Professional Documents
Culture Documents
Ostatni Zarean
Spis treci
1. Pamitnik
2. 7 dni
3. Czas wojny
4. Otwarta Przyszo
5. Nevi
6. Zamane przeznaczenie
7. Zagada
Wstp
Wstpy s krtkie, na jedn lub dwie strony. Ja pozwol sobie na to aby swj jeszcze skrci, bo i
tak ich nikt nie czyta, uwaajc, e s niepotrzebne, a nawet za dugie..
Zazwyczaj powieci s powicone jakiej osobie, ktra odniosa sukces, wzia lub lub zmara.
Albo wydarzeniom jakie natchny do pisania, lub miay miejsce w jego trakcie. Ja nie mog
powici niczemu tej powieci, bo nic mnie nie spotkao. Nie mam nawet osoby ktrej mgbym to
powici, chodzi mi o dziewczyn. To jest po prostu kolejna powie o pewnym chopaku, ktry mia
w sobie to co. Jednak tutaj to co jest inne. Akcja dzieje si w zamierzchych i fantastycznych
czasach, co nadaje caej ksice mistyki. Pojawia si wiele niewyjanionych wtkw. Tematw, ktre
trudno jest powiza z innymi. Ending rwnie nie jest taki jakiego spodziewa si wikszo ludzi I
yli dugo i szczliwie. Mimo wszystko postaraem si nie wdawa za bardzo w szczegy. Nikt
tego nie lubi. Opis, opis i znw opis. Dlatego take wstp postaram si zawrze krtko.
Ksik rozpoczem pisa kiedy byem jeszcze mody. W takim wieku, e nikt nie spodziewaby
si nawet zapau i powicenia przeznaczonego na jej pisanie. Miao to by jedynie krtkie
opowiadanie napisane dla zabicia czasu. Ju wida, co z tego wyszo. Dlatego powiem to jeszcze
krcej. Zapraszam do czytania i rozkoszowania si ni. Tutaj najwiksz rol gra wyobrania kadego
z was. Kady zobaczy, co innego, wic kady moe znale co dla siebie.
Tarvis Nalisir
- Dziadkuuu.
Tego woania nikt nie usysza. Dziadek spa, nikogo innego nie byo. Chopiec
spojrza na ksig. Bya zakurzona, cika i wyglda na niezwyk. Pewnie
magiczn. Otworzy j. Ksika bya ilustrowana, na szczcie. Zamiast j czyta
wzi si za przegldanie obrazkw. Jakie tam byy stwory i potwory, take takie,
ktre wyglday cakiem niegronie. Przerzuca kartkami, co raz szybciej. A w
kocu trafi na sylwetk czowieka. Mia odsonite ramiona a na nich uski. Nie
rybie, ale inne. Jak od jakiego gada, jaszczurki moe. Litery byy rozmazane w
niektrych miejscach, ale podpis pod postaci by bez naruszenia. ZAREAN.
Pocztek
Pocztek zawsze jest trudny Nie tylko dla tego, e trzeba co zacz, lecz
rwnie dlatego, i kady pocztek ma rwnie swj koniec
Mam na imi Karim. Mam 20 lat. To co wanie czytasz to spis moich przygd
oraz czciowo spis tego wiata. Nie jestem pisarzem. Chc tylko przekaza
wszystko co mnie spotkao. To co pisz nie prawdopodobnie nie ukae si na
skal wiatow. Moe nikt tego nie zobaczy. Obawiam si jednak, e jeli tego nie
zrobi to wiedza o tym wiecie pjdzie w zapomnienie. Mam tylko 20 lat ale
widziaem wicej ni nie jeden podrnik, a przede wszystkim Dotknem
przeznaczenia.
W jakim sensie? C Przeznaczeniem mona nazwa to co jest ju zapisane,
ale jeszcze si nie zdarzyo. Jeli kto pozna swoje przeznaczenie sprbuje tego za
wszelk cen unikn. Poznaem swoje przeznaczenie, dowiedziaem si, e zgin
zabity przez smoka. W mojej okolicy od kilkuset lat nie ma smokw. Co moe
oznacza, e bd y naprawd dugo. Mimo wszystko staraem si unika
mojego przeznaczenia.
Majc 16 lat prbowaem uciec, z domu, od rodziny. Udaem si na poudnie
od Skuld. Tam mieszkaem w dziecistwie, lecz pniej przeprowadziem si do
Maerlar. Podrowaem gocicem i wkrtce zaczem odczuwa gd. Poszedem
w las. Miaem ze sob uk i niemae dowiadczenie w polowaniu. Chciaem zdoby
co na zb.
Wtedy trafiem na Niego. Tarvisa, modego czowieka ktry przeszkodzi mi w
polowaniu. Zachowywa si za gono, sposzy sarn. Mia biae wosy, cakiem
normaln cer, ale na pierwszy rzut oka by dosy sabo zbudowany jak na swj
wiek. Mia zniszczon szat i dziwny uk, zupenie jakby zrobi go sam ale nie mia
pojcia jak go uywa. Przeprasza mnie, zachowywa si dziwnie, sdziem, e
nie jest mojej rasy, a takich wolaem unika. Pomieszacw, mutantw. Take
jego akcent i brak znajomoci wielu sw wskazywa, e nie jest czowiekiem. By
starszy ode mnie, przynajmniej tak mwi, ale jego brak jakichkolwiek
umiejtnoci owczych wskazywa, e go tego nie uczono. To dziwne bo zazwyczaj
w wieku 13 lat zabiera si dzieci na pierwsze polowanie.
Ulitowaem si nad nim. Daem mu kilka moich strza. Razem udao nam si
ustrzeli jelenia. Pokcilimy si kto go zastrzeli, bo obie strzay trafiy i nie
wiedzielimy czyja bya pierwsza. Razem spdzilimy popoudnie. Nie miaem
gdzie si podzia wic rozbilimy obz. Ja miaem wzi pniejsz wart. Jednak
wieczorem nie obudziem si, a rano ju go nie byo. Z koczanu ubyo mi kilka
strza, straciem swj uk. Daem si wykiwa, tak sdziem. Zaczem go szuka
po caym lesie. Nie znalazem. Nie wiem jakim cudem on wtedy trafi w jelenia. Z
tej broni nie dao si nic zrobi. Zgubiem drog, wyszedem wic z lasu i
znalazem si po przeciwnej stronie, tu pod gr Coopera. Przekltej gry. Wtem
zobaczyem jego. Sta sobie zwyczajnie na trawiastym zboczu gry. Pobiegem w
jego stron. Chciaem go waln Nie, chciaem go uderzy z pici i zabra to
co do mnie naleao. On jednak pooy na trawie uk i strzay. Miast uderzy
zatrzymaem si przed nim ze z min. Spyta mnie o jedno. Czy mgbym mu
Powrt
Nastaa Zima. Nie widziaem Tarvisa przez ca Zim. Wielokrotnie chodziem
w miejsce gdzie znikn. Szukaem nowych ladw. Prbowaem sobie
wytumaczy co si stao.
By duchem i odszed w zawiaty? Przecie jad razem ze mn i polowa. By
magiem i teleportowa si? Skoro tak to po co by mu uk By zudzeniem? Nie
przecie na niegu zostay jego lady, trzyma mj uk i moje strzay. To nie miao
sensu.
Ca Zim spdziem w domu, tym waciwym, w Skuld. Siedziaem cicho, przy
oknie, mylc o nim. Sta si moim najbliszym przyjacielem i znik. Nie miaem
kontaktu z rzeczywistoci. Ignorowaem moj rodzin. Szukaem ratunku w
milczeniu i zapomnieniu.
Nastaa Wiosna. Szukaem go znw. Mylaem, e mwi prawd. O tym, e
droga do jego miasta zostanie zasypana jeli nie ruszy teraz, wic teraz mgby
wrci. On nie wraca. Nadal go nie byo. Kady kolejny dzie odbiera mi
nadziej, e go zobacz. To by mj najlepszy Nie wiedziaem jak go nazwa, by
dla mnie bardziej ni brat.
Przychodziem codziennie, a w kocu Pewnego dnia poszedem dalej ni
zwykle, zapuciem si bliej gry Coopera. Baem si jej, w dawnych czasach w
jej pobliu znikali ludzie. Pono jest to siedlisko demonw. A niektrzy uwaaj, e
to po prostu szczeglnie niebezpieczny wulkan, mimo i upiony. Poszedem tam
gdzie widziaem go po raz ostatni, to miejsce nie dawao mi spokoju. Usiadem
tyem do gry. Mylaem o niewyjanionych sprawach. Siedziaem, pooyem si.
Zasnem wsuchany w szelest trawy.
Usyszaem dziwny dwik. Przesuwanej skay czy co. Leaem dalej. Potem
kroki i znw przesuwanie skay. Otworzyem oczy. Podparem si, przede mn nic
si nie zmienio. Nadla ta sama trawa, to samo samotne drzewo, ten sam las
Spojrzaem w lewo. Te bez zmian. Obrciem si w prawo. Par metrw ode mnie
kto siedzia.
Decyzja
Tego jak trudno byo mi uwierzy w to co wtedy powiedzia nie sposb sobie
wyobrazi. Smocza rasa? Przecie on cakiem wyglda jak czowiek. Jego akcent i
brak znajomoci sownictwa mona wyjani odlegym pochodzeniem ale nie tak
bajk. To e znikn tu przed zim mona wytumaczy podr do domu zanim
zasypi niegi. Nie tak wyduman bajk! Kiedy syszaem historie o rnych
zwariowanych podrasach ale nie mogem uwierzy jak czowiek mgby poczy
si ze smokiem.
Od razu po tej rozmowie odszedem. Nie odezwaem si nawet sowem.
Usyszaem tylko co w rodzaju: mwi prawd. Zostawiem go tam. Nie chciaem
go zna. Chciaem zapomnie. Udaem si do Maerlar. Przez par dni nie
wychodziem z domu. Wuj wreszcie spyta mnie dlaczego marnuj czas siedzc w
jednym miejscu. Nie chciaem mu o tym mwi, ale co mnie przemogo.
Powiedziaem mu ca dotychczasow histori, a on Nic nie zrobi. Siedzia,
sucha w milczeniu i wyszed z pokoju. Bez sowa. Jednak tu przy drzwiach
powiedzia abym uda si do wieszcza w Heavenwood. Moe on mi pomoe
zrozumie.
Zrobiem tak jak chcia. 3 dni pniej dostaem si do Skuld. Nastpnie do
wieszcza. Nie pamitam co tam si stao. Pamitam jednak przepowiedni ktr
otrzymaem i zakaz powrotu tutaj. Otrzymaem przepowiedni, e zostan zabity
- Tak istotnie tak byo, ale zbyt wysoko. Nie da si tam wspi. Poza tym smoki
nie pozwoliyby na to.
- Smoki?! Chcesz mi powiedzie ze yjesz ze smokami?! Kpisz?!
- Nie. To prawda. Jak ju mwiem to miasto jest ukryte. W pewnym sensie to
smocza stolica. My tylko yjemy tam przy okazji
- No piknie - Zaamaem si, to byo bardziej nie do uwierzenia ni
wczeniejsza opowie.
- Nie uwaaj mnie za wariata. Kiedy poka ci moje miasto, lecz nie teraz.
Gdy wydostaem si nie wiedziaem gdzie jestem, lecz szybko przystosowaem
si. Wychodziem na co raz duej, ale nikomu nie powiedziaem o tym co
odkryem. Nie miaem nikogo takiego, nawet siostrze Znasz ju moj histori.
Po paru miesicach poznaem ciebie. Udawaem czowieka, bo nie wiedziaem jaki
jest twj stosunek do innych ras.
- Chcesz ebym od tak uwierzy? Twoja historia jest zbyt
nieprawdopodobna. Jeli ci wyrzucili z domu to powiedz, jeli jeste elfem czy
pelfem to powiedz. Ale w to nie uwierz. Podziemne miasto? Smoki? Magia z
pokolenia na pokolenie? Gdyby nie to, e znam ci, znam twoje zachowania
pomylabym, e naprawd zwariowae. Dlatego zadam ci jedno pytanie Czy
gdyby musia zabiby mnie?
- Nie. Jeste moim przyjacielem. Jedynym w tym wiecie.
Podniosem swj uk. Napiem mocno ciciw. Trzymaem strza gotow do
ataku. Z takiej odlegoci nie mogem nie trafi.
- Wic nie zaatakujesz mnie choby od tego zaleao twoje ycie?
Tarvis nie odpowiedzia. Ubywao mi si. Jednak ja ju podjem moj decyzj.
Strzaa wysuna mi si z palcw. Poleciaa przed siebie, do celu. Powoli
opuciem uk. Strzaa przeleciaa, wbia si w drzewo za Tarvisem. Nie drasna
go nawet. Powoli opuciem mj uk.
Podjem decyzj. Uwierzyem
Brat
Dzisiaj min ju 4 lata odkd poznaem Tarvisa. Spdzamy tyle czasu ile si
da, jednak nigdy nie mogem z nim zosta na ca noc. Zawsze musia wraca do
Selionu. Gdy tak nazywao si jego miasto. Dzisiaj wreszcie nadszed ten dzie.
Tarvis zaprowadzi mnie do swojego miasta. Powiedzia jedno, e znajduje si w
grze Coopera. To by pasowao bo tam widziaem go po raz ostatni pamitnego
pierwszego roku.
Dzisiaj udaj si w podr z wujem po Wschodnich wielkich miastach. Mam w
planach zatrzyma si duej w Redskull. Wtedy pjd do Tarvisa. Boj si tego
caego spotkania. Boj si dopenienia mojego przeznaczenia. W razie gdybym
poleg lub nie by w stanie logicznie myle przekazuj ca t ksig mojemu
bratu. Mam do niego prob aby pozna Tarvisa, spisa jego przygody i take
swoje. Wiem, e kiedy przeczyta te sowa, a i chc aby zostay zawarte w mym
pamitniku.
To ju ten dzie, gdy tylko wrc opisz dalej moje przygody z Tarvisem. Tego
mona by pewnym.
- Opisze gdy tylko wrc? nie sdzisz, e nie powiniene pisa takich
komentarzy?
- Czego chcesz? powiedzia zowrogo Karim. Zamkn natychmiast ksik.
Jego brat podszed do niego. Do redniej wielkoci pokoju wpadao wiato
tylko przez wskie okno, byo otwarte, a z zza niego sycha byo dobiegajce
stukoty koni idcych po brukowanej kostce. Brat Karima sta w cieniu, nie byo
wida jego twarzy. Karim rwnie wsta. By odrobin niszy.
- Przyszedem z tob porozmawia. Przed twoj podr to chyba zrozumiae.
Ostatnia przygoda
- Witaj Tarvis.
-
- Czemu nie odpowiadasz?
- Nie jestem pewny czy dobrze robimy. Wiesz, e to niebezpieczne.
- Chyba nie po to zwlekae aby mi powiedzie e nic z tego? wiczylimy
razem, dorastalimy. Ja chc teraz od ciebie tylko jednego, dopenij obietnicy.
- Na pewno tego chcesz? Moesz zgin. Obaj moemy. Nie wiem jakie bd
konsekwencje za to.
- Ja te, jednak zrozum. Potrzebuj dowodu.
- Czy nie daem ci wystarczajco duo dowodw? Mylaem, e mi wierzysz.
- Wierz tobie, ale nie potrafi uwierzy w twoj histori. Chodmy ju. Po co
mamy czeka.
- Dobrze. Poka ci wreszcie.
Tarvis podszed do jednego z gazw. Zacz go przesuwa na bok. Spod niego
ukaza si wski tunel. Mona byo si w nim co najwyej czoga.
- To jest to twoje tajne wejcie?
- Tak. S jeszcze 4 inne, ale strzeone i zamknite. Nie mam do nich dostpu.
Tarvis skuli si i pooy na brzuch. - Idziemy?
Tarvis czoga si dosy szybko. Zarin wolniej. Nie przywyk do takich zdarze.
Koniec tunelu by ju bliski. Obaj wyszli z ciemnoci. W pewnym sensie, na
wiato.
- Selion. powiedzia Karim. A ja przez chwil naprawd ci nie wierzyem.
- W moj histori? Nie kami. Chyba, e musz. Chodmy ju. Tu naprawd
nie jest bezpiecznie.
- Zaczekajmy. Dokd prowadzi ta pka skalna?
- Do niszego poziomu. Ale tam jest zbyt niebezpiecznie. Karim!
Karim zacz biec. Zszed pk skaln niej Tarvis pobieg za nim.
