Professional Documents
Culture Documents
ARTYKUY
PIOTR BOTU*
Piotr Botu, Associate Professor of Philosophy, University of Illinois at Springfield; profesor uczelniany Szkoy Gwnej Handlowej wWarszawie; czonek zarzdu
sekcji Filozofia ikomputery Amerykaskiego Towarzystwa Filozoficznego. Publikacje idalsze informacje: http://www.uis.edu/philosophy/faculty/research/boltuc.html.
E-mail: pbolt1 na serwerze uis.edu.
*
Piotr Botu
Piotr Botu
Uniwersum3 zawiera trzy punkty przedmiotowe. Mona wic okreli w nim relacj dwch punktw w odniesieniu do trzeciego punktu. Istnieje zatem minimalny ukad odniesienia, czyli w tym przypadku sytuacja,
w ktrej relacja punktu przedmiotowego A i B jest okrelona w odniesieniu do punktu C. Uniwersum 3 stanowi w moim rozumieniu najmniejszy,
nie tylko potencjalny, ukad ontologiczny, poniewa zawiera ono najprostsz relacj (punktw A i B) oraz najprostszy ukad (mianowicie punkt C),
w odniesieniu do ktrego relacja ta moe zosta okrelona. Powstaje pytanie, czy punkt C, wobec ktrego relacja punktw A i B jest okrelona, musi
by punktem przedmiotowym (czyli najmniejszym przedmiotem), czy te
wystarczyby punkt geometryczny. Wydaje si jednak, e przestrze ontologiczna moe by rozumiana jako przestrze bytowa, czy niemal fizyczna, a taka przestrze wymaga zdefiniowania poprzez obiekty, a nie jedynie
przez byty li tylko matematyczne. Ontologia w tym sensie nie jest ani dziedzin matematyki, ani fizyki, ale teori najprostszych obiektw bytowych,
nie ograniczonych do przedmiotw empirycznych istniejcych w naszym
wiecie fizycznym. Obiekty bytowe mona zapewne okreli jako obiekty
fizyczne nalece do wszystkich wiatw moliwych.
Uniwersum3 jest wic najprostszym ukadem ontologicznym. Teraz
warto powrci do problemu podmiotowoci i zapyta o najprostszy ukad
ontologiczny posiadajcy cech podmiotowoci epistemicznej. Wedug standardowej odpowiedzi Hobbesowskiego materializmu, podmiotowo epistemiczna jest tylko procesem funkcjonowania skomplikowanych struktur
przedmiotowych, pozwalajcym na replikowanie dozna i operowanie nimi
w procesach mylowych i wspomnieniowych. Takie podejcie pozostawia
na uboczu kwesti zasadniczej rnicy pomidzy podmiotowoci a przedmiotami. Dyskusje na ten temat s powszechnie znane i nie stanowi przedmiotu tego artykuu. W tej kwestii istnieje bardziej przekonujca droga
argumentacji. Przyjmuje ona, e podmiotowo winna by traktowana jako
odrbny sposb istnienia, rny od przedmiotowoci. W tym punkcie dyskusja problemu podmiotu zwykle przechodzi do tematyki szerszego charakteru podmiotowoci czy te jej statusu ontologicznego. Mowa jest czsto o zagadnieniu dualizmu, epifenomenalizmu, nawet neutralnego monizmu, a wic dotyczy to nieco innego tematu. Poszukuje si bowiem odpowiedzi na pytanie o to, jak podmiotowo powstaa (epifenomenalizm) albo
jak jest substancj. Obecnie interesuje nas jednak wsze zagadnienie
jak taka nieredukcjonistycznie rozumiana podmiotowo da si wprowa-
10
Piotr Botu
11
Struktura podmiotu
Czysty podmiot, czy podmiot atomowy, jest to podmiot, ktry nie
jest przedmiotem. Stanowi on sam istot podmiotowoci, nie bdc za
przedmiotem, nie jest bezporednio opisywalny. Ujmujemy go tylko poprzez jego oddziaywania w strukturze przedmiotw, a w szczeglnoci
przez jego oddziaywania uwidocznione w powyszej analizie.
A. Bartels, S. Zeki, The Temporal Order of Binding Visual Attributes, Vision Research 46 (2006), s. 22802286; tyche, The Clinical and Functional Measurement of
Cortical (in)Activity in the Visual Brain, with Special Reference to the Two Subdivisions
(V4 and V4 alpha) of the Human Colour Centre, Philosophical Transactions of the
Royal Society of London, B 354 (1999), s. 13711382; tyche, The Theory of Multistage Integration in the Visual Brain, Proceedings of the Royal Society (London)
B 265 (1998), s. 23272332; tyche, Toward a Theory of Visual Consciousness, Consciousness and Cognition 8 (1999), s. 225259.
1
12
Piotr Botu
Czysty podmiot nie jest zatem podmiotem poznawczym, transcendentalnym, psychologicznym, fizycznym ani spoecznym, aczkolwiek przy
bliszej analizie posiadaj one wszystkie aspekty podmiotowoci czystej.
Nie jest on take ukadem podmiotowym analizowanym w naszej dyskusji
ontologicznej, poniewa jest on tylko jednym, bardzo szczeglnym, skadnikiem, czynnikiem czy aspektem tego ukadu. Wreszcie, nie jest on rwnie wiadomoci czy cigiem wiadomoci; zagadnienie to opisuj pod
koniec tej czci artykuu.
Podmiot poznawczy jest podmiotem czystym, ale usytuowanym w ukadzie przedmiotowym dysponujcym funkcjami kognitywnymi, na przykad pamici. Podobnie jak w przypadku komputerw, posiadanie pamici czy moliwoci przetwarzania informacji nie jest w sensie szczeglnym
zwizane z podmiotowoci. Jednak filozofowie, przynajmniej od Kartezjusza, przypisuj myleniu charakter szczeglny w kontekcie rozwaania podmiotowoci, a podejcie to jest spjne z potoczn intuicj. Dziki
argumentowi uprzywilejowanego dostpu (privileged access) rozumiemy,
dlaczego istniej takie intuicje. Po prostu podmiot poznawczy jest najbardziej integralnym aspektem podmiotu jako osoby. Nie wydaje si, aby byo
moliwe stworzenie bardziej zredukowanej koncepcji ja ni koncepcja
podmiotu poznawczego. Trudno z wyodrbnieniem czystego podmiotu
z podmiotu epistemicznego, czyli poznawczego, wynika z faktu, e czysty
podmiot nie jest przedmiotem, nie posiada wic adnych cech szczeglnych, jakich nie przejawia podmiot poznawczy. A jednak czysty podmiot
naley wyodrbni jako warunek wszelkiej podmiotowoci z powodw,
jakie przytoczyem na pocztku artykuu.
Szczegln, wan filozoficznie, wersj podmiotu poznawczego jest
podmiot transcendentalny. Podmiot ten wsptworzy wiat w podmiotowo-przedmiotowym procesie poznania, porzdkujc pierwotne przedepistemiczne dane w kategoriach przyczynowoci, czasu i przestrzeni. Mona
wic powiedzie, naraajc si purystom historii filozofii, e podmiot transcendentalny peni funkcj podobn do komputera przeksztacajcego impulsy elektryczne (np. pochodzce z kamery lub z Internetu) na obrazy
przesuwajce si na jego ekranie. Jest to analogia niepena, poniewa nie
uchwytuje tego, i podmiot transcendentalny wywietla przedmioty w naszej wiadomoci, a komputer jedynie przeksztaca jedne impulsy (prd
elektryczny) na inne (uaktywnianie pewnych pl ekranu).
13
Mona poj t rnic, gdy bdziemy pamita o rozrnieniu pomidzy podmiotem czystym a transcendentalnym. Teoria podmiotu transcendentalnego jest teori tego, jak pewne cechy ukadu podmiotowego
ksztatuj impulsy dostarczane do tego ukadu, aby moliwe byo poznanie. Podmiot czysty jest natomiast t cech ukadu podmiotowego, ktra
adnym przedmiotem nie jest, ale rwnoczenie jest wymagana, by pewien
obiekt sta si ukadem podmiotowym wanie (a nie jedynie nastpnym
transformatorem przeksztacajcym energi z jednej formy w drug). Uwaam, e obecnie transcendentalna teoria podmiotu obciona jest dwoma
powanymi bdami. Jej zwolennicy nie zawsze dostrzegaj rnic midzy epistemicznym pojciem czasoprzestrzeni a jej rozumieniem fizycznym. Rozrnienie to, mao widoczne za czasw Kanta, stao si kluczowe
od czasu powstania teorii wzgldnoci. Nie oznacza to, e teorie te s rozczne, ale zagadnienie ewentualnego wpywu teorii Einsteina na epistemologi pokantowsk, aczkolwiek fascynujce, nie naley do przedmiotu
niniejszego artykuu. Drugi bd w odniesieniu do transcendentalnej teorii
podmiotu, i w ogle teorii poznania, popeniany jest przez wielu filozofw
analitycznych, ktrzy nie doceniaj teorii aktywnej roli podmiotu w procesie poznania, podajc ladem dugiej tradycji uproszcze ontologicznych
brytyjskiego empiryzmu. Rwnie ten temat, cho warty zaznaczenia, wykracza poza ramy tych rozwaa.
Warto podkreli, e podmiot transcendentalny jest pojciem znacznie bardziej antropomorficznym, czy antropocentrycznym, ni przedstawiony tutaj czysty podmiot zainspirowany teori Husserla lub Fichtego, gdy
przedstawia on abstrakcyjny model ludzkich wadz poznawczych, nie za
szerszy model ontyczny czystych warunkw epistemicznoci. Czysty podmiot nie jest podmiotem, ktry mgby wchodzi rwnoczenie w relacje
czasowe, przestrzenne i przyczynowo-skutkowe. Jest on pojciem znacznie bardziej analitycznie zredukowanym (a, jak powiedzia sam Kant, kady podzia analityczny, ktry jest moliwy, jest take konieczny). Podmiot
atomowy (czyli czysty podmiot) jest podmiotem pasywnym, ktry ley,
w sensie analitycznym, u podstaw kantowskiego podmiotu aktywnego;
oddziauje on tylko w jednym kontekcie, na przykad przestrzennym.
Umieszczanie go take w punkcie czasowym wymaga wprowadzenia bardziej zoonego, mniej zredukowanego i mniej podstawowego analitycznie, ukadu podmiotowo-przedmiotowego.
14
Piotr Botu
Konsekwencj tego rozumowania jest czciowe zanegowanie kategorii przedmiotu potencjalnego, gdy byt potencjalny jest zwykle definiowany jako byt posiadajcy potencja ujawniajcy si w przyszoci. Potencja ten jest (zwykle) orzekalny wanie przez to, e byt ten faktycznie ujawnia si w przyszoci. Jednak gdy nie wprowadza si kategorii czasowoci,
a wic przyszoci i przeszoci, byty dziel si jedynie na istniejce (kiedykolwiek) i nieistniejce (czyli parmenidejskie nie-byty, ktrych nie ma).
Byty potencjalne nie daj si zdefiniowa w takiej prostej ontologii, chyba
e w sensie matematyczno-logicznym, jako byty niesprzeczne logicznie.
Pojcie poznawczego podmiotu fizjologiczno-psychologicznego
odbiega jeszcze dalej od najbardziej zredukowanej ontycznie definicji podmiotu, czyli od podmiotu czystego. Zawiera ono bowiem nie tylko mechanizm pozwalajcy na powstanie poznania, ale take na powstanie poznania
u szczeglnych istot, takich jak ludzie i podobne do nich zwierzta.
Nieco inne pojcie poznawczego podmiotu psychologicznego wcza tylko aspekt poznania badany przez nauki psychologiczne. Zwykle prowadzi ono do nieco szerszego pojcia podmiotu psychologicznego, ktre
wcza te badanie innych ni poznawcze cech podmiotu. Wynika to z faktu, e ostry rozdzia funkcji poznawczych i funkcji psychicznych, na przykad emocjonalnych, nie wydaje si naturalny na gruncie psychologii.
Pojcie poznawczego podmiotu fizycznego przejmuje inny aspekt
pojcia poznawczego podmiotu fizjologiczno-psychologicznego, mianowicie jego stron biologiczn lub, szerzej, fizyczn. Tu take analiza procesu poznawczego z trudnoci poddaje si ostremu wyodrbnieniu spord innych biologicznych i fizycznych procesw, prowadzc do szerszej
kategorii podmiotu fizycznego. Podmiot ten jest zwykle utosamiany z organizmem zwierzcym, a zwaszcza ludzkim.
Troch zaskakujco, pojcie podmiotu jako duszy ma wiele cech podobnych do pojcia podmiotu fizycznego. S dwie dominujce definicje
duszy. Wedug jednej definicji dusza jest pewnym przedmiotem zbudowanym z substancji subtelnej, funkcjonujcej w ciele ludzkim, zapewne w formie szczeglnej energii, do czasu mierci, a po mierci zmieniajcej miejsce. W niektrych mitologiach dusze takie przebywaj w formie duchw
na ziemi, a w innych bytuj w szczeglnych miejscach, na przykad w Hadesie. Wedug drugiej definicji, pochodzcej przynajmniej od w. Tomasza, dusza stanowi form ciaa (std, wedle jego koncepcji, zmartwychwstanie ciaa jest uwaane za niezbdne do ycia wiecznego). Wedug obu
15
16
Piotr Botu
do opisu nader rnych zagadnie i nie jest pomocne poznawczo, by spiera si o abstrakcyjny, oglny status poziomu dominujcego. Odnosi si to
take do opisu w kategoriach czystego podmiotu, ktry jest aspektem podmiotowoci wartym wyrnienia i rzetelnego opracowania midzy innymi dla jasnoci opisu innych poziomw podmiotowoci ale nie jest on
w oglnym sensie opisem dominujcym.
Dodajmy, koczc analiz struktury podmiotu, e czysty podmiot nie
jest te czyst wiadomoci (consciousness), a jest tak z nieco innych
przyczyn ni w wypadku pozostaych kategorii podmiotu. Pojcie czystej
wiadomoci jest pojciem epistemologicznym stanowi ono najbardziej
zredukowane pojcie aktu poznawczego czy wiadomoci. Moliwa jest
bowiem redukcja pojcia poznania podobna do naszej redukcji pojcia
podmiotowoci do podmiotu czystego, ale nawet od niej prostsza. Czysta
wiadomo jest rezultatem takiej redukcji.
Mona ulec pokusie utosamienia czystego podmiotu z czyst wiadomoci, odgrywaj one bowiem analogiczn rol w procesie redukcji
pojciowej. Redukcja pojciowa prowadzca do pojcia czystego podmiotu zaczyna od konstatacji, e co jest w procesie poznania, natomiast redukcja pojciowa prowadzca do pojcia czystej wiadomoci wychodzi
od perspektywy, e zachodzi poznanie. To pierwsze jest wic ontologi
procesu poznania (nie kade badanie poznania jest epistemologi), a to
drugie fenomenologiczn (odpodmiotow) epistemologi. Nie wydaje si,
aby istniaa podstawa do utosamienia tych poj, gdy utosamienie czystego podmiotu z czyst wiadomoci wymaga postawienia znaku rwnoci midzy porzdkiem ontycznym a epistemicznym, co jest tez wtpliw
i nieuzasadnion.
17
lizmu, na przykad Karola Wojtyy, w ktrym osoba jest esencjalnie zwizana z czynem, a take przez swe czyny definiowana ontycznie i moralnie.
Co jest zatem podmiotem moralnym (podmiotem sdw moralnych)
i jaki obiekt ontyczny podlega osdowi moralnemu (stanowi przedmiot sdw moralnych)? Etyka wymaga, w sensie ontycznym, istnienia osoby.
Osoba wymaga podmiotu poznawczego, a jak pokazaem, bezporednim
warunkiem podmiotu poznawczego jest czysty podmiot. Zatem czysty
podmiot jest bliskim porednim warunkiem moliwoci osdu moralnego.
Tyle w tej sprawie potrafi obecnie powiedzie wzgldnie jasno.
W tym miejscu pozwol sobie na troch filozofowania w stylu Hywela Lewisa, redaktora ksiki Clarity is not Enough (Jasno to nie wszystko)3. Filozofowanie tego rodzaju ma pewne znaczenie perswazyjne, a take pozwala na wypracowanie pomocnych intuicji i jest utrzymane w szeroko rozumianej konwencji analitycznej, ma natomiast ograniczony walor
argumentacyjny.
Etyka wymaga istnienia osoby jako przedmiotu osdw moralnych,
co jest mao kontrowersyjne, poniewa trudno poj sens moralnej oceny
bytw, ktre osobami nie s. (Nawet gdy etyka biznesu czy etyka stosunkw midzynarodowych, w metaforycznym sensie, prbuje oceni dziaania caych korporacji czy pastw pod wzgldem moralnym by nie redukowa oceny i opisu tych dziaa do sumy akcji poszczeglnych ludzi to
w takiej ocenie traktuje si korporacje czy pastwa jako osoby). Ciekawsze
jest natomiast pytanie, czy tylko osoba moe by podmiotem sdw moralnych, czy wic sdy moralne moe wydawa jedynie osoba.
W trywialnym sensie odpowied na to pytanie jest negatywna. Jeeli
ocena moralna sprowadza si do stosowania pewnego kodu, a taki kod
moe by sformuowany jako zesp jednoznacznych odpowiedzi na ograniczony zbir pyta, to wiadomo, e komputer zaprogramowany w odpowiedni sposb moe takie sdy wydawa. Jest to pewna wersja szerszego
zagadnienia, czy komputery mog myle. Jeeli mylenie jest tosame
z procesem przetwarzania kwantyfikowalnej informacji, to komputery albo
myle umiej, albo przynajmniej mogyby si tego kiedy nauczy. Ale
zagadnienie czy komputery mog myle zawiera te inny aspekt. Zada3
H.D. Lewis (ed.), Clarity is not Enough: Essays in Criticism of Linguistic Philosophy, London: Allen and Unwin 1969. Por. te H.H. Price, Clarity is not Enough, Proceedings of the Aristotelian Society Supp. 19 (1945), s. 133.
18
Piotr Botu
jc to pytanie, mamy na myli nie tylko to, czy komputery mog przeksztaca informacj w pewien racjonalny sposb, ale take to, czy posiadaj one
podmiotowo (w sensie ontologicznym), czy te perspektyw poznawcz
(w sensie epistemologii Nagela), z ktrej t informacj rozumiej w sensie
nie tylko operacyjnym4.
Istnieje silna intuicja, ktrej jednak niektrym osobom brakuje, e
gdy mwimy o prawdziwym poznaniu, nie chodzi jedynie o operowanie
informacjami, ich przetwarzanie i uzyskanie racjonalnie uzasadnionego
rezultatu; chodzi take o odpodmiotowe rozumienie. Uywajc naszej metafory, chodzi nie tylko o to, by w lustrze odbijay si jakie przedmioty, ale
te o to, by kto rzeczywicie je widzia. A do tego niezbdna jest podmiotowo w omawianym sensie.
Podobnie jest z poznaniem etycznym. Przynajmniej wedug pewnej
jego definicji, poznanie etyczne nie oznacza tylko funkcjonowania wedug
dopuszczalnego etycznie modelu zachowa, gdy byaby to etyka dla wymdecw (ethics for zombies). Poznanie etyczne wymaga te wiadomoci moralnej (moral conscience), do ktrej odnosi si wiele cech, jakie
musi posiada wiadomo epistemiczna, aby by nie tylko funkcjonaln
wiadomoci zombi. Mona nawet mwi o czystej wiadomoci etycznej, bdcej czystym poczuciem etycznym wyizolowanym spord wszelkich sytuacji etycznych, w ktrych przejawia si poczucie etyczne.
Analiza pojcia wiadomoci etycznej przebiega analogicznie do naszej analizy pojcia podmiotu. Krtko mwic, wychodzimy od konkretnej
intuicji moralnej. Mona zaoy, e intuicja rdowa ley u podstaw wszelkich zasad moralnych, deontycznych (co jest szczeglnie widoczne w systemie W.D. Rossa), a nawet utylitarystycznych. W sposb oczywisty ley
ona take u podstaw etyki intuicjonistycznej, etyki cnt (bezporednio lub
w oparciu o deontologi) oraz etyki partykularyzmu Jonathana Dancyego.
Taka intuicja posiada swj przedmiot, tj. nakazy i zakazy moralne (np. Nie
4
W artykule N. Boltuc, P. Boltuc, Replication of the Hard Problem of Consciousness
in AI and Bio-AI: An Early Conceptual Framework, [w:] Artificial Inteligence and Consciousness, ed. R. Manzotti, A. Chella, Washington DC 2007 prezentujemy hipotez, e
jeeli moliwe jest zrozumienie na czym polega generowanie wiadomoci (w sensie
odpodmiotowym) jako podanie algorytmu, na ktrym si ono zasadza, to jest tylko problemem technicznym zreplikowanie tego algorytmu w substancji nieorganicznej. Moliwe byoby zatem zreplikowanie wiadomoci.
19
podstawiaj nogi osobie chorej na osteoporoz). Mog to by nakazy konkretne, dotyczce wsko okrelonej sytuacji lub poszczeglnej osoby, albo
te oglne. Kada intuicja moralna ma take si perswazyjno-motywacyjn, ktra odpowiada na pytanie dlaczego ma to dla nas znaczenie.
Ot sia motywacyjna daje si analitycznie rozdzieli na specyficzne
elementy motywacji, waciwe tylko danej kwestii lub grupie zagadnie,
oraz na element oglny, ktry jest waciwy wszystkim motywacjom moralnym; ten oglny element to czysta motywacja moralna. Czysta motywacja moralna ma pewien locus, jak ujby to Albert Shalom, ktry proponuj
opisa jako czysty podmiot moralny.
T cz rozwaa kocz uwag metodologiczn. By moe racj
mia Arystoteles, i kady przedmiot powinien by badany z adekwatnym
stopniem jasnoci, i by moe etyka, a nawet filozofia czowieka, nie pozwala na tak jasno badania, jak logika czy nawet metafizyka. W tym
sensie, by moe niemodne dzisiaj filozofowanie, nalece do pogranicza
filozofii analitycznej i nieanalitycznej, uprawiane w stylu Alberta Shaloma
czy Hywela Lewisa, ma wiksze uzasadnienie, ni to si nam czsto wydaje, poniewa tylko ono pozwala w filozofii osoby unikn wylewania dziecka
z kpiel poprzez analiz cech cile podmiotowych, jakie nie poddaj si
cilejszemu opisowi analitycznemu. Odrzucajc rad Wittgensteina, a postpujc wedug aporetycznej filozofii Platona, by moe o tym, o czym
nie mona mwi jasno, o tym naley przynajmniej mwi w formie aporii
i metafory, w przeciwnym razie filozofia ryzykuje to, e zapozna cae istotne sfery ycia ludzkiego. Nie ma bowiem adnych powodw metafizycznych, aeby twierdzi, i wszystko, co poddaje si niepustemu intelektualnemu poznaniu umysu ludzkiego, poddaje si w sposb konieczny poznaniu w peni analitycznie przekonywajcemu.
20
Piotr Botu
moralnego jest wystpowanie czystego podmiotu moralnego; rozwaania pod koniec poprzedniej czci mog wesprze to twierdzenie przynajmniej czciowo skrystalizowanymi intuicjami. Kady przejaw podmiotowoci moralnej, na przykad partykularn intuicj moraln w stylu teorii
Jonathana Dancyego, mona zanalizowa, dzielc j na czynnik przedmiotowy (przedmiot intuicji moralnej np. oburzenia z powodu katowanego psa) oraz samo wraenie moralne. Szczegy sytuacji moralnej, na przykad moralnie wyraziste wasnoci (salient features) opisu katowania psa,
nale do strony przedmiotowej. Czysty podmiot moralny to intuicja moralna, z ktrej niejako zdrapiemy przedmiot, jaki t intuicj uruchomi.
Intuicja, czy poczucie moralne, jest na tym poziomie zawsze odwoaniem
si do tego samego rda, czyli do czystej moralnoci, niejako przelewanej do pojemnikw rnych sytuacji moralnych.
Poznanie moralne okrelibym, w sensie rdowym, jako (roz)poznanie czystej podmiotowoci moralnej u drugiej istoty. W zwizku z tym
uwidacznia si, tak oczywisty intuicyjnie, zwizek midzy podmiotem
moralnym (moral agent) a tym, kogo dziaania moralne dotycz (moral
patient). Nie jest jedynie tak, e jeden i drugi musz by osob, to jest
bowiem stwierdzenie oglne, ktre nie wyjania, dlaczego mamy odniesienie moralne do innych osb. Gdy pozostawiamy dyskusj na tym poziomie
oglnoci, to pojawiaj si wyjanienia hobbesowskie, kontraktarianistyczne, zapoznajce sam istot etycznoci, ktra nie sprowadza si do samych zasad funkcjonowania, lecz wymaga rdowego poznania, porwnywalnego nieco z poznaniem kolorw. Znane s dobrze zastrzeenia, wysuwane na przykad przez Gilberta Harmana, wobec tej analogii. Dotycz
one gwnie moliwoci indukcyjnej weryfikacji poznania jakoci wtrnych, takich jak poznanie koloru, a niemonoci podobnej weryfikacji jakoci ujawnianych w intuicji moralnej. Zagadnienie uprzywilejowanego
dostpu do wasnych jakoci wtrnych (privileged access), a take takie
problemy, jak na przykad odwrcenie jakoci (inverted qualia) pokazuj,
e powane trudnoci dotycz poznania wszelakich jakoci wtrnych. Harman moe si oczywicie odwoa do mierzalnego charakteru fizycznych
podstaw koloru (tj. substancji absorbujcych pewne czstotliwoci fal wietlnych)5, ale z kolei relatywna skuteczno wykrywaczy kamstwa jest przy5
Pogldy Harmana w tej sprawie ulegy zmianie w pocztku lat 90. Por. G. Harman,
Can Science Understand the Mind?, [w:] Conceptions of the Human Mind: Essays
21
kadem, e mona take odnale podobne przykady w sferze jakoci wtrnych w poznaniu moralnym. Jednak szersza obrona intuicjonizmu moralnego wykraczaaby poza ramy tej pracy.
W proponowanym przeze mnie podejciu uwidacznia si zwizek
midzy podmiotem moralnym a tym, kogo dziaania moralne dotycz, poniewa istnienie czystej podmiotowoci moralnej pozwala na odrnienie
podmiotw moralnych od li tylko nonikw fortunnych czy niefortunnych
skutkw, takich jak tornado czy spadajca ze stoku koparka. Podmioty
moralne posiadaj t czyst podmiotowo moraln, o ktrej tu mowa. Jest
to czysta epistemiczno moralna.
22
Piotr Botu
6
Sposb filozofowania rozwinity w tej pracy doprowadzi do mistrzostwa R. Ingarden. Pewne metody wypracowali M. Siemek, A. ytkow i M. Przecki. Problem podmiotu nieco podobnie traktowali A. Zachariasz, A. Synowiecki, W. Lorenc, S. Rainko,
K. lczka, T. Szubka i J. Kardaszewski. Filozofi podmiotowoci w sposb nie do
koca analityczny, ale w ramach tradycji analitycznej, rozwaali inspirujco A. Shalom,
H. Lewis, M. Lektorski, R. Hare, J. Margolis, a take autorzy, ktrych nie poznaem:
P. Strawson i E.O. Evans. W projekcie pomogli mi take P. Snowdon, T. Nagel
i S. Worley. Najwaniejsze dyskusje tego projektu odbyway si w stowce studenckiej
UW jesieni 1981 r. przed stanem wojennym, w rozmowach z R. Brykczyskim, T. Baszniakiem i innymi; projekt ten przedstawiaem na konferencjach k naukowych UMCS,
UW, U (19831985) i w Princeton (Why a Subject is not an Object, Graduate Club,
Princeton University 1991). Wstpne idee byy publikowane jako Wprowadzenie do
filozofii komplementarnej, Colloquia Communia 4 (1987) oraz Idee filozofii komplementarnej, Przypis 1 (1984). Obecnie idee tego artykuu przedstawiaem na uniwersytecie w Szczecinie (2004) oraz na filii U w Cieszynie i na Uniwersytecie Rzeszowskim (2006). Szczeglnie wane dyskusje zawdziczam R. Brykczyskiemu, E. Bogusz-Botu i M. Botuciowi.
23
it fits with any sort of non-reductionism. What follows is that we assume certain
subjects that are not objects, hence entities that we cant build direct predicative
statements about. Whatever we can say about them comes indirectly, from the influence subjects have on certain objects. Hence, loosely speaking, subjectivity can
be viewed as a feature of certain ontological entities (objects), such as persons. But
an ontology of pure subjects is possible, based on the indirect influences they have.
Such ontology of subjects that are not objects allows us to have subjects consistently as a part, though a very specific one, of the ontological furniture of the world.
I also claim that subjectivity is what, prima facie, deserves a moral standing though
only certain additional capacities make a being a moral agent or patient.
24
Piotr Botu
25
MAGORZATA KWIETNIEWSKA*
*
Magorzata Kwietniewska, ur. 1960, dr filozofii, adiunkt w Katedrze Filozofii Wspczesnej Uniwersytetu dzkiego. Zajmuje si problematyk rnicy oraz wspczesnymi trendami w filozofii francuskiej i niemieckiej, przeoya z francuskiego Corpus
J.L. Nancyego (2002) oraz Prawd w malarstwie J. Derridy (2003). Obecnie przygotowuje rozpraw habilitacyjn powicon reinterpretacji pojcia rzeczy w obszarze filozofii rnicy. E-mail: maomei@neostrada.pl.
26
Magorzata Kwietniewska
1
Por. m.in.: O. Pggeler, Droga mylowa Martina Heideggera, tum. B. Baran, Warszawa: Czytelnik 2002, gdzie na s. 209 czytamy: W tym sensie ju Bycie i czas dokonuje zwrotu: analiza rozumienia bycia pod wzgldem czasowoci, na ktrej opiera si
nauk o byciu, ma ze swej strony zosta oparta na tym, co nieugruntowane czasowego
sensu bycia; patrz te: B. Baran, Saga Heideggera, PAT Wydzia Filozoficzny, Krakw
1988, s. 6782.
2
Nastpujcym poniej rozwaaniom autorka nadaa posta chiazmatycznego skrzyowania czterech tez; ich odwrcon symetri maj podkreli oznaczenia liczbowe:
(1.1) nie ma zwrotu u Heideggera; (2.1) nie ma zwrotu w metafizyce; (1.2) jest
zwrot u Heideggera; (2.2) jest zwrot w metafizyce. Podsumowujc cao, kolejna
cz tekstu wnosi do niego pewn now jako, a zatem zostaa oznaczona inn
liczb (3). Figura chiazmu odgrywa kluczow rol w prezentacji treci filozoficznych
u samego Heideggera zagadnienie to zostanie rozwinite szerzej w innym tekcie autorki powiconym twrczoci niemieckiego myliciela.
3
Okrelenia nowe akcenty oraz (niej przywoywane) przejcie pochodz od samego B. Barana. Patrz: B. Baran, Saga..., s. 72.
27
28
Magorzata Kwietniewska
Najwyraniej Heideggerowi chodzi tu o wskazanie wanej transformacji (zwrotu?) w rozwoju samej metafizyki, ktra wymyka si okreleniom, jakimi posugiwa si w okresie pisania Bycia i czasu, a by moe
rwnie pniej. Okrelenia te pozostan bowiem niewaciwe dopty,
dopki bd oparte na zaoeniach charakterystycznych dla nieprzezwycionej metafizyki:
Dlatego te mylenie musi powrci tam, gdzie w pewnym sensie zawsze ju byo, a jednak nigdy jeszcze tam nie budowao. Tylko jednak
poprzez budowanie moemy przygotowa zamieszkiwanie w owej okolicy. Daleko jeszcze takiemu budowaniu do tego, by mc marzy
o wzniesieniu domu dla boga i domostw dla miertelnych. Musi si
ono zadowoli prac przy budowie drogi, ktra wiedzie z powrotem
w okolic przebolenia metafizyki. [...] [ZD-KB, 214]
29
pokole. Komu natomiast, kto miaby wtpliwoci, czy rzeczywicie Heidegger mwi tu o przemianie metafizyki w ogle, a nie o swoim wasnym
indywidualnym zwrocie, moemy przytoczy jeszcze sowa koczce esej
Identyczno i rnica:
To, co i w jaki sposb zawsze prbujemy myle, mylimy w przestrzeni gry tradycji. Wada ona, gdy uwalnia nas od po-mylenia i prowadzi
w przed-mylenie, ktre nie jest ju planowaniem. // Dopiero wwczas, gdy mylc, zwrcimy si ku [zuwenden] temu, co ju pomylane, zostaniemy nawrceni na to, co jeszcze do mylenia. [IR-ZI, 164]
Z ostatniej wypowiedzi wynika ju jasno, e po-mylenie (Nachdenken) metafizyczne domaga si zwrotu zwrcenia si czy te odwrcenia
do tego, co jest wsplnym zadaniem przyszych filozofw. Tymczasem
z innego tekstu Heideggera dowiadujemy si, e transformacje metafizyczne
s czym od dawna metafizyce znanym i przez ni oswojonym. Argumentem s tu odniesienia do metafizycznego zwrotu u Platona, ktry jest
i fundatorem metafizyki, i mylicielem zwrotu, co Heidegger stara si pokaza w tekcie Platona nauka o prawdzie:
Waciwe oswobodzenie [ludzi z platoskiej jaskini] jest staoci zwracania si [Zuwendung] ku temu, co jawi si w swoim wygldzie, co za
w owym jawieniu si jest tym, co najbardziej nieskryte. Wolno polega jedynie na tak rozumianym zwracaniu si, ktre te wypenia dopiero istot paideia jako pewnego odwrcenia [Umwendung]. Wypenienie istoty ksztatowania moe si przeto dokona tylko w obszarze
i na gruncie tego, co najbardziej nieskryte, czyli na gruncie alethestaton, to znaczy [na gruncie] tego, co najbardziej prawdziwe, to znaczy
[na gruncie] waciwej prawdy. [ZD-PN, 114]
30
Magorzata Kwietniewska
Metafizyki nie mona odsun na bok jak jakiego pogldu. Nie mona
w adnym razie zostawi jej za sob jak jakiej doktryny, w ktr nikt
ju nie wierzy i ktrej nikt ju nie reprezentuje. [OR-PM, 6364]
31
32
Magorzata Kwietniewska
pyww i przypyww. Jean-Franois Matti, wyjtkowo wnikliwy francuski komentator Heideggera, zauwaa wprost:
Jeden z najbardziej charakterystycznych rysw myli Heideggeriaskiej
wie si z uporem, z jakim ignoruje ona postpowanie naprzd filozofii pomimo rwnoczenie skadanego mu hodu po to, by zawierzy jej przeznaczenie ruchowi wstecznemu. To ukierunkowanie rozmylnie odbiegajce od postpowania przyjtego w metafizyce oraz
le pojtego zwrotu w sensie odwrotu ktre prowadzi j w stron
niepomylanego rda, ujawnia si u Heideggera z ca wyrazistoci
za spraw podwjnej analogii kroku wprzd i kroku wstecz (tum.
wasne)5.
