You are on page 1of 10

Korzenie Zła.

Zatrute ziarno.

„Wystarczy tylko brak przeciwdziałania, by Zło stało się naszą codzienną normą.”
Edmund Burke (1729 – 1797) wybitny intelektualista brytyjski, prawnik, pisarz, filozof
i polityk.

"W nowych państwach nie tylko ludzka własność i jego praca lecz jego
rodzina, jego przyjemności, jego myśli są kierowane przez ogromną i złożoną
maszynerie partii, policji i propagandy, które stopniowo przekształcają
społeczności ze wspólnoty wolnych obywateli w ul lub kopiec mrowiska. W
nowej tyranii nie jest to sprawa całkowitego podporządkowania obywateli
władcy przez sile, jak to miało miejsce w przeszłości, lecz używana jest
nowa technika psychologii, używająca wiedze o ludzkim zachowaniu w celu
kształtowania osobowości i mentalności nagiętej do potrzeb tyrana. Przez
nieustanne represje i stymulowanie, przez sugerowanie i terroryzowanie,
osobowość jest przedmiotem metodycznego psychologicznego ataku aż do
momentu poddania się, zrezygnowania z wolności i stania się marionetką,
która wykrzykuje, maszeruje, nienawidzi i umiera na zawołanie władcy lub w
rezultacie nierozpoznanej i niewidzianej stymulacji. W takiej sytuacji nie
może być miejsca na religie chyba, ze religia zrezygnuje ze swojej duchowej
wolności i pozwoli używać się przez nowe siły jako narzędzie do
warunkowania i kontroli psychicznego życia mas.()
Christopher Dawson (1889-1970), "The judgement of the Nations."

Jak świat stary, zawsze ktoś gdzieś próbował swych sił w konspiracji przeciwko
wszystkiemu co dobre, jasne i czyste, oczywiście w sytuacji, kiedy otwarte działanie
nie rokowało szans na powodzenie. I tu chyba leży pies pogrzebany, jak mawiał mój
cieć z podwórka na Marszałkowskiej, kiedy chciał nam zaimponować erudycją. Rzecz
bowiem w tym, że Zło nie zawsze daje się przyodziać w szaty Dobra, tak więc jedyną
możliwością jest rycie pod powierzchnią percepcji w nadziei, że kiedy ogół połapie się
w tym, co jest grane, będzie już za późno na przeciwdziałanie. Innymi słowy uścisk
obroży będzie za mocny a i smycz za krótka. Pokolenie za pokoleniem przez tysiące
lat poddawane było tej próbie, która w wielkim skrócie polegała na przeciwstawianiu
się mądrości narodów wobec sprytu i konszachtom paskudztwa wszelkiego
autoramentu. No i bywało tak, że konspiratorzy dopinali swego, zwykle na niewielką
skalę; ot, gdzieś otruli króla wraz z jego rodziną i zagarnęli władzę, umieszczali w
najbliższym otoczeniu władcy swych doradców i w ten sposób kontrolowali przebieg
wydarzeń albo, tak jak w Rosji, mordowali carów i bojarów by niedługo potem samym
paść ofiarą podobnych tragedii. Bywało też i tak, że machinacje konspiratorów były
rozpoznawane i państwo broniło się, zwykle przy użyciu surowych metod tak, by
odstraszyć następnych intrygantów. Aliści szanse paskudztwa gwałtownie wzrosły w
wyniku prac Jana Gutenberga, który z rozmachem zastosował prasę drukarską.
(Gutenberg niesłusznie uznawany jest za wynalazcę druku; tę metodę powielania
znali już tysiąc lat wcześniej Chińczycy. Nie był też wynalazcą czcionki, choć znacznie
udoskonalił proces jej wykonania. Najprawdopodobniej wynalazcą czcionki był
Holender Laurens Janszoon Coster)
Bodajże pierwszym championem Zła, który odkrył, że druk można zastosować także
w pracy dla szatana był Adam Weishaupt.

Urodził się 6 lutego 1748 w Ingolstadt, które wtedy leżało w niezależnym królestwie
Bawarii. Kiedy był jeszcze małym chłopcem jego rodzice, ortodoksyjni Żydzi,
przechrzcili się na wiarę katolicką. (Według innej wersji został on wychowany w
duchu chrześcijańskim po śmierci ojca) Adam był dzieckiem szalenie zdolnym a
szczególny talent objawiał przy nauce języków obcych. Już w szkole mówił i pisał
płynnie w języku czeskim, włoskim, po łacinie, grecku a także po hebrajsku. Jego
talent został wkrótce zauważony bowiem Weishaupt w wieku 27 lat został profesorem
prawa zwykłego oraz kanonicznego na Uniwersytecie w Inglostadt, pozycji jak dotąd
zastrzeżonej tylko dla kleru. Z tego też czasu datuje się początek zainteresowania
Adama Weishaupta okultystką oraz fascynacja starożytnym Egiptem a w
szczególności piramidami w Gizie.

