Professional Documents
Culture Documents
Tadeusz Nyczek
EMIGRANCI
Zawsze wierzye, e prawdziwym celem pisania jest dotrze do wszystkich ludzi i zmieni ich ycie. Co jednak, jeli taki cel jest nieosigalny? Czy traci przez to sens?
(. . . ) Jeli nie moesz zbawi wiata, dlaczego miaby si troszczy o to, czy masz du
czy ma publiczno?
(Czesaw Miosz, Noty o wygnaniu)
Od autora
Pamitamy, jak to byo w tej sztuce: w niewielkiej komrce, pod schodami wielkiego domu (wielkiego wiata) wegetowao dwch emigrantw. AA, intelektualista, wyjecha, bo
chcia by wolny. XX, prostak, wyjecha, bo chcia si dorobi. Nierwne, mona rzec, ambicje. Pena kabza wobec wolnoci... Jakie niesmaczne, niemoralne zestawienie.
Dla kogo, przepraszam, niemoralne? Powiedzmy wprost: dla kadego duchowego wsplnika AA. Inteligenta, intelektualisty, artysty, filozofa. Czytelnika, jake by inaczej, Ksig
pielgrzymstwa i Norwida, Brzozowskiego i Gombrowicza. Prostak XX ma na swoj obron
tylko ilo tak samo jak on mylcych; jest ich za to legion. Czyby zatem spr midzy wyborem wolnoci a wyborem dostatku rozstrzyga si midzy jakoci a iloci?
Mroek w ogle nie podejmuje takiego sporu. Zostawia na boku oczywistoci: e czowiek
najpierw musi zje, a potem moe czyta Norwida. e emigracja jest produktem gwnie
ndzy, a potem godu myli, co zreszt wynika z poprzedniej sentencji. W sumie jest to spr
nie majcy wsplnej podstawy. Bywa jeszcze inaczej. Jeden wyjeda, bo y bez wolnoci
nie moe i pienidzom nic do tego. Oraz tysice sytuacji porednich, jak zwykle najpowszechniejszych.
Istotne jest to, e dwch ludzi w obcym miejscu podejmuje inne ycie. Jest to elementarny
aksjomat, z ktrym kady musi sobie da rad na wasny rachunek. Jeli ma si w tym kontekcie pojawi jakie rwnie elementarne pytanie, to dotyczy moe tylko skutecznoci wyboru. Emigracja nieskuteczna jest bowiem klsk, decyzj poronn (lepiej byo wobec tego
zosta w kraju). Przegrany jest zarwno ten, kto wyjedajc dla pienidzy yje w biedzie, jak i ten, co pojecha po wolno, a czuje si nadal zniewolony. S to sytuacje, ktrych
emigracja bardzo nie chce dopuszcza do wiadomoci, ze zrozumiaych przecie wzgldw.
Czy w zwizku z tym nie jest to najgbszy dramat kadej emigracji? Tyle, e spychany na
dno samowiedzy, przesaniany mnstwem pseudoracji (czasem po prostu racji), zmykowych
usprawiedliwie.
Nie, nie osdzam emigracji z pozycji nie emigranta. Opowiadam tylko nadal Emigrantw
Mroka. XX zarabia pienidze, ale yje w ndzy. I nie ma nic do rzeczy, e oszczdza; de
facto jest chytrym marzycielem, ktry sam siebie oszukuje. AA moe wykrzykiwa sowa na
W, zabronione w kraju, ale zniewala go poczucie winy z powodu niedopenionego obowizku
moralnego: wyjecha midzy innymi po to, by napisa prawdziw ksik o prawdziwej wolnoci. To wanie nieskuteczno emigracji jest wsplnym mianownikiem nieszcz AA i
XX, a zarazem podstaw rwnorzdnoci racji dramatycznych. Niezalenie od ich moralnej
kategoryzacji.
Nie jestem do koca pewien, czy to, co wyej napisaem, odnosi si bezporednio do mojej
ksiki. Sdz (prywatnie) e raczej nie. Ale przecie wiadomie, za zgod waciciela, zapoyczyem tytu od autora Emigrantw. Co wic w tym by musiao... Owszem, ale w innym
sensie. Jest to ksika o kilku kolegach AA. Tym si jednak rnicych od bohatera sztuki, e
napisali czy prbuj nadal pisa swoje ksiki o wolnoci. Jest wrd nich take twrca postaci AA.
W ogle ksika zacza si od tego tytuu. A raczej od momentu, kiedy musiaem sobie
wreszcie ostatecznie uwiadomi, e kilku moich przyjaci, z ktrymi czciej lub rzadziej
spotykaem si w cigu minionych lat kilkunastu, to jest od koca lat szedziesitych po
osiemdziesite, po prostu wyjechao, e ich dugie wakacje przemieniy si w drugie ycie, i
e odtd jestem skazany na przebywanie tylko z ich ksikami. Taka jest prawda: ksikami
emigrantw. Czyli e rozeszy si cieki naszych bezporednich, wsplnych dowiadcze, z
ktrych wsplnie czerpalimy podniety do rozmw, twrczoci i yciowych wyborw.
Swoista bezwzgldno i brutalno uwiadomienia sobie tej sytuacji zmusia mnie niejako
do prb oswojenia jej na wasny uytek. Jeli dotd dzieli nas czy czy wsplny wysiek
zrozumienia otaczajcego wiata (reszt dowiadcze zostawialimy stosunkom towarzyskim), to teraz przyszo do koniecznoci zrozumienia take ich i n n o c i. Stali si wic
obok wasnych dzie jakby dodatkowym obiektem do odczytania, pytaniem domagajcym
si osobnej odpowiedzi.
Oczywicie, nic nowego. Emigracja literacka ma u nas przecie tak dug tradycj. Pojawiy si nawet ostatnio prby teorii zjawiska (por. praca zbiorowa Pisarz na obczynie, Wrocaw 1985). Co innego jednak obcowanie z tradycj, co innego ywe ycie. Jak dziecko, ktre, niedowierzajc, musi wetkn palec do kontaktu, kady musi przej swoj Tomaszow
drog podejrze, czy aby tak jest naprawd, jak mwi uczone ksigi. Rzadko fascynowaa
mnie literatura dla samej literatury, na marginesach lektur staraem si podglda autora, zadawa mu z gupia frant pytania zgoa spoza liter ksiki. Jestem pod tym wzgldem wyjtkowo zym uczniem na przykad strukturalistw i zapewne nieodrodnym potomkiem tak
zwanych naszych czasw, ktre postawiy osobiste dowiadczenie autora pord centralnych
zagadnie twrczoci. Fakt, e los niektrych z moich przyjaci sta si tematem ich nowych
ksiek, by mi tylko wod na myn, oliw do ognia. A tak wanie si stao, za spraw najzupeniej naturalnego odruchu, e pierwsze teksty, jakie napisali za granic, byy w duej mierze autokomentarzem. Jest nim przecie zarwno zbir esejw Adama Zagajewskiego Solidarno i samotno, jak zbir wierszy Stanisawa Baraczaka Atlantyda.
Temat mnie wcign. Tym bardziej, e znw rozgorza spr midzy krajem a emigracj, ktry to ju w naszych dziejach. W okresie Solidarnoci wyjechao z Polski kilkadziesit tysicy gwnie modych ludzi, wychowankw PRL, ktrzy od matki ojczyzny nie
dostali wiele wicej ponad kilkunastoletnie (wtedy; dzi wyglda to jeszcze gorzej) czekanie
na mieszkanie i wtpliwe satysfakcje z pracy. Nie mwi o trudach dnia codziennego, bo
mdo mi si robi na sam myl o tym temacie. Po stanie wojennym jeszcze ich przybyo. Ale
wwczas nagle si okazao, e poza granicami znaleli si take ci, ktrzy albo nie zdyli
wrci, albo wrci wtedy nie mogli bd ju nie chcieli. Nie udaa si wprawdzie rzdowa
akcja wypchnicia poza Polsk internowanych dysydentw, ale tamci nie wrcili. Jedni uznali, e stamtd bd mogli lepiej suy Sprawie, drudzy po prostu ju nie byli w stanie duej
znie poniewierki i beznadziei. Jeszcze inni casus Blumsztajn podjli prb powrotu, ze
znanym zakoczeniem.
Michnik napisa w wizieniu list do wsptowarzyszy odsiadki pod charakterystycznym
tytuem Czy emigrowa?, gdzie deklarowa pozostanie jako wybr zachowania twarzy miast
ratowania gowy. Kilka lat pniej przyjaciel Michnika, Wojciech Karpiski, napisze, w Paryu, inny tekst, zatytuowany rwnie symptomatycznie: Bro ostatnia, gdzie podniesie spraw emigracji intelektualnej jako jednej z koniecznych ostatnich broni przeciw zniewoleniu
serc i umysw.
Szczerze mwic, nie chc by stron w tym starym sporze: zosta, wyjecha. W gruncie
rzeczy najzupeniej solidaryzuj si z wnioskami Karpiskiego z wyej przywoanego eseju:
Literatura z natury rzeczy wymyka si reguom; literatura emigracyjna, mwi o tym polskie
perspektyw. Nasuchaem si przecie, napatrzyem. I wrciem, kilka dni po tym, jak postawiem ostatni kropk tej ksiki.
Wolabym, aby teksty w niej zawarte ukaday si wedle chronologii powstawania. Zwyciya jednak konieczno innego porzdku, mam nadziej, czytelnego. Niestety, poprute
szwy zaburzonej chronologii s zbyt widoczne. Przepraszam.
Melbourne, czerwiec 87
jeli ju ktokolwiek, to bodaj oni najprdzej. Jeli losem XX wieku bya Wielka Odmowa
(Bg umar, i nie tylko on), to futuryci s przypadkiem klinicznym. Odmowa tradycji, religii, nawet kultury, eby poprzesta tylko na takim trywialnym wyliczeniu. (W ogle czyme
innym bya awangarda?) I jeli losem tego wieku by te Wielki Powrt czsto do tych samych odrzuconych rde to nikt tak jak futuryci nie zawiadcza o udziale w tym powrocie. Jeli losem bya polityka i jej straszliwe konsekwencje... Jeli komunizm... Doprawdy ta
ukadanka staje si zbyt atwa.
Typowo losw Wata naley jednak rozpatrywa w do specyficznym kontekcie podobnych mu losw i n d y w i d u a l n y c h, rnych przecie od codziennej zbiorowej egzystencji ludzkoci, o ile co takiego jak zbiorowa egzystencja moe by argumentem w dyskusji. Nie byo mu oszczdzone nic z grozy czasw, w jakich y, a nawet wicej, jeli zostawa dowiadczany, to dlatego midzy innymi, e decydowa si na ycie w oporze. Los samotnego intelektualisty nie jest, rzecz jasna, niczym nowym take w wieku dwudziestym, a
wrcz przeciwnie, sta si ulubionym, jakby nawet lekko masochistycznym tematem sztuki i
literatury. Spogldajc na epoki poprzednie wyowimy bez trudu wcale pokan armi mczennikw za wiar, ale ju rzadko da si wskaza przykad cierpienia za wiar bdc tylko
samoobron. Jeli nasz wiek co naprawd wnis do zbiornicy cierpie wszechczasw, to w
nowy zaiste wynalazek, jakim byo zadawanie tortur, ze mierci wcznie, za to tylko, e si
p o w i n n o byo by kim innym ni wskazywao urodzenie, wychowanie i sposb bycia.
Wychowanie ku innoci oto program naszych wspczesnych pedagogw, ktrzy szkoln
izb zamieniali z upodobaniem na areszt ledczy. Wata i jemu podobnych gubio to, e
chcia by inny, ale w znaczeniu najbardziej wrogim doktrynerom innoci: mianowicie inny
od doktrynerw.
Zreszt nie tylko od nich. W pewnym miejscu swoich notatnikw przypomina znany
wiersz Sonimskiego, program niezalenoci: w monarchii by republikaninem, a za republiki
krlem. Wybr postawy yciowej nie moe by zreszt pochodn tyle wiadomoci, co
atawizmw zrodzonych pod okrelon konfiguracj cia niebieskich. Nie chciabym przecenia kombinacji astrologicznych (ju widz drwice umiechy kolegw krytykw), ale znam
kilku wcale powanych ludzi, ktrych bynajmniej nie zdziwiby fakt, e kilkuletni brzdc
urodzony pod znakiem Byka podrzuca ukochanej niani, prostej chopce katoliczce, bagateln
kwesti, e mianowicie ludzie pochodz od mapy, co czyni zreszt w celach wyranie prowokacyjnych. Moe elazna odmowa przyjcia paszportu sowieckiego nawet za cen mierci
wasnej i najbliszych nie ma wiele wsplnego z tamt dziecinn enuncjacj, ale bybym
ostrony w totalnym lekcewaeniu pewnych postaw, gestw i pomysw, jakie jawi si w
sowach i czynach czowieka niekoniecznie posugujcego si umysem w stanie nieustannej
samokontroli. Opr m i m o c h o d e m, odrzucenie odruchowe mog mie swoje konsekwencje rwnie powane, co kade dziaanie podjte z zimn wiadomoci. Signijmy do
podrcznych przykadw. O tyle tu odpowiednich, e z tego samego podwrka literackiego.
Tyrmand odmawiajcy udziau w stalinizmie, bo lubi nade wszystko kolorowe skarpetki (na
Boga, wiem, e nie by to jedyny powd). Herbert zajmujcy si estetyk, ktrego zmoga
potga smaku. Jan Jzef Szczepaski, ktry powie Jackowi Trznadlowi: W tych pnych latach czterdziestych czy wczesnych pidziesitych miaem, jak teraz widz, szczcie, e nie
wszedem wtedy do tego establishmentu literackiego, ktry w jaki sposb ludzi bardzo rozmikcza. Nie wszedem ( . . . ) nie dlatego, e wiadomie rkami i nogami si przed tym
broniem, tylko e po prostu jako nie mogem si przeama. 1 Niewiele wczeniej powiedzia zreszt zdanie, ktre a nadto co przypomina: Ja to gdzie napisaem: tak mi si zdaje,
e gdybym y w czasach chrystianizacji Polski, to pewnie bybym wtedy ostatnim poganinem.
1
ni mi si dyktator bez butw, rozmowa z Janem Jzefem Szczepaskim, [w:] Jacek Trznadel, Haba domowa, Kultura, Pary 1986, str. 308.
10
Sytuacja Wata, rzecz jasna, bya tyle odmienna, e nie wynikaa ze swoistej biernoci,
niemonoci, powiedzmy, estetycznej czy abominacyjnej. Pierwsza, futurystyczna odmowa
Wata nosia znamiona wcale wiadomej agresji, prowokacji. Odmowa druga, natury politycznej, nie bya ju agresj, a tylko zajciem stanowiska: przeciw sanacji, za komunizmem (ale,
co symptomatyczne, do partii nigdy nie nalea). Potem, do koca, byo ju zadouczynienie
tym krtkim, komunizujcym latom na przeomie drugiej i trzeciej dekady wieku, co w sytuacji Wata, mieszkaca stalinowskiej Warszawy, musiao by drog wycznie pod prd. Zaczo si w latach dwudziestych, od oporu spontanicznego: awangarda, redagowanie Miesicznika Literackiego, skoczyo na oporze z wewntrznego musu, zobowizania.
Na pierwszej stronie kompletu Miesicznika, ktry w 1954 dosta w prezencie od przyjaciela i duchowego ojca jego komunizmu, Andrzeja Stawara, napisa wszak Wat znamienne
sowa: To jest c o r p u s d e l i c t i nikczemnienia. Historii mojego znikczemnienia w komunizmie, przez komunizm. W wizieniu komunistycznym przyszo opamitanie zupene i
odtd, w wizieniu, na zesaniu, w Polsce pod komunizmem nigdy nie pozwoliem sobie na
zapomnienie obowizku elementarnego: zapaci, paci sob za te dwa trzy lata moralnego
obdu. I paciem. 23.7.64. Berkeley.2
Paci ponad trzydzieci lat. Codziennie, caym sob, swoim pisaniem i swoj chorob, ktra go w kocu, porednio, zabia.3 Przeklina swj los dunika. Wielokrotnie w rozmowach z
Mioszem, w swoich notatkach i dziennikach wspomina, jak to jest dla niego fizyczn i psychiczn mk. Ju same sowa: marksizm, leninizm, Stalin itd. s dla nie chorobotwrcze.
Budz we mnie taki wstrt, e gdy w r. 1962 pisaem ksik Kilka rysw do przyszego
portretu Stalina, brako mi tylko trzech rozdziaw z obrzydzenia zapadem na uporczyw
egzem.4 Ale mwi, pisa, paci. Nie chciabym by zoliwy, ale z niejak melancholi
przeczytaem wyznanie Jerzego Brauna, take jednego z tych, ktrzy przeszli swoje znikczemnienie w komunizmie, w odpowiedzi na postawion kwesti, e dramat polskiego stalinizmu nie zosta tak naprawd oddany przez adnego z pisarzy podlegych znikczemnieniu
w latach czterdziestych i pidziesitych: Myl, e trudno si tego spodziewa od naszego
pokolenia, bo nas to brzydzi.5
Naley si w tym miejscu konieczne wyjanienie. Nie zamierzam dawa adnego portretu Aleksandra Wata, moje zapiski nie pretenduj bynajmniej do wyczerpania tematu tego
ycia i tej literatury. Nie ma nawet jeszcze wszystkich podstaw do sporzdzenia takiego
skoczonego portretu. Nie wszystkie wiersze odnalezione w archiwach zostay opublikowane, podobnie nie wszystkie wypowiedzi publicystyczne i literackie. Tekst, ktry pisz, jest
raczej snuciem pewnych myli na motywach gwnie wierszy i Dziennika bez samogosek,
wic rzeczy bardziej intymnych, jakby prywatnych, cho przecie wszystkie inne dziea Wata
i wok Wata towarzysz mi w sposb jake naturalny. O autorze Bezrobotnego Lucyfera
napisano ju sporo, a o gwnym przedmiocie jego literackich i egzystencjalnych obsesji,
komunizmie, wrcz cae biblioteki, wic byoby doprawdy dalece posunit naiwnoci
twierdzi, e do Watologii da si wnie jeszcze co cakiem nowego, nieznanego, prawdziwie odkrywczego. A jednak wiem, e czego mi brak w czytanych tekstach o pisarzu, e,
krtko mwic, w obliczu wyaniania si dopiero Caoci Wata jest jeszcze miejsce na wtrcenie kilku wasnych sw. Instynkt (samozachowawczy) podszeptuje mi, e powinienem si
2
Ola Watowa, Wszystko co najwaniejsze . . . Rozmowy z Jackiem Trznadlem, Puls, Londyn 1984, str. 122.
Chorowa na tzw. zesp opuszkowy Wallenberga, maleki skrzep umiejscowiony w mzgu, w centrum orodka blowego.
4
Za not Od wydawcy, [w: ] Aleksander Wat, wiat na haku i pod kluczem, Polonia, Londyn 1985, str. 181.
5
Byy we mnie jakby dwie osobowoci, rozmowa z Andrzejem Braunem, [w: ] J. Trznadel, Haba domowa, op.
cit., str. 284.
3
11
zaj raczej literatur ni osob pisarza, traktowa z najwysz ostronoci wszelkie wycieczki w stron zadawania pyta nie mwic ju o odpowiadaniu na nie... czyme to
mianowicie jest Wat sam w sobie, Wat czowiek, Wat postawa, Wat symbol wreszcie.
Pozostaje mi jedyna obrona: w wieku XX osobiste dowiadczenie autora stao si jedn z
czstszych konwencji literackich, dominujc nawet niekiedy wszelkie inne postawy poznawcze i wrcz estetyczne. Zreszt sam Wat daje bezporedni asumpt do przyjcia takiego
wanie punktu widzenia: . . . obowizyway dawniej kanony i rygory rzemiosa atwo
uchwytne, rzecz poety byo fascynowa, zaraa wzruszeniem, przekaza myl logiczn,
dyskurs, przedmiot. Dzi (to znaczy od lat bodaj stu) to wszystko jest skompromitowane,
stare i zuyte, stracio sens istnienia. Myl, e jedynym dzi kryterium sprawdzalnym jest
twarz poety, to znaczy osobowo poetycka i los, rzecz niestety spoza samej poezji. Jedynym uchwytnym gwarantem jest szczero waciwo tedy moralna. I cena, ktr poeta
zapaci sob za wiersz, sprawa biografii, ktra wedug krytykw nie powinna nikogo obchodzi. 6
Zbrojny w taki sukurs poety zamykam to wtrcenie wyznanie.
CIAO I DUSZA
Nie przypadkiem tak czsto i tak intensywnie wspomina Wat spotkanego w Saratowie, na
wiziennej trasie midzy cel a szpitalem, starego bolszewika Stiekowa; powici mu
zreszt osobne opowiadanie.7 Szczupy, wysoki, przygarbiony, z wsk, dobrze uniesion
gow, sprawi na mnie zrazu wraenie starego Anglika wychowanka Eton. I w innym miejscu: . . .orli profil odpowiada jego samotnej wrd nas obcoci. ( . . . ) Wygld tego Stiekowa
nie by ani sowiecki, ani rosyjski po prostu ludzki. Stiekow, po pasku dumny, zorzeczy
gono Stalinowi, co byo niezwykym zjawiskiem na owe czasy i w jego sytuacji w kocu
stalinowskiego winia. Fascynacja Stiekowem jako i n n y m winiem musiaa Watowi
zapa gboko w serce i wiadomo; stanowi wszak swoisty symbol m o l i w o c i
manifestowania postawy niezalenej, godnej. Stiekow, zgin to prawda, niemal na oczach
Wata, ale czy sam Wat widzia przed sob janiejsz perspektyw ni wasn mier na cudzych oczach?
Mka i mier intelektualisty; Stiekow by redaktorem gazety, prawdziwym starym komunist, autorem ksiek o pisarzach i filozofach rosyjskich. Poddawali si robotnicy, urzdnicy rnych instancji, poddawali si starzy kryminalici i modzi urkowie. Szli na stalinowsk rze z pokor albo nienawici, ale jeden Stiekow intelektualista, pisarz, Europejczyk z
wychowania i wyksztacenia szed na rze jawnie zorzeczc, opatrujc rzeczywisto komentarzem, ktry si jej nalea. Czyni to moe i dlatego, e by niegdy zaufanym samego
Ojca Narodu i Stalin nie by dla niego niedosinym bogiem, ale cierpliwym pono do granic brawury suchaczem ryzykownych politycznie anegdot Stiekowa. Moe dlatego, e
wanie Europejczyk w Stiekowie nie mg znie pogardy dla czowieka, dla humanizmu,
dla zwykej logiki, caej tej potwornej azjatyckiej nienawici. Wszystko jedno. Stiekow publicznie ly Stalina. Tej nauki Wat nie zapomnia nigdy.
Europejczyk w bizantyjskim wizieniu, na somie, w dwudziestu kilku na kilu metrach
kwadratowych, poniany, poniewierany, godzony, przesuchiwany, arty przez robactwo.
Ktrego dnia, waciwie by to zmierzch, Wat usysza na dachu ubianki podczas wiziennego spaceru dalekie radio nadajce Pasj wg w. Mateusza Bacha.8 To bdzie te prze6
Aleksander Wat, Kartki na wietrze, [w:] Dziennik bez samogosek, Polonia, Londyn 1986, str. 173.
Aleksander Wat, mier starego bolszewika, Kultura, Pary 1964, nr 1-2, przedruk [w:] wiat na haku . . ., op.
cit.
8
Aleksander Wat, Mj wiek, Londyn 1981, wyd. drugie poprawione, str. 122-127.
7
12
ycie silnie traumatyczne. Te dwadziecia minut na dachu, mimo caej straszliwej monotonii
dni i tygodni, i miesicy ubianki, to byo gste przeycie, niesychanie gste. Ile mona
zmieci w dwudziestu minutach! Czasami gwn cz ycia swojego.
Tadeusz Konwicki opowiada Stanisawowi Nowickiemu 9 , e torturowani w niemieckich
aresztach modzi intelektualici, tacy salonowi maminsynkowie, zachowywali si nadzwyczaj
godnie i nie sypali, bo jzyk za zbami kazaa im trzyma wanie ta szlachecko szlachetna,
wyniesiona z lektur, opowieci domowych i polskiej mitologii obrzydliwo zdrady, niemono pniejszego spojrzenia w lustro, groza wiecznej haby. Obcienia zaiste czysto
inteligenckie, nawet jeli nie wycznie inteligencji dotyczce. Ta opowie przypominaa mi
si, moc jakiej tajemniczej analogii, w zwizku z do niezwykym wydarzeniem w wiziennym yciu Wata, jakim mianowicie byo okieznanie bandytw wyznaczonych do siowego wymuszenia na pisarzu przyjcia paszportu sowieckiego (wizienie w Ilii.) Wspomina on
o tym w Moim wieku, wspomina Ola Watowa we Wszystkim, co najwaniejsze. . . jako o
pewnym psychologicznym fenomenie. Oto zamiast przestraszonego Polaczyszki kryminalici
ujrzeli miertelnie zdesperowanego, a jednoczenie na swj sposb przeraajcego w oczywistej gotowoci na kad mier o b c e g o. Mona te chyba podejrzewa, e w tym nieco
zabobonnym cofniciu si przed kani byo co w rodzaju szacunku dla jurodiwego, nawiedzonego; Wat pyta ich o Boga, by to najgbszy okres jego powrotu do wiary. . . Wyglda
pono jak prorok.
Nie przeceniabym, rzecz jasna, odwagi intelektualistw, bo adnej teorii nie da si uku z
pojedynczych przypadkw, choby najbardziej godnych szacunku. Ale cie Stiekowa nie
odstpuje mnie nigdy, ilekro myl o Wacie winiu.
Wat musia sobie zreszt doskonale zdawa spraw, jakie niezwyke w caej swojej skdind grozie dowiadczenie los mu woy na szyj katornika. Oto gboko europejskie,
najbardziej wyrafinowane wychowanie i wyksztacenie, na jakie moga si zdoby nie tylko
polska, ale i ydowska tradycja intelektualnego arystokratyzmu, rzucone zostao na samo dno
ndzy, upokorzenia, sponiewierania. Oczywicie nie naley zapomina, e w czasie kiedy
Wat lea na pryczy w Zamarstynowie czy ubiance, nie lepszy los spotyka jego kolegw
pisarzy, uczonych i artystw na pryczach Owicimia czy Dachau. Brak tej wiadomoci jest
zreszt jednym z najbardziej zadziwiajcych pustych miejsc w yciu i twrczoci Wata. e
omino go to jako dowiadczenie bezporednie, to tylko czciowo tumaczy i n t e l e k t u
a l i s t wanie. Jest by moe za to jeszcze jednym dowodem paraliujcego jadu komunizmu. Trzeba bowiem pamita, e dla Wata istot komunizmu bya przede wszystkim sawetna stalinowska pieriekowka dusz, wic dziaalno z gruntu ideologiczna, filozoficzna niemal,
podczas gdy Niemcom, omale amatorom w totalitarnej robocie, wystarczaa tylko rze
fizyczna i podporzdkowanie sobie innych jako niewolnikw pracy, nie myli. Nie mwic
ju o takich drobiazgach, e Niemcy od wasnych winiw jednak nie wymagali mioci do
kata . . .
Zatem Wat wiedzia, e los da mu poecie moliwo wypowiedzenia najwikszego
rozdarcia epoki, a moe w ogle najwikszego rozdarcia, jakie zna ludzko: przecie nawet
Hiobowi Bg nie da daru poezji, ktra, o ironio, stworzona zostaa do opiewania chway a
nie do wiadkowania zu i nienawici.
Tam koral pry si, rowo pi kobiety,
i nektar pij tam motyle modrookie.
Z topieli snu rzucio mnie na beton,
gdzie pot nasz bratni zmiesza si z posok.
(Ewokacja)10
9
Stanisaw Nowicki, P wieku czyca. Rozmowy z Tadeuszem Konwickim, Aneks, Londyn 1986.
Aleksander Wat, Ciemne wiecido, Libella, Pary 1968. Wszystkie cytaty z tego wydania.
10
13
YCIE LITERATURA
ycie traktowane na wzr literatury, jako estetyczna przygoda . . . Te artystyczno psychologiczne gry, jake popularne w Europie co najmniej od wieku XVIII, znane byy Watowi
futurycie, ale dopiero bezporednie dotknicie stalinowskiego komunizmu odwrcio zaleno midzy yciem i literatur. Powiedzmy cilej: przywrcio waciwe proporcje.
Wat, nawet w chwilach najwikszych zapaci wiziennej egzystencji, nie ustaje w przymierzaniu dowiadcze ywych do dowiadcze zapisanych, w ogle do kultury. Wszystko
mu si kojarzy z ksikami, obrazami, niekiedy z muzyk. Kultura staje si nie tylko oparciem dla bytu sprowadzonego do odruchw somatycznych. Okazuje si nagle wartoci niemal dotykaln, towarem, za ktry mona kupi chwil wolnoci, niezalenoci. Recytowane z
pamici wiersze w ilijskiej celi III Oddziau NKWD s by moe zestawem ycia przeciw
mierci, bo wspwiniowie, przeznaczeni na wrogw, podchwytuj t drog ucieczki od
ostatecznego spodlenia. Ten awangardysta, nowator, niszczyciel sw i niegdysiejszy obrazoburca odnajduje w kulturowym cigu wartoci etycznych i estetycznych cay sens egzystencji.
. . .Tylko to jedno daje mi poczucie bezpieczestwa, kiedy nowa sytuacja yciowa, przygodna
konfiguracja rzeczy, osb, sw, gestw rozpoznaje siebie w identycznych obrazach i rwnaniach tego, co ju byo. Tego, tylko tego mi trzeba, wanie mnie, niegdy awanturniczemu
awangardzicie: wiedzie, dotkn, odczu, e to, co jest, ju byo, e to, co w tej chwili przeywam, byo ju przeyte i przeywane, e zatem jest w mocy ludzkiej, zatem mojej mocy t
o przey.11
Stalina odnajduje w Dostojewskim i Dostojewskiego w Stalinie. Midzy geniuszem zbrodni i geniuszem Biesw toczy si dialog ludzkiego pieka. Zreszt gdziekolwiek bya zbrodnia,
tam musiaa by literatura. Wat bardzo przey mier Johna Kennedyego, i kiedy zamierza
napisa powie o tym morderstwie, a waciwie o mordercy jak zwykle ledwo zaczt i
porzucon plan pracy jawi mu si znw jako rozgrywka midzy yciem mierci literatur. Napisa szybko w Ameryce tak powie, minimum dokumentacji (!) dbaoci o
couleur locale. Biesy, Podrostok, Podpolie, Prestuplienje i nakazanje. Nowele Borowskiego, Requiem pour une nonne, Faulkner, Time, Life, New York Times, pobyt
w Rosji, o jego onie troch. I szybko 200 stron.12
Gdyby napisa w caoci swoj wymarzon ksik o Stalinie, niewtpliwie Ksig ycia,
ktrej nie stworzy z rnych powodw, po czci z obrzydzenia, po czci z choroby, na
pewno te std, e musiaby sprowadzi na jej karty wszystkie demony pieka i nieba, kultury
i historii, co byoby przecie zadaniem szalonym i absurdalnym, wic gdyby napisa to szalone dzieo, znalazoby si gdzie obok Blakea, Swedenborga, Oskara Miosza i Kierkegaarda,
za czym Wat staby si niewtpliwie jednym z bohaterw Ziemi Ulro. Spjrzmy tylko na
projekt pomnika, jaki usiowa postawi swojemu oprawcy, pomnika stawianego ponuremu
mordercy przez ca europejsk kultur i sztuk: Jego obsesje: mier, rozmowy la Iwan
Karamazow z diabem, la mistycy z Bogiem religiant mistyk, im bardziej Stalin racjonalizuje, tym bardziej Dugaszwili zatapia si w mistyce. On Mesjasz i on ofiara. Wszystkie moje
idee: p i e r i e k o w k a dusz, budowa modelu nowego spoeczestwa. Caa racjonalna
struktura, ktr chc da w ksice dla Centrum (The Center for Slavic and East European
Studies uniwersytetu w Berkeley, gdzie zosta zaproszony w 1964 na roczny pobyt), znajdzie
podbudow psychologiczn w tym obrazie mistyka samoudrczyciela, kata samego siebie
(Baudelaire, Kierkegaard), ostateczna synteza z Iwanem Gronym. Naturalnie ze wszystkim,
co go rni. Czytelnik Stirnera, listw Iwana Gronego, Awwakuma, moe nawet Donoso
Cortsa, naturalnie Dostojewskiego: Biesy i Dziennik, od ktrego bierze po prostu sposo11
12
by, i Braci Karamazow. Moe i Novalis, i w ogle Jezuici. ( . . .) (Acha, Platon.) Pamitniki Hadriana.13
Ciekawe byoby wyobrazi sobie t ksig. Mona zreszt podj tak prb, majc za
podstaw niektre teksty Wata o Stalinie, choby najbardziej wyczerpujce Dziewi uwag
do portretu Jzefa Stalina (w zbiorze wiat na haku i pod kluczem). Podejrzewam, e byoby
to dzieo diaba i chaosu, geniuszu i szalestwa. Nie tylko dlatego, e duch diaba Stalina
musiaby prdzej czy pniej wej w piro pisarza, tak jak wszed mu w dusz, o czym Wat
wielokrotnie mwi i pisa. Sprawa jest inna: Wat nie mia formy. Futurystyczny nihilizm ju
nie tylko formy, ale i treci dopeniony pniej w Bezrobotnym Lucyferze pomimo nawrcenia si Wata na tradycj i cigo kultury, nigdy nie odwrci si w swoje poniekd
przeciwiestwo, ktre jako bodaj jedyne dawao rkojmi powodzenia mianowicie w konwencj. Mam na myli konwencj jako zbir narzdzi zdatnych do uszeregowania potnych i
wielokierunkowych impulsw pyncych ju to z rnych epok kultury, ju to z ycia samego. Powrt Wata do tradycji literackiej zatrzyma si jakby na poziomie pojedynczego sowa,
filozofii sowa. Sowo niegdy rozbite futurystycznym motem doznao aski uwicenia na
skutek wielu przemyle tudzie okolicznoci, z ktrych najniezwyklejsza dotyczya jednego
z przey wiziennych (a miay one, jak wiadomo, w wielu wypadkach wpyw na pisarza
decydujcy), mianowicie spotkanie na ubiance sowieckiego ex wiceministra, samorodnego
myliciela, maniaka filologicznego Dunajewskiego, jednego z najczciej przywoywanych
bohaterw Mojego wieku. Obaj zabawiali si w wyszukiwanie etymologii sw, co dla
Wata byo o tyle dodatkowo atrakcyjne poznawczo, e jako awangardzista wanie w odrnieniu od klasykw podchodzi do sowa take jako do elementu materialnego, przedmiotu samego w sobie. Spowodowao to nawrt do odczuwania biologicznego zwizku sw
na wyszym poziomie, nie mineralnego, biologicznego, czy nawet archetypalnego, z histori,
z niesychanie ywymi tkankami ludzkich losw, losw pokole, losw narodw. I odpowiedzialno za kade sowo, za waciwe uycie kadego sowa. 14
Ale tak naprawd Wat nigdy nie przebudowa sowa choby ju odmiennie traktowanego
w styl. W jego pniejszych pismach raz po raz przewija si nuta wrogoci w stosunku do
poetw niwelatorw sowa (np. Biaoszewskiego), ale styl Wata jako poety i jako eseisty
bynajmniej nie przeszed analogicznej ewolucji od anarchii do konstrukcji, cho anarchi
zdecydowanie by przesta. Jego niektre wiersze z lat powojennych nadal zachowuj swoiste
rozchwianie skadni i chocia pojawia si sporo form tradycyjnych (sonet choby), istot wewntrznej struktury staje si do swobodna gra poetyk, z upodobaniem do brudzenia zastosowanych konwencji.
Do tego trzeba doczy niech do krytykw jako tropicieli prawidowoci wanie: Niech
krytycy rozprawiaj o strukturze wierszy, o entropii lingwistycznej, o metonimii, poezja realizuje si w peni, kiedy jest bohaterstwem. Tej lekcji ontologicznego sensu poezji nie zagubiem. . .15 Wat broni wic wolnoci poezji jako zobowizania przede wszystkim moralnego. W
naszym wieku, ktrego dewiz nie byo przecie budowanie, a raczej burzenie, takie wyznanie propos stylu nie powinno dziwi ani oburza, a nawet przeciwnie, wiadczy o najgbszych zwizkach z esencj epoki. Z upywem lat stao si natomiast oczywiste, e zobowizanie moralne przysonio zobowizania wobec formy. Powtarzam: nie myl o formie poszczeglnej. W zakresie konstruowania pojedynczego wiersza Wat bywa mistrzem, ale jako cao
poezja ta, podobnie jak publicystyka, jest pochodn mylenia kubistycznego, o czym bya ju
mowa wyej przy innej okazji. Jeli za chodzi o sam publicystyk, Wat mia wiadomo
alinearnoci prowadzenia wywodu, naduywania wielostopniowych dygresji, oplatania kadej
13
15
waniejszej myli szeregiem skojarze, co zapewne nie uatwio mu pisania, tak jak nie uatwia lektury. A s to teksty, ktrych kade niemal sowo godne jest odrbnej uwagi.
Czy w tej sytuacji wielkie Dzieo o Stalinie mogo by w ogle moliwe? Owszem, ale
tylko jako portret kubistyczny wanie. Take jako collage. (Picasso w czasie, kiedy tworzy
podstawy kubizmu, z upodobaniem wiczy collage.) Byoby to dzieo wielkie, ale obawiam
si, e mao czytelne, w kadym razie dla czytelnika nie wprowadzonego w zakamarki antykonwencji. By moe odpowiednie dla swojego bohatera, tak jak go chcia widzie Wat:
wielotwarzowego Stalina mistyka, Stalina mordercy, Stalina biesa. Ale w sumie mimo
wszystko nieodpowiednie do istoty komunizmu, ktry jawi si Watowi jednak jako system
wielce w swoim szalestwie konsekwentny.
Moe si myl w tej diagnozie. Moe racj ma Wat, skadajc win za t wielk niemono na swoj wyniszczajc ciao i mzg chorob, na swoje zbyt wygrowane ambicje,
swoje lki i obsesje. Jak by nie popatrze, nie zmieniao to cierpie Wata z powodu niemoliwoci stworzenia Ksigi, Arcydziea na miar ycia. A przecie tylko to miao usprawiedliwi Wata w oczach ludzkoci. Tak, ludzkoci. Mniejszych ambicji nie mia.
