You are on page 1of 127

Aby rozpocz lektur,

kliknij na taki przycisk

ktry da ci peny dostp do spisu treci ksiki.


Jeli chcesz poczy si z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniej.

TADEUSZ NYCZEK

22 x SZYMBORSKA

Tower Press 2000


Copyright by Tower Press, Gdask 2000

Nie ywi nienawici do poj odmiennych od moich: nie mam tego w charakterze, aby mnie gniewao,
gdy spotkam si z rnic w zdaniach, i abym nie mg
cierpie towarzystwa ludzi, dlatego i myl i rozumuj odmiennie ni ja. Przeciwnie (jako i rozmaito
jest najzwyczajniejsz z drg, jakie obraa przyroda, a
bardziej jeszcze w duchach ni w ciaach, ile e s substancji bardziej gibkiej i podatnej rnym postaciom),
raczej znajduj to bardziej osobliwym, gdy si trafi na
zgodno w usposobieniach i zamiarach. I nigdy nie
byo w wiecie dwch mniema jednakie i, tak samo
jak dwch woskw i dwch ziarn; najpowszechniejsz
ich cnot jest odmienno.
Michel de Montaigne, Prby, Ksiga druga. Do pani
de Duras
przeoy Tadeusz eleskiBoy

INNYMI SOWY

Na pocztku poezja bya wszystkim, mow wizan wyraano zarwno uczucia jak i
elementarne informacje, poczwszy od modlitwy poprzez kodeksy savoir vivreu i kroniki
historyczne po zasady sztuki pisarskiej. (...) Jeli myl fabu, to j pisz, myl felietonem,
pisz wierszfelieton. Moe w ten sposb wracam niejako do rde. Nie ja jedna zreszt.
Dobrze by byo chyba odbi troch od tych terenw, z ktrych poezja ustpia czy te zostaa
wyparta. (Wisawa Szymborska)
Nie jest to liryka, tak jak j pojmowaa poetyka szkolna;
dawny systematyk rodzajw i gatunkw literackich nazwaby
zapewne te utwory apoftegmatami i moraliami. Ani nie jest to
liryka w naszym, dwudziestowiecznym rozumieniu poezji.
Rzecz to tym bardziej zastanawiajca, e dotychczas nie udao
si nikomu z piszcych u nas wiersze powrci szczliwie do
tego minionego gatunku poezji. Przeom dokonany w sztuce
poetyckiej obali, zdawao si na zawsze, tzw. poezj filozoficzn, refleksyjn, gnomiczn, przegna z mowy wizanej
wszelakie dyskursy i co byo w tej przemianie najbardziej
rewolucyjne usun z poezji opisowo i opowiadawczo.
Poezja oczycia si do liryki i cay wysiek poetw naszego
czasu zmierza do znalezienia nowej (mwic po staremu)
mowy uczu, czyli: do znalezienia nowego jzyka dla stanw
wewntrznych czowieka, do zatrzymania w sowach prdu
ycia psychicznego w pewnej jego wybranej, szczeglnej
chwili czy w chwilach. I ja sdziem, e poezja to dzisiaj
tylko liryka, i to liryka niepodobna do zeszowiecznej, bo gardzca opowiadaniem i opisem, sposobami prozy. Jednake po
wojnie niejeden z poetw siga do tych starych sposobw
przedstawiania swoich emocji, a wic robi to albo opowiadajc o towarzyszcych im okolicznociach zewntrznych, albo
opisujc przyczyn bd przedmiot uczu. (...) Uwaaem do
niedawna te powroty do rodzaju praktykowanego w zeszym
wieku za zacofanie i za pomyk artystyczn. Dopiero Szymborska przekonaa mnie, e mona oywi ten martwy gatunek, e, by moe, nie tylko refleksyjno, ale i epicko, a nie
tylko liryzm sta si mog substancj wspczesnej poezji.
(Julian Przybo)
Wiersze o staych i nieodwracalnych danych ludzkiego losu, o mioci, deniu, lku przed
blem, nadziei, przemijaniu, mierci zakadaj identyfikacj poety z innymi dzielcymi ten los.
W ten sposb podmiotem staje si my i to my nie jest okrelone przynalenoci narodow
czy klasow. Jednake niezbyt poprawne byoby powiedzie, e tematem jest wtedy czowiek
wieczny, bo zmienia si wiadomo czowieka i coraz to inaczej prbuje on dawa sobie rad z
rzeczami ostatecznymi. My w poezji Szymborskiej oznacza nas wszystkich yjcych na tej
planecie w tym samym czasie, zczonych t sam wiadomoci, ktra jest wiadomoci po:
po Koperniku, po Newtonie, po Darwinie, po dwch wojnach wiatowych, po wynalazkach i
zbrodniach dwudziestego wieku. Powane i miae przedsiwzicie: postawi diagnoz, czyli
stara si odpowiedzie na pytanie, kim jestemy, w co wierzymy, co mylimy.
5

Szymborska jest dla mnie poetk intelektualn, ktra uywa waciwie formy niemale
eseju. Jej poezj umieszczabym na granicy eseju. Porusza ona tematy, ktre dawniej zdawaoby
si, nie nadaj si do poezji, na przykad wpyw nauk przyrodniczych na jej mylenie, tematy
wzite z biologii. Bardzo j ceni wanie ze wzgldu na ten szczeglny wkad do poezji
filozoficznej. (Czesaw Miosz)
Kady niemal wiersz oparty jest tu na odmiennej zasadzie, powouje osobn jak gdyby
poetyk. I oto jedna z odpowiedzi na pytanie: dlaczego ta, tak szczupa ilociowo, twrczo
moe by jednoczenie tak wanym zjawiskiem w poezji wspczesnej. Odmienno jednych od
drugich, caociowo i osobno tych wierszy sprawia przecie, e w wielu z nich tkwi w
zalku cay zbir poetycki. I niejeden z poetw uczyniby zapewne tak: rozpisa te wiersze na
tomy. (Jerzy Kwiatkowski)
Natura jest natur, a sztuka sztuk. Czowiek, czujc si na ich przeciciu, ma myle o nich
osobno. Tak, jak porzdnie i osobno pisze kady wiersz, oparty na osobnym i porzdnym
pomyle, z dobranym do niego stylem, z tak a nie inaczej skonstruowanym podmiotem, ktry
czsto jest mask, czciej rol. Wie si to zapewne z gbok niechci do autoplagiatw, do
powtarzania w tym samym towarzystwie tych samych historyjek. (Jacek ukasiewicz)
Krytycy marz o arcydziele, gdy jednak bior do rki ksik naprawd wybitn, niewiele
maj do roboty. ywioem krytyki jest raczej narzekanie, przeczekiwanie, wrenie i
wzdychanie. Co innego historia literatury. Ale eby tak, na naszych oczach, kto pisa doskonae
wiersze!
Ot jednak mamy je przed sob, dwadziecia pi utworw. I to dwadziecia pi zupenie
rwnorzdnych wierszy, aden z nich nie moe by pominity, zlekcewaony. Wzajemnie
uzupeniaj si, wsplnie buduj caociowy sens ksiki. (Adam Zagajewski)
Niewielka ksieczka zawiera wszystkiego dwadziecia dwa utwory, kady z nich na swj
sposb znakomity, artystycznie bezbdny, stanowicy zamknit, skoczon, doskona cao
i, bardziej jeszcze ni dotd u Szymborskiej, uderzajc cech kadego z nich jest to, i
olniewajcy pomysowoci wiersz rozwija si z konceptu, ktry w gruncie rzeczy kademu z
nas mgby przyj do gowy. (Stanisaw Baraczak)
Koniec i pocztek zawiera zaledwie 18 wierszy. aden z nich nie popada w tonacj
dyskursywnych roztrzsa filozoficznych, a jednak kady posiada pojemno znaczeniow i
problemow wag filozoficznego traktatu, zachowujc przy tym stylistyczn lekko
byskotliwej rozmowy, zwizo, celno i finezj aforyzmu, plastyczn wyrazisto miniatury
malarskiej. (Stanisaw Balbus)1

PO RAZ PIERWSZY

***
wiat umielimy kiedy na wyrywki:
by tak may, ze si mieci w ucisku dwu rk,
1

Cytaty, w kolejnoci, pochodz z nastpujcych tekstw: Powrt do rde. Rozmowa z Wisaw Szymborsk,
w: Krystyna Nastulanka, Sami o sobie, Czytelnik, Warszawa 1975; J. Przybo, Poezja Szymborskiej, Nowe
Ksiki 1968, nr 5; Cz. Miosz, Poezja jako wiadomo, Teksty Drugie 1991, nr 4; Zachwyt i rozpacz,
audycja radiowa pod red. R. Bobrowskiej, Radio Krakw 06. 06. 1996, tekst na podst. audycji w: Rado czytania
Szymborskiej, red. St. Balbus D. Wojda, Znak, Krakw 1996; J. Kwiatkowski, Przedmowa do Poezji W.
Szymborskiej, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970; J. ukasiewicz, Mio, czyli zmys udziau,
Tygodnik Powszechny 1991, nr 11; A. Zagajewski, Wirwka swobody, Znak 1977, nr 4 (przedruk pt. Poezja
swobody w: Drugi oddech, Znak, Krakw 1978); St. Baraczak, Niezliczone odmiany koloru szarego, Zeszyty
Literackie 1986, nr 16; St. Balbus, Wisawa Szymborska czyli Pytanie w Odpowiedzi na Pytanie, Dekada
Literacka 1994, nr 1.

tak atwy, e si dawa opisa umiechem,


tak zwyky, jak w modlitwie echo starych prawd.
Nie witaa historia zwycisk fanfar:
sypna w oczy brudny piach.
Przed nami byy drogi dalekie i lepe,
zatrute studnie, gorzki chleb.
Nasz up wojenny to wiedza o wiecie:
jest tak wielki, e si mieci w ucisku dwu rk,
tak trudny, e si daje opisa umiechem,
tak dziwny, jak w modlitwie echo starych prawd.
Bya wiosna 1945. Wojna praktycznie si skoczya, cho do ogoszenia kapitulacji Niemiec
trzeba byo poczeka jeszcze kilka tygodni. Tak zwane ycie odradzao si jednak
byskawicznie. Ludzie wracali do domw bd do miejsc, gdzie kiedy mieli domy, bd szli
gdzie dalej, eby domy zbudowa na nowo. Przedwojenny wiat stawa si coraz bardziej
odleg Atlantyd, wysp pamici, ktra ju nigdy nie miaa wrci do realnoci. Nowy wiat
wjeda na czogach radzieckich onierzy, aby jak gosia propaganda przynie pokj,
szczcie i wyrwnanie krzywd.
Wielu pisarzy, w tym pewna dwudziestodwuletnia wwczas panienka spod Poznania, ktr
losy yciowe ju w dziecistwie zdmuchny a do Krakowa, przyjo do wiadomoci, e ze
sprawiedliwoci dziejow si nie dyskutuje. Sprawiedliwo dziejowa najpierw pomoga
wygra wojn, powiciwszy miliony ludzkich istnie, potem zaproponowaa ustrj nie do
odrzucenia. W modelu tego ustroju miecia si wszak nie tylko policja polityczna, cenzura i
partyjne jedynowadztwo, ale rwno dla obywateli, ziemia dla jej rzeczywistych pracownikw,
kultura i nauka dla kadego. Te ostatnie dezyderaty naleay do przedwojennych kanonw myli
spoecznopolitycznej duej czci polskiej inteligencji. Cz tej czci zwizaa si z
socjalistyczn lewic. Cz czci tej czci z komunizmem.
Niewielu z przedwojennych komunistw i socjalistw doyo czasw, kiedy ich idee zaczy
stawa si ciaem. Wymordowali ich Niemcy albo Rosjanie. Bolszewicy potrzebowali
posusznych agentw, a nie ideowych dziaaczy.
Idee jednak przeyy. O tym, w jaki sposb zostan zawaszczone przez prawodawcw
nowego systemu, jeszcze zbyt powszechnie nie wiedziano. A moe pki co nie chciano sysze.
Upyn dugie lata, zanim pisarze, zapisani do partii wtedy, po wojnie, albo jeszcze w czasie jej
trwania, zaczn oddawa legitymacje zrywajc z systemem. Wtedy wierzyli, e moralne racje s
po stronie zwycizcw.
Dwudziestodwuletnia dziewczyna, ktra w lutym 1945 roku zaniosa kilka wierszy do
redakcji krakowskiego Dziennika Polskiego, pierwszego po wojnie pisma w tym miecie, bya
prawdopodobnie przekonana, e nastpio co w rodzaju dziejowej koniecznoci. Nie, chyba
jeszcze nie chodzio o adne z jej strony deklaracje polityczne. Raczej o wiadomo, e tamto
przedwojenne naprawd si skoczyo i e naprawd warto zacz y na nowo. Nie bya
specjalnie sentymentalna. Nie podzielaa te gorzkiego heroicznego romantyzmu rwienikw
walczcych w Powstaniu Warszawskim. Bodaj nie dlatego, e w Powstaniu nie braa udziau, nie
strzelaa do ludzi i tak dalej. Po prostu nie bya czowiekiem walki. Cho, o ironio,
zadebiutowaa w dodatku do Dziennika Polskiego, ktry nosi buczuczn nazw... wanie
Walka. W tym wypadku chodzio o walk na sowa o nowy wiat, nowe ycie. W
symbolicznym wierszu z tamtych czasw, Zaduszkach2, pisaa:

wietlica Krakowska 1946, nr 19.

Nie przyszam tutaj po al;


za to
odrzuci mokry brud lici,
tak bdzie pikniej i lej.
Nie jestem tutaj po bunt
tylko
rozjarzy okruchy ognia
od wiatru broni ich dre.
(...)
Nie czekaam tutaj na wiersz;
ale
by znale, chwyci, przygarn.
y.
Grb zmarego, ktry w zaduszki odwiedza narratorka wiersza, naley tu traktowa
oczywicie take symbolicznie pochowano w nim przeszo. Odwiedzajca nie przysza tylko
wspomina chce rozjarzy okruchy ognia; ten ogie w najprostszy sposb oznacza nowe
ycie. Dobitnie podkrelaj to trzy czasowniki w przedostatnim wersie wiersza, demonstrujce
wol ocalania dla przyszoci, a nie rozpamitywania utraconego. Ju nie mwi o wersie
ostatnim, tej pieczci twardo postawionej pod deklaracj Bycia.
To wcale nie musiao by takie oczywiste, taka demonstracyjna wola podania naprzd.
Tragedia wojny z jej czarnym cieniem mierci pooya si na wielu tekstach lirycznych i
prozaicznych tego okresu, kac czciej spoglda w stron dymicych pogorzelisk ni w
nieznan przyszo. Rwienicy Szymborskiej, choby Tadeusz Borowski czy Tadeusz
Rewicz, wci mieli poczucie stpania po grobach. Groza niedawnej przeszoci przysaniaa
moliwe satysfakcje z samego aktu przeycia. W wojnie zgina pisali najlepsza cz
narodu. W Powstaniu Warszawskim polegli najlepsi poeci pokolenia Baczyski, Gajcy,
Trzebiski, Bojarski, Krahelska. Trudno tak od razu wej na nowy ld, choby obiecywa
atrakcyjne ocalenie. Ta atrakcyjno wcale nie musiaa by wiarygodna. Wyzwolenie przyszo
wszak ze strony starego, wyprbowanego wroga, ktry nie zawaha si 17 wrzenia 1939
przekroczy od wschodu granic i wesp z Niemcami powtrnie podzieli si Polsk.
Szymborska, jeli nawet miaa jakie ideologiczne wtpliwoci, zachowaa je dla siebie. Na
zewntrz opowiedziaa si po stronie przyszoci.
Miaa przede wszystkim poczucie, jak oni wszyscy, modoci zmarnowanej przez wojn. Z
kolei ycie przedwojenne nabrao we wspomnieniach jasnych barw, jako wci jeszcze mia
zabawa w istnienie, gdy reguy byy jasne i karty niczym nie znaczone. Miaa wtedy kilka,
kilkanacie lat. Ledwo siedemnacie, kiedy wybucha wojna. Co jeszcze mona byo wiedzie o
wiecie? W tej szkole ycia, wydawao si, istniao tylko kilka pyta i kilka odpowiedzi. Kto
mia oczy otwarte i troch przytomnoci, bez trudu mg umie ten wiat na wyrywki. Taki
jest sens pierwszej strofy wiersza otwierajcego ten rozdzia ksiki.
Dowiadczenia wieku dziecinnego byy dziecinne, wszystko byo na wycignicie rki i
miecio si w ucisku dwu rk. Umiech to niewtpliwie znak stosunku dziecko rodzice,
ja reszta wiata dorosych. Stosunku ciepego, rodzinnego. Ale myl, e bez obawy pomyki
mona by tu dooy umiech kogo inaczej bliskiego. W wieku szesnastusiedemnastu lat
kolekcjonuje si rne umiechy. Towarzysz niemiaym pierwszym spotkaniom, pierwszym
dreniom zakochanego serca.
W tym wiecie modlitwa, codzienny i oczywisty rytua, bya nie tylko znakiem stabilnej
przeszoci, ale skarbnic starych prawd, niepodwaalnych, przenoszonych przez pokolenia.
Tak naturalnych, e zwykych.
8

Ale wyranie si czuje, e ten opis jest uproszczony, nawet demonstracyjnie uatwiony, i e
stanowi przygotowanie pod zaprzeczenie. Mao: e jest pisany jakby z pozycji ju zaoonego
zaprzeczenia. Ktre rzeczywicie nastpuje w drugiej strofie. Naiwna, modziecza wiara, e
wchodzeniu w doroso towarzyszy bdzie ta sama, co w yciu prywatnym przyjazno
wiata, rozsypaa si jak domek z kart. Zamiast zwyciskich fanfar witajcych now generacj
groza i mier. To zderzenie oczekiwa ze spenieniem wydaje si szczeglnie bolesne, bo
dotyczy wanie modoci, ktra niczego jeszcze naprawd nie przeywszy ani nie
dowiadczywszy, wic na swj sposb bezbronna, z miejsca rzucona jest na najgbsze wody.
Nikt ju nie zdy nauczy modych ludzi, jak przey. Ta wiedza jest ju z innej szkoy i trzeba
j zdoby na wasny rachunek.
Kunszt poetycki trzech wojennych wersw tego wiersza zasuguje na gbsz uwag. Na
przykad odwoanie si, wielorakie, do zmysu wzroku. Wzrok widzenie oczy, jeden z
najpojemniejszych symboli kultury. Dziecko przychodzi na wiat, czyli otwiera oczy. Oczy s
naszym pierwszym czujnikiem, pierwszym gocem wysyanym w stron rzeczywistoci. Bez
oczu nie ma podry, czyli drogi ycia. Otworzy oczy znaczy te pozna prawd. Mody
czowiek wkraczajcy w ycie musi mie oczy szczeglnie szeroko otwarte, bo przed nim i
droga, i prawda. A rwienikom Szymborskiej tym nam, w imieniu ktrych pisze historia
sypna w oczy brudny piach. Drogi byy dalekie i l e p e [podkr. T.N.].
Metafory: piachu w oczy, lepych drg, zatrutych studni czy gorzkiego chleba nale do tak
zwanych metafor potocznych, zbitek jzykowych na poy ju martwych, stanowicych klasyczne
kalki pojciowe. Wydawaoby si wic, e pocztkujca poetka nie zadaa sobie zbyt wiele
trudu, by poszuka dla swojego wiersza ciekawszych, wieszych form wyrazu. A jednak.
Spjrzmy na te kalki, te pozornie zbanalizowane metafory. Czy cakiem one martwe i potocznie
banalne? Przecie oznaczaj co b a r d z o k o n k r e t n e g o. Konkretnego wanie dla
narratorki i rwnie konkretnego dla wczesnych czytelnikw jej wiersza. Dalekie drogi byy
naprawd dalekie: wdrwki wojenne nosiy ludzi po caym nieraz wiecie. lepe? A jake. Ile z
nich koczyo si puapk, pustk, niewiadom. lepa droga to bliniacza siostra innej kalki
jzykowej, lepej uliczki.
A sypn piach w oczy ? Mona przenonie oznacza wtedy kamstwo. Czy istnieje wojna
bez kamstwa? Owszem, to nic nowego, pokj te nie obywa si bez nieprawdy. Ale wojenne
kamstwo jest bogate, wielostopniowe. Na wojnie trzeba kama aby zwyczajnie przey od
rana do wieczora. Kamie ten, co ukada tajne szyfry, i kamie ten, ktry dostanie si do niewoli.
Kami dowdcy przed onierzami ukrywajc poraki albo wyolbrzymiajc zwycistwa.
Kami synowie przed matkami, e nie id walczy, tylko pogra w pik z kolegami. Kamie
konwojent broni i przemytnik boczku, kamie faszerz dokumentw i maa dziewczynka niosca
w koszyku granaty zamiast wielkanocnej wiconki.
Ale sypn piachem w oczy mona cakiem dosownie, i to jest te dowiadczenie wojenne.
Wiele potocznych metafor uzyskiwao wtedy nagle cakiem realne spenienie. Strzeli kogo w
pysk. Zasznurowa usta. Zama ycie. Czasowniki wracay do swoich pierwszych znacze.
Nawet zwyky gorzki chleb z zakoczenia drugiej strofy mg mie bardzo realny sens.
Byway okolicznoci, e marmolada z burakw okazywaa si rarytasem trudnym do osignicia,
a posodzenie kawy czy herbaty (albo ich namiastek w postaci cykorii czy lici lipowych)
stanowio spory problem.
Trzecia zwrotka powtarza dokadnie schemat pierwszej, tyle e ze znakiem przeciwnym. Jest
ju po wojnie. Poetka znw rozglda si po wiecie. Z wojny wynosi up w postaci nowej o
nim wiedzy. Nieuchronnie gorzkiej. Ale i zawierajcej ziarno nadziei, swoistego optymizmu. Bo
jeszcze yjemy. Bo dao si przey.
Od tamtej szkolnej, przedwojennej, do obecnej, powojennej wiedzy o wiecie narratorka
przesza drog zamykajc si w wielkie koo. Kiedy najmniejsze byo caym wiatem (miecio
si w ucisku dwu rk). Teraz cay wiat mieci si w najmniejszym: w tyme samym gecie
ucinicia dwu doni. Tyle czasem podczas wojny wystarczyo, eby przey. W tym ucisku
9

mieci si i zaufanie do drugiego czowieka, i moliwa przyja, nawet mio. Od wycignicia


przyjaznej, choby i obcej doni mogo zalee ycie a ono byo caym wiatem. Ta do
moga da kawaek chleba ratujc od mierci godowej, wskaza drog ucieczki, wcign na
mur, ktrym uciekao si przed pocigiem. Wic to wcale niemao taki ucisk dwu rk. Na
miar wszystkiego.
Nowa wiedza o wiecie jest te trudna. Zwaszcza po tylu i strasznych, i wspaniaych
dowiadczeniach (strasznych, bo mona byo codziennie straci ycie, i wspaniaych, jeli si
udao to ycie zachowa). Poetka mwi, e waciwie nie do opisania. A wie, co mwi, bdc
wanie poetk, osob pracujc w sowie czsto opornym albo bezradnym. Cytat niej
przywoany pochodzi z debiutanckiego wiersza Szukam sowa3. Sam tytu ju jest
symptomatyczny, cho nie autorka go wymylia, a redaktorzy gazety. Ona daa pierwotny tytu
Jacy? (te znamionujcy wtpliwo), ale oni zaproponowali trafniejszy, wydobyli gbsz
esencj z treci wiersza.

Bezsilna nasza mowa,


jej dwiki nagle ubogie.
Szukam wysikiem myli,
szukam tego sowa
ale znale nie mog.
Nie mog.
Musia wystarczy umiech... Umiech porozumienia, zrozumienia, umiech, jak si to mwi,
bez sw.
Chyba wszyscy pisarze gwnie poeci, bo takie wtpliwoci najatwiej si formuuje w
jzyku poezji podzielali wwczas stanowisko Szymborskiej. Nie tylko ci, ktrzy byli
odwrceni w stron umarego wiata. Take ci, co patrzyli w przyszo. Jedynie idiotom i
grafomanom sowa zawsze podkadaj si bezbolenie pod myli i uczucia. Ale na nie szkoda
sw.
Zastanawiajcy jest ostatni wers wiersza. Pozornie, c w nim ciekawego? e po wszystkich
okropnych przejciach wojennych echa starych prawd zawarte w modlitwie wyday si poetce
dziwne? Jeli ju nie przez sam fakt swojego istnienia, to na pewno przez swj absolutny
anachronizm? C czowiekowi, ktry przeszed prawdziwe pieko, mog powiedzie sowa
paciorka o smaeniu si w piekle... W piekle mia si smay ten, co grzeszy a za jakie
grzechy Szymborska a z ni tysice Iksiskich i Kowalskich mieli pj na mier z woli
najedcy? Te nauki wydaway si zaiste dziwne...
Ale ten jeden niepozorny wers mwi co wicej. Mwi o generalnym zwtpieniu w stare
prawdy. Nie tylko te zawarte w codziennej modlitwie, tu symbolizujcej wiat religii, wiary.
Te wszystkie inne prawdy przedwojenne, polityczne, cywilizacyjne, moralne i tak dalej. W
imi tego zwtpienia wstpowali w szeregi partii komunistycznej nie tylko rozczarowani do
poprzedniej epoki liberaowie i socjalici, katolicy i ydzi. Wstpowali modzi, ktrym stary
wiat nie da wystarczajcych narzdzi do rozpoznania za i potem do jego zwalczania.
Wstpowali nie tylko Polacy i Wgrzy, Czesi i Rumuni. Wstpowali Niemcy, Francuzi i Wosi,
Hiszpanie i Grecy. I nawet Amerykanie.
Wiersz, o ktrym tu mowa, o kunsztownej, trjstopniowej budowie, gdzie kada cz
opowiada o innym wiecie, mona bez obawy bdu uzna za deklaracj duchow i ideow
debiutujcej Szymborskiej. Wspistnienie tych trzech wiatw jeszcze wspistnienie, bo za
chwil te zalenoci i proporcje ulegn zmianie mona te odkry w samej poetyckiej
strukturze tekstu.
3

Walka (dodatek do Dziennika Polskiego) nr 3, z 14 marca 1945.

10

Ot gdyby zapyta, w jakiej mianowicie stylistyce, jakiej konwencji wiersz ten zosta
napisany, mielibymy z jasn odpowiedzi niejakie trudnoci. Cakiem tradycyjna ta stylistyka
nie jest. Strofy s wprawdzie regularnie czterowersowe, ale w obrbie wersw rozpito
rytmiczna waha si od omiozgoskowca po trzynastozgoskowiec. Ale znowu pilnie
przestrzegany jest naprzemienny ukad akcentw eskich (paroksytonicznych) i mskich
(oksytonicznych) w zakoczeniach wersw: wyrywki rk umiechem prawd i tak
dalej.
Awangardzista te nie miaby powodw do satysfakcji. Od poetyki awangardowej wiersz
Szymborskiej zdaje si by jeszcze dalszy ni od tradycyjnej, cho pilny czytelnik wyowi i w
tym, i w innych wierszach wtedy napisanych, niewtpliwe nuty lektur poetw choby
Awangardy Krakowskiej (Przybosia przede wszystkim).
Wic typowy wiersz wolny? Mieszanka konwencji? Ukon w stron tradycji i szczypta
nowoczesnoci dla smaku, bo jestemy wszak w poowie wieku, ktry wyda futurystw,
kubistw i nadrealistw? Ano wanie tak. Caa pniejsza, dojrzaa twrczo Szymborskiej
bdzie w zakresie formy poetyckiej szczegln, wyrafinowan zabaw w konwencje,
unikaniem jednoznacznych deklaracji, pokazywaniem, e wiersz wolny, jak sama nazwa
wskazuje, powinien by otwarty na wszystkie tony, barwy i ksztaty. Do wielu wierszy bdzie
szuka poetka formy tylko im przynalenej, adekwatnej do naczelnej idei, myli przewodniej.
Tekst, o ktrym tu mwimy, podejmuje gr w odbicie lustrzane: ostatnia strofa jest jak
wyej wspomnielimy odwrconym odbiciem pierwszej. Bo wiaty rzeczywiste zostay
odwrcone. Nic ju nie bdzie jak byo.
Szymborska, ktrej nazwisko zadomowio si z czasem w prasie literackiej, decyduje si nie
tylko zaakceptowa nowy wiat, ale zaakceptowa te ostatecznie swoj rol pisarza w tym
wiecie. Skada utwory w debiutancki tomik, gotowy do druku w 1949. Ma nosi skromny tytu
Wiersze. Ale nad ludmi i sowami zaczynaj si gromadzi czarne chmury. elazna pi
towarzysza Stalina zaciska si powoli na Polsce.
W roku 1948 dwie oficjalne partie polityczne: rdzennie polska, przedwojenna jeszcze PPS i
rdzennie sowiecka PPR jednocz si w PZPR. Nietrudno zgadn, ktra z poczonych partii
bdzie naprawd rzdzi. W styczniu 1949 odbywa si w Szczecinie synny IV Walny Zjazd
Zwizku Zawodowego Literatw Polskich. Ogoszony zostaje publicznie program w randze
dyrektywy wykonawczej realizmu socjalistycznego. Twrczy zapa robotnika i chopa
wymagaj od literatw gruntownego przemylenia rodkw pisarskich pisano w rezolucji
Zjazdu. Koniec z wolnoci formy, towarzysze, ma by prosta jak robotniczy krgosup ideowy.
I koniec z wolnoci treci, bo socjalizm wymaga wsparcia, a nie mieszczaskoburuazyjnego
krtactwa.
Scenariusz powtarza si p roku pniej w Katowicach, na podobnym walnym Zjedzie
Zwizku Plastykw. W praktyce oznacza to objcie programem socrealizmu caej kultury.
Pisarze, artyci stanli przed decydujcym o ich dalszych losach wyborem. Przypomniano im,
nie po raz pierwszy po wojnie, leninowskie haso, e kto nie z nami, ten przeciwko nam.
Twrcom przekadao si to na inny cytat, z troch bliszego im klasyka: Hamletowskie by albo
nie by.
Wiersze Szymborskiej nie okazay si waciwe na nowe czasy ani w treci, ani w formie.
Zdradzay mimo wszystko zbyt wiele wtpliwoci, zadaway wiele niepotrzebnych pyta. Take
ich forma moga okaza si za trudna dla chopa i robotnika. Rkopis wrci do autorki. Na
debiut ksikowy przyjdzie poczeka jeszcze trzy lata.

11

PO RAZ DRUGI

WZRASTANIE
Janek. Dwa lata nie miny,
jak pasa cudze krowy Janek.
Bieda go nauczya myle:
Przeciem nie prosi si na wiat.
Dzi z wysokoci rusztowania
zabiera wiat ten w posiadanie
rkami siedemnastu si,
oczami siedemnastu lat.
A kiedy dzie i cie zaczyna si wydua,
Janek zaszyty w kt palce w czuprynie kryje
i pisze wiersz w skupieniu oczy mruc,
i serce mu podwjnie bije.
Poet by czy inynierem?
Czy wiersz, czy dom ukada pikniej?
Czasami rym od cegy lejszy.
Czasami mur od strofy gadszy.
Poet by czy inynierem?
Czy rym, czy mur ukada pikniej?
Podwjnie bije serce Janka,
gdy Janek w przyszo swoj patrzy.
Chodzi Janek w koszuli zielonej,
a z zielonej zrobia si biaa.
Czy moe tynk tak mocno przylgn do niej?
Czy moe w blasku gwiazd tak bardzo wypowiaa?
Jestemy ju w pierwszych latach pidziesitych, w rodku triumfujcego socrealizmu.
Ukaza si wanie debiutancki tom Szymborskiej, Dlatego yjemy4, z ktrego pochodzi
Wzrastanie. Sama poetka wstpia do Zwizku Literatw Polskich i do partii. Take w
wierszach wtpliwoci, wahania, wewntrzne dialogi poszy na przemia, zostaa prosta tre w
moliwie przezroczystej formie. Miejsce zwierzenia albo rozmowy zaj bojowy okrzyk: Serca,
nie bijcie na trwog. / Bijcie na gniew! Bijcie na gniew! 5 bd retoryczne wezwanie: Nie
patrz do studni, ktra wysycha. / Woda nieczysta. W wodzie nieczystej / twarz si odbije szara i
licha, / ledwie rozpoznasz zarys jej mglisty.6
Wydawaoby si, e posuszna crka IV Zjazdu wzia sobie do serca dyrektywy towarzyszy
moskiewskich wyraone ustami towarzyszy polskich. Ale to byoby zbyt proste. Trzeba cofn
si troszeczk w czasie. Niewiele do ostatnich miesicy roku 1948.
4

Czytelnik, Warszawa 1952.


Pie o zbrodniarzu wojennym, Dlatego yjemy, op. cit.
6
Do twrcy, Dlatego yjemy, op. cit.
5

12

Ot opublikowaa wtedy, w Dzienniku Literackim, pewien dugawy wierszpoemat,


Niedziela w szkole. W niedziel, jak wiadomo, w szkole nic si nie dzieje. Ale czy
rzeczywicie? Zdaniem poetki wrcz przeciwnie. W awkach z pustoty i nudy / trzeszczao
ycie drewniane. / Wycinanki czone za rce / obtaczay klas w podskoku.7. I tak dalej.
Na razie wszystko byo jasne i zrozumiae, z nudw rne mona robi rzeczy, wic i
taczce wycinanki nie powinny dziwi.
Kopoty zaczynay si nieco dalej, gdy wiersz wchodzi w zawie dywagacje historiozoficzne:
Na plecach pokonionych ciarem / cierpliwie koysaa, cierpliwie, / alegori nie swego wiata
/ suba arocznych uczt / prc wysiek ciaa, / napinajc wysiek pokory / i w kolorowych
twarzach / zamykajc przeklestwa krzywd.
Szczerze mwic, nawet i dzisiejszy czytelnik, zaprawiony w bojach literackich, majcy za
sob niejedn rozoon na opatki metafor, miaby pewne trudnoci z dotarciem do sensu tych
sw. Nie da si ukry, poetyckich niezrcznoci i mtnoci tu mnstwo, a zacytowaem tylko
niewielki fragment. Czy uczniowie pewnej rzeszowskiej szkoy redniej, ktrzy pilnie, pod
wodz pana od polskiego, wczytywali si w w wiersz (zapewne dodatkowo znceni szkolnym
tematem), mieliby jak szans penego zrozumienia jego znacze, podtekstw i aluzji?
Nadzwyczaj wtpliwe.
I rzeczywicie, wiele nie pojli. W nastpstwie tego niepojcia nadesali do redakcji pisma
list, opatrzony mnstwem podpisw, w ktrym stwierdzili, e niewiele rozumiej, i co maj z
tym pocz. Wywizaa si wielopitrowa polemika, trwajca do koca roku. Poetka odpisaa (w
teje samej gazecie), co miaa na myli. Przy okazji wyrazia opini, e prawdziwym problemem
jest nie tyle forma, co tre, zwaszcza ta rewolucyjna (wiersz, najkrcej mwic, traktowa o
buntowniczym zrywie klas pracujcych gnbionych przez kapitalistycznych wyzyskiwaczy).
Nauczyciel, ktry te nie zrozumia wiersza, odwoywa si do wzorcowej prostoty
Wodzimierza Majakowskiego, radzieckiego barda rewolucyjnych przemian. Poetka zmuszona
bya w kocu przyzna, e faktycznie chop czy robotnik mgby mie problemy ze
zrozumieniem niektrych figur stylistycznych, nazbyt awangardowych.
Ta wymiana opinii o zrozumiaoci i niezrozumiaoci literatury wspczesnej okazaa si
nader symptomatyczna dla nadchodzcych czasw, w ktrych przdka i grnik mieli decydowa
o ksztacie i wymowie dziea artystycznego.
Szymborska, szczera entuzjastka nowego porzdku wiata, chyba rzeczywicie daa si
przekona, e adekwatno socjalistycznej treci do socjalistycznego stylu powinna
bezwzgldnie obowizywa. W prostym stylu prosta tre oto definicja tej wspzalenoci. W
jej imi powstay dwa tomy wierszy (drugim byy Pytania zadawane sobie8) o wiecie
przejrzystym jak szyby nowej fabryki traktorw i oczywistym jak artyku wstpny w Trybunie
Ludu, gwnym organie PZPR.
Wrmy do naszego Janka z przywoanego wyej wiersza.
Janek. Trudno o trafniejsze imi dla cichego bohatera pracy socjalistycznej. Tradycja Jankw
bya w polskiej literaturze duga i zazwyczaj kojarzya si z chopcem szlachetnym, ktry musia
w trudzie i pocie czoa zdobywa pozycj w niedobrym wiecie. Nawet gdy by krnbrnym
urwisem z opowiadania starego Grzegorza w Kordianie Sowackiego Jankiem, co psom szy
buty prdzej czy pniej okazywa si dzieckiem dobrym i zdolnym. Janek bywa bohaterem
sentymentalnym (Konopnicka, Sienkiewicz), ale gdy zostawa Janem to ju z pewnoci
Prawdziwym Mczyzn (Orzeszkowa, Rodziewiczwna). Co charakterystyczne, Janek by
zazwyczaj chopem, podczas gdy Jan szlachcicem. Chyba e sug (stary Jan), ale to ju inna
bajka.
W kadym razie taki czytankowolekturowy Janek mia wite prawo odnale si w roli
bohatera przemian socjalistycznych. yciorys Janka jest te jak najprawidowszy. W
7
8

Dziennik Literacki 1948, nr 42 (z 1723 padziernika).


Wydawnictwo Literackie, Krakw 1954.

13

dziecistwie przedwojennym wiejski pastuszek, obecnie miejski robotnik budowlany, czyli


murarz. Typowy awans spoeczny, elazny temat literatury socrealizmu.
Dawny, stary wiat zasuy sobie ju tylko na dwie, no, powiedzmy cztery linijki wiersza, te
pocztkowe. Okrela go najlepiej pogardliwy przymiotnik: cudze; idzie oczywicie o krowy.
Bohater pozytywny, yjc przed wojn, nie mg rzecz jasna mie niczego wasnego, by
wyrobnikiem u pana. Dopiero socjalizm da mu co na wasno. Bagatela cay wiat.
Niedokadnie. On, Janek, ten wiat sobie w z i . To wane. Bo odkrywa jedno z gwnych
hase komunizmu, Leninowskie rewolucyjne grab zagrabione. Rewolucja wszak jest po to, by
o d z y s k a , o d e b r a , co si susznie naley, czyli bogactwo posiadaczy (bez pytania
oczywicie o faktyczne prawo wasnoci czegokolwiek). Janek zatem b i e r z e sobie wiat jak
swj, bo mu si naley.
Moe gdyby odrobin pomyla, zastanowiby si nad tym radosnym zabieraniem. Ale od
kogo miaby si nauczy myle? Do szk zapewne nie chodzi, bo jako dziecko wiejskich
przedwojennych ndzarzy mia do roboty co innego, choby pilnowanie cudzych krw.
Pozostao uczenie si od biedy. Bieda go nauczya myle. Ale jaki nauczyciel, takie skutki.
Oczywicie troszk sobie tu dworujemy z modej poetki piszcej o troch modszym chopcu.
Nie chodzi o adne naprawd posiadanie w sensie dosownym. To po prostu metafora
przestrzenna: wiat rozcigajcy si z wysokoci rusztowania a prosi si, eby go ogarn
choby wzrokiem.
Mimo wszystko nie porzucajmy jednak zbyt pochopnie cienkiej wsteczki myli o zabraniu
sobie przez Janka wiata jako odzyskanej wasnoci. Lenin wiedzia, jaka jest sia w tym
zwizym hale nawoujcym do susznego odwetu ludu.
Poza czterema pierwszymi linijkami wszystko w wierszu mwi o nowym, powstajcym
wiecie. Rusztowanie jest tu metafor i budowanie take. Symbolem oczywistym jest mody
murarz. I to, e mody, i e murarz. Cay wiat si bowiem r o z p o c z y n a, tworzy. Janek
staje si wieckim kreatorem, uczowieczonym Bogiem powoujcym rzeczywisto do istnienia
rkami siedemnastu si.
Ale to nie koniec kreacyjnych mocy Janka. Janek bywa take poet, jeszcze jednym
demiurgiem stwarzajcym co z niczego. Bywa nim po pracy, wieczorami, kiedy zostaje sam na
sam ze sob i kartk papieru. Wtedy serce mu podwjnie bije, serce murarza i serce poety.
Okrelenie Stalina, e pisarz to inynier dusz ludzkich, jedno z niewielu, jakie historia
naprawd uniemiertelnia, cho za ycia Jzefa Wissarionowicza starano si, by kade jego
zdanie byo niemiertelne, ot to okrelenie zdawao si rozgrzesza dylemat Janka, wic i
Szymborskiej. Pisarz dosta szans, jakiej nigdy przedtem w historii chyba nie mia: mg
wasnymi rkami w y k u w a , p r o j e k t o w a los innych. Jego sowa, dotd tylko
moliwe, odtd mogy obowizywa. Mickiewiczowski Konrad woa do Boga o rzd dusz i
zosta pokarany za pych. Konradowi socjalistycznemu do rzdzenia duszami wystarczya
partyjna legitymacja i przestrzeganie obowizujcych regu gry.
Ta atwo zostaa take, niestety, pokarana. Rnic midzy Mickiewiczem a socrealizmem.
Wrmy jednak do gwnego nurtu tematu.
Dylemat murowa czy pisa odzwierciedla bodaj inn opozycj: bazy i nadbudowy w
marksistowskiej teorii ekonomicznej struktury spoeczestwa. Ale sam Marks twierdzi, e baza
(sfera materialna, rodki produkcji itp.) jest niemoliwa bez nadbudowy (sfera mentalna,
stosunki produkcji, myl ekonomiczna). Pytanie autorki wiersza zmierza jednak w inn stron,
po prostu wyboru yciowego. Janek zdaje si mie coraz bardziej rozbuchane ambicje... Czy
jednak trjstopniowy awans spoeczny: chopie od krw inynier budowlany pisarz, nie jest
aby zbytnim wyzywaniem losu? Moe by tak poprzesta na zwykym inynierze, niekoniecznie
zaraz od dusz ludzkich?
Skdind adnie poetycko rozwizuje Szymborska te Jankowe rozterki wewntrzne. Czasami
rym od cegy lejszy. / Czasami mur od strofy gadszy. Niby drobiazg, ale smakowity, i
wiadczcy o niezaguszonym do koca zmyle estetycznym. Po tym i pewnych innych
14

objawach czuoci poetyckiej (choby wplatanych tu i wdzie rymach odlegych,


wprowadzajcych dodatkowy rytm wewntrzny) wida, jak wiele kosztw musiaa ponie muza
Szymborskiej, eby sprosta wyobraeniom o liryce dla ludu miast i wsi. Wiersze z lat
czterdziestych, choby w bez tytuu omawiany w poprzednim rozdziaku, dowodz inklinacji
poetki do posugiwania si form jako osobnym zadaniem do rozwizania. Ponadto zadanie to
ma by c i e k a w e dla obu stron, dla piszcego i czytajcego. Rado pisania winna by
dopeniona radoci czytania, Szymborska wyranie lubi literatur jako przyjemno pewnej gry
midzy sowami i midzy ludmi. Gry, ktra jeli ma speni swoje zadanie, musi by
zaskakujca, wcigajca.
Jako osoba znakomicie integralna, cho nie pozbawiona naturalnych sprzecznoci ba,
sprzecznoci i paradoksy wrcz uwielbiajca do dzi uprawia takie zabawy nie tylko w literaturze.
Przyjaciele poetki doskonale znaj jej upodobania do rozmaitych towarzyskich loteryjek, gier
fantowych, do wycinania z pism rnych zabawnych rysunkw czy tekstw, ktre w postaci
wymylnych kolay zdobi pniej kartki pocztowe wysyane przez poetk z tych czy innych okazji.
Co z Jankiem? Wci podwjnie mu bije serce i wci si nie moe zdecydowa: zosta
pracownikiem myli technicznej czy artystycznej. Wydawaoby si, e dylemat jest
nierozwizywalny, bo, jak gosia doktryna socjalistyczna, praca fizyczna i umysowa jest w
jednakowym stopniu przydatna dla rozwoju kraju. Pod warunkiem oczywicie, e odbywa si pod
przywdztwem Zwizku Radzieckiego. I w tym wanie miejscu poetka czyni do niezwyky
zabieg w icie Salomonowym stylu. Ostatnia strofa wiersza jest najzupeniej zaskakujca, odmienna
od wszystkiego, co zostao napisane wczeniej. Koszula Janka z zielonej robi si biaa.
Metafora przemiany barw koszuli jest chwytem z poetyki symbolicznej, skdind nieobcej
liryce socrealizmu. Ziele co prawda jest tu, jak mawiaj malarze, kolorem lokalnym, bo w
takich wanie zielonych koszulach chodzili wczeni zetempowcy, czyli dziewczyny i chopcy
zrzeszeni w stalinowskim Zwizku Modziey Polskiej, ale i barw jawnie symboliczn.
Oznacza wanie modo (narodziny), a take natur.
Janek, pamitajmy, by z pochodzenia chopem; do dzi ziele jest kolorem wiejskich
organizacji. I nagle ta zielona, suszna ideologicznie i symbolicznie koszula bieleje! A biaa
koszula kojarzy si cakiem niesusznie! Z biaymi rczkami, biaymi konierzykami, bia
karnacj buruazyjnych krwiopijcw! Szymborska uprzedza jednak te nader podejrzane
skojarzenia. Oczywicie koszula Janka pobielaa od tynku. No i wypowiaa od blasku gwiazd,
od Jankowego siedzenia nad wierszami po nocach.
Nie, to te nie tak. Biel ma tu wyranie adres jeszcze inaczej symboliczny. Oznacza, tak
myl, poezj, czyst ide. Bo skd by to skojarzenie, raczej cakiem nie przypadkowe, z
gwiazdami... Gwiazda w potocznej symbolice (troch, przyznajmy, ju kiczowatej) kojarzy si z
niedosin, tajemniczo kuszc samotnoci, nieskoczonym lotem wyobrani, z poezj
wanie. Czyby na naszych oczach odbywa si cichy rytua przemiany ciaa w ducha, robotnika
w poet? Wic jednak dokonao si to niemoliwe jeszcze kilka wersw wyej utosamienie?
Dwudzielno bazy i nadbudowy staa si upragnion jednoci?
Niestety, niekoniecznie. Po pierwsze, dokonaa si p r z e m i a n a, co poszo za co, biel za
ziele. Nasz bohater zdaje si zatem by ju po drugiej stronie, po stronie poezji. Ale
Szymborska chytrze zawiesza jednoznaczn odpowied. Dwa ostatnie wersy, te najwaniejsze,
s opatrzone znakami zapytania. Bo moe ta biel to tylko prozaiczny tynk, wystarczy koszul
upra i wrci na budow. Cho moe te dokonany zosta ten decydujcy krok i Janek wybra
piro zamiast kielni. Tego si nie dowiemy, bo odpowiedzi s trzymane pod wiecznym kluczem
rzeczonych dwch pytajnikw.
I tylko pozostaje odda hod poetyckiej intuicji Szymborskiej, e nawet w tak prostackim, co
tu kry, utworze, potrafia zawrze jakie niespodzianki czysto intelektualne. Po tych adnych
metaforach rymu lejszego od cegy i muru gadszego od strofy zamkna wiersz podobn
opozycj, rwnie wyrazist tynku i gwiazdy. Serce Janka, rozdarte midzy materi a ducha,
bdzie po wsze czasy bi tym podwjnym rytmem.
15

PO RAZ TRZECI

TARCZA
Raymonde Dien, francuska dziewczyna,
rwienica naszych modziutkich robotnic,
pooyla si na kolejowych szynach
a tak bywa tylko z wielkiej mioci.
Jakim pirem opisa mam chwil,
kiedy pocig bra zakrt ostatni?
W moim kraju, w kraju, w ktrym yj,
chusteczkami dziewczta powiewaj na stacji.
Ja yj w kraju, gdzie pocigi
wioz dla przyszych domw cegy,
a ona w kraju, gdzie pocigi
przywo czogi dla przyszych polegych.
Ja yj w kraju, gdzie pocigi
nios wizania przyszym mostom,
a ona w kraju, gdzie pocigi
przynosz mier wietnamskim wioskom.
Raymonde Dien, francuska dziewczyna,
rwienica naszych modziutkich robotnic,
pooya si na kolejowych szynach
a tak bywa tylko z wielkiej mioci.
Lekkie soce wybielio szyny.
Transport na czas u celu nie stan.
Ciao modej francuskiej dziewczyny
silna tarcza dla dziewczt Vietnamu.
Elegia jako forma poetycka siga czasw staroytnych; jej pochodzenie czy si z pieniami
aobnymi piewanymi na pogrzebach z akompaniamentem aulosu, rodzaju klarnetu zrobionego
z koci ptasiej, albo, nieco pniej, z drzewa laurowego, lotosu, bzu bd cedru; zdarzay si i
aulosy metalowe, zote lub srebrne, rzadziej uywane. Co mogoby towarzyszy pochwkowi
Raymonde Dien? Sentymentalny akordeon, jake typowy dla francuskiej (i radzieckiej...)
piosenki, zawodzcy cichutko i koyszce? Gra na nim moe chopak Raymonde, w ktrym tak
bardzo si kochaa (jeli nie zgin wczeniej w Wietnamie) albo kto, kto kocha si w niej, ale
nigdy jej tego nie powiedzia, bo kochaa innego.
Wtedy, w staroytnoci, w Grecji i Rzymie, pisano elegie dystychami o
heksametrycznopentametrycznej budowie, nadajcymi wierszowi powolny, majestatyczny ton.
Takim heksametrem w polskiej wersji napisa Norwid swj Bema pamici aobny rapsod,
i jest to jeden z najpikniejszych poematw o powadze mierci, jakie powstay w tym jzyku.
Elegia Szymborskiej na mier Raymonde Dien uywa innych sposobw. Przede wszystkim
powtrze. Pierwsza zwrotka powtarza si w caoci jako czwarta. Trzecia, zoona z
16

poczonych dwch strof czterowersowych, cakiem z kolei wyranie cho trudno powiedzie
czy wiadomie nawizuje do klasycznej elegii staroytnej z jej budow dystychiczn. Kada
para kolejnych linijek formuuje si w wypowied skontrastowan z nastpn par, i ten zestaw
powtarza si dwukrotnie. Kalkowe powtrzenie frazy ja yj w kraju a ona w kraju
dopenia swoistego, monotonicznego, konduktowego rytmu wiersza.
Sprzyjaj temu nastrojowi nawet rymy, wprawdzie nie tak rzadkie w poezji Szymborskiej z
tych lat, tu jednak wyjtkowo na miejscu. Przewanie rymy przyblione (ostatni stacji,
mostom wioskom, stan Vietnamu), ale te i dokadne (cegy polegych,
szyny dziewczyny).
A jednak wiersz, cho elegijny i mwicy o mierci, przecie tak naprawd zwraca si do
ycia. Ciao modej Francuzki zostao powicone na otarzu wikszej i lepszej sprawy. Ta ofiara
miaa posuy yciu wanie, by tytuow tarcz, ochron. Na dobr spraw Raymonde Dien
jest tylko jedn z bohaterek wiersza. Jest ich wicej to dziewczta caego wiata, rwienice.
Wic Polki, modziutkie robotnice i dziewczta powiewajce na stacji chusteczkami.
Rwnie dziewczta wietnamskie walczce w swoim kraju o wolno.
Jake charakterystyczna trjca!: Polka (komunistka z komunizmu) Francuzka (pewnie te
komunistka, tyle e z kapitalizmu) i Wietnamka (z pewnoci komunistka, na odmian
azjatycka). Jeli kto pamita wczesn ikonografi, od obrazw olejnych po znaczki pocztowe,
eksploatujc z upodobaniem motyw symbolicznego zjednoczenia rnych ras pod wsplnym
sztandarem Zwyciskiego Komunizmu, zestaw polskofrancuskowietnamski wyda mu si
zgoa swojski. Brak w tym obrazku czarnego brata z Afryki, ale chyba dalibymy za duo.
Tarcza odwouje si do bardzo wtedy popularnego na terenach obozu socjalistycznego
motywu braterskiej przyjani i pomocy dla krajw walczcych ze wiatowym imperializmem w
imi rozszerzenia Jedynie Susznej Ideologii na cay glob ziemski. Francuskowietnamska
brudna wojna jak j wtedy popularnie nazywano z lat 19461954 nadawaa si do tego
propagandowego celu doskonale. Po pierwsze dowodzia, e wpywy wiatowej rewolucji nie
maj granic, skoro signy po Pwysep Indochiski, zagarniajc nie tylko rzeczony Wietnam,
ale i Kore Pnocn. Po drugie, moga wyzwala zasuon nienawi do agresora
imperialistycznego, gwnie amerykaskiego, obsesyjnego wroga numer jeden stalinowskiej
propagandy.
W debiutanckim tomiku Szymborskiej wierszy powiconych mordowanym braciom
azjatyckim jest wicej. Przywoajmy fragment jednego z nich, tym razem mwicego o tragedii
koreaskiej z czasw pdomowej wojny 19501953.

Wykuto chopcu oczy. Wykuto oczy.


Bo te oczy byy gniewne i skone.
Niech mu bdzie we dnie jak w nocy
sam pukownik mia si najgoniej,
(...)
W maju, w roku czterdziestym pitym
nazbyt wczenie poegnaam nienawi
umieszczajc ja pord pamitek
czasu grozy, gwatu, niesawy.9
To wydarzenie mogo by prawdziwe, nawet jeli wiedz o nim zaczerpna poetka z
codziennej gazety, niespecjalnie skdind wiarygodnej, bo komunici byli specjalistami take od
kreowania wygodnych dla siebie faktw. Jak rozkrcona musiaa by take emocjonalnie

Z Korei.