1 maja 1776 roku, w wieku 38 lat, Weishaupt zakłada tajną organizację, mająca na
celu „transformację ludzkiej rasy”. Na początku organizacja ta znana była pod nazwą
„Zakon Perfekcjonistów” a wkrótce jako „Ordo Illuminati Bavarensis” skrócie
„Illuminati”. I choć na zebraniu założycielskim było obecnych tylko pięć osób,
niemniej w ciągu następnych kilku lat zakon Illuminati czyli „oświeconych” miał już
swe oddziały w całych Niemczech, Austrii, Francji, Włoszech, Węgier, Szwecji,
Szwajcarii oraz w Polsce. Wydaje się, że jednym z elementów niesłychanego
powodzenia zakonu było przesłanie Weishaupta: „Zakon prędzej czy później opanuje
cały świat, będzie w stanie kontrolować wszystkie ważne wydarzenia. Tak więc każdy
nasz towarzysz stanie się oligarchą bowiem w pełni będzie na to zasługiwać. I
ponieważ jest to idea niesłychanie atrakcyjna tak dla dobrych jak i złych osób, zakon
nasz będzie stale się powiększać.”

Porządek zakonu Illuminati , jak się wydaje, Weishaupt oparł na organizacji islamskiej
Sufi. Tak więc towarzysze podzieleni byli na trzy kasty – nowicjuszy, członków oraz
mistyków. Ci ostatni mieli dwa stopnie – regentów oraz magów. Nad całością maił
czuwać król czyli Illuminatus Rex. Każdy członek musiał na piśmie zobowiązać się do
zachowania tajemnicy. Z zasady też niższa kasta nie wiedziała nic o wyższej, dopóki
nie nadszedł czas kolejnego wtajemniczenia. Natomiast nade wszystko surowo
przestrzegano podstawowe prawo zakonu: absolutne posłuszeństwo. Z reguły też
każdy towarzysz musiał co miesiąc pisać raport swemu zwierzchnikowi, którego nie
tylko nie znał z nazwiska ale także i twarzy. Tak więc pełna sekretność organizacji
być może nie tyle była pociągająca ile porażająca bowiem tylko ci na samym szczycie
wiedzieli co się dzieje. Ci na dole zadowolić się musieli obietnicą przyszłego udziału w
zarządzaniu światem. Nie od rzeczy będzie tu także przypomnienie jednej z zasad
Weishaupta, którą wyłuszczył w liście do barona Xavier von Zwack, około 1780 roku:
„A w szczególności, każdy nasz towarzysz będzie szpiegować tak swego kolegę jak i
wszystkich dookoła. Nic nie może umknąć naszej uwadze. W ten sposób będziemy
wiedzieli, który z nich jest godny zaufania a który nie ()”. Wielokrotnie też powtarzał,
że: „grzechem jest kogoś skrzywdzić ale jeśli zysk z takiego działania jest większy niż
szkoda, wówczas wina zamienia się w zacność”. Innymi słowy Adam Weishaupt był
prekursorem bolszewickiej zasady, iż cel uświęca środki.

Dążenia Illuminati do tej pory są mocno dyskutowane, choć, jak się wydaje, dużo w
tym „szumu informacyjnego” czyli świadomej dezinformacji. Niemniej bez obawy o
większą pomyłkę, można je sformułować następująco: 1. Obalenie wszelkiej władzy
monarchicznej oraz rządów. 2. Obalenie prywatnej własności oraz zasady
dziedziczności. 3. Likwidacja patriotyzmu oraz nacjonalizmu. 4. Likwidacja instytucji
małżeńskiej oraz rodziny; w zamian wprowadzenie komunalnych organizacji,
wychowujących dzieci. 5. Delegalizacja religii i kościołów.
Realizując te zakusy, Adam Weishaupt, wraz z towarzyszami mieli nadzieję na
wprowadzenie „Novus Ordo Seclorum” czyli „Nowego Światowego Porządku”.

Życie i kariera założyciela Illuminati nie do końca było usłana różami. W 1784 roku, w
wyniku niesamowitemu zbiegowi okoliczności (kurier Weishaupt został zabity wraz z
koniem przez piorun, policja bawarska znalazła przy nim wysoce inkryminujące
materiały, miedzy innymi informacje o przygotowywaniu rewolucji francuskiej)
Illuminati Rex musiał salwować się ucieczką do Gothy, gdzie został przyjęty przez
księcia Ernsta II. Jako ciekawostkę można podać, że bliski współpracownik
Weishaupta, dr Schwartz, po delegalizacji zakonu w Bawarii ratował się ucieczką do
Moskwy, zabierając ze sobą całą bibliotekę Illuminati. Rzymsko - katolicka
encyklopedia z 1910 roku mówi, że Adam Weishaupt na łożu śmierci w 1830 pojednał
się z Bogiem i żałował za swe grzechy. Inne źródła podają, że do końca knuł i
konspirował na zgubę ludzkości. Różne są też oceny jego działalności a bodajże
najbardziej popularną tezą jest, że chciał dobrze ale mu nie wyszło. To może i szkoda,
że nie było odwrotnie: chciał źle ale też by mu nie wyszło. Natomiast z jego to czasów
pochodzą słowa markiza de Luchet: Znana jest mi konspiracja mająca na celu
zaprowadzenia despotyzmu przeciwko wolności; bezrozumu nad mądrością;
nieprawości nad cnotą; ignorancji nad wiedzą. Ta organizacja chce jednego:
niepodzielnej władzy nad światem.”

