You are on page 1of 125

Aby rozpocz lektur,

kliknij na taki przycisk

ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.


Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniej.

Tadeusz Nyczek

POWIEDZ TYLKO
SOWO
SZKICE LITERACKIE WOK POKOLENIA 68

Tower Press 2000


Copyright by Tower Press, Gdask 2000

OD AUTORA
Szkice pomieszczone w tej ksice powstaway w cigu dziesiciolecia 197181. To, e
zdoay si zebra w jakkolwiek cao, jest dla mnie samego bardziej zaskoczeniem ni
czym, co z dawna przewidywaem.
Ot kiedy miaem rzeczywicie zamiar opublikowa ksik powicon poezji moich
rwienikw; teksty skadajce si na ni, pisane midzy 1970 a 1975 rokiem, zoyem w
Pastwowym Instytucie Wydawniczym. Niestety, byy to ju czasy nadcigajcych chmur
nad pokolenie 68. Maszynopis zwrcono mi doczajc recenzj docenta Andrzeja Lama,
ktry doceni wprawdzie zjednujc uznanie sprawno pira, ale wytkn wtrno myli
krytycznej i wto koncepcji rzeczywistoci. Jeszcze troch, a wszelkie argumenty merytoryczne i tak stayby si niewane: po prostu wikszo poetw znika z oficjalnej informacji. Maszynopis woyem do szuflady.
Potem pisywaem o tym i o owym, wic ju to o nowych ksikach moich poetw, ju to o
debiutach tych, ktrzy w taki czy inny sposb nawizywali do idei starszych braci.
Rwnoczenie zaczem duba na boku co jakby notatnik, spisywa lune myli niekoniecznie o literaturze... Czasy bowiem robiy si coraz ciekawsze, cho i coraz bardziej ponure.
A przysza pora, e raz jeszcze zebraem wok siebie stos maszynopisw. Po jako takim
uoeniu okazao si, e w wtek pokolenia 68 wplt si drugi: wspomnianej literatury
modszych, debiutujcych w drugiej poowie lat 70. Skoro tak si stao, i czysto pierwotnej
koncepcji sprzed lat diabli wzili, postanowiem pj za ciosem doczyem kilka szkicw
powiconych pokoleniowej myli krytycznej ubiegej dekady. Pomys przyrzucenia do tej
skadanki garci notatnikowych refleksji by, jak atwo si domyle, tylko prost konsekwencj tamtych decyzji.
Cao bya gotowa do druku w lipcu 1981. Czasy nastay znowu inne; kilku bohaterw
mojej ksiki, ktrych polityka ubiegej dekady skazaa na literack banicj i publiczne zapomnienie, wrcio do oficjalnoci ze spoecznej tym razem woli. Powroty mieway niekiedy posmak krwawej ironii: oto sprawozdanie radiowe z uroczystoci 1majowych 81 roku
przeplatane byo recytacjami wierszy Stanisawa Baraczaka z tomu wydanego w paryskiej
Kulturze...
Ksik postanowiem opublikowa wasnym, e tak powiem, sumptem, czyli w niezalenym wydawnictwie ABC, ktre miaem przyjemno wspprowadzi z kilkoma przyjacimi. Prace nad przygotowaniem maszynopisu do druku potrway jednak o moment za dugo;
13 grudnia zakoczy je w tej wersji bezpowrotnie.
Rok pniej, naiwny optymista, przywizany ponadto do niektrych tekstw, zoyem
maszynopis w krakowskim Wydawnictwie Literackim. Histeria i sprzecznoci decyzyjne
wadajce wczesn wojenn jeszcze polityk kulturaln spowodoway, e ksika zostaa
przyjta do druku. Niezbyt co prawda wierzyem, by rzecz moga si ukaza wszak moi

bohaterowie znw byli pod wozem historii. Dwch internowano, jeden przebywa za granic,
wkrtce oszkalowany przez krajow propagand, inny niebawem te wyjecha...
Mijay jednak miesice, ukazyway si rne ksiki wiadczce o zdumiewajcym, ale
rzeczywistym przestrzeganiu przez wszelkie organa decydujce zasady cenzurowania tekstw, nie nazwisk.
Rozbestwienie praworzdnoci nie mogo wszak trwa za dugo i niebawem zostao susznie ukrcone. Referat programowy pewnego wysokiego towarzysza, wygoszony w lutym
1984, dotyczcy wydawnictw i ich niezbdnej roli w umacnianiu zdobyczy socjalizmu, zakoczy krtk er wojennego liberalizmu, wydawcy za zostali wprost o w liberalizm
oskareni. Kilka dni pniej otrzymaem zawiadomienie o rozwizaniu umowy w zwizku
ze znacznym zmniejszeniem iloci tytuw oraz koniecznoci rozadowania duego stanu
pozycji wydawniczych wprowadzonych do tek Wydawnictwa w latach ubiegych. Wszystko
wic wrcio do starych, dobrych, wyprbowanych porzdkw.
Tym sposobem stos maszynopisw znw znalaz si po raz ju ktry? na moim biurku.
Raz jeszcze je przejrzaem.
Jake dziwnie los obszed si z niektrymi tezami, mylami, wnioskami... W cigu ostatnich lat to jedne, to drugie bd traciy, bd zyskiway na aktualnoci. Dzi doprawdy nie
umiabym zdecydowa, czy jest to ksika ju tylko i wycznie historyczna, czy koacz si
w niej jakie myli mogce komu lub czemu suy.
Do niektrych tekstw straciem serce te wycofaem. Inne wyday mi si nazbyt poboczne i te spotka taki sam los. Zostay tylko takie, ktre mwi bezporednio o pokoleniu
68, a raczej o kilku ludziach, ktrych yciorys osobisty i literacki szczeglnie silnie zwiza
si z tym terminem. Jedynie dwch poetw obecnych w ksice wykracza poza t formacj.
Jeden, Krzysztof Karasek, debiutowa kilka lat wczeniej, nalec de facto do tzw. pokolenia
Orientacji. Twrczo jego jednak tak wyranie wyprzedzaa swj czas, e odnalaza waciwy kontekst ideowoartystyczny dopiero w literaturze Nowej Fali.
Drugi, Jan Polkowski, z kolei o kilka lat modszy od Nowofalowcw, jest bodaj jedynym
tzw. modym poet, ktry wycign w peni twrcze konsekwencje z literatury starszych
kolegw. Dwa tomiki wierszy, ktre opublikowa (w niezalenych wydawnictwach), pozwalaj mwi o jednym z najciekawszych talentw, jakie pojawiy si w polskiej literaturze
ostatnich lat.
Tyle o losach i zawartoci ksiki.
Cz tekstw bya tu i wdzie publikowana, przewanie w Twrczoci i Miesiczniku
Literackim. Trzy czci wiata przedstawionego oraz recenzj z Etyki i poetyki Baraczaka
wydrukowa Student. Szkic o ostatnich tomach poetyckich R. Krynickiego opublikowao
Pismo, za tekst Dziesi lat pniej Zapis. Ostatni wydrukowan prac jest omwienie twrczoci St. Baraczaka (Nowy Zapis).
Wersje tu przedstawione s, rzecz jasna, przedcenzuralne.
maj 1984

Due sowa, mae sowa


Przepraszam, e zaczn od czego, co jest mi szczeglnie bliskie w dosownym zreszt
znaczeniu od wasnego imienia. Ot wity Tadeusz, katolicki patron tego imienia, by (czy
jest) od zaatwiania tzw. rzeczy niemoliwych. Przypisane mu zatem zostao rozwizywanie
dylematw sprzecznych z ziemsk logik, rozsdkiem i nauk. Czyni niemoliwe moliwym,
oto co, co przekracza wydolno racjonalnego rozumu, co sprzeciwia si normom i reguom,
konwencjom i zasadom.
Co moe wity nie moe czowiek. Ale jednak... kusi mnie odebranie witemu Tadeuszowi cho czstki tej mocy i obdarzenie ni czowieka. Bo czyni moliwym niemoliwe moe by take przywilejem? obowizkiem? kadego, kto znajdzie w sobie na tyle siy i wewntrznej wiary, by nie ulec wygodzie ycia w ramach raz na zawsze zakrelonych, zasadach
raz na zawsze podanych do wierzenia.
Jest to sprzeciw twrczy: budujcy. C z y n i moliwe, podejmowa si realizacji. W imi
udowadniania pozornoci granic niemoliwoci. By moe take dlatego problem etyki twrczoci nieodmiennie kojarzy mi si z podejmowaniem rzeczy niemoliwych.
Chciabym by dobrze zrozumiany: zdaj sobie spraw z dwuznacznoci powyszych zda.
Chtniej mwibym o jakimkolwiek innym imieniu, eby nie wywoywa podejrze o szczeglnego rodzaju reklam czego, na co jednak z podstawowych powodw nie mogem mie
wpywu myl o wyborze imienia; c, taki traf mi si, jak napisa w jednym z dawnych
wierszy Miron Biaoszewski. By moe dlatego, e tak mi bliskie, od lat fascynuje mnie magia
tego imienia. I kiedy myl o etyce twrczoci, etyce bycia pisarzem, malarzem, aktorem czy
muzykiem, myl wanie o tej moliwej niemoliwoci. e tu gdzie tkwi istota etyki: przekracza niemoliwe. Nie tylko w formie, bo to kwestia talentw wynalazczych, gitkoci wyobrani, sprawnoci kojarzenia rzeczy jakby widzianych po raz pierwszy. Chodzi o przekraczanie w p o s t a w i e, w nastawieniu oglnym i konkretnym.
yjemy w takiej czci wiata i w takiej epoce, e ilo barier i sprokurowanych zasad osaczya twrczo szczelnymi, zdawaoby si, granicami; wielu, nazbyt niestety wielu uwierzyo
w niemono ich przekroczenia. Cenzura, policja, sdy wszystko uwikane jest w ciganie
objaww nieprawomylnoci, ktra jest niczym innym ni przekroczeniem zewntrznie, apriorycznie ustalonych zasad i prawide. Nie wolno mwi, ostrzegajc, tajemny i jawny jednoczenie Gos Pana. Po co si naraa mwi, rwnie ostrzegajc, wewntrzny, intymny glos
Alter Ego. I tak wiata nie zmienisz mwi, mdry dowiadczeniem, zewntrzny gos rodowiska, opinii publicznej.
Pisarz, artysta ma oczywicie i rzeczywicie tysice powodw i dowodw, e wiata nie
zmieni, e jego wysiki, czsto okupywane bolesnymi ofiarami nie tylko duchowej natury, s
gosem na puszczy, piskiem myszy w zgieku ruchliwego miasta. Nie widzi obiektywnych skutkw swojej dziaalnoci; najczciej obserwuje je na sobie. Gdy spolegliwy, mdry, rozsdny
i przestrzegajcy regu, dowiadcza najczciej zbawiennoci takich decyzji. Gdy widzi poza
granic moliwego i niemoliwego ogromne przestrzenie do zagospodarowania, po czym wy-

rusza tam z najoczywistszymi atrybutami metaforycznej uprawy motyk i ziarnem bywa, e


motyk musi siga soca, a ziarno nieustannie chroni przed stadem dzikw.
Najwaniejsze, e w ogle wyrusza. e czuje si wolny. e podejmuje nierealne, niesprawdzalne, bezprofitowe (chwilowo), niemoliwe. By moe ten wanie gest przekroczenia,
ryzyka, jake dla twrcy podstawowy, jest najpierwszym gestem etycznym, jak go rozumiem,
jak chciabym go rozumie i umie by z nim w zgodzie.
Etyka moliwych niemoliwoci. Etyka szalestwa przeciw rozsdkowi. Pisa o niej Adam
Mickiewicz w jednym ze swoich najwspanialszych artykuw: O ludziach rozsdnych i ludziach szalonych, i waciwie mgbym si powoa li tylko na ten artyku miast klei wszystkie powysze zdania. Ale skoro znalelimy si ju w tym miejscu, chciabym przynajmniej
przypomnie fragment:
...rozsdek, czyli wzgld na okolicznoci zmienne dnia codziennego, nie jest trybunaem na sdzenie spraw dotyczcych si wiekw i pokole (...) rozsdek pojedynczy jest czsto w sprzecznoci z rozumem narodowym, z rozumem rodu ludzkiego.
W czasach, kiedy umysy chore na sofisteri pozwalaj sobie o wszystkim rozprawia na prawo i na lewo, rozum rodu ludzkiego, wygnany z ksiek i rozmw, chowa
si w ostatnim szacu, w sercach ludzi c z u j c y c h. Skazwk tych ludzi jest
uczucie powinnoci. Godna uwagi, e jeden z naszych jeneraw zasuonych,
pierwszy, ile nam wiadomo, mia na czele pamitnikw swoich militarnych napisa
te sowa: Czuem, e o powinnoci nie wolno rozumkowa.
Jeli kto si spyta: C jest powinnoci Polaka dzisiaj, w tej godzinie, w tym lub
owym zdarzeniu? nie podajemy siebie za wyroczni, nie umiemy nic powiedzie
czowiekowi, ktremu jego sumnienie nic nie mwi. Niech c z e k a !. Lepiej zrobi nie
mieszajc si w wypadki i rozmowy. A jeli szuka nauczyciela i ksiek, niech wemie
na uwag krwaw lekcj demonstrowan w Fischau, w Kronstadt; niech rozbierze
kurs polityki, ktry wykadaj bracia nasi przy taczkach w twierdzach pruskich. Tym
tylko profesorom przyznajemy prawo rozprawia o dziaaniu teraniejszym braci naszych w Polsce, oni sdem przysigym wojennym zawyrokuj o ich zasugach.
Kilka lat temu wyznanie etyki moliwych niemoliwoci spotkaem w jednym z wierszy Stanisawa Baraczaka. Wiersz zatytuowany W zasadzie niemoliwe otwiera tom pod tytuem
Ja wiem, e to niesuszne. Gra stw nie przypadkowa, nieprzypadkowe te ponowienie tej
etyki po ptora wieku.
Mgbym waciwie na tym poprzesta, ale jeszcze kitka sw. O bardziej realnym, dosownym, widzialnym programie etycznym w literaturze. Bardziej praktycznym, przyziemnym,
by moe jednak tak samo wanym jak tamten wielki, heroiczny. Myl o obronie pojedynczych sw. Pojedynczych zda, sformuowa. Tych wszystkich drobnych, pozornie nieistotnych elementw skadowych literatury. Tych wanie, ktre pod wpywem okolicznoci zewntrznych i wewntrznych rodz si bd kalekie, bd zgadzamy si na ich pniejsze okaleczenie, bd nie rodz si wcale. Tych, ktre przechodz przez wielokrotne sitka cenzur:
wewntrznej, pastwowej, redakcyjnej, wydawniczej, cenzury przez strach i widzimisi porednikw literackich. Nie idzie mi w tej chwili o te Wielkie Ingerencje, Wielkie Klski Literatury: zdejmowane w caoci wiersze, powieci, eseje, recenzje, pamitniki, prace naukowe.
Legion ich obrocw ronie, rosn te szans istnienia ich poza askawym przyzwoleniem c.
k. cenzury. Myl o maluczkich, tak atwo skazywanych na mier, bo maluczcy wanie. O
sowach, wykrzyknikach, zdaniach, akapitach. Macha si na nie rk, eby (podpowiadaj to
sami cenzorzy!) uchroni cao. Rozumiecie, kolego, nie moemy tak puci tego kawaka,
przerbcie go, albo najlepiej wykrelcie. I z jednego sowa robi si inne, troch obok. Z trzech
robi si cztery albo dwa, z dwch zda jedno, z akapitu robi si jedno zdanie, albo robi si po

prostu dziury, tak nacigajc poprzednie sowa, by zakleiy nag nieobecno, zgodziy si
na swoje niespodziewane ssiedztwo, kiedy ubyo towarzysza.
Tak, to mae straty. Ubytki tak niewielkie, e najbardziej niewidoczne. Ale od nich jaowieje jzyk, powieje jego barwno, wygasza si jasno, wycisza wielotonowo. Robi si
mdy, jednostajny, podobny. Wyjaawia si dusza i duma w pisarzu, wieo wolnoci w uywaniu sw zamienia si w rutyn wiedzy o sowach niemoliwych. Te mae zgody mog mie
wielkie skutki. Jeli dzi kto zlekceway jakie sowo, bo aktualnie nie wolno go uywa,
nie znajdzie powodu, by jutro nie zlekceway nastpnego.
Brocie, pisarze, tych maych sw. One s tworzywem, podstaw literatury, podstaw jzyka, jego bogactwa i wolnoci. Nie kade sowo da si zastpi innym. Nie da si zastpi
sowa wolno sowem socjalizm, nie da si zastpi szczeglnego za szczegowym
zem. Cho praktyka wskazuje, e wanie o to chodzi.
Nie wiem, czy to oznacza nieuchronn decyzj o wejciu w podziemie literackie, gdzie
wszystkie powysze problemy automatycznie trac sens. Wiem, e moe oznacza podjcie
walki o godno bycia pisarzem, i jeli ta walka zostanie podjta powszechnie, cenzura nie
bdzie miaa nic do powiedzenia.
Nic za wszelk cen. Choby za cen tych maych gwatw. Bo ta cena moe okaza si w
skutkach najwiksza. Konstanty Puzyna wymyli kiedy wspaniale uyteczn definicj wolnoci, ktra co przypomina: Wolno to wiadomo n i e k o n i e c z n o c i. Niekoniecznoci zgody na udzia w kamstwie, niekoniecznoci ulegania niewidocznej przemocy, ktra
istnieje rwnie dziki naszej zgodzie na ustpstwa. Nawet te pozornie mae, czynione dla
witego spokoju, dla uratowania reszty. Ustpstwo moe by spraw mdroci politycznej. Ale nie od rzeczy etyka literatury i etyka polityki zawsze chadzay przeciwnymi traktami.
1979

WIAT PRZEDSTAWIONY (I)

WIAT PRZEDSTAWIONY (I)


l. Dziecistwo
Dziecistwo przypado na okres drugiej poowy lat 40. i pierwszej lat 50. Po latach kady
pamita je inaczej, ale yciorys nazwijmy go spoecznym, pokoleniowym naznaczy je
pitnem wrodzonych sprzecznoci. Rodzi si nowy ustrj, walka starego i nowego
rycho przeniosa si z podziemia, stare to by dom, nowe ulica, szkoa . Tworzyy si
zrby dwjmylenia, dwjjzyka, oficjalnoci i nieoficjalnoci, adu zewntrznego i niepokoju wewntrznego. Z wasnego dziecistwa pamitam okolicznoci towarzyszce mierci
Stalina: najpierw uroczysty apel, trzy minuty ciszy, gos dzwonu Zygmunta z Katedry Wawelskiej, zy w oczach wczesnego kierownika szkoy, i my, siedmioletni, poustawiani w
szeregi, na baczno, z obowizkowym grymasem blu na nieozumiejcych gbach; potem
spacer z matk ulicami nagle poczerniaego Krakowa, przystanicie pod jednym z ulubionych
sklepikwtrafik, penym zawsze kolorowoci, zabawek i lizakw, na wystawie pusto, portret
Wodza przecity krep, i sowa matki: Spjrz, synku, i zapamitaj: umar jeden z najgorszych ludzi na wiecie. Zakotowao si w gowie jeszcze bardziej; nie rozumiaem nadal,
zreszt nie staraem si o nic pyta, przyjem na wiar apel poranny i tamte sowa matki. To
rozdwojenie towarzyszyo caemu dziecistwu pokolenia. Nie tylko dziecistwu. W 1968
dao o sobie zna gestem symbolicznym: paleniem gazet. Prasa kamie to byo zawoanie
jakby wskrzeszajce tamte dziecinne sprzecznoci, podziay wiata. Zewntrzno raz jeszcze
tym razem drastyczniej, bo w stanie wzgldnej wiadomoci rzeczy daa zna o rozbienoci z wewntrznoci wiata.
By moe nie s to adne specjalne wyrniki socjologiczne, a tym bardziej artystyczne
czy wiatopogldowe. Inne pokolenia przeszy w kocu t sam chorob wieku; rzecz jednak w tym, e pokolenie zrodzone na przeomie wojny i pokoju roso w stanie podwjnoci
jakby w siebie organicznie wszczepionej, dojrzewao, nasikao ni od dziecistwa, od pierwszego kroku zrobionego w szkole, ono byo jego dowiadczeniem gwnym; potem, dwadziecia lat pniej, potwierdzonym, kiedy przysza dojrzao fizyczna i psychiczna.
Podwjno to by take Koci i Partia, komunia wita i pochody 1majowe, krzy i
portrety przywdcw na szkolnych cianach, lekcje religii i lekcje wychowawcze, mnogo
jzykw, jakimi trzeba si byo posugiwa, najpierw niewiadomie, potem coraz bardziej
przemylnie, sowa byway zaklciami i przeklestwami, hasami i modlitw; kt z nas co
wtedy rozumia, ale musiao to tkwi w modocianych umysach, w wygimnastykowanych
gowach, penych nauczonych yciorysw i pacierzy, zatamszonej podwiadomoci, karmionej gazetow straw i komentarzami domowymi. Podejrzenia udzielay si w obydwie strony,
nie bardzo wiadomo byo, w co wierzy, moe nie wierzyo si w nic, moe we wszystko? Ile
z tej wiedzy byo naonczas oczywiste, ile wspomnie odtworzyo si na podstawie dowiadcze znacznie pniejszych? Ta pltanina wiadomoci i podwiadomoci, jzykw i sposobw bycia odbia si w najciekawszej poezji pokolenia swoist oksymoronicznoci dowiadcze; wobec niemoliwych wyborw dokonywao si wiwisekcji, ujawniania tylko, dokumentowania. Jeli szuka tam duchowego obrazu pokoleniowych dowiadcze zmysw i
umysw, bdzie to raczej obiektywne wiadectwo chaosu, wspistnienia obok siebie
wszystkich wymienionych sprzecznoci. U Zagajewskiego:

10

Po raz pierwszy pakaem po mierci Stalina


dyktatorzy nosz przy sobie cukierki dla dzieci
witemu Stanisawowi Kostce
przybywa towarzysz zabaw
Oto moje krtkie ycie
biegiem w pochodach skandowaem powietrze
tonem w rzece przyjani
gosowaem z zamknitymi oczami
Jestem krtkowidzem mogem zosta tylko inteligentem
trumn Stalina woono po Moskwie
ulice zmieniay nazwiska
i wyjeday do obcych krajw
w piekarniach sprzedawano portrety
Tadeusza Kociuszk mona byo
wymieni na p kostki masa
krzyczaem ale coraz gorzej syszaem swj gos
W wieku lat dwudziestu straciem wiar
ale udao mi si to ukry
Oto jest moje ycie
wypchany ptak ktry uczy si lata
U Kornhausera: Jak zobaczysz tum, wracaj szybko do domu, / wniesie ci do poncego
pastwa, / wstrzyma oddech, odda pod klucz / bezbronnoci. Otworzy sklepy serc. W domu /
czeka na ciebie antykomunizm, spiarka pena zimowych zapasw. Ani na lewo / ani na prawo, ostrzega ci dziadek, ktry / przey dwie wojny i wie, co mwi. Dominuje w tych yciorysowych wierszach poczucie ubezwasnowolnienia, biernoci, stanu przedmiotowoci;
oto byo si tym, co suyo z gry zaprogramowanym naukom ycia. P R Z Y D Z I E L O
N O mnie / do piechoty, do drugiego puku synw / ojczyzny, czycilimy bro i suchalimy
pokojowych przemwie (A. Zagajewski); Niczego nie pamitamy urodzilimy si za pno / historia nas omina bitwy i krew szalonych / jedcw krzyki prosektoriw Europy /
matki nas ostrzegay d a w a n o nam znaki / milczenie mistrzw b y o n a m p o m o c n
e (A. Zagajewski; podkr. moje TN).
Magma wartoci. Rozamane dowiadczenia psychiczne. Wrodzony stan sprzecznoci.
Pami takiego dziecistwa odziedziczy pokolenie jako rdo yciowych dowiadcze. Stan
podwjnoci, dwudzielnoci jzyka i ycia bdzie tym, ktry jako nadrzdny temat i problem
do pokonania zjawi si w literaturze i sztuce, take teatrze powstaym na przeomie lat 60. i 70.
Oczyci si z pjawnoci, pczystoci, psowia. Sprzeczno pojawi si w poezji jako problem wiatopogldowy i artystyczny punkt wyjcia. Walka przeciwko tradycyjnej metaforze,
haso mwienia wprost, opozycja klasycznoci i romatycznoci, nieufnoci i zadufania, harmonii i ironii... Najdoskonalej uwidoczni si to w poezji Stanisawa Baraczaka; jego wiersz
Midzy rud a rdz mona uzna niemal za programowy dla sposobu mylenia Nowej Fali:
Midzy rud a rdz, w poowie czasu;
ju oczyszczeni, jeszcze nie
otuszczeni, jeszcze nie przearci
korozj ani wieprzowin, nie przepojeni piwem
ani nawet rozpacz najatwiejsz;
stal,
zmienne ciao stale, jeszcze nie

11

stare, ju nie mode, tylko w przecigu


modoci, jak w wietrze barwnie rwcym
czarnobiae gazety z rk przechodniw; ale
tylko w poowie czasu midzy rud a rdz;
Pomimy teraz innego rodzaju odnoniki i adresy wiersza. Zapamitajmy: midzy rud a
rdz, midzy wyborami, wci pord sprzecznoci, midzy ogniem a wod, kamstwem i
prawd.

2. Dojrzewanie
Lata 60. Wtlejcy spadek Padziernika; wolno ducha zapewniaj w literaturze przekady. To epoka nowoci wydawniczych, zapocztkowana jeszcze pod koniec lat 50. Gwatowne chonicie wiata, innego, ciekawszego, penego konfliktw prawdziwych, nie urojonych. Ksiksymbolem staj si Kamienne tablice ukrowskiego, pamitnik Padziernika,
ale pisany z pozycji dyplomaty wgierskiego przebywajcego na placwce w Indiach. Bezporednie odbicie zabiegu metaforyzujcego zastosowanego przez Andrzejewskiego w
Ciemnociach kryjcych ziemi. Metafory, metafory... Wszystko jest literatur. Konkursy
poetyckie z okazji, Rymkiewiczowski neoklasycyzm, jedyny spjny program artystyczno
wiatopogldowy: e wszystko ju byo, e trzeba tylko powtarza dowiadczenia, e jzyk
jest jeden, jedna mitologia. Poetyk dokonujc staje si w pewnym momencie (poowa lat
60.) autotematyzm. Za Karpowiczem, twrc czystej poezji (potem dopiero, kilka lat pniej, innego Karpowicza odkryje Baraczak), powstaj tomy Srokowskiego, wiersze MilczewskiegoBruno, nawet Harasymowicz da si uwie procesowi powstawania wiersza,
piszc poemat Balkon. Kostiumowi poezji czystej uleg take debiutujcy wwczas Ryszard Krynicki, wychowanek po czci szkoy lingwistycznej, na poy Orientacji, zwolennik Peipera i Przybosia, w ogle Awangardy, ktra przedkadaa walor konstrukcji literackiej
nad dawanie wyrazu dowiadczeniom, na bezad ycia nakadajc siatk porzdkw lirycznych. Charakterystyczne s dedykacje zamieszczone w debiutanckim tomiku Krynickiego,
Akcie urodzenia (Akcie urojenia, jak kilka lat potem poprawi na moim egzemplarzu ksiki): Tymoteuszowi Karpowiczowi, Stanisawowi Baraczakowi, Tadeuszowi Peiperowi, Julianowi Przybosiowi i Krzysztofowi Gsiorowskiemu. Ta ksieczka, tak pena poezji,
tak od poezji zalena, yjca tylko dziki niej, w niej i z niej, tak zreszt jak debiut Baraczaka, jak pierwszy tom Kornhausera, bya swoist danin zoon tamtym latom i nastrojom
literackim, danin nieuniknion, ale cenn dla pniejszych prb literackich, tak dalece innych.
Lata 60. byy take rzeczywistym krlestwem pokolenia 56. Grochowiak, Iredyski,
Bryll, Harasymowicz... Jeden z najzdolniejszych poetw drugiej poowy tamtych lat, Adam
Kawa, pad ofiar opieszaoci wydawcw; zapatrzony mimowiednie, ale kt wtedy tak
jasno widzia takie zalenoci? w grochowiakowskie turpizmy zmieszane z kanonem Rymkiewicza, ale wyzwalajcy si z nich moc wasnej, dojrzaej wyobrani, napisa cykl Sonetw do Gienki; gdyby tom ukaza si drukiem przynajmniej rok pniej, byby w owym
196869 rewelacj; wydany w 1974 nie obszed nikogo. Nie dlatego, e zwietrzay jego walory poetyckie czy intelektualne; po prostu by poza czasem, poza intelektualn mod. Lata
60. byy bowiem take usankcjonowaniem niemal oficjalnej krytycznej klanowoci, braku
kryteriw oceny, braku caociowej koncepcji literatury i kultury; wszystko, co podpadao
pod aktualno, chwilowy prd zainteresowa, mogo zosta zauwaone, podlansowane,
uznane. Co si spnio nawet nie z wasnej winy przepadao w mroku niepamici.

12

Upir lat 60 by niezauwaalny. Jego jad (e uyjemy terminologii infernalnomagicznej)


sczy si powoli, proponujc ycie uatwione i pene szans, nawet szans na wielko. Casus
numer jeden: ludowo. Literatura wiejska, mitologiczna, pikna, gboka, wcigajca. Kt
nie przey debiutu Nowakaprozaika, debiutu Myliwskiego, jake si zachwycano pierwszymi ksikami Redliskiego, Waksmaskiego (kt pamita dzi Czarne ochynie, cakiem
niezgorsz powie o wizycie w rodzinnej wsi chopaka ju miejskiego, ale penego dawnych
sentymentw... moe pamita Henryk Bereza, z pewnoci uczestnicy Zjazdu Modych Pisarzy w Kielcach, w roku 1969, gdzie Waksmaski, opromieniony chwa ciepej jeszcze ksiki, pojawi si prosto z wojska, w mundurze). Dopiero przy okazji bodaj Dwunastu przyzna
si do swojej niechci pod adresem prozy Nowaka Andrzej Kijowski; dla poetw Nowej Fali,
przynajmniej ich czci, tego typu twrczo staa si synonimem atwej literackoci, nieznonego metaforyzowania ycia (tego wanie argumentu uy rwnie Kijowski), ktre domagao si powiedzenia prawdy o sobie wprost, bez zbytnich upiksze. Nie bya to walka z
literatur, o co atwo posdzi modych polemistw, raczej z jego wersj uproszczon do
piknych sw, magii wspomnie, kreacji zastpujcej rzeczywisto.
Ludowo miaa take swoje drugie oblicze, mniej agodne i mityczne, groniejsze, bo
atwiej wodzce na pokuszenie. Oblicze tradycji: plebejskiej, sarmackiej. Tradycji walczcej z
nalotem romantycznym. Ot i Casus Brylla. Nie do udowodnienia, komu by jawnym, komu
tajemnym mistrzem, w kadym razie w tamtych latach, kiedy to prbowa uciec wasnemu
pokoleniu rozmywajcemu si w pikno i pustosowiu do szeregu bojownikw i
wstrzsaczy sumie. Jego gos glos Twarzy nie odsonitej zwaszcza, potem Sztuki stosowanej, gos ironii i buntu, krzyk na tle wczesnych mamrota, z dzisiejszego punktu widzenia moe si wydawa wysilon stylizacj; ale wtedy? Znudzony memaniem Orientacji,
usiujcy doszuka si tam szcztkw jakiego chcenia, jakiej postawy wobec wiata,
przyzwyczajony ju do spokojnej elegancji i gorzkoeuropejskiej poezji Herberta, do cinitego garda Rewicza, prywatnego szeptu Biaoszewskiego, szukaem, moe powiadomie, czego gwatowniejszego, nie tak racjonalnego, ustalonego, co moe mylioby si,
szarpao, ale wanie w tej szarpaninie bliskie powiedziaoby co o wspczesnoci... I wtedy pojawi si Bryll. W sam raz, jakby mu kto podpowiedzia, e wielu czeka na niego, e
wszystko jest przygotowane na jego przyjcie. Mj pierwotny Bryllowy entuzjazm, nie
ochodzony nieufnym sceptycyzmem Burka (wyraonym przeze w redakcji Twrczoci,
gdym zanosi tam tekst o autorze Mazowsza), nieochodzony pamfletem Baraczaka, doniosem do pierwszych Bryllowych piewogier, do stylizacji koldowych, waciwie a do tomu
Fraszka na dzie dobry. Podejrzewam, e rozstaniu by winien sam Bryll, ktry nie wytrzyma narzuconego sobie tonu i coraz to zjeda niej, upojony sukcesem odkrywa dziwaczne
uzasadnienia dla swoich malowanek na szkle, e niby to z rodzinnej tradycji, w konwencji
wspczesnego, polskiego musichallu... Upodabnia si coraz bardziej ju to do bohatera
Kawalcowego Taczcego jastrzbia, ju to do Weselnego RydlaPana Modego, w drogiej
sukmanie, ale bez gaci. Potem Bryllowa dziaalno telewizyjna, kreowanie na pitego wieszcza przez Kuncewicza... marionetce popltay si sznurki, nie wiadomo, kto cign i w jak
stron. Tak skoczyo si boyszcze drugiej poowy lat 60., idol powstay z braku, z oczekiwa, z nudy, tsknoty do krzyku, do realnoci. Kariera Brylla jest niewtpliwie przykadem
ostrzegawczym przed jednym z modeli kariery literackiej. Bo, wbrew mniemaniom o bezsprzecznej dominacji aktorw i pikarzy, mona w Polsce zrobi karier bdc pisarzem. I
mona przelepi prawdziwe skutki tej kariery, tak jak mona si byo zapa na lep twrczoci ludowej.

13

3. Dojrzao
W latach 196869 zaczy powstawa pierwsze szkice Baraczaka, nazwane Nieufni i zadufani; dadz pniej podwaliny pod pierwszy zbir krytyczny tego pokolenia pod tyme
samym tytuem. Charakterystyczne, e drukowane byy w Orientacji, pimie pokolenia
60 przeciwko niemu skierowane. Modzi nie doczekali si wasnego pisma, gdzie cierayby si pogldy; zastpia je jednodniwka grupy literackiej, wydawana kosztem ZSP i nakadem prywatnego entuzjazmu Jerzego Leszina i jego ekipy. W teje Orientacji dokona si z
kocem lat 60. rozam, ktry umoliwi powstanie Nieufnych i zadufanych. W wczesnym
skadzie pracownikw i wsppracownikw Orientacji figuruj ju: Baraczak, Krynicki,
Karasek, Markiewicz. Trzech ostatnich stanie si pozytywnymi bohaterami ksiki Baraczaka, jedynymi wwczas rokujcymi nadzieje na now poezj, now wizj wiata (nie dostrzega Baraczak Ewy Lipskiej, ktra ju wtedy miaa debiut za sob).
Krzepnie ideologia poezji lingwistycznej, lansowanej krytycznie i artystycznie przez Baraczaka i Krynickiego. Jzyk staje si polem operacji wiatopogldowych i artystycznych.
Jzyk, ktry nie mogc wprost wyrazi swoich ludzkich rozterek i wtpliwoci, ujawnia
wasn struktur: wieloznacze, moliwoci manipulacyjnych. Jego fasz oznacza fasz zadawany czowiekowi; powoli zaczyna si wiadomie krystalizowa poczucie owej wrodzonej
sprzecznoci, nieustajcego dziedzictwa dziecinnej przeszoci. wiadomo ta pojawia si
stosunkowo wczenie, jeszcze przed przeomowym rokiem 68. Oto Stanisaw Baraczak pisze (najprawdopodobniej w latach 196667) wiersz Artykulacja: Kade nastpne sowo budzi wstyd, amie si na kataraktach jzyka, zbw, warg. Drcy napr gosek obi oporne
koryto: jzyk wronie w swoje dno, zeschnite wargi osabn, wyami si zby ze swego
twardego porzdku; wreszcie brama na przestrza, tunel kulisty, wydrony ze zwodzonych
zapr, o cianach obojtnie gadkich na zrodzenie tego, co kamie, co kamane. Ale rodzi si
tylko ta druga, jedna z dwch, prawda.
Wtedy prawda moga by wyraona tylko zwiz tam krzyku, artykulacja bya jej
wzbroniona. Bardzo podobnie powtrzy owo jzykowe dowiadczenie kilka lat pniej Adam
Zagajewski, zapewne powiadomie; bdzie to sygna wsplnoty pogldw uwiadomionej
mniej wicej w poowie czasu midzy Baraczakow Artykulacj a Melodi Zagajewskiego,
powsta okoo roku 1971. Oto wiersz w caoci:
Pozwolono mwi. Suchy klekot jzykw
wypeni wszystkie pojemniki powietrza.
Trzepotay szybko, jakby zapobiegliwie,
z radosnym oywieniem poruszajc
nieco zastyg substancj,
uporczyw galaret, na powierzchni
ktrej ju si lada jakie struny poczyniy,
tymczasowe drogi. Zapltane w odlege
supy odsuway na dugo wszelk
nadziej, przecie jednak ruszyo,
zatory przecieray si szybko,
pierwsze tamy byy ju cakiem czyste,
okrzyki szy naprzd, mona byo
pomyle o jakiej melodii.
Rnica midzy wierszami zasadnicza: tam jeszcze tylko krzyk, tu ju myl o jakiej melodii. Tam bl z powodu niemonoci wyraenia, tu otwarta szansa. W kilkuletni okres dzielcy oba utwory historia najnowsza wpisaa marzec 1968 i grudzie 1970.
14

Dla modej poezji wszystko co najwaniejsze rozegrao si waciwie midzy tymi dwiema
datami. Pierwsza bya szokiem, wyzwoleniem najgorszych przeczu, potwierdzeniem dwoistoci wiata; dla poetw oznaczao to konieczno wzicia na siebie odpowiedzialnoci za
wyraenie dramatu rzeczywistoci, ktry by take dramatem pokolenia wczesnych studentw. Ta druga zamykaa jeden wiat dowiadcze, otwieraa nastpny. Ale pierwsza bya
waniejsza. Dziki niej okrelia si moda poezja, mody teatr, moda sztuka. Pod koniec
1968 powstaje w Krakowie grupa Teraz. W poowie roku 1970 Teatr STU daje w Rotterdamie premier Spadania, najwaniejszego spektaklu modego teatru lat 70. Premiera polska odbya si znw magia dat w grudniu 70, kiedy definitywnemu zamkniciu, przynajmniej w sferze faktw, uleg okres rzdw gomukowskich. Udaje si wywalczy powstanie w Krakowie, w roku 1967, miesicznika, potem dwutygodnika Student, okrelajcego
swj profil ideowy take po roku 68.
Naga dojrzao, nage potwierdzenie przeczu, obserwacji, wnioskw wiatopogldowo
estetycznych. Ta bariera, ten prg najlepiej jest widoczny w twrczoci obu lingwistw,
Baraczaka i Krynickiego. Midzy Korekt twarzy a Jednym tchem, midzy Aktem urodzenia
a Organizmem zbiorowym mieci si dowiadczenie roku 68. Poetyka milczcych wieloznacznoci, lingwistycznych formu wiata uzyskuje dopenienie w sferze konkretw. Nie ma,
nie moe by poezji czystej. Istniej tylko brudne rce i brudne czyny. Susznie zauway
recenzent Dziennika porannego (weszo do cale Jednym tchem), Jacek ukasiewicz, e
podmiot tych wierszy znajduje si nieustannie w trakcie jakiego wielkiego ledztwa, przesuchania, bdcego konsekwencj wczeniejszego udziau.
U koca wojny dwudziestodwuletniej,
w dzie zwycistwa nad sob, w dzie
przegranej z sob, gdy si wszystko wyjanio
pochodniami pochodw, kagankiem kagaca,
gdy zapomniae nazwisk i adresw,
owiecony lamp z biurka prosto w oczy, jak
krtkim tchem psa spuszczonego ze smyczy, w ten dzie
ostatecznego zawieszenia broni
nad gow;
szede z nimi, uciekae z nimi;
Powikszaj si sprzecznoci wewntrzne i zewntrzne. Oksymoroniczno poezji dochodzi do apogeum, wszystko jest moliwe (napisze Ryszard Krynicki), zwycistwo jest przegran, kaganek kagacem, marsz naprzd ucieczk. Lingwistyka zostaje tu zaprzgnita w
sub dramatu wyraenia stanu rozdarcia, wahania, niepewnoci; czy za podjtym czynem
nie kryje si inna intencja, czy wiemy n a p r a w d , co si dzieje, za czym jestemy, o co
walczymy. Bohater liryczny wierszy Baraczaka, Krynickiego, Kornhausera, Zagajewskiego,
Moczulskiego ma przede wszystkim poczucie udziau w gigantycznej sprawie, ktrej cele
ostateczne s niejasne, a cele dorane nieskuteczne. Zostaje pami popiou; po sowach,
wyznaniach, zeznaniach, palonych gazetach: Papier i popi, dwa sprzeczne zeznania / na ten
sam ogie; powiedz: to jasne / jak dzie, jak dziennik, zmity i zmierzwiony kb / w kauy,
nie, w zwierciadle wiadomoci z kraju / (dobrego) i ze wiata (zego); spalie swj dziennik /
wrd nocy; (St. Baraczak). Zostaje poczucie chwiejnoci, wzgldnej rwnowagi: Bdzie
wymiana zwierzyny na ludzi. / ciganych na cigajcych. / Ofiar na katw. / Albo nie bdzie.
/ Pocztku na koniec. / Filmu na wojn. / Krwi na farb. / Kawaka drewna na chwil ycia. /
Chrystusw na kupcw bawatnych. (L. A. Moczulski).

15

To ju nie bdzie tylko sprawa podwjnoci jzyka, podwjnej wiadomoci, oficjalnoci i nieoficjalnoci. Wymiana zwierzyny na ludzi i ofiar na katw oznacza inny krg
dowiadcze. O ile sowo dowiadczenie cokolwiek tu jeszcze znaczy.
Zawirowanie wiata dwukrotne, w roku 68 i 70, spowodowao rwnie wielkie zawirowanie
w obrbie wiatopogldu artystycznego modej literatury. Obok jednolitej i jedynie waciwie
do tego czasu istniejcej, w miar skonkretyzowanej i opisanej konwencji poetyckiej lingwistyki, tej spod znaku KarpowiczowskoBialoszewskoWirpszowego dowiadczenia pomnoonego przez Awangard, zrodzi si w Krakowie, w onie grupy Teraz (Jaworski,
Kronhold, Pitkowski, Stabro, Zagajewski) kontrpropozycja: poetyka mwienia wprost.
Pocztkowy atak Terazowcw na lingwistw okaza si przecie spniony i trafi waciwie w prni. Skierowany by bowiem (naley si domyla z uwagi na niekonkretno
sformuowa) raczej przeciw ojcomlingwistom ni przeciw ich synom, a moe cilej:
przeciw bezporednim naukom ojcw. Ale o ile sd w mg by w jakiej mierze uzasadniony konwencj pierwszych zbiorw Baraczaka i Krynickiego, o tyle straci swoje ostrze
polemiczne ju wobec Jednym tchem, nie wspominajc o drukowanych ju wtedy w prasie
wierszach Krynickiego z przygotowanego przeze Organizmu zbiorowego. Mwienie
wprost w tym charakterze, w jakim haso to rozumieli autorzy manifestu grupy Teraz, doskonale pasowao do wczesnej poezji modych lingwistw, oddalonych ju wtedy od ojcw na cakiem bezpieczn odlego.
Konsolidacja pokoleniowa bya spraw tylko czasu i miejsca. Czas ju sam zadziaa na
korzy integracji. Pozostawao miejsce. Pokolenia literackie zwykle okrelay si poprzez
wasne pisma. Pokolenie 68 nie miao tego szczcia, co generacja Grochowiakw i Bryllw; take Zjazd Modych Pisarzy w 1969 roku nie wpyn na powstanie pisma modych. W
Krakowie by jednak Student. Najpierw regionalny, pniej oglnopolski, o profilu spoecznokulturalnym, nigdy nie pogodzony z charakterem narzuconego mu odgrnie tytuu; w
roku 1971 powoany zostaje w nim dzia literacki. Dorywczo dotd drukujcy w nim modzi
poeci i krytycy zyskuj cennego, cho skromnego pod wzgldem moliwoci sojusznika. Publicystyka polityczna i spoeczna idzie odtd w parze z przesaniami modej literatury. Obok
wierszy i cykli publicystycznokrytycznych znajduje swoje miejsce nowy teatr studencki,
nowy ruch w muzyce i plastyce. Pojawia si szansa na zrodzenie ze Studentowej macierzy,
na gruzach nieistniejcej ju de facto warszawskiej Orientacji, osobnego pisma literacko
artystycznego pod projektowanym tytuem Moda Kultura.
Wydawao si, e ta mniemana melodia z wiersza Zagajewskiego bdzie moga wreszcie
spokojnie popyn. e krzyk niepewnoci, cige pytania zyskaj przynajmniej cz odpowiedzi. e przesuchiwany odzyska gos prawdy, ktra bdzie obowizywa.

4. Nowy wiat
Zanim Moda Kultura staa si legend, pocztki jej mona byo zamkn w hale Nowy
wiat. Taki symboliczny poniekd tytu nada Adam Zagajewski swemu w pewnym sensie programowemu artykuowi zamieszczonemu w Studencie w 1971 roku. Taki sam tytu
bdzie take nosi poemat tego autora, rwnie opublikowany w Studencie, przedrukowany potem w tomiku Sklepy misne.
Nowy wiat nie oznacza mimo wszystko optymistycznej wizji przyszoci, nie mwic
ju o teraniejszoci. Nie mia w sobie nic z atwych proroctw; by raczej pewnym p r o j e k
t e m nowej kultury, nowej demokracji ycia, p r z e c z u c i e m jakich bliej jeszcze
nieokrelonych zmian w sposobie mylenia i zachowania narodu. Szans odnowy, jak
atwo si domyle, obarczeni zostali przede wszystkim modzi, pokolenie formuujce wa-

16

nie swj stosunek do otaczajcej rzeczywistoci. Ten Nowy wiat byt zatem moliw realnoci, ale poprzedza go najpierw musiao rozpoznanie wiata zastanego.
yjesz
w rodku wiata
po prawej stronie s umarli
ywych jeszcze nie ma
przejrzycie okrela stan rzeczy Zagajewski. Nowy wiat w wersji poetyckiej by
prb rozejrzenia si w teraniejszoci, jej ocen; rzeczywisto pokazywaa sw rozdwojon
twarz, pen waha i niepewnoci, podejrze i lepych domniemywa; dominowaa nuta
ostrzeenia, e jeszcze nie wszystko zaatwione, jeszcze to nowe zbyt podszyte starym,
jeszcze nie czas na zachwyty:
Drzewom mog odrosn petwy niech ci
nie uspokaja zadomowienie ptakw
Z kadego ptaka wyleci pocisk gdy zacznie si
znowu i nic nie wskrasz karmieniem gobi
one s nieprzekupne niech ci nie uspokaja
zmczenie starych wodzw i kurz na portretach
Z kadego starego wodza wyjdzie mody
zaszyty w mundur ciaa kat niech ci nie uspokaja
jego zaledwie poprawne wiadectwo szkolne
(...)
wszystko moe si zdarzy
pod kadym domem ukryty jest
drugi dom niewidoczny kady twj gest
mgby by innym gestem wszystko co mwisz
mona inaczej powiedzie
W roku 1971, roku powstania poematu, moliwoci te byy jeszcze tylko ostrzeeniem.
Uspokojenie miao tu walor symbolicznego czuwania nad wiatem nioscym w sobie tak
wiele niespodzianek. Trzy lata pniej formua niech ci nie uspokaja przemienia si w
podobn, ale ju o wydwiku innym, bardziej kategorycznym: wszystko jest moliwe.
Taki by tytu arkusza poetyckiego Ryszarda Krynickiego, mia by w pierwotnym zamyle
poety fragmentem drugiego tomiku Organizmu zbiorowego
Projektowana wizja Nowego (wspaniaego) wiata miaa swoje odniesienie w kulturze i
yciu jednoczenie. Prby rozpozna ideowych, wiatopogldowych i artystycznych zawieray w sobie wyrane podziay na nowe i stare mylenie; podobnie podzielia si rzeczywisto: na zachowania konwencjonalne i wyzwolone. Byy to rozpoznania najatwiejsze
i najprostsze z moliwych; niekiedy nawet upraszczajce. Oba plany, ideologiczny i egzystencjalny, nosiy wyrniajce znamiona rewolucyjnoci. Rewolucja staa si w ogle na
jaki czas hasem wywoawczym; ju to w znaczeniu ironicznym (Krzysztof Karasek: Rewolucjonista przy kiosku z piwem, Julian Kornhauser: Barykada), ju to symbolicznofetyszystycznym (inne wiersze Karaska, poezja Wita Jaworskiego; w znaczeniu bardziej mitologicznym u Stanisawa Stabry).
Silniej bodaj jeszcze rewolucyjno w znaczeniu z kolei filozoficznym i obyczajowym
daa o sobie zna w publicystyce politycznospoecznej Studenta, gdzie powracano do
tego pojcia przywoujc jego pierwsze wyrniki marksistowskie oraz analizujc je z punktu
widzenia grup modzieowych na Zachodzie. Chaos rewolucji dokonywanej tam zarwno

17

pod znakiem Marksa i Lenina, jak Trockiego, Mao, itp. nie pozwala nigdy waciwie oceni
tego zjawiska; rewolucja w pojciu Modej Kultury i rewolucja w rozumieniu francuskich
czy amerykaskich manifestantw miaa si mniej wicej do siebie tak, jak lewica do lewactwa, w ogromnym oczywicie uproszczeniu. Szybko rewolucja staa si pojciem i w poezji, i w yciu zdewaluowanym; expressis verbis wyrazi to Leszek Szaruga w szkicu Rewolucja i masakra poetw. Poza tym, co tu kry, nieznane byy u nas rda rewolucyjnej
myli zachodniej. Znao si j z drugiej rki, przez komentarze, z reguy spreparowane.
Uwid publiczny polskiej myli politycznej (wci wiszca groba rewizjonizmu!) te nie
pozwala na spreparowanie pojcia rewolucji. Jeszcze troch, a staa si pustym sowem.
Jedno tu warto przecie podkreli. Rewolucja, czy to w sferze obyczajw, czy dziaalnoci artystycznej, stworzya nowy typ wraliwoci emocjonalnej opartej na doznaniach bezporednich, kontakcie duchowym, wyzwoleniu z wizi konwenansw. W sztuce dominowa zacza (bardziej zreszt na Zachodzie ni u nas) muzyka, najbardziej abstrakcyjna i
konkretna zarazem, wyzwolona i pierwotna, jednoczca ludzkie zbiorowisko we wsplnym rytmie przeycia. (Polemici kontestacji odnajd w tym nie bez racji elementy niebezpiecznej stadnoci, swoistego zniewolenia w lepej emocji; paradoksalne, ale i naturalne
niestety: wiara w wolno przemieniaa si niekiedy w przymus wolnoci, programowy luz
w podwiadom nietolerancj dla innych zachowa, mio do wasnej grupy w nienawi
do obcych spoecznoci.)
Nieprzypadkowo blisko tego typu odczuwania znalaz si teatr, rwnie odwoujcy si do
zbiorowych emocji, wyranie podkrelajcy konieczno romatycznego zwizku dusz midzy scen a widowni. Bya to przecie take walka ze starym teatrem zawodowym, ktry
wyranie zastyg w salonowej masce dworskiego pupila, sowicie przez pastwo opacanego w
zamian za wity spokj.

