You are on page 1of 36

Janusz L.

Winiewski
Los powtrzony
(opowiadanie)
2004

- Bo Marcinowa zawsze robia co w poprzek. Nawet po mierci. - Staruszka w


haftowanej chucie na gowie zamiaa si gono, sigajc po kieliszek.
Wypia do dna i postawiaa kieliszek przed swoje talerze, obok szklanki w
metalowym koszyczku, by wszyscy zauwayli, e jest pusty. Po chwili zwrcia si
do Marcina siedzcego naprzeciwko niej przy duym eliptycznym drewnianym
stole:
- Nalejesz mi jeszcze jednego? Bo mi tak smutno jest.
Wsta natychmiast z miejsca i podszed z butelk wdki w jednej rce i wasnym
kieliszkiem w drugiej.
- Pewnie, pani Siekierkowa, pewnie, e nalej.
Nala staruszce i sobie, poda jej kieliszek do rki.
Spojrzaa na niego zamylona i powiedziaa:
- Same teraz zosta, Marcinku, sam jak ten palec.
Stara Siekierkowa...
Nikt nie nazywa jej inaczej. Sama te tak si czasami przedstawiaa. Niektrzy
we wsi twierdzili nawet, e Siekierkowa bya stara tu po urodzeniu i zaraz po
urodzeniu palia papierosy. To bya oczywicie nieprawda rozpowiadana przez
pijanych grali z gospody. Nikt nie wiedzia, kiedy i gdzie Siekierkowa si urodzia.
Jedni twierdzili, e w Krakowie, inni, e w Wilnie, a jeszcze inni, e na Syberii. Ale
pewnoci nie mia nikt. Tak samo jak z tymi papierosami. Siekierkowa po prostu
bya w Biczycach zawsze i palia te zawsze. Mieszkaa w starej chaupie na
wzgrzu pod lasem, gdzie rok temu postawili maszt z parabolicznymi antenami,
dziki ktrym w Biczycach dziaay telefony komrkowe. W gospodzie mczyni
opowiadali, e Skiekierkowa wcale nie protestowaa przeciwko temu supowi z
telefonami na jej podwrku. Ktrego dnia latem podjecha pod jej chaup
elegancki samochd z Krakowa i miesic pniej postawili ten maszt. Siekierkowa
pono tylko zapytaa, czy w studni woda nie skwanieje od tych telefonw. Gdy
mody mczyzna w garniturze i krawacie, ktry wysiad z tego samochodu,
powiedzia, e wodzie w pani studni oczywicie w adnym wypadku nic si nie
3

stanie, a na dodatek postawi jej nowy pot i wyasfaltuj drog do jej zagrody,
bez wahania si zgodzia. Chocia w gospodzie i pod kocioem opowiadaj, e
stara Siekierkowa sprzedaa telefonom p swojego podwrka za dwa kartony
popularnych, to tak naprawd gwnie chodzio jej o ten asfalt, poniewa po
wiosennych roztopach nawet do ubikacji w podwrzu musiaa chodzi w
gumiakach. Od tego czasu Siekierkowa ma, jedyna we wsi, studni, pomalowany
na bkitno nowy pot wok zagrody i asfaltow ciek prowadzc przez
podwrze do masztu. I dziki Siekierkowej wie ma GSM. Gdy patrzy si w
kierunku chaupy Siekierkowej z brzegu Dunajca, ma si wraenie, e ten maszt
stoi pomidzy dwoma starymi rozoystymi dbami, ktrych korony sigaj linii
Tatr. Niektrzy twierdz, e w Biczycach najpierw byy te dby, a zaraz potem
pojawia si tam Siekierkowa.
Stara Siekierkowa znaa Marcinow od pocztku. To znaczy od momentu, gdy
j, noworodka, czwart crk Janasowej, obmya w wielkiej miednicy z
przegotowan wod. Bo Siekierkowa przyjmowaa prawie wszystkie porody w
Biczycach. Kiedy czowiek rodzi si w Biczycach i umiera w Biczycach, a do
szpitala do Scza jedzio si ze lep kiszk lub wtedy, gdy na suchoty nie
pomagay baki i smarowanie piersi smalcem z jagnicia, a pluo si krwi duej
ni dwa dni.
Potem, jeszcze przed wojn, Siekierkowa piewaa Ave Maria w kocielnym
chrze na lubie Marcinowej. W tym samym kociele bya przy chrztach jej
szeciu synw. Jeden z nich umar kilka tygodni pniej. Maciej. Ostatni przed
Marcinem. Marcin by najmodszy. Gdy si urodzi, Marcinowa pakaa. I wcale nie
dlatego, e wydaa na wiat obcignity taw skr may brzydki szkielecik
wiszcy pod ogromn, ys, pofadowan gow. Pakaa gwnie dlatego, e
znowu urodzia syna. Chocia dawaa przez ca ci na tac, zmawiaa
raniec i w tajemnicy przed mem trzymaa obrazek Matki Boskiej pod
poduszk. Aby tylko bya crka.