Zostay kartki, urywki, fragmenty. Potem ju wiedzia, e nie ma od nich ucieczki, e s
jego losem i przeznaczeniem. Nawet prbowa jako to sam sobie zracjonalizowa. . . .Tu
idzie o licie z drzewa spadajce, a wic z drzewa jesiennego. Unoszone przez wiatr bezadnie. Bo i mnie na nic innego sta nie byo, nigdy, a zawsze chciaem pisa tylko Czerwone i
czarne lub Krytyk praktycznego rozumu. To si zemcio. Kartki to znaczy tam, gdzie
si spotyka kaprys przypadku z kaprysem umysu, ktry suy tylko sobie a nie mnie, i idzie
tam, gdzie chce i kiedy chce. A take zapewne i z kaprysami a moe i z elaznymi prawami
losu, historii. Kaprysy, zbiegi kaprysw, a nie dzieo.16
Potrzaskany styl (niemono stylu, niemono poezji, jak pisa swego czasu Rewicz)
zaprowadzi Wata do pieka literatury, ktre byo jednoczenie piekem moralnym jako e
literatura miaa by spat dugu, wyrazem postawy etycznej, odpowiedzialnoci pisarza. Niestety, nie tylko komunizm zniszczy literatur jako wito Sowa. Wat futurysta co o tym
wiedzia, ale ju nie zdoa, nie zdy, a moe nie umia wycign dalszych konsekwencji
(w kadym razie praktycznych). W ostatnim roku ycia zapisa znamienne proroctwo: Dzi
myl, e powrt do klarownego, najprostszego wiersza w tradycyjnej formie jest nie tylko
podany, ale i moliwy. Ale jaka to trudna droga, ilu przesdw i prnostek trzeba si pozby.17
Trudno powiedzie, by dzisiejsza poezja spenia oczekiwania Wata, bo przecie powrt
do tradycyjnej formy wielu pisarzom kojarzy si zasadnie ze zwykym regresem. Przypuszczam jednak, e gdyby doy tych lat, miaby wiksze ni wwczas powody do satysfakcji. Przypominam: w 1967 roku, gdy zapisywa powysze, nadal obowizywaa wspomniana
przed chwil pena rozpaczy teoria Rewicza o mierci poezji. Tam za, gdzie poezja okazywaa si moliwa, bo przecie co innego kasandryczne groby, a co innego ywe ycie,
panowao rzekie piknosowie, formulizm (pokolenie Orientacji), poetycki konceptualizm.
Do poezji jako moralnego wyboru byo daleko jak do ksiyca mwi o jej caociowym
charakterze wszak uduchowieni esteci potrafili bez trudu pisywa wiersze na konkursy
rocznicowo leninowskie. Wiele wierszy Wata wydaje si na tym tle jakby odlanych z oowiu; pisa w kocu zawsze z pen wiadomoci ostatecznej odpowiedzialnoci za sowo
kade zreszt. I wiedzia, e istnieje poezja, ktra jest Poezj, lecz nie jego czasw, czasw
agrw, czasw kamstwa.
ZEWNTRZNE I WEWNTRZNE
. . .Tajc, jak gdyby domyla si biegu moich myli, powiedzia mi kiedy: W naszym
schizofrenicznym wiecie jedyny ratunek przed obkaniem to cise odseparowanie osobowoci wewntrznej od zewntrznej.18 Wat przyjmuje t myl jako trafn i obowizujc w
rzeczywistoci rozdwojonej, gdzie kamstwo zewntrzne uprawia si po to, by ratowa
prawd wewntrzn. Musi by jednak przyjte elazne zaoenie, e jedno nie moe przenika do drugiego. Jak zwykle take i t ide podbudowuje Wat przykadem zaczerpnitym z
historii kultury: ot identyczn myl opart o identyczne zaoenia zawiera starochiska parabola mdrca Czuang Tse o despotycznym ksitku i zgodliwym guwernerze.
Cae zagadnienie jest niewtpliwym przypadkiem tzw. zdrowej schizofrenii, ktry to termin proponuj jako wariant synnej dezintegracji pozytywnej prof. Dbrowskiego. Konieczno utrzymania w osobnoci obu rodzajw postpowania wymaga jednak pewnego gatunku
siy (wewntrznej), nie wszystkim przecie danej. Std pojawia si w tej doktrynie pewna
luka, w ktr wchodzi temat z pogranicza psychologii i psychiatrii, mianowicie wallenrodyzm
pytanie o stopie autentycznoci twarzy i maski oraz o moment, w ktrym maska staje si
twarz.
Dokadnie nie pamitam, by moe 1970, moe 71 rok, spotkaem w Krakowie pewnego
modego Czecha, malarza, ktremu udao si jako wyrwa na chwil z obsianej czerwonymi
gwiazdami Pragi (resocjalizacja szalaa na caego). Opowiada, e z kilkoma przyjacimi
artystami zaoyli co w rodzaju komitetu samopomocy. Wygldao to tak, e na pewien
czas jeden ze spki zostawa wydelegowany na zewntrz w celach zarobkowych, co oznaczao bezprzykadne chaturzenie przy wszelkiego rodzaju uytkowych pracach zleconych, od
organizowania wystaw ku czci Armii Czerwonej po dekorowanie sklepw z drobiem. S to,
jak wiadomo specjalistom od takich prac w RWPG, przedsiwzicia najbardziej popatne. W
tym czasie pozostali koledzy po prostu malowali, rysowali czy rzebili swoje, bez ogldania
si na cenzur i co za tym idzie moliwo wystawiania take w celach zarobkowych.
Potem si zmieniali i inny szed na zewntrz.
Dugo to trwa zapewne nie mogo, choby ze wzgldw czysto organizacyjnych. Byo
jednak idealnym zastosowaniem teorii rozdwojenia jani. Trudno powiedzie, czy modym
artystom udao si kompletne odizolowanie wntrza od zewntrza. Przypuszczam, e gdyby
miast malowa portrety przywdcw myli okna w szkoach, dylemat byby unicestwiony w
zarodku; skdind docent filozofii na stanowisku motorniczego tramwaju nie by wwczas
zjawiskiem odosobnionym.
18
Czy jednak rka, ktra dzi maluje I sekretarza, jutro z rwn bezbdnoci namaluje kolejk przed sklepem misnym? Czy pisarz, ktry ze strachu, cynizmu czy gupoty wytwarza
miosne panegiryki pod adresem wadzy i c h c e j widzie jako dobrotliw, bdzie zdolny
uczciwie opisa choby swoje ycie? Nie ma tu, na szczcie, jednej odpowiedzi. Ale pki
istnieje moliwo jednej jedynej odpowiedzi negatywnej, obowizkiem kadego humanisty
jest sprzeciw wobec doktryny zdrowej schizofrenii. eby znw nie by goosownym, prosz, oto przykad skutkw jej dziaania: niektrzy z pisarzy rozmwcw Jacka Trznadla
wprost przyznaj, e stalinizm wypaczy ich literatur i e do dzisiaj odczuwaj skutki wrong
thinking i wrong writing.
O c chodzi? Ot o to, e Wat, ktry formu zdrowej schizofrenii zdawa si przy
wszystkich zastrzeeniach akceptowa jako duchow terapi na przetrwanie socjalistycznego ycia w kamstwie, sam zupenie nie umia jej zastosowa. Nie chodzi mi o banalny (cho
teraz atwo si mwi banalny. . .) opr wprost, czyli na przykad wyaenie w 1950 roku na
trybun podczas zebrania Zwizku Literatw i pyskowanie na komunizm, co dla wczesnych
stalinowcw byo samo w sobie horrorem, a Watowi grozio wiadomo czym; ratowaa go, jak
sam przyznaje, legenda przedwojennego komunisty. Mam na myli wyrany podzia na Literatur i Pimiennictwo. Literatur bya dla Wata poezja i bya to rzecz wita. Natomiast Pimiennictwo mogo zajmowa si komunizmem, stalinizmem, kamstwem, wizieniami, chorob, caym wistwem ycia. Symptomatyczne: kiedy Wat przysta do komunizmu, przesta
pisa wiersze. Od 1929, czyli od roku zaoenia Miesicznika Literackiego, waciwie a do
lat czterdziestych nie uprawia tzw. literatury. Swoje przedwojenne zamilknicie rnie tumaczy, ale jeden z argumentw trafia mi szczeglnie do wyobrani: Chocia wtedy pisaem
nowele, niszczyem je, po prostu nie drukowaem. ( . . . ) Troszeczk miaem stosunek do
komunizmu jak Simone Weil do katolicyzmu. Baem si, e zara. Czuem jeszcze w sobie
cay adunek jako literat, jako poeta, adunek starego kapitalistycznego, buruazyjnego, zgniego Adama. Zgnilizny buruazyjnej. I baem si zarazi. 19
Jest to wyznanie o tyle wspaniae, e kiedy po wojnie Wat wrci do literatury, bdzie si
ba j zarazi komunizmem . . . Nigdzie tego wprawdzie wprost nie powiedzia, ale wystarczy uwanie przeczyta wiersze, odszyfrowa ich podstawowe motywacje. Swojego pimiennictwa o komunizmie nie znosi, przyprawiao go, jak wspomnia, a o egzem. Pisa
w poczuciu dziejowej i moralnej koniecznoci; poezja, tak jak powiedzia Malraux o sztuce,
bya dla niego jedynym gestem bezinteresownym. Bezinteresowno nie oznaczaa bynajmniej piknoduchostwa czy eskapizmu, o czym nieco dalej. Ot wiersz mia by d l a p i k
n a cho sam pikny by nie musia, czasem nawet nie mg; Krasiski ani przypuszcza,
jakiego ucznia si doczeka.
Nauka z odczytania poezji Wata jako funkcji Pikna moe by dwojako uyteczna: raz
dla opisu samego Wata, jego osobowoci twrczej, dwa dla cakiem teraniejszej poezji
(literatury).
Trzeba byo zaiste palca Boego, aby Wat, wydobyty z otchani piekielnej sowieckich wizie, ostatnie kilkanacie lat swego ycia spdzi niemal w ziemskim raju, czyli tam, gdzie
przyroda, cywilizacja i kultura stworzyy szczeglnie wiele powodw do odczuwania radoci
ycia. Myl o Francji, zarwno Paryu, jak i prowincji, o Woszech, o Kalifornii wreszcie.
Ola Watowa, ktr dobry Bg dobrych ludzi rwnie obdarzy talentem opisywania pikna,
powicia pejzaom francuskim i woskim liczne strony swoich wspomnie.20 Ale wiersze
Wata, wiersze!
19
20
19
kluczu wiolinowym
(Z notatnika oborskiego)
Przepraszam za przydugie cytaty, ale nie mogem si oprze.
M a l a r s k o wierszy Wata jest nieporwnywalna (cho sam Wat twierdzi, moe nieco kokieteryjnie, e gust artystyczny zepsu sobie ju w dziecistwie upodobaniem do kiczowatych ilustracji ksikowych). Gsto pikna ycia, gsto natury jak z bukietw i pejzay
normandzkich lewiskiego, z migotliwych katedr Moneta . . . Ale i, wcale nierzadko, z
gwatownie skrconych w blu fowistycznych pejzay Vlamincka czy Deraina. Najciemniejsze wiersze Wata maj w sobie co z mistyki pcien Rouaulta, grafik Odilona Redona.
Pikno do blu; jake wiele, a za wiele zwrot ten oznacza w liryce Wata. Jest wszak metafor i dosownoci zarazem. Bo nie jest prawd, co zauwayli na pewno przyjaciele wierszy Wata, e ta poezja tylko piknem si ywi i do pikna zwraca, co wyej napisaem (wiadom naduycia). Nie udao si Watowi uchroni wierszy od grozy wiata. Moe zreszt a tak
bardzo mu na tym nie zaleao, jak to usiowaem podchwytliwie przedstawi, imputujc mu
co, czego ju sprostowa nie moe. Czarna wrona za polatuje nad wieloma strofami jak na
ostatnim obrazie van Gogha. Wraca echo wizie, niektre wiersze byy zreszt pisane w
wizieniu. Echo ludzkich tragedii. Staroci wiata, staroci wasnej, wasnego blu, choroby,
cierpienia. Bez wiedzy o tym tragicznym yciorysie pewna cz utworw pozostanie ziemi
nieznan i nierozpoznan dla czytelnika. Wat jest konsekwentny, pisa wszak o wierszu jako o
drugiej twarzy poety. Cho uwaga nie zgadzam si z traktowaniem literatury jako zwierciada na gocicu jak zanotowa w Kilku uwagach o zwizkach midzy literatur a rzeczywistoci sowieck.21 Uwaga dotyczy co prawda prozy, ale jest znamienna; dla Wata, mona
domniemywa, realizm by raczej postaw ni metod, cho i co do tego mona mie pewne
wtpliwoci; realizm w potocznym sensie oznacza co racjonalnego, wywaonego, zdroworozsdkowego, a w takim pojciu Wat realist nigdy nie by.
Przede wszystkim cierpienie. Drugie, po wizieniach, pieko poety. Straszliwy bl pord
winnic, ptakw, koyszcych si na wietrze migdaowcw. Pitnastoletnie cierpienie, od ktrego a boli Dziennik bez samogosek, Kartki na wietrze, tak wiele wierszy. Wszystkie inne
zdania o tym cierpieniu bd banalne, paskie, bo ma racj Wat piszcy wielokrotnie, e nikt
nie moe zrozumie cudzego blu, ktrego niesamowito polega dodatkowo na tym, e t r w
a z niewielkimi jedynie przerwami, zaguszany rodkami znieczulajcymi, paraliujcy wol,
intelekt, wyobrani, wszystko usiujcy sprowadzi do siebie. Ogie, ktry pali, ale nie spala, wieczne auto da f.
Dowiadczenie blu jest dowiadczeniem przede wszystkim ciaa; swoista, wyrana cielesno, biologiczno wierszy Wata ma by moe rdo take w szczeglnie intensywnym
odczuwaniu n a t u r y c i a a. Miotanego od wzlotw do upadkw, zachwytw i cierpie.
Jedna z trzech d, jakie napisa u kresu wytrzymaoci, trzy miesice przed mierci, dedykowana jest skrze:
21
Symbolem tzw. wspczesnej liryki byy dla Wata dwa nienawistne, z rnych cakiem
powodw nazwiska: Przybo i Biaoszewski. Przybosia nie znosi dla jego (i jego wierszy)
pytkoci; tak j odczuwa i nie ma z tym polemiki. Z Biaoszewskim sprawa trudniejsza. Nie
klasyfikowa jego poezji, ale odrzuca j ze wzgldw cile, powiedzmy, filozoficznych, bo
dar sowa na strzpy, czego mu stary Wat nie mg wybaczy (bo troch przypomina modego Wata . . .) . Owszem, Wayk. Herbert. Rewicz (na pocztku wyraa si o nim brutalnie i lekcewaco, potem zmieni zdanie). Szczegln sabo mia do Herberta wanie. O
dziwo, nie mwi nic, prawie nic, o wierszach Miosza, cho przecie z wielu wzgldw powinny mu by bliskie. Moe przyja z Mioszem miaa starcza za komentarz? Herbert
oczywicie, bo jeli miabym wskaza poet, ktremu Wat mgby przekaza bero swojej
poezji, byby nim przecie wanie on, autor zarwno Pana Cogito, jak i Raportu z oblonego miasta. Jake by si Wat ucieszy, gdyby przeczyta Raport . . .! Odnalazby tam wszystko,
za co chciaby ceni poezj wspczesn. rdziemnomorska kultura i czogi najedcy,
skrtowo rzecz ujmujc. Pan Cogito w paszczy Lewiatana. Wierny, rzetelny Pan Cogito.
Myl, e zgodziby si take z przesaniem wiersza Do Ryszarda Krynickiego list, w
ktrym starszy poeta przestrzega przed oddawaniem witej mowy poezji w sub wojn z
czarn pian gazet. Nie chodzi o unikanie ponurych realiw, ale o grob trywializacji jzyka,
umysu, wyobrani. Walka z gazet brudzi rce, spaszcza myl.
Jest rok 1987, od napisania tego wiersza upyno kilka wanych lat, przesanie Herberta
poniekd stracio i poniekd zyskao na aktualnoci. Stracio, bo najlepsi poeci pokolenia, do
ktrego zwraca si (cho przecie nie tylko do niego) autor Pana Cogito w poczuciu wsplnego losu, porzucio bezporedni walk z czarn pian gazet, vide wiersze Baraczaka,
Kornhausera, zwaszcza Zagajewskiego. Z Krynickim sprawa osobna: stworzy zdumiewajcy gatunek aforyzmu religijno politycznego, bdcy skrzyowaniem japoskich miniatur z
poezj (antypoezj) Brechta. Aktualno natomiast przesania Herbertowego wiersza moe
znakomicie dotyczy tej poezji, w ogle literatury, ktra pod wpywem grudniowego wstrzsu
roku 1981 obleka si w kir, chwycia w jedn do narodowy sztandar, w drug kamie i
posza na barykady. (Przeciwnik tymczasem zbroi ZOMO albo zaprzga antyczne rydwany
w pracownikw resortu kultury).
Tak, myl, e Wat, gdyby kto mu podesa do nieba paczk z tomikami wspczesnej
polskiej poezji, miaby powody do satysfakcji i zadumy jednoczenie. I dziwne czuby za
grobem zwycistwo.
POD PRD
lubowaem, mwic patetycznie, nie sukcesom, i tak si stao, e ju zapomniawszy o
tym, bdc normalnym obywatelem, ba, drobnomieszczaninem, jako wci na nowo stawiaem si w sytuacji pod prd i podsuwaem si pod wszystkie klapsy i cigi losu. Nie zawsze
czyniem to intencjonalnie, przewanie nawet nie, stao si to natur moj ( . . . )22
Trzeba by jeszcze na chwil powrci do motywu obcoci, samotnoci. Jest to znw sprawa na swj sposb modelowa, jako e Wat nalea do tych ludzi, ktrych los nosi wszelkie
znamiona intelektualnego archetypu XX wieku, jeli w ogle da si, bez pomwienia o naduycie, formu tak zastosowa. Warto by przy okazji zauway, jak dalece zmieni si ten
archetyp od czasw, powiedzmy, Rimbauda i tego rodzaju obcoci poety, ktra przecie wywara tak przemony wpyw na wizerunek artysty w spoeczestwie (obowizujcy prawd
mwic bodaj a do drugiej wojny wiatowej). Samotno Totalnie Niezrozumianego Buntownika przeksztacia si bowiem w Samotno wiadka Epoki.
22
Przemiana, zaiste, na miar Gustawa w Konrada. Rni ich take od siebie rodzaj zalenoci od wiata: buntownik rimbaudowski odrzuca wiat jako zbyt dla trywialny, przyziemny;
poeta wspczesny zostaje przez wiat niejako wybrany do goszenia jego ndzy, czasem litociwie zanurzonej w piew drozda o zmroku. Tak bardzo przez rzeczywisto dowiadczony
moe wanie dlatego wiadek Epoki czuje si jednoczenie obcy i powoany. ycie nie w
takt, nie w rytm byo te jedn z obsesji i udrk Wata, cho niekiedy, o czym wiedzia, ratowao go od gromadnych zalepie waciwych naszym wesoym czasom. Przecie za jedno
tylko omsknicie wiadomoci, chwilow adoracj komunizmu, zapaci caym yciem.
Monarchista w republice, republikanin w krlestwie . . . Zaszczuty po wojnie przez literackie rodowisko, bo nowym jego bogom, wanie tym, nie chcia si kania, mia to ju za
sob. Potem wyzuty z normalnego ycia przez swoj mzgow chorob, niepojty dla innych
wiat blu. Wreszcie emigrant. Cay czas yd. Podczas ptorarocznego pobytu w Berkeley,
ktre miao sta si dla oaz gasncego spokoju, szczcia i twrczych satysfakcji, a ktre
okazao si, po gwatownym nawrocie choroby, udrk wiksz od dotychczasowych, ot w
Berkeley, dzie po witach Boego Narodzenia roku 1963, po powrocie z wigilii u przygodnie poznanych rodakw zanotowa: Po comy tu przyszli? Niesmak i zawalenie nocy i dnia
nastpnego. Przestroga, eby ucieka od rodowiska i problemw i wiata polskiego. Zatem
w kocu przyszlimy na to samo podwrko, co Tuwim wtedy, solidaryzujc si z podbitym
spoeczestwem polskim, nie rozumiaem jego fobii. Ale tu uciec mi od Polski. Jestem i
zawsze byem ydem kosmopolit mwicym po polsku i tyle.23 (Wat wspomina tu warszawski powojenny incydent z Tuwimem, ktry nie mg wybaczy pewnemu znajomemu,
polegemu zreszt w Powstaniu bohatersk mierci, faktu, i ten nazwa go niegdy gudajskim Mickiewiczem patrz Moralia, w Dzienniku bez samogosek.)
Bolesne urazy. Posunite a do tego strasznego wyznania: Uciec mi od Polski. Uciek. le
powiedziane. Przebywa od jakiego czasu we Francji i Woszech w celach poniekd leczniczych; zosta na Zachodzie, kiedy wadze polskie nie zajy stanowiska wobec moliwoci
czasowego, najzupeniej legalnego wyjazdu do Berkeley. Tak jakby im zaleao, eby nie
wraca. Bya to wtedy chyba jedna z metod pozbywania si kopotliwych obywateli, bo mniej
wicej w tym samym czasie uczyniono to samo z Markiem Hask. W kadym razie zosta, z
ca zreszt rodzin, wic powd osamotnienia by nieco innej natury, w istocie metafizycznej. ycia emigracyjnego nie odczuwa jako sielanki, nie chodzio skdind o spraw wolnoci(wolny czu si wewntrz), ale o wszelkie bardziej lub mniej oczywiste urazy, jakie pyn z
faktu oderwania od rde ycia i kultury. To, czemu na jednej stronie dziennikw przeczy, a
na innej wracao z ca moc przeznaczenia. Wszystko zaleao od chwilowego kontekstu.
Dwa miesice po owym nieszczsnym Boym Narodzeniu zapisa przecie: Jestem polskim
poet, ojczyzna moja polszczyzna (ale daleko za kulisami mojej wiadomoci zawsze majaczya wizja nostalgiczna Ziemi Obiecanej pyncej mlekiem i miodem, zdawao mi si, e w
oddali rozpoznaj j w pagrkach Anina, kiedy, dziecko miasta, po raz pierwszy znalazem
si na wsi), krajem moim jest Polska nad Wis i akt dobrowolnego odcicia siebie od tej
ziemi, drzew i wd, od jej ludzi, z ktrymi nawet z tymi, ktrzy pisali na mnie, wroga ludu, donosy i okadali mnie dubin cz mnie wizi o wiele intymniejsze wsplnych przey ni z emigracj, akt ten brutalny odczuwam dotd bolenie i on zapewne przyczyni si
gwnie do obecnej strasznej recydywy mojej choroby. Ci, co z lekkim sercem wybieraj
wolno co za pytko uczu i co za gupota tej nazwy . . . I dodaje jeszcze, jakby w poczuciu winy, e duny jest nie tylko polszczynie: W latach cmentarnego milczenia dusz cnotliwych i upodlonych w 1951, 1952, a do choroby, publicznie, na zebraniach przemawiaem
przeciw. Ale w moim starzeniu si i coraz gbiej w jestestwie swoim czuj si ydem,
dalekim potomkiem XI wiecznego filozofa z Troyes, Raszi, komentatora Biblii, potomkiem
23
pokole rabinw, z kasty kapanw, i palce moje ukadaj si w gestatur kapaskiego bogosawiestwa.24
Ale wszystkie, prawie wszystkie swoje najpikniejsze, najgbsze wiersze napisa, o paradoksie, poza Polsk, cho wcale nie tylko wtedy, gdy z koniecznoci i wyboru poza Polsk
zosta. Jakby mu bya potrzebna i taka zwyczajniejsza wolno. Prawda, pikno wiata mogo
go bardziej odurzy w Vence, Menton Gavaran, w Taorminie, Bois des Vincennes, w Paryu, Cabris, w Genui i Santa Marguerita, w La Messuguire (gdzie powstay Wiersze rdziemnomorskie), w Wenecji i w Oxfordzie, na Capri i w Rzymie. To byo nie tylko dotknicie
wiata Poudnia, antracytowego nieba, gazki cyprysu. To by powrt do kolebki kultury
jeszcze nie zmroonej czarnym cieniem ubianki (prowincj wosk czy francusk zaledwie
musna zaraza wojenna). Tu drzewa mnie strzeg oliwne, stare symbole ciemne. / Ha, kada
rzecz tu symbolem kadej innej rzeczy, / kada kad potwierdza, kada kadej przeczy (Noc
jesienna w grach z oliwkami i peni ksiyca, pisane w Vence w padzierniku 1956).
Nie wiem, czy nie odczuwa czasami wasnej niestosownoci pord tego bezwstydnego
pikna, nagiego jak posg Davida. Barbarzyca w ogrodzie. Ach nie, nie dlatego, iby tam nie
pasowa, wrcz odwrotnie, kt bardziej ni on zasugiwaby na czerpanie wody ze witej
studni wiedzy i natury. Przypominam sobie po prostu jego wasne wyznanie, e jak Simone
Weil katolicyzmu, tak on nie chcia zarazi komunistycznego raju nieczystoci wasnych
buruazyjnych wierszy. Kazimierz Brandys wspomina w Miesicach melancholijne westchnienie Wilhelma Macha, ktry znalazszy si w Paryu, powtpiewa, czy odkd on w nim
jest, Pary moe by jeszcze taki pikny. Powiadam, nie wiem, nigdy si nie dowiem. Moe
to tylko moje urojenie. Ale nawet gdyby tak byo, winien by oczyszczony jako ten, ktry
chcia suy ywym i umarym.
A jednak. S rzeki, na ktrych
na ktrych kolebie si pikno jeszcze nie
wyznane.
S krzaki, na ktrych
Na ktrych jagody speniaj si jeszcze w
dnia purpurze.
Tam gdzie jaszczurki mrucz socem dnia
upite,
szczcie tam pywa leniwie noc objwszy
ramieniem.
S brzegi, gdzie kamie zakwita, nawet
kamie, wanie kamie.
Ale nie dla mnie one, nie dla mnie.
(Odjazd na Sycyli)
Wyszed z tego wiata cicho, sam, noc z czwartku na pitek 29 lipca 1967 roku. Rano ona znalaza przy ku zeszyt, na ktrego pierwszej stronie napisa: Nie ratowa.
24
Od egzystencji do esencji
1.
Pierwszy tekst Kotta o teatrze, jaki zapamitaem, wydrukowany bodaj w Przegldzie
Kulturalnym gdzie z kocem lat pidziesitych, brzmia mniej wicej tak (nigdy go potem
nie odnalazem, wic cytuj z pamici):
Teatr Syrena w Warszawie. (tu tytu spektaklu) Autor: Lopek Krukowski. Reyseria: Lopek Krukowski. Wykonanie: Lopek Krukowski. Scenografi, o dziwo, robi kto inny.
To byo tyle. Jeszcze wtedy nie wiedziaem, e Kott musia zna przedwojenne recenzje
Sonimskiego. Zreszt myli lady. Nie mwi nigdy o Sonimskim, ale o Boyu. Boy nauczy
mnie jednego, e felieton teatralny, aby by czytany, musi by napisany.25 Na dug zacignity
u Boya powoywa si jeszcze kilkakrotnie w cigu kilkudziesiciu lat pisania. W innym
miejscu powiedzia, e najwczeniej nauczy si wanie pisa, potem czyta, najpniej nie
ufa.26 Obsesja dobrego pisania towarzyszya mu od dawna, moe od zawsze. W kadym razie nie byo nic dziwnego w takim choby zdaniu, zapisanym w 1955 z okazji pewnej ankiety: Nikt nawet przez chwil nie pomyla, e krytyka albo jest twrczoci, albo jej nie ma, e
krytyka albo jest literatur, albo nie istnieje.27 Ankieta miaa za zadanie odnotowa samopoczucie (samoocen) pisarzy w 10 lat po wojnie. Kott deklarowa samopoczucie zgoa nienajlepsze, zreszt trudno si dziwi. Jednym z powodw psychicznego dyskomfortu byo lekcewaenie przez pisarzy, przez politykw, przez dysponentw kultury wreszcie jzyka wanie. W odwilowym wyznaniu Kott, rzecz jasna, odwouje si bezporednio do ponurych
dowiadcze socrealizmu z jego jzykow sztywnoci. Krytyka miaa by wycznie rodzajem propagandy; Kott mia zapewne poczucie, nie bezpodstawne, e nikt nie oczekiwa od
niego jzykowych popisw, a jedynie publicystycznej skutecznoci.
Czytajc dzi teksty Kotta z lat 1945-55 miewaem odczucia nader ambiwalentne. Pisa je
czowiek po uszy zaangaowany w marksistowsko leninowsk wizj wiata, co przecie nie
mogo nie odbi si na jzyku. A jednak lady nowomowy s tam tak nike, e a nie do wiary. Konstrukcja mylowa jest oczywicie pochodn doktryny i jej metodologii, ale racjonalna
25
25
szkoa Boya (nie tylko zreszt jego) wydaje si odporna na jzykowy kanon stalinizmu. Zdarzaj mu si rzecz jasna sformuowania, od ktrych bol zby i ktrych nieco pniej nigdy
by ju nie zapisa. Zdanie: Stosunki kapitalistyczne narastay wewntrz dawnego spoeczestwa jak wielkie wyspy nowej przemocy pienidza na morzu feudalnej niewoli 28 mogoby
na niejednym seminarium stanowi wzr poetyckiej bredni stalinowskiej nowomowy. Ale
kilkanacie stron dalej, w tym samym szkicu, Kott pisze zdanie, ktre jest arcydzieem lapidarnoci i krytycznej celnoci: W podry Gulliwera do krainy Liliputw pokaza Swift ndz
ludzkiej wielkoci; w podry Gulliwera do krainy Olbrzymw pokaza wielko ludzkiej
ndzy.29
Kott mia oczywicie racj twierdzc, e jeli krytyka nie jest literatur, to jej nie ma w
ogle. Krytyka jako brednia bd chaos nie moe mie wikszego znaczenia spoecznego, bo
wyjaniajc chaosem inny porzdek czy inny chaos, nie dowodzi si niczego z wyjtkiem
ciemnoty autora. Ale, co warto powiedzie, bo przecie krytyk nie jest tylko cwanym manipulatorem ludzkimi emocjami (cho czasem nim bywa) poszukiwanie stylu jako osobnej
wartoci nie tylko stworzyo Kottowi miejsce w l i t e r a t u r z e, ale kto wie czy nie
uratowao go przed socrealizmem. Jest to, szczerze mwic, teza nader ryzykowna. Przecie
Kott uchodzi niemal za prawodawc socrealizmu. A jednak . . . Walki Kotta o marksizm w
kulturze czy w ogle w yciu spoecznym, a powici tej sprawie niebagateln ilo stron
maszynopisu, zamknit w piciu byo nie byo ksikach 30, ulegy do zdecydowanemu
wyciszeniu wanie w latach 1950-54. Ba, socrealici okazali si wrcz wrogami Kotta,
midzy innymi dlatego, e sam nie szczdzi im cierpkich uwag. W 1950 na zjedzie pisarzy
Wodzimierz Sokorski wprost nazwa go najwikszym wrogiem realizmu socjalistycznego.
Pisarzom notujcym swoje gorycze nie zawsze mona dowierza, ale wrmy jeszcze na
moment do cytowanej wypowiedzi ankietowej: Jake mogem dobrze pisa o ksikach,
ktre wedug mnie nie mwiy prawdy o yciu albo daway par prawd tak oglnych, e
brzmiay zupenie pusto. Coraz janiej zdawaem sobie spraw, e moje sdy odbiegaj od
jednobrzmicych recenzji w pismach literackich, od wypowiedzi oficjalnych, od sankcji nagrd pastwowych. Miaem obrzydzenie do pisania pprawdy i do tego typu recenzji, gdzie
jest wszystko oprcz tego, co autor myli o samej ksice. 31
Prawie rozsta si wtedy z biec publicystyk spoeczn i literack. Zdy napisa jeszcze par zych sw pod adresem Popiou i diamentu (potem to odwoywa, bodaj niepotrzebnie) i powici si historii literatury. Pisa o swoim ulubionym wieku XVIII, o poezji jakobiskiej, o literaturze okresu Sejmu 4-letniego.
wiadoma ucieczka? Rozgoryczenie odsunitego? Chytro rozumu? Andrzej Braun zaatakowa wwczas Kotta (w Nowej Kulturze), zarzucajc mu zdrad realizmu, o ktry tak
dugo i tak zaciekle walczy.32 Mia racj, przyznawa mu j zreszt sam Kott. Zdradzi, bo
realizm socjalistyczny mg wyda wanie produkcyjniaki, a nie nowe Podre Gulliwera.
Boje Kotta o realizm wielki skoczyy si wic de facto na mietniku socrealistycznym,
tyle e zabrako na nim samego teoretyka. Przypadek Kotta jest wic na swj sposb typowy i
nietypowy jednoczenie. Oto ten, ktry niewtpliwie zawini w sprawie kultury i literatury
czasw stalinowskich sam zarzutowi prostackiego schematyzmu jako ywo nie podlega.
Mona si spiera np. o kierunek analizy poezji jakobiskiej, ale ju nie o merytoryczn jako teje analizy.
28
Podre Gulliwera (w:) Szkoa klasykw, Czytelnik, Warszawa 1955 (wydanie III rozszerzone), s. 108.
j. w., s. 122.
30
Myl o Mitologii i realizmie, Szkole klasykw, dwch tomach Gupstwa i postpu oraz zbiorze recenzji teatralnych Jak wam si podoba.
31
Odpowied na ankiet . . ., op. cit. ,s. 344-345.
32
j. w., s. 343-344.
29
26
27
Balzak obok siebie to niemal wstrtny pluralizm. Jakby w rewanu instynkt krytyczny nie
podpowiedzia politykowi, e propagujc Wielki Realizm, doczeka si maych realistw czy
wrcz pseudorealistw, ktrzy niedugo bd pluli na mistrza i profesora. Przyszo zgodzi si
ze zoliwym podsumowaniem Sandauera: Literatura lat 1948 1954 a wic prawie caa
powojenna nie obraa kursu ani na wiek XIX, ani na XX; ani na powie obyczajow, ani na
grotesk obraa kurs na lakiernictwo. Wzorem jej nie by ani Balzak, ani Gombrowicz, lecz
Babajewski.33
Dopiero kilka lat pniej, ju po zebraniu owocw swojej dziaalnoci w roli Prawodawcy,
a przede wszystkim po gorzkim skonstatowaniu, e jego pikne idee obrciy si w mietnik
schematycznego lakiernictwa, mg publicznie stwierdzi, e win ponosi . . . zupenie kto
inny. Marksistowska analiza rozwoju literatury i sztuki zatrzymaa si na progu XX wieku.
Wszystko, co nastpowao potem, podporzdkowane zostao faszywym i oglnym zaoeniom o mechanicznym rozwoju sztuki w spoeczestwie socjalistycznym i rwnie mechanicznym gniciu sztuki, kultury i literatury w spoeczestwach buruazyjnych. ( . . . ) Ju dzisiaj potrafimy dostrzec grony i tragiczny proces, ktry zacz si w latach trzydziestych, proces polaryzowania si na dwch przeciwlegych biegunach rewolucyjnoci i nowatorstwa
artystycznego. ( . . . ) Sztuk antyludow, antyrewolucyjn i antyhumanistyczn nazywano to
wszystko, co w sztuce zachodniej byo dalej posunitym poza konwencje XIX wieku poszukiwaniem nowego wyrazu.34
Ju dzisiaj potrafimy dostrzec . . . w tym sformuowaniu zawiera si, co tu kry, caa
istota wczeniejszego zalepienia i obecnego lku przed przyznaniem si do wasnego bdu, oraz, co nie mniej wane, deklaracja bynajmniej nieprzezwycionego umysowego zniewolenia: dzi potrafimy, czyli wwczas, gdy wadza powiedziaa, e ju mona potrafi. Na
razie Kott zrozumia, na czym polega jego bd w forsowaniu realizmu. Nie zrozumia jeszcze, na czym dalej polega bd wiary w doktryn, ktra si tylko chwilowo pomylia. W tym
samym roku 1955, kiedy deklarowa powysze, napisa przecie, recenzujc gony naonczas
spektakl Bardiniego: Tutaj wybucha dynamit trzeciej czci Dziadw. Tutaj przeywamy
ca ich wspczesno. Trzeba to powiedzie z ca jasnoci. Szturmujemy dalej komunistyczne niebo i w tym wielkim szturmie Mickiewicz jest z nami.35
2.
Paradoks Kotta polega dodatkowo na tym, e na dobr spraw wcale nie musiaby si
wwczas bi we wasne i cudze piersi. Nie musiaby si broni przed socrealistami, tumaczc
im na przykad, e zamiast pilnie studiowa Szko klasykw woleli szybko zarobi na saw
moojeck, stawiajc kolejny pomnik dzielnej Heli traktorzystce. Wystarczyo by moe
wczeniej otwarcie przyzna si do swoich upodoba krytycznych i dawa temu wyraz na
przekr wszystkiemu, nie przylepiajc ulubionym dzieom lekko mylcych etykietek. Ale jak
oddzieli w czowieku entuzjazm pisarza od entuzjazmu dziaacza, ktry postanowi swj
entuzjazm literacki odda w sub Wielkiej Sprawy? Przykad Kotta jest kolejnym argumentem w kwestii umysowego Ketmanu, ale zostawmy ten temat jako nudny w swej oczywistoci.
Czym skorupka za modu nasiknie . . . Kott by przed wojn w Paryu, spotyka si z nadrealistami, czyta Malraux i Gidea, Claudela, Conrada, zapewne Kafk. Ale gdyby nie jego
autokomentarze, spisane podczas polskiej odwily lat pidziesitych, zostaby w powszech33
Artur Sandauer, Odchylenia mtniackie czyli spr o realizm; komentarz historyczny [w:] Moje odchylenia,
WL, Krakw 1956, s. 26-27.
34
Odpowied na ankiet . . ., op. cit., s. 357-359.
35
Czemu to o tym pisa nie chcecie, panowie? [w:] Poskromienie zonikw, PIW, Warszawa 1957, s. 101.
28
36
Zeszyt francuski [w:] Postp i gupstwo, t. 1., PIW, Warszawa 1956, s. 307-308.
Zeszyt angielski [w:] j. w., s. 223.
38
Zeszyt radziecki [w:] j. w., s. 258,287.
37
29
3.
Potga smaku . . . Ale co si dzieje, gdy smak zostaje poddany zbyt silnemu naciskowi innych smakw, smakw epoki? Niekiedy znika zupenie przypadek jake wielu intelektualistw. Czasem przyczaja si i daje o sobie zna jakby mimowiednie (casus Kott). Mimowiednie, powtarzam, bo propagowana doktryna realizmu co wyej wspomniano niezbyt mi si
zgadza z waciwymi upodobaniami i temperamentem twrczym Kotta. O wiele atwiej wyobraam go sobie jako zwolennika raczej Witkacego ni Zofii Nakowskiej, co czas tylko
potwierdzi. Realizm, szczerze mwic, na dusz met jest dosy nudnawy . . . jakby troch
zbyt paski . . . Intelektualne dojrzewanie Kotta odbywao si poza tym w atmosferze umysowego i artystycznego wrzenia, wszak nad latami trzydziestymi (Kott rocznik 1914) dominowa ju nie klasycyzujcy model Skamandra, a wielogosowy szum awangardy przeamywany ju to pokrzykiwaniami poetw rewolucyjnych, komunizujcych, ju to mroczn
wieszczb wileskich agarystw. Gobrowicz i Witkacy z pewnoci bardziej ekscytowali
ni Dbrowska. Std te wahania Kotta, ju po przejciu na jedynie suszn wiar, czy do koca potpi literackie fascynacje modoci. Dlatego Mitologia i realizm, najbardziej poamana
ksika Kotta, nosi lady wewntrznych zmaga starych mioci z nowymi adoracjami.
Czy mg Kott unikn puapek zastawianych na niego przez ycie, nie tylko literackie?
Jest to pytanie banalne, retoryczne i na miejscu. Nie mg, bo gdyby mg, to by unikn, nieprawda? Dlaczego nie mg? Na to pytanie odpowied nie jest ju prosta. Jeli kto bardzo
chce wej tam, gdzie mu si wydaje, e wej powinien, to tylko wyjtkowe okolicznoci
mog spowodowa, e zamiar si nie uda. Zwaszcza jeli jest to akces do Nowej Wiary, za
ktr staa nie tylko sia racji, ale i racja siy . . .
