umiem tworzy ukadw choreograficznych. Prbowaam. Nie
umiem... waciwie niczego nie potrafi stworzy. Nie jestem kreatywna.
- Nie wierz - rzuci drwico.
- Ale to prawda.
Kto powiedzia mi kiedy, e tworzenie nie jest dla niemiertelnych. To domena
miertelnikw, ktrzy pragn pozostawi jaki lad swojej krtkiej egzystencji. Ale znam
niemiertelnych, ktrzy to potrafi. Peter wiecznie co pichci.
Hugh uywa skalpela tak jak rzebiarz duta. A ja? Jako miertelna te nie byam
kreatywna. Mam jaki defekt.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo si staraam robi twrcze rzeczy. Chodziam na kursy
malarstwa. Na lekcje muzyki. We wszystkim byam beznadziejna. W najlepszym razie jestem
kopistk cudzego geniuszu.

- Majsterkowanie szo ci cakiem niele.


- Cudzy projekt, cudze wskazwki. W tym jestem doskonaa. Jestem inteligentna.
Umiem myle. Czytam w ludziach, doskonale si z nimi dogaduj. Umiem kopiowa,
odtwarza waciwe ruchy i kroki. Na przykad oczy. - Wskazaam je. - Umiem zrobi
makija lepiej ni niejedna ekspedientka w sklepie kosmetycznym. Ale pomysy i kolorystyk
bior od innych, ze zdj w czasopismach. Sama nie potrafi niczego wymyli. Rewie w
Vegas? Mogabym w nich taczy i byabym wietna. Serio. Mogabym by gwiazd kadego
wystpu, taczc cudz choreografi. Ale sama nie potrafi uoy adnej sekwencji, niczego
dobrego.
cianka regau bya gotowa.
- Nie wierz - upiera si Roman. Jego arliwy sprzeciw jednoczenie zaskoczy mnie i
zachwyci. - Jeste bystra i ywi powa. I ponadprzecitnie inteligentna. Musisz da sobie
szans. Zacznij od maych rzeczy i id dalej.
- Pewnie teraz powiesz mi, e powinnam uwierzy w siebie. e jeli zechc, sign
gwiazd.
- Nie. Teraz powiem ci, e robi si pno i musz i.
Twj rega jest gotowy, a ja spdziem uroczy wieczr.
Wstalimy i podnielimy rega, opierajc go o cian salonu.
Cofnlimy si o kilka krokw i przez chwil przygldalimy si mu w milczeniu.
Nawet Aubrey pofatygowaa si na inspekcj.
Wszystkie pki byy przykrcone krzywo. Z jednej strony cianka prawie pokrywaa
si z krawdzi plecw, z drugiej widniaa pcentymetrowa szpara. W plecach wiecio sze
dziur. A co najbardziej zdumiewajce, cao zdawaa si lekko chyli w lewo.
Zaczam si mia. Nie mogam przesta. Po pierwszym szoku Roman przyczy si
do mnie.
- Boe kochany - powiedziaam wreszcie, ocierajc zy. - To najbrzydszy mebel, jaki
w yciu widziaam.
Roman otworzy usta, eby zaprzeczy, ale zmieni zdanie.
- Cakiem moliwe. - Zasalutowa. - Ale chyba wytrzyma, kapitanie.
Rzucilimy jeszcze par arcikw i odprowadziam go do drzwi, w ostatniej chwili
przypominajc sobie, eby odda mu paszcz. Mimo artw wydawa si o wiele bardziej
przejty nasz porak z regaem ni ja, jakby w jaki sposb mnie zawid. O dziwo, wydao
mi si to bardziej pocigajce ni jego byskotliwe odywki czy brawurowe zaloty. Cho,
oczywicie, i nimi byam zachwycona. Przygldaam mu si, kiedy mwilimy sobie

dobranoc, dumajc o jego rycerskoci i arliwej wierze w sens moich prb speniania marze.
Lk, towarzyszcy mi, ilekro przebywam z ludmi, ktrych lubi, odrobin zela.
- Zaraz, nie powiedziae mi, jakie jest twoje szalone marzenie.
Morskie oczy zmieniy si w szparki.
- Nie jest takie znw szalone. Nadal chc umwi si z tob na randk.
Nie takie znw szalone. Zupenie jak moje. Pragnienie bliskoci ponad saw i
pienidze. Zaryzykowaam.
- W takim razie... co robisz jutro?
Powesela.
- Jeszcze nic.
- Wic przyjd do ksigarni tu przed zamkniciem.
Prowadz lekcj taca. - Na lekcji taca bdzie mnstwo ludzi. To kompromis
bezpieczny dla nas obojga.
Jego umiech odrobin przygas.
- Lekcj taca?
- Masz z tym jaki problem? Wycofujesz si ze wsplnego wyjcia?
- Nie, ale... to co takiego jak w Vegas? Bdziesz caa w byskotkach? Bo to mogoby
mi si spodoba.
- Niezupenie.
Wzruszy ramionami. Czar bi z niego jak wiato z latarni morskiej.
- Trudno. To zostawimy sobie na drug randk.
- Nie. Nie bdzie drugiej randki, pamitasz? Tylko jedna, a potem pa. Nie zobaczymy
si wicej. Sam tak powiedziae. Sowo supertajnego harcerza... czy jak to tam byo.
- Wtedy te mogem przesadza.
- Nie. To by byo kamstwo.
- A. - Puci do mnie oko. - Wic to jednak nie to samo?
- Ale... - Zatkaa mnie ta logika.
Ukoni si zawadiacko i odszed.
- Do zobaczenia, Georgino.
Miaam nadziej, e nie popeniam bdu. Wrciam do mieszkania i zastaam Aubrey
na jednej z krzywych pek.
- Uwaaj - ostrzegam j. - To chyba nie jest zbyt solidne.
Cho byo pno, nie czuam si zmczona. Nie po wariackim wieczorze z Romanem.
Byam nakrcona, jego obecno oywia moje ciao i umys. W przypywie inspiracji

zgoniam Aubrey z regau i zaczam przenosi moje ksikowe piramidy. Z kadym


dodatkowym kilogramem obcienia spodziewaam si katastrofy, ale mebel wytrzyma.
Kiedy dotaram do ksiek Setha Mortensena, przypomnia mi si kataklizm, ktry
doprowadzi do tego, e spdziam wieczr wanie w taki sposb. Poczuam zo. Seth
przez cay czas nie odezwa si nawet swkiem. Wci byo moliwe, e potrci go
samochd, ale jako w to wtpiam.
Facet zwyczajnie mnie wystawi.
Przez moment miaam ochot kopn za kar jego ksiki, ale nie mogam si na to
zdoby. Za bardzo je kochaam. Nie byo sensu kara je za wady ich twrcy. Ogarnita
tsknot wziam do rki Pakt z Glasgow, nagle nie mogc si doczeka nastpnych piciu
stron. Zostawiam reszt ksiek na pododze i usadowiam si na kanapie z Aubrey u stp.
Kiedy dotaram do koca pitej strony, odkryam co fascynujcego. Cady
zainteresowaa si kim, w romantycznym sensie. O'Neill, czarujcy podrywacz, wiecznie si
z kim zabawia. Cady pozostawaa cnotliwa i czysta, niezalenie od erotycznych artw i
insynuacji, ktrymi przerzucali si z O'Neillem. Do tej pory w powieci nie wydarzyo si nic
konkretnego w tym temacie, ale rozpoznawaam nieomylnie sygnay, e co dzieje si midzy
ni a ledczym, ktrego poznali w Glasgow.
Czytaam dalej zerana ciekawoci. A im dalej czytaam, tym trudniej byo mi
przesta. Wkrtce zaczam czerpa sekretn, irracjonaln przyjemno z amania zasady
piciu stron. Jakbym w jaki sposb odgrywaa si na Secie.
Noc pyna. Cady przespaa si ze ledczym, a O'Neill zrobi si dziwnie zazdrosny i
zacz wirowa, cho maskowa to czarem. Jasna cholera. Wstaam z kanapy, woyam
piam i zwinam si w ku. Aubrey przysza za mn. Czytaam dalej.
Skoczyam ksik o czwartej nad ranem, wykoczona, z czerwonymi oczami. Cady
spotkaa si z tamtym jeszcze par razy. W tym czasie rozwizaa z O'Neillem zagadk, po
czym rozstaa si ze Szkotem. Ona i O'Neill wrcili do Waszyngtonu i wszystko byo jak
dawniej. Zagadka jak zwykle bya fascynujca, ale nagle wydaa si mniej ciekawa w
porwnaniu z osobistymi perypetiami bohaterw.
Westchnam i odoyam ksik na podog. Nie wiedziaam, co o tym wszystkim
myle, gwnie z powodu zmczenia. Mimo to podjam heroiczny wysiek: wstaam z
ka, wyjam laptop i zaogowaam si na moje firmowe konto e - mailowe. Wysaam
Sethowi zwiz wiadomo:
Cady zaliczya. Co to ma by? Po namyle dopisaam: A tak przy okazji, mecz by
wietny.

Zadowolona, e wyraziam swoje zdanie, natychmiast zasnam. .. by zerwa si par


godzin pniej na dwik budzika.

ROZDZIA 10
Gdzie ja miaam gow? Przecie musz i dzisiaj do pracy. A co gorsza, musz tam
by za dziesi minut. Nie miaam czasu na ubranie si i makija. Z cikim westchnieniem
przeobraziam si, zamieniajc szlafrok na szare spodnie i bluzk w kolorze koci soniowej.
Przy okazji zrobiam sobie idealn fryzur i makija. Mycia zbw i perfumowania si nie da
si sfingowa, wic wykonaam to w tradycyjny sposb, zapaam torebk i wybiegam z
mieszkania.
W foyer zawoa mnie portier.
- Mam co dla pani. - Wrczy mi pask paczk.
Pamitajc, e mam mao czasu, pospiesznie rozdaram opakowanie. Stumiam
okrzyk na widok pudeka z zestawem do samodzielnego malowania. Napis na opakowaniu
gosi:
Stwrz wasne arcydzieo, wypeniajc numerowane pola!
Zestaw zawiera wszystko, czego potrzebujesz, by malowa jak prawdziwy mistrz!
Arcydzieo, ktre mogam stworzy, przedstawiao pustynny pejza z gigantycznym
kaktusem po lewej i wyjcym kojotem po prawej stronie. Po niebie szybowa orze, a
niedaleko niego polatywaa widmowa, pozbawiona ciaa gowa Rdzennego Amerykanina.
Cao bya strasznie banalna i kiczowata.
Do pudeka przyklejona bya karteczka. Zaczynaj od maych rzeczy. Causy,
Roman. Mia pikny charakter pisma.
Kiedy dotaram do ksigarni, nadal si miaam. Weszam do swojego gabinetu i
usadowiwszy si przed komputerem, odkryam drug niespodziank: kolejnego e - maila od
Setha.
Wysa go o pitej rano.
Georgino, kilka lat temu, kiedy pisaem Zoto bogw, na wykadach z archeologii
Ameryki Poudniowej poznaem pewn dziewczyn. Nie wiem, jak to wyglda u kobiet;
pewnie nawet u mczyzn nie zawsze jest tak samo. Ale kiedy ja poznaj kogo, kto mi si
podoba, czas si zatrzymuje.
Planety tworz koniunkcj, zapiera mi dech w piersi. Anieli zstpuj z nieba, siadaj
na moich ramionach i szepcz obietnice mioci i oddania, a ciemniejsze istoty szepcz
obietnice ziemskich, bardziej pierwotnych rozkoszy. To chyba jest wpisane w bycie
mczyzn.
Tak czy inaczej, wanie to przydarzyo mi si z t dziewczyn.

Mocno si w sobie zakochalimy i spotykalimy si z przerwami przez bardzo dugi


czas. Byway dni, kiedy nie potrafilimy si rozsta nawet na minut, a potem mijay miesice
bez adnego kontaktu. Musz wyzna, e te okresy rozki wynikay raczej z mojej ni z jej
winy. Wspominaem ju, e Cady i O'Neill s wymagajcy. W czasie, kiedy intensywnie
zajmowaem si pisaniem, nie byem w stanie myle ani robi nic, co nie miaoby zwizku z
powieci.
Wiedziaem, e to j rani - wiedziaem, e jest osob, ktra chce si ustatkowa,
zaoy rodzin i prowadzi spokojne, poukadane ycie. Ja nie byem kim takim - nie jestem
pewien, czy i teraz jestem - ale podoba mi si pomys, by zawsze mie kogo blisko, kogo
na stae, kogo bd mg przywoa, kiedy wreszcie znajd czas. Pozastawianie jej w cigym
zawieszeniu byo naprawd nie fair. Powinienem by to przerwa na samym pocztku, ale
byem zbyt samolubny i wygodny.
Ktrego dnia - po tym, jak nie odzywaem si do niej przez kilka miesicy zadzwoniem i osupiaem, syszc, e telefon odebra mczyzna. Kiedy wzia suchawk,
powiedziaa mi, e poznaa kogo innego i ju nie bdzie moga si ze mn widywa.
Stwierdzenie, e byem w szoku, byoby niedopowiedzeniem. Zaczem szale, przekonywa,
jak bardzo mi na niej zaley, zoci si, e tak po prostu przekrelia to, co byo midzy
nami. Przyja to wszystko cakiem spokojnie, biorc pod uwag, e zrobiem z siebie
kompletnego psychola, ale w kocu zamkna spraw, mwic, i nie mogem oczekiwa, e
bdzie czekaa w nieskoczono. Miaa wasne ycie i chciaa si nim cieszy.
Powd, dla ktrego dziel si z tob t enujc opowieci, jest dwojaki. Po
pierwsze, chc ci przeprosi za wczorajszy wieczr. Mimo mojego marudzenia naprawd
zamierzaem si z tob spotka. Dwie godziny przed meczem pobiegem po co do domu i
nagle przyszo mi do gowy rozwizanie zagwozdki, ktra nie dawaa mi spokoju przez cay
dzie.
Usiadem do pisania, zamierzajc powici na to tylko godzin. Jak zapewne si
domylasz, zeszo mi duej. Tak wsikem, e zupenie zapomniaem o meczu i o tobie. Nie
syszaem dzwonicego telefonu. Nie istniao dla mnie nic prcz koniecznoci przelania sw
na papier (czy raczej na ekran).
Obawiam si, e czsto miewam ten problem. Zdarzao si to z moj by, zdarza si z
rodzin i, niestety, zdarzyo si z tob. Mj brat do dzi nie moe mi darowa, e o mao nie
przegapiem jego lubu. Sowa i ludzie w mojej gowie s dla mnie tak ywi, e trac
poczucie rzeczywistoci. Czasami nie jestem nawet pewien, czy to wiat Cady i O'Neilla nie
jest tym prawdziwym. Nie ranie ludzi celowo i potem zawsze czuj si fatalnie, ale jest to

wada, ktrej nie potrafi przezwyciy.


To wszystko oczywicie nie jest adnym usprawiedliwieniem mojego wczorajszego
zachowania, ale mam nadziej, e da ci niejaki wgld w mj niezrwnowaony sposb
widzenia wiata. Prosz, uwierz, e bardzo mi przykro.
Drugim powodem tych wspominkw jest twj komentarz, e Cady zaliczya.
Zastanawiajc si nad ni i nad O'Neillem, uznaem, e Cady rwnie nie jest osob, ktra
chciaaby czeka w nieskoczono. Nie zrozum mnie le - Cady i moja eks nie maj ze sob
nic wsplnego. Cady nie pragnie zamieszka na przedmieciu i wybiera zasonek z
O'Neillem.
Ale jest kobiet inteligentn i pen pasji, ktra kocha ycie i nie chce odkada go na
pniej. Wiele osb zdenerwowao si, e porzucia rol oddanej i cnotliwej suki O'Neilla,
ale moim zdaniem musiaa to zrobi. Spjrzmy prawdzie w oczy:
O'Neill przyzwyczai si do jej staej obecnoci w swoim yciu i potrzebowa takiej
pobudki. Czy to oznacza, e przygotowuj si do poczenia ich na dobre, jak pyta wielu
czytelnikw?
Oczywicie jako ich twrca milcz jak grb, ale mog powiedzie tyle: planuj jeszcze
wiele ksiek z nimi w roli gwnej, a czytelnicy zwykle trac zainteresowanie, kiedy
bohaterowie staj si par.
Seth
PS - A tak przy okazji, kupiem to mieszkanie. Mistee bya tak podniecona, e wzia
mnie na miejscu i kochalimy si na granitowych blatach kuchennych.
PPS - No dobra, to ostatnie wymyliem. Jak ju wspomniaem, jestem mczyzn. I
pisarzem.
Z powiekami wci cikimi od niewyspania leniwie zastanawiaam si nad treci
listu. Seth mia dziewczyn na powanie. Rany. To nie powinno mnie dziwi, szczeglnie
jeli wzi pod uwag kowe sceny, ktre pisa. Nie mg ich przecie wszystkich
wymyli. Mimo to trudno mi byo wyobrazi sobie introwertycznego Setha w sytuacjach
wymagajcych emocjonalnego zaangaowania, jakie s na porzdku dziennym w staym
zwizku.
I ta druga cz - powody, dla ktrych si nie zjawi. Nie wiedziaam, co o nich
myle. Mia racj, mwic, e przypyw natchnienia go nie usprawiedliwia. Mimo to jego
wyjanienie troch zagodzio wydwik caej sytuacji, zmieniajc go z niewychowanego w
bezmylnego. Nie, bezmylny to za mocne sowo. Roztargniony, o tak. Moe roztargnienie
nie jest a tak wielkim przestpstwem, dumaam, skoro ignorowanie rzeczywistego wiata

pozwala mu pracowa nad tym ksikowym. Sarna nie wiedziaam.


Rozmylaam o tym wszystkim przez reszt przedpoudnia.
Moja zo z poprzedniego wieczoru styga chodzona mijajcym czasem i
spekulacjami na temat meandrw umysu genialnego pisarza. W poudnie zorientowaam si,
e rozdranienie z powodu hokejowego incydentu cakiem mi przeszo. Seth nie wystawi
mnie celowo, a mj wieczr ostatecznie okaza si nie najgorszy.
Pnym popoudniem do mojego gabinetu wszed Warren.
- Nie - powiedziaam natychmiast, widzc znajomy wyraz jego oczu. Nie cierpi jego
odgrnego zaoenia, e zawsze jestem chtna, a jednak wci dziwnie mnie ono pociga. Jestem w fatalnym nastroju.
- To ci go poprawi.
- Jestem naprawd wcieka.
- Lubi, kiedy jeste wcieka. - Instynkt erowania sukuba zacz si budzi.
Przeknam lin, za na siebie za wasn sabo.
- Poza tym jestem zajta. Mam mnstwo... rzeczy... do zrobienia. - Moja wymwka
nie zabrzmiaa zbyt przekonujco.
Warren najwyraniej to dostrzeg.
Podszed do mnie, uklk przed moim krzesem i pogaska mnie po udzie. Miaam na
sobie cienkie jedwabne spodnie, i dotyk jego palcw przez gadki materia by niemal bardziej
zmysowy ni na nagiej skrze.
- Jak ci si udaa sobotnia randka? - wymrucza, przysuwajc usta do mojego ucha, a
potem schodzc nimi na szyj.
Posusznie przechyliam gow mimo szczerej chci stawienia oporu. Podobao mi si,
kiedy jego usta staway si coraz bardziej natarczywe, zby draniy skr. Trudno go nazwa
moim chopakiem, ale nasza znajomo daje mi przynajmniej namiastk staego zwizku. To
co znaczy.
- Dobrze.
- Pieprzya si z nim?
- Nie. Spaam sama, niestety.
- I dobrze.
- Ale dzisiaj tu przyjdzie. Na lekcj taca.
- Naprawd? - Warren rozpi dwa grne guziki mojej bluzki, odsaniajc
bladorowy koronkowy biustonosz.
Koniuszki jego palcw obrysoway kontur mojej piersi, biegnc wzdu wypukoci

do miejsca, gdzie spotykaa si z drug. Przesun do na drug pier i zacz si bawi


sutkiem przez koronk.
Zamknam oczy zaskoczona narastajcym podnieceniem.
Mylaam, e po tym, jak pomogam Hugh domkn kontrakt z Martinem, dugo nie
bd potrzebowaa kolejnej dawki. Ale gd delikatnie szarpn moim wntrzem do spki z
podaniem. Czysty instynkt. - Przedstawimy go Marli.
Maria jest on Warrena. Pomys oddania jej Romana by przekomiczny.
- Mwisz, jakby by zazdrosny - zaartowaam.
Przycignam go do siebie, a on pchn mnie na biurko.
Przesunam rce, eby rozpi mu spodnie.
- Bo jestem - mrukn. Pochyli si, cign mi biustonosz w d, eby odsoni piersi,
i opuci usta ku jednemu z sutkw. Zawaha si. - Na pewno si z nim nie pieprzya?
- Chybabym pamitaa.
Rozlego si pukanie do drzwi. Warren odskoczy ode mnie, podcigajc spodnie.
- Cholera.
Ja te wstaam i wrciam na krzeso. Widzc, e Warren patrzy na drzwi,
przeobraziam si szybciutko, porzdkujc ciuchy i zapinajc guziki. Kiedy obydwoje
wygldalimy przyzwoicie, zawoaam:
- Prosz.
Drzwi otworzy Seth. Zatkao mnie.
- Cze - powiedzia Seth, spogldajc niepewnie na Warrena i na mnie. - Nie
chciaem przeszkadza.
- Nie, nie, nie przeszkadzasz - zapewni go Warren, przeczajc si na tryb public
relations. - Mielimy tylko krtk narad.
- Nic wanego - dodaam. Warren posa mi rozbawione spojrzenie.
- Ach tak - odpar Seth. Wci wyglda, jakby chcia zwia. - Przyszedem tylko
spyta, czy moe... miaaby ochot na lunch. Bo... napisaem ci, co si stao.
- Tak, czytaam. Dziki.
Umiechnam si do niego. Chciaam mu da w ten sposb do zrozumienia, e
wszystko mu wybaczyam. Jego zmartwiona mina bya tak aosna, e byam pewna, i jego
sumienie wycierpiao o wiele wicej ni moje ego wczoraj wieczorem.
- Doskonay pomys - hukn Warren. - Chodmy wszyscy na lunch. Georgina i ja
moemy porozmawia pniej.
- Ja nie mog.

Przypomniaam mu, e mamy braki w personelu i dlatego musz zosta w ksigarni.


Nachmurzy si, kiedy skoczyam.
- Dlaczego nikogo nie zatrudnilimy?
- Pracuj nad tym.
Skoczyo si na tym, e Warren zabra Setha na lunch - czym ten ostatni wydawa si
potwornie sposzony - a ja zostaam sama z poczuciem opuszczenia. Chtnie posuchaabym,
co jeszcze Seth ma do powiedzenia o konflikcie midzy sztuk a yciem. Moe czuabym si
lepiej, gdyby Warren jednak mnie bzykn. Niestety, ani jedno, ani drugie nie byo mi pisane.
Ach, niesprawiedliwo losu.
Najwyraniej szczcie cakiem mnie opucio, bo okoo czwartej w ksigarni
pojawia si Tammi - rudowosa dziewczyna z Krystal Starz - rozwizujc moje problemy
kadrowe. Tak jak sugerowaam, przyprowadzia koleank. Po krtkiej rozmowie uznaam, e
maj odpowiednie kwalifikacje. Zatrudniam je z miejsca zadowolona, e jedno zadanie mam
odfajkowane.
Nadesza pora zamknicia ksigarni. Niedobr snu coraz mocniej dawa mi si we
znaki i nie byam w nastroju na prowadzenie lekcji taca.
Musiaam si przebra, zamknam wic drzwi gabinetu i za pomoc przemiany
postaci po raz drugi tego dnia zmieniam ubranie. Jak zawsze, czuam si przy tym jak
oszustka. Na tace wybraam sukienk bez rkaww, obcis u gry i powiewn na dole - w
sam raz do obrotw. Miaam nadziej, e zlewajce si odcienie brzoskwini i pomaraczy
poprawi mi nastrj. Oby tylko nikt nie zauway, e rano nie przyniosam ze sob ciuchw
na zmian.
W gonikach pod sufitem usyszaam, jak jeden z kasjerw ogasza zamknicie
sklepu. W tej samej chwili rozlego si pukanie do drzwi. Zawoaam prosz ciekawa, czy
to znowu Seth, ale tym razem zjawi si Cody.
- Hej - powiedziaam, zmuszajc si do umiechu. - Jeste gotowy?
Nauczyam Cody'ego taczy swinga jaki rok temu. Zapa dryg zdumiewajco
szybko, zapewne dziki wampirzemu refleksowi. Skutek by taki, e nie zwaajc na jego
protesty, zatrudniam go jako drugiego trenera na moich zaimprowizowanych lekcjach dla
personelu. Wci twierdzi, e nie jest do dobry, ale podczas dwch lekcji, w ktrych wzi
udzia do tej pory, okaza si zdumiewajco przydatny.
- Co? Do taca? Spoko.
Rozejrzaam si po korytarzu, by sprawdzi, czy jestemy sami.
- Zdarzyo si jeszcze co dziwnego?

Cody potrzsn grzyw jasnych wosw.


- Nie. Zupeny spokj. Chyba troch spanikowaem.
- Lepiej dmucha na zimne - poradziam mu, czujc si jak nadopiekucza babcia. Co robisz potem?
- Spotykam si z Peterem w barze w miecie. Chcesz i z nami?
- Jasne. - W grupie bylibymy bezpieczniejsi.
Drzwi si otworzyy i do rodka zajrza Seth.
- Hej... och, przepraszam - wyjka, dostrzegajc Cody'ego. - Nie chciaem
przeszkadza.
- Nie, nie - odparam, kiwajc rk, by wszed. - Tylko rozmawialimy. - Spojrzaam
na niego zaciekawiona. - Co ty tu jeszcze robisz? Zostajesz na lekcj?
- Eee, no, to znaczy, Warren mnie zaprosi... ale raczej nie bd taczy. Oczywicie,
jeli nie masz nic przeciwko.
- Nie bdziesz taczy? To co bdziesz robi, patrzy? - zapytaam gronie. - Jak jaki
podgldacz?
Seth spojrza na mnie kpico. Wreszcie zacz przypomina faceta, ktry rzuca
dowcipne uwagi na temat agentek nieruchomoci i byych dziewczyn. Jak facet, z ktrym
kiedy nawizaam kulawy flirt.
- Nie jestem a tak zdesperowany. W kadym razie jeszcze nie. Poza tym jest
bezpieczniej, kiedy nie tacz. Dla ludzi wok mnie.
- Ja te tak mwiem, dopki mnie nie zmusia, ebym sprbowa - stwierdzi Cody,
klepic mnie po ramieniu. - Poczekaj tylko, a znajdziesz si w rkach Georginy. Ju nigdy
nie bdziesz taki sam.
Zanim ktrekolwiek z nas zdyo zareagowa na t dwuznaczn uwag, za Sethem
pojawi si Doug w swoim cywilnym wcieleniu czonka grunge'owej kapeli.
- Hej, to jedziemy z t imprez czy jak? Przyszedem dzi tylko na twoj lekcj,
Kincaid, wic lepiej si postaraj, eby ta wycieczka bya warta mojego czasu. Hej, Cody.
- Hej, Doug.
- Hej, Seth.
- Hej, Doug.
Jknam.
- Bierzmy si do rzeczy.
Poszlimy do kawiarni, gdzie personel przesuwa ju stoliki, eby zrobi miejsce. Po
drodze przedstawiam Setowi Cody'ego i vice versa. Ucisnli sobie donie. Mody wampir

spojrza na mnie znaczco, kiedy uwiadomi sobie, e to ten Seth.


- Na pewno nie bdziesz taczy? - zapytaam pisarza wci zdziwiona jego oporami.
- Nie. Jako nie mam ochoty.
- Po gwnianym dniu, jaki dzi miaam, te nie mam wielkiej ochoty prowadzi tego
cyrku, ale trzeba sobie radzi.
Przyklejasz umiech na twarz i robisz swoje. Wiesz, co mam na myli? Seth wyglda
na zdezorientowanego. Posa mi tylko speszony blady umiech. Po chwili i on przygas.
- Powiedziaa, e dostaa e - maila... no wic... czy on... czy...
- Nie ma sprawy. Zapomnij o tym. - Jego dziwaczne zwyczaje towarzyskie rniy si
od moich, ale nie mogam znie, e facet wci si gryzie wczorajszym wieczorem. Naprawd.. - Poklepaam go po ramieniu, umiechnam si promiennie i zajam tym, co
dziao si na pitrze.
Wikszo personelu z dzisiejszej zmiany krcia si po kawiarni wraz z kilkoma
osobami, ktre, podobnie jak Doug, przyjechay specjalnie na lekcj. Byli te Warren i jego
ona.
No i Roman.
Kiedy mnie zobaczy, podszed, umiechajc si, a ja poczuam lekki przypyw
podniecenia, niezaleny od instynktu sukuba.
Przystojny jak zwykle, mia na sobie czarne spodnie i turkusow koszul pasujc do
koloru jego oczu.
- Grupowa randka, co?
- Dla mojego bezpieczestwa. Zawsze uwaaam, e warto mie pod rk par
tuzinw przyzwoitek.
- W tej sukience bdziesz ich potrzebowaa par setek - ostrzeg cicho, poerajc mnie
wzrokiem.
Zarumieniam si i odsunam od niego.
- Bdziesz musia poczeka na swoj kolejk, jak wszyscy.
Odwracajc si od niego, niespodziewanie uchwyciam spojrzenie Setha. Byo
oczywiste, e sysza t krtk wymian zda. Coraz bardziej czerwona uciekam od nich obu
na rodek sali, cignc za sob Cody'ego.
Przybraam radosn min, wyparam z pamici ciki dzie i wyszczerzyam zby,
syszc wesoe okrzyki i wiwaty moich wsppracownikw.
- Zaczynajmy, kochani. Doug troch si spieszy i chce mie to jak najszybciej z
gowy. O ile wiem, to dla niego standard w wielu sprawach, szczeglnie w mioci. -

Odpowiedziay mi zarwno pochwalne, jak i besztajce okrzyki grupy i obsceniczny gest


Douga.
Jeszcze raz przedstawiam Cody'ego, ktry czu si przed publicznoci mniej
swobodnie ni ja, i zaczam ustawia grup. Jak zwykle mielimy wicej kobiet ni
mczyzn i du rozpito, jeli chodzi o umiejtnoci. Skompletowaam pary wedug
ostatniego kryterium, dobierajc bardziej zaawansowane kobiety ze sob - bo wiedziaam, e
na uytek kursu bd w stanie taczy po mskiej stronie, a potem z atwoci wejd w
swoj rol. Nie we wszystkich pokadaam takie zaufanie. Nie - ktrzy kursanci wci mieli
problemy z utrzymaniem rytmu.
Zaczam lekcj od powtrki z ostatniego razu. Wczyam muzyk i kazaam
wszystkim przewiczy podstawowe kroki.
Cody i ja obserwowalimy taczcych, wprowadzajc drobne poprawki i sugerujc to
czy owo. Moje napicie po mczcym dniu ustpowao w miar upywu lekcji. Uwielbiam
swinga - pokochaam go, kiedy tylko pojawi si w pocztkach XX wieku, i byam
zachwycona, kiedy ostatnio powrci do ask.
Wiedziaam, e znw wyjdzie z mody, i midzy innymi dlatego, chciaam przekaza
swoje umiejtnoci innym.
Nie znajc poziomu Romana, przydzieliam go Paige, do wprawnej tancerce. Po
minucie obserwacji podeszam do nich i pokrciam gow.
- Ty kanciarzu - zbesztaam go. - Udawae podenerwowanego tacami, a tak
naprawd jeste zawodowcem.
- Robiem to par razy - przyzna skromnie, wykonujc z Paige obrt, ktrego ich
jeszcze nie uczyam.
- Przesta. Rozdzielam was. Wasze umiejtnoci s potrzebne gdzie indziej.
- No co ty - rzucia bagalnie Paige. - Pozwl mi go zatrzyma. Najwysza pora,
ebymy mieli tu faceta, ktry wie, co robi.
Roman zerkn na mnie znaczco.
- To ona powiedziaa, nie ja.
Przewrciam oczami i przydzieliam im nowych partnerw.
Jeszcze przez chwil obserwowaam sal, zadowolona z umiejtnoci caej grupy.
Uznawszy, e wiele ju nie poprawi, postanowiam i dalej. Z pomoc Cody'ego zaczam
ich uczy wykopw. Zgodnie z przewidywaniami natychmiast rozpta si chaos. Bardziej
utalentowani szybko podchwycili krok, ci, ktrzy wczeniej mieli problemy, nadal si z nimi
borykali. Byli te tacy, ktrzy niele radzili sobie z podstawowymi krok - mi i obrotami, a

teraz kompletnie si pogubili.


Cody i ja chodzilimy midzy tancerzami, prbujc ogranicza szkody i oferujc
sowa mdroci.
- Beth, napr nadgarstek... ale nie za mocno, bo zrobisz sobie krzywd.
- Licz, do diaba! Licz! Rytm jest taki sam, jak przedtem.
- Trzymaj si przodem do partnerki... nie zgub jej.
Rola nauczycielki cakowicie mnie pochona i czuam si genialnie. Kogo obchodz
owcy wampirw i odwieczna walka dobra ze zem?
Dostrzegam Setha siedzcego z boku.
- Hej, podgldaczu, nadal chcesz tylko patrze? - rzuciam szyderczo, zdyszana i
podniecona od biegania po zaimprowizowanym parkiecie.
Pokrci gow, przygldajc mi si z lekkim umiechem.
- Jest na co popatrze.
Wsta z krzesa i pochyli si do przodu. Przestraszyam si troch, kiedy wycign
rk i poprawi ramiczko sukienki, ktre zjechao mi z ramienia. Jego gest by dziwnie
znajomy.
- No - oznajmi. - Idealnie.
Delikatny dotyk jego ciepych palcw sprawi, e poczuam na rce gsi skrk. Jego
twarz przybraa wyraz, jakiego wczeniej nie widziaam. Przez uamek sekundy wyglda nie
jak roztrzepany pisarz, a jak... mczyzna. Peen podziwu.
Rozwaajcy swoje moliwoci. Moe nawet drapieny.
Wraenie znikno rwnie szybko, jak si pojawio, ale i tak poczuam si zbita z
tropu.
- Pilnuj tego ramiczka - ostrzeg mnie cicho Seth. - Niech facet sobie na to zapracuje.
- Lekkim ruchem gowy wskaza grupk taczcych. Spojrzaam w tamt stron i
zobaczyam, jak Roman pokazuje jednej z barmanek skomplikowany krok. Przez chwil
podziwiaam jego pene gracji ruchy. Potem znw odwrciam si do Setha.
- To nie jest takie trudne. Mog ci nauczy. - Uniosam rk, zapraszajc go.
Wida byo, e si waha, ale w ostatniej chwili pokrci gow.
- Zrobibym z siebie gupka.
- Ach tak, a samotne siedzenie tutaj, kiedy wszyscy inni tacz, i na dodatek brakuje
nam mczyzn? Tak, to wcale nie wyglda gupio.
Rozemia si cicho.
- Moe.

Nie doczekawszy si dalszych wyjanie, wzruszyam ramionami i wrciam na


parkiet. Cody i ja wprowadzilimy kilka nowych trikw i pomoglimy niektrym w
wiczeniach, po czym wreszcie odsunlimy si na bok, by podziwia naszych uczniw.
- Mylisz, e s gotowi do Moondance? - zapyta.
Moondance Lounge to klub z sal balow, w ktrym odbywaj si gwnie swingowe
wieczorki taneczne. Ustalilimy, e pojawienie si tam naszej grupy bdzie ukoronowaniem
kursu.
- Myl, e przyda im si jeszcze jedna lekcja. Potem bd mogli pokaza si ludziom.
Czyje rami schwycio mnie w pasie i pocigno na parkiet.
Szybko odzyskaam rwnowag i zapaam krok. Roman zakrci mn w
skomplikowanym obrocie. Kilka osb w pobliu stano, by popatrze.
- Teraz moja kolej. Te chc poby pupilkiem pani profesor - skarci mnie. - Prawie
ci nie widziaem przez cay wieczr. To si chyba nie liczy jako randka.
Pozwoliam poprowadzi si w tacu ciekawa, jak dobry jest naprawd.
- Cigle zmieniasz zdanie - zaczam marudzi. - Najpierw chcesz wychodzi, teraz
mwisz, e tak naprawd chcesz by ze mn sam na sam. Musisz si na co zdecydowa.
Okrel si jako.
- Ach, rozumiem. Dziki za rad. - Sprbowa ze mn trudniejszej figury. Wykonaam
j bezbdnie, czym zasuyam sobie na spojrzenie podziwu. - Pewnie nie ma tu gdzie
Instrukcji obsugi Georginy Kincaid, ebym mg w przyszoci unikn takiej wpadki.
- Sprzedajemy je na dole.
- Tak? - Teraz zacz improwizowa kroki, a ja z radoci podjam wyzwanie,
domylajc si z wyprzedzeniem, dokd mnie poprowadzi. - A jest tam strona o tym, jak
uwie pikn Georgin?
- Strona? Do diaba, jest cay rozdzia.
- Lektura obowizkowa, jak sdz.
- Oczywicie. Aha, dziki za zestaw do malowania.
- Mam nadziej, e zobacz twoje dzieo na cianie, kiedy wpadn nastpnym razem.
- Ten koszmarny folkowy kicz? Nastpnym razem zobaczysz go jako ruchomy cel na
strzelnicy.
Na zakoczenie efektownie mn zakrci, ku zachwytowi wszystkich dookoa. Ju
dawno przestali taczy, eby popatrze, jak robi z siebie widowisko. Czuam si troch
skrpowana, ale zignorowaam to, rozkoszujc si chwil.
Ujam

do

Romana,

by

ukoni

si

gboko

przed

bijcymi

brawo

wsppracownikami.
- Przygotujcie si - oznajmiam - bo tak bdzie wyglda egzamin w przyszym
tygodniu.
Wiwaty i miech trway jeszcze chwil, po czym grupa zacza si rozchodzi. Roman
wci uparcie trzyma mnie za rk, z palcami przeplecionymi przez moje. Nie miaam nic
przeciwko temu, kiedy chodzilimy tak po sali i egnalimy si.
- Chcesz i na drinka? - zapyta mnie, kiedy zostalimy na chwil sami.
Odwrciam si do niego i stanam bliziutko, patrzc w jego pikn twarz. W upale
sali wyranie czuam jego feromony mieszajce si z zapachem wody koloskiej. Miaam
ochot wtuli twarz w jego szyj.
- Chc... - zaczam powoli, zastanawiajc si, czy alkohol i zwierzcy popd to
rozsdna kombinacja, jeli chce si unikn pjcia z kim do ka.
Spogldajc zza jego plecw, uchwyciam spojrzenie Cody'ego. By pogrony w
powanej rozmowie z Sethem, co wydao mi si dziwne. Nagle przypomniaam sobie, e
obiecaam i z wampirami do baru.
- Do licha - mruknam. - Nie mog. - Wci trzymajc Komana za rk,
poprowadziam go do Cody'ego i Setha.
Przesiali rozmawia.
- Poczuem si odstawiony na boczny tor - zaartowa Cody. - Robia z nim rzeczy,
ktrych mnie nie uczya.
- Miae uczy si sam, w ramach pracy domowej. - W zamyleniu przechyliam
gow. - Cody, Seth, znacie ju Romana? - Szybko przedstawiam ich sobie. Uprzejmie, po
msku, ucisnli sobie donie.
Kiedy mielimy ju z gowy grzecznoci, Roman swobodnie pooy rk na mojej
talii.
- Prbuj wycign Georgin na drinka. Ale ona gra niedostpn.
Cody si umiechn.
- Chyba jednak nie gra.
Spojrzaam przepraszajco na Romana.
- Obiecaam Cody'emu, e wyjdziemy dzi razem, z jeszcze jednym koleg.
Mody wampir machn rk.
- Zapomnij o tym. Id si zabawi.
- Ale... - Ugryzam si w jzyk i rzuciam mu znaczce spojrzenie, jakiego nie
powstydziliby si Jerome i Carter. Nie chciaam, eby Cody wychodzi sam i wystawia si na

cel owcy wampirw, ale nie mogam tego przecie powiedzie przy ludziach.
- We takswk - powiedziaam w kocu. - Nie id pieszo.
- Okej - odpar machinalnie. Zbyt machinalnie.
- Mwi powanie - ostrzegam.
- Tak, tak - mrukn. - A zamwisz mi?
Przewrciam oczami i nagle przypomniaam sobie o Secie.
Poczuam si troch gupio, e tak stoi przy nas, kiedy wszyscy planujemy sobie
wieczr. Zastanawiaam si, czy mam go sama zaprosi, czy posa z Codym.
Seth chyba czyta mi w mylach, bo rzuci chodno:
- No to do zobaczenia. - Odwrci si i odszed, zanim ktrekolwiek z nas zdyo
odpowiedzie.
- Pogniewa si czy co? - zapyta Cody po chwili.
- On ju taki jest - wyjaniam, niepewna, czy kiedykolwiek go zrozumiem.
- Dziwny jaki. - Roman zwrci si do mnie. - To jak, gotowa do wyjcia?
Seth szybko wyparowa mi z gowy. Poszlimy do maej knajpki vis - a - vis ksigarni
i usiedlimy po tej samej stronie stolika w osonitej niszy. Ja zamwiam ulubion wdk z
limonk, a on brandy.
Kiedy przyniesiono nam drinki, Roman zapyta:
- Powinienem by zazdrosny o ktrego z tych goci?
Rozemiaam si.
- Za sabo si znamy, eby uzurpowa sobie prawo do zazdroci. Nie bd taki prdki.
- Pewnie masz racj - stwierdzi. - Ale musisz przyzna, e sawni pisarze i mili
modzi tancerze to doborowe towarzystwo.
- Cody nie jest taki mody.
- Do mody. To bliski przyjaciel?
- Do bliski. Nie w romantycznym sensie, jeli wci do tego pijesz. - Przysunlimy
si do siebie i artobliwie szturchnam go w bok. - Przesta si martwi o moich znajomych.
Porozmawiajmy o czym innym. Opowiedz mi o swoich lingwistycznych
zainteresowaniach.
Powiedziaam to dla artu, ale on cakiem serio zaczai mwi o swojej specjalnoci,
ktr, jak na ironi, byy jzyki klasyczne. Naprawd zna si na rzeczy i opowiada o tym tak
samo dowcipnie i inteligentnie, jak flirtowa. Z zapaem wczyam si do dyskusji, cieszc
si, e mam okazj porozmawia na tematy, o ktrych niewiele osb ma pojcie.
Niestety, musiaam hamowa swj zapa, by nie pokaza, do jakiego stopnia jestem z

nimi obeznana. Mogoby wyglda troch dziwnie, gdyby zastpca kierownika ksigarni
miaa wiksz wiedz w tej dziedzinie ni czowiek, ktry zajmowa si ni zawodowo.
Podczas naszej fascynujcej rozmowy Roman i ja nie przestawalimy si dotyka okciami, domi, nogami. Ani razu nie sprbowa mnie pocaowa, za co byam mu
wdziczna, bo byoby to kuszenie losu. Jak dla mnie bya to randka doskonaa prowadzilimy stymulujc dyskusj i mielimy tyle kontaktu fizycznego, na ile sukub mg
sobie bezpiecznie pozwoli. Nasza flirciarska rozmowa toczya si bez wysiku, jakbymy
czytali scenariusz.
Nasz drink w mgnieniu oka dobieg koca i zanim si obejrzaam, znw stalimy na
ulicy, egnajc si i umawiajc na kolejn randk. Prbowaam protestowa, ale oboje
widzielimy, jak saby jest mj opr. Roman wci utrzymywa, e jestem mu winna
spotkanie z prawdziwego zdarzenia, bez przyzwoitek. Stojc tak z nim, rozgrzana jego
bliskoci, sama byam zaskoczona, jak bardzo chc tej randki.
Problem z zapewnieniem bezpieczestwa porzdnym facetom jest taki, e zawsze w
kocu zostaj sama. Patrzc na Romana, stwierdziam, e chc odsun ten moment w czasie
- jeszcze troch.
Zgodziam si wic z nim umwi, ignorujc ostrzegawcz lampk, jak zapalia si w
mojej gowie. Jego twarz poweselaa, a ja pomylaam, e chciaabym, eby sprbowa mnie
pocaowa. Moje serce zabio szybciej na t myl, jednoczenie wystraszone i niecierpliwe.
Niestety, moja wczeniejsza paplanina o tym, e nie chc zbytniej bliskoci,
najwyraniej do niego dotara. Potrzyma mnie tylko za rk, by w kocu musn mj
policzek. Trudno to nawet nazwa causem. Roman znikn wrd ulic Queen Anne, a ja
przeszam p przecznicy do swojego mieszkania.
Kiedy dotaram pod drzwi, znalazam przyklejon do nich kartk. Na wierzchu
widniao moje imi, piknie wykaligrafowane grub kresk. Wstrzsn mn zimny dreszcz.
Tre listu brzmiaa:
Jeste pikn kobiet, Georgino. Do pikn, by skusi anioa do upadku - co nie
zdarza si tak czsto, jak powinno.
Ale twoja uroda nie wymaga wysiku, skoro moesz j ksztatowa wedle woli. Na
nieszczcie, twj rosy przyjaciel nie posiada tej umiejtnoci, a to wielka szkoda po tym, co
si dzi stao. Dobrze si skada, e pracuje w odpowiednim fachu, by naprawi ubytki w
swoim wygldzie.
Popatrzyam na list, jakby zaraz mia mnie ugry. Oczywicie, nie by podpisany.
Zerwaam go z drzwi, wpadam do mieszkania i zapaam za telefon. Bez zastanowienia

wybraam numer Hugh. Wzmianki o rosym przyjacielu i odpowiednim fachu mogy si


odnosi tylko do niego.
Jego telefon dzwoni i dzwoni, a wczya si automatyczna sekretarka. Poirytowana
zadzwoniam na komrk.
Po trzech sygnaach odezwa si nieznajomy, kobiecy gos.
- Czy jest tam gdzie Hugh Mitchell? - zapytaam.
Duga chwila ciszy.
- Hugh... nie moe teraz rozmawia. A kto dzwoni, jeli wolno spyta?
- Georgina Kincaid. Jestem jego przyjacik.
- Tak, mwi mi o pani. Z tej strony Samantha.
To imi nic mi nie mwio i nie miaam czasu na grzecznoci.
- Wic czy mog z nim porozmawia?
- Nie... - Jej gos by spity, niespokojny. - Georgino, stao si co zego...
Szpitale to koszmarne miejsca, zimne i sterylne. Bolenie przypominaj o kruchoci
ycia miertelnikw. Na myl, e Hugh tutaj ley, robio mi si niedobrze. Stumiam jednak
to uczucie, biegnc korytarzami do pokoju, ktrego numer podaa mi Samantha.
Kiedy dotaram na miejsce, znalazam Hugh lecego cicho w ku, w szpitalnej
koszuli, posiniaczonego i zabandaowanego. Obok ka, trzymajc go za rk, siedziaa
jasnowosa kobieta. Odwrcia si, zaskoczona, kiedy wpadam do pokoju.

ROZDZIA 11
- Georgina - powiedzia Hugh, umiechajc si sabo. - Mio, e zajrzaa.
Smuka blondynka o agodnych oczach, zapewne Samantha, przyjrzaa mi si
niespokojnie i mocniej cisna do Hugh.
Domyliam si, e to ta dwudziestolatka z pracy. Jej nienaturalnie due piersi
potwierdziy moje podejrzenia.
- W porzdku - uspokoi j. - To moja przyjacika, Georgina. Georgino, poznaj
Samanth.
- Cze - powiedziaam, wycigajc rk. Ucisna j.
Jej do bya zimna i zrozumiaam, e jej zdenerwowanie nie wynika z poznania mnie,
a raczej z przejcia przygod Hugh.
To byo wzruszajce.
- Skarbie, zostawisz nas na chwil samych? Moe id do kafejki i kup sobie co do
picia? - Przemawia do niej agodnym, troskliwym tonem, jakim raczej nie zwraca si do nas,
kiedy szlajalimy si po pubach.
Samantha spojrzaa na niego niespokojnie.
- Nie chc ci zostawia samego.
- Nie bd sam. Musz po prostu porozmawia z Georgina. Poza tym ona ma, ee,
czarny pas karate. Nic mi nie grozi.
Zrobiam min za jej plecami, kiedy si zastanawiaa.
- W porzdku... zadzwo, gdyby mnie potrzebowa, dobrze? Zaraz przybiegn.
- Oczywicie - obieca, caujc jej do.
- Bd tskni.
- Ja bardziej.
Wstaa, jeszcze raz zerkna na mnie niepewnie i wysza z pokoju.
Przez chwil patrzyam za ni, po czym zajam jej miejsce przy Hugh.
- Co za sodycz. Czuj, jak robi mi si dziury w zbach.
- Ale ty zgorzkniaa. To pewnie dlatego, e sama nie potrafisz tworzy powanych
zwizkw ze miertelnikami.
Jego art zabola mnie mocniej ni powinien, ale nadal miaam w gowie Romana.
- Poza tym - cign - jest troch poruszona tym, co si dzisiaj stao.
- No, wyobraam sobie. Jezu. Spjrz na siebie.
Przyjrzaam si uwaniej jego obraeniom. Spod niektrych opatrunkw wyglday

szwy, a tu i wdzie kwity wielkie atramentowe sice.


- Mogo by gorzej.
- Czyby? - spytaam z przeksem. Nigdy nie widziaam tak poranionego
niemiertelnego.
- Owszem. Po pierwsze, mogem zgin, a nie zginem.
Po drugie, goj si rwnie atwo jak ty. auj, e mnie nie widziaa po poudniu,
kiedy mnie przywieli. Teraz tylko trzeba byskawicznie mnie std wydosta, zanim kto
zauway, jak szybko dochodz do siebie.
- Jerome o tym wie?
- Oczywicie. Zadzwoniem do niego, ale ju wczeniej to wyczu. Spodziewam si go
lada chwila. On ci zawiadomi?
- Niezupenie - przyznaam, wahajc si, czy pokaza list. - Co si stao? Kiedy
zostae zaatakowany?
- Nie pamitam zbyt wielu szczegw. - Hugh wzruszy lekko ramionami, co nie byo
zbyt wygodne dla lecego.
Podejrzewaam, e opowiada t histori ju paru osobom. - Wyszedem na kaw.
Byem sam na parkingu i kiedy wracaem, ten... kto, bo chyba by sam, po prostu skoczy na
mnie i zacz bi. Bez ostrzeenia.
- Chyba?
Zmarszczy brwi.
- Nie daem rady si przyjrze. Ale by duy, tyle wiem. I silny. Cholernie silny. O
wiele silniejszy nibym si spodziewa.
Hugh sam nie jest uomkiem. Owszem, nie wiczy i nie bardzo dba o swoje ciao, ale
jest potny i nabity.
- Dlaczego przesta? - zapytaam. - Kto was tam zasta?
- Nie, nie wiem, czemu przesta. W jednej chwili bi mnie i chlasta noem, a w
nastpnej ju go nie byo. Dopiero po jakich pitnastu minutach kto si zjawi i pomg mi.
- Cigle mwisz on. Mylisz, e to by mczyzna?
Znw sprbowa wzruszy ramionami.
- Tak naprawd to nie wiem. Po prostu takie odniosem wraenie. Rwnie dobrze
moga to by seksowna blondynka.
- Tak? Mam wypyta Samanth?
- Wedug Jerome'a nie powinna nikogo wypytywa.
Rozmawiaa z Erikiem?

- Tak... sprawdza dla mnie par rzeczy. Potwierdzi te, e owcy wampirw nie mog
zabi mnie czy ciebie, i nie sysza o adnej istocie, ktra byaby do tego zdolna.
Hugh zamyli si.
- Ten kto mnie nie zabi.
- A mylisz, e chcia?
- Na pewno stara si mnie uszkodzi. Myl, e gdyby mg mnie zabi, toby to
zrobi.
- Ale nie mg - odezwa si gos za moimi plecami - bo, jak ju powiedziaem, owca
wampirw moe co najwyej narobi wam nieprzyjemnoci.
Odwrciam si wystraszona dwikiem gosu Jerome'a.
Przestraszyam si drugi raz, widzc obok niego Cartera.
- Kto ma gra adwokata diaba, jeli nie Jerome - zaartowa anio.
- Co ty tu robisz, Georgino? - zapyta lodowato Jerome.
Osupiaam. Dopiero po chwili zdoaam si odezwa.
- Jak... jak to robisz?
Carter sta w drzwiach, jak zwykle ubrany w koszmarne achy.
Jeli Doug i Bruce wygldaj jak czonkowie grunge'owej kapeli, anio wyglda, jakby
rzeczona kapela wywalia go na zbity pysk. Umiechn si krzywo.
- Jak co robi? Jak wymylam dowcipne teksty nawizujce do demonicznej natury
Jerome'a? Prawda jest taka, e zwykle mam kilka przygotowanych...
- Nie. Nie to. Nie czuj ci... nie mog ci poczu... - Moje oczy widziay Cartera, ale
nie czuam tego potnego identyfikatora, aury, ktra zwykle bije od niemiertelnego.
Odwrciwszy si do Jerome'a, zdaam sobie spraw, e z nim jest podobnie. - Ani
ciebie. Nie czuj adnego z was. I wtedy, wieczorem, te nie czuam.
Anio i demon spojrzeli sobie w oczy ponad moj gow.
- Umiemy to maskowa - powiedzia wreszcie Carter.
- Jak to dziaa? Jak pstryczek od wiata? Moecie to wcza i wycza?
- To troch bardziej skomplikowane.
- Tak czy inaczej, to dla mnie nowo. My te tak moemy? Hugh i ja?
- Nie - odparli chrem Carter i Jerome. Jerome rozwin temat. - Potrafi to tylko
wysi niemiertelni.
Hugh z wysikiem sprbowa si podnie.
- A... dlaczego to robicie?
- Nie odpowiedziaa na moje pytanie, Georgie - przypomnia mi Jerome, wyranie

unikajc tematu. Spojrza na diablika. - Mwiem ci, eby nie kontaktowa si z reszt.
- Nie kontaktowaem si. Sama przysza.
Jerome znw spojrza na mnie, wic wygrzebaam z torebki tajemniczy list i podaam
mu go. Przeczyta wiadomo z kamienn twarz i przekaza Carterowi. Kiedy anio
skoczy, on i Jerome znw spojrzeli na siebie znaczco. Jerome schowa list do wewntrznej
kieszeni marynarki.
- Hej, to moje.
- Ju nie.
- Tylko nie mw, e bdziesz si trzyma tej pociesznej historyjki o owcy wampirw wypaliam.
Jerome zmruy oczy i spojrza na mnie przebiegle.
- A dlaczego nie? Ten kto pomyli Hugh z wampirem, ale, jak ju wydedukowaa,
Sherlocku, nie mg go zabi.
- Myl, e ten kto wiedzia, e Hugh nie jest wampirem.
- Tak? Skd taki wniosek?
- Z listu. Jego autor wspomina o mojej zdolnoci przemiany postaci. Wie, e jestem
sukubem. Zapewne wie te, e Hugh jest diablikiem.
- Wie, e jeste sukubem, i dlatego ci nie zaatakowa.
Wiedzia, e nie da rady ci zabi. Ale co do Hugh nie by pewny, wic zaryzykowa.
- Uywajc noa - przypomniaam mu. Skd wiadomo, e demon kamie? Bo porusza
ustami. - Podobno oficjalna wersja jest taka, e jeli jaki owca rzuca si z kokiem na kogo
popadnie, to nie zna si na rzeczy. Nagle okazuje si, e ten kto wie, kim jestem, a Hugh
zaatakowa noem.
Carter stumi ziewnicie i przyczy si do gierki Jerome'a.
- Moe szybko si uczy. Wiesz, poszerza swj arsena.
Przecie nikt nie pozostaje amatorem na zawsze. Nawet owcy wampirw w kocu
mdrzej.
Podskoczyam, uwiadamiajc sobie pewien drobiazg, o ktrym nikt do tej pory nie
wspomnia.
- I nawet dzieci wiedz, e wampiry nie wychodz za dnia. O ktrej ci napadnito,
Hugh?
Diablik zrobi dziwn min.
- Pnym popoudniem. Jeszcze byo jasno.
Spojrzaam triumfalnie na Jerome'a.

- Ten kto wiedzia, e Hugh nie jest wampirem.


Jerome opar si o cian i zupenie niezmieszany zacz zdejmowa nieistniejce
kaczki ze swoich spodni. Dzisiaj jeszcze bardziej ni zwykle przypomina Johna Cusacka.
- I co z tego? miertelni ulegaj manii wielkoci. Zabi jednego wampira i uzna, e
wyda walk reszcie si za zamieszkujcej miasto. To niczego nie zmienia.
- Moim zdaniem to nie by miertelnik.
Jerome i Carter, ogldajcy od niechcenia rne rzeczy w pokoju, jak na komend
spojrzeli na mnie.
- Tak?
Przeknam lin, troch speszona ich badawczymi spojrzeniami.
- No bo... sami jestecie przykadem, e wysi niemiertelni mog sta si
niewyczuwalni, a tego gocia nikt nie wyczu. Poza tym spjrzcie na obraenia Hugh. Erik
powiedzia, e miertelnicy nie mog zadawa powanych... - Ugryzam si w jzyk,
zauwaajc swj bd.
Carter zamia si cicho.
- A niech ci, Georgie. - Jerome wyprostowa si gwatownie. - Mwiem ci, e my si
tym zajmiemy. Z kim jeszcze rozmawiaa?
Jerome przesta ukrywa swoj aur i poczuam moc pulsujc wok niego.
Przypomniaa mi si scena z pewnego filmu science fiction, kiedy nagle otwieraj si drzwi
do kosmosu i prnia zaczyna wsysa wszystkie mieci. Caa zawarto w pokoju zdawao si
lecie w stron Jerome'a, przycigane coraz silniej. Moje niemiertelne zmysy postrzegay go
jako gorejcy stos przeraajcej energii.
Skuliam si przy ku Hugh, powstrzymujc si od osonicia oczu. Diablik pooy
do na moim przedramieniu, ale nie wiem czy chcia doda otuchy mnie, czy sobie.
- Z nikim. Przysigam, z nikim innym. Zadaam Erikowi tylko par pyta...
Carter stan przed wciekym demonem z anielsko spokojn twarz.
- Wyluzuj. wiecisz jak latarnia morska, zdradzajc si przed kadym niemiertelnym
w promieniu dwudziestu kilometrw.
Jerome nie spuszcza ze mnie wzroku. Przenikliwo jego spojrzenia napenia mnie
prawdziwym lkiem po raz pierwszy od wiekw. Nagle, jakby naprawd wyczy pstryczek,
wszystko

znikno.

Znw

by

incognito,

dla

wszystkich

wtajemniczonych

niewtajemniczonych. Jak zwyky miertelnik. Westchn ciko i rozmasowa nasad nosa.


- Georgie - powiedzia w kocu. - Cho pewnie w to nie wierzysz, to nie jest jaka
wymylna intryga, eby zrobi ci na zo. Prosz, przesta mi si sprzeciwia. Robimy to, co

robimy, nie bez powodu. Naprawd ley nam na sercu twoje dobro.
Przekornie chciaam zapyta, czy demony maj serca, ale inne pytanie wydao mi si
waniejsze.
- Skd to my? Bo zakadam, e masz na myli jego. - Skinieniem gowy wskazaam
Cartera. - Jaka sprawa moe zjednoczy demona i anioa i sprawi, e przemykaj si
opotkami, ukrywajc swoj obecno? Boicie si czego?
- Przemykamy si opotkami? - obruszy si jowialnie Carter.
- Prosz ci, Georgie - odpar Jerome, najwyraniej u granic wytrzymaoci. - Daj
temu spokj. Jeli naprawd chcesz zrobi co poytecznego, unikaj niebezpiecznych
sytuacji, jak radziem. Nie mog ci zmusi, eby trzymaa si w bezpiecznym towarzystwie,
ale jeli nie przestaniesz nam si plta pod nogami, upchn ci w ustronnym miejscu, dopki
to si nie przewali. Tu nie chodzi o to, kto ma racj.
Ryzykujesz, e skomplikujesz nam sprawy, ktrych nie rozumiesz.
Bezwiednie cisnam do Hugh, szukajc wsparcia. Woaam nie myle, jakie
ustronne miejsce Jerome ma na myli.
- Rozumiemy si? - zapyta agodnie demon.
Kiwnam gow.
- wietnie. Najlepiej mi pomoesz, dbajc o swoje bezpieczestwo. Mam w tej chwili
zbyt wiele rzeczy na gowie, bez dodawania ciebie do listy.
Jeszcze raz skinam gow niepewna, czy zdoam wydoby z siebie gos. Jego may
popis odnis zamierzony skutek i oniemieli mnie na jaki czas, cho jaka irytujca cz
mnie wiedziaa, e nie bd w stanie da temu spokj, kiedy ju std wyjd. Wolaam
jednak zachowa to dla siebie.
- To chyba wszystko, Georgie - doda Jerome.
Zwyczajnie mnie odprawi.
- Odprowadz ci - zaproponowa Carter.
- Nie, dzikuj. - Ale anio i tak poszed za mn.
- Jak poszo z Sethem Mortensenem?
- Okej.
- Tylko okej?
- Tylko okej.
- Syszaem, e teraz mieszka tutaj. I spdza duo czasu w Emerald City.
Zerknam na niego z ukosa.
- Skd wiesz?