5. Nieromantyczni romantycy
Cay pocztek lat 70. sta pod znakiem romantyzmu. Deklaracje Modokulturowe (choby
Nieufni i zadufani Baraczaka) spotykay si z rwnolegle manifestowanym romantyzmem
historycznokrytycznoliterackim autorstwa niestrudzonej Marii Janion. W tym naszym nie
byo jednak nic z mesjanizmu, posannictwa, narodowej wiary; ten program zarezerwowaa
sobie rwiena grupa zawizana pod dosy dwuznacznym hasem Konfederacji Modego
Romantyzmu. Romantyzm Nowofalowy dziwaczny by i jakby w sobie sprzeczny. Z jednej
strony odczuwao si silnie, e literatura, w ogle sztuka ma do spenienia zadania znacznie
przekraczajce jej kompetencje i moliwoci: winna by np. rwnie publiczn informacj
polityczn, spoeczn. Haso wprost miecio w sobie take i ten specyficzny obowizek,
natury idealnie romantycznej; jeli prasa kamie, to kto ma si zajmowa propagowaniem
prawdy, jeli nie rzetelna literatura? Jeli kanay publicznego komunikowania s zatykane
albo przepuszczaj to tylko, co chc, albo co jest im wygodnie chcie pozostaje przemyt w
wierszach, midzy wierszami. Std tyle polityki i faktografii w modej poezji, std jej pretensje do starszej literatury, e tego nie czynia bd czynia w stopniu niezadowalajcym.
Krzywda, jak wyrzdzaa dotychczasowej literaturze polskiej ksika Kornhausera i Zagajewskiego, bya wypomnieniem swoistej nieadekwatnoci wiedzy pozaliterackiej do jej
obrazu w kulturze. Bo i tamci wiedzieli przecie, e mao da si napisa czy powiedzie w
pastwowych rodkach masowego przekazu, e badania naukowe s stopowane albo co najmniej utrudniane (dzieje historii, socjologii czy filozofii po Marcu to tylko drastyczne ujawnienie si wieloletnich tendencji), e spoeczestwo oczekuje od literatury, od pisarzy t a k
e i t e g o: zwyczajnej wiedzy o sobie samym.

18

Obaj autorzy pominli jeden tylko, za to istotny element: czy pisarze mieli wiksze szanse
od dziennikarzy bd naukowcw w goszeniu swoich myli. Jeli odpowied miaaby by
przeczca, a takiej niestety naleaoby si spodziewa, spora cz pretensji okazaaby si
skierowana pod zym adresem.
Przegldajc publicystyk i krytyk pierwszych lat 70. da si stwierdzi pozornie zdumiewajcy fakt: niektre postulaty w odniesieniu do postawy romantycznej niemal znosiy si
wzajemnie. Na przykad z jednej strony podejmowao si wspomniane zadania informacyjne w samej publicystyce, niekoniecznie zreszt stricte literackiej, kwestionujc jakby ich
nieodzowno.
Paradoks da si wytumaczy tak oto: cinienie psychiczne dania wiadectwa byo z pocztku bardzo silne, ponadto zgodne z oglnym negatywnym przeczuciem co do zasobu informacyjnego wspczesnej polskiej literatury. Przedstawi wiat oznaczao wic nie tyle
program literacki (c to zreszt za program...), ile szczeglnego rodzaju zadouczynienie
wieloletniej goryczy czytelniczej, poza tym odrobienie jakiej zalegoci, wypenienie luki. Z
drugiej jednak strony ekspansywna wiara wchodzcego pokolenia pozwalaa na formuowanie
nadziei ,i bdzie n a r e s z c i e n o r m a l n i e (za spraw, co jasne, owego pokolenia... oto
i mie zudzenia pochopnej modoci). Jeli ma za by nareszcie normalnie, czyli niehistorycznie, czyli wycigajc ostateczne wnioski nieromantycznie to niech kady zajmuje
si swoim przydziaem spoecznych obowizkw. Zatem niech nauka bada, prasa informuje,
teatr wzrusza, powie krzepi i tak dalej.
No tak, ale te postulaty mogy si speni tylko w marzeniach. Szybko zreszt zdano sobie
spraw z naiwnoci tego typu nadziei. Wystarczy przeledzi rozwj poetyki czoowych
twrcw ruchu. W miar upywu lat zagszcza si faktografia codziennoci, gazeta nie tylko
jest symbolem i pretekstem do powstawania wierszy czsto sama si w wiersze zamienia.
Raz jeszcze zwyciy romantyzm. Z koniecznoci.
Caa sprawa romantyzmu bya jednak bardziej skomplikowana. Pamitam spory w Studencie, ich lady s do odnalezienia w artykuach, polemikach na temat samego pojcia
romantyzmu i jego dziedzictwa. Bo romantyzm tak ale dialektyczny, nawet pragmatyczny
(wszak wiat nie przedstawiony jest na swj sposb wrcz pozytywistyczny). Emocje tak
ale w teatrze; w poezji panowa, pki co, a wstyd uczu; okrelenia tego uy wczeniej
Ryszard Krynicki w notce do swojego Aktu urodzenia. Polemici podchwycili okazj: pojawiy si gosy, e moda poezja jest przeintelektualizowana. e brak w niej podmiotu lirycznego w pierwszej osobie (by, owszem, ale w liczbie mnogiej). e w ogle poeci zajmuj si
bardziej zewntrznoci ni yciem duchowym, wiatem ni sob, zjawiskami i problemami
ni konkretnym czowiekiem. Bya to obserwacja tylko czciowo suszna. Rzeczywicie
my czsto zastpowao ja, ale to my oznaczao przede wszystkim mypokolenie.
Wi wewntrzna bya wwczas bardzo silna, obejmowaa nie tylko grupy gatunkowe (poeci, malarze itp.), przeciwnie, zwizki interdyscyplinarne okazyway si gbsze ni kiedykolwiek.

6. Midzy pokoleniami
Lata 7375. Rozpada si idea pokolenia. Pocztek koca modoci. Nadmiernie przyspieszony, gwnie zreszt przez okolicznoci zewntrzne. Maa odwil pocztku lat 70. moga
sobie jeszcze pozwoli na kontestujcego Studenta; w kocu to tylko pisemko modzieowe, wyszumi si i spokj. Nie moga strawi pomysu na trwalsze idee, powaniejsze zamysy. Nie strawia wic projektu zaoenia Modej Kultury, kwartalnika majcego si najpierw ukazywa przy Studencie, potem samodzielnego. To ju brzmiao gronie: redakcja
miaa by co prawda krakowska, ale zesp oglnopolski. Ponadto zesp dogadany, swj,
19

wiedzcy, o co mu chodzi. No i ten program... Doprawdy, dzi o nim myl, e przers nie
tylko sytuacj, ale i nas wszystkich. U jego podstaw lea np. ponad 200stronicowy Raport o
stanie kultury, sporzdzony w kilka miesicy siami zespoowymi, pomylany jako ewentualny punkt wyjcia dziaalnoci funkcjonujcego naonczas w randze sekretarza KC do spraw
kultury Jzefa Tejchmy. Wysalimy mu ten raport. Zrobilimy kilka spotka redakcyjnych
Modej Kultury. Byy pomysy na najblisze numery. Rs stos maszynopisw, napyway z
caej Polski. Gd czego nowego, innego, autentycznego by ogromny. Jeszcze naiwni, wierzylimy w sens tej misji i jej materialn realizacj. Ale sia przebicia Tejchmy sukcesywnie
saba. Raportu nikt bodaj nie wzi pod uwag, wczesny kierownik Wydziau Kultury KC,
dawny ZSPowski dziaacz i entuzjasta, Jerzy Kwiatek, przyjeda co prawda do Studenta,
brata si i pi wdk, ale potem wyda decyzj o powstaniu Nowego Wyrazu jako dowd
realizacji postulatw modego rodowiska literackiego. Po Modej Kulturze zostay ndzne lady w postaci kilku wkadek do Studenta, byle upynni materiay, a przynajmniej jako zaznaczy swoje istnienie.
W jednej z ostatnich wkadek wydrukowalimy ankiet pod znamiennym tytuem Jak si
czujesz, miody poeto? Odpowiedzi nie pozostawiay wiele wtpliwoci. Samopoczucie byo
coraz gorsze. Jeden z ankietowanych, bodaj Krynicki, posun si dalej jeszcze. Napisa mianowicie, e nawet ju nie czuje si modym poet. To znaczy, e trzeba przesta mwi o
pokoleniu, zbiorowoci, wsplnocie. Skoczyo si. Z takich czy innych powodw, ale jednak. Zostali ludzie, niektrzy dalej przyjanicy si ze sob, wyznajcy podobne idee, ale nic
wicej. Tak zacz gasn fakt pokolenia, rodzi si mit.
Trwa jeszcze w modym teatrze. Po pierwsze, teatr wszed w generacyjne uderzenie nieco
pniej. Po drugie, wizi midzyludzkie z natury rzeczy s tam silniejsze, bo bardziej bezporednie. Po trzecie, w odrnieniu od coraz bardziej chrypicego Studenta kwita nadal instytucja festiwali studenckich, gdzie mona byo si spotka, wymieni myli, skonfrontowa
twrcze poczynania. Ale i tu co si zaczto ama. To nawet nie kwestia zakazw, braku
moliwoci czy cenzury, w teatrze zawsze lejszej ni np. w literaturze. Zaczo si od amania jzyka. Czy raczej amania w jzyku. Bezporednio przeycia teatralnego, czca dotd
widowni i scen, coraz bardziej przestawaa wystarcza. Komplikowa si wiat na zewntrz,
czarnobiae szarzao w oczach, rozmywao si, w yciu i polityce ju trudno byo wynajdywa idealne punkty zbiene. Prostota, zgrzebno rodkw artystycznych zaczy uwiera;
jeli nie staa za nimi czysta myl, konsekwentny program intelektualny, koczyo si na banale. Teatry co bardziej wiadome zaczy wic albo milkn na dusze okresy czasu (STU,
Kalambur), albo gwatownie, zatem i nie do koca skutecznie, poszukiwa wyjcia z tego
klinczu (Teatr 77, Teatr 8 Dnia).
W ten okres rozterek i wtpliwoci weszy szerok fal zespoy debiutujce, mode i bardzo mode, ktre, co naturalne, usioway doczy do pokoleniowego chru. Poniewa czuy
si zapnione (skdind bez wasnej winy przecie dopiero co wystartoway), nue zatem
przewanie bez enady powtarza sprawdzone chwyty, krzycze jeszcze goniej, upraszcza jeszcze dokadniej. Zgodno, wsplno traktu okazaa si jednak pozorna. Wyobraam
sobie, w jak dziwacznej sytuacji musieli si znale ci najmodsi. Z pen wiar pobiegli za
starszymi kolegami, a ci tymczasem albo dumaj gdzie na poboczach, albo opdzaj si od
nich, namawiajc na wasne cieki, ostrzegajc przed zbyt natarczyw konsekwencj podania utartym szlakiem. Cho przecie z pewnoci byo sympatycznie doczeka si uczniw.
Potwierdzao to jakby suszno pierwszych wyborw.
Jeszcze troch, a stworzyy si dwa fronty. Modsi zaczli oskara starszych o zdrad,
starsi modszych o trywializowanie tych samych ideaw. C oczywistszego. Przecie dokadnie to samo odbywao si na podwrku literackim. Tyle tylko, e ponad tym wszystkim,
obok tego wszystkiego, za tym wszystkim sta w Trzeci, tajemniczy, ukryty, na poy wiadom tego co robi, na poty bezmylny, zacieniajcy coraz mocniej szczki, zasnuwajcy mg

20

niebo nad t walk, wycieczajc i histeryczn, bogosawicy tej walce, tak zreszt jak i
kadej innej, rwnie wycieczajcej i bezradnej, bo bya mu wod na myn, benzyn na ogie
on, twardy i przezroczysty zarazem Anio Zagady, Aparat Systemu.
To on spowodowa midzy innymi zwolnienie z pracy w Studencie kilku kolegw, skdind reprezentantw najrniejszych dziedzin, od ekonomii do literatury. To za jego spraw
wytoczono absurdalny proces o przemyt narkotykw poecie udajcemu si na stypendium
twrcze do Wiednia. To za jego bogosawion spraw przeczytaem niedawno, w maszynopisie, poemat Staszka Baraczaka zatytuowany jake charakterystycznie: Sztuczne oddychanie. Tak, to za jego spraw pisz w tej chwili te notatki, ktre za chwil schowam do biurka.

21

Z jak dziwn regularnoci spotykam si ostatnio z gono wyraanymi opiniami o niechci do zbiorowych dziaa w sztuce. Celuj w tym zwaszcza poeci, nagabywani np. przez
redaktorw pism organizujcych tzw. wolne trybuny twrczych wypowiedzi; o wikszoci z
tych poetw nawet nie mog powiedzie, e znam ich z nazwiska. Gosz oni program samotnictwa, niezalenoci artysty od czegokolwiek innego, zwaszcza od innych artystw. Z obrzydzeniem i pogard wyraaj si o jakichkolwiek manifestach, zwizkach, grupach, pokrewiestwach. Tacy nigdy nie stworz prawdziwej literatury, prawdziwej sztuki powiadaj,
dodajc przy tym, e wszelkie tego typu powizania s czystym naduyciem prawide twrczego rozwoju, rozwoju osobniczego, indywidualnego, skazanego a priori na budowanie wasnego, niepowtarzalnego wiata myli i formy. Niektrzy posuwaj si dalej w demaskowaniu
jakiejkolwiek wsplnoty poczyna oto dowd saboci poszczeglnych jednostek, tylko w
grupie silnych mwi; oto dodaj cel takich zwizkw jest czysto utylitarny, bo wielo
gosw czyni haas wikszy, czyli zwraca na siebie uwag, narzuca si ponad glosy inne, o
tyle uczciwe, e pojedyncze, przemawiajce tylko we wasnym imieniu.
Nie s mi obce te argumenty, bo swego czasu skonny byem sam ich uywa w polemikach
z niektrymi praktykami i teoriami grup twrczych.
Ale dzi, po latach, gdy opinie takie zyskay sobie prawo powszechnego obywatelstwa jako
glos tzw. prawdziwej sztuki, gdy s wygodne w okolicznociach, w ktrych wszelkie dziaania
zbiorowe nabieraj znamion zagroenia dla jaowego ycia kultury i polityki, gdy tak atwo
ogosi samotnictwo i wycofa si w uprawianie wasnego ogrdka wyobrani przy oglnej
aprobacie niemal wszystkich rodowisk, myl wtedy, e niemaej odwagi trzeba, niemao
poczucia ryzyka, aby otwarcie przyzna si do posiadania przyjaci, z ktrymi dzieli si
swoje wtpliwoci, wahania, klski i zwycistwa, rado odkrycia i smutek milczenia, u ktrych szuka si nieraz dugo i cierpliwie wsplnego brzmienia wsplnych myli, sw i czynw. Myl wtedy, e rodzi si oto poczucie uczestnictwa w czym bardzo wielobarwnym,
wielogosowym, ywym i twrczym pord miliona samotnikw mwicych jednym gosem.

22

TO, CO JEST, I TO, CZEGO NIE MA


1.
Jest to poziom zerowy literatury ukazanie nowego wiata i przyswojenie go kulturze.
Bez tego literatura nie ma szansy na komunikacj z czytelnikiem, na midzyludzkie porozumienie, ktrego porednikiem ma by wanie dzieo literackie. Aby takie porozumienie mogo doj do skutku, literatura musi zawrze w sobie ten sam wiat przey, ktrym prerefleksyjnie, codziennie yje czytelnik. Musi trafi w ten sam ton, wycelowa w ten wiat, ktry
jest zwykym wiatem wspczesnych czytelnikw. Musi wej w ten ywio fenomenologiczny, w ogldowy, zwyky sposb istnienia wiata w ogle i wiata ludzkiego w szczeglnoci. Bez tego literatura zmienia si w lektury szkolne, publicystyk, w socrealizm, w podrcznik historii albo ekonomii politycznej, w zarys etyki. Odnalezienie tego wanie tonu,
natrafienie na te warstwy przey warunkuje jakiekolwiek dalsze dziaanie literatury. Tych
kilka zda, wyjtych z artykuu Adama Zagajewskiego pt. Rzeczywisto nie przedstawiona
w powojennej literaturze polskiej1, dosy dobrze oddaje intencje podstawowe tej ksiki.
Intencje, czyli powody jej napisania, a take kierunek penetracji krytycznych, ocen caociowych i szczegowych wspczesnej polskiej literatury i kultury.
Powiedzmy od razu: jest to ksika, w ktrej raz si kc, raz godz zasadnicze intencje:
zamiar generalnej (niekiedy tylko generalizujcej) oceny wiata kultury, oceny o tyle obiektywnej, o ile dotyczcej zastanego pola faktw i wartoci, oraz subiektywne wyprowadzenie
wnioskw z tej sytuacji, co dotyczy rwnie pewnych postulatw, wskaza i opinii. wiat
opisywany, wiat istniejcej i nieistniejcej literatury, ju stworzonej, ale i potencjalnej, ma
jednak pewien stay punkt przyoenia, dotyczcy analiz tak oglnokulturowych, jak bardzo
konkretnych, powstaych na kanwie dzie literackich. Jest to mianowicie odniesienie do rzeczywistoci wspczesnej. Trudno skdind da jednoznaczn jej definicj; Zagajewski prbuje uj j poprzez impresyjnowyliczeniowy opis: to ...rzeczywisto ludzi, rzeczy i wiadomoci, zebra i kolonii dziecicych, rzeczywisto podwjnej wiary, zakamania i nadziei,
rzeczywisto zebra partyjnych i meczw pikarskich. Wycigu Pokoju i dowcipw politycznych, szpitali i transparentw, mierci i nowych inwestycji, emerytw i personalnych,
domw kultury i bjek na wiejskich weselach, piosenek modzieowych i modych naukowcw, bibliotek i budek z piwem (s. 4344).
Tu jest w punkt odniesienia. To, co stanowi poziom zerowy literatury wiadectwo
czasu i miejsca, w ktrym yjemy. Problem w tym, e poziomu tego nie ma. Literatura polska
jest wszystkim innym, tylko nie dowodem na istnienie w realnym wiecie z realnymi jego
konfliktami, konkretnymi ludmi z ich niepowtarzalnym yciem tu i teraz. To jest wanie
w wiat nie przedstawiony.
1

Julian Kornhauser, Adam Zagajewski, wiat nie przedstawiony, Wydawnictwo Literackie, Krakw 1974, s.

36.

23

2.
Zasadnicza teza ksiki, e istnieje wiat przedstawiony i nie przedstawiony w literaturze, e dalej konstatacja taka jest dla literatury nie tyle zabjcza, ile zawiadcza o niedowadzie kultury, prowadzi w gruncie rzeczy prosto do woania o literatur, mwic krtko,
dokumentacyjn. Czyli tak, ktra wypeni ludzkie potrzeby zobaczenia siebie w pryzmacie
sowa, potrzeby niepowtarzalne o tyle, o ile niepowtarzalne jest ycie ludzkie. Literaturadokument, podstawa literatur metafizycznych i filozoficznych, estetyzujcych i kreacyjnych, bez
ktrej tamte zdaj si by obokami na nieistniejcym niebie, zawiadcza o kulturze dojrzaej,
powanej, wiadomej swoich przewag i ogranicze, kryteriw wartoci i wskaza etycznych.
Kultura myli wywiedzionej tylko z terenw manipulacji stylizatorskokonceptualnych jest
kultur chor, obezwadnion w swoich zasadniczych potrzebach i moliwociach, take zadaniach. Kilka szkicw w tej ksice prezentuje przypadki literatur dotknitych rzeczywistoci, zmagajcych si z ni; takim jest przypadek Tadeusza Rewicza, Zbigniewa Herberta, Tadeusza Konwickiego, nawet Stanisawa Lema; zabrako, jak mi si wydaje, signicia po przykady inne, np. twrczo Mirona Biaoszewskiego, Wislawy Szymborskiej, Andrzeja Bursy, eby pozosta tylko przy poetach. Std proporcje s nieco zwichnite, czytelnik
ma wraenie, e naprawd tych prb byo mniej ni rzeczywicie, moe niekiedy nie dowierza autorom w ich rozpoznaniu. Sprawa za jest o tyle kopotliwa, e Kornhauser i Zagajewski posuguj si gwnie poezj jako materiaem dowodowym, tymczasem ich tezy dotycz
przede wszystkim prozy. To w niej wanie owa dokumentacyjno objawia si i sprawdza
najlepiej; mona si jedynie domyla, e list przykadw pozytywnych wiata nie przedstawionego mgby uzupeni np. Marek Hasko, Marek Nowakowski, Rewiczprozaik,
moe jeszcze dwchtrzech...
Jak atwo skonstatowa, ta literatura dokumentacyjna, acz niekoniecznie z zasady pozbawiona elementw kreacyjnych czy fantazjotwrczych, miaaby by czym w rodzaju ani
maego, ani wielkiego (w rozumieniu np. grupy Kunicy), ale zwykego realizmu, w ktrym opis wiata dokonywany byby metod cokolwiek w takim ujciu uproszczon, ale dobrze oddajc sedno sprawy: mae, codzienne problemy naley przewietla wielk metafor etyki, filozofii. W efekcie mielibymy otrzymywa ksiki mwice o nas, naszym yciu potocznym, jednorazowym, z jego polityk i kuchni, przy czym ich wymiar artystyczno
moralnointelektualny, sprowokowany niejako d o c e n i e n i e m tamtych tematw i problemw, sigaby poziomu, dajmy na to, Doktora Faustusa, Braci Karamazow, Zgieku i furii. Jest to najczciej podkrelana, ale i najbanalniejsza z konstatacji wiata nie przedstawionego. Banalna zapewne wiadomie, bo nie unikajca wiedzy o dowiadczeniach krytycznych poprzednikw, wznoszcych podobne okrzyki pod podobnym adresem. Byy to jednakowo nawoywania z odmiennych wygaszane stanowisk ni to, na jakim ustawiaj si autorzy wiata nie przedstawionego. Tamte proponoway podjcie bliej nieokrelonych wielkich tematw z wielkimi bohaterami na miar naszych czasw w rolach gwnych; sabo tych wezwa polegaa na tym, e ju aden z krytykw nie sprbowa wskaza realnego
wiata faktw i myli, z ktrego i tematy, i bohaterowie mieliby si narodzi. W tym przewaga stanowiska Kornhausera i Zagajewskiego nad bezbronnym, bo bez pokrycia, heroizmem
np. krytyki Wodzimierza Maciga z jego Sprawy literatury. Macig mwi o tematach i bohaterach powoujc si na tradycje i cigo konwencji (lini realizmu od Sienkiewicza, Prusa, eromskiego po Dbrowsk), Kornhauser i Zagajewski wskazuj na konkretn rzeczywisto naszego tu i teraz, rwnie godn ujcia literackiego, co tamte rzeczywistoci naszych
wielkich realistw. Rnice s takie, e jeli wspczesny wiat jest dla Maciga zjawiskiem
w pewien sposb sztucznym, przejciowym, niegodnym jakby Wielkiej Literatury, dla
obu modych autorw przeciwnie: jest jedynym dla niej moliwym polem wyzwania. Litera24

tura nie dlatego jest taka saba i bierna, e saba czy beztwarzowa jest dzisiejsza rzeczywisto; to tylko lk pisarzy przed nierozpoznawalnymi konsekwencjami (egzystencjalnymi,
artystycznymi) wczenia si we wspczesno obezwadni literatur, odebra jej twrcz
si i spoeczne znaczenie.

3.
Duo si w tej ksice mwi o chaosie wiata, chaosie kultury, kryteriw. Niejakim antidotum na ten baagan myli i idei ma by wanie literatura faktu, dziki ktrej atwo bdzie
zapa byka chaosu za rogi. Chaos unaoczniony poniekd przestaje by chaosem, zdaj si
wprost stwierdza autorzy wiata nie przedstawionego. I o to im bodaj chodzi, kiedy w
imi odrzuconego mietnika projektuj nowy wiat adu i porzdku. Wniosek, jaki z tego
programu wycigna Magorzata Szpakowska (Student nr 19/74), jakoby byo to woanie,
moe i powiadome, o totalit kulturowe czy ideologiczne, o system jednolitych opinii i ocen,
nazbyt przypominajcy niewesoe czasy rzeczywistego panowania tych systemw, jest suszny pozornie. Nie ma to by tak rozumiem intencje autorw sprowadzenie rzeczywistoci
kulturowej do schematu kilku czy kilkunastu wytycznych programowych, wedle ktrych dokonywaaby si selekcja wartoci pozytywnych i negatywnych. To raczej haso opanowania chaosu przez jego dokumentacj sown, prba stworzenia czego w rodzaju moralnoci kultury wyraonej przez dziea odnoszce si do rzeczywistoci jako do wiata serio, nie
buffo. Dlatego tak wiele w ksice rozwaa nad jzykiem literatury; wszystkie czy prawie
wszystkie systemy uj totalitarnych, bdcych naszym udziaem w trzydziestoleciu, prowadziy do literatur sfaszowanych w jzyku wanie. Socrealizm stworzy wprawdzie dziea
faktw, ale opatrzonych pseudokomentarzem, z kolei literatura lat 60. bd poprzestawaa na
faktach prawdziwych, ale maych, bd wyprowadzaa racje wielkie z faktw wymylonych. W obu wypadkach obraz rzeczywistoci by nieprawdziwy, bo albo j umniejsza
wprowadzajc do rejestru banalnoci, albo stwarza rzeczywistoci zastpcze, np. przenoszc
akcj powieci w czasy przedwojenne (Stryjkowski), w stany alegoryczne (Lem) czy wrcz
na inne tereny geograficzne (znamienny casus Kamiennych tablic ukrowskiego). Jzyk literatury odpowiada poniekd podwjnemu jzykowi potocznego mylenia, take oficjalnej
propagandy: powoywa sztuczne byty o pozorach prawdziwoci.
Inn jest spraw, na ile w ogle moliwy jest taki wiat przedstawiony, jaki postuluj
Kornhauser i Zagajewski. Jest to w pewnym sensie pytanie o status quo polskiego pisarza;
problem pisania o codziennym, prawdziwym yciu w PRL zdaje si by nie tylko kopotem
obu poetw i krytykw, ale i tych, przeciwko ktrym wytaszczyli armaty zdrady rzeczywistoci. To szczeglne wyginanie si prostych zamierze i szczytnych idei na twardej materii
faktw, charakterystyczne dla caej niemal wspczesnej literatury wypaczanie drg pisarskich, widoczne w ucieczkach od realizmu do kreacji i stylizacji (pocztek i stan dzisiejszy
choby pokolenia Wspczesnoci), zdaje si mie rdo nie tylko w zej woli autorw
albo godzeniu si na sytuacj, e jeeli nie mona lubi tego, co si chce, lepiej polubi to, co
si ma. Kornhauser i Zagajewski nie s przecie a tak naiwni; zarzuty, jakoby nie znali ycia, czyli np. faktu istnienia cenzury, uzna naley raczej za bezpodstawne. Ale ich propozycje pod adresem literatury s pewnym modelem postawy artysty w ogle; s zgoda projektem ycia na wulkanie, czasem wbrew zdrowemu rozsdkowi i naturalnemu oporowi materii zewntrznej. S by moe w sporej mierze utopi, ale zdaj si mie rdo w fizykalnej
obserwacji, e rosncy nacisk toka prasy wywouje wprawdzie zwikszony opr teje, ale
rwnoczenie zwiksza szanse na przesuw; niebagatelna jest te wielko toka: gdy odpowiednio duy, pole wzajemnych szacunkw wyrwnuje si i atwiej o dalekosine efekty.
Zwikszona ilo odpowiedzi literatury na rzeczywisto powoduje, i sama rzeczywisto
25

zostaje jakby przez nie ujarzmiona, osaczona, postawiona przed faktami dokonanymi; ucieczka przed ni oznacza przedwczesn by moe kapitulacj, a w dalszej konsekwencji oddanie si w pacht jej reguom.

4.
Z tego punktu widzenia rzeczywicie ogromna cz polskiej literatury nie sprostaa zadaniu. Powtarzam: z t e g o p u n k t u w i d z e n i a; Kornhausera i Zagajewskiego nie interesuj w zasadzie wszelkie inne walory twrczoci powstaej. Myl tu o ocenach stricte artystycznych, o kryteriach literackich itp., cho, co jasne, te wanie wzgldy stanowi w
kocu o istotnych wartociach wielu dzie literackich. Nie odmawiajc ich ani Harasymowiczowi, ani Grochowiakowi, ani wreszcie Herbertowi, dyskutuj z ich programem y c i o w
y m: gdzie literatura do tego ycia przydaje, gdzie ode ucieka. Jest to zagadnienie wrcz moralnoci, odpowiedzialnoci zawodu: czy nastpio sprzeniewierzenie godnoci pisarza, czy
te niesie on sztandar literatury wysoko, z podniesionym czoem. Paradoksalnie: dostao si
przede wszystkim tym, ktrzy w mniemaniach wasnych, opiniach dotychczasowej krytyki, a
i czsto w wiadectwach popularnoci u czytelnikw uchodz za pisarzy znakomitych,
wanie wspczesnych. Zatem za wiat nie przedstawiony obciono tych, ktrzy na
swj sposb w wiat przedstawiaj, ale te dobr przykadw obj te nazwiska, ktre s
rzeczywicie znaczce dla literatury. Bo od kog da prawdy, jak nie od pisarzy znakomitych? Od kogo wymaga sprostania realiom otaczajcego wiata, jeli nie od tych, ktrzy w
rny sposb, czsto bezskutecznie ale jako si z nim pasuj? I nie naley si udzi pozorami popularnoci, ktr jake czsto zasaniali si i zasaniaj ci pisarze; niegdysiejsze i aktualne cenzurki krytyczne niema tu odegray rol, a tsknoty ludzi do wiary w fachowe sdy
w epoce zaoonej fachowoci i realizowanej niedbaoci s doprawdy olbrzymie.

5.
Zabieg przymierzania do rzeczywistoci jest w tej ksice nie tylko propozycj wiatopogldow, ale i krytyczn. Kto wie, czy nie pierwsz tak konsekwentn od czasw krytyki
immanentnej Sandauera, zainaugurowanej Filozofi Lemiana z roku 1946. Sandauer wychodzi jednak w analizie dziea od jego formy, z niej wyprowadzajc treci i znaczenia (por.
tezy rozprawki O jednoci treci i formy); Kornhauser i Zagajewski wprowadzaj do oceny
kryteria kontekstw sytuacyjnych: czy dany pisarz umia znale odpowied na wymagania
stawiane przez wiat, w ktrym i z ktrego y; czy twrczo jego przebiegaa w spiciu
czy obok rzeczywistoci. Mog si w tym miejscu pojawi nieporozumienia. Takie ustawienie
sprawy sugeruje, jakoby krytyka Sandauerowska nie miaa nic wsplnego z kryteriami odpowiedzi na potrzeby wiata, za analizy Kornhausera i Zagajewskiego odwrotnie pomijay wartoci stricte literackie dzie. Modele czyste jednak nie istniej na szczcie. W Sandauerowych opisach poezji np. Biaoszewskiego odnajdziemy elementy yciowego pejzau
poety z jego wiatem rupieciarni egzystencjalnej, bardziej caociowy ogld kontekstw literackich i wiadomociowych, spotkamy te w Bez taryfy ulgowej; podobnie u naszych dwu
autorw analizy twrczoci Herberta czy Rewicza maj cisy zwizek z ich stosunkiem do
materii literackiej, artystycznej. Wane jest jednak samo n a s t a w i e n i e: wedle kryteriw
Sandauera poezja polska moe uchodzi za wybitne osignicie naszych czasw (rewelacje
26

artystyczne, talenty kreacyjne, awangardowo itp.), natomiast w myl zaoe autorw


wiata nie przedstawionego ta sama poezja moe by bardzo nikym spoecznie i znaczeniowo wiadectwem teje samej wspczesnoci. Jednym sowem zaley jak popatrze.
Tak zatem z punktu widzenia Kornhausera i Zagajewskiego najmodsza poezja polska moe w pewien sposb growa nad twrczoci starszych pokole jako lepiej odpowiadajca kryteriom stosowanym przez obu autorw. Faktem jest bowiem, i odpowied na rzeczywisto, wchonicie jej niejako w manier literack realizuje si w modej poezji w stopniu
szerszym i gbszym ni to byo w dotychczasowych poetykach. Zwycistwo modej literatury nad starsz dokonuje si tu, co nie trudno zauway, metod o tyle atw, e wedle
kryteriw zastosowanych wanie przez t sam poezj; nie od rzeczy Kornhauser i Zagajewski s poetami tej generacji, ktrzy kierunek ogldu wiata stosowany w tej liryce przenieli w
sposb prawie automatyczny na tezy krytyczne. Niesprawiedliwo widzenia caoci naszej
literatury jest zatem tylko skutkiem takiej perspektywy: e interes wiata nie przedstawionego jest rwnie interesem pewnego typu literatury. Ksika ta umieszcza si sama wiadomie w towarzystwie wszystkich dotychczasowych manifestw krytycznych, ktre zakaday istotno okrelonych konwencji literackich przy naturalnym pomniejszaniu konwencji
innych. W tej kategorii mieszcz si programy krytyczne Peipera, Przybosia, Jarosawa Marka Rymkiewicza czy Stanisawa Baraczaka. Przypomnijmy, e ju w latach 30. T.S.Eliot
nobilitowa ten gatunek krytyki.

6.
Na tle dotychczasowych, powszechnych ju etykietek okrelajcych Now Liryk jako
ruch z ducha i ciaa romantyczny (zasuga to w zasadniczej mierze Nieufnych i zadufanych St.
Baraczaka), propozycja intelektualna i krytyczna wiata nie przedstawionego prezentuje
si zgoa od strony przeciwnej. Jest to mianowicie parokrotnie okazjonalnie sugerowana
koncepcja pragmatycznego, racjonalnego penetrowania wiata, dokonywanego takimi racjonalnymi narzdziami opisu. (Zastrzemy od razu, e nie jest to bynajmniej postawa obca np.
ksice Baraczaka; romantyzm w wydaniu Nieufnych i zadufanych krzyuje niejako myl
romantyczn z racjonaln analiz rzeczywistoci.) Oczywicie, przemyka w wiecie nie
przedstawionym wtek swoistego heroizmu romantycznego ale tylko w sensie postulowanej postawy pisarza wobec otaczajcego go ywiou materii i myli, postawy serio, odpowiedzialnej, rozwanej jednak, nie startujcej z szablami na czogi. Analiza przewaa powinna na razie nad wielkimi uoglnieniami, krtkowidztwo nad dalekowidztwem.
Jest to najbardziej chyba kontrowersyjna cz ksiki; mona bowiem z tego programu
wysnu kilka rwnorzdnych, a sprzecznych czy przynajmniej niezbyt zgodnych wnioskw
szczegowych. Po pierwsze, prowokuje zarzut, jakoby zakadaa li tylko literack kreci
robot, opisywanie niskiej rzeczywistoci kosztem wielkich metafor ludzkiego losu. Po
drugie, jakoby istniaa jaka kolejno, nastpstwo literackich poczyna: najpierw powstaje
osocze w postaci ksiek cile opisowych, owej nieobecnej literatury redniej, dotykajcej
realiw wiata, a dopiero na tym tle, czy w tym osoczu mog pojawi si dziea wielkie.
Wniosek pozornie paradoksalny i nonsensowny, ale usprawiedliwia go poniekd linia rozumowania autorw: poniewa dotychczasowy brak Wielkich Dzie by wynikiem chaotycznego stanu naszej kultury, ycia spoecznego, nie jest moliwe powstanie tyche Dzie bez podstawowego przynajmniej uporzdkowania ycia i kultury; uporzdkowaniem terenu winna si
zaj wanie literatura opisowa; w ten sposb koo si zamyka.
Oczywicie zarzut w mona zbi wnioskiem innym, a mianowicie takim, e wiat nie
przedstawiony dotyczy w gruncie rzeczy n a j b l i s z e j p r z y s z o c i. Wytycza kierunki kulturowego dziaania wprawdzie dalekosine, ale konkretne zadania mog si odnosi
27

jedynie do dzi, najwyej jutro. Za konkretnym zadaniem na dzi moe by tylko haso
powrotu do literatury ujawniajcej, chwytajcej w mylowy porzdek w codzienny baagan
codziennoci, nad ktrym czuwa jedynie Dziennik Telewizyjny. Ale jest to wszystko i
wnioski, i obrona bodaj bardzo na wyrost w stosunku do zamierze obu autorw. Bo program ten jest daleko prostszy. Oto zakada si, e literatur idealn bdzie taka, ktra mae
realia przewietli wielk metafor uoglnienia; konkret wyprowadzi w przestrzenny symbol. I
to jeszcze, e i tak bdzie dobrze, gdy znajdzie si cho kilkunastu chtnych, ktrzy pokusz
si o zwyky opis tak zwanej naszej rzeczywistoci; geniusze znajd si sami. Inna rzecz, e i
geniusze s tacy, jak im na to pozwala epoka; im osocze bardziej sprzyjajce, im literatura
rednia bardziej rzeczowa, odpowiedzialna i spjna, tym wiksze szanse na arcydzieo, ktre
nie potrzebuje ju pokonywa oporw porzdkowania wiata, w jakim si objawi. Marzenia
Kornhausera i Zagajewskiego okazuj si w gruncie rzeczy by odwiecznymi niemal postulatami niemal kadej literatury, waga ich zwiksza si jednak niepomiernie, gdy przychodzi
woa na kulturowej puszczy. Punkt widzenia wiata nie przedstawionego, ujmujcy nasz
kulturow rzeczywisto wanie w takich kategoriach, samorzutnie niejako ukonkretnia,
przyblia i potwierdza konieczno urealnienia tych marze.
1974

28

JZYK W WIECIE

29

Wszystko waciwie zaley od punktu widzenia: czy spoeczestwo ocenia si jako z nielicznymi wyjtkami ze, bo nie potrafice wyzwoli si spod presji strachu, przymusu i kamstwa, a w odpowiedzi wytwarzajce bierno, bezsilno, serwilizm i asekuranctwo czy z
nielicznymi wyjtkami jako dobre, tylko okresowo bezradne wobec przemonych mechanizmw dezintegrujcych, siy bezprawia, braku moliwoci wyjcia.
Wszystko (prawie wszystko) da si jednoczenie oskary i obroni.
Wiele te zaley od okolicznoci, w jakich wygasza si takie czy inne opinie. Narody stabilne nie maj, podejrzewam, podobnych zmartwie.

30

W PONCEJ WINDZIE SW
Kiedy zacza si konstytuowa Nowa Fala poetycka, Krzysztof Karasek by ju od dawna
czynnym wspuczestnikiem Orientacji poetyckiej hybrydy, zrzeszajcej autorw pokolenia 60. W 1968 roku mia lat 31, byt wic dojrzaym czowiekiem, dojrzaym poet, mia
za sob studia filozoficzne i niewiele zapewne mogo go zaskoczy. W Nieufnych i zadufanych Baraczaka znalaz si jednak po stronie nieufnych, cho ksika bya atakiem przede
wszystkim na zadufanych rwienikw Karaska z Orientacji. Debiut ksikowy, Godzina
jastrzbi2 z roku 1970, niemal rwnoczesny z Jednym tchem, opublikowany zreszt w tej samej oficynie ZSPowskiej, sytuowa poezj Karaska w nurcie wanie Nowofalowym; czas
publikacji i charakter twrczoci uzupeniy si doskonale. Zbiorek Drozd i inne wiersze3
(1972) potwierdzi nieprzypadkowo tego spnionego jakby debiutu. W tomie trzecim, Poezjach4 (1974), obok tytuowego poematu z Drozda, znalaza si take przedrukowana Godzina jastrzbi oraz nowe wiersze. Jakby chcia autor podkreli cigo myli poetyckiej na
przestrzeni bez maa dziesiciu lat. e to, co powstao po 68, po 70 wywodzio si konsekwentnie z tego, co pisa Karasek np. w 66,67. Rzadki to przykad takiej konsekwencji i takiej
postawy pord rocznikw mu rwienych.
To wanie symptomatyczne: u Karaska nie wida adnego szczeglnego przeomu, zmiany poetyki, punktu widzenia, co zwyko si przypisywa analogicznym przemianom politycznym. Byby to niezgorszy dowd na czciow przynajmniej zudno a tak cisego uzalenienia twrczoci od pogody politycznej, dowd zreszt krzepicy dla pisarzy przede wszystkim. (Swoj drog byoby poytecznym poznawczo zajciem przeledzenie wsplnoci i odrbnoci drg poetyckich autorw mieszczcych si z jednej strony w ramach biologicznych i
politycznych pokole, oraz z drugiej midzypokoleniowcw, takich choby jak Karasek
wanie, a z wczeniejszych Szymborska, Lec, Midzyrzecki itp. By moe okazaoby si, e
fluktuacje literackie zale mniej ni jak si sdzi od widzimisi zewntrznych okolicznoci, z
wyjtkiem moe cenzury, ktra jest wieczna.)
Czwarty tomik Krzysztofa Karaska, Prywatna historia ludzkoci5, skada si z wierszy
powstaych midzy 197276 i nie powtarza si ju w nim aden z wierszy opublikowanych w
poprzednich zbiorkach. Jakby dowd konsekwencji majc ju za sob, teraz zebra poeta tylko rzeczy faktycznie nowe i najnowsze.
Nie radz czyta tej ksieczki wedle przypadkowej kolejnoci wierszy, co si do czsto
praktykuje przy lekturze poezji. Jest to bowiem jeden z najlepiej skomponowanych sdz,
e nic tam z przypadku zbiorkw, jakie zdarzyo mi si czyta w ostatnich przynajmniej
latach. Chodzi nie tylko o rodzaj wewntrznych oddechw, kontrastw nastrojw, emocji itp.
Posiada on przede wszystkim swoj dramaturgi, i jest to dramaturgia podwjnie wyrafinowana. Ot w kilku pocztkowych wierszach tomu (Trzej mczyni w poncej windzie,
2

Wyd. ZSP, Warszawa 1970.


Pastwowe Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1972.
4
Wydawnictwo Literackie, Krakw 1974, II wyd. 1975.
5
Wydawnictwo Literackie, Krakw 1979.
3

31

Oiropa, Twarze ywych) zawarty zosta wyrany motyw przesuni czasowych z retardacj na
czele, co widoczne jest zwaszcza w Oiropie, gdzie rolki czasu odwijaj si w porzdku odwrotnym i nieprzewidzianym. Motyw ten dopenia si w poemacie zwieczajcym ksik,
Kwidzy 19471953, w ktrym retardacja dokonaa si rzeczywicie: poemat jest opisem
kilku lat dziecistwa i modoci autora.
Element drugi dramaturgii tomiku zawiera si w ewolucji poetyckiego jzyka, stylu. Ot
tomik czyta si jakby od trudnoci do atwoci, od wierszywizji zapisanych w skomplikowanym, gstym jzyku metafor o proweniencji oksymoronicznoekspresjonistycznej po
wiersze pisane wyranie wprost, jzykiem niemal sprozaizowanym, reportaowym (Z listu
Bertolda Brechta do syna, Studium ornitologiczne, Jeeli u poety..., Kwidzy...). Natomiast w
samym rodku tomu znajdziemy skontrastowane dwa minicykle: pierwszy bez nazwy, zanotowany w konwencji prozy poetyckiej (Bolero, Przez otwory strzelnicze ust, Orfeusz w barze mlecznym, Komin na Suewcu), drugi zatytuowany W jzyku krajowym, zawierajcy tylko trzy wiersze drukowane kursyw, bdce rodzajem pozornie obiektywnych notatek z rzeczywistoci, a w istocie gorzkoironicznych moraliw o subtelnie zorganizowanej tkance
jzykowej stylizowanej ju to na informacj prasow (mier lipy), ju to ogoszenie matrymonialne (Co myle o mczynie...), ju to dziecinn bajk (Mae strachy, due strachy...)
Wic jzyk. Znw jzyk. Jak u wielu modszych kolegw. Ale od razu zrbmy zastrzeenie: poezja Karaska nie ma nic wsplnego z popularnie rozumianym lingwizmem. Nawet
tym, ktry wprowadzili Baraczak, Krynicki, Szaruga. Tu nie idzie o manewry sowne, manipulacje majce na celu jak u wymienionych poetw demaskacj jzykw rzeczywistoci.
Jzyk w liryce Karaska rozumiany jest pod pewnymi wzgldami szerzej: w swej istocie ontologicznie. Pytania o jzyk zmierzaj w t sam stron, co pytania o materi, o myl, o pami, o moliwo nie tylko porozumiewania, ile wrcz ycia. Oczywicie ten sam jzyk, o
jakim myli Karasek, to jzyk naszej dzisiejszoci, nie jzyk w ogle. Jaki jest? W jakim
znajduje si stanie? Diagnoza wypada oczywista; oto prbki kontekstw, w jakich umieci
poeta zagadnienia jzyka: rozsypane ziarno krzyku / ktry wkrca w usta metalowe ruby;
znaem ten gos; wyrywa mi sowa z jzyka; jzyk, ktry nas czy, odrywa si od nas;
Nasze sowa s ciemne / wydajemy klekot; wielka, drgajca przepa mowy; to upade
zdanie / ktre nie wrci ju do rde gwatu; piach / napocztego zdania / ktre nie zdoao
si wyklu / zagwoda osie y; wykarczowane usta; drut kolczasty oddechw; Godne sowa kuj w oczy; Odkleja si sowo od ust / odpada gos od znacze; rozpynli si
w pknitym zdaniu krajobrazu; obite blach usta; pod klap jzyka... Myl, e wystarczy przykadw.
Potd Karasek nie jest bynajmniej specjalnie odkrywczy. Wykarczowane usta, a przynajmniej takie poczucie, zdaj si mie w tej chwili wszyscy bodaj mylcy poeci polscy.
Ciekawsze i daleko bardziej podne poznawczo jest co innego: cise zwizanie kwestii jzykowych z innymi aspektami ludzkiej egzystencji. Zacytujmy kocowy fragment wiersza Sen
nocy letniej w izbie wytrzewie, w nim bowiem da si odszuka wszystkie, jak sdz, parametry ambicji intelektualnych Karaskowej poezji w tym przynajmniej wzgldzie
Jaka jest twoja grupa krwi? napoczta pami
przebyskiwaa przez zgonion myl
i obmyta przez rytm materii
spajaa dwa czony jzyka klamr niespjnego zdania.
Wers pierwszy traktuje o pamici, drugi o myli, trzeci o materii, czwarty o jzyku.
Ruch pamici od myli po jzyk uruchamia z kolei pytanie o grup krwi; oto jeszcze jeden
skadnik zarysowanej caoci. Krew jake wane sowoklucz Karaskowej poezji. Gdyby
znw zabawi si w cytowanie fragmentw, gdzie tym razem wystpuje sowo krew w naj-

32

rniejszych kontekstach i wariantach, musielibymy czerpa z kadej niemal strony kadego


z tomikw. Pytanie nadrzdne niejako o grup krwi jest zatem na miejscu. Co z kolei znaczy obecno krwi w tej poezji, odpowiedzi s co najmniej dwie.
Pierwsz, banalniejsz, potoczniejsz, mona uzyska przez zestawienie poezji Karaska z
oglniejszym tem aktualnego jzyka poetyckiego obowizujcego niejako w liryce lat siedemdziesitych. Topos krwi daje si tam wyrni nadzwyczaj atwo, a najwyrazistszy jest
niewtpliwie w twrczoci formacji Nowofalowej i nastpcw. Byoby to jednak, jak powiedziaem, wytumaczenie dosy oczywiste i bez dodatkowych dowodw wiadczce raczej na
niekorzy poezji Karaska, przynajmniej w najbardziej zewntrznym odczuciu. Odpowied
drug daje sam poeta w znakomitym zreszt wierszu Z listu Bertolda Brechta do syna:
Kiedy sowo krew jest nieobecne w wierszu?
Sowo krew jest nieobecne w wierszu, kiedy krew wisi w powietrzu, kiedy staje
si deszczem. Kiedy yy nie utrzymuj ju jej w poncej bace ciaa i wypuszczaj
na wolno i przyszo.
Sowo krew jest nieobecne, kiedy ta prawdziwa krew wylega na ulice, niechtnie
mwi si wwczas o krwi, sowo krew znika z encyklopedii i sownikw, podrczniki staj si bledsze, gazety choruj na anemi, kartki historii gin w tajemniczych
okolicznociach, skadnia staje si przedmiotem drwin; (...).
Jest to oczywicie dowd nie wprost; czytajc jednak poezj Karaska wedle recepty samego autora musielibymy doj do logicznego wniosku, e skoro krew jest w tej liryce obecna
a nadto, przeto ani nie wisi w powietrzu , ani nie wylega na ulice. Jak z dowiadczenia
wiadomo, wniosek taki, co najmniej w stosunku do pierwszej czci cytatu z poprzedniego
zdania, z trudem daby si obroni; czyby zatem jaka niekonsekwencja? I tak, i nie. Poecie,
o ile dobrze czytam jego intencje w wierszu zawarte, idzie o to, e sowo krew ulatuje z wierszy, z podrcznikw czy gazet w sensie dwojakim: przenonym i realnym. Sens przenony
dotyczy uniewanienia jakby krwi literackiej w momencie, gdy pojawia si r z e c z y w i
c i e krew prawdziwa. Sens realny z kolei znikania krwi z encyklopedii i literatury dotyczy
faktu do nam znanego, mianowicie zacierania pamici o rzeczywistej krwi w momencie,
gdy ci, ktrzy krew przeleli nie mwi ju o cenie, a tylko o zyskach osignitych dziki tej
krwi. Wtedy krew, poucza dalej Brecht swego syna, a Karasek swoich czytelnikw, trzeba
tropi w szczelinach pomidzy sowami, w krzyku torturowanego zdania.
Co jednak z krwi w samej poezji Karaska? Co z t krwi, ktra jednak si pojawia, chocia dawno nie mwi si o cenie, a tylko o zyskach (wiadomo dzi, e wtpliwych) z jej
przelania osignitych?
Nie apmy jednak poetw za sowa, cho akurat wanie w przypadku poetw zabieg ten
wydaje si szczeglnie uprawomocniony. Krew ma tu znaczenie niewtpliwie symboliczne,
jej obecno jest midzy innymi konieczna do... mwienia choby o niemonoci jej obecnoci; oto stay zreszt paradoks poezji. Symptomatyczne w cytowanym Licie... znajduje si
te taki passus: powiada si wwczas: [gdy nie mona mwi wprost o krwi T. N.] (...) sok
pomidorowy rozlano na play nadbrzenego miasta. Przykad w zosta zaczerpnity z innego wiersza Karaska w prawie identycznym ksztacie: rce / umaczane w soku pomidorowym
krwi / rozlanym na play nadmorskiego miasta (w wierszu Koniak i rewolucja). P r a w i e
bo pierwotna metafora zawieraa jednak samo sowo krew; oto jak jzyk zdradza poet, nawet
wiernie mu suc.
Wrmy jednak do poprzednich rozwaa dotyczcych szczeglnego wspistnienia w tej
poezji pamici, myli, materii i jzyka. Pomocne oka si znw cytaty. Na przykad metafora
w krajobrazie ze spltanych y / zda. Albo inna: wybiegem w przestrze, / ktra prowadzia mnie w gb ciemnego zdania. Albo te i taki obrazek: baka ciaa bulgoce nabiega