Kott wiele pisze, wspominajc modo, o fascynacjach politycznych swego pokolenia.
Optanie polityk zostanie mu do koca, cho na emigracji, co jasne, zmieni si charakter
tych zainteresowa. Kada z ksiek, nawet nie wyczajc najbardziej z pozoru apolitycznej, jak jest Zjadanie bogw39 , nasiknita jest jak gbka polityk. Trudno si wic dziwi, e czasy tak polityczne, jakimi byo polskie powojnie, wcigay amatora polityki. To
jedno. By i powd drugi: . . . Najwicej nauczya mnie okupacja. Dla mnie osobicie jedynym ocaleniem przed poddaniem si grozie, jedyn moliwoci oparcia si koszmarowi byo
przewiadczenie, e historia ma racj, e zawsze ma racj, e faszyzm zostanie zdruzgotany i
e zdruzgocze go Czerwona Armia. Marksizm nauczy mnie praw historii, pozwala jej za39
Mona by tu jeszcze doda Aloes. Jest to bodaj najbardziej intymna ksika Kotta, a polityka umiejscawia si
raczej tam, gdzie czowiek czuje si przede wszystkim istot publiczn. Kott by z zasady, wyboru i temperamentu istot publiczn, dlatego wtki polityczne s tak dominujce w jego dziele.
30
31
nych dla nowego czytelnika; by zreszt pomysodawc tej akcji. MY (ja) wyszlimy z inicjatyw, MY (ja) niestety nie wydalimy. Nareszcie przedstawienie, ktre nam si bardzo
podobao pisze w recenzji z Teatru Klary Gazul.45 Jeli n a m si podobao, to znaczy, e
dyrektor i reyser mog spa spokojnie.
Ta pasja spoecznego, otwartego uczestnictwa stworzya Kotta krytyka teatralnego. Mao. Pomoga mu wykreowa pewien ton pisania o teatrze, pewn wreszcie metod analizy
teatru wanie w kontekcie ycia spoecznego ktra staa si niemal obowizujcym modelem dwadziecia i trzydzieci lat pniej (tak to polityczne pasje Kotta pozwoliy mu wyprzedzi epok). Oczywicie miaa w tym swj udzia szkoa Boya, ktry te lubi pisa o
kontekstach. Kott stwierdza wyranie: Teatr nie jest nigdy przyjemnoci samotn. Moe
wanie dlatego lubi pisa o teatrze. W t r c a m s i do jakiej sprawy, ktra si naprawd odbya, ktra si rozegraa midzy reyserem, aktorami i publicznoci ( . . . ) Co si
stao, trzeba to odczyta, zapisa, w y o s t r z y . To jest jedna z przyczyn, dla ktrych wol
pisa o teatrze ni o ksikach. Bior udzia w wielkiej grze albo wydaje mi si, e bior w
niej udzia. ( . . . ) Przewanie bardziej interesujce jest to, co jest naokoo teatru. Ta bardzo
polska breja polityki i dydaktyki, nocy listopadowych i krla Ubu, smego dnia wolnoci,
wesel, Witkacego, organizacji widowni i wizyty starszych panw. Myl, e na tym przede
wszystkim powinien zna si krytyk i e w rzeczywistoci jego recenzencki fotel ustawiony
jest na placu publicznym, a nie w trzecim czy pitym rzdzie krzese.46 (podkr. moje TN)
Wielka gra, w ktrej krzeso krytyka ustawione jest na placu publicznym, odbywaa si nie
tylko w teatrze, czego Kott mia jasn wiadomo i tym chtniej bra udzia w obu grach: tej
wikszej, na skal spoeczn, i w tej mniejszej, bdcej jakby odbiciem tamtej, odgrywanej w
teatrze. Kolejnym paradoksem Kotta byo to, e prawdziwe sukcesy odnis w owej sztuczniejszej z gier, w ktrej atwiej dao si przewidzie ruch partnera, i gdzie ryzyko manipulowania nie tylko przedmiotem, ale i zasadami gry byo mniejsze i mniej szkodliwe.
4.
Kott, piszc o teatrze, siadywa nie tylko na placu publicznym, czyli obok teatru. Podobnie,
cho w innej sprawie, fascynoway go kulisy. Rozmowy z aktorami (aktorkami), reyserami,
autorami. Czyni to zreszt nie tylko w Polsce. Lubi bywa na prbach, w t r c a j c s i
do wewntrznego ycia teatru. W ogle odnosz czasem wraenie, e najmniej interesujce
byy dla same spektakle. Ale nie, Kott nie przekroczy jeszcze tego progu, poza ktrym
znajduje si przyjemno obcowania z czyst teatralnoci jako tworem niekoniecznie zmuszajcym do zajmowania krytycznego stanowiska. Spektakl teatralny zawsze pozosta dla
granicznym punktem obecnoci teatru jako s p o t k a n i a. Znam dobrze fascynacje prb
teatraln. Ale teatr niemoliwy zaczyna si, kiedy estetyka prby staje si zasad i esencj
teatru. ( . . . ) Na prbach nie ma widzw. Aktorzy, ktrzy zeszli z prby jak gracze w rugby,
ktrzy zeszli z boiska, nie s widzami; s dalej uczestnikami. Czekaj na swoje wejcie w
akcj. Teatr niemoliwy jak prba teatralna nie uznaje widzw, chce mie tylko wspuczestnikw.47
To z a m k n i c i e s i teatru wewntrz siebie, a zatem pozostawienie widza na zewntrz, byo i jest z pewnoci obce krytycznemu temperamentowi Kotta widza aktywnego.
Nawet jeli jest to zamknicie jak najbardziej otwarte, takie, jak choby w niezalenym Teatrze Otwartym lat szedziesitych i siedem dziesitych. Teatr ten wytworzy pewne rytuay
wspuczestnictwa widzw i aktorw, ktre niewidzialn barier odgradzay ich od reszty
45
32
wiata, na przykad od tradycyjnego teatru. Kott, jak podejrzewam, nie znalaz czystego jzyka porozumienia z Teatrem Otwartym. Moe czu si bardziej po stronie teatru odrzuconego,
ktremu w kocu powici p ycia? Moe ten nowy jzyk by dla nazbyt wanie zamknity?
Ale Kamienny Potok jest w duej mierze wiadectwem obecnoci Kotta tam wanie, w teatrze powiedzmy upraszczajco niekonwencjonalnym. Jest to jednak obecno charakterystyczna: niemal pokoleniowa. Tak jakby Kott odpowiadajc na wyzwanie modego teatru
tamtych lat, wyzwanie pokoleniowe par excellence, odwoa si do generacji bliszych jego
wasnej: Petera Brooka, Giorgio Strehlera, Tadeusza Kantora . . . Wy tam krzyczycie, e co
wymylilicie nowego, odkrylicie Ameryk, a my przecie nie tylko dowiadczesi, ale i
gbsi teatralnie, i co najmniej tak samo odkrywczy. Tych trzech twrcw, ktrym Kott zdaje
si by najbliszy, w ostatnim przynajmniej okresie swoich teatralnych zainteresowa, ma
ponadto t zalet, e niekoniecznie aby robi swj obecny teatr musieli zrywa z jak
przeszoci, wypowiada si przeciwko komu, nawet przeciw samym sobie. Wobec nich
Kott mg si czu o tyle pewnie, e nie zmuszao go to do odrzucania niczego z wasnej teatralnej przeszoci, np. entuzjazmu dla Ireny Eichlerwny czy teatru Erwina Axera. Jest to
wniosek, prawd mwic, nieco nacigany, wic jeli komu si nie spodoba, mona go uzna
za niebyy, nie bd mia pretensji.
Istnieje jeden jeszcze rodzaj wspuczestnictwa, o ktrym warto powiedzie par sw,
zwaszcza jeli zajmujemy si tropieniem pewnych przyjemnych dla krytyka konsekwencji w
zachowaniach jego przedmiotu badanego. Kott naley bowiem do pewnego gatunku ludzi,
ktrych namitnoci jest bycie z innymi. Naley te do tych, ktrzy odczuwaj w sobie pocig do wpywania na losy wiata. Psycholog powiedziaby w tym miejscu, e takie namitnoci s w czowieku pierwotne i jako takie nie podlegaj do koca rozumowym uzasadnieniom. Samemu obiektowi bodaj nie uchodzi powoywanie si na tak w sobie natur; ktra by
go w ten czy inny sposb zmuszaa do podejmowania takich czy innych decyzji yciowych.
Na przykad do gorliwego uczestnictwa w budowaniu zrbw Nowego Szczliwego wiata
pod auspicjami Tych Co Chcieli Dobrze. Piszcy te sowa moe sobie natomiast na to
pozwoli, pod warunkiem oczywicie, e intencje jego nie wypywaj z interesownej woli
pomocy (bd szkodzenia) bliniemu, a znajduj zwyczajne potwierdzenie w badanej materii,
czyli dziele. Badajmy wic.
Jeli Kott odnalaz w teatrze symboliczne a i na swj sposb cakiem rzeczywiste, dotykalne odbicie ludzkich konfliktw i namitnoci kbicych si wok, nie dziwota, e czytajc teksty czysto teatralne, znajdziemy dokadnie te same argumenty intelektualne i te same
rodzaje racji, powiedzmy, fizjologicznych. Jeeli zatem autor felietonw publicystycznych
mia poczucie realnego wpywania na losy wiata, to tym bardziej mia je w teatrze.
Manifestacja wasnego zdania, co skdind zrozumiae w kadej dziaalnoci krytycznej, u
Kotta staje si pierwsz i gwn zasad rzdzc tekstem. Sugestywno osobistej opinii
krytyka jest przy tym tak wielka, e nie pozostawia wtpliwoci co do jedynie waciwego
odczytania (ksiki, dramatu, widowiska); mona to miao uzna za zwycistwo interpretatora. wietno stylu, o czym bya ju (i jeszcze bdzie) mowa, ta wietno podkrelana przez
wszystkich zajmujcych si w jakikolwiek sposb dzieem Jana Kotta, odnosia tu dodatkowy, oczywisty triumf. Ale szo nie tylko o sugestywno stylu. Sia woli stojca za sformuowaniem najczciej przesdza o skutecznoci. Kott jest idealnym przykadem udanego mariau stylu i siy woli. Mona Witkacego odczytywa bliej przybyszewszczyzny albo bliej
Ionesco. Wolabym odczytywanie blisze Ionesco. Bardziej racjonalistyczne, suche, semantyczne. pisze w jednej z recenzji48 i taka opinia ma moc rac dla kogo mniej odpornego
na sugestie zawarte w tekcie najbardziej swego czasu wpywowego krytyka PRL. Chciabym
48
zobaczy wielu reyserw, ktrzy umieliby si oprze takiej wizji. Zrealizowanie jej zbyt
ewidentnie pachniao sukcesem, przynajmniej prasowym
. . . A Kott szafowa w swoich recenzjach takimi zdaniami jak perami rzucanymi od niechcenia przed niezdolne wieprze. Dawanie do zrozumienia, e reyser, aktor czy dramaturg s
osobnikami nadajcymi si najwyej do sprztania we wasnych miejscach zatrudnienia, natomiast co z nich bdzie pod warunkiem, e zapoznaj si z waciw interpretacj sztuki,
ktr bezprzykadnie spartolili, jest u Kotta czym zupenie naturalnym, a sprawiajcym wraenie, i nie ma od tego ucieczki.
Dotyczy to zreszt nie tylko teatru, ale i literatury, co jasne, bo dlaczeg by nie? Kott
uwielbia informowa niekoniecznie zreszt wprost e inni czego istotnego si nie doczytali, a co prawidowo odczytane odkryje dopiero istot rzeczy. Robi to skdind, trzeba
mu przyzna, tak, e nikt waciwie nie moe mie pretensji, jako e jego propozycje interpretacyjne s rzeczywicie miae, nowatorskie, niekiedy naprawd odkrywcze. A jeli nawet
nie nazbyt, trzeba duszego zastanowienia, by przebi si przez paraliujcy styl i zasta pod
sugestywn siatk sw sd co najmniej wtpliwy. Prosz przeczyta choby Kamienny Potok, gdzie Kott, w sposb niekiedy szokujcy, rozwizuje Gombrowicza Molierem, Ionesco Franciszkiem Rabelais i rysunkami Poussina, Witkacego Wedekindem. Szczeglnie
pouczajcy dla mniej odpornych jest esej o Gombrowiczu jako uczniu Moliera. Filozofi
Gby i Pupy, czyli maski i miny, wywodzi Kott ze witoszka jako komedii masek wanie
(Tartuffe pod mask witoszka ukrywa prawdziw twarz obudnego cynika itp.) Ale wecie
jakikolwiek inny dramat Moliera moe z wyjtkiem Don Juana nic si nie zgadza, bo zgodzi si nie moe, jako e Gombrowicz to dramat r o l i, gry i autentycznoci, podczas gdy
Molier to konflikty przede wszystkim popdw i charakterw. Jeli wic do Gombrowicza
pasuje bardziej klucz antropologii filozoficznej, do Moliera raczej psychologii, nawet psychoanalizy. I tak dalej. Ale samo odczytanie witoszka rewelacyjne!
Wrmy do teatru. Widz Jana Kotta, jak siedzi na jakim spektaklu, niech bdzie to Nieboska komedia, i jak zoci go to, co widzi. Zoci go, e reyser nie dostrzega tego, co si
rzuca w oczy, a co dla niego, Jana Kotta, jest cakiem oczywiste (wic powinno by oczywiste dla reszty ludzi). Wraca do domu, przeywa klsk spektaklu jak swoj wasn, bo widzi
zmarnowan szans na Wielk Rozmow. Jeszcze w tramwaju albo w samochodzie ukada
gwny zrb idei tekstu. Potem siada do biurka i na poy optany furi, na poy natchnieniem,
pisze jednym tchem esej o istocie Nieboskiej oraz dlaczego d z i (podkrelam to dzi) nie
wolno jej wystawi inaczej ni tak . . . i tu nastpuje opis tego jak, bowiem Kott nie tylko
widzi i opisuje, ale marzy i projektuje. W innym wypadku dramat bdzie niewspczesny,
martwy, bez sensu. A wiat nie moe by bez sensu, byle jaki. Ludzie musz, powinni wiedzie, jaka jest ta rzeczywisto naprawd, bez osonek, w caej jaskrawoci. ycie jest za
wielkie, za wspaniae, eby je traktowa lekcewaco, a traktowa lekcewaco to znaczy nic
nie rozumie ze wspczesnoci na przykad Krasiskiego. I dlatego potrzebny jest krytyk,
ktry wie, umie i nie lekceway.
Sia i sugestywno interpretacji Kotta bierze si midzy innymi std, e stara si on zawsze uderza w sedno rzeczy, istot problemu, uj j jakby jednym wielkim obrazem, metafor, rozwiza tym jednym, najlepiej pasujcym kluczem. Pod tym wzgldem nie marksizm,
ale na przykad strukturalizm, ale analiza semiologiczna dawaa do rki lepsze, skuteczniejsze
narzdzia. Przydatno ich potwierdzia si ju wkrtce. Kott, porzucajc (chyba bez alu)
marksizm, wszed w metodologi semiotyki w sposb naturalny, jak w dobrze pasujce ubranie. Chadza w nim zreszt do dzi, czujc si swobodniej ni wielu kolegw po fachu, dla
ktrych byo przejciow mod.
Mio Kotta do Formy, do stylu, niezmienna przecie od pocztku jego pisarskiego yciorysu, bya skdind postaw zgoa niemarksistowsk (tak jak grubiaski marksizm rozumia
pojcie formy). Wydaje si, jak gdyby powoli koczya si czarna noc bezstylowoci polskie-
34
go teatru, notowa z ulg Kott w kwietniu 1956,49 a jego stosunek do socrealistycznych, wic
swoicie bezstylowych spektakli mona bez trudu wyczyta z mnstwa recenzji pisanych
prawie bez przerwy od roku 1945. Jak wida, tylko teatrowi pozosta wierny nawet przez ten
czas, gdy niemal wycofa si z uprawiania biecej publicystyki spoecznej i literackiej.
Magorzata Dziewulska, ktrej teksty o Janie Kotcie50 s rzadkim i rwnie jak ich przedmiot sugestywnym wiadectwem mistrzostwa tak stylu, jak interpretacji, nader trafnie uja
kwesti fizycznego prawie dziaania pisarstwa Kotta na teatr. Miast wysila si na konstruowanie wnioskw udajcych lepiej czy gorzej wiedz czy niewiedz o wynikach pracy Dziewulskiej, przytoczmy po prostu to, co naley w tym miejscu przytoczy.
Technika tego autora polega gwnie na opisywaniu problemw w kategoriach dramatycznego obrazu czy te, inaczej mwic, swoistej dramatycznej meta akcji, albo jeszcze inaczej, przy pomocy obrazowych paradoksw syntetycznie splatajcych sytuacje ze znaczeniami. Ta technika pozwala mu szybko wdziera si na teren teatru, ktry jest, e tak powiem,
zaminowany sprzecznociami i gdzie treci s nieodczne od gestw. Tam, gdzie kto inny
pnie si dugo, pokonujc opr statycznego mylenia i pojciowej logiki, Kott wlizguje si
od razu, opanowujc teren. Tajemnica tej strategii polega na jej wewntrznej dynamice. Esej
rozwija si skokami, wszystko znajduje si w cigym ruchu. ( . . . ) To jest ju bardzo blisko
teatru i tutaj wyjania si zagadka wpywu, jaki ten krytyk mia na teatr, inspiracji, jak niejednokrotnie dawa wybitnym inscenizatorom. Rozumieli jego jzyk, poniewa napdzany by
tym samym rytmem, co widowisko dramatyczne, podszyty tym samym zapaem do efektownie wyraonej w obrazie sprzecznoci, zapaem, bez ktrego nie ma mowy o intymnych stosunkach ze scen. Szkice o Szekspirze pene byy takich obrazowych kategorii (Wielkie
Schody Historii), ktre moe nie wyjaniay zbyt wiele z samego Szekspira, ale za to pozwalay go schwyta w sie jednej syntetycznej wizji.51
Szkice o Szekspirze . . . Trudno doprawdy o wyrazistszy przykad sugestywnoci Kottowej
krytyki. Ksika, ktra jak adna inna z dziedziny myli teatralnej polskiego powojnia zrobia
wiatow karier; ba, moe w ogle jest to jedyna polska ksika wokteatralna, ktra odniosa a taki, niebyway wrcz sukces, staa si jednym z kanonw XX wiecznego mylenia o
teatrze. Przykad Petera Brooka, ktry wystawi swego czasu Krla Leara wedug interpretacji
Jana Kotta, naley ju do historii wspczesnej sceny na rwni z teatralnymi odkryciami powiedzmy Brechta czy Strehlera. Interpretacja Burzy zrodzia si przy wsppracy z Krystyn
Skuszank, za nowohucka inscenizacja tego dramatu staa si jednym z najwikszych wydarze kulturalnych przeomowego okresu poowy lat pidziesitych. W tyme samym Teatrze
Ludowym, kilka lat pniej, ogldaam znakomite przedstawienie tym razem Snu nocy letniej, ktre znw, pod niewtpliwym wpywem Kotta, zrobia Lidia Zamkow.
Szekspir wedug Kotta sta si w latach szedziesitych kanonem tak powszechnym, e
trzeba byo dopiero zmiany klimatu politycznego w Polsce i na wiecie, odejcia od bezporednich rozrachunkw ze stalinizmem, zmierzchu ekscytacji egzystencjalizmem i teatrem
absurdu, by zaczto szuka innych kluczy do autora Makbeta.
Natchnienie klimatem epoki moe si skoczy, mog zwietrze niektre idee uruchamiajce takie bd inne interpretacje teatralnej czy literackiej klasyki. Nie starzeje si jednak
jeli oparty o najlepsze wzory estetyczne styl. Siy stylu mgby za pozazdroci Kottowi
kady, kto ma poczucie ulotnoci wasnego dziea i rozmyla podczas niespokojnych nocy
nad sposobami utrwalenia ladu po sobie.
A moe to nie tylko sia stylu? Moe raczej uderzenie w pewien nerw epoki, specyficzny
rytm czasw; take to, co Dziewulska nazywa wsplnot dynamicznej strategii charakteryzujcej zarwno widowisko teatralne, co eseistyk Jana Kotta. Oto wczoraj, dokadnie 21 marca
49
35
1987 roku, widziaem w nieduej salce Uniwersytetu w Melbourne wystp modego, wygldajcego na studencki, teatru o nazwie nic nie mwicej najbardziej zagorzaym mionikom
scen awangardowych. Kilkunastu ludzi, z ktrych aden na pewno nie przekroczy trzydziestki, wystawio ni mniej ni wicej tylko Krla Leara wedug Petera Brooka / Jana Kotta, jak
napisali w programie, nie kryjc rde inspiracji, a nawet si nimi chwalc. Przyznam, poczuem si jako wzruszony i przejty, troch te w imieniu Jana Kotta, o ile tene zechce
przyj nalen sobie czstk emocji. Spektakli takich czy temu podobnych widziaem w cigu ostatnich dwudziestu lat tyle, e mogem na ten obecny patrze jak na star rodzinn fotografi. Nie zmieniao to jednak sympatii do australijskich studentw, ktrzy jakby wbrew
wszystkiemu na czele z czasem z penym zaangaowaniem w spraw wykonali kilkugodzinny spektakl poniekd w hodzie mojemu rodakowi. Wok byy te same puste ciany i
kilka zwyczajnych, metalowo plastikowych krzese; ubogie, pcienne kostiumy z kolorowymi szarfami symbolizujcymi hierarchi wadzy; te same inscenizacyjne metafory i ta sama jawno technicznych zmian na scenie; te same aktorskie sposoby gry, czyli ekspresjonizm la Grotowski pomieszany z liryzmem la Bread and Puppet; takie samo unurzanie
aktora w metaforycznym, ale i dosownym bocie, co stao si jedn z elaznych regu nowego teatru po 68 roku; to samo . . . to samo . . . mona by tak w nieskoczono.
Zapewne gdybym oglda tego Leara gdzie w Europie, wyszedbym po godzinie, moe
wczeniej; zgadywanie, co bdzie dalej, stawao si zbyt atw zabaw. Czy to egzotyka miejsca, czy inne wzgldy spowodoway, e zostaem do koca nie umiem powiedzie. Ale
swoist martwot tego takiego teatru dostrzegem bynajmniej nie wtedy, gdym wraz z
grupk modych i starszych widzw (najstarsza pani bya dobrze po szedziesitce oto
prawdziwa namitno do teatru) mczy si nad losem starego krla i jego trzech crek. Odczuem j najdotkliwiej wwczas, gdy wyszedem na zewntrz teatru, w gwarliwe ycie uniwersytetu (byo dopiero wczesne popoudnie). Obok, w sali przylegajcej do teatralnej, kilkudziesiciu elegancko ubranych Murzynw suchao w skupieniu jednego biaego, ktry namawia ich do zwikszenia wymaga wobec rzdu. Przy drzwiach innej sali, pitro niej,
dwch policjantw przekomarzao si z recepcjonistk wewntrz odbywaa si narada wysokich urzdnikw stanowych, powicona prawu kryminalnemu policjanci mieli zapobiega ewentualnym rozruchom studenckim. Groba rozruchw bya realna dokadnie tak samo,
jak pojawienie si na australijskim niebie Gwiazdy Polarnej zamiast Krzya Poudnia. Kilkunastu studentw majcych akurat przerw w zajciach grao nieopodal w ping ponga, trosk
o prawo kryminalne zostawiajc kryminalistom i prokuratorom. Na zewntrz wiecio jesienne soce, gadko przystrzyona trawa ani na milimetr nie wystawaa poza krawd kamiennego chodnika, a pucoowata studentka z Fidi albo z Hong Kongu powiedziaa mi Hi! Cieniutkim gosikiem, gdy mijaem j, obwieszon ksikami.
Tak, dopiero w tej chwili, gdy ju byo po wszystkim, ostatni jk Leara rozpyn si w
powietrzu, uzmysowiem sobie anachroniczno tego teatru. Bo miaby on pen racj istnienia tylko pod warunkiem, e wyraaby najprawdziwsze problemy obecnych tu ludzi teatru i
widowni. Gdyby by ich najgbsz, intymn spraw, ich ordziem, narzdziem i obron, ich
argumentem i wyzwaniem. eby uwierzy w tego Leara musiabym zosta przekonany, e nie
chodzi tu wcale o angielskiego wadc i jego kopoty z crkami, ale o tych modych chopcw
i dziewczyny, ktrzy ubierali kostium po to tylko, by przez trzy czy cztery godziny mwi o
sobie. Inaczej wszystko musiao si nieuchronnie zmieni w udawanie starych przez modych,
w udawanie dorosego teatru przez teatr amatorski, w czyst form wreszcie, ktra po to, by
moga by przekonujca, musiaaby by doskonaa, a taka nie bya, nawet do przeciwnie.
Z niejakim ukuciem w sercu raz jeszcze si przekonaem, jak niewiele i zarazem jak wiele
trzeba, by taki teatr mia dusz albo jej nie mia, mia sens albo nie. Szekspir czytany przez
Brooka, ktry go przeczyta przez Kotta, ktry go przeczyta przez Becketta, a wreszcie okazany przez Jedynie Lun Form, wedle ktrej wystawiao si i nadal wystawia spektakle w
36
5.
Pomyki Kotta . . . Nie, nie mwi o tych wielkich, na skal caego ycia; nie mnie wyrokowa o nich, bo kt bez winy, niech rzuci kamieniem. Nie myl te o tych mniejszych:
pomykach na skal opinii literackich czy estetycznych. Nie ma krytyka, ktry z tych czy in52
53
nych wzgldw nie przelepiby czego wanego, nie powstrzymaby zej woli i wiary, nadmiernie krzywdzc bd, odwrotnie, chwalc. Chodzi o pewn rzecz do kopotliw i zabawn jednoczenie, niedu a nader symptomatyczn, z ktrej wnioski mog by niespodziewanie uyteczne. Ot Kott, jak sign pamici, zawsze myli fakty. To znaczy dokadniej: czciej ni to powinno si zdarza komu takiemu jak on, popenia niecisoci, niedokadnoci, drobne pomyki. Oczywicie przewanie zdarzao si to przy okazji pisania o teatrze. Ale nie tylko. Wikszo polemik z Kottem publicyst politycznym, spoecznym czy
kulturalnym zaczynaa si od prostowania takich pomyek czy niecisoci; co zoliwsi
mieli nawet gotowe pole do popisu nawet bez zbytniego wytania wyobrani. Kott si broni,
a prawd mwic nie tyle broni, co tumaczy. W pierwszych latach powojennych miewa na
swoje usprawiedliwienie brak tekstw rdowych, z ktrych mgby czerpa cytaty czy konfrontowa cudze opinie. Potem byo ju gorzej, bo przybywao ksiek, a wreszcie par sporych bibliotek uratowao si prawie bez strat. Oczywicie wiele mona przypisa popiechowi: na napisanie felietonu byo kilka, kilkanacie godzin, a gdzie tu biega po archiwach,
szpera po rdach. Kott mg liczy na swoj znakomit pami, ale przecie i ona czasem
zawodzia. Gdyby tylko to. Kott przyznawa, e by pewien, i jest tak wanie, jak napisa, a
wasne pomyki nader go zdumieway. Gono byo swego czasu o recenzji ze sztuki Giraudoux, gdzie Kott wymyli nie istniejc w dramacie scen, ktr . . . in extenso przytoczy.
Od tamtych lat upyno wiele wody, Kott napisa dwie fundamentalne ksiki o dramacie
(myl oczywicie o Szekspirze wspczesnym i Zjadaniu bogw), ostatnio ksik o Marlowie i Szekspirze (The Bottom Translation), za w Kamiennym Potoku znajduje si kilka obszernych esejw o podou wybitnie naukowym, wiadczcych o gbokich studiach Kotta
nad rdowym zapleczem. A jednak. Trzy cztery tygodnie temu poszedem na Ran, najnowszy film Kurosawy, z 1985 roku, ktry mogem obejrze dopiero tutaj, w Australii (do
Polski jeszcze nie dotar). Niedugo przedtem dostaem z Parya 16 numer Zeszytw Literackich, o ktry specjalnie prosiem, bo wiedziaem skdind, e Kott opublikowa tam szkic o
Ranie. Zaraz po powrocie z kina przeczytaem powtrnie tekst, eby na bieco skonfrontowa obraz z recenzj. Szkic jak zwykle napisany brawurowo, ale naliczyem pi bdw
rzeczowych. Wcale mi nie chodzio o ich szukanie, po prostu miaem w zbyt wieej pamici
film, by nie zauway pomyek.
Co symptomatyczne, wszystkie dotyczyy obrazw, przestrzeni, kompozycji. W filmie
byo czyste niebo Kott zapamita w tym miejscu burz i ulew. Przy okazji innej, ostatniej
zreszt sceny pisze, i niebo jest jasnobkitne z agodnie i wolno przesuwajcymi si biaymi
obokami.54 Takie niebo, owszem, byo, ale nieco wczeniej, w scenie mierci Leara Hidetory. Akurat w tej, o ktrej pisze, niebo byo gronie te i bez jednej chmurki.
Mona by oczywicie i w tym miejscu powoa si na zwyke, jake naturalne przesunicia
w pamici. Mnie jednak kusi dopisanie tego przykadu do pewnej oglniejszej myli, ktra
troch obsesyjnie, przyznaj, przeladuje mnie, ilekro zastanawiam si nad wewntrzn natur Kottowego pisania. Ot chciabym, eby te pomyki byy skutkiem nie jakich tam banalnych luk w pamici, popiechu czy nawet swoistego niechlujstwa, machania rk na drobiazgi; eby nie byy, krtko mwic, rzuceniem marynarki na krzeso miast porzdnym powieszeniem jej w szafie. Chciabym mianowicie, eby rwnie i one byy produktem siy sugestii
(i autosugestii), jaka wada autorem i jego dzieem. Bo jeli kto tak dalece chce czy wrcz
musi w t r ca s i do wiata, narzucajc mu swoje o nim wyobraenie (czy wiatu na
tym zaley czy nie), jeli rzeczywisto suy temu, by j przeksztaca, jeli ludzie su do
tego, by im tumaczy, sugerowa i w jakikolwiek sposb pomaga w zrozumieniu wiata,
jeli wreszcie pisarz jest tym, ktremu cisn si pod piro obrazy i n n e g o (lepszego?)
wiata, na ktrego powstanie liczy take i za swoj spraw to c dziwnego w pomykach,
ktre wiadcz o takiej mocy autosugestii, takiej woli komponowania rzeczywistoci podug
54
wasnych wyobrae, e zastpuj t rzeczywisto nawet w owych icie freudowskich przesuniciach podwiadomoci?
Tak, tak myl: Kott cay czas u k a d a d r a m a t, konstruujc go tyle z elementw
realnych, co wykreowanych. W tym wanie jego sia; nawet w pomykach, ktre u kogo innego wiadczyyby tylko o saboci. Std tak wyjtkowa blisko Kotta i teatru, wrcz organiczna.
6.
A przecie ten sam Kott, projektant nowych realnoci, skonny nagina fakty do wasnych
wizji, nawet jeli to czyni tylko podwiadomie, jest fanatykiem konkretu . . . Pewien sprawny
pisarz kryminaw, dajc mi w cikich czasach recept na szybkie skuteczne zarobienie paru
zotych (z czego jako nie skorzystaem), wbija mi do gowy podstawow zasad sztuki kryminaopisarstwa: Musisz, rozumiesz, wepcha do tekstu jak najwicej wiarygodnych szczegw. Najlepiej eby byy wprost z ycia, do sprawdzenia. Bajka pomys, najwaniejsze
szczegy. Inaczej nikt ci nie uwierzy.
Nie chc przez to bynajmniej powiedzie, e tak zasad kierowa si pisarz Jan Kott, ale
trzeba lojalnie stwierdzi, e du cz efektu swojej literatury zawdzicza wanie mocnej
obecnoci konkretw. Intelektualna kombinatoryka bardzo przy tym zyskuje na wiarygodnoci. Takie wytumaczenie byoby w tym przypadku zaledwie wstpem do jzyka Jana Kotta.
Sam zbyt lubi konkret w literaturze, w ogle w sztuce, bym mia poprzesta na tak trywialnym poziomie argumentacji.
Namitno autora Szkoy klasykw do utykania po tekstach, gdzie tylko si da, nazw
przedmiotw, cyfr, opisw konkretnych wydarze, z podaniem szczegw dotyczcych czasu i miejsca, ma kilka innych rde. Jednym prawdopodobnie byo okupacyjne zawieszenie,
niepewno, pynny stan egzystencji. Kontrreakcj stao si poszukiwanie zaczepienia, punktu
oparcia (warto przypomnie fenomenalny pod tym wzgldem przypadek Biaoszewskiego z
jego Pamitnikiem z Powstania Warszawskiego). Oprcz tego Kott powouje si na swoje i
swojego pokolenia rozczarowanie literatur: e nie staa si remedium na zo wiata, nie
uchronia, nie zabezpieczya, nie daa prawidowych narzdzi rozpoznania rzeczywistoci.
Nigdy tak silnie jak w latach okupacji nie buntowaem si przeciwko filozofii i literaturze,
ktra ( . . . ) znieprawia uczucie i wyobrani, poraa wol, koszmar stawia na miejscu racjonalnego wiata. ( . . . ) Zaczem wtedy pisa Mitologi i realizm ( . . . ) Pisaem j przeciw
sobie albo przeciw dawnemu sobie. Bya to ksika zawiedzionych mioci.55
Przypominam: te zawiedzione mioci to byli francuscy nadrealici, Malraux, Conrad, Gide. Nadrealici proponowali ucieczk w wiat odwrcony, wiat chaosu i
ni
e o b o w i z u j c e j gry wyobrani. Malraux i Gide to przepa nihilizmu atana cigotami rewolucyjno anarhistycznymi; o Clinie nawet wspomina w tym kontekcie nie warto.
Wreszcie Conrad irracjonalny los bez dna. Kott zabiera si po wojnie do pisania o literaturze, ale pozytywnymi bohaterami nie bd ju romantycy ani historycy, tylko racjonalici.
Moll Flanders Daniela Defoe wszystko przelicza na pienidze. Kott zaglda jej do sakiewki i
skrupulatnie przekazuje czytelnikowi, co w niej znalaz. Aby przedstawi ideologi Podry
Gulliwera, czyta wspczesne podrczniki ekonomii. Spisy towarw XVIII wiecznych kupcw angielskich odnotowuje w tekcie Roxany. W tej powieci tak zupenie pozbawionej
krajobrazw istnieje porywajca poezja rzeczy. napisze o Robinsonie Crusoe.56
55
56
57
58
41
rozpina rozporek
zapina rozporek
Wraca chrzka
i apiat
cierpi za miliony64
Wreszcie bard pokolenia, Stanisaw Grochowiak, w Rozmowie o poezji:
DZIEWCZYNA:
Czy pan j widzi? Czy ona si ni?
Czy te nadbiega naga jak z pagrka?
POETA
Ona wynika z brodawek ogrka ...65
Przykady zaczerpnite z poezji nie s moe zbyt odpowiednie, ale poezja, jak wiadomo,
ma zdolno najszybszego i najczulszego reagowania na jzykowy image danego czasu; najczciej go te i wsptworzy.
Konkret, ten jakby niszy, z potocznego ycia wzity, wielokrotnie jeszcze bdzie wraca w polskiej literaturze, wic i krytyce, jako swoista filozofia jzyka, metodologia nawet.
Artur Sandauer zachwyci si poezj rupieci Biaoszewskiego. Zbigniew Biekowski napisze Poezj i niepoezj, wykadni krytyczn filozofii poetyckiego i malarskiego reizmu. Bez
tej bazy, jak sdz, Jarosaw Marek Rymkiewicz nie napisaby w sposb, jaki napisa, adnej
ze swoich historycznoliterackich ksiek, od Aleksandra Fredry ... poczynajc, na mucie,
pki co, koczc.
Doda naley w tym miejscu, e obaj, to jest i Kott, i Rymkiewicz, zacignli pod tym
wzgldem niewypacalny dug u Zygmunta Krasiskiego, zwaszcza jako autora listw, na
ktre obaj wielokrotnie i lojalnie si powoywali. U tego najdziwniejszego z romantykw,
ktry wszystko nadzwyczaj trzewo przelicza na rachunek ekonomiczny, i ktrego literackie
wiadectwo epoki jest niezgorszym wiadectwem take gospodarki i handlu owych czasw.
Co zabawne, tak Kott, jak Rymkiewicz jawnie opowiadali si przeciw romantyzmowi (przynajmniej kiedy), a tak wiele zawdziczaj romantykowi wanie . . . Ale to ju inna rozmowa
i przy innej moe okazji.
Jzykowe przygody Jana Kotta wcale si na tym nie kocz. Bdzie jeszcze powd porozmawia o Kotcie poecie, powiedzmy poecie. Bo jak to bywa u kadego dobrego pisarza, ktry nie jest niewolnikiem wasnego stylu, jzyk bdzie si ukada tak, jak tego zada ycie samo, sposb ycia, temat ycia, ilo tego ycia wreszcie. Dramat (literacki) rozegra
si midzy wizj a konkretem, czyst kreacj literack a dokumentowaniem rzeczywistoci.
Sam Kott bdzie niezbywaln czci tego dramatu, tego teatru.
7.
Byo to na samym pocztku lat szedziesitych, w kadym razie na pewno tu przed ukazaniem si Szkicw o Szekspirze. Chodziem do liceum i kochaem si w teatrze, co obja64
65
wiao si midzy innymi uczestnictwem w dosy ekskluzywnym mia nawet specjalne legitymacje Klubie Mionikw Teatru. Zebrania Klubu odbyway si podwczas w sali krakowskiego Teatru Groteska, jeszcze przy ulicy w. Jana. Na jednym z tych zebra wystpi
gocinnie Jan Kott, odczytujc . . . ju nie pamitam, esej o nie nocy letniej czy o Burzy . . .
Siedzia na scenie i czyta, coraz silniej kiwajc si na krzele. Tu za plecami mia kurtyn,
ale nie mg chyba wiedzie, e kurtyna nie zasaniaa ani ciany, ani dalszej czci sceny, a
zapadni dla aktorw manipulujcych lalkami. Kiwa si i kiwa, a przeraenie pa organizatorek roso. A stao si, co si sta miao: ktry z przechyw okaza si skuteczniejszy od
innych i Kott nagle znik w zapadni. Wygrzeba si po chwili i ju do koca, nieco speszony,
odczytywa tekst tkwic bez ruchu za stolikiem.
To kiwanie si musia mie wida we krwi, bo kilkanacie lat pniej odnotowa takie wydarzenie: Przed blisko dwudziestu laty zostaem zaproszony na uroczyste wrczenie nagrd
pastwowych artystom, pisarzom i uczonym w warszawskim Belwederze. Obecny by Pierwszy Sekretarz, premier i wielcy dygnitarze rzdu i partii. Kiedy skoczyy si przemwienia i
oprniy si empirowe stoy z wdk, kawiorem i bukami z szynk, podszedem do okna.
