Professional Documents
Culture Documents
MOORCOCK
ELRYK Z MELNIBONE
Sagi o Elryku
Tom I
Przeozy: W. T. K
Tytu oryginau:
Elric of Melnibon
Drogi Czytelniku
Elryka okresla sie czesto jako antybohatera, ja jednak wole uwazac go po prostu za bohatera. W czasach mojego dorastania wszyscy bohaterowie (William,
Tarzan, Mord Emly, Jo March i inni) byli to ludzie walczacy
o swoja wolnosc ;
zmuszeni do polegania na wasnym sprycie i wartosciach, sa zarazem gotowi
nawet jesli niechetnie do wielkich poswiecen dla dobra ogu.
Pzniej zafascynowaa mnie literatura analizujaca
mity, ktre sprawiaja, z e
ten typ bohatera jest tak pociagaj
acy
(na przykad Lord Jim). Dostrzegem, z e
istnieja obszary, gdzie heroizm staje sie zwyka manipulacja, uruchamiana po to
na przykad, by mode kobiety w imie poswiecenia godziy sie na krzywdzace
mazenstwo bad
z modzi ludzie oddawali z ycie w niesprawiedliwych wojnach.
Wyalienowany bohater czy bohaterka czesto zdolny jest usuna
c sie na bok
i zrozumiec, co sie naprawde dzieje. Fikcja, w ktrej sa oni protagonistami, daje im siy (nieraz w walce ze straszliwymi przeciwnosciami) do podejmowania
dramatycznych krokw bad
z zmagan z niebezpieczenstwami, ktrym wiekszosc
z nas rwniez stawiaby czoo, gdybysmy dysponowali ich mozliwosciami czy tez
mieli takich jak oni przyjaci. W z yciu realnym takie siy przejawiaja sie jedynie
w dziaaniach zbiorowych i przy urnach wyborczych, choc znamy tez przykady
indywidualnego heroizmu i mestwa zwykych jednostek.
Nie widze nic zego w bohaterach stanowiacych
do moich wasnych
bohaterw, ktrzy w swych dziaaniach pozostaja sceptyczni wobec wadzy oraz
tego, co ona gosi.
Rozpoczaem
kultu macho. Mj bohater pojawi sie po raz pierwszy w The Dreaming City
i gdy powrciem do swej koncepcji, dopiero pzniej opisaem jego wczesniejsze
przygody. Elryk, jak pisaem wszedzie, stanowi odbicie czowieka, jakim byem
ja sam, gdy pisaem o nim po raz pierwszy. Jego udreki i poszukiwania aczyy
sie
bardzo scisle z moimi i tak jest poniekad
do dzis.
Elryk jako mj pierwszy prawdziwy bohater wzrasta poza niemowlectwem
i z nim najbardziej sie identyfikuje. Kiedy nadaem jego historii ostateczny ksztat
i dokonaem drobnych korekt, wprowadziem niewiele tylko zmian do prozy, ktra
niczym twardy kundel przetrwaa wszystkie wzloty i upadki dobrych kilka sezonw literackich. Mam nadzieje, z e praca ta moze stanowic z rdo swego rodzaju
przewrotnej przyjemnosci.
4
I
CZES C
Rozdzia 1
SMUTNY WADCA
Jego ciao ma barwe zbielaej czaszki, dugie, spywajace
ponizej ramion wosy sa mlecznobiae. Z waskiej,
biae donie,
wsparte na poreczach tronu, wyrzezbionego z jednego masywnego bloku rubinu.
Purpurowe oczy sa zatroskane; don unosi sie od czasu do czasu, by dotkna
c
lekkiego hemu, spoczywajacego
na biaych lokach. Wykonany z ciemnego, zielonkawego stopu hem jest cudownie odlany na podobienstwo zrywajacego
sie
do lotu smoka. Na doni gadzacej
z roztargnieniem korone byszczy pierscien,
w ktrym osadzony jest pojedynczy, rzadki kamien Actorios. Jego jadro
przemieszcza sie czasem leniwie i zmienia ksztat. Jest rwnie niespokojne w swym
drogocennym wiezieniu jak mody albinos, siedzacy
na Rubinowym Tronie.
Modzieniec spoglada
w d dugiego szeregu kwarcytowych stopni. W sali na
dole jego dworzanie tancza z taka subtelnoscia i wdziekiem, jakby byli duchami,
a nie istotami z krwi i kosci.
Albinos rozwaza w mysli problemy moralne i to zajecie rozni go od znakomitej wiekszosci jego poddanych; dla tego narodu nie jest ich godne. To mieszkancy
Melnibon, Smoczej Wyspy, ktra panowaa nad swiatem przez dziesiec tysiecy
lat i utracia swa supremacje okoo piec set lat temu. Sa okrutni i madrzy,
uczy sie od Sadryka, byy teraz potez niejsze niz te, ktrymi przez
wiele pokolen wadali jego przodkowie. Posiad geboka wiedze o swiecie poza
granicami Melnibon, chociaz niewiele z niej dane mu byo sprawdzic. Gdyby
chcia, mgby wskrzesic dawna potege Smoczej Wyspy i, jak pozbawiony uczuc
tyran, rzadzi
c nie tylko wasnym panstwem, ale i Modymi Krlestwami. Jednakz e wiedza nauczya go watpi
c w korzysci pynace
z uzycia siy, poddawac w wat
pliwosc motywy wasnego dziaania oraz to, czy w ogle powinien uzywac swej
mocy w jakiejkolwiek sprawie. Oczytanie doprowadzio go do tej moralnosci,
ktra ledwie zaczyna rozumiec.
Dla swoich poddanych jest zatem zagadka. Niektrzy z nich uwazaja nawet,
z e stanowi zagrozenie, poniewaz nie mysli ani nie postepuje zgodnie z ich wyobrazeniami o tym, jak prawdziwy Melnibonanin (a zwaszcza cesarz) powinien
myslec i postepowac. Jego kuzyn Yyrkoon nie raz i nie dwa wyraza powazne
watpliwo
sci co do prawa cesarza do panowania nad ludem Melnibon. Ten sabowity erudyta sprowadzi zgube na nas wszystkich powiedzia pewnej nocy
do Dyvima Tvara, Pana Smoczych Jaskin.
Dyvim Tvar, jeden z nielicznych przyjaci cesarza, wiernie powtrzy mu caa rozmowe, ale modzieniec zbagatelizowa te uwagi, uznajac
je za nic nie znaczac
a zdrade. Tymczasem kazdy z jego przodkw ukaraby wygaszanie takich
sw bardzo duga i wyrafinowana publiczna egzekucja.
Yyrkoon, ktry nawet teraz nie ukrywa swego przekonania, z e to on powinien
9
byc krlem, jest bratem Cymoril, co jeszcze bardziej komplikuje stanowisko cesarza. Albinos bowiem uwaza ja za najblizsza sobie osobe, i Cymoril pewnego
dnia zostanie cesarzowa.
Nizej, na mozaikowej posadzce paacu ksia
ze Yyrkoon, odziany we wszystkie swe najwspanialsze jedwabie, brokaty i futra, obwieszony klejnotami, tanczy
wsrd setki kobiet. Kra
za pogoski, z e kazda z nich bya jego kochanka. Ciemna
twarz Yyrkoona, urodziwa i ponura zarazem, okalaja dugie czarne wosy, uozone w loki i natarte olejkiem. Jak zawsze szyderczy, zachowuje sie butnie. Ciez ki
brokatowy paszcz koysze sie w takt jego ruchw, uderzajac
silnie pobliskich
tancerzy.
Yyrkoon nosi go, jakby bya to zbroja, moze nawet orez e. Wielu dworzan
z ywi dla ksiecia duzy respekt. Niewielu czuje sie dotknietych jego pycha, a ci,
ktrym nie podoba sie jego sposb bycia, boja sie to okazac. Wiadomo bowiem,
z e Yyrkoon jest potez nym czarnoksiez nikiem. Poza tym, jego zachowanie jest
w koncu takie, jakiego dwr oczekuje od wielkiego pana z Melnibon; jakie mile
widziane byoby u cesarza.
Cesarz o tym wie. Chciaby zadowolic dwr, ktry usiuje uhonorowac go
tancem i dowcipem. Nie moze jednak zmusic sie do udziau w czyms, co sam
uwaza za nuzacy
i irytujacy
ciag
rytualnych pz. W tym jednym jest moze nawet
bardziej arogancki niz Yyrkoon, bedacy
przykadem typowego prostaka.
Muzyka w galerii rozbrzmiewa teraz gosniej i staje sie bardziej wyrafinowana. Niewolnicy specjalnie szkoleni, z gardami przygotowanymi chirurgicznie do doskonaego spiewu zdwajaja wysiki. Nawet mody cesarz jest
poruszony smutna harmonia ich piesni, przewyzszajac
a wszystko, co wyrazano
wczesniej ludzkim gosem. Dlaczego to wasnie bl przynosi tak cudowne piekno? zastanawia sie cesarz. A moze trzeba cierpienia, by tworzyc piekno? Czy
to wasnie stanowi tajemnice wielkiej sztuki; zarwno ludzkiej, jak ich, Melnibonan?
Cesarz Elryk przymyka oczy.
W sali na dole nastepuje jakies poruszenie. Otwieraja sie drzwi i dworzanie
przerywaja taniec. Cofaja sie i kaniaja nisko przed wchodzacymi
z onierzami.
Odziani sa w jasny bekit, maja zdobione bogato hemy, uformowane w fantastyczne ksztaty; kosztowne wstegi zdobia ich dugie wcznie o szerokich grotach. Otaczaja moda kobiete, ktrej bekitna suknia harmonizuje z ich mundurami. Jej nagie ramiona zdobi piec czy szesc bransolet z brylantw, szafirw i zota.
Sznury tych kamieni ma takze wplecione we wosy. W odrznieniu od wiekszosci
kobiet na dworze nie ma nawet sladu makijazu na powiekach i policzkach.
noscia.
Panie mj, uznaam, z e mimo wszystko mam ochote na rozmowe odpowiada kobieta z usmiechem.
Elryk jest jej wdzieczny. Ona wie, jak bardzo jest znudzony. Wie rwniez, z e
jest jedna z niewielu osb w Melnibon, z ktrymi cesarz lubi rozmawiac. Gdyby
etykieta na to pozwalaa, zaproponowaby jej miejsce na tronie, ale dziewczyna
musi usia
sc na ostatnim schodku u jego stp.
Usiad
z, prosze, sodka Cymoril. Elryk siada z powrotem na tronie i pochyla sie ku niej.
Dziewczyna zajmuje wskazane jej miejsce, patrzac
mu w oczy z mieszanina
rozbawienia i czuosci. Jej gwardzisci cofaja sie i staja po bokach tronu razem ze
straza Elryka. Teraz jedynie Elryk moze syszec jej gos.
Czy pojechabys jutro ze mna w dzikie zakatki
wyspy, panie?
Sa sprawy, ktrym powinienem poswiecic swa uwage. Pociaga
go jednak
ten pomys. Mineo juz tyle tygodni od czasu ich ostatniej konnej wyprawy za
miasto. Jechali wwczas razem, a ich eskorta trzymaa sie w dyskretnym oddaleniu.
Czy to pilne sprawy? Elryk wzrusza ramionami.
Jakiez sprawy sa pilne w Melnibon? Po dziesieciu tysiacach
lat na wiekszosc problemw mozna patrzec z pewnej perspektywy. Jego usmiech przypomina usmieszek ucznia, ktry zamierza uciec swemu nauczycielowi. Doskonale. Wyjedziemy wczesnym rankiem, zanim inni sie obudza.
Powietrze poza murami Imrryru bedzie czyste i ostre. Sonce bedzie juz
gorace,
a niebo bekitne i bezchmurne. . .
Elryk smieje sie.
Jakich to czarw musiaas uzyc, by speniy sie te z yczenia?
Cymoril spuszcza oczy i kresli palcem linie na marmurze posadzki.
Och, cakiem niewielkich. . . Mam troche przyjaci wsrd najlichszych
z ywiow.
Elryk pochyla sie, by dotkna
c jej pieknych, jedwabistych wosw.
Czy Yyrkoon wie?
Nie.
Ksia
ze Yyrkoon zabrania siostrze mieszac sie w sprawy magii. Jego przyjaciele wywodza sie jedynie sposrd mroczniejszych miedzy nadprzyrodzonymi
istotami, totez wie, jak niebezpiecznie zadawac sie z nimi. Przypuszcza wiec, z e
wszystkie czarnoksieskie przedsiewziecia zawieraja podobny element niebezpieczenstwa. Poza tym nie moze scierpiec mysli, z e inni posiadaja moc, jaka on wada. Prawdopodobnie tego wasnie nienawidzi w Elryku najbardziej.
Miejmy nadzieje, z e pieknej pogody wystarczy jutro dla caego Melnibon mwi Elryk.
11
na szczycie podwyzszenia. Nie koncza sie domysy. Kiedy Elryk ogosi Cymoril przysza cesarzowa?
na Rubinowym
Tronie. Ten cesarz przysiad na brzegu fotela niepomny na swa godnosc ; nie ma
w nim ani troche pogardliwej dumy, jaka dawniej cechowaa kazdego wadce Melnibon. Gawedzi z ozywieniem, zupenie nie zwazajac
na to, z e dworzanie tancza,
by go zabawic.
Ksia
ze Yyrkoon zastyga nagle wp obrotu i podnosi swe ciemne oczy, by
spojrzec na cesarza. Dokadnie wyliczona dramatyczna poza Yyrkoona przycia
ga uwage Dyvima Tvara i Pan Smoczych Jaskin marszczy brwi. Siega reka do
boku, gdzie zawsze wisi jego miecz. Teraz jednak to miejsce jest puste. Na balu
dworskim nie nosi sie mieczy. Dyvim Tvar nieznacznie, lecz z uwaga obserwuje
ksiecia, wstepujacego
na schody Rubinowego Tronu. Wiele par oczu sledzi cesarskiego kuzyna i nikt juz nie tanczy, mimo z e nadzorca niewolnikw zmusza ich
do coraz wiekszego wysiku, a muzyka staje sie coraz gosniejsza.
Elryk podnosi wzrok. Jego kuzyn stoi o stopien nizej od tego, na ktrym siedzi
Cymoril. Yyrkoon skada ukon, z ktrego przebija ledwo uchwytna pogarda.
Twj suga oddaje ci sie, panie mwi.
Rozdzia 2
PIERWSZE STARCIE
Jak bawisz sie na balu, kuzynie? pyta Elryk. Jest swiadom, z e melodramatyczny akt wiernopoddanstwa Yyrkoona zosta przygotowany specjalnie po to, by
go zaskoczyc i jesli to mozliwe, ponizyc.
Czy podoba ci sie muzyka?
Yyrkoon spuszcza oczy; jego usta ukadaja sie w tajemniczy usmieszek.
Podoba mi sie wszystko, suzerenie. A tobie? Czyzby cos cie nie zadowalao? Nie tanczysz!
Elryk podpar bladym palcem podbrdek. Utkwi wzrok w przysonietych powiekami oczach Yyrkoona.
A jednak podoba mi sie taniec, kuzynie. Mozna przeciez znajdowac przyjemnosc w zadowoleniu innych.
Yyrkoon jest zdumiony. Otwiera szeroko oczy i napotyka wzrok Elryka. Elryk wzdryga sie lekko i odwraca spojrzenie. Wiotka reka wskazuje galerie dla
muzykw.
Moze zreszta to bl innych sprawia mi przyjemnosc . Nie troszcz sie o mnie,
kuzynie. Jestem zadowolony. Tak, zadowolony. Mozesz tanczyc dalej. Bad
z pewien, z e twemu cesarzowi podoba sie bal.
Nieatwo jednak odwrcic uwage Yyrkoona od celu, do ktrego zmierza.
Czyz cesarz nie powinien okazac zadowolenia, by jego poddani nie odeszli
zasmuceni i zmartwieni, z e nie rozbawili swego wadcy?
Chciabym ci przypomniec, kuzynie, z e cesarz nie ma z adnych obowiaz
kw wobec swych poddanych, oprcz obowiazku
rzadzenia
nimi odpowiada
spokojnie Elryk. To oni suza jemu. Taka jest tradycja Melnibon.
Yyrkoon nie spodziewa sie, z e Elryk uzyje przeciw niemu takiego argumentu.
Goraczkowo
szuka riposty.
Zgadzam sie, panie. Obowiazkiem
zachowaniem.
Yyrkoon. . . mwi.
Udaje, z e dopiero teraz zauwazy jej obecnosc .
Ty tutaj, siostro? Widze, z e podzielasz niechec cesarza do tanca.
Yyrkoon, posuwasz sie za daleko zwraca sie do niego szeptem dziewczyna. Cesarz jest wyrozumiay, ale. . .
Wyrozumiay? A moze nierozwazny? Czy troszczy sie o tradycje naszej
wspaniaej rasy? Czyz nie traktuje z pogarda jej dumy?
Do tronu podchodzi Dyvim Tvar. Najwyrazniej wyczu, z e Yyrkoon wybra
ten moment, by wyprbowac sie Elryka.
Cymoril jest przerazona.
Yyrkoon, gdybys z y. . . mwi szybko.
Nie dbabym o z ycie, gdyby zgina
c miaa dusza Melnibon. A strazniczka duszy naszego narodu jest odpowiedzialnosc cesarza. Cz staoby sie, gdybysmy mieli wadce pozbawionego tej odpowiedzialnosci? Sabego wadce? Cesarza, ktry nie troszczyby sie o wielkosc Smoczej Wyspy i jej ludu?
Nieuzasadnione pytania, kuzynie. Elryk odzyska juz panowanie nad
soba i wolno cedzi sowa zimnym gosem. Taki cesarz nigdy nie zasiada na
Rubinowym Tronie i nigdy na nim nie zasiadzie.
wsrd z onierzy
po drugiej stronie tronu.
Tanglebones! Mj paszcz. . . Raz jeszcze dziekuje ci za twa troske, kuzynie.
Zabawiliscie mnie, odchodze zadowolony rzek, zwracajac
sie do dworzan.
Tanglebones przynis paszcz z biaych lisw i zarzuci go na ramiona swego
pana. Tanglebones jest bardzo stary i choc jego plecy sa przygarbione, a czonki guzowate i powykrecane jak konary mocnego, starego drzewa, jest znacznie
wyzszy od Elryka. Elryk przechodzi wolno przez sale i znika w drzwiach, ktre
otwieraja sie na korytarz, prowadzacy
do jego prywatnych apartamentw.
Yyrkoon pozosta sam. Kipia gniewem. Odwrci sie na podwyzszeniu tronu
i otworzy usta, jakby chcia przemwic do patrzacych
naprzd.
Yyrkoon, prosze cie, nie. . .
Odepchna
ja jednym ruchem ramienia. Zdecydowanie zmierza w strone Rubinowego Tronu i wszyscy zrozumieli, z e chce na nim usia
sc , by w ten sposb
dokonac jednego z najbardziej wiaroomnych czynw, jakie przewidywa zbir
praw Melnibon. Cymoril wbiega za nim po stopniach i pociagn
ea go za reke.
Smiech Yyrkoona zabrzmia jeszcze gosniej.
To ja jestem tym, ktrego poddani chcieliby widziec na Rubinowym Tronie rzek do siostry.
Zaczerpnea gosno powietrza i spojrzaa przerazona na Dyvima Tvara. Jego
twarz bya ponura i gniewna. Skina
na straze i nagle miedzy Yyrkoonem a tronem staney dwa szeregi uzbrojonych mez czyzn. Yyrkoon obejrza sie na Pana
Smoczych Jaskin.
Mdl sie, abys zgina
wraz ze swym panem sykna.
Ta zaszczytna gwardia przyboczna bedzie cie eskortowac z sali powiedzia gadko Dyvim Tvar. Wprowadzies ozywienie do dzisiejszej konwersacji,
ksia
ze Yyrkoonie.
15
Yyrkoon przesta sie smiac. Rozejrza sie juz opanowany i wzruszy ramionami.
Jest dosc czasu. Jezeli Elryk nie abdykuje, trzeba bedzie go usuna
c.
Szczupe ciao Cymoril zesztywniao, jej oczy rozbysy.
Jesli sprbujesz skrzywdzic Elryka, sama cie zabije! Unis waskie
brwi
i usmiechna
sie. W tej chwili zdawa sie nienawidzic siostry bardziej niz kuzyna.
Twoja lojalnosc wobec niego okreslia twj los, Cymoril. Wolabym, abys
umara, niz daa z ycie jego potomkowi. Nie zniose, by nasza krew osaba, skazia sie, bodaj zetknea sie z jego krwia. Strzez wasnego z ycia, siostro, zanim
zaczniesz grozic mojemu.
Zbieg po schodach, roztracaj
ac
tych, ktrzy szli, by mu gratulowac. Wiedzia,
z e zosta pokonany i szepty pochlebcw jedynie go irytoway. Wielkie drzwi zatrzasney sie za nim z hukiem.
Dyvim Tvar unis rece.
Tanczcie, dworzanie. Niech bawi was wszystko, co mozna tu znalezc . To
wasnie najbardziej ucieszy cesarza.