Jaki czarny smok wyczu zapach Karima tu po tym jak ten przedosta si do
Selionu i czeka w powietrzu. Karim stan niemal na krawdzi szelfu, ujrza
Selion. Pikn krain ttnic yciem, niemal gigantyczne gniazdo smokw i
smokowcw, yjcych w symbiozie z pludmi. Nagle pojawi si czarny smok z
blizn na skrzydle. Tarvis widzc to nakaza Karimowi ucieka. Ten odskoczy na
bok ledwo unikajc machnicia ogonem. Tarvis zosta rozdzielony z Karimem.
Czowiek przeturla si powrotem na bok i wpad w wsk szczelin po ogonie
Redskull
Tarvis dugo szed wci na przd podziemnymi korytarzami trzymajc miecz
w rce i w kocu ujrza wiato dzienne. Gdy wydosta si na zewntrzny wiat
spojrza w niebo, aby poszuka czarnego smoka, ktry wylecia, jednak na prno.
Spuci gow i powoli zacz schodzi ze zbocza gry. Obejrza si jeszcze raz za
siebie i woy miecz do pochwy. W chwil potem wyruszy do Redskull. By to
czynnik jak najbardziej naturalny, oddala si od niebezpieczestwa. Po czci
chcia znale rodzicw Karima lub przynajmniej jego wuja, aby powiedzie im, co
si stao. Oczywicie nie mg powiedzie caej prawdy, a tylko skama gdy nie
uwierzyliby w jego nieprawdopodobn opowie.
Dotar do miasta, a raczej miasteczka ttnicego yciem. Dzieci biegay po
ulicach, przy gwnej drodze miecio si duo straganw. Nie brakowao rwnie
stworze innych od ludzi: wiele elfw, krasnoludw, kilku porkw. Jego oczom
ukazaa si dziwna sytuacja, ktrej prawdopodobnie nie zrozumia. Przez ulice
przebieg czowiek w szarych szatach trzymajcy w rce du ksig. Za nim
biegli uzbrojeni onierze. W pewnym momencie ten pierwszy rzuci ma
niebiesk kulk pod ich nogi. Stranicy zatrzymali si. Wtem kula wybucha i
zamrozia obu stranikw w lodowej kolumnie. Niewiele brakowao aby kolumna
dosiga rwnie Tarvisa ktry sta obok. Czowiek w szarej szacie przystan.
Wikszo mieszkacw rozbiega si w rne strony. Tarvis cofn si troch i
przyglda si nadal postaci. Czowiek otworzy ksig, przeczyta zaklcie,
podnis rk do gry z palcem wskazujcym na niebo i znikn rozpywajc si w
powietrzu. W tej samej chwili ld puci i obaj stranicy wzili oddech. Rozejrzeli
si po okolicy po czym obaj poszli w swoj stron. Na ulic wrcili mieszkacy i
znw pozajmowali si swoimi sprawami.
Tarvis rozpocz wreszcie poszukiwania rodziny Karima od straganiarzy. Gdy
pyta wszystkich o takiego chopca nikt nic o nim nie wiedzia. A nawet, jeli
wiedzia to nie mia zamiaru mwi za darmo. Przechodzi od straganu do
straganu, od jednego domu do drugiego, lecz nikt nigdy nie widzia nawet takiego
chopca. Natrafi na ebraka, ktry wznosi rk i prosi o cokolwiek ze spuszczon
gow mwic, co aska. Tarvis, ktry nie wiedzia, e taki prosi o zapat lub
poywienie. Wypytywa go o Karima i jakiekolwiek informacje na jego temat.
ebrak nic nie powiedzia, powtarza swoje, co aska, ale w pewnym momencie
gdy Tarvis ju prawie zrezygnowa podnis gow i spojrza, na niego. Zajrza mu
prosto w oczy i spyta. Jak wyglda ten chopiec?. Tarvis z nadziej wymieni
wszystkie szczegy na jego temat. ebrak powiedzia tylko jedno zdanie.
Widziaem takiego chopca, przyjeda tutaj, co kilka dni z karawan, lecz
ostatnio przebywa tu, co raz czciej, na pewno nie by std, karawana
przyjeda za 4 dni tam go szukaj moe kto co bdzie wiedzia. Tarvis
prbowa wydusi jeszcze kilka sw z ebraka, lecz ten nie odezwa si ju
adnym sowem, nie powtarza nawet swojego, co aska
C mia Tarvis zrobi, jego jedyny przyjaciel nie yje, rodzina i cay Selion
chcia go zabi, a sam Karim nie wiadomo do koca skd pochodzi. Wyszed z
Ksiga
Do pokoju ze starym zielonym fotelem, wygasym kominkiem, maym
stolikiem i du szafk z ksikami wbieg may chopiec. Na fotelu tak samo jak
ostatnio siedzia siwy, starszawy pan.
- Dziadku. Przeczytaem wszystko.
- Wszystko? Ca Ksig? W tak krtkim czasie? W 1 dzie?
- No tak
- Jako nie wierz
- Oj przeczytaem tylko o Zareanach. Przecie o tym miaa by legenda
prawda?
- No tak. Hmmm, o historii Tarvisa wiesz z legendy i spisw... Teori o
Zareanach znasz Wic chcesz wiedzie co byo dalej? Co dziao si w Redskull?
- Tak.
- Dobrze. Zaraz ci opowiem.
Chopiec usiad na pododze tym razem zabierajc lec nieopodal krzesa
poduszk i podkadajc j pod wszystkim znane miejsce.
- Dziadku.
- Co znowu? powiedzia spokojnie penym wyrozumiaoci gosem.
- A waciwie dlaczego ty nazywasz si tak samo jak on?
- Eh Widocznie moi rodzice tak chcieli W tych czasach mio jest mie imi
sawnego bohatera.
- A dlaczego ja nazywam si Karim?
Starzec pochyli si troch do chopaka. Pogaska go po gowie, mile z
uczuciem.
- Bo kady bohater musi mie przyjaciela.
Rozdzia 2 7 dni
Ulewa
Dzie pierwszy ulewa, Tarvis nocowa pod goym niebem, przy tym samym
drzewie, pod ktrym rozmyla, nad sw przeszoci. Nad tym co stao si ju
wspomnieniem. Bez paszcza, jakichkolwiek rodkw do ycia. Nie mia nic na
start prcz swojego miecza i dosy zniszczonego pancerza. Sytuacja z gry
przegrana, bez perspektyw, bez jakichkolwiek szans na stanie si prawdziwym
smokobjc. Nigdy nawet nikogo nie zabi nie liczc kilkudziesiciu zwierzt i
Erik
Obudzi si niecay dzie pniej, otworzy oczy i zobaczy, e nie jest na
trawie przy drodze, lecz w jakim mieszkaniu. Rozejrza si dookoa. Bya to
zwyczajna chata z tylko jednym pokojem, z niewielk iloci mebli i kilkoma
wiecami. Jedyne drzwi byy w rogu tu koo ka. Naprzeciwlegle do ka w
kcie byo miejsce na palenisko, ktre arzyo si maym kawakiem drewna. Z
dachu w niektrych miejscach laa si woda do podstawionych misek. Nie byo
nikogo w pokoju. Tarvis spojrza na siebie. By w nie swoim ubraniu, mia par
banday na gowie i bardzo bolay go nogi. Rozejrza si dokadnie i dopiero teraz
zauway swj miecz przy cianie niedaleko drzwi, razem z innymi rzeczami. Nie
byo jednak sygnetu. Nie mia go ani na rce, ani na krzele z ubraniami.
Drzwi si otworzyy. Do pokoju wszed jaki stary czowiek w ciemnym
paszczu, opierajc si na swym kiju. Mia brzowe wosy, niebieskie oczy, twarz
pokryt kilkoma zmarszczkami, podziurawione ubranie i zniszczone sanday. By
dosy chudy, w porwnaniu do innych mieszkacw nie odywia si chyba zbyt
bogato. Spojrza wreszcie na Tarvisa i powiedzia.
- Obudzie si wreszcie. Tarvis nie wiedzc, co robi chcia rzuci si do
ucieczki, na to czowiek szybko odpowiedzia Nie wstawaj. Twoje nogi s niele
poparzone, jeli teraz wstaniesz moesz nigdy ju wicej nie chodzi.
Tarvis spojrza na nogi i dopiero teraz zobaczy, e obie s niele
zabandaowane, a ponad bandaem wystaj bble po poparzeniu. Wrci nogami
na ko, na ktrym lea.
Tak lepiej. Za jakie 3 dni bdziesz mg znw chodzi. powiedzia czowiek.
Na chwil podszed do paleniska i gmera jakim prtem w ogniu. Tarvis rozglda
si wzrokiem po caym pokoju, w kocu czowiek zapyta.
zachowa to dla siebie. Lea w milczeniu przez jaki czas. W kocu krzykn z
caych si sam na siebie, po czym lea dalej i z blu w nodze wkrtce straci
przytomno.
Tajemnica
Par godzin pniej Tarvis obudzi si. Lea w tym samym pokoju, z dachu
wci laa si woda, lecz nie pon ogie na palenisku. Erika te nie byo. W
caym pokoju byo zimno i mimo grubej warstwy koder Tarvis zacz powoli
marzn. Nie by przyzwyczajony do zimna ze wzgldu na sw ras i dawne
ciepo bijce z wntrza gry. Palenisko miao przygotowane kawaki drewna, i
wystarczyoby je tylko rozpali. Niestety, poniewa nie mg chodzi, a Erika nie
byo nie mia szans na ogrzanie si. Lea na ku i rozmyla o wszystkich
sprawach, ktrych byo a za duo jak na 3 dni.
Zamkn oczy, pooy si na plecach, w wyobrani widzia wszystko to co si
dziao jak w poszarpanych wspomnieniach przesuwajcych si wci do przodu.
Wszystko rozpoczo od momentu ostatniej rozmowy z Karimem. Powoli ttno
zaczo mu przypiesza. Nie otworzy oczu. Patrzy oczami swej wyobrani. Cay
czas przesuwa si po swoich wspomnieniach. By ju przy momencie ucieczki z
siedziby Rady. Serce bio mu jak szalone, spywa po nim pot i zacz wykrzywia
usta. Mimo tego nie otworzy oczu. Ju sta naprzeciwko swej siostry, gdy nagle.
Co si zmienio. Ttno zwolnio, pot przesta si la po nim, usta wrciy do
swego normalnego wyrazu. Znalaz si w innym miejscu. Nie by ani w Selionie,
ani w Redskull, ani u Erika.
Sta na szczycie onieonej gry. Rozejrza si dookoa, by ponad chmurami.
Nigdy nie widzia takiego miejsca. Dokoa niego pusto. Tylko niene szczyty.
Spojrza w d. To co zobaczy byo przeraajce. Trupy Martwe sine ciaa
pozostawione na skalnej lodowej pce. Zimne, martwe, sine ciaa. Elfie. Z
pewnoci lodowe elfy z gr. Martwe W oddali przed nim, na kolejnej pce z
lodu, dym i krew. Krwawa horda sza po trupach pokonanych wojownikw. Sza w
jego stron, przez przecz. Krwawa armia ludzi. Sign na za plecy. Mia ze sob
nie swj miecz, co innego, co jak Skoczyo si.
Tarvis otworzy nagle oczy, by jednak spokojny. Podnis si troch, dotkn
twarzy i poczu kropelk wody. Najprawdopodobniej i tutaj zrobia si dziura. Tu
nad kiem. Pooy si znw tym razem na boku, lecz ju nie zamkn oczu.
Myla teraz o tym, co si przed chwil stao prbujc poskada wszystkie fakty.
Lea tak tylko przez okoo 20 minut, bo zacz trz si z zimna. Palenisko
nie miao nawet pomyczka, adnego ciepa. Zimno doskwierao mu, co raz
bardziej. Ju mia si podnie i wsta, lecz tu przed postawieniem kroku
zatrzyma si. Bardziej obawia si o wadz w nogach ni zimno. Teraz siedzia
ju na ku i posun si do ryzykownego kroku. W takim stanie niebezpieczne
byo uywa magii szczeglnie dla niego.
Zaryzykowa. Chcia jedynie rozpali ogie. Usiad na brzegu ka, zamkn
oczy i skoncentrowa si. Wypowiedzia sowa czaru. Nic si nie stao. Otworzy
oczy po czym znw je zamkn. Ponownie wycign do kadc na kolanie i
wypowiedzia sowa czaru. Skoncentrowa si, wyciszy. Na doni pojawia si maa
czerwona kulka. Tarvis, zacz si mczy. Kulka powoli stawaa si wiksza. Pot
spywa mu po twarzy, mimo tego mia nadal zamknite oczy. Kula naprawd
zrobia si dua i Tarvis nawet to poczu. Otworzy oczy, spojrza na do i czar
znikn Nie zdoa go utrzyma. Zdyszany patrzy w swoj do i nagle
przypomnia sobie o siostrze. Jak przechwalaa si, e jest lepsza, jak lepiej
kontrolowaa magi i mimo wszystko jak mu pomagaa si uczy.
Zrobio mu si nagle al, a chwil potem poczu gorycz tego, e
prawdopodobnie jej nigdy nie zobaczy i niewiadomo co si z ni dziao wtedy.
Dlaczego nie suchaa mnie? Dlaczego nie pozwolia mi nic powiedzie? Dlaczego
bya jak sterowana przez kogo? Tarvis wrci nogami na ko i spojrza w sufit.
Po czym po chwili znw zasn.
Dzie trzeci od momentu opuszczenia Selionu Erik nie nocowa w domu.
wiadczyo o tym nie zapalone palenisko i stan pokoju taki sam jak z wczoraj.
Tarvisa nie nkay tej nocy koszmary, lecz przemylenia. Obudzi si pnym
rankiem po czym nagle w par minut po pobudce do pokoju wszed Erik. Spojrza
od razu na Tarvisa, a Tarvis na niego.
- Nic nie mw. Wczoraj wszystko widziaem. powiedzia spokojnie
obserwowaem ci od momentu mojego wyjcia przez szpar w deskach.
Tarvis chcia si przyzna do wczeniejszego bdu Erikowi, ale ten powiedzia
pierwszy.
- Wic jeste magiem, ale nie wygldasz na takiego. Raczej jak gdyby twoja
magia bya przeklestwem. Tarvis opuci gow, a Erik kontynuowa Nadal nie
rozumiem, kim jeste naprawd ani skd pochodzisz. Ale wiem, e moesz mi
zaufa. Widziaem rwnie, e nkaj ci koszmary.
Tarvis nic nie odpowiedzia i przesta patrze na Erika. Odwrci si na ko.
- Ju to przerabialimy. Im mniej mi powiesz tym gorzej bdziemy si
dogadywa, a tego nie chcesz chyba? - przez chwil obaj milczeli nie patrzc na
siebie, po czym odezwa si Erik
- Mimo wszystko jestem uparty i znajd odpowiedzi na pytania, ktre mnie
ciekawi. Tarvis nadal nie odwrci si. Erik zorientowa si, e to do niczego nie
doprowadzi.
- No dobrze. Nie chciaem tego robi, ale chyba bd musia. Nikomu jeszcze o
tym nie mwiem, bo chyba obawiam si swojej wasnej przeszoci. Tarvis
zainteresowa si tymi sowami i odwrci si. Najwyraniej Erik mia powody do
wyjcia po niefortunnych sowach Tarvisa
- Jeeli wyznasz mi swoj tajemnic ja rwnie jestem gotowy wyzna moj.
Rzek spokojnie Erik
Sygnet
Miasto ttnio yciem. Co krok elfy, ludzie, pelfy, par krasnoludw. Spojrza
na sw praw stron. Z budynku potna kobieta wyrzucia jakiego pijanego
mczyzn. Ten wyldowa na brukowanej drodze omal wpadajc pod koa
przejedajcego wozu. Kobieta wrcia do budynku. Tarvis zainteresowany t
sytuacj przeszed na drug stron drogi. Stan pod drzwiami. Spojrza na szyld
wiszcy nad gow. winie trzy. Nazwa nie mwia mu nic. Co kazao mu wej
do rodka, moe fakt. e w takim miejscu mona znale jakiego przewonika i
zasign informacji.
Wszed do rodka, trwaa tam bjka. Dwch pijanych mczyzn trzymao w
rekach krzesa, a trzech po przeciwnej stronie rzucao butelkami. Jeden dosta
butelk i pad pod cian. Tarvis dostrzeg, e pod cian byo jeszcze dwch do
ohydnie wygldajcych osobnikw. Jeden mia rozcit gow. Wtem ostatni
schowa si pod st. Wsta i ustawiajc go jak taran rzuci si na tamtych trzech.