17

wczesna maszyna propagandowa, skoro spowodowaa takie wyznanie poetki znanej


powszechnie z delikatnoci uczu, jak najodleglejszej najniszemu z nich nienawici wanie...
Przyznam si, e do dzi nie udao mi si rozwiza zagadki mierci Raymonde Dien.
Dlaczego popenia samobjstwo rzucajc si pod pocig? Co to znaczy z wielkiej mioci? Do
chopaka, ktry jej nie chcia? No nie, to po co w takim razie motyw pocigw pancernych i
ofiary w istocie politycznej z jej modego ycia... Moe napomknem o tym w pierwszych
sowach tego rozdziau ten chopak zgin w Wietnamie, wysany na brudn wojn przez
zowrogich imperialistw francuskich pod przywdztwem haniebnej pamici prezydenta
Vincenta Auriola? (Cho Auriol, pierwszy prezydent IV Republiki, akurat walczy w
najzupeniej susznym Ruchu Oporu, sawnej la Resistance?) W zwizku z czym samobjstwo
modej Francuzki wci chc wierzy, e arliwej komunistki, bo zwyka, nieideowa
Raymonde chyba by si do tego nie posuna byo pokazowym aktem desperacji w japoskim
stylu kamikadze.
A przecie jest moliwa interpretacja trzecia, pozornie zupenie absurdalna, ale pamitajmy,
e mwimy i mylimy o niej w ten sposb z pozycji lat dziewidziesitych, bdc kim
zupenie innym ni Raymonde Dien i rwnie innym jak Wisawa Szymborska z tamtych czasw.
Sprbujmy wczu si w atmosfer roku, powiedzmy, 1950, i w ducha
dwudziestosiedmioletniej wtedy poetki, odczuwajcej niewtpliwie wsplnot pokoleniowego
losu i z Raymonde, i z gincymi Wietnamkami. Moe si wtedy okaza, e bohaterska
Raymonde (sowo bohaterska byoby teraz jak najbardziej na miejscu) zgina z mioci do...
walczcego Wietnamu. Albo inaczej: z mioci do pokoju na wiecie. Bo chciaa jako
powstrzyma choby powicajc siebie na otarzu Sprawy lawin: mierci i zagady.
Wstrzsn sumieniami. I poprzez to, e jej ciao zagrodzio drog transportowi czogw stao
si symboliczn tarcz dla walczcych w dalekiej Azji rwienic.
Jest to, przyznaj, interpretacja szalona. Przynajmniej, powtarzam, z naszego dzisiejszego
punktu widzenia. Ale czy nieprawdopodobna z punktu widzenia roku 1950? Ideowa modzie
tamtych czasw robia nie takie rzeczy. Ju nie chc przywoywa ducha ponurej tym razem
pamici Pawki Korczagina, patrona donosicieli. Wystarczy lektura gazet i ksiek, penych
wzniosych przykadw powicenia dla idei. Ile w tym byo fikcji sucej za moralny wzr
postpowania, tego nie dojdziemy. Moe i caa historia z Raymonde zostaa wymylona przez
gorliwych czerwonych propagandystw. To byoby doprawdy do nich podobne. Ale cokolwiek
powiedzie, mowa jest o mierci. Nawet jeli sfingowanej, pochylmy nad ni gowy. mier,
take napisana, pozostaje mierci.
Nie bdziemy ktry ju raz wraca w tym konkretnym wierszu do motywu przeciwstawienia
my (wspaniali budowniczowie socjalizmu) oni (paskudni kapitalistyczni krwiopijcy), bo ta
opozycja jest widoczna w tak wielu wczesnych tekstach Szymborskiej, e niemal wystarczy
otworzy ktry z obydwch tomw w dowolnym miejscu. Zestawienie trupa Francuzki pod
koami pocigu z polskimi dziewcztami powiewajcymi chusteczkami na stacji jest rwnie
enujce w swojej propagandowej nachalnoci. Zostawmy je bez komentarza, ktry byby tylko
pastwieniem si nad nieszczsn autork.
Ale nie mog si powstrzyma przed pewn uwag wynikajc z nieco przewrotnej, nie da si
ukry, analizy logiki tego wiersza. Ot gdyby wyprowadzi wszelkie moliwe wnioski z
postawy modej samobjczyni cay czas przy zaoeniu, e jej ofiara ma na celu destrukcj
militarnych poczyna wadz francuskich acno doszlibymy do przekonania, e szlachetna
Raymonde popenia grzech zdrady... ojczyzny. No bo jak zakwalifikowa jej czyn? Wszak ani
chybi dziaaa na szkod wasnego pastwa... W Zwizku Radzieckim czy socjalistycznym
Wietnamie postawiono by jej pomnik. By moe we Francji postawiono by j przed sdem.
Sama stana przed sdem Boym. Cho pewnie, jako dobra komunistka, nie wierzya w Boga.

18

Jeszcze parokrotnie wracaa Szymborska do motywu wojny azjatyckiej. Dwukrotnie


uywajc tej samej konstrukcji dramaturgicznej: zestawiajc dramat matki z niewinnoci
dziecka.
W tomie Dlatego yjemy jest to quasi-rozmowa z matk amerykask. Rok 1951, trwa wojna
koreaska, matka cieszy si, e jej syn ma dopiero dziesi lat, i zanim doronie, zmnieje / do
kolejnego poboru / bdzie po wszystkim. Narratorka odpowiada wasnym wspomnieniem:
tako dziesicioletniego polskiego chopca, ktry zgin podczas drugiej wojny. Dialog jest
beznadziejny, bo po jednej stronie mamy rzeczywist mier, po drugiej nadziej, e do niej nie
dojdzie. Kto zreszt wie, czy nie dojdzie, ostrzega narratorka amerykask matk. wiatem
rzdz cyniczni politycy z nazwiska zostaje wymieniony, co symptomatyczne, tylko Truman
a w takiej sytuacji matkom pozostaje ciemny los niewtpliwych aobniczek.
Drugi wiersz pochodzi z tomu Sto pociech10, nazywa si po prostu Wietnam. Tym razem
chodzi o wietnamskoamerykask (z dyskretnym, ale skutecznym towarzyszeniem ZSRR)
wojn z lat 19641973. Wiersz niby mwi o tym samym. Ale jak mwi.

Kobieto, jak si nazywasz? Nie wiem.


Kiedy si urodzia, skd pochodzisz? Nie wiem.
Dlaczego wykopaa sobie nor w ziemi? Nie wiem.
Odkd si tu ukrywasz? Nie wiem.
Czemu ugryza mnie w serdeczny palec? Nie wiem.
Czy wiesz, e nie zrobimy ci nic zego? Nie wiem.
Po czyjej jeste stronie? Nie wiem.
Teraz jest wojna, musisz wybra. Nie wiem.
Czy twoja wie jeszcze istnieje? Nie wiem.
Czy to s twoje dzieci? Tak.
Ani ladu dawnej retoryki propagandowej, prymitywnych uproszcze. A przecie prostota
tego wstrzsajcego tekstu, jednego z serii wielu arcydzie Szymborskiej, jest wiksza ni
tamtych socrealistycznych wierszowanych agitek. Lekcji mwienia zrozumiale, jakiej udzieliy
poetce dzieci z rzeszowskiej szkoy w 1948, Szymborska nie zapomniaa nigdy. Jeszcze w 1973,
udzielajc jednego z nielicznych w swoim dotychczasowym yciu wywiadw, powiedziaa
dziennikarce: Chciaabym, eby wszystko, co pisz, byo jasne, zrozumiae i martwi si
bardzo, gdy kto czego nie rozumie.11
W konstrukcji Wietnamu jest ju caa najwietniejsza Szymborska. Dialog obcego z
kobietmatk jest dialogiem cywilizacji z natur, wojny z czystym yciem, pewnoci ze
miertelnym strachem. Czowieczestwo Wietnamki zostao zredukowane do samiczego
odruchu obronnego; trudno o wiksze upokorzenie.
Gorycz tego wiersza jest o tyle ostateczna, e rozmwca wietnamskiej matki wystpuje z
pozycji obrocy, a nie agresora. Nie wiadomo, kto nim mgby by. onierz radziecki?
Amerykaski? Moe korespondent zagraniczny? To nie ma zreszt znaczenia. Do umczonego
ludzkiego zwierztka nic nie dociera. Gryzie wycignit rk. W serdeczny palec. Ten
serdeczny palec jest osobnym maym arcydzieem w wikszym arcydziele.
Notabene arcydzieem nieprzetumaczalnym. Ani w angielskim, ani w rosyjskim, ani we
francuskim nie wiem jak w wietnamskim serdeczno nie ma z palcem serdecznym nic
wsplnego. O serdeczna polszczyzno.

10
11

Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967.


Powrt do rde. Rozmowa z Wisaw Szymborska. Patrz przypis do wstpu (Innymi sowy).

19

PO RAZ CZWARTY

OBMYLAM WIAT
Obmylam wiat, wydanie drugie,
wydanie drugie, poprawione,
idiotom na miech,
melancholikom na pacz,
ysym na grzebie,
psom na buty.
Oto rozdzia:
Mowa Zwierzt i Rolin,
gdzie przy kadym gatunku
masz sownik odnony.
Nawet proste dzie dobry
wymienione z ryb
ciebie, ryb i wszystkich
przy yciu umocni.
Ta, dawno przeczuwana,
nagle w jawie sw
improwizacja lasu!
Ta epika sw!
Te aforyzmy jea
ukadane, gdy
jestemy przekonani,
e nic, tylko pi!
Czas (rozdzia drugi)
ma prawo do wtrcania si
we wszystko czy to ze czy dobre.
Jednake ten, co kruszy gry,
oceany przesuwa i ktry
obecny jest przy gwiazd kreniu,
nie bdzie mie najmniejszej wadzy
nad kochankami, bo zbyt nadzy,
bo zbyt objci, z nastroszon
dusz jak wrblem na ramieniu.
Staro to tylko mora
przy yciu zbrodniarza.
Ach, wic wszyscy s modzi!
Cierpienie (rozdzia trzeci)
ciaa nie zniewaa.
mier,
kiedy pisz, przychodzi.
20

A ni bdziesz,
e wcale nie trzeba oddycha,
e cisza bez oddechu
to nieza muzyka,
jeste may jak iskra
i ganiesz do taktu.
mier tylko taka. Blu wicej
miae trzymajc r w rce
i wiksze czue przeraenie
widzc, e patek spad na ziemi.
wiat tylko taki. Tylko tak
y. I umiera tylko tyle.
A wszystko inne jest jak Bach
chwilowo grany
na pile.
Dotd jako szo. wiat wyglda na poukadany, przynajmniej z grubsza. Byy problemy,
oczywicie, ale na miar wytumaczaln. Podnoszenie z ruin wiata nowego i lepszego musi
mie swoj cen. Nawet jeli bywa to cena mierci. Nie wszystkim przecie odpowiada wsplne
szczcie, zdrajcy trafiaj si wszdzie.
Najwaniejsze, e chcemy dobrze. Wierzymy, e chcemy, a chcemy, bo wierzymy.
Stalin mia by niemiertelny. Jak rzymscy cezarowie podniesiony do godnoci boga, nie mia
prawa umiera. Ale pewnego marcowego dnia 1953 cezar umar, Soneczko zaszo.12 W
pastwach podlegych Wodzowi zapanowaa cika aoba. Przywdziaa j take Szymborska.
Niewzruszony drukarski znak
drenia rki mej piszcej nie przekae,
nie wykrzywi go bl, za nie zmaz.13
Ale od kiedy Wielka Opoka lega na zawsze przy Kremlowskim murze na Placu Czerwonym,
wiat powoli zaczai si osuwa, kruszy, komplikowa.
To nie zaczo si od razu. Po roku, dwch. Szeptano, potem mwiono, wreszcie krzyczano.
Jesieni 1954 Polskie Radio Wolna Europa zaczo nadawa z Monachium audycje zbiegego na
Zachd z kocem 1953 pukownika Jzefa wiaty, wicedyrektora osawionego X Departamentu
Ministerstwa Bezpieczestwa Publicznego. Mit wietlanego socjalizmu pod ojcowsk opiek
Zwizku Radzieckiego zacz gwatownie pryska. wiato mwi o bezprawiu, totalnym
uzalenieniu od Moskwy, o przywilejach i bezkarnoci elit wadzy, o oszustwach
propagandowych.
Miary demaskacji zudze dopeni w lutym 1956 referat Chruszczowa na XX Zjedzie
KPZR, w ktrym ujawniono zbrodnie Stalina. Zawiedzione nadzieje jednych, poczone z
tumion tyle lat nienawici drugich, spowodoway ruszenie lawiny. W czerwcu buntuje si
polski Pozna, rozruchy zostaj krwawo stumione. W padzierniku Wadysaw Gomuka,
witany jak zbawca, przejmuje wadz. W listopadzie wojska radzieckie wkraczaj do Budapesztu
i urzdzaj krwaw masakr, bo Wgrom te zachciao si wolnoci. Ale raz pknitego wiata
ju si nie dao sklei.
12
13

Soneczko byo jednym z licznych okrele Wodza Rewolucji.


Ten dzie, Pytania zadawane sobie, op. cit.

21

Dekompozycja socjalizmu bdzie si odtd nieubaganie posuwaa naprzd, z


naprzemiennymi przerwami na stabilizacj i buntownicze porywy, a zamieni si w
degrengolad, wreszcie w cakowity upadek. To jednak pniejsze dzieje. Wracajmy do poezji.
Co sycha u Szymborskiej?

Historia nierychliwa
na trbkach mi przygrywa.
Miasto, w ktrym mieszkaam,
Jerycho si nazywa.
Osuwaj si ze mnie,
tra ta ta, mur za murem.
Stoj naga zupenie
pod powietrza mundurem.
pisaa w wierszu bez tytuu, w trzecim tomiku poetyckim, Woaniu do Yeti14. Tomiku ju
odwilowym, ju po katastrofie. Jerycho miasto rozpusty i kamstwa, miastopieko. I ona
cz tego miasta. Nie udajca, e jej tam nie byo, e naleaa do dziesiciu sprawiedliwych.
Nie, bya murem Jerycha, sama go budowaa. Teraz mur si rozsypuje, zostaje nago, naga
prawda.
Trzeba zacz wszystko od nowa. Najpierw przyzna si do bdugrzechu.

Czas wasn gow w rce bra


mwic jej: biedny Jorik, gdzie twoja niewiedza,
gdzie twoja lepa ufno, gdzie twoja niewinno
twoje jakotobdzie, rwnowaga ducha
pomidzy nie sprawdzon a sprawdzon prawd?15
Ta nowa wiedza, ufundowana na rozpadzie zudze co do niewinnego komunizmu, staa si
wiedz nagle zyskanej dorosoci, przejcia przez smug cienia. W drodze z faszu ku prawdzie
/ przestajesz by mody.16 Co si stao z dawn magi sw, wiar w ich zbawienn moc?
Inynierowie ludzkich dusz... Jak to dzi brzmi, gorzko i ironicznie. Po padzierniku 1956
zaczto rehabilitowa niesusznie skazanych, niekiedy ju zamordowanych. Gdzie bya poezja,
gdzie by poeta-czowiek, kiedy ich torturowano, wiziono i zabijano? Co teraz?
Gdzie moja wadza nad sowami?
Sowa opady na dno zy,
sowa sowa nie zdatne do wskrzeszania ludzi,
opis martwy jak zdjcie przy bysku magnezji.
Nawet na poddechu nie umiem ich zbudzi
ja, Syzyf przypisany do pieka poezji.17
Trzeba si zbiera do budowania od nowa. Ale ju bez zudze, bez naiwnoci. Te w poezji
Szymborskiej nie wrc ju nigdy. Nie przypadkiem liryka ta bdzie okrelana jako wyjtkowo
samowiadoma, badajca wszelkie niuanse myli liryka najwyszego podejrzenia. Jakakolwiek
pewno bdzie zdobywana na drodze mnoenia wtpliwoci, ujawniania waha i sprzecznoci.
W adn dobro, w adn mio / nie uwierz, / bezbronniejsza / od listopadowych lici. / Ani
14

*** (Historia nierychliwa...), Woanie do Yeti, Wydawnictwo Literackie, Krakw 1957.


Rehabilitacja, Woanie do Yeti, op. cit.
16
Przyjacioom, Woanie do Yeti, op. cit.
17
Rehabilitacja, op. cit.
15

22

ufa, / nic nie warte jest ufanie. / Ani kocha, / ywe serce nosi w piersiach.18 Jaka gorycz
musiaa wydrze z poetki te sowa. One te si pniej nie powtrz. Ju adnych wicej
zwierze, roztkliwia nad sob. Trzeba odda gos wiatu. Jego wielu gosom. Pojedynczy gos
moe kama (co wiemy o tym, taki gos ma totalitaryzm). Wielogos wiedzie do prawdy.
Ale najpierw trzeba bdzie obmyli wiat. Teraz ju wydanie drugie, poprawione. Tak
si pisze w nocie bibliograficznej powtrnej edycji jakiej ksiki. Szymborska staje si
ironistk, tego dotd nie byo. I autoironistk. Jest te ostrona. Na wszelki wypadek porwnuje
wiat do ksiki, bo tak jest mniej patetycznie, no i bezpieczniej. Kiedy, tak przecie niedawno,
wydawao jej si (i wielu jej podobnym pisarzom), e s wadni pracowa sowem wprost w
materii wiata. Tak zreszt bywao, sowo w demokracji komunistycznej miao cakiem inn
moc bezporedniej skutecznoci ni to samo sowo w zwykej demokracji. Ale teraz pewno si
zawalia i trzeba szuka na nowo punktu wyjcia. Ju jakby troch poza komunizmem, poza jego
wsparciem. Pora wrci do realnoci, a jedyn realnoci, nad ktr pisarz moe wzgldnie
panowa, jest literatura. Std wydanie drugie, poprawione, jakby odnosio si skromnie do
czego, co ley na stole, co mona wzi do rki, otworzy i zamkn.
Poetka idzie jeszcze dalej w autoironii. To wydanie drugie moe bdzie mdrzejsze
mdroci klski pierwszego wydania. Ale jeli kto w pierwszej edycji okaza tyle naiwnoci i
zalepienia, skd pewno, e bdy si nie powtrz? Na wszelki wypadek Szymborska si
zastrzega: wydanie drugie rzeczywicie moe si okaza po nic, psom na buty. Komu si
przyda ekspiacja jakiej tam autorki dwch czciowo ju wstydliwych tomikw poetyckich? Co
od tego uronie, zmieni si, poprawi? Ot, papierowy wiat, nic wicej.
Pamitacie monolog Gonzala z drugiego aktu Szekspirowskiej Burzy? Statek
neapolitaskiego krla Alonza rozbi si podczas burzy, krl ze wit wyldowa na samotnej
wyspie Prospera. Wszystko przepado, nawet krlewski syn. Krlestwo Neapolu i ksistwo
Mediolanu, zapltane niegdy w spisek przeciw Prosperowi, wydaj si odlegym snem, penym
grzesznych upiorw. I oto na goej wyspie, pustej i skalistej, stary, szlachetny i naiwny
dworzanin Gonzalo zaczyna snu swoj wizj Dobrego Pastwa. Wydanie drugie,
poprawione.

Wszystko urzdzibym w pastwie odwrotnie


Ni zwykle bywa. Zabronibym handlu,
Znis sdownictwo i zakaza szk;
Nikt by nie wiedzia, co znaczy bogactwo,
Ubstwo, suba, kontrakt albo spadek.
Dziaka czy miedza, pole czy winnica;
Nikt nie uywaby metalu, zboa,
Wina, oliwy; nie byoby pracy,
Za to mczyni wszyscy i kobiety
yliby w stanie bogiej niewinnoci,
Bez adnej wadzy. (...)
Wsplna wasnoci byby plon natury,
Zrodzony przez ni bez trudu i potu.
Zdrady, oszustwa, miecze, wcznie, dziaa
Byyby zbdne, gdy sama przyroda
Zaspokajaaby sw obfitoci
Potrzeby mego niewinnego ludu.19
Krl Neapolu mia na to jedn odpowied: Prosz ci, do ju. Gadasz o niczym.
18
19

Noc, Woanie do Yeti. op. cit.


W. Szekspir, Burza, akt II, scena l, przekad Stanisaw Baraczak, W drodze, Pozna 1991.

23

Szymborska odpowiada sama sobie: ten jej nowy wiat poprawiony bdzie idiotom na
miech (...) ysym na grzebie, / psom na buty. Zwrmy uwag na to delikatne stopniowanie
absurdu. Idiotom na miech brzmi jeszcze prawdopodobnie, idioci przewanie si miej.
ysym na grzebie ju bez sensu, bo to fraza wewntrznie sprzeczna. Za psom na buty
podnosi rzecz ca na pitro potocznej metafory uywanej w chwilach szczeglnego zwtpienia
w sens robienia czegokolwiek. Wydanie drugie jest take literatur. A na co si komu przyda
literatura w prawdziwym yciu? Jeli jeszcze w dodatku stracia, moe nie do koca, ale
jednak, zaufanie spoeczne, bo opowiedziaa si po stronie zbrodniczego systemu?
Rzeczywicie, ysym na grzebie.
Oba wiaty, Gonzala i Szymborskiej, s utopiami, snami o ideale. Z t rnic, e szlachetny,
acz gupawy Gonzalo koncypuje jawn bredni bdc dosy prostym odwrceniem tego
wszystkiego, co niesie mu wiedza i pami o ustroju neapolitaskomediolaskim, czyli
ustroju renesansowego ksistwa o wci jeszcze wyranej strukturze feudalnej20. Sen
Szymborskiej, bazujcy przede wszystkim na ironii, opowiada o marzeniu sprawdzalnym
zapewne tylko w poezji, twrczoci w ogle. Dziesi lat pniej (w przyblieniu, bo
Szymborska nie ma zwyczaju datowania wierszy) poetka napisze jeden ze swoich
najsynniejszych wierszy, Rado pisania, gdzie wszelkie implikacje tworzenia poetyckiego
wiata zostan wyoone wrcz manifestacyjnie; zajmiemy si pniej take i tym wierszem.
Wydanie drugie poprawione skada si z poszczeglnych rozdziaw.
W pierwszym jest mowa o mowie, jzyku. Najbardziej zdradzieckim narzdziu czowieka. To
jzyk kama ludziom o wiecie; na rwni jzyk wadcw i poetw. Dlatego w wydaniu drugim,
poprawionym, gos bd miay Zwierzta i Roliny.
Nie przypadkiem przy zwierztach wymieni poetka tylko ryb, przysowiowego milczka.
Ryba i rolina, dwie niemowy. Ale czy to aby na pewno wiadomo? Kto milczy, moe ma racj.
Odwoanie do mowy zwierzt i rolin (przy kadym gatunku sownik odnony!) to odwoanie
do prostoty komunikacji, prawdy bezwzgldnej: podany przykad prostego dziedobry
wyjania wszystko. Ta prawda i prostota wszystkich / przy yciu umocni. Jak Anteuszowy
dotyk ziemi.
wiat zreszt w ogle oy, otworzy si. Gdzie jeszcze niedawno byy do pomylenia strofy
o sowie i jeu! Moe w wierszach dla dzieci. A przecie ten wiat mwi! Improwizacj lasu i
epik sw domaga si zauwaenia, oddania mu gosu. Jakby nagle zeszo z oczu poety bielmo
obowizku sprawozdawania o rzeczach jedynie wanych i jedynie susznych. Ten wiersz nie
tylko otwiera odwilowy tom Szymborskiej (ile w sowie odwil znacze symptomatycznych
dla uwolnienia jzyka i wyobrani, wypuszczenia ich na wiosenn wolno z lodowych okoww
zimy), ale otwiera te nowy, wielki temat tej poezji: mow wiata. Coraz czciej i gciej
bdzie Szymborska oddawaa gos chaszczom i paszczom i leszczom i deszczom.21
Rozdzia drugi jest o czasie. O granicach wadzy czasu przede wszystkim. Owszem, czasowi
przyznaje poetka prawo do wtrcania si we wszystko czy to ze czy dobre, bo tu czas ma
okazj wykaza si penym obiektywizmem. Wszak krcc koem ycia prowadzi wszystkich
jednakowo na mier. Tuczymy wszelkie stworzenia na pokarm dla nas, a tym pokarmem sami
siebie tuczymy na pokarm dla robactwa, powiada Hamlet. 22
Ale czas utosamiony tu z wadc cho sia jego jest niezmierzona (kruszy gry i oceany
przesuwa) musi skapitulowa przed kruch, czyst mioci, ktrej figur jest pochliwy
wrbel. licznie zreszt opisany ten motyw. Frazeologizm dusza na ramieniu zamieni si we
wrbla na ramieniu, a nastroszono, atrybut ptaszka, udzielia si duszy. Mao plastyczne
okrelenie duszy na ramieniu uzyskao wyran wizualizacj, skonkretyzowao si w metafor
wyjtkowo obrazow.
20

Idealne pastwo Gonzala byo szyderczym echem synnej rozprawy Tomasza Morusa, kanclerza Henryka VIII,
Utopia, z pocztku XVI w.
21
Urodziny, Wszelki wypadek, Czytelnik, Warszawa 1972.
22
W. Szekspir, Hamlet, akt IV, scena 3, przekad Stanisaw Baraczak, W drodze, Pozna 1990.

24

A zatem grony, unicestwiajcy wszystko wadcaczas przegrywa z mioci nagich


kochankw, uczuciem, jak mwi Pie nad Pieniami, silniejszym ni mier. Dzi zapewne
motyw w nie robi takiego wraenia, jakie musia wywiera w poowie lat pidziesitych.
Aluzja do wadzy wieckiej, do niedawna praktycznie nieograniczonej, absolutnej, musiaa by
cakiem czytelna. Poetka cakiem zdecydowanie zakrelia granice takiej wadzy, rysujc wity,
magiczny krg nietykalnoci wok tematu zwykego ycia ludzi-poddanych. Tu ju nie
signiesz, elazna pici.
Motyw nagich kochankw powtarza si zreszt kilkakrotnie w Woaniu do Yeti (Oto my,
nadzy kochankowie, / pikni dla siebie a to dosy 23; jaskko ciszo ostra, / aobo wesoa, /
aureolo kochankw, / zmiuj si nad nami24). Hierarchie wartoci w porwnaniu z poprzedni
poezj Szymborskiej zostaj odwrcone. Teraz najbardziej liczy si bezinteresowno,
krucho, niewinno trwalsza od czasu.
Mio kochankw jest tyle warta, co ich modo. Kategoria modoci, tak wana w
pokoleniu powojennym, bo kojarzya si nie tylko symbolicznie z budow nowego, modego
wiata, tu uzyskuje walor dodatkowy: peni czystej radoci ycia, ju bez powinnoci: wobec
ojczyzny, socjalizmu i tak dalej. Modo ma trwa wiecznie, a staro to tylko kara za ycie
zbrodniarza. Utopia nadal rozsnuwa swj niemiertelny welon.
Rozdzia trzeci dotyczy cierpienia jako przepustki do mierci. Wic i ono, jak wczeniej
staro, ma by w ksistwie utopii zanegowane. mier ma przychodzi zawsze w nocy, we nie.
A sen o mierci ma by do niej przygotowaniem. Dosy ju byo na wiecie blu i cierpienia.
Teraz ukucie kolca ry ma by dotkliwsze.
wiat tylko taki... Drobiazg, tylko taki. atwo powiedzie przyjemna utopia. Zwrmy
jednak uwag na szczegln determinacj, z jak ta utopia zostaa opowiedziana. Ostatnia strofa
skada si z samych wypowiedze w tonacji nie tyle oznajmujcej, co wrcz kategorycznej. Z
wyjtkiem ostatniego zdania trzy poprzednie to rwnowaniki. Trzykrotnie powtrzone tylko
daje im si argumentu poza dyskusj. Tak ma by, bo inaczej wszyscy zwariujemy. Zreszt
rzeczywicie: jeli nie bdzie wanie tak, wiat zamieni si w horror, absurd, w Bacha granego
na pile.
Niestety, to tylko marzenia, sen, wiat zaledwie obmylony przez poet. Przypuszczalnie
pozostanie papierow, nierealn bajk. Puenta wiersza brzmi w tym kontekcie jak gorzka ironia.
Bach chwilowo grany na pile to wanie nasz rzeczywisty wiat. Jedyna pociecha, e chwilowo. I
e to jednak Bach, wic nie byle co. Moe kiedy zabrzmi naprawd.
Najwaniejsza lekcja tego wiersza oto poeta stan po drugiej stronie. Po stronie wieloci
wiata. Stronie wtpliwoci. Prawdy, mioci i cierpienia. Po stronie wrbla i po stronie wolnej
wyobrani. To bya najwaniejsza lekcja, jakiej sama sobie udzielia w poowie lat
pidziesitych Wisawa Szymborska. Lekcja na zawsze zapamitana.

23
24

Z wiersza Jawno.
Z wiersza Upamitnienie.

25

PO RAZ PITY

Z NIEODBYTEJ WYPRAWY W HIMALAJE


Aha, wic to s Himalaje.
Gry w biegu na ksiyc.
Chwila startu utrwalona
na rozprutym nagle niebie.
Pustynia chmur przebita.
Uderzenie w nic.
Echo bieda niemowa.
Cisza.
Yeti, niej jest roda,
abecado, chleb
i dwa a dwa to cztery
i topnieje nieg.
Jest czerwone jabuszko
przekrojone na krzy.
Yeti, nie tylko zbrodnie
s u nas moliwe.
Yeti, nie wszystkie sowa
skazuj na mier.
Dziedziczymy nadziej
dar zapominania.
Zobaczysz jak rodzimy
dzieci na ruinach.
Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy.
Yeti, o zmroku
zapalamy wiato.
Tu ni ksiyc ni ziemia
i zy zamarzaj.
O Yeti Ptwardowski,
zastanw si, wr!
Tak w czterech cianach lawin
woaam do Yeti
przytupujc dla rozgrzewki
na niegu
na wiecznym.

26

W Polsce komunistycznej czas zachowywa si jak pijany. Wci nie sposb byo
przewidzie jego nastpnego kroku, w ktr stron zawrci, nagle zwolni czy przyspieszy.
Bywao najczciej, e wszystkich zaskakiwa i rozdwaja si na czas rzeczywisty i czas
spniony. Pisarz piszcy ksik, reyser filmowy czy teatralny projektujcy dramat na scenie
czy ekranie wci nie byli pewni, jak si z nimi obejdzie. Midzy wymyleniem, zrealizowaniem
i rozpowszechnieniem dziea mogy upyn cae epoki. Ksik pisze si kilka miesicy albo
kilka lat. Druk jej trwa wwczas tyle samo, w zalenoci od nazwiska, potrzeby politycznej,
ukadw. Napisana wczoraj, dzi moga by czytana jako zbir spnionych nieporozumie. W
midzyczasie czas przyspieszy i zostawi j w tyle; wystarczyo, e zmienia si aktualna
wadza, zmieni prd politycznych wskaza albo przeciwskaza.
Tak byo z Pytaniami zadawanymi sobie. Tom, napisany w najklasyczniejszym tonie
socrealistycznym, spni si na swj czas. W 1954, kiedy si ukaza, pierwsze objawy
politycznej odwily byy coraz bardziej widoczne. W maju zadebiutowa warszawski STS
Studencki Teatr Satyrykw, niebawem najgoniejsza scena modych rewizjonistw socjalizmu.
W listopadzie, w Gdasku, powsta BimBom, drugi najwaniejszy studencki teatr zwiastun
nowej epoki. Na scenach zawodowych pojawiy si spektakle ostro polemizujce z
biurokratycznoschematycznym systemem wadzy (ania Majakowskiego w dzkim
Teatrze Nowym, Kaukaskie kredowe koo Brechta w krakowskim Teatrze im. J.Sowackiego).
W grudniu zostaje zlikwidowane straszliwej pamici Ministerstwo Bezpieczestwa Publicznego,
postrach ludzi. Jego miejsce nie pozostaje wprawdzie puste, tak dobrze w komunizmie nie ma,
ale nowo utworzone Ministerstwo Spraw Wewntrznych zdaje si zapowiada nieco lejsze
czasy. Na tym tle tom Szymborskiej z godziny na godzin robi si bardziej anachroniczny.
Za to Woanie do Yeti trafio na swj czas. Okres 19561957 to byy najlepsze powojenne
lata dla kultury pod komunizmem. Tama postawiona zachodniej literaturze i sztuce przez
stalinowsk cenzur wreszcie pucia. Lawina filmw, ksiek, wystaw malarskich, sztuk
teatralnych runa na wygodnia Polsk. Zrobio si od razu kolorowo, gwarno. W sierpniu
1955 odby si w Warszawie wiatowy Festiwal Modziey i Studentw. Ulice zaroiy si
wielojzycznym i wielorasowym tumem porozumiewajcym si lkami, miechem, rytmem
taca i piewu. Jedna z uczestniczek tego Festiwalu, najpopularniejsza autorka tekstw piosenek
z STSu, Agnieszka Osiecka, opowiadaa wiele lat pniej, e najwikszym szokiem byo
ogldanie i dotykanie tylu cudzoziemcw. Ostatni raz widziao si ich na wojnie, Niemcw i
Rosjan przede wszystkim. Ale to bya wojna. Potem na dugie lata obz socjalistyczny zamkn
si na wiat. A teraz wito ras i jzykw, wielka feeria wolnoci! Do dzi mieszkaj w Polsce
panie i panowie w rednim wieku, o rnych zabarwieniach skry i nieco odmiennej strukturze
antropologicznej, za to swojsko brzmicych imionach Jankw, Grzesiw, Grayn i Jolek,
ktrych metryki urodzenia wykazuj zdumiewajce podobiestwo wystawiono je dziewi
miesicy po dacie Festiwalu.
To byy pikne i barwne lata. Nie tylko w Polsce. Cay wiat przeywa wtedy eksplozj
rnorakich awangard, sztuka na chwil przysonia brud i ndz polityki. Chaplin i Hemingway
byli waniejsi od kryzysw kolonialnych, Yves Montand i Brigitte Bardot robili wiksze
wraenie ni greccy pukownicy, a Jacques Tati ni marszaek Tito. Sezon kolorowych chmur...
To okrelenie, bezbdne, wymyli jeden z najruchliwszych animatorw odwilowego ycia
artystycznego w Polsce, Jerzy Afanasjew, gdaski reyser teatralny i filmowy, autor skeczy,
opowiada i scenariuszy, wspzaoyciel wspomnianego wyej BimBomu, teatrzyku
poetyckiej aluzji, plastycznej metafory, filozoficznego skrtu.
Miaa racj Szymborska woajc do Yeti, e nie tylko zbrodnie / s v nas moliwe, i e
dziedziczymy nadziej / dar zapominania. Yeti sam w sobie symbol nowych, penych
niespodzianek czasw. Dziwne pzwierz, pczowiek dostrzeone wtedy w Himalajach,
jakby chciao wyj naprzeciw ludzkim oczekiwaniom czego niezwykego, wplta si midzy
ekstrawagancje Salvadora Dali i lot pierwszego sputnika.
27

Tak naprawd istniao? Podobno. Ale nikt go nie dotkn; tropiony po olbrzymich ladach,
Yeti zawsze gdzie znika w nieystej dali, jakby kpic z ludzkiej ciekawoci. Potem, kiedy
wiat si zmieni i znw zaczto si zajmowa wojnami rasowymi i religijnymi, liczeniem
pienidzy i wycigiem zbroje, zaszy si w swojej tybetaskiej jaskini i na dugo pozostawi
ludzko w niepewnoci co do wasnego istnienia. Odtd tylko z rzadka daje zna o sobie, moe
rozczarowany spadkiem zainteresowania.
Yeti Szymborskiej jest symbolem cudu, tajemnicy, poywnego intelektualnie i estetycznie
odstpstwa od sztywnych i ponurych schematw. Bratem innej legendarnej postaci,
umiejscowionej przez polskie banie i podania w p drogi do kosmosu, niejakiego
Twardowskiego, szesnastowiecznego polskiego Fausta, szlachcicaczarnoksinika porwanego
przez diaba i porzuconego na ksiycu. Ten Yeti Ptwardowski te znajduje si wysoko, ponad
nami, ukryty w Himalajach, grach w biegu na ksiyc. Mona sobie bez trudu wyobrazi, e
dla mieszkaca Putuska czy choby Krakowa Himalaje byy wwczas czym rwnie mitycznym
jak ksiyc.
Gdyby Szymborska pisaa swj wiersz kilkanacie lat pniej, powiedzmy pod koniec lat
szedziesitych, wybraaby zapewne do towarzystwa Czowiekowi niegu ktrego z
bohaterw Mistrza i Magorzaty Buhakowa. Asasella, Behemota, a moe samego Wolanda. Oni
te byli wysannikami innoci w sowieckiej Rosji, znakiem irracjonalnych mocy podwaajcych
rzekomo niewzruszony materializm dialektyczny.
Cay wiersz o Yetim jest wybuchem bezinteresownoci istnienia wielu bytw, ktre
bynajmniej nie wiadcz o koniecznociach i powinnociach, racjonalnoci i powadze; wrcz
przeciwnie. To nie musz by zaraz przedmioty czy zdarzenia, to mog by nawet same sowa.
Caa pierwsza strofa jest radosnym hymnem do przyjemnoci poezjowania. Metafory w niej
tacz jedna za drug, niczym siostry jednej wizji rozwijajcej si acuszkowo, wzwy i
wzwy. A przecie to tylko opis Himalajw. Ale jaki! Gry startuj do biegu na ksiyc; nie,
ju wystartoway, jeden bysk nagle rozpruy niebo! W tym n a g l e jest start i bieg, i finisz, i
ju nim si spostrzeglimy, nim zdylimy podnie oczy ostry szpic gry rozerwa, rozpru
niebiesk tam nieba.
Koniec biegu? Bynajmniej. Pustynia chmur przebita. Teraz dalszy lot, ale tam, za chmur,
niebem, za met nie ma nic. Albo my ju niczego nie dostrzegamy, jest za wysoko, za jasno, za
olepiajco. W i d z i m y najwyej - echo lotu, odbicie gr. Nieme oczywicie. Bo wszystko,
cay ten szalony, byskawiczny bieg w gr, odbywa si w ciszy, w biaej niemowie.
Niesamowita metafora to echo biaa niemowa. Przecie echo wanie ma gos, dlatego
jest echem! Ale nie echo uderzenia w nic. Jeli co uderza w nic, echo robi si odwrcone,
zaprzeczone. niena, biaa niemowa. Jedna z tych metafor Szymborskiej, dla ktrych warto
wci od nowa wdrapywa si na Himalaje tej poezji.
Tyle piknych niepotrzebnoci, cudu czystej liryki. To jest wanie Yeti, samowolna biaa
chmura, znak tajemnicy i wolnoci.
Woanie do Yeti jest zaklinaniem wiata. Prb sprowadzenia w jego ciemne reguy
wiadka Innoci. Czerwone jabuszko przekrojone na krzy to pierwsze sowa starej ludowej
piosenki o zaklinaniu mioci. Drugi wers tej piosenki brzmi Czemu ty, dziewczyno, krzywo
na mnie patrzysz. Jabko ma bardzo bogat symbolik, bywa znakiem wiecznej modoci,
wiosny, mdroci i wiedzy, ale te grzechu, mioci, pokusy, erotycznych uciech, podnoci.
Take niezgody i oszustwa. Krzy ma symbolik bodaj jeszcze bogatsz. Wrd niej rwnie
znajdziemy wieczno, mio seksualn, si stwrcz, rwnie poczenie przeciwiestw
(kobieta mczyzna, duch materia). Ale szczeglnie ciekawa jest pewna
mitycznohistoryczna wykadnia krzya, zawarta w aciskiej dewizie heraldycznej
umieszczonej w godle jednego ze sawnych woskich Medyceuszy, Piera zwanego
Nieszczliwym dwch laskach skrzyowanych pod ktem prostym. Dewiza brzmi: In viridi
teneras exurit medullas (kochanie w modoci pali do szpiku koci).
28

Tego, takiej mioci, tam w grze nie znajdziesz, kusi Czowieka niegu narratorka wiersza.
Co jeszcze mona zaproponowa gociowi z Himalajw, czym go zwabi, eby troch z nami
poby, odciy nasz solenn, rzeczow rzeczywisto?
Tu, na ziemi, istnieje na przykad czas (niej jest roda). Na przykad kultura (mamy
abecado, Szekspira, na skrzypcach gramy). Na przykad cywilizacja codziennoci (jemy
chleb, zapalamy wiato). I na przykad nauka (dwa i dwa to cztery). Istnieje te nie tylko
przemoc i nie wszystkie sowa skazuj na mier. Nawet zapominamy o tragediach i rodzimy
dzieci na ruinach. Czy to wystarczy jako zachta?
Im dalej w wiersz, tym litanijne zaklcia staj si natarczywsze. W pitej strofie poetka
trzykrotnie ju woa do Yeti. W strofie nastpnej, przedostatniej, po raz pierwszy uywa
wykrzyknika. O Yeti, wr! Ale odpowiada cisza.
W tych ostatnich dwch zwrotkach nastpuje zreszt znamienna przemiana miejsca akcji,
punktu widzenia. Wielokrotnie czytaem ten wiersz zastanawiajc si, gdzie naprawd znajduje
si tu. Czy tu (gdzie ni ksiyc ni ziemia / i zy zamarzaj) jest w Himalajach czy w
umownej (bo nigdzie wprost nie okrelonej) Polsce? Bo mona to czyta tak i tak. Moe
celowo? Ni ksiyc ni ziemia to na pewno Himalaje. Ale... czy nie mogaby to by take
Polska, kraj w rodku socjalizmu, dziwny twr o pomieszanej naturze, ni to wolny, ni
zniewolony, ni ksiyc, ni ziemia? Te zamarzajce zy te jakby chciay co wicej
powiedzie...
Ostatnia strofa dodatkowo podkrela t dwuznaczno. Narratorka po raz pierwszy si
ujawnia, by tak rzec, fizycznie. Ale gdzie ona jest, skd woa?!
O, chytroci poezji. Tego si wanie nigdy naprawd nie dowiemy. Bo literalnie rzecz biorc,
narratorka stoi gdzie tam w sercu Himalajw, w czterech cianach lawin (dla kogo, kto
choby tylko na obrazku widzia prawdziwie wysokie gry, wyobraenie sobie takiej sceny nie
nastrczy najmniejszych trudnoci). Przecie jedynie z takiej perspektywy wewntrzgrskiej
mona prbowa wabienia Yeti. A teraz rzumy szybko okiem na tytu wiersza. Z nieodbytej
wyprawy w Himalaje... N i e o d b y t e j! Wic skde, jakie Himalaje. I jeszcze raz rzumy
okiem na pierwsz linijk tekstu. Aha, wic to s Himalaje. To nie jest stwierdzenie kogo, kto
wanie tkwi w Himalajach pord czterech cian lawin. To jest najtypowsze odezwanie si
kogo, kto zobaczy pocztwk z Himalajw, moe fragment Kroniki Filmowej z himalajskiej
wyprawy. Oczywicie, nie ma dwch zda. Przecie wanie wtedy zacza si publiczna kariera
Himalajw, od zdobycia w 1953 Mount Everestu przez Hillaryego i Tenzinga. Miaem wtedy
siedem lat, ale pamitam Mount Everest i tych dwch; zdjcia z tego wyczynu obiegay wiat,
przez dug chwil to bya najwaniejsza wiadomo na kuli ziemskiej.
Wic widz Szymborsk, jak trzyma w lewej doni widokwk z Himalajw... Cho nie, kto
by jej wtedy wysa pocztwk z Himalajw; wic raczej trzyma jakie pismo z fotografi,
Przekrj, wiat albo Dookoa wiata, a fotografia jest podpisana: W Himalajach, widok
na Annapurn. Na pierwszym planie odciski stp Yeti, i wpatruje si uwanie w te lady, czy
rzeczywicie takie olbrzymie. Potem przenosi wzrok odrobin wyej, gdzie na zdjciu
rozpocieraj si wyniose zbocza biaych gr, i przez moment ma uczucie, jakby znajdowaa si
w czterech cianach lawin. Chwil pniej odkada pismo i spoglda za okno. Moe jest wanie
zima. Pada nieg. Osiada na parapetach i gzymsach domu naprzeciwko. Poetka siada gbiej w
fotelu, opatula si swetrem. Przytupuje dla rozgrzewki, bo piec wygas i trzeba dopiero pj po
wgiel do piwnicy. Rozglda si po pokoju. Ma nagle wraenie, e ich zimna pustka osunie si
na ni poczwrn lawin. Sama nie wie dlaczego.

29

PO RAZ SZSTY

ROZMOWA Z KAMIENIEM
Pukam do drzwi kamienia.
To ja, wpu mnie.
Chc wej do twego wntrza,
rozejrze si dokoa,
nabra ciebie jak tchu.
Odejd mw kamie.
Jestem sczelnie zamknity.
Nawet rozbite na czci
bdziemy szczelnie zamknite.
Nawet starte na piasek
nie wpucimy nikogo.
Pukam do drzwi kamienia.
To ja, wpu mnie.
Przychodz z ciekawoci czystej.
ycie jest dla niej jedyn okazj.
Zamierzam przej si po twoim paacu,
a potem jeszcze zwiedzi li i kropl wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja miertelno powinna ci wzruszy.
Jestem z kamienia mwi kamie
i z koniecznoci musz zachowa powag.
Odejd std.
Nie mam mini miechu.
Pukam do drzwi kamienia.
To ja, wpu mnie.
Syszaam, e s w tobie wielkie puste sale,
nie ogldane, pikne nadaremnie,
guche, bez echa czyichkolwiek krokw.
Przyznaj, e sam nieduo o tym wiesz.
Wielkie i puste sale mwi kamie
ale w nich miejsca nie ma.
Pikne, by moe, ale poza gustem
twoich ubogich zmysw.
Moesz mnie pozna, nie zaznasz mnie nigdy.
Cala powierzchni wracam si ku tobie,
a caym wntrzem le odwrcony.
30

Pukam do drzwi kamienia.


To ja, wpu mnie.
Nie szukam w tobie przytuku na wieczno.
Nie jestem nieszczliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mj wiat jest wart powrotu.
Wejd i wyjd z pustymi rkami.
A na dowd, e byam prawdziwie obecna,
nie przedstawi niczego prcz sw,
ktrym nikt nie da wiary.
Nie wejdziesz mwi kamie.
Brak ci zmysu udziau.
aden zmys nie zastpi ci zmysu udziau.
Nawet wzrok wyostrzony a do wszechwidzenia
nie przyda ci si na nic bez zmysu udziau.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamys tego zmysu,
ledwie jego zawizek, wyobrani.
Pukam do drzwi kamienia.
To ja, wpu mnie.
Nie mog czeka dwch tysicy wiekw
na wejcie pod twj dach.
Jeeli mi nie wierzysz mwi kamie
zwr si do licia, powie to, co ja,
Do kropli wody, powie to, co li.
Na koniec spytaj wosa z wasnej gowy.
miech mnie rozpiera, miech, olbrzymi miech,
ktrym mia si nie umiem.
Pukam do drzwi kamienia.
To ja, wpu mnie.
Nie mam drzwi mwi kamie.
Sze razy puka narratorka do drzwi kamienia. Pi razy kamie odmawia probom o
gocin, by dopiero za szstym, ostatnim razem wyzna, e po prostu nie ma drzwi. Sze razy
wodzona za nos, zbywana odpowiedziami o pozorach prawdy. Dlaczego pozorach? Przecie
kamie zdaje si odpowiada wcale logicznie... Ale jednak do koca ukrywa t najwaniejsz
prawd brak drzwi. Czy dlatego, eby rozmowa w ogle moga si odby? Jest wic co w tym
kamieniu przepraszam za oksymoron ludzkiego. Te jakby chcia pogada z czowiekiem.
Ta rozmowa, cho nie zakoczona dobrym rezultatem, jest jednak rozmow. Kamie odpowiada
wcale chtnie i wcale obszernie. Mwi wprawdzie, e nie ma mini miechu i z
koniecznoci musi zachowa powag, ale co w rodzaju narzdzia mowy zdaje si posiada.
Narzdzia niewtpliwie wewntrznego, bo na zewntrz pozostaje cay czas tylko kamieniem i
jest to jego gwna linia samoobrony przed atakujc poetk.
To szeciokrotnie powtrzone zawoanie do kamienia brzmi jak zaklcie. Sezamie, otwrz
si! Ale sezam pozostaje zamknity. To nie to haso. Narratorka zdaje si jednak nie zna
innego, prawidowszego. Nic nie pomagaj tumaczenia i wyjanienia. Brak dobrego hasa nie
otworzy kamienia.
31

Czy moemy podejrzewa, co to za haso? Chyba tak. Wyjawia je sam kamie; brzmi
zmys udziau. Nie wejdziesz, masz zaledwie zamys tego zmysu, / zaledwie jego zawizek,
wyobrani. Wyobrania poety to mao, wyobraa sobie mona oczywicie dowolnie
wszystko, nawet jak wyglda wntrze kamienia. Ale zmys udziau to nie to samo. Udzia
oznacza porozumienie ponad sowami, ponad wyobrani; w istocie ponad kultur. Oznacza
udzia w tosamoci natury. Tymczasem, co tu kry, natura kamienia i natura czowieka to dwie
cakowicie rne rzeczy. Niekoniecznie tylko dlatego, e, jak mwi nauka, obie te substancje
przynale do dwch rnych wiatw materii organicznej (czowiek) i nieorganicznej
(kamie). Bo co do tej niewzruszonej przynalenoci mona by jeszcze podyskutowa i zrobimy
to w swoim czasie. Idzie te o to, e kamie pozosta w sferze natury, a czowiek czciowo ju
przenis si w sfer kultury. I wzajemnie stracilimy szans kontaktu.
Owszem, by moe kamie posiada jaki swj tajemny jzyk, ktrego si nauczywszy
czowiek mgby otworzy sezam jego drzwi (o ile takowe istniej, kamie przecie temu
zaprzecza). Ale zaszlimy za daleko od siebie. A jeszcze nam, ludziom, przydarzya si po
drodze ewolucja, co w trakcie swego trwania kazaa kolejnym formacjom biologicznym
zapomina jzyka poprzednikw; pstrg nie rozumie topoli, mija nie rozumie pstrga,
krokodyl nie rozumie mii, kruk nie rozumie krokodyla i tak dalej. Nie umiemy ju wrci
do jzyka kruka, a co dopiero jzyka kamienia, cho mieszkamy na tej samej planecie. W innym
wierszu, z tomu Wszelki wypadek25, pisze poetka:

Pomaro mi rodzestwo, kiedy wypezam na ld


i tylko ktra kostka wituje we mnie rocznice.
Wyskakiwaam ze skry, trwoniam krgi i nogi, (...)
machnam na to petw, wzruszyam gaziami.
Podziao si, przepado, na cztery wiatry rozwiao.
Sama si sobie dziwi, jak mao ze mnie zostao:
pojedyncza osoba w ludzkim chwilowo rodzaju (...)
Podziao si, przepado. Taka jest midzy innymi cena ewolucji, ;e tworzc nowe gatunki
oddziela je od siebie nieprzebytym murem.
Wic powiedzmy i to, e domniemana rozmowa z kamieniem jest tylko domniemana
wanie. To narratorka poniekd uycza swojego ludzkiego jzyka kamieniowi, rwnie
poniekd za niego konstruujc odpowiedzi. Tylko na takich warunkach mogoby zaistnie
jakiekolwiek porozumienie. Spjrzmy, te jzyki s identyczne, to waciwie jeden jzyk. Jake
wic z konsekwencj tego, co wyej napisalimy? e na drodze ewolucji potracilimy jzyki
kontaktu?
No wic wyobramy sobie, e utrzymujemy t konsekwencj. Jak wygldaby wwczas ten
wiersz? Ano tak, e poetka o co prosiaby, zadawaa pytania, ale w miejscu odpowiedzi
kamienia mielibymy tylko wielkie milczenie, puste miejsce. I tu szczliwie dla nas wkracza
licentia poetica. Poetka poycza swj jzyk kamieniowi, ebymy wiedzieli, co ma jej i nam
do powiedzenia. Daje jednak swojemu rozmwcy okrutn bro do dyspozycji: logik. Kamie
posuguje si wic swoj wasn logik, poetka swoj. Ona mwi, e podobno s wewntrz
kamienia wielkie puste sale, nie ogldane, pikne nadaremnie. A on odpowiada (w swojej
logice), e owszem, i e s rzeczywicie wielkie i puste, ale w nich miejsca nie ma. Jest to
logika paradoksu, ale wanie midzy innymi takim narzdziem dysponuje niegocinny kamie,
eby utrzyma nieprzekraczalny dystans midzy sob a niemoliwym do zaproszenia gociem.

25

Czytelnik, Warszawa 1972.

32

A w ogle, spytajmy, po co Szymborskiej wtrcanie si w kamienne sprawy? Dlaczego tak


si namolnie (przyznajmy: w tej upartej namolnoci jest co towarzysko niemal nagannego...)
doprasza o zaproszenie?
W zaczniku do pierwszej proby uywa argumentacji, e chce tylko rozejrze si dookoa
i ewentualnie nabra kamienia jak tchu. Niczym turystka proszca o przepustk do miejsca o
szczeglnych walorach widokowych i zdrowotnych. Cho jake to zaczerpn kamienia jak
tchu... Doprawdy, co za pomys... Zaczerpn tchu znaczy przecie co znaczy: ozdrowiecze
nabranie powietrza (w lesie, w grach, nad morzem) lub uspokojenie organizmu chwilowo
wytrconego ze stanu naturalnej rwnowagi. Moe te oznacza zapanie powietrza przez
kogo, kto wanie przed chwil by tego powietrza pozbawiony (topi si, by duszony itp.). Ale
eby tym powietrzem mia by kamie?
Sprbujmy z innej strony. Lata 19551957 w wczesnej Polsce byy, jak wyej
wspomnielimy, latami nabierania oddechu przez spoeczestwo, wyzwalania si z dusznej i
zakamanej atmosfery stalinizmu. Paday wiary i mity, zudzenia i zamki na lodzie,
pieczoowicie wytwarzane przez propagand komunistyczn, w czym niemay udzia mieli
pisarze. W cenie zacz by nagle nie tylko kolor i miech, ale rwnie rzeczowy konkret.
Albo odwrotnie konkretno rzeczy. Co dotykalne, jest prawdziwe. Co blisko, na odlego
rki jest wiarygodne. Do ask powrcia zwyczajno, bo bya przeciwiestwem patosu. Pisarze,
w tym poeci, zaczli by niesychanie rzeczowi. Bo przedmioty nie zawodz, zawodz ludzie.
Rwienicy Szymborskiej, Zbigniew Herbert i Miron Biaoszewski, zaczli adorowa zwyke
rzeczy. Wprawdzie pierwszy tom Herberta nosi tytu raczej metaforyczny ni przedmiotowy
(Struna wiata), dopiero trzeci nazywa si Studium przedmiotu to jednak wanie w tym
pierwszym spotkamy wierszehymny do rzeczy. Taki stoek:

W kocu nie mona ukry tej mioci


may czworong na dbowych nogach
o skrze szorstkiej i chodnej nad podziw
przedmiot codzienny bez oczu lecz z twarz
na ktrej zmarszczki sojw sd dojrzay znacz
(...)
wiesz mj kochany byli szarlatani
ktrzy mwili: kamie rka kamie
oko kiedy dotyka ksztatw co s pustk
(...)
jak ci wyrazi moj wdziczno podziw
przychodzisz zawsze na woanie oczu
nieruchomoci wielk tumaczc na migi
biednemu rozumowi: jestemy prawdziwi
na koniec wierno rzeczy otwiera nam oczy 26
Bardzo podobnie duchowo, tyle e poetycko inaczej, potraktowa rzeczy dnia codziennego
Biaoszewski. Nie przypadkiem jego debiut poetycki nosi tytu Obroty rzeczy.
Jake si ciesz,
e jeste niebem i kalejdoskopem,
e masz tyle sztucznych gwiazd,
e tak wiecisz w monstrancji jasnoci,
gdy podnie twoje wydrone
26

Stoek, w: Struna wiata, Czytelnik, Warszawa 1956.