Widac byo jednak, z e niewielu bedzie cieszyc sie tancem. Podekscytowani
dworzanie w ozywionych rozmowach rozwazali ostatnie wydarzenia. Dyvim Tvar
odwrci sie do Cymoril.
Elryk nie chce zrozumiec niebezpieczenstwa, ksiez niczko. Ambicje Yyrkoona sprowadza nieszczescie na nas wszystkich.
Na Yyrkoona takze westchnea Cymoril.
Tak, na niego takze. Nie uda nam sie tego unikna
c, jesli Elryk nie wyda
rozkazu aresztowania twego brata.
On uwaza, z e tacy jak Yyrkoon powinni miec prawo mwic wszystko.
Stanowi to czesc jego filozofii. Trudno mi ja poja
c, ale wydaje sie, z e w poglad
sytuacji bra pod uwage nawet mysl o sekretnym zamordowaniu Yyrkoona. Wie16
Rozdzia 3
ZKA
PORANNA PRZEJAZD
Brzask wczesnego poranka dotkna
i roziskrzy wysokie wieze Imrryru. Kazda
miaa inna barwe; delikatnych odcieni byo tam tysiace.
Kolory rz i z cie pyku
kwiatowego, szkarat i seledyn, jasna purpura, braz
i oranz, mglisty bekit i barwa
starego zota wszystkie wieze byy cudownie piekne w blasku sonca.
Dwoje jezdzcw wyjechao z Imrryru. Zostawili za soba mury i pedzili przez
zielone torfowisko w strone sosnowego lasu, gdzie wsrd cienistych pni zdaway
sie drzemac resztki nocy. Krzatay
sie tu juz wiewirki, lisy pomykay do nor. Ptaki spieway, a lesne kwiaty rozchylay kielichy i napeniay powietrze delikatnym
zapachem. Kontrast miedzy z yciem w pobliskim miescie a ta senna sielanka by
ogromny. Wydawa sie byc odzwierciedleniem sprzecznych mysli, kebiacych
sie
w gowie jednego z jezdzcw, ktry zeskoczy z konia i prowadzi go za uzde,
brodzac
po kolana w gestwinie bekitnych kwiatw. Jadaca
obok dziewczyna zatrzymaa swego wierzchowca, ale nie zsiada. Wsparta lekko na wysokim eku
sioda, usmiechnea sie do swego kochanka.
Elryku, czyzbys chcia zatrzymac sie tak blisko Imrryru? Odpowiedzia jej
usmiechem.
Tylko na chwile. Nasza ucieczka nie bya przemyslana. Chciabym zebrac
mysli, zanim pojedziemy dalej.
Jak spaes ostatniej nocy?
Nawet niezle, choc, nie wiedzac
o tym, musiaem snic, bowiem po przebudzeniu pozostay mi jakies nike wspomnienia. Ale przeciez spotkanie z Yyrkoonem nie nalezao do przyjemnych.
Czy sadzisz,
go tez twoja sztuka? A jesli zacznie poddawac prbie twoja moc czarnoksieska,
tak jak wyprbowuje twa cierpliwosc ?
Elryk zmarszczy brwi.
Tak, przypuszczam, z e to mozliwe. Ale jeszcze nie teraz.
On nie spocznie, pki cie nie zniszczy, Elryku.
Albo dopki nie zniszczy sam siebie, Cymoril. Elryk pochyli sie i zerwa kwiat. Usmiechna
sie. Twj brat ma skonnosc do bezwzglednych prawd,
czyz nie? Jakze saby nienawidzi sabosci!
Cymoril zrozumiaa. Zsiada z konia i podesza do niego. Kolor jej sukni by
niemal taki sam jak barwa kwiatw, wsrd ktrych staa. Elryk poda jej kwiat.
Przyjea go i dotknea jego kielicha swymi pieknymi wargami.
I jakze silny nienawidzi siy, ukochany. Yyrkoon jest moim bratem, mimo
to radze ci, bys uzy przeciw niemu swych mocy.
Nie moge go zabic. Nie mam prawa. Jego twarz przybraa tak znany jej
wyraz zamyslenia.
Mgbys go wygnac.
Czyz wygnanie nie jest dla Melnibonanina smiercia?
19
Pognali rumaki przez zalany soncem las, w gre stromych zboczy wzgrza
i dalej przez rwnine zaroslami noidel. Ich soczyste, trujace
jagody lsniy sinawym granatem barwa nocy, ktrej nie mogo rozproszyc nawet jasne swiato
dnia. W Melnibon wiele byo dziwnych jagd i zi. Niektrym z nich Elryk
zawdziecza z ycie. Innych, zasianych wiele wiekw temu przez jego przodkw,
uzywano do sporzadzania
czarodziejskich napojw. Teraz niewielu tylko Melnibonan wychodzio z Imrryru, by zbierac te rosliny. Jedynie niewolnicy odwiedzali rzne czesci wyspy, szukajac
korzeni i kaczy,
Miastem. Nawet
najlichsi niewolnicy z uli jagody, ktre przynosiy zapomnienie. Uzaleznionych od
snw atwiej tez byo pilnowac. Tylko Elryk nie chcia przyjmowac owych narkotykw. Moze dlatego, z e tak wielu innych potrzebowa, by utrzymac sie przy
z yciu.
Gwardzisci pozostali daleko w tyle. Uciekinierzy zwolnili bieg swych koni
dopiero na skalistym wybrzezu. Morze lsnio jasnym blaskiem i ospale obmywao biae plaze u stp ska. Ptaki zataczay koa na czystym niebie. Ich krzyki
dobiegajace
z dala podkreslay jedynie spokj, otaczajacy
Elryka i Cymoril.
Kochankowie sprowadzili konie stroma sciezka na brzeg. Tam spetali rumaki
i udali sie na przechadzke. Szli po piasku, a dmacy
od wschodu wiatr rozwiewa
ich wosy. Biae mez czyzny i czarne jak skrzydo kruka, kobiety.
Znalezli ogromna, sucha jaskinie, gdzie szepczace
echo powtarzao plusk fal.
Zrzucili swe jedwabne szaty i kochali sie w cieniu pieczary. Lezeli przytuleni,
20
obejmujac
sie mocno, az dzien sta sie ciepy, a wiatr ucich. Wtedy poszli do
wody. Kapali
Rozdzia 4
TAJEMNICE WIEZNIW
Mez czyzni w z tych pancerzach spostrzegli Cymoril i Elryka dopiero, gdy
tych dwoje zblizyo sie do najmniejszej ze wschodnich bram miasta.
Znalezli nas wreszcie Elryk usmiechna
sie przez sciane deszczu
choc cokolwiek poniewczasie. Prawda, Cymoril?
Cymoril, wcia
z przygnebiona przeczuciem nieuchronnego, zaledwie skinea
gowa w odpowiedzi. Do Elryka zblizy sie pospiesznie dowdca strazy.
Panie, wzywaja was do Wiezy Monshanjik! zawoa. Zatrzymano
tam szpiegw.
Szpiegw?
Tak, panie. Twarz mez czyzny bya blada. Spywajaca
z jego hemu woda tworzya ciemne plamy na cienkim paszczu. Z trudem mg utrzymac konia.
Wierzchowiec poszy sie za kazdym razem, gdy wchodzi w wielkie rozlewiska
wody na drodze.
Schwytano ich w labiryncie dzis rano. Sadz
ac
po ich kraciastych strojach,
to barbarzyncy z poudnia. Czekamy, byscie sami mogli ich wybadac, panie.
Elryk skina
reka.
Prowadz wiec, kapitanie. Przypatrzymy sie odwaznym gupcom, ktrzy
stawili czoo morskiemu labiryntowi Melnibon.
Wieza Monshanjik nosia imie czarnoksiez nika architekta, ktry tysiace
lat
temu zaprojektowa morski labirynt. Tajemnice labiryntu pilnie strzezono, gdyz
jako jedyna droga prowadzaca
do wielkiego portu w Imrryrze stanowi najlepsze
zabezpieczenie przed niespodziewanym atakiem. By nader zawiy i tylko specjalnie szkoleni piloci mogli prowadzic przezen statki.
Zanim zbudowano labirynt, port stanowi rodzaj wewnetrznej laguny zasilanej
przez morze, ktre wpywao tu przez system naturalnych jaskin, wyzobionych
w wysokiej skale, wznoszacej
sie miedzy laguna a oceanem.
Przez w morski labirynt wiodo piec rznych szlakw i kazdy pilot zna tylko jeden z nich. W zewnetrznej stronie skay znajdowao sie piec oddzielnych
22
wejsc . Tutaj statki Modych Krlestw oczekiway, az na ich pokad wejdzie pilot.
Dopiero wtedy podnoszono brame prowadzac
a do jednego z wejsc . Wszystkim
czonkom zaogi zawiazywano
oczy i odsyano ich pod pokad. Zostawiano tylko nadzorce wioslarzy i sternika, ale oni rwniez mieli twarze zasoniete ciez kimi z elaznymi hemami. Niczego nie mogli zobaczyc, a wiec i niczego uczynic;
musieli posusznie podporzadkowa
c sie skomplikowanym wskazwkom i poleceniom pilota. Gdyby jednak nie usuchali i rozbili statek o skay, nikt w Melnibon
nie odczuwaby z alu. Czonkowie zaogi, ktrzy zdoaliby sie uratowac, zasililiby szeregi niewolnikw. Wszyscy, ktrzy chcieli prowadzic handel z Imrryrem,
znali ryzyko. Mimo to kazdego miesiaca
wielu kupcw przybywao, by stawic
czoo niebezpieczenstwom labiryntu i oferowac swe skromne towary za bogactwa
Melnibon.
Wieza Monshanjik growaa nad portem i nad masywnym molem, wrzynajacym
sie
widok na cay port.
Wiekszosc portowych interesw zaatwiano wasnie w Wiezy Monshanjik.
Tutaj tez trzymano w podziemiach wiez niw, ktrzy zamali chocby jedno z tysiaca
praw, okreslajacych
funkcjonowanie portu.
Elryk pozostawi Cymoril, ktra miaa wrcic ze straza do paacu, i ruszy
w strone Wiezy. Wjecha przez brame w ksztacie uku, potracaj
ac
kupcw, czekajacych
tysiac
problemw kupna i sprzedazy, cich
z wolna, gdy Elryk i jego straze, nie zwracajac
na nikogo uwagi, przyjechali pod
kolejnym sklepieniem w odlegym koncu sali. Przejscie wiodo do rampy, ktra
opadaa spiralnie do podziemi.
Stukay kopyta koni. Jezdzcy mijali niewolnikw, suzacych
i urzednikw.
Wszyscy usuwali sie pospiesznie na bok i skadali niskie pokony, rozpoznajac
z niskiego sklepienia ancuchach wisiao gowami w d czworo udzi. Pozbawione ubran ciaa
osaniaa jedynie czerwien krwi, spywajacej
z maych, lecz bolesnych ran, precyzyjnie zadanych przez artyste. Sta teraz z nozem chirurgicznym w reku i przyglada
sie badawczo swemu dzieu.
Wysoki i bardzo chudy, w swych biaych, poplamionych szatach wyglada
23
niemal jak szkielet. Mia cienkie wargi, oczy jak szparki, chude palce i rzadkie
wosy. Waski
skalpel by niewidoczny az do chwili, gdy bysna
w blasku ognia,
buchajacego
prawej reki.
Stana
wyprostowany i wyczekujacy,
po czym skoni sie nisko.
Mj ukochany cesarz! wyrzuci bardzo szybko piskliwym gosem. Dziw
bra, z e w ogle mozna byo rozpoznac sowa, tak szybko pojawiay sie i znikay
w jego ustach.
Doktorze, czy to tych poudniowcw schwytano dzisiejszego ranka?
W rzeczy samej, panie. Doktor zozy ponownie geboki ukon. Dla
twojej przyjemnosci.
Elryk przyglada
sie chodno wiez niom. Nie wspczu im; byli szpiegami. Sytuacja, w jakiej sie znajdowali, wynika bezposrednio z ich poczynan. Wiedzieli,
co ich czeka, jesli zostana schwytani. Jeden z nich by jednak modym chopcem.
Bya tez wsrd nich kobieta tak sie przynajmniej Elrykowi wydawao. Wili sie
w ancuchach i na pierwszy rzut oka trudno byo cokolwiek dokadnie okreslic.
Kobieta zgrzytnea resztka swych zebw.
Demon! syknea.
Elryk cofna
sie o krok.
Czy powiedzieli ci, doktorze, co robili w naszym labiryncie?
Wcia
z zwodza mnie aluzjami. Sa wspaniaymi aktorami i ja to doceniani.
Powiedziabym, z e sa tu po to, by sporzadzi
c mape drogi przez labirynt i w ten
sposb wskazac droge napastnikom. Wcia
z jednak odmawiaja ujawnienia szczegw. To taka gra i wszyscy wiemy, jak trzeba ja grac.
A kiedy powiedza ci wiecej, doktorze Jest?
Och, bardzo szybko, panie.
Powinnismy sie dowiedziec, czy mamy oczekiwac napastnikw. Im szybciej sie dowiemy, tym mniej czasu zajmie nam uporanie sie z napascia.
Zgadzam sie z toba, panie.
To dobrze. Elryk by rozdrazniony. Przykry epizod odebra mu radosc
z porannej przejazdzki; zbyt szybko kaza mu stana
c wobec obowiazkw
cesarza.
Doktor Jest powrci do swego zadania. Wyciagn
a
reke i pewnym ruchem
chwyci genitalia jednego z mez czyzn. Bysk noza, jek. Doktor Jest rzuci cos do
ognia.
Elryk usiad w przygotowanym dla niego fotelu. Rytua towarzyszacy
prowadzeniu sledztwa budzi w nim raczej znudzenie niz odraze. Pozbawione harmonii
krzyki, brzek ancuchw, wysoki szept doktora Jesta wszystko to odbierao
24
mu dobre samopoczucie, z ktrym wkracza jeszcze przed chwila do tej sali. Towarzyszenie tym obrzedom byo jednak jednym z jego obowiazkw
i musia tu
tkwic, dopki nie przekaza mu wynikw sledztwa; pki nie bedzie mg pogratulowac swemu Naczelnemu Oprawcy i wydac rozkazw, dotyczacych
odparcia
ataku. I prawdopodobnie przez reszte nocy, nawet kiedy to tutaj sie skonczy, bedzie naradza sie z admiraami i generaami i rozwazajac
ich opinie, decydowa
o rozmieszczeniu ludzi i okretw.
Ze z le skrywanym ziewnieciem odchyli sie na oparcie fotela i patrzy, jak
doktor Jest przesuwa po ciaach palce i nz, pomien, szczypce i kleszcze. Po
chwili mysla juz o innych sprawach: zagebi sie w problemach filozoficznych,
ktrych wcia
z nie mg rozwiaza
c.
Elryk nie by okrutny; po prostu wcia
z jeszcze by Melnibonaninem. Przyzwyczajano go do takich obrazw od dziecinstwa. Nawet gdyby tego pragna,
nie
mg uratowac wiez niw nie amiac
z adnego z praw Smoczej Wyspy. Przywyk
odcinac sie od uczuc, ktre stay w sprzecznosci z powinnosciami cesarza. Gdyby
istniaa jakakolwiek korzysc z uwolnienia tych czworga, ktrzy koysali sie teraz
na ancuchach ku przyjemnosci doktora Jesta, uwolniby ich. Nie dostrzega jednak takiej korzysci, a i tych czworo zdumiaoby sie wielce, gdyby potraktowano
ich inaczej. Tam, gdzie konieczne byo podjecie decyzji dotyczace
etyki, Elryk
by, oglnie rzecz biorac,
praktyczny. Uzaleznia decyzje od swoich mozliwosci. W tej sprawie nie mg uczynic nic. Takie postepowanie stao sie jego druga
natura. Nie pragna
zmieniac Melnibon, lecz doskonalic siebie. Nie chcia rozpoczynac dziaan, ale poznac najlepszy sposb odpowiedzi na dziaania innych.
W tym przypadku decyzja bya prosta. Szpieg to wrg, a kazdy broni sie przed
wrogami najlepiej jak umie. Metody doktora Jesta byy najwasciwsze.
Panie. . .
Elryk podnis nieobecne oczy.
Mam juz potrzebne informacje, panie rozleg sie wysoki szept doktora
Jesta.
Dwa szeregi ancuchw byy teraz puste, a niewolnicy podnosili cos z podogi
i rzucali w ogien. Dwie bezksztatne bryy na pododze przypominay Elrykowi
starannie przygotowane przez kuchmistrza mieso. Jedna z nich wcia
z lekko drgaa, druga lezaa juz nieruchomo.
Doktor Jest wsuna
swe instrumenty do waskiej
Rozdzia 5
BITWA
Pierwszym z przybyych by Yyrkoon. Odziany w strojne szaty wojenne, zjawi sie w asyscie dwch muskularnych straznikw, z ktrych kazdy nis zdobny
sztandar ksiecia.
Cesarzu! w okrzyku Yyrkoona bya duma i z le maskowana pogarda.
Czy pozwolisz mi dowodzic wojskami? Oszczedzi ci to kopotw w czasie, ktry
z pewnoscia chciabys przeznaczyc na inne absorbujace
cie sprawy.
Jestes niezwykle troskliwy, ksia
ze . Nie musisz jednak obawiac sie o mnie.
Bede dowodzi armia i flota Melnibon, gdyz jest to obowiazek
ja osiagn
a
c port i jeszcze przed switem zdobyc Imrryr. Zastanawiam sie, czy to
mozliwe.
Nie! rozlego sie z wielu garde.
Nie. . . Elryk usmiechna
sie. Jak jednak najlepiej zabawic sie na tej
wojence, jaka przeciw nam szykuja?
Zadnych
smokw odezwa sie Dyvim Tvar.
Co? Yyrkoon zakreci sie w miejscu. Co takiego?
Zadnych
smokw, ksia
ze . Nie nalezy ich budzic. Smoki spia w swych jaskiniach wyczerpane po tym, jak ostatnio wykorzystywaes je dla swoich celw.
Dla moich celw?
Posuzyes sie nimi w starciu z vilmirianskimi piratami. Tumaczyem ci,
z e wolabym zachowac je do wiekszych przedsiewziec . Ty jednak posaes je przeciwko piratom i spalies ich mae odzie, a teraz smoki spia.
Yyrkoon popatrzy groznie na Dyvima Tvara. Potem spojrza na Elryka.
Nie oczekiwaem. . .
Elryk podnis reke.
Uzyjemy smokw dopiero wtedy, gdy beda nam rzeczywiscie potrzebne.
Ten atak floty poudniowcw nie jest grozny. Niechaj sadz
a, z e jestesmy nieprzygotowani. Niech wpyna do labiryntu, a gdy tylko caa setka minie wrota, zamkniemy ich wewnatrz,
blokujac
wszystkie szlaki prowadzace
na otwarte morze.
Zamknietych w puapce zmiazdzymy.
Yyrkoon opusci wzrok; najwyrazniej mia nadzieje znalezc sabe punkty
w tym planie.
Stary admira Magum Colim w zbroi koloru morskiej wody wystapi
naprzd
i skoni sie.
Zociste barki wojenne Imrryru sa gotowe bronic swego miasta, panie. Potrzeba jednak nieco czasu, by ustawic je na wasciwych pozycjach. Mao prawdopodobne, by wszystkie zdoay od razu ulokowac sie dobrze w labiryncie.
Wyslij wiec czesc z nich juz teraz i ukryj wzduz wybrzeza. W ten sposb
moga czekac na tych, ktrzy ocaleja i zdoaja uciec przed naszym atakiem
poleci Elryk.
Doskonay plan, panie. Magum Colim skoni sie i cofna
miedzy swych
ludzi.
Narada przeciagn
ea sie. Kiedy wszystko byo omwione i zgromadzeni mieli
zamiar sie rozejsc , ksia
ze Yyrkoon zawoa raz jeszcze:
28
smoka. Czarny
hem na gowie Elryka wienczy eb smoka; potwr rozposciera na boki skrzyda
i oplata hem ogonem. Spod hemu przeswieca blady cien, w ktrym byszczao
dwoje purpurowych oczu, po bokach, niczym dym wydobywajacy
sie z ponace
go budynku, wiy sie kosmyki mlecznobiaych wosw. Gdy na hem pado nike
swiato latarni wiszacej
na gwnym maszcie, blady cien wyostrzy sie, przemieniajac
sie w urodziwa twarz. Subtelne rysy ukazay prosty nos, wygiete wargi,
skosne oczy.
Cesarz Elryk z Melnibon wpatrywa sie w mrok labiryntu, usiujac
wyowic
z ciszy pierwsze odgosy zblizania sie morskich rozbjnikw.
Sta na wysokim mostku ogromnej zocistej barki wojennej. Jak inne tego typu
jednostki, wyposazona w maszty, z agle, wiosa i katapulty, przypominaa pywajacy
zigurat. Noszacy
imie Syn Pyaraya okret by statkiem flagowym floty.