Wyszczerzy zby.
- No wic? Opowiedz co o tym.
- Nie ma co opowiada - warknam, nie bardzo wiedzc, czemu w ogle z nim o tym
dyskutuj. - Rozmawiaam z nim par razy, oprowadziam go po miecie.
Nie bardzo si dogadujemy. Mamy problemy z komunikacj.
- Dlaczego? - dopytywa Carter.
- To introwertyk. Niewiele mwi. Tylko patrzy. A poza tym nie chc go zachca.
- Wic pielgnujesz jego milkliwo.
Wzruszyam ramionami i wcisnam guzik cigajcy wind.
- Chyba znam ksik, ktra mogaby ci si przyda.
Znajd j i poycz ci.
- Nie, dziki.
- Nie odrzucaj oferty. Poprawi twoj umiejtno komunikacji z Sethem. Widziaem j
w jakim talk - show.
- Czy ty mnie suchasz? Ja nie chc poprawia naszej komunikacji.
- Ach tak - stwierdzi domylnie Carter. - Nie krc ci introwertycy.
- Nie o to chodzi. Nie mam nic przeciwko introwertykom.
- Wic dlaczego nie lubisz Setha?
- Lubi go! Do licha, przesta.
Anio posa mi krzywy umiech.
- Nie ma w tym nic zego. W przeszoci te wolaa wygadanych flirciarzy.
- Co to ma znaczy? - Natychmiast pomylaam o swojej saboci do Romana.
Oczy Cartera bysny psotnie.
- Nie wiem. Ty mi powiedz, Letho.
Wychodziam ju z budynku, ale ten komentarz szarpn mnie do tyu. Obrciam si
tak szybko, e podfruny mi wosy i uderzyy mnie w policzek.
- Skd znasz to imi?
- Mam swoje rda.
W mojej piersi wezbrao potne mroczne uczucie, ktrego nie do koca potrafiam
zidentyfikowa. Miecio si gdzie pomidzy nienawici a rozpacz, nie bdc do koca ani
jednym ani drugim. Palio mnie coraz bardziej, a miaam ochot wrzasn na Cartera, w t
jego zadowolon z siebie, wszystkowiedzc min. Miaam ochot tuc go piciami albo
przeobrazi si w co strasznego. Nie wiedziaam, gdzie usysza to imi, ale obudzio
jakiego potwora, ktry spa we mnie zwinity w kbek i niewidzialny.

Carter wci patrzy na mnie spokojnie, bez wtpienia czytajc mi w mylach.


Powoli znw zaczam zauwaa otoczenie. Chodne korytarze. Niespokojnych
odwiedzajcych. Personel.
Wyrwnaam oddech i wbiam w anioa wcieke spojrzenie.
- Nigdy wicej mnie tak nie nazywaj. Nigdy.
Wzruszy ramionami, nie przestajc si umiecha.
- Sorry. Mj bd.
Odwrciam si na picie i wyszam ze szpitala. Popdziam do samochodu i dopiero
w poowie drogi przez most zdaam sobie spraw, e z moich oczu pyn zy.

ROZDZIA 12
Rany, gdyby to mnie Jerome zagrozi, e mnie gdzie upchnie, przestabym wszy.
- Ja nie wsz, tylko spekuluj.
Peter pokrci gow i zerwa kapsel z piwa. Siedziaam z nim i Codym w ich kuchni,
dzie po ataku na Hugh. Wanie przyniesiono pizz z szynk i ananasem. Cody i ja
zabralimy si do niej z apetytem. Peter tylko patrzy.
- Dlaczego nie moesz pogodzi si z faktami? Jerome mwi prawd. To owca
wampirw.
- Nie. W yciu. Tu si nic nie zgadza. Ani durne zachowanie Jerome'a i Cartera, ani
pobicie Hugh, ani ten pokrcony list, ktry dostaam.
- Mylaem, e bez przerwy dostajesz wariackie listy miosne. Moje serce krwawi
przez ciebie, Georgino, napisane prawdziw krwi. I tym podobne.
- Tak, nic tak nie krci dziewczyny jak samookaleczenie - mruknam. Upiam sprite'a
i wrciam do pizzy. Jeli chodzi o kofein i cukier, sprite jest prawie tak samo dobry jak
mokka.
- A waciwie dlaczego ty nie jesz?
Peter unis w odpowiedzi butelk piwa.
- Jestem na diecie.
Przyjrzaam si etykietce. Golden Village. Piwo o obnionej zawartoci cukru.
Znieruchomiaam w poowie gryz. Piwo bez cukru?
- Peter... jeste wampirem. Czy z definicji nie jeste na niskowglowodanowej diecie?
- To na nic - rozemia si Cody, odzywajc si po raz pierwszy. - Ju odbyem z nim
t rozmow. Nie chce sucha.
- Ty tego nie zrozumiesz. - Peter tsknie zerkn na nasz pizz. - Moesz dowolnie
zmienia swoje ciao.
- Tak, ale... - Spojrzaam na Cody'ego. - On w ogle moe przyty? Mylaam, e ciaa
niemiertelnych s, no nie wiem, niezmienne. Odporne na dziaanie czasu czy co w tym
stylu.
- Ty pewnie wiesz na ten temat wicej ni ja - odpar Cody.
- Jadamy inne rzeczy. - Peter wstydliwie pogaska si po brzuchu. - Nie tylko krew.
To wszystko si odkada.
Bya to chyba najdziwniejsza rzecz, jak syszaam, od wiadomoci o mierci Duane'a.
- Przesta, Peter. Jeste mieszny. Jeszcze chwila i pjdziesz do Hugh prosi o

liposukcj.
Oywi si.
- A mylisz, e to by pomogo?
- Nie! Wygldasz okej. Wygldasz tak samo jak zawsze.
- No nie wiem. Gdziekolwiek pjdziemy, wszystkie laski krc si wok Cody'ego.
Moe powinienem jeszcze bardziej rozjani kolce. Powstrzymaam si od uwagi, e Peter
mia prawie czterdziestk, kiedy sta si wampirem, i wosy mia ju mocno przerzedzone.
Cody jest bardzo mody - ma zaledwie dwadziecia lat, przystojn twarz i pow lwi grzyw.
Niemiertelni, ktrzy byli wczeniej miertelnikami, zachowuj wiek i wygld, jaki
mieli w chwili, gdy otrzymali niemiertelno. Jeli wampiry wci chodziy do barw i
klubw dla studentw, nic dziwnego, e Cody mia wiksze branie.
- Tracimy czas - wykrzyknam, chcc oderwa Petera od rozmyla na temat
wygldu. - Musimy doj, kto pobi Hugh.
- Chryste, a ty w kko o jednym - odpali. - Dlaczego nie moesz poczeka, a samo
si wyjani?
Dobre pytanie. Nie wiedziaam, dlaczego. Co pchao mnie, eby dociec prawdy,
zrobi, co w mojej mocy, by chroni moich przyjaci i siebie. Po prostu nie mogam siedzie
bezczynnie.
- To nie mg by miertelnik. Niemoliwe, eby miertelnik by w stanie zrobi to, co
opisa Hugh.
- Tak, ale aden niemiertelny nie mg zabi Duane'a.
Ju ci mwiem.
- aden niszy niemiertelny - wytknam mu. - Ale wyszy... Peter si rozemia.
- O, ho, ho, teraz chyba przeginasz. Mylisz, e po miecie grasuje jaki mciwy
demon?
- Z pewnoci s do tego zdolne.
- Tak, ale nie maj motywu.
- Niekoniecz...
Nagle ogarno mnie dziwne uczucie - mrowice, agodne i srebrzyste. Moje myli
zaczy kry wok zapachu bzu i dzwonienia maych dzwoneczkw. Spojrzaam czujnie
na chopakw.
- Co jest gra... - zacz Cody, ale Peter ju szed do drzwi.
Aura, ktr poczulimy, bya podobna do aury Cartera, ale lejsza i sodsza. Nie tak
potna.

Anio str.
Peter otworzy drzwi. W progu staa Lucinda, ciskajc w rkach ksik.
Omal si nie udawiam. Powinnam si domyli. Z zasady nie zadaj si z
okolicznymi anioami. Carter jest wyjtkiem z powodu swojej przyjani z Jerome'em.
Niemniej wiem, kto urzduje w okolicy, i znam Lucind. W odrnieniu od Cartera jest
prawdziwym anioem. Stre s kim w rodzaju niebiaskich odpowiednikw Hugh: byymi
miertelnikami, ktrzy su i wykonuj rne zadania przez ca wieczno.
Nie wtpi, e Lucinda na co dzie spenia wiele dobrych uczynkw. Pewnie w
wolnym czasie wydaje zup bezdomnym i czyta ksiki sierotom. Ale ilekro spotyka si z
nami, zmienia si w nadt pindzi. Peter podziela moje zdanie.
- Tak? - zapyta chodno.
- Witaj, Peter. Masz ... bardzo interesujc fryzur - stwierdzia dyplomatycznie, nie
ruszajc si z progu. - Mog wej?
Peter spochmurnia na uwag o fryzurze, ale by zbyt dobrze wychowany, by nie
zaprosi jej do rodka. Moe sobie artowa z moich miertelnych hobby, ale jego obsesja na
punkcie etykiety i kindersztuby graniczy z nerwic natrctw.
Lucinda wesza do rodka. Miaa na sobie skromny golf i plisowan spdnic do
kostek. Jej krtkie jasne wosy uczesane byy w gadkiego boba.
Ja wygldaam troch inaczej. W topie z gbokim dekoltem, w obcisych dinsach i
dziwkarskich szpilkach poczuam si jak puszczalska. witoszkowate spojrzenie, jakie
posaa mi Lucinda, mwio, e anielica myli dokadnie to samo.
- Uroczo znw was wszystkich widzie - powiedziaa energicznym rzeczowym tonem.
- Przyszam dostarczy przesyk od pana Cartera.
- Od pana Cartera? - zdziwi si Cody. - Carter to nazwisko? Zawsze mylaem, e
imi.
- On ma chyba tylko imi - rzuciam zamylona. - Jak Cher albo Madonna.
Lucinda zignorowaa nasze arty. Wrczya mi ksik Mczyni s z Marsa, kobiety
z Wenus.
- Co to jest, do diaba? - wykrzykn Peter. - Chyba widziaem to w jakim talk show.
Nagle przypomniaam sobie, jak Carter odprowadza mnie w szpitalu i twierdzi, e
ma ksik, ktra pomoe mi w kontaktach z Sethem. Rzuciam j lekcewaco na st.
- Carter i jego popieprzone poczucie humoru.
Lucinda zrobia si purpurowa.

- Jak moecie tak beztrosko uywa takich sw?


Wyraacie si, jakbycie... jakbycie byli w mskiej szatni!
Przygadziam ramiczko topu.
- Co ty. W mskiej szatni nie miaabym na sobie czego takiego.
- Prawda. To nie przypomina szkolnego mundurka - przyzna Peter.
Nie mogam si oprze, by troch podrczy si z anielica.
- Gdybym bya w mskiej szatni, miaabym na sobie spdniczk cheerleaderki. I
adnej bielizny.
Peter podbija mi bbenek.
- I odstawiaby ten ukad choreograficzny, co? Ten, kiedy stoi si z rkami na cianie
prysznica i z wypitym tykiem?
- Wanie tak - zgodziam si. - Zawsze gotowa zdopingowa druyn.
Nawet Cody si zaczerwieni, syszc nasze sprone arty.
Lucinda bya niemal fioletowa.
- Nie... nie macie w sobie odrobiny przyzwoitoci! Za grosz!
- Oj tam, nie przesadzaj - prychnam. - Kiedy jestecie w country clubie, czy gdzie
tam spdza wieczory wasz chr, pewnie nosicie krtsze wersje tych spdnic. I podkolanwki.
Zao si, e wysze anioy lec na szkolne mundurki.
U moich przyjaci taka uwaga wywoaaby kolejne docinki i ironiczne komentarze.
Anielica tylko zesztywniaa, uparcie trzymajc si zadufanego tonu.
- My - oznajmia - nie prowadzimy ze sob tak nieprzyzwoitych rozmw.
Zachowujemy si obyczaj nie.
Traktujemy si z szacunkiem. I nie podnosimy rki na swoich.
Ostatniej uwadze towarzyszyo ypnicie w moj stron.
- A to co ma znaczy?
Odrzucia do tyu wosy, cho nie bardzo byo co odrzuca.
- Dobrze wiesz. Wszyscy syszelimy o twojej maej krucjacie. Najpierw wampir, a
teraz diablik. Ale u was ju nic mnie nie zdziwi.
Teraz to ja si zaczerwieniam.
- Co ty wygadujesz! Z Duane'a oczycili mnie ju dawno.
A Hugh... to jaka bzdura. To mj przyjaciel.
- Co znaczy przyja wrd takich jak wy? Ty i twj przyjaciel jestecie siebie warci.
Z tego, co syszaam, niele si bawi, opowiadajc wszystkim o twojej maskaradzie z
pejczem i skrzydami. Och, a tak przy okazji, to bya chyba najbardziej poniajca rzecz, o

jakiej syszaam. Nawet jak na sukuba. - Spojrzaa na ksik, ktr rzuciam na st. Powiem panu Carterowi, e dostaa, hm, przesyk.
Z tymi sowami odwrcia si zgrabnie i wysza, zamykajc za sob drzwi.
- witoszkowata pinda - mruknam. - A tak w ogle, to ile ludzi wie o mojej
przebierance za demonic?
- Zapomnij o niej - powiedzia Peter. - Jest nikim. Poza tym to anio. One s
nieprzewidywalne.
Zmarszczyam brwi. I nagle mnie owiecio. Nie mogam uwierzy, e wczeniej na to
nie wpadam. Moe Lucindzie naleao si jednak dobre sowo.
- Mam!
- Co masz? - mrukn Cody z ustami penymi zimnej pizzy.
- To anio zabi Duane'a i napad na Hugh! Wszystko idealnie pasuje. Miae racj,
mwic, e demon nie miaby powodu zabija naszych. Ale anio? Dlaczego nie? Oczywicie
taki prawdziwy, nie str, jak Lucinda.
Peter pokrci gow.
- Anio mgby zrobi co takiego, ale to by byo zbyt... mae. Wielka wojna dobra ze
zem nie polega na pojedynkach jeden na jednego. Przecie wiesz. Wybijanie agentw pieka
po jednym byoby marnowaniem rodkw.
Cody zastanowi si nad tym.
- A gdyby to by anio renegat? Kto, kto nie przestrzega zasad gry.
Peter i ja odwrcilimy si, zaskoczeni, i spojrzelimy na modego wampira. Przez
cay wieczr tylko przysuchiwa si naszym spekulacjom.
- Nie ma czego takiego - stwierdzi jego mentor. - Prawda, Georgino?
Poczuam, e obaj patrz na mnie wyczekujco.
- Jerome twierdzi, e nie ma zych aniow. Bo kiedy s ze, nie s ju anioami. Staj
si demonami.
- To kadzie twoj teori. Anio robicy co zego byby upady i nie byby ju
anioem. A wtedy Jerome by o nim wiedzia.
Zmarszczyam brwi, wci zaintrygowana doborem sw Cody'ego. Powiedzia:
renegat zamiast upady.
- Moe grzech anioa jest jak ludzki grzech... nie zawsze jest zy, jeli grzeszcy sdzi,
e robi dobrze. Moe ten anio jeszcze nie przeszed na drug stron.
Zastanawialimy si nad tym przez chwil. Ludzie yj w przewiadczeniu, e istnieje
cisy spis wytycznych dotyczcy tego, co jest grzechem, a co nie, e s zasady, ktre mona

zama, nawet o tym nie wiedzc. Ale tak naprawd wikszo ludzi wie, kiedy robi co
zego. Czuj to. Grzech jest zjawiskiem raczej subiektywnym ni obiektywnym. W czasach
purytaskich deprawowanie dusz nie byo dla sukuba problemem, bo dla tamtych mczyzn
wszystko, co kojarzyo si z seksem czy przyjemnoci, byo zem. Teraz wikszo ludzi nie
uwaa seksu przedmaeskiego za co zego, wic nie popeniaj grzechu. Sukuby z biegiem
lat musz si wykazywa coraz wiksz kreatywnoci, aby zdoby porcj energii, a do tego
zdeprawowa dusz.
Zgodnie z t logik anio renegat, ktry wierzy, e czyni dobro, moe nie wkroczy do
krlestwa grzechu. A jeli nie byo grzechu, nie mogo by mowy o upadku. A moe jednak?
Caa ta sprawa bya mocno zagmatwana. Peter najwyraniej te tak myla.
- Wic na czym polega rnica? Co sprawia, e anio upada? Wyglda na to, e
suszno twojej teorii zaley od szczegw technicznych.
Byam skonna przyzna mu racj, dopki nie przypomniaam sobie czego jeszcze.
- List.
- List? - zapyta Cody.
- List, ktry wisia na moich drzwiach. Byo tam napisane, e jestem do pikna, eby
skusi anioa do upadku.
- No owszem, jeste cakiem nieza.
Kiedy uniosam brew, Peter przyzna niechtnie:
- Okej, to jest troch podejrzane... a za bardzo.
Dlaczego ten kto miaby zostawia swoj wizytwk?
Cody a podskoczy w fotelu.
- Bo to jaki anio psychopata, ktry lubi amigwki. Jak w tych filmach, gdzie
mordercy wyrzynaj wskazwki na ciaach ofiar, a potem patrz, jak policja rozwizuje
zagadk.
Zadraam na t myl. Zastanowiam si, co w ogle wiem o anioach, i doszam do
wniosku, e nic. W przeciwiestwie do naszej strony zastpy niebieskie nie maj
skomplikowanego systemu hierarchicznego i sieci terenowych mimo bajek o cherubinach i
serafinach. Ostatecznie to my, a nie oni wynalelimy kierownictwo redniego szczebla.
Zawsze miaam wraenie, e wikszo aniow i szerzycieli dobra jest podobna do
prywatnych detektyww czy samodzielnych agentw i wypenia rne niebiaskie misje w
do niezorganizowany sposb. Taka ot - warta struktura daje wietne pole manewru komu,
kto chciaby prowadzi na boku wasny interesik.
Udzia anioa wyjaniaby te tajemnic otaczajc ca spraw. Ich strona si

wstydzia. Typowe. Nasz stron ju niewiele jest w stanie zawstydzi. Ale im gupio si
przyzna, e kto z nich si zbuntowa, a Carter, ktry kumpluje si z Jerome'em, namwi
demona, eby ten trzyma buzi na kdk. Jego sarkazm i wymiewanie sprawy byy tylko
mizernymi prbami zachowania twarzy.
Im duej rozwaaam t mia teori, tym bardziej mi si podobaa. Jaki
niezadowolony anio, chccy zosta bohaterem, podj obywatelsk inicjatyw i zacz
atakowa sugi za. Teoria anioa renegata wyjaniaa te, dlaczego kade z nas mogo sta si
celem, i rzucaa wiato na zagadk, dlaczego nikt z nas nie potrafi wyczu tej istoty. Teraz
wiedzielimy ju, e wysi niemiertelni potrafi ukry swoj obecno.
Co z kolei doprowadzio mnie do pytania: dlaczego Jerome i Carter te maskuj swoj
aur? Czy mieli nadziej zapa tego anioa znienacka? No i...
- Dlaczego ten kto puci Hugh ywego? - Spojrzaam kolejno na wampiry. - Anio
moe zabi kade z nas. Hugh powiedzia, e by w powanych opaach i e nikt nie sposzy
tamtego. Napastnik po prostu si znudzi i znikn. Dlaczego?
Dlaczego zabi Duane'a, ale nie Hugh? Albo na przykad mnie, skoro najwyraniej
wie, kim jestem?
- Bo Duane by dupkiem? - zasugerowa Peter.
- Pomijajc kwesti osobowoci, wszyscy jestemy tak samo zaangaowani w
szerzenie za. Hugh moe nawet bardziej.
Hugh by w okresie najwikszej produktywnoci. Nie by ju niedowiadczonym
nowicjuszem, jak Cody, ani nie by zblazowany i znudzony jak Peter czy ja. Posiada
odpowiedni wiedz, by by skuteczny w swojej pracy, a na dodatek naprawd j lubi. By
gwnym celem dla kadego anielskiego mciciela, ktry chcia uczyni wiat lepszym.
Cody zgodzi si z Peterem.
- Racja. Zo czy nie zo, niektrzy z nas s sympatyczniejsi od innych. Moe dla anioa
to wane.
- Wtpi, eby anioowi ktokolwiek z nas wydawa si sympatyczny...
Umilkam. Jest anio, ktry nas lubi, pomylaam. Jest anio, ktry czsto przebywa w
naszym towarzystwie. Jest anio, ktry, od kiedy zaczy si ataki na niemiertelnych, nie
odstpuje Jerome'a na krok. Anio, ktry zna nas osobicie, ktry zna nasze zwyczaje i
saboci. Czy by lepszy sposb ledzenia nas, ni przenikn do naszego pijackiego kka i
udawa przyjaciela?
Ten pomys by tak bulwersujcy, tak niebezpieczny, e czuam si nieswojo, nawet
mylc o nim. A ju z pewnoci nie miaam odwagi opowiedzie o nim na gos. Jeszcze nie.

Cody i Peter w ogle nie bardzo wierzyli w teori z anioem.


Wtpiam, by mnie poparli, gdybym zacza oskara Cartera.
- Dobrze si czujesz, Georgino? - zapyta Cody, kiedy tak nagle umilkam.
- Tak... tak... wszystko dobrze. - Zauwayam zegarek na kuchence i zerwaam si z
krzesa, W gowie wci krcio mi si od domysw. - Cholera. Musz wraca na Queen
Ann.
- Po co? - zapyta Peter.
- Mam randk.
- Z kim? - Cody umiechn si znaczco, a ja si zaczerwieniam.
- Z Romanem.
Peter spojrza na swojego ucznia.
- Kto to jest Roman?
- Nieze ciacho i wietny tancerz. Georgina kleia si do niego cay wieczr.
- Nieprawda. Za bardzo go lubi, eby si do niego klei.
Rozemiali si. Kiedy signam po kurtk, Peter zapyta:
- Czy mgbym ci prosi o ma przysug?
- O co chodzi? - Moje myli wci kryy wok zagadki.
No i wok Romana. Od ostatniej randki rozmawialimy kilka razy przez telefon.
Byam coraz bardziej zdumiona, jak dobrze si dogadujemy.
- Syszaa o programach komputerowych w salonach fryzjerskich, ktre pomagaj
dobra fryzur i kolor wosw?
Pomylaem sobie, e mogaby zastpi taki program.
Mogaby zamieni si we mnie i pokaza, jak bym wyglda z rnymi fryzurami.
Cody i ja przez chwil gapilimy si na niego w milczeniu.
- Peter - powiedziaam w kocu. - To najgupszy pomys, jaki w yciu syszaam.
- No nie wiem. - Cody podrapa si w podbrdek. - Dla niego moe nie jest taki gupi.
- W tej chwili mamy waniejsze sprawy na gowie - warknam. Nie miaam
cierpliwoci, eby spenia zachcianki Petera. - Nie bd traci energii na zaspokajanie twojej
prnoci.
- Oj, nie bd taka - zaskomla Peter bagalnie. - Masz jeszcze peno energii po tym
prawiczku. Mogaby troch po wici.
Pokrciam gow, przewieszajc torebk przez rami.
- Par faktw na temat sukubw. Im dalej posunita metamorfoza, tym wicej
wymaga energii. Zmiana pci jest naprawd upierdliwa; zmiana gatunku jeszcze gorsza.

Zabawa w salon fryzjerski pewnie pochonaby wikszo mojego zapasu, a mam lepsze
pomysy na jej spoytkowanie. - Spojrzaam na niego gronie. - Masz powane problemy z
akceptacj wasnego wizerunku, przyjacielu. Potrzebujesz pomocy. Cody przyjrza mi si z
zainteresowaniem.
- Zmiana gatunku? Mogaby si zmieni, na przykad, w heloderm albo... albo... w
rozgwiazd?
- Dobranoc, chopaki.
Kiedy wyszam, syszaam jeszcze, jak Peter i Cody debatuj, czy wicej energii
zuyabym na przemian w bardzo maego ssaka, czy gada ludzkich rozmiarw.
Wampiry. Czasem s jak dzieci.
Dojechaam do domu w rekordowym czasie. W ostatniej chwili przypomniaam sobie,
by przemieni szpilki w sanday, i podeszam pod drzwi mojej kamienicy jednoczenie z
Romanem.
Jego widok natychmiast wygna z mojej gowy myli o anioach i spiskach.
Poprosi mnie, ebym na ten wieczr za bardzo si nie stroia, i cho sam te ubra si
swobodnie, w dinsach i T - shircie z dugimi rkawami wyglda jak model na wybiegu.
Najwidoczniej pomyla o mnie to samo, bo chwyci mnie w niedwiedzi ucisk i
cmokn w policzek.
- Hej, liczna - mrukn mi do ucha, trzymajc mnie w ramionach odrobin duej, ni
to byo konieczne.
- Hej. - Wypltaam si z jego obj i umiechnam, unoszc twarz.
- Jeste taka malutka - stwierdzi, gaszczc mnie po policzku. - To urocze.
Jeszcze chwila, a utonabym w jego oczach. Odwrciam si szybko, by nie zrobi
czego gupiego.
- No to chodmy. - Urwaam. - Ee, dokd idziemy?
Zaprowadzi mnie do swojego samochodu zaparkowanego kawaek dalej.
- Skoro tak zgrabnie przebierasz nogami, pomylaem, e zabior ci gdzie, gdzie
bd mg przetestowa koordynacj reszty twojego ciaa.
- Do pokoju hotelowego?
- Do licha. Tak atwo mnie rozgry?
Kilka minut pniej zajechalimy pod ruder z mrugajcym neonem Krgielnia u
Burta. Zagapiam si na budynek z niesmakiem. Nie potrafiam ukry rozczarowania.
- To ma by miejsce na randk? Podrzdna krgielnia?
Roman wydawa si niespeszony moim brakiem entuzjazmu.

- Kiedy ostatnio graa w krgle?


Jako w latach siedemdziesitych.
- Bardzo dawno.
- No wanie. Widzisz - cign od niechcenia, kiedy weszlimy do rodka i
podeszlimy do wypoyczalni obuwia - rozgryzem ci. Twierdzisz, e nie chcesz wiza si
na powanie, a mimo to odnosz wraenie, e czsto udzielasz si towarzysko. Poprosz
rozmiar czterdzieci cztery.
- Trzydzieci siedem.
Kasjerka wrczya nam po parze podniszczonych butw. Jak to dobrze, e zarazki nie
stanowi dla mnie zagroenia.
Roman da kobiecie pienidze, a ona wskazaa nam nasz tor.
- Jak mwiem, mimo najlepszych intencji, na pewno sporo randkujesz. Nie wiem, jak
moe by inaczej, skoro wzbudzasz takie zainteresowanie mczyzn.
- Co to ma znaczy? - Usiadam przy torze i zdjam sanday, zerkajc nieufnie na
wypoyczone pantofle.
Roman przerwa wizanie sznurwek i spojrza na mnie uwanie.
- Och, daj spokj, nie moesz tego nie zauwaa.
Mczyni bez przerwy si na ciebie gapi. Zawsze to widz, kiedy z tob jestem. W
ksigarni, w barze. Nawet tutaj. W drodze od wypoyczalni widziaem przynajmniej trzech
facetw, ktrzy zatrzymali si i obejrzeli za tob.
- Do czego zmierzasz?
Wsta i podeszlimy do stojaka z kulami do gry.
- Ani do tego, e na pewno bez przerwy jeste zapraszana na randki i czasem si
zgadzasz, tak jak to byo ze mn. Mam racj?
- No tak.
Odwrci si od ku i posa mi kolejne zapierajce dech, przenikajce dusz
spojrzenie.
- Wic opowiedz mi o twojej ostatniej randce.
- O mojej ostatniej randce? - Jako nie wydawao mi si, eby Martin Miller si liczy.
- Tak. Ale mam na myli prawdziw randk, a nie szybkiego drinka. Randk, ktr
facet starannie zaplanowa, liczc, e zacignie ci do ka.
Zwayam w doni fluorescencyjn kul w zielonopomaraczowe wzorki, prbujc
sobie przypomnie ostatni randk.
- Opera - powiedziaam w kocu. - I kolacja w Santa Lucia's.

- Niezy zestaw. A poprzednia?


- Jezu, ale jeste wcibski. Hm... zdaje si, e to byo ot warcie wystawy.
- Zapewne uwieczone kolacj w restauracji, gdzie sztywny kelner mwi dzikuj,
kiedy ju wybierzesz potraw, zgadza si?
- Uhm.
- Tak mylaem. - Uoy cik kul w zgiciu okcia. - Dla tego odmawiasz randek,
kiedy nie chcesz, eby zrobio si za powanie. Jeste takim gorcym towarem, e eleganckie,
piciogwiazdkowe randki s dla ciebie codziennoci.
Spowszedniay ci.
Mczyni staj na gowie, eby ci zaimponowa, ale szybko si nimi nudzisz. - Jego
oczy byszczay psotnie. - Ja odrni si od tych pataachw, bo zabieram ci w miejsca, w
ktrych nigdy nie przyszoby ci do gowy postawi twojej snobistycznej nki. Sl ziemi.
Powrt do korzeni. I na tym powinna polega randka: dwoje ludzi, bardziej zajtych sob
nawzajem ni eleganck opraw.
Wrcilimy do naszego toru.
- W potwornie okrny sposb powiedziae mi wanie, e twoim zdaniem mam
ochot szlaja si po spelunkach.
- A nie masz?
- Nie.
- Wic dlaczego tu jeste?
Spojrzaam na jego bosko przystojn twarz i pomylaam o naszej dyskusji o jzykach
klasycznych. Uroda i intelekt.
Zabjcza kombinacja.
- Bo nie jeste typem ze spelunki.
Umiechn si do mnie i zmieni temat.
- Ciekawy wybr.
Spojrzaam na psychodeliczne kolory mojej kuli.
- Tak. Ten wieczr jest ju wystarczajco surrealistyczny. Rwnie dobrze mog pj
na cao. Moe potem wrzucimy kwasa.
W oczach Romana bysno rozbawienie. Wskaza gow tor.
- Zobaczmy, co potrafisz ni zdziaa.
Ruszyam niepewnie naprzd, prbujc przypomnie sobie, jak to si robi. Po mojej
prawej i lewej widziaam innych graczy, ktrzy podchodzili do torw i rzucali z atwoci.
Wzruszyam ramionami, stanam na kocu toru, zamachnam si i rzuciam. Kula

przeleciaa jakie ptora metra, wyldowaa z gonym trzaskiem i natychmiast wpada do


kanau. Roman stan obok mnie i w milczeniu patrzylimy, jak kula koczy swoj podr.
- Ze wszystkim obchodzisz si tak brutalnie? - zapyta w kocu.
- Wikszo mczyzn si nie skary.
- Domylam si. Tym razem sprbuj puci dopiero, kiedy kula dotknie podogi.
- Chyba nie naleysz do kolesiw, ktrzy podniecaj si, pokazujc kobietom, o ile s
od nich lepsi w rnych rzeczach?
- Nie. Udzielam ci tylko przyjacielskiej rady.
Kiedy kula wrcia, zrobiam tak, jak sugerowa Roman. Kula nie narobia tyle haasu,
ale i tak wyldowaa w kanale.
- No dobrze. Teraz ty poka, co potrafisz - burknam, siadajc ze zoci na
krzeseku.
Roman wzi rozbieg. Jego ruchy byy pene gracji i zwinne jak u kota. Kula
wypyna z jego doni niczym woda z dzbanka, potoczya si gadko i zbia dziewi krgli.
Kiedy wrcia, poturla j bez wysiku jeszcze raz i zbi dziesitk.
- To bdzie dugi wieczr.
- Rozchmurz si. - Uszczypn mnie lekko w podbrdek.
- Nauczysz si. Sprbuj jeszcze raz i celuj bardziej w lewo.
A ja id po piwo.
Rzuciam w lewo, jak radzi, ale skutek by taki, e trafiam w lewy kana. Przy
drugim rzucie zrobiam mniejszy zamach i udao mi si zbi jeden krgiel z lewego koca.
Mimowolnie krzyknam z radoci.
- adnie - pochwali mnie Roman, stawiajc na stoliku dwa kufle taniego piwa. Od
ponad dekady nie piam niczego, co nie pochodzioby z mini browaru. - Do celu dochodzi si
maymi kroczkami.
Jego sowa okazay si prorocze. Liczba moich punktw rosa w limaczym tempie,
cho szybko wyrobiam sobie paskudny nawyk wybijania dziur na rodku przy pierwszym
rzucie.
Niestety, mimo najlepszych chci Romana nie wykazywaam talentu do skorygowania
tego bdu. Musz przyzna, e udziela sensownych, nienatarczywych rad, wspartych
praktycznym instruktaem.
- Rka ma i tak, a reszta ciaa przechyli si, o tak - wyjania, stojc za mn z
doni opart na moim biodrze, a drug na nadgarstku. Moje ciao rozgrzewao si od jego
dotyku i zastanawiaam si, czy kieruje nim prawdziwa ch pomocy, czy to tylko pretekst,

eby mnie podotyka. Jako sukub sama czsto stosuj takie techniki. Doprowadzam
mczyzn do biaej gorczki i teraz ju wiem, dlaczego.
Pretekst czy nie, pozwoliam mu kontynuowa.
Podczas drugiej rozgrywki osignam szczyt formy - raz nawet udao mi si zbi
wszystkie krgle za jednym zamachem - ale w trzeciej rundzie moje wyniki znw zaczy
spada, kiedy dao mi si we znaki zmczenie. Wyczuwajc to, Roman ogosi koniec
przygody na krgielni, chwalc moje imponujce postpy.
- Czy teraz pjdziemy na kolacj do garkuchni, eby podtrzyma klimat twojej
przanej randki marze?
Obj mnie ramieniem, kiedy szlimy do samochodu.
- To zaley od tego, czy podziaa na ciebie mj podstpny czar.
- Jeli powiem tak, czy zabierzesz mnie w jakie mie miejsce? Wiesz, czasami
eleganckie restauracje te dziaaj.
Ku mojemu zadowoleniu wyldowalimy w bardzo drogiej japoskiej restauracji. Bez
popiechu rozkoszowalimy si jedzeniem i rozmow i znw byam pod wraeniem wiedzy i
inteligencji Romana. Tym razem rozmawialimy o sprawach wspczesnych, dzielc si
opiniami na temat biecych wydarze i kultury, o tym, co lubimy, co nas drani i tak dalej.
Odkryam, e Roman sporo podruje i ma wyrobione pogldy na temat wiatowej
polityki.
- Nasz kraj jest strasznie zakochany w sobie - narzeka, popijajc sake. - Jest jak
wielkie lustro. Siedzi cay dzie i gapi si na siebie. A kiedy ju chce mu si rozejrze na
boki, to tylko po to, eby powiedzie innym: Zrbcie to czy tamto albo Bdcie jak ja.
Nasza polityka wojskowa i ekonomiczna suy do wywierania presji na ludzi yjcych poza
naszymi granicami, a w ich obrbie konserwatyci trzymaj za twarz reszt obywateli. Nie
cierpi tego.
Suchaam z zainteresowaniem, zaintrygowana tym obliczem czowieka, ktry zwykle
by tak wesoy i bezkonfliktowy.
- Wic zrb z tym co. Albo wyjed.
Pokrci gow.
- Mwisz jak przykadna obywatelka. Stara piewka:
Jak ci si nie podoba, to wynocha. Niestety, nie tak atwo odci si od korzeni. Usiad wygodniej i zagodzi swj komentarz umiechem. - A co do robienia, to robi to i
owo.
Drobiazgi. Mj wasny bunt przeciwko status quo. Chodz czasem na manifestacje.

Nie kupuj produktw pochodzcych z wyzysku krajw Trzeciego wiata.


- Unikasz futer? Jesz ekologiczne produkty?
- To te - rozemia si.
- Zabawne - powiedziaam po chwili ciszy. Co mnie uderzyo.
- Co?
- Przez cay czas rozmawiamy o aktualnych sprawach.
adne z nas nie poruszyo tematu traumatycznego dziecistwa, lat studenckich, byych
dziewczyn i chopakw, i tak dalej.
- Co w tym zabawnego?
- Waciwie nic. Tyle e proces dobierania si w pary u czowieka zwykle wie si ze
zwierzaniem si ze swojej historii.
- Chcesz to zrobi?
- Chyba nie. - Tak naprawd nienawidz tej czci randek. Zawsze musz redagowa
swoj przeszo. Nie cierpi ka ma, bo to wymaga skrupulatnego zapamitywania
wasnych historyjek.
- Myl, e przeszo wystarczajco nam doskwiera, bez mieszania jej w
teraniejszo. Wol patrze naprzd, nie wstecz. Przyjrzaam mu si z ciekawoci.
- Przeszo ci doskwiera?
- Bardzo. Walcz kadego dnia, by nie pozwoli jej mnie wchon. Czasem ja
wygrywam, czasem ona.
Bg jeden wie, e ze mn jest tak samo. Dziwnie byo rozmawia o tym z kim, kto
czu podobnie. Jestem ciekawa, ilu ludzi chodzi po wiecie z niewidzialnym bagaem, ktry
ukrywaj przed innymi. Ja, nawet pakujc mj baga, trzymam go w ukryciu. Odczuwam
nieprzepart potrzeb zachowywania pozorw, std nawyk umiechania si i kiwania gow
w najgorszych chwilach mojego ycia. A kiedy ta powierzchowna szczliwo przestaje
wystarcza, w kocu uciekam - cho kiedy kosztowao mnie to dusz.
Umiechnam si lekko.
- No prosz. Ciesz si, e oboje lubimy trzyma si teraniejszoci.
Pocign mnie lekko za nos.
- Ja te. Prawd mwic, moja teraniejszo bardzo mi si podoba. Przyszo te
wyglda obiecujco, jeli dalej bd zmikcza twj opr.
- Nie przeginaj.
- Oj, przesta. Przyznaj si. Mj bunt przeciwko konwenansom ci pociga. Moe
nawet podnieca.

- Myl, e bawi jest lepszym sowem. Jeli chcesz dowiadczy buntu, powiniene
spdzi troch czasu z Dougiem, moim koleg z pracy. Macie ze sob sporo wsplnego. Za
dnia jest porzdny, udaje powanego zastpc kierownika, a noc jest wokalist stuknitego
zespou i wyraa swoje niezadowolenie ze spoeczestwa przez muzyk.
W oczach Romana bysno zainteresowanie.
- A gra gdzie w okolicy?
- Owszem. W t sobot daje koncert w Starym Browarze Greenlake. Wybieramy si
tam z kilkoma osobami z pracy.
- To o ktrej mam po ciebie przyj?
- Nie przypominam sobie, ebym ci zapraszaa.
- Nie? Przysigbym, e przed chwil podaa czas i miejsce. Mnie to wyglda na
zawoalowane zaproszenie. Co prawda, ja powinienem spyta: Czy mog si przyczy?,
na co ty powinna odpowiedzie: Tak, spoko i tak dalej. Tyle e ominem par etapw.
- Bardzo wydajna technika - zauwayam.
- Wic... czy mog si przyczy?
Jknam.
- Roman, nie moemy si dalej spotyka. Z pocztku byo zabawnie, ale to miaa by
tylko jedna randka. A t mamy ju za sob. Ludzie w pracy myl, e jeste moim
chopakiem. Casey i Beth stwierdziy ostatnio, e wyrwaam nieze ciacho.
- Naprawd? - Wyglda na bardzo zadowolonego.
- Nie artuj. Mwiam powanie, e nie chc si w tej chwili angaowa.
A jednak nie mwiam tego powanie. W gbi serca czuam co innego. Przez cae
stulecia pracowicie odcinaam si od gbszych relacji z innymi ludmi. To bolao. Nawet
kiedy w czasach mojej sukubiej chway pielgnowaam zwizki z miymi mczyznami, po
seksie natychmiast ich rzucaam i znikaam. Teraz pod pewnymi wzgldami moje ycie jest
jeszcze cisze. Udaje mi si unika poczucia winy, wynikajcego z kradziey energii
yciowej porzdnych mczyzn, ale te od dawna nie nawizaam adnej znaczcej
znajomoci. Nie mam nikogo, komu zaleaoby wycznie na mnie. Oczywicie, mam
przyjaci, ale oni maj wasne ycie, a tych, ktrzy zbliaj si za bardzo - jak Doug - musz
odpycha dla ich wasnego dobra.
- Nie wierzysz, e mona chodzi na randki bez konsekwencji? Czy choby przyjani
si z facetem?
- Nie - odparam stanowczo. - Nie wierz.
- A ci inni mczyni w twoim yciu? Na przykad Doug?

Instruktor taca? Albo ten pisarz? Przyjanisz si z nimi, prawda?


- To co innego. Oni mnie nie kr...
Ugryzam si w jzyk, ale byo za pno. Twarz Romana pojaniaa z radoci.
Pochyli si do mnie i dotkn mojego policzka. Przeknam lin, jednoczenie przeraona i
zachwycona jego bliskoci. Piwo i sake szumiay mi w ciele i gowie; obiecaam sobie, e
nie tkn alkoholu, kiedy spotkamy si nastpnym razem. Cho oczywicie si nie spotkamy...
Alkohol mci mi zmysy, utrudnia rozrnienie instynktw sukuba od czystej
pierwotnej dzy. Jedno i drugie byo rwnie niebezpieczne.
A jednak... w tej chwili wcale nie chodzio o podanie.
Chodzio o Romana. O bycie z nim. Wspln rozmow. O to, by znw mie kogo
bliskiego. Kogo, komu na mnie zaley.
Kto mnie rozumie. Kogo, do kogo mona wraca. I z kim mona wraca do domu.
- To o ktrej mam po ciebie przyj? - mrukn.
Spuciam oczy. Nagle zrobio mi si gorco.
- Koncert zaczyna si do pno...
Jego do zsuna si z policzka na mj kark, wplota we wosy i przycigna moj
gow ku jego twarzy.
- Chcesz przedtem gdzie wyskoczy?
- Nie powinnimy. - Moje sowa wydaway mi si przecignite, jakbym pywaa w
melasie.
Roman pochyli si i pocaowa mnie w ucho.
- Bd u ciebie o sidmej.
- O sidmej - powtrzyam.
Przesun usta i pocaowa mnie tu koo ucha, potem na rodku policzka, potem tu
poniej ust. Jego wargi zawisy przy moich i cae moje ciao skoncentrowao si na tej
bliskoci.
Czuam ciepo jego ust, jakby miay wasn aur. Wszystko dziao si jak w
zwolnionym tempie. Chciaam, eby mnie pocaowa, eby mnie poar tymi ustami,
jzykiem. Chciaam tego i jednoczenie baam si, ale nie miaam siy, by cokolwiek zrobi.
- Poda pastwu co jeszcze?
Odrobin zaenowany gos kelnera wyrwa mnie z odrtwienia, przywrci mi
rozsdek i przypomnia, co si stanie z Romanem, jeli mnie pocauje. Niewiele, to prawda,
ale do. Wyrwaam si spod wadzy jego hipnotycznych oczu i pokrciam gow.
- Nie, dzikujemy. Tylko rachunek.

Potem niewiele rozmawialimy. Odwiz mnie do domu i ju nie prbowa


pocaowa, kiedy odprowadza mnie pod drzwi - umiechn si tylko, znw szczypic mnie
w podbrdek, i przypomnia, e przyjdzie po mnie o sidmej w sobot.
Pooyam do ka niespokojna, spragniona seksu. Alkohol pomg mi zasn, ale
kiedy obudziam si rano, pprzytomna, wci pamitaam to uczucie, kiedy jego wargi byy
tu przy moich. Podanie i tsknota powrciy z podwjn moc.
- Niedobrze - poaliam si Aubrey, zwlekajc si z ka. Miaam jeszcze trzy
godziny do rozpoczcia pracy i wiedziaam, e musz wypeni je czym innym ni
marzeniami o Romanie. Przypomniaam sobie, e nie zajrzaam do Erika i postanowiam
zoy mu wizyt. Teori o owcy wampirw ju dawno uznaam za nieaktualn, ale moe
Erik dowiedzia si czego innego, co mogo okaza si uyteczne. Chciaam go te spyta o
upade anioy.
Biorc pod uwag grob upchnicia w dogodnym miejscu, pewnie nie powinnam
wraca do Erika, ale czuam si bezpieczna. Przez wieki zdyam si zorientowa, e
arcydemon nie jest rannym ptaszkiem. Tak naprawd wcale nie potrzebuje snu, ale ten luksus
miertelnikw bardzo przypad mu do gustu. Pewnie jeszcze pi w najlepsze, uznaam, i
nawet nie domyla si moich planw.
Ubraam si, zjadam niadanie i wyruszyam do Lake City.
Tym razem bez trudu odnalazam sklep. Znowu zrobio mi si przykro na widok
obskurnego wejcia i pustego parkingu, jednak kiedy weszam do rodka, zobaczyam ciemn
posta opierajc si o rega z ksikami, zbyt wysok jak na Erika.
Ucieszyam si, e Erik jednak ma klienta, ale nagle posta wyprostowaa si i wbia
we mnie ironiczne spojrzenie szarych oczu.
- Cze, Georgino.
Przeknam lin.
- Cze, Carter.

ROZDZIA 13
Carter wzi z pki jak ksik i zacz j leniwie kartkowa.
Jego jasne wosy byy nakryte odwrcon bejsbolwka, a flanelowa koszula z
pewnoci pamitaa lepsze czasy.
- Szukasz akcesoriw na otarz? - zapyta mnie, nie podnoszc wzroku. - A moe
przysza sprawdzi swj horoskop?
- Nie twj interes, co tu robi - warknam zbyt zaskoczona naszym spotkaniem, aby
wymyli co zabawnego lub cho by niewiarygodnego.
Szare oczy spojrzay na mnie.
- Jerome wie, e tu jeste?
- Jemu te nic do tego. A co? Naskarysz na mnie?
Powiedziaam to bezczelnym tonem, cho miaam wiadomo, e jeli to Carter
poluje na niemiertelnych, to mam wiksze zmartwienia ni gniew Jerome'a.
- Moe. - Zamkn ksik, trzymajc j w rozprostowanych doniach. - Oczywicie
miabym wicej zabawy, gdybym to przemilcza i pozwoli ci kontynuowa twoje
przedsiwzicie.
- Nie wiem, o jakim przedsiwziciu mwisz. Czy nie mog ju pj na zakupy nie
naraajc si na przesuchanie?
Ja ci nie wypytuj, co tu robisz.
Prawda bya taka, e umieraam z ciekawoci. Nie zaskoczyo mnie, e Carter zna
Erika - wszyscy go znamy - ale jego obecno tutaj, w wietle wszystkiego, co si wydarzyo,
wzmocnia moje podejrzenia.
- Ja? - Unis ksik, na ktrej widnia tytu: Naucz si magii w miesic. - Musz
nadrobi zalegoci.
- Dobre - przyznaam.
- Pochwaa z ust mistrzyni. Jestem zaszczycony. Czy daem ci ju do czasu na
wymylenie rwnie dobrego alibi? - Odstawi ksik na pk.
- Panna Kincaid. - Erik wszed cikim krokiem do sali, zanim zdyam
odpowiedzie. - Mio pani widzie. Mj przyjaciel wanie podrzuci kolczyki, ktre pani
zamwia.
Patrzyam na niego zdezorientowana, a przypomniaam sobie perowy naszyjnik i
kolczyki, ktrych sobie zayczyam.
- Ciesz si, e zrobi je tak szybko.

- Niele z tego wybrna - mrukn Carter pgosem.


Zignorowaam go.
Erik otworzy pudeeczko. Zajrzaam do rodka. Kady kolczyk skada si z trzech
sznureczkw sodkowodnych pere, podobnych jak te w naszyjniku, zawieszonych na
cienkich miedzianych drucikach.
- S pikne - powiedziaam szczerze. - Prosz podzikowa przyjacielowi. Mam
sukienk, z ktr bd wspaniale wyglda.
- Pewnie ci ulyo - stwierdzi Carter, patrzc jak Erik nabija cen na kas. Rzeczywicie kupujesz niezbdne akcesoria.
Cody mwi, e ostatnio czsto chodzisz na randki. Ale pewnie nie czytaa ksiki,
ktr ci przysaem.
Podaam Erikowi kart kredytow. Cody widzia, z kim przyszam na lekcj taca, ale
dopiero wczoraj wieczorem powiedziaam mu o randce z Romanem.
- Kiedy rozmawiae z Codym?
- Wczoraj wieczorem.
- Zabawne, ja te. A dzisiaj jeste tutaj. ledzisz mnie?
Oczy Cartera bysny wesoo.
- Byem tu pierwszy. Moe to ty ledzisz mnie. Moe randki przypady ci do gustu i
szukasz sprytnego sposobu, eby mnie poderwa.
Podpisaam paragon i oddaam go Erikowi, ktry przysuchiwa si nam w milczeniu.
- Przykro mi. Lubi, kiedy moi mczyni maj w sobie troch wicej ycia.
Carter rozemia si cicho z mojego artu. Seks z innymi niemiertelnymi nie dawa
mi energetycznych korzyci.
- Georgino, czasem mam wraenie, e warto ci ledzi choby dlatego, eby
usysze, co powiesz za chwil.
Erik spojrza na nas. Jeli nawet czu si skrpowany potyczk dwojga
niemiertelnych, to nie da tego po sobie pozna.
- Moe napije si pan z nami herbaty, panie Carter? Bo pani zostaje na herbacie,
prawda, panno Kincaid?
Umiechnam si do niego promiennie.
- Oczywicie.
- Panie Carter?
- Dzikuj, ale nie. Mam co do zaatwienia. Poza tym Georgina najlepiej radzi sobie z
jednym mczyzn naraz. Jak zawsze mio byo pana zobaczy, Eriku. Dzikuj za rozmow.

A co do ciebie, Georgino... c, na pewno zobaczymy si niedugo.


Przeszed mnie dreszcz. Musiaam zmobilizowa ca si woli, by zawoa za nim
spokojnie:
- Carter?
Jego do dotykaa ju klamki. Zatrzyma si, odwrci i unis pytajco brew.
- Czy Jerome wie, e tu jeste?
Leniwy, przebiegy umiech wypyn na jego twarz.
- Naskarysz na mnie, Georgino? A ja mylaem, e robimy postpy. Moe
powinnimy przecign nasz pogawdk.
Ty by mnie zapytaa, czy zanosi si na zmian pogody, ja bym powiedzia, jak adnie
dzi wygldasz, i tak dalej. Takie tam pogaduchy.
Zamrugaam. Jego sowa przypomniay mi list na moich drzwiach Jeste pikn
kobiet, Georgino. Do pikn, by skusi anioa do upadku...
Czy Carter dawa mi wskazwki? Bawi si ze mn, tak jak podejrzewa Cody? A
moe przypisywaam jego sowom nieistniejce znaczenie? Moe tak naprawd by tylko
denerwujcym Carterem, zmor mojego ycia, i drani si ze mn, jak zwykle? Nie
wiedziaam, ale wci uwaaam, e gdyby jaki anio chcia eliminowa zych
niemiertelnych, to Carter mia po temu najwiksze moliwoci.
- Wic jak bardzo jestem adna? - zapytaam amicym si gosem. - Do adna, eby
dla mnie upa?
Usta anioa drgny.
- Wiedziaem, e mnie podrywasz. Do zobaczenia, Georgino. Eriku. - Otworzy drzwi
i wyszed.
Staam chwil, patrzc za jego oddalajc si postaci.
- Co on tu robi?
Erik postawi na stoliku tac z dwiema filiankami.
- Panno Kincaid, wie pani, e zachowuj jej sekrety dla siebie. Nie moe pani
oczekiwa, e jego bd traktowa inaczej.
- Ma pan racj.
Nie chc te, pomylaam, kiedy starszy pan poszed po dzbanek, naraa Erika na
niebezpieczestwo, wpltujc go w sprawy niemiertelnych. A przynajmniej bardziej ni ju
by wpltany.
Wrci po chwili i nala nam herbaty.
- Nastawiem czajnik, zanim pani przysza. Mio mi, e zechciaa pani zosta.

Sprbowaam herbaty. Kolejna zioowa mieszanka.


- Jak si nazywa?
- Podanie.
- Bardzo a propos - zauwayam. Pomijajc anioy i spiski, wci pragnam Romana.
- Dowiedzia si pan czego?
- Niestety nie. Popytaem tu i wdzie, ale nie dowiedziaem si niczego o owcach
wampirw i nie znalazem adnych oznak, by jaki dziaa w okolicy.
- Nie dziwi mnie to. - Napiam si herbaty. - Chyba jednak chodzi o co innego.
Nie odpowiedzia, ostrony jak zawsze.
- Wiem, e nie powie mi pan, po co on tu przyszed, i rozumiem to... - Urwaam,
zastanawiajc si, jak najlepiej sformuowa swoje pytanie. - Ale co pan... co pan o nim
myli?
O Carterze, oczywicie. Czy robi co dziwnego, aby wyda si panu, bo jawieni...
podejrzany? Skryty?
Erik posa mi znaczce spojrzenie.
- Prosz wybaczy, ale mam wielu klientw, z pani wcznie, ktrzy pasuj do tego
opisu.
No tak.
- Czy pan mu ufa?
- Panu Carterowi? - Na jego twarzy odmalowao si zaskoczenie. - Znam go duej ni
pani. Jeli miabym ufa ktremu z moich podejrzanych i skrytych klientw, on byby na
czele listy. Zoybym w jego rkach ycie.
Te mi niespodzianka. Jeli Carter potrafi omami Jerome'a, to z pewnoci potrafi
te omami miertelnika.
Sprbowaam inaczej.
- A wie pan co na temat upadych aniow?
- Sdziem, e ten temat nie jest pani obcy, panno Kincaid.
Byam ciekawa, czy pi do towarzystwa, w jakim si obracam, czy do starego mitu, e
sukuby to demony. Tak na marginesie, nie jestemy nimi.
- Nie warto pyta praktykujcego, jeli chce si dowiedzie czego o historii religii.
Takie pytania lepiej zadawa obiektywnym uczonym.
- wita prawda. - Erik umiechn si, podnoszc filiank do ust. - No wic z
pewnoci pani wie, e demony to anioy, ktre sprzeciwiy si woli boskiej. Zbuntoway si
czy te, jak to si potocznie okrela, upady. Lucyfer jest powszechnie uznawany za

pierwszego z tych buntownikw.


Za nim poszli inni.
- Ale to byo na pocztku. Jednorazowa masowa migracja na drug stron. Zmarszczyam brwi, wci zastanawiajc si nad technicznymi aspektami upadku anioa.
- A pniej? Czy to si stao tylko ten jeden raz? Erik pokrci gow.
- O ile wiem, to zdarzao si w przeszoci i wci moe si zdarzy. S nawet
dokumenty sugerujce...
Otworzyy si drzwi i do sklepu wesza moda para. Erik wsta i umiechn si do
nich.
- Ma pan jakie ksiki o tarocie? - zapytaa dziewczyna.
- Dla pocztkujcych?
Te pytanie. Erik mia ich ca cian. Ta przerwa mnie zirytowaa, ale nie chciaam
psu staruszkowi okazji do zarobienia paru dolarw. Gestem zachciam go, by zaj si t
dwjk, a sama dopiam herbat. Erik zaprowadzi ich do odpowiedniego dziau, z
oywieniem polecajc kilka tytuw i odpowiadajc na pytania.
Wziam

kurtk, torebk i pudeko herbaty Podanie.

Erik zerkn

na

dziesiciodolarowy banknot, ktry pooyam na ladzie.


- Reszty nie trzeba - powiedziaam.
Przerywajc rozmow z mod par, zwrci si do mnie.
- Prosz sprawdzi... zaraz, zdaje si, e to bdzie pocztek rozdziau szstego Ksigi
Rodzaju... werset drugi albo czwarty? Moe tam bdzie co, co pani pomoe.
- W Ksidze Rodzaju? W Biblii?
Kiwn gow. Zaczam si rozglda po regaach.
- Gdzie j pan ma?
- Nie mam tego na stanie, panno Kincaid. Ale podejrzewam, e nie bdzie pani miaa
problemu z dostpem do egzemplarza.
Wrci do klientw, a ja wyszam zdumiona wiedz czowieka, ktry potrafi z pamici
wskazywa wersety Biblii, cho nie ma jej pod rk. Mia racj co do mojego dostpu do
rde. Na szczcie, niedugo zaczynaam zmian.
Kiedy wrciam na Queen Ann, okazao si, e parking przy ulicy jest peny.
Wygrzebaam ze schowka identyfikator, powiesiam na lusterku i wjechaam na maleki
prywatny parking graniczcy z uliczk na tyach ksigarni. Wielu pracownikw chce
korzysta z tego placyku, dlatego zwykle staram si go nie zajmowa.
Idc do sklepu, zauwayam dwa auta zaparkowane maska w mask i rudowos

posta pochylon nad silnikiem jednego z nich. Lubi t dziewczyn, ale jest straszn gadu.
Nie chcc opnia swoich biblijnych poszukiwa, schowaam si w cieniu i przeobraziam w
niepozornego mczyzn. Kiedy j minam, nawet na mnie nie spojrzaa, odpalajc
samochd, podpity do drugiego akumulatora.
Kiedy znalazam si poza zasigiem jej wzroku, wrciam do swojej normalnej
postaci. Przez moment trudno mi byo zapa oddech, ale to uczucie mino rwnie szybko,
jak przyszo. Zmiana pci zawsze mnie mczy, dlatego nie zgodziam si na gupi sesj z
fryzurami dla Petera. Pewnie straciam wanie parodniowy zapas energii od Martina.
Zostao mi jej jeszcze przynajmniej na dwa tygodnie, ale i tak czuam, e zaczyna si
we mnie odzywa instynkt erowania, dodatkowo podsycony nieustannym pragnieniem
Romana.
W ksigarni panowa zwyky,

codzienny ruch. Szybko odszukaam dzia

religioznawczy. Wiele razy kierowaam tu klientw, a nawet sama przeczytaam kilka


tytuw. Ale nigdy nie zwrciam uwagi, ile istnieje wyda Biblii.
- Jezu - mruknam, gapic si na rne przekady. Na pce stay Biblie dla kobiet i
mczyzn, Biblie dla nastolatkw, ilustrowane Biblie, Biblie z duym drukiem, Biblie z
wytaczanymi zotymi literami.
Zdjam z regau pierwsz, jaka mi w rce wpada, odnalazam rozdzia szsty Ksigi
Rodzaju i przeczytaam wspomniany przez Erika ustp:
I stao si, gdy si ludzie poczli rozmnaa na ziemi, a crki si im zrodziy; e,
widzc synowie Boy crki ludzkie, i byy pikne, brali je sobie za ony, ze wszystkich, ktre
sobie upodobali. I rzek Pan: Nie bdzie si wadzi duch mj z czowiekiem na wieki, gdy jest
ciaem; i bd dni jego sto i dwadziecia lat. A byli olbrzymowie na ziemi w one dni; nawet i
potem, gdy weszli synowie Boy do crek ludzkich, rodziy im syny. A ci s mocarze, ktrzy
od wieku byli mowie sawni
C. To wszytko wyjaniao.
Przeczytaam fragment jeszcze kilka razy w nadziei, e zrozumiem z niego co wicej.
Wreszcie uznaam, e Erik musia mi poda bdny numer rozdziau. Ostatecznie by zajty
czym innym. Wedug mnie ten fragment nie mia nic wsplnego z anioami, upadkiem czy
nawet z odwieczn walk dobra ze zem. Dotyczy ludzkiej prokreacji. Nie potrzeba byo
uczonego w Pimie, by zgadn, co oznaczao zdanie weszli synowie Boy do crek
ludzkich, szczeglnie gdy w nastpnym zdaniu pojawiay si syny. W dawnych czasach
seks sprzedawa ksiki tak samo jak dzi. Byam ciekawa, czy Erik nie podsun mi tego
fragmentu dla artu.

- Szukasz wiary?
Spojrzaam najpierw na koszulk z Pacmanem, a potem w zaciekawion twarz Setha.
- Obawiam si, e znalazam j i zgubiam dawno temu.
- Zatrzasnam ksik, kiedy uklk przy mnie. - Po prostu co sprawdzam. Jak si
miewaj Cady i O'Neill?
- Robi szybkie postpy w najnowszym ledztwie.
Umiechn si z czuoci, a ja przyapaam si na gapieniu w jego bursztynowe oczy.
Przez ostatnie dwa dni wymienilimy jeszcze kilka e - maili. Z przyjemnoci czytaam moje
prywatne minipowieci, cho nasze rozmowy na ywo nie wykazyway oznak poprawy. Wanie skoczyem rozdzia i musz sobie zrobi przerw. Pochodzi, napi si czego.
- Pewnie bez kofeiny. - Wiedziaam ju, e Seth nie pije napojw zawierajcych
kofein, co wydawao mi si przeraajce i nienaturalne.
- Tak. Bez kofeiny.
- Niepotrzebnie j odstawie. Moe poprawiaby twoj pisarsk wydajno.
- Ach, prawda. Uwaasz, e moje ksiki nie wychodz do szybko.
Jknam, przypominajc sobie dzie, w ktrym si poznalimy.
- Zdaje si, e to ja pierwszego dnia stanowczo za szybko wyrzucaam z siebie sowa.
- Ale skd. Bya genialna. Nigdy tego nie zapomn.
Jego zagadkowa maska zsuna si na chwil, tak jak wtedy, na lekcji taca, i znw
ujrzaam w jego twarzy mskie zainteresowanie i podziw dla moich wdzikw. Kiedy tak
klczaam obok niego, znw poczuam si z nim swobodnie, tak jak czuj si z Dougiem czy
moimi niemiertelnymi przyjacimi. To byo takie mie, kojce. Jakbymy znali si od
dawna. I w pewnym sensie tak byo - znaam go dziki jego ksikom.
Przebywanie tak blisko niego byo jednoczenie troch deprymujce. Rozpraszao.
Nagle zauwayam smuke minie jego rk, sposb, w jaki potargane wosy okalaj jego
twarz.
Moj uwag przyku nawet zotawy poysk jego zarostu i ksztat ust. Odwrciam si,
czujc, jak odzywa si we mnie pierwotny gd energii, i opanowaam ch, by dotkn jego
twarzy. Przemiana postaci na tyach sklepu wyrzdzia wicej szkd, ni si spodziewaam.
Wci jeszcze nie potrzebowaam penej dawki energii, ale instynkt sukuba zaczyna o sobie
przypomina. Musiaam go szybko zaspokoi, ale na pewno nie z Sethem.
Podniosam si szybko, wci trzymajc w rkach Bibli.
Chciaam uciec od niego jak najprdzej. Wsta ze mn.
- Eee... ten - zaczam niezrcznie, kiedy adne z nas nie powiedziao nic przez

dusz chwil. - Musz i do pracy.