Pierwsze zbrodnie – Rewolucja Anty-Francuska.


Bez względu na to, czy Iluminaci mają jedną specjalną organizację, która jest ich
naturalnym spadkobiercą (...) możemy być pewni, że kontynuatorzy tej filozofii
reprezentowani są dosłownie przez setki organizacji i ludzi z różnych dziedzin życia –
David Allen Lewis „Mroczni Aniołowie Światła” (The Dark Angels of Light)
„ W Rewolucji francuskiej wszystko, aż do najokrutniejszych zbrodni, zostało
przewidziane, przemyślane, uplanowane, rozstrzygnięte, ustanowione przez ludzi, którzy
ciągnęli za sznurek przygotowane konspiracje w tajnych stowarzyszeniach” – ks.
Augustin Barruel (1741 – 1820)
Były w historii Zła Adama Weishaupta dwa momenty, które zapewniły mu powodzenie
na przyszłe stulecia. Najpierw infiltracja wolnomularstwa europejskiego a następnie
pozyskanie do współpracy najbogatszej rodziny bankierskiej – Rothshildów. To pierwsze
zapewniło strukturę organizacyjną a drugie zaplecze finansowe.
Na pierwszą przymiarkę do zbrodni przeciwko ludzkości zwyrodnialców spod znaku
gwiazdy pięcioramiennej [i] nie trzeba było długo czekać. W 1789 roku Francja otwarła
szczególny rozdział swej historii w postaci tzw. Rewolucji Francuskiej.
Wydarzenie to jest bodajże jednym z najmniej znanych epizodów w historii Europy. To
znaczy prawda o tamtych strasznych latach jest, jak sądzę, mało znana powszechnemu
ogółowi. Jak to bowiem możliwe, że do tej pory Francuzi co rok uroczyście świętują
rocznicę tamtych krwawych lat, które na całe wieki genetycznie zdegenerowały ich kraj.
Jest to, jak myślę, jeszcze jeden dowód na to, że Prawda na skalę światową może być
świadomie skrywana a fałszywa historia podstawiana w jej miejsce – w wyniku
zakulisowych działań sił potężnych aczkolwiek totalnie amoralnych. Innymi słowy jest to
kolejny dowód na to, że sprzysiężenie Zła przeciwko nam jest nie tylko realną groźbą ale
i codzienną praktyką.
Natomiast tzw. Rewolucja Francuska wzięła swój początek od Zgromadzenia Stanów
Generalnych (kleru, arystokracji i ludu) 5 maja 1789 roku w Wersalu. Zgromadzenie to
zostało zwołane przez króla Ludwika XVI w roku poprzednim, w celu rozwiązania
kryzysu finansowego państwa francuskiego (warto by przestudiować temat: jak się robi
finansowe krachy). Wkrótce Zgromadzenie zostało osaczone przez stan trzeci czyli
przedstawicieli ludu francuskiego, którzy doszli do przekonania iż tylko oni są ważni dla
kraju i w związku z tym tylko im należy się pełnia władzy (sami tego, jak sądzę, nie
wymyślili czyli brudne paluchy Illuminati były w tym umoczone). Poza tym nieodparcie
nasuwa się tu oczywista analogia do rewolucji bolszewickiej w Rosji.
Kiedy Ludwik XVI zastanawiał się co robić z tym fantem, delegaci Stanu Trzeciego
otwarcie ogłosili się Zgromadzeniem Narodowym i przenieśli swe obrady na kort
tenisowy Wersalu, jako, że król kazał pozamykać sale spotkań. Na ich wezwanie,
wkrótce wielu księży katolickich oraz kilkanaścioro arystokratów przeszło do ich
obozu. Król co prawda uprawomocnił Zgromadzenie ale jednocześnie rozkazał wojsku
otoczyć Wersal. Niestety, wahał się zbyt długo nad rozwiązaniem niebezpiecznej sytuacji
i początek końca nastąpił w momencie, kiedy paryski plebs, odpowiednio podjudzony
stałymi pogłoskami o nadchodzącym głodzie i niedoli, zaatakował Bastylię 14 czerwca
1789 roku (oficjalna data rozpoczęcia rewolucji, święto państwowe we Francji).
W oficjalnej historiografii Francji jest to przedstawiane jako szturm ludu na bastion
tyranii, wyzwolenie z lochów tysięcy młodych idealistów, zwolenników demokracji,
wolności, równości i braterstwa. W rzeczywistości, w momencie ataku, załoga Bastylii
liczyła 32 Szwajcarów plus kilkunastu inwalidów i weteranów pod wodzą markiza de
Launay. Uwolniono 7 osób: czterech fałszerzy pieniędzy, dwóch obłąkanych i utracjusza,
zamkniętego tam na prośbę rodziny. Poza tym na ironię zakrawa fakt, że Bastylia zawsze
była więzieniem dla arystokracji, co powszechnie było znane wtedy w całej Francji. No,
ale to było wtedy a dziś, w wyniku wielkiego prania mózgów nad Loarą, jawi się to
Francuzom jako kazamaty dla wolności. A zatem nie tylko Polska ma swojego Michnika