33
Najprawdopodobniej do tej wypowiedzi nawizuj wanie interpretacje dziea Heideggera, ktre stwierdzaj zwrot w jego myleniu, na przykad wskazana wczeniej interpretacja Bogdana Barana. Zwaajc na tego
rodzaju wypowiedzi filozofa oraz i zwaszcza na uwypuklone powyej
znaczenie Kehre, moemy ze spokojem przysta na tak interpretacj jego
dziea, ktra dostrzega, a nawet uwyrania wbrew niejednoznacznym,
a czsto wrcz mylcym wypowiedziom samego filozofa przemian mylenia Heideggera, ktra miaa miejsce gdzie okoo 1930 roku. Zanotujmy
to w pamici: w wietle przeprowadzonych bada, a nawet sw samego
Heideggera, w jego twrczoci mia miejsce zwrot.
(2.2) W tej sytuacji, kiedy zgodzilimy si na dostrzeenie zwrotu
w twrczoci Heideggera, a nawet przyjlimy, e dokonuje si on pod postaci kroku wstecz wiodcego do tekstw klasykw filozofii Zachodu,
moemy ju skonstatowa, e Heideggerowska lektura tych tekstw ma
bardzo specyficzny charakter. Specyfika ta uwyrania si w chwili, gdy
zdamy sobie spraw, e dokonywane przez Heideggera analizy badawcze
koncentruj si na tych motywach filozoficznych, ktre odsyaj do pojcia Kehre. Tak oto Heidegger wydobywa z twrczoci klasykw metafizyki, a nastpnie poddaje szczeglnie uwanej obrbce mylowej, te momenty, w ktrych do gosu dochodzi problematyka mobilnoci, cigego przechodzenia w siebie skontrastowanych elementw, gra przeciwiestw, nakadanie si na siebie skrajnoci, ktre niejako zamieniaj si miejscami
w fazach jakiego fundamentalnego cyklu. Motywy te, jak pokazuje Heidegger, s obecne w tradycyjnej metafizyce od stuleci, a jednak pozostaj
cakowicie niewidoczne dla wspczesnych badaczy uniwersyteckich. Co
wicej, nie dostrzegano ich ju od tak dawna, e trudno dzi dociec, kiedy
tak naprawd ustali si maskujcy je schemat, ktry wyznacza normy wspczesnego filozofowania. Schemat ten jest tak powszechny i ma tak wielk
moc obowizujc dla wspczesnego, tj. dwudziestowiecznego, wiata
kultury Zachodu, e dostrzeenie go jest niezmiernie trudne. Nie jest to
jednak przedsiwzicie zupenie niemoliwe. Wielka filozoficzna przygoda Heideggera rozpoczyna si z chwil, gdy decyduje si on przeledzi
konstytuowanie si tego schematu, tego paradygmatycznego wzorca mylenia w metafizyce Zachodu tak, by mc nastpnie wyodrbni jego elementy skadowe i zrozumie przemon si jego oddziaywania. Temu
zadaniu podporzdkowana jest wikszo tekstw po roku 1930. Ramy
34
Magorzata Kwietniewska
35
36
Magorzata Kwietniewska
37
38
Magorzata Kwietniewska
39
Krok wstecz pokazuje tutaj cay swj paradoksalny charakter kierujc si wstecz, wychyla si on faktycznie do przodu, ku istocie techniki
zadanej dopiero do mylenia. W ten sposb doprowadza do styku przeszoci i przyszoci, wyrwnuje je w planie aktualnego rozpicia istoty, w ktrej wszystko to, co konstytuowane, sytuuje si obok lub naprzeciw siebie,
poza porzdkiem czasowego rozwoju. O ile bowiem technologia stanowi
co w rodzaju ogniwa w acuchu rozwoju, o tyle technika (wspistotna
greckiej techne) jest zawsze in actu, tu i teraz. O ile metafizyka stanowi
pewien etap w dojrzewaniu dziejw, o tyle istota metafizyki daje w sobie
miejsce wspgraniu wszystkich tych etapw jednoczenie. Istota metafizyki rozciga si (albo ciga) do migotliwego punktu skrytoci i nieskry-
40
Magorzata Kwietniewska
toci, ktry dla Heideggera wyraa istot prawdy. Prawda za nigdy nie ma
uoglniajcego, totalizujcego charakteru najwyszego pojcia, ktre niczym parasol rozpinaoby si ponad dziejami mylenia prawda daje dostp do caoci, przewijajc si pomidzy jej elementami. Dla Heideggera:
Mylenie kroczy wstecz, odstpujc od wasnej rzeczy, od bycia i przywodzi w ten sposb to, co pomylane w Naprzeciwko (in ein Gegenber), w ktrym dostrzegamy cao dziejw, a mianowicie ze wzgldu
na to, co stanowi rdo caego mylenia, przygotowujcego dziejom
obszar pobytu. W odrnieniu od Hegla nie jest to przekazany tradycj,
ju kiedy postawiony problem, lecz co, o co nigdy w dziejach mylenia nie pytano. Tymczasowo, nieuchronnie nazwiemy to jzykiem tradycji. Mwimy o rnicy midzy byciem a bytem. Krok wstecz prowadzi od tego, co niemylane, od rnicy jako takiej ku temu, co do-mylenia (zu-Denkende). Jest nim zapomnienie rnicy. [IR-OT, 170]
Jest to jedno z pierwszych i rzadkich miejsc w dyskursie Heideggera, kiedy kojarzy on wprost krok wstecz z rnic. Krok wstecz wprowadza nas bowiem w rnic mylenia oddzielenia bycia (miejsca mylenia) oraz bytu (tego, co mylane metafizycznie). Krok wstecz wkracza w mylenie zapominajce o tym oddzieleniu, o rnicy. Zdaniem Heideggera nie
mamy tu do czynienia ze zwyk wad mylenia, lecz z koniecznoci. Zapomnienie rnicy ma bowiem tutaj podwjny sens dopeniacza oznacza
nie tylko zapomnienie o rnicy w myleniu, ale take zapomnienie charakteryzujce rnic, przynaleny jej brak, ktry w kontekcie prawdy
objawia si jako prymarnie ale zarazem aktualnie nieusuwalna skryto. Dlatego wanie tak trudno znale odpowied na pytanie:
co twierdzimy o rnicy, skoro tak bycie jak i byt zawsze na swj sposb wyaniaj si z rnicy? Aby sprosta temu pytaniu, musimy dotrze do rnicy poprzez odpowiednie Naprzeciw (Gegenber). Owo
Naprzeciw otwiera si przed nami wwczas, gdy dokonujemy kroku
wstecz. To bowiem dziki otwartemu przeze oddaleniu udziela si
przede wszystkim to, co bliskie jako takie, blisko rozbyskuje po raz
pierwszy. Dokonujc kroku wstecz, uwalniamy rzecz mylenia, bycie
jako rnic, w owo Naprzeciw, ktre moe pozostawa cakiem bezprzedmiotowe. [IR-OT, 178]
41
w Austrag wyrnia w polskim przekadzie Heideggera lub rnia w komentarzach do kontynuatorw jego filozofii we Francji to serce
myli Heideggera, ktre on sam opisuje sowami:
Skoro tedy bycie jako bycie bytu istoczy jako rnica, jako wyrnia
(Austrag), trwa jako bycie-od-siebie i ku-sobie gruntowania i ugruntowywania i w ten sposb gruntuje byt, to byt z kolei jako byt najwyszy
ugruntowuje bycie. Jedno przechodzi w Inne, Jedno nadchodzi ku Innemu. Przechodzenie i nadejcie pojawiaj si we wzajemnym owietleniu, na przemian przechodzc jedno w drugie. Patrzc od strony rnicy oznacza to, e Austrag jest kreniem, wzajemnym kreniem
wok siebie bycia i bytu. [IR-OT, 181]
Wanie to krenie, pomieszanie, przewitywanie bez obietnicy dialektycznego pojednania stanowio dla tradycyjnej metafizyki nierozwizywalny problem. Mylenie typu metafizycznego poczwszy od Arystotelesa starao si rozerwa, czyli zneutralizowa, w krg wspgrajcych
przeciwiestw. Celem byo tam mylowe uporzdkowanie caoci bytu bd
poprzez mylenie implikacyjne (konstruowanie dedukcyjnej lub indukcyjnej drabiny pojedynczych bytw) zgodnie ze wzorcem scjentystycznym
42
Magorzata Kwietniewska
Wbrew pojawiajcym si komentarzom przypisujcym Heideggerowi ateizm8, widzimy, e myl jego oywia szczere przekonanie o istnieniu
sfery sacrum, ktrej rda s rwnie fundamentalne jak rda istoty metafizyki. Przejawianie si Boga lub Bogw moe jednak przyj dwojak posta: z jednej strony byoby to intelektualne metafizyczne utosamienie Bstwa z najwysz przyczyn, uczynienie ze Boga filozofw,
z drugiej za przepenione emocjami obcowanie z Boskoci ingerujc
bezporednio w ludzkie ycie. Tylko ten drugi rodzaj obcowania pozwala
czowiekowi przey kontakt z sacrum w autentycznej trwodze, respekcie
dla istoty wyszej, a zarazem radoci wyraajcej si poprzez sztuk, na
przykad muzyk i taniec. Taniec taki nie powinien by jednak popiesznie
rozumiany jako religijny rytua, cise obserwowanie zunifikowanych re8
Por. J.P. Sartre, Egzystencjalizm jest humanizmem, tum. J. Krajewski, Warszawa:
Wydawnictwo Literackie MUZA SA 1998, s. 26; wbrew opinii Sartrea, z caego dziea
Heideggera wyziera staa, cho dyskretna religijno; istniej te wiadectwa zewntrzne jego przywizania do religii, takie jak wypowied syna Hermanna, ktry twierdzi
z przekonaniem, e ojciec zawsze wierzy w jednego Boga i cho oddali si mylowo
od dogmatyki katolickiej, to jednak prosi o pogrzeb w tym wanie obrzdku; por. H. Heidegger, Auch mein Vater hat Widerstand geleistet Hermann Heidegger im Gesprch
ber seinen Vater, red. M. Funken, Information Philosophie im Internet, Dsseldorf
2000 [online]. Dostp: 22 kwietnia 2006, http://www.information-philosophie.de/philosophie/heideggergespraech.html.
43
gu, gdy nawet w tym krtkim fragmencie tekstu dostrzegamy wyraz potrzeby spontanicznoci emocjonalnego kontaktu z Bstwem, autentycznej
radoci z taca, niepowtarzalnoci przeycia religijnego nie tyle w wyuczonych krokach, ile w zrywie tanecznego Skoku (der Sprung), ktry stanowi
zarazem tajemne nacicie, rys (der Sprung) obic wiat profanum.
Sprung pomidzy sacrum i profanum zintensyfikowany krok wstecz, po
to by tym lepiej odbi si w przd. Oto jak pisze o nim Heidegger w Zasadzie racji:
W odskoku skok nie odpycha od siebie pola odskoku, lecz skaczc,
staje si pomnieniowym przyswojeniem przesania bycia. Dla samego
skoku znaczy to: ani nie odskakuje on od pola odskoku, ani nie wskakuje w jaki inny wydzielony dla siebie obszar. Tylko jako pomnieniowy, skok pozostaje skokiem. Pomnienie (An-denken), mianowicie byego przesania, oznacza jednak: przemylenie tego, co jeszcze niepomylane w byoci, jako czego do mylenia. Odpowiada temu mylenie tylko antycypujce. Pomnienie byego jest antycypujcym myleniem (Vor-denken) tego, co do mylenia jako niepomylane. Mylenie
jest antycypujcym myleniem pomnieniowym. Ani nie trzyma si ono,
przedstawiajc historycznie, tego, co bye jako czego przeszego, ani
przedstawiajc, nie wgapia si w znan jakoby przyszo, roszczc
sobie pretensje do roli proroctwa. Mylenie pomnieniowo-antycypujace jest skakaniem skoku [...], w ktry wtapia si mylenie. [ZR, 128]
44
Magorzata Kwietniewska
faktycznej mobilnoci rzeczywistoci; wpywa na kierunek rozwoju metafizyki (a cilej mwic kwestionuje jej linearny rozwj) poprzez przywoywanie opozycji (jednoczesne rozdzielanie i przysuwanie do siebie elementw przeciwstawnych); sugeruje krenie elementw, przechodzenie
jednego w drugi; jest zapowiedzi pewnej cyklicznoci przemian.
Reasumujac, zwrot daje si pomyle jako ruch okrny po kole.
Ostatecznie wic moemy zakoczy nasze rozwaania na temat zwrotu
w metafizyce konkluzj, mwic, e w wietle przeprowadzonych bada,
a nawet sw samego Heideggera, w metafizyce Zachodu dochodzi do zasadniczego zwrotu, za ktrego figur pojciow moemy uzna krok po
kole lub quasi-pojcie Skoku (der Sprung).
3) Tak oto znalelimy si w sytuacji, gdy dwa okrelenia negatywne
brak zwrotu w myli Heideggera oraz w metafizyce jako takiej zostay
zrwnowaone dwoma okreleniami pozytywnymi stwierdzajcymi wystpowanie zwrotu w postaci Kehre w obu wskazanych wyej obszarach. T
zagadkow sytuacj trzeba bdzie teraz rozpatrzy bliej.
Bez wtpienia zwrot indywidualny powinien znale swoje uzasadnienie w zwrocie ponadindywidualnym, ktrego omwieniu Heidegger powica osobny tekst pt. Zwrot. Pomimo ezoterycznego jzyka, z tekstu
tego daje si wyczyta, e zwrot jest przede wszystkim wyrazem zmiany
w myleniu fundamentalnej sfery istoty metafizyki. Niektre przejawy tej
zmiany uchwycilimy ju wczeniej pod postaci podwaenia filozoficznego intelektualizmu czy te scjentyzmu, co czy si bezporednio z kontestacj binarnego uporzdkowania sfery poznawczej i rzekomo nieusuwalnego rozdziau na podmiot i przedmiot, determinujcego refleksj metafizyczn. Dyskusja z metafizycznym scjentyzmem oraz zakwestionowanie prymarnego charakteru kategorii podmiotu i przedmiotu poznania day
o sobie faktycznie zna ju w czasie redagowania Bycia i czasu. Po roku
1930 (hipotetycznej dacie zwrotu indywidualnego) zaczy si rwnie
pojawia nowe znamiona zwrotu, jak na przykad dowartociowanie zobiektywizowanej sfery istotowej metafizyki (pogbiony namys nad problematyk istoty metafizyki, istoty prawdy, istoty techniki i innych), w ktrej nie moe jednak zabrakn przeycia subiektywnego, dziania si pojedynczych egzystencji. Owo dzianie si, dzieje opisywane przez Heideggera, niewiele maj wsplnego z perspektyw historyczn, gdy rodowiskiem ich jest aktualna nieskoczono czy te nieskoczona aktualno
rda. W tym kontekcie w Zwrocie padaj znamienne zdania:
45
Zwinicie pewnego przesania bycia, zwinicie tu i teraz zestawu, wydarza si zawsze z nadejcia innego przesania, ktrego niepodobna
logiczno-historycznie wyliczy z gry ani skonstruowa metafizycznie
w postaci cigu procesu dziejowego. [TZ-Z, 51]
Ahistoryczne elementy opisu istoty metafizyki zdaj si ju wyznacza inny paradygmat i odmienne zadania myleniu filozoficznemu. Novum to pozostawiamy na razie w fazie zarysu, podkrelajc jednakowo
jego wag dla pniejszych rozwaa. W tym celu najbardziej uyteczne
bd dla nas sowa samego Heideggera:
Filozofia to metafizyka. Metafizyka myli byt w caoci wiat, ludzi,
Boga ze wzgldu na bycie, ze wzgldu na wsplnot bytu w byciu.
Sposb, w jaki metafizyka myli byt jako byt, to uzasadniajce przedstawianie. Od narodzin filozofii rwnoczenie z nimi bycie bytu
jawi si jako podstawa (arche, aition, zasada). [...]
Co znaczy koniec filozofii? Zbyt atwo rozumiemy koniec czego
tylko w negatywnym sensie, jako zaprzestanie, brak dalszego cigu,
a nawet upadek czy niemoc. W przeciwiestwie do tego koniec filozofii oznacza tu dokoczenie metafizyki w sensie dopenienia jej do
koca. Nie znaczy to jednak, e filozofia, dochodzc do koca osiga
najwysz doskonao dopenienie nie jest rwnoznaczne z doskonaoci. [...]
Sowo koniec oznaczao dawniej tyle co miejsce: z jednego koca
na drugi to z jednego miejsca w drugie. Koniec filozofii to pewne
miejsce, gdzie cao dziejw filozofii skupia si w jednej, najbardziej
skrajnej moliwoci. [...]
Czy jednak koniec filozofii w sensie jej rozwinicia si w nauki jest
rwnie penym urzeczywistnieniem wszystkich moliwoci myli filozoficznej? Czy moe poza scharakteryzowan wyej ostatni moliwoci rozkadu filozofii na stechnicyzowane nauki istnieje jeszcze
pierwsza moliwo myli, moliwo, ktra musiaa by punktem
wyjcia myli filozoficznej, cho filozofia nie bya w stanie ani dowiadczy jej, ani zrealizowa? [...]
By moe istnieje myl bardziej trzewa ni niepowstrzymany pd racjonalizacji, bardziej trzewa ni porywajcy prd cybernetyki. Zapewne
wanie on jest w najwyszym stopniu irracjonalny.
By moe istnieje myl poza rozrnieniem na racjonalne i irracjonalne, bardziej jeszcze trzewa ni technika naukowa bardziej trzewa
i dlatego na uboczu, bez efektu, a jednak z wasn koniecznoci. Gdy
pytamy o zadanie tej myli, chodzi nam nie tylko o t myl, lecz przede
46
Magorzata Kwietniewska
47
nie jest zwykym terminem ani zwykym pojciem, lecz filozofemem, ktry otwiera spekulatywny wymiar myli Heideggera i nawet gdy spada do
poziomu sowa/pojcia technicznego, to jednak w kadej chwili moe wyoni si w caym swym spekulatywnym rynsztunku jako zwrot par excellence. Czytajc zatem i komentujc Heideggera, trzeba pozostawa w bojowej gotowoci i trzyma ustawicznie myl pod kontrol, gdy wszystkie
jego wypowiedzi rozmylnie s redagowane tak, by dao si w nich odczyta ow prymarn ambiwalencj, utrzyma w mocy paradoks.
Rozwinicie skrtw:
AM Aristoteles, Metaphysik 3 13 (1931), Frankfurt am Main: Vittorio Klostermann 1981.
BH Brief ber den Humanismus (1946), [w:] Wegmarken, Frankfurt am Main:
Vittorio Klostermann 1967.
Vor Vorwort (1962), [w:] W.J. Richardson, Heidegger. Through Phenomenology
to Thought, The Hague: Martinus Nijhoff 1963.
ZD Znaki drogi (19191958), Warszawa: Fundacja Aletheia 1995.
ZD-IP O istocie prawdy (1930), tum. J. Filek.
ZD-PN Platona nauka o prawdzie (19301931), tum. S. Blandzi.
ZD-LH List o humanizmie (1946), tum. J. Tischner.
ZD-CMW Czym jest metafizyka?. Wprowadzenie (1949), tum. K. Wolicki.
ZD-KB W kwestii bycia (1955), tum. M. Porba.
ZD-HG Hegel i Grecy (1958), tum. J. Mizera.
OR Odczyty i rozprawy (19361953), tum. J. Mizera, Krakw: Baran i Suszczyski 2002.
OR-PM Przezwycienie metafizyki (19361946).
OR-PT Pytanie o technik (19491953).
TZ-Z Zwrot (1949), tum. J. Mizera, [w:] Technika i zwrot (1949), Krakw: Baran
i Suszczyski 2002.
ZR Zasada racji (19551956), tum. J. Mizera, Krakw: Baran i Suszczyski
2001.
IR Identyczno i rnica (19561957), tum. J. Mizera, [w:] Drogi Heideggera,
red. J. Mizera, Principia XX (1998).
IR-OT Onto-teo-logiczny charakter metafizyki (19561957).
IR-ZI Zasada identycznoci (1957).
48
Magorzata Kwietniewska
49
TOMASZ ZAUSKI*
W opublikowanej w 1986 roku we Francji ksice La communaut dsuvre1 Jean-Luc Nancy podj si zadania radykalnych transformacji pojcia wsplnoty. Punktem wyjcia byo tu wskazanie teoretycznych niespjnoci tkwicych w tradycyjnych implikacjach tego pojcia oraz niebezpiecznych spoeczno-politycznych konsekwencji, do jakich prowadzi
pojmowanie wsplnoty jako immanentnej istoty lub jednolitej, substancjalnej
tosamoci zbiorowoci ludzkiej, czy te jako swego rodzaju ponadindywidualnego podmiotu. Dyskurs powicony moliwoci innej, nie-immanentystycznej wsplnoty, praktykowany przez Nancyego w tej pracy,
nie stanowi jednak zwykej teorii lub filozofii spoeczno-politycznej, lecz
ma charakter na wskro ontologiczny: jak podkrela sam autor, owa inna
wsplnota oznacza, e nie ma jednostkowego bytu bez innego jednostko*
Tomasz Zauski, dr filozofii, adiunkt w Zakadzie Teorii i Historii Sztuki Akademii
Sztuk Piknych w odzi, w marcu 2006 r. obroni doktorat Problem powtrzenia we
wspczesnym dyskursie estetycznym oraz w artystycznych praktykach modernizmu.
E-mail: tzaluski@toya.net.pl.
1
J.-L. Nancy, La communaut dsuvre, Paris: Christian Bourgois 1986.
50
Tomasz Zauski
wego bytu, jak rwnie, e istnieje to, co [...] mona okreli mianem rdowej lub ontologicznej socjalnoci, ktra w swej zasadzie wykracza
daleko poza prosty motyw czowieka jako bytu spoecznego2.
Przedsiwzicie Nancyego nie sprowadza si rwnie do stworzenia
jakiej regionalnej ontologii bytu spoecznego lub ontologii tego, co
polityczne, lecz wkracza na teren ontologii jako takiej na teren tego, co
w ramach tradycyjnego, hierarchicznego schematu naleaoby okreli nazw ontologii fundamentalnej lub filozofii pierwszej. Sam fakt jednak,
e owa tradycyjnie regionalna tematyka spoeczno-polityczna jest podejmowana w obrbie ontologii fundamentalnej, nakazuje ostrono przy
prbie odnoszenia tego hierarchicznego schematu do filozofii Nancyego.
Transformacje pojcia wsplnoty pocigaj bowiem za sob konieczno
weryfikacji samej struktury i statusu ontologii w oparciu o motyw ontologicznej socjalnoci. Zapowiadana w ten sposb w La communaut dsuvre ontologia zostaje rozwinita kilka lat pniej w tre singulier pluriel3. Nancy wprost deklaruje tam, e jego tekstowi przywieca ambicja
przeksztacenia [refaire] caej filozofii pierwszej; zarazem zastrzega
jednak, e nie jest to ambicja autora, lecz konieczno wynikajca z samej
rzeczy, jak i z naszej historii [ESP, 13]. Jak dokadnie przebiega oraz jaki
sens zyskuje owa transformacja ontologii?
Mitsein
Najwaniejszym punktem odniesienia dla tak zakrojonego projektu
Nancyego jest Bycie i czas4 Martina Heideggera. Nancy uznaje zawart
tam egzystencjaln analityk, bdc zarysem ontologii fundamentalnej,
za ostatni filozofi pierwsz [...], ktra doprowadzia nas tam, gdzie
teraz jestemy, jedni z drugimi, niezalenie od tego, czy o tym wiemy, czy
nie [ESP, 45]. Jej donioso polega na artykulacji twierdzenia, e nie ma
jednostkowego bytu bez innego jednostkowego bytu, a zatem na wczeniu
Tame, s. 71.
J.-L. Nancy, tre singulier pluriel, Paris: ditions Galile 1996. Dalej jako ESP
wraz z numerem strony.
4
M. Heidegger, Bycie i czas, tum. B. Baran, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN 2004.
2
3
51
52
Tomasz Zauski
cza si do sposobu prowadzenia dyskursu. Jeeli Dasein i Mitsein s rzeczywicie wsp-rdowe, jeli Dasein jest w istocie Mitsein, to w pewnym sensie wanie owa ostatnia kwestia powinna stanowi punkt wyjcia
analityki egzystencjalnej, jeli nie wrcz jej wyczny przedmiot12. Co wicej, u Heideggera analityka Mitsein, jeli porwna j z rozwaaniami powiconymi Dasein, ma jedynie charakter niewielkiego szkicu; Nancy wskazuje te, e twierdzenie o wsp-rdowoci Mitsein natychmiast ustpuje miejsca przejciu do rozwaania Dasein samego w sobie [ESP, 46].
Druga niekonsekwencja polega na tym, e ukazawszy w swej analizie
bycia-ku-mierci skoczony z istoty charakter Dasein, Heidegger nie odnosi
motywu skoczonoci do Mitsein. Umoliwia to w konsekwencji pniejsze
okrelenie Mitsein za pomoc takich terminw jak dola i lud, a zatem
ujcie go jako rodzaju nieskoczonego, teleologicznie rozwijajcego si,
ponadindywidualnego podmiotu. W 74 Heidegger pisze, e jeli Dasein
jako bycie-w-wiecie egzystuje z istoty w byciu-z innymi, to jego dzianie si jest wspdzianiem si okrelonym jako dola. Oznaczamy w ten
sposb dzianie si wsplnoty [Gemeinschaft], ludu. Dola nie skada si
z pojedynczych losw, podobnie jak nie mona wsplnego bycia pojmowa jako wspwystpowania pewnej liczby podmiotw. We wsplnym byciu w tym samym wiecie i w zdecydowaniu na okrelone moliwoci losy s ju z gry ukierunkowane13.
53
Za spraw obu wskazanych wyej posuni Heidegger faktycznie zaprzepaszcza moliwo artykulacji ontologicznej socjalnoci. Radykalizujc Heideggerowski motyw Mitsein, Nancy proponuje konsekwentnie
oddzieli bycie-z od wszelkich pozostaoci paradygmatu podmiotowego,
a w ten sposb dokona swego rodzaju transformacji egzystencjalnej analityki Dasein w koegzystencjaln analityk [ESP, 117] bycia-z. Projekt
ten nie zakada jednak nadania byciu-z statusu jakiej pojedynczej, rdowej zasady. W kontekcie rozwaa nad tradycyjnym wtkiem filozofii
pierwszej Nancy wyrazicie akcentuje zasadnicz rol, jak w ramach
koegzystencjalnej analityki ma odgrywa zagadnienie nieredukowalnej
mnogoci. Ot dokonujc transformacji filozofii pierwszej, owa analityka powinna wychodzi od jednostkowej mnogoci rde [singulier pluriel des origines], to znaczy wychodzi od bycia-z [ESP, 45].
Przyjrzyjmy si powyszej formule, nie zadajc jeszcze pytania o sens
wchodzcych w jej skad okrele. Nie oznacza ona prostego utosamienia
kwestii jednostkowej mnogoci rde z kwesti bycia-z. Relacja midzy nimi jest bardziej zoona. W przypadku tej pierwszej kwestii mamy
ju faktycznie do czynienia z mnogoci, z powizaniem lub wanie byciem-z dwch zagadnie, z ktrych kade zyskuje w tekcie Nancyego
wzgldnie odrbne opracowanie. Zagadnienia jednostkowej mnogoci
oraz rde stanowi te dwa rwnie rdowe konteksty, w ktrych za
kadym razem w odmienny sposb Nancy artykuuje kwesti bycia-z;
trzeba wszake zaznaczy, e owa dwjka (mona by powiedzie dyada) jest tutaj jedynie emblematem mnogoci w tre singulier pluriel
wystpuje faktycznie wiksza liczba rwnie rdowych kontekstw artykulacji bycia-z. Przywoana wyej formua koegzystencjalnej analityki jako
filozofii pierwszej wskazuje zatem porednio, e w swej warstwie formalnej analityka powinna egzemplifikowa to, co podlega konceptualizacji
w jej warstwie treciowej. W efekcie bycie-z jest w tre singulier pluriel
konceptualizowane, artykuowane we wci odmienny sposb w mnogoci kontekstw, w relacji do mnogoci zagadnie, a rwnoczenie wystpuje w postaci pozakonceptualnej, jako bycie-jednych-zagadnie-z-drugimi w planie samego tekstu. Wychodzenie od bycia-z oznacza bowiem
wychodzenie od mnogoci nie tyle jednak od kwestii mnogoci (a w kadym razie nie tylko od kwestii mnogoci), lecz od mnogoci kwestii konstytuowanych i transformowanych przez swe bycie-jednych-z-drugimi.
W kadym z tych mnogich kontekstw artykulacji bycia-z projekt koegzy-
54
Tomasz Zauski
stencjalnej analityki zyskuje te nieco inne sformuowanie15. W konsekwencji przywoana wyej formua koegzystencjalnej analityki nie jest i nie moe
by ostateczna. Niemniej jednak ze wzgldu na fakt, i w kontekcie rozwaa nad zagadnieniami jednostkowej mnogoci oraz rde Nancy
odnosi si do wczesnej myli Heideggera, transformujc kluczowe motywy jego ontologii fundamentalnej, dalsz prezentacj koegzystencjalnej
analizy bycia-z ogranicz wanie do tych zagadnie.
Jednostkowa mnogo
Przy analizie zagadnienia jednostkowej mnogoci nie sposb unikn pewnych ucile o charakterze terminologiczno-translatorskim. Okrelenie jednostkowa mnogo zostao wyej wprowadzone jako przekad
zwrotu singulier pluriel. Ten ostatni nie daje si jednak w jeden, rozstrzygajcy sposb przeoy na jzyk polski bez utraty wanych dla filozofii Nancyego aspektw znaczeniowych. Sam Nancy podaje pewne wskazwki jzykowe, gdy wpisujc zagadnienie jednostkowej mnogoci w relacj z kwesti bycia, rozbudowuje powyszy zwrot do postaci tre singulier pluriel: s to trzy sowa, poczone ze sob bez okrelonej skadni
tre jest czasownikiem lub rzeczownikiem, singulier i pluriel s rzeczownikami lub przymiotnikami [ESP, 48]. tre moe oznacza by,
jak te bycie oraz byt; ze wzgldu na fakt nawizania Nancyego do
filozofii Heideggera najwaciwszy wydaje si przekad bycie. Singulier moe oznacza zarwno jednostkowy w sensie niepowtarzalnoci,
jak i pojedynczy; co wicej, moe to by rwnie rzeczownik jednostkowo (to, co jednostkowe) lub pojedynczo. Pluriel moe oznacza mnogi, jak i mnogo. Nancy podkrela, e zwrot tre singulier
pluriel wskazuje na absolutn ekwiwalencj [ESP, 48], a zatem na wymienno wszystkich trzech terminw, jak te na niemono ich utosamienia, na ich wzajemn nieredukowalno. Ten ostatni aspekt zacho15
Nancy kilkakrotnie transformuje w tre singulier pluriel formu swego przedsiwzicia, opierajc je na wci innych zagadnieniach, w tym na tradycyjnie uznawanych
za bardziej spoeczne ni ontologiczne zob. ESP, 4045, 6196. Zawsze jednak
obowizuje tu zasada pars pro toto w samej swej jednostkowoci zagadnienia te okrelaj charakter caoci analityki.
55
wuje niewtpliwie polskie bycie-jednostkowo-mnogo. Przymiotnikowy sens singulier i pluriel mona by z kolei odda, uciekajc si do
takich okrele jak bycie jednostkowo-mnogie oraz bycie pojedynczomnogie. Z uwagi na fakt, e w swych rozwaaniach Nancy szczeglnie
duo miejsca powica kwestii istnienia nieredukowalnej mnogoci niewspmiernych ze sob, jednostkowych bytw jednostkowych sposobw
bycia w dalszej analizie tre singulier pluriel bd zasadniczo przekada jako bycie jednostkowo-mnogie16.
Jednostkowa mnogo nie stanowi jakiego predykatu bycia, lecz
konstytuuje jego esencj. Oznacza to, e konstytucja ta rozbija lub rozprasza wszelk pojedyncz i substancjaln esencj samego bycia [ESP, 48].
Nancy podkrela, e nie chodzi tu o rozpad, o pluralizacj jakiej ontologicznie lub logicznie uprzedniej, pojedynczej esencji bycie w aden sposb nie poprzedza swej jednostkowej mnogoci. Nie pozostaje to bez konsekwencji dla samego pojcia, czy te raczej samej struktury esencji. Bycie jednostkowo-mnogie oznacza, e
esencja bycia istnieje jedynie jako koesencja. Lecz koesencja lub bycie-z (bycie-z-wieloma) oznacza z kolei esencj ko- lub raczej samo
ko- (cum) w miejscu lub przebraniu esencji. W rzeczywistoci [en
effet] koesencjalno nie moe si zawiera w zwykym zbiorze mnogich esencji, gdzie pojedyncza esencja takiego zbioru pozostawaaby
sama do okrelenia. W relacji do takiej esencji zbioru zebrane esencje
zyskiwayby jedynie charakter akcydentalny. Koesencjalno oznacza
esencjalne dzielenie [partage] esencjalnoci. [ESP, 50]
Konstytutywna mnogo w esencji bycia pociga za sob transformacj esencji w koesencj. Nie oznacza to jednak, e koesencja stanowi
jak pojedyncz esencj zbioru mnogich esencji. W takim wypadku posiadaaby ona jedno i tosamo niezalen od kadej z zebranych esencji, w efekcie czego nie mona by w ogle mwi o koesencjalnoci tych
16
Okrelenie to wydaje si jednak mocniej akcentowa swoisty pluralizm bycia odmienno i odrbno kadego z mnogoci jednostkowych istnie. W tym sensie zagubieniu ulega tu nieco to, co Nancy uznaje za konstytutywny paradoks bycia: fakt, e
bycie przekracza opozycj monizmu i pluralizmu. Bycie jest wedle Nancyego pojedyncze stanowi ono co wsplnego dla wszystkich bytw a zarazem wewntrznie wielorakie, radykalnie polimorficzne: istnieje ono jedynie tranzytywnie, w transformacjach, w mnogich, odmiennych od siebie postaciach jednostkowych bytw.
56
Tomasz Zauski
ostatnich. Konstytuowane w relacji do esencji zbioru, same w aden sposb nie dokonywayby jej konstytucji, nie uczestniczyyby w jej wspkonstytuowaniu. Koesencja nie moe by wic odrbn esencj to dlatego Nancy podkrela, e caa jej struktura lub zawarto sprowadza si
do tego, na co mona wskaza za pomoc relacyjnej funkcji prefiksu ko-17.
