You are on page 1of 188

Copyright by Jakub wiek, Lublin 2006

Copyright by Fabryka Sw sp. z o.o., Lublin 2006

Wydanie I

ISBN-10: 83-60505-06-3
ISBN-13: 978-83-60505-06-9

Wszelkie prawa zastrzeone


All rights reserved

PFUJ-om
(i kilku Zuziom te... troszk)

JAK ON MNIE POSA

OKAZJA

Nowy Jork
kazja czyni zodzieja, tak zawsze mawia jego ojciec. I cho sam nigdy
niczego sobie nie przywaszczy, nie potrafi zrozumie, dlaczego niektrzy
maj pretensje, e zostali okradzieni. W kocu kto, kto na przykad
zostawia kluczyki w stacyjce mercedesa albo wkada portfel do koszyka
podczas robienia zakupw, sam jest sobie winien.
Thomas Watt, jeszcze niedawno Tomasz Wawrzycki, cakowicie zgadza si z pogldami
rodzica, tyle e w przeciwiestwie do niego lubi czy teori z praktyk. I kto wie, moe to
wanie dlatego, a nie z braku innych ofert, wybra prac na lotnisku Kennedy'ego w sortowni
bagay. Bo tam okazje rodziy si co minuta i a szkoda je byo marnowa.
Oczywicie Thomas nie by gupi i ani myla ryzykowa dla walizki penej rwno
poskadanych koszulek i gaci. Jego zielona karta wci jeszcze wisiaa na wosku, a w
rodzinnych stronach nie za bardzo mg si pokazywa. Mimo e mia dopiero dwadziecia
pi lat, zdy ju sporo zmajstrowa w kraiku nad Wis, podpadajc wielu osobom. Wrd
nich - w dodatku wcale nie na szczycie listy - by niedoszy te, przed laty mistrz Polski w
boksie wagi cikiej.
Zawsze jednak zdarzay si nieodebrane bagae, o ktre mg zagra z kumplami w
karty. I na og wygrywa wszystko, poniewa za kadym razem grali t sam, znaczon tali.
Malekie, ledwie widoczne kreski nie byy robot Thomasa, on po prostu pierwszy je
dostrzeg, a potem zapamita kod.
Przez te dwa lata dorobi si ju cakiem adnego garnituru, paru albumw zdjciowych,
pontonu, kilku skrzanych walizek i caej rzeszy mniejszych i wikszych yciowych
umilaczy. Cay czas jednak uwaa, e to, co najwaniejsze, jeszcze go czeka. Wszak po
caym lotnisku krya legenda o jakim Rusku, ktry mieszka na lotnisku kilka miesicy i
wygra kiedy ogromn, wypenion diamentami ryb. Kumple Thomasa opowiadali
wprawdzie, e gupi Rusek da j potem jakiemu Japocowi, nie wiedzc nawet, co jest w
rodku, ale dosta swoj szans i to niezaprzeczalny fakt. Na lotnisku, w sortowni, mona
byo zdoby fortun, wystarczyo trafi na okazj. I Wawrzycki czeka, rozgldajc si

uwanie.

- Co z tob, Wong? - zapyta Steve, niski, barczysty Murzyn w przyciasnym mundurze


ochrony lotniska.
Zagadnity, ysy jak kolano Chiczyk ubrany w pomaraczowy uniform sub
technicznych, umiechn si krzywo, podnoszc gow znad gazety.
- Nic - odpar, wzruszajc ramionami. - Tylko czasem nie potrafi si nadziwi ludzkiej
gupocie. Podnis gazet do gry, pokazujc czytany artyku. Murzyn przechyli gow jak
sroka i wytajc wzrok, przeczyta:
- Zbiorowe samobjstwo czcicieli szatana? Blisko sto dwadziecia cia. Niele. - Pokiwa
gow z uznaniem. - Gdzie to?
- W Poudniowej Afryce - odpar Wong. - Pisz, e wyglda to tak, jak gdyby zaczli
walczy ze sob. Poprzebijali si nawzajem mieczami.
- Pewnie co przypali i mieli zwidy.
ysy skin gow.
- A najlepsze jest to - doda - e gdy ju si wszyscy powybijali, kto przyszed i obrobi
sejf sekty, gdzie podobno byo kilka milionw dolcw w obligacjach, takich na okaziciela.
Co jak gotwka, tyle e w ogromniastych nominaach.
Steve gwizdn pod nosem.
- Farciarz - stwierdzi.
- Nie - rozlego si gdzie z tyu i po chwili zza pasa transmisyjnego wyszed Thomas. To, mj drogi, nie fart, tylko okazja.
Murzyn wyszczerzy zby w umiechu.
- Wanie ciebie nam tu brakowao, magister - stwierdzi, ostentacyjnie mrugajc do
Chiczyka. - Ty jeste spec od kultury. Moe powiesz nam, nieukom, czego ci szalecy si
zatukli?
Thomas wzruszy ramionami. Poprawi jadc pasem torb i przysiad koo Wonga.
- Pojcia nie mam. Moe si nie lubili?
Chiczyk prychn.
- Tyle to wiemy i bez ciebie, magister. Tylko e... Ej, popatrzcie na tamt walizk, robi
ju drugie kko.

Wszyscy rwnoczenie spojrzeli we wskazanym kierunku. Drugie okrenie nie znaczyo


jeszcze co prawda, e nikt ju tego bagau nie odbierze, ale i tak dawao jak szans, e
wieczorny poker nie bdzie gr na zapaki.
Leca na pasie walizka nie wygldaa wcale na najwykwintniejsz w wiecie, ale nie
naleaa te do tych najtaszych. Moga budzi cakiem zrozumiae nadzieje na elektryczn
golark czy aparat fotograficzny. I moe jakie fajne dinsy na dodatek.
- Skd leci? - zapyta Thomas, przyczesujc wosy.
- Z Afryki - odpar Steve.
Polak i Chiczyk spojrzeli na niego niemal rwnoczenie.
- Z Poudniowej? - zapyta Wong, nawet nie prbujc ukry nadziei w gosie.
Murzyn pokrci gow.
- Z Kairu, niestety, a to jest w Egipcie albo zaraz... w Maroku! W Maroku, nie, magister?
Tomasz kiwn gow, w ogle nie suchajc swego czarnoskrego kumpla. Nie mg
oderwa wzroku od walizki. Mia przeczucie.

To, co wydarzyo si potem, mg okreli tylko jednym sowem: OKAZJA. Fakt, e


wanie ta walizka zaklinowaa si w miejscu, do ktrego on z racji wieku i wrodzonej
zrcznoci z pewnoci dotrze najszybciej, nie mg by niczym innym.
- Ja si ni zajm! - zawoa, widzc, e Steve rusza ku drabince.
Murzyn wzruszy ramionami. Jak sobie chcesz - mwi ten gest. - Mnie nie zaley.
Thomas byskawicznie wszed na najbliszy pas, zapa wspornik drugiego i podcign
si rkami. Po chwili balansowa ju na grnej tamie. Przejecha na niej kilka metrw, po
czym zeskoczy, apic za prt rusztowania. Potem wystarczyo ju tylko puci si jedn
rk, zapa krawdzi waciwego koryta, podcign si i ju by przy swojej zdobyczy.
Gdzie tam na dole Wong krzycza co o mapach i proponowa mu banana, ale Thomas
nie sucha. Gwatownie rozpi paski i szarpn za zamek. Jego oczom ukaza si szary
pluszowy mi o wielkich czarnych oczach. Pod nim za...
Wawrzycki poczu, e robi mu si potwornie gorco. Byskawicznie zamkn walizk.

- Co ten popapraniec robi?- zaniepokoi si Wong, widzc, jak Thomas podnosi walizk i
staje obiema nogami na tamie, pozwalajc, by niosa go ku wyjciu. Chiczyk przyoy
donie do ust, ukadajc je na ksztat tuby. - Ej, zostaw j, to dopiero drugie okrenie, kto
si moe po ni zgosi!
Steve, rwnie mocno zaniepokojony, odruchowo zapa za krtkofalwk, ale Wong go
powstrzyma.
- No co ty? Narobisz mu kopotw, zaraz tu zejdzie.
Jednak Wawrzycki ani myla schodzi. Tu przed samym wyjciem przyklkn,
pochyli gow i w takiej pozie, jakby trwa pogrony w gbokiej i arliwej modlitwie,
wjecha w tunel. Zamocowane u wylotu pasy gumy pogadziy go po plecach i na moment
pogry si w ciemnoci. Gdzie za jego plecami Chiczyk ponownie co krzykn, ale dla
Thomasa sortownia ju nie istniaa. Jakby bya innym, obcym wiatem.
Kolejny dotyk gumowych palcw i ju by w lotniskowej hali. Ludzie zgromadzeni przy
tamie patrzyli na niego ze zdumieniem i nie kryjc rozbawienia. Zwaszcza gdy poderwa si
z klczek, spojrza wok siebie, po czym nerwowo krzykn:
- Hej, prosz pana! Paska walizka.
Jaki starszy mczyzna stojcy wanie przy samych drzwiach obejrza si z
zaciekawieniem i ku niemu wanie ruszy Thomas. Wiedzia, e wszyscy dalej patrz, nie
spuszcza wic oczu ze starszego jegomocia i umiecha si przy tym gupkowato.
Jednoczenie z kadym krokiem coraz bardziej przyspiesza.
Ktem oka dostrzeg nage poruszenie wrd ochrony lotniska i to, e kilku
funkcjonariuszy zmierza w jego stron, ale nie da si ponie nerwom. Podszed do
mczyzny i nie baczc na jego zdumienie, poda mu walizk. Tak jak przewidzia,
zdezorientowany staruszek odruchowo wycign rk. To wystarczyo. Thomas wcisn mu
baga i odwrci si w stron nadcigajcych ochroniarzy. Posa im gupkowaty umieszek i
jak gdyby nigdy nic z rkami w kieszeniach ruszy w stron wejcia na sortowni.
Ochrona niemal z miejsca przestaa si nim interesowa. Ktry z funkcjonariuszy nada
co przez radio i po chwili wszyscy byli z powrotem na stanowiskach.
Dopiero teraz Thomas ostronie zerkn przez rami. Uzna, e mgby przybi pitk z
Orfeuszem. Gdy on wychodzi z pieka i prowadzi za sob Eurydyk, te wiedzia, e jedno
spojrzenie wszystko popsuje, ale nie mg si powstrzyma.
Wawrzycki by dumny, e wci przychodziy mu do gowy takie porwnania.
Umacniay w nim przewiadczenie, e czym si wyrnia na tle fali emigrantw - stanowi
wzorowy przykad praktycznego inteligenta.

A co, jeli staruszek zabra walizk, uznajc wydarzenie za znak z niebios? Prawdziw
okazj? Co, jeli... - myla gorczkowo.
Jednak dziadek sta nadal w tym samym miejscu, ze zdumieniem wpatrujc si we
wrczony mu baga. Dziki ci, Panie - szepn w duchu Thomas - za tego staruszka i jego
demencj... a take za japoskie wycieczki!
Rzeczywicie mia powody, by dzikowa rwnie za tkw, gdy zmierzajca ku
wyjciu grupa Japocw - wszyscy w identycznych bluzach z emblematem wielkiego jabka i
kady z aparatem fotograficznym w gotowoci bojowej - sza wprost na niego. Wawrzycki
poczeka, a znajdzie si w rodku grupy, po czym ugi nogi w kolanach i ruszy ze
skonookimi.
Tu przy drzwiach wycieczka wchona rwnie staruszka. Tylko na chwil, ale
wystarczajco dug, by Thomas wyrwa mu walizk. Dziadek tak samo jak wczeniej nie
oponowa. Wydawa si by nawet zadowolony, e nie musi ju wyta gowy, czy z jego
pamici nie jest duo gorzej, ni myla.
Tymczasem Thomas by ju na zewntrz. Szed szybkim krokiem w stron parkingu,
zastanawiajc si, co zrobi z zawartoci zdobytego bagau. Bo e uda mu si z nim uciec,
tego by pewien. Dzi bowiem nasta jego dzie. Dzie okazji.

- Jak to zgubilicie moj walizk?! - wycedzi mczyzna.


Roger O'Neal, menader lotniska, nerwowo otar czoo chusteczk i umiechn si
przepraszajco.
By przysadzistym mczyzn o wiecznie rozbieganych oczkach i stanowczo za wysokim
czole. Z wygldu przypomina nieco Dany'ego de Vito, nie mia w sobie jednak nawet
odrobiny uroku i wdziku aktora. Ci, ktrzy cho troch znali O'Neala, unikali go jak ognia,
by on bowiem typem wyjtkowo antypatycznym, pamitliwym i chtnie wykorzystujcym
swe rozliczne znajomoci. Czowiekiem, ktry bez skrupuw rozprawia si ze skadajcymi
reklamacj na jego lotnisko.
Teraz jednak, patrzc w oczy modego, dugowosego mczyzny o twarzy jak z obrazka
z Chrystusem, odczuwa strach. I modli si w duchu, by ta pieprzona walizka si znalaza. I
to jak najprdzej.
Kto zastuka delikatnie w szyb drzwi i po chwili do rodka wszed Steve, a zaraz za

nim Wong. Obaj wygldali na mocno przestraszonych, a stary Chiczyk mia na dodatek
min, jakby kto narobi mu w portki.
- Panie O'Neal - wyjka, mitoszc w rku czapk. - my odnonie tej walizki. Ona nie
zagina... zostaa skradziona.

Thomas pdzi midzystanwk, co chwila zerkajc na zajmujc siedzenie pasaera walizk.


Wprost nie mg uwierzy we wasne szczcie. Jednego dnia martwi si, e nie ma na
czynsz, a drugiego dostaje kilka milionw. Tak na dobry pocztek.
Nie uwaa swojego postpku za co zego. Owszem, ukrad t walizk, ale - by tego
pewien pewnoci ludzi chccych za wszelk cen upi sumienie - zabra j temu
afrykaskiemu zodziejowi, wic wszystko si wyrwnao. Zodziej zosta okradziony, a
temu, ktry prosi, zostao dane. Jakby prosto z kart Ewangelii.
Umiechn si i podgoni radio. Dziwnym zbiegiem okolicznoci Mark Knopfler snu
wanie sw muzyczn opowiastk o pienidzach za nic i darmowych panienkach. Thomas
docisn peda gazu i zacz piewa wraz z radiem.

- Thomas Watt - przeczyta siedzcy przy monitorze policjant. - Poprzednie nazwisko


Tomasz Waw... Wawrzycki. - W jego ustach brzmiao to raczej jak aszesky. - Polak. Od
dwch i p roku w USA, ma pozwolenie na prac i stara si o obywatelstwo. Wyksztacenie
wysze. Niekarany. Mamy jego adres i numery rejestracyjne wozu. To zielony dodge rocznik
osiemdziesity drugi.
Policjant skoczy czyta i przenis wzrok na O'Neala. Widzc jego zmizerowane
oblicze, zapewni, e zapi drania lada moment. Menader skin gow.
- Wiem, oficerze. - Sprbowa si umiechn, ale tylko nienaturalnie wyszczerzy zby.
- Wiem... i dzikuj.
Zerkn ukradkiem na stojcego pod cian mczyzn o chrystusowym obliczu.
Spostrzeg, e jego twarz nie jest ju wcieka, a tylko skupiona. Uzna, e to dobry znak.
Poprawi si na krzele i nacisn przycisk interkomu. Zamwi trzy kawy.
- Napije si pan, panie Liefather? - zapyta waciciela walizki.

Ten jednak zignorowa go i zwrci si do policjanta:


- Mgby pan jeszcze raz opisa ten samochd? I samego zodzieja - poprosi.
Policjant oczywicie mg i zrobi to bez dodatkowych pyta. Pokaza nawet zdjcie
Thomasa. Gdy skoczy, mczyzna podzikowa mu i wyszed, nie obdarzajc O'Neala
nawet przelotnym spojrzeniem. Wyranie si spieszy.

Thomas wraca do samochodu z wypchanymi torbami w rkach i zanosi si miechem. Nie


wiedzie czemu fakt, e mia w samochodzie miliony dolarw, a w sklepie na stacji
benzynowej zabrako mu kilku centw do drobnych zakupw, wydawa mu si teraz
najzabawniejsz rzecz pod socem. Moe by naprawd szczliwy, a takim niewiele
potrzeba do radoci?
Tylko walizki penej obligacji - pomyla, znowu parskajc miechem. Paczka solonych
chipsw wylizna si z jednej z toreb i upada tu obok samochodu. Przykucn, by j
podnie, a zarazem odruchowo zerkn na przednie siedzenie.
- Chryste, nie! - krzykn, rzucajc zakupy na ziemi i sigajc po kluczyki. Rce trzsy
mu si jak przy febrze, dopiero przy trzeciej prbie trafi do zamka. Gwatownym
szarpniciem otworzy drzwi.
Nie zdawao mu si. Walizka rzeczywicie bya rozpita, a ze szczeliny wystaway gowa
i apki misia. Pluszak wyglda, jakby prbowa wydosta si z niej. Lub wej z powrotem...
Thomas gwatownie podnis klap... i odetchn z ulg. Papiery byy na swoim miejscu.
Dla pewnoci wycign pierwszy lepszy plik i sprawdzi, czy nikt nie podmieni obligacji na
pocite gazety. Przysza mu do gowy bajka o Kopciuszku, w szczeglnoci za karoca, ktra
o pnocy na powrt miaa sta si dyni. Wszystko byo w porzdku. Pochyli si, by
pozbiera zakupy, mylc gorczkowo, czy mg sam zaglda do walizki, a pniej o tym
zapomnie. Doszed do wniosku, e tak. By przecie tak podekscytowany!
Na wszelki wypadek postanowi, e nastpnym razem wemie baga ze sob. I nie bdzie
si przejmowa tym, e moe dziwnie wyglda, chodzc wszdzie z walizk. By w kocu
bogaty i jako taki mia prawo do dziwactw. Wszyscy bogacze byli dziwni. A raczej...
ekscentryczni.
Umiechn si pod nosem, wrzuci zakupy na tylne siedzenie i wskoczy za kierownic.
Ruszy z piskiem opon.

- Przyszed raz do mnie pewien zamony czowiek - grzmiao radio gosem jakiego
kaznodziei. - Dumny jak paw i obnoszcy si swym bogactwem. Drogi garnitur szyty na
miar, wspaniay paszcz i piercienie na wszystkich palcach. Kady z was widzia pewnie
kiedy kogo takiego. Jeden z tych, co mijaj ebraka na ulicy, nawet na nie spogldajc.
Wydaje im si, e s panami wiata! Bogami! I ten mczyzna, stojc pod krzyem
Chrystusa, wycign z kieszeni kopert z datkiem. A ja go zapytaem, skd s te pienidze. I
on odpowiedzia. Mwi: Wie wielebny, jak to jest, pierwszy milion trzeba ukra, a reszta
sama przyjdzie. Tak mwi wanie! To jego sowa! A ja spojrzaem na zafrasowane oblicze
Pana Naszego i zobaczyem zy w jego oczach! Tak, zy! Bo Chrystus pacze nad wami,
grzesznicy! To przez was zawis na krzyu! Wy obudnicy, kamcy. Zodzieje! Mwi wam
tak, jak powiedziaem temu bogaczowi: Nie minie was kara! Bo prdzej wielbd...
Thomas westchn ciko i wcisn automatyczne szukanie stacji. Nigdy nie lubi tych
telewizyjnych i radiowych klechw. Handlarze faszywych cudw, oto czym byli. Ich konta
tak obrosy w zera, e liczby pewnie nie mieciyby si ju na czeku, a oni mieli jeszcze
czelno nazywa innych zodziejami.
Podli oszuci!
Z gonika popyny kojce dwiki ktrej z piosenek Stinga i Wawrzycki odruchowo
zerkn na czstotliwo stacji. Zawsze tak robi; zwykle udawao mu si je zapamitywa,
tote zdumiao go niezmiernie, e wybrana stacja miaa t sam czstotliwo co poprzednia.
Nie zna si na tym specjalnie, ale nie trzeba geniusza, by wiedzie, e to niemoliwe. Czyby
wic radio samo si przestroio? A moe niechccy nacisn jaki przycisk i to sprawio, e
przypadkowo wysucha kazania o kradziey. Tylko czy aby na pewno przypadkowo?
Odruchowo zerkn na walizk. Pluszowy mi nie wystawa ju z apkami, wida byo tylko
gwk. Czarne paciorkowe oczka patrzyy z politowaniem...
- Przesta bredzi - Thomas skarci si na gos. - Jeste po prostu zmczony. A pluszowe
misie nie patrz.
Pewnie, e nie - potwierdzi gos w jego gowie. Odzywa si zawsze, gdy Wawrzycki by
zdenerwowany. I zawsze brzmia tak, jakby wietnie si bawi. - Niemoliwe rwnie, by
misie same wydostaway si z toreb i przestrajay radio. Pluszowe misie nie znaj si na
takich rzeczach, prawda, panie magistrze?

- Och, zamknij si! - prawie krzykn Thomas, po czym podgoni radio. Ale nawet
Metallica nie bya w stanie zaguszy zdania huczcego mu w gowie:
Nie minie was kara!

Dugowosy nie wyglda na glin, ale te nie sprawia wraenia czowieka, z ktrym warto
zadziera. Dlatego te Harvey Stocker, dumny waciciel plakietki z napisem WITAMY NA
STACJI SHELL, nie powiedzia tym razem nonszalancko: To ile la?, tylko:
- Czym moemy suy?
Nie zayczy sobie rwnie pokazania odznaki czy licencji, eby spisa numer, tylko
grzecznie wypiewa odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Tak, prosz pana - mwi, umiechajc si jak uczniak, mimo e dugowosy nie mg
by od niego duo starszy. - Tankowa u nas zielony dodge, a kierowca by, o ile dobrze
kojarz, podobny do tego opisanego przez pana. Zatankowa i zrobi mae zakupy. Pamitam,
bo by pierwszym klientem na mojej zmianie. O ile dobrze kojarz, zabrako mu drobnych. A
potem pojecha dalej na zachd. To byo jakie cztery - pi godzin temu. Tyle wiem.
Patrzy, jak dugowosy odwraca si i wychodzi, nie zaszczycajc go nawet spojrzeniem.
Mimo to Harvey wcale nie czu si uraony. Wcale a wcale. Czu za to, e musi pilnie i do
toalety.
W tym samym momencie czterysta kilometrw dalej Thomas zastanawia si, czy nie
wyrzuci mika za okno. Dziaa mu na nerwy. Co na niego zerkn, pluszak znajdowa si w
nieco innej pozycji, cay czas jednak wlepia w niego te swoje czarne, szkliste oczka, a
przyjacielski umiech nie znika z rozdziawionego pyszczka. Poza tym po kadym postoju
radio samo przestawiao si na kana kaznodziejw, skd grzmiay przestrogi o nadchodzcej
karze.
- Sowo daj, e ci wywal. - Wawrzycki sam nie wierzy, e rozmawia z pluszowym
misiem. Naprawd zaczo mu odbija... - Jeli jeszcze raz dotkniesz mojego radia, poznasz,
jak cikie jest ycie autostopowicza.
Zamia si nerwowo i zerkn na zegarek. Tak, powinien zacz szuka jakiego miejsca
do spania. Ale najpierw przydaoby si zamieni kilka obligacji na gotwk. Nie mia ju ani
grosza.

- Mylisz, e znajd tu jaki bank otwarty o tej porze? - zapyta mika, praw rk
wycigajc spity banderol plik. - Ile byo do najbliszego miasteczka?
Pluszak oczywicie nie odpowiedzia. Kilka minut pniej minli drogowskaz z
informacj, e za dziesi mil bdzie Heaven.
Thomasa tak rozbawia ta wiadomo, e miejc si, na moment straci panowanie nad
kierownic. Samochodem zarzucio, a otwarta klapa walizki opada z cichym PLAP. Mi,
dotd wystajcy z bagau do poowy, znalaz si nagle w jego rodku. I tam te na razie
pozosta.

Loki, poczony autostrad umysw z archanioem Rafaelem, przez cay czas nastawiony by
na odbir komunikatw o pooeniu zielonego dodge'a. Komunikatw pojawiajcych si
niezwykle rzadko. Problem bowiem z Rafaem by taki, e cho obieca pomoc, jak zwykle
zajmowa si milionem rzeczy naraz i nie od razu przekazywa Lokiemu wiadomoci od
strw.
Std te czasem naleao zapyta osobicie, najlepiej ludzi, bo ci wbrew powszechnej
opinii widz wicej ni skupieni na swych podopiecznych anioowie. Tak jak chociaby ten
go na stacji Shella.
Oczywicie wszystko byoby prostsze, gdyby ten cay Wawrzycki czy Watt mia swojego
stra, ale opiekun jego rodziny pozosta w Polsce przekonany, e chopak jest na tyle bystry,
by nie robi gupot. Okazao si, e nie by. Okrad wszak Kamc. Bez znaczenia, e nie
zdawa sobie z tego sprawy!
Praw rk Loki namaca zamek schowka na rkawiczki i otworzy go. Lnicy chromem
pistolet, ktry woy tam zaraz po opuszczeniu samochodowej wypoyczalni, lea na swoim
miejscu. I kusi.
- Spokojnie, stary. - Kamca umiechn si lekko. - Ju niedugo bdziesz mia okazj
przemwi.

- No i jest - stwierdzi z zadowoleniem Thomas, zatrzymujc si naprzeciwko


niewielkiego oddziau banku stanowego. Zaraz jednak rado ustpia miejsca przygnbieniu,

gdy okazao si, e bank, jak przystao na szanujc si placwk, od kilku godzin by ju
zamknity.
Czego si spodziewae, durniu? - drwi gos w gowie. - e znajdziesz bank otwarty o
dziewitej wieczorem?
No, gdy si zastanowi, taka myl brzmiaa niedorzecznie, ale przecie tyle si wydarzyo
tego dnia rzeczy nieprawdopodobnych, e i ta wcale nie byaby od nich gorsza. Jak to
mawiaj: Nie dziwi jednoroec w magicznej krainie, albo jako tak.
- C, misiek - powiedzia Wawrzycki do walizki - przyjdzie nam chyba jecha ca noc,
a si zmcz. Ale moe to i lepiej. Im dalej od Nowego Jorku, tym lej oddycha, co?
Nagle odnis wraenie, jakby co w walizce si poruszyo. Byskawicznie podnis
klap. Pluszak lea rozcignity na obligacjach, jedn apk trzymajc woon do bocznej
kieszonki. Thomas zerkn do rodka i pokrci gow z niedowierzaniem - znajdowa si tam
plik dwudziestodolarwek. Jak na yczenie.

Znalezienie motelu nie stanowio najmniejszego problemu. Heaven okazao si na tyle duym
miasteczkiem, e Thomas mg nawet przebiera. Wybra lokum najbliej drogi, budynek
wygldajcy troch jak jedno z zapamitanych z rodzinnego kraju schronisk grskich. Nie
zdziwio go wcale, e waciciele motelu nazywaj si Markowscy; wrcz przeciwnie, uzna
to z kolejny znak od Fortuny.
Odpuszczajc sobie kolacj (naga fala zmczenia wypara gd), poszed prosto do
pokoju i zamknwszy walizk w szafie (eby nic z niej nie wyszo - pomyla i zamia si bez
przekonania), bez si opad na ko. Zasn natychmiast.

Pamitajc, e ma do czynienia ze miertelnikiem, od pnocy Loki zacz zwalnia przy


kadym motelu i uwanie obserwowa parkingi. Nie dopuszcza do siebie myli, e mgby
przejecha za daleko i da si tak okpi. I nie chodzio tu ju wcale o pienidze, lecz o bosk
ambicj... no i oczywicie Kamczuch. Loki nie przyznaby si do tego nawet przed samym
sob, ale naprawd brakowao mu jego maskotki.
Omal nie przegapi kolejnego motelu, tym razem drewnianego, wygldajcego jak

gralska chata. Loki zlustrowa okolic. Lokal nie mia parkingu, a wrd stojcych pod
oknami samochodw nie byo adnego dodge'a.
- Ruszamy wic da... - Nagle w oknie na pierwszym pitrze co bysno. Krtki rozbysk
wiata, zupenie jakby kto zapali zapalniczk lub zapak.
Loki przyjrza si oknu uwaniej i po chwili na jego twarz wypyn umiech. Na
parapecie siedzia szary pluszowy mi.

Thomas obudzi si kwadrans po smej rzeki i wypoczty. Przeciga si wanie, marzc o


pysznym niadaniu, gdy nagle kto odchrzkn.
- Dobrze si bawie? - zapyta w tajemniczy kto siedzcy, jak si okazao, w fotelu
naprzeciwko ka. - Uciekajc z moj fors?
Wawrzycki milcza. Nie wiedzia, co ma powiedzie. Facet w fotelu nie wyglda na
takiego, ktremu da si wcisn pierwszy lepszy kit, a nic naprawd dobrego nie przychodzio
mu do gowy. Postanowi zaryzykowa z prawd.
- Cakiem niele - wypowiedziawszy to zdanie, z miejsca zda sobie spraw, e nie
zabrzmiao ono zbyt powanie. I raczej nie poprawio jego sytuacji. Zaraz wic doda: - Ale
nie dlatego, e to paska forsa, tylko dlatego, e fajnie jest mie tyle szmalu.
Mczyzna w fotelu skin gow.
- Te tak uwaam. Ale to w aden sposb ci nie usprawiedliwia.
Sign rk za siebie i z kabury przy pasie wydoby pistolet. Wymierzy w przeraonego
Thomasa.
- Waciwie powiniene si cieszy, e tylko tak si to skoczy - powiedzia cakiem
powanie. - Jeszcze nie tak dawno za tak zniewag zabijabym ci przez tydzie, bawic si
przy tym jak nigdy. A dzi...
Unis bro.
- Dzi jest inaczej.
Pocign za spust. Rozleg si suchy trzask, po ktrym w pokoju zapanowaa absolutna
cisza. Dwch mczyzn wpatrywao si w siebie, obydwaj zaskoczeni, cho tylko po jednym
z nich byo to wida. Drugi powoli opuci bro i umiechn si.
- Mam nadziej, e to bdzie dla ciebie nauczk. - powiedzia, jakby wszystko szo po

jego myli. Wsta, obrci si na picie i ruszy do wyjcia.


Nagle przystan w p kroku i zerkn na pusty parapet. Powid wzrokiem po
pomieszczeniu. To, czego szuka, leao na fotelu, na ktrym przed chwil siedzia. Szary
pluszowy mi. Siedzia spokojnie i prosto, a obie apki mia ukryte za plecami.
- Mogem si domyli - mrukn do siebie dugowosy mczyzna.
Podszed do fotela i podnis misia. Tak jak si spodziewa, za pluszakiem leay naboje
kaliber dziewi milimetrw. Zawarto caego magazynka plus jeden. Niedwiadek zna si
na rzeczy.

Dopiero jaki kwadrans po wyjciu mczyzny Thomas odway si poruszy. Przeszed


przez pokj, stawiajc ostronie krok za krokiem jak jaki go wieo po rehabilitacji.
Niewiele zreszt brakowao i do sztywnych kolan, i do sztucznych zbw, a nawet do mierci.
Dra na caym ciele.
Nie ogldajc si za siebie, wyszed z pokoju, zamkn go i zanis klucz do recepcji. Na
swoje szczcie rachunek zapaci z gry, wic zostao mu ju tylko poegna si z rodakami i
pojecha w drog.
W samochodzie znalaz plik obligacji, ktry dzie wczeniej wyj, by wymieni go w
banku na gotwk. Byo tego z dziesi tysicy. Niewiele, ale zdaniem Thomasa kwota
doskonaa na pocztek. Czegokolwiek...
Zacz od kupienia misia.

KORONA STWORZENIA

Gry Skaliste Kolorado, USA


statni rzecz, jak dostrzega Allison, zanim zapada w ciemno, bya
eksplodujca twarz jej chopaka.
Zatrzymaa si wtedy tylko na moment, odwrcia, by zapyta go o
map. On rwnie si zatrzyma, gono apic powietrze, wyranie
wdziczny za chwil wytchnienia. Mia dwadziecia kilo nadwagi i
naprawd wiele kosztowaa go ta wyprawa. Mimo to, stojc na podejciu, umiecha si
szeroko. Otworzy nawet usta, by co powiedzie.
I wtedy wanie usyszaa huk.
Jego twarz nie zdya nawet zmieni wyrazu. W jednej chwili szeroko umiechnita, w
nastpnej za od oczu w d zastpia j ogromna dziura. Kawaki koci pokryte krwawymi
ochapami skry poleciay na wszystkie strony.
Zwoki przez chwil stay jeszcze, koyszc si lekko do przodu i tyu, po czym runy na
ziemi.
W tej samej niemal chwili Allison spowia ciemno.

Obudzi j potworny smrd. Zwymiotowaa po raz pierwszy, jeszcze zanim otworzya oczy.
Gdy skoczya, miaa wraenie, e jej przeyk ponie ywym ogniem, ale i tak poczua si
nieco lepiej. Przynajmniej do chwili, zanim spojrzaa wok siebie.
Znajdowaa si w sporych rozmiarw klatce zawieszonej na belce pod sufitem jakiej
starej chaty. Wszystkie okiennice byy zamknite, wic w pomieszczeniu panowa pmrok.
Gdzieniegdzie tylko soneczne promienie, wykorzystujc szczeliny pomidzy deskami,
wlizgiway si do rodka ostrymi, jakby wymierzonymi prosto w ni smugami wiata.
Na rodku izby sta czekoksztatny totem. Nie liczc klatki i skrytego w kcie stou, by
on jedynym wyposaeniem izby. I najprawdopodobniej to on tak mierdzia.
Allison wytya wzrok, by mu si przyjrze, i zaraz poaowaa tej decyzji.

Zwymiotowaa po raz drugi.


Nagle do obrzydliwego zapachu w izbie doczy inny. Pojawi si w jednej chwili
delikatny, lekko rany, chodny powiew.
Dziewczyna uniosa gow zdumiona i w tym samym niemal momencie usyszaa pikny,
gboki gos.
- Bogosawiona bd, Allison crko Susan. Raduj si, albowiem bdziesz miaa swj
udzia w narodzinach Korony Stworzenia...
Na moment zapanowaa cisza, po czym gos doda, znacznie ju mniej podniole:
- Allison... Podobaj mi si twoje wosy.

Oklahoma, USA
Cholernie trudno dorwa anioa w maym miasteczku. Bo i nie ma tam dla nich wiele
roboty. W kocu ile mona pilnowa, by dzieci nie spaday z potw, pies na podwrzu nie
pogryz listonosza czy by ktry z okolicznych dekarzy amatorw nie spad z dachu razem z
rynn?
Wikszo ze skrzydlatych wyjeda do metropolii z chwil, gdy najstarsze dziecko w
rodzinie wpada na pomys zakosztowania studenckiego ycia. I mona by pewnym, czyni to
z ulg. Funkcja anioa stra w maomiasteczkowej rodzinie jest lepsza ni piewanie w
chrach... ale niewiele lepsza.
Loki wiedzia o tym wszystkim doskonale, nie mia jednak wielkiego wyboru.
Potrzebowa znale anioa, i to moliwie jak najszybciej.

Jak zwykle wszystko zaczo si od zakadu. A waciwie od zakoczonej zawizaniem


zakadu wymiany zoliwoci z grup skrzydlatych, ktrzy usiowali z niego drwi.
- Tak, panowie, moe i jestem odmiecem - powiedzia wwczas, wkadajc do ust
wie wykaaczk i umiechajc si pgbkiem. - Nie zmienia to jednak faktu, e szefostwo
uznao, e lepszy odmieniec od bandy nieudacznikw. Potrzebowali kogo z jajami.
Sowa Kamcy przystopoway ich na moment, zaraz potem posypaa si jednak seria
argumentw, z ktrych do jasno wynikao, e Loki swoje sukcesy zawdzicza tylko i
wycznie temu, e nie ograniczaj go adne zasady, e moe robi, co mu si ywnie

podoba, i nikt go z tego nie rozlicza. Gdyby tylko sprbowa kiedy y uczciwie jak oni i
przestrzega zasad, zaraz przekonaby si, kto tak naprawd jest nieudacznikiem...
Kamca wysucha wszystkiego ze spokojem, a z jego twarzy ani na moment nie znika
drwicy umiech. Gdy skoczyli, spokojnie dopi piwo, podnis si i sigajc po paszcz,
zada jedno ze swoich ulubionych pyta:
- No c, wic moe si zaoymy?

Tydzie przestrzegania anielskich zasad nie wydawa si by dla Lokiego jakim


szczeglnie wielkim wyzwaniem. Zwaszcza e zadanie, jakie wanie wykonywa, tropienie
niedobitkw L.E.G.I.O.N.-u, nie wymagao wcale uywania specjalnych rodkw.
Pech jednak chcia, e Kamca zgubi portfel. I to na dodatek w jakiej zapyziaej
miecinie na samym kocu wiata. Potem wszystko potoczyo si lawinowo. Najpierw pada
mu komrka, a on nie wzi adowarki. W dodatku jak na zo w adnym z okolicznych
sklepw nie sprzedawano takich modeli (A na co tu komu, panie, takie z organizerem,
klawiatur jak w komputerze i moe jeszcze wodotryskiem?! Tu si kupuje tylko takie, co jak
w gnj wpadn, to farmerowi bardzo nie al), wic i adowarek do nich te nie. Kradzie
innego telefonu nie wchodzia w gr, a drobnych na kart telefoniczn kart jako nikt nie
chcia mu uyczy. A Loki naprawd potrzebowa zadzwoni. Znalaz bowiem demona.
Nie by to aden z tych wanych i Loki waciwie tylko przypadkowi zawdzicza, e go
odkry. Demon postanowi bowiem opta okolicznego pijaczka i, jak si potem okazao,
bardzo zasmakowa w alkoholu. Siedzieli wic obecnie razem w jednym ciele na schodkach
supermarketu i piewali na gosy. Co prawda suga piekie nuci tak cichutko, e ludzie nie
mieli prawa go sysze, ale na jego nieszczcie Loki nie by czowiekiem. I mia doskonay
such.
Jeszcze nie tak dawno temu nie zaprztaby nikomu gowy, ot po prostu zaatwiby drania
i zainkasowa nagrod. Problem by jednak w tym, e ostatnio coraz czciej trafia na bestie,
ktre umiercone po prostu znikay. A za takie nikt nagrody nie wypaca. Bo kt by ufa
Kamcy? Postanowi wic cign do siebie Michaa. A e nie mia ze sob telefonu,
pozostawa tylko jeden sposb - Rafael.
S tacy, ktrzy wierz, e archanio drg ma zbudowane cieki do umysw wszystkich
skrzydlatych. To oczywicie nieprawda. czy si on bowiem bezporednio tylko z pewn

grup, ktra przekazuje mu wieci. Ale za to, nie wiedzie jakimi sposobami, do tej grupy
docieraj wszystkie informacje. Wystarczyo tylko znale anioa gotowego do przekazania
wiadomoci. Takiego cholernego niebiaskiego esemesa!
Szuka wic intensywnie.
Znalaz anioa dopiero w parku po blisko dwch godzinach poszukiwa. Skrzydlaty,
opiekujcy si niewtpliwie ktrym z czterech starcw zgromadzonych wok stoliczka z
kamienn szachownic, siedzia nonszalancko na porczy awki i wachlujc si skrzydami,
duba sonecznik.
Loki przemyliwa przez moment, jak to moliwe, e nikt nie dostrzega stale
zwikszajcego si stosu upek, doszed jednak do wniosku, e mieci s chyba ostatni
rzecz, na ktr kto zwrciby uwag. Ludzie s lepi na takie rzeczy niemal w rwnym
stopniu, jak gusi na piewy pijanych demonw.
Znudzony anio nie dostrzega Kamcy, a jego cie zasoni mu soce.
- Ty jeste Loki? - zapyta, nie odrywajc wzroku od grajcych. W jego gosie nie sycha
byo ciekawoci, a jedynie znuenie i niech.
- Tak, to ja jestem Loki i...
Anio pochyli si gwatownie i z doka obok awki wycign butelk piwa korzennego.
Zawaha si, po czym z tego samego otworu wydoby drug. Poda Kamcy. Ten przetar rk
spocone czoo i sign po napj.
- Chtnie. - Szarpn za uchwyt kapsla i pocign solidny yk. Zaraz jednak wyplu z
obrzydzeniem.
Staruszkowie przy szachownicy posali mu przelotne, pene wyrzutu spojrzenia, jakimi
pewnie obdarzali kadego, kto da si zapa w szpony naogu tak dalece, by pija samemu na
parkowej awce. Loki umiechn si do nich i wzruszy ramionami.
- Smakuje jak szczyny - stwierdzi Kamca, przygldajc si butelce.
Anio po raz pierwszy zaszczyci go spojrzeniem.
- Skd wiesz, jak smakuj szczyny? - zapyta z rozbawieniem. - Pie?
- Czyby synny przejaw legendarnego anielskiego poczucia humoru? - odpar Loki. Pewnie macie specjalne szkolenie, jak by aosnymi, co? Pewnie, e piem. Przed chwil
chociaby.
Dusz chwil z satysfakcj przyglda si, jak na gbie skrzydlatego zmieszanie walczy
z prbami wymylenia citej riposty.
To si staje zbyt atwe - pomyla. Z kieszeni spodni wycign paczk wykaaczek.
- Potrzebuj si skontaktowa z Rafaelem - powiedzia w kocu. - Dokadniej to z

Michaem, ale przez tamtego bdzie chyba najszybciej, nie?


Tym razem twarz anioa nie wyraaa ju znudzenia... raczej lk.
- Bezporednio?
Loki pokrci gow.
- Potrzebny jest mi tylko kto, kto wie, gdzie on jest, i mgby przekaza, e znalazem
demona.
Anio tak gwatownie zamacha skrzydami, e somkowy kapelusz jednego ze
staruszkw wzbi si w powietrze i pofrun w gb alejki.
- Demona?! Tutaj?!
- Tak, siedzi pod sklepem i...
Skrzydlaty przez moment przyglda mu si z niedowierzaniem, jakby niepewny, czy
Kamca nie kpi sobie z niego. Potem wybuchn miechem.
- Nie chodzi ci chyba o ajzasza?
- Kogo?
- Tak naprawd nazywa si chyba Eraamel. - Anio przetar oczy, nabra oddechu i...
kolejny raz wybuchn miechem. - Przyby tu jako homoseksualny demon podania. Ale to
naprawd konserwatywne mae miasteczko. Moc plotki jest wiksza ni wiara w optania.
Bka si wic jak smrd po gaciach, a trafi na Malcolma, jedynego, ktry da si opta. Z
tym e Malcolm to inwalida wojenny. Mina urwaa mu... no sam wiesz co. I teraz biedak
zaatwia si wprost z jelit do woreczka, e o innych rzeczach ju nie wspomn. Nie ma co,
peda pierwsza klasa.
Loki a gwizdn przez zby.
- Peda? - zapyta z niekamanym podziwem. - Wolno wam tak mwi? Znaczy anioom?
- Tylko tym z poudnia - odpar skrzydlaty. - My mamy ograniczenie, tylko jeli chodzi o
czarnucha. Wic co? Wzywamy Wielkiego M. do ajzasza? Na pewno tego chcesz?
Kamca zastanowi si przez chwil.
- Dowiedz si tylko, gdzie jest.
Przez dusz chwil czeka na odpowied. Sdzc po umiechach anioa i kilku
ukradkowych spojrzeniach, jakie posa Kamcy, jeszcze dzi caa anielska bra bdzie
wiedzie, na kogo postanowi zapolowa Loki. Ubaw po pachy! Szlag...
W kocu skrzydlaty przerwa poczenie.
- Jest podobno na uniwersytecie w Iowa. Polecia do Jenny.
Loki nie mia pojcia, kim jest Jenny, ale anio powiedzia o niej, jakby to bya
najoczywistsza rzecz pod socem, wic nie mia zamiaru pyta. Jeden temat do plotek

wystarczy.
No ale skoro kpi bd z niego i tak, to chyba nie musia ju przestrzega zasad tego
gupiego zakadu. Podzikowa skrzydlatemu i ruszy w stron dworca. Po drodze zderzy si
z wygldajcym jak prawnik grubasem, ktry mimo upau szed uparcie w marynarce.
Kamca zapyta go o to przy okazji, grzecznie przepraszajc za swoj niezdarno i
zamylenie. Tamten kaza mu si pieprzy.
Na szczcie w portfelu grubasa byo par banknotw. W sam raz na porzdny obiad i
bilet do Iowa.

Uniwersytet Iowa
Iowa City, USA
- Jenny Wells - wyczyta dziekan Foster i po raz kolejny tego dnia rozlegy si oklaski.
W trzecim rzdzie wstaa dziewczyna ubrana jak wszyscy jej koledzy i koleanki w lun
czarn tog i taki sam biret. Ruszya w stron podium. Umiechna si, odbierajc dyplom, i
podesza do mikrofonu.
Nie czua tremy. Bya przygotowana do tej chwili. Wszak tego, e jest si najlepszym
studentem na roku, nie dowiadujesz si z dnia na dzie.
- Dzikuj gorco wszystkim - powiedziaa i zmuszona bya przerwa, bo rozlegy si
gone owacje wywoane przez msk cz publiki.
Jenny umiechna si. Bya naprawd liczn dziewczyn - idealna figura, budzca
sympati twarz o wyranych kociach policzkowych i wskim nosie, wydatne usta. No i,
najbardziej chyba niezwyke i pikne, ciemnoniebieskie oczy ukryte za gstymi
kruczoczarnymi wosami. Nic dziwnego, e nia o niej wikszo chopcw z jej szkoy. I e
teraz kady z nich klaska jak oszalay.
- Dzikuj wszystkim za t chwil - podja, gdy ucichy oklaski i gwizdy. - Za to, e
mog sta tu przed wami w ten soneczny dzie napeniona wiedz, ktr zdobyam w tych
murach przez lata mej edukacji. I cho wiem...
Przerwaa, bo olepi j nagy rozbysk wiata. Na moment zmruya oczy, a gdy
ponownie je otworzya, nad publik wznosi si anio. Mia trzy pary skrzyde, z ktrych
rodkowa poruszaa si lekko, utrzymujc go w powietrzu, grne skierowane byy w niebo na
chwa Pana, a dolne okryway odziane w lnic zbroj ciao. Muskularne rce serafina
skrzyowane byy na piersi.
Jenny umiechna si lekko i ledwo zauwaalnie skina gow. Anio odpowiedzia

skinieniem.
- ...cho wiem - dziewczyna podja przerwany wtek - e ycie pene jest niespodzianek,
zostalimy przygotowani, by sobie z nim radzi. Dzi, stojc tu przed wami, dzikujc
nauczycielom i kolegom, ich rodzicom i caemu Iowa City za ciepe przyjcie i gocin,
stwierdzam, pewna swych sw jak nigdy dotd: Wierz, e nam si uda. Z naszym zapaem i
zdobyt wiedz moemy zmienia wiat!
Ostatnie sowa wykrzyczaa do mikrofonu, rwnoczenie cigajc z gowy biret i
wyrzucajc go w powietrze. Tak jak si spodziewaa, podobnie zrobili wszyscy koledzy.
Nareszcie ukoczyli uniwersytet... Byli wolni.
Jenny raz jeszcze podzikowaa dziekanowi i zesza z podium, zerkajc w stron anioa.
Ten trwa niewzruszenie mimo fruwajcych wok niego studenckich nakry gowy. Ani na
moment nie odrywa od niej wzroku.
- Kaplica - szepna Jenny.
Skrzydlaty ponownie skin gow i unis si w gr.

Uniwersytecka kaplica wci jeszcze pachniaa nowoci. Postawiono j w lewym skrzydle,


w miejsce starej biblioteki. Czciowo z powodu planowanej wizyty papieskiej, przede
wszystkim za dlatego, e by to jedyny sposb na darmowy remont skrzyda. Koci chtnie
wyoy pienidze, byleby tylko zbkane studenckie duszyczki miay gdzie uczestniczy w
niedzielnych mszach i innych naboestwach.
Modzie, jak zwykle, okazaa si band niewdzicznikw. Ponad poowa nigdy nie bya
w kaplicy, a spory odsetek nie wiedzia nawet o jej istnieniu. Zupenie jakby nie byo nic
prostszego pod socem ni przeoczenie dwuskrzydowych drzwi z napisem CHRYSTUS
DROG, WIATEM, YCIEM.

Wanie te drzwi pchna Jenny i cichutko wlizna si do rodka. Mina dwa rzdy
byszczcych lakierem drewnianych awek, przyklkna przed otarzem, po czym skrcia w
lewo i wesza do konfesjonau. Nad kabin ksidza zapalia si lampka.
- Ju mylaam, e ci nie bdzie - powiedziaa dziewczyna, gdy w malekim okienku za
kratkami ujrzaa oszpecon twarz archanioa Michaa. - Pojawie si w ostatniej chwili.
- Ale zdyem, prawda? Mwiem, e zd. Jenny pokiwaa gow.
- Jak wypadam? - zapytaa. - Wiem, e troch przesadziam z patosem, ale dziekan

Foster lubi takie banay, a ja chciaam mu sprawi troch przyjemnoci.


Archanio odpowiedzia umiechem. Ognisty tatua wok jego oka w jednej chwili
wyblak i w sabym wietle kabiny konfesjonau sta si prawie niewidoczny.
- Wypada naprawd znakomicie - rzek ciepo. - Byem z ciebie dumny.
Dziewczyna przytkna usta do kraty i ucaowaa anioa w policzek.
- Nadal nie moecie kama, prawda? - zapytaa, nie kryjc rozbawienia.
Micha rozemia si i wzruszy ramionami. cianki konfesjonau zatrzeszczay pod
naporem skrzyde.
- Co teraz bdziesz robi? - zmieni temat. - Zaczniesz szuka pracy?
Dziewczyna przejechaa rk po wosach.
- Jeszcze o tym nie myl. Jedziemy teraz z Jeffem i paroma innymi znajomymi w gry, a
potem... Skrzydlaty gwatownie odwrci gow. Konfesjona ponownie zatrzeszcza.
- Jeff? Czy to ten sam, co...
- Ten sam - wesza mu w zdanie. - Ale to ju przeszo, a ja umiem sobie radzi. Nie
jestem ju ma dziewczynk.
Gdy bya dziewczynk, te umiaa - pomyla Micha, ale nie powiedzia tego gono.
Na moment pogry si we wspomnieniach. Dobrze pamita t chwil, gdy spotkali si po
raz pierwszy. Miaa wwczas pi lat. I na swj sposb ju wtedy bya dorosa.
- Prosz ci tylko, eby na siebie uwaaa - powiedzia w kocu. - I wezwaa mnie,
gdyby potrzebowaa pomocy.
- Obiecuj. - Jenny uniosa w gr lew rk, praw przykadajc do piersi. - A wanie!
Wiesz, e na dyplomie mam wpisane Michael jako imi ojca? Nie mam pojcia, skd im si
to wzio, ale wyglda na to, e oficjalnie zostae moim tat.

Dobry kwadrans siedzieli w konfesjonale, rozprawiajc na rne tematy, a Jenny


przypomniaa sobie, e jest umwiona. Micha odpar, e rwnie ma mnstwo pracy, jednak
po wyjciu dziewczyny nie ruszy si z konfesjonau.
Z zamylenia wyrwao go ciche chrzknicie. Archanio poruszy si gwatownie.
W kabinie obok kto siedzia.
- Wybacz mi, ojcze, bo chyba przyjdzie mi zgrzeszy - powiedzia kpicym gosem. Kim bya ta licznotka?

Na twarz Michaa wrci ognisty tatua.


- Co ty tu robisz, Loki? - zapyta, mruc oczy. Kamcy, ktry zna to spojrzenie, z
miejsca przesza ochota na arty.
- Znalazem demona w ssiednim stanie - wyjani. - I prbowaem si z tob
skontaktowa, ale nie szo to najlepiej. I wtedy wanie powiedzieli mi, e jeste u Jenny. Kim
ona jest?
- Dziecko, ktre kiedy uratowaem z poaru domu - wyjani mrukliwie archanio,
podnoszc si niezgrabnie z siedziska. - Sierota. Troch jej pomagam. Jej str zgin, a sam
wiesz, jak trudno dla nich o zastpstwa.
Opucili konfesjona i ruszyli wzdu gwnej awy. Ciekawo Lokiego narastaa z
kadym krokiem, wreszcie nie wytrzyma.
- Zaskakujce, e nigdy wczeniej o niej nie syszaem. I objawiasz si jej osobicie? zapyta. - To troch niezwyke.
- Nie objawiam si jej, Loki. - Archanio przystan w p kroku i spojrza Kamcy w
twarz. Zo wyranie mu mina. Umiechn si nawet. - Ona nas widzi, rozumiesz?
Wszystkich i kadego z osobna. Kiedy i jak chce. Gdzie masz tego demona?

Jeff Stockton by prawdziwym palantem. Przynajmniej w oczach wikszoci chopakw z


uniwersytetu. Co dziwne, jeszcze do niedawna by bardzo lubiany, a palantem zosta dopiero
p roku przed kocem studiw, gdy zaj miejsce przy boku Jenny. I waciwie tylko z tego
powodu. Bo jego wanie wybraa, a pozostali mogli si tylko lini.
Jeff mia okoo metra osiemdziesiciu wzrostu, dugie, sigajce ramion wosy i gupi
tendencj do koczenia kadego niemal zdania pytaniem co nie?
Waciwie by nawet przystojny. Kilka lat gry w baseball pomogo mu uksztatowa
sylwetk, a kilkudniowy zarost dodawa jego wiecznie opalonej twarzy nieco zawadiackiego
uroku. Do tego dochodzia jeszcze nienaturalna wrcz biel zbw, widoczna za kadym
razem, gdy si umiecha. Czyli przez prawie cay czas.
Jedyn skaz bya cignca si przez czoo do szeroka rowa blizna. On sam
utrzymywa, e to pamitka po jednej z rozlicznych bjek, w ktrych bra udzia, i zawsze
ubolewa, e pytajcy nie ma moliwoci zobaczenia tego, jak oberwa tamten drugi.
Tak naprawd, co zreszt wszyscy wiedzieli, bo wydarzenie miao miejsce na

zapoznawczej imprezie pierwszych lat, blizna bya skutkiem upadku i bliskiego spotkania
kompletnie zalanego Jeffa z kamiennymi schodami na pitro. Nikt jednak z odwiedzajcych
go w szpitalu znajomych nie mia sumienia opowiada mu prawdy, zwaszcza e upadek
spowodowao potknicie si o wasne, opuszczone do kolan spodnie. Przez to poszkodowany
nabra dziwnego przekonania, i w chwili zdarzenia by sam. Trafi okazj, by mg pokaza
si jako twardziel. I wykorzysta j - ku oglnej uciesze plotkujcej cicho gawiedzi.
Oczywicie Jenny wiedziaa o wszystkim.
Nie byo jej wtedy na imprezie, ale histori znaa ju nastpnego dnia w najdrobniejszych
szczegach. Z kilku rde.
Nie miaa podstaw, by nie wierzy, zwaszcza e gdy pierwszy raz spotkaa Jeffa
Stocktona, ten kompletnie pijany usiowa kra jej z balkonu bielizn. By zdolny do
wszelkich gupot.
Jednak mia w sobie co urzekajcego: to, jak koloryzowa rzeczywisto. Nie, nigdy nie
kama, przynajmniej nie do koca. On wierzy gboko w to, co mwi, a w dodatku
sprawia, e inni rwnie w to wierzyli. Albo chcieli uwierzy.
Pomys wyjazdu w Gry Skaliste wypyn wanie od Jeffa. Z pocztku by propozycj
skierowan jedynie do Jenny, ale gdy ta kategorycznie odmwia wypadu tylko we dwjk,
chopak zaprosi take najlepszych kumpli: Sida (z jego dziewczyn Tracy) i McCarthy'ego
(ktry z pewnoci mia jakie imi, ale syszeli je chyba tylko ksidz, rodzice i chrzestni
podczas chrztu) oraz trojaczki Strips - Mary Lou, Mary Jane i Suzie. Po dugich negocjacjach
do grupy doczy rwnie modszy brat Jeffa, Dale, ktry jako jedyny mia samochd zdolny
pomieci ich wszystkich - starego volkswagena busa, i ani myla go komukolwiek
poycza.
Wyruszyli bladym witem dwudziestego trzeciego czerwca. Dzie zapowiada si
wspaniale.

