You are on page 1of 8

Ren Descartes (Kartezjusz)

MEDYTACJE O FILOZOFII PIERWSZEJ


w ktrych wykazuje si jasno istnienie Boga
i rnic realn midzy dusz i ciaem czowieka
(Meditationes de prima philosophia, 1641, Mditations touchant la philosophie premire,1647)
tum. z wersji francuskiej Jan Hartman

Medytacja pierwsza
O tym, co mona podda w wtpliwo
Nie od dzi zauwaam, e od najmodszych lat przyjmowaem faszywe pogldy za prawd i e to,
co od tego czasu zbudowaem na tak le upewnionych podstawach, musi by bardzo wtpliwe i niepewne.
Uznaem wic, e powinienem raz w yciu wyzby si wszystkich pogldw, ktre wczeniej zdarzyo
mi si przyj na wiar, i - gdybym mia ustali co pewnego i trwaego w nauce - rozpocz cakiem od
nowa i od podstaw. Takie przedsiwzicie wydao mi si jednake zbyt wielkie i dlatego zaczekaem z
nim, a osign wiek tak dojrzay, abym nie mg ju liczy na to, e wiek jeszcze pniejszy bdzie
bardziej odpowiedni do jego podjcia. Majc takie powody do dugiego odkadania sprawy, teraz, jak
sdz, zrobibym bd, zuywajc na dalsze rozmylania czas, ktry pozosta mi do dziaania. Dzi wic,
majc na uwadze swj projekt, pozbyem si z duszy wszelkiego rodzaju trosk, tak e szczliwie nie
czuj si pobudzany przez adne emocje, zapewniem sobie cakowity spokj i oddaj si z powag i
swobod demontaowi wszystkich moich dawnych pogldw. Aby to osign, nie bd musia jednak
koniecznie wykazywa, e s one faszywe, czego zreszt by moe nigdy nie mgbym dokona.
Wystarczy, e rozum przekonuje mnie, i nie wolno mi mniej pilnie wystrzega si dawania wiary temu,
co nie jest cakowicie pewne i niepowtpiewalne, ni temu, co wydaje mi si w oczywisty sposb
faszywe - i dlatego naley odrzuci kade [przekonanie], w ktrym znajd jakikolwiek powd do
wtpienia. A w tym celu nie bd potrzebowa bada wszystkiego z osobna, co byoby przecie prac
nieskoczon, ale poniewa zniszczenie fundamentw pociga za sob z koniecznoci ruin caej
budowli, wezm si najpierw do samych zasad, na ktrych opieray si wszystkie moje dawne pogldy.
Wszystko, co dotychczas uwaaem za najbardziej prawdziwe i uzasadnione, przyjem od
zmysw lub poprzez zmysy. Przekonywaem si ju jednak niekiedy, e zmysy bywaj zwodnicze, a
ostrono nakazuje, by nie ufa cakowicie tym, ktrzy nas cho raz wprowadzili w bd.
Wszelako jednak moliwe jest, e zmysy myl nas czasem, jeli chodzi o rzeczy sabo
dostrzegalne i bardzo oddalone, podczas gdy spotykamy wiele innych rzeczy, co do ktrych nie mona
rozsdnie mie wtpliwoci, mimo e s poznawane za porednictwem zmysw - na przykad to, e
jestem tutaj i siedz przy kominku, e mam na sobie szlafrok, e przytrzymuj rk t oto kartk papieru i
inne rzeczy tego rodzaju. Jak mgbym przeczy, e te rce i to ciao jest moje, o ile nie miabym by
zarazem podobny do wielu chorych psychicznie, ktrych mzgi s tak zmieszane i zamione przez czarne

wapory ci, i twierdz uparcie, e s krlami, bdc ndzarzami, e s odziani w zoto i purpur, bdc
nadzy, albo te wyobraaj sobie, e s dzbanem albo e maj ciao ze szka. Czy nie bybym rwnie
szalony jak oni, gdybym kierowa si ich przykadem?
A jednak musz tutaj zwrci uwag, e jestem czowiekiem i jako taki sypiam i przedstawiam
sobie w snach takie same rzeczy, a czasem nawet jeszcze mniej prawdopodobne, ni chorzy psychicznie
przedstawiaj sobie na jawie. A ile to razy zdarzao mi si ni noc, e jestem tutaj, e jestem ubrany i
siedz przy kominku, chocia leaem nagi w ku. A teraz wydaje mi si przecie, e nie ni, widzc
ten papier, e ta gowa, ktr poruszam, nie jest upiona, e celowo i rozmylnie wycigam t rk i e j
czuj - to, co dzieje si we nie, nie jest ani tak jasne, ani tak wyraziste. Jednake, gdy uwanie to
rozwaam, to przypominam sobie, e czsto bywaem we nie mylony przez podobne zudzenia. Biorc
pod uwag to spostrzeenie, widz z tak oczywistoci, e nie ma adnych pewnych wskazwek, dziki
ktrym mona by cile odrni jaw od snu, i ogarnia mnie zdziwienie - zdziwienie tak wielkie, e
omal przekonuje mnie, i faktycznie pi.