Obok Elryka sta wielki admira Magum Colim. Tak jak Dyvim Tvar, by jednym z jego najblizszych przyjaci. Zna go od urodzenia i zacheca zawsze do
nauki wszystkiego, co dotyczyo dowodzenia okretami i walki na morzu. Magum
Colim obawia sie wprawdzie, z e Elryk za bardzo poswieca sie nauce i jest zbyt
zamkniety w sobie, by rzadzi
c Melnibon, uznawa jednak jego prawo do rzadw
e okute zotem, okrety byy praktycznie niezniszczalne i, mimo swych ogromnych rozmiarw, gdy wymagay tego okolicznosci, poruszay sie szybko i daway
sie precyzyjnie manewrowac. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni oczekiway
w tych grotach na wrogw, choc w przyszosci warunki miay byc zupenie inne.
W tych czasach barki wojenne Melnibon rzadko mozna byo ujrzec na otwartych morzach. Niegdys z egloway po oceanach swiata niczym straszliwe pywajace
zote gry, budzac
przerazenie wszedzie, gdzie sie pojawiy. Wwczas flota
bya wieksza i liczya setki zag. Dzis skadaa sie zaledwie z czterdziestu okretw. Ale te czterdziesci powinno wystarczyc. Teraz wasnie w wilgotnych ciemnosciach czekay na swych wrogw.
Suchajac
guchego plusku uderzajacej
o burty wody, Elryk mysla o czekaja
cej ich bitwie. Pragna
opracowac lepszy plan walki. Wiedzia, z e jego strategia
speni swoje zadanie, ale z al mu byo niepotrzebnych ofiar, tak Melnibonan, jak
i barbarzyncw. Dobrze byoby odstraszyc ich jakos, zamiast zamykac w labiryncie. Flota z poudnia nie bya pierwsza, ktra zneciy legendarne bogactwa Imrryru. Nie tylko zaogi z poudnia karmiy sie nadzieja, z e panstwo Melnibonan
acego
chyli sie ku upadkowi, a mieszkancy Sni
prawo przebywac na pokadzie okretu flagowego i cesarz nie mg sie temu sprzeciwic.
Juz ponad piec dziesiat
okretw przepyneo obok nich. Zbroja Yyrkoona
skrzypiaa lekko, gdy w niecierpliwym oczekiwaniu przemierza dugimi krokami
mostek, z osonieta rekawica donia na rekojesci miecza.
Juz niedugo nie przestawa sobie powtarzac. Juz wkrtce.
Potem, gdy mija ich ostatni okret z poudnia, zajeczaa podnoszona kotwica
i wiosa zagarney wode. Barka runea z groty do kanau, uderzajac
nieprzyjacielska galere w srdokrecie i przecinajac
ja na dwoje.
Barbarzyncy podniesli ogromny wrzask. Uderzenie rozrzucio ludzi na
rozbitej galery.
Wcznie zaomotay o jego zote burty, ale imrryrianscy ucznicy wypuscili strzay i stracili
do wody kilku ocalaych.
Odgosy byskawicznej walki stay sie sygnaem dla pozostaych barek.
W precyzyjnym szyku wypyway z obu stron wysokich skalistych scian i zdumionym napastnikom musiao wydawac sie, z e ogromne okrety wyaniaja sie z litego kamienia; upiorne okrety pene demonw, ciskajacych
w nich wczniami,
strzaami i ogniem. Teraz cay kana rozbrzmiewa pomieszanymi okrzykami wojennymi, grzmiacymi
i odbijajacymi
na kawaki przez wysokie, zociste, nieubagane okrety Melnibonan. Byskay bosaki, wczepiay sie w drewniane
pokady i burty i przyciagay
zaskoczeniu. Trzy
sposrd ich galer skieroway sie wprost na Syna Pyaraya. Barbarzyncy rozpoznali okret flagowy. Ponace
strzay mkney wysoko i spaday na drewniane, nie
zabezpieczone zota blacha pokady, wzniecajac
pozary i niosac
smierc ludziom.
Elryk unis tarcze nad gowa. Dwie strzay uderzyy w nia, odbiy sie i spady
na nizszy pokad. Przeskoczy ponad porecza w slad za nimi. Tam, na najszerszym
i najbardziej odkrytym pokadzie gromadzili sie wojownicy, gotowi rozprawic
sie z atakujacymi.
Katapulty zadudniy gucho i kule bekitnego ognia smigney w mrok, o wos mijajac
wszystkie trzy galery. Wystrzelono nowa salwe i masa
ognia runea na pokady statkw barbarzyncw, strzelajac
wysokimi pomieniami
wszedzie, gdzie czegos dotknea. Bosaki zaczepiy najblizsza galere i przyciagn
ey ja blisko. Elryk by wsrd pierwszych, ktrzy zeskoczyli na jej pokad. Pobieg
naprzd i natkna
sie na dowdce poudniowcw. Kapitan na prymitywna zbroje
mia zarzucony kraciasty paszcz. W potez nych doniach trzyma wielki miecz.
Wrzeszcza na swych ludzi, by zabijali melnibonanskie psy.
Droge do mostka zagrodzio Elrykowi trzech barbarzyncw uzbrojonych
32
miecz zamkna
oczy i upad.
Tymczasem czowiek obalony przez Elryka dzwigna
sie chwiejnie na nogi.
Jednakze Elryk odwrci sie i uderzy mieczem, rozcinajac
mu czaszke. Teraz
droga do mostka bya wolna. Zacza
wspinac sie po drabince. Kapitan dostrzeg
go i czeka juz na grze. Unis tarcze, by przyja
c pierwszy cios. Elrykowi wydao
sie, z e wsrd zgieku bitwy dobiego go woanie tego czowieka.
Gin, ty biaolicy demonie! Nie ma dla ciebie miejsca na ziemi!
Owe sowa wyday mu sie nagle tak prawdziwe, z e w pierwszej chwili zapomnia o obronie. Moze rzeczywiscie nie ma dla niego miejsca na ziemi? Moze
to dlatego Melnibon stopniowo chyli sie ku upadkowi, co roku rodza sie sabsze
dzieci, nie rozmnazaja sie smoki?. . . Pozwoli, by kapitan zada jeszcze jeden cios
na jego tarcze, lecz w chwile potem cia
pod nia, siegajac
ng mez czyzny. Przeciwnik przewidzia jednak ten ruch i odskoczy. Elryk wykorzysta sprzyjajacy
kapani tak mwia. Nasi prorocy przepowiadaja wasz upadek. Wadcy Chaosu, ktrym suzycie, sami go spowoduja.
33
Wadcy Chaosu nie zajmuja sie juz sprawami Melnibon. Pozbawili nas
swej opieki prawie tysiac
lat temu. Elryk obserwowa uwaznie kapitana, wyczekujac
na mozliwosc zadania ciosu. Byc moze dlatego nasza potega osaba.
A moze po prostu zmeczylismy sie nia. . .
Tak czy inaczej powiedzia kapitan, ocierajac
spocone czoo wasz
czas juz sie skonczy. Trzeba was zniszczyc, i to na zawsze.
W tej chwili Elryk zada cios. Pchniety silnie miecz wslizgna
sie w szczeline
pancerza, ugodzi w brzuch barbarzyncy i przeszed przez plecy. Elryk wpatrujac
sie w jego twarz, zacza
powoli wyciaga
c dugie ostrze. Widzia, z e jest juz
pogodzony ze swym losem.
To nie byo uczciwe, biaolicy. . . ledwie zaczelismy rozmawiac, a juz
przerwaes nasza pogawedke. Jestes bardzo. . . zreczny. Obys wiecznie cierpia
Rozdzia 6
ZDRADA
Zociste barki wojenne pyney jak dumne lewiatany wsrd szczatkw
Morza i lezacego
za nim kontynentu.
Barbarzynskie galery nie popyney przez Wrzace
Morze. Tego nie dokonaby z aden statek prowadzony przez smiertelnikw. Mogy je wprawdzie okra
zyc, ale
dla Melnibonan nie stanowio to problemu. Mieli wystarczajaco
szybkie barki,
by dopedzic uciekajace
statki, zanim te zdoaja zblizyc sie do granic Morza. Wiosujacym
przedswitu.
Kilku niewolnikw wspieo sie po schodach na mostek i podao na platynowych tacach wino i z ywnosc trzem Ksia
ze tom Smokw, ktrzy pozostawali tam
od chwili, gdy rozpocza
sie poscig. Elrykowi nie chciao sie jesc , ale uja
wysoki
kubek z z tym winem i oprzni go. Mocny napj orzezwi go nieco. Napeniono
we wasne siy,
jawne kpiny jego kuzyna, wszystko to wzmagao w nim uczucie, z e jest sam na
tym swiecie. Nawet Cymoril i Dyvim Tvar jako prawdziwi Melnibonanie nie
potrafili zrozumiec ani szczeglnych problemw, jakie go nurtoway i kieroway
jego dziaaniami, ani dziwnych nastrojw, w jakie coraz czesciej popada. A moz e madrze
do ostatniej chwili.
Ognistych ku przygotowano teraz znacznie wiecej. Elryk sysza, z e Yyrkoon krzyczy po drugiej stronie mostka, zmuszajac
wiosujacych
niewolnikw do
wiekszego wysiku. Uciekajace
dotad
okrety zmieniy nagle taktyke. Barbarzyncy najwyrazniej zrozumieli, z e nie beda w stanie dugo sie bronic. Rozdzielili
okrety i skierowali je przeciw Synowi Pyaraya, tak jak uczynili to wczesniej
w labiryncie. Elryk podziwia nie tylko odwage tych ludzi i ich zrecznosc w manewrowaniu galerami, ale i szybkosc , z jaka podjeli te jedyna logiczna, choc nie
pozostawiajac
a nadziei decyzje.
37
Blask wschodzacego
okretami. Splami czerwienia morze, jakby w zapowiedzi bliskiej juz krwawej walki.
Barbarzynskie galery podpyway coraz blizej Syna Pyaraya.
Z okretu flagowego wystrzelono nowa salwe ognistych ku. Prowadzaca
galera prbowaa halsowac, by ich unikna
c, lecz nadaremnie. Dwie kule spady na jej
pokad. Pomienie ogarney cay okret; ludzie poneli i rzucali sie do wody. Sali
strzay na Melnibonanska barke i umierali z przeklenstwami na ustach. Ogarniety pozarem okret by jednak coraz blizej; ktos zablokowa ster i skierowa galere
wprost na Syna Pyaraya. Statek uderzy w zocista burte barki i ogien przedosta sie na pokad, gdzie rozmieszczone byy gwne katapulty. Zapali sie kocio
z ognista substancja i Melnibonanie ze wszystkich pokadw pospieszyli na pomoc, prbujac
zdusic ogien.
Elryk usmiecha sie ponuro na widok tego, co udao sie dokonac barbarzyncom. Kto wie, moze umyslnie skierowali swj statek pod ogniste pociski? Gdy
wiekszosc zaogi okretu flagowego zajeta bya gaszeniem ognia, druga galera podpynea z boku. Poudniowcy zarzucili bosaki i przyciagn
eli okret do burty Syna
Pyaraya.
Abordaz! Barbarzyncy atakuja!
krzykna
Elryk. Zawoa to dopiero teraz, choc mg wczesniej ostrzec swa zaoge. Zobaczy, jak Yyrkoon odwrci
sie, ogarna
wzrokiem sytuacje i zbieg z mostka.
Zostan tam, panie! rzuci w biegu do Elryka. Sprawiasz wrazenie
zbyt zmeczonego, by walczyc.
Elryk zebra wszystkie siy. Potykajac
sie pobieg za kuzynem, by pomc
w obronie okregu. Barbarzyncy nie walczyli o swoje z ycie. Wiedzieli, z e zgina.
Walczyli o swj honor. Chcieli zabrac ze soba na dno bodaj jeden melnibonanski statek ten wasnie. Swoja postawa zmuszali wroga do szacunku. Ci ludzie
wiedzieli, z e jesli nawet zdobeda okret flagowy, pozostae jednostki zotej floty
wkrtce przypyna i pokonaja ich. Pomimo to rozpoczeli nierwna walke. Tamte barki wcia
z jeszcze byy daleko. Wielu wrogw straci z ycie, zanim dotra do
Syna Pyaraya.
Elryk zbieg na najnizszy pokad i znalaz sie naprzeciwko dwch wysokich
piratw uzbrojonych w zakrzywione miecze i mae prostokatne
tarcze. Elryk zada
pierwszy cios, bezskutecznie jednak. By juz bardzo zmeczony. Zbroja cia
zya
mu, jakby wykuto ja z oowiu. Z trudem unosi tarcze i miecz.
Dwa miecze niemal rwnoczesnie uderzyy w jego hem. Cofna
sie i chwyci jednego z mez czyzn za ramie, drugiego uderzajac
tarcza. Zakrzywione ostrze
zadzwonio o jego pancerz. Zachwia sie i omal nie straci rwnowagi.
Wszedzie wciska sie gryzacy
dym i z ar. Zewszad
dochodzia wrzawa bitwy.
Elryk szarpna
sie rozpaczliwie i poczu, z e jego miecz wchodzi w miekkie ciao. Jeden z jego przeciwnikw, bekoczac
cos niewyraznie, zwali sie na pokad.
Z jego ust i nosa chlusnea krew. Drugi skoczy gwatownie do przodu. Elryk cof38
na
sie, potkna
o lezace
ciao i upad, trzymajac
przed soba miecz. Triumfujacy
poozeniu.
Czarny tusty dym wcia
z snu sie wszedzie, ale odgosy bitwy juz zamary.
Czy. . . czy zwyciez ylismy, kuzynie? gos Elryka by peen blu.
Tak. Wszyscy barbarzyncy sa teraz martwi. Odpywamy wasnie z powrotem do Imrryru.
Elryk poczu ulge. Jesli nie przyjmie swej zwykej porcji lekw, umrze wkrtce. Odprez enie musiao wyraznie odmalowac sie na jego twarzy, bo Yyrkoon rozesmia sie znowu.
Jak to dobrze, z e bitwa nie trwaa duzej, panie! Mao brakowao, bysmy
zostali bez dowdcy.
Pomz mi, kuzynie. Wstretnym byo Elrykowi prosic ksiecia Yyrkoona
o jakakolwiek
teraz prawdziwy Melnibonanin. Kto wie, moze nawet uczyni Cymoril krlowa. Syszano juz przeciez. . .
Elryk czu, jak toczy sie po pokadzie. Spad za burte. Uderzy o wode i poczu,
jak ciez ar zbroi wciaga
go pod powierzchnie. Ostatnie sowa Yyrkoona dudniy
mu w uszach jak uparty omot fal o burty zocistej barki wojennej.
II
CZES C
Bardziej niepewny siebie i swego przeznaczenia niz kiedykolwiek, krl albinos musi uzyc swych czarnoksieskich mocy, swiadom, z e wplata
sie w bieg
wypadkw, niezgodnych z jego wyobrazeniami, jak chciaby przezyc z ycie. Musi
teraz rozstrzygna
c pewne sprawy. Musi zacza
c panowac. Musi byc okrutny. Jednakze nawet tu jego plany zostana pokrzyzowane.
Rozdzia 1
GROTY WADCY MORZA
Elryk tona
szybko. Rozpaczliwie usiowa zatrzymac w pucach resztki oddechu. Nie mia si, by pyna
c, a ciez ar zbroi nie dawa mu najmniejszej nadziei, z e
wynurzy sie na powierzchnie, gdzie mgby zauwazyc go Magum Colim lub inny
wierny mu poddany.
Gosny szum w uszach stopniowo przechodzi w szmer. Elrykowi wydawao
z uzurpatorem Yyrkoonem. Chciabym ocalic Cymoril, nim bedzie za pzno. Tylko cierpienia, jakich dozna Cymoril, gdy jej brat zostanie cesarzem Melnibon,
budza we mnie z al.
jaskini. Jej sciany swieciy rzem i bekitem macicy perowej. Krl morza uozy Elryka na biaym piasku dna jaskini. Nie
by to jednak zwyky piasek; ugina sie i sprez ynowa lekko, gdy tylko Elryk sie
poruszy.
Krl Straasha ruszy w strone wielkiego tronu z mlecznego jadeitu. Rozleg
sie dzwiek, jakby fala przetaczaa sie i wracaa po kamykach. Straasha usiad na
tronie i opar brode na zielonej rece, przypatrujac
sie Elrykowi zagadkowym a jednoczesnie penym zrozumienia wzrokiem.
Elryk nadal by bardzo saby, mg jednak oddychac. Mia wrazenie, jakby
ustepujaca
z jego ciaa morska woda oczyscia go. Czu jasnosc mysli. Jego pewnosc , z e sni, zachwiaa sie.
Wcia
z nie wiem, dlaczego mnie ocalies, krlu Straasha szepna.
Byc moze obrzedy ustepuja miejsca nagej potrzebie. Takiej chocby jak ta,
ktra przesaa nam twe wezwanie. Mwisz wprawdzie, z e chciaes umrzec, ale
to oczywiste, z e nie pragnae
s tego naprawde. W przeciwnym razie wezwanie nie
byoby tak wyrazne i nie dotaroby do nas tak szybko. Nie mysl teraz o tym. Gdy
odpoczniesz, spenimy twe prosby.
Elryk usiad, choc kazdy ruch sprawia mu bl.
45
potega sabnie, wasza takze. Cos sie zmienia. Podobno Wadcy Wyzszych Swiatw znw zaczynaja sie interesowac waszym swiatem. Moze boja sie, z e mieszkancy Modych Krlestw zapomnieli o nich. Moze ten lud zapowiada nadejscie
nowego wieku, gdzie nie bedzie juz miejsca dla bogw i istot takich jak ja. Sadz
e,
Swiatw
i pamietaj, z e za ich pomoc i dary zawsze trzeba pacic.
To byy ostatnie sowa morskiego krla, jakie usysza Elryk, zanim pomkneli
powtrnie kretymi tunelami obcej paszczyzny. Poruszali sie z taka szybkoscia, z e
modzieniec nie mg dostrzec z adnych szczegw tej drogi. Nie wiedzia, czy
pozostaje jeszcze w krlestwie Straashy, czy tez powrci juz do gebin morskich
swego wasnego swiata.
Rozdzia 2
CESARZ ZRZUCA Z TRONU
UZURPATORA
Dziwne chmury zasnuy niebo i przesoniy ogromna, czerwona kule sonca.
Fale oceanu poyskiway ponura czernia, gdy zociste barki zmierzay w strone
portu w Imrryrze. Syn Pyaraya z porwanymi z aglami i martwymi niewolnikami
przy wiosach pyna
za nimi wolno. Na pokadach snuli sie poczerniali od dymu
ludzie, na mostku, ktry ucierpia mocno w czasie bitwy, sta nowy cesarz. Tylko
on jeden przezywa peen triumf. Jego sztandar, a nie sztandar Elryka, powiewa
teraz dumnie na maszcie flagowym. Yyrkoon nie traci czasu natychmiast po
bitwie ogosi, z e Elryk zosta zabity, on zas przejmuje wadze w Melnibon.
To szczeglnej barwy niebo byo dla Yyrkoona znakiem zmiany, powrotu do
dawnego sposobu z ycia i dawnej potegi Smoczej Wyspy. Gdy wydawa rozkazy, jego gos brzmia nuta prawdziwej rozkoszy i admira Magum Colim, ktry
zawsze unika Elryka, teraz zmuszony podporzadkowa
Miasta Imrryr.
Przed barkami wojennymi wyrosy potez ne skay. Otworzyy sie centralne
wrota do morskiego labiryntu, plusnea woda wzburzona zocistymi dziobami
okretw, wpywajacych
ni wcia
z mozna byo dostrzec wraki barbarzynskich galer i napuche ciaa, unoszace
sie na powierzchni wody. Barki toroway sobie majestatycznie droge wsrd
szczatkw
Zadnemu
Melnibonaninowi, ani modemu, ani staremu, nie wolno spac w czasie z aoby po cesarzu. Nadzy Ksia
ze ta Smokw rozbiegna sie po miescie i beda
chwytali kazda napotkana moda kobiete. Zgodnie z obyczajem, gdy umiera cesarz, wielmoze Melnibon musza spodzic tyle dzieci niebianskiej krwi, ile tylko
mozliwe.
Ze szczytu kazdej wiezy w miescie niewolnicy beda wyspiewywac z aobne
sci by straszliwym
piesni. Inni zostana zabici, niektrzy zjedzeni. Taniec Zao
tancem zbiera zawsze tylez ofiar, ile tworzy nowych istnien.
W ciagu
tych siedmiu dni jedna z wiez Imrryru zostanie zburzona, a na jej
miejscu powstanie nowa. Bedzie przypominac Elryka VIII, cesarza albinosa, ktry zgina
na morzu, broniac
Melnibon przed piratami z poudnia.
Cesarz zgina
na morzu, a jego ciao zabray fale. To nie by dobry znak. Znaczyo to, z e Elryk odszed suzyc Pyarayowi, Wadcy Chaosu. Temu o wielu
mackach ktry szepcze nieprawdopodobne tajemnice, dowdcy Floty Chaosu. Zatopione okrety i martwi z eglarze na zawsze pozostawali w jego niewoli.
Nie do przyjecia byo, by taki los przypad reprezentantowi krlewskiej linii Mel
nibon. Zaoba
bedzie trwaa dugo mysla Dyvim Tvar. Kocha Elryka, mimo z e nie zawsze pochwala jego metody rzadzenia
smokami.