33

p globu
dokoa oczu,
pod powietrze.
Jake nieprzecedzona w bogactwie,
yko durszlakowa!27
Hymny do zwyczajnoci rzeczy intonowali take modsi poeci, dopiero wchodzcy do
literatury w tym czasie Grochowiak, Bryll, Bursa. Rzecz dawaa utracon pewno.
Szymborska te t niedawn pewno utracia. Wic moe prba rozmowy z kamieniem,
zaczerpnicia go jak tchu naley do tego samego nurtu problemowego? Nie jestem do koca
pewien, a jako nijak nie mog si dogada ani z domowym stokiem, ani z durszlakiem, eby te
intuicje potwierdzi.
Pierwsza proba narratorki nie zostaa speniona. Odejd, powiedzia brutalnie kamie. Istota
mojego jestestwa polega na tym, e kada cz mnie jest rwnie caoci i mog si tylko w
nieskoczono dzieli, natomiast nie mog si otworzy. Ale poetka, o dziwo, wcale nie pyta o
i s t o t kamienia! Istot kamienia jest jego kamienno, na przykad twardo i materialna
jednorodno. Gdyby interlokutorce zaleao na zbadaniu istoty kamienia, dalsza z nim rozmowa
na pewno wygldaaby inaczej. Choby tak jak w wierszach proz najwybitniejszego badacza
natury rzeczy, francuskiego poety Francisa Pongea, ktry cae poetyckie ycie powici
wanie precyzyjnym analizom przedmiotw i zjawisk wiata.28
Wic nie, problem nie w konstrukcji i fizykalnych waciwociach kamienia. Chodzi o
wycieczk w gb, o przekroczenie nieprzekraczalnego. Wic te o poznanie. Ale inne ni to, o
ktre chodzi na przykad Pongeowi. Ponge jest pozytywist, encyklopedyst rzeczy, chce opisa
istot wiata, a e wiat skada si z rzeczy i zjawisk, chce je opisa moliwe dokadnie i
precyzyjnie. Pomys szalony, ale bez szalestwa nie ma w poezji wielkoci. Szymborska nie
wykazuje a takich ambicji albo tylko takich. Chce troch mniej: odby ma wycieczk po
wntrzu kamienia. Nie potrzebuje dowiadywa si, z czego jest kamie albo co jest w nim w
rodku. To wie: s w nim wielkie puste sale, a on sam jest paacem (patrz trzecia strofa). Potem
jeszcze zamierza na moment skoczy w odwiedziny do licia i kropli wody. I zarazem chce
troch wicej: przekroczy natur natury. Sprawdzi, czy istnieje jakiekolwiek braterstwo
midzy mieszkacami i dziemi tej samej matki ziemi, czy te jestemy na zawsze i
beznadziejnie podzieleni.
Chce by naprawd niezobowizujca. Do niczego nie zmusza kamienia, do adnego
wysiku, sprztania z okazji odwiedzin. Prosz zwrci uwag na ten lekki, towarzyski niemal
ton wiersza. Przychodz z ciekawoci czystej. Czystej bez adnych dodatkowych intencji.
Potem mwi, e wcale nie chce zosta, e ma dokd wrci. Nie jestem nieszczliwa. / Nie
jestem bezdomna. Chce zagwarantowa kamieniowi maksimum bezpieczestwa ze swojej
strony, nie jest intruzem, ktry wejdzie i nie wyjdzie. Mj wiat jest wart powrotu zapewnia.
To ju cakiem inny ton, inne mylenie ni to, o ktrym wspominalimy przy okazji
popadziernikowej poezji rzeczy Herberta i Biaoszewskiego. Dla obu poetw przedmiot jest
27

Szare eminencje zachwytu, w: Obroty rzeczy, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957.
Francis Ponge, 18991988. Autor synnego zbioru Le parti pris des choses (Po stronie rzeczy) z 1942 oraz
Promes (1948). Tak np. opisywa wod: Niej ni ja, zawsze niej ode mnie znajduje si woda. Tote patrz na
ni zawsze ze spuszczonymi oczami. Tak jak na ziemi, kawaek ziemi, odmian ziemi. / Jest biaa i byszczca,
bezksztatna i wiea, pasywna i uparta w jedynym swym naogu: cienia. Rozporzdza wyjtkowymi rodkami do
zaspokojenia tego naogu: opywajcym, przenikajcym, obicym i przeciekajcym. w nag dziaa nawet
wewntrz jej samej: zapada si bez przerwy, nieustannie wyrzeka si formy, chce si tylko poniy, pada plackiem
na ziemi, jak trup, jak mnisi w niektrych zakonach. Wci niej: taka zdaje si by jej dewiza: przeciwiestwo
excelsior. (O wodzie, w zbiorze Utwory wybrane, przeoy Jacek Trznadel, Pastwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1969).
28

34

oparciem, ucieczk, schronieniem, gwarantem. Szymborska jest delikatniejsza i ostroniejsza. I


bardziej samodzielna, nie potrzebuje oparcia w jakiejkolwiek rzeczy. Jeli odczuwa gd czego,
to nie gd bezpieczestwa i pewnoci, ale gd poznania. Chocia nie przypadkiem wybiera do
dialogu wanie kamie, symbol trwaoci i opiekustwa, siy i mdroci (a take, nie da si
ukry, nieczuoci i trudu, blu i zniszczenia). Kamie nie jest tak ot sobie zwyk rzecz,
aczkolwiek trudno o co zwyklejszego. Kamie jest z a d a n i e m na skal maksymaln.
Nawet przysowiowa ryba zdaje si mie wicej gosu ni kamie, a o mniejsz ywotno
trudno kogokolwiek czy cokolwiek posdzi. Kogo takiego wzi na obiekt
towarzyskopoznawczych umizgw... A jednak Szymborska podejmuje wanie takie zadanie.
I wci zdaje si przegrywa. Wszystkie kolejne argumenty zgaszane podczas ponawianych
prb o otwarcie drzwi napotykaj na identyczny opr. Kamie a to ucieka si do unikowych
frazeologizmw, jawnie dworujc z interlokutorki (jestem z kamienia mwi, pikny i
nieczuy), a to twierdzi, e jego wewntrzne uroki bd dla niej niezrozumiae (poza gustem
twoich ubogich zmysw).
Nie wzrusza go nawet ludzka miertelno poetki... Spjrzmy przy okazji na kolejn gr
sw-znacze: wzruszy dotyczy oczywicie sfery uczu, ale rdzeniem w tym okreleniu jest
ruch. Wzruszy kamie moe te oznacza poruszy, i wtedy wkraczamy w cakiem inn
sfer znacze, bo w inn f u n k c j kamienia. Kamie w ruchu, poruszony, uruchomiony, co
innego znaczy, zmienia si jego pole semantyczne. Ruch jest gosem kamienia, w
przeciwiestwie do nieruchomego milczenia. Kamie w ruchu moe stanowi zagroenie, ale
moe by wielorak metafor. Mwi si przecie: poruszy kamie jako znak dokonania
czego niemoliwego, heroicznego (ruszy z posad bry wiata, jak gosi
Midzynarodwka). Jest kamie Syzyfa, ktrego istot jest wtaczanie i spadanie, za bezruch
zatrzymanie na szczycie gry jest mu wanie doskonale odjty. Moja miertelno powinna
ci wzruszy, mwi poetka do nieczuego rozmwcy. Ale kamie si ani wzrusza, ani porusza.
Podobne sowne gry, wykorzystywanie wieloznacze, bd coraz czciej ulubion broni
Szymborskiej w wysikach nazywania nieogarnionoci wiata.
Pukajc przedostatni raz uywa poetka dosy zdumiewajcego argumentu: Nie mog czeka
dwch tysicy wiekw / na wejcie pod twj dach. Co znacz te dwa tysice wiekw, dwiecie
tysicy lat? W kontekcie poprzedniej odpowiedzi kamienia, e narratorce brak zmysu
udziau, mona by sprbowa tak to czyta: skoro udzia oznacza ni mniej ni wicej, tylko
wejcie na ten sam poziom komunikacyjny, eby jakiekolwiek porozumienie byo moliwe to
moe te dwa tysice wiekw s tu okresem, jakiego potrzebowaaby narratorka, eby do tego
poziomu zej? Czyli, na przykad, zamieni si z powrotem w kamie, wrci do ziemi. I wtedy
si do pogawdki jak kamie z kamieniem. Bo odwrotnie si nie da, ewolucja nie dziaa na
linii kamie (materia nieoywion) czowiek (materia oywiona). Czowiek moe skamienie,
ale kamienia nie da si oywi.
Troch nawet mnie samego szokujce rozwizanie, ale szczerze mwic: na razie nie widz
lepszego. Moe co jeszcze wymyl w trakcie pisania tego tekstu. Przeczytaem sporo szkicw
krytycznych powiconych tej poezji, i cho Rozmowa z kamieniem, jeden z najsynniejszych
wierszy, Szymborskiej, bya tam dziesitki razy przywoywana, nigdzie nie znalazem
wytumaczenia tego zadziwiajcego passusu. Nie przeczytaem wszystkiego, wic moe lepsza
odpowied jest tam gdzie ukryta. Moe jej autor sam si odezwie.
Jest jeszcze jeden dylemat. Te dwa tysice wiekw. Dlaczego wanie tyle? Nie pytajmy
geologii, jak dugo trwaj procesy fosylizacji, czyli kamienienia organizmw ywych, a potem
sylifikacji, czyli krzemienienia, bo czas rozkadu bywa rny w przypadku rnych elementw
organicznych wic rwnie dobrze mona przyj, e ciao ludzkie ulegnie skamienieniu po
piciu wiekach, jak po piciu ich milionach. Przyjmijmy zatem, e te dwiecie tysicy jest liczb
umown, oznaczajc tyle co bardzo duo w kategoriach czowieczej egzystencji, cho nader
mao w kategoriach procesw geologicznych. Na szczcie wystarczajco, eby narratorka
moga porozmawia z kamieniem na jego poziomie rozwoju intelektualnego.
35

Motyw zrwnania poziomw midzy organicznym a nieorganicznym daje znacznie wicej do


mylenia, zwaszcza w kontekcie fascynacji Szymborskiej ewolucyjnymi przemianami w
przyrodzie, ktre doprowadziy do pojawienia si dziwacznego stworzenia z upierzon
watermanem rk29 czowieka. W tytuowym wierszu tomu, z ktrego pochodzi ta opierzona
rka, znajdziemy take taki oto zwrot: jak na marnego wyrodka krysztau. Mowa wci o
czowieku. Hm, wyrodek krysztau... C za dziwactwo? Wiadomo przecie, e z krysztau
adne ycie si nie wywodzi! Wywodzi nie moe! Krysztay, owszem, mona wyhodowa jak
paprotk albo tymianek, tyle e innymi sposobami, ale nie da si z nich wyhodowa nawet aby,
a co dopiero poetki! Odwrotnie i owszem, organizm ludzki jest w stanie wyhodowa wewntrz
siebie przerne krysztay, choby fosforan wapniowy w kamieniach nerkowych, ale w drug
stron nic jako ywo zrobi si nie da.
Szymborska jest jednak dziwnie uparta w swoich ewolucyjnych przewiadczeniach. (I ma
niezwyk intuicyjn racj, co si rycho okae). W Notatce, wierszu poprzedzajcym w Soli
(sl te kryszta!) Rozmow z kamieniem, opowiada o wizycie w muzeum archeologicznym.
W pierwszej gablocie / ley kamie. (...) W drugiej gablocie / cz koci czoowej. / Trudno
ustali / zwierzcej czy ludzkiej. Idmy dalej, powiada. Ale dalej nic nie ma. Pki co
ewolucja na tym si koczy. Na pocztku by kamie, po nim ko, po koci na razie nic. Co
najmniej zastanawiajce.
W rodkowej czci wiersza umieszcza poetka tak jeszcze metafor: Z kamienia uleciao
niebo. Ma to bezporedni zwizek z porwnaniem iskry skrzesanej z kamienia / do gwiazdy
kilkanacie linijek wyej. Zacytujmy zreszt cay ten fragment, bo si pogubimy. Przypominam
jestemy przy gablocie z koci.

Ko jak ko.
Idmy dalej.
Tu nic nie ma.
Zostao tylko
stare podobiestwo
iskry skrzesanej z kamienia
do gwiazdy.
Rozsunita od wiekw
przestrze porwnania
zachowaa si dobrze.
To ona
wywabia nas z wntrza gatunku, (...)
To ona
obrcia nasz gow w ludzk
od iskry do gwiazdy
Zapamitajmy t iskr i gwiazd, bo potem jeszcze wielokrotnie bdzie Szymborska wraca
do opozycyjnego kojarzenia optyki bliskiej z dalek, wiata mikro i makro. Na razie chodzi o to,
e iskra jest jeszcze po stronie natury, naley do kamienia. Gwiazda z kolei jest wyranym
znakiem kultury, podobnie jak przestrze porwnania iskry do gwiazdy, co obrcia nasz
gow w ludzk. Znw tajemnicze powizania.
Signijmy do jeszcze wczeniejszego wiersza z tego samego tomu W rzece Heraklita.

29

Tomasz Mann, w: Sto pociech, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1967.

36

W rzece Heraklita
ryba owi ryby,
ryba wiartuje ryb ostr ryb,
ryba buduje ryb, ryba mieszka w rybie
(...)
W rzece Heraklita
ja ryba pojedyncza, ja ryba odrbna
(choby od ryby drzewa i ryby kamienia)
pisuj w poszczeglnych chwilach mae ryby
Wszystkie powaniejsze omwienia tej poezji wskazuj na jej silne zwizki z trzema co
najmniej systemami filozoficznymi: Heraklitejskim, Leibnizowskim i egzystencjalnym (Sartre,
Camus). Zostawmy na razie ten ostatni. Heraklitowskie panta rhei z pewnoci okae si
pomocne przy badaniu ewolucjonistycznych koncepcji autorki Soli. Ale nie tylko chodzi o to, e
wszystko pynie. Take o to, e w tej rzece rzeczy i zdarze wszystko jest swoist jednoci,
granicernice zacieraj si, noc i dzie staj si paradoksalnie podobne do siebie. Osobno
zdaje si przegrywa z utosamieniem; chwyt poetycki Szymborskiej skonstruowanie na wzr
uamka matematycznego cigu nastpstw przedmiotowo-sytuacyjnych (mianownik ryba,
licznik rybie funkcje) pokazuje t migotliw zaleno w sposb cakowicie rewelacyjny.
Pomimy teraz odrbny i obszerny temat skdind wany rnicy midzy innymi
rybami a ryb mn pojedyncz, rybpoetk. Zwrmy za to uwag na obecno w tej rzece
obecno tosam, rwnorzdn! ryby drzewa i ryby kamienia. Znw powtarza si (celowe?
przypadkowe?) zestawienie materii oywionej (drzewo) z nieoywion, kamieniem.
Pora odwoa si do wspomnianej wyej intuicji Szymborskiej, dotyczcej najbardziej chyba
kontrowersyjnej kwestii wiata: czy i w jaki sposb istnieje przejcie midzy obiema
materiami. Jest to przecie pytanie o pojawienie si ycia na Ziemi. Szymborska staje tu
konsekwentnie po stronie nauk przyrodniczych. Przypomnijmy w zadziwiajcy wers ze Stu
pociech, o czowieku, co jak na marnego wyrodka krysztau tu cytat urwijmy, bo
wystarczy. Wiersz ten Szymborska napisaa w poowie lat 60. Teoria o moliwoci pojawienia
si pierwszego ycia na Ziemi, polegajcego na samoodtwarzaniu si nieorganicznych
krysztaw krzemianw, sformuowana zostaa przez Grahama CairnsSmitha, chemika z
Glasgow, mniej wicej w tym samym czasie. Prawdziw popularnoci zacza si cieszy
dopiero niedawno, pozostajc jedn z bardziej rewolucyjnych koncepcji dotyczcych inicjacji
ycia na naszej planecie (informacje te zawdziczam znakomitemu socjobiologowi Richardowi
Dawkinsowi).
Czy Szymborska wiedziaa o tym? Czy to tylko jej nadzwyczajna intuicja? Jakkolwiek by
byo, sprawa jest wystarczajco fascynujca, eby powici jej chwil uwagi.
Pytanie zatem czy kamie yje? nabiera jakby nowych znacze. Dzi biolodzy wiedz, e
mae zwane skaotoczami rozpuszczaj wasnymi kwasami skay zanurzajc si w nich i tak
wspegzystujc; e ptasie guano zamienia si w kamie; e kalcyt, czyli wglan wapnia,
minera z pochodzenia, w rwnym stopniu wsptworzy skay wapienne, co szkielety ywych
organizmw, wic i szkielet czowieka; e w zwizku z tym w naszym organizmie pojawiaj si
zwapnienia koci jako proces z kolei degeneracyjny, oraz e cierpimy na kamienie nerkowe; e
krysztay kwarcu zawieraj w sobie pcherzyki powietrza i kropelki wody; e kury produkuj
jaja w skamielinowej otoczce wapniowej, a nastpnie zjadaj te skorupki z powrotem
rozpuszczajc je w kwasach odkowych. e wreszcie sam kamie ulega najdziwniejszym
procesom rdzewienia, obrastania flor podwodn i naziemn, patynuje si na powietrzu,
przemarza na mrozie i przegrzewa si w kanikule, co wywouje szereg zmian tak na jego
powierzchni, co w strukturze wewntrznej.
37

Wic moe rzeczywicie ycie jest naprawd wszdzie, i kamie, choby nie wiadomo jak
udawa martwego, jako tam w gbi swojego jestestwa yje?
Leibniz, drugi filozoficzny mistrz Szymborskiej ale i on, jak wszyscy jemu podobni,
zostawili ledwo swoje lady w tej poezji, odciski palcw i intelektw powiada (troszk w tym
podobny do Heraklita), e wszelkie zjawiska w naturze, acz rni si midzy sob, to w gruncie
rzeczy s sobie bliskie. A nawet jak niezbyt podobne, to zawsze znajd si midzy nimi jakie
nieskoczone stadia porednie, natura bowiem nie ma budowy skokowej, tylko cig. Nic
bowiem nie jest do koca ze sob jedynie tosame; nawet przeciwiestwa maj co wsplnego.
Jeli jestem godny, oznacza to przypadek przejedzenia najmniejszego z moliwych; jeli czytam
ksik autora P. z ewidentnym obrzydzeniem, znaczy to tyle, e mj entuzjazm dla tego dziea
jest sprowadzony do minimum. Nowoczesna geolopaleontologia, oywiajca materi
nieorganiczn, zdaje si dziwnie przypomina wykadni mdrca z Lipska. Tak oto kamie
zyska szans bycia najmniej ludzk ze wszystkich Szymborskich.
Tu wypadaoby si jednak zatrzyma i spojrze przytomniej na rzeczywisto. Przynajmniej
rzeczywisto wiersza. Szymborska, piszc Rozmow z kamieniem, miaa mimo wszystko na
myli to tylko, e midzy kamieniem a czowiekiem porozumienia nie ma i raczej nie bdzie.
Moe za te dwa tysice wiekw... Ktr to odlego czasow mona by prbowa rozumie tak
jeszcze, e wanie wtedy, w jakiej niewyobraalnie odlegej przyszoci, kto wymyli wsplny
jzyk midzy kamieniem a czowiekiem. A na razie nie ma powrotw, tak jak nie ma
wstecznej ewolucji.
Nie ma powrotw nie tylko do jzyka kamienia! Nie ma te porozumienia z czym znacznie
bliszym: na przykad z wod albo materi oywion, rolin: zwr si do licia, powie to, co
ja, / Do kropli wody, powie to, co li. Ba, jest gorzej jeszcze. Nawet wos z wasnej gowy
bdzie milcza, nieprzenikniony. On, cz ciaa poetki! miech kamienia brzmi jak nazbyt ju
gorzka ironia.
Natura tak naprawd JEST i tyle. Badamy j na wszelkie sposoby, tniemy, kujemy,
miadymy, rozkadamy na czynniki pierwsze. Usiujemy podpatrze fenomen inynierii
genetycznej, o ile od nas mdrzejszej. A sama natura? Nie interesuje si nami, cho jestemy
nadal jej czci. Jej utajone ycie jest nam niedostpne. Potencjaln blisko kamienia i
czowieka, ktrej tyle zda wyej powicilimy, naley uzna za antycypacj, za niezwyke i
przenikliwe, a zapewne cakowicie niewiadome proroctwo Szymborskiej o gbszym
metabolizmie w przyrodzie, ni si nam (i samej autorce) dotd zdawao. Sia poetyckiej
wyobrani czasem wyprzedza koncepcje naukowe.
Ale w gruncie rzeczy dzieli nas beznadziejna obco. I jednostronne tylko zainteresowanie.
Kilkanacie lat pniej napisze Szymborska wiersz o sobie siedzcej pod jabonk nieciekaw,
ktry rok, jaki kraj, / co za planeta i dokd si toczy 30. A w latach dziewidziesitych
sformuuje to cakiem dosadnie:

Wiem co listek, co pitek, kto, szyszka, odyga,


i co si z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.
Chocia moja ciekawo jest bez wzajemnoci,
nad niektrymi schylam si specjalnie,
a ku niektrym z was zadzieram gow.
Macie u mnie imiona:
klon, opian, przylaszczka,
wrzos, jaowiec, jemioa, niezapominajka,
a ja u was adnego.
30

Jabonka, w: Wielka liczba, op. cit.

38

(...)
Porola, zagajniki, taki i szuwary
wszystko, co do was mwi, to monolog,
i nie wy go suchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemoliwa.
Pilna w yciu pospiesznym
i odoona na nigdy.31
Na koniec chciabym zgosi pewn drobn uwag, niewielk myl na marginesie. Rozmowa
z kamieniem jest wierszem oczywicie filozoficznym, oczywicie egzystencjalnym i tak dalej.
Dowodzi wspaniaego rozkwitania poezji Wisawy Szymborskiej po 1956 roku, dawno ju
rozliczonej wewntrznie z uproszcze i uroszcze twrczoci bezporednio zaangaowanej w tak
zwan otaczajc rzeczywisto. Czy jednak cakiem i nieodwoalnie zrezygnowaa poetka z
rozmowy z ow rzeczywistoci? Czy take i w tym wierszu nie zawiera si jakie przesanie
pod adresem tych, ktrzy chcieliby zbyt wprost, zbyt nachalnie wada ludzkimi umysami,
ludzkim yciem po prostu? Zastanwmy si, powiada poetka. Nie, cofnijmy to zdanie. B y
m o e powiada; nie mam adnej pewnoci, ja tylko podejrzewam, e mogaby tak powiedzie,
cho wiem, e dopisywanie wierszom fikcyjnych sensw jest tak samo szkodliwe, jak tych
sensw niedoczytanie; ot zastanwmy si, powiada (by moe) poetka: jeli z kamieniem,
wod i liciem, a nawet z wasnym wosem, rzeczami tak jasnymi i prostymi, nie umiemy si
porozumie, nie umiemy ich pozna, to jake omielamy si myle, e moliwe jest poznanie
drugiego czowieka? I w zwizku z tym co znaczy przekonanie, e to wanie my mamy racj, i
w imi tej racji narzucamy innym swoj wol i wadz?
Jeszcze raz odwoajmy si do Hamleta; Szekspir jest dobry na wszystko.

HAMLET
Nie zagraby na tym flecie?
GUILDENSTERN
Nie umiem, ksi.
(...)
HAMLET
Wionie! A ze mn jak si obchodzisz? Chciaby gra na mnie jak na instrumencie: wydaje
ci si, e znasz moje klapki i wentyle, chcesz wydrze serce mojej tajemnicy, wydoby ze mnie
wszystkie nuty od dou do gry skali. W tym niewielkim instrumencie jest istotnie tyle muzyki,
tyle czystego dwiku a jednak nie potrafisz zmusi go do piewu. Na mio bosk, mylisz,
e atwiej zagra na mnie ni na piszczace?32
To wanie miaem na myli.

31

Milczenie rolin, Arkusz 1995, nr 5, przedruk w: W. Szymborska, Widok z ziarnkiem piasku, wybr wierszy,
a5, Pozna 1996.
32
Hamlet, akt III, scena 2, op. cit.

39

PO RAZ SIDMY

PRZYPOWIE
Rybacy wyowili z gbiny butelk. By w niej papier, a na nim takie byy sowa: Ludzie,
ratujcie! Jestem tu. Ocean mnie wyrzuci na bezludn wysp. Stoj na brzegu i czekam pomocy.
Spieszcie si. Jestem tu!
Brakuje daty. Pewnie ju za pno. Butelka moga dugo pywa w morzu powiedzia
rybak pierwszy.
I miejsce nie zostao oznaczone. Nawet ocean nie wiadomo ktry powiedzia rybak drugi.
Ani za pno, ani za daleko. Wszdzie jest wyspa Tu opowiedzia rybak trzeci.
Zrobio si nieswojo, zapado milczenie. Prawdy oglne maj do siebie.
Ja te czuj si nieswojo. Prawdy oglne maj to do siebie. Tak prawd ogln jest
Przypowie. Naleaoby o tym wierszu milcze, tak jak zamilkli rybacy usyszawszy od
trzeciego, co naley naprawd myle o licie w butelce, o sytuacji wysyajcego ten list i o ich
wasnej sytuacji po zapoznaniu si z treci listu. Wic zarzdzam minut ciszy. Powinna
wystarczy, eby jeszcze raz uwanie przeczyta Przypowie, a nastpnie wybaczy
krytykowi, e z uporem godnym lepszej sprawy zabierze si mimo wszystko do swojej
opowieci.
Uwaga, oto ta minuta.
Moemy i dalej. Przypowie, jak sama nazwa wskazuje, a w tym przypadku
rzeczywicie nie wchodzi w gr jaka dodatkowa gra ze znaczeniami sw, jest przypowieci,
czyli parabol, czyli, jak powiada Sownik terminw literackich, utworem dydaktycznym
przekazujcym myl moraln przez przykad, podobiestwo lub alegori. Pewne okolicznoci
wskazuj, e najbliej tej przypowieci do alegorii. A skoro alegoria, to wkraczamy na
terytorium bajki, albowiem, jak mwi ten sam sownik, usamodzielniona literacko alegoria
stanowi wanie odmian bajki.
Jako wszystko si zgadza. Historyjka o rybakach i butelce we wszystkim przypomina bajk.
Oczywicie najbardziej bajk o rybaku i zotej rybce, gdzie wystpuje ten sam motyw owienia.
Ale przypomina te inne bajki, choby te z jake popularnym, kanonicznym motywem trzech
braci, a bajek tych legion. Zawsze dwch starszych braci jest na swj sposb podobnych w
zachowaniach i charakterach, trzeci za, najmodszy, jest cakiem inny, i to jemu zawdzicza si
rozwizanie zagadki i szczliwe zakoczenie.
Ha, szczliwe zakoczenie. Czy Przypowie Szymborskiej ma szczliwe zakoczenie?
Dobre pytanie. Jeli przy kocu wszystkim robi si nieswojo i zapada oglne milczenie,
wyglda, e z tym szczciem nie bardzo. Owszem, rybacy nauczyli si czego o naturze wiata,
a to jest wanie zadanie morau wieczcego kad przyzwoit bajk. Ale trudno mwi o
szczliwym kocu. Wic pocieszmy si, e nie wszystkie klasyczne bajki maj szczliwe
zakoczenia, aczkolwiek zawsze suszne i moralnie prawidowe. Ot, wspomniana bajka o rybaku
i rybce (jeden z jej wariantw, bo tych jest wiele). Koczy si powrotem do sytuacji wyjciowej.
Pazerny rybak, co chcia wci wicej i wicej, zosta ukarany za apczywo i przyszo mu
wrci z paacu na stare mieci. Nasi rybacy z Przypowieci nie musz si z niczym
rozstawa. Najwyej ze zudzeniami.
Utwr ten rni si do znacznie od typowych wierszy Szymborskiej. Przede wszystkim
moe tym, e waciwie nie jest wierszem, tylko czym okrelanym jako proza poetycka.
Gatunek ten, z przyjemnoci uprawiany przez poetw wszelkiej kategorii, zadomowiony
40

zwaszcza we Francji, gdzie od Baudelairea (Paryski spleen) i Rimbauda (Iluminacje, Sezon w


piekle) po Jacoba, Pongea, Michaux i Chara cignie si wietna linia jego realizacji, mia swoj
chwil wielkoci take w polskiej literaturze w latach powojennych, z kulminacj w okresie
popadziernikowym. Proz poetyck uprawiali Zbigniew Biekowski i Andrzej Bursa, Julia
Hartwig i Zbigniew Herbert, eby wymieni tylko najwybitniejszych. Zwaszcza Herbertowskie
poezjoprozy z jego drugiego tomu Hermes, pies i gwiazda33 uchodz za modelowe w
swoim gatunku. Pniej inaczej pisywa poezjoprozy Miron Biaoszewski.
Szymborska nigdy nie podlegaa chwilowym nawet modom literackim, jeli nie liczy
socrealizmu, skdind bdcego nie tyle mod, co pewnym zbiorowym gosem czasu, w ktrym
liczya si chralno, a nie wystpy solowe. Co nie znaczy, e nie prbowaa: z ciekawoci
choby. Myl, e takim wanie utworem napisanym z ciekawoci jest Przypowie.
Liryka roli zawsze bya bardzo bliska Szymborskiej, a taka proza poetycka, zwaszcza w
formie alegorii, doskonale nadawaa si do uycia jako jeszcze jedna forma wypowiedzi w
imieniu. Po kilku zaledwie prbach, wszystkich mieszczcych si w jednym tomiku, Soli,
poetka nie wrcia do dalszych eksperymentw z t konwencj. Zapewne uznaa, e nic
ciekawego nie da si ju z ni i w niej zrobi. Pozwala, owszem, opowiedzie jak lepsz czy
gorsz historyjk z inteligentnym moraem, ale to waciwie wszystko. Forma wiersza,
regularnego czy wolnego, wydawaa si ofiarowywa znacznie wicej moliwoci. A rozgrywki
poetki z materi poezji stay si ju w tej liryce, jak to gdzie wyej wspomnielimy, osobnym,
fascynujcym problemem.
Dzi, czytajc Przypowie, myl, e nie moga powsta kiedy indziej, jak wtedy, w kocu
lat pidziesitych. Moe zreszt pod niejakim wpywem Herberta, ktry bodaj pierwszy we
wspczesnej polskiej literaturze stworzy tej jakoci artystycznej i intelektualnej poetyck
powiastk filozoficzn. Gwoli powiadczenia, ale i z czystej, nieprzymuszonej przyjemnoci
chciabym przypomnie ktr z nich, ze wspomnianego Hermesa, psa i gwiazdy. Powiedzmy t:

WIATR I RA
W ogrodzie rosa ra. Zakocha si w niej wiatr. Byli zupenie rni, on lekki i jasny, ona
nieruchoma i cika jak krew.
Przyszed czowiek w drewnianych sabotach i grubymi rkami zerwali r. Wiatr skoczy za
nim, ale tamten zatrzasn przed nim drzwi.
Obym skamienia zapaka nieszczliwy. Mogem obej cay wiat, mogem nie
wraca wiele lat, ale wiedziaem, e ona zawsze czeka.
Wiatr zrozumia, e aby naprawd cierpie, trzeba by wiernym.
W tych latach poeci ale nie tylko oni, take malarze i twrcy teatru lubili rozwaa natur
wiernoci i natur zdrady; istot samotnoci i mistyk smutku. To by czas, kiedy czytao si
egzystencjalistw (wanie tumaczono i wystawiano pierwsze sztuki Sartrea, ukazyway si
powieci Camusa i SaintExuperyego), opowiadano o czarnym swetrze Juliette Greco
piewajcej w piwnicach SaintGermaindePres i poyczano sobie z wypiekami na twarzy
niewielk ksieczk pewnej skandalizujcej francuskiej autorki, Francoise Sagan, pod tytuem
Witaj smutku. O tej atmosferze pisaem wicej w rozdziale numer pi, Z nieodbytej wyprawy
w Himalaje, wic kto zapomnia, niech tam na chwil wrci.
To by niewtpliwie okres gwnej fascynacji Szymborskiej wanie egzystencjalizmem, bo
fascynowali si nim zarwno ci, ktrzy odreagowywali doktrynalny marksizm, jak ci, dla
ktrych byo to pierwsze dowiadczenie emocjonalne i intelektualne, brama do nowego,
wspaniaego wiata. Egzystencjalizm kojarzy si z samotnym i heroicznym wysikiem Syzyfa
wlokcego swj kamie na niedosiny szczyt. Piekem, gdzie zamiast diabw spotykao si
33

Czytelnik, Warszawa 1957.

41

znajomych z ulicy albo Urzdu Bezpieczestwa; pieko to inni, gosi wszak Sartre w znanym
dramacie Za zamknitymi drzwiami. By przede wszystkim poczuciem absurdu istnienia.
Pytaniem, co my tu robimy, na tym boym wiecie, i dlaczego tak wanie yjemy, jak yjemy.
Czasem rozsypuje si dekoracja. Poranne wstanie, tramwaj, cztery godziny w biurze albo w
fabryce, posiek, tramwaj, cztery godziny pracy, sen, i poniedziaek wtorek roda czwartek
pitek i sobota w tym samym rytmie: najczciej t drog idzie si atwo. Tylko e pewnego dnia
pojawia si dlaczego i wszystko rozpoczyna si w znueniu zabarwionym zdumieniem. (...)
Stopie niej i zaczyna si dziwno: spostrzec, e wiat jest nieprzenikalny, dojrze, jak obcy
jest kamie, jak nie daje si nam uj, z jak si natura, krajobraz moe nas negowa. W gbi
wszelkiego pikna kryje si co nieludzkiego, i te wzgrza, agodno nieba, rysunek drzew w
tej samej chwili trac iluzoryczny sens, ktry im przydajemy, i odtd staj si bardziej odlege
ni raj utracony. To Camus.34
I wtedy, by moe, idziemy do kuchni, bierzemy spod zlewu jedn z wielu pustych butelek, i
wkadamy do niej kartk, na ktrej przed chwil napisalimy: Ludzie, ratujcie! Jestem tu.
Ocean mnie wyrzuci na bezludn wysp. Stoj na brzegu i czekam pomocy. Spieszcie si.
Jestem tu! I otwieramy okno, i wyrzucamy butelk. Do oceanu, ktry jest wszdzie.
I pozostaje czeka, e kto usyszy nasze nieme woanie z wyspy Tu. Ktra te jest wszdzie.
Uniwersalno wyspy Tu pokazuje, jak ju daleko odesza poezja Szymborskiej od
doranoci. Ale nie od p o c z u c i a r z e c z y w i s t o c i. wiat rozbity po stalinowskim
dowiadczeniu nie wrci ju do formy. Przypomniay si te wszystkie rany, psychiczne i
fizyczne, ostatniej wojny, skoczya si przecie tak niedawno, ledwo dekad temu z maym
okadem. Take rado z odzyskanego mietnika35 zacza si pod koniec lat pidziesitych
powoli zamienia w rozgoryczenie niespenionymi nadziejami na socjalizm z ludzk twarz.
Odwilowa pwolno zacza z powrotem zamarza.
Czy dochodzio do tego dodatkowe poczucie, e jako pastwo wczone do obozu
sowieckiego nieuchronnie dryfujemy coraz dalej od normalnego wiata, zamieniajc si
niepostrzeenie w bezludn wysp? O tyle bezludn, e zaludnion samotnikami o
pustoszejcych sercach? Nie umiem powiedzie. By moe niczego takiego, tak dosownego, nie
powinno si wyczytywa z tego prozowiersza. By moe jest niczym wicej, jak uniwersaln
alegori o smutku istnienia. Literackim dugiem spaconym niemieckim i francuskim filozofom,
ktrzy odkryli, e czowiek jest wrzucony w wiat i co musi z tym niezalenym od swojej
woli fantem zrobi (Heidegger), i e nasza jednostkowa odpowiedzialno za wasne istnienia
jest tak maksymalna, e moemy, a nawet musimy negowa racje wszystkich innych ludzi jako
zagraajce naszej wolnoci wyboru (Sartre).
Jakkolwiek by nie popatrze, filozofia wyzierajca ze skromnej Przypowieci powinna bya
przyprawi o cik duchow niestrawno wszystkich prawodawcw socjalizmu. Nie taki
wiatopogld usiowali wszczepi swoim poddanym w trosce o ich uczowieczenie. Paradoksem
czasu byo i to, e Sartre, jak wielu francuskich intelektualistw entuzjasta radzieckiej wersji
wiata, dugie lata by zaciekle zwalczany wanie przez propagand komunistyczn.
Szymborska nie byaby jednak sob, gdyby nie sprbowaa przynajmniej odrobin podway
to, co sama z tak oczywistoci przed chwil wyoya. Jej wiersze nieodmiennie wszak
skonstruowane s z narracji opowieci i finalnego rozwizania, ktre czsto bywa
zaprzeczeniem poprzedzajcego je wywodu, ujawnieniem jeszcze jednego dna. Tak jest i w
Przypowieci. Dramatycznonostalgiczna historia o rybakach i samotnym mieszkacu
bezludnej wyspy, zdajca si w finale zmierza ku nader ponuremu serio, koczy si pozornie
jednorodnym emocjonalnie i informacyjnie zdaniem: Prawdy oglne maj to do siebie. Niby
nic, niby wszystko w porzdku, solidna, logiczna puenta. A jednak jest w niej jaka nuta
34

Albert Camus, Mit Syzyfa, w: Eseje, wybr i przekad Joanna Guze, Pastwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1971.
35
Takim cytatem z powieci Genera Barcz J. Kadena Bandrowskiego, znanego przedwojennego pisarza, okrelano
wtedy nastroje spoeczne w Polsce drugiej poowy lat pidziesitych.

42

przekory. Delikatna sugestia, e jak prawdy oglne, to moe nie takie znowu jednoznaczne i
bezdyskusyjne. Prawda oglna to jakby troszk mniej ni sama prawda, bezprzymiotnikowa. Bo
jest jak za szeroka definicja: znaczy tyle, e ju niemal przestaje znaczy, bo wszystko mona do
niej woy.
Prawda o wyspie Tu, taka wanie, jak j opisuje bajka Szymborskiej, jest bowiem oczywista.
Wywd trzeciego rybaka, jedynego wrd nich filozofa, logiczny. Ale po ogoszeniu tej prawdy
zrobio si nieswojo i zapado milczenie. Byaby takim odkryciem dla pozostaych dwch,
niewtpliwych realistw, a nawet materialistw, e a ich zamurowao? Niewtpliwie. Co jednak
pocz z prawd ogln? Jeli ludzie z butelkami woajcy o ratunek s wszdzie, to jak im
pomc? Taki nadmiar zada do podjcia bywa paraliujcy. Tote rybacy siadaj i milkn. Nie
zdziwibym si, gdyby po duszej chwili ktry wsta- raczej pierwszy albo drugi wzi w
rk butelk, zrobi par krokw w stron morza, zamachn si i...
Ta gorzka bajka zawiera w sobie wicej cienkiej ironii, ni si na pierwszy rzut oka zdaje.

43

PO RAZ SMY

RADO PISANIA
Dokd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pi,
ktra jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego eb podnosi, czy co syszy?
Na poyczonych z prawdy czterech nkach wsparta
spod moich palcw uchem strzye.
Cisza ten wyraz tez szeleci po papierze
i rozgarnia
spowodowane sowem las gazie.
Nad bia kartk czaj si do skoku
litery, ktre mog uoy si le,
zdania osaczajce,
przed ktrymi nie bdzie ratunku.
Jest w kropli atramentu spory zapas
myliwych z przymruonym okiem,
gotowych zbiec po stromym pirze w d,
otoczy sarn, zoy si do strzau.
Zapominaj, e tu nie jest ycie.
Inne, czarno na biaym, panuj tu prawa.
Okamgnienie trwa bdzie tak dugo, jak zechc,
pozwoli si podzieli na mae wiecznoci
pene wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeli ka, nic si tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet li nie spadnie
ani dbo si nie ugnie pod kropk kopytka.
Jest wic taki wiat,
nad ktrym los sprawuj niezaleny?
Czas, ktry wi acuchami znakw?
Istnienie na mj rozkaz nieustanne?
Rado pisania.
Mono utrwalania.
Zemsta rki miertelnej.
Wtpienie w sprawcz, albo przynajmniej tylko ocalajc moc literatury stao si jedn z
wikszych specjalnoci XX wieku. Dawniej poeci wadzili si z Bogiem o wadanie duszami
ludzkimi, wzbijali si podniebnym lotem wyobrani, ujmowali wiat w elazne klamry rygorw
poetyckiej mowy wci w przekonaniu, e dar skadania sw jest darem podobnym do ycia.
Jeli ycie jest wite, bo pochodzi od Boga, to i mowa jest wita, bo dziki niej mona Boga
44

wysawia, czyli chwali sowami. C dopiero mowa poety, boski prezent talentu... To si w
naszym stuleciu skoczyo. Testament Franza Kafki spali manuskrypty listw, notatek,
powieci i opowiada sta si wspczesnym symbolem zwtpienia w literatur.
Pisarskie konwersje, ucieczki, zdrady, gorczkowe szukanie stylw i stylistyk, ktre zdaaby
egzamin w konfrontacji z rzeczywistoci tak przemon, e omieszajc ambicje skadaczy
sw, stay si chlebem powszednim naszych poamanych czasw. Szymborska te dotkna
pieka ponienia witej mowy poezji. Ju trzy razy w cigu kilkunastu zaledwie lat wchodzia
do tej samej, a jake innej rzeki sw. Pierwsza wiara, z lat tu powojennych, zostaa
zakwestionowana przez wiar drug, z przeomu czterdziestych i pidziesitych. A potem
trzeba byo po raz trzeci zbiera si do obmylania wiata. I po tym wszystkim przyszed na
wiat roku paskiego 1963 wiersz pod tytuem Rado pisania. Miecz z pira zosta jeszcze
raz podniesiony do gry, eby przebi zwtpienie, doda otuchy literaturze raz po raz
przegrywajcej z tward materi ycia.
Jest to wiersz o powstawaniu wiersza, niezwykoci istnienia wiersza i jednak klsce
bycia wierszem.
Najpierw o powstawaniu. Czyli o ruchu skd dokd, z niczego ku czemu. Pierwsza
powstaje=pisze si sarna. Za ni/po niej powstaje=pisze si las. Dokd biegnie sarna? Do lasu,
ktry wanie si pisze. Co bdzie robi w tym napisanym lesie? Pi z wody, ktra w tym celu
musi by napisana. Skoro woda zostaa ju napisana, mona przyda jej jak cech, na przykad
odbijanie czego w sobie, choby pyszczka sarny. A to odbijanie samo w sobie jest podwjne.
Wizerunek wymylonej sarny odbity w wymylonej wodzie moe by odbiciem rzeczywistego
sowa sarna na kopii rkopisu, przez kalk.
Jeli ju mamy (napisan) sarn, to moe troszk j wzbogaci, uciekawi? Napiszmy, e
podnosi eb. Kto widzia w yciu sarn, wie, e sarna nie podnosi ba bez powodu. Jest zawsze
niezwykle czujna, wrcz obsesyjnie. Skubnie traw, podniesie gow; rozglda si, nasuchuje. I
znw do trawy, do wody.
Dziwna sarna. Dlaczego wanie sarna, a nie dzik albo o? Sarna, zwierz pochliwe,
delikatne. Jak sowo. Sowa te rodz si niepewne siebie, obwchuj si, nasuchuj. Jeli
oka si takie, jakie maj by, spuszczaj gowy, pij wod. Czekaj na nastpne. Chyba
dlatego zaraz na pocztku wiersza, w pierwszej strofie, ta sarna jest tak bardzo sowem. Spod
moich palcw uchem strzye. Midzy faktem palcw a fikcj desygnatu sowa sarna rozciga
si tajemnicza i cisa przestrze istnienia poyczonego od prawdy. Prawd jest rzeczywisto.
To zapamitajmy. e prawda jest przypisana do rzeczywistoci.
Jest jeszcze do wyjanienia taka kwestia: dlaczego zdania o sarnie, lesie i wodzie zostay
zapisane w formie pytajcej? Przecie nic nie zmienioby si w przedmiocie tekstu, gdyby
zapisa je w formie oznajmujcej. Ale poetka zdecydowaa wanie tak, i co w tym musi by.
Szymborska nigdy nie rzuca sw ani innych gramatycznoci na wiatr. Podejrzewam (nie mam
pewnoci, podejrzewam), e s to pytania, na ktre nie bdzie dobrych odpowiedzi, i nie zna ich
nawet sama autorka. Bo to dotyczy samej istoty procesu pisania. Czyli pisarskich decyzji co?
gdzie? ktrdy?
Powiedzmy: wymylam sarn. Pisz sowo sarna. I co dalej? Musz tej sarnie da jakie
dalsze ycie, ona beze mnie nic nie zrobi, nawet jednego kroku po papierze. Wic i dla mnie,
pisarza, jest zagadk, co si z ni stanie. Pki co sarna istnieje tylko w formie pojedynczego
sowa. Ale ju uruchamia si wyobrania. Dokd pobiegaby taka napisana sarna? Moe do
rda, moe do strumyka? Sarna, nawet ta napisana, szybko zaczyna prowadzi wasne,
prawdopodobne ycie sarny. Kady pisarz zna ten moment, kiedy bohaterowie jego tekstu
wymykaj mu si spod kontroli, przechodz na wasny rachunek prawdopodobiestwa. Wic
co zrobi ta sarna, ktr wanie przed chwil napisaem, napisaam? Dlaczego eb podnosi, czy
co syszy? Czy syszy co, czego ja, pisarz, nie sysz? Sama w sobie tam syszy, w rodku
samoistnej sarny?
45

Gra midzy gestem poety czynnoci pisarskiej kreacji a powstajcym sowem robi si
coraz bardziej wyrafinowana. Pojawiaj si paradoksy. Piszemy na przykad wyraz cisza ale
ten wyraz te szeleci po papierze! I straszy napisan sarn! Szelest kae sarnie podnie
gow, ale jest to szelest ciszy! Niczego! Nic nie szeleci, a jednak szeleci, bo szeleci sunce
po papierze piro...
Rwne trzydzieci lat pniej spod szeleszczcego pira Szymborskiej wyjawi si inny
wiersz, ktry w cieszcy zmysy krytyka sposb koresponduje z Radoci pisania. Nazywa si
Trzy sowa najdziwniejsze. Na szczcie jest niewielki i pozwala si przytoczy w caoci, co
o tyle wane, e jego spjno wewntrzna uniemoliwia rozrywanie go na czci skadowe. Oto
on:

Kiedy wymawiam sowo Przyszo,


pierwsza sylaba odchodzi ju do przeszoci.
Kiedy wymawiam sowo Cisza
niszcz j.
Kiedy wymawiam sowo Nic,
stwarzam co, co nie mieci si w adnym niebycie. 36
Wic po raz wtry mamy cisz, co poddana kreacji ex stilo instructo atramento, czyli
narodzin z pira wiecznego albo szeleci niszczc wasn esencj, istot albo, jak w
przypadku powyszego wiersza: przepada gono wypowiedziana.
Mao! Szymborska z najwymylniejsz perwersj dalej komplikuje zalenoci midzy faktami
i fikcjami. Cisza, samosiniszczca w akcie powstawania, posiada inn moc oprcz
samobjczej: rozgarnia spowodowane sowem las gazie. Dopiszmy wic najpierw sowu
las gazie, uczynione oczywicie take ze sw. I teraz nastpuje szalestwo wzajemnych
wpyww i uzalenie. Cisza nie moe niczego rozgarnia, bo jest niemym pojciem,
statycznym wanie, oznacza wszak nieruchomo. Ale; jeli jest sowem cisza? (A jest.) Cisza
jako sowo szeleci, bo jeste pisana szeleszczcym pirem. Wic nagle nabiera waciwoci
dynamicznych, zmienia si w czynno. Jak? Ano rozgarniania gazi. A co robi;
rozgarniane gazie? Szeleszcz. Ktre gazie szeleszcz? Te prawdziwej rzeczywiste, czy te
napisane, poyczone z prawdy? Jedne i drugie.
Koo si zamyka. le powiedziane (napisane). To koo nigdy si nie zamyka, bo znaczenia
rozwirowane przez poetk bd wirowa do koca wiata, to jest przecie wiat napisany, czyli
wieczny. Tutaj okamgnienie trwa bdzie tak dugo, jak zechc.
Jeli co temu wiatu grozi, jest nim bd. Bd w sztuce poezji, sztuce sowa, litery, ktre
mog uoy si le. Ten bd moe si okrutnie zemci. Na sowo sama, delikatne i
pochliwe, moe spa groba ataku myliwych z przymruonym okiem, / gotowych zbiec po
stromym pirze w d. Szymborska wie, e sowa mog rani, czasem zabija. To jest wiedza
cakiem nie poetycka, wrcz prozaiczna. Ci myliwi s sygnaem nagego serio w tym wierszu.
Ryszard Krynicki, poeta o wraliwoci dorwnujcej wraliwoci Szymborskiej, pord
wierszy-aforyzmw napisanych w cikich latach osiemdziesitych, kiedy wikszo ran stanu
wojennego bya jeszcze otwarta, zapisa i taki:
Chcesz istnie, krucha linijko?
Jeli masz budzi rozpacz i zadawa bl,
zgi, przepadnij.37
36
37

W: NaGos 1993, nr 12; przedruk w: Widok z ziarnkiem piasku, op. cit.


W: Niepodlegli nicoci, Niezalena Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1988.