Zamy wic teraz, e pimy i e wszystkie te szczegy, jak to, e otwieramy oczy, e
poruszamy gow, e wycigamy rce itp., s jedynie faszem i zudzeniem. I pomylmy te, e nasze rce
ani nasze ciaa nie s takie, jakimi je widzimy. Musimy wszelako przyzna co najmniej tyle, e to, co si
nam przedstawia we nie, jest jak rysunki i obrazy, ktre mogy zosta wytworzone tylko dziki
podobiestwu do czego rzeczywistego i prawdziwego, i e wobec tego co najmniej oglnie rzecz biorc,
takie rzeczy, jak oczy, gowa, rce i cae ciao, nie s tylko dzieem wyobrani, ale s rzeczywiste i [w
ogle] istniej. I malarze bowiem, gdy nawet staraj si z caym kunsztem przedstawi syreny czy satyrw
w dziwacznych i niezwykych postaciach, nie mog przecie nadawa im ksztatw i wygldu cakowicie
nowego, lecz jedynie mieszaj ze sob i komponuj czci rnych zwierzt. A nawet gdyby ich
wyobrania miaa by tak wyjtkowa, e mogliby wynale co tak nowego, i nigdy wczeniej nie
widziano niczego podobnego, a wic ich dzieo przedstawiaoby co czysto fikcyjnego i cakowicie
faszywego, to z pewnoci przynajmniej kolory, za pomoc ktrych by je wytworzyli, musiayby by
prawdziwe.
Z tych samych powodw, o ile jeszcze takie rzeczy, jak ciao ludzkie w ogle, oczy, gowa czy
rce w ogle itp., mog by czym wyobraonym, o tyle trzeba z koniecznoci uzna, e przynajmniej
pewne rzeczy prostsze i bardziej powszechne s prawdziwe i istniej, a poprzez ich zmieszanie (podobnie
jak mieszane s prawdziwe kolory) uksztatowane zostaj wszystkie obrazy rzeczy, ktre znajduj si w
naszej myli - czy to prawdziwe i rzeczywiste, czy to fikcyjne i fantastyczne.
Czym takim [prostym i powszechnym] jest cielesno w ogle i przynalena do niej
przestrzenno, podobnie jak ksztat rzeczy przestrzennych, ilo [kadej z nich], czyli wielko, ich
liczba, miejsce, gdzie si znajduj, czas, ktry odmierza ich trwanie itp. Dlatego te nie bdziemy chyba
rozumowa bdnie, jeli powiemy, e fizyka, astronomia, medycyna i wszystkie inne nauki, ktre [w
swych wynikach] zalene s od rozwaania rzeczy zoonych, s bardzo wtpliwe i niepewne, podczas
gdy arytmetyka, geometria i inne nauki tego rodzaju, ktre zajmuj si wycznie rzeczami bardzo
prostymi i bardzo oglnymi, nie dbajc zbytnio o to, czy istniej one w rzeczywistoci, czy te nie,
zawieraj w sobie co pewnego i niepowtpiewalnego. Niezalenie bowiem od tego, czy czuwam, czy te
pi, dwa plus trzy jest zawsze pi, a kwadrat nigdy nie ma wicej ni cztery boki i nie wydaje si
moliwe, eby prawdy tak jasne i tak oczywiste mogy by objte podejrzeniem jakiejkolwiek faszywoci
czy niepewnoci.
Jednakowo od dawna ju jest w mej duszy przekonanie, e istnieje Bg, ktry wszystko moe i
ktry stworzy mnie i uczyni takim, jakim jestem. Lecz czy mog wiedzie, e nie sprawi on, e wcale
nie ma adnej Ziemi, nieba, adnego ciaa przestrzennego, adnego ksztatu, adnej wielkoci, adnego
miejsca, a mimo to ja mam spostrzeenia zmysowe tych wszystkich rzeczy, i e to wszystko wydaje mi
si istnie w taki sposb, jak to widz? A skoro uwaam czasami, e inni myl si w rzeczach, na ktrych,
wedle ich wasnego przekonania, bardzo dobrze si znaj, to czy ja mog wiedzie, e Bg nie sprawia, e
myl si za kadym razem, gdy dodaj do siebie dwa i trzy lub gdy licz boki kwadratu albo gdy wydaj
sd o czym jeszcze atwiejszym, jeli w ogle mona sobie wyobrazi co atwiejszego? Lecz moe jednak Bg nie chcia, bym by udzony w taki sposb, skoro przecie mwi si o Bogu, e jest w

najwyszym stopniu dobry? Jednake gdyby sprawianie, abym si myli wci, kcio si z dobroci
Boga, to przecie byoby z ni sprzeczne i to, aby pozwala mi myli si choby tylko czasami, a przecie
nie mog wtpi, e wanie na to pozwala. Zdarzy si mog osoby, ktre w tym miejscu wolayby raczej
zaprzeczy istnieniu tak potnego Boga, ni uwierzy, e wszystko inne jest niepewne. Teraz nie
spierajmy si jednak z nimi i zamy, po ich myli, e wszystko to, co powiedziano tu o Bogu, jest
wymysem. Wtenczas cokolwiek mieliby przypuszcza o moim pochodzeniu - skd si wziem i kim
jestem - a wic niezalenie od tego, czy przypisywaliby to jakiemu przeznaczeniu czy zrzdzeniu losu,
czy te przypadkowi lub cigowi powizanych ze sob zdarze, albo jeszcze czemu innemu, to skoro
popenia bdy i myli si oznacza niedoskonao, to im mniej potnemu sprawcy przypisywaliby moje
powstanie, tym bardziej byoby prawdopodobne, e jestem tak niedoskonay, e myl si zawsze. Na takie
argumenty nie potrafi ju nic odpowiedzie, lecz w kocu musz te wyzna, e nie ma ju nic, w czego
prawdziwo dawniej wierzyem, a czego w jaki sposb nie mgbym podda w wtpliwo, i to wcale
nie z braku rozwagi ani z lekkomylnoci, lecz na podstawie racji bardzo silnych i w powany sposb
przemylanych. W takim razie, skoro chc znale w nauce co pewnego i uzasadnionego, to nie wolno
mi mniej starannie wystrzega si dawania wiary [tym przekonaniom] ni temu wszystkiemu, co jest w
sposb oczywisty faszywe.