Teraz, gdy Elryk nie z y, byy wszystkim, co kocha.
Dyvim Tvar mysla tez o czekajacej
na powrt Elryka Cymoril. Na nabrzezu
poney juz pochodnie i kosze napenione weglem. Poza maa grupka z onierzy,
otaczajacych
swa siostre, ktra daremnie przebiegaa wzrokiem pokady okretu w poszukiwaniu ukochanego.
Wreszcie zrozumiaa, z e Elryk nie z yje. Domyslia sie tez, z e Yyrkoon w jakis
48
swiato pochodni.
Cesarzem jest teraz Yyrkoon! zawoa.
Nie! krzyknea ostrym gosem jego siostra. Elryku! Elryku! Gdzie
jestes?
Suzy swemu nowemu panu, Pyarayowi z Chaosu. Jego martwe donie cia
gna wioso przekletego okretu, siostro. Jego martwe oczy niczego juz nie widza,
uszy sysza tylko trzaskanie biczw. Martwe ciao kuli sie ze strachu, nie czujac
Zonierze
spenili rozkaz. Nie posucha go tylko zakochany w Cymoril gwardzista.
Alez on zabi cesarza! Tak powiedziaa pani Cymoril!
Cz z tego? Teraz on jest cesarzem. Kleknij albo zginiesz!
Mody z onierz krzykna
cos i skoczy w strone Yyrkoona. Ten uchyli sie,
prbujac
wyplata
c rece z fad paszcza. Tego nie oczekiwa. W tej samej chwili
kapitan rzuci sie ku nim, dobywajac
miecza. Ugodzi modzienca i ten, nie zda
z ywszy nawet wydac gosu, runa
do stp Yyrkoona. Kapitan uzna sie nowego
cesarza, totez wadca nie kry usmiechu zadowolenia, patrzac
na ciao gwardzisty.
Kapitan przyklekna,
trzymajac
w reku okrwawiony miecz.
Cesarzu powiedzia i skoni sie nisko.
Okazaes nalezyta lojalnosc , kapitanie.
49
a zwaszcza
hrabiego Smiorgana ysego, ktry prbowa uczynic z tej wyspy rywalke Melnibon w handlu morskim.
Kroczac
obok z onierzy niosacych
ksiez niczke Cymoril do wiezy, kapitan poz era wzrokiem jej postac. Budzia w nim pozadanie.
sci. Choc da
zimny wiatr, z ar ogarna
kapitana
na mysl o oczekiwanej nagrodzie. Sam bedzie strzeg ksiez niczki Cymoril i bedzie
sie tym rozkoszowa.
Yyrkoon stapa
zimno na wrzeszczac
a, zataczajac
a sie na
schodach istote.
Ty nie z yjesz, Elryku! Wiem, z e nie z yjesz!
Zjawa nie odpowiadaa, tylko na jej bladych wargach ukaza sie niky usmiech.
Nie moges sie uratowac! Utonae
s. Nie mozesz wrcic. Twoja dusze dzierz y Pyaray!
Nie tylko on wada morzem odpara postac na Rubinowym Tronie.
Dlaczego mnie zabies, kuzynie?
51
Rozdzia 3
WEDLE
SPRAWIEDLIWOS C
STARYCH OBYCZAJW
Teraz bede rzadzi
Czy
jestes zadowolony?
Yyrkoon opusci gowe. Drza cay. Elryk rozesmia sie.
Mw gosniej, kuzynie.
Niechaj Arioch i wszyscy Ksia
ze ta Piekie drecza cie przez wiecznosc
warkna
Yyrkoon. Unis gowe, potoczy wokoo dzikim wzrokiem i wykrzywi
wargi w grymasie wsciekosci.
Ariochu! zakrzycza. Ariochu, rzuc klatw
e na tego sabowitego albinosa! Ariochu! Zniszcz go lub spraw, by runeo Melnibon!
Elryk nie przestawa sie smiac.
Arioch cie nie usyszy! Chaos nie ma juz dawnej wadzy nad ziemia. Upragniona przez ciebie pomoc Wadcw Chaosu, jaka suzyli niegdys naszym przodkom, wymaga wiekszych umiejetnosci magicznych niz twoje. A teraz, Yyrkoonie,
gdzie jest pani Cymoril?
Yyrkoon milcza posepnie.
Jest w swej wiezy, cesarzu powiedzia Magum Colim.
Zabrali ja tam poplecznicy Yyrkoona doda Dyvim Tvar. Dowdca
osobistej strazy Cymoril zabi z onierza, ktry prbowa bronic swej pani przed
Yyrkoonem. Ksiez niczce Cymoril grozi niebezpieczenstwo, panie.
53
Wez wiec oddzia z onierzy i idz szybko do wiezy. Sprowadz do mnie Cymoril i dowdce jej strazy.
A Yyrkoon, panie? spyta Dyvim Tvar.
Niechaj pozostanie tu, dopki nie powrci jego siostra. Dyvim Tvar skoni
sie i wybieg z sali tronowej, zwoujac
po drodze oddzia. Wszyscy zauwazyli,
z e krok Dyvima Tvara by lzejszy. Z jego twarzy znikna
ponury grymas, ktry
wykrzywia ja, gdy Pan Smoczych Jaskin zbliza sie do tronu za cesarzem Yyrkoonem.
Yyrkoon unis gowe i popatrzy na dworzan. Przez chwile przypomina budzace
litosc , oszukane dziecko. Wszystkie oznaki nienawisci i gniewu znikney
z jego twarzy i Elryk poczu, z e wzbiera w nim wspczucie. Tym razem jednak
stumi je w sobie.
Bad
z mi wdzieczny, kuzynie, z e przez kilka godzin moges cieszyc sie tak
ogromna potega i sprawowac wadze nad ludem Melnibon.
W jaki sposb uciekes? zapyta Yyrkoon cichym gosem, wyraznie
zaintrygowany. Nie miaes czasu ani si, by posuzyc sie czarami. Przeciez
niemal nie moges sie poruszac, a twoja zbroja musiaa pociagn
a
c cie geboko
w morze. Powinienes by wiec utona
c. To nieuczciwe, Elryku. Powinienes by
utona
c!
Elryk wzruszy ramionami.
Mam przyjaci w gebinach morza. Rozpoznali moja krlewska krew
i moje prawo do wadzy, nawet jesli ty ich nie dostrzegasz.
Yyrkoon prbowa ukryc zaskoczenie. Widac byo jednak, z e wzrs jego szacunek dla Elryka, podobnie zreszta, Jak i nienawisc , jaka czu do cesarza albinosa.
Przyjaciele. . . powtrzy z niedowierzaniem.
Tak potwierdzi Elryk, usmiechajac
sie lekko.
Ja. . . sadziem,
Zaden
czarnoksiez nik, chocby nawet rozporzadza
Zonierze
przyciagn
eli mez czyzne do stp schodw Rubinowego Tronu. Jekna
gosno.
Alez z ciebie may, nedzny zdrajca! rzek Elryk. Yyrkoon mia przynajmniej dosc odwagi, by prbowac mnie zabic. Jego ambicje siegay wysoko.
Twoje ograniczay sie do tego, by zostac jednym z jego uprzywilejowanych sugusw. Dlatego zdradzies swa pania i zabies swego z onierza. Jak sie nazywasz?
Mez czyzna kilka razy daremnie otwiera usta, chcac
odpowiedziec.
Mam na imie Valharik wykrztusi wreszcie. Cz mogem zrobic?
Suze Rubinowemu Tronowi bez wzgledu na to, kto na nim zasiada.
A zatem zdrajca utrzymuje, z e powodowaa nim lojalnosc ! I ja mam w to
uwierzyc?
Tak byo, panie! Tak byo jek kapitana przeszed w skowyt, a on sam
upad na kolana. Kaz zabic mnie natychmiast! Nie karz mnie bardziej, panie!
W pierwszym odruchu Elryk chcia wysuchac jego bagan. Spojrza jednak na
Yyrkoona, przypomnia sobie tez wyraz twarzy Cymoril, gdy patrzya na straznika. Wiedzia, z e teraz musi to uczynic i ukarac dla przykadu kapitana Valharika.
Nie. Twoja kara bedzie dotkliwsza. Dzisiejszej nocy umrzesz tu w przewidywany zwyczajem Melnibon sposb. Tymczasem dworzanie beda ucztowac, by
uczcic nowa ere moich rzadw.
Valharik zatka. Wiedzia, co to oznacza. Po chwili jednak uspokoi sie i powsta. By przeciez Melnibonaninem. Skoni sie nisko i cofna,
oddajac
sie w rece straznikw.
Musze pomyslec, jak mgbys podzielic swj los z losem tego, ktremu
pragnae
s suzyc ciagn
a
Elryk. W jaki sposb zabies tego modego z onierza, ktry chcia byc posuszny ksiez niczce Cymoril?
aem
Moim mieczem. Sci
Zonierze
wyprowadzili z sali ksiecia Yyrkoona i Valharika. Dyvim Tvar i Cymoril zblizyli sie i staneli obok Elryka. Cesarz zagebi sie w tron i patrzy przed
siebie z gorycza.
To madre
okrucienstwo odezwa sie Dyvim Tvar.
Obydwaj na nie zasuzyli dodaa Cymoril.
Tak mrukna
Elryk. Tak postapiby
takze
Yyrkoon, gdyby nasze role sie odwrciy. Jestem jedynie wierny tradycji. Nie
moge juz udawac, z e naleze wyacznie
ksiag.
W krajach barbarzyncw bedzie musia radzic sobie sam. Sadz
e, z e nie jest
to zbyt surowa kara.
Jest zbyt agodna zaprotestowaa Cymoril. Kaz go zabic, dobrze
ci radze, panie! Wyslij zaraz z onierzy. Nie zostawiaj mu czasu na to, by mg
zastanowic sie, jak pokrzyzowac ci plany.
Tego sie nie boje odpar, podnoszac
sie z trudem. By bardzo zmeczony. Chciabym zostac sam. Nim rozpocznie sie uczta, musze przemyslec kilka
spraw.
Wrce do swej wiezy i przygotuje sie na wieczr skonia sie Cymoril.
Ucaowaa lekko blade czoo Elryka, a on spojrza na nia z ogromna mioscia.
Pogadzi czule jej wosy i policzek.
Pamietaj, z e kocham cie, Elryku szepnea.
Dopilnuje, bys bezpiecznie dotara do domu, pani zwrci sie do niej
Dyvim Tvar. Musisz tez wybrac nowego dowdce swej strazy. Czy moge ci
w tym pomc?
Byabym ci wdzieczna, Dyvim Tvar.
Zostawili Elryka, ktry patrzy przed siebie nieobecnym wzrokiem. Reka, ktra od czasu do czasu podnosi do swej biaej twarzy, drzaa lekko, w dziwnych
purpurowych oczach malowaa sie udreka.
W jakis czas potem wsta i wolno, ze spuszczona gowa poszed do swych
apartamentw, odprowadzany przez straznikw. Przystana
przed wejsciem na
schody prowadzace
do biblioteki. Instynktownie szuka pociechy i zapomnienia
w wiedzy. W tej chwili jednak poczu nieoczekiwana nienawisc do wszystkich
tych zwojw i ksiag.
Wini je za swe smieszne niepokoje o moralnosc i sprawiedliwosc ; za uczucie winy i rozpaczy, jakie przepeniay go tylko dlatego, z e
postanowi postepowac jak prawdziwy wadca Melnibon.
Przeszed wiec nie zatrzymujac
sie obok drzwi do biblioteki i poszed do
swych komnat. Ale nawet tutaj nie czu sie dobrze. Te pokoje byy skromne, surowo umeblowane. Nie byo tu luksusu, bogatej gamy barw i mieszaniny dziwacznych wzorw, tak lubianych przez wszystkich Melnibonan, poza jego ojcem.
Teraz kazaby zmienic te meble najszybciej, jak to mozliwe. Poddaby sie woli
duchw, ktre tu rzadziy.
58
Zabra ja, Elryku! Jest z nim. Jest z nim tez Valharik oraz setka z onierzy,
ktrzy skrycie pozostali mu wierni.
Trzeba wiec ich scigac! Powinnismy go wkrtce schwytac.
Nie przeciwstawisz sie jeczacej
mgle. Och, zbliza sie! Mga zaczea ich
otaczac. Elryk prbowa ja rozpedzic rekoma, ale gestniaa wok niego coraz
bardziej. Przygnebiajacy
dzwiek wypenia mu uszy, szkaradne barwy raziy oczy.
Prbowa przedrzec sie przez mge, ale nie mg tego uczynic; poda
zaa za nim
uparcie. Naraz zdao mu sie, z e wsrd jekw rozrznia sowa:
Elryk jest saby. . . Elryk jest gupi. . . Elryk musi umrzec. . .
Przestan! krzykna.
Zderzy sie z kims i pad na kolana. Zacza
sie czogac, rozpaczliwie usiujac
cos zobaczyc. Teraz mga zaczea przybierac ksztaty
twarzy. Byy straszliwe, nie ogladali
Rozdzia 4
PAN CHAOSU PRZYBYWA NA
WEZWANIE
Gdy tylko ockna
sie po szoku, ktry na dugo pozbawi go przytomnosci, posa po Dyvima Tvara. Straci duzo czasu i niecierpliwie oczekiwa wiadomosci.
Tymczasem Dyvim Tvar nie potrafi niczego powiedziec. Wiadomo byo tylko, z e
Yyrkoon przywoa czarnoksieskie moce, by go uwolniy i pomogy mu w ucieczce.
Musia opuscic wyspe jakims czarodziejskim sposobem. Nie mg odpyna
c statkiem stwierdzi Dyvim Tvar.
Wyslij ludzi na poszukiwania powiedzia Elryk. Jesli trzeba, wyslij tysiac
oddziaw. Poslij wszystkich mez czyzn z Melnibon. Sprbuj obudzic
smoki, niech pomoga w poszukiwaniach. Przygotuj barki wojenne. Zalej swiat
swoimi ludzmi, ale odszukaj Cymoril!
Wszystko to juz uczyniem odrzek Dyvim Tvar. Nie znalazem jednak Cymoril.
Mina
miesiac,
a imrryrianscy z onierze wcia
z wedrowali po krainach Modych Krlestw, szukajac
wiesci o swych podstepnych rodakach.
Bardziej troszczyem sie o siebie niz o Cymoril i nazywaem to moralnoscia
mysla albinos. Poddawaem prbie swoja wrazliwosc zamiast sumienia.
Mina
drugi miesiac.
Imrryrianskie smoki wcia
z przemierzay niebo na Poudniu i Wschodzie, na Zachodzie i Pnocy. Kra
zyy ponad grami i morzami,
nad lasami i rwninami, wzbudzajac
trwoge w wielu miastach. Nigdzie jednak nie
natrafiy na slad Yyrkoona i jego bandy.
W koncu czowiek moze sie oceniac tylko wedle swoich dokonan mysla
dalej Elryk. Niewazne, co zamierzaem czy pragnabym
zrobic. Trzeba przyjrzec sie temu, czego dokonaem. Niemal wszystko byo gupie, zgubne i pozbawione sensu. Yyrkoon ma racje, z e mna gardzi dlatego wasnie tak go niena60
widze.
Nadszed czwarty miesiac.
Imrryrianskie okrety zatrzymyway sie w dalekich
portach i z eglarze wypytywali obcych podrznikw i wedrowcw o Yyrkoona.
Jego czary byy jednak potez ne i nikt go nie widzia, nikt tez nie pamieta, by go
spotka.
Pierwsi zmeczeni z onierze zaczeli powracac do Melnibon, ale wiesci, jakie
przynosili, nie zday sie na nic. Lecz w miare jak Elryk traci wiare i upadaa
w nim nadzieja, rosa jego determinacja. Coraz silniejszy, gromadzi coraz wiecej
wiedzy. Wyprbowywa nowe narkotyki, ktre miay podwajac jego siy. Spedza
wiele czasu w bibliotece, ale teraz czyta tylko niektre ksiegi magiczne; czyta
je wielokrotnie. Zostay one niegdys spisane w Szlachetnej Mowie Melnibon,
starym jezyku magii. Przodkowie Elryka potrafili porozumiewac sie nim z nadprzyrodzonymi istotami, ktre przywoywali na swoja paszczyzne.
Przysza chwila, gdy wiedzia juz, z e dobrze zrozumia zapiski. Prawda z e studiowanie tych tekstw odrywao go od dziaania, ale niebezpieczenstwa pynace
nami.
Ariochu!
To wasnie jego woa Yyrkoon, proszac
tego Wadce Chaosu, by obozy kla
twa Elryka. To Ariocha pragna
przywoac, by przy jego pomocy zdobyc Rubinowy Tron. To Arioch znany by jako Straznik Dwch Czarnych Mieczy, ktrymi
niegdys wadali cesarze Melnibon; mieczy wykutych w nieziemskim warsztacie,
mieczy o bezgranicznej mocy.
Ariochu! Wzywam cie!
Elryk spiewa runy, rytmiczne i urywane zarazem. Jego umys osiagn
a
juz
paszczyzne, na ktrej przebywa Arioch. Teraz szuka samego Ariocha.
Ariochu! To ja, Elryk z Melnibon, wzywam cie!
Dostrzeg spogladaj
ace
na niego oko. Unosio sie swobodnie w powietrzu; po
chwili doaczyo
62
z e bedziesz mi suzy.
Elryk zawaha sie.
Musisz przysiac
rzek Arioch w przeciwnym bowiem razie nie bede
mg ci pomc w poszukiwaniach twojego kuzyna Yyrkoona i jego siostry Cymoril.
Przysiegam ci suzyc powiedzia Elryk. Ogarneo go uniesienie. Zadrza
z radosci i upad na kolana.
A zatem wiedz, z e wolno ci niekiedy wzywac mnie na pomoc. Jesli rzeczywiscie bede ci potrzebny, przybede. Zjawie sie w takiej postaci, ktra bedzie
w danej sytuacji najodpowiedniejsza, albo tez, jesli okolicznosci beda tego wymagay, nie przybiore z adnej formy. Teraz, zanim odejde, mozesz mi zadac jedno
pytanie.
Potrzebuje odpowiedzi na dwa pytania.
Nie moge odpowiedziec na twoje pierwsze pytanie. Nie odpowiem. Musisz
pamietac, z e przysiage
s mi suzyc. Nie powiem ci, co przyniesie przyszosc . Jesli
bedziesz suzy mi wiernie, nie musisz jednak sie jej bac.
A zatem moje drugie pytanie brzmi: gdzie jest Yyrkoon?
63
Ksia
ze Yyrkoon jest na poudniu, w kraju barbarzyncw. Posugujac
sie
magia, dysponujac
lepsza bronia i korzystajac
z pomocy szpiegw, zdoa podbic
dwa mao znaczace
panstwa. Jedno z nich nazywa sie Oin, a drugie Yu. Teraz
c wiczy ich mieszkancw, by wykorzystac ich potem w marszu na Melnibon.
Wie, z e szukaja go twoi ludzie.
Jakim sposobem zdoa sie ukryc?
Nie ukrywa sie. Zdoby jednak wadze nad Zwierciadem Pamieci. Za
pomoca swoich czarw znalaz miejsce, gdzie byo ukryte. Odbiera ono pamiec
wszystkim, ktrzy w nie zajrza;
przechowuje w sobie miliony tych pamieci. W ten
sposb kazdy, kto odwazy sie isc do Oin i Yu, czy tez popynie morzem do ich
stolicy, natyka sie na lustro i zapomina, z e widzia tam ksiecia Yyrkoona i jego
Imrryrianczykw. To najlepszy sposb, by pozostac w ukryciu.
Tak. Elryk sciagn
a
brwi. A zatem nalezy rozwazyc, czy nie byoby
rozsadn
a rzecza zniszczyc zwierciado. Ale co stanie sie potem?
Arioch unis swa piekna don.
Odpowiedziaem na dalsze pytania, bo stanowiy czesc pierwszego, choc
ktos mgby sie z tym nie zgodzic. Nie odpowiem juz jednak na z adne inne.
W twoim interesie byoby zniszczenie zwierciada, ale moze lepiej poszukac innych sposobw przezwyciez enia jego mocy. Przypominam ci, z e zawiera wiele
pamieci, a niektre z nich sa uwiezione w nim od tysiecy lat. Musze teraz odejsc .
Ty takze musisz isc do krain Oin i Yu, ktre leza kilka miesiecy drogi stad,
i Mo
rzem. Zegnaj, Elryku.
Mucha bzyczaa jeszcze chwile pod sufitem, po czym zniknea.
Elryk wybieg z komnaty, przywoujac
niewolnikw.
Rozdzia 5
OKRET.
KTRY ZEGLUJE
PONAD LADEM
I MORZEM
Ile smokw spi jeszcze w jaskiniach? Elryk przemierza miarowym krokiem galerie wznoszac
a sie nad ulicami miasta.
By ranek, lecz ani jeden promien sonca nie przenika przez posepne chmury,
acego
wiszace
nisko nad wiezami Sni
ponownie. Zywioy
Wody nie sa tak potez nymi istotami jak Wadcy Chaosu. Ich
moc jest ograniczona, a poza tym bywaja kaprysne jak z ywioy. A poza tym
65
zastanawiam sie, czy wolno mi posugiwac sie magia, jesli nie jest to absolutnie
konieczne.