33

botem / wiersz dymi / jest dzie / albo noc. Bd ten: usta mwicego poruszaj si / na
ywym ekranie wymarej pamici. Wystarczy. Jak wida, wszdzie powtarza si ta sama
specyficzna sytuacjametafora zoona z u t o s a m i o n y c h elementw materialnych,
jzykowych i pojciowych. Baka ciaa bulgoce w tym samym porzdku znaczeniowym
jak wiersz, ktry dymi. Przestrze prowadzi w gb zdania. Usta mwice na ywym
ekranie wymarej pamici. Materia jzyk materia pojcie.
Czemu suy taki zabieg mieszania kategorii dosy w kocu od siebie odlegych? Odpowied, w wypadku poezji tak gstej, tak niejednoznacznej jak kada poezja autentyczna, nie
jest, oczywicie, atwa. Udajmy si po pomoc do kilku jeszcze, oglniejszych motyww tej
liryki.
Oto zauwamy szczegln rol czasu; obsesyjnie wrcz powtarzajce si retardacje (bya
ju o nich mowa); powtrki z historii; roztrzsanie moliwej przyszoci; gry z rozciganiem i
zagszczaniem czasu; zaburzenia chronologii; ucieczki w sen (jeszcze jeden wany wtek tej
poezji, pisa o nim obszernie Baraczak w Nieufnych i zadufanych); rozwaania o tradycji i
teraniejszoci, o szansach starych mitw w nowym spoeczestwie. W prozie poetyckiej
Komin na Suewcu, nieprzypadkowo zadedykowanej Zbigniewowi Herbertowi, filozofia
czasu zostaa sformuowana wprost. Jest to maty traktat o roli tradycji w dzisiejszym yciu, o
przenikaniu si przeszoci i teraniejszoci, o walce dwch porzdkw: pamici i oczekiwania. Orfeusz w barze mlecznym to znowu przymierzanie szans mitu do wspczesnoci, z
odpowiedzi spodziewanie jednoznaczn: Antyczna tragedia nie trzyma si kupy: mit nie
zdaje egzaminu przed wiatem.
Wszystko pynie, wszystko jest ruchome, czasy przenikaj si wzajemnie, dawne zachodzi
na obecne. Resztki mitu plcz si po barze mlecznym, dziecistwo ni si po nocach, te
przydarzaj si na jawie, stary komin obrasta nowymi wieowcami, a dzieci bawice si wok niego nie bd ju rozumie tych, ktrzy te zabawy obserwuj. Krew moe by sokiem
pomidorowym, ja patrz na nieja, ktre jest mn, wszystko moe by wszystkim. Uzupenijmy t tez kolejnym obsesyjnym motywem Karaskowych wierszy, jakim jest swoicie
oksymoroniczna opozycja wiata i ciemnoci. Znw udajmy si po kilka z wielu przykadw: ciemnej perspektywie soca; Bya noc, o morza lnia silnie; wiato byo jednak
przy mnie: ciemne, / bolesne; Przez ciemno dnia / jak przez kwiat o nieznanej nazwie /
przepywa strumie wiata; czarne soce kawy; ywe wiato jego nocy itd.
Nie zdziwi zatem obecno w Karaskowej poezji motywu zakorzenienia. Gdzie wiat rozpad si na tysice odamkw, gdzie jzyk, pami, materia i myl przepywaj wzajemnie
przez siebie, gdzie najczciej czowiek ma poczucie wykarczowanych bd obitych blach
ust, gdzie sen okazuje si jaw, wiato mrokiem poszukiwanie zakotwiczenia staje si potrzeb naturaln jak oddychanie. Ludzie chc widzie nie za tylko nosi w sobie ziarna mitu, przyczepy, ktrymi przytwierdzeni s do ziemi, do miejsc, w ktrych yj. pisze poeta
w Kominie na Suewcu. Jeli chcesz dowiedzie si kim jeste, / musisz wiedzie kim bye;
dowiedz si, / kim by twj ojciec. zaleca w tytuowej Prywatnej historii ludzkoci. W poemacie Deutsches requiem, powiconym Gottfriedowi Bennowi, cytuje Heideggera: Dno
jest podstaw by si zakorzeni ... Epoka / ktrej brak dna / zwisa nad bezdni... (Myl t
rozwinie pniej Rewicz w Spadaniu). Cytuje po to midzy innymi, by uzasadni dodatkowo naczelny wtek poematu, jakim jest przeprowadzenie bohatera przez pieko faszywych
wyborw do finalnego podwjnego zakotwiczenia: Znieruchomie w wierszu, w statycznych ksztatach / i formach. Nie porusza si. i Zdrewnie. (...) Wiersz, jedyna forma staa /
na gibieli bytu; Jeeli wiat ktry ma tylko jedno imi, / zaamuje si w tobie na tysic
odamkw (...) wracamy znowu do siebie, do ciaa / ktre odbudowuje nam niebo pod nogami, ziemi, / i czyste pieko / skoczonej sprzecznoci.
Myl, e identyczn prb zakotwiczenia, tym razem zastosowan przez poet pod wasnym adresem, jest wspomniany parokrotnie kocowy poemat Kwidzy 19471953, gdzie

34

zawarty zosta rodzaj szczegowej, wrcz dokumentalnej relacji z kilku najwaniejszych lat
dziecistwa i dojrzewania. Myl te, e wanie poszukiwanie zakorzenienia wie i uzasadnia kompozycj i stylistyk caego tomiku, a zwaszcza symboliczne skontrastowanie dwu
pierwszego i ostatniego wierszy zbioru. Pierwszy bowiem (nie liczc introdukcji), Trzej
mczyni w poncej windzie, jest ekspresyjnie zmetaforyzowanym opisem granicznego wanie stanu zawieszenia (winda), przy czym to z a w i e s z e n i e dodatkowo spenia si w
akcie p o n i c i a, wic unicestwiania, rozpadu.
Czyby dojcie do takiego finau odnalezienia korzeni w dziecistwie i modoci miao
starcza za filozofi autorsk? Gdyby tylko o to szo poecie, mielibymy do czynienia z kolejn, bardziej skdind msk wersj liryki sentymentalnej, jak obdarzaj nas w nadmiarze poeci nurtu wiejskiego zamieszkujcy M3 w arcytekturze wielkomiejskiej. Przyjrzyjmy
si zatem raz jeszcze Kwidzyniowi, czy taki on znowu sentymentalny i o jakiego to rodzaju
korzenie chodzio.
C takiego utkwio w pamici poety, co mogoby go wyprowadzi z dziecistwa w wiadomy wiat? Jak po latach zrekonstruowa te wspomnienia, w jaki mu si uoyy cig wanoci? Oto zakoczenie poematu, najwaniejsze dziecinnomodziecze dowiadczenie.
Ostatni korze pamici, z ktrego wyroso drzewo pniejszej wiedzy, wraliwoci, postawy:
bya zima kiedy ustawiono nas w korytarzu szkolnym
blade z wytrzeszczonymi oczami dzieci w konierzykach Sowackiego
nauczyciele pakali z gonikw
dochodziy dwiki Marsza aobnego
Chopina wiato
sczyo si z brudnych arwek ciekao gaso
spywao po podogach po cianach
(potem powiedziano mi e umar Stalin)
To ju bynajmniej nie sentymentalna bajka z modoci. To twarda, realna prawda zamknitego dziecistwa. Z tego korzenia wyrosn pniej takie strofy:
Tam, gdzie s miasta
musz by i miasta umarych, ich obecno
dostarcza pociechy ywym i unaocznia, e teraz
nie jest zudzeniem,
ale czstk wielkiego wszystko; zadomawia w historii ukazujc, e kady ucisk
ma swj kres,
e adna opresja nie jest wieczna. I e kady tyran
te kiedy umrze;
(Chausseestrasse 126)
Dlatego, wanie dlatego znajdziemy w Prywatnej historii ludzkoci wiersz powicony
chiskiemu poecie Ai Ts'ingowi zamordowanemu podczas kolejnej czystki. Dlatego zostanie
napisany przewrotny, ironiczny i gorzki wiersz o poecie, ktremu wypomina si p ziarnka
kwasku znalezionego w spodniej kieszeni, dlatego napisze Karasek Dwie wersje tego samego
wiersza powicone Miroslavovi Topince, przy czym wersja pierwsza opisu wydarze praskich w 1968 zostanie przedstawiona w jzyku ezopowym, za druga w prawdziwym, na ile
to tylko byo moliwe.
Weszlimy w krain etyki jednostkowej i spoecznej. Dlatego konieczn point sprawozdania, jake niepenego, z tej bogatej, gstej w znaczenia i przeznaczenia ksieczki poetyckiej, jednej z najlepszych, jakie pojawiy si w latach siedemdziesitych, winno by to przesanie:

35

Nie zapomnijcie poeci przyszych pokole nazwisk tych,


ktrzy zginli od pioruna,
od gazu,
od strzau w ty gowy,
pod cian
albo na rwninach; ktrzy
rozpynli si w pknitym zdaniu krajobrazu
historii naszego wieku waszych milczcych braci w sowie
oni mieszkaj w nas.
1979

36

Grudzie 1977. Wpada mi w rce dziki uczynnoci przyjaci najnowsza, pomiertna,


bodaj ostatnia ju ksika Gombrowicza pt. Wspomnienia polskie, wydana jako XI tom Dzie
zebranych w edycji paryskiej Kultury. Tame, na stronach 93 i 94, taki passus:
Pokolenie, do ktrego naleaem, byo w sytuacji, ktra nie czsto trafia si polskim pokoleniom... wstpowalimy w ycie ju w wolnej i niepodlegej, a ta idylla
miaa trwa penych lat dwadziecia! Na moich oczach niepodlego, z pocztku
do mglista i nieokrelona, nabieraa stopniowo ciaa i krwi. Ale nie powiem, ebym
si tym specjalnie entuzjazmowa, moje pokolenie przyzwyczaio si do wolnoci
szybko i odzyskanie niezalenego bytu pastwowego stao si wkrtce tematem czysto
oficjalnym rozmaitych uroczystych dyskursw. Jak okreli patriotyzm mojego pokolenia? e nie by to ju romantyzm, o tym powszechnie wiadomo, ale trzeba doda,
e i sentymentu w sobie nie zawiera, ani te honoru, tego honoru coraz mniej
modnego, coraz bardziej zalatujcego komizmem. Pojawia si wrd nas, na punkcie ojczyzny, wielka wstydliwo i chyba to nas tak odrniao od tamtej modziey z
czasw eromskiego, ktra lubia szumie sztandarami i piropuszami. Moi koledzy
byli pod tym wzgldem podobni do mnie coraz trudniej im przychodziy patriotyczne wylewy w prozie czy poezji, ich wraliwo bronia si cynizmem, woleli dowcipkowa ni deklamowa. Zapewne wczesne dowiadczenia wojskowe, zwaszcza z
1920 roku, take przyczyniy si do tak trzewego nastawienia. Wchodzilimy tedy w
niepodlego nie tylko bez iluzji i z nastawieniem raczej praktycznym, ale te nie
mielimy w ogle jzyka na wyraenie naszego przywizania do Polski, albowiem
ten, ktry odziedziczylimy, fatalnie ju si zestarza, a nowego, autentycznego, na
miar nasz, naszego nowego gatunku i stylu, nikt nas nie nauczy. W tym sensie bylimy zupenie dzicy... bylimy niemi... A jednak wszyscy bylimy niewtpliwie i do
gbi Polakami, co okazao si, gdy ta niepodlego dziwnie znw utona w Niemcach i, potem, w komunizmie. Siebie te wczam do narodu, cho karku nie nadstawiaem i te nowe okupacje tylko z daleka, z Ameryki ogldaem ale przecie fakt, e
pomimo dugoletniego przebywania za granic nie wynarodowiem si jako pisarz,
te cos znaczy i wiadczy o solidnoci moich zwizkw z krajem rodzinnym Ale jednoczenie, aby zrozumie ten dziwny, jakby utajony, patriotyzm moich rwienikw,
naley mie na uwadze, e to pokolenie byo w ogle w pewnym znaczeniu nieobudzone, czyli, inaczej mwic, pomimo cechujcej je trzewoci oddalone od rzeczywistoci. I temu moe nie trzeba zanadto si dziwi, gdy przeskok pomidzy rokiem
1914tym a, na przykad, 20tym by straszliwy przemiany szy w galopie, jedna z
drug, na wszystkich polach. A to stpiao nam wraliwo, zwaszcza i przeywalimy ten galop bdc jeszcze w wieku dziecinnym. Prawdopodobnie najwaniejszym
naszym odkryciem byo, i nic nadzwyczajnego si nie dzieje i nie ma czym zbytnio
si przejmowa. Polska wybucha? Urzeczywistniy si marzenia wieszczw i niewieszczw? No i co, jest Polska i koniec. Einstein, Skamander, futuryzm, wyzwolenie,
kobiety, surrealizm, demokracja, Liga Narodw? No owszem, jest, co z tego? Cigle
jeszcze zdawao si nam, e jestemy poza histori, patrzylimy na to, jakby si

37

dziao na scenie, i ten teatr nas bawi, mieszy, czasem wzrusza, ale ani na jedn
chwil nie wciela si na dobre w ycie.
Przyznam si, e zbulwersowa mnie ten wykad. Nie sdziem, e pokolenie majce w
chwili uzyskania wolnoci okoo dwudziestki, moe nieco mniej, zareaguje na ten fakt byo
nie byo przeomowy dla polskiej egzystencji historycznej w ten wanie sposb. Cho... wierzy akurat w takich przypadkach opinii Gombrowicza... On sam w 1918 mia lat czternacie;
nie przesadzajmy wic z tym a tak dojrzaym stosunkiem do problemu, jaki wynikaby z cytowanego tekstu. Ta mdro musiaa si narodzi znacznie pniej, dodatkowo ucukrowana
40letni odlegoci czasow od opisywanych zdarze (Wspomnienia polskie pochodz z
przeomu lat 50. i 60.). No i trzeba wzi pod uwag filtr gombrowiczowski, ktry, przy
caym szacunku dla faktw, jednak dziaa wybirczo, interpretacyjnie, indywidualistycznie i
nieco zapewne arbitralnie.
Nie o to jednak chodzi. Porwnanie sytuacji pokolenia Gombrowicza i pokolenia 68 na
kanwie stosunku do patriotyzmu i ojczyzny wychodzi interesujco, niekiedy a intrygujco.
Niewtpliwie podobny wstyd jzyka, niemono odnalezienia specyfiki wasnej, osobnoci
w wyraaniu tych spraw, jakie skrpowanie, zahamowanie... podobnie z czysto duchowym
stosunkiem, waciwie autentycznym, ale gboko wewntrznym, skrywanym. Ta sama niech
do gonych hase, tej caej eromszczyzny, krzykliwoci. Nawet daoby si znale jakie
odpryski postawy ironicznej, przemiewczej: ot, choby niektre piosenki kabaretowe, studenckie.
I ta niewtpliwie fascynujca sprawa teatralnoci, ogldania dziejw biecej historii jako
zdarzenia scenicznego, sytuacja w i d z a bardziej ni uczestnika. Ot musz stwierdzi, ale
ju bez tej odpowiedzialnoci gombrowiczowskiej branej za wasne pokolenie, mwi to
przede wszystkim na swj prywatny rachunek czsto nieobce mi byo takie widzenie naszej
wspczesnej historii powojennej. Nie wiem, czy to tylko kwestia indywidualnej wraliwoci i
stosunku do rzeczywistoci. (Np. prawie do 234 roku ycia programowo odrzucaem od siebie polityk i wszystko, co byo z ni bezporednio zwizane, uznajc, wtedy jeszcze raczej
podwiadomie, t stron polskiej egzystencji za czysty teatr wanie, jak gigantyczn fikcj,
w ktr si bawi niepowani aktorzy. Oczywista zaleno od Rosji uniewaniaa jakby polskie politykowanie, skazywaa je na gr pozorw, praktyczn nieskuteczno. Dopiero potem
powoli wczaem to do siebie, a moe samo si wczao, i z kolei przeywaem, na zasadzie
odwrotnoci reakcji, pewn dosy dziwaczn, bo podszyt pamici o tamtej niewierze, fascynacj politycznoci: po Grudniu wydawao si, e co rzeczywicie da si zrobi samodzielnie, zarysoway si perspektywy jakiej realnej dziaalnoci; potem to szybko ugrzzo w
niemocy, bezhoowiu i bezprawiu.)
Myl dzi, e to poczucie teatralizacji ycia przenioso si w troch inne rejony reakcji na
otaczajce ycie. Nie wiem, jak reszta mojego pokolenia, ale np. sam coraz czciej oceniam
w kategoriach teatru, wic zdarzenia c h w i l o w e g o i s z t u c z n e g o, nie tyle fikcyjno polskiego ycia politycznego czy kulturalnego (te fakty s dla wielu oczywiste), ale w
ogle ca sytuacj egzystencjaln Polski w takim, jaki jest, ukadzie geopolitycznym. Po prostu natenie nieprawdopodobiestw, bzdur, sztucznoci, fikcji, gry i absurdu, zmieszane z
rodzcym si od niedawnego czasu poczuciem n i e k o n i e c z n o c i uczestniczenia w
tych szalestwach, take zmieszane z szansami, jeszcze par lat temu nieodczuwanymi, wyrwania si z tej karuzeli nonsensu w stron jakiej nagej trzewoci (znw Gombrowicz),
powrotu do rozumu, co si przejawia np. prbami zakadania bd reaktywowania samoobronnych organizacji spoecznych w zakresie tak praworzdnoci, jak zwykej edukacji
szkolnej wszystko to razem spowodowao, e coraz czciej towarzyszy mi dziwaczne, na
swj sposb rwnie lekko chore, ale zdrowsz chyba chorob, mylenie o polskiej egzystencji narodowej w kategoriach duych liczb historycznych. Tak jakbym ju widzia, ze spokojem

38

wiadczcym o istnieniu rzeczy oczywistej, jak zasadnicz przemian bytowoustrojow,


niewtpliwy i nieuchronny koniec epoki prestiowego socjalizmu.
Zabawne, i moe nadto optymistyczne, e zupenie nie widz tej przyszoci w kategoriach
Orwellowskich, Huxleyowskich czy tym podobnych. Przeciwnie, te obrazy z przyszoci kojarz mi si raczej z jak utopi rwnie absurdaln i niemoliw (dzi), co np. Polska z czasw
Gombrowicza. Zauwayem te u siebie nage, nigdy waciwie wczeniej nie wystpujce,
zainteresowanie histori Polski. Lektura np. Myli o dawnej Polsce Jasienicy daa mi materiau do mylenia wielokro wicej ni jakakolwiek ksika naukowa, krytyczna czy beletrystyczna z tzw. wspczesnoci. Oprcz moe unina Ejdelmana, winnych nieco kategoriach,
ale w efekcie zblionych. Jasienica da mi perspektyw historyczn, oddech czasw i przestrzeni, wiar w zmienno wiata; unin utwierdzi przekonanie o koniecznoci obrony wartoci, ktre niezalenie od warunkw politycznospoecznokulturalnych s niezmienne, bo
zawiadczaj o prawdzie; prawd za warto spisywa nawet majc pewno, e za drzwiami
stoj stranicy przygotowani na zniszczenie wszelkich ladw po niej.
Ale wrmy do zapiskw Gombrowicza. Mymy jako pokolenie startowali w zupenie innych warunkach; tamci d o wolnoci, mymy o d (wojennego) zniewolenia. Oni przyjmowali
wolno jako co naturalnego, a jednoczenie sztucznego, niewiarygodnego, teatralnego;
mymy musieli rozpoznawa wiat i siebie w magmie pprawd i pklamstw, pozorw wolnoci, realnych zagroe, hutawce wartoci, w utajonych faktach i faszowanych interpretacjach. Nasze poczucie nierzeczywistoci, ktre i oni odczuwali, byo wic zgoa inne. Ich
nierzeczywisto, o ile nadal wierzy panu G., polegaa na poczuciu w g r u n c i e r z e c z y
n i e i s t o t n o c i tego, co powszechnie uznawao si za synonimy wolnoci, te wszystkie
Einsteiny, futuryzmy, Skamandry, kobiety itp. Nieistotnoci rozumianej jako wtrno, zewntrzno np. w stosunku do innych pastw Europy, dla ktrych te kwestie byy oczywiste jak
powietrze do oddychania, a u nas musiay dopiero zdobywa sobie prawo obywatelstwa.
Dla nas nierzeczywisto bya ju nie tylko wiadomoci pozornej suwerennoci pastwowego bytu, ale dodatkowo spotgowaa si o lk wobec zagroenia tamtych, dla nich
ewidentnych, wartoci spoeczno kulturalnych. Bo niby mamy te futuryzmy, czyli, przynajmniej od 56 roku, wszelakie awangardy, nowinki, ciekawostki i sposobiki na mie, inteligentne yko, ale zabrako tego najwaniejszego, z czym tamci nie mieli problemu: szans na
rozmowy, a nie przemwienia, na otwarto myli, a nie przemilczenia, na samodecydowanie
o ksztacie narodowego bytu, a nie wykonywanie polece.
Std te moe nasze mylenie i mwienie o kwestiach patriotycznoojczynianych dosy
rzadko, prawie wcale, miewa w sobie nuty beztroskiej ironii, zwyciskich podmiechw, gry
o czym pisze Gombrowicz w odniesieniu do wasnego pokolenia. Niewtpliwie jest to wynik
oglnego zmuzumanienia narodowego, ponuractwa i zoci, jakie w sposb widoczny goym okiem narastaj w kraju niemal z roku na rok. Ale jest to rwnie efekt trzydziestoletniego
uywania, czy raczej naduywania poj ojczyzna i patriotyzm we wszelkich moliwych
wariantach, od wit pastwowych po dekoracje przedszkoli. Tak naprawd t powag, t
niemieszno wbili nam do gowy i serca ci, ktrym wierzylimy: autentyczni twrcy. Bo jednak Broniewski, a nie Stanisaw Ryszard Dobrowolski. Jednak Borowski, nie Machejek. Jednak Herbert, nie Drozdowski.
A nie bya to, przede wszystkim dla nich, ktrzy przyszli z wolnoci przez niewol do p
wolnoci, kwestia jasna i prosta. Bo i oni zdobywali si na wyznania tak gorzkie i okrutne, jak
choby Borowski w tu powojennym wierszu Dwie ojczyzny, oczywicie nieobecnym we
wszystkich wydaniach zbiorowych i wybirczych tego pisarza.

To twoja wolno mierdzcy samogon

39

i byle dziwka w trykotowej bielinie,


a moja wolno czysty nieba ogrom.
Dlatego mamy dwie rne Ojczyzny.
Tobie Ojczyzn transakcja giedowa
i wory mki schowane po kryjomu,
a mnie Ojczyzn komora gazowa
i owicimski pomie.
Tobie Ojczyzn Triumfalny uk,
defiladowa muzyczka zwyciska,
a mnie Ojczyzn parszywy grb
w lasku pod Smoleskiem!
Tobie Ojczyzn spokojny kt
i kark, ktry posusznie si gnie,
a mnie Ojczyzn spalony dom
i rejestracja w NKWD.

40

KOMUNIKATY, LISTY, WYZNANIA


Debiut Adama Zagajewskiego nosi tytu Komunikat6. Zagadkowy nieco tytu zbiorku drugiego Sklepy misne7 tak wyjania sam poeta: nie syszy si ju dzi o rzeniku / starym
rycerzu krwi / sklepy misne oto muzea nowej wraliwoci / urzdnik a nie kat / nie syszy si
ju dzi o hyclu (Sklepy misne). Nowa wraliwo to nowy jzyk. Jedne sowa ustpuj
przed drugimi, oprniaj dla nich miejsce w mowie dnia dzisiejszego. Ta nowa mowa
(nowomowa?) jest jednak dziwnie wyjaowiona, brzczy sucho, zbyt gadko, nie przekazuje
bogactwa dawnych skojarze, urody sw. Jest na swj sposb martwa. Zwrmy uwag:
poeta mwic sklepy misne uywa okrelenia muzea. Muzea, wic co zamknitego
przed ywym yciem, przed pulsujcym ttnem zmiennej egzystencji.
Tom trzeci nosi tytu List8. Komunikat, sklepy misne, list. Wszystko wic w jaki sposb
zwizane jest z jzykiem, sowami, mwieniem.
W tytuowym wierszu przeznaczonym pierwotnie do pierwszego zbioru, a wydrukowanym
dopiero w tomie trzecim, poza cenzur, Zagajewski pisze tak:
Jeli yjesz w pastwie deficytowym,
w ktrym wielka ilo przemwie
rwnoway wszystkie niedomwienia,
w ktrym ogrody botaniczne i zielniki
s wzorem poprawnoci jzykowej
(...)
Jestemy w centrum zagadnienia. Szczegowe wyjanienia wydaj si zbyteczne. Poeta
ma oto poczucie wypowiadania si pord mowy obowizkowo jaowej, sztucznie (zielniki,
ogrd botaniczny) uporzdkowanej. Konstatacje te dosy czsto powtarza, waciwie w kadym tomie znajduje si co najmniej kilka wierszy dotykajcych w rny sposb kwestii jzykowych. Jakby dawa zna, e cigle pamita, e jeszcze nie upia go nowa mowa. Oto
tylko par z mnstwa przykadw: W obliczu wynajtych sw; jzyk drewniany uderza o
policzki; Nosimy uywane sowa; z obolem jzyka w ustach; osusz tampon jzyka;
olepe wargi od nowa uczce si mwi.
Nie chodzi jednak o jzyk, a przynajmniej nie tylko o jzyk. Sam w sobie jest on najwyej
szczeglnie podatn figur przykadow, swoistym medium, dziki ktremu lepiej wida
oglniejszy problem. Jzyk bowiem sta si w naszym yciu (czytaj: w yciu mieszkacw
obozu socjalistycznego) narzdziem szczeglnej troskliwoci teoretykw i praktykw systemu. Porzdek jzyka jest synonimem porzdku wiata. Prosty (czytaj: uproszczony) jzyk ma
odpowiada prostemu (uproszczonemu) yciu. Licz si bardziej sowa ni fakty. Sowa za6

Wydawnictwo Literackie, Krakw 1972.


Wydawnictwo Literackie, Krakw 1975.
8
Wydawnictwo KOS, Krakw 1979.
7

41

stpuj fakty. Tworz odrbny wiat fikcji, twardszy i nieraz namacalniejszy od wiata rzeczywistego.
Ot to. Tak wanie odczytuje specyficzne posannictwo jzyka Adam Zagajewski. Nie
bada jednak rzeczywistoci poprzez jzyk, jak czyni to koledzylingwici z pokolenia, nie
czyni ze centrum filozofii swojego wiata poetyckiego. Odwrotnie: dochodzi do jzyka poprzez rzeczywisto. To ona decyduje o porzdku ludzkich dziaa, zatem take o jzyku.
Trzeba wic rozejrze si przede wszystkim w rzeczywistoci. Rozpozna j. Nazwa. Nazwa jakby na nowo, skoro obowizujcy jzyk jest niewydolny, wyjaowiony.
Ten program jest u Zagajewskiego przynajmniej od strony jzyka poetyckiego stosunkowo prosty. Trzeba raz jeszcze powrci do jzyka przystajcego najlepiej jak si da do
rzeczy. Take do poj. Nie tych i nie takich, jakimi je uczyni oficjalny jzyk urzdw, zebra czy gosowa. Chodzi o rozpoznanie c a e g o i r z e c z y w i s t e g o ycia. W jego
bogactwie i szalestwie, wieloznacznociach i komplikacjach. Ale niech to uczyni jzyk maksymalnie przylegajcy do faktw. Ani ten rozbuchany metaforami, zastpujcy nimi (w inny
sposb) rzeczywisto jzyk pokolenia Wspczesnoci, ani tym bardziej sztuczny, formulistyczny jzyk pokolenia 60. Owszem, spenienie obiecywa wzr najoczywistszy:
realizm. Tyle e nie byo ju realizmu czystego. Polskie dowiadczenia skojarzyy go skutecznie z socrealizmem, czyli podwjnie uproszczon wizj wiata.
Poeci grupy Teraz, do ktrej nalea Zagajewski, prbowali jako si odnale w tym
gszczu puapek, jakie nastawi na nich odziedziczony jzyk polski. Kady z nich zdecydowa
si zastosowa moliwie adekwatny do swojego temperamentu sposb wypowiedzi, raz bardziej, raz mniej zmetaforyzowany, czasem zbliajcy si do mowy wprost. Wahliwo jzyka
pokolenia 68, jego swoista (z wyjtkami) nieoryginalno, nawet pewien eklektyzm da
si uzasadni moe najbardziej tym wanie, e poeci owi stanli wobec tylu naraz jzykowych sprzecznoci, tylu wyeksploatowanych, zuytych, przegranych, rozdtych, skarykaturowanych form literackich, nad ktrymi unosi si dodatkowo ciemny cie nowomowy. Nie
mieli przy tym zaufania ani do rozbrajajcej prostoty (soc)realizmu, ani do eskapistycznych
(bo za takie je uznali) kreacjonizmw wszelkiego rodzaju; skutek taki, i nie pozostawao im
waciwie nic innego jak sprbowa uywa tego, co jest, z poczuciem d y s t a n s u do
wszelkich tych jzykw jako naprawd niewasnych.
(To poczucie dystansu mcio si zreszt co jaki czas, nie pozwalajc przekracza jakich
barier, np. z jednej strony prostej komunikacji spoecznej, z drugiej za trwalszego zaznaczenia si w dziejach form literackich. Charakterystyczne, cho by moe przypadkowe: jedynym waciwie czowiekiem, o ktrym mona by powiedzie, e zrobi spoeczn karier,
jest Stanisaw Baraczak; on, ktry najdalej zaszed zarwno w yciowych, jak jzykowych
wyborach; bodaj jako jedyny z pokolenia posiad naprawd wasny styl, wasny jzyk poetycki.)
Jzyk poezji Zagajewskiego jake jest tu typowy. Na pierwszy rzut oka wydaje si prosty i
oczywisty. Ot, komunikaty. A przecie wystarczy wejrze we gbiej. Te pozornie komunikatywne zdania czsto ju po kilku sowach okazuj si wiedz niemal hermetyczn.
Zwaszcza w pierwszym tomiku. Stosunkowo duo metafor, skrtw, ukrytej symboliki. Niektre myli praktycznie nie do odczytania bez specjalnego klucza, w ktrego posiadaniu znajduje si tylko autor. Ale to by moe skutek kilku naraz okolicznoci. e w ogle debiut,
pierwsze wiersze, zawsze jako pozostajce pod wpywem stylw poprzednich, w tym wypadku poetyki lat 609. Jest to regua dajca si obserwowa w kadym prawie przypadku pokoleniowego startu. A jednoczenie wyranie wida, jak przebija si jzyk inny, nowy, o
ktrym bdzie si mwi, e jest charakterystyczny dla Nowej Fali: bardziej wprost, komunikujcy, powiadamiajcy. Przez te wanie wiersze przeziera nie tylko wiat wewntrzny po9

Dosy to brzmi mglicie; dla orientacji wyjaniam, e pod poetyk lat 60. rozumiem dominacj wzoru
awangardowego, tego spod znaku i Przybosia, i Karpowicza choby.

42

ety, ale i rzeczywisto zewntrzna. I rwnie symptomatyczne, one to przede wszystkim


zaczn napotyka przeszkody cenzuralne. To dwa z nich, Komunikat i Skarga modzieca z
dawnych lat, oba z roku 1970, ktrych obecno w tomie debiutanckim jake by podniosa
rang i walor nowoci tej ksieczki, weszy dziewi lat pniej dopiero do Listu.
Sklepy misne s waciwie jzykowo ju czyste, podobnie List. Ustalia si poetyka na
poy realistyczna, kontestacyjna, na poy obrazowa, metaforyczna. To jest ten kanon, ktry
wanie Zagajewski ustawi najdokadniej , a jego skuteczno mona byo obserwowa przez
cae lata nastpne, zwaszcza u debiutantw z pierwszej poowy dekady. Nie zdawano sobie
jednak sprawy z pozornej atwoci i rzeczywistej trudnoci tego kanonu. Ot jego przezroczysto bya nie lada jak puapk: demaskowaa wszelkie banay mylowe, brak wyobrani
intelektualnej. I nie dao si tego nadrobi wyobrani kreacyjn, jzykow czy jakkolwiek
inn. Tam, gdzie myl nie zdoaa si skry w zbawienn mg metafory objawiona wprost
zdradzaa si z wtoci bd wrcz wtrnoci. Nie wszdzie i nie zawsze; czstotliwo
jednak zjawiska pozwala na uoglnienia.
W tym wanie miejscu okazywaa wszystkie swoje zalety poezja Zagajewskiego. Nie
przypadkiem autora Komunikatu uznawano przede wszystkim za umys krytyczny, analityczny. Z wyksztacenia filozof, z praktyki teoretyk i krytyk kultury tudzie literatury (wiat nie
przedstawiony, Drugi oddech), pisa wiersze z elazn logik rozumowania, nadto wyranym
stanowiskiem wobec siebie, wiata i poezji. Nie jest to jednak typowa literatura intelektualna. Czytana powierzchownie, moe miejscami zniechci oschoci, zbytnim filozofowaniem, epickim niemal wywodem (by okres, e pisywa Zagajewski nawet poematy, lady
tych fascynacji znajdziemy w Sklepach misnych). Przecie czytana duej i gbiej przemienia si w czyst poezj; bywa, e zbdne s i takie wysiki; prosz, oto przykad pierwszy z
brzegu, z wiersza I nie udawaj, e jeste kim innym (w Licie):
Napita nitka wtej tosamoci
prowadzi latawiec lekki jak puch
Gbiej pynie rdzawa kotwica
natrtnych snw
Tego balansu pomidzy poezj a filozofi, midzy czyst myl a czyst poezj jest
wiadom sam Zagajewski; zreszt nie tylko tego rozdwojenia. W ogle chyba ma poczucie
oglnej niewystarczalnoci, z czego te si swego czasu zwierzaa Wisawa Szymborska
(we Wszelkim wypadku zwaszcza). Poezja jest tylko elementem wiata, i to nie najwikszym,
nie najwaniejszym. A zreszt: co jest najwiksze, najwaniejsze? Wszystko istnieje dziki
czemu innemu, jeden brak uzasadnia istnienie drugiego, czowiek jest peniejszy od pojedynczych decyzji, wiat peniejszy od czowieka. Poznanie czego rodzi albo pniejsz pustk,
albo zmienia wygld ycia. W jednym z ostatnich wierszypoematw, Odzie do wieloci10,
napisze Zagajewski:
(...)Kto raz
dotkn filozofii, jest zgubiony,
nie uratuje go wiersz, zawsze
pozostanie nie dajca si obliczy
reszta, al. Kto raz pozna szalony
bieg poezji, nie zazna wicej
kamiennego spokoju rodzinnej prozy,
gdzie kady rozdzia jest gniazdem
10

Tygodnik Powszechny (Krakw), nr 26 (1981).

43

jednej generacji. Kto raz y, nie


zapomni zmiennej przyjemnoci pr
roku, nawet opiany bd mu si
niy i pokrzywy, pajki niewiele
brzydsze od jaskek.
Powrmy jednak do pocztkw. Oto wchodzi w wiadomy wiat poeta, czowiek, i
pierwszym uczuciem, jakiego doznaje, jest obco. To naturalne, powie kady, kto przeszed
szko ycia. Owszem, ale ten poeta doznaje innej obcoci. Ten wiat jest obcy inaczej.
Panorama tego wiata skada si ze zjawisk i czynnoci spostrzeganych jako paradoksalne,
samosprzeczne, dwoiste. Oto moje krtkie ycie / biegem w pochodach skandowaem powietrze / tonem w rzece przyjani / gosowaem z zamknitymi oczami napisze Zagajewski w znamiennym, autobiograficznym wierszu Skarga modzieca z dawnych lat (List).
Skutki ycia w takiej rzeczywistoci nie daway na siebie dugo czeka. W cigu dalszym
wiersza czytamy: krzyczaem ale coraz gorzej syszaem swj gos / W wieku lat dwudziestu
straciem wiar / ale udao mi si to ukry / Oto jest moje ycie / wypchany ptak ktry uczy
si lata.
W wielu utworach Komunikatu i Sklepw misnych powtarza si motyw czego, co si zastao, ale co jest martwe. mier moe by zreszt tylko symbolem, sygnaem bardziej przenonej utraty. W wojnie, jak codziennie toczymy, umieraj ci, ktrzy jeszcze maj si niele,
i zmartwychwstaj ci, co powinni y, by nam pomc, tak wielu zgino / ju nie pamitam
kto spord nich yje / a kto jest dopiero umarym paradoksalnie wyznaje poeta (Nowy
wiat, Sklepy...). Rzeczywisto zatem okazuje si przede wszystkim w z g l d n a. Przypomnijmy: gwatowne dojrzewanie pokolenia midzy Marcem a Grudniem wprowadzio
mnstwo sprzecznych poj w rzekomy ad wiata. Fakty zaczy ujawnia swoje drugie i
trzecie dna. Tyle wiar umaro, odeszo. Tyle si jeszcze nie zdyo narodzi.
yjesz
w rodku wiata
po prawej stronie s umarli
ywych jeszcze nie ma
napisa poeta w Nowym wiecie. To samo dotyczy sw, jzyka:
Jest taka chwila
kiedy stare sowa nie s ju wane
a nowych jeszcze nie ma
powtrzy prawie echowo w innym wierszu, zatytuowanym, o ironio, Koniec wiata
(Sklepy...).
Warto jednak spyta o konkrety. Poezja Zagajewskiego i tu udziela odpowiedzi jasnych i
wyczerpujcych. Myl, e w ogle niewiele jest w caej twrczoci pokolenia (liczc w to
proz, krytyk i film nawet) rwnie precyzyjnych wiadectw z pogranicza psychologii, socjologii i filozofii. Ot wiat zastany jawi si jako gruzowisko byych wielkoci, zetlaych
nadziei, sprchniaych rewolucji. Narrator wielu na ten temat wierszy rozsianych po wszystkich trzech tomach poetyckich odczuwa swj udzia jako brodzenie po gigantycznym pobojowisku, gdzie wszystkie teraniejsze gesty s tylko namiastkami, sowa tylko atrapami, za
ycie samo zdziecinniaym pojedynkiem na drewniane szable. Jest to wyznanie pokolenia
majcego dotkliwe wraenie uczestnictwa w powojennej rzeczywistoci upadajcych ideaw.
Znakomicie stan w wyraa krtki wiersz z Listu zatytuowany Tylko noce:

44

My nie toczylimy bitew w dzie


tylko noce jak cienkie szko
w kredensie dray. My nie syszelimy
armatnich salw pkao tylko
rozdzierane ptno sztandarw
Gdzie indziej rzecz nazwana jest jeszcze dokadniej:
Nigdy nie spotkaem komunisty
Bohaterowie szkolnych czytanek
rozpadali si jak zetlale wstki
z kapeluszy mojej babci
ktra organizowaa polskie harcerstwo
Redaktorzy naczelni wielkich proletariackich
czasopism przelatywali nade mn
czarnymi gbokimi wogami
Wodzowie powiatowych rewolucji
w przepoconych konierzykach koszul
ktrych nie trzeba prasowa
wyruszali na krzyow wypraw snu
(Simone Weil, Sklepy...)
Myl, e warto zatrzyma si duej nad tymi motywami, bo doprawdy s one w naszej
literaturze do wyjtkowym wiadectwem pewnego konkretnego pokoleniowego i osobistego losu. Ta nauka moe by przydatna nie tyle jako wzr postpowania, co dowd wci
ukrytych w poezji (wanie take i w niej) moliwoci przedstawiania wiata jako zbioru
dowiadcze zarwno jednostkowych, co grupowych, spoecznych, ludzkich wreszcie. Poezja
zazwyczaj notuje s t a n y: chwilowe emocje, przeczucia, zdarzenia, wyobraenia. Twrczo
Zagajewskiego jest rzadkim przypadkiem zapisu take p r o c e s u, jakim jest kade ycie.
Powie Cieplo, zimno jest dla mnie ponowieniem w innej formie literackiej, ale wanie
gwnie ponowieniem dowiadcze sprawdzonych w liryce. Tak gadkie przejcie od poezji
do prozy zdarzyo si w polskiej literaturze powojennej bodaj tylko dwukrotnie: w przypadku
Rewicza i Nowaka.
Poeta, ktry urodzi si pord wiata umarych idei, symboli i ludzi, ale take pord idei,
symboli i ludzi jeszcze nienarodzonych (ktrych potencjalne istnienie moe tylko podejrzewa), znajduje si zaiste w rodku wiata. Rosem w dwch miastach / przez moje ciao
przechodzia granica / zaprzyjanionych pastw (Nastpca tronu, Sklepy...). Symbolami tego
rodka staj si czyciec i poczekalnia. Zatem ycie midzy. W oczekiwaniu. Miasto jest
poczekalni pen krzese ruchomych, a w tej poczekalni nie jeste godny ale nie jeste
najedzony / nie jeste uczciwy ale nie jeste wini (...) rano kradniesz wieczorem pijesz
wdk / jeste dobrym czowiekiem ktry ma swoje zasady (Miasto, Komunikat).
To wane. Ta obserwacja: e oto yjemy w wiecie, gdzie mona jednoczenie kra i by
dobrym czowiekiem. Bo ten wiat, w ktry nas wrzucono, ktry dalimy sobie zafundowa,
przed ktrym nie umiemy skutecznie si broni, jest wanie zasad pozbawiony. Jest to rzeczywisto o g l n i e zawieszona midzy prawem moralnym a jego brakiem, midzy ajdactwem a niewinnoci, ktre w dodatku okazuj si wymiennymi etonami w tej samej
podejrzanej grze.
Dlatego moe pojawi si p y t a n i e (nie stwierdzenie): Jak wyglda czowiek ktry ma
racj / jaki krawat nosi ten czowiek / czy mwi caymi zdaniami (...) czy umiaby mu po-

45

wiedzie e wszystko jest / wzgldne zaley jak na to spojrze / nie wiadomo jak jest naprawd / sprawd czy potrafisz go pozna (Jak wyglda czowiek ktry ma racj, Sklepy...).
Poczucie etycznego i egzystencjalnego zawieszenia midzymidzy rodzi kwestie nastpne. W wiecie pynnym i chwiejnym jak mona by pewnym siebie i swego? Mogem zosta jednym z tych czarno ubranych / mczyzn ktrych marynarki s mundurem tajnej /
suby upieu mogem wydawa rozkazy krzycze (Dowiadczenie wewntrzne, Sklepy...).
Warto tu te przytoczy, choby i w caoci, inny wiersz, z Listu. Zawarta w nim obserwacja,
pogbiona dowiadczeniami mijajcej ju modoci, jest niepokojca w odmienny sposb:
O jak swobodnie si porusza
nie nazwany kto wesoy wiejski
chopak go ktry moe
jeszcze niejednym sta si
Minie kilka lat i bdzie tob
a ty pod razami twardej linijki
naprawd wasnego imienia
powoli w pyzatego chopca si zamienisz
(* * *)
Tak wanie, nieuchronnie i niepostrzeenie, odbywa si wymiana ycia, ludzi, sw. Kto
jeszcze nieznany gdzie tam dojrzewa, by przej twoje (dobre?) imi, wypeni pustk po
tobiedzisiejszym; ty za, dowiadczony nazbyt dotkliwie, sprbujesz uciec we wasne dziecistwo, albo to ono ciebie dogoni, u schyku ycia, gdy ju twoje dumne Ja stanie si tylko
starczodziecinnym paplaniem. Bardzo to pikny i trafny wiersz, jeden z tych niepozornych
utworw Zagajewskiego, do ktrych warto co jaki czas powraca.
Wymienno wiata objawia si i tak jeszcze: e oto pod jednym, zewntrznym, dotykalnym ukrywa si w drugi, tajemniczy, czasem grony, czasem peen nieprzeczuwanych
nadziei. Symbolem jego moe by krlestwo kreta, ktry rozmnoony w podziemnych lustrach / jest ziarnem zieleni, a na gr wychodzi jakby w poszukiwaniu klski (Kret, Komunikat). Jest to te niejasne, niezgbione siedlisko mzgu, gdzie taj si, nie zwaajc na
twoje / projekty, twoje ulepszenia techniczne rne skrywane myli, wraenia i emocje; to
wistwo, co znowu oblepio ciany, wic trzeba je wymie z wilgotnej ciszy kanaw,
omszaego / podziemnego wiata (Mzg, Komunikat).
Bywa, e to Co jest nagym olnieniem mistycznym, dotkniciem tajemnicy losu, tym, co
Goya nazwa upiorami budzcymi si podczas snu rozumu. Takie upiory spadaj na zwykych, szarych urzdnikw, dowodzc, e nawet pod uadzonym, sztucznie uporzdkowanym
yciem mog kry si szalestwa zgoa metafizyczne (Z kronik wspczesnej mistyki, Sklepy...). Pomimo za tego, e wszystko dobrze / dni s coraz dusze / w domach dojrzewa
spokj sny jak wcieke lisy / gryz nasze ydki (List, List).
S dwa wiersze, poematy waciwie, w Sklepach misnych, gdzie zawarta wizja owego
drugiego wiata jest inna jeszcze, i kto wie, moe bardziej niepokojca. W Playbacku rzeczywisto nazwijmy to tak pierwsza, jest tylko atrap, kukiekowym teatrem; pod tym
wszystkim, pod naszym yciem branym za prawdziwe i autentyczne ukrywa si Wielki Mechanizm, co obraca nas w aktorw niewidzialnej sceny; w dodatku to tylko playback,
wszystko / jest nagrane ju wczeniej wystarczy e otwierasz usta. Samo zakoczenie poematu, zgoa wizjonerskie, a szokujce na tle spokojnej i jakby beznamitnej poetyki Zagajewskiego, nie pozostawia wtpliwoci, o jakiego rodzaju mechanizm tu chodzi, jest tylko
jeden gos zwiastujcy jeden gos i tysice ust taczcych ten sam taniec biae tango w wielkich salach dzielnic robotniczych w odku fabryk produkujcych prawd matk nigdy nie
nasycon. W znakomitym obrazie tysicy ust taczcych ten sam temat pod dyktando jedne-

46

go gosu ukrywa si oczywicie ubezwasnowalniajcy Gos Systemu, ktry upodoba sobie


mwienie za innych, wypowiadanie si w imieniu. Swoisty optymizm zakoczenia wiersza
o matceprawdzie nigdy nienasyconej zdaje si by koniecznym dopenieniem tej ponurej
wizji. Bo przecie pod kloszem Wielkiego Mechanizmu yje utajony, ale pulsujcy nowymi
wci nadziejami metaforyczny i dosowny zarazem wiat fabryk produkujcych co, co
umownie i znw dosownie mona nazwa prawd.
I wreszcie poemat Nowy wiat, z kolejnym wariantem innej rzeczywistoci. Tym razem
nie jest ona czym danym, staym, obecnym, aczkolwiek ukrytym. Ta rzeczywisto tkwi w
naszym codziennym wiecie jako byt potencjalny. Nie pojawia si jednak rwnolegle do tego,
co jest; bywa tak, e to, co jest, staje si niepostrzeenie dla nas samych tym Czym Innym.
Poeta zatem ostrzega: naley by czujnym. Trzeba pilnowa tego momentu, w ktrym przeamuj si walory rzeczywistoci. Wszak tyle jest / wojen niewidocznych wszystko moe si
zdarzy. Wic
(...) niech ci
nie uspokaja zadomowienie ptakw
Z kadego ptaka wyleci pocisk gdy zacznie
si znowu i nic nie wskrasz karmieniem gobi
one s nieprzekupne niech ci nie uspokaja
zmczenie starych wodzw i kurz na portretach
Z kadego starego wodza wyjdzie mody
zaszyty w mundur ciaa kat niech ci nie uspokaja
jego zaledwie poprawne wiadectwo szkolne
oni teraz mog si myli trawniki zamieni si
w wulkan z kadego samochodu wyjedzie czog
Motyw rzeczywistoci przemiennej, potencjalnej, jakby wcisistajcej spotykamy
zreszt nie tylko u Zagajewskiego. Jest on obecny u innych poetw tego pokolenia, choby u
Baraczaka (Ta do moe by garci i moe by pici) czy Moczulskiego (Rwnowaga).
wiadczy to o wsplnym, nie tylko jednostkowym samopoczuciu ludzi urodzonych w okolicach lat 40. naszego wieku. Std wezwanie do programowej nieufnoci (Baraczak), do
etycznego czuwania nad sob i wiatem (Moczulski). Jak sobie wyznacza program poeta tak
przenikliwie nicujcy mechanizmy rodzimej rzeczywistoci?
Ot, powiada Zagajewski, a przynajmniej tak mwi jego wiersze przede wszystkim
nie pozwl rozpyn si skupieniu (wiersz pod tyme tytuem. List). I dodaje jeszcze: W
suchym twardym materiale / prawd masz utrwali. To samo niemal wezwanie zawar w
synnym ju wierszu Prawda, z Komunikatu: powiedz prawd do tego suysz w lewej rce /
trzymasz mio a w prawej nienawi. Byyby to jednak same sobie zostawione hasa
nazbyt oglne, oglnikowe nawet. Wie o tym poeta; znajdziemy zatem i blisze wyjanienia;
przytoczmy wiersz znw w caoci, ze wzgldu na jego wag wyznania i deklaracji jednoczenie:
Jestem chyba zwykym mieszczaskim
obroc praw jednostki, sowo wolno
rozumiem bez nadzwyczajnych klasowych
ogranicze, naiwny politycznie, przecitnie
wyksztacony (krtkie chwile jasnoci
to jego gwne poywienie), pamitam
pomienny apel tego ognia, ktry wysusza
spragnione wargi tumu a potem pali

47

ksiki i zwgla skr miast, piewaem


take te piosenki, wiem jakie to wspaniae
biec razem z innymi, pniej zostaj sam,
w ustach mam smak popiou i sysz
kamstwa ironiczny gos, krzyczy chr
a ja dotykam gowy tam pod palcami
wypuka czaszka ojczyzny mojej twardy brzeg
(Ogie,List)
Jest to, jak atwo wydedukowa, spowied liberaa. W innym wierszu, te z Listu (Mog
mwi tylko za siebie), wyznanie tej szczeglnej wiary jest jeszcze wyrazistsze: Ja, ateista
obydwu kociow, / bezpartyjny wrd partyjnych, / niewierzcy wrd wiernych itd. Z
identyczn deklaracj wystpowa np. Antoni Sonimski, autor synnego czterowiersza o tym,
jak to w monarchii chciaby by republikaninem, za w republice wielbi krla.
Myl, e jednak etykietki filozoficzne (cho z filozofem mamy do czynienia) niewiele tu
znacz. Wasna czaszka jako synonim ojczyzny niemal wszystko wyjania. Nie chodzi wszak
o manifesty, formuki, opowiadanie si za czy przeciw (cho i to wane; zreszt Zagajewski
byby ostatnim, ktry miaby prawo po wiecie nie przedstawionym chociaby negowa
sens deklarowania si po tej czy po tamtej stronie). Skdind opowiedzenie si za zwyk
obron praw jednostki jest te na swj sposb manifestem. W powoaniu jednak na systemy
filozofii bd polityki, rzeczywicie jest to program, powiedzmy, zachowawczy. W znaczeniu jednak dosownym: idzie o zachowanie kilku podstawowych wartoci, pord ktrych
znajdziemy np. co takiego, jak prawo do pojedynczego niepokoju, pojedynczych decyzji,
pojedynczej godnoci. Nie trzeba do tego wielkich stw, gestw. Tylko wtpienie / niespokojny przeczcy ruch gowy / zawieszony w pytaniu gos / mog ocali / iskierk nieskoczonoci (* * *, List). Nie jest to skdind program ani szczeglnie may, ani szczeglnie nawet
bezpieczny, zwaszcza w kontekcie wrzaskliwych programw totalitarnych, przymusowych
wiar i pomiatania pojedyncz ludzk godnoci.
A sama poezja? Nie ma Zagajewski na jej temat specjalnych zudze. Niech ci nie uspokaja poezja wyzna w Nowym wiecie, take i ona. Czyme zreszt moe by w naszym
zwariowanym yciu skadanie liter mow wizan? Take i sami czytelnicy oczekuj czego
innego, a przynajmniej innej poezji. Czytelnicy poezji apeluj o wiato / widoczne w wierszach o zegar o drog (...) Matki prosz o gwiazd nadziei dla swych synw (Czytelnicy poezji apeluj, Sklepy...). Powtarza si zatem stara piosenka o wierszach na uspokojenie, wierszachtabletkach nasennych, ucieczkach od ponurej i cikiej rzeczywistoci, wierszach
wskazwkach i wierszachpocieszycielach. Zagajewski formuuje odpowied bodaj w
imieniu caego pokolenia, bo przecie literatura tej formacji wanie o to dla siebie i innych
walczya: aby wiersze byy odbiciem wiata realnego; zmiecie wic wiat, czytelnicy, a
zmieni si i one. Pomocy, jakiej spodziewacie si od poezji, moecie oczekiwa najwyej
od... samych siebie. A nawet odwrotnie: Czytelnicy poezji powinnicie pomc poetom /
Poezja wieci odbitym wiatem (...) Zawiecie w waszych domach wypuke lustra /
Zakadajcie podrczne biblioteki serca.
Jest to najdalsza w konsekwencjach intelektualnych deklaracja antyawangardowa, anty
kreacyjna, jak spotka mona w polskiej poezji powojennej. Jeliby pj tropem opozycji
wyznaczonej swego czasu przez Jana Boskiego, ustanawiajcej przeciwlegymi biegunami
liryki wspczesnej twrczo kreatora Przybosia i twrczo realisty Miosza, poezja
Adama Zagajewskiego przesuwa biegun Miosza dalej jeszcze. Moe jest to w jaki sposb
symboliczne, ale ostatni chronologicznie wiersz Zagajewskiego, jaki znam, wspominana ju
Oda do wieloci, koczy si tak wanie:

48

(...) Istnie,
oby istnie jeszcze, by moe
oddajc si w dzieraw ktrej
z zimnych gwiazd. I czasem drwi
z niej, e chodna jest i liska
jak aba w stawie. Wiersz ronie na
sprzecznoci, ale jej nie zarasta.
1972, 81

49

Od kilku lat, ilekro wracam pn por do domu, niezmiennie patrz na fasad tego wielkiego, jedenastopitrowego bloku wypatrujc w nim rozwietlonych okien, tych byskw ycia
pord ciemnoci snu. I zawsze je znajduj; za kadym razem w innej konfiguracji; jeszcze nie
zdarzyo mi si, bym zobaczy mniej ni dwa zapalone okna.
I nagle dzi wanie, w deszczow noc majow, znw uspokojony jasnymi plamami wiate
palcych si pomimo drugiej godziny w nocy, stanem poraony absurdaln myl: jak zareaguj, gdy zobacz absolutnie ciemny dom. Czy bdzie to przypuszczenie, e stao si co zego, e dom mj nawiedzia zbiorowa mier, e zmieni si w latajcego Holendra penego
trupw, w pancernik Potiomkin tajemnej zagady, statekwidmo, rodzinny grobowiec rodzin
nieznanych (i jednej znanej)?
I jak dugi bdzie czas dzielcy t refleksj od nastpnej: e by moe wszyscy wyjtkowo
poszli spa, albo e nastpia zwyka na tej szerokoci geograficznej awaria elektrowni?