Ale te samo wypowiedzenie tych uwag nie wystarczy - trzeba je zachowa w pamici. Dawne
potoczne mniemania powracaj bowiem czsto w moich mylach, tak jakby ich dugotrwaa poufao ze
mn dawaa im prawo zajmowania miejsca w mej duszy wbrew mojej woli i zawadnicia niemale
moimi przekonaniami. Nie odzwyczaj si jednak od posuszestwa i zaufania wobec nich dopty, dopki
bd je uwaa za to, czym naprawd s, czyli za takie, ktre s w pewien sposb wtpliwe, jak to wanie
pokazaem, lecz jednak bardzo prawdopodobne, to znaczy majce za sob znacznie wicej powodw, aby
w nie wierzy, ni aby je negowa. Dlatego te dobrze zrobi, jak sdz, przyjmujc z rozmysem
podejcie wprost przeciwne i zwodzc samego siebie, i udajc przez jaki czas, e wszystkie te mniemania
s cakowicie faszywe i fantastyczne. Dziki temu bd mg zrwnoway dawne pochopne
przesdzenia nowymi, przez co nie bd ju one wpywa, ani z jednej, ani z drugiej strony, na mj osd,
co te uwolni go od wadzy zych nawykw i sprawi, e nie bdzie ju spychany z prostej drogi, ktra
moe zaprowadzi go do poznania prawdy. Jestem bowiem przekonany, e w postpowaniu tym nie moe
by niebezpieczestw ani bdw i e w swym wtpieniu nie mgbym przesadzi, skoro obecnie nie
chodzi o dziaanie, lecz o rozwaanie i poznanie.
Przyjm wic teraz zaoenie, e wprawdzie nie Bg, ktry jest w najwyszym stopniu dobry i jest
najwyszym rdem prawdy, lecz e jaki zy demon, tyle przebiegy i zwodniczy, ile potny, uy
caej swej zmylnoci, aeby mnie wprowadzi w bd. Bd myla, e niebo, powietrze, Ziemia, kolory,
ksztaty, dwiki i wszystkie inne rzeczy zewntrzne s jedynie zudzeniami i zjawami, ktrymi posuy
si on, aby zastawi sida na m atwowierno. Bd o sobie samym sdzi, e nie mam rk ani oczu, ani
ciaa, ani krwi, ani adnych zmysw, a jedynie faszywie wierzyem, i mam to wszystko. Bd uparcie
trwa przy tej myli i chocia w ten sposb nie bd w stanie doj do poznania adnej prawdy, to
przynajmniej bd zdolny zawiesi swj sd. Dlatego te z najwiksz trosk zadbam o to, aby nie przyj
adnego faszywego przekonania, i przygotuj sw dusz na wszystkie podstpy tego wielkiego
zwodziciela, tak aby, jakkolwiek byby on potny i przebiegy, i tak nie mg mi nigdy nic narzuci.
Lecz przedsiwzicie to jest mudne i pracochonne, a tymczasem co na ksztat lenistwa wciga
mnie niepostrzeenie z powrotem w naturalny bieg mego ycia. I cakiem jak niewolnik, ktry radujc si
we nie wyobraon wolnoci, gdy tylko zacznie podejrzewa, e ta wolno jest jedynie snem, boi si
obudzi i oddaje si jeszcze przyjemnym zudzeniom, aby jak najduej go zwodziy, rwnie i ja
popadam niepostrzeenie dla mnie samego z powrotem w swoje dawne mniemania i boj si obudzi z tej
drzemki, w obawie, czy aby pracowite czuwanie, ktre miaoby nastpi po spokojnym odpoczynku,
zamiast dostarczy mi dziennego wiata do poznawania przeze mnie prawdy, nie okae si przynosi go
za mao, aby rozjani wszystkie mroki trudnoci, ktre wanie zostay poruszone.