Jestes czarnoksiez nikiem, Elryku. Dopiero co dowiodes swej wielkosci,
przywoujac
Wadce Chaosu, a wcia
z sie wahasz. Radzibym ci to przemyslec,
panie. Zdecydowaes sie posuzyc magia w poscigu za Yyrkoonem. Nie ma juz
odwrotu. Powinienes wykorzystac swa moc i teraz.
Nie potrafisz sobie wyobrazic, jak ogromnego wysiku to wymaga.
Potrafie sobie wyobrazic, panie. Jestem twoim przyjacielem. Nie chce, bys
cierpia, a jednak. . .
Zapominasz o mojej sabosci, Dyvim Tvar zwrci mu uwage Elryk.
Jak dugo jeszcze bede mg przyjmowac tak potez ne dawki narkotykw? Dodaja
mi si, to prawda, ale jednoczesnie wyczerpuja te niewielkie zasoby energii, ktre
posiadam. Umre, zanim odnajde Cymoril.
Zasuzyem na to upomnienie.
Elryk zblizy sie i poozy swa biaa don na kremowym paszczu Dyvima
Tvara.
Cz jednak mam do stracenia? Nic. Masz susznosc . Jestem tchrzem, z e
sie waham, gdy idzie o z ycie Cymoril. Powtarzam te bzdury, a przeciez to one
wasnie sprowadziy nieszczescie na nas wszystkich. Uczynie to. Czy pojedziesz
ze mna nad ocean?
Tak.
Dyvim Tvar po raz pierwszy poja,
jaka odpowiedzialnosc spoczywa na Elryku. Dla Melnibonanina byo to szczeglne uczucie. Wcale mu sie nie podobao.
Kiedy po raz ostatni tedy przejezdza, on i Cymoril byli szczesliwi. Od tego
czasu miney chyba wieki. By gupcem, z e wierzy w to szczescie
Zwrci swego biaego rumaka ku skaom, za ktrymi szumiao morze. Pada
drobny deszcz. Zima nadciagaa
Spiewna
recytacja runw przeduzaa sie. Mokre kamyki nad brzegiem morza poyskiway, spukiwane coraz gesciejszym deszczem. Strugi wody uderzay
wsciekle o powierzchnie spokojnego, posepnego morza, smagay delikatna gowe
spiewajacego
i Morzem? Musze znalezc ten statek, jesli mam wypenic to, co slubowaem, i odszukac moja
ukochana Cymoril.
Wiem o nim bardzo wiele, bo to mj okret. Grome takze rosci sobie do
niego prawo. Ale okret nalezy do mnie. Uczciwie ci mwie, on jest mj.
Grome, Wadca Ziemi?
Grome z Krainy Pod Korzeniami. Grome, Wadca Powierzchni Ziemi
i wszystkiego, co pod nia z yje. Mj brat. Dawno temu, nawet jesli liczyc wedle
naszej rachuby czasu, Grome i ja zbudowalismy ten statek, by mc podrzowac
nim miedzy krlestwami Ziemi i Wody, ilekroc tego pragnelismy. Pokcilismy
sie jednak obysmy byli przekleci za taka gupote! Dugo walczylismy. Nasta
piy trzesienia ziemi i powodzie, wybuchay wulkany i szalay tajfuny. Toczylismy
bitwy, w ktrych bray udzia wszystkie z ywioy. W wyniku naszych starc wynurzay sie z morza nowe kontynenty, a stare pogra
zay sie w falach. Walczylismy
ze soba nie po raz pierwszy, ale ten raz by na pewno ostatnim. W koncu zawarlismy pokj, by nie unicestwic sie nawzajem. Oddaem Gromeowi czesc mego
i Morzem. Uczyni to
jednak niezbyt chetnie i dlatego porusza sie on lepiej po morzach niz po ladzie.
68
Grome placze
jego drogi, kiedy tylko moze. Niemniej jednak, jesli Okret bedzie
ci potrzebny otrzymasz go.
Dziekuje ci, krlu Straasha. Gdzie go znajde?
Przybedzie do ciebie sam. Musze juz odejsc . Jestem coraz sabszy, bo im
bardziej oddalam sie od mego krlestwa, tym trudniej jest mi utrzymac te postac.
Zegnaj,
Elryku, i bad
z ostrozny. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wielka rozporza
dzasz potega. Wielu wykorzystaoby ja dla swoich celw.
i Morzem?
Nie. . . gos Wadcy Morza cich wraz z tym, jak blada jego postac.
Szara mga cofnea sie w miejsce, gdzie jeszcze przed chwila w kregu zielonego swiata sta Straasha. Morze znw byo spokojne. Czekaj. Czekaj w swej
Wiezy. Okret przybedzie. . .
swj poczatek
w magii, zdaje
sie miec tak zalety, jak i wady. Jest jak nz o podwjnym ostrzu, ktry unosisz,
by ugodzic nim swego wroga i ktry zamiast tego godzi w ciebie. .
Tego trzeba sie spodziewac, gdy w gre wchodzi magia. To ty mnie do niej
namawiaes, przyjacielu.
Tak przyzna Dyvim Tvar, wspinajac
sie skalista sciezka w strone miejsca, gdzie stay konie. Tak. Pamietam o tym, krlu.
Elryk usmiechna
sie blado i dotkna
ramienia Dyvima Tvara.
Nie martw sie. Skonczyo sie przyzywanie i mamy okret, ktry doprowadzi
nas szybko do krain Oin i Yu, gdzie znajdziemy ksiecia Yyrkoona. A tego wasnie
nam potrzeba.
Miejmy nadzieje. Dyvim Tvar z nieufnoscia odnosi sie do dobro
dziejstw, jakie mia im ofiarowac Okret, Ktry Zegluje
Ponad Ladem
i Morzem.
Zblizyli sie do koni.
Zauj
e, z e dopuscilismy znw, by smoki weszy do bezowocnych poszukiwan powiedzia, ocierajac
wode z bokw swego deresza. Ze szwadronem
moich zwierzat
moglibysmy wiele zdziaac przeciwko Yyrkoonowi. To byoby
69
wspaniae i porywajace,
przyjacielu, znw przemierzac niebo ramie w ramie jak
niegdys.
Zrobimy to, gdy wykonamy swoje zadanie i sprowadzimy ksiez niczke Cymoril do domu rzek Elryk, wspinajac
sie z wysikiem na grzbiet swego biaego
rumaka. Zadmiesz w Smoczy Rg, a nasi bracia smoki posysza jego dzwiek.
Zaspiewamy Piesn Wadcw Smokw i nasze oscienie zabysna, gdy dosiadzie
my Pomiennego Ka i jego przyjaciki. Och, bedzie tak jak w czasach dawnego
Melnibon! Nie bedziemy juz duzej zrwnywac wolnosci sia, lecz pozwolimy
Modym Krlestwom isc ich wasna droga, a one pozwola nam z yc po swojemu.
Dyvim Tvar sciagn
a
wodze konia. Zasepi sie.
Mdlmy sie, by taki dzien nadszed, panie. Nie moge jednak pozbyc sie natretnej mysli, z e chwile Imrryru sa policzone, a moje z ycie zbliza sie ku koncowi.
Nonsens, Dyvim Tvar. Przezyjesz mnie. Choc jestes starszy ode mnie, nie
ma co do tego watpliwo
sci.
Nad wyspa zapad juz zmierzch, gdy wracali galopem do Imrryru. Po chwili
milczenia Dyvim Tvar odezwa sie znowu:
Czy wiesz, Elryku, z e mam dwch synw?
Nigdy o nich nie wspominaes.
Ich matkami sa moje dawne naoznice.
Ciesze sie ze wzgledu na ciebie.
Sa wspaniaymi Melnibonanami.
Dlaczego o tym mwisz, Dyvim Tvar? Elryk J odwrci sie w siodle,
prbujac
wyczytac cos z twarzy przyjaciela.
Poniewaz ich kochani i chciabym, by zaznali wszelkich radosci, jakie moz e im dac Smocza Wyspa.
A dlaczego mieliby ich nie zaznac?
Nie wiem. Dyvim Tvar popatrzy ciez ko na Elryka. Sadz
e, z e los
moich synw spoczywa w twoich rekach.
W moich rekach?
O ile dobrze zrozumiaem sowa Straashy, twoje dziaania zadecyduja o losie Smoczej Wyspy. Prosze cie, bys pamieta o moich synach, Elryku.
Nie zapomne o nich, Dyvim Tvar. Jestem pewien, z e wyrosna na znakomitych Mistrzw Smokw i z e jeden z nich zastapi
cie jako Pan Smoczych Jaskin.
Boje sie, z e mnie nie zrozumiaes, cesarzu.
Elryk popatrzy powaznie na przyjaciela i potrzasn
a
gowa.
Zrozumiaem cie dobrze, stary przyjacielu. Mysle jednak, z e sadzisz
mnie
zbyt surowo, jesli obawiasz sie, z e stanowie grozbe dla Melnibon i tego, co ono
reprezentuje.
Wybacz mi. Dyvim Tvar pochyli gowe, ale jego oczy nie utraciy po-
70
nurego wyrazu.
W Imrryrze przebrali sie, potem wypili grzane wino i posilili sie pikantnymi
potrawami. Mimo zmeczenia Elryk by w lepszym nastroju niz w ciagu
ostatnich
miesiecy. Jednak wcia
z widac byo w jego zachowaniu cos, co kazao podejrzewac, z e zmusza sie do radosnego tonu i energicznych, penych z ycia gestw.
Widoki na przyszosc bezsprzecznie sie poprawiy. Elryk wkrtce zmierzy sie
z Yyrkoonem mysla Dyvim Tvar. Ale przyszosc krya w sobie nieznane niebezpieczenstwa i grozne puapki. Dyvim Tvar wspczu Elrykowi i nie chcia
psuc mu dobrego nastroju. Dugo rozmawiali o ekwipunku, jaki trzeba zabrac na
wyprawe do tajemniczych krain Oin i Yu; snuli domysy, jak duzy jest Okret,
Ktry Zegluje
Ponad Ladem
sci i pytania
za bezsensowne. W tym kraju naczelnym prawem byo poszukiwanie przyjemnosci wszedzie, gdzie to mozliwe. Ale czy zawsze Melnibonanie postepowali
w ten sposb? Dyvim Tvar pomysla nagle, z e saba krew Elryka moga byc raczej wynikiem powolnego chylenia sie ku upadkowi Melnibon, niz rzeczywistej
sabosci albinosa. Czy cesarz by kolejnym wcieleniem ktregos z ich najodleglejszych przodkw? Czy egoizm i da
zenie do samozadowolenia zawsze lezay
w charakterze Melnibonan?
I znw odpedzi od siebie te pytania. Jakiz pozytek pynie z takich pytan?
Swiat zawsze by swiatem, czowiek zawsze by czowiekiem.
Przed udaniem sie na spoczynek poszed jeszcze odwiedzic obie swe dawne
naoznice. Obudzi je nalegajac,
by pokazano mu synw Dyvima Slorma i Dyvima Mava. Gdy przyprowadzono zaspanych, z klejacymi
jego krew.
Czy czujesz sie dobrze, panie? zapyta Mistrz Smokw.
Dziekuje, Dyvim Tvar, jestem we wspaniaym nastroju. Elryk usmiech
na
sie szeroko. Czubym sie jednak o wiele lepiej, gdyby Okret, Ktry Zegluje
Ponad Ladem
Gdzie on moze byc? Wolabym, aby krl Straasha wypowiada sie dokadniej.
Zgadzam sie z toba, panie. Dyvim Tvar, ktry nie jad sniadania, obsuzy sie sam, wybierajac
potrawy sposrd soczystych dan ustawionych na stole.
Widac byo, z e Elryk nie kosztowa niczego.
Dyvim Tvar zacza
sie zastanawiac, czy wielka ilosc narkotykw nie porazia
umysu jego przyjaciela; byc moze Elryka ogarnia szalenstwo wywoane pogra
z aniem sie w skomplikowanych praktykach magicznych, niepokojem o Cymoril
i nienawiscia do Yyrkoona.
Czy nie lepiej byoby odpocza
c i poczekac, az straz dostrzeze okret?
zaproponowa cicho, ocierajac
usta.
Tak, to rozsadne
zgodzi sie Elryk. Nie moge jednak. Chce juz wyruszyc, Dyvim Tvar. Stana
c twarza w twarz z Yyrkoonem. Zemscic sie na nim
i poaczy
c sie wreszcie z Cymoril.
Rozumiem to. A jednak wcia
z. . .
Smiech Elryka by gosny i chrapliwy.
Niepokoisz sie o moje dobre samopoczucie jak Tanglebones. Nie potrzebuje dwch piastunek, Panie Smoczych Jaskin.
Dyvim Tvar usmiechna
sie z wysikiem.
72
Zagiel
powiedzia Dyvim Tvar. Sadz
e, z e to twj okret, panie.
Tak szepna
Elryk, wychylajac
sie z galerii. Przygotuj sie, Dyvim
Tvar. Do popoudnia powinnismy wyruszyc z Imrryru.
Rozdzia 6
ZYCZENIE
WADCY ZIEMI
Okret by wysoki, smuky i kruchy. Wspaniale rzezbiony ornament pokrywa jego burty, maszty i porecze. Na pierwszy rzut oka widac byo, z e tej roboty
nie potrafiby wykonac z aden rzemieslnik sposrd smiertelnych. Zbudowany by
z drewna, ktre choc nie malowane poyskiwao naturalnym bekitem i czernia, zielenia i trudnym do okreslenia odcieniem gebokiej czerwieni. Jego olinowanie miao barwe wodorostw, a przez deski wypolerowanego pokadu prze
chodziy delikatne z yy, jak korzenie drzew. Zagle
na trzech zwez ajacych
sie ku
grze masztach byy biae i swietliste niczym chmury w pogodny letni dzien.
Okret przedstawia soba cae piekno natury. Patrzac
nan, kazdy niemal musia
czuc zachwyt, jakiego doznawaby przy ogladaniu
jakiegos niezrwnanego widoku. Promienia cay harmonia i Elryk nie mg marzyc o niczym wspanialszym na
wyprawe przeciwko Yyrkoonowi oraz niebezpieczenstwom krain Oin i Yu.
Statek suna
po powierzchni ziemi agodnie i tak lekko jak po rzece. Ziemia
pod kilem unosia sie i opadaa, na mgnienie oka zdajac
sie zamieniac w wode.
Pyna
dalej i ziemia wracaa do swego poprzedniego stanu. Kiedy okret mija las
w drodze do Imrryru i drzewa pochylay sie pod kilem, wygladao
to tak, jakby
koysa je wiatr.
wielkie wprawdzie byo prawdopodobienstwo, by po rozgromieniu floty barbarzyncw ktos odwazy sie zaatakowac Melnibon, ale rozsadek
i Morzem, Dyvim
Tvar. Troszcz sie tylko o swoje bezpieczenstwo i powodzenie naszej wyprawy.
A teraz poradzmy sie map. Poniewaz Straasha przestrzega nas przed swoim bratem, proponuje, bysmy pyneli morzem najdalej, jak to mozliwe. Powiedzmy do
tego miejsca. Wskaza port na zachodnim wybrzezu Lormyru. Tu okreslimy
blizej nasze poozenie i sprbujemy dowiedziec sie czegos o krainach Oin i Yu,
a takze kto i w jaki sposb ich broni.
Niewielu wedrowcw odwazao sie zapuszczac poza Lormyr. Wiesc niesie, z e za najbardziej wysunietymi na poudnie granicami tego kraju znajduje sie
kraniec swiata. Dyvim Tvar zmarszczy brwi. Zastanawiam sie, czy caa ta
misja nie jest przypadkiem puapka. . . Puapka Ariocha. A jesli jest w zmowie
z ksieciem Yyrkoonem i wplata
nas w wyprawe, ktra przyniesie nam zgube?
Myslaem o tym odpar Elryk. Nie mamy jednak wyboru. Musimy
zaufac Ariochowi.
Tak, nie mamy innego wyjscia. Dyvim Tvar usmiechna
sie drwiaco.
W tej chwili przysza mi do gowy zupenie inna mysl. W jaki sposb porusza sie statek? Nie widziaem z adnych kotwic, ktre moglibysmy podniesc . Na
ladzie
sterownicze. Uja
dzwignie jak wioso i pchna
ja o jeden, moze dwa naciecia na kole. Okret zareagowa natychmiast i skierowa sie ku
innej czesci muru. Elryk pociagn
a
dzwignie z powrotem i statek pochyli sie na
burte z lekkim oporem, zawrci i popyna
ponad wyspa.
Elryk rozesmia sie, zachwycony.
Widzisz, Dyvim Tvar, jakie to proste? Wystarczy pomyslec!
Wolabym jednak, bysmy dosiadali smokw odpar Dyvim Tvar, wcia
z
peen nieufnosci. Ostatecznie to tylko zwierzeta i mozna je zrozumiec, podczas
gdy caa ta magia niepokoi mnie.
Tego nie powinien mwic pan z Melnibon! zawoa Elryk, przekrzykujac
swiszczacy
na wantach wiatr, skrzypienie wreg statku i opot wielkich biaych
z agli.
Moze i nie zgodzi sie Dyvim Tvar. Moze to tumaczy, dlaczego stoje
teraz obok ciebie, panie.
Elryk rzuci przyjacielowi zdziwione spojrzenie, po czym zbieg na dolny pokad. Chcia znalezc sternika, ktrego mgby nauczyc, jak kierowac statkiem.
Okret mkna
ponad skalistymi zboczami i pedzi w gre porosych jaowcem
wzgrz, skraca droge przez lasy i pyna
dostojnie nad trawiastymi rwninami.
Porusza sie jak nisko lecacy
sok, ktry szukajac
zdobyczy, trzyma sie blisko
ziemi, ale posuwa sie naprzd z niewiarygodna szybkoscia, jednym niedostrzegalnym ruchem skrzyda zmieniajac
kierunek lotu.
Zonierze z Imrryru toczyli sie na pokadach, zdumieni lotem ponad ziemia.
Trzeba byo mocnych szturchancw, aby doprowadzic wielu z nich na wyznaczone im stanowiska na masztach i pokadach. Jedynym, ktry zdawa sie nie dostrzegac w okrecie nic nadzwyczajnego, by z onierz peniacy
funkcje bosmana. Ten
mez czyzna o imponujacej
sylwetce i wzroscie olbrzyma zachowywa sie tak, jak
zwyk zachowywac sie na pokadzie zocistej barki wojennej. Wykonywa rzetelnie swe obowiazki
i pilnowa, by wszystko, co niezbedne dla z eglugi, zrobione
byo wasciwie.
Zupenie inaczej reagowa wybrany przez Elryka sternik. Z otwartych szeroko
ze zdumienia oczu wyziera lek o statek, ktrym kierowa. Najwyrazniej czu, iz
w kazdej chwili moga uderzyc o skae czy tez roztrzaskac okret w gaszczu
potez nych sosen. Choc powietrze byo tak ostre, z e oddech zamienia sie w pare,
wcia
z zwilza jezykiem wargi i ociera pot z czoa. By jednak dobrym sternikiem
i stopniowo oswaja sie z prowadzeniem statku, choc jego ruchy byy z konieczno76
sci szybkie i nerwowe; niewiele mia czasu na podejmowanie decyzji, tak szybko
statek nis sie ponad ziemia.
Szalony ped zapiera dech w piersiach. Mkneli szybciej niz kon, byli szybsi nawet od ukochanych smokw Dyvima Tvara. Ruch sprawia radosc i mwiy o tym
twarze wszystkich Imrryrian. Gosny smiech zachwyconego Elryka rozbrzmiewa
po caym statku. Jego radosny nastrj dzielio wielu z zaogi.
Jesli Wadca Korzeni powstrzymuje nasz lot, to boje sie nawet myslec, jak
szybko bedziemy podrzowac, gdy dotrzemy do wody! zawoa do Dyvima
Tvara.
Pan Smoczych Jaskin powoli odzyskiwa dobry humor. Wiatr rozwiewa dugie, piekne wosy wok jego twarzy, a on usmiecha sie do przyjaciela.
Tak, wszystkich nas zmiecie z pokadu do morza!
I wwczas, jakby w odpowiedzi na ich sowa, statek zacza
nagle przyspieszac. Jednoczesnie koysa sie mocno na boki, jakby pochwyciy go potez ne wiry.
Sternik zblad i napar na dzwignie, usiujac
odzyskac panowanie nad statkiem.
Rozleg sie krtki, straszliwy krzyk i jeden z z eglarzy runa
z najwyzszej rei gwnego masztu, uderzajac
ciez ko ciaem o pokad. Usyszeli trzask amanych kosci.
Okret zakoysa sie jeszcze raz czy dwa, po czym niepokoje ustay i popyneli
dalej.
Elryk popatrzy na lezacego
i Morzem
wrci do niego.
I Elryk, spogladaj
ac
na przesuwajac
a sie w dole czarna ziemie, poczu nagle
strach.