46

Bardzo to blisko filozofii sowa Szymborskiej. Ale na szczcie ci myliwi s tylko z liter i z
atramentu, i cho jest ich w pirze spory zapas, nieszkodliwi s. Wystarczy traktowa ich z
przymrueniem oka. Nawet jeli to przymruone oko odnosi si do cakiem prawdziwej sytuacji
przymruania jednego oka myliwego podczas skadania si do strzau. Znw fikcyjne utosamia
si z realnym.
Migotliwo sensw jest tu niezwyka. Myliwi gotowi s otoczy bezbronn sarn, zoy
si do strzau. Sytuacja archetypiczna i w sztuce, i w rzeczywistoci. Zawsze kto gdzie skonny
jest kogo ciga, by go zabi. Zawsze literatura konfliktu ycia i mierci jest ciekawa, i
niewane, czy ta ciekawo ufundowana jest na obiektywnej prawdzie, czy na komercyjnym
efekcie sensacji. Poezja Szymborskiej, caa, od pocztku, a im dalej, tym wtek w staje si
wyraniejszy, stawaa i staje po stronie obrony wszystkiego. Nie ma wspczesnej liryki
bardziej pragncej ocalenia najmniejszego okruszka wiata. Jest to jej temat gwny i jeszcze
wielokrotnie bdziemy do wraca. Myliwi i sarna nale do tego motywu. Poetka jest
oczywicie po stronie sarny. Brzmi to tak napisane podejrzanie sentymentalnie. Ale prosz
uwanie jeszcze raz przeczyta Rado pisania. Szymborska nigdy nie bywa sentymentalna.
Nie jest take i tu.
Wic ci myliwi, cho na tyle s gotowi, bo po to s w kocu myliwymi! zostan zatrzymani
w p, w wier gestu. Na amen przyszpileni atramentem do kartki papieru. Bo zapominaj, e
tu nie jest ycie, i inne, czarno na biaym, panuj tu prawa. Na zawsze, jeli ka, nic si tu
nie stanie.
Czarno na biaym wydaje si znaczy tylko atrament i biel kartki. Ale jest rwnoczenie
typowym frazeologizmem... Gdyby nie on, przecie zdanie to winno poprawnie brzmie: inne,
czarne na biaym, panuj tu prawa. Zastosowana forma zwizku frazeologicznego pozwala wic
troch inaczej rozumie cae sformuowanie: jako... ostrzeenie pod adresem myliwych.
Przecie, moi panowie, tak skonni do zabijania, czarno na biaym wida, e tu inne panuj
prawa. Prawa poety. Ktry moe odmwi myliwemu prawa do zabicia samy. Zatrzyma jak
dugo zechce jego zoon do strzau bro. Rozoy na mae wiecznoci to mgnienie oka,
jakim jest wystrza. Co za liczny obraz poetycki, to mgnienie oka podzielone na mae
wiecznoci, a w kadej wiecznoci po jednej kuli, zatrzymanej w locie lekkim dotkniciem
piszcej rki.
Tylko tu, na papierze, moe zosta wygrana wojna z czasem, zarwno z mgnieniem, co
wiecznoci. Inne prawa dotycz wanie wiata bez czasu, bez jego niszczcych nastpstw,
mierci przede wszystkim. To jest rzeczywista zemsta rki miertelnej mono
utrwalania. Niestety, dotyczy to mierci na papierze... mierci tylko poyczonej od prawdy, tak
jak poyczona od prawdy zostaa sarna. Bo rka bdzie miertelna, jej od prawdy poyczy si
nie da.
Ale oczywicie, pki co istnieje taki wiat, nad ktrym poeta los sprawuje niezaleny.
Pytania, jakie Szymborska zadaje w przedostatniej strofie, s retoryczne, i od razu moemy na
nie odpowiedzie twierdzco. acuchami znakwliter mona powiza czas tak, e
wystrzelone kule zawisn w powietrzu i nie dosign sarny. Rado pisania... Niele chyba
byoby rozumie t rado gbiej, wieloznaczniej. To nie jest tylko wiadectwo przyjemnoci
zaczerniania biaych kartek wymylonymi wiatami, uczucie znane kademu grafomanowi. To
jest te delikatny znak granicy midzy literatur a realnym yciem. Uczucie radoci pisania
pojawia si dlatego, e jest bliniaczym uczuciem do radoci ratowania ycia. Niechby tylko
papierowego ale zawsze jakiego ycia. Mono u t r w a l a n i a, zwycistwo nad
przemijaniem.
Inny znakomity poeta, nieyjcy ju od kilku lat Zbigniew Biekowski, podziela z
Szymborsk cho oboje osobno i na swj wasny sposb bosk satysfakcj radoci
utrwalania. W Trzech poematach, hymnie do poezji, pisa:
47

Gdzie jeeli nie tutaj zmierzy si ze wiatem,


porozbiera na czci, rozstawi na strony,
wznie pod niebo, rozpdzi go na cztery wiatry
lub puciwszy z torbami da krzyyk na drog?
Gdzie jeeli nie tutaj t si fataln
dan nam od przeznacze na wieczn miertelno
wyprbowa przeciwko fizyce i chemii?
My i wiat tylko tutaj mamy rwne szans.
Tylko tutaj moemy istnie ponad miar,
ponad moliwo ducha, wasnoci materii.
A wiat take jest pikny, jasny, oczywisty,
obliczalny, skoczony tylko tutaj, w sowie.38
Ale uwaga: prosz nie myli radoci pisania z poczuciem wiary w szczegln moc poety i
jego poezji. Moc zewntrzn przede wszystkim; wszak podkrelalimy wielokrotnie, w lad za
Szymborsk, e inne panuj tu prawa. Ten mocarzBgkreator jest taki mdry, pki si nie
rusza ze swojego podwrka... A jak ju si ruszy... Choby na wasny wieczr autorski...
Muzo, nie by bokserem to jest nie by wcale.
Ryczcej publicznoci poskpia nam.
Dwanacie osb jest na sali,
ju czas, ebymy zaczynali.
Poowa przysza, bo deszcz pada,
reszta to krewni. Muzo.39
Take trzydzieci lat potem Szymborska nie zmieni zdania o wziutkim strumyczku, jakim
jest poezja w tak zwanym yciu spoecznym. Niektrzy lubi poezj, napisze w tomiku Koniec
i pocztek:

Niektrzy
czyli nie wszyscy.
Nawet nie wikszo wszystkich ale mniejszo.
Nie liczc szk, gdzie si musi.
i samych poetw,
bdzie tych osb chyba dwie na tysic.
Wiersz jest lekki, nie sycha w nim najmniejszego tonu alu czy pretensji. Moe pod koniec
pojawi si cie goryczy jak tchnienie wiatru. Rozlewna ironia z Wieczoru autorskiego
przeniosa si na daleki plan, ledwo j wida. I dawna rado pisania te jakby przymia si
nieco. Sama poezja take przestaa by taka oczywista co ni jest a co nie jest, gdzie si
ukrywa, czy jeszcze sta j na jak same biegnc napisanym lasem, i na ocalenie tej sarny
przed myliwymi z przymruonym okiem. Dokoczmy lektury. Niektrzy lubi poezj
Poezj
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowied
na to pytanie ju pada.

38
39

Wstp do poetyki, w: Trzy poematy, Pastwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1959.


Wieczr autorski, w: Sl, op. cit.

48

A ja nie wiem i nie wiem i trzymam si tego


jak zbawiennej porczy.40
Moglibymy waciwie na tym skoczy lektur Radoci pisania. Gdyby nie pewien inny
wiersz, ktry do natrtnie chce o sobie przypomnie, a jest zbyt blisko, eby machn na rk
dajc do zrozumienia, e jego miejsce jest gdzie indziej. Ot w tomie Sto pociech, skd
pochodzi Rado pisania, jest zaraz za nim jako drugi. Nazywa si Pami nareszcie i
dotyczy tematu cakiem, zdawaoby si, odmiennego. Oto narratorka wielokrotnie nia o
zmarych rodzicach, ale nigdy tak, jakby chciaa: eby byli prawdziwi, jak z ycia, a nie ze snu
z jego wykrzywionymi zwierciadami (woaam mamo / do czego, co skakao piszczc na na
gazi). I wreszcie si doczekaa.

Pewnej zwykej nocy,


Z. pospolitego pitku na sobot,
tacy mi nagle przyszli, jakich chciaam.
(...)
W gbi obrazu zgasy wszystkie moliwoci,
przypadkom brako koniecznego ksztatu.
Tylko oni janieli pikni, bo podobni.
Zdawali mi si dugo, dugo i szczliwie.
Zbudziam si. Otwaram oczy.
Dotknam wiata jak rzebionej ramy.
Co za dziwny, zaskakujcy obraz dwch odwrconych rzeczywistoci: sen zawar w sobie
prawd, a wiat realny zamieni si w znak sztucznoci, rzebion ram obrazu. I wszystko si
spotkao w tym niezwykym dziele sztukiycia. Prawda snu, oprawiona w ram
rzeczywistoci, staa si wewntrznym oknemobrazem, trwaym znakiem pamici.
Sen jako kreacja prawdy... Prawdy nieprawdziwej, prawdy z obrazu, gdzie inne panuj
prawa, wic swoistej, ale jednak prawdy... Ten sen zatrzymany i utrwalony moe by obrazem
cakiem dosownym na przykad fotografi, widomym znakiem pamici: Mj polegy, mj w
proch obrcony, mj ziemia, / przybrawszy posta, jak ma na fotografii: / z cieniem licia na
twarzy, z muszl morsk w rce, / wyrusza do mojego snu.41 Albo obrazem malarskim, jeli
wyjdzie spod pdzla czy rylca artysty:
Nic szczeglnego na pierwszy rzut oka.
Wida wod.
Wida jeden z jej brzegw.
Wida czno mozolnie pynce pod prd.
Wida nad wod most i wida ludzi na mocie.
Ludzie wyranie przyspieszaj kroku,
bo wanie z ciemnej chmury
zacz deszcz ostro zacina.
Cala rzecz w tym, e nic nie dzieje si dalej.
Chmura nie zmienia barwy ani ksztatu.
Deszcz ani si nie wzmaga, ani nie ustaje.
Czno pynie bez ruchu.
(...)
40
41

Niektrzy lubi poezj, w: Koniec i pocztek, a5, Pozna 1993.


Sen, w: Sl, op. cit.

49

Trudno tu obej si bez komentarza:


To nie jest wcale obrazek niewinny.
Zatrzymano tu czas.42
Wiersz opisuje znany drzeworyt wielkiego dziewitnastowiecznego artysty japoskiego,
Hiroshige Utagawy. Pod pirem Szymborskiej dzieo Utagawy dziwnie przypomina jej wasne
pisanie sarny i lasu. Ta sarna z lasem moga by przecie rwnie dobrze namalowana, wielu
rzeczywicie stworzyo takie obrazy, mniejsza jakiej jakoci. W przypadku Utagawy mamy do
czynienia z niewtpliwym arcydzieem. Ktre zatrzymuje czas. Ale nie arcydzieo zatrzymuje
czas. Zatrzymuje go kady obraz, podobnie jak kady tekst. Arcydzieo ma to do siebie, e czyni
co wicej z prawd obrazu i tak zwan prawd ycia. Moe je pomyli.

Bywa tu w dobrym tonie


wysoko sobie ceni ten obrazek,
zachwyca si nim i wzrusza od pokole.
S tacy, ktrym i to nie wystarcza,
Sysz nawet szum deszczu,
czuj chd kropel na karkach i plecach,
patrz na most i ludzi,
jakby widzieli tam siebie,
w tym samym biegu nigdy nie dobiegajcym
drog bez koca, wiecznie do odbycia
i wierz w swoim zuchwalstwie,
e tak jest rzeczywicie.
Arcydzieo, ono jedno, moe sta si rzeczywistym wiatem, prawd wychylajc si poza
biel kartki papieru, szorstko ptna, dotykajc nas, ywych, swoj tajemnicz doni, co ani
ze snu jest, ani z jawy, ani z materii, ani zudzenia, ale ze wszystkiego naraz.
Dokd biegnie ta sarna przez namalowany las? Dokd pynie bez ruchu to napisane czno?

42

Ludzie na mocie, w: Ludzie na mocie, Czytelnik, Warszawa 1986.

50

PO RAZ DZIEWITY

MOZAIKA BIZANTYJSKA
Maonko Teotropio.
Maonku Teodendronie.
O jake pikna, wskolica moja.
O jake urodziwy, sinousty mj.
Wdzicznie znikoma
pod szat jak dzwon,
ktr zdejmowa
haas na cae cesarstwo.
Wybornie umartwiony,
mu mj i panie,
wzajemny cieniu cienia mego.
Upodobaem sobie
w doniach pani mej,
jako w suchych palemkach
do opoczy wpitych.
Alici wznie bym je chciaa do nieba
i baga dla synaczka naszego litoci,
i nie jest jako my, Teodendronie.
Wszelki duch, Teotropio.
Jaki by mia by
spodzon w godziwym
dostojestwie naszym?
Wyznam, a ty posuchaj.
Grzeszniczka zrodziam.
Naguki jak prositko,
a tusty a wawy,
cay w fadkach, przegubkach
przytoczy si nam.
Pyzatyli?
Pyzaty.
51

arocznyli?
aroczny.
Krewli z mlekiem?
Ty rzek.
Co na to archimandryta,
m przenikliwej gnozy?
Co na to eremitki,
szkielecice wite?
Jako im diablcego
rozwin z jedwabi?
Wszelako w boej mocy
cud metamorfozy.
Widzc tedy szpetot
dziecicia onego,
nie zakrzykniesz,
a licha za wczenie nie zbudzisz?
Blinitamimy w zgrozie.
Prowad, Teotropio.
Oto prawdziwa rado pisania: taki wiersz. I potem rado czytania nie mniejsza. Z pozoru
bahy bibelot poetycki. Dwoje maonkw, zakochanych w swojej szczupoci i znikomoci
cielesnej, martwi si, bo urodzi im si synek jak prositko, tusty, cay w fadkach
przegubkach. Wydaje im si to nadzwyczaj niestosowne. Co na to inni, stranicy i stranice
ascezy i wyrzeczenia, archimandryta ze szkielecicami witymi? A strach pomyle.
Wiersz jest w caoci dialogiem, co nie takie znw rzadkie u Szymborskiej, a nawet
charakterystyczne. Nie, nie chodzi o to, e W. S. napisaa wiele wierszy dialogowych, cho
rzeczywicie na tle przecitnej praktyki poetyckiej spotkamy ich tu wicej ni zazwyczaj.
Chodzi o dialog jako zasad konstruowania przewodu mylowego. Zdania wierszy Szymborskiej
po prostu r o z m a w i a j ze sob, zadaj sobie pytania, odpowiadaj, dalej pytaj, i tak dalej.
Jak w dramacie scenicznym.
Nie przypadkiem teoria literatury wymylia na tak okoliczno termin liryka roli
(wspomnielimy o tym nieco wyej). Co prawda w liryce roli dokadnie idzie o to, e autor
powouje do ycia jakiego konkretnego bohatera swojego tekstu i nim niejako mwi, ale tu
pozwlmy sobie na jednorazowe rozszerzenie tego troch dwuznacznego terminu. Rola
kojarzy si z rol teatraln, i przecie niekoniecznie z monodramem... W wierszach
Szymborskiej sowa, zdania, myli graj wobec siebie pewne role, nawet jeli nie s
bezporednimi wypowiedziami konkretnych bohaterw. To na razie tyle w tej kwestii.
Wracajmy na scen, gdzie za chwil wystpi bizantyjska para cesarska.
Teatr wydarze widzimy jednoczenie w dwch planach, paskim i przestrzennym.
Plan paski to tytuowa mozaika bizantyjska. Nie, nie adna konkretna, znana z historii sztuki.
T mozaik wymylia poetka na wzr owych cudownych malowide sporzdzonych z
kwadratopodobnych kamykw ceramicznych i barwionych szkieek, zdobicych ciany wity
w Bizancjum, znanym pniej jako Konstantynopol, i we woskiej Rawennie. To wanie w
Rawennie, w absydzie kocioa San Vitale (poowa VI wieku), znajduj si dwa synne obrazy
mozaikowe, przedstawiajce dwr cesarski w podwjnym wariancie: po lewej cesarz Justynian
52

w otoczeniu dygnitarzy i gwardii cesarskiej, po prawej cesarzowa Teodora w towarzystwie


swojego fraucymeru. Gdyby istnieli naprawd Teotropia i Teodendron, mogliby widnie na
podobnych mozaikach.
Ale przecie cesarsk t par widzimy wcale nie w hieratycznych pozach, nieruchomo
przyszpilon do ciany. Wyglda, jakby zaraz mieli zej z obrazu. Otwieraj oczy, rozgldaj
si czujnie wok...W porzdku, nikt nie widzi. Jest rodek nocy, stranicy paacowi przysnli
oparci o swoje halabardy... To nic, e halabard jeszcze wtedy nie wynaleziono, Teotropia i
Teodendron nigdy si o tym nie dowiedz. On szepcze powitalne sowa, sprawdza, czy ona
syszy. Syszy, bo odpowiada. Potem delikatnie schodz ze cian. Siadaj na awie wycieanej
atasem. Atas wynaleli Arabowie wanie w redniowieczu, wic mogli usi na atasie.
Splataj chodne, delikatne donie. On dotyka jej twarzy. O jake pikna, wskolica moja.
Ona przesuwa cienkim palcem po jego wargach. O jake urodziwy, sinousty mj. On kadzie
drc rk na jej talii, potem dotyka ledwo zarysowanej piersi. Wdzicznie znikoma / pod
szat jak dzwon, szepcze i umiecha si. I dodaje przekornie: ktr zdejmowa / haas na cae
cesarstwo. Ona si troszk poni, chowa twarz w jego szczupe ramiona, nie przywyke do
dwigania czegokolwiek ciszego od pucharu z zimnym chianti. Wybornie umartwiony,
mwi gadzc niebye bicepsy, i moe w jej tonie daoby si usysze nutk melancholii.
Tak mgby wyglda plan przestrzenny Mozaiki bizantyjskiej.
W imieniu Teotropii sycha niewtpliwie echo imienia Teodory, najsynniejszej kobiety
redniowiecznego Bizancjum. Ta Teotropia kryje w sobie take co z tropizmu, rolinnej
tsknoty solarnej, i entropii, miary chaosu, nieporzdku, rozpadu. Przypadek? A moe nie?
Teotropia troch baaganiarska; zim cho co za zimy nad Adriatykiem czy Morzem
Tyrreskim! pica i leniwa, ale latem zrywajca si z ka skoro wit... Czemu nie?
A Teodendron? Tu sobie poetka pohulaa ju cakiem swobodnie. Bo owszem, by taki cesarz,
bardzo znany i wybitny, tu przed Justynianem i Teodor, nazywa si Teodoryk. To waciwie
jemu Rawenna zawdzicza swoj saw i wspaniao kultury. Jako krlwdz Ostrogotw
najpierw j zdoby, a potem zakocha si w niej. Zafascynowany kultur greckorzymsk,
pozazdroci Rzymowi i Konstantynopolowi i postanowi im dorwna. W piknym kociele
San Apollinare Nuovo, jednym z kilku, jakie zafundowa Rawennie, znajduj si obrazy-mozaiki
przedstawiajce take dwr Teodoryka i jego ony.
No wic Teodoryk mg by pierwowzorem imienia Teodendron. Theos to po grecku Bg;
boski przedrostek w imieniu by znakiem boskoci panujcego; w Bizancjum spotkamy go
choby w nazwie wspaniaego kocioa Matki Boskiej Teotokos (Bogurodzicy) z przeomu X/XI
w., znajdujcego si w obrbie klasztoru Hosios Lucas (w. ukasz) na Focydzie, ,w Grecji.
Co znaczy Teodendron, oprcz tego, e powtarza przedrostek boskoci? Ano pewnie nic.
Kojarzy si nieodparcie z rododendronem, i to chyba wystarczy, eby potraktowa go partem.
Zgodnie zreszt z tonacj caego wiersza.
Podobnie partem naley potraktowa stylizacj jzykow tekstu. Nie ma ona nic
wsplnego z naladowaniem jakiego konkretnego jzyka epoki. Zreszt jakiej epoki, skoro
Teotropia i Teodendron yj tylko w wyobrani Wisawy Szymborskiej? Nawet gdyby szuka
odpowiednika w jzyku redniowiecza, pisana polszczyzna do wieku co najmniej XVI nie nadaje
si do takich eksperymentw, byaby dla nas po prostu mao czytelna. I cho pewne cechy
jzykowe uyte przez poetk pochodz z czasw wczeniejszych (np. zrost z li w zdaniu
pytajcym pyzatyli itp. moe rwnie dobrze wywodzi si z wieku XV), to niewtpliwie
nie takich trzeba szuka tropw. Te stylizacje leksykalnoskadniowe pochodz z caego obszaru
literatury midzy XVI a XIX wiekiem i maj na celu postarzenie jzyka, nic wicej.
Inna sprawa, jak s zabawne. Zwaszcza jeli zestawi si je z wiedz o kulturze i obyczaju
tamtej epoki, ktr nazywajmy za Szymborsk bizantyjsk, wci pamitajc o umownoci tego
terminu. Epoki, w ktrej redniowieczna asceza bya panujc filozofi, a krzyujce si wpywy
tradycji rzymskohellenistycznej z grekokatolick tworzyy niepowtarzalny konglomerat pikna
i wyrzeczenia, pychy i pokory, majestatu i boskiego wstydu.
53

Powiedzmy te, e Szymborskiej niespecjalnie zaley na ujawnianiu caego rzeczywistego


bogactwa redniowiecza bizantyjskiego, nawet w tak wybranej kategorii, jak obyczaj
wywodzcy si z oglnej postawy religijnej. W Mozaice jest to redniowiecze podrcznikowe,
wrcz czytankowe. Naley wiedzie o nim tyle, e ideaem filozofii i obyczaju byy wwczas
skromno posunita do wstydliwoci, eteryczno cielesna pynca z umartwiania oraz
poszanowanie niewzruszonej hierarchii wartoci, na czele ktrej znajdowa si Bg, poniej
wadza kocielna i wiecka, a na samym dole rzesza wiernych.
Zwrot o, jake urodziwy, sinousty mj przedstawia w piguce ten idea, w ktrym
sinousto, dla nas znami raczej abominacyjne, tam uchodzio za cech urody. Takich opozycji
znajdziemy wicej, zwaszcza w pierwszej czci wiersza: wdzicznie znikoma / pod szat jak
dzwon zachwyca si maonk pan m, co nam znowu kojarzy si jak najzabawniej, jeli
wyobrazimy sobie piszczelowat Teotropi odzian w przepyszny dzwon szaty cesarskiej.
Jest tu zreszt opozycja podwjna, bo nie tylko chudoci i dzwonowatoci, ale cielesnej
ndzoty z bogactwem ubioru. Ta szata kci si niby ze redniowieczn asceza, ale pamitajmy,
e to nie klasztor, tylko dwr cesarski, i to bizantyjski, gdzie bogactwo pastwa cesarzostwa
miao by znakiem boskoci panujcego. Zreszt papiestwo watykaskie te sobie nie
krzywdowao jeli chodzi o stroje kardynalskie, biskupie, nie mwic o Najwyszej
Zwierzchnoci Kocioa.
Nie przypadkiem poetka od pocztku mnoy te przeciwiestwa, kac cesarskiej parze wrcz
licytowa si na ascetyczno wygldu, na te palemki doni, wybornie umartwione cienie cieni.
Bo za chwil wybuchnie bomba. Oto tym szkielecikom urodzi si syn jak skaranie boskie.
Tucioszek, prositko pyzate i aroczne.
Od chwili tego wyznania Teotropii Szymborsk odwraca kierunek i ton emocjonalny
porwna. Teraz to, co przed chwil byo wysawianiem pikna (a z naszego punktu widzenia
szpetoty), zmienia si w obrzydzanie czego, co dla nich nie do przyjcia, a dla nas wreszcie
cudne. Pojawia si pojcie grzechu (grzeszniczka zrodziam). Fadki, przegubki, pyzato,
aroczno i cera jak krew z mlekiem, atrybuty niemowlctwa wyciskajce zy zachwytu ze
wspczesnej matki, w ustach wskolicej Teotropii brzmi jak przyznanie si do cikiej winy
wzgldem ma, cesarstwa i Boga. A najgorsze, e to rowe prositko musz zobaczy i
zaaprobowa te ortodoksyjne hieny, archimandryta / m przenikliwej gnozy i eremitki /
szkielecice wite!
Atmosfera erotycznych przekomarzanek pary cesarskiej zamienia si w spisek dwojga
pokrzywdzonych przez los stracecw. Blinitamimy w zgrozie, mwi Teodendron. Jak my
si pokaemy wiatu. Jedyny ratunek w cudzie metamorfozy wzdycha Teotropia.
Dugo mylaem, jaki cud miaa na myli Teotropia. I prawd mwic nie wymyliem.
Moliwe zreszt, e nie ma w tym adnej tajemnicy i chodzi o zwyke retoryczne westchnienie
zawiedzionej matki: Mu, ratunek w Bogu, niech co zrobi. Przecie to i dla niego wstyd, taki
nastpca tronu.
Sysz w tym westchnieniu Teotropii cie nadziei, e dziecko szybko wyronie z
kompromitujcej pulchnoci i wiat wrci do normy. Byle tylko maonek nie narobi za
wczenie haasu niewczesnym jkiem zawodu. Na szczcie Teodendron, zawczasu uprzedzony,
skada przyrzeczenie maeskiej lojalnoci. Prowad, Teotropio. Trzeba zobaczy to dziwo.
W kocu to nasz may.
Ktokolwiek cho przelotnie zastanawia si nad sensem tego wiersza, nieomylnie wskazywa
jego podstawow opozycj: kultury i natury. To rzeczywicie nietrudne do odczytania. Motyw
natury, ktra nic sobie nie robi z norm ludzkich, z zasad, ideaw i konwencji, jest jednym z
czstszych motyww poezji Szymborskiej. Przypomnijmy sobie Rozmow z kamieniem.
Kultura bizantyjska szczeglnie dobrze nadawaa si do takich gier opozycyjnych. Wysoce
skonwencjonalizowana, atwo podlegaa ryzyku destrukcji.
Problem w tym, e w starciu kultury i natury wynik jest zazwyczaj nieprzewidywalny, bo
zaley od stopnia odpornoci przede wszystkim tej pierwszej. Natura, jak si rzeko, nic sobie z
54

niczego nie robi i w kadej sytuacji gotowa jest da kulturze prztyczka w upudrowany nos. Niby
przewidywalna, bo rzdzi si prawidami ustalonymi w biologicznym rytmie ycia, ale to
dotyczy wielkich liczb; gdy schodzi na poziom poszczeglnoci, lubuje si w odstpstwach,
przypadkach i niespodziankach.
Wydawaoby si na przykad (komu, kto myli wedle przyjtych regu albo wyobrae), e
tancerka powinna by niewiast lekk i zwiewn. A taka dajmy na to Isadora Duncan. Wielka
Isadora, legenda XX wieku, w ktrej na zabj zakocha si Sergiusz Jesienin, ale uciek od niej,
bo nie mg znie cudzego geniuszu obok swojego pijackiego geniuszu. Ta sama, ktra zgina
uduszona wasnym szalem wkrconym nagle w szprychy k pdzcego samochodu.

Miss Duncan, tancerka,


jaki tam obok, zefirek, bachantka,
blask ksiyca na fali, koysanie, tchnienia
(...)
Grube ramiona wzniesione nad gow,
wze kolana spod krtkiej tuniki,
lewa noga do przodu, naga stopa, palce,
5 (sownie pi) paznokci.43
To oczywicie nie jest tylko kwestia wybryku natury. W tak opisanej postaci tancerki kryje
si inny, rwnie czsty w tej poezji motyw, oparty na podobnie opozycyjnej strukturze
kulturowej fasady i yciowego zaplecza; jasnej sceny i ciemnych kulis; porzdku i przypadku;
oficjalnoci i prywatnoci. Nie przypadkiem czsto eksploatowanym terenem rozgrywek midzy
tymi opozycjami jest teatr, w ogle sztuka. Sztuczno sztuki i prawda ycia, i co z tego wynika.
Wiersz o Isadorze Duncan naley te do tej rodziny.
Zajrzyjmy za inne kulisy:
Ofelia odpiewaa szalone piosenki
i wybiega ze sceny zaniepokojona,
czy suknia nie pomia si, czy na ramiona
spyway wosy tak, jak trzeba.44
Najwaniejszy w tragedii jest dla mnie akt szsty:
zmartwychwstawanie z pobojowisk sceny,
poprawianie peruk, szatek,
wyrywanie noa z piersi,
zdejmowanie ptli z szyi,
ustawianie si w rzdzie pomidzy ywymi,
twarz do publicznoci.45
powinnam raczej wefruna ni wej
I czy nie lepiej boso,
ni w tych butach z Chemka
tupic, skrzypic
w niezdarnym zastpstwie anioa

43

Znieruchomienie, w: Wszelki wypadek, op. cit.


44
Reszta, w: Sl, op. cit.
45
Wraenia z teatru, w: Wszelki wypadek, op. cit.

55

Gdyby chocia ta suknia dusza, powczystsza,


a wiersze nie z torebki, ale wprost z rkawa46
Ten ostatni cytat moe si wydawa troch niejasny, wic wyjaniam, e mowa o tak zwanym
wieczorze autorskim. A kipi od ironii.
W Mozaice bizantyjskiej sploty si co najmniej trzy wielkie porzdki, w dodatku w
Heglowskiej triadzie dialektycznej: porzdek kultury i natury jako teza i antyteza, pojednane
syntez w postaci miechu poezji. Co prawda dosy wyranie wida, e sympatia autorki jest po
stronie bobasa (natury) a nie wybornie umartwionej pary cesarskiej (kultury), i e ten psikus
zrobiony etykiecie archimandryckoeremickiej wcale cieszy poetk. Nie jest jednak tak, e
kulturze nic si nie naley. Autorka odwouje si do naszej czytelniczej wiadomoci
przedmiotu; do sztuki bizantyjskiej po prostu; to nie jest wiersz dla tych, ktrzy o niczym takim
nie maj pojcia. Kto wic nie ma, niech czym prdzej podcignie si w wiedzy, bo bez tego ani
rusz.
No, powiedzmy co tam i bez tego wyczyta. Ale co to za wyczytanie. Kiedy zatem
przekonamy si, e take i kultura jest w tym zestawie co warta, zrozumiemy rol miechu
poezji. Bo tylko taki wielki, ciepy miech poezji a caa Mozaika bizantyjska si mieje
jest w stanie rozstrzygn, po ktrej stronie ley racja.
Racja jest w nas, ktrzy si miejemy z chudych rodzicw i umiechamy do tustego
dziecicia.

46

Trema, w: Ludzie na mocie, op. cit.

56

PO RAZ DZIESITY I JEDENASTY

DWORZEC
Nieprzyjazd mj do miasta N.
odby si punktualnie.
Zostae uprzedzony
niewysanym listem.
Zdye nie przyj
w przewidzianej porze.
Pocig wjecha na peron trzeci.
Wysiado duo ludzi.
Uchodzi w tumie do wyjcia
brak mojej osoby.
Kilka kobiet zastpio mnie
popiesznie
w tym popiechu.
Do jednej podbieg
kto nie znany mi,
ale ona rozpoznaa go
natychmiast.
Oboje wymienili
nie nasz pocaunek,
podczas czego zgina
nie moja walizka.
Dworzec w miecie N.
dobrze zda egzamin
z istnienia obiektywnego.
Cao staa na swoim miejscu.
Szczegy poruszay si
po wyznaczonych torach.
Odbyo si nawet
umwione spotkanie.
Poza zasigiem
naszej obecnoci.
57

W raju utraconym
prawdopodobiestwa.
Gdzie indziej.
Gdzie indziej.
Jak te swka dwicz.

***
Nico przenicowaa si take i dla mnie.
Naprawd wywrcia si na drug stron.
Gdzie ja si to znalazam
od stp do gowy wrd planet,
nawet nie pamitajc, jak mi byo nie by.
O mj tutaj spotkany, tutaj pokochany,
ju tylko si domylam z rk na twoim ramieniu,
ile po tamtej stronie pustki na nas przypada,
ile tam ciszy na jednego tu wierszcza,
ile tam braku ki na jeden tu listeczek szczawiu,
a stonce po ciemnociach jak odszkodowanie
w kropli rosy za jakie gbokie tam susze!
Gwiezdne na chybi trafi! Tutejsze na opak!
Rozpite na krzywiznach, ciarach, szorstkociach i ruchach!
Przerwa w nieskoczonoci dla bezkresnego nieba!
Ulga po nieprzestrzeni w ksztacie chwiejnej brzozy!
Teraz albo nigdy wiatr porusza chmur,
bo wiatr to wanie to, co tam nie wieje.
I wkracza uk na ciek w ciemnym garniturze wiadka
na okoliczno dugiego na krtkie ycie czekania.
A mnie tak si zoyo, e jestem przy tobie.
I doprawdy nie widz w tym nic
zwyczajnego.
Najbardziej intymne, osobiste wiersze Szymborskiej... S takie?
Dlaczego poddaj w wtpliwo ich istnienie? Bo intymno kojarzy si ze zwierzeniem;
zwierzenie lubi myli narratora z autorem, sprawia na czytelniku wraenie, jakby to bya ta
sama osoba. A przecie, jak mwi literaturoznawcy, jest to jeden z najciszych grzechw
czytania, takie mylenie ich obu. W tekcie literackim ten, kto mwi, zawsze jest k i m i n n y
m. Chyba e to pamitnik, dziennik w pierwszej osobie z imienia i nazwiska.
Poezja Szymborskiej nie tylko nie zmniejsza, ale wrcz zadaje sobie wiele trudu, eby
zwikszy dystans midzy piszcym a narratorem. Te rne historie, ktre poetka opowiada,
powinny jak sama sugeruje zdarzy si kademu. Ona, autorka, jest tylko od tego, by zapisa
g o s y w i a t a. Nie tylko przecie ludzkie... Ja tarsjusz syn tarsjusza, / wnuk tarsjusza i
prawnuk tak zaczyna si wierszzeznanie, wierszopowie maego zwierztka zoonego z
58

dwch renic / i tylko bardzo ju koniecznej reszty47. W poezji Szymborskiej take tarsjusz ma
prawo gosu, i Kassandra, i ziarnko piasku.
No wic wypadaoby, eby i kiedy narrator albo wrcz narratorka, podkrelmy t esko
odkrya si nieco bardziej i zabraa gos nieomal we wasnym imieniu.
Przynajmniej raz imi to rzeczywicie pada: w wierszu Nagrobek z Soli: Tu ley
starowiecka jak przecinek / autorka paru wierszy. (...) Przechodniu, wyjmij z teczki mzg
elektronowy / i nad losem Szymborskiej zadumaj si chwil. Cytowalimy w smym rozdziale
inny wiersz z tego tomu, Wieczr autorski, te bardzo autobiograficzny.
Trzeba to wreszcie gono powiedzie. Wisawa Szymborska jest take autork co najmniej
kilkunastu znakomitych wierszyerotykw, wierszy miosnych, pisanych (z niewielkimi
wyjtkami) w pierwszej osobie. Kady z nich zasugiwaby na osobny komentarz, bo jest
cakiem odmienny i opisuje uniesienie miosne z kompletnie innej strony, zawsze tak samo
zaskakujcej czytelnika, ktry przecie z niejednego ju tomu wierszy niejeden miosny chleb
jada.
Relacje midzy narratork a ukochanym s zawsze skomplikowane, i to nie tylko w
paszczynie sytuacyjnej, yciowej po prostu, ale te artystycznej. Te wiersze s arcydzieami
poetyckiej wynalazczoci nawet w tak niebywale wyeksploatowanej dziedzinie jak ta wanie.
Prosz zobaczy, jak mona opisa sen o ukochanym tak, eby nie byo jednego banalnego
sowa i obrazu. Myl na przykad o wierszu Sen, te z Soli. Przypominaem go ju w innym
miejscu; teraz te tylko niewielki fragment.
Bohater wiersza nie yje, poleg na wojnie; teraz si ni:

Wdruje przez ciemnoci od nigdy zagase,


przez pustki otworzone ku sobie na zawsze,
przez siedem razy siedem razy siedem cisz.
Zjawia si na wewntrznej stronie moich powiek,
na tym jednym jedynym dostpnym mu wiecie.
Bije mu serce przestrzelone,
Zrywa si z wosw pierwszy wiatr.
Zaczyna istnie ka midzy nami.
Nadlatuj niebiosa z chmurami i ptactwem,
na horyzoncie cicho wybuchaj gry
i rzeka spywa w d w poszukiwaniu morza.
Wystarczy. Wystarczy? Kto moe, niech czyta ten wiersz bez koca, do koca, i znw
zaczyna od pocztku, bo jest to jeden z najpikniejszych lirykw miosnych, a jednoczenie
pie aobna i traktat filozoficzny o naturze snu, pamici i narodzinach wiata. Ano tak eby
opisa Umarego, trzeba stworzy na nowo cay wiat, z chmurami i ptactwem, grami i
morzem. Bo On jest i by caym wiatem, i z caym wiatem-sob przychodzi.
Dworzec48 i ten beztytuowy wiersz z Wszelkiego wypadku o przenicowujcej si nicoci49,
cho odlege od siebie w czasie i z dwch rnych tomikw pochodzce, zawsze jako ukaday
mi si obok siebie. Moe dlatego, e stanowi jakby wzajemne lustrzane odbicia. Niedokadnie
powiedziane. S wasn odwrotnoci, dniem i noc, wiatem i cieniem.

47

Tarsjusz, w: Sto pociech, op. cit.


W: Sto pociech, op. cit.
49
W: Wszelki wypadek, op. cit.
48

59

Dworzec opowiada o niebyciu zanurzonym w istnieniu. Nico... o byciu wydobytym z


niebytu. Tamten o fikcji, ktra moga si zdarzy, ale nie zdarzya; ten o cudzie wybawienia
si ycia z fikcji, nicoci.
W Dworcu wszystko si zaczo od niewysanego listu o ewentualnym spotkaniu gdzie
tam, w jakim miecie, miasteczku. Jaka ona ten list napisaa, ale z jakiego powodu nie
wysaa. Moe ju nie byo potrzeby? Bo ten kto przesta istnie jakkolwiek, w mylach i
sercu, a moe odszed tam, gdzie mieci si nico. Moe tu przed wysaniem listu zadzwoni
albo napisa, e ju nie bd si mogli spotyka. Tego nie wiemy i nigdy si nie dowiemy. Wic
list zosta napisany, jego autorka przygotowaa si na spotkanie... i co si stao. List zosta w
domu. Ale marzenie, wyobrania, tsknota, al nie chciay zosta w domu. Poszy na dworzec
zobaczy, jak to bdzie, kiedy TO si nie odbdzie. Moe zabray ze sob autork listu. Ale
niekoniecznie. Przecie marzenie nie musi poycza paszcza ani oczu od czowieka.
Cay wiersz opowiada o tym, jak by by mogo, gdyby si zdarzyo. To zdanie napisao mi
si, odruchowo, w trybie przypuszczajcym. I w tym trybie powinien by waciwie napisany
Dworzec. Szymborska to umie, a jakby kto wtpi, to odsyam do najsynniejszego polskiego
wiersza napisanego w trybie przypuszczajcym, ktry nosi tytu W biay dzie. Autorka
prbuje sobie wyobrazi, co by byo, gdyby Krzysztof Baczyski, najwikszy poeta ostatniej
wojny, nie zgin by w wieku dwudziestu trzech lat w Powstaniu Warszawskim:

Do pensjonatu w grach jedziby,


na obiad do jadalni schodziby,
na cztery wierki z gazi na ga,
nie otrzsajc z nich wieego niegu,
zza stolika pod oknem patrzyby.50
Ale nie napisaa Dworca w takim trybie. Napisaa go w normalnym czasie przeszym. Jakby
wszystko si zdarzyo, a ona tylko to wspomina. C, kiedy naprawd jednak si n i e zdarzyo!
M o g o si zdarzy! Czyli nadal pozostaje niezrealizowan przyszoci, w jakim czasie
domylnym, w raju prawdopodobiestwa.
Znowu i to nie bardzo... Bo pisze autorka wyranie, e ten raj zosta utracony... A eby
jeszcze dodatkowo skomplikowa nam, czytelnikom, ycie, w puencie jedyny raz posuguje si
czasem teraniejszym (Jak te swka dwicz)... Jakby rzeczywicie cay ten nieodbyty
incydent na dworcu tylko wspominaa.
I bodaj tak jest rzeczywicie.
Ma to swoje konsekwencje w formie, konwencji tekstu. Gdyby zosta napisany w trybie
przypuszczajcym, byby w y o b r a e n i e m sobie tej caej dworcowej sytuacji. Gdybym
wysaa wtedy - wyobraa sobie poetka ten list, czekaby na mnie na dworcu, pocig
podjechaby na peron trzeci, ja wysiadabym... I tu dalej snuaby si opowiemarzenie o
jakiej domniemanej okolicznoci dworcowej randki. Tymczasem dziki czasowi przeszemu
dokonanemu to niespotkanie rzeczywicie si odbyo! Tak, to ja tam nie byam! To ja, w tej
czerwonej sukience, nie wysiadam na peronie trzecim i nie podbiegam do ciebie! Kto podbieg
ale nie znany mi do niemnie, i ona rozpoznaa go / natychmiast, bo to byli oni, nie
my...
Moe si myl, ale taka forma opowieci wydaje mi si znacznie bardziej przejmujca ni
zwyke wyobraanie sobie, co by mogo by, gdyby. Ucielenienie braku dziwnie potguje jego
nieodwoalno. Uchodzi w tumie do wyjcia / brak mojej osoby. Uchodzi raz na zawsze.
Wtedy i tylko wtedy. I ju nigdy nie powtrzy si to po raz drugi. Jakby jaka elazna kurtyna
zapada za tamtym niespenionym spotkaniem.

50

W: Ludzie na mocie, op. cit.

60

I jeszcze ta spokojna obserwacja, jake gorzka, e wszystko stao na swoim miejscu, e


dworzec dobrze zda egzamin / z istnienia obiektywnego. Jemu w kocu obojtne, kto si
spotyka na nim albo nie. Nasze spotkanie te si odbyo, tyle e bez nas. Ten paradoks wyznacza
miar blu niespenienia. Poprzez swoj nieodwoalno.
Drugi wiersz, bez tytuu, o przenicowanej nicoci, jest, jak powiedzielimy, swoist
odwrotnoci Dworca. Nico, niebyt, brak wszystkiego - przenicowa si na fizykalnie
dotykalne istnienie. Tym istnieniem jest i poetka sama, i jaki On, dziki ktremu wiat si
przenicowa, i jest nim cay znany nam wiat.
Co za problem, powie kto. Gdy si rozejrze, to tak przecie wanie jest. Wystarczy
podnie gow, eby zobaczy t prni, t pustk, czarn dziur kosmosu, z ktrej
wypadlimy w nasze ziemskie istnienie. To prawda. Ale nie do koca. Bo tamta czarna dziura
wcale nie jest bezkresn nieskoczonoci. To znaczy moe i jest, ale nie dla bohaterw tego
akurat wiersza. Ten wiersz nie mwi o j a k i e j prni. I tak jak Dworzec mwi o bardzo
konkretnym braku Mnie i Ciebie, tak Nico... opowiada o bardzo konkretnym niebycie. Jest
to mianowicie negatywna replika tego, co jest t u t a j. Tak jakby kada tutaj egzystencja ale
nie tylko ta materialna, bo to dotyczy wszystkiego, co na naszym wiecie ma racj bytu, wic
take rne pojcia, zdarzenia, myli i tak dalej ot jak gdyby kade Tu istnienie odbierao
siebie jakiemu nie-istnieniu Tam, zostawiajc w tamtym Tam swoj ujemn replik.
Wiatr to wanie to, co tam nie wieje. Tutejsze na opak czyli tamtejsze obrcone w
nasze. Czasem jakiemu materialnemu yciu tutaj odpowiada inny brak tam, wynikajcy z
rozszerzonej definicji przedmiotu: Ile tam braku ki na jeden tu listeczek szczawiu. Ten
listeczek, maleka soczewka ki, jej tutejszy reprezentant, ponosi za ni maksymaln
odpowiedzialno, musi sam unie cay jej nieobecny ciar.
Nawet niebo tam bezkresne tu staje si przerw w nieskoczonoci. Wydawaoby si
niebo? Przecie ono jedyne wanie nie ma pocztku ani koca, jest wszdzie. Niebo jest
wszechobecne / nawet w ciemnociach pod skr, napisaa o nim poetka w innym wierszu,
znacznie pniejszym51. A jednak. Tamto bezkresne niebo, zimne i dalekie, to nie jest przecie
nasze niebo, o tu, nad gowami, w dzie bkitne albo zachmurzone, w nocy wygwiedone,
na ktrym wypatrujemy jaskek i odrzutowcw.
Nie wiadomo, za czyj spraw stao si to wszystko. Poetka nic nie wspomina o sile
sprawczej naszego wiata. Podobnie zreszt jak o dalszym losie naszego ziemskiego
wyjawienia si z niebytu, kiedy ju to ziemskie bytowanie si wypeni. Co do umarych
nie dana mi jest pewno ich dalszego losu, pisze Szymborska w innym wierszu52. Nie dana
mi jest aska wiary tak mwi ci, ktrym nie jest dana. Tak jest i z tym pocztkiem
wszystkiego. Ot, stao si i ju; jestemy ja i wierszcz, kropla rosy i chwiejna brzoza.
No i Ty oczywicie, mj ukochany. Bo co tu kry: to dlatego, e jeste, przede wszystkim
dlatego, nico przenicowaa si take i dla mnie. wiat moe by i sobie istnia, sam si sobie
wynicowa na wasny uytek ale zachwyt tym wiatem, witeczny cud jego bytowania to
niewtpliwa zasuga mioci. Tylko mio moe spowodowa tak rado, e istniejemy, e
wyrwalimy sobie siebie z niebytu, a razem ze sob reszt wiata. Ile po tamtej stronie pustki na
nas przypada! dbo satysfakcji? Dobrze ci tak, pustko, e nie jeste ju nami!
To uniesienie wyrwaniem si z prni piewa w caym niemal wierszu. Ile zda
wykrzyknikowych! Ile pytajnikowych, ktrych zadaniem nie jest przecie banalna nadzieja
odpowiedzi, ale entuzjazm potwierdzenia ukryty w chytrych szatkach pyta retorycznych:
Gdzie ja si to znalazam; ile tam ciszy na jednego wierszcza i tak dalej.
Jaka radosna mieszanina wyrae idiomatycznych, frazeologicznych, rwnowanikw zda,
jakby i od gramatyki oczekiwao si wsparcia w entuzjazmie. Te od stp do gowy, na chybi
trafi, teraz albo nigdy, a mnie tak si zoyo.
51
52

Niebo, w: Koniec i pocztek, op. cit.


Rachunek elegijny, w: Koniec i pocztek, op. cit.

61

Wanie a mnie tak si zoyo. Jestemy ju przy finale wiersza. Po radosnym opisie
wiata poetka wraca do pierwszego motywu, od ktrego zacz si cay utwr e mianowicie
nico przenicowaa si take i dla; niej. T a k e i dla niej; bo przecie nie jest sama w swoim
szczciu bycia. Ten finalny powrt jest te powrotem do zwyczajnych wymiarw
rzeczywistoci. Jestem przy tobie. Tylko tyle. Ale po to, eby powiedzie to
najzwyczajniejsze, najniezwyklejsze jestem przy tobie, trzeba byo najpierw przenicowa
si z nicoci, urodzi z kosmicznej pustki, jak cay wiat.
Wic to nie byo co takiego sobie. ebym moga by przy tobie, musia powsta najpierw
kosmos nicoci, a potem cay nasz wiat. Zatem, co by nie mwi, doprawdy nie widz w tym
nic zwyczajnego... Prawda. Wszystko musiao by nadzwyczajne, eby tak si mogo zoy.
Szukanie zawiatw jakichkolwiek bywa pasj poetw od pocztku wiata, a polska
poezja ma tu swoje niezgorsze zasugi, eby wspomnie choby Lemiana. Wic powiedzie z
czystym sumieniem, e jeszcze dzi udao si komu w tej sprawie wymyli co nowego,
wydaje si niez odwag; a jednak si powaam. Pojcie pustki, nicoci w poezji Szymborskiej
ma swoje osobne miejsce na filozoficznej i literackiej mapie myli. Choby dlatego, e nie jest
wynalazkiem jednorazowego uytku, a jedn z regu poetyckiego wiatopogldu.
Mielimy ju okazj przekona si parokrotnie, e Szymborska jeli co ciekawi j
naprawd potrafi analizowa problem z wielu stron, jak dociekliwy filozof albo ciekawskie
dziecko, co na jedno wychodzi. W Dworcu pytaa o pustk, ktra potrafia by rwnie
intensywna jak byt bytujcy; w Nicoci... o byt, co si wycisn z prni jak pasta z tuby.
A przecie to nie wszystkie byty i nie wszystkie nicoci, jakie spotkamy w tej twrczoci. Jest
jeszcze sprawa mierci, bytu niebytujcego albo niebytu bytujcego. Wrcimy do tego tematu,
bo wielki i wspaniale przedstawiony w tej poezji i przez t poezj.
Cud zaistnienia, wynicowany z nicoci, nie oznacza przecie, e natura (kosmos), tworzc
nasz wiat, wyczerpaa wszelkie swoje moliwoci. Nie, nie myl teraz o cigym stawaniu si
wiata, biologicznym cyklu mierci i narodzin; to oczywiste. Myl o czym takim, jak byt
potencjalny, moliwy ale utracony wskutek zego zbiegu okolicznoci.
Co mogo powsta, ale nie powstao, bo. Ale co by to by mogo, tego si wanie nigdy nie
dowiemy. wiat, na ktrym yjemy, wydaje si szczelnie wypeniony materi i dzianiem si tej
materii. Pustych miejsc nie ma przecie w gstej tkance dziejw. To znaczy s nie ma tylko
sposobu, eby dowie ich istnienia., pisze Szymborska tym razem nie w wierszu, ale w jednym
ze swoich felietonw53. Ot to. Listek szczawiu, wierszcz, uk na ciece, i ten mj tutaj
pokochany istniej, uciekli pustce. Ale co z tymi, co nie zdoali jej uciec? Bo los, bo
przypadek, bo tak si nie zoyo?
Skd w ogle takie dziwne pytania o to, co nie powstao? Ano std, e Szymborska od dawna
wszystko ma za cud e wanie powstao. Bo aby by, zaistnie, trzeba byo gdzietam
pokona cae sploty przeciwnoci, moliwych zych okolicznoci. Bo nasze ycie, kade ycie,
cho teraz konieczne, poniewa JEST, to przypadek szczliwego przypadku. I do tego wrcimy.
Na koniec dodajmy, e w odrnieniu od wielu klasycznych ju rozwiza
literackofilozoficznych problemu Nicoci, to, co czyni z tym tematem Szymborska, wydaje si
oczywiste i naturalne. Jej pytania nagle odczuwamy jako wasne, i dziwimy si, emy ich sobie
nie zadali wczeniej. Pewnie dlatego, e kade z nich ley w granicach naszych
najzwyczajniejszych, codziennych dowiadcze albo wyobrae. Gdyby Szymborska, chcc
powiedzie o blu rozstania, niespotkania, napisaa filozoficzn elegi w stylu Rilkego,
przekadajc rozpacz na wyszukanej metafory, nie mielibymy wtpliwoci, e wie wicej, lepiej
i dalej. A e umiecia akcj na dworcu, na peronie trzecim, daa nam, te bywajcym na takich
dworcach, szans jakby bezporedniego wspuczestniczenia w tym blu.

53

Lektury nadobowizkowe Michel de Montaigne, Prby, Odra 1986, nr 3.

62

Ilu z nas, bezskutecznie wypatrujcych bliskiej osoby, ktra na pewno miaa przyjecha
pocigiem o drugiej szesnacie, z zazdroci patrzy na tych, co si doczekali. Dlaczego to nie ja,
nie my. Ja te bym tak wanie wysiada i tak zawisa na szyi. Dokadnie tak.

63

PO RAZ DWUNASTY

URODZINY
Tyle naraz wiata ze wszystkich stron wiata:
moreny, mureny i morza i zorze,
i ogie i ogon i orze i orzech
jak. ja to ustawi, gdzie ja to poo?
Te chaszcze i paszcze i leszcze i deszcze,
bodziszki, modliszki gdzie ja to pomieszcz?
Motyle, goryle, beryle i trele
dzikuj, to chyba o wiele za wiele.
Do dzbanka jakiego ten opian i opot
i ubin i popoch i przepych i kopot?
Gdzie zabra kolibra, gdzie ukry to srebro,
co zrobi na serio z tym ubrem i zebr?
Ju taki dwutlenek rzecz wana i droga,
a tu omiornica i jeszcze stonoga!
Domylam si ceny, cho cena z gwiazd zdarta
dzikuj, doprawdy nie czuj si warta.
Nie szkoda to dla mnie zachodu i soca?
Jak ma si w to bawi osoba yjca?
Na chwil tu jestem i tylko na chwil:
co dalsze przeocz, a reszt pomyl.
Nie zd wszystkiego odrni od prni.
Pogubi te bratki w popiechu podrnym.
Ju choby najmniejszy szalony wydatek:
fatyga odygi i listek i patek
raz jeden w przestrzeni, od nigdy, na olep,
wzgardliwie dokadny i kruchy wyniole.
Sytuacja niby banalna, ale niecodzienna; cho witecznie przyjemna, w istocie domowo
zwyczajna. Urodziny. yczenia, prezenty... Od cioci Kazi nowy czajnik, Ola z Jankiem, jak
zwykle dowcipni, przydwigali rododendron. Od mamy ciepe pantofle na zim. Kto tam
wstawia szampana do lodwki. No i znowu za mao wazonw na kwiaty.
Urodziny Szymborskiej niby przypominaj takie konwencjonalne urodziny. A przecie co
jest w nich nie tak. Co tu jest za bardzo pomieszane. Nie ma mowy o adnych gociach. No,
moe jest jeden. Za to jaki: cay wiat. Przy tym dziwny sam siebie ofiarowuje w prezencie. Z
opisu przyjcia urodzinowego wynika ponadto, e obdarowany (obdarowana, bo to istota pci
eskiej) ma znaczne kopoty z tym niebywaym arcyprezentem. Jest go za duo... Cay wiersz
jest zabawn opowieci o tym kopotliwym nadmiarze: Tyle naraz wiata ze wszystkich stron
wiata. Co krok co si niby zgadza, ale i nie zgadza.
Zacznijmy od pocztku. K t o tu mwi o niewygodach z racji nadmiaru prezentw? Kogo
wiat obdarowuje samym sob?
Logika wskazywaaby, e tym kim jest... noworodek. Czyli ten, kto si wanie urodzi i
dosta od wiata cay wiat. Mawia si o nowo narodzonym, e przyszed na wiat. Chocia
z jego maego, pieluszkowego punktu widzenia moe to wyglda tak, e to wiat przyszed do
64

niego... Sprbujmy robi jednak wyobrazi ca t sytuacj. No nie, co to nie tak. Noworodek
narratorem? On, co ledwo przed chwil wyda z siebie pierwszy wrzask komentatorem
wasnych urodzin? Tak wyrafinowanym i tak wszystkiego wiadomym? Za bardzo to wyglda
na ktry z amerykaskich filmw o filozofujcych niemowlakach. Lepiej odmy ten pomys.
Oczywicie nie dziecko to mwi. Czujemy wyranie, e wypowiada si kto cakiem dorosy,
wiadom spraw wasnych i spraw tego wiata, i pomieszania tych dwch porzdkw. Bez trudu
moemy sobie wyobrazi nerwow krztanin pani domu miotajcej si pord lawiny
prezentw. Sytuacja jest cakiem banalnie kolokwialna i takim opisana jzykiem: jak ja to
ustawi, gdzie ja to poo?; gdzie ja to pomieszcz?; do dzbanka jakiego [mam to upcha];
gdzie zabra, gdzie ukry itd.
Wic to nie dziecko a osoba yjca, kto cakiem dorosy, umiejcy rozpozna i kolibra, i
dwutlenek. Ale dziecko wpycha si tu jednak i wpycha, spokoju nie daje. Bo i sytuacja r z e c z
y w i s t y c h urodzin=narodzin wydaje si logiczna (tylko wtedy dostaje si nowy wiat w
prezencie) i kolejna r o c z n i c a urodzin na miejscu, jako e ponad wszelk wtpliwo
urodziny obchodzi kto najzupeniej dorosy. Paradoks poniekd nieprzezwycialny.
A gdyby tak uzna, e zachodzi j e d n o c z e n i e jedna i druga okoliczno? e ta osoba
yjca, acz dorosa, jest take dzieckiem, w sensie raczej przenonym; e inaczej rzecz
ujmujc tym dzieckiem by nie przestaje. Dla kogo takiego wiat, jak dla dziecka wanie,
nigdy nie przestaje by (albo wanie zacz by) przedmiotem nieustannego, dziecicego
zadziwienia i zaskoczenia. I to jest wanie przypadek tej poezji i jej autorki. Mogam by sob
ale bez zdziwienia, / a to by oznaczao, / e kim cakiem innym pisaa w jednym z
ostatnich wierszy Szymborska54.
Gdyby kto nie czu si do koca przekonany takim argumentem na rzecz utosamienia
dziecka z dorosym (ja sam, szczerze mwic, czuj si przekonany najwyej w jednej trzeciej),
podsuwam nastpny. Zwrcie, askawi Czytelnicy, uwag na specyficzn konwencj tego
wiersza. Na jego warstw dwikow: rytmizacj, upodobnienia dwikonaladowcze,
skakankowe rymowanie. Ile tu z dziecicej wyliczanki, gdzie sowa obok sw ustawione
maj sens przede wszystkim magiczny. I nie chodzi tyle o ich konkretne znaczenia, co funkcj
zaklinania. Bo najwaniejsza i najciekawsza wydaje si powtrkowa wsplno muzyczna:
chaszczepaszcze, bodziszkimodliszki itd. Cay wiersz podskakuje i piewa, taczy i biega w
kko, troch jak zaaferowana jubilatka z rkami penymi prezentw, a troch jak dzieci bawice
si w ciuciubabk. Czy samo sformuowanie jak ma si w to b a w i [podkr. moje] osoba
yjca nie jest jakim ladem tej wsplnoty dziecicodorosej?
Jeli kogo i to nie przekonao, poddaj si. I anuluj wszelkie dotychczasowe dociekania na
ten temat. Bo tak jako jest, e dopki nie zadawa wierszom (wic i temu) niektrych pyta (nie
wszystkich, niektrych), tylko po prostu i zwyczajnie czyta je i cieszy si nimi, wszystko
wydaje si jasne i oczywiste. To jest wanie magia poezji. Tworzenie przekonujcych
paradoksw, logicznych sprzecznoci, jednoznacznych dwuznacznoci.
Zmieniajc temat; zauwamy inn dziwn waciwo Urodzin, o ktrej zreszt wyej
wspominalimy. Ot utwr w opowiada o przyjemnociach malejcych w miar ich...
przyrastania. Narratorka wiersza zdaje si czu jak piciolatka, ktrej na urodziny pozwolono
wreszcie naje si do woli ciastek, ale przy czwartej kremwce wie, e jeszcze ks, a skocz
si przyjemnoci i zaczn kopoty. Czy naley si dziwi, e narasta w niej panika? Bo rado
zaczyna zamienia si w koszmar?
No, koszmar to cikie sowo, wycofajmy je. Tym bardziej, e jawnie nie pasuje do tonu
wiersza, ktry za wszelk cen stara si by lekki i urodzinowy. Ale ta lekko jest wyranie
dwuznaczna... A sposb opisu nadmiaru, zastosowany przez autork, nie wyczerpuje si
bynajmniej w igraszkach sownych.
54

W zatrzsieniu, Odra 1996, nr 3. Przedruk w: Widok z ziarnkiem piasku, op. cit.