– Szechtera z jego organem (prasowym), Francuzom też się nie udało umknąć mackom
oprawców. Tak więc w rzeczywistości paryski plebs włamał się do twierdzy w
poszukiwaniu prochu i broni a nie po to, by kogoś tam uwalniać.
Kolejnym etapem rewolucji było ogłoszenie 29 sierpnia 1789 roku tzw. Deklaracji Praw
Człowieka i Obywatela, co do dziś jest uważane w kręgach mniej poinformowanych jako
przełom w historii ludzkości, jako przejaw szczytnych idei humanitaryzmu. W
rzeczywistości jest to dokument zdumiewająco podobny do sowieckiej konstytucji, gdzie
wszystko się zgadza oprócz kasy, jak mawiał pewien kierownik centrum handlowego. I
tak, kiedy dziesiątki milionów szły na śmierć w łagrach, pionierzy i komsomolcy
śpiewali, że: „nie znaju takoj storony, gdzie tak wolno dyszy czełowiek. Pewnie, że hasła:
Równość, Wolność i Braterstwo brzmią bardzo dobrze, podobnie jak tuziny innych,
równie utopijnych maksym. Równość, owszem ale tylko wobec prawa. Poza tym ludzie
rodzą się ze skłonnością do tycia albo chudzielce, mądrzy albo głupi, leniwi albo
pracowici, ze skłonnościami do zachowań kryminalnych albo nie itd. itd. Wolność –
oczywiście, szczególnie słowa, myśli i wyznania ale już nie zachowań, bo te są
regulowane przez tysiące pisanych i niepisanych nakazów. Braterstwo – jasne,
szczególnie z ludźmi honoru, uczciwymi i wrażliwymi. No, ale jak się tak dobrze
rozejrzeć, to nie każdy może być moim „bratem’ a i ja nie nadaje się na kandydata do
każdej rodziny. Tak więc pomimo niezwykłej atrakcyjności Deklaracji, jasnym jest, że
wprowadzenie jej w życie byłoby możliwe tylko w świecie idealnym. Niemniej nie o
wprowadzanie w życie utopii chodziło inżynierom Rewolucji Francuskiej a o masową i
zaplanowaną eksterminację arystokracji, duchowieństwa i ludzi inteligentnych, bo nie
zgadzających się na Zło. Nie ulega dla mnie też wątpliwości, że plan ten mógł się wyląc
tylko w chorych, perwersyjnych i okrutnych głowach szatańskiego pomiotu.
I tak, wkrótce po szczytnych zasadach Deklaracji Praw Człowieka, następują jedne po
drugich dekrety, które pokazują prawdziwe cele Rewolucji. Najpierw prywatyzacja
majątku kościelnego czyli jawny rabunek cudzej własności. Zaraz potem, 13 lutego 1790,
dekret rozwiązujący wszystkie zakony a w sierpniu zakaz noszenia strojów kościelnych
czyli sutann. 12 lipca 1790 ukazuje się tzw. Konstytucja Cywilna Kleru, która
praktycznie unicestwia kościół katolicki we Francji. Miedzy innymi zażądano w niej, by
proboszczów i biskupów wybierać w drodze powszechnych wyborów. Ano, Iluminaci już
wtedy wiedzieli, że stosując tzw. demokrację, dostaną i osiągną wszystko co tylko
zechcą. W dodatku zawsze będzie można zwalić winę na społeczeństwo, że niby samo
tak chciało. 27 maja 1792 roku zarządzono deportację do kolonii wszystkich
duchownych, odmawiających zaprzysiężenia na nową Konstytucję Cywilną. Niecały rok
później zadekretowano, że odmowa złożenia przysięgi będzie karana śmiercią. Taki sam
los miał czekać tych wszystkich, którzy będą księży ukrywać (przypomina się niemieckie
prawo w okupowanej Polsce, karzące śmiercią za ukrywanie Żydów) lub brać udział w
nabożeństwach. 17 września 1793 roku ukazuje się rozporządzenie o podejrzanych.
Zgodnie z tym prawem, każdy mógł być skazany na śmierć w oparciu o anonimowy
donos.
I tak rozpoczął się okres, zwany „Wielkim Terrorem”, kiedy to w imię chlubnych
ideałów mordowano ludzi jak bydlęta. Czas dziś święcony we Francji choć tak naprawdę
była to Rewolucja Anty-Francuska. Ale najgorsze jeszcze miało przyjść – i przyszło w
Wandei ale o tym za miesiąc w następnym felietonie.
Zbyszek Koreywo
[i] Pentagram, znak gwiazdy pięcioramiennej, zaprojektowany został przez Weishaupta
jako symbol Iluminatów. Gwiazda reprezentuje planetę Syriusz, najjaśniejszą, zaraz po
słońcu, gwiazdę na niebie. Pięć ramion to pięć dążeń „Oświeconych” (zobacz „Ziarna
Zła” w poprzedniej edycji Akcentu Polskiego) Pentagram został przedłożony
bolszewikom przez Lejbę Bronsteina - Trockiego, członka loży masońskiej Wielki
Wschód, który zdawał sobie sprawę z jej ezoterycznego sensu. Na fladze Unii
Europejskiej zostało umieszczonych 12 gwiazd pięcioramiennych.