Potrcajc po drodze wszystko i wszystkich przewrci dwch i wyrzuci razem ze
stoem przez okno. Zatrzyma si. Ostatni podszed do niego i uderzy butelk o
gow. Ten obrci si lekko zamroczony po czym uderzy z pici i pad na ziemi.
Mczyzna z butelk od ciosu przewrci si na ziemi
Tarvis widzc sytuacj wyszed. Co kazao mu zosta, ale za razem chcia
wyj. Wyszed na drog. Sprawdzi sw kiesze. Nie mia swojej monety. Kto
okrad go. Rozejrza si dookoa ale nic nie znalaz, ani nikogo kto mgby go
okra. Zdenerwowany poszed w d drogi.
Mino kilka minut. Przeszed koo duej fontanny, w ktrej bawiy si mokre
dzieci. Prawie go ochlapay. Jaka matka wzia swoje dziecko z wody krzyczc na
Miecz
Tarvis dotar do centrum miasta. Wiele osb zwracao na niego uwag. Taki
strj przykuwa uwag bardzo duej iloci ludzi. Zazwyczaj byli to tylko niewinni
gapie ktrzy przystawali i gapili si na niego. Ruch panowa tutaj wikszy ni w
innych czciach miasta. Tarvis rozglda si za jakkolwiek karawan. Zobaczy
Pierwsza krew
Podr mijaa spokojnie. By ju wczesny wieczr dnia trzeciego od
opuszczenia Redskull i karawana dojedaa do Maerlar. Na niebie pojawiay si
chmury dosy ciemne, chyba zanosio si na deszcz. Przez ca drog kupiec
bardzo krtko rozmawia z Tarvisem. Wymienili tylko kila zda, przedstawili si
sobie, po czym Smokokrwisty zapaci 50 sztuk srebra za przejazd. Pniej nie
rozmawiali ze sob ju w ogle. Nawet na postojach nocnych Tarvis siada z
Deszcz
Tarvis lea jeszcze przez chwil, herszt przesta ju sapa i oddycha. Bandyta
ktry wczeniej lea z blu zmiadonej rki, przyglda si uwanie caej walce.
Oglda j z niezwykym zaciekawieniem i na kocu strachem poczonym z
niewiar. Przecie jego herszt zabija dzieci, kobiety, wszelakiej maci potwory, a
nawet wyszkolonych wojownikw i przegra z dzieciakiem. Korzystajc z
nieuwagi Tarvisa wsta po cichu trzymajc si za sin do wsta i ruszy w
kierunku wozw. Tarvis otrzsn si, renice mu si zwyy nieco i wsta
wspierajc si na krwawym mieczu. Nie bieg, nie wiadomo czy nie mg czy te
si nie spieszy. Bandyta ju bieg do swojej bandy, powiedzia im co, po czym
- Pani, czy nie moesz uy swej zdolnoci aby je tutaj sprowadzi? Wszak twe
moce s niezrwnane, do kontroli innych nie potrzeba
- Nie, nie mog ich uywa zbyt czsto, - przerwaa mu - ju jestem zmczona
po sytuacji dziejcej si par godzin temu. Wiesz czym to grozi.
- Tak pani. gwardzista obrci si i wyszed zamykajc za sob drzwi, w sali
znw zapanowaa ciemno rozwietlona jedynie przez unoszc si ju niej
kul. Cisza. A w ciszy gos.
- Tak jak chciae panie, tych dziesicioro ju do ciebie idzie. Nie wiedz nic,
niczego si nie spodziewaj. Nie rozumiem tylko dlaczego kazae wybiera
wanie mi i nie pozwolie wzi nikogo ze starszych osb lub Rady. w
ciemnoci odezwa si nastpnie gos
- Czasy si zmieniaj, ty jako przewodniczca Rady powinna wiedzie
najlepiej. Incydent z tym modziecem nie pozostawi nam wyboru. odezwa si
chrypliwy gos, zakcony krtkimi guchymi rykami. Ty wiesz co dzieje si tam
poza tym budynkiem. Ja tego nie wiem, to jest mj dom i nigdy z niego nie
wyszedem. Zaprowad ich wic do mnie, jak tylko przybd. Guche kroki w
ciszy i krtkie, ciche niczym szept odbijajce si echem ryki.
- Tak panie. Ja jednak wci nie rozumiem. Dlaczego kazae mi wybra z
pord, rnych rodzajw krwi, przecie wystarczy wybra cay rd z jedn
specjalizacj.
- Wanie dlatego, - odezwa si cichszy ju dwik e jeden buntownik jest
atwiejszy do opanowania ni caa jego rodzina. To dopiero drugi taki
eksperyment, niepodobny do pierwszego, a jednak znw bdzie ich dziesicioro.
Wiesz co spowodowa pierwszy, jednak tym razem musimy zaryzykowa. Ta
sytuacja moe wymkn si spod kontroli jeeli nie zadziaamy. Nie wiadomo czy
ten chopak nie powie komu o Selionie. Id ju, czekaj na nich i zaprowad
nastpnie do mnie.
- Tak jest, panie. Zrobi jak kaesz. Kobieta podesza do drzwi, szybkim
ruchem rki zniszczya kul roztrzaskujc j o cian i wysza. W sali zapanowaa
cakowita ciemno i cisza.
- To ju wymkno mi si spod kontroli, chcc zdoby wadz skazaem teraz
mj lud na zagad. Wanie teraz kiedy pierwszy eksperyment jednak zakoczy
si sukcesem. Dla pewnoci wyl jednak kilka smokw. Musz go odnale nim
on w peni dowie si o swych zdolnociach
Zebranie
Dom rodzinny Tarvisa, kiedy pikny peny chway teraz ju zniszczony. W nim
dwie postacie. Siedzce na pododze.
- Matko powiedz mi wreszcie gdzie jest Tarvis, wiem e ukrywasz to przede
mn!
- Eleira, mwiam ci. Tarvis nie yje. Uciek z posiedzenia Rady i ciebie
zaatakowa, po czym uciekajc zgin pod gruzami. Tak jest lepiej, nie mogabym
znie twojej straty.
- Jednak jego ju nie?! To by mj brat! Nie, to jest mj brat, ja nie wierz e on
nie yje! Sama nie wiem czemu go zaatakowaam. Nie zrobiabym mu nic nigdy,
kto lub co mnie kontrolowao. Patrzyam jak ja, nie ja, prbowaam go zabi mwia cay czas zmieniajc swj ton na co raz smutniejszy.
- To nie wane. Dziki tobie by osabiony. Pogd si z tym, nigdy nie
traktowaam go jak syna. By tylko hab dla naszego rodu.
Nagle do pokoju wbieg mczyzna. Dyszc mao nie upad na ziemi.
- Pani, ty tutaj? wyprostowa si i powiedzia Mam rozkaz zaprowadzi
Eleir pod siedzib Rady. To sytuacja awaryjna.
- Zaczekaj kto ci wyda ten rozkaz? Thovi wstaa i spytaa gwardzist
- Przewodniczca Rady Alia.
- Nie, zostaoby ogoszone, e zgino tylu mistrzw Rady. To nie to. Wiem, e
dziesi osb, zostao zwoanych. To moe oznacza jaki test, lub co innego. W
kadym razie nie sdz aby byo to atwe.
- Co masz na myli? spytaa Eleira. Ravis ruszy rk.
- Dziesi osb, zwoanych pod siedzib Rady tylko przez jej przewodniczc,
wszyscy z tego co wiem mamy rne rodzaje krwi i pochodzimy z rnych rodw.
Szykuje si co, prawdopodobnie jaki ciki test. Rada jest jedna, zawrzyjmy
sojusz.
Nastaa chwila ciszy. Sojusz? O co w tym chodzi, czy to nie podstp? Pomylaa
Eleira.
- W jakym ensie ojusz? Spyta ju normalnie Ravis, lecz troch niezrozumiale.
- Ju moesz mwi? Szybko. Niewane. Jeeli to bdzie prba polegajca na
eliminowaniu si to miejmy nadziej, e na siebie nie trafimy, jeeli na
wsppracy to bdziemy mogli na starcie wyprzedzi innych, jeeli to jaki test
bdzie ustny, to moemy podpowiada sobie, szczeglnie ty Ravis.
- Czyli nie wiadomo, po co ten sojusz? Spytaa Eleira
- Nie, wanie do tego chc doj, jest dziesi osb, minimum poowa
odpadnie, zostaje pi. Jednak pi osb to nadal duo. Dlatego prawdopodobnie
zostan dwie lub trzy i to jest nasza szansa. Wsppracujc bdziemy w stanie
dosta si do tej trjki.
- A jeeli maj zosta tylko dwie osoby? Spyta podpierajc si rk Ravis.
- Wtedy ktre z nas wrci do domu z niczym.
- Zgoda wic? Spytaa Eleira, pomagajc wsta Ravisowi.
- Jeeli trzeba. powiedzia stojc ju jednak podpierajc si nadal na
Eleirze, spojrza odrobin nieprzychylnie na Sheir
- Zgoda. Sheira wystawia rk tak aby inni mogli pooy swoj na wierzch.
Eleira i Ravis pooyli, swe donie na jej. Umiechnli si do siebie i usyszeli
nadchodzc grupk modziecw. Trwali chwil w milczeniu, po czym odezwa
si Ravis z umieszkiem.
- Skoro ju jestemy w jednej druynie to moe przejdziemy troch dalej?
Mwcie na mnie Ravis.
- Shei.
- A mnie woali w dziecistwie Eli, ale chyba nie chc tak by woana teraz.
Eleira si umiechna i przesza dalej - Mwcie mi moe ze wzgldu na kolor
mojej krwi. Zawsze podobao mi si to sowo. Nevilis W skrcie Nevi.
- Nie znam za dobrze starego jzyka odezwa si Ravis. Co to znaczy?
Shei otworzya usta ze zdziwienia i nie odpowiedziaa. Ravis widzc to spyta
ponownie.
- Shei? Co to znaczy? Otrzsna si i powiedziaa odrobin szorstko.
- Srebrzysty, gupolu, srebrzysty Shei znw otworzya usta ze zdziwienia,
Ravis zrobi to samo, natomiast Eleira widzc to jedynie si umiechna. Na
szczyt dotary ju kolejne osoby rozmawiajc ze sob i wprowadzajc, co raz
wikszy szum. Trio odsuno si na bok i rozmawiao ze sob. Nie sdzili, e mog
to by ich pierwsze i ostatnie wsplne chwile.
Ostatnia osoba dotara na szczyt. Drzwi w tym samym momencie zaczy si
otwiera. Wszyscy zamilkli ich oczom ukazaa si, jasna sala pena latajcych
kolorowych kul rozwietlajcych wntrze sali. Dalej od wejcia znajdowaa si,
awa, a jeszcze wyej za ni balkon. Tego balkonu nie byo, gdy ostatnio Eleira
znajdowaa si w tym budynku. Jakie trzy dni temu Nie przeja si jednak tym.
W drzwiach ukazaa si przewodniczca Rady Alia i milczc, krtkim gestem
rki, nakazaa wej do rodka. Posusznie, po kolei osoby wchodziy wprost do
ogromnej sali z wieccymi kulami znajdujcymi si pod samym sufitem.
Poruszay si one spokojnie w rne strony, po czym zmieniay kierunek i wracay.
Miay rne kolory, dziki czemu wypeniay barwnie ca przestrze i rozjaniay
ciemno. Ravis, Shei i Eleira weszli jako ostatni. Shei spojrzaa si w gr.
Ternilis1 wanie zachodzio, byo czerwone. Miaa dziwne, zimne uczucie. Zupenie
jakby nigdy wicej nie byoby jej dane zobaczy wiata.
Cisza i ciemno
- Jak wiecie jest was dziesicioro. Wszyscy macie inne rodzaje krwi smoka,
wszyscy pochodzicie z rnych rodw, macie rone zdolnoci, wszyscy jestecie
modzi
Przewodniczca przerwaa na chwil i spojrzaa na rzd zoony ze wszystkich.
Byy tylko cztery dziewczta, reszta to chopcy. Kady by ubrany w to, w czym
przyszed, gwnie szaty i tuniki. Rnili si od siebie wszystkim, karnacj,
wygldem, wzrostem, kolorem wosw i oczu, wiekiem. Eleira staa z brzegu
rzdu, obok Ravisa i Shei.
- Zostalicie tu zwoani, aby wzi udzia w pewnej misji. Wrcia do tematu
Alia. Jednak nie wszyscy bdziecie do niej dopuszczeni. Zrobimy test, ktry
okae si dla czci z was miertelny. Wielu z was zginie.
W sali zapanowa popoch, osoby stojce koo siebie, zdenerwoway si i
pytay usilnie Jak to zginiemy??, Co, jak, miertelny??. Przewodniczca nagle
uderzya pici w st i krzykna Cisza!. Wszyscy umilkli.
- Pozwlcie mi dokoczy. Tak to prawda, cz z was zginie, moecie si
jednak wycofa. Ci, ktrzy wycofaj si teraz odejd std i zapomn o wszystkim.
Ci, ktrzy zostan wezm udzia w tecie. Pniej nie bdzie ju takiej moliwoci.
Nikt si nie poruszy. Jednak po chwili odezwa si kto, jaki chopak.
- Na czym bdzie polega test? Skoro moemy si wycofa to lepiej chyba
wiedzie, przed czym si wycofalimy.
- Nie. Chopak drgn Nie mog ci powiedzie, co si stanie, wic nie mog
ci powiedzie, z czego zrezygnowae. Sama nie wiem, co si wydarzy. Nie ja
bd was sprawdza. Kto inny. Powiem tylko tyle, e to ilu z was zginie bdzie
zalee od was samych. Nie bdziecie walczy jednak przeciwko sobie. To
wszystko. Czy kto chce si wycofa?
- A ile osb ma zosta wyonionych? spytaa Sheira.
- Tyle ile przeyje. Jeli przeyje tylko jedna nastpi kolejny test dla innych.
Potrzeba minimum dwch osb. Czy jest wic kto kto chce si wycofa?
Ponownie zapanowaa cisza, nikt nie odszed, widocznie kady by pewny, e
to nie on zginie Co si jednak zmienio w sali, kule przypieszyy, zauway to
Ravis i chyba tylko on, jednak nie da po sobie nic pozna.
- Dobrze, wic. Teraz nie moecie si ju wycofa, poczekajcie chwil.
Przewodniczca wypowiedziaa cicho kilka sw i zrobia kilka ruchw rk. Na
rodku podogi utworzy si okrg zoony z 10 k, kade z nich miao inny kolor.
- Wejdcie w te koa, kady w ten o kolorze waszej krwi smoka.
Rzd rozproszy si, osoby po kolei podchodziy do k, w tej chwili odezwa si
telepatycznie Ravis.
- Nie obracajcie si, jestem tu za wami. Nie mog pozna, e z wami
rozmawiam. Wyczuycie to? T dziwn atmosfer w powietrzu? Co jest nie
tak. Kule przypieszyy i jakby to powiedzie, tu chyba kto jeszcze jest. Nie
przewodniczca, nie konkurenci. Prawdopodobnie to z nim bdziemy walczy. Nie
wiem, po co te koa, jednak od razu jak si zacznie przybiegnijcie do mnie i
bdziemy walczy razem. Nie dajmy si rozproszy, bo to chyba o to chodzi.
Wybuchnie sza i panika, moe zapanuje cakowita ciemno. Podejdcie wtedy
natychmiast do mnie, bo inaczej zginiemy wszyscy.
Soce widzialne w Selionie. Dziki zastosowaniu systemu luster rozjaniao cay
Selion przez rednio 16 godzin, jednak najpikniejszy jak wielu uwaao jest jego
widok zachodzcego w Pustce.
1
Nevi i Shei nie obrciy si, nic nie powiedziay skiny jednak gowami na
znak, e rozumiej. Wszyscy dotarli ju na swoje koa. Osoby rozglday si i
patrzyy, kto jakie ma koo pod sob. Prcz k Eleiry, Sheiry i Ravis w kolorach
srebrnym, brzowym i ciemnoniebieskim byy jeszcze koa: zielone, czerwone,
fioletowe, jasnoniebieskie - chyba krysztaowego smoka, czarne, matowe te chyba od spiowego i te.
Przewodniczca wstaa od stou.
- Teraz wszystko jest ju gotowe, przygotujcie si na test. Ruszya w kierunku
drzwi, jednoczenie szepcc jaki czar. Oczy wszystkich skieroway si na ni, po
czym nagle wok kadej osoby utworzya si bariera.
- Co jest?!! Co to za bariera??! Krzykna Eleira. Jednak jej krzyku nie
usysza nikt.