Wysokie, o klasycznych proporcjach, wychodziy na zamknit dla publicznoci najpikniejsz cz starych azienek. Ale tego wieczoru wszystkie okna zasonite byy szczelnie grubymi kotarami. Usiadem na fotelu i zaczem si koysa. W pewnej chwili przechyliem si
w ty i straciem rwnowag. Ale w tym samym momencie dwie cikie rce spady mi na
ramiona i pchny z powrotem do przodu. Obejrzaem si, nie byo za mn nikogo. Za grubymi kotarami byli ukryci tajniacy.66
Drugi raz zobaczyem Kotta dwa, moe trzy lata pniej od owego spotkania w Grotesce.
Jego polska, a ju i midzynarodowa sawa zataczaa coraz szersze krgi, cho musiao to by
jeszcze przed podpisaniem Listu 34, wic przed 1964; potem nie zostaby chyba tak oficjalnie
honorowany, jak wwczas, w sali wykadowej krakowskiej PAN. Tym razem przyjecha z
najnowszym esejem, przygotowanym do rozszerzonego wydania Szkicw o Szekspirze.
Znw nie pomn, o ktry chodzio, moe o Otella? ale to cakiem niewane. Byo jasne
przedpoudnie, wysokie okna wychodzce na stare podwrze nie przepuszczay adnego
zbdnego dwiku, zza plecw siedzcego przy nich Kotta pada agodny blask na wykadowc, st, wyfroterowan posadzk. Kott mwi, ale trudno byo, przynajmniej przez
pierwsze kilkanacie minut, skupi si na suchaniu, jako e naturalny timbre gosu przeryway co jaki czas piskliwe zapienia, jakby aparatura odtwarzajca w krtani ulegaa nagemu
przesterowaniu. W pewnej chwili Kott sign po szklank i syfon z wod sodow. Nacisn
kurek by to jeszcze stary, solidny syfon z grubego szka ale co musiao si sta przy zaworze, bo woda, miast naturalnie uj w d trysna nagle w gr pod wielkim cinieniem,
sigajc wysokiego sufitu i obryzgujc Kotta niczym prysznic. Prelegent duszy czas walczy
z tryskajcym zaworem, ale bezskutecznie; trzeba byo dopiero wynie syfon z sali. Do koca wykadu atmosfera bya raczej frywolna, cho temat ponury.
Trzeci raz widziaem Kotta w redakcji Pisma, gdzie w poowie roku 1981. Siedzielimy
kilka minut przy stole, paday jakie niezobowizujce zdania, Kott spieszy si na dalsze
wdrwki po Krakowie; najwaniejsze byo, e zostawi nam kilka tekstw do druku (zdy
si ukaza tylko jeden, nim zesp pisma rozwizano).
Ostatni raz widziaem go kilka miesicy pniej, na Kongresie Kultury, sawetnej soboty
12 grudnia. Wygasza przemwienie o polskiej diasporze. Tego wieczoru przemwienie zostao nadane przez warszawsk telewizj. Ale urwane zostao raptownie w rodku zdania: . .
.bo nie jestem amerykaskim uczonym polskiego pochodzenia, ale . . .. Byo to tego wieczoru, pitnacie po jedenastej. Trzy kwadranse pniej ogoszony zosta stan wojenny.67
66
67
O ile pamitam, suchaem tego przerwanego przemwienia przez radio. A moe tylko kto
mi potem powiedzia, e tak wanie byo, bo oglda telewizj. Za to pamitam dokadnie, e
wwczas w Paacu Kultury, gdzie odbywa si Kongres, Kott mwic nie pia.
8.
Silne poczucie teatralnoci ycia z reguy towarzyszy tym, ktrzy zajmuj si poszukiwaniem ycia w teatrze. Czysta estetyka sztuki teatru nigdy specjalnie nie pocigaa Kotta, chyba e chodzio o wyrane okrelenie, co mianowicie powinno si nosi w danym dziejowym
momencie, by by au courant. Bycie bowiem w zgodzie ze wspczesnoci stanowio najbardziej elazny kanon krytyki Kotta. Liryzm jest dla nas nieznony, patos znosimy sekund,
potem musi zosta wyszydzony, art chcemy, eby by jednoczenie gorzki i smutny, abstrakcyjny dowcip skcony by powinien z realiami, sentyment z brutalnoci, potrzebny nam
jest nawet bana dla obicia. Poetyka zamanego koloru.68 pisa w 1958, ustalajc nowe zasady duchowych relacji midzy scen a widowni (prosz przy okazji zwrci uwag na charakterystyczn przemian podmiotu my ). Teatralna felietonistyka Kotta nie zestarzaa si
naprawd nie, tak choby Miark za miark czyta si jednym tchem, jak dobr powie sensacyjn przede wszystkim dlatego, e ttni w niej najywsze ycie spoeczne. Fotel ustawiony na placu publicznym nie jest w przypadku tego akurat krytyka efektown metafor.
Kott jest szczeglnie wyczulony na fluidy przebiegajce midzy aktorem i widzem, przy
czym umie je przekazywa w obie strony, nasycajc po drodze wasn emocj. Gdy teatralny
wch podpowiada mu kierunek zainteresowa publicznoci, potrafi by bezwzgldny wobec
teatru, ktry tych sygnaw nie wyczuwa. C bowiem po teatrze, ktrego antena jest nieczua na waciwe tony? Grone jest to, e pod wspczesnymi realiami wdziera si w sztuk
Warmiskiego caa dziewitnastowieczna tre obyczajowa, zakisa problematyka mieszczaskiej moralnoci z jej wszystkimi problemami.69 pisze w 1956, deklarujc si zdecydowanie po stronie nie tylko wspczesnoci, ale i nowoczesnoci, machajcej w rock and rollowym tacu dziewczyskim koskim ogonem na salon pastwa Dulskich.
Nowoczesno bdzie przez dugie lata sowem kluczem, sowem zaklciem, majcym
oddali w pieko zapomnienia niedawne sztywne i zimne czasy wadztwa Wielkiego Inkwizytora. Kott przenosi swoje krzeso krytyka z Belwederu do kawiarni, bo wwczas kawiarnia
staje si placem publicznym. Trzeba dokona wyboru. Albo pseudoklasycyzm i cesarstwo,
sala Kongresowa Paacu Kultury, bizantyskie kopuy i renesansowe arkady, czerwone plusze, kolumny, zocenia i baldachim, patetyczno, fasadowo, retoryka, wznioso i dydaktyzm, albo dyscyplina rytmu i materiau, drwina, entuzjazm i ryzyko artystyczne, skrt i namitno, pasja i intelekt. Ja wybraem. wyznaje w 195570 , poniewierajc przy okazji Bogu
ducha winnymi arkadami renesansowymi.
Rampa wyranie dzielca scen i widowni bywa przez Kotta czsto przekraczana, ale tym
razem chodzi o co jeszcze innego. Mianowicie o relatywno poj maski i twarzy, autentycznoci i zakamania, gry i prawdy. Teatr jest tym wszystkim jednoczenie take dlatego,
e odbija rzeczywisto bdc niekiedy rwnie rodzajem gry, maski (cho wok spadaj
gowy); kamstwo towarzyszy tu czsto niewinnemu spojrzeniu spod firanek rzs. Kott domaga si od teatru, by mwi prawd o yciu, bo tym sposobem bdzie j gosi te o sobie. Nie
przypadkiem najznakomitsze studia krytyczne Kotta powicone s dramatom, gdzie gry masek i twarzy stanowi zasad ich filozofii. Wspominany Gombrowicz czytany przez Moliera.
Studia o Gogolu, Genecie, Marcelu Marceau, japoskim N i Kabuki.
68
44
9.
Duo sw w niniejszym szkicu zostao powiconych dowodom na wewntrzn konsekwencj postawy Kotta wobec ycia i literatury; t konsekwencj gbsz, podskrn, niezalen od zewntrznych wyborw. Wydawao mi si po prostu, e teza taka da si obroni,
trzeba tylko troch dobrej woli tudzie chci przeczytania tekstw Kotta bez uprzedze. Albowiem Kott z dziesitka powodw, przy czym wzgldy osobistej natury nie s wcale na
miejscu ostatnim, oceniany bywa jednoznacznie i jednostronnie jako mistrz mimikry. Bo
Kott to jest Kott, on jest mdry, ale to jest na innej zasadzie, wiesz, on jest taki konik polny
powie Zbigniew Kubikowski Jackowi Trznadlowi w rozmowie dotyczcej obrachunkw sta71
72
W teatrze ydowskim [w:] Jak wam si podoba, PIW, Warszawa 1955, s. 112.
O powadze teatru [w:] Kamienny Potok, op. cit., s. 132.
45
Inwazja z obcej planety [w:] Jacek Trznadel, Haba domowa, Kultura, Pary 1986, s. 50.
Podr do Afryki [w:] Mitologia i realizm, PIW, Warszawa 1956, (wyd. II przejrzane) s. 136.
75
Tragizm i maski tragizmu [w:] j. w., op. cit., s. 168-169.
76
I wydanie angielskie w 1974. Pisana po Szkicach o Szekspirze, w Polsce ukazaa si dopiero w 1986, wic
jak susznie pisze Janusz Majcherek w recenzji z niej (Moje kopoty z Kottem, Dialog 1986, nr 8): Czytajc
Zjadanie bogw miaem przez cay czas wraenie, e obcuj z publikacj z innej epoki, i e ta publikacja zachowaa intelektualny powab, lecz stracia tymczasem wieo i podno. Raczej to dokument pewnego stylu
mylenia ni wyraz obchodzcych nas kwestii. Polemizowabym z tym ostatnim wyrokiem; a nu kogo te kwestie jeszcze obchodz?
74
46
oczy, bo nie chce duej patrze na absurdalny wiat. Ale bdzie y.77 Wreszcie Antygona
bo jej gest wyzwania wobec losu jest najbardziej absurdalny, symbolicznie czysty, nie mogcy przynie dokadnie niczego oprcz zagady i ewentualnie nauki moralnej z tej zagady
pyncej; a przecie zdecydowaa si w gest wykona tylko dlatego, by ratowa ostatni porzdek wiata, chocia ten nie mg by ju uratowany. Gdzie nic nie ma sensu, jedynym sensem jest niezgoda na bezsens oto formua, ktr mona by zastosowa do bohaterw ksiki
Kotta, a bodaj i do samego autora.
W roku 1976, wic mniej wicej dziesi, moe troch wicej lat po napisaniu szkicu o
Antygonie i innych bohaterach tragedii absurdu, opublikowa Kott niewielki szkic o Jerzym
Stempowskim.78 Czytajc go natychmiast przypomniaem sobie tamten esej grecki, a
zwaszcza strony powicone wanie Antygonie. Ot Stempowski jest dla Kotta jednym z
samotnikw przeciwstawiajcych caemu szalestwu wspczesnego wiata kruch niezniszczalno ludzkiej woli trwania w moralnej odpowiedzialnoci, osobistej niezalenoci,
skupionej powadze, starowieckiej jakby mdroci. Kott okrela t postaw jako dysydenck,
w troch innym ni przywyklimy to rozumie znaczeniu. Przepraszam za przydugi cytat, ale
bdzie nieodzowny, a przy okazji bardzo interesujcy pod wzgldem ujcia problemu.
Wspln postaw dysydenck jest odrzucenie religii pastwowej, uznanie prywatnego sumienia i niezmconego wiata umysu za ostatni instancj, ktra pozwala rozrnia prawo
od prawnego bezprawia, wojn sprawiedliw od zaborczej, posuszestwo ustawom od niewolnictwa. W ostatnich latach stay si na nowo aktualne nie tylko te oglne przesanki postawy dysydenta. Najbardziej niespodziewan i zastanawiajc cech wspczesnego ruchu
dysydenckiego jest odycie rwnie dawno zapomnianych, starowieckich, chaupniczych
niemal form protestu i oporu: samizdat, kkowy system przekazywania wiadomoci, milczce pikiety, indywidualne godwki, ksiki przemycane przez granice, listy podpisywane
przez wybranych sygnatariuszy. Nale do pokolenia wojennego, ktre, i to nie tylko w swoich dwch skrajnych ideologiach, wierzyo w nowoczesno i organizacj; masowo ruchu
politycznego, dyscyplina i posuszestwo zaprzysionych wydaway si jedynie skutecznym
sposobem naprawienia wiata. Dowiadczenia ostatniego czasu pokazay, e wielkie systemy
policyjne, podobnie jak najnowoczeniejsze samoloty i komputery, maj swoje sabe miejsca.
Cae armie policjantw i szpiclw tylko z najwikszym trudem potrafi przeszkodzi spotkaniu dziesiciu osb, ktre postanowiy powiedzie, co myl. 79
Nie wiem dlaczego, ale ten wanie niewielki eseik wydaje mi si kluczowy dla zrozumienia ewolucji duchowej (?), intelektualnej (?) Jana Kotta. Jeeli bowiem da si z tego szkicu odczyta skonno Kotta do wyboru takiej raczej postawy, o jakiej w tym szkicu pisze (a
sdz, e si da), to zamknie si kolejne koo paradoksw: oto wyznawca dziaa zbiorowych,
dyscypliny i posuszestwa, przejdzie na stron pojedynczych, chaupniczych form protestu. Literackie dowiadczenie samotnego buntu greckich bohaterw mona by w tym kontekcie potraktowa jako pierwszy krok w wdrwce od oglnoci do poszczeglnoci.
Ile te w tym zasugi np. teatru absurdu przeomu lat pidziesitych i szedziesitych,
ktry zafascynowa Kotta jako jedna ze specyficznych odmian antymarksowskiej filozofii,
trudno doprawdy orzec. Z dzisiejszego zwaszcza punktu widzenia cay ten okres wydaje si
jak zwariowan, gigantyczn Kawiarni, gdzie szatkowao si rzeczywisto na sowa i
gesty przy do niezobowizujcej maej czarnej. Kott lokuje mi si w tej Kawiarni przy jednym z pierwszych stolikw; nie kry si zreszt ze swoim upodobaniem do rezonowania z tej
wanie pozycji.80 Ale kawiarni takiej dzi ju nie ma, za wspomnienia s zbyt sabym
materiaem, by budowa na nich trwalsze konstrukcje.
77
47
10.
Jeli w Kotcie byym dziaaczu spoecznym tkwiy w poowie lat szedziesitych jakie jeszcze cigoty do przedsiwzi zbiorowych i uszczliwia ludzkoci w imi wyszych
celw, to wyjazd w 1966 do Ameryki uci je skutecznie i radykalnie. Bodaj na zawsze. Kott
co prawda wykada na uniwersytecie, zatem czyni nadal to, co w kraju, ale przecie nie
trudno przyj zaoenie, e skoczya si pewna epoka. Kott sta si midzynarodow saw
naukow, zapraszan na sympozja, spotkania, wykady; zosta Autorytetem, wic o s o b i s t
o c i , kim pojedynczym, niepowtarzalnym. Urwao si przeywanie teatru jako miejsca
spoecznych (narodowych) dowiadcze. Znik recenzent, bo znika kawiarnia, a przede
wszystkim znik plac publiczny, na ktrym stao krzeso recenzenta. Miejsce placu zaja katedra uniwersytecka, a teatr mg suy ju tylko do budowania konstrukcji intelektualnych,
opartych z jednej strony o dowiadczenia stricte indywidualne, a z drugiej najoglniej powszechne. Zabrako najwaniejszego: rodka, czyli osocza wsplnej kultury, ktrym krwinki
myli mogy swobodnie przepywa midzy scen, widowni a krytykiem. Kott wrci do
studiw nad dramatem i literatur, a spektakl teatralny sta si dla pretekstem do poszukiwa
czystych esencji. Taki wanie tytu The theatre of Essence bdzie nosia ksika na swj
sposb sumujca dowiadczenia yciowe i intelektualne Kotta z lat siedemdziesitych i
osiemdziesitych. Jej polska wersja bdzie si nazywaa Kamienny Potok, a w tytuowy
oksymoron jest jedn wicej Kottow metafor esencj. Symptomatyczne: wszak oznacza
zatrzymanie w biegu, skamienienie.
Esencja jest mgnieniem, byskiem, olnieniem. Dowiadczeniem dna, kraca, nicoci
wreszcie. Jest znakiem ycia, ktre ju wykracza poza ycie. Kott nazywa to ladem, odciskiem skorupiaka na kamieniu jeszcze nie do koca rozmytym przez wod.81 Najlepszym
wcieleniem teatralnej esencji jest dla Kotta dzisiejszy teatr Kantora. Trudno o lepszy przykad. Kantor pokazuje teatr pomiertny, w ktrym fotografie animuj rzeczywisto, a trupy
wadaj ywymi. W tym teatrze jak w poezji Lemiana Bg umiera wielokrotnie, ludzki
strzp yje intensywniej ni cay czowiek, a mier stanowi prg metafizycznie odwracalny.
Nie przypadkiem tyle miejsca w yciu i krytyce lat siedemdziesitych powici Kott teatrowi japoskiemu, ktry jest czyst esencj. Czyst esencj jest te Kafka. Sta si ni Gogol oraz uwaga Witkacy. Kott bardzo zreszt specjalnie czyta teraz Witkacego. Odwrotnie
ni reyserzy i komentatorzy w Polsce, dla ktrych autor Szewcw jest nadal problemem politycznym, narodowym. Polityka naley do egzystencji, jako e egzystencja to wybory i gry
moralne, indywidualne i towarzyskie82 (Kott chyba po prostu zapomnia doda tu polityk).
Witkacy czytany przez Kotta emigranta idealnie straci na atrakcyjnoci aluzyjnej, zreszt
nie dziwota. Straci te na aktualnoci katastroficznej, susznie skdind. Ba, wymkn si te
jako bard metafizyki! Jest to jedna z kapitalnych obserwacji Kotta: e owo nieliczne z faszywych, bo niespenionych proroctw Witkacego o zaniku uczu metafizycznych, religijnych w
zmechanizowanym wiecie totalitarnym stao si rwnie martwe jak proroctwa spenione.
Totalitaryzm zamiast unicestwienia uczu wyszych raczej rozbudzi ich potrzeb, sam przy
okazji popadajc w dekadencj i degeneracj. By moe std inscenizacje uparcie wydobywajce gwnie polityczne aluzje i napawajce si mnogoci proroctw staj si nudnawymi
wypracowaniami, wiadczcymi raczej o nieruchawoci mylowej realizatorw. Kott, ktrego
przecie te gry i zabawy nie musz i nawet ju nie mog dotyczy, szuka u Witkacego ostat81
82
Teatr esencji: Kantor i Brook [w:] Kamienny Potok, op. cit., s. 123.
j. w.
48
niej grudki esencji; znajduje j tam, gdzie nowoczesny reyser cofnby si ze wstrtem: w
modernistycznym retro, po prostu w barwach epoki. Gdybym by reyserem Witkacego, spdzabym godziny na ogldaniu starych niemych filmw, fotosw gwiazd, zdj z operetek i
suchaniu przebojw.83
Jak stara rodzinna fotografia dla Kantora, ktra stworzya wiat Wielopola, Wielopola, tak
zdjcie z operetki jako klucz do Witkacego stao si duchow esencj dla Jana Kotta.
Nie jestem rzecz jasna pewien, czy mogaby si sta czym podobnym dla wspczesnego
polskiego reysera, ktry wci jeszcze czytajc Witkacego nie moe si pozby nadziei, e
poza star fotografi autor w ma co do przekazania dzisiejszemu widzowi o nim samym,
o spoeczestwie, i tak dalej. Nie, nie ironizuj. Babym si tylko cho rozumiem racje
Kotta skutkw jego sugestii. Natura podegacza wci wida drzemie w autorze Poskromienia zonikw, cho zasig raenia jego idei i pomysw znacznie si zmniejszy (w Polsce). Na szczcie i oczywicie nieszczcie zarazem. Czytajc Kamienny Potok odnosiem
co chwila wraenie, e kadego inteligentnego czowieka kultury i sztuki naleaoby karnie
przenie na jaki czas poza ojczyzn, eby nabra dystansu do jakiegokolwiek tematu, a
zwaszcza tego, ktry obrs gr cudzych myli i wasnych wtpliwoci.
Daj gow, e esej o Witkacym czytanym przez modern nie mgby powsta w Warszawie, gdzie Hanna Skaranka organizuje spotkania niezalenych grup teatralnych w Muzeum
Archidiecezjalnym, a Tadeusz omnicki odda legitymacj PZPR i wystawia Szekspira w
tumaczeniu Baraczaka. Najbliej Kotta, kilkadziesit mil na poudniowy wschd, mieszka
Jerzy Grotowski, po ktrym zostao ju tylko wspomnienie esencji. I oczywicie odbierany
jest wycznie jako esencja, a nawet wicej esencja esencji, jako e Kottowy opis Grotowskiego staje si literatur w czystym (esencjonalnym) stanie: Kampus w Irvine jest jednym z
najpikniejszych w Stanach. Wydaje si pusty, bo w rodku jest ogrd wielki jak las. Kampus
przechodzi niemal niepostrzeenie w step. Tam wanie na skraju kampusu Jerzy Grotowski
ma wielk drewnian szop i w niej ostatni ze swoich teatrw. (. . .) Tu za jurt jest zielona
ka. Pas si na niej biae konie jak u Gauguina. Dalej jest ju pusty step. W nocy pod jurt
Grotowskiego podchodz kojoty. W samo poudnie, kiedy soce najsilniej grzeje, sycha
koatki grzechotnikw.84 Od tego ssiada Kott mgby najwyej poyczy jak star fotografi z Ksicia Niezomnego.
arty na bok. Teatr esencji jest jednoczenie teatrem mierci, cho sama esencja jest niemiertelna, bo w imieniu mierci daje znaki ywym. Graniczne dowiadczenie bytu i nicoci
jest w tekstach Kotta obecne od dawna, ale niezmierna przepa dzieli intelektualne dotknicie Godotem od fizjologicznego dotknicia obcoci i mierci.
Piszc o obcoci mam na myli takie choby urywki obserwacji, poczynione przez Kotta w
Warszawie, w 1979 roku, po trzynastu latach nieobecnoci w kraju: W tej nowej Warszawie
czuem si obcy. Przez pierwsze dni jak czsto w snach odnajdywaem niezmienionych przyjaci rozmowy zaczynay si jak gdyby przerwane wczoraj w obcym miejscu. ( . . . )
Rado, e sysz, jak ludzie mwi. Obcy jzyk dookoa jest zawsze tylko szumem. W kraju
wyszedem z szumu.85
Dotknicie mierci towarzyszy Kottowi od pierwszych notatek poczynionych w warszawskim jeszcze szpitalu, niedugo przed wyjazdem, gdzie lec z podejrzeniem raka (sowo,
oczywicie, nigdy nie wymwione i nie napisane), podejrzeniem na szczcie bezpodstawnym, oczekiwa od lekarzy ostatecznego wyroku; notatki te opublikowa potem w Aloesie,
pierwszej przed Kamiennym Potokiem na poy autobiograficznej ksice.86
83
49
Kamienny Potok jest cay pod znakiem mierci. I Tajemnicy. Take tajemnicy mierci.
Szkic o Kafce; o Ionesco; o koatku zegarku mierci z kantorka IV czci Dziadw; o Tadeuszu Borowskim; o duszy, co z ciaa wyleciaa i bka si od wiekw po kulturze i literaturze wiata; o Kantorze; o wasnym zawale serca wreszcie.
mier, pki nie obejmie na zawsze swoj milczc nieobecnoci, ma wiele twarzy, ktre
ukazuje ywym. Moe si kry w rozpaczy alienacji: owadziej powoce Gregora Samsy. W
haaliwym miechu sztuk Ionesco, gdzie ceremonie wok niej przypominaj pogaskie obrzdy przebijania kokiem upiorw albo murzyskie tace w kondukcie pogrzebowym. Moe
schodzi z fotografii, jak u Kantora. Moe stuka w kantorku ksidza dajc do zrozumienia,
e nie tyle przechodzi i odchodzi, co jest zawsze pod rk i stuka jak serce.
O jednoczesnym dowiadczeniu serca, mierci, ciaa i literatury zapisa Kott w Kamiennym Potoku zdania, ktre s dla mnie esencj tej ksiki, i ktre zostay we mnie jak lad, jak
odcisk skorupiaka w skale. Nigdzie i nigdy jak tu wanie sploty si wszystkie naraz wtki
pnego ycia i pisarstwa Kotta, przenikajc si wzajemnie w nagym olnieniu jednoci.
W dowiadczeniu po zawaowym serce jest cigle obecne: jest w tobie i jest jak gdyby
osobno. Wsuchujesz si w swoje serce jak w cudze. Ale jest twoje. Zadrao. Czujesz skurcz
w sercu. Pani doktor, w nocy bolao mnie serce.
I dopiero w tej samej chwili, kiedy to powiedziaem, zdaem sobie spraw, e serce naprawd boli. I e wszystko, co jzyk mwi o sercu, mog uczu w rodku. e mi na sercu
lekko albo ciko, i e mam w sercu kamie. I e mi co ciy na sercu. I co znaczy: zama
komu serce. I co jest cios w samo serce: Wntrznoci moje, wntrznoci moje bol mnie,
uczucia serca mego zaburzyy si we mnie, nie zamilcz! Bo gos trby syszaa dusza moja,
krzyk bitwy. Skruszenie za skruszeniem przyzwane jest i spustoszona jest wszystka ziemia;
nagle spustoszone s przybytki moje, nagle skry moje (Jeremiasz, IV, 19). Jdro ciemnoci
(Heart of Darkness) jest s e r c e m ciemnoci.87
Esencj ciaa staje si serce, ktre dotd byo tylko egzystencj, miejscem yciowych wyborw: mioci, nienawici, radoci, wybaczenia. I miejscem wyborw literackich, jak te metafory, ktre przypomina Kott odnajdujc w nich nage dosownoci, pierwsze znaczenia,
znaki dawane tym, co umieraj przez tych, co przeyli mier po to, by da jej wiadectwo.
Kott by zawsze uczulony na konkret, ale cielesno, namacalno s obecne w Kamiennym Potoku w steniu dotd nieznanym. Lekcja ciaa staje si niemal lekcj literackiej anatomii. W adnej z wielkich komedii nie mwi si tyle o jedzeniu, co w Rewizorze Gogola.
tak zaczyna si jeden z najbyskotliwszych szkicw ksiki.88Wielkie arcie jest figur
wielkiego nienasycenia w tym samym stopniu co wielki gd (przypomnijmy Godomora
Kafki) . Do pokoju Jzefa K., rano, kiedy lea jeszcze w ku, weszo dwch panw. Zjedli
jego niadanie. tak zaczyna si esej Kotta o innym wielkim godzie, godzie wolnoci i godzie sensu: o Maej Apokalipsie Konwickiego.89 Kluczem do tej ksiki jest dla Kotta wanie
Proces. Maa Apopkalipsa zaczyna si od odwiedzin dwch panw w mieszkaniu bohatera,
ktrzy wypijaj mu wdk i proponuj samospalenie. Sytuacja niemal archetypiczna: kto
komu najpierw zjada niadanie albo wypija wdk, a potem morduje albo proponuje samobjstwo. Jest to zestawienie w eseistyce Kotta o randze symbolu, albo uywajc kottowskiej
terminologii randze esencji. Wszystko, co odbywa si midzy porannym wejciem dwch
panw a wieczorn mierci jest tragicznym absurdem. albo absurdaln tragedi. Pocztkiem
koca moe by zjedzenie komu niadania.
87
50
11.
Zestawiajc Kamienny Potok ze Szko klasykw czy Szkicami o Szekspirze dostrzeemy
atwo znamienn ewolucj (pierwszestwo jej odczytania naley si Magorzacie Dziewulskiej) : od budowania sztywnych zasad do wewntrznej wolnoci. Nie istnieje ju Kott doktryner, Kott prawodawca, dla ktrego rzeczywisto i literatura byy tylko chaotycznymi
surowcami potencjalnych budowli wyranie okrelonych struktur spoecznych i intelektualnych. Dowiadczenie obcoci i mierci skumulowao si w ostatni by moe doktryn, ktra
staa si dla Kotta kluczem do wasnej i cudzej wolnoci doktryn esencji.
Esencja ma bowiem t waciwo, e sama bdc skupieniem wszystkich naraz znacze
w jednym symbolicznym sowie, gecie, obrazie lub przedmiocie otwiera tym samym nieograniczon wolno wyboru egzystencji. Jak wiato w lesie: moe by ocaleniem lub zagad, chatk leniczego lub chatk Baby Jagi. Dla Kotta staa si ni granica ciaa, wic mierci,
i granica literatury, wic ycia. Trzech aktorw umaro, wszyscy inni: aktorzy, wsppracownicy, uczniowie rozproszeni s po wiecie. Jak ziarnka piasku. Tu za jurt jest zielona ka. 90
To z cytowanego wyej tekstu o Grotowskim. Trzech umaro, zielona ka. W tym zestawieniu jest cay dzisiejszy Kott.
Konwencjonalna linearno, prowadzenie wywodu wedle klasycznych regu krytyki literackiej ustpuje na rzecz kubistycznej juxtapozycji, zderzenia obrazw, sytuacji, poszczeglnych zbitek mylowych. Jeli literatura ma si sta ocaleniem, bo ciao odmawia wsppracy i
myli o mierci, zaprowadmy mier do literatury i kamy jej umiera tyle razy, by ugrzza
w sowach, i nieustannie umierajc, zapomniaa o swoim przeznaczeniu: e to umiera maj
inni. Oswajanie mierci jest jednym z najczstszych zakl Kamiennego Potoku. Najdoskonalej spenia si w figurze mierci w ciy opisanej w tekcie dedykowanym Ionesco. Ionesco jest zreszt te jedn z esencji Kamiennego Potoku: nawet wtedy, kiedy siga akomie po
kart w restauracji, wie, e umrze.91
Jeli ostatni instancj jest esencja mierci, a literatura ma suy do oswajania mierci,
kocz si granice literackich doktryn i zaczyna wielka, zielona ka, na ktrej pasie si biay
ko Gauguina. Kott pisze wic o wszystkim, bo tylko wszystko jest obecne w oswajaniu
nicoci. Teatr Kabuki obok mickiewiczowskiego koatka w kantorku. Manekin Kantora obok
Borgesa szepczcego niewyranie do mikrofonu niesyszalny esej o Szekspirze. Miesic po
trzynastu latach nieobecnoci w Polsce i Carmen Petera Brooka. Komunistyczna cenzura i
klatka Kafki szukajca ptaka.
Kamienny Potok pynie dalej.
90
91
Obrona tradycji
1.
Zadziwiajce, jak bardzo u Mroka wszystko polega na sowie, zaley od sowa. Jakby
wiek XX nie urodzi tylu poetw i politykw skutecznie podwaajcych zaufanie do jzyka.
Nawet teatr zarazi si szalestwem niewiary w sowo. Dialog wielu sztuk uznanych za kanon
naszych czasw jest dialogiem pozornym; porozumienie, bdce istot dialogu, nie ma waciwie znaczenia, postaci egzystuj osobno, sowa wdruj midzy ludmi jak jesienne dmuchawce niesione byle wiatrem. Bohaterowie Becketta co do siebie mwi, ale w gruncie rzeczy tocz wewntrzne monologi. Kady z bohaterw Pintera obezwadniony jest niemonoci przedostania si do kogokolwiek. Poruszane wol przeycia ludzkie zwoki nie tyle informuj si wzajemnie, co wypowiadaj teksty na ask losu: niech sucha kto chce, ale potwierdzenie odbioru nie jest waciwie konieczne. Sowa, owszem, mog rani, nawet zabija.
Wypowiedzenie sowa bywa te ostatni czynnoci w yciu pozbawionym ycia. Winnie w
Radosnych dniach nieustannie przemawia, ale ten sowotok nie ma adnego znaczenia dla
nikogo poza ni, jest odruchem, nawykiem, rozpaczliw kontynuacj jakiej dawno umarej
formy midzyludzkiego porozumienia. Krapp mwi do siebie i do tamy, niepotrzebny mu
ju ktokolwiek. Lekcja Ionesco jest ostateczn kompromitacj jzyka.
Mroek, ktrego twrczo sceniczn lekk rk zaliczono do wspczesnego teatru absurdu, mia z nim tyle wsplnego, co na przykad z francusk fars lat dwudziestych, wanie przede wszystkim za spraw rnic w traktowaniu jzyka. Ze wiec szuka drugiego
dramaturga, ktry tak bardzo, z zasady, ufaby jzykowi. Bohaterowie sztuk Mroka m u s z
bez przerwy mwi do siebie, bo tylko w wymianie informacji zawarty jest cakowity sens
czegokolwiek. Sowo nie tylko prowadzi dialog. Ono uruchamia cay wiat, ca warto istnienia ludzi. Precyzja replikowania jest spraw ycia i mierci postaci scenicznych. Rozmowa
toczca si midzy partnerami nie tylko osadza ich w egzystencjalnej konkretnoci; od kierunku wymiany zda zaley dalszy ich byt, a wic byt dramatu.
Zauwaano ju wielokrotnie, e dialog Mroka jest dyskursem z pogranicza wykadu logiki. To logika jzyka, a dopiero na drugim miejscu logika akcji, uruchamia cokolwiek w tych
sztukach. Gdyby nie pierwsza replika partnera, zmieniajca kierunek mylenia zagadujcego,
akcja sztuki w ogle nie mogaby si rozpocz, a cho jest to, byo nie byo, zasada dla sztuki dramatycznej powszechna, przecie u Mroka ma znaczenie szczeglne. Partnerzy nic nie
wiedzieliby nie tylko o przeciwniku, ale i o sobie. Mwic powiadamiaj siebie wzajemnie
o moliwociach wyjcia z zaistniaych sytuacji, za wyjcie bdzie takie, jak sobie tego yczy wewntrzna logika wypowiadanych zda.
NIEUD Pan mnie chyba le zrozumia. Pan w ogle nie sucha tego, co mwiem. Pozwoli
pan, e opowiem jeszcze raz. Tylko tym razem niech pan sucha uwanie. A wic
mnie si nic nie . . .
52
UD
Nie trzeba. Syszaem i zrozumiaem wszystko doskonale. Pan jest szczliwym czowiekiem.
NIEUD Pan kpi sobie ze mnie?
UD
Nie. Pan jest szczliwy, tylko pan o tym nie wie. I pewnie nie dowiedziaby si
pan, gdybymy si nie spotkali.
( Letni dzie)92
Charakterystyczne, e midzy replikami praktycznie nie istnieje u Mroka adna pauza,
milczenie, zastanowienie, moliwo odczenia od toku myli partnera. Pauzy (milczenie) i
inne pozasowne czynnoci s te cile zaprogramowane; zreszt precyzja okrelania sytuacji
scenicznych jest bodaj jedyn cech wspln dla dramaturgii Mroka i, powiedzmy, Becketta.
Cae dugie partie dialogw to w istocie monologi filozoficzne rozpisane na gosy, co z takim
upodobaniem czynili choby XVIII-wieczni poeci i filozofowie. Absurdem jest wic budowanie na scenie nastrojw, miesznie bd wyglday postaci usiujce wytwarza jakby na
boku, poza tekstem, jakiekolwiek pogbienia psychologiczne. Nie przypadkiem Mroek
tak wyranie konstruuje przestrze sceniczn, tak precyzyjnie, jak si rzeko, prowadzi bohaterw przez miejsca akcji, ustawia najdrobniejsze niuanse wiata, dwiku, kierunku ruchu.
S to zabiegi czysto techniczne, majce na celu zabezpieczenie generalnego sensu sztuki
przez uniemoliwienie poszerzania akcji o cokolwiek, co nie jest albo dialogiem, albo czynnociami zgromadzonymi wok dialogu. Mroek wie co czyni, nie ufajc wspczesnym
inscenizatorom, nawykym do swobodnego poczynania sobie z tekstem. Broni w ten sposb
swoich sztuk zarwno przed reyserami sentymentalistami, co i reyserami niedowiarkami. Pierwsi kochaj si w efektach apicych za serce, drudzy w urzeczywistnianiu wasnych pomysw na motywach bd jakiego tekstu, podejrzanego ju przez samo to, e jest
tekstem.
Jak na dramaturga wspczesnego, a nawet nowoczesnego, za jakiego uchodzi, zdumiewajco wiele u Mroka obrony tradycji.
Przyjrzyjmy si bohaterom tych sztuk. Dziwni oni jacy, nierzeczywici, anachroniczni.
Taki Beckett, naduywany tu troch jako przykad, ale to w kocu posta symboliczna dla
wspczesnej dramaturgii, wymaga strojw niemal umownych, wrcz znakowych. Czasem
wsadza ludzi w kuby, nakada im maski, a w ogle wywodzi ich z cyrku, tej XX wiecznej
prefiguracji ludzkiego smutku ycia z przylepionym umiechem. U Ionesco wszystko jest p
bazenad, p poetyck parabol historii i wspczesnoci zarazem. Ghelderode przebiera
bohaterw w karykaturalnie ju groteskowe stroje historyczne, waciwie czysto teatralne,
ludowo jarmarczne. Drrenmatt z kolei jest zewntrznie zupenie wspczesny, podobnie
Frisch. Brecht jest (przewanie) realist. Rewicz w wikszoci dramatw waciwie te.
Na tym tle Mroek znw wyglda podejrzanie, jak z innego wiata. S sztuki (niektre jednoaktwki, Emigranci, Pieszo, Alfa, moe Ambasador), gdzie sprawa jest prosta: bohaterowie
wygldaj cakiem jak z ycia i tak wyglda na scenie powinni. Ale w pozostaych utworach,
ktrych jest znakomita wikszo? S ot sztuki, w ktrych mczyni i kobiety nader uporczywie sprawiaj wraenie jakby byli nie z tego, ale jakiego poprzedniego wcielenia. Po92
54
rzdek nastpuje, prawdziwy policjant jest bezradny i przegrany, bo nie ma ju czego zaprowadza.
adnego adu spoecznego, adnej rwnoci nigdy wic nie bdzie, mwi 28 letni Mroek piszc Policj, albowiem gdyby nawet zaoy, e w spoeczestwie zapanowaby taki
ad, zawsze si znajdzie jaki policjant, ktry zrobi wszystko, by go zburzy. adnej rwnoci
nie bdzie, mwi 44 letni Mroek piszc Emigrantw, bo midzy ludzk mrwk a ludzkim
pasikonikiem nigdy nie dojdzie do porozumienia; nawet w kwestii, tak zdawaoby si, obu
obchodzcej, jak jest wolno. adnego porzdku wiata nie bdzie, mwi 53 letni Mroek
piszc Letni dzie, bo syty nie zrozumie godnego, a godny zawsze bdzie zazdroci sytemu. aden nowy wspaniay wiat nie bdzie nam dany, mwi 54 letni Mroek piszc Alf,
bo na stray niemoliwej wolnoci stoi nie tylko wojsko i policja, ale take ludzka mao,
sabo i niewierno.
Dlatego nikt u Mroka nie wyznaje adnych wsplnych ideaw. To za, e kto chce si
znale na czyim miejscu, czyli zmieni swj dotychczasowy status, zawsze i nieodmiennie
zwizane jest z prost, odwieczn i naturaln jak oddychanie potrzeb polepszenia sobie ycia, zazwyczaj zreszt kosztem pognbienia innych. Tak Nieud chciaby by Udem, Vatzlav
szczliwym bogaczem, Moris dumnym mcicielem.