Korzenie Zła – 3.
Pamiętajcie o Wandei.
„Kiedy chłop wandejski przed bitwą wznosił szablę ku niebu w modlitwie, nie prosił
Boga o życie. Prosił tylko o zwycięstwo.”

Oficjalny sztandar Wandei, zwany „sercem wandejskim” – krzyż wyrastający z


czerwonego serca. Napis brzmi: „Dieu Le Roi” – Bóg i król.
Szaleństwo Rewolucji (Anty) Francuskiej osiągnęło apogeum w czerwcu 1793 roku. W
imię „Wolności, Równości i Braterstwa” szatański pomiot zainicjował okres
ludobójstwa, który trwał bez przerwy aż do lipca następnego roku. Bodajże najgorszym
przejawem tego obłędu był fakt, iż nie chodziło już tylko o wymordowanie francuskiej
arystokracji oraz kleru, a więc podstawy intelektualnej kraju oraz obrońców zasad
moralnych. Masowe rzezie, jak sądzę, miały na celu ubezwłasnowolnienie narodu
francuskiego, zamienienie go w stado posłusznych zwierząt, drżących każdego dnia nie
tylko o swoje życie ale także i najbliższych. Planowano te masakry w jakobińskich
urzędach tak jak planuje się żniwa albo budżet. I nie od rzeczy będzie tu przypomnienie,
że identyczną metodę terroru zastosowali bolszewicy w Rosji 125 lat później, co jeszcze
raz dowodzi tego, iż największe tragedie Europy były dokładnie zaplanowane i
wykonane przez ten sam sataniczny miot.
Natomiast Wandea to kraina historyczna w zachodniej części Francji, z jednej strony
opierająca się o Ocean Atlantycki a na północy granicząca z Loarą. Od początku tzw.
Rewolucji Francuskiej, wandejscy chłopi z nieufnością przyglądali się radykalnym
zmianom i, przynajmniej na początku, jako środek oporu stosowali całkowitą bierność
wobec zachodzących przemian. Przełom nastąpił w styczniu 1793 roku kiedy to dotarła
do nich wieść o zamordowaniu w Paryżu króla Ludwika XVI. Prosty lud wandejski, od
wieków wychowany w tradycji poszanowania Boga i monarchy, nie chciał dłużej
pozostawać obojętny. I choć region ten nie zaliczał się do bogatych, to jednak zasobny
był swym duchem i pobożnością. Wszak to z Wandei wywodził się święty Ludwik de
Montfort (1673 – 1716) którego zawołanie "Totus Tuus" - "Cały Twój" zamieścił w
swym herbie Jan Paweł II. Tak więc nasilająca się rewolucyjna ofensywa przeciwko
wierze chrześcijańskiej, haniebna śmierć ich króla jak i próba wcielenia do wojska
mężczyzn, dopełniły czary goryczy – Wandea sięgnęła po broń.
Na początku chłopska armia, nie wyćwiczona w sztuce zabijania i z bronią wyniesioną z
domu a więc tasakami, kosami postawionymi na sztorc, widłami itd. odnosiła znaczące
sukcesy. 18 czerwca 1793 powstańcy zdobyli Angers, jedno z większych miast
zachodniej Francji ale na tym poprzestali, zabrakło woli i dyscypliny by iść na Paryż i
uwolnić kraj z objęć bestii. Wykorzystali to Jakobini, rzucając przeciwko Wandei elitarne
dywizje, zahartowane w wielu bojach. W tej sytuacji chłopska armia nie miała już
żadnych szans. Mogła już tylko wygrywać pojedyncze bitwy ale nie wojnę. Koniec
nastąpił w bitwie pod Savenay 23 grudnia 1793 roku.
Zwycięski generał armii republikańskiej Francois-Joseph Westermann pisał do Paryża
z pola bitwy: „Obywatele republikanie, Wandea już nie istnieje. Dzięki naszej wolnej
szabli umarła wraz ze swoimi kobietami i dziećmi. Skończyłem grzebać całe miasto w
lasach i bagnach Savenay. Wykorzystując dane mi uprawnienia, dzieci rozdeptałem
końmi i wymordowałem kobiety, aby nie mogły dalej płodzić bandytów. Nie żal mi ani
jednego więźnia. Zniszczyłem wszystkich. litość nie jest rewolucyjną sprawą”.
To, co nastąpiło po klęsce Wandejczyków, było skrzętnie skrywane przed światem przez
prawie następne 200 lat. Dopiero publikacja „Ludobójstwo francusko – francuskie.
Wandea – Departament zemsty” Reynalda Sechera w 1986 roku przełamało zmowę
milczenia na temat pierwszego ludobójstwa europejskiego. Swoją drogą książka Sechera