Kiwn gow, ale nagle na jego twarzy dostrzegam dziwne podenerwowanie.
- Ehm...
- Tak?
Przekn lin, odwrci na chwil wzrok, po czym znw spojrza na mnie, tym razem
z determinacj.
- Id w niedziel na imprez i pomylaem, e moe... gdyby nie bya zajta i nie
pracowaa, to moe, to znaczy, moe poszaby ze mn.
Wybauszyam oczy. Zatkao mnie. Czy Seth Mortensen wanie zaprosi mnie na
imprez? I czy... czy nie odbylimy wanie, bodaje po raz pierwszy, sensownej rozmowy?
Na dodatek nagle zauwayam, jaki jest atrakcyjny. wiat stawa na gowie. Co gorsza,
miaam ochot si zgodzi. Znajomo z Sethem nagle wydaa mi si naturalna i swojska,
nawet jeli nie bya to grska kolejka emocji jak z Romanem. W ktrym momencie naszej
dziwacznej, krpujcej relacji szczerze polubiam twrc Cady i O'Neilla, niezalenie od jego
powieci.
Niestety, nie mogam si zgodzi. Wiedziaam, e mi nie wolno. Przeklinaam si za
prby flirtu pierwszego dnia - najwidoczniej utkwiy mu w gowie, mimo moich wysikw
zatarcia pierwszego wraenia i pozostania z nim na przyjacielskiej stopie. Z jednej strony
byam przeraona, z drugiej, mile poechtana. Ale dobrze wiedziaam, co robi.
- Nie - odparam twardo, wci lekko osupiaa.
- Och.
Nie miaam wyboru. Nie mogam dopuci, eby co do mnie poczu. Z autorem
moich ulubionych ksiek nie mogam ryzykowa nic prcz przyjani na odlego.
Po chwili zorientowaam si, jak niegrzecznie to zabrzmiao i sprbowaam to
naprawi. Powinnam powiedzie po prostu, e mam w niedziel co do roboty, ale zamiast
tego zaczam papla bez skadu i adu, podajc mu wersj, ktr od lat wciskam Dougowi.
- Widzisz... w tej chwili nie jestem zainteresowana randkami czy wizaniem si z
kimkolwiek. Nie bierz tego do siebie, oczywicie bardzo mi mio i w ogle, ale po prostu nie
mog si zgodzi. Waciwie nigdy nie przyjmuj takich zaprosze. atwiej mi si nie
angaowa. Nie umawia si, eee, w ogle.
Seth przyglda mi si dusz chwil, a ja przypomniaam sobie pierwszy wieczr
naszej znajomoci. Mia teraz dokadnie tak sam min, jak wtedy, kiedy wyjaniam mu
moj zasad piciu stron.
Wreszcie powiedzia:

- Okej. Ale... nie chodzisz z tamtym facetem? Z tym wysokim, czarnowosym?


- Nie. Nie chodzimy ze sob. Jestemy tylko... przyjacimi. Tak jakby.
- Ach - powtrzy Seth. - Wic przyjaciele nie chodz ze sob na imprezy?
- Nie. - Zawahaam si, nagle aujc, e nie mog mu da innej odpowiedzi. - Moe
czasem pij razem kaw. Tu, w ksigarni.
- Ja nie pij kawy.
Jego gos zabrzmia dziwnie ostro. Poczuam si, jakby wymierzy mi policzek.
Stalimy tak jeszcze przez chwil i by to chyba jeden z piciu najbardziej krpujcych
momentw mojego ycia. Milczenie przecigao si. Wreszcie powtrzyam moj aosn
wymwk:
- Musz wraca do pracy.
- Okej. Do zobaczenia.
Tylko przyjaciel. Ile razy uywaam tego wykrtu? Ile razy kamstwo byo atwiejsze
ni stawienie czoa prawdzie?
Usysza je nawet mj m, dawno temu, kiedy ukrywaam przed nim i przed sob
prawd, do ktrej nie chciaam si przyzna, gdy nasze stosunki zaczy si psu.
- Tylko przyjaciel? - powtrzy Kyriakos, wpatrujc si we mnie ciemnymi oczami.
- Oczywicie. Jest te twoim przyjacielem. Po prostu dotrzymuje mi towarzystwa,
kiedy ciebie nie ma. Nic wicej.
Bez ciebie czuj si taka samotna.
Nigdy nie przyznaam si mowi, jak czsto jego przyjaciel, Ariston, przychodzi do
mnie z wizyt, i jak bez przerwy wynajdowalimy okazje, eby si dotkn. Niewinne otarcie
ramion. Jego do, pomagajca mi wsta. Albo ten dzie, ktry wci pon w mojej pamici,
kiedy sign za moje plecy po butelk i musn moj pier. Krzyknam bezwiednie, a jego
rka pozostaa tam przez chwil, cho wcale nie musiaa.
Nie powiedziaam te Kyriakosowi, e przy Aristonie czuam si jak w pierwszych
dniach naszego maestwa - mdra, pikna i godna podania. Ariston nadskakiwa mi, jak
niegdy Kyriakos, i uwielbia mj city jzyk, ktry sprawia mi tyle kopotw, gdy byam
jeszcze pann.
A Kyriakos... i on zapewne kocha to wszystko, ale ju nie okazywa tego tak czsto.
Jego ojciec kaza mu pracowa coraz duej i duej, a kiedy mj m wreszcie wraca do
domu, pada na posanie albo szuka ukojenia w grze na flecie.
Nienawidziam tego fletu... nienawidziam i kochaam. Zocio mnie, e Kyriakos
powica mu wicej uwagi ni mnie. A jednak czasem, kiedy siedziaam wieczorem i

suchaam, jak gra, zachwyca mnie jego talent, umiejtno wydobycia z instrumentu
nieopisanej sodyczy.
To nie zmieniao faktu, e zwykle zasypiaam nietknita. Kiedy powiedziaam mu, e
w ten sposb nigdy nie poczn dziecka, wymia mnie i powiedzia, e mamy jeszcze duo
czasu na dzieci. To mnie martwio, bo irracjonalnie wierzyam, e dziecko naprawioby
wszystko midzy nami. Bolenie pragnam potomka, tskniam za uczuciem, ktre
towarzyszyo mi, gdy dawno temu trzymaam na rkach moje mae siostry. Uwielbiaam
szczero i niewinno dzieci i sdziam, e dziki nim czowiek moe sta si lepszy. W
tamtych czasach nic nie sprawiao mi wikszej radoci ni przemywanie skalecze, trzymanie
maych rczek i opowiadanie bajek. Co wicej, dotaram ju do etapu, kiedy potrzebowaam
si przekona, e mog mie dziecko. W staroytnoci trzy bezpotomne lata maestwa byy
powodem do niepokoju i wiedziaam, e ludzie zaczynaj szepta, i biedna Letha moe by
bezpodna. Nie cierpiaam ich mizdrzenia si, mdlio mnie od ich przesodzonej litoci.
Powinnam bya powiedzie Kyriakosowi, co mnie gryzie, ze wszystkimi szczegami.
Ale by taki kochany i tak ciko pracowa, eby zapewni nam byt, e nie potrafiam. Nie
chciaam burzy pozornego szczcia, ktre wypeniao nasz dom, by zaspokoi wasne
potrzeby i pragnienie uwagi. Poza tym nie zawsze zaniedbywa mnie w sypialni. Odrobina
zachty i czasem udawao mi si wzbudzi w nim podanie.
Wtedy kochalimy si w rodku nocy i porusza si we mnie z t sam pasj, z jak
gra swoj muzyk.
Czasem patrzc na Aristona, miaam wraenie, e on nie potrzebowaby zachty. I gdy
mijay kolejne dni bez Kyriakosa, zaczo to pobudza moj wyobrani.
Tylko przyjaciel. Stojc midzy regaami ksigarni i patrzc, jak Seth odchodzi, nie
mogam si nadziwi, jak ludzie mog nadal uywa tego wykrtu. Oczywicie wiedziaam,
dlaczego tak jest. Bo wci w niego wierz. A przynajmniej chc wierzy.
Kiedy wrciam na d - smutna, za i zawstydzona - wpadam na scenk, ktra
gwarantowaa mi dodatkow dawk wrae.
Przy ladzie staa Helena z Krystal Starz i dziko wymachiwaa rkami do kasjerek.
Helena tutaj. Na moim terenie.
Stumiam nieprzyjemne emocje po rozmowie z Sethem i podeszam do niej
zdecydowanym krokiem, wci ciskajc w doni Bibli.
- Mog w czym pomc?
Helena odwrcia si gwatownie, a zadzwoniy krysztay na jej szyi.
- To ona. Ona ukrada mi personel.

Spojrzaam za lad. Casey i Beth wyranie ulyo na mj widok. Tammi i jej


koleanka Janice byy w innej czci sklepu, chwaa Bogu. Lepiej byo ich w to nie miesza.
Odezwaam si chodnym, spokojnym gosem, wiadoma, e patrz na nas klienci.
- Nie wiem, o czym mwisz.
- Nie udawaj! Doskonale wiesz, o czym mwi.
Przysza do mojego sklepu, zrobia scen, a potem skusia moje pracownice.
Odeszy bez wypowiedzenia!
- Ostatnio par osb pytao tu o posad - odparam obojtnie. - Nie mog za kadym
razem sprawdza, kto gdzie pracowa. Ale jako zastpca kierownika rozumiem, e odejcie
pracownika bez wypowiedzenia moe by du niedogodnoci.
- Przesta! - wykrzykna Helena. Ani troch nie przypominaa upozowanej diwy z
poprzedniego tygodnia. - Przejrzaam twoje kamstwa! Chodzisz w mroku, a twoja aura
spowita jest ogniem!
- Co jest spowite ogniem?
Doug i Warren podeszli do nas zwabieni rozkrcajcym si przedstawieniem.
- Ona - oznajmia Helena mistyczn chryp, wskazujc mnie palcem.
Warren przyjrza mi si uwanie, jakby naprawd szuka pomieni.
- Georgino?
- Ukrada mi dwie pracownice. Po prostu przysza i je podkupia. Mogabym was
pozwa. Kiedy powiem moim prawnikom...
- Ktre pracownice?
- Tammi i Janice.
Wzdrygnam si, czekajc, co wyniknie z takiego obrotu sprawy. Mimo licznych wad
Warren jest wytrawnym biznesmenem, kadcym nacisk na profesjonalizm i dbao o
klienta. Martwiam si, co bdzie, jeli postanowi bliej zbada moje metody pozyskiwania
pracownikw.
Zmarszczy brwi, najwyraniej prbujc dopasowa twarze do imion.
- Zaraz... czy jedna z nich nie odpalia mi dzisiaj samo chodu?
- Tammi.
Prychn lekcewaco.
- Nie oddamy ich.
Helena zrobia si czerwona jak burak.
- Nie moecie...
- Prosz pani, przykro mi z powodu pani trudnego pooenia, ale nie mog odda

pracownic, ktre podpisay z nami umow i najwyraniej nie chc ju by zatrudnione u pani.
W handlu zawsze jest spora rotacja. Z pewnoci wkrtce znajdzie pani zastpstwo.
Helena odwrcia si do mnie, wci celujc palcem.
- Nie zapomn ci tego. Nawet jeli ja nie mog ci si dobra do skry, wszechwiat
zemci si za twoj okrutn chor natur. Umrzesz samotna i nieszczliwa. Niekochana.
Bez przyjaci. Bezdzietna. Twoje ycie nie bdzie nic warte.
I to by byo na tyle, jeli chodzi o pozytywne przesanie New Age. Nie przeraay
mnie jej przepowiednie dotyczce mierci, ale pozostae troch zabolay. Samotna i
nieszczliwa.
Niekochana. Bez przyjaci. Bezdzietna.
Warren nie podziela moich obaw.
- Prosz pani. Georgina jest ostatni osob, ktr mona oskara o okrutn natur czy
prowadzenie bezwartociowego ycia. To dziki niej ten interes funkcjonuje. Cakowicie
ufam jej osdowi, rwnie w kwestii zatrudnienia pani byych pracownic. A teraz, jeli nie
chce pani niczego kupi, musz pani poprosi o opuszczenie naszego sklepu. W przeciwnym
razie bd zmuszony wezwa policj.
Helena wyplua jeszcze par kltw, zapewniajc rozrywk klientom czekajcym w
kolejce do kas. Ku mojemu zaskoczeniu Warren by niewzruszony. Zwykle staje na gowie,
eby agodzi konflikty z klientami i przedstawi ksigarni z jak najlepszej strony, czsto
kosztem pracownikw. Ale dzisiaj widocznie nie mia ochoty gaska nikogo po gwce. To
byo co nowego i miego.
Kiedy Helena wysza, bez sowa wrci do swojego gabinetu.
Doug i ja stalimy jak wryci. Zdumienie szybko ustpio miejsca rozbawieniu.
- Kincaid, ty to potrafisz namiesza.
- Co? Nie zwalaj tego na mnie.
- artujesz? Zanim zacza tu pracowa, nie przychodziy do nas szurnite
czarownice.
- Skd moesz wiedzie? Pracuj duej od ciebie. - Spojrzaam na zegarek i si
zamyliam. - Bdziesz tu jeszcze przez chwil, zgadza si.
- Tak. A co?
- Nic, nic. - Zostawiam go i poszam do czci biurowej.
Zamiast skrci do swojego gabinetu, poszam prosto do Warrena.
Siedzia przy biurku, pakujc aktwk. Mg wyj, skoro Tammi uruchomia jego
samochd.

- Nie mw mi, e wrcia.


- Nie. - Zamknam za sob drzwi. Podnis gow. - Chciaam ci tylko podzikowa.
Spojrza na mnie podejrzliwie.
- Wyrzucanie wariatw naley do moich obowizkw.
- Tak, ale ostatnim razem nie usyszaam mowy pochwalnej. Musiaam przeprosi.
Wzruszy ramionami. Na pewno pamita ten incydent sprzed roku.
- To byo co innego. Nazwaa starsz pani hipokrytk i patologiczn nazistowsk
neofitk.
- Bo ni bya.
- Skoro tak twierdzisz. - Jego oczy ledziy kady mj ruch.
Podeszam do niego i pooyam Bibli na biurku. Usiadam mu okrakiem na
kolanach. Moja obcisa czerwona spdnica podjechaa wysoko, odsaniajc koronkowe brzegi
poczoch.
Pochyliam si, eby go pocaowa. Najpierw kuszco skubnam zbami jego wargi,
a potem nagle przycisnam do nich usta. Odda pocaunek z takim samym arem, odruchowo
przesuwajc rce w gr i chwytajc mnie za poladki.
- Chryste - sapn, kiedy oderwalimy si od siebie.
Jedna jego do powdrowaa do mojej twarzy, druga bawia si stringami, ktre
miaam pod spdnic. Jego palce przebiegy po ich koronkowym brzegu, a potem wcisny
si we mnie, z pocztku delikatnie, badawczo, a potem gbiej. Byam ju mokra od nagego
przypywu podania i zaczam wzdycha, rozkoszujc si dugimi, gadkimi pchniciami.
Warren przyglda mi si z zadowoleniem.
- Co to ma by?
- Co? Przecie robimy to cay czas.
- Nigdy nie robisz pierwszego kroku.
- Powiedziaam ci, e jestem wdziczna.
I byam. Jego rycerska obrona wydala mi si urocza. Poza tym wci podaam
Romana - a teraz moe i Setha - i nagle Warren wyda mi si wygodnym obiektem
zaspokojenia mojego irytujcego godu energii.
Nawin na palce kosmyk moich wosw. Wyglda na zamylonego, cho nie
przerwa tego, co robi midzy moimi nogami.
- Georgino... mam nadziej... mam nadziej, e wiesz, e to, co tu robimy, nie ma
adnego wpywu na twoj posad.
Nie masz zobowiza... nie grozi ci utrata pracy, jeli...

Rozemiaam si gono zaskoczona jego dziwaczn trosk.


- Wiem.
- Mwi serio.
- Wiem - powtrzyam i skubnam zbami jego doln warg. - Tylko mi tu nagle nie
wymikaj - zamruczaam. - Nie po to przyszam.
Nie przerywa, wic pogryam si w przyjemnoci, jak sprawia mi cielesny
kontakt - jego jzyka w moich ustach, jego doni miao wdrujcej po moim ciele. Po dugim
przedpoudniu wypenionym seksualn frustracj po prostu musiaam to z kim zrobi - z
kimkolwiek. Warren rozpi mi bluzk i rzuci na podog. Wyldowaa mikko, tworzc
jedwabist piramidk. Po bluzce przysza kolej na spdnic i stringi. W kocu zostay mi
tylko poczochy, biustonosz i szpilki. Wszystko czarne.
Unis si na krzele, ebym moga cign mu spodnie.
Kiedy go zobaczyam - dugiego, prostego i twardego - odsunam od siebie jego do.
Palce ju mi nie wystarczay.
Oplotam nogami jego biodra, na tyle, na ile pozwolio mi krzeso. A potem, bez
dalszych wstpw, zsunam si, zanurzajc go w siebie. Wy - giam ciao w uk, by wzi
go gbiej, i zaczam si porusza, rytmicznie, mocno.
Spojrzaam w d, by patrze, jak wsuwa si i wysuwa. W pokoju nie byo sycha nic,
prcz odgosw ciaa uderzajcego o ciao i naszych cikich oddechw.
Wraz z penetracj przysza powd odczu, ktre odbieraam od niego - innych ni te
fizyczne. Nie ma zbyt szlachetnej duszy, wic jego energia nie znokautowaa mnie, jak
energia Martina. Moc pochaniania energii u sukuba zaley od charakteru ofiary. Silne,
moralne dusze daj jej wicej, same tracc potn porcj witalnoci. Zdeprawowani
mczyni trac mniej, a wic i mniej daj. Niezalenie od poziomu energii czy jakoci
morale Warrena, ujedajc go, odbieraam strzpki jego myli i emocji. To normalne.
Przenikay do mnie razem z jego si yciow.
Na pierwszym planie byo oczywicie podanie. Zadowolenie i duma, e jest z
modsz, atrakcyjn kobiet. Podniecenie.
Zaskoczenie. Nie mia zbytnich wyrzutw sumienia, e zdradza on - przez co i
dawka energii bya mniejsza - i nawet chwilowy przypyw cieplejszych uczu do mnie ustpi
miejsca zwierzcej dzy. Syszaam jego myli. Ale jest ostra. Ale mokra. Uwielbiam, jak
mnie tak ujeda. Mam nadziej, e dojdzie, i to nieraz, kiedy tak na mnie galopuje...
I doszam. Moje ruchy stay si gwatowniejsze, nasze ciaa klaskay o siebie coraz
goniej. Minie moich ng napryy si. Plecy wygiy do tyu. Piersi byy gorce i

spocone pod jego domi. Orgazm rozszed si po mnie fal - spazmy rozkoszy byy coraz
sabsze i sabsze, oddech powoli wraca do normy.
A i dawka energii bya nieza. Zacza wscza si we mnie powoli wraz z
narastaniem naszej pasji, z pocztku delikatnie, niczym migotliwe smuki. Pod koniec staa
si potna i jasna, wlewajc si we mnie, odnawiajc moje ycie, podsycajc niemiertelno
w chwili wspaniaego szczytowania, ktre mogo miao konkurowa z tym fizycznym.
Kiedy oboje bylimy ju ubrani, ruszyam do wyjcia. Warren moe i nie traci wiele
energii, ale zawsze po seksie ze mn jest wykoczony i przygaszony. Myli, e to sprawa
wieku i kochania si z modsz, bardziej aktywn kobiet. Nie wyprowadzam go z bdu, ale
zawsze staram si wyj dyskretnie, eby oszczdzi mu zaenowania z powodu zmczenia.
Wiedziaam, e gnbi go myl, i nie dotrzymuje mi kroku.
- Georgino? - powiedzia, kiedy byam ju przy drzwiach. - Dlaczego nosisz ze sob
Bibli? Chyba nie prbujesz nawraca klientw?
- Ach, to. Sprawdzaam tylko pewien cytat dla znajomego.
W gruncie rzeczy bardzo na miejscu. O seksie.
Otar pot z czoa.
- Od lat chodz do kocioa, ale nie pamitam, eby byy tam jakie dobre sceny
erotyczne.
- To nie tyle scena erotyczna, ile kliniczny opis prokreacji.
- A. Tego rzeczywicie jest sporo.
Niewiele mylc, podeszam do niego i otworzyam szsty rozdzia Ksigi Rodzaju.
- Widzisz? - Wskazaam waciwe wersety. - Te wzmianki o mczyznach biorcych
sobie kobiety. Powtarza si to chyba ze trzy razy.
Warren przyglda si tekstowi ze zmarszczonym czoem, a ja uzmysowiam sobie, e
ksigarni nie otwiera kto, kto nie posiada sporej wiedzy na temat literatury.
- No wiec... to si powtarza, bo tutaj, gdzie jest napisane: ludzie poczli si
rozmnaa na ziemi, mowa jest o istotach ludzkich.
Spojrzaam na niego przenikliwie.
- Jak to, o istotach ludzkich?
- Popatrz tutaj. Synowie Boy to nie s ludzie. To anioy.
- Co? - Gdybym to ja trzymaa ksik, pewnie bym j upucia. - Jeste pewny?
- Oczywicie. Mwi, lata chodzenia do kocioa. Ten termin przewija si przez ca
Bibli. - Otworzy Ksig Hioba.
- Widzisz? Tu te jest. I stao si niektrego dnia, gdy przyszli synowie Boy, aby

stanli przed Panem, e te przyszed i szatan midzy nich*. Tu jest mowa o anioach, w tym
przypadku upadych.
Przeknam lin.
- Wic... wic, co oni robili w Ksidze Rodzaju? Z crkami ludzkimi? Czy te anioy
uprawiay seks z kobietami?
- C, tu jest napisane, e byy pikne. Trudno mie do nich pretensje, co? - Mwic
to, spojrza na mnie z podziwem.
- Sam nie wiem. Jak si zapewne domylasz, niewiele si o tym mwi w kociele.
Gwnie podkrela si ludzki grzech i win, ale ja to akurat puszczam mimo uszu.
Wci gapiam si osupiaa na ksig, a w gowie kbiy mi si nowe teorie. Warren
przyjrza mi si z ciekawoci, kiedy nie skomentowaam jego artu.
- Czy to ci pomogo?
- Tak - odparam, przytomniejc. - Nawet bardzo.
Zaskoczyam go delikatnym causem w usta, wziam Bibli i wyszam.

ROZDZIA 14
Zwoaa nas tutaj, eby nam czyta biblijne porno? Hugh odwrci si obojtnie od
kuchennego stou, przy ktrym siedziaam z wampirami, pochylona nad Bibli. Jego siniakw
ju prawie nie byo wida. Wetkn papierosa do ust i wyj z kieszeni zapalniczk.
- Nie pal tu - warknam.
- Co ci to przeszkadza? Sama palia przez wiksz cz XX wieku?
- Ale rzuciam. Poza tym to szkodzi Aubrey.
Kotka, siedzca na jednej z szafek, na dwik swojego imienia przerwaa mycie i
zerkna na niego krzywo. Hugh odpowiedzia jej wciekym spojrzeniem, zacign si
gboko i zgasi papierosa tu obok niej. Aubrey wrcia do mycia, a on zacz nerwowo
chodzi po mieszkaniu.
Cody siedzia obok mnie, pochylony nad stoem, studiujc Bibli.
- Nie rozumiem, skd wiadomo, e ci gocie to anioy.
Okrelenie synowie Boy bardziej pasuje do ludzi. No bo niby wszyscy jestemy
dziemi Boga, nie?
- Wyczajc tu zgromadzonych, oczywicie - zawoa Hugh z salonu. - Jezu Chryste!
Skd wygrzebaa ten rega?
Z ruin Hiroszimy?
- Teoretycznie jestemy - zgodziam si, ignorujc diablika i odpowiadajc na pytanie
Cody'ego. Od czasu mojego dzisiejszego odkrycia przejrzaam spory fragment Biblii i
zaczynaam mie ju do. - Ale Warren ma racj. Ten termin jest uywany w caej ksidze
na okrelenie aniow. Poza tym kobiety nie s tutaj nazywane crkami Boymi, tylko
crkami ludzkimi. S ludmi, a ich mowie nie.
- Moe chodzi o stary dobry seksizm. - Peter poszed w kocu na cao i zgoli wosy.
Nie wyglda zbyt korzystnie, biorc pod uwag ksztat jego gowy. - W Biblii to nic
niezwykego.
- Nie. Myl, e Georgina ma racj - powiedzia Hugh, wracajc do nas. - Przecie co
sprawiao, e anioy upaday, to wiemy. Podanie jest powodem dobrym jak kady inny i
bije na gow obarstwo czy lenistwo.
- Do czego zmierzasz? - zapyta Peter. - Jak to si ma do naszego owcy nie tylko
wampirw?
- Patrz tutaj. - Wskazaam werset czwarty. - Tu jest napisane A byli olbrzymowie na
ziemi w one dni; nawet i potem, gdy weszli synowie Boy do crek ludzkich, rodziy im syny.

A ci s mocarze, ktrzy od wieku byli mowie sawni.


Kluczowymi sowami s: w one dni; nawet i potem. Z tego wynika, e anioy
upaday dla ziemskich kobiet wicej ni raz.
To odpowiada na nasze pytanie, czy anioy wci upadaj. No wic: tak.
Cody pokiwa gow.
- Co potwierdza twoj teori, e jeden z nich wanie prbuje upa.
- Nie wydaje mi si, eby katalizatorem bya dza - stwierdzi Hugh. - Co mi si
zdaje, e prdzej zaatwi mu to napady z pobiciem.
- Chyba e poda Georginy - zasugerowa cierpko Peter.
- Podobno uwaa, e jeste adna.
Co uderzyo mnie w sowach Hugh.
- Ale czy napady z pobiciem wystarcz? Szczeglnie e napada i bije wampiry i
diabliki? Druga strona moe i pogrozi mu palcem, ale nie sdz, eby eliminowanie agentw
za wystarczyo, by anio zmieni si w demona.
- Wydarzenia z przeszoci wskazuj, e druga strona nie jest szczeglnie... elastyczna,
jeli chodzi o odstpcw - stwierdzi diablik.
- A nasza jest? - mrukn Peter.
Cody spojrza na mnie przenikliwie.
- Wycofujesz si ze swojej teorii?
- Nie, nie. Po prostu mam nagle wtpliwoci co do wersji o upadaniu. Wersja o
buntowniku czy renegacie moe by bardziej trafna.
- Ale w licie, ktry dostaa, jest wzmianka o upadajcych anioach - wytkn mi
Hugh. - To chyba o czym wiadczy? To chyba wskazwka, a nie tylko wypaczone poczucie
humoru?
Pomylaam o licie. Tak, Hugh mia racj. Byam pewna, e tre listu ma znaczenie,
cho jeszcze nie potrafiam go uchwyci.
- Wypaczone poczucie humoru jest typowe dla aniow - przypomnia nam Peter. Spjrzcie tylko na Cartera.
Wahaam si chwil niepewna, czy powinnam wyjawi swoj drug teori. Wszyscy
wydawali si godzi z faktem, e to moe by anio, wic uznaam, e teraz albo nigdy.
- Chopaki, mylicie, e... e to moliwe, e za tym wszystkim stoi Carter?
Trzy pary oczu spojrzay na mnie ze zdumieniem. Hugh odezwa si pierwszy.
- Zwariowaa? Wiem, e ty i on czsto si cinacie, ale, Jezu...
- Carter jest jednym z nas - doda arliwie Cody.

- Wiem, wiem. - Zaczam wyjania im swj tok rozumowania. Opowiedziaam im,


e anio mnie ledzi, i jak wygldaa nasza rozmowa u Erika.
Zapada cisza. Wreszcie Peter powiedzia:
- To wszystko jest dziwne. Ale cigle tego nie kupuj.
Nie Carter.
- Nie Carter - zgodzi si Hugh.
- Och, rozumiem. Kiedy zabito Duane'a, wszyscy natychmiast uznalicie mnie za
winn, ale doskonay Carter jest poza wszelkimi podejrzeniami. - Moja zo narastaa,
podsycana ich automatyczn solidarnoci i niezachwian wiar w niewinno Cartera. Wic dlaczego si z nami trzyma? Syszelicie kiedy o aniele, ktry by si tak zachowywa?
- Jestemy jego przyjacimi - powiedzia Cody.
- I z nami jest weselej - doda Hugh.
- Moecie sobie w to wierzy, jeli chcecie, ale ja mu nie ufam. Szlajanie si po
pubach z demonem i jego kumplami to doskonaa przykrywka do sabotau. On nas szpieguje.
Jestecie stronniczy, bo jest wietnym kumplem do kieliszka.
- A nie uwaasz, Georgino - zacz Peter - e to ty moesz by odrobink uprzedzona?
Przyznaj, e twoja wariacka teoria o aniele nabiera coraz wicej sensu, ale skd przyszo ci
do gowy miesza w to Cartera?
- Wanie - przytakn Hugh. - Wyglda na to, e wcigasz go w t spraw bez
adnego sensownego powodu.
Wszyscy wiedz, e si nie dogadujecie.
Patrzyam z niedowierzaniem w trzy pary rozgniewanych oczu.
- Mam cae mnstwo powodw. Jak wyjanisz jego obecno u Erika?
Diablik pokrci gow.
- Wszyscy znamy Erika. Carter mg tam by z tych samych powodw, co ty.
- A to, co mwi?
- A co tak naprawd mwi? - zapyta Peter. - Czy powiedzia: Hej, Georgino, mam
nadziej, e dostaa mj licik? Twoje oskarenia maj do mizerne podstawy.
- Posuchajcie, nie twierdz, e mam niezbite dowody, tylko e poszlaki wskazuj...
- Musz ju i - oznajmi Cody, wstajc.
Spojrzaam na niego zimno. Czybym a tak przecigna strun?
- Rozumiem, e si ze mn nie zgadzasz, ale to nie powd, eby wychodzi.
- Nie, po prostu mam co do zaatwienia.
Peter przewrci oczami.

- Nie ty jedna umawiasz si na randki, Georgie. Cody si nie przyznaje, ale zdaje si,
e ma dziewczyn.
- yw? - zapyta Hugh z podziwem.
Cody woy kurtk.
- Nic nie wiecie.
- Uwaaj na siebie - ostrzegam odruchowo.
Napita atmosfera nagle znikna i wygldao na to, e nikt nie jest ju na mnie zy za
podejrzenia wobec Cartera. Byo jednak jasne, e ani wampiry, ani diablik mi nie wierz.
Zbyli moje pomysy, jak zbywa si dziecice strachy czy wymylonych przyjaci.
Peter i Cody wyszli razem, a Hugh wkrtce po nich. Pooyam si do ka, wci
gowic si na t amigwk. Autor listu zrobi aluzj do aniow upadajcych dla piknych
kobiet. To musiao co znaczy. Nie potrafiam tego jednak poczy z dziwnymi atakami na
Duane'a i Hugh, ktre byy raczej przejawami chci mordu ni podania czy umiowania
pikna.
Nastpnego dnia, po przyjciu do pracy, w skrzynce odbiorczej znalazam nowego e maila od Setha. Wystraszyam si, e to jakie rozwinicie wczorajszego zaproszenia na
randk, ale bya to tylko odpowied na mj ostatni list dotyczcy jego spostrzee na temat
Pnocnego Zachodu.
Dyskutowalimy na ten temat ju od jakiego czasu. Styl i ton listu byy rwnie
zabawne co zwykle i wszystko wskazywao na to, e nie pogniewa si z powodu mojej
wczorajszej odmowy. Ba, mona byo odnie wraenie, e w ogle si ni nie przej.
Utwierdziam si w tym przekonaniu, kiedy poszam na gr kupi kaw. Seth siedzia
w swoim ulubionym kcie i pisa w najlepsze, nie zwaajc na fakt, e jest sobota.
Zatrzymaam si, by powiedzie cze, i dostaam typow, roztargnion odpowied. Ani
sowem nie wspomnia o imprezie, nie wyglda na zagniewanego i wygldao wrcz, e ma
to wszystko w nosie.
Chyba powinnam si cieszy, e tak szybko o tym zapomnia, e nie rozpacza i nie
rozdziera przeze mnie szat, ale mj egoizm sprawi, e poczuam rozczarowanie. Nie
miaabym nic przeciwko temu, by moja odmowa zrobia na nim troch wiksze wraenie, by
cho troch aowa. Douga czy Romana nie zniechcao jedno nie. Ale jak jestem
kapryna!
Przypomniao mi si, e wieczorem idziemy z Romanem na koncert Douga. Na myl o
randce z Romanem zaszumiao mi w gowie, cho radosne upojenie zabarwione byo
niepokojem. Nie podobao mi si, e tak na mnie dziaa, a jak do tej pory nie wykazaam si

zbytni skutecznoci w opieraniu si jego zalotom. Wiedziaam, e ktrego dnia osigniemy


punkt krytyczny i baam si, co z tego wyniknie.
Podejrzewaam, e kiedy ta chwila nadejdzie, poauj, e Roman nie da si
zniechci tak atwo jak Seth.
Wszystkie obawy wyparoway mi z gowy, kiedy tego wieczoru wpuciam Romana
do swojego mieszkania. Wyglda nienagannie w wieczorowym stroju, w eleganckich
odcieniach granatu i srebrzystej szaroci. Posa mi powalajcy umiech i musiaam si
pilnowa, eby nie ugiy si pode mn kolana.
- Zdajesz sobie spraw, e idziemy na koncert postgrunge'owego, punkrockowego
zespou? Wszyscy inni bd w dinsach i koszulkach ewentualnie w czarnych skrach.
- Hm, fataaszki z czarnej skry to niezy pomys na kolejn randk. - Obrzuci
spojrzeniem mieszkanie, na chwil zatrzymujc si na regale. - Ale powiedziaa, zdaje si, e
ta impreza zaczyna si pno.
- Tak. O jedenastej.
- To nam daje cztery godziny do wykorzystania, kochana. Bdziesz musiaa si
przebra.
Spojrzaam na czarne dinsy i czerwony top na ramiczkach, ktre miaam na sobie.
- To si nie nada?
- To cudownie eksponuje twoje nogi, ale lepiej sprawdzi si spdnica albo sukienka.
Co takiego, jak na lekcji taca, albo... bardziej ognistego.
- Chyba nigdy nie syszaam, eby kto okrela moj garderob jako ognist.
- Jako trudno mi w to uwierzy. - Wskaza palcem korytarz. - Id. Zegar tyka.
Dziesi minut pniej wrciam w obcisej granatowej sukience z orety. Miaa
cienkie ramiczka i asymetryczny, poszarpany d, wysoko odsaniajcy moj lew nog.
Pozbyam si te koskiego ogona i rozpuciam wosy.
Roman spojrza na mnie, przerywajc kontakt wzrokowy z Aubrey.
- Ognista. - Wskaza Bibli lec na stoliku. Bya otwarta, jakby j przeglda. - Nie
wygldasz na praktykujc katoliczk.
Seth i Warren te artowali ze mnie w ten sposb. Ta ksika psua mi reputacj.
- Po prostu czego szukaam. Ale nie na wiele mi si przydaa.
Roman wsta i si przecign.
- Pewnie dlatego, e to jeden z najgorszych przekadw w obiegu.
Przypomniaam sobie cay rzd Biblii na pce w ksigarni.
- A moesz mi poleci lepszy?

Wzruszy ramionami.
- Nie jestem ekspertem, ale pewnie bardziej by ci si przydao ktre z wyda
przeznaczonych do studiw, a nie dla celw religijnych. Takie z przypisami, jakich uywa si
na zajciach ze studentami.
Zapamitaam sobie te rady, ciekawa, co jeszcze moe kry si w tajemniczych
wersetach. Na razie musiaam skupi si na randce.
Wyldowalimy w maej meksykaskiej knajpce na uboczu, w ktrej nigdy nie byam.
Kelnerzy mwili po hiszpasku - Roman zreszt te - a jedzenie nie byo wersj light dla
Amerykanw. Kiedy na stoliku pojawiy si dwie margarity, zorientowaam si, e Roman
zamwi drinka i dla mnie.
- Nie chc dzisiaj pi. - Dobrze pamitaam, jak mi odbio na poprzedniej randce.
Zagapi si na mnie, jakbym nagle owiadczya, e postanowiam dzi nie oddycha.
- Chyba artujesz. W tym lokalu robi najlepsze Margarity na pnoc od Rio Grand.
- Chc by trzewa.
- Jedna ci nie zabije. Wypij do posiku, nawet nie poczujesz. - Nic nie
odpowiedziaam. - Na lito bosk, Georgino, sprbuj chocia soli. Jedno linicie i bdzie po
tobie.
Niechtnie przejechaam jzykiem po brzegu kieliszka. Smak soli obudzi we mnie
apetyt na tequil, ktry by rwnie silny jak sukubie pragnienie seksu. Ulegam, wbrew
rozsdkowi, i wypiam yczek. Bya fantastyczna.
Jedzenie te, co mnie nie zdziwio. Skutek by taki, e wypiam dwie margarity. Na
szczcie Roman mia racj co do picia w trakcie posiku, poczuam tylko lekki szum w
gowie.
Wydawao mi si, e panuj nad sob, i wiedziaam, e jako sobie poradz, dopki
nie wytrzewiej.
- Jeszcze dwie godziny - powiedziaam, kiedy wyszlimy z restauracji. - Zaplanowae
co jeszcze?
- Oczywicie. - Ruchem gowy wskaza budynek po drugiej stronie ulicy. Spojrzaam
tam. Napis nad wejciem gosi: U Miguela.
Co mi zawitao.
- Syszaam o tym klubie... zaraz, tam si taczy sals.
- Tak. Prbowaa tego kiedy?
- Nie.
- Co? Mylaem, e jeste krlow parkietw.

- Jeszcze nie skoczyam ze swingiem.


Tak naprawd miaam ogromn ochot sprbowa salsy. Ale podobnie jak z
ksikami Setha Mortensena, nie chciaam za szybko zuy zbyt wielu dobrych rzeczy
naraz. Swing wci sprawia mi frajd i chciaam wycisn z niego ile si da, zanim przerzuc
si na inny taniec. Dugie ycie sprawia, e czowiek stara si jak najduej smakowa
przyjemnoci.
- Trudno, bdziesz musiaa sobie poradzi. - Wzi mnie za rk i przeprowadzi na
drug stron ulicy.
Prbowaam protestowa, ale nie chcc mu wyjania prawdziwych powodw mojego
oporu, poddaam si do atwo, podobnie jak z margaritami.
Klub by gorcy i zatoczony, muzyka zabjcza. Moje stopy odruchowo zaczy
wybija rytm, kiedy Roman zapaci za wejciwk i poprowadzi mnie na parkiet. Okaza si
ekspertem, tak jak w przypadku swinga, a ja szybko podchwyciam kroki. Moe przy
odmawianiu margarity nie wykazaam si szczeglnym talentem, ale tacz od wiekw.
Ta umiejtno jest czci mnie.
Salsa jest o wiele bardziej erotyczna od swinga. Nie eby swing nie by zmysowy, ale
w salsie jest co mrocznego, grzesznego. Nie sposb zignorowa bliskoci ciaa partnera,
zgranych ruchw bioder. Teraz wiedziaam, co Roman mia na myli, uywajc sowa
ognisty.
Po p godzinie zacign mnie do baru na przerw.
- Teraz mojito - owiadczy, pokazujc barmanowi dwa palce. - eby utrzyma
latynoski klimat.
- Nie mog...
Po chwili na barze pojawiy si dwa mojito. Okazay si cholernie smaczne.
Wypilimy je szybciej, ni naleao, eby mc wrci na parkiet.
Wkrtce nadszed czas, aby wyj na koncert Douga. Nagle postgrunge'owy punkrock
nie wydawa mi si ju tak pocigajcy. Byam nakrcona tacem, rozgrzana i spocona i
miaam ju za sob kolejne mojito i lufk tequili. Wiedziaam, e salsa bdzie moj now
pasj. W duchu przeklinaam Romana za to, e pokaza mi co, co jak sdziam, stanie si
moim tanecznym naogiem, bo ten rodzaj ruchu wprawia mnie w istny trans. Ciao Romana
poruszao si z uwodzicielsk gracj, ocierajc si o moje, wprawiajc mnie w drenie
wywoujc niemal bolesn tsknot.
Wypadlimy na ulic, trzymajc si za rce, zdyszani i rozemiani. Lekko krcio mi
si w gowie, uznaam wic, e moe to i dobrze, e stamtd wyszlimy. Moja sprawno

motoryczna bya ju wyranie upoledzona.


- Okej, gdzie zaparkowalimy?
- Chyba artujesz - powiedziaam, cignc go za rg, gdzie migna mi ta smuga
takswki. - Wemiemy takswk.
- Daj spokj, nie jest ze mn a tak le.
Na szczcie mia do rozsdku, by nie protestowa dalej.
Zapalimy takswk i pojechalimy do browaru w Greenlake.
Koncert zespou Douga poprzedzay dwa inne wystpy, wic przed budynkiem i w
rodku kbi si tum. Tak jak si obawiaam, nasze eleganckie taneczne kreacje mocno
odstaway od studenckich achw, ale nie wydawao mi si to ju takim problemem jak par
godzin temu, kiedy Roman po mnie przyszed.
- Gwid na modowe konwenanse - poradzi, kiedy przeciskalimy si przez
zatoczone wntrze. - Te dzieciaki pewnie myl, e jestemy starymi zrzdliwymi
konformistami, ale na swj sposb one te nimi s. Ulegaj wszechobecnej modzie na
nonkonformizm.
Szukaam ekipy z ksigarni, majc nadziej, e udao im si zaj stolik.
- O nie. Chyba nie zaczynasz po pijanemu gada o polityce?
- Nie, nie. Po prostu zaczynaj mnie mczy ludzie, ktrzy zawsze prbuj si
dopasowa do wikszoci, stan w jakim szeregu, czy to po prawej, czy po lewej stronie.
Napawa mnie dum fakt, e jestem najlepiej ubranym czowiekiem w tym lokalu.
Ustalaj wasne reguy: oto moja zasada.
Dostrzegam Beth i pocignam Romana do stolika po drugiej stronie sali. Z Beth
siedziao kilkoro innych ludzi z ksigarni:
Casey, Andy, Bruce i Seth. Poczuam ucisk w odku.
- adna sukienka - rzuci Bruce.
- Przytrzymalimy ci miejsce. - Casey wskazaa krzeso. - Nie wiedziaam, e
przyjdziesz z... koleg.
Miaam w nosie brak miejsc siedzcych. Jedyne, co mnie obchodzio, to gupia
sytuacja, w jakiej si znalazam. Czuam na sobie wzrok Setha, ktry siedzia z powan, ale
obojtn min. Zaczerwieniam si, czujc si jak kompletna idiotka, i aowaam, e nie
mog po prostu odwrci si i wyj. Po mojej odmowie i durnej tyradzie na temat
nieumawiania si na randki, staam tutaj, pijana w sztok, za rczk z Romanem.
Nie wyobraaam sobie, co Seth musi o mnie teraz myle.
- Nie ma sprawy - stwierdzi Roman niewiadom kbicych si we mnie emocji i

nieprzejty speszonymi spojrzeniami moich kolegw. Usiad na krzele, pocigajc mnie na


kolana.
- Podzielimy si.
Andy pobieg do baru i przynis piwo dla wszystkich, prcz Setha, ktry podobnie
jak w przypadku kawy zachowywa wstrzemiliwo. Roman i ja opowiedzielimy, gdzie
bylimy, wychwalajc sals jako najlepsz rozrywk wiata, co sprowokowao dania
obecnych, bym zacza kolejn edycj lekcji taca.
Niedugo potem kapela Douga wesza na scen. Podnielimy stosowny aplauz na
widok Douga - zastpcy kierownika przemienionego w Douga - lidera zespou Nocturnal
Admission. Piwo lao si strumieniami i cho dalsze picie byo najgupsz rzecz, jak
mogam zrobi, przekroczyam ju punkt, w ktrym potrafiam si powstrzyma. Poza tym
miaam inne zmartwienia, jak unikanie kontaktu wzrokowego z Sethem, ktry nie odezwa si
jeszcze ani sowem. I rokoszowanie si siedzeniem na Romanie, z jego piersi za plecami i
rk obejmujc mnie w talii. Jego podbrdek spoczywa na moim ramieniu, dziki czemu z
atwoci szepta mi do ucha, a od czasu do czasu muska wargami moj szyj. Twarda
wypuko, ktr czuam pod udami, wskazywaa, e nie ja jedna odnosz korzyci z braku
wolnych krzese.
Doug przyszed z nami porozmawia podczas przerwy, spocony jak mysz, ale
szczliwy. Przyjrza mi si wklejonej w Romana.
- Chyba troch za bardzo si wystroia, Kincaid? - Zastanowi si chwil. - Chyba e
to bielizna. Trudno powiedzie.
- I kto to mwi - odgryzam si, dopijajc drugie... a moe trzecie... piwo.
Doug mia na sobie obcise spodnie z czerwonego lateksu, wojskowe buty i dug
marynark z fioletowego aksamitu spod ktrej wygldaa goa klata. Na jego gowie stercza
zawadiacko przekrzywiony cylinder.
- Ja tu dostarczani rozrywki, maa.
- Ja te, may.
Cz towarzystwa si rozemiaa. Doug skrzywi si z dezaprobat, ale nic nie
odpowiedzia. Zwrci si do Beth, komentujc liczb ludzi, ktrzy przyszli na koncert.
Weszam ju w ten dziwny stan, ktry przychodzi czasem po alkoholu, kiedy czowiek
ma wraenie, jakby znajdowa si za szyb. Jest tak pochonity wasnymi pomieszanymi
odczuciami, e rozmowy i dwiki wok zlewaj si w niewyrany szum, ich twarze i kolory
staj si nieistotnym tem, zupenie oddzielnym od jego osoby. Czuam tylko Romana. Kady
nerw w moim ciele krzycza, a w mylach bagaam donie spoczywajce na moim brzuchu,

by signy wyej i dotkny moich piersi. Sutki mi stwardniay pod cienkim materiaem
sukienki i zastanawiaam si, jakby to byo odwrci si i zacz go ujeda jak Warrena...
- Musz do azienki - wykrzyknam nagle, niezgrabnie zac z jego kolan.
Zdumiewajce, jak potrzeba oprnienia pcherza potrafi w cigu sekundy zmieni si ze
znonej w nieznon. - Gdzie tu jest azienka?
Pozostali spojrzeli na mnie dziwnie albo tylko tak mi si zdawao.
- Tam - wskazaa Casey. Jej gos dobiega jakby z oddali, cho siedziaa tu obok. Dobrze si czujesz?
- Tak. - Poprawiam zsunite ramiczko. - Musz tylko skorzysta z azienki. - I uciec
od Romana, dodaam w duchu.
eby wszystko na spokojnie przemyle, cho to ostatnie i tak byo niewykonalne w
moim stanie.
Roman zacz si podnosi, rwnie pijany i niezgrabny jak ja.
- Pjd z tob...
- Ja pjd - pospiesznie zaoferowa Doug. - I tak musz tam uderzy, zanim
zaczniemy gra.
Wzi mnie za okie i poprowadzi midzy ludmi w stron mniej zatoczonego
korytarza na zapleczu. Po drodze zatoczyam si lekko, wic zwolni, eby mi pomc.
- Ile wypia?
- Po przyjciu czy przedtem?
- Jasna cholera. Jeste urnita.
- Masz z tym problem?
- Skd. A niby jak spdzam wikszo wolnych wieczorw?
Zatrzymalimy si przed damsk toalet.
- Seth pewnie ma mnie za moczymord.
- Dlaczego tak mylisz?
- W ogle nie pije. Jest takim pieprzonym porzdnisiem, z t swoj gwnian
bezkofeinow i bezalkoholow abstynencj.
Doug spojrza na mnie zdziwiony moim jzykiem.
- Nie wszyscy niepijcy gardz pijcymi. Poza tym to nie o Setha si martwi.
Bardziej martwi mnie pan Lepkie Rczki.
Zamrugaam zdezorientowana.
- Mwisz o Romanie?
- To u ciebie spory przeskok, od twardego odmawiania randek do publicznego

obciskiwania si z facetem.
- i co z tego? - wypaliam agresywnie. - Nie mog z kim by?
Nil mam prawa dla odmiany robi czego, na co naprawd mam ochot, a nie czego,
co musz? - Wypowiedziaam te sowa z duo wiksz gorycz i duo goniej, ni
zamierzaam.
- Oczywicie - rzuci pojednawczo Doug - ale dzisiaj nie jeste sob. Jeli nie bdziesz
uwaa, zrobisz co gupiego, czego bdziesz pniej aowa. Powinna poprosi Casey albo
Beth, eby odwiozy ci do domu...
- och, niezy jeste - wykrzyknam. Wiedziaam, e zachowuj si irracjonalnie, e na
trzewo nigdy bym tak na niego nie napraa, ale nie mogam si powstrzyma. - Tylko
dlatego, e nie chc si z tob umwi, tylko dlatego e wol pieprzy si z Warrenem czy z
kim innym, uwaasz, e masz prawo si wtrca i pilnowa mojej cnoty. Jeli ty nie moesz
mnie mie, to ju nikt nie moe, tak?
Doi zbiela na twarzy, a kilka osb krccych si obok zaczo si na nas gapi.
- Chryste, Georgina, nie...
- Jeste pieprzonym hipokryt - wrzasnam na niego. - Nie mas! prawa mwi mi, co
mam robi! adnego prawa, do cholery.
- Niemowie, tylko...
Nie suchaam dalej. Odwrciam si i wpadam do damskiej toalety, jedynego
miejsca, gdzie mogam uciec od wszystkich facetw. Kiedy skoczyam i poszam umy rce,
spojrzaam w lustro. Czy wygldaam na urnit? Moje policzki byy rowe, niektre
pasma wosw troch bardziej oklape, ni kiedy wychodziam z domu. I pociam si. Bez
przesady z tym upojeniem, uznaam. Sta mnie na wiele wicej.
Zawahaam si, nim wyszam z azienki, w obawie, e Doug na mnie czeka. Wesza
kolejna kobieta z zapalonym papierosem, wic wyspiam od niej fajk i wypaliam ca,
przykucnita w kcie, eby zabi czas. Kiedy usyszaam, e zesp znw zacz gra,
wiedziaam, e jestem bezpieczna.
Wyszam z azienki i wpadam prosto na Romana.
- Wszystko w porzdku? - zapyta, chwytajc mnie w pasie, eby mnie podtrzyma. Zaniepokoiem si, e nie wracasz.
- Tak... wszystko okej... ee, nie, nie wiem - przyznaam, opierajc si o niego i
oplatajc go ramionami. Nie wiem, co si dzieje. Dziwnie si czuj.
- Ju dobrze - powiedzia, gaszczc mnie po plecach. - Wszystko bdzie dobrze.
Chcesz wyj? Co mog zrobi?

- Ja... nie wiem... - Odsunam si troch i spojrzaam mu w oczy. Turkusowe studnie


wsysay mnie i nagle zrobio mi si wszystko jedno.
Nie wiem, kto zacz, ale nagle caowalimy si, tam, n rodku korytarza, obejmujc
si coraz mocniej. Nasze wargi i jzyki dostay szau. Alkohol wzmocni moje fizyczne
reakcje ale najwyraniej stpi odczucie wchaniania energii. To musiao si dzia, mimo e
niczego nie czuam, bo Roman nagle rwa si ode mnie przeraony.
- Dziwne... - Przyoy do do czoa. - Nagle... zakrci mi si w gowie. - Zawaha
si chwil, pokrci gow i znw przycign mnie do siebie. Jak wielu przed nim. Nie
wiedzieli, ze to ja im to robi, e to ja ich krzywdz i wci wracali po wicej.
Jego chwila wahania wystarczya, bym odzyskaa odrobin jasnoci umysu i zacza
wychodzi z pijackiego stuporu. Co ja narobiam? Czym si dzi staam? Jak mogam na to
pozwoli? Kade spotkanie z Romanem sprawiao, e przekraczaam kolejn granic.
Najpierw zarzekaam si, e nie bdzie randek. Potem zgodziam si na warunkowe randki.
Dzisiaj przysigam sobie, e nie bd pi, a wlaam w siebie tyle, e ledwie trzymaam si na
nogach. Caowanie byo kolejnym tabu, ktre wanie zamaam. A to mogo prowadzi tylko
do jednego...
Oczami wyobrani widziaam nas po seksie. Roman ley rozcignity na ku, blady
i wykoczony, pozbawiony energii. Ta energia buzuje w moich yach jak prd elektryczny, a
on patrzy na mnie, saby i zdezorientowany, nie rozumiejc, co si stao. Zalenie od tego, ile
mu ukradn, straci lata ycia. Zdarzao si, e nieuwane sukuby zabijay ofiary na miejscu,
pochaniajc za duo naraz.
- Nie... nie... przesta.
Odepchnam Romana, nie chcc, by ten scenariusz si sprawdzi, ale trzyma mnie
mocno. Za jego plecami zobaczyam nagle Setha zbliajcego si korytarzem.
Znieruchomia, kiedy nas zobaczy, ale ja byam zbyt roztrzsiona, eby zwraca na
niego uwag.
Byam o wos od pocaowania Romana jeszcze raz. Od zabrania go gdzie gdziekolwiek - gdzie bdziemy sami i nadzy, gdzie bd moga z nim zrobi wszystkie
rzeczy, o ktrych fantazjowaam. Jeszcze jeden pocaunek... jeszcze jeden pocaunek i nie
bd potrafia si powstrzyma. Zbyt mocno tego pragnam. Pragnam by z kim, na kogo
mam ochot. Cho raz, po tych wszystkich latach.
I wanie dlatego nie mogam tego zrobi.
- Georgino... - zacz Roman zdezorientowany, wci trzymajc mnie w objciach.
- Prosz ci - rzuciam bagalnym szeptem. - Pu mnie.

Pu, prosz. Musisz mnie puci.


- Co si stao? Nie rozumiem.
- Prosz, pu mnie - powtrzyam. - Puszczaj mnie! - Mj nagy krzyk przestraszy
mnie sam, ale i doda energii, by wyrwa si z jego rk. Jeszcze sign ku mnie,
wypowiadajc moje imi, ale ja cofaam si uparcie. - Mj gos brzmia histerycznie i nie
zdziwiam si, kiedy Roman spojrza na mnie jak na wariatk. - Nie dotykaj mnie. Nie.
Dotykaj. Mnie!
Byam wcieka, ale bardziej na siebie, na wasne ycie ni na niego. Ogarna mnie
straszliwa, podsycona alkoholem zo na wszechwiat. To nie fair. Nie fair, e niektrzy
ludzie maj idealne ycie. e wspaniae cywilizacje rozsypuj si w proch.
e rodz si dzieci, majce przed sob ledwie par oddechw.
e jestem uwiziona w egzystencji, ktra zdaje si by okrutnym artem. Wiecznoci
kochania si bez mioci.
- Georgino...
- Nie dotykaj mnie. Nigdy wicej. Prosz ci - szepnam ochryple. Potem zostao mi
ju tylko jedno.
Ucieczka. Wic uciekam. Odwrciam si od niego i pobiegam korytarzem, jak
najdalej od Romana, jak najdalej od Setha, od sali penej ludzi. Nie wiedziaam, dokd
biegn, ale by to dla mnie jedyny ratunek.
Jedyny ratunek dla Romana. Wiedziaam, e moe nie zalecz w ten sposb wasnego
blu, ale przynajmniej oszczdzaam go jemu.
Z powodu braku koordynacji i rozpaczy wpadaam na ludzi, ktrzy reagowali na moje
szalestwo mniej lub bardziej uprzejmie. Czy Roman mnie goni? Nie wiedziaam. Wypi tyle
samo, co ja, jeli nie wicej. Nie mg o wiele pewniej trzyma si na nogach. Gdybym tylko
znalaza si sama, mogabym si przeobrazi albo sta si niewidzialna i wynie si std...
Wypadam za drzwi i na chodne, nocne powietrze.
Zachysnam si nim i rozejrzaam wok siebie. Staam na parkingu na tyach
browaru. By zapakowany samochodami.
Kilka osb palcych w pobliu trawk nie zwrcio na mnie uwagi. Drzwi, przez ktre
wyszam, otworzyy si nagle, wic odwrciam si, spodziewajc si Romana. Ale
zobaczyam zaniepokojonego Setha.
- Trzymaj si ode mnie z daleka - rzuciam ostrzegawczo.
Unis rce w uspokajajcym gecie i podszed do mnie po woli.
- Wszystko w porzdku?

Cofnam si o dwa kroki, szamoczc si z torebk.


- Tak. Musz tylko... musz std i... uciec od niego. - Wyjam telefon, zamierzajc
zadzwoni po ktrego z wampirw. Komrka wylizna mi si z doni i mimo moich
wysikw by j zapa, uderzya z trzaskiem o asfalt. - Jasna cholera.
Uklkam i podniosam telefon, spogldajc z rozpacz na upstrzony nieczytelnymi
znakami wywietlacz.
- Cholera - powtrzyam.
Seth uklk przy mnie.
- Jak mog ci pomc?
Spojrzaam na niego. Jego zamazana twarz pywaa mi przed oczami.
- Musz si std wynie. Musz uciec od Romana.
- Okej. Chod. Zawioz ci do domu.
Wzi mnie pod rk. Jak przez mg pamitam, e zaprowadzi mnie kilka przecznic
dalej, do ciemnego samochodu. Pomg mi wsi i ruszy. Rozwaliam si na siedzeniu i
daam ukoysa jedzie. Wsikam w ruch, pozwoliam, by inercja bujaa mn w przd i w ty,
w przd i w ty, w przd i w ty...
- Zatrzymaj si.
- Co?
- Zatrzymaj si w tej chwili!
Posucha, a ja otworzyam drzwi i zwrciam kolacj na ulic.
Kiedy skoczyam, Seth odczeka chwil i zapyta:
- Dasz rad jecha dalej?
- Tak.
Kilka minut pniej znw kazaam mu si zatrzyma i powtrzyam akcj.
- Ta... jazda mnie wykoczy - wy sapaam, kiedy znw ruszylimy. - Nie mog by w
samochodzie. Ten ruch...
Seth zmarszczy brwi i nagle ostro skrci w prawo, przez co omal nie rzygnam w
aucie.
- Przepraszam - powiedzia.
Jechalimy jeszcze kilka minut. Miaam znw prosi go o przystanek, kiedy si
zatrzymalimy. Seth pomg mi wysi.
Zobaczyam przed sob nieznany budynek. Rozejrzaam si dokoa.
- Gdzie jestemy?
- U mnie.

Wprowadzi mnie do mieszkania, prosto do azienki, gdzie natychmiast uklkam i


zoyam pokon sedesowi, wyrzucajc z siebie hektolitry wymiocin. Niewyranie zdawaam
sobie spraw z obecnoci Setha, ktry sta za mn i przytrzymywa mi wosy. Majaczyo mi w
gowie, e wysi niemiertelni, jak Jerome czy Carter, mog kontrolowa swj stan upojenia i
trzewie na zawoanie. Gnojki.
Nie wiem, jak dugo tak klczaam. W kocu Seth delikatnie pomg mi wsta.
- Utrzymasz si na nogach?
- Tak sdz.
- Masz to... ehm... we wosach i na sukience. Moe chciaaby si przebra.
Spojrzaam na granatow oret i westchnam.
- Ognista.
- Co?
- Niewane. - Zaczam ciga ramiczka, eby zdj sukienk. Seth unis brwi i
szybko si odwrci.
- Co robisz? - spyta, silc si na normalny ton.
- Musz wzi prysznic.
Naga zatoczyam si do kabiny i odkrciam wod. Nie patrzc na mnie, Seth wycofa
si do drzwi.
- Nie przewrcisz si?
- Mam nadziej.
Weszam pod prysznic i wcignam gono powietrze - woda bya gorca. Oparam
si o kafelki i pozwoliam, by potny strumie spywa po moim ciele. Szok termiczny na
moment mnie otrzewi. Uniosam gow i stwierdziam, e Seth wyszed, a drzwi azienki s
zamknite. Westchnam i zamknam oczy. Miaam ochot osun si na kolana i zasn.
Przypomniaam sobie o Romanie i o tym, jak cudownie byo go caowa. Ciekawe, co sobie o
mnie pomyla po tym, jak si zachowaam.
Zakrciam wod i wyszam spod prysznica. Drzwi azienki uchyliy si odrobin.
- Georgina? Masz.
Przez szpar wpad rcznik i wielki T - shirt, po czym drzwi znowu si zamkny.
Wytaram si i woyam koszulk. Bya czerwona, ze zdjciem Black Sabbath. Piknie.
Wysiek zrobi swoje i znw ogarna mnie fala mdoci.
- Nie - jknam, rzucajc si do sedesu.
Drzwi si otworzyy.
- Dobrze si czujesz? - Seth wszed do azienki i znw przytrzyma mi wosy.

Czekaam, ale nie zwymiotowaam. Wreszcie wstaam chwiejnie.