Nikt nie wie od kiedy, ale we wsi nazywali zmar Marcinowa. Nie tak jak inne
starsze kobiety we wsi po ich mach, ale po synu. I to najmodszym z caej
szstki. Nawet ksidz, zamykajc trumn stojc na kamieniach w sypialni
chaupy, w ktrej mieszkaa ju przed wojn, powiedzia: egnaj, Marcinowa.
Synowie wynieli trumn do samochodu stojcego przed bram, stanli na czele
konduktu i ruszyli na gr do maego kocioa z cmentarzem. Przy adnej
pogodzie z cmentarza wida byo gry. Matka, gdy jeszcze moga chodzi,
zawsze po niedzielnej mszy braa ich na cmentarz i pokazywaa gry. Z tego
miejsca przy krzyu, tu za dziecicymi grobami, gry wyglday najpikniej.
W nocy przed pogrzebem spad wiey nieg. Byo bardzo lisko. Drogi do
kocioa nie odnieali nigdy, bo Biczyce leay za daleko od Nowego Scza, aby
si opacao wysya piaskark, jak to powiedzieli kiedy w ratuszu w Nowym
Sczu. Za zakrtem, przy sadzie Walczakw, gdzie stromizna bya najwiksza,
samochd z trumn zacz nagle osuwa si w d. Kierowca doda gazu i
samochd stan w poprzek drogi. Mczyni z konduktu pooyli wiece i kwiaty
z szarfami na onieonej drodze i rzucili si do samochodu. Najpierw ustawili go
prosto na osi jezdni, a potem przez kilkanacie metrw pchali pod gr. Po chwili
stromizna zmniejszya si i samochd z trumn powoli ruszy w gr. To ten
incydent miaa na myli stara Siekierkowa, mwic, e nawet po mierci
Marcinowa robia w poprzek.
Marcin po raz pierwszy tak naprawd zrozumia, e zosta sam, po tym jak
grabarze usypali ju mogi z tego brudnego piachu i wbili emaliowan tablic z
krzyem, imieniem, ktrego nikt od lat nie uywa, i dat jej mierci. Szesnasty
grudnia.
Szesnasty, roda, trzy dni temu. Jak zwykle wsta wczenie, wyj maso z
lodwki, aby troch zmiko, i poszed do piwnicy po wgiel i drewno na rozpak.
Gdy wszystko do niadania byo przygotowane, z drewnian tac poszed do
sypialni, do matki. Jak kadego ranka. Od omiu lat. Od omiu lat jedli razem
niadanie, a potem czesa jej wosy.
5

Tego dnia zasta j martw.