Inni rwnie krzyczeli i szamotali si, bili piciami w przezroczyst powok,
jednak absorbowaa ona wszystkie dwiki i nie daa si zniszczy. Alia zmierzaa
powoli do drzwi, teraz ju wszyscy szamotali si. Nie, nie wszyscy. By jeden, jaki
chopak z czarnymi wosami. Tylko on nie szamota si, sta w milczeniu. Powoli
dotkn bariery, po czym odsun rk i ponownie spuci wzrok. Kule pod sufitem
latay szalenie, przypieszajc i zderzajc si o siebie. Alia otworzya drzwi,
odwrcia si jeszcze i spojrzaa po raz ostatni na pen dziesitk. Wysza przez
nie i zamkna od zewntrz. Wszystkie osoby ucichy, stao si to, co przewidzia
Ravis. Kule szalenie latay pod sufitem i skoncentroway na sobie spojrzenia
uwizionych. Wtem jedna z kul rozbia si, potem kolejna i nastpna. Rozbijajc
si nie zostawiay po sobie adnego ladu istnienia. Tak po kolei znikao, co raz
wicej wiata, a w kocu pozostay 4 kule. Ustawiy si pod sufitem w kole i po
chwili spady na ziemi w rodek okrgu z barierami roztrzaskujc si. W sali
zapanowaa cisza i ciemno.
- Dziewczyny, zaraz jak bariery opadn biegniecie do mnie. Natychmiast!
Eleira i Shei spojrzay si tam gdzie powinien by Ravis i krzyczay co, czego
jednak nie dao si usysze przez barier. Po czym powiedzia znw do nich.
- Bariery zaraz opadn i rozpta si pieko, zaraz co si stanie.
W tej samej chwili bariery opady, uwalniajc wszystkich. Natychmiast sporo
osb pobiego w kierunku drzwi potrcajc si. Nie byo tego wida, lecz byo
sycha osoby popychajce si nawzajem oraz krzyki. Reszta staa chyba w
miejscu. Eleira skamieniaa, podczas gdy Shei podbiega do Ravisa. Widzc z
bliska tylko biegnc Sheir krzykn.
- Nevi chod tutaj!!! Szybko!! Eleira otrzsna si i podbiega w stron
gosu.
Nagle w ciemnoci odezwa si chrypliwy gos, wszyscy zamilkli i stanli. Eleira
zbliya si do Sheiry.
- Test rozpoczty. Przygotujcie si. Na mier.
Guche echo ostatniego sowa rozbrzmiao w caej sali. Wszyscy zamarli w
jednej chwili. Wtem z przeciwlegej do drzwi strony dao si sysze dwik. Nie
by to dwik stp, to raczej byy apy jakiego stwora. W ciszy dao si sysze
metaliczne uderzenia o podog regularnie, co kilka sekund. Nagle przestao.
Znw zapanowaa cisza i nagle ryk w ciszy tak przeraliwy, e kto zacz
wrzeszcze na cay gos pod drzwiami i zaraz potem szczk pazurw
zmierzajcych w stron krzyku i skok.
- AAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaa..
Znw zapanowaa cisza. W niej guchy odgos padajcego ciaa. I wtedy
zaczo si. Kto ustawi si naprzeciwko stwora i gromadzi kul lodu. Dalej za
nim stao jeszcze dwoje, ktrzy rwnie przygotowywali swe zaklcia. Eleira,
ktra bya ju koo Ravisa rwnie miaa to zrobi, gdy ten krtkim ruchem rki j
powstrzyma. Ju mieli je wystrzeli i.. Stao si to, czego nikt si nie
spodziewa. Kule po prostu, znikny. Czary przestay dziaa, zostay rozproszone.
miertelny
- To wir! On chce nas wszystkich pozabija! Jak mamy si broni skoro nasze
czary nie dziaaj!? krzyczaa na Ravisa Eleira.
- Daj mi pomyle.
- Ta jasne, co ty wymylisz, przed drzwiami to ty bye rozgadany pgwek, a
teraz wielki myliciel! powiedziaa ostro Shei
- Dajcie mi obie pomyle! krzykn Ravis na dziewczyny. Obie zamilky.
Dzikuj. Zamiast si kci pomylmy jak pokona tego potwora.
- A co tu jest do mylenia, wyrnie nas w pie jak tylko wrci! przerwaa
Eleira
- Zamknijcie si! Nie zginiemy tutaj! wrzasn Ravis, wszyscy w sali usyszeli
jego krzyk. Mwisz, e czary nie dziaaj, jednak ten kole z czarnymi wosami
uy czego i da nam wszystkim troch czasu. To dziki niemu nadal yjemy!
- Nie wszyscy. odpowiedziaa smutno Eleira
- Trzeba byo si z tym liczy. Przecie powiedziano nam wczeniej, e
moemy si wycofa. To by ich wybr, e zostali. Ravis przyklkn i
kontynuowa mamy jeszcze co w zanadrzu, co co wykorzysta ten chopak.
Musimy pomyle co to jest.
- Ravis, jak taki jeste mdry to id i go po prostu spytaj. wymamrotaa
Sheira
- Ja? Dlaczego ja? Ty id! zmiesza si
- Ani mi si ni, to twj pomys wic ty go wykonaj.
- Ta jasne! A ty tu bdziesz sobie siedziaa i czekaa a
Eleira oddalia si od nich na par metrw, rozejrzaa si po sali i zobaczya
co dziwnego.
- Ravis, Sheira. Gdzie s ciaa??
Oboje zamilkli. Odwrcili nagle gowy, rozejrzeli si po sali. Nie byo cia, nie
byo krwi, nie byo niczego, wszystko wygldao jak sprzed rzezi.
- Co jest grane? spyta Ravis
- Kto je musia zabra. odpowiedziaa Shei
- Ale kto? Kiedy? Jak?
- Nie wiem. Wiem tylko to, e jeeli zaraz nie pjdziesz do tego chopaka to
bd nasze ostatnie chwile.
- Czemu ja? Ja nie chc! Ty id!
- Maminsynek, czego si boisz?
Eleira, rozejrzaa si chwil. Zarean z czarnymi wosami sta w kcie po lewej
stronie od drzwi, ruszya powoli w jego stron. Ravis i Shei przestali si kci,
zamilkli oboje i spojrzeli na Eleir. Ta ju podesza do niego. Sta ze spuszczon
gow i rk zacinit na drugiej na wysokoci ramienia.
- Witaj. Jestem Nevi. Chopak nawet nie podnis wzroku.
- Srebrzysta? adne imi. Zapewne od koloru twej krwi smoka.
- Tak, tylko e to wycznie takie krtsze, na imi mam
- Eleira wiem. Braa udzia w tym sawnym rytuale krwi. Gratuluj.
- Tak dziki. Niewane. Chciaam si tylko ciebie spyta
- Co to bya za umiejtno przed chwil?
Pomie
- Eleira ocknij si! Obud si wreszcie! Ravis potrzsa ni trzymajc j za
ramiona.
Nevi otworzya oczy, strasznie bolaa j gowa. Zobaczya twarz Ravego.
Szarpna si nagle do gry, po czym zapaa za gow. Ten podtrzyma j.
- Nie ruszaj si i nic na razie nie mw. Masz poparzone usta. To nic gronego
ale na razie nic nie mw. yjemy wszyscy, nasza trjka i ten z czarnymi wosami.
Ju rozumiem jaki by sekret tego stwora. By cholernie szybki i czciowo
odporny na magi. Przez to prawie nie dao si go pokona, nawet bez gazu
antymagicznego byoby ciko. Gdy wrci mia mniejsz odporno, prawie
adn ale by szybszy i silniejszy. Dziki temu, e wykorzystaa jednak ten
potny czar przeylimy, a on spon na popi.
Eleira zdziwia si, jej wyraz twarzy uoy si niemal do sw jaki czar? Ravis
zobaczy to i chyba od razu zrozumia.
- No to, co zrobia gdy ten stwr sta nad tob. Odwrcia si, krzykna co
i potwr zapon srebrnym ogniem. Nigdy nie widziaem takiego czaru.
Najpotniejszy i tak szybko wykonany. Moga powiedzie przynajmniej, e co
takiego umiesz.
Nevi wyranie bya zdziwiona, ale Ravis nie zauway tego, rozglda si
wanie po sali. Eleira zrobia to samo. Shei siedziaa na pododze podpierajc si
rk, a drug trzymaa si za gow. Na poamanej awie sta plecami do nich ten
chopak. Kawakiem jakiego materiau zawizywa sobie rami. Patrzy
prawdopodobnie na balkon bez drzwi.
- Eleira, powoli wsta i sprbuj podej do Sheiry, miaa chyba jak ma czy
co, moe oparzenia zejd. Nevi przytakna gow i wspierajc si na Ravisie
wstaa z trudem. Shei yjesz? Masz co na poparzenia? Eleira nie moe mwi.
Shei zdja rk z gowy. Spojrzaa na niego i krzykna. Bya wyranie
wcieka.
- A co ze mn co?! Ja si nie licz?! Ocaliam ci to twoje ndze ycie a ty nawet
nie pytasz si co ze mn!! I to ma by wdziczno?! Sheira wstaa i miaa
zamiar uderzy z pici Ravisa, jednak stracia rwnowag i znw usiada. Zapaa
si za gow. Kela Freashin 2 Ravis ju do niej doszed. Puci Eleir ktra usiada
na pododze obok nich.
- Shei. Zrozum, e jestem ci wdziczny za to co zrobia. Kiedy stracia
przytomno cay czas ci pilnowaem, a Nevi walczya z tym potworem. Zgino
jeszcze dwoje modziecw, a ona ledwo przeya. Ty ocalia mnie. Ona ocalia
nas wszystkich. Zrozum, e to dziki niej yjemy i po prostu chciaem dla niej jak
najlepiej. Jednak to dziki tobie ja yj. Jestem ci za to dozgonnie wdziczny.
powiedzia telepatycznie tylko do Sheiry, nie chcia aby ktokolwiek to usysza.
- Dzikuj. powiedzia normalnie, jednak Sheira nie podniosa wzroku.
Odezwaa si Eleira.
- Ju, mi lepiej powiedziaa chrypliwie. Co teraz? Bestia pokonana,
przeyo czworo tak jak ten cay wieczny przewidzia.
- Pjdziemy do niego. odezwa si chopak z czarnymi wosami. W jego
gosie sycha byo zdenerwowanie. On do nas nie przyjdzie. Tak naprawd
spodziewa si, e nikt z nas i tak nie przeyje. Wanie dlatego poszed od razu
jak tylko zostawi nam t kreatur.
- A ty? Co waciwie takiego zrobie, e chcesz teraz by liderem? Ja moe
chciabym teraz jak najszybciej si std wydosta i o tym wszystkim zapomnie.
Ravis wsta i podszed do niego.
- Zapomniae po co by ten test? Mia wyoni najlepszych z nas i wyoni. Z
dziesiciu osb zostay cztery. Jednak on skaza nas na stracenie w momencie
kiedy zgina czwarta osoba. Ukry si wtedy w tym swoim azylu. Teraz wystarczy
tylko pj do niego i odebra nagrod.
- Zwariowae?! O mao przez tego szaleca nie zginlimy! A teraz od tak
chcesz do niego pj i zada tej swojej nagrody?! Przecie to bya jego bestia,
nie wiadomo co jeszcze moe tam mie!
- Chyba nie ma ju nic. Gdyby mia co wicej to by czeka i patrzy co si z
nami stanie. Jakby zostao nas za duo to wiedziaby czy jeszcze co nam da.
Poza tym jak nie pjdziemy to si nie dowiemy.
- Dobra, ale powiedz mi jak masz zamiar tam dotrze? Drzwi pojawiay si
tylko przy nim. Nie wiadomo czy nam te si ukarz.
- Czyli chcesz zrezygnowa? Chopak odwrci si wreszcie.
- Tak, chc std jak najszybciej uciec.
- Eh. Ty chyba nadal nie rozumiesz. Jeeli my nie pjdziemy zostan wybrani
nastpni. Zgin kolejne osoby. Jeeli oni te uciekn bd kolejne i kolejne ofiary.
Idc do niego teraz tak naprawd przyczyniamy si do ocalenia innych. Chcesz
zabi innych?
- Nie. Rozumiem, niech wic tak bdzie. Jak ci na imi?
- Czy musz si przedstawia komu kto zaraz moe zgin? Nie prbuj zwie
mnie t gadk, e rozumiesz. Czarnowosy odwrci si w stron balkonu.
- Co?! Mgby chocia pokaza troch przyzwoitoci. Obr si do mnie!
Freashin bogini mierci, pochania dusze martwych osb aby rosn w si. Z
kadymi narodzinami jest osabiana co pozwala zachowa balans w jej sile. Zwrot
Keala Freshin oznaczaby id do wiata podziemnego, pieka.
2
Czas prawdy
- Co? Gdzie ja jestem? powiedziaa Eleira otwierajc oczy. Bya zwizana lin.
Siedziaa pod cian w jakim niewielkim korytarzu. Kilkanacie metrw przed ni
pon srebrny ogie w misie. Na cianach pony pochodnie zwyczajnym
ogniem. Nagle w ciemnoci pojawia si czyja sylwetka. Osoba ta stana w
cieniu, nie byo wida jej twarzy, ciko byo nawet okreli wzrost.
- Obudzia si. Tego mona byo si spodziewa po crce Thovi.
- Kim jeste? Gdzie ja jestem, dlaczego jestem zwizana?
- Poczekaj chwil. Pamitasz co dziao si godzin temu? Pamitasz moe
cokolwiek?
- Nie. odpowiedziaa smutno Nic nie pamitam. Kim jestem?
- Widocznie za duo. Za duo zapomniaa.
- Co mi zrobie?! zacza si szarpa.
- Ja nic. Nic takiego. Eleira sied spokojnie.
- Eleira? Czy to moje imi? uspokoia si.
- Tak. Twoi przyjaciele zwali ci rwnie Nevi. Od sowa Nevilis. Pamitasz co
oznaczao?
- Srebrzysty?
- Tak. Jednak co pamitasz. A pamitasz moe ich imiona?
- Chyba tak. Gdzie oni s?
- Powiedz mi ich imiona.
- Gdzie oni s?! Gdzie Ravis?! Gdzie Sheira?!
- Dobrze, a ten trzeci?
- Nie znam jego imienia. Mwilimy o nim czarnowosy, wtedy. Eleira
zaniemwia
- Kiedy?
- Gdy walczylimy. Z potworem, zaatakowa nas. mwia wszystko powoli,
prbujc poskada fakty. - Bylimy w sali, wielkiej. Byo ciemno i cicho. Potem on
zaatakowa. Byo nas wicej. Inni zginli. Pojawi si kto. Ten stwr to byo jego
dzieo. Da nam troch czasu. Powrci pniej z potworem i zostawi nas z tym.
Zginy jeszcze 2 osoby. Sheira pada na ziemi. Ja rzuciam si do ataku.
Nastpie zgin potwr.
- Pamitasz jak?
- Spon. Srebrnym pomieniem.
- Dobrze. Jednak nie zapomniaa. Pamitasz to co jest najwaniejsze. Wiesz
po co walczylicie? To by test. Mia na celu wyoni najlepszych, tych ktrzy
mogliby bra udzia w misji.
- Dlaczego zapomniaam? Nie pamitam nic co wydarzyo si przed wejciem
do tego budynku.
- To ju nie jest wane. Przypomnisz sobie, mam jednak cz twoich
wspomnie. W pewnym flakoniku. Zdobyem je za spraw czaru. Odzyskasz je
gdy wypenisz misj. Taka bya konieczno i gwarancja lojalnoci.
- Po co to wszystko?!
- Taka bya konieczno, mwiem.
Z cienia wyonia si sylwetka rozmwcy. By ubrany w zot szat z kapturem
zakrywajcym ca twarz. Zakrywaa go od stp do gowy.
- Rozwi ci teraz, a ty mnie wysuchasz. To co ci powiem bdzie dotyczyo
zadania. Nie moesz std uciec, tu nie ma wyjcia, ani wejcia.
- Pamitam ci. powiedziaa Eleira prbujc przypomnie sobie wszystko - To
ty bye tym ktry sta na balkonie. Wieczny! Nastaa chwila milczenia, Wieczny
nie poruszy si. Po czym podnis rk i wystawiajc zamiast doni pazur
magicznym ruchem rozci lin.
- Cho za mn. obrci si i ruszy w kierunku misy.