Rozdzia 7
KRL GROME
Dotarli wreszcie do morza. Statek zsuna
sie do wody. Z kazda chwila nabiera
szybkosci, az Melnibon zniko w tyle. Przed nimi ukazay sie geste keby pary,
jaka zawsze unosia sie nad Wrzacym
Morzem i Elryk uzna, z e nawet czarodziejskim statkiem niebezpiecznie byoby zapuszczac sie nad te osobliwe wody.
Zawrcili wiec i skierowali sie ku brzegom Lormyru, by zatrzymac sie na jego
zachodnim wybrzezu, w porcie Ramasaz. Lormyr byo najspokojniejszym panstwem wsrd Modych Krlestw i Elryk wybra ten wasnie port, wiedzac,
z e
barbarzyncy, z ktrymi niedawno walczy, niemal na pewno nie pochodzili stad.
swego tustego, ostroznego krla Fadana nie ryzykowaliby nigdy udziau w wyprawie, ktra
moga zakonczyc sie kleska.
Kiedy wpyneli do Ramasazu, Elryk poleci, by zacumowano okret i traktowano go tak samo, jak kazdy inny. Przyciaga
jednak powszechna uwage swoja uroda, a mieszkancy portu byli zdumieni, z e to Melnibonanie stanowia jego zaoge.
Melnibonanie, jak Mode Krlestwa dugie i szerokie, nie byli lubiani. Jednakze
poniewaz niecheci zawsze towarzyszy strach, Elryk i jego ludzie byli traktowani z respektem. W gospodach, do ktrych wchodzili, obsugiwano ich godziwie,
podajac
najlepsze jado i wino.
W jednej z najwiekszych tawern, noszacej
nazwe Daleka Podrz i Bezpieczny
Powrt do Domu, Elryk natrafi na gadatliwego gospodarza, ktry by dawniej
rybakiem. Dobrze mu sie wwczas powodzio, mg wiec kupic sobie te gospode.
Zna niezle najbardziej wysuniete na poudnie wybrzeze. Z pewnoscia bywa na
ziemiach Oin i Yu, choc nie mia o nich dobrego zdania.
Zastanawiasz sie, panie, czy mogliby zwoywac sie na wojne. Unis
brwi, zerkajac
na Elryka, po czym na duzsza chwile ukry twarz w kubku z winem. Potrzasn
a
ruda gowa, ocierajac
usta. Musza zatem szykowac wyprawe
przeciw wrblom! Oin i Yu trudno nawet nazwac panstwami. Ich jedyne w mia78
pieniadz
do sakiewki i podnis kubki, ktre mez czyzni zostawili na szynkwasie.
Nie znosi, by cokolwiek marnowao sie w gospodzie, ale tym razem uzna, z e
rozsadniej
bedzie je wyrzucic.
drzewie,
obaj mogli bez przeszkd przyjrzec sie zatoce i dobrze widocznemu stad
miastu
Dhoz-Kam. Miasto z pewnoscia zasugiwao na pogarde wasciciela gospody. Na
obu brzegach rzeki przycupney niskie, brudne domostwa, z ktrych wprost kua
w oczy nedza miasta. Wiedzieli juz, dlaczego Yyrkoon je wybra. Ziemie Oin i Yu
atwo byo zdobyc, zwaszcza jesli dysponowao sie grupa dobrze wyszkolonych
Imrryrian oraz pomoca czarnoksieskich sprzymierzencw Yyrkoona. Poza tym
nikt nie zawracaby sobie gowy walka o biedne kraje, ktre ze wzgledu na swoje
poozenie geograficzne nie miay tez z adnego znaczenia strategicznego. Yyrkoon wybra dobrze, jesli chcia, by jego dziaalnosc pozostaa niezauwazona; o ile
nie mia w tym jeszcze jakiegos innego celu. Wasciciel tawerny myli sie jednak co do floty Dhoz-Kam. Nawet z tej odlegosci Elryk i Dyvim Tvar naliczyli
w porcie dobre trzydziesci swietnie wyposazonych okretw wojennych, a wygla
dao na to, z e jest ich jeszcze wiecej, zakotwiczonych w grze rzeki. Nie obudziy
w nich wszakze takiego zainteresowania jak obiekt, ktry byszcza i migota nad
miastem. Ogromne kolumny podtrzymyway tu os z osadzonym na niej wielkim,
80
okragym,
oprawionym w rame lustrem. Wystarczyo na nia spojrzec, by przekonac sie, z e podobnie jak okret, ktry przywiz tu Melnibonan, nie jest dzieem
smiertelnikw. Nie mieli watpliwo
sci, z e spogladaj
a na Zwierciado Pamieci. Zrozumieli tez, z e ktokolwiek wpywa do portu i napotyka podniesione lustro, nie
pamieta potem niczego. Zwierciado natychmiast krado mu pamiec .
Wyglada
na to, panie, z e gupota z naszej strony byoby pyna
c prosto do
portu w Dhoz-Kam odezwa sie ze swego stanowiska Dyvim Tvar. Gdybysmy
wpyneli do zatoki, znalezlibysmy sie w prawdziwym niebezpieczenstwie. Mysle, z e mozemy patrzec na lustro tylko dlatego, z e nie jest skierowane wprost na
nas. Zwrc jednak uwage na mechanizm, suzacy
do obracania nim w rznych
kierunkach. Ten, kto go uzywa, moze kierowac je we wszystkie strony oprcz
jednej. Nie moze odwrcic lustra w gab
ladu,
poza miasto. Nie ma zreszta takiej
potrzeby, bo i ktz zblizyby sie do Oin i Yu od strony tamtych pustkowi? Kto,
oprcz mieszkancw obu panstw wybraby te droge do ich stolicy?
Sadz
e, z e cie rozumiem, Dyvim Tvar. Sugerujesz, z e rozsadnie
do Dhoz-Kam, uderzajac
znienacka i wykorzystujac
nowych sprzymierzencw ksiecia Yyrkoona. Znajdziemy jego samego i wszystkich zdrajcw, ktrzy przy nim zostali. Czy nie moglibysmy tak wasnie zrobic,
Elryku? Uderzyc na miasto, pochwycic Yyrkoona, uratowac Cymoril, a potem
umkna
c stad
ta sama droga?
i Morzem. Sadz
e, z e twj plan
jest najlepszy, Dyvim Tvar. Skierujmy teraz okret w gab
ladu
i ufajmy, z e Grome
potrzebuje czasu, by nas odnalezc . Ciagle
boje sie, z e naprawde sprbuje odebrac
nam okret. Elryk zacza
zsuwac sie po pniu na ziemie.
Gdy wrcili na pokad cudownego statku, Elryk rozkaza sternikowi, by raz
grozia przeamaniem na p.
Czy to robota Gromea, Elryku? Dyvim Tvar z trudem chwyta powietrze. A moze czary Yyrkoona?
Elryk potrzasn
a
gowa.
To nie Yyrkoon. To Grome. I nie znam z adnego sposobu, by go uagodzic.
Smiech
sta sie jeszcze gosniejszy; cay statek zadygota. Ziemia wok niego
uniosa sie i opada; drzewa, wzgrza i skay runey w jego strone, po czym odsuney sie, nie wyrzadzaj
ac
mu z adnej szkody. Grome z pewnoscia chcia odzyskac
swj statek nietkniety.
Grome! Nie masz powodu do zatargu ze smiertelnikami! krzykna
znw
Elryk. Pozwl nam z yc! Z adaj
od nas przysugi, jesli musisz, lecz nagrdz nas
tym samym!
Elryk wykrzykiwa niemal wszystko, co przychodzio mu do gowy. Nie mia
wielkich nadziei, z e bg Ziemi go usyszy, nie oczekiwa tez, by krl Grome zechcia go wysuchac, nawet jesli usyszy go z ywio. Musia jednak cos zrobic,
a nie mozna byo uczynic nic wiecej.
Grome! Grome! Grome! Posuchaj mnie!
Jedyna odpowiedzia by jeszcze gosniejszy wybuch smiechu, ktry porusza
w Elryku kazdy nerw. A ziemia unosia sie coraz wyzej i zapadaa sie coraz gebiej. Okret kreci sie w kko i Elryk poczu, z e za chwile straci przytomnosc .
Krlu Grome! Krlu Grome! Czy chcesz zabic tych, ktrzy nigdy nie wyrzadzili
ci krzywdy?! wykrzykna
rozpaczliwie.
I wtedy koysanie ziemi ustao, a okret znieruchomia. Przed nimi staa ogromna brunatna postac i spogladaa
Mozecie pyna
c do jeziora, ale potem okret bedzie sie porusza tylko po
wodzie. Teraz dajcie mi to, czego chce.
Elryk odwrci sie do bosmana, ktry po raz pierwszy zdawa sie byc zdumiony tym, co widzi.
Przyniescie z dou ciaa zabitych.
Grome wyciagn
a
wielka reke i podnis z pokadu trzech martwych z eglarzy.
jeziora.
Tak. Tak wiele w nie wozylismy. Waham sie proponowac ci to, Elryku, ale
obawiam sie, z e musimy znw uciec sie do magii, jesli mamy w ogle osiagn
a
c
nasz cel.
Elryk westchna.
Rozdzia 8
MIASTO I ZWIERCIADO
Ksia
ze Yyrkoon by zadowolony. Jego plany sie powiody. Ponad wysoka balustrada opasujac
a paski dach jego domu spoglada
wzrokiem w niebo. Bya odziana w brudna, postrzepiona suknie te sama, ktra miaa na sobie w dniu, gdy Yyrkoon porwa ja
z imrryrianskiej wiezy.
Spjrz na nasza flote, Cymoril odezwa sie Yyrkoon. Teraz, gdy zociste barki rozproszyy sie po moczarach, popyniemy bez przeszkd do Imrryru
i zajmiemy miasto. Elryk nie moze bronic sie przed nami. Tak atwo wpad w moja
puapke. To gupiec! I ty byas gupia, z e go pokochaas.
Cymoril nie odpowiedziaa. Przez wszystkie te miesiace
Yyrkoon dodawa
narkotykw do jej pozywienia i czua sie po nich tak zmeczona, jak Elryk bez
swojej codziennej porcji lekw.
Praktyki czarnoksieskie Yyrkoona zmieniy i jego. Wychud, a jego oczy przybray ponury, szalony wyraz. Przesta troszczyc sie o swj wyglad.
Inaczej byo
z Cymoril. Choc wycienczona i zaszczuta, zachowaa swa pieknosc . Zupenie jakby pozaowania godny stan Dhoz-Kamu zatru ich oboje w rzny sposb.
Nie lekaj sie o swoja przyszosc , siostro ciagn
a
Yyrkoon. Zachichota. Nic sie nie zmienio! Nadal jestes cesarzowa i zasiadziesz
obok cesarza na
Rubinowym Tronie. Tylko tym cesarzem bede ja, a Elryk bedzie umiera dugo,
w sposb znacznie bardziej pomysowy niz ten, ktry mnie przeznaczy.
86
Gos Cymoril by niski i obojetny. Nie odwrcia gowy, gdy do niego mwia.
Jestes szalony.
Szalony? Ejze, siostro, czy prawdziwy Melnibonanin powinien uzywac
tego sowa? My, Melnibonanie, nie oceniamy niczego w kategoriach obakania
czy zdrowych zmysw. Czowiek jest taki, jaki jest. Robi to, co robi. Przebywasz
zbyt dugo w Modych Krlestwach i zdaje sie, z e przyjeas ich sposb myslenia.
Juz wkrtce to naprawimy. Powrcimy triumfalnie na Smocza Wyspe i zapomnisz
o wszystkim, jakbys sama spogladaa
87
Tak! Wadca Demonw. Twj lud susznie mnie tak nazywa, bowiem panuje nad wieksza liczba demonw niz ludzi. Moja potega rosnie z dnia na dzien!
Oininska dziewczyna pospieszya, by przyniesc jeszcze wina. Wiedziaa, z e jej
pan za chwile go zazada.
Yyrkoon zblizy sie do balustrady po przeciwnej stronie dachu, by raz jeszcze popatrzec na dowd swej potegi. Przyglada
sie wasnie
swoim okretom, gdy nagle usysza dobiegajace
z drugiego konca miasta odgosy
zamieszania. Czyzby Ynanie i Oinianie walczyli ze soba?
Gdzie sa ich imrryrianscy setnicy? Gdzie jest kapitan Valharik?
Prawie biegnac
mina
spiac
a Cymoril i spojrza w d, na ulice.
Ogien? mrukna
ze zdziwieniem. Ogien? Rzeczywiscie, ulice stay
w pomieniach. Nie by to jednak zwyky pozar. W powietrzu unosiy sie kule
ognia i podpalay domy. Kryte sitowiem dachy, drewniane drzwi natychmiast zajmoway sie pomieniem. Widok, roztaczajacy
sie przed oczami Yyrkoona, przypomina wioske, puszczana z dymem przez najezdzcw. Nachmurzy sie. Pomysla, z e by nieostrozny i jego wasne czary zwrciy sie przeciw niemu. Gdy jednak spojrza uwazniej ponad ponacymi
tych barbarzyncw do
naszych si, ich okrety takze.
Barbarzyncw, panie? Czy barbarzyncy potrafia rozkazywac z ywioom
ognia? Walczymy z jakimis ognistymi zjawami! Nie mozna ich zabic, tak jak nie
mozna zabic ognia.
88
Imrryrian kroczy wysoki mez czyzna w czarnym smoczym hemie. Tylko jeden
Melnibonanin mg nosic taki hem. To by hem Elryka, i to Elryk wznosi teraz
nad gowa miecz, ktry niegdys naleza do hrabiego Aubeca z Maladoru. Ostrze
miecza byszczao w porannym soncu czerwienia krwi.
Na krtka chwile Yyrkoona ogarnea rozpacz.
To Elryk jekna.
Elryk. . . Och, jakze wcia
z nie doceniamy sie wzajemnie! Jakiez przeklenstwo na nas cia
zy?
Cymoril uniosa dumnie gowe, jej twarz ozywia sie.
Mwiam, z e on przybedzie, bracie!
Yyrkoon odwrci sie do niej gwatownie.
Tak, przyby, ale zwierciado pozbawi go rozumu. Stanie sie moim niewolnikiem i bedzie wierzy we wszystko, co mu powiem. To nawet lepiej niz planowaem, siostro! Podnis wzrok, ale natychmiast zasoni ramieniem oczy,
89
bracie, z e Elryk przewidzia, jaka grozbe stanowi Zwierciado Pamieci? Cymoril zadaa to pytanie z prawdziwa rozkosza.
Mg przewidziec, ale nie potrafi sie mu oprzec. Musi patrzyc, z eby walczyc. Albo otworzy oczy, albo zostanie zabity. Ale moc Zwierciada zagraza kazdemu, ktry patrzy. Gdzie jest Valharik? Rozejrza sie po prymitywnie urza
dzonym pomieszczeniu. Gdzie ten kundel?
W tej samej chwili Valharik wpad do pokoju.
Panie, Zwierciado sie odwraca, ale teraz bedzie oddziaywac takze na naszych ludzi. Boje sie, z e. . .
Przestan sie bac! Cz z tego, z e nasi ludzie dostana sie pod jego wpyw?
Wkrtce przywrcimy im pamiec ; beda robic to samo co teraz. Tak tez zrobimy
z tymi, ktrych pokonamy. Jestes zbyt bojazliwy, kapitanie Valharik.
Ale prowadzi ich Elryk. . .
A oczy Elryka sa tylko oczami, choc wygladaj
a jak purpurowe kamienie.
Znajdzie sie w takim samym poozeniu jak jego ludzie.
Na ulicach wok domu ksiecia Yyrkoona Elryk, Dyvim Tvar i ich Imrryrianie nacierali, zmuszajac
do odwrotu swych zniecheconych, zdemoralizowanych
przeciwnikw. Podczas gdy ulice zasane byy trupami tubylcw i ich immryrianskich dowdcw, atakujacy
stracili zaledwie jednego czowieka. Ogniste kule,
ktre z wielkim wysikiem przywoa Elryk, zaczynay juz sie rozpraszac, bo zbyt
drogo kosztowa je tak dugi pobyt w jednej paszczyznie. Wojska Elryka zdobyy
jednak potrzebna im przewage i nie byo juz watpliwo
sci, kto w tej walce zwyciez y. Ponad setka domw staa w pomieniach. Jak miasto dugie i szerokie ogien
przenosi sie na inne budynki. Obroncy dokonywali wielkich wysikw, by cae to
nedzne miejsce nie sponeo doszczetnie na ich oczach. W porcie poney rwniez
okrety.
Dyvim Tvar jako pierwszy spostrzeg, z e Zwierciado zaczyna, obracac sie
w strone ulic. Unis ostrzegawczo don i wskaza palcem lustro. Potem odwrci
sie i zada
w swj rg bojowy rozkazujac,
by naprzd wysuney sie .oddziay,
ktre dotad
nie uczestniczyy w walce.
Teraz wy musicie nas prowadzic! zawoa i opusci przybice hemu.
Szczeliny na wysokosci oczu, ktre umozliwiay obserwacje, mia dokadnie zasoniete. Nie mg wiec nic widziec.
90
do bitwy. Prowadzacy
ich Imrryrianie nie przesonili otworw w swych hemach.
Elryk baga bogw, by jego plan sie powid.
Yyrkoon, zerkajac
ostroznie przez szpare w ciez kiej kotarze, zwrci sie z niezadowoleniem do kapitana.
Valharik, oni wcia
z walcza!
Dlaczego? Czy zwierciado jeszcze sie nie
obrcio?
Powinno juz byc we wasciwej pozycji, panie.
Zatem sam zobacz! Imrryrianie wcia
z przedzieraja sie przez szeregi naszych obroncw, a nasi ludzie zaczynaja ulegac wpywom zwierciada. Cos jest
nie w porzadku,
91
92
Elryka.
Jeden ze slepych wojownikw krzykna:
Oni juz nie stawiaja nam oporu, panie! Sa zupenie bezwolni i daja sie
zabijac tam, gdzie stoja. Dlaczego?
Zwierciado skrado im pamiec ! zawoa Elryk, odwracajac
zasonieta
twarz w strone, skad
dobiega gos z onierza. Teraz mozecie prowadzic nas do
jakiegos domu. Tam nie dosiegnie nas wpyw lustra.
Gdy znalezli sie wreszcie wewnatrz
budynku, Elryk zdja
hem. Rozejrza sie
i uzna, z e sa w jakims skadzie. Na szczescie dom by dosc duzy, by pomiescic
cay ich oddzia. Gdy wszyscy byli juz w srodku, Elryk kaza dokadnie zamkna
c
drzwi. Zaczeli naradzac sie, co robic dalej.
Powinnismy odszukac Yyrkoona powiedzia Dyvim Tvar. Wypytajmy jednego z tych wojownikw. . .
Nie bedzie to atwe, przyjacielu przypomnia mu Elryk stracili pamiec . Nie beda niczego pamietac. W tej chwili nie wiedza nawet, co tu robia, nie
wiedza, kim sa. Podejdz do tamtych okiennic tam nie siega wpyw zwierciada i zobacz, czy nie ma w poblizu domu, ktry mg zaja
c mj kuzyn.
Dyvim Tvar podszed szybko do okiennicy i wyjrza ostroznie.
Tak. . . Jest tu dom wiekszy od innych. Widze w nim jakies poruszenie. . .
jakby przegrupowywano tam ocalaych wojownikw. Nalezy sadzi
c, z e to twierdza Yyrkoona. Powinnismy atwo ja zdobyc.
Elryk zblizy sie do niego.
Tak, masz racje. Znajdziemy tam Yyrkoona. Musimy sie jednak spieszyc,
by nie przyszo mu do gowy zabic Cymoril. Trzeba sie zastanowic, jaka droge
obrac. Nasi niewidomi z onierze musza wiedziec, ile ulic i domw maja mina
c,
by dotrzec do tego miejsca.
Dyvim Tvar odsoni twarz i spojrza na Elryka. W jego oczach nie wygasy
jeszcze doznania tysiacleci,
zemsty
rosa w nim z kazda chwila.
Dotarli wreszcie do wasciwego budynku. Drzwi byy otwarte, na pododze lez ay sztywniejace
ciaa. Nie byo tu sladu ksiecia Yyrkoona. Elryk i Dyvim Tvar
prowadzili kilku pozostaych przy z yciu Imrryrian. Wspinali sie po schodach, mijajac
po drodze coraz wiecej cia zastygych w bagalnym gescie.
Na ostatnim pietrze domu znalezli Cymoril.
Lezaa naga na sofie. Na jej ciele wymalowane byy sprosne runy. Powieki
opaday ciez ko na jej oczy. W pierwszej chwili nie rozpoznaa nikogo. Elryk podbieg i obja
ja. Tuli w ramionach jej dziwnie chodne ciao.
On. . . mnie uspi powiedziaa Cymoril. Czarodziejski sen. . . z ktrego. . . tylko on. . . moze mnie obudzic. . .
Ziewnea szeroko.
Czuwaam. . . tak dugo. . . caa sia woli. . . bo Elryk przybedzie. . .
Elryk jest tutaj odpar miekko jej ukochany. To ja jestem Elrykiem,
Cymoril.
Elryk? Uspokoia sie w jego ramionach. Musisz. . . odnalezc Yyrkoona. . . tylko on moze. . . mnie obudzic.