Ale nie oszukujmy si. Nic si nie zmieni. Zawsze bdzie tak samo, a jeli nie to raczej
jeszcze gorzej. wiat wartoci si rozpad, wic stwrzmy nowe! woa Artur w Tangu, ale
zginie z rki chama Edka, idealnego przedstawiciela nowego bezadu. Miejmy dziecko co
nas uwolni od tyranii Ojca, czyli stwrzmy nowe ycie przeciwko staremu! woaj M i
ona w Szczliwym wydarzeniu, ale dziecko wysadzi dom w powietrze. Ocal honor, bronic Uciekiniera przed wydaniem go wadzy powie sobie Ambasador, ale nie ocali nawet
ycia wasnego. Ud ocali Nieuda przed samobjstwem, ale sta si winny jego utonicia. I tak
dalej. Wcale wesoe te komedie.
Nie jest przecie do koca tak, e Mroka interesuje wywoywanie wartoci za wszelk
cen. Przeciwnie, zamiar w z gry podszyty jest niewiar w realizacj. Anachroniczno
bohaterw i ich idei jest zbyt oczywista. Te fraki, sztuczkowe spodnie i stryjowe wsy, ci
pastwo i ta suba to tylko pozr moliwoci, dowd woli niespenionej, niespenialnej. Przecie to wszystko si rozlatuje. Idealnym przykadem, wielokro opisywanym, jest
choby Tango. Nie ma ju nic oprcz bekotu i chaosu, stwierdza Artur; awangarda (czyby
rwnie pseudonim socjalizmu jako awangardy dziejw?) podwaya wszystkie tradycyjne
wartoci, kanony i reguy. Nie ma starego wiata, a na jego gruzach nie da si odtworzy racji
przeszoci. Terror chaosu moe by zwalczony tylko terrorem porzdku (bd pseudoporzdku) dlatego terrorysta nowego adu, Edek, zataczy tango z terroryst starego adu, Eugeniuszem. W Krawcu gra strojw demaskuje dwuznaczne uroki barbarzystwa i dekadenck
rozwizo wyszych sfer; chamstwo tskni za salonowymi przebirkami, za salon stroi
miny do prostactwa. Jedyn wartoci mogaby by naturalna nago, ale wanie ona jest
praktycznie niemoliwa. Stara, pikna kultura i sztuka bdzie poarta, dosownie przez instynkt, popd, biologi, cielesno i krwioerczo (Rzenia), bo gra na ludziach instrumentach okazuje si o wiele bardziej pocigajca ni banalne wytwarzanie dwikw przy
pomocy skrzypiec czy fletu.
wiat sztuk Mroka dowodzi, e ludzkoci nie sta ani na rewolucje, ani na wzajemne miowanie. Z rewolucyjnej triady hase: wolno, rwno, braterstwo, pisarz wybiera tylko to
pierwsze. Rwno jest niemoliwa, bo czowiek jest rny i nie bdzie inaczej. Braterstwo
jest niemoliwe, bo gatunki rozwijaj si raczej za spraw wrogoci, agodzonej, najwyej,
pogard lub tolerancj. Czy zatem wolno w ogle jest moliwa? Nie wiadomo, mwi Mroek, ale daje do zrozumienia, e jednak jako istnie moe, skoro nie wszyscy gin z godu
bd w wizieniach (ciaa i duszy). Warunkiem jednak tej moliwej niemoliwej wolnoci
jest zostawienie ludzi w spokoju. Nawet jeli yj gupio, anachronicznie, starowiecko i
55
mieszczasko, lepiej zostawi ich ni uszczliwia na si. Dlatego tak obsesyjnie, cho
rzadko wprost, deklaruje Mroek wrogo wobec rewolucji i wszelkich jej pochodnych. Rewolucja rodzi przemoc, przemoc rodzi chaos i dalsz przemoc, choby w formie odwetu.
Zniszczeniu ulega wszystko, a nie rodzi si nic lepszego. Rewolucja zrodzia chaos, a prba
umierzenia chaosu si zrodzia mier oto najkrtsza wykadnia Tanga.
Nie inaczej w Vatzlavie. Tam bardziej dosownie: Barbar na czele wojska cakowicie
zniszczy wiat, na ktrym nieszczsny tytuowy bohater znalaz wreszcie jakie wytchnienie.
Nie by to, co tu kry, wiat ze wszystkim i dla wszystkich szczliwy. Buruje ssali chopstwo, sprawiedliwo bya oblenie podgldan panienk, sprytni erowali na naiwnych. Ale
jednak jako to szo dopokd nie zjawili si ci, ktrzy w imi wyzwolenia od za nie zniszczyli rwnie resztek dobra.
Wiele lat temu, porwany namitnoci modziecz, co skonna jest optowa za kad
zmian wiata, jeli ta zmiana ma by dokonana take przeze mnie i na moj korzy, podjem polemik ze Szczliwym wydarzeniem jako sztuk przeczc, midzy innymi, sensowi
rewolucji. Uderzenie Mroka byo tym dotkliwsze, e bya to wanie moja rewolucja, wywiedziona z 68 roku, cho Mroek mia na myli raczej paryski Maj i jego domniemane konsekwencje. Znacznie, znacznie pniej zrozumiaem, e pisarz, pomwiony wwczas przeze
mnie na pimie o nagy konserwatyzm, dooy tylko kolejny argument do swojej antyrewolucyjnej deklaracji.
Pora to wreszcie powiedzie: Mroek jest konserwatyst. Termin w, jak wiele innych w
dzisiejszych czasach, rozmy si i rozregulowa. Marksizm uczyni ze straszak na dobro,
postp i suszno. Bez sensu, bo wszystkie te trzy pojcia dawno nie maj ju nic wsplnego
(o ile kiedykolwiek miay) z jakkolwiek doktryn polityczn. Mroek jest konserwatyst
prawdopodobnie dlatego, e jest pesymist, co wcale nierzadkie u komediopisarzy i w ogle
humorystw. Jako konserwatysta broni wolnoci dla wszystkich. Jako pesymista . . . Czeg
moe broni pesymista? Dobra? Nie, taki naiwny Mroek nie jest. Porzdku? Jakiego mianowicie? Nie, porzdku te nie broni. Zaryzykujmy: konserwatysta i pesymista broni poczucia
przyzwoitoci. Przyzwoito ma co w sobie z honoru i odpowiedzialnoci. Myl, e chyba
chodzi o to wanie. Przynajmniej od czasu do czasu.
2.
Aczkolwiek Mroek wyjecha z Polski w 1963, na dobr spraw dopiero od Emigrantw
(1974) mona mwi o innym, nowym Mroku. Mroku, ktry widzi wiat po prostu z perspektywy emigranta. Odtd widzenie to rozszczepia bdzie niemal kad sztuk z wyjtkiem Pieszo i Alfy.93 Obie dziej si wycznie w Polsce, cho, jak to u Mroka, nigdzie
miejsce akcji nie jest nazwane wprost. Akcja pozostaych sztuk odbywa si albo w tamtym,
czyli zachodnim wiecie (Emigranci, Vatzlav, Letni dzie, Kontrakt), albo na pograniczu obu
(Ambasador). We wszystkich chodzi o konflikt dwch rzeczywistoci, dwch postaw, dwojakiej mentalnoci. Analizie poddawany jest zachd w zetkniciu bd to bezporednio z cywilizacj wschodnio azjatyck (Ambasador, Vatzlav), bd to z mentalnoci mieszkacw
Europy wschodniej (Letni dzie, Kontrakt). Mrokowi raz bardziej zaley na uwiadomieniu
Europie, co jej grozi ze strony Azji, raz na przedstawieniu racji obu stron Europy.
Przyjrzyjmy si bliej temu konfliktowi. O twrczoci teatralnej Mroka sprzed Emigrantw powiedziano prawie wszystko. O dramaturgii ostatniego dziesiciolecia mwi si pgbkiem, pchykiem, wycinkowo i okazjonalnie. Albo i nie mwi w ogle.
93
Dotyczy to te bdzie scenariusza filmowego Amor, ale scenariusze i pne jednoaktwki o zwierztach
wyczam z niniejszych rozwaa.
56
3.
Jak by wolnym? AA z Emigrantw t wolno, jak to si mwi, wybra. Nie wrci do
opuszczonej czci wiata, bo ma j za swoisty wariant wizienia. Nie, nie siedzia za kratkami. Nie mg tylko swobodnie myle. XX zamierza wrci. Ale AA mwi, e mu si to nie
uda. Rzeczywicie wszystko na to wskazuje. Ile jest jednak winy AA w prawdopodobnej decyzji XX, by zosta? XX musi zarobi, bo po to przyjecha, ale AA sprowokowa go do
zniszczenia ju zarobionych pienidzy. W finale obaj le na kach w norze pod schodami;
XX, pijany, pi. AA, pijany, pacze. Nie ma powrotu, ale i perspektywy dalszego ycia emigrantw s mtne. AA nie napisze dziea swojego ycia o niewolniku idealnym, czyli o XX,
bo XX przesta by niewolnikiem idealnym. Uczowieczenie (czy aby na pewno dokonane?)
zniszczyo jednak jego wiar w wiat i ludzi. Inaczej: w prostot ycia skadajcego si, jak to
uj Witkacy, z gwajdlenia i kierdaszenia. Uczowieczenie roboczego wou nie zawsze musi
by zwycistwem intelektualisty, cho przecie s to ambicje nalece do powszechniejszych
w wydaniu intelektualistw. Ale kto wie, co bdzie, jak XX si obudzi? Moe obudzi si w
nim naprawd czowiek?
Vatzlav jest by niewolnikiem dosownym. Uratowa si z toncego statku niewolnikw. Nowe ycie na nieznanym ldzie zacz z miejsca od drastwa: nie pomg innemu,
toncemu niewolnikowi w wydostaniu si na zbawczy brzeg. Oto ponura (cho oczywista)
prawda o naturze ludzkiej. Mwi Mroek: ktokolwiek skoczy wyej na drabinie spoecznej
hierarchii, pierwsz agresj skierowuje na byych wspziomkw, wsptowarzyszy jako
niewygodnych wiadkw byego ponienia. Vatzlav chce zay lepszego ycia. Mroek obdarzy go losem wolterowskiego Kandyda i Diderotowego Kubusia Fatalisty zarazem. Idzie
przez wiat jak przez dowiadczalne pole; byy niewolnik przeywa wpierw feudalizm,
potem kapitalizm, doywa wreszcie czego na ksztat komunizmu. Raz na wozie, raz pod
wozem, doczekuje czasw, gdy Justyna Sprawiedliwo zostaje zgwacona przez odakw;
tako si dzieje z Klasyczn Kultur w osobie mitycznego Oedypusa; Proci Wieniacy sami
si wiod na stryczku, za gwny bohater umyka z rk Kata odwracajc jego uwag przy
pomocy papierowego pajaca. Sztuka koczy si koowo. Vatzlav wraca nad to samo morze, z
ktrego si uratowa. Mroek stawia kropk nad i: morze to my, widownia, ludzko. Vatzlav,
trzymajc w rku niemowl poczte przez zgwacon Sprawiedliwo, wchodzi w morze z
nadziej znalezienia jakiego naprawd szczliwego wiata. Jest to jeden z najlepszych finaw Mroka. Przewrotny, ironiczny, okrutny i paradoksalny. Wej w morze, aby si ocali. Dwie godziny wczeniej Vatzlav, eby si ocali, z morza wyszed. Koo szalonego
wiata dokadnie si obrcio.
W Ambasadorze sprawa jest wyoona zupenie wprost. W globusie prezencie podarowanym Ambasadorowi zachodniego mocarstwa przez przedstawiciela rzdu mocarstwa
wschodniego, na terenie ktrego znajduje si ambasada, ukry si mczyzna w rednim wieku, roboczej kurtce, i poprosi o azyl. Osi sztuki jest dialog midzy racjami Uciekiniera a
stanem wiadomoci Ambasadora. Nie jest to dialog, szczerze mwic, nazbyt odkrywczy.
Tezy jego mona wyczyta w kadym przyzwoitym artykule sowietologicznym, nie mwic
o tekstach, dajmy na to, Besancona lub Koakowskiego. Mocarstwo wschodnie da wydania
swojej wasnoci, ale Ambasador odmawia. Jego moliwoci uratowania zbiega s jednak
wicej ni adne. Oto prawdopodobnie bo kt co naprawd wie mieszkajc w pastwie
rzdzonym informacj nie istnieje ju rzd mocarstwa zachodniego, ktre na skutek rozbestwienia demokracji przestao by pastwem, a stao si bezadnym zbiorem ludzkim. Oblona przez rozgniewany lud, zbdna ju ambasada okazuje si ostatnim bastionem honoru i
czowieczestwa. Cho to absurdalne i nieskuteczne, Ambasador nie wyda uciekiniera. Systemowi, ktry w imi totalnej spjnoci kae przywoa do stada swoj wasno, przeciw-
57
stawiony zostaje system zaledwie etyczny i to reprezentowany przez bezsilnego, pojedynczego maniaka Sowa honoru.
Jak w Vatzlavie, tak i w Ambasadorze totalitarna sia zostaa postawiona przeciw racjom
mieszczaskiej etyki demokratycznej. Vatzlav, uchodzc w morze, nis bkarta Sprawiedliwoci. Ambasador, chronic uciekiniera, ratowa poczucie godnoci. Ale czym s te pikne
gesty wobec amoralnej, bezlitosnej przemocy?
Emigranci, Letni dzie tudzie Kontrakt skadaj si w zamierzon (?), mimowiedn (?)
triad dramatyczn. Choby konstrukcja: w Emigrantach wystpuje dwch aktorw, w Letnim dniu niby troje, ale w istocie to take duet, w Kontrakcie znowu tylko dwch. Kady z
pary bohaterw reprezentuje inn, odmienn wersj rzeczywistoci. Powiedzmy wicej: reprezentuje inny wiat.
W Emigrantach jest to jeszcze konflikt niejako wewntrzny obu partnerw; obco innego
wiata, w ktrym tkwi, to ledwie milczenie nierozpoznanego ywiou. Inaczej w pozostaych
sztukach. Ud Nieud oraz Magnus Moris to ju jawna opozycja wiatw wzajem nieprzystawalnych. Ud i Magnus maj jednak pewien naturalny handicap, w gruncie rzeczy losowy:
ot s gospodarzami rzeczywistoci, w ktrej zarwno Nieud, jak Moris s jedynie przybyszami z zewntrz. Naley przyj, e mieszkaj ju w tym wiecie; w kadym razie na pewno
mona to powiedzie o Morisie. A jednak s obcy, jak wszyscy emigranci.
Mroek, rozdajc role swoim bohaterom, zawsze pamita o nacechowaniu ich typowoci,
symboliczn nawet. AA jest typowym intelektualist, XX typowym chopkiem roztropkiem. Ud i Magnus to typowi przedstawiciele zachodniej Europy. Nie inaczej z Nieudem i
Morisem, typowymi reprezentantami maego kraju Europy rodkowo wschodniej. Typowo jest morderczym dowiadczeniem dla aktora, bo zaciera kontury indywidualnoci, ale
stanowi doskonae poletko badawcze dla krytyka. C zatem moemy powiedzie o prawdziwym Europejczyku?
Po pierwsze jest starszy od partnera (bo cywilizacja starsza, bo kultura tradycyjniejsza, bo
konwencja, bo dekadencja, bo w ogle zgniy Zachd). Po drugie jest elegancko ubrany
(patrz wyej, plus, oczywicie, zamono) i zadbany (jak wyej). Jest rzecz jasna ironiczny,
wyksztacony, ma dobre maniery i panuje nad sytuacj, z niewielkimi tylko odstpstwami od
normy, co jedynie przydaje mu naturalnoci. Gombrowicz powiedziaby, e to sama Wyszo i Dojrzao.
Jego partner, przeciwnie, jest modszy, biedniejszy, prymitywniejszy. eby nie upraszcza
zanadto: Moris umie by rwnie elegancki, wysowiony i nienaganny jak Magnus. C std,
skoro jest tylko portierem w hotelu, gdzie Magnus rezyduje jako wykwintny go. Zatem jego
elegancja i nienaganno to atrybuty zawodu, roli spoecznej. Jeli, by moe, dorwnuje
Magnusowi w zasobach wiedzy o kulturze i cywilizacji, tak czy owak los skaza go na podrzdno.
Mieszkaniec tej gorszej Europy jest nieudacznikiem, zawsze mu byo do szkoy pod
grk. Pochodzi z kraju, gdzie yje si na sowo honoru, byle jak, z dnia na dzie, bez szans
na spokj i stabilizacj. Ale jego gorszo i niszo maj swoje niespodziewane zalety. Jest
bowiem chonny i otwarty, sta go na entuzjazm z byle czego, przyjmie wiat jak odkrycie,
wiele w nim z szekspirowskiej Mirandy, co band ajdakw witaa jako wysannikw nowego wspaniaego wiata. Wszystko jeszcze przed nim, a wic rozczarowanie, gorycz niespenienia, poczucie nicoci towarzyszce mieszkacowi lepszej Europy. Dlatego Wyszy zazdroci Niszemu, jak Ud Nieudowi. Organiczna, nie tylko biologiczna modo Niszego
daje mu specyficzn przewag nad Wyszym, cho jest to przewaga trudna do wykorzystania,
bo Wyszy jest u siebie i niekoniecznie skonny do odegrania roli gorszego. Albowiem Wyszy ma take brzydkie cechy charakteru. Elegancja i wykwint pokrywaj, na przykad, obud. Na przykad cynizm. Na przykad amoralno. Ud chce si zabi, bo nudzi go brak jakichkolwiek perspektyw: tak mu si wszystko udaje, e nie ma sensu pragn czegokolwiek. A
58
jednak, spotkawszy Dam, odbierze j Nieudowi tylko dlatego, e pojawi si znw element
gry: mona wygra, ale mona i przegra. Ud ma wszystko, a przecie odbierze Nieudowi
rwnie wszystko, co ten ma nadziej posi Dam mianowicie. Na dokadk pozbawi go
ycia. Tam bowiem, gdzie w gr wchodzi interes i prawdziwa rywalizacja, znikaj sentymenty, rozmwki filozoficzne i wyszego rzdu problemy moralne. Oto twj raj, do ktrego
w marzeniach dysz, mwi Mroek swojemu Nieudowi, kac mu z woli Uda uton. Oto
twoja szansa, mwi Vatzlavowi, kac mu skry si przed Barbarem rwnie w otchani
morza. Oto twj los, wyrobniku pienidzy, mwi swojemu XX, kac mu w chwili rozpaczy
podrze banknoty i od nowa zanurzy si w bezmyln i wyniszczajc prac. Znikd, szczerze mwic, ratunku.
Tylko w ostatnim chronologicznie Kontrakcie co jakby na ksztat szansy pojawio si
przed Gorszym. W wytwornym hotelu spotkali si mianowicie zdegradowany finansowo pisarz koneser oraz wspinajcy si po stopniach spoecznej drabiny sukcesu uciekinier z Berenicy Wynej. Ten ycie koczy, ten zaczyna. Podejmuj dziwny zakad: o ycie wanie, a
raczej o mier. Moris ma cichcem zabi Magnusa, bo tamtemu ju nic z ycia bez pienidzy,
na ktrych zdobycie nie ma szans. Absurdalny przypadek sprawia, e Moris moe anulowa
zakad: ofiarowa mianowicie Magnusowi wystarczajc ilo pienidzy na dalsze ycie. Sam
unosi tyle, ile mu trzeba, by mie lepszy start gdzie indziej, a ucieka musi, bo go Magnus
zadenuncjowa na policji. C jednak Magnusowi z nagego majtku? Chory na serce, umiera
w finale raony atakiem.
Zwrmy uwag po raz pierwszy u Mroka wygra Gorszy i Niedojrzay. Trup na scenie,
jake czsty u tego, excusez le mot, komediopisarza, bdzie trupem Lepszego i Dojrzaego. Pojawio si te co na ksztat ludzkiego odruchu: Magnus co prawda zadenuncjowa Morisa, ale natychmiast uprzedzi go o tym, skaniajc do ucieczki. Nie chc, eby cierpia przeze mnie, mwi Morisowi. I jeszcze: Bo ci lubi, Moris, mimo wszystko przywizaem si do
ciebie.
Magnus mgby mie co z Ambasadora. Ale Ambasador, bronic uciekiniera, czyni to
jeszcze wycznie z poczucia obowizku. Waciwie, to ja pana nie lubi, powie podopiecznemu, kiedy ju si zdecydowa udzieli mu azylu. Nie lubi pana, bo przez pana nie mog
uwierzy, e to wszystko, to jest tylko jeden wielki, kosmiczny bluff. Teraz ju nie mog
uwierzy w to do koca. Bo mi ju nie wolno. Rozumie pan? Przez pana mi nie wolno. Przez
t moj przeklt, gupi, bezsensown odpowiedzialno za pana!
S to jedyne dwa jasne punkty w mrocznej dramaturgii Mroka ostatnich lat. Ten bezsensowny honor Ambasadora i ta bezinteresowna (chyba) sympatia Magnusa. Tylko Ud by ich
nie zrozumia. Bo te Letni dzie jest bodaj najbardziej ponur sztuk Mroka, cho mieszn
jak inne. Nie gron, ale wanie ponur. Grone jest Tango, grone jest Szczliwe wydarzenie, Krawiec, grona jest Rzenia. Ponurzy s Emigranci, ale nie a tak. W Emigrantach nie
ma jeszcze cynizmu i takiej goryczy.
4.
Soenicyn, w synnym wykadzie wygoszonym w Harvardzie w 1978 roku, postawi nie
mniej synn ju tez, e jeli Wschd jest tragiczny w swym przegranym losie, to Zachd,
cierpic na zanik ducha wojownika, moe rycho podzieli jego los. Wydaje si, e Mroek
od lat nie robi nic innego, jak rozpisuje t myl na sztuki teatralne, teksty publicystyczne,
mae opowiadanka. Nie chodzi rzecz jasna o adn dosowno, ilustracyjno. Mroek mg
nawet nie zna wykadu Soenicyna, a zreszt w ogle nie w tym sedno. Doktryna o duchowym rozbrojeniu zachodnich cywilizacji i rosncych w zwizku z tym przewagach systemu
wschodniego nie jest czym cakowicie nowym, a nie powinno dziwi, e podejmuj j inte-
59
60
Pena orgia jzykowa rozptana jest na dobre w Vatzlavie. Ju nie tylko postaci mwi
wedle rnych dziwacznych konwencji sycha ulubione przez Mroka echa romantyczne,
co z Balladyny, co z Dziadw i Pana Tadeusza, co z Fredry, i znw z Szekspira, bodaj z
Burzy, o ile mnie ucho nie myli. Swj jzyk hiperchopski maj wieniacy (w tym podobni do
sawetnego tercetu chopw z Indyka), pojawiaj si parodie sentymentalnych romanside i
sztambuchowych wpisw, poezji lingwistycznej i dramy modernistycznej. Cytowa mona by
garciami, co ju samo w sobie podwaa celowo takiego zabiegu.
Ciekawostka polega i na tym, e jzyki nie s wcale przypisane raz na zawsze postaciom.
Wywouj je bardziej okolicznoci towarzyszce, a bohaterowie mwi tak, jak w danej
chwili sytuacja wymaga. Nigdzie jak w Vatzlavie wanie jzyk nie jest tak dalece oderwany
od potocznej funkcji informacyjnej tudzie od samego czowieka.
Jaki cel mia w tym Mroek? A si prosi, by zada to pytanie. Prawd powiedziawszy,
tym razem nie mam pojcia. Moe znw chcia znale jak jzykow odpowiednio do
tego pomieszania epok, jakimi kipi Vatzlav? A moe komu, kto uwanie wczyta si w sztuk
pod tym ktem, przyjdzie do gowy jakie gbsze uzasadnienie poza tym, e Mroek po prostu si zabawi . . .
Biorc powanie pod uwag te uwagi o wadze jzyka, uwaam, e jzyk wanie jest jedn
z najwikszych zapr, jakie Mroek stawia przed teatrem, zwaszcza przed aktorem. Przechodzenie do porzdku nad spraw jzyka, jakby chodzio tylko o konwencjonalne powiadamianie widza, co mianowicie myl postaci dramatw, jest bdem wielu inscenizacji. Mroek nie
wymaga demonstrowania indywidualnych cech ludzkiej natury, a nawet przeciwnie, sugeruje
poszukiwania systemowo typologiczne, rwnie w zakresie wspomnianych struktur jzykowych (bya zreszt o tym mowa). A przecie
j e d n o c z e n i e wymaga, bo jest zbyt wytrawnym fachowcem, aby nie wiedzie, i aktor musi wypeni dane mu
tworzywo swoim niepowtarzalnym, konkretnym istnieniem, ot wymaga jednoczenie od
aktora kompletnej odpowiedzialnoci indywidualnej za odgrywan posta.
Niech nikogo nie udzi pozorna oczywisto Mrokowych bohaterw. Nie znaj wprawdzie pojcia duszy, wic obce s im uczuciowe rozterki i w ogle caa tzw. psychologia. Zostali jednak obdarzeni niezwyk cech: zdolnoci precyzyjnego, logicznego wnioskowania.
Dlatego tak wane jest zrozumienie kadorazowego mechanizmu jzykowego, jaki zosta im
przypisany.
Sam dramaturg daje zreszt coraz wicej szans aktorom. atwo to sprawdzi, porwnujc
role w Mczestwie Piotra Oheya, Indyku czy nawet w Tangu z rolami pary emigrantw
czy bohaterw Kontraktu.
5.
Pomwmy wreszcie o Alfie, swoistym wyjtku w dotychczasowej twrczoci Mroka.
Sam autor napisa do tej sztuki dugie jak nigdy wprowadzenie uzasadniajce tak pomys, jak
realizacj. Mia si bowiem czego obawia. Jest to, po pierwsze, debiut Mroka w dramacie
pozbawionym i groteski, i humoru, i paradoksu, i gier jzykowych. Jednym sowem, powsta
dramat jako dramat, ktry, gdyby nie charakterystyczne dla Mroka nacechowanie stylistyczne, mgby si zrodzi pod pirem jakiegokolwiek tradycyjnego dramatopisarza. Po wtre,
jest to utwr dotyczcy bardzo konkretnych realiw, rzecz rwnie u Mroka dotd nie znana.
Po trzecie wreszcie, odnosi si do nader bolesnych spraw polskich, penych dzi niedomwie, zakama, jawnych tragedii i ukrytych manipulacji. Rzecz jest o internowanym Przywdcy Robotniczym. Mroek nigdzie nie wymienia jego imienia i nazwiska, wic i my uszanujmy to dyskretne, cho przejrzyste incognito. Wicej: jest to sztuka o Przywdcy zamor-
61
dowanym. To jedyne, ale jake brzemienne w skutki odstpstwo Mroka od prawdopodobiestwa akcji.
Ale czy rzeczywicie odstpstwo? Czy wydarzenie takie doprawdy nie mogo mie miejsca?
Jak wida, sprawa jest delikatna. Tym delikatniejsza, im materia sztuki dramatyczniejsza.
Dramat traktuje zatem o czowieku zwanym Alfa, internowanym w eleganckim pensjonacie dla MSW. Pilnuje go Beta, major suby bezpieczestwa. Caa akcja to kolejno nastpujce odwiedziny osb w rny sposb zwizanych bd bezporednio z Alf, bd oglnie ze
spraw. Zgodnie z konwencj Mrokowych dramatw a jest to jedno z niewielu nawiza
postaci nosz imiona symboliczne, tu tworzone od kolejnych liter alfabetu greckiego. Przychodzi sawny literat, eby usprawiedliwi si z decyzji emigrowania. Zagraniczna dziennikarka, by przeprowadzi wywiad ze synnym Przywdc. Arcybiskup, aby nakoni Alf do
ogoszenia programu pojednania narodowego, czyli, krtko mwic, kapitulacji. Stary przyjaciel z Organizacji, by przekona Alf o koniecznoci zapomnienia. Wreszcie pikna dziewczyna, prezent policji, by osodzi samotno mczyzny.
Dla wszystkich Alfa jest ju mitem, symbolem. Czy raczej, chc by takim zosta dla historii, przyszych pokole. Mwi, e teraz to ju koniec, e szkoda zachodu, oporu, marnowania siy i krwi. Alfa jednak nie chce, nie moe zrozumie tych racji. A jeli nawet je pojmuje, to nie rozumie ludzi, ktrzy przyszli do niego z takimi propozycjami. W sumie jest to
historia o duchowej zdradzie. Zdradzony waciwie przez wszystkich, Alfa powoli traci poczucie sensu dalszego ycia. Jedyn osob, na ktrej mu jeszcze jako zaley (tako i na onie, ale to osobny temat) jest dziwaczna kurewka Eta, odnajdujca zagrzebane w sobie na
gucho czowieczestwo. Eta ginie, zastrzelona przez stranika. Wybiegnie za ni Alfa i spotka go ten sam los. Gest ostatniej solidarnoci.
Sztuka jest dziwna. Odwana, dranica i piekielnie niewygodna. Ma poza tym w sobie
co z autoagresji, zawiera toksyny rce j od rodka. Mroek prbuje utrwali jej przemijajc dorano przez uniwersalizacj postaci i okolicznoci, ale nie bybym pewien, czy to najlepsze wyjcie. Po prostu trudno powiedzie, czy ten stopie uniwersalizacji jest wystarczajcy, czy z biegiem czasu nie trzeba bdzie opatrywa jej, zwaszcza zagranic, coraz dokadniejszym komentarzem, by tumaczyy si i tre, i idea. Grana na wiecie, naraa si na
odbir z koniecznoci uproszczony, sensacyjny, a przecie nie po to, by podnieca widza,
zostaa napisana. Jedynym na dobr spraw miejscem, gdzie mogaby zosta w peni zrozumiana, jest Polska. W Polsce jednak grana zapewne nie bdzie, jako e posta sobowtra Alfy
zesza z pierwszych stron gazet na cenzorskie listy proskrypcyjne. Gdy sytuacja si odmieni,
stanie si prawdopodobnie dram historyczn o zbyt ponurym wydwiku, by kogokolwiek
ju to skrzepi, ju to pouczy. Nie mwi nawet o tym, e jak na dzisiejsze draliwoci narodowe byaby przez zbyt wielu uznana za niemal prowokacj i obraz uczu. Wr jej
zatem, w dalszej perspektywie, los sztuki na papierze. Nie sdz zreszt, by Mroek tego
wszystkiego nie przewidywa, cz obaw zanotowa przecie we wstpie. Cokolwiek jednak
bdzie, Alfa pozostanie wiadectwem odwagi Mroka, ktry nie zawaha si zaryzykowa tak
wiele, cznie z najwiksz porak przy najwikszym temacie.
Nie wiem, i pewnie nie zobacz, jak si to ryzyko mogoby opaci na scenie. Tekst dowodzi istnienia kolejnej puapki, w jak wpltana jest sztuka. Oto najsabsz dramaturgicznie
postaci jest . . . sam Alfa (za tradycyjnie najlepsz major bezpieki . . . ). Pomimo prostych,
ludzkich cech, jakimi zosta przez autora opatrzony, pozostaje dla wszystkich, wic i czytelnikw, bez przerwy tym samym: stranikiem Idei. Jego argumentacja w dyskusji z gomi
brzmi oczywicie za kadym razem inaczej, ale sprowadza si do tego samego: omieszania i
zdemaskowania intencji rozmwcw. Schemat si wic monotonnie powtarza: kady chce co
zaatwi z Alf i kady wychodzi jednakowo spostponowany (w oczach wasnych, Alfy, a
przede wszystkim w oczach czytelnika). Niezomno Alfy nabiera cech o ironio symbo-
62
licznych. Argumenty odbijaj si ode jak od tablicy Mojeszowej. Jest posgiem Komandora, wok ktrego bezskutecznie tacz przyjaciele Don Juana. Jego programem jest w istocie
wite Trwanie, bo nic lepszego nie wynika z odrzucenia argumentw przeciwnikw. Koo
waciwie si zamkno na szyi Alfy; zosta, jak chcieli wszyscy, pomnikiem, symbolem,
idolem.
Ostatnia scena, ju po mierci Alfy, gdy spotykaj si jego rozmwcy pod wcierkowym
portretem zastrzelonego, jest tylko ironiczno gorzkim potwierdzeniem mimowiednej tezy
sztuki: czy chcia, czy nie chcia zosta Alfa Posgiem Idei.
Nie lubi tej sztuki, zreszt za co j lubi, ale chyl przed Mrokiem czoa, e j napisa.
Ten gest by wart wicej ni wszelkie racje wymierzone przeciw niej.
6.
adnego zakoczenia nie bdzie.
63
64
o tych czasach: Te wasze wielkie wydarzenia, / ciosy zadane znienacka, / zwyciskie bitwy,
ktre / toczycie z wasnymi brami / (zdobylicie huty i kopalnie, / rozbilicie drzwi naszych
mieszka, idcie dalej, teraz / aresztujcie myli) bd / malay, a osign rozmiar / petitu w
przypisach do wierszy Norwida (Petit, z Listu. Ody do wieloci).
Ale napisa te wiersze, ktre zdaway si pochodzi z innego wiata. Tak kompletnie innego, e a nie do wiary, aby mogy wyj spod pira Zagajewskiego, i to wtedy, w tych
oszalaych miesicach powszechnego zaszczucia. Byy to wiersze o dzikich czereniach, paczcym Schopenhauerze i porankach lepych jak mode koty. W jednej rce Adam trzyma
miecz, w drugiej gazk jaboni. Parafrazujc jego dawny, sawny wiersz z Komunikatu, w
lewej rce trzyma mio, w prawej nienawi. Jeli by to eskapizm, to dziwnego zaiste gatunku. Dopiero potem, po roku, dwch, zacz si z tego wyania program. Tom wierszy
Jecha do Lwowa i zbir esejw Solidarno i samotno wyjaniy spraw do koca. To by
rzeczywicie nowy program. Nowy, jeli za stary uzna na przykad ten ze wiata nie przedstawionego.
Czytywaem wiersze z Jecha do Lwowa, drukowane wczeniej tu i wdzie, podobnie jak
eseje z Solidarnoci i samotnoci, zbierane z poszczeglnych Zeszytw Literackich, i miaem
poczucie, e oto na moich oczach wali mi si zbudowany pracowicie kilka lat wczeniej
gmach krytycznych przewiadcze na temat Adamowej twrczoci. Szkic Komunikaty, listy,
wyznania, wydrukowany w ksice Powiedz tylko sowo, wydawa mi si ostatecznym zamkniciem wieloletnich zmaga z t twrczoci, wcale nie jednoznaczn i nieoczywist.
Byem (prawie) pewien, e udao mi si skonstruowa kilka fundamentalnych zasad, wedle
ktrych bdzie mona odtd czyta t poezj bez obawy omyki co do elementarnych rozpozna. Gdybym to ja wiedzia, co mi Adam szykuje. Ba, szykowa ju wczeniej, znacznie
wczeniej, jeszcze wtedy, gdym pisa swj szkic. Tylko e byy to sygnay zbyt sabe, zbyt
rozproszone, by day si atwo wyczu. Tak, usprawiedliwiam swoje krytyczne ucho, co srodze mnie zawiodo. Ale jest to marne usprawiedliwienie, bo powinienem by usysze te nowe
tony, nowe gosy skd one si wziy, do czego mog zaprowadzi. Ale ja pominem, zlekcewayem. Mylaem tak dzi myl, e wtedy mylaem jakoby to byy tylko jakie
wtrty, epizody, przypadkowe przygody poetyckie, z ktrych nic nie wyniknie. Tymczasem
wynikno wanie wszystko. Te przypadki zdominoway poprzednie zasady. Te zasady, ktre
ja z tak dum i satysfakcj sam przed sob odkrywaem, nie wiedzc, nie podejrzewajc, e
ju byy podszyte nicoci.
Dzi widz jasno i przejrzycie te wszystkie przygody i wyjtki, ktre wtedy lekcewaco
pominem, zajmujc si rzekomymi imponderabiliami. No, nie przesadzajmy. Wtedy to byy
rzeczywicie imponderabilia. Dzi, gdy raz jeszcze przeczytaem List, a zwaszcza Od do
wieloci, zapowiedzi przemian wewntrz tej poezji objawiy mi si wyranie. Ju sam tytu
Oda do wieloci powinien by da mi do mylenia. Ale jeszcze troszk si pousprawiedliwiam. Oda do wieloci, jako osobny zbir, bya dopiero w zamyle. Kiedy koczyem swj
szkic o poezji Adama, ledwo Tygodnik Powszechny wydrukowa tytuowy poemacik. Inaczej
si czyta wiersze rozproszone w miejscu i czasie, inaczej zebrane w ksice. Oda do wieloci
bya zapowiedzi Jecha do Lwowa. Ale bya te w duej mierze kontynuacj Listu, nawet
Sklepw misnych. Rnic, prawdziw rnic wida dopiero wwczas, gdy porwna si
Sklepy misne z Jecha do Lwowa. Jest to rnica prawie taka, jak midzy wiatem nie
przedstawionym a Solidarnoci i samotnoci. I nic to, e po drodze, midzy nimi, by jeszcze Drugi oddech, zbir szkicw literackich, we wstpie do ktrego Zagajewski jeszcze si
wcale wiata nie przedstawionego nie wypiera: Autor nie chce w niczym (prawie) sprzeciwia si apelowi zawartemu w rozdziaach w i a t a n i e
przedstawioneg
o (Krakw 1974), cieszyby si natomiast, gdyby udao mu si wzmocni niektre partie
fundamentw tamtej argumentacji. W Solidarnoci i samotnoci pisze o tamtej gonej ksice, wydanej wsplnie z Julianem Kornhauserem, ju jako niezamierzenie faszywej, dyktator-
65
skiej. Pisze co prawda, e nie odwrci si cakowicie od niej, ale inaczej rozumie dwa podstawowe dla niej pojcia: rzeczywisto i zbiorowo. O tym rozumieniu moe bdzie okazja
pomwi w innym miejscu, a moe nie, wszystko zaley, jak si potocz losy tego szkicu,
ktry pisz.
Wic niby dalszy cig, ale waciwie zerwanie. To samo, ale rozumiane inaczej. Jedno ycie, ale z innego punktu widzenia. Niesychanie mnie korci, eby dopisa tu jeszcze takie
zdanie: ten sam Zagajewski, ale ju po tamtej stronie, po stronie emigracji. Nie wycofuj si z
tego zdania, cho jest ono tylko po czci prawdziwe, bo proces odchodzenia Adama od
Adama, jednego Adama od drugiego Adama, dawnego Adama od dzisiejszego Adama zacz
si przecie wczeniej. Jeszcze w trakcie pisania Drugiego oddechu, Listu, nie mwic ju o
Odzie do wieloci. Ale tylko Adam emigrant mg napisa Solidarno i samotno, i pewn cz wierszy z Jecha do Lwowa.
Marzyo mi si, eby ten szkic zoy z samych cytatw. Taka zabawa literacka. Zreszt
powana, bo cytaty miay by powane i skutek ich takowy. Ale krytyk musi gada swoje,
bo i tak nikt by tego nie potraktowa powanie. Piszmy wic.
Bez cytatw si jednak nie obdzie. Oto kocowy fragment wiersza Co godzin do wiadomoci (Oda do wieloci):
Rzeczywisto przypomina
Sweter przetarty na okciach. Kto
Sucha wiadomoci nie wie, e
w pobliu, po ogrodzie mokrym od deszczu
Spaceruje may szary kot i bawi si,
Mocuje z twardymi odygami traw.
Gdybym wtedy, kilka lat temu, piszc Komunikaty, listy, wyznania, zwrci dostateczn
uwag na ten choby fragment, te sze linijek tekstu (takich, tego typu linijek byo o wiele
wicej, ale te nie zwrciem na nie uwagi), a potem zoy wnioski z tej lektury z wnioskami
z lektury Drugiego oddechu (gdzie nie wiedzie czemu okazaem si mdrzejszy i omawiajc
t ksik napisaem waciwie to wszystko, co powinienem by napisa po lekturze Listu
chociaby), to wwczas nie musiabym zbdnie snu tego autobiograficznego wtku, ktry
nie musi nikogo obchodzi, a dla mnie jest plam na honorze.