- Gdzie s moi przyjaciele?! krzykna wstajc Eleira
- Wszystko w swoim czasie. Nie prbuj mnie zaatakowa. Jestem od ciebie
znacznie silniejszy, a jeeli to zrobisz twoi pobratymcy rwnie zgin. Nevi
ruszya za nim, zrobia tylko par krokw po czym Wieczny zatrzyma si. Eleira
stana przed mis Zosta tu i niczego nie dotykaj.
Eleira rozejrzaa si dookoa znajdowaa si w wielkiej ciemnej sali. Odchodzio
od niej pi tuneli. Jednym wesza ona, trzy inne znajdoway si obok, dwa po
lewej i jeden po prawej. Ostatni tunel by cakiem zaciemniony, dao si tylko
zobaczy uk i zdobienia na nim, poyskujce w sabym wietle. Przed ni
powietrzu unosia si magicznie misa ze srebrnym pomieniem. W rodku dao si
zauway co. Jaki flakonik, nie pon on jednak, lecz pomie otacza go ze
wszystkich stron. Eleira rozejrzaa si i wycigna rk przed siebie. W tej chwili
usyszaa kroki dobiegajce z prawej strony, miejsca gdzie znajdowaa si misa z
niebieskim pomieniem. Cofna rk.
- Zosta tu i niczego nie ruszaj. odezwa si gos.
Kto powolnymi krokami odszed. Nastao milczenie. Nevi spojrzaa tam i
zobaczya stojc sylwetk.
- Ravis? Jeste tam?
- Nevi? To ty?
- Tak. yjesz. Cae szczcie. odetchna z ulg
- yj jak wida. Gdzie jestemy?
- Nie wiem. To chyba jest ten twj azyl Wiecznego.
- Mj? To czarnowosy to wymyli.
- O mnie mowa? odezwa si gos. Dobiega z lewej strony Eleiry. Z bliszego
tunelu. Oboje odwrcili si w tamt stron.
- Ty te tu jeste czarnowosy? powiedzia Ravis
ras wymar, a raczej wybit - nastaa chwila ciszy, Eleira nadal podpieraa si
na pododze, Ravis nie podszed, mia na twarzy dziwnie martwy wyraz.
- Powiedz mi jedno! Przerwaa milczenie nagle Sheira. Miaa opuszczon
gow Jak do cholery? Jak?! I skd moesz to wszystko wiedzie?! W sali
zapanowaa cisza, Eleira powoli wstaa, Ravis z powrotem si przybliy do misy.
Nie ye przecie 600 lat temu! Kto musiaby co przekrci przez ten czas i
powiedzie ci fasz! Poza tym kim ty waciwie jeste?! Ponad Rad, a nikt nigdy o
tobie nie sysza! Uwaasz si za Boga?! Krla?!
Nastao dugie milczenie, ktre duyo si z kadym oddechem. Wieczny nie
poruszy si przez chwil. Po czym wsta ze swego tronu i podnis sw praw
do lekko do gry.
- Nie yem 600 lat temu? Kto musiaby co przekrci? Jestem krlem? Czy
ty zapomniaa jak mnie zw? Nie bez przyczyny jestem Wiecznym sign
rk ponad swj kaptur. Wy macie w sobie jedn krew smoka. To wam
wystarcza aby y 140 lat. Ja zapa swym piciopalczastym szponem za kaptur.
Ja mam ich pi. yj od 678 lat. I dobrze jeszcze pamitam co widziaem!
Wieczny odsoni kaptur. W sali nagle si rozjanio, Eleira widzc to co mia
zamiast twarzy zamara ze strachu i cofna si. To samo zrobia Sheira i Ravis,
tylko nie Yassir. Nie, on nie poruszy si. Podnis powoli gow i wyszepta do
siebie.
- To jest dopiero Wieczny Zarean.
Nieoczekiwane
Cisza. W ciszy gosy, wski korytarz i drzwi. Za drzwiami pokj owietlony
tylko przez jedn pochodni, nie to raczej cela, w niej znajduj si dwie osoby.
Rozmawiaj ze sob.
- Widziaa to?! To przecie nie jest naturalne! powiedziaa chodzc w kko
Eleira.
- Wiem, ale o co ci chodzi? Przecie istniej wrd nas Zareanie ktrzy mieli
podobne wynaturzenie. odpowiedziaa spokojnie siedzc pod cian Shei
- Ale nigdy ca twarz. I te jego donie.
- Raczej szpony. Eh. Nie wiadomo co jeszcze moe ukrywa, to, e da nam
chwil czasu na obeznanie si z t jego prawd nie oznacza, e musimy mu ufa.
Ale nie oznacza te, e musimy go obgadywa. Wierzysz mu? Ja nie.
- Sheira! Nevi stana i skierowaa si w jej stron - Ty chyba nie wiesz co
mwisz! Ten cay Wieczny yje od 670 lat! Ma cakiem zmienion twarz, rce
przeistoczone w pazury i pi krwi smoka. Mwi, e widzia to o czym nikt nigdy
poza rad nie wiedzia. Nawet moi rodzice mi tego nie mwili.
- Jak to? Pamitasz swoich rodzicw? Mwia, e zabra ci wspomnienia,
zapomniaa swoje dziecistwo i dorastanie. Co jest grane?
- To chyba nie tak Pamitam cz mojego dziecistwa, tylko jego drobn
cz,
o rodzicach, urywki. Zupenie jakbym stracia tylko konkretne
wspomnienia. O kim lub o czym.
- Mimo wszystko to nie jest normalne. eby wymazywa wspomnienia. Co
jest nie tak. Shei wstaa - Ale to nie ma znaczenia dopki jestemy zamknite.
Czary nie dziaaj, znowu ten antymagiczny gaz.
- Znowu? Tak, to jest to, znowu moemy uy rodowej zdolnoci!
- Ale jakiej? Zapomniaa, e mam tylko parali i niemal pene widzenie w
ciemnoci?
- Pene widzenie w ciemnoci? Nie mwia nic o nim. To znaczy e bez
problemu widziaa besti i Wiecznego? Widziaa jego twarz wczeniej?!
- Niemal pene. Znaczy jeszcze nie umiem do koca rozjani widoku, ale
widz od razu dobrze zarysy. Tak jak wy si koncentrujecie eby wszystko
zobaczy ja mog widzie od razu. Nie sdziam e to wane. Eleira zapaa si
za gow, chyba ze zdoowania - Tak widziaam zarys jego twarzy, nie sdziam e
mogaby by jednak jeszcze bardziej skomplikowana. Nie czsto widzi si
Zareana ze smocz gow, o uskach w trzech kolorach na samej twarzy.
- To nie wane, musimy si std wydosta. Masz wic jaki pomys?
- Nie Chocia, moe ten twj pomie pomoe.
- Jaki pomie? Ten co stworzyam podczas walki z besti? To by przypadek,
nie pamitam jak, nie pamitam co powiedziaam, a poza tym to nigdy tego
nie.
Eleira nagle urwaa, zamara w miejscu nie koczc zdania.
- Nevi?
Osuna si powoli na kolana i bezwadnie pada na ziemi z otwartymi
ustami.
- Nevi?! Co z tob?! Ocknij si!
Miaa jeszcze otwarte oczy, lecz nie syszaa ju dwikw. Widziaa przed sob
krzyczc Sheir. Jej oczy si powoli zamkny.
- Eleira ocknij si! krzycza gos obud si wreszcie!
Nevi otworzya powoli oczy, podniosa gow, podpara si po pleenia i
rozejrzaa. Bya w tej samej celi, jednak koo niej siedzia Yassir, nie Sheira.
- Nareszcie - czarnowosy wsta odruchowo i cofn si pod cian Eee.
Jestem Yassir, ale to chyba ju wiesz. No, jakby to powiedzie. Pewnie
zastanawiasz si co tu robi. Podobno zemdlaa, a potem przyszed Wieczny i
zaprowadzi mnie do ciebie, a wyprowadzi t dziewczyn, Sheri czy jako tak.
Nie wiem dlaczego. Wczeniej siedziaem z Ravisem, troch si kcilimy, ale
chyba ostatecznie pomidzy nami jest w porzdku. Pilnowaem ci.
- Dzikuj. Powiedziaa powoli, wci si podpierajc. Poza w jakiej si
znalaza bya wprost nieodpowiednia do tej sytuacji.
- Za co? Yassir zawaha si z t odpowiedzi, by wyranie skrpowany
sytuacj w jakiej si znalaz. Biust Eleiry zaznacza si bardziej ni powinien i te
oczy pene, wdzicznoci. Idealna wrcz talia, podkrelona piknymi poladkami.
I te jej dugie nogi....
- Za to, e mnie pilnowae.
Yassir otrzsn si. Zawstydzi si troch i odwrci gow, udawa, e
rozglda si po celi. Eleira dopiero teraz cakiem oprzytomniaa. Wstaa powoli i
zobaczya, e co jest nie tak. Nie miaa na sobie swojej tuniki, bya ubrana w
srebrn skrzan koszul z dosy gbokim dekoltem i spodnie, jednak wczeniej
nie zdawaa sobie z tego sprawy. Spojrzaa powoli na Yassira i on rwnie by
ubrany w nie swoje rzezy, mia czarn skrzan koszul, ten sam krj co i u niej,
oczywicie bez tak gbokiego dekoltu, oraz tak samo czarne spodnie. Na nogach
nie mia sandaw, a buty. Nevi spojrzaa na swoje stopy, te je miaa, wszystko
do kompletu w srebrnym.
- Co do Yassir? Gdzie s moje ubrania? Powiedziaa powoli Eleira
instynktownie zasaniajc rk biust. To, i moga w kadej chwili wybuchn ze
zoci nie ulegao jakiejkolwiek wtpliwoci.
- Hm? odwrci si w jej stron - Jak to? Jak tutaj przyszedem ju w nich
leaa. Nie wiem gdzie jest twj poprzedni strj.
- A twj? Pamitasz jak go dostae?
- Ee, nie. Chyba nie. Obudziem si w nim, Ravis te taki mia tylko, e
granatowy.
- To skd ja mam ten? Zaraz, zaraz. Mwisz e, przyszed po ciebie wieczny
tak?
- No tak, wyprowadzi mnie, przeszedem sporo dugim korytarzem i kaza
zaczeka przed tymi drzwiami. Potem wszed tutaj, wyprowadzi twoj
przyjacik i wprowadzi mnie.
- A Sheira?
- Co Sheira?
- Czy miaa ten strj?
- Nie, nie miaa go na sobie. Bya w szacie w ktrej walczya.
- Czyli. Leaam przez chwil nieprzytomna tak? Sama w tym pokoju.
- Tak, jakie 20 sekund, bya sama.
- 20 sekund???? Eleira si zaczerwienia. Czyli zakadajc, e jak bya tu
Shei nie byam przebrana zostaje 20 sekund od momentu jej wyjcia do twojego
wejcia i w cigu tych 20 sekund zmieni si cay mj strj?
Yassir si zakopota chyba zrozumia o co chodzio Eleirze. W cigu 20 sekund,
kto prawdopodobnie rozebra j i ubra w nowe rzeczy znikajc bez ladu.
Prawdopodobnie widzia j ca nag Nevi skamieniaa nagle zupenie jak sup
soli, ze wstydu... Ta sytuacja jeszcze bardziej skrpowaa Yassira, ni tamta z
niestosown poz Eleiry. Przez myl przeszo mu za duo skojarze na raz
- Spokojnie powiedzia przerywajc milczenie i odganiajc swoje myli na
bok. mona jednak nadal liczy, e to byo tylko zaklcie jakie, no wiesz takie
odwoujce si do tworzenia, moe szaty zmieniy si bezporednio w ten strj.
- Mam nadzieje powiedziaa z cikim gosem. Co jeszcze bardziej
zakopotao Yassira. Co teraz? Nadal jestemy zamknici, jestem ju tym
wszystkim zmczona Yassir. Co z twoj ran?
- Co? A t na ramieniu. Yassir spojrza na swoje ramie i docisn rk koszul.
Nie boli. Pech polega na tym, e otworzya si moja stara blizna. Teraz jest
cakiem dobrze, nie krwawi, rana zostaa zatamowana, ale blizn wci mam na
ramieniu.
- To musiao bole. Od czego miae t blizn?
- Kiedy upadem na jaki ostry przedmiot, bardzo bolao, nawet magia nie
pomoga. Pniej zostaa blizna. A co z tob? Efekty uboczne miny?
- Jakie? Po czym?
- Po pomieniu.
- A wy znowu z tym pomieniem. Mwiam ju to kademu, e nie wiem jak go
zrobiam, ani dlaczego. Intuicyjnie.
- Nie, nie, nie o to mi chodzio. Nie chciaem ci urazi. W kocu nie kady
moe sobie pozwoli na tak wspania zdolno rodow. Swoj drog to
- Co? Powtrz to. przerwaa mu.
- Zdolno rodow?? zdziwi si.
- Przecie u mnie nie ma w rodzie adnej specjalnej umiejtnoci, nikt jej nie
mia. aden z przodkw. Specjalizujemy si w wysokiej klasy magii.
- Jeste pewna? A moe przez to, e twoi przodkowie zapomnieli o swojej
zdolnoci, zajli si wysokiej klasy magi. Zapomnieli co byo ich pierwsz
zdolnoci i zdali si na wykwalifikowanie jako rekompensat?
- Nie, kto by to przecie odkry. To by tylko jaki czar.
- Taki, e ten pomie wydosta si z twoich ust?
- Ust? Jak to? Ja nic nie pamitam, Ravis i Sheira nie widzieli, a ty latae po
sali jak szalony.
- Ekhem, a ja wiem co widziaem, ten pomie wydobywa si z twoich ust,
zupenie jak smoczy oddech. Jak biegem do znaczy. zakopota si - Jak
biegem zaatakowa besti kiedy leaa to widziaem to.
- Czyli uwaasz, e to wszystko to moe by moja zdolno rodowa? Yassir
przytakn gow. Eleira zastanowia si krtko si i wybucha miechem
Hahaha. Niele to wymylie, powiniene jeszcze co takiego powiedzie.
Smoczy oddech? Przesta.
- Czyli mi nie wierzysz? To pozwolisz wic, e to sprawdz? Yassir podszed
do niej. Zapa j oburcz za ramiona, mocno cisn i przesun pod cian.
- Ej co robisz?! Zostaw mnie!
Czas Wojny
Zapado krtkie milczenie, nikt si nie odezwa, nawet realny wiatr koyszcy
drzewo ucich. Jeden nagle poruszy si podnoszc powoli na rkach. Wsta i
podszed do Wiecznego bez sowa. Ten nakaza mu krtkim ruchem rki, oddali
si. Jeden posusznie przeszed, krtko spogldajc na sparaliowanych i usiad
pod drzewem w cieniu.
- Dobrze. Ju wiecie jak wydosta si. To bdzie jednym z waszych zada.
Macie przyprowadzi go do mnie lub zabi. Nie bdzie chcia tu wrci, a nawet
bdzie ucieka, dlatego macie za wszelk cen go sprowadzi, jego krew jest zbyt
cenna. Gdybycie go zabili zbierzcie tyle jego krwi ile si da i dostarczcie mi. Nie
prbujcie jej wypi. Moe to okaza si dla was miertelne.
- To bdzie zbyt proste. Skoro nie umie uywa czarw i nie ma rozwinitych
adnych zdolnoci. Jaki jest wic twj problem? Nie moesz go sam sprowadzi?
powiedzia Ravis
- Taki, e jak ju mwiem krew zotego smoka wyzwolia si u niego. Nie wiem
jaki bdzie miaa na niego wpyw, lecz w krtkim czasie moe sta si
potniejszy ni wasza czwrka razem lub nawet ja nie dam mu rady. Trzeba go
jak najszybciej pokona. Im bardziej bdziemy zwleka tym bdzie trudniej.
Ravis i Sheira byli wyranie zaskoczeni. Jak tylko jedna smocza krew moe
przerasta pi innych?! Nawet srebrnego smoka nie jest tak potna. Wieczny
kontynuowa. Drugim powodem jest to, e na zewntrz nie wiemy co si
znajduje ani nawet kto gdzie mieszka, jakie s nowe rasy. On to wie, spdzi tam
prawie 5 lat. My nie mamy czasu, w cigu 3 tygodni wyszkol was i przekonam do
swojej racji. Naucz was jzyka ludzi, zachowa, a co najwaniejsze wygldu
- Co? Jak to wygldu? spytaa Sheira. Yassir wci siedzia w bezruchu, to co
mwi Wieczny docierao do niego, jednak cay czas, od momentu gdy Eleira si
odzyskaa przytomno myla nad sowami ktre pady wczeniej. W kadej
chwili mog ci zabi, jednak nie czynic tego zyskam ich zaufanie. Czy ja
jestem a tak saby? Czy on naprawd w kadej chwili moe mnie zabi i Sheir
te? Czy tylko po to wiczyem latami aby zgin
- Wygldu, w tym kontekcie, e wymaemy wam wasze znaki pochodzenia.