65

Przyjrzyjmy si bliej wyliczance prezentw oferowanych przez wiat. Podporzdkowanie


znacze poszczeglnych sw wspomnianemu rytmowi dwikopodobnemu zaciera jakkolwiek
inn logik ich doboru w wierszu poza okolicznoci, e niektre z nich wygldaj bardzo
podobnie. Przecie ustawienie obok siebie opianu, opotu, ubinu i kopotu, tako muren i moren
czy mrz bd zrz nie ma cienia sensu oprcz muzyki dwikw. I mie nie musi, bo
przecie wiat ofiarowuje si w prezencie cay wanie, bez adnego wstpnego
selekcjonowania zjawisk i rzeczy! Wraenia, przedmioty, pojcia i zdarzenia w rwnoprawnym
bezadzie pchaj si w ramiona, oczy, usta i mzg osoby obdarowywanej. Hasem
wiatadarczycy jest Da Wszystko Naraz, a czowiek niech sobie radzi.
Zwamy, co si wwczas dzieje. Cigi dwikopodobiestw przenosz uwag ze znacze
sw na sowa same, ich ksztat, konstrukcj. Wic i one, sowa, wczaj si do procesji
Wszystkiego, czym wiat dysponuje... Sama za zasada wyliczankowa jest zaproszeniem
czytelnika do dalszej zabawy: prosz, i ty moesz sprbowa tej gry. Otwarte cigi moliwych
kombinacji sw zdaj si by nieskoczone, a jedn z niewielu granic moe by doszcztne
wyczerpanie organizmu gracza i ustanie jego jzykowej inwencji.
Kojarzenie wszystkiego ze wszystkim wedle prostej w kocu reguy dwikopodobnoci w
rachunku prawdopodobiestwa nie ma jednak koca. Za jednym jzykiem id inne, bo gra we
Wszystko nie koczy si ani na polszczynie, ani na suahili. Tak oto niewinnym z pozoru
zabiegiem otworzya Szymborska wszelkie tamy, kurki i luzy, co maj mog doprowadzi
do faktycznego szalestwa od przybytku.
Gwoli cisoci odnotujmy jeszcze dwa przyczynki do Teorii Kopotw z Nadmiarem. Jeden
mieci si w malekiej, ale jake smakowitej igraszce sownej, tu wyjtkowo na konkretny
temat, bo korzystajcej ze zwyczajnego przyrostu liczb. Oto w cig rozwojowy: d w u tlenek
o m i o rnica s t o noga [podkr. moje]. Po drodze mogy si jeszcze zaplta trojaczki i
czworaki, szecian i dwunastnica, ale autorka bya askawa i daa nam, czytelnikom, szans
dalszej zabawy.
Przyczynek drugi kryje si w zakoczeniu utworu. Podkrelam zakoczeniu, nie puencie;
Urodziny do adnej typowej puenty nie zmierzaj, nic si finalnie nie rozwizuje. Najwyej
dokada si ostatni argument.
Ot jeli narratorka miaa dotd (cho nie miaa) jakkolwiek nadziej na ogarnicie
Wszystkiego, sama sobie zaoya ptl na t nadziej rozdrabniajc pod koniec wiersza wiat
na czstki jeszcze elementamiejsze. opian, od biedy, byby do zniesienia, gdyby zosta
oglnym pojciem opianu. Podobnie z kolibrem czy muren. Ale ju taki bratek chce si dalej
podzieli na kady listek, osobny! I na odyg, i patek!
Trudno odmwi racji i bratkowi, i Szymborskiej. Wszak w naturze, uczy Leibniz, a tako i
w wiecie poj, nic dwa razy si nie zdarza, nawet dwie krople wody te s inne, cho
frazeologia jzyka kae uoy im si w symbol, wanie, identycznoci.
A jeszcze te drobiazgi domagaj si uznania, odrnienia od prni bez wyboru! Listek,
powiadaj, nie jest mniej wany od wieloryba! Owszem, moe i jest najmniejszym wydatkiem
wiata, ale szalonym! ogromnym! Bo nie wagi ani miary naley przykada do istnienia
czegokolwiek, Istnienie way i ciy ju samym faktem bycia raz jeden w przestrzeni.
To nie jest nowy wynalazek w tej poezji. Ju w Woaniu do Yeti znajdziemy motyw
bezcennej pojedynczoci, w peni rozwinity w Soli, tomiku o dekad starszym od Wszelkiego
wypadku, skd pochodz Urodziny. Z bulwaru SaintMartin zostay schodki / i wiod do
zaniku pisaa Szymborska w Elegii podrnej, odnotowujc mechanizm umykania z
pamici niepowtarzalnych szczegwwrae. W Przylocie, wierszu ze Stu pociech, o
zwykym ptaszku wracajcym na wiosn napisaa, e to anio z prawdziwego biaka, / latawiec
o gruczoach z pieni nad pieniami. Niebiaski anio i biblijna pie nad pieniami do
pierwszego z brzegu ptaszka!
66

Ale jest tam, jeszcze w Soli, pewien wiersz, Obz godowy pod Jasem, ktrego gwny
temat, jako zbyt odlegy od naszych tu potrzeb i zbyt bolesny, eby go byle jak przywoywa,
lepiej zostawmy, ot jest w tym wierszu pewien passus, ktry chciabym teraz przywoa:

wszyscy pomarli z godu. Wszyscy? Ilu?


To dua ka. Ile trawy
przypado na jednego? Napisz: nie wiem
Historia zaokrgla szkielety do zera.
Tysic i jeden to wci jeszcze tysic.
Jeli Historia przelepia, zaokrgla najwiksze nawet tragedie (im wicej ofiar, tym grubsze
liczby), tak jakby jedno ludzkie ycie nagle przestawao by wane w obliczu masowego
zniszczenia, to co dopiero mwi o przegapionym listku, pominitym bratku... Ja wiem, to
nieporwnywalne (Szymborska wie oczywicie take). Ale tylko w kategoriach
antropocentrycznych. W kategorii c u d u i s t n i e n i a porwnywalne.
W tym miejscu wypada ujawni pewne naduycie, ktrego si dopuciem gwoli
uproszczenia i tak troch zawiego wywodu. Mianowicie wiat, ktry sam siebie przynosi w
prezencie urodzinowym, tak naprawd nie jest Wszystkim. Obejmuje tylko natur. Niczego, co
ludzkie, wic technologiczne, cywilizacyjne, kulturowe, nie spotkamy w spisie Kopotw z
Nadmiarem. Czyby dlatego, e sama autorka za nadrabianiem zalegoci akurat w tym wanie
zakresie specjalnie nie tskni?
Jakkolwiek by byo, warto pamita, e idzie o wiat, ktremu czowiek cay czas jest co
winien. Jak wielkiej rodzinie codziennie przeze od nowa opuszczanej w pogoni za miraem
swojego ludzkiego Disneylandu, gdzie piewaj sztuczne sowiki i tocz si wojny na
abstrakcyjne argumenty, cho prawdziw krew.
Rachunek strat przeprowadzony przez autork Urodzin wyszed w efekcie taki, e nie
przyszo jej do gowy ni razu podzikowa za otrzymane prezenty... Nawet przeciwnie: cay
wiersz skada si w y c z n i e z zakopotania i utyskiwa na przerost dobroczynnoci.
Hojnie obdarowana, okazuje w istocie czarn niewdziczno. Mnoy pytania o rozlokowanie
prezentw albo moliwo ich konsumpcji. Jak to ustawi, pooy, pomieci? Gdzie zabra,
ukry? Co zrobi na serio?
W kocu, zaambarasowana, daje do zrozumienia, e ju dosy: dzikuj, naprawd nie czuj
si warta. Zadowol si niewielk czci, z caoci nie poradz.
Ale to nie koniec kopotw. W pewnej chwili pojawia si podejrzenie, e te prezenty cakiem
bezinteresowne nie s. Domylam si ceny, cho cena z gwiazd zdarta. Przecie nie chodzi o
zwyk ciekawo, ile kosztuje gwiazda, i domylanie si ceny pod zdart naklejk. Tu chodzi
o wystawiony gdzie w niebie (gwiazda!) rachunek... ycie pod gwiazdami po prostu
nieuchronnie przeminie, i to jest ta cena, cho zdarto srebrzysty kwit.
Prby powstrzymania niewidzialnej rki rozdajcych kopotliwe i nie do wypacenia
prezenty, wydaj si kompletnie nieskuteczne. Doprawdy, nie czuj si warta; nie szkoda to
dla mnie zachodu (zwrcie uwag na migotliwo znacze tego zachodu) to klasyczne
idiomy dzikczynne; c, kiedy nie traktowane powanie... I nie dziwota. S przecie typowymi
zwrotami retorycznymi, grzecznociowym konwenansem.
Im dalej w wiersz, tym bezradno si nasila. Dowodzi tego zmieniajca si tonacja
emocjonalna. Widzc, e pytania i wykrzykniki nie robi wraenia na wiecieofiarodawcy,
narratorka prbuje z innej beczki: moe skuteczniejsza bdzie agodna perswazja? Przechodzi do
tonacji oznajmujcorefleksyjnej: Na chwil tu jestem i tylko na chwil tumaczy. Nie
zd powiada. Pogubi dorzuca. Nie szkoda wic marnowa tylu dbr dla kogo, kto
wpad na ten wiat na moment i zaraz musi odej?

67

Ale wiat milczy, jak zawsze. Pytany, zarzucany wtpliwociami, nie odpowiada. Ten
prezent w postaci gigantycznego Wszystkiego jest nieuchronny i adne opory i wtpliwoci tu
nie pomog. Prezent m u s i zosta wrczony. Bo jest nim, ni mniej ni wicej, ycie.
Dlatego adnej dyskusji w Urodzinach nie ma, adnej odpowiedzi na tyle pyta. Generalna
odpowied zostaa ju dawno udzielona wraz z pojawieniem si urodzonego, urodzonej.
Wszystkie pytania okazuj si si rzeczy retoryczne, bo s beznadziejnie i bezpowrotnie
spnione. Nie oszukujmy si. Wielkie Obdarowywanie skoczy si tylko wtedy, gdy zabraknie
obdarowywanego.
Nie jest na szczcie do koca tak, e tylko al i wtpliwoci znacz ziemsk podr
narratorki. Ona auje niemonoci skonsumowania Caoci, cho wie, e to nierealne. al za
codziennie traconymi szansami nie oznacza smutku ycia w nieustajcej frustracji. Doprawdy,
jest wrcz przeciwnie! Wsuchajmy si w melodi tego wiersza, jego piew. Cay zachwyt
autorki w niepowstrzymanym miechu sw, luboci ich wymylania i wymawiania,
pieszczotliwoci rymw, rytmicznoci wewntrznych dystychw. Warto y dla chaszczy i
paszczy, deszczy i leszczy! Cho nie wszystkie one dla mnie, to jednak niektre! W yciu i w
poezji! Choby tylko te, co je przyszpiliam do wasnego wiersza!
Wiele najrniejszych podzikowa za Cud Istnienia Czegokolwiek zoy jeszcze
Szymborska w swojej liryce. Choby w takim wierszu, ktry powinien by czytany w bliniaczej
parze z Urodzinami myl o Allegro ma non troppo, take z Wszelkiego wypadku:

Jeste pikne mwi yciu


bujniej ju nie mona byo,
bardziej abio i sowiczo,
bardziej mrwczo i nasiennie.
(...)
Nie znajduj mwi yciu
z czym mogabym ci porwna.
Nikt nie zrobi drugiej szyszki
ani lepszej, ani gorszej.
Chwal hojno, pomysowo,
zamaszysto i dokadno,
i co jeszcze i co dalej
czarodziejstwo, czarnoksistwo.
Waciwie, dla oglnego dobrego samopoczucia, powinienem w tym miejscu skoczy.
Optymistom proponuj rzeczywicie przej od razu do nastpnego rozdziau, eby sobie nie
psu humoru.
Skoro ju poegnalimy optymistw i zostalimy sami, powrmy na moment do tego
motywu Urodzin, ktry opowiada raczej o niewygodzie (cho lekko artobliwie
potraktowanej) ni doskonaej satysfakcji. Uczymy zatem sobie, zamykajc temat, tak
pokazow, i tu uwaga: cakiem niestety niepoetyck niewygod.
Ot jedna ze statystyk, sporzdzonych pod koniec naszego wieku na uytek najbliszej
przyszoci, powiada, e przy pomocy wszystkiego, w co wyposaya nas natura gwoli
doskonalenia tak zwanego czowieczestwa, doprowadzilimy do wymierania na naszych oczach
trzech biologicznych gatunkw na godzin. Co uywajc czystej ju matematyki daje wynik
taki, e w poowie XXI wieku wygin praktycznie wszystkie.
Informacj t zawdziczam staej lekturze pism wikszych i mniejszych Stanisawa Lema,
pisarza, ktrego przemylenia o naturze natury (ludzkiej i pozaludzkiej) wydaj si niekiedy
bardzo bliskie intuicjom i ekscytacjom Szymborskiej.
68

Z tym, e Lem z niegdysiejszego entuzjasty ewolucji biotechnologicznej sta si


weredycznym pesymist, a Szymborska stara si nadal nie traci poczucia chwiejnej rwnowagi.
Moja wiara jest silna, lepa i bez podstaw, napisaa w innym co prawda wierszu55 i w innej co
prawda sprawie, ale poniewa jest to jeden z moich ulubionych cytatw z tej poezji, w dodatku
pasuje do tylu okolicznoci, wic pozwalam sobie uy go take w tym miejscu.
A na zupeny ju koniec szczypta mimo wszystko optymizmu. Nie jestem pewien, czy Lem
wzi pod uwag pewien drobiazg: e co prawda istniejce gatunki gin, ale wci powstaj
nowe, zgoa nieznane. Natura jest szalenie przywizana do ycia i tak atwo si nie poddaje.
Wci jest od nas mdrzejsza i wci nas zawstydza swoj niespoyt odpornoci na nasze
destrukcyjne skonnoci.

55

Odkrycie, w: Wszelki wypadek, op. cit.

69

PO RAZ TRZYNASTY

POD JEDN GWIAZDK


Przepraszam przypadek, ze nazywam go koniecznoci.
Przepraszam konieczno, jeli jednak si myl.
Niech si nie gniewa szczcie, ze bior je jak swoje.
Niech mi zapomn umarli, e ledwie tl si w pamici.
Przepraszam czas za mnogo przeoczonego wiata na sekund.
Przepraszam dawn mio, e now uwaam za pierwsz.
Wybaczcie mi, dalekie wojny, e nosz kwiaty do domu.
Wybaczcie, otwarte rany, e kuj si w palec.
Przepraszam woajcych z otchani za pyt z menuetem.
Przepraszam ludzi na dworcach za sen o pitej rano.
Daruj, szczuta nadziejo, e miej si czasem.
Darujcie mi, pustynie, e z yk wody nie biegn.
I ty, jastrzbiu, od lat ten sam, w tej samej klatce,
zapatrzony bez ruchu zawsze w ten sam punkt,
odpu mi, nawet gdyby by ptakiem wypchanym.
Przepraszam cite drzewo za cztery nogi stoowe.
Przepraszam wielkie pytania za mae odpowiedzi.
Prawdo, nie zwracaj na mnie zbyt bacznej uwagi.
Powago, oka mi wspaniaomylno.
cierp, tajemnico bytu, e wyskubuj nitki z twego trenu.
Nie oskaraj mnie, duszo, e rzadko ci miewam.
Przepraszam wszystko, e nie mog by wszdzie.
Przepraszam wszystkich, e nie umiem by kadym i kad.
Wiem, e pki yj, nic mnie nie usprawiedliwia,
poniewa sama sobie stoj na przeszkodzie.
Nie miej mi za ze, mowo, e poyczam patetycznych sw,
a potem trudu dokadam, eby wyday si lekkie.
Przepraszam ten wiersz, e prbowaem go opisa.
Na szczcie w por si zorientowaem.

70

PO RAZ CZTERNASTY

UTOPIA
Wyspa, na ktrej wszystko si wyjania.
Tu mona stan na gruncie dowodw.
Nie ma drg innych oprcz drogi dojcia.
Krzaki a uginaj si od odpowiedzi.
Ronie tu drzewo Susznego Domysu
o rozwikanych odwiecznie gaziach.
Olniewajco proste drzewo Zrozumienia
przy rdle, co si zwie Ach Wic To Tak.
Im dalej w las, tym szerzej si otwiera
Dolina Oczywistoci.
Jeli jakie zwtpienie, to wiatr je rozwiewa.
Echo bez wywoania gos zabiera
i wyjania ochoczo tajemnice wiatw.
W prawo jaskinia, w ktrej ley sens.
W lewo jezioro Gbokiego Przekonania.
Z dna odrywa si prawda i lekko na wierzch wypywa.
Gruje nad dolin Pewno Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza si Istota Rzeczy.
Mimo powabw wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne lady stp
bez wyjtku zwrcone s w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono std
i bezpowrotnie zanurzano si w topieli.
W yciu nie do pojcia.
Mitologia wyspy ma dziesitki odmian i jest jednym z najbardziej olniewajcych produktw
ludzkiego umysu. Fenomen jej w tym take, e intelekt i wyobrania pozostaj tam w stanie
wsppracy a nie zazdroci, moe dlatego, e wszystko w micie wyspy zmierza do wsplnego
celu idealnej harmonii, punktu pogodzenia. Wiara, namitno, bl i tsknota jakby umwiy
71

si, e w drodze ku Wyspie zapomn o wzajemnych urazach. Ona, Wyspa, sama jest ponad to:
kademu obiecuje doskonae spenienie.
Wyspa jest koem i rodkiem, kosmosem i kresem, harmoni i symetri. Jest punktem, kul,
okrgiem i centrum. Jest azylem i zapomnieniem, jest wiecznoci. W wikszoci obrzdw
jednym z najbardziej skutecznych zabiegw magicznych jest zakrelenie witego krgu
bezpieczestwa; to nic innego, jak jeden z wariantw wyspy.
Jeli wyspa jest rajem (ten motyw powtarza si bodaj w kadej mitologii wyspy) to biblijny
Raj by oczywicie wysp. Jego/jej kontury jawi si wprawdzie niejasno i nieostro; wyobraajc
sobie Raj widzimy owietlony socem ogrd, ktrego granice ton w mroku ale jakie
niewtpliwie s; mwi si wszak: Bramy Raju. Przez jedn z nich archanio Gabriel wywid
przecie na jakie Zewntrz pewnego pana z pewn pani, by w wiecznej poniewierce
wspominali utracon Wysp Szczcia.
Mitologia grecka, niezrwnana w kolorowym komplikowaniu spraw ziemskich i boskich,
daa swojemu Pierwszemu z Bogw Zeusowi szans rozdawania raju na ywot wieczny
jeszcze za ycia poddanych. Kto si odpowiednio zasuy, mg dosta bilet podrny w jedn
stron na Ultima Thule, kraniec wiata zwany Wysp Szczliw albo Wyspami Szczliwymi,
bo na temat iloci szczcia do dzi istniej spory wrd mitoznawcw.
Jak kady wielki mit, tak i mit wyspy powoa do istnienia take wyspy cakiem podejrzane.
Bodaj po to, by wzmocni mit gwny, hartujc go w ogniu przeciwnoci. Itaka Odyseusza
otrzymaa wic od staroytnych Grekw antyitak w postaci Ogygii, wyspy nimfy Kalipso,
gdzie prawd zastpio zgubne czarodziejstwo. W nowszej mitologii pojawia si wyspa kary
wizienna twierdza (powieciowa wyspa If hrabiego Monte Christo i cakiem rzeczywista
Alkatraz), take mistyczna Wyspa Umarych zwana czasem Wysp mierci. Opisana z
pocztkiem XIX wieku przez niemieckich romantykw, pod koniec tego stulecia zostaa
kilkakrotnie uwieczniona na melancholijnych i hipnotycznych ptnach Arnolda Boecklina.
Czasem wyspa miesza w sobie zo i dobro, toczce midzy sob wojny domowe. Bywa, e
przegrane jak w przypadku Atlantydy zatopionej za grzechy mieszkacw. Ale i wygrane
oto przypadek wyspy Prospera z Szekspirowskiej Burzy, co z miejsca wygnania staa si wysp
ocalenia.
Psychoanaliza interpretuje nic si wysp jako obraz przyszego spenienia marze; jako
ywo zgadza si to z najbardziej elementarn wykadni mitologii wyspy, powsta w wielu
kulturach cakiem na jawie.
Wyspa Utopia z wiersza Szymborskiej jest najoczywiciej jednym z takich magicznych
miejsc, gdzie spenia si niespenialne i materializuje niewyobraalne. I waciwie nic wicej
dodawa by tu nie trzeba, gdyby nie jej pewne dziwnoci i sprzecznoci, znamienne dla miejsc
nie z tego wiata i z tego zarazem.
C to bowiem za wyspa, gdzie wszystko si wyjania? Gdzie s same drogi dojcia,
suszne domysy, pewno niewzruszona i istota rzeczy, a wtpliwoci zawsze rozwiewane?
Odpowied zdaje si prosta: to wyspa Poznania. I to Poznania Ostatecznego; wszak Dolina
Oczywistoci nie ma koca, a Echo wyjania ochoczo tajemnice wiatw.
Jest to Raj Filozofw, ale te i tych wszystkich, ktrzy w rozgwiedon letni noc wtulaj
twarze w traw albo podnosz je ku grze i zadaj sobie? wiatu? kopotliwe pytania o sens
ycia, zagadk bytu. Wyspa Utopia zdaje si spenia nadzieje tej czci ludzkoci, ktra jeszcze
widzi powd zadawania sobie take tych pyta, ktre na zawsze pozbawiono dobrych
odpowiedzi.
Nie jestem pewien, czy poprawnie rozumuj stawiajc nastpujcy wniosek: e ten raj
Poznania jest przy okazji jak wielk herezj... Bo spjrzmy: w Raju biblijnym Adam i Ewa
zostali jednoznacznie poinformowani moecie uywa owocw z kadego drzewa ywota, ale
od owocw drzewa wiadomoci dobrego i zego, czyli Drzewa Poznania, wara wam. Prarodzice,
dopokd im boga nuda i rajskie nierbstwo wystarczay, nie tykali zatrutych zakazem jabek.
72

Jak wiadomo, pewnego dnia nie wytrzymali i w efekcie zamania prawa zostali ukarani
przeniesieniem w gorsz wersj wiata, gdzie mona zadawa w nieskoczono pytania, ale te
najwaniejsze i tak pozostan bez echa.
Adam, Ewa i ich potomkowie, z nami wcznie, mogli mie do Boga Stworzyciela zasadn
pretensj: co to za Drzewo Poznania, ktrego owoce tylko wzmagaj gd miast syci, a im
wicej si je, tym mniej wie.
Szymborska proponuje w swoim wierszu pewn herezj. Oto opuszczone rajskie Drzewo
Poznania, przyczyna nieszcz ludzkoci, zostao wtrnie wyidealizowane jako nieosigalne.
W pamici setek pokole zataro si ju jako rdo grzechu, natomiast odrodzio jako symbol
Wszechwiedzy, skarbnica Odpowiedzi na Wszystko. Ach, marz wygnacy Raju, skazani na
pospolite drzewa ycia, gdyby tak jeszcze raz sprbowa zakazanych wic niedosinych
jabek Wiedzy Ostatecznej... Prosz, mwi im Wisawa Szymborska. Oto wasza rajska wyspa
stojca na gruncie dowodw, gdzie prawda zawsze na wierzch wypywa. To wanie ona,
Utopia.
Nie jestem pewien, czy ta odrobin heretycka wersja Raju jest uprawomocniona i w ogle
sensowna, nie mwic o tym, czy jakkolwiek pomylana przez autork w taki wanie sposb.
Prawd mwic wtpi, bo kombinacje takie pojawiaj si raczej jako s k u t e k analizy pewnej
wizji ni jako teje wizji przyczyna. Potraktujmy to wic jako pewn gr interpretacyjn,
moliw do rozegrania i prawdopodobn, cho niekonieczn.
Kada wizja raju bierze si z jakiego braku i najczciej charakter tej utopii mwi wyranie o
rodzajach niedostatkw tkwicych u rde marzenia. Utopia Szymborskiej jest oczywicie
rajem (midzy innymi) filozofw, i nie trudno wyobrazi sobie Sokratesa, w. Augustyna, Kanta,
Pascala czy Hegla przechadzajcych si po wyspie Szymborskiej i spogldajcych ze szczytu
Pewnoci Niewzruszonej na Dolin Istoty Rzeczy. Kady oczywicie widziaby swoj prywatn
prawd wypywajc z jeziora wasnego Gbokiego Przekonania, a drzewo Susznego Domysu
szumiaoby kademu tak, jak mu intelekt podpowiada.
Oznaczaoby to, e raj w ma waciwoci j e d n o c z e s n e g o zaspokajania wzajemnie
sprzecznych przewiadcze indywidualnych. Przecie kada w istocie koncepcja filozoficzna
zrodzia si z poczucia niewystarczalnoci albo niesusznoci poprzednich...
Taka zasada istnienia wyspy Utopii ma wszelkie cechy sensownoci, bo daje kademu, co mu
najmilsze samopotwierdzenie. Aby jednak skuteczno tej zasady bya maksymalna, musi
zaistnie pewien warunek: eby panowie filozofowie bro Boe nie gadali midzy sob. Ale czy
filozof, majc tak okazj udowodnienia konkurentom, e idioci bo on sam Istot Rzeczy ju
zna nie pochwaliby si wszem i wobec?
Wicej ni pewne. Wyobraam sobie t ktni na Prawdy Absolutne... Z ktrej wyjcia ju
nie ma nijakiego, bo dokd? Stopniowanie Absolutw nie wchodzi w gr, bo jest
samosprzeczne, a i kapitulacja ktrego z filozofujcych rwnie niemoliwa, bo niby dlaczego,
skoro kady jest pewien swego jako objawionej doskonaoci? Pozostawaaby eliminacja drog
pojedynkw na rajskie siekiery albo uki, co znowu o tyle mao realne, e skd w raju narzdzia
suce szkodzie?
Wic moe przyroda tego ogrodu szczcia szeptaaby wszystkim to samo? Jak swoj
rajsk prawd od ich prawd niezalen, za to absolutn? Przyszoby im pogodzi si zapewne;
tylko co to za ycie z przekonaniem, e nikt nie mia racji? Satysfakcja z pogrenia
konkurentw mogaby nie starczy, skoro wszyscy wyszli po rwno na matow.
Nie, nie byliby szczliwi. Drzewo Zrozumienia zamyka usta, a zamkn usta filozofom to
odebra im sens ycia.
No tak. Zapomnielimy o czym. Przecie na tej wyspie nie ma adnych filozofw. Ani
nikogo innego, kto zadawaby sobie jakiekolwiek pytania o dowolne tajemnice, choby i cakiem
niefilozoficzne. Ten raj, ta wyspa jest pusta i pusta pozostanie po wsze czasy. Te drzewa, doliny,
krzewy i rda same w sobie bd si przeglda, sobie szumie i dla siebie by.
73

Bo utopia mwi o tym, czego nie ma. A jeli jest, to na pewno nas tam nie ma ani nie bdzie.
My, ludzie niedoskonali, tsknimy, owszem, za rajsk utopi. Ale tak naprawd zawsze
wybieramy niedoskonale ycie i nim topimy si bez reszty. Dlatego Utopia pozostanie pusta, a
lady stp / bez wyjtku zwrcone s w stron morza.
Ale wanie w tym deniu i odchodzeniu mieci si dziwna migotliwo sensw tej wyspy.
Bo to nie tylko wyspa tsknot filozofw poszukujcych ostatecznych wyjanie
egzystencjalnych. To przecie take wyspa, jak si to mwi, kadego z maluczkich. Prawda nie
jest zarezerwowana dla rozwaa mw uczonych. Wielu chciaoby stpa po gruncie pewnych
dowodw. O rozwiewajcych si wci wtpliwociach nawet nie ma co wspomina.
S ponadto takie okresy zarwno w yciu pojedycznych ludzi, jak caych zbiorowoci, kiedy
bardziej ni kiedykolwiek szuka si jakichkolwiek pewnikw, twardych gruntw, gbokich do
czego przekona. Trudno powiedzie, czy Polacy w pierwszej poowie lat siedemdziesitych
wtedy powstaway wiersze zebrane potem w Wielkiej liczbie, w tym Utopia mieli jakie
specjalnie gorsze samopoczucie na ten temat ni w innych okresach. Moe miaa je sama
Szymborska. A moe po prostu by to wyraz oglniejszej refleksji na temat, byo nie byo,
zawsze ludzkoci towarzyszcy, akurat wtedy domagajcy si sformuowania na pimie.
Niezbadane s drogi twrczych inspiracji, podobnie jak cieki czytelniczych skojarze.
Czytam dzi w Utopii, dawny mieszkaniec tej dosy ponurej antyutopii, jak byo nasze ycie
w PRL, jedn z moich wczesnych tsknot do czego solidniejszego ni codzienna niepewno,
egzystencjalna bezradno wobec masowo produkowanego kamstwa na pastwowy uytek.
Ach, raz poy w normalnym kraju, gdzie co ma sens od rana do nocy, a nie od smej dziesi
do dwunastej czterdzieci. Gdzie oczywisto nie jest domysem, a krzaki nie uginaj si od
nadmiaru bezsilnych pyta, tylko trzeszcz od jasnych odpowiedzi.
Moliwe, eby a tak pj pod prd intencji poetki? Bo przecie Utopia na pewno nie
zostaa napisana po to, by do niej wzdycha. Inaczej skd by si wzi ten jake wyrazisty fina
nieustannej ucieczki z wyspy w kierunku morza. A jednak, eby uciec, trzeba najpierw
zajrze...
Nie pierwszy to z paradoksw Utopii. Jak wiadomo, poznawa to znaczy przemierza pewn
drog od niewiedzy do wiedzy. To nieustanna wdrwka, ruch docelowy, poszukiwanie.
Tymczasem wyspa Utopia, cho caa ku Poznaniu obrcona i nim si ywica, demonstruje nie
tyle Poznanie, co jego kres. Wyspa jest wszak celem, esencj, dorodkowym spenieniem. Tu
ju wszystko jest nazwane, docignite. Nie ma drg innych oprcz drogi dojcia. Tu koczy
si ludzki wysiek twrczy, niewiadome stao si wiadome. Wszystko n i e r u c h o m i e j e.
wiat stan w miejscu.
Przyjrzyjmy si oczami wyobrani tej wyspie, nad ktr gruje Pewno Niewzruszona. Jest
jak Wyspa mierci Boecklina, nieziemska i majestatyczna. Ruch na niej istniejcy jest w istocie
pozorny, bezgony i tylko domylny. Drogami dojcia nigdzie doj si nie da. Ugite od
odpowiedzi krzaki trwaj w ciarnym bezruchu, bo nie ma kto tych odpowiedzi zerwa. Prawda
lekko odrywajc si od dna jeziora na wierzch wypywa, ale to wypywanie przypomina
perpetuum mobile, bez pocztku i koca. Wiatr rozwiewa zwtpienie wci od nowa, jak
zacinajca si pyta starego gramofonu. Jest mdrze, najmdrzej jak mona. I gupio zarazem.
Miejsce dziwnie wite i przeklte. Gdzie speniaj si sny ludzkoci, ale spenienie ich
oznacza koszmar zastoju. A gdzie wicej i dalej pozna si nie da, tam tylko w eb sobie paln.
Nad jeziorem Gbokiego Przekonania, w jaskini, w ktrej ley sens.
W innym wierszu, Cebuli, chyba nie przypadkiem z tego samego tomu co Utopia
pochodzcym, Szymborska nazywa to idiotyzmem doskonaoci56.
56

Byt niesprzeczny cebula,


udany cebula twr.
W jednej po prostu druga,
w wikszej mniejsza zawarta,
a w nastpnej kolejna,

74

Co z tej utopii, swoicie zrealizowanej, ma inna wyspa, opisana przez Jonathana Swifta w
jednej z podry Guliwera: latajca Laputa, ktrej ycie skonstruowane byo podug regu
matematyki i muzyki. Miao to zapewni doskonao ustroju jako zapewniao cakowit jego
absurdalno.
Zmaterializowany idea kolejny paradoks wyspy Utopii. O pojciach prawdy, sensu,
istoty rzeczy, domysu, zrozumienia itd. opowiada si tam jzykiem faktw cile rzeczowych,
w ktre te pojcia zostay zamienione. Co ulotnie pomylane, nabiera ciaru bytu materialnego.
Grunt dowodw staje si realnym gruntem ziemskim. Zrozumienie jest drzewem, Gbokie
Przekonanie jeziorem. Odpowiedzi wisz na krzakach, sens ley w jaskini i tak dalej. Utopijne
marzenie stao si d o t y k a l n e, dosownie. eby ju nie byo adnych wtpliwoci
(rozwiewanych skutecznie przez realny wiatr), e niemoliwe stao si moliwe myl
obleka si w ciao.
Ale paradoksy wci nie opuszczaj naszej cudownej-upiornej Utopii. Oto zmaterializowane
marzenia bynajmniej nie stay si adnym faktem poznawczym! Nadal przecie nic nie wiemy
ani o Istocie Rzeczy, ani na czym polega Suszny Domys, i jakie to odpowiedzi zwieszaj si z
krzakw... Oglno tych poj nadal pozostaje w mocy. Przyrwnane do drzew i dolin nie
przestaj by niedosinymi abstrakcjami... Ich cielesno jest zwodnicza jak cielesno rusaek
czy demonw.
Mao. Ich absolutno jako poj oglnych tylko wtedy moe by doskonaa, kiedy wanie s
niesprowadzalne do konkretu! aden jzyk nie wyrazi Jedynej Prawdy, bo jej nie ma! Nawet
nazwanie pojedynczej z nich nastrcza znaczne trudnoci, a co tu mwi o ich Pramatce.
Pozostan na zawsze tylko czystymi abstraktami, jak kady idea. Albo sowem, ktrym
zostan nazwane. Sowemzaklciem, sowem sownikowym. Sowem wiersza wreszcie.
I tu wanie kryje si najwiksze i ostatnie ze zwycistw moliwego nad niemoliwym.
Zwycistwo sw poezji nad odwiecznym marzeniem filozofw wielkich, mniejszych i cakiem
codziennych o poznaniu doskonaym. Tylko w poetyckim sowie mona zmaterializowa
Pewno Niewzruszon i Istot Rzeczy. Powoa do istnienia prawdziwy bo w postaci liter na
biaej kartce fantom wyspy Utopii. Albo po prostu utopii... Zakl w wymylne metafory te
wszystkie paradoksy, ktre tylko tutaj mog si pogodzi i zapiewa w jednym chrze.
To wirtuozowska gra sw moe by jedynym prawdziwym a k t e m p o z n a w c z y m,
czyli zaprzeczeniem martwoty spenionej utopii. Tu ju nie trzeba opowiada o napisanej sarnie
biegncej przez napisany las. Drzewo Zrozumienia ronie na napisanej Utopii ju bez adnego
komentarza.
Szymborska znw demonstruje, co moe zrobi wyobrania jzykowa. Jake wspaniale
rozsupuje potoczne metafory i zmusza je do opuszczenia mechanicznej skostniaoci
potocznego jzyka... Bez najmniejszego zastanowienia mwimy, e trzeba rozwia
wtpliwoci. Szymborska dodaje im wiatr: prosz, rozwiewajcie si. Echo kojarzy si z
mechanicznym odbiciem i suy za symbol bezmylnoci. A poetka kae mu zabiera gos bez
wywoania i jeszcze na dodatek wyjania ochoczo tajemnice wiatw! Mwic im dalej w
las, dopowiadamy automatycznie dalszy cig przysowia tym wicej drzew. Czyli tym
ciemniej i gciej. Ale nie na Utopii. Tu wrcz przeciwnie, tym szerzej otwiera si Dolina
Oczywistoci...
Tylko w poezji, w sztuce, mona utopi przemieni w rzeczywisto. Tyle e nie wystarczy
jej nazwa; to potrafi byle grafoman. Trzeba wypowiedzie wierszzaklcie, eby sowo stao
czyli trzecia i czwarta.
(...)
W nas tuszcze, nerwy, yy,
luzy i sekretnoci.
I jest nam odmwiony
idiotyzm doskonaoci.

75

si ciaem. Tylko wiersz idealny moe si sta prawdziwym wizerunkiem spenionej utopii.
Utopia Szymborskiej jest najczystsz muzyk poezji.

76

PO RAZ PITNASTY

PSALM
O, jake s nieszczelne granice ludzkich pastw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepywa,
ile piaskw pustynnych przesypuje si z kraju do kraju,
ile grskich kamykw stacza si w cudze woci
w wyzywajcych podskokach!
Czy musz tu wymienia ptaka za ptakiem jak leci,
albo jak wanie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet byt wrbel a ju ma ogon ocienny,
cho dzibek jeszcze tutejszy. W dodatku ale si wierci!
Z nieprzeliczonych owadw poprzestan na mrwce,
ktra pomidzy lewym a prawym butem stranika
na pytanie: skd dokd nie poczuwa si do odpowiedzi.
Och, zobaczy dokadnie cay ten niead naraz,
na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu
przemyca poprzez rzek stutysiczny listek?
Bo kto, jeli nie mtwa zuchwale dugoramienna,
narusza wit stref wd terytorialnych?
Czy mona w ogle mwi o jakim takim porzdku,
jeeli nawet gwiazd nie da si porozsuwa,
eby byo wiadomo, ktra komu wieci?
I jeszcze to naganne rozpocieranie si mgy!
I pylenie si stepu na caej przestrzeni,
jak gdyby nie by wcale w pl przecity!
I rozleganie si gosw na usunych falach powietrza!
przywoywawczych piskw i znaczcych bulgotw!
Tylko co ludzkie potrafi by prawdziwie obce.
Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr.
Nadmiar, nieobjto, niepojto ten temat w wielu wariantach zaczyna z czasem
dominowa w poezji Szymborskiej. Ju tytuy tomw mwi same za siebie. Wielka liczba, z
roku 1976, to hymn do nadmiaru i skarga na nadmiar. wiat jest o wiele za duy, mwi poetka,
jak na nasze moliwoci skorzystania z jego dobrodziejstw. Za duy jak na ambicje i
wyobraenia. Jego wielko wymaga pokory, bo jake inaczej y pord nadmiaru? Wybieram
odrzucajc, bo nie ma innego sposobu, / ale to, co odrzucam, liczebniejsze jest, / gstsze jest,
natarczywsze jest ni kiedykolwiek. (...) Ile przemilczam, tego nie wypowiem. (...) ycie trwa
kilka znakw pazurkiem na piasku. pisaa w tytuowym wierszu tomu.
77

Zbir poprzedni nazwaa Wszelki wypadek. Przypadek jako mechanizm powiedzmy


ostroniej jeden z mechanizmw poruszajcych ycie na ziemi, take sta si swoist obsesj
poznawcz Szymborskiej. Przypadek jest nieobliczalny, tak jak wiat jest niepoliczalny. Midzy
Scyll nieobliczalnoci i Charybd niepoliczalnoci pynie nasza maa deczka: ludzko.
Urodziny, wiersz z Wszelkiego wypadku, mwiy o kopotach z nadmiarem. Psalm, z
Wielkiej liczby, te mwi o kopotach z nadmiarem, ale to inna opowie. O cudzie wolnoci i o
przeklestwie wolnoci.
Cud i przeklestwo, powiadacie, wykluczaj si nawzajem? Rzeczywicie tak to z pozoru
wyglda. Ale poezja Szymborskiej zdya nas ju chyba przyzwyczai do paradoksw. Nie,
bynajmniej nie musz si wyklucza. Zaley, kto o wolnoci mwi. I z jakiej pozycji mwi. I o
jak wolno mu chodzi.
Wic najpierw cud wolnoci. Sprbujmy przeczyta ten wiersz jako hymn do tego cudu.
Zgadza si? Jak najbardziej. O, jake s nieszczelne granice ludzkich pastw! zachwyca si
poetka ju w pierwszym zdaniu. To fantastyczne, e przez te granice, nic nie zwaajc na nie,
przesypuje si piasek, przeskakuj grskie kamyki, przelatuj ptaki, przemaszerowuj mrwki,
przepywa mtwa, rozpociera si mga, a liguster przerzuca na drug stron swj listek. To
fantastyczne, e przyroda ma w nosie nasze ludzkie ograniczenia i poczyna sobie jak chce, bez
pytania i bez tumaczenia si, e co chce zrobi wanie tak, a nie inaczej. (Przypominam t
bezczelno natury nie zwracajcej uwagi na nasze ziemskie reguy: rozmow z kamieniem,
milczenie rolin).
To oczywiste poetka zazdroci przyrodzie jej nieokieznania. To my, ludzie, jestemy
autorami granic nieznanych przyrodzie. I to my, ludzie, wiemy, jak bywaj one dla nas samych
kopotliwe. Ludzkie pastwo... Twr niepojty dla wrony i hipopotama. Naturalne terytorium
biologiczne to tak, to prosz bardzo. Ale te wszystkie granice jednoczenie umowne, bo w
naturze ziemi nie przewidziane, i jednoczenie realne, bo wyznaczone szlabanami i paszportami,
cem i piecztk stranika, a czasem murem i karabinem... To jest nasz ludzki wkad w natur
wiata. Jake mieszny z punktu widzenia chmury i piasku, ligustru i wiatru.
Granice to take bezruch, cisza, martwota. Co przeciwnego yciu, ktre jest ruchem,
nieustannym dzianiem si. Cay Psalm jest triumfem czasownikw ruchu. Wszystko tam
przepywa, przesypuje si, stacza, leci, wierci, przemyca, narusza, rozpociera
i jeszcze te wyzywajce podskoki, przywoywawcze piski i znaczce bulgoty, i oglny
brak jakiego takiego porzdku. Wiersz a dry od radosnego i bezinteresownego wysiku
przemieszczania si skd dokd, bez celu i adu, byle jak, byle dalej, byle inaczej.
Powiedzielimy jednak wyej, e Psalm mwi te o przeklestwie wolnoci. Troch si to
wydaje nieprawdopodobne w kontekcie tego, co przed chwil powiedziane. Ale przyjrzyjmy si
uwaniej niektrym elementom tego wiersza.
Dlaczego tyle w nim okrele dowodzcych, e co tu jest generalnie nie w porzdku? Czy
kto, dla kogo wolno jest naturalnym stanem natury, zadawaby sobie w ogle pytania o
porzdek czy nieporzdek? Prawidowo i wykroczenie? Skd zatem te uwagi o
nieszczelnoci granic, bezkarnoci chmur nad nimi przepywajcych, nie poczuwaniu si
mrwki do odpowiedzi, o staczaniu si kamykw w cudze woci? Kto te uwagi wygasza?
I w ogle co znaczy ten dziwny tytu? Dlaczego psalm?
Zacznijmy od tego psalmu, bo moe tu ley sedno rzeczy. Psalm, jedna z najstarszych form
literackich, bo liczca z gr trzy tysice lat, to rodzaj hymnu do Boga, pieni modlitewnej.
Odmian jej jest wiele, bo byway: psalmy bagalne i dzikczynne, alne i pochwalne, a te
psalmy krlewskie (skierowane pod adresem wadcy) i syjoskie (piewane ku czci witego
Miasta Jeruzalem). Psalmy, cho nazwa jest pochodzenia greckiego, nale do kultury
hebrajskiej, i tam osigny swoje wyyny duchowe i artystyczne; biblijna Ksiga psalmw to
wszak jeden z najwzniolejszych pomnikw ludzkiej kultury ducha.
Psalmy przeszy z czasem do literatury wieckiej i po dzi dzie s form poetyck tu i
wdzie jeszcze uywan. W polskiej poezji niedocignionym mistrzem psalmu by Jan
78

Kochanowski, i cho Renesans europejski by niele wyposaony w genialne dziea literatury i


sztuki, psalmy Kochanowskiego mieszcz si cakiem swobodnie pord najwyszych dokona
tamtego odkrywczego wieku.
Wszystko piknie, tylko jak si ma lekki i po trosze filuterny Psalm Szymborskiej do
prawdziwego psalmu? Tej najpowaniejszej pod socem rozmowy czowieka z Bogiem? Czy
nie pachnie tu jakim, za przeproszeniem, blunierstwem?
No, moe niekoniecznie od razu blunierstwem. Ten psalm, szczerze mwic, nie jest takim
cakiem prawdziwym psalmem. Jest nawet antypsalmem. Antychrystem psalmu. Zaczyna si
niby jak normalny psalm, od inwokacyjnego woacza O! Ale nie do Kogo zwraca si
psalmista (O, ktry wiatem wadasz i krlujesz wiecznie zaczyna jeden z psalmw Jan
Kochanowski) on od razu przechodzi do sedna rzeczy, informujc Tego Kogo o stanie
faktw: O, jake s nieszczelne granice ludzkich pastw?. Dziwny troch ton i niemniej
dziwna wiadomo jak na pocztek...
Dalsze partie tekstu s identyczne pod wzgldem informacyjnym i emocjonalnym. Kto, kto
zanosi mody do Kogo, skary si na rzeczywisto nie zachowujc si w sposb waciwy.
Co bezkarnie przepywa stwierdza. Co przesypuje si z kraju do kraju, powiada. I tak
dalej. Skde jakby znamy ten ton... Czyby ta skarga, ten alny psalm, bya rodzajem donosu?
A jake. Oto zwyky funkcjonariusz wnosi skarg do jakiego Zwierzchnika, e le si
dzieje... Jaki to funkcjonariusz, jakiego urzdu, atwo si domyli. Po tej stronie wiata, w
ktrej ya, mieszkaa i tworzya autorka Psalmu, funkcjonariusze tacy byli zatrudnieni w
tajnych subach specjalnych, zwanych czasem Urzdem Bezpieczestwa Publicznego, a czasem
Urzdem Spraw Wewntrznych. Mogli by take cenzorami albo stranikami granic pastwa,
policjantami, onierzami wywiadu albo kontrwywiadu. Rodzaj konkretnej funkcji nie mia w
oczach zwykego obywatela takiego pastwa specjalnego znaczenia. Wiadomo byo, e chodzi o
Funkcjonariusza Kontroli, Stranika Porzdku ustanowionego przez Wadz.
W pastwie rzdzonym przez t Wadz wszystko miao podlega nieustannemu pilnowaniu i
kontrolowaniu, czy aby nie dzieje si co, co podwaa Jedynie Suszne Ramy Ustroju. Liczy si
tu bardziej dowd osobisty ni jego waciciel, a paszport, podobnie jak obywatel, by
wasnoci pastwa wydzielan rzadko, niechtnie i na pewien cile ograniczony czas. Bo
najlepiej byo nie porusza si wcale, siedzie na miejscu i pilnowa wasnego nosa.
I teraz wyobramy sobie posusznego i gorliwego Stranika Porzdku Publicznego, ktry
orientuje si, e przyroda przekracza wszelkie granice! Nikogo nie pytajc o zgod! I nie
poczuwajc si do odpowiedzi stranikowi! jak ta mrwka, co swobodnie przechadzaa si
midzy jego prawym a lewym butem.
Teraz dopiero, gdy psalm w woy w lamentujce usta funkcjonariusza publicznego adu i
porzdku, wyjaniaj si te wszystkie przestpcze okrelenia, jako to wspominane ju
kilkakrotnie b e z k a r n e przepywanie, p r z e m y c a n i e listka, n a r u s z a n i e
witej strefy wd terytorialnych, n a g a n n e rozpocieranie si mgy. Tylko gorliwy
cenzorstranik mg zwrci uwag zwierzchnika na tyle podejrzanych rzeczy dziejcych si
na u s u n y c h falach powietrza (zwrot na usugach obcego wywiadu by zwrotem
retorycznym, typowym dla jzyka komunistycznej propagandy), na przywoywawcze piski i
znaczce bulgoty. Cenzorowi, jak wiadomo, wszystko lubio si kojarzy ze wszystkim i
najmniejszy pisk ju mg by znaczcy, co dawa do mylenia. O czym poktnie, poza
kontrol, informowa.
W zakoczeniu wiersza podsumowanie wypada jak najgorzej dla przyrody, niebezpiecznej
przez to, e wymyka si spod kontroli; funkcjonariusz mwi o lasach mieszanych, kreciej
robocie i wietrze. Jaki wyrafinowany poetycko donos! Lasy mieszane rzeczywicie istniej, i
jest to termin biologiczny powszechnie obowizujcy. Ale w tym kontekcie przymiotnik
mieszane nabiera dwuznacznoci, wiadczy o niebezpiecznym materii pomieszaniu,
pomyleniu i popltaniu, czyli czym, czego funkcjonariusze adu i porzdku szczeglnie nie
lubi. Krecia robota to klasyczny frazeologizm, oznaczajcy podgryzanie bd podkopywanie,
79

czynno wyjtkowo adekwatn do zaj prawdziwych kretw. O wietrze nawet wspomina nie
warto, tym najtypowszym symbolu niewidzialnego, wic prowokacyjnego w swojej
nieuchwytnoci (c za policzek dla czujnych stranikw!) ruchu o wci zmiennej sile i
kierunku.
Denerwujcy nad wyraz jest wrbel, co nie do, e wanie przysiada na opuszczonym
szlabanie a jest to czyn karygodny, bo na szlabanach i granicach nie wolno ot tak sobie
przysiada to jeszcze od strony ogona jest nielegalny, bo ogon ma ju ocienny, cho
dzibek jeszcze tutejszy! I najgorsze, e si wierci, i nie wiadomo, czy za chwil dzibek nie
bdzie ocienny, cho ogon jak najlegalniejszy.
A mtwa? No, ta nie ma adnych szans na dobre notowania u naszego psalmisty. Z tym
imieniem, co ju samo w sobie oznacza mcenie? Zamiast siedzie cicho i nie rzuca si w oczy,
jeszcze mie zuchwale dugoramienna narusza swoimi mackami (ju my dobrze wiemy,
dokd te macki sigaj) wite strefy wd terytorialnych.
Wreszcie stranik cnt pastwowych nie wytrzymuje i daje upust prawdziwemu marzeniu
Kontrolera Doskonaego: Och, zobaczy dokadnie cay ten niead naraz! Obj czujnym
okiem ten baagan przewalajcej si bezkarnie natury, w dodatku na wszystkich kontynentach!
Co za upojna wizja, mie pod kontrol cay wiat... Ta nie inne tsknoty mieli ojcowie
zaoyciele komunizmu. Ruszymy z posad bry wiata, piewali. Dzi niczym, jutro
wszystkim my, dodawali. I jakby im byo jeszcze mao, grozili ju cakiem jawnie, e zwizek
nasz bratni ogarnie ludzki rd. Nie przypadkiem nazwali t pie pionierw wiatowego
komunizmu Midzynarodwk.
W i d z i e co si dzieje, to ju wcale nienajgorszy wstp do wprowadzenia oglnego
porzdku. Orwell, prorok upiornej utopii totalitarnej, przewidywa w swoim Roku 1984, e
najskuteczniejsz broni stranikw wadzy bdzie wszechobecny telewizor, uywany te jako
ekran podgldajcy codzienne ycie mieszkacw. Nasz psalmista byby zachwycony.
Ktra zatem z dwch opisanych wyej opcji Psalmu oda do wolnoci czy hymn do
kontroli ma tu zastosowanie? Czyby obie?
No, niekoniecznie. Trudno przecie podejrzewa Szymborsk o ledczokontrolne
skonnoci... Jest inaczej: esencj, istot, przesaniem wiersza jest adoracja wolnoci, przekazana
w formie nader perfidnej modlitwy o szkodliwoci teje wolnoci. Psalm stranika jest bowiem
tak chytrze skonstruowany, e mwic jedno odsania drugie, mimowolnie. Natura treci, jako
delikatnie ironi podszyta, pozostaje w intencyjnej sprzecznoci z form; mwicy nie zdaje
sobie sprawy, e ujawnia co, co wanie chcia ukry. Szymborska z ca satysfakcj odgrywa
si niejako na kontrolerach naszego ycia, demaskujc ich chore ambicje i przy okazji
demonstrujc wasne stanowisko: pochwa wolnoci.
To migotliwe rozdwojenie powoduje, e czsto nie jestemy w stanie stwierdzi, kto i z jakiej
pozycji wypowiada wiele kwestii. Ju pierwsze zdanie moe by odczytane podwjnie, czyli
dwuznacznie. Przypomnijmy: O, jake s nieszczelne granice ludzkich pastw! Pochwaa to
czy zarzut? Ot moe by wanie jedno i drugie! Albo: zobaczy dokadnie cay ten niead
naraz, / na wszystkich kontynentach. To marzenie Totalnego Kontrolera czy entuzjasty
wolnoci jak najpowszechniejszej? Te nie ma jednej, jednoznacznej odpowiedzi. I w tym caa
sia Psalmu, co jest antypsalmem, ale i psalmem mimo wszystko. Bo cho forma wiersza
lekka, temat waki.
Jest w tym utworze nuta goryczy. Tylko co ludzkie potrafi by prawdziwie obce. Tylko co
ludzkie stwarza bariery, szlabany i granice. Szymborska jest po stronie czowieka, ale to nieludzka natura jest prawdziwie wolna. Tyle e co jej z tego. Co ziarnkom piasku po swoim
przesypywaniu, co mtwie po mceniu wd. wiadomo decyduje, ot co. A tej wanie natura
nie ma, eby mc si cieszy ze swojej nad czowiekiem przewagi. Czowiek, owszem, atwy
do utopienia w yce oceanu. Ale wolno mu w gowie, wszechwiedza i byt57.
57

Sto pociech, w: Sto pociech, op. cit.