- Teraz skrcisz w nastpn drog w lewo - poleci Jeff. Siedzia razem z Jenny na
podwjnym siedzeniu obok kierowcy, a na kolanach mia rozoon map. - Tam zaparkujesz.
Dalej to ju mona tylko pieszo, co nie?
- A daleko? - Sid, zwany Balonem bynajmniej nie dlatego, e jako szczeglnie lubi
napeniane powietrzem gadety, wyranie si zaniepokoi. Perspektywa niesienia ogromnego

plecaka (z ktrego trzy czwarte wypeniay rzeczy Tracy) na dystansie duszym ni podjazd
czy kilka schodkw werandy napawaa go autentycznym lkiem.
- Kilka kilometrw - stwierdzi Jeff, patrzc na map. - Trudno powiedzie. Jest tu
cakiem sporo oznacze, co nie? Ale a tak to si nie znam.
- A w ogle si znasz? - zakpia Mary Lou. Rozepchna siostry, z ktrymi dzielia tylne
siedzenie, i ruszya do przodu, niby przypadkiem ocierajc si o siedzcego po drodze
McCarthy'ego. Ten, nie odrywajc wzroku od czytanej ksiki, odruchowo przeprosi j.
Mary Lou umiechna si w odpowiedzi i wzia map od Jeffa.
- Wedug tej mapy - powiedziaa, siadajc na moment na skraju siedzenia obok Sida chatka znajduje si sze kilometrw od parkingu na wysokoci dwch tysicy szeciuset stp
nad poziomem morza. To jakie tysic szeset powyej miejsca, gdzie zaparkujemy. Nie tak
tragicznie.
Odgarna z twarzy niesforny kosmyk krconych blond wosw i kolejny raz zerkna w
stron McCarthy'ego, oczekujc aprobaty. Chopak jednak wci tkwi w wiecie Vonneguta.
Dziewczyna sapna cicho, oddaa map i wrcia na swoje miejsce wcieka jak osa.
Obojtno McCarthy'ego denerwowaa j tym bardziej, e tak naprawd kompletnie nie
miaa pojcia, co jej si tak podobao w tym facecie. Nie mia w sobie przecie nic a nic
szczeglnego.
Krtko obcite rude wosy, nieco kanciasta gowa z kwadratow szczk - typowy
wygld faceta z drugiego planu i w yciu, i na filmach. By znakomicie uminiony, co o tyle
wydawao si niezwyke, e kiedykolwiek by go zobaczy, zawsze siedzia z ksik. Twarz
mia wychud, blad, pokryt piegami zgromadzonymi zwaszcza wok nosa.
Mary Lou z kolei, podobnie jak jej siostry, moga uchodzi za spenienie amerykaskiego
snu. Wysoka, szczupa blondynka o krccych si wosach, penych piersiach i spojrzeniu
idiotki.
Ale adna z sistr Strips nie bya idiotk. Mary Lou miaa trzeci wynik w szkole, a poza
tym jak mao kto znaa si na komputerach. Mary Jane i Suzie, nieco mniej inteligentne,
nadrabiay zdolnociami artystycznymi. Obie gray na wiolonczelach i doskonale opanoway
body painting. Najczciej wiczc na sobie nawzajem, a potem fotografujc wasne
dokonania.
Kiedy, nie wiedzie jak, wiadomo o tym wydostaa si na zewntrz, na uczelni
powstao mnstwo obrzydliwych plotek, a cena, jak proponowali niektrzy za zdobycie
owych fotografii, przekroczya dwiecie dolarw. I rosa.
Dale dostrzeg zjazd i skrci na parking. Zahamowa.

- Tak wic dotarlimy na miejsce - ogosi, odwracajc si i umiechajc szeroko. - Firma


Dale i spka dzikuje wszystkim za wspln podr i poleca si na przyszo.
- Dziki, Dale. - Jenny bya jedyn osob, ktra zareagowaa na jego sowa. Pozostali w
popiechu zaczli opuszcza ciasny pojazd, by jak najszybciej wyj na zewntrz.
Na parkingu czu byo lasem. Sodki zapach ywicy miesza si z delikatnym aromatem,
jaki wydzielaa parujca cika.
Jeff gboko wcign powietrze.
- Piknie tu, prawda, kochanie? - zagadn.
Jenny, ktra wanie pochylaa si, by zawiza but, teraz podniosa si i rozejrzaa.
Parking, mogcy pomieci maksymalnie cztery ciarwki z przyczepami, z trzech stron
otoczony by lasem, a od drogi odgrodzono go niskim, sigajcym pasa drewnianym
potkiem. Przy samym wjedzie ustawiono niewielk drewnian strwk, sdzc po jej
stanie, dawno ju nieuywan, a przynajmniej niezgodnie z przeznaczeniem.
Nieco na lewo od niej, na trawie, znajdoway si wkopane w ziemie stoy piknikowe grube deski osadzone na nieociosanych pniach. Poniewa parking zamiast asfaltem pokryty
by wirem, na stolikach zalegaa warstwa pyu.
W gb lasu wioda z parkingu tylko jedna droga, oprcz niej nie wida byo nawet
najdrobniejszych cieynek, ktrymi kto wczeniej przedziera si na skrty. Tu przed lini
pierwszych drzew rosy krzaki do zudzenia przypominajce ywopot. Jenny przywid on na
myl bajk o picej krlewnie i ziarno, ktre rzucia za wiedma, by stworzy cierniowe
krzewy oplatajce zamek. Tam rwnie nie byo adnych cieek.
Trakt wiodcy w las wyglda na wyjtkowo zadbany. By do szeroki, o podou z
lenej ciki, nad ktr teraz unosia si lekka mgieka odparowujcej wody, i z dachem w
postaci ciemnozielonych gazi.
- O czym mylisz? - zapyta Jeff, gadzc j po szyi. Jenny wzruszya ramionami.
- Nie wiem - odpara. - To wszystko wydaje mi si takie bajkowe, takie... To pikne
miejsce. Dzikuj.
- Wszystko dla mojej ksiniczki, co nie? Poczekaj, a zobaczysz chat!
- Strzelimy sobie pamitkow fotk? - zawoa Sid, wycigajc z plecaka polaroid.
Dziewczyny, pierwsze podchwyciwszy pomys, ustawiy si przy samochodzie. Sid
wczy samowyzwalacz i postawi aparat na potku. Truchtem doczy do grupy, po czym
wtuli si w Tracy. Po chwili bysna czerwona lampka, aparat zazgrzyta i wyplu z siebie
fotografi.
Wszyscy rzucili si, by j obejrze. Pierwsza zapaa zdjcie Mary Lou. Skrzywia si

jednak z niesmakiem.
- Chyba masz co nie tak z tym polaroidem - powiedziaa, pokazujc fotk pozostaym.
Nad nimi, na dachu samochodu, wida byo co wietlistego.
- To nie wina aparatu. - McCarthy uwanie przyjrza si zdjciu. - To po prostu refleks
wiata. Soce musiao wyj zza chmury wanie w tym momencie.
- Zrbmy wic jeszcze jedno - zaproponowaa Tracy, wyranie starajc si pocieszy
swego ukochanego. - Tak chyba najlepiej sprawdzimy, czy z aparatem jest wszystko w
porzdku. A jeli nie, to si go zostawi w samochodzie, bo on jest ciki, prawda, pczusiu?
Sid przytakn, cho nie mia szczeglnie zadowolonej miny. Wolaby zostawi cay
plecak zamiast swojego polaroidowego cudeka.
- Swoj drog - odezwaa si Suzie, gdy przysza jej kolej na przyjrzenie si zdjciu - to
nie odnosicie wraenia, e ten refleks ma ksztat czowieka? Moim zdaniem wyglda jak
kucajcy facet.
Jenny natychmiast zerkna w stron dachu busu, po czym rozejrzaa si wokoo.
Chyba

nie

robisz

czego

tak

gupiego,

archaniele?

pomylaa

wyranie

podenerwowana. - Nie robisz, prawda?


Nikt jej nie odpowiedzia, a i sama niczego nie zauwaya, co odrobink j uspokoio.
Na kolejnym zdjciu nie byo adnych refleksw. Przewietlon fotografi zabra Dale,
twierdzc, e to pierwsza, na ktrej wyszed naprawd dobrze, i nie moe zmarnowa takiej
okazji. Jaki kwadrans pniej caa grupa wkroczya na ciek wiodc w las.

- Zauwaylicie, jak tu zimno? - zapytaa Tracy. Zupenie bez sensu, bo cho przeszli
raptem z dwiecie metrw, prawie wszyscy mieli ju na sobie swetry czy inne ciepe
nakrycia. Tylko McCarthy pozosta w krtkim rkawku.
- To normalne, e w lesie jest chodniej - powiedziaa Jenny. - Zobaczcie, jak gsto jest
nad nami. wiato ledwo si przebija.
- No - przytakn Jeff. - Poza tym na parkingu byo naprawd gorco, co nie? I to, co
teraz czujemy, mona nazwa maym szokiem termicznym. A tak swoj drog, Dale,
powiniene by zaparkowa w cieniu. Gdzie koo tej strwki na przykad.
Modszy brat tylko wzruszy ramionami. Zaczyna aowa, e da si namwi na ten
wyjazd. Niby mia szans na jedn z fotografujcych sistr Strips (Kurde - myla przed

wyjazdem - a moe obie...), ale Jeff jak zwykle uwaa go za gnojka. Tak to jest, kiedy
jedziesz rwa laski ze starszym bratem!
- Jeszcze moecie wrci - zaproponowaa idca za nim Mary Jane. - Moglibycie przy
okazji zabra moj wod z tylnego siedzenia.
Dale stan w p kroku. Nadarzaa si okazja, by zapracowa na swoj szans.
- Dla ciebie to zupenie inna sprawa - rzuci wesoo i pogna z powrotem.
- Czekaj, skocz z tob - powiedzia Sid, ostronie zdejmujc plecak. - Gupie uczucie,
ale mam wraenie, e czego zapomniaem.
Umiechn si do Tracy, podcign spodnie i kaczym truchtem ruszy w stron
samochodu.
Pozostaa cz grupy postanowia na nich zaczeka, rozoyli si wic na ciece,
zdejmujc plecaki i siadajc na fantazyjnie poskrcanych korzeniach kbicych si niczym
ogromne we. Jako e droga od parkingu wioda prosto przeszo kilometr, z miejsca, gdzie
siedzieli, mieli doskonay widok na to, co dziao si przy busie.
Dale, gdy tylko dobieg do samochodu, w pierwszej kolejnoci zanurkowa na tylne
siedzenia i po chwili wynurzy si ze rodka, trzymajc w rce butelk wody. Postawi j na
ziemi, po czym obszed samochd i wsiad od strony kierowcy.
Wanie rusza, gdy na polan wszed Sid. Niemal w tej samej chwili rozptao si pieko.
Najpierw mocny podmuch wiatru poderwa z ziemi wir. Potem ciana pyu i drobnych
kamyczkw zacza krci si coraz szybciej, jak tornado. W jednej chwili ogarna cay
parking, by zaraz potem... stan w ogniu. Rozleg si wybuch i wzdu cieki, niczym jakie
groteskowe domino, zaczy upada drzewa.
Michale! - zdya pomyle Jenny, nim kto zapa j za rk i pocign za sob,
zmuszajc do biegu. To by McCarthy.
Drzewa upaday po dwa, jedno z kadej strony, rwno niczym fale Morza Czerwonego
zamykajce si za ludem Mojesza.
Michale! - Jenny, wci biegnc ile si w nogach, prbowaa skupi myli. Bardzo
chciaa wiedzie, co z Jeffem i innymi, ale baa si obejrze. Wci czua mocny, pewny
ucisk McCarthy'ego. Gdyby potkna si i upada, pewnie nawet by tego nie zauway.
Cignby j po ziemi, zupenie nie zdajc sobie sprawy, co go spowalnia.
Archaniele! - pomylaa raz jeszcze, tym razem telepatycznym odpowiednikiem krzyku. Pom mi!

Archanio Micha zwykle nie mia problemw z opanowaniem emocji. Teraz jednak z caej
siy powstrzymywa si, eby nie wybuchn miechem.
Stali razem z Lokim na dachu jednopitrowego banku, przygldajc si postaci siedzcej
przy schodkach marketu po przeciwnej stronie ulicy.
Obiekt ich obserwacji, ubrany w resztki wojskowego munduru Indianin, popija co z
plastikowego kubeczka, mruczc do siebie pod nosem. Nie ulegao wtpliwoci, by mocno
wstawiony.
- Oczekujesz zapaty za ajzasza? - Trudno powiedzie, co przewaao w gosie
archanioa: kpina czy niedowierzanie. - Naprawd?
- Co w tym dziwnego? - prychn Kamca. - Demon jest demon. Nikt mi nie mwi, e
otworzylicie may rezerwat dla tych najgupszych albo najbardziej pechowych. Znalazem go
i naley mi si zapata.
- Ale, Loki, zastanw si. W tym miasteczku jest co najmniej kilkunastu aniow, a ty,
eby dosta nagrod, musiaby zaatwi ajzasza najprawdopodobniej razem z tym
optanym inwalid. Chcesz, eby rozniosa si plotka? Naprawd warte to jednego pi... A ci
co tu robi?
Kamca pody za jego wzrokiem i dostrzeg grup mczyzn idcych rwnym krokiem
w stron marketu. Byo ich piciu, dwie dwjki i jeden z przodu. Wszyscy ubrani w
identyczne piaskowe koszule i jasne spodnie w kantk. Kady z nich na prawym ramieniu
mia czerwon przepask z jakim czarno-biaym znaczkiem. Jak okazao si po chwili, gdy
podeszli nieco bliej, swastyk.
- Znasz ich? - zapyta Loki.
Archanio pokiwa gow.
- Poznaem kiedy w ich rodzinnym stanie. Pilotowalimy wtedy pewn misj, w ktr
nie za bardzo moglimy si miesza. Pomagalimy dwm bluesmanom zebra pienidze na
sierociniec prowadzony przez zakonnice. Omal nas wtedy nie zaatwili, ale byem prawie
pewien, e si ich pozbylimy. A teraz znw widz te same gby.
Grupa zdya w midzyczasie doj do marketu i otoczy pkolem ofiar ajzasza.
Sdzc z ich podniesionych gosw, szykowa si lincz.
Tatua na twarzy Michaa zapon.
- To nazici z Illinois - wycedzi. - Nienawidz nazistw z Illinois.

Odwrci si do Kamcy.
- I chyba dostaniesz okazj, by co zarobi.

Malcolm Blackraven, niegdy dumny przedstawiciel swojego plemienia i dzielny


onierz narodu amerykaskiego, a obecnie pijak, inwalida i pomiewisko lokalnej
spoecznoci, do pno zorientowa si, e bdzie mia kopoty. Niczego to jednak nie
zmieniao. Nawet gdyby jego przekrwione oczy zdyy dostrzec zbliajc si grup jeszcze
u wylotu uliczki, a jego wymczony alkoholem umys poj konflikt midzy noszonym przez
nich znakiem a jego osob, prawdopodobnie i tak by nie zareagowa. Bo w gruncie rzeczy
mia wszystko gdzie. I tak jedyna osoba, ktrej na nim zaleao, bya waciwie urojonym
gosem w jego gowie.
Mczyni w piaskowych mundurach, jak jeden bkitnoocy blondyni, rwnym krokiem
pokonali odlego dzielc ich od sklepu i ustawili si w pkolu wok siedzcego na
schodach weterana. Malcolm zauway, e dwch z nich ma na ramionach sporych
rozmiarw torby.
Ten, ktry w kolumnie szed na przedzie, a obecnie znajdowa si dokadnie na wprost
Indianina, umiechn si paskudnie.
- Jeste mieciem, wiesz? - powiedzia tonem, jakiego mgby uy uprzejmy nauczyciel
wobec mniej zdolnego ucznia. - I sam swoj obecnoci kpisz sobie z ideaw Poudnia. I z
planw biaej rasy wobec zagospodarowania tego wiata. Bo my mamy plany, wiesz?
Cakiem nieze. I nie ma tam miejsca dla takich jak ty.
Nie odrywajc wzroku od weterana, wycign do tyu rk, a jeden z jego towarzyszy
zaraz sign do torby i poda mu butelk z czaszk na etykiecie. Prowodyr odkorkowa i
wyla zawarto na Indianina. Wok roznis si zapach benzyny.
I to chyba skonio Malcolma do dziaania.
Poderwa si gwatownie, odpychajc pochylonego nad nim napastnika. Gdy nazista
upad, Blackraven rzuci si do przodu, chcc przerwa otaczajce go pkole. Niestety, na to
nie starczyo mu ju si. Bojwkarze, z ktrych aden nie nalea do uomkw, byskawicznie
rzucili si ku niemu, na powrt pchajc go na schody. Jeden nawet w swej gorliwoci
poczstowa Indianina kilkoma kopniakami. Ten przywar twarz do stopni, drc z blu i
strachu.

Napastnicy pomogli wsta swemu przywdcy i doprowadzi ubranie do porzdku. Twarz


pierwszego spord nazistw wykrzywia grymas wciekoci. Z kieszeni wycign
zapalniczk zippo. Odpali...
- O, jak mio - rozlego si za jego plecami. - Wanie o ogie chciaem zapyta.
Prowodyr jak i pozostali odwrcili si niemal rwnoczenie. Kawaek za nimi sta
mczyzna o dugich, rozpuszczonych blond wosach i w sigajcym ziemi brzowym
paszczu. Pod nim mia sprane dinsy i flanelow koszul, a pod szyj zawizan szar
apaszk. Na pierwszy rzut oka wyglda, jakby wanie uciek z planu jakiego westernu.
Wraenie pogbia skrcony naprdce papieros wcinity niedbale w kcik ust.
Przywdca nazistw unis rk, by soce nie przeszkadzao mu w ogldzinach
przybysza. Czu si niepewnie, bo widzia wyranie, e przybysz by biay. A to wykluczao
zastosowanie pewnych radykalnych rodkw. Rasa Panw i tak nie bya do liczna.
- Kim jeste? - zapyta, wci wznoszc ku niebu zapalon zapalniczk.
- Powiedzmy, e znam tego na schodach - odpar przybysz, umiechajc si lekko.
- Jeste kumplem Indiaca? - zdziwi si pierwszy nazista.
Dugowosy pokrci gow.
- Nie tego - odpar, po czym, nie przestajc si umiecha, zaintonowa: - Przybd na
wiat, o Eraamelu. W imi tych, ktrzy rzdz na niebiosach, udzielam ci azylu. Przybd i
bro tego, co twoje.
Nazici wpatrywali si w przybysza ze zdumieniem, nic jednak nie mwili. Zwaszcza e
ten wcale nie patrzy na nich. Spoglda jakby przez nich, w gb. Po chwili w powietrzu
poczuli intensywn wo siarki, a umiech na twarzy dugowosego poszerzy si.
- Witaj, ajzaszu - powiedzia.
Odpowiedzia mu dziwny bulgot.
- Widzisz zippo? Najpierw zippo...
Prowodyr zadra, a to, co zdarzyo si pniej, sprawio, e na dugie tygodnie mg
zapomnie o bezbolesnym siadaniu.

Z pocztku Michaowi wcale nie podoba si pomys Lokiego, by ajzasz zaatwi wszystko
sam. Uwalnianie demona, nawet tak sabego i zrezygnowanego jak Eraamel, nie wydawao
mu si czym waciwym. Ale z drugiej strony lito wobec takiego plugastwa te nie, a

jednak wszyscy si na ni zdobyli. Poza tym zabawa, jak zafundowa demon nazistom z
Illinois, warta bya chwili wtpliwoci.
- To obrzydliwo - stwierdzi archanio, gdy Loki doczy do niego na dachu.
- Tak - zgodzi si Kamca. - I to samo mwi chyba kiedy wity Pawe. Ale c innego
mg im zaproponowa homoseksualny demon podania?
- Wzbudzaj zgorszenie.
- Aha! - Loki wskaza kobiet stojc w drzwiach zakadu fryzjerskiego. - A tamta to
nawet robi zdjcia, tak jest zgorszona. Nie ma co, nieze przedstawienie.
Micha chcia jeszcze co doda, ale nagle chwyci rkami gow i odgi si do tyu z
gonym jkiem. Pad na kolana i wci przyciskajc pici do skroni, dysza ciko.
- Co ci jest? - zaniepokoi si Loki.
- Mocny sygna - wycedzi archanio. - Ale jakby przechodzi przez jak barier. Co jak
woanie z pieka.
- Jakie woanie? O czym ty mwisz?
- Jenny nie yje. I jest w ogromnym niebezpieczestwie.

Nie miaa pojcia, jak dugo biega. W pucach czua ogie, kady oddech by niczym
poykanie szklanego pyu, a kamie w bucie z kadym krokiem coraz gbiej wwierca si jej
w stop. Mimo to nie zwalniaa. Nie moga. Zdya si ju przekona, e ciskajcy jej do
McCarthy nie zamierza da jej odpuci. Kade potknicie koczyo si kilkoma metrami
sunicia kolanami po cice, zanim na powrt moga wsta i zapa rytm biegu.
Na szczcie w chwili gdy zaczo si to szalestwo, oboje byli najdalej od parkingu. Inni
mieli mniej szczcia. Dla nich kady upadek by kocem gry. Dogrywek nie przewidziano.
Jenny syszaa krzyki, ale nie ogldaa si za siebie. Ziemia wci draa pod jej stopami,
odgos walcych si pni wydawa si by z kad chwil coraz bliszy, goniejszy, ale
dziewczyna wiedziaa ju, e nie biegnie na darmo. Jakie pidziesit metrw przed nimi
koczy si bowiem tunel lasu, a zaczynaa jasna polanka. Tam bd bezpieczni.
McCarthy te wyranie poczu si pewniej. Po raz pierwszy spojrza na Jenny.
Umiechn si, po czym gwatownie przyspieszy. Z trudem znalaza w sobie do si, by
dotrzyma mu kroku.
W chwili gdy znaleli si na polanie, huk upadajcych drzew z miejsca ucich. Ziemia

przestaa dre i jedynie zwalone pnie ukryte w mroku cieki przypominay o caym zajciu.
Dziewczyna zatrzymaa si, ciko dyszc. Dugo staa pochylona, czekajc, a jej
oddech wrci do normy. Gdy bya ju pewna, e si udao, podniosa gow... zbyt szybko.
Zawirowao jej przed oczami, a potem poleciaa na bok, wprost w rosnce przy drodze krzaki.

Gdy si ockna, na polanie panowa ju pmrok. Kto lea obok, sapic jej w szyj.
Przez jedn krtk chwil bya pewna, e to Jeff, ale oddech, ktry czua, z pewnoci nie by
oaz mitowej wieoci, do jakiej przyzwyczai j jej chopak. Poruszya si gwatownie i
zobaczya, e obok niej ley McCarthy. Brod prawie dotyka jej ramienia.
Jenny podniosa si i zerkna w stron cieki. Pogrone w mroku zwalone pnie nie
pozostawiay wtpliwoci, e to wszystko wydarzyo si naprawd. A Jeff z ca pewnoci
nie y.
Poczua, e powinna tam wrci, odnale go, a raczej to, co z niego zostao, i... no
wanie, co? Nie miaa pojcia. Czua si tak skoowana!
Archaniele - pomylaa - dlaczego nie odpowiedziae? Gdzie jeste?
- ...innej moliwoci - usyszaa gdzie z boku.
Odwrcia si gwatownie. McCarthy lea wsparty na okciach. Wlepia w ni swoje
zielone oczy i umiecha si lekko.
- I jak? - zapyta.
Wzruszya ramionami.
- Nie dosyszaam, co mwie.
Chopak przecign si, wsta i otrzepa ubranie.
- Mwiem, e to musia by wybuch. Jakie podziemne zoa gazu. Syszaem ju o
takich przypadkach. Pod skorup gromadzi si metan, a potem jeden taki upalny dzie i
wszystko up! - Gwatownie rozoy rce. - A drzewa to fala uderzeniowa. Mielimy
cholernie duo szczcia.
Jenny pokrcia gow.
- Te drzewa upaday zbyt rwno, zupenie jakby...
- Jakby co? - w gosie McCarthy'ego pojawia si nutka kpiny. - Jakby kto przygotowa
na nas puapk? Ponacina drzewa, a potem odpala w nich adunki?
Ale Jenny ju nie suchaa. Nagle przypomniaa sobie o zdjciu i sowach Mary Jane: Nie

odnosicie wraenia, e ten refleks ma ksztat czowieka? Moim zdaniem wyglda jak kucajcy
facet. Rozejrzaa si wtedy pewna, e ten refleks by odbiciem blasku archanioa. Ale jeli to
wcale nie by Micha? Jeeli obecne przeczucie jej nie mylio, mogli wanie wpakowa si w
nieliche kopoty. Bo skoro anioowie po dzi dzie nosz miecze, znaczy, e i druga strona
nie jest bezbronna.
Na moment zmruya oczy. Nauczya si, jak zamyka umys na swoje widzenia, jak nie
dopuszcza widoku aniow i innych istot na co dzie. To znacznie uatwiao ycie. Teraz
jednak chciaa zobaczy. I najlepiej zada kilka pyta. Otworzya powieki, wstaa i odwrcia
si do McCarthy'ego. Wygldaa, jakby prbowaa przejrze go na wylot.
- Za czym tak patrzysz? - zdziwi si.
Zmarszczya brwi.
- Podobno jeste sierot - powiedziaa z wyrzutem. - Tak wanie mwie, e jeste
sierot i nie masz adnej rodziny, prawda?
Na twarzy McCarthy'ego zakrlowao bezbrzene zdumienie.
- Nie rozumiem, o czym ty mwisz - stwierdzi. - Pewnie jeste w szoku i...
- Nie masz stra - powiedziaa Jenny, silc si na spokj. Raz jeszcze popatrzya
wokoo, po czym ju spokojniej wyjania: - Stra nie ma przy czowieku tylko wtedy, gdy
kto w rodzinie potrzebuje go bardziej albo gdy czowiek jest prawdziwie zy. Nie jeste
prawdziwie zy, wyczuabym to, nie masz te rodziny. Gdzie jest zatem twj str?
- Nie mam pojcia. - McCarthy, wci zdumiony, pokrci tylko gow. - Naprawd nie
wiem, o co ci chodzi. Ale nie martw si, ju wszystko jest dobrze. Zaopiekuj si tob.
Wycign przed siebie rce w uspokajajcym gecie, po czym powoli podszed do niej.
Nie protestowaa, czua, e nie ma zych zamiarw. Poza tym w razie czego bdzie potrafia
si obroni. Etap ycia, kiedy moga omdlewa na ramieniu chopaka i udawa sodk, min
bezpowrotnie. Znw musiaa sta si Jenny - wychowank archanioa twardo walczc o
swoje. Zupenie jak kiedy.
McCarthy zbliy si na odlego p metra i pooy jej rce na ramionach. Chopak
przez chwil patrzy jej w oczy, a potem mocno przytuli. Nic nie mwi, ale wiedziaa ju, e
si nie pomylia, a to tylko przyjacielski ucisk majcy j uspokoi. Jego donie nie bdziy
po jej plecach, serce nie szalao w piersi, a oddech pozostawa miarowy. Po chwili McCarthy
odchyli si lekko do tyu i ponownie patrzc jej w oczy, powiedzia z umiechem.
- Wszystko bdzie dobrze, zobaczysz. Zaopiekuj si tob i jako wrcimy do domu.
Jenny pokiwaa gow, cho wcale nie bya tego taka pewna. Nie chciaa go jednak
martwi, zwaszcza e - z czego zdaa sobie spraw, dopiero tkwic w jego objciach - on i

tak nie mia prawa jej zrozumie. W kocu nigdy nie widzia anioa. Postanowia udawa
uspokojon i czujnie obserwowa rozwj wydarze.
Co poruszyo si w krzakach. Najpierw by to odlegy pojedynczy odgos, zaraz jednak
przybra na sile i intensywnoci.
- Stj! - usyszaa woanie kobiety.
A potem spomidzy krzakw wypad Jeff. Jego oczy pony wciekoci. Pdzi wprost
na McCarthy'ego.
Jaka cz Jenny wiedziaa, e powinna si teraz ucieszy i rzuci na szyj cudownie
ocalaemu chopakowi. Pocaowa go mocno i cho na sekund zapomnie, co si stao,
cisn cay wiat tylko do niego i siebie razem. Ale ta cz, niedawno jeszcze dominujca,
bya teraz w mniejszoci. Jeff, zamiast ucieszy si, e jest zdrowa i caa, najwyraniej chcia
pobi jej wybawc. Co tu byo nie tak, jak w nie, gdy bliscy zmieniaj si w demony, a
bezpieczna pociel w grzskie bagno.
Nie miaa jednak czasu, by teraz to roztrzsa. Musiaa dziaa. W chwili gdy Jeff
usiowa j min, podstawia mu nog i z caej siy pchna go w plecy.
- Uspokj si! - krzykna. - Nic si nie wydarzyo. McCarthy przezornie stan po
przeciwnej stronie cieki.
Z krzakw za wyoniy si kolejne dwie postaci - Mary Jane i Suzie. W poszarpanych
ubraniach, z rkami i nogami penymi zadrapa, ale wci ywe. Ich siostra raczej nie miaa
tyle szczcia...
A moe jednak? Jenny zauwaya, e i one nie maj anioa stra. Wic moe Mary Lou
jako przeya i teraz skrzydlaty opiekun jest przy niej. Dziewczyna chciaa w to wierzy, ale
nie potrafia. Bo nad polan nie unosi si aden anio. Rwnie nie byo stra Jeffa.
- Jak zdoalicie przey? - zapytaa, umiechajc si przepraszajco do Jeffa i
wycigajc rk w jego stron.
Chopak spojrza na ni niechtnie, po czym wsta, nie korzystajc z jej pomocy. Posa
wcieke spojrzenie McCarthy'emu, ale nie ruszy w jego kierunku. Podszed za to do Suzie i
poprosi j o otrzepanie plecw.
- Pobiegymy za Jeffem - odpara Mary Jane. - Rzucilimy si w las po prostu, pomidzy
drzewa. Paday tylko te przy ciece, wic tam w gbi byo wzgldnie bezpiecznie. A potem,
gdy wszystko ustao, poszlimy was szuka. To Jeff nalega... - dodaa z wyran nagan w
gosie.
Jenny zrobio si gupio. Moe nie miaa racji. Ich wszystkich spotkao nieszczcie, a
ona szuka koza ofiarnego! e nie byo aniow - to nie musiao nic znaczy. Chciaa

zaagodzi sytuacj, niestety, Jeff nie wyglda na kogo, kto chciaby sucha wyjanie,
wic chyba jednak trzeba bdzie odoy to na pniej. Wok robio si ciemno.
- Jak daleko jest std do tej chaty? - zapyta McCarthy.
Nikt nie odpowiedzia i pytanie przez moment wisiao w powietrzu. Wszyscy odwrcili
si w stron stojcego teraz tyem Jeffa, ktry wznis gow ku niebu i szepta co cichutko.
Wygldao, jakby si modli.
- Jeff? - Suzie postanowia przerwa cisz. - Co ty waciwie...
I wtedy chopak odwrci si gwatownie. Jego rozcignita w dzikim umiechu twarz
janiaa dziwnym blaskiem, a wosy zdaway si pon bkitnym ogniem. Oczy, cae biae,
pozbawione renic i tczwek, skierowane byy w stron McCarthy'ego.
- I powiedzia Pan: Nie podaj ony bliniego swego ani adnej rzeczy, ktra jego jest wycedzi przez zacinite zby. A potem skoczy.
Odlego, jaka dzielia ich obu, z ca pewnoci przekraczaa pi metrw, a mimo to
Jeff pokona ten dystans jednym susem. Wyldowa na rywalu, przewracajc go wasnym
ciarem, po czym usiad na nim okrakiem i podnisszy z rowka koo drogi kamie, zacz
okada go nim po twarzy.
Jenny skoczya ku walczcym, ale zostaa odepchnita z tak si, e poleciaa kilka
metrw i uderzya o drzewo. Potworny bl przeszy jej plecy i przez dusz chwil nie moga
si pozbiera.
Tymczasem Jeff wyranie skoczy ju z McCarthym, bo odrzuci na bok ociekajcy
krwi i kawakami mzgu kamie, wsta i zacz si zmienia. Jego gowa i brzuch zaczy
pcznie, skra zatrzeszczaa, a oczy wypady wypchnite z oczodow. Sekund pniej
chopak eksplodowa. Kto wrzasn. Jenny nie bya pewna, czy to nie ona sama. Wiedziaa
tylko, e zerwaa si na rwne nogi, lekcewac bl. Spojrzaa w stron ocalaych dziewczt.
Suzie zasaniaa sobie oczy, nie przestajc krzycze. Staa najbliej Jeffa, caa wic bya w
jego resztkach. Mary Jane, znajdujca si za jej plecami, trzymaa w doniach patyk o ostrym
kocu. Jej twarz pojaniaa. Spojrzaa w stron Jenny.
- Uciekaj - wyszeptaa bezgonie i umiechna si. Potem wzia zamach i wbia patyk
w plecy siostry. Zanucia co przy tym, co, co brzmiao jak melodia do wyliczanki o
dziesiciu maych Indianach. Patyk wznosi si i opada do rytmu.
Jenny ju drugi raz tego dnia zacza ucieka.

- Nic nie rozumiem - przyzna archanio.


Stali wraz z Kamc na zdemolowanym parkingu, wpatrujc si w mocno znieksztacone
ciaa aniow. Byo ich piciu, a wszyscy mieli poamane skrzyda i osmolone szaty. Leeli w
dziwnych pozach w rnych miejscach placu.
- Mnie nie pytaj - odpar Kamca, wzruszajc ramionami. - Pierwszy raz widz, by
ktremu z was spuszczono takie manto.
Podszed do pozostaoci po busie i przez chwil uwanie oglda zwoki za kierownic.
Temperatura sprawia, e biaka w oczach ciy si, a skra popkaa jak na pieczonym
kurczaku. Przez szczeliny sczy si wytopiony tuszcz. Cao wygldaa jak nieudana rzeba
z gabinetu figur woskowych.
- W rodku jest tylko jedno ciao. Raczej facet. - Kamca odwrci si... i wtedy dostrzeg
Sida.
Gruby chopak, mimo e wyglda zupenie jak siedzcy za kierownic Dale, wci
jeszcze y. Lea twarz do ziemi, oddychajc pytko i od czasu do czasu podrygujc nog w
niekontrolowanym skurczu mini.
Kamca dopad do niego i najdelikatniej jak mg odwrci.
- Co tu si stao? - zapyta. - I gdzie reszta?
Chopak prbowa odpowiedzie, ale nie by w stanie. Przewraca tylko oczami i na
przemian otwiera i zamyka usta.
- Odsu si - powiedzia Micha, stajc za plecami Kamcy. - Ja sprbuj.
Uklkn przy Sidzie i pooy mu rk na czole. W dziedzinie telepatii daleko byo mu
do Rafaela, a nawet do Gabriela, ale jak kady skrzydlaty mia przynajmniej odrobin tego
talentu. I to, jak si okazao, wystarczyo. Po chwili wsta i otrzepa kolana.
- Znalaz si w samym oku cyklonu - powiedzia. - Dlatego przey. Pom mi odprawi
rytua nad strami. Musz ich mie w jednym miejscu.
- Zaraz, czekaj! - Lokiego wyranie nie usatysfakcjonowaa odpowied archanioa. - Jaki
cyklon? O czym ty mwisz? Przecie w okolicy nie ma ladu, by...
- Bo to nie by zwyky cyklon, tylko Sup Ognia, Obok Pana. Znak Boga, ktry moc
okaza.
- Bg to zrobi?!
Archanio potrzsn gow.
- Boga nie ma, Loki, wiesz przecie. Ale kiedy jeszcze by, niektrym z nas pokaza par
sztuczek. Na przykad Sup Ognia potrafio zrobi dwch z nas.

- Znasz ich? - zapyta Kamca.


- Jednym jestem ja - odpar Micha. - A jeli nie myl si co do drugiego, to Jenny ma
naprawd powane kopoty.

Ciao ostatniego spord strw cisnli na pozostae, potem Micha doby miecza i
odmwiwszy kilka sw w obco brzmicym jzyku, pooy go na stosie. Martwi anioowie w
jednej chwili zajli si pomieniem.
Loki patrzy na to, cay czas mylc intensywnie.
- Mwie, e Jenny nie yje - powiedzia w kocu. Micha wzruszy ramionami.
- Pomyliem si - stwierdzi. - To woanie brzmiao, jakby dobiegao z pieka. Ale wtedy
nie braem pod uwag Samaela. Teraz sam nie wiem, co byoby dla niej lepsze.
Kamca podrapa si po gowie. Nie zamierza ukrywa, e niewiele z tego rozumia.
- Samael... To imi powinno mi co mwi? - zapyta.
Archanio kucn i woy rk do ognia. Wydoby ze stosu pogrzebowego miecz i ugasi
gowni.
- Samael, trucizna Boga - powiedzia, podnoszc si. - Najwikszy pord upadych,
mistrz Lucyfera i pierwszy miecz Nieba. Sam sobie odpowiedz, powinno ci to co mwi?
- Tylko bez sarkazmu, panie Taki Jestem Twardy i Mdry! - oburzy si Loki. Zapominasz, kto tu komu pomaga. Mw janiej albo rad sobie sam.
- I tak niewiele mi pomoesz - Micha umiechn si smutno. - Ale masz racj, troch
mnie ponosi. Samael, a waciwie Sa'ael, by ostatnim spord siedemdziesiciu dwch
kandydatw na nastpc odchodzcego Pana. Lud wybrany zna imiona ich wszystkich,
bdnie okrelajc je mianem imion Boga. On jako jedyny dotrwa do ostatniej prby, kiedy
to Pan pokaza mu czowieka i kaza zoy pokon swemu dzieu. I wtedy Samael si
wciek. Najpierw uzna, e to jaki art, ale kiedy dostrzeg, e oblicze Boga jest powane,
zbuntowa si. Wrzasn, e to niesprawiedliwe i e syn wiata i ognia nie ukorzy si przed
synem gliny. Potem za zacz wykrzykiwa, e czowiek nie moe by Koron Stworzenia,
e on sam, uywajc tego samego tworzywa, zrobiby co znacznie wspanialszego. I wtedy
pewnie zrozumia, e dotd by ostatnim spord nastpcw Pana, teraz za moe straci i to,
dlatego rzuci si na Boga, chcc go zgadzi. Wszechmogcy oczywicie strci go w
otcha, a jego imi uzupeniono liter M, oznaczajc mier i zniszczenie.

- Ale Samael nie zgin? - Loki pomaca si po kieszeniach w poszukiwaniu pudeeczka z


wykaaczkami, jednak nigdzie go nie byo. - Przey, to chcesz powiedzie?
- O tym wiedzielimy ju dawno temu. Widywalimy go wiele razy, narobi wiele zego z
t swoj obsesj wasnej Korony Stworzenia. Ostatnim razem wymyli, e skoro ma by ona
z gliny, to musi to by budowla. Zmusi wic ludzi, by zaczli budowa wie sigajc
nieba. Na szczcie Rafael spostrzeg to w por i uywajc tych swoich sztuczek z
komunikacj, pomiesza budowniczym jzyki, tak e praca nie zostaa ukoczona. Od tamtej
pory nikt nie sysza o Samaelu.
- A do teraz. - Kamca przyjrza si zwglonym resztkom aniow, zupenie
mimowolnie mylc o ich marnujcych si pirach. Na ten widok krwawio mu serce, ale by
pewien, e Micha nawet jemu nie pozwoliby oskuba zwok. Podnis wzrok i spojrza
archanioowi prosto w twarz. - Ale ty oczywicie dasz mu rad? Walczye z nim kiedy?
Micha zawaha si. Opuci wzrok i wierzchem lewej doni przejecha po zbroczu
miecza.
- Raz tylko - powiedzia prawie szeptem po duszej chwili. - Wtedy wanie, gdy w szale
rzuci si na Pana. Ale zawiodem. Samael pochwyci mnie za skrzyda i niewiele brakowao,
a cisnby w mroki Szeolu. Uratowa mnie Wszechmocny. A niedugo pniej dostaem od
niego ogie, ktry daje moc i si.
Wznis miecz, a jego ostrze na powrt zapono.
- Tak staem si pochodni Pana - zawoa, nie odrywajc wzroku od ognia. - Kagankiem
dla jego pomienia.
Kamca pokiwa gow.
- To mio - stwierdzi. - Ale chyba powinnimy si wzi do roboty, nie? Jeli ta twoja
Jenny wci yje, to pewnie nie bawi si najlepiej. Wezwiemy Gabriela, Rafaela i jeszcze
paru chopakw i zrobimy mu z dupy...
Archanio oderwa wzrok od gowni miecza i opuci or.
- Nikogo nie wezwiemy - powiedzia. - Z nas wszystkich tylko ja mam do siy, by w
tym lesie nie skoczy jak oni - gow wskaza dopalajcy si stos. - Co nie znaczy, e
powstrzymaoby to Gabriela i reszt od prb... Na ich zgub. Ale masz racj, na mnie ju
czas. Wic lepiej zosta tu i czekaj, a ci wezw, tak? Jeli nie wrc do jutra, ostrze reszt.
Ale dopiero wtedy.
Nie czekajc na odpowied, podfrun do wylotu cieki, po czym wyldowa i ruszy w
gb lasu. Lece pnie podnosiy si przed nim, lecz opaday zaraz za jego plecami, prawie
trc o skrzyda. Nie wryo to najlepiej.

Jenny nie nia, a przynajmniej nie do koca. Wci biega szerok len ciek, pod kopu
z zielonych gazi, w niemal cakowitym mroku. Coraz dalej za sob zostawiaa widok
zmasakrowanej twarzy McCarthy'ego i eksplodujcego Jeffa. Siostry Strips towarzyszyy jej
nadal - cay czas w gowie dziewczyny brzmiay pene blu wrzaski jednej i histeryczny
miech drugiej. Wci syszaa je gono i wyranie.
Z drugiej jednak strony spokojnie mogaby uzna, e pi, bo wanie znowu miaa sze
lat i przedzieraa si przez ogarnite pomieniami mieszkanie. Doskonale widziaa
wkomponowane midzy drzewami ciany, ukryte w nich drzwi czy obrazy zawieszone na
krzakach. Niewane, jak dziwnym mogo si to wydawa, las by teraz jej rodzinnym domem.
Z kad chwil coraz bardziej.
Wiedziaa, co teraz nastpi, doskonale pamitaa tamte wydarzenia, czas, gdy mimo
swych stara stracia ca rodzin. Wtedy te poznaa Michaa, ktry sta si jej opiekunem na
reszt ycia. Czyli, jak przypuszczaa, najwyej na jeszcze godzin. No, moe dwie.
Ukryte za rosym dbem drzwi otworzyy si i wypad zza nich ojciec Jenny. Nie szarpa
si i nie wierzga, po prostu upad na twarz i nic sobie nie robic z tego, e jego piama
ponie, lea w bezruchu.
Ona wiedziaa, e to tylko zudzenie, e nie musi powtarza tego, co ju kiedy zrobia, a
co i tak nie przynioso adnego skutku, tylko narobio jej, biednemu wystraszonemu dziecku,
niepotrzebnych nadziei.
Mimo to zatrzymaa si, pochylia i chwytajc ojca za ramiona, pocigna go za sob.
Tyle e to ju wcale nie by jej ojciec. Jenny odskoczya z wrzaskiem, przygldajc si
ogromnej larwie, ktr jeszcze przed momentem trzymaa. Wygldaa jak przeronita glizda
i tak samo te si poruszaa - powoli, skurczami caego swego olizego ciaa. Nadal miaa na
sobie ponc piam ojca.
Jenny podniosa si i odwrcia, chcc ucieka dalej, stana jednak jak wryta.
Tu za plecami miaa teraz otwarte drzwi, za ktrymi widziaa ca sw martw rodzin.
Wszyscy leeli tak samo, jak uoya ich kilkanacie lat temu. By tam nawet ojciec w tej
samej piamie co larwa. Tylko e ta na ojcu ju nie pona.
Nad rodzin unosi si anio. Jenny w pierwszej chwili ucieszya si, zaraz jednak jej
rado zdusi strach. Bo to nie by jej opiekun. Ten wyglda zupenie inaczej. Przede

wszystkim mia wicej skrzyde - dwanacie, bo za kadym z szeciu, jakie widziaa u


Michaa, u tamtego dostrzega jeszcze jakby odbicie. Po drugie, by smuklejszy od archanioa
i... pikny. Tak, by najpikniejsz istot, jak Jenny kiedykolwiek widziaa.
Anio patrzy na ni przez chwil, po czym wycign rk i umiechn si szeroko.
- Witaj, Magdaleno - powiedzia. I sfrun do niej w blasku i majestacie.

Obudzia si w podwieszonej pod sufitem klatce, w ciemnej, mierdzcej chacie. Leaa


zwinita w pozycji podu. Miaa zdrtwiay kark i nogi, wic kady ruch powodowa
paskudne mrowienie.
Oczywicie wiedziaa, e aby cho marzy o ucieczce, bdzie musiaa jak najszybciej
wzi si w gar, ale za nic nie bya w stanie nawet ruszy rk. Sen budzcy ze
wspomnienia, a potem, po przebudzeniu, wszechobecny smrd zgnilizny cakowicie
odbieray jej siy i ch walki. Poza tym znajdowaa si w cholernej klatce! Co waciwie
mogaby zrobi?!
Lekko odwrcia gow i zauwaya, e nie jest sama. Na rodku pokoju sta wysoki,
postawny mczyzna. By zwrcony do niej plecami i nie porusza si. Mrucza co tylko pod
nosem, adne ze sw nie docierao jednak do Jenny.
Postanowia da zna, e ju nie pi. Nie miaa pojcia, jaki przyniesie to skutek, ale
targao ni dziwne przewiadczenie, e oprawca nie ma zamiaru jej zabi. Po co j w kocu
zamyka w tej klatce. Szarpna si i rozbujaa j.
Skrzypna przecignita przez uchwyt gruba jak kciuk lina, zatrzeszczay stare prty i...
nic. Mczyzna nie odwrci si ani nie przesta mamrota. Tak waciwie to teraz robi to
nawet goniej.
Jenny zamkna oczy i w mylach kolejny raz sprbowaa wezwa Michaa. Znaa
oczywicie mnstwo modlitw i z wielu z nich korzystaa, ale gdy pojawiao si zagroenie,
pewne byo tylko to jedno wezwanie... to znaczy pewne a do dzi.
- Nic ci to nie da, Magdaleno - rozleg si gos.
Rozpoznaa go, to by gos anioa z jej snu nie snu. I tak samo nazwa j Magdalen.
Otworzya oczy.
Anio sta w otwartych drzwiach chaty. Skpany w bkitnym blasku wyglda zupenie
tak samo jak wczeniej, gdy ujrzaa go po raz pierwszy. Nadal by pikny, teraz, gdy si

umiecha, nawet pikniejszy, jednak mimo to Jenny wiedziaa, e to tylko pozory dobra
niewinnoci. Sama nie wiedziaa jak, ale bya w stanie przekona sam siebie, e skrzydlaty
nie moe by prawdziwym anioem. A jeli nawet, to nie sta ju po waciwej stronie.
Pokrcia gow, prbujc si umiechn.
- Zasza jaka pomyka - powiedziaa. - Nie nazywam si...
- Wiem, jakie nadano ci imi - przerwa jej anio. Zrobi krok do przodu, a drzwi
zamkny si za nim. Ale wiem te duo wicej. I tak jak grzech Adama zmyty zosta przez ofiar Jezusa, tak
pycha Lilith odkupiona zostaa pokor kobiety upadej. Pochodzisz ze starego rodu.
- Pokora upadej? - zapytaa zdziwiona Jenny. - Mwisz o Marii Magdalenie!
- Cieszy mnie twa znajomo Pisma, Magdaleno. - Skrzydlaty najwyraniej wietnie si
bawi. Umiech nie znika z jego twarzy. - A tak, jest wrd matek twego rodu Maria z
Magdalii, uczennica Chrystusa. Od niej, wedle obietnicy niegdy zoonej, wszystkie
miaycie mie imi, co, jak wida, nie przetrwao nawet marnych dwudziestu stuleci. Ale tak
naprawd twj rd jest o wiele, wiele starszy. Nie tylko odkupicielka, ale i grzesznica.
- Lilith? - Jenny mocniej pochwycia kraty. Waciwie przestaa si ba, a raczej lk
ustpi miejsca narastajcemu podnieceniu. - Wywodz si z rodu Lilith?
Znaa histori pierwszej kobiety, prawdziwej matki Kaina. Micha opowiedzia jej j
kiedy ze szczegami jako przestrog przed rozwizoci. Miaa wtedy dwanacie lat.
- Tak - potwierdzi anio wesoo. - I powiem ci co wicej.
Unis si lekko w gr, zawin pod siebie nogi, jakby siada po turecku, i tak zawis.
- Dawno temu - zacz - Bg zaprosi mnie do siebie, by mi pokaza Koron Stworzenia.
Okreli to mianem ostatniej prby. Wiele si po tym spotkaniu spodziewaem, ale okazao
si, e jedyne, co zostao mi pokazane, to marny twr z gliny, zacztek nowego projektu
Pana. Na dodatek kazano mi zoy przed nim pokon. Oczywicie nie zrobiem tego, za co
Bg wygna mnie ze swego domu. A potem odszed, nie pozostawiajc nastpcy. Jako e
byem kandydatem na to miejsce, uznaem, e wci mog mie jeszcze szans. Kluczem
miaa by Korona Stworzenia. Mylaem, e gdyby udao mi si j stworzy, wrcibym do
Nieba w glorii i chwale. Po dugim namyle uznaem boski surowiec i opracowaem projekt
glinianej wiey. To jednak okazao si pomyk. Zaszyem si wic w lasach, by dalej snu
rozwaania. I wtedy wanie odkryem sekret Korony. Nie by ni czowiek jako istota. Pan
po prostu ukry Koron w ludziach. Ziarno miao dojrze z czasem, a co do mnie, Bg jedynie
chcia wyprbowa moj cierpliwo. Wwczas zawiodem, ale teraz...
Rk dotkn gowy stojcego przy nim mczyzny i odwrci go.

Jenny cofna si w gb klatki, gono wcigajc powietrze.


To nie by prawdziwy czowiek, co za do mruczenia, ktre syszaa Jenny - w miejscu,
gdzie ludzie maj twarz, t kuk obsiado stado olbrzymich, tustych much. Na glinian
gow mczyzny, kuky czy te upiornego totemu, nacignito starannie ludzk skr. Z ust
ozdobionych przyszytymi naprdce wargami wystaway krzywo wstawione nienobiae zby
i dugi, teraz cakiem ju suchy jzyk. Nos, niewtpliwie kobiecy, by lekko przekrzywiony w
lew stron.
Rwnie niechlujnie zamocowano uszy, stopy i donie. I wszystko inne.
Anio nie kry durny.
- Siedemdziesit dwie czci! - zawoa. - Tak jak siedemdziesiciu dwch byo na
pocztku nastpcw Pana. Prawda, e proste? Siedemdziesit dwa kawaki doskonaoci
ukryte wrd potomkw najstarszych rodw tego wiata. Trzeba Bogu przyzna, e by
prawdziwym geniuszem.
Powoli podfrun do klatki, wsun do midzy prty i pogadzi Jenny po twarzy. Nie
bya w stanie si sprzeciwi.
- A teraz, w okrg rocznic jego odejcia, znalazem i cignem tu ciebie, ostatni,
najwaniejszy element mej ukadanki. To te jaki znak, prawda, moja piknooka?
I wtedy drzwi chaty otworzyy si z hukiem.

Archanio Micha rzadko odczuwa strach. W tych jednak nielicznych przypadkach zawsze
mia w pamici sowa Lucyfera. Ostatnie, ktre wypowiedzia do niego jak do brata. Byo to
niedugo po upadku Samaela, jeszcze zanim czowiek zamieszka w Raju. Siedzieli obaj na
szczycie wzgrza i wpatrywali si w gwiazdy.
- Boj si, wiesz? - powiedzia Lucyfer, a blask, od ktrego wywodzio si jego imi, by
wyranie sabszy ni zwykle. - Czasem po prostu boj si jutra. W takich chwilach marz, by
w ogle nie nadeszo.
Micha nie pamita swojej odpowiedzi, ale na pewno bya miaka i bez znaczenia. Nigdy
nie nalea do dobrych mwcw.
A nastpnego dnia Lucyfer rozpocz swoj rewolucj.
Archanio przystan na moment i otar pot z czoa. Nie wolno ci si ba - powtarza sobie
- bo strach nie pochodzi od Pana i nie ku jego ciekom prowadzi. A mimo to czu lk. e nie

zdy albo polegnie w walce. Ju teraz kady krok sprawia mu bl. A celu wci nie byo
wida.
Musisz zdy - skarci si. - Tam jest Jenny. Jeeli nie dla wiata, to chocia dla niej. Ale
musisz...
Jeszcze przez chwil sta wsparty o drzewo, po czym, zaciskajc zby, ruszy dalej przed
siebie.