- Wszystko okej. Musz si pooy.
Zaprowadzi mnie do sypialni, gdzie stao wielkie rozgrzebane ko. Padam na nie,
szczliwa, e wreszcie jestem w poziomie, nieruchoma, cho pokj nie przestawa wirowa.
Seth usiad ostronie na brzegu ka, patrzc na mnie niepewnie.
- Przepraszam za to wszystko - powiedziaam. - Przepraszam, e musiae... robi te
rzeczy.
- Nic nie szkodzi.
Zamknam oczy.
- Zwizki s do bani. To dlatego nie chodz na randki.
Tylko ranie ludzi.
- Wikszo dobrych rzeczy wie si z ryzykiem - stwierdzi filozoficznie.
Przypomnia mi si list, ktry mi przysa, ten o dziewczynie, ktr zaniedbywa dla
pisania.
- Zrobiby to jeszcze raz? - zapytaam. - Zwizaby si z t jedyn? Nawet gdyby
wiedzia, e wszystko skoczy si dokadnie tak samo?
Chwila milczenia.
- Tak.
- Ja nie.
- Co: ty nie?
Otworzyam oczy i spojrzaam na niego.
- Byam kiedy matk. - Byo to jedno z pijackich wyzna, ktre czyni si z pen
wiadomoci, e nigdy nie powiedziaoby si tego na trzewo. - Wiedziae o tym?
- Nie.
- Nikt nie wie.
- Wic nie wyszo? - zapyta Seth, kiedy przez chwil nic nie mwiam.
Nie potrafiam powstrzyma gorzkiego miechu. Nie wyszo?
Mao powiedziane. Byam saba i gupia, poddaam si tym samym cielesnym
popdom, ktre omal nie doprowadziy do katastrofy z Romanem. Tyle e z Aristonem nie
mogam zwali winy na alkohol. Byam cakowicie trzewa i teraz myl, e tak naprawd
planowaam to od dawna. Oboje planowalimy.
Ktrego dnia znw przyszed w odwiedziny, ale tym razem niewiele rozmawialimy.
Oboje nie moglimy sobie znale miejsca, chodzilimy niespokojnie, przystawalimy,
rzucalimy nic nieznaczce uwagi, ktrych adne z nas nie suchao. Moj uwag zajmowaa

jego fizyczna obecno - jego ciao, potne minie rk i ng. Powietrze byo tak gste od
seksualnego napicia, e a dziw bierze, e w ogle moglimy si porusza.
Podeszam do okna i patrzyam w przestrze, suchajc, jak Ariston chodzi po caym
domu. Po chwili wrci i stan tu za mn. Jego donie spoczy nagle na moich ramionach by to pierwszy rozmylny dotyk, na jaki si zdoby. Jego palce paliy mnie jak elazo do
pitnowania. Zadraam, a on zacisn je mocniej i zbliy si jeszcze bardziej.
- Letho - powiedzia mi do ucha - wiesz... wiesz, e bez przerwy o tobie myl. Myl
o tym, jakby to byo... by z tob.
- Teraz jeste ze mn.
- Dobrze wiesz, e nie o to mi chodzi.
Odwrci mnie przodem do siebie, a jego spojrzenie byo jak rozgrzana oliwa
spywajca po moim ciele, liskie i palce.
Przesun donie w gr, po mojej szyi, i uj moj twarz.
Pochyli si i zatrzyma usta tu przy moich. Nagle jego jzyk wyskoczy spomidzy
warg i poliza moje w delikatnej pieszczocie. Rozchyliam usta i wycignam szyj, pragnc
czego wicej, ale on, z umiechem, odsun si o krok. Jego do zjechaa z powrotem na
moje rami i rozpia klamr, ktra przytrzymywaa mi sukni. Materia zsun si ze mnie,
opadajc na podog wok moich stp. Staam przed nim naga.
Jego oczy pony, poerajc kady skrawek mojego ciaa.
Powinnam czu skrpowanie, wstyd, ale tak nie byo. Czuam si cudownie.
Podana. Uwielbiana. Potna.
- Zrobibym wszystko, wszystko, eby tylko ci teraz wzi - szepn. - Jego donie
powdroway ku moim piersiom, talii, biodrom. Matka zawsze mi powtarzaa, e moje biodra
s za chude, ale pod jego dotykiem wydaway si pene i zmysowe.
- Zabibym dla ciebie. Poszedbym na koniec wiata.
Zrobibym wszystko, o co by poprosia. Byle tylko poczu twoje ciao przy moim,
twoje nogi oplecione wok mnie.
- Nikt nigdy nie powiedzia mi czego takiego. - Byam zaskoczona, jak spokojnie
brzmi mj gos. Moje wntrze topniao jak wosk wiecy. Przez nastpne tysiclecie miaam
sysze rne wersje tej samej obietnicy, z ust setek mczyzn, ale w tamtej chwili te sowa
byy dla mnie wiee i nowe.
Ariston umiechn si smutno.
- Kyriakos na pewno wci mwi ci takie rzeczy. - W jego gosie brzmiaa nuta
wzgardy, ktra przypomniaa mi, e cho Ariston i Kyriakos przyjani si od dawna, ich

przyja zawsze podszyta bya rywalizacj.


- Nie. On si ze mn kocha oczami.
- Ja chc uywa czego wicej ni tylko oczu.
W tamtej chwili zrozumiaam, jak wadz maj kobiety nad mczyznami. To byo
zaskakujce i wspaniae odkrycie.
Pomijajc kwestie wasnoci i polityki, kobiety rzdz w sypialni. Za pomoc ciaa,
przecierade, potu. Ta wiedza wypenia mnie, podniecia silniej ni jakikolwiek afrodyzjak.
Zachwycia mnie ta moc. Dziki niej rozkwitam. Myl, e wanie to objawienie
sprawio, e pniej wadze piekielne uczyniy ze mnie sukuba.
Wycignam do niego drce donie i zaczam zdejmowa z niego chiton. Sta
nieruchomo, gdy go rozbieraam, ale cae jego ciao drao z gorczki i pragnienia. Jego
oddech sta si ciki i szybki, gdy zaczam oglda jego ciao, pomna wszelkich
szczegw, ktre upodabniay go do Kyriakosa i ktre ich rniy. Przesuwaam po nim
koniuszki palcw, muskajc opalon skr, wyranie zarysowane minie - , sutki. Potem
moje donie powdroway niej, na d brzucha, i objy dug, tward lanc. Ariston jkn
cicho, ale wci sta bez ruchu. Wci czeka na moj zgod.
Oderwaam oczy od moich zajtych doni i spojrzaam mu w twarz. Naprawd
zrobiby dla mnie wszystko. Ta wiadomo jeszcze bardziej podsycia moje pragnienie, by
go posi.
- Moesz zrobi ze mn, co zechcesz - powiedziaam w kocu.
Zabrzmiao to jak askawe przyzwolenie, ale tak naprawd to ja sama tego pragnam.
Moje sowa zdjy czar, ktry krpowa nam rce. To byo jak pkajca tama. Jak wydech, po
tym jak zbyt dugo wstrzymywao si powietrze. Jak poar.
Jak oswobodzona bestia. Wpadam na niego, jakby moje ciao od dawna walczyo z
krepujcymi je sznurami, ktre nagle zostay przecite. Dotykajc go, zrozumiaam, e
powinnimy byli dotyka si ju dawno temu.
Porwa mnie w ramiona i poar pocaunkiem, wbijajc jzyk w moje usta. Rkami
chwyci mnie od tyu za uda. Jednym ruchem unis mnie i zapar plecami o cian.
Owinam nogi wok jego bioder, chcc, by by jeszcze bliej, a on jednym pchniciem
znalaz si we mnie. Nie wiem, czy to ja byam za ciasna, czy on za wielki - moe jedno i
drugie - bo zabolao, ale to by przyjemny bl. Krzyknam zaskoczona, ale on nie przerwa,
by sprawdzi, czy nic mi nie zrobi. Porwaa go namitno, zwierzca dza, ktr wszyscy
mamy we krwi i ktra zapewnia przetrwanie naszego gatunku. Myla ju tylko o wasnej
przyjemnoci, gdy tak wciska si we mnie, raz za razem, mocniej i mocniej, zdajc si

czerpa siy z kadego jku i krzyku, ktry wyrywa mi si z ust. Nie sdziam, e zdoam
znale zaspokojenie w tak brutalnym akcie, ale znalazam - i to nieraz. Za kadym razem
spadao na mnie jak wielka, wszechogarniajca fala, wzbierajca gdzie gboko i
rozchodzca si po moim ciele, dranica kady nerw, docierajca w kady zakamarek,
przesycajca je bez reszty.
Potem fala roztrzaskiwaa si na migotliwe skrawki, a ja pozostawaam jak wyrzucona
na brzeg, rozgrzana, obolaa i bez tchu. Jakbym rozpada si, a potem zrosa na nowo. To byo
cudowne. Kady z tych orgazmw napdza Aristona jeszcze mocniej, a wreszcie i on
osign szczyt. Tym razem to ja rozkoszowaam si jego spenieniem - wbijajc paznokcie w
jego plecy, trzymaam si go kurczowo, lgnam do niego, a dotrwalimy do rozedrganego,
zdyszanego koca.
A jednak to nie by koniec, bo po krtkiej chwili on znowu by gotowy. Zanis mnie
do ka i tym razem postawi mnie na kolanach i doniach, pochylajc si nade mn od tyu.
- Stare kobiety mwi, e to najlepsza pozycja, jeli chce si pocz dziecko - szepn.
Miaam ledwie sekund, by si nad tym zastanowi, bo nagle znw by we mnie,
wci tak samo brutalny i samolubny.
Mylaam o jego sowach, kiedy porusza si we mnie.
Przyszo mi do gowy, e moe to on da mi dziecko, a nie Kyriakos. Poczuam si
dziwnie - ta moliwo napenia mnie radoci, a jednoczenie alem.
Ariston nie czu nawet cienia skruchy, kiedy pniej leelimy na kocach, wyczerpani
i zgaszeni, w ciepym popoudniowym socu wlewajcym si przez okno.
- Ten brak moe by w Kyriakosie - wyjania. - Nie w tobie. A miaem ci dzi tyle
razy, e musiaa pocz. - Musn ustami moje ucho i obj mnie od tyu, kadc donie na
moich piersiach. - Wypeniem ci, Letho.
Jego gos by niski i wadczy, przepeniony dum, jakby wanie zdoby co o wiele
waniejszego ni seks. Nagle zastanowio mnie, kto tak naprawd ma wadz w sypialni.
Leaam przycinita do niego, rozmylajc o tym, co wanie zrobiam i co chc robi
dalej. Jak mona wrci do bycia on, kiedy jest si czyj bogini? Ale niczego nie
wymyliam, bo w nastpnej chwili usyszaam woanie Kyriakosa z przodu domu. Wrci z
pracy za wczenie. Ariston i ja zerwalimy si przestraszeni. Zaczam szamota si z
kocami, by cign je z siebie, i zapltywaam si jeszcze bardziej. Suknia. Musiaam
znale sukni. Przypomniaam sobie, e jej tu nie ma. Zostaa w drugiej izbie. Pomylaam
zdesperowana, e zd jej dopa, zanim Kyriakos nas znajdzie. Moe bd do szybka.
Okazao si, e nie byam.

Teraz, dzi, powiedziaam Sethowi tylko:


- Tak. Nie wyszo. Zupenie nie wyszo. Zdradziam go.
- Och. - Pauza. - Dlaczego?
- Bo mogam. Byam gupia.
- I dlatego nie umawiasz si na randki?
- To wszystko byo zbyt bolesne. adna ilo dobra nie bya w stanie wynagrodzi
tego, co ze.
- Nie moesz wiedzie, czy nastpnym razem te wyjdzie le. Wszystko si zmienia.
- Nie dla mnie. - Zamknam oczy, eby ukry wzbierajce zy. - Teraz zasn.
- Okej.
Moe wyszed, moe zosta. Nie wiem. Po prostu spaam, pogrona w czarnej
znieczulajcej niewiadomoci.

ROZDZIA 15
Czasami czowiek budzi si ze snu. A czasami, cho bardzo rzadko, budzi si we nie.
Wanie to przydarzyo si mnie.
Otworzyam oczy, z gow pulsujc z blu, czujc w ramionach co ciepego i
puchatego. Z pocztku jasne wiato soca kazao mi zmruy powieki, ale kiedy wreszcie
zdoaam skupi wzrok, stwierdziam, e patrz wprost w oczy Cady i Willa.
Poderwaam si gwatownie i usiadam, czego szybko poaowaam. Musiaam si
myli. Przecie, nie... ale to oni.
Przede mn, obok ka, stao wielkie dbowe biurko, otoczone korkowymi i biaymi
tablicami. Do korkowych tablic poprzypinane byy wycinki z gazet - mnstwo twarzy,
przedstawiajcych kady niuans charakteru postaci opisanych w ksikach Setha. Jedna
sekcja bya zatytuowana Nina Cady i zawieraa przynajmniej dwadziecia rnych zdj
szczupych blondynek z krtkimi krconymi wosami. Druga sekcja - Bryant O'Neill ukazywaa chmurnych, ciemnowosych mczyzn po trzydziestce. Niektre wycinki
pochodziy ze znanych reklam, cho nigdy nie przyszo mi do gowy, e wystpujcy w nich
modele s podobni do bohaterw Setha. Drugoplanowe postaci z ksiek te miay swoje
miejsca na wystawie, cho nie tak poczesne jak para detektyww.
Biae tablice pene byy notatek i pojedynczych sw, gwnie dziwacznych skrtw
mylowych, uporzdkowanych w diagram, ktry nie mia dla mnie adnego sensu. Roboczy
tytu: Lazurowe nadzieje - poprawi pniej; doda Jonasz, roz. 7; wyczyci 3 - 5; C&O w
Tampa czy Neapolu? Sprawdzi statystyki; Don Markos w 8... I tak dalej, i tak dalej - cae
rzdy bazgrow. Wpatrywaam si w nie i nagle dotaro do mnie, e patrz na szkieletowy
zarys kolejnej powieci Setha.
Mj wewntrzny gos szepta, e powinnam odwrci oczy, e co psuj, ale byam
zbyt zafascynowana moliwoci podgldania, jak wiat Cady i O'Neilla nabiera ksztatw.
Zapach smaonego boczku kaza mi wreszcie odwrci gow od biurka Setha i
zmusi do zastanowienia si, jak tu trafiam.
Poskadaam w gowie strzpy wczorajszego wieczoru i wzdrygnam si,
zawstydzona, na wspomnienie, jak idiotk zrobiam z siebie przed Dougiem, Romanem, a
nawet Sethem.
Jednak gd zwyciy, chwilowo przesaniajc wyrzuty sumienia. Zdziwio mnie, e
jestem godna po tym, na co naraziam wczoraj mj odek, ale tak jak Hugh szybko si
regeneruj.

Wypltaam si z pocieli i obj pluszowego misia, ktrego niewiadomie trzymaam


w ramionach, i poszam do azienki.
Wypukaam usta i przejrzaam si w lustrze. Na gowie miaam kotun, a w koszulce
Setha wygldaam jak nastolatka.
Nie chciaam jednak marnowa energii na przeobraenie.
Potruchtaam do kuchni zwabiona skwierczeniem przebijajcym si przez dwiki
Radar Love zespou Golden Earring.
Seth sta w nowoczesnej, jasno owietlonej kuchni i pilnowa patelni na gazie.
Kolorystyka bya wesoa - klonowe szafki i belki sufitu adnie odcinay si od chabrowych
cian. Na mj widok przyciszy muzyk. Zmierzy mnie wzrokiem. Sam mia dzi na
koszulce Toma i Jerry'ego.
- Dzie dobry. Jak si czujesz?
- Zadziwiajco dobrze. - Podeszam do maego dwuosobowego stolika i usiadam,
obcigajc koszulk, eby zakry uda.
- Jak na razie cierpi tylko moja gowa.
- Chcesz co przeciwblowego?
- Nie. Przejdzie mi. - Zawahaam si, wyczuwajc jeszcze co prcz aromatu sonego
tustego misa. - Czy to... kawa?
- Tak. Chcesz?
- Prawdziwa?
- Tak. - Podszed do dzbanka, nala kubek parujcej kawy i przynis mi go wraz z
adnym kompletem skadajcym si z cukierniczki i dzbanuszka na mleko.
- Mylaam, e tego nie pijesz.
- Nie pij. Ale trzymam pod rk na okoliczno kobiet spragnionych kofeiny,
budzcych si w moim ku.
- Czsto si to zdarza?
Seth umiechn si tajemniczo i odwrci si do kuchenki.
- Jeste godna?
- Jak wilk.
- Jakie lubisz jajka?
- Twarde jak kamie.
- Niezy gust. Boczku te chcesz? A moe jeste wegetariank?
- Jestem uczciwym misoerc. Chc wszystkie bajery... jeli to nie za duy kopot. Czuam si troch gupio, e mnie obsuguje, biorc pod uwag wszystko, co ju dla mnie

zrobi.
Ale on najwyraniej nie mia nic przeciwko.
Wszystkie bajery przeszy moje oczekiwania: jajka, boczek, tost, dwa rodzaje demu,
tort kawowy i sok pomaraczowy.
Zjadam wszystko, mylc, jak zazdrociby mi Peter, wci obstajcy przy
niskowglowodanowej diecie.
- Zaraz wpadn w piczk z przearcia - powiedziaam Sethowi po niadaniu,
pomagajc mu zmywa naczynia. - Musz wrci do ka i to odespa. Codziennie tak
jadasz?
- Nie. Tylko kiedy plcz si tu wczeniej wspomniane kobiety. Dziki temu nie
wychodz zbyt szybko.
- To ci nie grozi, biorc pod uwag, e nie mam nic do ubrania.
- Nieprawda - odpar, wskazujc salon. Gdy tam spojrzaam, na wieszaku zobaczyam
swoj sukienk.
Przejrzyste, mocno wycite majtki, ktre miaam pod ni, byy zaczepione o haczyk
wieszaka. - Byo napisane, eby pra na sucho, ale zaryzykowaem i nastawiem delikatny
program w pralce. Jako przeya. Podobnie jak, hm, to drugie.
- Dziki - odparam, nieco skrpowana faktem, e pra moj bielizn. - Dziki za
wszystko. Jestem naprawd wdziczna za to, co zrobie dla mnie wczoraj w nocy... na pewno
masz mnie za kompletn wariatk...
Wzruszy ramionami.
- aden problem. Ale... - spojrza na zegar - zaraz bd musia ci opuci. Pamitasz
t imprez? Zaczyna si o dwunastej. Ale moesz tu jeszcze zosta.
Zerknam na zegar. Jedenasta czterdzieci siedem.
- O dwunastej! Dlaczego nie obudzie mnie wczeniej?
Spnisz si!
Znw wzruszy ramionami z niewyczerpanym spokojem.
- Uznaem, e powinna si wyspa.
Odoyam ciereczk kuchenn i pognaam do salonu po sukienk.
- Zamwi sobie takswk. Ty jed. Nie przejmuj si mn.
- Naprawd, to aden problem - przekonywa mnie. - Mog ci nawet podwie do
domu albo... jeli chcesz, moesz i ze mn.
Oboje znieruchomielimy zaenowani. Nie miaam ochoty i na imprez do obcych
ludzi. Chciaam wrci do domu i zaagodzi sytuacj z Romanem i Dougiem. A jednak...

Seth by dla mnie strasznie miy i ju wczeniej chcia, ebym tam z nim posza. Czy nie
byam mu tego winna? Tyle mogam dla niego zrobi. Zreszt, popoudniowa impreza pewnie
nie potrwa dugo.
- Mamy co przynie? - zapytaam w kocu. - Wino?
Brie? Pokrci gow.
- Raczej nie. To urodziny mojej omioletniej bratanicy.
- Och. Wic nie bierzemy wina?
- Nie. A co do sera, to chyba woli goud.
Spojrzaam na sukienk.
- Bd za bardzo wystrojona. Masz co, co mogabym narzuci na wierzch?
Siedem minut pniej siedziaam w samochodzie Setha, jadc w stron Lake Forest
Park. Miaam na sobie oretow sukienk, a na niej msk, flanelow koszul w krat, w
odcieniach bieli, szaroci i granatu. Koszul zapiam z przodu na dwa guziki. Nie chcc
ucieka si do metamorfozy, wosy zaplotam we francuski warkocz, a teraz, po drodze,
gorczkowo nakadaam makija. W sumie wyszo z tego przebranie pod tytuem Ginger
Rogers gra w Nirwanie.
Zajechalimy do podmiejskiego domu, do ktrego podwiozam Setha par tygodni
wczeniej. Na skrzynce na listy powieway rowe baloniki, a jaka mama w dinsach i
bluzie machaa na poegnanie do dziewczynki wchodzcej do domu. Po chwili mama wrcia
do ogromnego samochodu, ktry pomieciby druyn pikarsk, zostawionego na jaowym
biegu na podjedzie.
- Rety! - krzyknam, przygldajc si tej scence. - Nigdy nie byam na takim
przyjciu.
- Na pewno bya, w dziecistwie - powiedzia Seth, parkujc po drugiej stronie ulicy.
- No tak - skamaam. - Ale w tym wieku to zupenie inne dowiadczenie.
Podeszlimy do drzwi wejciowych i Seth otworzy je bez pukania. Natychmiast
dopady go cztery mae blondyneczki, uwieszajc si na jego koczynach i omal go nie
przewracajc.
- Wujek Seth! Wujek Seth!
- Wujek Seth przyszed!
- To dla mnie? To dla mnie?
- Precz, bo bd musia uy gazu zawicego - mrukn agodnie Seth, odczepiajc t,
ktra prbowaa wyrwa mu lew rk.
Wszystkie dziewczynki miay na gowie burz blond loczkw i wielkie niebieskie

oczy. Jedna z nich dostrzega mnie.


- Cze - powiedziaa miao. - A ty kto? - Nim zdyam odpowiedzie, wypada
biegiem z przedpokoju, wrzeszczc: - Wujek Seth przyprowadzi dziewczyn!
Seth zrobi min.
- To Morgan. Ma sze lat. - Wskaza klona Morgan. - To McKenna, jej bliniaczka.
Tamta to Kayla, czterolatka. A ta - przerwa, biorc na rce najwysz z czwrki, co
sprowokowao j do radosnego chichotu - to Kendall, nasza jubilatka. Pewnie jest tu te
gdzie Brandy, ale jest zbyt kulturalna, eby na mnie napada jak reszta.
W otwartym na przedpokj salonie staa kolejna jasno - wosa dziewczynka, par lat
starsza od Kendall, i obserwowaa nas znad oparcia kanapy. Gromada innych dzieci zapewne goci - biegaa i wrzeszczaa za jej plecami.
- Tu jestem, wujku.
Seth postawi Kendall na pododze i zmierzwi wosy Brandy, ku irytacji dziewczynki.
Zrobia naburmuszon min, jak potrafi mie tylko nastolatka. W nastpnej chwili wrcia
Morgan, cignc za rk wysok, jasnowos kobiet.
- Widzisz? Widzisz? - wykrzykna dziewczynka. - Mwiam ci.
- Zawsze robisz wok siebie takie zamieszanie? - zapytaa kobieta, ciskajc Setha na
powitanie. Wygldaa na szczliw, ale wykoczon. Chyba rozumiaam, dlaczego.
- Chciabym. Moi fani nie s tacy drapieni. Andreo, to jest Georgina. Georgino,
Andrea. - Ucisnam jej do. Do pokoju wesza odrobin nisza, modsza wersja Setha. - A
to mj brat, Terry.
- Witaj w oku cyklonu, Georgino - powiedzia Terry, kiedy zostalimy sobie
przedstawieni. Spojrza na dzieci, wasne i cudze, ganiajce po domu. - Nie wiem, co strzelio
Sethowi do gowy, e ci tu przyprowadzi. Ju nigdy nie wrcisz.
- Hej - krzykna do mnie Kendall. - Czy to nie koszula, ktr dalimy wujkowi
Sethowi na Gwiazdk?
My, doroli, zamilklimy niezrcznie, zerkajc na boki. W kocu Andrea
odchrzkna i powiedziaa:
- Dobra, kochani, wczujmy si w klimat i zapdmy ich do jakich gier.
Spodziewaam si, e przyjcie dla dzieci bdzie szalone, ale to, co dziao si tego
popoudnia, przeszo moje najmielsze wyobraenia. Rwnie imponujca bya wprawa, z jak
brat i bratowa Setha kontrolowali stado wrzeszczcych, podskakujcych stworw, ktre
zdaway si by w caym domu jednoczenie. Terry i Andrea radzili sobie z nimi sprawnie,
nie tracc humoru. Seth i ja waciwie tylko patrzylimy, od czasu do czasu odpowiadajc na

zadawane nam pytania. Cae to przedsiwzicie oszaamiao mnie jako obserwatora z


zewntrz. Nie wyobraaam sobie, jak mona mie z czym takim do czynienia na co dzie.
To byo fascynujce.
W pewnej chwili Terry, ktry wyrwa si, by zapa oddech, zobaczy mnie sam i
zacz rozmow.
- Ciesz si, e przysza - powiedzia. - Nie wiedziaem, e Seth si z kim spotyka.
- Jestemy tylko przyjacimi - sprostowaam.
- Mimo wszystko mio widzie go w towarzystwie kogo z krwi i koci. Kogo nie
wymyli.
- To prawda, e o mao nie przegapi waszego lubu?
Terry skrzywi si wymownie.
- Na dodatek by moim drub. Uwierzysz, e zjawi si dwie minuty przed
rozpoczciem ceremonii. Mielimy ju zacz bez niego.
Nie mogam si powstrzyma. Rozemiaam si. Pokrci gow.
- Jeli dalej zamierzasz si z nim zadawa, trzymaj go w ryzach. Mj brat moe i jest
genialny, ale czasem przydaby mu si treser.
Po zabawach przysza pora na tort, a po torcie na prezenty.
Kendall z min znawczyni podniosa paczk od Setha i potrzsna ni.
- Ksiki - stwierdzia.
Brandy, najstarsza, a wic i najmniej rozkrzyczana, spojrzaa na mnie i wyjania:
- Wujek Seth zawsze kupuje nam ksiki.
To zupenie nie zniechcio Kendall. Rozdara opakowanie i zapiszczaa radonie na
widok trzech ksiek z opowiadaniami o piratach.
- Piraci, hm? - zapytaam Setha. - Czy to politycznie po prawne?
Jego oczy byszczay radonie.
- Kendall chce by piratk.
Kiedy przyjcie stracio nieco impet i po goci zaczli przyjeda rodzice, jubilatka
ubagaa Setha, eby poczyta im bajki. Poszam za nim, jego bratanicami i kilkorgiem
maruderw do salonu, a rodzice dziewczynek zostali w kuchni, by posprzta. Seth czyta
rwnie zajmujco jak na spotkaniu z fanami, a ja zwinam si w fotelu, szczliwa, e mog
tak sobie siedzie, sucha i patrze. Sposzyam si troch, kiedy maa Kayla wdrapaa mi si
na kolana.
Najmodsza z sistr potrafia przekrzycze najlepszych zawodnikw, ale mwia
racz] niewiele. Przyjrzaa mi si oczami wielkimi jak spodki, dotkna z zaciekawieniem

mojego francuskiego warkocza i wtulia si we mnie, suchajc Setha. Byam ciekawa, czy
rozumie cokolwiek z tego, co czyta jej wujek. Bya mikka i ciepa, i pachniaa maym
dzieckiem.
Bezwiednie przeczesaam palcami jej cienkie, powe wosy i po chwili zaczam
zaplata je w warkocz podobny do mojego.
Kiedy Seth skoczy pierwsze opowiadanie, McKenna zauwaya, co robi.
- Ja jestem po niej.
- A wanie, e ja - zarzdzia niecierpliwie Kendall. - To moje urodziny.
Skoczyo si na tym, e zaplotam wosy wszystkim czterem modszym
dziewczynkom. Brandy wstydliwie odmwia. Nie chcc tworzy czterech kopii siebie,
wybraam rne style, jodeki i kosy, ktre je zachwyciy. Seth czyta dalej, zerkajc od
czasu do czasu na mnie i moje rkodzieo.
Kiedy wychodzilimy, byam wykoczona fizycznie i emocjonalnie. Przebywajc z
dziemi, zawsze czuj odrobin alu. Tak bliski kontakt z nimi obudzi we mnie smutek,
ktrego nie potrafiam wyjani.
Seth egna si z bratem, a ja, czekajc przy drzwiach, zaczam odczytywa tytuy na
maej etaerce z ksikami.
Widzc Pismo wite w Przekadzie Nowego wiata, przypomniaam sobie sowa
Romana o lepszych i gorszych tumaczeniach. Wyjam ksik i znalazam rozdzia szsty
Ksigi Rodzaju.
Sformuowania byy bardzo podobne - odrobin bardziej zrozumiae i nowoczesne tu i
wdzie. Zasadnicza rnica bya jedna. W przekadzie, ktry czytaam wczeniej, werset
czwarty brzmia: A byli olbrzymowie na ziemi w one dni; nawet i potem, gdy weszli
synowie Boy do crek ludzkich....
W tej wersji zdanie brzmiao: W owych dniach byli na ziemi nefilimowie, a take
potem, gdy synowie prawdziwego Boga dalej wspyli z crkami ludzkimi...*
Nefilimowie? Obok by odnonik, zajrzaam wic do odpowiedniego przypisu.
Sowo nefilimowie czasami tumaczone jest jako giganci albo upadli. rda
rnie okrelaj owych potomkw aniow - czasem jako ssiadw Kananejczykw, a czasem
jako istoty przypominajce Tytanw czy greckich herosw (Harrington, 2001).
Sfrustrowana, odszukaam w bibliografii Tajemnice i mity Biblii autorstwa Roberta
Harringtona. Zapamitaam tytu i autora, i wsunam Bibli na miejsce akurat w chwili, gdy
Seth odwrci si do drzwi.
Jechalimy w milczeniu, w przedwczesnej szaroci wieczoru - do Seattle zbliaa si

zima. W zwykych okolicznociach ta cisza w samochodzie wydawaaby mi si niezrczna


czy dziwna, ale teraz cieszyam si, e w spokoju mog rozmyla o przypisie na temat
nefilimw. Uznaam, e musz zdoby ksik Harringtona.
- Nie mieli lodw - stwierdzi nagle Seth, przerywajc moje rozwaania.
- H?
- Terry i Andrea. Mieli tort, ale nie mieli lodw. Chcesz jecha na lody?
- Jeszcze ci mao cukru?
- Po prostu lody pasuj mi do tortu.
- Jest dziesi stopni - przypomniaam mu, kiedy zatrzyma si koo lodziarni.
Jedzenie lodw przy tak paskudnej pogodzie wydawao mi si dziwne.
- I wieje.
- artujesz? W Chicago taki lokal w ogle nie byby otwarty o tej porze roku. Tu jest
ciepo.
Weszlimy do rodka. Seth zamwi roek z dwiema gakami lodw mitowych z
wirkami czekoladowymi. Ja pokusiam si o odwaniejszy zestaw smakw, jagodowy sernik
i kawowo - - migdaow fantazj. Usiedlimy przy stoliku koo okna i w milczeniu jedlimy
kolejn porcj cukru.
Seth odezwa si pierwszy:
- Jeste dzisiaj wyjtkowo milczca.
Spojrzaam na niego, zdumiona, przerywajc rozmylania o nefilimach.
- A to ci odmiana.
- Co?
- Zwykle to ja uwaam, e ty za mao mwisz. Musz gada i gada, eby podtrzyma
rozmow.
- Zauwayem. Eee, nie to chciaem powiedzie. To le zabrzmiao. Twoje gadanie to
dobra rzecz. Zawsze wiesz, co powiedzie. Dokadnie to, co trzeba, we waciwej chwili.
- Nie wczoraj wieczorem. Wczoraj mwiam straszne rzeczy.
Do Douga i Romana. Nigdy mi nie wybacz - poaliam si.
- Wybacz. Doug to fajny facet. Romana waciwie nie znam, ale...
- Ale co?
Seth zrobi nagle skrpowan min.
- Myl, e atwo ci wybaczy.
Patrzylimy sobie przez chwil w oczy, a poczuam ciepo na policzkach. Nie gorco,
jak wtedy, kiedy mam ochot rozebra si i na kogo wskoczy, ale przyjemne i agodne

ciepeko.
Jakbym bya otulona kocem.
- Okropnie to wyglda.
- Co?
Wskaza mj roek.
- Ta kombinacja.
- Nie krytykuj, pki nie sprbujesz. Cakiem dobrze do siebie pasuj.
Zrobi powtpiewajc min.
Przysunam si do niego z krzesem i daam mu gryz.
- Tylko postaraj si sprbowa obu smakw naraz.
Pochyli si i udao mu si odgry po kawaku z obu gaek.
Niestety, przy okazji packa jagodowego sernika spada mu na podbrdek. Signam
odruchowo, by j zapa i podsun mu do ust. On rwnie odruchowo sign jzykiem i
zliza loda z moich palcw.
Nagy przypyw erotycznego napicia rozla si po moim ciele.
Spojrzaam Sethowi w oczy i zrozumiaam, e on te to poczu.
- Masz - powiedziaam szybko, podajc mu serwetk i zwalczajc pokus, by znw
wsun mu palce do ust.
Seth wytar podbrdek, ale cho raz nie pozwoli, by jego skrpowanie wygrao.
Zosta na miejscu, tu przy mnie.
- Niesamowicie pachniesz. Jak... gardenie.
- Tuberozy - poprawiam automatycznie, oszoomiona jego bliskoci.
- Tuberozy - powtrzy. Zbliy si jeszcze o wos.
- To Michael, firmy Michael Kors. Mona je kupi w kadej lepszej drogerii. - Omal
nie jknam, syszc wasne sowa.
Co za idiotyczny tekst. Podenerwowana przybraam artobliwy ton. - Moe Cady
mogaby zacz ich uywa.
Seth by miertelnie powany.
- Nie. To jeste ty. Tylko ty. Na nikim innym nie pachniayby tak samo.
Zadraam. Uywaam tych perfum, bo ich wo przypominaa zapach wyczuwalny
tylko dla mojej aury niemiertelnych. To jeste ty, powiedzia. Poczuam si tak, jakby
wypowiadajc tych kilka sw, odkry jak sekretn cz mnie, jakby zajrza w moj dusz.
Chemia graa midzy nami jak oszalaa, a my siedzielimy bez ruchu. Wiedziaam, e
Seth nie sprbuje mnie pocaowa, tak jak Roman. Wystarczao mu patrzenie na mnie,

kochanie si ze mn oczami.
Nagle wiatr otworzy z impetem drzwi maej lodziarni i wpad do rodka potnym
podmuchem. Kosmyki wosw sfruny mi na twarz. Przycisnam domi serwetki,
poderwane z naszego stolika. Inne przedmioty - serwetki i skrawki papieru - zawiroway we
wntrzu, a na ladzie przewrci si kubek z plastikowymi ykami, ktre spady na podog.
Sprzedawca pobieg do drzwi i zacz siowa si z wiatrem. Kiedy wreszcie zamek
zaskoczy, z wyrzutem spojrza na drzwi.
To wydarzenie sprawio, e czar midzy mn a Sethem prys.
Chwil pniej pozbieralimy nasze rzeczy i wyszlimy.
Poprosiam go, eby podrzuci mnie do ksigarni. Miaam nadziej, e bdzie tam
Doug. Chciaam go przeprosi, a przy okazji poszuka ksiki Harringtona.
- Masz ochot wej i posiedzie w kawiarni? Przywita si z ludmi? - Jeszcze nie
miaam ochoty rozstawa si z Sethem, cho powinnam si zaj swoimi sprawami.
Pokrci gow.
- Przykro mi. Musz lecie. Jestem umwiony.
- Och. - Poczuam si gupio. Rwnie dobrze mg mie teraz randk. Dlaczego nie?
Pewnie nie byam jego jedyn znajom, zwaszcza po mojej tyradzie o nierandkowaniu.
Byam gupia, e tyle sobie obiecaam po tej dziwnej chwili w lodziarni, szczeglnie
e przecie szalaam za Romanem. - C.
Jeszcze raz dziki za wszystko. Kiedy ci si odwdzicz.
Machn lekcewaco rk.
- To nic wielkiego. Poza tym odwdziczya mi si, idc na przyjcie.
Teraz ja pokrciam gow.
- Przecie nic tam nie robiam.
Seth tylko si umiechn.
- Do zobaczenia.
Wysiadam z samochodu, ale nagle wetknam jeszcze gow do rodka.
- Hej, zapomniaam ci zapyta: podpisae ju mj egzemplarz Paktu z Glasgozu?
- Och... rany. Nie. Zupenie wyleciao mi to z gowy.
Ksika jest w domu. Podpisz j, i niedugo ci przynios.
Przepraszam. - Wyglda na szczerze skruszonego.
- Okej. Nic nie szkodzi. - Powinnam bya spldrowa mu mieszkanie.
Jeszcze raz powiedzielimy sobie cze i poszam do ksigarni. O ile dobrze
pamitaam grafik, dzi otwieraa Paige, a Doug powinien by tu teraz, jako kierownik drugiej

zmiany. I rzeczywicie, sta za lad w informacji i przyglda si, jak Tammi obsuguje
klienta.
- Cze - powiedziaam, podchodzc do niego. Ogarn mnie niepokj na
wspomnienie moich przykrych sw. - Mog z tob chwil porozmawia?
- Nie.
Wow. Spodziewaam si, e bdzie wkurzony... ale e a tak?
- Najpierw musisz zadzwoni do swojego kolegi.
- Musz... co?
- Do tego chirurga plastycznego, ktry trzyma si z tob i Codym - wyjani Doug.
- Hugh?
- No wanie. Dzwoni chyba ze sto razy i zostawia wiadomoci. Martwi si o ciebie.
- Jego twarz zagodniaa, przybierajc lekko kpicy wyraz na widok mojego sukienkowo - koszulowego kompletu. - Ja zreszt te.
Zmarszczyam brwi, zdziwiona nag trosk Hugh.
- Pjd do niego zadzwoni. Przyjdziesz ze mn pniej pogada?
Doug skin gow, a ja zaczam szuka w torebce telefonu.
Po chwili przypomniaam sobie, e rozwaliam go ostatniej nocy. Poszam wic do
gabinetu, przysiadam na brzegu biurka i zadzwoniam do Hugh ze subowego aparatu.
- Halo?
- Hugh?
- Jezu Chryste, Georgina. Gdzie bya, do cholery?
- Eee, nigdzie...
- Ca noc i dzisiaj od rana prbujemy ci zapa.
- Nie nocowaam w domu - wyjaniam. - A komrka mi si popsua. Co si dzieje?
Nie mw mi, e by kolejny napad.
- Niestety tak. Tym razem znowu morderstwo. Koniec spuszczania przyjacielskiego
omotu. Wampiry i ja nie moglimy si do ciebie dodzwoni. Mylelimy, e ty te zgina,
cho Jerome rzekomo wyczuwa, e nic ci nie jest.
Przeknam lin.
- Kto... kto to by?
- Siedzisz?
- Powiedzmy.
Spiam si gotowa na wszystko. Demon. Diablik. Wampir.
Sukub.

- Lucinda.
Zamrugaam.
- Co? - Wszystkie moje teorie o niebiaskim mcicielu pky jak baka mydlana. - Ale
to niemoliwe. Ona jest... ona jest...
- ...anioem - dokoczy za mnie Hugh.

ROZDZIA 16
Georgina?
- Jestem, jestem.
- Pokrcone, co? To chyba kadzie na opatki twoj teori o aniele.
- Nie byabym tego taka pewna.
Moj pocztkow konsternacj zastpi pomys, ktry dojrzewa we mnie od chwili,
kiedy przeczytaam ustp z Biblii u Terry'ego i Andrei. Teraz zastanawiaam si...
zastanawiaam si, z kim waciwie mamy do czynienia. Czy to w ogle jest anio. Wrciy
do mnie sowa z Ksigi Rodzaju: A byli olbrzymowie na ziemi w one dni... a ci s mocarze,
ktrzy od wieku byli mowie sawni...
- Co Jerome mwi na to wszystko?
- Nic. A czego si spodziewaa?
- Czy wszyscy inni s cali i zdrowi?
- O ile mi wiadomo, tak. I co zrobisz? Mam nadziej, e nic gupiego.
- Musz co sprawdzi.
- Georgino... - rzuci ostrzegawczo Hugh.
- Tak?
- Uwaaj. Jerome jest w fatalnym nastroju przez to, co si stao.
Rozemiaam si szorstko.
- Wyobraam sobie.
W suchawce zapanowao niezrczne milczenie.
- Czego jeszcze mi nie mwisz?
Waha si jeszcze chwil.
- To... to dla ciebie niespodzianka, prawda? e to Lucinda?
- Oczywicie e tak. Dlaczego pytasz?
Kolejna pauza.
- Chodzi o to... widzisz... musisz przyzna, e to troch dziwne, najpierw Duane...
- Hugh!
- A potem, kiedy nikt nic mg si z tob skontaktowa...
- Powiedziaam ci, rozbiam telefon. Chyba nie mwisz powanie.
- Nie, nie. Tylko e... nie wiem. Pogadamy pniej.
Rozczyam si.
Lucinda nie yje? Lucinda, w plisowanej spdnicy, z bobem na gowie? To

niemoliwe. Czuam si okropnie, widziaam j ledwie przedwczoraj. Owszem, nazwaam j


witoszkowat pind, ale nie chciaam, eby umara.
Podobnie jak nie yczyam mierci Duane'owi.
Sugestia Hugh bya dziwaczna i niepokojca.
Pokciam si z Duane'em i Lucinda i oboje zginli niedugo potem. Ale dlaczego
kto miaby atakowa Hugh?
Przypomniaam sobie docinek Lucindy: Te mi przyjaciel.
Podobno niele si bawi, opowiadajc wszystkim dokoa o twojej maej maskaradzie
z pejczem i skrzydami.
Rzeczywicie, miaam drobn scysj z diablikiem tu, zanim zosta pobity. Drobna
scysja, niewielkie bicie, biorc pod uwag, e przey.
Zadraam, zastanawiajc si, co to wszystko moe znaczy. Do gabinetu wszed
Doug.
- Wszystko ju wyjania?
- Tak. Dziki. - Przez chwil milczelimy zaenowani, a w kocu daam upust
swojemu poczuciu winy. - Doug, ja...
- Zapomnij, Kincaid. Nic si nie stao.
- Nie powinnam bya tego mwi. Byam...
- Schlana. Urnita. Pijana w trzy dupy. Zdarza si.
- Mimo to nie miaam prawa. Prbowae by miy, a ja naskoczyam na ciebie jak
jaka stuknita zoza.
- No z t stuknit to moe przesada.
- Ale z zoz nie?
- C... - Stumi umiech, nie patrzc mi w oczy.
- Przepraszam, Doug. Naprawd strasznie ci przepraszam.
- Przesta. Nie znios wicej tego mazgajenia si.
Pochyliam si i cisnam mu rk, opierajc na chwil czoo na jego ramieniu.
- Dobry z ciebie czowiek, Doug. Naprawd. I dobry przyjaciel. Przepraszam...
przepraszam za mnstwo rzeczy, ktre zdarzyy si... i nie zdarzyy midzy nami.
- Hej, zapomnij o tym. Przyjaciele nie chowaj urazy. - Na chwil zapada krpujca
cisza. Doug najwyraniej czu si nieswojo, suchajc moich wyzna. - Czy... wszystko si
dobrze skoczyo? Po koncercie znikna mi z oczu. A twoja dzisiejsza kreacja daje wiele do
mylenia.
- Nie uwierzysz, czyja to koszula - zaartowaam.

Opowiedziaam mu wszystko, od rzygania u Setha, po urodzinowe przyjcie jego


bratanicy.
Pod koniec Doug chichota ju histerycznie, cho z niema ulg.
- Ten Mortensen to porzdny facet - powiedzia w kocu, nie przestajc si mia.
- On mwi to samo o tobie.
Doug wyszczerzy zby.
- Wiesz, e on... O rany. Zapomniaem przez te wszystkie telefony. - Odwrci si do
biurka, pogrzeba wrd papierw i ksiek i wreszcie odnalaz niewielk bia kopert.
- Dostaa list. Paige powiedziaa, e znalaza go wczoraj wieczorem. Mam nadziej,
e to dobre wieci.
- Ja te.
Kiedy przyjrzaam si kopercie dokadniej, wiedziaam ju, - . nie. Ujam j
ostronie, jakby miaa mnie oparzy. Papier i charakter pisma byy identyczne jak
poprzednim razem.
Otworzyam kopert i przeczytaam:
Syszaem, e interesuj ci upade anioy. Ot dzi w nocy otrzymasz lekcj
pogldow. Zapewniam ci, e bdzie bardziej pouczajca ni twoje obecne studia biblijne,
no i nie bdzie wymagaa pieprzenia si z szefem, eby pomg ci w ekstrapolacji - nie eby
patrzenie, jak robisz z siebie dziwk, nie byo przyjemne.
Spojrzaam w zaciekawione oczy Douga. - Spoko - powiedziaam lekkim tonem,
skadajc list i chowajc go do torebki. - Stare wieci.
Ze sw Hugh wynikao, e Lucinda zostaa zamordowana poprzedniej nocy. Doug
twierdzi, e licik podrzucono mi wczeniej. Ostrzeenie nie zostao odczytane na czas.
Autor listu albo nie zna szczegowo mojego grafiku, albo nie chcia, ebym zdya
zadziaa. Wygldao mi to na taktyk zastraszania.
Uprzedzenie mnie o zabjstwie Lucindy, bez wzgldu na motyw, bledo w
porwnaniu z reszt listu. Na myl, e kto patrzy, jak uprawiaam seks z Warrenem, zacza
mnie mrowi skra.
- Dokd si teraz wybierasz? - zapyta Doug.
- Wierz lub nie, ale musz znale pewn ksik.
- Jeste we waciwym miejscu.
Wrcilimy do informacji, gdzie za lad staa Tammi. Mio byo widzie, e Doug
przyucza j na swoje stanowisko. Na czas wakacji potrzebowalimy wszechstronnych
pracownikw.

- Masz okazj powiczy - powiedziaam jej. - Powiedz mi, gdzie znajd t ksik.
Podaam jej tytu. Sprawdzia w komputerze i ze zmarszczonym czoem spojrzaa na
wyniki.
- Nie mamy jej. Moemy j dla ciebie zamwi.
Skrzywiam si. Nagle zrozumiaam, dlaczego klienci wygldali na takich
wkurzonych, kiedy im to mwiam.
- Cudownie - mruknam. - Ale ja potrzebuj jej dzisiaj.
- Erik pewnie mia j na skadzie, ale jego sklep by ju nieczynny.
- Nie lubi poleca konkurencji - zaartowa Doug - ale mog to mie w bibliotece.
- Moe... - Spojrzaam na zegar niepewna, jak dugo s otwarte okoliczne placwki.
- Eee, Georgino? - zacza ostronie Tammy. - Znam sklep, ktry to ma. I jest jeszcze
czynny.
Spojrzaam na ni zdziwiona.
- Naprawd? Gdzie... nie. Nie. Tylko nie tam.
- Przykro mi. - Jej niebieskie oczy patrzyy przepraszajco. - Ale kiedy byam tam
ostatnio, na stanie byy trzy egzemplarze. Nie mogy si wszystkie sprzeda.
Jknam, masujc skronie.
- Nie mog tam pj. Doug, zaatwisz co dla mnie?
- Musz zamkn ksigarni - rzuci karccym tonem. - Jakiego miejsca tak unikasz?
- Krystal Starz, siedziby szurnitej czarownicy.
- Nie poszedbym tam, nawet gdyby mi zapacia.
- Mogaby zapaci mnie - wtrcia Tammi - ale ja te zamykam. Wiesz, ona tam nie
siedzi przez cay czas.
- Wanie - wtrci Doug. - aden kierownik nie siedzi bez przerwy w pracy. Musi
mie kogo na zastpstwo.
- Chyba e brakuje jej pracownikw - mruknam. Co za ironia losu.
Wyszam z ksigarni i wsiadam do samochodu. Po drodze do Krystal Starz
rozmylaam nad dwiema informacjami, ktre dzi zdobyam.
Po pierwsze, wzmianka o nefilimach. Stary przekad Biblii mwi o potomkach
aniow, wspomina nawet, e mog si rni od ludzi, ale nigdy nie zastanowiam si
gbiej, kim naprawd s anielskie dzieci. Przypis w Biblii Terry'ego i Andrei nie wyjania
wiele, ale do, eby w mojej gowie otworzya si zapadka. W kocu, kto lepiej nadawa si
do wybijania aniow i demonw ni pbg z nieprawego oa?
Oczywicie, moje odkrycie byo nastpstwem poznania wersetw o upadych

anioach, poleconych przez Erika. Nefilimowie mogli stanowi faszywy trop. W


rzeczywistoci mogam mie do czynienia ze zwykym niemiertelnym - zapewne
niezrwnowaonym - mordujcym zaog po obu stronach barykady. Nie wykluczyam
jeszcze Cartera z krgu podejrzanych ani nie wymyliam, dlaczego zabjca dokoczy robot
z Duane'em i Lucinda, a Hugh zostawi przy yciu.
Kolejny strzp informacji, nowy list, wnosi niewiele ponad to, co ju wiedziaam. Po
prostu znalazam go zbyt pno, by mc skuteczniej go wykorzysta. A jeli naprawd ledzi
mnie jaki podgldacz, nic nie mogam na to poradzi.
To prowadzio do oczywistego pytania: dlaczego ten kto mnie ledzi? Wszystko
wskazywao na to, e ja jedna ciesz si tak atencj, tylko ja dostaj liciki. By jeszcze jeden
niepokojcy fakt: wszyscy, z ktrymi si ostatnio kciam, stali si ofiarami...
Niedaleko Krystal Starz zjechaam w pust ulic.
Tammi i Doug o tym nie wiedzieli, ale znalazam proste rozwizanie, jak stawi czoa
Helenie. Zdjam z siebie sukienk i koszul Setha, by nie przepady, po czym przeobraziam
si w wysok, smuk Tajk w lnianej sukience.
Czasami uywam tego ciaa podczas polowa.
W ksigarni byo cicho, wrd pek myszkowaa tylko dwjka klientw. Przy kasie
dostrzegam sprzedawc o chopicej urodzie, z ktrym rozmawiaam ostatnio. Chwaa Bogu,
nigdzie nie byo wida Heleny. Nawet w przebraniu nie miaam ochoty wpa na t wariatk.
Podeszam z umiechem do modzieca za lad i zapytaam, gdzie znajd ksiki
Harringtona. Szczerzc zby jak idiota - ciao Tajki jest niezwykle atrakcyjne - zaprowadzi
mnie do odpowiedniego dziau (nigdy nie mogam zrozumie ich systemu katalogowania).
Natychmiast znalaz ksik. Jak powiedziaa Tammi, na stanie byy trzy sztuki.
Wrcilimy do kasy, ebym moga zapaci.
Odetchnam z ulg, sdzc, e uda mi si zwia std bez zwracania na siebie uwagi.
Marzenia citej gowy. Drzwi w gbi sklepu, prowadzce do sali spotka, otworzyy si i
wypyna z nich Helena odziana w powiewn amarantow szat i obwieszona kilogramami
naszyjnikw. Niech to szlag.
Moe ta kobieta naprawd ma szsty zmys.
- Wszystko w porzdku, Roger? - zapytaa sprzedawc, uywajc swojego ochrypego,
popisowego gosu.
- Tak, tak. - Chopak skwapliwie pokiwa gow, wyranie zadowolony, e zwrcia
si do niego po imieniu.
Odwrciwszy si do mnie, posaa mi umiech diwy.

- Witam, moja droga. Jak si pani dzisiaj miewa?


Pamitajc, e Tajka nie ma z ni na pieku, zmusiam si do umiechu i odparam
grzecznie:
- wietnie, dzikuj.
- Domylam si - powiedziaa z powag Helena, gdy wrczaam gotwk sprzedawcy
- bo widz wspaniae rzeczy w pani aurze.
Otworzyam szeroko oczy, udajc podziw i zdumienie laika.
- Naprawd?
Kiwna gow zadowolona, e znalaza suchacza.
- Jest bardzo jasna. Bardzo silna. Ma mnstwo barw.
Los ma pani do zaoferowania duo dobrego. - Przepowiednia znacznie rnia si od
tej, ktr usyszaam w Emerald City.
Widzc moj ksik, przyjrzaa mi si badawczo, zapewne dlatego, e bya to
powana pozycja naukowa, a nie jeden z setek bzdetw, ktre sprzedawaa. - Jestem
zaskoczona.
Spodziewaabym si, e bdzie pani raczej czyta o tym, jak najlepiej spoytkowa
swoje dary, zmaksymalizowa swj potencja. Mamy kilka tytuw, ktre mog poleci,
gdyby bya pani zainteresowana.
Czy ta kobieta nigdy nie przestaje handlowa?
- Och, z przyjemnoci - odparam, rozpywajc si w umiechu - ale wziam
pienidze tylko na t ksik. - Wskazaam torb, ktr wrczy mi sprzedawca.
- Rozumiem - odpara z powag. - Ale i tak pani poka.
eby pani wiedziaa, po co przyj nastpnym razem.
Rozdarta, zastanawiaam si, co bdzie mniej nieprzyjemne: godzenie si na jej
towarzystwo czy rozpoczcie wojny w kolejnym wcieleniu. Spojrzaam na zegar i
stwierdziam, e sklep zamyka podwoje za pitnacie minut. Nie zmarnuje mi zbyt wiele
czasu.
- Okej. Chtnie zerkn.
Wyranie zadowolona, e oto znalaza kolejn ofiar, poprowadzia mnie na drugi
koniec sklepu. Zgodnie z zapowiedzi pokazaa mi ksiki o tym, jak wykorzysta
najsilniejsze elementy swojej aury, kilka pozycji o ukierunkowywaniu energii za pomoc
krysztaw, a nawet o tym, jak wizualizacja moe pomc w realizacji yciowych celw. Ta
ostatnia bya tak koszmarnie gupia, e miaam ochot hukn gow o cian, by skrci
swoje cierpienia.

- Nie wolno lekceway potgi wizualizacji - szepna Helena. - Moe pani kierowa
wasnym losem, wyznacza wasne cieki i zasady. Wyczuwam w pani wielki potencja, ale
kierujc si tymi wskazwkami, moe pani wyzwoli go jeszcze wicej. Mie wszystko,
czego pragnie, by jej ycie byo szczliwe i spenione: karier, dom, ma, dzieci.
Przed oczami stan mi obraz bratanicy Setha, zwinitej na moich kolanach.
Pospiesznie odwrciam si od Heleny.
Sukuby nie rodz dzieci. Nie czekaa mnie adna z rzeczy, o ktrych mwia,
niezalenie od tego, czy kupiabym t ksik, czy nie.
- Musz ju i. Dzikuj za pani czas.
- To drobiazg - odpara skromnie, wrczajc mi list, na ktrej z dobrego serca
wypisaa tytuy. I ceny. - Dam pani jeszcze par broszurek na temat naszych imprez
okolicznociowych i kursw.
To si nigdy nie skoczy, pomylaam. Wreszcie mnie wypucia, obadowan
makulatur, ktr cisnam do kosza na parkingu. Boe, nie cierpi tej kobiety. W roli
podlizujcej si nacigaczki bya odrobin znoniejsza ni jako wariatka w amoku, ktr
podziwialimy w Emerald City, ale i tak trudno mi byo j znie. Na szczcie zdobyam
ksik, i tylko to si liczyo.
W drodze do domu, ju w swoim zwykym ciele, wstpiam do jednej z moich
ulubionych chiskich knajpek.
Jedzc kurczaka a la genera Tso, przeczytaam fragment o nefilimach:
Nefilimowie po raz pierwszy wzmiankowani s w Ksidze Rodzaju 6,4, gdzie
czasem nazywani s gigantami lub upadymi. Niezalenie od przekadu samego sowa,
ustp w jasno precyzuje pochodzenie nefilimw: s oni pboskimi potomkami aniow i
ludzkich kobiet. Rzeczony werset okrela ich jako siaczy i mw sawnych. Poza tym
w Biblii rzadko wspomina si o anielskim rodowodzie nefilimw, cho w kilku jej ksigach Liczb, Powtrzonego Prawa czy Jozuego - znajdujemy liczne wzmianki o spotkaniach z
olbrzymami i ludmi potnej postury*. Niektrzy badacze spekuluj, e wielka
niegodziwo ktra sprowadzia na ziemi potop, bya w rzeczywistoci wynikiem
deprawujcego wpywu nefilimw na rodzaj ludzki. Pisma apokryficzne, jak etiopska Ksiga
Henocha, szerzej omawiaj losy upadych aniow, opowiadajc, jak zdeprawowani sudzy
niebios uczyli swe ony symboli i zakl, podczas gdy ich potomstwo szalao po caej
ziemi, mordujc i szerzc zamt wrd ludzi.
Nefilimowie, obdarzeni nadzwyczajnymi cechami, podobnymi do zdolnoci herosw z
greckiej mitologii, mimo swego rodowodu byli wyklci przez Boga i po - rzucani przez

rodzicw, skazani na wieczn tuaczk bez chwili spokoju, pki nie zostan unicestwieni dla
dobra rodzaju ludzkiego.
Oderwaam oczy od ksiki, z trudem apic oddech.
Nigdy nie syszaam o tym, co tu napisano. Miaam racj, mwic Erkowi, e
praktykujcy wiedz najmniej o wasnej historii, ale przecie kto powinien by mi o tym
wspomnie.
Potomkowie aniow. Czy istnieli naprawd? Czy wci chodzili po ziemi, czy by to
kolejny faszywy trop? Moe znw brnam w lepy zauek, zamiast ograniczy ledztwo do
niemiertelnych mojej rangi lub wyszych, takich jak Carter?
Ostatecznie nefilimowie byli w poowie ludmi. Nie mogli by a tak potni.
Zapaciam rachunek i wyszam do samochodu, otwierajc po drodze ciasteczko z
wrb. Byo puste. Uroczo.
Na ulicy myo, a mnie zaczo dopada zmczenie - i nic dziwnego, biorc pod
uwag, jak wygldaa moja ostatnia doba.
Kiedy dojechaam na Queen Ann, nie mogam znale miejsca do parkowania, co
wskazywao, i w pobliu odbywa si jaki mecz lub koncert. Burczc pod nosem,
zaparkowaam kilka przecznic od domu, przysigajc sobie, e nigdy wicej nie wynajm
mieszkania bez miejsca parkingowego. Wiatr, ktry wczeniej nka mnie i Setha, przycich,
co byo normalne, jako e Seattle nie jest wietrznym miastem. Za to deszcz si nasili, jeszcze
bardziej psujc mi humor.
Byam w poowie drogi do domu, kiedy usyszaam za sob kroki. Odwrciam si, ale
nie zobaczyam niczego prcz byszczcych chodnikw, odbijajcych wiato latar. Nikogo
nie byo. Przyspieszyam kroku. Po chwili poszam po rozum do gowy i po prostu staam si
niewidzialna. Jerome ma racj, za czsto myl jak miertelnik.
Ulica, ktr wybraam, wcale mi si nie podobaa - bya zbyt pusta. Powinnam wrci
na gwny trakt i reszt drogi przej alej Queen Ann.
Wanie skrciam za rg, kiedy co z impetem wpado mi na plecy, rzucajc mnie
dwa metry do przodu. Tak si wystraszyam, e z powrotem staam si widzialna.
Sprbowaam si odwrci, wymachujc piciami, ale kolejny cios trafi mnie w
gow i powali na kolana. Miaam wraenie, e uderzyo mnie co w ksztacie rki, tyle e z
si kija bejsbolowego. Napastnik zda kolejny cios, tym razem w opatk. Krzyknam, w
nadziei e kto mnie usyszy. Kolejne uderzenie signo skroni. Jego sia przewrcia mnie
na plecy. Zmruyam oczy, prbujc dostrzec, kto mi to robi, ale widziaam tylko niewyrany
amorficzny zarys, zbliajcy si do mnie z prdkoci byskawicy. Nastpny cios poczuam

na szczce. Nie byam w stanie si podnie pod gradem uderze, padajcych gciej ni
krople deszczu wok mnie.
Nie byam w stanie walczy z blem, ktry bombardowa mnie z kadej strony.
Nagle moje pole widzenia wypenio jaskrawe wiato, zadajc bl moim oczom. Nie
byam ju sam na sam z napastnikiem, ktry nagle si wycofa. Nad gow usyszaam dziwny
piskliwy wrzask. Kierowana nieodpartym pragnieniem spojrzaam w wiato. Potworny bl
przeszy mj mzg, a oczy dostrzegy zbliajc si ku nam posta: pikn i straszliw, we
wszystkich kolorach i bezbarwn jednoczenie, utkan z biaego blasku i ciemnoci,
skrzydlat i zbrojn w miecz, o zmiennych, nieuchwytnych rysach. Nastpny krzyk by mj krzyknam z blu i ekstazy, gdy cudowna wizja wypalaa mi zmysy, cho ju jej nie
widziaam. Wszystko wok stao si biae, a ogarna mnie czer i nie widziaam ju nic.
Potem zapanowaa cisza.
Siedziaam, szlochajc, obolaa na ciele i duszy.
Usyszaam zbliajce si kroki i wyczuam, e kto przy mnie klka. Jakim cudem,
pomimo lepoty, wiedziaam, e to nie napastnik. Tamten uciek ju dawno.
- Georgina? - odezwa si znajomy gos.
- Carter - wyszlochaam, zarzucajc mu rce na szyj.