80

Wolno mu w gowie... Bya i nam, zwyczajnym i niezwyczajnym mieszkacom krainy


Polska, w gowach ta wolno, wtedy, w latach wolnoci pozorowanej, ktr wadza dawkowaa
wedle swojego widzimisi; a pilnowali jej tacy wanie stranicy, jakich przedstawia w swoim
Psalmie Szymborska.
Nie wiem, kiedy powsta ten wiersz, ale sdzc po dacie wydania Wielkiej liczby (1976) i
poprzedzajcego j Wszelkiego wypadku (1972), musiao to by w pierwszej poowie lat
siedemdziesitych. Pamitam te lata doskonale. Moe ju adnych nie bd pamita tak dobrze.
Bo to byy lata mojej dojrzaej modoci, i modoci moich przyjaci. Naleelimy do tego
pokolenia myl o rwienikach pod dowoln szerokoci geograficzn ktre nie chciao i
na wojn wietnamsk ani na adn inn (make love, not war), ktre wolao dugie wosy i bose
stopy, ktre wyobraao sobie, e wiersz, pie, kwiat i mio sprowadz na ziemi powszechny
sens i pokj. Bylimy skonni pj na barykady i w kadym pochodzie, ktry nis sztandar
wasnej i cudzej wolnoci.
Bylimy oczywicie naiwni jak boe krwki i wiele z tych nadziei okazao si
rozczarowaniami prowadzcymi do czynienia gupstw albo i gorszych rzeczy, z terroryzmem
wcznie. Czym innym zreszt bya wolno z punktu widzenia Czechosowacji, Polski czy
Argentyny, a czym innym z punktu widzenia Stanw Zjednoczonych czy Francji. Ale wci
chodzio o wolno. Czsto, zwaszcza pod nasz szerokoci geograficzn, rozumian znacznie
skromniej jako wolno od kamstwa. piewalimy i pisywalimy o wolnoci czciej ni o
czymkolwiek innym, nawet jeli trzeba byo gboko ukrywa waciwe intencje przed
wszdobylsk cenzur. Jeli Ryszard Krynicki pisa:
Zatoczony autobus z tabliczk Granica
przejeda ulic,
zwalnia, przyspiesza,
wyprzedza inne pojazdy,
staje na czerwonych wiatach
i rusza dalej
uwoc przez chwil nasze spojrzenia
odbite w dolnych krawdziach szyb58
nie mielimy wtpliwoci, e w tym autobusie jad nasze marzenia o innym yciu, za jak
inn granic prawdy, wci ruchom i nieuchwytn.
I jeli Zbigniew Herbert, poeta z pokolenia Szymborskiej, pisa w jednym z wierszy sawnego
cyklu Pan Cogito:
id wyprostowany wrd tych co na kolanach
wrd odwrconych plecami i obalonych w proch
ocalae nie po to aby y
masz mao czasu trzeba da wiadectwo59
traktowalimy to wezwanie jako zobowizanie. Trzeba da wiadectwo oczywicie
naszym zniewolonym i zakneblowanym czasom.
Na tym lirycznopatetycznym tle, niewtpliwie wyidealizowanym przez czas i przez
mylowy skrt, Psalm moe si wydawa bahostk, poetyckim artem. Zapewniam, nic z tych
rzeczy. Mona go oczywicie czyta jako gos w sprawie wolnoci doskonale uniwersalnej, bo
58
59

Zatoczony autobus, w: Nasze ycie ronie, Instytut Literacki, Pary, 1978.


Przesanie Pana Cogito, w: Pan Cogito, Czytelnik, Warszawa 1974.

81

przecie nie ulega wtpliwoci, e w jego ironicznym zwierciadle mgby si przejrze niejeden
Chiczyk i Rosjanin, Boliwijczyk bd Kambodanin. I zapewne dugo jeszcze, bodaj po koniec
wiata, gos tego psalmisty bdzie brzmia wspczenie. Ja jednak mwi o czym bliszym i
prostszym. Dla nas, ktrzy na kadym niemal kroku podlegalimy jakiej kontroli, wiersz taki
jak ten bywa orem i podpor, dowodem wsplnoty w identycznym samopoczuciu.
Nie chcielimy by oczywicie mrwkami lepymi na sens swojego ycia. Ale wypadao
nawet im zazdroci tej lepej wolnoci beztroskiego chodzenia pomidzy lewym a prawym
butem stranika, i nie poczuwania si do jakiejkolwiek odpowiedzi na rozkazy, ktre nie
wynikayby z siy prawa, a z prawa siy.

82

PO RAZ SZESNASTY

YCIE NA POCZEKANIU
ycie na poczekaniu.
Przedstawienie bez prby.
Ciao bez przymiarki.
Gowa bez namysu.
Nie znam roli, ktr gram.
Wiem tylko, e jest moja, niewymienna.
O czym jest sztuka,
zgadywa musz wprost na scenie.
Kiepsko przygotowana do zaszczytu ycia,
narzucone mi tempo akcji znosz z trudem.
Improwizuj, cho brzydz si improwizacj.
Potykam si co krok o nieznajomo rzeczy.
Mj sposb bycia zatrca zaciankiem.
Moje instynkty to amatorszczyzna.
Trema, tumaczc mnie, tym bardziej upokarza.
Okolicznoci agodzce odczuwam jako okrutne.
Nie do cofnicia sowa i odruchy,
nie doliczone gwiazdy,
charakter jak paszcz w biegu dopinany
oto aosne skutki tej nagoci.
Gdyby cho jedn rod przewiczy zawczasu,
albo cho jeden czwartek raz jeszcze powtrzy!
A tu ju pitek nadchodzi z nie znanym mi scenariuszem.
Czy to w porzdku pytam
(z chrypk w gosie,
bo nawet mi nie dano odchrzkn za kulisami).
Zudna jest myl, e to tylko pobieny egzamin
skadany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie.
Stoj wrd dekoracji i widz, jak s solidne.
Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytw.
Aparatura obrotowa dziaa od dugiej ju chwili.
Pozapalane zostay najdalsze nawet mgawice.
Och, nie mam wtpliwoci, e to premiera.
I cokolwiek uczyni,
zamieni si na zawsze w to, co uczyniam.

83

Pytaa mnie niedawno telewizja szwedzka, krcca film o Szymborskiej, co myl o tej
poezji. Bagatela. Myl od lat i wci mam nadziej, e zawsze zostanie mi co do mylenia, bo
ilekro do niej wracam, okazuje si, e pomylaem za mao. e s w niej dalsze i gbsze
tajemnice, ukryte piknoci, nowe wiatocienie. Ale musiaem co powiedzie. Nie, nie
musiaem, chciaem. Ale w kilka minut? I nagle mnie olnio. Przecie ta poezja jest o
wszystkim. O najmniejszym listku i o nieskoczonoci. O cierpieniu i wielkiej radoci. O
znikomoci i fantastycznoci ycia. O mierci i filozofii. Przy tej poezji, niespena dziesiciu
tomikach, ktre razem wzite mieszcz si w ksice gruboci Iliady, niemal caa literatura
wydaje si albo fragmentaryczna, albo przegadana do niemoliwoci. Podobno Ulisses jest o
Caym wiecie. Ale w samym Ulissesie jest trzykrotnie wicej sw ni w caej Szymborskiej. Ja
nie wartociuj, ja tylko licz. Prosz mnie nie apa za sowa.
Niektre wiersze wydaj si czyst liryk, ale takich jest niewiele. S przewanie traktatami,
poematami, felietonami, opowiadaniami. Dobrym tropem do rdowych poszukiwa stylu
(konwencji) jest francuska tradycja Owieceniowa z jej racjonalizmem, fascynacj naukami
przyrodniczymi i filozoficznym humorem. Bez powiastek filozoficznych Woltera czy Diderota
nie byoby, myl, wielu wierszy Szymborskiej. Podobnie jak bez Myli Pascala czy Prb
Montaignea.
Ale jest te pewna tradycja, o ktrej jako niewiele si mwi, a szczerze mwic waciwie
wcale, przy okazji tej twrczoci: Szekspir. Piszc wczeniej o niektrych wierszach staraem si
podstawia im zwierciado Szekspirowskie wanie, bo jestem najgbiej przekonany, e kada
powana literatura, ktra chce mwi o Istocie wiata, w jaki sposb musi kiedy spotka
Szekspira. Szymborska te spotkaa, niejeden raz.
Jedno z najgbszych odkry Szekspira e wiat jest teatrem, a teatr wiatem odnajduj
czasem na dnie, czasem na powierzchni poezji Szymborskiej. I nie chodzi tylko o to, e wiele
wierszy przypomina mikrodramaty rozpisane na role, z akcj, tematem prowadzcym,
prologiem, kulminacj i rozwizaniem. Nie tak, banaln i pytk, szekspirologi mam na myli.
Idzie raczej o co, co jest pytaniem o p r a w d i g r w porzdku tak ycia jako teatru, co
teatru jako ycia.
Jest taki wiersz, wspomniaem o nim przy okazji rozmowy z cesarzem Teodendronem i
cesarzow Teotropi, nazywa si Wraenia z teatru. Jeszcze raz ten sam fragment:

Najwaniejszy w tragedii jest dla mnie akt szsty:


zmartwychwstawanie z pobojowisk sceny,
poprawianie peruk, szatek,
wyrywanie noa z piersi,
zdejmowanie ptli z szyi,
ustawianie si w rzdzie pomidzy ywymi
twarz do publicznoci.
Tu prawda teatru i prawda ycia zostay wyranie rozdzielone, a sympatia autorki ulokowana
po stronie tej drugiej. Nie sztuczno udawania ma tu racj, ale autentyczno bycia sob,
czowiekiem jak inni (w tym wypadku jak publiczno). Zwrmy jednak uwag na pierwsz
linijk tekstu. Mwi si w niej o a k c i e s z s t y m tragedii (tradycja elebietaska, wic
Szekspirowska, przyjmowaa picioaktow konwencj tragedii), a nie o przejciu z teatru do
nieteatru! Aktorzy s jeszcze na scenie. Kurtyna dopiero szykuje si do opadania. Ukony
pojedyncze i zbiorowe:/ biaa do na ranie serca, / dyganie samobjczyni, / kiwanie citej
gowy. Aktor ju nie gra, ale jeszcze jest aktorem, czyli mimo wszystko kim innym ni
zwyky widz. Twarz do publicznoci to nie znaczy, wrd publicznoci.
Ten dziwny stan przejciowy midzy gr a niegr, sztucznoci sztuki i autentycznoci
ycia, doskonale rozumia sam Szekspir, ktrego niezmiernie fascynoway wszelkie stany
graniczne, pomieszanie tonacji i dwuznaczno prawdy. Burza dzieje si na wyspie, ktra jest
84

scen teatru; czas akcji dokadnie pokrywa si z czasem trwania przedstawienia. Trupa aktorw
w Hamlecie jest przez gwnego bohatera wiczona w ten sposb, by ich sztuczno bya
najdoskonalszym zudzeniem yciowej prawdy; co wietnie skutkuje, bo Klaudiusz, jak wiemy,
doznaje wstrzsu, a Poloniusz przerywa spektakl. Ta pierwsza w dziejach kultury psychodrama
pozostaje jednym z najwaniejszych dowiadcze filozofii teatru w caych jego dziejach. Innym
niezwykym chwytem Szekspira byy synne monologi wielu jego bohaterw, ktre w strukturze
sztuk byway poniekd wyjciem poza teatr, poza akcj, ktra na moment ulegaa jakby
zatrzymaniu, zawieszeniu. Bohater stawa w p drogi midzy opowieci dramaturga a
widowni, niczym aktor, co ju zdj peruk, ale jeszcze nie opuci sceny. Prospero w
zakoczeniu Burzy, ju jako prywatny aktor, a nie posta dramatu, wci na scenie, wygasza
ostatni monolog wprost do publicznoci. Za chwil ukoni si i zejdzie na zawsze. By wrci
nastpnego wieczoru.
W Jak wam si podoba bazen Jakub wygasza najsynniejsz Szekspirowsk kwesti o istocie
teatru-ycia: wiat cay jest scen: / Wszyscy mczyni i wszystkie kobiety / S aktorami
jedynie i maj / Wejcia i wyjcia. Kady z ludzi musi / Odegra wiele rl w stosownym
czasie60. Idealnym modelem tej tezy jest w teatrze Szekspira wspomniana Burza z jej
jednoczesnoci czasu wydarze dramatycznych i czasu trwania spektaklu. A w samym yciu?
Dowodw na jego teatralno a nadto.
Szsty akt tragedii Szymborskiej rozgrywa si jeszcze w teatrze, ale ju obok teatru, i
najbardziej przypomina finalny monolog Prospera. Aktory j u n i e g r a j , cho nie
opuszczaj miejsca gry. S przebrani, ale kostiumy ju odklejaj si od nich, staj si cytatem z
innego, przed chwil zamknitego wiata fikcji. To zawieszenie m i d z y najbardziej wzrusza
poetk, chwyta j za gardo. P o w r t do ycia, przejcie z jednej roli w drug, ze sztucznej
w prawdziw.
Jest to jeszcze inny rodzaj utosamienia ycia i teatru, ale niemniej wyrazisty. Czowiek to
tylko aktor odgrywajcy swoje role na scenie. Teatralnej czy yciowej to tylko kwestia
umowna. Rodzc si wchodzimy z miejsca w pierwsz z rl dziecko. Po roli dziecka nastpuje
rola modzieca (dziewczyny) i tak dalej. O tym opowiada w swoim monologu Jakub w Jak
wam si podoba. Ze sceny mona zej tylko na zawsze czyli w mier.
W tym/takim teatrze nie ma miejsca ani na prby, ani na powtrki. Kade sowo staje si
ostateczne, kady gest jeden jedyny, kada sekunda nie do cofnicia. Taka jest zreszt sama
natura teatru. Nic w nim nigdy nie bdzie doskonale powtrzone. Kady spektakl, nawet
njidealniej zaprogramowany, kadego wieczora bdzie troch inny. Bo nic dwa razy si nie
zdarza, bo nie wchodzi si dwa razy do tej samej rzeki, bo ja aktor jutro nie bd ju ten sam co
ja dzisiaj i ja pojutrze. Mj oddech przy wymawianiu sowa chod by dzi pytszy ni
przedwczoraj, a podnoszc donie do gry gestem przeraenia czyniem to stojc p kroku bliej
partnerki ni dwa dni temu.
Nie dziwota, e Szymborska, odczuwajca jak mao kto bezwzgldny determinizm losu,
nieodwracalno czasu, fatalizm wydarze bez szans na powtrzenie, prdzej czy pniej
musiaa ten wzr na istnienie odnale w teatrze. Czyli w Szekspirze, ktry jest bibli teatru.
W Wielkiej liczbie jest wiersz, jeden z niesamowitych tekstw Szymborskiej, nosi tytu
Terrorysta, on patrzy. Bar gdzie przy wielkomiejskiej ulicy. Do baru kto co i raz wchodzi,
kto wychodzi. Po drugiej stronie ulicy stoi terrorysta. Niedawno podoy bomb w tym barze.
Czeka na wybuch. Wybuch bdzie o cile okrelonej porze, bomba jest zegarowa. Tylko
terrorysta zna czas wybuchu i my, czytelnicy wiersza. Autorka bezlitonie odlicza pozostae
minuty i sekundy, rejestrujc wejcia goci i wyjcia. Niektrzy ci, co wyjd w por bd
jeszcze mie szans. Inni nie.

Trzynasta siedemnacie i czterdzieci sekund.


60

Akt II, scena 7; w: Jak wam si podoba, przeoy Maciej Somczyski, Wydawnictwo Literackie, Krakw 1983.

85

Dziewczyna, ona idzie z zielon wstk we wosach.


Tylko e ten autobus nagle j zasania.
Trzynasta osiemnacie.
Ju nie ma dziewczyny.
Czy bya taka gupia i wesza, czy nie,
to si zobaczy, jak bd wynosi.
Terrorysta patrzy, co i jak si stanie. My wraz z odliczajc czas autork czekamy na wyrok,
ktry jest nieubagany i zapadnie na pewno. Scena jest teatralna i yciowa jednoczenie.
Reyserem trzymajcym w rku los aktorw jest terrorysta. To on, Bg tego strasznego teatru,
zdecyduje, kiedy przerwa dla niektrych spektakl ycia, odwoa ich za kulisy, skd nie ma
powrotu. Poetka zaja swoje miejsce komentatorki. My zostalimy niemymi i biernymi
wiadkami/czytelnikami/widzami. Moemy tylko czeka koca przedstawienia. Wiemy, kiedy
zapadnie kurtyna. Oni, aktorzy, jeszcze nie wiedz. Ich dramat bdzie trwa krtko, uamek
sekundy. Przynajmniej tyle bd mie szczcia.
I my, widzowiewiadkowie, bdziemy przeywa swj dramat. Inny oczywicie, nie tak
dotkliwie bezporedni dramat bezsilnoci. Co z tego, e wiemy, jak to przedstawienie si
skoczy. S z t u k a teatru ma nad yciem t przewag, e kiedy spadnie kurtyna, aktor wyjmie
sztylet z piersi i pjdzie do garderoby przebra si we wasn marynark, a nazajutrz zacznie gr
od nowa. Teatr ycia nie powtarza si nigdy, przynajmniej w skali jednostkowej. Nic dwa razy
si nie zdarza. Jutrzejszy dzie zawsze bdzie inny od dzisiejszego. Bomba wybuchnie o
oznaczonej godzinie, zgin ci, co byli przeznaczeni.
Kiedy my sami jestemy aktorami, zapominamy o tremie towarzyszcej wejciu na scen, bo
kiedy nas na ni wrzucono, po narodzinach, nasza dziecica niewiadomo ratowaa nas przed
strachem gry w ycie. Potem bywa, e si boimy, ale staramy si jako gray, bo co nam
pozostao. Ale co powiedzie o tym dziwnym strachu, ktry napada nas, kiedy przygldamy si,
bezsilnie, cudzym wyrokom? Bar. Kto wchodzi, wychodzi. Bomba tyka. Sekundy mijaj, kada
tylko jedna jedyna. Niczego ju si cofn nie da. Take dlatego, e my jestemy po jednej
stronie, a terrorysta i jego ofiary po drugiej. Choby po drugiej stronie wiersza.
Przypominam sobie teraz nagle inny wiersz innego poety. Zawsze drczya mnie jego
wyjtkowo na tle wielu pozostaych utworw tego autora. Obecny w nim ton przyszej mierci,
nie dostrzeganej przez nikogo z tych, ktrych niedugo dotknie jej lodowata do, ale
dostrzeganej jakby w jasnowidzeniu przez narratora.. Myl o Locie do Seattle Stanisawa
Baraczaka.

Mczyzna o wygldzie drwala i kobieta w ciy,


na oko pity miesic, po twojej prawej stronie;
tak, ona mieszka na Wschodnim Wybrzeu, leci
odwiedzi matk w Seattle (...) nie, on leci dalej,
do Anchorage, to ju jego trzeci rok na Alasce
(...)
Nie, ona jeszcze nie wie, e odkryj u niej raka piersi,
nie, jemu nikt nie powiedzia, e po wybuchu na dworcu w Atenach
bdzie na fotografii ciaem turysty, lecym
koo przechowalni bagau, z wystajc spod przecierada doni.
Tak bardzo chciaby pomc, tak zupenie nic
nie moesz zrobi, wpatrzony bezradnie w obok.
Kobieta prosi, aby zasoni okno: razi j soce.61

61

W: Atlantyda, Aneks, Londyn 1986.

86

Ta sama bezsilno wobec dramatu spodziewanej mierci. Kiedy pierwszy (i pitnasty) raz
czytaem ten wiersz, cigle bkao mi si po gowie gupie pytanie, skd narrator mg wiedzie
o przyszym losie dwojga ssiadw z samolotu do Seattle. Dopiero lektura ycia na
poczekaniu wyjania mi t prost tajemnic. Poeta nie musia tego w i e d z i e . Mg
pomyle, e tak si zdarzy m o g o. Bo zdarza si codziennie. Dzi tobie, jutro mnie.
Albowiem, jak pisa wielki John Donne, rwienik Szekspira, aden czowiek nie jest
samoistn wysp; kady stanowi uomek kontynentu, cz ldu. Jeeli morze zmyje choby
grudk ziemi, Europa bdzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochono przyldek, wo
twoich przyjaci czy twoj wasn. mier kadego czowieka umniejsza mnie, albowiem
jestem zespolony z ludzkoci. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.62
Wyobramy sobie, e nie ma adnego terrorysty, jest tylko bar i jestemy tylko my. I jest,
niestety, bomba. Zostaa ju w chwili naszych narodzin podoona pod ten stolik, przy ktrym
siedzimy i jemy zup pomidorow, Ona wybuchnie, kiedy przyjdzie jej pora, czyli nasza pora.
Kto moe si nam przyglda z drugiej strony ulicy albo nie. Kto, powiedzmy jaki poeta,
widzi (oczami wyobrani, intuicji), jak za dziewi minut, za szesnacie albo za pi sekund
zastygniemy z yk w poowie drogi do ust. Ta bomba moe by cicha i nikt oprcz naszego
tykajcego serca moe jej nie usysze.
Wyobramy sobie, e nie ma adnego terrorysty i nie ma adnego baru, jest tylko poeta i
kartka papieru. Kartka ley na biurku lekko w skos. Rka poety opiera si o blat, palce doni
bawi si dugopisem. Jakie ma by pierwsze sowo wiersza? Rka przesuwa si kilka
centymetrw w lewo. Nigdy ju nie bdzie si opieraa tak jak przed chwil, ta chwila mina
bezpowrotnie. Palce moe bd prbowa, bezwiednie, powtrzy ktry ze swoich ruchw
wok dugopisu, ale chyba nie uda im si zrobi tego dokadnie tak samo. Wszystko jest po raz
pierwszy i ostatni. Nie do cofnicia sowa i odruchy.
Bomba jest we mnie, to ja jestem bomb. I ofiara to te ja. To we mnie nieuchronnie tyka czas,
ktry nigdy nie powtarza tych samych wciele. Jestem swoim wasnym teatrem, aktorem i
widzem. Swoim yciem i mierci. Kiedy wymawiam sowo Przyszo, / pierwsza sylaba
odchodzi ju do przeszoci. Ta przyszo zawsze bdzie nieznana, mog j najwyej
przewidywa, ale to nie to samo, co wiedzie na pewno. Nie znam roli, ktr gram. / Wiem tylko,
e jest moja, niewymienna. Cokolwiek uczyni, / zamieni si na zawsze w to, co uczyniam.
Nieuchronno tego teatru, w ktrym bez przerwy odbywaj si tylko premiery, jest
dojmujca, bo nie ma ze ucieczki. Chyba e w nieteatr, wic w niebyt. Kilkanacie lat pniej
napisze Szymborska pewien wiersz, ktry postawibym obok ycia na poczekaniu jako
dopenienie tego teatru ostatecznych sw i czynw. Ostatecznych, bo nic tam nie ulega
anulowaniu ani przedawnieniu, nie przyjdzie adna amnestia na to, co raz wypowiedziane albo
uczynione. Ten wiersz nazywa si Jawa.
To nie sny s szalone,
szalona jest jawa,
choby przez upr,
z jakim trzyma si
biegu wydarze.
(...)
Zwiewno snw powoduje,
e pami atwo otrzsa si z nich.
Jawa nie musi ba si zapomnienia.
Twarda z niej sztuka.
Siedzi nam na karku,
ciy na sercu,
wali si pod nogi.
62

Patrz motto do: Ernest Hemingway, Komu bije dzwon, przeoy Bronisaw Zieliski. Czytelnik, Warszawa 1957.

87

Nie ma od niej ucieczki,


bo w kadej nam towarzyszy.
I nie ma takiej stacji
na trasie naszej podry,
gdzie by nas nie czekaa.63
Ta kamienna i nieczua jawa, ktrej nie da si rozwia ani z niej otrzsn, jest niczym innym,
jak teatrem z ycia na poczekaniu, z jego solidnymi dekoracjami, precyzj rekwizytw,
dziaajc od dugiej ju chwili aparatur obrotow. Na jawie te si wszystko staje raz na
zawsze i nie ma od niej odwoania.
Szekspir by okrutniejszy ni Szymborska. Woy Makbetowi w usta jedno z najstraszliwszych
zda, jakie zostao napisane przez czowieka na temat sensu ludzkiego istnienia: ycie jest
jedynie / Przelotnym cieniem; aosnym aktorem, / Co przez godzin puszy si i miota / Na scenie,
po czym znika; opowieci / Idioty, pen wrzasku i wciekoci, / A nie znaczc nic.64
Szymborska ma jednak o czowieku i jego yciu lepsze zdanie ni Makbet. Moe nie zaraz a
optymistyczne. Powiedzmy nacechowane ostron nadziej. e pomimo elaznego ucisku jawy
i nieodwracalnoci zdarze w teatrze ycia, jako da si przetrwa od wejcia na scen do zejcia z
niej. Co jest t nadziej? Podejrzewam, e... nasza aktorska amatorszczyzna.
Szymborska zdaje si t amatorszczyzn leciutko wymiewa. Mj sposb bycia zatrca
zaciankiem. / Moje instynkty to amatorszczyzna powiada. Ale nie przypadkiem W. S. jest
mistrzyni ironii i paradoksu. Ja przynajmniej wyczuwam w tej autoopinii nutk ironiczn, co
zwraca si nie przeciwko amatorce, ale wanie przeciw nieubaganym prawom losu kacym
nam gra nieustajc premier. Kiepsko przygotowana do zaszczytu ycia, mwi o sobie
poetka, narzucone mi tempo akcji znosz z trudem. Potykam si, gubi w nieznanym tekcie,
zjada mnie trema. To jest nagle jake ludzkie. Teatr moe amatorski, ale prawdziwy w swej
nieporadnoci, nawet miesznoci.
Prawda, to niewiele ma wsplnego z heroizmem ycia. Przynajmniej takim z wysokich
tonw. Narratorka ycia na poczekaniu nie pretenduje do gwnej roli ani bohatera naszych
czasw, ani amantki, nie mwic o roli krlowej. Jest kim nadzwyczaj zwykym, jednym,
jedn z nas. Czciej wida kogo takiego pord tumu statystw ni wrd protagonistw. Ale
to nie zwalnia od odpowiedzialnoci. Cho jedna z wielu jest te osobna, samoswoja. I musi
swoje wasne, niepowtarzalne ycie zagra do koca. Na wasny tylko rachunek. A potem musi
odda siebie do Wiecznego Magazynu Kostiumw. Albowiem
Nic darowane, wszystko poyczone.
Ton w dugach po uszy.
Bd zmuszona sob
zapaci za siebie,
za ycie odda ycie.
Tak to ju urzdzone,
e serce do zwrotu
i wtroba do zwrotu
i kady palec z osobna.65

63

W: Koniec i pocztek, op. cit.


Makbet, akt V scena 5, przeoy Stanisaw Baraczak, W drodze, Pozna 1992.
65
Nic darowane, w: Koniec i pocztek, op. cit.
64

88

Wic gra jak umie to ycie na poczekaniu, przedstawienie bez prby. Amatorka? A jake.
Modrzejewska w yciu bya te amatork.

89

PO RAZ SIEDEMNASTY

TORTURY
Nic si nie zmienio.
Cioto jest bolesne,
je musi i oddycha powietrzem, i spa,
ma cienk skr, a tu pod ni krew,
ma spory zasb zbw i paznokci,
koci jego amliwe, stawy rozcigliwe.
W torturach jest to wszystko brane pod uwag.
Nic si nie zmienio.
Ciao dry, jak drao
przed zaoeniem Rzymu i po zaoeniu,
w dwudziestym wieku przed i po Chrystusie,
tortury s, jak byy, zmalaa tylko ziemia
i cokolwiek si dzieje, to tak jak za cian.
Nic si nie zmienio.
Przybyo tylko ludzi,
obok starych przewinie zjawiy si nowe,
rzeczywiste, wmwione, chwilowe i adne,
ale krzyk, jakim ciao za nie odpowiada,
byt, jest i bdzie krzykiem niewinnoci,
podug odwiecznej skali i rejestru.
Nic si nie zmienio.
Chyba tylko maniery, ceremonie, tace.
Ruch rk osaniajcych gow
pozosta jednak ten sam.
Ciao si wije, szarpie i wyrywa,
cite z ng pada, podkurcza kolana,
sinieje, puchnie, lini si i broczy.
Nic si nie zmienio.
Poza biegiem rzek,
lini lasw, wybrzey, pusty i lodowcw.
Wrd tych pejzay duszyczka si snuje,
znika, powraca, zblia si, oddala,
sama dla siebie obca, nieuchwytna,
raz pewna, raz niepewna swojego istnienia,
podczas gdy ciao jest i jest i jest
i nie ma si gdzie podzia.
Dotyk jest niekiedy nazywany pitym zmysem, a waciwie ten zmys sam skada si z
piciu samodzielnych zmysw dotyku, cinienia, blu, ciepa i zimna. (....) Biorc pod uwag
90

cae ciao, najwicej jest zakocze blowych, mniej dotykowych, jeszcze mniej receptorw
ciepa i najmniej receptorw zimna. (...) Skra jest jedyn nie osonit tkank, majc z jednej
strony ywe ciao, a z drugiej wiat zewntrzny, i jako cao jest najwikszym organem ciaa.
(...) Skra waciwa ley pod ofiarnym naskrkiem i wida j tylko po skaleczeniu. Zawiera
nerwy i naczynia krwionone, tote nawet drobne zranienie powoduje bl i krwawienie. Skra
zawiera take komrki tuszczowe, korzenie wosw, minie prostujce si kadego wosa,
gruczoy potowe, gruczoy ojowe i wiele lunej tkanki cznej. Kobieta ma tyle samo cebulek
wosowych co mczyzna, cho nie rzuca si to tak w oczy, a kady czowiek ma ich mniej
wicej tyle, ile jego znacznie obficiej obronici krewni wrd naczelnych, jak szympans czy
goryl. Melanocyty, czyli komrki wytwarzajce barwnik, s rozrzucone z jednakow gstoci w
skrze ludzi biaych i czarnych, rnice w barwie skry pomidzy nimi polegaj raczej na
wikszej zdolnoci produkcyjnej kadej komrki barwnikowej ni na rnicach w iloci.
Nastpstwa utraty okrelonych iloci skry, jak np. przy oparzeniach, s moliwe do
przewidzenia: kady, u ktrego zniszczenie skry przekracza pewien procent cakowitej
powierzchni, musi umrze; poniej pewnego odsetka ryzyko zgonu nie istnieje. Wiek jest bardzo
istotnym czynnikiem w tych przewidywaniach. Wedug powszechnej opinii do 30 roku ycia
mier jest nieunikniona, gdy oparzeniu ulegnie ponad 75% skry, poniej 22% zgon jest
nieprawdopodobny, przy czym w miar zwikszania si oparzonej powierzchni od 22% do 75%
szans przeycia stopniowo malej. Dla ludzi w rednim wieku (4549) oba te procenty
prawdopodobiestwa przeycia i prawdopodobiestwa zgonu obniaj si odpowiednio do
12% i 58%. Dla ludzi starych (80-84) prawdopodobiestwo zgonu wystpuje ju przy
zniszczeniu 23% powierzchni, a przeycie nigdy nie jest pewne, gdy u staruszkw utrata nawet
2% powierzchni skry w jednym na pi przypadkw prowadzi do mierci. Istnieje tzw. prawo
dziewiciu, umoliwiajce szybk ocen wielkoci powierzchni uszkodzonej skry: kada noga
odpowiada 18% cakowitej powierzchni ciaa (9% dla przedniej powierzchni nogi i 9% dla
tylnej), rka stanowi 9%, gowa 9%, przednia i tylna powierzchnia tuowia po 18% kada, a
pozostay 1% przydziela si narzdom pciowym.
(...) Kady wie, e umrze, lecz lekarze nie wierz, i wikszo ludzi zdaje sobie spraw z
tego faktu w momencie, kiedy umiera. Podobnie, im skuteczniej ludzko potrafi walczy ze
mierci i przedua ycie, tym trudniej jest stwierdzi definitywnie, kiedy nastpia mier.
Przez cae stulecia nie byo z tym problemu, mier bya rwnoznaczna z ustaniem ruchw,
zatrzymaniem oddychania, z niemonoci wykrycia akcji serca w cigu dwch lub trzech
minut. Od niepamitnych czasw posugiwano si szklank wody ustawion na klatce
piersiowej, lusterkiem lub pirkiem trzymanym przy ustach. Dzisiaj nie jest to ju takie proste.
Znane s na przykad obecnie rne postaci zawieszenia procesw yciowych w nastpstwie
poraenia prdem elektrycznym, utonicia czy dziaania lekarstw. Objawy ycia mog by
nieobecne, a pniej mog si pojawi na powrt. Niejeden raz przedsibiorca pogrzebowy
musia uzna, e za wczenie przysa rachunek. (...)
Oznaki mierci. Skra staje si blada i traci elastyczno. Wystpuj zmiany w oku, jak na
przykad brak krenia krwi w naczyniach siatkwki. (Niektrzy eksperci utrzymuj, e potrafi
zauway, jak krwinki czerwone zwalniaj ruch i zatrzymuj si). Minie trac napicie, a
obcione czci ciaa zostaj spaszczone na stae. Zatrzymuje si oddychanie, niekiedy moe
jeszcze rozpocz si na nowo po duszej przerwie, powodujc zamieszanie wrd otoczenia.
Ttno powinno by niewyczuwalne w cigu przynajmniej 5 minut, cho znane s przypadki
powrotu do ycia po duszych okresach bez ttna. (Bohaterowie filmw, ktrzy przybiegaj z
szaleczo bijcym wasnym ttnem i wsunwszy na sekund lub dwie wasn rk pod paszcz
domniemanej ofiary ogaszaj z powag jej mier, odznaczaj si niezwyk szybkoci i
dokadnoci wnioskowania).
Pniejsze zmiany s bardziej wyrane. Ciao ochadza si z dosy sta prdkoci, okoo
1,5C na godzin w cigu pierwszych 6 godzin jeli jest przykryte i znajduje si w
umiarkowanej temperaturze; po nastpnych 6 godzinach spadek temperatury jest wolniejszy,
91

mniej ni lC/godz. Po 12 godzinach ciao wydaje si zimne, a po nastpnych 12 moe osign


temperatur otoczenia. Ciao obnaone ochadza si o poow prdzej ni odziane, a ciao
zanurzone w wodzie dwukrotnie prdzej. Ze wzgldu na brak ukrwienia okolice, na ktrych
ciao spoczywa, bd blade, podczas gdy strefy otaczajce, do ktrych krew spyna, nabior
sinego zabarwienia. (Anthony Smith, Ciao)66
Bl fizyczny jest rzecz straszn; kto temu przeczy, ten albo nerwy ma jak postronki, albo
kamie, udajc bohatera. Wola, dowiadczenie religia, filozofia wielk mog by pomoc, gdy
trzeba stawia czoo niepowodzeniom i przeciwnociom, cierpliwie znosi ciosy moralne, tumi
w duszy smutek i zgryzot. Ale przeciw prawdziwemu cierpieniu fizycznemu wola jest bezsilna,
boj bl osabia i w kocu nicestwi. (...) Czowiek umia wykaza niezrwnany zaiste geniusz w
ogarnianiu wszystkich moliwoci cierpicego ciaa, w kombinowaniu ich i odkrywaniu
nowych. Dla przykadu przytocz tortur tzw. somianej poduszki, ktra w uyciu bya w
Indiach. Polega ona na tym, e biegy w rzemiole swoim kat moe za pomoc nieduych
motw z kamienia, nie zdzierajc skry ze skazaca, pogruchota i potuc jego koci na drobne
kawaeczki; po czym podnosi go za wosy do gry, ciao staje si wtedy jakby mas jak
rozac si, mikk; t mas okrcaj wosami skazanego (Hindusi wosw nie obcinali!) i
mamy poduszk... (...)
Mwi czy pisa o torturach, to naraa si na budzenie w czytelniku czy suchaczu jakich
ukrytych w nim instynktw sadystycznych, ale i milcze nie wolno; trzeba myle o tym i
mwi, aeby nie zapomnie, czym moe by, czym jest czowiek w gboko ukrytych popdach
swej duszy, niech uczuje na ciele swoim cho troch tego mrowia, ktrym dray miliony
nieszczliwych ofiar okruciestwa.
Azja jest nie tylko kolebk religii; niewtpliwie te stamtd (...) pochodzi tortura. (...)
Zbrodniarzy skazanych na mier kamienowano lub wieszano, za winy lejsze biczowano, ale
wedug miary nieprawoci pod liczb, i nie wicej jak czterdzieci uderze. Nie domylali si
prawodawcy Izraela, e ciao ludzkie wytrzyma moe nawet tysic uderze pak. Ale wiedzieli
o tym carowie rosyjscy i pdzenie skwo stroj winnych onierzy czy powstacw Polakw,
okadanych kijami lub szpicrutami dopki ciao nie przeistaczao si w jedn krwaw ran, byo
kar pospolit, ktr znis dopiero Aleksander II.
Z Azji tortura przesza do Grecji. Uczniowie okazali si godnymi mistrzw. Przypomnijmy
niektre szczegy z mitologii: Prometeusz przykuty do skay, Marsjasz, z ktrego Apollo
zdziera skr, Dejaniry koszula palca, oe Prokrusta, krla Iksionu, ktrego krl bogw i
ludzi, Zeus, pogry w piekle i skaza na mk wpltania w koo za to, e ten si przymila do
jego maonki, Hery, pasterza Melanthiasa, ktremu mdry i dowiadczeniem bogaty Odyseusz
obci nos i uszy, potem rk i ng pozbawi... Lubowanie si w tego rodzaju obrazach le
wiadczy o moralnym poziomie narodu, w ktrym jednak zmys pikna by tak ywy; myli si
wic Schiller, marzc o wychowaniu estetycznym czowieka, ktre by zastpio religi. Niestety,
zmys pikna nie daje ostatecznej ochrony przeciw deprawacji. (...)
Myl wymuszania zezna drog tortur jest stara jak wiat, wrodzona czowiekowi. Czy jednak
zeznania w taki sposb wymuszane mona uwaa za prawd? Oczywicie nie. Pomimo to, nad
logik, nad rozsdkiem braa zawsze gr podo i tortur ogaszano za medium eruendae
veritatis.67 Tortura jest przede wszystkim przywilejem cywilizacji. Przejy j od Rzymu
plemiona germaskie, ktre bezporednio wpywom rzymskim ulegy: Ostrogoci, Wizygoci,
Frankowie. (...)
W 1252 Innocenty IV wprowadza do procedury inkwizycyjnej tortur z zastrzeeniem, jakby
dla artu, aeby unikano przy tym uszkodzenia ciaa. Wbrew jednak wskazaniom czy yczeniom
tych lub owych papiey, procedura inkwizycyjna nie tylko nie agodnieje, lecz z biegiem czasu
staje si coraz okrutniejsza. (...) Niewyczerpana pomysowo inkwizytorw objawiaa si nie
tylko w przeladowaniu i torturowaniu heretykw. Aeby naleycie uzasadni potrzeb
66
67

Przeoy Henryk Wasylkiewicz, Pastwowy Zakad Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1976.


Medium eruendae veritatis (ac.) rodek wydobywajcy prawd.

92

inkwizycji, umiano wynale dla niej podstawy w Ewangelii, mianowicie w sowach Chrystusa
o latoroli, ktra uscha i ktr do ognia wrzucono (Jan XV 6). Zbawiciel wiata stawa si w ten
sposb pierwszym inkwizytorem. (...)
Dla przykadu streszczamy tu protok procesu Elwiry del Campo w Toledo w roku 1568.
Doniesiono na ni, e nie jada wieprzowiny i e zwyka bielizn zmienia w sobot; wyrana
wskazwka, e jest ukryt ydwk, a tych ukrytych ydw, tzw. marranw, wyznajcych
religi mojeszow, pomimo e przodkowie ich pod groz przeladowa przeszli formalnie na
katolicyzm, byo wwczas w Hiszpanii bardzo wielu. Stawiono j przed sdem, rozebrano,
rozpoczto indagacj. Pierwszym instynktem katowanej ofiary jest zaprzeczenie. Ale to nie
pomaga, a bl staje si coraz dotkliwszy; wrd spazmw blu oskarona krzyczy, e przyznaje
si do winy, e wszystko wyzna. Torturowanie ustaje. Ale co ma wyzna, kiedy nie wie
dokadnie, o co j oskarano? Wszystko jest prawd, woa, co powiedzieli donosiciele.
Inkwizytorom to nie wystarcza. daj szczegw; jakich? Co zasyszaa o zbrodni niejedzenia
wieprzowiny. Nie jadam, bo mi szkodzi. Nie posuwa to sprawy naprzd; zeznanie musi by
dokadniejsze. Tortura si wznawia. Podniesiono j do gry, wykrcaj ramiona; ramiona
wywichnito. Oszalaa z blu krzyczy, baga, by powiedziano jej, bo ma zezna, na wszystko z
gry si zgadza. Daremnie; ojcowie s nieubagani. Musi wszystkie szczegy zbrodni
opowiedzie. Nie wiem, nie pamitam, jakie to s szczegy, a do wszystkiego si przyznaj; od
wiadkw wiecie ca prawd o mnie. Po co drczycie? I tak dalej w koo, cigle te same
bezmylne pytania i nieprzytomne odpowiedzi, raczej krzyki i jki. Coraz nowe i boleniejsze
tortury. Protok koczy si stwierdzeniem, e inkwizytor, widzc wyczerpanie oskaronej,
przerwa tortur na dni cztery. Potem indagacj wznowiono; Elwira domylia si w kocu,
czego mianowicie od niej dano; zaznaa, e jest ydwk, e wyrzeka si swego bdu i prosi
o pokut i zlitowanie.
ydwk jednak nie bya, ale widocznie (...) zaznanie takie byo potrzebne, jako pozr do
konfiskaty jej majtku. (...)
Najstraszniejsz kart w historii okruciestwa s procesy czarownic i czarownikw. Zwykle
wyrazu tego uywaj w rodzaju eskim, poniewa kobiety znaczn tu wikszo stanowiy. (...)
Wstpem do indagacji i tortur byo wyprbowanie ciaa podsdnej za pomoc bardzo
bolesnych uku w celu przekonania si, czy nie byo miejsc, ktre diabe znieczuli. Potem
zaczynay si tortury, kada trwa musiaa nie mniej ni godzin, a drgnicie kade wywoane
blem uwaano za dowd stosunku z diabemkochankiem. Jeli oczy si ruszay, oznaczao to,
e go one szukaj; jeli sztywniay, to kady wiedzia, e go one znalazy i s w niego wlepione;
jeli w blu chwilowo mdlaa, byo to uwaane za ask ze strony diaba, ktry w ten sposb
agodzi jej mk; jeli z nadmiaru blu zmara, byo to rwnie znakiem, e diabe mia j w
opiece itd. Kaci wysilali si, eby tortur uczyni jak najboleniejsz, bo czego by wart by kat,
jeliby nie da sobie rady z bab i nie wymusi dnego zeznania. (...)
W Wurzburgu, na pocztku wojny 30letniej, kto zauway, jak cztery kobiety zakraday si
do czyjego skadu win. Moe chciay si napi, moe w celu kradziey. Ale na tak prosty
domys nikt nie wpad, wpa nie chcia. Celem musiaa by jaka schadzka z diabami. Wzite
na tortury, przyznay si, e s czarownicami, wymieniy jakich niby wsplnikw, ci w
mkach wymienili innych jeszcze i w ten sposb nabrao si czarownikw i czarownic tyle, e
lubicy porzdek ksi biskup wurzburski rozkaza, ale palenie winnych odbywao si
regularnie co wtorek, i aby za kadym razem palono nie mniej jak 15 osb. (Marian
Zdziechowski, O okruciestwie)68
Powiada si, e duch silny, ale ciao mde. Ciao paskudne, cikie, ziemskie, za duch
lotny, czysty i w ogle przyjemny. Narzekamy na ciao i aujemy, e pta naszego ducha.
Tymczasem cae szczcie, e pta, i e tylko to nas chroni od generalnej i ostatecznej katastrofy.

68

Przegld Wspczesny 1928, nry 74, 75, 76. Przedruk: Znak, Krakw 1993.

93

Wymagania ciaa s skromne, to znaczy ograniczone. Ciao wyranie wie, czego chce, i
domaga si tego bez ogrdek. C jest takiego okropnego w wymaganiach ciaa? Chce y, chce
sprawnie funkcjonowa, nie chce, eby bolao. Kiedy jego dania s spenione, nie wymyla ju
dalszych. Obarstwo, pijastwo, rozpusta s grzechami ducha (wyobrani) przeciwko ciau, na
jego koszt i wbrew jego protestom, wcale nie odwrotnie, cho wanie zwyko si uwaa
odwrotnie. Ciao jest uczciwe i poczciwe. To ono ostatecznie paci wszystkie rachunki, nie tylko
swoje, ale take za wszystkie szalestwa naszego ducha.
Duch nie ma adnych ogranicze. Moe sobie pomyle cokolwiek, a kady jego pomys staje
si daniem. Strach pomyle, co by si dziao, gdyby kad myl przekuto w czyn, do czego
namawiaj nas romantycy. Na szczcie przeszkadza im w tym ciao, std szczeglna nienawi
romantykw do ciaa. Gdyby duch mia cakowit swobod wcielania w czyn swoich pomysw,
odbyby natychmiastow kopulacj z wszystkimi kobietami wiata (uywajc do tego ciaa,
oczywicie), a rywali pooyby trupem. (Duch mski. Nigdy nie poznam ducha kobiecego, ale
przypuszczam, e te nieadne rzeczy by si dziay, gdyby mg pohula sobie dowolnie). To
hipotetyczna skrajno, ktra ilustruje tendencj. Pewne jest, e gdyby wyobrania moga
zabija, bybym ju od dawna morderc. W susznej czy niesusznej sprawie.
Duch czysty? Duch sprawiedliwy? Bez artw. Rne rzeczy dziej si w ludzkich gowach i
wielkie to szczcie, e nie mog si przenie na inny teren inaczej, jak tylko pokonujc opr
materii. Opr, przed ktrym albo rezygnuj, albo te odksztacaj si po drodze i rzadko si
realizuj w swojej pierwotnej, czystej postaci. Adolf Hitler by wyranie rozgoryczony, kiedy
tpe ycie stawio opr jego byskotliwym pomysom. Wielcy przywdcy zawsze byli obraeni
na rzeczywisto.
Nie twierdz, e w gowie dziej si tylko rzeczy ze. Ale niech nas Pan Bg broni, eby
pomysy szlachetne, altruistyczne, rwnie speniay si duchowi automatycznie. eby kady
plan urzdzenia wiata zrodzony w pojedynczej gowie, przekonanej, e tylko ten jeden jedyny
plan jest wanie tym, ktrego akurat wiatu potrzeba, by realizowany dokadnie i samoczynnie.
I dobry Pan Bg broni nas przed tym rzeczywicie, dajc nam materi, czas i przestrze, w
ktrych wszystko musi si jednak rozegra. Dosy szkd ju wyrzdzili zarozumiali maniacy, a
co dopiero, gdyby mieli woln rk. W teatrze strasz reyserowie z pomysami, s tacy, ktrzy
by chcieli wyreyserowa cay wiat. Maniakalni dobroczycy, wychowawcy, pedagodzy.
Taki Jean Jacques Rousseau... Do dzisiaj nas truj jego pomysy. Ciekawe byoby zreszt
przeledzi jeeli ju o nim mowa zwizek midzy wzlotami ducha a zatwardzeniem. Im
bardziej ktry myliciel, artysta, prorok wzlatywa duchem w im czystsze rejony, tym bardziej
sdzc z biografii cierpia na zatwardzenie, kolki i wzdcia. Statystyka w tym wzgldzie
sugeruje regu. Tym czytelnikom, ktrym moje spostrzeenie wyda si wulgarne, proponuj
bardziej eleganckie sowo: constipation.
Duch czysty? Ciao brudne? Zmys powonienia kae nam unika smrodu. Ciao nawet
najwikszego zbrodniarza nie lubi przebywa w pobliu padliny, a najczystszy duch bez
drgnienia obcuje duchowo z najwikszym wistwem. Im wiksze wistwo, tym bardziej
przyciga ducha. Duch zawsze lubi publiczne egzekucje, lubi gromadzi si wok ulicznych
wypadkw, czyta o mordach seksualnych. W czasach, kiedy jeszcze wojowano rcznie, tylko
zmczenie fizyczne, omdlao rk, kado koniec rzeziom. Duch rnby dalej.
Niech si duch nad tym zastanowi. (Sawomir Mrozek, Ciao i duch)69
Ciao. Jedyne, co w nas prawdziwie biologiczne, prawdziwie z natury. I jedyne, co
prawdziwie niewinne. Ciao yje jak musi, to znaczy musi je, pi, spa, wydala i rozmnaa
si. Reszta, czyli to, co bezcielesne, czyli duchowe, yje jak chce albo jak nie chce, wedle
rnych widzimisi. Ciao jest poza dobrem i zem, jest moralnie obojtne; to, e jaki
biaoskry osobnik nienawidzi jakiego osobnika czarnoskrego bd toskrego, nie jest
spraw ciaa, tylko ducha, ciao nie zna nienawici, ciao zna tylko bl, gd, ciepo albo zimno.
69

Dialog 1976, nr 12; przedruk w: Sawomir Mroek, Mae listy, Wydawnictwo Literackie, Krakw 1982.

94

W Wielkiej liczbie jest wiersz do okrutny, nazywa si Pochwaa zego o sobie


mniemania.

Myszow nie ma sobie nic do zarzucenia.


Skrupuy obce s czarnej panterze.
Nie wtpi o susznoci czynw swych piranie.
(...)
Szaracza, aligator, trychina i giez
yj jak yj i rade s z tego.
(...)
Nic bardziej zwierzcego
ni czyste sumienie
na trzeciej planecie Soca.
Tylko zwierzta czyni zo i pozostaj niewinne jako pozbawione wiadomoci. Gdyby
ciao ludzkie cakowicie pozbawi teje wiadomoci, czowiek byby zapewne rwnie ze
wszystkiego uniewinniany. Std wywodzi si jeden z paragrafw kodeksu karnego, agodzcy
kar z uwagi na tak zwan ograniczon wiadomo, gdy np. czyn przestpczy zosta popeniony
w afekcie, czyli dominacji zmysw, wic czego wprost pochodnego od waciwoci ciaa. Im
dalej od przecitnej wiadomoci w kierunku czystej egzystencji, tym kara staje si nisza, a
do zaniku w przypadku stwierdzenia staego i silnego zaburzenia psychicznego. Zatem tylko
wariaci bywaj niewinni jak myszow czy pantera. Saba to pociecha dla wszystkich.
Ale bdca dowodem na niewinno ciaa. C jednak z tego, jeli to ono wanie ponosi
wszelkie konsekwencje za, ktre jest produktem ducha... Chcc si dosta do czyjej duszy,
wydrze jej jak tajemnic, zemci si na niej albo do czego j nakoni, zabieramy si
wpierw do ciaa. I maltretujemy to jedyne, co w nas bez nijakiej winy.
Najgorsze, e tylko od ciaa nie ma ucieczki. Jest i jest i jest, powiada poetka trzykrotnie
zaklinajc jego bezlitosne istnienie. Jak ta jawa, co nie pierzcha i nie cofa si ani o krok70.
Cokolwiek wymylimy, mysi dziur czy szklan gr, ciao wlecze si z nami uparcie.
Alternatywa jawy, sen, ma wiksze szczcie. Przypominam: Zwiewno snw powoduje, /
e pami atwo otrzsa si z nich, za jawa nie musi ba si zapomnienia. Jeli jawa jest
siostr ciaa, sen jest bratem duszy. Ta duszyczka jak j troch zoliwie, troch ironicznie
nazywa Szymborska snuje si pord lodowcw i pusty, i zachowuje si jak kapryna
ksiniczka z ktrej bani braci Grimm: coraz to znika, powraca, zblia si, oddala. Ba, raz
pewna, raz niepewna swojego istnienia. (Bo zaley na przykad od kaprysw aktualnego
pogldu filozoficznego: idealici byli za dusz, materialici przeciwnie. Warto przy okazji
zauway, e w tak wyrany rozdzia na ciao i dusz jest pochodzenia kartezjaskiego, i e
wanie od Kartezjusza zacz si wielki europejski spr o wzajemne relacje tych dwch
opozycyjnych substancji).
Swoista wyszo duszy nad ciaem wyraa si i w tym jeszcze, e tylko ona moe by
wolna, czyli moe oderwa si od ciaa i snu tu czy tam, bdc lub nie bdc. Ciao nigdy
wolne nie jest, bo wolno jest pochodn wiadomoci, czyli duszy. Ciau pojcie wolnoci nie
jest do niczego potrzebne, bo ciao zna tylko wasne elementarne potrzeby, ktrych zaspokojenie
nie ma z wolnoci nic wsplnego. Ciau jest obojtne, czy ywi je tkwicy w nim pan czy
niewolnik. Jest jak aktor pozbawiony osobowoci, ktry przyjmuje kad rol z kadych rk,
byle pacono w walucie wymiennej na przeycie. To dusza rwie si do wolnoci albo do
zniewalania, uywajc do tego celu rzecz jasna ciaa, bo jako wykaza swoj wol musi.
Jeli ciao i dusza maj co naprawd wsplnego, to chyba tylko bl. Mwic boli mnie
dusza wiemy mniej wicej o co chodzi, i odrniamy to wyranie od blu brzucha czy zba.
70

Jawa, w: Koniec i pocztek, op. cit.