Nadzieja mrugna w sercu Jenny. Na jedn chwil otworzya oko, by jednak zaraz je
zamkn. Trwao to mniej wicej tyle, ile gest anioa, ktrym na powrt zatrzasn niesforne
drzwi. Za nimi oczywicie nikogo nie byo. Bo takie rzeczy jak przypadkowy bohater
zdarzaj si tylko w filmach i nie maj nic wsplnego z prawdziwym yciem.
- Na czym to stanlimy? - zapyta skrzydlaty.
Jenny poczua, e nie jest w stanie si poruszy. Cakowicie sparaliowana widziaa, jak
otwieraj si drzwiczki klatki, jak w doni anioa znikd wyrasta co przypominajcego
yeczk i zblia si do jej twarzy.
elazo byo lodowate albo bardzo gorce - nie potrafia tego okreli, zwaszcza e na
nowo obudzone przeraenie odbierao jej zdolno mylenia. Chciaa krzycze, zamkn
powieki, zrobi cokolwiek, nie bya jednak w stanie. Moga tylko czeka, a si wykona.
W jednej chwili poczua swdzenie, gdy yeczka wsuna si pod gak oczn, potem
lekkie ukucie, drugie silniejsze, a w kocu po ogromnym impulsie blu przekraczajcym jej
dotychczasowe dowiadczenia zacza widzie inaczej. Jakby zamkno si p wiata, a
reszta, ktra zostaa, bya jedynie odbiciem w krzywym zwierciadle.
Ocalaym, penym ez okiem spojrzaa na anioa, ktry z uwag kontemplowa now
zdobycz.
Znw trzasny otwierajce si drzwi, tym razem jednak nikt ich nie zamyka. Zwaszcza
e w sekund pniej eksplodowaa te caa frontowa ciana.
Jenny resztk si prbowaa osoni twarz przed nadlatujcymi drzazgami, ale nie szo jej
to najlepiej. Nie bya w stanie unie rki. Na szczcie wok wiszcego obok klatki anioa
wytworzyo si co jakby pole siowe, ktre odbijao odamki desek na boki. Wystarczajco
daleko, by omijay i j.
W miejscu ciany sta archanio Micha. W grze trzyma wzniesiony miecz, a trzy pary

skrzyde mia rozpostarte zgodnie z formu. Grne dla Boga, rodkowe gotowe do lotu i
dolne chronice ciao. Trzyma si prosto, ale na jego twarzy wida byo wycieczenie.
Nawet pomie ogarniajcy jego lewy policzek wydawa si blady.
- Samaelu, trucizno Pana, odstp od tej niewiasty! - zawoa Micha drcym z wysiku
gosem.
Dwunastoskrzydy skrzywi si lekko, po czym zniy lot. Nie odrywajc oczu od
archanioa, odoy yk z gak oczn na podog. Postpi krok do przodu.
- Witaj, Michale - powiedzia z kpin w gosie. - Mio mi, e znowu moemy si widzie.
Porozmawiajmy na zewntrz.
Poruszy rk, jakby co od siebie odpycha, i nagy podmuch wyrzuci Michaa daleko
do tyu. Archanio omal nie uderzy plecami w pobliskie drzewa, ale zaopota skrzydami i z
trudem utrzyma rwnowag. Wyldowa, wznoszc miecz w pozycji obronnej. Ogie
rozgorza mocniej.
Samael powoli przekroczy resztki ciany i rwnie wyszed na okalajc dom polank.
W jego wycignitej ku niebu rce sup wiata formowa si w or.
- Widz, e dalej wadasz Ogniem Pana, Michale - powiedzia dwunastoskrzydy.
Zamacha mieczem, ktry wyrs w jego doni. - Zawsze byem ciekaw, jak ci to idzie.
Szkoda, e nie udao si nam spotka wtedy przy wiey, prawda?
Archanio milcza. Obserwowa. Wiedzia, e jego przeciwnik przewysza go
umiejtnociami i moc, cay czas jednak liczy, e wydarzy si co, co wyrwna szanse. Bo
potrzebowa tego zwycistwa, a sabym pozostaway jedynie bdy silnych.
Na to jednak, by Samael popeni bd, wcale si nie zanosio. Wrcz przeciwnie, jego
postawa, ustawienie broni i doskonale wymierzone kroki mwiy wyranie, e przez te
wszystkie stulecia szykowa si na takie starcie. Zna swoj warto, ale nie by na tyle
pyszny, by zaprzesta samodoskonalenia. Gdyby nie to, e oszala, byby wzorem
niebiaskiego wojownika.
Nie bdziesz si ba - powtrzy sobie raz jeszcze Micha. I skoczy.
Z impetem polecia wprost na przeciwnika, by w ostatniej niemal chwili, na uamek
sekundy, nim wszed w jego zasig, rozoy lewe skrzyda i skrci w locie. Liczy, e zdy
przej bokiem, cho na chwil znale si z boku Samaela i blokujc mu uzbrojon praw
rk, zada przynajmniej jeden cios. To byby wspaniay pocztek pojedynku.
Dwunastoskrzydy nie da mu jednak takiej szansy. W chwili gdy Micha rozoy
skrzyda, skrci tuw w lewo i byskawicznie przerzuci miecz do lewej rki. Nie mia czasu
na zamach, wic wyprowadzi krtki cios z przedramienia. Ostrze ze wistem przecio

powietrze.
Opadajcy Micha zbi atak szybk zastaw, po czym wyldowa na ziemi ze dwa metry
za przeciwnikiem. Przetoczy si przez rami, ciasno osaniajc bok lewymi skrzydami.
Byskawicznie wsta i wzbi si w powietrze.
Samael z szerokim umiechem uczyni to samo i po chwili obaj unosili si kilka metrw
nad chat.
Tym razem pierwszy atak nalea do dwunastoskrzydego. Anio szarpn si ku grze,
wznis wysoko nad Michaa i wykonawszy byskawiczny zwrot, z ogromn prdkoci
polecia wprost na archanioa.
Ten ustpi przeciwnikowi pola, liczc, e ten uderzy w ziemi. I to by bd...
Samael w ostatniej chwili rozoy skrzyda, apic w nie powietrze, i gowa Michaa
znalaza si dokadnie pod gotowym do ciosu wietlistym mieczem.
Nie byo czasu na parowanie ani na unik. Archanio skrci tuw i wystawi skrzydo jak
tarcz. Sykn z blu, gdy tamten odci je u samej niemal odstawy. Nie mia jednak czasu na
sabo. Byskawicznie polecia w d. Rozpostar skrzyda przed sam niemal ziemi.
Samael pofrun za nim.
Unosili si naprzeciw siebie. Ranny Micha, desperacko usiujcy utrzyma rwnowag, i
Samael wygldajcy, jakby wanie wrci z orzewiajcego spaceru, na ktrym wietnie si
bawi.
Strach nie pochodzi od Pana i nie jego ciekami wiedzie. - Micha wiedzia, e to
prawda, ale poczu te napeniajce go zwtpienie. By saby, a bl tylko potgowa to
uczucie. Nie da rady - upewnia si coraz bardziej.
Ale nie mg zwtpi. Z wntrza chaty sysza ciche kanie Jenny i wiedzia, e jeli nie
podoa, to bdzie dopiero pocztek jej cierpie.
- No dalej, wirze - wycedzi, wznoszc ponc gowni. - Spraw mi t przyjemno.
Samael zaopota skrzydami i jak pocisk pogna do przodu. Micha czeka ze
wzniesionym mieczem.
Starcie trwao uamki sekund, wymienili po kilka ciosw, z ktrych kady, gdyby
doszed, niewtpliwie zakoczyby walk. Ostrza byskay bkitem i czerwieni. Potem
odskok, chwila na oddech i znowu atak...
Przy trzecim podejciu Micha czu, e waciwie jest w stanie ju tylko si broni. A i to
przychodzio mu z coraz wikszym trudem, nie wytrzymywa takiego tempa, a poza tym
dwunastoskrzydy by od niego drobniejszy i zwinniejszy. Niczym Dawid przy Goliacie.
Jedyne, co pozostawao archanioowi, to zmiana stylu walki. Przy kolejnym odskoku

mocniej chwyci miecz, tym razem w obie rce. Lecc, unis go nad gow. Woy ca
resztk swych si, by uderzy jak najszybciej i najmocniej. I udao si. Zgodnie z jego
przeczuciem, jedyne, co zdy zrobi Samael, to unie uzbrojon rk w gr, prbujc
bloku. Poncy miecz Michaa z impetem uderzy w wietliste ostrze i... pk. Anio uderzony
potnym impulsem polecia do tyu w stron rwno uoonego stosu drew. Bl, jaki go
przepenia, sprawi, e prawie nie poczu dyszla drewnianego wzka, ktry wlizgujc si w
szczelin midzy skrzydami, wszed mu gboko w plecy. Dostrzeg go dopiero, gdy drg
przeszed na wylot. W chwil pniej tatua na twarzy archanioa wypali si i zgas.

Nadzieja Jenny umara wraz z Michaem. A tak niewiele brakowao!


Od pocztku pojedynku czua, e parali, jaki ni zawadn, powoli ustpuje. Spywa
stopniowo, uwalniajc najpierw twarz, potem szyj, ramiona, rce. Wiedziaa, co zrobi, by
pomc Michaowi. Ocalaym okiem wci widziaa szczerzc si kuk zwan Koron
Stworzenia - zapewne rdo mocy Samaela. Nie mwiby o niej tyle, gdyby byo inaczej.
Wystarczyo pewnie tylko j uszkodzi, zedrze obrzydliwe ludzkie szcztki, skruszy
glin, a jej opiekun na pewno zyska przewag. I wygra. By w kocu cholernym anioem
Pana! Oni zawsze wygrywaj.
Miecz pk w chwili, gdy sparaliowane pozostay tylko jej nogi. Zaraz potem zobaczya,
jak dyszel przebija pier Michaa. Krzykna, nie moga si powstrzyma. I krzyk zamar jej
w gardle. Znowu nie moga si ruszy. Wci stojcy do niej tyem Samael unis rk i
pogrozi jej palcem. Bya pewna, e si umiecha.
- Gupcze - usyszaa, jak zwraca si do Michaa. - a miaem dla ciebie miejsce u mego
boku. Chciaem przebaczy ci wszystkie twe winy i pozwoli, by trwa u boku nowego
Boga. A teraz zgasa pochodnia Pana.
Odrzuci miecz i przykucn, by podnie lece u jego stp szcztki broni archanioa.
Spojrza na Jenny. Rzeczywicie umiecha si.
- Na pewno istnieje sposb - powiedzia do niej - bym na nowo rozpali ogie w tym
mieczu. Pochodni Pana moe wszak nie kady, czy nie?
Nie odpowiedziaa. Nie zrobiaby tego, nawet gdyby moga. Za to z pewnoci by si
umiechna. Bo dostrzega czerwony ognik nadziei. Pomie wok lewego oka lecego
bezwadnie Michaa znw nabiera blasku.

Bl nie by taki straszny. Micha powita go jak starego znajomego. Z ca pewnoci wola to
ni strach.
Archanio rozejrza si ostronie. Jeeli mia kontynuowa walk, potrzebowa broni. Nie
przejmowa si ran, nie potrzebowa y dugo, ale brak ora powanie komplikowa
spraw. Widzia co prawda, e Samael odrzuca swoj bro, ale nie mia wtpliwoci, e
potrzebowa on raptem chwili, by stworzy nowy miecz. W interesie Michaa byo wic, by
tej chwili nie dosta.
Jego wzrok spocz na szerokim pieku, w ktrym tkwia wbita siekiera. Skrzywi si,
uznajc, e to stanowczo za mao... i wtedy wanie dostrzeg swj nowy or. Lea obok
pieka nie wiadomo od jak dawna. Mg nie by ju sprawny, ale Micha wierzy, e znajdzie
sposb, by go uy.
Wcigajc powietrze i zaciskajc zby, zacz powoli zsuwa si z dyszla.

Bro archanioa wyranie intrygowaa Samaela. Pooy obie czci na pododze i przyglda
im si uwanie dug chwil. Wyglda na naprawd zdumionego.
- Przysigbym - powiedzia w kocu na gos - e to najzwyklejszy w wiecie miecz. I nie
ma w nim adnej mocy.
Odwrci si do Jenny, jakby u niej szukajc odpowiedzi.
- Gdzie wic Ogie Pana?
Tu za plecami usysza ciche chrzknicie, a zaraz potem warkot piy spalinowej.
Samael odwrci si byskawicznie, ale nie zdy zareagowa. Poncy, rozpdzony
acuch wdar si w jego bok, drc skr jak papier i kruszc koci. Dwunastoskrzydy upad
na kolana i unis gow.
Stojcy nad nim Micha cofn si o krok i poprawi rce na uchwycie piy. Jego twarz
pona. Caa.
- Witaj w dwudziestym wieku - wycedzi - numerze siedemdziesit dwa.
I pia wgryza si w szyj Samaela.

Nad ranem Loki poczu, e ma ju do czekania. Nie uwaa si za bohatera i nie spieszno
mu byo do walki, ale nienawidzi bezczynnoci. Poza tym, co nawet przed sob przyznawa
niechtnie, troch si niepokoi. Nie o Michaa, los skrzydlatych by mu cakowicie obojtny.
Myla raczej, co bdzie z nim, gdy archanio nie podoa.
Jeli nie przesadzi, opisujc tego Samaela, to mogoby by wwczas naprawd
nieciekawie - pomyla.
Przykucn i zabra si do rozpisywania najlepszego zaklcia ochronnego, jakie zna.
Wtpi, by przydao mu si w lesie, ale lepsze to ni nic.
I w tym wanie momencie spomidzy drzew wysza Jenny. Kamca w pierwszej chwili
odskoczy, sigajc po pistolet, zaraz jednak rozpozna wychowank Michaa. Co z ca
pewnoci nie byo atwe.
Sza zgita wp, chwiejc si i zataczajc na boki. Wosy miaa rozczochrane, ubranie
cae w krwi, a twarz wykrzywion blem i strachem. Gdy uniosa gow, Loki zauway, e
brak jej jednego oka.
- Pom! - Gos, jaki wydoby si z jej suchego garda, przypomina charczenie pijaka.
Mimo to zrozumia. Rzuci si w jej stron i dobieg w sam por, by uchroni
dziewczyn przed upadkiem. Obrci j ostronie i pooy na ziemi. Nastpnie przyklkn,
by zoy sobie gow Jenny na kolanach.
- Co z Michaem? - zapyta.
Wcigna powietrze gono i apczywie, jakby to mia by jej ostatni oddech.
- yje... ale ranny... potrzebna pomoc. - Z ust dziewczyny cieka cieniutka struka krwi.
By moe to wanie ten czerwony strumyczek, a moe promienie wschodzcego soca
padajce na twarz i wosy rannej sprawiy, e naraz wydaa si Lokiemu udzco podobna do
Sygin.
Przypomnia sobie t chwil, gdy widzia on yw po raz ostatni. Blad, o wosach
mokrych od potu, ale szczliw.
Uratowaam ci - powiedziaa wwczas. I niech go demony, jeli nie miaa racji...
Kamca zamruga gwatownie i wraenie mino. Ale gdzie w gbi serca pami o nim
zostaa.
- Zabior ci do szpitala, licznotko - powiedzia, podnoszc Jenny na rce i ruszajc z
ni w stron drogi. - A potem pomoemy naszemu skrzydlatemu twardzielowi.

Iowa City, USA miesic pniej


Loki sam si sobie dziwi, e potrafi by tak cierpliwy. Sczy ju trzecie piwo, a
popielniczka pena bya przeutych wykaaczek. Pewnie nawet zaczby si denerwowa,
jednak Jenny zapewnia go, e wszystko jest w porzdku, a poza tym miaa przecie a dwch
strw. Nawet trzech, jeli wlicza Kamc.
Na pocztku, gdy odwiedza dziewczyn w szpitalu, usiowa koniecznie dojrze w niej
to ukryte podobiestwo do Sygin. I za kadym razem utwierdza si w przekonaniu, e byo
ono tylko zudzeniem. Przesta wic patrze na Jenny jak na wcielenie zmarej ony, a zacz
zwraca uwag na jej urod, zachowania i gesty. I podopieczna Michaa podobaa mu si
coraz bardziej.
W kocu przysza. Ubrana bya w zwiewn bia sukienk sigajc p uda. Dodatki,
pasek i torebk, miaa czarne, by dopasowyway si do pirackiej opaski, ktr osonia pusty
oczod. Nie chciaa przysta na aden inny sposb zamaskowania uomnoci. Ten wydawa
jej si zabawny.
Loki zamacha do niej.
- Spnia si - powiedzia, wstajc, gdy podesza do stolika.
Wzruszya ramionami i umiechna si.
- A podobno jeste cierpliwy.
Podsun jej krzeso i sam usiad naprzeciwko.
- Tak - odpar. - Ale tylko, gdy nad gow wisi mi wielki w.
Zawoa kelnera, eby Jenny moga zamwi co dla siebie. Sam poprosi o kolejne piwo.
- Po co chciae si spotka? - zapytaa.
- Bo nie widzielimy si cae dwa dni i strasznie si stskniem - rzuci wesoo. To miao
zabrzmie jak art i udao si. By w kocu prawdziwym Kamc. - Ciekaw te jestem, co u
Michaa i czy masz jakie wieci o tamtej sprawie. No i dlatego, e mam dla ciebie to.
Wycign z kieszeni mae pudeeczko. Poda jej przez st.
- Nie wiem, co z Michaem - powiedziaa, biorc si za rozpakowywanie. - Jest pod
opiek Rafaela. A z t Koron Stworzenia to si okazao, e Samael sam to sobie wymyli i
ta kuka nie miaa adnej mocy, podobnie jak kiedy ta jego wie... o mj Boe!
Loki umiechn si szeroko. Dokadnie takiej reakcji oczekiwa.
- Moesz mi mwi Loki - powiedzia wesoo. - I nie gap si tak, to tylko oko. Wiem, e
kolor nie ten, a na dodatek naleao do mczyzny, ale za to z ca pewnoci dziaa. Jak

chcesz, jest twoje.


Jenny signa do pudeka, zaraz jednak cofna rk.
- Co znaczy: jeli chc? - zapytaa. - Nie rozumiem.
- To znaczy, e powinna i do azienki i je przymierzy - wyjani Kamca. - Stary
Odyn raczej nie bdzie mia nic przeciwko. Ju i tak go nie uywa.
Dziewczyna wahaa si przez chwil, patrzc to na oko, to znw na Lokiego. Ale coraz
bardziej pewna, e to nie by jeden z jego artw, postanowia zaryzykowa. Wstaa,
zabierajc ze sob pudeko.
Gdy wrcia, nie miaa ju opaski. Nie wygldaa na kogo, kto kiedykolwiek musia j
nosi. Nowe oko patrzyo, zwao renic przy wietle, tyle e byo jasnozielone.
- Jak chcesz, to mog sprawi, by wygldao na niebieskie, jak drugie - zaproponowa
Loki.
Pokrcia gow.
- Pniej pewnie tak, ale jeszcze nie teraz. Tak jest zabawniej.
Pochylia si i pocaowaa go w policzek.
Twarz Lokiego rozjani umiech. Dzie zaczyna si cakiem niele.

Przez dusz chwil Kamca wbija spojrzenie w drzwi, za ktrymi przed chwil znikna
Jenny. Nie przestawa si umiecha.
- Co ci si wydaje, e robisz, Loki?- usysza za sob znajomy gos. Odwrci gow.
Archanio Micha siedzia na murku i nie wyglda na szczeglnie zadowolonego.
- Witam dzielnego obroc wiata - pozdrowi go Kamca. - Widz, e przymocowali ci
jako to skrzydo. Ale raczej nie dasz ju rady nim rusza, nie?
- Zapytaem o co! - Micha zeskoczy z murku. Rzeczywicie, lewe skrzydo najwyszej
pary nie poruszyo si.
- Syszaem, ale nie za bardzo wiem, co ci odpowiedzie. - Loki wzruszy ramionami. e to samo, tak? Brzmi troch banalnie.
- Wcale mi si to nie podoba, wiesz?
Kamca westchn ciko i sign do kieszeni.
- Pamitasz, jak wtedy w jaskini powiedziaem ci, e nigdy z tob nie zadr?
Micha skin gow.

Loki wycign pudeeczko wykaaczek. Woy jedn do ust.


- C, tym razem chyba zaryzykuj.

ODLEGO ANIOA

Nowy Jork
czwarta nad ranem
aleki Polaczek bawi si kamieniem - Roztrzaskaj mu gwk, zmniejszysz
przeludnienie.

Raz, dwa, trzy,


Dzi orzeka dusisz ty.
Eddie Cega umiechn si i kolejny raz zacign papierosem. Nie wiedzie czemu ten
wierszyk zawsze poprawia mu humor.
Prywatnie nie mia nic do Polakw, a przynajmniej mniej ni do innych nacji
zamieszkujcych Nowy Jork. Nie rzucali si w oczy jak ci cholerni Ruscy i nie rzdzili jak
pieprzeni. wyspiarze. No i oczywicie nie wpychali kademu swojego psiego arcia, co byo
w zwyczaju wszystkich tkw.
Wci jednak pozostawali imigrantami, najwikszym zem, jakie - zdaniem ojca Eddiego
- spotkao Ameryk. Dlatego te Cega nie mia adnych skrupuw, by kpi sobie z nich na
kadym kroku.
Maleki Polaczek znalaz gdzie deseczk Przy mu ni w gow i wepchnij go w beczk.
Raz, dwa, trzy,
I orzeka topisz ty.
Z zewntrz dobieg stumiony odgos silnika. Eddie rzuci papierosa na ziemi i przydepta.
Rozejrza si po hali.
Kto powiedzia mu kiedy, e to straszna dziecinada takie prowadzenie interesw w
dokach, do tego nad ranem, zanim jeszcze wzejdzie soce. Cega pokiwa wtedy gow,
mwic, e za duo widzia w yciu gangsterskich filmw i teraz nie moe si powstrzyma.

Prawdziwy powd by jednak inny. W portowych dokach, zupenie jak w gbokim


kosmosie, nikt nie usyszy twojego krzyku. Ani serii z karabinu.
Chopcy byli ju w penej gotowoci. Znakomicie zamaskowani na dachach kontenerw i
w innych zacienionych miejscach mierzyli w stron gwnego wejcia, gdzie lada chwila mia
pojawi si klient. Eddie by z nich dumny. To wanie nazywa penym profesjonalizmem.
Podnis z ziemi neseser i powoli ruszy w stron rozkadanego stoliczka. Ustawi go
osobicie dziesi minut wczeniej, pilnujc, by znajdowa si mniej wicej w poowie drogi
midzy kontenerami a wejciem. Liczyo si te, by owietla go wpadajcy przez okna blask
ksiyca.
Miejsce transakcji winno wzbudza zaufanie.
Drzwi otworzyy si i na teren hali wkroczyo dwch ludzi. Pierwszy, szczupy, wysoki
blondyn w prkowanym garniturze i z kremow fedor na gowie, szed pewnym krokiem,
ciskajc w rku neseser niemal identyczny jak Eddiego. Tego Cega mia okazj ju pozna.
Nazywa si Smith i wyglda jak ucielenienie Amerykanina. Nawet blizn mia jak sam
wielki Capone, na p policzka. To z nim umawia si na transakcj.
Drugi go, ubrany w za duy paszcz, szed skulony, drobic kroki, jakby dopiero co
zdjto mu z ng acuchy. Trudno byo powiedzie o nim cokolwiek wicej, bo wyranie
trzyma si w cieniu blondyna.
Eddie odczeka, a przybysze wejd w pole wiata, po czym skin gow.
- Miae by sam - powiedzia do blondyna, kadc na stole neseser. Mwi spokojnie,
bez nagany w gosie. Nie chcia w kocu wystraszy kupca. Poza tym sam te zama warunki
umowy.
- To biegy - odpar Smith. - Nie znam si na takim towarze, a tobie nie ufam.
Skulona posta wychyna zza niego, ypic na Eddiego ciemnymi oczyma. Facet by
przeraliwie chudy, a skra sprawiaa wraenie jakby o numer za maej. ysina i podkrone
oczy potgoway jeszcze to wraenie.
Cega wzruszy ramionami.
- Niech ci bdzie, Smith. Masz pienidze?
Blondyn pooy neseser na stoliku obok walizeczki Cegy i otworzy go. Pokaza
zawarto, rwno uoone stosiki studolarowych banknotw.
- Milion w uywanych, zgodnie z umow - mwic to, powoli sign do kieszeni
marynarki. Wydoby z niej paczk wykaaczek. Jedn woy do ust. - Teraz chyba twoja
kolej, czy nie?
Eddie umiechn si i otworzy przyniesion aktwk. Odwrci j, tak by klienci mogli

zobaczy zawarto.
W rodku na czerwonej aksamitnej szmatce lea... palec. Sdzc po dugoci, serdeczny.
Z ca pewnoci mski.
- Najprawdziwsza relikwia witego Antoniego z Padwy. Osobie wierzcej umoliwia
odnalezienie dowolnego zagubionego przedmiotu, a oprcz tego dar jzykw i bilokacj...
znaczy przebywanie w kilku miejscach naraz. Tak naprawd nie umie tylko uzdrawia, ale
waciwie po co to komu? Masz chyba ubezpieczenie, co, Smith?
Chudy mczyzna podszed do nesesera, spojrza na palec i pokiwa gow.
- Prawdziwy - stwierdzi.
Blondyn tylko skin gow, ale Cega nie kry zdumienia.
- Potrafisz to stwierdzi, tylko na niego patrzc? - nie dowierza. - Moi ludzie przez
tydzie badali jego autentyczno, sprawdzajc rda i...
Ekspert Smitha wzruszy ramionami.
- Potrafi chyba rozpozna wasny palec, prawda? - Na dowd podnis lew rk, gdzie
rzeczywicie brakowao serdecznego palca.
Eddie gboko wcign powietrze i przenis wzrok na blondyna. Ten umiechn si
tryumfalnie i wyplu wykaaczk. Niemal w tym samym momencie w jego rkach pojawiy
si ogromne pistolety. Cega mgby przysic, e tamten znikd ich nie doby, ale to przecie
byoby niedorzeczne. Poza tym nikt nie mg by a tak szybki.
- Na ziemi, Tony - wrzasn Smith do chudzielca, po czym strzeli gdzie ponad gow
Eddiego. O ile Cega dobrze pamita, dokadnie w miejsce kryjwki Steve'a Hopkinsa.
Uamek sekundy pniej drugi pistolet plun w kierunku przyczajonego na ramieniu dwigu
Maa Rococo. Kolejne dwa strzay (celne, co do tego Eddie nie mia najmniejszej wtpliwoci
- w kocu aden z jego ludzi nie zdy odpowiedzie ogniem) zdjy z posterunku Jima
Stonk i Poplutego Willa. Nastpny Toma Big Mumma Sellersa, ostatniego z kumpli Cegy.
Wszystko w cigu kilku sekund, jakie dao blondynowi zaskoczenie. Sukinsyn dobrze to
sobie wyliczy!
Ale o jednym z ca pewnoci nie pomyla - przemkno Eddiemu przez gow. Jego
prawa rka powdrowaa w stron paska, za ktrym mia ukryt trzydziestk semk. Pistolet
maleki, ale na tak odlego zabjczy jak wszystkie inne. A blondyn z ca pewnoci nie
spodziewa si, e Cega bdzie mia przy sobie spluw. W kocu wszyscy na miecie
wiedzieli, e brzydzi si broni. Dugo pracowa nad t plotk.
Ju prawie wycign rewolwer, gdy nagle Smith odwrci si i spojrza wprost na niego.
A potem wypali rwnoczenie z obu swych wielkich jak armaty gnatw.

Eddie poczu, jakby kto uderzy go w pier potnym motem... A potem nie czu ju
nic.

- Jericho. - Zielonowosy anio w dinsowej kurtce i rowej koszulce z logo Aerosmith


nie kry zachwytu, przygldajc si pistoletom Kamcy. - Najadniejsza ze wszystkich
izraelskich armat. I do tego o tak symbolicznej nazwie. Masz gust, facet, nie ma co...
Loki wzruszy ramionami, nie odrywajc wzroku od witego Antoniego. Patron rzeczy
zagubionych sta teraz owinity w koc w towarzystwie dwch aniow i trzs si z nerww.
Z ca pewnoci nie tego oczekiwa po yciu wiecznym.
Inni anioowie sprawdzali ciaa, upewniajc si, czy zabici na pewno byli ludmi.
Pojawili si za pno, by widzie ulatujce dusze, i teraz wszystko musieli zbada.
- Skoro tylko usysza lud dwik trb, wznis gromki okrzyk wojenny i mury rozpady si
na miejscu - wyrecytowa zielonowosy, mierzc do kontenera. - Pewnie mocno kopie, nie?
Kamca potwierdzi skinieniem gowy. Chcia nawet odpowiedzie, ale zauway nagle
poruszenie wrd aniow. Tylko jedna osoba tak na nich dziaaa - wdz zastpw, pierwszy
miecz wrd skrzydlatych. Archanio Micha... ktry wisia teraz Lokiemu kilka pirek.
- Jak si ma nasz pogromca demonw i postrach istot z piekielnej otchani? - zawoa
wesoo Kamca, gdy ten, ubrany nietypowo dla siebie, w dinsy i czarn kurtk z kapturem,
by ju w zasigu wzroku.
Archanio rozejrza si po hali.
- To twoja sprawka? - zapyta. Jego twarz nie wyraaa adnych emocji. Tatua wok
oka ledwo si arzy.
- Ale skd! - Loki unis rce w obronnym gecie. - To wszystko ten twj wity.
Wyrwa mi spluwy i dalej uywa. W ogle nie rusza go odrzut, pru jak z wiatrwek. Nic
dziwnego, e teraz tak mu si apy trzs...
- Nie przeginaj! - Micha ostro przerwa jego wyjanienia. - Mam tylko nadziej, e
zanim dokonae tej masakry, dowiedziae si czego na temat czowieka, ktry stoi za caym
tym haniebnym procederem.
- Chodzi ci o wycinanie kawakw witoszkom? Jasne, e si dowiedziaem. Facet
nazywa si Eddie Stanbrock i ley o tam.
Kamca wskaza rk ciao Cegy rozcignite nieopodal stolika z wyrazem bezbrzenego

zdumienia na twarzy.
- Wedug wszystkich moich rde...
- Przepraszam, e si wtrcam, ale wida twoje rda nie byy do dobre - odezwa si
nagle zielonowosy anio. Nie trzyma ju w rku pistoletu, a skrzc fascynacj w jego
oczach wypar chd profesjonalizmu. - Bo to nie Stanbrock by szefem. Waciwie... to
zwyka potka.
Loki unis brwi i nie odrywajc oczu od twarzy Michaa, wskaza na zielonowosego.
- A ten to kto?
- Nazywam si Jefferson, panie Loki - powiedzia anio. - I jestem strem tej dzielnicy.
Tak si skada, e mam pewne informacje na temat tej sprawy.

Jefferson mwi dugo i czsto gubi si w dygresjach, niemniej Loki zdoa zrozumie, e
odkd handlarze zaczli dziaa w tej okolicy, anio prowadzi ledztwo na wasn rk i ma
nawet cakiem spore rezultaty. Ustali podobno, e szef gangu jest z ca pewnoci
czowiekiem. W tym punkcie obaj z Kamc byli zgodni - istoty mityczne bay si bowiem
witych, a demony piekielne nie miay wolnej woli. Poza tym sam pomys, by dorabia na
relikwiach z innego kultu, adnemu z upadych bogw nie przyszedby do gowy. Fakt, niby
prawnicy potrafi tego samego gocia najpierw wybroni, a potem wsadzi, bo - dajmy na to firma ubezpieczeniowa podwoi im stawk. Dziennikarze te potrafi najpierw kogo oplu, a
potem wypromowa na czowieka roku - aden problem, gdy zaproponuje si wydawcy
wykupienie cyklu patnych artykuw na trzeci stron. Ale to s ludzie, a ludzie przecie na
og w nic nie wierz. Bogowie za musz wierzy - choby w samych siebie...
Pierwsz nowink Jeffersona by natomiast fakt, e w tajemniczy boss ma i ludzi, i
demony na swoich usugach. To tumaczyo, dlaczego potencjalni wiadkowie zmieniali si
nagle w kaue parujcej krwi albo rozpoznawano ich po zbach znajdowanych pojedynczo w
domach czy bramach. Byo te odpowiedzi na pytanie, czemu spraw nie interesuje si prasa
i jak banda odnajduje samotnie i miejsca spoczynku witych. Zwyky czowiek, ktrego
wiara z zaoenia jest zbyt saba, by porusza si po zawiatach, nie daby sobie z tym rady.
Na koniec anio powiedzia, e takich ludzi jak Eddie jest co najmniej pidziesiciu, a
kady sprawia wraenie, jakby pracowa na wasn rk. I to zdaniem zielonowosego
tumaczyo pomyk Kamcy.

- To naprawd sprawna organizacja, a fakt, e przewodzi jej czowiek, czyni j


nieprzewidywaln. Istoty obdarzone woln wol zachowuj si mniej schematycznie.
- Czy masz ju moe jakie podejrzenia co do ich szefa? - Micha wpatrywa si w niego
w skupieniu. - Czy wiesz ju, kim jest? I czym si zajmuje?
Jefferson pokrci gow.
- Niestety, panie - odpar. - Mam co prawda troch podejrze, ale...
- wietnie - przerwa mu archanio. - Zatem przekaesz wszystko, co wiesz, Lokiemu, a
on doprowadzi t spraw do szybkiego koca.
Gdzie z oddali dobieg ich dwik policyjnych syren, co wiadczyo, e kto jednak
usysza strzay w dokach i donis komu trzeba. Lada chwila doczy do nich caa masa glin.
Micha odwrci si i krzykn kilka sw po aramejsku. Anioowie pospiesznie opucili
hal.
Tylko Jefferson pozosta na swoim miejscu.
- Ale... - zacz niepewnie, zaraz jednak odchrzkn i doda ju mocniej: - Ale przecie
mog spokojnie doprowadzi t spraw do koca i wtedy go wezwa. Znaczy gdy sprawa
mie si bdzie ku kocowi.
- Ma racj - przyzna Kamca. - To jego sprawa. Do tej pory szo mu lepiej, wic szkoda
to teraz kopa. A mnie przyda si odpoczynek.
Podnis pistolety ze stoliczka i schowa je do kabur. Zerkn w stron pustego nesesera,
z ktrego wity zabra swj palec, po czym stworzy w jego miejsce dwa kilogramowe
woreczki heroiny. Oba oczywicie, jak przystao na drobn iluzj, w ktr nie woy
specjalnego wysiku, powinny znikn w cigu godziny, powodujc niemae zamieszanie i
ca mas kopotw transportujcym je policjantom. Ale Lokiego niewiele to obchodzio. Od
czasu swej teksaskiej przygody, gdy pewien szeryf usiowa zrobi z niego koza ofiarnego,
jako zrazi si do strw porzdku.
Micha przyglda si tym czynnociom w milczeniu, po czym sign do kieszeni kurtki
i wydoby z niej kopert. W rodku byy nienobiae pira, sze sztuk. Archanio rzuci je
na st.
- Jeli zajmiesz si t spraw i zamkniesz j do pnocy pojutrze, podwoj twoj stawk powiedzia.
Kamca, ktry wanie przykuca, by sprawdzi zawarto kieszeni Eddiego, wsta i
obrci si powoli.
- Co ty waciwie kombinujesz, wodzu? - zapyta, mruc oczy. - Gdzie w tym
wszystkim jest cholerny haczyk?

Jefferson przyglda si w milczeniu, przenoszc wzrok z Kamcy na Michaa i z


powrotem. W kocu skapitulowa.
- Jeli mog, poczekam na was na zewntrz - rzuci, wzlatujc w powietrze. - Tu robi si
dla mnie troch za gorco.
Nikt mu nie odpowiedzia, wic zaopota skrzydami i pofrun w stron wyjcia.
- O co ci waciwie chodzi? - powtrzy swe pytanie Loki. - Wiesz dobrze, e on poradzi
sobie lepiej z t spraw. Zna to rodowisko, a poza tym jest bystry. Rozwie zagadk, a
potem ja wpadam i koczyny spoczywajcych w pokoju witych znowu bd bezpieczne.
Tak bdzie szybciej i...
- Jenny zaprasza nas obu na kolacj jutro wieczorem. - Wida byo, e wypowiedzenie
tych sw sprawia archanioowi prawdziw trudno. - Powiedziaa, e zaley jej bardzo na
nas obu i chciaaby, abymy znaleli w kocu wsplny jzyk.
- Pewnie zrobi lasagne, a na deser upiecze szarlotk. - Kamca westchn ciko. Ostatnio znalaza gdzie niezy przepis, a poza tym...
- Potrjna stawka - wycedzi Micha.
- Chcesz, ebym przez t robot spni si na kolacj, tak? - upewni si Loki. - eby
bya na mnie wcieka? Mylisz, e dla paru gupich pir zaryzykuj spnienie na kolacj do
dziewczyny, wiedzc, jak bardzo jej na tym zaley?
- Poczwrna.
Na zewntrz z piskiem hamoway kolejne samochody. Syreny milky jedna po drugiej i
lada chwila naleao si spodziewa w rodku oddziau policji.
Kamca pstrykn palcami i powoli zacz si rozmywa.
- Umowa stoi, archaniele - powiedzia, gdy zostay po nim same usta. - I moesz by
pewien, e zd na t kolacj.
A potem niczym w Alicji z krainy czarw" pozosta tylko umiech.

Jenny nie umiaa gwizda. To oczywicie w niczym jej nie przeszkadzao. Bya w kocu w
swoim domu i nikt, absolutnie nikt nie mia prawa jej niczego zabroni. A e od niedawna
gwizdanie sprawiao dziewczynie przyjemno, kiedy tylko moga, wykonywaa swoje
ulubione kawaki w wersji na czajnikowy gwizdek.
Tak te byo i tego wieczoru, gdy katujc Lilly was here, przygotowywaa sobie kolacj.

Dwie kanapki z saat i plasterkami pieczeni z indyka, do tego szklanka soku


pomaraczowego. Co, co Loki zwyk nazywa pogardliwie wkurwianiem odka. Jej taki
posiek spokojnie wystarcza.
Co cicho zachrobotao w szyb. Jenny podesza do okna i uniosa aluzj. Za oknem
wznosi si Micha. Pospiesznie otworzya.
- I co? - zapytaa. - Powiedziae mu?
Archanio skin gow. Na jego pobrudonej, penej blizn twarzy malowa si
tajemniczy umiech. Dziewczyna zacza nabiera podejrze.
- I co odpowiedzia?
Micha zamacha rodkow par skrzyde.
- Powiedzia, e zdy.
- Naprawd tak powiedzia? - Jenny wiedziaa, e archanio nie moe skama, ale jego
tajemniczy grymas mocno j zaniepokoi.
- Dokadnie tak - potwierdzi Micha zaskakujco wesoo. - A co waniejsze, naprawd
gboko w to wierzy.

- Nigdy nie syszaem o anioach dzielnic - powiedzia Loki, kopic lec na ulicy
puszk po coli.
Jaka kobiecina w brzowym paszczu i fryzurze bohaterki Dynastii" posaa mu
oburzone spojrzenie. Jefferson wzruszy ramionami.
- Waciwie to nie ma takiej funkcji - wyjani. - Sam stworzyem sobie miejsce pracy,
jak to w Ameryce. - Zamia si krtko i wycign przed siebie rce. - Przyjrzyj si temu
wszystkiemu. Odrapane domy, mierdzce moczem bramy, kartony zamiast szyb w
opuszczonych sklepach i przestpczo sigajca osiemdziesiciu procent. Jak mylisz, ilu z
mieszkacw tych okolic zasuyo, zdaniem Zwierzchnoci, na swojego stra?
Loki nie odpowiedzia. Jego wzrok przycigna dwjka dzieci bawicych si truchem
kota. Starsze z nich, pyzata, ruda dziewczynka, zarzucia sobie cierwo na ramiona i zacza
przechadza si wzdu rynsztoka niczym modelka na wybiegu. Towarzysz jej zabawy, krpy
chopczyk w postrzpionych dinsach, drepta za ni, proszc, by oddaa Fritza, bo musi mu
zrobi operacj.
Jefferson, nie doczekawszy si odpowiedzi, postanowi dokoczy:

- Podpowiem ci: jeden. Tylko i wycznie jeden. Nazywa si Samuel Winter i ma


osiemdziesit cztery lata. Tak naprawd to jego wanie mam pod opiek.
Loki wydoby z kieszeni wykaaczk.
- Rozumiem jednak, e z nudw bierzesz nadgodziny.
- Mona tak powiedzie - zgodzi si Jefferson, po czym parskn miechem. - Wiesz, do
tej pory mylaem, e po prostu jest we mnie odrobina ludzkiego wspczucia... ale chyba
masz racj, to przede wszystkim nudy. W gruncie rzeczy pilnowanie, by caa ta banda nie
powybijaa si nawzajem, to nie lada wyzwanie...
Jestemy na miejscu. - Gow wskaza budynek po przeciwnej stronie ulicy. Napis na
brudnej szybie wystawowej gosi: ZAKAD

FRYZJERSKI

>>LUIGI<<. - On po winien nam

pomc. Pojawi si na dzielnicy niedawno, ale wie o wszystkim, co si tu dzieje, chyba lepiej
ni ja. W obu wiatach, a zwaszcza w tym drugim, naszym.
- Jasne. - Loki skin gow. - A co do twoich podopiecznych, to zastanawia mnie jedno:
czy przy takiej ich liczbie zawsze udaje ci si zdy na czas?
- Zazwyczaj. Sekret tkwi, by zawsze by w odpowiedniej odlegoci od tego, ktry
wanie ci potrzebuje. Nazywaj to odlegoci anioa.
- Cholernie oryginalnie! - parskn Kamca. Wyplu przeut wykaaczk i brod wskaza
zakad fryzjerski. - Dobra, nawijaj, co to za jeden...

Zgodnie z tym, co powiedzia Kamcy Jefferson, fryzjer Luigi by w rzeczywistoci


filistyskim demonem, ktry wsawi si namwieniem Dalili, aby obcia wosy Samsonowi.
Jak wida - pomyla Loki - wieki mijaj, ale zainteresowania pozostaj takie same.
Firma radzia sobie cakiem niele, poniewa Luigi oprcz ludzi obsugiwa take
pragnce zmiany wizerunku anioy. Co prawda nie bra od nich pienidzy, ale za to starannie
zbiera ich wosy, by potem sprzedawa je hurtowniom jako ozdob na witeczne choinki. I
jako szo. Interes si krci.
W rodku po prawej stao kilka poczonych ze sob krzese, obok wieszak i maleki
koszyk peen gazet. Na przeciwnej cianie znajdowao si ogromne lustro, pod ktrym
umieszczono dugi blat. Leay na nim brzytwy, noyczki, grzebienie i wszystko, co tylko
potrzebne jest fryzjerowi. Najwicej miejsca zajmoway dwa ogromne obrotowe fotele na
kkach, z ruchomymi zagwkami i podstawkami pod nogi. Z ca pewnoci pamitay obie

wojny, mimo to byy wietnie zachowane.


Sam Luigi mg mie nie wicej jak metr siedemdziesit wzrostu, kilka kilogramw
nadwagi i stanowczo za wysokie czoo. Loki dostrzeg te, e wyranie utyka na lew nog.
Dwudziesty pierwszy wiek najwidoczniej mu nie suy.
Gdy tylko przekroczyli prg zakadu, fryzjer poderwa si z fotela, w ktrym siedzia,
czekajc na klientw.
- Witam, witam szanownego Jeffersona - powiedzia przymilnie. - C to za nowa
koncepcja fryzury skonia pana, by...
- To jest Loki. - Anio wskaza na Kamc. - Ma do ciebie spraw.
Umiech na twarzy Luigiego znikn na moment, by za chwil znowu si pojawi.
- Oczywicie, sucham uwanie.
Loki pokrci gow z dezaprobat. Tak naprawd nie liczy, e usyszy co wanego od
fryzjera. Tacy jak on zawsze robi tajemnicze miny, a potem okazuje si, e o sprawie wiedz
tyle, co wyczytali w gazetach. I jak zwykle trzeba bdzie szuka wszystkiego na wasn rk.
Zajmie to mnstwo czasu i nawet jeli upora si ze spraw, to za nic nie zdy si
przygotowa do kolacji.
Micha postawi na swoim. - Kamca westchn ciko. - Jak nic! Cho z drugiej strony...
Podszed do fotela, usiad, odchyli gow i zamkn oczy.
- Ogl mnie - zada. - Mwi moesz w midzyczasie. Jefferson, ty pytaj!

- Naprawd nie musisz mi pomaga - po raz kolejny zapewnia Jenny. - Umiem


przygotowa lasagne.
Micha, ktry wanie po raz pierwszy w yciu mia szatkowa cebul, wbi n w desk,
odwrci si i spojrza na dziewczyn.
- Wiem - powiedzia. - Myl jednak, e powinna wiedzie, e kto si o ciebie troszczy.
I zawsze jest gotw ci pomc.
Jenny zdja rondel z gazu i przesza na drugi koniec kuchni, by wycign z lodwki
pomidory. Przechodzc koo archanioa, zatrzymaa si, wspia na palce i pocaowaa go w
policzek.
- Wiem o tym i pamitam - szepna. - Nie musisz stale mi tego udowadnia.
- Ale nie chc, eby czua si samotna... - Micha mwi powoli, starannie dobierajc

sowa. Nie za dobrze radzi sobie w takich kwestiach. W jego rku to miecz growa nad
pirem. - Myl, e powinna...
- Nie jestem samotna - Jenny wesza mu w zdanie. - Od przeszo roku jestem z Lokim.
Co z t cebul?
Poczua na twarzy chodny powiew, gdy archanio odwrci si byskawicznie w stron
blatu, a potem, z dwikiem przypominajcym seri karabinu maszynowego, w mgnieniu oka
caa cebula zostaa posiekana w drobn kosteczk.
- Nie zauwayem, eby jako szczeglnie si tob zajmowa. Stale go nie ma.
- Pracuje. - Dziewczyna zabraa archanioowi cebul, a w zamian postawia deseczk z
czterema dorodnymi pomidorami. - I myl...to te drobno... e jako pracodawca powiniene
si cieszy, e jest taki obowizkowy. A swoj drog to kto powinien mi w kocu wyjani,
o co chodzi z tymi cholernymi pirami.
Archanio Micha pokrci gow, po czym wznis n. Kilka razy zakrci nim midzy
palcami.
- Kiedy to zrobi - powiedzia, krzywic si w umiechu.

Brzytwa suna gadko po starannie namydlonym gardle Kamcy. Ruchy Luigiego byy
pewne i szybkie, co budzio podziw tym wikszy, e caej operacji dokonywa z pistoletem
wielkoci armaty docinitym do krocza. Loki nazywa to zasad ograniczonego zaufania.
Zgodnie z oczekiwaniami Kamcy, demon-fryzjer rzeczywicie niewiele wiedzia. Na
szczcie jednak nie stara si tego maskowa i prosto z mostu wyzna, e jedyne, co ma, to
kilka plotek, jakimi uraczyli go stali bywalcy. Nic wielkiego i ani jednej rzeczy, o ktrej Loki
nie syszaby ju wczeniej.
- Wic mwisz, e jak nazywae si w swoich, powiedzmy, lepszych czasach? - zapyta
Kamca, zmieniajc w kocu temat.
- Astaroth - odpar Luigi, wycierajc brzytw w wiszcy mu na ramieniu rcznik. Jestem... byem filistyskim demonem podania. Wiesz, Samson i Dalila, te sprawy.
- Spraw znam, ale o tobie nigdy nie syszaem - przyzna si Loki. - Jakie inne
osignicia?
- Niestety. - Fryzjer pokrci gow.
Rozleg si dwik dzwonka umieszczonego nad drzwiami i po chwili do salonu weszo

dwch postawnych mczyzn. Wygldali na stoczniowcw. Obaj dobrze zbudowani, mieli na


sobie brudne flanelowe koszule, dinsy i cikie skrzane buty. Na twarzach lady smaru, a
wosy przylepione do czoa, jakby dopiero przed chwil zdjli z gw kaski.
Kamca poprawi si w fotelu, tak aby ukry pistolet pod rcznikiem, ktrym owin go
Luigi, po czym przez lustro posa Jeffersonowi pytajce spojrzenie. Anio pokrci gow.
Nie zna tych ludzi.
Loki przyjrza si uwanie pierwszemu z nich. W jego twarzy byo co dziwnego,
zdawaa si... za luna. Do tego mczyzna przez cay czas mruy oczy. Niezwykle
zaczerwienione oczy.
I nagle Kamca ju wiedzia. W jednej chwili by pewien, e brunatne smugi na twarzach
stoczniowcw to nie smar, a gadko ulizane wosy nie miay nic wsplnego z kaskami.
Raz - zacz w mylach - dwa...
Na trzy unis nogi i z caej siy odepchn si od blatu, usiujc jednoczenie tak
balansowa ciaem, by siedzie przodem do obu mczyzn. Lew rk sign do kabury pod
pach, praw natomiast, ju uzbrojon, skierowa na wysoko kolana stojcego bliej
stoczniowca. Pad strza, a zaraz potem nastpny.
Noga mczyzny wygia si pod nienaturalnym ktem, a on sam, pozbawiony punktu
oparcia, polecia na bok.
Twarz drugiego w jednej chwili przybraa przeraajcy, nieludzki wyraz. A potem
stoczniowiec skoczy.
Loki byskawicznie zgi nogi i wyprostowa, uderzajc pitami w jego mostek.
Przeciwnik pofrun do tyu, uderzy plecami o framug drzwi i bezwadnie osun si na
ziemi.
Kamca spokojnie wsta z fotela i z czuoci wytar rcznikiem wieo ogolon twarz z
resztek myda.
- Masz tu jakie zaplecze? - zapyta Luigiego. Przeraony fryzjer pokiwa gow,
wskazujc na wski korytarzyk prowadzcy w gb budynku.
- Wic id i poszukaj sznurka. Jefferson, przydaj si na co, we tego nieprzytomnego, a
ja zajm si jego koleg. Przyjdzie nam troszeczk ze sob pogada.

- Skd wiedziae, e to demony? - zapyta zielonowosy anio, patrzc w zdumieniu na

zwizanych na zapleczu mczyzn. - Znaczy skd wiedziae tak szybko? Cakiem niele si
zamaskowali.
Loki rozgryz trzyman w ustach wykaaczk, wyplu j i woy nastpn.
- Ten pierwszy - wskaza gow - le dobra sobie pacjenta. adna skra, ale nie ten
rozmiar. A potem to ju poszo. Czerwone oczy, krew na twarzach, wosy zaczesane tak, by
ukry miejsce, gdzie nacili skr. Z tego, co zauwayem, piekielne demony zawsze
zaczynaj od gowy.
Jefferson pokrci gow.
- Od gowy to zawsze zaczynaj tylko demony od Belzebuba. Ci od Azazela wchodz
przez krgosup, a Asmodeuszowscy...
- To s demony Belzebuba? - przerwa mu Kamca.
- Teraz ju nie - odpar anio. - Odkd go pokonae, dziaaj jako wolni strzelcy, ale...
Rka Lokiego poruszya si byskawicznie i hukn strza. Jefferson zerkn w stron
winiw. Z gowy jednego z nich zostay tylko strzpy. Wygldaa jak dojrzay melon
trafiony kamieniem.
- Jak pewnie wiesz, mam z nimi dawne porachunki - stwierdzi Kamca, chowajc
pistolet. - Poza tym jeden spokojnie nam wystarczy, prawda?
Nie czekajc na odpowied, podszed do drugiego z winiw i chwyci go za brod.
- A teraz, zotko, bardzo ci prosz, za adne skarby nie mw nam, dla kogo pracujesz.
Uznaj, e w ogle nas to nie obchodzi, a torturujemy ci dla czystej satysfakcji. Spraw mi t
przyjemno, mieciu.
Do pomieszczenia wpad Luigi, ale widzc, co si stao, poblad i pospiesznie si
wycofa. Jefferson wyglda, jakby najchtniej zrobi to samo. Mimo to trwa dzielnie na
posterunku. Czu, e jeli maj si czegokolwiek dowiedzie, powinien jak najszybciej
znale swoj rol w tym baaganie.
- Przecie go nie zabijemy - powiedzia, apic Kamc za rami. - Nic zego nie zrobi.
Nie jego wina, e urodzi si demonem.
Loki posa anioowi gniewne spojrzenie.
- Znasz przecie histori mojego spotkania z demonami Belzebuba. Gdy si ostatnio
widzielimy, on i jego kumple omal mnie nie zatukli.
- Wykonywali tylko rozkazy, Loki - Jefferson nie dawa za wygran. - Powiniene
wiedzie, co to znaczy. Wtedy by onierzem. Ale teraz nie jest i na dodatek moe nam
pomc. Na Trony i Zwierzchnoci, bde profesjonalist!
Oczy Lokiego zwziy si do rozmiaru malekich szparek.

- Co ty powiedzia? - wycedzi. - e niby kim mam by?


Odskoczy o krok, dobywajc obu pistoletw. Przyoy lufy do gowy winia.
- Ja ci poka profesjonalizm! - krzykn. - Mam w imi Niebios likwidowa demony?!
Wic prosz, kurwa, bardzo!
- Bocor&Wanga! - wrzasn na cae gardo przeraony demon. - Pracuj dla
Bocor&Wan...
Wystrza z obu luf sprawi, e urwa w p zdania. Loki popatrzy zdumiony najpierw na
pistolety, potem na Jeffersona.
- Skurcz w palcach - powiedzia z niewinnym umiechem. - Daj sowo, te cholerne
paluchy same si zgiy.

Jenny pooya si w miar wczenie, ale pomimo najszczerszych chci nie potrafia zasn.
Rozmowa, jak odbya z Michaem tego popoudnia, bya niczym ziarno, ktre wanie
zaczynao kiekowa.
Dlaczego archanioowi tak bardzo zaleao, by skci j z Lokim? Owszem, wiedziaa,
e Micha mu nie ufa, no i nie bez racji nazywa Kamc, ale przecie sam go kiedy zatrudni
i jako do tej pory nie mia powodw do narzekania. Wic moe chodzio o co innego? e
niby Loki nie nadawa si do staego zwizku? Z tego, co powiedzia Gabriel, Sygin
powicia ycie, by go ocali. Z ca pewnoci nie zrobia tego bez powodu.
O co wic chodzi - mylaa Jenny - i dlaczego mam wraenie, e ma to co wsplnego z
tymi przekltymi pirami?
Micha zapewni, e kiedy jej wyjani, o co w tym wszystkim chodzi, ale dlaczego nie
zrobi tego dzisiaj?
Za oknem usyszaa stumiony odgos karetki jadcej na sygnale. Jenny wzdrygna si i
odruchowo zerkna na zegarek. Byo wp do pierwszej. Jeeli miaa rano dobrze
funkcjonowa, bya to najwysza pora, by w kocu zasna.
Gdziekolwiek jeste, Loki - pomylaa, przytulajc do siebie lecego na poduszce obok
misia Kamczucha - ycz ci dobrej nocy... I miych snw.
W blasku ksiyca umiech pluszaka wydawa si by szerszy.

- Gorco, panie - wyjcza kolejny raz Bjrg zwany Bezlitosnym. Teraz jednak bardziej
pasowaby do niego przydomek aosny. W niczym nie przypomina walecznego i
okrutnego wikinga, ktrego imieniem mamki straszyy dzieci, a kupcy zbyt beztroskich
dziedzicw
Wosy kleiy mu si do gowy, a brod pen mia kropel potu jak poranna trawa rosy.
- Koczy si woda - doda, rwnie nie po raz pierwszy. - A ludzie zaczynaj si burzy.
Mwili, e obiecae im upy.
Stojcy na dziobie drakkaru mody czowiek o dugich blond wosach i piknej, jakby
kobiecej twarzy poprawi spink paszcza i pokiwa gow.
- Obiecaem - potwierdzi - i dotrzymam sowa. Ale daem je, jeli nie myli mnie pami,
wojownikom, a nie starym babom. Skoczcie wic z tym skamlaniem. I ka im wiosowa
szybciej.
Nie czekajc na odpowied, odwrci gow od barczystego wikinga i ponownie skupi si
na linii brzegowej. W kocu po to wyruszy w t podr, by bada, zwiedza i pozna wiat na
pami. Cay.
Patrzy jak urzeczony na srebrzystoszare skay, znad ktrych wyaniaa si dungla. Bya
potna, duo wiksza ni jakikolwiek las, jaki dotd widzia. Odkd na brzegu dostrzegli
pierwsze drzewa, pynli ju kilka dni, a mimo to wcale nie zamierzaa si koczy. Wrcz
przeciwnie, gstniaa, z kad chwil coraz bardziej wypierajc skay.
Modzieniec podziwia tak jej rozmiar, jak i drapieno. Niektre spord gazi czy
konarw wyglday, jakby chciay wedrze si do oceanu. Kto wie - pomyla - moe kiedy
im si uda". wiat peen jest dziww, a poronity drzewami ocean wcale nie wydawa si
najwikszym z nich.
Drakkar min kolejny pwysep... I wtedy te modzieniec dostrzeg wiosk.
Chcia zawoa, ale nie zdy, bo ubieg go stojcy wci obok Bjrg.
- upy! - rykn na cae gardo, a z jego twarzy w jednej chwili wyparowao zmczenie i
znuenie. Odwrci si do swego wodza, chylc gow w pokonie. - Wybacz, o wielki Loki, e
zwtpilimy w ciebie.
Modzieniec umiechn si pod nosem.
- Bierzcie, co wasze - przyzwoli.
odzi zatrzso, gdy zarya o dno, ale nikt z zaogi nie przej si tym szczeglnie.
Uzbrojeni w topory i drewniane tarcze potni wojownicy jli wskakiwa do mienicej si na
turkusowo wody. A potem z dzikim rykiem popdzili w stron brzegu. Do wioski... po upy.

Loki odczeka, a wszyscy znikn ju pomidzy uplecionymi z dziwnego drzewa chatami,


po czym odpi paszcz, miecz i sam wskoczy do wody. Uzna, e bro na nic mu si nie
przyda, bo jeli w wiosce jest kto, kto da rad bandzie dnych krwi wikingw, to on sam nie
bdzie si miesza w walk z nim. Od honorowej mierci zdecydowanie bardziej wola ycie.
Jakiekolwiek.
Brn po pas w wodzie, gdy nagle zorientowa si, e co jest nie tak. Nie sysza adnych
odgosw bitwy. adnego ryku wikingw, wrzasku ofiar czy jkw gwaconych kobiet. Cisza.
Moe uwinli si tak szybko - pomyla Loki, wzruszajc ramionami. - Albo wioska
zwyczajnie bya pusta. Moje zuchy bd niepocieszone, ale chocia po raz pierwszy od wielu
dni przepi si na ldzie. Zawsze to jaka korzy.
Tak rozmylajc, zdy wyj z wody i lekcewac dochodzcy ze strony wioski smrd,
wkroczy pomidzy dziwne chaty o barwie somy, uplecione z gitkich gazi. Z bliska nie
wyglday na szczelne, ale Loki nie sdzi, by mieszkacy tych okolic mieli kopoty z zimnymi
podmuchami wiatru.
Min kolejn chat, za ktr znajdowa si niewielki placyk. Loki spojrza na niego... i
zadra.
Plac peen by zmasakrowanych cia. Jego wojownicy leeli na piasku w nienaturalnych
pozach, z rozprutymi brzuchami, skrwawionymi twarzami, wielu z nich nie miao te oczu. Po
zwokach, cicho posykujc, pezay we.
Nie to jednak byo najgorsze. Rce wikingw skpane w krwi i wntrznociach
sugeroway, e wojownicy najprawdopodobniej zrobili to sobie sami. Jeden z nich wci
ciska parujce jelita, ktre wyglday teraz jak niewiee pto kiebasy.
Loki wzi gboki oddech, co okazao si by wyjtkowo zym pomysem. Zgity wp
zwymiotowa.
Gdy ju otar usta, poszuka wzrokiem sprawcy masakry. Nie byo to szczeglnie trudne.
Porodku placu, na ogromnym pniu, siedzia czarnoskry mczyzna. Jego doskonale
wyrzebione ciao lnio od potu, ale nie wyglda na zmczonego gorcem, wrcz
przeciwnie, umiecha si.
- Ty jeste Loki, kowal kamstw - bardziej stwierdzi, ni zapyta. - Witam na mojej ziemi.
Loki chcia postpi krok do przodu, ale nagle tu pod jego stopami zakotowao si od
wy. Gady suny jeden po drugim, reagujc syczeniem na najdrobniejszy ruch Kamcy.
- Chyba za tob nie przepadaj - stwierdzi czarnoskry, a umiech na jego twarzy by
coraz szerszy. - Za to Bg-Pajk ci lubi. Mwi, e jestecie do siebie podobni. Tylko dlatego
jeszcze yjesz, wiesz?