ROZDZIA 17
Obudzia mnie Aubrey, mruczca mi do ucha. Gdy wyczua, e si ocknam,
przysuna pyszczek i polizaa mnie w policzek tu przy uchu, askoczc mnie wsami.
Drgnam i otworzyam oczy. O dziwo, moje renice znw odbieray wiato, barwy i
kontury, cho wszystko byo zamazane i znieksztacone.
- Widz - mruknam do Aubrey, prbujc usi. Moje ciao natychmiast przeszyy
setki bolesnych igie i gwodzi, utrudniajc jakikolwiek ruch. Zorientowaam si, e le na
swojej kanapie przykryta starym orientalnym dywanikiem.
- Oczywicie, e widzisz - poinformowa mnie zimny gos Jerome'a. Aubrey ucieka. Chocia naleaoby ci si, gdyby olepa. Co ci strzelio do gowy, eby patrze na anioa w
penej glorii? Rozum ci odjo?
- Owszem - odparam, patrzc spod zmruonych powiek na posta w ciemnym
ubraniu, przechadzajc si przede mn w t i z powrotem. - Znaczy, chwilowo.
- No nie wiem, czy tak chwilowo.
- Odpu jej - dobiega gdzie z tyu lakoniczna odywka Cartera.
Wyprostowaam si, rozejrzaam i, cho niewyranie dostrzegam go, opierajcego si
o cian. Peter, Cody i Hugh te tu byli. Prosz, prosz - regularny zlot naszej
dysfunkcjonalnej rodzinki. Nie mogam powstrzyma miechu.
- Robimy imprez czy co?
Cody usiad przy mnie. Jego rysy nabray ostroci, kiedy pochyli si, by przyjrze si
mojej twarzy. Delikatnie przecign palcem po mojej koci policzkowej i zmarszczy brwi.
- Co si stao?
Otrzewiaam.
- Jest a tak le?
- Nie - skama. - Hugh wyglda gorzej. - Diablik burkn co z drugiego koca
pokoju.
- Ja ju wiem, co si stao - warkn Jerome. Nie musiaam widzie wyranie jego
twarzy, by wiedzie, e patrzy na mnie ze zoci. - Nie rozumiem tylko, dlaczego.
Postanowia specjalnie narazi si na niebezpieczestwo?
Hm, pomylmy... ciemna ulica, dokoa ywej duszy... Super.
Tak to byo?
- Nie - wypaliam. - Nie mylaam o tym. Chciaam tylko jak najszybciej dotrze do
domu. - Moliwie dokadnie zrelacjonowaam wydarzenia wieczoru, zaczynajc od krokw

za plecami, a koczc na Carterze.


Kiedy wreszcie zamilkam, Hugh usiad zamylony w fotelu naprzeciwko mnie.
- Przerwy, powiadasz?
- Co?
- Tak powiedziaa... cios, przerwa, kolejny cios, przerwa i kolejny. Zgadza si?
- Tak, i co z tego? Nie tak wygldaj bjki? Cios, zamach, przygotowanie do
kolejnego? Poza tym mwimy o przerwach dugoci sekundy. Nie zdyam nawet odetchn.
- Ze mn byo zupenie inaczej. Mnie oprcz bicia chla sta noem. Ale to by jeden
cig. Nieprzerwany grad ciosw.
Przekraczajcy wszelkie pojcie czy ludzkie moliwoci. Z ca pewnoci
nadnaturalny.
- Ta akcja te - odparowaam. - Uwierz mi, nie byam w stanie si broni. To nie by
jaki miertelnik, ktry prbowa mnie okra, jeli to sugerujesz.
Hugh tylko wzruszy ramionami.
Zapanowaa cisza. Zerknam na diablika z ukosa.
- Znowu patrz na siebie znaczco, zgadza si?
- Kto?
- Carter i Jerome. Czuj to. - Zwrciam si do Cartera, zastanawiajc si nagle, czy
moja wczorajsza wyprawa do Krystal Starz posza na marne. - Pewnie nie znalaze
reklamwki, ktr miaam przy sobie?
Anio podszed do kuchennej szafki, podnis torb i rzuci mi j. Wci widziaam
nieostro, wic jej nie zapaam.
Torba odbia si od kanapy i upada na podog. Ksika wylizna si z plastiku.
Jerome porwa j w uamku sekundy i przeczyta tytu.
- Niech mnie szlag, Georgie. To dlatego szlajaa si po ciemnych ulicach? Dlatego
prawie daa si zabi?
Powiedziaem ci, eby sobie odpucia ledztwo w sprawie owcy wampirw...
- Och, daj spokj - krzykn Cody, stajc w mojej obronie.
- Nikt z nas ju w to nie wierzy. Wiemy, e robi to anio.
- Anio? - W tonie demona usyszaam rozbawienie, wrcz drwin.
- To nie miertelnik mnie tak zaatwi - rzuciam ze zoci.
- Ani Hugh. Ani Duane'a. Ani Lucind. To by nefilim.
- Nefi - co? - zapyta osupiay Hugh.
- Czy to posta z Ulicy Sezamkowej? - odezwa si Peter, po raz pierwszy odkd si

ocknam.
Jerome przez chwil przyglda mi si w milczeniu. Wreszcie zapyta gronie:
- Kto ci o tym powiedzia? - Nie czekajc na odpowied, odwrci si do anioa. Miae nie...
- To nie ja - odpar spokojnie Carter. - Podejrzewam, e sama na to wpada. Nie
doceniasz wasnych ludzi.
- Owszem, sama na to wpadam, chocia nie bez pomocy.
W skrcie zrelacjonowaam swoje poszukiwania i tropy, opowiedziaam, jak doszam
po nitce do kbka, od Erika do ksiki z Krystal Starz.
- A nich mnie - mrukn Jerome, wysuchawszy mojej przemowy. - Cholerny Sherlock
Holmes.
- No dobra - powiedzia Peter. - Twoje ledztwo faktycznie jest fascynujce, ale cigle
nie powiedziaa nam, co to jest ten nefilolog.
- Nefilim - poprawiam go. Spojrzaam z wahaniem na Jerome'a. - Mog?
- Pytasz mnie o pozwolenie? Jak uroczo.
Uznajc to za zgod, zaczam niepewnie:
- Nefilimowie to potomkowie aniow i ludzi.
Pamitacie fragment o tym, e upade anioy bray sobie ziemskie ony. Owocem tych
zwizkw byli nefilimowie.
Posiadaj pewne zdolnoci... nie wiem o wszystkich... si, moc... s jak greccy
herosi...
- Raczej jak nieznone bachory - doda z gorycz Jerome.
- Jak to? - zapyta Hugh, kiedy Jerome nie rozwin tematu.
- No wic... z tego, co wyczytaam, urzdzali rzezie i siali zamt wrd ludzi.
- Tak, ale ten nie wybija ludzi - przypomnia Peter.
Carter wzruszy ramionami.
- S nieprzewidywalni, nie graj wedug ustalonych zasad.
Szczerze mwic, nie wiemy, jakie s intencje tego tutaj.
Prowadzi jak gr, to pewne, sdzc po atakach na przypadkowych niemiertelnych i
licie do Georginy.
- Dwch listach - sprostowaam. - Dostaam kolejny tu przed mierci Lucindy, ale
ca noc byam z Sethem i przeczytaam go dopiero nastpnego dnia.
Hugh i wampiry zagapili si na mnie.
- Bya ca noc z Sethem? - zapyta osupiay Cody.

- A ktry to Seth? - zapyta Hugh.


- Ten pisarz - podsun Peter.
Diablik przyjrza mi si z zainteresowaniem.
- I co robilicie przez ca noc?
- Czy moemy w tej chwili nie dyskutowa o yciu miosnym Georginy, nawet jeli
jest fascynujce? - Jerome spojrza na mnie pytajco. - Chyba e ten Seth to kto o gbokiej
moralnoci, facet z zasadami, ktremu zamierzasz ukra energi yciow, by wspiera misj
szerzenia za i jej wysze cele.
- Pierwsza cz zdania si zgadza, druga nie.
- Do cholery, musz si napi.
- Obsu si.
Jerome podszed do mojego barku i zacz przeglda zawarto.
- Jak moemy namierzy tego nefilima? - zapyta Cody, kierujc rozmow na
waciwy tor.
Spojrzaam niepewnie na Cartera i Jerome'a. Nie miaam pojcia o szczegach
technicznych.
- Nie moecie - stwierdzi pogodnie anio.
- Wic i on potrafi maskowa swoj aur? Jak wysi niemiertelni? - dopytywaam.
Carter skin gow.
- Tak, maj najgorsze cechy obojga rodzicw. Sporo siy i pseudoanielskie
umiejtnoci, przemieszane ze skonnoci Jo buntu, umiowaniem fizycznych przyjemnoci i
marnym palowaniem nad wasnymi popdami.
- Jak duo siy? - chciaam wiedzie. - S tylko w poowie anioami, wic maj
poow ich mocy?
- Wanie tu tkwi haczyk. - Ze szklank dinu w doni Jerome mia o wiele weselsz
min. - Pod tym wzgldem bardzo si od siebie rni, tak jak kady anio ma inny poziom
mocy. Ale jedno jest pewne: nefilimowie dziedzicz o wiele wicej ni poow mocy rodzica,
cho nie s w stanie go przewyszy. Tak czy inaczej maj jej mnstwo i dlatego
usiowalimy wbi wam do gw, ebycie trzymali si od tej sprawy z daleka. Nefilim moe
z atwoci zaatwi kade z was.
- Ale adnego z was - powiedzia Peter. Byo to bardziej stwierdzenie ni pytanie
pomimo nuty niepewnoci w jego gosie.
Ani demon, ani anio nie odpowiedzia, a ja dopasowaam kolejny kawaek ukadanki.
- To dlatego chodzicie z zamaskowanymi aurami. Wy te si przed nim ukrywacie.

- Po prostu zachowujemy konieczne rodki ostronoci - sprostowa Jerome.


- Przed tob uciek - przypomniaam Carterowi. - Widocznie jeste silniejszy od niego.
- Zapewne - przyzna anio. - Ale bardziej przejmowaem si tob, wic nie
wysondowaem go jak naley. Anio w penej glorii wystraszy wikszo istot, miertelnika
nawet zabije, wic niekoniecznie chodzio o to, e jestem od niego silniejszy. Trudno
stwierdzi.
Nie podobaa mi si ta odpowied. Ani troch.
- A co tam w ogle robie?
Na jego twarzy pojawi si firmowy umieszek.
- A jak mylisz? ledziem ci.
Drgnam.
- Co? Wic miaam racj... tego dnia, u Erika...
- Niestety.
- Boe - rzuci zdumiony Peter. - A wic bya bliska prawdy. Przynajmniej kiedy
twierdzia, e ci ledzi.
Poczuam odrobin satysfakcji, nawet jeli Carter przesta by gwnym podejrzanym.
Hugh mia racj, twierdzc, e jestem uprzedzona. Naprawd chciaam, eby to Carter okaza
si winny tych atakw - moe z zemsty za wszystkie arty, jakie sobie ze mnie stroi? Po jego
interwencji w ciemnej uliczce ju zupenie nie wiedziaam, co o nim myle.
Carter wyjani:
- Kiedy zrozumiaem, e pierwszy list prawdopodobnie napisa nefilim, pomylaem,
e dobrze bdzie mie na ciebie oko, jako e nasz przyjaciel jest tob szczeglnie
zainteresowany.
Moim zamiarem byo zaskoczenie go, a nie pomaganie ci, ale ciesz si, e na co si
przydaem. A tego dnia u Erika...
Spojrza na Jerome'a. Demon unis rce.
- Jasne. Czemu nie? Powiedz im. Powiedz im wszystko.
I tak ju wiedz za duo.
- Ta istota, nefilim... - Carter umilk, dobierajc sowa. - Ta istota wie zdumiewajco
duo o naszej niemiertelnej spoecznoci.
- No bo... jest tak, jak mwilicie, nie? - zapyta Peter. - Wybiera sobie kogo z nas i
ledzi go.
- Nie. To znaczy, owszem, to moliwe, ale wszystko wskazuje na to, e wie wicej,
ni mogaby mu da zwyka inwigilacja...

- Na lito bosk - rzuci Jerome. - Jeli chcesz im po wiedzie, to mw. Przesta si


bawi w kalambury. - Demon zwrci si do nas. - Carter chce powiedzie, e ten nefilim ma
wtyczk. Kto udziela mu informacji o miejscowej spoecznoci niemiertelnych.
Cody podchwyci aluzj rwnoczenie ze mn.
- I mylicie, e to Erik.
- Jest naszym gwnym podejrzanym - przyzna Carter przepraszajco. - Jest tu od
dziesicioleci i ma zdolno wyczuwania niemiertelnych.
- I pomyle, e tak dobrze si o tobie wyraa - mruknam przeraona. - No wic
mylicie si. To nie Erik.
- Nie obruszaj si, Georgie. To nie jest nasz jedyny trop, tylko najbardziej
prawdopodobny.
- Mnie te si to nie podoba - doda anio. - Ale nie moemy wykluczy adnej
moliwoci. Musimy jak najszybciej zlikwidowa zagroenie. Sprawa wymyka nam si z rk.
Niedugo dojdzie do interwencji z zewntrz, a to zawsze upierdliwa sprawa.
- Wic dlaczego nie pozwalacie, ebymy wam pomogli?
- wykrzyknam. - Po co te tajemnice?
- Czy ty jeste gucha? Dla waszego bezpieczestwa. To co moe was roznie w py!
- Jerome jednym ykiem dopi swj din.
Nie kupiam tego. Tu chodzio o co wicej ni nasze bezpieczestwo. Jerome wci
nie powiedzia nam wszystkiego.
- Tak, ale...
- Zebranie komitetu uwaam za skoczone - przerwa mi lodowato. - Bdcie tak mili
i zostawcie nas samych z Georgin.
O cholera. Spanikowana spojrzaam na przyjaci, w nadziei e zostan i bd mnie
broni, ale wszyscy zwiali. Tchrze. aden z nich nie mia odwagi postawi si Jerome'owi,
kiedy mwi takim tonem. No dobra, ja te bym nie miaa na ich miejscu.
Carter zosta. Polecenie najwyraniej jego nie dotyczyo.
- Georgie - zacz ostronie Jerome, kiedy reszta sobie posza. - Ostatnio jako
czciej si ze sob kcimy. Nie podoba mi si to.
- To waciwie nie s ktnie - stwierdziam, wiercc si niespokojnie na wspomnienie
jego demonstracji siy w szpitalu i groby, e mnie gdzie upchnie. - Po prostu miewamy
rnice zda.
- Rnice, ktre mog ci kosztowa ycie.
- Jerome, tu nie moe chodzi tylko o...

- Do.
Uderzya mnie ciana mocy, odrzucajc na oparcie kanapy.
Czuam si jak w tej atrakcji w wesoym miasteczku, gdzie ludzie staj pod cianami
okrgego pokoju, ktry obraca si coraz szybciej i szybciej, a sia odrodkowa przyszpila im
koczyny do cian. Kady ruch sprawia bl. Nawet oddychanie byo walk. Tak musia si
czu Atlas dwigajcy na barkach ciar wiata.
Gos Jerome'a zagrzmia we wntrzu mojej gowy. Dzielniejsza cz mnie wcieka
si na niego za te salonowe sztuczki, ale caa reszta skulia si ze strachu.
Cho raz wysuchaj mnie, nie przerywajc. Nie moesz dalej wszy. Robic to,
cigasz na siebie uwag, a nefilim ju i tak interesuje si tob bardziej, nibym chcia. Nie
potrzebuj i nie chc szuka nowego sukuba. Przyzwyczaiem si do ciebie, Georgino. Nie
chc ci straci. Ale jestem dla ciebie bardziej pobaliwy, ni powinienem. Uchodz ci na
sucho rzeczy, na ktre nie pozwoliby aden arcydemon. Do tej pory tolerowaem twoje
zachcianki, ale to si moe zmieni, szczeglnie jeli nie zaczniesz si mnie sucha. Mog ci
przenie gdzie indziej, daleko od przytulnej iluzji ludzkiego ycia, jak sobie stworzya.
Mog te wezwa Lilith i poskary si jej na twoje zachowanie. Jestem pewien, e z radoci
powtrzy ci szkolenie.
Moje serce zatrzymao si na wzmiank o Krlowej Sukubw.
Spotkaam j tylko raz, kiedy wstpowaam w ich szeregi. To spotkanie, podobnie jak
podziwianie Cartera w caej glorii, nie byo dowiadczeniem, ktre chciaabym powtrzy.
Zrozumiaa?
- T - tak.
Na pewno?
Ucisk narasta i byam w stanie tylko sabo kiwn gow.
Nagle psychiczna klatka znikna i opadam do przodu, oddychajc gboko. Wci
czuam miejsca, gdzie dotykaa mnie jego moc. Przypominao to pozorny obraz, ktry
pozostaje przed oczami po spojrzeniu w soce.
- Ciesz si, e rozumiesz. Pojmujesz te zapewne, e nie wierz ci do koca. Taka ju
jest nasza natura.
- Czy... czy teraz mnie gdzie upchniesz?
Rozemia si cicho. Zowrogo.
- Nie. Przynajmniej na razie. Uwaam, e wystarczy odrobina nadzoru, eby nie
pakowaa si w kopoty. Nie jestem te przekonany, e twoja znajomo z nefilimem to
przelotna sprawa.

Na usta cisna mi si riposta, ale przeknam j, bo skra jeszcze mnie palia.


- Poprosibym o to ktrego z twoich przyjaci, ale nie wtpi, e kadego z nich
potrafisz sobie owin wok palca.
Nie, potrzebujesz niaki, ktra si nie ugnie, ktra nie nabierze si na twoje sztuczki.
- Sztuczki? Kogo? - Przez chwil mylaam, e mwi o sobie, a zauwayam
zadowolony umieszek Cartera. O rany.
- Chyba nie mwisz powanie.
- To da mi pewno, e nie bdziesz si wychyla, Georgie.
A co wicej, e przeyjesz.
- W tej chwili jeste naszym najlepszym tropem - wyjani Carter. - Nefilim interesuje
si tob, chocia to zainteresowanie troch zmienio profil, od podsyania licikw do napaci.
- Carter bdzie gotw, jeli nefilim sprbuje dokoczy to, co mu przerwano. Osoni
te twoje mieszkanie przed wcibskimi oczami.
- Ale nefilim go wyczuje, kiedy wyjdziemy... - zaczam sabo.
- Nie bardziej ni ty w tej chwili - przypomnia mi Carter. - Poza tym bd
niewidzialny. Jak duch u twego boku lub jeli wolisz anio str. Nawet nie bdziesz
pamita, e jestem przy tobie.
- Jerome, prosz, nie moesz mi tego zrobi...
- Mog i zrobi. Chyba e wolisz, abym uci sobie pogawdk z Lilith?
Niech go szlag. Groba wezwania Lilith przeraaa mnie bardziej ni perspektywa
upchnicia w nieznanym miejscu, i demon o tym wiedzia.
- wietnie. Jeli nie ma wicej pyta, to ja ju pjd, a wy si tu jako rozlokujcie. Jerome spojrza na nas. Jego ciemne oczy zatrzymay si na mnie. - A tak z innej beczki.
Zerknij do lustra, jeli znajdziesz chwil.
Skrzywiam si, mylc o minie Cody'ego, kiedy oglda moje obraenia.
- Dziki za przypomnienie.
- Pamitaj e jeste sukubem. Te sice to przejaw twojej wiary, e jeste miertelna. A
nie jeste. Musisz je czu, ale nie musisz ich nosi.
Z tymi sowami demon rozpyn si w powietrzu, pozostawiajc po sobie saby
zapach siarki, ktry by zapewne tylko trikiem.
- To co, ja pi na kanapie? - zapyta wesoo Carter.
- Id do diaba. - Wyszam z pokoju, eby obejrze si w lustrze.
- Nieadnie tak traktowa nowego wsplokatora.
- Nie prosiam o twoj...

Zatrzymaam si w poowie korytarza. Przez ostatnie dwa tygodnie podejrzewaam


Cartera o morderstwo i inne straszne rzeczy. Przez ostatnie p wieku nie cierpiaam go jako
osoby. Mimo to uratowa mi ycie, a ja nawet mu nie podzikowaam.
Odwrciam si do niego, z niechci mylc o tym, co musz powiedzie.
- Przepraszam.
Zrobi min podobn do tej, jak mia Jerome, kiedy wczeniej prosiam go o
pozwolenie na pogadank o nefilimach.
- Naprawd? Za to, co usyszaem przed chwil?
- Za to, e wczeniej ci nie podzikowaam. Za to, e mnie uratowae. Oczywicie nie
jestem szczliwa, e bdziesz tu mieszka, ale jestem wdziczna za to, co zrobie. I
przepraszam, jeli nie byam dla ciebie zbyt mia...
Wyraz twarzy anioa by nieodgadniony.
- Ciesz si, e mogem pomc.
Nie wiedzc, co jeszcze powiedzie, odwrciam si i ruszyam dalej.
- Co bdziesz teraz robi? - zapyta.
Znw si zatrzymaam.
- Obejrz siniaki i pjd spa. Jestem zmczona. I wszystko mnie boli.
- Och, czyli nie bdzie piamowej imprezy i popcornu?
Nie bdziemy si bawi w stylistki?
- Nie bierz tego do siebie, ale naprawd przydaaby ci si zmiana stylu. Wygldasz jak
uchodca. Dlaczego... - Przeknam lin i sformuowaam zdanie inaczej, przygldajc si
mu. - Kiedy zobaczyam ci tam, na ulicy, bye... bye taki pikny. Bye najpikniejsz
istot, jak widziaam w yciu. - Mj gos zamieni si w szept.
Twarz Cartera spowaniaa.
- Jerome te taki jest, przecie wiesz. W swojej prawdziwej postaci. Rwnie pikny.
Anioy i demony pochodz z tej samej rodziny. Ciao Johna Cusacka sam sobie wybra.
- Dlaczego? Dlaczego to robi? I dlaczego ty wolisz wyglda jak pun czy wczga?
Kciki jego ust wygiy si lekko do gry.
- A dlaczego kobieta, ktra twierdzi, e woli unika miych mczyzn, wybraa posta,
na ktrej widok wszyscy odwracaj gowy?
Znw przeknam lin zagubiona w gbinach jego oczu, ale nie tak, jak wsikaam
w oczy Romana czy Setha. To byo raczej tak, jakby anio widzia mnie na wskro, potrafi
przejrze wszystkie moje maski i zaglda w sam rodek duszy czy te tego, co z niej
pozostao.

Z wielkim wysikiem wyrwaam si spod jego badawczego spojrzenia i odwrciam


si w stron sypialni.
- Nikt nie jest karany wiecznie - powiedzia agodnie.
- Tak? Ja syszaam co innego. Dobranoc.
Poszam do sypialni i zamknam za sob drzwi. Tu zanim klikn zamek,
usyszaam, jak Carter woa:
- To kto robi niadanie?

ROZDZIA 18
Okoo dziesitej nastpnego ranka telefon wyrwa mnie ze snu o meduzie i mitowych
lodach z czekoladowymi wirkami. Przeturlaam si na ku i podniosam suchawk,
odkrywajc przy okazji, e jestem o wiele mniej obolaa ni wczoraj w nocy. Niemiertelne
gojenie jest super.
- Halo?
- Cze, tu Seth.
Seth! Przypomniaam sobie wydarzenia wczorajszego dnia.
Urodziny bratanicy. Lody. Perfumy. Znw ukua mnie ciekawo, z kim si spotka,
kiedy odwiz mnie do ksigarni.
- Cze - rzuciam radonie, siadajc. - Jak si masz?
- Niele. Ee, jestem w Emerald City i nie widziaem ci...
Powiedzieli, e masz dzi wolne.
- Tak, bd jutro.
- Okej. Wic, hm, moe chciaaby co dzisiaj porobi?
Pj na lunch? Albo do kina? Chyba e masz inne plany...
- Nie... waciwie nie... - Przygryzam warg, zwalczajc pokus, by natychmiast si
zgodzi.
Wci czuam dziwne, niewyjanione przyciganie midzy nami. Wci miaam to
wraenie, e znamy si do dawna.
Chtnie spdziabym z nim wicej czasu, ale prbowaam ju przyjacielskich randek z
Romanem i skoczyo si to katastrof. O wiele lepiej byo nie zaczyna niczego z Sethem
mimo moich pragnie. Poza tym miaam teraz anielskiego goryla. Nie miaam ochoty ciga
go ze sob. Lepiej byo zatrzyma Cartera w domu najduej, jak si da.
- Ale jestem chora.
- Naprawd? Przykro mi.
- No wiesz... czuj si, jakby przejecha po mnie walec.
- To nie byo do koca kamstwo. - Nie nadaj si dzi na wyjcia.
- Ach. Okej. A potrzebujesz czego? Chcesz, ebym ci przynis co do jedzenia?
- Nie... nie - zapewniam go pospiesznie, wyrzucajc z gowy obraz Setha karmicego
mnie rosokiem, gdy le sobie w licznej piamie. Chryste. To bdzie trudniejsze, ni
sdziam.
- Nie chc ci wicej wykorzystywa do opieki. Ale dziki.

- Nie miabym nic przeciwko. Znaczy to aden problem.


- Powinnam by jutro w pracy, jeli mi si nie pogorszy... wic do zobaczenia jutro.
Moe napijemy si kawy. To znaczy, ja si napij kawy, a ty... nie napijesz si kawy.
- Okej. Z przyjemnoci nie napij si kawy. A nie masz nic przeciwko... ebym
sprawdzi pniej, jak si czujesz? Za dzwoni jeszcze raz?
- Skd. - Telefon by bezpieczny.
- W porzdku. Gdyby czego przedtem potrzebowaa...
- Wiem, gdzie ci szuka.
Poegnalimy si i rozczylimy. Wygramoliam si z ka, eby zobaczy, co
zdy zbroi Carter tego ranka. Zastaam go siedzcego na taborecie przy kuchennej wyspie.
W jednej rce trzyma jak kanapk, a drug podkarmia Aubrey kiebas. Obok niego leaa
wielka torba z McDonalda.
- Zrobiem niadanie - oznajmi, nie odrywajc oczu od Aubrey.
- Nie dawaj jej tego - zbesztaam go. - To jej szkodzi.
- Koty w rodowisku naturalnym nie jedz suchej karmy.
- Aubrey nie przetrwaaby w rodowisku naturalnym.
Podrapaam j po gowie, ale bya bardziej zainteresowana wylizywaniem pyszczka z
tuszczu. W papierowej torbie znalazam kilka rnych kanapek i placki ziemniaczane.
- Nie wiedziaem, na co bdziesz miaa ochot - wyjani Carter.
Wyjam kanapk z bekonem, jajkiem i serem. Ugryzam, rozkoszujc si smakiem,
szczliwa, e nadwaga i cholesterol mnie nie dotycz.
- Zaraz, czekaj. Naprawd bye w McDonaldzie?
- Aha.
Przeknam.
- Tak po prostu wyszede? Przed chwil?
- Aha.
- Co z ciebie za ochroniarz? A gdyby nefilim wrci i zaatakowa mnie?
Anio zerkn na mnie i wzruszy ramionami.
- Na moje oko nic ci nie jest.
- Nie jeste w tym najlepszy.
- Kto dzwoni?
- Seth.
- Pisarz?
- Tak. Chcia si ze mn umwi. Powiedziaam mu, e jestem chora.

- Biedny facet. amiesz mu serce.


- Wol to, ni zrobi mu wiksz krzywd. - Dojadam kanapk i signam po drug.
Aubrey patrzya na mnie wyczekujco.
- To co dzisiaj robimy?
- Nic. W kadym razie ja nigdzie nie wychodz, jeli o to pytasz.
- W ten sposb nie zwabisz nefilima. - Carter rozejrza si po mieszkaniu i skrzywi,
kiedy nie odpowiedziaam. - Wic czeka nas dugi dzie. Mam nadziej, e masz kablwk.
Reszt przedpoudnia spdzilimy, starajc si nie wchodzi sobie w drog.
Pozwoliam mu skorzysta z laptopa i wcigno go surfowanie po eBayu. Nie miaam
pojcia, czego moe tam szuka. Co do mnie, faktycznie zostaam w piamie.
Narzuciam na ni szlafrok i uznaam, e to wystarczy. Raz sprbowaam zadzwoni
do Romana, wiedzc, e wczeniej czy pniej musz z nim porozmawia, ale wczya si
poczta gosowa. Zostawiam wiadomo.
Rozczyam si z westchnieniem i zwinam na kanapie z ksik, ktr poleci mi
Seth w jednym z e - maili.
Zaczynaam ju myle, e dochodz do siebie po obfitym niadaniu i nabieram
ochoty na lunch, kiedy Carter wyjrza znad laptopa z min ogara chwytajcego trop.
- Musz wyj - powiedzia, wstajc.
- Co? Jak to wyj?
- Aura nefilima.
Usiadam gwatownie.
- Co? Gdzie?
- Nie tutaj.
Z tymi sowami znikn mi z oczu.
Siedziaam na kanapie, rozgldajc si niespokojnie. Cho wczeniej obecno anioa
mnie przytaczaa, jego nage zniknicie pozostawio ziejc dziur w otoczeniu. Czuam si
wystawiona na strza. Bezbronna. Kiedy nie wrci po kilku minutach, sprbowaam zaj si
ksik, ale poddaam si, przeczytawszy pi razy to samo zdanie.
Wci miaam ochot na lunch, wic zamwiam pizz, do du, by wystarczyo i
dla Cartera. Nie by to najlepszy pomys, jako e odebranie zamwienia wymagao otwarcia
drzwi. Kiedy w kocu to zrobiam, spodziewaam si na progu caej armii nefilimw, ale
ujrzaam tylko znudzonego dostawc dajcego pitnastu dolarw i siedmiu centw.
Pogryzajc pizz, prbowaam oglda telewizj, ale bez wielkiego sukcesu. Usiadam
do laptopa, sprawdziam poczt i odkryam zabawny list od Setha, jak zwykle bardziej

byskotliwy ni nasza wczeniejsza rozmowa. Ale zaj mnie tylko na chwil. Byam ju o
krok od rozpakowania zestawu do malowania po numerkach, kiedy w moim salonie z
powrotem zjawi si Carter.
- Co to byo, do cholery? Gdzie si podziewae?
Anio popatrzy na mnie z kpicym umiechem.
- Spokojnie, nigdy nie syszaa o szanowaniu prywatnoci w zwizku? Pisz o tym w
ksice, ktr potraktowaa tak lekcewaco.
- Przesta. Nie moesz mwi: aura nefilima i tak po prostu znika.
- Waciwie to mog. Musz. - Znalaz w kuchni zimn pizz i ugryz kawaek. Kiedy
przekn, mwi dalej: - Ten nefilim ma naprawd pokrcone poczucie humoru. Od czasu do
czasu lubi si odkry... wysa nam sygna. Tym razem pokaza si w zachodnim Seattle.
- Da si to wyczu z tak daleka?
- Jerome i ja wyczuwamy. Jak dotd nie zapalimy tego wira, ale i tak musimy
sprawdza. Bawi si z nami w kotka i myszk. Wniosek by oczywisty.
- Wic mnie zostawiasz? A jeli to zasadzka? Jeli cignie was tam, i teleportuje si
do mnie?
- Nie moe si teleportowa. Nefilimowie nie przemieszczaj si jak wysi
niemiertelni. Maj takie same ograniczenia jak wy, na szczcie. Musiaby wsi do
samochodu i przyjecha tutaj jak zwyky miertelnik, co trwaoby do dugo. Chroni ci
cae kilometry korkw.
- Dziwne.
- Mwilimy wam, e oni s nieprzewidywalni. Lubi ama zasady, narusza status
quo tylko po to, eby zobaczy, jak zareagujemy.
- Dziwne - powtrzyam. - Czy on w ogle wie, e tu siedzisz? e zmusza ci do
rzucenia wszystkiego i ruszenia w pocig?
- Gdyby by do blisko, mgby wyczu teleportacj, nic poza tym. Dopki si
maskujemy, nasza tosamo i moc pozostaj ukryte. Wic jeli czai si gdzie tam, bdzie
wiedzia, e dwch wyszych niemiertelnych przybyo sprawdzi miejsce, gdzie si pokaza,
i tyle.
- Obserwuje i czeka - podsumowaam. - Pokrcone.
Boe, oni naprawd s upierdliwi.
- Mao powiedziane. Raczej nie wchodz agodnie do tej dobrej nocy.
Zamrugaam na t poetyck aluzj.
- Zaraz... wic to tak si skoczy? Zabijecie go... znaczy, unicestwicie?

Carter przekrzywi gow i popatrzy na mnie z zaciekawieniem.


- A mylaa e co? Dziesi lat i zwolnienie warunkowe?
- No... nie wiem. Po prostu mylaam... rany. Nie wiem.
I ciebie to krci? To cae gromienie? No tak, wasza strona pewnie na co dzie zajmuje
si walk ze zem...
- Gromimy, jak to zgrabnie okrelia, kiedy musimy.
Demony krci to bardziej ni nas. Nanette proponowaa nawet, e wpadnie tu i zajmie
si tym nefilimem - powiedzia, wspominajc arcydemonic z Portland. - Ale powiedziaem
Jerome'owi, e mu pomog.
- Jerome nie chcia tego zrobi sam?
- A ty odrzucasz wsparcie, kiedy kto ci je proponuje? - Odpowiedzia pytaniem na
pytanie, czyli waciwie wcale nie odpowiedzia. Pomyla nad tym chwil i rozemia si
cicho. - Oczywicie zapomniaem, e gdzie diabe nie moe, tam Georgin pole.
- Tak, tak, bardzo zabawne. - Wstaam i si przecign am. - No dobra, jeli ju po
krzyku, to pjd wzi kpiel.
- Uuu. Cikie jest ycie sukuba. Chciabym mie tak fuch.
- Prosz bardzo, nasza strona szuka ochotnikw. Ale eby by inkubem, musiaby
by troch adniejszy. I milszy.
- Nieprawda. miertelne kobiety lec na palantw.
Wystarczy si rozejrze.
- Touche.
Zostawiam go i wziam kpiel, po ktrej wreszcie rozstaam si z piam,
zamieniajc j na dinsy i T - shirt. Wrciam do salonu, wczyam telewizor i odkryam, e
wanie zaczyna si Afrykaska Krlowa. Carter zanikn laptop i zacz oglda film ze
mn. Bardzo lubi Katherine Hepburn, ale i tak nie mogam si nadziwi, jak nudno spdzam
ten dzie.
Zamykanie si w domu na dusz met nie miao sensu.
Wiedziaam, e i tak bd musiaa cign Cartera ze sob, kiedy jutro pjd do pracy.
Mj dobrowolny areszt domowy tylko odsuwa w czasie to, co nieuniknione. Pomylaam,
czy nie oszczdzi sobie tych cierpie i nie zapyta Cartera, czy ma ochot pj po kolacji
do kina. Zanim si odezwaam, poderwa si, znw wyczuwajc aur nefilima.
- Dwa razy w cigu dnia?
- Zdarza si.
- Gdzie tym razem?

- W Lynnwood.
- Ruchliwy skurczybyk.
Mwiam ju do powietrza. Carter znikn. Z westchnieniem wrciam do ogldania
filmu, tym razem odrobin spokojniejsza dziki wczeniejszym wyjanieniom anioa.
Nefilim by w Lynnwood, starajc si napsu krwi Jerome'owi i Carterowi. Szybko
zbliaa si wieczorna godzina szczytu, a Lynnwood byo spory kawaek std. aden nefilim
nie mg tu zdy przed anioem. Na razie byam bezpieczna i nie miaam powodw do
paniki.
Mimo to o mao nie wyskoczyam ze skry, gdy kilka minut pniej usyszaam
dzwonek telefonu. Zdenerwowana podniosam suchawk, wyobraajc sobie wyskakujcego
z niej nefilima.
- Halo?
- Hej. To znowu ja.
- Cze, Seth.
- Mam nadziej, e ci nie zawracam gowy. Chciaem tylko spyta, jak si czujesz...
- Lepiej - odparam zgodnie z prawd. - Podoba mi si twj e - mail.
- Naprawd? Fajnie.
Zapado tradycyjne milczenie.
- Hm... duo dzisiaj napisae?
- Prawd mwic, tak. Koo dziesiciu stron. Wydaje si, e to niewiele, ale...
Usyszaam pukanie do drzwi i po plecach przebieg mi dreszcz.
- Moesz chwil zaczeka?
- Jasne.
Podkradam si do drzwi niczym wamywacz z filmw, jak - by powolne, kocie ruchy
mogy przeszkodzi szaleczo silnej, nadprzyrodzonej istocie. Gdy dotaram do drzwi,
ostronie spojrzaam przez judasza.
Roman.
Odetchnam z ulg i otworzyam, opanowujc ch rzucenia si mu na szyj.
- Cze.
- Mwisz do mnie? - zapyta Seth w suchawce.
- Cze - odpar Roman, rwnie zmieszany jak ja. - Czy... mog wej?
- Nie, to znaczy, tak, moesz wej, i tak, teraz mwi do ciebie. - Odsunam si, by
wpuci Romana. - Suchaj, Seth, oddzwoni do ciebie. Albo... po prostu zobaczymy si jutro,
okej?

- Hm, okej. Wszystko w porzdku?


- Jak najbardziej. Dziki za telefon.
Rozczylimy si i zajam si Romanem.
- Seth Mortensen, sawny pisarz?
- Byam dzisiaj chora - powiedziaam, uywajc tej samej wymwki, ktr podaam
Sethowi. - Chcia tylko spyta, jak si czuj.
- Bardzo troskliwie z jego strony. - Roman woy rce do kieszeni i zaczai chodzi.
- Jestemy tylko przyjacimi.
- Oczywicie e tak. Bo przecie nie chodzisz na randki, prawda?
- Roman... - Powstrzymaam potok sw, ktry cisn mi si na usta i wycofaam si
na bezpieczniejszy teren. - Napijesz si czego? Coli? Kawy?
- Nie mog zosta. Przejedaem w pobliu i odsuchaem twoj wiadomo.
Pomylaem, e... Nie wiem, co pomylaem. To byo gupie.
Odwrci si, jakby chcia wyj. Signam gorczkowo i chwyciam go za rk.
- Poczekaj. Nie id. Prosz.
Spojrza na mnie z wysokoci. Jego twarz, zwykle tak pogodna, bya powana. Nagle
jego surowa mina zagodniaa.
Zdumiaam si, kiedy stwierdzi, troch zdziwiony:
- Ty naprawd nie czujesz si dobrze.
- D - dlaczego tak mylisz? - Metamorfoz zamaskowaam wszystkie sice, jak
sugerowa Jerome, i cho wci czuam piekcy bl, niczego nie byo wida.
Delikatnie wycign rk i pogaska mnie po policzku. Je - go palce stay si
mielsze.
- Nie wiem... jeste po prostu... troch blada.
Ju chciaam mu powiedzie, e nie mam makijau, ale przypomniaam sobie, e
przecie chc wyglda na chor.
- To pewnie zwyke przezibienie.
Opuci rk.
- Mog co dla ciebie zrobi? Przykro mi... widzie ci w takim stanie...
Boe, pomylaam, czy a tak fatalnie wygldam?
- Nic mi nie jest. Musz tylko wypocz. Posuchaj, jeli chodzi o tamten wieczr...
- Przepraszam - przerwa mi. - Nie powinienem by naciska...
Wytrzeszczyam na niego oczy.
- Nie zrobie nic zego. To ja zachowywaam si jak walnita. Nie poradziam sobie z

sytuacj.
- Nie, to moja wina. Wiedziaem, co mylisz o angaowaniu si, a mimo to ci
pocaowaem.
- A ja nie pozostaam ci duna. Ale nie w tym problem.
Problem w tym, e zaczam wirowa. Byam pijana i zachowaam si jak idiotka.
Nie powinnam ci tego robi.
- Nic si nie stao. Naprawd. Ciesz si, e u ciebie wszystko okej. - Blady umiech
rozjani jego przystojn twarz, a ja przypomniaam sobie sowa Setha o tym, e atwo mi
wybaczy. - Posuchaj, skoro oboje czujemy si winni, moe nawzajem to sobie
wynagrodzimy. Wyskoczymy gdzie w weekend i...
- Nie. - Spokojna pewno mojego gosu zdumiaa nas oboje.
- Georgino...
- Nie, Roman. Nie bdziemy si wicej spotyka... i nie wydaje mi si, eby udao
nam si poprzesta na przyjani. - Przeknam lin. - Bdzie lepiej, jeli po prostu to
utniemy...
- Nie mwisz powanie, Georgino - wykrzykn, otwierajc szeroko oczy. - My...
- Wiem. Wiem. Ale nie mog. Nie teraz.
- Zrywasz ze mn.
- Waciwie nigdy ze sob nie chodzilimy...
- Co ci si stao? - zapyta gniewnie. - Co takiego spotkao ci w yciu, e tak bardzo
boisz zbliy si do drugiego czowieka? Dlaczego tak uciekasz? Kto ci skrzywdzi?
- Och, to skomplikowane. Poza tym nie ma znaczenia.
Przeszo jest przeszoci, sam to mwie. Po prostu teraz nie mog si z tob
wiza.
- Jest kto inny? Doug? A moe Seth?
- Nie! Nie ma nikogo. Po prostu nie mog z tob by.
Przerabialimy to w kko i w kko, powtarzajc to samo na tysic sposobw, coraz
bardziej wzburzeni. Miaam wraenie, e trwa to cae wieki, cho tak naprawd mino kilka
minut. On naciska, a ja odmawiaam. Ani przez chwil nie by zagniewany czy bezczelny,
ale jego rozpacz bya oczywista, a ja byam pewna, e si rozpacz, kiedy tylko wyjdzie.
Wreszcie spojrza na zegarek i z aosn min, z oczami penymi alu, przeczesa
doni ciemne wosy.
- Musz lecie. Chc jeszcze z tob porozmawia...
- Nie. Chyba nie powinnimy. Tak bdzie lepiej.

Naprawd lubiam z tob by...


Rozemia si szorstko.
- Przesta. Nie sd mi na odchodne.
- Roman... - Czuam si koszmarnie. Na jego twarzy maloway si smutek i gniew. Prosz ci, zrozum...
- Do zobaczenia, Georgino. A moe nie.
Ledwie zatrzasn za sob drzwi, po moich policzkach popyny zy. Wrciam do
sypialni i pooyam si na ku, eby si porzdnie wypaka, ale nic z tego. Nie miaam
wicej ez mimo rozpaczy pomieszanej z ulg. Cz mnie chciaa zawoa Romana z
powrotem, sprawi, eby do mnie wrci, a inna cz mwia chodno, e wreszcie myl
trzewo i e powinnam te uci znajomo z Sethem, zanim sprawy zajd za daleko.
Dobry Boe, dlaczego zawsze ranie ludzi, na ktrych mi zaley? Co takiego jest we
mnie, co kazao mi powtarza ten cykl wci od nowa? Wci miaam przed oczami
zdruzgotan twarz Romana, ale pocieszaam si faktem, e nie by w takim szoku jak
Kyriakos. Daleko mu byo do tego.
Odkrycie mojego romansu z Aristonem cigno na mnie potpienie obu naszych
rodzin. Grozi mi take rozwd z nieuchronn utrat posagu. Myl, e jako zniosabym
pogard, nawet spojrzenia pene nienawici. Ale nie mogam znie tego, e z Kyriakosa
uszo ycie, e przestao go obchodzi cokolwiek. Niemal chciaam, eby si rozgniewa,
wciek na mnie, ale w nim nie byo takich uczu. Nie byo nic.
Zniszczyam go.
Po wielu dniach separacji znalazam go siedzcego na wystpie skalnym nad morzem.
Kilka razy prbowaam zacz rozmow, ale nie reagowa. Wpatrywa si tylko w poa
bkitu, z twarz martw i bez wyrazu.
Staam przy nim, przepeniona sprzecznymi emocjami.
Zachwycao mnie bycie zakazanym obiektem podania Aristona, ale chciaam te
by kochana przez Kyriakosa.
Niestety nie mogam mie jednego i drugiego.
Wycignam rk, eby otrze zy z policzkw Kyriakosa, ale on odtrci j
gwatownie. By to jedyny brutalny gest, jaki kiedykolwiek wykona wobec mnie.
- Nie wa si - ostrzeg, zrywajc si na nogi. - Nigdy wicej mnie nie dotykaj.
Brzydz si tob.
Teraz to w moich oczach wezbray zy, cho ten wybuch zoci oznacza, e w
Kyriakosie tli si jeszcze ycie.

- Prosz ci... popeniam bd. Nie wiem, jak to si stao.


Z jego garda wyrwa si guchy straszny miech.
- Nie wiesz? Wtedy dobrze wiedziaa, co robisz. On te.
- To by bd.
Odwrci si ode mnie i podszed na krawd urwiska, patrzc w morze. Rozoy rce
i przechyli gow do tyu, pozwalajc, by owiewa go wiatr. Nad jego gow krzyczay
mewy.
- C - co robisz?
- Latam - odpar. - Jeli bd lecia dalej... jeli przelec przez t krawd, znw bd
szczliwy. Albo jeszcze lepiej, nie bd czu niczego. Nie bd ju o tobie myla. Nie bd
myla o twojej twarzy, twoich oczach, o twoim umiechu ani zapachu. Nie bd ci ju
kocha. Nie bdzie ju bolao.
Podeszam do niego wystraszona, e moja blisko po - pchnie go do skoku.
- Przesta. Przeraasz mnie. Nie mwisz tego powanie.
- Nie?
Spojrza na mnie, a w jego oczach nie byo ju gniewu ani cynizmu. Tylko smutek.
al. Rozpacz. Depresja czarniejsza ni bezksiycowa noc. To byo straszne, przeraajce.
Chciaam, by znw si na mnie rozgniewa, by zacz krzycze.
Pozwoliabym nawet, eby mnie uderzy, byleby tylko dostrzec w nim iskr aru. Ale
widziaam tylko ciemno.
Posa mi smutny, saby umiech. Umiech czowieka umarego za ycia.
- Nigdy ci nie wybacz.
- Prosz...
- Bya moim yciem, Letho... ale ju nie. Ju nie. Teraz nie mam ycia.
Odszed i cho serce mi pkao, odetchnam z ulg, e oddali si od urwiska.
Chciaam za nim pobiec, ale zostawiam go w spokoju. Usiadam na jego miejscu,
podcignam kolana i schowaam w nich twarz, na poy aujc, e sama wci yj.
- On tu wrci - odezwa si nagle gos za moimi plecami. - Cignie go tu. I nastpnym
razem moe skoczy.
Przestraszona, poderwaam gow. Nie syszaam krokw. Nie znaam mczyzny,
ktry sta za mn, co byo dziwne w miecie, gdzie znali si wszyscy. By szczupy i zadbany,
ubrany w szaty bardziej eleganckie ni te, ktre zwykle widywao si w tych stronach.
- Kim jeste?
- Zw mnie Nikon - powiedzia z lekkim ukonem. - A ty jeste Letha, crka

Martanesa, bya ona Kyriakosa.


- Wci jestem jego on.
- Ju niedugo.
Odwrciam gow.
- Czego chcesz?
- Chc ci pomc, Letho. Chc ci pomc wypi piwo, ktrego sobie nawarzya.
- Nikt nie moe mi pomc. Chyba e potrafi odczyni to, co si stao.
- Nie. Tego nikt nie potrafi. Ale potrafi sprawi, eby ludzie o tym zapomnieli.
Powoli odwrciam si do niego, studiujc jego jasne oczy i ukadne maniery.
- Nie jestem w nastroju do artw.
- Zapewniam ci, e mwi cakiem powanie.
Nagle nabraam pewnoci, e mwi prawd, cho trudno byo w to uwierzy. Pniej
dowiedziaam si, e Nikon jest diablikiem, ale wtedy wyczuwaam tylko, e jest w nim co
dziwnego - wyczuwaam moc, ktra obiecywaa, e potrafi speni swoje przechwaki.
- Jak?
Jego oczy byszczay, zupenie jak oczy Hugh, kiedy jest o krok od ubicia wanego
interesu.
- Wymazanie wspomnie o tym, co zrobia, to nie lada wy czyn. I ma swoj cen.
- Moesz sprawi, ebym i ja zapomniaa?
- Nie. Ale wszyscy inni, owszem. Twoja rodzina, przyjaciele, cae miasto. On.
- Nie wiem... Nie sdz, ebym nawet wtedy moga do nich wrci. Nawet jeli oni
nie bd pamita, ja bd. Nie mogabym spojrze w oczy Kyriakosowi. Chyba e... Zawahaam si, mylc, e moe lepiej byoby ju nigdy si z nimi nie kontaktowa. Moesz sprawi, eby cakiem o mnie zapomnieli? eby byo tak, jakbym si nigdy nie
urodzia?
Nikon wcign gwatownie powietrze podekscytowany.
- Tak, och, tak. Ale taka przysuga... taka przysuga ma jeszcze wysz cen...
Wyjani mi, co musiaabym odda w zamian za cakowite wymazanie mnie z myli
znanych mi ludzi. Moja dusza nie byaby ju moj wasnoci. Mogam j nosi, dopki
chodziam po ziemi, ale byaby mi tylko wypoyczona. To bya standardowa cena za
diabelski pakt. Ale pieko chciao ode mnie czego jeszcze: wiecznej suby na polu
deprawowania dusz. Miaam spdzi reszt swoich dni, uwodzc mczyzn, speniajc ich
fantazje dla wasnej korzyci i korzyci tych, ktrym suyam. Co za ironia losu, zwaywszy
na to, co mnie do tego doprowadzio.

Dla uatwienia zadania miaam zyska umiejtno przybierania dowolnej postaci, a


take podnoszenia wasnej atrakcyjnoci. I, oczywicie, zyskaabym ycie wieczne.
Niemiertelno i odporno na rany. Dla niektrych ju samo to byo wystarczajcym
wabikiem.
- Byaby dobra. Moe najlepsza. Wyczuwam to w tobie. - Diabliki posiadaj
zdolno zagldania w dusz czowieka i w jego natur. - Wikszo ludzi uwaa, e
podanie zamieszkuje tylko ciao, ale ono kryje si take tutaj. - Dotkn mojego czoa. - I
nigdy by nie umara.
Pozostaaby moda i pikna na zawsze, pki ziemia si nie rozpadnie.
- A potem?
Umiechn si.
- Do tego jeszcze daleko, Letho, a ycie twojego ma jest zagroone teraz.
To przewayo szal. wiadomo, e mog uratowa Kyriakosa i da mu nowe ycie,
ycie wolne ode mnie, w ktrym znw bdzie mia szans by szczliwy. ycie, z ktrego ja
si wymkn, uciekn od haby i moe nawet ponios sprawiedliw kar. Moja dusza - a byo
to pojcie, ktre ledwie rozumiaam - nie wydawaa si wysok cen do zapacenia.
Zgodziam si na kontrakt. Najpierw ucisnam Nikonowi rk, a potem podpisaam si na
dokumencie, ktrego nie potrafiam przeczyta. Diablik opuci mnie, a ja wrciam do
miasta. Wszystko to wy - dawao mi si dziwnie proste.
Kiedy wrciam, byo dokadnie tak, jak obieca. Moje yczenie zostao spenione.
Nikt mnie nie zna. Mijajcy mnie ludzie - ludzie, ktrych znaam cae ycie - rzucali mi
spojrzenia zarezerwowane dla obcych. Moje wasne siostry przeszy obok, nie rozpoznajc
mnie. Chciaam znale Kyriakosa, eby si przekona, czy i z nim jest tak samo, ale nie
potrafiam zebra si na odwag. Nie chciaam, eby znowu zobaczy moj twarz nawet jeli
miaby jej nie rozpozna. Spdziam dzie, bkajc si po miecie i prbujc pogodzi si z
faktem, e przestaam istnie dla wszystkich. Byo to trudniejsze, ni si spodziewa - am. I
smutniejsze.
Potem nadesza noc i wrciam na obrzea miasta. Przecie nie miaam gdzie
mieszka. Nie miaam rodziny ani przyjaci.
Usiadam w ciemnoci, patrzc na ksiyc i gwiazdy, zastanawiajc si, co mam teraz
zrobi. Odpowied przysza szybko.
Pojawia si, jakby powstaa z ziemi, najpierw jako cie, ktry stopniowo gstnia w
posta kobiety. Powietrze wok niej wibrowao moc i nagle poczuam, e brakuje mi tchu.
Cofnam si przeraona, nie mogc zaczerpn powietrza.

Wiatr zerwa si znikd, szarpic moje wosy i spaszczajc traw wok mnie.
Po chwili staa przede mn, a noc znw bya cicha. Lilith.
Krlowa Sukubw. Pani Nocy. Pierwsza z kobiet.
Ogarn mnie lk, jakiego nigdy przedtem nie zaznaam, i podanie. Nigdy wczeniej
nie czuam pocigu do kobiety, ale Lilith dziaa tak na wszystkich. Taka jest jej natura. Nikt
nie potrafi si jej oprze.
Tej nocy przybraa posta wysokiej kobiety, smukej jak trzcina i czarujcej. Jej skra
miaa jasny odcie charakterystyczny dla arystokracji tamtych czasw - taka blado
nieosigalna dla kogo, kto na co dzie pracowa w socu. Jej czarne jak smoa wosy
opaday poyskujcymi falami a do kostek. A oczy... c, powiem tylko, e nie bez powodu
legendy nazywaj sukuby pomiennookimi. Jej oczy byy pikne i miertelnie grone,
obiecyway da ci wszystko, czego zapragniesz, jeli tylko pozwolisz sobie pomc. Nie
pamitam, jakiego byy koloru, ale tamtej nocy nie mogam oderwa od nich wzroku.
- Letha - powiedziaa uwodzicielskim gosem, zbliajc si do mnie. Powietrze drao
wok niej, a ja draam z podania.
Chciaam ucieka, ale zamiast tego osunam si na kolana, po czci, by okaza
szacunek, po czci, dlatego e nie mogam sta. Podesza do mnie i uniosa moj twarz do
gry, zmuszajc mnie, bym znowu spojrzaa w jej oczy. Ostre, czarne paznokcie wbiy si w
moj skr, ale bl by rozkoszny. - Bdziesz teraz moj crk. Bdziesz sia niezgod i
rozpala dze do koca swoich dni. Bdziesz kara i nagradza, bdziesz istot z
najpikniejszych snw i najgorszych koszmarw. miertelni zrobi wszystko za jeden twj
dotyk. Bdziesz kochana i podana, pki ziemia nie obrci si w proch.
Jczaam od jej bliskoci, ale ona podesza jeszcze bliej i uniosa mnie, a stanam
przed ni. Jej cudowne wargi opady na moje, przeszywajc moje ciao spazmem rozkoszy.
Moje krzyki zamilky, zduszone pocaunkiem. Zamknam oczy, nie - zdolna patrze
na ni i niezdolna si wyrwa.
Utonam w ekstazie pulsujcej w moim ciele nieskoczonymi falami. Gdy tal<
tonam w bogoci, stao si co jeszcze.
Zostaa mi odebrana miertelno.
Miaam wraenie, e rozpadam si na kawaki, staam si popioem na wietrze.
Zastanawiaam si, czy tak wanie odczuwa si mier. Jakby byo si niczym. Przestao
istnie.
Potem, rwnie szybko, zostaam posklejana na nowo, znw byam sob. Ale teraz
czuam ponc we mnie moc, inn ni ycie, ktre wypenia ludzi. Moja niemiertelno

lnia niczym gwiazda nocy, zimnym i czystym wiatem. Nie grozia mi ju staro ani
choroby. Moja cielesno nie bya ju podporzdkowana wiadomoci, e mj czas si
skoczy, e musz pozostawi po sobie jaki lad. e musz przekaza moj krew potomkom.
Otworzyam oczy i powd rozkoszy znikna. Znikna te Lilith. Staam sama w
ciemnoci rozsadzana nowo zyskan moc. Wraz z moc poczuam co jeszcze: dziwne
mrowienie ciaa. Mrowienie, ktre mwio mi, e mog sta si, czym zechc, w jednej
chwili. Narodziam si na nowo. Byam potna. I godna...
- Co si stao?
Mrugajc, by odpdzi zy, spojrzaam na Cartera. Sta w drzwiach mojej sypialni,
odgarniajc z oczu kosmyk wosw.
Mia zatroskan min.
- Nic - mruknam, chowajc twarz w poduszk. - Nie zapae nefilima?
- Nie zapaem. - Zapado krpujce milczenie. - Suchaj... na pewno dobrze si
czujesz? Bo nie wygldasz najlepiej.
- Nic mi nie jest.
Anio nie dawa za wygran.
- Wiem, e nie jestemy ze sob zbyt blisko, ale jeli chcesz pogada...
- Ty tego nie zrozumiesz - wypaliam jadowicie. - Nigdy nie miae serca. Nie wiesz,
jak to jest, wic nie udawaj, e wiesz.
- Georgino.
- Id sobie. Prosz.
Wtuliam si z powrotem w poduszk, czekajc na kolejny protest, ale nie usyszaam
go. Kiedy odwayam si zerkn, anioa ju nie byo.

ROZDZIA 19
Nastpnego ranka Carter przynis mi onkile. Nie miaam pojcia, skd je wzi o tej
porze roku. Pewnie teleportowa si na inny kontynent.
- Co to ma by? - zapytaam gniewnie. - Chyba do mnie nie startujesz, co?
- Wtedy przynisbym re. - Po raz pierwszy, od kiedy go znam, anio wyglda na
speszonego. - Nie wiem. Wczoraj wieczorem wydawaa si strasznie smutna. Pomylaem...
pomylaem, e moe kwiatki ci rozwesel.
- Dziki... to mie, chyba. A co do wczorajszego wieczoru... kiedy tak na ciebie
warknam...
Pokrci gow.
- Nie przejmuj si tym. Wszyscy mamy chwile saboci.
Tak naprawd liczy si to, jak sobie z nimi radzimy pniej.
Wstawiam onkile do wazonu. Chciaam postawi je na kuchennej wyspie, ale sta
tam bukiet od Romana, ju troch przywidy. Czerwone godziki, ktre kupiam sobie
tamtego wieczoru, kiedy zgin Duane, dawno poszy do kosza. Wydao mi si nie fair robi
konkurencj kwiatom od Romana, wic te od Cartera postawiam na parapecie w sypialni.
Potem nasze dni pyny ju utartym torem. Carter i ja nie stalimy si przyjacimi,
ale wypracowalimy co w rodzaju pokojowej koegzystencji. Spdzalimy razem czas,
ogldalimy filmy, a nawet czasem gotowalimy we dwjk.
Anio okaza si cakiem zrczny w kuchni. Ja wci sabo sobie radziam.
W pracy chodzi za mn, niewidzialny i nienachlany, jak obieca. Nie bardzo
wiedziaam, co robi podczas moich godzin pracy. Miaam wraenie, e snuje si po ksigarni,
obserwujc ludzi. Moe nawet przeglda ksiki. Wiedziaam te, e spdza sporo czasu w
moim gabinecie, nawet kiedy mnie tam nie byo, w nadziei, e pojawi si nowy list od
nefilima. Ale si nie pojawi. Pojawiay si za to kolejne sygnay i wtedy Carter znika na
chwil, nawet mi o tym nie mwic. Dawa mi zna o swoim powrocie, lekko muskajc mnie
w policzek albo mwic kilka sw, ktre tylko ja mogam usysze.
Nabraam te zwyczaju picia kawy z Sethem przed rozpoczciem zmiany. Pierwszego
dnia po moim powrocie czeka na mnie z mokk z bia czekolad dla mnie. Ku mojemu
zaskoczeniu zamwi te jedn dla siebie.
- Bruce zrobi mi bezkofeinow - wyjani.
By to tak uroczy gest, e nie mogam mu odmwi - usiadam i rozmawiaam z nim
tego dnia i nastpnego, i nastpnego...

Trudno byo to nazwa zerwaniem kontaktw, ktre sobie obiecaam, ale stanowczo
utrcaam wszelkie propozycje spdzania razem czasu poza prac. Na szczcie, spotkania
przy kawie zdaway si mu wystarcza i nasza znajomo szybko nabraa charakteru
interesujcej przyjani.
Jako e wci byam zdoowana z powodu Romana, poruszaam si i dziaaam jak
mucha w smole i mwiam bardzo niewiele, zbyt pochonita wasnym smutkiem. Seth
musia to wyczuwa, ale zamiast pozwoli, by nasze rozmowy cakiem zdechy, dla odmiany
przej inicjatyw. Z pocztku jego prby podtrzymania konwersacji byy troch wymuszone,
ale gdy nabra swobody, przekonaam si, e potrafi mwi rwnie ciekawie, jak pisze.
Zachwycia mnie ta zmiana i z przyjemnoci spdzaam z nim czas, a bl zamanego serca
po stracie Romana zacz odrobin ustpowa.
Miy go, powiedzia w mojej gowie Carter ktrego ranka, kiedy poegnaam si z
Sethem i poszam do pracy w informacji. Nie wiem, dlaczego spdzasz tyle czasu,
zadrczajc si przez tamtego drugiego gocia, kiedy masz pod rk tego.
To nie jest takie proste. A fakt, e Seth jest miy, nie ma tu nic do rzeczy, wypaliam,
rwnie w gowie. Czuam si troch dziwnie podczas tych telepatycznych rozmw, ktre
wyszym niemiertelnym przychodz z tak atwoci. I wcale nie szukam nastpnego gacha.
Poza tym nawet nie znasz Romana. Jak moesz tak o nim mwi?
Wiem, e nie znaa go zbyt dugo. Co mogo zrodzi si midzy wami przez tak krtki
czas?
Co fajnego. By naprawd zabawny. I inteligentny. I przystojny.
C, widywaem zwizki zbudowane na sabszych fundamentach. Mimo to wol Setha.
Id sobie. Musz pracowa.
Anioy. Co one mog wiedzie?
Kiedy wracaam do domu po czwartym dniu pracy z Carterem, zapyta telepatycznie:
Masz ochot odwiedzi Erika?
Zmarszczyam brwi, zastanawiajc si nad tym. Pracowaam dzi na pierwsz zmian,
a wieczorem miaam poprowadzi ostatni lekcj taca. Miaam dwie godziny wolnego i
sdziam, e anio i ja, zgodnie z naszym nowym zwyczajem, bdziemy oglda razem stare
filmy.
- Co masz na myli? - zapytaam na gos, kiedy bylimy ju w moim mieszkaniu.
Zmaterializowa si obok mnie.
- Chc wybada teren. Ostatnio nefilim jakby si przyczai.
adnych listw. adnych atakw. Ale wiemy, e jest w pobliu, bo cigle odbieram

przebyski jego obecnoci.