Aby mnogie esencje mogy by koesencjalne, musz one dzieli sam esencj zbioru, sam esencjalno: musz j dzieli w sensie udziau, bycia konstytuowanym przez ni, ale rwnie w sensie dokonywania konstytuujcego j i transformujcego podziau. Aby z kolei mona byo mwi
o mnogoci nieredukowalnej, ustanawiany przez kad z mnogich esencji (kady z mnogich bytw) podzia musi mie za kadym razem odmienny, jednostkowy charakter. Konstytuujc mnogo, jednostkowo sama
pozostaje ni jednak konstytutywnie uwarunkowana. Jednostkowo kadej jednostki jest bowiem nieodczna od jej bycia-z-wieloma. Nancy wskazuje raczej na zasadzie ilustracji ni argumentu, ktry miaby posiada
rozstrzygajce znaczenie e po acinie termin singuli wyraa mnogo,
gdy oznacza jednego jako nalecego do jeden po drugim [lun du
un par un] [ESP, 52]. To, co jednostkowe odnosi si przede wszystkim
do kadej jednostki, a zatem do jednostki bdcej z innymi i pomidzy innymi: pojcie tego, co jednostkowe zakada jego ujednostkowienie, a zatem jego odrnienie od [davec] innych jednostkowoci [ESP, 52]18.
Koesencja nie jest zatem odrbn esencj mnogoci bytw, cho te nie pozwala si
zredukowa do samych bytw: Mona by spyta, dlaczego wci nazywa byciem
to, czego esencja redukuje si do prefiksu bycia, do ko-, poza ktrym nie byoby
niczego, niczego poza bytami, ko- pozbawionego substancjalnoci lub konsystencji
waciwej dla bycia jako takiego. Wanie o to tutaj chodzi faktycznie. Bycie nie zawiera si [consiste] w niczym innym poza istnieniem bytw, istnieniem wszystkiego
tego, co istnieje. Samo to zawieranie si, sama ta konsystencja [consistance] nie znika
jednak w oboku zestawionych bytw ESP, 59.
18
Rnica ta nie ma jednak charakteru numerycznego (w tekcie brak terminu, ktry
mgby okrela jej status; by moe najodpowiedniejszym pojciem byaby rnica
jednostkowa). Nancy wyranie zaznacza odmienno pojcia jednostkowoci od pojcia tego, co poszczeglne [particuler] [ESP, 52]: to ostatnie zakada zbir, w ramach
ktrego odmienno poszczeglnego elementu sprowadza si do jego numerycznej rnicy wzgldem innych elementw. Innymi sowy, poszczeglno opiera si na relacji
midzy danym elementem a esencj zbioru, przy czym element ten zyskuje charakter
akcydentalny, nie za (ko)esencjalny.
17
57
Koesencjalno naley zatem uj jako dzielenie w obu wskazanych wyej znaczeniach esencjalnoci bycia przez mnogo jednostkowych bytw. W dalszym opisie tego zagadnienia Nancy odnosi motyw dzielenia do kwestii jednostkowoci. Ju sam fakt, e to, co jednostkowe jest
pewn mnogoci [ESP, 52] wydaje si sugerowa jego podzielno. cilej
rzecz biorc, to, co jednostkowe jest niepodzielne w ramach kadego podziau, w ramach zdarzenia ujednostkowienia, pozostajc zarazem nieskoczenie podzielne (np. jednostkowy byt jest w odmienny sposb jednostkowy w kadym momencie, na jakie dzieli si jego istnienie). Oznacza to, e
kady podzia tego, co jednostkowe nie przynosi w efekcie jego czci,
lecz ponownie co, co jest w peni cho oczywicie w odmienny sposb
jednostkowe. Co wicej, to, co jednostkowe nie jest rwnie niepodzielne
w taki sposb, jak to, co poszczeglne, lecz pod warunkiem pars pro toto:
to, co jednostkowe jest w kadym wypadku za [pour] cao, w jej miejscu
i ze wzgldu na ni [en vue de lui] [ESP, 52]. Stwierdzenie to pozwala
wydoby dalej wzajemn konstytutywno jednostkowoci i bycia. Nancy
pisze, e jednostkowy byt [une singularit] nie odcina si [se dcoupe] od
ta lub fundamentu bycia, lecz gdy istnieje, jest samym byciem lub jego
rdem [ESP, 52]. Bycie jest tym, co jednostkowe. Istnieje zawsze w sposb mnogi, (po)dzielone midzy i przez jednostkowe byty. Te ostatnie nie
s jednak czciami, ktrych zbir stanowiby dopiero cao bycia.
Bdc podziaem bycia, kady jednostkowy byt jest samym byciem, jest
za cao bycia i w jej miejscu mona by powiedzie, e jest on
rdow substytucj i transformujcym ujednostkowieniem caoci bycia.
Bycie cechuje paradoksalna podzielno tego, co jednostkowe: kady podzia jednostkowej caoci bycia przynosi w efekcie bycie, ktre rwnie
pozostaje caoci, cho w odmienny, ponownie jednostkowy sposb. Nieredukowalna mnogo jednostkowych, rnicych si midzy sob caoci oznacza jednak, e kada z nich ma charakter skoczony, jest nie-samowystarczalna i nie-samokonstytutywna. Jednostkowe caoci wsp-konstytuuj si poprzez samo dzielenie bycia poprzez odrnianie si
jednych sposobw (transformacji) bycia od innych.
To, co jednostkowe daje si w efekcie uj jako bycie-oddzielonym
[ltre--part] samego bycia i w samym byciu [ESP, 53]. Formu t mona sparafrazowa w nastpujcy sposb: konstytutywna jednostkowo bycia
oznacza rwnie jego konstytutywn mnogo mnogo jego caociowych postaci, oddzielonych od siebie za spraw swej wzajemnej niere-
58
Tomasz Zauski
59
60
Tomasz Zauski
cji zasadniczego zagadnienia ontologii fundamentalnej Heideggera, to znaczy kwestii sensu bycia. To, e kwestia bycia i sensu bycia staa si kwesti bycia-z [ESP, 55], powoduje nie tylko zmian znaczenia ontologii,
ktra ujmujc rzecz w uproszczeniu z ontologii bycia/bytu przeksztaca
si w ontologi lub raczej ko-ontologi [ESP, 63] relacji, lecz rwnie
zmian samej syntaksy ontologii. Oznacza to, e ontologia nie moe si
ogranicza do charakterystyki sensu z, gdy grozioby to resubstancjalizacj z, sprowadzeniem go do roli pojedynczej esencji mnogoci. Z musi
by wpisane w sam struktur ontologii, a cilej rzecz biorc w sam struktur ontologicznego fundamentu. W efekcie wspomniana wyej zmiana
syntaksy jest tak naprawd wprowadzeniem swego rodzaju syntaksy do
tradycyjnej ontologii, w ktrej fundament by ujmowany jako transcendentalne znaczone20, nie definiowane przez adn syntaks czy kontekst.
To dlatego Nancy mwi o z sensu, ktre egzemplifikuje zwrot
bycie-jednostkowo-mnogo. aden z wchodzcych w skad tego zwrotu terminw nie peni wzgldem pozostaych funkcji uprzywilejowanej,
aden nie ugruntowuje pozostaych, lecz wszystkie konstytuuj si wzajemnie, przez co kady stanowi koesencj pozostaych. Tym, co je ostatecznie konstytuuje jest zatem sama ich syntaksa. Niewtpliwie jednak ta
ostatnia nie moe istnie w postaci czystej, w oderwaniu od konstytuowanych przez ni terminw. W rezultacie, we fragmencie tym, tak jak w caych przeanalizowanych dotychczas rozwaaniach, zaznacza si oscylacja
midzy zachowaniem odrbnoci syntaktycznego z od konstytuowanych przeze terminw i jego redukcj do nich. Sygnalizowanie owej oscylacji jest te funkcj metafor cicia, odstpu, rozsunicia oraz rysu, ktrymi Nancy zastpowa z: kada z nich odsya do czego, co nie jest samodzielne, co do swego zaistnienia wymaga istnienia elementw, wzgldem
ktrych odgrywa rol konstytutywn.
Postawiwszy koesencjalne z w miejscu esencji, Nancy prbuje nastpnie sprecyzowa jego status w odniesieniu do innego pojcia nalecego do tradycji filozoficznej: pojcia rdowoci. Nazywajc z rdowym, zastrzega jednak, e nie mona do niego jak do rda powrci, bowiem jest ono cile wspczesne wszelkiej egzystencji, jak rw20
Zob. J. Derrida, O gramatologii, tum. B. Banasiak, Warszawa: Wydawnictwo KR
1999, s. 4146.
61
rda
Punktem wyjcia rozwaa powiconych zagadnieniu mnogoci rde jest transformacja kwestii sensu bycia, tym razem rozpatrywanej pod
ktem sensu. Zdaniem Nancyego wspczesno charakteryzuje si tym,
e nie posiadamy ju sensu, gdy my sami nim jestemy. Nie oznacza to, e
stanowimy tre sensu, jego spenienie lub cel w znaczeniu, w jakim
w antropologizujcych koncepcjach metafizycznych czowiek stanowi sens
cel, substancj lub warto bytu, natury lub historii. Nie jestemy sensem jako finalnym znaczeniem bytu, lecz sensem jako rodowiskiem
[llment], w ktrym znaczenia mog by wytwarzane i mog cyrkulowa21 [ESP, 19]. Nancy stoi tu na stanowisku, e znaczenia nie maj sensu same w sobie, lecz s tym, czym s jedynie dziki swej cyrkulacji, dziki
temu, e s komunikowane (nawet jeli komunikacja ta zachodzi jedynie
we wntrzu podmiotu, midzy samym i sob). Co wicej, wystpujcego wyej rodowiska nie naley pojmowa jako czego odrbnego
od samej cyrkulacji. W przeciwnym razie nieatwo bdzie zrozumie stwierdzenie, e sens jest swoj wasn komunikacj lub swoj wasn cyrkulacj [ESP, 20]22 .
21
W Le sens du monde Nancy odrnia sens sens od znaczenia signification
okrelajc ten pierwszy mianem warunku moliwoci znacze i definiujc go za pomoc lingwistycznego terminu signifiance, dajcego si przeoy jako znaczeniotwrczo bd te proces wytwarzania znacze: sens poprzedza wszelkie znaczenia
[...] ustanawia ich moliwo, formujc otwarcie oglnej znaczeniotwrczoci [signifiance] (lub otwarcie wiata), w ktrej i zgodnie z ktr moliwe jest przede wszystkim
wytwarzanie si znacze zob. J.-L. Nancy, Le sens du monde, s. 2122.
22
Wybr takiej formuy, niewtpliwie niespeniajcej wymogw tradycyjnie stawianych definicji, wydaje si wynika std, e w kadym akcie komunikacji wraz z okrelonym znaczeniem komunikowana jest sama moliwo komunikacji: komunikowalno
lub to-e-jest-komunikacja. Jeli sens jest moliwoci komunikacji niesytuujc si
poza samym procesem komunikacji, lecz cyrkulujc w kadym z jej aktw, wtedy sens
jest komunikacj nie tylko znacze, ale rwnie, paradoksalnie, siebie samego. Jest on
sw wasn komunikacj.
62
Tomasz Zauski
Sens bycia nie jest czym, co miaoby okrela, nadawa peni lub
stanowi zwieczenie bycia danego w jego bez-sensownej nagoci czy
faktycznoci. Jak pisze Nancy, samo bycie jest dane nam jako sens.
Bycie nie ma sensu. Samo bycie, fenomen bycia, jest sensem, ktry z kolei
jest sw wasn cyrkulacj i my jestemy t cyrkulacj [ESP, 20]. Ta redukcja sensu do samego bycia nie oznacza, e bycie, nie okrelane ju przez
tosamo zewntrznego elementu, zyskuje teraz pojedynczy, immanentny
sens, bd te sens jako sw samo-immanencj. Ze wzgldu na to, e sens
istnieje jedynie w postaci cyrkulacji midzy dzielcymi go bytami (my),
owa pozornie tosamociowa formua bycie jest sensem sprowadza
si faktycznie do tego, e sens jest sam dzieleniem bycia [ESP, 20]. Bycie=sens=cyrkulacja=my: przywoana wyej sekwencja cytatw sama
ukazuje ow cyrkulacj, ktrej elementy dziel i transformuj bycie.
Cyrkulacja-sens-bycie biegnie we wszystkich kierunkach wszystkich
czasoprzestrzeni [...]: wszystkie rzeczy, wszystkie byty, wszystko to, co istnieje, wszystko to, co przesze i przysze, ywe i martwe, nieoywione,
kamienie, roliny, gwodzie, bogowie i ludzie [ESP, 21]. Sformuowawszy to zdanie egzemplifikujce tym razem poprzez enumeracj23 esencjalnie akcydentalny [ESP, 22] ruch cyrkulacji, Nancy precyzuje jednak,
e ruch ten nie charakteryzuje si czyst cigoci, lecz dokonuje si zawsze w postaci przechodzenia od jednego odrbnego punktu do drugiego,
przez co odstp [lespacement] jest jego absolutnym warunkiem [ESP,
22]. Biegnc od miejsca do miejsca, od momentu do momentu, od bytu do
bytu, cyrkulacja dokonuje si au coup par coup, poprzez szereg odseparowanych od siebie, wzajemnie niecigych aktw. Nie cechuje si adnym
progresem ani linearnym przebiegiem, nie ma adnego ostatecznego spenienia czy celu ani te pojedynczego rda, lecz jest rdow mnogoci
rde oraz stworzeniem wiata w kadym jednostkowym bycie, cigym
23
W kwestii funkcji takich enumeracji w filozofii Nancyego zob. I. Devisch, Being
mondaine: Jean-Luc Nancys Enumerations of the World, Cultural Values 6, 4 (2002),
s. 385394, ktry m.in. zauwaa, e to, co na pierwszy rzut oka wydaje si cakowicie
pozbawione sensu listy zjawisk, procesw lub zdarze, ktre nie wydaj si mie ze
sob nic wsplnego zyskuje specjalny status w tekstach Nancyego. Owe enumeracje
s jego sposobem na ekspresj wiata jako takiego, wiata, ktry istnieje jedynie dla
siebie samego i istnieje jedynie w jednostkowym nadchodzeniu kadej egzystencji, a zatem
nie moe by ju opisany jako cao lub jedno tame, s. 390.
63
64
Tomasz Zauski
65
w istocie masowej) i rozsianej jednostkowoci (ludzie: za kadym razem ci lub tamci ludzie bd te, jak mwimy, facet, dziewczyna, dzieciak). [ESP, 25]
W ten sposb podwjno wyczenia/przynalenoci zyskuje zupenie odmienny sens. Ten, kto mwi ludzie i wycza si z nich jako wyjtkowy lub odrniajcy si, poprzez jednoczesne przynaleenie do ludzi
przyznaje tak wyjtkowo i odrnianie si kademu z nich. Mwicy
ludzie przynaley do nich jako wyczajcy siebie, jako wyjtkowy i odrniajcy si. Nancy podkrela, e stwierdzenie ludzie s dziwni nie
oznacza jedynie ani nawet przede wszystkim, e wypowiadajcy je ustanawia swj wasny habitus jako norm. Stwierdzenie to jest uchwyceniem
jednostkowoci jako takiej: od twarzy do gosw, gestw, postaw, ubioru
i zachowania niezalenie od typowych cech [...] kady odznacza si
poprzez rodzaj momentalnego wydzielania, wytrcania si [prcipit instantan], w ktrym kondensuje si dziwno danego jednostkowego istnienia [dune singularit] [ESP, 26].
W kwestii owych typowych cech Nancy zauwaa przede wszystkim, e wszyscy ludzie s nie tylko rni, ale te rni si wycznie jedni
od drugich, nie za od jakiego wsplnego archetypu lub pewnej oglnoci. Typowe cechy etniczne, kulturowe, spoeczne, pokoleniowe nie
tylko nie znosz jednostkowych rnic, lecz uwypuklaj je, stanowic ze
swej strony inny rejestr jednostkowoci [singularits] [ESP, 26]. Nancy
wydaje si tutaj mwi, e rwnie to, co typowe niezalenie od poziomu swej oglnoci istnieje jedynie jako mnogie, rozproszone, nieokrelone w swej oglnoci i za kadym razem odmiennie skonfigurowane z jednostkowymi rnicami (czy te wrcz skonfigurowane jako jednostkowe
rnice). Te ostatnie nie zatrzymuj si za na poziomie indywiduum,
lecz sytuuj si take na poziomie infraindywidualnym: nigdy nie spotykam Piotra lub Marii jako takich, lecz zawsze w tej czy innej formie,
w tym czy innym stanie lub humorze itd. [ESP, 27].
Odnoszc si z kolei do samego problemu powszednioci, Nancy
twierdzi, e sfera najbardziej powszedniego, codziennego dowiadczenia
zawiera w sobie inne rudymentarne ontologiczne wiadectwo. Polega ono
na tym, e jednostkowe byty stanowi
niecigy pasa innych rde wiata. Tym, co si tu pojawia [...] nie
jest w pierwszym rzdzie kto bliski, ani kto inny czy obcy, ani
66
Tomasz Zauski
Oznacza to, e ze wzgldu na sw jednolit tosamo heideggerowskie Si jest niewystarczajce jako wstpna interpretacja egzystencjau
powszednioci-codziennoci31. Zdaniem Nancyego Heidegger w sposb bdny utosamia to, co codzienne z tym, co niezrnicowane, anonimowe i przecitne. Te ostatnie oczywicie odgrywaj wan rol w sferze
codziennoci, lecz mog si ukonstytuowa jedynie w relacji do zrnicowanej jednostkowoci, ktr codzienno ju jest sama przez si: kady
dzie, kady raz, dzie po dniu [ESP, 27]. Nancy uwaa, e nie mona
tak jak uczyni to Heidegger najpierw twierdzi, e sens bycia trzeba
wyeksponowa wychodzc od sfery codziennoci, a nastpnie zaniedbywa, czy te wprost odrzuca zasadnicze zrnicowanie codziennoci, jej
nieustannie odnawiane zerwanie [rupture], jej wewntrzn rozbieno,
polimorfi i polifoni, jej relief i rnorodno [ESP, 27]. Dzie nie jest
bowiem jedynie jednostk numeryczn, lecz za kadym razem jednostkowym obrotem [tour] wiata [ESP, 27]. Ta wewntrzna polimorfia cechuje
rwnie ludzi, ktrzy biorc pod uwag konstytuujc ich dziwno
eksponuj kadorazow jednostkowo egzystencji. Take natura jest
w tym sensie dziwna. Istniejemy w naturze w trybie nieustannie odnawianej jednostkowoci, czy to jednostkowoci zwizanej z rnorodnoci
lub nieredukowaln mnogoci naszych zmysw, czy te z przyprawiajc
o zawrt gowy obfitoci gatunkw natury, czy wreszcie z metamorfozami natury w technik [ESP, 2728]. W rezultacie dziwno, rozumiana jako ekspozycja jednostkowoci, cechuje wszelki byt.
Ten nacisk kadziony na codzienno i jej wewntrzn polimorfi
powoduje, e Nancy kwestionuje zasadno odwoywania si do tradycyjnych filozoficznych motyww zadziwienia o tyle, o ile oznacza ono
zadziwienie czym wspaniaym, niezwykym oraz cudu bycia, jeli te zakadaj, e bycie we waciwy lub przynajmniej lepszy
Okrelenie Alltglichkeit, przeoone w cytowanych wczeniej fragmentach Bycia
i czasu jako powszednio, oznacza rwnie codzienno. Ze wzgldu na podejmowan przez Nancyego kwesti jednostkowoci kadego dnia posuguj si tu tym
drugim sposobem przekadu.
31
67
sposb prezentuje si w pewnych wyjtkowych, uprzywilejowanych dziki temu miejscach. Chodzi tu o problematyzacj pragnienia tego, co wyjtkowe i zwizanego z nim lekcewaenia dla tego, co zwyczajne [lordinaire] [ESP, 28]. Nancy nie dy jednak do tego, by to, co wyjtkowe po
prostu zastpi tym, co zwyczajne. Wskazuje on bowiem, e zwyczajny,
nieznaczcy charakter codziennoci ktry daje si dostrzec w heideggerowskim Si wci implikuje i jest okrelany przez utracon, oddalon lub nieobecn wielko i wspaniao [grandeur] [ESP, 28], w wyjtkowoci ktrej ma si lokowa sens bycia caoci tego, co zwyczajne.
Aby unikn tej implikacji, Nancy odchodzi od opozycji wyjtkowoci
i zwyczajnoci: nakadajc na siebie oba pojcia, lecz nie zacierajc ich
wzajemnej odmiennoci, twierdzi on, e to, co zwyczajne jest zawsze
wyjtkowe [ESP, 28]. Sens bycia nie lokuje si w jakim pojedynczym,
szczeglnym miejscu, poza kadym z mnogoci zwykych sposobw egzystencji. Sens moe by jedynie mme wraz-z, rwno-z egzystencj
i nigdzie indziej. Nowoczesny wiat domaga si, by pomyle t prawd:
e sens jest mme. Jest w nieskoczonej mnogoci rde i w ich koegzystencji [ESP, 28]. Tym, co odbieramy zatem jako dziwne jest fakt, e to,
co zwyczajne samo ma w swej kadorazowej jednostkowoci charakter
rdowy.
Uznanie nieskoczonej mnogoci rde pociga za sob konieczno
transformacji innego tradycyjnego motywu, a mianowicie dojcia lub
dostpu do rda. Nie mamy dostpu do rda jako takiego, w samej
jego pojedynczoci. Tak rozumianego dostpu broni fakt skrywania si
[ESP, 29] rda w jego mnogoci. Mamy jednak dostp do owej rdowej
mnogoci rde, do nieskoczonych transformacji tego, co rdowe. Nancy
charakteryzuje go za pomoc metafory dotyku. Dotyk ewokuje dostp niebdcy penetracj, zjednoczeniem czy scaleniem, lecz bliskoci, ktra nie
niweluje odstpu ani nie znosi innoci rda. Dostp ten nie jest te czym
utraconym, co trzeba by odzyskiwa za pomoc jakich specjalnych zabiegw lub procedur. Dotykamy rda
w tej mierze, w jakiej dotykamy samych siebie i w jakiej istniejemy
dotykajc reszty bytw. [...] Mamy dostp do prawdy rda za kadym
razem, gdy jestemy w obecnoci innych i w obecnoci reszty bytw.
Dostp jest wchodzeniem w obecno [le venir en prsence], lecz
obecno jako taka jest [...] odstpem/uprzestrzennianiem [espacement]
jednostkowych bytw. Obecno nie jest nigdzie indziej, jak tylko we
68
Tomasz Zauski
Ju w samym akcie istnienia, a zatem bdc w obecnoci innych bytw, mamy dostp do rda. cilej rzecz biorc, naleaoby powiedzie,
e jednostkowe istnienie jest dostpem do rda, bd te e dostp, opisany wyej jako wchodzenie w obecno, jest zasadniczym sposobem,
w jaki za kadym razem ma miejsce kade jednostkowe istnienie. Owa obecno nie jest jednak adn rzecz, ani stanem, lecz raczej procesualnym32
uobecnianiem, nieustann transformacj kadego jednostkowego istnienia
jego uprzestrzennianiem, byciem-poza-sob. Dostp do obecnoci,
wchodzenie w obecno oznacza zatem wchodzenie w sam proces wchodzenia, dostp do samego dostpu a raczej do mnogoci sposobw dostpu. Innymi sowy, kady jednostkowy byt, majc dostp do siebie i mnogoci innych jednostkowych bytw, dostpuje jedynie wci transformujcych si, jednostkowych sposobw dostpu.
Tak ujty dostp pozwala dookreli sens motywu dziwnoci, a zatem faktu, e to, co zwyczajne samo ma w swej kadorazowej jednostkowoci charakter rdowy: dziwno wie si z tym, e kady jednostkowy byt [chaque singularit] jest innym dostpem do wiata. Tam,
gdzie spodziewalibymy si jakiej rzeczy, substancji lub instancji33 , zasady lub celu, czy te wreszcie znaczenia, jest tylko sposb [manire], styl
innego dostpu [ESP, 32]. Kady dostp-rdo ma jednak charakter skoczony, nie-samowystarczalny nie obejmuje bowiem ani nie wyczerpuje
wszystkich moliwoci transformacji tego, co rdowe dlatego te samo
jego istnienie jest dostpem do innych rde, do innych, z definicji nieskoczenie mnogich, wsp-rdowych sposobw dostpu do rda.
32
Trzeba jednak zastrzec, e w proces ma tu charakter, ktry najlepiej opisuje wykorzystywany przez Nancyego zwrot au coup par coup cigo niecigych, odrbnych
zdarze.
33
W oryginale une substance ou une instance. Wydaje si, e w tym miejscu Nancy
odwouje si do aciskiego rdosowu obu okrele. Zachowujc zatem tradycyjny,
filozoficzny sens substancji, uwypukla zarazem fakt, e jest to co, co stoi pod.
Powoduje to, e instancj naley tu potraktowa jako co, co przede wszystkim stoi w,
a zatem jako rodzaj immanentnej substancji wiata w odrnieniu od substancji transcendentnej, stojcej pod, a zatem poza wiatem.
69
70
Tomasz Zauski
71
Czowiek nie stoi na szczycie hierarchii stworze, gdy oddzielajca go od nich rnica jest konkretnym, materialnym warunkiem jego jednostkowoci. Jest ona zarazem byciem czowieka z innymi bytami, byciem-z, ktre okrelajc czowieka, w pewien sposb czyni jego istot zalen
od istot innych bytw: nie bylibymy ludmi, gdyby nie byo psw
i kamieni [ESP, 37]. Przywoawszy te przykady bytu ywego i fizyczno-chemicznego, Nancy pokazuje jeden ze sposobw, w jaki zewntrzno bycia-z okrela wntrze czowieka: kamie jest zewntrznoci
jednostkowoci w tym, co naleaoby nazwa jej materialn lub mechaniczn konkretnoci [littralit]. Nie bybym jednak czowiekiem, gdybym nie mia tej zewntrznoci we mnie, w formie quasi-mineralnoci
koci: nie bybym czowiekiem, gdybym nie by ciaem [ESP, 37]. Eksponujc sw jednostkow egzystencj, czowiek eksponuje take konstytutywn rol, jak wzgldem niej peni bycie-z zewntrznymi bytami, jej bycie poza-sob. Czowiek jest w wiecie o tyle, o ile wiat jest jego wasn
zewntrznoci, waciw przestrzeni jego bycia-poza-w-wiecie [ESP,
37]. Okrelajc zatem ostatecznie relacj midzy czowiekiem a wiatem
rozumianym tu jako reszta bytw Nancy stwierdza, e wiat nie jest
wiatem ludzi, lecz tym, co nie-ludzkie, na ktre ludzko jest wyeksponowana i ktre sama z kolei eksponuje [ESP, 37]. Ekspozycj naley tu
rozumie w sensie konstytutywno-transformatywnej relacji wzajemnej
i nie-hierarchicznej midzy czowiekiem i wiatem, to znaczy kadym z reszty bytw.
72
Tomasz Zauski
Ontologia bycia-z jest ontologi cia, wszelkich cia, nieywych, ywych, wyposaonych w zmysy, mwicych, mylcych, wacych itd. Ponad wszystko, ciao oznacza to, co jest na zewntrz, o tyle, o ile jest ono na zewntrz, obok, naprzeciw, przy,
z (innym) ciaem [ESP, 107108]. Rozwinicie tak ujtego projektu ontologii cia mona
znale w J.-L. Nancy, Corpus, tum. M. Kwietniewska, Gdask: sowo/obraz terytoria
2002.
37
Uwaga Nancyego, e adna etyka nie moe by niezalena od pewnej ontologii.
Jedynie ontologia moe tak naprawd by w spjny sposb etyczna [ESP, 40] daje si
potraktowa jako polemika z filozofi Levinasa, w ktrej metafizyka rozumiana jako
etyka ma poprzedza z istoty egoistyczn i niesprawiedliw ontologi zob. E. Levinas, Cao i nieskoczono, tum. M. Kowalska, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 1998, s. 3038.
36
73
(to, co okrela si mianem kapitau, (dez)okcydentalizacji, technologii, zerwania historii itd.). [ESP, 67]
Wynika std, e w ramach ontologii bycia-z niemoliwe jest ustanowienie hierarchicznej relacji midzy tym, co fundamentalne i tym, co
regionalne. Ontologia fundamentalna istnieje jedynie w nieustannej transformacji, w ktrej przybiera coraz to inne postacie ontologii regionalnych,
obejmujcych rne jednostkowe sfery (ko)egzystencji ontologii czowieka, kapitau, polityki, spoeczestwa, ciaa, sztuk, technologii, historii
itd.; lista ta jest z definicji otwarta, za jej uzupenienie w przypadku Nancyego wymagaoby rozcignicia analizy praktycznie na wszystkie pozostae jego teksty. Trzeba tu te podkreli, e przeanalizowane wczeniej
rozwaania nad kwesti bycia jednostkowo-mnogiego, nawet jeli wydaj
si w duym stopniu podejmowa problematyk zarezerwowan tradycyjnie dla ontologii fundamentalnej, to faktycznie stanowi jeden z wielu
elementw tego szeregu regionalnych transformacji, nie zyskujc w nim
adnego uprzywilejowania. To zakwestionowanie hierarchii wynoszcej
jedn ontologi fundamentaln ponad mnogo ontologii regionalnych jest
koniecznoci pync z samego relacyjnego charakteru bycia-z. Bycie-z
jest zarwno konceptualizowane za kadym razem inaczej w ramach
kadej z tych ko-ontologii regionalnych, jak i nie-konceptualnie eksponowane jako jednostkowa posta bycia jednej ko-ontologii z innymi, a zatem eksponowane w samej relacyjnoci transformujcej si struktury ontologii. Ontologii, ktrej wspczesny sens Nancy sytuuje w zejciu z wyyn
abstrakcyjnych pryncypiw ku konkretowi koegzystencji w nieskoczonej mnogoci jej jednostkowych postaci.
74
Tomasz Zauski
tial analytic of being-with. I focus on the issues of the singular plural and origins to reconstruct the process of this transformation of ontology and indicate its
various consequences. One of them is that the ontology of being-with can only
exist in a transitional, ever-transforming way, in singularly plural forms of regional
co-ontologies which are to be constantly re-shaped to take up the challenge eventfully posed by different spheres of coexistence.
75
PRZEKADY
MICHAEL THEUNISSEN*
76
Michael Theunissen
77
gaard. Dziwi nas to nie powinno. Tylko poganie wierz w swoj niemiertelno; chrzecijanie wierz w zmartwychwstanie i tym samym w mier.
Koniec metafizyki sprawi te i to, e od roku 1830 filozofowanie
o mierci to filozofowanie o jej obecnoci w yciu. Metafizyka waya si
na treciow interpretacj mierci. A do czasw Hegla miarodajn bya
Platoska interpretacja mierci jako rozdziau duszy od ciaa. Podwaenie
zaufania do moliwoci takich treciowych interpretacji zmusio filozofi
do ograniczenia si do w pewnym sensie formalnych wypowiedzi o stosunku ycia do mierci. By to ju temat myli presokratykw, a mianowicie
Heraklita, zanim jeszcze sta si tematem metafizycznym. Po-metafizyczne traktowanie tematu ukazuje si w swej specyfice dopiero wtedy, kiedy
uzmysowimy sobie, co ostatecznie czyni modernistyczna niemiecka filozofia w swym namyle nad obecnoci mierci w yciu: ona rozpuszcza
[auflsen] mier w yciu. Tendencje rozpuszczania mierci w yciu popr
tutaj tylko dwoma cytatami, ktre reprezentuj niezliczon liczb innych.
Feuerbach pisze w swoich Todesgedanken (1830): Tylko przed mierci,
ale nie w mierci jest mier mierci i sprawia bl; mier jest tak upiorn
istot, e jest tylko wtedy, kiedy nie jest i nie jest wtedy, kiedy jest3. A Heidegger pisze w Sein und Zeit (1927): mier jednak jest w sposb jestestwa tylko w egzystencjalnym byciu ku mierci [...] Domniemywane w mierci koczenie si nie oznacza bycia-u-kresu jestestwa, lecz bycie ku kresowi
tego bytu. mier jest pewnym sposobem bycia, przejmowanym przez jestestwo, od kiedy ono jest4.
Tego rodzaju paradoksalne ujcie staje si zrozumiae jedynie po kocu metafizyki. Koniec metafizyki ustanawia subiektywizm, ktry idzie
dalej ni wczesna nowoytna filozofia subiektywnoci. Rozpynicie si
mierci w yciu, bdce jego nastpstwem, jest tylko jedn z czterech redukcji. Redukcja ta idzie w parze z redukcj mierci do ludzkiej mierci,
z redukcj ludzkiej mierci do indywidualnej, wasnej i wreszcie z redukcj wasnej mierci do tego, co mog z niej przej w moim dziaaniu.
L. Feuerbach, Smtliche Werke, Hrsg. W. Bolin, F. Jodl, Bd. I: Gedanken ber Tod
und Unsterblichkeit, s. 84; por. wydanie polskie: L. Feuerbach, Myli o mierci i niemiertelnoci, [w:] tene, Wybr pism, t. 1, tum. K. Krzemieniowa, Warszawa: PWN
1988.
4
M. Heidegger, Bycie i czas, 234, 245, tum. B. Baran, Warszawa: Wydawnictwo
Naukowe PWN 1994, s. 329, 345.
3
78
Michael Theunissen
Jedynym wyjtkiem, jeli si nie myl, jest Georg Simmel, o ktrym pniej bdzie
jeszcze mowa.
5
79
zaley mi na respektowaniu jej przygodnoci. Stawia czoa mierci znaczy jednak nie tylko: uzna j za fakt. Znaczy rwnie: pozostawi ten
szczeglnego rodzaju fakt, jaki ona sob reprezentuje, w jego niewyobraalnoci. mier neguj nie tylko ci, ktry uroili sobie pewno wasnej
niemiertelnoci. Uciekaj od niej rwnie i ci, ktrzy przekonuj siebie
i nas, e jest ona takim samym faktem, jak kady inny.
80
Michael Theunissen
wi, znika dopiero wtedy, gdy mwimy o niej z pewnoci tej niepewnoci,
czy nie umrzemy jeszcze dzisiaj.
W kadym razie moemy si w tej pewnoci odnale. Zuda, jakoby
mier bya czym, o czym jeden mwi do drugiego jako o czym trzecim,
powraca ponownie w zmienionej postaci, a mianowicie w postaci mniemania, jakoby mier bya rzecz, ktr kady ma przed sob tak samo jak
kto inny. W rzeczywistoci dowiadczenia mierci nie mona w sposb
intersubiektywny dostatecznie wyranie przekaza. Cho wic nieprawd
jest, e mier pojawia si kadorazowo w swoistej postaci, pozostaje jednak prawdziwym stwierdzenie, e odnosz si rzeczywicie do mierci tylko wwczas, kiedy odnosz si jednoczenie do mnie samego. Tak wic
mwienie o mierci oznacza zawsze zarazem mwienie o sobie samym.