Osiem lat temu miaa wylew. Posza sia na pole przed chaup. Nigdy nie
zapomni, ma ten obraz wyryty w mzgu jeszcze w dziecistwie - matka idzie
midzy skibami ich maego pola i sieje. Z chustk na gowie, z wiadrem ziarna
wiszcym u okcia, w fartuchu, ktry praa co wieczr. Rozsypywaa to ziarno z
jak tak dum, uroczycie, dostojnie, patrzc na gry. Ju jako may chopiec
lubi na to patrze, stojc przed domem.
Tamtego dnia, osiem lat temu, nie dane mu byo na to patrze, los chcia inaczej.
Wezwali go do Piwnicznej. Wyszed bez poegnania, wsiad na motocykl i
pojecha. Wrci okoo czwartej po poudniu. Matka leaa na polu twarz w
rozsypanym ziarnie. Lekarze powiedzieli, e przy wylewie trzeba natychmiast
przywozi, nawet traktorem albo koniem. Ale jego przecie nie byo tego dnia, bo
zdarzya si ta idiotyczna awaria transformatora w Piwnicznej.
- A innych dzieci matka nie ma? - spytaa zaczepnie gruba pielgniarka.
- Ma - odpowiedzia cicho. - Ale wszyscy si rozjechali po Polsce.
***
Tylko najstarszy syn Marcinowej, Piotr, mieszka blisko Biczyc, w Nowym Sczu.
Pracowa jako listonosz. Od kiedy owdowia, rzadko przyjeda do matki. Ju
czciej by tam jego syn Szymon. I to nie po to, aby odwiedzi babci, ale eby
poycza od wujka Marcina motocykl i wozi dziewczyny drog od gospody do
masztu na podwrku Siekierkowej. Reszta braci rozjechaa si po Polsce.
Czasami przychodziy od nich listy, kartki z pozdrowieniami z urlopw lub
witeczne yczenia. Do Biczyc przyjedali tylko w drodze do Zakopanego na
narty lub - jeli znaleli czas - by uczestniczy w pierwszej komunii albo lubie
dzieci ich przyjaci z dziecistwa. Ostatnio take na pogrzeby tych przyjaci.
Adam, ktry zacz, ale nigdy nie ukoczy studiw rolniczych w Olsztynie i mia
przej gospodarstwo rodzicw, bywa w Biczycach najrzadziej ze wszystkich.
Mieszka najpierw we Wrocawiu, a od kilku lat w odzi. W czasie studiw oeni
si z dziewczyn z Wrocawia, zaraz potem wyjecha przez Austri do Kanady i
6

such po nim zagin. Marcinowa jedzia do synowej do Wrocawia i uspokajaa j


- Ada to przecie dobry chopak, na pewno wrci. Wrci. Po czterech latach. Z
now kobiet i dzieckiem tej kobiety. Po rozwodzie przenis si z ni do odzi,
gdzie najpierw otworzy sklep z ekskluzywn biuteri na Piotrkowskiej, a pniej
dwie firmy ochroniarskie; zatrudnia gwnie byych milicjantw, ktrzy nie mogli
odnale si w nowej policyjnej rzeczywistoci.
Andrzej, starszy od Adama o pi lat, nie znosi go i nawet w czasie rzadkich wizyt
u matki w Biczycach - cho wiedzia, jak wyrzdza jej tym przykro - nie potrafi
tego ukry. Pracowity, ambitny i czasami a do dziwactwa uczciwy, gardzi
wszelkim cwaniactwem i kombinatorstwem. Adama traktowa jak kogo, kto dla
pienidzy gotowy jest zdradzi swoje ideay, a nawet sprzeda lub zastawi
wasn rodzin. Czasami, najczciej sprowokowany przez Adama, wybucha i
wyrzuca z siebie ca pogard, jak czu do niego. Nie powstrzymyway go przed
tym ani proby, ani pacz matki. Adam twierdzi, e Andrzej chorobliwie zazdroci
mu bogactwa. Jego nowych samochodw, domw budowanych na Helu i na
Mazurach, a nawet jego opalenizny z wakacji. A e sam ten utytuowany,
strasznie wany profesorek uniwersytetu mieszka z rodzin w blokowisku ze
mierdzc klatk schodow na peryferiach Gdaska, z tej zawici i poczucia
yciowej poraki dobudowuje sobie filozofi, ktra jego, powanego, uczciwego i
cenionego nie tylko w odzi biznesmena, umieszcza pord mafii i ciemnych
interesw. To bya oczywicie nieprawda, Andrzej bowiem zazdroci ludziom tak
naprawd tylko tego, e maj od niego wicej ksiek i wicej czasu na ich
czytanie.
- Wic tobie z pewnoci niczego nie zazdroszcz, bo ty miae w yciu wicej
samochodw, ni przeczytae ksiek - koczy dyskusj z bratem i bez
poegnania wychodzi, trzaska drzwiami, a caa chaupa draa, wsiada do
swojej starej zdezelowanej skody i przez ca Polsk wraca z on i crk do
Gdaska. Na drugi dzie dzwoni i przeprasza matk, e si znowu niepotrzebnie
unis i to si ju nigdy nie powtrzy.
7