50

DALIMY SI ZAPA NA LEP POEZJI


Patronami rzeczywistymi pierwszego zbioru Juliana Kornhausera11 zostali Piotr Breughel i
Francisco Goya. Duchowym opiekunem tomu drugiego mg by ju tylko Majakowski, gdyby si Kornhauser jawnie na niego powoa. Nie uczyni tego; zapewne wiadomie. Tej ksice ju nie trzeba byo ojcw.
Nastanie wito i dla leniucha w to debiut dosy nietypowy, z dwch przynajmniej powodw. Po pierwsze, w sposb tak oczywisty, wrcz programowy, przywoana zostaa poetyka
ekspresjonistyczna (o szczeglnym zabarwieniu katastrofizujcym), nie uywana u nas przynajmniej od czasw agarw i krgu Baczyskiego. Waciwie po wojnie tylko niektrzy
autentyci (zwaszcza Og i Pitak) bardziej zreszt w stylistyce podejmowali ten nurt,
poboczny zupenie i z pewnoci dranicy na tle powszechnie obowizujcej poetyki cinitego garda Rewicza, rosncych przewag klasycystw, pniejszej rozlewnoci lirycznej pokolenia 60. Propozycja Kornhausera, poparta take teori o rodowodzie, ekspresjonistycznym wanie, czci najmodszej poezji polskiej12 , zabrzmiaa jednak jako swoisty
zgrzyt? nowy dwik?; w kadym razie bya gosem odmniennym od wikszoci powstaych
rwnolegle w czasie.
Istotnym powodem nietypowoci tego debiutu by kontekst literacki, i w pewnym sensie
wiadomociowy, w ktre w debiut zosta natychmiast uwikany. Bya poowa roku 1972, od
kilkunastu przynajmniej miesicy trway dyskusje o nowym ksztacie tak literatury, jak w
szerszym znaczeniu polskiej kultury; Julian Kornhauser zabiera w tych dyskusjach gos
znaczcy, jego czynna przynaleno do grupy Teraz owocowaa w wiersze polityczne,
pokoleniowe, wierszehasa, wierszemanifesty.
Nastanie wito i dla leniuchw wydao si na tym tle jakie anachroniczne. Po prostu to, z
czym autor przychodzi do wspczesnego czytelnika Anno 72, byo ju niewystarczajce,
czsto gos tych wierszy trafia obok wraliwoci odbiorcy, nastawionego ju na ton inny,
inn problematyk. Chcemy by wspczeni, a nie poetyccy pisa Kornhauser w posowiu do suplementu wierszy13 grupy Teraz. Nastanie wito i dla leniuchw byo tomem
poetyckim.
W najlepszym zreszt tego sowa znaczeniu. Okaza si w nim Kornhauser lirykiem o absolutnym suchu literackim, niemal wszystkie utwory tej ksiki s majstersztykami w swoim
rodzaju. Mao tego: rodowd ekspresjonistyczny czyni z nich adunki o duym wewntrznym
napiciu, emocjnalnym zwaszcza. Trafnie zauway Zbigniew Biekowski, e si tych wierszy s rzeczowniki, uywane w nadmiarze, jeden po drugim, zderzane, rozbijajce si wzajemnie o siebie; materia wierszy jest szczelna, spoista nie ma w niej miejsca na refleksje, liryczne zadumania.

11

Julian Kornhauser, Nastanie wito i dla leniuchw, Pastwowe Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1972.
Julian Kornhauser, Modo poezja: trzeci ekspresjonizm, Student (Krakw) nr 10 (1972).
13
Suplement Teraz, Kromka Kulturalna ZSP 19501970, Warszawa 1972.
12

51

Wisiay zdjcia cian. Wosy jak


pomienie wiec parzyy mi palce. W ktach
rzeka snu pkaa jak orzech. Przeczytaj
mi jeszcze siebie. Czarne skrzydo ciszy
bilo w oczy, w lustrze drzwi rozbite
soce, kamie woa: krew. Obrus zwin
pi chleba. Gdzie twoje oczy? W zamszu
niegu. Gdzie twoje oczy? Cicho odpadaj
klamki, na schodach przyjaciele wkadaj
rewolwery do ust.
(Noc)
Zdania rwane, krtkie, jakby wykrzyczane, oznajmienia zderzaj si cytatami, pytania z
potoczn frazeologi, liryzmy z prozaizmami. Jedna wypowied mieci czasem w sobie kilka
znacze, sowa skadajce si na pochodz z rnych pl semantycznych, nieraz wzajemnie
si wyczajcych. Stoy wyskakuj z okien i w ostrogach lamp pdz na stos; Z lustra
wyrasta wieczr, kto stoi za oknem, jeszcze nie umarem; Daje jabko, ktre powiedziao:
zjem twoje zby, daj ci n, ktry krzykn: nie myl, daj ci r, ktra milczaa do krwi.;
Licie, bya jesie, ziony ogniem, ojcze nasz, kocioy dzwoniy jak dzwony, napisa kred: Religia to opium dla ludu, odsania firank.
W tym wanie toku zda poetyckich daje o sobie po raz pierwszy zna artystycznoideologiczna doktryna Kornhausera, uzewntrzniona jednak ewidentnie dopiero w tomiku drugim: swoiste zaprzeczenie poezji, zderzanie jej z niepoezj. To wanie owe prozaizmy,
frazeologizmy obok czystych metafor; spitrzone w jednym szyku, postawione obok siebie jednoczenie dewaluuj poetycko i upoetyczniaj potoczno. Poezja bywa tym sposobem raz degradowana, raz wywyszana, sowa dziwi si sobie, nieustannie oscyluj midzy wiar i niewiar w siebie, we wasne znaczenia i przeznaczenia.
Poetycko ssiaduje wic coraz bardziej kolizyjnie z wasnym zaprzeczeniem; wydaje
si jednak, e w sumie zwycia ta pierwsza tendencja. Jeszcze wci tam bardziej chodzi o s
p o s b wypowiedzi, pniej o treci; majc na uwadze teoretyczne przekonania autora,
naleaoby powysze stwierdzenie zanotowa po stronie straty. Nie jest przecie tak le.
Wiele wierszy z pierwszego tomu to autentycznie wietne utwory, i to wcale nie tak formalistyczne, jakby wynikao z porwnania ich choby z niektrymi wierszami tomu drugiego.
Granica bowiem midzy debiutem a ksik nastpn jest mimo wszystko pynna, cho w
oglnym wyrazie rnice zaznaczaj si dobitnie. Ale utwory takie jak Dane, Hasa, Dom,
Zegar, Czas, Stos czy Odjazd (Nastanie wito i dla leniuchw) mogyby si miao znale w
ksice nastpnej, podobnie jak z tej drugiej Dom, Ty, Maszyna do pisania, Jeszcze bio serce
czy Ostatni kwiecie w pierwszej.
Charakter problemowy caoci debiutanckiego tomiku wyznaczaj nazwiska patronw.
Goya, Breughel to sztuka ciemna, dionizyjska, mocno zwizana z przedmiotowoci
natury (pejzae Breughla, sceny rodzaj owe u obu malarzy), ale i swoicie filozoficzna, nie
stronica od wizji mitologicznomistycznych (Breughel) czy egzystencjalnoeschatologicznych (Goya), sigajca drugim skrzydem do polityki (zwaszcza Goya). W sumie mamy do
czynienia z obrazem wiadomoci penej zastrzee co do ksztatu otaczajcej rzeczywistoci,
jednym sowem z postaw wtpicego i nieufnego obserwatora. Mieszanina obserwacji
zewntrznych i odczu wewntrznych, cige relacje obiektywne i subiektywne, pynne
przechodzenie od stanu niepokoju do stanu gwatownego protestu, cytaty z rzeczywistoci i
cytaty z literatury, czyni z wierszy Kornhausera rodzaj pamitnika kogo, kto jeszcze nie
podj jednoznacznej decyzji: dawa wiadectwo wiata czy otworzy samego siebie; uczyni z poezji narzdzie walki czy narzdzie wyznania; prbowa rozumie i porzdkowa

52

mechanizm rzeczywistoci czy zda si na wiadomo medium poddanego zewntrznym i


wewntrznym wstrzsom. Przewaga wierszywyzna, wierszystrumieni myli i odczu,
prawie nieselekcjonowanych, a tylko utrwalanych w nieustannym przebiegu przez otwart
pami, tak charakterystyczna dla Nastania wita, kae widzie t poezj jeszcze nazbyt
zamknit we wasnym wiecie sw bdcych raczej dziennikiem wrae ni opinii i sdw.
I wreszcie sprawa w tej materii ostatnia: jawny patronat dwch malarzy pokrewnych duchem jakby odbiera debiutowi Kornhausera peni samodzielnoci intelektualnej. Bo pominwszy niezwyk zaiste biego formaln, umiejtno budowania nastrojw, napi dramatycznych, tak tu istotnych, przecie nie sposb nie dostrzec, e wiele z tych nastrojw i
dramatw jest odbiciem wtrnym, reakcj na co, co ju samo w sobie stanowio refleksj
wobec okrelonej rzeczywistoci. Krtko mwic, nie da si wykry jednoznacznie, gdzie
poeta mwi od siebie, a gdzie wcza si tylko w pewien zakrelony krg kulturowy. Nurt
ekspresjonistyczny (zwaszcza ten niemiecki, TraklowskoBennowski, o nastawieniu prowokacyjnokatastrofistycznym) ma ju od dawna swoje wyznaczniki sowne i sytuacyjne wystarczy powoa si na jakie haso, uy takiej a nie innej skadni, odpowiednio pozestawia
rekwizyty i symbole by natychmiast znale si w magicznym kole wtajemniczonych. U
Kornhausera spotkamy w wierszach co krok ogie, kruki, lepcw, zarzyniania,
rozbijania, trupy, armaty szaf, krzye, przepaci, dzieci wzdte z godu,
mier, krew... nie mwic o tym, e najczstszymi motywami bywa zabijanie, gwat,
przemoc, klska, tragedia, rozkad.
Powicam tu tyle miejsca na problem autentycznoci i nieautentycznoci, zalenoci sdw wasnych i przejtych, kwestiom liryki jako wyznania czy te wiadectwa, bo midzy
tomikiem pierwszym i drugim wanie na tych polach zachodz najistotniejsze rnice. Mniej
w samej materii stricte poetyckiej, ile znaczeniowej, filozoficznej. W Nastaniu wita jeszcze
forma literacka, konwencja nadaway pitno treciom; ksika nastpna odmienia t zaleno: tu przede wszystkim treci implikuj poetyk, rzdz sowem, organizuj ruch dramatyczny. W sumie tomik ten nie jest ju tak agresywny literacko, sowa nie goni sw, zdania
zda, odczuwa si przestrze midzysown, oddech; spitrzanie epitetw z jednego pola znaczeniowego, majce potgowa ekspresj wypowiedzi, ulego znamiennemu przesuniciu: w
stron relacji bliskiej mowie dyskursywnej, gdzie rol zasadnicz gra proces r o z u m o w a
n i a a nie bezwadnego krzyku zwierzenia. Znamienny jest tu wierszautobiografia pt. Liryka:
Dawniej liryk piem jak mleko
Serce byo niezapominajk kawakiem
Flanelowej szmatki
Teraz jest za szyb pcznieje
W dzbanie wiersza wypuszcza
Pki leczy uczy
Ma oczy zimniejsze pene
Troski to dobre sowo
Dawniej wytryskiwaa jak ywica
Z rzeki taki pachty wiatru
Bya po prostu kolorowym
Obrazem szklan witryn
Teraz pompuje powietrze do rodka
Jest suchym prowiantem
Rozumu

53

Nie naley oczywicie bra dosownie tego wiersza jako programowego odzwierciedlenia
postawionej wyej tezy o przemianach poezji Kornhausera. Jest to wyznanie obejmujce
znacznie szerszy krg problemowy, okrela nowy stan liryczny jako odmienny od starego, pod ktry mona podpisa zarwno dawn wiadomo poety, obecnie przezwycion, jak te rda tej dawnej wiadomoci w postaci caego obszaru liryki, pord ktrej
poeta si wychowa najpierw jako czytelnik, potem jako pocztkujcy literat.
Droga pisarska Kornhausera objawia si wic jako bardzo charakterystyczna dla tego pokolenia, ktre przywyko kiedy szuka w literaturze przede wszystkim dozna estetycznych
(nieustajc pasj tak wielu naszych poetw byo przecie gwnie poszukiwanie wasnych
rodkw wyrazu), a pniej dopiero intelektualnych. A jake czsto okazywao si, e tych
ostatnich nie mona si byo dopatrze; std nastpne gorzkie stwierdzenie:
Dalimy si zapa na lep poezji,
wyjedalimy w gry poezji ludowej,
powietrze byo kolorow wycinank,
mina serca nie wybucha.
(...)
Sztuka zarzucia nam kaptur na gowy,
gowa uderzaa o cian prawdy,
osypywa si tynk.
(Cylinder)
W zetkniciu z brutaln prawd rzeczywistoci pka kordon metafor, liryka w dawnym
stylu nie wytrzymywaa napicia faktw, sztuka w kapturze na gowie okazywaa si tylko
mask, pod ktr nie byo nic; i oto jedna z przyczyn, dlaczego niektrzy modzi poeci, debiutujcy w okolicach 196567, niedugi czas potem porzucali dawne rytmy, przywizanie
do formy, estetyki, przy czym neofityzm ten mg niekiedy nawet zagraa artystycznym
ubstwem. Od Nastania wita do W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistw14 przeszed Kornhauser symptomatyczn drog mylenia i pisania; dla niektrych z jego pokolenia
byo to przekroczenie granicy jednym krokiem, dla innych oznaczao niemal cakowit przemian wewntrzn.
Wic ju bardziej dyskurs mniej potok metafor. Bardziej relacja ni wyznanie. Charakterystyczne: ciar problemowy przeniesiony zostaje na opis sytuacji zewntrznych,
obiektywnych, ale nie kosztem podmiotunarratora. Liryka wiadectwa bdzie integralnie zwizana z liryk osobist, przy czym ta ostatnia zmieni posta: z ja lirycznego w o g
l e (zwamy: podmiot Nastania wita by podmiotem jeszcze j a k i m k o l w i e k, rozpoznawalnym tylko jako nosiciel zwierze) na ja liryczne bardziej konkretne, posiadajce swoj okrelon biografi, miejsce w czasie i przestrzeni. Bdzie to kto tosamy z autorem mody czowiek lat 70., Polak, z pewnym bagaem dowiadcze i przekona, zapisem
pamici, reagujcy tak a nie inaczej na te a nie inne zjawiska w yciu, kulturze, sztuce.
Oto terenem jego literackich ambicji bdzie zarwno opis wiata istniejcego obok, jak
odbicie tego wiata na matrycy uczu indywidualnych, take rozszerzonych w tym zakresie
na dowiadczenia pokoleniowe. Specyficznej degradacji ulegnie sam status poety zgodnie
z zarysowanymi wyej przeksztaceniami w pojmowaniu roli literatury.
Nie ma modego poety, jest jego
brat, szczupy piekarz, mwicy
le po polsku, oszukujcy na
14

Wydawnictwo Literackie, Krakw 1973.

54

mce, maku i soli, walczcy


w Wietnamie rynku z ran
w szwajcarskim sercu, sypiajcy
na deskach studenckiego teatru,
(Czy jest mody poeta?)
Nie ma ju poety wszechwiedzcego, dawnego wyciskacza ez, burzyciela sumie.
Jest kto piszcy wiersze podczas dugiego ycia obarczonego innymi zawodami, innymi zajciami, kto tak podobny do rwienika zza lady sklepowej, pracownika huty, kolei, redakcji,
takswki, wic obecnych, potencjalnych czytelnikw tych wierszy. Tak jak poeta korzysta z
ich usug, codziennie, bez wiadczenia sobie wdzicznoci, przyjmujc to jako konieczno,
oczywisto nieche i tamten, czytelnik, ma do poety zaufanie , niech czyta jego wiersze nie
z pozycji pouczanego, ale partnera. Std w wierszach Kornhausera przewaaj obrazy z codziennoci wsplnej mieszkacom tego kraju, gdzie tyle
...tu rzeczy, ladw naszej przenikliwoci.
Popielate szafy, ka, radio marki pionier
z wybitym dnem, zegary wahadowe, zwinite
dywany. Dziecitko Jezus, wypchany jastrzb
z napisem: pamitka znad morza, poamane
krzesa i wzki dziecinne, zway ksiek
pamitniki, gazety.
(Barykada)
Ta poezja, jak zreszt poezja kilku jeszcze rwienikw Kornhausera, na obecnym etapie
usiuje by za wszelk cen, nawet cen przeczenia poezji czym wicej ni literatur,
chce przekroczy ramy konwencji i stylistyki, uywa sw, jakby nie miay by tylko sowami literatury. S wic take tym wszystkim innym: publicystyk, relacj, gazet, opowiadaniem, zeznaniem, wyznaniem. Odbija si w nich wiadomo ulicy i pokoju, sklepu i
zebrania, pochodu i procesji. Gos poety to gos kogo z tumu; poeta wierzy w tum nie dlatego, e w iloci sia. Widzi w tumie przewag racji, ktra jest racj wikszoci; on t racj
wyraa, artykuuje, porzdkuje, dorzucajc sd wasny. Zdarza si, e z niektrymi przekonaniami polemizuje, inne sam narzuca, proponuje. Take ostrzega i wzywa; sporo tych wierszy
to po prostu agitki, ulotki.
Sycha ju opinie pod adresem modej poezji, e zatraca wasny ton artystyczny, e gubi
sztuk na rzecz li tylko znacze. A mao kto z tych przestrzegaczy pamita, e te znaczenia
zginy u nas niegdy wanie pod sztuk, e tak trudno byo odzyska gos rzeczywistoci
ju nie przytumiony cylindrem adnych metafor. To prawda, e ta poezja, moda poezja,
jeszcze nie woya odwitnych ubra, nobilitujcych j wobec stow Akademii Literatury.
By moe mwi jeszcze (ju?) jzykiem zbyt podobnym do tego, ktrym posuguj si jej
czytelnicy, co czsto bywa zarzutem albo braku wyobrani, albo pdu do uniformizacji. Poetycka droga rozwoju Juliana Kornhausera wiadczy o tym, e proces od ekspresji poezji
do wstydu poezji by jednak swego rodzaju koniecznoci. Budowanie powszechnego
zaufania do literatury trzeba byo zacz od mwienia wprost o wiecie; by moe pniej,
gdy sowa odzyskaj walor komunikacyjnej prawdy, bdzie mona budowa z nich bardziej
skomplikowane paace kultury.
1973

55

UCIECZKA OD WOLNOCI
Po picioletniej przerwie od daty publikacji poprzedniego zbioru (W fabrykach udajemy
smutnych rewolucjonistw, 1973) ukazay si w krtkich odstpach czasu trzy nowe tomiki
Juliana Kornhausera: w 1978 Zjadacze kartofli15 i Stan wyjtkowy16, w 1979 Zasadnicze trudnoci17. Kolejno publikacji nie jest jednak zgodna z waciw chronologi powstawania
tych ksieczek, co znacznie utrudnia moliwo obserwowania naturalnego, niezalenego od
komplikacji wydawniczych i innych, rozwoju tej poezji. Oto Stan wyjtkowy, ktry ukaza si
jako drugi w tym rzucie, faktycznie poprzedza Zjadaczy kartofli, ale tylko w czci swojej
zawartoci; ostatni rozdzia pt. Ankieta (z nowych wierszy) to z kolei utwory stanowice
niemal poow Zasadniczych trudnoci. eby cakowitym komplikacjom stao si zado,
przedruk w odby si niejako do tyu: rozdzia ten w rzeczywistoci naley chronologicznie i
strukturalnie do zbioru ostatniego. Stan wyjtkowy, jaki zaistnia przy Stanie wyjtkowym,
spowodowa mimowiednie zasadnicze trudnoci z percepcj Zasadniczych trudnoci, bo cho
tomik najnowszy jest ju cakiem wewntrznie jednolity i zaprogramowany, spora cz jego
wierszy zrosa si jakby z ksik poprzedni. No c, tego si ju odkrci nie da, naleaoby najwyej namawia potencjalnych czytelnikw do waciwego ustawienia kolejnoci ksiek i wierszy przy lekturze, ale kto ma dzi zdrowie do takich zabaw?
Najnowsza poezja Kornhausera ma obsesj wolnoci. Ale nie wolnoci rozumianej by
tak rzec potocznie. Choruje na wolno wasn. Na wyzwolenie z przeszoci, z pamici, z
etykietek, jakimi i j, i jej autora obdarowano, zwaszcza kiedy ukaza si tomik W fabrykach
udajemy... i szkice ze wiata nie przedstawionego. W ostatnich tomach mnstwo wierszy o
niemonoci, niekoniecznoci, niepotrzebnoci powrotw, kontynuacji. Co kiedy byo, jaka szalona modo, krzyk, wyznania, rado i rozpacz, walka i bieg rodkiem razem z innymi. Teraz trzeba sobie powiedzie, e to ju tylko przeszo. egnajcie wiersze ju nie
mog / do was powrci (...) zawsze chciaem pisa o smutku / a pisaem cigle z nienawici
(...) moje piro byo niecierpliwe / a wiersze krzyczay i biegy na eb na szyj / a teraz egnajcie moje pikne lata (...) chciaem tylko mwi prawd / jedni mwili e to akt odwagi
drudzy / e to za mao wreszcie przekonano mnie / e to niebezpieczne teraz sucham jak /
oddycha przez sen crka mj ostatni / wiersz wolny (Wyrok).
Wyrwa si z tego zakltego krgu. Poezji jako aktu odwagi albo aktu tchrzostwa. Etykietki, hasa, manifesty: byo, mino. Mona si jeszcze udzi, ale nie sposb nie zdawa
sobie sprawy z f a k t w. Kornhauser, ktry dotd posugiwa si faktami jako pretekstami
do ujawnie swojego do nich stosunku, teraz mwi, e to one same, goe niejako i samotne, s
wane. A fakty wiadcz, e czas si zmieni. Jak zmieni si dla Kornhausera?
Najpierw tak, e nie ma buntu. Tego, w ktrym sam uczestniczy majc dwadziecia, dwadziecia kilka lat. A moe inaczej: dzi ocenia, e w bunt by w jego yciu, w jego p e n y
15

Wydawnictwo Literackie, Krakw.


Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
17
Spdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa.
16

56

m yciu tylko czstk, elementem, rwcym nurtem rzeki, ktr kiedy przekroczy w yciowej drodze. Zawsze chciaem pisa o smutku / a pisaem cigle z nienawici. Odrzuci
nienawi, odrzuci jaowy ju krzyk: wiat uporczywie zapomina o swoich obowizkach /
przemieniania ludzkiej krztaniny / w agodn pie (Powinno). Zamieni nienawi na
agodno, na wyrozumienie, sympati, pewno na wtpliwo.
Myliby si ten, kto oceniaby w zasadniczy zwrot w poezji (stosunku do wiata?) Kornhausera na podstawie choby synnego wyznania z wiersza Grochowiaka Bunt nie przemija, bunt si ustatecznia. Myliby si chyba acz mniej rwnie ten, kto interpretowaby
te przemiany jedynie zasadniczymi trudnociami w kontynuowaniu dawnej poetyki i dawnej postawy; wszak samo ycie (te literackie) przeczy nieodzownoci takich ustpstw. Myl, e chodzi o co bardziej zasadniczego: o prb docignicia r z e c z y w i s t y c h aktualnych przekona autora, wewntrznych preferencji duchowych i intelektualnych. Faza
buntu jakby si dla skoczya, a kontynuowanie go w pierwotnej postaci uznaje za zbdne
(by moe tylko dla siebie). Cho sam uczciwie stwierdza: bez wczorajszych wierszy penych ciemnoci i gniewu / nie umiabym podnie wiose (Wczorajsze wiersze).
Wic nie ustatecznienie ale przemiana, odrzucenie. Zgodnie z filozofi nadania za
zmiennym czasem, wiernoci raczej temu czasowi ni raz wymylonemu sposobowi ycia i
mylenia: i nie zatrzymywa si (...) nie odwraca si wznosi wznosi przetrzyma /
przetrzyma wbi si wbi si i (I).
Oto na dzi nie tylko zmienia si rzeczywisto. Zmieni si jzyk, zmieniy sowa. Take
te poetyckie. A waciwie nie tyle si zmieniy, co straciy na wadze, na sensie. ...tyle sw /
ale nie budz podania nie grzmi / pezaj chowaj si po ktach (...) adne nie kocha nie
szaleje / nie trafia w sedno ucieka przed celem (Tyle sw). Jest gorzej jeszcze. To s usta /
to jest prawda / to jest szelest / to jest marsz / to jest kamstwo / to jest mczyzna / to nie s
usta / to nie jest prawda / to nie jest szelest / to nie jest marsz / to nie jest kamstwo / to nie
jest mczyzna (White power black power). Trzydzieci lat temu Tadeusz Rewicz te
napisa co podobnego, co wszyscy pamitamy: To s nazwy puste i jednoznaczne: / czowiek i zwierz / mio i nienawi / wrg i przyjaciel / ciemno i wiato. Ale ju sama
zawarto przedmiotowa obu wierszy rni je zasadniczo. Rewicz wyranie ogranicza
opozycje do konkretnie pojmowanej aksjologii czowieczestwa. Jzyk stawa si ruchomy,
bo w yciu zamieniono znaki rozpoznawcze faktom i zjawiskom. Kornhauser zatrzymuje si
na progu oglnej norwidowskiej nieadekwatnoci sw do rzeczy. Jakkolwiek rzecz nazwiemy (moemy nawet nazwa j odwrotnoci przyjtego znaczenia) sama w sobie pozostanie
niezmienna, wiecznotrwaa. Rewicz mwi o niemocy poezji wobec wywrcenia wiata na
nice Kornhauser godzi si na sowa tylko pod warunkiem, e bd si staray b y w i a t
e m, a nie nazywaniem czy wrcz interpretowaniem wiata. Pisa wiersz i nie myle / pisa
wiersz i patrze / dotyka lici wcha soce / pisa wycza si / nasuchiwa bicia serca
(Druga strona).
Nieprzypadkowo wierszem staje si zwyka wyliczanka faktw: Ulica Szewska pachnie /
herbat, chopiec w beowym / paszczu je goffr, dwa / jabka tocz si po chodniku, / podnosz jedno i z caej / siy wyrzucam do gry (W samo poudnie, z tomu Zjadacze kartofli).
Albo zestaw czasownikw: y chodzi bada chorowa bra mie / kania si wiedzie
sdzi przeszkadza / umie rozumie / pyta egna gna / robi ebra dotyka chcie leczy / gry szy nie pisa... itd. (Ankieta). Przykady zostay wprawdzie dobrane do
skrajnie, ale tym dobitniej wyraaj istot problemu.
Spytajmy wic raz jeszcze: jaka jest rzeczywisto tej poezji? Odpowied winna brzmie
mniej wicej w ten sposb: taka, jaka jest rzeczywisto pozawierszowa. Kilka lat temu rzeczywisto pozawierszowa kojarzyaby si u Kornhausera z pewnym do konkretnym wyborem, nie wszystko zasugiwaoby na uwiecznienie w wierszu. Gdy walczy poezj wybiera fakty, z ktrymi chcia stawa w szranki. Teraz to fakty, z ktrymi on w szranki stawa

57

nie chce, wybieraj jego. Tych faktw jest wicej, oczywicie znacznie wicej. Waciwie
wszystko, co nie jest tamtymi dawnymi faktami. Co nie jest gwnie polityk, bo polityka
zmusza do operowania konkretnym zestawem zachowa, a Kornhauser chciaby by wolny
od takich naciskw i zobowiza. Chciaby by poet niezalenym. Naciski zewntrzne
obojtnie z ktrej strony polityki na to popatrze pozostaj nimi i w jakiej mierze decyduj
o reakcjach i powinnociach poety. A poeta powinien by wolny. Niezaleny. Dlatego otwiera
si na wszystkie inne fakty.
No wanie. Na wszystkie inne. Tylko nie te. W Emigrantach Mroka AA opowiada XX o
wyimaginowanym wizieniu, gdzie jest stosunkowo niele, daj je i nie jest zimno tylko
nie wolno jednego: uywa sw na liter W. Jake wic mwi o wolnoci?
Kornhauser jakby czu potrzeb usprawiedliwienia siebie i swoich wierszy z rewolty, jakiej
dokona; a obsesyjnie powraca do tego tematu. Pisze o wiecie penym, ktrego nie chc
dojrze poeci zaweni do jednostrunnej melodii, niekoniecznie zreszt zawsze tej samej.
Zawiy wiat z ciemn i jasn twarz / niechtnie ukazuje swoje wntrze / tylko nielicznym
udaje si tam dosta / wchodz wcigaj powietrze do puc (...) tylko poeci nie s ciekawi / s
lepi i gusi i niemi (A jednak). Podejrzewa ostre wybory egzystencjalne i wiatopogldowe
o swoist bezduszno, sztuczn pewno siebie: jeste bezkompromisowy, / ale czy nie
chcesz wzi pod uwag / wasnej niepewnoci, czy / nigdy nie wahae si? / Nie musisz
odpowiada, umiechnij si tylko (Racja, ze Zjadaczy kartofli).
Pisze w 1978 wyznaniemanifest, jak za dawnych lat modzieczych, ale to symptomatyczne: wszak zaczyna jakby od nowa... Manifest nazywa si Niezaleno czy odpowiedzialno?; analizuje w nim Kornhauser dwie zasadnicze tytuowe postawy w kulturze i literaturze: niezaleno (od naciskw zewntrznych) i odpowiedzialno (rozumian jako posannictwo poetynaprawiacza wiata). Postawa niezalena opowiada si za ujciem ontologicznym: orodkiem zainteresowania jest to, co dane, zmysowe, widoczne. Literatura wyczerpuje
si w polemice z tym, co okrela teraniejszo, dajc przy tym wasny jej obraz, estetyczny
ekwiwalent. Postawie odpowiedzialnej bardziej bliskie jest ujcie aksjologiczne: waniejsze
od danych rdowych s idee i postawy, ktrymi manipulowana jest rzeczywisto. Kornhauser nie ukrywa, co go w tym wyborze interesuje; Niezaleno nie oznacza braku odpowiedzialnoci, jakby si prostodusznie wydawao. Jest to odpowiedzialno innego rodzaju.
Nie podnosi ciarw trudnych do udwignicia, lecz wierzy w misj jednostkow skromn i
nieuprzywilejowan, jednak autentycznie yw. yw, gdy stale poszukujc i nieapodyktyczn. Artysta niezaleny cigle przekracza samego siebie, sucha wewntrznego gosu, odrzuca hasa, ktre pyn z zewntrz, nawet te szlachetnie sformuowane, atwe do przyswojenia bdce echem niegdysiejszych przemyle.
To wanie ten gos wewntrzny kaza mu odrzuci dawny bunt. Poszuka w sobie tych
odczu i myli, ktre tam si wanie aktualnie znajduj, bez kamania samemu sobie i innym,
bez podpierania si zewntrznymi hasami (jeli si je uwaa za zewntrzne), nawet szlachetnie sformuowanymi, tyle e zuytymi (jeli si je uwaa za zuyte), obracanymi jak
liczmany (jeli si je uznaje za liczmany). Otworzy si na wiat, jaki jest. Na fakty, ktre
pyn. Na teraniejszo, ktra trwa. Taka, a nie inna. Kartka papieru na stole, kobieta idzie
ulic, crka pi, ludzie umieraj / pnie si bluszcz / pachn malwy. Dawa wiadectwo niepewnoci, wahaniom, klskom, niejasnoci. Nie ba si ani bezradnoci ani pustki.
W tym programie zawiera si realizacja postulatu ze wiata nie przedstawionego: przedstawi wiat. Chcemy by wspczeni, a nie poetyccy przypominam historyczny manifest grupy Teraz. Kornhauser spenia waciwie te postulaty. Przesta by poetycki wrcz
programowo. Tylko fakty. Tylko zwyke, codzienne ycie. Poeta powinien by jak krwiobieg,
ktrym przepywa naga rzeczywisto. Rejestrowa ten przepyw. Niech bdzie wiadectwem.

58

Gdyby nie ta wolno, ta od niej ucieczka. Gdyby nie ta ucieczka przed sowami na W.
Gdyby nie to, e wiersze, te najnowsze, pisane od paru lat, z jednej strony tak bardzo chc si
usprawiedliwi za swj taki wanie ksztat, zawarto i intencje, z drugiej za jeli s od
tych tumacze wolne opisuj rzeczywisto moralnie w gruncie rzeczy obojtn. Te pierwsze, bdce przy okazji doskonaym materiaem dla kadego psychologa twrczoci, s
zreszt najciekawsze, czsto znakomite, opowiadaj autentyczny dramat czowieka wtpicego, czowieka z wyboru osamotnionego, bo takich zdrad atwo si nie wybacza, zwaszcza
komu, kto jak wczesny Kornhauser by tak mdrze i tak znakomicie poetycko zbuntowany,
w najlepszym znaczeniu tego sowa. w wybr, heroiczny choby i z tego jedynie powodu,
zasuguje na osobny szacunek, bo wiadczy o odwadze stanicia twarz w twarz take wobec siebie samego, wobec wasnego mitu. A najtrudniej by zdanym tylko na siebie: czy
mog komu si zwierzy / czy zamkn w sobie swoje klski i obawy / czy mam jeszcze
kogo poza mn czy tylko / mog dba o wasne zdrowie czy kto stan / moe za mn czy ja
sta mog tylko na stray / swojej obudy pustki i zwtpienia (Kto).
Pozostaje jeszcze pytanie, czy w sferze pozytyww, konstrukcji, propozycji, dania czego
w zamian zyskalimy ekwiwalent co najmniej rwnorzdny. I tu nie ma waha: jako czytelnik przegraem. Te chodne, spaszczone jakby wiersze nale bardziej do Kornhausera ni do
mnie. Bardziej jemu ni mnie si przydaj. S poywne dla autora, ktry poczuwszy si
niegdy gorzej wyranie zmieni gorc, pikantn kuchni misn na surowe dania jarskie,
niewtpliwie bardziej dla odka zdrowe, ale o ile mniej obiektywnie atrakcyjne. Kuchnia
jarska przynaley do kultury introwertywnej, kontemplacyjnej, zimnej, wywodzi si ze
Wschodu, gdzie bodcem do przeywania peni wiata moe by zapatrzenie w kamie omywany nurtem rzeki. Gdzie sowa winny by moliwie przezroczyste, by mc odda istot ducha i materii.
Kamie, jabko, sen dziecka, przybrudzona kartka podniesiona przez wiatr te mog by
rekwizytami wspczesnoci, zwykoci, te skadaj si na rzeczywisto przedstawion.
Myl tylko, e aby odbir takiej wanie kontemplacji, przedmiotowej, niemal bezosobowej,
by waciwy, musi istnie osocze kulturowe o podobnym wyrniku emocjonalnym i intelektualnym. Poezja Kornhausera funkcjonuje jednak w rzeczywistoci znerwicowanej, od
siebnej, ekstrawertywnej, dla ktrej oferta kontemplacyjna dowodzi albo lepoty, albo eskapizmu. I choby wszystkie racje poeta mia za sob, w tym podstawow racj zgodnoci z wewntrzn prawd uczu i myli, ta jedna odbiera mu w ogromnej mierze spoeczny sens istnienia.
1979

59

Druga cegieka do tematu ojczynianego. Miesic temu, w kwietniu 78, zjawi si u mnie
Staszek Stabro, dawno nie widziany. Przynis mi swj najnowszy, trzeci tomik wierszy. Na
inne gosy rozpisz mj gos, z arcysympatyczn dedykacja, jak zwykle zreszt. I doczy do
tomiku niewielki plik kartek maszynopisu jako aneks: wiersze odrzucone przez cenzur.
Pierwsze dwa z tego pliku wywoay par refleksji, o ktrych poniej.
(Najpierw nawias: Staszek zawsze mia inklinacje do podniosych tematw; z tym, e w
pierwszych tomikach uwidoczniao si to gwnie w wtkach klasycznych: Juliusz Cezar, Marek Antoniusz itp.)
Oto dwa wiersze, ktre pki co, nie znalazy aski w oczach cenzora:
OJCZYZNA
Torturowana w wynajtych pokojach
bita po twarzy w zatoczonym tramwaju
umierajca na dostawionym ku
caowana przez usta niedbale artykuujce
scen w salonie warszawskim
i na szczycie Mont Blanc
w przybrudzonej sukience chocia upudrowana
krzywdzca niepamitliwa i lekk pogard
z czerwon kokard we wosach sanitariuszki
nie kadzie doni lekko
i pieszczotliwie
bita po palcach
gwacona zbiorowo i upokarzana
nasza mama
ktra ju nawet nie krzyczy
przed t egzekucj
LITANIA MODERNE
Matko odjedajcych i matko umarych
Matko straconych i matko samobjcw
Matko wygnacw
Matko egzekucyjnych plutonw
Matko Kordiana
Matko milczenia
Matko uciekajcych w tumie
Matko mioci
Matko naszych kobiet ktrym dzieci odebrano w onie
Matko Ojczyzny
Matko mieszkacw walizek
zmiuj si nad nami

60

Wiersze te wydaj si zaskakujce na tle pokoleniowej praktyki. e niby taki oglny wstyd
jzyka a tu przecie co odwrotnego. No tak. Ale warto, myl, zmierzy si jako i z tak
herezj. To, co przekracza kanon, niesie ze sob mnstwo moliwoci interpretacyjnych,
daje przy tym pojcie o granicach tego kanonu. Najpierw daty. Oba wiersze powstay uwaga w 1973 roku. Ale, zauwamy, gdyby nie pewna wiedza pozaliteracka, informacja ta byaby istotniejsza dla bibliografw ni dla zwykego czytelnika. Wiersze te bowiem, pozornie tak
dosowne, s w gruncie rzeczy o g l n i k o w e. Prawie wszystkie okrelenia i fakty mog
si co prawda odnosi do teraniejszoci, ale r w n i e d o b r z e mog si odnosi do tzw.
polskiej sytuacji dziejowej w ogle. Wskazuj na to dwie okolicznoci: rekwizyty hasowe i
rzeczowe oraz tonacja.
Zobaczmy. Oto kilka przykadowych rekwizytw: scena w salonie warszawskim, szczyt
Mont Blanc, czerwona kokarda we wosach sanitariuszki, Kordian, wygnacy, plutony egzekucyjne. Wic literatura plus rekwizyty wojenne. Dorzumy do tego okrelenia takie jak: bita
po palcach, gwacona zbiorowo i upokarzana. Matka odjedajcych i umarych. Matka milczenia. Matka mioci. Nie bdzie naduyciem krytycznym stwierdzenie, e powanie osabia
to ich moc argumentacyjn. Ta Polska zdaje si zawieszona gdzie w przestworzach, ponad
histori i ponad wspczesnoci, w pojemnym niebie... tak, tak retoryki.
Co za do tonacji, nietrudno zauway, jak rol przypisuje si tu patosowi i elegijnoci;
ton litanii w wierszu drugim jest wrcz zabiegiem stylistycznym. To podniesienie patetyczne, jawne w Litanii moderne, z kolei zakryte zwykoci rekwizytorni, ale demaskujce si w
toku wersyfikacyjnym w Ojczynie, niewtpliwie w pewien sposb zblia te wiersze do tradycyjnych deklaracji poetyckich, ktrym tak zdecydowanie opiera si wikszo pokolenia 68.
Stabro nie broni si przed akceptacj wprost Ojczyzny jako takiej, wrcz przeciwnie,
wspczuje jej, wspczuje jej mieszkacom, wic i sobie samemu, ale to wspczucie wyraa
wanie dalece niewprost ukrywajc je w litanijnym refrenie, ktry naley czyta dosownie i przenonie zarazem: Zmiuj si nad nami. Nie ma tu problemu Ja a Ojczyzna, romantycznego, buntowniczego, wewntrznie polemicznego w y z n a n i a, jest natomiast Grottgerowski obraz wspczesnej Polonii, klasyczna wizja mczestwa z r e l a c j o n o w a n e g o.
Przyznaj jednak, doszedszy do tego efektownego wniosku, e nieco uprociem na uytek tezy zasadniczej materia dowodowy. Bo faktem niezbitym i sprawdzalnym jest ten, e
oprcz rekwizytw literackich i historycznych tekst np. Ojczyzny zawiera okrelenia dosownie wspczesne, co sprowadza wiersz w nie tyle na ziemi, co w czas teraniejszy. S to:
wynajte pokoje, zatoczony tramwaj i dostawione ko (domylnie: w akademiku, w szpitalu). Wobec tych dowodw upieranie si przy jednoznacznej kwalifikacji tych wierszy (czy tego
wiersza bo ju np. w Litanii moderne nie znajdziemy takich ukonkretnie, pozostaje tylko
liczy na dobr wol czytajcego) jako do tego stopnia ponadczasowych, e odbiera im to
spodziewan si wymowy, byoby zwykym zalepieniem albo wrcz z wol. Ale, jak myl,
nie zmienia to zasadniczo ani tezy, ani wnioskw.
Na rysunkach wspomnianego Grottgera, ktry jest tu chyba dobrym przykadem analogicznoci metod twrczych, rysunkach przecie doskonaych i wzruszajcych, te s widoczne
wspczesne artycie, a raczej czasowi wydarze, rekwizyty. C jednak powiedzie o takim
fakcie, e np. na karcie tytuowej cyklu Polonia znajduje si co prawda zakwefiona, szczelnie
ubrana kobieta z rkami skutymi w dyby, ale wzrok przycigaj przede wszystkim trzy otaczajce j nagie postaci ni to bstw antycznych, ni to posgw klasycystycznych, ustawione w
malowniczych pozach mki, cierpienia i nadziei. Mieczysaw Porbski, autor znakomitego
studium o Grottgerze (w zbiorze Interregnurn), tak opisuje ten obraz:
W cyklu tym odrbne, oddzielone wyran cezur od reszty miejsce zajmuje karta tytuowa,
gdzie oszczdne stosowanie czerni, szeroko zaoona w tle biaa, neutralna powiata daj
efekt harmonizujcy z alegorycznymi treciami winiety, klasycyzujcymi akcesoriami drape-

61

rii, aktw, architektury, z najbardziej tu moe blisk kartonom Carstenowskim umownoci


alegorycznej grupy.
To prawda, pozostae rysunki Grottgerowskiego cyklu nie s ju tak umowne ani alegoryczne. Ale te wiele wierszy Stabry bywa bardziej dosownych, konkretnych, mniej patetycznych, przejmujcych w trudniejszy sposb. By moe sam temat przytoczonych wierszy
spowodowa takie tony; dowodzioby to, i midzy postaw na baczno a postaw polemiczn moliwe jest na przykad potraktowanie Ojczyzny w kategorii Edypowego lamentu nad
mam zbiorowo gwacon. Ktry to psychoanalitycznopolonistyczny art sam w sobie niezbyt, ale na miejscu, jak mawia Cyryl w Iwonie Gombrowicza autor obu wierszy mi wybaczy, mam nadziej.

62

WIAT W JZYKU

63

W CZAS POWODZI,
CZAS OCZYSZCZENIA
Podre; Pd pogoni, pd ucieczki
W poezji Ryszarda Krynickiego motywem bodaj najczciej spotykanym jest podr. Podr rzeczywista i urojona, w czasie i przestrzeni, take podr pomiertna, ktra jest jednoczenie podr w realnej jawie.
urodziem si w pocigu jadcym ze wschodu na zachd z zachodu na wschd pod znakiem sierpa i sierpnia; rezygnujcemu z kadej poczekalni dokd mi ucieka z dworca
wieczoru; sugesti podry niechaj bdzie ten sen; spotkanie na rozstajcym si wiecie.
Na rozstajach spotkanie przedostatni mj postj na kocu pochodu, w jaskini ciemnoci.
Tych kilka cytatw zaczerpnitych z Aktu urodzenia18 wyranie sugeruje sposb bycia
podmiotu lirycznego tych wierszy. Jeden z cyklw ksiki zosta wrcz nazwany Pd pogoni,
pd ucieczki; to tylko jeszcze jedna forma podrowania, szczeglnie aktywnego.
Ale nie sugerujmy si zbytnio faktografi i rekwizytorni tych pogoni, ucieczek, podry.
Bdzie si tam wprawdzie powtarza pocig, przedzia, rozkad jazdy, bieg, zdyszany oddech,
wyjcia z domu, krenie po miecie, wdrwki... ale to w gruncie rzeczy tylko oblicza tej
samej sprawy: p o c z u c i a e g z y s t e n c j a l n ej n i e p e w n o c i. Wszystkie podre
rozgrywaj si bowiem paradoksalnie jakby w bezruchu, uwizione w zamknitej przestrzeni ciaa i myli. I znw zastrzeenie: to nie urojenia, majaki, czy choby w szczeglnym przypadku marzenia. To raczej wyraz cigego stanu oczekiwania, nieustannej podejrzliwoci, gotowoci do podjcia zmiany statusu istnienia.
Moe to by tylko wiadomo upywania czasu: lustro odbija tylko m o l i w o
mierci; stojca przed nim kobieta jeszcze tylko czesze wosy, ale czas j ogarnia, niesie, nawet chwila ruchu grzebienia przyblia nico.
wiato, nieskoczone wosy
czesze przed lustrem posiwiaym
jakby bezsennie biega przez swoje cudze ciao caopalce si we nie
(...)
i nie przemija chwila lepa i jasnowidzca,
w ktrej to lustro jedynie jest z nicoci si wyania
lecz nie jest ostatnim spojrzeniem obumierajcych
a precyzyjnie oszlifowan powierzchni szka
albo metalu
i ona, po rozstaniu, w rozce podwjnie umara
spiesznie, jakby si baa, e nie zdy na ostatni tramwaj
czesze swe wosy
18

Wydawnictwo Poznaskie, Pozna 1969.

64

(Podr pomiertna I)
Moe to by te wiadomo tak atwej w kadej chwili zmiany miejsca przeznaczenia,
zamieszkania, pracy, miejsca w pamici i notatkach historii, miejsca w yciu innego czowieka i miejsca, ktre zajmie po tobie kto inny. Podr moe dotyczy nie tylko metafizycznej
kondycji czasu, staroci, mierci. Moe by take drastyczn realnoci. Obleczona w konkret, w gest i rozkaz; w konieczno. Czas i miejsce, w ktrym yjesz, Polska, lata 70., szykuj ci wiele niespodzianek.
pewnego piknego poranka
take i ty moesz wyj nagle z domu
aby do nie powrci
z domu, ktrego nigdy nie miae
(...)
obudzisz si gdziekolwiek
zapominajc wasnego nazwiska, imion rodzicw,
daty i miejsca urodzenia, twarzy faszywych przyjaci
pod wasn czaszk, swoimi powiekami,
swoim jzykiem,
swoim sercem;
radio moe wanie wtedy poda komunikat
o tym, e wyszed nagle i dotd nie powrci
kto udzco podobny do ciebie,
(Podr pomiertna III)
Podre Krynickiego maj zatem swoje bieguny w metafizyce i realnoci, abstrakcji i konkrecie. W jednym si spotykaj: w mierci. Niekoniecznie mierci dosownej: wszak podre
pomiertne odbywaj si wanie tu, w yciu, s snem na jawie, i to na jawie drastycznie
rzeczywistej. S jakby drwic, ironiczn ilustracj porzekada: to si tylko mogo przyni.
Sen za i mier to dwie strony jednego medalu; std tyle podry we nie wanie, tym
przedsionku nicoci. mier, unicestwienie czekaj w lustrze i na ulicy, w zmarszczkach i w
pocigu z przeszoci w przyszo.
Ale mier, cho stale obecna, potencjalna, jest przystankiem docelowym. Droga do niej
wiedzie przez szlaki ucieczki i pogoni, waha i niepewnoci. Co pewien czas trzeba rezygnowa z ustalonych miejsc, co pewien czas przychodzi zmiana wiata, wic i zmiana w czowieku, ktry co jaki czas nie ma domu, nie ma wiary, jasnoci.
co pewien czas kto pon na stosie
mdrcy, szalecy, przypadkowi wiadkowie,
ktrymi mg by kady za nas
(...)
co pewien czas
czerwony owek ogupiaej cenzury mierci
w ktrej najczciej pracuj absolwenci Historii i Prawa
wykrela czyj otwart bagnetem twarz
dawno stracon przez swojego przypadkowego waciciela i niewolnika
(Co pewien czas)
Wtedy gwatowniej ni kiedykolwiek mno si pytania o przyszo, a teraniejszo
przypomina morze pene rozbitych okrtw.