Dokad
uciek? Twarz Elryka przybraa twardy wyraz. Jego oczy gorzay. Dokad?
przodkw. . . Zaobne
Ostrze. . .
I Zwiastun Burzy dokonczy Elryk. Te miecze sa przeklete. . . Ale
dokad
on poszed, Cymoril? Jakim sposobem nam uciek?
Przez. . . przez. . . Wrota Cienia. . . On je wyczarowa. . . Zawar z demonami. . . przerazajace.
. . ukady. . . by przejsc przez nie. . . Ten. . . drugi. . . pokj. . .
Z tymi sowami Cymoril zasnea. Na jej twarzy malowa sie spokj.
Elryk patrzy na Dyvima Tvara, ktry z mieczem w doni przeszed przez pokj i otworzy drzwi. Ze spowitej mrokiem komnaty dolecia ich okropny odr.
W gebi cos poyskiwao.
Tak, to z pewnoscia magia powiedzia Elryk. Yyrkoon znw pomiesza mi szyki. Otworzy Wrota Cienia i przeszed przez nie do jakiegos innego
95
swiata. Ale ktrego? Nigdy sie tego nie dowiem, bo jest ich nieskonczenie wiele.
Och, Ariochu! Dabym wiele, by mc poda
zyc za kuzynem!
A zatem pjdziesz za nim zaszepta w jego myslach agodnie kpiacy
gos.
Z poczatku
pomysla, z e to jakis okruch wspomnien wcia
z prbuje dostac sie
do jego umysu, juz po chwili jednak wiedzia, z e to Arioch.
Odpraw swych straznikw, abym mg z toba mwic poleci mu Wadca
Chaosu.
Elryk zawaha sie. Chcia zostac sam, ale nie z Ariochem. Pragna
byc z Cymoril. To ona jedna sprawia, z e paka. To dzieki niej z jego purpurowych oczu
pyney zy.
To, co powiem, moze ci pomc w uratowaniu Cymoril mwi gos.
Co wiecej, pomoze ci pokonac Yyrkoona i zemscic sie. Zaiste, mgbys stac sie
najpotez niejszym ze wszystkich smiertelnikw.
Elryk spojrza na Dyvima Tvara.
Czy ty i twoi ludzie mozecie zostawic mnie samego na kilka chwil?
Oczywiscie. Dyvim Tvar wyprowadzi swj may oddzia i zamkna
za
soba drzwi.
Wsparty o nie sta przed Elrykiem Arioch. Znowu przybra rysy i sylwetke
urodziwego modzienca. Usmiecha sie przyjaznie i otwarcie, tylko stare jak swiat
oczy nie pasoway do jego wygladu.
bedzie w stanie zniszczyc poowe swiata. Dlatego wasnie twj kuzyn naraza sie
na niebezpieczenstwa swiata poza Wrotami Cienia. Jesli zdobedzie miecze przed
toba, bedzie to koniec twj, Cymoril, Modych Krlestw i prawdopodobnie takze
samego Melnibon. Pomoge ci dostac sie do tamtego swiata. Odszukaj runiczne
miecze!
Ostrzegano mnie czesto przed niebezpieczenstwami zamyslony Elryk jakie czekaja na tego, kto bedzie tych mieczy. Jeszcze wieksze niebezpieczenstwa stana sie udziaem tego, ktry je zdobedzie. Sadz
e, z e musze rozwazyc
inny plan, panie.
Nie istnieje inny planu. Yyrkoon pragnie tych mieczy, . nawet jesli ty ich
96
..
Ide za Yyrkoonem, Dyvim Tvar. Sam. Musisz wracac do Melnibon z tymi,
ktrzy pozostali przy z yciu. Zabierz ze soba Cymoril. Jesli nie wrce w rozsad
nym terminie, musisz ogosic ja cesarzowa. Gdyby wcia
z spaa, bedziesz rzadzi
III
CZES C
Nie ma juz odwrotu. Przeznaczenie Elryka zostao wykute i ustalone tak pewnie, jak przed wiekami zostay wykute i zahartowane piekielne miecze. Czy istnieje gdzies punkt, w ktrym mgby zawrcic z tej wiodacej
ku rozpaczy, potepieniu
i zniszczeniu drogi?
Czy zosta skazany, zanim sie narodzi? Skazany na to, by przez tysiace
wcielen nie zaznac nic prcz smutku i walki, samotnosci i z alu; byc wiecznie obronca
jakiejs nieznanej sprawy?
Rozdzia 1
PRZEZ WROTA CIENIA
Elryk wkroczy w mrok za progiem Wrt i znalaz sie w swiecie cieni. Odwrci sie, ale w tej samej chwili cienie zblady i rozproszyy sie.
Mia jedynie miecz starego Aubeca w doni, na sobie czarny hem i zbroje,
i tylko one mu sprzyjay w mrocznej, ponurej krainie, do ktrej trafi. Mia uczucie, z e znajduje sie w ogromnej jaskini. Czu niemal ciez ar jej niewidzialnych
scian. Zaowa,
z e uleg emocjom i zmeczonemu umysowi, ktre nakazay mu
usuchac jego opiekunczego demona Ariocha i przekroczyc Wrota Cienia. Teraz
byo juz za pzno na z al, nie mysla wiec o tym duzej.
Nigdzie nie byo widac Yyrkoona. Albo dosiad czekajacego
nan gdzies rumaka i odjecha, albo co bardziej prawdopodobne uszed w ten swiat w nieco
innym punkcie. Mwiono wszak, z e wszystkie paszczyzny obracaja sie wok
siebie. W ten sposb mg teraz znajdowac sie zarwno blizej, jak i dalej od ich
wsplnego celu.
Powietrze byo tu bogate w solanke jak morska bryza i Elrykowi wydawao
sie, z e jego nozdrza sa pene soli. Zupenie jakby szed pod powierzchnia morza i oddycha woda. Byc moze to tumaczyo, dlaczego widocznosc wokoo bya
tak ograniczona, dlaczego tak wiele byo tu cieni, a niebo skrywao zasona strop
jaskini. Elryk wsuna
miecz do pochwy; nie widzia w poblizu z adnego niebezpieczenstwa. Odwrci sie powoli, prbujac
okreslic swe poozenie.
Przypuszczalnie po stronie, ktra uzna za wschd wznosio sie postrzepione
pasmo gr, a na zachodzie rs las. Bez sonca, gwiazd czy ksiez yca trudno byo
oszacowac odlegosc czy kierunek.
Elryk sta na skalistej rwninie, nad ktra gwizda zimny wiatr, szarpiac
poami jego paszcza, jakby chcia mu go odebrac. Okoo stu krokw od niego roso
kilka zbitych w kepe, skarowaciaych i bezlistnych drzew. Jedynie one i wznoszaca
sie za nimi wysoka skaa o trudnych do okreslenia ksztatach ozywiay krajobraz ponurej rwniny. Ten swiat zdawa sie byc pozbawiony wszelkich oznak
z ycia, jakby walczyy tu niegdys Prawo i Chaos i zmagajac
sie, zniszczyy wszyst100
ko. Czy wiele jest paszczyzn takich jak ta? zastanawia sie Elryk. Na chwile
owadney nim straszliwe przeczucia losw jego bogatego swiata. Zaraz jednak
odsuna
od siebie te mysli i ruszy szybkim krokiem w strone samotnej skay.
Mina
kepe drzew. Przechodzac
obok jednego z nich, dotkna
brzegiem paszcza kruchej gaezi i zama ja. Natychmiast rozsypaa sie w proch, ktry wiatr
ponis dalej.
Zblizy sie do skay. Naraz usysza jakis dzwiek. Zdawa sie dochodzic wasnie z niej. Zwolni kroku i poozy don na rekojesci miecza. Cichy, rytmiczny odgos nie milk. Wpatrzy sie w skae poprzez mrok, prbujac
zlokalizowac z rdo
tych odgosw. Nagle dzwiek sie urwa i po chwili zastapi
go inny, przypominajacy
odgos szamotania sie, po ktrym rozlegy sie miekkie stapania.
Potem nasta
pia cisza. Elryk cofna
sie o krok i wyciagn
a
z pochwy miecz Aubeca. Pierwszy
dzwiek brzmia jak oddech spiacego
101
z e powrt stad
jest niemozliwy.
Moze i tak jest, a ja zostaem oszukany. Jesli twoje moce nie znalazy ci
drogi na inna paszczyzne, zapewne i moje mnie nie ocala.
Moce? Odkad
wyrzekem sie suzby dla Chaosu, nie mam z adnych. I cz,
przyjacielu, czy zamierzasz ze mna walczyc?
Na tej paszczyznie jest tylko jedna osoba, z ktra chce walczyc i to nie
jestes ty, Wojowniku Kapanie z Phum.
Elryk schowa miecz do pochwy i w tej samej chwili zza skay wyoni sie jego
rozmwca, wkadajac
strzae o szkaratnym drzewcu do szkaratnego koczanu.
Nazywam sie Rackhir powiedzia. Zwa mnie Czerwonym ucznikiem, gdyz, jak widzisz, nosze czerwone ubranie. Wojownicy Kapani z Phum
maja zwyczaj wybierac jeden kolor dla swych strojw. W tym tylko pozostaem
wierny tradycji.
Nosi szkaratna kamizele i spodnie, szkaratne buty i tej samej barwy czapke
ze szkaratnym pirem, Szkaratny by tez jego uk, a rekojesc miecza lsnia czerwienia rubinu. Wychuda twarz o ostro rzezbionych rysach miaa ciemna, jakby
wysmagana wiatrem skre. By wysoki i chudy, choc na ramionach i piersiach rysoway sie mocne wezy muskuw. W jego oczach krya sie kpina, na ustach czai
sie cien usmiechu. Twarz ta nosia jednak slady przezyc, z ktrych wiekszosc nie
nalezaa zapewne do przyjemnych.
Szczeglne miejsce wybraes na poszukiwania zauwazy Czerwony
ucznik. Sta z rekoma wspartymi na biodrach i mierzy spojrzeniem Elryka.
Dobije z toba targu, jesli jestes tym zainteresowany.
Zgodze sie, jesli warunki beda mi odpowiaday, uczniku. Zdajesz sie wiedziec o tym swiecie wiecej niz ja.
Cz, ty musisz tu cos znalezc , a potem opuscic to miejsce, podczas gdy
ja nie mam tu nic do roboty i pragne sie stad
wydostac. Czy jesli pomoge ci
w poszukiwaniach, zabierzesz mnie ze soba, wracajac
na nasza paszczyzne?
To wyglada
na uczciwy ukad, ale nie moge obiecywac czegos, na co nie
mam wpywu. Moge ci tylko przyrzec, z e jesli bede mg zabrac cie ze soba przed
koncem moich poszukiwan czy tez po ich zakonczeniu zrobie to.
To brzmi rozsadnie
lat przez niesmiertelnych. Posugiwali sie nimi moi przodkowie, zanim sie ich wyrzekli. Ukryto je na
tej paszczyznie. Sa duze, ciez kie i czarne. Na ostrzach maja wyryte tajemnicze
runy. Powiedziano mi, z e znajde je w Pulsujacej
Jaskini, do ktrej wiedzie Tunel
Pod Moczarami. Czy syszaes o ktryms z tych miejsc?
Nie. Nie syszaem tez o dwch czarnych mieczach. Rackhir potar swj
koscisty podbrdek. Przypominam sobie jednak, z e przeczytaem cos w jednej
102
z Ksiag
Phum. To, co przeczytaem, zaniepokoio mnie.
Te miecze przeszy do legendy. W wielu ksia
zkach sa o nich wzmianki;
niemal zawsze tajemnicze. Mwia, z e istnieje ksiega, ktra opowiada dzieje mieczy oraz wszystkich, ktrzy sie nimi posugiwali, a takze tych, ktrzy beda ich
uzywali w przyszosci. . . Ponadczasowa ksiega, opisujaca
wszystkie czasy. Niektrzy nazywaja ja Kronika Czarnego Miecza i jak powiadaja, wielu moze poznac
z niej swe przeznaczenie.
I o tym nic nie wiem. Na pewno nie jest to z adna z Ksiag
Phum. Obawiam
sie, przyjacielu, z e bedziemy musieli zaryzykowac podrz do miasta Ameeron
i zadac twe pytania jego mieszkancom.
Jest tu jakies miasto?
Tak. . . miasto. Przebywaem tam krtko. Wole od niego to pustkowie. Ale
z przyjacielem mozna przebywac w nim nieco duzej.
Dlaczego nie odpowiada ci Ameeron?
Jego mieszkancy nie sa szczesliwi. Tworza jedna z najbardziej zgnebionych
i przygnebiajacych
zbiorowosci. Wszyscy oni to wygnancy, uciekinierzy albo wedrowcy miedzy swiatami, ktrzy zgubili kiedys droge i nigdy jej nie odnalezli.
Nikt nie z yje w Ameeron z wyboru.
Istne Miasto Przekletych zauwazy Elryk.
Tak powiedziaby poeta. Rackhir spojrza drwiaco
na Elryka. Czasami jednak mysle, z e wszystkie miasta sa takie.
Co to za paszczyzna? Jak dotad
nie zauwazyem tu gwiazd, ksiez yca ani
sonca. Powietrze przypomina tu atmosfere ogromnej jaskini.
Rzeczywiscie, istnieje domniemanie, z e to kula, zagrzebana w nieskonczonosci ska. Niektrzy mwia znw, z e trzeba jej szukac w przyszosci naszej
Ziemi. W tej przyszosci, gdy wszechswiat juz umar. W czasie swojego krtkiego pobytu w miescie Ameeron poznaem tysiace
koncepcji. Wydaje mi sie, z e
wszystkie moga byc wasciwe. Dlaczego nie? Sa tacy, ktrzy wierza, z e wszystko
jest kamstwem. Rwnie dobrze wiec wszystko moze byc prawda.
Jestes wiec nie tylko ucznikiem, ale i filozofem, przyjacielu Rackhirze
z Phum rzuci ironiczna uwage Elryk.
Rackhir rozesmia sie.
Skoro tak uwazasz! Wasnie tego typu mysli zachwiay moja lojalnosc wobec Chaosu i doprowadziy mnie tutaj. Syszaem, z e na zmiennych brzegach Pustyni Westchnien mozna czasem natkna
c sie na miasto Tanelorn. Jesli kiedykolwiek wrce do naszego swiata, przyjacielu, poszukam tego miasta. Podobno mozna tam znalezc spokj, a takie rozmowy, jak ta o naturze Prawdy, uwaza sie tam za
bezsensowne. Tam ludziom wystarcza do szczescia sam fakt, z e z yja w Tanelorn.
Zazdroszcze mieszkancom Tanelorn powiedzia Elryk.
Rackhir prychna.
103
Rozdzia 2
W MIESCIE
AMEERON
Przed nimi ukazao sie miasto Ameeron. Elryk nigdy przedtem nie widzia
takiego miejsca. Jego widok sprawi, z e Dhoz-Kam wydao mu sie niezwykle
czysta i najlepiej zagospodarowana osada, jaka w ogle mozna byo spotkac.
Miasto lezao u stp skalistego wzniesienia w pytkiej kotlinie, nad ktra bez
przerwy snu sie dym, brudna poszarpana zasona osaniajac
to miejsce przed
wzrokiem ludzi i bogw.
Wiekszosc zabudowan bya zrujnowana, na miejscu tych, ktre ulegy cakowitemu zniszczeniu, wznosiy sie zwyke chaupy i szaasy. Mieszanina stylw architektonicznych nie pozwalaa znalezc dwch podobnych budowli. Niektrych projekty ukazyway znajome elementy, wiekszosc jednak bya cakiem
obca. Zamki i domki, chatki, wieze i forty, czworoboczne wille i drewniane chaty,
ciez kie od rzezbionych ornamentw. Byy tez takie, ktre przypominay sterczace
gdzie im sie podobao, albo tam, gdzie byo dosc miejsca. Pochodza z rznych
paszczyzn i czasw, stad
cay ten baagan oraz ruiny, osobliwosci wielu tych
miejsc. Stad
brud, beznadziejnosc , upadek wiekszosci z nich.
Z czego oni z yja?
kw. Chrzakn
a
ponownie.
Kim jestes? spyta Elryk, trzymajac
w pogotowiu miecz.
Swinia
powiedziaa jedna z nich.
sie swiniom. Tuz przed albinosem sta modzieniec. W miejscu, gdzie powinna sie znajdowac jego gowa,
wyrastay cielska pietnastu duzych wez y. Ich oczy utkwione byy w Elryku. Dugie, waskie
Elryk pchna
mieczem w bezksztatna mase, a ona wrzasnea ponownie:
Rzecz! Rzecz! Rzecz!
Elryk pchna
raz jeszcze. Szczekney cztery miecze i dwie wcznie, prbujace
sci mrukna
Elryk.
Dowiedzia sie, z e go scigam i korzystajac
z pomocy swych sprzymierzencw
demonw, prbuje mnie zatrzymac.
Zacisna
zeby i sykna:
Chyba z e jeden z nich to sam Yyrkoon! Czy jestes moim kuzynem Yyrkoonem, Rzecz?
Rzecz. . . zabrzmia niemal z aosnie gos. Szczeknea bron, ale nie godzia juz w Elryka tak gwatownie.
A moze jestes jakims innym starym, dobrym przyjacielem?
Rzecz. . .
Elryk raz po raz ku mieczem bezksztatna mase. Trysnea gesta, cuchnaca
krew i splamia zbroje Elryka. Nie mg zrozumiec, dlaczego demon pozwala sie
tak atwo atakowac.
Teraz! zawoa jakis gos nad gowa Elryka. Szybko!
Elryk spojrza w gre i ujrza rumiana twarz, biaa brode i machajac
a reke.
Nie patrz na mnie, gupcze! Uderzaj, teraz!
Elryk uja
rekojesc miecza w obie donie i wbi ostrze geboko w ciao demona.
Stworzenie jekneo, zaszlochao i szepneo tylko jedno sowo:
Frank. . .
W tej samej chwili miecz Rackhira przeslizgna
sie miedzy ostatnimi gowami
Wez a, przebijajac
piers i serce modzienca. I ten demon pad martwy.
Siwowosy mez czyzna zazi powoli ze zrujnowanej bramy, nad ktra przed
jego siy,
a przynajmniej dobra ich czesc , i czuje sie o wiele lepiej niz kilka ksiez ycw
temu. . . Jesli w ogle istnieje taka Rzecz jak ksiez yc.
Rzecz powiedziaa Frank odezwa sie Elryk, marszczac
brwi. Czy
to imie? Jej dawne imie?
Byc moze odpar stary Niun. Byc moze. Biedne stworzenie. Teraz
jednak juz nie z yje. Nie jestescie z Ameeron, choc przypominam sobie, z e ciebie,
Czerwony, widziaem tu przedtem.
108
mnie w przygode, ktra zaniepokoia Orlanda. Wykaza mi bednosc mojego postepowania i zesa mnie tutaj, bym zapomnia. Niestety, jak zauwazyliscie, od czasu do czasu przypominam sobie niektre
swoje dawne umiejetnosci i okruchy wiedzy. Wiem, z e szukacie Czarnych Mieczy. Wiem, z e jestes Elrykiem z Melnibon. Wiem tez, co sie z toba stanie.
Znasz moje przeznaczenie? zapyta Elryk. Opowiedz mi o nim, Niunie.
Niun otworzy usta, jakby chcia cos powiedziec, ale po chwili zacisna
je
mocno.
Nie. Potrzasn
a
gowa. Zapomniaem.
Nie! Elryk uczyni ruch, jakby chcia pochwycic starego czowieka za
ramiona i potrzasn
a
c nim mocno. Nie! Ty pamietasz! Widze, z e pamietasz!
Zapomniaem. Niun opusci gowe. Rackhir przytrzyma mocno rece
Elryka.
On zapomnia, Elryku.
Elryk skina
gowa. Milcza przez chwile, zanim podja
dalej.
Ale pamietasz zapewne, gdzie znajduje sie Tunel Pod Moczarami?
Tak. Same Moczary leza niedaleko Ameeron. Pjdziecie tamta droga. Potem poszukacie wyrzezbionego w czarnym marmurze obelisku w ksztacie ora.
U jego stp znajduje sie wejscie do Tunelu. Niun powtarza te sowa jak papuga, a gdy podnis wzrok, jego twarz bya spokojniejsza. Co wam przed chwila
powiedziaem?
Daes nam wskazwki, jak znalezc wejscie do Tunelu Pod Moczarami
powiedzia Elryk.
Naprawde! Niun klasna
w rece. Wspaniale. Teraz i o tym zapomniaem. Kim jestescie?
O nas najlepiej zapomniec powiedzia Rackhir z agodnym usmie
chem. Zegnaj,
Niun. Dziekuje ci.
Za co mi dziekujesz?
Za to, z e pamietaes i za to, z e zapomniaes. Ruszyli dalej przez z aosne
Ameeron, zostawiajac
za soba szczesliwego starego czarnoksiez nika. Po drodze
widzieli wiele dziwacznych twarzy, przygladaj
acych
powietrzem.
Sadz
e, z e tylko jednemu Niunowi w tym zapomnianym przez boga i ludzi
miescie mgbym zazdroscic rzek Rackhir.