Medytacja druga
O naturze duszy ludzkiej i e atwiej j pozna ni ciao
Wczorajsze moje rozwaanie napenio m dusz tyloma wtpliwociami, e odtd nie bd ju
zdolny ich zapomnie. A jednak nie widz te, w jaki sposb mgbym je rozstrzygn i zupenie tak
jakbym nagle zosta rzucony na gbok wod - jestem zaskoczony, i nie mog oprze stp o dno ani
pyn utrzymujc si na powierzchni. A jednak doo wszelkich stara, aby nadal trzyma si tej samej
cieki, na ktr wstpiem wczoraj, oddalajc si od tego wszystkiego, w stosunku do czego mgbym
wyobrazi sobie najlejsz choby wtpliwo, tak samo, jakbym wiedzia, e jest to cakowicie faszywe.
I bd szed nadal t ciek, a napotkam co pewnego, a jeli ju nie bdzie mona inaczej, to tak daleko, a dowiem si na pewno, e nic pewnego na wiecie nie ma. Archimedes domaga si tylko pewnego
i nieruchomego punktu oparcia, aby mc poruszy Ziemi. Dlatego i ja miabym chyba prawo do wielkich
oczekiwa, gdyby dane mi byo znale choby jedn rzecz pewn i niepowtpiewaln.
Przyjmuj wic, e wszystkie rzeczy, ktre widz, s faszywe; uznaj, e nigdy nie byo tego
wszystkiego, co moja wypeniona kamstwami pami mi przedstawia; myl [o sobie jako] nie majcym
adnych zmysw: sdz, e ciao, ksztat, przestrzenno, ruch i miejsce s jedynie fikcjami duszy. Co
zatem bdzie mona uzna za prawd? By moe nic, chyba e to jedno tylko, i nic w wiecie nie jest
pewne.
Lecz moe jednak jest taka rzecz, inna ni wszystkie, ktre wanie uznaem za niepewne, co do
ktrej nie mona by ju mie najmniejszych wtpliwoci? Czy nie jaki bg lub jaka inna moc wprowadza w m dusz obecne me myli? Nie jest to konieczne, by moe bowiem jestem zdolny wytworzy
je sam z siebie. Wic przynajmniej ja sam moe jestem czym? Zaprzeczyem ju wprawdzie, jakobym
mia jakie zmysy lub ciao, a jednak waham si, [nie wiedzc] co z tego wynika? Czy jestem tak zaleny
od ciaa i od zmysw, e nie mgbym istnie bez nich? Ale te sam przyjem, e nie ma w ogle
niczego w wiecie - adnego nieba, ziemi, adnych dusz ani cia. Czy nie przyjem tym samym, e i mnie
samego wcale nie ma? Ale jakeby tak? Bez wtpienia byem, skoro powziem jakie przekonanie lub
choby co pomylaem. Wprawdzie jest jaki zwodziciel, nie wiem jak potny, ktry uywa caej swej
przebiegoci, by mnie wci wprowadza w bd. Wic bez wtpienia ja jestem, skoro on mnie zwodzi.
Niech mnie wic zwodzi, ile chce, a i tak nie sprawi, abym by niczym, jeli tylko bd myla, e jestem
czym. W ten sposb, po dokadnym zastanowieniu i uwanym rozwaeniu wszystkiego, uzna naley za
ustalon t konkluzj, i stwierdzenie: jestem, istniej jest z koniecznoci prawdziwe, ilekro je
wypowiadam lub pojmuj w duchu.
Lecz bdc pewnym, e jestem, nie wiem jeszcze z dostateczn jasnoci, jaki jestem. Dlatego te
musz teraz bardzo uwaa, aby nieostronie nie wzi czego innego za siebie samego i nie popa w
bd w tym poznaniu, ktre uwaam za pewniejsze i bardziej oczywiste ni wszystkie inne, ktre miaem
dotd. Dlatego te rozwa teraz ponownie wszystko, czym - jak sdziem, zanim powziem te
rozmylania - jestem. Z dawnych za swych mniema usun wszystko, co moe zosta choby w
najmniejszym stopniu podwaone za pomoc argumentw, ktre zostay tu przywoane, tak aby zostao
wycznie to, co jest cakowicie pewne i niepowtpiewalne. Za c si wic dotd uwaaem? Bez
zastrzee uwaaem, e jestem czowiekiem. Ale kim jest czowiek? Czy powiem, e jest to zwierz
rozumne? Na pewno nie, bo wtedy musiabym zbada co to jest zwierz i co to znaczy rozumny i w ten
sposb wychodzc od tego pytania, niepostrzeenie popadbym w nieskoczon ilo innych - trudniejszych i bardziej kopotliwych, a przecie nie chciabym marnowa tej niewielkiej iloci wolnego czasu,
ktra mi pozostaa, na rozwizywanie podobnych trudnoci. Raczej ju skupi si tu na badaniu tych
myli, ktre dotychczas podsuwaa mi sama moja istota, kiedy tylko oddawaem si rozwaaniu swego
bytu. Uwaaem si wic najpierw za posiadajcego twarz, rce, ramiona i ca t maszyneri koci i
mini, ktr widzimy i u trupa i ktr nazywaem sowem "ciao". Uwaaem ponadto, e si odywiam,
chodz, odczuwam i myl a wszystkie te dziaania przypisywaem duszy. Nie zastanawiaem si jednak

nad tym, czym waciwie jest ta dusza, a jeli ju, to wyobraaem sobie, e jest ona czym kracowo
ulotnym i subtelnym, jak powiew wiatru, ogie czy tchnienie, ktre przenikaoby grubsze moje czci i
rozchodzio si w nich. Jeli za chodzi o ciao, to nigdy nie miaem adnych wtpliwoci co do jego
natury. Uwaaem, e znam j dokadnie, a gdybym chcia j wyjani za pomoc poj, ktre wtenczas
posiadaem, to opisabym j w ten sposb: Przez ciao rozumiem wszystko, co moe zosta obrysowane
jak figur, co moe zosta umieszczone w pewnym miejscu i wypeni jak przestrze w taki sposb,
e wszystkie inne ciaa bd z niej wykluczone, co moe by spostrzeone zmysowo przez dotyk, wzrok,
such, smak lub wch, co moe zosta na rne sposoby wprawione w ruch, chocia nie samo przez si,
lecz przez co innego, co je dotyka i od czego otrzymuje impuls (mocy bowiem samorzutnego wprawiania
si w ruch, podobnie jak odczuwania i mylenia, w adnym razie nie przypisywaem naturze ciaa;
przeciwnie - dziwiem si raczej, widzc, e podobne zdolnoci spotyka si w pewnych ciaach).