Stracicie uski, wasze renice bd takie jak ludzkie, paznokcie, wszystko, nawet
kolory wosw.
- Co?! Jak to moje wosy?! Wybucha. Nie dam sobie nic zrobi z wosami!
Eleira spojrzaa na Yassira ktry przez ca t dyskusj nie odezwa si nawet
sowem. By cakiem pogrony, nic nie docierao ju do niego. Nie wiedziaa co
si z nim dzieje. Jej myli przerwa Wieczny.
- Tylko niektrym z was. Twoich nie trzeba rusza. S brzowe, tak samo jak
wikszo ludzkich. Jednak Eleira i Ravis potrzebuj zmiany. Wosy Yassira te s
odpowiednie.
- Czyli ludzie s tacy jak my? Tylko z innymi wosami, bez usek, paznokci? A
oczy? Jakie s ich oczy? Wieczny spojrza w gr aby unikn wzroku Shei - Jacy
oni musz by obleni
- Dla ciebie moe i s, teraz, ale ty bdziesz musiaa wyglda jak oni. Przed
narodzinami Jednego nie byo nikogo ze zdolnociami do staej zmiany
przedmiotw i wygldu. Tylko iluzje i tymczasowe przemiany. Dlatego nie mogem
nic zrobi aby nie rzuca si w oczy. Nie mogem wyj na zewntrz, ani do
Selionu, ani na wiat zewntrzny.
- A teraz? spyta Ravis
- Teraz jestem ju za stary. Nie mam na to siy.
Bd musiaa tak wyglda? A czy bd moga wyglda jeszcze inaczej? Na
przykad bd miaa wiksze - Zawstydzia si troch swoim pytaniem. Ravis
spojrza na ni z niewyran min. Takie pytanie wydao mu si cakiem
niedorzeczne.
- Tak. Bdziesz wyglda tak jak zechcesz. Jednak w pewnych granicach. Jeden
nie ma a takiej potnej mocy, widziaa co wywoaa u niego zmiana otoczenia
dookoa. Od dziecistwa uczyem go jak j kontrolowa i jak uywa. Pewnego
dnia omal nie popeni samobjstwa. Zmaterializowa swj koszmar. Wszystko
wok niego zmienio si w przepa. Ledwo go uratowaem. Wieczny spojrza
na chopca pod drzewem. Ten zrozumiawszy znak wsta. Przyoy rce do drzewa
i utworzy sobie uk. Taki sam jak wczeniej. Wszed przez niego i opuci ich. Ju
wszystko wiecie odnonie pierwszego zadania. Bdzie ich cznie trzy. Drugim
waszym zadaniem bdzie rozpoznanie. Macie przeprowadzi zwiad. Dowiecie si
ilu ludzi zamieszkuje okoliczne tereny.
- Zaraz. Przerwa Ravis - Mamy znale tego caego Tarvisa tak? Jak go niby
znajdziemy? Nawet nie wiemy jak wyglda.
- Racja. Ja sam wiem jedynie, e ma biae wosy. Wanie do tego jeste
potrzebny. Twoi rodzice maj pewn zdolno pamitasz jak?
- Tak Czyli to wanie ja mam si przyczyni do powodzenia pierwszego
zadania? Za pomoc tej zdolnoci?
- Zrozumiae. Jednak jest w tobie troch inteligencji.
- Ale ja jeszcze nie umiem jej uywa
- Naucz ci. W cigu tych 3 tygodni moesz by tego pewny. Wrmy do
treci zadania drugiego. Szykujemy si na wojn. Musimy odzyska nasz ziemi.
Za kilkanacie miesicy opucimy Selion. Przez ten czas ujawni si
mieszkacom i wyszkol ich na wojownikw. Nastpnie ruszymy. Zblia si czas
wojny. Wy w tym czasie zdacie raport o liczebnoci i sile ludzi oraz innych ras.
- Ale dlaczego musimy walczy? Przecie jak mwie niczego nam w Selionie
nie brakowao. odezwaa si Eleira
- Bo jest ju nas zbyt duo, Selion nie pomieci ju tylu osb, a mj koniec te
jest bliski. Chc ujrze Zarean w swej chwale jeszcze raz. Jeden, ostatni raz.
- I znw my jestemy potrzebni?
- Tak. Kiedy prbowaem to zrobi jednak dwoje mistrzw rady zgino. Trwaa
wtedy wojna. Byli potraktowani jak pospolici ludzie i zginli z rk lodowych elfw.
Przeliczyli si ze swoimi siami. Ja rwnie.
- Moe wic teraz te si przeliczye? Powiedzia niespodziewanie Yassir bez
podniesionej gowy.
- Co to ma znaczy?
- Nadal nie rozumiesz? Moe przeceniasz siebie? Nie pomylae o tym?
- O co ci chodzi?
- Nie zrozumiesz tego. Jeste taki sam jak inni. Nie jeste wieczny, nikt nie
jest.
- Co?! Jak miesz?! Podnie gow jak do ciebie mwi!
- Nie mam zamiaru.
- Chcesz doczy do tych ktrzy byli rwnie zuchwali jak ty?!
- Nie. Nie jeste na tyle nierozwany aby mnie zabi. Jestem ci potrzebny
zapomniae? Wieczny wyczu podstp.
- Nie, to ty si pomylie, nie jeste mi potrzebny, daem ci to wyranie do
zrozumienia.
- Chciae, ale ci si nie udao. Yassir podnis gow. Zginiesz tu i teraz, a
twoje plany legn w gruzach.
O co mu chodzi? Przecie Wieczny go zaraz zabije! Niech on to skoczy! To
bez sensu! Eleira chciaa to powiedzie jednak nie moga. Co nie pozwalao jej
mwi. Sheira zacza si szarpa, rwnie nie moga nic powiedzie.
- Yassir przesta! To do niczego nie doprowadzi! Zginiesz! odezwa si
telepatycznie Ravis Co ty prbujesz udowodni?!
- Spokojnie. Wszystko mam pod kontrol. odpowiedzia, ale rwnie
telepatycznie! Ravis by zszokowany, ale zaraz przypomnia sobie, e gdy si
szarpali w celi Yassir wchon jego zdolno. Powiedzia mu pniej o tym, ale nie
uwierzy.
- Dlaczego nagle zamilke?! Czyby chcia co teraz zrobi?!
- Nie. Tak jak mwiem zginiesz tu, ju za chwil.
- A co czekasz na co?!
- Tak. Na twoj mier. Wieczny by wcieky. Wiedzia jednak o tym, e Yassir
zwyczajnie go sprawdza, ale dotar ju na granic swojej cierpliwoci.
- Pamitaj co ci obiecaem. Zamierzam dotrzyma tej obietnicy. Wczeniej, czy
pniej.
- Ja take zo ci wic obietnic. Zginiesz tu i teraz.
- Nie prbuj sprawdza mojej cierpliwoci. Bo skoczy si to dla ciebie le.
- Nie sdz. Yassir trzymajc wci swoje rce za plecami przygotowa ju
wczeniej kul ognia. Trzyma j przez cay ten czas i podgrzewa piercienie.
Eleira zauwaya to teraz.
- Wszystko bdzie dobrze. powiedzia krtko tylko do Eleiry.
Nagle zwar w sobie wszystkie swoje siy, kula ognia zwikszya si. Krgi
paraliujce pky. Wsta szybkim ruchem, skoczy w przd. Wieczny reagujc
rwnie szybko cofn si do tyu. Yassir krzykn, lecia w powietrzu z zgit rk
wyprowadzan jak do uderzenia, w niej mia kul ognia, nie rzuci. Wieczny by
zupenie zaskoczony. Nie zdy odskoczy.
I nagle uderzenie.
Huk.
Yassir przelecia w przd, majc wci wyprostowan rk. Wieczny lecia
bezwadnie w ty pchany przepotne uderzenie.
Wszystko wok nagle znikno. Drzwi pojawiy si na nowo, ciany rwnie
zaczynajc od tej naprzeciwko kominka. Na miejscu drzewa pojawi si kominek,
na miejscu trawy dywan, meble znw zmaterializoway si, nawet ksika leaa
tam gdzie powinna. Yassir i Wieczny zniknli za drzwiami.
Nikt nie mg uwierzy w to co widzia. Yassir pokona Wiecznego, to pewne.
Jednak co dzieje si za drzwiami. Nagle piercienie pky, Eleira, Ravis i Shei
odzyskali mow. Nikt nie wsta. Szok tej sytuacji by zbyt duy. Nagle odgosy zza
drzwi ucichy. Nic si nie dziao. Nastaa cisza i kroki. Drzwi nagle otworzyy si z
hukiem trzaskajc o cian.
Yassir plecami wywarzy niemal drzwi, przelecia nad ca siedzc trjk.
Uderzy w kominek i pad do przodu na twarz. Plecy zajy mu si ogniem.
Wszystkich sparaliowao.
W korytarzu wyonia si czyja sylwetka. Wieczny szed powoli. Mia wypalon
dziur w swej szacie spod niej wyonia si uska.
- Nie spodziewaem si tego po tobie. Uwierzye, e skoro wczeniej byem
przygotowany teraz mnie zaskoczysz. Istotnie tak byo. Przez to wszystko
straciem kontrol nad innymi czarami. Zrobi szybki ruch rk. Wok Eleiry
utworzyy si 4 okrgi. Nastpnie dookoa Sheiry. Ravis prbowa wsta zanim go
zapie ale na prno. Wieczny przeszed dalej w kierunku Yassira. - Uwaae, e
wykonujc jeden potny atak zakoczysz wszystko i pjdziesz do domu? Aby
unikn sytuacji, i nie trafisz zostawie czar w rce? Zobacz teraz na siebie,
twoje plecy pon, prawa do jest zwglona, zaraz zakocz twj ywot.
Zatrzyma si tu przed nim. - Istotnie to byo dosy dobre, ale jak mwiem nie
da si mnie zabi.
Yassir nadal si nie rusza, Eleira spojrzaa w wiszce lustro, pon, a jego do
ju niemal nie istniaa. Nagle poruszy si, podpar lew rk. Powiedzia.
- Mylisz si.... To jeszcze nie koniec
- To jest, koniec. Twj, nie mj.
- Nie Teraz!
Wieczny cz. 2
- Yassir wytrzymaj! Zaraz ci pomog!
- Eleira? yjesz?
- Trzymaj si! Nie zasypiaj!
- Co z Wiecznym?
- Nie yje. To pewne. Ravis i Sheira sprawdzaj go.
- Dobrze WreszcieNa co si przydaem.
- Yassir nie zasypiaj!
Eleira oplataa mu rk kawakiem szaty Wiecznego. Prbowaa zatamowa
krwawienie. Spojrzaa na Ravisa i Sheir.
- Ravis. Jak to zrobie? Bye przecie w tych koach, nie dao si z nich
wyrwa, a co dopiero przygotowa tak kombinacj atakw.
- Postaraem si. Yassir tu przed atakiem przekaza mi wszystkie informacje.
- Jak?
- Telepatycznie, wchon cz moich zdolnoci, jeszcze w celach. Kaza mi
gdy opadn krgi, czego si spodziewa, stworzy swoj iluzj i zostawi na
pododze. Ja sam miaem szybko zamaskowa si i znikn. Gdy ty patrzya si
na drzwi ja realizowaem jego plan. W razie jego niepowodzenia miaem szybko
zaatakowa prosto w serce. Podczas gdy Wieczny zaj si Yassirem, ja powoli
wytworzyem lodowy sopel dookoa doni. Musiaem mie jak najwiksze
przebicie. Czekaem tylko na znak, sygna. Zadziaao. Szczerze to nie wierzyem,
e si uda. Miaem nadziej, e krgi opadn i pomoecie mi. Nie sdziem
jednak, e Yassir a tak bardzo ucierpi
- Ale dlaczego nie wybra mnie? Przecie ja te mogam to zrobi. Razem z
tob.
- Tak, ale ja mogem mu potwierdzi, e to wykonam. Oraz nie sdz aby mg
mwi do wielu osb na raz. Nie byo czasu.
- Mimo wszystko Wieczny nie yje, Jeden znikn ju dawno temu, a tylko on
zna drog na zewntrz.
- Spokojnie razem std wyjdziemy. To nie moe by a tak trudne.
- Ten Wieczny Smocza uska na caym ciele, tylko w okolicach serca jej nie
ma. Niemal sta si penym smokowcem.
- Miaem wielkie szczcie. Jedyne odsonite miejsce. Par centymetrw
obok, a szpikulec zamaby si na usce. Przeniemy go.
Ravis zapa Wiecznego za ramiona, Sheira rwnie go podniosa, za nogi.
Przenieli, kadc na sof. Ravis zosta przy nim, siadajc na brzegu sofy. Shei
podesza do Eleiry.
- Co z nim?
- Nie wiem. Rka ju mu si prawdopodobnie nigdy nie zregeneruje, rana na
plecach nie jest a tak gboka ale ma wiele sicw na caym ciele i to uderzenie
o cian. Musiaam go obrci. Przeyje, ale dopki nie dowiem si co z plecami
nie mog nic wicej powiedzie. Rwnie dobrze moe ju nigdy si nie poruszy.
To uderzenie mogo mu nawet zama krgosup.
W powietrzu zaczo zbiera si co dziwnego. Jaka nieprzychylna aura.
Powietrze zagcio si.
Ravis wsta. Rozejrza si dookoa. Spojrza w stron drzwi. Nikt nie nadchodzi.
Spojrza na dziewczyny, nic si nie dziao. Spojrza na sof. Ciaa nie byo.
Obrci si do poowy. Eleira razem z Sheir stay nieruchomo. Nie mogy nic
zrobi. Ze strachu.
Wieczny sta za nimi. Na ramieniu mia przewieszonego nieprzytomnego
Yassira. Ravis szybkim ruchem usiowa uderzy go w twarz. Nie zdy. Wieczny
rwnie szybko jak poprzednio przeteleportowa si do korytarza. Ravis
wystawiajc nog do przodu omal nie wpad do zgasego kominka. Obrci si
szybko. Dziewczyny nadal byy sparaliowane ze strachu. Wieczny oddala si
korytarzem.
- Stj! Zostaw go! krzykn. To ja ci usiowaem zabi! We mnie zamiast
jego! To ja przebiem twoje ciao!
Dziewczyny przeamay si w sobie. Sowa, e Ravis powici si za Yassira
wyzwoliy je ze strachu.
- Stj!!! krzykna Sheira razem z Eleir.
Wieczny zatrzyma si. Obrci lekko gow, nadal nie dajc jednak jej
odsoni. Caa trjka bya stanowcza, wiedzieli co chcieli. Chcieli odzyska Yassira.
Nie si, lecz sowem.
- On naley teraz do mnie. - Odezwa si zowrogo, lecz inaczej. Bez
metalicznego pogosu, lecz nadal inaczej, nie tak jak Wieczny... Znikn w
ciemnoci. Wszystko umilko. Zostaa tylko pustka
Ksika zgasa lec na pododze. Nastaa ciemno.
Ten przekaza mu lejce i wsta. - Sprawd co z nim! Tych dwch za bardzo boi si
o swoje ycie.
Wonica wszed do rodka wozu zapierajc si rkoma o cian, na rodku
leao ciao przykryte materiaem. Klkn przy nim i poprawi materia
zasaniajc rk. Wsta szybko i przeszed w kt wozu gdzie znajdowao si
wikszo towarw.
- Cholera! Mielicie go pilnowa! dwaj chopcy nie odpowiedzieli. Starszy od
nich zacz zrzuca mikkie pakunki ze sterty towarw. Przerzuca je za siebie. Te
toczyy si i zatrzymyway pod cian.
- Uwaga!! Zakrt!
Po tych sowach wz przechyli si na lew stron. Dzieciaki w kcie zapay
si szybko belki podtrzymujcej stela caego dachu wozu. Chopak nie mia
czego. Przerzucio go na cian. Mikkie pakunki potoczyy si w jego stron. Wz
wyrwna si szybko blokujc ich toczenie si. Chopak odepchn si od ciany,
zrzuci si na stert z towarami. Wyrzuca na olep za siebie kolejne towary. Nagle
spod nich ukazaa si czyja sylwetka. Kto lea na pododze zlany zimnym
potem. By nieprzytomny, ale jego odruchy byy wystarczajco silne, ciska rk
tkaniny okrywajce go. Trzs si z zimna. Mia gorczk i mokry okad na gowie.