Ale to nigdy trwao tylko do nastpnego spotkania. Nie pomagao nawet to, e
Stanisaw - najspokojniejszy z synw Marcinowej - za kadym razem prosi i
zobowizywa oddzielnie i Adama, i Andrzeja, aby darowali sobie ktnie w domu
matki i chocia przez te kilkanacie godzin nie powtarzali tego, co i tak wszyscy
ju znaj na pami. Stanisaw przyjeda do Biczyc z trzema crkami i on,
ktra przywozia ze sob dla babci Marcinowej i Marcinka cay baganik
wypiekw i kilogramy wdzonego wgorza od rybakw z Giycka. Stasieniek, jak
nazywaa go matka, by przy tym tak dumny, jak gdyby to on sam wasnorcznie
zowi te wgorze lub sam piek te makowce, serniki i drodwki. Stasiu,
najbardziej postawny z piciu synw Marcinowej, absolwent szkoy oficerskiej w
Toruniu, na co dzie podpukownik i dowdca w jednostce wojskowej w Giycku,
przyjeda do matki i do brata, do Biczyc, zawsze na kilka dni. Umiechnity,
radosny i zadowolony, traktowa te wizyty jak powrt do wiata najpikniejszych
wspomnie. Wieczorami, gdy napalili pod kuchni i pachniao barszczem i
kapust do pierogw, Stasiek zapala papierosa, sadza crki i on na
drewnianych zydlach wok babci Marcinowej i prosi j, aby opowiadaa, jak to
kiedy, gdy on by jeszcze maym chopcem, yo si w Biczycach, a marzyo o
tym, by pojecha gdzie bardzo, bardzo daleko. Na przykad do Nowego Scza
na odpust. Babcia Marcinowa opowiadaa te historie ju wiele razy, wnuczki i
synowa znay je prawie na pami, ale to nie przeszkadzao suchaniu ich z
zaciekawieniem po raz kolejny. Jak to Stasiu musia dostawa zawsze nowe buty,
bo mia tak due stopy, e buty po Adasiu byy dla niego za mae. I jak to szed na
bosaka pod gr, buty nis przewieszone na kiju przez rami, aby je woy tu
przed wejciem do kocioa.
***
- Czy ma pan w tych Biczycach jaki telefon, gdyby co si stao? - Z zamylenia
wyrwa go gos grubej pielgniarki. - Gdyby ona... No wie pan, nigdy nic nie
wiadomo... w tym wieku...