Argumentujc w ten sposb przeciw pozornemu obiektywizowaniu
mierci, przytaczam tu waciwie tylko pogldy modernistycznych filozofw mierci, zwaszcza Kierkegaarda. Filozofia ta nie docenia problemu,
poniewa nie chce uzna, e pogld, jakoby mier bya czym egzystujcym niezalenie od nas, posiada pewne oparcie w rzeczywistoci. Mwienie o mierci opiera si na przyjciu, e jest ona obc si. Modzieniec
z opuszczon pochodni czy kostucha z pewnoci reprezentuj przeciwstawne interpretacje mierci6, ale w jednakowy sposb personifikuj t si.
Za jako personifikacje zgodne s w tym, e hipostazuj, czyli pozornie
usamodzielniaj mier. To, e owo usamodzielnienie mierci jako obcej
siy jest pozorne, nie wyklucza jednak w adnym razie tego, e jej rdem
jest autentyczne dowiadczenie.
Na pytanie, jak powinnimy mwi o mierci, trzeba te oczywicie
udzieli cakiem innego rodzaju odpowiedzi. O mierci powinnimy mwi jak o wszystkim innym, w sposb zrozumiay. Warunkiem zrozumiaego dialogu jest posugiwanie si wyraeniami w taki sposb, w jaki rozumiej je suchacze. Musimy sobie zatem uzmysowi, w jaki sposb my
wszyscy rzeczywicie mwimy o mierci (w nawiasie, w ktrym umieszczam historyczno, naley doda: tu i teraz). Filozofia musi wychodzi
poza codzienne uycie jzyka, ale nie wolno jej go ignorowa. Analiza
6
Por. G.E. Lessing, Wie die Alten den Tod gebildet, [w:] Smtliche Schriften, Hrsg.
K. Lachmann, Bd. 8, s. 197248; J.G. Herder, Wie die Alten den Tod gebildet?, [w:]
Smtliche Werke, Hrsg. B. Suphan, 1. wyd., Bd. 5, s. 656675, 2. wyd., Bd. 15, s. 429
485.
81
82
Michael Theunissen
83
tematu obecno moe mie sabe lub silne znaczenie. W sabym znaczeniu tego sowa obecno mierci w yciu znaczy tyle, co jego bycie
z gry okrelonym przez mier. To Bycie z gry okrelonym [Vorherbestimmtheit] rozumiem jako cakiem realn obecno, ktra jeszcze urasta,
gdy staje si treci wiadomoci. Nawet w swej najbardziej ekstremalnej
formie pozostaje ono jednak byciem z gry okrelonym przez mier, ktra
sama nie naley do ycia, lecz jest przede wszystkim jego kocem. W mocnym znaczeniu tego sowa obecno mierci w yciu znaczy, e sama mier
jest obecna w yciu. Ta obecno nie moe oczywicie by ju tylko wiadomoci. Szukamy rwnie realnej, spotgowanej jedynie przez wiadomo obecnoci samej mierci w yciu. Rwnie i tej obecnoci, jeli taka
w ogle istnieje, zostaaby jednak z gry nakrelona granica. Take z uwagi na ni mier pozostaje zgonem i byciem martwym. Kwesti dyskusyjn
moe pozosta jedynie to, czy taka mier jest obecna w yciu w sposb
jednakowo realny. Poza t granic ley pometafizyczna niemiecka filozofia hodujca rozpyniciu si mierci w yciu, ktremu to rozpyniciu
nasz jzyk zadaje kam.
84
Michael Theunissen
bacha Todesgedanken i Heideggera Sein und Zeit, trzy najwaniejsze rda, z ktrych czerpi, to: mowa Kierkegaarda An einem Grabe (1845)9, opublikowana pomiertnie rozprawa Maxa Schelera Tod und Fortleben (1911
1914)10 i przede wszystkim rwnie pomiertnie wydane pismo filozofa,
ktry odegra wielk rol w duchowym yciu Berlina, Georga Simmela
Lebensanschauung (1918)11. Nie jest przypadkiem, trzeba tutaj doda, e
wszystkie te prace ukazay si midzy publikacjami Feuerbacha i Heideggera, a wic midzy rokiem 1830 i 1927. Skaniam si ku twierdzeniu, e
rozwj tego typu modernistycznej filozofii, jak i modernistycznej sztuki,
sto lat po jej narodzinach, wic okoo roku 1930, w istocie si wyczerpa.
W eseju Jako filozofowa znaczy uczy si umiera, w ktrym zachowane s dwa tysice lat refleksji nad mierci, Montaigne pisze: Wszystkie dni id ku mierci, ostatni jej dochodzi12. Wielki moralista myli o byciu-w-czasie, ktre dzielimy z rzeczami tego wiata, o naszym byciu w czasie
obiektywnym, ktry mona odczyta na zegarze, o upywie godzin i dni.
Nasze ycie w wymiarze tego czasu jest od samego pocztku okrelone
przez mier. Z rzeczami mamy to wsplne, e przemijamy, a przemijanie
jest wychodzeniem ku mierci. W wietle naszego przemijania patrzymy
na przemijanie rzeczy, w przemijaniu rzeczy przeywamy nasze wasne.
To jest najbardziej elementarna forma obecnoci mierci w yciu.
Z rozumieniem przemijania jako wychodzenia ku mierci stapia si
u Montaignea myl tak stara, jak grecka tragedia. Jest to myl, e ycie
jest dozgonnym umieraniem lub e umieranie jest nie tylko kocow faz
ycia, lecz yciem w caej jego czasowej rozcigoci. Wypowiedziana
w konkretnej sytuacji tych, dla ktrych wybia ostatnia godzina, myl ta
wyglda do abstrakcyjnie; blednie ona w obliczu powagi leenia na oa
mierci [Im-Sterben-Liegen]. Jednoczenie dotyka ona pewnej rzeczywi9
Sren Kierkegaard, Samlede Vrker, Hrsg. A.B. Drachmann i in., wyd. 2, Bd. 5,
s. 261293; por. M. Theunissen, Der Begriff Ernst bei Sren Kierkegaard, wyd. 3, FreiburgMnchen: Alber 1982, s. 140147.
10
M. Scheler, Gesammelte Werke, Bd. 10, s. 964; wydanie polskie: M. Scheler, mier
i dalsze ycie, [w:] tene, Cierpienie, mier, dalsze ycie, tum. A. Wgrzecki, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 1994, s. 67130.
11
G. Simmel, Lebensanschauung. Vier metaphysische Kapitel, MnchenLeipzig 1918.
Tematowi mierci i niemiertelnoci powicony jest trzeci rozdzia tego dziea.
12
M. de Montaigne, Prby, tum. T. eleski (Boy), Warszawa: PIW 1985, t. 1, s. 216.
85
86
Michael Theunissen
87
88
Michael Theunissen
89
90
Michael Theunissen
91
92
Michael Theunissen
ze wiatem i nami samymi. Taki sposb ycia nie jest kwesti jakiego
dobrowolnego wyboru, poniewa nasze ycie po prostu ma charakter poegnalny [ist abschiedlich].
Wypowiadajc powysze sowa, pokonuj pometafizyczn filozofi
mierci jej wasn broni. Pometafizyczna filozofia mierci jest filozofi
ycia. Rwnie modernistyczna filozofia egzystencji ma swoje rda i stae podoe w filozofii ycia w taki sam sposb, w jaki sztuka modernistyczna, mianowicie secesja [Jugendstil], ktra w dokadnym sensie tego sowa
jest sztuk ycia, czerpie swe inspiracje z historycznie komplementarnego
zjawiska filozofii ycia. Filozofii ycia zawdziczamy dwie wane tezy. Po
pierwsze, nauczya nas ona, e ycie jako takie przekracza samo siebie, jest
ruchem auto-transcendencji, a po drugie, e ycie czysto witalne i ycie
ducha transcenduj siebie na rne, przeciwstawne sposoby. ycie witalne
jest zdaniem Georga Simmela yciem-wicej [ein Mehr-Leben], ycie ducha jest wicej-ni-yciem [ein Mehr-als-Leben]16. Chodzi tu o to, e czysto witalne ycie przekracza samo siebie w tym sensie, e wykracza ono
z kadorazowego swego stanu w kierunku jeszcze wyszego stopnia ywotnoci. Z kolei ycie ducha przekracza siebie w cisym sensie, poruszajc si jako ycie w kierunku czego innego ni ycie. Przedfaszystowski
odam niemieckiej filozofii ycia, pod wodz Nietzschego, zredukowa autotranscendencj ycia do poziomu witalnego do Woli Mocy, ktra jest
wol osignicia coraz wikszej mocy. Lewe skrzydo filozofii ycia, ktre
przechodzi w egzystencjalizm, charakteryzuje si natomiast tym, e stematyzowao i istotnie pogbio analiz tego drugiego rodzaju ruchu, ruchu
ycia bdcego zarazem wicej-ni-yciem. Przedstawiciele tego nurtu
doszli do wniosku, e radykalna auto-transcendencja jako transcendowanie samego ycia jest ruchem autentycznie ludzkiego ycia i nie musi zosta ograniczona do ycia ducha. Tym autentycznie ludzkim yciem jest
ycie, ktre prowadzimy. W obliczu tego naley na nowo zdefiniowa podmiot auto-transcendencji. Rol podmiotu, po tym wszystkim, co powiedzielimy, przejmuje samo ycie. To ycie jest tym, co siebie transcenduje.
To samo obowizuje take w naszym przypadku. O ile jednak sami prowadzimy nasze ycie, sami stajemy si te tym podmiotem. Nasze ycie przekracza siebie wtedy, gdy nieustannie oddzielamy si [abscheiden] od wia16
Por. G. Simmel, Lebensanschauung, przede wszystkim pierwszy rozdzia, ktry
omawia temat transcendencji ycia.
93
Tame, s. 108112.
94
Michael Theunissen
95
96
Michael Theunissen
97
ANDREA GILARDONI*
98
Andrea Gilardoni
99
(habitualno) autometamorfozy dokonujcej si w osobie, ktra fenomenologizuje. Fink nazywa ten proces odczowieczeniem czowieka9. Ta
operatywna wsplno poj, ktra wyinterpretowana jest z relacji midzy
doks a redukcj, przedstawia potencja fenomenologizowania, poniewa
fenomenologizowanie nie jest adn dan czowiekowi z gry moliwoci, lecz potencjalnoci: jest ona zdolnoci do fenomenologizowania10.
Wedug Finka istnieje rzeczywista rnica zachodzca midzy sposobem potencjalnego bytu dyscypliny naukowej przed wszelkim urzeczywistnieniem, a tym sposobem jej potencjalnoci, ktry otrzymuje ona po
swojej aktualizacji. Owa rnica wskazuje na to, e przed wszelkim urzeczywistnieniem nauki ta moliwo jest jedynie prywatn potencjalnoci,
natomiast po aktualizacji staje si intersubiektywn: Genialny twrca nauki nie otwiera adnej jedynie prywatnej potencjalnoci, lecz potencjalno intersubiektywn11.
Ta intersubiektywna potencjalno otwiera moliwo odczowieczenia czowieka do tego stopnia, e gdy tylko prywatna moliwo czowieka
zostanie odczytana jako doksa, a fenomenologiczna medytacja jako odczowieczenie, powstanie pytanie o stosunek doksy do fenomenologii12:
Odrnienie z jednej strony niewiadomej, nieotwartej, a z drugiej
uwiadomionej, dajcej si zaktualizowa ludzkiej moliwoci, jest teraz
wane po to, aby scharakteryzowa potencjalno fenomenologizowania. Na pocztek koniecznie trzymajmy si tego, e fenomenologizowanie jako takie nie jest adn moliwoci czowieka, lecz wanie
odczowieczeniem czowieka, ktre oznacza przejcie ludzkiej egzystencji (jako pochonitej wiatem i naiwnej samoapercepcji) w podmiot
transcendentalny. Przed aktualnym urzeczywistnieniem fenomenologizowania, dokonujcym si w redukcji, nie istnieje adna nieodkryta
i niewiadoma, ludzka moliwo fenomenologicznego poznawania [...].
Czowiek nie moe fenomenologizowa jako czowiek, tzn. jego bycie
czowiekiem nie moe si utrzyma poprzez aktualizowanie fenomenologicznego poznania. Dokonanie fenomenologicznego poznania oznacza, i czowiek przekracza (transcenduje) samego siebie, a tym samym
przekracza siebie samego we wszystkich swych ludzkich moliwociach.
9
10
11
12
100
Andrea Gilardoni
Fink objania ten proces odczowieczenia czowieka jako paradoks: paradoks wyraa si w ten sposb, i podczas gdy czowiek dokonuje redukcji
fenomenologicznej (odczowiecza si), wykonuje tym samym czynno,
ktrej nie moe on w ogle wykona, ktra cakowicie nie ley w sferze
jego moliwoci13 . Kto zatem dokonuje redukcji fenomenologicznej?
Podmiot transcendentalny. Dopiero po urzeczywistnieniu tej redukcji
fenomenologizowanie wydaje si kadorazowo dajcym si uj przez
czowieka, potencjalnie danym mu wprzd nastawieniem14.
Ta krtka analiza dotyczy redukcji dokonywanej z pozycji doksy, tzn.
redukcji, ktr dokonuje sama doksa i poprzez ktr si ona przeobraa
metamorfoza czowieka jako intersubiektywnej istoty. Paradoksu nie naley rozumie jako odczowieczenia jednostki ludzkiej, lecz jako redukcj
intersubiektywn. Kiedy jednak rozumiemy czowieka jako istot intersubiektywn, oznacza to, e jak pisze Fink w wykadzie Natur, Freiheit,
Welt 15 czowiek [jest] relacj. Jak jednak relacj przedstawia czowiek, skoro odczowiecza si on podczas dokonywania redukcji fenomenologicznej i jest istot intersubiektywn? Na to pytanie nie sposb znale natychmiastowej odpowiedzi, raczej prowokuje ono do stawiania dalszych pyta o koegzystencj.
Praca i mio, gra i panowanie s podstawowymi treciami [ludzkiego] ycia ale to ycie nie trwa wiecznie, jest skazane na koniec, pada na nie cie mierci. W istocie czowiek jest robotnikiem,
graczem, kochajcym, wojownikiem i miertelnikiem16.
2. Intersubiektywno a koegzystencja
Poniewa analizy Finka maj sawnego poprzednika (i inicjatora), temat koegzystencji powinien zosta rozjaniony przez porwnanie tych
dwch mylicieli. W fenomenologicznych analizach Heideggera (Bycie
Tame.
Tame.
15
E. Fink, Natur, Freiheit, Welt, Philosophie der Erziehung, Wrzburg: Knigshausen & Neumann 1992, s. 171.
16
E. Fink, Grundphnomene des menschlichen Daseins (dalej Gph), Hrsg. E. Schtz,
F.-A. Schwarz, Freiburg in BreisgauMnchen 1979, s. 105106.
13
14
101
102
Andrea Gilardoni
3. Melete thanatou
W antropologii Eugena Finka podstawowe fenomeny ludzkiego bytu:
mier i ycie(mio) [L(i)eben] okazuj si horyzontem dla innych
podstawowych fenomenw bytu ludzkiego, przy czym kwestia mierci zyskuje pierwszestwo przed wszystkimi pozostaymi, poniewa czowiek jest
jedyn yjc istot, ktra odnosi si zarwno do swojej nieobecnoci [Abwesen] jak i do swojej obecnoci [Anwesen]23 :
Nie egzystujemy tylko w odniesieniu do sfery zjawiska, gdzie caa rnorodno, wiele tego, co bdce jest zebrane i poczone w jedno
uniwersalnej obecnoci. Egzystujemy rwnie w stosunku do niejasnego pra-podoa, do otchani, z ktrej wyania si wszystko, co skoczone i w ktr ponownie usuwa si wszystko, co ujednostkowione. Dwoisto czowieka jako yjcego i jako umarego staje si oznak
fundamentalnego podwojenia sfery, z ktr pozostaje w relacji odnoszca si do wiata istota. Poniewa zostajemy otwarci na to podwojenie wanie z perspektywy mierci, omwilimy problem mierci najpierw.
Obecno staje si problematyczna dla czowieka tylko z perspektywy nieobecnoci. Jednak uczynienie ze mierci i mioci tematu dyskusji wskazuje na podstawow trudno, jak jest forma opisu. W jaki sposb mona
pojciowo uj rnorodno ich postaci? Jak przedstawiaj si ich kosmologiczne role, skoro wszystkie podstawowe fenomeny s nie tylko fenomenami ludzkimi, lecz take kosmologicznymi metaforami? O ile jednak mona z powodzeniem dowiadczy fenomenu mioci, o tyle mier
przedstawia sytuacj graniczn. Czy mona w ogle w jakikolwiek sposb
dowiadczy mierci? Heidegger i Jaspers wykluczyli t moliwo: Nie
dowiadczamy w rzeczywistym sensie umierania innych, co najwyej tyl23
Gph, s. 205.
103
ko im towarzyszymy24 ; tak wic nie dowiadczamy rwnie we waciwym sensie mierci bliniego25. Czy zatem mier jest nieopisywalna
i niedowiadczalna?
Nie dowiadczamy mierci drugiego czowieka, jedynie spotykamy
si z ni. Spotkanie ze mierci stanowi centrum wszystkich religii i kultur
i takie odniesienie jest gwnym tematem intersubiektywnych analiz mierci
u Eugena Finka.
ycie zostaje podane przez mier w wtpliwo. Jestestwo [Das
Dasein] jest skazane na mier, lecz mier, o czym wiedzia ju Epikur,
nie nastpi, dopki jestemy [da sind]. Nie ma ona okrelonego czasu ani
okrelonego miejsca, mier mona poj tylko ex negativo, od strony yjcego i w powizaniu z nim. mier jest jedynym podstawowym fenomenem, ktry nie naley do sfery ycia. ycie i mier odnosz si wzajemnie
do siebie jak wiato i cie: obecno i nie-obecno tworz podstawowy
proces wiata, otwieraj si jako fenomeny czowieka i wiata.
Co szczeglnego jest jednak w fenomenie mierci? To, e nie daje si
go dowiadczy jako sposobu zjawiania si, a jednak sam jest jedn z jego
stron. Kiedy ju raz popadlimy w tak jzykow trudno, wwczas poruszamy si w problematyce mylenia spekulatywnego sowa, ktre pozwalaj nam na uchwycenie fenomenu, zmieniaj go w to, co przedmiotowe, czy to w postaci obiektywnej natury, czy te subiektywnego przeycia26. Zarwno pierwsze jak i drugie rozumienie mija si z waciwym
znaczeniem bycia miertelnym.
Nieobecno (fenomen mierci) nie wskazuje na tamten wiat, lecz
z powrotem na ten wiat. mier nie jest w yciu, a jednak nadaje mu,
w pewien tajemniczy sposb, sw gbi. Czym za jest jego gbia? Gbia otwarcia na siebie i wiat: pojawianie si. Nie jest ni wydarzenie w obrbie fenomenalnego wiata, lecz sama nieobecno, niemoliwa do uchwycenia w czym, co jest obecne27.
24
M. Heidegger, Bycie i czas, tum. B. Baran, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe
PWN 1994, s. 336 [239].
25
K. Jaspers, Psychologie der Weltanschauungen, Berlin 1919, MnchenZrich 1985,
s. 261.
26
Gph, s. 118.
27
Por. tame.
104
Andrea Gilardoni
Tame, s. 119.
Tame, s. 74.
Tame, s. 122.
Tame, s. 121.
Zwierz kona, podczas gdy Bg jest wieczny, por. tame 122, 120.
Tame, s. 117.
Por. tame.
Tame, s. 120.
105
Tame, s. 41.
Tame, s. 42.
Tame, s. 155156; por. Metaphysik und Tod, s. 37 (dalej MT).
M. Heidegger, Bycie i czas, s. 363 [258/259].
106
Andrea Gilardoni
Wasna mier jest kocem naszej czasowoci. Tym samym zostay uwzgldnione oba aspekty wasnej i cudzej mierci. Umieranie jest zatem pojciem spekulatywnym, a co za tym idzie, posiadajcym wiele warstw. Jed40
41
107
nak naley wyjani z fenomenologicznego punktu widzenia antropologiczn podstaw takiej podwjnej perspektywy. Czowiek yje we wsplnocie, jest istot koegzystencjaln, a wic przy omawianiu problematyki
mierci naley uwzgldni dowiadczenie cudzej mierci. Jeli wic chcemy opisa spoeczno, to znaczenie mierci musi by uwzgldnione jako
rys fundamentalny42. Kult zmarych jest podstaw moralnoci, koegzystencjalnoci czowieka. mier pojawia si w spoecznoci, ktra od zawsze
j interpretowaa, jeszcze zanim narodzi si jednostka. Opinia publiczna,
ktra styka si w swoim otoczeniu ze mierci jako olbrzymi moc,
cigle podejmuje prb jakiego dostosowania si do tej niesamowitej
siy, ktra unicestwia wszystkie plany i jest w stanie zniszczy wszelkie
nadzieje, usiuje zakl j w kultowe formy i w ten sposb okiezna43.
Jak jest to moliwe? Poprzez struktury opieki spoecznej44.
W opinii publicznej jest poniekd ustanowione, jak naley zachowywa si w stosunku do mierci, jak zachowa spokj, jak naley wyraa smutek, ceremonia pochwku jest znana i uznana, istnieje nowoczesna ga przemysu, ktra z tego yje. Prognoza dugoci ycia
pojedynczego czowieka jest ju od dawna obliczana przez towarzystwa ubezpieczeniowe na podstawie statystyk miertelnoci i wyraa
si w skalkulowanej wysokoci skadki.
Wydaje si, jakby Fink opisywa tutaj pewien rodzaj niewaciwego obchodzenia si ze mierci. Oponuje on jednak, e tego rodzaju antropologiczne fenomeny mog by niewaciwe. Jak ju stwierdzilimy, niewaciwe fenomeny to wanie intersubiektywno (wsplnota, polis). Interpretowanie postawy opinii publicznej w stosunku do mierci jako niewaciwego odniesienia byoby cakowicie faszywe45. mier jest pojciem
spekulatywnym, ktre naley rozumie w dwojaki sposb: egzystencjalny
i ko-egzystencjalny. Koegzystencjalno ujawnia si w obrbie spoecznych form cudzej mierci. Przy omawianiu fenomenu mierci pozostaje
jednak inna dwuznaczno, ktra ley w podwojonej charakterystyce obecnoci i nieobecnoci i w ktrej ujawnia si rnica midzy mierci cudz
42
43
44
45
Tame, s. 130.
Tame.
Tame.
Por. tame, s. 131.
108
Andrea Gilardoni
109
Jak dugo takie wyobraenia roszcz sobie pretensje do posiadania prawdy filozoficznej, s obcione zadaniem sprawdzenia i pojciowego
przedstawienia pospolitego rozrnienia czasu i wiecznoci, a to
oznacza rwnie wzicie pod uwag w trakcie analizy mierci horyzontw sensu nicoci i nieobecnoci, ktre w sposb niepojty
otaczaj nasze doczesne bycie.
Tame, s. 136.
Temat meontyki wystpuje ju w VI Medytacji kartezjaskiej.
Gph, s. 136.
Tame, s. 137.
110
Andrea Gilardoni
Tame, s. 139.
Tame, s. 146.
Por. MT, s. 11.
Por. tame, s. 17.
111
Tame, s. 18.
112
Andrea Gilardoni
Czy mwimy tylko o zwykej nazwie, kiedy poruszamy temat nicoci? Czy
nie przekazujemy w niej w ogle adnych treci? Czy skoczone mylenie
oznacza zawsze take porednio? Wtedy pomylenie mierci jest czym
niemoliwym, a jej zrozumienie dokonuje si poprzez tworzenie analogii.
Pojcia nie s w stanie powiedzie, czym jest mier. By moe w fenomenologii powinno si cakowicie zrezygnowa z definicji. Skoro mier rozbija wiat zjawisk, wstrzsa pewnoci bytu, prowadzi obecno w prni
nieobecnoci, powinnimy moe rozumie to przenikanie w ten sposb, e
nieobecno otacza obecno? A moe tak, e zrozumienie czowieka jest
moliwe wycznie w odniesieniu do jego obecnoci, podczas gdy nieobecno je znieksztaca? Znaczenie filozoficznego namysu nie polega na udzieleniu pozytywnej odpowiedzi na pytanie, czym jest mier, lecz ma na celu
rozjanienie niejasnej podstawy ludzkiej autointerpretacji czowiek jako
czowiek jest miertelny i wie o swojej miertelnoci. Fink nie zatrzymuje
si przy tym stwierdzeniu. mier nie ma innego egzystencjalnego znaczenia oprcz owego szoku. Jakie jednak posiada ona znaczenie ko-egzystencjalne? Przetrwanie, ktre nazywa si narodzinami i prokreacj, mioci
59
60
Tame, s. 20.
Tame, s. 125.
113
i erosem. Czowiek jest wieczny tak dugo, jak dugo si rodzi, jak dugo
ycie i mier pozostaj splecione czowiek jako koegzystencja, ale nie
czowiek egzystujcy jako umierajcy. Mio (rwnie jako mio yjcych, ktrzy czcz umarego odprawiajc rytuay) w antropologii Eugena
Finka stoi w opozycji do jego przemijania, do jego mierci. Czowiek jako
gatunek posiada swoj wieczno, tak e splecenie egzystencji i koegzystencji, czasu i wiecznoci ulega przeformuowaniu.
W tym kontekcie nie bdziemy wicej wnika w fenomen mioci
ani w fenomen gry, ktre su za metafory wiata objaniajce kosmologi
Eugena Finka, aby zamiast tego powici si dalszemu omawianiu kwestii politycznej (koegzystencji) odnoszcej si do mierci.
Jednak nie przejdziemy do tego problemu bezporednio. Fink pisze
mianowicie: mier w rny sposb wika si w inne fenomeny jestestwa.
Cigle bdziemy napotyka na zwizane z ni wtpliwoci 61. Tak wic
spotkamy j rwnie w dwch innych podstawowych fenomenach, ktre
maj charakter koegzystencjalny praca i panowanie, ktre naley opisa
w ich zalenociach ze mierci.
61
Gph, s. 205206.
114
Andrea Gilardoni
jest jego wadz. Czowiek moe stanowi zagroenie dla innych ludzi.
Morderstwo jest arbitralnym uniewanieniem cudzej egzystencji i samoutwierdzeniem. mier jest moliwoci zabicia i bycia zabitym. Podstawowe fenomeny pracy i panowania musz ostatecznie zosta zrozumiane
ze stosunku do mierci jako zabijania 62:
Moliwo zabicia blinich daje temu, ktry zdaje sobie spraw z takiej moliwoci, wiadomo nadzwyczajnej wadzy i przewagi. Rozumie on, e nie tylko moe pokona i utrzymywa w ulegoci sprzeciwiajc si osob, lecz take, e moe j unicestwi, usun cakowicie jej opr. Poczucie wadzy pynce z takiej wiedzy, a po stronie
przeciwnej strach zagroonego mierci czowieka prowadz do osobliwych stosunkw w ludzkim wiecie. Ostatecznie naley zrozumie podstawowe fenomeny pracy i panowania w kontekcie do mierci jako zabijania.
115
116
Andrea Gilardoni
117
cji pod dyktandem drugiej. W kadym z nich dziaa, jako prg, dialektyka
spekulatywna. Wspbycie jednak, tzn. splecenie fenomenw, jest przeciwstawianiem, ustawicznym zastpowaniem i odwracaniem, tak e nasze
rozumienie musi si rozszerza w zgiciach, w pkniciach zmian dokonywanych w pojciach.
Praca jest zmienianiem rzeczy, ale stosunek do rzeczy68 sam moe si
zmienia, praca moe adaptowa pracujcego. Jeeli opisuje si spoeczestwo z punktu widzenia techniki, mona dostrzec zmieniajce si nastawienie czowieka do natury. Praca ludzkich rk jest niszczeniem, wytpieniem stanu pierwotnego69, ale tylko jako potrzeba przeycia, jako zmiana
natury na korzy potrzeb pierwszego rzdu. Kiedy jednak praca uwalnia
si od potrzeb i dy do uznania samej produkcji jako swojego jedynego
celu, wtedy ten stosunek nabiera postaci panowania, czowiek staje si
przedmiotem pracy, instrumentem, za prawdziw natur staje si wytwarzanie. Tym samym Fink odsania to samo fenomenologiczne rozrnienie
midzy prac (przeycie) a wytwarzaniem (przemoc) (jakie mona znale u Hannah Arendt. Tym samym wkroczylimy w obszar spoecznego
wymiaru pracy70. Praca, podobnie jak podzia pracy, ma kolektywny i intersubiektywny wymiar. Ma ona charakter opinii publicznej. Jako taka kieruje si zasadami panowania71.
Splecenie koniecznoci z wolnoci, ktre jest obecne w pracy, Fink
wyraa poprzez dokonanie rozrnienia midzy statycznoci i dynamicznoci pracy midzy prac pyturgiczn i demiurgiczn72. Jeli pierwszy
rodzaj pracy (z greckiego phyturgos: wieniak, rolnik) odnosi si do relacji
Tame, s. 305307.
Tame, s. 230 i n., 235, 237.
70
Por. tame, s. 231 i n.
71
Rodzaje stosunkw pracy zmieniaj si zalenie od czasu pracy, ktry wyraa stosunek pracy do pojcia czasu. Tutaj praca i mier stoj naprzeciwko siebie praca moe
by wanie prb przeycia, lecz take projektem, tsknot za przyszoci skazanego
na mier (morituri). W tym miejscu zaznacza si relacja midzy prac a rozumieniem
czasu (ktra jest istotna nie tylko dla zrozumienia filozofii Nietzschego, lecz rwnie ze
wzgldu na porwnanie z brakujcymi analizami Heideggera). Koegzystencjalia pracy
i mierci s ze sob splecione czowiek jest brakiem, potrzeb prbujc przezwyciy swj niedostatek, ktrego przyczynami s gd i mier. Tym samym granice pracy
zostaj jednak przekroczone.
72
Por. tame, s. 258, 295.
68
69
118
Andrea Gilardoni
czowiekprzyroda, ktry tak naprawd nigdy nie by idyll, to drugi wyraa prb narzucenia pewnej formy stawiajcej opr materii. Jeszcze raz
daje o sobie zna dialektyka. Podstawowy fenomen nigdy nie jest czym
jednoznacznym. Demiurgiczna praca, ktra wyraa wolno, przeplata si
z polityczn wadz. Dla niej nie istnieje odniesienie, ktre nie byoby jednoczenie koegzystencjalne, tak wic praca jawi si jako czysty epifenomen wadzy, a wolno staje si moliwa wycznie jako praca i walka.
Fink odczytuje Wol mocy Nietzschego jako prac i panowanie. Panowanie i wadza s uywane przez niego w sposb synonimiczny (podczas gdy Hannah Arendt odrnia wadz od przemocy). Panowanie i praca s interpretowane poprzez model panowaniesuenie. Pod tym wzgldem s one nierozczne, poniewa struktura samych procesw wytwarzania powoduje wyonienie si w nich stosunkw wadzy.
Praca odnosi si przede wszystkim do stosunku czowieka do rzeczy,
panowanie jednake jest stosunkiem midzyludzkim. Czowiekiem mona
si jednak rwnie posugiwa jak tworzywem, ktremu zostaje nadana
pewna forma, pewna funkcja. W tym wypadku przewaa perspektywa wadania nad perspektyw pracy chodzioby mianowicie o pewien szczeglny przypadek pracy. Wola mocy dziaa tutaj jako libido dominandi i ukazuje si w polu koegzystencji jako urzeczywistnienie, zaktualizowanie,
wytwarzanie. O ile praca przynaley rwnie do obszaru bycia w rzeczach
(egzystencji), to panowanie znajduje si tylko w obszarze koegzystencji.
Dwa podstawowe fenomeny, praca i panowanie, modyfikuj si zatem wzajemnie, jeli wspdziaaj. Rezultatem pracy moe by zmiana przyrody
lub wyobcowanie i podporzdkowanie osoby wykonujcej prac, ktr mog
si posugiwa inne osoby, albo nawet cakowita zagada czowieka, jeli
wadza ideologii stanie si totalna. Kiedy mier, wadza oraz praca wspdziaaj ze sob, polityka staje si totaln wadz (Arendt), polityk mierci (Agamben, Foucault) bezmyln, tamow produkcj zwok.
Z jzyka niemieckiego przeoy Olgerd Solinski
Przekad przejrza Arkadiusz Chrudzimski
119
Summary
In the first part of the paper the author presents Eugen Finks analysis of the phenomenon of death, using meditation (considered as a kind of meta-phenomenology)
and the reduction method. He investigates the problem of an appropriate phenomenological method (concerning the possibility of making an intersubjective reduction) and the problem of the phenomenon in question it is initially very puzzling
how a description of death could ever be possible, as it constitutes a limit situation
and doesnt belong to the realm of life. Trying to preserve the intersubjectivity of
experience Fink distinguishes two perspectives: my own death and somebody elses
death, and makes the corresponding distinction between existence and coexistence.
In the second part of the paper death is being considered as entangled in other
phenomena of being: work (mens attitude to things) and reign (which is an interpersonal relation). Finally, these two phenomena are described in different models
of associations with phenomena of power, politics and death.
Translated by Artur Waszkiewicz
121
GERD HAEFFNER*
Wprowadzenie
Kiedy bdziemy tutaj rozmyla nad znaczeniem mierci dla naszego ycia, musimy to uczyni przy wielorakim znaczeniu zwrotu w obliczu mierci. Najwaniejszym jest stan vis--vis pierwotnej rzeczywistoci mierci. Jeszcze przed wszystkimi interpretacjami, przed wszystkimi przedsta*
Gerd Haeffner jest profesorem filozofii w Wyszej Szkole Filozoficznej w Monachium, w ktrej przez wiele lat peni obowizki rektorskie. Zakres jego bada obejmuje
antropologi filozoficzn, filozofi Heideggera, filozofi religii. Publikacje ksikowe:
Heideggers Begriff der Metaphysik (1981), In der Gegenwart Leben (1997), Philosophische Antropologie (2000, wyd. polskie: Wprowadzenie do antropologii filozoficznej,
Krakw: WAM 2006).
1
Tekst jest przekadem referatu Leben angesichts des Todes. Philosophische Erhellung einer existenziellen Situation, ktry zosta wygoszony w Akademie Katholische
w Monachium w padzierniku 1990 r. w ramach Tygodnia Filozoficznego. Na podobny
temat Autor opublikowa krtki tekst pt. Leben angesichts des Todes. Philosophische
Vorberlegungen, Internationale Zeitschrift Communio 4 (1975), s. 494501.