Wiadomoci zostay w przytoczonym wierszu przeciwstawione kotu bawicemu si w
ogrodzie mokrym od deszczu. Kto sucha wiadomoci, ten nie wie o kocie. Kto zajmuje si
jedn stron rzeczywistoci, przelepia inn, moe istotniejsz. Wiadomoci s tu oczywicie figur symboliczn. Wiadomoci ze wiata, wiadomoci z Dziennika TV, wiadomoci z
gazety. Ulotna wiedza o stanie ludzkiego szalestwa. Wiadomoci polityczne oczywicie na
pierwszym miejscu. Polityka i moralno. Polityka, a wic niemoralno. A tam porzucony,
nieodkryty, nieujawniony kot, do tego w mokrym ogrodzie.
W imi tego kota odbdzie si zasadnicza przemiana filozofii literackiej Zagajewskiego.
Wiadomoci naleay do Komunikatu, do Sklepw misnych, wiata nie przedstawionego,
jeszcze troch do Listu. Kot naley ju do Ody do wieloci, do Jecha do Lwowa. Czciowo
naley te do Solidarnoci i samotnoci, gdzie nie jest bohaterem, ale argumentem i dowodem.
W sztuce trwa wojna, zacieky spr, dotyczcy rzeczywistoci. A przecie obcujemy z caoci wiata, dana nam jest w kadej chwili; na play, pnym popoudniem, gdy mewy zbieraj si na piasku; w pocigu, o wicie, gdy nad dachami obcego miasta wschodzi soce, i
nawet w chwili wielkiego zmczenia, gdy przez moment potrafimy zapomnie o sobie. Gdy
tylko wystarcza nam cierpliwoci, gdy jestemy uwani, rzeczywisto otwiera si ufnie przed
nami; czujemy wtedy, e jest przed nami, caa. (ze szkicu Solidarno i samotno).
66
Albo tak: Tymczasem gdzie pomidzy fadami kurtyny historii ukrywa si inna, wczeniejsza rzeczywisto, poddana innemu rytmowi, innej muzyce. Dotknicie jej daje si. (z
tego samego szkicu).
W innym miejscu Zagajewski zastanawia si nad niegdysiejszym programem Nowej Fali, i
oto co jej (sobie) ma do zarzucenia: Odkrycie wartoci i siy sowa nie na dugi czas wyznaczyo kierunek rozwoju tej poezji. Teraz widz coraz wyraniej, do jakiego ograniczenia
muzyki to prowadzi. Sowo nie odnosi si do maego fragmentu wiata; w wielkim mieszkaniu istnienia wiele jest pomieszcze. Na suficie migoc gwiazdy. Pod podog faluj oceany. Swko nie odcina nas take od tych poaci rzeczywistoci, ktre pierwotnie wcale nie
byy wybrane czy wyobraone jako przeciwnik. Przeciwnikiem by przecie i pozostaje!
nieprzyjemny system polityczny, system, ktremu energiczne, mskie nie susznie si naley. Co jednak dzieje si ze sowem nie: jest ono dosy impertynenckie, zaczyna y wasnym, gorczkowym, negatywnym, bezczelnym yciem. Rozrasta si i moe zagrozi innemu
tonowi, o ile waniejszemu i potniejszemu, wielkiemu sowu tak, ktrego adresatem nie
jest aden system polityczny ani ideologiczny, ani historyczny, ani ekonomiczny, ani filozofia
Hegla, ani policja konna, ani nic, lecz rozlegy, ywy wiat. (Co mam do zarzucenia tzw. Nowej Fali, ze szkicu May Larousse).
W imi tego wielkiego, nieogarnionego wiata, a moe cilej, w imi odkrywania nieogarnionoci wiata dotd jakby pomijanego, zapominanego, odsuwanego na bok przez wiat
mniejszy, ale goniejszy, gorszy, ale dotkliwszy, napisany zosta tom Jecha do Lwowa.
Ten wikszy wiat, po prostu wiat jaki jest, moe by na zewntrz:
67
(Gotyk)
W tym wierszu chodzi wprawdzie o gotyk, o powrt do wielkoci (patosu, wyranych granic ycia), ale czy ebra z granitu s tylko metafor nawy kocielnej? A nawet gdyby tak
byo, gdyby poeta mia na myli rzeczywicie tylko i wycznie wntrze gotyckiego kocioa,
nic przecie nie stoi na przeszkodzie, bymy wyobrazili sobie, e mogoby chodzi take o
nasze ludzkie wntrze, ogrodzone ebrami, zamknite twardym brzegiem czaszki, jak to ju
kiedy Zagajewski napisa w przytoczonym tu jako motto wierszu Ogie. Tam te jest ycie,
nie mniej pene i bujne ni to na zewntrz.
Jak dotd bez sowa wyjanienia, usprawiedliwienia, mieszam dwa pojcia, dwa porzdki
literackie: poezj i eseistyk. To znaczy wymiennie posuguj si zdaniami z tomu wierszy i
zdaniami z tomu szkicw, jakby ich waga bya jednakowa, a miejsca przeznaczenia w istocie
dowolne.
Waciwie powinno by tak, e najpierw s wiersze, a potem eseje. To znaczy eseje jakby
su wierszom, stanowi ich dopenienie, uzupenienie, komentarz. Zwaszcza, e mamy do
czynienia z poet, ktry jest take krytykiem literackim. Ale gdy uywam wymiennie zda
poezji i zda eseistyki, czyni to jednak rozmylnie. Nie znaczy to oczywicie, e wszystko
jedno, wers poetycki czy konstatacja publicystyczna. Chodzi mi o to, e jednak, jak sdz, nic
tu niczemu nie suy, nic nie jest gr i nic dolin. Eseje nie su wytumaczeniu
czy usprawiedliwieniu poezji, a wiersze nie su za dowd, e autor umie literacko speni
postulaty wyoone dyskursywnie. To, e zarwno w wierszach jak w esejach spotkamy ten
sam sposb mylenia, podobn filozofi ycia i literatury, e moemy przeledzi ten sam
proces wewntrznej przemiany pisarza, ktry kiedy chtniej mwi wiatu nie, a teraz stara
si mwi rwnie tak, chocia tak nie oznacza bynajmniej zgody na dawne nie (bo
nie pozostao wszak aktualne), ot to wszystko znaczy, e mamy do czynienia z pewnym
spjnym i wewntrznie tosamym systemem mylowym, ktry jest na tyle silny i spoisty, e
swobodnie moe si posugiwa dowolnymi formami literackimi, nie tracc na sile ani spoistoci.
Oczywicie wiersz nie zastpi eseju i odwrotnie. Z wierszy Zagajewski odsczy jakby to
wszystko, co miao i swobodnie mogo si wyrazi w formie dyskursywnej na przykad
rozwaania o wspczesnej Polsce, o yciu w stanie wojennym, o konsekwencjach zniewolenia i szansach ucieczki w wolno. Nie przypadkiem w tytule tego zbioru pojawio si sowo
Solidarno. Wanie take z duej litery. Bo mowa jest rwnie o Solidarnoci, tym niezwykym i naturalnym jednoczenie wolnociowym zrywie, ktry, na razie, znw skoczy
si czarn msz i kolejn nadziej. O tej czy takiej Solidarnoci w wierszach ju nie bdzie
mowy. Bo to pachnie swkiem nie, ktre trzeba by wci, do znudzenia, powtarza przeciwnikom Solidarnoci. Ze sw nie skada si ogromna cz dawnej poezji Zagajewskiego. Teraz poeta woli mwi tak nieogarnionemu wiatu. Do tego bd suy wiersze.
Nie zostao dla eseju. Ale te tylko o b o k swka tak. Przynajmniej na razie tak to wyglda.
A jednak wiersze i szkice maj co wicej ze sob wsplnego ni tylko przewiadczenia
egzystencjalne i filozoficzne. To zdumiewajce, ale wanie jzyk. Nawet i tu proces
ksztatowania nowego stylu widzenia wiata odby si jakby rwnolegle. Jeszcze na moment
pozwol sobie wrci do mojego dawnego szkicu o poezji Zagajewskiego. A raczej tylko do
jego tytuu, ktry mwi wiele, waciwie wszystko, co chciabym na ten temat powiedzie.
Brzmi on, raz jeszcze powtrz, Komunikaty, listy, wyznania. Ot wczesny Zagajewski
pisa komunikaty (Komunikat), listy (List), wyznania (Drugi oddech). By wsptwrc pewnego swoistego stylu literackiego, okrelanego jako mwienie wprost. Jedn z cech jzykowych tego stylu bya fraza dyskursywna wanie, publicystyczna. Publicystyka wesza do
poezji jak barbarzyca do ogrodu i bya to czynno bardzo wwczas orzewiajca, przywra-
68
69
wrae i metafor, dziki ktrym kreujemy nowe wiaty, ukone wiaty, wsunite midzy rzeczy realne jak zakadka w ksik, pozostawia w nas zarazem kogo, kim bylimy zawsze i
kim pozostaniemy, nie poddajcego si przemianom czowieka naturalnego, bojcego si piorunw i mierci, akomego dzikusa, ktry szuka schronienia, suchej jaskini, i przede wszystkim, nastpnego dnia, nowego wschodu soca, poniewa nie godzi si absolutnie z wyobraeniem koca, ostatniego zachodu soca, ostatniej kolacji, ostatniej pieszczoty miosnej,
ostatniego snu, ostatniej czereni. To zdanie pochodzi z Maego Laroussea, z rozdzialiku
mier Rilkego.
Oczywicie nie z takich wycznie zda skada si ksika Solidarno i samotno, ale z
takich rwnie, i s to zdania bynajmniej nie sporadyczne, przypadkowe, rodzynki w zwykym ciecie drodowym, tylko zdania naturalne, a nawet symptomatyczne. Wydaje mi si,
cho mog si myli, bo nie jestem specjalist od teorii i historii eseju, e Zagajewski zaproponowa dosy nowy styl, now poetyk w ramach starej konwencji o jake wietnych tradycjach. Nie przypominam sobie a tak wielu antenatw takiego pisania. Co z tego ducha znajdziemy w esejach Saint Beuvea czy Aldousa Huxleya. I bliej: u Tomasza Manna, Miosza, u Jerzego Stempowskiego. Na pewno gdzie jeszcze. Ale to przecie nie tak wane. Zagajewski, zachynity metafor, jakby cay czas w trakcie pisania esejw dawa do zrozumienia, e jest poet, e pisze je poeta. Ale myl, e takie wytumaczenie, dosy wszak
prymitywne, a nawet prostackie, trzeba by usun z tego tekstu. Bo metafora nie ma tu dawa
do zrozumienia ani uwietnia zgrzebnoci publicystyki. Jest ona mianowicie wyrazem pewnej filozofii, o czym bya wielokrotnie mowa. Filozofii Formy.
Ta Forma, szczerze mwic, bya dotd u Zagajewskiego czym raczej drugorzdnym. Jzyk tak, jzyk musia by elegancki, precyzyjny, dokadny. Zagajewski studiowa filozofi i
psychologi, a jego polszczyzna zawsze bya nienagannie rzeczowa. Ale jzyk to niekoniecznie forma w tym znaczeniu, w jakim rni si skuteczno od pikna. Koszula moe by
bezbdnie skuteczna, bo okrywa i grzeje (jej jzyk speni swoj rol), ale moe by przy
okazji pikna (jej forma jest idealna). Pikna skuteczno jest jak gdyby mimo wszystko
wiksza od skutecznoci zwyczajnej, tak jak forma doskonaa jest skuteczniejsza od sprawnego uycia jzyka. Pikno metafory zostao zatem zaprzgnite w eseistyce Zagajewskiego do
nowej roli: wzmacniacza skutecznoci. Ale nie tylko. Metafora jest pojemniejsza ni dosowno. Obraz pojemniejszy ni zdanie oznajmujce. A Zagajewski ma teraz ambicje zmieszczenia w swoim wiecie (pisarskim) caego wiata, wiata rwnie na tak.
Ten wiat mona by oczywicie sprbowa opowiedzie przy pomocy zwykych wylicze
jego cech, ksztatw, form, przejaww. Czyli pracowicie, uparcie, z poczuciem cakowitej
klski, sporzdza jego inwentarz. S takie wiersze inwentarzowe wanie w Jecha do
Lwowa, i przyzna musz, e s najmniej interesujce, bo zawsze podczas lektury, jeli si
ma samemu cho troch wyobrani, pchaj si do gowy jakie natrtne a zbdne nowe skojarzenia, nowe tematy, wtki, obrazy. Bo wylicza mona w nieskoczono. Zagajewski jest
przecie filozofem i doskonale wie, e Wszystko jest, owszem, do opisania, ale tylko wtedy,
gdy si powie: To Jest Wszystko. Albo: Soce Spada Za Las. Albo: Kot W Mokrym Ogrodzie. Wszystko jest w sowach, ktre s wszystkim. Wszechwiat przeglda si w kropli wody.
W lusterku samochodu zobaczyem
nagle bry katedry w Beauvais;
rzeczy wielkie mieszkaj w maych
przez chwil.
(Lusterko samochodu)
70
71
72
dzie si na wygnaniu, wyrzuca z siebie dugo hamowane uczucia gniewu, swoje obserwacje i
refleksje, uwaajc to za swj obowizek i posannictwo. Jednak to, co w kraju jest traktowane z powag, jako sprawa ycia i mierci, nie obchodzi nikogo za granic lub wywouje zainteresowanie z przypadkowych powodw. Tak wic pisarz przekonuje si, e nie moe zwraca si do tych, ktrym na tym zaley, natomiast moe si zwraca tylko do tych, ktrym nie
zaley na niczym. Stopniowo przyzwyczaja si do spoeczestwa, w ktrym yje, a jego wiedza o yciu codziennym w kraju skd przyby zmienia si z dotykalnej w teoretyczn. Jeeli
nadal zajmuje si tymi samymi problemami co przedtem, jego dzieo traci bezporednio
schwytanego na gorco dowiadczenia. Dlatego musi wybra: albo skaza si na jaowo,
albo przej cakowit przemian.94
Kilkanacie stron wczeniej zdoaem zapisa, e to przejcie nie byo przecie gwatowne,
nie byo zerwaniem. Raczej dojrzewaniem pewnej idei, obecnej jakby na marginesach, podskrnie. A czasem obecnej ostrzej: jak w synnej polemice z Krzysztofem Karaskiem o Baraczakow interpretacj Czarodziejskiej Gry. Przypominam, chodzio o postawienie przez
Baraczaka (by rok 1975) tezy, e nasze ycie duchowe, nasze wybory moralne i egzystencjalne rozdzielone s symbolicznie midzy dwch bohaterw powieci Tomasza Manna: Napht i Settembriniego. Naphta doktryner, wadca praw historii, potencjalny minister propagandy w kadym rzdzie totalitarnym. Settembrini humanista, rzecznik praw czowieka,
powiedzmy libera. Ten podzia w ksice nie jest a tak wyrany. Wyostrzy go dopiero
celowo i wiadomie Baraczak. Krzysztof Karasek dopatrzy si w tym zabiegu niedozwolonej manipulacji, ustawienia literatury podug teraniejszego widzimisi interpretatora.
Sam wybra, jako postaw, trzeciego z bohaterw Czarodziejskiej Gry, Hansa Castorpa, narratora, czowieka bez waciwoci, gotowego przyj kady, niemal kady wzr ycia, jeli
odezwie si echem w wiadomoci, charakterze, predyspozycjach. Tamci dokonali wyboru.
Castrop moe jeszcze wybiera. Jest przez to bardziej wolny, otwarty. Uznaje na razie
ciemny ywio ycia, naturalno, bytowanie samo w sobie.
Ostatni w tym sporze zabra gos Zagajewski, w tekcie Artysta bez waciwoci, przedrukowanym nastpnie w Drugim oddechu. Rozumiejc racje Karaska, racje wolnoci wyboru,
niejasnoci, wtpliwoci, swobodnego ywiou otwartego ycia, wic przyznajc im take
racj bytu, opowiedzia si moe nie tyle za jednoznacznym wyborem Baraczaka, ile za
wolnoci wyboru po dokonaniu wyboru. Spr o to, czy si zaostrzy, czy te pozosta w
sferze niejasnej ma, przynajmniej dla mnie, jedno tylko rozstrzygnicie: zaostrzy si, widzie dokadnie, mie wiatopogld. Gdy ten kierunek wcale nie prowadzi do zerwania z
yciodajn wieloci. ( . . . ) W prawdziwym dziele sztuki to, co oddane jasnoci natychmiast
otrzymuje replik ze strony tego, co nieokrelone, zwizane ze wiatem nienasyconej podmiotowoci czy wielokategorialnej tradycji. W literaturze nie ma wybitnoci bez wiatopogldu.
wiatopogldem Zagajewskiego, mwic najoglniej, najprymitywniej, jest antytotalitaryzm.95 To znaczy jest wiatopogldem politycznym, spoecznym, ktry obejmuje sfer sowa
nie. To jest pierwszy podstawowy stopie wyboru, stanowisko ostre i jednoznaczne: by po
stronie pozbawionych wolnoci, przeciwko systemowi odbierajcemu wolno. Sowo nie
musi wic by zachowane. Ale, co ju tylekro podkrelalimy w tym tekcie, chodzi cay
czas o t wiksz rzeczywisto, nie ogarnit przez totalitaryzm, a przelepian przez fanatycznych wyznawcw sowa nie. Walka z totalitaryzmem, pisze Zagajewski, pisze wielokrotnie, powtarza t myl niemal w kadym z esejw pomieszczonych w Solidarnoci i samotnoci, nie moe nas przemienia w antytotalitarystw, musimy pokonywa totalitaryzm
94
Czesaw Miosz, Noty o wygnaniu, Kultura, 1979, nr 1/2, Przedruk [w:] Zaczynajc od moich ulic, Pary
1985.
95
Okrele totalitaryzm i antytotalitaryzm uywam zgodnie z intencj Zagajewskiego: konkretnie i symbolicznie zarazem, nie wdajc si w roztrzsanie stopnia ich wewntrznej komplikacji, wieloznacznoci.
73
jakby mimochodem, dziki temu, e idziemy w stron rzeczy wikszych ni on, w stron tej
czy innej rzeczywistoci, chobymy nawet nie umieli dokadnie powiedzie, czym jest rzeczywisto, w stron takiej czy innej wartoci, chobymy byli wiadomi niezliczonej iloci
konfliktw midzy wartociami. I w innym miejscu: By w rodku, nie poddajc si wpywom ducha negatywnego, nie uciekajc si do pomocy ducha nazbyt pozytywnego, nie ulegajc rozpaczy, nie potpiajc wspczesnej cywilizacji, by przeciw totalitaryzmowi, ale nie
definiowa si wycznie przez ten sprzeciw.
Zatem wybiera, ale po wyborze. Nie da si totalitaryzmowi (oczywicie), ale i antytotalitaryzmowi. Jak bowiem wiadomo z psychologii, z kultury i w ogle z ycia, awers, cho
suszny, bywa rwnie ograniczony jak rewers, bo jest tylko odbiciem, powtrzeniem z
wszystkimi uomnociami, brakami, jednostronnociami, zacietrzewieniem, niesprawiedliwoci. (Okropnie to banalne, ale co robi.)
Bycie po jednej stronie i zarazem po stronie Wszystkiego, po stronie wolnoci, jasnoci i
prawdy, a jednoczenie po stronie sprzecznoci, ywiou, nieogarnionoci i bezdennoci
(czowieka, ycia), jest z punktu widzenia filozofii, a zwaszcza logiki, co najmniej wtpliwe.
Filozof w Zagajewskim wie o tym:
Wolno przecie musiaaby by
take wolnoci od sw, ktre
wi i od przyjaci, niemdrze
domagajcych si wiernoci.
Czyby bya tak sam zud
jak osawiona mier?
Czybym si stawa
niewolnikiem wolnoci?
(Wolno przecie musiaaby by,
Oda do wieloci)
Pozostaje zatem sprzeczno jako idea, zasada. Sprzeczno na kadym praktycznie poziomie bytu i wiadomoci. Totalitaryzm jest zy i diabelski. Antytotalitaryzm szlachetny i
anielski. Nawet jeli prawd jest to pierwsze, drugie jest jawn nieprawd. Czowiek, choby
z karabinem w rku stan na barykadzie przeciw totalitaryzmowi, nie przestaje by realnie i
potencjalnie normalnym czowiekiem ze wszystkimi uomnociami ciaa i ducha. Sprzeczno tkwi w zakamaniu. Anielstwo walki o prawd nie rozgrzesza wasnej nieprawdy, a
przecie ona czyha zawsze i wszdzie, za drzwiami kadego z naszych domw. Zagajewski
chce by do koca konsekwentny, cho przecie porusza si wrd samych niekonsekwencji:
Chc myle przeciwko sobie, przeciwko nam, a nie tylko przeciwko Tamtym. Absolutnie nie
stawiam obok siebie, na rwni totalitaryzmu i antytotalitaryzmu. Pierwszy jest obrzydliwym
systemem politycznym, drugi za szlachetnym ruchem polityczno kulturalnym. Jedno tylko
je zblia: niech do ycia w sprzecznoci. (Wysoki mur).
Jest troch arbitralnoci w tym podziale, tym ustawieniu ich i nas. Czy rzeczywicie
kto, kto jest antytotalitaryst, musi czu niech do sprzecznoci? Czy nie jest to troszk
sprawa, powiedzmy, natury, charakteru, osobniczych predyspozycji? To prawda, e kada
walka prowadzona wprost, wrcz, musi mie jakie reguy, jeli ma by walk powan i do
czego prowadzc. Walczcy umawiaj si zatem na bro, na czas, na miejsce. Przynajmniej
tak mwi stara, wita zasada wojny, niestety kompletnie ju zapomniana w dzisiejszych nierycerskich czasach. Jeli s reguy, to znaczy, e obie strony musz, powinny, zachowywa
si podobnie; zwyciy lepszy, czyli szybszy, silniejszy, chytrzejszy. Ale podobnie jak nie
mona uywa naziemnych armat przeciwko odziom podwodnym, tak styl i zachowanie
74
wojownikw musz pozostawa w jakiej wzajemnej relacji. Nie dziwota wic, e antytotalitarysta zachowuje si troch jak totalitarysta. I to nie tylko dlatego, e wymagaj tego wspomniane reguy gry (cho akurat w tym przypadku trudno doprawdy mwi o jakich reguach). Take dlatego, e do walki staj osobnicy w jaki podskrny, metafizyczny, a moe
nawet duchowy sposb do siebie podobni.
Ja mwi o sytuacji, gdy istnieje w y b r: by totalitaryst (choby si nawet udawao
niewinitko) czy antytotalitaryst. Nie kady przecie musi i do tego wojska. By totalitaryst nie naley do obowizkw czowieka. By antytotalitaryst to z kolei pewnego rodzaju
powinno moralna, powinno wiadomoci. Ale co innego by onierzem sprawy, a co
innego dobrym czowiekiem. onierzem mona by z wyboru albo upodobania, z dobroci
gorzej. A jeszcze do tego yjemy w sytuacji, gdy nie wiadomo, wojna to czy pokj, ogaszaj
pobr czy jest tylko wieloletnie, kolejne zawieszenie broni. W takich czasach by onierzem
onierzem Sprawy oznacza (jeszcze oznacza) wolno wyboru, podczas gdy czowiekiem
dobrym mona by, powinno si by zawsze, mundur nie ma tu nic do rzeczy.
Tak wic nikt nie musi by zaraz onierzem antytotalitaryzmu, najwyej m o e nim
by. Symptomatyczne, e zazwyczaj zazwyczaj, powiadam wybieraj ten mundur ci, ktrzy w ogle lubi mundury. Niekoniecznie te dosowne. Mundurem jest kada partia, kada
organizacja, kade stowarzyszenie, kady zwizek wikszy ni rodzina. Mundurem jest
wszystko, co wymaga dziaania zbiorowego. Mundur trzeba lubi, trzeba si w nim dobrze
czu. By moe jest to tylko kwestia dobrego samopoczucia pord innych ludzi. By moe
sprawa saboci osobniczego charakteru, wymagajcego bycia razem (w jednoci sia, mwi
stare przysowie). By moe wiadomo odpowiedzialnoci za innych, a o innych mona
skutecznie walczy przy pomocy wasnej armii.
Zagajewski pisze swoje eseje w pierwszej poowie lat osiemdziesitych, gdy przeciwko
(uzbrojonej) armii totalitarystw stana (nieuzbrojona) armia antytotalitarystw. Spowodowa to midzy innymi stan wojenny; stan konfliktu ujawnia Solidarno. Myl o masowoci
oporu, choby by on tylko wewntrznym spiskiem, przekonaniem duchowym. Specjalnie nie
mwi o polskim podziemiu jako szczeglnie wyrazistym przejawie antytotalitaryzmu. Ten
antytotalitaryzm, przez swoj masowo, mg sta si zjawiskiem o swoistych symptomach.
Czy nie byo przypadkiem, e najzacieklejszymi antytotalilitarystami, najbardziej zwalczanymi przez totalitarystw, byli i s ex czonkowie partii komunistycznej? Czy jest przypadkiem, e armia antytotalitarystw zasilia przede wszystkim kocioy, wic miejsca hierarchiczne, dogmatyczne i zbiorowe? I, w kocu, czy jest co dziwnego w tym, e poza armiami
znalaza si ogromna ilo moe wikszo, po prostu wikszo narodu ludzi nigdzie
specjalnie nie zrzeszonych, yjcych jak yli zawsze ludzie, yciem wikszym od totalitaryzmu i antytotalitaryzmu, tym samym yciem, o ktrym tak sugestywnie pisze sam Zagajewski, e wiksze jest od wszelkich kategorii, bowiem Rado, bl i aoba nie mieszcz si w
ciasnym piercieniu ideologii. Wyniose dby i ich czerwone licie drwi z ideologii. Jesienne
gwiazdy wykraczaj poza ideologi.
Warto tu wtrci, i pewne niejasnoci interpretacyjne bior si std, e Zagajewski pisze
jednoczenie o dwch rodzajach ludzi, niekiedy je mylc: o intelektualistach i tak zwanych
zwykych ludziach. Jecha do Lwowa i Solidarno i samotno s ksikami przede wszystkim o wyborach intelektualistw, cho czsto posuguj si pojciami zwykego czowieka,
zwykego ycia.
Ale nawet bdc tzw. intelektualist antytotalitaryst mona jednoczenie y w sprzecznoci, kocha sprzecznoci, rozumie sprzecznoci. Naprawd mona by wolnym antytotalitaryst. Jest to w Polsce gatunek majcy si wcale dobrze. Powiem wicej: majcy si jakby
coraz lepiej. Kiedy Zagajewski wyjeda z kraju, mg rzeczywicie mie do czynienia z
antytotalitarystami wewntrznie i zewntrznie zniewolonymi. Taka bya po prostu sytuacja.
By front i bya wojna. Bya wiksza jednoznaczno. Konieczno jednoznacznoci. Prze-
75
bywajc za granic te nie mona mie wyobraenia o przemianach w niedawnej armii antytotalitarystw, zwartej i gotowej. Pozorny pokj sprzyja rozwojowi poczucia wielowartociowoci wyboru, akceptowaniu sprzecznoci. Pojawia si nawet taki etap chyba wanie
taki mamy teraz, pod koniec 1986, tu w Polsce gdy antytotalitaryci znajduj a upodobanie
w poszukiwaniu sprzecznoci wiata tudzie samych siebie. To poszukiwanie, wynajdywanie,
opisywanie sprzecznoci dokonuje si w imi czego, co by si Zagajewskiemu bardziej
spodobao: w imi penej prawdy. Najpierw penej, potem prawdy. Wanie przeciwko jednostronnoci, zacietrzewieniu, niesprawiedliwoci antytotalitarystw onierzy.
Mam przed sob podwjny numer krakowskiego ZNAK u, datowany luty marzec
1986, cho, jak zwykle, ukaza si dopiero niedawno, w padzierniku. Zamieszczono tam
niezwykle istotn dyskusj wok pewnego artykuu modej historyczki sztuki, Krystyny
Czerni, pod tytuem Kryzys sztuki zaangaowanej? Autorka z podziwu godn odwag tropi
lady kamstwa, lepoty, nudy i nieprawdy w sztuce gromadzcej si od kilku lat w kociele,
wok kocioa. Tropi diabelstwo w anielstwie. Redakcja miesicznika byo nie byo katolickiego zaprosia do wypowiedzi na temat tego artykuu kilkunastu wybitnych krytykw i twrcw ywo zainteresowanych t now wiecko sakraln odmian sztuki. I wikszo, waciwie prawie wszyscy, a byli wrd nich i Jacek Woniakowski, i Wiesaw Juszczak, i Jacek
Walto, i Andrzej Oska, i Janusz Bogucki, i Mieczysaw Porbski, i jeszcze inni, wypowiedzieli si w zasadzie z entuzjazmem o artykule pani Czerni. Jeli gdzieniegdzie nie zgadzali
si z jakimi tezami, to raczej z ich ujciem, sposobem nawietlenia, wnioskami. Ale nikt nie
odway si napisa, e sztuka sakralna, w ogromnej wikszoci suszna, nasza i antytotalitarna, jest boska i pikna dlatego tylko, e nasza, i e Krystyn Czerni na stos.
Ledwo odoyem ten ZNAK (czasu), gdy dobrzy ludzie poyczyli mi dwa najnowsze, 21 i
22/23 numery warszawskiej Kultury Niezalenej. Gdzie jak gdzie, ale w bastionie opozycji
taki wyczyn redakcyjny byby niemoliwy. Tymczasem otwieram jeden numer i widz dyskusj o zaangaowaniu sztuki! cilej: wielk, znakomit mylowo, powan, trjgosow
(Pisarz, Malarz i Krytyk) rozpraw o tym, czy sztuka, literatura ma by niezalena, a jeli tak,
to od kogo? Czy dzieo jest niezalene od kontekstu, w ktrym wystpuje? Czy artysta jest
zwolniony od odpowiedzialnoci etycznej przy podejmowaniu decyzji, dokd mianowicie
uda si z gotowym produktem wasnej myli i talentu?
Ledwo ochonem z wraenia, bo w dyskusji zaatakowany zosta sam mistrz Kisiel, bior
dla odprenia drugi numer Kultury Niezalenej, a tu Krzysztof Kopotowski, mistrz pytania
Jak jest naprawd, zamieszcza artyku pod tytuem Horribile dictu, i rzeczywicie jest to
horribile, o czym wiadczy ju choby sam pocztek: Czy kultura niezalena, wiecka i przykocielna, jest kultur woln? Niezupenie. Rzdz w niej moce zbiorowe. Trudno sobie z
nimi radzi. Zmuszaj do faszywych gestw i nakadaj nam maski: ofiary reimu, patrioty,
nawrceca. Sprbuj te maski kolejno uchyli. I zaczyna si uchylanie. Daj Boe zdrowie. Z
lektury wychodzi si jak z przerbli. Ale jakie to krzepice, orzewiajce.
Doprawdy, odnosz wraenie, e niedugo trzeba bdzie specjalnie szuka obiektw do
uzasadnie autodemaskatorskich pasji antytotalitarystw. Choby po to, by mona byo obroni tezy zawarte w ich tekstach, wypowiedziach. Przechodzimy zdrow chorob ucieczki intelektualistw, na razie niektrych, ale sdz, e zastp si bdzie powiksza, od jednoci do
sprzecznoci, od zagania do przyznania, od munduru do osobistej odpowiedzialnoci. Prosz
si zapozna z opowiadaniami Janusza Andermana, publikowanymi od jakiego czasu w niezalenych periodykach. Prosz je porwna choby z Brakiem tchu tego autora, bezporednim wiadectwem stanu wojennego. Wanie o to chodzi, o t rnic.
Czyby pieko, ktre zostawilimy na zewntrz naszych czystych i licznych dusz (pieko
to inni) spucio z tonu, przestao zia ogniem, oswoio si, a diaby pokady si spa? Czyby niebo, zamknite w naszych sercach, susznych, bo przeladowanych, niewinnych, bo
przeladowanych, jako si zamcio? Czyby okazao si, ktry to ju raz, e naszym losem,
76
77
gactwie ksztatw, przybyo jej gosu, obok ora dostaa do rki owek, szklank z winem,
gar wiru z rzeki. Ale stracia na wyrazistoci, na zachcie, wspodczuwaniu.
Szczerze mwic zgadzam si sam ze sob tylko po czci. W czci pozostaej mwi, a
raczej przemawia przeze mnie gruby Gos Powinnoci. Zreszt sam Zagajewski opisa ten
Gos Powinnoci skazujcy za dezercj z pola bitwy w jednym z esejw, Licie z Danii,
gdzie skazacem jest Hamlet, ktry woli dugie wyprawy i rozmowy z aktorami, a Gos Powinnoci kae mu przywraca porzdek w tym wizieniu, jakim jest Dania. Przeciwko mnie i
przeciwko Gosowi Powinnoci jest take na przykad Hannah Arendt, w ktrej szkicu, niedawno przeczytanym, znalazem takie oto zdania: Wielu ludzi dobrej woli chciaoby (. . .)
naucza innych i podnosi na duchu opini publiczn. Uwaaj oni, e ksiki mog by broni i e mona walczy sowami. Ale bro i walka nale do dziedziny przemocy, a przemoc
w odrnieniu od siy jest niema zaczyna si tam, gdzie koczy si mowa. Sowa uyte do
celw walki trac cechy mowy, staj si stereotypami. Nasilenie stereotypw w naszym codziennym jzyku i naszych rozmowach jest wskanikiem stopnia, w jakim nie tylko pozbawilimy si zdolnoci mwienia, lecz gotowi jestemy uywa skuteczniejszych rodkw przemocy ni ze ksiki (a tylko ze ksiki mog by dobr broni) w celu rozstrzygania sporw.96
W roku 1953, kiedy powsta ten esej, Hannah Arendt, z pochodzenia ydwka, z urodzenia Niemka, z wyboru Francuzka, przebywaa ju w Stanach Zjednoczonych. I doprawdy
trudno powiedzie, kogo miaa na myli, uywajc zaimka "my. Zostawmy to jednak biografom i badaczom filozofii. Nie powiem, e cakiem zgadzam si z przedmwczyni. Nie tylko
ze ksiki mog by dobr broni. Sowa uyte do walki nie zawsze i niekoniecznie musz
si sta stereotypami. wiadczy o tym, niedaleko szukajc, choby poezja lingwistw Nowej Fali, Baraczaka czy Krynickiego, w ktrej sw uyto wanie przeciwko stereotypom.
Ale jest co dogbnie mdrego w tych kilku zdaniach. Sowa uyte do walki tylko do walki
nieuchronnie zmierzaj do uproszczenia si w ksztat miecza, noa, tarczy. Wic nie, nie
upominam si o powrt Zagajewskiego w szranki, ze sowem nie na onierskiej czapce.
Myl o jednym sowie, ktre chytrze zostawiem sobie na koniec tego fragmentu rozwaa,
sowie ukrytym w tekcie Hannah Arendt. Sowie sia. Hannah Arendt wyranie odrnia
si od przemocy. Sia w odrnieniu od niej nie jest niema. Chodzi mi wanie o si. Niech
metafory tacz. Ale niech bd silne. Dobry Ksi mieszka wszak w paacu, nie uratuje
Kopciuszka; na zewntrz jest ciemno i po lasach grasuj zbjcy. Kopciuszek musi by silny.
Zostay jeszcze dwie sprawy do omwienia.
Pierwsza nadal jest zwizana z kwesti dezercji z pola bitwy, wic z pytaniem, ktre zada
sobie pod pozorem zadawania go Hamletowi sam Zagajewski: czy wybr, jakiego dokona, wybr wieloci przeciw jednoci, sprzecznoci przeciw jednoznacznoci, ruchomego ycia zamiast posterunku w okopach, jest w ogle uprawomocniony? A mylc uprawomocnienie myl take o Wielkiej Powinnoci. O kontekstach wyboru. O prawie do tego wyboru
w sytuacji, gdy opowiedzenie si za czym czy przeciwko czemu w polskiej racji obywatelskiego stanu stanowi decyzj wrcz etyczn. I jeszcze to trzeba wzi pod uwag, e nie
wszystko zaley od wybierajcego. Czasem okazuje si bowiem, e zosta wybrany, przypisany bez wasnej woli, bo przypisaa go okoliczno, w jakiej znalaz si on sam i jego dzieo.
Zagajewski powouje si w pewnym miejscu na niezwyk zaiste, ale symptomatyczn i
symboliczn dla polskiego etosu artysty, sytuacj twrcw awangardowych, ktrzy swego
czasu jako politycznie od strony dziea obojtni, programowo wrcz oderwani od rzeczywistoci, zostali jakby zaanektowani przez wadz, aparat propagandy. Neutralna wanie, wic niegrona, a jednoczenie speniajca wszelkie postulaty wewntrznej wolnoci
sztuka awangardzistw staa si w pewnym okresie, a byy to lata zwaszcza siedemdziesite,
96
po prostu popierana, lansowana, reklamowana. Niekoniecznie zaraz jako sztuka socjalistyczna. Tego zabraniaa choby doktryna, nadal oficjalnie optujca za realizmem jako jedynie
suszn postaw w kulturze i sztuce. Prosz mnie dobrze zrozumie, nie chodzio o adne
przekupstwa, nikt awangardzistom nie paci za to, e maluj kreski czy wieszaj stare szelki
na drutach telegraficznych. Po prostu ten, kto si nie wychyla, mia si cieplej, jak zwykle.
Awangardzici uwielbiali si wychyla, ale tylko w granicach sztuki, przynajmniej wikszo,
wic mieli waciwie wszystko, co tylko wymarzyli. Brak publicznoci niezbyt im przeszkadza, bo gdzie ciemnej masie profanw do wyrafinowanych gier intelektualno estetycznych. Poza tym, kto wtedy w Polsce wierzy serio w jakkolwiek publiczno?
Najpierw przygoda awangardzistw, potem pojawienie si samizdatu jako alternatywnej
formy twrczego istnienia, nastpnie Solidarno z jej zachyniciem pluralizmem, a wreszcie stan wojenny z jego jasnym i okrutnym przymusem wyboru, z kim si chce mieszka,
pracowa i pi wdk spowodoway, e neutralno, bierno wiatopogldowo etyczna
staa si zjawiskiem z pogranicza kolaboracji. Ale racj ma Zagajewski piszc, e zmienia si
sytuacja twrcw wolnych, uprawiajcych swoj sztuk jako swobodn gr form i myli.
Zmienia si jednak nie tylko dlatego, e nikt ju dzi nie wierzy w smoka, czyli w magi i
mroczny geniusz totalitaryzmu. Zmienia si przede wszystkim dlatego, e jakakolwiek twrczo, jakikolwiek rodzaj twrczoci przesta by w ogle wadzy potrzebny. Liczy si tylko i
wycznie akces osobisty: jeli chcesz by z nami, moesz robi, co ci si ywnie podoba.
Moesz nawet by w pewnym sensie sensie artystycznym przeciwko nam. Moesz by
malarzem abstrakcjonist jak Andrzej Vogtt albo malarzem szyderczej groteski jak Jerzy Duda Gracz. Moesz by brutalnym grafomanem jak Wadysaw Machejek albo subtelnym
humanist, badaczem woskiego renesansu jak Jerzy Adamski. I tak dalej.