Matka nie umara. Po miesicu pnym wieczorem podjechaa pod dom karetka i
on razem z sanitariuszem przenieli matk na rkach do sypialni. Ju stamtd
nigdy nie wysza o wasnych siach. Afazja i kopoty z mwieniem miny po p
roku, ale parali nie min nigdy. Moga rusza tylko gow i lew rk.
Zmieni prac. Z szefa dziau zabezpiecze zakadw energetycznych - on,
inynier po gliwickiej politechnice - po znajomoci zaatwi sobie etat dyrektora
administracyjnego w muzeum w Nowym Sczu. Tylko przy takiej pracy mg
mieszka w Biczycach, opiekowa si matk i by rolnikiem jednoczenie.
Wspomina to wszystko, stojc przy jej grobie. Gdy ksidz z ministrantami odeszli
od mogiy i zoono ju kondolencje, wszyscy rozproszyli si cicho i schodzili
powoli po zasypanej wieym niegiem drodze, prowadzeni przez jego braci na
d do ich domu, gdzie miaa odby si stypa. Najpierw przez krtk chwil szed
za innymi, ale tu za bram prowadzc do kocioa co popchno go, aby
wrci do jej grobu i chwil tam jeszcze by z ni. We dwoje. Tak jak zawsze od
omiu lat.
Przestraszya go. Nie sysza, jak podchodzia. Karolina, najstarsza crka Stasia.
Pierwsza wnuczka babci Marcinowej. Ta z tymi ogromnymi oczami jak jeziora tak mwia babcia. Wzia go pod rk, opara mu gow na ramieniu i
powiedziaa:
- Wujku, przyjed kiedy do mnie. Mam mieszkanie w Warszawie. Pjdziemy na
wycigi. Przecie mi mwie, e zawsze chciae postawi na jakiego konia i
patrze, ktry dobiegnie. Tutaj jest moja wizytwka. - Wepchna mu kartonik do
rki. - Wujku, zadzwo albo napisz do mnie e-mail. A teraz ju chod do domu.
Oni tam na dole nie zaczn nic bez ciebie. Nawet herbaty nie potrafi w twojej
kuchni ugotowa. Chod. Dosy ju bye tylko dla babci...
Znalaz jej do i ucisn mocno. Odwrci gow tak, aby nie moga dostrzec jego
ez, i odczeka chwil, by uspokoi kanie. Rzek cicho:
- Przyjad, Karolinko. Na wiosn. Postawi grb babci, posadz kwiaty... i potem
przyjad. Bd mia teraz duo czasu. Przyjad na pewno.
9

Zerkn na wizytwk, wyj portfel i schowa j pomidzy kartki pogniecionego


dowodu osobistego.
- Zaraz pjdziemy.
Puci jej do, przyklkn, rozsun wiece i dotkn rk plamy tego piasku w
usypanej mogile. Chwil potem wolno schodzili przykryt wieym niegiem
drog. Zapada zmrok. Gry majaczyy w oddali, odcinajc si czerni od
szarzejcego nieba. W dole, we wsi, zapalay si w domach pierwsze wiata.
Zaczyna si kolejny wieczr. Jak kadego dnia.
Stara Siekierkowa zostaa najduej. Pia wdk, palia papierosy, poprawiaa
haftowan chust na gowie i opowiadaa o Marcinowej. O tym jak urodzia
swojego najstarszego, Piotra, wieczorem, a rano bya ju z wszystkimi przy
niwach. O tym jak Andrzej dosta zapalenia opon mzgowych po szczepieniu
przeciw grulicy i Marcinowa niosa go zawinitego w kodr, w nocy, pieszo,
przez pola do szpitala w Sczu. O tym jak to Adam uciek z domu, gdy ojciec
przyapa go na paleniu papierosw w stodole, a Marcinowa pojechaa do
Krakowa i uderzya torb milicjanta, ktry nie chcia wypuci jej maego Adasia
z Izby Zatrzyma.
Czasami przerywaa te opowieci i powtarzaa, patrzc w okno:
- A Marcinka to ona urodzia dla siebie. Na stare lata...
Kolejni gocie podchodzili najpierw do Siekierkowej, potem do Marcina i egnali
si, skadajc kondolencje. Jak gdyby tak naprawd tylko Siekierkowa i Marcin
pochowali dzisiaj kogo bliskiego.
Dom powoli pustosza. Z podwrka odjeday kolejne samochody. Spord braci
zosta tylko Stanisaw. Gdy ju wszyscy wyszli, wsta, da znak crkom i onie.
Podeszli razem do siedzcego przy Siekierkowej Marcina. Stanli przed nim.
Stanisaw poprawi mundur i powiedzia:
- Marcin, suchaj... tak myl... to znaczy, tak mylimy... Sprzedaj chaup i
przyjed do nas. Teraz, gdy mama nie yje... Tyle dla niej zrobie. Dla nas take.