122
Gerd Haeffner
123
kogo, kto po pewnym czasie bdzie dla mnie znaczy tyle samo, (b) w podobnym sensie jak utrata kochanego czowieka moe nas spotka niepowetowana strata stron rodzinnych, godnoci czy dobytku. Jednake zmary, ktry by mi tak bliski, nie powinien zosta skazany na zapomnienie
nawet wtedy, kiedy znalazem zastpc, za z ca pewnoci naley smuci si ze straty, ale w tym przypadku ycie toczy si dalej.
I. wiadomo mierci
Spostrzec mier
Kiedy dziecko (dopiero od 4 roku ycia) spostrzega po raz pierwszy
mier czowieka lub zwierzcia, w uniwersum powstaje pknicie (dokd
posza babcia, dlaczego nie przyjdzie?). Oczywicie, to pknicie szybko
si zamyka. Wasna mier czsto staje si tematem dla modzieca. W trakcie nabierania wewntrznej i zewntrznej stabilnoci i zajmowania odpowiedzialnych stanowisk, temat mierci znowu zanika. Ponownie pojawi
si po poowie ycia (chocia niektre obserwacje wskazuj rwnie na to,
i w wieku powyej 50 lat nastpuje czsto wypieranie mierci). Zdawanie
sobie sprawy z realnoci mierci zmienia si zalenie od fazy i nastawienia
do ycia, przy czym naley dokona rozrnienia na nastawienie do ycia
ustanowione przez kultur i nastawienie osobiste. Trzeba te poczyni rozrnienie na (zaistnia) mier bliniego i na (przysz) mier kadego z nas.
mier bliniego. Spogldajc na drug osob jako istot yjc,
mier daje si rozpozna po definitywnym ustaniu oddychania, samodzielnego ruchu, ywotnych funkcji jak czynnoci zmysw, przemiana materii
itd., a do dajcych si stwierdzi tylko za pomoc aparatury zaburze
zanik impulsw w mzgu. Po mierci nastpuje rozkad martwego ciaa.
Prawie to samo dotyczy mierci zwierzcia.
Spogldajc na drug osob jako bliniego, zauwaamy, i nie istnieje ju moliwo komunikacji. Blini [Mit-Mensch] odszed w nadzwyczajnym znaczeniu, jest nieobecny. Zwoki nie czyni nieobecnoci mniejsz, lecz wiksz. Lekarz jest w stanie poda kryteria, czy kto jest martwy
lub ywy. O tym jednak, czym jest mier czowieka, nie moe on powiedzie niczego wicej ni kady inny czowiek, ktry obcowa ze miertelnie chorymi i umierajcymi ludmi.
124
Gerd Haeffner
Moja wasna, przysza mier. W jaki sposb jest ona dana? W wyobrani, ktra zasilana jest przez dowiadczenie i poprzez wyobraenia,
ktre poczyniem w zwizku ze mierci innych osb? Dotyczy to jednak
tylko sposobu i by moe czasu. Skd wiem, e w ogle musz umrze i co
wiem, majc t pewno? Czym jest (dla mnie) mier?
Poszukiwanie formy i treci tej pewnoci dokonuje si wbrew gboko zakorzenionemu uczuciu yj, nie umr! Zygmunt Freud uwaa, e
w podwiadomoci kady z nas jest przekonany o swojej niemiertelnoci.
Tak czsto, jak przedstawiamy sobie wasn mier, czynimy to ze spokojnym poczuciem, e robimy to jako ywy widz! Heidegger zauwaa: Kiedy si w kocu umiera, ale na razie nas to nie dotyczy2.
Jeli uczuciowo odsuwamy miertelno, to skd mamy wiedz, e
musimy umrze? Wydaje si, e jest to racjonalna wiedza o fakcie, ktry
postrzegamy jako zewntrzny: do tej pory wszyscy ludzie umierali, tak
wic i ja bd musia umrze. Ale ten indukcyjny wniosek daje tylko prawdopodobiestwo, tak wic pozostawia dla mnie otwarte drzwi nadziei.
Dobrze wiemy, e tych drzwi nie ma, a wic wbrew wszelkiemu zakrywaniu, wypieraniu itd., mamy pewno, e musimy umrze hora incerta,
mors certa. Sylogizm indukcyjny okazuje si w ten sposb raczej wehikuem zakrywania ni rdem obiektywnej niepewnoci. W noweli Lwa Tostoja mier Iwana Iljicza czytamy: [Sylogizm] Kaj jest czowiekiem,
ludzie s miertelni, dlatego Kaj jest miertelny, zdawa mu si w cigu
caego ycia suszny w zastosowaniu do Kaja, ale nigdy do niego... Kaj
rzeczywicie jest miertelny i musi umrze, ale nie ja, Wania, Iwan Iljicz,
z moimi uczuciami, mylami; ja to zupenie co innego3.
Moim przypuszczeniem (ktre podzielam z Schelerem, Heideggerem
i innymi) jest, e pewno mierci jest pewnoci dan wraz z samym ludzkim egzystowaniem, pewnoci, ktra objawia si, kiedy na przykad jest
si powanie chorym lub kiedy wraz z postpujcym wiekiem krzywa
ycia chyli si ku doowi. By moe jeszcze waniejsze jest dowiadczenie, kiedy umiera ukochany czowiek (Ty). Zmary, jeeli nalea do osb
bardzo mi bliskich, zabiera ze sob bezpowrotnie cz mojej tosamoM. Heidegger, Bycie i czas, 253, tum. B. Baran, Warszawa: PWN, Wydawnictwo
Naukowe 1994, s. 355.
3
L. Tostoj, mier Iwana Iljicza, [w:] tene, Opowiadania i nowele, wybr R. uny, tum. J. Iwaszkiewicz, Wrocaw 1985, s. 291292.
2
125
ci4. Tym samym umiera take co we mnie, tak wic w ten sposb moe
dokonywa si owo uwiadamianie sobie wasnego umierania.
Wiedza o mierci
Wiedz naley tutaj rozumie jako bycie rzetelnie poinformowanym, jako skuteczne objanienie. Wiedza jest wynikiem starania si. Pierwotna wiadomo mierci pozostaje nieokrelona, ciemna. Posiadanie tego
rodzaju wiadomoci nie oznacza jeszcze, e wiemy, czym jest mier. Powstaje zatem przestrze na jej interpretacj.
Sowo interpretacja sugeruje dualizm midzy zjawiskiem a prb
nadania mu sensu. Czy mier jednak jest zjawiskiem poprzedzajcym
wszystkie metafizyczno-religijne interpretacje? W jakiej mierze w ogle
istnieje fenomen mierci, ktry abstrahuje od rnych metafizyczno-religijnych interpretacji? Jeeli mier jest ogrodzona przekonaniami i rytuaami, to mona o niej mwi, transcendujc j w jaki sposb. Tam, gdzie
si tego nie da, czy nie musi pozosta niewypowiedzian i tym samym by
wszechobecn jako przytumiona i rozproszona? Tak wic z jednej strony
na pewno mona dokona rozrnienia midzy interpretacj a dowiadczeniem, lecz z drugiej, poniewa interpretacja ma wpyw na dowiadczenie,
nie mona stopniowa tego rozrnienia a do uzyskania stuprocentowej
czystoci.
Powstaje take pytanie, czy wyraenie interpretacja jest tu poprawne. Innymi sowy, w jaki sposb dochodzi do rozjanienia poszczeglnych
treci mierci czy tylko przez czyste rozmylanie, czy poprzez rozmylania na gruncie szczeglnego dowiadczenia, a nawet owiecenia? Naturalnie rwnie wtedy pojawia si pytanie, jak dalece i w jaki sposb mogyby
owe interpretacje zosta sprawdzone na zawarto prawdy i, jeli racjonalny sprawdzian nie jest po prostu moliwy do przeprowadzenia przez kadego, czy naley si wtedy zwyczajnie zdecydowa na jedn z interpretacji, czy moe kwesti decyzji pozostawi otwart.
W rachub wchodz tu nastpujce interpretacje religijno-wiatopogldowe:
(a) mier jest przejciem w szczegln, mroczn form egzystencji.
4
Por. w. Augustyn o mierci swojego przyjaciela [w:]: Wyznania IV, 47, tum. Z. Kubiak, Warszawa: PAX 1987, s. 6671.
126
Gerd Haeffner
(b) mier jest przejciem w inny, ziemski sposb egzystencji ludzki bd nie. Reinkarnacja lub pniejsze przejcie w (buddyjskie)
zganicie.
(c) mier jest przejciem do krlestwa prawdy i sprawiedliwoci
sd i ogld, tak jak w staroytnym Iranie i Egipcie.
(d) Wraz ze mierci wszystko przemija interpretacja materialistyczna.
W przypadkach (a), (c) i (d) przyjmuje si pogld wychodzcy wycznie z jednego ycia ziemskiego, podczas gdy w (b) przyjmuje si ich
wicej (chocia ydowski obraz zmartwychwstania wyglda tak, jak gdyby
istniay dwa ziemskie ycia, ale to drugie jest na zupenie innej ziemi).
Interpretacje w punktach (b) i (c) opieraj si na wiatopogldzie etycznym, podczas gdy interpretacja w punkcie (a) znajduje si jeszcze przed
takowym, a w (d) chce si go ju mie poza sob. W pierwszych trzech
przypadkach mier jest widziana jako przejcie z ziemskiego sposobu egzystowania do (ostatecznie) cakiem odmiennego, z wyjtkiem przypadku
(d), poniewa przejcie w nico (zwyczajne unicestwienie) nie jest ju
adnym przejciem.
Stanowisko (d) jest najmodsze i wyciska na kulturze swoje pitno,
nie jest ono tylko przedmiotem indywidualnego zwtpienia. Wczeniej,
a mianowicie a od najdawniejszych czasw, obowizywao odmienne podejcie. Dominujc skamielin najwczeniejszego okresu s zabytki dotyczce pochwku. Przez nie manifestuje si wyranie okrelone zachowanie w stosunku do zmarego jako czonka grupy. Wprawdzie zmary jest
obecny w sposb odmienny od osoby ywej, ale jest obecny jako czowiek,
a nie staje si po prostu rozkadajcym si organizmem. Cigle moe udziela
bogosawiestwa lub rzuca kltw na potomnych. Tak wic powstrzymanie si od zych sw wobec zmarego jest jeszcze waniejsze ni w stosunku do osoby yjcej de mortuis nil nisi bene.
W tym kontekcie bardzo czsto znajdujemy w odlegych kulturach
podwjne wyobraenie duszy, tzn. tego, co naley odrni od zwok. Z jednej strony, jest to ycie, ywo [Lebendigkeit], czsto reprezentowana
w sposb realno-symboliczny poprzez oddech. To ycie opuszcza czowieka po mierci. Czsto przedstawiamy sobie, e powraca do Boga stworzyciela i stamtd zostaje uyczone innemu ciau, aby je oywi. Pogld ten
opiera si na tym, e podobiestwa charakteru i uzdolnie zmarego, ktre
zostaj stwierdzone u jego potomkw lub innych ludzi, s tumaczone przez
127
takie wanie ponowne ucielenienie zasady ycia. Moim zdaniem, te obserwacje s wanym rdem myli o re-inkarnacji, ktra pniej doznaa dodatkowego wzmocnienia w postaci idei oczyszczenia, jak rwnie
poprzez rozwaania ontologiczne. W opozycji do bezosobowej zasady ycia pozostaje jako druga poowa prastarego wyobraenia duszy indywidualny duch zmarego. Jest to sam zmary czowiek, ktry yje w krlestwie zmarych, oddzielony od swojego ciaa, a przede wszystkim od swojej zasady ycia i stamtd rwnie moe kry wrd ywych jako mara.
Duch zmarego jest wyobraany jako rezultat ycia wczeniej yjcego.
Krlestwo zmarych w ogle uchodzi za miejsce nad wyraz zredukowanej,
mrocznej i pozbawionej radoci egzystencji. Kiedy skierujemy nasz
uwag na rnorodne jakoci moralne sposobu ycia, przedstawiamy sobie
pobyt w krlestwie zmarych w jaskrawych barwach: bogosawiony dla
dobrych, peen udrki dla zych.
Rozmaite interpretacje mierci (do ktrych, rzecz jasna, nale rozmaite stanowiska wobec mierci i czciowo wobec zmarych) odpowiadaj take rnym antropologiom, tzn. rnym pogldom na temat konstytucji czowieka. W szczeglnoci chodzi tutaj o rozmaite ujcia tak zwanego
problemu psychofizycznego. Trudno rozstrzygn, co jest tu pierwszym,
a co drugim? Te rozmaite antropologie wpisuj si w kontekst rnych ontologii. Podstawowym przeciwiestwem, ktre spontanicznie narzuca si
podczas mylenia, jest przede wszystkim przeciwiestwo materializmu,
dualizm ducha i materii (znowu w rozmaitych odmianach).
Pierwsze trzy spord wymienionych interpretacji mierci wychodz
z zaoenia, e mier jest przejciem, wszystkie cztery zakadaj, e istnieje jednoliniowy kierunek ziemskiego ycia, od pewnego pocztku a do
pewnego koca. Rwnie nauka o reinkarnacji, w jej najczciej spotykanej formie, jest podobna. Co prawda, jest tu wiele narodzin i wiele mierci,
a pocztek cigu narodzin i mierci pozostaje najczciej w mroku, tak e
ten cig mona sobie ewentualnie wyobrazi jako nieskoczony czy biegncy w odwrotnym kierunku. Jednake w buddyzmie istnieje jednoznaczny cel: zakoczy cykl narodzin, uciec od bezlitosnego prawa (karmy,
przyczynowoci odwzajemniania si). Ten cel istnieje w nirwanie, tzn.
w zganiciu pomienia (podania ycia), co jest moliwe tylko:
1) w ludzkiej, a nie zwierzcej, egzystencji i 2) wycznie w czystym i oderwanym czowieku (gdzie mona bezporednio zauway, e owo zganicie jest czym zgoa odmiennym ni unicestwienie).
128
Gerd Haeffner
Podczas filozoficznych dyskusji na temat rnych wiatopogldowo-religijnych interpretacji mierci powstaj trudnoci. Czciowo s one
natury logicznej, a czciowo ontologicznej. Trudno logiczna polega na
sformuowania pytania, czym waciwie jest umieranie, pytania, ktre pozostawaoby neutralne wobec wymienionych prb udzielenia na nie odpowiedzi. Kiedy powiemy, e mier jest przejciem z ycia ziemskiego do
jakiego innego stanu (przy czym przede wszystkim otwarta pozostaje kwestia jego natury), wtedy uycie jzyka jest naszym sprzymierzecem, poniewa mwimy: Pani Meier jeszcze przedwczoraj ya, dzisiaj ju nie
yje. Jak to? Umara (np. na zawa serca). Jeden i ten sam podmiot znajduje si w dwch rnych przedziaach czasowych, w dwch rnych stanach: przeszed z ycia do mierci lub dokadniej z bycia ywym do bycia
martwym. Poniewa jednak (jak zauway Arystoteles) dla istoty ywej
ycie oznacza tyle samo, co by w ogle, bycie martwym nie posiada
ju adnego podmiotu. Interpretowanie umierania jako przejcia z jednego
stanu do innego wymaga zaoenia istnienia ycia po mierci. Tym samym
jednak zostaby ju speniony wymg nieustajcej egzystencji i wykazany
gramatyczny dowd niemiertelnoci. W tym sensie jego wano nie ograniczaaby si tylko do czowieka, lecz dotyczyaby wszystkiego, co istnieje. Dowd ten obowizywaby take wstecz. Jeeli powstanie jest przejciem z tego, czego jeszcze nie ma, do tego, co jest, to wtedy konieczny jest
podmiot tego, czego nie ma, tzn. w ogle nie moe on powsta, poniewa
powsta moe jedynie to, czego jeszcze nie ma. Oznaczaoby to, e zarwno powstawanie, jak i przemijanie (mier) nie moe w ogle mie miejsca.
Problem ontologiczny jest pokrewny logicznemu. Nie odnosi si on
wycznie do czowieka, odnosi si do wszystkich istot ywych, w zasadzie nawet do wszystkiego, co staje si istniejcym (powstaje i przemija),
jeeli tylko z jednej strony rzeczywicie przemija, a z drugiej jest czym
wicej ni sum swoich czci, tzn. jeli zawiera w sobie prawdziw wewntrzn jedno i subsystencj. Zapewne wyranego przykadu dostarczaj istoty ywe. Jak jest moliwe, e powstaje co, czego przedtem nie
byo? W jaki sposb moe przemija co, co jest obdarzone byciem?
W tym kontekcie zostanie teraz zaprezentowana nastpujca teza
(Pitagorasa, Platona, Schopenhauera): co, co powstao, musi rwnie przemin; co nie jest przemijajce, nie moe rwnie powsta. Ta teza bdzie
zaprezentowana w dwch ujciach: (a) kto zakada istnienie egzystencji po
129
mierci, ten musi rwnie zaoy egzystencj ju przed ziemskim istnieniem, mier jest wtedy powrotem (trudno: taka koncepcja ma sens tylko
wtedy, gdy w yciu powstaje co nowego i kiedy to, co powstao, zostaje
uniewanione w swojej egzystencji po mierci); (b) jeeli mier jest prostym unicestwieniem osoby, to w zasadzie osoba nie moga by niczym
innym, jak stert oywionej materii rwnie i przed mierci. Obydwie tezy
przyznaj mierci wycznie charakter akcydentalnej zmiany, ale nie substancjalnego stawania si czy przemijania. Dlatego te obie wchodz w konflikt z jednoznacznym sensem kierunku czasu, ktry jest zaoony we wszystkich czterech wymienionych interpretacjach mierci.
Zaoenie takiego powstania na nowo (ktre nie daje si zredukowa
do powtrzenia tego, co ju byo przed zaistnieniem na ziemi lub do zwykej kombinacji zawsze istniejcych elementw) jest prawie zawsze zwizane z myl o dobrej, niewyczerpalnej, twrczej przyczynie wszystkiego.
Zdaje si, e nie ma sprzecznoci w tym, i ta sama twrcza przyczyna,
ktra pozwolia na powstanie czowieka, pozwolia na jego powstanie jako
czego, co nie moe ju sta si niczym.
130
Gerd Haeffner
5
Por. J.M. Heuts, Genetik des Todes, [w:] N. Luyten (Hrsg.), Tod Preis des Lebens,
Alber 1980.
131
132
Gerd Haeffner
zostao zrealizowane, ktre zostao chybione. Taka trwoga przed mierci byaby wic lkiem winy [Schuld-Angst]. W wielu przypadkach moe
si to potwierdza, ale czy jest to zawsze prawdziwe?
Wymiar egzystencjalny: mier a forma wolnoci
Dwa tory rozumowania: jaka byaby nasza sytuacja jako istot wolnych, gdyby nie byo mierci? Jak rnic stanowi to, czy wiedzie si
swj ywot w obliczu mierci, czy te nie? Najpierw naley sobie wyobrazi, co wynika dla ksztatowania i przeywania ycia, gdyby nie istniaa
nasza mier. Eugen Fink pisze: mier nie jest czym, co rozumiemy,
lecz chyba czym, przez co rozumiemy, jest ona drog w cieniu. W cieniu
mierci rozumiemy to, co jednorazowe w naszym byciu tutaj, pocztek
wiata, bezpowrotno czasu8. Zdaniem Maxa Mllera, w nienagannym,
pozbawionym koca yciu nie istniaoby co takiego, jak zaprzepaszczona
okazja, a w nastpstwie nie byoby take adnego (kairologicznego) zrnicowania czasu. Wszystko, co zostao zaprzepaszczone, mona by byo
nadrobi. Zginaby surowo historycznego czasu, ktry wymaga podjcia w danej chwili rozstrzygajcej decyzji. Wtedy za zapanowaaby obojtno i nuda. Wraz z histori zginby cay dziejowy sens zawarty w powodzeniach i porakach9. Wytyczenie przez mier granicy zmusza nas,
abymy jako wolne istoty przyjli okrelon posta w sposb jednorazowy
i bezpowrotny, otrzymali oblicze, posta, ktra byaby tylko nasz postaci
i naszego czasu10. Wedug tego pogldu, mier ma pozytywny sens przez
to, e ogranicza czas ycia, tzn. czas, w ktrym w ogle mamy moliwoci.
Zapewne take wtedy, gdyby ycie toczyo si dalej bez koca, nie
musiayby powrci wszystkie moliwoci, poniewa rwnie nieskoczone
ycie zachowuje swoj linearno, o ile nie przyjmie si zaoenia, e nieskoczono jest moliwa tylko w oparciu o kolisty wieczny powrt.
Zwizane ze mierci mino udziela si rwnie wszystkim innym za
pno i mino. Gdyby nie mier, nie istniaoby adne kairs. Przemijajce szanse realizacji posiadaj sens tylko w przeciwiestwie do woli ycia i do danego i/lub uzyskanego sensu ycia. W ten sposb skoczono
8
9
10
133
ycia jest jednym z warunkw tego, e ycie ma sens, ale nie jest to jedyny
warunek, a na pewno nie jest to warunek wystarczajcy.
Teraz chodzi o to, e rozmylanie o wasnej mierci czyni ycie
bogatsze pod wzgldem jego sensu. Tak wic teraz nie jest to rnica ontologiczna, lecz egzystencjalna. Zapewne wyej wymieniony yciowy sens
mierci [Lebens-Sinn des Todes] wywiera wpyw tylko wtedy, gdy oddamy
si mierci lub, jak wyrazi to Kierkegaard, kiedy opynlimy w caoci
byt i potem powrcilimy do naszego punktu wyjcia. Bez oddania si
temu wyzwaniu mier nie ma sensu. Czy myl o mierci zmusza do
podobnego stanowiska, do wzicia ycia w swoje rce? Waciwie nie.
Myl o mierci przypomina nam, e nie mamy nieskoczenie wiele czasu
do ukadania sobie ycia, e nie mona bez koca przeciga chwili, w ktrej
chwyci si sens ycia, poniewa pewnego dnia bdzie za pno. Ale e
w ogle powinnimy ukada sobie ycie, zostaje ju odgrnie zaoone.
Mona jednak zabiera si do formowania ycia w bardzo rnoraki
sposb i rnorakie konsekwencje mog pyn z pamitania o mierci.
Moe to by np. dewiza: Pozwl nam dzisiaj je i pi i o niczym innym
nie myle, poniewa jutro bdziemy martwi. Cakiem inaczej bdzie
brzmie: Zastanowi si, jakbym ju by w chwili mierci, nad t postaw
i t miar, ktr wtedy chciabym widzie zastosowan w tym obecnym
wyborze; i dostosowujc si do niej cakowicie dokonam mojej decyzji
(w. Ignacy, wiczenia duchowne, nr 186)11. Std pytanie: czy myl o mierci
(meditatio mortis futurae) spenia pozytywn rol w osigniciu sensu ycia bez myli o sdzie?
S dwa ale. Pierwsze: jeeli moje bycie nie moe ocale przed unicestwieniem, wtedy nie jest rwnie wane, czy warto mojej osobowoci
ocaleje w oczach jakiego sdziego. Drugie ale: przed kim pragnie si
tutaj ocali? Przed wasnym wyrokiem, ktry za chwil nie bdzie istnia? Przed wyrokiem wiata, ktry przyjdzie po nas? Jeeli nie istnieje
adna transcendujca ycie instancja, czy wtedy nasza powaga nie staje si
czym miesznym?
Mona by rzec, e w spojrzeniu na mier rozpoznaje si prno
(vanitas) wszystkiego. Czy jednak rezultatem tego spojrzenia nie mogoby
by rwnie zwtpienie, na przykad w formie cynizmu? Podkrelanie pr11
134
Gerd Haeffner
noci caego ycia jest postaw, ktra jest moliwa tylko wtedy, jeeli znalazo si co, co nie jest prne... Zdaniem Finka, filozofia jest (a) jedyn
moliwoci umierajcego czowieka, (b) wywodzi si z wiedzy o mierci,
(c) jest jej najczystszym i (d) najmocniejszym wyrazem. Rosenzweig
w pierwszych sowach Gwiazdy zbawienia pisze: Od mierci, od trwogi
mierci rozpoczyna si wszelkie poznanie wszystkiego12.
12
F. Rosenzweig, Gwiazda zbawienia, tum. T. Gadacz, Krakw: Wydawnictwo Znak
1998, s. 51.
135
rzy bez utraty odwagi, bez poczucia, e jednak kiedy go opuci sprzeczna pewno, e przedtem nie byo go na ziemi i e nie bdzie go na niej
po wsze czasy, i e po jego nieuchronnym znikniciu z powierzchni
planety, ktra rwnie skazana jest na mier, doszcztnie znikn rwnie jego starania, jego cierpienia, jego radoci, jego nadzieje i jego
dokonania tak, jakby ich nigdy nie byo, poniewa nie ma ju tutaj
adnej wiadomoci, aby zachowa chociaby pami o owej krtkotrwaej dziaalnoci, lecz tylko nieliczne, w popiechu zamazane lady
na wiecie, wraz z nieruchomym od tej chwili spojrzeniem, zwizego
stwierdzenia, e kiedy istniay, to nic nie znaczy13.
Jednak tylko niekiedy moe nas szczeglnie zaskoczy myl dla niektrych moe sta si ona obsesj wszystkie twarze osb yjcych s dowiadczane przez nas ju teraz jako oblicza ludzi zmarych, my wszyscy
13
14
136
Gerd Haeffner
jestemy dzisiaj ju tymi, ktrzy jutro bd zmarymi. W jaki sposb mona uchroni obecn chwil przed lodowatym tchnieniem, ktre wieje na
ni z przyszoci?
Tej bezradnoci na poziomie osobistej egzystencji odpowiada inna na
poziomie egzystencji spoecznej: jak powinnimy si obchodzi ze spojrzeniem umierajcego, tak bardzo wyraajcym jednoczenie poszukiwanie pomocy i niemoliw do przezwycienia samotno. W jaki sposb
powinnimy uly mu w dokonaniu ostatniego kroku? Czy moemy mu
powiedzie: nie bj si, wkrtce bdzie po wszystkim, dokadniej: wkrtce umrzesz? W rwnie bezradny sposb stoimy przed zwokami. Wobec
wszelkiej naturalnej koniecznoci umierania pozostaje jednak co nienaturalnego rwnie w naturalnej mierci.
By moe pomog tutaj dwa zalecenia mdroci pnego antyku.
Pierwsze radzi antycypowa przysz mier, aby pomniejszy strach przed
ni. Drugie uczy redukowania spojrzenia do teraniejszoci, aby pomniejszy wadz mierci nad yciem. Przyjrzyjmy si im obydwu, najpierw perspektywie stoickiej.
Pamitaj o tym, eby przy kadej rzeczy bd rozweselajcej na duszy, bd przynoszcej poytek, bd wzbudzajcej upodobanie zawsze stawia sobie nastpujce pytanie: Czym jest ta rzecz waciwie? I tak na przykad, jeeli dzban budzi w tobie upodobanie, mw
sobie: Dzban jest t rzecz, ktra budzi we mnie upodobanie. Przeto
kiedy ten dzban si stucze, nie zmci to w tobie pokoju ducha. Jeeli
znowu serdecznie caujesz swe dzieci lub on, mw sobie: Cauj
czowieka. Przeto kiedy ten czowiek umrze, nie bdziesz rozpacza15.
Postawa stoicka chroni przed efektem zaskoczenia i pomaga zachowa spokj ducha (ataraksa), lecz nie chroni przed strat. Zahamowana mio do
kruchych garnkw jest pomysowa, lecz nie z powodu ich amliwoci, lecz
dlatego, e s to tylko garnki, a nie ludzie. Czy to zahamowanie nie zniszczy mioci? W ogle nie zostaje tu podjty temat wasnego lku przed
mierci.
15
Epiktet, Encheiridion, nr 3, tum. L. Joachimowicz, Krakw: Wydawnictwo Literackie 1997, s. 50.
137
138
Gerd Haeffner
139
intelektualnym problemem. Jako taki jest on, chociaby ju z tego powodu, nie do rozstrzygnicia, poniewa nie przebywa si przy tym w owym
wymiarze ycia, w ktrym moe powsta pewien rodzaj wgldu, obojtnie,
czy ten wgld nazwie si przeczuciem, czy nawet mocn wiar. Co czy
dzie dzisiejszy z przeszym, to take przykre pooenie tych, ktrzy nie
chc, by mier miaa ostatnie sowo. Spoeczne przyzwolenie rwnie go
nie wspomaga, ale za czasw Sokratesa czy Jezusa nie byo inaczej.
Wprawdzie od tamtego czasu wiadomo staa si by moe jeszcze
bardziej podejrzliwa boimy si sami okamywa siebie przy pomocy wymarzonych, idealnych wiatw. Reagujemy w sposb alergiczny na proste
zaprzeczenie tamtego wiata; szczegowe dane dotyczce jego pooenia
tolerujemy najpierw tylko jako folklor. (Niestety, ten sceptycyzm zgadza
si bardzo dobrze z prawie bezkrytycznym zainteresowaniem wiadomociami z tamtego wiata w przeciwiestwie do religijnego posannictwa
transcendencji mierci).
Rzeczywicie, w sensie tego, co nazywamy dzisiaj wiedz, moemy nie wiedzie z pewnoci, czy nadzieja Sokratesa i Jezusa nie bya zwodnicza, a skoro tylko porzucamy rol bezstronnego obserwatora, musimy
uzna, e stawia si nas przed tym samym wyborem, co ich. W tym sensie
chciabym zakwalifikowa, w oparciu o Kanta, wiar w ycie po mierci
jako postulat.
Jako takie postulaty Kant wymienia18 : postulat niemiertelnoci, postulat wolnoci... i postulat istnienia Boga. Pierwszy wypywa z koniecznego praktycznego warunku przystosowania trwania do caoci wypenienia
prawa moralnego; drugi z koniecznego zaoenia niezalenoci od wiata
zmysowego i monoci kierowania sw wol wedug prawa wiata inteligibilnego, tj. wolnoci; trzeci wypywa z koniecznoci warunku, aby taki wiat
inteligibilny mg by najwyszym dobrem przez zaoenie najwyszego
samodzielnego dobra, tj. istnienia Boga. Kant rozumie pojcie postulatu
jako twierdzenie teoretyczne jako takie jednak nie dajce si dowie, o ile
jest nierozcznie zwizane z prawem praktycznym, posiadajcym a priori
wano bezwarunkow19. Z pozycji teoretycznego sceptycyzmu, postulat nie ma gwarancji i nie zmusza teoretycznego sceptycyzmu do milczenia.
18
I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, tum. J. Gaecki, Kty: Wydawnictwo Antyk
2002, s. 133.
19
Tame, A 220.
140
Gerd Haeffner
Taki postulat jest dozwolony tylko dla tego, kto zna swoje zaoenie i traktuje je na serio, a mianowicie konieczno moralnego wymogu.
Nierozwizalne, oglnoludzkie problemy skoczonoci i miertelnoci, ktre omawialimy powyej, znajdoway si zapewne w penym napicia stosunku, ale nie w sprzecznoci, z sensem ycia. Dlatego dopiero ostatni
punkt wymusza i zezwala rwnie na skok poza zazwyczaj niedajc si
przekroczy granic. Kiedy raz przekroczy si t granic, mona poszerzy
nadziej na przezwycienie mierci o oglnoludzkie kwestie zasadniczej
skoczonoci i abstrahujc od sytuacji ekstremalnych rzuci wiato na
dopeniajc codzienno od strony moralnej. Francuski myliciel Gabriel
Marcel przedstawi w swoim dramacie Le mort de demain przypadek nadziei wbrew mierci, najpierw wzgldem nagej mierci.
Francuski onierz dostaje kilka dni urlopu na podr do domu podczas strasznej wojny pozycyjnej o Verdun (1917). Poniewa musi powrci na front, wszyscy s wiadomi tego, e s to najprawdopodobniej jego
ostatnie odwiedziny. Wie o tym rwnie jego ona i kiedy przed odjazdem
szuka on u niej maeskiej czuoci, ta mu jej odmawia, poniewa wydaje
si jej witokradztwem spa z osob, ktr wyobraa sobie jako ju umar. Jej brat, ktremu si uala, czyni jej wymwki: Jeanne, skadasz w ofierze tego, ktry yje dzisiaj, temu, ktry jutro bdzie martwy. Ten z gry
przewidywany kult mierci, ktry wyznajesz, nie pozwala ci uszczliwi
czowieka z krwi i koci, ktry ciebie poda. I dlaczego? Chyba nie dlatego, e chcesz w ten sposb przygotowa si na troch mniej gorzkie wdowiestwo? Jeanne, wierz mi, takie planowanie przyszoci jest zdrad. Kogo
kocha, znaczy powiedzie mu: ty nie umrzesz (Akt II, scena 6).
W przedstawionym zdarzeniu chodzi najpierw o zachowanie nadziei
wbrew fatalizmowi lub prawdopodobiestwu mierci. Nadzieja ta wyraa
si w zdaniu: ty nie umrzesz. Sam Marcel zorientowa si dopiero kilka lat
pniej, e w zdaniu tym zawarta jest nadzieja, ktra ma czelno wystpi
przeciwko samej mierci.
Pozostaje nadzieja, czyli co niemajcego wielkiego znaczenia z punktu widzenia poszukiwania pewnoci; poniewa jednak potrzebujemy otuchy umoliwiajcej dalsze trwanie naszej zasadniczo zagroonej egzystencji, powinnimy szanowa rda, z ktrych ona pochodzi, a j sam strzec
przed utrat.
Z jzyka niemieckiego przeoy Olgerd Solinski
141
Summary
Author presents our experience and knowledge about death. The problem of death
is not only biological or psychological but first of all existential. We can understand
death as the source of our freedom and the value of time (the world without death
would be boring). We must accept the necessity of death and hope that we will live
after it. Our faith in immortality is a kind of Kantian postulate. Immortality as Kantian postulate has no guaranty and does not satisfy skeptic but it is postulate of
moral law fulfillment.
143
GUNNAR HINDRICHS*
1. Punktem wyjcia moich rozwaa jest pewna prosta obserwacja. A mianowicie: istniej ludzie, ktrzy czytaj ten tekst. Do takich ludzi nale
rwnie ja, ktry ten tekst napisaem i naley do nich ten, kto w tekst
czyta. Obserwacja jest prosta i nie zawiera prawie adnych teoretycznych
zobowiza, pomijajc ogln zgod na to, e zdania egzystencjalne i predykaty s sensowne i e wolno nam mwi o ludziach, tekstach i czytaniu
tekstw.