95

Cierpienie jest stanem psychicznym albo fizycznym, czsto posplnym. Tu chyba te ley
tajemnica niepokojcych przyjemnoci doznawanych przez tak wielu na widok czyjego
cierpienia, zwaszcza jeli to cierpienie zostao podniesione do rangi publicznego przykadu:
tortury, egzekucje i tak dalej. Nie wiadomo, czy tum wyjcy z uciechy na widok palonego
ywcem skazaca odczuwa dreszcz podniecenia, bo kara dosiga duszy czy ciaa.
Maltretowanie duszy i gnbienie ciaa jako tu id w parze, bo pospou s kar za jakie
odstpstwo, sprzeniewierzenie; bez znaczenia suszne czy niesuszne.
Dlatego kady patrzy, jak smali si ciao, ale i wypatruje z a c h o w a n i a s i skazaca,
czyli co mwi jego dusza. Harda jest czy miaka, ulka czy nieugita. Moe i dlatego tak rang
zyskao ostatnie sowo oskaronego i jego ostatnie yczenie. W ostatnim sowie mg uly
duszy zorzeczc na sdziw bd wznoszc hymn ku susznej sprawie. W ostatnim yczeniu
mg pofolgowa ciau, zapalajc ostatniego papierosa albo wychylajc kieliszek.
Obrona ciaa w Torturach jest nie tylko obron niewinnoci. Jest take prob w imieniu
czego pozbawionego wyboru. Bo yjce ciao nie ma alternatywy innej ni nieistnienie. Ono
albo jest i jest i jest, albo go nie ma i nie ma i nie ma. Tylko duszyczka moe by raz pewna, raz
niepewna swego istnienia, ono nie.
Oczywicie to duszyczka, ta snujca si sierotka robi z nas ludzi. Ona trzyma w swojej wtej
rczce wag z szal za i szal dobra. Sumienie to te ona. Ale zwamy, ile ona ma szans na
przetrwanie, wywinicie si, usprawiedliwienie, zapomnienie. Ile ma bezkresu przed sob, bo
wyobrania to te ona. I jakie perspektywy, nieograniczone czego zachce, prdzej czy pniej
dopnie. A ciao, to nieszczsne, pojedyncze, nieruchawe, przywizane na zawsze do jednego
ksztatu ciao, ktrego jeszcze wci rozpaczliwie z roku na rok ubywa i ubywa... jakie ma
perspektywy? Duch ma szans by zawsze mody. Ciao nigdy.
Pi razy powtarza Szymborska, na pocztku kadej strofy, litanijny bez maa wers Nic si
nie zmienio. Pamitajmy nic si nie zmienio tylko dla ciaa, najwierniejszego z naszych
psw, a tak czsto zdradzanego.

96

PO RAZ OSIEMNASTY

GOS W SPRAWIE PORNOGRAFII


Nie ma rozpusty gorszej ni mylenie.
Pleni si ta swawola jak wiatropylny chwast
na grzdce wytyczonej pod stokrotki.
Dla takich, ktrzy myl, wite nie jest nic.
Zuchwae nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwize analizy, wszeteczne syntezy,
pogo za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubiene obmacywanie draliwych tematw,
taro pogldw w to im wanie graj.
W dzie jasny albo pod oson nocy
cz si w pary, trjkty i koa.
Dowolna jest tu pe i wiek partnerw.
Oczy im byszcz, policzki paaj.
Przyjaciel wykoleja przyjaciela.
Wyrodne crki deprawuj ojca.
Brat modsz siostr strczy do nierzdu.
Inne im w smak owoce
z zakazanego drzewa wiadomoci
ni rowe poladki z pism ilustrowanych,
caa ta prostoduszna w gruncie pornografia.
Ksiki, ktre ich bawi, nie maj obrazkw.
Jedyna rozmaito to specjalne zdania
paznokciem zakrelone albo kredk.
Zgroza, w jakich pozycjach,
z jak wyuzdan prostot
umysowi udaje si zapodni umys!
Nie zna takich pozycji nawet Kamasutra.
W czasie tych schadzek parzy si ledwie herbata.
Ludzie siedz na krzesach, poruszaj ustami.
Nog na nog kady sam sobie zakada.
Jedna stopa w ten sposb dotyka podogi,
druga swobodnie kiwa si w powietrzu.
Czasem tylko kto wstanie,
zbliy si do okna
i przez szpar w firankach
podglda ulic.

97

Kiedy decydowaem si na wczenie Gosu w sprawie pornografii do tej ksiki, bo wiersz


to wany i wiele mwicy o pewnych wanych czasach, mylaem, e piszc o nim bd mia
zadanie atwe i przyjemne. Przyjemne to moe i ono bdzie, ale czy atwe?
Uwiadomiem sobie nagle, e od czasu jego napisania, a by to przypuszczalnie pocztek lat
osiemdziesitych, zmienia si nie tylko epoka polityczna (wiersz dotyczy spraw gwnie
politycznych), ale i mentalno czytelnikw. Ba, przybyo takich cae pokolenie dojrzewajce
w latach dziewidziesitych ktrzy wrcz nie znaj waciwoci jzyka, jakim Gos... zosta
napisany! Nie znaj na przykad pojcia aluzji, szyfru, czyli tego, co w argonie teoretykw
literatury okrela si mianem jzyka czopowego. Ju nawet nie wspominam o dowolnym
czytelniku z jakiegokolwiek innego kraju, ktremu zostaa oszczdzona egzystencja pod
opiekuczo elaznymi skrzydami cenzury.
Jzyk czopowy to inaczej jzyk aluzyjny wanie. Gdy czego wprost powiedzie si nie da,
bo cenzura pilnuje prawomylnoci sw, wykluwa si prdzej czy pniej mowa unikowa i
obejciowa. Dawanie do zrozumienia zastpuje precyzyjn informacj, a perskie oko kieruje
uwag na inne zgoa treci, ni te, ktre le na wierzchu. Bywa to mczce tak dla autorw, jak
czytelnikw, bo zmusza do cigego dwjmylenia: jedna warstwa wiadomoci ta mylca
jest wszak przeznaczona dla wroga, a druga, podskrna, dla swoich. ylimy z tym
dziesitki lat i tak nawyklimy do aluzyjnoci w literaturze, teatrze, filmie, czasem w co
inteligentniejszej gazecie, e deszyfrowalimy wszystko na zawoanie, trzeba czy nie trzeba. Ot,
nawyk.
Niektrzy z czasem podjli walk z jzykiem czopowym, dowodzc, e niszczy on zdrow
tkank porozumienia i ogranicza kontakty midzyludzkie do grona wtajemniczonych. Co w tym
prawdy byo... Inni, ktrym leao na sercu dobro literatury jako sztuki sowa, skonni byli nawet
broni aluzyjnoci jako sprzyjajcej jzykowej inwencji. Kto mia racj, trudno dowie. Z
pewnoci jzyk czopowy w yciu publicznym narodu jako efekt cenzurowania informacji od
nalepek na soik demu po artyku prasowy by czym generalnie szkodliwym, bo nie sprzyja
naturalnej wymianie myli. Ale poniewa w socjalizmie nic nie byo naturalne w zakresie
funkcjonowania pastwa, trudno si dziwi, e i jzyk bra udzia w zbiorowej fikcji.
Jednym sowem, taki Gos w sprawie pornografii by dla nas wtedy czym kompletnie
oczywistym i na kadym pitrze aluzji czytelnym. A e jeszcze do tego ubrany w niezwykle
wyrafinowan form przemiewcz, dowcipn i grajc na nosie rnym cenzorom
cieszylimy si nim jak drogocenn i nader skuteczn zabawk. Przy tym powiadczajc
cakiem powane prawdy o naszym wczesnym yciu umysowym i perturbacjach z jego
uprawianiem.
A teraz... Czyby przyszo do tumaczenia Gosu... z Szymborskiego na dzisiejsze?
Przynajmniej dla niektrych, a zastpy ich bd rosy w miar upywu czasu? Na to wyglda.
Wic niech wybacz ci, co wszelkie szyfry poukrywane w Gosie... umiej wyliczy z miejsca
i od rki. Nie dla nich przeznaczone, co poniej.
Trzeba zacz jeszcze z innej strony. Jak pewnie zauwayli czytelnicy niniejszych opowieci
wok wierszy, Szymborska polityczna zamilka w drugiej poowie lat pidziesitych. Tomik
Sl nie zawiera ju adnych bezporednich odwoa do tak zwanej rzeczywistoci ani
socjalizmu, ani antysocjalizmu, ani adnej rzeczy, ktra ideologiczna jest. I tak byo przez
nastpne dwadziecia kilka lat. Zniknicie ideologii nie oznaczao bynajmniej zaniku p o c z u c
i a r z e c z y w i s t o i. I nie myl tylko o takich wierszach, jak cytowany ju Wietnam
ze Stu pociech, krtka i przeraajca rozmowa z matk, ktrej wojna odja wszystkie ludzkie
odruchy z wyjtkiem instynktu walki o dziecko. Myl o wszystkich tych utworach, gdzie do
gosu dochodzi wiat jaki jest, na wycignicie rki. Bo Szymborska, porzucajc dorano,
nigdy tak naprawd nie zdradzia naszego wsplnego losu. Zacza tylko o nim mwi innym
jzykiem.
Ale i cakiem dorana rzeczywisto upomniaa si z czasem o swoje prawa. Zacza by po
prostu, coraz dokuczliwsza. Mino przane i ubogie, ale w miar spokojne dziesiciolecie
98

19571967. Dla samej Szymborskiej i czci rodowiska intelektualnego wanym wydarzeniem


o naturze politycznej by List 34, podpisany przez czoowych pisarzy i uczonych, skierowany
w 1964 do wadz PRL w sprawie coraz okrutniej panoszcej si cenzury. By to pierwszy tego
typu po wojnie akt buntu polskich intelektualistw, na ktry wadza zareagowaa natychmiast i
brutalnie, organizujc zbiorowe protesty innych pisarzy, potpiajc ich publicznie we wszystkich
mediach, wreszcie utrudniajc im prowadzenie dziaalnoci zawodowej (m.in. zakazy druku).
Ale kto raz sprbowa upomnie si o swoje, ten nie zapomni smaku odwagi. Dwa lata
pniej Leszek Koakowski, dzi najwikszy polski filozof, wygosi odczyt uniwersytecki, w
ktrym przedstawi tez, i wadza, ktra jakkolwiek krytyk pod adresem socjalizmu traktuje
jako prb reaktywacji kapitalizmu, rozumuje zgoa absurdalnie. W nagrod zosta wyrzucony z
partii. Za publiczne poparcie tezy Koakowskiego wyrzucono kilku dalszych partyjnych pisarzy,
midzy innymi Tadeusza Konwickiego. Niektrzy wyrzucili si sami. Wrd nich Wisawa
Szymborska.
Potem nasze najnowsze dzieje miay jeszcze sporo zakrtw, poczwszy od Marca 1968, na
stanie wojennym skoczywszy. Skoczywszy bo cho lata osiemdziesite bynajmniej nie
zaliczay si do spokojnych, to rok 1989, w ktrym socjalizm sta si reliktem przeszoci, by
dosy pokojowym aktem przejcia midzy epokami. Ale Szymborska, ktra w drugiej poowie
lat pidziesitych odmwia w swojej poezji miejsca wydarzeniom ze wspczesnej historii
PRL, dugo wytrwaa w swoim postanowieniu. Cztery tomy wierszy od Soli po Wielk liczb
nie zawieray niczego, co wprost mwioby o naszej polskiej kondycji politycznospoecznej.
Wcznie z Psalmem, ktremu nieco wyej powicilimy gar uwag. Take i on nie
poddawa si zabiegowi aluzyjnoci. Jeli mg si kojarzy z marzeniami pewnych
pwiniw pewnego niewidocznego, ale wymiernego wizienia to wycznie sposobem
metaforycznym. A i tak przy zastrzeeniu, e odczytanie takie wcale nie musiao nikogo
obowizywa; bez niego wiersz niczego nie traci.
Dopiero lektura Ludzi na mocie zmienia t perspektyw. Tom ukaza si w roku 1986,
wiersze w nim zebrane pochodz z burzliwego okresu 19761985. To byy lata ostatecznego
zaamania modelu socjalistycznej gospodarki i propagandy, jednoczenie lata rosncego oporu
spoecznego a po stan wojenny i praktyczne ustanie systemu.
Szymborska od pocztku sympatyzowaa z ruchem opozycyjnym, ale byo to zaangaowanie
dwutorowe: inne osobiste, i nieco inne literackie. Nie byo w tym sprzecznoci, a tylko dwa
rne jzyki udziau. Jzyk literatury by po prostu o wiele mniej dosowny i bezporedni. Ju
raz, w modoci, zaryzykowaa jednoczenie i sob, i poezj. Teraz moga ryzykowa tylko sob.
Poezja od dawna rzdzia si wasnymi prawami. Wida byo, e znacznie lepiej posuguje si
swoimi sowami ni tymi, ktre mogyby podpowiedzie jej ulotka albo barykada.
A przecie cakiem uciec si nie dao od naszej coraz bardziej zwariowanej epoki. Wikszo
wierszy Ludzi na mocie wiadczy o czciowym przynajmniej poddaniu si woli rzeczywistoci
chccej wreszcie nazwa po imieniu niektre ze swoich najdokuczliwszych nieszcz.
Symbolicznym znakiem przyznania si do terroru polityki by jeden z najbardziej znanych
wierszy z tamtych czasw, Dzieci epoki.

Jestemy dziemi epoki,


epoka jest polityczna.
Wszystkie twoje, nasze, wasze
dzienne sprawy, nocne sprawy
to s sprawy polityczne.
(...)
O czym mwisz, ma rezonans
o czym milczysz, ma wymow
tak czy owak polityczn.
99

Prosz zwrci uwag na przedostatni wers z zacytowanego tu fragmentu. Uzalenienie


polityczne doszo do tego, e take to, czego si n i e c z y n i w imieniu polityki, te jest
wyborem politycznym... Wiersze apolityczne te s polityczne, pisze kilka linijek dalej
Szymborska.
W swojej mowie Noblowskiej z 1957 Albert Camus mwi o niektrych uwikaniach
wspczesnego artysty (pisarza); ot pyniemy wszyscy na galerze epoki i nie ma ucieczki od
wsplnego wiosowania, jeli nie chcemy pj na dno; mona, mwi, opiewa konstelacje
gwiazd wygldajc z oficerskiej kajuty, podczas gdy na dolnym pokadzie mcz si i gin
galernicy, ale ten luksus okupiony bdzie kamstwem. Camus mia na myli cay nasz wiat, byo
skdind dopiero 12 lat po drugiej wojnie i wiele ran pozostawao jeszcze otwartych, ale nie
trudno zauway, e diagnoza jego szczeglnie dobrze przystaje do najwyrazistszej w swoim
czamobiaym okruciestwie formy wspczesnej pastwowoci, jak jest totalitaryzm.
Dzieci epoki, cho wydaj si adresowane, podobnie jak przemwienie Camusa, do caej
obkanej populacji tego wieku, przecie przy bliszym wejrzeniu mwi przede wszystkim o
kondycji czowieka w totalitaryzmie wanie. Jako bowiem tak jest, e w demokracji da si
napisa tysic wierszy o sadzeniu grochu i tylko grafomastwo moe taki tekst pogry. A w
totalitaryzmie mona byo za wiersz o grochu zasuy na miano moralnego dezertera. Jednak
rnica.
Ale wrmy do Gosu w sprawie pornografii. W istocie niewane, czy odnosi si do lat
siedemdziesitych, kiedy to rs i krzep polski ruch opozycyjny, czy do stanu wojennego, a
wreszcie lat nieco pniejszych, kiedy rozpadajcy si, ale wci nie przyjmujcy tego do
wiadomoci system pogra kraj w chaosie i degrengoladzie. Wiersz opisuje pewn sytuacj
spiskow, ktra notabene mogaby przydarzy si wszdzie i komukolwiek; Szymborska jak
zwykle zuniwersalizowaa problem. Wikszo za wyjanie, jakie tu skadam poniekd w
jego, wiersza, imieniu, dotyczy faktu, e spisek jako sposb bycia politycznego przynajmniej
w takiej postaci, w jakiej zosta w Gosie... przedstawiony naley szczliwie do przeszoci.
Czy minionej bezpowrotnie, to przyszo odpuka pokae.
Spiskuj intelektualici. Bdmy dokadni: ci, co myl (nie ma rozpusty gorszej ni
mylenie, brzmi pierwszy wers). Mylenie bowiem, wiadomo, nie jest cakowicie
zarezerwowane dla intelektualistw. Jak spiskuj? Ano wanie myl! I to, e myl, jest
punktem wyjcia wiersza, ktry w swojej nadrzdnej konstrukcji dosy przypomina inny, o
ktrym niedawno mwilimy, mianowicie Psalm.
Na dobry ad ten gos w sprawie pornografii mgby by take gosem... cenzora? pracownika
sub specjalnych? stranika socjalistycznej moralnoci? W kadym razie kogo, kto w tamtych
czasach zajmowa si ciganiem tak zwanej wolnej i niepodlegej myli. Jeli przyj, e taki
wanie narrator zosta wpisany w ten wiersz, jest to niewtpliwie narrator ironiczny, lub inaczej
zironizowany, omieszony. Przez niewinny z pozoru zabieg utosamienia spisku myli z
poktnoci pornografii.
Nie s to oczywicie myli dla myli, myli byle jakie. Rozsiane tu i wdzie po tekcie
wskazwki wyranie okrelaj ich rodzaj s one mianowicie nieprawomylne. Czyli takie,
ktre si pieni jak wiatropylne chwasty. Ich odwrotno, myli prawomylne, grzecznie jak
stokrotki rosn rwnym szeregiem na specjalnie wytyczonej grzdce.
Co w socjalizmie uchodzio za myl nieprawomyln? Na przykad nazywanie rzeczy po
imieniu. Ulubionym jzykiem tamtej formacji ideologicznej bya nowomowa, styl pisania i
mwienia dokadnie zamazujcy jakikolwiek czysty sens i proste znaczenie. Tak mwi, eby
nic nie powiedzie oto idea nowomowy. A tu spiskowcy propaguj nazywanie rzeczy po
imieniu! Oto wykroczenie pierwsze.
Wykroczenie drugie naley do tej samej rodziny: to pogo za nagim faktem. Zwrmy
uwag na przymiotnik nagi, bo peni on tu rol dodatkowego dowcipu sownego, o ktrym
powiemy za chwil nieco wicej. Na razie chodzi o rzeczownik, czyli fakt, i ow pogo za
100

nim. Fakt, w dodatku nagi, wic jakby poza dyskusj, fakt oczywisty i ewidentny, to rwnie
byo co, co propagandzie komunistycznej niezbyt si podobao. Posugiwa si faktami
oznaczao znale na przykad jaki fakt niewygodny, niesuszny, a nie daj Boe
antysocjalistyczny. Na przykad taki, e sklepy s enujco puste, gospodarka enujco
bezradna, przyroda i ludzie enujco zatruwani, rzdzcy enujco zakamani, a ustrj, co z
powyszego wynika, enujco niezdolny do zapewnienia ludziom przyzwoitego ycia.
To si czsto nazywao draliwymi tematami i o nich wanie traktuje nastpna linijka
wiersza. A taro pogldw? Co to znaczy pogldw? Skd, z jakiej racji liczba mnoga?
Przecie w socjalizmie, ustroju jedynie susznym i sprawiedliwym, pogld naleao mie jeden!
Waciwy! e jest wietnie i e bdzie jeszcze lepiej. Ju za chwil. No moe nie tak bardzo za
chwil. Ale na pewno kiedy, kiedy przyjdzie pora.
Pocztek czwartej zwrotki ju wyranie mwi o owocach z z a k a z a n e g o [podkr. moje]
drzewa wiadomoci. Wszystko wic jasne. Rwnie specjalne zdania / paznokciem
zakrelone (ta sama zwrotka) nie pozostawiaj adnych wtpliwoci, e mamy do czynienia z
procederem gboko podejrzanym, z pewnoci politycznie przestpczym.
Warto te zauway jeszcze jedn, bardzo powan niesuszno spisku niesusznych myli.
Chodzi o ich rozprzestrzenianie, zaraanie nimi; jednym sowem o s z e r z e n i e paskudnych
pogldw. Bo to wanie jest w caym spiskowym procederze mylenia najgorsze e si
rozchodzi jak gangrena. e jest aktem zbiorowym; e aby spisek mia sens, musi bra w nim
udzia wicej ni jeden czowiek. I ta wanie nieodzowno brania posplnego w czym udziau
posuya Wisawie Szymborskiej do ubrania caej anegdoty w przewrotny i dowcipny kostium
erotykipornografii. Dowolna jest tu pe i wiek partnerw. (...) Przyjaciel wykoleja
przyjaciela. / Wyrodne crki deprawuj ojca. / Brat modsz siostr strczy do nierzdu. A
efekt? Z jak wyuzdan prostot / umysowi udaje si zapodni umys!
Drug wspln cech spisku myli oraz pornografii jest poktno.
Owoce zakazane tu i tu spoywa si na uboczu, najchtniej w miejscu odosobnionym.
Poktne bywa uprawianie nierzdu i uprawianie myli. Poktno kryje si w podgldaniu
ulicy przez szpar w firankach. Czsty gest w okolicznociach spiskowych: dobrze jest od czasu
do czasu sprawdzi, czy pod oknem nie stoi na przykad jaki podejrzany osobnik udajcy, e
pilnie czyta gazet, albo czy nie zaparkowa opodal jaki samochd, z ktrego dziwnie nikt nie
wysiada, cho wyglda, e siedzi w nim co najmniej trzech mczyzn.
Natomiast co do poktnoci pornografii, dzisiaj moe si to wydawa cokolwiek
niezrozumiae, skoro w kadym kiosku mona naby dowolne pismo pornograficzne, w kadej
wypoyczalni video skorzysta z dowolnego filmu porno, a w coraz liczniejszych sexshopach
zaopatrzy w dowolne akcesoria bynajmniej nie suce prokreacji. Ale socjalizm by pod
wzgldem erotyki ustrojem niezwykle purytaskim. Jednym z gwnych zaj celnikw byo
rewidowanie powracajcych z Zachodu obywateli, czy aby nie przemycaj jakiego
wierszczyka. wierszczykiem lud nazywa pismo obrazkowe o treciach powszechnie
uznawanych za nieobyczajne, jak to z kolei okrelaa cenzura.
Te dziwne i nawet na swj sposb wzruszajce podobiestwa spowodoway lawin tak
zabawnych dowcipw sownych, e cytowanie ich tutaj czy analizowanie mijaoby si z celem,
bo trzeba by przepisa niemal cay wiersz. Moe i nie byoby to pozbawione sensu, bo nawet
przepisywanie wiersza Szymborskiej jest przyjemnoci, ale oszczdmy wydawcy kosztw
papieru, a czytelnikom dopaty do ksiki z tego tytuu. Te rozwize analizy! To lubiene
obmacywanie draliwych tematw! Ta parzca si herbata! Ta wyuzdana prostota jaki
niezwyky oksymoron z ktr umys zapadnia umys... doprawdy same arcydzieka
poetyckiej pomysowoci.
I najzabawniejsze, e te podobiestwa wszetecznych myli i lubienej pornografii s
prawdziwe take w sferze czysto ludzkich emocji! Dreszcz podniecenia towarzyszy spiskom i
podgldaniu erotycznemu; jake mocniej bije serce, kiedy dopadnie si zakazanej bibuy i
101

zakazanego wierszczyka. A jeszcze to miosne dotykanie papieru, na ktrym wydrukowano


esej Orwella albo zdjcie dwjki nagusw w erotycznym piruecie...
Czy takie podobiestwa wystarczaj, eby pozwoli sobie tu zmiemy nieco ton na
beztroskie i poetycko hulaszcze porwnywanie ryzykownej, byo nie byo, dziaalnoci
opozycyjnej, z rozpust tak prostoduszn, jak rowe poladki z pism ilustrowanych? Czy
ciary gatunkowe pozwalaj si porwna? Czy jakie proporcje nie zostay tu naruszone?
To jest rzecz jasna sprawa prywatnej wraliwoci. Ale chyba tylko kto ciko dowiadczony
brakiem poczucia humoru mgby poczu si dotknity. Wirtuozeria poetycka tej przezabawnej
groteski z podtekstem jest zniewalajca i zupenie pozbawiona satyrycznej zoliwoci. A
przecie zdawaoby si, e Szymborska co jednak ryzykuje piszc wiersz na taki temat w takiej
formie. Pal diabli, e urzdzia sobie przy okazji pomiewisko z cenzury i w ogle tpej
propagandy, tu przecie nikt nikogo aowa nie bdzie. Co jednak z mao w gruncie rzeczy
mieszn koniecznoci poktnego spotykania si, eby poyczy ksik, poczyta wsplnie
wiersz albo wysucha wykadu z historii?
Ot wydaje si, e nie ma niczego tak powanego, co nie mogoby zawiera odrobiny
miesznoci. No, powiedzmy jest takich kilka rzeczy, ale akurat wyej wymieniona z pewnoci
do nich nie naley. A gdyby tak odwrci konstatacj zawart w ostatnim zdaniu poprzedniego
akapitu? Mogoby wtedy brzmie tak: jake humorystyczna jest sytuacja, kiedy ludzie, aby
poyczy ksik, poczyta wsplnie wiersz albo wysucha wykadu z historii, musz spotyka
si poktnie? Wyglda przez okna, czy nikt ich nie ledzi podczas wykonywania tych
straszliwych czynnoci? Niewtpliwy idiotyzm tej niewspmiernoci czynw do ich moliwych
konsekwencji, z ktrych najmniejsz bya rewizja i zabranie ksiek przez policj polityczn,
zasugiwaby na zdrowy miech, gdyby nie te wanie konsekwencje.
Oczywicie Szymborska nie pisze satyry na pastwo policyjne i jego odwrotno woln i
niepodleg inicjatyw obywatelsk. Wic nie tyle mieje si z tajnych konwentykli, co
artobliwie podchwytuje k o m i z m s y t u a c y j n y za pomoc komizmu sownego.
Rzeczywicie, ten nadwykowy entuzjazm towarzyszcy prostym czynnociom wsplnego
mylenia mg wywoywa co najmniej erotyczne skojarzenia... A e przy okazji zosta troch
nakuty balonik pryncypialnej powagi, towarzyszcej twrczoci spiskowej, na pewno nie
zaszkodzio to ani spiskowcom, ani poetce. Ktra, o czym byo powszechnie wiadomo, braa w
tych spiskach ochoczy udzia.

102

PO RAZ DZIEWITNASTY
DO ARKI
Zaczyna pada dugotrway deszcz.
Do arki, bo gdzie wy si podziejecie:
wiersze na pojedynczy gos,
prywatne uniesienia,
niekonieczne talenty,
zbdna ciekawoci,
smutki i trwogi maego zasigu,
ochoto ogldania rzeczy z szeciu stron.
Rzeki wzbieraj i wychodz z brzegw.
Do arki: wiatocienie i ptony,
kaprysy, ornamenty i szczegy,
gupie wyjtki,
zapomniane znaki,
niezliczone odmiany koloru szarego,
gro dla gry
i zo miechu.
Jak okiem sign, woda i horyzont w mgle.
Do arki: plany na odleg przyszo,
radoci z rnic,
podziwie dla lepszych,
wyborze nie cieniony do jednego z dwojga,
przestarzae skrupuy,
czasie do namysu
i wiaro, e to wszystko
kiedy jeszcze si przyda.
Ze wzgldu na dzieci,
ktrymi nadal jestemy,
bajki kocz si dobrze.
Tu rwnie nie pasuje fina aden inny.
Ustanie deszcz,
opadn fale,
na przejanionym niebie
rozsun si chmury
i bd znw
jak chmurom nad ludmi przystao:
wzniose i niepowane
w swoim podobiestwie
do suszcych si w socu
wysp szczliwych,
barankw,
kalafiorw,
i pieluszek.
103

Jeli Gos w sprawie pornografii by kunsztownym i byskotliwie dowcipnym scherzo


wykonywanym na motywach spraw bardzo powanych, to Do arki ma konstrukcj poniekd
odwrotn: przypomina gbokie andante sonatowe powicone sprawom jakoby bahym,
pozornie drobnym i przypadkowym. Jeli za cokolwiek czy oba wiersze, to bliski, a moe
nawet identyczny temat stan wojenny.
Wspomnielimy, e cay tom Ludzie na mocie spowity zosta w ciemn chmur tego stanu, i
stanu po stanie, czyli atmosfer lat osiemdziesitych. I e po raz pierwszy od wielu lat
Szymborska ulega namowom rzeczywistoci, by zabra w jej imieniu gos. Uczynia to nie we
wszystkich wierszach, zaledwie w kilku; jeszcze kilka innych nawizywao do tematyki mierci
albo czasu teraniejszego w perspektywie znacznie oglniejszej; wida jednak wyranie zmian
tonu i kierunku zainteresowa.
Zreszt ju sam tytu ksiki jest wielomwicy. Bo przecie, cho odnosi si do drzeworytu
Utagawy Hiroshige, jest przecie szersz metafor. Ludzie na mocie oznaczaj kogo
znajdujcego si w stanie swoistego zawieszenia, w poowie jakiej drogi skd dokd, z brzegu
na brzeg. Kogo w dodatku stojcego nad, powiedzmy patetycznie, otchani, czy jest ni
wwz, rzeka czy inna nieprzekupna przeszkoda. I mymy byli wtedy, w tamtych latach, tak
wanie zawieszeni w p drogi nad przepaci. Po jednej stronie znienawidzony ustrj, po
drugiej nieznany i wytskniony brzeg lepszego wiata. Stan wojenny zatrzyma nas w drodze
na tamten brzeg, zawiesi na mocie, unieruchomi, jak na obrazku japoskim. Albo tylko
wydawao si, e unieruchomi; w kadym razie to mia na celu. Gos w sprawie pornografii
pokazywa, e umielimy sobie radzi take i w takich sytuacjach, i e ycie bynajmniej nie
zastygo w p kroku.
Rwnie Do arki nie jest obrazem statycznym. Tu stan wojenny, czy w ogle stan po
stanie, jak nazywano w potocznej mowie lata osiemdziesite, przedstawiony zosta w metaforze
potopu (na marginesie: prosz zwrci uwag na wsplny motyw deszczu w tytuowym wierszu
Ludzi na mocie i w Do arki). Potop, przynajmniej ten biblijny, bo historia i mitologia zna
take inne, starsze i modsze ni ten najsynniejszy, trwa 40 dni i nocy. Szymborska woli by
ostroniejsza i mwi o dugotrwaym deszczu. Ten pada siedem lat, od 1982 do 1989.
Dugo? Krtko? Zaley od punktu widzenia i mnstwa innych okolicznoci. Byli tacy, ktrzy
zrazu przewidywali jego znacznie dusze trwanie i sami nie spodziewali si doczeka koca.
Szymborska, cho nie przesadna optymistka, umiecia przecie w ostatniej, najduszej strofie:
proroctwo jego finau. Prawda, nie podaa adnej daty, nawet najmniejszej terminowej sugestii.
Ale niezachwiana pewno tego koca jest co najmniej zastanawiajca. Bo cho mona byo
oczywicie przewidzie, e wedle rachunku prawdopodobiestwa i oglnych znakw na niebie i
ziemi take i stan wojenny (w ogle totalitaryzm przeze uosabiany) kiedy tak czy owak si
skoczy, jednak owo mocne podkrelenie nieuchronnoci jego szczeznicia byo wtedy
deklaracj dosy odosobnion.
Oczywicie nie utosamiajmy zbyt pochopnie biblijnego potopu z aluzj do niego w wierszu
Szymborskiej. Tamten by bosk kar za grzechy rozwydrzonej ludzkoci, za w tym z Do arki
trudno by si domyla susznego wyroku boskiego gniewu. Autorce chodzio raczej o metafor.
totalnego nieszczcia, jakie dotkno ludzi i ich sprawy. Potop, jeli nie wnika gbiej w jego
przyczyny, doskonale nadawa si do stworzenia przejmujcego i wyrazistego obrazu zagady.
Take arka jest tylko metafor. Nie mwi si przecie o adnym Noem, czyli kim
konkretnym, na kim jako jedynym sprawiedliwym miaby spoczywa zaszczytny obowizek
przechowania zalkw ycia dla przyszej, oczyszczonej ziemi. Narrator tu cakiem
bezosobowy, aczkolwiek zdecydowanie opiekuczy (Do arki, bo gdzie wy si podziejecie
powiada zatroskanym, matczynym tonem) zagania ponadto do odzi ratunkowej nie adne
wybrane zwierzta ani nawet wasn rodzin. Wic nic materialnego. On mianowicie zagania
niektre pojcia i zjawiska, wic co szczeglnie niekonkretnego, niewidzialnego i ulotnego.
104

W dodatku wszystko to zjawiska i pojcia jakby z drugiego, mniej wanego planu:


niekonieczne talenty, zbdne ciekawoci, kaprysy, gupie wyjtki. Cho nie tylko! S
te sprawy zdecydowanie pierwszoplanowe: skrupuy, podziw dla lepszych, plany na przyszo,
wybr spord wielu moliwoci, a nie cieniony do jednego z dwojga. Tyle e te wartoci z
o s t a y z m a r g i n a l i z o w a n e w obliczu Gwnego Zagroenia (potopu). Gwne
Zagroenie ma bowiem to do siebie, e wszystko upraszcza, koncentrujc si na rzeczach i
sprawach niezbdnych. Niuanse, wtpliwoci, wahania, wiatocienie i ptony to wanie to,
czego sytuacja ekstremalna nie bierze pod uwag w swoich grubych, czarnobiaych
rozliczeniach.
Niby trudno si dziwi. Kataklizmy rzeczywicie nie maj czasu ani gowy do pochylania si
nad drobiazgami. Nawet sprawy w czasie pokojowym wane upraszczaj do minimum albo
marginalizuj, eby tylko uchroni imponderabilia. Dotyczy to, co tu kry, wszystkich stron
takiego wydarzenia.
Spjrzmy na sytuacj modelow, czyli potop biblijny. Po jednej stronie wszechogarniajce
morze z deszczu, jednostajne i bezkresne, po drugiej samotna arka, a na niej omioro ludzi i po
parze zwierzt. Podobnie stan wojenny czy jakikolwiek inny stan masowego zagroenia
zmusza do jednoznacznoci, okrelonych z gry wyborw czego przeciw czemu.
Ale poeta nie moe poddawa si terrorowi zbiorowych sytuacji, cho w bezporednich
okolicznociach yciowych poddaje im si z koniecznoci. Poeta musi zabiega o caoksztat
wiata. O ratunek dla pomijanych, sabych, odsuwanych i gubionych w popiesznych
ewakuacjach. Poeta musi dba o zbdn ciekawo, bo tylko ona prowadzi do poszerzenia
granic poznania. Musi dba o prywatne uniesienia, bo tylko one buduj jego wewntrzn
tosamo. Jego i kadego czowieka, ktry wcale nie musi by poet. Wystarczy, e jest
pojedynczym czowiekiem. Poeta musi dba o ratunek dla zapomnianych znakw, bo bez nich
bdziemy si porusza tylko po drogach wyznaczonych, traktach ubitych cudzymi decyzjami,
ktre mog prowadzi niekoniecznie tam, gdzie warto by pj.
Co dopiero poeta taki jak Wisawa Szymborska. Dla ktrego dla ktrej jak pamitamy z
tylu wierszy (w tej chwili przypominaj mi si na przykad Urodziny) wany jest kady
szczeg, drobiazg, kady przejaw cudownego ycia.
Skoro ju jestemy przy Urodzinach. Jake pysznie dopeniaj si z tym arkowym
wierszem, o ktrym teraz mwimy. Tamten wyraa szczsne zakopotanie nadmiarem wiata
nie do pomieszczenia. Ten mwi o koniecznoci ochrony niezliczonych odmian koloru
szarego i w ogle niezliczonych odmian czegokolwiek bo moe powsta niewyobraalny...
niedomiar. Tak oto wiersze W. S. kr po wasnych orbitach i koresponduj ze sob na
odlego, rozmawiaj ponad innymi wierszami i daj sobie raz tajemne, raz gone znaki.
Czyby na tym wyczerpywao si przesanie Do arki? Ratujmy wiatocienie naszego ycia,
a kiedy ju stan wojenny si skoczy, wrcimy do rozmnoenia tych rzekomych zbdnoci,
oczywicie niezbdnych. Jak te chmury zarazem wzniose i niepowane z radosnego finau
wiersza. Ot wydaje mi si, e tekst ten ma jeszcze nam co do powiedzenia.
Choby to, e w ogle nie ma w nim mowy o... jakimkolwiek stanie wojennym. Najwyej o
dugotrwaym deszczu, wzbieraniu rzek, wodzie i horyzoncie we mgle. C, obraz jest bardzo
wyrazisty i naprawd odnosi si do mitycznego potopu, czy raczej do jego do
konwencjonalnego wyobraenia. Warto raz jeszcze przyjrze si temu wierszowi take i dlatego,
e jego metafora wydaje si znacznie pojemniejsza ni partykularne w kocu i przejciowe
wydarzenie, jakim by zamach pewnego generaa w pewnym rodkowoeuropejskim kraju. A w
stron tej oglniejszej metafory kieruje wanie zastosowanie mitologicznej, wic
ponadczasowej wizji potopu.
Powiedzmy wic najpierw, e opisana przez Szymborsk sytuacja moe si zdarzy w s z d
z i e i z a w s z e. To znaczy wszdzie i zawsze (niestety) moe si zdarzy jaki
dosowniejszy i cakiem konkretny potop w postaci wojny, zamachu stanu, dyktatury i tak dalej.
105

aden kraj na wiecie nie jest wolny od szalestwa, jako e jest ono wpisane trwale w dzieje
ludzkoci. I zawsze wtedy pojawia si ten sam schemat: sprawy elementarne spychaj w nico
ochot ogldania rzeczy z szeciu stron. Wic wiersz Do arki moemy spokojnie uzna za
oglny na tyle i uniwersalny o tyle, o ile potop jako kategoria mityczna jest ponadczasowy.
I tu po raz wtry i ostatni mona by zamkn spraw Do arki.
A jednak... Kusi mnie, co tu kry, jeszcze jedna interpretacja. Zdaj sobie spraw z jej
ryzykownoci i moe nawet dziwactwa. Ale tak to ju jest z wybitn i pojemn w znaczenia
literatur, e kady, wic i krytyk, ktry bywa przecie take ludzk istot, czasem wyposaon
w nieopanowan wyobrani, snuje sobie gdzie tam na boku swoje prywatne wtki, stuka do
niewidocznych drzwi. Moe zreszt naprawd nie istniejcych, a tylko wyrojonych opaczn
nadziej? Kto wie, jak z tym jest, niech rzuci kamieniem.
Oto taka intuicja. Czytam dziki niej ten wiersz jako co poredniego midzy sytuacj
konkretn (stan wojenny w Polsce) a modelow (mit potopu i jego uniwersalne konsekwencje).
Mianowicie jako opowie o naszej epoce. O epoce koca wieku. I o szalestwie tej epoki,
szalestwie niewtpliwym. Wystarczy si rozejrze, otworzy telewizor, poczyta gazety,
porozmawia z ludmi. Wojny i mniejsze rzezie, przewroty, czystki etniczne, masowe
deportacje, padajce, ale i odradzajce si dyktatury, powszechne choroby, przyspieszenie
technologiczne i informacyjne prowadzce coraz skuteczniej do ogupiania zamiast polepszania,
kult przemocy w yciu i kulturze, zwaszcza masowej, cywilizacja obrazkowa czynica z
ludzkich umysw mietnik kolorowych migawek. Mao? I czyby nieprawda? Gdzie w takim
wiecie miejsce na kaprysy, ornamenty i szczegoy? Na przestarzae skrupuy, czas do
namysu, wiersze na pojedynczy gos?
Powiadam, moe si myl. Moe konfabuluj. Ukadam klocki, co si nie skadaj w adn
logiczn ukadank. Ale nawet gdyby to wszystko byo nie tak, i niczego podobnego autorka
Do arki nawet nie pomylaa, to mnie wystarczy, e ja sobie pomylaem. Z ochoty ogldania
rzeczy z szeciu stron.
A wierszowi, sdz, ta szsta strona nie zaszkodzi.

106

PO RAZ DWUDZIESTY
SEANS
Przypadek pokazuje swoje sztuczki.
Wydobywa z rkawa kieliszek koniaku,
sadza nad nim Henryka.
Wchodz do bistro i staj jak wryty.
Henryk to nie kto inny
jak brat ma Agnieszki,
a Agnieszka to krewna
szwagra cioci Zosi.
Zgadao si, e mamy wsplnego pradziadka.
Przestrze w palcach przypadku
rozwija si i zwija,
rozszerza i kurczy.
Dopiero co jak obrus,
a ju jak chusteczka.
Zgadnij kogo spotkaam,
i to gdzie, w Kanadzie,
i to po ilu latach.
Mylaam, e nie yje,
a on w mercedesie.
W samolocie do Aten.
Na stadionie w Tokio.
Przypadek obraca w rkach kalejdoskop.
Migoc w nim miliardy kolorowych szkieek.
I raptem szkieko Jasia
brzdk o szkieko Magosi.
Wyobra sobie, w tym samym hotelu.
Twarz w twarz w windzie.
W sklepie z zabawkami.
Na skrzyowaniu Szewskiej z Jagiellosk.
Przypadek jest spowity w peleryn.
Gin w niej i odnajduj si rzeczy.
Natknem si niechccy.
Schyliam si i podniosam.
Patrz, a to ta yka
z ukradzionej zastawy.
Gdyby nie bransoletka,
nie rozpoznaabym Oli,
a na ten zegar natrafiem w Pocku.
Przypadek zaglda nam gboko w oczy.
Gowa zaczyna ciy.
107

Opadaj powieki.
Chce nam si mia i paka,
bo to nie do wiary
Z czwartej B na ten okrt
co w tym musi by.
Chce nam si woa,
jaki wiat jest may,
jak atwo go pochwyci
w otwarte ramiona.
I jeszcze chwil wypenia nas rado
rozjaniajca i zudna.
Nie ma dowodu, e Wszechwiat powsta celowo, ale nie ma te dowodu, e powsta cakiem
przypadkowo. Podobnie z yciem na Ziemi. Wiadomo, e jako si pojawio; ale jak? Wierzcy
w boskie stworzenie wiata nie maj z tym kopotu. Ale inni? Waciwoci fizyczne
Wszechwiata byy takie, e ycie mogo powsta, bo chemia i fizyka kosmosu dawaa takie
szans, ale eby powstao, musiaa zaj nieprawdopodobnie wielka ilo sprzyjajcych
okolicznoci, korzystnych pocze, a wszystko w drodze niezliczonych prb i bdw.
Ewolucja jest lepa, cho intuicja dobr naturalny podpowiada jej co robi; kreuje
najrozmaitsze formy egzystencji, wikszo sama niszczy albo porzuca, ale w kocu jako tam z
chaosu ksztatw i sposobw przetrwania wybiera najskuteczniejsze i daje im szans istnienia,
a potem wspistnienia pord innych. Czowiek jest te produktem wynikym z gry
prawdopodobiestwa, a szczcie, niekiedy wtpliwe, posiadania przeze rozumnego mzgu
zawdzicza rwnie bardzo specjalnemu zbiegowi okolicznoci: e biologiczne warunki byy na
Ziemi takie a nie inne, e ksztatowanie si tektoniczne naszej planety uprzywilejowao jedne
gatunki hominidw, a inne zlikwidowao, e nasi praprzodkowie musieli zej z drzew i zaj si
polowaniem, wic wymylili obrbk kamienia, a potem ogie, i tak dalej, i tak dalej.
Jestemy wic my roliny i my czowiek efektem finalnym bardzo zawiej gry
przypadkw i koniecznoci zarazem. Koniecznoci byy i s pochodn staych praw fizyki,
chemii i matematyki, dedydujcych o kosmicznym ruchu planet i ich ksiycw, biologicznym
cyklu narodzin i mierci. Przypadki s funkcj istnienia chaosu jako jednego z ukadw
losowych, ale zachodz te w ukadzie prawdopodobiestwa jako formie poredniej midzy
chaosem a celow organizacj. yjemy wic w nieustannej chwiejnej rwnowadze midzy
dowolnoci a regu. Wiemy, e si urodzilimy i e umrzemy, e kobiety w okresie podnoci
regularnie miesiczkuj, e w okrelonych porach czujemy gd albo senno. Ale nie wiemy,
dlaczego spord kilkunastu milionw rodaczek wybralimy akurat t na on ani dlaczego
rowerzysta akurat w momencie, kiedy przechodzilimy przez ulic, wpad koem w szyn
tramwajow, polizgn si, przewrci na nas i stuk nam ostatni par okularw.
I reguy, i przypadki dziaaj na wszystkich poziomach kosmosu, od obrotw cia niebieskich
po budow atomu. Z tym, e reguy lepiej wida w wymiarach makro: wielkich liczbach, duych
odlegociach, a przypadki zdarzaj si najczciej na poziomie mikro: rozlaem kaw, bo
potknem si o krzeso, zgubiam portmonetk, bo przez omyk woyam paszcz z dziur w
kieszeni. Na poziomie mikro elektrony w atomie biegaj cakiem chaotycznie, podobnie jak
mrwki w mrowisku. Ba, na poziomie mikro cakowitym przypadkiem jest nasze powstanie, bo
nikt nie jest w stanie przewidzie, ktry akurat plemnik wygra wycig z kolegami i dostanie si
pierwszy do wntrza jajeczka. Aczkolwiek tu wanie zaczyna dziaa najbardziej
nieprzypadkowa z regu: dziedziczenie genologiczne. Ktry to temat zostawmy, bo odlegy i
zawiy.
Tu, myl, tkwi tajemnica wewntrznych zalenoci midzy dwoma fascynacjami
Szymborskiej: kosmosem szczegu i przypadkiem rzdzcym zarwno pojawieniem si tego
szczegu, jak jego wspistnieniem z innymi szczegami. Jestem kim jestem. / Niepojty
108

przypadek / jak kady przypadek71 J a jestem, ja jedna, niepowtarzalna. I niepowtarzalny


jeste ty, i ty, i ten listek, i tamta krowa. Niepowtarzalne s chmury, co to ju po uamku chwili
/ przestaj by te, zaczynaj by inne72.
Fenomenem przypadku interesowaa si poetka od dawna. Powicia mu tytu i sporo
wierszy w tomie Wszelki wypadek. Co by byo gdyby. Jak nie to, to tamto. Kto od tego samego
ginie, od czego kto inny zosta uratowany. Na szczcie by tam las. / Na szczcie nie byo
drzew. / Na szczcie szyna, hak, belka, hamulec, / framuga, zakrt, milimetr, sekunda. (...) Co
by to byo, gdyby rka, noga, / o krok, o wos / od zbiegu okolicznoci73 Same pojedyncze
przedmioty, a do tych najmniejszych, do tego symbolicznego wosa, od gruboci ktrego
wszystko zaleao.
Zbiegi okolicznoci przypadki s, jak wiadomo, pochodn reguy prawdopodobiestwa.
Prawdopodobiestwo za zaley od skali czasu, w jakim mierzy zdarzenia, i skali wielkoci
tych zdarze bd rzeczy zdarzeniom podlegajcych. Prawdopodobiestwo, e na jtk
jednodniwk spadnie meteoryt, jest nieskoczenie mae. Zwiksza si gdy w miejsce jtki
podstawi czowieka z jego kilkudziesicioletnim yciem. A jest bardzo due, gdy czowieka
zastpi jakim domniemanym kosmit yjcym powiedzmy milion lat; temu meteoryt prawie na
pewno spadnie na gow. Cud w przypadku jtki staje si oczywistoci dla kosmity.
Jak atwo zauway, Szymborska, dla ktrej cay fenomen ywego wiata jest niepojtym
cudem, gdzie nie zdarza si nic zwyczajnego i wszystko jest niebywae, przesuwa w swojej
poezji granic prawdopodobiestwa w stron jtki. To, co najzwyklejsze w skali ludzkiej, dla
jtki byoby cigiem nieprawdopodobnych przypadkw: listek, na ktrym si urodzia, wrbel,
motocykl, ubr i ksiyc. Tako i dla Szymborskiej, postrzegajcej zwyko niemal zawsze w
kategoriach niezwykoci, i to szczeglnie tam, gdzie mowa o niepowtarzalnoci rzeczy.
Seans, ktry jest cay hymnem na cze przypadku, te mwi o szczegach, konkretach. O
spotkanym przypadkowo w barze Henryku, o znalezionej yce z zastawy i zegarze z Pocka. Bo
tylko k o n k r e t n y przypadek umiemy postrzec jako wybryk losu, zadziwi si nim, ucieszy
albo przerazi. Wielkie liczby nigdy nie wydaj si przypadkowe, bowiem dowolny zbir
kojarzy si bardziej z systemem bd organizacj. Take nasz emocjonalny stosunek do wielkich
liczb jest inny, znacznie bardziej obojtny. O Jance, ktra o w o s unikna mierci od wiadra
z wapnem, co spado z rusztowania, opowiadano ze zgroz w rodzinie jeszcze przez dwa
tygodnie. O meteorycie, ktry o w o s, czyli kilkaset tysicy kilometrw, min Ziemi i tym
samym nie roztrzaska jej na kawaki, zamieszczono nazajutrz notatk w gazetach, przewanie
omiatan nieuwanym ju okiem czytelnika.
Nie przypadkiem przypadek zosta przez autork Seansu ubrany w szaty estradowego
sztukmistrza, prestidigitatora, co to spowity w peleryn pokazuje swoje sztuczki na
specjalnym pokazie-seansie. Take i tu dokonaa Szymborska zabiegu u k o n k r e t n i e n i a
zjawiska przypadku. Co tym skuteczniejsze, e sztukmistrz to kto, kto w oczach zwykej
gawiedzi uchodzi za cudotwrc, ktry wprawdzie czyni rzeczy nie do wiary, ale rzetelnie
prawdziwe (przecie faktycznie wycign Jadzi zza ucha jajko i faktycznie zamieni szklank z
wod w trzy gobie).
W tym akurat wierszu zrobi co innego, ale nie dziwota pracowa w bezporedniej materii
ycia. Zauwamy mimochodem, e po raz kolejny dotykamy w tej poezji Szekspirowskiej
materii teatruycia. Sztukmistrz to przecie reyser scenicznych cudw i aktor jednoczenie,
kuzyn Prospera, magika wyczarowujcego teatr duchw dla goci swojej wyspy.
Seans, acz o przypadku traktuje, skonstruowany jest nadzwyczaj nieprzypadkowo. Kada z
piciu strof Seansu zbudowana jest na podobnej zasadzie gramatycznostylistycznej, i kada
podstawowy temat rozwija w rnych wariacjach. Jest to, jak trafnie zauway jeden z badaczy
71

W zatrzsieniu, w: Widok z ziarnkiem piasku, op. cit.