- Jestem bog... - zacz Loki, ale nie dokoczy, poniewa nagle znikd spada mu na
plecy kobra. Waciwie tylko musna jego kark, ale to wystarczyo, by Kamca pozna swoje
miejsce w tej rozmowie. Mia sucha. W pad na kbowisko i z sykiem odpez na bok.
- Jeste bogiem, nie przecz - stwierdzi czarnoskry. - Ale na nowym ldzie, gdzie na
dodatek jest wielu takich jak ty. A ja? Ja jestem std, z ziemi, na ktrej ludzko wzia swj
pocztek. Legendy o mnie s starsze ni jakiekolwiek inne, a ludzie mwili o mnie, zanim
jeszcze poznali jedynego prawdziwego Boga. To moja ziemia, Loki, i nie pozwol nikomu jej
zaj. Zrozumiae? Ani tobie, ani twemu nowemu Panu, ani nikomu innemu. Odejd std.
Kamca rozejrza si wok, przyjrza zwokom towarzyszy, na ktrych zaczy ju siada
pierwsze muchy.
- Nie mam jak wrci - powiedzia. Zabie mi zaog.
Murzyn podnis z ziemi gar piasku i rozdmucha go na cztery strony wiata, tak by
przynajmniej kilka drobinek pado na kade ciao. Potem szepn par sw... I wtedy ciaa
powstay. Nadal byy zmasakrowane, wntrznoci wypaday z rozszarpanych brzuchw, a
skrwawione twarze wci pozbawione byy oczu, ale to najwyraniej im nie przeszkadzao.
Koyszc si nienaturalnie, wojownicy ruszyli w stron stojcego na mielinie drakkaru.
- Bg-Pajk prosi, bym ci pozdrowi - powiedzia czarnoskry, otrzepujc rce. - Wic
pozdrawiam i daj rad: nigdy tu nie wracaj, Loki. Nigdy. Bo tu zawsze bdzie moja ziemia. A
ja jestem bogiem zazdrosnym...

Kamca usiad gwatownie na ku zlany potem. Oddycha gboko wpatrzony w cian


naprzeciwko i z caej siy stara si uspokoi. Wmawia sobie, e to nic nie znaczy, e
wspomnienie Czarnego Ldu, koszmarny sen, o ktrym przez wieki zdy ju zapomnie,
jest tylko wynikiem nagromadzonych stresw... W kocu udao mu si opanowa, ale nie
zasn ju do rana.

Gdy nastpnego dnia Loki dotar na miejsce spotkania, Jefferson ju tam by. Sta oparty o
szyb wystawow, ubrany w potargane dinsy i bezrkawnik z kapturem. Kocem skrzyda
zadziera sukienk stojcej obok dziewczynie. Nie za wysoko, ale wystarczajco, by pokaza

co, czego dziewczyna raczej pokazywa nie chciaa.


Kamca naoy na siebie iluzj, tak by nikt prcz anioa nie mg go ani zobaczy, ani
usysze, a potem powoli podszed do zielonowosego.
- Jeszcze par takich akcji i skrzydlaci naprawd zyskaj w moich oczach, brawo powiedzia, nie kryjc rozbawienia.
Jefferson skin mu gow.
- Dziki, ale to troch bardziej skomplikowane. Widzisz tamtego policjanta? - Rk
wskaza na grubego funkcjonariusza stojcego po przeciwnej stronie ulicy. Mczyzna nawet
nie prbowa kry swego zainteresowania udami stojcej obok anioa dziewczyny. - To Tom
Mahoney, lat czterdzieci dwa, onaty, dwjka dzieci. Oprcz tego pies, kanarek i trzy puda
Hustlera" na strychu, ktre przeglda namitnie kadego wieczoru pod pozorem
obserwowania gwiazd. Bierze apwki, zamiast wystawia mandaty, ale to w gruncie rzeczy
cakiem dobry facet. A teraz spjrz tam! - Rka anioa wskazaa na czarnoskrego chopca,
ktry wanie, rozgldajc si na wszystkie strony, prbowa okra bankomat. - To Brian
Tucker. Jego brat o mao co przedwczoraj nie wpad z pkilow paczk marihuany. W por
wyrzuci j do rzeki, co uratowao go przed policj, ale ju nie przed wacicielami towaru.
Odwiedzili go wczoraj, obili, zamali mu rk i zapowiedzieli, e jeli do jutra nie da im
pienidzy za towar, przestan by mili. Brian postanowi pomc bratu...
Loki umiechn si i sign do kieszeni po wykaaczk.
- A ty odwracasz uwag policjanta, eby dzieciak mg spokojnie dokona kradziey? zapyta. - Nie masz wraenia, e naginasz troszk zasady?
Jefferson wzruszy ramionami.
- Brian ma za paskiem trzydziestk semk brata, odbezpieczon - wyjani. - Jest tak
roztrzsiony, e na pewno niewiele trzeba, by sign po ni i zacz strzela. Robic ten
numer, ratuj policjanta, dzieciaka, jego brata i kto wie kogo jeszcze.
- A tradycyjne metody? - nie odpuszcza Loki. Musia przyzna przed samym sob, e
zielonowosy zaskoczy go. - Nawijanie do ucha, askotanie po sumieniu?
Anio zerkn w stron dzieciaka, ktry wanie odbiega od bankomatu. Powoli opuci
sukienk dziewczyny i odruchowo otrzepa rce.
- aden z nich nie jest przyznanym mi podopiecznym. Takie sztuczki to mog zrobi
tylko ze staruszkiem Winterem, ktrego jedynym grzechem jest moczenie ka i wyklinanie
na gosposi.
Kamca rozemia si.
- Nieza robota, musz ci przyzna - pochwali. - Swoj drog, wczoraj te spisae si

wietnie.
- Mwisz o dobrym i zym glinie? Pewnie ogldamy te same filmy. Tyle tylko... - Anio
powoli ruszy wzdu linii wystaw. - ...e tam przesuchiwany zwykle wychodzi cao.
- ycie to nie film - stwierdzi Loki, rozkadajc rce. - Chod, zaparkowaem przecznic
dalej.
Minli kilka sklepw, przeszli przez ulic i bez sowa skrcili w ciemn bram. Po chwili
wyonili si z niej ju widoczni dla wiata.
- Sprawdziem t firm - powiedzia Kamca, gdy doszli do samochodu. Zgodnie z
sugesti Jeffersona zrezygnowa z przyjazdu w t okolic swoim jaguarem i ograniczy si do
wzitego z wypoyczalni dodge'a. Te kusi, ale ju nie tak. - Bocor&Wanga to firma
produkujca oprogramowanie komputerowe. Powstaa na Haiti jakie pi lat temu, a w
zeszym roku przeniosa swoj siedzib do Nowego Jorku. Nie maj jakich wielkich
osigni, chyba e za takie mona uzna proces z Microsoftem o kradzie pomysw. Ale
wci si rozwijaj.
Samochd ruszy i na pierwszym skrzyowaniu skrcili w prawo.
- No dobrze. - Jefferson poskuba si w nos. - Ale na co firmie informatycznej demony?
Co w tym nie gra.
- Te zauwaye? - Wykaaczka w ustach Lokiego przewdrowaa z jednego kcika ust
do drugiego. - Zwaszcza e te demony pojawiaj si w miejscu, gdzie wanie nie udaa si
transakcja z relikwiami. Co wane, transakcja, ktr przeprowadza czowiek. Piekielni nie
mogliby dotkn relikwii bez spaczenia jej, ale spokojnie mogli robi za ochron. Tylko e
tym razem si nie spisali. Moe nie zdyli albo co.
- Wszystko do siebie pasuje - zgodzi si Jefferson. - Szefem tej firmy... gdzie my
waciwie jedziemy?
- Na Manhattan, do siedziby Bocor&Wanga. Anio pokrci gow.
- W takim razie nie tdy - powiedzia. - Zawr i... zatrzymaj si! Ju!!!
Loki zahamowa gwatownie, a anio wyskoczy z samochodu, podbieg do budynku i
rozoy rce. Uamek sekundy pniej trzyma w ramionach ma dziewczynk wystraszon
tak bardzo, e nie bya w stanie powiedzie nawet jednego sowa. Jefferson postawi j na
ziemi i da jej wycignite z kieszeni wier dolara. Pogaska ma po gowie i pogwizdujc,
wrci do samochodu.
- Peggy Stewart - wyjani zdezorientowanemu Kamcy. - Mieszka na trzecim pitrze z
ojcem alkoholikiem. Jej ulubione hobby to przesiadywanie na parapecie w korytarzu i liczenie
czerwonych elementw w praniu rozwieszonym naprzeciwko.

- Czsto tak...
- Spada? Nie, dzi zdarzyo si jej pierwszy raz. I szkoda, bo pewnie przestanie teraz
siedzie na tym parapecie. A adnie tam wygldaa, tak malowniczo. Poza tym to bya jej
jedyna zabawa.
Loki zapa si na tym, e odruchowo myli o Kamczuchu. Mi sta teraz na stoliku koo
telewizora Jenny. Ciekawe, czy zrekompensowaby maej liczenie skarpetek? Moe
pokazaby jej jedn ze swych sztuczek?
Kamca wzdrygn si i przekl wiatowida po wsze czasy. Odkd sowiaski bg
otworzy mu umys na ludzkie dobro i dziecic wraliwo, Loki coraz czciej apa si na
podobnych mylach.
Docisn mocniej peda gazu, pragnc jak najszybciej opuci dzielnic Jeffersona.
Zegar na pobliskim kociele wanie wybi poudnie.

Nie mieli najmniejszego problemu ze znalezieniem miejsca na podziemnym parkingu


biurowca Bocor&Wanga. Zgodnie z elektronicznym wywietlaczem zamontowanym przy
wjedzie, na pi tysicy miejsc parkingowych zajtych byo niespena trzy tysice.
Loki zaparkowa moliwie najbliej wyjazdu i wyczy silnik. Zamkn oczy, wyszepta
kilka twardo brzmicych sw i po chwili zacz si zmienia. Jego dugie blond wosy byy
teraz duo krtsze, jakby wessane z powrotem przez gow, a poza tym z kad chwil
ciemniejsze. Znikna gdzie broda, a sama twarz zrobia si bardziej pociga.
Zamiast swetra, dinsw i skrzanego paszcza, w jakie by ubrany jeszcze przed chwil,
Kamca mia na sobie czarne spodnie, obcisy golf i paszcz skrojony tak, by podkrela jego
sylwetk, ale jednoczenie tuszowa dwa ogromne pistolety, ktre Loki trzyma w kaburach
pod pachami. Oczywicie w tej sprawie i tak nie obyo si bez drobnej iluzji korygujcej.
- Nie wiem, czy ci tutaj o mnie syszeli. - Kamca sign do schowka i wycign modne
okulary przeciwsoneczne. - Ale na wszelki wypadek nie chc, eby kopoty spotkay mnie za
wczenie. Std ta zmiana.
Jefferson skin gow.
- Powiesz mi, co waciwie zamierzasz zrobi? Bo nie mylisz chyba wej tam tak po
prostu, zapuka do biura szefa i go zastrzeli, prawda?
Loki zamyli si chwil.

- Co jest zego w tym planie? - zapyta po chwili. - Sprawa prosta, a mnie si spieszy.
Mam dzi wan kolacj.
- Ale on moe by niewinny, to wszystko moe by tylko...
Kamca otworzy drzwi samochodu, ale nie ruszy si z miejsca.
- Nie zrobi nic, zanim nie bd pewien, e jest winny, gra? A ty w razie czego bd...
- ...na odlego anioa - dokoczy Jefferson. - Uwaaj na siebie.
Skinwszy gow, Loki wysiad i ruszy w stron wyjcia z garau.

Loki przeszed przez obrotowe drzwi i przez chwil przyglda si wntrzu, oceniajc
sytuacj. Kilka metrw przed nim znajdowao si stanowisko stranikw wpatrzonych w
monitory i opychajcych si hamburgerami. Obok sta rzd bramek z wykrywaczami metali.
Dalej a do samych wind nie byo nic, pusty, przestronny hol z obu stron ozdobiony
rzdami surowych szarych kolumn.
Cholerne marnowanie przestrzeni - uzna Kamca. Pewnym ruchem poprawi paszcz i
podszed do boksu stranikw.
Jeden z nich, mody chopak z drobnym wsikiem, lekko zamglonymi oczami i
nazwiskiem Stewart na identyfikatorze, odoy hamburgera i przyjrza si przybyemu.
- Prosz o wycignicie wszystkich metalowych przedmiotw, kluczy, spinek...
Wymienia tak jeszcze przez chwil, a Loki zastanawia si, co by byo, gdyby pchn go
teraz i doby broni. Czy mgby liczy na zejcie samego szefa? Z ca pewnoci
zaoszczdziby sobie dugiej jazdy wind, ale to byo raczej mao prawdopodobne.
- ...jeeli ma pan rozrusznik serca, prosz nas poinformowa, zanim przejdzie pan przez
bramk - stranik skoczy mwi.
Kamca posusznie oprni kieszenie, wyrzucajc na tack klucze, kilka biurowych
spinaczy i otwieracz do butelek. Potem powoli przeszed przez bramk i z powrotem. Nie
rozleg si aden dwik.
- W porzdku? - zapyta.
Stranik skin gow i odda mu klucze. Loki raz jeszcze przeszed przez bramk, tym
razem wczajc alarm. Rozlega si syrena, zamigotay czerwone wiateka... a potem
wszystko ucicho. Kamca nie niepokojony doszed do windy, zastanawiajc si, czy
ewentualne demony w budynku rwnie bd tak bardzo podatne na iluzje.

Ju w windzie poprawi kabury pistoletw i wcisn trzydziestk na tablicy. Ostatnie


pitro... bo aden prezes nie oprze si panoramie Manhattanu.

Jenny przysza z pracy zaraz po drugiej. Biorc pod uwag wieczorn kolacj, powinna si
cieszy, e moga wrci do domu wczeniej, ale poniewa przygotowaa sobie wszystko ju
wczoraj, jedyne, co jej zostao, to wzi ciep kpiel, a potem posiedzie przed telewizorem.
Wesza do salonu i rzucia torebk na stolik. cigna kolczyki i rozpia bluzk. Wtedy
dostrzega lecego na kanapie Kamczucha. Mi przyglda si jej paciorkowatymi oczkami i
w tym wietle wyglda, jakby si umiecha. Przekrzywiony na bok opiera apk o pilota do
telewizora.
Dziwne - pomylaa Jenny - przecie nie zabieraam go z sypialni.
A moe jednak? Przecie rano bya bardzo zaspana. A moe to Loki? Przyszed po
nocnej akcji, pooglda telewizj, a potem poszed si pooy. Nie daa mu co prawda
kluczy, ale c to dla niego za problem?
Wzruszya ramionami i posza do azienki.
Gdy wrcia po jakiej pgodzinie, mi nadal by na ku, ale ju w zupenie innej
pozie, za to z kuchni dobiegay jakie odgosy.
- Loki? - zapytaa, w mylach formujc ju sowa modlitwy do Michaa.
- Nie, to ja - dobieg j z kuchni gos archanioa. - Nie musisz si modli... znaczy
pochwalam, bo modlitwa w kadej chwili zblia dusz do Pana... ale w tej chwili...
Dziewczyna odetchna z ulg, zaraz jednak poczua, e ogarnia j zo. Szybkim
krokiem podesza do drzwi kuchni.
- Moesz mi waciwie powiedzie, co ty tu, do cholery, robisz?! - zapytaa ze zoci.
Archanio, ktry do nietypowo wyglda przepasany jej fartuszkiem, zdoby si jedynie
na wzruszenie ramion.
- Pomylaem, e dzisiaj te moesz potrzebowa pomocy. Poza tym chciabym ci
opowiedzie o pirach.
Gniew opuci Jenny w jednej chwili. Odgarna z twarzy kosmyk mokrych wosw.
- Poczekaj chwilk, tylko si ubior.

- Bardzo mi przykro, ale pana prezesa nie ma - uprzejmym gosem powiedziaa


sekretarka. Miaa okrg twarz, due czarne oczy i zbyt wydatne usta, nawet jak na
Murzynk. Mimo to, gdy si umiechaa, wygldaa cakiem adnie.
- Rozumiem... i raczej nie bd czeka - odpar Loki. Ostentacyjnie rozejrza si po
sekretariacie, udajc zachwyt, w gbi serca czu jednak niepokj.
Pomieszczenie urzdzone byo na wzr wntrza afrykaskiej chaty, z caym mnstwem
ozdb i poskw. Biurko wykonane z kamienia wygldao zupenie jak otarz ofiarny, a
wyryte na nim obrazy przedstawiajce sceny z polowa zdaway si potwierdza to
skojarzenie. Ponadto troch zdj z sawanny, kilka pustynnych widoczkw i plakat UNICEFu. Nawet temu ostatniemu, gdy oprawiono go w ramk z bambusw, udao si zgrabnie
wkomponowa w cao.
Czy to moliwe, eby to wszystko byo zbiegiem okolicznoci? - pomyla Loki. Najpierw
ten sen o Afryce, ktrego nie ni ju od wielu lat, a ktry by wspomnieniem jedynej chwili,
gdy tak naprawd si ba, a teraz... To nie mogo by dzieem przypadku.
- W czym jeszcze mog panu pomc? - zapytaa sekretarka.
Kamca zamruga jakby nagle przebudzony, po czym w jednej chwili umiechn si
szeroko i podszed do biurka.
- Moe pani - szepn pochylony nad blatem. - Na przykad dajc mi swj numer, uratuje
pani moje serce przed zamaniem.
Kobieta rozemiaa si i spucia wzrok. Tylko na chwil, ale wystarczyo, by Loki
byskawicznym ruchem wyszarpn kabel telefonu i zmiady kocwk midzy palcami.
Potem gwatownie poderwa si i pewnym krokiem podszed do drzwi gabinetu szefa.
Dziewczyna za biurkiem bya tak zaskoczona, e odezwaa si dopiero w chwili, gdy
Kamca kopn w drzwi. Gabinet prezesa Bocor&Wanga sta przed nim otworem.

- Bg nie uczyni nas rwnymi - zacz sw opowie Micha, gdy Jenny, ubrana w
dinsy i bkitn koszul Lokiego, usiada przy kuchennym stole. Postawi przed ni gorc
kaw i usiad na taborecie naprzeciwko, rwnie z parujcym kubkiem. Hierarchia istniaa
ju od samego pocztku. Oczywicie kiedy Pan by jeszcze z nami, nie miao to takiego
znaczenia. Kadego z nas mg wywyszy bd poniy. Wystarczyo, e Metatron, jego

boski gos, wypiewa nam na chwil bd na stae dodatkow par skrzyde, i ju moglimy
szybowa wyej. Im wyej, tym bliej Boga, miejsca, skd czerpalimy siy. A potem nagle
Bg odszed, a wraz z nim Metatron. Jego miejsce zajli ci, ktrzy dziki asce Pana mogli o
wasnych siach wzbi si pod sam niebiaski tron - samo rdo anielskiej mocy. To byy
przede wszystkim Trony i Zwierzchnoci, ktre przejy wadz i rzdz nami do teraz.
Przekazay nam wszystkie nakazy i zakazy Boga, jakie zostawi w licie przybitym do oparcia
tronu, i nakazay pilnowa wiata. Same za zaczy pawi si w luksusach. - Anio przerwa
na chwil, by upi kawy i przyjrze si reakcji dziewczyny na swoje sowa. Nie by dobrym
mwc, a naprawd nie chcia znudzi jej t histori. W kocu najwaniejsza bya w niej
puenta.
- Oczywicie nie narzekamy - podj przerwany wtek. - Dbaj o nas jak mog, a czasem
nawet ofiaruj jakie piro... No wanie, pira. Kiedy ju min pierwszy szok po odejciu
Pana i okazao si, e rdo mocy wci istnieje, wszyscy spord niszych zaczli si
zastanawia, jak dotrze do samego rda. Bo jak wiadomo, im dalej od niego, tym czerpanie
mocy jest mniejsze. Niektrzy zaczli walczy midzy sob, prbujc nawzajem wyrwa
sobie skrzyda. Zaczo si robi naprawd nieciekawie. I nie wiem, co byoby z nami dalej,
gdyby nie jeden drobiazg - nie da si skorzysta z pira odebranego wacicielowi przemoc,
co wkrtce niektrzy z nas bolenie odczuli. Skrzyda z nich zoone ciyy, zamiast
wznosi, a pojedyncze pira wypaday przy pierwszym ruchu. Co innego piro otrzymane!
Jeli je dostaa, to tak, jakby wypiewa ci je sam Metatron, dziaa znakomicie. Nawet gdy
kto nie moe ju rusza uszkodzonym skrzydem, jak ja. Metafizyka, sama rozumiesz.
Jenny pokiwaa gow.
- Ale przecie skoro Trony i Zwierzchnoci s przy boskim tronie, nie mog odda wam
swoich skrzyde? - zapytaa po chwili. - Oni i tak wyej ju nie wzlec.
- Ale kto by si wtedy zajmowa ziemi? - Micha raz jeszcze upi kawy. - Pamitaj, my
wszyscy wierzymy gboko, e Pan kiedy wrci. I oni jako odpowiedzialni za ziemi
odpowiedz przed Nim za jej losy. Poza tym dlaczego mieliby dzieli si wadz ze
wszystkimi? A tak od czasu do czasu dorzuc pirko do naszej puli i jeeli trafi ono do
waciwych skrzyde, jaki anio wzniesie si nieco wyej przy nastpnym czerpaniu ze
rda.
Dziewczyna wstaa i podesza do lodwki. Otworzya drzwiczki.
- I rozumiem, e Loki take chce zaczerpn ze rda? - upewnia si. - Moe?
Archanio ju otwiera usta, eby odpowiedzie, ale zawaha si. Nie mg skama, co
byoby najprostsze. Zwykle w takich sytuacjach po prostu milcza, jednak teraz niewiele by

si to rnio od wyznania prawdy.


Odetchn gboko. Za nic nie chcia wyj w oczach Jenny na krtacza!
- Nie, nie moe - powiedzia cicho. - eby mc tworzy sobie dodatkowe pary skrzyde,
pierwsz trzeba otrzyma od Stwrcy. Inaczej mwic, trzeba by anioem. To dla nich jest
moc.
Ba si, e Jenny bdzie wcieka i wstawi si za Kamc. Ona jednak tylko wzruszya
ramionami. Wycigna z lodwki szarlotk, z zamraarki lody i postawia wszystko na stole.
Z szafki wyja dwa pucharki.
- Kamca oszukany przez anioy, ktre kama nie potrafi! - parskna. - Jak rozumiem,
nigdy nie zapyta, a wy nie czulicie si w obowizku, by mu o tym wspomnie?
Micha odchrzkn. Czas najwyszy przej do gwnego ataku. Opowiastka o pirach
bya przecie tylko narzdziem. Fundamentem do prawdziwej rozmowy.
- Jenny - zacz archanio cicho i spokojnie - myl, e powinna wiedzie o czym
jeszcze. Anioy nie mog wchodzi w zwizki, adne i z nikim. O tym Kamca wiedzia
doskonale, a mimo to...
yka do lodw zawisa w poowie drogi do pucharka. Dziewczyna powoli przeniosa
wzrok na Michaa.
- Nie kocz - polecia. - I wyjd... wyjd natychmiast! Kolacja odwoana!
Archanio posusznie wsta od stou i ruszy w stron drzwi. W progu odwrci si
jeszcze.
- Uznaem, e powinna wiedzie - powiedzia. Westchn ciko, po czym doda: Oczywicie wiesz, e nie wolno ci powtrzy niczego, co ci powiedziaem, prawda? Nigdy i
nikomu.
Jenny nie odpowiedziaa. Staa w bezruchu, czekajc, a Micha opuci jej mieszkanie.
Potem usiada i zacza paka.

W gabinecie prezesa panowa pmrok. Ogromne okna zasonito czarnymi kotarami, a


jedynym rdem wiata byy rozstawione w kilku miejscach wiece - dwie na ogromnym
biurku po lewej, jedna na pce nad nim, trzy na odsunitym na bok stole konferencyjnym i
osiem czy dziesi na pododze. Te ostatnie ustawiono na obrzeu kilkumetrowego krgu,
ktrego obwd wyznacza starannie usypany piasek.

- Witaj, Loki, cae wieki miny, od kiedy widzielimy si po raz ostatni. - Gos, ktry
dobieg zewszd, gboki, niski, brzmia ciepo i sympatycznie, lecz mimo to Kamca
wzdrygn si i odruchowo sign po bro.
- To nie bdzie konieczne - stwierdzi gos, nie kryjc rozbawienia. - Poza tym czyby
zapomnia, e mnie nie tak atwo zrobi krzywd?
Loki nie odpowiedzia. Zmruy oczy i cicho wyszepta zaklcie.
I wtedy ciemno wewntrz krgu drgna. Pojawiy si lekkie zawirowania powietrza,
jakie zwykle wida nad ogniskiem, a potem si posta - wysoki czarnoskry mczyzna.
By nagi, jeli nie liczy czarnego cylindra i niezliczonej iloci namalowanych bia farb
symboli. Na ramionach mia potnego pytona.
- I co sdzisz, stary Kamco? - powiedzia, szczerzc nienobiae zby. - Powiedz, e nic
si nie zmieniem. Skam dla mnie, prosz.
- Nic a nic, boe bez imienia - odpar Loki, starajc si zapanowa nad dreniem gosu. Ale w midzyczasie body painting zdy ju wyj z mody.
Czarnoskry odchyli gow i rozemia si gono. Kamca postanowi to mimo
wszystko wykorzysta, dobywajc broni i wypalajc rwnoczenie z obu luf. Kiedy widzieli
si ostatni raz, nie byo jeszcze broni palnej, a moce wikszoci dawnych bstw, w
przeciwiestwie do nich samych, nie szy z duchem czasu.
Jednak Murzyn najwyraniej zalicza si do mniejszoci. Pociski uderzyy w niewidzialn
cian i upady na podog. Loki zakl pod nosem.
- Ty za to jeste teraz zupenie inny, Kamco. - Afrykaski bg przesta si mia, ale w
jego oczach wci taczyy iskierki rozbawienia. - City dowcip i szybkie rce... Musz
przyzna, e jestem pod wraeniem.
Poklepa po bie oplatajcego mu ramiona wa. Gad zsun si na ziemi i popez pod
biurko. Mimo e by wielki, przelizn si zgrabnie midzy wiecami, tylko swym ciarem
przerwa w jednym miejscu dotd nieskazitelne koo z piasku. Loki zauway to, ale ani
myla si rusza. To nie by krg ochronny - pomyla. - Dzie, w ktrym czarnoskry bg
bez imienia bdzie potrzebowa krgu ochronnego przed kimkolwiek, ani chybi bdzie dniem
powrotu Pana aniow.
W jednej chwili Kamca poaowa, e wszed do budynku sam. Powinien by wezwa
pomoc. Teraz ju przepado.
- Wiesz, e mam teraz mocnych kumpli, prawda? - powiedzia, obserwujc Murzyna
ktem oka. Wicej uwagi powica pezncemu ku niemu pytonowi. Loki wycelowa w eb
gada i czeka. Nie chcia denerwowa gospodarza, ale nie zamierza te da si udusi. -

Pracuj dla samego Jedynego, ktry...


- ...odszed. - Czarnoskry wzruszy ramionami. - Dawno temu... Ale to i tak mocny
sojusz, Loki, brawo.
Kamca skin gow, cay czas patrzc na wa.
- A co u ciebie? - zapyta. - I co ty tu waciwie robisz? Mylaem, e twoje miejsce jest
przy malejcej garstce twoich wiernych, w Afryce.
Murzyn opuci krg, podszed do okna i odsun zasony.
Loki zmruy oczy poraony wiatem. Zamruga kilkakrotnie.
- Nie jest ich wcale tak mao - powiedzia czarnoskry, zdejmujc z krzesa bia koszul.
- I nigdy ich tak naprawd nie opuciem. A przybyem na t ziemi z pierwszymi statkami
owcw niewolnikw. Potem pozwoliem nada sobie imi i osiadem na jednej z pobliskich
wysp, gdzie daem pocztek nowemu kultowi. Nie jest le, Loki. Ameryka to kraj wielkich
moliwoci. Tu nawet czarnuch moe zosta baronem. Tak mnie teraz nazywaj, wiesz?
Baron Samedi. Utosamiaj mnie z loa Ghedi - tym malekim duchem i opiekunem
umarych. Bg-Pajk, gdyby to usysza, pkby chyba ze miechu. Poza tym z moim
potencjaem...
- Wybacz, ale z czym? - zadrwi Kamca. - Pracujesz teraz w brany komputerowej. Co
ty, kurwa, wiesz o komputerach?
- A po co mam co wiedzie? - Baron Samedi dopi guziki koszuli i sign po spodnie.
- W tym budynku pracuje dla mnie dwa i p tysica informatykw. Kady z nich po
szesnacie godzin na dob za najnisze moliwe wynagrodzenie i bez wiadcze
zdrowotnych. Jedz na stowce, czsto sypiaj w swoich boksach i maj pagery, by by na
kade wezwanie. Czy co ci to mwi?
- Ty skurwielu, zrobie z nich swoich zombie! - sykn wciekle Loki.
- No, no, niby bg z ciebie, a gadasz jak jaki palant ze zwizkw zawodowych! Murzyn wyszczerzy rwne, biae zby. - Zombie zrobiem z twojej zaogi, pamitasz? Tych
tutaj... no faktycznie, te mona tak nazwa! Ale przede wszystkim nauczyem ich paru
rzeczy o kapitalizmie.
Zdj cylinder i pooy go na biurku, a z szuflady wyj zotego roleksa. Zerkn na
niego.
- Wydaje mi si, Kamco, e na ciebie ju czas - powiedzia. - Jak si postarasz, to
zdysz, zanim zacznie si przerwa obiadowa. Bo moi pracownicy s strasznie godni, a
wtedy jedz co popadnie. Masz trzydzie... a nie, dwadziecia dziewi, osiem, siedem...

Jeeli zd dopa windy - myla Loki, biegnc - jestem uratowany.


Pdzi najszybciej jak potrafi, mijajc rwny rzd boksw, w ktrych pochyleni nad
komputerami pracowali niewolnicy Samadiego. Wedug wylicze Kamcy zostao mu jeszcze
okoo omiu sekund i co najmniej ze sto metrw do windy. A potem jeszcze czekanie, a
przyjedzie.
Nie zd. Nie mam szans.
Mimo to bieg dalej.
Jaki pracownik, ktry zupenie przypadkiem wsta, by zaczerpn wody z automatu, na
krtk chwil zastpi Kamcy drog. Ten uderzy go kolb pistoletu i bezwadnego pchn na
bok. Nie mia czasu na uprzejme przepraszam i przepychanki w wskim przejciu. Zostay
moe dwie sekundy, a drzwi do windy wci byy daleko.
I nagle rozleg si gong. Pracownicy jak jeden wstali i ruszyli powoli w stron schodw.
Wtedy kilku z nich dostrzego Kamc. Wznieli rce przed siebie i powczc nogami,
ruszyli w jego stron. Pozostali po chwili podyli za nimi.
Loki zatrzyma si. Wiedzia, e do windy ju nie dobiegnie. Zombie miay znacznie
bliej i z pewnoci zastpiyby mu drog. Na schody te nie byo sensu si pcha, bo ci z
niszych piter ju pewnie po nich wchodzili. Odciliby go z obu stron.
Wystrzeli do grubasa z plam po musztardzie na krawacie, a zaraz potem do chudej jak
tyczka, rudowosej staystki w koszmarnym kostiumie ze znaczkiem firmy w klapie, ma
laleczk z iksami zamiast oczu. Oczywicie nie powstrzymao to pozostaych. Nadal parli do
przodu, wyjc pospnie. Pady kolejne strzay, Kamca cofn si kilka krokw, wiedzia
jednak, e dugo tak nie podoa. Chwil potem poczu, e plecami dotyka ciany. A waciwie
nie ciany, a drzwi - to, co wbijao mu si w plecy, mogo by tylko klamk! Wic jednak...
Przykucn tak, by otworzy drzwi opatk i ani na chwil nie spuszcza z oczu
informatykw-zombie. eby tylko byy otwarte - pomyla.
I byy! Loki zatoczy si do tyu, wpadajc do sali konferencyjnej. Za plecami mia teraz
cigncy si a pod samo okno ogromny st. Przed sob co najmniej setk wygodniaych
zombie i perspektyw spotkania z kolejnymi dwoma tysicami czterystoma, bo nie sdzi, aby
ktrykolwiek z pracownikw barona wzi urlop albo zwolnienie lekarskie.
- Odlego anioa - powiedzia nagle i rozemia si. - Wiecie, co to takiego, mzgojady?
Strzeli dwa razy, by pozby si stojcych najbliej, po czym wskoczy na st i ruszy

biegiem w stron okna. Gdzie w poowie drogi zacz strzela do szyby, liczc, e ciar
jego ciaa wystarczy, by przebi si przez pajczynk pkni.
Odlego anioa? - pomyla. - Chyba ci odwalio. A potem skoczy.
Uderzy go pd powietrza, odbierajc na chwil oddech. Kamca rozoy szeroko rce i
otworzy oczy. Z caej siy pragn odwrci si teraz i wygarn do zombie. Moe kto
wanie, zupenie przez przypadek, filmuje jego lot i zyskaby dodatkowy ciekawy efekt. A
Loki przynajmniej nie umarby cakowicie bez sensu. By na siebie wcieky, e da si tak
zaatwi.
Ludzie w takich chwilach podobno widz niczym film obrazy ze swojego ycia. Dobre i
ze uczynki jak w rachunku sumienia. On nie mia sumienia i y te zbyt wiele tysicleci, aby
doczeka ostatniej sceny i napisu THE END. To byby raczej serial ni film. Przypomnia sobie
za to sowa danej mu przepowiedni: Umrzesz, gdy dopeni si twa legenda. Niczym tekst z
gazetowego horoskopu: W tym tygodniu spotka ci nieco szczcia, ale i nie omin drobne
kopoty. Szanuj bliskich, pracuj uczciwie, a by moe spotka ci twoja wielka szansa. Nic o
cholernych wieowcach, adnych pieprzonych konkretw!
Nawet zasranym przepowiedniom nie mona ju ufa - pomyla. I wtedy wanie
ogromny cie przysoni soce, a zaraz potem co chwycio Lokiego za konierz i unioso w
gr.
- Jak tam, Kamco? - zapyta Jefferson.
- rednio - odpar ten, chowajc bro. Tu pod nim przewijaa si teraz panorama
Manhattanu. Przewijaa, nie zbliaa, co byo znacznym postpem. Nie zamierza si jednak
do tego przyznawa. - Strasznie dua ta odlego anioa. Mylaem ju, e nie zdysz. A
poza tym okazao si, e ta firma to faszywy trop. Okamay nas cholerne demony. Ale nie
jest tragicznie, bo chyba ju wiem, kto za tym stoi. Le do jakiej duej biblioteki.

- Tak jak mylaem - powiedzia Kamca, wychodzc spomidzy regaw. Pod pach
trzyma Leksykon bstw i demonw. - Wracamy do twojej dzielnicy, Jefferson. Myl, e
powinnimy zada par pyta Luigiemu.
- Luigiemu? - nie zrozumia zielonowosy anio. Loki machn rk.
- Powiem ci na miejscu.

Kamca mg si tego spodziewa, ale mimo wszystko by zawiedziony. Zakad fryzjerski


Luigiego zastali zamknity.
Jefferson stan przed wejciem gotw przenikn cian, ale Loki zapa go za rk.
- Nie warto, nie ma go tam - powiedzia. - I pewnie zdy ju zwia spory kawaek. Ale
to tylko czowiek i nie ukryje si przede mn.
Anio podrapa si po gowie.
- Skd wiesz? Znaczy e to czowiek?
Loki z umiechem wycign z kieszeni wykaaczk.
- Kiedy okazao si, e szefem Bocor&Wanga jest Samedi - zacz - wiedziaem ju, e
nie maj oni nic wsplnego z przemytem relikwii. Nie dlatego, e baron gardzi pienidzmi, bo
z pewnoci znalazby dla nich zastosowanie, ale dlatego, e ani myli zadziera z waszym...
znaczy naszym Bogiem. Wie, e on sam zrodzony jest z wiary, a nasz Pan jest przecie
wieczny. I wtedy nasza mnie myl: Dlaczego te demony przyszy do Luigiego, a potem
zwaliy wszystko na Bocor&Wanga? Bo chciay odwrci uwag od swojego prawdziwego
szefa. Luigiego wanie.
- To ma sens - przyzna Jefferson.
Kamca pokiwa gow.
- Wiedzieli, e w firmie Samediego dziaa magia - kontynuowa - wic uznali, e
ykniemy bez przeszkd. I pewnie tak by byo, gdybym dawno temu nie pozna tego
cholernego czarnucha osobicie. Przypomnia mi o tym sen, ktrego nie niem od
dziesicioleci. Swoj drog, jestem bardzo ciekaw, skd on si wzi w mojej gowie akurat
wczoraj w nocy.
- Niezbadane s cieki Pana i jego metody. - Anio nie mia pojcia, jakiej odpowiedzi
udzieli Kamcy, ale ta sentencja wydaa mu si uniwersalna. - Ale nie wyjania to, dlaczego
uwaasz, e Luigi to czowiek. Przecie nas widzia. Widzia mnie.
- S ludzie, ktrzy to potrafi. - Loki wycign spod pachy ksik i otworzy j na
zaznaczonej stronie. - A teraz spjrz... Pamitasz, jak przedstawi si Luigi? Jakie poda swoje
prawdziwe imi?
- To... to byo co jak...
- Astaroth - dopowiedzia Kamca. - Filistyski demon podania. Wedug mitu
odpowiedzialny za gupot Samsona i jego ulego wobec Dalili. Tyle tylko, e Astaroth to...

zreszt spjrz, tu masz rycin.


Jefferson pochyli si nad ksik i parskn.
- Przecie to baba.
Loki pokiwa gow.
- Jak na anioa cakiem niele orientujesz si w ziemskich sprawach - zadrwi. - Umiesz
rozpozna pe. Mona powiedzie, e jeste lepszy ni nasz przyjaciel Luigi, ktry
zasugerowa si mskim brzmieniem imienia demonicy. Wyku na pami jej histori, ale
jako przeoczy, by zerkn na rycin.
Zielonowosy przez chwil bawi si kdk na drzwiach, wodzc palcem wok dziury
na klucz.
- To co teraz robimy? - zapyta. - Szukamy go?
Kamca zerkn na zegarek i pokrci gow.
- Znajdziemy go wczeniej czy pniej - powiedzia. - A teraz spiesz si na wan
kolacj.

We si w gar, gupia - pomylaa do siebie Jenny. - To wcale nie musi wyglda tak le.
Moe Loki jak zwykle szuka kruczka, by by zarwno anioem, jak i zosta tutaj. Przecie jest
nam razem dobrze...
Przetara oczy rkawem i przesza do pokoju. Kamczuch dalej lea na pilocie, wzia go
wic na kolana i wczya telewizor.
...Kolejne doniesienia w sprawie tragedii w budynku Bocor&Wanga. - Reporterka,
zgrabna Mulatka w rowym kostiumie, mwia wyranie i bez emocji. - Znana jest ju
oficjalna liczba ofiar szaleca. Wedug policji napastnik zastrzeli osiemnacie osb, cztery
rani, a potem wyskoczy przez okno sali konferencyjnej. Tak przynajmniej brzmi wersja
oficjalna, poniewa nie znaleziono ciaa. Zupenie jakby rozpyno si w powietrzu... O
komentarz poprosilimy prezesa Bocor&Wanga, pana Martina Loa Freemana...
Jenny wyczya telewizor. Do miaa wasnych kopotw, by sucha jeszcze o
cudzych. Wstaa i wysza do azienki umy twarz.
Gdy wrcia, na stoliku sta bukiet r. A Loki w progu kuchni popijajc kaw Michaa.
- Chciaem przeprosi, e si spniem - powiedzia z umiechem - ale wida udao mi
si przyoszczdzi to magiczne swko, bo to pan tatua i blizna si spnia. Wida, e...

- Powiedz mi co, Loki. Tylko nie kam. - Jej gos zabrzmia bardziej stanowczo, ni
sobie tego yczya, ale byo ju za pno, eby si wycofa.
Zdumiony Kamca pokiwa gow.
- Zamierzasz mnie zostawi?
Zawaha si.
- Nie - powiedzia po chwili. - Nie zamierzam.
Gdyby odpowiedzia od razu, wiedziaaby, e e. Teraz nie miaa pewnoci. Spojrzaa na
niego - ubranego w rozcignity sweter, z potarganymi wosami i z kubkiem w doni.
Wyglda tak... normalnie. I sprawia wraenie szczliwego. W tym momencie poczua, e
tak naprawd nie potrzebuje adnych gwarancji.
Podesza do ka i podniosa Kamczucha. Cisna nim w Lokiego.
- Masz go! - powiedziaa. - Strasznie si za tob stskni.
Kamca spojrza z umiechem najpierw na mika, a potem na Jenny.
- Mam nadziej, e nie on jeden.

TAK I JA WAS POSYAM

IDCIE, JESTECIE POSANI

Barcelona
arty rozmyy si na krtk chwil w jedn bkitn smug. Dla obstawiajcego turysty, Mike'a Connely'ego, przestao mie jakiekolwiek znaczenie,
czy patrzy wystarczajco uwanie, przenis wic wzrok na rozdajcego,
pragnc wyczyta cokolwiek z jego oczu. Cokolwiek oprcz satysfakcji.
Na piknikowym stoliku leao prawie pidziesit euro. Tyle zdyo
si uzbiera w cigu ostatniej, emocjonujcej pgodziny wyrwnanego pojedynku. Mike'owi
- szczupemu, znakomicie opalonemu Amerykaninowi w kremowym garniturze, nie zaleao
na tych pienidzach, ale nie lubi przegrywa. I a do tej pory wszystko wskazywao na to, e
nie ma si czym martwi.
Chopiec za stolikiem mg by przecie cakiem niezy jak na pasa dla turystw w
Barcelonie, ale z pewnoci nie do dobry dla bywalca Caesar's Palace". Przy szybkim
tasowaniu ustawia karty bokiem pod takim ktem, e nim dotkny stou, mona byo
zauway, ktr z nich ma na dole. Jeeli dama kier - po sprawie. Jeli nie, ryzyko wynosio
dokadnie pidziesit procent. W grze to tyle co nic.
Tym razem jednak Connely nic nie podejrza. Donie chopca poruszay si z
niesamowit szybkoci, a rce uoone byy prawidowo. A potem karty opady na st.
- Raz, dwa, trzy - powiedzia wesoo rozdajcy i odgarn z oczu zocisty lok. Gdyby
chcia, z ca pewnoci mgby zarabia jako model. Mia pogodn, chopic twarz, a do
tego znakomicie wyrzebion sylwetk podkrelon przez obcis bia koszulk. Tak
wygldayby cherubinki z obrazu Santiego, gdyby dorosy do szkoy redniej. - Jak
poprzednio. Czarne przegrywa, czerwone wygrywa. Jedna karta idzie w gr.
- Jasne. - Amerykanin pokiwa gow i po chwili namysu pacn w kart po lewej.
Zgromadzony wok tum gapiw mimowolnie wstrzyma oddech.
Rozdajcy westchn gono i rozoy rce.
Daje mi chwil tryumfu - pomyla turysta, wiedzc ju, e przegra. - A ludzi karmi
suspensem. Rzeczywicie jest niezy.
W kocu chopiec podnis kart, ktra okazaa si by waletem pik. Uda zdziwienie i

wzruszy ramionami przepraszajco. Mike umiechn si. Waciwie nie czu goryczy
poraki. Bawio go, e da si tak zrobi. Moe to oduczy go szarowania i zbytniej pewnoci
siebie. Bg jeden wiadkiem, e mia jej za duo. A par euro nie stanowio zbyt
wygrowanej ceny za tak lekcj.
Ucisn wycignit do chopca i odwrci si, by odej od stolika. Gapie rozstpili
si, robic mu drog. Tylko szczupy mczyzna w czarnej koszulce i wielkich okularach
przeciwsonecznych sta dalej jak wmurowany w bruk. W zbach mia wykaaczk, a w lewej
rce trzyma poskadan bia lask.
lepy i karty? - zdziwi si w mylach Mike, lekko ocierajc si piersi o bok
niewidomego.
- Sorry, znaczy... perdone - powiedzia.
- Nie ma sprawy - mrukn tamten po angielsku i trci go zoon lask, eby szybciej
przechodzi.
Connely'ego tak rozmieszya bezporednio lepca, e zupenie zapomnia ju o
przegranej. Pogwizdujc, ruszy w stron postoju takswek.

Zotowosy chopak zoy stolik i wpakowa go do lecej obok torby podrnej. Potem
przeliczy zarobione pienidze. Nie byo wtpliwoci, e trafi mu si dobry dzie. Za to
wanie naprawd lubi Amerykanw - grali o due stawki i zawsze traktowali to tylko jako
zabaw. Jeszcze nie zdarzyo si, by ktrykolwiek robi awantury.
Chopak woy pienidze do tylnej kieszeni i podnis torb.
- Przepraszam - rozlego si za jego plecami. - Czy mona zagra?
Odwrci si i dostrzeg ubranego na czarno niewidomego. Mczyzna niby wyglda na
dwudziestoparolatka, ale trudno byo powiedzie to na pewno. Mia bardzo pospolite rysy, a
do tego le dobrane okulary zasaniay mu nieomal p twarzy.
Chopiec widzia go ju wczeniej kilka razy. Dzisiaj te czai si w tumie przez cay
czas. Wida zbiera siy, by w kocu sprbowa.
- Ju wszystko zwinem, przyjacielu. - Blondyn umiechn si, dopiero po chwili zdajc
sobie spraw, e nieznajomy i tak nie moe tego zauway. - A poza tym nie boisz si, e
mgbym ci oszuka? Powoli robi si ciemno i nie ma tu w tej chwili a takich tumw.
Wszyscy rozleli si po knajpkach.

- Wiem, e jest pno - odpar mczyzna powanie. Namaca rk kiesze koszuli i


wycign z niej pudeeczko wykaaczek. - Niewidomi nie trac poczucia czasu, a poza tym
czuj, e robi si chodniej. Nie sdz te, eby chcia mnie oszuka. A gdyby tak byo, nie
pomogoby, gdybym widzia. Jako w kocu musiae zapracowa na te markowe ciuchy i
buty. Takie nosi Michael Jordan, prawda? Mwi na nie latajce Nike.
Mody czowiek unis zdumiony brwi.
- Skd...
- ...wiem, jak wygldasz? To bardzo proste. - Niewidomy unis rk, w ktrej
zmaterializowa si pistolet. - Ja ci widz, Hermesie. Jak na cholernej doni.
Blondyn zareagowa instynktownie. Od lat ba si, e taka chwila kiedy nadejdzie, i nie
ustawa w wiczeniach, by by na ni gotw.
Wzi zamach i cisn torb w napastnika, po czym zacz ucieka.
Pdzi pasaem, mijajc spacerujcych wolno turystw i ani na moment nie ogldajc si
za siebie. Wiedzia, e faszywy niewidomy nadal tam jest, nie potrzebowa tego sprawdza.
Pewnie nawet ju ruszy za nim.
Ale oczywicie nie uda mu si mnie dogoni - pomyla Hermes, przyspieszajc. - Byem
przecie cholernym posacem cholernego Zeusa. Nikt nie jest szybszy ode mnie.
Przeskoczy przez aweczk, na ktrej obciskiwaa si namitnie jaka para. Podeszwa
jego buta musna czubek gowy chopaka, ale on, przyssany do dziewczyny, nawet tego nie
zauway. Zareagowali natomiast klienci jednej z restauracji, nagradzajc oklaskami
nieprawdopodobny skok.
Grecki bg pdzi dalej.

Loki cign okulary i schowa pistolet. Nawet przez myl mu nie przyszo, by goni za
Hermesem. To tak samo, jakby prbowa zapa wiatr. Poza tym po co mia si mczy,
skoro wszystko szo zgodnie z planem?
Poprawi suchawk w uchu nieco zy, e Rafael znowu nie znalaz do czasu, by
zaangaowa si w spraw i poczy ich wszystkich telepatycznie. Po choler im w ogle
taka umiejtno, skoro z niej nie korzystaj? - pomyla. Unis nadgarstek.
- Faza druga, panowie - powiedzia cicho do umieszczonego w rkawie mikrofonu.
Gdy usysza potwierdzenie, powoli ruszy przed siebie, recytujc pod nosem stare

zaklcie. Na pasa niemal w jednej chwili opada gsta mga.

Gdy powietrze zaczo gstnie, Hermes zwolni odrobin. Nie zna na pami rozstawienia
stoisk ulicznych handlarzy i artystw, a wola nie ryzykowa zderzenia z ktrym z nich.
Jeszcze tylko kawaek i dotrze do pomnika Kolumba, a potem to ju pjdzie jak z patka.
Jeszcze tylko kawaek...
Kto wyskoczy z mgy i usiowa zapa go za rami. Hermes wyrwa si bez trudu i
nawet nie straci wiele na prdkoci. Napastnik mia pikne oczy i kruczoczarne wosy.
Wedug artystw tak wanie wygldali anioowie.
Kurwa! - zakl w mylach grecki bg. Tego si wanie najbardziej obawia. Skoro raz
go namierzyli, zrobi to ponownie. Zwaszcza e maj na usugach tego nordyckiego boga.
Jak mu byo? Hermes gdzie ju o nim sysza...
Loki, tak wanie - skojarzy. - Ciekawe, czy to on by tym lepcem.
Pasa skoczy si i w mgle zamajaczy cok pomnika. Uciekinier skrci lekko na bok,
spry si i wyskoczy do gry.
Z jego butw, w miejscach, gdzie umieszczono logo firmy, rozwiny si mae zociste
skrzydeka. Trzepoczc jak kolibry, unosiy boga w gr coraz wyej i dalej.
Ju by na wysokoci twarzy Kolumba, gdy nagle nad nim pojawiy si cienie. W
pierwszej chwili pomyla, e to harpie, bo miay ludzk sylwetk, a do tego skrzyda, ale
zaraz zda sobie spraw, e istniej na wiecie znacznie okrutniejsi przeladowcy.
Byskawicznie zawrci, pragnc ukry si we mgle, ale w tym samym momencie opada
na niego siatka i z ogromn si pocigna Hermesa w d.
Uderzy o ziemi z gonym oskotem, syszc, jak pkaj mu ebra. Bl przyszed zaraz
potem i ogarn z miejsca cae ciao.
Loki wyoni si z mgy. W niczym nie przypomina ju niewidomego. Ubrany by w
czarny garnitur bez kamizelki oraz czarn koszul. Wosy zaczesane mia na mokro do tyu, a
do butonierki woy krwistoczerwon chustk.
Idc, rozmawia przez telefon i chwali si komu swym ogromnym sukcesem. Hermes
nie mia wtpliwoci, e chodzi o niego.
- I po co byo ucieka? - Kamca skoczy rozmawia i przykucn przy sptanym
posacu. Telefon pooy na ziemi, a sam sign po pistolet. - Przecie moge si domyli,

e tak si to skoczy.
Z kieszeni wycign tumik i dokrci go do broni. Potem wsta i wycelowa w gow
greckiego boga.
- A teraz powiesz mi, co chc wiedzie, a ja pozwol ci y, Hermesie. Gdzie znajduje
si krlestwo Hadesa?
Modzieniec zamruga gwatownie. Chodzio im tylko o to? Po co im zapomniane
krlestwo podziemi, gdzie od dawna nie byo ju adnej nowej duszy? A kto wie, moe i nie
ma ju starych.
I naraz Hermes przypomnia sobie, co spotkao cay Olimp, gdy anioowie przybyli
obwieci bogom ich zmierzch. To byo dawno temu, a na dodatek bg-posaniec nie widzia
samej bitwy, ale mimo wszystko widok pogorzeliska pozostawi w nim niezapomniane
wraenie. A teraz szukali krlestwa Hadesa...
- Nie mam pojcia, gdzie ono jest, naprawd - zapewni. - Od wiekw tam nie byem, a...
Loki wycelowa mu w brzuch i strzeli. Rozlego si ciche puknicie, a potem
wntrznoci Hermesa zapony ywym ogniem.
- Wierz ci - powiedzia Kamca, chowajc bro. - Ale to znaczy mniej wicej tyle, e do
niczego nie jeste mi potrzebny. A szkoda.
Odwrci si i spojrza na stojce wok anioy.
- Niech nikt nie way si go dobija. Podobno cierpienie uszlachetnia, dajcie mu wic
czas w samotnoci, by jego charakter nabra odpowiednich rysw.
Powoli ruszy w stron wci pogronego we mgle pasau.
- Jak sobie co przypomnisz, to krzycz - doda, nie odwracajc si. - Mamy na
podordziu archanioa, dla ktrego takie rany to ledwie dranicia.
Hermes przyglda si, jak Kamca znika, a zaraz potem jak kolejni anioowie zgodnie z
rozkazem unosz si w gr.
Gdy zosta sam, powoli odwrci gow i umiechn si.
Prosz, taki cwaniak, a zapomnia o telefonie - pomyla. Chwil zajo mu, zanim
wyplta rk z sieci, ale w kocu dosign aparatu.
Wygrzeba z pamici numer, na ktry mia zamiar nigdy nie dzwoni. Wystuka go i
czeka, a rozlegnie si sygna. Nikt nie nagra tu adnego powitania.
- Zeusie, mamy kopoty... wszyscy.

Palermo, Sycylia

Alfred Jaboski by niewtpliwie najlepszym recepcjonist, jakiego kiedykolwiek w swej


stuletniej historii mia hotel Olimpia".
By bezdzietnym kawalerem cakowicie oddanym rozlicznym zawodowym obowizkom.
Zawsze miy i uprzejmy, biegle wada szecioma jzykami i jakim cudem zawsze wiedzia
dokadnie, czego dany klient oczekuje. Nigdy nie mia skarg, e pokj jest zbyt
nasoneczniony albo przeciwnie, e cay dzie jest w nim ciemno. Zna wszystkie plusy i
minusy hotelu i potrafi tak nimi onglowa, by wszyscy byli autentycznie zadowoleni.
Pomimo swych szedziesiciu omiu lat bez problemu mgby donie walizki na
ostatnie pitro hotelu, co zreszt zdarzao mu si robi, gdy z wind byo co nie tak, a boy
mia akurat dzie wolny. Jakby tego byo mao, kontrolowa ksigowo i nadzorowa
wszystkie hotelowe wydatki.
Zawsze schludnie ubrany, punktualny i oszczdny w sowach - idealny pracownik... a do
zeszego tygodnia.
Wtedy to wanie syn waciciela sprowadzi do recepcji komputer.
- To dla ciebie, Alfredzie - powiedzia, stawiajc na kontuarze wielkie pudo i ocierajc
pot z pulchnej, rowej twarzy. Boy ostronie postawi na pododze kolejny tekturowy
szecian i pogna na zewntrz po pozostae. - To urzdzenie z pewnoci uatwi ci prac. Nie
mog ju patrze, jak si mczysz.
Alfred uprzejmie skin gow, cho wcale nie podziela entuzjazmu pracodawcy. Jak si
okazao, susznie...