Zastanawiaem si dlaczego? W co on si bawi?
Wyjam z lodwki puszk sprite'a i usiadam na taborecie.
- I wci nie wykluczye moliwoci, e to Erik jest wtyczk.
- Nie, nie wykluczyem. Ju ci mwiem, e nie chc, eby to by Erik, ale staruszek
jest najlepszym miertelnym rdem informacji o niemiertelnych w okolicy.
- No tak - przyznaam ponuro. - A jeli komunikuje si z nefilimem, moe zna
przynajmniej cz jego planw. I co zrobisz? Wytrzniesz z niego informacje? Bo jeli tak,
to nie chc przy tym by.
- Ja nie dziaam w ten sposb. Potrafi rozpozna, kiedy kto kamie, ale nie jestem
najlepszy w... och, jak by to uj, w wyciganiu od nich informacji podstpem. Jak niedawno
wspomniaa, nie jestem szczeglnie czarujcy. Za to ty jeste mistrzyni uroku.
Nie podoba mi si kierunek, w jakim zmierzaa ta rozmowa.
- I co mam zrobi?
- Nic niezwykego, obiecuj. Po prostu pogadaj z nim, jak zwykle. Jakby to by cig
dalszy waszej ostatniej rozmowy.
Jeli ci si uda, zrb aluzj do nefilimw i zobacz, co z tego wyjdzie. Erik ci lubi.
- A ty co bdziesz robi?
- Te tam bd, tyle e niewidzialny.
- Bdziemy mieli problem, eby wrci tu na czas przed lekcj taca.
- Nic podobnego. Przeteleportuj ci.
- Uch. - Wysi niemiertelni robili mi to ju kilka razy.
Nie jest to przyjemne.
- Zgd si - namawia anio, widzc, e si waham. - Nie chcesz, eby ta historia z
nefilimem wreszcie si skoczya?
- Dobra, dobra, tylko daj mi si przebra. Mam nadziej, e nie bdziemy potem
pdzi na zamanie karku.
Rzuci kilka uwag w stylu Jerome'a na temat mojego przywizania do ubierania si w
tradycyjny sposb, ale zignorowaam go. Kiedy byam gotowa, oboje stalimy si
niewidzialni.
Anio chwyci mnie za nadgarstki. Poczuam - ledwie przez milisekund - jakby
przenika przeze mnie wiatr i nagle znalelimy si w kcie sklepu Erika. Poczuam lekkie
mdoci, podobne do tych po przepiciu, ale szybko znikny.
Nie widzc wok ywej duszy, znw staam si widzialna.

- Halo?
Po kilku chwilach Erik wychyli gow z zaplecza.
- Panna Kincaid, a niech mnie, nie syszaem, jak pani wesza. Mio znw pani
widzie.
- I nawzajem. - Posaam mu promienny umiech sukuba.
- Wystroia si pani - powiedzia, przygldajc si mojej sukience. - Jaka specjalna
okazja?
- Id potem na tace. Prawd mwic, nie mog zosta dugo.
- Tak, oczywicie. Ale ma pani czas na herbat?
Zawahaam si. Carter szepn mi w gowie: Tak.
- Tak.
Jak ju mielimy w zwyczaju, Erik poszed nastawi wod, a ja uprztnam stolik.
Kiedy wrci z herbat, dowiedziaam si, e to kolejna z jego zioowych mieszkanek, o
nazwie Jasno Umysu.
Skomplementowaam j, umiechajc si przez cay czas, jak najlepiej starajc si gra
rol czarujcej rozmwczyni.
Pozwoliam sobie nawet na chwil pogaduszek, zanim wreszcie przeszam do
wypeniania swojej misji.
- Chciaam panu podzikowa za pomoc z cytatem, ktry mi pan poleci - wyjaniam.
- Dziki niemu zrozumiaam, jak to jest z upadymi anioami, cho musz przyzna... e ten
fragment skierowa moje poszukiwania w dziwnym kie runku.
- Tak? - Jego krzaczaste siwe brwi uniosy si, filianka powdrowaa do ust.
Skinam gow.
- Mwic o upadku aniow... Pismo wspomina te o takich, ktrzy enili si i podzili
potomstwo, nefilimw.
Nie tracisz czasu, dziewczyno, rzuci kwano Carter. Staruszek przytakn moim
sowom, jakbym uczynia zupenie naturaln uwag.
- Tak, tak, nefilimowie to fascynujcy temat. I do kontrowersyjny wrd biblistw.
- Jak to?
- Niektrzy wierni niechtnie przyznaj, e anioy, istoty najwitsze ze witych,
mogy oddawa si tak prymitywnym przyjemnociom, niezalenie od tego, czy upady, czy
nie.
A fakt, e ich pboskie bkarty wci mog chodzi po ziemi, jest dla nich jeszcze
bardziej niepokojcy. Takie twierdzenia bardzo gniewaj wielu wierzcych.

- Wic nefilimowie naprawd istniej?


Erik posa mi jeden ze swoich chytrych umieszkw.
- I znw zaskakuje mnie pani, pytajc o rzeczy, ktre sama powinna wiedzie
najlepiej.
Widzisz? Mnie te to robi. Unika odpowiedzi, odezwa si Carter.
Ty i Jerome robicie to nam bez przerwy, odgryzam si.
Erikowi odpowiedziaam:
- Ju panu wspominaam, moje kompetencje s do ograniczone. - Rozemia si
tylko, ale ja pocignam temat.
- Wic istniej czy nie?
- Mwi pani, jakby pani polowaa na UFO, panno Kincaid. Zabawne, tym bardziej e
niektrzy zwolennicy teorii spiskowych twierdz, i bliskie spotkania z kosmitami to tak
naprawd spotkania z nefilimami, i vice versa. Ale uspokoj pani... a moe zaniepokoj...
mwic, e owszem, istniej.
- Kosmici czy nefilimowie? - zaartowaam, prbujc utrzyma lekki ton rozmowy,
cho wiedziaam, e mia na myli nefilimw. Wiedziaam ju, e istniej, ale ucieszyam si,
e tak skwapliwie to potwierdzi. Gdyby chcia ukry fakt, e jest sprzymierzecem nefilima,
byby bardziej powcigliwy.
- Jedni i drudzy, gdyby dobrze poszuka w moim poprzednim miejscu pracy.
Rozemiaam si gono, przypominajc sobie, e Krystal Starz rzeczywicie ma na
skadzie ksiki instruujce, jak zjednoczy si z istotami z kosmosu.
- Na mier o tym zapomniaam. A wie pan, e ostatnio miaam par star z pask
dawn szefow.
Erik spojrza na mnie zaniepokojony.
- Naprawd? Co si stao?
- Nic wielkiego. Drobne rnice zda w sprawach zawodowych. Podkradam jej dwie
pracownice. Tammi i Janice, pamita je pan? Helena nie bya szczliwa.
- Wyobraam sobie. Zrobia co w tej sprawie?
- Przysza do mnie do pracy, narobia haasu i rzucia kilka kltw na moj gow. Nic
wielkiego.
- To interesujca kobieta - stwierdzi.
- Ogldnie mwic. - Zdaam sobie spraw, e zeszlimy z tematu i spodziewaam si,
e Carter mnie za to zbeszta, ale nie zrobi tego. - Hm, czy zna pan jaki sposb na
rozpoznanie nefilima? Na przewidzenie, gdzie si znajdzie?

Erik spojrza na mnie dziwnie i nie odpowiedzia od razu.


Poczuam lekki ucisk w odku. Moe jednak wie co wicej o nefilimach. Miaam
nadziej, e nie.
- Niestety - powiedzia w kocu. - Identyfikacja niemiertelnych to skomplikowana
sprawa.
- Ale da si to zrobi.
- Tak, oczywicie, ale niektrzy ukrywaj si skuteczniej od innych. A nefilimowie
maj szczeglne powody, by si ukrywa, skoro s nieustannie cigani.
- Nawet kiedy nie robi nic zego? - spytaam zaskoczona.
Ani Carter, ani Jerome nie wspomnieli o tym.
- Nawet wtedy.
- To smutne.
Przypomniaam sobie fragment ksiki Harringtona, mwicy o tym, e nefilimw
wyrzeko si i niebo, pieko. Moe i ja w takiej sytuacji byabym wkurzona, chciaabym
rozrabia i pokaza obu stronom, e nie akceptuj ich polityki.
Erik nie mia wiele wicej do powiedzenia o nefilimach i nasza rozmowa coraz
bardziej zbaczaa z tematu. Ku mojemu zaskoczeniu mina godzina - spodziewaam si, e
lada chwila Carter kae mi koczy. Zaczam si egna, przepraszajc Erika, e musz ju
i. Jak zwykle kupiam paczk herbaty, a on, jak zwykle, zaprosi mnie, bym jeszcze go
odwiedzia.
Kiedy podeszam do drzwi, zawoa za mn niepewnie:
- Panno Kincaid? Co do nefilimw...
Poczuam gsi skrk. On naprawd wiedzia co wicej.
Cholera.
- Prosz pamita, e s niemiertelni. yj na ziemi od dawna, ale w przeciwiestwie
do innych niemiertelnych nie wypeniaj adnej boskiej czy nieboskiej misji. Wielu z nich
prbuje prowadzi zwyczajne ycie, nada mu jaki sens.
Rozwaajc t dziwn informacj, wyszam na zewntrz.
Wyobraziam sobie nefilima dojedajcego codziennie do pracy. Trudno byo to
pogodzi ze straszliwymi wizjami, ktre wykluway si w mojej gowie.
Ju dawno zrobio si ciemno i parking by pusty. Staam si niewidzialna i czekaam,
a Carter zabierze nas z powrotem.
Czekaam i czekaam.
- Skd to opnienie? - mruknam.

adnej odpowiedzi.
- Carter?
Znowu nic.
Nagle zrozumiaam: Carter wyruszy na kolejne polowanie.
Byam sama. wietnie. I co mam teraz zrobi? Nie miaam samochodu i niezalenie
od zapewnie anioa, e jestem w takiej sytuacji bezpieczna, czuam si nieswojo, stojc
samotnie w ciemnociach. Znw widzialna, wrciam do sklepu. Erik spojrza na mnie
zdziwiony.
- Nie ma pan nic przeciwko, ebym poczekaa tu na transport?
- Ale skd.
Oczywicie, musiaam jeszcze zorganizowa jaki transport.
Wyjam now komrk i zastanawiaam si, do kogo zadzwoni. Najlepszy byyby
Cody, ale on mieszka daleko na poudnie od ksigarni, a ja byam na pnoc od niej. Pewnie
by ju w drodze na lekcj taca i gdyby podjecha tu po mnie, spnilibymy si oboje.
Potrzebowaam kogo, kto mieszka w pobliu, ale nie znaam nikogo takiego, z wyjtkiem...
hm, Seth mieszka w U District. Cakiem niedaleko od Lake City.
Pytanie tylko, czy by w domu, czy siedzia jeszcze w ksigarni.
Raz kozie mier. Zadzwoniam na jego komrk.
- Halo?
- Hej, tu Georgina. Gdzie jeste?
- Ee, w domu...
- wietnie. A mgby mnie podwie?
Pitnacie minut pniej Seth podjecha pod sklep Erika.
Spodziewaam si, e moe Carter zjawi si przez ten czas, ale nie byo po nim ladu.
Dzikujc Sethowi, wsiadam do jego samochodu.
- Jestem ci bardzo wdziczna. Mj kierowca mnie wystawi.
- aden kopot. - Zawaha si, zerkajc na mnie z ukosa.
- Piknie wygldasz.
- Dziki. - Miaam na sobie czerwon sukienk bez rkaww, z gorsetow gr.
- Brakuje tylko flanelowej koszuli.
Przypomniaam sobie zestaw, w ktrym byam na urodzinach jego bratanicy, oraz to
e nie oddaam mu koszuli. Przyznaam si, e cakiem wypado mi to z gowy.
- Przepraszam - dodaam. - Przynios ci j jak najszybciej.
- Nic si nie stao. Ja cigle trzymam w niewoli twoj ksik. Zasuyem sobie. Ale

pono j jeszcze troch, eby pachniaa tob i tymi perfumami.


Umilk nagle wystraszony, e powiedzia za duo - i chyba rzeczywicie powiedzia.
Miaam ochot wymia t uwag, by oszczdzi mu zaenowania, ale przed oczami stan
mi obraz Setha trzymajcego koszul przy twarzy i wdychajcego mj zapach. Ta wizja bya
tak podniecajca, tak prowokacyjna, e odwrciam gow do okna, by ukry emocje i
przyspieszony oddech.
Jestem bezwstydn ladacznic, uznaam, gdy jechalimy dalej w kompletnym
milczeniu. W jednej chwili pacz za Romanem, a w nastpnej mam ochot wskoczy do
ka z Sethem. Jestem niestaa. Wysyam mczyznom sprzeczne sygnay, przeskakuj z
kwiatka na kwiatek, przywouj jedn rk, a odpycham drug. To fakt, e zapas energii od
Martina szybko mi si koczy, wic wikszo samcw znw zaczynaa mi si podoba, ale
mimo wszystko...
Nie miaam wstydu. Nie wiedziaam ju nawet, kogo i czego chc.
Seth zaparkowa, ale kiedy odmwi wejcia do ksigarni, ogarny mnie wyrzuty
sumienia. Na pewno uzna, e przez t uwag o perfumach pomylaam, e jest zboczony czy
co w tym stylu. Nie mogam tego tak zostawi, nie mogam znie myli, e przeze mnie
czuje si le. Tym bardziej e tekst o perfumach by naprawd krccy.
Musiaam to naprawi.
Pochyliam si ku niemu, majc nadziej, e gorset wykona za mnie cz roboty.
- Pamitasz scen ze Szklanego domu? T, kiedy O'Neill odprowadza kelnerk do
domu?
Unis brew.
- Napisaem t scen.
- O ile pamitam, powiedzia wtedy co w rodzaju: To wstyd zostawia kobiet w
gboko wycitej sukience.
Seth wpatrywa si we mnie z zagadkow min. Nagle na jego twarz wypyn psotny
umiech.
- Powiedzia: Mczyzna, ktry zostawia kobiet w takiej sukience, nie jest
mczyzn. Kobieta w takiej sukience nie chce by sama.
Spojrzaam na niego wymownie.
- No wic?
- No wic co?
- Nie ka mi tego literowa. Jestem w takiej sukience i nie chc by sama. Chod ze
mn do rodka. Jeste mi winien taniec.

- Przecie wiesz, e nie tacz.


- Mylisz, e O'Neilla to by powstrzymao?
- Myl, e O'Neill czasem rzuca si na zbyt gbok wod. Przecenia swoje
moliwoci.
Zdesperowana pokrciam gow i otworzyam drzwi.
- Czekaj - zawoa Seth. - Id.
- W ostatniej chwili - powiedzia Cody, kiedy niemal biegiem wpadlimy do kawiarni.
Ksigarnia bya ju zamknita.
Uciskaam go szybko. On i Seth skinli sobie serdecznie gowami, po czym pisarz
poszed si przywita z reszt personelu.
- Duga historia.
Cody nachyli si do mnie.
- To prawda? - szepn mi do ucha. - e jest tu z tob Carter?
- Nie. By, ale mi zwia. Dlatego si spniam.
Musiaam zadzwoni po Setha, eby mnie podwiz.
Powana mina modego wampira troch poweselaa.
- Wyobraam sobie, jakie to powicenie dla was obojga.
Ignorujc docinek, zagoniam wszystkich na parkiet, eby zacz lekcj. Tak jak
zauwaylimy ostatnim razem, wikszo uczniw osigna ju szczyt swoich moliwoci.
Nie uczylimy niczego nowego, skupiajc si na powtrce starych technik, by utrwali
podstawy. Seth, zgodnie z zapowiedzi, nie taczy. Ale tym razem trudniej byo mu si
opiera, bo wikszo obecnych dobrze go ju znaa. Kobiety prboway go zachca, ale
pozosta niewzruszony.
- Zataczyby, gdyby ty go poprosia - stwierdzi w pewnej chwili Cody.
- Wtpi. Odmawia cay wieczr.
- Tak, ale ty masz dar przekonywania.
- Carter sugerowa to samo. Nie wiem, kiedy wyrobiam sobie reputacj krlowej
wdziku.
- Id go popro i tyle.
Przewrciam oczami i podeszam do Setha. Po drodze zauwayam, e na mnie
patrzy.
- No dobra, Mortensen, ostatnia szansa. Jeste gotw zmieni z si z podgldacza w
ekshibicjonist?
W jego oczach bysna psotna ciekawo.

- Cigle mwimy o tacu?


- To zaley. Kto kiedy powiedzia, e mczyni tacz tak samo jak uprawiaj seks.
Wic jeli chcesz, eby wszyscy myleli, e jeste z tych, co tylko siedz i...
Wsta.
- Idziemy taczy.
Wyszlimy na parkiet. Mimo tej miaej deklaracji by wyranie podenerwowany.
Jego spocona do chwycia moj.
Drug rk opar niepewnie na moim biodrze.
- Twoja do poyka moj - poinstruowaam artobliwie.
- Po prostu si rozlunij. Suchaj muzyki i licz takty.
Patrz na moje stopy.
Kiedy zaczlimy si porusza, odniosam wraenie, e ju kiedy uczy si podstaw.
Nie mia kopotu z zapamitaniem krokw, za to spore problemy ze skoordynowaniem
ruchw ng z muzyk, co mnie przychodzio instynktownie.
Widziaam, e dosownie liczy takty w gowie, usilnie starajc si dopasowa do nich
kroki ng. W efekcie wicej patrzy na stopy ni na mnie.
- Robisz co ciekawego po lekcji? - zapytaam swobodnie.
- Przepraszam. Nie mog rozmawia i liczy jednoczenie.
- Och. Okej. - Zrobiam, co w mojej mocy, eby stumi miech.
Taczylimy w milczeniu a do koca lekcji. Taniec nie by dla Setha drug natur,
ale nie myli krokw, pilnowa ich z determinacj i godn podziwu pilnoci, przez cay czas
obficie si pocc. Bdc tak blisko niego, znw czuam przeskakujce midzy nami iskry,
upajajce i podniecajce.
Po lekcji obeszlimy z Codym sal, egnajc si ze wszystkimi.
Seth zosta najduej i wyszed razem ze mn i Codym drzwiami na zapleczu.
- Niele si dzi spisae - pochwali go Cody.
- Dziki. Stawk bya moja reputacja. - Seth zwrci si do mi. - Mam nadziej, e
troch si zrehabilitowaem, jeli nadal upierasz si przy porwnywaniu taca z seksem.
- Byo par podobiestw - stwierdziam, zachowujc kamienn twarz.
- Par? A co z dbaoci o szczegy, wysikiem, litrami potu i determinacj, eby
spisa si jak najlepiej?
- Przede wszystkim odniosam wraenie, e podczas seksu nic nie mwisz. - Wiem, to
byo zoliwe, ale nie mogam si powstrzyma.
- C, moje usta maj wtedy lepsze rzeczy do roboty.

Przeknam lin, bo mnie samej nagle zascho w ustach.


- Czy cigle mwimy o tacu?
Seth poegna si z nami i odszed.
Patrzyam za nim tsknie.
- Czy jeszcze kto ma ochot zemdle?
- Ja na pewno - odezwa si za nami jowialny gos Cartera.
Podskoczylimy z Codym.
- Chryste - wykrzyknam. - Kiedy wrcie?
- Nie ma czasu na pogaduchy. Trzymajcie si, dzieciaki.
Anio rozejrza si szybko, by upewni si, e jestemy sami, i chwyci nas za
nadgarstki. Znw poczuam mdlcy pd i zanim si obejrzaam, stalimy w bardzo
eleganckim salonie.
Nigdy wczeniej nie widziaam tego miejsca, ale byo pikne.
Doskonale dobrane, drogie meble, na cianach drogocenne obrazy. Przepych. Styl.
Majestat.
Problem w tym, e pokj zosta kompletnie zdemolowany.
Eleganckie kanapy byy pocite, stoliki poprzewracane, a obrazy wisiay krzywo, byy
pomazane albo jedno i drugie. Na jednej ze cian namalowano sprejem wielki symbol,
ktrego nie rozpoznawaam: okrg, z jedn lini przecinajc go pionowo i drug, biegnc
ukonie od lewej do prawej. Ten przepych, zbezczeszczony w tak ohydny sposb, kompletnie
mnie oszoomi.
- Witajcie w Chateau Jerome - oznajmi Carter.

ROZDZIA 20
Wybaczcie to nage porwanie - powiedzia Carter. - Jerome zacz wirowa, e
zostawiem was samych na tak dugo.
- Nie wirowaem, odkd yj... ehm, egzystuj...
Niewane - stwierdzi Jerome, wchodzc do pokoju. Patrzc na niego, nietrudno byo
w to uwierzy. Jak zwykle, nienagannie ubrany, w doni trzyma martini i wydawa si
zupenie nieprzejty tym caym baaganem.
- adne mieszkanko - powiedziaam, wci przeraona dewastacj tak piknego
wntrza. - W trakcie remontu?
W oczach demona bysno rozbawienie.
- Uwielbiam ci Georgie. - Upi yk martini. - Tak, w tej chwili jest tu troch
nieporzdku, ale bez obaw. Posprzta si.
Poza tym mam jeszcze inne domy.
Jerome jest bardzo skryty w kwestii swojego miejsca zamieszkania i podejrzewaam,
e tylko interwencja Cartera sprawia, e si tu teraz znalelimy. Demon nigdy by nas nie
zaprosi. Podeszam do wielkiego okna, z ktrego roztacza si wspaniay widok na Jezioro
Waszyngtona, z rozmigotanym zarysem Seattle na drugim brzegu. Sdzc po widoku,
obstawiaam, e jestemy w Medinie, jednym z najbogatszych miasteczek w regionie
Eastside. Jerome nie zadowala si byle czym.
- Co tu si stao? - zapytaam w kocu. Byo jasne, e nikt inny nie zamierza poruszy
tego tematu. - Odwiedzi ci nefilim czy tylko urzdzie imprezk, ktra wymkna si spod
kontroli? Bo jeli to drugie, to bd bardzo wkurzona, e nas nie zaprosie.
- Bez obaw - odpar Carter z umiechem. - Nasz przyjaciel nefilim troch poprawi
wystrj i uprzejmie wysa nam sygna, kiedy skoczy. Dlatego zostawiem ci u Erika.
Ostrzegbym ci, ale kiedy poczuem go tutaj... - Spojrza znaczco na Jerome'a.
Demon si obruszy:
- Co? Pomylae, e jestem w niebezpieczestwie?
Wiesz, e to niemoliwe.
Carter mrukn, wyranie nie podzielajc jego zdania.
- Tak? A jak nazwiesz to? - wskaza gow symbol na cianie.
- Graffiti - odpar Jerome obojtnie. - To nic nie znaczy.
Oderwaam si od stylowego okna i zapierajcego dech widoku, by przyjrze si
malunkowi. Nigdy nie widziaam niczego podobnego, a przecie znam wiele znakw i

symboli z najrniejszych miejsc i czasw.


- To musi co znaczy - oznajmiam. - Zada sobie sporo trudu. Gdyby to nie miao
znaczenia, napisaby: Jeste palantem albo co w tym stylu.
- Moe napisa tak w innym pokoju - zasugerowa Cody.
- Odywka godna Georgie. Widz, e uczysz si od niej nie tylko taca.
Demon wyranie prbowa zmieni temat, ale zignorowaam go i zwrciam si do
Cartera.
- Co to jest? Na pewno wiesz, co to znaczy.
Anio przez chwil przyglda mi si badawczo. Zdaam sobie spraw, e nigdy
wczeniej nie zwracaam si do niego o pomoc w adnej sprawie. Do chwili, kiedy razem
zamieszkalimy, odnosiam si do niego raczej wrogo.
- To ostrzeenie - powiedzia powoli, nie patrzc na swojego piekielnego koleg. Ostrzeenie o zbliajcej si katastrofie. Oznacza, e teraz zacznie si decydujca faza bitwy.
Jerome w kocu nie wytrzyma. Trzasn kieliszkiem o przekrzywiony stolik. Twarz
mu zapona.
- Chryste, Carter! Czy ty zwariowa?
- To ju nie ma znaczenia, i dobrze o tym wiesz.
Wszystko i tak wyjdzie na jaw.
- Nie - sykn lodowato demon. - Nie wszystko.
- Wic ty im powiedz. - Carter szerokim gestem wskaza symbol. - Ty im wyjanij,
ebym ja nie powiedzia za duo.
Jerome spopieli go wzrokiem i, jak to oni, nawzajem wbili w siebie oczy. Widziaam
to ju niezliczon ilo razy, ale nagle uwiadomiam sobie, e nie pamitam, by byli ze sob
tak skceni.
- By moe kiedy ten symbol mia takie znaczenie - przyzna w kocu Jerome,
oddychajc powoli, by odzyska spokj. - Ale ju nie ma. Powtarzam: dzi jest bez znaczenia.
To archaiczny bazgro. Znak, ktry nie ma ju mocy, bo nikt w ni nie wierzy.
- Wic po co go uyto? - zastanawiaam si gono. - Kolejny dziwaczny dowcip
nefilima?
- Co w tym rodzaju. Poza tym mia mi przypomnie, z kim mamy do czynienia.
Jakbym mg zapomnie. - Podnoszc kieliszek z resztk martini, oprni go jednym ykiem.
Westchn i nagle dziwnie znuony spojrza na Cartera. - Ty moesz im opowiedzie o
pozostaych, jeli masz ochot.
Anio zrobi lekko zdziwion min, syszc przyzwolenie demona. Spojrza na

oszpecon cian.
- To drugi z zestawu trzech symboli. Pierwszy to wypowiedzenie wojny, sposb
psychologicznego oddziaywania na przeciwnika, by ba si tego, co nastpi.
Wyglda tak jak ten, tylko bez skonej kreski. Ostatni symbol oznacza zwycistwo.
Ma dwie skone kreski i pojawia si po pokonaniu wroga.
Pobiegam oczami za jego spojrzeniem.
- Zaraz... ale jeli ten jest drugi, to znaczy, e widzielicie pierwszy?
Jerome wyszed z pokoju, by po chwili wrci i poda mi zoon kartk.
- Nie ty jedna dostajesz listy, Georgie.
Otworzyam kartk. Papier by identyczny jak ten z moich listw. Na rodku,
wyrysowana grub czarn kresk, widniaa kopia znaku ze ciany, tyle e bez skonej linii.
Pierwszy symbol. Wedug Cartera wypowiedzenie wojny.
- Kiedy to dostae?
- Tu przed mierci Duane'a.
Signam pamici kilka tygodni wstecz.
- To dlatego nie naciskalicie mnie zbyt mocno, kiedy zgin. Ju wtedy domylilicie
si, kto jest za to odpowiedzialny.
Demon wzruszy ramionami.
- Zaraz, zaraz - wykrzykn Cody, zagldajc mi przez rami i patrzc na list. - Jeli to
jest pierwsze ostrzeenie...
Chcecie powiedzie, e wszystko, co si stao... z Duane'em, Hugh, Lucind,
Georgin... byo psychologiczn zagrywk? - Wampir zrobi osupia min, kiedy aden z
wyszych niemiertelnych nie odpowiedzia. - Czego jeszcze moemy si spodziewa? Na
czym polega decydujca faza bitwy? Bo przecie zabi albo pobi ju czworo
niemiertelnych?
- Czworo niszych niemiertelnych - uzupeniam, nagle kojarzc, o co chodzi.
Spojrzaam na Jerome'a i Cartera. - Mam racj?
Anio rozcign usta w krzywym umiechu.
- Tak. Wy bylicie rozgrzewk przed prawdziwym atakiem. - Posa Jerome'owi
kolejne znaczce spojrzenie.
- Przesta - warkn demon. - Nie ja jestem celem.
- Nie? Mnie nikt nie pobazgra cian.
- Bo nikt nie wie, gdzie mieszkasz.
- Ciebie te raczej nie ma w ksice telefonicznej. To ty jeste kaczk na strzelnicy.

- I co z tego. Nie moe mnie tkn.


- Nie wiesz tego...
- Wiem i ty te wiesz. Nie ma takiej opcji, by by silniejszy ode mnie.
- A jednak potrzebujemy wsparcia. Wezwij Nanette...
- O, jasne. - Jerome rozemia si szorstko. - Nikt nie zauway, kiedy cign j z
Portland. Zdajesz sobie spraw, co si bdzie dziao? Wszyscy zaczn si dziwi, zadawa
pytania...
- I co z tego? To nic wielkiego...
- atwo ci mwi. Co ty wiesz o...
- Wiem do, eby wiedzie, e przesadzasz z t paranoj...
I arli si tak na naszych oczach - Jerome, upierajc si, e nie ma adnego problemu,
Carter, nalegajc, by podjli odpowiednie rodki zaradcze. Jak ju wspomniaam, nigdy nie
widziaam, by kcili si tak otwarcie. Zaniepokoio mnie to, szczeglnie e ich gosy zaczy
przybiera na sile. Nie chciaam by w pobliu, gdyby miao doj do przepychanki albo
demonstracji mocy - do si ich naogldaam przez ostatnie tygodnie. Powoli wycofaam si
z salonu do ssiadujcego z nim korytarza. Cody, widzc, co si wici, poszed w moje
lady.
- Nie cierpi, kiedy mama i tata si kc - stwierdziam, kiedy oddalilimy si od tej
nadprzyrodzonej scysji, szukajc bezpieczniejszego schronienia. Zagldajc za kolejne drzwi,
zobaczyam azienk, sypialni i pokj gocinny. Jako trudno mi byo sobie wyobrazi, eby
u demona czsto nocowali gocie.
- To wyglda obiecujco - powiedzia Cody, kiedy skrcilimy do pokoju
multimedialnego.
Skrzane kanapy i fotele otaczay ogromny, absurdalnie cienki telewizor plazmowy
wiszcy na cianie. W strategicznych miejscach w pokoju umieszczono smuke pikne
goniki, a w duej przeszklonej gablocie stay setki filmw DVD. I ten pokj, podobnie jak
pozostae, zosta zdemolowany. Z westchnieniem rzuciam si na jeden z rozprutych foteli, a
Cody poszed obejrze system naganiajcy.
- Co mylisz o tym wszystkim? - spytaam go. - Znaczy, o ostatnich rewelacjach, nie o
sprzcie.
- A co tu myle? To chyba oczywiste. Nefilim zrobi sobie rozgrzewk na niszych
niemiertelnych, a teraz zamierza wzi si za wyszych. Chore i pokrcone, ale tak to ju
bywa.
Patrzc z janiejszej strony, moe nam nie grozi ju niebezpieczestwo, bez urazy dla

Jerome'a i Cartera.
- Sama nie wiem. - Odchyliam gow, mylc intensywnie. - Mnie cigle si co nie
zgadza. Cigle czego nie wiemy. Posuchaj ich tam. Dlaczego Jerome zachowuje si jak
idiota? Dlaczego nie sucha Cartera?
Mody wampir wyjrza znad kolekcji filmw i umiechn si przebiegle.
- Nie sdziem, e doyj dnia, kiedy staniesz po stronie Cartera. Musielicie si niele
zakumplowa przez ten tydzie.
- Daruj sobie te romansowe aluzje - ostrzegam go. - Bg mi wiadkiem, e w tej
dziedzinie dzieje si u mnie a za wiele. Tylko e... nie wiem. Carter nie jest taki zy, jak
mylaam.
- To anio. Z natury nie jest zy.
- Wiesz, o czym mwi. I musisz przyzna, e ma troch racji. Jerome powinien
podj odpowiednie kroki. To co zniszczyo mu mieszkanie i zostawio ostrzeenia, nawet
jeli to tylko zapomniane symbole. Dlaczego Jerome jest taki pewny, e nic mu nie grozi?
- Bo uwaa, e jest silniejszy ni nefilim.
- Ale skd moe to wiedzie? aden z nich nie wysondowa go jak trzeba, nawet
Carter tamtego wieczoru, kiedy mnie uratowa.
- Jerome nie lekcewayby sprawy bez dobrego powodu. Jeli mwi, e jest silniejszy,
to... A niech mnie.
Popatrz na to.
- Jego powana przemowa zmienia si w miech.
Podeszam i uklkam obok niego.
- Co?
Wskaza dolny rzdek pyt. Przeczytaam tytuy. Przeboje i podboje. Lepiej umrze.
Nic nie mw. Zabijanie na niadanie.
Filmy Johna Cusacka.
- Wiedziaam - szepnam, mylc o rzekomo przypadkowym podobiestwie demona
do aktora. - Wiedziaam, e jest jego fanem. A zawsze zaprzecza.
- Poczekaj, a powiemy Peterowi i Hugh - pia Cody.
Zdj z pki Lepiej umrze. - Ten jest najlepszy.
Wycignam By jak John Malkovich, na chwil zapominajc o drczcym mnie
napiciu.
- W yciu. Ten jest najlepszy.
- Za szybko zakrcony.

Spojrzaam na gbok rys biegnc przez rodek plazmowego ekranu.


- W normalnych okolicznociach zaproponowaabym urzdzenie pokazu, eby to
rozstrzygn, ale zdaje mi si, e w najbliszym czasie nie bdzie tu adnego ogldania.
Cody spojrza na telewizor i skrzywi si, widzc zniszczenia.
- Co za strata. Ten nefilim to istny diabelski pomiot.
- Racja - przytaknam, wstajc. - Nic dziwnego, e...
Znieruchomiaam. Wszystko znieruchomiao. Diabelski pomiot.
- Georgina? - spyta zaciekawiony Cody. - Nic ci nie jest?
Zamknam oczy. Krcio mi si w gowie.
- O Boe. - Diabelski pomiot.
Przypomniaam sobie kolejno wszystkie zdarzenia zwizane z nefilimem, wszystkie
ostrzeenia Jerome'a. Z pozoru chodzio o to, by zapewni nam bezpieczestwo, ale w
rzeczywistoci nie byo powodu ukrywa, e chodzi o nefilima. Poznanie prawdziwej natury
naszego wroga nie stanowio dla nas bezporedniego zagroenia. A jednak Jerome by bardzo
tajemniczy i okropnie si zoci, kiedy ktre z nas zbliao si do prawdy. Gdy Cody
sformuowa teori o aniele renegacie, przypisaam przesadn dyskrecj wok caej sprawy
wstydowi drugiej strony. Ale to nie ich strona miaa co do ukrycia, tylko nasza.
Klik, klik. Kostki domina w mojej gowie, pchnite raz We waciwym kierunku,
przewracay si jedna po drugiej.
Przypomniaam sobie fragment z ksiki Harringtona:
zdeprawowani sudzy niebios uczyli swe ony symboli i zakl, podczas gdy ich
potomstwo szalao po caej ziemi...
Symboli. Jak ten zapomniany na cianie Jerome'a. Mia mi przypomnie, z kim
mamy do czynienia. Jakbym mg zapomnie, wyjani Jerome.
Carter powiedzia mi, e to gwnie demony zajmuj si polowaniem na nefilimw.
Nanette chciaa tu przyjecha i pomc zaatwi naszego, ale Jerome jej nie pozwoli,
minimalizujc liczb osb zaangaowanych w spraw. Ale Cartera trzyma pod rk, gdyby
przyszo do zabijania.
Jerome nie chcia tego zrobi sam?, zapytaam, ale anio wymiga si od
odpowiedzi. Domino przewracao si dalej.
Nefilimowie dziedzicz o wiele wicej ni poow mocy rodzica, cho nie s w stanie
go przewyszy. Byy to sowa samego Jerome'a wypowiedziane od niechcenia w zeszym
tygodniu, tu po ataku na mnie. Zaledwie kilka minut temu zastanawiaam si nad jego
niezachwianym przekonaniem, e jest silniejszy od nefilima. Nie rozumiaam, jak moe by

tego taki pewny. Oczywicie e by pewny. Boska genetyka nie kamie.


- Georgino? Dokd idziesz? - wykrzykn Cody, kiedy wciekym krokiem wypadam
z pokoju i ruszyam w stron gromkich odgosw ktni w kocu korytarza.
- Posuchaj - mwi Carter - Przecie nie zaszkodzi, jeli...
- On jest twj - wykrzyknam do Jerome'a, patrzc na niego z wyszoci. - Ten
nefilim jest twj.
- Chodzi ci o to, e to mj problem?
- Nie! Dobrze wiesz, o co mi chodzi. To twoje dziecko.
Twj syn... czy crka... czy co to tam jest.
Zapada cisza. Jerome wbi we mnie czarne przeszywajce oczy, wwiercajc si prosto
w moj dusz. Spodziewaam si, e lada moment cinie mn przez pokj. Ale on spyta
tylko:
- I co?
Przestraszona t spokojn odpowiedzi, przeknam lin.
- A to... to... e... moge nam powiedzie. Na samym pocztku. Po co te tajemnice?
- Jak zapewne si domylasz, nie jest to mj ulubiony temat. Poza tym czy to takie
dziwne, e czuj si uprawniony do odrobiny prywatnoci?
- Tak, ale... - Teraz, kiedy wszystko wyszo na jaw, nie wiedziaam, co mwi,
myle, robi. - Co teraz bdzie? Co zrobisz?
- To, co planowaem od dawna. Znajdziemy t istot i zniszczymy j.
- Ale... on... ono... jest twoje...
Ja, ktra tak zazdronie obserwowaam rosncy brzuszek Paige i stadko bratanic
Setha, nie potrafiam poj, jak mona z takim spokojem opowiada o zamiarze umiercenia
wasnego dziecka.
- To nie ma znaczenia - odpar demon. - Ta istota jest problemem, zagroeniem dla
nas wszystkich. Mj zwizek z ni jest nieistotny.
- Cigle mwisz ta istota. Jeste tak obojtny, e nie potrafisz nawet... nazwa jej po
imieniu albo przynajmniej nada rodzaj? Co to w ogle jest? Syn czy crka?
Zawaha si, a ja dostrzegam cie zaenowania w jego chodnej masce.
- Nie wiem.
Wybauszyam oczy.
- Co?
- Nie byo mnie przy jego narodzinach. Kiedy si dowie dziaem, e ona... moja
ona... jest w ciy, opuciem j. Wie dziaem, co si stanie. Nie ja pierwszy ani ostatni

wziem sobie mierteln on. Do tego czasu urodzio si i zgino wielu nefilimw.
Wszyscy wiedzielimy, do czego s zdolni.
Najwaciwsz rzecz byoby unicestwi go w chwili narodzin.
- Umilk.
Jego twarz znw przybraa kamienny wyraz. - Nie potrafiem si na to zdoby.
Odszedem, eby nie stawia temu czoa, nie musie dokonywa tego wyboru. Postpiem jak
tchrz.
- A... widziae j jeszcze kiedy? Twoj on?
- Nie.
Oniemiaa zastanawiaam si, jaka bya. Ledwie rozumiem Jerome'a jako demona, a
co dopiero zanim upad. Nigdy nie okazuje nikomu uczu czy przywizania. Nie potrafiam
sobie wyobrazi, jaka kobieta moga go omota tak, e odwrci si od wszystkiego, co byo
dla niego wite. A mimo to, mimo tej mioci, zostawi j, by nigdy wicej jej nie zobaczy.
Teraz nie ya ju od tysicleci. Zostawi j, eby ocali ich dziecko, a teraz znw trzyma w
rkach jego ycie. Ta historia rozdzieraa mi serce. Miaam ochot zrobi co - obj demona
- ale wiedziaam, e nie podzikowaby mi za wspczucie. By ju zbyt wystarczajco
zaenowany, e dowiedzielimy si o wszystkim.
- Wic nigdy go nie widziae? Skd pewno, e to twoje dziecko?
- Jego sygnatura. Kiedy j poczuem, wyczuem w niej poow wasnej aury i
poow... jej. adna inna istota nie moe nosi takiej kombinacji.
- I czue to za kadym razem?
- Tak.
- Rany. A jednak nie wiesz o nim nic wicej.
- Zgadza si. Jak powiedziaem, odszedem na dugo, zanim si urodzi.
- Wic... to ma sens. e jeste celem - powiedziaam, wskazujc cian. - Pomijajc
ju nawet te znaki. Ten nefilim ma dobre powody, eby by na ciebie wcieky.
- Dziki za bezwarunkowe wsparcie.
- le to zabrzmiao. Chodzio mi o to... e nefilimowie i tak maj powane powody do
gniewu. Wszyscy ich nienawidz i prbuj zabi. A ten... c, ludzie wydaj tysice dolarw
na terapi, eby upora si ze zymi dowiadczeniami zwizanymi z ojcem. Wyobra sobie,
jak obsesj mona wyhodowa przez tysice lat.
- Sugerujesz mi rodzinn terapi, Georgie?
- Nie... oczywicie, e nie. Chocia... sama nie wiem.
Prbowae z nim porozmawia? Przemwi mu do rozumu? - Przypomniaam sobie

uwag Erika, e nefilimowie chc tylko, by dano im spokj. - Moe jako bycie si dogadali.
- Ta rozmowa robi si coraz bardziej absurdalna. - Jerome zwrci si do Cartera. Zechcesz ich ju zabra do domu?
- Zostaj z tob - odpar obojtnie anio.
- Na lito bosk! Mylaem, e ju to ustalilimy...
- Carter ma racj - wtrciam. - Faza ostrzee dobiega koca. Jestem ju bezpieczna.
- Nie wiemy...
- Poza tym tak naprawd nie chodzio o moje bezpieczestwo. Carter mia
dopilnowa, ebym nie odkrya prawdy na temat twoich rodzinnych problemw. Teraz ju za
pno, a ja mam do chodzenia z ochroniarzem. Zatrzymaj go sobie i wszyscy bdziemy
spali spokojniej, nawet jeli twoim zdaniem to strzelanie z armaty do komara.
- Elokwentnie to uja - rozemia si Carter.
Jerome wci protestowa i kcilimy si tak jeszcze chwil.
W kocu decyzja spocza w rkach Cartera. Jerome nie mia mocy, by mu
rozkazywa. Nawet gdyby anio postanowi azi za nim przez wieczno, demon nie mg
nic zrobi. Na pewno nie wdaliby si w adn epick bitw, niezalenie od tego, jak bardzo
byli na siebie li.
Carter zgodzi si odteleportowa nas z powrotem, cho podejrzewaam, e zrobi to
tylko przez grzeczno wobec Jerome'a - w ten sposb nie moglimy odnale jego
mieszkania. Odstawiwszy wampira do domu, Carter przenis mnie do mojego salonu.
Zawaha si, zanim znowu znikn.
- Tak chyba bdzie lepiej - - powiedzia. - Jeli zostan z Jerome'em. Wiem, e nefilim
nie moe by silniejszy od niego, ale... dzieje si jeszcze co dziwnego. Nie jestem pewny,
czy naprawd jeste bezpieczna. Zamieszanie wok ciebie to chyba zupenie inna sprawa. Wzruszy ramionami. - Nie wiem. To trudne sprawy, i wolabym, eby Jerome pozwoli nam
wezwa pomoc z zewntrz. Oczywicie, bez przesady.
Tylko odrobin. Kogokolwiek.
- Nie martw si - uspokoiam go. - Poradz sobie. Nie moesz by wszdzie naraz.
- Niestety, to prawda. Kiedy bdzie po wszystkim, zapytani tego nefilima, jak to robi.
- Nie da si przepyta zmarego.
- Nie - przyzna ponuro. - Nie da si. - Odwrci si, jakby chcia wyj drzwiami.
- To dziwne... - zaczam powoli. - Sama myl o tym, e Jerome mg kogo kocha. I
e przez to upad.
Carter posa mi swj przebiegy umieszek.

- Mio nie sprawia, e anioy upadaj, Georgino. Jeli ju, jest racz] odwrotnie.
- Co? Chcesz powiedzie, e gdyby Jerome znw si zakocha, mgby z powrotem
sta si anioem?
- Nie, nie. To nie takie proste. - Widzc moj gupi min, rozemia si i szybko
cisn moje rami. - Uwaaj na siebie, cro Lilith. I wzywaj nas, gdyby potrzebowaa
pomocy.
- Tak zrobi - zapewniam go, zanim znikn. Nie eby skontaktowanie si z wyszym
niemiertelnym byo proste.
Jerome wyczuwa, kiedy dzieje mi si krzywda, ale eby tak po prostu do niego
zadzwoni i pogawdzi? Trudna sprawa.
Niedugo potem pooyam si do ka, zmczona tym caym zamieszaniem i zbyt
wyczerpana, eby martwi si, czy nefilim nie zaatakuje mnie we nie. Jutro miaam
pracowa na drug zmian, i by to mj ostatni dzie przed dwudniow przerw.
Potrzebowaam odpoczynku.
Nastpnego ranka obudziam si do pno, wci ywa. W drodze do ksigarni
wpadam na Setha, uzbrojonego w laptop i gotowego do kolejnego dnia pracy. Wspomnienie
lekcji taca chwilowo wygnao z mojej gowy nefilima.
- Masz moj ksik? - zapytaam, kiedy przytrzyma mi drzwi.
- Nie. Masz moj koszul?
- Nie. Ale podoba mi si ta, ktr masz na sobie. - Na jego T - shircie widniao logo
musicalu Ndznicy. - Moja ulubiona piosenka pochodzi z tego musicalu.
- Naprawd? - zdziwi si. - Ktra?
- I Dreamed a Dream.
- Strasznie przygnbiajcy kawaek. Nic dziwnego, e nie chcesz chodzi na randki.
- A jaka jest twoja ulubiona? - Zadaam swoje sztandarowe pytania Romanowi, ale
Sethowi jeszcze nie.
- Ultraviolet U2. Znasz?
Podeszlimy do baru w kawiarni. Bruce zacz parzy moj mokk, zanim j
zamwiam.
- Znam kilka ich kawakw, ale tego nie. O czym jest?
- O mioci, oczywicie. Jak wszystkie dobre piosenki.
O blu towarzyszcemu mioci i o jej zbawczej mocy. Troch bardziej optymistyczny
ni twj.
Przypomniaam sobie, co powiedzia mi wczoraj Carter.

Mio nie sprawia, e anioy upadaj.


Usiedlimy, eby pogada - nasze rozmowy toczyy si ju cakiem gadko. A trudno
uwierzy, e kiedy czulimy si ze sob skrpowani. Seth by teraz taki swobodny.
W kocu stwierdziam, e wypadaoby i do pracy.
Powlokam si, eby skontrolowa reszt personelu, a potem poszam do swojego
gabinetu. Chciaam tylko sprawdzi emaile.
Byam dzi w towarzyskim nastroju i miaam ochot popracowa w gwnej sali.
Rzuciwszy torebk na biurko, zaczam sadowi na krzele, kiedy ujrzaam znajom bia
kopert z moim imieniem.
Zabrako mi tchu. I pomyle, e ju prawie przestaam si ba nefilima. Drcymi
rkami podniosam kopert i niezdarnie j otworzyam.
Tsknia za mn? Domylam si, e ty i twoi niemiertelni przyjaciele bylicie
zajci, sprawdzajc, czy wszyscy s bezpieczni i czy nikogo nie brakuje. Pewnie bya te
zajta swoim fascynujcym yciem osobistym i nie powicia mi ani jednej myli. Okrutne,
biorc pod uwag, ile dla ciebie zrobiem.
Zastanawiam si, czy o miertelnych znajomych troszczysz si tak samo jak o
niemiertelnych? Przyznaj, zgon miertelnika to o wiele mniej znaczce wydarzenie.
Ostatecznie, czym jest pidziesit lat w t i we w t, w porwnaniu ze stuleciami
niemiertelnego? miertelni wydaj si niewarci zachodu, a jednak ty dzielnie udajesz, e ci
obchodz. Ale czy naprawd?
A moe s tylko chwilow rozrywk, umilajc ci wielowiekowe ycie? Na przykad
twj chopak? Czy to kolejna zabawka, kolejne hobby pozwalajce zabi czas? Czy naprawd
co dla ciebie znaczy?
Dowiedzmy si. Przekonaj mnie dzi, e tak jest. Masz czas do koca zmiany, by
zapewni mu bezpieczestwo. Znasz zasady - trzymaj go w bezpiecznym miejscu, nie pozwl,
by by sam, i tak dalej. Bd ci obserwowa. Przekonaj mnie, e naprawd ci zaley, a
oszczdz go. Spraw, ebym uwierzy. Jeli zawiedziesz - albo wmieszasz w spraw innych
niemiertelnych - nic mu nie pomoe.
List wypad z moich lodowatych palcw. Co to za popieprzona gra? To nie ma sensu.
Nefilim w jednym zdaniu radzi mi zapewni komu bezpieczestwo, a w nastpnym
sugerowa, e to niewykonalne. Gupie sztuczki, pomylaam. Kolejne mcenie wody,
wywracanie do gry nogami status quo tylko po to, eby zobaczy, co zrobi. Rozgldajc si
niespokojnie, zastanawiaam si, czy nefilim tu jest? Czy niezadowolony potomek Jerome'a
czai si, niewidzialny, za moimi plecami, miejc si pod nosem z mojego strachu? Co mam

robi?
A przede wszystkim, kto, do cholery, jest teraz moim chopakiem?

ROZDZIA 21
Nie miaam chopaka. Mimo wielu niewiadomych w moim yciu tego jednego byam
pewna. Niestety, nefilim najwyraniej mia bardziej optymistyczny pogld na moje ycie
miosne.
- Nie wiem, o kogo ci chodzi - krzyknam w pustk gabinetu. - Syszysz mnie, ty
sukinsynu? Nie wiem, o kim mwisz, do cholery!
Nikt nie odpowiedzia.
Paige, przechodzca chwil pniej koo moich drzwi, zajrzaa do rodka.
- Woaa mnie?
- Nie - burknam. Miaa na sobie sukienk, ktra mocno opinaa jej rosncy brzuch.
To te mi nie poprawio humoru. - Gadaam do siebie. - Kiedy wysza, zamknam drzwi.
Moim pierwszym odruchem byo biec po pomoc. Do Cartera, Jerome'a, kogokolwiek.
Nie mogam stawi temu czoa sama.
Jeli zawiedziesz - albo wmieszasz w spraw innych niemiertelnych - nic mu nie
pomoe.
Do licha, nie wiedziaam nawet, kim jest on. Gorczkowo prbowaam
wykombinowa, ktrego z moich miertelnych przyjaci nefilim mg uzna za wicej ni
znajomego. Jakby bycie moim przyjacielem nie byo wystarczajco trudne.
Dziwne, ale moje myli natychmiast pobiegy do Setha. A moe jednak nie takie
dziwne. Pomylaam o naszych relacjach w ostatnich dniach. Oczywicie byy ocenzurowane
i poprawne, ale mimo wszystko do ciepe. Wci bya midzy nami swojska blisko.
Wci czasem zapierao mi dech, kiedy si dotykalimy.
Nie, to gupie, uznaam. Moja fascynacja Sethem bya pytka.
Dziki jego ksikom czciam go jak bohatera, a nasza osobista przyja staa si
swego rodzaju lekiem na Romana. Jeli nawet Seth si we mnie podkochiwa, podejrzewaam,
e wkrtce mu przejdzie. Niczym nie okazywa, e ywi do mnie co wicej ni
przyjacielskie uczucia, a moje trzymanie go na dystans musiao w kocu przynie efekt.
Poza tym cigle wymyka si na tajemnicze spotkania - pewnie z jak dziewczyn, o ktrej
przez niemiao wstydzi si powiedzie. Byoby zarozumialstwem z mojej strony nawet
myle o nim jako o potencjalnym chopaku.
Tylko czy zdawa sobie z tego spraw? Kto wie, co ten dra sobie myli? Jeli
obserwowa Setha i mnie podczas naszych pogawdek przy kawie, mg wycign mylne
wnioski.

Strach cisn mnie za gardo. Miaam ochot natychmiast pobiec na gr i sprawdzi,


czy jest bezpieczny. Ale nie. To byaby strata czasu, przynajmniej na razie. Siedzia i pisa, w
miejscu publicznym, wrd ludzi. Nefilim nie zaatakowaby go w takim otoczeniu.
Zastanawiaam si, kto jeszcze? Warren? Podgldacz nefilim patrzy, jak uprawiamy
seks. Moe uzna, e czy nas co wicej. Oczywicie musia te zauway, e Warren i ja
nigdy nie okazywalimy sobie bliskoci w aden inny sposb. Biedny Warren. Seks ze mn
ju i tak mu szkodzi. Byoby niewyobraalnym okruciestwem, gdyby sta si celem le
pojtego poczucia humoru nefilima. Na szczcie widziaam dzi Warrena wchodzcego do
ksigarni. By zajty w swoim gabinecie, a gabinet te mona chyba uzna za bezpieczne
miejsce. Owszem, by sam, ale gdyby zosta zaatakowany, jego krzyki natychmiast
cignyby czyj uwag.
Doug? Od czasu do czasu flirtowalimy w najlepsze. Kto mgby pomyle, e jego
sporadyczne prby zdobycia mnie to przejaw czego wicej ni przyjani. Ale przez ostatnie
tygodnie niewiele ze sob rozmawialimy. Byam zbyt zajta atakami nefilima. I Romanem.
No wanie, Roman. Ta opcja te majaczya w moim umyle.
Wypieraam ten fakt, bo to oznaczaoby konieczno skontaktowania si z nim,
przerwania milczenia, ktre tak staraam si utrzyma. Nie wiedziaam, co jest midzy nami,
oprcz palcego podania i okazjonalnego poczucia solidarnoci. Nie wiedziaam, czy to
mio, pocztek mioci, czy jeszcze co innego.
Ale wiedziaam, e mi na nim zaley. Bardzo. Tskniam za nim. Kompletne odcicie
si byo najbezpieczniejszym sposobem na dojcie do siebie, wyleczenie si z tsknoty i
pjcie dalej. Baam si, co moe wymkn z odnowienia naszych kontaktw.
A jednak... wanie dlatego, e zaleao mi na nim, nie mogam pozwoli, by sta si
ofiar nefilima. Nie mogam ryzykowa, e straci ycie - a by najbardziej prawdopodobnym
kandydatem. Poowa personelu ksigarni uwaaa nas za par, wic pewnie nefilim te tak
myla.
Szczeglnie e podczas wsplnych wyj mocno si do siebie kleilimy. ledzcy nas
nefilim mgby to zinterpretowa jako przejaw zaangaowania.
Wyjam komrk i wybraam numer Romana, wstrzymujc oddech. Nie odebra.
- Cholera - zaklam, suchajc komunikatu poczty gosowej. - Cze, Roman, to ja.
Wiem e miaam, uff, nie dzwoni do ciebie wicej, ale co si wydarzyo... i koniecznie
musz z tob porozmawia. Jak najszybciej. To naprawd dziwne, ale te bardzo wane.
Prosz, zadzwo do mnie. - Zostawiam mu numer do ksigarni i na swoj komrk.
Rozczyam si, usiadam i znw zaczam myle. Co dalej?

Zajrzaam do danych pracownikw ksigarni i zadzwoniam na domowy numer


Douga. Mia dzisiaj wolne.
Nie odebra. Gdzie si wszyscy podziali?
Wrciam mylami do Romana, prbujc wykombinowa, gdzie moe teraz by.
Pewnie w pracy. Niestety, nie wiedziaam, gdzie pracuje. C ze mnie za niedbaa
pseudodziewczyna. Powiedzia, e jest wykadowc. Czsto mwi o swojej pracy, ale zawsze
okrela j jako szkoa albo college. Nigdy nie wymieni nazwy.
Usiadam do komputera i zaczam szuka miejscowych college'w. Kiedy
wyszukiwarka wyrzucia kilkanacie trafie dla samego Seattle, znw zaklam. Na
przedmieciach i w okolicznych miejscowociach te byo kilka szk wyszych. To moga
by kada z nich. Wydrukowaam ca list, z numerami telefonw i wepchnam kartk do
torebki. Musiaam std wyj i zacz szuka w terenie.
Otworzyam drzwi gabinetu i wzdrygnam si sposzona. Na drzwiach wisia kolejny
list. Rozejrzaam si po korytarzu w nadziei, e co zobacz. Nic z tego. Zerwaam list i
otworzyam go.
Tracisz czas i mczyzn. Zgubia ju pisarza. Lepiej ruszaj liczy owieczki.
- Liczy owieczki, co ty powiesz - mruknam, gniotc list w garci. - Ale z ciebie
palant.
Co mia na myli, piszc, e zgubiam pisarza? Setha? Puls mi przyspieszy. Pognaam
do kawiarni, cigajc na siebie kilka zdziwionych spojrze.
Setha nie byo. Jego kt wieci pustk.
- Gdzie jest Seth? - zapytaam Bruce'a. - Przed chwil tu by.
- By - przyzna barman. - Ale nagle spakowa si i wyszed.
- Dziki.
O tak, musiaam std wyj. Znalazam Paige w dziale Nowe ksiki.
- Musz pj do domu - powiedziaam jej. - Zaczyna mi si migrena.
Zrobia przestraszon min. Mam najwyszy odsetek obecnoci z caej zaogi. Nigdy
nie bior zwolnie. Choby dlatego nie moga mi odmwi. Nie jestem pracownic, ktra
naduywa swoich praw.
Kiedy zapewnia, e mog i, dodaam:
- Moe uda ci si cign Douga. - To by zaatwio dwie sprawy naraz.
- Moe - odpara. - Nie martw si, na pewno sobie poradzimy. Warren i ja bdziemy tu
cay dzie.
- Warren jest dzi cay dzie?

Przytakna, a ja poczuam odrobin ulgi. Uf. Mogam go wykreli z listy.


W drodze do domu zadzwoniam na komrk Setha.
- Gdzie jeste? - zapytaam.
- W domu. Zapomniaem wanych notatek.
W domu? Sam?
- Chcesz zje ze mn niadanie? - zapytaam nagle.
Musiaam go stamtd wycign.
- Dochodzi pierwsza.
- Drugie niadanie? Lunch?
- Nie jeste w pracy?
- Wziam chorobowe.
- A jeste chora?
- Nie. Po prostu si ze mn spotkaj. - Podaam mu adres i si rozczyam.
Jadc na miejsce spotkania, jeszcze raz sprbowaam dodzwoni si do Romana.
Znowu wczya si poczta gosowa. Wyjam list college'w i zaczam od pierwszego z
brzegu.
Co za koszmar. Najpierw musiaam zadzwoni na informacj kampusu, a potem
sprbowa poczy si z odpowiednim wydziaem. Wikszo college'w nie ma nawet
wydziau filologicznego, cho niemal wszystkie prowadz przynajmniej jeden kurs
przygotowawczy z pokrewnych przedmiotw, jak antropologia czy nauki humanistyczne.
Zdyam obdzwoni trzy szkoy, zanim dojechaam do Kapitol Hill, dzielnicy, w
ktrej mieszka Doug. Odetchnam z ulg, widzc Setha czekajcego przed wskazanym
lokalem.
Zaparkowaam, wrzuciam pienidze do parkometru i podeszam do niego, usiujc
umiecha si w miar normalnie.
Najwyraniej mi nie wyszo.
- Co si stao?
- Nic, nic - oznajmiam radonie. Zbyt radonie.
Widziaam w jego oczach, e mi nie wierzy, ale nie dry tematu.
- Tutaj jemy?
- Tak. Ale najpierw odwiedzimy Douga.
- Douga? - Seth by coraz bardziej skoowany.
Poprowadziam go do kamienicy obok i weszlimy na pitro Douga. Z mieszkania
ryczaa muzyka, co uznaam za dobry znak. Musiaam trzy razy zaomota do drzwi, zanim

kto otworzy. Wsplokator Douga. Wyglda na upalonego.


- Jest Doug?
Mczyzna zamruga i podrapa si w dug, rozczochran czupryn.
- Doug? - zapyta.
- Tak, Doug Sato.
- A, Doug. Taa.
- Tak, jest w domu?
- Nie, kurde. Jest... - Go zmruy oczy. Boe, kto pali traw o tej porze? Ja nie
robiam tego nawet w latach szedziesitych. - Jest na prbie.
- Gdzie? Gdzie maj prb?
Go zagapi si na mnie.
- Kobieto, wiesz, e masz najadniejsze cycki, jakie w yciu widziaem? S jak...
poezja. Prawdziwe?
Zagryzam zby.
- Gdzie. Maj. Prb? - powtrzyam.
Odklei wzrok od mojego biustu.
- W zachodnim Seattle. U Alkiego.
- Znasz adres?
- To ... na rogu Kalifornii i Alaski. - Znw zamruga. - Kurde. Kalifornia skrzyowana
z Alask. Kumasz?
- Adres?
- Zielony domek. Nie da si przegapi.
Nie by w stanie dostarczy wicej informacji, wic ja i Seth poszlimy do restauracji,
ktr wybraam.
- Poezja - rzuci po drodze ubawiony. - Powiedziabym, e jak w wierszu, ee,
Cummingsa.
Byam zbyt niespokojna, eby przetworzy jego sowa. W gowie miaam tornado.
Nawet gofry z truskawkami nie mogy oderwa moich myli od gupiej gry w liczenie
owieczek. Seth prbowa ze mn rozmawia, ale odpowiadaam pswkami i nie na temat.
Mylami byam zupenie gdzie indziej. Kiedy skoczylimy je, jeszcze raz bezskutecznie
sprbowaam dodzwoni si do Romana, po czym spytaam Setha:
- Wracasz do ksigarni?
Pokrci gow.
- Nie. Jad do domu. Okazao si, e potrzebuj zbyt wielu notatek do napisania tej

sceny. Prociej bdzie zosta we wasnym gabinecie.