By w krytycznym stanie. Z jego ust co jaki czas wypywaa krew. Chopak cisn
lecego za rk.
- Wytrzymaj. powiedzia krtko. - Wytrzymaj.
Najstarszy z nich wszystkich, siedzcy na czole wozu, zwolni odrobin konie,
jednak nadal jechay dosy szybko. W ciszy powiedzia do siebie.
- Wytrzymaj Tarvis. Ju nie daleko
Podali drog przez Heavenwood. Niebiaski las, peen pikna i grozy, w
ktrym od wiekw znikaj ludzie. Jadc tak szybko jak si dao, zniknli za
kolejnym zakrtem.
Skamkel
- Tato! Tato! do dosy ciemnego pokoju wbiega maa dziewczynka, miaa na
sobie niebiesk sukienk i pantofle na nogach, o wiele za due. Mczyzna nie
zwrci na ni uwagi dalej uderzajc motem w rozarzony metal. Z kadym
uderzeniem sypay si iskry i powstawa huk. Dziewczynka zapaa si szybko za
uszy.
- Tato!!! krzykna
Mczyzna usysza to, odoy mot i odwrci si. Ugi na kolana i dorwna
jej wysokoci. Ta podesza do niego opuszczajc rce od uszu.
- Wujek jedzie!! Wujek!!
Mczyzna wyprostowa si bez sowa, wzi dziewczynk na rce i podszed
do drzwi. wiato olepio go troch, wic zasoni sobie oczy drug rk. Wyszed
na plac, brukowany plac na ktrym po przeciwnej stronie stao wiele wozw.
Wszdzie dookoa rozcigay si okoliczne wytwrnie i stragany handlarzy.
Mczyzna sta przed niedu pracowni mieszczc si obok opuszczonej chaty i
drugiej takiej samej, lecz z jej komina wydobywa si dym. By to wysoki brunet z
dosy dobrze rozwinit muskulatur, posiada rwnie wsy i brod. Mia na
sobie pacht ktra zabezpieczaa go przed iskrami w pracowni. Rozglda si.
Dziewczynka zacza si wyrywa. Ten postawi j na ziemi, natychmiast pobiega
w kierunku jednego z wozw.
- Braciszek!
Chopak sta obok wozu, dopiero co przyjechali. Obrci si.
- Eliza! dziewczynka dobiega do niego. Chopak wzi j na rce i przytuli. Cika jeste. Za. Zawoaj tat.
Eliza krtkim ruchem gwki potwierdzia, e zrozumiaa i pobiega w stron
mczyzny. Chopak spojrza na nich oboje. Swoim wyrazem twarzy dawa do
Trudna sprawa
Noc Zimno Bardzo zimno Co to za ogie?.... Ogie. Ciepo. Skd ten
ogie?
Do pokoju rozjanianego tylko przez jedn wiec wszed starszy mczyzna.
Przy ku z chorym na stoku siedziaa brzowowosa kobieta.
- Co z nim? Lepiej?
- Lepiej. Gorczka mu spada. Zioa bardzo pomogy. Przesta si wykrwawia.
Niedawno obudzi si na chwil ale nie by w stanie nic mwi. Teraz pi, ale
cigle co mwi.
- Przeyje?
- Tak, o ile nie otrzyma duych obrae w najbliszym czasie. Potrzeba mu
jakich 2 tygodni aby wrci do penego zdrowia.
- Dobrze, kiedy si ponownie obudzi?
- Trudno powiedzie. Moe jeszcze dzi, moe jutro. Zastanawiam si troch
- Mczyzna podszed do kobiety. Usiad tu obok niej dostawiajc sobie krzeso.
Krew bya wynikiem walki z tym caym hersztem. Zastanawia mnie to skd
gorczka, dreszcze i to majaczenie
- Moe dosta trucizn?
- Wtpi, gorczka nie powinna spa. Zioami ktre mu podaam trucizny nie
usuniesz.
4
Ledament po krasnoludzkich stopach z adamentu ktre okazyway si bardzo cikie szukano nowych
rozwiza i nowych surowcw. Tak powsta ledament, stop adamentu i ledirii najciszego i najlejszego metalu.
Mia wytrzymao tak sam jak adament i by znacznie lejszy.
uratowa ci ycie. Tego dnia gdy zemdlae nastpi bunt starszych, przejli reszt
wozw. Najmodsi uciekli ostatnim wozem ratujc ciebie.
- Dlaczego? Dlaczego nastpi ten bunt?
- Podobno Amar wybra ciebie na nastpc konwoju. Widocznie kto nie chcia
si z tym pogodzi.
- Nikt nie chcia - wtrci.
- Sam wic widzisz, e to wiele wyjania. Bye nieprzytomny przez 3 dni. W
tym czasie miae gorczk, dreszcze, napady szau przez sen, oraz krwawie z
ust. Prawdopodobnie miae zniszczony jaki organ wewntrzny. Nie wiem jakim
cudem w ogle przeye, musisz mie nieze ciao i jeszcze silniejsz wol ycia.
Skamkel odetchn chwil. - Odpocznij teraz, bdziesz potrzebowa duo si, aby
zrozumie to co mam ci do przekazania.
- Czuj si dobrze, nie jestem dzieciakiem. Mw teraz. Jak tylko wyzdrowiej
wynosz si std. Ton Tarvisa si zmieni, by zy, wyranie zdenerwowany.
- Dlaczego jeste zy teraz?
- Nie twj interes! Mw czego chcesz!
- Eh. Skamkel przyoy sobie kubek do ust. Napi si troch. Chcesz wody?
- Nie. Tarvis bardzo chcia pi, ale by zbyt wcieky by myle rozsdnie.
- Dobrze. Powiem wic ci to jutro. Wsta zabierajc ze sob wiec i kubek.
Przepij si, moe ochoniesz.
Tarvis nie odpowiedzia. Czu e brzuch boli go co raz bardziej. Pooy si na
plecach aby umierzy bl. Skamkel spojrza na niego ukosem i podszed do
drzwi. Otworzy je. Nie dobiegay stamtd adne dwiki adne wiato.
- Jutro powiem ci wszystko. Tarvisie Ostatni Zareanie.
Sowo. Sowo ktre zburzyo wszystkie jego myli. Sowo ktrego nigdy nie
spodziewa si usysze. Ktrego nikt nie mg zna. Jak to wic moliwe.
Tarvis zamar, zamar lec bezwadnie. Drzwi zamkny si powoli. wiato
zaniko.
Brzemi
Ta noc bya spokojna. Spokojna dla wszystkich.
Po niej nasta kolejny dzie.
11 dzie. Ten ktry zmieni wszystko, a zarazem nic
- Ojcze! Do pokoju wbieg Zarin. Przy stole siedziaa caa jego rodzina. Jego
ojciec; Skamkel, jego modsza siostra; Eliza, jego matka; Rose. Okrgy st by
naszykowany, na pewno bardziej obficie ni zwykle.
- Czekalimy na ciebie, siadaj. powiedziaa Rose
Chopak posusznie podszed do stou i usiad tu obok jeszcze jednego
wolnego miejsca. Siedzia wprost naprzeciwko ojca. Nikt nic nie mwi, przez okno
docierao do duo soca i gwary z brukowanego placu. Eliza jada powoli buk
z masem i jak wdlin. Skamkel mia to samo. Rose odesza od paleniska
niosc porcj podpomykw. Milczenie trwao dugo. Podczas gdy wszyscy inni
spoywali posiek Zarin nie jad. Siedzia bez sowa. Rose dosiada si wreszcie,
tu obok Elizy.
- Ojcze, co z tym chopakiem?
- pi, dobrze mu to zrobi. Niech ochonie.
- Wiesz, e nie o to mi chodzi.
Skamkel nie odezwa si od razu. Unika powanego wzroku syna.
- Odpowiedz mi.
- Uwaam, e to nie jest dobry moment.
- Odpowiedz mi!
Zarin uderzy pici w st wstajc. Skamkel nie poruszy si. Eliza
przestraszya si troch, z rki wypada jej buka upadajc masem do gry na
podog. Rose wstaa od stou i wzia Eliz za rk.
Skamkel nie odezwa si, Zarin rwnie. Jednak to ten drugi by bardziej
zaskoczony.
- Co ty niby o mnie wiesz?! krzykn ponownie.
Skamkel umiechn si niemal niezauwaalnie przez wsy i brod. Pomyla
sobie, a wic to jednak on.
- Usid, mamy sporo do omwienia.
Zarin wsta, cofn si troch, wci patrzc na Tarvisa zaskoczonym
wzrokiem. Ten powoli podszed do stou, podtrzyma si na nim i usiad na
zwolnionym przed chwil miejscu. Skamkel podnis lekko gow.
- Jak wiesz zajlimy si tob wycznie na sowa mojego brata. Moesz wic
przekaza je teraz?
Tarvis by niechtny do tego, jego sny burzyy mu czasem pami o
rzeczywistoci, nie mg powiedzie, e zapomnia cz ostatniej woli Amara.
- Mwi co o rewolucji, e wygra, e koniec czasu kogo tyrana.
- Larsa? wtrci stojcy przy oknie Zarin.
- Chyba tak Tarvis spojrza na niego wydawao mu si, e kogo przypomina.
Wrci wzrokiem na Skamkela. Aha jeszcze powiedzia co tylko nie mog sobie
przypomnie co. Nie zrozumiaem tego za bardzo ale byo co o nachodzcej
nadziei. Rozumiecie co z tego?
- Nie - powiedzia szybko Skamkel, zanim Zarin zdy powiedzie tak. Nic
mi to nie mwi. Wyglda na to, e nie jeste typem myliciela.
Tarvis zaniepokoi si troch t szybk odpowiedzi. Za szybk. Musia zmieni
taktyk.
- Czy to wszystko co powiedzia mj brat? Zarean potwierdzi skinieniem
gowy. Dobrze. Wic teraz zadam ci par pyta.
- Poczekaj Tarvis podnis rk jak w znak stop. Chc si dowiedzie o co ci
wczoraj chodzio, Ostatni Zarean. Co to znaczy?
Zarin wzdrygn odrobin. Dawno ju nie sysza tych sw. Pamita je jeszcze
jednak, z legendy opowiadanej przez dziadka. O okrutnych smoczych
wojownikach, wielkiej wojnie ktra zmiota ich wszystkich. O tym, e nadejdzie ich
odrodzenie, powstanie jeden ktry bdzie walczy o obecny wiat.
- Zarin zamknij okno. Chopak posusznie wykona polecenie. Zastanawia
si, co teraz?
Na chwil zapanowao milczenie, nagle bl brzucha Tarvisa wzmg si troch.
Ten zrobi niewyran min i apa oddech. Zarin martwi si o Tarvisa jednak ten
nawet na niego nie spojrza. Razem, jego ojciec i nieznany chopak, patrzyli si na
siebie, nie zwracajc uwagi na nic innego.
- Nie oszukasz mnie Zareanie. Wiem kim jeste i jak moc posiadasz. Ostatni
yjcy smokokrwisty.
- Czy moesz mi wytumaczy o co ci chodzi?! Chc wiedzie
- Nie oszukasz mnie. Przerwa Skamkel. Amar pewnie te si tego domyli.
Wic chcesz wiedzie. Jak ja si domyliem?
Tarvisa przeszed nagle dreszcz, jeli on wie, co mog zrobi. Co on planuje,
nie mog zosta jego eksperymentem. Skamkel wsta ponownie, tym razem po
chleb i maso oraz drewniany n. Podszed do blatu na ktrym byy. Nagle rzuci
n bdc tyem prosto w gow Tarvisa. Ten niezwykle szybko zapa go w
powietrzu lew rk. Wypuci go na st. Na rce odcisn si czerwony lad
tpego narzdzia. Przez chwil nie ruszali si obaj.
- Masz niezy refleks. Kowal podszed do stou Jedz. Musisz by dosy saby,
a nie chcemy aby nam nagle zszed.
- Mw.
- Chcesz od razu wiedzie? Dobrze, im szybciej tym lepiej. Nie sdziem po
pierwszym wraeniu, e jeste Zareanem. Wszystko zaczo si ukada gdy
pilnowaem ci po raz pierwszy. Mwie co o smokach, ogniu, jakiej Eleirze,
Medalion
- Dlaczego mnie zawoae Zarin?
Do dziennego pokoju wszed pnagi Tarvis, mia tylko spodnie. Wida byo
ca grn cz ciaa. Cigle sine miejsce po uderzeniu Herszta. Spalon ran na
prawym boku. Jednak jego ciao byo w dobrej formie jak na kogo z takimi
ranami.
- Jest pewna sprawa o ktrej chciaem z tob porozmawia.
- Wydawao mi si e to twj ojciec by maniakiem na moim punkcie.
- Nie o tym Ubierz si. We wszystkie swoje rzeczy.
Tarvis poszed do pokoju w ktrym byy jego rzeczy, za wyjtkiem miecza.
Myla o nim przez cay czas ale nie mg si dowiedzie gdzie by. Za kadym
razem gdy pyta oto Zarina ten zmienia temat lub wychodzi bez sowa. Jednak
byo co co martwio go jeszcze bardziej. Nie widzia Skamkela od czasu jego
ostatniej rozmowy, wtedy przy stole. Od dwch dni. Tarvis wszed gotowy do
pokoju, lekki czarny skrzany pancerz, pusta pochwa na miecz, przewieszona
przez plecy, mia nawet swoj opask od handlarza z Redskull. By w wietnej
formie, jednak jego psychika wci bya nieznana nikomu. niy mu si wci
nowe koszmary. Jedyne co byo dobre to, to e zapomina je. Tylko jednego snu
nie mg zapomnie, o drzewie z konarami. O wielkiej bitwie, ktra zawsze
koczya si tak samo.
- Co chciae Zarin?
- Chod za mn. Przejdziemy si.
Zarin wyszed z pokoju, wzi z sob oparte o cian 3 rzeczy, uk razem z
koczanem, miecz i zawinity w jaki materia ksztat. Przerzuci sobie przez rami
uk i koczan. Miecz przypi do pasa. Ostatni przedmiot poda Tarvisowi apic za
rodek.
- We go. Ju czas aby ci go zwrci.
Tarvis nie wiedzia co powiedzie. W kocu to bya jedyna rzecz ktr wynis z
Selionu. Odwin ptno. Uj miecz za rkoje. Podnis go wysoko a do sufitu.
Wzniole, okazale. Zarin patrzy na to z lekkim niedowierzaniem. Nie wiedzia
dlaczego on dziery wanie Ten miecz. Idealn replik miecza krla Larsa.
- Chodmy. Wznios chwil przerwa gos Zarina. Odwrci si plecami do
triumfalnej sceny.
Wyszli obaj na ulic, Tarvisa olepi lekko blask wiata sonecznego. W kocu
przez par dni nie wychodzi w ogle. Na drodze woy miecz do pochwy na
plecach. Nie mia zamiaru si ozywa. Pozna troch Zarina ale nie wiedzia jakie
plany mia co do niego. Moe takie same jak ojciec. Tarvis przystan w drzwiach
podczas gdy Zarin poszed dalej.
- Chce z tob porozmawia o mieczu. Nie interesuje mnie to kim jeste, ani co
zrobisz. Chc ci uwiadomi co posiadasz.
- Moe dobrze to wiem.
- Czyby? Zarin zatrzyma si i odwrci do Tarvisa. A te runy? Wiesz co
oznaczaj?
- Nie. To nie jest istotne. Miecz to miecz.
- Nie. To nie jest zwyky miecz.
Zarin ruszy do przodu, Tarvis rwnie wreszcie ruszy za nim i zrwna si
szybko.
- Sdziem e kto z twoimi umiejtnociami bojowymi bdzie wiedzia, i ten
miecz to niemal identyczna kopia miecza krla Larsa III, obecnego wadcy
Zachodniego Zaetru. Po twoim wzroku sdz, e nie wiesz wiele na temat obecnej
sytuacji politycznej. My nie jestemy pod jego moc, tak samo jak pnoc
naleca do Lodowych elfw i wyspy wysunite daleko na zachd. Jednak
poudnie, barbarzyskie, dotd nie zbadane ziemie, zostay przekupione.