Wic w kocu, kime jestem, skoro zao, e jest jaki demon, niebywale potny i, jeli wolno
tak powiedzie, zoliwy i przebiegy, ktry uywa caej swej mocy i caej swej zmylnoci, aby
wprowadzi mnie w bd? Czy wolno mi twierdzi, e mam choby cokolwiek z tych wasnoci, ktre
wanie przypisaem naturze ciaa? Zatrzymuj si nad tym z uwag, wszystkie je wci na nowo
rozwaam i nie znajduj adnej, o ktrej mgbym powiedzie, e mi przysuguje. Nie ma potrzeby, abym
trudzi si ich wyliczaniem. Przejdmy wic do wasnoci duszy i zobaczmy, czy s wrd nich takie,
ktre przysugiwayby mnie. Najpierw bdzie to odywianie si i poruszanie. Skoro jednak miaoby by
prawd, e nie mam ju ciaa, to bdzie te prawd, e nie mog si ani odywia, ani porusza. Inna
wasno to odczuwanie. Rwnie i odczuwa nie mog bez ciaa, jakkolwiek zdawao mi si kiedy, e
odczuwaem rne rzeczy podczas snu, lecz budzc si, stwierdzaem, e faktycznie wcale ich nie odczuwaem. Jeszcze inna wasno to mylenie i tu stwierdzam, e myl jest atrybutem, ktry mi przysuguje i
ktry nie moe by oddzielony ode mnie. Jestem, istniej - to pewne. Jak dugo jednak? Ot tak dugo,
jak dugo myl. Bo te by moe mogoby si tak sta, gdybym cakowicie przesta myle, e
jednoczenie przestabym cakowicie istnie. Obecnie przyjmuj [jednak] tylko to, co jest prawdziwe w
sposb konieczny. Jestem wic, mwic cile, czym, co myli, to znaczy dusz, umysem czy rozumem,
ktre to pojcia maj znaczenie wczeniej mi nie znane. Jestem wic czym prawdziwym i naprawd
istniejcym. Ale czym? Powiadam na to: czym, co myli. I czym jeszcze? Wysil sw wyobrani, by
przekona si, czy nie jestem moe czym ponadto. Nie jestem bynajmniej tym zespoem czonkw, ktry
nazywa si ciaem ludzkim; nie jestem te adnym subtelnym powietrzem, ulotnym i przenikliwym, ktre
rozpocieraoby si we wszystkich jego czciach. Nie jestem adnym powiewem, tchnieniem czy
oparem, ani niczym takim, co mgbym sobie wymyli lub wyobrazi, jako e zaoyem, i wszystko to
jest niczym - trwajc przy tym zaoeniu, stwierdzam [jednak], e nie przestaj by pewien, e jestem [w
ogle] czym.
Ale by moe jest tak, e te wszystkie rzeczy, o ktrych zakadam, e nimi nie jestem, bo ich nie
znam, faktycznie wcale nie s czym rnym ode mnie takiego, jakiego znam. Nic mi o tym nie wiadomo;
nie zajmuj si tym teraz - wydaj sdy jedynie w sprawach, ktre s mi wiadome: wiem za, e istniej, i
szukam odpowiedzi na pytanie, kim jestem ja, ktry wie ju, e jest. Ot jest cakiem pewne, e moja
wiadomo wasnego bytu, powzita z tak precyzj, bynajmniej nie zaley od rzeczy, ktrych istnienie
nie jest mi jeszcze wiadome. Wobec tego nie zaley ona od niczego, co mgbym sfingowa w wyobrani.
Zreszt same sowa "sfingowa" i "wyobraa sobie" zawiadczaj, e byoby bdem [tak myle].