109
mi go odpar Elryk.
Zal
Dlaczego?
Przyszo mi na mysl, z e kiedy juz zapomni o wszystkim, moze tez nie
pamietac, z e wolno mu opuscic Ameeron.
Rackhir rozesmia sie i klepna
albinosa w okryte czarna zbroja plecy.
Nie jestes zbyt wesoym towarzyszem, przyjacielu Elryku. Czy wszystkie
twoje mysli sa rwnie pozbawione nadziei?
Boje sie, z e ku temu zmierzaja odpar Elryk i na jego ustach pojawi sie
cien usmiechu.
Rozdzia 3
TUNEL POD MOCZARAMI
Wedrowali dugo przez posepne i mroczne pustkowie, az w koncu dotarli do
moczarw. Wszystko miao tu czarna barwe. Bagno porastay tu i wdzie kepy
czarnych kolczastych roslin. Byo zimno i wilgotno; tuz nad powierzchnia moczarw snua sie ciemna mga, wsrd ktrej przemykay czasem niewielkie postacie.
We mgle majaczy masywny czarny obiekt, zapewne opisany przez Niuna obelisk.
Obelisk powiedzia Rackhir. Przystana
i opar sie na swym uku.
Wznosi sie dokadnie posrodku bagna i nie widac, by wioda tam jakas sciezka.
To dla nas problem. Nie sadzisz,
przyjacielu Elryku?
Elryk z trudem przedar sie na brzeg bagna. Poczu, z e zimny szlam oblepia
mu stopy. Wiele wysiku kosztowao go cofniecie sie.
Musi byc jakas sciezka stwierdzi Rackhir, pocierajac
palcem koscisty
nos. Jakze inaczej mgby przejsc tedy twj kuzyn?
Elryk obejrza sie na Czerwonego ucznika i wzruszy ramionami.
Kto wie? Moze podrzuje w towarzystwie mocy czarnoksieskich, ktrym
przebycie bagna nie sprawia z adnych trudnosci?
Naraz pod Elrykiem ugiey sie nogi. Przysiad na wilgotnej skale. Przez chwile wydawao sie, z e zaleje go sona bagienna woda. Poczu ogarniajac
a go niemoc.
Dziaanie narkotykw, ktre po raz ostatni przyja,
przechodzac
przez Wrota Cienia, byo coraz sabsze. Rackhir zblizy sie i stana
obok albinosa. Usmiechna
sie
z z artobliwym wspczuciem.
I cz, panie czarnoksiez niku, czyzbys nie mg uciec sie do pomocy magii?
Elryk potrzasn
a
gowa.
Niewiele wiem o praktyce wzywania demonw nizszej rangi. Yyrkoon ma
ze soba wszystkie swe magiczne ksiegi, wszystkie ulubione zaklecia, ktre otwieraja mu swiaty demonw. Jesli chcemy dotrzec do tego obelisku, musimy poszukac zwykej sciezki, Wojowniku Kapanie z Phum.
Rackhir wyja
z fadw swej tuniki czerwona chustke i przez duzsza chwile wyciera nos. Skonczywszy, wyciagn
a
reke, pomg Elrykowi wstac. Ruszyli
111
z jego kraju rozpoznaby w niej Piesn Syna Bohatera Wyzszych Piekie, ktry
gotw jest poswiecic swoje z ycie. Bya to popularna w Phum piesn , zwaszcza
w kregach Wojownikw Kapanw.
Melodia irytowaa Elryka i przeszkadzaa mu. Nic jednak nie mwi, caa swoja uwage poswiecajac
temu, by utrzymac rwnowage na sliskiej powierzchni. Pyta zdawaa sie lekko koysac, tak jakby pywaa po powierzchni bagna.
Byli juz w poowie drogi do obelisku. Teraz widac go byo wyraznie. Przed
nimi wznosi sie orze z rozpostartymi skrzydami. Szeroko otwarty dzib i zakrzywione szpony wskazyway, z e ptak gotuje sie do zadania ciosu. Wykuty by
z takiego samego czarnego marmuru jak ten, po ktrym teraz chwiejnie stapali.
go ze wszystkich
stron. Cos przemkneo przed jego twarza, wydajac
podobny do stumionego mamrotania odgos. Elryk robi wszystko, by opanowac ogarniajacy
go strach.
Mysle, z e musisz pogodzic sie z tym, z e odchodze, Rackhirze.
Co? I stracic mozliwosc wydostania sie z tego swiata? Masz mnie chyba
za bardziej bezinteresownego niz jestem, Elryku. Tutaj. Rackhir pochyli sie
ostroznie nad pyta i wyciagn
a
reke do Elryka.
112
Zaden
z nich nie odezwa sie ani sowem. Zdecydowanym krokiem skierowali
sie ku nastepnemu wejsciu. Znalezli za nim opadajace
spiralnie stopnie. Schodzili
coraz nizej i nizej, ku zupenej ciemnosci.
Przez dugi czas szli w milczeniu po kamiennych stopniach, az w koncu staneli u podnza schodw. Ujrzeli nieregularne wejscie do niskiego korytarza, ktry
wyglada
bardziej na twr natury niz dzieo czowieka. Ze sklepienia z regularnoscia uderzen serca kapaa wilgoc, odbijajac
sie pogebionym dzwiekiem gdzies
daleko w tunelu i powracajac
stamtad
przytumionym echem.
Bez watpienia
kropli,
prbujac
rozpoznac drugi dzwiek, dochodzacy
sabo z gebi.
Wreszcie, przezwyciez ajac
opr, uczyni pierwszy krok, wbiegajac
niemal do
korytarza. Uszy wypenia mu szum i dzwiek ten rwnie dobrze mg miec z rdo
w jego gowie, jak i w dowolnym miejscu tunelu. Sysza za soba kroki Rackhira. Wyciagn
a
w biegu swj miecz, miecz dawnego bohatera Aubeca. Sysza, jak
jego gosny oddech odbija sie echem od scian, doaczaj
ac
do wielu innych, rozbrzmiewajacych
podoze. W powietrzu
Rackhira.
Powoli dzwigna
sie na nogi. Sciany
emanoway saba rzowawa poswiata. Na
wprost niego otwierao sie drugie wejscie, nieco tylko wieksze od tego, przez ktre przeszed. Powietrze byo tu ciepe, geste i sone. Oddycha z trudem. W gowie
mu tetnio, bolao go cae ciao. Zarwno mysli, jak i ciao mia niemal sparaliz owane, posuwa sie jednak wcia
z naprzd. Na drzacych
podozu,
wydoby z siebie tylko jedno.
Nie powiedzia.
Yyrkoon usysza. Odwrci sie z przerazeniem na twarzy. Wrzasna
dziko,
ujrzawszy Elryka. W okrzyku, jaki pad z jego ust, bya czysta wsciekosc .
Nie!
Elryk z trudem wyciagn
a
z pochwy miecz Aubeca. Wydawa mu sie zbyt
ciez ki, by mg trzymac go prosto. Ostrze cia
zyo ku dnu jaskini i ramie Elryka
zwiso bezwadnie wzduz boku. Zaczerpna
geboko gestego powietrza. Widzia
wszystko przez ciez ka mge, w ktrej Yyrkoon by jedynie cieniem. Wyraznie
widzia tylko dwa czarne miecze. Nieruchome i chodne wisiay posrodku kolistej
jaskini. Wyczu, z e Rackhir wszed do jaskini i stana
obok niego.
Yyrkoon odezwa sie po chwili Elryk. Te miecze sa moje.
Yyrkoon usmiechna
sie i wyciagn
a
reke. Z mieczy wydobywa sie osobliwy,
jeczacy
dzwiek i saczyo
115
zdja
cieciwe z uku. Obrzuci nieufnym
spojrzeniem czarne miecze, po czym przecisna
sie przez szczeline i znikna.
Rozdzia 4
CZARNE MIECZE
Zwiastun Burzy. . .
Miecz zaspiewa sodko i przylgna
mocniej do jego doni.
Zwiastunie Burzy! krzykna
Elryk i skoczy w strone swego kuzyna.
Zwiastunie Burzy!
Ba sie. Strach nis jednak ze soba jaka
s trudna do opisania rozkosz, jaka
s demoniczna potrzebe walki. Pragna
zabic Yyrkoona, zatopic ostrze geboko w jego
sercu. Zemscic sie, przelac krew. Posac jego dusze do piekie.
Ponad spiew mieczy, ponad huczenie pulsujacej
jaskini wybi sie teraz krzyk
Yyrkoona.
Zaobne
Ostrze!
I Zaobne
Ostrze skoczy na spotkanie Zwiastuna Burzy. Yyrkoon sparowa jego cios i uderzy w Elryka, ktry zachwia sie, ale poprowadzi swj miecz doem
i zada cios, odrzucajac
na chwile Yyrkoona do tyu. Ale juz nastepny cios Zwiastuna Burzy spotka sie z odpowiedzia. I nastepny. Jesli szermierze dorwnywali
sobie, to samo mozna byo powiedziec o ich mieczach. Zdaway sie posugiwac
swoja wasna wola, choc pozornie speniay polecenia swych panw.
ogromna radosc .
Elryk niemal zupenie nie zwraca uwagi na Yyrkoona. Czasami tylko migaa
mu przed oczami jego mroczna, dzika twarz. Caa swa uwage skupi na dwch
czarnych mieczach. Wydawao sie, z e niczym o nagrode walcza o z ycie jednego, a moze nawet obu szermierzy. Rywalizacja miedzy Elrykiem a Yyrkoonem
zdawaa sie nie miec nic wsplnego z braterska rywalizacja mieczy, ktre po tysiacleciach
Zaobne
Ostrze prbowa sztychem ugodzic Elryka i raz jeszcze Zwiastun Burzy unis sie, by odeprzec cios.
Elryk nie walczy juz ze swoim kuzynem. Walczy teraz z wola dwch czarnych mieczy.
Zwiastun Burzy rzuci sie na odsoniete przez moment gardo Yyrkoona. Elryk
przytrzyma go kurczowo i szarpna
do tyu, ratujac
z ycie ksiecia. Miecz zajecza
rozdrazniony niczym pies, ktrego odciagni
eto od natreta wasnie wtedy, gdy mia
go ugryzc .
Nie bede twoja marionetka, runiczny mieczu mrukna
Elryk przez zacisniete zeby. Jesli mamy dziaac wsplnie, nie bedziesz narzuca mi warunkw.
Miecz jakby sie zawaha. Odsoni Elryka, ktry ledwie zdoa sie obronic
na atak Zaobnego
Ostrza. Czego z ada
w zamian?
Elryk wiedzia. Miecz odpowiedzia mu na to milczaco.
Zwiastun Burzy potrzebowa walki, do tego bowiem zosta stworzony. Zwiastun Burzy musia zabijac, gdyz z ycie i dusze ludzi, demonw, a nawet bogw byy z rdem jego siy.
Elryk przystana
niezdecydowany, choc jego kuzyn wrzasna
uragliwie
i chi
choczac
gosno, uderzy na niego jak burza. Zaobne Ostrze cia
w jego hem i zeslizgna
sie po nim. Elryk zatoczy sie i upad. Ujrza, jak Yyrkoon ujmuje w obie
rece swj czarny miecz, by zatopic pokryte runami ostrze w jego ciele. Wiedzia,
ja
potez ny cios Yyrkoona. Dwa czarne miecze krzykney wysokimi gosami, jakby poczuy bl. Po ich ostrzach przebiego drzenie. Trysnea z nich czarna poswiata, jak krew z ugodzonego wieloma strzaami czowieka. Elryk, wcia
z na kolanach, odczoga sie jak najdalej od tego swiata. Oddychajac
ciez ko, rozglada
Zaobne
Ostrze rzuci Yyrkoon z rozpacza. Wiedzia juz, z e musi
umrzec.
Zaobne
Ostrze znikna
z Pulsujacej
Jaskini.
Twj miecz odszed powiedzia spokojnie Elryk. Yyrkoon zaskowycza.
Poczoga sie w kierunku wejscia do jaskini, ale skurczone, miao teraz wielkosc
maej monety. Yyrkoon zapaka. Zwiastun Burzy zadrza, jakby palio go pragnienie duszy Yyrkoona.
Nie zabijaj mnie, Elryku. Nie tym mieczem zacza
mwic goraczkowo
120
Rozdzia 5
MIOSIERDZIE BIAOLICEGO
Wyczerpany Yyrkoon odstapi
od oza swej siostry. Jego twarz pozbawiona
bya wszelkiego wyrazu, a gos brzmia obojetnie, gdy oswiadczy:
Skonczone.
Odwrci sie i spojrza przez okno na wieze Imrryru, na port, gdzie stay na
powrt zakotwiczone zociste barki wojenne. Miedzy nimi sta okret, ktry krl
Straasha podarowa Elrykowi.
Obudzi sie za chwile doda pustym gosem.
Dyvim Tvar i Czerwony ucznik spojrzeli badawczo na Elryka, ktry klecza
obok oza, wpatrujac
sie w Cymoril. Jej twarz stawaa sie coraz spokojniejsza
i przez jedna okropna chwile podejrzewa, z e ksia
ze Yyrkoon oszuka go i zabi
Cymoril. Ale wkrtce jej powieki poruszyy sie. Otworzya oczy, zobaczya go
i usmiechnea sie.
Elryk? To sen. . . Czy jestes bezpieczny?
Jestem bezpieczny, Cymoril. I ty takze.
Yyrkoon?
To on cie obudzi.
Ale przysiegaes, z e go zabijesz. . .
Pozostawaem pod wpywem czarw, podobnie jak ty. Platay
mi sie mysli.
Wcia
z mi sie placz
a w niektrych sprawach. Yyrkoon zmieni sie. Pokonaem go.
Nie watpi
juz w moja potege. Nie pragnie uzurpowac sobie wadzy.
Jestes peen miosierdzia, Elryku odgarnea z twarzy swe krucze wosy.
Elryk i Rackhir wymienili spojrzenia.
Moze to wcale nie litosc mna kieruje rzek Elryk. Moze to poczucie
wiezi z Yyrkoonem.
Wiezi? Alez nie mozesz odczuwac. . .
Obaj jestesmy smiertelni. Obaj bylismy ofiarami gry, jaka rozgrywali mie
dzy soba Wadcy Wyzszych Swiatw.
Musze wszak pozostac wierny swemu gatunkowi. Wasnie dlatego przestaem nienawidzic Yyrkoona.
124
cicho drzwi.
Nie ufaj Yyrkoonowi, Elryku odezwa sie Dyvim Tvar. On znw cie
zdradzi. Pan Smoczych Jaskin by zaniepokojony.
Nie odpar Elryk. Nawet jesli nie boi sie mnie, leka sie miecza, ktry
teraz nosze.
I ty powinienes sie go obawiac zauwazy Dyvim Tvar.
Nie powtrzy Elryk. Jestem panem tego miecza.
Dyvim Tvar otworzy usta, jakby chcia cos powiedziec, ale potrzasn
a
gowa
niemal z z alem i skoni sie. Obaj z Rackhirem zostawili Elryka i Cymoril samych.
Cymoril objea Elryka. Pocaowali sie. Zapakali.
Przez tydzien trway w Melnibon uroczystosci. Prawie wszystkie okrety, ludzie i smoki powrciy juz. Wrci tez Elryk, dowodzac
swych praw do tronu
w taki sposb, z e wszystkie dziwaczne cechy jego charakteru, z ktrych najbardziej zdumiewajace
byo miosierdzie, zostay zaakceptowane przez lud.
W sali tronowej znw odbywa sie bal. Najwspanialszy sposrd tych, jakie
pamietali dworzanie. Elryk tanczy z Cymoril. Bawi sie doskonale. Jeden tylko
Yyrkoon nie bra udziau w zabawie. Zaszy sie w cichy kat
pod galeria muzykw. Nikt z gosci nie zwraca na niego uwagi. Rackhir, Czerwony ucznik tanczy
z kilkoma naraz damami i umawia sie na spotkania z nimi wszystkimi. By traktowany w Melnibon jak bohater. Tanczy i Dyvim Tvar, choc jego oczy czesto
przybieray wyraz zamyslenia, gdy wzrok jego pada na ksiecia Yyrkoona.
Pzniej, gdy rozpoczea sie uczta, Elryk i Cymoril zasiedli na podescie u stp
Rubinowego Tronu.
Czy chcesz zostac cesarzowa, Cymoril?
Wiesz, z e wyjde za ciebie, Elryku. Znamy sie przeciez od wielu lat.
Zostaniesz wiec moja z ona?
z e z artuje.
I przynajmniej przez rok nie bedziesz cesarzowa?
Dobra? Cymoril zdumiaa sie, a w jej gosie dao sie syszec zaniepokojenie. Melnibon nigdy nie czynio dobra ani za. Istniao tylko dla samego
siebie i dla zaspokojenia swoich pragnien.
Chciabym dozyc w nim zmian.
Chcesz zmieniac wszystko?
Zamierzam podrzowac po swiecie. Potem zadecyduje, czy jest sens cos
Nie moge sobie tego wyobrazic, nie moge. Och, Elryku, dlaczego niszczysz
nasze szczescie?
Poniewaz czuje, z e to szczescie nie moze trwac, dopki nie dowiemy sie,
kim jestesmy naprawde.
Zmarszczya brwi.
Musisz wiec to odkryc, jesli takie jest twoje z yczenie powiedziaa w zadumie. Ale bedziesz to robi sam, Elryku. Ja nie mam takich pragnien. Sam
pjdziesz do tych barbarzynskich krajw.
Nie bedziesz mi towarzyszyc?
To niemozliwe. Ja naleze do Melnibon westchnea. Kocham cie,
Elryku.
I ja cie kocham, Cymoril.
Pobierzemy sie wiec po twoim powrocie. Za rok.
Elryk czu ogromny z al, ale wiedzia, z e jego decyzja bya suszna. Gdyby
nie odszed, staby sie wkrtce niespokojny. Niecierpliwiby sie coraz bardziej
i w koncu uznaby Cymoril za wroga za kogos, kto go zapa w puapke.
Musisz rzadzi
c jak cesarzowa, dopki nie wrce rzek.
Nie, Elryku. Nie moge wzia
c na siebie takiej odpowiedzialnosci.
A zatem, kto? Dyvim Tvar?
Znam Dyvima Tvara. Nie przyjmie takiej wadzy. Moze Magum Colim. . .
Nie.
A wiec musisz zostac, Elryku.
Spojrzenie Elryka powedrowao wsrd tumu zapeniajacego
sale tronowa
i zatrzymao sie na samotnej postaci pod galeria muzyczna.
A zatem musi to byc Yyrkoon usmiechna
sie ironicznie Elryk.
Nie, Elryku! wykrzyknea przerazona Cymoril. On naduzyje tej mocy.
126
Nie teraz. On jest jedynym, ktry chcia byc cesarzem. Teraz moze przez
rok sprawowac rzady
w moim imieniu. Jesli bedzie rzadzi
EPILOG
By to port zwany Menii, jedno z najmniej znaczacych
i najprzyjazniejszych
Purpurowych Miast. Podobnie jak inne na tej wyspie, zbudowane zostao z czerwonego kamienia, ktry nada tu nazwe wszystkim miastom. Nawet dachy domw byy czerwone. W porcie stao wiele najprzerzniejszych odzi o jasnych z aglach. Wczesnym rankiem Elryk i Rackhir, Czerwony ucznik, przybili do brzegu. Zaledwie kilku z eglarzy spieszyo o tej porze do swoich statkw.
Cudowny okret krla Straashy spoczywa niedaleko nabrzeza. Maa odzia do
pyneli do miasta. Odwrcili sie i popatrzyli na statek. Zeglowali
nim sami, bez
zaogi, i spisywa sie doskonale.
A zatem musze teraz szukac spokoju i mitycznego Tanelorn odezwa sie
Rackhir, jakby troche kpiac
z samego siebie. Przeciagn
a
sie i ziewna
szeroko, az
uk i koczan podskoczyy mu na plecach.
Elryk mia na sobie prosty strj, jaki mg nosic kazdy najemny z onierz
z Modych Krlestw. By w dobrym nastroju, czu sie wypoczety. Usmiecha sie,
patrzac
na sonce. Jedyne co uderzao w jego stroju, to wielki czarny miecz u jego
boku. Odkad
go nosi, niepotrzebne mu byy srodki pobudzajace.
A ja musze szukac wiedzy w krajach, ktre zaznaczone sa na mojej mapie rzek. Musze sie uczyc. Caa zdobyta wiedze przyniose w koncu roku
do Melnibon. Chciabym, by towarzyszya mi Cymoril, ale rozumiem jej niechec
do wyjazdu.
Wrcisz? zapyta Rackhir. W koncu roku?
Ona sciagnie
jednak odnalezc Tanelorn, choc z tego co wiem, ono tak naprawde wcale
nie istnieje.
Mam nadzieje, z e je odnajdziesz, Wojowniku Kapanie z Phum rzek
Elryk.
Nigdy juz nim nie bede odpar Rackhir. Nagle jego oczy rozszerzyy sie
ze zdumienia. Patrz! Twj okret!
128
Elryk obejrza sie. Zobaczy, z e statek nazywany niegdys Okretem, Ktry Zegluje Ponad Ladem