Krasnoludy z pnocnego wschodu nie pomog w walce, s zajci wasn wojn z
upadymi, Demonami Ciemnoci. Ju wkrtce rozpocznie si wielka wojna, by
moe wiksza od 9 poprzednich. Oddziay Larsa najpierw zaatakuj wyspy,
nastpnie lodowe elfy. Nastpnie uderz na Wschd. Wyspy poddadz si szybko,
to prawie neutralny region, ulegnie pod si. Lodowe elfy s silne ale nie maj
szans w walce z Larsem. Potem przyjdzie czas na wschd. Tu wanie pojawiasz
si ty
- Co ja do cholery mam wsplnego z t wojn?! Ja nie chc adnej wojny, dla
mnie liczy si teraz tylko zemsta
Zarin zatrzyma si, spojrza Tarvisowi w twarz, ten mia j opuszczon, co go
gryzo, ale nie wiedzia co. Moe to, e nie moe osign swojego celu?
- Rozumiem, chodmy dalej ruszyli obaj Tarvis trzyma si teraz jednak
troch z tyu. Twj miecz to niemal identyczna kopia. Niemal, bo ten duy
niebieski kamie w rkojeci powinien by zastpiony czerwonym, runy s inne
ni tamte oraz ten miecz by wykonany pniej. Nie wiem dokadnie jak pniej
ale okoo kilkudziesiciu lat. Technika wykonywania mieczy w ten sposb wymara
okoo 600 lat temu, wic mg by zrobiony tu pod koniec tamtej epoki
metalurgicznej. Ilo mieczy wytworzonych w ten sposb wynosia do tej pory
tylko 8 z czego do dzi istniej 2. Jednak teraz ju 3. Moe nie tumaczy to wiele
ale zaraz postaram si do tego doj. Ten miecz jest drugim magicznym mieczem
krla Larsa. Na zamwienie wytworzono mu dwa. Jednak otrzyma tylko jeden, a
drugi zagin lub zosta ukradziony. Ten drugi trafi do ciebie. Jednak nie
powiniene mc go trzyma. Nikt nie moe oprcz linii krwi od Larsa I. Tu pojawia
si moje pytanie. Skd go masz?
- Z nikd. Znalazem i tyle. A co do tego wszystkiego to, to moe naprawd
jest replika.
- Ta odpowied mnie nie satysfakcjonuje. Powiedz prawd to pomog ci w tej
twojej zemcie.
- Zamknij si! To MOJA zemsta! Tylko moja! - wybuch Tarvis. Obaj zatrzymali
si, obrcili do siebie.
Ta sytuacja bya inna od tej przed chwil, Tarvis sta mocno, ze zoci, z si,
nie byo w nim cienia obawy ani strachu. Zarin nawet nie zauway drobnej
pomyki w swoim postpowaniu, wszystko szo po jego myli, a do tej pory...
Zarin nie sta rwnie mocno jak Tarvis, popeni bd. Pod jego gardem
trzymaa si klinga miecza, nawet nie wiedzia kiedy zosta wycignity. By
wraliwy na dwik metalu ale nic nie usysza. Przez szum dookoa czy przez
nieuwag? Dlaczego popeniem ten bd?
Zarin zacz powoli siga po swj miecz u pasa.
- Nie prbuj. Wtedy bd musia z tob walczy, pojawi si stra i zamkn nas
obu.
- Jak nie odoysz miecza to i tak ci zamkn. Zarin by niespokojny, lekko
dra. Tarvis po tych sowach przycisn mu miecz do garda. Po szyi popyna
maa kropla krwi.
- Nie wtrcaj si w moje sprawy. Wracajmy do twego domu.
Tarvis schowa szybko miecz i odwrci si. Zarin sta jak skamieniay, nie mg
zrozumie, co jest powodem siy Tarvisa. Zemsta? Nienawi? Nie przecie w tym
nie ma siy. To tylko emocje ktre prowadz do zguby. Wic dlaczego on jest taki
- Tarvis. Zarin otrzsn si, przetar z szyi krew przyciskajc jednoczenie
miejsce krwawienia palcem wskazujcym. Nie chciaem i z tob na gupi
przechadzk po miecie tylko zaprowadzi do pewnego miejsca poza nim.
Tarvis zatrzyma si.
- Po co niby?
- Odczyta te runy. Przecie nie wiesz co oznaczaj. Moe moja teoria jest
prawdziwa, chyba nic nie stoi na przeszkodzie aby to sprawdzi. W Skuld nie ma
nikogo kto je rozumie, pozostaje tylko jedno miejsce. Heavenwood.
Tarvis odwrci si, sysza plotki na temat tego lasu, e jest przeklty, nikt z
niego nie wychodzi. Ludzie wchodz i nie wychodz. Bezpiecznie jest tylko w
pobliu drogi.
- Ten przeklty las? To ma by jaki podstp?
- Nie. Mieszka tam pewien mdrzec, powinien zna te runy. By znajomym
mojego dziada. Nadal yje. Moe nawet przepowie ci przyszo. Nie chciaby si
dowiedzie czy twoja kariera smokobjcy nie skoczy si zbyt szybko?
Tarvis nie wiedzia co odpowiedzie. W sumie dobrze by byo wiedzie cho
troch o przyszoci.
- Nie moge sam tam pj kiedy byem nieprzytomny? Tarvis poszed do
przodu. Zatrzyma si obok Zarina
- Nie. Kady kto tam by chocia raz po raz kolejny wej nie moe. To wanie
dlatego giny w nim rne osoby. Zawsze wchodzili po raz drugi. Wikszo ludzi
w Skuld ubzduraa sobie, e to przeklte miejsce, plotka si rozesza i tyle.
Zaprowadz ci najdalej jak mog. Poczekam a ty pjdziesz tam z mieczem,
pytaniem o przyszo i tym amuletem.
Zarin wycign zza skrzanej koszuli poyskujcy zoty medalion. Widnia na
nim wizerunek smoka jakby pikujcego w d. Dookoa medalionu znajdoway si
runy. Tarvis mia wraenie, e ju gdzie widzia ten medalion.
Mga
- Tarvis gdzie jeste?
- Tutaj, za drzewem.
Byo sonecznie. Do siedzcego pod drzewem chopaka podbieg drugi
zdyszany. Z twarzy la mu si pot. Mia brzowe wosy i krtki uk przewieszony na
plecach. Ten pod drzewem mia biae wosy.
- Czemu znowu to zrobie? Miae czeka w umwionym miejscu.
- Wybacz, to miejsce bardzo mi si podoba. Czsto tu przychodz.
- Tu? Przecie to drzewo jest dosy niskie nie ma na co si wspina. chopak
usiad pod drzewem opierajc si plecami o konar. to po co ci takie?
- Nie do wspinaczki. Tak sobie myl, e to drzewo uronie szybciej ni te w
lesie. Jest na polanie gdzie jest duo soca. Inne drzewa nie zasaniaj go, bo ich
nie ma. Moe rosn bez adnych problemw. Bdzie wiksze ni te w lesie.
- Ale wiesz Jak przyjdzie burza to, to drzewo moe dosta piorunem, a wtedy
przestanie rosn. Zginie.
- Hmmm. Tak ale cho przez krtko bdzie wiksze prawda?
- Moe
- Niewane. Lubi to miejsce i tyle. Tarvis wsta. Mam co dla ciebie.
Trzymaj.
Chopak zapa do rki zoty amulet. By na nim rysunek dwch smokw stay
na 2 nogach, triumfalnie, wytrwale.
- aaaa naprawd mog go wzi?
- No, tak. To dla ciebie. Chyba, e go nie chcesz?
- No co ty?! Ze zota? Prawdziwego? Zaraz To te ma by tajemnica?
- Nie, moesz go nosi kiedy chcesz, jak chcesz i nawet da komu zechcesz.
- Nie za duo tego chcesz?
- Ej! Obaj umiechnli si do siebie. Chopak pod drzewem zaoy medalion
na szyj. Poyskiwa w lekkim wietle padajcym przez konary drzewa.
- Jest wietny.
- To dobrze. Tarvis poda rk chopakowi. Chodmy Karim, jak chcemy je
to trzeba co upolowa.
Na niebie szalaa burza. Na ziemi spaday wielkie krople deszczu, gdzie w
oddali uderzy piorun. Zarin bieg przez polan krzyczc i szukajc kogo. Nagle
zatrzyma si. Nic nie widzia, nic nie sysza przez deszcz.
- Tarvis! Gdzie do cholery jeste?!
- Zarin czekaj, ju prawie!
- Co ty robisz?! Gdzie jeste?!
- Pod drzewem, biegnij do mnie!
- Idioto! Zarin zerwa si biegiem w stron gosu.
Spotkanie
Jak mogem tego nie zauway Przecie powinienem rozpozna Wtedy
moe bym uciek, teraz jestem w potrzasku Cholera Miny prawie dwa
tygodnie
Karim zgin przeze mnie. Potem uciekem. W Redskull zostaem oskarony o
napad i oszustwo. W Maerlar zgin Amar, znw przeze mnie. W Skuld nic si
jeszcze nie stao Jestem przyczyn nieszcz. Miaem odnale rodzin Karima,
a tymczasem zabiem jego wuja. Zgin przeze mnie, zabiem go
Karim dlaczego mnie okamywae? Powiedziae o mnie, swemu bratu...
ojcu pewnie wujowi te Miaa to by nasza tajemnica. Moja i twoja. Okamae
mnie Kim ja dla ciebie byem? Przyjacielem czy niezwykym wybrykiem natury?
Kim ty do cholery bye
Zarin Jak ja mu powiem prawd. Znaem jego brata. Byem tym do ktrego
on wyjeda. Opuszcza brata by zobaczy si ze mn i Jestem Zareanem.
Chocia tego nie czuj, nie przebudziem krwi. Nie ma dowodu na to, e nim
jestem. Sam ju nie wiem kim byem Jestem Zareanem w wiecie Ludzi? Czy
byem Czowiekiem w wiecie Zarean?
Selion Mam wraenie, e go jeszcze zobacz, lecz na razie oddalam si
wci. Bez celu, bez przyczyny. Po prostu wci uciekam Moe rzeczywicie
moje przeznaczenie ju dawno zostao zapisane. Jednak Moe wszystko da si
zmieni
Tarvis szed przed siebie, nie zwraca uwagi na nic. Pogry si cakowicie w
mylach bez odpowiedzi. Wok niego las wci gstnia. Drzewa rosnce co raz
bliej siebie. Cie rzucany przez konary blokowa co raz wicej soca. Gstniao
powietrze. Mg
Tarvis szed, mga gstniaa z kadym krokiem. Widoczno bya co raz
mniejsza. Do okoo 3 metrw, tylko tyle dao si zobaczy. Nagle, przed Tarvisem
pojawia si polana. Zanurzona we mgle, jednak na pewno bya to polana. Soce
z trudem przebijao si przez mg. Mimo wszystko byo tu janiej ni pomidzy
drzewami.
Tarvis zatrzyma si co byo nie tak. Mga bya gsta, z kadej strony
sigaa drzew, a on By w samym rodku. Co si poruszyo. Nie wiedzia skd i
gdzie, wiedzia, e poruszyo si. Ockn si z zamylenia. Podnis gow,
rozejrza si szybko dookoa. Za drzewami, za jego plecami co przebiego.
Odwrci si szybko i nerwowo. Nic tam nie byo, tylko mga. Rka sama
powdrowaa mu nad rami. Zatrzyma j. Sowa Zarina Pod adnym pozorem
nie wyjmuj broni. Opuci rk. Po jego prawej stronie znw co si ruszyo.
Obrci si szybko. Co poruszyo si znw za nim. Kolejny szybki ruch. Wydawao
si e dookoa niego jest co raz wicej istot. Tarvis nagle zatrzyma si, nie
obraca bez wzgldu na to skd dochodziy dwiki. Zamkn oczy, prbowa si
odpry Co co biegao jeszcze przed chwil, zatrzymao si.
- Po co tu jeste? powiedzia gos, dobiega zza plecw Tarvisa.
Tarvis otworzy oczy, mga zgstniaa jeszcze bardziej przez chwil.
- Chciaem znale wieszcza.
- Wieszcza... Hehe, czego potrzebujesz od niego?
- Przepowiedni i wiedzy. Chc wiedzie cokolwiek o mojej przyszoci i
dowiedzie si o mieczu ktry mam na plecach.
- Bro zo nie powiniene przynosi za do witego miejsca.
- witego?
- Ten las by moim domem, - gos przesuwa si zza plecw, by ju po lewej
stronie. Tarvis lekko przekrci gow. We mgle rysowa si zarys ludzkiej postaci.
od wiekw. Jest wity.
- Jeste wieszczem?
- Nie jeste zbyt bystry czy nie?
- Powiedz mi. Powiedz mi co mnie czeka, oraz Tarvis zdj przewieszony
miecz, pooy go na trawie przed sob. Powiedz mi co oznaczaj runy na nim.
- Wyjmij go powoli tak abym widzia twoje rce.
Tarvis przyklkn na oba kolana. Praw rk zapa za gowic miecza, a lew
za pochw. Powoli wysuwa miecz. Wysun ju cay, powoli pooy go na
pochwie. Wsta, cofn si odrobin.
- Nie Odejd std. Zabierz miecz i std odejd.
- Co?! Jak mam niby odej?! Przyszedem tu po rad! Nie pjd std dopki
jej nie otrzymam.
- Ten miecz przela zbyt duo krwi, zabierz go std.
- Nie! Tarvis chwyci za miecz, stan w bojowej postawie Jeli nie chcesz mi
powiedzie, wydusz to z ciebie si!
- Nie prbuj Tarvis
Tarvis uspokoi si troch. Opuci lekko miecz jednak nadal by gotowy do
ataku.
Nowy start
Zarin siedzia pod drzewem. Nic si nie dziao mino dopiero chyba p
godziny. Mia zamiar ju i, poszuka czego na kolacj. Zosta, nie chciao mu
si. Nagle usysza krzyk. Zerwa si na nogi. Zapa za miecz u pasa i wycign
go. Wiedzia dobrze skd dochodzi krzyk. Zza mgy.
- Co ty do cholery zrobie?!
Podbieg w stron ciany mgy. Jednak. Zatrzyma si jego twarzy zarysowaa
si niewyrana mina. Strachu. Rka powoli opada. Miecz dotkn ziemi. Zarin nie
mg nic zrobi.
- Nie daj si do cholery! Krzykn ile si mia w pucach
Opad na kolana. To ju koniec. To pewne. Nikt nie moe przey po krzyku Nikt
tego nie moe przey. Wieszcz prbuje zmieni osobowo celu i koczy si to
mierci. Jeli jest ju po krzyku to jest za pno Krzyk to wycie blu. Nikt nie
moe takiego blu wytrzyma.
ciana mgy zacza nagle sabn. Z gstej powoki roznosiy si jakby smugi
dymu. Zarin wsta. Sign po miecz. Stan przed rozrzedzajc si mg.
Wykona cicie mieczem. Biay dym rozwia si razem ze wistem klingi. Jedno
byo pewne czar bariery przestawa dziaa.
We mgle pojawia si nagle sylwetka. Szed powoli, kulejc. Mga rozwiaa si
smagnita silniejszym podmuchem wiatru. Za ni sta Tarvis.
- Kim jeste?
- Zarin pom
- Kim jeste?!
Tarvis szed do przodu. Kula, ciko oddycha. Na plecach nie mia miecza. Z
ramienia laa mu si krew.
- Pom! Nagle za nim pojawia si kolejna sylwetka. Szybkim, niczym
niewidzialnym ruchem przebiega obok Tarvisa. Ten zatrzyma si, jego ciao
zapono ogniem. Niebieskim pomieniem. Upad na kolana.
- Tarvis! Zarin zacz biec przed siebie, wtem za jego plecami odezwa si
gos.
- Stj - Za nim sta Tarvis W swym czarnym stroju. Lecz nie ze swoim
mieczem. Zamiast niego mia w doni pomie. Miecz uksztatowany z pomienia,
z niebieskiego ognia. Jednak przed Zarinem pon Tarvis. Ktry?
- Kim? Zarin obraca gow nerwowo w dwie strony. Ktry z was to ten
prawdziwy?!
- Pom! RATUJ! Urgh odezwa si poncy
- Ten tam to wieszcz. Prbowa co ze mn zrobi i przemieni si we mnie.
Wtedy zapaem za miecz i wykonaem mu cicie przez rami. Zdy odskoczy,
ale potem co si stao. Czuj jakby przepeniaa mnie nowa sia.
niezauwaalnym krokiem przesun si obok Zarina. Szybko.
Wieszcz lea na ziemi bagajc o lito. Zarin nie wiedzia co o tym myle.
Tarvis naprawd jest niesamowity.
- Chodmy std. Zostawmy go. Prawdziwy Tarvis ruszy przed siebie. Zarin
stan na chwil obrci si w stron Wieszcza, po czym ruszy za Tarvisem.
- Gupcy Argh. PRZEKLINAM WAS! Wrzasn wieszcz i zaraz potem straci
przytomno.