Mianowicie fikcj byoby, gdybym wyobraa sobie, e jestem czym, gdy wyobraa sobie to nic
innego, jak myle o ksztacie lub obrazie jakiej rzeczy materialnej. Tak wic wiem ju z pewnoci, e
jestem i e w zasadzie mogoby okaza si, i wszystkie takie wyobraenia, a oglnie: wszystko, co
odnosi si do natury ciaa, to tylko fikcje i zudzenia. Wobec tego widz jasno, e rwnie niesuszne
byoby powiedzenie "wysil wyobrani, aby dowiedzie si dokadnie, kim jestem", co powiedzenie
"chocia teraz nie pi i spostrzegam co rzeczywistego i prawdziwego, wszelako jednak spostrzegajc to
jeszcze nie do jasno, postaram si znowu zasn, aby sny ukazay mi to wszystko prawdziwiej i z
wiksz naocznoci". Std te widz z ca oczywistoci, e nic, co mgbym poj dziki wyobrani,
nie wchodzi w zakres mojej wiedzy o sobie samym, i e trzeba, bym umys swj zwolni i odwrci od
tego rodzaju uj, dziki czemu bdzie mg pozna naprawd dokadnie sw wasn natur.

No wic czyme w kocu jestem? Czym, co myli. Co to znaczy co, co myli? To znaczy co,
co wtpi, rozumie, pojmuje, twierdzi, przeczy, chce, nie chce, wyobraa sobie i czuje. To z pewnoci
niemao, jeli wszystko to naley do mojej natury. Ale te, dlaczeg by to nie miao mi przynalee?
Czy nie jestem tym kim, kto w tej chwili wtpi niemal o wszystkim, kto wszelako rozumie i pojmuje
pewne rzeczy, kto upewnia si i uznaje jedne, a zaprzecza inne, kto chce i pragnie nadal je poznawa,
kim, kto nie chce da si zwie, kto wyobraa sobie wiele rzeczy (czasem nawet wbrew swej woli) i
wiele czuje, tak jakby przez dziaanie organw zmysowych? Czy jednak cokolwiek z tego wszystkiego
jest tak prawdziwe, by dorwna sw pewnoci temu, e jestem i istniej, chobym i spa przez cay czas,
a ten, ktry da mi byt, posugiwa si caym swym geniuszem, aby mnie zwie? Czy choby jedna z tych
wszystkich waciwoci da si odrni od mego mylenia albo mona o niej powiedzie, e jest
oddzielona ode mnie samego? Ot jest samo przez si oczywiste, e ja sam jestem tym, kto wtpi,
rozumie i pragnie, i e nie trzeba tu ju adnych dalszych wyjanie. Oczywicie, mam rwnie wadz
wyobrani. I chocia moe si zdarzy (jak to ju wczeniej dopuszczaem), e tego, co sobie wyobraam,
naprawd nie ma, to jednak ta zdolno wyobraania sobie nie przestaje by czym realnie we mnie,
majc udzia w moim myleniu. W kocu to ja przecie odczuwam, czyli spostrzegam pewne rzeczy jakby
organami zmysowymi, a wic widz wiato, sysz haas, czuj ciepo. I jeli powiedz mi, e
przedstawienia te s faszywe i e pi, to niech tak bdzie - wszelako przynajmniej pewne jest to, i
wydaje mi si, e widz wiato, e sysz haas, e czuj ciepo. To nie moe by faszem, i to wanie
nazywa si we mnie czuciem, ktre te nie jest niczym innym jak myleniem. Teraz te zaczynam
rozumie troch janiej i dokadniej ni wczeniej, jaki jestem.
A jednak wci wydaje mi si jeszcze - i nie mog pozby si tego przekonania - e ciaa
materialne, ktrych obrazy powstaj dziki myleniu, ktre podpadaj pod zmysy i ktre same zmysy
poznaj, s znane znacznie dokadniej ni ta jaka cz mnie, ktrej nie mog sobie wyobrazi. Swoj
drog, dziwnie byoby twierdzi, e znam i rozumiem dokadniej te rzeczy, ktrych istnienie wydaje mi
si wtpliwe, ktre s mi obce i bynajmniej nie s czci mnie samego, nili te, co do prawdziwoci
ktrych jestem przekonany, ktre s mi bliskie, przynalene mej naturze - jednym sowem: nili siebie
samego. Ale ja wiem ju, w czym rzecz. Mj umys jest jak wdrowiec, ktry lubi bka si po
manowcach i nie umiaby jeszcze cierpie, by trzymano go w cisych granicach prawdy. Popumy mu
wic raz cugli i dajc mu cakowit wolno, pozwlmy mu bada przedmioty, ktre przedstawiaj mu si
jako co zewntrznego po to, aby powoli i umiejtnie je nastpnie cigajc, kierowa jego uwag na
niego samego i na to wszystko, co moe odnale w sobie samym, czynic go przez to podatniejszym na
kierowanie.