65

W pierwszej ksice Krynickiego, Akcie urodzenia19 ,pytania metafizyczne jeszcze dominuj. W drugiej, Organizmie zbiorowym20 o sze lat pniejszym, s pytaniami o wiat konkretny, wiatmiejsce ycia poety.
Mio; niepokoje
W nieustannej podry jeszcze tylko mio moe by przystankiem, bo raczej nie przystani. Do mioci si powraca, przejeda raz jeszcze t stacj, kiedy opuszczon. Powraca
si oczywicie ju na wasneniewasne miejsce; niszczcy czas przedziela ludzi. Powraca
si zawsze z niepokojem o tego drugiego. Nim myl zdy sformuowa jakie logiczne (albo
nielogiczne) wnioski, oczy notuj zastane fakty.
z mdym zapachem pocigu w przerzedzonych wosach
wej i pomin zapach cudzego nasienia, smug cudzego
wzroku w twoichobcych oczach. Strzepn z twej pocieli
zmarszczki cudzych wosw smak cudzego potu.
(Powrt)
Ale mio jest w poezji Krynickiego substancj ulotn, znikliwym nieistnieniem, czym,
do czego mona co najwyej dy. Mio albo si spenia, albo jest przed nami; to przerwa
w podry ycia. Trzeba umie odej, gdy czas na mio min.
I, jakby
si nic, poza rozstaniem, nie stao: odej zanim
zdoamy powrci w nagym, wybaczajcym wspomnieniu.
(Powrt)
Mio, przerwa w podry, jest symbolicznym Biaym Obokiem, czym w rodzaju osocza, gdzie ciaka biae i czerwone (ciao kobiece i ciao mskie) mog na chwil odpocz,
zbliy si do siebie, zespoli w nagym, krtkim, ale tym silniejszym ucisku. To co ma
natur zoon z przeciwiestw, nie jest ciaem staym ani lotnym, dzieje si tylko wtedy,
gdy nastpi spotkanie dwojga ludzi na jednej stacji wiata.
nasza mio ktra si spenia
kiedy ty si wahasz
bezimienna i bezcielesna
ani nas dzieli ani dzielcczy
ona nas utrwala
i dwa ciaa odlege i bliskie jak wargi
w swym ulotnym zespala ciele.
(***: ani nas czy ani czcdzieli)
19

Chronologicznie pierwsz by arkusz autorski pt. Pd pogoni, pd ucieczki wydany nakadem ZSP w 1968.
Zbir ten wszed do Aktu urodzenia.
20
Wydawnictwo Literackie, Krakw 1975. Tu uwaga: szkic powyszy pisaem na podstawie maszynopisu
Organizmu zbiorowego zoonego przez autora dla wydawnictwa, mae majc, powiedzmy szczerze, nadzieje na
publiczne ukazanie si zbioru w owym czasie. Jako ku mojemu (i chyba nie tylko mojemu) zdziwieniu jednak
si ukaza, dosownie w ostatniej chwili, tu przed tajnym wycofaniem nazwiska Krynickiego z oficjalnego
obiegu literackiego. Niestety, zbir wyszed bez kilkunastu wierszy, ktre m.in. posuyy mi za przykady w
niniejszym szkicu; dobre jednak i to. Wiersze te weszy potem do nastpnego tomu poety: Nasze ycie ronie,
opublikowanego w Paryu. (Przyp. pniejszy.)

66

Ta mio (taka mio) jest jakby na przekr peniejsza, gbsza, gdy spenienie w jednoci, w symbiozie, jednak nie nastpuje. Mio wyczekujca i oczekujca, wanie niepewna swego, podejrzliwa, jakby w tym kaleka, uomna. Ale tylko ona moe by prawdziwsza w
swym kalectwie: na mio spenion, mwic trywialnie, dzi nie pora. Mona o ni pyta z
daleka, mona przez ni cierpie, mona jej poda a do blu. Ta mio moe by zazdrosna i szalona, bo jest mioci do kogo, kto z oddali rysuje si kresk przerywan, miejscami zatart. Kae pyta o dalek kobiet z caym ryzykiem otrzymania odpowiedzi dotkliwie ranicej.
chciabym wiedzie co teraz robi? z kim pi? i o kim? o czym myli Krystyna Maria
(31 marca 1971, godzina 19.21)
Mio spenia si naprawd w nieustannej, zwalczanej rozce, std jest cigym powrotem i cig ucieczk; raz dotknita umyka spod doni, by si powtrzy w licie miosnym, w
przypomnieniu. Zdumiewajce, ile w wierszach miosnych Organizmu zbiorowego czuoci,
tsknoty, zwierzenia. Wanie tego zwierzenia, przed ktrym tak broni si Krynicki, piszc
od autora na obwolucie Aktu urodzenia: Nie potrafi do tej pory ustali granicy, granicy
zwierzenia, poza ktr wiersz nie powinien wykracza, nie tylko dlatego, e jest to granica
ruchoma, i nie dlatego jedynie, e nie istnieje ona poza dowiadczeniem jednostkowym, czyli
e jest nie tyle norm, ile wynika z jej braku. Jeeli nawet w pierwszych wierszach odwayem si kilkakrotnie na bezwstyd zwierzenia, to dziao si to jedynie przez zaprzeczenie:
czuoci obojtnoci, powagi ironi, gestu kreacyjnego cytatem z rzeczywistoci mistyfikacj.
Oczywicie, granice mistyfikacji i autentycznoci, prawdy i literackiego kamstwa s
nieuchwytne; nie one zreszt stanowi o wartoci poezji, czy przynajmniej o jej zewntrznych
podziaach aksjologicznych. Wierszzwierzenie moe funkcjonowa jako taki doskonale
poza samowiadomoci autora, odbijajc ju tylko wraliwo czytelnika. W miosnych
wierszach Organizmu zbiorowego spotykamy cae pokady tej wstydliwej czuoci, przed ktr tak si broni wspczesna wyobrania poetycka. Bo mio w cigym niespenieniu moe
by pikna jak nienawi, ktra rozdziela ludzi ale przecie, wbrew wasnej woli take i
czy.
Jeeli mio nas przerasta
rozka bywa jak jzyk ojczysty
usyszany nagle na nieznanych stacjach.
Tylko zdziwienie, co ogarnia z naga
nas, czytajcych kopie miosnego listu
tylko rozka, ktra nas przeraa:
nie z mioci si rodzi ale z nienawici
dla ktrej odchodzi to znaczy powraca
(Jeeli mio)
Powd; niepogodzenie
Ale to nie mio, to podr jest istot egzystencji. Mio bywa przystankiem, wytchnieniem; bywa natchnieniem; koi i kaleczy; czy i dzieli; mona si do niej odwoa, zawrze z
ni ukad zgody cho na moment Naprawd jestemy skazani na ywio przedmiotw, zdarze, sw, opinii sdw, t ca wielk maszyneri faktw i myli, ktra nas otacza. Podr

67

jak odbywa liryczny podmiot wierszy Krynickiego, przypomina czsto los dki rzuconej na
morze, daleko od brzegu, ktry dodatkowo nagle okazuje si granic niesta. Samo za morze jest w gruncie rzeczy podobne do ldu, tego, ktry poeta opuci, tyle tylko, e wszystko
jest na nim ruchome, przemieszcza si wobec siebie, miesza, spitrza. To wielki mietnik,
zlew mieszczcy w sobie kawaki przedmiotw codziennego uytku, cudzewasne myli,
slogany gazetowe, jakie wiersze, sowa niepotrzebne i sowakoa ratunkowe, frazesy i wyznania, odwag i strach, podo i wznioso.
Niektre wiersze Organizmu zbiorowego przypominaj sytuacje choby z ostatnich poematw i sztuk teatralnych Rewicza: Zowiony, Przyrst naturalny, Stara kobieta wysiaduje. Ale to nie jest, jak u autora Niepokoju, wizja zagady cywilizacyjnej. Raczej obraz wiadomoci podmiotu obserwujcego i przeywajcego jednoczenie, podmiotu stajcego si
czasem przedmiotem w kotowisku wiata, urabianym na jego mod. To przez poet przechodzi te ta granica faszu i prawdy, i na nim wida pitno zawiego ycia zudze, ycia
nieycia, ycianibyycia, wrd sloganw i pustych awek szkolnej klasy, skd wyniesiona
wiedza nadaje si do muzeum, ycia nauczonego i ycia nie do nauczenia, pitno tytuw
gazetowych i tytuw ksiek, faszywych wezwa i zezna.
przypadkowy wiadek przyszego upadku,
banita wasnej skry i cudzego serca
wielkie mi uczynia pustki w domu moim
bezdomna ulico Kociaska
i dziwko uliczna: wizji Nieznanego
szyld wiat poczoch w Gliwicach,
okrzyk Ty, kurwo!, niesiony jak sztandar
w pewnym miasteczku przez pewnego maonka pewnego poranka
(...)
mj Akt urodzenia i nie mj akt zgonu,
dowody na to, e Stalin myli si tylko czasami,
wpywy ksiyca na ycie kobiety,
moskiewska Prawda i warszawskie Kulisy,
dawno wyprzedziem swe jedyne ycie
kadego wieczoru egnam si ze wiatem:
nie chcc kama
musiae okamywa,
nie miae ani przyjaci,
ani przeciwnikw,
(...)
(Poegnanie, upadek)
To, co rni egzystencjalne wizje Krynickiego od podobnych w wydaniu innych poetw,
zawiera si w potraktowaniu wiata jako molocha i n f o r m a c j i. Jeli mona uy do
obrzydliwego (cho w tym wypadku uzasadnionego) porwnania, podmiot liryczny np. Rewicza rzyga nienawici, rozpacz i poczuciem psychicznej pustki, podmiot za Krynickiego gazetami, ksikami, maszynami do pisania, szyldami, cytatami, instrukcjami, przysowiami, przemwieniami. Wic tym wszystkim, co skada si na ksztat wiadomoci mieszkaca kraju w okrelonym czasie historycznym.
To wane: postawa Krynickiego wobec rzeczywistoci to postawa wobec czasu teraniejszego, bdcego co najwyej zlepkiem przeszoci i tego, co z kad chwil nadchodzi. wiadomo realizuje si w jzyku oto geneza lingwistyki Krynickiego. Podobnym sdem
legitymuje si poezja Baraczaka, realizacje s jednak rne; liryka autora Jednym tchem

68

wywodzi si z dialektyki przeciwiestw, liryka Krynickiego z unaocznie chaosu. Owo


unaocznienie ma tu szczeglny charakter etycznej terapii: rola poety to rola obserwatora i
opowiadacza; komentarz powinien nalee ju do odbiorcy. Poezja Krynickiego bywa wic
podwjnym odbiciem jzyka: cytat peni tam rwnie wan rol jak sowo samoistne, te
zreszt poddawane zabiegom stylizacyjnym. Wierszem niezwykle charakterystycznym, czcym wszystkie te pitra poetyckiego warsztatu, jest choby ten zatytuowany Z ostatniej
chwili (co samo w sobie jest ju kalk jzyka prasowego):
specjalici od niesienia pomocy raz jeszcze wywizali si
ze swych obowizkw. Naniesiono pomoc
na ostrzach bagnetw jak ko niesie jedca, posaniec
gazet, zesaniec list sprzed miesicy a nasienie
samca. Naniesiono pomoc na mapy przyszych granic. Niosc
pomoc przemoc, wysyajc zaprzyjanione armie
przeciwko zaprzyjanionym armiom strachu.
Wystarczy tu take przywoa cytowany wyej wiersz Poegnanie, upadek, gdzie jzyk
odbity i jzyk narracji skadaj si na wsplny ksztat wiadomoci autora.
Jzykowa terapia tych wierszy to oczywicie nic innego jak prby obnaenia utajonych,
drugich znacze sw i zwizkw frazeologicznych, pozwalajcych ten sens odksztaca w
podanym kierunku. Poeta wchodzi wic w rol swoistego tropiciela niewidocznych na
pierwszy rzut oka ladw pozostawionych przez poprzednika, uywajcego jzyka wanie w
intencji faszowania prawdy obiektywnej. Odgrzebanie tych ladw to jednoczenie zdemaskowanie tamtych zabiegw, spoecznie szkodliwych, bo sprowadzajcych atwowiernych
mieszkacw jednego jzyka do urojonej wiey Babel, gdzie tak atwo odmwi im bogactwa wiedzy.
Wydaje si jednak, e poetyka stricte lingwistyczna stanowi w tej twrczoci tylko pewien
etap, wycinek caoci, niesychanie istotny zwaszcza dla pocztkw formowania si programu artystycznego i intelektualnego. Jej naturaln kontynuacj jest liryka zbliona do wypowiedzi prostej, bezporedniej. Symptomatyczne, e ewolucja ta dokonaa si take na
poziomie oglniejszego ustawienia tej poezji w stosunku do opisywanej rzeczywistoci. Ot
pewien dystans (podyktowany by moe wspomnianym wstydem zwierzenia), zaprezentowany w wielu miosnych wierszach Aktu urodzenia, przy przejciu do tematyki bezporednio
dotyczcej struktur rzeczywistoci nabra cech wyranej ironii; lingwistyczne zdemaskowanie faszywej wiadomoci propagandowej przebiegao drog (przyznajmy) najprostsz:
przez omieszenia, katarktyczne rozadowanie nonsensu. Frazes zosta wymiany; tu lingwistyka na swym podstawowym stopniu intelektualnego wtajemniczenia spenia po prostu rol
swoistej odmiany zaryzykujmy i takie okrelenie: satyry. Ale na etapie ostatnim, liryki zaangaowanej w szersz problematyk egzystencjaln i moraln, prawie ju nie spotykamy
ironii. Wiersze te cechuje powaga i prostota wypowiedzi; tezy ideologiczne, zwierzenia i
kontestacje proponuj nawizanie porozumienia najbardziej serio; potrzeba wymiany podstawowych pogldw na paszczynie wsplnej ludziom jednego obszaru jzykowego (gdzie si
liczy pierwsze znaczenie sw) przewaya wczeniejsz konieczno informacji przez deformacj. I jeszcze: ironia lingwistyczna proponowaa rodzaj wiadomej, zimnej gry; powaga zwierzenia wprost wywouje reakcje silnie emocjonalne.
Wiele utworw Organizmu zbiorowego to czystej wody poetyckie pieni bojowe, albo
odwrotnie bolesne wyznania. Kilka lat temu, piszc o lirycznych ladach wzruszenia we
wspczesnej poezji polskiej, zaliczyem wiersze Aktu urodzenia do realizacji suchych, wyzbytych emocji, proponujcych prawie wycznie intelektualne, awangardowe modele relacji midzy poet a czytelnikiem. Pod tym wzgldem Organizm zbiorowy stanowi tamtego

69

zbioru niemale przeciwiestwo. Manipulacje jzykowe nie przesaniaj ju reakcji emocjonalnych, a i sama problematyka, wyrosa na gruncie dowiadcze nie tylko podmiotu przeywajcego (erotyki), ale bdca odbiciem dowiadcze powszechniejszych, bardziej wida
sprzyja tej kiedy tak skrztnie unikanej odwadze uczu.
Tyle na dzi o tej liryce. Jaka bdzie jutro? pojutrze? Zadecyduje o tym (w stopniu niemaym) po prostu ksztat samej rzeczywistoci. No i rozwj tego, czym si midzy innymi poezja Krynickiego tak znakomicie ywi: publicznej informacji. Jeeli ze rde tej ostatniej,
rde powszechniejszych i silniejszych ni literatura, zniknie doszcztnie frazeologia i pusta
retoryka, jeli publicystyka prasowa i radiowa, telewizyjna i wiecowa, odnajdzie jzyk prawdy ewidentnej i przekonujcej, by moe wwczas poezja wrci do rozwizywania dylematw zwanych popularnie odwiecznymi: jak zdoby serce ukochanej, dlaczego wiosna i wino s lepsze ni czarny polonez oraz jak dokonuje si ewolucja przyrody w cyklicznych
przemianach pr roku.
Ale na razie trzeba wszystko oczyci, przywrci do porzdku i sensu, i to z t naiwn,
absurdaln, niemoliw, zawsze od nowa gorliw wiar literatury w powodzenie tej akcji. Bo
ten wiat, wiat frazesw i publicznej tajemnicy, peen brudu, odraajcy w swej pogardzie
dla czystoci ludzkich intencji i uczu, musi przecie kiedy wreszcie odej w zapomnienie.
Sprbujmy poegna go na razie tylko wierszem, tym marzeniem jeszcze nie citych gw.
Niech z powodzi spyn
wzdte trupy aktorw, ludzi, zwierzt, pocieli, listw, ktre
dotary do odbiorcy i tych, ktre utkny na granicy
spojrzenia, gazety nawoujce do rozwagi, adu i porzdku a
przede wszystkim spokoju. Trybuny w oczach, przeykach,
odbytnicach (ksztatujcych podwiadomo) i wszelkich szczelinach
ciaa, magnetofony nie wiedzce co jest grane, aparaty podsuchowe i inne
wyroby przemysowe, umysy zniewolone, poeci kccy si o to, kto komu
ukrad ryb a kto komu wdow, karty znaczone, usunite
pody, wyniki tajnego gosowania i nierozstrzygnitych gosowa
(...)
(Powd)
I kiedy przyjdzie czas tej powodzi, rzeczywisty czas oczyszczenia, kiedy wszelkie zo,
nienawi, kamstwo i wrogo, ludzka mao i sualczo spyn bezpowrotnie w jaki
wielki ciek zapomnienia, by moe ju wtedy czytelnicy nie bd si musieli skary, e
tak wulgarnych wierszy modzie nie moe recytowa (z autentycznego listu do redakcji).
1973
1975

70

GOS Z PLANETY FANTASMAGORII


1.
Symptomatyczne: z biegiem lat Ryszard Krynicki pisze coraz krtsze wiersze. Rnica
midzy Organizmem zbiorowym a Niewiele wicej21 jest choby pod tym wzgldem ogromna.
W Organizmie przewaay wiersze dugie, czsto poematy. W Niewiele wicej najduszy
wiersz liczy 21 wskich wersw, najkrtszy sze sw. Zaryzykujmy tak tez: wiersz dugi wyraa egzystencj wiata, wiersz krtki jego esencj.

2.
Konstrukcja wielu wierszy Krynickiego z pierwszej poowy lat 70. przypomina moe najbardziej poematy rozkwitajce Peipera. Temat si rozwija, puchnie, ronie, przemienia i zamiera doszedszy do pointy bd peni wypowiedzi. Po drodze od inicjacji do spenienia nasyca si miszem faktw, przybiera informacj. Wzbogaca si te jzyk. Ta sama figura stylistyczna: czy to zwrot frazeologiczny, czy metafora rozbudowuje si wszerz i wzdu, obrasta nowymi sensami, nowym midzysowiem. Typowy przykad:
jzyk, to dzikie miso, ktre ronie w ranie,
w otwartej ranie ust, ust, ktre ywi si kamliw prawd,
jzyk, to bijce na zewntrz, obnaone serce, to nagie ostrze,
ktre jest bezbronn broni, ten knebel, ktry dawi
przegrane powstania sw, to zwierz codziennie oswajane
z ludzkimi zbami, to nieludzkie, co ronie w nas i nas
przerasta (...)
(Jzyk, to dzikie miso; Organizm zbiorowy)
Wiersz dugi, wiersz rozkwitajcy, wchania w siebie maksimum sw maksimum faktw,
by suy jako dowd w dwch co najmniej rwnolegych procesach: wytaczanych wiatu i
jzykowi. wiat jawi si bowiem jako gigantyczny mietnik, ktry naleaoby opisa, da mu
wiadectwo wiadectwo mona byo da tylko w jzyku; c jednak, skoro sam jzyk uleg
degeneracji, odebrana mu zostaa czysto nazywania? Std prby chwytania wiata w sida
wieloznacznoci, synonimw i homonimw: a nu taka siatka zatrzyma rzecz, unieruchomi na
tyle, by dao si j wyowi rozpozna. Przy okazji dokonywao si aktu rozkadu jzyka na
czynnik pierwsze. Potraktowany w ten sposb traci wprawdzie swoj organiczn spjno,
ale traci te do potencjalnego kamstwa. Jeli bowiem potrafiono ulepi z poszczeglnych
21

Niewiele wicej, Wiersze z notatnika 1978/79, Wydawnictwo KOS, Krakw 1981.

71

sw zabjcze zdania, pene obudy i za, jeli to lustro suce odbijaniu prawdy bywao
uywane do olepiania jej poszukiwaczy, moe lepiej na pocztek je rozbi, a rozsypane kawakisowa prbowa przymierzy do tego mietnika, w jaki obrcilimy tak zwan nasz
rzeczywisto?
Uchwyci egzystencj: sw, faktw. Przytwierdzi j do wiersza, do papieru. Da wiadectwo. To miaem na myli piszc: wiersz dugi wyraa egzystencj wiata.

3.
W zbiorze Nasze ycie ronie22 najdusze wiersze pochodziy wci jeszcze z pierwotnej
wersji Organizmu zbiorowego, wwczas niepomieszczone w tamtym wydrukowanym tomie,
gwnie ze wzgldw cenzuralnych. Przewag zaczy jednak zdobywa wiersze krtsze i
krtkie. Niektre dochodziy do granic aforyzmw, sentencji, miniprzypowieci. Zawsze
podejrzewaem, czytajc jeszcze Organizm zbiorowy, e w poezji Krynickiego ukryte jest
ziarno mistyki o wschodnim rodowodzie. Planeta Fantasmagoria, pojawiajca si w niektrych utworach tego tomu, pochodzia z bajki, ale tej gronej i okrutnej, ktra jest prefiguracj
naszego ycia, jego krzywym zwierciadem, drugim dnem. Najwikszy zbir bani, opowieci
Szeherezady, byy dyktowane lkiem o ycie, co mao kto pamita. Wschodnie Krainy Ptakw, Map i Tygrysw, ktrych sabym refleksem bo jednorazowym, ponadto dalece skonwencjonalizowanym jest np. chrzecijaski Raj, mieciy w sobie zagadki, z jakimi nie radzono sobie w wymiarach ziemskiego poczucia rzeczywistoci. Na Planecie Fantasmagorii
dziej si rzeczy, o ktrych si normalnym ludziom nie nio. Rzdz tam ppotwory, nie
obowizuj ludzkie prawa, wszystko stoi na gowie, jest niewiarygodne:
Brakowao nam wiary
i dlatego wierzylimy w cokolwiek,
w kad faszyw walk
ale nie wierzylimy w samotn walk, bo kady z nas
kto j zaryzykowa
musia walczy z elaznymi cieniami,
z elazn wat, ktra go otaczaa,
pozbawiaa tchu, wystawiaa na pomiewisko;
coraz trudniej nam byo si porusza, wata kamliwych prawd zatykaa nasze uszy...
(Planeta Fantasmagoria)
Fantasmagoria jest oczywicie Ziemi, naszym wiatem. Moe nawet dokadniej: naszym wiatem po tej stronie kuli ziemskiej. Niewiarygodno jednak tego, co si przydarza jej
mieszkacom, jest tak wielka, e kruszy nazwy, w ktrych tradycyjnie mieci si pojcie
ziemskiego bytowania, swoicie im zaprzecza. Fantasmagoria jest czym, co si tylko by
moe ni si w jakim straszliwym nie, pozbawionym elementarnej logiki Tu wszystko jest
zawieszone, niepewne (niepewne jest przede wszystkim ycie ludzkie, godno czowiecza),
nie mieszczce si w gowie. Poeta ktremu przyszo mwi z Planety Fantasmagorii, bywa
bezradny:
zaiste to z czym walcz jest anonimowe i nieuchwytne jak mga
i zawsze wystpuje w cudzym imieniu
(Glos poety z Planety Fantasmagoria; Organizm zbiorowy)
22

Instytut Literacki, Pary 1978.

72

Anonimowy wiat wielkiego mechanizmu. Wielkiego Systemu, ktry mwi za czowieka


pojedynczego, wyraa w jego imieniu sdy zazwyczaj dla zabjcze, ot ten wiat musi
cz swej energii powici zwalczaniu wszystkich niegodzcych si na taki ukad, dosy
jednostronnie przecie zawarty. Twrca i mieszkaniec Planety Fantasmagorii odczu cakiem
namacalnie skutki ycia w tym dziwacznym wiecie. Dwie ostatnie jego ksiki ukazay si
poza granicami Planety.

4.
Poczucie ycia na Fantasmagorii, gdzie wszystko moe si zdarzy, gdzie twoje ty dziwi si twojemu ja / nic nie jest pewne zjedao wind / w tym samym czasie kiedy
wszystko jest moliwe / wspinao si po schodach, ot poczucie ycia na Fantasmagorii
wytwarza majaki, omamy, metafizyczne lki. Za kadym gestem, sowem, przedmiotem,
czowiekiem moe czai si To Tajemnicze, dziki czemu co pewien czas znikaj twoi przyjaciele, A staje si B, i wielu ju zabito / dla dobra innych. Ten lk moe przybra formy
cakiem dosowne:
Powiem prawd: czasami wierz
w istnienie tamtego wiata, wierz w zjawy,
wampiry, wysysajce mzgi i krew,
zreszt, moe nawet bardziej si boj, ni wierz
(co na jedno wychodzi w naszych czasach : ba si wierzy).
(Wierz; Nasze ycie ronie)
Nic nie jest pewne zjeda wind. Wszystko jest moliwe wspina si po schodach.
Wzgldno: na przykad wolnoci:
Jestecie wolni mwi stranik
i elazna brama zamyka si
teraz z tej strony
(Jestecie wolni; Niewiele wicej)
W tym, takim wiecie: c to jest prawda? Sprbuj zacz od siebie: / nie wiem, czy ju
znam prawd, / wiem, e nie chc kama. Kto kiedy uwierzy w istnienie tego wiata?
Atlantolodzy przyszoci,
nasze mae zwycistwa i wielkie klski,
nasze mae prawdy i wielkie kamstwa,
nasze papierowe miasta,
nasze nieuleczalne choroby,
nasz py radioaktywny,
nasze przechodnie serca,
nasze znieczulone umysy,
nasze niewielkie nadzieje i wielkie zudzenia
istniay naprawd.
(Makulatura, czystki, zlom; Nasze ycie ronie)

73

Ten lk o niemoliwo pojcia naszego wiata przez jakiego nieznanego przybysza,


lk o cakowite niezrozumienie tego, co si dziao z nami (bo, jak si rzeko, w gowie si to
nie mieci), rodzi czasem potrzeby zostawiania ladw, znakw, objanie jakby specjalnie
dla niego przygotowanych. By moe rosnca konieczno cisej faktografii, jak daje si
zauway w naszej kulturze w ostatniej dekadzie, jest pochodn takich obaw i potrzeb? Taka
choby Maa apokalipsa Konwickiego... C to innego ni rodzaj apokryfu przeznaczonego
dla nieznanego kosmity? Ksik otwiera przecie obraz ogldu ziemi z perspektywy kosmicznej wanie. Czyme innym jest konstrukcja Nierzeczywistoci Kazimierza Brandysa, tej
przynajmniej, ktra zostaa opublikowana w Paryu? Polski profesor udziela wywiadu Komu
Obcemu, gociowi z tamtego wiata. Jakby mia nadziej, e gos z Planety Fantasmagorii
dotrze do innych galaktyk, lecych skdind na wycignicie rki.

5.
Istnienie tego gosu dowodzi, e jednak, na przekr, wbrew Wielkiemu Porzdkowi istnieje ycie na Planecie Fantasmagorii. ycie przeciekajce szczelinami w tym twardym murze, wydobywajce si na powierzchni, ycie nieuporzdkowane, przypadkowe, pojedyncze i konieczne, ycie poza zakazami i nakazami, wolne i niepodlege unifikacji. Fenomen
egzystencji, ktry tak zdumiewa poetmieszkaca Fantasmagorii, jest w kocu podlegy
prawom natury, rytmowi przemian, cyklowi odradzajcej si biologii. Nieprzypadkowo nasze ycie ronie jak trawa, jak kurz i jak mech / jak pajcza sie, szron i kolonia pleni.
w fenomen Egzystencji Poszczeglnej (znamy go te z wierszy Wisawy Szymborskiej)
ma to do siebie, e ronie niezalenie do wojen, rozejmw, rokowa, / odprenia, elaznej
kurtyny, Ligi Narodw, / zimnej wojny, zmian klimatu, ONZ, / tajnego wyzysku i jawnej tyranii. Utwr, z ktrego pochodz cytaty, z tomu Nasze ycie ronie (symptomatyczny to tytu
dla caego zbioru z koniecznoci wydanego za granic, na swj sposb jednak optymistyczny), ot wiersz ten, jeden z najjaniejszych, jakie powstay po polsku w dziejach naszej
Planety Fantasmagorii, jest rodzajem wyznania i wyzwania jednoczenie. Chobycie nie
wiem co czynili z nami, nasze ycie i tak bdzie roso ponad nami, wok nas i przez nas,
jak pd i jak gd. By moe tylko dlatego, e poza wszelkimi nazwami, hasami, etykietkami, normami i zasadami, poza umow spoeczn i wymogiem zbiorowym, poza kodeksem i
rozkazem znajduje si to Co, co nawet wtedy, kiedy nie wie, czego chce to i wwczas
przynajmniej chce y jak czowiek.

6.
W krtkich wierszach Naszego ycia i Niewiele wicej w Fenomen Egzystencji ujawnia
si w formie czystej. Teraz Krynicki nie mnoy ju faktw, dowodw. Stara si uchwyci
jednym byskiem, jednym dotkniciem pira to, co stanowi jdro tego fenomenu: esencj teje egzystencji. To miaem na myli piszc: wiersz krtki wyraa esencj wiata.
Aforystyczno, sentencjonalno, majca swoje bogate rda w poezji i filozofii Wschodu (haiku, przysowia chiskie), pomaga skonstruowa tak wizj rzeczywistoci, by w jednym zdaniu mona byo zawrze kosmos. Dawna rozwizo jzyka, wieloznaczno, gry
synonimiczne i homonimiczne, ustpuj miejsca procesowi dokadnie odwrotnemu: skupianiu
jzyka. Deniu do maksymalnej oszczdnoci, a nawet coraz wiecej jednoznacznoci.
Nie chodzi ju tylko o to, by dawa wiadectwo: rozbitemu wiatu, rozbitemu jzykowi. Teraz take idzie o Ocalenie.

74

Caa kultura, refleksja ludzka zawiera si w tym rozpiciu: midzy wiadczeniem a ocaleniem. Midzy dokumentacj czasu i wynoszeniem ze, jak z poncego domu, krysztakw
prawdy, mioci, godnoci. U mniej wybitnych twrcw, niekoniecznie tylko poetw, zadania
te bywaj rozdwojone: tak albo tak. Poezja Ryszarda Krynickiego, ulegajca w ostatnich latach znamiennym wewntrznym przemianom, jest jawnym, naocznie obserwowalnym dojrzewaniem do peni. Oznajmienia takie bywaj enujce, bo wiadcz o trudach nazwania
tego, co waciwie nienazywalne. Jednak trzeba je czasem, jak myl, wygasza, bo w naszej
wieloznacznej, penej pozorw epoce przydaj si takie punkty oparcia, supy graniczne
prawdy i fikcji.
Wrmy do wierszy. Te sentencje czsto ywi si paradoksami:
Bj si Boga,
ktrego nie ma
w twym sercu.
(Ktrego nie ma; Niewiele wicej)
Czy naprawd trzeba by z kamienia,
eby umie i y,
i umiera?
(Czy naprawd; Niewiele wicej)
Podobno w Biurze Politycznym
rzdz teraz sami liberaowie.
Brakuje im tylko silnej rki,
eby swj liberalizm wprowadzi w ycie.
(Podobno; Niewiele wicej)
Poeta, jak si rzeko, nie mnoy ju wykadni wiata; stara si pochwyci jego istot w
kryszta metafory zwizej a pojemnej. Najmniej sw oto teraniejszy idea. Zauwamy
na marginesie, jak przesuwa si w tej poezji jzykowy wzorzec: od Peipera do Przybosia.
Obaj poeci, obok Zbigniewa Herberta, najczciej zreszt s w wierszach Krynickiego przywoywani; charakterystyczne jednak, e mimo oddalenia od jzykowych teorii Peipera nadal
wicej z tego wanie poety czerpie natchnie Krynicki ni z Przybosia; z autora Najmniej
sw wzi bodaj tylko ide maksymalnej oszczdnoci stwa, trafnoci n a z y w a n i a. Peiper pozosta jako tajemniczy bohater ycia, ktry wierzy, e sztuka porzdkuje chaos,
jest przydatna w yciu (z wiersza Tadeusz Peiper).
Wic najmniej sw. Kiedy, w Organizmie zbiorowym, tsknoty do jednoznacznoci nie
tyle sw, co idei byy wyraane przez szerokie omwienia; oto przykad: chciabym aby
moje wiersze byy jednoznaczne / eby zawodowi czytelnicy moich wierszy mogli si z nimi
tylko zgodzi / albo nie zgodzi / a nie popisywa si ca swoj wiedz / o sposobach ukrywania przez poet jego waciwych intencji (Samokrytyka). W wierszu Napis na fajansowym
naczyniu, z Naszego ycia, istot poezji, sowa, ujmie Krynicki tak:
Jestem jak to naczynie: moesz mnie jedynie przyj,
nie prbuj jednak zmienia
lub naprawia
To cay wiersz. Ktry jest jednoczenie metafor nie tylko pojciow, ale i sensualistyczn: wiersz wtopiony w fajansowe naczynie jest niepodlegy zewntrznym zmianom, moliwociom przeinacze, przekrce, wymazaniu ze poszczeglnych sw. Moe trwa w pierwotnej postaci bd wraz z naczyniem ulec cakowitemu zniszczeniu. Notabene pomys w
oparty jest o rzeczywisto: do dzi istniej w domach niektrych przyjaci poety takie wa-

75

nie fajansowe naczynia z wtopionymi wierszami, wasnorcznie przez Krynickiego wpisanymi. Ta garncarska zabawa miaa podtekst znacznie gbszy; w epoce gwacenia sw, przeladowania sw, kastrowania sw utrwali je jakby na przekr, zatrzyma raz na zawsze.
Owszem, takie sowo mona zabi, stuc ale nie mona nim dowolnie manipulowa, jak w
yciu.
Podobn, jak myl, funkcj speniaj aforyzmysentencje. W innym oczywicie sensie,
bardziej przenonym. Im mniej sw, tym dokadniejsze, precyzyjniejsze, bardziej niezbdne,
tym trudniej je wymieni, zastpi. Gdyby stanowiy samo jdro wiersza, kryszta wewntrzny, byyby doskonale nie do naruszenia.
I jedno jeszcze. Optymizm poety: e sowa s do ocalenia. e same ocalay. Nasze ycie
ronie take w sowach, poprzez sowa.
wszystko moemy utraci,
wszystkiego mona nas pozbawi
poza niepodlegymi,
bezimiennymi sowami,
jeli nawet przez nas tylko przepyway,
poza sowami, ktre chociaby
w martwych jzykach lodu byy zapisane
doczekaj si zmartwychwstania.
(Ksiki, obrazy; Nasze ycie ronie)

7.
Jzyk Ryszarda Krynickiego z tomu na tom staje si coraz bardziej przezroczysty. Ju nie
sowa przegldaj si w sowach, jak w debiutanckim Akcie urodzenia i wielu wierszach Organizmu zbiorowego ale rzeczy w rzeczach, wiat w wiecie. W komentarzu do wiersza
Jzyk, to dzikie miso, dedykowanym Zbigniewowi Herbertowi, napisa poeta: W swoim
czasie omieliem si przeciwstawi Zbigniewowi Herbertowi, mwicemu, e dramat jzyka
nie powinien nam przesania tragedii wiata. Wierzyem , e mam racj,ale myliem
si.(w Naszym yciu...). Jest to wyznanie znamienne, bo w imi tego jednego wyznania odbywa si od lat ewolucja caej poezji Krynickiego.
Ale przecie dramat jzyka, sowa, pozosta. Przecie na Planecie Fantasmagorii wanie
sowu przypisao si moc zabijajc, nagradzajc, kompensujc wszelkie niedostatki egzystencji. Wszechobecne, wszechpotne Sowo decyduje tu o ludzkim by albo nie by. Nie od
rzeczy tu wanie sowo poetyckie bywao rozstrzeliwane, przepdzane, zakuwane w milczenie. Na rnym zreszt stopniu konsekwencji ponoszonej przez autorw za swoje czyny.
Mandelsztam, Pasternak, Cwietajewa, Brodski, Herbert, Baraczak, Krynicki, Zagajewski,
Ficowski... list mona by mnoy. Moe zatem poeta musi szczeglnie zwaa na sowo.
eby sowem kogo nie zrani, czego nie zniszczy. Nie posuy si nim jak narzdziem
zbrodni lub kary. Bo S sowa, ktre rozrastajc si w ustach akn jedynie naszej krwi. (S
sowa; Nasze ycie ronie). Bywaj sowa nieobliczalne i usta nieobliczalne:
Kiedy pomyl,
e mgbym nie zdy
naprawi krzywd, mimowolnie poczynionych
swoimi niepohamowanym sowami,
kiedy tak pomyl,
niepokalana nieynko jaminu,
76

kto inny moe ju szepta


naszymi wargami
(Kto inny; Nasze ycie ronie)

8.
W ogle idzie o delikatno. Odzwyczailimy si ju od delikatnoci Zapomnielimy, e
ludzkie ciao jest tak mikkie: wystarczy lekki dotyk szka, by je zrani. Zapomnielimy, w
codziennej walce z gazet, telewizorem i prostszym, bardziej bezporednim chamstwem, e
mog istnie midzy ludmi delikatne sowa, ktre nie rani, nie bol, e mogy istnie delikatne czyny. A miosierdzie nie musi by pustym hasem spadajcym ambon pod nieuwane
stopy.
Znw trudno o tym pisa, bo piro krytyczne odzwyczaio si i od tego: od delikatnoci. A
o ni wanie najbardziej chodzi w najnowszych wierszach Krynickiego.
Nie ze wstydu,
ale eby nikogo nie zrani
ukrywam czasem swoj ndz. Niekiedy
czynimy tak z prawd.
(eby nikogo nie zrani; Niewiele wicej)
eby nikogo nie zrani. C za wyznanie pord zgieku wiata, pord codziennej walki o
najmarniejszy byt! Chrzecijaska cnota pokory dawno ju poza tym opucia wspczesn
literatur, brzmi tam niemal anachronicznie, wstydliwie. Nie inaczej, jak z pewnym zaenowaniem przyjto ostatnie zbiory poetyckie i prozatorskie Edwarda Stachury ostatniego, ktry otwarcie powoa si na delikatno. Cae Si, caa Fabula rasa byy prob o delikatno,
o blisko ludzi. Delikatno uprawia te, niczym kruch rolin, Leszek A. Moczulski, kolejny ordownik Porozumienia.
By moe znw ulega przesuniciu celownik literatury: gdy bezporedni walka ze zem
wiata okazaa si nieskuteczna (wielce pouczajce dowiadczenia pokolenia 68) moe
droga prowadzi tdy wanie, przez prby porozumienia? Wszak moe tylko jeszcze to bdzie
w stanie uchroni nas przed cakowit zagad, zakamaniem. Porozumie si ponad gowami
tych, ktrzy chc nas rozdzieli. Porozumie si sowami prawdy ponad lawin bredni.
Myl, e nie chodzi tu o powstanie jakiego nowego nurtu w literaturze. Nowego sposobu na pisanie wierszy. Jest raczej tak, e pewni poeci, pewni artyci sprbowali po prostu
uy innego ni dotd jzyka. Take w innej funkcji. Bo znamienna jest te ewolucja poezji
Juliana Kornhausera. Od bezporednioci ataku na wiat do intymnej refleksji nad nim,
nad sob, innymi.

9.
Charakterystycznej ewolucji uleg te podmiot wierszy Krynickiego. Ze wiadka epoki
przemieni si w uczestnika. Sam bierze na siebie winy wiata, na sobie dowiadcza tajemnic
losu. Wspuczestniczy w dramacie ludzkim, jest rzecznikiem biednych ponionych.
Wspodczuwa z nimi, przenoszc ich cierpienia na ciao wasne i ciao wiersza.
Nie wiem, czy poeta

77

moe by bezstronny
jak lekarz: jednako leczy
powanionych wrogw,
skoro musi tak stroni
jak potrafi jedynie siostra miosierdzia
najcierpliwiej wiadczca
ludzkiemu cierpieniu
(Nie wiem; Nasze ycie ronie)
Ten poeta powici w Niewiele wicej kilka przejmujcych wierszy najuboszym tej ziemi,
jakby jawnie przeczc tezie postawionej gdzie w Naszym yciu..., e serce ubogiego / zamyka si przed uboszym.

10.
Pogodzenie z losem? Ze wiatem? Wielkie wybaczenie? Wielkie miosierdzie? Myl, e
to byoby za atwe, za proste. Swoista mistyczno, czysto wierszy Krynickiego jest prb
zmierzenia si z brudem rzeczywistoci, tam ma swoje rda, tym si karmi. Ocali krysztaek prawdy. Diament z popiow, mietnikw. T kobiet, ktra przeya, a teraz czeka j
rwnie powane zadanie: dosta si do tramwaju / i dojecha do domu. Ocali ksiyc, co
wieci jednako i dla poety, / i dla zabjcy.
Bo przecie chobymy nie wiem jak uciekali od ycia, nie wiem jak zachwycali si czystoci poranka i barw jesiennych lici, jeszcze pki co
Duch gobka pokoju
z bia chorgiewk w dziobku
lata nad berliskim murem:
Strzelec wyborowy trzyma go na muszce
(Realizm; Niewiele wicej)
1981

78

Koperta z nienapisanym adresem. Lampa. Powie Jamesa Baldwina Gdyby ulica Beale
umiaa mwi. Biurko. Fotel. Zakrtka od flamastra. Ciemne okno, wp do dziesitej wieczorem, 30 marca 1977. Telewizor, film Godarda Do utraty tchu. List od Henryka. Od brata. Od
Bruno Kopera. Rozrzucone na biurku reprodukcje obrazw Zbyluta, Leszka, Jacka, Maka.
Zasuszone kwiaty w wazonie, kurz osiad na liciach i patkach (nie mwi: lata lec). ona
ogldajca telewizj. Mj katar, niedoleczona grypa. Jutrzejszy wyjazd. Wczorajszy powrt
(atwe skojarzenie). Niedokoczony maszynopis ksiki o teatrze. Dwiczce w uszach zdanie
przyjaciela, wypowiedziane kilka godzin temu, e Tadeusz Houj jest starym, biednym, samotnym czowiekiem. To samo zdanie wypowiedziane przez innego przyjaciela, trzy dni temu, o
Krzysztofie Wolickim. Czy teraniejszo moe (musi) wymaza przeszo? Jak przeszo?
W czyich oczach przeszo? Okulary. Kalendarz otwarty na 27 marca. Skrzypica podoga.
Oddany w poudnie do redakcji tekst o XIII dzkich Spotkaniach Teatralnych, w ktrym nie
ma sowa o tragedii mojego kolegi, reysera i kierownika poznaskiego Teatru 8 Dnia, e
kazano mu y bez teatru, przesuchiwano jego aktorw, zabrano im maszynopisy informacji,
jakie w praworzdnym kraju powinny by opublikowane w gazetach. Mam w pamici jego
twarz, pen ez, i sowa, e nie przy tym stole, gdzie siedzimy jako Rada Artystyczna teatru
studenckiego, dziej si najwaniejsze dla nas wszystkich sprawy, pamitam, jak wstaje i nie
odrywajc doni od twarzy wychodzi, aby moe ju nigdy do nas nie powrci. N do rozcinania papieru. Adapter. Klej do tapet. Trzy rysunki Andrzeja Mleczki przyszpilone do bocznej
ciany regau. Zdjcie Zdzisawa Beksiskiego (musz do niego napisa). Zdjcie Janka Sawki, ktry wyjecha. Obraz Henryka Ziembickiego, ktry wyjecha. Grafika Marty Kremer, ktra wyjechaa. Moi przyjaciele, ktrych listy powoli zapeniaj lew szuflad biurka; ju tylko
one i pami nas cz. Jeden dzie, wanie si koczy, przezroczysty jak patek lodu na
ciepej doni, wycigam rce, lec gow w d, nie ma adnych przeszkd, co ciska mi gardo, gdybym umia mwi, powiedziabym, e jeszcze yj i e nie trac nadziei.

79

WOLNO SOWA
Pisz ten tekst w kwietniu 1981, kilkanacie dni po kolejnym przesileniu politycznym, ktre jeszcze (tym razem) zakoczyo si pokojowo, cho mao brakowao; na wczorajszej sesji
Sejmu premier wystpi z propozycj uchylenia na dwa miesice prawa do strajkw, co, jak
na generaa, nie byo manewrem strategicznym najwyszej jakoci.
Od tygodnia Stanisaw Baraczak przebywa w USA, gdzie obj, na trzy lata, katedr slawistyki Uniwersytetu Harvarda. Po piciu latach bezskutecznych stara o wydanie paszportu.
Tu i wdzie znw oficjalnie drukuje wiersze. Niedawno Kultura przeprowadzia z nim
obszerny wywiad. W pierwszym numerze Pisma ukazao si jego opowiadanie, prozatorski
debiut. PIW zapowiada wydanie obszernego zbioru przekadw XVIIwiecznych angielskich
poetw metafizycznych. W lutym 81 ukaza si, jeszcze w wydawnictwie niezalenym, jego
szsty tom wierszy Tryptyk z betonu, zmoczenia i niegu. Mona by mniema, e marnotrawna ojczyzna przywraca na swoje ono porzuconego niegdy syna. Pisywaem parokrotnie o
twrczoci Baraczaka.
Nie ukrywam, e zamierzam sign teraz do tamtych szkicw, recenzji. Moe cz z
nich przedrukowa, uzupeniajc cao o sprawozdanie z ksiek ostatnich. Ale nie. Jednak
nie. Postanowiem skorzysta z szansy samemu sobie danej (daa mi j po trosze take rzeczywisto minionego procza) i napisa wszystko od nowa. Nie dlatego, ebym si dzi nie
zgadza z tamtymi dawnymi opiniami; chodzi tu mniej o merytoryczn zgod, a bardziej o
trafno okrele, przejrzysto jzyka, rozoenie akcentw; w tych sprawach miabym
obecnie najwicej wtpliwoci. Mylaem raczej o prbie przymierzenia siebie samego do tej
poezji i przymierzenia jej do wiata, ktry jake si zmieni od tamtych lat. Tak, to te mnie
fascynuje: jak poezja Baraczaka wytrzymaa prb czasu, prb okolicznoci. Przecie zarzucano jej (i nie tylko jej prawie caej twrczoci pokolenia 68), e uniewani j ycie
samo, bo z ycia tylko brana, teraniejszoci si ywica, wic chwilowa, przelotna jak gazeta, radiowy komunikat.
Otwieram raz jeszcze, po latach, debiutanck Korekt twarzy (Pozna 1968). Na skrzydeku okadki zdjcie modziutkiego poety i nota, e studiuje polonistyk. Tomik oddano do
skadania 6 grudnia 1967. Nikt jeszcze wtedy nie wiedzia, co si zdarzy za trzy miesice. Co
spowoduje gwatowny zwrot w naszej powojennej kulturze. Stworzy nowe pokolenie literackie. Sam Baraczak zapewne nie podejrzewa, e za trzy miesice czas popynie tak prdko,
e tych kilka, kilkanacie marcowych dni wykopie tak przepa midzy jego literackim debiutem a ksik drug.
W Korekcie twarzy dzi odczytuje si przede wszystkim znakomitego poet. Rzadko spotka mona w naszej powojennej liryce tak dojrzay literacko debiut. Jeszcze student polonistyki a ju wytrawny znawca sowa, wirtuoz techniki. rodkowa cz ksiki skada si na
przykad z sonetw, ktrych mgby pozazdroci kady poeta nawizujcy do tradycyjnych
kanonw lirycznych. Ale jakie to byy u Baraczaka nawizania! Dowodzce nie tylko
opanowania klasycznego warsztatu, ale i odwagi w jego przekraczaniu. Te Sonety amane
dwicz aliteracjami, fraza pynie w nich nie tyle rozlewn rzek, ile grskim potokiem
przeskakujcym za pomoc przerzutni tamy i zapory kadencji, bujno wyobrani walczy o
80

lepsze z wynalazczoci skadniow i zaskakujc metaforyk. Poeta swobodnie operuje intelektualnym konceptem, krzyuje coraz to inne obrazy, czerpane z rnych pl znaczeniowych, wykorzystujc wszelkie ich podobiestwa, niekiedy tylko brzmieniowe. Kunszt budowy wiersza przypomina poetw barokowych i Przybosia zarazem. Wydawaoby si: gdzie
SpSzarzyski, gdzie Przybo. Prosz, oto przykad:
W celi tej, gdzie denie celem
jest, odpoczynek znajduj dwie strzay
zderzone w lot grotami, co si stary
wszczepiajc w siebie na ruchliwy cement
swe pdy; tam, gdzie wci trwa stay
ruch i rozbiege zespolenie, cieniem
drwico odwrotnym wyznacza si cen
na wd stojcych skrzepe stany
posiadania. Za moj krat kada goska
dwiczy acuchem innych i na gramy
way si gos, by pka jego gadka
tafla w sprzecznym uskoku, by gray
przeciwko sobie karty; zamiast kraty gaska,
widz, jak szary mur rozpierzcha si bez granic.
(W celi tej, gdzie denie celem)
Trzeba zapamita t lekcj formy (tak jak zapamita j Baraczak). Barokowa bujno
ale w elaznym adzie przyjtej poetyki. Ekspresja obrazowania (dwie strzay zderzone w lot
grotami) w karbach klasycznie opanowanego rzemiosa.
I lekcja druga: intelektualna dynamika tej poezji. Jej dialektyka wewntrzna, tropienie
sprzecznoci, wyszukiwanie przeciwiestw. Walka nie odbywa si jeszcze na fakty, konkrety,
zdarzenia. Na razie jest to jeszcze walka na sowa. Na przymierzanie sw do rzeczy. Do stanw, przeczu, emocji, podejrze. Bohaterami wierszy Baraczaka jest TO, wic co jeszcze
nieokrelonego, co trzeba dopiero ujawni, spostrzec, zapa w siatk sw. Wchodzc, tracimy na przeczuciach tyle, / ilemy z siebie wyparli zaprzecze. / Wkoo nas gruba pewno
ten fragment sonetu Wchodzc tracimy na przeczuciach tyle najlepiej oddaje istot rzeczy.
Nie wiadomo dokd wchodzimy, co tracimy na przeczuciach i jaka to gruba pewno w nas
ronie. Wane, emy sprbowali jako okreli, zarejestrowa swj stan psychiczny, proces
mylenia i odczuwania. Take aby wiersz, sowo mogo unie Nienazywalne. To znowu z
Przybosia, patrona poezji lat 60., zwaszcza Orientacji. Baraczak co prawda niedugo potem, w ksice Nieufni i zadufani, podejmuje walk wprost z myleniem i poetyk Orientacji. Na razie jednak, w debiucie, czciowo tej konwencji ulega. Czciowo bo zbyt ju
jawna demonstracja innego stosunku do sowa, take do struktury wiata. Nie harmonia ale
napicie, walka, dialektyka. Spjrzmy choby na tytuy poszczeglnych czci tomu: Osaczy
w locie, Sonety a m a n e, W a l k i (podkrel. moje TN). Jeszcze samoistny wiat sw dla
sw, poezji dla poezji, ale coraz to wyziera ze niepokj cakiem innej proweniencji. Oto
zakoczenie wiersza Tutejszy:
Usprawiedliwi moj
tutejszo: formowa si w niej jak woda
w naczyniu. Takie szczelne jest to wybieranie.