W tej pierwszej obserwacji zawiera si druga: My, czyli ci, ktrzy ten
tekst czytamy, moemy rwnie pomyle, e go czytamy. Ta druga obserwacja wydaje si bardziej skomplikowana. Mogaby ona zawiera wypowied w rodzaju: wszyscy moliwi czytelnicy tego tekstu mog myle,
e czytaj ten tekst. Taka wypowied byaby jednak faszywa. Moemy
*
Gunnar Hindrichs, ur. 1971, docent filozofii na uniwersytecie w Heidelbergu. Zajmuje si filozofi Spinozy, Hegla, Habermasa oraz filozofi podmiotu. Publikowa m.in.
w Philosophische Rundschau i Philosophisches Jahrbuch, wspredaktor ksiki
Von der Logik zur Sprache (2007).
1
Artyku w wersji oryginalnej ukaza si w pracy zbiorowej Welt ohne Tod Hoffnung oder Schreckenvision? Red. H.-J. Hohn, Gottingen: Wallstein Verlag 2004.
144
Gunnar Hindrichs
145
J. Perry, The Problem of the Essential Indexical, Nos 13 (1979), s. 321 i przede
wszystkim D. Lewis, Attitudes de dicto and de re, [w:] tene, Philosophical Papers I,
Oxford 1984, s. 133159.
2
146
Gunnar Hindrichs
Umiejscowienie w wiecie nastpuje dopiero wtedy, kiedy porzucimy opis wiata og myli w rodzaju to-i-to zachowuje si tak-a-tak
nastpuje, kiedy kto myli ja. Mwic cile, pozostajemy w ramach
oglnego opisu wiata, ale pozbawieni miejsca. w opis dostarcza nam
tylko tego, co moe suy za miejsce i nie odbiera nam samoumiejscowienia. W obrbie tego, co opisane, kady musi jeszcze okreli swoje miejsce. Jako tacy, ktrzy umiejscawiamy si w wiecie, wkraczamy w efekcie
do opisanego w swej oglnoci wiata.
4. Kiedy jako ci, ktrzy umiejscawiaj si w wiecie, doczmy do
opisanego w swej oglnoci wiata, wykraczamy poza w zupenie opisany wiat. Nie, ebymy byli przez to rn od caociowo opisanego wiata
rzecz, bo to trzeba by rwnie opisa; oglny opis zaistniaych stanw
rzeczy obj ju wszystko, co realnie istnieje. Chodzi raczej o to, e nasze
bycie nie mieci si w opisie tego, co znajduje si w wiecie. Jestemy
wanie tymi, ktrzy umiejscawiaj si w obrbie opisywanego, a to umiejscawianie w obrbie stanw rzeczy nie moe by ujte przez aden taki
caociowy opis stanw rzeczy. To bycie, ktre mamy jako umiejscawiajce i ktre zasadniczo rne jest od kadego bycia przysugujcego przedmiotom w stanach rzeczy, jest tym, przez co przekraczamy caociowo opisany wiat. Jeli kady wiat przedstawia og obiektw powizanych wzajemnie w stanach rzeczy, to struktura stanu rzeczy, poza ktr wykraczamy,
moe by wyraona tradycyjnymi sowami: wykraczamy poza opis nas jako
jedynie obiektw. Jako ci, ktrzy mylc ja umiejscawiamy si w przestrzeni przedmiotw, sami jestemy nie tylko przedmiotami. Jestemy rwnie podmiotami.
5. W odpowiedzi na pytanie, czy wiat bez mierci to nadzieja, czy
przeraajca wizja, pomc moe przypomnienie sobie naszego wasnego
bycia. wiat bez mierci, o ktry pytamy, byby takim, w ktrym rwnie
my istniejemy bd nie istniejemy, i nie dziwi, e wanie dlatego rodzi si
nasze zainteresowanie nim, poniewa to my mielibymy istnie bd nie
istnie w takim wiecie nadzieja czy obawa przed wiatem bez mierci
jest w pierwszej linii nasz nadziej czy nasz obaw. W ten sposb pytanie o wiat przekierowuje si na nas i w efekcie wymaga najpierw refleksji
na nasz temat, jako tych, ktrzy obok naszego bycia przedmiotami jestemy rwnie podmiotami mylcymi ja.
Dodajc: Przez zaoenie, e jestemy podmiotami, wiele z naszego
toku wywodu zostao ju od pocztku wykluczone. Wykluczeni zostali lu-
147
148
Gunnar Hindrichs
no bycia jednym i tym samym w rnych mylach nazywamy identycznoci tego, kto stanowi moment rnych myli. Ten, kto umiejscawia si
w wiecie, ujmuje si zatem jako ten, kto w rnych mylach zachowuje
swoj identyczno.
Nie potrzebujemy tu zatem pyta o dokadne kryteria i warunki, ktrym podlega jego identyczno; debata na temat tzw. identycznoci diachronicznej czy biologiczne informacje na temat tego, e nie istnieje aden
identyczny ze sob organizm, gdy kada istota w cigu swojego ycia
wielokrotnie si odnawia, s w tym miejscu zbdne. Chodzi tu jedynie o warunki formalne przypisywania predykatw, a nie o kryteria identycznoci
materialnej. Odpowiednio potrzebujemy tylko jednego formalnego przypomnienia: Tak jak w przypadku myli a jest F i a jest G, zdanie analityczne a = a wyraa identyczno a, to w wypadku myli ja jestem F
i ja jestem G zdanie analityczne ja = ja wyraa moj identyczno. Ta
formalna uwaga jest analityczna, a tym samym nic nie mwi, ale wystarcza, by utrzymywa, e ten, kto umiejscawia si w wiecie, uchwytuje siebie jako tego, kto jest identyczny w rnych mylach.
7. Myl jestem taki-a-taki jest myl, ktr myl w okrelonym
czasie4. Myl j teraz, a zaraz potem myl inn myl. Podczas gdy moja
myl o mnie zakada, e jej podmiot logiczny rwnie moe by podmiotem logicznym innej myli, zakada tym samym, e jej podmiot moe zosta pomylany rwnie w innym czasie. Jej podmiot logiczny ja musi
by identycznym momentem czasowo rnych myli.
Aby mc by identycznym momentem czasowo rnych myli, trzeba w rnych punktach czasowych, w ktrych mylimy owe myli, by
jednym i tym samym. Ja = ja: to zdanie musi by prawdziwe rwnie
wtedy, gdy myl Ja jestem F zostaje pomylana w innym czasie ni myl
Ja jestem G. To znaczy identyczno podmiotu logicznego obydwu myli nie zmienia si od jednego punktu czasowego do drugiego, ale trwa.
A wtedy ja sam jestem tym, kto w rnych mylach o mnie jest identyczny,
a zatem chodzi mi o moje wasne trwanie.
Kto umiejscawia si mylc ja, powica uwag trwaoci swojego
bycia, poniewa z kad myl ja zakada swoj identyczno w kadym
punkcie czasowym, a trwaoci tej potrzebuje, by w ogle mc myle ja.
4
i n.
W. Cramer, Grundlegung einer Theorie des Geistes, Frankfurt 1975, wyd. III, s. 16
149
8. Z tej potrzeby trwaoci bycia tego, kto myli ja, wynika, e wraz
z myleniem ja powizane jest denie mylcego do samozachowania5.
Gdyby ten, kto myli ja nie dy do tego, by zachowa samego siebie,
naraaby swoj identyczno w czasowo rnych mylach, jak rwnie
swoje wystpowanie w jakiejkolwiek myli, co zalene jest od moliwoci
bycia obecnym w rnych mylach. Przecie jeli naraziby swoj obecno w jakiej myli, to zagrozioby to rwnie moliwoci umiejscowienia, ktr zakada mylc ja. Gdyby nie dy do zachowania swojego
bycia, wycofaby si z mylenia ja. Dlatego rami w rami id nasze
mylenie ja i nasze denie do samozachowania. Jako podmioty dymy
do tego, by zachowa nasze bycie.
9. Idea samozachowania ma swoje rdo w stoicyzmie i stanowi
podstawowy temat filozofii nowoytnej6. Pojcie to nabiera ostroci u Spinozy (a nie u Hobbesa, ktry sw filozofi zbudowa rwnie na owym
pojciu). Zatrzymajmy si zatem na chwil przy Spinozie i rozwamy jego
myli. W szstym twierdzeniu trzeciej ksigi swojej filozoficznej Etyki pisze on: Kada rzecz tak dalece, jak jest sama w sobie, dy do zachowania
swego bytu, co uzasadnia nastpujco:
Rzeczy bowiem poszczeglne s objawami [modi przyp. A.P-.],
przez ktre wyraaj si przymioty bstwa w sposb okrelony i wyznaczony [...] tj. [...] s rzeczami, wyraajcymi moc bstwa, z ktr
bstwo jest i dziaa w sposb okrelony i wyznaczony. A adna rzecz
nie ma w sobie nic takiego, co by j mogo zniszczy, czyli co by znosio jej istnienie [...], lecz przeciwnie, przeciwstawia si ona wszystkiemu, co by mogo znie jej istnienie [...], a zatem, jak dalece moe i jest
sama w sobie, dy do zachowania swego bytu 7.
Rozwijam tu wtki, ktre zapocztkowa D. Henrich. Por. jego prace: Die Grundstruktur der modernen Philosophie i Selbstbewutsein und Selbsterhaltung, [w:] D. Henrich, Selbstverhltnisse. Gedanken und Auslegungen zu den Grundlagen der klassischen deutschen Philosophie, Stuttgart 1987, s. 83108 i s. 109130.
6
Por. obok wymienionych prac D. Henricha artykuy w zbiorze wydanym przez H. Ebelinga: Subjektivitt und Selbsterhaltung, Frankfurt am Main 1976, a przede wszystkim
prace M. Horkheimera, R. Spaemanna i H. Blumenberga.
7
B. de Spinoza, Etyka, tum. I. Mylicki, Warszawa: Wydawnictwo Akme 1991, s. 84.
Rozwaania Etyki wywodz si z wczeniejszego dziea Spinozy Tractatus theologico-politicus, w ktrym denie do samozachowania nazywa on po prostu prawem naturalnym; por. Tractatus theologico-politicus XVI.
5
150
Gunnar Hindrichs
Ten dowd ma wicej zaoe. Pierwsze, najoglniejsze, gosi, e przedmioty proste odzwierciedlaj modi, przez ktre przejawiaj si cechy boskie. Bg wedug Spinozy to og zalenoci, w ktrych mieci si wszystko8. Tym samym przedmioty proste s modi wyraajcymi charakter ogu
zalenoci wszystkich rzeczy, poniewa pozostaj one w tych zalenociach
i podpadaj pod ich cechy (atrybuty). S one szczeglnym, zmodyfikowanym wyrazem owych cech. Wemy chociaby taki atrybut, jak rozcigo i powiedzmy, e og zalenoci wszystkich rzeczy opisywany jest
poprzez rozcigo. Kada poszczeglna rzecz wyraa zatem ow ogln
cech w szczeglny sposb, w ktry dana rzecz jest rozciga i pod tym
wzgldem poprzez atrybut rozcigo przedstawia modyfikacj okrelonego ogu zalenoci.
Drugie zaoenie dowodu Spinozy gosi, e bycie ogu zalenoci
wszystkich rzeczy bycie Boga jest rwnoznaczne z moc (potentia).
Jest tak dlatego, e og zalenoci poszczeglnych rzeczy nie jest niczym
innym jak poszczegln rzecz. Kada rzecz jest wedug Spinozy przyczyn innej rzeczy9. adna rzecz nie posiada takiej mocy czy takiej siy, aby
dysponowa wasnym byciem, ale w swoim byciu zaley od innej rzeczy,
ktra jest jej przyczyn, a sama z kolei zaley od innej rzeczy itd. Og
zalenoci wszystkich rzeczy zawiera wszystkie przyczyny tego, e dana
rzecz istnieje. Jest zatem tym, co rozporzdza byciem kadej rzeczy. Jeli
zatem wszystkie rzeczy maj przyczyny w innych rzeczach, to og zalenoci wszystkich rzeczy nie jest niczym innym, jak zwizkiem pomidzy
przyczynami i skutkami. Polega on zatem na tym, e bdce ma sw przyczyn w czym innym, co istnieje. Dlatego jego bycie jest moc. Og
zalenoci wszystkich rzeczy istnieje o tyle, o ile przedstawia wszechobejmujce oddziaywanie rzeczy.
Do tego naley powiedzie, e og zalenoci wszystkich rzeczy nie
zaley od niczego innego, jak tylko od siebie. Gdyby zalea od czego
innego, to znajdowaoby si jeszcze co poza nim i nie byby to og zalenoci, w ktrym jest wszystko. Og zalenoci wszystkich rzeczy, ktry
Spinoza nazywa Bogiem, jest zatem czym, co z jednej strony jest wszechmocne, a z drugiej owa moc nie moe wywodzi si z adnej innej mocy.
8
9
151
Jego moc wystarcza na tyle, eby dysponowa sam sob. Jako dysponujca sam sob moc, jest ona tak, ktrej bycie nie moe by zakwestionowane i stanowi ona moc najwysz (summa potestas).
10. Z najwyszej mocy ogu zalenoci wyprowadza Spinoza denie do samozachowania rzeczy w nastpujcy sposb: Rzeczy jednostkowe znajdujce si w ogle zalenoci wszystkich rzeczy wyraaj go, kiedy konkretyzuj oglne cechy owych zalenoci na przykad rozcigo
w czym jednostkowym na przykad bycie tak a tak rozcig rzecz.
Kada rzecz w tym sensie wyraa og zalenoci. Og zalenoci jest
zatem moc. Skoro rzeczy wyraaj og zalenoci, to musz te w jaki
sposb wyraa sw moc. Jednak powstaje wtedy pytanie: jak rzeczy jednostkowe wyraa mog moc, ktrej bycie nie moe zosta zakwestionowane, skoro ich wasna moc jest tak ograniczona?
Odpowied Spinozy na to pytanie brzmi: Mog, poniewa d do
tego, by zachowa swoje bycie. Rzeczy jednostkowe dc do zachowania
swojego bycia, wyraaj w ramach swej ograniczonoci to, e istnieje rzeczywicie moc sama w swym byciu niekwestionowana. Tre jej denia
wskazuje na niewtpliwe samozachowanie najwyszej mocy, podczas gdy
forma denia jednoczenie wskazuje, e ona sama posiada jedynie ograniczone panowanie nad jej byciem. Denie do samozachowania czy utrzymania w swoim byciu (conatus in suo esse perseverandi), charakteryzujce
poszczegln rzecz, wynika z faktu, e wszystkie rzeczy jednostkowe stanowi modi samoustanawiajcego ogu zalenoci imieniem Bg i d
do wyraania go.
11. Dowd Spinozy jest chwiejny. Wniosek z niego taki, e rzeczy
jednostkowe s wyrazem ogu zalenoci, w ktrym si znajduj, nie s
jednak jego summa potestas, a w jaki sposb musz dy do tego, by
w swej ograniczonoci mc odzwierciedli nieograniczon moc wszechjednoci imieniem Bg. Wynika z tego tylko, e rzeczy jednostkowe wskazuj w swej ograniczonoci na nieograniczon moc, od ktrej zale, a wskazanie to ma form denia do owej mocy, std jest nieskoczone.
Niektrzy moe chcieliby raczej odoy na bok rozwaania Spinozy,
uznajc je za przykad przesadnych spekulacji. Mimo to dowd Spinozy
podkrela cech denia do samozachowania: tylko to dy do samozachowania, co nie moe samodzielnie dysponowa swoim byciem. W tym sensie Spinoza przypisuje denie do samozachowania rzeczom jednostkowym, podczas gdy wszechobejmujcy og zalenoci nie dy do zacho-
152
Gunnar Hindrichs
wania swojego bycia, gdy je po prostu posiada; denie do samozachowania jest czym, co przysuguje nie najwyszej mocy, ale tylko rzeczom,
ktre maj ograniczone wadanie swym byciem. Powd takiego przypisania tkwi w samej rzeczy. Poniewa tylko to, co nie jest summa potestas,
a zatem tylko to, co nie rozporzdza warunkami swojego bycia, musi z koniecznoci troszczy si o zachowanie swojego bycia. W innym wypadku
zachowanie swojego bycia jest ju zapewnione z uwagi na wasn moc.
Jakkolwiek argument Spinozy jest bdny, uwidacznia pewien wany
stan rzeczy: to, co dy do samozachowania jest czym pozbawionym warunkw swego wasnego bycia, a w konsekwencji tego moc jego jest ograniczona.
12. Dlatego, e co dy do samozachowania, ograniczono wadania swoim byciem jest tylko koniecznym, a nie wystarczajcym warunkiem. Jedn rzecz jest mwi o samozachowaniu rzeczy w swoim byciu,
o ile ley to w jej ograniczonej mocy, a inn przypisywa jej denie do
takiego samozachowania. To, e zachowanie swojego bycia nie oznacza
tego samego, co denie do takiego samozachowania, jest widoczne dlatego, i moe by ono wyprowadzone bez koniecznoci pojcia denia.
Rzecz, na ile moe, utrzymuje swoje bycie: to znaczy utrzymuje je tak
dugo, dopki nie zaistnieje przyczyna jej zmiany lub zniszczenia. Denie
rzeczy do zachowania swojego bycia nie musi by brane pod uwag przy
wyjanianiu tego procesu.
Aby w sposb uprawniony mc mwi o deniu do samozachowania, naley wyj od rozwaenia tego, e rzecz na tyle, na ile moe, zachowuje swoje bycie. Naley dodatkowo zaoy skonno rzeczy do swego
bycia i dopiero na gruncie tego da si zrozumie denie rzeczy do zachowania swojego bycia. Bez owej skonnoci do swojego bycia cay wywd
o deniu do samozachowania jest nieuzasadniony. Rzeczy trwayby w swoim byciu dopty, dopki co nie spowodowaoby zmiany w ich byciu. Jeli
jednak sdzimy, e d one do tego, by utrzyma si przy swoim byciu, to
wychodzimy od skonnoci rzeczy do bycia, do ktrego utrzymania dy.
Leibniz nazywa t skonno rzeczy ich si10. Moemy zatem rwnie
10
Leibniz, List do de Voldera z 24. 3./3. 4. 1698, [w:] tene: Briefe von besonderem
philosophischen Interesse. Zweite Hlfte, Darmstadt 1989 (Philosophische Schriften
V/2), s. 123133, tu: s. 127. Leibniz rozwija tu wysunity przeciwko Spinozie argument
odnonie Kartezjaskiej nauki o ciele. Za pierwsze prawo ruchu dla ciaa uznaje Karte-
153
Jasne jest, e owa wypowied nie da si rozumie sama przez si. Wyjanienie, ktrego dostarcza Spinoza, nie przekonuje. Z potwierdzenia istoty
rzeczy jednostkowej nie wynika w aden sposb, e rzecz jednostkowa
sama siebie nie moe zniszczy. Jeli taka jest istota rzeczy, e zawiera ju
w sobie jej zniszczenie w odpowiednim punkcie czasu, to implikuje to pozjusz regu mwic, e kade ciao pozostaje w tym samym stanie, chyba e zmieni go
jaka zewntrzna przyczyna (Principia Philosophiae II, 37); wnioskuje std, e kade
ciao dy do tego, aby utrzyma si w stanie, w ktrym jest (Principia Philosophiae II,
43). Leibniz stawia tu zarzut, e o deniu do utrzymania w pewnym stanie mona
mwi tylko wtedy, gdy ciao nie tylko przybiera w stan, ale rwnie ma skonno do
jego przyjmowania. Ten argument przeciwko Kartezjaskiej nauce o ciele dotyczy oglnie teorii denia do samozachowania, por. w zwizku z tym rwnie D. Garber, Descartes and Spinoza on Persistence and Conatus, Studia Spinozana 10 (1994), s. 43
67.
11
B. de Spinoza, Etyka III, Twierdzenie 4, Dowd, s. 83.
154
Gunnar Hindrichs
twierdzenie owej istoty rwnie przez zaprzeczenie bycia rzeczy jednostkowej w okrelonym punkcie czasu. I nic nie przemawia przeciwko temu,
eby tak uj istot rzeczy jednostkowej, aby zawieraa w sobie rwnie
punkt czasowy, w ktrym koczy si bycie owej rzeczy. Istota rzeczy jednostkowej byaby wtedy pojciem, z ktrego pomoc uzyska mona cakowity opis tego wszystkiego, co przysuguje rzeczy jednostkowej; byaby
to regua, z ktrej wynikaj poszczeglne okrelenia wcznie z tym, kiedy koczy si bycie rzeczy. Dopki Spinozy koncepcja rzeczy jednostkowych, ktre prbuj unikn samozniszczenia, nie proponuje adnego argumentu przeciwko tej alternatywie, pozostaje jedynie chwiejn spekulacj.
Rwnie chwiejne jak koncepcja rzeczy jednostkowych Spinozy jest
zaoenie dowodu na denie do samozachowania, ktre przysuguje wewntrznie kadej rzeczy jednostkowej. Owo drugie zaoenie dowodu jest
wanie prb wnioskowania z tego, e rzecz nie dy do samozniszczenia,
o tym, e dy do samozachowania, a to z gruntu nie moe si powie.
Koncepcja rzeczy jednostkowych Spinozy nie moe w efekcie uzasadni
conatus in suo esse perseverandi, poniewa sama jest nieuzasadniona. W jej
miejscu powinna pojawi si koncepcja majca uwzgldni rnic pomidzy samozachowaniem a deniem do samozachowania, a zatem mogca wyjani skonno bdcego do bycia.
14. Omwienie Spinozjaskich myli pokazao, e to, co dy do samozachowania, po pierwsze, odznacza si bezsilnoci wobec swojego
bycia, a po drugie, musi posiada si skonnoci do bycia. Obydwa nioski
mog by zaprzgnite do naszej teorii i dalej rozwijane.
Cho podmiotom czsto przypisuje si wadz nad sob, w rzeczywistoci odznaczaj si one niemoc, ktra stanowi warunek denia do samozachowania. Ten, kto myli ja, nie rozporzdza jednoczenie swym
byciem. Aby jako podmiot mc dysponowa swoim byciem, musi on by
w takiej relacji do swojego istnienia, aby od niego zalea. Musiaby jako
podmiot przekroczy siebie w swojej zalenoci od niego samego. Tego
jednak nie moe dokona, poniewa jako podmiot pod adnym wzgldem
sam siebie nie moe przekroczy.
Owa niezdolno do samoprzekraczania wynika z nastpujcych powodw: kto jest podmiotem, jest jak wida kim, kto moe myle ja.
Jeli przekracza siebie, to przekracza sw zdolno do mylenia ja.
A o ile przekracza on sw zdolno do mylenia ja, odnosi si w jaki
155
156
Gunnar Hindrichs
157
158
Gunnar Hindrichs
159
dokadnie nazywa to, co dla podmiotu zawiera mier: Jest tam i jego bycie
tam nie moe by odwoane. mier podmiotu zawiera ostateczno.
19. Podsumujmy raz jeszcze dwie pierwsze wypowiedzi na temat
mierci podmiotu: mier podmiotu jest kocem zdolnoci, ktra nie da si
uj w ramach opisu wiata; jest to zdolno umiejscowienia si w wiecie;
mier podmiotu zatem nieodwoalnie koczy owo umiejscowienie.
Tego rodzaju mwienie o kocu umiejscowienia podmiotu w wiecie
mogoby brzmie cakiem tradycyjnie. Z punktu widzenia platonizmu i jego
nastpcw mier przedstawia rozdzielenie czego pozawiatowego od
wiatowego, oddzielenie duszy i ciaa. A czy w powyszych rozwaaniach
nie chodzi o odczenie czego pozawiatowego podmiotu od wiata?
Taki wniosek mona by uj dwojako: Po pierwsze, z tradycyjnego
platoskiego punktu widzenia istnieje to, co wewntrz-wiatowe, co umiera, i to, co pozawiatowe, co przez mier uwolnione zostaje z powizania
ze wiatem i co yje dalej. Taki wanie sens maj sowa pompejaskie
onierza w nie Scypiona: Pamitaj, e ciao twoje ma zgni, ale ty w istocie nie jeste miertelny15. Pogld, e to, co wiatowe umiera, a to, co
pozawiatowe yje dalej, nie zgadza si jednak z kocem umiejscowienia
podmiotu w wiecie. W obliczu podmiotu musimy mwi o jego mierci,
a nie o mierci czowieka czy w ogle ciaa. mier podmiotu jest zatem
mierci tego, co wypada poza opis wiata.
Po drugie i najwaniejsze podmiot nie jest adn pozawiatow
substancj (dusz), ktra przez mier zostaje uwolniona od poczenia
z substancj nalec do wiata (ciaa). Tym, co nie da si uj w ramach
opisu wiata, jest tylko nasza zdolno mylenia ja. Poniewa jednak nie
moemy przekroczy owej zdolnoci, nie moemy rwnie w uprawniony
sposb mwi o tym, czy stanowimy jak substancj, a jeeli tak, to jakiego rodzaju16. Podmiot nie jest zatem adn istot stojc naprzeciw wiata:
Jest zdolnoci, ktra jako taka przekracza ramy opisu wiata.
15
M.T. Cycero, O Rzeczypospolitej, Ksiga VI, tum. H. Sadowski, Warszawa 1873,
s. 136. W micie o pompejaskim onierzu, ktry ginie w bitwie, ale po mierci powraca, aby yjcym oznajmia o swoich dowiadczeniach po tamtej stronie, wzoruje si
Cyceron na zakoczeniu Pastwa Platona (614 i in.). Dzieo Cycerona obejmuje dodatkowo prawie sowo w sowo dialog Fajdros (245 c246 a).
16
I. Kant, Krytyka czystego rozumu, B 407, t. II.
160
Gunnar Hindrichs
Dlatego platoski model odczenia nie moe obowizywa w wypadku podmiotu. Poniewa podmioty nie s adnymi istotami, ich mier
nie polega na oddzieleniu od siebie dwch elementw, ktre miayby dla
siebie istnie. mier podmiotu polega raczej na daleko sigajcym procesie, a mianowicie takim, e nie moemy si wicej umiejscowi w wiecie.
20. Koniec umiejscowienia nie moe by zatem rozumiany jako
uwolnienie umiejscawiajcego ze wiata. Nie moemy mie o nas jako
umiejscawiajcych adnej innej wiedzy, jak tylko o tym, co jest formalnie
konieczne do dokonania umiejscowienia. Wiedza o formalnym dokonaniu
umiejscowienia nie dostarcza jednak materialnego opisu nas. Wszystko, co
posiadamy w celu opisu bycia podmiotu, jest opisem naszej zdolnoci,
mylenia ja. Jeli ta zdolno si koczy, take my jako umiejscawiajcy
zmierzamy do koca, nie mogc ju nic o nas powiedzie. Nie moemy
z tego wycign wnioskw o naszym niepozostawaniu w relacji do wiata, takich na przykad, e jest to uwolnienie z wizienia naszego ciaa i tym
podobnych.
Koniec umiejscowienia ma zatem dla podmiotu ogromn wag jako
platoskie twierdzenie o oddzieleniu duszy od ciaa. Mwic radykalnie,
platoska koncepcja mierci przeksztaca rzeczywisto ludzkiej mierci
w mier pozorn17 : Gosi ona, i to, co umiera (ciao), miaoby by tylko niewan czci poczenia, z ktrego waniejsza cz (dusza) yje
nadal. Nie ty jeste miertelny, lecz twoje ciao: To przeformuowanie
ju nie moe nastpi w przypadku koca naszego umiejscowienia. Kiedy
koczy si nasze umiejscowienie w wiecie, koczy si take nasze bycie
podmiotem. Mwic cile, w ogle ju nas nie ma, poniewa ju nie moemy myle ja.
Podmioty nie mog zatem przesun swej miertelnoci na co innego, na przykad na ciao. To odcienie jest im odebrane, poniewa to o ich
koniec chodzi, ktry ju nie moe by cofnity. mier podmiotu posiada
powag, o ktrej platoska koncepcja mierci nie wie nic.
21. mier podmiotu jawi si tu jako zdarzenie, od ktrego nie mona uciec. Jeli wemiemy teraz pod uwag poczynione na wstpie rozwa17
L. Feuerbach, Gedanken ber Tod und Unsterblichkeit, [w:] tene, Frhe Schriften,
Kritiken und Reflexionen (18281834), Berlin 2000 (Gesammelte Werke 1), s. 175515,
tu: s. 199. Por. L. Feuerbach, Myli o mierci i niemiertelnoci, tum. K. Krzemieniowa, w: tene, Wybr pism, t. 1, Warszawa: PWN 1988.
161
162
Gunnar Hindrichs
mog pogodzi si ze mierci. Poniewa mier jest tym, co stoi na przeszkodzie deniu do samozachowania, zagraa zasadniczo rwnie podmiotowi. To jest niwiarz, ktry nazywa si mier pie ta wyraa
trafniej ni filozoficzna agodno Epikura, co znaczy dla podmiotu mier.
mier jest w niej niebezpieczestwem; jest ona kosiarzem, przed ktrym nasza sia kadzie si jak trawa. To jest odpowiednia metafora. Podmiot nie moe broni si przed kocem swego istnienia, bo w koniec wanie nastpuje, i nie moe owego koca tak po prostu przyj, poniewa
jest on wbrew naszemu conatus in suo esse perseverandi. Podmiot w deniu do samozachowania dy zatem rwnoczenie do zniesienia mierci.
23. Z denia do samozachowania wynika, e wiat bez mierci wyraa nasz nadziej jako bdcych podmiotami. W wiecie bez mierci denie do samozachowania urzeczywistnioby si jako to, czym rzeczywicie jest, mianowicie zachowanie naszego bycia byoby w takim wiecie
zabezpieczone. Jeli jest to zdanie analityczne, e podmioty nie mog pogodzi si z mierci, wydaje si take analitycznym zdaniem, e wiat bez
mierci wyraa nasz nadziej.
Jednak znw sprawa nie jest tak prosta, jak si wydaje. Zobaczylimy, e moemy mwi o deniu do samozachowania tylko przy okrelonym zaoeniu, e ten, kto dy do samozachowania, nie dysponuje swoim
byciem. Swoim byciem nie moe dysponowa tylko ten, kto nie zdoa znie
koca swojego bycia. Gdyby mg znie koniec swojego bycia, miaby go
w rkach; gdyby jednak mia nad nim takie wadanie, mgby dysponowa
swoim byciem przynajmniej na tyle, e raz bdc, mgby swoje bycie kontynuowa tak dugo, jak by chcia. Nie musiaby wtedy dy do tego, aby
zachowa swoje bycie, lecz po prostu zachowywaby je. Moliwo, e
nasze bycie kiedy si skoczy, jest wic warunkiem tego, e dymy do
samozachowania. Wynika z tego, e gdybymy znieli nasz mier, to pod
istotnym wzgldem znielibymy te nierozporzdzalno naszym byciem.
Zniszczylibymy wic podstawow struktur naszego bycia podmiotem:
uzasadnienie w spinozjaskiej nauce. W nastpstwie tego jest nasz rozsdek powizany
z pewnym podaniem, pragnieniem ycia, dziaania; myl o mierci czy si z niechci (obaw); kto yje wedug wskazwki rozsdku, wolny jest od tej myli. Niezalenie
od tego, jaki jest stosunek do nauki Spinozy, mona w owej argumentacji dostrzec, jak
bardzo wykluczaj si mier i samozachowanie: rozsdne samozachowanie nie moe
ani razu pozwoli sobie na myl o mierci.
163
e nie moemy wyj poza nie. W wypadku zniesienia mierci wyszlibymy przynajmniej o tyle poza nasze bycie podmiotem, o ile bylimy na to
nastawieni, e jego koniec nie musiaby nastpi. cile ujmujc, nie bylibymy ju podmiotami. Zmienilibymy nasze bycie tak, e podstawowa
niemoc wobec tego, co z istoty przysuguje nam jako podmiotom, zostaaby zniesiona. Na tej podstawie nie mona by ju wicej mwi o deniu
do samozachowania.
24. Denie do samozachowania okazuje si zatem niczym miecz
obosieczny: Z jednej strony jest nakierowane na zniesienie mierci tego,
kto dy do samozachowania; z drugiej strony zniesienie mierci podkopywaoby jego wasne zaoenie. wiat bez mierci przedstawia si wic
nie tylko jako nadzieja, lecz rwnie jako obawa. Strach, ktry owa wizja
zawiera, polega na tym, e wany warunek denia do samozachowania
nie byby ju speniony i z tym take nie byby speniony wany warunek
naszego bycia podmiotem. Wane jest, by zda sobie wyranie spraw
z dwojakoci naszego denia do samozachowania. Pomoe nam to zrozumie, e zniesienie mierci jest nadziej wielu ludzi, ale jednoczenie niesie w sobie co strasznego. dajc zniesienia mierci, znosimy rwnoczenie nas samych jako bdcych podmiotami a obydwa wypadki s efektem
denia do samozachowania, ktre czy si z naszym byciem podmiotem;
obydwa wynikaj wic z tego, e jestemy podmiotami. Jako podmioty
dymy tak samo do zniesienia mierci, jak na t moliwo jestemy zdani, poniewa mier tak samo sprzeciwia si naszemu samozachowaniu,
jak je uzasadnia.
25. Naleaoby dalej poda tropem tej dwustronnoci. Nasze denie do samozachowania zawiera ch dysponowania warunkami naszego
bycia podmiotem. Im wicej warunkw naszego bycie jest do naszej dyspozycji, tym lepiej moemy je zachowa. To, czym moemy rozporzdza
zasadniczo najlepiej, wydaje si tym, co sami zrobilimy. Istota tego, co
sami zrobilimy, wynika z naszego wasnego postpowania i powinna zatem zasadniczo podlega naszej woli. Nasze denie do samozachowania
prowadzi do tego, by samemu wytwarza warunki naszego bycia.
Naturalnie wiele z tego, co zrobilimy, faktycznie nie poddaje si naszej dyspozycji wyglda tak, jak gdybymy to nie my dysponowali tym,
co uczynilimy, ale to, co uczynilimy, rozporzdzao nami. Ale tu przecie
nie chodzi o samostanowienie tego, co uczynilimy. Chodzi tu raczej o tak
sytuacj, w ktrej to, co sami uczynilimy, wypiera nierozporzdzalno
164
Gunnar Hindrichs
naszym byciem i samo prbuje przej panowanie nad nami. Take tu, gdzie
tylko przedstawiamy wyniki tego, co zrobilimy, warunki naszego bycia
przeciekaj nam przez palce, jeli tylko mog; a to znaczy, e nie podlegaj
nam i po prostu nigdy nam nie byy dane. To, co dane, zawsze kryje niemoliwo dysponowania nim, natomiast to, co zrobilimy, w tym sensie
podlega naszej dyspozycji, e przecie wanie bylimy w stanie to zrobi.
Wiele warunkw naszego bycia zawiera zatem spor szans na dysponowanie nimi, pod warunkiem ich zaakceptowania. Nasze denie do
samozachowania idzie torem tych rozwaa. Jest skierowane na to, aby
moliwie jak najwicej z tego, co dotyczy naszego bycia, zostao uczynione przez nas samych, abymy sami mogli nad tym panowa.