10

Osiem lat bye dla niej. My tylko przyjedalimy jak na wczasy. A ty... ty j
pielgnowae. Dla nas wszystkich...
Przerwa na chwil. Otar zy i mwi dalej:
- Na pocztku zamieszkasz u nas. Karolina jest w Warszawie, wic mamy pokj
dla ciebie. Zaatwi ci prac u nas w jednostce. Kupisz sobie mieszkanie. Mgby
zacz wszystko od nowa...
Marcin, zaskoczony, prbowa nerwowo wsta z krzesa. Wydawao mu si, e
ignoruje ich, siedzc.
Krzeso si zakleszczyo pomidzy nog stou i krzesem starej Siekierkowej. Ani
drgno. To, co si tutaj i teraz dziao, byo takie... takie uroczyste. I wane. A
wanych rzeczy nie wolno przyjmowa na siedzco. Wtedy take si podnis...
***
To byo jeszcze na dugo przed chorob matki. Pojechali trzema samochodami na
zawody hipiczne. Ruszyli pnym wieczorem z Nowego Scza i przez ca Polsk
cignli przyczepy z komi, aby na rano zdy do Biaogry. Zawody zaczynay
si o dziesitej rano. Dopiero okoo smej mijali Gdask. Wprawdzie na kady
samochd przypadao po dwch kierowcw, ale Marcin i tak nie mg spa
podczas jazdy. Wydawao mu si, e jedynie on pozna po odgosach
dochodzcych z przyczepy, czy z Gracj wszystko jest w porzdku. Gdyby byo
wolno, najchtniej siedziaby w tej przyczepie, rozmawiaby z koniem, poprawia
pled na jego grzbiecie i przeprasza za to, e musi w ciemnoci sta dugimi
godzinami w tej klatce na koach. Tak wic nie spa ca noc, a o jedenastej rano
skaka na Gracji przez przeszkody. Organizatorzy niewaciwie ustawili jedn z
przeszkd. Gracja po skoku potkna si i wpada na belki odgradzajce tor od
widzw. Ko piszczelowa jego lewej nogi pka jak zapaka. Jecha dalej. Dopiero
w stajni, gdy koledzy musieli go zdj z sioda, poczu bl. Zaj drugie miejsce.
Do ceremonii wrczenia nagrd podepchnito go na wzku inwalidzkim, ktry
organizatorzy wypoyczyli z pobliskiej przychodni zdrowia. I wtedy, gdy podeszli
do niego z tym dyplomem i medalem, nie mg przecie siedzie. Wysun si z
11