Ogarna mnie panika.
- W domu? Ale... - Co miaam mu powiedzie? e jeli zostanie w domu, grozi mu
atak socjopatycznej nadprzyrodzonej istoty?
- Zosta ze mn - wypaliam. - Pozaatwiasz ze mn par spraw.
Jego grzeczna ulego w kocu si wyczerpaa.
- Na lito bosk, Georgino, co si dzieje? Bierzesz zwolnienie, chocia nie jeste
chora. Wida, e jeste czym przejta, i to bardzo. Powiedz mi, o co chodzi. Czy co si stao
Dougowi?
Na sekund zamknam oczy. Chciaam, eby to si ju skoczyo. Chciaam by
gdzie indziej. Albo kim innym. Seth pewnie myla, e zwariowaam.
- Nie mog ci powiedzie, co si dzieje, oprcz tego, e to co zego. Musisz si tym
zadowoli. - Z wahaniem wycignam rk i ucisnam jego do, patrzc mu bagalnie w
oczy.
- Prosz ci. Zosta ze mn.
Chwyci mocniej moj do i zbliy si o krok. W jego twarzy widziaam trosk i
wspczucie. Na chwil zapomniaam o nefilimie. C znaczyli inni mczyni, kiedy Seth
tak na mnie patrzy? Nagle zapragnam go obj, poczu wok siebie jego ramiona.
Omal si nie rozemiaam. Kogo chciaam oszuka?
Martwiam si, e go zwodz, ale nie tego powinnam si ba.
To ja traciam dla niego gow. To bya moja wina, e nasza znajomo nabieraa
gbi. Nie mogam duej zwleka; musiaam to skoczy raz na zawsze.
Pospiesznie wyrwaam do i spuciam oczy.
- Dzikuj.
Zaproponowa, e poprowadzi samochd do zachodniego Seattle, ebym ja moga
dalej obdzwania college'e. Prawie skoczyam, kiedy dojechalimy na skrzyowanie ulic
Alaska i Kalifornia. Zwolni troch i oboje zaczlimy si rozglda, szukajc zielonego
domku.
Nie da si przegapi. Co za gupia wskazwka. A poza tym, co to znaczy zielony?
Zobaczyam seledynowy dom, butelkowo zielony dom i dom, ktry mona by uzna za
zielony albo niebieski. Niektre domy miay zielone gzymsy, zielone drzwi albo...
- Hej - powiedzia Seth.
May zrujnowany domek, pomalowany na arwiastozielony kolor z mitowym
odcieniem sta troch z tyu, niemal zasonity przed dwa duo adniejsze budynki.

- Nie da si przegapi - mruknam.


Zaparkowalimy i ruszylimy do domku. Z garau dobiegay gone odgosy prby
zespou. Kiedy stanlimy w otwartych drzwiach, zobaczyam Nocturnal Admission w caej
krasie i Douga wywrzaskujcego tekst piosenki swoim niesamowitym gosem. Urwa nagle,
kiedy mnie zobaczy.
- Kincaid?
Jego koledzy z zespou patrzyli zdziwieni, kiedy zeskoczy z podwyszenia i podbieg
do mnie. Seth dyskretnie odsun si o kilka krokw i zacz oglda krzaczki hortensji.
- Co tu robisz? - zapyta Doug osupiay.
- Wziam zwolnienie - odparam gupio. I co teraz?
- Jeste chora?
- Nie. Miaam... co do zaatwienia. Cigle mam. Ale... ale martwi si, e zostawiam
ksigarni. Dugo tu bdziesz?
Moesz mnie potem zastpi?
- Przysza tutaj prosi mnie o zastpstwo? Dlaczego wzia zwolnienie?
Postanowia wreszcie uciec z Mortensenem?
- No... nie. Nie mog ci tego wyjani. Po prostu obiecaj mi, e po prbie zajrzysz do
ksigarni i sprawdzisz, czy nie potrzebuj pomocy.
Gapi si na mnie z tak sam min, jak przez cae popoudnie ogldaam u Setha sugerujc, e przydaoby mi si co na uspokojenie.
- Kincaid... troch mnie przeraasz...
Wczyam charyzm sukuba i posaam mu to samo zbolae spojrzenie, ktrego
uyam na Secie.
- Prosz. Nadal jeste mi winien przysug.
Zmarszczy brwi skonsternowany. I trudno mu si dziwi.
W kocu powiedzia:
- Okej. Ale bd mg std wyj dopiero za par godzin.
- Nic nie szkodzi. Tylko pojed tam prosto z prby.
Nigdzie si nie zatrzymuj. I... nie mw im, e mnie widziae.
W kocu niby jestem chora. Wymyl jak wymwk, dlaczego przyszede.
Zrezygnowany pokrci gow, a ja uciskaam go szybko, dzikujc, e si zgodzi.
Kiedy wychodzilimy, dostrzegam, e Doug spojrza pytajco na Setha. Seth wzruszy
ramionami, odpowiadajc mu skoowanym spojrzeniem.
Po drodze wykonaam jeszcze kilka telefonw, odfajkowujc reszt college'w z listy.

Zostawiam te kolejn rozpaczliw wiadomo Romanowi.


- Co teraz? - zapyta Seth, kiedy umilkam. Trudno byo stwierdzi, co sobie myli o
moim nkaniu Douga i Romana.
- Nie wiem.
Naprawd nie miaam pojcia. Wszyscy byli bezpieczni, z wyjtkiem Romana, a z nim
nie mogam si skontaktowa.
Zegar tyka. Nie wiedziaam, gdzie on mieszka. Wspomina kiedy o Madronie, ale to
dua dzielnica. Nie mogam przecie puka kolejno do wszystkich drzwi. Nefilim powiedzia,
e mam czas do koca zmiany. Urwaam si z pracy, ale zakadaam, e wci liczy si
dziewita wieczorem. Zostay mi jeszcze trzy godziny.
- Chyba wezm swj samochd i wrc do domu.
Seth podrzuci mnie pod restauracj i pojecha za mn na Queen Ann. Zatrzymao go
czerwone wiato, wic dotaram do mieszkania jak minut przed nim. Na moich drzwiach
wisia kolejny list.
Nieza robota. Pewnie zniechcisz do siebie wszystkich kumpli swoim nieobliczalnym
zachowaniem, ale podziwiam twoj determinacj. Zosta jeszcze jeden. Ciekawe, czy twj
tancerz jest naprawd szybki w nogach.
Zgniataam wanie list w kulk, kiedy zjawi si Seth. Wyjam klucz z torebki i
nieporadnie sprbowaam wsun go w zamek. Rce trzsy mi si tak bardzo, e mi si nie
udao.
Seth wzi ode mnie klucz i otworzy drzwi.
Weszam i klapnam na kanap. Aubrey wylizna si spod niej i wskoczya mi na
kolana. Seth usiad obok, przygldajc si mojemu mieszkaniu - cznie z piknie
wyeksponowan kolekcj jego ksiek na nowym regale. W kocu spojrza na mnie
zaniepokojony.
- Georgino... co jeszcze mog zrobi?
Pokrciam gow bezradna i pokonana.
- Nic. Po prostu ciesz si, e tu jeste.
- Ja... - Zawaha si. - Bardzo mi przykro, ale niedugo bd musia wyj. Jestem z
kim umwiony.
Poderwaam gow. Kolejne tajemnicze spotkanie. Ciekawo chwilowo zastpia
strach. Przecie nie mog go wypytywa, pomylaam. Nie mog zapyta, czy spotyka si z
kobiet.
Przynajmniej powiedzia, e jest umwiony z kim. To znaczy, nie bdzie sam.

- Wic... bdziesz z... tym kim... jaki czas?


Skin gow.
- Mog zajrze do ciebie wieczorem, jeli chcesz. Albo... odwoam to.
- Nie, nie, nie przejmuj si. - Do wieczoru bdzie ju po wszystkim.
Zosta jeszcze chwil, prbujc wcign mnie do rozmowy, w ktrej nie byam w
stanie uczestniczy. Kiedy zacz si zbiera do wyjcia, dostrzegam wypisany na jego
twarzy niepokj i poczuam si fatalnie, e go w to wpltaam.
- Do jutra wszystko si uoy - powiedziaam mu. - Wic nie martw si. Niedugo
bd normalna. Obiecuj.
- Okej. Gdyby czego potrzebowaa, daj mi zna.
Dzwo o kadej porze dnia i nocy. Jeli nie... do zobaczenia w pracy.
- Jutro mam wolne.
- Och, no tak. A pogniewasz si, jeli wpadn?
- Bardzo prosz. - Zgodziabym si na wszystko. Byam zbyt zmczona, eby myle
o swoim postanowieniu zerwania z nim kontaktw. Uznaam, e pomartwi si o to pniej.
Bez przesady. Jedno zmartwienie naraz wystarczy.
Wyszed z ociganiem, bez wtpienia zdziwiony moj prob, eby spdzi duo czasu
z osob, z ktr mia si spotka. Co do mnie, zaczam kry po mieszkaniu, nie wiedzc,
co robi. Moe nie mogam zapa Romana, bo nefilim ju go dopad. To byoby nie fair,
skoro nie miaam moliwoci go ostrzec, ale nefilim nie wyglda na kogo, kto postpuje
fair.
W przypywie natchnienia zadzwoniam do biura numerw, zdajc sobie spraw, e
przegapiam najbardziej oczywisty sposb skontaktowania si z Romanem. Nic z tego. Jego
numeru nie byo w ksice.
Dwie godziny przed kocem zmiany zostawiam Romanowi kolejn wiadomo.
- Prosz, prosz, prosz, zadzwo - bagaam. - Nawet jeli jeste na mnie zy za to, co
si stao. Chc tylko wiedzie, czy u ciebie wszystko w porzdku.
Nie oddzwoni. Mina sma. Zostaa godzina. Jeszcze raz nagraam mu si na poczt
gosow. Czuam, e ogarnia mnie histeria. Boe, co robi? Nie wiedziaam. Dalej chodziam
po mieszkaniu, zastanawiajc si, czy tak krtkie przerwy midzy kolejnymi telefonami do
Romana to nie przegicie.
Za pi dziewita, u kresu wytrzymaoci zapaam torebk, gnana potrzeb wyjcia z
mieszkania i zrobienia czego.
Czegokolwiek. Czas ju prawie min.

Co si teraz stanie? Skd bd wiedziaa, czy udao mi si speni warunki nefilima?


Kiedy w jutrzejszej gazecie zobacz na pierwszej stronie nagwek o zamordowaniu
Romana? Czy dostan jeszcze jedno ostrzeenie? A moe jaki makabryczny dowd? A jeli
nefilim wcale nie mia na myli mczyzn, ktrych wziam pod uwag? A jeli to by kto
zupenie spoza krgu...
Otworzyam drzwi i wcignam gono powietrze.
- Roman!
Sta w progu z rk uniesion do pukania, rwnie zaskoczony jak ja.
Upuciam torebk i rzuciam si na niego, arliwie go ciskajc, przez co o mao go
nie przewrciam.
- Boe - sapnam w jego rami. - Tak si ciesz, e jeste.
- Wanie widz - odpar, odsuwajc si troch. Spojrza na mnie zatroskanymi
turkusowymi oczami. - Jezu, Georgino, co si stao? Dostaem od ciebie chyba z
osiemdziesit wiadomoci...
- Wiem, wiem - odparam, wci go nie puszczajc. Jego widok obudzi we mnie
dawne uczucia, cho mylaam, e skutecznie pogrzebaam je w sobie. wietnie wyglda. I
cudownie pachnia. - Przepraszam... ale... mylaam, e co ci si stao...
Znw go uciskaam, ktem oka zerkajc na zegarek.
Dziewita. Moja zmiana si skoczya, a wraz z ni idiotyczna gra nefilima.
- Okej, ju dobrze. - Pogaska mnie niezrcznie po plecach. - Co si dzieje?
- Nie mog ci powiedzie. - Gos mi si trzs.
Otworzy usta, eby zaprotestowa, ale zmieni zdanie.
- Ju dobrze. Powoli. Jeste blada. Chodmy co zje i przy okazji wszystko mi
wyjanisz.
Tak, to by bya zabawna rozmowa.
- Nie. Nie moemy tego zrobi...
- Daj spokj. Chyba nie bdziesz mi znowu wmawiaa, e potrzebujemy przestrzeni po
tym, jak zostawiaa mi te rozpaczliwe wiadomoci. Mwi powanie, Georgino. Jeste w
proszku. Trzsiesz si. W adnych okolicznociach nie zostawibym ci samej w takim stanie,
a co dopiero po tych wszystkich telefonach.
- Nie. Nie. adnego wychodzenia. - Usiadam na kanapie.
Wiedziaam, e musz go wyprosi, ale wcale nie miaam na to ochoty. - Zostamy
tutaj.
Wci zaniepokojony przynis mi szklank wody, a potem usiad przy mnie i wzi

mnie za rk. Mija czas, a ja uspokajaam si, suchajc Romana, ktry rozprawia o jakich
gupstwach, ebym poczua si lepiej.
Musz przyzna, e zachowa si bardzo w porzdku w sprawie moich
psychopatycznych telefonw. Z pocztku prbowa delikatnie wydoby ze mnie wyjanienie,
ale kiedy wci si migaam, mwic tylko, e miaam powody si o niego martwi, przesta
naciska. Dzielnie mnie rozwesela, opowiadajc zabawne historyjki lub wygaszajc swoje
polityczne monologi, narzekajc na bezsensowne przepisy i hipokryzj wadz.
Pnym wieczorem byam ju cakiem spokojna - pozostao tylko zaenowanie po
tym, jak si zachowywaam. Do diaba, nienawidziam tego nefilima.
- Robi si pno. Mog i? Poradzisz sobie? - zapyta, stojc ze mn przy oknie
salonu wychodzcym na alej Queen Anne.
- Pewnie lepiej ni jeli zostaniesz.
- To zaley od punktu widzenia. - Rozemia si i pogaska moje wosy.
- Dziki, e przyszede. Wiem... wiem... e to wygldao na jak bzdur, ale musisz
mi zaufa w tej sprawie.
Wzruszy ramionami.
- Chyba nie mam wyboru. Poza tym... mio wiedzie, e si o mnie martwia.
- Oczywicie e tak. Jak mogam si nie martwi?
- Nie wiem. Trudno ci rozgry. Nie wiem, czy naprawd mnie lubisz, czy... byem
tylko rozrywk. Zabawk.
Jego sowa trciy strun w mojej gowie.
Przypomniay co, na co powinnam bya zwrci uwag. Ale byam bardziej zajta
jego nieoczekiwan bliskoci, doni zsuwajc si z policzka na szyj i na rami. Mia
dugie, zmysowe palce. Palce, ktre mogy zdziaa cuda w odpowiednim miejscu i czasie.
- Naprawd ci lubi, Roman. Nawet jeli nie wierzysz w reszt tego, co mwi,
uwierz w to.
Umiechn si, a jego umiech by tak peny, tak pikny, e serce mi stopniao. Boe,
tskniam za tym umiechem, za jego zabawnym, zawadiackim urokiem. Przesunwszy rk z
powrotem na moj szyj, przycign mnie do siebie.
Zrozumiaam, e za chwil znowu mnie pocauje.
- Nie... nie... nie rb tego - wymamrotaam, wykrcajc si spod jego doni.
Wycofa si z pocaunku, ale wci trzyma mnie w objciach.
Westchn z rozczarowan min.
- Wci si o to martwisz?

- Nie zrozumiesz tego. Przepraszam. Po prostu nie mog...


- Georgino, nic strasznego si nie stao, kiedy ostatnio si pocaowalimy. Pomijajc
twoj reakcj.
- Wiem, ale to nie takie proste.
- Nic si nie stao - powtrzy dziwnie twardym tonem.
- Wiem, ale...
Moje usta znieruchomiay w poowie zdania, kiedy dotary do mnie jego sowa: Nic
si nie stao. A jednak co si stao tamtej nocy na koncercie, kiedy caowalimy si w
korytarzu.
Widziaam, jak Roman zatoczy si po pocaunku. A ja... co stao si ze mn? Co
czuam? Nic. Pocaunek tak namitny, pocaunek z kim silnym, z kim, kogo tak bardzo
pragnam, powinien wywoa jak reakcj. Nawet gboki pocaunek z czowiekiem o
niskim poziomie energii, jak Warren, budzi instynkt sukuba, inicjujc poczenie, nawet jeli
nie nastpowa znaczcy przepyw energii. Caowanie si w taki sposb z Romanem szczeglnie e najwyraniej na to zareagowa - powinno i u mnie wywoa jakie odczucia. A
jednak nie czuam nic. Absolutnie nic.
Wtedy zrzuciam win na nadmiar alkoholu. Ale to byo mieszne. Nieraz piam przed
kradzie energii. Alkohol mg mi zmci rozum - tak jak to si stao tamtej nocy - ale
upojenie alkoholowe nie byo w stanie cakowicie znie odczuwania przepywu siy
yciowej. Nic nie mogo tego zamaskowa. Pijana czy nie zawsze czuam co podczas
intymnego kontaktu, chyba e...
Chyba e byam z innym niemiertelnym.
Odskoczyam od Romana, wyrywajc si z jego obj. Na jego twarzy odmalowao si
zaskoczenie,

szybko

ustpujc

niebezpiecznie, kiedy si rozemia.


- Dugo ci zeszo.

miejsca

zrozumieniu.

Jego

pikne

oczy

bysny

ROZDZIA 22
- Udawae... udawae, e ci zaszkodziam. - Byam w szoku. Moje sowa byy
zduszone, urywane. miejc si, zrobi krok w moj stron, a ja skuliam si, gorczkowo
szukajc drogi ucieczki z wasnego mieszkania. Wntrze, ktre jeszcze przed chwil
wydawao si tak bezpieczne i przytulne, stao si ciasne i duszne. Pokoje byy zbyt mae,
drzwi za daleko.
Nie mogam oddycha. Rozbawienie na twarzy Romana zmienio si w osupienie.
- Co si stao? Czego si boisz?
- A jak mylisz?
Zamruga.
- Mnie?
- Tak, ciebie. Mordujesz niemiertelnych.
- To fakt - przyzna - ale ciebie nigdy bym nie skrzywdzi.
Nigdy. Chyba to wiesz, prawda? - Nie odpowiedziaam. - Nie wiesz?
Cofaam si coraz dalej, cho miaam odcit drog ucieczki.
Staam w taki sposb, e mogam cofn si tylko do sypialni, nie w stron drzwi
wyjciowych. Niedobrze.
Roman wci wydawa si zaskoczony moj reakcj.
- artujesz? Przesta. Nigdy bym ci nie skrzywdzi.
Jestem w tobie prawie zakochany. Do diaba, masz pojcie, jak mi ju nabrudzia w
tej akcji?
- Ja? A co ja zrobiam?
- Co zrobia? Owina sobie mnie wok maego palca. Tamtego dnia... kiedy
poprosia mnie o pomoc w ksigarni? Nie wierzyem we wasne szczcie.
Obserwowaem ci przez cay tydzie, starajc si pozna twoje zwyczaje. Chryste,
nie zapomn dnia, kiedy ci zobaczyem po raz pierwszy. Jaka bya zadziorna. Jaka pikna.
Ju wtedy poszedbym za tob na koniec wiata. A pniej... kiedy po spotkaniu z
Mortensenem nie chciaa si ze mn umwi? Nie mogem w to uwierzy.
Z pocztku miaa by moim pierwszym celem, wiesz? Ale nie potrafiem tego zrobi.
Nie po rozmowie z tob. Kiedy ju si przekonaem, kim jeste.
Przeknam lin, ciekawa wbrew samej sobie.
- A... a kim jestem?
Zbliy si o krok, z tsknym umiechem na przystojnej twarzy.

- Sukubem, ktry nie chce by sukubem. Sukubem, ktry chce by czowiekiem.


- To nieprawda...
- Oczywicie e tak. Jeste taka jak ja. Nie grasz wedug zasady. Masz do systemu.
Nie pozwalasz si wtoczy w rol, ktr ci wyznaczono. Boe, nie mogem w to uwierzy,
kiedy ci obserwowaem. Im bardziej bya mn zainteresowana, tym bardziej staraa si
wycofa. Mylisz, e to normalne u sukuba? Bya to najbardziej zdumiewajca rzecz, jak
widziaem, nie wspominajc ju, e najbardziej frustrujca. To dlatego zdecydowaem si dzi
do ciebie przyj. Nie wiedziaem, czy naprawd zerwaa ze mn dla mojego dobra, czy dla
tego e jeste zainteresowana kim innym, na przykad Mortensenem.
- Zaraz... to dlatego urzdzie t gupi gr? eby podbudowa swoje pieprzone ego?
Roman wzruszy bezradnie ramionami, wci bardzo zadowolony z siebie.
- To wydaje si bardzo pytkie, kiedy tak to ujmujesz.
Zgoda, to byo do gupie. I moe troch dziecinne. Ale mu siaem si dowiedzie,
co czujesz. Nie wyobraasz sobie, jak si wzruszyem, widzc, e tak si o mnie martwisz, nie
wspominajc ju o tym, e zadzwonia do mnie jako pierwszego. To mi dao prawdziwego
kopa: e wybraa mnie przed innymi.
Ju miaam sprostowa, e w pierwszej chwili pomylaam o Secie, a do niego
zadzwoniam najpierw tylko dlatego, e uwaaam, i Seth jest bezpieczny, ale ugryzam si
w jzyk. Lepiej niech Roman myli, e dowid swego.
- Powiniene si leczy na gow - powiedziaam w zamian, moe nierozsdnie. - To
nienormalne, eby tak mnie tresowa dla wasnej frajdy. Mnie i innych niemiertelnych.
- By moe. I przepraszam, jeli naraziem ci na nieprzyjemnoci. A co do reszty... Pokrci gow. - To im dobrze robi. Oni tego potrzebuj, Georgino. Czy to ci nie zoci? To,
co ci zrobili? Najwyraniej nie jeste zadowolona ze swojego losu, ale czy gocie na grze
pozwol ci co zmieni?
Nie. Tak jak nie dadz spokoju mnie i mnie podobnym. System jest niesprawny. S
zamknici w swojej pieprzonej mentalnoci, ktra dzieli wiat na dobry i zy. Nie dopuszczaj
adnej szaroci, adnej elastycznoci. Dlatego kr po wiecie i robi to, co robi. Oni
potrzebuj takiej pobudki. Musz wiedzie, e nie s alf i omeg grzechu i zbawienia.
Niektrzy z nas wci walcz.
- Krysz po wiecie... Jak czsto to robisz? Jak czsto zabijasz?
- Och, nie tak znowu czsto. Co jakie dwadziecia do pidziesiciu lat. Czasem
wiek. Takie akcje oczyszczaj mnie na chwil, a potem, w miar upywu lat, znw zaczynam
si wkurza na system i wybieram nowe miejsce, nowy krg nie miertelnych.

- I schemat jest zawsze ten sam? - Przypomniaam sobie symbole, ktre widziaam u
Jerome'a. - Faza ostrzeenia... a potem decydujce starcie?
Roman si oywi.
- Prosz, prosz, odrobia lekcje. Tali, zwykle tak to si odbywa. Najpierw eliminuj
kilku niszych niemiertelnych. S atwymi celami, cho zawsze kosztuj mnie troch
wyrzutw sumienia. S takimi samymi ofiarami systemu jak ty czy ja.
Zamieszanie wrd nich napdza stracha wyszym niemiertelnym. Kiedy wszystko
jest ju gotowe, mog przej do gwnej atrakcji.
- Jerome'a - rzuciam ponuro.
- Kogo?
- Jerome'a... miejscowego arcydemona. - Zawahaam si.
- I twojego ojca.
- Ach, tak.
- Co to ma znaczy? Mwisz, jakby nie mia dla ciebie wikszego znaczenia.
- W szerszej perspektywie, nie ma.
- Tak... ale to twj ojciec...
- I co z tego? Nasz zwizek, czy te jego brak, niczego nie zmienia.
Jerome powiedzia niemal dokadnie to samo o Romanie.
Nieco uspokojona, e nie grozi mi natychmiastowe unicestwienie, a jednoczenie
oszoomiona usiadam na porczy najbliszego fotela.
- Ale... to przecie on jest gwn atrakcj. Wyszym niemiertelnym, ktrego
planujesz zabi.
Roman pokrci gow z powan min.
- Nie. Nie tak dziaa ten schemat. Kiedy mam ju z gowy niszych niemiertelnych,
skupiam si na grubej rybie.
Na prawdziwej elektrowni napdzajcej okolic. To bardziej wytrca ich z
rwnowagi, daje lepszy efekt psychologiczny.
Jeli uda mi si zaatwi najsilniejszego koguta w kurniku, zaczynaj si ba, e nikt
nie jest bezpieczny.
- Wic jednak Jerome.
- Nie, nie Jerome - zaprzeczy cierpliwie. - Arcydemon czy nie arcydemon, mj
szanowny ojciec nie jest najwikszym rdem mocy w okolicy. Nie zrozum mnie le, mam
spor satysfakcj, e obszczywam jego terytorium, ale jest kto, przy kim Jerome to potka.
Pewnie go nie znasz. Raczej nie miaaby powodu si z nim zadawa.

Silniejszy ni Jerome? Zostawa tylko...


- Carter. Polujesz na Cartera.
- Tak ma na imi? Miejscowy anio?
- Jest silniejszy ni Jerome?
- O wiele. - Roman spojrza na mnie z zaciekawieniem. - Znasz go?
- S... syszaam o nim - skamaam. - Jak powiedziae, raczej si z nim nie zadaj.
Mj umys pracowa jak szalony. Celem by Carter? agodny, sardoniczny Carter?
Nie chciao mi si wierzy, e jest silniejszy ni Jerome, cho w sumie niewiele o nim
wiedziaam. Nie wiedziaam nawet, jak ma prac czy misj w Seattle. Jedno byo dla mnie
oczywiste i najwyraniej tylko dla mnie - jeli anio naprawd przewysza moc demona, to
Roman nie mg mu nic zrobi, nie jeli zasada o nieprzewyszaniu moc rodzica bya
prawdziwa. Nie byo opcji, eby Roman mg skrzywdzi Jerome'a czy Cartera.
Na wszelki wypadek postanowiam mu o tym nie wspomina - ani o fakcie, e w
rzeczywistoci znam Cartera lepiej, ni sdzi. Im wicej mia zudze, tym wiksze mielimy
szans skutecznie mu si przeciwstawi.
- To dobrze. Nie sdziem, e sukub moe by w dobrych stosunkach z anioem, ale z
tob nigdy nic nie wiadomo. Masz ostry jzyk, a i tak krci si koo ciebie mnstwo
wielbicieli.
- Roman rozluni si troch i opar o cian, krzyujc rce na piersi. - Sowo daj, e
ju i tak stawaem na rzsach, eby omija twoich przyjaci.
Zo pomoga mi przezwyciy strach.
- Naprawd? A Hugh?
- A ktry to?
- Diablik.
- Ach, tak. C, musiaem da przykad innym, wic owszem, troch go
pokiereszowaem. By wobec ciebie bezczelny.
Ale go nie zabiem. - Posa mi na wp krzepice spojrzenie.
- Zrobiem to dla ciebie.
Nie odpowiedziaam. Przypomniaam sobie, jak Hugh wyglda w szpitalu.
Bezczelny?
- A reszta? - cign Roman. - Ta wkurzajca anielica?
Wampir, ktry ci grozi? Chciaem mu skrci kark na miejscu.
Pozbyem si ich dla ciebie. Nie musiaem tego robi.
Zemdlio mnie. Nie chciaam mie ich krwi na rkach.

- Bardzo troskliwie z twojej strony.


- Och, daj ju spokj. Musiaem co robi. Natomiast kiedy poznaem na lekcji taca
twojego przyjaciela wampira, nie potrafiem si zdoby, eby zrobi mu krzywd. Postawia
mnie w trudnej sytuacji. Koczyy mi si ofiary.
- Przepraszam za kopot - wypaliam, coraz bardziej wcieka. Pewnie powinnam mu
jeszcze podzikowa za wspczucie.
- To dlatego potraktowae mnie ulgowo tamtego wieczoru?
Zmarszczy brwi.
- O czym mwisz?
- Dobrze wiesz, o czym mwi! - Kiedy przypomniaam sobie okolicznoci tamtego
ataku, wszystko uoyo si w sensown cao. Zostaam pobita po wizycie w Krystal Starz,
dzie po tym, jak uciekam od Romana na koncercie. Mia doskonay powd, eby si na
mnie wciec i chcie si odegra. - Nie pamitasz? Dzie po koncercie Douga? Kiedy byam
z Sethem?
Nagle zrozumia, o czym mwi.
- Ach. To.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?
- Przyznaj, e to byo troch szczeniackie, ale nie moesz mi si dziwi. Nie byo mi
atwo patrze, jak przytulasz si do Mortensena po tym, jak mnie urzdzia tak scen.
Poprzedniego wieczoru patrzyem, jak idziesz z nim do domu.
Musiaem co zrobi.
Zerwaam si z fotela. Mj dawny lk powrci.
- Musiae co zrobi? Na przykad spra mnie do nieprzytomnoci w ciemnej uliczce?
Roman unis brew.
- O czym ty mwisz? Przecie powiedziaem, e nigdy bym ci nie skrzywdzi.
- W takim razie, o czym ty mwisz?
- O lodziarni. ledziam was tego dnia i kiedy zobaczyem, jak wam si mio gawdzi
przy deserze, zrobiem si zazdrosny i wywaliem drzwi. Szczeniacka zagrywka, powtarzam.
- Pamitam to... - Umilkam, przypominajc sobie, jak drzwi nagle si otworzyy i
gwatowny wiatr narobi baaganu w kawiarence. Tak silny wiatr jest nietypowy w tych
stronach, ale nigdy bym nie podejrzewaa, e by zjawiskiem nadprzyrodzonym. Roman mia
racj, to byo szczeniackie.
- Wic o co chodzi z t ciemn uliczk? - przypomnia mi.
Wyrwaam si z zamylenia.

- Pniej... tego samego wieczoru. Zaatwiaam sprawy i ty... albo kto... zaatakowa
mnie w drodze do domu.
Twarz Romana staa si lodowata, oczy zmieniy w turkusowe stalowe ostrza.
- Opowiedz mi o tym. Opowiedz wszystko. Co dokadnie si stao.
Opowiedziaam mu o tropie prowadzcym do ksiki Harringtona, o wycieczce do
Krystal Starz i powrocie do domu po ciemku. Ocenzurowaam tylko interwencj anioa. Nie
chciaam, by Roman wiedzia, e znam Cartera bliej, bo mgby wpa na pomys, e zechc
zasabotowa jego plany.
Im bardziej by przekonany, e anio mnie nie obchodzi, tym wiksze miaam szans
wysa jakie ostrzeenie.
Kiedy skoczyam, Roman opar gow o cian, zamkn oczy i westchn. Nagle nie
wyglda ju jak niebezpieczny morderca. Przypomina raczej zmczon wersj faceta,
ktrego omal nie pokochaam.
- Wiedziaem. Wiedziaem, e to za wiele prosi, eby nie mieszano si w moje
sprawy.
- Co... co masz na myli? - Po plecach przebiegy mi ciarki.
- Nic. Zapomnij o tym. Posuchaj, przepraszam ci za to.
Powinienem by wczeniej pomyle o zapewnieniu ci bezpieczestwa. I wiedziaem...
pamitasz nastpny dzie?
Kiedy przyszedem, a ty ze mn zerwaa? Mimo metamorfozy wiedziaem, e jeste
ranna. Wiedziaem te, e to sprawka niemiertelnego, ale nigdy bym nie podejrzewa...
Mylaem, e to kto z twojego krgu, kto z kim zadara. Zostay na tobie lady... resztki
czyjej mocy... jakby demona...
- Ale to nie... och. Masz na myli Jerome'a.
- Ukochanego tatusia? Nie mw mi... nie mw mi, e co ci zrobi. - Jego chwilowa
agodno znikna bez ladu.
- Nie, nie - odparam szybko, przypominajc sobie pogadank Jerome'a, kiedy
przyszpili mnie do kanapy. - To nie byo tak. To by raczej popis mocy, nic gronego. To nie
on mnie pobi. On nie podnisby na mnie rki.
- I dobrze. Oczywicie nie jestem zachwycony tym, co si stao w tej uliczce i utn
sobie pogawdk z winowajc.
Dopilnuj, eby to si nie powtrzyo. Kiedy ci zobaczyem tego dnia, kusio mnie,
eby wymie wszystkich niemiertelnych z okolicy. Na myl, e kto zada ci bl... - By
coraz bliej i bliej. Niepewnie ucisn moje rami. Nie wiedziaam, czy si cofn, czy

wycign do niego rce. Nie wiedziaam, jak pogodzi dawn fascynacj z nowym strachem
przed nim. - Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na tobie zaley, Georgino.
- Wic jak... w tej uliczce...
Zanim dokoczyam t myl, w gowie zadwiczay mi sowa Romana: Kiedy ci
zobaczyem tego dnia. Odwiedzi mnie wtedy, po napaci - przyszed, kiedy Carter pogna
sprawdzi sygna od nefilima. Czy to moliwe? Nie pamitaam, gdzie dokadnie pojawi si
sygna, ale na pewno nie w pobliu.
Roman nie mg podpuci Cartera, a potem tak szybko znale si w moim
mieszkaniu.
Wiedziaem, e to za wiele prosi eby nie mieszano si w moje sprawy. Utn sobie
pogawdk z winowajc.
Nagle zrozumiaam, dlaczego Roman uwaa, e moe zaatwi Cartera, dlaczego brak
wystarczajcej mocy go nie martwi. Ta wiadomo spada na mnie jak oowiany ciar,
przytaczajcy i zimny. Nie wiem, co wyraaa moja twarz, ale rysy Romana zmikczyo
nagle wspczucie.
- Co si stao?
- Ilu? - spytaam szeptem.
- Co ilu?
- Ilu nefilimw jest w miecie?

ROZDZIA 23
Dwjka - odpar po chwili wahania.
- Tylko dwjka. - Tylko dwjka - powtrzyam bezbarwnym tonem. Jasna cholera. Dwjka cznie z tob?
- Tak.
Rozmasowaam skronie, zastanawiajc si, jak ostrzec Jerome'a i Cartera, e mamy do
czynienia z dwoma nefilimami. Nikt nie wspomnia o takiej moliwoci.
- Kto powinien by si zorientowa - mruknam, bardziej do siebie ni do Romana. Kto powinien to wyczu...
Powinny by dwie rne aury. To w ten sposb Jerome zorientowa si, e to ty. Masz
niepowtarzaln aur, nikt inny nie ma takiej samej.
- Nikt - przyzna Roman z drwicym umieszkiem - z wyjtkiem mojej siostry.
Cholera. Cholera. Cholera.
- Jerome nie wspomina, e ma wicej... ach. - Zamrugaam, nagle rozumiejc. Jerome
sam przyzna, e nie by obecny przy narodzinach dziecka. - Bliniaki? Czy... jest was
wicej?
- Arcydemon rwnie dobrze mg spodzi picioraczki.
Roman pokrci gow, wci rozbawiony moj dedukcj.
- Bliniaki. Jest nas tylko dwjka.
- Wic to rodzinny interes? We dwjk ruszacie w drog, wdrujecie od miasta do
miasta, siejc zamt...
- To nie wyglda tak romantycznie, kochanie. Zwykle dziaam sam. Moja siostra stara
si nie wychyla, spdza wicej czasu w pracy i prbuje prowadzi normalne ycie. Nie daje
si wciga w dziejowe spiski.
- Wic jak j namwie do udziau w tym? - Znw przypomniay mi si sowa Erika,
e wikszo nefilimw chce tylko, by dano im spokj.
- Mieszka tutaj, w Seattle. Jestemy na jej terenie, wic namwiem j, eby pomoga
mi zabi najwaniejsz ofiar.
Zabawy z niszymi niemiertelnymi zupenie jej nie krc.
- Z wyjtkiem pobicia mnie - wytknam mu.
- Przykro mi. Zdaje si, e j wkurzya.
- Nawet jej nie znam - wykrzyknam, zastanawiajc si, co gorsze: zakochany nefilim
czy nefilim majcy do mnie pretensje.

Umiechn si tylko.
- Nie bybym tego taki pewny. - Wycign rk, by mnie dotkn, jak gdyby nigdy
nic, ale cofnam si, gaszc jego umiech. - Co znowu?
- Jak to co? Mylisz, e moesz mi to wszystko zwali nu gow i wszystko midzy
nami bdzie cacy?
- A dlaczego nie? Czym si tak przejmujesz? - Otworzyam usta, eby zaprotestowa,
ale on mwi dalej: - Ju ci po wiedziaem, e nie skrzywdz ani ciebie, ani twoich przyjaci.
Na mojej licie zosta tylko kto, kogo nie znasz i kto ci nie obchodzi. I tyle. Koniec pieni.
- Tak? A co bdzie potem? Kiedy ju zabijesz Cartera?
Wzruszy ramionami.
- Odejd. Znajd jakie miejsce, gdzie przez chwil po mieszkam. Pewnie znw
zaczn wykada. - Pochyli si nade mn, zagldajc mi w oczy. - Moesz pj ze mn.
- Co?
- Przemyl to. - Mwi z arem, z kadym sowem bardziej podniecony. - Ty i ja.
Mogaby si ustatkowa i robi wszystko, co lubisz... czyta ksiki, taczy... bez obawy,
e niemiertelna polityka spieprzy ci ycie.
Prychnam.
- Jasne. Tyle e nie przestaabym by sukubem.
Potrzebuj seksu, eby przetrwa.
- Tak, tak, wiem, e od czasu do czasu musiaaby wyssa jak ofiar, ale pomyl,
jakby byo w przerwach. Ty i ja. Razem. Byaby z kim, kto nie doznawaby od ciebie
krzywdy. Byaby z kim wycznie dla przyjemnoci, nie z koniecznoci. adni nadzorcy nie
truliby ci gowy, e nie wyrabiasz norm.
W tej chwili przyszed mi do gowy Seth. Zaczam bezsensownie zastanawia si,
jakby to byo by z nim wycznie dla przyjemnoci.
Wracajc do rzeczywistoci, odparam:
- Nie mog tak po prostu uciec. Dostaam przydzia w Seattle. Mam przeoonych. Nie
pozwol mi tak po prostu odej.
Ujmujc moj twarz w donie, szepn:
- Georgino, Georgino. Mog ci przed nimi ochroni.
Mam do mocy, by ci ukry. Mogaby y wasnym yciem.
Nie musiaaby si spowiada przed biurokratami na grze.
Moemy by wolni.
Jego hipnotyzujce oczy trzymay mnie jak ryb na haczyku. Przez stulecia

przeywaam swoj niemiertelno w bolesnej samotnoci, przeskakujc od jednego


krtkiego zwizku do drugiego i ucinajc kad relacj, ktra staa si zbyt gboka. Teraz
miaam przed sob Romana. Pociga mnie i nie musiaam go odpycha. Nie mogam go
skrzywdzi przez fizyczny kontakt. Moglimy by razem. Moglimy budzi si razem.
Moglimy razem przey wieczno. Ju nigdy nie byabym sama.
Wezbraa we mnie tsknota. Pragnam tego. Boe, jak ja tego pragnam. Nie
chciaam ju wysuchiwa poajanek Jerome'a za uwodzenie samych szumowin. Chciaam
wraca do domu i opowiada komu o swoim dniu. Chciaam chodzi w weekendy na tace.
Chciaam spdza z kim wakacje.
Chciaam, eby kto trzyma mnie w ramionach, kiedy zrobi mi si smutno, kiedy
bd miaa powyej uszu wzlotw i upadkw tego wiata.
Chciaam mie kogo do kochania.
Jego sowa pony we mnie, przeszywajc mi serce. Ale wiedziaam, e to tylko
sowa. Wieczno to bardzo dugo. Nie moglibymy si ukrywa do koca wiata. W kocu
by nas znaleli albo Roman zostaby unicestwiony podczas ktrej ze swoich protestmisji. Ja
zostaabym bezbronna i musiaabym si tumaczy przed mnstwem wciekych demonw.
Ofiarowywa mi dziecinny sen, niepraktyczn fantazj, krtkoterminow i z gry
skazan na niepowodzenie.
Co gorsza, ucieczka z Romanem oznaczaaby wspudzia w jego wariackim spisku i
jego skutkach. Z logicznego punktu widzenia rozumiaam jego gniew i ch odegrania si.
Wspczuam jego siostrze, ktra pragna tylko zwyczajnie y, nawet jeli ona
nienawidzia mnie z niewiadomych powodw. Przez wieki napatrzyam si na rzezie i rozlew
krwi, widziaam, jak giny cae narody, ktrych imienia i kultury ju nikt nie pamita.
Przeywa to wci od nowa przez tysiclecia, wiecznie uciekajc, ukrywajc si, tylko
dlatego e ma si nieodpowiednie pochodzenie... tak, pewnie i ja byabym wkurzona.
Mimo wszystko nie uwaaam tego za wystarczajcy powd, by mordowa
przypadkowych niemiertelnych. Fakt, e osobicie znaam tych niemiertelnych, jeszcze
pogarsza spraw. Zachowanie Cartera wci mnie denerwowao, ale uratowa mi ycie, a
spdzone z nim dni nie byy a tak nieznone. Waciwie Roman powinien go podziwia.
Najwaniejszym argumentem nefilima byo to, e niemiertelni trzymaj si
skostniaych zasad i rl, ale anio, ktry blisko przyjani si ze swoimi hipotetycznymi
wrogami, wychodzi poza ten schemat. On i Jerome byli najlepszym przykadem buntu i
nonkonformizmu, tak wysawianych przez Romana.
Szkoda, e to nie wystarczao, by odwie nefilima od realizacji jego planw. Byam

ciekawa, czy mnie uda si ta sztuka.


- Nie - powiedziaam. - Nie mog tego zrobi. I ty te nie musisz.
- Czego nie musz?
- Doprowadza do koca tego spisku. Zabija Cartera.
Po prostu mu odpu. Odpu sobie to wszystko. Przemoc rodzi wycznie przemoc,
nigdy pokj.
- Przykro mi, kochanie. Dla mojego gatunku nie ma pokoju.
Dotknam jego twarzy.
- Nazywasz mnie tak, ale czy mwisz powanie?
Kochasz mnie?
Wstrzyma oddech, a ja zdaam sobie spraw, e mog go zahipnotyzowa oczami,
podobnie jak on mnie.
- Tak. Kocham.
- Wic zrb to dla mnie. Odejd, wyjed z Seattle. A ja... pojad z tob, jeli to
zrobisz.
Nie wiedziaam, e chc to powiedzie, dopki sowa nie wyszy z moich ust.
Wiedziaam, e ucieczka bya dziecinn mrzonk, ale byam skonna zapaci t cen, jeli w
ten sposb mogam zapobiec temu, co miao nastpi.
- Mwisz powanie?
- Tak. Jeli naprawd moesz mi zapewni bezpieczestwo.
- Mog, ale...
Odsun si ode mnie i zaczai chodzi po pokoju, z konsternacj przeczesujc wosy
doni.
- Nie mog odej - powiedzia w kocu. - Zrobibym dla ciebie niemal wszystko, ale
nie to. Nie wiesz, jak to jest.
Mylisz, e niemiertelno bya dla ciebie okrutna, ale wyobra sobie, jak to jest,
kiedy wiecznie musisz ucieka, wiecznie oglda si przez rami. Mnie rwnie trudno jest si
gdzie osiedli, jak tobie. Dzikuj Bogu za moj siostr. Mam tylko j, jest jedyn ostoj w
moim yciu. I jedyn osob, ktr kochaem, dopki nie zjawia si ty.
- Mogaby pj z nami...
Zamkn oczy.
- Georgino, kiedy jeszcze ya moja matka, tysice lat temu, mieszkalimy w obozie
razem z grup innych nefilimw i ich matek. Wci uciekalimy, wci staralimy si uj
przeladowcom. Pewnej nocy... nigdy tego nie zapomn.

Znaleli nas i przysigam... Armagedon nie moe by tak straszliwy. Nie wiem nawet,
kto to zrobi: demony czy anioy...
Niewane. Kiedy przychodzi co do czego, niczym si od siebie nie rni. Pikni i
straszni.
- Tak - szepnam - Widziaam ich.
- Wic wiesz, na co ich sta. Wpadli do obozu i roznieli wszystkich w py. Nie
obchodzio ich, kogo morduj. Maych nefilimw. Ludzi. Nikt nie by godzien, by y.
- Ale ty ucieke?
- Tak. My mielimy szczcie. Wikszo nie miaa. - Odwrci si i spojrza na mnie.
zy zapieky mnie w oczach na widok jego blu. - Czy teraz rozumiesz? Rozumiesz,
dlaczego musz to robi?
- Przelewasz tylko wicej krwi.
- Wiem, Georgino. Na lito bosk, wiem. Ale nie mam wyboru.
Jego twarz mwia, e nienawidzi by czci tej wojny, narzdziem tych samych
destrukcyjnych zachowa, ktre zniszczyy mu dziecistwo. Ale widziaam, e jest z tym
nierozerwalnie zwizany. Nie potrafi od tego uciec. y zbyt dugo, o wiele duej ode mnie.
Lata strachu, gniewu i krwi skrzywiy go. Musia dokoczy dziea.
Walcz kadego dnia, by nie pozwoli jej mnie wchon.
Czasem ja wygrywam, czasem ona.
- Nie mam wyboru - powtrzy z desperacj. - Ale ty masz.
Wci chc, eby ze mn wyjechaa, kiedy tu skocz.
Tak. Miaam wybr. By to wybr midzy nim a Carterem. Ale czy na pewno? Czy
mogam jeszcze w ogle pomc anioowi?
Czy chciaam to zrobi? Nie wiedziaam nawet, czy przez wieki nie wyrn
niezliczonych nefilimskich dzieci w imi dobra.
Moe zasugiwa na kar, ktr chcia mu wymierzy Roman.
Zreszt, czym tak naprawd s dobro i zo. Tylko gupimi kategoriami. Gupimi
kategoriami, ktre ograniczaj ludzi, ka ich kara i nagradza zalenie od tego, czy uda im
si poskromi wasn natur, na ktr tak naprawd nie maj wpywu.
Roman mia racj. Ten system by chory. Tyle e zupenie nie wiedziaam, co z tym
fantem zrobi.
Potrzebowaam czasu. Czasu, eby wszystko przemyle, eby znale sposb na
uratowanie i anioa, i nefilima, jeli taki wyczyn by moliwy. Nie wiedziaam tylko, jak go
kupi, kiedy Roman sta w moim mieszkaniu, wpatrujc si we mnie, rozpalony romantyczn

wizj wsplnej ucieczki.


Czas. Jak go zdoby? Nie mam mocy, ktre pomogyby mi w takich sytuacjach.
Gdyby Roman uzna, e jestem zagroeniem, nie byabym w stanie stawi mu czoa. Nefilim
moe z atwoci zaatwi kade z was. Nie mog pocign za boskie sznurki i uruchomi
kontaktw, jak Hugh, nie mam nadludzkiego refleksu i siy, jak Cody i Peter. Jestem
sukubem.
Zmieniam posta i uprawiam seks z mczyznami. To na nic.
Na nic...?

ROZDZIA 24
Co o tym mylisz? - zapyta mikko Roman. - Pjdziesz ze mn?
- Nie wiem - odparam, spuszczajc wzrok. - Boj si. - Mj gos zadra lkliwie.
Odwrci moj twarz ku swojej przejty.
- Czego si boisz?
Spojrzaam na niego spod spuszczonych powiek. Graam wstydliw, bezbronn.
Miaam nadziej, e dziki temu trudniej bdzie mi si oprze.
- Ich... Chciaabym... ale nie sdz... nie sdz, ebymy kiedykolwiek byli wolni. Nie
ukryjesz si przed nimi. Nie zdoasz ukrywa si przez wieczno.
- Uda si nam - szepn, obejmujc mnie. Jego serce wzbierao, gdy widzia mj
strach. Nie opieraam si, pozwoliam, by przycisn mnie do siebie. - Mwiem ci, e potrafi
ci ochroni.
Jutro odnajd anioa, a nastpnego dnia znikniemy. To proste.
- Roman... - Spojrzaam na niego szeroko otwartymi oczami. Byo to spojrzenie
kobiety poddajcej si uczuciom.
Nadziei.
Namitnoci. Zachwytowi. Ujrzaam odbicie tych uczu w jego oczach, a kiedy
pochyli si, eby mnie pocaowa, nie powstrzymaam go. Nawet oddaam pocaunek.
Mino wiele czasu, od kiedy ostatnio caowaam kogo dla samego caowania - by poczu
jego jzyk delikatnie wciskajcy si w moje usta, wargi pieszczce moje wargi, jego donie
przyciskajce mnie do siebie.
Mogabym si tak caowa w nieskoczono, rozkoszujc si fizycznymi
doznaniami, wolnymi od godu sukuba. To byo cudowne. Upajajce. Nie byo w tym ju
strachu. Ale Roman chcia czego wicej i kiedy pocign mnie w d, prosto na dywan w
salonie, nie protestowaam.
Jego ar, pragnienie byy oczywiste. A jednak porusza si nade mn ostronie i
powoli, wykazujc opanowanie, ktre mnie zaskoczyo. Zaimponowa mi. Spaam z tyloma
mczyznami, ktrzy natychmiast ulegali wasnym potrzebom, e szczerze zdumiewao mnie
bycie z kim, kto tak przejmowa si moj przyjemnoci.
Nie zamierzaam si skary.
Przyciska ciao do mojego ciaa tak, e nie dzieli nas nawet milimetr, i wci mnie
caowa. W kocu od ust do przeszed mojego ucha. Obwid je jzykiem i wargami i
przenis si na szyj. Szyja jest u mnie jednym z najbardziej erogennych miejsc, chwyciam

wic drcy oddech, kiedy zrczny jzyk zacz muska wraliw skr, wywoujc dreszcze.
Wygiam ciao, napierajc na niego, by wiedzia, e moe przyspieszy, gdyby chcia, ale
jemu si nie spieszyo.
Zsuwa si coraz niej i niej, caujc piersi przez delikatny jedwab, a mokry materia
zacz klei si do sutkw.
Usiadam, eby zdj ze mnie bluzk. Kiedy si tym zajmowa, zsunam z siebie
spdnic i zostaam tylko w majtkach.
Roman, wci zajty moimi piersiami, caowa je i pieci, to muskajc lekkimi jak
pirko causami, to przygryzajc mocniej, a baam si, e zostawi sice. Wreszcie zsun si
niej, wdrujc jzykiem po gadkiej skrze mojego brzucha. Kiedy dotar midzy uda,
zatrzyma si.
Byam ju w proszku, bolenie spragniona. Rozpaczliwie chciaam odwzajemni jego
pieszczoty. Ale kiedy signam ku niemu, delikatnie przycisn mi nadgarstki do podogi.
- Jeszcze nie - upomnia mnie.
Moe to i dobrze, pomylaam, bo przecie chc kupi czas.
Tak, wanie. Zwlekam, eby wymyli plan. Plan, jak skontaktowa si... pniej.
- Magenta - stwierdzi, wiodc palcami po moich majtkach. Byy bardzo skpe, ledwie
par strzpkw materiau i koronki. - Kto by pomyla?
- Prawie nigdy nie nosz rowych czy amarantowych ubra - przyznaam - ale
uwielbiam bielizn w tych kolorach.
I czarn.
- Pasuje do ciebie. Moesz je sobie stworzy w kadej chwili, prawda?
- Tak, bo co?
Sign rk i jednym zrcznym ruchem zerwa je ze mnie.
- Bo mi przeszkadzaj.
Pochyliwszy si, rozsun mi uda i ukry twarz midzy nimi.
Jego jzyk obwid powoli moje wargi i nagle wyskoczy do przodu, by pieci
ponc, nabrzmia szpark. Z jkiem uniosam biodra i przycisnam si do niego, starajc
si cho po czci zaspokoi moj palc potrzeb. Ale on si nie spieszy. Znw pchn mnie
na podog. Jego jzyk kry i drani, doprowadzajc mnie do coraz wikszej przyjemnoci.
Za kadym razem, kiedy ju miaam osign szczyt, zmienia pieszczot i zanurza
go we wntrzu, ktre byo coraz bardziej mokre.
Wreszcie pozwoli mi doj. Zrobiam to, gono i dziko, rzucajc si jak szalona, a on
przytrzymywa mnie, nie przestajc caowa i ssa, nie zwaajc na moje spazmy.

Byam ju tak rozpalona i oszoomiona, e jego dotyk by niemal nieznony.


Usyszaam wasne baganie, eby przesta, ale on jeszcze raz doprowadzi mnie do orgazmu.
Odpuci mi wreszcie i cofn si, patrzc, jak upojne dreszcze cichn. We dwjk w
dwie sekundy pozbylimy si jego ciuchw i pooy si na mnie, przyciskajc nag skr do
skry. Kiedy moje donie zeszy niej i zaczy ciska i pieci jego erekcj, westchn z
rozkosz.
- Boe, Georgino - sapn, patrzc mi w oczy. - Boe.
Nie wiesz, jak bardzo ci pragn.
Wiedziaam.
Pokierowaam go i wsunam w siebie. Moje ciao otworzyo si przed nim, witajc go
jak kawaek mnie samej, ktrego mi brakowao, a on zacz porusza si we mnie dugimi,
kontrolowanymi pchniciami, obserwujc moj twarz i sprawdzajc, jak dziaa na mnie kady
kt i ruch.
Ja tylko kupuj czas, pomylaam rozsdnie, ale kiedy przygwodzi mi nadgarstki do
podogi, z kadym pchniciem przejmujc kontrol nad moim ciaem, zrozumiaam, e si
okamuj. Tu chodzio o co wicej ni tylko zyskanie na czasie, eby ostrzec Jerome'a i
Cartera. Tu chodzio o mnie.
Byam samolubna. Przez ostatnie tygodnie nieustannie podaam Romana, a teraz go
miaam. W dodatku byo dokadnie tak, jak powiedzia: nie byo w tym walki o przetrwanie wycznie przyjemno. Zdarzao mi si ju uprawia seks z niemiertelnymi, ale to byo
dawno.
Zapomniaam ju, jak to jest nie sysze w gowie cudzych myli, po prostu
rozkoszowa si wasnymi odczuciami.
Poruszalimy si wywiczonym rytmem, jakby nasze ciaa robiy to ze sob bez
przerwy. Kontrolowane pchnicia stay si bardziej gwatowne, mniej precyzyjne. Wchodzi
we mnie mocniej i ostrzej, jakby chcia si przebi przez podog. Kto robi strasznie duo
haasu i wreszcie zdaam sobie spraw, ze to ja. Powoli traciam poczucie wszystkiego, co
dzieje si dokoa, zdolno logicznego mylenia. Liczyy si tylko reakcje mojego ciaa,
narastajca sil, ktra poeraa mnie, spalaa, a jednak wci kazaa da wicej. Pragnam
ju spenienia i popdzaam go, unoszc ciao, wychodzc mu na spotkanie, zaciskajc wok
niego minie.
Chwyci gwatowny wdech, kiedy poczu, e robi si cianiejsza. W jego oczach
pona prymitywna dza.
- Chc zobaczy, jak znowu dochodzisz - wysapa. - Dojd dla mnie.

Tym rozkazem pchn mnie na sam szczyt ekstazy.


Krzyknam jeszcze goniej, cho moje gardo ju dawno byo zdarte. Wyraz mojej
twarzy wystarczy, eby i jego doprowadzi do koca. Jego usta rozchyliy si, ale nie
wydosta si z nich aden dwik. Zamkn tylko oczy i zosta we mnie po ostatnim mocnym
pchniciu, drc z rozkoszy.
Kiedy skoczy, wci rozedrgany od siy orgazmu, sturla si ze mnie na plecy,
spocony i zaspokojony. Odwrciam si do niego i pooyam do na jego piersi, podziwiajc
twarde minie i opalon skr.
- Jeste pikny - powiedziaam mu, biorc jego sutek w usta.
- Sama jeste cakiem nieza - mrukn, gaszczc mnie po wosach. Po mojej skrze
te toczyy si kropelki potu, sprawiajc, e niektre kosmyki stay si mokre i bardziej
skrcone ni zwykle. - To ty? Twoja prawdziwa posta?
Pokrciam gow, zaskoczona tym pytaniem. Powdrowaam wargami do jego szyi.
- Tamto ciao nosiam tylko raz, od kiedy staam si sukubem. Dawno temu. Przerywajc pocaunek, spytaam: - Chcesz czego innego? Wiesz, e mog sta si
wszystkim, czego zapragniesz.
Bysn w umiechu biaymi zbami.
- To jeden z plusw kochania sukuba. - Usiad, wzi mnie na rce i wsta, odrobin
si chwiejc pod dodatkowym ciarem. - Ale nie. Zapytaj mnie za sto lat, a moe usyszysz
inn odpowied. Na razie mam jeszcze sporo do nauczenia si o tym ciele.
Zanis mnie do sypialni, gdzie kochalimy si w nieco bardziej cywilizowany sposb.
Nasze ciaa splatay si jak dwie wstgi pynnego ognia. Zaspokoiwszy odrobin pierwsze,
zwierzce podanie, teraz dziaalimy wolniej, badajc nawzajem swoje reakcje na rne
pieszczoty. Ten cykl powtarza si przez wiksz cz nocy: powoli i z uczuciem, szybko i
wciekle - odpoczynek, i powtrka. Poddaam si zmczeniu okoo trzeciej. Zasnam, z
gow na jego piersi, ignorujc drczcy niepokj, ktry schowa si gdzie gboko.
Obudziam si kilka godzin pniej i usiadam jak smagnita batem, kiedy wydarzenia
nocy zwaliy si na mnie z poraajc jasnoci. Zasnam w ramionach nefilima.
Kompletnie bezbronna. A jednak... wci yam. Roman lea obok mnie, mikki i
ciepy, z Aubrey u stp. Oboje popatrzyli na mnie zmczonymi, na wpprzymknitymi
oczami, zdziwieni moim nagym ruchem.
- Co si stao? - zapyta Roman, tumic ziewnicie.
- N - nic - zapewniam go. Teraz, gdy nie byam pijana namitnoci, mylaam
odrobin janiej. Co ja zrobiam?

pic z Romanem, moe i zyskaam troch czasu, ale nie byam ani odrobin blisza
znalezienia wyjcia z tej wariackiej sytuacji. Pooyam si z powrotem. Nagle zobaczyam
onkile od Cartera i one pomogy mi podj decyzj. Kwiaty byy tylko drobnym gestem, ale
uwiadomiy mi, e nie mog siedzie bezczynnie i czeka, a Roman zabije anioa.
Musiaam dziaa, niezalenie od ryzyka, niezalenie od moliwoci poraki. Wszyscy
mamy chwile saboci. Tak naprawd liczy si to, jak sobie z nimi radzimy pniej.
Nie miao znaczenia, e kocham nefilima i nie cierpi anioa - zreszt ani jedno, ani
drugie nie byo do koca prawd.
Chodzio raczej o mnie, o to, kim jestem. Przez cae wieki krzywdziam mczyzn, by
przey, nieraz niszczc ich doszcztnie, ale nie zamierzaam bra udziau w morderstwie z
premedytacj, choby w najlepszej sprawie. Jeszcze tak nisko nie upadam.
Zamrugaam, tumic zy, przytoczona tym, co musz zrobi.
Co musz zrobi Romanowi.
- Popij jeszcze - mrukn, przecigajc doni po moim ciele, od talii po udo.
Tak, wiedziaam, co trzeba zrobi. Szans powodzenia byy znikome i trudno byo to
nazwa solidnym planem, ale nic miaam innego pomysu na wykorzystanie upionej
czujnoci Romana.
- Nie mog - powiedziaam, wypltujc si z pocieli. - Musz i do pracy.
Otworzy szerzej oczy.
- Co? Kiedy?
- Otwieram ksigarni. Musz tam by za p godziny.
Usiad skonsternowany.
- Pracujesz cay dzie?
- Tak.
- Chciaem ci zrobi jeszcze par rzeczy - wymrucza, otaczajc rk moj tali.
Pocign mnie do tyu i obj doni moj pier.
Oparam si o niego, udajc, e ogarnia mnie podniecenie. No dobra, moe nie
udawaam.
- Mmmm... - Odwrciam do niego twarz i musnam wargami jego usta. - Moe
zadzwoni i powiem, e jestem chora... chocia i tak nie uwierz. Ja nigdy nie choruj.
- Pieprzy ich - mrukn, popychajc mnie na ko. Je go do poczynaa sobie
mielej. - Pieprzy ich, ebym ja mg znowu pieprzy ciebie.
- To pozwl mi wsta - rozemiaam si. - Nie mog tak po prostu nie przyj.
Niechtnie puci mnie. Wyliznam si z ka, umiechajc si do niego na

odchodnym. Obserwowa mnie arocznie, jak kot czatujcy na zdobycz. Podobao mi si to.
Podanie szybko ustpio miejsca lkowi, kiedy weszam do salonu i podniosam
bezprzewodow suchawk telefonu.
Wszystkie drzwi zostawiam otwarte. Staraam si zachowywa swobodnie i
normalnie, aby nie da Romanowi powodw do podejrze. Wiedzc, e pewnie bdzie mnie
sysza w sypialni, przewiczyam w mylach, co mam mwi, i wybraam numer komrki
Jerome'a.
Nie zdziwiam si zbytnio, kiedy demon nie odebra. Niech go szlag. Jaki poytek jest
z naszych dobrych stosunkw, jeli nie mogam ich wykorzysta w razie potrzeby? pomylaam. Na szczcie przewidziaam to i wyprbowaam kolejn opcj:
Hugh. Miaabym pecha, gdyby i u niego odezwaa si poczta gosowa. Mj plan by si
nie powid, gdybym musiaa zadzwoni do niego do pracy i przedziera si przez armi
sekretarek.
- Hugh Mitchell.
- Hej, Doug, tu Georgina.
Pauza.
- Czy wanie nazwaa mnie Doug?
- Suchaj, nie mog dzisiaj przyj. Zdaje si, e zapaam tego wirusa, ktry kry po
miecie.
Roman wyszed z sypialni, wic umiechnam si do niego, widzc, e zmierza do
lodwki. Tymczasem Hugh prbowa zrozumie bzdury, ktre wygadywaam.
- Eee, Georgino... Chyba wybraa zy numer.
- Nie, mwi powanie, Doug, wic nie bd taki cwany. Nie mog przyj do pracy,
okej?
Martwa cisza. Wreszcie Hugh zapyta:
- Georgino, wszystko w porzdku?
- Nie. Przecie mwi. Suchaj, moesz to przekaza wyej?
- Co si dzieje...
- Na pewno co wymylisz - cignam - ale na mnie nie licz. Postaram si przyj
jutro.
Rozczyam si i spojrzaam na Romana, krcc gow.
- Mogam si domyli, e Doug tam bdzie. Oczywicie nie uwierzy mi.
- Za dobrze ci zna, co? - zapyta Roman znad szklanki soku pomaraczowego.
- Tak, ale mnie zastpi mimo marudzenia. To dobra dusza.