81

Kiedy zamkn si wok ciaa tego kraju


i ono moe mnie uchwyci jak rkoje.
Wrba niedugo si speni. Za trzy miesice w yciu. Za dwa lata w kolejnym tomie
wierszy, Jednym tchem.
Oto fragmenty wiersza tytuowego: Jednym tchem, jednym nawiasem tchu zamykajcym
zdanie, / jednym nawiasem eber wok serca / zamykajcym si jak pi, jak niewd / wokoo wskich ryb wydechu, jednym tchem / zamkn wszystko i zamkn si we wszystkim.
Ten wybr, to zamknicie z innych ju pochodzio wyborw. Tak poetyckich, jak egzystencjalnych. Zbir Jednym tchem nosi symboliczn tym razem dat wydania, cho by to
zupeny przypadek: grudzie 1970. Wiersze w nim zawarte byy pisane midzy 1967 a 1970.
W cigu tych wanie lat rozegra si najwaniejszy dramat pokolenia.
Wiersze z Jednym tchem (ksiki przedrukowanej nieco pniej w obszerniejszym Dzienniku porannym, Pozna 1972) ju nie kopocz si same sob, wasnymi sownymi sprawami.
Nieokrelone TO znalazo swoje ciao, przeczucia wrciy do konkretu, nazwy do rzeczy.
Nienazywalne stao si nagle bolenie dotkliwe, namacalne. Ju nosio imi: utraconej ufnoci
do wiata, spokoju, porzdku, prawdy. Historyczne i osobiste dowiadczenie wnioso do tej
poezji polityk i konkretnego czowieka.
Strza strci mnie na ziemi; (...) dopad mnie, przeszy, strci, gdy wysoko niem /
wrd pdu mrowicego w jasnej zgodzie mini, / wsparty w strzemiona gono kbicej si
krwi, (...) strci mnie na ziemi / ten strza ciemn i trzew sylab przeczenia (z wiersza
Strza strci mnie na ziemi). Metafor t, niewtpliwie gbsz i szersz, mona czyta i tak
wanie jako prefiguracj nagego dowiadczenia, przeomu, przemiany. Strza jest tu
niewtpliwie symbolem ale jake znaczcym. Strci mnie na ziemi, czyli przywrci
ziemi, jej realnemu dotykowi. Poet, ktry przesta wysoko ni.
I to jeszcze wane: strci ciemn i trzew sylab przeczenia. Inny wielce znaczcy
wiersz tego tomu zatytuowany jest tak wanie: Nie. To tylko sowo nie, mniej we krwi, /
ktra spywa kroplami po murze o wicie, / daj tobie to sowo, jakbym dawa gow / za to,
e bl istnieje (...) tylko sowo nie, ostatni krzyk / modlitwy krwi, ktr dzisiaj odmawiam
za ciebie, / ktr odmawiam sobie prawa odejcia. Nie jest rwnie poow sowaklucza,
sowamanifestu Stanisawa Baraczaka nieufnoci. Powinna by nieufnoci napisze
w pierwszym zdaniu synnego ju wstpu do Jednym tchem, zatytuowanego Par przypuszcze na temat poezji wspczesnej. Manifest ogoszony wwczas bdzie obowizywa i po
latach, bodaj na zawsze. Nie od rzeczy zostanie przedrukowany, po dziesiciu bez maa latach, w trzeciej ksice krytycznej Baraczaka, Etyce i poetyce (Pary 1979).
Zwrmy uwag na pewn deklaracj zawart w cytowanym wierszu Nie. Brzmi ona:
daj tobie to sowo, jakbym dawa gow. Charakterystyczne utosamienie. Sowo i gowa.
Bliskie cho to przypadek jzykowy take pod wzgldem brzmieniowym. Pniej jeszcze
parokrotnie uyje Baraczak tego zestawienia, cho ju nie tak dosownie, tak wyranie. To
si nie mieci w gowie stwierdza w wierszu pod tyme tytuem , (z tomu Ja wiem, e to
niesuszne, Pary 1977) i kilka wersw dalej: to si nie mieci w sowie. Nie chodzi
zreszt konkretnie o gow, po prostu nie tylko o ni. W ogle o ciao czowieka. Sowo poetyckie deklaruje bowiem wzicie na siebie blu ciaa, dowiadczenia ciaa. Utosami si z
ludzkim yciem. Nieche sowo cierpi tak samo. Bo bierze powinno bra odpowiedzialno. Za prawd i kamstwo, za ponienie i za godno. Kiedy zamkn si wok ciaa tego
kraju obietnica z Korekty twarzy spenia si jake dokadnie.
Oczywicie, powie sceptyk, to atwe. Takie deklaracje c efektowniejszego? Historia
literatury zna przecie mnstwo przypadkw brania na siebie przez poezj odpowiedzialnoci
za losy ludzkie. Czyni to kada prawdziwa literatura, sztuka. Owszem. Tylko trzeba pamita
o tym drobiazgu: miejscu i czasie, gdzie i kiedy dwudziestoparoletni poeta polski zoy

82

swoje przyrzeczeniewyznanie. Zoy oto w kraju, w ktrym sowo bywa nie mniej przeladowane ni czowiek. ...ujrzaem, / jak upadam na asfalt z przestrzelon krtani, / z uzd
jzyka tejc w knebel / wilgotny od sw, ktre ow wpisa w ciao tak brzmi zakoczenie wiersza Strza strci mnie na ziemi. Znw prorocze sowa. (W ogle Baraczak ma
rzadk intuicj wyprzedzania zdarze, przeczuwania ich. Istnieje mnstwo jego wierszy bdcych zapisami p r z y s z y c h sytuacji, formami jakby gotowymi na wypenienie treci,
faktami.) To niezwyke przeczucie zanotowane w cytowanym wierszu sprawdzio si namacalnie kilka lat pniej, kiedy skrelono twrczo Baraczaka z rejestru oficjalnej literatury.
Przestrzelona krta, knebel sw, uzda jzyka przestay by efektownymi figurami
poetyckimi.
Pki co jestemy jeszcze u rde dowiadczenia pokoleniowego, ktre zrodzio Jednym
tchem. U koca wojny dwudziestodwuletniej, / w dzie zwycistwa nad sob, w dzie /
przegranej z sob (U koca wojny dwudziestodwuletniej). Kamstwo sw gazetowych (synne marcowe haso: Prasa kamie!) okazao si jake bliskie faszywej literaturze. Faszywej,
bo odwrconej od realnego ycia. Faszywej, bo zapominajcej o swoich powinnociach
etycznych przede wszystkim.
Rwnolegle z Jednym tchem pisze Baraczak swj manifest krytyczny, czyli Nieufnych i
zadufanych (Wrocaw 1971). Zarzuca pokoleniu Orientacji kwietyzm, jaowe zapatrzenie w
sowne igraszki, lepot na ycie, ukadanie formuek literackich, z g o d na wiat. Symptomatyczne: u starszych poetwmistrzw (Biaoszewskiego, Wirpszy, Karpowicza, Balcerzana) tropi przede wszystkim ich przesanie egzystencjalne i moralne, czsto zreszt na wyrost. Fascynuje go ich p o e t y k a, tak bardzo uczulona na sowo. Manipulacje syntaktyczne
i sowotwrcze gotw jest uzna za wyraz niemal wiadomoci politycznej (jawnie przenoszc swoje dowiadczenia i przemylenia na tamte realizacje). Bdzie tym poetom niewtpliwie wiele zawdzicza. Ale jego droga okae si jake inna, odmienna, coraz dalsza od swoich poetyckich rde. Drog t pjdzie z nim drugi ucze lingwistw, Ryszard Krynicki.
On dalej jeszcze odejdzie od miejsca wsplnego startu. Podczas gdy Baraczak nigdy nie
porzuci nieufnoci take w stosunku do sw, do poezji, bdzie ukada z nich coraz misterniejsze, wirtuozowskie konstrukcje. Krynicki (zwaszcza w zbiorze Niewiele wicej) sprbuje
odwoa si take do pewnoci sowa, poszuka w nim trwaego oparcia; cho wiadom jego
kruchoci i ulotnoci bdzie usiowa broni prawa do nienaruszalnego, samoistnego bytu
sw, jako e tylko w nich jeszcze (i niektrych ludzkich sercach) przechowa mona wiadectwo ycia, gos prawdy.
Wszystkie nastpne zbiory poetyckie Baraczaka bd rwnolegymi zapisami dowiadcze przestrzelonego ycia, majcego swoje odbicie w kamstwie oficjalnych sw. Podwjne mylenie, nowomowa, slogany, hasa. Jednomylno w gosowaniu i popieraniu.
Jzyk ulicy i zebrania, domu i sklepu, gazety i wiersza. Wzgldno wiata: Ta do moe
by garci i moe by pici. W Dzienniku porannym szczeglnie czste s motywy
ledztwa, zagroenia, ucieczki, zagady, gwatu, spalania. Zagraa najmniejsza, najdrobniejsza czynno, sytuacja. Nawet zwykle poranne obudzenie si moe by ukrzyowaniem:
odnaleziony,
przymyka jeszcze oczy, z gow w miejscu
krzyowania si wszystkich pionw i poziomw,
przybity do tych wszystkich na raz krzyy
miarowymi wiekami dudnicego serca.
(Gdzie si zbudziem)
Na 36 wierszy Dziennika porannego a w 17 mwi si o krwi. Krew si przelewa, krew
uchodzi, ale te oywia, ttni ozdrowiecze, jest wiadectwem, objawem tak mierci, jak y-

83

cia. Symptomatyczne i symboliczne zarazem: sowamikluczami pokolenia Orientacji byy


kamie i ryba. Sowemkluczem pokolenia 68 jest niewtpliwie krew.
Odczytanie Dziennika porannego tylko przez pryzmat polityki, dowiadcze pokoleniowych czy oglnospoecznych byoby sporym zaweniem optyki, cho niewtpliwie te wanie tematy stanowi kociec problemowy ksiki. Chciabym jednak zwrci uwag na kilka
znakomitych, a pozostajcych jakby w cieniu tamtych, wierszy rejestrujcych inne nieco odczuwanie wiata, bardziej egzystencjalne, oglnoludzkie. Choby, przykadowo, Pajczyna,
metaforyczny opis poczucia mierci; symbolizuje j wanie tytuowa pajczyna, ktra swoj
nieludzk symetri przypomina koo, na ktrym ci amano; to take tarcza / strzelnicza z
twoj zgarbion sylwetk; krgi na wodzie, w ktrej utone. A przecie dopowiada ironicznooptymistyczna pointa cho to symetryczna mier; / harmonijna haba; / upodlenie
uporzdkowane czujesz tylko municie na twarzy.
Myl te o funebralnych, metafizyki dotykajcych wierszach wito zmarych i Rzeba
ziemi, ze znakomitym obrazemwizj powierzchni Ziemi, ktrej wybrzuszenia, wwozy, gry
i rozpadliny to skutek agresji zmarych usiujcych wydosta si na powierzchni, nieskoczony i / niedokoczony portret zbiorowy tych twarzy. Funebralne te wiersze rwnowaone s jakby przez dwa inne, mianowicie erotyki: Nigdy bym nie przypuci i O wp do
pitej rano. Oba powinny znale miejsce w kadej szanujcej si antologii polskiej poezji
miosnej czy erotycznej, gdyby takowe miay si kiedykolwiek pojawi.
Ale nie tylko dziki tak szerokiej gamie problemowej, tak przejmujcemu zaangaowaniu
si poety po stronie rozstrzeliwanej prawdy, ludzkiego blu i cierpienia, naleaoby umieci
Dziennik poranny wrd najwybitniejszych zbiorw poetyckich powojennej naszej literatury.
Niemniej doskonaa jest strona czysto artystyczna tomu, o czym ju zreszt bya wczeniej tu
i wdzie mowa. Perfekcyjne panowanie nad jzykiem odpowiada w zupenoci sile poznawczej wierszy. Rwnie jzyk, nie tylko czowiek, bywa w nich poddany przesuchaniom. Baraczak przesuchuje (dosownie!) jzyk kolokwialny, zwroty frazeologiczne, slogany, martwe metafory potoczne, naladuje jzyk zebra, sprawozda, protokow, ankiet, przemwie.
Mowa zalena przeplata si z cytatami, zdania wtrcone w nawiasach prowadz swj niezaleny dialog z gwnym nurtem narracji, stylizacja miesza si z parodi. Jzyki prowadz z
sob walk dosownie na mier i ycie, bo jeden zagraa drugiemu, unicestwia go, przenika,
demaskuje. Cytowa mona by caymi garciami z kadego niemal utworu; przytoczmy tylko
zwroty najcharakterystyczniejsze, pokazujce sposb obrazowania, mylenia sowem.
Dialog wewntrzny, dyskurs dwch jzykw:
Papier i popi, dwa sprzeczne zeznania
na ten sam ogie; powiedz: to jasne
jak dzie, jak dziennik, zmity i zmierzwiony kb
w kauy, nie, w zwierciadle wiadomoci z kraju
(dobrego) i ze wiata (zego); spalie swj dziennik
wrd nocy; to bezsprzeczne, powiedz, cho zmity
lecz niezmienny, zmierzwiony ale niezmierzony,
z mierzwy lecz wierzmy; plczesz si w zeznaniach,
(Papier i popi, dwa sprzeczne zeznania)
Stylizacja na ankiet:
Urodzony? (tak, nie; niepotrzebne
skreli); dlaczego tak? (uzasadni); gdzie,
kiedy, po co, dla kogo yje? z kim si styka
powierzchni mzgu, z kim jest zbieny

84

czstotliwoci pulsu? krewni za granic


skry? (tak, nie); dlaczego
nie? (uzasadni)
(Wypeni czytelnym pismem)
Skcony wewntrznie jzyk zyskuje dodatkow dynamik, napdza jakby wiersz, zblia
go tym samym do opisywanych przeze sytuacji, ktre, jak si rzeko, zazwyczaj dotycz
stanw zagroenia, napicia, lku, silnych emocji. Ruch jest w wierszach Baraczaka cech
immanentn wiata opisu i wiata opisywanego; nieprzypadkowo jednym tchem oznacza
zarwno konkretny problem, zadanie (y jednym tchem, na cao, do ostatniego tchu), jak
adekwatn metod poetyck. Zabawmy si znw w ma statystyk. Na 36 wierszy Dziennika
porannego tylko w siedmiu postawiono w e w n t r z utworu kropk bd kropki. Wszystkie pozostae pisane s wanie jednym tchem, i cho uywa Baraczak obficie interpunkcji
(jako elementu dodatkowo dynamizujcego), s to zazwyczaj przecinki lub redniki. Statystyka zbioru Ja wiem, e to niesuszne jest jeszcze lepsza: kropki znajdziemy tam take w siedmiu ale na 37 wierszy.
Imponujce jest te bogactwo gatunkowe tej liryki, cho nie dla wszystkich wierszy da si
znale precyzyjne okrelenie w rejestrach poetyki. Spotkamy wiersz wolny, ale i sylabiczny.
Biay, ale i nierzadko rymowany, najczciej asonansowo bd konsonansowe (gad ga,
wntrze zmcze, wystrza najwysze, itp.), cho nie broni si Baraczak przed rymem
dokadniejszym, jeli tylko nadarzy si okazja. Wiersze stroficzne budowane s bd dystychowo, bd w tradycyjne czwrki regularnych zwrotek; znajduje te poeta upodobanie w
nieczstej u nas i jake trudnej tercynie.
Tomy nastpne jeszcze poszerz skal poetyck Baraczaka. Sztuczne oddychanie (Londyn
1978, Krakw 1980) jest poematem w 27 czciach, za do skomponowania poszczeglnych
wierszy uyje Baraczak m.in. formy relacji prasowej, audycji radiowej, piosenki, modlitwy,
hymnu. W Ja wiem, e to niesuszne dominuje ton rozmowy, dialogu; niezwykym zrnicowaniem charakteryzuje si te narrator liryczny prezentujcy najrozmaitsze punkty widzenia,
rne postawy egzystencjalne i etyczne jakby Baraczak dawa si wypowiada zarwno
zwolennikom jak przeciwnikom swojego autorskiego sposobu mylenia. Z kolei tom jak dotd ostatni, Tryptyk z betonu, zmczenia i niegu (Krakw 1981), zawiera takie bogactwo rodzajw wiersza, tak rnorodne techniki i formy znalazy tam zastosowanie, e doprawdy nie
przypominam sobie ksiki poetyckiej wydanej u nas po wojnie mogcej z Tryptykiem powanie konkurowa. Moe jedynie oba tomy Zbigniewa Biekowskiego, twrczo Wisawy
Szymborskiej i Rafaa Wojaczka dorwnayby mu w biegoci i bujnoci poetyckiego rzemiosa.
To wprost niepojte, albo dowodzce zupenej lepoty i guchoty, e na temat j z y k a
pokolenia 68 tyle si pojawiao gosw przyznajcych niemal wszystko tym poetom z
wyjtkiem poczucia formy, literackiej sztuki. A przecie to nie tylko Baraczak i Wojaczek.
Poezja Kornhausera czy Krynickiego dowodzi nie mniejszego uczulenia na kwesti jzyka,
skdind nie tylko jako zjawiska lingwistycznego. Kunszt poezjowania bywa tam najwyszej prby; tomy Nasze ycie ronie czy W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistw
broni si skutecznie take i pod tym wzgldem. A Wit Jaworski, dla ktrego gsta metafora jest konstytutywnym elementem budowy poetyckiego wiata? Jak pogodzi z t mnieman
niechci do formy tak bogaty w rne konwencje, poetyki i techniki tom Krzysztofa Karaska Prywatna historia ludzkoci? Doprawdy zbyt dosownie, pasko potraktowano obiegowe
niegdy haso rzucone przez grup Teraz: mwi wprost. Wicej rzetelnoci w lekturze,
mniej wiary w hasa, opacznie zreszt rozumiane oto jedyna rada, jakiej mona udzieli
pochopnym opiniodawcom.

85

Wrmy do Baraczaka. Mwic o sprawach jzykowych nie sposb pomin wanego


bardzo nurtu w jego twrczoci, jakim s przekady z innych poetw. Rzadko si zdarza, by
wybitny poeta tak duo czasu i miejsca powica tumaczeniom cudzych wierszy, do tego
czerpic z rnych epok, stylw i jzykw . Tumaczy przecie m.in. Dylana Thomasa i
E.E.Cummingsa, Josifa Brodskiego i Gottfrieda Benna, Osipa Mandelsztama i metafizykw
angielskich XVII wieku. A jednak w tym szalestwie jest metoda. Wszystko, jak zreszt
zwykle u tego pisarza, wie si w spjn cao. Przekady s swoistym dopenieniem twrczoci oryginalnej; jakby poeta i z tymi gosami si utosamia: to te moje, te mi bliskie,
taki te bywam. Tumaczone poezje te wanie, nie inne przeduaj na swj sposb, rozwijaj ponadto pewne wtki i zainteresowania Baraczaka ledwie sygnalizowane w twrczoci oryginalnej. Twrczoci, ktra tak czsto musiaa by gazet i wyznaniem jednoczenie,
dokumentem biecej rzeczywistoci i pamitnikiem osobistym, aktem oskarenia i materiaem dowodowym gdy nie starczao waciwych kanaw spoecznego komunikowania.
Przekady tak o nich myl umoliwiay uzewntrznienie si take i tamtych innych
obszarw wyobrani, zainteresowa. Oto Thomas i Cummings pozwalali na uprawianie czystej gry jzykowej, wicze wyobrani wolnej od powinnoci. U Thomasa odnajd si take pewne motywy eschatologiczne, marginalnie podnoszone w niektrych wierszach Dziennika porannego czy Tryptyku. Asumpt najwikszy do zajrzenia w gb eschatologii i metafizyki
dadz tumaczenia XVIIwiecznych Anglikw. Obok problemw ostatecznych, wiary, Boga,
mioci, mierci, wiersze te zawieraj ponadto niezwyke bogactwo formalne, jzykowe wanie. Nieprzypadkowo zaczyna niegdy Baraczak od edukacji barokowej. To, co w Korekcie twarzy mogo pobrzmiewa, jake z daleka, na przykad SpemSzarzyskim, tu wybucho ca gam poetyckich olnie, fascynacji, utosamie. Nie wtpi, e na tak obfity artystycznie kanon Tryptyku z betonu, zmczenia i niegu zoyy si take dowiadczenia przekadowe wanie metafizykw angielskich.
Podobnie Mandelsztam i Brodski. Obok Cwietajewej i Chlebnikowa najwybitniejsi rosyjscy poeci take jzyka. Ale w nich dodatkowo jakby odnalaz Baraczak po prostu pokrewne
dusze. Dramat obu poetw musia si uoy na jednej linii cho skala jake inna z polskim dramatem ludzi i sw.
Jest rok 1975. Wedug przyjtej oficjalnie (i przez wielu ludzi traktowanej serio) wykadni,
take o dziwo posierpniowej apogeum szczliwoci epoki gierkowskiej. Pierwsze czarne
chmury, jawnie widoczne, nadcign pod koniec tego roku, gdy przyjdzie do rzekomej dyskusji narodowej nad poprawkami do Konstytucji. Druga czarna chmura zacigna niebo w
czerwcu 1976. Pod listem protestacyjnym polskich intelektualistw w sprawie poprawek
widnie bdzie nazwisko Stanisawa Baraczaka. Widnie take bdzie, niespena rok pniej, na licie czonkwzaoycieli Komitetu Obrony Robotnikw. Ten udzia to bya tylko
prosta konsekwencja wczeniejszych wyborw. Take literackich.
W tyme 1975, szczliwym roku zasobnoci i powszechnej zgody, przeczytaem pierwsze, maszynopisowe jeszcze wydanie Sztucznego oddychania. Ju wtedy ksika nie miaa
szans na oficjalny druk. Ukazaa si dopiero po trzech latach w Londynie, nakadem Aneksu. Krajowe wydanie musiao czeka jeszcze dwa lata. W 1980 opublikowao utwr krakowskie Wydawnictwo KOS.
Na kocu poematu data powstania: 22 VII 1971 1 V 1974. Niewtpliwie symboliczna. I
niewtpliwie tu ironiczna. Bo cae Sztuczne oddychanie traktuje o tym wanie, co n i e j e
s t odwitne, pokazowe, oficjalne, programowo prne i radosne.
Symboli jest w poemacie wicej. Choby sam bohater, ktry nosi inicjay NN. w Non
Notus, Nieznany, Bezimienny, to take wspczesny Everyman. Baraczak ucila jednak
jego biografi. Ten Szary Czowiek uwaga, znw symbol ma lat 33. Wiek z jednej strony
Chrystusowy, z drugiej poredni, nijaki, w poowie czasu midzy rud a rdz. NN jest p
o m i d z y.

86

Wane to sowohasoklucz, bodaj najwaniejsze dla idei tomiku. Okrela bowiem jednoczenie brak wyboru, niepodjcie decyzji, stan zawieszenia. NN yje wprawdzie, ale jest to
ycie pozorne, na niby, waciwie wegetacja. Poranne obudzenie, radiowa gimnastyka, wiadomoci dziennika, modlitwa, rozmylania w miejskiej toalecie, refleksje na zebraniu, wiadkowanie wydarzeniom politycznym (tu konkretnie: biciu studentw w Marcu), znw pogadanka radiowa, myli nad misk kaszanki... doprawdy trudno o wikszy bana i wiksz nijako, wyjwszy rzecz jasna spraw studentw.
NN jest bezwolny. Ogupiony przez propagand, zbiorowe kamstwo, rzekome racje i realne zagroenia! Nauczy si nie wybiera. Ale poeta wyznacza mu, jakby na wszelki wypadek,
obie granice, oba bieguny moliwych wyborw:
moesz si nagle ockn
pomidzy dwoma cianami, z ktrych jedna
powstrzymuje napr stepowej zamieci, a w drug
narkotycznymi falami bije luksusowy ocean;
moesz si nagle obudzi z palcem wskazujcym
wetknitym midzy Nowe drogi a Nowy
wspaniay wiat, stojce obok siebie na pce;
(...)
moesz si nagle obudzi i poczu, e wci
jeste pomidzy: pomidzy rodzinnym obiadem
a zebraniem partyjnym, pomidzy przecieradem
dziennika, ktry piszesz w nocy, a kodr dziennika,
ktry kupujesz rano; pomidzy praw rk, ktra
wali w st pici, a lew, ktra si podnosi
jak na sznurku, aby gosowa za;
(NN rozwaa tre stwa pomidzy)
Mona, oczywicie, j e s z c z e jako y, trwa w tym stanie zawieszenia. Jeszcze nie
jest tak le, jeszcze mona wybiera / kadego rana / pomidzy brunatn koszul a czerwonym krawatem, (...) jeszcze nie jest tak ciemno; soce cakiem niele / przenika przez ten
klosz, / i nawet sporo pod nim zostao powietrza (NN rozmyla o dalszych perspektywach).
Ale... tylko czy warto / tylko czy warto?
Stan zawieszenia jest bowiem spokojem pozornym. ycie pomidzy wcale nie jest ani
skuteczne, ani bezkonfliktowe. Baraczak znalaz tu genialn w swej prostocie i sile argumentacji metafor: jeli jeste pomidzy to przecie take pomidzy ramionami / nieustannego krzya, ktry niesiesz / we wasnym ciele. 33letni NN, przegrany Chrystus XX wieku,
niezalenie od swojej wiadomoci niesie brzemi wasnego cierpienia, nawet jeli niewielka
bya i jest jego wina. By moe jednak tkwi ona tu wanie: w n i e p o d j c i u wyboru?
NN prbuje zatem na co si zdecydowa. Ale na co? Kamstwo okazuje si zbyt dokuczliwe, prawda zbyt niepojta. Za kadym gestem pojednania oferowanym przez rzeczywisto
sycha cyniczny chichot diaba. Jeli wic mit cierpienia i krzya ma si wypeni do koca,
pozostaje NN to jedynie: wyj na parapet okna i skoczy.
Najpierw jednak musi poegna opuszczane ycie. Kiedy nie mona wprowadzi porzdku / w wiat, / albo w samego siebie, / mona przynajmniej uporzdkowa papiery osobiste
(NN porzdkuje papiery osobiste). Nastpnie uoy wszystko / starannie / na popielniczce, /
wyj zapaki / i podpali stos. Potem trzeba jeszcze sporzdzi testament.

87

Ja, czowiek w peni wadz umysowych, zatrudniony, onaty, zamieszkay, niekarany,


ja, urodzony trzydzieci trzy lata temu, w czasie wojny, ktra nigdy si nie skoczya
i nie skoczy, (...)
ja, obudzony o wicie pytaniem, ktrego nigdy dotd sobie nie zadawaem,
ja, napastowany gosami, ktrych nie syszaem nigdy dotd, owiadczam,
e nie naley nikogo wini o wszystko to, co si stao, nikogo z wyjtkiem mnie.
(NN zapisuje co na odwrocie pudeka z papierosami)
Teraz dopiero wychodzi na parapet. Pod oknem tum ciekawskich Galilejczykw (przepraszam, Polakw; a moe wystarczy ludzi). Ju ma skoczy... ale nie. Nie skacze. Wraca do
pokoju. Przegrywa, o smutna ironio, wasn mier. Wspczenie nawet mit si nie udaje.
Kim jest waciwie NN? atwo powiedzie szarym czowiekiem. Szary jest Nikt, napisa
Stachura. Szary jest Nic, napisa Bursa. Pierwszy ukocha, drugi znienawidzi Szarego. W
imi tej samej szaroci. Za t biedn, bezwoln, nijak szaro.
Bohater Baraczaka, jako konstrukcja mylowa i literacka, by o krok od klski. Bo jak
naprawd opisa jego przecitno, nijako, nico? A jeszcze w odrnieniu od Bursy czy
Stachury nie wybiera za niego, nie decydowa o nim: poniewa jest taki wanie, za to go
kocham (lub nienawidz). Przecitno Baraczakowego NN jest totalna. Nikt nie wie, ani on
sam, ani narrator poematu, czy mona go lubi, akceptowa, zwalcza, tumaczy, odrzuca.
Nawet uczucia wzbudza przecitne. Raz mona mu wspczu, raz si nim brzydzi. Ale w
tym wspczuciu ukrywa si nuta obrzydzenia, i odwrotnie.
Nie trzeba te zapomina, w jakim kontekcie pojawi si NN. Przede wszystkim w
kontekcie swojego bliniaczego bratawroga z masowych rodkw zjednoczonej propagandy. Bo w imi mitycznego szarego czowieka robi si programy telewizyjne, szary czowiek jest gwnym bohaterem przemwie, deklaracji i hase. Jak oywi t skorup, tego
ywego trupa, jak ukrwi, umini, uczowieczy?
Baraczak dokonuje zaiste cudw wyobrani, by sprosta zadaniu. Przede wszystkim uruchamia wszystkie gosy d o o k o a NN. Otacza go jakby wiatem fantomw, gosw znikd (gosw sumienia?). Wystarczy na przykad wczy radio, by dobieg stamtd... ot to,
by dobieg nie tylko konwencjonalny haas porannej gimnastyki, ale rwnoczenie dwa gosy;
tym drugim jest pogos tamtego, ironiczny cie, dwuznaczny sobowtrkomentator.
Jak co dzie, proponujemy
i raz, i dwa, i trzy otworzy okno.
Kilka gbokich wdechw. I pierwsze wiczenie:
skony do przodu. P r o s z n i e u s z t y w n i a
k r g o s u p a. I raz, i dwa, i trzy.
Gboko prosz. Taak. D o s a m e j z i e m i.
I jeszcze raz. T a u m i e j t n o
i raz, i dwa, i trzy m o e s i p r z y d a .
A teraz szybkie skony w bok. J a k b y u n i k i.
Jakbymy chcieli po prostu unikn
s p o l i c z k o w a n i a. I raz, i dwa. W lewo.
W prawo. Taak, doskonale.
(NN uprawa gimnastyk porann. Podkrel. mojeTN)
Te glosyfantomy towarzysz NN wszdzie, gdziekolwiek si ruszy. Wybijaj z utartego
rytmu suchanianiesuchania dwikw otaczajcego wiata. Dwikw zaguszajcych,
ogupiajcych. Warte jest zreszt osobnej rozprawki zagadnienie s y s z a l n o c i wiata
poetyckiego kreowanego przez Baraczaka. Ju samo powietrze, w jakim yj bohaterowie

88

tej poezji (nie tylko Sztucznego oddychania!) jest znaczce, agresywne, swoicie zreszt shiperbolizowane. Chocia przejrzyste lecz gste jak cement / Zmieszane z westchnie rezygnacji Z jkw / miosnych Z cikich stka tych co pi / Z pijackich pieww Z krzyku
noworodka / Z szeptu modlitwy Z wrzasku pobitego / pak Z rzenia konajcych Z gonych pierdni piosenek wojskowych chrapania / ostatnich depesz agencyjnych syren / fabrycznych zgrzytu tramwajw (Hymn poranny).
Uruchamia wic Baraczak na uytek swojego bohatera ca wrzaskliw orkiestr otaczajcego wiata, naladujc ju to komentarze prasowe i radiowotelewizyjne, ju to krzyki
uliczne, piosenki, gwar zebrania partyjnego. Ale kae NN przeywa to wszystko jakby po
raz pierwszy, by pozwoli mu dostrzec w zwykoci szalestwo, w potocznoci sw i gestw obd, w konwencjonalnej egzystencji nico i klsk. NN dochodzi zatem do wniosku (przy wydatnej pomocy niewidzialnych gosw), e musi uporzdkowa wiele spraw.
Przemyle wszystko. / Dzi. Wyjtkowo dzi (NN przekrca gak radia). Skutki znamy.
NN na parapecie okna, z ktrego nie skacze.
Czy nie byo innego wyjcia? Owszem, byo. Ale to wyjcie zapisane jest ju poza tekstem. Ktry, co by nie powiedzie, a czego si przewanie nie dostrzega (w zwizku z czym i
nie docenia), jest take tekstem w jakiej mierze autobiograficznym.
Bohater Baraczaka, acz nieco starszy od autora piszcego naonczas swj poemat, naley
przecie do tego samego pokolenia. Wsplne im s (byy) niewtpliwie dowiadczenia inicjacji politycznych, spoecznych. Pewnie i po czci dowiadczenia cakiem osobiste. NN, ktry
budzi si nagle pomidzy praw rk, ktra / wali w st pici, a lew, ktra si podnosi /
jak na sznurku, aby gosowa za jest dalekim kuzynem narratora z wiersza A tak niewiele
brakowao, z tomu Ja wiem, e to niesuszne:
A tak niewiele brakowao: mogem
po prostu wraz z innymi podnie rk,
po prostu wraz z innymi j opuci
aby w tej samej chwili wrosa cikim
okciem w zielone sukno prezydialnych stow
Narrator tego wiersza, skdind o kilka lat pniejszego od Sztucznego oddychania, wtedy
jednak wybra:
mogem podnie rk. Ale nie.
Nadmiar przekory? brak pokory? szczerze
mwic, jedynie moment zagapienia:
paniczny strach na myl, e moe wcale
nie bd mg opuci rki, e
do podniesion przebije rzenicki
hak nieba
Wic moliwy by inny wybr ni ten, ktrego dokona NN. Nie tyle odmowa ycia, ile
odmowa kamstwa, pozoru, etykiet zastpczych. Takiego wyboru dokona sam autor poematu.
Oczywicie ju poza tekstem, konstrukcj literack. Sam poemat jest dokumentacj przyczyn.
Dlatego tak wana w yciorysie Baraczaka i tak wana dla dowiadcze powojennej literatury jest ta ksika. Przeomowa pod wieloma wzgldami. Wszystko, co po niej, dla autora zwaszcza, jest ju p o w y b o r z e. Powiedzmy od razu, eby wyrczy ewentualnych
polemistw: ot tak, rzeczywicie, kady ostry wybr, kada istotna decyzja niesie za sob
take skutki negatywne. Tak w literaturze, jak yciu; w kocu to midzy innymi wasna konsekwencja, znamienna i zbawienna, skazaa Baraczaka na oficjaln, paroletni nieobecno.

89

Co za do literatury zarwno w Sztucznym oddychaniu, jak w tomach nastpnych spotykamy charakterystyczne i bodaj rwnie nieuniknione uproszczenia. Jakby niezalenie od tego,
e poezja ta nadal deklaruje si wanie z unikaniem podziaw czarnobiaych, wic schematw i stereotypw. Uproszczenie typowe, najbardziej widoczne, odbywa si za spraw
doboru przymiotnikw. Wemy jeden z przykadw zastosowania tego doboru.
Ot jest niemal pewne (i w tej pewnoci sabo), e jeli pojawi si w wierszu tzw. zwyky czowiek, nieuchronnie bdzie w tandetnym paszczu, z resztk snu w zapuchnitych
oczach, moe te mie zwyczajnie oczy przekrwione, posiada rwnie zazwyczaj wrodzon wad puc (Sztuczne oddychanie). Jeli gowa, to z upieem, paranoj, trwa ondulacj, spodnie oczywicie wystrzpione, serca oczywicie otuszczone, teczki oczywicie
wyszmelcowane, cinienie oczywicie podwyszone (Tryptyk...).
Nie chodzi o prawd (bo to wszystko moe ni by), ale o t oczywisto, ktra mimowolnie prowadzi lektur wierszy w stron stereotypu wic czego, co samemu Baraczakowi najbardziej jest wstrtne. I moe nie podkrelabym tego tak wyranie, gdyby nie wzgld
na to swoiste samozaprzeczenie. By moe, i alarmuj na wyrost, czepiam si drobiazgw,
marginaliw. Ale niewielkie nawet rysy na powierzchni doskonaej drani tym bardziej.
Tom Ja wiem, e to niesuszne ju samym tytuem wprowadza pewien nowy ton do poezji
Baraczaka. Ton nie tyle dotd nieobecny, ile obecny podskrnie, rzadziej ni inne ujawniany. Chodzi o podmiot liryczny wyraany w pierwszej osobie. J a wiem, e to niesuszne.
Wtek podmiotowego ja realizuje si w dwch co najmniej planach, czsto si zreszt
krzyujcych.
Plan pierwszy to motyw niejako autoteliczny: Poeta, Wiersz. Utwr otwierajcy tom (W
zasadzie niemoliwe) traktuje o zaprzeczonej niemoliwoci pojawienia si kogo takiego jak
Poeta. Poeta, wic wolny, poeta, wic pojedynczy. Mao ma szans w tumie, w systemie preferujcym zbiorowo, pord niezawinionej obojtnoci ludzi (ich rce / zbyt s zajte
przytrzymywaniem teczek / z drugim niadaniem, aby mogy sign / po ksik). A jednak
jest. Jednak mwi. Na przekr wszystkiemu.
Ostatni utwr tomu traktuje o wierszu tego poety. Ten (taki) wiersz jest take nie do pomylenia / w owalnych ramach stadionu, nad ktrym/ stoczeni / (gowa przy gowie) / guszymy / zwycisk wrzaw wsplny i codzienny lk (Co jest wierszem nie do pomylenia).
A jednak, chciaoby si powiedzie, i on jest. Mao tego. Poniewa jest, i poniewa jest wanie taki, czyli prawdziwy, autentyczny, mwicy prawd
staje si wiar nie do odrzucenia,
staje si wiedz nie do oduczenia,
staje si wzrokiem nie do olepienia.
To wyznanie wiary w sowo wiersza jest symptomatyczne. Bo oto prawdopodobnie wiersz
wanie, poezja, jest jednym z niewielu miejsc (moe na t skal jedynym), gdzie udaje si
zawrze prawd o naszym szarym, zachanym yciu. To wiersz, ten intymny pamitnik epoki,
przechowuje (czy tylko dla potomnoci?) autentyczne wiary i namitnoci, myli i marzenia.
Jest dokumentem bezprawia i manifestem wolnoci. Jest take zwyk informacj gdy nie
starcza prawdy porannej gazety, / ktra powtarza / (sowo w sowo) / co dzie / ten sam
krwotok witania, cho dokoa noc.
Ta romantyczna powinno poezji jest oczywicie najbardziej zalena od okolicznoci zewntrznych. Ten sam wiersz inaczej wyglda w rnych kontekstach. Brzmi gono i wyranie nazywajc noc noc, podczas gdy rodki masowego przekazu uparcie powtarzaj, i
mamy cudown pogod. Odebrana mu jednak zostaje cz siy, gdy teza o ciemnoci bdzie
serwowana nawet z Dziennika TV. To oczywiste, i takie ryzyko rzecz jasna poeta musi bra
pod uwag. Myl jednak, e nigdy nie zostanie odebrany temu czy takiemu wierszowi jeden

90

niezbywalny, fundamentalny fakt: e si w ogle pojawi. Taki wanie. I wtedy wanie, gdy
na swj sposb musia zastpowa Dzienniki. Odwany nie tylko wiedz w sobie zapisan,
ale i ryzykiem utraty gosu wobec innych, skutecznych przekanikw. Pozostanie te dokumentem epoki, lepszym i rzetelniejszym ni rda tylko w tym celu powoane, zbyt czsto
ulegajce naciskom zewntrznym. No i, co wcale niebagatelne, pozostanie dzieem sztuki
poetyckiej, jak zwykle u Baraczaka wysokiej prby.
Wspomniana autobiograficzno tomu Ja wiem, e to niesuszne ma jeszcze swj plan drugi. Intymniejszy, prywatniejszy. Caa trzecia i ostatnia zarazem cz ksiki jest waciwie podzielonym na wiersze osobistym wyznaniem. Ju jej tytu: Sam sobie winien sugeruje
autora i adresata zarazem. Dwuznaczno tego zwrotu bya oczywicie zamierzona. Sam sobie winien co (np. refleksj nad wasnym losem, wasnym miejscem w wiecie), ale i sam
sobie winien e (np. e zdecydowa si wtrca w dziesitki spraw przynoszcych raczej
kopoty ni przyjemnoci, raczej zagroenie ni spokojn pewno siebie i swego). To w tej
wanie czci zamieci Baraczak tytuowy utwr tomu, jake charakterystyczny nie tylko
dla stylu, ale i postawy autora. W wiecie podzielonym na racje suszne i niesuszne, przy
czym oczywicie suszne s racje nasze, za niesuszne nienasze, kto, kto wspodczuwa z
przeciwnikiem, wic kim innym, nienaszym jednym sowem kto, kto wspodczuwa z
czowiekiem jako takim, a nie przedstawicielem takiej a nie innej nadrzdnej racji musi
by z gruntu niesuszny. Ale cho Baraczak wie, e to niesuszne tak wanie myle,
tak wspodczuwa przecie czyni to. Bo najpierw jest si czowiekiem. I najpierw jest
ludzki bl, strach, wiara, mier.
Wiersze tego tomu byy pisane w latach 197576. Wic ju, jak powiedzielimy wyej, po
wyborze, literackim i yciowym. Te wiersze pisa kto, kto cakiem zrzuci z siebie pancerz
ochronny cenzury wewntrznej. Kto zdecydowa si postawi swoje ycie i swoj literatur
na jedn kart: bezwzgldnej prawdy. Nie bya to prawda caa, obiektywna, wypadkowa
wielu stanowisk. W tym przewodzie sdowym bya prawd strony oskarajcej. Wytoczon
przeciw wszystkiemu, co skazywao czowieka yjcego tu i teraz na ponur wegetacj ubezwasnowolnionego kka w le na dodatek funkcjonujcej maszynie. Bya wic, oczywicie,
rwnie obron.
Ta specyficzna, gwatowna jednostronno oskarenia, ten ton pozbawiony zudze, czysty
i wyrany, nazywajcy rzeczy i sprawy po imieniu, by musia by rodzajem szoku,
zwaszcza dla naszego literackiego wiatka. Charakterystyczne: tam wanie, w czci
twrczego rodowiska, najnowsza poezja Baraczaka zacza by najgorzej odbierana. Co
zupenie zrozumiae. Komu si w salonie spodoba walenie pici w st, nawet jeli odbywa
si sposobem tak eleganckim, wytwornym niemal, przy pomocy wszelkich form i zasad? Bo
przecie Baraczak, nim wszed jako barbarzyca do tego czarownego ogrodu, jednak ubra
biae rkawiczki, jednak starannie dobra garnitur i kapelusz. To znaczy nie straci nic z elegancji formy poetyckiej, wykwintnoci metafor, wirtuozerii w onglerce sowem. Ba, moe
gdyby tak porwna Ja wiem, e to niesuszne z poprzednimi ksikami, okazaoby si, e tu
wanie, jakby podejrzewajc moliwe zarzuty o prostactwo, wznis si poeta na wyyny
wynalazczoci technicznej, perfekcyjnoci w operowaniu jzykiem. Kady wiersz jest swoistym majstersztykiem lingwistycznym, sowa i zdania przegldaj si w swoich wieloznacznociach niczym w gabinecie krzywych luster. Dla przyszego historyka wspczesnej polszczyzny ksika ta moe sta si kopalni wiedzy o argonach, ad hoc tworzonych porzekadach, nowomowie, codziennej frazeologii tak oficjalnej, jak ulicznej. Ju same tytuy wierszy
mwi tyle za siebie: Ugry si w jzyk; Co jest grane; To si nie mieci w gowie; Daj ci
sowo, e nie ma mowy; To mnie nie dotyczy; Z nami nie zginiesz; Tum, ktry tumi i tumaczy...
I znw, podobnie jak w Sztucznym oddychaniu, w imieniu zniewalanego Czowieka Poszczeglnego uruchamia Baraczak wszystkie gosy wiata. Sobieja lirycznemu rezerwu-

91

jc tylko jeden z tych gosw, powouje na wiadkw wielu innych narratorw; podszywa si
pod cudze (domniemane) opinie, stara si wej w skr zarwno domniemanego rozmwcy
telefonicznego (wiadomego podsuchu), co autora gazetowej odezwy do czytelnikw. To
doprawdy fascynujcy temat na seminarium polonistyczne: przeledzi ilo i rodzaje narracji
w wierszach tej ksiki. Ju choby sam podmiot zbiorowy my. Raz my to spoeczestwo
grajce codziennie przed sob, dla siebie i o sobie paradnoogupiajcy, weselnomarszowy,
ludowoestradowy teatr perskiego oka, na chochol nut (Co jest grane). Kiedy indziej my
to ci, ktrym si nie mieci / w globie ten gd / wolnoci, / ktra na co dzie przychodzi do
gowy (To si nie mieci w gowie). Ale jestemy i my, w ktrych rzekomym imieniu
przemawia Wysoki Dygnitarz (Okrelona epoka) oraz my, ktrym zaley na szczerej i
spontanicznej / wymianie zda z naszymi czytelnikami (Napiszcie do nas, co o tym sdzicie).
Omawiany tom ujawnia inn jeszcze, wan cech stylistyczn: stosunkowo spor liczb
wierszy inwokacyjnych, zwrconych do kogo drugiego. Historia literatury dowodzi, e liryka tego typu stosowana bya najczciej przez poezj idei, dydaktyzmu czy wrcz agitacji;
uyway jej konwencje klasycystyczne jako bazujce na retoryce. Myl, e w tym przypadku
mamy do czynienia bardziej z romantycznym zwierzeniem ni namow, prb nawizania
dialogu ni przyuczaniem do swojej racji. Co jest o tyle wane, bo dodatkowo jakby, pozaliteralnie, wypenia Baraczakowy program kontaktu z drugim czowiekiem. Teoria staje si
praktyk, mwnica staje si rozmwnic (niekoniecznie wizienn...), przemowa r o z m o
w . Rozmow ponad dwikami wojskowych marszw i ludowych kapel, monotonnych referatw i sterylnych nakazw, syrenich pieww telewizji i warkotw naszych kochanych
maluchw.
Nurt intymny, osobisty, niewielk acz wyran struk przewijajcy si przez. Ja wiem, e
to niesuszne, dominuje ju niemal cakowicie w szstym zbiorku poetyckim Baraczaka,
Tryptyku z betonu, zmczenia i niegu. Zdumiewajca to ze wszech miar ksieczka. Przyznam si, e nie pamitam z naszej literatury, nie tylko powojennej, analogicznego przykadu
zastosowania podobnej metody twrczej, na jakiej opar Baraczak swj tom. Ot spotkay
si tam dwa porzdki treciowy i formalny ktre zostay postawione wobec siebie w
opozycji nie tyle zgodnych partnerw, ile wyrazicieli zasad zgoa sprzecznych. Przemy to
na jzyk prostszego przykadu: forma do treci ma si niczym lekarz, co rozpoznawszy skaleczenie palca wskazujcego nakaza przewie pacjenta na sal operacyjn i tam, posugujc
si wszelkimi wynalazkami techniki medycznej XX wieku z laserem i sztucznym sercem na
czele, usiowa przeprowadzi zabieg terapeutyczny.
Ta specyficzna niezgodno treci i formy, diagnozy i terapii, jest tak wyrana, tak rzuca
si w oczy, e pomwienie o bd w sztuce oczywicie odpada. Zabieg by szczeglnie celowy; przedstawmy go bliej.
Tryptyk, jak sama nazwa wskazuje, skada si z trzech czci. Cz pierwsza nosi tytu
Ktem u siebie (wiersze mieszkalne. Cz druga Dziennik zimowy (wiersze okolicznociowe) Cz trzecia Doj do lady (wiersze nabywcze). Gdyby pokusi si o streszczenie kadej czci, wygldaoby ono mniej wicej tak: pierwsza traktuje o przeprowadzce autora do
nowego mieszkania w wielkomiejskim bloku, druga jest przewanie opisem niegu w rnych
porach zimy 1979 roku, za trzecia to zapiski z kolejek sklepowych. I gdyby si umwi, e
chodzi rzeczywicie o esencjonalne, niekoniecznie zoliwe zaprezentowanie tematyki Tryptyku, powysze streszczenie powinno takie ambicje w peni zaspokoi. Tak, to jest ten wanie
skaleczony palec z niedawnego przykadu.
Operacja za to wszystko to, co zostao przez poet wykonane w zakresie techniki i metody jzykowej. Krtko mwic, do opisu tych paru prostych czynnoci i faktw zaprzgnita
zostaa niewiarygodna wprost aparatura pojciowa, stylistyczna, kompozycyjna, sowotwrcza i syntaktyczna. Rozptane zostay wszelakie moce poetyckie, na miar co najmniej dantejskiego pieka. Ot to.