- Przepraszam.
Alfred oderwa wzrok od monitora. Przez krtk chwil wida byo na jego twarzy
znuenie i beznadziej wywoan brakiem zrozumienia dla nowych technologii. Zaraz jednak
recepcjonista wyprostowa si i strzepn z piersi niewidzialny pyek. Potem z umiechem
spojrza na stojcych po drugiej stronie kontuaru dwch mczyzn ubranych w czarne
garnitury.
- Czym mog suy? - zapyta pewnym, mocnym, cho niepozbawionym odrobinki
agodnoci gosem. To take by jego atut. Gdy tak mwi, jego rozmwca niezalenie od
urodzenia i stanu posiadania czu si doceniony.
- Mam rezerwacj w tym hotelu - powiedzia pierwszy z mczyzn, niski grubas o

czarnych krconych wosach i pulchnej, ale poczciwej twarzy filmowego braciszka Tucka. Nazwisko Chus. Przez ceha.
Alfred odruchowo sign pod blat po ksig rezerwacji. Zaraz jednak westchn ciko i
przenis donie na klawiatur. Wolno wstuka nazwisko, odczeka chwil, sprawdzajc, czy
wszystko jest wprowadzone poprawnie, po czym zatwierdzi, dokadnie tak, jak uczy go boy
przez ostatni tydzie. Usysza nieprzyjemny dwik, a na ekranie pojawi si komunikat o
bdzie. Sprbowa ponownie, ale dokadnie z tym samym efektem. Alfred zawaha si,
rozwaajc, czy nie powinien zadzwoni do domu boya i zapyta, co zrobi w tej sytuacji. W
kocu zdecydowa, e w aden sposb nie poprawiby tym wizerunku hotelu w oczach tych
dwch dentelmenw.
- Najmocniej panw przepraszam - powiedzia, sigajc rk do szuflady i wycigajc
stamtd doskonale zachowan ksig. - To po prostu nowy nabytek i jeszcze...
- Nic nie szkodzi - zapewni gruby, umiechajc si ciepo. - Nie spieszy si nam a tak
bardzo, prawda?
Jego towarzysz, przystojny, krtko przystrzyony blondyn o niezwykle niebieskich
oczach, wzruszy ramionami. Sprawia wraenie, jakby sprawa w ogle go nie dotyczya.
Alfred otworzy ksig i w mig znalaz waciwe nazwisko.
- Zgadza si. Panowie Bartolomew i Andrew Chus?
Przystojny blondyn parskn miechem, szturchnity jednak przez towarzysza zaraz si
opanowa i wlepi wzrok w wiszcy nad recepcj zegar. Grubas tylko pokrci gow.
- Nie, szanowny panie. Ja nazywam si Bartolomew Andrew Chus, uywam obojga
imion. A mj towarzysz ma osobn rezerwacj. Na nazwisko Ros. Przez jedno es. Eliot Ros.
- Oczywicie - byskawicznie potwierdzi Alfred. By tak zawstydzony, e zrobiby to,
nawet gdyby zmuszano go do przyznania si do morderstwa.
cign waciwe klucze z tablicy i poda je gociom.
- Prosz i ycz miego pobytu w naszym hotelu. Chus ponownie si umiechn.
- Czy nie powinnimy czego najpierw podpisa? Zameldowa si albo co?
- Ach, tak, rzeczywicie. - Drca rka recepcjonisty podsuna grubemu formularz, a
zaraz potem podaa piro.
Gdy obaj gocie wypenili wszelkie formalnoci i zniknli w windzie, Alfred po raz
ostatni spojrza na komputer.
Niemal bezwiednie sign po piro i kartk, po czym w kilku sowach poegna si z
prac. Napisa, e z alem odkry, i nie jest w stanie podoa nowym stawianym przed nim
obowizkom i e jest mu niezmiernie przykro, ale nie widzi ju dla siebie miejsca w hotelu.

Zaadresowa list do waciciela, pooy w widocznym miejscu i wezwa jednego z modych


kelnerw, by go zastpi w recepcji.
Gdy chopiec przybieg cay w skowronkach, e nie musi ju pomaga w kuchni,
recepcjonista podnis swoj walizeczk, przewiesi paszcz przez rami i wyszed.
Nigdy wicej nie pojawi si ju w Olimpii".

- Nie musiae si z niego mia, Erosie - powiedzia Chus, gdy byli ju w windzie. - I
bez tego facet jest kbkiem nerww.
Blondyn skrzywi si z niesmakiem.
- Gdzie mam problemy tego miertelnika, Bachusie. Mog si mia, gdy tylko
przyjdzie mi na to ochota. A ju zwaszcza gdy widz, jak kto stary i mao pocigajcy
zachowuje si przy tym jak idiota.
- Tak, kompletny kretyn. - Grubas podrapa si po gowie i zwily kocem jzyka grube,
nabiege fioletem i spierzchnite wargi. - Oczywicie zapomniae, jak po raz pierwszy
dostae do rki telefon komrkowy? Waciwie to mona powiedzie, e problemy naszego
przyjaciela, pomimo e jest on czowiekiem, byy dzi prawdziwie boskie, nie?
Eros posa mu gniewne spojrzenie i unis praw rk z wyprostowanym rodkowym
palcem. Bachus parskn miechem. Cichy dzwonek i rozsuwajce si drzwi windy
oznajmiy, e dojechali na miejsce.
Pokj wart by swej ceny. Przez olbrzymie okna wida byo przepikn panoram miasta,
a stojce na rodku ko z baldachimem kusio legionem przywdzianych w jedwab
poduszek. ciany pomalowano na lazurowy bkit, a na pododze lea bujny zielony dywan.
Naprzeciwko ka stay dwa fotele o przepiknie rzebionych porczach. A midzy nimi
zgrabny sekretarzyk, na ktrym ustawiono olbrzymi kosz z owocami.
- I co ty na to? - zapyta Bachus, kadc klucz obok kosza. - Czy nie wyglda wspaniale?
Jak w domu.
- Nie wiem jeszcze, jak wyglda mj pokj. Ale skoro ty go wybierae, pewnie rwnie
uroczo jak moda dziewczyna pierwszy raz na dionizjach mrukn leniwym, niskim gosem
Eros. - Czy te, jak wolisz, bachanaliach.
Gruby obejrza si i ujrza towarzysza rozoonego na pocieli i wpatrzonego w
pofadowany baldachim.

Pokrci gow i podszed do telefonu. Podnis suchawk.


- Dziewczyny si spniaj i strasznie dzi gorco. Zamwi butelk wina. - Odczeka
chwil, dajc Erosowi czas na odpowied. Gdy ta nie nastpia, sprbowa ponownie: - Co ty
na to?
- A od kiedy to pytasz mnie w tej sprawie o zdanie? - zakpi bg mioci. - I czy jeli
powiem, e to nie najlepszy pomys, to zrezygnujesz? Nie do wiary!
Jzyk Bachusa znw przemkn po wysuszonych wargach.
- Mog wiedzie, co ci ugryzo? - Suchawka powdrowaa na wideki, a w rce grubego
zmaterializowaa si butelka. Nie mia czasu czeka. Konflikt naleao rozwiza przed
robot, a jemu le si mylao o suchym gardle.
Postawi butelk obok klucza i niemal w tym samym momencie w jego lewej doni
zaiskrzyy dwa krysztaowe kieliszki. W prawej pojawi si korkocig w ksztacie taczcej
bachantki.
- Bo jeli chodzi ci o to, co powiedziaem w windzie, to doprawdy zaskakujesz mnie.
Mylaem, e przez te wszystkie lata zrozumiae, o co w tym chodzi. miertelni s wani,
Erosie. - Przerwa na moment mocowanie si z korkiem. - Jestemy od nich silniejsi i znamy
sztuczki, o ktrych oni marz, ale to dziki nim istniejemy. Dziki temu, e w nas wierz.
Podszed do ka i poda towarzyszowi wypeniony krwist czerwieni kieliszek. Sam
oprni swj jednym haustem.
- Dajemy im te jabka, by spotgowa ich wiar, ale nie moemy sami jej stworzy. Nie
moesz o tym zapomina.
Kto zapuka do drzwi. Bachus postawi kieliszek na pododze i poprawi krawat. Potem
poszed otworzy.
Za progiem staa przeliczna mulatka o dugich wosach splecionych w setk drobnych
warkoczykw. Ubrana bya w dobrze dopasowan sukni bez plecw i z duym dekoltem.
Poza, jak przyja, wiadczya dobitnie, e wie, jak wywoywa wraenie. Lew rk opara
na biodrze, a praw nog odsonia, wysuwajc j lekko do przodu.
Na jej widok Bachus znw si obliza.
- Witaj, zotko! - Zrobi krok do przodu i ucaowa j w policzek. - Ju jestecie?
- Tak, dziewczyny kr po pitrach. Troch miaymy problemw, eby was znale.
Chopak w recepcji tak si lini, a zachlapa cay kontuar. I nie potrafi skleci porzdnie
jednego sensownego zdania.
Grubas parskn miechem. Zna dziewczyny od piciu lat i wiedzia, do czego s zdolne.
On sam, pamita to dobrze, z trudem si opanowa, gdy Eros przyprowadzi je po raz

pierwszy. Powiedzia wtedy, e wanie je nawrci i one chc odtd suy im pomoc.
Oczywicie skorzystali...
- Kto dzisiaj? - zapytaa dziewczyna.
Bachus wycign z kieszeni spodni kartk.
- Wymylilimy, e najlepszy na dzisiaj byby ten synny okularnik od komputerw. Ten,
co kiedy zwykle chodzi w swetrach. Pono jest w miecie i do tego incognito. Tu masz
nazw hotelu i wszystkie potrzebne informacje. Tylko si pospieszcie, bo jestemy ju troszk
spnieni. Aha, i podejdcie do niego ostronie. Facet jest obrzydliwie bogaty i moe ba si
prowokacji. I jeszcze...
Dziewczyna postpia krok i pooya mu palec na ustach.
- Wiem, co robi, panie. Znam si na tym.
Grubas umiechn si.
- Wypijmy wic za pewny sukces!

Czarnowosa pikno zgrabnie zsuna si z porczy fotela. Podesza do stolika i wyja z


kosza ki winogron. Go powid za ni spragnionym wzrokiem.
Eros umiechn si. Sprawa wygldaa na niemal zaatwion... a tak naprawd jeszcze
jej nawet powanie nie zaczli.
Z azienki wysza druga licznotka, bliniaczo podobna do pierwszej. Obie usiady na
ku po obu stronach okularnika. Rka pierwszej pomkna ku nodze mczyzny, druga
wplota smuke palce w jego wosy powyej karku. Zdaniem Erosa nastrj sprzyja
poruszaniu powanych tematw.
- Wydaje mi si, drogi przyjacielu, e powoli wypadaoby przej do konkretw powiedzia Chus, czerwony bardziej ni zwykle, splatajc rce na ogromnym brzuchu. Tak
mg wyglda Churchill w latach modoci. - Mamy pewne plany... C, plany dotyczce
twojej osoby.
Go spi si gwatownie i strci bdzc po jego udzie do.
- Czy to porwanie?! Bo jeli tak, to zarczam, e nie ujdzie wam to pazem. Moi...
- Nie, przyjacielu, to nie porwanie - zapewni grubas. Mwi spokojnym gosem, nie
przestajc umiecha si przyjanie. - Waciwsze byoby uycie okrelenia: zaproszenie na
spotkanie teologiczne.

- Jestem niewierzcy... - stwierdzi go, cigajc okulary i przecierajc je nerwowo o


koszul. Zawaha si, po czym doda: - Ale oczywicie szanuj wszystkie religie.
Eros posa Bachusowi zniecierpliwione spojrzenie.
Teraz ja - powiedzia bezgonie.
Gruby bg wzruszy ramionami i gbiej wbi si w fotel.
- Bardzo nas to cieszy, prosz pana - stwierdzi Eros. - Szacunek to wana rzecz. A co si
tyczy paskiej wiary, jest jedna kwestia, o ktr chciabym zapyta. Jeli oczywicie nie jest
to zbyt osobiste pytanie. Czy gdyby nagle stan pan w obliczu cudu, staby si czowiekiem
wierzcym?
Go wyranie zbity z tropu przebiegiem rozmowy zastanawia si do dugo. Zgrabna
do rozpinajca jego koszul wcale mu w tym nie pomagaa.
- Tak, wydaje mi si, e wtedy z pewnoci - odpowiedzia w kocu.
- Bynajmniej. - Bg mioci pokrci gow. - Ale wanie takiej odpowiedzi si
spodziewaem. Tyle e to nie byaby ju wiara, a nietypowe dowiadczenie, ktre odmienio
paskie ycie. Dlatego tak trudno by czowiekiem wierzcym. Jest nim tylko ten, kto nic z
tego nie ma, ale wierzy, e kiedy dostanie. I zwykle sam jest zmuszony dawa. Czy nie?
Rozlego si cichutkie pukanie i kolejna pikno, tym razem blondynka, wesza do
pokoju. Opara donie na biodrach i z udawanym rozgniewaniem zapytaa:
- Dugo jeszcze? Dziewczyny si niecierpliwi.
- Powiedz im, e to jeszcze chwil potrwa - wybekota Bachus. - Niech si czym
ponacieraj albo co...
Blondynka prychna i skina na siedzce na ku koleanki.
Wszystkie trzy wyszy z pokoju.
- Na czym to ja stanem? - zapyta Eros, gdy zostali sami.
- Mwi pan co o... - zacz go wci wpatrzony w drzwi.
- aden pan. Po prostu Eliot - wtrci bg mioci z umiechem krla akwizytorw. - I ju
sobie przypomniaem. Mwiem o wierze i jej bezsensownoci. Bo to, e nie ma ona sensu,
sam pan potwierdzi. Czy gdyby bya ona opacalna, taki biznesmen jak pan pozwoliby sobie
na jej brak? Brak wiary jednak nie musi oznacza ateizmu...
Wsta i zacz przechadza si po pokoju.
- I tu wanie wkraczamy my. Chcemy panu zaproponowa religi, ktra... nie wymaga
wiary. Nasi wyznawcy nie wierz, oni wiedz.
Go ponownie zdj okulary i wytar szka o rbek koszuli. Na jego czole pojawiy si
wielkie krople potu.

- Jestecie jak sekt? - zapyta w kocu. - Macie farmy, krowy i...


- Pewnie. - Bachus podrapa si po brzuchu. - Przechowujemy te wiadkw koronnych
dla FBI, a w stodoach trzymamy kosmitw. Jak wszyscy.
- Prosz wybaczy, mj przyjaciel naoglda si stanowczo za duo filmw. My jestemy
religi, prosz pana. Najwspanialsz ze wszystkich. Religi uwodzicielskich faktw.
Mczyzna zaoy okulary na nos i rzuci ukradkowe spojrzenie w stron drzwi.
Umiech na twarzy Erosa tylko si poszerzy.
- Potrzebny dowd? - zapyta. - Prosz. Niech pan okreli swoje preferencje seksualne.
- Panie... Eliot, ja naprawd nie rozumiem, po co...
- Krtkie pytanie, krtka odpowied.
- Heteroseksualny - niemal wyszepta go. Bachus skrzywi wargi w umiechu.
- Nie ma si co wstydzi - stwierdzi Eros. - Dzisiaj to ju normalne... Ale w zwizku z
tym raczej nie ma moliwoci, bym zainteresowa ci... powiedzmy... bliej, prawda? A ju
zwaszcza po ekscesach, jakich dokonay nasze przemie przyjaciki?
- Nie ma takiej moliwoci - stanowczo stwierdzi go. - W aden sposb.
- Czyli, jak rozumiem - dry dalej bg mioci - taki fakt mgby mie miejsce tylko
cudem?
Okularnik podnis si z miejsca wzburzony.
- Zupenie nie rozumiem, czemu maj suy te insynuacje, ale nie ycz sobie, by kto...
- Tak wanie mylaem. - Eros skin gow i przymkn oczy. Wsta powoli i zdj
marynark, potem rozpi koszul.
Go wiedzia, e powinien wyj, ale, zupenie nie wiedzie czemu, wcale nie mia na to
ochoty. Tumaczy sobie, e bawi go ta caa sytuacja i zostaje, tylko by wykaza tym dwm,
jak bardzo si myl. W gbi serca wiedzia jednak, e nie o to chodzi. Tak naprawd nie
potrafi oderwa wzroku od opalonych, doskonale uminionych ramion blondyna, od jego
idealnego torsu widocznego spod rozpitej koszuli. I nagle wszystko znikno w rozbysku
biaego wiata.
Blask, mimo e olepiajcy, nie rani oczu, a gdy znikn, nie zostawia powidokw.
Okularnik zamruga kilkakrotnie. I wtedy te dostrzeg, co si stao.
Eros wci sta przed nim, teraz jednak cakowicie nagi. Jego skra lnia jakby wanie
natarta oliw, a wosy wyduyy si i zawiny w loki. Bg mioci trzyma gow lekko
opuszczon i oddycha pytko. Potem otworzy oczy i spojrza na gocia.
Wtedy wszystko przestao mie znaczenie. Bo w oczach Erosa wanie kry si cud. Swe
schronienie znalaza tam caa ludzka podliwo, niezliczone marzenia o cielesnej rozkoszy i

wszelkie mity, jakie kiedykolwiek na jej temat powstay... Bg mioci zrobi krok i
wycign rk w stron siedzcego na ku okularnika. Ten marzy ju tylko i wycznie o
spenieniu. Tym, ktre mg mu da stojcy przed nim nagi mczyzna. Tym, ktre kryo si
w jego oczach...
- Do, kochasie! - rozleg si z oddali gos Bachusa. Rozbysno wiato i wszystko
wrcio do normalnoci.
Eros jak gdyby nigdy nic siedzia na fotelu ubrany w swj srebrny garnitur, a stojcy
obok bg wina popija z cay czas penego kieliszka.
Go stara si ze wszystkich si opanowa rozszalae serce. Bachus, zataczajc si lekko,
podszed do stolika i z kosza owocw wycign jabko.
- Niezwyke przeycie, prawda? - zapyta, nie kryjc rozbawienia. - Ja sam znam par
sztuczek, ale gdzie im si rwna z czym takim!
Sign po may srebrny noyk lecy obok kosza i przekroi jabko na cztery czci.
Wzi jedn wiartk i poda gociowi. Z umiechem patrzy, jak tamten bierze j i zjada.
- Przejdmy do interesw - powiedzia po chwili Eros. - Proponujemy panu zostanie
naszym wyznawc. Ze swojej strony oferujemy obecno i od czasu do czasu pomoc w jakiej
trudnej sprawie. Oczekujemy tylko, e bdzie pan o nas pamita i uzna za bogw. Reszt
szczegw uzgodni pan ju z naszymi asystentkami, ktre czekaj w pokoju obok.
- Nie s tak dobre jak mj przyjaciel. - Bachus umiechn si lubienie. - Ale
wystarcz... wierz mi.

- Zasuylimy na buteleczk z moich najlepszych rezerw - zakomunikowa cakiem


trzewym gosem Bachus.
Eros skrzywi si z niesmakiem:
- Ostatnio za duo pijesz - powiedzia, rzucajc si na ko. - Stanowczo za duo.
Bdzie ci mierdziao z ust.
- Jestem przecie pieprzonym bogiem wina. - Grubas obruszy si. - To tak, jakby tobie
miay zaszkodzi dziwki.
Pstrykn palcami. Butelka uformowaa si do poowy, po czym nagle bysna par razy
i spada. Migotliwa zawarto rozlaa si po pododze.
- Co jest, kurwa? - wrzasn zaskoczony Bachus.

- Jak zwykle okazae si niezdar - usyszeli bogowie od strony okna. Obaj spojrzeli w
tamtym kierunku.
Na parapecie siedziaa dziwna, na wp przezroczysta zotawa istota wygldajca, jakby
postanowia si skropli, ale pod koniec owego procesu zmienia zdanie. Niewielkie drobinki
wody, ktre nie wiadomo skd wziy si nagle wok niej, teraz przyklejay si jedne do
stp, inne do poladkw przybyego. Ten, zupenie nie zwracajc na to uwagi, podrapa si
niematerialnym palcem po niematerialnym nosie i sign do przezroczystej kieszeni po nie
do koca istniejce papierosy. Eros, ktry czciej widywa takie pokazy, do szybko
zorientowa si, z kim ma do czynienia.
- Starzejesz si, Gromowadny - powiedzia z uroczym, ale zoliwym umiechem. Wracasz do starych pomysw. Zoty deszcz? Czyby umys nie funkcjonowa ju tak jak...
Posta zapalia papierosa. Powoli nabieraa kolorw, stajc si przystojnym, na oko
szedziesicioletnim mczyzn. Teraz i Bachus dopatrzy si w przybyszu cech pana
Olimpu.
- Czego tu chcesz? - warkn. - Nikt ci tu nie prosi, stary capie.
Zeus zacign si papierosem i puci kko z dymu.
- Moe troch wicej szacunku - powiedzia. - Jestem w kocu twoim ojcem.
- O tak - zgodzi si bg wina. - Ojciec Wirgiliusz liczy dzieci swoje, a mia ich
wszystkich sto dwadziecia troje - zapiewa, potwornie faszujc. - A czyim ojcem nie bye?
- Moim - powiedzia krtko Eros.
- Co?
- Mwi, e ja nie jestem jego synem.
Bachus posa przyjacielowi pogardliwe spojrzenie.
- No tak, to akurat wiemy od twojej matki. Gzia si ze wszystkimi prcz ma, no tak
czy nie? - Ponownie przenis wzrok na Zeusa. - Pytaem, czego tu chcesz?
- Uspokj si, Dionizosie - rzek ten pojednawczo.
- Tylko nie Dionizosie! Zmieniem imi na rzymskie, eby nie mie z tob nic
wsplnego! Mw, czego chcesz, albo spy rynn!
Bg gromw zgnit niedopaek o parapet i westchn ciko.
- Odebraem dzi wiadomo ze skrzynki kontaktowej. Hermes nie yje, a my wszyscy
mamy powane kopoty...
- Co si stao? - Grubasowi zaczy trz si rce. Pospiesznie stworzy kolejn butelk i
ykn z gwinta. Dopiero po chwili przypomnia sobie o kieliszku. Stworzy go zaraz i poda
ojcu. - I o jakich kopotach mwisz?

- Anioy szukaj Hadesu - odpar Zeus. Unis kieliszek do ust i wypi jednym haustem. Nie do koca wiem po co, ale musz mie w tym jaki wany cel.
I z ca pewnoci nie szukaj z nami pojednania. Hermes jest tego najlepszym
przykadem.
Eros przeczesa wosy.
- Nie za bardzo rozumiem, o co tyle szumu. Ciemno, smutno i...
- To nasz ostatni bastion - przerwa mu Bachus. - Dowd na to, e istniejemy.
Zeus pokiwa gow.
- Od lat szukali sposobu, by mnie znale - stwierdzi. - Moe teraz odkryli, e nie musz
si a tak wysila.
- Co wic robimy? - zapyta bg wina. - To co zwykle?
Wadca Olimpu wzruszy ramionami.
- A mamy inne wyjcie?

Grecja
Pielgniarz Leo Katsapolis przykucn obok siedzcej na schodach dziewczynki i poda
jej chusteczk.
- No ju, maa - powiedzia. - Nie pacz. Myl, e uda nam si co zrobi.
Dziewczynka, na oko dziesicioletnia, o twarzy jak piegowate serduszko, spojrzaa na
niego z wdzicznoci. Gono pocigna nosem i poprawia plisowan spdniczk.
- Naprawd? - zapytaa. - Pomoe mi pan wej do babci?
Katsapolis skin gow. Jako ojciec najbardziej niesfornej dwjki urwisw w caej
Grecji potrafi doceni, e s jeszcze dobre dzieci. Takie, co przynosz babci zrobione
wasnorcznie ciasteczka.
- Chodmy - powiedzia. - Tylko nastpnym razem nie przychod tu sama. Pan doktor to
straszny krzykacz, ale ma racj, e dzieci nie powinny same tu przychodzi.
Przeszli przez hol, ktry bardziej przypomina recepcj ekskluzywnego hotelu ni dom
spokojnej staroci. Podogi wyoone turkusowymi pytkami, wielkie donice z drzewami
cytrusowymi, mikkie skrzane kanapy - z ca pewnoci robio to odpowiednie wraenie na
rodzinach pensjonariuszy. Uspokajao ich sumienia i przekonywao, e zostawiaj swych
staruszkw pod czujn opiek profesjonalnego personelu.
Leo westchn i pokrci gow. Wci jeszcze pamita, jak ciko yo im si z jego
umierajc teciow. Odchodzia w duo gorszych warunkach ni te, ale przynajmniej nikt

nie broni jej kontaktw z wnukami, kiedy tylko miaa ochot. Przenis wzrok na ma.
- Z czym masz te ciasteczka? - zapyta, przecigajc kart po zamku magnetycznym.
Pchn przeszklone drzwi prowadzce do pokoi.
Dziewczynka uniosa gow i mocniej przytulia do siebie wiklinowy koszyczek nakryty
kraciast chustk.
- To dla mojej babci, panie aroku! - Pogrozia mu palcem.
Pielgniarz rozemia si i puci j przodem.
Przeszli przez p korytarza, gdy nagle dziewczynka zatrzymaa si i zgia mocno,
zaciskajc nogi i przyciskajc rce do podbrzusza.
Katsapolis wiedzia, co to znaczy.
- Ubikacja jest za rogiem w drugim korytarzu - powiedzia. - Biegnij szybciutko, a ja tu
zaczekam. Jakby co, mw, e twoi rodzice s u babci, dobrze?
Dziecko spojrzao na niego z oburzeniem.
- Mam kama? - zapytao. I nie czekajc na odpowied, dziewczynka pognaa w stron
toalety, zostawiajc pielgniarza sam na sam z jego rozbawieniem.

Mina pierwsze drzwi, potem drugie i trzecie. Na tych ostatnich zamocowany by znaczek z
dziewczynk na nocniku. Zatrzymaa si dopiero przy czwartych. Zapaa za klamk i
pchna.
Znalaza si w trzyosobowym pokoju, cakiem adnym, ale nieszczeglnie luksusowym.
Dziewczynka bya pewna, e w caym tym przybytku znajdowaa si masa apartamentw
duo lepszych ni ten i wyposaonych w co wicej ni w trzy ka, tyle nocnych stolikw,
jedn du szaf i st z trzema krzesami. Zalet byy natomiast okna wychodzce na morze i
wyjcie wprost na olbrzymi taras. Z ca pewnoci mieszkajce tu staruszki nie mogy
narzeka na brak adnych widokw.
Pensjonariuszki siedziay przy stole i ujc suszone owoce, gray w karty. Dowcipkujc, i
co jaki czas obrzucajce si wyzwiskami zupenie nie zwrciy uwagi na stojc w progu
dziewczynk. Nawet wtedy, gdy ta w jednej chwili zmienia si w dorosego mczyzn.
- Niespodzianka - powiedzia Loki i wycign z koszyczka pistolet z tumikiem.
Staruszki niemal rwnoczenie spojrzay w jego stron, a na twarzy kadej goci wyraz
politowania. Jedna nawet popukaa si w czoo.

Kamca potrzebowa chwili, by zrozumie ich zachowanie.


- No tak - powiedzia w kocu. - Palnem. A przy okazji, dzikuj za przepowiedni. Bo
jak rozumiem, to wam j zawdziczam?
Jedna z kobiet, chyba najstarsza, podniosa si z krzesa i podesza do nieproszonego
gocia. Pachniaa lawend i morskim piaskiem.
- Nie przyszede tu, by dzikowa - stwierdzia. - A adna z nas nie zamierza
odpowiada na twoje gupie pytanie o Hades, synu olbrzymw. Zwaszcza e wcale nie
chcesz zna na nie odpowiedzi.
Loki unis pistolet, ale po chwili wahania opuci go.
- W takim razie napiszecie kartk. Podyktuj wam, co ma na niej by.
- Napiszemy, jeli tak jest przeznaczone - powiedziaa najstarsza z kobiet. Pozostae
parskny miechem.
- A chyba jest, bo ju widz, co chce nam podyktowa - dodaa inna z sistr. Bya
grubsza od pozostaych i o niej jedynej daoby powiedzie, e wygldaa sympatycznie.
Sprawiaa te wraenie najmodszej, cho trudno to byo stwierdzi w przypadku kobiet, z
ktrych kada miaa po kilka tysicy lat. Wosy nosia spite w kok, a na nosie okularypowki.
- O tak, bdzie z tego niezy ubaw i liczniutkie nieporozumienie - dodaa trzecia,
milczca dotd staruszka, chichoczc jak amerykaska nastolatka z gupiego sitcomu. Patrzc
na ni, Kamca uzna, e serial ten mgby nosi tytu Nastoletnia mumia".
Loki zacisn zby. Nienawidzi rozmw z jasnowidzami. Wiedzia, e nigdy nie
powiedz niczego, co mogoby tak naprawd zmieni bieg wydarze. Teraz te nie
spodziewa si, by chciay mu suy wyjanieniem, jakie nieporozumienie moe wynikn z
realizacji jego planu. Zwaszcza e jdze mogy kama, grajc na zwok. Nie byo czasu, by
to sprawdza.
- Ty - wskaza na najgrubsz - we asa pik i napisz na nim: Najwikszy spord was niech
zstpi i obejmie krlestwo ciemnoci. I przesta si tak gupio umiecha!
Staruszka natychmiast spowaniaa i ze stosu kart wybraa waciw. Gdy spenia
polecenie, rzucia j na stos i odwrcia si do Kamcy.
- Zrobione - powiedziaa, pulchn rk przeczesujc siwe wosy. - A teraz koczmy ju
to spotkanie. Nie sprawia nam ono przyjemnoci, prawda, moje kochane?
Umiechna si i zamkna oczy. Strza by cichy jak szept, a wchodzcy w jej ciao
pocisk bola niewiele bardziej od udlenia pszczoy. Potem nie byo ju nic...

Bachus wrci do samochodu, wsiad i waln pici w kierownic. Eros westchn.


- To jednak one?
Bg wina pokiwa gow. Odpali silnik i ruszy, mijajc budynek domu spokojnej
staroci, na ktrego podwrzu roio si teraz od radiowozw. Skrci w boczn uliczk dwie
przecznice dalej i zatrzyma samochd. Spojrza na towarzysza.
- Dziwi, czemu a tak mnie to wkurza. Nigdy nie lubiem tych wiedm. Nie wiem, czy
ktokolwiek je lubi. Eros przeczesa wosy.
- Wciekasz si, ale mnie zaczyna interesowa ten cay Loki od aniow - wyjani. - Jest
od nas lepszy.
- Gwno tam lepszy! - Bachus raz jeszcze waln pici w kierownic. - Zabijanie
bezbronnych staruszek to wedug ciebie...
- Miay w pokoju noyczki? - Eros wszed mu w zdanie. - Bo jeli tak, nie byy
bezbronne i ty dobrze o tym wiesz. To nie byy zwyke babcie.
Otworzy drzwi i wysiad. Z kieszeni marynarki wycign paczk papierosw
mentolowych. Zwykle nosi je tylko, by czstowa nimi kobiety, ale teraz uzna, e przyda
mu si may dymek.
- Gorzej, e nie mamy teraz pojcia, co robi - powiedzia. - Bdziemy musieli co
kombinowa, a wobec przewagi aniow mamy tak naprawd marne szanse.
- Wcale nie - odezwa si Bachus z wntrza samochodu. - Zobacz.
Eros pochyli si i wzi od przyjaciela malek foliow torebk na dowody. W rodku
znajdowaa si karta. As.
- Zwinem to policji. - Bg wina podrapa si po nosie. - Im raczej si nie przyda, a dla
nas to nieza wskazwka, prawda?
- Najwikszy spord was... - zacz czyta Eros. - To prostak, ale trzeba mu pomc. Wyrzuci niedopaek i wsiad do samochodu.
- Ruszaj - poleci. - Musimy zarezerwowa bilety na samolot.

Gabriel sfrun z dachu i stan za Lokim.


- Jak idzie? - zapyta.

Kamca przyoy palec do ust i wskaza na trzyman w rce policyjn krtkofalwk.


Wanie podsuchiwa akcj.
Archanio skin gow. Sta, wpatrujc si w zachodzce soce i starajc si pord
trzaskw wychwyci, o czym rozmawiaj przez radio policjanci. Zrozumia tylko tyle, e
zagina jaka karta.
- To ta karta? - upewni si. - Znaczy twj plan si posypa?
Loki posa mu zniecierpliwione spojrzenie, po czym wyczy krtkofalwk i wsadzi j
do kieszeni spodni.
- Tak, to ta karta, Sherlocku - powiedzia. - I nie, nic si nie posypao. Jak mylisz, co si
z ni stao? Zwin j jaki skorumpowany glina, bo mu brakowao do talii? Kto pokn
haczyk.
- Skoro tak twierdzisz... - W gosie archanioa sycha byo zwtpienie.
Loki pokrci gow i wycign z kieszeni wykaaczki.
- W ogle nie powinno ci tu by. Dostaem woln rk w tej sprawie. A moe si
stsknie, mj drogi Messaggero?
Archanio wzdrygn si na wspomnienie wydarze z Monte Carlo, gdzie Kamca
spowity w uwodzicielsk iluzj rozpuci pogosk, e Gabriel jest homoseksualist.
- Mam ci przekaza, eby si pospieszy, Loki - powiedzia chodno. - Zaczynasz si
robi za mao wydajny, a do tego angaujesz do swych akcji zbyt wiele naszych si
potrzebnych gdzie indziej.
Kamca spojrza na Gabriela z pogard i wyplu wykaaczk.
- Takie gwno to wciskaj swemu Bogu, jak wpadnie na inspekcj. Od Walhalli nie
zrobilicie niczego, co warte byoby uwagi. - Odwrci si i ruszy wzdu play. - Potrzebuj
jeszcze tygodnia. Jeli to dla ciebie za dugo, zwolnij mnie.
Skrzydlaty zacisn zby, patrzc, jak Loki odchodzi. Denerwowa go jego ton... a
najbardziej to, e mia racj. We wszystkim.

Los Angeles jako nigdy nie zdobyo zaufania bogw. Moe z powodu nazwy, a moe przez
mieszkajcych tam ludzi, ktrzy tak gboko wierzyli w samych siebie, e powoli stawali si
dla nich konkurencj. W gr wchodziy pewnie jeszcze i inne powody, ale ani spluwajcy na
pyt lotniska Eros, ani krzywicy si z niesmakiem na widok panoramy miasta Bachus z

pewnoci nie zamierzali ich szuka. Wystarczyo im, e musz tu by.


- Przypomnij mi raz jeszcze, jak on si teraz nazywa? - poprosi bg wina. - Wiesz, e nie
siedz jak ty w tych plotkarskich gazetach...
- Leon Negerblack - powiedzia Eros z nagan w gosie. - Jest teraz gwiazdorem kina
akcji. Zaczyna, grajc samego siebie i nie rozumiejc sowa po angielsku.
- I nazwa si Negerblack? - Bachus pokrci gow. - Stuprocentowy idiota. Nie
pojmuj, jak taki moe uchodzi za najwikszego spord nas.
- Pozwl zatem, e ci wyjani. - Bg mioci umiechn si ironicznie. - Ze saw jest
jak z powodzeniem w mioci, liczy si opinia. Dzi nazywa si to public relations. Wsawi
si najbardziej, wic do dzi wszyscy go pamitaj. By sta si gwiazd, potrzeba albo
szczcia, albo...
Przerwa i sign do kieszeni. Wycign z niej zdjcie i obaj bogowie mogli przyjrze
si ubranemu w garnitur brakujcemu ogniwu ewolucji.
- Ten to raczej mia szczcie - uzna Bachus.

Kate Gibbons, od ponad roku penica funkcj osobistej sekretarki Negerblacka, z


entuzjazmem speniaa wszelkie proby, jakie skierowa do niej piknooki blondyn. Nie krya
przy tym alu, e adna z nich nie wie si bezporednio z miejscem powyej jej poczoch.
Nie tylko wpucia go (wraz z tym pociesznym grubasem, ktrego nie wiadomo po co
przycign ze sob) do biura szefa, ale i pozwolia przejrze wszystkie dokumenty i wrczya
im sekretny kluczyk do osobistego barku pracodawcy. Mieli do czasu, by z niego
skorzysta, poniewa zgodnie z informacjami dziewczyny, aktor by wanie na spotkaniu z
prezydentem, bo mia zosta jego doradc do spraw sportu i rekreacji. Podobno ostatnimi
czasy Negerblack do powanie interesowa si polityk.
Byo ju dobrze po siedemnastej, gdy gwiazdor wpad do swego biura i ze zdumieniem
odkry, e na jego wypoczynkowym komplecie siedzi ju dwch mczyzn ubranych w Tshirty z identycznym nadrukiem, wyranie sugerujcym, jakie preferencje seksualne maj
mieszkacy Hollywoodu.
- Kim panowie s? - zapyta. - I co chcecie zareklamowa?
Mczyni posali sobie wiele mwice spojrzenia. Bez adnych wtpliwoci mieli do
czynienia z idiot. W dodatku o pamici przecitnego karpia.

- Oj, biedny Heraklesie! - westchn bg mioci z udawan trosk. - Nie pamitasz nas?
Negerblack wysili wzrok i przyjrza si gociom.
- Pierwszy raz was widz - mrukn i doda: - Macie gra pi minut.
- Ot, jak mylne mog by ludzkie wraenia - cign Eros. - Jak zdradliwa moe by
pami, gdy si jej naleycie nie utrwali...
- Pami to dziwka - potwierdzi Bachus znad kieliszka.
Bg mioci spojrza gboko w oczy stojcego przed nim olbrzyma, z wielkim trudem
zachowujc powag. Aktor nie wytrzyma:
- Wypierdala z mojego biura, wiry! - wrzasn. - Bo jak nie, to tak wam nakopi, e nie
odrnicie...
Przerwa na widok wzniesionej przez Bachusa fotografii. Zdjcie to, pochodzce z
prywatnej kolekcji Kate, pokazywao wyranie, do czego tak naprawd potrzebna bya
olbrzymowi sekretarka. Tak po prawdzie to nawet zbyt wyranie. Bg wina da
Negerblackowi chwil na zastanowienie si, czy to aby nie jest sztuczka czy podstp. Gdy
uzna, e wystarczy, zapyta:
- Winka? I powiedz, drogi przyjacielu, czy zapomniawszy nas, wymazae ju z pamici
niejak Hebe?
Wielkolud zblad. Umiech na twarzy Bachusa dawa wyranie do zrozumienia, e jego
zdaniem rozmowa zmierza waciwym torem. Takiej wanie reakcji si spodziewa.
- O ile mnie pami nie myli, Hebe, okrelana kiedy mianem bogini modoci, polubia
na polecenie matki pewnego olbrzymiego gocia. Kogo kubek w kubek, tylko e zamiast
garnituru mia na sobie zwykle...
Negerblack nie wytrzyma.
- Czego chcesz, Dionizosie? - zapyta przez zacinite zby.
- Tylko nie Dionizosie! - Grubas poderwa si jakby do bitki i obla sobie koszulk
winem.
- Mw do niego Bachus - poprosi z umiechem Eros. - Widzisz, nie tylko ty zmienie
imi. Jego nie jest moe tak medialne, takie mocarne, ale za to krtsze. Trudniej zapomnie
po pijaku. Obiecujesz?
- Dobra - mrukn Herakles. - Po co tu przylelicie?
Gruby podnis wzrok znad plamy, ktr rozmaza jeszcze bardziej rkawem. Posa
Erosowi rozbawione spojrzenie.
- Przypomnia sobie. Nie mwiem, e najlepsza bdzie terapia szokowa? To wprost
idealny sposb na amnezj. - Ponownie zwrci si do olbrzyma: - Zrezygnowaem z

greckiego imienia, by wnerwi Zeusa. Jako przyrodni brat chyba mnie rozumiesz... Mog ju
schowa zdjcie, prawda?
Heros przytakn z rezygnacj.
- Powiedzcie mi, czego potrzebujecie - powiedzia, siadajc za biurkiem. - A sprbuj
wam pomc. Jeli trzeba forsy... Wszystko, byleby was ju tu nie byo.
- Wszystko, powiadasz? - umiechn si Bachus. - To si bardzo dobrze skada, bo
mamy ostatnio dosy powany kopot z Hadesem. Problem, e si tak wyra, niecierpicy
zwoki.

Opowiadali na zmian. Herakles sucha, wlepiwszy tpy wzrok w bkitn cian i w wiszc
na niej bia peczk ozdobion wszystkimi trofeami, jakie moe zdoby kulturysta. I chyba
tylko kurz na pucharach, may pyek rzeczywistoci, uwiadamia mu, e to wszystko nie
okae si za chwil tylko sennym koszmarem. Nie usyszy zaraz melodyjnego gosu ony
zapewniajcego, e to tylko sen, nie poczuje na torsie jej delikatnych pocaunkw, ktre...
Gocie umilkli. Zaczerwieni si niemal pewien, e syszeli wszystkie jego myli, i przez
moment szuka w pamici ich ostatniego zdania. Byo nim co w stylu: I to jest wanie twoja
rola. Albo jako tak.
- A co, jeli odmwi? - zapyta, nawet nie marzc, e zaskoczy tym przybyszy. Gra na
zwok.
- Oczywicie niczego ci nie nakaemy - z niewinn min zapewni Eros. - Jak bymy
mogli? Zwracamy si przecie do ciebie jak do przyjaciela. No ale rozumiesz, e jestemy w
trudnym pooeniu. Jeli bdziemy musieli, mamy zdjcie i...
- ...damy Hebe namiary na paru znajomych prawnikw - dokoczy Bachus. - Przy nich
taki Cerber to ledwie sikajcy pod siebie szczeniak! Miae ju do czynienia z takim papug?
Herakles westchn. Oczywicie, e mia. I to nieraz. A ci od rozwodw byli podobno
najgorsi.
- Wyglda na to, e mnie macie - powiedzia w kocu, a sowa te opaday powoli niczym
rzucony na ring rcznik. Bachus potwierdzi skinieniem gowy. Eros wsta i podszed do
stojcego przy oknie biurka. Podnis z niego kopert.
- Tu masz bilet do Grecji. Rezerwacja na jutro rano.
- Bd - zapewni olbrzym, drapic si po potylicy. - A was niech szlag trafi!

- Nic z tego, kochanieki - odpar bg wina. - Tatu co prawda nie za bardzo mnie lubi,
ale nie bdzie teraz do mnie strzela. Poniekd wanie dla niego pracujemy.
Unis si z fotela i powoli ruszy ku drzwiom. Eros pody za nim.
Olbrzym zosta sam. Zza ciany dotaro do jeszcze tylko pene zachwytu pinicie Kate,
a potem gone trzanicie drzwiami.
Siedzc w najgorzej urzdzonym gabinecie w calutekim Los Angeles, najwikszy heros
antycznej Grecji zda sobie spraw, e nadal nie jest ulubiecem losu.

- Jak to posalicie Heraklesa?!! - Gos wadcy Olimpu ocieka wrcz wciekoci. Przecie to idiota!
- Dziedziczne! - zarechota Bachus, krztuszc si winem. - No, moe nie zawsze... zacz, ale urwa mu si wtek. Wola zacz kasa.
Teraz Eros parskn miechem.
- Tego chciay Mojry - powiedzia. - Tak day nam rad.
- Nie zasaniajcie si Mojrami! - zagrzmia po raz kolejny Gromowadny. - Gdybym
chcia Heraklesa, sam bym do niego poszed. Ale nie poszedem. Bo to idiota!!! Jak wszyscy
pierdoleni herosi!!!
- Prosz! - westchn Eros. - Mamy wsplny kopot i wydaje mi si, e powiniene
przesta si na nas wydziera. Popatrz na siebie. Wielki pan niebios i ziemi jako tronu uywa
przegniego konfesjonau w jakich sypicych si ruinach kocioa. Z kadej ciany kpi z nas
konkurencja. Jakie miertelne wymoczki, ktre awansujc, otrzymay moc rwn z twoj. A
moe i wiksz.
Zeus, cho rozkad obrazw zna ju na pami, odruchowo powid wzrokiem po
cianach. Wiedzia, e zaraz za pochylonym nad zwokami smoka Jerzym zobaczy boskiego
biedaczyn Franciszka ciskajcego prawic witego Dominika. Spojrzawszy dalej, ujrzy
wit Teres od Dziecitka i Jana od Krzya. eby obejrze sobie doktorw kocioa,
Augustyna i Tomasza, musiaby wsta i podej kilka krokw. Nie wsta. Zgarbi si za to i
spokornia.
- Wiem, jak to wyglda - powiedzia cicho. - Ale tu staa najwiksza z moich wity. Tu
jest mj dom. Eros wzruszy ramionami.
- Nie da si ukry, e kto ci wyeksmitowa. I teraz jestemy twoj jedyn nadziej. My

i Herakles wanie.
- Lepiej do tego przywyknij - doda Bachus, wysczajc do koca wino i odrzucajc
pust butelk. Chcia trafi Augustyna, tego zdrajc dawnej wiary, ale wymierzy tak
niedokadnie, e oberwao si biednemu smokowi. Jakby przez Jerzego mia biedak nie do
kopotw...

Samolot gadko i bez najmniejszych kopotw wyldowa na lotnisku w Atenach.


Herakles wyszed na podstawione schody i zaczerpn powietrza. Gdzie w natoku
spalin, pomidzy smrodem przepoconych koszul i skaonymi czosnkiem oddechami, wyowi
jak drobn wo. Zapach pdzcego polan wiatru, wieych jabek i natuszczonych oliw
kobiecych wosw. Delikatny posmak cielesnej rozkoszy doprawiony odrobin krwi i
cierpkim posmakiem wdowich ez. Olbrzym umiechn si. Tak pachniaa przygoda. Tak
pachniaa jego Grecja... Hellada.
Przez chwil rozkoszowa si wypeniajc puca mieszank wspomnie, po czym
westchnwszy gboko, ruszy. Zgromadzeni za nim pasaerowie rwnie odetchnli, bo cho
wielu z nich bardzo si spieszyo, to jednak nikt nie mia ochoty popdza wielkiego
olbrzyma.
Tego samego dnia wieczorem, wywlkszy si z ciasnej takswki i przeszedszy kilka
metrw pomidzy drzewami, Herakles odnalaz star studni...

Do szybko poradzi sobie z przegni drabin i po chwili sta ju pewnie na wyoonym


ceramik dnie studni. Wycign z kieszeni zapalniczk, zapali j i rozejrza si. Podobnie
jak dno, wszystkie ciany wyoone byy ceramicznymi odamkami. Niektre z nich,
pochodzce z antycznych waz, przedstawiay sceny pojedynkw i bitew, inne mieniy si w
blasku ognia malekimi drobinkami zota.
Heros zakl. Upuci zapalniczk i woy palce do ust. Sta przez chwil w cakowitej
ciemnoci, a potem przykucn i zacz na olep szuka swej zippo z monogramem. I wtedy
wanie to dostrzeg.
Na niewielkiej pytce nieca stop nad ziemi kto wymalowa biae x. Heros przysun

si na klczkach do oznaczonego miejsca i zastuka. Odpowiedzia mu guchy dwik. Tu mi


- pomyla olbrzym i z caej siy uderzy w cian. Rka, ktra jeszcze przed chwil chronia
si przed blem w ustach olbrzyma, przesza teraz przez pytki niczym rozgrzany n przez
maso.
Ukryty za cian tunel nie wyglda zachcajco. Olize ciany wygadzone sczc si
zewszd wod, boto i wyrastajce gdzieniegdzie kujce roliny, ktrych nazwy dawno ju
zostay zapomniane. Mimo to Herakles bez wahania pooy si na brzuchu i wczoga do
rodka. Do kapicej na kark lodowatej wody, szarpicych ciao kolcw i wacego za
niedopit koszul bota po chwili doczyy pojawiajce si znikd szczury, ktre wyranie
upodobay sobie buty olbrzyma. No i jeszcze smrd. Zupenie jakby droga prowadzia do
kilkusetletniego szamba. Co zreszt wcale nie byo tak dalekie od prawdy. Tunel by coraz
wszy, by po kilkunastu metrach urwa si gwatownie. Droga prowadzia ju tylko w d.
Do najstarszego kanau na wiecie...

Waciwie nie wiadomo, czyj by to pomys. Przez dugi czas mwiono, e Hefajstosa, ale ten
zapiera si twardo, przekonujc, e to nie jego metody. Samego Hadesa nie bra nikt pod
uwag, bo najbardziej piekli si na t koncepcj. Twierdzi, e to obniy presti jego
krlestwa i wystawi go na pomiewisko. Poza nim jednak wszyscy byli podejrzani...
A caa sprawa rozptaa si wok sposobu na zapewnienie spokoju zawiatom.
Stwierdzono, e ywi zbyt czsto schodz, by odwiedzi umarych i pomc im w cierpieniu,
co rzecz jasna nie przypado do gustu podziemnej wadzy. Postanowiono temu zaradzi.
Przede wszystkim naleao wic uwiadomi wszystkim bohaterom i herosom, e ich miejsce
jest wrd ywych. I tylko tam.
Nad sposobem, jak tego dokona, radzono dugo, a kady nowy pomys, cho w teorii
wietny, w praktyce okazywa si by niewypaem. A wreszcie po drugiej z kolei wizycie
Heraklesa kto wpad na ow kontrowersyjn koncepcj. Rzecz prezentowaa si nadzwyczaj
prosto. Wystarczyo wykorzysta jako wejcie kanay. Skoro fali herosw nie powstrzymywa
ani Cerber, ani furie, trzeba byo sign po rodki ostateczne. No bo jaki szanujcy si
bohater ruszy na sw krucjat kanaami zanurzony po kostki w gwnie?
Podziaao. Liczba wizyt zmniejszaa si co najmniej o jedno zero rocznie, a po kilkuset
latach nikt ju nawet nie chcia wierzy, e to moe by droga do Hadesu.

Herakles mia coraz bardziej dosy. Za kadym krokiem ama butem skorup zaschnitego
muu, uwalniajc kolejn dawk mdego odoru, a bryzgajce boto zastygao na jego piersi i
askotao go potem niemiosiernie.
By ju bliski tego, by zawrci, gdy wtem jego przywykym ju do ciemnoci oczom
ukazaa si... szafa.
Z pocztku wzi j jedynie za stojcy krzywo kamienny blok, ale coraz bardziej
przypominaa mebel. Zwaszcza e, nie wiedzie czemu, z kad chwil w tunelu robio si
janiej.
Szafa wygldaa jak z innej epoki. Na masywnych, prawdopodobnie dbowych drzwiach
wyrzebiono sceny ywcem wzite z siedemnastowiecznego pikniku. Na pierwszym planie
jacy mczyni grali w pik, w tle kobiety raczyy si herbatk. Kto tam usiowa brzdka
na lutni, jaki dzieciak puszcza latawiec...
Najciekawszym pomysem bya jednak rola, jak dawny rzemielnik przeznaczy
widzowi. Stojce na rodku, przedzielone skrzydami drzwi drzewo dawao zudzenie, jakby
patrzcy kry si za nim i podglda prawdziwe ycie. Heros uwaniej przyjrza si pniowi.
Mniej wicej na rodku zdobio go kolawe serce i napis: H+P=WGM.
Herakles umiechn si pod nosem. Palcem wskazujcym lewej doni przejecha po
literach. G" wydao mu si podejrzane. Nacisn.
I nagle wszystko oyo. Pika naprawd pofruna przez drewniane powietrze, dbowa
herbatka spyna do rzebionych garde. Ku sklepieniu pomkna muzyka. Heros cofn si o
krok. Z drzewa, prosto z serca, wystrzeli ku niemu ostro zakoczony mosiny konar.
Herakles patrzy na niego przez chwil w niemym osupieniu, po czym uj go w obie rce i z
caej siy szarpn w d. Skrzypno i drzwi szafy stany otworem.
W rodku wbrew obawom olbrzyma nie byo niczego prcz starych futer. Te, cinite w
niewielkiej przestrzeni niczym stado niedwiedzi w podrzdnym ZOO, tak potwornie
mierdziay naftalin, e zapach przebija nawet odr kanau. Mimo to Herakles doskonale
wiedzia, co ma robi. Powoli wszed do rodka i zamkn za sob drzwi. Raz jeszcze
otoczya go ciemno. Z zewntrz nadal dobiegay ciche dwiki lutni i rozbawione mskie
gosy, co wiadczyo o tym, e na drzwiach zabawa trwa w najlepsze. Ciekawe, jak dugo
jeszcze bd tak szale - pomyla, przeciskajc si midzy futrami. Pchn tyln cian szafy

i jego oczom ukazaa si rzeka Styks.

Zeus bbni nerwowo palcami w blat przy drzwiczkach konfesjonau. Niecierpliwi si. By
ju najwyszy czas, by poczuli, e piecz krlestwa podziemi zostaa zamana, a jej wrota
otwarte.
- Mwiem, e to idiota - powtrzy Gromowadny zrezygnowanym gosem. Ju nawet
nie mia siy krzycze. - Nie trzeba byo mu powierza tak trudnego zadania. To wszak nie
rozdziewiczenie byle mdki.
-- Da se rad - uspokaja go Bachus. W rku trzyma zoty kielich z resztk znalezionego
przed godzin wina mszalnego. Byo cakiem nieze.
- Wiele si tam zmienio - popar go Eros. - Moe szuka drogi.
- Tyle czasu? - nie dowierza Zeus.
Bg mioci umiechn si.
- Czasem droga do raju rozkoszy kryje si w gszczu fataaszkw - rzuci. - Ale nie ma
si co martwi. Kto jak kto, ale Herakles robi nie takie rzeczy. Poza tym...
- Ciii! - pijany bg przyoy do ust palec. - Czujecie?
Zeus chcia zaprzeczy, ale zaraz te co poczu. Najpierw lekkie drenie rk. Potem
przez gow przebieg mu w jedn stron gorcy impuls, a chwil pniej w przeciwnym
kierunku mrony. Po jego ciele rozlao si przyjemne ciepo, ciepo, ktre jednak zmienio si
zaraz w taki ukrop, e a wrzasn. Gdzie na granicy wiadomoci usysza, e Bachus i Eros
rwnie krzycz. I wtedy wanie pojawia si wizja. Ta, na ktr czekali, z ktr wizali tak
wielkie nadzieje...
- Widzisz, Zeusie?! - wykrzykn Eros z tryumfem. - Udao si. Przeszed!

Herakles sta na skarpie, wpatrujc si w dawno niewidziany krajobraz.


Patrzy, jak czarne fale Styksu uderzaj miarowo o piaszczyste nabrzee, kuszc, by cho
na chwil zanurzy stopy w zatrutej wodzie. Odlegy drugi brzeg, niegdy mienicy si
blaskiem niezliczonych wiate krlestwa podziemi, teraz by skryty za kotar mroku
nadajc rzece pozr nieskoczonoci.

Ciekawe, czy gdzie tam jest jeszcze Charon - pomyla Herakles. - Za dawnych czasw
staruszek wyglda, jakby mia przetrzyma nas wszystkich.
Ostronie zszed powoli na pla i ruszy wzdu brzegu.
Po blisko kwadransie znalaz d. Nic si nie zmienia od czasu, gdy heros by tam
ostatnim razem. Wci wygldaa jak le wydrony, sprchniay pie ogromnego drzewa,
niezdolny przenie kogokolwiek przez wod gbsz ni do kolan.
W rodku lea ubrany w achmany szkielet przyciskajcy do siebie sakiewk.
- Kto by pomyla, Charonie - westchn Herakles, wchodzc do odzi i apic za wioso e kiedy przyjdzie czas, gdy to ja bd przewozi ciebie przez Styks.
Odbi od brzegu i wypyn na rodek rzeki.
Za dawnych czasw by naprawd dobrym eglarzem, wic nie sprawio mu wikszej
trudnoci lawirowanie midzy wirami czy podwodnymi skaami. Bardziej obawia si
mieszkajcych w rzece stworw, ale aden jako nie podpyn do odzi. Herakles spokojnie
dobi do drugiego brzegu.
Wyskoczy ostronie, by nie wpa do wody, i postpi do przodu w stron bramy zamku
Hadesa. I nagle masywne wrota otworzyy si. Dokadnie na rodku wejcia sta wysoki,
szczupy mczyzna o dugich blond wosach i krtkiej, rwno przystrzyonej brodzie.
Ubrany by w skrzany paszcz, a w zbach trzyma wykaaczk.
- Witaj Zeu... - zacz mczyzna, lecz zaraz przerwa, marszczc brwi. - Kim ty jeste,
do cholery?
Herakles sign do paska i ze skrzanej pochwy wycign myliwski n.
- Jam jest Herakles, syn Gromowadnego Zeusa - powiedzia z dum. - I przybyem, by
odzyska swoje dziedzictwo.
Nieznajomy umiechn si i wyplu wykaaczk. Zrozumia teraz, co tak bardzo
rozmieszyo Mojry.
- A ja jestem Loki i gwno mnie obchodzi twoje dziedzictwo - odpar. - Czekam tu na
twojego staruszka. Moe powiesz mi askawie, kiedy si zjawi, o najwikszy spord
Grekw?
Herakles prychn tylko i ruszy w stron Kamcy, cay czas trzymajc przed sob n.
Zblia si powoli lekko pochylony, w kadej chwili gotw, by skoczy, jeli zajdzie taka
konieczno.
Loki przez chwil patrzy mu w oczy, po czym zrzuci paszcz i rozoy rce.
To, co nastpio, jako ywo przypominao sceny, ktrych heros by wiadkiem, ogldajc
swoje filmy. Najpierw wosy obcego stay si krtsze, a szczka bardziej kanciasta. Potem

zacza mu rosn klatka piersiowa, ramiona i nogi. Chwil pniej do zudzenia przypomina
ju Heraklesa. Umiechn si i postpi krok naprzd.
- Myl, e to wyrwna nieco szanse - powiedzia.
Prawdziwy syn Zeusa nabra powietrza i rzuci si do ataku, mierzc ostrzem noa w
szyj swego sobowtra. Nie byo moliwoci, by ten byskawiczny cios chybi. I
rzeczywicie, n sign celu, tyle e jakby nigdy nic przenikn przez ciao Lokiego.
Niemal w tej samej chwili Herakles poczu mocne kopnicie w krocze.
Z trudem zrobi krok do tyu, apczywie chwytajc powietrze. Jego wrg-bliniak tylko
si umiechn.
- Nie tak atwo walczy z samym sob, prawda? - zakpi. - Potraktuj to jako wiczenie w
nauce samokontroli. Starcie ze swoim drugim Ja. Moesz mnie nazywa swoj ciemn stro...
Rozoy rce, przyjmujc kolejne pchnicie, tym razem w serce. Ostrze ponownie
przenikno przez odmienionego Kamc, ten za zrewanowa si ciosem w krta.
Prawdziwy Herakles zachwia si, ale jako usta na nogach. Powoli, nie spuszczajc wzroku
z przeciwnika, wycofa si o kilka krokw.
- Musi by na ciebie sposb - wycharcza. - A jeli tak jest, to ja z ca pewnoci go
znajd. Pokonaem Hydr i znalazem sposb na Anteusza syna Gai. Na ciebie te...
I w tym momencie go olnio. Wznis n do gry.
- Stae si mn - powiedzia. - I tylko ranic siebie, mog ci zabi.
Dostrzeg, e jego sobowtr zawaha si, a przez jego twarz przemkn wyraz niepokoju.
To jeszcze bardziej utwierdzio herosa w przekonaniu, e ma racj. Zamkn oczy i z caej
siy wbi sobie n w serce.
Loki, ktry wanie zmaterializowa si obok iluzji Heraklesa, pokrci z dezaprobat
gow.
- Herosi to debile - stwierdzi.
Odczeka chwil, a olbrzym skona, po czym podszed i wycign z jego kieszeni
telefon komrkowy. Ku jego niemaemu zdziwieniu, aparat by w zasigu sieci. Widocznie
magiczne podziemia funkcjonuj na osobnych zasadach - pomyla Kamca, przegldajc
numery. Znalaz jeden nieopisany, ten sam, na ktry Hermes dzwoni ze swojego telefonu w
Barcelonie. To dawao Lokiemu nadziej, e nie zawali sprawy tak do koca. Wybra numer
i przyoy aparat do ucha.
Po chwili rozleg si sygna jak przed nagraniem wiadomoci.
- Jestem w rodku - powiedzia Kamca gosem Heraklesa. - Musisz tu przyj, Zeusie.
Musisz to koniecznie zobaczy. To jest niesamowite...