Chmury, w: Widok z ziarnkiem piasku, op. cit.
73
Wszelki wypadek, w: Wszelki wypadek, op. cit.
72

109

twrczoci Szymborskiej, czsta w jej przypadku zasada eksplikacji.74 Ot strof otwiera


odnarratorska informacja w trybie oznajmujcym (np. Przypadek obraca w rkach kalejdoskop.
Migoc w nim miliardy kolorowych szkieek.), a pniej nastpuje rozwinicie tematu w
zmienionej formie gramatycznej75 rol narratora w pierwszej ju osobie przejmuje jaki on
bd jaka ona, zwracajc si do ukrytego w tekcie rozmwcy (Wchodz do bistro i staj jak
wryty; Zgadnij kogo spotkaam; itd.). Tylko strofa ostatnia ma narratora w pierwszej osobie
liczby mnogiej my (Chce nam si mia i paka). Jest to poniekd podsumowanie
seansu, std, myl, taka wanie rozszerzona forma.
eby ju by cakiem w porzdku wobec konstrukcji wiersza, wypada powiedzie, e w
dwch przypadkach (strofa druga i trzecia) zwierzenia w mowie pozornie zalenej s jakby
uzupeniane przez owego bezosobowego narratora, dodajcego kilka przykadw od siebie.
(Mylaam, e nie yje, / a on w mercedesie zwierza si w strofie drugiej jaka ona, a
narrator dopowiada: W samolocie do Aten. / Na stadionie w Tokio).
Kada strofa demonstruje te inny wariant dziaania przypadku.
W pierwszej przypadek pozwala odkry de facto istniejce w strukturze wiata, ale
nieznane dotd bohaterowi zwizki bd zalenoci przyczynowoskutkowe (tu: rodzinne
pokrewiestwo). W drugiej pomaga obali faszywe domniemania albo przekonania,
podwaajc naiwn i pochopn wiedz o wiecie (ukazujc narratorce kogo, o kim sdzia, e
nie yje). W trzeciej kreuje now rzeczywisto, ktrej pocztek zaley co prawda od
przypadku, ale cig dalszy bdzie ju przebiega wedle regu koniecznoci (spotkanie obcych
ludzi, ktrzy odtd bd wie wsplne ycie). W czwartej przypadek daje klucz do
rozwizania jakiej yciowej zagadki, dokada brakujce czci do dziurawej rzeczywistoci
(tu: przedmioty pomagajce rozpozna co lub kogo). Wreszcie w pitej tworzc zudzenie,
e wiat nie jest chaosem, ale zbiorem pewnoci i nadziei, w ktrym to, co nie do wiary, moe
by do wiary (spotkanie kogo z czwartej B, o kim si dawno zapomniao, na okrcie,
symbolu awansu znikd do wielkiego wiata).
Inna sprawa, e to wanie zudzenie tylko... I tylko jeszcze chwil wypenia nas rado, e
wiat jest may i atwo go pochwyci / w otwarte ramiona.
Przypadek w swojej szczsnej wersji, o jakiej tu mowa ma zatem wasnoci
terapeutyczne, pozwala na moment zapomnie o rzeczywistym chaosie wiata, oswoi jego
gron niejasno. Ale nie przypadkiem wanie w tej strofie sztukmistrz-przypadek uywa
zabiegu hipnozy. Gowa zaczyna ciy. / Opadaj powieki. Zudzenie jasnoci i atwoci
wiata przeywamy we nie. Niestety. Potem znw wraca jawa. Tak, ta sama z tylekro
cytowanego ju wiersza, co siedzi nam na karku, / ciy na sercu, / wali si pod nogi.
Oto kolejny paradoks. W poezji Szymborskiej to nie regua, ale wanie przypadek jest
czym, na co warto liczy, co jest blisze i w sumie mniej zwodnicze. Moja wiara jest silna,
lepa i bez podstaw, pisaa poetka w Odkryciu; take i ten cytat ju przywoywalimy. l e p
a. lepa jak Temida, grecka bogini sprawiedliwoci. lepa, wic ufna tylko w gos wewntrzny.
I bez podstaw, wic z gry zakadajca, e nie regua, ale wanie przypadek, pojedyncza,
niespodziewanie ratunkowa decyzja o zaniechaniu niebezpiecznego wynalazku pozwoli zapobiec
nieobliczalnym skutkom (poetka tego wprost nie nazywa) potencjalnej zagady. Bo o tym jest
wanie Odkrycie. Szybuj mi te sowa ponad reguami, dopowiada Szymborska. Sowa
nadziei.
Wic nadzieja w przypadku, nie w regule. Skd ta obsesja bo to niemal obsesja!
przypadku w tej poezji? Ma co wsplnego z urazem wywoanym skutkami modzieczej wiary
poetki w reguy, czyli ostateczny porzdek wiata, jaki obiecywa socjalizm? Czy jest tylko
74

Eksplikacja (...) to jasno sformuowana teza oraz seria przykadw, ktre dan tez ilustruj, wzbogacaj jej sens,
poszerzaj widnokrg poznania. W: Edward Balcerzan, W szkole wiata, Teksty drugie 1991, nr 4.
75
Teoria literatury posuguje si w takich przypadkach terminem mowy pozornie zalenej.

110

naturalnym efektem wielu pniejszych przemyle o oglnej naturze wiata, wynikych z


obserwacji konkretnych zjawisk w tym wiecie zachodzcych?
Nie ma na to dobrej odpowiedzi, bo moe tak, moe nie. Kto yje w czasie marnym, moe
zamkn oczy i uton w sobie, otworzy si na pejzae wewntrzne i wychodzi na zewntrz
tylko po kaw, buki i papierosy. Albo moe postawi krzeso przy otwartych drzwiach i sucha
gosw wiata, od czasu do czasu wczajc si do rozmowy. Otwierajc jakikolwiek tom
Szymborskiej czasem mam wraenie, jakbym znalaz si naprzeciwko tych drzwi. I czuj, e
jestem mimowiednie wywoywany do odpowiedzi, i e pytania, ktre usysz, sformuowane w
wiersze, maj mi posuy do odczytania moich wasnych myli. Wtedy jakby mniej si boj, e
czytajc co wymylam, przeinterpretowywuj, e by moe prowadz te wiersze na manowce
faszywej lektury. Sucham wasnych gosw, wywoanych jej, poetki, gosem.
Na przykad. Dlaczego przypadek, a nie regua tyle tu znaczy? Stoj w drzwiach, sucham
gosw wiata i wasnego gosu. Wiem, e te drzwi kilkadziesit lat byy otwarte na wiat marny,
i cho ciekawy, to czsto zowieszczy. Wpaja w nas przekonanie, e jako system jest
nienaruszalny. I powodowa kontrreakcje, niekiedy czysto podwiadome i czsto desperackie, w
postaci wiary w nadzwyczajne zbiegi okolicznoci, szczliwe przypadki, dobr opatrzno. Bo
co lepszego pozostawao? Gra z systemem o samych siebie.
W kadej grze, jak wiadomo, wiele, czasem wszystko, zaley od losu. Dobrego rozdania kart,
skutecznego rzutu kostk. W grze p r b u j e si rnych rozwiza, sposobw podejcia do
problemu. Czasem zaklina si los, by sprzyja. Grywalimy wic dugie lata w pisanie
gniewnych wierszy i artykuw, zakadanie podziemnych gazetek, uczenie siebie i innych
prawdziwszych wersji historii. Czyli uprawialimy intelektualn pornografi. A nu co si od
tego stanie, system si nadkruszy.
Istniao wtedy w ogle mnstwo rnych gier publicznych i towarzyskich. Gry publiczne,
rne totalizatory i loterie, s znakiem ubstwa spoeczestwa. Nie mogc zarobi uczciwie
pracujc, liczy si na przypadek, na szczliwy los. Domowe gry towarzyskie bywaj take
wyrazem frustracji, determinacji albo ucieczki. Zabawa jest najpopularniejsz odtrutk na
smutek i nieciekawo ycia. Pamitam, e nigdy przedtem ani potem nie grywaem tyle w karty
albo koci co w stanie wojennym. A wczeniej, za PRLu, znacznie czciej ni dzi (dzi,
szczerze mwic, nie grywam w ogle).
Przypadek jako g r a... To oczywiste. W Mioci od pierwszego wejrzenia, wierszu take z
Koca i pocztku, opowiada Szymborska o takiej wanie grze, w ktr przypadek bawi si z
pewn par zakochanych. Dokadniej bawi si nie tyle z ni, co ni, jak kot turlajcy po
pokoju dwie kulki papieru.
Bardzo by ich zdziwio,
e od duszego ju czasu
bawi si nimi przypadek.
Jeszcze nie cakiem gotw
zamieni si dla nich w los,
zblia ich i oddala,
zabiega im drog
i tumic chichot
odskakiwa w bok.76
Nie wiem, czy synne towarzyskie gry, jakie uprawiaa od wielu lat z przyjacimi Wisawa
Szymborska (patrz rozdzia drugi ksiki), mistrzyni ich organizacji i prowadzenia, miay co
wsplnego z takim stanem rzeczy, jaki tu w wielkim skrcie opisaem. Moe bya to i jest
76

O przypadku, ktry bawic si ludmi przygotowywa im jednoczenie nieuchronny (tym razem straszny) los,
traktuje te omawiany wyej wiersz Terrorysta, on patrzy.

111

kwestia po prostu osobistych upodoba, predyspozycji i tak dalej. Cakiem prawdopodobne. Co


ja mog o tym wiedzie? Ja mog sobie tylko dywagowa, domniemywa i wyobraa. Ale
nawet gdyby powysze rozumowanie, w czci odnoszcej si do samopoczucia ludzi
zapdzonych wyrokiem losu do rdzewiejcej z czasem i coraz bardziej rozacej si klatki
realnego socjalizmu, miao by w przypadku Szymborskiej nietrafne, to i tak zostawiam je tu na
papierze jakie jest. Ja te wierzyem w przypadki, szczliwe zrzdzenia losu. I moja wiara te
bya silna, lepa i bez podstaw. A jednak na nasze wyszo.
Mao, eby wierzy w przypadki?

112

PO RAZ DWUDZIESTY PIERWSZY

KOT W PUSTYM MIESZKANIU


Umrze tego nie robi si kotu.
Bo co ma pocz kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywa si na ciany.
Ociera midzy meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunite,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa ju nie wieci.
Sycha kroki na schodach,
ale to nie te.
Rka, co kadzie ryb na talerzyk,
take nie ta, co kada.
Co si tu nie zaczyna
w swojej zwykej porze.
Co si tu nie odbywa
jak powinno.
Kto tutaj by i by,
a potem nagle znikn
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf si zajrzao.
Przez pki przebiego.
Wcisno si pod dywan i sprawdzio.
Nawet zamao zakaz
i rozrzucio papiery.
Co wicej jest do zrobienia.
Spa i czeka.
Niech no on tylko wrci,
niech no si pokae.
Ju on si dowie,
e tak z kotem nie mona.
Bdzie si szo w jego stron
jakby si wcale nie chciao,
pomalutku,
na bardzo obraonych apach.
I adnych skokw piskw na pocztek.

113

Co to jest wstydliwo uczu? Nieumiejtno ich okazywania? Niekoniecznie, cho


niewykluczone. Wic moe nieumiejtno ich nazywania? Jakby cieplej. Sprbujmy jeszcze z
innej strony. Umiejtno i okazywania, i nazywania, ale niech do demonstrowania jednego i
drugiego? Podkrelam rnic midzy okazywaniem a demonstrowaniem. Okazywanie jest
naturalne, raczej intymne. Demonstrowanie jest bardziej na pokaz, ma w sobie jak
nadmierno, zgrzytliw afektacj. Cho czsto ludzie nie zauwaaj rnicy. Zwaszcza powiem co dziwnego poeci. W ogle artyci. Bo nawet najintymniejsza, najczulsza liryka ma
w sobie z natury rzeczy pewn demonstracyjno, bo przecie przeznaczona jest do uytku,
byo nie byo, publicznego. Musi wic zawiera t niezbywaln doz pokazowoci nieco
teatralnej. W tonie, stylistyce, pewnej naturalnej podniosoci jzyka. Nawet
najzwyczajniejszego.
Afektacja moe by brawurowa i moe by cichutka, gboko skryta. wietny francuski poeta
Louis Aragon, jeden z najwikszych lirykw mioci XX wieku, by wyjtkowym
ekshibicjonist uczu, podobnie jak wspaniaa Maryna Cwietajewa, jego rosyjska rwieniczka,
ktrej wiersze s nieustajc fontann miosnych wykrzyknikw. Ale taka Emiy Dickinson,
amerykaska samotnica piszca skupione, niemal chodne wiersze i wrzucajca je do kuferka
odnalezionego dopiero po jej mierci myszka przy tamtych. Albo Konstandinos Kawafis, ktry
w surowych i oszczdnych zdaniach, jakby wykutych w marmurze, zawar kipice namitnoci
greckiego kochanka mruk i odludek. Wic nie ma reguy.
A nasza autorka? I o tym wyej wspominalimy: jeli ju miaaby wybiera (cho wybiera w
ten sposb nie lubi, bo uwaa, e wiat jest wikszy, wspanialszy i bogatszy od naszych o nim
wyobrae, wic dlaczego mielibymy si jeszcze dodatkowo ogranicza wybierajc co przeciw
czemu), ot gdyby jednak miaa wybiera midzy demonstracj uczu a ich swoistym
wstydem, natychmiast wybraaby to drugie.
Mwilimy parokrotnie o roli liryki roli w jej poezji. Szymborska, owszem, wypowiada si
niekiedy od siebie w sprawach miosnych albo jakkolwiek emocjonalnych, ale gdy nie musi,
najchtniej znajduje sobie jakiego wyrczycielaaktora, ktry zrobi to za ni. Sama pozostawi
czyletnikowi decyzj, w jakim miejscu i w jakim stopniu zechciaby utosamia postaw aktora z
jej wasn postaw.
Ale nie czyni tego... demonstracyjnie. To znaczy nie chowa si ostentacyjnie za postaci
powoane do ycia w poezji, unikajc osobistej odpowiedzialnoci. Ta dyskrecja uczu ma chyba
inne podoe. Szczerze mwic nie wiem jakie i nawet mam poczucie, e nie powinienem
docieka. Pewien delikatnie tajemniczy klucz do tej dyskrecjonalnej postawy znalazem w
wierszu tak dawnym i tak doszcztnie zapomnianym, e a boj si odwoa do tego odlegego
wiadectwa. To wiadectwo, ten wiersz, nazywa si Do zakochanej nieszczliwie i pochodzi
z Pyta zadawanych sobie. Oto interesujcy mnie fragment:

Wiem, jak uoy rysy twarzy,


by smutku nikt nie zauway.
Daleko std i dawno temu
potrzebna bya mi ta sztuka.
I dzi umiaabym jej uy,
lecz grom faszywym nie chc suy.
Ju tylko prawdy u mnie szukaj.
Pamitam klamki mrz na czole,
nie otworzony list na stole,
w sercu zawzito jak mrowisko,

114

zudzenie kruche, plany sprzeczne


i to milczenie niedorzeczne,
gdy trzeba byo mwi wszystko.
Pomimy pewn prostolinijn, jake niepodobn do pniejszej Szymborskiej, stylistyk. S
w tym wierszu, w tym fragmencie, co najmniej dwa lady wiodce do wspominanego wyej
wstydu uczu. Oczywicie przy zaoeniu, ktre jak zawsze trzeba w takich sytuacjach przyj,
e narratorka wierszy i ich autorka nie musz by t sam osob. Ot myl zarwno o
wywiczonej s z t u c e u d a w a n i a (ukadania rysw twarzy), co potrzebie dawania
wiadectwa prawdzie (ju tylko prawdy u mnie szukaj).
Narratorka powiada tytuowej zakochanej nieszczliwie, e obecnie stosuje tylko test
prawdy, bo kiedy nauczone udawanie i przemilczanie do niczego dobrego nie doprowadzio.
Czy to oznacza, e odtd bdzie w yciu i wierszach narratorki (bo jest ona poetk, mwi o tym
w ostatnim wersie tekstu) panowa tylko jawny i szczery bezwstyd uczu? Emocjonalna
otwarto? Mona by tak zrozumie. Nie wypowiadamy si co do konsekwencji autorki w
przestrzeganiu w y c i u deklarowanej szczeroci. Mwimy wycznie o literaturze. Tu za,
jak wida po rozwoju tego tematu, zapanowao zdumiewajce poczenie gry i prawdy. Autorka
wcale nie zapomniaa, jak si ukada rysy twarzy / by smutku nikt nie zauway. Tyle e do
tych gier z ukrywaniem uczu przestaa uywa wasnych rysw, a wymylia cay zesp
czsto skdind zmieniajcych si aktorw, czyli kogo bd czego, kto lub co mwi w jej
imieniu. A to, co mwi i jak mwi, jest zawsze prawd. Take jej wasn, ukryt pod tymi
maskami, prawd nie wprost, ale prawd.
Tak wanie w pustym mieszkaniu, jako narrator tym razem nie mioci, a mierci, znalaz si
kot.
Ale nim pjdziemy ladami kota w pustym mieszkaniu, czyli ladami jednego z
najsynniejszych ju, cho przecie stosunkowo niedawnych wierszy Szymborskiej, wrmy
jeszcze na chwil do innego zwierzcia, ktremu poetka znacznie wczeniej powicia take
jeden ze swoich najsynniejszych wierszy, mianowicie do tarsjusza z utworu pod tym samym
tytuem.
Tarsjusz jest maym stworzonkiem z gatunku mapiatek, yjcym na Madagaskarze. Ma t
przewag nad innymi przedstawicielami fauny (tu w ogle przyrody), e jest czowiekowi
kompletnie zbdny. Nijakiego ze poytku. Przysmak ze mnie aden, / na konierz s wiksi, /
gruczoy moje nie przynosz szczcia, / koncerty odbywaj si bez moich jelit powiada
siedzc spokojnie na palcu czowieka, bo wie, e mu nic nie grozi77.
Wielki pan dobry / Wielki pan askawy owiadcza z leciutk, ledwo wyczuwaln
ironi. My, tarsjusze, jestemy wam, ludziom, potrzebne jako samousprawiedliwienie. Jestemy
wielki panie twoim snem, / co uniewinnia ci na krtk chwil. Na t krtk chwil pan
stworzenia przestaje by morderc i zamienia si w dobrodusznego wujaszka.
Wiersz o tarsjuszu jest opowieci o zaniechanej zbrodni, zatrzymanym wyroku, odwoanej
krzywdzie. Gorycz jego jest ogromna, bo to odwoanie i: zaniechanie odbyo si tylko wskutek
braku wyraniejszych powodw, by uczyni jak zazwyczaj, czyli zniszczy. Ale niemniej na ten
krtki moment koo mierci stano i wiat umiechn si do siebie.
W Kocie w pustym mieszkaniu wyrok nie zosta odwoany i krzywda si dokonaa.
Skrzywdzony zosta tym razem kot, zwierz, ktre w tym przypadku, podobnie jak tarsjusz, nie
miao adnych powodw, by czu si w swoim jestestwie zagroone. Przeciwnie, wszystko w
mieszkaniu, w yciu kota z Kim, kto to mieszkanie z kotem dzieli, suyo wsplnocie, mioci
i braterstwu. Obraza kota w ostatniej strofie to przecie znak absolutnej mioci do pana.
Jeli wreszcie wrci adnych skokw piskw na pocztek. Najpierw prawidowo, zgodnie z

77

Tarsjusz, w: Sto pociech, op. cit.

115

reguami uczuciowej gry, odreagujmy wyrzdzon krzywd w postaci chwilowej obrazy.


Dopiero potem skoczmy mu na rami z piskiem.
Tyle e nikt si nie zjawi. To wiemy my, czytelnicy. Nie wie kot. Jemu pozostaa wieczna i
drczca nadzieja. Ale poniewa nadzieja, wic co wikszego ni ostateczna rozpacz wiedzy
absolutnej. Niemniej krzywda zostaa dokonana i wyrok z naszego punktu widzenia
wykonany. Ta wzajemna nieadekwatno ludzkiej wiedzy i kociej nadziei jest najbardziej chyba
rozdzierajc ran tego wiersza. I wywouje najwiksze wzruszenie, jak kada bezradno
patrzenia na cudze oczekiwanie, e los si jeszcze odmieni. My jestemy po stronie twardej i
nieczuej jawy. Kot jest jeszcze po stronie snu, w ktrym wszystko moe si zdarzy.
Jak to byo w tamtym wierszu?
W snach yje jeszcze
nasz niedawno zmary,
cieszy si nawet zdrowiem
i odzyskan modoci.
Jawa kadzie przed nami
jego martwe ciao.
Jawa nie cofa si ani o krok.78
Kot (jak i tarsjusz, jak i kade zwierz, patrz Pochwaa zego o sobie mniemania) jest
ponadto niewinny. Uczynienie z niewinnego kota bohatera opowieci o mierci, oznaczao
wic wielokrotne spotgowanie okruciestwa tej krzywdy. Umrze tego nie robi si kotu,
mwi si zaraz na pocztku wiersza. W jednej linijce ile powiedziane. Ciar i ostateczno
mierci przeciwstawione kociej lekkoci potocznego zwrotu, ktry w innych, normalnych
okolicznociach powinien przecie brzmie: cign za ogon tego si nie robi kotu. I tak jest
skonstruowany cay wiersz. Na opozycji ciaru i lekkoci, martwej grozy mierci rozpostartej w
pustym mieszkaniu i mikkich ruchach kota przebiegajcego pokoje, wciskajcego si pod
dywan i ocierajcego si o meble.
Wiersz wydaje si tak jasny, czysty i przejrzysty, e nawet pewne tajemnice w nim tkwice
postrzega si jako oczywistoci. Na przykad: kto tak naprawd jest tu narratorem? Jaki on/ona,
autor/autorka, tak zwany: narrator wszechwiedzcy, ktry, sam niewidoczny, zdaje relacj z
zachowa kota w opuszczonym mieszkaniu? To by si dao obroni, bo rzeczywicie kto
opowiada o kocie i jego obraonej samotnoci, poniekd go podglda.
A przecie podjbym si obrony tezy, e narratorem jest sam kot. Moe nawet z wikszym
przekonaniem. Bo ta wersja jest dramatyczniejsza. I ciekawsza jako konstrukcja poetycka. Kot
mianowicie nie wystpuje tu w pierwszej osobie; gdyby tak byo, nie mielibymy notabene
adnych wtpliwoci, kto jest tu narratorem. Tarsjusz mwi od siebie i wszystko byo jasne.
Tymczasem kot istnieje jeszcze inaczej: w formie bezosobowej, przez zaimek zwrotny si.
Do wszystkich szaf s i zajrzao. Bdzie s i szo w jego stron / jakby s i wcale nie
chciao itd. Mao. Forma si stosowana jest w caej przestrzeni narracji. Tego nie robi s i
kotu. Co s i tu nie zaczyna (...) Co s i tu nie odbywa itd. [podkr. moje].
Ma to znaczenie czy nie? Dla czytelnika, ktry po prostu czyta wiersz, czyli zachowuje si
najdoskonalej jak mona, pytanie takie bdzie zapewne bez sensu, bo co za rnica? T a k s i
p r z e c i e m w i. Do wszystkich szaf si zajrzao, przez pki przebiego. No
oczywicie. Ktokolwiek moe tak powiedzie. I kto o kocie, i kot o sobie. Co za problem.
A jednak pytajmy, nawet gdyby odpowiedzi miay nas zaprowadzi tam, skd si wraca
przepraszajc za bd. O Szymborskiej powiada si, e jest poetk filozoficzn. Okrelenie to nie
wyczerpuje oczywicie niczego, tylko podpowiada jedn z moliwoci interpretacyjnych, ale
warto przystan na moment przy tym przymiotniku filozoficzna.
78

Jawa, w: Koniec i pocztek, op. cit.

116

Nie znaczy to bynajmniej, e Szymborska stosuje jakie okrelone kategorie filozoficzne przy
pisaniu. Takie przedustawne zaoenia zazwyczaj nie prowadz do niczego dobrego w
literaturze, take w sztuce. Literatura o k a z u j e s i filozoficzna albo nie, i na tym teraz
poprzestamy. Przemylenia czysto filozoficzne przydaj si jednak przy lekturze literatury, bo
zwyczajnie pomagaj nazwa w jzyku komentarza to, co s z t u k a jzyka zaatwia jednym
sztychem intuicji.
Oto i przypadek zaimka zwrotnego si. Odkryciem swoistej siy si zaj si swego czasu
Martin Heidegger i niewykluczone, e jego pomys mgby mie zastosowanie przy lekturze
Kota w pustym mieszkaniu. Ot Heidegger twierdzi, e ludzie, yjc, dziaajc i tak dalej,
wiele rzeczy robi jakby odruchowo, sami przez si. Czsto nikt nikomu niczego nie kae ani nie
zaleca, do niczego nie zmusza, a jednak pewne czynnoci s podejmowane. Tu, powiada filozof,
rozciga si sfera panowania nieuchwytnej, ale potnej siy si. Wstaje s i rano (chocia
mona by lee), chodzi s i do pracy, wita s i z innymi ludmi, cieszy s i albo martwi s
i czym bd kim, i tak dalej. Wielkie si, wytworzone przez nawyki, obyczaje, reguy
ycia zbiorowego, wciska si w nasze ycie codziennie i w wielu sprawach, wielu dziedzinach
tego ycia decyduje jakby za nas, co mamy robi i jak. I e w ogle co mamy robi bd
myle. Ju nie My, ale To rzdzi nami, odbiera nam cz woli, pcha w okrelone miejsca i
podpowiada okrelone zachowania.
Czy takie wyjanienie sensu si ma si jakkolwiek do wiersza o kocie i jego specyficznej
formy stylistycznej? Na pewno nie bezporednio. Ale w gbszym podtekcie kto wie. Przecie
sia si dziaa take i na kota, kae mu niespokojnie przebiega, podsuchiwa kroki na
schodach, wciska si pod dywan, wdrapywa si na ciany. Najdoskonalsze jednak,
modelowe wrcz wcielenie tak wanie rozumianego si kry po samym mieszkaniu, po jego
pustce. To ono niedostrzegalnie, ale dla kota wyranie mwi, e co s i tu stao.
Co si tu nie zaczyna / w swojej zwykej porze. / Co si tu nie odbywa /jak powinno. Jeli
co w tym pustym mieszkaniu sycha oprcz cichych ap kota, jest nim gona cisza pustki,
zaprzeczenie ycia, niemy krzyk si: e wanie tak bardzo nic s i nie dzieje.
Prawd mwic, sam ju w tej chwili nie wiem, kto jest waciwym narratorem tego wiersza.
I po tym wszystkim, co pozwoliem sobie w zwizku z tym napisa, coraz bardziej jestem
przekonany, e jest nim kto potrjny albo co potrjnego, i to co czy ten kto nie jest trzema
osobnymi osobami, ale niepodzieln trjjedni. Mam na myli narratora wszechwiedzcego, kota
oraz tak, mam na myli take si. Gdyby jzyk by bardziej podatny na takie operacje,
powinienem napisa, e jest to wszechwiedzcykotsi.
Wrmy jednak do kota, bo mam wraenie, e ma nam jeszcze co do powiedzenia.
Jego reakcje, opisane przez poetk, s doskonale prawidowe. Najpierw, zaniepokojony now,
zmienion sytuacj, prbuje rutynowych kocich czynnoci, majcych zwrci na uwag:
wspinaczki na ciany, ocierania si o meble. Potem, gdy to nic nie daje (pan si nie zjawia),
rozpoczyna poszukiwania wprost: wciska si pod dywan, zaglda do szaf. Wreszcie amie zakaz
i rozrzuca papiery. Ale nic z tego. Puste mieszkanie pozostaje puste. Tej pustki nie wypenia
nawet na chwil kto, kto jednak zjawia si, by kota nakarmi. Sycha kroki tego kogo i
wida jego rk, nic wicej. Opisany jest zreszt przez zaprzeczenia: kroki to nie te i rka
take nie ta. Obraz kocowy pokazuje kota ju zrezygnowanego. Jawa nie spenia jego
oczekiwa, pan si nie zjawi. Pozostaje ostatnia ucieczka w czekanie i w sen. I oto w tym
nie/czekaniu pojawia si wizja/marzenie: pan wreszcie przychodzi, a z jego nadejciem okazja
do sodkiej zemsty. Owszem, pjdzie si sobie w jego stron. Ale bokiem, pomalutku, jakby si
wcale nie chciao.
Ju po raz ktry w poezji Szymborskiej spotykamy ten obraz umarli wracaj tylko we nie.
Albo w psennym oczekiwaniu; akurat tego poetka w wierszu o kocie jednoznacznie nie
rozstrzygna. Niektre z takich wierszy ju przywoywalimy. Sen z Soli, o polegym, co z
cieniem licia na twarzy, z muszl morsk w rce, / wyrusza do mojego snu. Pami
nareszcie, ze Stu pociech o rodzicach, ktrzy w ilu snach si tuali.
117

W Ludziach na mocie jest wiersz pod znamiennym tytuem Konszachty z umarymi. Nie
mwilimy dotd o nim. Oto pocztkowe wersy:

W jakich okolicznociach ni ci si umarli?


Czy czsto mylisz o nich przed zaniciem?
Kto pojawia si pierwszy?
Czy zawsze ten sam?
Imi? Nazwisko? Cmentarz? Data mierci?
W tym tomie jest wicej wierszy o mierci. O mierci bez przesady, Dom wielkiego
czowieka, Pogrzeb. Napisane jeszcze w tonacji oglnej. mier, umarli s bardziej
przedmiotami rozwaa filozoficznych ni bohaterami przey osobistych. Ale proces oswajania
mierci wanie w tej ksice zacz si naprawd. Raz w formie swoistego lekcewaenia jej siy:
Kto twierdzi, e jest wszechmocna, sam jest ywym dowodem, / e wszechmocna nie jest79.
Kiedy indziej przez odwoanie jednokierunkowego upywu czasu, jak w wierszu o Baczyskim,
gdzie, jak pamitamy, czas przeszy dokonany zastpiono trybem przypuszczajcym: Do
pensjonatu w grach jedziby, / na obiad do jadalni schodziby80. Albo przez podkrelenie woli
ycia, ktre nawet chwilowo przygite do ziemi blem, jak trawa przydeptana cikim butem
szybko powraca do pozycji wyprostowanej: byo, mino / do widzenia pani / moe by
gdzie na piwo / zadzwo, pogadamy 81.
W Kocu i pocztku take pojawio si kilka wierszy o mierci. Innych ju. Nie tak wprost,
tak dyskursywnie, mwicych o Odejciu. Wrcz przeciwnie, czynicych poniekd wszystko, by
bl mierci ukry, schowa, nie narzuca si z nim. Moe dlatego, e tym razem nie jest to
mier w ogle, ale mier bardzo konkretna i osobista. I im bardziej osobista, tym dalszy
dystans wobec niej zosta w poezji powoany. Na pierwszym planie, w gwnej roli, jest zawsze
co innego. Ona sama, mier i ten, ktrego zabraa jest dalej, gbiej, w jakim tle. Tyle
tylko, e to to jest wszechobecne. Przenika wiat jak zimne powietrze, nieruchome i dotkliwe.
Przenika te puste mieszkanie i przeraa samotnego kota. Albo jest powietrzem olnionej
socem zatoki, do ktrej narratorka odmawia sobie na zawsze powrotu, bo Jego ju tam nigdy z
ni nie bdzie. Jak w piknym i przejmujcym Poegnaniu widoku. Poetyckim obrazie, ktry
mgby namalowa Caspar David Friedrich, mistrz milczcych pejzay.

Przyjmuj do wiadomoci,
e tak jakby y jeszcze
brzeg pewnego jeziora
pozosta pikny jak by.
Nie mam urazy
do widoku o widok
na olnion socem zatok.
Potrafi sobie nawet wyobrazi,
e jacy nie my
siedz w tej chwili
na obalonym pniu brzozy.

79

O mierci bez przesady.


W biay dzie.
81
Pogrzeb. Warto zwrci uwag na zastosowany tu szczeglny zabieg stylistyczny: wiersz skada si z samych
podsuchanych wypowiedzi uczestnikw pogrzebu; ze zmarym mamy do czynienia tylko niejako z drugiej rki,
poprzez relacje yjcych znajomych l przyjaci. mier te i tu jest wic zlekcewaona, pomniejszona.
80

118

Szanuj ich prawo


do szeptu, miechu
i szczliwego milczenia.
(...)
Na jedno si nie godz.
Na swj powrt tam.
Niezwyka i delikatna jest dyskrecja Szymborskiej, gdy przychodzi mwi o rzeczach
ostatecznych i uczuciach najwikszych. Nie uywam rozpaczy, bo to rzecz nie moja, / a tylko
powierzona mi na przechowanie, napisze w pewnym dawnym wierszu82. Samotny kot i
opuszczona, cho wiecznie rozwietlona socem zatoka. A tyle wymownego milczenia.

82

Pejza, w: Sto pociech, op. cit.

119

PO RAZ DWUDZIESTY DRUGI


(I OSTATNI)
KONIEC I POCZTEK
Po kadej wojnie
kto musi posprzta.
Jaki taki porzdek
sam si przecie nie zrobi.
Kto musi zepchn gruzy
na pobocza drg,
eby mogy przejecha
wozy pene trupw.
Kto musi grzzn
w szlamie i popiele,
sprynach kanap,
drzazgach szka
i krwawych szmatach.
Kto musi przywlec belk
do podparcia ciany,
kto oszkli okno
i osadzi drzwi na zawiasach.
Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechay ju
na inn wojn.
Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzpach bd rkawy
od zakasywania.
Kto z miot w rkach
wspomina jeszcze jak byo.
Kto sucha
przytakujc nie urwan gow.
Ale ju w ich pobliu
zaczn krci si tacy,
ktrych to bdzie nudzi.
Kto czasem jeszcze
wykopie spod krzaka
przearte rdz argumenty
i poprzenosi je na stos odpadkw.
120

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szo,
musz ustpi miejsca tym,
co wiedz mao.
I mniej ni mao.
I wreszcie tyle co nic.
W trawie, ktra porosa
przyczyny i skutki,
musi kto sobie lee
z kosem w zbach
i gapi si na chmury.
Zbliamy si do koca naszej dwudziestodwuodcinkowej opowieci o poezji Wisawy
Szymborskiej. Nie, nie o poezji. Ona, ta niepojta istota zwana poezj, ta ni to substancja, ni
materia, ni ciao ni duch, bdzie zawsze wiksza od kadego opisu, bdzie wyazi kad szpar
krytycznej budowli i drwi z nieudolnego cieli. To nie jest adna metafora, tylko niemieszna
prawda. Wic nie myl o poezji, myl o wierszach. Pojedynczych, osobnych, cho nanizanych
na wspln ni, jak jest jedno niepodzielne ycie ich autorki.
Moe gdybym odway si wykona nieprawdopodobne zadanie, jakim byoby opisanie
sposobem wyej przedstawionym w s z y s t k i c h wierszy twrczyni Stu pociech, i tak wiele
poezji pozostaoby gdzie w ulotnym eterze. Poezja to nie jest tylko napisana sarna. To jest
te sarna pomylana, wyobraona, wyniona, wymarzona, sarna nieobjta i nieskoczona, sarna
nie tylko poety, ale i kadego z nas, czytelnikw wierszy. I ta wanie sarna ma sens tylko wtedy,
gdy jest n i e o p i s a n a.
Ponadto kady wiersz Szymborskiej buduje cay wiat od nowa. Ta obserwacja staa si ju
obiegowym sdem krytycznym i powysze zdanie prosz traktowa jako gos w chrze. Jeli od
nowa, to znaczy, e kady jest wasnym, osobnym wiatem, kosmosem. To midzy innymi
prbowaem pewnie z rnym skutkiem udowodni, zaczynajc co i koczc dwadziecia
dwa razy. Mona byo oczywicie dwadziecia trzy albo czterdzieci siedem razy. Liczba
dwadziecia dwa ma jednak pewien nadwykowy, a dla niektrych nawet magiczny sens.
Wystarczy zajrze do kadej numerologii, do Kabay, Tarota i tak dalej.
Ale wracajc do budowania kadym wierszem nowego wiata. Skoro tak, to jake
symbolicznego znaczenia nabiera i tytu dziewitego tomu Szymborskiej, i wiersz tytuowy.
Myl oczywicie o Kocu i pocztku. Wanie w tej kolejnoci, jak to zostao przez poetk
sformuowane: najpierw koniec, potem pocztek. Co si koczy, co zaczyna. Trudno nie
wybra na zakoczenie ksiki o wierszach Szymborskiej tego wanie tekstu. Bo i ta ksika,
cho si koczy, przecie nie ma i nie moe mie koca. W kadej chwili otwiera si na dalszy
cig, czy raczej na nowy pocztek.
Mylc o tym nieskoczonym zakoczeniu, szukaem jakiej formy opisu Koca i
pocztku. Jak wyrwa si z paraliujcej krytyczn rk (nie po raz pierwszy) ewidentnoci,
jasnej i czystej oczywistoci tego wiersza. Postanowiem poprzesta na garci rwnie prostych
informacji i moe nie cakiem prostych pyta zadanych wierszowi, sobie i wszystkim
czytelnikom, jeli oczywicie zechc pomczy si nad odpowiedziami.
1. Gdy koczy si Wielka Historia, zaczyna si maa. Wielka to wojna. Maa - co po
wojnie. Okazuje si wic, e prawdziwym bohaterem historii jest wojna, bo od niej wszystko
zaley, nawet to, co po niej. Koniec i pocztek odbywa si na gruzach wojny.
2. Ale (mielimy okazj wielokrotnie to stwierdzi) Szymborsk wcale wojna nie interesuje.
Nawet po drugiej wojnie, ktr przeya jako cakiem moda osoba, wic w wieku szczeglnie
121

podatnym na jej wstrzsowy wpyw, zrobia wiele, by od niej odej, zapomnie. Zamiast
analizowa wojenne straty i urazy, jak tylu jej rwienikw z Tadeuszem Rewiczem i
Tadeuszem Borowskim na czele, wybraa, jak pamitamy, nowe ycie. I y c i e, samo w
sobie, bdzie gwnym bohaterem jej prawie wszystkich wierszy. Nawet tych, w ktrych pisze o
mierci. Dlatego wojna jest kocem, a nie esencj, rodkiem.
3. Bohaterami ycia nie bd bohaterowie tamtej Wielkiej Historii, wojownicy ywi albo
polegli. Bd nimi wszyscy zwykli ludzie. Niebohaterscy, bez nazwiska, ludzie codziennoci.
Nawet Krzysztof Baczyski, rzeczywisty i symboliczny bohater wojny i literatury, pod pirem
Szymborskiej oyje jako zwyczajny pisarz w rednim wieku jedzcy zup w stowce.
4. Adam Mickiewicz pisa o takich: Po huku, po szumie, po trudzie / Wezm dziedzictwo
cisi, ciemni, mali ludzie83. Przemyle (na wasny rachunek) co to znaczy. Czy Mickiewicz
pisa to z gorycz, niechci, obrzydzeniem, wyrozumiaoci, a moe bez wartociujcych
intencji, komunikujc stan rzeczy.
5. Czy Szymborska wartociuje? Czy w Kocu i pocztku bohaterowie to ci, ktrzy wygrali
wojn, czy ci, ktrzy sprztaj po nich? A moe bohaterami s tylko ci pierwsi, a drudzy ju nie?
A moe jeszcze inaczej: nikt nie jest ani bohaterem, ani niebohaterem?
6. Czy rzeczywicie Historia przez due H zmienia si w histori przez mae h? Czy nie jest
czasem tak (nie wiem, pytam), e kiedy mija Historia (wojna) przychodzi niehistoria, czyli
zwyke, codzienne ycie, ktre z adn histori, take t przez mae h, nic nie ma wsplnego? Bo
to, co przychodzi, jest raczej Natur, ywioem niehistorycznym i ahistorycznym? Domen
praw bardziej przyrodniczych ni konwulsji cywilizacyjnych wyradzajcych si w wojny?
Argument pomocniczy: kiedy uprztnie si g r u z y (znak cywilizacji) na ich miejscu
(dokadniej: tam, gdzie tkwiy przyczyny i skutki wojny strofa ostatnia wiersza) porasta trawa,
a na niej wyleguje si kto z kosem w zbach, wgapiony w chmury. Trawakoschmury; nie
ma wtpliwoci, co tu wygrao. Na pewno nie historia.
7. Bdmy jednak lojalni wobec materii wiersza. Wylegiwanie si w trawie jest take
wyrazistym symbolem, i traktowanie go wycznie w kategoriach dosownoci zaprowadzioby
nas do gupstwa: e oto poetka proponuje rozwizanie typu ekologicznego. Skoro zrujnowalimy
sobie wojn cywilizacj (ciaa i ducha), to pozwlmy przyrodzie por wszystko traw, moe
nastpi bogi spokj. Tak dobrze nie jest. Jak powiedzielimy, trawa i w niej leenie jest
symbolem, podobnie jak s nim gruzy. Jeli za szuka w wierszu dosownoci, cho to redni
pomys w przypadku poezji odnajdziemy i taki passus, ktry mwi o odrodzeniu cywilizacji:
podparciu ciany, oszkleniu okna, osadzeniu drzwi w zawiasach. I zbudowaniu od nowa mostw
i dworcw.
8. propos: dlaczego mostw i dworcw, A nie bankw teatrw albo szk i szpitali?
9. Opisa Koniec i pocztek jako poetyck i intelektualn figur Koa ycia. Take: Koa
Fortuny (w antyku Koo Fortuny oznaczao zmienno losu, w redniowieczu jego
niezmienno, bo wszystko wraca do swoich pocztkw; fortuna koem si toczy). Ktra z
tych dwch opcji adekwatniejsza do filozofii Szymborskiej?
10. Nie zapomnie o koncepcji panta rhei! Patrz W rzece Heraklita.
11. Koniec = burzenie, pocztek = budowanie. Tak si to przedstawia w ujciu
stereotypowym, zreszt zgodnym z prawd. Ale midzy kocem a pocztkiem jest jeszcze etap
poredni porzdkowanie. W istocie ni to, ni owo, co po kocu i co przed pocztkiem. Tak
naprawd o tym jest wiersz Szymborskiej! Poszuka podobnych przykadw. Podpowiadam
jeden: wiersz autorstwa Stanisawa Baraczaka, poety wyjtkowo bliskiego Szymborskiej i w
strategii poezjowania, i problemowych intuicjach. Podobnie jak ona Baraczak pisuje tylko
pojedyncze wiersze, skonstruowane wok konkretnej anegdoty, i podobnie interesuj go
pewne paradoksy/sprzecznoci ycia. Nie przypadkiem wanie on (wesp z Clare Cavanagh)

83

W: Wiersze, Czytelnik, Warszawa 1955.

122

jest autorem najwybitniejszych przekadw Szymborskiej na angielski84. Wiersz B. nazywa si


Po przejciu huraganu Gloria , oto jego fragmenty:

Ogarnia nas nastrj pikniku, wymieniamy uwagi i tarty


na temat kataklizmu. Nie byt w kocu taki zaarty
jak zapowiaday prognozy, wikszych ladw czy blizn po nim nie ma,
krzywdy, jakie wyrzdzi, s do naprawienia
i z rana punktualnie pojawi si fachowy
elektryk, wit, lustrator ubezpieczeniowy.
Pora wraca do domu, usuwa krzye te z tamy
oklejajcej szyby, tych innych nie jestemy
w stanie usun z przeszoci albo przyszoci, na ktrych
stawialimy je tyle razy.85
12. Skoro ju jestemy przy cytatach. Jest w Kocu i pocztku wiersz tytuowany
Rzeczywisto wymaga. Zawsze ukaday mi si w duet z tym tytuowym.

Rzeczywisto wymaga,
eby i o tym powiedzie:
ycie toczy si dalej.
Robi to pod Kannami i pod Borodino
i na Kosowym Polu i w Guernice.
(...)
Kursuj listy
z Pearl Harbor do Hastings,
przejeda wz meblowy
pod okiem lwa z Cheronei,
a do rozkwitych sadw w pobliu Verdun
nadciga tylko front atmosferyczny.
(...)
Gdzie Hiroszima
tam znw Hiroszima
i wyrb wielu rzeczy
do codziennego uytku.
Nie bez powabw jest ten straszny wiat,
nie bez porankw,
dla ktrych warto si zbudzi.
13. Porzdkowanie i odbudowa nie s f o t o g e n i c z n e. Bo nie s efektowne, jak wojna.
Nawet wojna, gdy za dugo trwa, przestaje by fotogeniczna i kamery wyjedaj na inn
wojn. Wszystko, cay wiat, moe by albo nie musi by fotogeniczne, bo jest materiaem do
przerbki, ruchomym towarem na sprzeda. Wojn ywi si wspczesne media i wypluwaj j
jak przeut papk, ktra ju nie podnieca, ale nudzi. Przypomnie sobie sytuacje z wasnego
kraju. Z cudzych krajw (o ktrych wiemy z gazet i telewizji). Zastanowi si, kto oprcz
gazet i telewizji odnosi z wojen korzyci i wcale mu nie zaley, eby szybko si skoczyy
(cho przestaj by fotogeniczne). W Boni i Serbii byy to podobno (wiem o tym z gazet, z
telewizji) ukady interesw zwizane z handlem broni.
84
85

View with a Grain of Sand, Harcourt Brace, New JorkSan DiegoLondon 1995.
W: Atlantyda, op. cit.

123

Fotogeniczna jest tylko mier, cho wszystko, co jest kultur wizualn, tak naprawd eruje
na yciu. Sam mierci nie da si wypeni adnego ekranu duej ni przez sekund, rzadko
przez kilka minut. Najciekawsze jest wic ycie tu przed mierci, zagroone mierci, ycie
napite do ostatecznoci. Jak na wojnie. Ale wci ycie. Przeledzi ten motyw zwycistwa
ycia w poezji W. S. Nie poprzestawa na tym, co zostao wyej napisane z okazji Kota w
pustym mieszkaniu czy Tortur.
14. Jeszcze o motywie bohaterstwa (wojna) i zwykoci (sprztanie po wojnie). Zwyko to
przede wszystkim fizyczno: wleczenie belki, spychanie gruzw, targanie wozu z trupami,
szklenie okna itd. Bohaterstwo wie si jakby mniej z czyst fizycznoci, ma w sobie naddatek
intelektualny, wymaga wyborw troch bardziej duchowych. Co nie jest przecie obligatoryjne!
Mona miao przyj, e wielu autentycznych bohaterw wcale nie kierowao si adnymi
wyszymi racjami, uzasadnionymi intelektualnie, tylko odruchem fizycznym, instynktownym,
samoobronnym, Oczywicie, to moliwe, jak wewntrzn racj moraln, e t r z e b a zrobi
to wanie, co si robi.
Jak to wyglda na przykad w Gosie w sprawie pornografii? Bohaterami tej opowiastki s
intelektualici, rzecz nadzwyczaj rzadka w poezji W. S. Zwrmy uwag, e nawet wiersze
bezporednio dotyczce sztuki czy w ogle twrczoci Tomasz Mann, Wraenia z teatru,
Znieruchomienie, Dom wielkiego czowieka, Kobiety Rubensa, Mozaika bizantyjska,
take Akrobata czy Koloratura nie mwi wcale o sztuce jako fenomenie
intelektualnopoznawczym, ale o... fizycznoci ludzi sztuki, cielesnej, biologicznej stronie
tworzenia. Nawet Gos w sprawie pornografii te mwi o fizycznoci! Czysta sztuka mylenia
i tam jest mocno podszyta namacalnoci cielesn, a wrcz poprzez ni si eksponuje.
W adnej znanej mi poezji wspczesnej mowa ciaa nie jest a tak wymowna. W zwizku z
czym obrona ciaa a tak wszechobecna.
15. Przeledzi w Kocu i pocztku proces zacierania si pamici. Najpierw co JEST,
potem ci, co przy TYM byli, wspominaj jeszcze jak byo, ale ju pojawiaj si ci, ktrych to
bdzie nudzi, a wreszcie w trawie porosej na miejscu tego CZEGO bdzie lea kto, kto
nie pamita niczego. Jak si to ma do b l u pamici. Jak odwrotnie proporcjonalnie do
zmniejszania si zasobw pamici bezporedniej i blu tej pamici zwiksza si liczba tych, co
nie pamitajc daj dla siebie udziau w przywrconej normalnoci.
16. Nie tylko pami w y d a r z e ulega zacieraniu, ale pami p r z y c z y n i pami a r
g u m e n t w. Te ostatnie, wykopane spod krzaka, przearte rdz, pjd na stos odpadkw.
Potem z tego stosu bd je wygrzebywa historycy. O ile rdza, wilgo, robaki i naturalne
procesy gnilne nie pozbawi wielu z nich jakiejkolwiek wartoci poznawczej.
17. Trzeba to wreszcie gono powiedzie, tym zwaszcza, co le w trawie z kosem w
zbach: Koniec i pocztek nie wzi si z powietrza ani z czystego konceptu intelektualnego.
Bardzo precyzyjnie opisuje bardzo konkretn sytuacj: okres tu po upadku komunizmu w
Europie rodkowowschodniej. Powiedzmy jeszcze cilej: po upadku komunizmu w ojczystym
kraju autorki.
18. Cho, jak zwykle u Szymborskiej, jest to wiersz o Kocu i Pocztku w Ogle.
Uniwersalny, jak uniwersalne jest Koo ycia i Koo Fortuny, jak kady Koniec i Pocztek. Nie
ma tam adnych dat ani miejsc, poza czasem i przestrzeni byej wojny i obecnego
porzdkowania po niej. Oczywicie pewne rekwizyty ograniczaj t uniwersalno; dworcw
kolejowych nie budowano przed dziewitnastym wiekiem, bo po prostu nie byo jeszcze kolei, a
kamery wyjedajce na inn wojn s wynalazkiem naszej poowy stulecia. Jest to wic
uniwersalno w pewnych granicach, ale i w nich bardzo czytelna.
19. Ludzie s tam konkretni, podpieraj belkami ciany, grzzn w drzazgach szka itp. Ale
mwi si o nich w formie zaimka nieokrelonego kto. Od kto zaczyna si pi z
dziesiciu strof Koca i pocztku. Kto musi zrobi to czy tamto. Kto jest konkretny, ale
naley do anonimowej wieloci.
124

Niedugo potem, za dwa, moe trzy lata, napisze Szymborska jeden ze swoich wstrzsajcych
wierszy o kondycji ludzkiej w XX wieku, Jacy ludzie. J a c y ludzie to bd uchodcy z
krajw ogarnitych wojn, jakkolwiek, zewntrzn albo wewntrzn. Tysice, dziesitki i setki
tysicy j a k i c h ludzi uciekajcych skd dokd.
Zostawiaj za sob jakie swoje wszystko
obsiane pola, jakie kury, psy,
lusterka, w ktrych wanie przeglda si ogie.
Maj na plecach dzbanki i toboki,
im bardziej puste, tym z dnia na dzie cisze.86
20. Dlaczego kto lecy w trawie, ktra porosa przyczyny i skutki, ma w zbach wanie
kos? A nie dbo trawy, patyk, skrk chleba, palec? (odpowied chyba atwa, ale i pytania
bywaj rnej wagi).
21. Dlaczego, lec, g a p i s i na chmury, a nie p a t r z y? I dlaczego w ogle m u s i
lee (musi kto sobie lee, dokadnie pisze Szymborska). Tak jak w strofie wyej ci, co
wiedzieli / o co tutaj szo, / m u s z ustpi miejsca tym, / co wiedz mao [podkr. moje]?
Determinizm dziejw? Koniecznoci natury? Jeszcze co innego?
22. Co W. S. generalnie myli o tym wszystkim, o czym napisaa? Jaki ma do tego stosunek?
(Troch nawizuj do pyta z punktu 5). Wartociuje, nie wartociuje? Ma jakie ale, pretensje
do wiata, do ludzi, do ycia, do czego jeszcze? e historia tak wanie wyglda i tak si
rozgrywa? Mao, delikatnie mwic, sprawiedliwie?
Czytam ten wiersz i czytam. Czytaem go moe dwadziecia razy, moe trzydzieci sze, nie
wiem. I jedyna odpowied, jaka mi si w zwizku z tymi pytaniami nasuwa, jest taka: e W. S.
g o d z i s i z tym wszystkim. To znaczy godzi si z niesprawiedliwoci, zapominaniem, z
anonimowym, kopotliwym i cakowicie nieefektownym krztaniem si sprztaczy. Godzi si z
tym, e kto bdzie si nudzi opowieciami o historii i jej bohaterach. Godzi si te z leeniem
w trawie kogo, kogo to wszystko nie bdzie ju nic a nic obchodzio.
Ale godzi si to nie znaczy: wszystko jej jedno. Nie jest jej obojtna ani wojna, ani
zapominanie, ani trud tych, co grzzn w szlamie i popiele. Godzi si, bo inaczej nie bdzie, bo
tak jest po prostu. Szymborska, ktr tak fascynuje u r z d z e n i e w postaci wiata,
urzdzenie kosmiczne, biologiczne, filozoficzne i kade inne, ktre nieludzkie i ludzkie jest,
stara si przyjmowa do wiadomoci obserwowane przez siebie fakty i mechanizmy sterujce
tym urzdzeniem. Widzi, analizuje, wyciga wnioski. Nie obraa si na nie, e s, i e s wanie
takie (nie jest, krtko mwic, moralistk). A e uomne z punktu widzenia idealnej etyki i
prawie kadego wiatopogldu? Uomno jest te wpisana w natur, powiada poetka, take,
oczywicie, w moj wasn, Wisawy Szymborskiej.
Prosz jeszcze raz przeczyta wiersz Pod jedn gwiazdk, rozdzia trzynasty. Ten sam,
ktrego nie omieliem si opowiedzie wasnymi, uomnymi sowami.
Ale Wielka Zgoda na urzdzenie zwane wiatem nie oznacza, e od czasu do czasu nie mona
sobie pozwoli na pomniejsz z nim niezgod.
Nie, nie chodzi o pretensje, zaalenia, urazy. Na przykad nie mona mie alu do wiata o
czyj mier. Ona jest w porzdek wiata wpisana i upomina si trudno. Wic Szymborska si
nie upomina. Przyjmuje do wiadomoci, ale rezerwuje sobie malekie prawo wyboru midzy
generaln akceptacj a prywatn niezgod. Jak w Poegnaniu widoku.

Niczego nie wymagam


86

Tygodnik Powszechny 1994, nr 34. Przedruk w: Widok z ziarnkiem piasku, op. cit.

125

od toni pod lasem,


raz szmaragdowej,
raz szafirowej,
raz czarnej.
Na jedno si nie godz.
Na swj powrt tam.
Przywilej obecnoci
rezygnuj z niego.
Na tyle Ci przeyam
i tylko na tyle,
eby myle z daleka.
Co mona wicej doda.
Pozdrawiam wszystkich.

126

Wiersze tu omwione pochodz z nastpujcych rde prasowych bd ksikowych:


. *** (wiat umielimy kiedy na wyrywki...), Walka 1945, nr 8.
2. Wzrastanie, Dlatego yjemy.
3. Tarcza, Dlatego yjemy.
4. Obmylam wiat, Woanie do Yeti.
5. Z nieodbytej wyprawy w Himalaje, Woanie do Yeti.
6. Rozmowa z kamieniem, Sl.
7. Przypowie, Sl.
8. Rado pisania, Sto pociech.
9. Mozaika bizantyjska, Sto pociech.
10. Dworzec, Sto pociech.
11. *** (Nico przenicowaa si...), Wszelki wypadek.
12. Urodziny, Wszelki wypadek.
13. Pod jedn gwiazdk, Wszelki wypadek
14. Utopia, Wielka liczba.
15. Psalm, Wielka liczba.
16. ycie na poczekaniu, Wielka liczba.
17. Gos w sprawie pornografii, Ludzie na mocie.
18. Do arki, Ludzie na mocie.
19. Tortury, Ludzie na mocie.
20. Seans, Koniec i pocztek.
21. Kot w pustym mieszkaniu, Koniec i pocztek.
22. Koniec i pocztek, Koniec i pocztek.

127

You might also like