Wic mona ju by wolnym w wyborze estetyki, tematyki, granic wiata pod jednym
warunkiem: wyboru osobistej przynalenoci. Tego wyboru obie strony strzeg jak ostatniego
szaca. Ale czy rzeczywicie mona by wolnym? Owszem, od podejrze o kolaboracj. Ale
czy od podejrze o zdrad?
Zagajewski pisze: Jeszcze troch, a kwestia smaku bdzie decydowaa, nie tak, jak kilkadziesit lat temu, o trudnej odmowie wsppracy z totalistami, lecz powstrzyma arystokratw ducha od atakw na totalistw, jako e stay si one zbyt atwe, prawie automatyczne.
Wobec tego trudniejsze prace duchowe odzyskaj moe swe odwieczne znaczenie. Ju nie
trzeba ich bdzie podejrzewa o wsplnictwo ze smokiem, moe bd tolerowane i, kto wie,
moe nawet autorzy manifestw znajd dla nich zrozumienie. (Solidarno i samotno).
Zagajewski ma w tej opinii potnego sojusznika. Oto prawie w tym samym czasie Czesaw Miosz, ktry ostatnio (i nieprzypadkowo) bardzo pochlebnie wyraa si o twrczoci
Adama Zagajewskiego (napisa nawet wstp do wyboru jego wierszy wydanych w Nowym
Jorku), powiedzia co bardzo podobnego: Wyostrzona wiadomo: bez niej nie moe dzisiaj
powstawa sztuka wikszej miary. Zakada to jednak dystans wobec struktur spoecznych i
siganie do gbokich rde choroby. e ycie pod rzdami komunistw jest koszmarem
kamstwa i brzydoty, stao si zanadto oczywiste, czyli nastpi koniec aluzyjnoci, metafor i
satyry. Wtpliwe, czy mona tu jeszcze co doda i czy warto. Kucie potwora szpileczkami
jest zajciem bezcelowym, drobne to satysfakcje i najwyej dostarczajce zudze aktywnoci.97
Nie jestem pewien, co by si stao, gdyby rzeczywicie jeszcze troch i arystokraci ducha odmwili kontaktowania si ze smokiem w jakiejkolwiek formie, gdy zagraaoby to ich
poczuciu dobrego smaku. Przecie arystokraci ducha nie yj w spoecznej prni. Nie tworz
dla siebie, nie myl, a w kadym razie nie powinni myle tylko o smaku innych arystokratw ducha. W greckim Gaju Akademosa dobry smak zwyciyby ju dawno. Ale zamy,
e tu, pod berem smoka, istnieje jeszcze jaka publiczno, jacy zwykli, normalni ludzie,
97
ktrzy nie s arystokratami ducha, ale niewolnikami godnego ciaa. Oni nie maj dobrego
smaku, ale znaj codzienny smak ponienia. Smok jest dla nich realny i nadal zieje ogniem.
Nie tym patetycznym, poetycznym ogniem Lewiatana, ale zwykym ogniem codziennej nienawici, zoci, upokorzenia. Dla nich mwienie o smoku, przypominanie jego za, przypominanie choby dlatego tylko, by nie zapomnie wasnego gniewu, bdzie zawsze pomocne,
oczekiwane. Oczywicie, rozmowa o smoku nie moe by jedynym tematem, nikt zreszt
tego nie oczekuje. Gdyby tak miao by, zwariowalibymy wszyscy na amen. Wielkimi i
zawsze obowizujcymi tematami s na przykad mio, rado, zabawa, ulga. Znw byle nie
wycznymi, wtedy pojawia si widmo synnej propagandy sukcesu.
Teraz ju mog gono powiedzie: troch boj si wyrzutu ukrytego w takim na przykad
zdaniu: e mylenie moe by czym artystycznym, bezinteresownym, poza aktualnymi teoriami, e nie moe suy do niczego poza poznaniem bawi si poznaniem, tak jak mody
kot bawi si kbkiem wczki, to prawie nikomu nie przychodzi do gowy, chocia min ju
czas, kiedy powszechnie uwaao si Gombrowicza za wariata. (Elastyczno; May Larousse).
Jest to lk zupenie niczym nie uzasadniony, lk bez potwierdzenia susznoci podejrze,
wic chyba bezpodstawny. Ale przecie boj si perspektyw, jakie to zdanie niesie ze sob.
Zagajewskiemu po prostu podobaoby si, gdyby tak wanie mogo by: pobawi si poznaniem jak kbkiem wczki. Ja wiem, e to zdanie napisane zostao jako jedno z wielu. Inne s
zapewne waniejsze, brzemienniejsze w skutki. e nie chodzi o wycznie taki rodzaj poznania, ale czasem t a k e i o taki. Sam nie wiem dlaczego wanie to zdanie tkwi we mnie
jak drzazga. Przecie, co tu kry, sam wolabym czasy, w ktrych mgbym tak wanie bawi si poznaniem.
A moe nie? Moe wanie co we mnie podwiadomie ucieka od takich (moliwych) czasw? Moe po prostu ju si nie nadaj do tych zabaw? Zbyt dugie obcowanie ze smokiem
zapewne wyjado mi mzg, wyjaowio marzenia, umiercio tego kota, ktry mgby pobawi si myl jak wczk. Zazdroszcz wic Adamowi i nadal si boj. Moe babym si
mniej, gdybym na przykad mieszka w Paryu.
Rozmawiam z Adamem, jego krakowsko paryskim cieniem, ale rozmawia mi si nielekko. Rozmawiam z jego ksikami i widz na ich okadkach t sam umiechnit twarz
wspplemieca z jednego miasta, jednego pisma, jednego dowiadczenia, ktre zrodzio kiedy nasz wsplnot. Ksiki maj lakierowane okadki, dobry, biay papier, pachn dobr
farb, pachn Paryem. Rozmawiam z Adamem, ale rozmawiam poprzez ten pachncy, elegancki papier.98 Przegldam ktry raz Solidarno i samotno. Rzadko ktr ksik w
yciu tak rozdubywaem, poczytywaem, smakowaem. Zastanawiam si czsto, ile z niej
pozostaoby, gdyby Adam napisa j w Polsce. Co by si w niej zmienio. Ale, jak to ju
gdzie wyej zanotowaem, zapewne nie napisaby jej w ogle.
S to pytania, zdania retoryczne. Tak si pisze, jak si yje. Lepiej zada inne pytanie: czy
mona w Polsce by rwnie wolnym pisarzem co, na przykad, w Paryu? Zapewne mona.
Ostatnio nawet jakby znacznie si poszerzya lista dowodw. Ale czy mona by tak samo
wolnym? Zapewne nie. Co przecie musi tkwi w naturze wiata, e co jaki czas kae
wspaniaym artystom, pisarzom opuszcza wasne kraje, by gdzie na obczynie, ktra powoli, w najlepszym przypadku, staje si drug ojczyzn, pisa ksiki, robi filmy i malowa
obrazy w inny sposb wolne. Nie wnikam w bezporednie motywy wyjazdw. Myl o skutkach, o kadorazowym odnajdywaniu si w inaczej wolnych mylach, sowach. Miosz. Kundera. Baraczak. Kott. Mroek. Wat. kvorecky. Forman. Tarkowski. Lubimow. Zinowiew.
98
Dopisek p roku pniejszy, po powtrnej lekturze tekstu: Jest to jaki kompletnie idiotyczny argument. Co
maj tu do rzeczy lakierowane okadki?
80
Zagajewski. Moe trzeba tych ludzi, by Europa moga odnajdywa si w lustrach ich dzie.
Kada Europa, bo przecie nie ma ju jednej Europy.
Inaczej jest si wolnym w niewoli, inaczej na wolnoci. Nie wiem, nie jestem pewien, czy
te dowiadczenia s przekazywalne. Ma racj Zagajewski piszc: To, e znajdziemy si w
niewoli, moe si zdarzy. Jednej tylko rzeczy naley unikn za wszelk cen nie sta si
niewolnikiem. Ale naprawd gwarancja uniknicia losu niewolnika istnieje tam tylko, gdzie
po prostu nie ma niewoli. Gombrowicz mg bawi si poznaniem jak kot kbkiem wczki
moe dlatego, e bawi si w Argentynie, we Francji, przedtem w wolnej Polsce. Zagajewski
mgby nie napisa tego zdania, gdyby mieszka dalej przy krtkiej, lekko spadzistej ulicy
Chrobrego w Krakowie, gdzie dzisiaj mieszka, w tym samym pokoju, inny poeta, w inny sposb wolny, Jan Polkowski.
Powiedzmy w kocu: tak naprawd, gboko, niewiadome s (jak wasna mier, jak cudzy
bl) wszystkie motywy wyboru przez kogo innej wolnoci, innej ojczyzny. Take czytajc ksiki emigrantw trudno orzec, gdzie koczy si bezporednie dowiadczenie autora i
zaczyna wiadectwo filozofa. Czy Solidarno i samotno to bardziej spowied czy projekt?
Raczej wyznanie (nowej) wiary czy nakrelenie (nowych, koniecznych) horyzontw polskiej i europejskiej wiadomoci? Powiedzmy, e jedno i drugie jednoczenie. Wyznanie
jako autoanaliza moe mie odrbn warto dla autora oraz jego biografw, nie mwic o
ciekawskich czytelnikach, ale sdz, e z upywem czasu jego atrakcyjno poznawcza bdzie
malaa na rzecz owego drugiego motywu: projektu nowej wiadomoci.
Z obu ksiek, o ktrych bya tu mowa, waniejsza pod tym wzgldem jest na pewno wanie Solidarno i samotno. Stanowi jeszcze jeden rzetelny most midzy dwiema Europami,
a moe cilej, midzy Europ rodkow a reszt wiata. Opowiada, co znaczy by czowiekiem Zachodu na Wschodzie. Opowiada z perspektywy czowieka Wschodu na Zachodzie.
Jest to perspektywa tak podna poznawczo, e moe by rajem dla pisarza filozofa. Zwaszcza dzi, po tylu niedawnych polskich dowiadczeniach, tak fascynujcych (przez chwil)
aroczny wiat.
Zadziwiajce, e takich ksiek powstao doprawdy tak niewiele. Rwnie istotnych, wielowarstwowych, analitycznych i syntetycznych jednoczenie, a przy tym tak byskotliwych
literacko. Na pewno Rodzinna Europa. Z pewnoci Czy diabe moe by zbawiony Koakowskiego. Ostatnie ksiki Kundery. Przy wszystkich zastrzeeniach niektre teksty publicystyczne i literackie Zinowiewa. Oczywicie eseistyka Wadimira Bukowskiego.
Ale najbardziej, nie wiedzie czemu, kojarzy mi si ta ksika z pewn powieci, ktr
siedemdziesit pi lat temu napisa Polak po angielsku dla Europejczykw, a nazywa si W
oczach Zachodu.
***
Szkic powsta w oparciu o ksiki Adama Zagajewskiego:
Jecha do Lwowa, Londyn 1985 i Solidarno i samotno, Pary 1986. Oraz:
81
Strony obcoci
Tryptyk z betonu, zmczenia i niegu, szsty tom poetycki Baraczaka, ukaza si drukiem
jako tak mniej wicej pod koniec 1980 roku, nakadem krakowskiego niezalenego Wydawnictwa ABC. Kada z trzech czci ksiki opatrzona zostaa przez autora dat powstania;
najpniejsza pochodzi z listopada 1979 czerwca 1980. W marcu 1981 Baraczak wyjecha
do Cambridge. Pod koniec 1986 wysza, nakadem londyskiego PULSU, Atlantyda i inne
wiersze z lat 1981 1985. Pierwszy datowany wiersz tego zbioru, Przywracanie porzdku,
przypisany zosta grudniowi 1981 lipcowi 1982. Przejrzaem dokadnie pod tym ktem
ksik: praktycznie tylko jeden utwr, zamieszczony na pocztku, Historia, mg powsta
midzy czerwcem 80 a grudniem 81, ale jest to tylko przypuszczenie, bo rwnie dobrze mg
zosta napisany w 82, 83 albo 84. Wniosek: w okresie Solidarnoci Baraczak nie pisa wierszy.
Nie jest to, prawd mwic, nic specjalnie szczeglnego w wypadku tego akurat poety,
ktrego autorska twrczo przebiega raczej skokami ni konsekwentnym rytmem wykonywanego zawodu. Atlantyda jest swoistym wyjtkiem, e obejmuje a tak duy okres, czteroletni, w ktrym powstaway wiersze skadajce si na jeden tom. Ale jednak t luk midzy
czerwcem 80 a grudniem 81 mona odczytywa cakiem inaczej ni zwyke nabieranie oddechu przed kolejn erupcj twrcz. Biorc pod uwag rwnie symptomatyczny fakt, e wielu
wybitnych poetw take zamilko (albo pisao niewiele) w tym okresie, da si przyj ostrony wniosek, a nawet dwa wnioski jednoczenie: e poeci albo stracili gos wobec gosu rzeczywistoci, albo archetypicznym ju wzorem Mickiewicza woleli przedoy Czyn nad
Sowo. Oba wnioski byyby o tyle do obrony, e specyficzny parali obj wwczas nie tylko
poezj (z wyjtkiem jak zawsze niestrudzonego Brylla); waciwie tylko dziennikarstwo
witowao peny triumf. Mechanizm (prawie) zrozumiay i (prawie) oczywisty. Ale czy s to
wystarczajce argumenty w przypadku akurat twrczoci Baraczaka? Podejrzewam, e jednak nie.
Sprbujmy z innej strony. Oto teza: Baraczak naley do poetw dramatu negatywnego.
Oznacza to, e pisarstwo tego rodzaju zostaje wyzwalane raczej przez fakty negatywne ni
pozytywne, raczej przez nieszczcia ni satysfakcje. Powie kto, i bdzie mia cakowit racj, e twrczo dramatu negatywnego jest w ogle sol i esencj wszelkiej twrczoci,
jako e sztuka raczej piekem si ywi ni niebem i zrodzia j bardziej potrzeba duchowej
terapii ni wiadczenie bogostanowi. Ale w przypadku Baraczaka uzasadnienie tego rodzaju
jest wymijaniem problemu, z czego najlepiej zdaj sobie spraw ci, ktrzy ledzili swego czasu intelektualne i artystyczne programy Nowej Fali. Sztuka jako opr, nieufno, dubanie w
ranach wiata . . . wszystkie ksiki poetyckie Baraczaka, moe z wyjtkiem debiutanckiej
Korekty twarzy, ktra po prostu bya o czym innym, wiadcz o elaznej konsekwencji w
realizowaniu programu.
O czym mgby pisa Baraczak midzy sierpniem 80 a grudniem 81? O prowokacjach
wadzy? O strajkach? Susznych postulatach? Odzyskanym poczuciu wewntrznej wolnoci?
82
Nadcigajcych chmurach zagady? Zapewne. Ale o tym pisay ju gazety, nadziemne i podziemne, jawnie gadano w kolejkach i tramwajach. Wspbrzmienie z cudzym gosem, w dodatku gosem publicznym, masowym, nigdy nie leao w programie i upodobaniach Baraczaka, wrcz przeciwnie. Prosz odnale synny manifest z lipca 1970 Par przypuszcze
na temat poezji wspczesnej99; wszystko wskazuje, e i dzi obowizuje jego autora, co jest
rzadkim przykadem staoci przekona. Owszem, mg pisa o sobie, bo dramat jednostki
nalea do podstaw jego poetyckiego wiatopogldu; znw signijmy do manifestu, jest i o
tym. By moe jednak uwaa, e pisanie o sobie niespecjalnie uchodzi wwczas, gdy decyduje si los zbiorowy. Byo prawdopodobnie mnstwo innych powodw. Fakt pozostaje faktem: nie pisa.
Atlantyda zatem w caoci (albo prawie w caoci, bo, powtarzam, wiersz Historia m g
zosta napisany troch wczeniej, wic jeszcze w Polsce) powstaa w Ameryce. Jej inspiracj,
jej dramatem negatywnym by z jednej strony stan wojenny w Polsce, z drugiej osobista
sytuacja poety na obczynie. Obie okolicznoci stawiajce pisarstwo Baraczaka wobec zupenie nowych zada.
Przypatrzmy si nieco bliej wspomnianemu ju kilkakrotnie wierszowi Historia. Otwiera
on Atlantyd, wic musia przywizywa do poeta jak specjaln wag. Trzeba przyzna,
e jest jednym z najbardziej mylcych wierszy nie tylko tej ksiki. Czytywaem go wielokrotnie i wci odkrywa przede mn nowe tajemnice, doprawdy zawstydzajce: jak mogem
wanie tego tu nie zauway, nie doczyta . . . Myl, e na pozorn atwo i baho tego
wiersza da si okrutnie nabra Julian Kornhauser, ktrego chyba musiay nazbyt zaj inne,
rzeczywicie o wiele bardziej efektowne programowe utwory, skutkiem czego przelepi i
zlekceway Histori. W szkicu ycie wewntrzne100 napisa bowiem tak: Dla poety polskie
zaczyna coraz bardziej znaczy szcztkowe, migawkowe. ( . . . ) Poeta kreli delikatn kresk niemal nic nie znaczcy obrazek: czerwiec, chopak biegnie do kiosku po gazet, kolejka,
dwch milicjantw usiuje rubokrtem wyci nalepion na supie ogoszeniowym ulotk. I
nic wicej, adnego komentarza. Po pierwsze, to wspomnienie. Wspomnienie czego ulotnego, niewyranego. Po drugie, cienka aluzja do poznaskiego czerwca (ale czy na pewno i czy
warto docieka, kiedy to i z jakiego powodu?). Zwrmy uwag na rodzaj obserwacji Baraczaka: to obserwacje gestw ( . . . ) Ocena postawy bardzo zewntrzna, ycie zoone z fragmentw. Fragmenty su do budowania przeszoci. Czy tak byo w dawnych wierszach Baraczaka? Raczej nie: rzeczywisto obecna w wierszach Sztucznego oddychania i pozostaych tomw miaa si wewntrznego istnienia. czya si z takim czy innym yciem duchowym czowieka ( . . . ) To, stale obecne, uzupeniao wycinkow histori, wsptworzyo
dramatyczn sytuacj. Teraz nie tylko znika to, ale i sytuacja przestaje by dramatyczna.
Rzeczywicie na pierwszy rzut oka nic specjalnego si nie dzieje w tym niewielkim wierszu, niemal migawce. Ale wejdmy nieco gbiej, pod powierzchni sw, poza sam obrazkow sytuacj, poza anegdot. Dlaczego taki tytu? Na dobr spraw o wiele lepiej pasowaaby Historyjka. Skd ta powana Historia? Czyby tytu mia by ironiczny? A moe odwrotnie: ironiczna jest anegdota? cilej potraktowana w sposb ironiczny? Historia, ta z duej
litery, to wiadomo: wielkie wojny, ruchy polityczne, przewroty, stronnictwa, idee, zagady lub
rozrosty pastw i narodw . . . A tu zwyka kolejka do kiosku i dwch milicjantw mozolcych si przy wydzieraniu rubokrtem rcznie zapisanej kartki z ogoszeniowego supa . . .
Ale przecie wanie wystarczy przywoa star matk ironi, by ten kontrast absurdalnie
99
Par przypuszcze na temat poezji wspczesnej (Wstp do:) Jednym tchem, suplement do wydawnictwa
Orientacje, Warszawa, grudzie 1970. Przedruk [w:] Etyka i poetyka, Wyd. Kultura, Pary 1979.
100
Julian Kornhauser, ycie wewntrzne, Zeszyty Literackie, Pary 1987, nr 17.
83
84
skra afiszy rcznie pisana kartka. A do tego jeszcze drugi grzyb w metaforyczny barszcz
skra jest nie tylko soniowa (gruboskrno oficjalnych afiszy), ale w dodatku te plakaty
s cyrkowe, za atwo sobie wyobrazi, co zawiera rcznie pisana kartka, ktr tak pracowicie
zdzieraj dwaj funkcjonariusze.
Wol uprzedzi: nie chodzi mi wcale o wypominanie znakomitemu poecie guchoty na
wiersz innego znakomitego poety, bo takie przesmyknicia uwagi nie s bynajmniej rzadkoci w literaturze. Chciaem tylko przeprowadzi dowd na konieczno szczeglnej ostronoci przy lekturze i ocenie wierszy Stanisawa Baraczaka. Bya to lekcja, nie ukrywam, i
dla mnie samego pomocna. Bo Atlantyda jest zwykym i zarazem niezwykym tomem w
twrczoci tego poety. atwo wic nie tylko o uprzedzenia, ale i zsunicia w stereotypy interpretacyjne. Z jednej strony ten sam Baraczak, wic wystarczy przypomnie, co si mylao
czytajc np. Ja wiem, e to niesuszne. Z drugiej strony Baraczak cakiem inny wic daleje konstruowa proste opozycje, stawia Baraczaka przeciw Baraczakowi.
Poet, ktry czynnie towarzyszy wszystkim najwaniejszym za swego wiadomego ycia wydarzeniom politycznym i spoecznym kraju, stan wojenny zastaje zagranic. Upywaj lata i oto coraz jawniej si okazuje, e ta nowa, traktowana przecie jako przejciowa,
sytuacja nabiera jednoznacznych cech staoci. Ale wrmy jeszcze na moment w ten ponury
i bolesny czas zimowych miesicy 1981/1982, W zakoczeniu wiersza poematu Przywracanie porzdku pisze Baraczak symptomatyczne zdania: ten pojemnik z gazem, wystrzelony /
nie w moj wcale stron, mimo wszystko dolecia a tu; / / to niemoliwe, aby to cokolwiek
pomogo, / ( . . . ) ale podnosz go i odrzucam w ich stron. Jest to a nazbyt wyrana deklaracja poczucia wsplnoty. C z tego, e czasowo ograniczonej tylko do wizi duchowych.
Nie ulega wtpliwoci, poeta jest z nami, jak zawsze. S takie miejsca w poemacie (choby
podsuchane rozmowy i rozkazy policyjne podczas pacyfikacji), ktre dowodz, e wiersz
wrcz mg powsta nie w Cambridge, ale w Poznaniu, w jakim uyczonym przez dobrych
ludzi pokoju, gdzie Baraczak, ktrego szczliwym trafem nie byo w domu w nocy z 12 na
13 grudnia, ukrywa si przed oczywistoci internowania.
Jest w Atlantydzie kilka jeszcze wierszy (Graynie, Kiedy, po latach, Dyletanci, C dzisiaj, wic waciwie caa pierwsza cz tomu zatytuowana Przywracanie porzdku), Ktre
s wyranie i jednoznacznie zwrcone ku polskim i tylko polskim take w sensie przestrzennym kwestiom narodowego bytu. Opatrznociowym zbiegiem okolicznoci z tego
zestawu trafi wwczas do kraju jakby naprawd zamknity w odrzuconym pojemniku z
gazem wanie poemat Przywracanie porzdku. Kopie wiersza, z tekstem coraz bardziej
znieksztacanym przez pospieszne przepisywanie, kryy po kieszeniach kurtek wraz z innymi wierszami, ulotkami, gazetkami.
Pamitam, e czytywao si ten tekst z do dziwnymi, co najmniej mieszanymi uczuciami. By nietypowy, zbyt wyranie odstawa od stereotypu wojennych wierszy. Zdawa si
jakby troch sztuczny, wymylony, cho przecie prawdziwy; drania jego artystyczno, dbao o form, ktra bodaj nie chciaa przylega do gwatownej, porozrywanej treci
otaczajcego nas ycia. I te kopotliwe, pgbne usprawiedliwienia i poniekd oskarenia
zarazem: No wiesz, to zrozumiae, c Baraczak z tej Ameryki . . .
Nigdy pniej, jak wanie w kontekcie Przywracania porzdku, nie uderzya mnie tak
mocno n i e u c h r o n n no poetyckiego stereotypu w poezji stanu wojennego. Ten stereotyp, nawet u poetw z prawdziwego zdarzenia, wydawa si oczywisty i na miejscu jak
polski los, ktry si powtarza. Poeci doskonale wiedzieli, e tworz tylko kalki, co nie zostan
niczym wicej jak wiadectwem oporu i bezsilnoci, ale tworzyli te kalki, te pseudowiersze w
silnym poczuciu jedynej koniecznoci: e nie mona inaczej, bo ludzie nie zrozumiej. Bo nie
chodzio o zaspokajanie literackich ambicji, a o bezporedni i poywn straw duchow w
powszechnym godzie zabijanej wsplnoty. Baraczak stara si rozumie, docenia te gesty
poetw, ale zarazem jako krytyk nie mg si pogodzi z tym ewidentnie samobjczym wy-
85
rzeczeniem. Trudno orzec, wic nie starajmy si tego rozstrzygn, czy w jego wypowiedziach krytycznych na temat poezji pogrudniowej zwyciya logika i konsekwencja przyjtej
wiele lat temu autorskiej postawy wobec powinnoci literatury czy po prostu fizyczna i psychiczna niemoliwo zastosowania tej specyficznej okolicznoci agodzcej, jak niewtpliwie byo bezporednie odczucie stanu wojennego. Ocena pogrudniowej poezji Ryszarda Krynickiego, poety jake z wielu powodw bliskiego autorowi Jednym tchem, wydaje si najzupeniej symptomatyczna dla stanowiska Baraczaka w tej kwestii: Nie ukrywam, e skrajna
konsekwencja rozwoju poezji Krynickiego budzi we mnie tyle szacunku, co niepokoju. Przesanki wiodce ku formule wiersza apelu s nieubaganie logiczne; a jednak jest to ostateczno, przedstawiajca wielkie artystyczne ryzyko. Wiersz apel moe atwo si sta n a z b y
t jednoznaczny, retoryczny, ulotkowy. Napis na murze atwo zapada w pami i atwo
przekonuje, ale stawia umysowi zbyt mao oporu.101 S to prawdy tak oczywiste, e nie wymagajce dodatkowych komentarzy. Zreszt same fakty przemawiaj za Baraczakiem: znam
kilka zaledwie, moe kilkanacie (na grube setki) wierszy stanu wojennego, ktre jako wiersze wanie przetrzymay prb czasu. Raport z oblonego miasta Herberta; Polkowski;
jednak z pewnoci Krynicki, Lipska, Zagajewski . . . Poza teraniejszo przeniosa je forma,
sztuka, take gbszy oddech filozoficzny. Ale przepraszam, e ulegam sentymentom
tamtym niedobrym wierszom jakby nie zaleao na przyszoci, na prbie czasu, na znalezieniu si w Literaturze . . . Spjrzmy na ich form to zazwyczaj listy, kartki, notatki.
Napis na murze trwa dzie, godzin, tydzie; ulotka, jak sama nazwa wskazuje, jest take do
ulecenia . . . Na ten wanie raz, na ten straszny czas poeci jakby si ugili, woyli midzy
ksiki w bibliotece swoje wysoce artystyczne ambicje i sprbowali konkurencji z prawdziw
ulotk, prawdziw modlitw, prawdziw przysig na wierno.
Prawda, modlitwa te moe by poezj. Tekst przysigi moe by poezj. Ulotka raczej nie
(cho czy tekst takiej oto ulotki Program partii programem partii nie jest pyszn poezj?).
Wic zgoda z Baraczakiem. Tym bardziej, e Przywracanie porzdku naprawd odnioso
sukces w tej przepraszam konkurencji. Moe bardziej po latach ni wtedy, gdy wiksze
wraenie robia jednak Ballada o kopalni Wujek. Wic wygra Baraczak poeta, i to wanie dziki temu, e nie zapomnia o sobie jako poecie. Czytane dzi Przywracanie porzdku
nie jest bynajmniej zk relikwi bolesnego wspomnienia., ale penokrwistym wierszem o
absurdalnej i w wietle historycznej logiki nieuchronnej wojnie wydanej przez wadz
wasnemu spoeczestwu. Znakomicie brzmi wielogosowo poematu, powtrzona tu jakby
w esencjonalnym skrcie za Sztucznym oddychaniem. Dzi, kiedy w miar spokojnie mona
takie wiersze czyta, odsaniaj si, zacierane wtedy przez emocje, znaczenia; ot, choby
motyw nie potwierdzonych doniesie, wracajcy kilkakrotnie w rozmaitych wariantach.
Przytoczmy jeden z nich:
87
imion: przyjaciele autora, w wikszoci wwczas internowani. Tak jak rzeczywisto stanu
wojennego bya p o d s u c h i w a n a, tak w tym przypadku nawizany zosta kontakt korespondencyjny; teksty do przyjaci s listami do nich.
To nazywanie po imieniu wydaje mi si, podkrelam raz jeszcze wane i charakterystyczne. (Prosz te pod tym ktem przejrze wiersz Po przejciu huraganu Gloria.) Zwizane
jest z wyran zmian zarwno podmiotu lirycznego, jak adresata tych wierszy. Krtko mwic, zanika my, ronie ja. W pierwszej czci Atlantydy, o ktrej bya dotd mowa,
jeszcze zwycia my. Pozostae dwie czci, ktre traktuj o Baraczaku w Ameryce, s
pisane w pierwszej albo najwyej drugiej osobie liczby pojedynczej.
Jest to cakiem zrozumiae i bynajmniej nie wymaga dodatkowych uzasadnie. Ale tak naprawd dopiero teraz przyday si poecie pewne elementy programu literackiego przyjtego
kilkanacie lat temu. Mowa oczywicie o wadze jednostkowego wiadectwa.
. . . Poezja nie jest anonimowym gosem Wielkich Manipulatorw, ale gosem jednostki.
Mylenie indywidualne to mylenie nieufne, krytyczne wobec zbiorowych wiar, sentymentw
i histerii.102 I cho wypowied w imieniu pojedynczego czowieka pod adresem kogo rwnie
pojedynczego zawsze bya w tej poezji obecna, w rnych formach i konwencjach, przecie
jednak timbre caoci nadawa bardziej dialog midzy my (nard, pokolenie, poeci, podobnie mylcy) a oni (to jakby wiadomo). Teraz w centrum uwagi staje samotne, wyobcowane
Ja.
eby unikn nieporozumie, powiedzmy od razu: przesunicie akcentu z my na ja
nie oznacza bynajmniej likwidacji ta spoecznego, dramatu wiata, w ktrym ja przebywa.
Nawet przeciwnie, dramat ja dlatego jest dramatem, e istnieje gwatowne, bodaj gwatowniejsze ni niegdy napicie midzy ja i wiatem. W poprzednich tomach poetyckich Baraczaka rozdwik midzy ja / my oni by powodowany przede wszystkim wzgldami
natury politycznej i moralnej; oni zagraali wolnoci i prawdzie. Obecnie rozdwik dotyczy przede wszystkim sfery egzystencjalnej obcoci.
Ostrzej ni kiedykolwiek formuuje dzi Baraczak indywidualne powinnoci poety. Najlepszymi po temu okazjami bywaj omwienia zbiorw poetyckich publikowanych po 1982
roku. Dochodzi tu bowiem jeszcze element rwnie wczeniej wspominany: przestrogi krytyka przed uleganiem zbiorowym wiarom, mitom, i histeriom. Pisa o tym w recenzji z wierszy
Krynickiego. I w omwieniu wierszy Adama Zagajewskiego: Poeta naprawd wartociowy
pisze w gruncie rzeczy cae ycie o jedynej sprawie, na ktrej rzeczywicie si zna: o sobie. I
jest paradoksem, ale paradoksem o cakiem racjonalnych podstawach, e nas, czytelnikw,
tak naprawd obchodz i poruszaj te wiersze, ktre s kracowo osobiste i nawet egocentryczne, ktre stanowi wyraz kracowo indywidualnego punktu widzenia.103 Pooenie nacisku na bezporednie dowiadczenia indywidualnego ja moe, twierdzi (zasadnie) Baraczak, przywrci polskiej wspczesnej literaturze utracon rwnowag. Wstrzs spowodowany stanem wojennym wpdzi poezj bo o ni gwnie Baraczakowi chodzi w stan
swoistego zalepienia Wielkimi Powinnociami. A te Wielkie Powinnoci rozumiane s przez
niektrych nie jest ich mao poetw jako utosamianie z gosem narodu. Kci si to jawnie z powinnociami poezji jako sztuki mwienia o niewymwionym.
W recenzji z tomu wierszy poety ukrywajcego si pod pseudonimem Marcina Komigi
Baraczak napisze: Co w tym utworze niepokoi, to nawet nie jego dziennikarska dorano.
Bardziej niepokojce wydaje si co, co nazwabym w skrcie absolutnym utosamieniem
j a z m y. J a poety, nie tyle w sensie formy gramatycznej, ile w sensie formy gramatycznej, ile w sensie jednostkowego punktu widzenia, jest w tym wierszu nieobecne a raczej
obecne jako skadowa cz wielkiego, zbiorowego m y , cz harmonijnie w t cao
102
103
wtopiona 104 I nieco dalej: ...poezja, z ktr kady bezwarunkowo si zgadza, przestaje by
poezj.
Co do tego ostatniego stwierdzenia miabym niejakie wtpliwoci; Baraczak chyba zwyczajnie si zapdzi. Definicja jest stanowczo za szeroka, a jej kategoryczno podwaa zaufanie do caej formuy. Na przykad do wielu wspaniaych wierszy w ogle nie da si jej
zastosowa. Czy Baraczak zgodziby si z takim dajmy na to Fortepianem Szopena? Czy
nie? a co zrobi z takim choby faktem, e ja sam bezwarunkowo zgadzam si z wieloma
wierszami niejakiego Baraczaka? I nie dam si przekona, nawet samemu poecie, e s to
wiersze niedobre ... A co dopiero, czy s to w ogle wiersze ... Ale rozumiem, w imi jakich
wartoci pojawio si to niezbyt szczliwe sformuowanie. Poezja, krtko mwic, nie jest od
wyrczania opinii publicznej. Nie jest te od pochlebiania powszechnej wiadomoci (byaby
to w kocu tylko odmiana, excusez le mot, lizusostwa). Nie jest od martyrologicznych jkw i
tak dalej. Powinna by nieufnoci, powtarza ktry raz autor Dziennika porannego, a jeli
zaufaniem, to tylko do najpeniej osobistego wiadectwa poety.
Nawiasem mwic, taki program myl o nieufnoci do zbiorowych wiar ... itd. nie
przysporzy Nowej Fali czytelnikw, co piszc mam na myli tzw. powodzenie spoeczne.
Nie wiem, czy poeci tej formacji mieli kiedykolwiek al (do ludzi? do siebie? do losu?), e
nie osignli takiego publicznego prestiu co choby poeci Wspczesnoci, takiego powodzenia jak Rewicz czy Szymborska, nie mwic ju o szeroko pojtej popularnoci, ktrej
dowiadczyli Broniewski z Gaczyskim czy ostatnio Miosz. Zbyt atwo byoby powiedzie,
e chodzi o skal talentw, bo to kryterium zawodne i zalene, niestety, w mniejszej skali od
jednoznacznych wyrokw boskich, a bardziej od koniunktury spoecznej i politycznej,
upodoba krytyki, od nastrojw epoki i wielu jeszcze innych rzeczy. Poeci Nowej Fali nigdy
nie byli powszechnie lansowani jak wikszo wyej wymienionych, nie wchodzili te w
kulturaln prni, ktra zasysaa wszelkie wartoci rne od poprzednio obowizujcych
przypadek poetw Wspczesnoci czy, szerzej mwic, pokolenia 56: Harasimowicza,
Grochowiaka, Bursy bd nieco starszych Biaoszewskiego i Herberta. Okres wstpujcej
koniunktury Marcowego pokolenia pocztek lat siedemdziesitych by zbyt krtki i zbyt
gwatownie ucity przez decyzje polityczno propagandowe, by zdoao ono trwalej wej w
szerszy spoeczny krwioobieg. Solidarno przywrcia niektrym z tych poetw miejsce w
kulturze, odkamaa kilka gupich albo celowo sfaszowanych mitw na ich temat , ale trwao
to te zbyt krtko i te zbyt nagle zostao zniszczone; nie do koca wszake, bro Boe, ale
na tyle skutecznie, e poeci znw musieli przenonie i niekiedy dosownie zej pod
ziemi.
Nie ma co jednak ukrywa: poezja ta, acz w imi wielkich idei spoecznych powstajca,
nie miaa wikszych szans na spoeczny wanie, wic szeroki rezonans take wskutek wasnego estetycznego programu. Penetracja jzyka jako pola politycznej manipulacji spowodowaa, najoglniej mwic, takie skomplikowanie jzyka (poetyckiego), e nie mg on suy
jako narzdzie prostszego porozumienia. Gdy za prbowa wyj poza to ograniczenie vide
wojenna, ulotkowa twrczo Krynickiego napotyka inne istotne punkty programu, jak
choby tylekro wspominan nieufno do zbiorowych mitw obojtne po ktrej stronie
wytwarzanych! tudzie obowizek szukania indywidualnego stylu wypowiedzi. Pomimy
to ostatnie, bo oczywiste; pozostaje problem stylu jako kolejnego wariantu dysharmonii midzy poet a wiatem. Mwienie wprost, jedno z podstawowych niegdy hase debiutujcego
pokolenia 68 (nie przez wszystkich zreszt przyjte), okazao si w praktyce niewykonalne,
a ewolucja wsptwrcy tego hasa, Adama Zagajewskiego, a nadto wyranie wskazuje na
kierunek rozwoju zarwno teorii, jak praktyki. Zamykamy nawias.
Trzeba jednak odrni poczucie bezporedniego udziau od poczucia koniecznoci dawania wiadectwa wyraonego jzykiem indywidualnym, z punktu widzenia jednostki. Takie
104
stanowisko spotyka si w p drogi z wielokrotnymi enuncjacjami choby Miosza, nie mwic o Gombrowiczu; skdind a trudno powoywa si na te same wci autorytety. Jakby
si jednak pisarze nie odegnywali od zbiorowych mitw i sentymentw, ostrzegajc przed
popadaniem w tanie mesjanizmy i narodowe uniesienia, przecie sodki jest chleb uwielbienia
. . . Oddania si, niechby na chwil, w niewol czego wikszego ni papier i sowa . . . W
swoim przemwieniu we francuskim PEN Clubie w lutym 1982, wic kilka tygodni po
wprowadzeniu stanu wojennego, powiedzia Miosz znamienne sowa: Szczliwy jest poeta,
ktremu cho raz w yciu dane byo zrzuci brzemi samotnego indywidualizmu i przebywa
wrd ludzi jako rwny wrd rwnych. Mam na myli wewntrzne przezwycienie izolacji,
niemoliwe poczucia braterstwa, a nawet podziwu i szacunku. Tego szczcia zaznaem latem
1981 roku podczas wizyty w Polsce.105
Tego typu udzia zosta w Atlantydzie a podwjnie zaprzeczony. Raz, przez obco poety
w spoeczestwie, obco organiczn, wynikajc z samego statusu poety, czyli osobnego.
Dwa, przez egzystencjalne oddalenie. To dwukrotne zaprzeczenie bdzie jednym z najdotkliwszych dowiadcze autora i narratora ksiki. Niekiedy wyraniej ni to bywao dotychczas autora j a k o narratora. eby nie byo adnych niedomwie, w niektrych wierszach pojawi si po prostu z imienia i nazwiska Stanisaw Baraczak. Niedokadnie powiedziane. Mr. Baranazack albo Mr. Banaczek. Kto inny, obcy, skdind.
STRONY OBCOCI
Krok nie w takt
Najpierw, dla wprowadzenia w atmosfer, krtki cytat:
(Poczta)
105
91
byo to
spoeczestwo dyletantw.