Zeus brn przez rzek zaschnitego gwna, a za nim podali Eros z Bachusem.
Gromowadny tryska wrcz entuzjazmem.
- Myl, e teraz, kiedy ju udao nam si przej krlestwo podziemi, moe zbudujemy
tam co na ksztat klasztoru, jak mylicie? Zbierzemy naszych wiernych, zapewnimy im
miejsce do spania, trzy posiki dziennie, troch rozrywek... no i oczywicie prac, by nie mieli
kiedy myle o gupotach. U Boga aniow to si sprawdzio, moe uda si i nam...
Bachus burkn co w odpowiedzi, po czym zgity wp zwymiotowa. Eros wci jako
si trzyma, ale i jemu niewiele ju brakowao. W przeciwiestwie do
Heraklesa, prawdziwej legendy wrd stajennych Augiasza, im nigdy nie przyszo
przebywa w takim smrodzie. Z ulg powitali szaf i dobywajcy si z niej zapach naftaliny.

Loki obserwowa trzech przybyszw, od chwili gdy przekroczyli Styks. Zastanawia si, czy
aden nie zacznie gwkowa, co d Charona robi po tamtej stronie, skoro Herakles dotar
a do paacu Hadesa. Po namyle jednak Kamca uzna, e w podekscytowaniu nie zwrc na
to uwagi. Poza tym odkd zstpili do podziemi, wszystko byo ju przesdzone. Mogo co
najwyej dostarczy mu mniej lub wicej zabawy.
Skin gow ukrytym po obu swych stronach anioom i sam przysun si bardziej do
ciany, czekajc na odpowiedni moment.

- Myl, e Herakles powinien wyj i nas przywita - stwierdzi Zeus. - To w kocu mj


syn.
- Jeeli ma do tego podobne podejcie co ja... - Bachus pochyli si, by wycign z buta
kamyczek. - ...to nie licz na szczeglnie mie powitanie, tatusiu.
Gromowadny prychn w odpowiedzi, po czym ruszy pewnym krokiem w stron
wejcia.
Zanim jednak przekroczy prg krlestwa podziemi, przystan i wcign gboko

powietrze. Co byo nie tak z zapachem, zupenie jakby czu wo mokrego pierza. I wtedy
zrozumia.
- Uciekajcie! - wrzasn do stojcych przy brzegu bogw. Sam rozoy rce, by uwolni
moc. Jego skra zacza lni zotem, a po ciele przebiegy wyadowania, gromadzc si
wok zacinitych pici. Brakowao mu kutych przez Hefajstosa piorunw, w ktre mgby
tchn sw moc, ale i tak wiedzia, e tanio ycia nie odda.
- Chodcie tu, skrzydlate dranie! - zawoa. - Poznajcie, czym jest moc Zeusa, pana nieba
i ziemi.
Tupn, a malekie byskawice niczym robactwo zaczy peza po ziemi. Jego blask
zdawa si by coraz janiejszy, z kad chwil Zeus stawa si bardziej sob z dawnych dni.
Takim musiaa widzie go Semele, matka Bachusa, zanim zgina od byskawic. Bg w
caym swym majestacie.
I wtedy wanie tu obok niego zmaterializowa si mczyzna. Trzymany w doni
pistolet przyoy do skroni Gromowadnego. I bez sowa, nie dajc bogu cienia szansy,
pocign za spust.
Rozleg si ogromny huk spotgowany przez echo. Zeus zadra, a potem run na
ziemi. Zaraz potem Loki usysza szum, jakby tysice ptakw naraz wzleciao w powietrze.
Bachus, ktry pierwszy otrzsn si z szoku, ju chcia pogna w kierunku odzi.
Tyle e przy niej stali ju dwaj uzbrojeni w miecze skrzydlaci. Zaszumiao i nagle plaa
wypenia si anioami. Ustawili si na ksztat litery U, zagradzajc greckim bogom wszystkie
drogi ucieczki prcz bramy krlestwa Hadesa. A w niej wci sta zabjca Zeusa z dymicym
pistoletem.
- Kim jestecie? - zapyta, ruszajc powoli w ich kierunku.
- Ja nazywam si Eros - przedstawi si stojcy bliej bg mioci. - C, moe w tej
sytuacji zabrzmi to nieco dziwnie, ale syszaem ju o panu i mimo wszystko ciesz si ze
spotkania. A mj towarzysz to Bachus. Bylimy... wsppracowalimy z Gromo... z facetem,
ktrego wanie zabie.
Loki skin gow.
- Rozumiem zatem, e czujecie si w obowizku pomci przyjaciela i nie spoczniecie,
pki...
- Ale skd! - Bachus wszed mu w zdanie. - Nie znosiem palanta i uwaam, e dobrze
si stao. Kamca unis brwi.
- Nie spodziewaem si podobnej odpowiedzi - przyzna. - Ale i tak nie mog tak po
prostu pozwoli wam odej. - Unis pistolet i wycelowa w gow Erosa. - Mam swoje

obowizki, rozumiecie, prawda?


- Nie rb tego! - krzykn Bachus, sigajc do kieszeni.
Anioowie przygldali mu si z niepokojem, a jeden nawet sign po przypity do pasa
sztylet, by w razie czego rzuci w boga wina, zanim ten zrobi co naprawd gupiego. On
jednak wydoby z kieszeni jabko. Unis je do gry niczym kapan wit relikwi.
- Jeli pozwolisz nam odej, damy ci to - powiedzia. - Mamy wicej.
- Ten pan nie ma pojcia, co to, Bachusie - stwierdzi Eros.
Loki wzruszy ramionami.
- Przeciwnie - powiedzia. - Doskonale wiem. To jest jabko, owoc z drzewa zwanego
jaboni. Cakiem smaczny, cho bywa kwaskowaty, zaley od odmiany. Ale teraz
wybaczcie, nie jestem godny.
Ponownie unis pistolet, tym razem celujc w Bachusa.
Bg wina zadra, ale nie opuci owocu.
- To jabko z gaju Hesperyd - oznajmi, kadc nacisk na dwa ostatnie sowa. - Ma
prawdziw moc. Tak, ktra sprawia, e...
- Do - przerwa mu Kamca. - Nie mam zamiaru o tym sucha.
Skin na dwch spord aniow.
- Wy dwaj, zwicie ich. Po zastanowieniu nie bd do nich strzela. Nie miaem ich w
kontrakcie, a moe archanioowie maj co do nich jakie plany. Reszta niech leci... tam gdzie
zwykle lataj anioy, gdy maj wychodne. Ju was nie potrzebuj. A, i niech kto da zna
Gabrielowi, e wykonaem robot i teraz wisi mi par pirek. No i e czekam tu na niego.
Skrzydlaci posusznie wzbili si w powietrze, pofrunli nad Styksem. Dwaj, ktrzy
pozostali, sprawnie uwinli si ze zwizaniem bogw, po czym rwnie odlecieli w stron
drugiego brzegu.
Loki schowa pistolet do kabury i przysiad na lecym nieopodal kamieniu.
- Chyba zbyt sabo znaem wasz histori - odezwa si do zwizanych. - Nie przyszo mi
do gowy, e najwikszym spord was moe by czowiek, a nie ojciec bogw. Musz si
jeszcze wiele nauczy.
Podnis z ziemi paski kamyczek i puci go po wodzie. Z umiechem patrzy, jak ten
odbi si sze razy, zanim znikn w czarnych odmtach. Kamca znw przenis wzrok na
swoich winiw.
- O co chodzi z tymi jabkami?
Bachus odchrzkn.
- To owoce ze witego drzewa, ktrego strzeg smok, zanim... - zacz.

- Ja wyjani - przerwa mu Eros. - Panu troch si spieszy, wic przechodzc do sedna:


one sprawiaj, e ludzka wiara staje si potniejsza. To co jakby wzmacniacz dla mocy
tkwicej w ludziach. Bo to oni tworz takich jak my, wie pan o tym, prawda?
Co zaczynao wita w gowie Lokiego. Kamca sign do kieszeni po wykaaczki.
- A czy czasem nie sprzedalicie adnego z tych jabek? Na przykad Anubisowi?
Bogowie spojrzeli po sobie ze zdumieniem.
- Jakie trzy - cztery lata temu natknlimy si na tego sukinsyna - mrukn niechtnie
Bachus.
- No to mamy ze sob co wsplnego. - Umiechn si Loki, ale zatrzyma dla siebie to,
jak upokorzy egipskiego boga, ktry prbowa zdoby nowych wyznawcw.
- Doprawdy? - Eros rwnie si umiechn, tylko dwa razy yczliwiej. - Ja od razu sobie
pomylaem, e nas rni tylko drobiazgi. Jest w panu co bardzo sympatycznego. A ten
Anubis powiedzia wtedy, e ma pomys, jak pozby si aniow. Odmwilimy mu
oczywicie, a on, prosz sobie tylko wyobrazi, ukrad nam kilka jabek. Potem such po nim
zagin. Dopad go pan? No jake si ciesz!
- Niewane! - Kamca machn rk. - Wic jak rozumiem, w zamian za koszyk
cudownych jabek mam da wam wolno, tak? Na to liczycie.
- Tak - powiedzia Bachus.
- Nie - stanowczo zaprzeczy Eros.
Bg wina posa przyjacielowi zdumione spojrzenie. Tamten tylko wzruszy ramionami.
- Widz, e jest pan czowiekiem solidnym i powanie traktuje pan prac - powiedzia. C to wic dla nas za interes, e teraz nas pan uwolni, a jutro znowu zacznie obaw? Dzi
chodzio panu o Zeusa, nie o nas, ale jeli dostanie pan rozkaz... Przecie wszyscy tu
jedziemy na jednym wzku, moe dojdziemy do porozumienia?
Loki pokiwa gow i umiechn si. Podoba mu si sposb mylenia boga mioci, tak
daleki od sposobu rozumowania aniow.
- Co zatem proponujesz? - zapyta.
Eros zmruy oczy, zastanawiajc si.
- Myl, e mgby pan wzi nas na sub - powiedzia i doda szybko: - Ja osobicie
czubym si zaszczycony.
- Ze swojej strony - Bachus podapa wtek - zapewniam pen dyspozycyjno.
Wykaaczka przewdrowaa z jednego kcika ust Lokiego do drugiego. Propozycja
wydaa si kuszca.
- Tylko e ja nie jestem Zeus. U mnie trzeba naprawd pracowa - powiedzia Kamca,

umiechajc si. Wsta i spojrza na Styks. - Zobaczymy, co si da zrobi.


W ich stron leciaa szecioskrzyda posta. Z ca pewnoci wezwany Gabriel.

- Tam ley ciao Zeusa - Loki wskaza lece w bramie zwoki.


Gabriel skin gow. Sign do kieszeni i wycign kopert z pirami. Poda j
Kamcy.
- A tamci? - spyta, wskazujc brod zwizane bstwa. - Co to za jedni i co tu robi?
Loki wzi kopert i po raz pierwszy w yciu schowa, nie sprawdzajc zawartoci.
Umiechn si przymilnie.
- Wiesz, myl, e jestem ci winien przeprosiny, Gabrielu - powiedzia, ruszajc wzdu
brzegu Styksu. Archanio pody za nim.
- Za co chcesz mnie przeprasza?
- Za to, co mwiem wtedy na play - wyjani Kamca. - Rzeczywicie miae wtedy
racj co do tego, e nie pracuj ju rwnie szybko jak kiedy. Szczerze mwic, s chwile,
gdy martwi si, czy podoam zadaniom. - Spojrza Gabrielowi prosto w oczy. W jego
wzroku zna byo smutek. - Wiesz, wrg cigle si zmienia, a ja jestem tylko podrzdnym
bogiem... Jednym.
Ukradkiem przetar oczy rkawem.
- Zwaszcza od mierci Sygin nie potrafi tak bardzo odda si pracy.
Gabriel westchn gboko i pooy rk na ramieniu Kamcy.
- No, daj spokj! Mog ci jako pomc?
- Tak - wyszepta Loki. - Myl, e moesz.

Bachus przyglda si poegnaniu Lokiego i Gabriela. Oczywicie z tej odlegoci nie sposb
byo usysze, o czym mwi, ale wida byo, e rozstaj si w przyjacielskiej atmosferze.
Zanim archanio odlecia, kilkakrotnie ucisnli sobie rce, a gdy skrzydlaty by ju w
powietrzu, Kamca nawet mu pomacha. Potem dziarskim krokiem ruszy w ich kierunku.
- I co? - zapyta Bachus.
Loki wzruszy ramionami.

- Powiedzia, e musi jeszcze obgada to z pozostaymi, ale on sam jest skonny da wam
szans. Powiedzmy, okres prbny. - Kucn i przeci wizy najpierw Erosa, a potem
Bachusa. - adnego picia i dziwek w pracy. adnych ale ja nie wiem, ale ja nie potrafi. Nasi
szefowie bd oczekiwali okrelonej iloci nawrce czy usunitych demonw i innych
takich, ale...
- Potrafimy ciko pracowa, Kamco - wszed mu w zdanie Eros.
Loki umiechn si, widzc, e bg mioci poczu si pewniej i przesta mwi do niego
na pan. Ale nie skomentowa tego.
- To si okae. Pki co odpowiadacie przede mn i suchacie kadego mojego polecenia.
To, mam nadziej, jest jasne?
Bogowie pokiwali gowami.
Kamca wsta i schowa n. Sign do kieszeni po wykaaczki.
- W takim razie c mog wam jeszcze powiedzie? Idcie, jestecie posani.

- Panowie nie byli umwieni! - wrzasna sekretarka, ale aden z dwch ubranych w
idealnie skrojone garnitury mczyzn nie zaszczyci jej nawet spojrzeniem. Przeszli koo niej
i wkroczyli do gabinetu prezesa.
Za biurkiem siedzia ich niedawny go, specjalista od komputerw i od paru dni gorliwy
neopoganin. Na widok swych bogw skuli si za biurkiem.
- W czym mog wam pomc? - zapyta drcym gosem.
Bachus sign do kieszeni i wycign Bibli.
- Pamitasz, o czym mwilimy ci ostatnim razem? Biznesmen pokiwa gow.
- Wic zapomnij - poleci bg wina, rzucajc mu ksig na st. - Tu masz nowe
wytyczne.

SUDZY METATRONA

Nowy Jork
rodek lata
idok Bachusa taczcego i piewajcego w strugach deszczu wart by
kadych pienidzy. Ale jak na ironi w dniu, gdy postanowi on
zaprezentowa wiatu swoj wersj Deszczowej piosenki", na ulicy nie
byo zupenie nikogo. adnego policjanta, pod ktrego wzrokiem bg wina
przestaby rozchlapywa kaue, adnych nieszcznikw, ktrym mona by
odda parasol. wiat nigdy nie patrzy, gdy dziej si rzeczy wielkie.
Bachus jednak wcale nie wydawa si by uraony. Wrcz przeciwnie, promienia
szczciem. Nic sobie nie robic ze swej tuszy, wirowa wok latarni, wkada gow pod
kad rynn i robi miny do sklepowych manekinw. Przez chwil usiowa nawet stepowa,
ale potkn si o wasne nogi i wyrn w kau. Pech chcia, e akurat przed wielkim
finaem. Mimo to bg wina nie straci animuszu.
- ...Ja piewam, a z nieba pada deszcz - zakoczy, cigajc kapelusz i wznoszc gow
ku niebu. Sta tak przez chwil, po czym zrobi krok w stron najbliszej bramy i wcisn
przycisk domofonu.
- To ja - powiedzia, zanim pado jakiekolwiek pytanie.
Zabzyczay otwierane drzwi.

- Skd ten dobry nastrj? - chcia wiedzie Eros. Siedzia na kanapie z kieliszkiem brandy
w doni i owkiem nanosi poprawki do amerykaskiego wydania Kamasutry". Wygldasz, jakby znalaz sposb na przemienienie caego tego deszczu w wino.
- Lepiej - odpar Bachus, zdejmujc paszcz. W miejscu gdzie sta, zdya ju nakapa
spora kaua. - Zakoczyem nasz okres prbny.
Eros odstawi kieliszek i przyjrza mu si z uwag.
- Doprawdy? A c takiego wymylie?

- Zaraz ci wyjani. - Bg wina cign przemoczone buty i rwnie mokre skarpetki. Tylko si przebior. Tymczasem zobacz to.
Z wewntrznej kieszeni marynarki wyj plik zrolowanych kartek i poda je
przyjacielowi. Sam uda si do azienki.
Gdy wrci, z satysfakcj stwierdzi, e Eros rwnie umiecha si szeroko.
- Brawo - pochwali bg mioci. - Rzeczywicie ty to masz eb. Taki reyser, a ty go
tak... Jak tego dokonae?
Zadowolony Bachus wzruszy ramionami.
- Wiesz, wstpiem do producenta, dokonaem kilku zmian w jego barku i dorzuciem
par nowych buteleczek. Potem to ju by bana.
- No co ty! - nie dowierza jego przyjaciel. - Dla paru marnych flaszek zgodzi si
zrezygnowa z Theodora Knoxa, najsynniejszego reysera teatralnego na wiecie?
- To nie byy jakie tam flaszki - oburzy si bg trunkw. - Bya tam nawet flaszeczka
wina z Kany Galilejskiej rocznik trzydziesty. I wcale ci nie rozumiem. Z czego rezygnowa?
Przecie to ja go wanie namwiem. Poszedem do niego, najpierw zmikczyem mu
serducho winem, a potem nakoniem, by sfinansowa ten spektakl. Niele, nie? Chodzi
przecie o Prawdziwe ycie Jezusa", co idealnie dla nas. Nie ma chyba lepszej metody, by
gosi to, co mamy gosi, ni korzysta z takich narzdzi jak Knox. To bdzie przebj i
nawrc si tysice! A my mamy w tym swj udzia, bracie. Wic, mona powiedzie,
okazalimy anioom sw przydatno.
Umiech spez z twarzy Erosa, a zastpia go rezygnacja. Gow wskaza rozoone na
stoliku kartki.
- Nie czytae tego, prawda? - zapyta. - Znaczy scenariusza, ktry otrzymae od Knoxa?
- Nie - odpar zgodnie z prawd Bachus. - Ale zapewni mnie, e marzy o opowiedzeniu
prawdziwej historii o Jezusie. Mwi, e to ma by wydarzenie na miar Jesus Christ
Superstar". Widziae? Ja nie. Wic co w tym stylu, tylko bez tego caego hipisostwa, za to z
mas nieznanych faktw. Dlatego poszedem do tego producenta i...
Eros podnis jedn z kartek.
- Akt czwarty, scena druga - przeczyta. - Wieczernik.
JEZUS: Robi si coraz niebezpieczniej, Magdaleno. I nie wiem, komu mog ufa.
Najchtniej zostawibym to wszystko i wyjecha gdzie na par dni. Ale z drugiej strony nie
mam nikogo, komu mgbym powierzy interesy rodziny.
MAGDALENA (siga rk do jego szaty i powoli rozwizuje mu pas): Nie myl teraz o
tym. Powiniene odpocz... I myl, e znam sposb, eby si odpry.

Z r z u c a z s i e b i e s z a t y . J e z u s r o b i t o s a m o . . . Mam czyta dalej? - Bg


mioci umiechn si z drwin. - Bo znalazem ju lepsze kawaki, a przejrzaem tylko
pobienie.
Bachus sta z szeroko otwartymi ustami niezdolny wydoby z siebie ani sowa. Wodzi
tylko wzrokiem od twarzy Erosa do trzymanej przez niego kartki. Tam i z powrotem.
Jego przyjaciel wsta, przecign si i ruszy w stron kuchni. Przechodzc kolo boga
wina, poklepa go po ramieniu.
- Ty mwisz o tym szefowi.

Loki rozoy rce i zamkn oczy. Chon atmosfer.


Przed nim wielotysiczny tum ludzi wykrzykiwa nazw zespou na przemian z tytuami
utworw, ktre jeszcze powinien ich zdaniem zapiewa. Nie dba o to, mia w planach
jeszcze tylko jedn piosenk, a potem zejdzie ze sceny. Mog sobie krzycze.
Gitarzysta da mu zna pojedynczym akordem, e powinni zaczyna. Skin gow i
otworzy oczy. wiata reflektorw, jeszcze przed chwil taczce na niebie, teraz znw
skierowane byy w niego. Olepiay.
- Nastpny utwr dedykuj Jenny! - zawoa do mikrofonu. - To dla ciebie, moja pikna!
Rozbrzmiay gitary, a zaraz potem doczya do nich perkusja. Loki wyczeka waciwy
moment, po czym zacz piewa. Tum zawy z zachwytu...

- To byo bardzo mie z twojej strony, Loki - powiedziaa Jenny z umiechem, gdy
wracali do domu. - Ale nie powiniene wicej tego robi.
Kamca spojrza na ni z wyrazem niezrozumienia na twarzy.
- Tego? Znaczy czego?
- Nie powiniene... patrz na drog!... Naprawd uwaam, e nie powiniene wchodzi w
przebraniu za kulisy, terroryzowa Micka Jaggera ani pod jego postaci piewa dla mnie na
scenie jego piosenek.
- Nie podoba ci si, jak piewam? - Loki wyranie posmutnia.
- To nie o to chodzi. - Jenny westchna ciko. - Ty po prostu oszukae tych wszystkich

ludzi. Oni przyszli posucha jego, nie ciebie. I niewane, e wygldae jak on i e miae
podobny gos. Oni przyszli dla niego, dla nich. Dla ich legendy.
Loki pokiwa gow, udajc pokor, zaraz jednak umiechn si szeroko. Sign do
schowka na rkawiczki i wycign z niego pudeeczko wykaaczek. Przez jaki czas jechali
w milczeniu.
- Swoj drog, nie bardzo wiem - odezwaa si po chwili Jenny - dlaczego
zadedykowae mi wanie t piosenk. Chciae da mi co do zrozumienia?
- Ale skd! - zaprzeczy gorliwie Kamca, cho jego niegasncy umiech sugerowa co
zupenie przeciwnego. - Po prostu Satisfaction" by ostatnim kawakiem Stonesw, jaki
znaem. Gdyby nie to...
Rozleg si dwik telefonu. Loki sign do kieszeni i wydoby aparat. Odebra. Przez
chwil sucha czyjego rozedrganego gosu.
- Zaraz tam bd - powiedzia w kocu i rozczy si. Spojrza na Jenny. - Gdzie ci
podrzuci?

Kamca odoy scenariusz i przenis wzrok na siedzcego w fotelu naprzeciw Bachusa.


- Powiniene mie na czole etykiet: Czste spoywanie wina grozi uszkodzeniem mzgu,
wiesz? - stwierdzi, po czym doda: - Zatrudnij si w jakiej cholernej kampanii Nie
alkoholowi. Jako ywa przestroga.
Grubas opuci gow. Wyglda aonie i Erosowi zrobio si al starego przyjaciela.
- Moe za bardzo przeceniamy tego Knoxa, co? - rzuci, silc si na wesoo. - Przecie
takie motywy jak w tym scenariuszu nie s niczym nowym i jako to Kocioowi dotd nie
zaszkodzio. Moe i tym razem...
- Cztery lata temu - zacz Loki, rozsiadajc si na kanapie - premiera Prawdziwego
ycia Rzeszy" omal nie doprowadzia do uchwa o wypacie odszkodowa rodzinom
osdzonych w Norymberdze. Rok pniej po Prawdziwym yciu Nathana Forresta" twrcy
Ku-Klux-Klanu postawiono pomnik w Waszyngtonie. Sfinansowao go Stowarzyszenie im.
Martina L. Kinga. Na cokole jest napisane: le ci ocenilimy. Wybacz. Naprawd uwaasz,
e go przeceniamy?
Eros nie odpowiedzia.
- Jedyne, co moemy teraz zrobi - cign dalej Kamca - to zniechci go jako do tego

projektu. Lub skoni, by go przemyla.


Wsta i przeszed si po pokoju, skubic czubek nosa. Obaj bogowie wodzili za nim
wzrokiem.
- Albo jeszcze inaczej. - Kamca zatrzyma si, wycigajc w gr rk z wysunitym
palcem wskazujcym. - Chyba mam ju plan.
ptora miesica do premiery
Prawdziwego ycia Jezusa"
- Pan nie rozumie! - Podenerwowany mody chopak o rudych wosach i czerwonej od
pryszczy twarzy wymachiwa doni uzbrojon w legitymacj prasow. - Ja musz si widzie
z panem Knoxem. Jestem... jestem umwiony i wanie si spniam.
Ochroniarz, barczysty Murzyn o dugich wsach, podrapa si po ysej gowie.
- Widzisz, synku - powiedzia spokojnym gosem - musiao tu nastpi straszne
nieporozumienie. Pewnie pan Knox chcia mi powiedzie, e mam ci wpuci, ale
przejzyczy si i ostatecznie zabroni mi wpuszcza kogokolwiek. Jako jeszcze nie
przyszed sprostowa tej pomyki, ale to pewnie dlatego, e jest bardzo zajty. Pewnie wic i
tak nie miaby dla ciebie czasu. Spywaj.
Chopak patrzy na niego z wciekoci w oczach. To mia by jego pierwszy porzdny
materia. Do kpin wysuchiwa w pracy i ani myla pozwala na nie jeszcze czarnemu
ochroniarzowi. Niezalenie od tego, jaki by wielki.
- Suchaj pan - zacz ostro, ale w tej samej niemal chwili za plecami Murzyna otworzyy
si drzwi. Wyszli zza nich dwaj bogato ubrani dentelmeni. Pierwszy, ze spor nadwag, mia
kapelusz, paszcz narzucony na ramiona i wyglda jak filmowa wersja Ala Capone. Drugi,
smuky przystojniak, jeeli nawet by aktorem, z pewnoci nie pasowa do kina
gangsterskiego. Zarwno jego wygld, jak i ruchy klasyfikoway go do rl amantw w
barwnych romansach.
Chopak dostrzeg, e ochroniarz usuwa si na bok, by ustpi im miejsca. Dla modego
dziennikarza to bya prawdziwa szansa. Nie zastanawiajc si dugo, ruszy do przodu,
wycigajc przed siebie rce i celujc dokadnie w szczelin midzy wychodzcymi. I trafi.
Tak mu si przynajmniej zdawao.
Nagle poczu bl w wycignitych palcach, usysza jknicie, najpewniej wasne - wszak
nikogo nie dotkn - i wyldowa u stp Murzyna.
Ten umiechn si szeroko. Podnis dziennikarza za kark i jedn rk cisn nim na

bok. Chopak uderzy bokiem w hydrant i ogarna go fala blu. Sykn gono.
Bogato ubrani dentelmeni zdyli tymczasem znikn za rogiem.

Ernest Thumb, kierownik sceny, nigdy nie narzeka. Cho mgby. Wsppraca z
Knoxem nie naleaa do najatwiejszych.
Genialny reyser do powszechnie uchodzi za pieniacza. Kady, kto cho odrobin
interesowa si teatralnym wiatkiem, musia sysze o jego ekscesach.
Kiedy, gdy wyranie nie szy mu przygotowania do jednego z przedstawie, przynis
do pracy kij bejsbolowy. Po skoczonej prbie, kiedy wszyscy byli jeszcze w garderobach,
wyszed na parking i pracowicie zmasakrowa samochody wszystkich swych aktorw. A
potem powiedzia im tylko, e role najlepiej obmyla si podczas dugich spacerw.
Mimo podobnych zagrywek Thumb lubi swojego szefa. No, moe z wyjtkiem takich
chwil jak ta.
- Co znaczy, kurwa, e musimy odwoa prb?! - wrzasn mu Knox prosto w twarz.
Drobne kropelki liny zatrzymay si na szkach okularw kierownika sceny. - Nigdy jeszcze
nie odwoaem prby i nie zamierzam robi tego teraz. Choby mi nawet gwny aktor pad
trupem.
- W pewnym sensie, panie Knox - powiedzia Ernest cicho - wanie mamy taki
przypadek.
- Dawson nie yje?!
- Nie, panie Knox - zaprzeczy kierownik sceny. - Ale ley zalany w trupa w garderobie.
Reyser zrobi zdziwion min.
- Przecie on nie pije. Z tego, co wiem, jest czonkiem Ligi Wstrzemiliwych.
Thumb wycign z kieszeni chusteczk, cign okulary i zacz czyci szka. Na
scenie, pod ktr obaj stali, uwijaa si ekipa, montujc dekoracje. Technicy byli wanie na
etapie domu azarza z drugiego aktu. T scen mieli dzi wiczy aktorzy.
- Te byem zdziwiony, panie Knox - zapewni Ernest. - Zwaszcza e jeszcze chwil
temu widziaem go i wyglda na zupenie trzewego, a nie znalelimy u niego adnych
butelek. Ale fakty mwi same za siebie. Dawson ley na pododze i pochrapuje, a w
garderobie mierdzi jak w gorzelni. A to jeszcze nie wszystko...
Przezornie cofn si o krok. Reyser zauway to i rozluni zacinite pici. Sprbowa

si nawet umiechn. Lubi swojego kierownika sceny i wcale nie zamierza go straszy.
Zwaszcza e nie by on przecie niczemu winien.
- Co jeszcze, Ernecie? - zapyta, starajc si, by jego gos zabrzmia mio i przyjanie.
Wyszo mu to rednio, by zdecydowanie lepszy jako reyser ni aktor.
- Mary odmwia udziau w scenach erotycznych. Stwierdzia, e chce jej si
wymiotowa na widok Dawsona i czuje, e nie daaby rady powstrzyma si na scenie.
- Tylko dlatego, e raz si upi? - nie dowierza reyser. - Przecie zdarza si kademu,
a...
- Nie sdz, by o to chodzio, panie Knox. Powiedziaa mi to, kiedy Dawson wyglda
jeszcze na trzewego. Min nas, a ona autentycznie dostaa dreszczy.
Na scen wyszli statyci, piciu rzymskich onierzy, dwie kobiety z glinianymi
dzbanami i ebrak. Knox przyjrza si im uwanie.
- Masz krzywo zapity paszcz - powiedzia do mczyzny w zbroi dekuriona. - Ley
nierwno i sprawiasz wraenie niechluja. A tego nie ma w charakterze tej postaci. I nie ma
by. Bo to perfekcjonista.
Ktry na dodatek pojawia si na scenie na cae trzydzieci sekund - pomyla Thumb z
rozbawieniem. - I nawet sowa nie mwi.
Reyser pocign nosem.
- A ty, Miles? - zwrci si do ebraka. - Wcale nie czuj, eby mierdzia. I ile razy
mam ci powtarza, e wczeni ebracy nie byli brudni od sadzy, tylko od pyu? Id i
doprowad si do porzdku. Pozostali mog by. Zaczekajcie chwil. - Odwrci si do
Thumba. - Nad tym, jak to si stao, e abstynent si spi, a aktorka filmw porno brzydzi si
gra w scenach erotycznych z przystojnym modziecem, zastanowimy si pniej. Teraz
cignij drugi skad i zaczynamy. Jestemy ju spnieni.
Ernest Thumb skoczy przeciera szka i powoli zaoy okulary na nos. Nie mia
pojcia, kto wymyli slogan, e ze wiadomoci lepiej podawa na raty, ale najpewniej w
kto sam nigdy tego nie robi.
- Wyszli przed chwil. - Kierownik sceny postanowi nie owija w bawen. - Podobno
p godziny temu przyszed tu i zatrudni ich osobicie sam Spielberg.
- Kto?!
- Spielberg - powtrzy Thumb. - E.T.", Park Jurajski"...
- Znam Spielberga, idioto! - warkn Knox. - Pracowaem z nim przecie. By tutaj?
Spielberg?!
- Tak, panie Knox.

Trzeba byo przyzna reyserowi, e cho czerwony z wciekoci, naprawd stara si


nad sob panowa. Thumb jednak przezornie cofn si jeszcze o krok, uwanie patrzc to na
twarz, to na rce szefa. Da mu czas na uspokojenie.
- Wic jak, panie Knox? - zapyta po chwili. - Mam odwoa dzisiejsz prb?
Reyser ledwo zauwaalnie pokiwa gow. Statyci na scenie odetchnli z ulg.

Telewizyjny prezenter z czerwonym krawatem do zielonej marynarki wyglda jak idiota.


Gos za to mia ciepy i gboki. Z pewnoci byby doskonaym radiowcem.
- ...reyser zapowiedzia jednak - mwi do kamery, ale zezujc lekko na bok, jakby mia
le ustawiony ekran z tekstem - e zmiany personalne nie wpyn ani na jako sztuki, jej
przekaz, ani te nie opni zapowiedzianej rekordowo szybko, bo ju na przyszy miesic,
premiery.
Na ekranie pojawi si materia filmowy z Prawdziwego ycia Rzeszy" ukazujcy
Knoxa, nieco podstarzaego, ysiejcego mczyzn w sztruksowej marynarce i z papierosem
w kciku ust. Wanie instruowa stojcych w szeregu nazistw. Nastpio rozmycie i na
ekranie pojawia si niemal identyczna scena, z tym e nazistw zastpili rzymscy legionici.
Odezwa si gos z offu:
- Oczekiwane przez wszystkich Prawdziwe ycie Jezusa" zaprezentowane zostanie
trzeciego wrzenia. Time" ju okreli to najwikszym wydarzeniem kulturalnym
wierwiecza, biskupi kociow protestanckiego i katolickiego wyrazili niepokj,
powstrzymali si jednak z komentarzami do czasu...
Bachus wyczy telewizor.
- No i klapa - westchn zrezygnowany. - Caa ta szopka nie zdaa si na wiele. Mona si
byo domyli.
- Czego? - zapyta Loki. Wyraz jego twarzy sugerowa, e jest w nastroju skrajnie
odmiennym od boga wina.
- e niezalenie od naszych sztuczek on i tak znajdzie sobie ekip, ktra u niego zagra.
Aktorzy wrcz modl si do niego!
- Zwaszcza e z tym Spielbergiem to i tak przesadzie - popar przyjaciela Eros. - Nie
powiniene zmienia si w tak znane postaci, bo kiedy narobisz tym sobie kopotw.
- Jakbym ju to gdzie sysza - mrukn Kamca. - A co do sprawy przedstawienia, to

wdroylimy dopiero pierwsz cz planu. Druga bdzie trudniejsza, ale jak mawiaj, przez
ciernie do gwiazd, nie?
Obaj bogowie popatrzyli na niego z wyrazem niezrozumienia na twarzach. Loki
umiechn si.
- To przecie oczywiste, e Knox nie zarzuci spektaklu z powodu kopotw z aktorami wyjani. - Jasne te, e wszyscy bd wali drzwiami i oknami, byle u niego zagra. A eby
nie da im szansy, musimy by po prostu najlepsi.
Eros zakrztusi si swym martini.
- Ty chcesz, ebymy my... znaczy... ebymy... - nie mg si wysowi.
- Tego wanie chc - potwierdzi Kamca. - Jeli nie moesz pokona wroga, przycz si
do niego, to moja dewiza. Zagramy u Knoxa.

- Nie chc gra Szymona Piotra! - zaperzy si Bachus, gdy Kamca odczyta mu jego
rol. - Z tego, co syszaem, ten cay Knox kae mi mierdzie rybami!
- I schudn - doda Eros, nie kryjc rozbawienia. Mia powd do radoci, jemu dostaa
si rola Piata, a ten raczej nie mierdzia. - Ale dobrze ci to zrobi. Od dawna wygldasz ju
jak skrzany bukak.
Grubas wykona obelywy gest i z kieliszka boga mioci zapachniao nagle octem. Eros
rozemia si i wyla wszystko do doniczki.
- Mnie niepokoi tylko jedno, szefie - powiedzia. - Chobymy nie wiem jak si starali,
jest nas tylko trzech. Jeste pewien, e zdoasz utrzyma tak band iluzyjnych postaci na
wodzy?
- Nie zamierzam ich wszystkich tworzy - odpar Kamca. - Nie s nam potrzebni. Dla
mojego planu wystarczy obsadzi najwaniejsze role. Jak wasze wanie czy moja, no i...
Przeszed si po pokoju, rozwaajc krcy mu po gowie pomys. Nie by do koca
przekonany, ale musia dziaa szybko, a anioowie nie patrzyliby przychylnie na nowy nabr
do jego maego oddziau. Nie pozosta mu wic aden wybr.
- Potrzebujemy jeszcze kogo, panowie.

Jezus podnis si powoli zza stou i podszed do wypronego jak struna Jana. Poklepa go
przyjanie po policzku.
- Znakomicie si spisae - wyszepta. - Naprawd jestem z ciebie dumny, synu. Caa
moja rodzina jest. Aposto jeszcze bardziej wypry pier.
- Zrobiem to z przyjemnoci, Panie.
- Z pewnoci tak wanie byo. - Jezus pokiwa gow. Sign po stojcy za nim na
awie dzban i nala sobie wody do glinianego kubka. - A powiedz mi, prosz, jak tam ostatni
pow?
- Znakomicie, Panie. Jak zawsze. - Jan na krtk chwil obejrza si, by zobaczy, co robi
Chrystus, po czym ponownie wbi wzrok w cian przed sob.
Jezus, ktry zauway ten ruch, umiechn si. Z kubkiem w doni wrci za st.
- W takim razie wemiesz jedn z najwikszych ryb - poleci uczniowi. - Wemiesz ze
sob Jakuba i Andrzeja i zaniesiecie j do domu celnika Mateusza. Z pozdrowieniami od
Boga Ojca, ktry wci czeka na naleny mu procent od jego zyskw. A jeli to nie pomoe,
zabijcie tego konia od namiestnika, a jego eb wcie mu do onicy.
Jan skin gow.
- Tak, Panie. Przyrzekam, e zrobi wszystko, co w mo...
Jezus unis rk, by go uciszy. Umiechn si do stojcej w progu kobiety.
- Witaj, Marto...
- Stop! - krzykn reyser. Momentalnie zmieniy si wiata: te na scenie przygasy, za to
rozbysy na widowni. - Jezus, do kurwy ndzy, co miae teraz zrobi?!
Aktor speszy si odrobin.
- Ja miaem teraz powiedzie... - zacz, ale Knox nie da mu skoczy.
- Miae si lekko skrzywi, bawanie! - wrzasn. - Napisaem to przecie wyranie.
Jezus krzywi si lekko, dajc widzowi do zrozumienia, e jest pewien, e Marta syszaa ich
rozmow i wanie wydaa na siebie wyrok. Jak widz ma si tego domyle, skoro dajesz mu
tylko ten swj tpy wyraz twarzy i prostacki umieszek? No jak, ja si pytam?!
Na moment zapanowaa cisza. Reyser sign po papierosa, a siedzcy obok niego
kierownik sceny odpali zapalniczk i poda mu ogie. Knox zacign si.
- Ty, Marto, bya w porzdku - powiedzia ju spokojniej. - Tylko jeli mog prosi,
odrobin wicej pogardy w spojrzeniu. Tak jak to wiczylimy, dobrze? Pamitaj, e
naprawd go nie znosisz. Przecie on i jego ludzie niemal zakatowali twojego brata, zanim
ten przysig im lojalno.
Dziewczyna pokiwaa gow. Zgasy wiata, a aktorzy zajli.

- Jeszcze jedna taka akcja i szukaj mi nowego Jezusa - szepn Knox do Thumba.
Ten skin gow, zastanawiajc si, gdzie go znajdzie. Bo e akcja bdzie mie miejsce,
tego mg by pewien.

Jenny przenosia wzrok z jednego boskiego oblicza na drugie. Na kadym z nich szukaa cho
cienia rozbawienia. Nic z tego, wygldao na to, e mwili powanie.
- e co mam zrobi? - zapytaa. Wolaa mie pewno.
- Doczy do naszej trupy, kochanie - wyjani Loki. - I wraz z nami zagra u Theodora
Knoxa w najwikszym kulturalnym wydarzeniu wierwiecza.
- To zdaniem Time'a" - wyjani Eros.
Jenny pokrcia gow przeczco.
- Nie jestem...
- Aktork? To chciaa powiedzie? - Bachus wszed jej w zdanie. - No to witamy w
klubie. Tobie przynajmniej nie ka chudn.
- Inaczej nie zmiecisz si do odzi, tumaczyem ci przecie. - Eros poklepa przyjaciela
po ramieniu. Loki uciszy ich niecierpliwym sykniciem.
Z przedpokoju dobieg ich odgos otwieranego zamka. Wszyscy spojrzeli w tamt stron.
- To pewnie Ola - powiedziaa Jenny. - Moja nowa wsplokatorka. Pochodzi z Polski i
nie miaa si gdzie podzia, wic j przygarnam na par miesicy.
- No wietnie... - mrukn Loki. - Wanie teraz? - Ja si ni zajm - stwierdzi Eros,
wstajc. Zacz ju promienie swym blaskiem, wic Bachus zasoni Jenny oczy. Nie chcia,
by jego przyjaciel mia potem kopoty z szefem.
Bg mioci przeszed przez pokj i zatrzyma si w progu.
- Witaj, pikna - rzuci swym aksamitnym gosem. - Jeli mog ci o to prosi, nie
zdejmuj paszcza. Wybieramy si na kolacj.
Kamca odczeka, a zamkn si za nimi drzwi. Dopiero wtedy ponownie si odezwa.
- Widzisz - zacz, szczerzc si w przymilnym umiechu - kiedy dowiedzielimy si, e
historia ma mocno rozbudowany wtek Marii Magdaleny, od razu pomylaem, e nie ma
lepszej kandydatki do tej roli ni jej pra-, pra-, pra- i tak dalej -wnuczka. Poza tym...
- Poza tym to nie znamy adnej innej dziewczyny, ktra... - zacz Bachus, ale umilk
spiorunowany spojrzeniem Kamcy.

- Nie pomagasz mi, Bachusie.


Bg wina wtuli gow w ramiona.
- Przepraszam - szepn.
- Tak czy inaczej, musimy to zrobi na chwa Pana. - Loki zapomnia, o czym mwi
wczeniej, uzna jednak, e to zdanie jest dobre na wszystko. - Bo jeli my tego nie zrobimy,
to kto?
- Profesjonalni aktorzy? - Jenny wcale nie wydawaa si przekonana. - Jak ci, ktrych
zatrudni Knox?
Kamca i bg wina wymienili spojrzenia. Nadszed czas na ostateczny argument.
Bachus wycign z kieszeni scenariusz. Pooy go na biurku.
- Przeczytaj zaznaczone fragmenty - poleci.
Dziewczyna podniosa kartki i zacza czyta. Ju przy drugiej miaa rowe policzki.
- Sama widzisz - powiedzia Loki. - Oczywicie nie bdziemy tego robi dosownie,
znam w kocu par sztuczek, ale i tak jeste niezbdna. I nie powinna si tak wzbrania.
Wiesz, kto zagra Jezusa?

- Jak chcecie, to sami mu to powiedzcie - pisn Thumb. - Nie zamierzam si dla was
naraa. A poza tym...
Ktem oka dostrzeg, e drzwi zaplecza otwieraj si, wic natychmiast umilk. Na sal
wszed Knox, zapinajc rozporek.
- Co si dzieje, Ernecie? - zapyta.
Kierownik sceny westchn zrezygnowany.
- Aktorzy domagaj si przerwy, panie Knox. Mwi, e naley im si po tych czternastu
godzinach. Reyser zrobi zdziwion min.
- No to przecie wanie j mieli - odpar. - Nie mona przecie odpoczywa w
nieskoczono, a poza tym... Cliff, mwiem ci, eby si nie garbi, twoja posta bya w
modoci atlet. Ma mie plecy proste jak deska. Wracamy do pracy.
Aktorzy pospnie pokiwali gowami i wrcili na miejsca. Kierownik sceny rwnie
chcia odej, ale Knox zapa go za rami.
- Kto narzeka najgoniej?
- Piotr - odpar Thumb gosem penym rezygnacji. Wiedzia, jak bd brzmie nastpne

sowa reysera.
- Zwolnij go jutro - poleci Knox. - Nie potrzeba nam buntownikw.

Gdy wrcili, bg mioci siedzia na kanapie z nogami na oparciu i czyta ksik. Jego
paszcz lea na pododze, a marynarka przerzucona przez krzeso. Butw nie zdj.
- Kim jeste i co zrobie z Erosem? - zapyta Bachus, nie kryjc zdumienia. Takie
podejcie do wasnej garderoby byo niepodobne do jego przyjaciela.
- A, to wy? - Ten nawet nie oderwa wzroku od ksiki. - Przepraszam za ten baagan, ale
zaczytaem si troch.
- Dziewczyna jednak brzydka? - Loki zdj paszcz, a po namyle rwnie sweter. W
mieszkaniu byo naprawd gorco.
- Wrcz przeciwnie. - Bg mioci przewrci stron, ze stolika podnis sucy mu jako
zakadka wycinek gazety i zamkn ksik. - liczna i do tego bardzo inteligentna. To ona
daa mi t ksik. wietna rzecz.
- To co ty tu robisz tak wczenie w takim razie? - zapyta Kamca. Dyskretnie zerkn na
tytu ksiki. By to Wrbel Mary D. Russell.
- Posiedzielimy troch w knajpie, a potem odprowadziem j do domu - wyjani Eros. Ona ma kogo tam u siebie. Sympatyczny go, widziaem zdjcia.
- A od kiedy ci to przeszkadza? - zakpi Bachus. Nareszcie mia okazj odegra si za te
wszystkie przytyki do swej tuszy.
Bg mioci popatrzy na niego z politowaniem, po czym przenis wzrok na Lokiego.
- Wskralicie co, szefie? - zapyta. - Znaczy u Jenny.
Kamca umiechn si.
- Z przyjemnoci zawiadamiam, e nasza teatralna trupa jest w komplecie. Brak nam
tylko nazwy.
Eros podnis si powoli i sign do ksiki. Wycign z niej zakadk. Wsta i poda j
Lokiemu.
- To artyku o tej grupie, do ktrej naleaa wsplokatorka Jenny - powiedzia. - Jeszcze
w starym kraju. Zachowaa go sobie na pamitk. Uwaam, e nazw mieli cakiem adn.
Kamca wzi do rki wistek i przeczyta. Po chwili pokiwa gow.
- wietne - stwierdzi z umiechem. - Naprawd genialne i poniekd prawdziwe.

Przemawiamy wszak w imieniu samego Boga, czy nie?


Podnis gow.
- Panowie. Sudzy Metatrona rozpoczynaj tournee.
miesic do premiery
- Dobrze, panie i panowie - zakomunikowa Knox. - Koniec przerwy. Aktorzy ustawiaj
si na miejscu. Teraz sprbujemy scen, gdy Jezus kupuje sobie ochroniarzy wrd rybakw.
Piotr... gdzie jest Piotr?
Thumb podrapa si po gowie.
- Zwolnilimy go przecie - powiedzia. - Nikt si jeszcze nie zgosi na jego miejsce.
- A, tak - przypomnia sobie reyser. Nie zmartwio go to szczeglnie. Mia w kocu
jeszcze cae mnstwo scen bez Piotra, ktre mgby teraz wiczy. Ta zaczeka, a znajdzie
si jaki solidny aktor.
- Odpowiednia Magdalena te si jeszcze nie zgosia? - zapyta. - Ile to ju dni czekamy?
- Przeszo tydzie, panie Knox. - Kierownik sceny zerkn do notatek. - A skoro ju przy
tym jestemy, to wci nie ma Piata. Ten cay Ramirez, ktrego pan wyrzuci, rozsiewa
straszliwe plotki w rodowisku.
- Co tylko potwierdza moj decyzj. - Reyser przekartkowa scenariusz. - Dobra, dawa
mi tu Jezusa, przewiczymy scen z wynajciem faszywego lepca.
- Tu te jest problem, panie Knox.
Ten przejecha doni po twarzy, co mogo oznacza i chwilow rezygnacj, i rodzc si
wcieko.
- Nie mw... Nie mamy lepca?
- Gorzej. Nie mamy Jezusa. Aktor numer jedenacie wzi sobie do serca paskie uwagi i
wyszed z pocztkiem przerwy.
- Uwagi? - zdziwi si reyser. - A co ja mu takiego powiedziaem?
- Nie potrafi zacytowa, ale by tak ciko obraony, e najpewniej przekae to prasie i
przeczyta pan o tym w jutrzejszej gazecie.
Knox machn rk i przeszed si wzdu sceny. Spomidzy dekoracji spoglday na
niego pene niepokoju oczy statystw i aktorw drugoplanowych.
Reyser po schodkach wszed na podwyszenie. Opar si o gipsow kolumn i zerkn
na widowni. Powid oczami po pustych krzesach, fotelach na zdobionych zotymi
kwiatami

balkonach,

krysztaowych

yrandolach

wzdu

czerwonego

dywanu

przymocowanego zotymi prtami do stopni schodw. Koczy si przy duych wahadowych


drzwiach gwnego wejcia i tam wanie spocz wzrok Knoxa.
Nie by czowiekiem mocno wierzcym, a ju na pewno nie zwyk si modli, ale w jego
yciu zdarzay si chwile, kiedy uznawa, e pakt z Bogiem moe przyda si obu stronom.
Zwykle wtedy wanie przedstawia w mylach sw ofert.
Boe - szepn bezgonie - to, co chc zrobi, moe ci si opaci. Wszak cenisz sobie
prawd, nie? A te wszystkie plotki o Jezusie tak naprawd tylko szkodz. Uwierz mi wic, e
chc ci tylko pomc, ale nie zrobi tego, jeli ty nie pomoesz mi. Pomo wic, pom mi
sobie pomc. Daj mi Jezusa!
I w tej samej niemal chwili wahadowe drzwi otworzyy si z impetem. W progu stay
cztery postaci otoczone niezwykym blaskiem. Na ich czele dugowosy blondyn.
- Panie Knox - zawoa radonie, gdy tylko dostrzeg reysera - Sudzy Metatrona s do
paskich usug!

- ...I wtedy wanie - Loki zblia si do finau swej barwnej i uzupenianej na poczekaniu
opowieci - dowiedzielimy si, e szuka pan ludzi. Nie moglimy przepuci takiej okazji.
Knox pokiwa gow w zamyleniu, po czym przeprosi Kamc na moment i podszed do
Thumba.
- Co o nich sdzisz? - zapyta szeptem. Jego gos sugerowa, e sam nie jest przekonany.
- Z wygldu znakomici - stwierdzi kierownik sceny. - Ten cay Val Hallen to idealny
Jezus, dziewczyna ma w sobie mnstwo niewinnego wdziku, ale zarazem te jak tak... ja
wiem, drapieno. Idealna Magdalena. Grubas, gdyby tylko zapuci brod, spokojnie
mgby by Piotrem, a ten, co wyglda jak Valentino, powinien si nada na Piata. Idealnie!
- Tak. - Reyser podrapa si po nosie. - I to mnie wanie niepokoi. Zbyt adnie. Poza
tym niby pasuj, ale...
- ...nie bdziemy niczego pewni, dopki ich nie sprawdzimy - dokoczy kierownik
sceny. - Ju lec po scenariusze!

Bachus popatrzy dyskretnie, czy nikt go nie widzi, i podrapa si w tyek. Boga wina

najbardziej krpowaa wiadomo, e zaraz bdzie musia zrobi to znowu, bo przyczyna


askotek, cienki strumyczek potu spywajcy wzdu krgosupa, wcale nie wysech.
- Czy tylko mnie jest tak gorco? - zapyta stojcej obok Jenny.
- Trudno powiedzie - odpowiedziaa dziewczyna. - Ja jestem zbyt zdenerwowana, by
czu cokolwiek innego. To przecie sam Theodor Knox, widzisz?
- Trudno nie zauway - mrukn Bachus. - Mam nadziej, e znaleli ju kogo innego
do roli Piotra i nie bd im potrzebny.
Zerkn ukradkiem na Erosa. Ten oczywicie wcale si nie poci. Wyglda
nieskazitelnie, jak zawsze. I do tego cay czas si umiecha. W chwilach takich jak ta Bachus
nienawidzi go z caego serca.
Kamca skoczy rozmawia z Knoxem i wrci do nich.
- Wszystko idzie po naszej myli - powiedzia wyranie zadowolony z siebie. - S
przyparci do muru.
- Chcesz powiedzie, e idzie po twojej myli - ucili Bachus.
- W askawoci swojej nie przypomn, kto nas w to wszystko wadowa, dobrze?
Przez moment mierzyli si wzrokiem, a w kocu bg wina skapitulowa. Trudno
wpatrywa si z powag w oczy kogo, kto nieustannie zmienia kolor tczwek. Loki by
mistrzem peszenia przeciwnikw.
- Co teraz zrobi? - zapytaa Jenny.
- Pewnie zaraz przynios scenariusz i ka nam si zaprezentowa. - Kamca wycign
pudeko wykaaczek. - Masz na sobie bielizn?

Theodor Knox rzadko klaska, teraz jednak tuk rkami tak mocno, e mao mu nie
poodpaday.
- Brawo, Jezus! - zawoa. - Doskonale. Piotr te wietnie, reszta trzyma si z dala. Tak,
chc widzie niepokj na waszych twarzach. Nareszcie prawdziwe emocje. Brawo!
Zasuylicie na przerw. Panie Val Hallen i panie, ee... Piotrze, pozwlcie tu do mnie.
Loki odgarn wosy z twarzy, poprawi szat i ruszy ku krawdzi sceny, zostawiajc za
sob jczcego statyst. Bachus ruszy za nim.
- Przesadzie - szepn Kamcy do ucha, gdy si z nim zrwna.
- No co ty? - Loki wzruszy ramionami. - Przecie yje, nie?

Zeskoczy ze sceny niemal wprost w objcia reysera.


- Podobao si? - zapyta.
Knox zapa go za rk i mocno ni potrzsn.
- Byo znakomicie. Przyznam, e paska gra rzucia nowe wiato na moje rozumienie tej
sceny. Cay czas mylaem, e Jezus, wyganiajc kupcw ze wityni, jedynie wywraca stoy
i niszczy mienie. Wie pan, byem przekonany, e gra twardziela, bo mia za sob swych
wynajtych zbirw. Nie pomylaem, e mogo nim kierowa wrodzone szalestwo i
zakorzeniona w dziecistwie agresja. A co najwspanialsze, wida to byo w pana twarzy. Ta
wcieko wymieszana z cynizmem umiechu, gdy kopa pan tego kupca. Cudowne.
Jakby dopiero w tym momencie dostrzeg Bachusa.
- Pan te by niezy - pochwali. - Niemal uwierzyem w paskie przeraenie.
wiczylicie to ju kiedy? Bachus otwiera usta, by zaprzeczy, Loki go ubieg.
- Raz czy dwa - przyzna. - Znaczy nie dokadnie tak scen, ale w podobnym ukadzie.
- Jeszcze raz brawo. - Knox skin na kilku statystw w rzymskich zbrojach. - Zabierzcie
tego jczcego za kulisy i wezwijcie mi technicznych, niech zmieni dekoracje. Tak, chc
mie dom Magdaleny. Scena pierwszego spotkania. Migusiem!
Odszuka wzrokiem Thumba i pokaza mu wzniesiony ku grze kciuk. Nareszcie
wszystko si ukadao.