Zajmijmy si wic teraz tymi rzeczami, ktre zazwyczaj uwaamy za najatwiej dajce si pozna
i o ktrych sdzimy, i znamy je najlepiej, to znaczy ciaami materialnymi, ktre dotykamy i ktre
widzimy. W istocie chodzioby nie o ciaa w ogle, bo takie oglne pojcia s na og troch niejasne,
lecz o jakie jedno konkretne ciao. Wemy na przykad kawaek wosku. Wanie wybralimy go z plastra.
Nie straci jeszcze swego sodkiego smaku miodu, a nawet zachowa po trosze zapach kwiatw, z ktrych
zosta zebrany. Wida, jaki ma kolor, ksztat, wielko - jest twardy, chodny, porczny, a gdy postuka
we, wtenczas wydaje jaki dwik. W rezultacie wszystkie cechy, dziki ktrym jednoznacznie
rozpoznajemy ciao materialne, mona tu napotka. Ale oto podczas gdy mwi te sowa, przybliam do
wosku ogie. Resztka smaku ulatnia si, zapach wyparowuje, kolor si zmienia, ksztat zanika, a wielko
wzrasta. Staje si pynny, nagrzewa si, ledwie mona go wzi do rki i jakkolwiek bymy w niego
stukali, nie wyda adnego dwiku. Czy po tych wszystkich przemianach wosk pozostaje tym samym?
Trzeba przyzna, e owszem. Nikt w to nie wtpi, nikt nie sdzi inaczej. C takiego wic poznaje si w
tym kawaku wosku tak dokadnie? Z pewnoci nie jest to nic, co spostrzegem w ujciu zmysowym,
gdy wszystko, co podpadaoby pod zmys smaku, powonienia, wzroku, dotyku albo suchu, okazao si
byo zmieni, a mimo to wosk pozosta ten sam. A moe jest to to, o czym teraz myl, a mianowicie, e
ten wosk to nie jest ten miodowy smak ani ten miy zapach kwiatw, ani ten ksztat, ani ten dwik, a
jedynie ciao, ktre wczeniej przedstawio si moim zmysom w jednej formie, a teraz pozwala si
pozna w innej? Ale co takiego waciwie, cile rzecz biorc, wyobraam sobie, pojmujc [ten kawaek
wosku] w taki sposb? Zbadajmy to uwanie i odsuwajc to wszystko, co nie jest wasnoci [samego]

tego wosku, zobaczmy, co pozostanie. A z pewnoci nie zostanie nic innego ni co przestrzennego i
plastycznego. Ale co to znaczy plastyczny? Czy nie to, i wyobraam sobie, e ten wosk, jeli ma ksztat
okrgy, moe przybra ksztat kwadratowy, a potem jeszcze trjktny? Z pewnoci nie, poniewa
pojmuj go jako zdolny do nieskoczonej liczby podobnych przemian, a w wyobrani swej nie jestem
przecie w stanie przebiec tej nieskoczonej liczby. Dlatego te moje pojmowanie wosku nie jest dzieem
wadzy wyobraania sobie. A na czym polega owa przestrzenno? Czy i ona nie jest rwnie czym
niejasnym? Czy [jej miara] nie wzrasta, gdy wosk si topi, nastpnie gdy wre i dalej, gdy jeszcze przybywa ciepa? Nie pojmowabym w sposb pewny i prawdziwy, czym jest wosk, gdybym nie myla, e
nawet ten oto kawaek wosku, ktrym si teraz zajmuj, moe bardziej rnicowa si pod wzgldem
miary przestrzennej, ni to kiedykolwiek bybym w stanie sobie wyobrazi. Trzeba si wic zgodzi, e
nie bybym w stanie za pomoc wyobrani zrozumie, czym jest ten kawaek wosku, i e jedynie sam
rozum to potrafi. Mwi to w odniesieniu do tego konkretnego kawaka wosku. Ale co do wosku w ogle,
to jest to jeszcze bardziej oczywiste. Czym jednake jest ten kawaek wosku, ktry poj da si jedynie
przez rozum czy umys? Na pewno jest to ten sam wosk, ktry widz, ktry dotykam, ktry sobie
wyobraam, a w kocu - ten sam, ktrego tosamo od pocztku uznawaem. Trzeba wszelako
koniecznie zauway, e moje dowiadczenie [perception] to wcale nie widzenie ani dotykanie, ani
wyobraanie sobie, i nigdy tym nie byo, jakkolwiek wczeniej tak si zdawao, lecz e jest to wycznie
wgld samej duszy, ktry moe by niedoskonay i niejasny, tak jak to miao miejsce wczeniej, a moe
te by jasny i dokadny, tak jak to si dzieje obecnie, w zalenoci od tego, czy moje skupienie bardziej,
czy mniej trzyma si rzeczy, ktre sob obejmuje, i ich skadnikw.