Aktorka marnowaa swj talent zbierajc
podpisy i skadki,
porad prawnych udziela krytyk literacki
(wyksztacony za pastwowe pienidze),
suwnicowa, miechu warte, zasiadaa przy
konferencyjnym stole,
powielacze klecone przez fizyka jdrowego
byy, powiedzmy sobie szczerze,
aonie prymitywne.
Kady robi nie to, co do niego naleao.
Odnotujmy dwa wnioski z lektury tylko tego fragmentu Dyletantw. Pierwszy, e bardzo
si poszerzyo grono tych, ktrzy tu nie stali. Jeszcze w poowie lat siedemdziesitych, kiedy powstawao Ja wiem, e to niesuszne, tym, ktrego pojawienie si byo w zasadzie niemoliwe, acz rzeczywiste, by kto taki jak poeta, budowniczy kruchych murw ze sw.
Mniej wicej dziesi lat pniej mg napisa ten sam poeta, e to, co w zasadzie niemoliwe, dotyczy ju prawie caego spoeczestwa . . . No, powiedzmy, tej jego czci, ktra postanowia na wasn, niewprawn rk naprawia rozpadajcy si mechanizm zbiorowej egzystencji.
I wniosek drugi: e tym razem poeta do wyranie postawi si jakby poza nawiasem tego
spoeczestwa dyletantw. cilej: jego obecno jest tam wyczuwalna i zarazem niewyczuwalna, raczej tak jakby Baraczak nie chcia si narzuca . . . Jakby i tam ju si nie mieci, tylko wiadkowa . . . By moe tak to odczuwam poprzez kontekst permanentnej obcoci, jak emanuj niemal wszystkie wiersze Atlantydy. Moe gdyby wiersz powsta w Polsce,
w kocu mg . . . Tak czy inaczej odnosz wraenie przepraszam, e tak niesprecyzowane
i Baraczak jakby si jednak zawaha przed wpisaniem siebie w to spoeczestwo dyletantw. Jakby ju nie mia prawa w nim uczestniczy. Ju cho kiedy tak bardzo uczestniczy.
Obco organiczna wrmy jeszcze na chwil do pocztku tego fragmentu rozwaa
jest swoicie niezawiniona. Wie si, bo ja wiem, z charakterem, wychowaniem, po prostu
natur. Jest to co, co niewtpliwie dokucza, uwiera, bo przecie lepiej, wygodniej jest i z
innymi krok w krok. I ja, i ja take, dopomina si o udzia narrator Strofy z Roberta Frosta,
ale nie dostanie si do salonu, gdzie inni tak dobrze si bawi. Kwestia rytmu zmienia si
czasem w kwesti winy: Dlaczego waciwie nigdy nie nauczy si na pami / tekstu tej pieni, znanej kademu od wiekw? / Porusza niemo i rytmicznie ustami, aby przynajmniej /
wyglda jak naley, mylc z rozpacz: nieprawda, / mimo wszystko jestem z nimi, po ich
stronie. (Kwestia rytmu).
Rytm, ttno wsplnoty (noga w nog, rka w rk, gos w gos) nie musi by przecie zaraz kojarzone z wojskowym marszem czy wyciem tumw. Moe to by ten rodzaj bycia razem, o ktrym mwi Miosz w Paryu. Wszak jestem po ich stronie m i m o
w
s z y s t k o. Mimo okularw krtkowidza106, mimo pisania wierszy, ktre s spraw, stety
czy niestety, samotnoci. Za pytanie, dlaczego waciwie nigdy nie nauczy si na pami
106
Por. szkic Uwagi krtkowidza, Student 1972, nr 12. Przedruk [w:] Etyka i poetyka.
92
tekstu tej pieni, pozostanie otwarte dla nas, czytelnikw na zawsze. Odpowiedzi mgby
udzieli tylko pytajcy. (No i jednak mgby si tej pieni w kocu nauczy.)
NOWY WIAT
W Przywracaniu porzdku Baraczak pisa listy do uwizionych w Polsce przyjaci. Niewykluczone, e mg to by przypadek, ale w Atlantydzie nadspodziewanie wiele jest motyww pocztowo korespondencyjnych. Pi pocztwek od i do Emily Dickinson. Z wiersza
Graynie: Zgoda, wiem, nie odpowiesz na moj ostatni pocztwk. Wiersz Poczta. I wreszcie:
93
W kilku samizdatowych wydaniach zbioru Jeeli w jakim kraju (wiersze i apele XII 81 V 83). Przedruk
niektrych wierszy [w:] Kultura, Pary 1986, nr 10.
94
95
JU SI NIE NAUCZ
Dotyk obcoci Nowego wiata. Szum rzeczywistoci, ktra dla k o g o i n n e g o jest
ojczyzn, codziennoci, zwykoci, ale jeszcze nie dla przybysza, co jest tu tylko gociem,
ktry wasn sztuk poruszania si po swojoci musia zostawi na midzynarodowym lotnisku ostatniego wanie miasta.
Przybysz moe broni si pamici, ale pami przybysza nie wychodzi poza batyskaf jego
czaszki, jest samoobron intymnie nieprzekazywaln, nie odywa w zetkniciu z Nowym
wiatem, raczej przeciwnie, kurczy si i zwija w gniedzie ciaa. Kurczy si te cae bogactwo wiedzy, dowiadczenia, umiejtnoci ycia, jakie przybysz przywiz ze sob; okazuje si
zwyczajnie nieprzydatne. Przybysz troch jak bohaterowie Trans Atlantyku wysiad na
brzeg, rozpostar kogucie pira, popatrzy na boki . . . a tu nic. Baron i Pyckal odczekali
chwil, a potem strzepnwszy godnie py z obuwia oddalili si w gb ldu, uznajc autochtonw za plemi Pitaszka. Nasz przybysz, niegdysiejszy mistrz ironii, odkrywszy z mizern
satysfakcj, e jego umiejtnoci yciowe s tu zbdne jak kouch na Saharze, skierowa ironi przeciw samemu sobie.
96
Oczywicie, jest to te sprawa decyzji czy si chce w ogle nabra tej wiary! Pomy na
szalach wagi oba ycia: tamto dawne i to obecne, tamten wiat i ten wiat. Co waga wykae?
Czy w a r t o zabiega o t now wiar?
97
darz przyjcia,
klepie mnie po ramieniu kordialnym pytaniem, powica
chwile cennego czasu, cakiem przy tym
wiadom,
e wszystko, co odpowiem, i tak nie bdzie
mie wikszej
wagi, e nie jest przyjte, aby si zbytnio
wywntrza
w wymianie zda ze znanym od tak niedawna
wiatem
(Small talk)
W innym wierszu, skdind najzabawniejszym w ksice, cho jest to miech przez bezradn zo, zatytuowanym Garden party, jezioro obcoci i nieprzystawalnoci rozlao si
szeroko, zasilane strumykami rozmw, ktre z tak rnych stron we wpywaj. Sytuacja
anegdotyczna zostaa wybrana bezbdnie, bo dziki konwencji niezobowizujcego przyjcia, gdzie w niezobowizujcy sposb porusza si nader zobowizujce tematy, uzyska poeta
rzadko gdzie indziej osigan rozpito dramatu. Rozoenie racji na gosy pozwolio na
dodatkowe uwiarygodnienie problemu.
. . .prosz, tu krakersy,
I to niezwyke, szokujce zakoczenie, jedno z najlepszych nie tylko w tej ksice (cho,
prawd mwic, nieco zawdziczone komu innemu . . . co si zaraz okae):
98
wstydzi si nazwa siebie po imieniu. Mottem tego wiersza jest wers z Norwida: Pomaracza, jak widz, z Malty wymienita! Cay zreszt wiersz jest skonstruowany jako niemal
pastisz, replika Norwidowego Ostatniego despotyzmu (std ta nieostateczno wasnoci pointy), a dla przywrcenia penej rwnowagi, powiedzmy, midzynarodowej a prosioby si
zacytowa obok owo romantyczne arcydzieko jadowitej ironii. Smak byby tym wikszy,
e przecie rozmowa w Ostatnim despotyzmie wrd Polakw si toczy . . . To powtrzenie
sytuacji, po ptorawieczu i po przeniesieniu w inn spoeczno, brzmi tu jak ponura ironia
dziejw.
99
wyj w tej krtkiej rozmowie poza I Jak Tam, Niezgorzej. Nastpny w kolejnoci wiersz w
tomie nazywa si Ze wstpu do rozmwek. Znw jake znaczcy tytu. Nawet nie rozmwki,
ale wstp do nich. Ten wiersz naleaoby waciwie przytoczy w caoci, czego jakoby nie
powinno si robi, eby nie uatwia sobie zbytnio zadania, ale e jest to wiersz znakomity,
przy tym tak bogaty w rne moliwoci interpretacyjne, przeto dla dobra dalszego wywodu
(i dla wasnej przyjemnoci) pozwol go sobie przytoczy in extenso.
Celem jest mwi pynnie, cho w jzyku,
ktry do koca bdzie obcy. Ale co to znaczy
mwi pynnie? To raczej mie wzgld na
suchaczy,
ni przeamywa sztywno tej wyschej
tektury,
jzyka w nietutejszej gbie. Rzecz w tym,
eby
pozwoli im si przemkn jak na wodnych
nartach
przez sztuczny staw rozmowy, cokolwiek jest
warta
jej gbia po kolana; aby bez potrzeby
nie hamowa ich zjazdu po zjedalni sw
w brodzik porozumienia; gdy rozmowa bdzie
sportem wodnym, gdy w swoim tponosym pdzie
ledwie munie powierzchni oby lizgacz
such,
gdy dna nie rozpruje koek epitetu
nieoczekiwanego, albo naga rafa
zwierzenia sowem, kiedy sowo gadko
trafia
na sowo i zda fal nie ponosi grzbietu
ponad dopisujce zdrowie i t wciek
droyzn i pogod doprawdy dzi adn,
gdy mwisz to, co umiesz, nie to, co by
pragn
na chwil was opywa pytkiej unii ciepo
i w pluskaniu podmiotw, chlupocie orzecze
nareszcie zapominasz o tym, e ruch warg
moe by nieraz bywa nieraz wart
co wicej; mwi pynnie, to rozumie, e
si
nie opaca z kim schodzi pod powierzchni
sw
cudzej czy wasnej mowy choby jak najbardziej
wid go przez ciemne gbie, zawsze w dole
zblednie
odstraszajco piaszczyste i biedne
dno obcoci, przybyszu. Godzisz si? to mw.
Zwrmy uwag na pewien zabieg nader dla Baraczaka charakterystyczny, wystpujcy
wszdzie tam, gdzie w jego twrczoci mowa o jzykowych niewydolnociach, niemoliwo-
100
ciach. Mianowicie wwczas Baraczak, jakby w opozycji do tematu, rozwija taki jzykowy
pawi ogon, dokonuje tak wirtuozerskich sztuczek jzykowych, jakby chcia powiedzie (wanie chce!): prosz, co mona tu zrobi, oraz co si traci tam, gdzie jzyk staje si wysch
tektur. Temat przemykania jak na wodnych nartach przez sztuczny staw rozmowy nabiera w
tym kontekcie wymowy elementarnego dramatu poety i trudno si dziwi, e pki co stara
si on wydoby na powierzchni ca gbi (prosz wybaczy prostack metafor) tego, co
mu najdrosze, co stanowi jedyny ywio twrczy.
Zwrmy te uwag: ostrze prawdziwej rozmowy tnie dwustronnie, gboki jzyk moe
rani obie strony dialogu. Jzyk pytki jest bezpieczny, rozmwcom nie gro adne zapaci, niespodzianki gwnie niemie. Small talk zawsze toczy si be specjalnych przeszkd,
pod warunkiem, e si mwi pynnie, co u Baraczaka znaczy te pynnie przez jzyk na
wodnych nartach.
Poeta mwi, e dla niego cudzy jzyk do koca bdzie obcy, a lingwistyczne ambicje nigdy nie osign waciwej peni w jzyku, ktry nie byby twj wasny/ nawet gdyby, nawet
gdyby by twj (Okno). Znaczy to te, e i jzyk polski bdzie dla wszystkich tam obcy, co
rwnie oczywiste. Poczucie bezsiy i absurdu jest tym wiksze, e Baraczak zajmuje si polsk literatur, wykadajc j studentom wielojzycznym w dodatku. Pozwlmy sobie na utosamienie autora z narratorem: W pokoju z biurkiem, tablic i nie dajcym si otworzy oknem
/ (klimatyzacja) wyjania znaczenie zdania / gonic za ywiokami drobniejszego pazu /
grupie zoonej z Mulata, Japonki, dwojga Anglosasw, / nowojorskiego yda i kalifornijskiej Irlandki. (Wrzesie). Paradoks tym wikszy, e nieprzetumaczaln Od do modoci
musi przetumaczy modziey, i rwnoczenie wie, e splny acuch i ziemskie kolisko
pozostan pustymi sowami, nic nie bdzie objte, nic wsplne. Nawet modo jest niczym,
bo dla tego, kto rozumie sowa Ody do modoci, samej modoci te ju nie ma. Skoczya
si, dawno temu. Co? Modo.
Smutny ten wiersz jest jednym z najbardziej przejmujcych wiadectw obcoci, jakie znam
w caej polskiej poezji.
Pki co pozostaje nurza si w ojczynie polszczynie, prbujc przez jej bogactwo wyrazi dramat wyobcowania. Caa prawie Atlantyda przesiknita jest metafor ruchu i znieruchomienia, dynamiki i statyki, swoistej pynnoci w miejsce zakorzenienia. Ziemia usuwaa
si spod ng, ruchomy chodnik / rozsuwajcych si kontynentw unosi si coraz dalej (Ziemia usuwaa si spod ng). Sta obiema stopami na twardym gruncie tej chwili, / gdy kostka
jezdni podbiega zakosem, uderza piekco w podeszwy (Nie uywa sowa wygnanie). Sen,
jakby uderzy w cian, staje nagle w miejscu (Druga natura) . cika rka /spada na rami, zawraca mnie od progu / do dnia narodzin, wczgostwo i zakcanie porzdku, / przekroczenie
granicy, tamowanie ruchu, /pragnienie znalezienia si nie tam, gdzie moje miejsce (Strofa z Roberta Frosta). Czemu by miaa by niema / ta konwersacja hydrantu, mgy, schodw, zgrzytu,
gazi / ze mn, zagadywanym w przelocie, w przejciu, przejazdem (Small talk).
Ten rozziew midzy stanem pynnoci i stanem zatrzymania, ruchem i znieruchomieniem,
najdoskonalsze spenienie uzyska w zwizej formule, ktr tu specjalnie podkrelam, cho do
wymienionych opozycji odnosi si tylko porednio: i przyspieszae kroku, s w j w a s n y
k i b i c i r y w a l (Ziemia usuwaa si spod ng).
PORUCZNIK WONIAK
Proste skojarzenie tytuu ksiki z jej zawartoci daoby oczywisty wynik: oto dla poety
Atlantyda jest metafor Polski wyspy, kiedy niewtpliwie istniaa (namacalnie, geograficznie, wspczenie) a teraz jest legend, wspomnieniem, zatopionym ldem pamici. Tak si
101
102
Myl, e jest troch inaczej. Cay wywd Kornhausera doskonale pasuje do cakiem innego poety mianowicie Andrzeja Bursy. To z jego poezji silnie i zupenie wprost emanuje taki
wanie dwuznaczny, dwuwartociowy, opozycyjny wewntrznie stosunek do szarego
czowieka. Burs wzrusza, ale i zoci nijako i bezradno maego szarego, lito i odraza zmieszane tam s w mikstur o bardzo nieraz dramatycznym wydwiku. U Baraczaka
natomiast sympatie dosy wyranie bywaj rozdzielane, a podzia dokonuje si wedle kryteriw zgoa aksjologicznych. Szary czowiek nie jest przecie jednolit mas, ktr mona
obraca w rkach i w zalenoci od widzimisi ocenia tak lub owak; nie podejrzewajmy Baraczaka, ktry napisa ksik midzy innymi o manipulowaniu wizerunkiem czowieka w
rodkach masowego przekazu (Czytelnik ubezwasnowolniony), e byby a tak nieczuy
choby na wasne idee. Szary czowiek mg by rwnie dobrze uczynnym ssiadem co zwyka wini, bitym robotnikiem w procesach radomskich i bijcym policjantem. Mona by cytowa garciami, ale po co. Jeden cytat jednak si przyda, eby lepiej unaoczni, jak postrzegana bywa przez poet anonimowa ludzka szaro; chodzi o wiersz picy z Dziennika porannego: swoje cikie gowy / zoyli wszyscy, ktrzy za dnia si strudzili / skadaniem hodu, doniesienia, broni, faszywego wiadectwa, ukonu, podpisu, / uwierzytelniajcych listw,
skarg, ojcowskich / pocaunkw na czole, wyrazw wspczucia, / pienidzy (grosz do grosza), meldunkw, odwoa, / przysig, ycze (wszystkiego najlepszego) . . . itd.
C, kusi mnie jednak dorzucenie tu jakiego jeszcze wyraniejszego argumentu, bo sprawa jest wana i powana. Wemy zatem ktry z wierszy Tryptyku . . . ; jest to ksika, ktra
bodaj najlepiej okrela Baraczakowy stosunek do tzw. spoeczestwa (tzw. dlatego, e nie
lubi sowa spoeczestwo):
Za czym stoicie, co za tym wszystkim
(nie, Wszystkim) stoi
nie wiem, o szare kobiety, emeryci
zgarbieni moi,
cinieniem niewidzialnej nadziei przyparci
do muru,
103
WIAT NIEOBJTY
Wyjechanie w wiat (Ameryka jest synonimem wiata, zawsze opuszcza si kraj ojczysty jadc w wiat) kusi przecie jakimi szansami; dlaczego opuszczenie ma by tylko i
zawsze strat? wiat jest przecie wikszy nie tylko dosownie, to byoby za proste, jest wikszy take dlatego, e wchania wicej i ofiarowuje wicej, e daje przestrze duchow, kruszy
niewidzialne bariery tamujce swobodny oddech w granicach ojczyzny (prosz mnie nie apa
za sowa, ojczyzna nie musi by zaraz stereotypow klatk, chodzi o pewne mentalne nawyki
i skostnienia, jakim z reguy prdzej czy pniej podlegaj czonkowie tej samej spoecznoci,
grupy, rodowiska). Dla poety otwarcie wyznajcego ideay suby spoecznej takie wyzwolenie musi by z jednej strony oczywistym obcieniem (tyle si jednak porzuca, wic
zdradza), ale z drugiej daje moliwoci sprbowania innych smakw czasu; vide choby
przypadek twrczoci Adama Zagajewskiego po 1980 roku. Cienki wtek zyskw i strat
przewija si przez kilka wierszy Atlantydy (Nard, ktremu lepiej si powiodo, Druga natura, Okno, Rsum, Nowy wiat, Po przejciu huraganu G l o r i a , w pewnym sensie nawet
Small talk), ale gruntowny bilans zawarty zosta przede wszystkim w Piciu pocztwkach od i
do Emily Dickinson.
Wiersz jest swego rodzaju pastiszem (Jarosaw Marek Rymkiewicz powiedziaby, e to typowa imitacja) poetyki znakomitej Amerykanki. Warto go te czyta wanie w kontekcie
tym razem klasycznego przekadu jednego z wierszy Dickinson, zamieszczonego w Atlantydzie wrd kilku innych tumacze obcej poezji, skadajcych si na ostatni cz ksiki.109
Wrcimy jeszcze do tego, dlaczego warto.
Fikcyjna wymiana pocztwek midzy narratorem a E. D. (to konstrukcja wiersza) jest
dialogiem o zewntrznych i wewntrznych granicach wolnoci poezji. Te o duchowych
zniewoleniach poetw. Wreszcie o mikrokosmosie i makrokosmosie poezji.
Makrokosmos to Emily Dickinson. Wic Caa nieobjto wiata / czer wron turkot
k / kt, pod ktrym pada wiato, / gdy, gstniejc ku / / krawdzi zachodu, czerwie / w
108
jutrzejszy wit cieka / dech, ktrego los zaczerpnie, / gdy nagle przesieka . W tym nieobjtym wiecie wiek, kraj jaki jest tylko drobnostk, pykiem ostu przelatujcym nad k.
Ta nieobjto (i niepojto dodaje autorka pierwszej pocztwki) miaaby by gupio i pospiesznie zamieniona na zniewalajcy oleodruk sumienia? Narrator odpisuje, e cementowy
py osiedli / wdar si na zawsze / w ten gos schrypy, powszedni / ktry, jeli co zawrze / /
w sobie, to nie rozpito / tczy nie obok / najwyej kartk zmit, / a przy niej obok
/ / do, ktra nie umiaa / podpisa aktu zdrady. Odpowied (pocztwka trzecia) odsania
waciwy wymiar, metafizyczny, posannictwa poezji, i odtd dopiero zaczyna si dialog na
gbokim poziomie racji istotnych. Albowiem to nie czowiek wybiera wiat, wic ycie, wic
zobowizania, ale odwrotnie, to wiat wybiera czowieka, stawia go wanie tu, wanie teraz,
we wszystkich punktach przeci. Emily Dickinson uywa jeszcze innego pojcia: to Kto
decyduje o naszym miejscu w kosmosie istnienia. Wszystko poza tym jest takie samo: zaciek
na tynku zmierzch.
Czowiek wic uwaga nie jest winny (w rozumieniu czysto metafizycznym). By sobie
jednym / taki traf mi si uj lapidarnie Miron Biaoszewski, i chocia traf jest czym
mniejszym od Ktosia, to jednak przyczyna sprawcza istnieje tak czy owak poza czowiekiem (staroytni Grecy wymylili tu najchytrzejsz ze wszystkich formu Losu). Narrator
okazuje si w tym dialogu uczniem raczej egzystencjalistw (pomijam, e chorob na Sartrea
i Camusa przeszli w Polsce wszyscy bodaj intelektualici midzy 1957 a 1968), dla ktrych
czowiek zawsze jest winny, wic niewypacalny.
A poza tym, opowiada narrator w czwartej pocztwce czyste wybory nie istniej.
Chobymy chcieli zawsze / bra w siebie, wchania wiat, / odbierze go nam, zatrze / najgbiej wyryty lad / / ta jedna ostatnia krzywda, / ktrej nic nie uchyli . Wane jest to okrelenie: wyryty lad. Blizna jest ju take nieodczn czci ciaa. Blizna pamici choby.
lad udrki: cudzej, wasnej. Wtedy czowiek zaczyna decydowa o wiecie, ktry go powoa do ycia, ocenia go, odrzuca albo przyjmuje jego racje; powiadcza nie tylko nieobojtnoci, ale i ostatniej krzywdzie. I w tym wanie miejscu warto odwoa si do zamieszczonego
w ksice przekadu wiersza bez tytuu Emily Dickinson. Stanowi on rzeczowy tym razem
dowd zasadnoci argumentw narratora; nawet piewczyni swoicie amoralnej nieobjtoci
ulega w nim ciosowi udrki, co z powietrza / Spada na nas.
Realne dowiadczenie na koniec odciska si w sowach wiersza; co do tego oboje, poetka i narrator (narrator te poeta), okazuj si zgodni. Ten odcisk, jeli prawdziwy, (jeli
wiat si w nim rozpozna), warto tak czy owak ocali nawet na dnie kuferka / na mier zapomnianego. To pogodzenie si w esencji sowa, cho jako program brzmi tu tylko deklaratywnie, ma w kontekcie caego tomu Baraczaka dodatkowy wymiar osobistego trudno
powiedzie, czy ju dramatu; kartka z wierszem na dnie zapomnianego na mier kuferka
brzmi tu jednak troch jak memento mori.
Prawd mwic, na pojawienie si problemu nieobjtoci wiata mona byo w twrczoci
autora Atlantydy oczekiwa prdzej czy pniej, a emigracyjne oddalenie, naley przypuszcza, uaktywnio tylko temat przewijajcy si tu i wdzie przez wiersze wikszoci (bo z wyjtkiem Sztucznego oddychania) tomw poetyckich. Dialog midzy nieobjtoci a zobowizaniami toczy si zatem w tej poezji od lat co najmniej kilkunastu, tyle e nurtem wziutkim i
sabo syszalnym pord twardej, gonej mowy programowych enuncjacji. Teraz mog si
przyzna mogem i wczeniej, ale sam wwczas odczuwaem konieczno reagowania
przede wszystkim na gosy Powinnoci (co tu kry, one wtedy naprawd byy najwaniejsze)
e szczegln sympati darzyem i darz nadal te kilka, kilkanacie wierszy dziwnych i jako odstajcych od tamtych gwnych, wiadczcych o niezanikej czuoci poety na metafizyk i nieobjto wiata. Myl o Pajczynie, Twarz w traw, Szybie, Rzebie ziemi (z
Dziennika Porannego), o onie przyrody (z Ja wiem, e to niesuszne), o cyklu zimowym, a
105
zwaszcza o niegu I (z Tryptyku . . .) . Jeden z owych wierszy, ono przyrody, czytany dzisiaj, wydaje si jakby prorocz zapowiedzi Piciu pocztwek od i do Emily Dickinson.
BG MI WIADKIEM
Wkraczamy teraz na teren nadzwyczaj grzski i ryzykowny. Metafizyka . . . Jest w kocu
kategori filozoficzn, zgoda, ale czy tylko? Przez nasz okrutny, ciemny i strzaskany wiat,
gdzie kade okienko nadziei wydaje si oknem na wiat cakiem inny, jakby nie z tej ziemi,
motyw metafizyczny przewija si jak rozpacz i tsknota, zuda i pociecha. Odrzucany z pogard przez doktryny majce si za remedium na cae zo ycia, odywa tym silniej, im jawniej okazywao si, e remedium jest w gruncie rzeczy broni, diaba, usiujcego zawadn
nawet niebem. Im bliej koca wieku, z tym wiksz pewnoci mona gosi tez, e jest to
kocwka spod znaku jeli nie Boga, jeli nie religii, jeli nawet nie wiary, to na pewno wanie metafizyki. Mam tu na myli konwersje intelektualistw gwnie, bo tak zwane (niezbyt
piknie) ludy w kadym razie ludy Europy rodkowej czy Wschodniej, nie mwic o Bliskim i Dalekim Wschodzie, poczucie wiary, w rny sposb obecnej, raczej umacniay w
sobie. Dla intelektualistw, ktrych flirt z faszyzmem, komunizmem, czy nawet ateizujcym
liberalizmem by dugi czas modlitw u otarzy Antychrysta, powrt na ono kocioa przodkw nie mg by spraw prost intelektualnie, nawet ambicjonalnie. Metafizyka, czyli jeszcze nie Bg w caej swojej jaskrawoci otwartego kultu, stanowia wyjcie idealne. Zaspokajaa potrzeb innoci od prostactwa ludowej wiary, bya ewidentnym dowodem przejcia na
drug stron muru dzielcego od dwu i p tysica lat idealistw i materialistw, a ponadto,
co bodaj najwaniejsze, dawaa pole mylowym spekulacjom o wiele gbszym i rozleglejszym ni dumania nad terminem spenienia si obietnic o nadejciu Jutrzenki Swobody. Tak
106
przynajmniej, bardzo z grubsza, wida problem metafizyczny w swojej, by tak rzec, wspczesnej masie. Teologw tudzie intelektualistw z ducha i doktryny religijnych wyczam z
tego rachunku, bo to inna kategoria. Problem dochodzenia intelektualistw do wieckiej
metafizyki jest zagadnieniem na swj sposb fascynujcym, tym bardziej, jeli dotyczy
umysw naprawd wybitnych i naprawd filozoficznych; w tym sensie jednym z modelowych spenie tego procesu bya na przykad Ziemia Ulro Miosza.
Dlaczego w ogle o tym wspominam, naraajc si na zasadne umiechy politowania, e w
dziesiciu zdaniach chc podsumowa co, co jest jednym z centralnych przynajmniej pod
wzgldem intelektualnym zagadnie wrcz epoki? Wracajmy na ziemi. Myl o do zaskakujcym, cho moe na tle powyszego nie a tak bardzo, pojawieniu si problematyki
metafizycznej w twrczoci Baraczaka.
Zaskakujcym, bo poezja ta wydawaa si jak najdalsza od metafizyki pojtej take jako
jeden z gosw Boga. Symptom i syndrom epoki? Przemiana cakiem osobista autora? Nie
umiem odpowiedzie, ale odpowied akurat w tej materii nie jest najwaniejsza. Powodw
mogo by mnstwo i nie nam ich dochodzi. Jedno trzeba pki co stwierdzi na pewno, e
mamy do czynienia przede wszystkim z intelektualn wersj metafizyki o wiele blisz Ziemi
Ulro ni, dajmy na to, poezji Jana Twardowskiego, Anny Kamieskiej czy Ryszarda Krynickiego (z ostatnich lat). Rodzaj pogldu na te sprawy sformuowa zreszt sam Baraczak w
roku 1978, bodaj wcale nie przypadkiem wanie przy okazji recenzowania wspomnianej
ksiki Miosza.
. . .aska (wiary) bya i jest mi do dzisiaj odmwiona, z przyczyn, ktre jak zawsze w takich przypadkach nie dadz si jednoznacznie wskaza. ( . . . ) nie okrelabym siebie jako
prawdziwy ateista (w Polsce powojennej sowo ateizm nabrao zbyt agresywnego i prostackiego odcienia emocjonalnego), a raczej jako agnostyk. Swoj sytuacj poznawcz wobec
nadprzyrodzonego porzdku, ktry by moe wada tym wiatem, mgbym okreli tylko
jako niewiedz czy niepewno, nieufn wobec rozwiza racjonalistycznych, ale i nie dajc
si zastpi przez wiar.110 Idc dalej za myl Miosza o moralnych zobowizaniach prawdziwego ateisty, Baraczak dodaje: Nie majc dla swych postpkw religijnej sankcji, czowiek niewierzcy powinien t y m s i l n i e j i w i a d o m i e j trzyma si etyki, w ktrej
centrum stoi jednostka ludzka, drugi czowiek, mj blini. Paradoks, ale gboko prawdziwy:
etyka chrzecijaska w caej peni obowizuje agnostyka, ktremu niedostpne jest Objawienie, ale ktry mimo to chce by czowiekiem dobrym i czynicym dobro wedle swoich ludzkich moliwoci.
Zapis ten powsta, jak si rzeko, w 1978, wic jednak niemal w innej epoce, i to zarwno
z punktu widzenia ycia Polski, jak i osobistych losw samego poety. Myl przecie, e
wiele, moe wszystko, jest w tym wyznaniu nadal aktualne. Z jednym istotnym dodatkiem:
przeniesienia czci tych rozwaa na grunt po prostu poezji.
Wspominalimy o motywie Wyszej Racji przy okazji lektury Piciu pocztwek . . . Przypomnijmy: to Kto nas rozstawia we wszystkich punktach przeci niepojtego wiata losu.
W innym wierszu, bardzo, przyznaj, dla mnie dziwnym i tajemniczym Lot do Seattle
bohater (przedstawiony w drugiej osobie) ma przez moment przeczucie, e jest wrcz . . .
wszechwiedzcy. Zwyka migawka obyczajowa: samolot, ssiadami bohatera s mczyzna i
kobieta, opowiadaj o sobie, jak to podczas ducego si lotu. Po czym okazuje si, e ich
p r z y s z o jest naszemu bohaterowi w dziwny sposb wiadoma: wie mianowicie, e
tamci oboje, w rny sposb, umr lub zgin w niedugim czasie. Skd ta pewno, nie wiadomo, nam przynajmniej, ale konieczno domylania si, jak w zagadce kryminalnej, bodaj
nie leaa w intencjach poety, wic dajmy pokj spekulacjom. Wszechwiedza ta jest jednak
psu na buty: Tak bardzo chciaby pomc, tak zupenie nic / nie moesz zrobi, wpatrzony
bezradnie w obok.
110
Stanisaw Baraczak, Summa Czesawa Miosza, Zapis nr 6. Przedruk [w:] Etyka i poetyka.
107
Prawd powiedziawszy dosy mi zaley na tym, eby wszystkiego (sobie i innym) wcale w
tym wierszu nie wyjania. Wolabym go przyj jaki jest, z ca t tajemnicz, kassandryczn zaiste wiedz i rwnie kassandryczn rozpacz, e ta wiedza (bohatera) jest po nic. Poeta
jako Kassandra . . . mona i tak, ale na c mnoy banay? O wiele bardziej interesujce wydaje mi si wystpienie tematu metafizycznego, tematu Nieuchronnego Losu wtedy wanie,
gdy wszystko jakby sprzyjao nader racjonalnym uzasadnieniom. Nie mwi w tej chwili o
cytowanym nieco wyej wierszu. Mwi o caej problematyce, ktra w poezji Baraczaka
objawia si wwczas, gdy tak wiele skaniaoby do przyjcia bardziej przyziemnych rozwiza: no bo w Polsce stan wojenny wcale nie przez siy wysze, a raczej cakiem nisze zosta
wprowadzony ze wszystkimi do dzi konsekwencjami; w yciu prywatnym te raczej cakiem prosto dajca si zracjonalizowa sytuacja. A przecie, cho, jak powiedziaby sam poeta, w zasadzie niemoliwe to jednak jest.
Mam jednego znajomego, ktry twierdzi, e z wiekiem czowiek powanieje i zaczyna coraz
chtniej rozmyla o innych wiatach jako godniejszych Prawdziwego Umysu. Nie jest to oczywicie teoria cakowicie wiea, ale niemniej zachowuje wszelkie walory prnoci. Emanuje z niej
przy tym najwyszy optymizm, o co nieatwo nie tylko w przypadku yciowej praktyki, ale i teoryj
wszelkiego autoramentu. Kademu mianowicie coraz bardziej z czasem si sprawdza . . .
Wrmy do Atlantydy. Jest w tej ksice inny jeszcze wiersz, o ktrym a boj si cokolwiek powiedzie, bo wydaje mi si w tej twrczoci jedynym prawdziwie
reli
g i j n y m wierszem (i to wcale nie dlatego, e akcja jego odbywa si w kociele podczas
mszy), a ponadto jest jednym z najbardziej to chyba dobre okrelenie niesamowitych
utworw Baraczaka. Myl o Mszy za Polsk w St. Pauls Church, grudzie1984.
Mona przyj, e ta msza, moe i witeczna, boenarodzeniowa, odbywaa si w zwizku z ktr narodow rocznic grudniow, bo jako tak si skada, e wanie grudzie w
rozmaite smutne rocznice nam obrodzi. Mona te przyj, e mylom Polakw zgromadzonych w St. Pauls Church towarzyszyo straszne wyobraenie niedawnej mczeskiej mierci
ks. Jerzego Popieuszki. A w kadym razie towarzyszyo mylom narratora, cho specyficzna
dyskrecja, a pewnie te zahamowania innej natury, na przykad estetycznej, nakazay uycie
formy zastpczej, symbolicznej jedynie, bez wymieniania imion i nazwisk. Mona te sobie
wyobrazi, jakie napicie, stenie uczu i myli, zupenie wyjtkowe, stao si udziaem narratora, skoro w efekcie powsta wiersz o tak doprawdy niezwykej sile dziaania, takiej rozpitoci emocjonalnej i intelektualnej. Wiersz zreszt niemal na pograniczu blunierstwa: oto
poprzez zestawienie niektrych symboli i faktw mczestwo ks. Jerzego zupenie jednoznacznie odniesione zostao do mczestwa Chrystusa.
Problem, zwony do streszczenia, brzmi pasko i trywialnie: c mamy, przyziemni, maostkowi, rozbici na potoczne emigracyjne kopoty, poamani w swych najwikszych nadziejach, ambicjach i marzeniach Polacy, do zaoferowania Bogu, ktremu tak chtnie, tak miociwie oddajemy si w opiek? Czym zasugujemy na jego ask? z reumatyzmami / w
kociach, drobnymi w kieszeniach i rodzinami na karku, / z rezygnacjami, do ktrych nigdy
si nie przyznamy, / z ucieczkami od strachu sprzedawanego na kartki? Czy moliwe jest odkupienie win narodu przez mczesk mier jednego czonka spoecznoci tak jak niegdy
jeden Czowiek zawis na krzyu w imi zbawienia ludzkoci?
adna odpowied nie jest moliwa, chyba rzeczywicie prcz tej jednej, ktra brzmi jak
woanie z gbokoci:
108
WSPLNOTA WYGNANYCH
Nie, to niedobre okrelenie. . . .Nie uywa sowa wygnanie, bo to nieprzyzwoicie i bez
sensu. Przynajmniej w przypadku autora narratora tych wierszy. C zatem jest wygnanie
pojmowane, ze wszystkimi zastrzeeniami, jako raczej figura stylistyczna, pojemniejszy od
konkretnego ycia symbol? Wygnanie poza kraj, poza jzyk, poza gboko egzystencji,
poza korzenie wsplnych dowiadcze. Czym jest wreszcie wygnanie poety? A moe jeszcze
inaczej postawmy pytanie: czym jest kondycja wygnania? Czy aby nie jedn z elementarnych
kondycji czowieczego losu?
Nie wiem, nigdy nie byem wygnacem w a tak wieloaspektowym sensie, bardziej rozumiem, co to znaczy by obcym, bo bywa si obcym nawet samemu sobie. Wyobraam sobie jednak, zreszt potwierdza mi to historia kultury, sztuki i literatury, e wygnanie, jak kada na swj sposb skrajna okoliczno, wytwarza reakcje obronne, ludzkie i zrozumiae prby
racjonalizowania i uzasadniania. Jedn z nich jest teza o wygnaniu jako metafizycznej zasadzie bytu. Wygnanie jest wszak opuszczeniem; a czy nie opuszcza si zawsze czego, nawet
idc ulic do domu? Wygldajc przez okno pocigu na mijane tylko ten jeden, jedyny raz
drzewa? Mona spojrze na spraw z dwch punktw wytonego widzenia. / Albo nikt ci
nie zepchn z jezdni, po ktrej wci jeszcze / biegniesz, przez mgnienie trwajce do tej pory
( . . . ) Albo te sam, natychmiast gdy skrcae na chodnik, wchodzie / w drzwi dworca,
zostawiae je za sob, samolubnie / porzucone, b o z k a d c h w i l w y b i e r a
s i i n n e y c i e (Nie uywa sowa wygnanie, podkr. moje).
109
Jeli przyj, nawet w postaci jednej ze spekulacji intelektualnych, tez o wygnaniu jako
ontologicznej koncepcji losu, pojcie wygnania przestaje mie jakikolwiek sens, bo upada
przedmiot sporu. Mona bowiem rozumowanie doprowadzi do pewnej skrajnoci, icie Pascalowskiej, takiej mianowicie, e czowiek jest wrzucony we wszechwiat z caym przypadkiem, obcoci i bezwzgldnoci unikalnego istnienia, a jego trzcinowato poruszana wiatrem nicoci staje si nie tylko poetyckim obrazem, ale przeraliwie czyst wiadomoci
ostatecznej prawdy. Wydaje mi si, e tak prb dotarcia do esencji bytu podj Baraczak,
w ostatnim, przeto jakby symbolicznym wierszu ksiki (nie licz przekadw zamieszczonych ju po autorskiej czci Atlantydy).
110
najzwyklejsza, szelest posuwanej wiatrem gazki po chodniku. Ach, agry, wojny, wizienia.
Ach, huragany. Tak zwane kaprysy natury / orzeka pani Aaron wzgardliwie, dodajc, e
kto ciekawy, / niech oglda zniszczenia, ona idzie zaparzy kawy.
Tak sobie myl, e chciabym by ssiadem pani Aaron.
111
112