Loki wiedzia, e to beznadziejne, mimo to sprbowa raz jeszcze.


- Kochanie, naprawd nie rozumiem twojego wzburzenia - rzuci ociekajcym sodycz
gosem. - Daem ci moliwo zagrania u najwikszego reysera wiata, a na dodatek
przyczynienia si do ratowania sytuacji Kocioa. Wszystkie dziewczyny o tym marz, a ty
tak mi si odwdziczasz?
Jenny nie odpowiedziaa. W ogle nie patrzya w jego kierunku. Wlepia wzrok w szyb
po swojej stronie i przygldaa si mijanym samochodom. Siedzcy za kierownic Bachus
zerkn w lusterko i pokrci gow. Loki wzruszy ramionami.
- Wiesz, kochanie - sprbowa z innej strony - mnie te si to nie podobao, e tak
publicznie musz ci dotyka i... sama rozumiesz. Ale wiesz, tego wymaga scenariusz i
musiaem si dostosowa.
- Powiedz temu oblenemu typowi - Jenny polecia Bachusowi - e moe sobie te

bajeczki zachowa dla ulicznych panienek. Swoje lepkie apska te. I ca reszt.
- Ona powiedziaa ... - zacz bg wina do lusterka, ale zmroony spojrzeniem Kamcy
umilk.
- Obiecuj, e nastpnym razem ukuj t scen z iluzji - zapewni Loki. - Ale musiaem
zobaczy, jak to bdzie wygldao na ywo, by potem zrobi to bardziej wiarygodnie. Zreszt
to przecie nic takiego...
- winia! - burkna Jenny, nie odrywajc wzroku od szyby.
Siedzcy za ni Eros pochyli si do przodu i dotkn jej karku. Szepn kilka sw, po
czym odwrci si do Kamcy z szelmowskim umiechem.
Ju - szepn bezgonie. Jakby na potwierdzenie Jenny odezwaa si. Z jej gosu w
jednej chwili wyparowaa caa zo. Odwrcia gow i patrzya teraz na Lokiego. Z
sympati.
- Mam nadziej, e nastpnym razem wymylisz to jako, by byo... no, powiedzmy,
mniej dosownie.
- Oczywicie, kochanie - zapewni Kamca, wycigajc do niej rk i ciskajc delikatnie
jej do. - Postaram si z caych si.
Jenny umiechna si i posaa mu causa. Samochd stan. Loki poczeka, a Bachus i
Jenny wysid. Boga mioci przytrzyma w rodku.
- Dziki za pomoc - powiedzia, cho ton jego gosu nie sugerowa wdzicznoci. - Ale
dotknij j jeszcze raz, a... wiesz, e co wymyl. Co paskudnego. Zrozumiae?
Eros zrozumia.
tydzie do premiery
Loki zastuka cichutko i wlizn si do mieszkania. Zanim wszed do salonu, zsun buty i
wyrwna wstki na trzymanym w rce bukiecie.
- To dla mnie? - Siedzcy przy stoliku Eros unis gow. - Nie trzeba byo.
Na kolanach mia rozoony biay rcznik, a obie donie trzyma w misce z wod. Teraz
wycign je, strzepn i wytar starannie.
- Jeeli szukasz Jenny, to wysza - wyjani. Znowu woy rce do miski. - Powiedziaa,
e musi wrci do swojego mieszkania i porozmawia z Ol. Wiesz, jak aktorka z aktork.
Jak ci poszo z Knoxem? Bardzo si piekli?
Kamca wzruszy ramionami.
- Troch - przyzna. - Gldzi co, e to nieodpowiedzialne, e on nie urnie tak pracowa.

Ale mu wyjaniem, e musz wyjecha, a przecie widzia, jak sobie radz z rol. No i
ostatecznie musia si podda. Nawet on nie znajdzie odtwrcy gwnej roli w tydzie.
Podszed do stolika i wrzuci bukiet do miski Erosa.
- Ej! - oburzy si bg mioci. - Ja tu wicz przecie.
- Co wiczysz? - zapyta zdziwiony Loki.
- No... umywanie rk. Wszystko inne mam ju zrobione, ale to wychodzi mi rednio.
- No tak - westchn Loki. Mg si przecie domyli. Przez te ostatnie tygodnie, od
kiedy grali u Knoxa, ca trjk ogarno prawdziwe wariactwo. Nie mwili o niczym innym,
jak tylko o przedstawieniu, reyserze lub wasnych rolach. Obejrzeli wszystkie chyba filmy o
Jezusie i rozmawiali z kadym, kto przedstawia si jako aktor. Totalne wariactwo. Kamca
by naprawd bardzo szczliwy, e zosta im niespena tydzie do premiery. By to te
najwyszy czas, by wdroy ostatni cz planu. Mia nadziej, e nie pojawi si wicej
niespodziewanych kopotw. Jak na przykad ta nadplanowa robota.
- Gdzie jest Bachus? - mrukn.
Eros ponownie wycign rce, strzepn wod palcami, zakl niezadowolony i woy je
z powrotem do miski.
- O co pytae? Aha, biega w parku.
- Co? - Loki nie dowierza wasnym uszom.
- No, biega. - Bg mioci wzruszy ramionami. - Zmieni si ostatnio. Schud, zmnia...
i cigle si drapie. To przez t brod. Podobno strasznie swdzi.
Wzdrygn si.
Kamca pokrci gow z niedowierzaniem. Sign do wewntrznej kieszeni paszcza i
wycign z niej zwinite w rulon kartki.
- Jak si oboje pojawi, daj im po jednym egzemplarzu - poleci. - To s poprawki do
scenariusza. Micha powiedzia, e ta nowa robota zajmie mi pewnie z kilka dni, wic
spotkamy si dopiero na prbie generalnej.
- Co za poprawki? - Wzrok Erosa ocieka pogard. Zupenie jakby patrzy na zdrajc.
Stanowczo za bardzo si zaangaowa w ten projekt.
- Konieczne - stwierdzi stanowczo Loki. - S dalsz czci mojego planu. I radz ci si
do nich zastosowa, jak przyjdzie co do czego.
Bg mioci sign po scenariusz z min, jakby mia dotkn zdechego szczura.
dzie premiery

Podwjne drzwi otworzyy si z impetem i do Wieczernika wpadli Szymon Piotr i Juda


Tadeusz, cignc po ziemi skatowanego Judasza.
Jezus, ktry wanie jad wieczerz z pozostaymi uczniami, nawet nie spojrza w
kierunku przybyych. Zamoczy w misie kolejny kawaek chleba i woy go do ust.
- Znalelimy zdrajc, Panie - powiedzia Piotr. - Pochwycilimy go, gdy wychodzi od
faryzeuszy.
- To nieprawda, Panie - wybekota Judasz. - Ja wcale...
Kolejny cios Piotra sprawi, e przerwa w p zdania.
- Przesta, Szymonie - poleci Jezus. Podnis si i mrugn do siedzcej nieopodal Marii
Magdaleny. - Czy nie powoaem jego tak samo jak i ciebie?
Min st i przykucn przy Judaszu. Chwyci go za podbrdek i lekko unis gow
pobitego. Przez chwil przyglda mu si z czuoci, po czym pocaowa go w usta.
- Wybaczam ci, synu - powiedzia.
Wsta i ruszy na swoje miejsce.
- Zabierzcie go std - poleci, siadajc. - I niech to wyglda na wypadek. Albo lepiej...
samobjstwo.
Nagle Judasz szarpn si, uderzy tyem gowy w twarz Piotra i byskawicznie skoczy
do wyjcia. Kto chwyci go za szat, urwa rkaw, ale nie powstrzymao to uciekiniera.
Pchnite ramieniem drzwi otworzyy si szeroko i...
- Dobrze, wystarczy! - zawoa Knox. - Znakomicie. A ju si baem, panie Val Hallen,
e te dni wolne panu zaszkodz. Ale talentu nie da si stamsi. Piotrze, przy sobie co do
tego nosa, by nie zachlapa krwi kostiumu. Myl, e jestemy ju gotowi. Co uwaasz,
Ernecie?
Odwrci si do kierownika sceny, ktry gorliwie pokiwa gow.
- Myl, e powalimy ich na kolana, panie Knox. Wszystkich.
Reyser umiechn si tak do niego, jak i do wasnych myli. Chwil trwa w zadumie.
- Dobrze, robimy prb generaln, potem dwie godzinki przerwy na obiad, ktry radz
wam zje w kantynie, bo na ulic nie da si ju wyj. No a potem damy wiatu kolejn
porcj prawdziwej sztuki. Dzi jest nasz wielki dzie, kochani. To bdzie dzieo naszego
ycia.

Kto zapuka cichutko do drzwi garderoby. Martha Thomas, kolegom z grupy bardziej znana
jako Marta siostra azarza, oderwaa wzrok od lustra.
- Prosz - powiedziaa gono.
Drzwi uchyliy si i do rodka wszed Ernest Thumb. W rkach mitosi jakie kartki.
Martha, jak wikszo aktorw, lubia kierownika sceny. Uwaaa, e w przeciwiestwie
do reysera by on cakiem miym facetem, z ktrym mona byo normalnie pogada. Teraz,
widzc jego zbola min, obdarzya go najadniejszym ze swych umiechw.
- C takiego wymyli znowu nasz kochany reyser? - zapytaa.
Ernest podszed, wrczajc jej plik kartek.
- Dozna objawienia w czasie obiadu - powiedzia. Jego gos by rwnie zbolay jak mina.
- I stwierdzi, e musi zmieni scenariusz. Oto on, poprawiony.
- Teraz? - zdumiaa si aktorka. - Na p godziny przed premier? Zwariowa?
Kierownik sceny wznis oczy ku niebu.
- Stwierdzi, e tak dobrze siedzicie w tych postaciach, e nie sprawi wam to wikszego
problemu. Dacie rad.
Pomimo caego swego wzburzenia i niepokoju Martha Thomas nie potrafia nie doceni
komplementu pochodzcego od najwikszego reysera wszech czasw. Umiechna si
lekko.
- No skoro on tak twierdzi, to wybaczy pan, ale musz przejrze te poprawki.
Ernest wybaczy. Wycofa si grzecznie z dziwnym, zupenie do niego niepodobnym
umiechem.

- Suga Metatrona powrci do domu! - zawoa radonie Loki, wchodzc do ich wsplnej
garderoby. Wczeniej wymusi na Thumbie, by ca czwrk mogli zajmowa jeden pokj.
Oczywicie najwikszy. - Wszystko ju zaatwione. Idzie jak po male... Co jest z wami?
Miny pozostaych Sug sugeroway, e nie podzielaj jego entuzjazmu.
- Uwaam, e robimy mu wistwo - powiedziaa Jenny. - To w kocu jego
przedstawienie i nie powinnimy niczego zmienia.
- Zgadzam si z ni - stwierdzi Bachus. - Kady ma prawo do wasnej opinii, na tym
polega sztuka. Niewane, czego dotyczy.
- Teraz was naszo?! - warkn Loki. - Teraz, gdy wszystko ju gotowe?

- Waciwie to mylelimy nad tym od tygodnia - wyjani Eros. W stroju Piata,


czerwonym paszczu na biaej todze, wyglda bardziej jak cesarz ni zwyky namiestnik. Od kiedy dae nam te scenariusze, tylko nie byo jak pogada. Zgodnie uwaamy, e tak nie
wolno. Nawet Jenny zgodzia si ju zagra w tych wszystkich scenach... no, w ktrych gra
nie chciaa. Dla dobra sztuki, prawda, Jenny?
Dziewczyna pokiwaa gow.
Kamca z niedowierzaniem patrzy na swoich przyjaci. W oczach caej trjki widzia
ten sam fanatyczny blask. Nie byo go tylko przez tydzie, a oni ju patrzyli na wiat oczyma
Knoxa. Musia co z tym zrobi. I to szybko.
- Suchajcie - powiedzia w kocu nieznoszcym sprzeciwu gosem. - Bardzo si ciesz,
e docenilicie sztuk pana Knoxa, ciesz si te, e odkrylicie w sobie artystycznego ducha.
Piro mocniejsze od miecza, jak mawiaj, prawda? Ale jeli zaraz si nie opamitacie,
spuszcz wam na gowy i pira, i miecze. W pakiecie, wraz z ca reszt anielskich legionw.
Czy to jasne?
Przenis wzrok na Jenny.
- Na ciebie te co znajd, wic si tak nie umiechaj. S rzeczy, przed ktrymi nie
obroni ci nawet archanio, kochanie.
Klasn w rce i podszed do swojego stoliczka. cign bluz przez gow.
- Skoro wszystko sobie wyjanilimy, czas bra si do roboty. Ja gram wedug wersji
poprawionej - zapewni, po czym umiechn si rozbrajajco. - Pozostali zreszt te. Wanie
pilnie studiuj zmiany. Bdzie klapa, gdy tylko wy zagracie wedug starego scenariusza, nie?
I ludzie uznaj to za pierwsz porak Knoxa, a chyba tego bycie nie chcieli, co? Mam wic
nadziej, e oprcz gupich rozwaa znalelicie czas, by przewiczy to, co wam daem?
Trjka Sug Metatrona popatrzya po sobie niepewnie. Oczywicie nie zdyli.
Pdem rzucili si ku scenariuszom.

- We udzia w trudach i przeciwnociach losu jako dzielny onierz Jezusa Chrystusa powtrzy sobie raz jeszcze ojciec Maksymilian, zanim wszed na sal.
Ba si i nie zamierza tego ukrywa. Lka si jak zawsze, gdy przyszo mu obcowa z
prawdziwym dzieem Szatana. Ten spektakl za z ca pewnoci do takich nalea. A
Theodor Knox by sug ksicia ciemnoci.

Kapan rozejrza si, przypatrujc z uwag innym wchodzcym na sal ludziom. Byli tam
dentelmeni we frakach, damy w wieczorowych sukniach, ale i zwykli robotnicy o przepitych
twarzach i zgrubiaych od cikiej pracy doniach. Przy kasach awanturowaa si wanie
banda skinheadw, wikszo w koszulkach z innego spektaklu Knoxa, Prawdziwe ycie
Rzeszy", a obok toalet dyskutowaa zacicie grupka mniej lub bardziej znanych scjentystw.
Ze schodw, gdzie sta ojciec Maksymilian, nie dawao si dostrzec koca kolejki.
Ksidz przeegna si pobonie na widok kurtyny, na ktrej namalowano ukrzyowanego
Jezusa, po czym ruszy wzdu rzdw, by dopcha si na swoje miejsce.
Westchn ciko. Nagle jego misja polegajca na napisaniu uczciwej i rzetelnej recenzji
do Harold's Tribune" przestaa mu si wydawa tak istotna. Przecie cokolwiek by napisa, i
tak ludzie bd interpretowa spektakl po swojemu. A raczej po Knoxowemu.
Chryste - pomyla - chro swj Koci!

- Sporo ich - mrukn Bachus, wygldajc zza kurtyny. - Chyba zaczynam si


denerwowa.
- To yknij sobie na uspokojenie - zaproponowa Eros. On wydawa si duo
spokojniejszy, przede wszystkim dlatego, e do jego scen byo jeszcze daleko.
- Zwariowae? - achn si bg wina. - Przecie pan Knox...
- Cii! - sykn kto.
Na publice zgasy wiata i kurtyna powoli zacza si rozsuwa.

Ojciec Maksymilian oglda spektakl z coraz bardziej mieszanymi uczuciami. W pewnym


sensie czu si zawiedziony. Te wszystkie buczuczne sowa o odmienieniu oblicza Kocioa,
o odkryciu skrywanej prawdy okazay si by jedynie marnymi sloganami. Sensacyjn
reklam nastawion na zysk.
Tak naprawd jednak kapana przepeniao szczcie. Wszystko bowiem, co do tej pory
ujrza, byo zgodne z prawd ewangeliczn, a w dodatku grane nader porywajco. Troch co
prawda gubia si chronologia wydarze, ale ich przebieg przedstawiono nienagannie.
Chocia waciwie... Miejsce nalece do Knoxa byo puste. Nie oglda wasnego

spektaklu, a to mogo oznacza tylko jedno - ba si reakcji tumu. Wic moe po prostu zo w
spektaklu jeszcze si nie ujawnio? Moe dopiero si pokae...
Kapan zadra.
Na scenie Jezus wraz z uczniami weszli wanie do wityni.

Jezus odwrci si, a na jego twarzy goci smutek wymieszany z gniewem. Z trzymanego w
rce sznurka skrci bicz i j przewraca stragany stojce w wityni. Wywraca wszystko, a
doszed do sprzedawcw gobi.
- Zabierzcie je std - poleci, uspokajajc si nieco. - I nie czycie z domu Ojca mego
targowiska.
Wszyscy, cznie z jego uczniami, wpatrywali si w niego ze zdumieniem, ale on tylko
wznis oczy ku niebu i zacz si bezgonie modli.
Po chwili pojawili si faryzeusze, ale widzc go pogronego w modlitwie, bali si
podej. On za wkroczy na podwyszenie i zacz naucza.

Ernest Thumb nie by od rozumienia. Nie zdziwio go zatem szczeglnie, e nie rozumia, co
si wanie dziao. Zna scenariusz Knoxa na pami i wiedzia, e nie mia on nic wsplnego
z tym, co dziao si wanie na scenie. Z drugiej jednak strony przecie rozmawia z
reyserem osobicie przed samym spektaklem i ten powiedzia mu, e wprowadzi pewne
zmiany. Nie ostrzeg tylko, e ai tak wielkie. Poza tym chyba po raz pierwszy zdecydowa si
nie oglda swojej premiery. Ba, nie chcia nawet czeka za kulisami, wola pj do domu.
Kierownik sceny westchn. Stanowczo nie by od rozumienia.

Rzucona do jego stp niewiasta cakowicie zamazaa znaki, ktre kreli na piasku.
Jezus lekko unis gow. Umiechn si smutno, gdy dostrzeg uczonych w pimie.
- Ta kobieta winna jest cudzostwa! - nieomal krzykn jeden z nich, ten stojcy na
przedzie. - Mojesz kaza nam takie kamienowa. A ty co polecisz?

Jezus zerkn na kobiet, potem na jej oprawcw i na powrt wrci do krelenia liter.
- Zaprawd powiadam wam - niemal szepta - kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci
kamie.
Uczeni w pimie zmieszali si. Krzyczeli co jeszcze przez chwil, ale coraz bardziej
zaczli si wykrusza.
Gdy wszyscy ju zniknli z placu, kobieta powoli wstaa. Lekko rozchylia szat,
ukazujc drobne, jdrne piersi.
- Potrafi si odwdziczy, jeli chcesz.
Ale on tylko unis wzrok i przez chwil patrzy jej w oczy. Zawstydzona poprawia
szat.
- Nie potpili ci - stwierdzi Jezus.
- Nie, Panie.
- I ja ci nie potpiam. Id i nie grzesz wicej.
Raz jeszcze opuci gow i zacz kreli patykiem po piasku...
Zgasy wiata. Zakoczy si akt pierwszy.

...A potem drugi...

- I jak wypadem? - zapyta Eros-Piat, schodzc ze sceny.


- Znakomicie - odpar aktor grajcy Judasza. Mwi nieco chrypliwie, bo kostiumolog
zrobi mu zbyt ciasn ptl do sceny samobjstwa. - Zwaszcza umywanie rk wyszo panu
doskonale.
Eros dumnie unis gow i posa Bachusowi pene wyszoci spojrzenie.
- Widzisz? - powiedzia. - I ani razu si nie pomyliem. Nie to co ty.
- Cicho - skarcia ich Jenny. Staa przy samym wejciu i przygldaa si drodze
krzyowej. Obok niej wygldali zza kulis aktorzy grajcy Mari i Jana.
Ze sceny dobieg ich przecigy jk przybijanego do krzya Jezusa. By to dla nich
sygna. Powoli wyszli na scen i wmieszali si w tum statystw. Nadchodzi czas na wielki
fina.

Co prawda reflektory nie pozwalay mu widzie publicznoci, ale Loki by pewien, e jednak
plan si uda. To nadal by spektakl Knoxa, to jego nazwisko widniao na plakatach i biletach.
Jemu te dzikowano na pocztku przedstawienia. A ludzie nauczyli si wierzy Knoxowi,
zawsze i wszdzie.
Kamca poruszy palcami zdrtwiaych od wiszenia rk i podcign si do gry.
- Wykonao si! - zawoa w gbi duszy rozbawiony dwuznacznoci tych sw.
A potem skona.

Ojciec Maksymilian nie czu ju rk, a mimo to nie przestawa klaska. zy ciurkiem pyny
mu po twarzy. I widzia, e nie by osamotniony w swym wzruszeniu. W zasigu jego wzroku
wszyscy mieli mokre policzki. Pakali nawet operatorzy umieszczonych na wysignikach
kamer.
Kto krzykn nazwisko reysera i zaraz gone i miarowe Knox, Knox nioso si po sali
raz za razem. Ksidz te krzycza. Mody skinhead chwyci go za rk i podnis j do gry.
Krzycza co o Jezusie, ktry jest dobry. To byo szalestwo, prawdziwa histeria. Ale jeli
Bg patrzy na ni z gry, z pewnoci te wiedzia, e jest dobra.
dzie po premierze
- ...Myl wic, e powiniene uzna to za spenienie warunku - zakoczy swj wywd
Loki. - Tym przedstawieniem nawrc setki, moe i tysice. A co do choroby psychicznej
tego Knoxa... Jest wojna, to s i drobne straty.
Gabriel zamyli si. Nawet z samym Lokim mieli ju sporo problemw. Perspektywa, e
teraz bdzie on mia wasn grup, wci napawaa archanioa przeraeniem. Cho z drugiej
strony si spisali. Przedstawienie byo niesamowite.
- Koci pamita ju takie zrywy - powiedzia skrzydlaty. - W jednej chwili wszyscy si
jednocz, kibice pikarscy wpadaj sobie w ramiona, politycy deklaruj uczciwo, a potem
pstryk i nikt ju o nawrceniu nie pamita... Tak to jest, gdy podstaw wiary s emocje.

- Nawet jeli naprawilimy wiat na tydzie, to uwaam, e zasuyli na zaufanie stwierdzi Loki. - A poza tym... jak rany, Gabrielu. Co nam si, cholera, naley za udzia w
tej bladze. Bajeczka o Jezusie nie miaa lepszej promocji od pierwszego wydania Nowego
Testamentu.
Twarz boskiego posaca spochmurniaa.
- Dlaczego uwaasz, e to blaga? - zapyta.
Loki wzruszy ramionami.
- Wiesz, te wszystkie zakazy, ktre was blokuj... Gdyby by tu naprawd, to jako syn
Boga mgby je z was zdj, czy nie? Naprawi niedopatrzenia tatusia...
- Owszem - westchn archanio. - Mgby, gdybymy mieli dla niego wwczas
jakiekolwiek znaczenie. Ale jemu, gdy przyby, zaleao tylko na ludziach. Zstpi jako
czowiek, by ocali swoich ukochanych braci i siostry. A potem, gdy dokona aktu zbawienia,
po prostu odszed. aden z nas nie zamieni z nim nawet swka.
Loki patrzy na Gabriela z niepewn min. Przez moment wydao mu si nawet, e
tamten ma zy w oczach.
- Gdy dowiedzielimy si, e ma przyby - kontynuowa archanio - zgotowalimy mu
powitanie. Zstpilimy na ziemi, by piewa i gra dla niego oraz ogosi jego przyjcie. A
wiesz, co zrobi on, gdy zakoczy sw misj? Zstpi do pieka, by pomwi z Lucyferem.
aden z nas nie dostpi takiego zaszczytu jak ten upady...
Loki wsta i poklepa skrzydlatego po ramieniu.
- Tak to ju jest z przeoonymi - powiedzia. - Jeli robisz co dobrze, nikt ci nie widzi.
Dopiero jak co spieprzysz, masz szans spotka prezesa. Ale gdy przychodzi do ogoszenia
wynikw firmy, kogo zaprosz na przyjcie?
Archanio przetar oczy i umiechn si.
- Rwny z ciebie go, Kamco - powiedzia.
- Nie zapominaj o tym przy wypacie - rzuci wesoo Loki.
Zadzwoni telefon, a po chwili z kuchni dobieg ich gos Erosa.
- Szefie, dzwoni jaki facet z Polski. Mwi, e jest producentem i wspzaoycielem
grupy Sudzy Metatrona, a my bezprawnie wykorzystalimy ich nazw i co im si z tego
tytuu naley. Sysz, e stoi z nim jaki inny go, podobno etatowy reyser grupy, i
strasznie si piekli. Co mam im powiedzie?
Kamca skrzywi si w umiechu.
- Powiedz mu, e bardzo im dzikujemy - powiedzia. - Dodaj te, eby przygotowali si
na wielk karier, bo Sudzy Metatrona s teraz sawni, a my nie zamierzamy wicej uywa

tej nazwy.
Sign po pudeko wykaaczek.
- Aktorstwo jest przereklamowane.

BG MARNOTRAWNY

Rzym
hod, przystojniaczku, zabawimy si.
Niewysoki, ysiejcy jegomo o prezencji ksigowego mafii zatrzyma
si w p kroku i rozejrza niepewnie. Nikt go jednak nie widzia, wic
podszed do wspartej o cian kobiety.
Na swj delikatny, dziewczcy sposb bya bardzo pikna. Miaa
drobny, lekko zadarty nos, wydatne usta i naprawd wielkie, ciemne oczy. Nosia dinsow
kurtk i takie spodnie. Wygldaa raczej na koleank z ssiedztwa ni prostytutk, ale
wystarczyo, e si umiechna, a caa jej niewinno znikaa w jednej chwili. Ta dziewczyna
bya wcielonym podaniem.
- No dalej, zociutki - zachcaa. - Wiem, e bardzo chcesz mi go wsadzi. Za
dwadziecia dolcw zafunduj ci wycieczk do nieba i z powrotem. Co ty na to?
Wysuna lekko jzyk i zwilya wargi. Palec wskazujcy jej lewej rki kry wok
piersi, zataczajc coraz mniejsze krgi.
Mczyzna raz jeszcze rozejrza si, po czym sign do kieszeni po portfel. Widocznie
uzna, e sta go bdzie na t wycieczk, bo umiechn si szeroko.
- Gdzie pjdziemy? - zapyta.

Zacza od taca. Bya w tym naprawd dobra. Kady ruch jej bioder porusza zmysy, a rce
faloway pynnie przed twarz mczyzny niczym we taczce w takt melodii fakira. Jdrne
piersi lniy od potu i wonnych olejkw.
- Raduj si swym szczciem, czowieku - wyszeptaa w ekstazie, odrzucajc do tyu
gow - bo dzi dostpisz zaszczytu napenienia mnie swym nasieniem.
Mczyzna zrobi gupi min, ale uzna to za znak, e skoczyo si bierne ogldanie.
Niecierpliwym ruchem rozpi pasek i cign spodnie. Gwatownym szarpniciem zsun
szorty i wycign rce w stron dziewczyny. Ta skoczya na niego, dociskajc swoje usta do

jego ust... A potem zabraa go na przejadk.

Gdy ju bya pewna, e zasn, ostronie wylizna si z jego obj i signa rk do


szuflady. Pomacaa przez chwil, a natrafia na dugi metalowy przedmiot. Wycigna go i
obejrzaa pod wiato. Wci byy na nim lady krwi po poprzednim razie. Kiedy to byo?
Dwa lata temu? Trzy? Nie pamitaa. Miaa jednak pewno, e i tym razem jej ukochana
bro spisze si jak naley.
Szpikulec do kruszenia zlodowaciaych serc bezdusznych mczyzn - czy nie krya si w
tym jaka poetycka sprawiedliwo?
Uja przedmiot w praw do, odwrcia si... i zamara.
Lecy obok niej klient w niczym nie przypomina ju podstarzaego ksigowego. Teraz
wyglda raczej jak muzyk rockowy z okadki pisma dla nastolatek albo serialowy bad guy.
Mia dugie blond wosy i rwno przystrzyon brod okalajc nieco kanciast twarz. Gdy
si umiechn, niedosza zabjczyni ujrzaa dwa rzdy rwnych zbw.
- C to, kochanie? - zapyta Loki. - Czybym zrobi co nie tak? Przypominam, e to ja
tutaj pac i wym...
Byskawicznie rzuci si na bok, unikajc starannie wymierzonego ciosu. Jego lewa rka
wystrzelia w gr, apic dziewczyn za nadgarstek i blokujc kolejne uderzenie.
- Oj, moja droga - stkn - tak to si bawi nie bdziemy.
Praw doni chwyci gardo prostytutki, po czym z caej siy pchn j w stron drzwi.
Dziewczyna przeleciaa przez pokj i uderzya plecami o cian.
Kamca tymczasem doskoczy do swoich spodni. Wycign z nich malek buteleczk,
odkorkowa i chlusn zawartoci na twarz dziewczyny.
Ta wrzasna przecigle, a jej ciaem targny drgawki. Potem nagle znieruchomiaa... i
rozpyna si w powietrzu.

- To nie tak, e si nie ciesz, Loki - powiedzia Gabriel. - Naprawd jestem zadowolony,
e wypowiedziae walk sukubom i dbasz o moralno ludzi o sabszej woli. Ale nie
uwaam, e musisz przez to sypia z kadym z nich. Pracujesz dla nas i to troch psuje nasz

wizerunek.
Kamca woy do ust wykaaczk i wzruszy ramionami.
- To jedyny sposb, by si upewni, z kim mam do czynienia - stwierdzi. - Mylisz, e
mnie si to podoba? e robi to dla przyjemnoci? Jestem teraz z Jenny i cakowicie speniam
si w tym zwizku.
Mwic to, przez cay czas patrzy Gabrielowi gboko w oczy. Ani razu nie mrugn, za
to kilka razy zmieni kolor tczwek. To dekoncentrowao wszystkich. Archanio nie by
wyjtkiem.
Kamca umiechn si i wycign z kieszeni wykaaczk.
- A teraz, skoro zapomnielimy ju o tej sprawie, czy moesz powiedzie mi, po co
naprawd tu przyszede? Przecie nie eby mnie pochwali, co?
- Chciaem zapyta o postpy w sprawie Luigiego.
- Pytasz o naszego ukochanego fryzjera, ktry do niedawna przewodniczy grupie
przestpczej handlujcej organami witych? - upewni si Loki. - Tego, ktry podawa si za
filistyskiego demona, nie majc pojcia, e w by kobiet? Niech pomyl... Nie, adnych
postpw.
Gabriel wyprostowa si i rozoy skrzyda. Natychmiast otoczya go jasno.
- To powana sprawa, Kamco - powiedzia stanowczym gosem, zarezerwowanym dla
zwiastowa i oficjalnych poselstw. - I nie wolno ci jej lekceway. Przypominam ci, e wici
zapracowali sobie na swoje tytuy. Naley im si z naszej strony gwarancja, e bd mieli
przynajmniej spokj.
- Dobra, dobra, bez nerww! - Loki machn rk. - Odkd przeje t spraw, pieklisz
si, jakby to bya co najmniej apokalipsa. Zapewniam ci, e wyjaniem wszystko
chopakom i nie ustaj w poszukiwaniach tego typka. Naprawd mocno si zaangaowali.
Prawie nie sypiaj przez t spraw.
- To mimo wszystko za mao - westchn Gabriel, powoli wracajc do swojej normalnej
postaci. Zoy skrzyda i wspi si na parapet. - wici zaczynaj szemra, mwi co o
nieudolnoci...
- Nic nie poradz. - Wzruszy ramionami Kamca. - Czasem zdarza si zastj i... Zreszt
id, zapytaj Jeffersona, moe on co...
- Wanie od niego wracam - archanio wszed mu w zdanie. - I owszem, mia pewien
pomys, ale jego wykonanie wymagaoby od niego opuszczenia dzielnicy, a w tym miesicu
maj tam jaki festyn i alkohol wrcz pynie ulicami. Dlatego przyleciaem po ciebie, eby
mi pomg... Tak wic zbieraj si.

- Jaki pomys? - chcia wiedzie Loki. Lata, jakie spdzi na subie u aniow, nauczyy
go, e im mniej mwi mu o sprawie, tym mniej jest ona przyjemna.
- Dowiesz si, jak bdziemy na miejscu - powiedzia Gabriel, ucinajc dalsze dyskusje.
Kamca westchn ciko i sprawdzi, czy pistolet dobrze siedzi w kaburze. Ostatecznie
doszed do wniosku, e lepiej pozosta przy jednym, bo dwa strasznie duo wayy, a poza
tym wypychay marynark.
Podszed do okna i pozwoli chwyci si archanioowi pod pachy.
- Gdybym mia wasne skrzyda... - zacz, ale pd powietrza sprawi, e umilk w p
sowa. Wylecieli za okno.
Noc zapowiadaa si bezsenna.
Bratysawa
Sowacja
Bachus by niby spokojny, ale jego oczy paay rzdz mordu. Nie odrywajc wzroku od
stojcego nad nim kelnera, powoli odstawi kieliszek i sign do wewntrznej kieszeni
marynarki. Wycign z niej gruby plik banknotw spity srebrn klamr.
- To s pienidze, jakie planowaem przeznaczy dzi na napiwek - powiedzia, kadc na
blacie szedziesit euro w piciu dziesitkach. Odczeka chwil, po czym zabra z powrotem
jeden banknot. - Tyle kosztowa ci brudny kieliszek. Tyle wino... - sign po drugiego
dziesitaka - ...ktre miast chilijskim Sauvignon Blanc okazao si dwuletnim niemieckim
Rieslingiem. I w kocu tyle... - trzeci banknot wrci na swoje miejsce w pliku - pacisz za
opryskliwo. Zrozumiae lekcj?
Kelner, wysoki chopak o niadej cerze i wyelowanych wosach, wzruszy ramionami,
po czym bez sowa zwin ze stou pozostae trzydzieci euro. Nie patrzc wicej na Bachusa,
odszed w stron kuchni.
Bg wina pokrci gow z dezaprobat i odchyli si w wiklinowym fotelu. Westchn
gboko.
- Ciki przypadek - powiedzia do siedzcego naprzeciw Erosa. - Ale mam nadziej, e
czego go to nauczyo.
Jego towarzysz umiechn si z drwin.
- Myl, e zapamita sobie ten dzie na dugo - stwierdzi. - Wiesz, e nie jestemy ju
w Paryu?
- Co z tego? - nie zrozumia Bachus.

- To, e tu, na cholernej Sowacji, maj wietny dzie, gdy trafi im si klient, ktry
zamwi za trzydzieci euro - wyjani bg mioci, nie kryjc rozbawienia. - O napiwku tej
wysokoci nikt nawet nie marzy. Uczynie chopaka legend wrd tutejszych kelnerw... I
pomyle, e chciae go ukara!
Bachus zaczerpn tchu, by odpowiedzie, ale po chwili, w trakcie ktrej nie przysza mu
do gowy adna cita riposta, wypuci powietrze.
Eros pokrci gow i zabra si za stojcy przed nim smaony ser z frytkami, ktry z ca
pewnoci nie by ciepy ju nawet wtedy, gdy ldowa na stole.
Siedzieli w Bratysawie drugi dzie, ale tak naprawd po raz pierwszy jedli wikszy
posiek. A ju na pewno pierwszy wsplny. Zaraz po opuszczeniu samolotu rozdzielili si
bowiem, by szybciej sprawdzi wszystkie otrzymane adresy, kontakty i moliwe kryjwki
Luigiego. W Paryu zapewniono ich, e tu na pewno go znajd, ale dostali tylko kolejn
porcj adresw i potencjalnych znajomych. Po samym fryzjerze nadal nie byo ladu. Jakby
zapad si pod ziemi.
To Bachus wybra t restauracj. Powiedzia, e nie potrafi myle na godnego, a w
miej atmosferze, z penym brzuchem i kieliszkiem dobrego wina z ca pewnoci wpadnie
na pomys, co robi dalej. Trudno powiedzie, dlaczego wybra akurat lokal Lutecja". Moe
da si skusi kolumnom przy wejciu, zgrabnemu kamiennemu szyldowi albo starym
beczkom ustawionym wzdu fasady budynku. Wszystko to wygldao zachcajco. A do
teraz.
Na dodatek - pomyla bg wina - znowu wyszedem na idiot.
- Jeli nie znajdziemy nic do jutra, przyjdzie nam zawiadomi szefa - powiedzia,
zmieniajc temat. Wiedzia doskonale, e jeeli jest co, co moe powstrzyma Erosa od
zoliwych docinkw, to wanie rozmowa na temat pracy. - A przyznam szczerze, e z tego,
co mamy teraz, to nie jestem nawet w stanie wyduma, gdzie powinnimy dalej lecie. Loki
nie bdzie zadowolony.
Eros wzruszy ramionami.
- S rzeczy, na ktre nic nie poradzisz - stwierdzi. - Facet zdaje sobie spraw, przed kim
ucieka, i nie jest gupi... Jak na czowieka, znaczy.
Bachus przez chwil wpatrywa si w kieliszek, by zmieni gatunek trunku i dokona w
nim niezbdnych procesw fermentacji waciwych dla rocznika dwudziestego szstego. Z
caego stulecia ten jako najbardziej mu smakowa.
W kocu zadowolony z efektu podnis kieliszek do gry, jakby wznoszc toast. Upi
odrobin i skrzywi si z niesmakiem.

- To jednak nadal nie zaatwia sprawy brudnego szka - powiedzia. - Ohyda! Zobacz, tu
nawet...
Nie dokoczy, bo nagle kto potrci jego krzeso. Bachus szarpn si, apic
rwnowag i przy okazji wylewajc na siebie zawarto kieliszka. Zakl pod nosem.
- Tak bardzo mi przykro - rozleg si za jego plecami kobiecy gos mwicy po angielsku
i zaraz potem smuka do podaa mu chusteczk. - Prosz, niech si pan powyciera, ja tak
bardzo... ja nie chciaam i teraz...
Pachniaa sodko - wanili z lekk domieszk pomaraczy. Zbyt sodko, zdaniem
Bachusa, ktry przedkada kwan wo wina nad wszelkie perfumy. Ale w jej zapachu byo
co jeszcze, co dziwnie ostrego, jak imbir albo...
Bg opilstwa odwrci gow... i zamar. Tu obok niego staa bowiem najpikniejsza
kobieta na wiecie.
Bya doskonaa. Miaa ciemnoniebieskie oczy, twarz o idealnych rysach, z wyranymi
komi policzkowymi i pene, naturalnie czerwone usta. Rozpuszczone blond wosy opaday
jej na odkryte ramiona.
Ubrana bya w kwiecist sukienk z duym dekoltem, sigajc nie dalej jak do p uda.
Bachus zmusza si, by patrze jej w twarz. Jego wzrok przypomina pieczk na sznurku
- sam zjeda w d i trzeba byo sporego wysiku woli, eby go podcign.
- Nic si nie stao - powiedzia. - Niech si pani nie przejmuje. To tylko biae wino. Nie
zostawi nawet ladu.
Dziewczyna umiechna si przepraszajco.
- Naprawd bardzo mi przykro - wyszeptaa, powoli cofajc si w stron baru.
Gruby bg chcia j zatrzyma, ale ona wygldaa na naprawd zaenowan sytuacj i
wolaa jak najszybciej znikn mu z oczu.
Wzruszy ramionami i odwrci si do stolika. Westchn ciko.
- Moesz j mie dzi w nocy, jeli chcesz - rzuci z rozbawieniem Eros.
Jego towarzysz wyprostowa si gwatownie i przyoy palec do ust.
- Zamknij si, moe ci usysze - wycedzi. - I nie potrzebuj twojej pomocy. Jeli bd
chcia...
Eros parskn.
- Przyjacielu, kiedy ostatni raz patrzye w lustro, co? - zapyta, poprawiajc marynark. Bez obrazy, ale gdyby ziemniaki miay bogw, wygldaliby jak ty. May, gruby, kanciasty i...
- Zrozumiaem! - warkn Bachus. Przez chwil wpatrywa si z wciekoci w Erosa,
po czym szybkim ruchem podnis kieliszek, dopi resztk wina i energicznie odstawi go na

st. - Nie wierzysz, e mi si uda? Wic patrz... Tylko si nie wtrcaj.


Bg mioci unis rce i zrobi niewinn min. Zaraz potem kolejny raz parskn
miechem.
- Zatem bierz j, tygrysie! - zadrwi. - Poka, na co ci sta.

Arktyka
- Moge mnie uprzedzi, e wybieramy si na cholerny biegun pnocny - sykn Loki,
trzsc si z zimna. - Wzibym cho rkawiczki.
Gabriel strzsn nieg z bluzy i owin si skrzydami.
- Pomylaem, e skoro jeste nordyckim bogiem, takie temperatury nie robi na tobie
adnego wraenia - zakpi.
Kamca westchn ciko.
- Na pewno nie tak wielkie jak anielska gupota - odpar. - Ale czy mam ci przypomnie,
e przeniose mnie tu z cholernego Rzymu? Tam w dzie jest teraz przeszo trzydzieci
stopni w cieniu!
Archanio umiechn si tylko.
- Spokojnie, zaraz si ogrzejesz, musimy tylko przej par metrw.
Loki rozejrza si. Co prawda porywany potnymi podmuchami wiatru nieg mocno
ogranicza widoczno, nie na tyle jednak, by nie mona byo stwierdzi, e otaczay ich
jedynie lodowce. No i woda, cay cholerny ocean za ich plecami.
- Jeeli masz w planach zrobi igloo - powiedzia Kamca - to ostrzegam, e pi do
niegu zostawiem w drugich spodniach. Co my tu waciwie robimy? Szukamy fok-zabjcw
czy jak?
Archanio pokrci gow z rozbawieniem i ruszy przed siebie. Cho mia zoone
skrzyda, swobodnie unosi si nad zwaami niegu, ledwie tylko muskajc je stopami.
- No rusz si, bo zamarzniesz! - zawoa, nie odwracajc si.
Loki zakl. Gabriel najwyraniej nie mia zamiaru ani niczego wyjania, ani te pomc.
Kamc czekaa zatem solidna niena przeprawa...

Gdy Loki dotar wreszcie do wejcia lodowej jaskini, wyglda jak bawan. Brakowao mu

tylko kapelusza i nosa z marchewki.


Wsparty o cian Gabriel nie omieszka tego skomentowa, Kamca by jednak zbyt
przemarznity, by sili si na odpowied. Skostnia rk otrzepa nieg z ubrania i kilka razy
odetchn gboko. Zrobi par przysiadw, wznis rce, by si przecign... i w tej samej
nieomal chwili wielka niena kulka trafia go w twarz.
Kamca zatoczy si, lew rk cierajc z twarzy nieg, a praw prbujc doby broni.
Mia tego dosy, archanio czy nie...
- Nie celuj tym we mnie! - Gabriel wznis rce i mocniej przywar do ciany. - Na
Trony, to nie ja!
- Wic kto? - Loki schowa bro i omit wzrokiem jaskini. Na pierwszy rzut oka
wydawaa si maleka, ot, zwyka wnka w lodowcu. Kamca jednak nie pierwszy raz widzia
iluzj. Zmruy oczy, wyszepta kilka sw i po chwili przed oczami mia ju prawdziwy
obraz tego miejsca.
Jaskinia bya tak naprawd wysokim lodowym tunelem opadajcym gwatownie ku
skpanemu w blasku placu. Po jednej i drugiej stronie skrzcej bkitnej cieki cigny si
rwno usypane niene zaspy, a nad nimi zwisay, ypic zowrogo przypadkowymi byskami
wiata, ogromne sople. To zza ktrej z zasp z ca pewnoci poleciaa nieka - pomyla
Kamca. - Jedyna moliwo.
Cichy, stumiony chichot potwierdzi jego przypuszczenia.
- S tu jacy ludzie? - zapyta archanioa.
Ten pokrci gow.
- To nie ludzie, ale i tak nie wolno ci nic im zrobi - zastrzeg Gabriel. - Gospodarz nie
byby zadowolony. Poza tym to by przecie niewinny dowcip. Zwaszcza ty powiniene
umie je docenia, prawda?
Loki westchn ciko.
- Masz racj - przyzna niechtnie po chwili. - Powinienem. Cige obcowanie ze
skrzydlatymi cakowicie zabija moje poczucie humoru.
- Co w tym jest. - Archanio odszed dwa kroki od ciany i pooy si na lodzie,
formujc skrzyda na ksztat bobsleja. - Cho sdz, e to bardziej sprawka Jenny ni nasza.
Widzimy si na dole, Loki.
- Jasne! - Kamca umiechn si i raz jeszcze spojrza na niegowe zaspy. - Bd zaraz
za tob.

Lodowa droga okazaa si na tyle gadka, e marynarka Lokiego zniosa rol sanek nie gorzej
ni skrzyda Gabriela. Kamca podnis si z ziemi i otrzepa ze niegu. I wtedy wanie
zobaczy cel ich podry.
Ogromne, cignce si po horyzont skupisko ceglanych budynkw otoczonych wysokim
na kilka metrw murem byo chyba najwiksz fabryk na wiecie. Albo raczej obozem pracy
dla skazanych, bo - co zauway po chwili Kamca - oprcz kilkunastu dymicych kominw
kompleks mia take rwnomiernie rozstawione wieyczki i drut kolczasty rozcignity na
ogrodzeniu.
Dokadnie na wprost przybyych znajdowaa si ogromna stalowoszara brama nabita
nitami wielkoci pici, z ca pewnoci otwierana hydraulicznie. Loki zna co prawda kilku
spord mitycznych olbrzymw, ktrzy mogliby da rad tym wrotom, ale raczej aden z nich
nie pracowa tu jako odwierny. Nawet anioowie nie byliby takimi idiotami, by trzyma ich
w rodku i powierza im piecz nad drzwiami swego wizienia.
- Rany, kto tu mieszka? - zapyta Loki. - wity Mikoaj?
Gabriel nie odpowiedzia.
Kamca spojrza na niego wymownie.
- artujesz, prawda? To nie moe by fabryka Mikoaja, bo i po co mielibymy tu
przychodzi? Po plastikowy karabin z laserem? - Roztar skostniae donie. - To na pewno by
pomys Jeffersona? Bo do tej pory miaem go za rozsdnego gocia...
- Chod ju i nie gadaj tyle! - rozkaza archanio. - Jeszcze chwila i sam si dowiesz.
- Dobrze, ale poczekaj. - Loki odwrci si i ostronie podszed do wylotu jaskini. Zoy
rce w trbk.
- wietny art z t niek! - wrzasn na cae gardo. - Naprawd! Brawo, chopaki!
Archanio skoczy w jego stron, by zatka mu usta, ale byo ju za pno. Krzyki
Lokiego odbiy si echem od oblodzonych cian, a zaraz potem zatrzsa si ziemia i kilka
spord wielkich sopli zjechao pod stopy Kamcy. Sdzc po stumionych jkach zza zasp,
niektre spord nich spady rwnie tam.
Kamca umiechn si do archanioa.
- No co? - zapyta, robic niewinn min. - Nie chciaem, aby pomyleli, e nie mam
poczucia humoru.

Nic prostszego pod socem - pomyla Bachus, stajc za plecami piknoci. - To tylko
miertelniczka jakich wiele. adna sprawa dla boga.
Nie potrafi jednak opanowa drenia ng ani tego dziwnego uczucia, jakby skra
skurczya si w praniu. W tej chwili mia napity chyba kady misie. I jeszcze to wraenie,
jakby wanie wyszed z kpieli i naoy ubranie na niedokadnie wytarte ciao. Zimny pot
przykleja mu koszul do plecw i mrozi kark przy najmniejszym ruchu powietrza.
Po prostu dawno tego nie robie - bg wina pociesza si jak mg. - Ale co mogo si w
tej kwestii zmieni przez ostatnie piset lat? Zasada ta sama, tylko gadety inne.
Wzi gboki oddech i zrobi krok do przodu.
- Przepraszam, mona...? - Jego sowa zabrzmiay, jakby przejecha puszk po pycie
chodnika. Odchrzkn, przykadajc pi do ust. - Chciaem zapyta, czy mona si
przysi.
Dziewczyna odwrcia gow. Gdy dostrzega Bachusa, umiechna si szeroko.
- Ale oczywicie - odpara nieco zmieszana. - Mylaam jednak, e ma pan lepsze
miejsce.
Brod wskazaa na stolik, przy ktrym siedzia Eros. Spocony bg zerkn w tamt
stron, zaraz jednak wzruszy ramionami.
- Jako miejsca zaley od towarzystwa - odpar. - Tamto przestao mi odpowiada.
Zauway, e dziewczyna rozemiaa si, i przeanalizowa, czy moe posun si o krok
dalej. Nie jest dobrze, gdy ju na pocztku przesadzisz z artami.
- Poza tym zamwiem butelk Chateau Lemarche i mam zamiar si zrewanowa za
moj marynark - zaryzykowa. - No chyba e zgodzi si pani wypi je wraz ze mn,
pozbawiajc mnie amunicji.
Umiechn si, uwanie obserwujc jej reakcj. Czy potraktuje to jako art? A moe
uzna, e ma do niej pretensje i znw zacznie przeprasza. Albo...
Dziewczyna rozemiaa si i wycigna rk.
- Mary Ann - przedstawia si. - Mary Ann Garrety.
- Bartolomew Andrew Chus. - Bg wina ucisn do dziewczyny i usiad na krzeseku
obok. Skin na barmana. - Czego si pani napije?
- Jeszcze nie dopiam, ale dzikuj - wskazaa na stojcy przed ni kieliszek martini. Wic rwnie uywa pan dwojga imion, tak? Podobno tak robi zwykle mordercy. Syszaam

to w jakim filmie.
Bachus wzruszy ramionami.
- Papieom te si zdarza, wic trudno o regu - odpar. - A co do mnie, to w moim
zawodzie czasem liczy si szacunek, a nic tak nie wzbudza respektu jak imiona, ktrych
wymwienie zajmuje minut.
Mary Ann odchylia gow i ponownie wybuchna miechem. Grubas w zachwycie
przyglda si jej odsonitej teraz szyi.
- Zastanawiaem si - powiedzia, przeykajc lin - czy widziaa pani ju film...
Umilk, rozpaczliwie szukajc w pamici jakiegokolwiek tytuu. Praca sprawia, e
ostatnimi czasy zaniedba si cakowicie, jeli chodzi o kultur.
- Kilka widziaam - odpara wci rozbawiona Mary Ann. - Jeli jednak prbujesz
wanie zaprosi mnie do kina, ostrzegam, e za grosz nie znam sowackiego. Przyjechaam tu
na urlop i...
- Myl, e dam sobie rad z tumaczeniem - Bachus wszed jej w zdanie. - Albo
wybierzemy jaki film z Negerblackiem. Od kiedy zagin, chyba co drugie kino ma jakie
przegldy jego, wybacz dowcip, twrczoci.
Obejrza si na przyjaciela. Caa rozmowa sza nad podziw dobrze i mia gbok
nadziej, e zawdzicza to sobie, a nie jego sztuczkom.
Ten jednak nawet nie patrzy w ich stron. Bg wina pody za jego wzrokiem i
umiechn si, dostrzegajc zgrabn brunetk w elegancko skrojonym kostiumie. Nie byo
wtpliwoci, e dziewczyna ciaem i duchem naley ju do Erosa.
Po raz pierwszy od naprawd dawna Bachus nie zazdroci przyjacielowi planw na
wieczr. Jego zapowiaday si wystarczajco ciekawie.

Gdy dotarli do bramy, Kamca kolejny raz wyczu iluzj. Ta bya duo sabsza i wymagaa
prostszego zaklcia, by j przejrze. Po chwili jego oczom ukazay si pancerne drzwi z
zasonitym wizjerem. Obok by domofon z duym czerwonym przyciskiem.
Archanio zawaha si.
- Tylko spokojnie, Loki. I najlepiej nic nie mw. Dawno tu nie byem, ale sdz, e
podejcie do wulgarnego jzyka, jak twj, raczej si nie zmienio.
Kamca wykona gest, jakby zamyka usta na kluczyk, a potem wyrzuca go za rami.

Podszed do bramy i opar si o ni, zakadajc rce na piersi.


Gabriel wdusi przycisk domofonu.
- Musisz poczeka, skrzydlaty wypierdku - rozlego si po chwili z gonika - a Falin
skoczy sra. Bo mnie nie chce si rusza.
Zanim archanio zdy odpowiedzie, szum w goniku ucich. Znaczyo to, e
rozmwca ju si rozczy. Gabriel zdezorientowany spojrza na Kamc, ale ten sta
niewzruszony, tylko patrzy pustym wzrokiem w skrzcy si w socu ld. Jeeli nawet
sysza, nie dawa tego po sobie pozna.
Archanio zastanawia si przez chwil, czy nie zadzwoni jeszcze raz, tylko tym razem
uy gosu zarezerwowanego dla posa i zwiastowa, tak by stranik wiedzia, z kim ma do
czynienia. Ju nawet podnis rk, gdy nagle rozleg si zgrzyt i drzwi stany otworem.
W progu zobaczyli kara o potnych ramionach i dugiej rudej brodzie zatknitej za
gruby skrzany pas. Mia pobrudon twarz ciemn jak razowy chleb, a oczy szare jak
wiosenna mga. Ubrany by w czarny uniform ochrony i czapk z daszkiem, na ktrej
napisano tymi literami BRAMA.
- No ju, wa... - Blask bijcy od lodu sprawi, e karze dopiero teraz spostrzeg, kto
przed nim stoi. Gwatownie cofn si o krok i schyli gow. - Wybacz mi, o wietlisty.
Mylelimy, e to faerie wrciy ze zwiadu. Zauwaylimy, e co si pojawio na radarze, i
posalimy je, eby si rozejrzay, no i...
Gabriel wznis rk, uciszajc go.
- Rozumiem - powiedzia. - Do dawno nie byem tu z wizyt, wic moge nie
wiedzie, jak si zachowa. Wicej jednak nie popenij tego bdu.
Karze odetchn gboko.
- Dziki ci za askawo, o wietlisty. Obiecuj, e ju nigdy...
- Zatrzymaj swoje obietnice i wpu nas do rodka - mrukn Loki. Wci wpatrywa si
w ld, ale w jego gosie zna byo zniecierpliwienie.
Stranik spojrza w jego stron i zesztywnia. Umiech zszed z jego twarzy, a zastpio
go napicie. Archanio dostrzeg t reakcj.
- Jego nie musisz si obawia. Nie jest anioem, ale jest tutaj ze mn. To...
- Loki, syn olbrzymw, zabjca Baldra - wycedzi karze przez zby. - Najbardziej
przeklty spord bogw Asgardu.
Kamca powoli odwrci gow i wtedy po raz pierwszy spojrza na odwiernego.
Zmarszczone brwi i cignite usta sugeroway, e usilnie stara si skojarzy jego twarz.
Bezskutecznie.

Pierwszy ze zdumienia wyrwa si Gabriel.


- Nie wiem, czy powinienem si cieszy, e si znacie - powiedzia dostojnym gosem. Myl, e bdziecie mieli jeszcze czas porozmawia, a tymczasem potrzebuj pilnie mwi z
twoim panem. Loki jest moim gociem, zapamitaj, straniku!
Karze powoli skin gow, cofn si o krok, tak by przybyli mogli spokojnie wej na
teren fabryki. Ani przez moment nie spuszcza jednak wzroku z Kamcy. A jego oczy pony
nienawici.

Gdy pooya do na jego doni, zadra.


- Nie - powiedziaa.
- Nie masz ochoty? - zapyta Bachus wyranie zdumiony jej reakcj. Do tej pory
wszystko wskazywao na to, e dobrze zaplanowa ten wieczr. A teraz...
Mary Ann umiechna si do niego i cofna rk.
- Oczywicie, e mam, guptasie - odpara. - Nie przyszlimy tu przecie bez powodu.
Ale co to za frajda z kupionym biletem?
Bg wina, wci zdumiony, schowa portfel z powrotem do kieszeni i wyszed z kolejki
do kasy. Nie za bardzo rozumia zasady jej gry, ale skoro tego wanie chciaa, nie zamierza
jej zawie.
- Jak wic tam wejdziemy?
Dziewczyna wzruszya ramionami.
- Nie mam pojcia. Ale razem na pewno uda nam si co wymyli. - Popatrzya na
zegarek. - Tyle e jeli mamy zdy, powinnimy si pospieszy. Seans ju za osiem minut.
Bachus pokiwa gow. Sta, przez chwil skubic grn warg i zastanawiajc si, co w
tej sytuacji zrobiby Kamca. On z ca pewnoci nigdy nie paci za kinowe bilety.
Tyle e szef potrafi przyj dowoln posta - pomyla. - A poza tym jest cholernym
bogiem kamstwa, a to niezwykle przydatna umiejtno w takich sytuacjach. A do czego moe
przyda si...
I nagle ju wiedzia.
- Zaczekaj tu - powiedzia do Mary Ann, po czym potruchta w stron chopca kasujcego
bilety. Zbliy si do niego i wyszepta par sw, wskazujc na grup nastolatkw, ktra
chwil wczeniej mina bramk i teraz zmierzaa ju ku wejciu na sal. Chopak odwrci

si gwatownie i pogna za nimi.