rozpętała na krótko we Francji istną burzę, podczas której środowiska politycznie
poprawne rzucały mu na głowę pioruny oskarżeń o szarganie narodowych świętości. I co
ciekawe, nowa wiedza o tamtych ponurych czasach jakoś nie przeszkadza Francuzom
dalej świętować kolejnych rocznic, jakby nie było, Anty – Francuskiej Rewolucji. I tak,
opierając się na pracy Sechera, warto przytoczyć kilka listów z tamtych czasów. Otóż
pisał wtedy z Wandei pewien oficer: „Mój przyjacielu, z przyjemnością donoszę, że ci
bandyci są już zlikwidowani. Od ośmiu dni przyprowadzają ich tutaj w ilościach nie do
policzenia. Przybywa ich w każdej chwili. Ponieważ ich rozstrzeliwanie zabiera za dużo
czasu i zużywa przy tym proch i kule, przyjęto pomysł, aby powsadzać pewną ich liczbę
do starych statków, wypłynąć z nimi na środek rzeki, pół mili od miasta i tam zatopić te
statki. Takiej operacji dokonuje się codziennie.” Według obliczeń autora, tylko jesienią
1793 roku zamordowano w ten sposób około 4800 osób, w tym dzieci i kobiety.
Jeden z generałów republikańskich, w odezwie do żołnierzy przed pacyfikacją wołał:
„Wandea musi stać się narodowym cmentarzem.”
Rozkaz dla jednej z „piekielnych” kolumn śmierci brzmiał: „Rozkazuję wam palić
wszystko, co nadaje się do spalenia i brać na bagnety każdego mieszkańca, którego
spotkacie na swej drodze.” Kapitan „demokratycznych” wojsk republikańskich pisał do
domu: „Gdziekolwiek się udajemy, niesiemy pożar i śmierć. Wiek, płeć, nic się nie liczy.
Wczoraj jeden z naszych oddziałów spalił całą wioskę. Pewien woluntariusz własna ręką
zabił trzy kobiety. Co za wojna. Gwałt i barbarzyństwo posunięte do ostateczności.
Widziano żołnierzy niosących dzieci na bagnetach albo pikach, przebitych przy
matczynej piersi razem z matką (....)”
Poza tym jest faktem historycznym, że w Wandei po raz pierwszy zastosowano broń
chemiczną, używając gazów i trując arszenikiem wodę w studniach.
Tak więc Wandea stała się polem pierwszych eksperymentów ludobójczych,
zaplanowanych dla Europy przez szatański pomiot. Następna odsłona na podobną skalę
nastąpiła w Rosji, w 1917 roku. I co ciekawe, podobnie jak podczas Rewolucji Anty-
Francuskiej, w sowieckiej Rosji również mordowano oprawców (w latach 30 - tych
zlikwidowano niemalże wszystkich przywódców NKWD) Podobnie jak M. Robespierre,
J. B. Carrier, L. Turreau itd. którzy zostali zgilotynowani (Jean-Paul Marat uniknął
szafotu tylko dlatego, że wcześniej został zamordowany). Ano, jak sądzę, kiedy modus
operandi ten sam to i wykonawcy ci sami, choćby oddzieleni byli ponad setką lat.
Poza tym Wandea, która umarła za wiarę katolicką, obaliła istotny mit Rewolucji (Anty)
Francuskiej. Otóż propaganda sił potężnych aczkolwiek totalnie amoralnych a więc anty
– ludzkich, od początku utrzymywała, że rewolucja dokonała się nie tylko z woli ludu
pracującego ale także i w jego interesie. W rzeczywistości szatański miot wykorzystał
tylko paryskich sankuilotów czyli hołotę wycierającą bruki, która i tak nie miała nic do
stracenia. Podobnie działo się w Polsce podczas komunistycznego zamordyzmu – wszak
w imię ludu pracującego mordowano robotników i chłopów.
Natomiast wracając jeszcze raz do Francji to rzeczą charakterystyczną dla naszych
czasów jest to, iż na Łuku Triumfalnym w Paryżu wyryto również nazwisko
wyjątkowego bandyty – ludobójcy: gen. Louisa – Marie Turreau, który dowodził tzw.
kolumnami karnymi, wsławionymi niesłychanym sadyzmem w trakcie pacyfikacji
okręgu wandejskiego. Zginęło tam wtedy, według Reynalda Sechera, około 120
tysięcy[1] kobiet, dzieci i mężczyzn za to tylko, że nie chcieli wyrzec się swej wiary
katolickiej.
Zbyszek Koreywo
[1] Jest to liczba ofiar udokumentowanych, w rzeczywistości zamordowano w Wandei
prawdopodobnie znacznie więcej ludzi.