26. mier jest warunkiem naszego bycia, warunkiem, ktry nie podlega dyspozycji. Pie chru z Antygony Sofoklesa mwi:
Sia jest dziww, lecz nad wszystkie siga
Dziwy czowieka potga,
Bo on prze miao poza sine morze
Gdy to si wzdyma i kbi
I z roku na rok swym lemieszem orze
Matk ziemic do gbi.
[...]
Na wszystko z rad on jest gotw
Lecz choby miao patrza w wiek daleki
Cho ma na ble i cierpienia leki
mierci nie ujdzie on grotw20.
165
21
G. Anders, Die Antiquiertheit des Menschen, Bd. I: ber die Seele im Zeitalter der
zweiten industriellen Revolution, Mnchen 1992, s. 24 n.
166
Gunnar Hindrichs
poniewa nie uczynio si samo, ale zostao dane, jest tak sabe, e kiedy
bdzie musiao umrze.
Podmiot nie potrafi si pogodzi z t saboci, e kiedy bdzie musia umrze. Kiedy co stworzonego si koczy, moemy cigle jeszcze
powiedzie: zostao le zrobione, trzeba to polepszy. Ale jeli koczy si
co niewytworzonego, nasze dziaania s ograniczone. Nic nie mona poprawi, poniewa nic tu nie zostao zrobione. mier jako istotnie niewytworzony warunek naszego bycia podmiotem stanowi jeden gwnych powodw naszego prometejskiego wstydu (a nasze narodziny kolejny).
Prbujemy j zatem wytworzy: Nasza mier stopniowo staje si
wynikiem dziaania aparatw, do ktrych podczeni spdzamy ostatnie
chwile ycia, wynikiem, ktry sami z pomoc technicznego sterowania
wywoujemy22. Cakowite zniesienie mierci poszoby jeszcze o krok dalej. Wybawioby nas od naszego prometejskiego wstydu, w caoci znoszc
nasz niemoc. Nasze denie do samozachowania byoby wtedy wolne od
jego nieprzyjemnego efektu towarzyszcego.
29. Prometejski wstyd zmienia dwojako naszego denia do samozachowania. Wypywa ona z yczenia, aby cakowicie rozprzestrzeni nasze postpowanie i std polega na aspekcie naszego conatus, ktry zmierza
do rozporzdzania moliwie wszystkimi warunkami naszego bycia. Inny
aspekt, aspekt nierozporzdzalnoci naszym byciem, jako zaoenie owego denia, zostaje przez prometejski wstyd zapomniany. Nasza sabo
jawi si w jego wietle tylko jako wada, ktrej mamy si wstydzi. Natomiast to, e to wanie nasza sabo umoliwia nasze bycie podmiotem,
pozostaje zakryte.
Nasz prometejski wstyd zmienia stosowne rozumienie tego, co jako
podmioty przedstawiamy, poniewa zapominajc o drugim aspekcie, nasze
bycie podmiotem samo siebie podkopuje. Tak, a co wicej: nie tylko zmienia on rozumienie naszego bycia podmiotem, ale zmierza do jego cakowitego zniesienia. Gdybymy faktycznie postpowali wedug naszego prometejskiego wstydu i wszystkich warunkw naszego bycia, take mierci,
nie bylibymy ju podmiotami, do ktrych cech naley przecie, e nie
dysponuj one warunkami swojego bycia.
22
G. Anders, Die Antiquiertheit des Menschen, Bd. II: ber die Zerstrung des Lebens im Zeitalter der dritten industriellen Revolution, Mnchen 1992, s. 247.
167
Zgodnie z tym zniesienie mierci znaczyoby rwnie zniesienie naszego bycia podmiotem. Wynika ono z jednej strony z potrzeby naszego
denia do samozachowania, ktremu towarzyszy prometejski wstyd i zatrzymuje inny, tak samo wany aspekt naszego braku moliwoci rozporzdzania. Kto dy do zniesienia mierci, dy zatem do zniesienia naszego bycia podmiotem.
30. Co zatem oznacza ch zniesienia naszego bycia podmiotem?
Nasze bycie podmiotem okazao si byciem, ktre nie moe zosta uchwycone w ramach opisu wiata. Kiedy je wycofujemy, to wycofujemy rwnie to, co odrnia nas od wiata. Odwoanie naszego bycia podmiotem
oznacza nasze uwiatowienie sekularyzacj.
Mwienie o sekularyzacji brzmi pocztkowo dobrze, gdy z pojciem
tym zwizany jest kady proces oswobodzenia, w ktrym to na przykad
czasy nowoytne uwolniy si z obcie polegajcych na transcendentnych, przekraczajcych wiat roszczeniach. Jeli mylenie, ktre podejmuje transcendentne roszczenia nazwiemy metafizyk, to zalet naszej sekularyzacji moemy take wyrazi przez to, e wydaje si ona i rami w rami z pometafizycznym myleniem, ktre wyemancypowao si z wymogw instancji wykraczajcej poza nasz doczesno.
To prawda, e nasze zewiecczenie towarzyszyo naszemu uwolnieniu od nadmiernych transcendentnych roszcze, byoby zatem nierozsdne
zaprzecza temu uwolnieniu. Akcentowanie tego nie utrafia jednak w punkt,
o ktry chodzi: e w zniesieniu mierci nastpstwem naszego zmierzania
do umiejscowienia w wiecie byoby to, e staniemy si zwykymi rzeczami. Zobaczylimy ju sedno tego, jak wytwarza si rnica midzy podmiotami i rzeczami: Podczas gdy rzeczy daj si uchwyci w ramach opisu
wiata, my jako podmioty przekraczamy opis tego, co znajduje si w wiecie. Zniesienie mierci zniosoby t rnic. A z tym zniesieniem unicestwiona zostaaby korzy wynikajca z naszego uwolnienia si od roszcze transcendencji: Podmioty cakowicie sprowadzone do tego, co w wiecie, nie byyby ju podmiotami, lecz rzeczami.
Nasze uwiatowienie odbywajce si w zniesieniu mierci nie jest
w sobie niczym uwalniajcym; oznacza raczej nasze urzeczowienie.
31. Postawienie na rwni zniesienia mierci i zniesienia naszego bycia podmiotem mogoby brzmie przesadnie. W kocu bez trudu mona
sobie wyobrazi istoty, ktre mimo zniesienia wasnej mierci byyby w sta-
168
Gunnar Hindrichs
nie myle ja. Te istoty byyby podmiotami, mimo e cakowicie rozporzdzayby kocem swojego bycia.
Znalezienie takich istot rozmijaoby si jednak z byciem podmiotu.
W tym odkryciu redukujemy bowiem podmioty do (ywych) rzeczy, do
istot okrelonego rodzaju i z okrelonymi wasnociami i ujmujemy nasz
subiektywno jako jedn z wielu wasnoci, ktr moemy przyzna rzeczom w wiecie. Mylenie ja jest w nastpstwie czym, co naley do
opisu owej yjcej rzeczy, a z tym take do opisu wiata, w ktrym owa
rzecz jest.
I faktycznie owa zdolno mylenia ja naley w pewnym sensie do
opisu okrelonych istot w wiecie; moemy stwierdzi, e ten-i-ten moe
pomyle ja, kiedy interpretujemy jego zachowania jzykowe lub badamy funkcje jego mzgu. Jeli jednak chodzi o nasze bycie podmiotem, to
nie wystarczy podanie tej opisywalnej wasnoci. Nasze bycie podmiotem
nie jest wasnoci istot, lecz nasz zdolnoci, umiejscawiajc nas w wiecie jako okrelone istoty z okrelonymi wasnociami; Chocia wic znalezienie istot, ktre dysponuj swoj mierci i jednak s zdolne pomyle
ja, jest niesprzeczne, to od pocztku jest to chybione o tyle, e nie uchwytuje tej szczeglnej sprawy, ktr nazywamy byciem podmiotem.
Wie si z tym fakt, e w owym eksperymencie mylowym od pocztku mwimy o podmiotach w ten sam sposb jak o przedmiotach. Mwimy, e w wiecie mogyby istnie obiekty, ktre byyby zdolne zarwno
do zniesienia swojej mierci, jak i do mylenia ja i nazywamy je podmiotami. Kiedy jednak chcemy mwi o podmiotach jako o podmiotach,
mamy do czynienie z pewn osobliwoci: ich zdolnoci do mylenia ja.
Gdyby miao chodzi o postaw, jak podmioty zajmuj odnonie swojej
mierci, to musi istnie te relacja, ktra wynika ze zdolnoci mylenia
ja. Zobaczylimy ju, e z owej zdolnoci mylenia ja wynika fakt, i
podmioty nie mog dysponowa byciem. I nie pomoe tu wymylenie sobie istot rozporzdzajcych warunkami swojego bycia, a jednak mylcych
ja. Te bowiem mog tylko dysponowa swoim byciem, jako nieuchwytujce si jako mylce ja. Natomiast istoty, ktre zniosy sw mier, a mimo to myl ja, musz by pojte jako przedmioty, aby w sposb faszywy z owej koncepcji przedmiotu wnioskowa o zgodnoci bycia podmiotem i dysponowania mierci.
32. Z ledwoci moemy unikn stawiania na rwni podmiotw i (yjcych) rzeczy, ktre s w wiecie, a zatem postawienia na rwni dwch
169
nierwnych statusw. Owo zestawienie miao dopiero co miejsce w dyskusji nad ludzk mierci. Gdzie tylko staje si sporne, czy mier serca i ukadu krenia, mier caego mzgu lub jego czci stanowi kryterium naszej
mierci, gdzie ludzk mier od pocztku definiuje si jako koniec egzystencji okrelonego organizmu. mier powinna by kocem ludzkiej osoby, a zamiast tego jedynym, co odrnia ludzki organizm od innych organizmw s funkcje wiadomoci przebiegajce w mzgu. Przy takim podejciu bycie czowieka jako podmiotu nie moe pojawi si na pierwszym
planie23. Nasza mier jest tylko jeszcze interesujca jako zdarzenie w wiecie; Temu, co si gosi ponadto, nie warto powica uwagi.
Z tego punktu widzenia nie jest problemem, e nasza mier zostanie
opisana jako fizyczne zdarzenie take zaprzeczanie istniejcej przecie
fizycznoci naszej mierci byoby niedorzeczne. Problemem jest raczej, e
tematyzujemy j wycznie jako fizyczne zdarzenie. Poniewa przez to ujmujemy si tylko jako rzeczy w wiecie, podczas gdy gubi si to, co charakterystyczne dla naszego bycia podmiotem. To, co szczeglne, jest nie
tylko jak zaniedban drug stron naszej mierci, lecz posiada nadrzdne
znaczenie wobec naszej mierci jako zdarzenia w wiecie. Czy moje serce
i ukad krenia ju nie funkcjonuj, czy moje funkcje mzgu w caoci lub
tylko czciowo zostan przerwane wszystko to jest tylko dlatego warte
uwagi, poniewa wiem, e te zdarzenia co dla mnie znacz. Wiedzie, e
te zdarzenia co dla mnie znacz, mog tylko wtedy, kiedy jestem zdolny
do tego, aby pomyle ja; w przeciwnym razie nie miabym pojcia o tym,
dla kogo one co znacz. Koniec kadej zawartoci wiata posiada wic dla
mnie znaczenie tylko pod warunkiem, e zdoam pomyle ja, o ktrym
wiem i o ktre si troszcz.
Dlatego zatem wiksz wag ma koniec zdolnoci mylenia ja ni
koniec kadej treci wiatowej. Jest w swym znaczeniu pierwszy w porzdku, poniewa z powodw analitycznych stanowi koniec tego, co co dla
mnie znaczy, podczas gdy koniec funkcji mojego mzgu lub mojego serca
23
J. Rosenberg, Thinking Clearly about Death. Englewood Cliffs 1982; H. Tristram
Engelhardt, Jr., The Foundations of Bioethics, New York 1986, s. 203216; R. Arnold
u.a. (Hrsg.), The Definition of Death, London 1999; R. Stoecker, Der Hirntod. Ein
medizinethisches Problem und seine moralphilosophische Transformation, Freiburg
1999; M. Quante, Personales Leben und menschlicher Tod. Personale Identitt als Prinzip
der biomedizinischen Ethik, Frankfurt 2002, S. 119157.
170
Gunnar Hindrichs
171
172
Gunnar Hindrichs
173
kwestiach, lecz raczej w tym, e zwracaj uwag na spraw, o ktr w obliczu naszej mierci chodzi: wanie na nasze bycie podmiotem. Tak jak nasze podwjne nastawienie do wiata bez mierci da si poj przez denie
do samozachowania podmiotu, tak z naszego bycia podmiotem musi da
si take zrozumie nasz stosunek do mierci. W spojrzeniu na mier innych podmiotw, o ktre chodzi we wspomnianych sytuacjach decyzji,
znaczy to, e w ramach nie-urzeczowionego stosunku podmiotw do siebie mogyby si pojawi cakiem inne pytania ni pytania o to, wedug
ktrych kryteriw mona uzna czowieka za martwego.
38. Nie-urzeczowiony stosunek do mierci innych podmiotw da si
wyjani, kiedy zastanawiamy si nad oglnym wzajemnym stosunkiem
podmiotw do siebie. Poniewa podmioty nie s rzeczami, zachowujemy
si w stosunku do nich inaczej ni do rzeczy. Prbujemy okreli rzeczy,
mwic, e rzecz dana jest tak-i-tak; na podstawie tego okrelenia moemy
potem zrobi z t rzecz co pod wzgldem teoretycznym, aby uzyska
dalsze poznanie, lub pod wzgldem praktycznym, aby poczyni okrelone
dziaania, ktre z t rzecz maj co wsplnego.
Okrelamy podmioty rwnie wtedy, gdy pojmujemy je jako momenty tego-i-tego stanu rzeczy. Przez to jednak pojmujemy, e nie s one tylko
momentami stanw rzeczy, lecz take tymi, ktre umiejscawiaj siebie jako
momenty stanw rzeczy. I o ile si umiejscawiaj, o tyle nie moemy ich
opisa w ramach wiata, poniewa pojmujemy je jako te, ktre nie dadz
si uj w opisie stanu rzeczy. Moemy opisa je tylko formalnie: wanie
jako takie, ktre umiejscowi siebie w wiecie mylc ja.
Zatem stosunek, ktry przyjmujemy jako podmioty i do podmiotw,
nie moe by zaporedniczony przez opis jakiego stanu wiata. Bycie podmiotw nie moe by rwnie zaporedniczone przez jaki inny opis. Mamy
tylko formalny opis podmiotw, e umiejscawiaj si w wiecie i nie wynika z tego w adnym wypadku, e te podmioty rzeczywicie s. Nasz stosunek do podmiotw musi przedstawia zatem stosunek, ktry pojmuje ich
bycie bez dalszego opisu i bezporednio. Taki stosunek jest zatem dany
w ten sposb, e nie ulega zudzeniu; moemy bowiem zawie si tylko
na czym, kiedy okrelone opisy, ktre pokazuj sw rzeczywisto, s faszywe.
Nasz stosunek do innych podmiotw jest wic stosunkiem, ktry pojmuje ich bycie bez dalszego opisu i bez moliwoci zudzenia. Taki stosunek
nazywamy uznaniem. Uznanie innych nie da si pogodzi z wtpliwoci
174
Gunnar Hindrichs
w bycie tego, do czego pozostaje si w powyszym stosunku; uznanie zawiera wanie zrzeczenie si tej wtpliwoci24 . Nasz stosunek do innych podmiotw jest zatem stosunkiem uznania i na tym stosunku opartych afektw.
39. Ju z powodw logicznych aden podmiot nie moe wychodzi
od tego, e jest on jedynym podmiotem. Powyej, jeszcze cakiem na pocztku tego tekstu, zobaczylimy, e kade orzekanie rodzaju a jest F
objte jest klauzul oglnoci, tak, e podmiot logiczny a musi wystpowa take w innych predykacjach na przykad a jest G, a jest H
(nr 6). Dotyczy to rwnie innej strony owej klauzuli: predykat F moe
zosta przypisany take innym podmiotom logicznym, a nie tylko podmiotowi a. Tylko wtedy, kiedy w predykat da si przypisa innym podmiotom
logicznym, jego zadanie informowania o stanie podmiotu jest spenione.
Tak samo jest w przypadku, kiedy tylko jeden logiczny podmiot a spenia
predykat F, wic tylko myl a jest F jest prawdziwa, ale poniewa predykat F takiego rodzaju mona przypisa rwnie logicznemu podmiotowi b
myl b jest F jest wprawdzie faszywa, ale sensowna25.
Jednake nie wszystkie predykaty wszystkich podmiotw logicznych
mog zosta sensownie przypisane. Myl pierwsza liczba pierwsza jest
zielona nie jest faszywa, lecz bezsensowna, poniewa orzeczenie jest
zielona odnonie do podmiotu logicznego pierwsza liczba pierwsza nie
ma sensu. Predykaty maj wic okrelon dziedzin podmiotw logicznych, ktrym w sensowny sposb mog zosta przypisane.
Istniej jednak predykaty, ktrych dziedziny skadaj si tylko z takich podmiotw (ju nie w logicznym sensie); takimi s na przykad predykaty: myle ja, uznawa lub kocha. Z klauzuli oglnoci wynika
zatem, e owe predykaty musz zosta sensownie przypisane wielu logicznym podmiotom. Jeli zatem owe predykaty przypisuj sobie, zakadam
jednoczenie, e mog one zosta sensownie przypisane take innym. ZaR. Spaemann, Osoby: o rnicy midzy czym a kim, tum. J. Merecki, Warszawa:
Oficyna Naukowa 2001, s. 88. Spoeczny zasig uznania wyjania A. Honneth, Kampf
um Anerkennung. Zur moralischen Grammatik sozialer Konflikte, Frankfurt 1994. Swoje
znaczenie teoria uznania zdobya dziki Fichtemu i Heglowi. Zob. L. Siep, Anerkennung als Prinzip der praktischen Philosophie. Untersuchungen zu Hegels Jenaer Philosophie des Geistes, Freiburg 1979; A. Wildt, Autonomie und Anerkennung. Hegels
Moralittskritik im Lichte seiner Fichte-Rezeption, Stuttgart 1982.
25
P.F. Strawson, Indywidua. Prba metafizyki opisowej, tum. B. Chwedeczuk, Warszawa: PAX 1980, s. 220 i n.
24
175
kadam zatem, e moe by wiele podmiotw (teraz znowu nie w logicznym sensie) tworzcych dziedzin owego predykatu i rozumiem siebie ju
zawsze jako jednego z wielu moliwych podmiotw.
Jeli z powodw logicznych umieszczam siebie a priori w przestrzeni wielu moliwych podmiotw i kiedy jednoczenie przyjmuj nastawienie wobec innych take moliwych podmiotw, a nastawienie to wyraa stosunek uznania, to jest z tym ju dane, e poruszam si a priori w stosunkach uznania, a zatem poniewa nic innego nie nazywa si uznaniem uwiadamiam sobie bycie innych podmiotw.
Byoby zatem daremne zastanawia si nad tym, jak przechodzimy
od moliwych podmiotw, ktre wymagaj przypisania predykatw, do rzeczywistych podmiotw, i byoby rwnie daremne ama sobie gow, czy
owe inne podmioty stanowi take rzeczywiste podmioty, lub czy moe
tylko wmwilimy je sobie. Poniewa stosunek uznania rezygnuje z wtpienia w rzeczywisto uznanego, do wgldu w rzeczywisto innych podmiotw wystarcza ich logiczne zaoenie. Jestem podmiotem o tyle, o ile
poruszam si w przestrzeni wielu podmiotw, a to znaczy: Uznaj inne
podmioty.
40. Moemy teraz dokadniej sformuowa nasze rozrnienie, e
w stosunku do podmiotw zachowujemy si inaczej ni w stosunku do rzeczy: Uznajc, e kto jest podmiotem, pojmuj, e wykracza on poza swoj
opisywalno i zamiast tego odnosi si jako umiejscowiony do wiata. Owo
uznanie innych jest powizane z naszym wasnym byciem w sposb konieczny. Pojmuj z tym jednoczenie, e rwnie inny podmiot uznaje mnie
za podmiot bycie podmiotem implikuje bowiem, e kady podmiot uznaje inne podmioty. Uznaj go zatem jako uznawany.
Wzajemne uznawanie podmiotw nie jest adn dowolnoci. Uznanie kogo za podmiot nie oznacza dysponowania jego byciem podmiotem.
Poniewa nasze bycie podmiotem nie jest w naszych rkach, ale zawiera
niemoc wobec naszego bycia, poprzedza obustronne uznanie. Nasze wzajemne uznawanie nie jest wzajemnym wytworzeniem bycia podmiotem,
ktre te nawzajem mona odebra, ale wzajemnym stosunkiem do bycia
podmiotem. Dlatego uznanie moe zosta rwnie podwaone: przez podmioty, ktrym owo uznanie przysuguje, a ktrym mimo to moe nie zosta
przyznane. Rzeczywistoci podmiotu nie jest bowiem ta, ktra zaley od
wzajemnego uznania, ale wspmierno naszych ustosunkowa do owej
rzeczywistoci.
176
Gunnar Hindrichs
177
cej pomyle ja (nr 18). Wypowied ta sama w sobie jest pusta, poniewa nie wykracza poza analityczne wyjanienie mierci podmiotu, bdcej
jego kocem. Moemy wprawdzie z pomoc owego wyraenia wywie na
przykad to, e podmioty zarwno potrzebuj mierci, jak i d do jej
zniesienia, a z tego wynika co na temat stosunku podmiotw do mierci,
jednak nie uchwycimy w tym dokadniej mierci podmiotu. Wszystko, co
wykracza poza nic niemwicy formalny opis, musi przej raczej z obszaru opisu w obszar uznania, tak jak wszystko, co dotyczc bycia podmiotu
wicej ni tylko formalnie, w kocu wypada poza obszar opisw. Zatem
mier podmiotu moe by przez nas rzeczywicie uchwycona tylko w ramach uznania.
Znaczy to, e mier podmiotu jest czym, co znajduje si zawsze
w przestrzeni wieloci podmiotw. Uznanie jest zawsze uznaniem przez
innego. To znaczy: Kady umary jest umarym dla kogo26. Obiektywny
opis mierci podmiotu moe to uchwyci tak samo nieznacznie jak sam w
podmiot (w jego nic niemwicych formalnych okreleniach); martwy podmiot nie jest dlatego nigdy przedmiotem teorii deskrypcji, ktr mona by
uchwyci monologicznie, lecz punktem odniesienia innego podmiotu, ktry uznajc odnosi si do niego.
Nie-urzeczowiony stosunek do mierci miaby przypomina, e mier
podmiotu jest zawsze w przestrzeni wieloci podmiotw. Odpowiednio do
tego istnieje on w uznaniu mierci przez innych, nie w jego opisie dokonujcym si wedug pewnych kryteriw.
43. Rwnie tu nie moemy jednak zapomnie, e umiejscowienie
podmiotu w wiecie i utrata wzajemnego uznania wypywa z tego samego
bycia podmiotem, ktry zostaje tu zatracony. Jest to zatem owa obosieczno denia do samozachowania, zawierajca zarwno nierozporzdzalno naszym byciem, jak i pragnienie dysponowania jego warunkami. I jest
to ta dwojako denia do samozachowania, ktra z jednej strony prowadzi do przeistoczenia podmiotw w rzeczy, a z drugiej poj musi owo
przeistoczenie jako zburzenie ich wasnych podstaw.
wiat bez mierci byby w konieczny sposb wiatem bez stosunku
uznania midzy podmiotami. Stanowiby zatem wizj przeraajc. A prze26
D. Sternberger, Petites Perceptions, [w:] tene, Schriften I, Frankfurt 1977, s. 934,
tu: s. 25.
178
Gunnar Hindrichs
cie przedstawia on jednoczenie nadziej owych podmiotw, ktre zagubiyby wzajemne uznanie, a ktra wypenia ich denie do samozachowania.
W ten sposb ksztatuje si utrata naszego bycia podmiotem, uwidoczniona w utracie uznania midzy podmiotami, a buduje si wanie na
owym byciu podmiotem, ktry ginie, i na jego pragnieniu trwania.
44. Dlatego jeszcze raz musimy unaoczni sobie dwustronny stosunek podmiotu i mierci: mier naley bowiem do bycia podmiotem. Ale
do bycia podmiotem naley rwnie to, e dy on zarwno do swojej trwaoci, jak i do zniesienia mierci, poniewa koczy ona nieodwoalnie jego
bycie. Jeli zatem zniesienie mierci stawiane jest na rwni z naszym urzeczowieniem i utrat naszego bycia podmiotem, to nie moe zosta omykowo zrozumiane jako gloryfikacja mierci. mier pojmuje si jako straszne, gwatowne zdarzenie: jako koniec podmiotu, ktry dy do zachowania swojego bycia i dlatego ca swoj si przeciwstawia si temu kocowi. w przymus sprawia, e podmiot jeszcze bardziej umacnia si w swoim deniu.
Wanie strach przed mierci nierozcznie naley do bycia podmiotu. Sprawia on, e podmiot nie dysponuje warunkami swojego bycia i na
podstawie naszego bycia podmiotem stawia nasz niemoc ponad byciem.
W obawie przed mierci niemoc podmiotu, ktra dla jego bycia jest tak
istotna, jest jednak niewyrana: strach przed wasnym, nieodwoalnym kocem pokazuje, e dymy do naszej trwaoci i e nigdy jej nie osigniemy.
Konstytutywno naszego bycia podmiotem rozwija si zatem w obawie
mierci do najwyszej obecnoci. W strachu przed mierci przejawia si
zatem zarwno niedysponowalno naszym byciem, jak i walka o jego utrzymanie kadego dnia.
45. Nie moemy ulec powstajcej tu od nowa potrzebie zagodzenia
czy upikszenia mierci. Powaga mierci nie da si rozwiza w agodnych
czy wrcz obojtnych sowach o tym, e wszyscy ludzie musz umrze.
Czowieku, musisz umrze: to nie pociecha, lecz wyraenie tego, e taki
los spotka kadego z nas, chocia walczymy przeciw temu, dc do zachowania naszego bycia.
Powagi mierci nie rozwieje uwicanie jej straszliwoci, poniewa
wanie strach przed ni tak bardzo uwyrania nasz sabo. Podniesienie
mierci z powodu jej straszliwoci do punktu staego bycia podmiotu znaczyoby rwnie znieksztacenie jego strachu. Czynic ze strachu to, do czego
waciwie si odnosi, wcza si go do naszego bycia: jako jego ostatni
179
180
Gunnar Hindrichs
181
Prawda jest jednak wieczn prawd. To brzmi mocno, poniewa jestemy przyzwyczajeni mowie o wiecznoci przyznawa tylko miejsce
w kontekcie religijnym. Mwienie o wiecznej prawdzie nie powinno tu jednak znaczy czego budujcego. Wyraenie wieczna prawda suy raczej
tylko temu, aby stwierdzi niezaleno prawdy od czasu. Prawda, ktra jako
prawda w kolejnym momencie maleje, nie jest w cisym sensie do pomylenia; byaby ona tylko pozorn prawd, mwiaby tylko w okrelonym czasie
o czym uznawanym za prawd, a co w kolejnym momencie ju za prawd
by nie uchodzio. Dlatego kada prawda jest niezalena od czasu, a zatem
wieczna. (To, e istniej indeksykalne zdania typu To tu jest teraz brzowe, ktre posiadaj zupenie rne wartoci prawdy w rnych momentach czasowych, nie przeczy wiecznoci prawdy; to, e zdanie indeksykalne jest na przykad zarwno prawdziwe jak i faszywe, powinno wreszcie
kadorazowo istnie wiecznie i o wieczno tego istnienia tu chodzi.)
Nasze mylenie o prawdzie zajmuje si zatem czym wiecznym, ponadczasowym. To nie znaczy, e nie martwi si o doczesno. Wrcz przeciwnie: nawizuje do takich tematw, ktre dotycz gwnie tego, co czasowe s to przedmioty poznania, dziaania, sztuka, spoeczestwo. Przecie rozumowania dotyczce tego, co czasowe, wysuwaj roszczenia do
ponadczasowoci, o ile roszcz sobie prawo rwnie do prawdziwoci. Z takimi roszczeniami wychodz rwnie wtedy, gdy wiedz o swej tymczasowoci. wiadomo tego, e ponadczasowe rozwaania mog by tylko
tymczasowe, nie powoduje rezygnacji z roszcze do wiecznoci, lecz tylko
z tego, by speni je ju teraz.
48. Musimy jednake uchwyci nasze denie do prawdy jeszcze dokadniej. Prawda, do ktrej zmierza nasze rozmylanie, nie jest wolna od
tego, co jest prawdziwe. Nasze myli s prawdziwe (lub faszywe), a czym
byaby prawda, gdyby nie zostaa wyraona w jakiej myli. Nie daaby si
poj. Myli s znowu tym, co mylimy. Nie istniej one jako unoszce si
w powietrzu wolne istoty, ktre musielibymy schwyta, ani w Fregowskim trzecim wiecie obok wiata rzeczy i wiata przedstawie, lecz tworzone s przez nas, w ten sposb, e wczamy mnogo treci w jedno
myli to-i-to jest takie-a-takie28.
28
G. Hindrichs, Negatives Selbstbewutsein. berlegungen zu einer Theorie der Subjektivitt in Auseinandersetzung mit Kants Lehre vom transzendentalen Ich, Hrtgenwald 2002, s. 38 i n.
182
Gunnar Hindrichs
To tworzenie myli dzieje si w czasie: Myl myl teraz i zaraz nastpn myl (por. nr 7). Mylimy je jednak w czasie jako takie, ktre przekraczaj czas ich obecnoci tylko w myli. Mylimy je z nastawieniem, e mog
by prawdziwe i przypisujemy im odniesienie do wiecznoci, ktra czy si
z prawd myli. Mylimy w czasie myli ponadczasowo prawdziwe.
49. Odniesienie do wiecznoci, do ktrego roszcz sobie prawo nasze myli mimo ich czasowoci niweczy nasz mier. Kiedy bowiem
jestemy martwi, nie moemy ju pomyle adnej myli, a wtedy nie istnieje ju to, co jest prawd lub faszem. Jeli zatem nie istnieje ju nic, co
moe by prawdziwe bd faszywe, nie ma te adnej prawdy. Pojcie
istniejcej samej z siebie prawdy, bez czego, co mogoby by prawdziwe
lub faszywe, jest w kocu bezsensowne.
W nastpstwie naszej mierci przestaje istnie prawda naszych myli.
Nasze myli nie staj si oczywicie tym samym faszywe; po prostu nie
ma ju ich, a z tym adnej prawdy. Poniewa mier stanowi wydarzenie
w okrelonym momencie czasowym, oznacza to, e w tym okrelonym momencie koczy si prawda. Ale przecie nie moe si ona koczy w okrelonym momencie, poniewa cech jej jest ponadczasowo. Nasza mier
odcina zatem odniesienie naszych myli do wiecznoci, ograniczajc je do
czasowego trwania, a z tym odcina rwnie odniesienie naszych myli do
prawdy. Znaczy to, e nasza mier zagraa naszym mylom pozbawieniem prawdy; nie czyni ich nieprawdziwymi lub faszywymi, ale pozbawia
je powizania z prawdziwoci lub faszywoci.
mier zatem skazuje nasze teoretyczne mylenie na niepowodzenie.
Teoria chce prawdy, prawda chce wiecznoci, wieczno nie jest jednak
dana miertelnemu myleniu. Mwic drastycznie: Nauka i poezji pisanie
/ Przez grb czowieka zniszczone zostanie29.
50. Moemy sprbowa zagodzi bezwzgldno owego zakoczenia, zwracajc uwag na to, e przecie koniec prawdy naszych myli byby jednoczenie kocem nas samych, a zatem dla nas byoby to bez znaczenia. Takie mylenie byoby wariantem rozwaa Epikura kiedy mier
jest, nas ju nie ma, a kiedy jestemy, to nie ma mierci (nr 21). w wariant
byby jednak, podobnie jak rozwaania Epikura, zbyt krtki. Poniewa te29
Tum. A. Pacholik-uromska. W oryginale: Die Wissenschaft und was ein Mensche dichtet / Wird endlich durch das Grab vernichtet. Wersy z kantaty Bacha: Ach wie
flchtig, ach wie nichtig (BWV 26).
183
184
Gunnar Hindrichs
185
186
Gunnar Hindrichs
187
e jego wasne bycie nie przedstawia granicy naszej refleksji, lecz godzi
w zakwestionowanie samego siebie.
Na pytanie o to, w czym, skoro nie w nas, jestemy, nie moemy
odpowiedzie filozoficznie. Musielibymy by w stanie przej mylowo
od naszego bycia podmiotem do jego warunkw, koczc przy tym to,
w czym jako podmioty jestemy. Uderzamy przy tym jednak znowu w faktyczny stan, e podmioty nie mog mylowo przekroczy siebie, poniewa
nie zdoaj nigdy postawi za sob przedstawienie ja. Pytanie to musi
zatem pozosta bez odpowiedzi.
To jednak nie czyni go bezsensownym. Wynika ono z rozmylania
nad naszym byciem podmiotem, ktre okazao si niepokojem, a zatem
jego postawienie jest uprawnione. Poniewa nie mona znale odpowiedzi, jego sens nie moe lee w moliwoci odpowiedzi na nie. Sens owego pytania musi lee w nim samym. Dlaczego jednak miaoby by sensowne pyta o to, w czym jestemy, jeli nigdy nie zdoamy na to odpowiedzie?
Moe dlatego, e pytajc, kwestionujemy nasze bycie podmiotem jako
punkt kocowy naszego mylenia. W obliczu niedysponowalnych warunkw naszego bycia zapyta, w czym jestemy, nie otrzymujc odpowiedzi,
znaczy: zapyta o nas samych. A zapyta o nas samych oznacza, e nie
przyjmujemy naszego bycia i jego warunkw tak po prostu, lecz stajemy
si niepewni. Pojawienie si owej wtpliwoci byoby sensem owego pytania bez odpowiedzi.
57. Podnoszc nasz wasn wtpliwo, stworzylimy dystans do
nagiej rzeczywistoci naszego bycia podmiotem. Jeli bowiem warunki,
wobec ktrych jestemy bezsilni, stworz okazj do tego, aby zapyta o nasze bycie danym, to w tym ju przekroczylimy je nieznacznie. Jeli przekraczamy jednak nasze bycie danym, mylimy rwnoczenie, e nasze wasne warunki mogyby nie mie ostatniego sowa. Nasze wasne warunki
okazuj si rwnie wtpliwe. Zostawiaj moliwo, e jest jeszcze co,
czego nie s przyczyn, a czego w przeciwiestwie s wyraaniem i o co
moemy pyta. Faktyczno naszego bycia podmiotem nie byaby przy tym
bardziej nienaruszalna.