Grubas skin na Mary Ann, by podesza, po czym jak gdyby nigdy nic minli bramk i
zanim pracownik wrci na swoje miejsce, skrcili do najbliszej sali.
Dziewczyna nie moga wyj z podziwu.
- Jak to zrobie? Co mu powiedziae? - dopytywaa zdumiona.
- Nic takiego. - Bachus wzruszy ramionami. - Ja tylko uprzejmie doniosem, e grupa
nastolatkw wnosi w kubkach na col alkohol.
Mary Ann parskna miechem.
- I uwierzy? Boe, jacy ludzie s czasem naiwni! A skd ty to niby miae wiedzie?
- No wanie, skd?- Bachus rwnie si rozemia. Nie wiedzie czemu znowu pomyla
o Kamcy i jego metodach dziaania. - A dziw, e ludzie wci api si na najprostsze
sztuczki.

- O Boe! - To byo jedyne, co zdoaa z siebie wykrztusi. Jej ciao wci drao od
niedawnej rozkoszy, a serce wci tuko si jak oszalae. - O Boe...
Eros zaoy rce za gow i z lekkim znueniem przyglda si swej zdobyczy.
Waciwie w ubraniu wygldaa duo lepiej, a caa frajda tego wieczoru skoczya si dla
niego, gdy tym razem bez sztuczek zacign dziewczyn do pobliskiego hotelu. Nie byo to
szczeglnie trudne zadanie.
- To byo... o Boe... - powtarzaa jak zacita pyta, wci jeszcze walczc z nierwnym
oddechem. Ciemnobrzowe wosy lepiy jej si do czoa. - To byo niesamowite.
Bg mioci westchn. A jakie niby miao by? Od wiekw dawa bd potgowa
rozkosz i zna wszystkie tajniki tej sztuki. Pomijajc nawet jego moce, a biorc pod uwag
samo tylko dowiadczenie, czy mg nie by najwspanialszym kochankiem wiata?
I gdybym chcia - pomyla - mgbym spokojnie wyj z t dziewczyn Bachusa, a ona
nawet by na niego nie spojrzaa. Jedno sowo i nie widziaaby wiata poza mn.
Waciwie nie wiedzia, dlaczego tak pomyla, ale gdy ju przemkno mu to przez
gow, zmuszony by przyzna, e tu wanie tkwi przyczyna jego zego nastroju. Bo Bachus
nie musia stosowa adnych sztuczek. Po prostu podszed i zagada. Jak miliony ludzi na
caym wiecie. Jak wszyscy ci, ktrzy tumacz uczucie chemi i nie potrzebuj ju boga
mioci, by umawia si na randki.

- Jeszcze nigdy... - zacza dziewczyna, ale Eros nie mia ochoty tego sucha. Dotkn jej
kostki i wyszepta zaklcie.
W jednej chwili wyprya si w spazmie rozkoszy, jczc cicho. Bg mioci wsta,
woy ubranie i wyszed bezgonie. Robota, dla ktrej tu przyjecha, wci czekaa. Mia
nadziej, e pomoe mu zaj myli.

- Skd znasz tego stranika spod bra...


- To on mnie zna, nie ja jego! - Loki posa archanioowi stanowcze spojrzenie, majc
zamiar uci w ten sposb wszelkie dyskusje. Tym razem jednak nic z tego nie wyszo.
- Przypominam ci, Kamco, e dla nas pracujesz - powiedzia Gabriel. - I nie ycz sobie,
by mia przed nami takie tajemnice. Ten karze wyglda, jakby przy pierwszej lepszej okazji
chcia ci zabi.
Loki wzruszy ramionami.
- Tacy jak on zwykle nie czekaj nawet na okazj - odpar. - Jest ni sama obecno
potencjalnej ofiary. To karze, archaniele, relikt wiata, ktry zniszczylicie. Za co jestem
wam oczywicie cholernie wdziczny - doda pospiesznie, widzc, e twarz Gabriela teje. A co do tego, e wiedzia, kim jestem? Powiedzmy, e tam, skd pochodz, byem do
znany... i rednio lubiany.
- Znam twoj histori - stwierdzi archanio. - Nie wiedziaem jednak, skd pochodzi ten
karze. Mnstwo si tu plcze istot mitycznych z rnych wiatw. Przestaem je rozrnia.
- Tak, prawo zwycizcy dzieli innych na swoich i przegranych. - Loki umiechn si. Aha, zapomniaem, s jeszcze straty wliczone. Prosty ukad, podoba mi si.
Gabriel chcia co doda, ale zrezygnowa. Poruszy skrzydami, by lepiej uoy si na
poduszkach.
Od blisko kwadransa siedzieli obaj na rozoystej kanapie w przeszklonym biurze
naprzeciwko bramy. Czekali, liczc, e siedzcej za biurkiem faerii o fioletowych wosach i
srebrzystozielonych skrzydekach uda si w kocu poczy z sekretariatem Mikoaja.
Z braku innych zaj obserwowali przechodzce przez plac kary w roboczych strojach.
Jedni ubrani byli w kombinezony, inni w czarne od smaru fartuchy. Niektrzy mieli na
gowach grnicze kaski z latarkami. Wszyscy za to nosili dugie brody podobne do tej, jak
mia stranik przy bramie.

Pomidzy karami migay, opoczc motylimi skrzydami, wielokolorowe faerie z


papierowymi teczkami bd neseserami w drobnych rczkach. Pomimo e bez trudu mogy
wzlecie wyej, trzymay si na dokadnie takiej wysokoci, by co rusz wpada na kary i
wykca si z nimi.
Ku zaskoczeniu Kamcy brodacze zwykle wychodzili z tych star przegrani, pokornie
przyjmujc okadanie papierowymi teczkami po gowach. Czekali, a skrzydlatym
awanturniczkom znudz si wrzaski, po czym spokojnie ruszali przed siebie.
- Z tego, co widz, wiele si w zwyczajach karw zmienio, od czasu gdy miaem z nimi
styczno po raz ostatni. - Loki westchn i podpar policzek kantem doni. Wci jeszcze
pamita lanie, jakie sprawiy mu pokurcze z gwardii Odyna w dniu, w ktrym go pojmali. I z
ca pewnoci nie uyli do tego gazek jemioy.
Wycign z kieszeni pudeko wykaaczek. Woy jedn z nich do ust i zerkn w stron
siedzcej za biurkiem faerii.
- Hej, panienko, macie tu jakie kolorowe pisemka z krzywkami? Albo cholern
telewizj? - Brod wskaza odbiornik zawieszony pod sufitem naprzeciw biurka. - Nie ebym
si ali, ale troszk nudno.
- Loki! - sykn Gabriel. Kada chwila czekania duej nadwtlaa powag jego
poselstwa, walczy wic o kady jej okruszek. - Nie moesz w spokoju posiedzie piciu
minut?
- Mog, ale dzi w programie Jerrego Springera bdzie o kobietach, ktrym objawiy si
anioy i zaszy w ci. Strasznie jestem ciekaw, jak to si udao, zwaywszy, e skrzydlaci
nie maj sprztu, prawda?
Wsta i nic sobie nie robic ze spojrzenia archanioa, podszed do biurka. Tak jak si
spodziewa, na blacie lea pilot. Kamca sign po niego i wczy odbiornik.
Na ekranie zobaczyli trjwymiarowy, obracajcy si powoli model mczyzny. Nad jego
gow miga napis: List numer 4000202, poziom ycze 3, weryfikacja postpkw. Loki
sprbowa przeczy program, ale spowodowa tylko, e na ekranie pojawio si wicej
tekstu.
- Pawe Deptuch - przeczyta Kamca. - Lat dwadziecia jeden, obywatel Polski.
Podszed bliej, by przyjrze si umieszczonemu w rogu zdjciu. Dostrzeg pocig,
pokryt kilkudniowym zarostem twarz o prostym nosie i ciemnych, brzowych oczach.
Trudno powiedzie, e chopak by umiechnity, ale w kcikach jego ust kry si cie
rozbawienia. Albo drwiny.
- To tacy te pisz listy do Mikoaja? - mrukn zdziwiony Loki - Nie wiem, czy chc

wiedzie, co za...
Przerwa i zmarszczy brwi. Tu pod zdjciem znajdowa si may napis: aktualne
miejsce pobytu Bratysawa, Sowacja.
Kamca odwrci si i spojrza na archanioa.
- To tak chcesz znale Luigiego? - zapyta, nie kryjc uznania. - Diablo sprytne.
- Nie diablo, ale dzikuj za uznanie - odpowiedzia archanio z umiechem. - Przeka
Jeffersonowi.
Faeria zza biurka odsuna suchawk od ucha i przysonia doni mikrofon.
- wity Mikoaj serdecznie pana zaprasza, archaniele - powiedziaa cichym,
melodyjnym gosem. - I przeprasza, e musia pan czeka. Co do paskiego towarzysza, to
niestety nie moe on wej do biura przez wzgld na zainstalowane w nim zabezpieczenia
przeciwko istotom magicznym, ale za chwil pojawi si przewodnik, by oprowadzi go po
terenie zakadu.
Loki skin gow i westchn. Zwiedzanie fabryki - naprawd, zawsze o tym marzy...

Co ja robi? - przemkno przez gow Bachusowi. - Chyba ju cakowicie mi odbio.


Mur, na ktry wanie wszed, mia niespena dwa metry wysokoci i by szeroki na dwie
cegy. Kto rednio wysportowany mgby spokojnie si po nim przespacerowa, bez
szczeglnej trudnoci utrzymujc rwnowag. Mgby te, co byo zamiarem Bachusa, bez
kopotu sta w jednym miejscu do dugo, by narwa bzu na pokany bukiet.
Problem boga wina polega na tym, e ostatni raz mg nazwa si wysportowanym
jakie dwadziecia pi wiekw temu. A to szmat czasu nawet jak na bstwo.
- Za stamtd, wariacie, bo zrobisz sobie krzywd! - zawoaa rozbawiona Mary Ann. - I
tak nie bd miaa co zrobi z tymi badylami.
- Skoro ja mog naraa ycie... - Bachus zama i szarpn pierwsz gazk. - ...to ty
powicisz si na tyle, by znale jaki wazon. A w hotelu jeszcze piknie ci podzikuj.
Zao si, e w adnym pokoju nie bdzie tak adnie pachnie. No i jeszcze...
- Poyczy ci noa? - rozleg si nagle cichy szept spod drzewa.
Bachus omal nie spad, ale w ostatniej chwili mocniej zapa ga i jako odzyska
rwnowag.
Wyty wzrok. Ogrd z drugiej strony muru by pogrony w ciemnoci, tak wic

dostrzeg tylko niewyran msk sylwetk. Ochroniarz! - pomyla. - Tylko w takim razie
dlaczego szepcze?
Wtedy tajemniczy mczyzna zapali ma latark i owietli swoj twarz. Umiecha si
zoliwie.
- Co si stao, Barti? - zapytaa Mary Ann zaniepokojona. - Co tam widzisz?
Bachus obejrza si w stron dziewczyny i zrobi nieszczliw min.
- Spady mi klucze - powiedzia. - Musz tam zej. Zaczekasz tu na mnie?
- Ale skd! - Dziewczyna parskna miechem. - Na tak ofiar, co gubi klucze w czasie
kradziey? Tylko bd ostrony, tam mog by psy.
Bg wina pokiwa gow, kucn i zeskoczy na ziemi.
- Eros, do cholery - wycedzi przez zby. - Co ty tu robisz? Czego chcesz?
Ten wzruszy ramionami.
- Tak sobie tylko przechodziem, wykonujc NASZ prac, i przypadkowo was
dostrzegem. Pomylaem, e zapytam, jak ci idzie.
- Zanim si nie pojawie, szo wietnie. - Bachus wsta i otrzepa rce. - I zaraz znowu
tak bdzie, bo wanie si std wynosisz, prawda?
Eros sign rk i zerwa gazk, powcha kwiat.
- Strasznie wolno ci to idzie - powiedzia. - Jak chcesz, to pomog ci zaatwi to szybciej
i...
Byskawiczny, celnie wymierzony cios w podbrdek powali go na ziemi. Bg mioci
stkn.
Bachus pochyli si nad nim i pogrozi pici.
- Nie wa si nawet sugerowa czego takiego, rozumiesz? To porzdna dziewczyna!
- Tylko proponowaem, nie gorczkuj si! - Eros wycign przed siebie otwarte rce,
dajc znak, e si poddaje. Wsta powoli i otrzepa ubranie. - Baw si zatem dobrze. Tylko
pojaw si rano w hotelu, bo znalazem dzi naszego Luigiego. Teraz nie za bardzo mona si
do niego dosta bez naraania postronnych, ale rano zrobimy na niego...
- Bd, id ju! - przerwa bg wina. Odczeka, a przyjaciel zniknie w ciemnoci, po
czym wspi si na mur. Stan na nim i ponownie zacz rwa gazki.
- Daby ju sobie z tym spokj - poprosia Mary Ann. - I czy mi si wydawao, czy ty z
kim tam rozmawiae?
- A owszem. - Bachus pokiwa gow i umiechn si. - Z bogiem mioci... o tobie.
Dziewczyna parskna miechem.
- Prosz, prosz, jaki romantyk!

Zwiedzanie fabryki Mikoaja wloko si Kamcy niemiosiernie. Sucy mu za przewodnika i


kierowc gburowaty karze z brod wygldajc i mierdzc jak snopek gnijcego siana nie
do, e nie odpowiada na adne zaczepki, to jeszcze jedyne zdanie, jakie wypowiedzia,
brzmiao: I pod adnym pozorem nie wolno schodzi z wzka w trakcie zwiedzania. Potem
ju tylko ca drog nuci pod nosem pie o pojmaniu i uwizieniu zabjcy Baldra. Loki nie
mia pojcia, e jest ona a tak duga i pena szczegw.
W pierwszej kolejnoci zwiedzili wszystkie place zaadunkowe, warsztaty i oglnie
dostpne baraki, jak stowka czy wietlica. Potem przysza kolej na przestronne magazyny z
wysokimi na kilka metrw regaami penymi kartonowych pude rnych rozmiarw. Kamca
nie mia pojcia, dlaczego kto chce, by to wszystko oglda. Nie mg mi po prostu
zaproponowa, bym posiedzia w wietlicy? - pomyla, mocniej otulajc si wypoyczonym
futrem. - Ech, wici i ich cholerne rozumienie uprzejmoci!
Gono jednak nie powiedzia nic, robic dobr min do zej gry i czekajc, a w kocu
trafi do gwnej hali fabryki. Tam z pewnoci musiao by cieplej. Niczego wicej nie
oczekiwa.

Gwna hala od wewntrz wygldaa na wskro nowoczenie. Niewielu byo na niej


pracownikw, za to peno maszyn wieccych milionami wielobarwnych wiateek,
metalowych koryt wypenionych wizkami kabli i elektronicznych tablic ze statystykami
wykonanej pracy.
Nad tamami produkcyjnymi, ktre obsugiway przewanie ubrane w biae fartuchy
faerie, suny na ogromnych szynach wielkie, zdalnie sterowane chwytne ramiona
przenoszce kosze pene nowych, gotowych zabawek. Trafiay one pniej na akumulatorowe
wzki, a te odwoziy je do magazynu.
Nieco gbiej, za oszklonymi cianami, grupa gnomw w biaych kitlach przeprowadzaa
eksperymenty na nowo zaprojektowanych lalkach barbie.
Karze zatrzyma si tu przy jednej z takich oszklonych cian i wysiad z wzka. Bez
sowa czy choby jednego spojrzenia ruszy w stron wejcia do tej sali prb. Loki po chwili

wahania pody za nim.


Zaczyna mie dosy tego pokurcza. Nie podobao mu si, e brodacz tak jawnie okazuje
sw pogard. Przecie on, Loki, by kiedy jednym z Asw, ktrym te kurduple skaday
przysigi i biy pokony. A teraz na dodatek by cholernym gociem ich szefa, witego
Mikoaja.
No tak - zreflektowa si, jak gupia bya to myl, i umiechn pod nosem. - Mnie z ca
pewnoci przekonaby taki argument.
Tymczasem karze przeszed przez pomieszczenie, zupenie lekcewac pracujce w
rodku gnomy, i otworzy masywne metalowe drzwi. Odwrci si i rk wskaza Lokiemu,
by tamten wszed pierwszy.
Kamca zerkn do rodka. Owietlony na czerwono korytarz o pododze zbudowanej z
poczonych ze sob krat wyglda jak wycignity z jakiej kosmicznej gry komputerowej.
Na pewno nie jednej z tych, do ktrych chciaoby si przenie w rzeczywistoci.
Mimo wszystko Loki zrobi krok do przodu, a potem chyba jeszcze jeden, cho tego
akurat nie mg by ju pewny, bo mocny cios w ty gowy powali go na ziemi,
pozbawiajc przytomnoci.

Gdy si ockn, lea nagi na zimnej kamiennej posadzce, owietlony migoczcym blaskiem
pochodni. Potwornie bolaa go gowa, a na kostce prawej nogi czu mocny ucisk. Gdy ni
poruszy, zabrzcza acuch.
No to, kurwa, piknie - pomyla, prbujc podnie si na czworaka, jednak
przeszywajcy bl w lewym boku powali go z powrotem na ziemi. Loki walczy z samym
sob, by znowu nie zemdle, a odek skurczy mu si, groc mdociami.
Kamca przywar do posadzki, usiujc uspokoi oddech. Bl w boku musia oznacza
przynajmniej jedno zamane ebro, stara si wic nabiera powietrza wolno i pytko.
Cholerny pokurcz!
Poza krgiem wiata co si poruszyo. Najpierw by to pojedynczy dwik, zaraz jednak
doczyy do niego kolejne, dochodzce ze wszystkich stron. Najwyraniej widzw zbierao
si coraz wicej.
Najdelikatniej jak tylko mg Loki odwrci gow i wyty wzrok. Po duszej chwili
wydao mu si, e jest w stanie dostrzec sylwetki karw, cho nie by pewien, czy nie jest to

aby projekcja jego wasnej wyobrani usiujcej spata mu figla.


Gdy jednak poleciaa w jego stron pierwsza nieka, przesta mie wtpliwoci. Kuli
si, przyjmujc kolejne mrone uderzenia.
- Zdrajca! - rykn niski gos gdzie z tumu. - Pomiot skurwiaych olbrzymw!
nieka krzykacza, prawie w caoci skadajca si z lodu, ugodzia Kamc prosto w
zraniony bok. Loki zawy z blu. Tum odpowiedzia entuzjastycznym rykiem.
- Morderca!
- Tchrzliwe bydl!
Wyzwiska, a wraz z nimi mrone kule paday coraz gciej. Kamca by pewien, e ju
duej nie jest w stanie wytrzyma. Przed oczami widzia czerwone plamy, bok pali go
ywym ogniem, a chd sprawia, e kade uderzenie odczuwa podwjnie bolenie.
- I jak si teraz czujesz, zabjco Baldra?! - zawoa kto. - Czy nadal chcesz...
- Wystarczy!
I nagle wszystko ustao. Nie poleciaa ju ani jedna lodowa bryka, nie rozleg si wicej
aden okrzyk. Wszystko ucicho w jednej chwili. W ciszy Loki usysza gone kroki, a w
chwil pniej ubrana na czarno posta o twarzy przysonitej kapturem wkroczya w krg
wiata.
Kamca nie by ju nawet w stanie unie gowy. Lec pasko, ogranicza ruchy. zy
blu pyny mu ciurkiem po twarzy, sprawiajc, e wszystko widzia jakby za mg.
Posta stana tu przed nim i pochylia si, chwytajc ofiar za wosy. Szarpna,
podcigajc j do gry.
- Witaj, Loki - powiedziaa niskim, mskim gosem. - Jak to mio, e postanowie nas
odwiedzi.
Lew rk posta zsuna kaptur, ukazujc sw twarz. Niby podobn do wszystkich
karlich twarzy, jakie Kamca widzia w yciu, ale z drugiej strony jako inn, dziwnie
znajom.
- Poznajesz mnie? - zapyta pokurcz, szczerzc si w nieprzyjemnym umiechu. Jestem...
- Gloin... bye podczaszym Odyna - wystka Loki, rozpoznajc oprawc. Przypomnia
sobie wszystkie figle, jakie przez lata mu pata, i skrzywi si na myl o czekajcej go
przyszoci.
Karze skin gow, nie przestajc si umiecha. Puci wosy Kamcy, pozwalajc, by
jego gowa swobodnie uderzya o posadzk. Wsta i otrzepa rce.
- Nasz go ju do si dzi zmczy - powiedzia do ukrytych w ciemnoci

pobratymcw. - Zaprowadcie go zatem do kwatery, a ja rano postanowi, co z nim zrobimy.


Rozej si.
Pomruk niezadowolenia przemkn przez szeregi, ale szurania i odgosy krokw, ktre
rozlegy si zaraz potem, wiadczyy, e kary wykonay jednak polecenie.

Gabinet witego Mikoaja przypomina kancelari prawnicz rodem z amerykaskiego


serialu. Na wprost wejcia znajdowao si ogromne dbowe biurko, zza ktrego wystawa
fotel obity czarn skr. Po lewej, pod cian, staa biblioteczka z rzdami rwno
ustawionych, jednakowo oprawionych ksiek, a dokadnie naprzeciw barek.
Na pododze rozoono puszysty jasnobrzowy dywan z obrazkiem przedstawiajcym
pierwszych ludzi polujcych na mamuta.
Nigdzie nie byo wida ani fotela, ani chocia krzesa dla petentw, co oznaczao, e
wity albo nie zwyk przyjmowa goci, albo zupenie zapomnia, czym jest kultura.
Gabriel zmarszczy brwi. Zna Mikoaja i zdziwia go zmiana, jaka nastpia w tym
miejscu od czasu jego ostatniej wizyty. Zapamita je zupenie inaczej.
Gospodarz pojawi si po kilku minutach, wchodzc drugimi drzwiami, niewidocznymi z
powodu zasaniajcej je biblioteczki. Nis w rkach obrotowe krzeso.
Mikoaj rni si bardzo od popularnego wizerunku, jaki znao kade niemal dziecko na
wiecie. Przede wszystkim mia niad skr oraz wygld i postur dbajcego o siebie
czterdziestolatka. Ani ladu zbdnych kilogramw, za to wyrane linie mini rysujce si
pod napit koszulk. Nosi dobrze zadban brod redniej dugoci, zdecydowanie czarn,
cho w niektrych miejscach przetykan pasemkami siwizny, oraz dugie wosy zwizane w
koski ogon. Na widok archanioa odetchn z ulg i odstawi krzeso.
- Witaj, Gabrielu - powiedzia, wycigajc rk. - Ta cholerna faeria wprowadzia mnie w
bd. Byem przekonany, e to Micha.
Archanio ucisn podan mu do.
- To dla niego to wszystko? Te zmiany? Kiedy byem tu ostatnio, to pomieszczenie
wygldao jak pokj w akademiku. Peno pyt na pododze i plakatw na cianach. A teraz...
moe spowaniae? wity Mikoaj przesta bawi si w Piotrusia Pana i wydorola?
wity odchyli gow i rozemia si.
- Ale skd - odpar. - Ale Micha bywa tu do czsto, a wiesz, jaki z niego

tradycjonalista. Gdyby mg, najchtniej zmusiby mnie, bym postarzy swoje ciao, tak by
wygldao jak za ycia. Wiesz, on uwaa, e skoro to miejsce jest poniekd wizieniem dla
pogaskich wybrykw natury, to ja, jako stranik, musz wyglda jak wity z prawdziwego
zdarzenia. Znaczy wychudy dziadyga, najlepiej jeszcze stale w szatach liturgicznych. Na to
oczywicie nie pjd, ale zgadzam si na mae ustpstwa, by go ugaska. Na przykad
ostatnio zdjem ze ciany nowo zakupiony obraz Gigera. Zapaciem za niego dwadziecia
tysicy dolarw na internetowej aukcji, a teraz stoi w magazynie i obrasta kurzem. Ech...
- Zao si, e Micha doceni ten gest. - Gabriel umiechn si. - Od jakich kilku
miesicy nie znosi tego gocia i jego twrczoci. Dokadniej od chwili, gdy Loki zmusi go,
by wybrali si razem do kina na przegld serii Obcy".
- I co, jak rozumiem, filmy nie spodobay mu si za bardzo? - zapyta wity. - A przy
okazji, skoro wspomniae o waszym nowym pupilu, czy s ju jakie postpy w sprawie tego
gocia, ktry si pode mnie podszywa? Czy wasz nordycki as ju go odnalaz?
- Niestety, Kamca bardzo si stara, ale to nie jest atwe. Poza tym pracujemy teraz nad
czym innym. Wsppraca z piekielnymi demonami, zamach na niebiaskiego agenta i seria
atakw wymierzonych w witych. Duo jak na miertelnika, nieprawda?
Mikoaj pokiwa gow.
- Domylam si ju chyba, po co przybywasz. C, jeli masz zamiar go odszuka, moje
archiwa s do twojej dyspozycji. - Rk wskaza na drzwi, ktrymi wszed. - Jak si nazywa
delikwent?

Bachus stkn i wyczerpany opad obok na ko. Mary Ann wtulia si w niego i
pocaowaa w ucho.
- Bye wspaniay - szepna. Miaa sodki oddech.
- Ty te bya niesamowita - zrewanowa si. - I dzikuj.
Obj j ramieniem i lea tak przez dusz chwil, bezmylnie wpatrujc si w sufit i
upajajc niedawnymi chwilami uniesie. Teraz by ju pewien, e kocha t kobiet. By
pewien, e to wanie to.
- Powiedz mi, o czym mylisz - poprosi, czujc, e to bdzie dobre pytanie w takiej
chwili. Taki may dowd troski. Poza tym, cholera, naprawd chcia wiedzie.
- Ciesz si, e udao mi si jeszcze komu zaufa po tym, jak mnie skrzywdzono -

odpara dziewczyna. - Nie sdziam, e kiedy mi si to uda.


Bg wina odsun si od niej gwatownie i usiad.
- Jak to skrzywdzono?! - zapyta, patrzc jej w oczy. - Powiedz kto, a zapewniam, e
poauje tego, co ci zrobi. Bdzie aowa caymi cholernymi tygodniami...
Mary Ann umiechna si lekko i koniuszkiem wskazujcego palca przejechaa po piersi
Bachusa, wci jeszcze mokrej od potu.
- Nazywa si Lokstar Val Hallen - powiedziaa. - I poznaam go dwa lata temu w Monte
Carlo...

Ile czasu bdzie potrzebowa Gabriel, eby si zorientowa, e mnie nie ma? I czy w ogle ma
szanse mnie znale?
Kamca wiedzia, e szanse na to s nike. Kary byy najlepszymi grnikami, jacy
kiedykolwiek istnieli na wiecie, i jeli chcieli zbudowa tunel, ktrego nikt nie znajdzie, to z
ca pewnoci go zrobili. I nawet cae zastpy Michaa nie byyby w stanie mu pomc.
Jeeli chcesz na kogo liczy - pomyla Loki - to tylko na siebie.
Raz jeszcze rozejrza si po klatce, w ktrej zosta zamknity. Nie byo w niej nic, co
dawaoby jakiekolwiek moliwoci dziaania. Z wyjtkiem siennika i przerdzewiaego garnka
majcego suy za nocnik wntrze wizienia byo puste.
Wizie westchn i stkajc, zmieni pozycj. Nie mg si zdecydowa, co jest gorsze:
siedzenie zbyt dugo w bezruchu sprawiao mu ogromny bl, ale gdy zmienia pozycj,
odzyway si poamane ebra. Mia wraenie, jakby przebijay mu skr. .
- Nie tak gwatownie, garzu - zawoa karze siedzcy przy skale naprzeciw klatki. W
doniach trzyma napit kusz, a obok niego na niedwiedziej skrze lea ogromny bojowy
topr. - Bom gotw pomyle, e co podejrzanego majstrujesz.
- Tobie wydao si podejrzane, e tworz sobie iluzoryczne ubranie - odpar z wysikiem
Loki. - No chyba e chciae pooglda sobie mojego fiuta, co? Potem opowiesz onie, e
nareszcie rozumiesz, dlaczego...
- Nie sprowokujesz mnie, garzu! - rozemia si stranik. - Ostrzegali mnie, e bdziesz
prbowa swoich starych sztuczek.
Kamca w odpowiedzi wywrci oczami jak medium z kiepskiego horroru.
Naraz z uwag cign brwi.

- Tak, archaniele - powiedzia cicho. - Z ca pewnoci pod ziemi. I dziwne, e sygna


okaza si tak mocny.
Karze nerwowo cisn kusz.
- Przesta natychmiast, syszysz?! - zawoa. - Co ty w ogle robisz?
- Wzywam wsparcie - odpar Loki, wzruszajc ramionami. Duo go kosztowa ten gest,
ale nie da po sobie tego pozna. - Nie mylae chyba, e anioowie puszczaj mnie tak
samopas wszdzie, co? Mam nadajnik i czno telepatyczn.
Ponownie wywrci oczyma i unis gow, mamroczc co w niezrozumiaym jzyku.
Po chwili z nosa trysna mu krew. Mimo to nie przestawa mwi.
- Duchu Odyna, wybacz mi nieposuszestwo! - Karze unis kusz i wycelowa. I
niemal w tej samej chwili tu przed jego twarz przeleciaa ponca strzaa i wbia si w ska.
- Ani drgnij, karle! - rozleg si niski gos, brzmicy, jakby setka mczyzn przemawiaa
jednoczenie. - I powiedz, dlaczego przeladujesz mojego sug?
Stranik odwrci gow i zmruy oczy. Kilka metrw od niego sta szecioskrzydy
anio o kruczoczarnych wosach i twarzy doskonaej jak najwspanialsza rzeba. Czarne,
nieczue oczy wietlistego przybysza lniy nieskoczonoci. W rkach trzyma uk.
Karze odruchowo wycelowa kusz i strzeli, ale bet rozpyn si w powietrzu z chwil,
gdy dotkn napiernika anioa. Ten zamia si tylko.
- Przeladujc mojego sug, mnie przeladujesz... - powiedzia, odrzucajc uk. Wznis
rk i naraz pojawi si w niej poncy miecz. Anio ruszy do przodu. - A za to jest jedna
kara. Uwolnij go!
- Nigdy! - W stranika w jednej chwili wstpi nowy duch, doskoczy do topora i z nim
wycofa si pod drzwi klatki. Stan pewnie na rozstawionych nogach, wznoszc or. - Nie
dostaniesz go, dopki jest w tej grocie cho jeden karze zdolny utrzyma topr.
I nagle anio zafalowa i rozpyn si w powietrzu. Znikn te odrzucony uk, a nawet
ponca strzaa. Nie zosta po nich nawet lad. Wtedy wanie stranik poczu na szyi chd
stali.
- Nie nabior ci na stare sztuczki, karle - wycharcza Loki, dociskajc sztylet do krtani
pokurcza. Ten nie musia nawet maca pasa, czu, e to jego wasne ostrze, wyszczerbione
nieco o dwa palce powyej jelca.
Kamca czu si paskudnie, krew cieka mu teraz nie tylko z nosa, ale take z ust i oczu.
Prawie nic nie widzia, a do tego szumiao mu w gowie. Jednak mimo wszystko czu, e
znowu jest gr.
- Ale co powiesz na nowe? - Szarpn rk, podrzynajc stranikowi gardo. Przez chwil

trzyma go jeszcze drug doni, po czym puci.


- Nigdy nie zadzieraj z bogiem - szepn i bezwadnie run na ziemi. Kolejny raz zapad
w ciemno.

Eros przeadowa pistolet i raz jeszcze spojrza na zegarek.


- Kurwa - zakl.
Bachus nie przyszed, nie da te adnego znaku, e moe si spni. Ani karteczki, ani
telefonu, nawet pocauj mnie w dup. Po prostu go wystawi.
Bg mioci woy bro do kabury.
Trzeba byo od razu zamkn spraw - pomyla. - Napeni t dziwk obrzydzeniem do
ochlejtusa. Wtedy nie byoby tych wszystkich kopotw. A teraz caa robota dla mnie.
Zabbni nerwowo palcami po kierownicy i ponownie wlepi wzrok w dom, przed ktrym
zaparkowa.
Z tego, co zdoa si dowiedzie, cel pojawi si tam wczoraj wieczorem u znajomych i
mia te nocowa. Gospodarze nie wiedzieli o jego procederze, poza tym byli dobrymi ludmi
i katolikami, wic skurczybyk sprytnie si ulokowa. Eros mia tylko nadziej, e to akurat
zrobi niewiadomie. W kocu wszystko wskazywao na to, e jest coraz mniej ostrony powrci do uywanych ju nazwisk i paszportw czy, jak teraz, odwiedza znajomych. Moe
wanie przyszed czas, by fryzjer zacz popenia bdy.
Drzwi frontowe otworzyy si i wysza zza nich elegancko ubrana kobieta. Tu za ni z
bramy wyoni si mczyzna redniego wzrostu ubrany w przeciwdeszczow kurtk.
Eros zerkn na zdjcie przyklejone do deski rozdzielczej. Nie byo mowy o pomyce.
Odpali samochd, a gdy tamci wsiedli do swojego auta, ruszy za nimi.

Pawe Deptuch zaczyna mie powanie dosy tych wakacji. A ju na pewno mia do
Sowacji.
Przyjecha tu w nadziei, e zrobi par sensownych zdj na konkurs Nasi ssiedzi" pomys gupi jak wiele koncepcji polskiego ministerstwa kultury, ale z kuszc nagrod.
Dziesi tysicy i publikacja albumu to nie w kij dmucha.

Z pocztku zapowiadao si cakiem niele. Znajomy nakrci mu tanie lokum, Magda,


dziewczyna Pawa, powiedziaa, e chtnie do niego dojedzie, jak tylko bdzie moga, a na
dodatek w pierwszy dzie po przyjedzie znalaz sklep komiksowy peen prawdziwych
biaych krukw.
Szybko jednak karta si odwrcia. Tanie lokum istotnie byo niedrogie, ale naleao do
miejsc, gdzie normalni ludzie nie chodz nawet za dnia, choby im dopacano. Z kolei Magd
rozoya choroba i musiaa zosta w domu, a dzie po przyjedzie skradziono Deptuchowi
portfel.
Mimo wszystko zdjcia szy mu niele i nie mia jeszcze ochoty wyjeda. Za trzymane
przezornie w tylnej kieszeni spodni dwadziecia euro wywoa pierwszy film i postanowi
sprzeda zdjcia jako widokwki. Wiedzia, e ludzie lubi, gdy maj okazj kupi co
niepowtarzalnego.
Swj may straganik ustawi niedaleko butiku, bo ten mia cakiem nieze, szerokie
schodki. Rozoy koszul, na niej fotografie i czeka na klientw.

- Do ju tej zabawy - burkn Eros i skrci gwatownie, zmieniajc pas. Kto za nim
zahamowa z piskiem opon i nacisn klakson, ale bg mioci zupenie na niego nie zwaa.
Wjecha na chodnik, niemal tu przed Luigim, stajc w poprzek i tarasujc przejcie.
Zaledwie kilka centymetrw dzielio mask samochodu od schodkw gustownego butiku.
Przez otwarte okno wystawi luf glocka.
- Pozdrowienia z Niebios, Luigi! - zawoa.
Fryzjer zareagowa nadspodziewanie szybko, rzucajc si w stron schodw i apic
siedzcego na nich przeraonego chopaka. Z kieszeni wyszarpn pistolet i przyoy
zakadnikowi do gowy.
- Zabij go! - zawoa. Jego gos brzmia nieco histerycznie. - Przysigam na pierdolone
Niebiosa, e rozwal mu eb.
Eros umiechn si i cay czas celujc, otworzy drzwi samochodu. Wysiad, ani na
chwil nie odrywajc spojrzenia od twarzy fryzjera.
- Jak masz na imi, mody? - zapyta po sowacku, a widzc, e chopak nie zna tego
jzyka, powtrzy po angielsku.
- Pawe - przedstawi si zakadnik. - I ja naprawd nie chc umiera.

- Kto tu mwi o umieraniu? - zdziwi si bg mioci. Nareszcie poj, jak robi to Loki.
Grunt to mie pomys na kad okazj i ani na chwil nie traci poczucia humoru. No i, rzecz
jasna, umiejtnie stosowa swoje talenty. - Nie zabijesz Pawa, Luigi, prawda? Tylko spjrz
na niego. Na jego mi twarz, mode, silne ramiona... Czujesz zapach jego wosw? Czy nie
chciaby, zanurzajc w nich swoje palce, niespiesznie zacz je strzyc? Jak moesz zabi
kogo, kogo ju zacze kocha?
Fryzjer zamruga oczami, po czym przenis wzrok na zakadnika i gwatownie odsun
pistolet od jego szyi. Ze wstrtem odrzuci bro i pobieg si w stron wylotu ulicy.
Eros unis glocka i strzeli kilka razy, ale nie udao mu si trafi. Wepchn pistolet do
kabury i rzuci si w pogo.
Pawe patrzy przez chwil za nimi, po czym pochyli si, by pozbiera zdjcia.
- Jak kto kupi - zawoa po angielsku - to opowiem, co czuje zakadnik wariata!
Znaleli si chtni.

Kamca nie mia pojcia, ile czasu lea nieprzytomny, ale nie mogo to trwa szczeglnie
dugo, skoro nadal by w jaskini sam, tylko z ciaem stranika. Przypuszcza, e kary musiay
jako zaplanowa zmiany warty. A to oznaczao, e nie powinien zwleka.
Podczoga si kawaek do krat i sign rk do pasa kara, odpinajc klucze. Potem z
trudem otworzy drzwi klatki.
Przez chwil apa oddech, walczc ze sob, by nie zwymiotowa. By tak wycieczony,
e mogoby go to dobi.
Potem ostronie przestpi przez zwoki i zgity wp, zataczajc si, ruszy w stron
wyjcia z groty.
Zdawa sobie spraw, e jeszcze nie wygra. Tunele z ca pewnoci pene byy karw,
a on nawet nie umia stwierdzi, ktrdy powinien i. Mimo to szed. Bo zatrzymanie si
oznaczao pewn mier.
Po najtrudniejszych w yciu jakich trzydziestu krokach znalaz si w tunelu wysokim
moe na ptora metra, za to szerokim na ponad cztery. ciany ozdobiono runami, a co kilka
metrw rozmieszczono pochodnie, tak e aden kawaek korytarza nie pozostawa
zacieniony.
Cudownie - pomyla Loki. - Gdyby to chocia byy lampy elektryczne, przecibym kabel

i spokj, a tak? Jak na cholernym talerzu.


Opar si rk o cian i powoli, powczc nogami, ruszy przed siebie.
Nie zdy przej pidziesiciu metrw, gdy nagle tu przed nim z bocznych tuneli
wyoniy si dwa kary. Oba uzbrojone w topory.
- Prosz, prosz - odezwa si gos za plecami Kamcy. - Kto by pomyla, e jeste taki
hardy, zdrajco. Zna, e pynie w twych yach krew olbrzymw. A teraz bd askaw
grzecznie pooy si na ziemi.
Loki speni to polecenie z pewn ulg, czu ju bowiem, e nogi uginaj si pod nim.
Przywar policzkiem do ziemi, ktem oka obserwujc stopy karw przed sob.
Ci postpili do przodu.
I nagle rozleg si wist, a w chwil pniej dwa ciaa z oskotem runy na ziemi. Kto
podbieg i szarpn Lokiego za rami.
- Wstawaj, musimy ucieka!
Kamca, lekcewac bl, podnis gow i spojrza w twarz Gloina.
- Ty? Ale dlaczego?
- Pniej. - Karze raz jeszcze szarpn go za rami. - Zaraz pojawi si nastpni.
Pomg Lokiemu wsta i wcign go w boczny tunel. Tam nacisn jedn z run, potem
nastpn i jeszcze jedn. Gdy wstuka ca sekwencj, ciana przesuna si, ukazujc im
mae pomieszczenie - kabin windy.

Eros wszed do apartamentu i trzasn drzwiami. Tak niewiele brakowao! Dosownie kilku
metrw lub jeszcze jednej cholernej kuli. Jednak Luigi zdy zatrzyma takswk i tyle go
byo. Teraz pewnie zrobi si ostroniejszy.
Przeszed do sypialni i zatrzyma si w progu. Na ku siedzia Bachus.
- Gdzie ty, kurwa, by?! - rykn bg mioci. - Mielimy robot, pamitasz? Udaoby
si, gdyby by. Ale nie, ty wolae gzi si z t swoj...
- Miae racj - powiedzia grubas. Siedzia ze spuszczon gow i wpatrywa si w swoje
zoone donie.
- ...gupi dziwk... co ty powiedzia? - Eros zamruga. W jednej chwili uleciaa z niego
caa zo. Przeszed przez pokj i usiad obok przyjaciela. - Co si stao?
- To, e miae cholern racj, mio nie istnieje. - Bg wina odwrci si i spojrza

Erosowi w oczy. - Mam nadziej, e si cieszysz, bo znowu wyszo na twoje.


- Nie bd mieszny. I mw, co si stao.
- Wzia mnie za mafiosa - zacz Bachus. - Od tego si zaczo. Uznaa, e skoro jestem
ubrany tak a nie inaczej i do tego daj sone napiwki, to musz pra pienidze. Miaem te
wtedy spluw i ona zauwaya kabur.
No i jej zdaniem przypominam takiego jednego bossa z serialu o mafii. Podaa mi nawet
tytu, Rodzina Soprano".
- No dobra, wzia ci za gangstera i co z tego? - nie zrozumia Eros. - Moe po prostu
krc j li gocie. Zdarza si.
- Tylko e jej nie chodzio o uczucie. Ona szukaa zemsty i prbowaa upolowa gocia,
ktry zrobi dla niej wszystko. A konkretniej, zaatwi faceta, ktry kiedy zrujnowa jej
karier.
Bachus ponownie zwiesi gow. Parskn pod nosem.
- A wiesz, co jest najzabawniejsze? - zapyta. - My znalimy t dziewczyn. Co prawda
tylko z opowieci, ale jednak. Pamitasz, jak szef opowiada o akcji w Monte Carlo, gdy
przemieni si w modelk? Potem uwid jakiego bogacza, zacign go do azienki i pokaza
ptaszka, przypominasz sobie? Zamiewalimy si z tego do rozpuku.
Eros potrzsn gow.
- To ona? I chodzio jej o szefa? - nie dowierza. - Rany, jaki ten cholerny wiat may!
- To nie tak - westchn bg wina. - Jest na nim po prostu kilku bohaterw, a reszta to
statyci, ktrzy su celom prawdziwych gwiazd. Takie, rozumiesz, straty wliczone w koszta
przez rozrzutnego Boga aniow. Jak ja teraz czy ona wtedy...
Przez chwil siedzieli w milczeniu.
- Jak chcesz, mog sprawi, e przestanie ci bole - zaproponowa w kocu Eros.
- Dziki, ale nie. To nie pozwoli mi zapomnie. - Bachus wsta i przecign si. - A pki
co czas chyba, bym wzi si do roboty, czy nie?

Loki lea okrwawiony na pododze i wpatrywa si tpo w kara. Winda suna bezgonie i
powoli, ale ku grze.
- Nie patrz tak na mnie, zdrajco - powiedzia Gloin. - Nie jestem dumny z tego, co
zrobiem.

Kamca nie odpowiedzia.


- Byem jednym z tych, ktrzy przywizywali ci do skay, wiesz? - Jego niespodziewany
wybawiciel opar si o cian i zaoy rce za siebie. - Moesz nie pamita, nie bye wtedy
w duo lepszym stanie ni w tej chwili, ale ja nadzorowaem twoje uwizienie. I byem z tego
dumny, wiesz?
Spojrza na Lokiego, ale ten wci milcza. Oddycha przez usta, z kadym wydechem
puszczajc kilka krwawych baniek.
- eby nie byo midzy nami niejasnoci - kontynuowa Gloin - nienawidz ci.
Nienawidz z caego serca, tak jak reszta moich braci. W przeciwiestwie do nich uwaam
jednak, e musisz y. Bo chcesz tego czy nie, jako przybrany syn Odyna jeste ostatnim z
Asw. A zatem i ostatni nasz nadziej.
Winda zazgrzytaa i zatrzymaa si na moment, zaraz jednak ruszya dalej.
Karze pogaska jedn ze cian, po czym przykucn koo Kamcy.
- Ta winda jest najstarsz ze wszystkich, ktre postawilimy, gdy nas tu przywieziono powiedzia. - Jestem chyba ostatnim, ktry o niej pamita. Nie uwaasz, e byoby zabawnie,
gdyby si teraz zerwaa i zabia nas obu? Czy nie byby to znak od twojego nowego Pana?
Boga bez imienia?
- Jego... jego nie ma - wyszepta z wysikiem Kamca. - Odszed.
Gloin tylko wzruszy ramionami.
- Czy robi to komu jak rnic? - zapyta, nie kryjc ironii. - Kiedy nas tu przywieli,
powiedzieli, e to miejsce stanie si naszym nowym domem. Obiecali nam schronienie i prac
oraz poszanowanie dla naszej innoci i kultury. A potem wytatuowali nam to...
Rozchyli koszul, pokazujc mienicy si na jego piersi znak trjkta z okiem.
- Naoyli te obroe na szyje jak psom, groc, e jeli oddalimy si za bardzo lub
wystpimy przeciwko witemu, nasze gowy eksploduj. I wcisnli nas tu pomidzy inne
rasy. Umielimy ciko pracowa, wic pozwolono nam zaj si tym, co kochamy, ale nic
poza tym. Jestemy tu na samym dnie.
Winda zatrzymaa si, jednak mimo to Gloin ani drgn. Nie patrzy ju na Lokiego.
Wyglda, jakby mylami by daleko std. Gdy przemwi, jego gos brzmia obco.
- Nie chc od ciebie obietnic, Kamco, bo niejedn ju zamae. Chc tylko, by
pamita, kim jeste i skd pochodzisz. Bo kiedy w kocu zrozumiesz, e stae si jedynie
zabawk w rkach skrzydlatych. A wtedy my... c, bdziemy na ciebie czeka.
Pomg Lokiemu wsta. Nacisn przycisk i poczeka, a drzwi otworz si do koca.
Wtedy wyszli.

- Tak, to na pewno ten - stwierdzi archanio, przygldajc si twarzy na monitorze.


Spojrza na Mikoaja. - Co teraz?
wity wzruszy ramionami.
- Teraz to ju drobiazg - wyjani. Gow wskaza na siedzcego przy komputerze gnoma.
- Grach poczy si teraz z satelit, ktry poda nam namiary z dokadnoci do trzech metrw.
Miejsce pobytu bdzie aktualizowane co cztery sekundy, co chyba powinno wystarczy
twoim agentom, czy nie?
Gabriel pokiwa gow, rozgldajc si po penej sprztu pracowni. By peen podziwu
dla tego, co dziao si wok niego. Rzdy komputerw, dziesitki lnicych monitorw i
przy kadym gnom pukajcy nerwowo w klawiatur.
Pokraczne stworki wyglday gupio z dugimi wosami i w hawajskich koszulach,
zupenie jakby wycignito je z jakiego filmu o hakerach, ale wszystko wskazywao na to, e
pracowali bez zarzutu.
Mimo to archanio nie mg pozby si wtpliwoci. Czy to aby na pewno dobra droga?
A moe to Micha mia racj? Czy nie cierpi na tym tradycja, a co za tym idzie - powaga
Najwyszego?
- Mam, szefie! - zawoa gnom. - Znalazem go. - Postuka dugim paluchem w rg
monitora, gdzie pojawi si napis aktualne miejsce pobytu.
- Macie tu jaki telefon? - zapyta Gabriel.
Mikoaj parskn miechem.
- To najnowoczeniejsze centrum informatyczne wiata, a ty pytasz, czy mamy telefon?
Skrzydlaty skin gow.
- O to wanie zapytaem. A ty, zamiast odpowiedzie, grzeszysz pych, o wity. Chyba
powinienem zawiadomi o tym Michaa, bo to moe by wina tej caej nowoczesnoci,
prawda?
Twarz Mikoaja staa. Sign do kieszeni i wycign telefon komrkowy. Bez sowa
poda go archanioowi.

Eros odoy suchawk i wyrwa z notesika zapisan karteczk.


- Dzwoni Gabriel. Namierzyli Luigiego.
Bachus poprawi mocowanie kabury i wyprostowa krawat.
- wietnie, bo mam ju dosy tego siedzenia w jednym miejscu. Daleko?
Bg mioci pokrci gow.
- Nie zdy opuci Bratysawy. Jest w takim jednym podrzdnym hoteliku na
przedmieciach. Pewnie si pakuje.
Podszed do krzesa, zdj z niego czarn marynark. Woy j i przejrza si w lustrze.
- Wiesz, te identyczne ciuchy to naprawd by wiec ny pomys. Gdyby nie to, e jeste
taki gruby, moglibymy uchodzi za bliniakw.
Gruby bg wzruszy ramionami, a na jego twarzy po raz pierwszy tego ranka pojawi si
umiech.
- A kto by chcia by twoim bliniakiem, zamasie?

P godziny zajo im dotarcie do waciwego hotelu. Eros mia nadziej, e nie przybyli za
pno. Wycign kluczyk ze stacyjki i wysiad.
- Tylko pamitaj - pouczy gramolcego si z drugiej strony Bachusa. - Wiem, e jeste w
beznadziejnym nastroju, ale nie podno go sobie adnymi monologami, dobra? adnych
kawakw z Biblii i tym podobnych numerw. Wchodzimy, strzelamy i wychodzimy. Jasne?
Bg wina skin gow i niemal w tym samym momencie z hotelu wyszed Luigi.
Dostrzeg Erosa i odruchowo sprbowa z powrotem uciec do rodka, ale trzymane w rkach
walizki sprawiy, e si zablokowa.
- Poznajesz mnie? - zapyta Eros. - Bo ja dobrze sobie ciebie...
Huk wystrzau zaguszy jego dalsze sowa. Fryzjer zgi si wp, a na jego koszuli
zacza rosn czerwona plama. Bachus podszed i poprawi strzaem w gow.
- adnych gadek, pamitasz? - zapyta, po czym schowa bro i wsiad do samochodu.
Zdumiony bg mioci rozejrza si wok. Na ulicy byo coraz wicej gapiw, a
recepcjonista z ca pewnoci wezwa policj. Nie byo na co czeka.
Wskoczy za kierownic, odpali samochd i ruszy z piskiem opon.
- Rany, stary! - powiedzia, pdzc ku drodze wylotowej z miasta. - Ostro poszede.
Naprawd dopieka ci ta maa. Dzwo do Gabriela.

Bachus wycign telefon i wybra numer z karteczki Erosa.

- No i zrobione - powiedzia archanio, oddajc Mikoajowi telefon. - Szkoda, e wci


jeszcze zdarzaj si ludzie, ktrzy zatracaj sw dusz, wsppracujc z demonami.
- Po takim przykadzie z ca pewnoci bdzie ich mniej - stwierdzi wity.
Archanio pokiwa gow.
- Na pewno o jednego.
Telefon ponownie zadzwoni. Mikoaj odebra.
- Tak?... Oczywicie, ju schodzimy. - Rozczy si i spojrza na Gabriela. - W holu jest
twj towarzysz. Nagi i cay we krwi. Nie mam pojcia, jak to si...
Ale archanio ju go nie sucha. Wybieg z sali komputerowej i popdzi ku windzie na
d.

Gdy wpad do holu, Loki siedzia w fotelu, a grupa gnomw wanie opatrywaa mu rany. Na
widok archanioa Kamca umiechn si.
- auj, e nie bye ze mn na zwiedzaniu fabryki - powiedzia. - wietna zab... skrzywi si i zanis okropnym kaszlem. Na podog poleciao kilka kropli krwi.
Archanio podszed do niego i pooy mu rk na ramieniu.
- Powiedz mi, kto cito zrobi i dlaczego?
Loki przesta kaszle i na krtk chwil zapatrzy si przed siebie. Za szklan szyb biura
nisko latajce faerie przepychay si midzy zmierzajcymi do pracy karami. Ktry si
wywrci, inny tylko si zachwia, rozsypujc, co tam nis, i teraz wciekle wymachiwa
rkoma. A pod samym murem wsparty o cian sta Gloin. I patrzy.
Kamca nie mg widzie std jego twarzy, ale nie musia. I tak wiedzia, co wyraaa.
- Zostaem porwany - powiedzia Loki. - Mona powiedzie, e chciano mnie zabi za
dawne krzywdy.
- Kary? - Gabriel zacz rozglda si za Mikoajem, ale wity najwyraniej jeszcze nie
zszed. - Zaraz przeka komu trzeba o tym buncie.
- Dzikuj. - Kamca zdoby si na umiech. - Ale wiesz, gdyby to byy kary, chyba nie

byoby mi a tak strasznie wstyd.


Gow wskaza odwrcon faeri unoszc si za biurkiem i parzc herbat.
- Tylko bagam, nie pytaj, jak to zrobiy.
Skrzydlaty nie zapyta.

Jenny doskonale spisywaa si jako opiekunka. A miaa przy Kamcy sporo roboty, bo mimo
e Rafael zrobi, co mg, i poskada go w rodku, to jednak zabroni mu wstawa, by
wszystko mogo si dobrze pozrasta.
Przygotowywaa wic posiki, zmieniaa pociel, mya go i podawaa rodki
przeciwblowe. A gdy przychodzi wieczr, siadaa na boku ka i wsplnie ogldali filmy
albo rozmawiali o drobiazgach.
Poniekd nawet si cieszya, e Loki zosta unieruchomiony, bo teraz miaa go dla siebie
i nie spdzaa wieczorw na myleniu, czy aby wanie teraz nie wypenia si jego
przepowiednia.
O powd obrae nie pytaa, liczc, e kiedy przyjdzie czas, Loki sam jej o tym opowie.
I nie pomylia si.
Opowiada dugo, mwic jej o wszystkim. O tym, jak przyjto go do Asw i jak wielu
potem wypominao Odynowi t decyzj. Mwi o Baldrze i jego przechwakach, a potem jak
znalaz sposb, by go umierci... i wykorzysta go. Niczego nie ubarwia, nie pomija
drastycznych szczegw, jak te, gdy zosta przywizany do skay wntrznociami syna i jak
Sygin uratowaa go przed szalestwem wiecznej agonii.
Z kadym kolejnym sowem Jenny coraz bardziej zdawaa sobie spraw, jak mao o nim
wie. Czua zazdro, gdy syszaa, jak mwi o onie, ale doceniaa te jego szczero.
Wiedziaa, e gdy skoczy, ona musi odpowiedzie mu tym samym.
- I wtedy Gloin powiedzia, e nie chce, abym cokolwiek obiecywa. Tylko ebym
pamita, kim jestem, gdy przyjdzie czas.
- Czas na co, Loki? - zapytaa.
Kamca westchn.
- Gloin uwaa, e jestem jedynie zabawk w rkach aniow, ktr skrzydlaci wyrzuc,
jak ju im si znudzi. Myl, e chodzio mu o chwil, gdy zdam sobie z tego spraw.
Jenny signa po lecego na stoliku Kamczucha i przez chwil wodzia palcem wok

ladu po kuli.
- Pira nic ci nie dadz, kochanie - powiedziaa w kocu po duszej chwili milczenia. Nie uda ci si zosta anioem.
Loki spojrza na ni i po chwili parskn miechem.
- A kto ci powiedzia, e chc zosta anioem, wariatko? Straci te wszystkie sypialniane
numery na rzecz pary skrzyde? Odbio ci?
Podnis rk i przygarn j do siebie.
- eby piro miao moc, musi zosta ofiarowane. I ja je dostaem. Teraz nikt nie moe z
nich skorzysta. A pir jest przecie ograniczona ilo, prawda? Kiedy w kocu im si
skocz.
Lew rk sign pod poduszk i wycign paczk wykaaczek. Jedn z nich woy do
ust.
- Wiesz, kochanie - powiedzia, umiechajc si do wasnych
myli - moe i jestem reliktem przeszoci i zapomnianym
bogiem martwej religii, ale wiem, e nie zawsze trzeba
wygrywa, eby zosta zwycizc. Czasem wystarczy, e inni
przegraj.
Podnis lecego na kodrze pilota i wczy telewizor.
Akurat leciaa Armia Boga" - jego ulubiony film.

You might also like