Korzenie Zła – Żniwa


„Demokracja jest najgorszym z możliwych ustrojów bowiem są to rządy hien nad
osłami.” Arystoteles
W lipcu 1782 roku w Wilhelmsbaden, niedaleko od Frankfurtu nad Menem, odbył się
Kongres Wszechmasoński, który już wtedy był opanowany od środka przez Iluminatów
Weishaupta. Podczas tego spotkania nastąpiła unifikacja kilku odłamów masońskich,
wśród których wiodącą rolę pełnili Martyniści, Iluminaci francuscy. Kongres poprzedził
okres intensywnych negocjacji pomiędzy Weishauptem a czołowymi masonami Europy,
zakończony osiągniętym porozumieniem 20 grudnia 1781 roku.
O czym mówiono podczas tego sabatu „wtajemniczonych” świat nie wie, zapewne jest to
tajemnicą kilku, niesłychanie pilnie strzeżoną. Co natomiast wiadomo, to tylko strzępy
informacji, zawarte miedzy innymi w biografii hrabiego de Virieu, uczestnika spotkania:
Przywiozłem z powrotem tragiczne tajemnice. Nie zdradzę ich wam. Spisek, jaki się
układa, jest tak dobrze pomyślany, że będzie niemożliwością dla monarchii i kościoła mu
umknąć.” Od tego też czasu, jak zapewnia nas autor biografii hrabiego, wypowiadał się
on o masonerii z nieskrywaną grozą.
Co jeszcze wiadomo na pewno na temat Illuminatich sięga początkami raportu władz
bawarskich, które poleciły przeprowadzenie rewizji w domu Von Zwacka 11
października 1785 roku, a więc cztery lata po kongresie. Otóż ze znalezionych
dokumentów wynikało niezbicie iż zaplanowano: „światową rewolucję, która zada
śmiertelny cios ludzkości (...) która spełni się jako rezultat pracy tajnych stowarzyszeń,
co jest i będzie naszą najgłębszą tajemnicą.”
A zatem, cóż to za okropny spisek układał się w Wilhemsbaden. O czym mógł radzić
szatański miot, czego jeszcze ludzkość nie doświadczyła? Ano, jak myślę, Adam
Weishaupt wyłożył na kongresie zebranym masonom podstawowe zasady
demokracji jako systemu, przy pomocy którego dostaną kiedyś w swe szpony padół
ziemski.
Kiedy mowa o demokracji, zdumiewające, jak tzw. szeroki ogół społeczny odnosi się do
tego wątku a właściwie z jaką zaciekłością zwalcza jakikolwiek próby dyskusji na ten
temat. Dowodzi to, jak sądzę, jednego a mianowicie, że nowoczesna propaganda jest w
stanie wymazać znaczne obszary szarej materii w mózgu przeciętnego Sylwka i Tereski
Pudło, zakładając oczywiście, że ta materia w ogóle istniała, że było z czego
wymazywać. I tak, zamach na dzisiejszą demokrację kojarzy się głównie z napadem na
wolność, na zdobycze socjalne, na historię ludzkości, podczas której miliony oddały
życie właśnie w imieniu demokracji. Wszak to w obronie demokracji cały świat
jednoczył się do wojny z nazizmem niemieckim, ponosząc przy tym horrendalne straty.
Tyle tylko, że jak powiedział to bardzo ładnie J. C. Guillebaud, „Holocaustu dopuścił się
nazizm zrodzony, przy całym swym barbarzyństwie, w ramach nowoczesnej demokracji. I
stąd pytanie o demokrację”.
Ano owszem, warto zastanowić się nad tym dziwnym systemem politycznym, i to
pomimo a być może właśnie dlatego, że jest on tak bardzo zażarcie broniony przez
wszystkie rządy tzw. równości społecznej.
Ja osobiście sądzę, że kiedy Adam Weishaupt zastanawiał się, jak można by było
najefektywniej zniszczyć naszą łacińską cywilizację, musiał od razu założyć, że nie da się
tego przeprowadzić w systemie autentycznie monarchistycznym. Innymi słowy, zdawał
sobie sprawę z tego iż dużo łatwiej jest oszukać mało wykształcone setki milionów
niż kilka tysięcy światłej arystokracji. Po drugie, musiał wiedzieć, że bez destrukcji
kościoła, jako strażnika wartości moralnych i etycznych, też mu się nie powiedzie. Stąd,
jak sądzę, sięgnął do czasów antycznych i reanimował system demokratyczny, o którym
to profesor KUL, filozof i polonista, Henryk Kiereś mówi iż: ...jest to taki ustrój gdzie
rządzi większość, która jest manipulowana, której stwarza się miraż, że to ona wybiera, a
w gruncie rzeczy ów wybór jest kierowany przez wąska grupę manipulatorów.” Jeśli zaś
chodzi o kościół katolicki to ataki nań nie ustają aż do dzisiaj a sama destrukcja
prowadzona jest dwoma torami. Z jednej strony zmasowana ofensywa medialna a z