92

Dantejskiego pieka. Wszystko bowiem zaley od tego, co rozumie pod nazw sprawy
ostateczne, pieko, Wielkie Problemy. Nie dajmy si zwie pozorom. Te banalne czynnoci, o ktrych traktuje Tryptyk, to wanie nasze prawdziwe pieko. Nie siarczane otchanie,
strceni grzesznicy, pokutujce dusze, metafizyczne krgi upadku. Nasz Wergili prowadzi
naszego Dantego do sklepu misnego i kae mu stan na szarym kocu kolejki. Tene rodzimy Wergili zada z bezczelnym umiechem tysica zotych za wniesienie fortepianu do
nowego mieszkania. To jego twarz, zmita, zmczona i za, patrzy na ciebieDantego w miejskim autobusie.
Polskie pieko codziennego ycia. Socjalistyczny wymiar tragedii. Tylko tyle: brudny autobus, kolejka za rosoowym. I a tyle, bo przesania metafizyk, ludzkie uczucia, wolne myli.
Za czym stoicie tym murem, tym chrem codziennej tragedii,
za jakim sensem powszechnym, potrzebnym i powszednim,
oprawnym w wers kolejki, ktry atwo ogarn pamici?
(Za czym pastwo stoj?)
Nie dajmy si wic zwie pozorom tej poezji. e jej wyrana ironia, niekiedy a humor
(c, e wisielczy), a ponadto sam temat, znamionuj jakoby obnienie tonu, zaczerpnicie
oddechu w poetyckiej podry przez zryte pobojowisko naszej kultury i cywilizacji. Niech
nas nie udz te mnoce si dowcipy lingwistyczne, te fajerwerki techniczne, co potrafi zapdzi w kozi rg kad nazbyt wygodn myl, kady uleay frazes. Niech nas raczej zastanowi fakt marnowania poetyckiej weny i energii na tak, zdawaoby si, bahe tematy. Na
wiersze, byo nie byo, okolicznociowe.
W tym miejscu, obdarzywszy tomik nalen porcj pochwa, chciabym jednak zgosi
pewn niewielk acz istotn wtpliwo. Dotyczy ona niebezpieczestwa pojawiajcego si
przy lekturze niektrych wierszy Tryptyku tam, gdzie mienica si, barwna materia poetyckiej formy zaczyna uywa tematu jedynie jako pretekstu do prezentacji czystego kunsztu.
Nie sposb wyranie wskaza palcem takie miejsca, jest to kwestia pewnego poczucia, wraenia. Podejrzewam, e tu wanie poezja Baraczaka dotyka granic wasnej brawury, poza
ktrymi znajduje si ju zabjcza dla tej i takiej literatury strefa sztuki dla sztuki.
Uczyniwszy to zastrzeenieostrzeenie, wrmy na gwny trakt lektury.
Podobnie troch jak w Sztucznym oddychaniu, w Tryptyku wikszo wierszy naley czyta jakby dwugosowo. Planem pierwszym, zewntrznym, biegnie w prociutki motyw ju to
nowego mieszkania, ju to rewizji na posterunku MO, ju to kuchennego aktu krojenia baleronu. Plan drugi, metafora Losu, czasem gbiej, czasem ledwoledwo ukrywa si pod pierwszym, niekiedy go ironicznie dopeniajc, niekiedy stanowic tragicznosymboliczne zwierciado. Znakomitym przykadem moe by wiersz Pan tu nie sta; oto w tym szaroczarnym
piekle codziennej mki autor prbuje sobie wyobrazi wasne miejsce:
Pan tu nie sta, zwracam panu uwag,
e nigdy nie sta pan za nami
murem, na stanowisku naszym te
pan nie sta, ju nie mwic, e na naszym czele
nie sta pan nigdy, pan tu nie sta, panie,
nas na to nie sta, eby pan tu sta
obiema nogami na naszej ziemi, ona stoi
przed panem otworem, a pan co,
stoi pan sobie na uboczu
wsplnego grobu, panie, tam jest koniec,

93

nie stj pan w miejscu, nie stawiaj si pan, stawaj


pan w psach na szarym kocu, w kocu
znajdzie si jakie miejsce i dla pana
Zawiera te Tryptyk, nieodzownym prawem kontrastu, dialektyki (ulubionej i jake skutecznej broni Baraczaka), wiersze niemale przeczce tezie o swoistym prostactwie tematw. Jest to zupenie zaskakujcy w dotychczasowej praktyce literackiej poety cykl stanowicy trzon drugiej czci Tryptyku, Dziennika zimowego. S to wiersze o niegu. Tak, zwykym,
biaym, czasem brudnym niegu. To ju, zdawaoby si, nie prostota i bana, ale wrcz wyzwanie. Bo c nieg... Tymczasem na motywach nienych tworzy Baraczak cae poematy wydwignite li tylko moc wyobrani, czystej kreacji poetyckiej. nieg nie tracc
nic z realnoci namacalnego atrybutu zimy staje si przede wszystkim symbolem, metafor.
Czego? Ano wanie, caa trudno w wyranym nazwaniu. Jak kada wielka metafora, da si
uj tylko w przyblione zasady, wzgldne definicje. Bywa rwnie Bia mierci, co Widmem Wolnoci. Rwnie caunem kamstwa, co symbolem czystoci. Ukrywa brud wic
udzi, mami, oszukuje. Ale ukrywajc go zarazem pozwala pomarzy o moliwej jasnoci,
prawdopodobnym innym wiecie. Jego chd odstrasza, biel olepia, ale krystaliczne pikno
kae cho na moment zapomnie o codziennym wistwie.
Wiersze z tego cyklu mona by waciwie cytowa caymi garciami, bo s na swj sposb maymi arcydziekami poetyckimi. Chciabym cho jeden z nich tu przytoczy; moe
ten, ktry nosi dat 18.12.79, i tytu nieg II:
Bezczelnie bezcielesny, bezczeszczco czysty,
brukajcy sw biel krochmalon bruk
najbardziej wyboisty i najbardziej szary;
kryjcy kad sprawk, kad prawd, brud
i brak kady, drg bruzdy i brunatno grud
pod pacht gadk, spran i steryln; czyby
midzy blem a biel tak obce obszary,
tak puste karty byy, e on tylko mie
zapisa je, zasypa: drobny, biay druk
patkw? Nieprawda. yzne i ywe ojczyzny
szaroci ra ruchem w tym zmoonym nie:
ludzie; ich ten odgrnie narzucony grb
nie pochonie, wystawa bd z kadej szpary
pobielanej mogiy i depta ten prg,
ten stopie topniejcy, przejciow mier, nieg
Podkrelmy w zwrot z ostatniego wersu: p r z e j c i o w m i e r . Cho ta przejciowo ma swoje pierwsze znaczenie (topnienie niegu), to jednak w kontekcie pozostaych wierszy tomu zyskuje wymiar dodatkowo symboliczny. Ot p r z e j c i o w o
wanie, prowizoryczno, chwilowo, nienapewno jest jedn z dominant Tryptyku.
Zwaszcza cz pierwsza Wiersze mieszkalne zawiadcza doskonale w stan zawieszenia:
Cae ycie na walizkach z wasnej skry
(ta imitacja najtasza tektury);
(...)
wprowadzajc si przejciowo w mzgu zwoje
(mniej ustawne ni przechodnie pokoje);
(Cae ycie na walizkach)

94

kto ci powiedzia, e wolno si przyzwyczaja?


kto ci powiedzia, e cokolwiek jest na zawsze?
czy nikt ci nie powiedzia, e nie bdziesz nigdy
w wiecie
czu si jak u siebie w domu?
(Jeeli porcelana, to wycznie taka)
Gdyby problemem bya tylko prowizorka, tymczasowo. Gorzej, e narrator Tryptyku
nie ma poczucia pewnoci nawet pord solidnoci i trwaoci; wszak nie o szace obronne
przedmiotw chodzi... Zagroenie pynie bowiem zarwno ze wiata, ktry jest tu synonimem
Wielkiego Podsuchu, jak i wasnego lku, fobii, obsesji.
Choby najgrubszy rygiel,
najwymylniejszy zamek:
c elazny ich rygor,
gdy z zewntrz i wewntrz zamt?
Na nic zatrzask i sztaba,
pk patentowych kluczy:
pi mroku rygle kruszy,
gdy na drzwi twoje spada.
(Choby najgrubszy rygiel)
Z caego Tryptyku wyziera przede wszystkim samotno. Samotno osaczona. Samotno wyobcowana. Jama w betonie, czyli mieszkanie w wielkomiejskim bloku, jest realnym
i metaforycznym miejscem izolacji, klatk szczelnie odgrodzon od tysicy podobnych klatek. Sam pord ludzi. Ta samotno jest jeszcze bardziej przejmujca w ostatniej czci
ksiki, w Wierszach nabywczych. Bo jest samotnoci w tumie, w kolejce, gdzie ciao dotyka ciaa; zdawaoby si c bliszego ni ludzki cisk? A przecie nie, przecie pan tu nie
sta, stoi pan na uboczu wsplnego grobu. Jeden z najbardziej przejmujcych wierszy powicony jest kobiecie (zdarzenie autentyczne), ktra zmara w tumie kolejkowym i nikt nie
zauway jej mierci, jako e... staa nadal, stanowic tym samym ywy, tj. waciwie nieywy dowd / prawdy zawartej w sentencji: lepiej umrze / stojc, / ni y na kolanach
(Kady moe sta). Wic nie tylko obco, samotno poety. Take obco kadego wobec
kadego. Trudno o bardziej przygnbiajce wiadectwo losu, na ktry nas skazano, na ktry
si skazalimy.
W Tryptyku ludzka solidarno jeszcze jest sowem nieznanym. Ani sama w sobie, ani
tym bardziej, co jasne w cudzysowie i z duej litery. Istnieje podejrzenie, e pozna je nastpna ksika poetycka Baraczaka. Jeli mona by czegokolwiek yczy Tryptykowi, na
dobre i na ze, to jak najszybszego zdezaktualizowaniawlanie samopoczucia bohateranarratora.
C, adnego podsumowania, adnego wniosku finalnego nie bdzie. Poezja Stanisawa
Baraczaka jest bowiem w nieustannej drodze, pokonuje coraz to nowe przeszkody ku kolejnym spenieniom. Nie wydaje si te bynajmniej, aby osigna jaki wasny szczyt moliwoci. Baraczak, co gdzie wyej zostao powiedziane, posiada rzadki dar utrafiania w sedno
epoki, i to zarwno w problematyce, jak sztuce wierszowania. Stworzy ju indywidualny,
odrbny kanon poetycki, a przecie kady nastpny tom okazuje si tego kanonu bd poszerzeniem, bd znaczcym rozwiniciem. Dzi, w dobie niemaych rewolucji naszego ycia

95

politycznego i duchowego, poezja ta stana przed kolejnym zadaniem, moe trudniejszym


ni kiedykolwiek. Wierz, e sprosta epoce. Jak zwykle zreszt.
kwiecie 1981

96

Kwestii ojczynianej odcinek trzeci.


Warto by jeszcze o jednej sprawie wspomnie. Ot nasz swoicie nienormalny stosunek
do Ojczyzny i patriotyzmu, skrpowany, zaenowany i utajony, ma swoje odbicie, niemal
lustrzane, w rwnie nienormalnym stosunku innej grupy pokoleniowej, tej mianowicie,
ktra okrelia si kiedy mianem Konfederacji Nowego Romantyzmu. Odwrotno lustrzanego odbicia polega na tym, e poeci i krytycy zrzeszeni w tamtym ruchu nie tylko e bez adnej
enady wypowiadaj si na tematy ojczyniane, ale wrcz manifestuj swj nazwijmy to
tak agresywny patriotyzm. Od nacjonalizmu w stylu endeckim rni ich jedna zasadnicza
kwestia: stosunek do Rosji. Smutne losy Piaseckiego, uwikanego w proradziecki PAX, dostarczyy negatywnych dowiadcze a w nadmiarze. Poza tym deklarowa si np. przeciw
Niemcom a za Rosj mona byo albo przed I wojn (jak czyni to Dmowski chcc pokci
zaborcw) albo tu po II wojnie, gdy zmieni si wyranie ukad si, a perspektywy polskiego socjalizmu, nawet pod egid ZSRR, wydaway si realne. Dla pokolenia dojrzewajcego
po Marcu tak jednoznaczny wybr by ju absurdalny. Po pierwsze, nikt z wczesnych dwudziestolatkw nie mia do Niemcw stosunku a tak emocjonalnego co pokolenia poprzednie.
Po drugie, i waniejsze, ten przeciwnik si liczy, ktry by bliszy, dotkliwszy, bardziej
zagraajcy w i s t o c i e. Problem niemiecki by czysto strategiczny, polityczny w zakresie
midzynarodowego podziau wiata, za same fobie, charakterystyczne dla pokole biorcych
bezporedni udzia w wojnie, nie s bynajmniej tym, co si automatycznie dziedziczy. Samoobrona organizmu spoecznego, substancji kultury, wymagaa rzecz jasna opowiedzenia si
przeciw wielu formom radzieckiej dominacji ;wprawdzie federacjonici Nowego Romantyzmu
nigdzie tego wprost nie wyraali, jednak program i kierunek zainteresowa choby historycznoliterackich nie pozostawia tu wtpliwoci. Wszak walka romantykw tych oryginalnych o wolno Polski do dzi kojarzy si przede wszystkim z kwesti polskorosyjsk.
W tym oglnym rozpoznaniu sytuacyjnym tudzie nastawieniach, oglnie rzecz biorc, politycznych, zarwno Nowa Fala, jak Konfederaci znaleliby zapewne wsplny jzyk. Ale przecie od pocztku co dzielio, i to nieodwracalnie, obie te formacje pokoleniowe. Jak dwa
skrzyda sobie przeciwne, dwa bieguny. To co, jak myl, polega z jednej strony na pewnych osobniczych predyspozycjach psychicznych, z drugiej na decyzji podstawowej: jaka ma
by kolejno poj wiat i Nard, czyli Czowiek i np. Polak.
Midzy swoistym kosmopolityzmem i rwnie swoistym nacjonalizmem rozgrywa si
ojczyniany dramat pokolenia urodzonego na przeomie wojny i pokoju.
Czy jest jaki rodek, postawa wypadkowa? Nie umiem odpowiedzie. Podejrzewam tylko,
e zarwno tajony wstyd, jak manifestowany bezwstyd jzyka s pochodnymi kultury
znerwicowanej, jzyka schorzaego, zachorowa zdezintegrowanych

97

JZYK KONTRA WIAT

98

CO SYCHA W POLSCE?
W 1968 dwudziestoletni studenci palili gazety jako symbol kamstwa sw. I pisali wiersze
jako wyraz wiary w sowa. W tych wierszach usiowali odkama dla siebie, dla wiata,
faszywe ycie i faszyw literatur. Powsta wrcz cay nurt poetycki stawiajcy kwesti faszu jzyka jako nadrzdn. Wiersze miay by ratunkiem, ocaleniem, drog powrotu do dawnej, mitycznej niemal godnoci sw zachmanionych w potocznym uyciu, masowej komunikacji i propagandzie.
Dziesi lat pniej dwudziestoletni poeci, przynajmniej niektrzy z nich, nie wierzyli ju
ani w sowa ycia, ani sowa literatury. Nadeszo zwtpienie totalne. Brednia codziennego
jzyka zatykajca usta splota si z poczuciem niemocy jzyka poezji. Na zwtpienie pierwsze
zoy si szczelny system cenzuralnopropagandowy i bezsilno jakichkolwiek opinii zgodnych z rzeczywistym stanem rzeczy. Na zwtpienie drugie dowiadczenia literatury tego
dziesiciolecia, zwaszcza dzieje pokolenia 68.
Wszystko to zostawio, co naturalne, wyrane lady w twrczoci nastpcw. Jak si rzeko, zwtpienie objo nie tylko jzyk ycia, ale i jzyk poezji: jako nieskuteczny, niemoliwy, tak atwy do wymanewrowania go; publicznej wiadomoci. Przeczyby temu co prawda
argument o powoaniu niezalenego obiegu literatury; niestety, co przyznaj take sami autorzy tego obiegu, mia on i ma zasig nader jeszcze ograniczony.
Odebranie jzyka, sowa. Rozumiem wszystko, sowo po sowie, / ale to nie jest jzyk,
ktrym mwi. / Jest tak jakby wszyscy byli niemi a ty mwisz do mnie / peen lku, e jeste
ostatnim, ktremu nie wydarto jzyka pisze Jan Polkowski w swoim debiutanckim tomie
wierszy, znamiennie zatytuowanym To nie jest poezja23. Utrata poezji jest dotkliwa, ale
lepy byby ten, kto nie dostrzegby szalestwa poezjowania w wiecie pogronym we wasnym szalestwie. Ju nie wrci poezja, / nie wyjdzie z twojego storturowanego / wiersza, / z
twojego ciaa rozrzuconego wrd niegw, / z lwowskiej celi, z ubianki pisze poeta w
innym wierszu, powiconym pamici Aleksandra Wata.
Powstaje prawidowa reakcja: jeli nie sowa, nie literatura, to moe tylko czyste, zwyke
ycie. Te ucieczki s w poezji znane, podpowiada je po prostu odruch naturalny, samoobronny. Albo litery, albo rzeczy, jeli ju nie mona si z tym pogodzi. Wic rzeczy.
Te wszystkie myli, ludzie, rzeczy,
dawne i te, wrd ktrych poruszam si teraz
nie mog sta si poezj.
Gdyby mwi o wszystkim bez zbdnych ozdb
wystarczyby jaki nieprzetumaczalny gest,
skowyt.
Albo trzeba by byo pisa nieprzerwanie, tak, jak musz
23

Jan Polkowski, To nie jest poezja, NOWa, Warszawa 1980.

99

oddycha, spa, je, umiera.


By moe istnieje jeszcze poezja,
nie we mnie jednak, nie tutaj,
gdzie alfabetem jest puls.
I nie pragn jej odnale eby napisa wiersz
o Janku Palachu lub Staszku Pyjasie.
(Sprzeczno wewntrzna)
Alfabetem jest puls. Poezja jest niepotrzebna; eby wyrazi rzeczywisto, wystarczy j
sam przywoa na papier, a stanie si najwiksz, gron poezj. To nie paradoks. Marzy
wprawdzie Polkowski, aby powiedzie sowo st w sposb moliwie przezroczysty, by
byo wida / ten jedyny, ciepy, troch kiwajcy si st, a zatem by zobaczy / to stanie si
poezji ale byby to tylko pusty retoryczny gest od dziesitkw lat powtarzany za Norwidem, gdyby nie rdo czysto egzystencjalne oywiajce ten temat. Bo przemawia przeze
tsknota i za ciaem, i za sowem staym, jasnym, trwaym. yjemy bowiem w oku cyklonu,
cyklonu za, ktre wytrca wszelk pewno. Nie tylko pewno ycia (skoro wydaje si wyroki na winnych i niewinnych, skoro za zwyke pogldy mona znale si w wizieniu albo
szpitalu psychiatrycznym). Take pewno sowa: zabranianego, torturowanego, wymuszanego. Sowa w ogle, nie tylko poetyckiego, albowiem s sytuacje, gdy los metafory bywa jedynie pochodn losu prostych sw wyznania, zeznania:
Czy mog wrci do mnie te sowa?
Czy moe wrci sens ich ycia?
Czy metafory przeyj
areszt, nie zaami si
i kiedy popatrzymy sobie w oczy?
A jeli po ledztwie
zamiast kilku prostych, zapisanych w popiechu sw,
wrci bekot,
mogcy wyrazi ju tylko strach
lub gadk lepot?
(Przedmioty majce zwizek z przestpstwem)
Kruchy jest los poezji w wiecie, ktry wypowiedzia wojn sowom. Lingwici pokolenia 68, Baraczak, Krynicki, Szaruga, ukazujc wieloznaczno jzyka demaskowali jego
fasz, atakowali rzeczywisto zdezinformowan. Polkowski, bogatszy o ich dowiadczenia
nie tylko poetyckie, ale i yciowe, widzcy problem take w wymiarze historycznym, ponadrodzimym, nie ma najmniejszych zudze: wszystko zaley od sytuacji czowieka. Sowa
s tylko pochodn, skutkiem. Czowiek pozbawiony godnoci, praw i szans samostanowienia
bywa tylko bekoczcym mechanizmem: ani si z nim porozumie, co dopiero da wiarygodnego wiadectwa, lirycznej metafory. Tu nie chodzi o informacyjny jedynie kryzys jzyka. Kryzys dotyczy egzystencji. Sowo jest funkcj ciaa. Nie isnieje poza ciaem. Ciao zaszczute nie bdzie pewne sowa.
Ten swoisty determinizm ma swoje implikacje dalsze. Sowo (wiersz) jest zabawk w rkach okrutnego wiata. Mona z nim zrobi cokolwiek, i nie jest powiedziane, e bdzie to
miao jakiekolwiek znaczenie. Wyobra sobie, / e twj wiersz wydano w 29 milionach egzemplarzy / i rozrzucono z samolotw, / e po wydrukowaniu w Paryu / jest szmuglowany
przez granice, / e jest odbity na powielaczu i studenci rozdaj go / pod fabrykami i kocioami, / e nie wydrukowano go wcale i rkopimienn / kopi czyta kto zduszonym gosem w
zadymionym pokoju, / e policja zabraa rkopis jako dowd w sprawie: / o rozpowszechnia-

100

nie faszywych wiadomoci mogcych wyrzdzi szkod / interesom PRL / wyobra sobie, e
Tadeusz omnicki recytuje go w telewizji, / e na stadionach tum skanduje jego wersety, / e
wczono go jako pocztkowy fragment nowej / konstytucji PRL. Moliwe jest wszystko.
Ten sam wiersz, to samo sowo moe funkcjonowa na dziesitkach piter spoecznego, politycznego gmachu wartoci, i doprawdy nigdy nie wiadomo, kiedy i dlaczego tak a nie inaczej zostanie uyte. Ubezwasnowolnione dzi skandowane na akademiach, jutro wyklte.
Dzi tom poetycki wychodzi w kilku tysicach nakadu, jutro obiega przyjaci w wersji wakowopolowej.
Jest w ksice Polkowskiego pikny i niesamowity zarazem wiersz, ktry daleko przekracza ramy najbardziej nawet wyszukanych dywagacji na tematy wzajemnych zalenoci ycia i
sowa. Wewntrzny paradoks, na ktrym zosta zbudowany, jest paradoksem polskiej kultury
pozbawionej koca, szkieletu prawdy mogcego unie pen samowiedz narodu. Poniewa
jest to, jak myl, jeden z waniejszych wierszy napisanych ostatnio po polsku, a take ze
wzgldu na niejak jego niedostpno, pozwol sobie przytoczy go w caoci:
Odwiedzaj mnie czasami:
pierwszy przychodzi Wat
otulony w gruby paszcz, tam, w niebie, zimno
mwi i rozciera schorowane ciao.
Wchodzi Wierzyski, milkniemy, w jego ksicych
oczach tli si jeszcze dumna
rozpacz, wysokie ki
Rusi Karpackiej w fioletowych ornatach,
Stryj, ranny ry, py latawcw.
Szabli, krzyczy Lecho, szabli, poka
tym chamom, dugo trzeba go uspokaja i tumaczy
wszystko od pocztku.
Pniej przychodzi Wittlin i ci z gbi
czasu, wypenieni niezniszczaln
wiar.
Siedzimy, gadamy, pijemy wdk,
nawet piewamy troch.
No dobrze, mwi, ale mwcie panowie co sycha
w Polsce?
W tym jake gorzkim wierszu chyba najtrafniej i najzwilej zawarta zostaa wiadomo
niejakiej zastpczoci polskiej kultury, literatury. Jej niepenoci faszujcej cao obrazu,
wadliwoci przyjcia przeze pozornie jedynej perspektywy gwarantujcej prawdziwo
wiadectwa: geograficznej tosamoci z ojczyzn. A przecie Miosz napisa: Moja wierna
mowo (...) bya moj ojczyzn bo zabrako innej. I cho mona oczywicie stwierdzi, e
prawda widziana stamtd (stamtd to znaczy zza wiata, z perspektywy mierci, historii)
jest niepena, wyrywkowa, nawet swoicie tendencyjna, przecie nikt nie zaprzeczy, e bez
niej rodzima kultura byaby ubosza o wielki fundament nieutraconej wiary w prawdomwno i oczywisto jzyka, mowy, tej drugiej ojczyzny poetw.
S w ksice Polkowskiego wiersze bdce tylko i wycznie opisem wiata przedmiotowego, jakie notatki z obserwacji, zawidze, zapamita. Kobieta idzie ulic, je ryb. /
Chd pierwszego dnia wrzenia, / ostatnie krople deszczu, / zapach ryby. Niczym wyjte z
najnowszych tomw Kornhausera, gdzie te idzie o uchwycenie fenomenu egzystencji faktw, oddanie sprawiedliwoci nagim rzeczom, sprawdzalnemu dowiadczeniu. To nieliczne
dowody na prb uratowania sw i zdarze, utwierdzenia si dziki nim w oceanie totalnej

101

niepewnoci. S wiersze bdce maymi modlitwami do czowieka, do metafizyki. Krtkie


wiadectwa nagych olnie poetyckich nie dotknitych ziemskim brudem, nieliczne wiateka w ciemnej tonacji caego tomu.
Obudziem si. Zatrzymay si wargi
mwice we mnie.
Teraz nie ma ju ani pyta, ani odpowiedzi.
Sens, sen (omnis moriar),
cisza,
woda ycia.
(Usta, ciemno)
I jest te wezwanie do pomilczenia raczej ni popiesznego wypluwania, wyrywania z siebie sw, byle wicej, byle dalej, moe bdzie z tego kolejny wiersz, kolejny zbir, niskonakadowe mczestwo. Raczej chroni sowa jeszcze przed pochopnym urodzeniem; po co je
wydawa na zatracenie, nieuchronn szarpanin, walk o namiastk egzystencji. Nie piesz
si, / obdarz tego czowieka milczeniem, / ukryj go pod swoj skr / gdy zaczn szczu. /
Poczekaj na te sowa, ktre oka si wierne, / one osdz / czy moliwy jest wiersz. Zamiast dawa mu kruch poezj zupenie dosownie pom czowiekowi. Na metafory przyjdzie czas. Najpierw bd ludzki, potem poetycki.
Program z moralnego i humanistycznego punktu widzenia maksymalny. Z punktu widzenia literatury waciwie minimalny, minimalistyczny. Pokolenie 68 mwio o etyce i poetyce jednoczenie, o etyce zreszt na pierwszym miejscu. Polkowski, ktry w swoim pokoleniu zdaje si by mimo wszystko jednym z wyjtkw, mwi niemal tylko o etyce. Cho pisze
prawdziwe wiersze, nieraz bardzo pikne, pene wysmakowanych obrazw poetyckich.
Jakby wedle zasady, e tylko rzetelna poezja ma prawo gosi wasn niekonieczno.
Waciwie naleaoby powiedzie tak: nastpcy Nowej Fali, odegnujcy si od pokoleniowoci, zwizkowoci i wewntrznej solidarnoci, podzielili si pod cinieniem ycia na
dwa wyrane obozy: tych, ktrzy s raczej za etyk, i tych, ktrzy s raczej za poetyk.
Pierwsi zwtpili w sowo i obarczyli je niemal wycznie misj etyczn; drudzy odwrcili si
od ycia spoecznego i schronili w piknosowiu. W taki oto sposb, nie po raz pierwszy
zreszt, za przyczyn dawionych faktw i dawionych sw dokona si sztuczny, cho realny
rozpad organizmu kultury. Trudno o lepszy (gorszy) dowd.
Co na szczcie wcale jeszcze nie znaczy, e tomik Jana Polkowskiego nie jest najciekawszym bodaj debiutem p o e t y c k i m przeomu smej i dziewitej dekady.

102

Nie to jest w dzisiejszych czasach zabawne, e tak wielu garnie si do grzebania w mietniku wiata; raczej to jest tragiczne, e tak niewielu decyduje si na opisanie rzeczywistego
bezmiaru krzywd, strachu i za.

103

ETYKA I KULTURA

104

DZIESI LAT PNIEJ


Jedna z mniej efektownych i jednoczenie najmniej docenionych spord wanych powieci ostatnich lat dziesiciu. Ciepo, zimno Adama Zagajewskiego, ksika przypominajca
swoim klimatem egzystencjalnym i mylowym powieci Adama Wayka (przedwojenne Mity
rodzinne, powojenny Epizod), koczy si pewn niezwyk scen, realn i metaforyczn zarazem: rozmow guchoniemych. Jest rok 1968. Bohater powieci, student Krzysztof Oremus,
opuci tego dnia zajcia na uczelni, by uda si do pewnego klubu publicznej uytecznoci
kulturalnej, gdzie miaa go oczekiwa wiadomo o przyznaniu mu bd nieprzyznaniu ryczatu bdcego wstpem do przyszego etatu pracownika tego klubu. Przywoajmy t scen:
By ju marzec, wietrzna stacja w koowrocie roku. Na ulicy natkn si na grup
guchoniemych, eleganckich, w paltach, z odsonitymi konierzykami biaych koszul, w ktrych jak w gniazdach tkwiy wzy krawatw. Gestykulowali rozbawieni,
rozgadani, wykonywali tak szybkie ruchy palcami, e niemal syszao si wyadowania elektryczne, ktre musiay powstawa, gdy stykaa si sucha skra ich doni,
przechylali si do siebie i to byo niezwyke, e przechodzc obok nich nie sysza
adnego dwiku, mimo e oni byli rozgadani i powtarzali sobie wiadomoci, ktre
wydawayby si zupenie zwyke, gdyby je kto wypowiada po prostu na gos.
Metafora tej sceny, jeli przyj kryteria metafory wanie, wydaje si a nadto jasna.
Krzysztof Oremus mg by wwczas tak p r a w d z i w rozmow publiczn usysze
tylko w wydaniu guchoniemych; niesamowito sytuacji jest tym wiksza, e wiadomoci
przekazywane sobie przez rozmwcw wydawayby si zupenie zwyke, gdyby je kto wypowiada po prostu na gos. Oremus, w chwil pniej ogoszony ryczatowym organizatorem fikcyjnych, cho gonych rozmw klubowych, oceniony zosta przez krytyk ju jako
bohater literacki w zasadzie negatywnie. Nie jestem pewien, czy take i dla powodw wyej
przytoczonych: zaangaowania si w prac majc na celu organizacj i prowadzenie absurdalnych, bo zbdnych wobec autentycznych problemw rzeczywistoci, dyskusji. Oto wychowanek naszej maej stabilizacji lat szedziesitych. Krtko ostrzyony student pozbawiony okrelonego wiatopogldu, wyczulony natomiast na wiatopogldowe propozycje pynce
do z otaczajcej rzeczywistoci.
Ale ksika Ciepo, zimno ma w gruncie rzeczy jakby dwa zakoczenia. Jedno, faktyczne,
zamyka pewn epok. Drugie, domylne, otwarte jest na przyszo. Nieprzypadkowo chodny marzec, o ktrym mowa, jest tylko wietrzn stacj w koowrocie roku. Wanie stacj.
Pocig zwany Krzysztof Oremus dojecha do niej, zatrzyma si i w tej stopklatce utrwali
go autor. A przecie w yciu pocig ten ruszyby dalej. Czy po tych samych torach?
Dziesi lat pniej, w 1978, Adam Zagajewski, autor ksiki krytycznej Drugi oddech24 ,
napisze w tytuowym szkicu: Jeli przynajmniej od dziesiciu lat jest si wiadkiem i, cho24

Adam Zagajewski, Drugi oddech, Wydawnictwo Znak, Krakw 1978.

105

by uamkowo, uczestnikiem tego, co zwyko si nazywa yciem umysowym, a wic publicznej wymiany pogldw, zaczyna si nieco inaczej patrze na cao tych zjawisk. Odkrywa si mianowicie rzecz tyle prost co zdumiewajc, tak oto, e w wiat kultury, w
ktry si kiedy jako wierzyo, do ktrego si odnosio wasne spostrzeenia, ktry uczynio
si poniekd miar i wszechwadnym kryterium swych zainteresowa i zaj, e ten wiat nie
ze srebra czy zota jest zrobiony, tylko z tworzyw sztucznych. Myli i horyzonty poznawcze,
ktre traktowao si serio, zaczynaj si cofa i karle, na ich miejsce wyrastaj nowe. Wyraona myl o rozpadzie wiary w opisany wiat kultury odnosi si do tego, co autor wyranie
zanotowa, do okresu zawartego w owym dziesicioleciu 19681978.
Na razie uparcie przywoujemy daty, cyfry. Popeniajc ponadto oczywisty bd metodologiczny, ostrzeenie dla studentw pierwszego roku polonistyki: e pierwszym grzechem badacza literatury jest sugerowanie, jakoby autor by postaci wymienn z narratorem bd bohaterem. Tymczasem bd w zosta tu jakby mimowiednie powtrzony. Najpierw powie,
teraz zbir szkicw. Tylko daty si zgadzaj, ale to przecie nie jest adne usprawiedliwienie.
A wic oczywicie: Krzystof Oremus to posta osobna, autornarrator szkicu Drugi oddech to
znw kto inny. Ale ten grzech nie by taki mimowiedny. Nie wdajc si w dalsze usprawiedliwianie nieusprawiedliwialnego przyjmijmy jedynie, w ramach swobodnej gry literackiej, i
zwaywszy swoist otwarto zakoczenia powieci Ciepo, zimno dalszy, nienapisany
los Krzysztofa Oremusa m g b y b y take podobny do losu autora sw o dziesiciu
latach dowiadcze w w i a d o m y m y c i u u m y s o w y m.
Krzysztof Oremus zatem, przed ktrym nic nie byo zamknite, ktry mg by jeszcze
kadym, kim chciaby zosta, albo kim uczynioby go ycie, wic wyobramy sobie, e niedugo potem, kilka dni po owym spotkaniu grupy guchoniemych (a moe zaraz nastpnego
dnia?), idc pospiesznie do swojego klubu usysza jakie podniesione, rozgorczkowane gosy. To na zbiegu dwch ulic stao paru jego kolegw, gestykulujcych, krzyczcych, powtarzajcych sobie wiadomoci, ktre byy zwyke i niezwyke zarazem, a moe take i dlatego
niezwyke, e wypowiadali je na gos. Student Oremus, przykadny student Oremus, subtelny
ordownik zgody zamiast ktni, zwolennik rozejmu w miejsce sporu, stan przy rozgorczkowanych kolegach, ju gotw do podjcia negocjacji, napity do wysuchania racji obu
stron, i nagle usysza, e oni mwi o jednym i tym samym, napicie nie jest ich wewntrzn
ktni, ale dialogiem z racj zewntrzn, z tward racj wiata, z ktrym i o ktrym postanowili porozmawia. I by moe nastpia wwczas rzecz dla Oremusa niespodziewana: zacz gwatownie, namitnie podziela racje kolegw. Stan po ich stronie. By moe to wanie wwczas wiat przesta mu si rozdwaja na strony gotowe do rozejmu, jeli tylko znajdzie si kto, kto bdzie umia je pogodzi. By moe racja jednej strony wydaa mu si waniejsza, blisza. Wybra wic t racj przeciw drugiej.
By moe przyszed wtedy do domu, jeszcze podniecony t rozmow, to wanie by moe
wtedy zapisa na pustej kartce papieru kilkanacie, kilkadziesit sw, ktre uoyy si w
wiersz. Tych wierszy mogoby przybywa jak dni, jak lat. Te wiersze kiedy zebraby w tomik, ktry nazwaby moe Komunikatem, to jest czym, co chce by komu przekazane jako
wana, najwaniejsza wiadomo. By moe z nastpnych wierszy powstaby nastpny, i nastpny tomik. Gdzie po drodze okazaoby si, e to nie wystarczy. Pojawiby si pierwszy
szkic, polemika, recenzja, wypowied. Potem powstawaoby, z biegiem gorczkowego, napitego czasu, coraz wicej tych szkicw. Upominajcych si o nowy wiat kultury. O przedstawienie tego wiata. Pojawiaby si, nieuchronnie, ocena zastanego systemu wartoci. Take
projekcja przyszego. Zaczoby przybywa przykadw na moliwo realizacji tych idei. W
pewnej chwili, w rodku tych spraw, tych polemik, w ogniu walki, zjawiaby si jake naturalna myl, e warto by sign do niedalekiej przeszoci, odnale drog do tej postawy,
spojrze na los pokolenia (wtedy mwioby si bardzo duo o pokoleniu), na jego dziecistwo
i modo. Krzysztof Oremus, dobiegajcy trzydziestki autor wielu znanych wierszy, jeden z

106

tych, o ktrych si mwio: nadzieja polskiej kultury, siadby do napisania powieci. T powie nazwaby moe Ciepo, zimno, bo takie byo niegdysiejsze ycie, ycie po omacku, jego
bohatera, ktry w pewien marcowy dzie spotka na ulicy rozgestykulowan grup guchoniemych. Potem upynoby jeszcze troch czasu. I oto ktrego dnia byy, dawno byy student Krzysztof Oremus, speniona nadzieja polskiej kultury (przy czym polska kultura nie
speniaby jego nadziei), autor kilku wanych i liczcych si ksiek, natknby si na ulicy
na tak oto scen: grupka jego kolegw, byych kolegw, a moe tylko dawno nie widzianych
kolegw (dom, rodzina, co z yciem nie tak), mwiaby gono do siebie sowami, ktre byy
mu znane, bo mieciy si w sowniku jzyka, ktrym i on si posugiwa, tyle e nie rozumiaby porzdku tych sw. A jeliby nawet wysiliwszy nieco mzg zrozumia ten porzdek, stwierdziby, e nie jest to jego jzyk, cho niby taki sam; e mwi wyranie, ale obco,
ciszej ni kiedy, ale zoyby to na karb wieku, zmczenia, pnej pory, oglnej sytuacji duchowej; postaby moe przy nich przez chwil, zapyta o zdrowie, rodziny, jak im si w ogle
wiedzie, pochwaliby moe ksik jednego, tom wierszy drugiego, bo byliby to wszyscy,
ktrzy tak jak on byli kiedy nadziejami polskiej kultury; a potem, ju za zakrtem ulicy, zrozumiaby jeszcze to jedno: e w wiat kultury, w ktry si kiedy jako wierzyo, do ktrego
si odnosio wasne spostrzeenia, ktry uczynio si poniekd miar i wszechwadnym kryterium swych zainteresowa i zaj, e ten wiat nie ze srebra czy zota jest zrobiony, tylko z
tworzyw sztucznych.
I tak zamknoby si paradoksalne koo, ktre zatoczylimy przy pomocy dwch cytatw
umieszczonych na pocztku tego szkicu, cytatw z powieci Ciepo, zimno oraz zbioru krytycznego Drugi oddech. Istnieje midzy tymi ksikami wi jeszcze inna, ale kilka sw o
niej zostawmy na koniec, a przynajmniej bliej koca.
Dlaczego tyle tu o biologii, o czasie? Zobowizuje ju wprawdzie sam tytu Drugi oddech; ale nie tylko. Jeli pierwszym oddechem byo wejcie w wiadome ycie umysowe, ten
debiut sprzed lat dziesiciu, ktrego wyrazem sta si w jakiej mierze wiat nie przedstawiony, do ktrego szkice powstaway w cigu tamtych lat szeciu, to drugi oddech jest nie tylko
wejciem w wiat po przekroczeniu smugi cienia, ale i wyrazem symptomatycznej zmiany
optyki kulturowej. wiat nie przedstawiony by manifestem, rozejrzeniem si w zastanej rzeczywistoci kultury, prb weryfikacji wiadomoci literackiej, polemik z tradycj najblisz w imi nowych wartoci. Drugi oddech jest cofniciem si w czas, w przeszo, w rda, w tradycje, w europejski, nie tylko rodzimy, wiat kultury. Wszystko prawie mwi sama
statystyka: dziewi szkicw dotyczy ksiek z przeszoci, trzy traktuj o wspczesnych,
trzy dotycz tematw oglniejszych, na pograniczu dawnych i nowszych czasw.
Ta zmiana optyki nie jest czym zaskakujcym. Przeciwnie, w praktyce myli krytycznej
bodaj naturalna. eby ograniczy si tylko do pokolenia autora Drugiego oddechu: po manifestacyjnych Nieufnych i zadufanych Stanisaw Baraczak wydaje poszerzon gatunkowo i
czasowo Ironi i harmoni. Tomasz Burek, ktrego Zamiast powieci sytuowao w pewnym
stopniu w krgu myli modej kultury (przypomnijmy te jego wczesne szkice zamieszczane w Orientacji, Twrczoci, Studencie), wydan dwa lata pniej ksik Dalej
aktualne zanurza si gboko w histori kultury i literatury, by stamtd ocenia wspczesno. Interesujce mogoby te by przywoanie przykadw z innego podwrka: modej
myli teatralnej. Z podobnych co moda poezja pobudek mylowych wyrose teatry studenckie pocztku lat siedemdziesitych czsto drugie lub trzecie premiery odnosiy do dalszej lub
bliszej przeszoci, tam szukajc istotnych rde dzisiejszych postaw. Najcharakterystyczniejsze zjawisko teatralne pierwszej poowy lat siedemdziesitych, Teatr STU, po jake
wspczesnym i aktualnym pod kadym wzgldem Spadaniu (1970), da rok pniej Sennik
polski zoony w ogromnej wikszoci z tekstw historycznych albo odwoujcych si do
historii, a i jego myl przewodnia wyranie zdaa w kierunku poszerzenia w czasie perspektywy ogldu biecej teraniejszoci. W teatrze, dodajmy na marginesie, drugi oddech

107

przychodzi jednak znacznie wczeniej, na co wskazuje sama natura tej najulotniejszej ze


sztuk. Czas midzy pierwszym a drugim zaczerpniciem powietrza z perspektywy krytyki
literackiej znacznie si wydua, nie tylko ze wzgldu na duszy czas tworzenia i wydawania
(przynajmniej u nas) ksiek. Inny, wolniejszy jest rytm organizmu starajcego si obj
syntetyczn wizj cao przemian zachodzcych w kulturze; wnioski mog by potem sformuowane choby na podstawie samoobserwacji: oto autorowi Drugiego oddechu kulturowe
dzi jawi si w stosunku do tak niedawnej jeszcze oceny jako budowla z tworzyw coraz
bardziej sztucznych.
Powiedzmy wicej o samej ksice, jej bezporedniej zawartoci. S to w wikszoci, jak
wspomnielimy, recenzje z ksiek rozbudowane zazwyczaj do wymiarw szkicw krytycznoliterackich o ambicjach znacznie wykraczajcych poza prezenterskie opisanie zawartoci
danej pozycji. Dobr lektur na pierwszy rzut oka moe si wydawa cakiem przypadkowy.
C maj do siebie Listy Lwa Tostoja i Szumy, zlepy, cigi Mirona Biaoszewskiego? Monografia Beethovena i publicystyka Gombrowicza? Powie Peipera Ma lat 22 i szkice Waltera
Benjamina pod wsplnym tytuem Twrca i wytwrca? Zapomniana powie modopolska
St.A.Muellera Henryk Flis i bdca dzi u szczytu popularnoci, obecna na konkursach recytatorskich i w teatrzykach amatorskich poezja Wisawy Szymborskiej? Korespondencja midzy Tomaszem a Henrykiem Mannami i Apokryf rodzinny Malewskiej?
Czy tylko to, e stanowi pewien fragment dzisiejszego ycia literackiego, najzupeniej
przypadkowo ssiadujc ze sob w ksigarniach, prawem wydawniczego kaduka udostpnione polskiemu czytelnikowi w ostatnich trzech latach? e s wynikiem recenzenckiej rzetelnoci podczas wykonywania obowizku krytycznego: pisz o tym, co jest, czym ywi si mzg
wspczesnego czytelnika tych ksiek, wic i mj, ich prezentera: oto wsplnota lektury i
adresu, swoiste poczucie wizi. Wic przypadek, ktry da si wytumaczy.
A jednak. Zagajewski, przecie nie zawodowy recenzent, opatruje swoj ksik krciutkim wstpem: Drugi oddech to zbir artykuw i recenzji. Nie skadaj si one na jednolit
tematycznie cao, a mimo to wydaje mi si podporzdkowane s jednej zasadzie. Wyrastaj bowiem z potrzeby poszukiwania coraz to nowych (co nie znaczy, e sprzecznych z tradycj) punktw widzenia dla ogldu literatury i poprzez ni kultury, zastanej przez nas i
przez nas tworzonej. Dalej dodaje Zagajewski, e zbir ten nie chce by przeciwnikiem
wiata nie przedstawionego, nie chce go te (prawie) korygowa, ale jedynie poszerzy i pogbi niektre jego tezy.
Podczas lektury sprawa wyjania si ostatecznie. Zagajewski, czytelnik uwany i precyzyjny, stara si niczego nie uroni z rzeczywistej zawartoci danej ksiki. Bada j tak, jakby
nie zaleao mu na niczym innym, jak tylko na rzetelnym przedstawieniu wszelkich treci i
myli tam zawartych: niech czytelnik decyduje, czy warto sign po lektur. A przecie
szkice te s wyranie nacechowane intencj autorsk: tak, opisz ciebie z caym dobrodziejstwem inwentarza, ale pozwl, e t cao, jak jeste, t kul informacji, myli, historii, pojedynczych losw i losw zbiorowych, pewnoci i waha autora, obros w interpretacje, w
kouch dotykw tysicy rk i tysicy oczu, t kul dzi mi na biurku zjawion potocz tam
wanie, gdzie bdzie potrzebna mojej literaturze, mojej kulturze. I popycha j, najpierw lekko, potem coraz bardziej zdecydowanie, i cho niby stoi w miejscu, unieruchamiana gstniejc siatk analiz, przecie czemu coraz jawniej suy, przecie jest kul informacji toczc
si w kierunku nadanym przez badacza, wydaje z siebie coraz wyraniejsze, konkretniejsze
dwiki, te, ktre wspbrzmi z nasz epok, naszym jzykiem, wraliwoci, sdem o wiecie.
To delikatne przymierzanie, prawie muzyczne, czy aby tonacja si zgadzaa, czy gos jest
ju syszalny, to poszukiwanie wsplnoty dwikw jest przy lekturze Drugiego oddechu
przygod fascynujc. Bywa, e Zagajewski ma such absolutny, tak czyta niczym listy bliskich, a jake w gruncie rzeczy dalekich przyjaci ksiki Tostoja, Gombrowicza, Peipera,

108

Muellera. Czasem ten dwik wsplnoty dobywa si z gbi, jest ledwo syszalny, waciwie
zginby w powodzi innych, goniejszych, gdyby nie to podtrzymanie w nim ycia, podmuchanie na ten pomyk; i nagle to on wanie, on jedyny, zdaje si dla nas nobilitowa ksiki
dawno umare, wygase. Pomyk tlcy si choby w Ma lat 22, w Henryku Flisie, w korespondencji braci Mannw, we wspczesnej, a przecie zdeklarowanie anachronicznej publicystyce i krytyce Pawa Hertza. W powieci Peipera bdzie to moment przeamywania si w
modym czowieku ideologii przyjtej i ideologii wybranej, w korespondencji Mannw
analiza wzgldnoci rzekomo jednoznacznych postaw (w yciu i literaturze) konserwatywnych, tradycjonalnych i funkcjonalnych, nastawionych na atakowanie teraniejszoci. W
Henryku Flisie prba odnalezienia i usprawiedliwienia klucza autorskiej postawy rodkowej, midzy wymagajcymi autotelicznymi hasami modernizmu a racj rzetelnej yciowej obserwacji, wnioskw pyncych z materii ycia.
Czy z Drugiego oddechu wynika, e niegdy istniaa wielka, wspaniaa, trwaa i twrcza
kultura, ktra dzi ulega degeneracji, podziaom i utracie spoecznej wanoci? Teza taka,
zrozumiaa jako swoista strategia krytycznoliteracka, o tyle strategia wanie a nie prawdziwa
konstatacja, e jednowymiarowa, paska, efektowna i waciwie banalna, mogaby si pojawi
na wstpnym etapie walki o rozpoznanie realiw otaczajcego wiata. Po dziesiciu latach, o
ktrych cigle tu pamitajmy, bo czas rozumiany wielofunkcyjnie gra w tej ksice niezwykle wan rol, wiat w zanadto si komplikuje, zanadto si wywracaj pewne i niewzruszone, zdawaoby si, prawdy wiary; dlatego, myl, takie odczytanie intencji Drugiego
oddechu byoby i mylne, i krzywdzce. To prawda, czytamy niejeden raz w ksice, e dzisiejszy wiat jest jakby gorszy, niszy, podrzdniejszy, bardziej zakompleksiony, poamany. Dyskusje w nim jaowsze, te wielkie dyskusje prezentujce zdecydowane stanowiska i
postawy. atwiej o wielk przyja ni wielki spr. Sowa, ktre odrywaj si niemal codziennie od swoich znacze, nawet wczorajszych, kr po zachmurzonym niebie i leniwie
opadaj na ziemi, by przy ywszym podmuchu wiatru znw unie si w powietrze. Prawda:
c to za kultura, kultura tworzyw sztucznych. Ale jest przecie w niej co, co nie pozwala na
sdy zbyt pochopne. Po pierwsze: nasza egzystencjalna i duchowa odmienno od epok minionych, wymagajca odmiennych kryteriw (wniosek antyklasycystyczny). Po drugie: wi
kulturowa, przejmowanie, nieuchronne, wzorw z wybirczej tradycji, wzorw nie tylko
zych, ale i pozytywnych, moralnych (wniosek antyromantyczny). Po trzecie wreszcie: to, co
wspczenie w tej kulturze powstaje i co jest godne obrony, wywyszenia, ochronienia. Na
przykad poezja Wisawy Szymborskiej, o ktrej tak entuzjastyczny szkic zamieci Zagajewski w ksice, gdzie najwiksze pochway, obok tej poezji, zebrali waciwie tylko klasycy.
To te symptomatyczne, te proporcje.
Ocali od zapomnienia nie tylko ksiki, ale i myli, formy, jednostkow wielko. W
Drugim oddechu waciwie niewiele jest odezw czy wskazwek pod adresem wspczesnej
literatury, tak jak peen by ich wiat nie przedstawiony. Jeli wynika z tej drugiej ksieczki
jakie przesanie, to takie, eby raczej dowierza bogactwu i barwnoci p r a w d z i w e g o
y c i a. Ktre jest wiksze od literatury. Ktre moe by treciw poywk literatury, jeli
zostanie tylko waciwie i wielostronnie przeyte, przemylane, a nastpnie nie ronic niczego z tego bogactwa delikatnie przeniesione na karty ksiek, dzie sztuki. A jednoczenie, zdaje si mwi i wierzy Zagajewski, ta sama kultura jest jako od tego ycia wiksza.
Bo to ona dostarcza wzorw postpowania, krzepi moralnie, przypomina, e to, co si wydaje
niemoliwe (dzi niemoliwe), byo i chyba jest realne. Moe nie w tej samej, nawet na pewno nie w tej samej formie i proporcji. Ale jednak. Moemy to ycie, t kultur, przerobi,
sprbowa przerobi ze sztucznej na prawdziw. Zamiast plastiku skra, zamiast plexiglasu
szko, zamiast tapety drewnopodobnej ywe drewno.
Nie jestemy samotn wysp na rozszalaym morzu, gdzie nie wida ldw ani latarni
morskich. Przeciwnie, jestemy jako tam jednak zakotwiczeni, skd si wzilimy; ta Euro-

109

pa, ta kultura europejska, o ktrej mwi si dzi z ironicznym przeksem, to jednak nasza
prawdziwa i powana ojczyzna. To cofnicie si w czasie, ktremu powicony jest Drugi
oddech, ma by nabraniem oddechu, odbiciem si od niegdysiejszych faktw, ktre dzi mog
by rdem utraconej wiary.
Pora wrci na chwil do Krzysztofa Oremusa. Po momencie jasnoci, po iluminacji, ktra
odkryta mu satysfakcj jednoznacznych wyborw, kiedy ju porzuci w klubie stanowisko
etatowego rozsdzacza pozornych sporw, po powolnym, ale nieuchronnym zamcaniu si w
nim tej jasnoci, zamcaniu si, widniciu wiata, kiedy te jedyne wartoci usychaj jak
kwiaty w imionniku modoci, inne przechodz w stan zasuonego spoczynku albo pozoru,
po tej smudze cienia przekraczanej w poczuciu klski, ale klski oywczej, mobilizujcej,
byy student Krzysztof Oremus, dzi w wieku Chrystusowym, kiedy wiele si wybacza, ale
pewnych rzeczy nie wybacza si nigdy, mgby napisa ksik o tym, e tak w yciu jak w
kulturze nic nie jest jednoznaczne, okrelone i zamknite. Wszdzie czyhaj puapki nieprawdy, zagania i zaciemnienia, ale to ycie i ta kultura mimo wszystko, na przekr wszystkiemu,
co jest rozumnym zwtpieniem i wiadomoci pyta bez odpowiedzi, jednak istniej, cho w
tak szcztkowym stanie, i co z tymi szcztkami trzeba jednak zrobi. Moe przynajmniej
jeszcze raz je przemyle.
A gdyby jeszcze mg spojrze na t ksik z zewntrz, z perspektywy zwykego czytelnika, dostrzegby w niej zjawisko co najmniej zdumiewajce: oto jak po dziesiciu latach jego
stanowisko wobec ycia i kultury przypomina tamto stanowisko sprzed owych lat dziesiciu,
gdy spontanicznie, z pen wiar godzi sprzecznoci, z prawd skrajnych ulepia rodkowe, z
racji wrogich czyni neutralne. Zobaczyby, jak w dziele, ktrego myli s mu bliskie, doszukuje si myli innych, moe z tamtymi sprzecznych, a moe tylko dopeniajcych. Jak odruchowo niemal staje po stronie sabszej, tylko dlatego, eby nie uroni nic z wartoci, ktre
by moe tkwi take i po tamtej stronie. Jak wydziela, sprawiedliwie, uwanie, delikatnie te
wartoci wcale tak dla niego nie jednoznaczne, jak stara si zrozumie racje odmienne, jak
domyla si, a potem ju wie, e wszdzie tam, gdzie chodzi o rzeczywiste poszukiwanie
prawdy, racja przeciwna moe te mie racj. By moe wanie tylko z tego powodu napisaby szkic o gonej ksice Bachtina Twrczo Franciszka Rabelais'go a kultura ludowa
redniowiecza i renesansu, gdzie spoza pomnika wystawionego ywioowi spontanicznej
kultury ludowej staraby si dostrzec walory oficjalnej, sformalizowanej, dostojnej kultury
dworskiej i kocielnej.
Ale to nastawienie w gruncie rzeczy ma nic albo niewiele wsplnego z tamtym, ktrym
chlubi si student Oremus. Tamto byo godzeniem sprzecznoci w imi witego spokoju, to
jest poszukiwaniem racji odmiennych w imi wzbogacania uboejcej myli, oywienia ycia
duchowego i intelektualnego. Jakby odwrotnie: rysuje si marzenie o Wielkim Sporze, ktry
przywrciby godno kulturze i szacunek czowiekowi tej kultury. Dlatego, wanie dlatego
Oremus napisaby i zamieciby w takiej ksice szkic o prbie Wielkiego Sporu, podjtego
kilka lat temu przez Stanisawa Baraczaka i Krzysztofa Karaska na kanwie pewnego motywu Czarodziejskiej gry Tomasza Manna. Szkic ten, jeden z najwaniejszych w ksice byby
istotny take i z innego wzgldu. Mianowicie udowodniby, e w tej dialektyce racji, tym (pozornym) godzeniu (prawdziwych) sprzecznoci, tym swoistym balansie midzy tradycj a
teraniejszoci, klasycyzmem a romantyzmem, jasnoci i ciemnoci, o s o b i s t y w y b
r autora zostaby ju dawno dokonany, stanowisko okrelone, decyzje podjte. e te spory, te
wywaania racji, te opukiwania dzie i biografii z wielu stron s dokonywane z okrelonego
punktu widzenia.
Tym punktem widzenia, tym stanowiskiem jest: jasno przeciwko chaosowi, szukanie
pewnoci przeciw uleganiu zwtpieniu, spokojna mdro przeciw szalestwu przypadku,
silna wiara przeciw grze losu.
1978

110

ETYKA YCIA, ETYKA LITERATURY


Gdy ukazali si Nieufni i zadufani, Stanisaw Baraczak znajdowa si ju na szybko
wznoszcej si fali powszechnego uznania. Efektowny debiut poetycki, znakomity drugi tom.
Jednym tchem, legendarny niemal od chwili opuszczenia drukarni, wietne wzicie w polonistyce uniwersyteckiej , wieczone szeregiem byskotliwych referatw na sesjach naukowych,
wreszcie prac doktorsk na temat poezji Biaoszewskiego... Rycho potem drugi zbir krytyczny, Ironia i harmonia, wreszcie przekady; i tu nasz bohater wykaza si znw najwyszym poziomem, co zostao udokumentowane adekwatnym szacunkiem, nie tylko rodowiskowym... W ogle Idol, Pupil, Nadzieja Kultury.
Mija kilka lat. Idol nadal pisze, duo i wielostronnie, zajmuje si teraz take funkcj kultury masowej, po niedugim czasie skada si z tego ksika esejw, do dzi publicznie nieistniejca25. Duo tumaczy, pisze te pojedyncze szkice, artykuy, eseje, felietony, polemiki,
recenzje. Wydawaoby si, e w randze Idola pokona szybko kolejne stopnie kariery. Ale nie.
Prawem paradoksu, niemal z dnia na dzie Idol przestaje by idolem. Nazwisko jego coraz
rzadziej pojawia si na amach pism, przestaje te bra udzia w sesjach polonistycznych, rozstaje si z nim Uniwersytet Poznaski, w ksigarniach prno by szuka ksiek Idola. Bo
teraz, w drugiej poowie lat 70., Idol jest ju Wrogiem, Elementem Antysocjalistycznym,
znanym z afer apwkarskich (autentyczny cytat prasowy). Nie pisze si o nim publicznie,
jak niegdy, znakomity poeta. Teraz pisze si (jeli w ogle pisze) niejaki Baraczak.
Znakomity poeta w Nieufnych i zadufanych zajmowa si jeszcze przede wszystkim poetyk, cho usiowania interpretacyjne np. poezji lingwistycznych lat 60. zmierzay w kierunku dodania tym poezjom wyranego przesania ideowowiatopogldowego. W najnowszym
zbiorze krytycznym niejaki Baraczak zajmuje si ju przede wszystkim etyk. Moe nie
przede wszystkim. Ale w kadym razie na pierwszym miejscu. Nazwie ten zbir, wedle kolejnoci i wagi zagadnie. Etyka i poetyka26.
Historia przemianowania Idola na Wroga jest tyle zabawna, co grona i pouczajca. Oto
bowiem naocznie, wrcz modelowo, wanie na tym przykadzie mona zaobserwowa mechanizm wspzalenoci, a take rozchodzenia si Systemu i Poszczeglnego Czowieka.
Na pierwszy rzut oka wyglda, e zmieni si Czowiek. Byoby to w pewnym sensie naturalne. Dojrzewa osobowo, dojrzewa w czowieku pisarz itp. Dowiadczenia tych zmian
spowodowayby zmian stosunku do Systemu, do rzeczywistoci w ogle. Ale to nie tak i nie
do koca tak. Mechanizm by inny. Ot zmienia si rzeczywisto, a poniewa si zmienia,
odrzucia po jakim czasie czowieka jako element w swojej naukowej strukturze zbdny,
nawet szkodliwy. Wszystko wic byoby jasne i proste. Dobra rzeczywisto pierwszych lat
70. zaakceptowaa Baraczaka, za rzeczywisto koca lat 70. tego samego Baraczaka
odrzucia.
25

Mowa o Czytelniku ubezwasnowolnionym, ktry ukaza si w 1983 nakadem paryskiego wydawnictwa


Libella (przyp. red.).
26
Stanisaw Baraczak, Etyka i poetyka, Instytut Literacki, Pary 1979.