W tym dystansie do nagiej rzeczywistoci naszego bycia podmiotem
leaby waciwy sens naszego pytania, czym jestemy. I w ten sposb dowiadczenie Augustyna, e w obliczu mierci sam staby si magna quae-
188
Gunnar Hindrichs
w. Augustyn, Wyznania, Ksiga IV, 4, tum. Z. Kubiak, Krakw: Znak 1999, s. 93.
189
wani, o tyle jako martwi musielibymy zosta cakowicie przemienieni. Poniewa tylko jeli jako martwi zostajemy przeobraeni, to jednoczenie jestemy martwi, ale nie unicestwieni przez nasz mier. Mylimy wic
o moliwoci naszego przeobraenia si w mierci, kiedy w jej obliczu stajemy si wielkim pytaniem.
To nie znaczy jeszcze raz e my i nasze mylenie ostatecznie jestemy w Bogu, ktry nas przeobrazi. Oznacza to jednak, e mier rwnoczenie sprawia, e przez dowiadczenie naszej niepewnoci moemy
pomyle o czym innym, w czym bymy byli, a co nie musiaoby si jej
podda.
Z jzyka niemieckiego przeoya Anita Pacholik-uromska
Recenzje
191
RECENZJE
IRENEUSZ ZIEMISKI
192
Recenzje
Recenzje
193
Antropologi budowan przez Grabowskiego moemy okreli mianem antropologii istotowej, zgodnie bowiem z programem Jana Pawa II ma ona ambicje
rozumie czowieka w tym, co absolutnie fundamentalne. Podstawowym jej zaoeniem jest przekonanie, i nie rozum okrela istot bytu ludzkiego, lecz zmys
aksjologiczny otwierajcy czowieka na wiat wartoci. Charakterystyczna dla czowieka wraliwo na wartoci jest, zdaniem Grabowskiego, ukazana w opisie stworzenia czowieka; Bg wszak, widzc, e czowiek odczuwa osamotnienie (a nawet
obco) w wiecie, przyprowadza mu niewiast, to znaczy udziela mu swego
ducha, zdolnego dostrzega i pragn wartoci (zwaszcza wartoci absolutnej
samego Boga).
Po grzechu funkcjonowanie zmysu aksjologicznego zostaje wielorako zaburzone. Mimo to ludzko zdoaa zachowa pami ogrodu Eden (tzn. pami Boga
i Jego bezporedniej obecnoci), dziki czemu nadal moliwe jest jego odzyskanie.
Pami pierwotnej bliskoci Boga, pielgnowana i przekazywana kolejnym pokoleniom, nie jest absolutna, jednak na tyle wyrana, e czyni moliwym powrt do
rde czowieczestwa. Jak argumentuje Grabowski, wszyscy jestemy zrodzeni
z pamici Adama, ktry rzeczywicie widzia Boga, nasza pami za wskazuje, i
rajski ogrd Eden jest naszym prawdziwym domem. Powrt do niego jest jednak
moliwy tylko pod warunkiem, e dany nam przez Boga duch na nowo zwrci si
ku Stwrcy jako swemu najwyszemu (a waciwie jedynemu) dobru.
Oddalenie od Boga, bdce wiadectwem ludzkiego upadku i wygnania, jest
zdaniem Grabowskiego fundamentalnym dowiadczeniem antropologicznym,
dostpnym kademu z nas, ktre jednak coraz wyraniej jest usuwane z horyzontu
refleksji filozoficznej. Wspczesna antropologia zdominowana jest przez naturalizm, z zaoenia przekrelajcy wszelkie odniesienie czowieka do Transcendencji. Antropologia naturalistyczna jest z tego powodu przedsiwziciem paradoksalnym; opisuje czowieka w stanie upadku (wypdzenia z ogrodu), zarazem jednak
tego stanu nie okrela mianem upadku, lecz traktuje go jako stan naturalny. Inaczej
mwic, antropologia naturalistyczna jest antropologi stanu wypdzenia, bez wiadomoci wypdzenia. Jest antropologi wykorzenienia, opisuje wszak czowieka,
ktry utraci wiadomo swych rde, nie wiedzc, skd i dlaczego zosta wypdzony. W tej sytuacji trudno oczekiwa, by czowiek odczuwa tsknot za utraconym rajem; jest wrcz istot, ktra nie ma dokd wrci. Jego ycie okazuje si
absurdaln wdrwk bez rda i celu, wdrwk znikd donikd.
Marian Grabowski, podajc ladami rozwaa Jana Pawa II, kreli perspektyw odmienn. Zakadajc, e czowiek znajduje si w stanie upadku, usiuje
194
Recenzje
odsoni natur ludzk w jej postaci poprzedzajcej upadek oraz perspektywy nadziei rysujce si przed czowiekiem pomimo upadku. Pierworodny grzech staje
si w ten sposb rdem nadziei nadziei zbawienia. Paradoksalnie wic, antropologia naturalistyczna, ktra nie dostrzega ludzkiego grzechu, traci rwnie z oczu
perspektyw nadziei zbawienia; antropologia adekwatna tymczasem, zawarta
w pierwszych rozdziaach Genesis, chocia opisuje ludzk kondycj jako stan upadku, odsania rwnoczenie moliwe perspektywy jego przezwycienia.
Centralna teza antropologii adekwatnej w rozumieniu Grabowskiego gosi,
i czowiek przed upadkiem nie by bynajmniej istot doskona, lecz wielorako
ograniczon i niedojrza; nie by te bytem statycznym, raz na zawsze ustalonym,
lecz dynamicznym, podatnym na rozwj (s.161, 175). Twierdzenie to jest ewidentnym nawizaniem do teleologicznej wizji witego Ireneusza, ktry stan pierwotnej niewinnoci czowieka okrela mianem dziecictwa i niedojrzaoci; wprawdzie czowiek zosta stworzony na obraz Boy, sam jednak w wyniku wasnego
rozwoju mia dopiero sta si Jego podobiestwem. Podobnie, zdaniem Grabowskiego, czowiek w ogrodzie Eden jest peen brakw i uomnoci, ktre wiadcz o tym, i jestemy istotami niepenymi. Niepeno nie oznacza jednak ontycznego kalectwa (jak sugeruje metafora ukuta przez Leszka Koakowskiego), lecz
brak peni. Kalectwo domaga si wszak uleczenia, brak peni tymczasem odnosi
do przewidywanego stanu doskonaoci, osigalnego w wyniku osobowego rozwoju. Metafora kalectwa zdaje si wskazywa na istotne ograniczenia ludzkiej natury. Uleczy wszak to jedynie zregenerowa, przywrci stan wczeniejszy, ktry
z jakiego powodu uleg zaburzeniu; nie wida tu jednak perspektywy dalszego
rozwoju samej ludzkiej natury jako takiej. Kategoria braku peni tymczasem, ktr
przywouje Grabowski, odnosi wanie do peni, bdcej nasz szans, a zarazem
zadaniem. Aktualny brak peni nie sugeruje przecie adnej degeneracji czowieka,
lecz raczej dynamik jego natury i moliwo nieskoczonego wprost rozwoju, a
do bezporedniego, niczym niezakconego obcowania z Bogiem jako wartoci
absolutn. To przebstwienie czowieka realizuje si kadorazowo inaczej, wedug cile indywidualnego powoania, ktre kady musi w swoim yciu odkry
i podoa jego wyzwaniom. Powoanie wszak jest wedug okrelenia Grabowskiego jedyn autentyczn drog naszego ycia, dan nam przez Boga. Kroczc
wiernie t drog, zmierzamy do naszego utraconego domu, do rajskiego ogrodu,
z ktrego zostalimy wypdzeni.
Recenzje
195
Fenomenologia upadku
Autor Historii upadku odrnia dwa typy interpretacji: etiologiczn, dotyczc pierwszej przyczyny obecnego stanu czowieka, oraz paradygmatyczn, ukazujc typowe dowiadczenia egzystencjalne czowieka, powtarzajce si w kadym czasie i okrelajce nasz istot (s. 298). Dowiadczenia te zwerbalizowane
zostay najpeniej w pierwszych trzech rozdziaach Genesis, w ktrych odczytywaniu nie naley jednak poprzestawa na interpretacji dosownej; konieczna jest take interpretacja symboliczna, dziki ktrej rozpoznawalne staj si podstawowe
rysy ludzkiego ducha (s. 173). Interpretacja symboliczna mitu adamickiego nie jest
jednak dowolna; przeciwnie, jej podstawowym wymogiem jest koherencja zawarta
w samym tekcie biblijnym (s. 172). Natchniony autor tekstu Genesis by bowiem
jak dowodzi Grabowski niezwykle precyzyjnym i wnikliwym mylicielem, mimo
i posugiwa si jzykiem symboli, a nie poj. Istnieje logika muzycznego utworu, logika teorii fizycznej i istnieje logika opowieci o upadku, a prostota uytych
wyrazw nie jest adn miar prymitywizmem mylenia ani tego, ku czemu ono si
zwraca (s. 172).
W opowieci o upadku mamy do czynienia ze spjnym przekazem fundamentalnej prawdy o czowieku i jego istocie. Przyjmujemy pisze Grabowski e
archaiczny mdrzec dostarcza nam oryginalnie zaszyfrowany przekaz dotyczcy
fundamentw czowieczestwa (s. 172). Szyfr ten moe by dla nas zrozumiay
z tego powodu, e przekazuje dowiadczenie ponadczasowe, dane kademu czowiekowi. W tym sensie zapis biblijny powinien by traktowany nie jako kronika
opisujca minione wydarzenia historyczne, lecz jako odsonicie paradygmatycznych dowiadcze ludzkoci. Wprawdzie czowiek zgrzeszy po raz pierwszy, ale
struktura tego pierwszego grzechu przeywa i odnawia si w losach ludzkoci po
wielekro (s. 298). Innymi sowy, upadek nie jest tylko histori czowieka, lecz
jego istot, dokonuje si bowiem nieustannie w jednostkowym yciu ludzkim
(s. 309). W tym sensie mit adamicki jest opowieci o kadym z nas.
W opowieci tej Grabowski wyrnia trzy zasadnicze wtki. W wtku pierwszym, zwizanym z problemem dobra i za (s. 210), wyrni naley jeszcze aspekt
metafizyczny (zwizany z Bo ocen dziea stworzenia jako dobrego), subiektywny (rozpoznanie czego jako dobra lub za dla mnie) oraz moralny (dobro i zo
w sensie obiektywnych wartoci urzeczywistnianych w ludzkim dziaaniu). Wtek
drugi wie si z prawd, zarwno poznawcz, ktrej czowiek musi sprosta (dajc jej wiadectwo), jak i egzystencjaln, zwizan z ludzkim byciem, ktre moe
okaza si zarwno autentyczne (prawdziwe), jak i nieautentyczne (faszywe). Wreszcie wtek trzeci opowieci o upadku dotyczy wolnoci, jej natury i sposobu uycia
196
Recenzje
przez czowieka. Poszczeglne interpretacje, ktrymi rzdz idee dobra, wolnoci, prawdy, skadaj si na formalny korpus antropologii adekwatnej. Dostajemy
jakby przekroje, rzuty, w ktrych odsaniaj si fundamentalne rysy czowieczestwa (s. 211). Grabowski dostrzega jeszcze wtek czwarty mitu adamickiego, zwizany z mow Boga po upadku, stanowic komentarz do zaistniaych wydarze
i otwierajc nowy rozdzia relacji midzy czowiekiem a Bogiem (s. 211).
Najkrcej mwic, istot upadku jest moralne zo zawinione przez czowieka. Tam, gdzie jest moralne zo, nie ma pierwotnej niewinnoci i tam, gdzie jest
pierwotna niewinno, nie ma moralnego za. Jest to zasadnicze w tej ksice rozrnienie pomidzy stanem pierwotnej niewinnoci i stanem upadku (s. 165). Wina
moralna nie jest tylko cech konkretnego czynu (zamania Boego zakazu), lecz
okrela mnie i mj byt w jego najgbszej istocie. Mj czyn okrela bowiem moje
ja moe je budowa lub niszczy na zawsze. Nie chodzi o to stwierdza Grabowski e ja zrobiem co nagannego, zabronionego, zego, ale o to, jaki si
staem w tym, co ustala mnie na wieczno (s. 339, podkr. M.G.). Upadek to
absolutyzacja dobra subiektywnego, potraktowanie jakiego konkretnego dobra dla
mnie jako obiektywnej i najwyszej wartoci, ktrej powicam cae moje ycie
i wszystkie dziaania (s. 228). W tym sensie upadek jest odstpstwem od Boga,
odpadniciem od Niego w wyniku zastpienia Go inn, skoczon wartoci (s. 95).
Czowiek bowiem, jak dowodzi Grabowski, jest ze swej istoty ukierunkowany na
Boga, za pragnienie Boga stanowi podstawowy dynamizm ludzkiego ducha (s. 333).
Poniewa jednak ludzki duch ustosunkowuje si do wartoci w sposb absolutny
(take wtedy, gdy ulega zudzeniu co do ich charakteru i jakoci), jest nieustannie
zagroony upadkiem. Upadek ten polega na absolutnym odniesieniu do tego, co
Boga przypomina, lecz Nim bynajmniej nie jest. Upadek zuywa wolno, ktra
oddaje si w sub zmistyfikowanej boskoci (s. 339).
Tak okrelony upadek jest katastrof w yciu ludzkiego ducha, w niczym
jednak nie zmienia psychofizycznej konstytucji czowieka (s. 218). W jego wyniku
nie jestemy ju w stanie sprosta wyzwaniu wartoci, ktre zamiast otwiera przed
czowiekiem nowe perspektywy rozwoju, staj si przytaczajcym nas ciarem
(s. 103). Czowiek odkrywa, i wiat wartoci radykalnie go przerasta, tak jakby nie
by skrojony na nasz miar. Bez Boga stajemy si cakowicie zagubieni i bezradni,
niezdolni do tego, by swj stan odmieni (s. 103). W stanie upadku jedynym ratunkiem okazuje si Bg, ktry nas nigdy nie opuszcza, nawet wtedy, gdy znika z horyzontu naszego bezporedniego dowiadczenia. Czowiek jednak stan upadku przeywa jako stan opuszczenia i beznadziejnoci, w zwizku z czym staje wobec dwu
pyta: jak upadek by w ogle moliwy? oraz jak i czy w ogle jest moliwe
wyzwolenie z niego? Pierwsze jest przedmiotem metafizyki, drugie eschatologii.
Recenzje
197
Metafizyka upadku
Eschatologia upadku
198
Recenzje
Recenzje
199
istocie? Inaczej mwic i relatywizujc tre postawionego pytania do wspczesnego klimatu intelektualnego jak wykroczy poza eksponowane przez naturalizm
dowiadczenie radykalnej i nieuchronnej skoczonoci czowieka, ktry nie widzi
korzeni swego bytu ani transcendentnego celu, ku ktremu miaby zmierza? Jeszcze inaczej jak jest moliwa uniwersalizacja podstawowego dowiadczenia egzystencjalnego zawartego w pierwszych rozdziaach Ksigi Rodzaju i traktowanego
przez Grabowskiego jako fundamentalne i ponadczasowe dowiadczenie antropologiczne? atwo dostrzec, e nie jest to bynajmniej pytanie o wiar w twierdzenia
zawarte w Biblii ani o moliwo uprawomocnienia ich roszczenia do prawdziwoci. Jest to raczej pytanie o czowieka, o to, czy jego rdowym dowiadczeniem
nie jest jednak dowiadczenie nie tylko wasnego odejcia od Boga na zawsze, lecz
take odejcia (i to na zawsze) Boga od czowieka? Jak jest moliwe dowiadczenie (nie interpretacja), ktre mogoby nas przekona, e stan upadku nie jest naturalnym stanem bezsensownej wdrwki znikd donikd? Z pytaniem tym wie si
take problem epistemologiczny jak uprawomocni tez, e upadek jest w sensie
najbardziej rdowym odstpstwem od Boga? Dowiadczenie to wydaje si wszak
moliwe dopiero wtedy, gdy dostpne nam bdzie dowiadczenie bardziej pierwotne ukierunkowania na Boga jako warto absolutn. Jak jednak to ostatnie moe
by nam przekonujco dane?
Prawdopodobnie jedyn form uprawomocnienia obu dowiadcze (ukierunkowania na Boga i wiadomoci upadku) jest odwoanie si do nich samych jako
najbardziej podstawowych rysw ludzkiego ducha. Zawsze jednak, eksplorujc owe
dowiadczenia, bdziemy stali wobec trudnoci wykluczenia dowiadcze alternatywnych, lecych u podstaw teorii naturalistycznych (nieobecnoci Boga i zamknicia ludzkiego ducha w obrbie doczesnoci). Spr ten nie ma oczywicie charakteru socjologicznego (ilu ludzi podziela te dowiadczenia) ani psychologicznego (jakie s mentalne warunki ich dostpnoci czowiekowi), lecz metafizyczny (ktre
z tych dowiadcze s rzeczywicie wyrazem ludzkiej natury jako takiej). Konstatacja ta w najmniejszym stopniu nie podwaa projektu antropologii adekwatnej,
nasze mylenie wszak szczeglnie moe mylenie o czowieku nigdy nie speni
wymogw ani absolutnej bezzaoeniowoci, ani te absolutnej bezstronnoci. Jeli za z tej perspektywy spojrzymy na imponujcy projekt zawarty w Historii upadku,
to w ksice Grabowskiego dostrzeemy jeszcze jeden istotny wymiar pozytywny;
przywoane mianowicie zostay w niej przykady codziennych dowiadcze czowieka, ktre wyraaj ewidentnie gd Boga, wiadomo upadku oraz nadziej na
ostateczne zbawienie. Dziki tej warstwie ksika nie jest tylko egzegez pierwszych rozdziaw Biblii, lecz take wiarygodn (przynajmniej w warstwie fenomenologicznych opisw) rekonstrukcj istoty bytu ludzkiego.
200
Recenzje
KRZYSZTOF CZERNIAWSKI
Recenzje
201
nicy w opisie wiata zoonego z trzech obiektw x1, x2, x3 na gruncie semantyki
Carnapa i jednoczenie z siedmiu obiektw na gruncie mereologii Leniewskiego,
wedug ktrej dla dowolnych dwch konkretw istnieje przedmiot bdcy ich sum.
Putnam zgadza si ze swoimi krytykami, e nie mona mwi, i Carnap i Leniewski spieraj si ze sob co do istnienia pewnych przedmiotw, poniewa
faktem jest, e mwi oni po prostu jzykami, gdzie sowo przedmiot ma rny
sens. Zauwaa jednak, e z tego wynika, i nie mona traktowa powanie, jak
chc tego ci krytycy, pytania, czy na przykad sumy mereologiczne rzeczywicie
istniej. Nie jest wcale tak, e Carnap odrzuci istnienie sum mereologicznych,
a Leniewski je przyj. Nie ma bowiem adnego rzeczywistego istnienia, adnego waciwego, jedynego sensu sowa istnie, przedmiot czy substancja,
poza wybranym ukadem pojciowym, zaproponowanym przez Carnapa, Leniewskiego, czy jakimkolwiek innym. Carnap i Leniewski dokonali wic jedynie
wyboru pewnego szczeglnego sposobu mwienia, a nie ontologii, natomiast
kwestia istnienia sum mereologicznych jest czysto konwencjonalna, a nie faktualna.
Czy jednak Quine nie dowid, e nie istniej kwestie czysto konwencjonalne? Putnam twierdzi, e Quine trafnie zauway, i nie ma gwarancji, e cokolwiek, co nazywamy konwencj, w pewnym momencie nie bdzie musiao by przez
nas porzucone, z powodw ktrych obecnie nie jestemy w stanie przewidzie. Ale
przecie nie trzeba postulowa jakich wiecznych konwencji. Zdaniem Putnama
istnieje pewien sens sowa konwencja, wskazany przez Davida Lewisa, wedug
ktrego konwencja jest po prostu rozwizaniem dla pewnego rodzaju problemu
koordynacyjnego, i o tak wanie konwencj mu chodzi. Tak wic kwestia wyboru
aksjomatw mereologii bd ich odrzucenia jest czym podobnym do kwestii decyzji, czy w Anglii powinnimy si umwi co do jedenia lew czy praw stron
jezdni, i nie ma nic wsplnego z metafizyk analitycznoci, apriorycznoci czy
niekorygowalnoci.
Ponadto Quineowska metafora nici, ktre nie s ani cakiem czarne, ani cakiem biae poniewa adne zdanie nie jest prawdziwe ani cakowicie na mocy
konwencji, ani na mocy dowiadczenia sugeruje, e powinnimy by zdolni do
odrnienia, w jakim stopniu dane zdanie jest biae, a w jakim czarne. To jednak prowadzi nas z powrotem do idei faktw o wiecie, niezalenych od jakiejkolwiek konwencji, bo tym wanie jest czarna farba, czysty faktualny komponent,
niezanieczyszczony przez adn domieszk farby biaej. Lepiej opisywa sytuacj przez powiedzenie, e nasza empiryczna wiedza jest konwencjonalna ze wzgldu na pewne alternatywy i faktyczna ze wzgldu na inne. Tak wic powiedzenie, e
s trzy obiekty w uniwersum dyskursu Carnapa byoby opisaniem pewnego faktu
w zestawieniu z powiedzeniem, e s cztery obiekty w tym uniwersum i kwesti
202
Recenzje
Recenzje
203
Udana formalizacja matematyki bez odwoania si do ontologii bytw abstrakcyjnych to jeden z przykadw wiadczcych o tym, e moemy utrzymywa, i
pewne twierdzenia s prawdziwe, obiektywnie wane, bez postulowania jakichkolwiek obiektw, z ktrymi miayby one korespondowa. Jednym sowem, moemy by obiektywni bez obiektw, czyli bez ontologii. I tak na przykad moemy
broni zasadnoci naszej logiki, postulujc istnienie prawd pojciowych, w przypadku ktrych negacja ich asercji jest niezrozumiaa. Jeeli oddzielimy ide prawdy pojciowej od idei prawdy niekorygowalnej i prawdy przez zwyke postulowanie, to aden z argumentw Quinea przeciwko prawdzie na mocy konwencji nie
znajdzie zastosowania, szczeglnie jeli dodatkowo porzucimy ide, e kada prawda
jest albo pojciowa, albo jest opisem faktu. Wiemy za o czym, e jest prawd
pojciow na mocy interpretacji, a interpretacja jest w samej swej istocie aktywnoci podlegajc rewizji. Ten sposb rozumienia prawd pojciowych wietnie wspgra z uznaniem faktu, e prawdy pojciowe i opisy empiryczne wpywaj na siebie
nawzajem, i czasami zdarza si, e naukowa rewolucja niszczy wystarczajco duo
przekona bdcych empirycznym zapleczem naszych prawd pojciowych, tak e
zaczynamy widzie, jak to, co nie miao sensu, moe by prawd. I tak na przykad
przed zbudowaniem geometrii nieeuklidesowej powiedzenie, e istnieje jaki trjkt, w ktrym suma ktw wynosi wicej ni 180 stopni, nie miao sensu, zatem
twierdzenie, e kady trjkt ma sum ktw nie wiksz ni 180 stopni byo prawd pojciow. Po powstaniu geometrii nieeuklidesowych twierdzenie to jednak przestao by tak prawd.
Putnam uwaa za fakt o wielkim metodologicznym znaczeniu wyrnienie
w przeciwiestwie do Quinea stwierdze, ktre s prawdami pojciowymi, czyli
takich, ktrych negacje nie maj sensu, jeli maj by brane powanie. Pytania
w rodzaju: Skd wiesz, e nie-p nie ma podstaw? albo: Jaki masz dowd na to,
e nie-p nie ma podstaw? mog by postawione i dyskutowane tylko, gdy wczeniej osigniemy sukces w uczynieniu sensownym moliwoci e nie-p. Prawdy
pojciowe nie s podstawami naszej wiedzy w starym absolutnym sensie, ale
raczej w sensie wskazanym przez Wittgensteina w O pewnoci, gdy pisa on: mona by nieomal powiedzie, e te fundamenty dwigane s przez cay dom3.
Niemniej pozostaje faktem, e nie wszystkie twierdzenia logiki s prawdami
pojciowymi. Niektre z nich s prawdziwe na mocy dowodw. Std, eby zrozumie, co to znaczy by prawd logiczn, trzeba nie tylko zaznajomi si z pewnymi
oczywistymi prawdami pojciowymi, ale take z ca procedur logicznego uzasadniania. To wszystko nie zmienia jednak faktu, e nic w tej procedurze nie zmuL. Wittgenstein, O pewnoci, tum. M. Sady, W. Sady, Warszawa: Aletheia 1993,
s. 58 ( 248).
3
204
Recenzje
Recenzje
205
koca, ktrego gwnym bohaterem ma by wanie Dewey i generalnie pragmatyzm. Kady z tych okresw charakteryzowa si krytyk dotychczasowego rozumienia racjonalnoci i proponowa radykalne reformy. Istniay jednak pomidzy
nimi take zasadnicze rnice. Platon proponowa powstanie pastwa opartego na
zasadzie merytokracji, podczas kiedy owiecenie siedemnasto- i osiemnastowieczne twierdzio, e pastwo moe by oparte jedynie na umowie czcej wszystkich
wspobywateli. Znaczenie filozofii Deweya polega przede wszystkim wanie na
krytyce pewnych idei poprzedniego owiecenia. Dewey, kontynuujc program Jamesa, pokaza, e nowoytny empiryzm jest w gruncie rzeczy tak samo apriorystyczny, jak racjonalizm; zakada bowiem, e z gry zna form kadego przyszego
dowiadczenia, jak jest wraenie. Z tego m.in. powodu pragmatyzm jest fallibilistyczny i antysceptyczny, podczas gdy tradycyjny empiryzm by albo zbyt sceptyczny z jednej strony, albo niedostatecznie fallibilistyczny z drugiej. Prowadzio to na
przykad do formuowania przez J.S. Milla programu doskonaej indywidualnej
psychologii, na ktrej podstawie bylibymy w stanie sformuowa prawa socjologiczne i stosowa je nastpnie do problemw spoecznych.
Tymczasem, zdaniem Deweya, celem filozofii, a etyki w szczeglnoci, nie
jest formuowanie nieobalalnych wiecznych praw. Filozofie powstaj jako ograniczone w czasie reakcje na specyficzne problemy, z ktrymi ludzie spotykaj si
w okrelonych okolicznociach. Filozof powinien znale rozwizanie dla problemw waciwych jego czasowi, a to, e niektre z jego zaoe bd w przyszoci
kwestionowane lub nawet odrzucone, jest czym, czego po prostu naley si spodziewa. Znajdujc rozwizanie dla danego praktycznego problemu, rzadko jestemy w stanie wyrazi to, czego si nauczylimy za pomoc sformuowania uniwersalnej generalizacji, ktra moe by bez problemw zastosowana do kolejnych sytuacji. Zadaniem filozofw nie jest osignicie niemiertelnoci.
Poza tym Dewey odrzuci take sformuowane przez poprzednie owiecenie
uzasadnienie demokracji poprzez umow spoeczn. Zgadza si bowiem z Heglem, e takie ujcie problemu implikuje, e jestemy w peni rozwinitymi podmiotami moralnymi jeszcze przed zostaniem czonkami spoeczestwa, co jest twierdzeniem absurdalnym. Dlatego Dewey nie prbowa pokazywa, e spoeczestwo
powstao w drodze umowy, przy ktrej zawieraniu wszyscy byli traktowani jako
rwni, lecz chcia uzasadni demokratyczn organizacj istniejcego spoeczestwa, bez wzgldu na to, jak ono powstao. I dokona tego poprzez wykazanie, e
spoeczestwo nie moe by rzdzone przez klas ekspertw, poniewa nie maj
oni epistemicznego dostpu do wiedzy o potrzebach poszczeglnych ludzi, ktra
w najlepszy sposb moe by ujawniona w publicznej debacie.
Dewey nie zgadza si take na uzasadnienie istnienia spoeczestwa poprzez
proste uczucia sympatii czy wspczucia, jak tego chcieli niektrzy empiryci, za-
206
Recenzje
uwaa bowiem, e uczucia te same w sobie mog prowadzi zarwno do socjalizacji, jak i sentymentalizmu czy samolubstwa. Kady z nas musi by wychowany do
ycia etycznego, musi dokona pewnego przeksztacenia takich uczu jak sympatia, i dopiero wtedy stanie si zdolny do mylenia o kadym jako o celu, a nie jako
o rodku. O ile jednak dla Kanta jedynym rdem motywacji moralnej byo poszanowanie dla prawa moralnego, dla Deweya nie byo adnego oddzielonego, transcendentnego rda motywacji moralnej, ale tylko wielo naszych rnych, ale
moralnie przeksztaconych, zainteresowa i aspiracji. Kantowski dualizm rozumu
i skonnoci zosta odrzucony na samym pocztku.
W drugim wykadzie Spinozjaskim, Sceptycyzm w sprawie owiecenia, Putnam, ktry wczeniej przedstawia si jako zwolennik owiecenia, to jest wiary
w moliwo chocia nie konieczno postpu, przeciwstawia si jego krytykom, to jest postmodernizmowi i wspczesnemu historycznemu relatywizmowi.
Jako przedstawicieli pierwszego wymienia Michela Foucaulta i Jacquesa Derrid,
a drugiego Richarda Rortyego i Bernarda Williamsa. Rortyemu Putnam nie powica jednak zbyt wiele uwagi, zauwaajc jedynie, e jego kulturowy relatywizm
zakada naiwny realizm w kwestii naszych zdolnoci rozpoznania treci naszej kultury, co jest sprzeczne z jego caociowym stanowiskiem.
Chocia Putnam podziwia gboko analiz takich instytucji, jak wizienie
czy klinika, zawartych w pismach Foucaulta, a take docenia warto jego archeologii wiedzy, czyli bada z zakresu historii poj, to zauwaa e Foucault krytykuje instytucje biurokratyczne nie przedstawiajc wobec nich adnej realistycznej alternatywy, co jest przykadem skrajnej nieodpowiedzialnoci typowej dla anarchizmu. Co wicej, Foucault przedstawia histori poj, szczeglnie w swoich wczesnych pracach, tak jakby ewolucja systemu pojciowego bya jedynie kwesti cierania si rnych historycznych si. Waciw rozpraw z historycyzmem Putnam
przeprowadza jednak w dyskusji z Bernardem Williamsem.
Wczeniej jednak odrzuca twierdzenie Derridy, e wszystko wymaga interpretacji i w zwizku z tym popadamy w nieskoczony cig tyche. Derrida, zdaniem Putnama, nie zauwaa, e istniej konteksty w ktrych nie potrzebujemy interpretacji. To, e nie da si wskaza jakiego precyzyjnego kryterium, pozwalajcego odrni te konteksty, nie znaczy jeszcze, e one nie istniej. Putnam odwouje si do Wittgensteina, wedug ktrego nie mona sensownie mwi, e istniej
podstawy do wtpliwoci w kadym przypadku, poniewa nie w kadym przypadku potrafimy przedstawi jakiekolwiek argumenty za istnieniem wtpliwoci4.
W zwizku z tym istnieje takie ujcie reguy, ktre nie jest interpretacj. PrzejaL. Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, tum. B. Wolniewicz, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 2000, 84.
4
Recenzje
207
Tame, 201.
208
Recenzje
a, e podobn (a kto wie, czy nie gbsz) wiadomo nieistnienia jakiej wiecznej formy dowiadczenia i historycznoci aktywnoci filozoficznej co pragmatyzm
wytworzya pna fenomenologia i hermeneutyka. Jego argumenty w stosunku do
ontologii mona by (przyznajmy, e nieco nieyczliwie) podsumowa stwierdzeniem, e jest rzecz absurdaln przyjmowanie jednoznacznoci bytu. Ale jeli tak,
to jakie maj one zastosowanie do caej tradycji arystotelesowskiej, gdzie byt by
pojmowany wieloznacznie i analogicznie? Moe Putnam uwaa, e ten pluralizm
arystotelizmu jest pozorny. W kadym razie w ksice, w ktrej tytu jednego z rozdziaw brzmi Ontologia: nekrolog, i gdzie wyraa si bardzo zdecydowane sdy
na temat caej jej tradycji, ton tego zdania nie jest odosobnionym wyjtkiem. Obiecaem nekrolog dla ontologii, ale rozszerzanie tych uwag byoby nie tyle nekrologiem, co prnym zadawaniem sobie trudu (s. 85). Wypadaoby odnie si jako
do tego problemu, a nie tylko dyskutowa z ujciem ontologii zaproponowanym
przez Quinea i porednio z tradycj parmenidesowsko-platosk, a potem sentencj uzasadnionego na takiej podstawie wyroku obejmowa cao ontologii. Nawiasem mwic, bezproblematyczny pluralizm Putnama, nakazujcy przyjmowanie istnienia wielu rnych gier jzykowych, jest dla mnie nader problematyczny,
bowiem wypadaoby pokaza nie tylko, dlaczego przyjmujemy pluralizm, ale take
dlaczego nazywamy kad z gier jzykowych gr jzykow wanie, to jest, jaka
jest zasada jednoci tego pluralistycznego wiata (problem, z ktrym Wittgenstein
prbowa si zmierzy w Dociekaniach filozoficznych, 6580).
Na koniec pewien argument o charakterze bardziej szczegowym przeciwko
wzgldnoci pojciowej. Putnam pisze, e moemy uzna, i rzecz jest na przykad niecigy przedmiot zoony z mojego nosa i wiey Eiffla. Jest tak, poniewa
jzyki naturalne pozostawiaj nam swobod w kwestii przyjmowania rnych znacze takich sw, jak istnie czy przedmiot (s. 43). Jeeli jednak tak jest, to dlaczego ten przykad jest dla nas taki szokujcy (i taki ma by w zamierzeniu Putnama)? Czy nie dlatego wanie, e powiedzenie i wiea Eiffla i mj nos s jednym
przedmiotem jest zamaniem regu jzyka polskiego? Nie sdz, ebymy mieli absolutn wolno w konstruowaniu i przyjmowaniu rnych ukadw pojciowych, tak
jak chce tego Putnam. W rzeczywistoci zawsze ju tkwimy w pewnym mniej lub
bardziej okrelonym i z reguy niezbyt uwiadomionym ukadzie pojciowym (takim
choby, jak jzyk polski), ktry w mniejszym lub wikszym stopniu z gry determinuje moliwo lub niemoliwo danych pojciowych modyfikacji. Moim zdaniem,
kiedy Putnam pisze tak, jakbymy mogli zupenie dowolnie ksztatowa sensy takich
sw, jak istnie czy przedmiot, to przyjmuje, e jestemy w stanie postawi si poza
jakimkolwiek punktem widzenia (czy te postawi si w absolutnym punkcie widzenia jakkolwiek nazwa t bezsensown ide, pozostaje ona bezsensowna), a to
znaczy e postpuje wbrew jednej z podstawowych zasad swojej wasnej filozofii.