drugiej rozsadzanie podstaw od wewnątrz. I tak, gdyby opierać się na informacjach
prasowych, większość pedofilów ukrywa się dziś w sutannach. Mało tego, księża są
usuwani z kościelnych stanowisk na podstawie domniemanej wiedzy o
nieprawidłowościach czy też wręcz totalnie sfabrykowanych „dowodów winy”, w
dodatku szytych aż nadto grubymi nićmi. Ale, trzeba zaraz dodać, księża czy też inni
hierarchowie niewygodni władcom dzisiejszego świata. Przecież ich miejsca potrzebne są
fałszywym kapłanom, którzy potrafią tak skutecznie chronić się za parawanem
społecznej adoracji sutanny. Jednym z nich jest być może niejaki William Swing, biskup
z USA. W czerwcu 1996 roku zaproponował on utworzenie tzw. „Zjednoczonej Religii”,
która ma stać się duchowym partnerem Organizacji Narodów Zjednoczonych. I wszyscy
ci, którzy uważają, że droga do Boga prowadzi przez Jezusa Chrystusa, nie są zapraszani
do organizacji jako chrześcijańscy fundamentaliści, nie tolerancyjni ortodoksi. I tylko
szkoda, że nie ma więcej tak odważnych kapłanów jak Biskup Fuldy, J. Dyba, który w
1995 roku tak pięknie powiedział: „W demokracji panuje większość, w kościele prawda.
Biskup nie musi być ponownie wybierany, dlatego może mówić prawdę.”
Kiedy zaś już mowa o dzisiejszej demokracji to warto przypomnieć sobie, że dwie Wojny
Światowe z horrendalnymi stratami ludzkiej materii, które w efekcie genetycznie
wykrzywiły Europę, dokonały się w systemach demokratycznych. Nie od rzeczy będzie
tu także przypomnienie, iż bez tego wykoślawienia genetycznego, prawdopodobnie nie
byłoby dziś mowy o Unii Europejskiej, która, jak sądzę, wkrótce okaże się gigantycznym
Euro – kołchozem. Będą albo już są stosowane zasady kołchozowe, gdzie, jak w tym
starym dowcipie, dzielili świnię po uboju. Kierownik z zastępcą wzięli po połowie i
ogłosili, że jak komu się nie podoba, to dostanie po ryju. No, ale żeby zapędzić
Europejczyków do kołchozu, trzeba było najpierw wymordować najodważniejszych i
inteligencję, tak, by patriotyzm przestał być przeszkodą w realizacji planu, nakreślonego
przez Weishaupta w 1776 roku. Dziś, co niesłychanie znamienne, Stany Zjednoczone
Północnej Ameryki, przy wsparciu posłusznych wasali (w tym Polski) dokonują
militarnej inwazji suwerennych państw, by, jak to ujmuje aktualny prezydent USA,
upewnić się, że będą tam zainstalowane „demokratyczne” rządy. Innymi słowy taki
ustrój, przy pomocy którego możni tego świata dostana to co chcą, nawet wbrew
żywotnym interesom rodzimej ludności. Kto ma jakiekolwiek wątpliwości w tym
względzie niech bliżej przyjrzy się Polsce, która jest przecież nominalnie
demokratycznym państwem.
Tak więc na naszych oczach dokonuje się ostatni etap Wielkiego Planu, mającego na celu
zniszczenie dorobku cywilizacyjnego białych ludzi z Europy. Rzecz w tym, że nową
budowlę, zwaną Nowy Porządek Światowy można budować tylko na ruinach starego
systemu. Jak pisał w „Time” w 1992 roku Strobe Talbott w artykule zatytułowanym
„Narodziny Globalnego Narodu” ("The Birth of the Global Nation"): „Narodowość, tak
jak jest obecnie rozumiana, zostanie obalona. Wszystkie państwa zostaną poddane
jednemu, globalnemu rządowi (...)”. 23 września 1994 roku, David Rockefeller podczas
prelekcji dla ambasadorów ONZ: „Obecnie znajdujemy się na krawędzi globalnych
przemian. Wszystko, co potrzebujemy, to odpowiednio wielki kryzys światowy, by narody
zaakceptowały Nowy Porządek Światowy”. Gdyby zaś ktoś zastanawiał się, po co komu
ta cała transformacja, odpowiedzi udzielił już w 1992 roku były prezydent Citicorp
(światowy potentat finansowy, zatrudniający około 300 tysięcy pracowników) Walter
Wriston: „Prawdziwa globalna gospodarka wymaga zniesienia państwowej
suwerenności. I niech nikomu się nie wydaje, że będzie mógł uciec z tego systemu”. Tak
więc wygląda na to, że nowi właściciele ziemskiego globu chcą zgarnąć całą pulę, bez
reszty. I, jak sądzę, jedynym pocieszeniem dla przyszłych generacji może być tylko to, iż
nawet szatański miot będzie potrzebował lokai i parobków. Sadząc po teraźniejszych
gabinetach i parlamentach – nie zabraknie im służby.

Zbyszek Koreywo

You might also like