111

A jednak znw nie tak. To za atwe, za proste. System naprawd przecie wcale si nie
zmieni. Zmienia tylko, by tak rzec, skr. Im bardziej w cigu tamtego 10lecia odsania
swoj prawdziw twarz, tym szybciej usiowa j zakry now mask rosncego sukcesu
choby; nieszczcie polegao na tym, e zbyt wielu ju wiedziao, co si pod ni kryje. P
biedy, jeli wiedzieli i milczeli. Albo mwili o czym innym. Dramat obustronny rozpocz
si z chwil, gdy ci, ktrzy zaczli kiedy mwi, postanowili to mwienie kontynuowa.
Postanowili kiedy mwi o rzeczywistoci prawd mwili j i teraz. Tylko e teraz prawda
okazywaa si szczeglnie niewygodna. Tak, jak ludzie j wytwarzajcy. Tacy jak Stanisaw
Baraczak. Przepraszam, ju niejaki Baraczak.
Nieprzypadkowo najstarszy tekst znajdujcy si w Etyce i poetyce, Par przypuszcze na
temat poezji wspczesnej, opublikowany niegdy jako wstp do zbioru Jednym tchem, zamieci autor na kocu tomu, wic wbrew elementarnym zasadom chronologii. Gest ten
wiadczy w sposb oczywisty o chci podkrelenia wasnej konsekwencji w myleniu o wiecie i literaturze i taka jest zreszt prawda w tej materii. A e konsekwencje tej konsekwencji
ponis Baraczak niemae, to ju sprawa midzy nim a yciem. Take sprawa pisarskiej moralnoci, ktra nie ulega niemoralnemu wiatu.
Casus Baraczak sta si te, niejako z okazji, doskona ilustracj jednego z gwnych
motyww tego pisarstwa, mianowicie problemu wzajemnych zalenoci Jednostki i Systemu.
Jednostk w tym ukadzie jest kady Czowiek Poszczeglny, take poeta, pisarz, artysta
jako wiadek swojej epoki, ten, ktry zosta powoany do dawania wiadectwa. Systemem
za to, co w skrcie mona okreli jako kady ustrj totalitarny, czyli podporzdkowujcy
ludzkie prawa jednostek prawom wielkich liczb, wyznajcy zasad dominacji Struktur nad
yciem indywidualnym, pastwa nad obywatelem.
Jeli w dotychczasowej praktyce pisarskiej Baraczaka kwestie te byy obecne jako rozsiane tu i wdzie myli, take jako podskrny nurt wyznaczajcy zasady etyczne tej twrczoci,
w Etyce i poetyce stay si problemem wyranie pierwszoplanowym, organizujcym nie tylko
sposb pisania konkretnych tekstw, ale take zasad kompozycji i doboru tyche tekstw w
ksikow cao.
Rzecz to a nietypowa w polskiej praktyce krytycznej: posiadanie tak zwartego systemu
przekona i preferencji zarwno wiatopogldowych, jak estetycznych, by wszystko, o czym
si pisze, zestawione na jednej paszczynie nie razio odmiennoci i tematw, i uj. Bo
spjrzmy na zawarto Etyki i poetyki. Obok polonistycznych szkicw literackich ujmujcych syntetycznie twrczo poszczeglnych pisarzy prasowe listy otwarte, wypowiedzi
programowe. Obok zwykych recenzji ksikowych artykuy polemiczne bd okazjonalne,
podsumowujce np. jaki okres w kulturze czy literaturze. Obok wstpu do tomiku cudzych
wierszy wstp do tomu wierszy wasnych. Obok poezji studia o prozie, o krytyce. Praktycznie niemal cay przekrj literackich zainteresowa Baraczaka, wyczajc moe cile
specjalistyczne analizy naukowobadawcze.
Powtarzam: trzeba posiada wyjtkowo sprecyzowany system wiar i przekona, by zdecydowa si na taki zabieg, ktry w kadym innym przypadku spowodowaby powstanie tylko
chaotycznego zbioru przypadkowych tekstw, dokumentujcych najwyej rodzaj obecnoci
autora w biecym yciu literackim. Etyka i poetyka jest bodaj najmielszym przypadkiem
takiej decyzji powstaym w powojennej praktyce krytycznej, ale te rzadko spotka mona po
prostu rwnie precyzyjny system preferencji autorskich.
Skonkretyzujmy zatem zawarto ksiki. Cz pierwsza, zatytuowana O co chodzi, zawiera kilka szkicw nawietlajcych z rnych stron gwny motyw ksiki, jakim jest etyczna postawa pisarza wobec otaczajcego wiata. Czy bdzie to zmodyfikowany nieco wzorzec
postawy Settembriniego z Czarodziejskiej gry (Zmieniony gos Settembriniego); zachowanie
Dietricha Bonhffera w obliczu narastajcego faszyzmu hitlerowskiego (Notatki na marginesach Bonhffera); walka o zachowanie tosamoci ycia i literatury zawiadczona losami

112

Osipa Mandelsztama (Mandelsztam: pne wiersze) i Josifa Brodskiego (O Josifie Brodskim);


panoramiczna wizja ludzkiej kondycji w wiecie pozbawionym metafizyki (Summa Czesawa
Miosza); wreszcie negatywny model pisarskiego usprawiedliwiania przemocy i gupstwa, z
jakim mimowiednie deklaruje si Ernest Bryll (De profundis alla polacca: w samym sercu
gwna) wszdzie idzie o to samo: zachowanie godnoci pisarza wobec ajdactw i zniewole
swojej epoki.
Znamienny jest dobr pozytywnych bohaterw tych szkicw. Kady z nich postawiony
jest wobec decyzji etycznych zagraajcych nieraz cakiem dosownie ich yciu; kady
jednak wybiera goszenie prawdy, jako e prawda jest najwyszym gwarantem spoecznego
posannictwa kultury.
W takim ustawieniu problemu mieci si jednak pewna doza, nazwijmy to tak, optymizmu:
e niezalenie od klsk i strat ponoszonych w obliczu goszenia teje prawdy, czynno owa
jest opacalna nie tylko z moralnego punktu widzenia, ale i bardziej pragmatycznego oto
decyzje w pewien sposb heroiczne owocuj spoecznie, s docenione, zauwaone, wyniesione na waciwe piedestay w oglnym rozrachunku ludzkich cnt i wad. Nie znany jest grb
umczonego Mandelsztama ale dzieo jego przetrwa epok mczarni. Zabito pastora Bonhffera ale przykad tej postawy uratowa upadajc godno czowieka wobec zniewalajcego systemu zagady.
Mona oczywicie przesianie samego ju Baraczaka traktowa wycznie w kategoriach
poznawczych czy kulturowych. Nie sposb jednak, sdz, na tym poprzesta. Ot wyrana
jest intencja wanie dydaktyczna tych szkicw. Bohaterowie tacy, jacy reprezentuj racje
autora, zostali dobrani niewtpliwie wedle hasa ku pokrzepieniu serc, i naley tak rwnie
traktowa przesianie Etyki i poetyki: daje ona mianowicie pewne konkretne wzory postpowania w zupenie nam bliskiej rzeczywistoci. Wszak niezwykle atwo o utrat godnoci nie
tylko w obliczu pistoletw SS i NKWD, ale wobec, dajmy na to, moliwoci tak szybkiego i
atwego przeistoczenia si z Idola w osobnika, ktrego nazwisko poprzedza si jednoznacznym zaimkiem niejaki.
Ponadto wykad dydaktyczny, jaki zawiera w sobie Etyka i poetyka, zakada istnienie
obok systemw totalitarnych take jakiego normalnego wiata cywilizacji i kultury. Jake bowiem inaczej akty jednostkowej odwagi mogyby zyska publiczn rang heroizmu, nie
mwic ju o rozpowszechnieniu konkretnych dzie tyche bohaterw? Oczywicie, mona
by powiedzie, e znajd oni poparcie i zrozumienie take w samym sercu systemu, choby w
postaci ustnej czy towarzyskiej legendy, podziemnego jakby wiata wartoci. Istotna jest tu
jednak wiara w w wiat normalnoci, gdzie dobro jest nagradzane, a zo karane. Pisz to
naturalnie w duym uproszczeniu, niemniej jednak jest to w kategoriach intelektualnych
dziea Baraczaka element dodatkowo krzepicy. Cho mona by zapewne rzuci troch argumentw na rzecz tezy takiej oto: yjemy w epoce wielkich liczb niezalenie od stron wiata
i struktur ustrojowych; literatura i sztuka stay si liczmanami w wielkiej grze mechanizmw
politycznych, spoecznych, ekonomicznych i jakich tam jeszcze, liczmanami niestety o maej
wartoci jednostkowej, czyli niewielkiej sile przebicia; optymistyczna wiara w niemoliwo
przeoczenia problemu Janka Muzykanta nie zawsze miewa pokrycie w praktyce; si wiary
czerpiemy z przypadkw ocalaych ale nieznana jest nam liczba takiche samych przypadkw bezpowrotnie przepadych w szalestwie wiata tolerujcego gwnie racje siy i racje
iloci.
Oczywicie powie determinista zawsze tak byo. Zawsze indywidualne postawy artystw, zwaszcza te nastawione na zawiadczenie prawdy o epoce, byway dla tej epoki niewygodne. No, powiedzmy, cilej dla wadzy, ktra czua si dotknita nieufnoci artystw i
intelektualistw. Nie sposb temu zaprzeczy, cho teza ta tchnie pospolitym banaem. Idzie
jednak o rzeczywist odmienno naszych czasw od innych; niedaleko szukajc od wieku
XIX, wieku wanie Indywidualnoci, poszczeglnych ludzkich inicjatyw w kadym rodzaju

113

yciowej aktywnoci, wieku doceniajcego ssiadowanie zasad nawet biegunowo przeciwnych, pod warunkiem, e tworzyy cao dopeniajc, wielowarstwowy i wielobarwny system polifonicznej kultury. Wiek XX, wiek wielkich struktur i wielkich systemw, zdaje si
by pod wieloma wzgldami niemal prost odwrotnoci ubiegej epoki, std nasuwajca si
pod piro atwiej ni kiedykolwiek teza o moliwoci ginicia w jego przepastnych wyynach
pojedynczych przypadkw najbardziej nawet szlachetnych postaw i dzie.
Wszystko to pisz wcale nie gwoli obalania teorii i wskaza Baraczaka. Przeciwnie, myl, e bodaj dlatego wanie, i taka jest sytuacja, naley tym mielej oferowa wzory konkretnych postaw jeli ju tak si zdarzyo, e przynajmniej co wiemy o ludziach je prezentujcych.
Wrmy do zawartoci ksiki. Nastpne trzy czci powicone s kolejno: przyblieniu
pewnych tradycji literackich (szkice o futurystach i Marianie Czuchnowskim) oraz oglnym
prawidom rzdzcym literatur polsk po II wojnie; analizom kilku wybranych poezji przedstawicieli tzw. starszego (Sonimski) i redniego (Midzyrzecki, Szymborska, Biaoszewski,
Herbert, Woroszylski, J.M.Rymkiewicz) pokolenia; wreszcie cz zatytuowana Szedziesit osiem, zajmujca si opisem poezji kilku najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia
68, konkretnie Adama Zagajewskiego, Jacka Bierezina, Leszka A. Moczulskiego, Krzysztofa Karaska, Jerzego Kronholda, Juliana Kornhausera oraz Ryszarda Krynickiego. W tej czci
pomieci te Baraczak kilka szkicw wprowadzajcych jakby poezj nowego pokolenia w
wiadomo powszechn, nawietlajcych jej wzowe aspekty wiatopogldowe i artystyczne. Przedostatnia cz ksiki to artykuy, listy, polemiki i wypowiedzi przede wszystkim na
temat struktury naszego aktualnego ycia literackiego i kulturalnego, w tym gony wstp do
Zapisu (o cenzurze i skrpowanym sowie) oraz dwa teksty o Romanie Bratnym w sprawie
powinnoci pisarza. Cz ta zawiera take artykufelietonrecenzj na motywach Kompleksu polskiego Tadeusza Konwickiego. I wreszcie na samym kocu wspomniany ju wstp do
zbioru Jednym tchem, z roku 1970.
Tyle zawarto, jake bogata i rnorodna, Etyki i poetyki. Jak dotd mwilimy tu gwnie o etyce, do tego tematu zreszt jeszcze wrcimy. Pomwmy troch o poetyce.
Preferencje Baraczaka w tej materii byy i s znane co najmniej od Nieufnych i zadufanych. Poszczeglne elementy tego stanowiska odczyta da si rwnie atwo nie tylko z wypowiedzi krytycznych, ale z wierszy, take z przekadw. To symptomatyczne: Baraczak,
wszdzie konsekwentny, tumaczy jedynie poetw o zdecydowanym nacechowaniu jzykowym, wyrazistej, osobnej poetyce. wiat w jzyku, wyraony poprzez jzyk; wedle tej formuy dobrane s take konkretne przykady w Etyce i poetyce. Nie dziwne to przy prezentacji
takich poezji jak dzieo Mandelsztama, Brodskiego, Czuchnowskiego, Biaoszewskiego czy
Krynickiego. Nie dziwne te, cho troch mniej, przy okazji omwie ksiek Szymborskiej,
Woroszylskiego, Midzyrzeckiego. Dziwne za w odniesieniu do twrczoci np. Sonimskiego, Bierezina, Zagajewskiego czy Moczulskiego, gdzie mamy do czynienia z rwnie zdecydowan poetyk wprost ale te nie od rzeczy zamieszcza w ksice Baraczak tu i wdzie
polemiki z takim nastawieniem poetyckim, za w wypadku Sonimskiego i Bierezina wrcz
czyni autorom delikatne zarzuty, e jzyki ich poezji s nazbyt statyczne, nazbyt pomijana
jest ich rola w ksztatowaniu opinii o wiecie. Jest rzecz oczywist, e dobr tych wanie
autorw spowodowany by przede wszystkim ich postaw etyczn; rodzajem humanistycznego wiatopogldu zawartego w wierszach.
Tu zabawny skdind casus: futuryci. To, e pisze o nich Baraczak, zdawaoby si najzupeniej naturalne wszak wanie kwestie jzykowe byy dla tych poetw zasadnicze. A
przecie... jake mao w szkicu o ich jzyku! W futuryzmie zajmuje Baraczaka niemal wycznie problem wielostronnej klski programu tej grupy twrczej. Rozwaa problemy filozoficzne i egzystencjalne losu futurystw. Wspaniale, trzeba to przyzna, i odkrywczo przedstawia utajone i jawne rda ich przegranej w yciu i literaturze. Jeli gdzie wida, jak bd-

114

ne? naiwne? pochopne? programy literackie zaamuj si pod wpywem ycia, do ktrego
byy adresowane, to wanie tam, w szkicu o niektrych entuzjastach (Wat, Jasieski, Stern)
nowego porzdku politycznego i spoecznego, zwizanego z rewolucj rosyjsk.
Mam jednak wraenie, e Baraczak zamkn swj szkic w miejscu, kto wie czy nie najciekawszym, to znaczy na zarysowaniu rde przegranej i uzasadnieniu jej zetkniciem
gwnego programu literackiego z pniejsz rzeczywistoci. Gdyby tak przeledzi dalej,
do rzeczywistego koca, losy futurystw... Kadego z osobna... Daje co prawda autor tu i
wdzie jakie na ten temat wiadomoci, ale to fragmenty tylko moliwych penych biografii,
notatki na marginesach. Troch szkoda. Bo wanie na przykadzie ich, futurystw, doskonale
wida los polskich intelektualistw XX wieku wpltanych w sedno spraw epoki, sedno zarwno literackie, artystyczne, jak yciowe. Od awangardy do agru, od przewrotw estetycznych do tuaczki emigracyjnej, od rewolty obyczajowej do mistycznego niemal pogodzenia
si ze wiatem...
Zasadniczy program futurystw oczywicie przegra, co do tego nie ma wtpliwoci. Ale
te futuryzm zaj w yciorysach tych ludzi zaledwie malek czstk twrczego ycia, by
namitn i szalon inicjacj, z ktrej po niewielu ju latach nie pozostao prawie nic. Oprcz
legendy i mitw, w wytwarzaniu czego niektrzy futuryci (Stern) brali zreszt osobisty
udzia. Jeli jest co fascynujcego w futuryzmie, to niewtpliwie rwnie dramat niekonsekwencji, ktry niekiedy okazywa si szczciem teje niekonsekwencji. Zauwamy: z istotnych ugrupowa literackich Dwudziestolecia Skamandryci z czasem waciwie w caoci
przeszli na program stosunkowo konwencjonalnego realizmu, co pozwolio im wprawdzie na
trzymanie si rzeczywistoci, ale wyczyo ich twrczo z uczestnictwa w wanych procesach artystycznych wspczesnoci. Awangarda z kolei, uwierzywszy w nono raz wymylonego systemu jzykowego, przelepia w znacznej mierze rzeczywisto, budujc (Przybo
zwaszcza) pomnik literaturze Osobnej i Niezalenej. Paradoksalne, ale jedyni futuryci (i
czciowo pniej wilescy katastrofici) doznali pieka i nieba tak ycia, jak sztuki. Z poamanymi yciorysami, poamanym programem literackim, wiadcz dzi ywiej ni ktrykolwiek prd intelektualnoestetyczny polskiego dwudziestowiecza o losach narodowej kultury
wcignitej w koomyjk wolnoci i zniewolenia, powsta i upadkw, wielkoci i gupoty,
niezawinionych tragedii i bazeskich maskarad.
To oczywicie oderwane uwagi na marginesie cennego szkicu Baraczaka. Nie polemiczne
dowodz raczej inspiracyjnych funkcji tekstu. A swoj drog jest do napisania, niejako od
nowa, historia futuryzmu i futurystw. Po szkicu Baraczaka potrzeba podjcia tego zadania
jest bodaj jeszcze wiksza. Bez upikszania i dowartociowywania (Stern), ale i bez nadmiernego lekcewaenia literackich grzechw modoci (Wat we wspomnieniach Mj wiek).
Rzumy raz jeszcze okiem na cao ksiki. Etyka i poetyka: dwa pojcia, zdawaoby si,
rozczne. Nie od rzeczy jednak wstawia Baraczak midzy te sowa spjnik. Ma on wskazywa nierozczno wanie etyki pisarskiej od charakteru uprawianej literatury. Etyka, co
charakterystyczne, odnosi si tu nie tylko do twrczoci samej, do moralnoci produktu. Ma
ona by rwnie obowizujca dla autorw. Bo jakie ycie, takie dzieo, zdaje si mwi cakiem wyranie Baraczak, przeczc tym samym teoriom literackim odrywajcym twrczo
od biografii. Oczywicie sama prawo nie wystarczy do stworzenia arcydziea, to jasne. Ale
sprzedajne ycie jeszcze mniej temu suy (cho, nie da si ukry, historia kultury zna wyjtki
od tej reguy). Nieprzypadkowo zamieszcza Baraczak w Etyce i poetyce list otwarty do
Bratnego oraz tekst o Bryllu. To jedyne przykady negatywne w tej ksice, ale te wanie na
nich jeszcze janiej wida, o co chodzi krytykowi. Nie mona bezkarnie suy zu i kamstwu, udajc, e si ich nie dostrzega albo dostrzega gdzie indziej, bo wtedy acno obie te antywartoci przenikaj do literatury samej.
czerwiec 1980

115

WIAT PRZEDSTAWIONY (II)

116

WIAT PRZEDSTAWIONY (II)


7. Stracone zudzenia
Wracam do tych zapiskw po szeciu bez maa latach. Nasz wiatek przekrci si w tym
czasie jeszcze dwa razy: w 76 i 80, z tym, e w 80 naprawd i by moe z duszymi konsekwencjami. I mymy si przekrcili, pokrcili. Za nami ju smuga cienia. Coraz trudniej spisywa mi te pmyli, wiersyntezy. Cho niby wiele si wyjanio, wybory zostay dokonane, przynajmniej te najwaniejsze. Okolicznoci znw zdaj si sprzyja. Po kilku latach
gonego milczenia, aktywnej nieobecnoci, programowego unicestwienia, pokolenie 68
znw jakby zaczo mie racj. Przyznaje si j nawet publicznie. By moment, w kocu
1980, e usiowano dokona czego w rodzaju otwartej rehabilitacji. Te usiowania okazay
si jednak za mao skuteczne: wicej nagadano ni zrobiono, l maja czytano w radio wiersze
Baraczaka i Krynickiego, ale ksiek ich nadal nie ma na oficjalnym rynku.
Wrmy jednak na chwil do pocztkw. Warto bowiem odtworzy co, co dzi zdaje si
oczywiste, cho nadal nie dla wszystkich. Oto podzielio si ubieg dekad na dwie jakby
poowy: dobr i z. Jest to podzia wtpliwy; w zwizku z tym chciaem opowiedzie pewn
historyjk, ktra kilkunastu ludziom w PRL co przypomni, a reszcie co uwiadomi.
By pocztek grudnia 1971. Zbliaa si rocznica tragedii na Wybrzeu. Lada dzie mia
si odby VI Zjazd PZPR. Jeszcze peni nadziei i ufnoci przygotowywalimy w Studencie
sporo programowych materiaw, ostrych, zaangaowanych, autentycznych. Oglnie popierajcych, ale wyraajcych te zdecydowane zdanie w wielu kwestiach narodowego bytu.
Domagalimy si koniecznych reform spoecznych, politycznych i gospodarczych, ktre naszym i zapewne nie tylko naszym zdaniem zbyt wolno nastpoway. Numer mia si ukaza
tu przed Zjazdem. Ju w korekcie kolumnowej zosta zatrzymany. Cenzura musiaa go skonfrontowa gdzie wyej. Denerwowalimy si, bo do terminu druku byy godziny. Wreszcie
wrci. Pociachany nie do poznania. Wyleciay w caoci wszystkie najwaniejsze teksty. Co
robi, niewydanie numeru grozio nieobliczalnymi skutkami, bylimy ju w kocu normaln
gazet obcion wszelkimi konsekwencjami niesubordynacji. Bo oczywicie nieukazanie si
numeru byoby uznane co najmniej za sabota. Szybka decyzja: numer musi wyj, ale my te
musimy jako wyj na swoje (przynajmniej w oczach czytelnikw, ktrzy nam ufali). Wic
w miejsce wyrzuconych artykuw dalimy sugestywne biae plamy: tu na ca stron plakat Zjazdu, gdzie indziej jak idiotyczn reprodukcj kiczyda z jeleniem i abdziem pod
wymownym tytuem Angielski pejza z XVII wieku, malarz nieznany. Prbowalimy te
przemyci zdjcie ruby, ale cenzura okazaa si czujna. Dalimy co innego. Poszo. Ju wtedy wiedzielimy, e zaczyna si nie tylko Zjazd, ale i zjazd. Przypominam by koniec 1971.
W tyme roku Stanisaw Baraczak zacz pisa swoje Sztuczne oddychanie. A wic
pierwsza wielka metafora lat 70., wwczas jeszcze nie dla wszystkich tak oczywista, jak w
kocu tej dekady. Te prorocze sowa powstaway wtedy, kiedy jeszcze wydawao si, e jest
czysto, lekko i przyjemnie, dobrobyt ronie, oddycha si lej.

117

I powiedz powiedz nam czemu lepniemy


czemu guchniemy i jestemy niemi
gdy czarnym gipsem maskujc twarz ziemi
zapada noc
Powiedz dlaczego jej do coraz cisza
i coraz bardziej brakuje powietrza
kiedy nad nami czarna i zwyciska
zapada noc
Tylko kto wtedy sucha poetw? Kraj, ktry potrzebuje fabryk, nie potrzebuje poetw,
napisa niedugo pniej inny poeta pokolenia. Gdyby nie oczywista gorzka ironia tego sformuowania, diagnoza byaby mylna; wszak to nie kraj nie potrzebowa poetw, nie potrzebowaa ich tylko wadza tego kraju. Doskonali si konsekwentnie platoski model pastwa,
gdzie prawd i szczcie usiowano realizowa bez pomocy krytycznego oka artystw, publicystw i innych mcicieli porzdku.
8. Przerwany kontakt
Polityka wyczenia publicznej krytyki istniejcego stanu rzeczy ugodzia w sam rodek
programu Nowej Fali. Programu majcego ambicje spoeczne, goszcego konieczno wyjcia poza wskie cieki kultury swoicie ezoterycznej. Antyutopijna koncepcja poezji Stanisawa Baraczaka, wyoona w Kilku przypuszczeniach na temat poezji wpczesnej(wstp do Jednym tchem), stwierdzajca, e poezja jest z natury elitarna i nie ma powodu, by tak by przestaa, ot koncepcja ta bya na swj sposb przewrotna. Pojcie elitarnoci dotyczyo bowiem nie zakresu, ale rodzaju kontaktu. Ten bowiem by najwaniejszy, najbardziej podny w skutki: kontakt czowieka z czowiekiem, jednostki z jednostk. Na tym
poziomie miao si odbudowywa midzyludzkie zaufanie, porozumienie. Potem niech si
szerzy dalej. Ale od tego trzeba zacz. Wbrew zbiorowym wiarom i histeriom, systemom i
doktrynom.
Sformuowane wic zostao etyczne przesanie literatury. Z biegiem lat 70. ono wanie
bdzie si pogbia, by z kocem dekady zdominowa wszelkie inne powinnoci. Wtedy
pisarze bd ju paci nie tylko sowem, ale i zagroeniem egzystencji.
Program kultury ywej, czyli kultury zwrconej bezporednio ku yciu, musia by programem na swj sposb politycznym. Pniej si to atwo, zbyt atwo utosamiao: mwi
wprost oznaczao przewanie mwi o polityce. To byo najgroniejsze, i z tego te powodu
twrczo pokolenia 68 zacza by sukcesywnie wyczana z publicznych dyskusji o
ksztacie kultury. Rwnolegle szo wyczanie jakichkolwiek informacji na tematy bezporednio polityczne, rwnie historyczne. Tak znik nigdy zreszt publicznie do koca nie
wyjaniony najpierw Marzec 68, potem zaraz Grudzie 70. O Padzierniku nie byo mowy
od dawna. To samo, w jeszcze szybszym tempie, stao si z wypadkami 76. Kto, kto nie mia
bezporedniej stycznoci z tymi wszystkimi wydarzeniami i nie mia dostpu do informacji
publikowanej za granic, praktycznie stawa bezradny wobec wielu odnonikw metaforycznych zakodowanych w wierszach, spektaklach teatralnych, nawet publicystyce, te coraz bardziej ezopowej.
Twrczo pokolenia 68 stawaa si o paradoksie elitarna, niedostpna, i to w dwojakim sensie: wychodzio coraz mniej ksiek, niektre nazwiska w ogle zniky z publicznej
wiadomoci za klucze do twrczoci istniejcej bd zgrzytay, bd giny, a nowych
programowo nie dorabiano. Krytyka, stworzona przecie do pomocy, stana przed murem

118

jeszcze dotkliwszym: o miejscach nadajcych si do rozszyfrowania mona byo pisa (o ile


w ogle byo mona) jzykiem bardziej ni poezja metaforycznym. Robio si pitrowe zamazanie, podwjna niemono.
Tak skoczyby marnie spoecznikowski, otwarty model twrczoci Nowofalowej, gdyby
nie konsekwencja niektrych pisarzy, aktorw, malarzy i publicystw. Tych, ktrzy wbrew
zdrowemu rozsdkowi, bezpieczestwu osobistemu i publicznemu postanowili czyni dalej
swoje. Tak to gwat si gwatem odciska: gdyby nie oszalaa propaganda nie istniejcego sukcesu, pocigajca za sob konsekwentne wyczanie wszystkich, ktrzy chcieli mie co do
powiedzenia o yciu jakie jest, nie byoby dzisiaj (prawdopodobnie by nie byo, lepiej si
zastrzec) ani opozycji politycznej, ani literackiej, ani setek pism niezalenych, dziesitkw
rwnie niezalenych ksiek, a nade wszystko niezalenych pogldw i wiatopogldw. Oto
i najwikszy, zdaniem niektrych badaczy, sukces propagandy sukcesu.
9. Wolne zniewolenie
Teraz kwestia delikatna: konsekwencje takich ostatecznych wyborw. Od jakiego czasu
dosy atwo przemyka si przez tamy prasy spoecznokulturalnej teza o podobnych jakoby
skutkach pozostawania z jednej strony w okowach pastwowej cenzury, i z drugiej w obiegu cakowicie pozacenzuralnym. Miao z tego wynika, e jeli obieg pierwszy doznawa
negatywnych skutkw obostrzonej kontroli, to nie mniej negatywne skutki dotykay obieg tej
czy takiej kontroli zupenie pozbawiony. W jednym przypadku literatura mwia pprawdy,
w drugim nadmiar wolnoci wykorzystywaa zbyt jednostronnie. Zatem, i tu uproszczenia,
anormalnoci, dewiacje.
Jedno wydaje si niepodwaalne: to sytuacja bya nienormalna. Nienormalna za sytuacja
wywouje rnorakie skutki, przewanie rwnie dalekie od normalnoci. Powstaje jednak
pytanie: czy bardziej szkodzi uleganie presji czy wyzwolenie od niej? Walka ze sob w imi
podporzdkowania zniewoleniu czy walka wprost ze zniewoleniem?
eby jednak nieco zamci ten podejrzanie krysztaowy tok rozumowania, trzeba wprowadzi nieodzown poprawk. Ot tak by sytuacja wygldaa, gdybymy mieli do czynienia z
klasycznym modelem kultury zniewolonej. Tymczasem od dawna twierdz (naraajc si
teoretykom doktrynalnie czystej wersji polskiego totalitaryzmu), e nasza kultura znajdowaa si w stanie specyficznego zawieszenia midzy kamstwem, bezsilnoci i niezalenoci, rzadko decydujc si na postawy skrajne; nie bya zatem ani tak straszliwie stamszona,
by nie dao si w niej zupenie nic zrobi, ani tak otwarta, by ujawni si mogy wszystkie
tkwice w niej moliwoci. Zaistniay zatem podzia na kultur oficjaln i nieoficjaln by
raczej konsekwencj jednostkowych decyzji pisarzy i skrajnej gupoty propagandy; odlego midzy dzieami powstajcymi na zewntrz i powstajcymi wewntrz nie jest a
tak wielka. Jest to teza bardziej oczywista ni si zdaje. Ba, wydawaa si tak i kilka lat temu. Fanatykom czystoci sukcesu nie mogo si jednak pomieci w gowie, e zarwno
Kompleks polski, jak pismo Zapis mogyby si ukazywa na zewntrz i nikomu nic by
si z tego powodu nie stao.
Istnienie dwch obiegw nie podzielio zatem literatury na z i dobr, suszn i
niesuszn, strachliw i odwan, ale sztucznie wpdzio pisarzy w klatki z napisami:
literatura polityczna przeciw, literatura polityczna oglna, literatura obyczajowa zwyka, literatura metafizyczna, literatura humanistyczna rdziemnomorska itp. Kada
normalna kultura z tego si skada, tyle e nie ma potrzeby tak tego dzieli, obrczkowa,
kwalifikowa.
Istotniejsze wydaje si co innego: psychologia kultury. Na ocen ksiek rzutuje przede
wszystkim sytuacja, w jakiej znaleli si pisarze. Klasyczny przykad: gdy ukazao si (w

119

Paryu) Ja wiem, e to niesuszne Baraczaka, pewien pisarz niemajcy bezporedniego powodu, by znale si w obiegu nieoficjalnym, jako e po prostu zajmowa si czym innym ni
naraaniem wadzy, stwierdzi z niesmakiem, e Baraczak si popsu. Z kolei np. Kuniewicz uchodzi dzi w oczach niektrych entuzjastw nieoficjalnoci za pisarza nagle gorszego
ni jest nim w istocie, to znaczy lepego na wspczesn rzeczywisto. Jedno i drugie jest
nieprawdziwe ale tu dziaaj, jak si rzeko, mechanizmy czysto psychologiczne.
Nie sdz prywatnie, by cakiem zaniky podziay tego typu, w kadym razie nie nastpi to
prdko. Nie ma zreszt powodu, by wszystko znw miao ulec temu samemu, jednemu systemowi kulturalnej opieki pastwa nad twrcami. Jestem na przykad zwolennikiem istnienia
mnogoci struktur wydawniczych, niezalenie od stopnia ich legalnoci, bo istnienie wielkich monopoli wydawniczych zwyczajnie doprowadzio do upadku nasz kultur ksikow.
Naleaoby oczywicie stworzy jak ogln baz poligraficzn, wprowadzi zasady rozdziau papieru, farb drukarskich itp., ale doprawdy nie miabym nic przeciwko temu, by jaka
niewielka spka wydawnicza wypuszczaa na rynek niechby i obok Orwella na przykad
pisma Brzozowskiego, poezje Norwida czy Przerwy Tetmajera. I to w trzy miesice, a nie
dziesi lat. Mam takie prywatne marzenie, po realizacji ktrego mgbym uzna, e wracamy do jakiej takiej rwnowagi w kulturze: gdyby PIW wyda eseje Stempowskiego i Ma
apokalips Konwickiego, za Jerzy Harasymowicz zgosi si z propozycj nowego tomu
wierszy do NOWej.
10. Razem, osobno
Wrmy na gwny trakt tematu. Dzieje drugiej poowy lat 70. s genialnym i nic nie
przesadzam tak kwalifikujc t miniepok dowiadczeniem polskiej kultury powojennej.
Bodaj najpodniejszym w skutki. Wielorakie: etyczne, estetyczne, metafizyczne niemal. Tak
jak nad minionym trzydziestoleciem zaciy w sposb ewidentny stalinizm, te kilka zwariowanych lat namitnej naiwnoci, cynizmu, dobrej wiary i bezmylnoci, tak nad przyszoci
naszej kultury zaciy (miejmy nadziej, e tym razem pozytywnie) wanie kocwka dekady gierkowskiej. I cokolwiek si stanie z kultur w nastpnych latach trudniejszych moe dla
niej ni przywoywany okres, gdzie wszystko, co si podejmowao, byo na swj sposb
prostsze, bo pionierskie, ot cokolwiek si stanie, bdzie miao baz rdow tam wanie,
w niedawnej i w istocie ozdrowieczej drugiej poowie lat 70.
Nie sposb bo jeszcze sprawa nazbyt wiea kusi si o panoramy, syntezy, uoglnienia. Prba taka zostaa zreszt podjta, jest na to dowd w postaci obszernego eseju Stanisawa Baraczaka pt. Knebel i sowo, czyli o literaturze lat 70., opublikowanego w zeszytach
TKN. Jej pewne uproszczenia s skutkiem zbyt maego dystansu, ponadto nieco jednostronnego stanowiska autora. Ze swej strony chciabym powoa si na pewien przykad, moe
nazbyt szczegowy, fragmentaryczny, ale majcy w moich oczach walor reprezentatywnoci,
swoistej pars pro toto. Myl, e na tym wanie przykadzie da si wyznaczy podstawowe
kierunki nastawienia zarwno yciowego, jak intelektualnego i artystycznego polskiej literatury w najbliszej i moe dalszej przyszoci. Takim przykadem s losy grupy Teraz. Zarwno jako grupy jak i jej poszczeglnych czonkw. To, co poniej zostanie opisane, jest
rezultatem tyle moich przypuszcze, ile syntez wielu krytycznoliterackich i rodowiskowych opinii.
Oto rok 1968. Kilku modych poetw, znanych dotd gwnie z konkursw o Jaszczurowy Laur organizowanych przez znany krakowski klub studencki Jaszczury, postanawia
zawiza si w grup. Pisz manifest, niedobrze zreszt oceniony przez rodowisko (w tym i
niej podpisanego), zawi elukubracj, z ktrej przebija si, jak natrtny leitmotiv, postulat

120

realizmu nienaiwnego. Po niedugim czasie skad grupy skrystalizuje si: to Wit Jaworski,
Julian Kornhauser, Jerzy Kronhold, Jerzy Pitkowski, Stanisaw Stabro, Adam Zagajewski.
Te sze rnych osobowoci tworzy grup prbujc przywrci poezji jej wymiar potoczny, uliczny, codzienny, dzielcy przekonania z mieszkacami tego samego, zakamanego,
pogubionego w kryteriach i szansach ycia kraju. Przez pierwsze lata zamieszczaj wiersze
razem, po ssiedzku. Z pocztku dosy rni od siebie z czasem niedostrzegalnie, ale wyranie upodobniaj si jzykowo. Cho moe wraenie takie pynie std, e pojawiaj si w
wierszach te same atrybuty, rekwizyty, sowa, szybko obrastajce swoist symbolik, nazwijmy to tak, pokoleniow. A przecie ju wtedy dao si zauway podstawowe rnice.
Dadz o sobie wyraniej zna w nastpnych latach, gdy wizi grupowe ulegn rozlunieniu,
wreszcie znikn.
Oto Jerzy Pitkowski. Pierwszy odszed z grupy, a moe raczej grupa odesza od niego.
Jak pisywa kulturalne, pene dobrego smaku wiersze, tak czyni to nadal. Lubi metafor, ale
ceni te czytelno wprost: nigdy nie przekroczy bariery ani poetyckiej, ani intelektualnej
odkrywczoci, pozostajc sprawnym rzemielnikiem i skromnym marzycielem tsknicym do
lepszego wiata. O takiej poezji mwi si, e stanowi doskonay grunt pod objawienie literackie.
Stanisaw Stabro. Najbardziej niepokojca posta grupy Teraz. Debiutowa niemal jako
cudowne dziecko; kilka lat modszy od pozostaych kolegw z grupy, bysn talentem wrcym tysice moliwoci. Pocztki jego kariery pisarskiej i na swj sposb osobistej byy
jak mi si wydaje skutkiem charakteru adaptacyjnego, gotowego na przyjmowanie rnych
szans literackiej obecnoci. Miano mu np. za ze udziay w PAXowskich konkursach poetyckich, gdzie stosunkowo atwo przychodzio zdobywa nagrody. W pierwszych dwch
tomach poetyckich objawi si jako barokowy niemale konstruktor metafor, tyle piknych,
co mao treciwych. Poezjowanie zdawao si gr, ktra przynosi profity w postaci ksiek i
uznania rodowiska. Gdyby wiersze te mg wyda jeszcze w latach 60., niewtpliwie zostaby uznany za rewelacj modego pokolenia, talent na miar, powiedzmy, Grochowiaka. Ale
gdy ksiki ukazyway si na rynku, Stabro by ju autorem kilku ostrych paszkwilw na
pokolenie 60 choby za piknosowie. Potem odar swoje wiersze z nadmiaru sw i metafor. Chcc by politycznie i pokoleniowo au courant, napisa kilka utworw powiconych
gonym postaciom wiatowego buntu koca lat 60.; w niektrych przypadkach trafi kul w
pot, adorujc bd to jawnych terrorystw, bd to zachodnich fanatykw komunizmu. Odnosio si wraenie, jakby jego wiersze uderzay bezpiecznie tu obok, stanowic etykiety
zastpcze problemw naprawd naszych i naprawd podstawowych. By ponadto kontynuatorem pewnej symptomatycznej linii polskiej poezji, co to najchtniej obraca si wstecz po
wzory i natchnienia. Tak Baczyski zapatrywa si na Sowackiego, za Stabro na Baczyskiego.
W pnych latach 70., gdy na dobre ju szalaa cenzura, wyda ksik pozbawion kilkunastu wierszy; dosta za ni nagrod im. Bursy. By to genialny zaiste przypadek diagnozy
objawowej, moe najlepszy w literaturze tych lat. Z ksiki wynikao, e jest le, czarno,
smutno i tragicznie, co byo niepodwaaln prawd, ale te poza te konstatacje ksieczka nie
wychodzia. Owe zdjte naonczas wiersze zdecydowa si Stabro wyda w minimalnym nakadzie bezdebitowym; podreperowao to jego opini wrd zagorzaych kontestatorw, ale
znw nie wzbudzio zaufania pord wielu rwienikw. Z dosy zdumiewajcego, jak myl, powodu: naduywania poj Ojczyzna, Polska, kraj itp. Okrelenia te byy utajonymi tabu w literaturze pokolenia Nowej Fali zapewne dlatego, e naduywaa ich zarwno
poezja starszych pokole, jak rwienicy z Konfederacji Nowego Romantyzmu; ponadto pochodziy z jake wywiechtanego sownika frazeologicznego propagandy. Stabrze oczywicie
obce byy tamte rda szermujce ojczyznami, niemniej (prawdopodobnie wci wzorem
pokolenia wojennego, w ktre by poetycko zapatrzony) uwierzy w skuteczno tych zakl.

121

Jest jedynym bodaj poet z byego Teraz, ktry tak wierzy w sowa, lubi sowa, daje si
zwodzi sowom, nieczuy na to, e niekiedy zmieniaj mu si pod pirem w odwrotno grupowego programu: we frazesy, kalki jzykowe, etykiety zastpcze. Co nie zmienia faktu, e
jest znakomitym technikiem wrd poetw; napisa te szereg piknych wierszy, ktre powinny zosta w literaturze.
Wit Jaworski uchodzi raz za najciekawszego, raz za najmtniejszego poet grupy. Paradoksalne, e pod wzgldem poetyki jest tak bardzo, a manifestacyjnie niewprost. Ca nadziej pokada w metaforze, co zdaje si jakby zaprzecza programowi. Podobnie zreszt jak
Jerzy Kronhold, Jaworski pod jednym wzgldem jest konsekwentny: ceni metafor, ale niepotrzebna mu jest poezja jako taka. On jedyny wycign bodaj graniczne wnioski z caego
pokolenia tak bardzo w programach przynajmniej antyliterackiego (w sensie antyestetyki, antypiknosowia, itp.). Literatura, poezja nie jest mu potrzebna do ycia, do przekonywania innych, do penienia roli narodowego sumienia. Jest to cig komunikatw cile
zwizanych z faktami rzeczywistymi, czsto dotyczcymi tylko samego autora std niejaka
nieczytelno wielu tekstw, do ktrych brak klucza.
Jaworski, filozof z wyksztacenia, proponuje poezj jako rozmow o rzeczach i zdarzeniach pozbawion zupenie kokietliwoci i efektownoci; gwnym wrogiem jest dla wiadomo faszywa lub faszujca. Tomem wierszy napisanym po podrach na Wschd zaskarbi sobie niech tych, dla ktrych to, co polskie, musi si mieci w granicach ojczyzny.
Atak na np. Stanisawa Baraczaka by, jak sdz, skutkiem tyle takiego przekonania, co
ukrytym wyzwaniem rzuconym pracownikowi naukowemu Instytutu Nauk Politycznych krakowskiej AGH; doprawdy tylko tego brakowao, by z tak legitymacj wyda w Czytelniku
tom refleksji z podry po Iranie i Afganistanie. Ostatnim tomem Sto kwiatw? opublikowanym (signum temporis) w niezalenym KOSie, rozwia bodaj Jaworski wtpliwoci
dotyczce zainteresowa poety tzw. sprawami polskimi.
Jerzy Kronhold, jak si rzeko, rwnie ceni metafor, i, tym razem w zgodzie ze Stabr,
widzi w poezji rodzaj powoania. Jego wiersze oscyluj (nieraz w obrbie jednego tekstu)
midzy lirycznoci zgoa obrazkow a komunikatem publicystycznym. Nigdy, moe z wyjtkiem pierwszego okresu wsplnoty grupowej, nie czyni z poezji ora walki zbrojnej. Jego
outsiderska w istocie postawa daa o sobie zna szczeglnie w drugiej poowie dekady; oto
poeta, ktrego zagarna chwila dziejowa, i ktry po jej odpyniciu pozosta na uboczu.
Julian Kornhauser w wielu najczciej niepisanych ocenach twrczoci grupy Teraz
uchodzi za najzdolniejszego. Jego ywioowy talent poetycki i krytyczny, ewidentny nawet
dla czytelnikwamatorw, dodatkowo zyskiwa na atrakcyjnoci dziki twrczemu zastosowaniu poetyki ekspresjonistycznej. Nadrealistyczna poezja Kornhausera (nieprzypadkowo
zajmuje si on, jako tumacz i badacz, liryk nadrealistyczn wanie), bya przez jaki czas
uznawana, obok wierszy Baraczaka i Krynickiego, za sztandarow wypowied pokolenia.
Potem co pko. Po smutnych skutkach podpisania listu protestacyjnego intelektualistw w
sprawie poprawek do Konstytucji, jako to niedrukowania, wic publicznego nieistnienia,
Kornhauser podj niepopularn decyzj: przywrci siebie oficjalnoci. Nie podpisa ju niczego wicej (cho okazje mnoyy si w postpie geometrycznym), zmieni take nastawienie programowe. Stworzy na wasny uytek teori innej obecnoci, innego uczestnictwa w
zbiorowym losie pisarzy. Zamiast bezporedniej walki o ksztat wiata, demaskowania jego
za i upadku rejestrowa fakty, przedmioty, sowa, nag realno. Niech mwi sama za siebie. Niech bdzie jedynym prawdziwym wiadectwem.
W nowej wersji poezja Kornhausera staa si notatnikiem osobistym, swoistym poetyckim
cahier intime. Poniewa jednak rzeczywisto rozumiao si nadal jako sytuacj polityczn, spoeczn, program ten odczytano jako dezercj z pola bitwy. al by tym wikszy, e
przydepta gardo swej pieni jeden z twrcw najbardziej predystynowanych (zwaszcza po
tomie W fabrykach udajemy smutnych rewolucjonistw) do roli poetyckiego barda PRL.

122

Kornhauser postanowi by jednak wierny przede wszystkim sobie, a nie powinnociom;


tak oto sta si outsiderem tym razem z wyboru drugi po Kronholdzie poeta grupy.
Wreszcie Adam Zagajewski. Powszechnie uznany za umys krytycznoanalityczny, jako
poeta by dla wielu cieniem siebie krytyka i publicysty. Niesusznie; naley do tych pisarzy,
ktrzy s nieefektowni, ale gbocy; wiersze jego naley czytywa wielokrotnie, by rozsmakowa si w ich cichej, skupionej urodzie; nie zmienia pogldw i estetyk, ale spokojnie rozwija i pogbia gwny kodeks myli, wiar i zasad; symptomatyczne, e zawsze najlepszy jest
jego ostatni tom wierszy. Najbardziej wic naturalne, jakby oczywiste, byo to, e zwolniony z pracy w Studencie nastpn znajdzie w redakcji Zapisu, oraz e opublikuje w niezalenym wydawnictwie kolejny tom wierszy, w takime te zoy swoj drug powie.
Spokojna konsekwencja Zagajewskiego jest czym wyranie krzepicym w naszej rozwichrzonej kulturze, dowodem moliwoci normalnego ycia w nienormalnych warunkach,
zwykej ludzkiej odpornoci na zwyke (i niezwyke) przeciwiestwa losu.
Szeciu ludzi, sze postaw, sze poetyk, sze yciowych i literackich wyborw. Moe
demonizuj nieco i upraszczam swoj teori grupy Teraz jako pars pro toto polskich intelektualistw w latach 70. Myl jednak, e znalazy tu swoje odbicie najwaniejsze decyzje,
jakie z wasnej lub nie wasnej chci zmuszone byo podj pokolenie umownie tu nazwane
Mod Kultur bd Now Fal.
Teraz stano przed nimi przed nami zadanie jeszcze trudniejsze. Bo jest obudzony nard. S gazety, w ktrych odbija si polski los. Jest poczucie wolnoci i jest poczucie godnoci. I jest grzskie bagno, po ktrym chodzimy, i psy szczekaj dookoa. Okazao si te, e
kiedy mielimy kultur masow, ale nie mielimy mas, a teraz mamy masy, tylko nie ma
kultury. I trzeba co z tym zrobi.
maj 1981

123

SPIS TRECI
Od autora
Due sowa, mat sowa
WIAT PRZEDSTAWIONY (I)
wiat przedstawiony (I)
...Z jak dziwn regularnoci...
To, co jest, i to, czego nie ma
JZYK W WIECIE
...Wszystko waciwie zaley...
W poncej windzie sw
...Grudzie 1977...
Komunikaty, listy, wyznania
...Od kilku lat...
Dalimy si zapa na lep poezji
Ucieczka od wolnoci
...Druga cegieka...
WIAT W JZYKU
W czas powodzi, czas oczyszczenia
Gos z Planety Fantasmagorii
...Koperta z nienapisanym...
Wolno sowa
...Kwestii ojczynianej odcinek...
JZYK KONTRA WIAT
Co sycha w Polsce?
...Nie to jest w dzisiejszych czasach...
ETYKA i KULTURA
Dziesi lat pniej
Etyka ycia, etyka literatury
WIAT PRZEDSTAWIONY (II)
wiat przedstawiony (II)

124

125

You might also like