Swoj drog, nie mog nadziwi si, ile jest w mej duszy saboci i zwodw, ktre wprawiaj j w
bd. Bo chocia wszystko to rozwaam w sobie bez sw, to jednak sowa cay czas przykuwaj mnie do
siebie, tak i omale jestem oszukiwany przez jzyk potoczny. Mwimy przecie, e widzimy ten sam
wosk, skoro tu jest, a nie, e sdzimy, e to ten sam, zwaywszy kolor i ksztat - omale wycignem std
wniosek, e poznaje si wosk przez ogldanie go oczami, a nie przez wgld samej duszy. Gdybym oto
przypadkiem ujrza za oknem ludzi idcych ulic, a widzc to zwykem mwi, e widz ludzi, podobnie
jak te i mwi, e widz wosk, to przecie c innego bybym widzia, ni kapelusze i paszcze, ktre
mogyby okrywa sztuczne roboty, poruszajce si dziki mechanizmowi? A jednak sdz, e s to ludzie,
a znaczy to, e rozumiem, dziki samej tylko zdolnoci pojmowania, ktra tkwi w mojej duszy, to, co - jak
mi si wydawao - widziaem za pomoc oczu.
Ten, kto stawia sobie zadanie wzniesienia si umysem ponad og ludzi, powinien si wstydzi,
e powodw do wtpliwoci dostarcza mu sposb wyraania si ogu. Chciabym wic teraz pj dalej i
rozway, czy poznaem w sposb bardziej doskonay i z wiksz oczywistoci, co to jest wosk, gdy
zobaczywszy go, wpierw powziem przekonanie, e poznaem go za porednictwem zmysw zewntrznych, nie mwic ju o tak zwanym zmyle wsplnym, to znaczy wadzy wyobraania sobie, czy
te poznaj go lepiej teraz, po bardzo skrupulatnym zbadaniu, czym on jest i w jaki sposb moe zosta
poznany. Byoby mieszne ywi w tej kwestii jakiekolwiek wtpliwoci. C bowiem jednoznacznego
[distinct] zawierao to pierwsze poznanie? C byo w nim takiego, co nie mogoby w taki sam sposb
wystpi w spostrzeeniu jakiegokolwiek zwierzcia? Kiedy jednake dokonuj rozrnienia pomidzy
woskiem a jego zewntrznymi formami i rozwaam go tak, jakbym zdj z niego okrycie, cakiem
nagiego, pewne jest, e jakkolwiek nadal naraony jestem na bd w sdzeniu, to jednak nie mgbym
poznawa go w taki sposb bez udziau swego ludzkiego rozumu.
A co mam do powiedzenia o tym rozumie, a wic o sobie samym (jak dotd bowiem nie
przyjmuj w sobie niczego poza rozumem)? Przecie skoro, jak si zdaje, tak jasno i dokadnie poznaj
ten kawaek wosku, to czy nie poznaj samego siebie nie tylko prawdziwiej i z wiksz pewnoci, lecz
take dokadniej i janiej? Jeli na podstawie tego, e widz wosk, sdz, e on jest czy istnieje, to z
pewnoci z wiksz jeszcze oczywistoci std, e go widz, wynika, e ja sam jestem czy istniej.
Mogoby bowiem by tak, e to, co widz, faktycznie nie byoby woskiem. Mogoby by i tak, e nie
miabym wcale oczu i nic bym nie mg widzie. Niemoliwe jest jednake, abym skoro ju widz lub
(czego teraz nie bd rozdziela) myl, e widz, sam nie by czym. Podobnie te, skoro sdz, e wosk
istnieje, na tej podstawie, e go dotykam, to wynika std to samo, a mianowicie, e jestem. I jeli

przekona mnie o istnieniu wosku wyobrania lub cokolwiek innego, to wniosek wycign std
niezmiennie ten sam. A to, co powiedziaem tu o wosku, mona odnie do wszystkich innych rzeczy,
ktre s na zewntrz mnie. Ponadto jeli pojcie czy poznanie wosku wydao mi si bardziej oczywiste i
dokadne, gdy nie tylko go zobaczyem i dotknem, ale i wiele innych okolicznoci uczynio go bardziej
dla mnie jawnym, to z jake wiksz oczywistoci, dokadnoci i jasnoci uzna trzeba, e ja sam teraz
poznaj siebie, skoro wszelkie rodki, suce poznaniu i pojciu owego wosku czy jakiegokolwiek
innego ciaa, daleko lepiej jeszcze ukazuj natur mojego rozumu. Co wicej, tyle innych rzeczy znajduje
si w samej duszy, ktre mog przyczyni si do wyjanienia jej natury, e te wszystkie, ktre zwizane
s z ciaem, prawie nie zasuguj, by bra je w ogle pod uwag!
I oto niepostrzeenie powrciem tam, gdzie chciaem si znale. Skoro bowiem jest dla mnie
jasne, e cia materialnych jako takich nie da si w sposb waciwy pozna za pomoc zmysw ani
wyobrani, lecz jedynie za pomoc poznania rozumowego, i e nie s one poznawane wtedy, gdy si na
nie patrzy czy te dotyka ich, lecz wtedy, gdy si je rozumie czy ujmuje rozumowo, to i widz jasno, e
nic nie jest bardziej dostpne mojemu poznaniu ni mj wasny umys. Poniewa jednak nie tak atwo jest
cakiem pozby si mniemania, do ktrego nawyko si przez dugi czas, warto, abym jeszcze zatrzyma
si na troch w tym miejscu, ebym t now wiedz, dziki duszemu jej rozpatrywaniu, tym lepiej mg
odcisn w swej pamici.
..

You might also like