Rzuciam telefon na kanap i podeszam do Romana.


Uznaam, e pora na cig dalszy dziaa dywersyjnych.
Wtpiam, by Hugh zrozumia, co jest grane, ale musia si przynajmniej zorientowa,
e co jest nie tak. Jak ju wspomniaam, kos, kin yje tak dugo, nie moe by gupi.
Miaam nadziej, e zacznie co podejrzewa i skontaktuje si z Jerome'em. Ja zajm
nefilima, dopki nie przybdzie odsiecz.
- Wic co takiego chciae mi zrobi? - wymruczaam.
Jak si okazao mnstwo rzeczy. Wyldowalimy z powrotem w sypialni, gdzie
przekonaam si, e czekanie, a Hugh zadziaa, nie byo wcale takie trudne, jak si
obawiaam.
Miaam odrobin wyrzutw sumienia, e czerpi z bycia z Romanem tyle frajdy,
zwaszcza teraz, kiedy podjam decyzj i wezwaam pomoc. Facet zamordowa nie wiadomo
ilu niemiertelnych i zasadza si na mojego prawie przyjaciela.
Jednak nic nie mogam poradzi na wasne uczucia. Cigno mnie do niego, i to od
dawna, i by naprawd wietny w ku.
- Wieczno nie wydaje si taka za, kiedy trzymam ci w ramionach - mrukn,
gaszczc moje wosy, kiedy pniej leaam wtulona w niego. Podniosam wzrok i
zobaczyam, e ma powan min.
- Co si stao?
- Georgino... czy ty... naprawd chcesz, ebym zostawi tego anioa w spokoju?
- Tak - wypaliam po chwili zaskoczenia. - Nie chc, eby krzywdzi nikogo wicej.
Przyglda mi si dugo, zanim si odezwa.
- Wczoraj wieczorem, kiedy mnie o to prosia, nie sdziem, e bybym w stanie. Nie
sdziem, e potrafibym sobie odpuci. Teraz... po nocy spdzonej z tob... wydaje mi si to
takie maostkowe. No, moe maostkowe to ze sowo.
To, co nam zrobili, byo straszne... ale moe mszczc si na nich, pozwalam im
wygra. Staj si tym, za co mnie uwaaj.
Pozwalam im decydowa o moim yciu. Chyba byem konformistyczny w swoim
nonkonformizmie i nie zauwaaem tego, co naprawd wane. Jak dawanie mioci i bycie
kochanym.
- C - co ty mwisz?
Pooy do na moim policzku.
- Mwi, e to zrobi, kochanie. Przeszo nie bdzie rzdzi moj teraniejszoci.
Dla ciebie odejd. Z tob. Ty ja znikniemy dzisiaj i zostawimy wszystko za sob. Zaoymy

gdzie dom i zaczniemy wsplne ycie. Moemy pojecha do Vegas.


Zesztywniaam w jego ramionach, moje oczy otwieray si coraz szerzej. O Boe.
Usyszaam pukanie do drzwi i podskoczyam prawie pod sufit.
Mino tylko czterdzieci minut. Nie, nie, mylaam. To za szybko. Szczeglnie w
wietle najnowszego zwrotu akcji. Hugh nie mg zadziaa tak szybko. Nie wiedziaam, co
robi.
Roman unis brew, bardziej zaciekawiony ni zdziwiony.
- Spodziewasz si kogo?
Pokrciam gow, prbujc ukry omotanie serca.
- Doug wiecznie si odgraa, e po mnie przyjdzie - za artowaam. - Mam nadziej,
e nie postanowi nagle speni swoich grb.
Wstaam z ka i podeszam do szafy, za wszelk cen prbujc zachowywa si
swobodnie. Woyam ciemnoczerwone kimono, przeczesaam palcami potargane wosy i
wyszam do pokoju, starajc si nie hiperwentylowa, kiedy tylko znalazam si poza
zasigiem wzroku Romana.
Boe, mylaam, podchodzc do drzwi. Co robi? Co robi...
- Seth?
Pisarz sta w progu z pudekiem ciastek w doniach z zaskoczonym wyrazem twarzy.
Zauwayam, e szybko zmierzy mnie wzrokiem i nagle uwiadomiam sobie, jak krtkie jest
moje kimono i jak niewiele pozostawia dla wyobrani. Poderwa gow i spojrza mi w twarz.
Przeknam lin.
- Cze. Eee...
Jeden z moich ssiadw, idcy wanie po schodach, zatrzyma si i zagapi na mj
negli.
- Wejd - popdziam Setha, krzywic si. Zamknam za nim drzwi. Spodziewaam
si szwadronu niemiertelnych, wic teraz byam jeszcze bardziej skoowana ni przed
chwil;).
- Przepraszam - wydusi w kocu, starajc si powstrzyma od zerkania na moje ciao.
- Mam nadziej, e ci nie obudziem...
- Nie... Nie... Nic sienie stao...
Jak na zo, Roman wybra sobie t chwil, eby si objawi, wychodzc z sypialni w
samych bokserkach.
- Kto to... och, cze, jak leci? Seth, zgadza si?
- Zgadza - odpar gucho Seth, spogldajc to na mnie, to na Romana. Gdy

zobaczyam to spojrzenie, przesta mnie obchodzi nefilim, niemiertelni i ratowanie Cartera.


Mylaam tylko o tym, jak caa ta sytuacja wyglda w oczach Setha. Biedny Seth,
ktry od pierwszego dnia znajomoci stara si by dla mnie miy, a ktry mimo to wci
cierpia przez moj niewraliwo - nie wspominajc ju o niefortunnych zbiegach
okolicznoci. Nie wiedziaam, co powiedzie. Byam rwnie zakopotana jak on. Nie
chciaam, eby na mnie patrzy w chwili, kiedy wszystkie moje kamstwa i sprzeczne sygnay
zostay zdemaskowane.
- To niadanie? - zapyta wesoo nefilim. On jeden z naszej trjki czu si swobodnie.
- H? - Osupiay Seth wci nie mg wydusi sowa. - A tak. - Pooy pudeko na
stoliku do kawy. - Czstujcie si. To tort kawowy. Z syropem klonowym i pekanami. A ja...
chyba...
Ja ju pjd. Przepraszam za najcie. Bardzo przepraszam.
Mwia, e masz wolny dzie i pomylaem, e moglibymy.
..mi nie wiem. Wczoraj powiedziaa... c. To gupie.
Powinienem by zadzwoni. Gupio zrobiem. Przepraszam.
Odwrci si do drzwi, ale koci zostay rzucone. Z dziesitkw scenariuszy musia si
sprawdzi wanie ten, w ktrym maomwny Seth dostaje sowotoku. Mwia, e masz
wolny dzie. Cholera. Roman spojrza na mnie z niedowierzaniem, ktre byskawicznie
przemienio si w furi.
- Do kogo - sapn, z wciekoci ledwie mogc wydoby gos. - Do kogo dzwonia?
Do kogo dzwonia, do cholery?
Cofnam si.
- Seth, wyjd std w tej...
Za pno. Fala mocy, podobna do tej, ktrej uy wobec mnie Jerome, uderzya nas
oboje i rzucia o cian salonu.
Roman podszed do nas, patrzc na mnie z wciekoci oczami niebieskimi jak
pomie.
- Do kogo zadzwonia? - rykn. Nie odpowiedziaam. - Zdajesz sobie spraw, co
narobia?
Odwracajc si od nas, zapa mj telefon i wybra numer.
- Masz tu natychmiast przyj... tak, tak, nie obchodzi mnie to, do cholery. Rzu
wszystko. - Poda mj adres i rozczy si. Nie musiaam pyta, po kogo dzwoni.
Wiedziaam. Po drugiego nefilima. Swoj siostr.
Przeczesujc wosy doni, Roman chodzi gorczkowo po moim salonie.

- Cholera. Cholera jasna. By moe wszystko zepsua! - wrzasn na mnie. Rozumiesz? Rozumiesz, ty kamliwa suko?
Jak moga mi to zrobi?
Nie odpowiedziaam. Nie mogam. Ruch, nawet mwienie, s zbyt trudne w
psychicznej klatce. Nie mogam nawet spojrze na Setha. Bg jeden wie, co sobie myla.
Dziesi minut pniej znw rozlego si pukanie do drzwi.
Jeli kto tam, u gry, jeszcze troch mnie lubi, to byli to Jerome i Carter, gotowi
przyj mi z pomoc. Nawet nad sukubem mona si chyba czasem zlitowa, mylaam,
patrzc, jak Roman otwiera drzwi.
Do mieszkania wesza Helena. O kurde.
- Najwysza pora - warkn Roman, zatrzaskujc za ni drzwi.
- Co si... - Urwaa w p zdania, wybauszajc oczy na widok Setha i mnie.
Odwrcia si do Romana i obrzucia wzrokiem jego pnag posta. - Na lito bosk, w co
ty si znowu wpakowa?
- Kto tu przyjdzie - wysycza, ignorujc pytanie. - Zaraz.
- Kto? - zapytaa, biorc si pod boki. W jej gosie nie byo ladu chrypy i wygldaa
zdumiewajco kompetentnie.
Gdybym przed jej przyjciem bya w stanie mwi, oniemiaabym n u jej widok.
- Nie wiem - przyzna. - Pewnie nasz szanowny tatu. Po kogo zadzwonia.
Helena podesza do mnie. Strach przenikn mnie a do koci, kiedy zdaam sobie
spraw z grocego mi niebezpieczestwa. Helena bya drugim nefilimem. Szalona,
niepowana Helena. Helena, ktr obraziam przy licznych okazjach, z ktrej drwiam za jej
plecami i ktrej podkradaam pracownikw. Wyraz jej twarzy mwi, e ona rwnie pamita
o tych zniewagach.
- Wycz pole - warkna do Romana i w nastpnej chwili Seth i ja polecielimy do
przodu, gwatownie chwytajc powietrze, uwolnieni spod dziaania mocy. - Czy to prawda?
Dzwonia po naszego ojca?
- Ja... do nikogo... nie dzwoniam...
- Kamie - stwierdzi agodnie Roman. - Do kogo dzwonia, Georgino?
Nie odpowiedziaam. Helena podesza do mnie i wymierzya mi siarczysty policzek,
ktry gono klasn o moj twarz. Byo w nim co znajomego i nic dziwnego - to ona pobia
mnie wtedy na ulicy. Zrozumiaam, e musiaa mnie rozpozna, kiedy poszam do Krystal
Starz w innym ciele. Wyczua moj aur i postanowia si ze mn zabawi, wciskajc mi kity
o wietlanej przyszoci, podsuwajc ksiki i propozycje warsztatw.

- Zawsze musisz namiesza, co? - rzucia jadowicie. - Przez lata znosiam ciebie i
tobie podobnych, ktrzy wymiewaj si z mojego stylu ycia i z moich nauk. Ju dawno
powinnam si z tob rozprawi.
- Dlaczego... - zapytaam gono, odzyskawszy kontrol nad gosem. - Dlaczego to
robisz? Wanie ty, ktra wiesz o istnieniu aniow, demonw... dlaczego uczysz tych New
ageowych bzdur?
Spopielia mnie wzrokiem.
- Bzdur? Uwaasz, e to bzdury zachca ludzi, eby przejmowali kontrol nad
wasnym yciem, eby postrzegali siebie jako rdo mocy, zamiast pozwala zaszczepia w
sobie poczucie winy, dawa wciga si w zabaw w dobro i zo? - Kiedy nie
odpowiedziaam, mwia dalej: - Ucz ludzi, jak zyska si. Ucz ich, eby przestali myle
o grzechu i zbawieniu i szukali szczcia teraz, tutaj. Owszem, czasem to troch... upikszam,
by stworzy odpowiedni klimat, ale czy to ma znaczenie, jeli cel zostaje osignity? Ludzie
wychodz z moich zaj, czujc si jak bogowie i boginie. Odnajduj w sobie moc tu i teraz,
a nie dopiero wtedy, kiedy sprzedadz si jakiemu bezdusznemu, zakamanemu systemowi.
Nie wiedziaam, co powiedzie. Dotaro do mnie, e Helena i Roman myl dokadnie
tak samo, e oboje s krytyczni wobec systemu, ktry ich wyda, tyle e kade z nich buntuje
si na swj sposb.
- Wiem, co o mnie mylisz. Syszaam, co o mnie mwisz.
Widziaam, jak wyrzucasz materiay, ktre ci daam tamtego wieczoru, mylc, e
jestem szurnit, bekoczc, nawiedzon idiotk. A jednak... mimo caego swojego
samozadowolenia, pewnoci siebie i poczucia wyszoci, jeste jedn z najnieszczliwszych
istot, jakie spotkaam.
Nienawidzisz tej gry, a jednak w ni grasz. Grasz w ni i usprawiedliwiasz j, bo nie
masz odwagi zrobi niczego innego. - Pokrcia gow, miejc si cierpko. - Nie musz by
medium, eby przepowiedzie twoj przyszo. Jeste utalentowana, ale marnujesz ten talent.
Marnujesz swoje ycie i spdzisz je nieszczliwa i samotna.
- Nie mog zmieni tego, kim jestem - odparam gniewnie dotknita jej sowami.
- Tak mwi niewolnica systemu.
- Pieprz si - wypaliam. Cios zadany dumie i tosamoci czsto wywouje
irracjonalny gniew, niezalenie od tego, kto ma racj. - Wol by wygodnie yjc niewolnic
ni walnitym anielskim bkartem. Wcale si nie dziwi, e chc wybi wasz gatunek do
nogi.
Znowu mnie uderzya, tym razem wkadajc w cios moc nefilima. Poczuam co

podobnego, jak tamtej nocy w uliczce, i to bolao - bardzo.


- Ty maa dziwko. Nie masz pojcia, o czym mwisz.
Zamachna si, eby znw mnie uderzy, ale wstrzymaa do, kiedy Seth nagle
stan przede mn.
- Przesta - wykrzykn. - Przestacie wszy...
Fala mocy - nie wiedziaam, czy Romana, czy Heleny - rzucia go przez pokj na
przeciwleg cian. Skuliam sic.
- Jak miesz - zacza Helena, gniewnie byskajc niebieskimi oczami. - Jeste
miertelnikiem, ktry nie ma pojcia, na co...
Poderwaam si, zanim zdoaa dokoczy. Widok bitego Setha obudzi we mnie
bezsiln wcieko. Nie mogam si powstrzyma. Skoczyam na Helen, przybierajc
pierwszy ksztat, jaki przyszed mi do gowy, zapewne z powodu przywizania do Aubrey:
tygrysa.
Przemiana trwaa ledwie sekund, ale bolaa jak diabli. Moje ludzkie ciao rozdo si,
a rce i nogi zmieniy w cikie, pazurzaste apy. Wykorzystaam element zaskoczenia i cho
miaam przewag tylko przez chwil, zdyam wpa na Helen i przewrci jej szczupe
ciao na podog.
Niestety, moje zwycistwo byo krtkotrwae. Nim zdyam zatopi ky w jej szyi,
sia godna huraganu zdmuchna mnie z niej, rzucajc o witrynk z zastaw. Uderzenie byo
dziesi razy silniejsze ni to, ktre wczeniej unieruchomio mnie i Setha. Z blu wrciam
do dawnej postaci, a potuczone szko i kryszta posypay si wok mnie, ranic mi skr.
Zerwaam si znowu wiadoma daremnoci swoich wysikw, napdzana gorczk
bitwy. Tym razem rzuciam si na Romana, zmuszajc ciao, by przybrao form... nawet nie
wiem, co to byo. Nie miaam dla tego nazwy, liczy si tylko wygld: szpony, ky, uski,
minie. Ostre. Wielkie. Niebezpieczne.
Przeistoczyam si w stwora z sennych koszmarw, demona z pieka rodem.
Jednak nawet nie dotknam nefilima. Jedno z nich albo oboje przewidzieli mj ruch i
chwycili mnie w p skoku, ciskajc koo Setha, ktry patrzy na mnie oczami szeroko
otwartymi z przeraenia i zdumienia. Uderzyy we mnie moty mocy.
Krzyknam z blu, gdy poraziy kady mj nerw. Moja nowa posta ochronia mnie
tylko na mgnienie, a potem bl i zmczenie sprawiy, e straciam kontrol nad transformacj
i wrciam do sabego ludzkiego ciaa. W tej samej chwili kolejna niewidzialna sie uwizia
mnie w miejscu.
Mj widowiskowy atak trwa moe minut, ale kompletnie mnie wykoczy. Mj

zapas siy yciowej od Martina Millera zupenie si wyczerpa. Oto cena za brawur.
Ponownie przypomniaam sobie sowa Jerome'a: Nefilim moe z atwoci zaatwi kade z
was.
- C za bohaterstwo, Georgino - rzuci Roman ze miechem, ocierajc pot z czoa. On
te zuy sporo mocy, ale mia jej o wiele wicej ni ja. - Bohaterstwo, ale i gupota. - Zbliy
si, obejrza mnie od stp do gw i pokrci gow z gorzkim umiechem. - Nie umiesz
racjonowa energii.
Wypstrykaa si.
- Roman... tak mi przykro...
Nie musia mi mwi, jak mao zostao mi energii. Czuam to.
Jej poziom nie by niski. By zerowy. Jechaam na oparach.
Patrzc na swoje donie, dostrzegam, e zamigotay sabo, zaczy my, troch jak
mira wywoany upaem. Niedobrze.
Kiedy dugo nosisz jakie ciao, nawet jeli nie jest twoje, po kilku latach si
przyzwyczajasz, a ja nosiam swoje od pitnastu lat. Byo moj drug natur. Mylaam o nim
jak o swoim ciele i do niego zawsze podwiadomie wracaam. Teraz jednak musiaam
walczy, eby je utrzyma, by nie przelizn si w moj przyrodzon posta. Niedobrze,
bardzo niedobrze.
- Przykro ci? - powtrzy Roman i widziaam w jego twarzy, jak strasznie go zraniam.
- Nawet sobie nie wyobraasz...
Poczulimy to wszyscy jednoczenie. Roman i Helena odwrcili si i wymienili
zaniepokojone spojrzenia. W tej samej chwili drzwi wejciowe wypady z futryny jak
zdmuchnite. Krpujce mnie wizy opady, kiedy nefilim skierowa swoj moc przeciw
ywioowi, ktry wpad przez prg.
Do mieszkania wlao si wiato tak jaskrawe, e zadawao bl. Znaam to wiato.
Ujrzaam t sam straszliw posta, ktr widziaam w ciemnej ulicy, tyle e tym razem
zdublowan. Byo ich dwch. Byli jak lustrzane odbicia.
Nierozrnialni. Nie widziaam, ktry jest ktry, ale nagle przypomniaam sobie
komentarz Cartera sprzed tygodnia:
Anio w penej glorii wystraszy wikszo istot - miertelnika nawet zabije...
- Seth - szepnam, odwracajc si od nadprzyrodzonego spektaklu, by spojrze na
pisarza. Gapi si na nich, z oczami szeroko otwartymi z zachwytu i lku - ich pikno
przycigao go nieodparcie. - Seth, nie patrz na nich. - Resztkami si uniosam migoczc do
i odwrciam jego twarz ku sobie. - Seth, nie patrz na nich, patrz na mnie. Tylko na mnie.

Gdzie za nami kto wrzeszcza. wiat rozpada si na kawaki.


- Georgino... - szepn Seth, delikatnie dotykajc mojej twarzy. - Co ci jest?
Si woli staraam si zmusi ciao do walki, do utrzymania postaci, w ktrej mnie
pozna. Ale to bya przegrana bitwa.
Wiedziaam, e w takim stanie nie przetrwam dugo. Seth nachyli si do mnie, a ja
wyciszyam w gowie odgosy szalejcej wok bitwy i cay mj wiat, wszystkie zmysy,
skupiam na jego twarzy.
Mwiam, e Roman by pikny, ale by nikim - nikim - w porwnaniu z Sethem w tej
chwili: z jego dugimi rzsami, bursztynowymi oczami, z dobroci obecn w kadym
uczynku.
Z rozczochranymi wosami i zaniedbanym zarostem okalajcym twarz, ktra nie
potrafia ukry jego prawdziwej natury. Sia jego charakteru lnia w moich oczach, a dusza
bya jak latarnia morska w mglist noc.
- Seth - szepnam. - Seth.
Pochyli si ku mnie, pozwalajc przyciga si bliej i bliej a, wrd nieba i pieka
szalejcego nad nami, pocaowaam go.

ROZDZIA 25
Czasami czowiek budzi si ze snu. Czasami budzi si we nie.
A czasami, cho bardzo rzadko, budzi si w czyim nie.
Gdyby chcia mnie std wynie i zrobi ze mnie swoj seksualn niewolnic,
zgodziabym si, byle tylko mie wczeniejszy dostp do jego powieci.
Byy to pierwsze sowa, jakie wypowiedziaam do Setha, kiedy z pasj
dyskutowalimy o jego pracy. Jego pierwszy kontakt ze mn. Ujrzaam sam siebie z gow
uniesion wysoko i wosami przerzuconymi przez rami, zawsze gotow do dowcipnej
riposty, opanowan w kadej sytuacji, pewn siebie w sposb, jakiego niemiay Seth mg
mi tylko zazdroci. Jak ona to robi? Jak to si dzieje, e nigdy nie zapomina jzyka w gbie?
Potem usyszaam moje rozwleke wyjanienie zasady piciu stron, dziwacznego nawyku,
ktry on uzna za uroczy. Nareszcie spotka kogo, kto tak jak on docenia literatur,
smakowa j jak dobre wino. Bystra i gboka. I pikna. Tak, pikna. Widziaam si teraz
tak, jak widzia mnie Seth tamtego wieczoru: w krtkiej spdnicy, wyzywajcej fioletowej
bluzce, zapierajc dech. Myla o mnie, jak o egzotycznym ptaku, zupenie niepasujcym do
banalnej scenerii ksigarni.
To wszystko byo w Secie - caa przeszo. Jego budzce si uczucie do mnie
mieszao si z teraniejszoci, a ja piam to wszystko.
Nie tylko pikna, ale take seksowna. Zmysowa. Bogini, ktra zstpia na ziemi, i
ktrej kady ruch by obietnic przyszych rozkoszy. Ramiczko sukienki zelizgujce si z
mojego ramienia. Kropelki potu na moim dekolcie. Ja w jego kuchni, ubrana tylko w t
mieszn koszulk z Black Sabbath. Nie ma pod ni bielizny. Ciekawe, jak by to byo obudzi
si, majc j u boku, tak rozczochran, niezrobion.
To wszystko wlewao si we mnie coraz szerszym strumieniem.
Obserwowa mnie w ksigarni. Uwielbia patrze, jak obsuguj klientw. Uwielbia
to, e sprawiam wraenie, jakbym wiedziaa co na kady temat. Dowcipne dialogi, ktre
wymyla dla swoich bohaterw, bez trudu wypyway z moich ust. Niesamowite. Nigdy nie
spotkaem nikogo, kto umiaby tak mwi w prawdziwym yciu. Usyszaam nawet moje
przekomarzanki z wacicielem antykwariatu. Charyzma sukuba, ktra przycigaa cichego,
niemiaego Setha, zmieniaa mnie w jego oczach w jak promienn istot.
Sprawiaa, e czu si pewniejszy.
Jego uczucia wci pyny przeze mnie. Nigdy nie doznaam niczego podobnego.
Oczywicie, czuam w swoich ofiarach seksualny pocig i czuo, ale nigdy takiej mioci do

mojej osoby Seth uwaa, e jestem seksowna, poda mnie, ale ywi l tez do mnie bardziej
subtelne uczucia. Zobaczyam siebie siedzc w fotelu, z Kayl na kolanach, zaplatajc
maej powy warkoczyk. Po chwili Seth wyobrazi mnie sobie z jego crk. Przebojowa i
dowcipna, a przy tym czul i wraliwa.
Zmiana scenografii: jestemy w mieszkaniu Setha, ja kompletnie pijana. Peny
opiekuczych uczu Seth odprowadza mnie do ka, a potem przez kilka godzin przyglda
si, jak pi. Moja chwila saboci, utrata panowania nad sob nie rani go. Przeciwnie - wady
zdaj si czyni mnie bardziej przystpn, umacniaj jego mio.
Piam coraz wicej i wicej. Desperacja i sabo sprawiay, e nie mogam si
powstrzyma.
Dlaczego Georgina nie chodzi na randki? - zapyta Seth Cody'ego. Cody? Tak,
gdzie w gbinach umysu Setha by take Cody. Wspomnienie: Cody, potajemnie uczcy
taczy Setha swinga. aden mi o tym nie powiedzia - wciskali mi tylko niejasne wymwki,
e si z kim umwili. Seth, usilnie stara si zmusi stopy do posuszestwa, eby mc ze
mn zataczy, by bliej mnie. Boi si, odpar wampir. Myli, e mio sprawia bl.
Mio sprawia bl.
Tak, Seth mnie kocha. To nie byo zwyke zadurzenie ani powierzchowna fascynacja,
ktr, jak sdziam, bd moga z atwoci ukrci. To byo co powaniejszego, duo
powaniejszego. Uosabiaam wszystko, czego pragn w kobiecie: dowcip, urod,
inteligencj, dobro, si, charyzm, zmysowo, wspczucie... Jego dusza rozpoznaa moj
i przylgna do niej. Kocha mnie z si, jakiej nigdy przedtem nie czuam, ani w sobie, ani w
nikim innym, a uwierzcie, e jej szukaam. Pragnam tego. Chciaam poczu gbi jego
uczu, wyssa ponc w nim mio. Wchon j. Pozwoli, by rozpalia i mnie.
- Georgino!
Kto zawoa mnie z daleka, ale byam zbyt zajta Sethem.
Zbyt zajta wchanianiem siy, ktra w nim tkwia, a ktra bya nierozerwalnie
zwizana z uczuciami do mnie. Uczuciami, ktre nasz pocaunek jeszcze wzmocni. Mikkie,
spragnione wargi. Wygodniae. aroczne.
- Georgino!
Pragnam sta si jednym z Sethem. Potrzebowaam tego.
Chciaam, aby mnie wypeni... fizycznie, umysowo, duchowo.
Byo w nim jeszcze co... co ukrytego, czego nie mogam dosign, co wci mi si
wymykao. Oszaamiajca tajemnica, ktr powinnam pozna ju dawno temu. Jeste moim
yciem. Musiaam wej jeszcze gbiej, sign dalej.

Dowiedzie si, co przede mn ukrywa. Nasz pocaunek by moim koem


ratunkowym, drog do czego wikszego ni ja sama, czego, za czym tskniam przez cae
ycie, a czego nigdy nie zaznaam. Nie mog przesta, pomylaam gorczkowo. Nie mog
przesta caowa Setha. Nie mog przesta. Nie...
- Georgino! Pu!
Czyje donie oderway mnie brutalnie od Setha, jakby oddzieray kawaek mojego
wasnego ciaa. Krzyknam z blu, gdy kontakt si urwa, walczyam z domi, ktre
cigny mnie i nie puszczay. Oraam paznokciami tego, kto mnie trzyma. Musiaam pozna
sekret kryjcy si za tym pocaunkiem, czuam dzik tsknot, by dopeni zjednoczenia z
Sethem...
Seth.
Moje rce opady. Zamrugaam, wreszcie dostrzegajc wiat wok siebie.
Rzeczywisto. Nie byam ju w gowie Setha, byam w swoim mieszkaniu. Czuam si
znowu silna. Nie musiaam spoglda w d, by wiedzie, e moje ciao przestao si
przeobraa wbrew mojej woli, e znw jestem nisk, szczup kobiet z miodowymi
wosami. Dziewczyna, ktr byam dawno temu, znw spocza pogrzebana gboko we
mnie. Sia yciowa Setha wypeniaa mnie po brzegi.
- Chryste, ale mnie wystraszya - mrukn Hugh za moimi plecami, rozluniajc
chwyt na moich ramionach.
Na drugim kocu pokoju zobaczyam Cartera, jak zwykle w jakich szmatach,
pochylonego nad ciaem Setha.
- O Boe... - Zerwaam si, podbiegam do nich i uklkam obok anioa. Seth lea na
pododze, blady i zimny. - O Boe. O Boe. O Boe.. Czy on...?
- yje - odpar Carter. - Ledwie.
Gaszczc policzek Setha, rudawy mech jego zarostu, czuam, jak do oczy napywaj
mi zy. Jego oddech by pytki i urywany.
- Ja nie chciaam. Nie chciaam mu zabra a tyle...
- Zrobia to, co musiaa. Bya w fatalnym stanie, moga umrze.
- A teraz Seth moe...
Carter pokrci gow.
- Nie umrze. Bdzie potrzebowa czasu, eby doj do siebie, ale wylie si.
Cofnam rk, nagle wystraszona, e mj dotyk moe wyrzdzi Sethowi jeszcze
wiksz krzywd. Rozejrzaam si i dopiero teraz zauwayam, w jakim stanie jest moje
mieszkanie. Wygldao gorzej ni mieszkanie Jerome'a. Fotele i kanapa leay wywrcone.

Wszdzie walay si potrzaskana porcelana, szko i odamki stow. Niestabilny rega zosta
rozbity na kawaki.
W kuchni Aubrey kulia si pod stoem, zdezorientowana. Sama byam ciekawa, co si
stao. Nie widziaam nefilimw. Co tu zaszo? Czybym wszystko przegapia? W moim
mieszkaniu rozegraa si boska bitwa stulecia, a ja przegapiam j dla causa?
Przyznaj - dla cakiem niezego causa - ale mimo wszystko...
- Gdzie jest... reszta?
- Jerome wyszed, eby, hm, posprzta u ssiadw.
- To nie brzmi dobrze.
- Standardowa procedura. Jak wiesz nadprzyrodzone bitwy nie nale do cichych.
Jerome wymae odpowiednie wspomnienia i dopilnuje, eby nikt nie wezwa policji.
Przeknam lin, bojc si zada nastpne pytanie. . - A co... co z nefilimami?
Carter utkwi we mnie szare oczy na dug, bolesn chwil.
- Wiem, wiem - powiedziaam w kocu, spuszczajc wzrok.
Nie potrafiam wytrzyma jego spojrzenia. - Nie ma dziesiciu lat i zwolnienia
warunkowego. Zniszczylicie ich.
- Zniszczylimy... jedno z nich.
Poderwaam gow.
- Co? A co z drugim?
- Uciek.
On. zy, ktre od dawna zbieray mi si pod powiekami, wreszcie popyny. Nie
umiaam ich powstrzyma. Dla ciebie odejd.
- Jak?
Carter pooy do na czole Setha, jak lekarz dogldajcy pacjenta, i znw spojrza na
mnie.
- Wszystko stao si bardzo szybko. Kiedy rozprawialimy si z siostr, zamaskowa
si i sta niewidzialny. A tak szczerze.. . - Anio spojrza na zamknite drzwi mieszkania, a
potem na Hugh i na mnie.
- Co? - szepnam.
- Nie jestem... nie jestem pewny, czy Jerome nie pozwoli mu uciec. Nie spodziewa
si dwjki. Ja zreszt te, chocia pewnie powinienem. Kiedy j zabilimy... - Carter wzruszy
ramionami. - Nie wiem. Trudno powiedzie, co si stao.
- Wic on wrci - pojam nagle rozdarta midzy strachem a ulg na myl o ucieczce
Romana. - Wrci... i nie bdzie dla mnie miy.

- Nie sdz, by tak si stao - stwierdzi anio. Delikatnie podnis Setha i podszed do
wywrconej kanapy. W nastpnej chwili stana na nogach, cho nikt jej nie dotkn.
Carter pooy na niej Setha i mwi dalej. - Dosta nieze cigi... mam na myli
nefilima. Naprawd mocno oberwa.
Nie sdz, by zostao mu do mocy, eby dalej si ukrywa.
Spodziewam si go poczu lada chwila. Jeli ma cho troch oleju w gowie, to w tej
chwili ucieka jak najszybciej i jak najdalej od nas, by mc zrzuci kamufla i odpocz.
- A wtedy co? - zapyta Hugh.
- Jest w zym stanie. Bdzie potrzebowa bardzo duo czasu, eby doj do siebie.
Poza tym wie, e nawet zdrowy nie ma tu po co wraca, bo straci wsparcie.
- Do zaatwienia mnie nie potrzebuje wsplnika - zauwayam, drc na wspomnienie
gniewu Romana. Nie do wiary, e niecae dwadziecia cztery godziny temu namitnie si
kochalimy.
- Moe i nie - przyzna Carter - ale nie moe ju tkn mnie ani Jerome'a. A ju na
pewno nie nas obu razem.
Ostatecznie to przesdzio o wyniku bitwy. Nie spodziewali si tego.
e anio i demon bd gra w jednej druynie. Zastanowi si dwa razy, zanim tu
wrci, nawet jeli ty sama nie stanowisz dla niego zagroenia.
Jako mnie to nie uspokoio. Mylaam o Romanie, penym pasji buntowniku, zawsze
gotowym pokaza, co sdzi o systemie. Mciwo pasowaa do jego osobnoci. Oszukaam go
- kochaam si z nim, a potem go zdradziam, unicestwiajc jego plany, i jego siostr.
Dzikuj Bogu za moj siostr. Mam tylko j, jest jedyn ostoj w moim yciu.
Moe i zastanowi si dwa razy, jak sugerowa Carter, ale to go nie powstrzyma. Tego
byam pewna.
- On wrci - szepnam bardziej do siebie ni do anioa.
- Kiedy na pewno wrci.
Carter spojrza na mnie spokojnie.
- Wtedy si z nim rozprawimy.
Drzwi si otworzyy i do mieszkania wszed Jerome, schludny i elegancki. Nie
wyglda na kogo, kto wanie stoczy apokaliptyczn bitw z wasnymi dziemi.
- Pozamiatane? - zapyta Carter.
- Tak. - Spojrzenie demona pobiego w stron Setha. - yje?
- Tak.
Anio i demon wymienili spojrzenia. W pokoju zapada cisza.

- Ma cholerne szczcie - mrukn w kocu Jerome. - C, cuda zdarzaj si kadego


dnia. Teraz powinnimy go wyczyci.
. Wstaam.
- O czym ty mwisz?
- Mio, e znw jeste z nami, Georgie. A tak przy okazji, licznie wygldasz.
Posaam mu wcieke spojrzenie, rozgniewana jego arcikiem: wiedzia, e to energia
Setha dodaje mi uroku.
- Co to znaczy, e musicie go wyczyci?
- A jak mylisz? Nie moemy pozwoli mu tak po prostu odej po tym, co zobaczy.
Przy okazji troch ostudz jego uczucia do ciebie. Przeszkadza ci w pracy.
- Co? Nie. Nie moesz tego zrobi.
Jerome westchn, przybierajc cierpitnicz min.
- Georgino, czy zdajesz sobie spraw, co ten czowiek przed chwil przey? Musimy
wyczyci mu pami. Nie moe o nas wiedzie.
- Ile ze mnie chcesz mu odebra? - Skrawki wspomnie Setha, teraz ju i moich,
byszczay w moich mylach jak diamenty.
- Tyle, eby zapomnia, e jest midzy wami co wicej ni przelotna znajomo.
Przez ostatnie tygodnie zaniedbywaa obowizki bardziej ni zwykle. - Nie uwaaam, eby
to bya wycznie wina Setha. Roman te si do tego przyczyni. - Obydwojgu dobrze wam
zrobi, jeli on uczyni obiektem swojej obsesji jak mierteln kobiet.
Przypomniaam sobie pytanie, ktre Carter zada mi tak dawno temu: Nie chcesz si
jako wyrni?
- Nie musisz tego robi. Nie musisz odbiera mu mnie razem z ca reszt.
- Skoro ju przy tym bd, mog wymaza i ciebie. Nie moe normalnie
funkcjonowa po tym, jak zobaczy w akcji niemiertelnych. Chyba przyznasz mi racj.
- Niektrzy miertelni o nas wiedz - zaprotestowaam.
- Na przykad Erik. Erik wie i trzyma to w tajemnicy.
Nagle zdaam sobie spraw, e Erik zachowa w tajemnicy rwnie sekret Heleny.
Pracujc z ni przez tyle lat, domyli si prawdy o niej, ale nigdy jej nie wyjawi. W
rozmowach ze mn rzuca tylko aluzje.
- Erik to szczeglny przypadek. Ma dar. Zwyky miertelnik, jak ten, nie poradzi sobie
z tym. - Jerome podszed do kanapy i spojrza obojtnie na Setha. - Tak bdzie lepiej.
- Nie, prosz - krzyknam, podbiegajc do Jerome'a i cignc go za rkaw. - Prosz
ci, nie rb tego.

Arcydemon odwrci si i spojrza na mnie zimno, najwyraniej zdumiony, e


omielam si go szarpa. Kulc si pod jego spojrzeniem, zrozumiaam, e co w naszych
ciepych, pobaliwych stosunkach zmienio si na zawsze - co drobnego, ale wanego. Nie
wiedziaam, co byo tego przyczyn. Moe Seth. Moe Roman. A moe jeszcze co innego
Wiedziaam tylko, e to si stao.
- Prosz ci - bagaam, nie zwaajc, jak rozpaczliwie to brzmi. - Nie rb tego. Nie
wymazuj mnie z jego gowy.
Zrobi wszystko, co zechcesz. Wszystko. - Otaram oczy, starajc si wyglda na
spokojn i opanowan, cho wiedziaam, e to na nic.
Jerome unis lekko brew - wzbudziam jego ciekawo.
Okrelenie pakt z diabem nie wzi si znikd. Mao ktry demon moe si oprze,
kiedy proponuje si mu interes.
- A co ty masz mi do zaoferowania? Seks dziaa tylko na mojego syna, wic nawet
nie prbuj tego ze mn.
- Masz racj - przyznaam. Mj gos nabiera pewnoci, wic brnam dalej. Podziaa na niego. Dziaa na wikszo mczyzn. Jestem w tym dobra, Jerome. Lepsza ni
sdzisz.
Jak mylisz, dlaczego jestem jedynym sukubem w miecie?
Dlatego, e jestem jednym z najlepszych. Zanim wpadam w ten doek... w ten dziwny
nastrj, w ktrym jestem od jakiego czasu, mogam mie kadego mczyzn, jakiego
zapragnam. I nie tylko odbieraam im si yciow. Mogam nimi manipulowa. Mogam
sprawi, by zrobili wszytko, co im ka, namawia ich do grzechw, o jakich im si nie nio.
I robili to. Robili to i podobao im si.
- Mw dalej.
Zaczerpnam powietrza.
- Masz do, e przyprowadzam same szumowiny, tak?
Masz do mojego obijania si? To si moe zmieni.
Wywinduj wyniki tak, e nie uwierzysz. Robiam to ju wczeniej.
Wystarczy tylko, e zostawisz Setha w spokoju, pozwolisz mu zachowa
wspomnienia. Wszystkie.
Jerome przyglda mi si przez chwil, mylc intensywnie.
- adne wyniki mi nie pomog, jeli ten pisarzyna zacznie papla wszystkim, co
widzia.
- Wic najpierw si przekonajmy, czy sobie z tym poradzi.

Kiedy si ocknie, porozmawiamy z nim. Jeli uznamy, e nie udwignie prawdy...


bdziesz mg wymaza mu pami.
- Kto oceni, czy udwignie, czy nie?
Zawahaam si. Nie chciaam, eby rozstrzyga o tym demon.
- Carter. Carter umie rozpozna, czy kto mwi prawd.
- Spojrzaam na anioa. - Bdziesz wiedzia, czy Seth sobie po radzi, prawda? Czy
poradzi sobie z wiedz o nas.
Carter posa mi zagadkowe spojrzenie.
- Tak - przyzna w kocu.
- A twoja cz umowy? - zapyta Jerome. - Dotrzymasz jej, nawet jeli Carter uzna,
e nic z tego?
To by ciki warunek. Czuam, e Jerome nie ustpi, ale byam skonna zaryzykowa
- byam pewna, e Seth poradzi sobie z wiedz o istnieniu niemiertelnych. Ju miaam si
zgodzi, kiedy ktem oka dostrzegam, e Hugh krci gow.
Marszczc brwi, postuka w zegarek, bezgonie wypowiadajc sowo, ktrego z
pocztku nie zrozumiaam.
Nagle zaskoczyam. Czas. Do si nasuchaam opowieci o pracy diablika, eby
pozna par zasad negocjacji. Jedna z nich brzmiaa: nigdy nie zawieraj otwartej umowy z
demonem.
- Jeli Seth zachowa wspomnienia, bd pilnym sukubem przez sto lat. Jeli trzeba je
bdzie wymaza, bd to robi przez... trzydzieci.
- Pidziesit - odbi pieczk Jerome. - Nie jestemy miertelnikami. Nawet sto lat to
nic wobec wiecznoci.
- Pidziesit lat - zgodziam si ponuro - ale nie czciej ni bdzie to konieczne dla
mojego przetrwania.
Powiem wprost: Nie bd tego robi codziennie. Bd zdobywa dawki energii w
miar potrzeby, ale bd to due dawki, silne i pene grzechu. Z porzdnymi mczyznami to
bdzie... hm, raz na cztery do szeciu tygodni.
- Chc czego wicej. Dodatkowy bonus. Raz na dwa tygodnie, czy bdziesz tego
potrzebowa, czy nie.
Zamknam oczy, nie majc siy dalej walczy.
- Raz na dwa tygodnie.
- W porzdku - odpar Jerome, z nut ostrzeenia w gosie. - Ale bdziesz zwizana t
umow, dopki nie zdecyduj, e wygasa z jakiego powodu. Ty nie masz nic do gadania.

Nie przyjm adnych wykrtw.


- Wiem. Wiem i zgadzam si.
- No to szufla.
Wycign do mnie rk. Chwyciam j bez wahania i poczuam, jak moc skwierczy
wok nas. Demon umiechn si krzywo.
- Umowa stoi.

ROZDZIA 26
Skd ten doek, Kincaid? Oderwaam oczy od komputera w informacji i spojrzaam na
Douga, opartego leniwie od brzeg lady.
- Jestem w doku?
- Jasne. Masz najsmutniejsz min, jak w yciu widziaem. Serce mi si kraje.
- Och. Przepraszam. Chyba jestem zmczona.
- Wic zmykaj std. Koniec szychty.
Spojrzaam na zegar w komputerze. Pita siedem.
- Na to wyglda.
Obserwowa mnie z ukosa, kiedy ospale wstaam z krzesa i wyszam zza lady. . - Na
pewno wszystko w porzdku?
- Tak. Mwi ci, jestem tylko zmczona. Do zobaczenia.
Ruszyam do drzwi.
- Hej, Kincaid?
- Tak?
- Kumplu jesz si z Mortensenem, prawda?
- Poniekd - przyznaam ostronie.
- Nie wiesz, co si z nim stao? Przesiadywa tu codziennie, a teraz nie ma go od
tygodnia. Paige dostaje wira. Myli, e go obrazilimy czy co.
- Nie wiem. A tak blisko nie jestemy. Przykro mi. - Wzruszyam ramionami. - Moe
jest chory. Albo wyjecha.
- Moe.
Wyszam z ksigarni na ciemny jesienny wieczr. By pitek i po Queen Ann kryy
grupki ludzi wywabionych z domu atrakcjami nocnego ycia. Ignorujc ich, pogrona w
mylach, podeszam do samochodu zaparkowanego na ssiedniej przecznicy. Natychmiast
pojawi si jaki sp w czerwonej hondzie, zwolni i wczy wiata awaryjne, czekajc, a
zwolni miejsce.
- Jeste gotowa? - zapyta Carter, materializujc si na siedzeniu pasaera.
Zapiam pas.
- Bardziej gotowa ju nie bd.
Jechalimy do U District w milczeniu, chocia w gowie kbiy mi si dziesitki
pyta. Zabierajc w zeszym tygodniu Setha z mojego mieszkania, anio powiedzia mi,
ebym si nie martwia i e dopilnuje, by pisarz doszed do siebie.

Oczywicie i tak si martwiam - o Setha, i o umow, ktr zawaram z Jerome'em.


Miaam sta si najwiksz szerzycielk chaosu i obiektem podania w Seattle. Nawet Hugh
ze swoimi wzorowymi wynikami nie bdzie tak dobry... ehm, tak zy, jak ja. Miaam zosta
kim wicej ni niewolnic, ktr nazwaa mnie Helena. Na sam myl o tym robio mi si
sabo.
- Bd przy tobie - doda mi otuchy Carter, kiedy kilka minut pniej stanlimy pod
drzwiami Setha. Anio zamigota mi przed oczami i zrozumiaam, e sta si niewidzialny dla
miertelnych oczu, cho ja nadal go widziaam.
- Co on wie?
- Niewiele. Przez ostatnie dwa dni by czciej przytomny i troch mu powiedziaem,
ale tak naprawd... sdz, e czeka na ciebie.
Z westchnieniem skinam gow i zagapiam si na drzwi.
Nagle poczuam, e nie mog si ruszy.
- Dasz rad - powiedzia agodnie Carter.
Jeszcze raz kiwnam gow, przekrciam gak i weszam do rodka. Mieszkanie
Setha nie zmienio si od czasu mojej ostatniej wizyty: kuchnia wci bya jasna i wesoa, a
salon peny nierozpakowanych pude z ksikami. Z sypialni sycha byo cich muzyk.
Wydawao mi si, e to U2, ale nie znaam tej piosenki. Podajc za dwikiem, dotaram do
sypialni i zatrzymaam si w drzwiach, bojc si przestpi prg.
Seth siedzia w ku, podparty poduszkami. W rce trzyma Zielon ksig bani
przeczytan w jednej trzeciej. Unis gow i spojrza na mnie. Kolana omal nie odmwiy mi
posuszestwa, tak poczuam ulg, widzc, o ile lepiej wyglda. Wrciy mu kolory, a oczy
byy bystre i przytomne.
Tylko zarost wyglda na bardziej zaniedbany ni zwykle, pewnie dlatego e nie goli
si przez tydzie. Tak poznaam odpowied na pytanie, czy Seth utrzymuje swoj cienk,
schludn brdk celowo.
Sign po pilota lecego na nocnej szafce i wyczy muzyk.
- Cze.
- Cze.
Zrobiam jeszcze kilka krokw, ale baam si podej bliej.
- Moe usidziesz - zaproponowa.
- Jasne. - Twarze Cady i O'Neilla przyglday mi si uwanie z korkowych tablic,
kiedy przysunam sobie krzeso do jego ka. Usiadam, spojrzaam na niego i nagle
odwrciam wzrok, nie mogc poradzi sobie z gbi bursztynowych oczu, po tym jak

zajrzaam w gb jego umysu.


Zapado znajome milczenie - postpy, jakie wczeniej zrobilimy, znikny bez ladu.
Wiedziaam, e tym razem Seth nie przejmie inicjatywy. Jak powiedzia Carter, czeka na
mnie.
Uniosam gow, zmuszajc si, by spojrze mu w oczy.
Musiaam to zrobi. Musiaam mu wszystko wyjani, ale baam si. Co za ironia
losu. Ja, ktrej zwykle buzia si nie zamyka, znana z tego, e zawsze mam na podordziu
jak dowcipn odywk.
W kocu wziam gboki oddech i wyrzuciam wszystko z siebie, czujc na plecach
ciar nieba i majc przed oczami pieko, ktremu zaprzedaam si na nastpnych sto lat.
- Tak naprawd... tak naprawd nie pracuj w ksigarni.
To znaczy pracuj, ale nie dlatego jestem w Seattle. To nie jest moje prawdziwe
zadanie. Prawda jest taka, e jestem sukubem. Pewnie ju o nas syszae... albo tak ci si
wydaje, ale wtpi, eby to, co syszae, byo zgodne z prawd...
I tak dalej. Powiedziaam mu wszystko. Wyjaniam zasady kierujce yciem sukuba,
moje niezadowolenie z istniejcego stanu rzeczy i wynikajc z niego niemono wizania
si z ludmi, ktrych lubi. Opowiedziaam mu nawet o nefilimie, napomykajc, e obecno
Romana w moim mieszkaniu bya czci zasadzki, cho pominam krpujce okolicznoci,
w jakich zasta nas Seth. Mwiam i mwiam, przez wikszo czasu nie bardzo nawet
wiedzc, co mwi. Wiedziaam tylko, e musz mwi dalej, musz sprbowa wyjani
Sethowi co, co wymykao si wyjanieniom.
Wreszcie mj sowotok si wyczerpa.
- C, to chyba wszystko. Moesz wierzy albo nie, ale siy dobra i za s obecne na
wiecie, a ja dziaam w ich subie. To miasto pene jest nadprzyrodzonych istot i bytw, tyle
e ludzie nie zdaj sobie z tego sprawy. Moe to i dobrze.
Gdyby wiedzieli o nas za duo, mogliby odkry, jakie aosne i pokrcone jest
naprawd nasze ycie.
Zamknam si, mylc, e gdyby Seth nie widzia tego, co widzia, pewnie
pomylaby, e zwariowaam. Do diaba, nawet po tym, co widzia, pewnie tak pomyla. I
mia do tego prawo. Brzowe oczy wayy w milczeniu moje sowa, a w moich wasnych
oczach poczuam irytujc wilgo.
Odwrciam si, by ukry zy, i zamrugaam gwatownie, bo cho sukuby posdza si
o rne dziwne zachowania, pacz zapewne do nich nie naley.
- Powiedziaa... powiedziaa, e bya kiedy zwyk kobiet. - Jego gos brzmia

niepewnie. Bez wtpienia trudno mu byo ogarn koncepcj miertelnych i niemiertelnych


bytw.
- Wic jak... jak staa si sukubem?
Spojrzaam na niego. W tej chwili nie mogam mu odmwi niczego, choby pyta o
najboleniejsze sprawy.
- Zawaram umow. Powiedziaam ci kiedy, e byam matk. .. e zdradziam
ma. Konsekwencje... nie byy przyjemne. Sprzedaam swoje ycie - staam si sukubem by naprawi krzywd, ktr wyrzdziam.
- Sprzedaa si na wieczno, eby naprawi jeden bd?
- Seth zmarszczy brwi. - To chyba nie jest sprawiedliwe.
Wzruszyam ramionami, czujc si nieswojo. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiaam.
- Nie wiem. Ale stao si.
- Okej. - Poprawi si lekko na ku. Przez chwil szelest pocieli by jedynym
dwikiem w pokoju. - C.
Dziki, e mi powiedziaa.
Potrafi rozpozna, kiedy si mnie odprawia, i jego sowa zraniy mnie jak n. Ju po
wszystkim. Koniec. Seth ze mn skoczy. Po tym, co mu powiedziaam, nie byo mowy,
eby midzy nami wszystko byo jak dawniej. Moe tak byo lepiej.
Wstaam szybko. Nagle nie chciaam tu duej by.
- Jasne. - Ruszyam do drzwi, ale zatrzymaam si jeszcze i spojrzaam na niego. Seth?
- Tak?
- Czy rozumiesz? Dlaczego robi to, co robi? Dlaczego nie moemy... dlaczego
musimy... - Nie byam w stanie dokoczy. - To niemoliwe. Ale auj, e nie jest inaczej...
- Uhm - odpar cicho.
Uciekam z jego mieszkania do samochodu. Kiedy wsiadam, oparam twarz o
kierownic i zaczam szlocha bez opamitania. Po kilku minutach otoczyy mnie agodne
ramiona. Odwrciam si do Cartera, by wypaka si na jego piersi. Syszaam opowieci o
ludziach, ktrzy mieli kontakt z anioami, o tym, jakiego spokoju i pikna dowiadczali w
takich chwilach. Nigdy si nad tym nie zastanawiaam, ale teraz, po kilku minutach,
straszliwy bl w mojej piersi zela i zrobiam si spokojniejsza. Wreszcie uniosam gow i
spojrzaam na anioa.
- On mnie nienawidzi - wyszlochaam. - Seth mnie znienawidzi.
- Dlaczego tak mylisz?

- Po wszystkim, co mu powiedziaam...
- Podejrzewam, e jest zagubiony i zdezorientowany, ale nie sdz, by ci nienawidzi.
Taka mio nieatwo zmienia si w nienawi, cho przyznaj, e czasem si ze sob
splataj. Pocignam nosem.
- Poczue to? Jego mio?
- Nie tak jak ty, ale owszem.
- Ja nigdy nie czuam czego podobnego. Nie potrafi tego odwzajemni. Moe i ja go
kocham, ale nie tak, jak on mnie. Nie jestem warta tej mioci.
Carter pokrci karcco gow.
- Kady zasuguje na mio.
- Nawet kto, kto wanie zgodzi si przez nastpnych sto lat krzywdzi ludzi,
deprawowa dusze, wodzi je na pokuszenie? Ty sam musisz mnie za to nienawidzi. Ja sama
si za to nienawidz.
Anio patrzy na mnie spokojnie.
- Wic dlaczego si zgodzia?
Oparam gow o siedzenie.
- Bo nie mogam znie myli, e ja... e ta mio zostanie wymazana z jego gowy...
e o mnie zapomni.
- Ironia losu, co?
Spojrzaam na niego. Nic mnie ju nie zaskakiwao.
- Ile o mnie wiesz?
- Do. Wiem, co dostaa w zamian za zostanie sukubem.
- Wtedy mylaam, e robi dobrze... - mruknam, wracajc mylami do tego
odlegego czasu i miejsca. Do innego mczyzny. - On by taki smutny i rozgniewany... Nie
mg y dalej ze wiadomoci tego, co mu zrobiam.
Chciaam na zawsze znikn z jego myli. Sdziam, e bdzie lepiej, jeli on... jeli
wszyscy o mnie zapomn. Zapomn o moim istnieniu.
- A teraz uwaasz, e to by bd?
Pokrciam gow.
- Widziaam go... wiele lat pniej, kiedy by ju starym czowiekiem. Przybraam
posta, pod ktr mnie zna... wtedy ostatni raz nosiam t twarz... i podeszam do niego. Ale
on spojrza przeze mnie na wylot. Nie pozna mnie. Czas, ktry spdzilimy razem, mio,
ktra do mnie czu, bezpowrotnie znikny. Na zawsze. To mnie zabio. Poczuam si jak
ywy trup. Nie mogam pozwoli, eby to si powtrzyo. Nie z Sethem, nie po tym, jak

dowiadczyam tego, co do mnie czuje. Nawet jeli ta mio jest zniszczona... zbrukana tym,
co teraz o mnie myli. Nawet jeli ju nigdy si do mnie nie odezwie. To i tak lepsze, ni
gdyby ta mio nigdy nie istniaa.
- Mio rzadko jest pozbawiona rys - stwierdzi Carter.
- Ludzie udz si, mylc, e musi taka by. To niedoskonaoci czyni mio
doskona.
- Skocz z tymi zagadkami, prosz - powiedziaam, nagle strasznie zmczona.
Wanie straciam jedynego czowieka, ktrego mogam kocha po tych wszystkich latach.
Tak naprawd, szczerze. To nie byoby tylko cielesne podanie jak z Romanem.
Seth... Seth mia w sobie wszystko.
Namitno. Przywizanie. Przyja. A na dodatek zgodziam si znw przej do
czynnej suby jako sukub. Ale byo warto, jeli Seth zachowa wspomnienia. Spojrzaam
niepewnie na anioa. - Bdzie mnie pamita? - Carter skin gow, a ja odetchnam z ulg. To dobrze. Dobrze znale w mroku cho promyk nadziei.
- Oczywicie. Zawsze jest nadzieja.
- Nie dla mnie.
- Zawsze jest nadzieja - powtrzy z naciskiem. Wadcza nuta w jego gosie
przestraszya mnie. - Kady zasuguje na nadziej.
Czuam, e zy znw napywaj mi do oczu. Boe. Ostatnio cigle beczaam.
- Sukub te?
- Zwaszcza sukub.
Znw mnie obj, a ja rozszlochaam si na nowo - potpiona dusza znalaza chwilowe
wytchnienie w ramionach niebiaskiej istoty. Zastanawiaam si, czy to, co powiedzia, jest
prawd, czy to moliwe, e jest jeszcze dla mnie nadzieja, ale nagle przypomniaam sobie
co, co sprawio, e rozemiaam si przez zy.
Anioy nie kami.

EPILOG
Casey jest na zwolnieniu - powiedziaa ywo Paige, wkadajc paszcz. - Wic pewnie
bdziesz musiaa j zastpi przy kasach.
- Nie ma sprawy. - Oparam si o cian gabinetu. - Dziki temu jest ciekawie.
Posaa mi umiech.
- Naprawd jestem wdziczna, e zgodzia si przyj tak szybko. - Bezwiednie
pogaskaa si po brzuchu. - To pewnie nic takiego, ale mam te ble przez cay dzie...
- Wszystko w porzdku. Le. Musisz dba o siebie. O was oboje.
Znw si umiechna. Chwycia torebk i ruszya do drzwi.
- Doug si tu gdzie ukrywa, wic gdyby potrzebowaa pomocy, zapd go do roboty.
Hm... miaam ci jeszcze co powiedzie... ach tak, w biurze jest co dla ciebie. Zostawiam ci
na krzele.
Poczuam ucisk w odku.
- C - co to jest?
- Sama zobacz. Musz lecie.
Wyszam za Paige z jej gabinetu i niepewnie weszam do swojego. Ostatni rzecz,
jak znalazam na krzele, by lisi od Romana, dotyczcy jego pokrconej gry w mio i
nienawi.
Boe, pomylaam. Wiedziaam, e to nie bdzie takie proste, jak mwi Carter.
Roman wrci i zaczyna wszystko od nowa, bo chce, ebym...
Wybauszyam oczy, tumic okrzyk. Na moim krzele lea Pakt z Glasgow.
Podniosam ksik ostronie, jakby bya z porcelany. To by mj egzemplarz, ten,
ktry daam Sethowi do podpisania ponad miesic wczeniej. Cakiem o nim zapomniaam.
Kiedy otworzyam okadk, wysypay si spod niej patki lawendowej ry. Byo ich ledwie
kilka, ale byy dla mnie cenniejsze ni wszystkie bukiety, jakie dostaam w cigu ostatniego
miesica. Prbujc je zapa, czytaam:
Do Tetydy
Dugo mi zeszo, wiem, ale czasem na to, czego pragniemy najbardziej, trzeba sobie
zasuy cierpliwoci i walk. To jedna z ludzkich prawd, jak sdz. Peleus o tym wiedzia.
Seth
- Wrci.
- H? - Oderwaam oczy od niezrozumiaej inskrypcji i zobaczyam Douga opartego o
framug drzwi.

Ruchem gowy wskaza ksik.


- Mortensen. Znowu siedzi w kawiarni i klepie w laptop.
Zamknam ksik i cisnam j w doniach.
- Doug... dobrze znasz greck mitologi?
Prychn.
- Nie obraaj mnie, Kincaid.
- Tetyda i Peleus... to rodzice Achillesa, zgadza si?
- W rzeczy samej - powiedzia z min eksperta.
Byam zdezorientowana. Nie rozumiaam wpisu Setha i zachodziam w gow,
dlaczego zrobi aluzj do najwikszego wojownika wojny trojaskiej.
- A znasz reszt tej historii? - zapyta Doug.
- Co? e Achilles by zwykym psychopat?
- Ee, o tym wiedz wszyscy. Ja pytam o ten fajniejszy kawaek, o Tetydzie i Peleusie.
- Pokrciam gow, wic cign profesorskim tonem: - Tetyda bya morsk nimf, a Peleus
miertelnikiem, ktry j kocha. Ale kiedy zacz si zaleca, bya dla niego strasznie wredna.
- Jak to?
- Umiaa zmienia ksztaty.
Omal nie upuciam ksiki.
- Co?
Doug pokiwa gow.
- Kiedy j obj, ona zacza si zmienia w najgorsze gwna, eby go odstraszy. W
dzikie zwierzta, ywioy, potwory i takie tam.
- I... i co on zrobi?
- Trzyma dalej. Zapa j i nie puszcza przez wszystkie straszliwe metamorfozy. W
cokolwiek by si zmienia, dzielnie trzyma dalej.
- I co? - Ledwie syszaam wasny gos.
- Wreszcie z powrotem zmienia si w kobiet i tak jej ju zostao. Potem si pobrali.
Gdzie w poowie umiaa zmienia ksztaty przestaam oddycha. Wci ciskajc
ksik, gapiam si w przestrze, a w mojej piersi wzbierao cudowne, skrzydlate uczucie.
- Dobrze si czujesz, Kincaid? Chryste, ostatnio strasznie dziwnie si zachowujesz.
Zamrugaam, wracajc do rzeczywistoci. Uczucie w mojej piersi wybucho, zerwao
si do triumfalnego lotu.
Znw zaczam oddycha.
- Tak. Przepraszam. Po prostu miaam sporo na gowie.

- Ju normalnym tonem dodaam: - Obiecuj, e od tej pory nie bd zachowywa si


dziwnie.
Na twarzy Douga odmalowaa si ulga.
- W twoim przypadku ta obietnica moe by trudna do spenienia. Ale zawsze jest
nadzieja.
- Tak - przyznaam z umiechem. - Zawsze jest nadzieja.

You might also like