tego wzka, podnis si do gry na rkach i stan na zdrowej nodze. Zaciskajc


zby z blu, opar zaman nog delikatnie o ziemi, by utrzyma rwnowag.
Sta podczas przyjmowania medalu. Usiad, dopiero gdy czonkowie jury przeszli
do nastpnej dekoracji. Zaraz potem koledzy odwieli go do szpitala.
***
Karolina wybawia go z opresji. Pooya mu donie na ramionach i przyciskajc go
do krzesa, powiedziaa:
- Wujku, nie musisz zaczyna wszystkiego od nowa ju teraz, zaraz. Tata tylko
chce ci powiedzie w naszym imieniu, e wprawdzie w Giycku nie ma gr i
Dunajca, ale s przepikne jeziora. I kilka stadnin w pobliu, wic mgby pozna
nowe konie... Przyjed do nas.
Nachylia si i pocaowaa go w czoo. Marcin rozglda si wkoo niespokojny.
Gdy tylko Karolina zdja donie z jego ramion, znowu sprbowa wsta. Z
rumiecem wstydu na twarzy wyglda jak dorastajcy chopiec przyapany na
podgldaniu przez dziurk od klucza starszej siostry w kpieli.
Po chwili dwie modsze crki Stanisawa zbliyy si i te go pocaoway. Marcin
zrezygnowany i pogodzony w kocu z tym, e nie uda mu si wydosta z puapki,
opuci gow i powtarza tylko:
- Dzikuj wam, dzikuj...
W tym momencie stara Siekierkowa, nie wyjmujc papierosa z ust, zacza mia
si ochryple. Wypuszczajc kby dymu, postawia przed nim kieliszek z wdk.
- Marcinku, no, nie wstyd si, przepij do panien.
W tym momencie Stanisaw stan za bratem i mocno pocign jego krzeso.
Marcin wsta. Objli si. Po chwili podszed do ony Stanisawa i pocaowa j w
rk. Potem wyszed razem z nimi. Sta na progu i dugo wpatrywa si w
znikajce wiata ich samochodu, zanim wrci do izby.
Stara Siekierkowa siedziaa przy stole i odmawiaa na gos raniec. Usiad na
drugim kracu stou, patrzy na ni i sucha. Szybko przesuwaa bursztynowe
paciorki w palcach i zawodzcym gosem monotonnie wypowiadaa modlitwy,
12

kiwajc si na krzele. W pewnym momencie przerwaa, signa po kieliszek,


wypia, przeegnaa si, patrzc w sufit, i wrcia do raca. Umiechn si. Po
raz pierwszy tego dnia.
Odprowadzi Siekierkow pod jej dom. Mrz najpierw orzewi go, ale potem, gdy
wraca ju sam poboczem oblodzonej szosy, sta si dokuczliwy, przeszywa
dotkliwym zimnem. W domu Marcin wszed do kuchni, aby zaparzy herbat. Z
aluminiowego zasmolonego czajnika stojcego na eliwnej kuchennej pycie wla
wrztek do dwch szklanek w metalowych koszyczkach, postawi je na drewnianej
tacy, wyj cukiernic z kredensu, dwie yeczki z szuflady komody i poszed z tym
wszystkim do sypialni. Dopiero przechodzc przez skrzypicy prg oddzielajcy
kuchni od pokoju, ktrego przez ostatnie osiem lat nie opuszczaa matka,
zauway, co zrobi. Z tac w doniach wpatrywa si w puste, przykryte cik
haftowan narzut ko. Odwrci si gwatownie, rozlewajc herbat i parzc
sobie rce. Cofn si w popiechu do kuchni. Postawi tac na parapecie okna i
usiad ciko na zydlu. Przez zy widzia par wydobywajc si z czajnika. Z
opustoszaego pokoju, gdzie odbywaa si stypa, jak echo powraca gos
Siekierkowej: Same teraz zosta Marcinku, sam jak ten palec. Same teraz
zosta....
***
Miny prawie cztery miesice. Gdyby mia opisa wszystko, co dziao si w jego
yciu w tym czasie, zmieciby ten opis na maym skrawku papieru. Takim samym
jakich wiele, niezdarnie wydartych z uczniowskiego zeszytu, znalaz pewnego
wieczoru w szufladzie stolika nocnego przy ku w sypialni matki.
Omija ten pokj. Pewnego dnia po powrocie z muzeum zamkn drzwi do niego
na klucz. Otwarte na ocie przez osiem lat wypaczyy si i zostaa szeroka
szpara przy wyszlifowanym jego krokami progu. Musia to zrobi. Taki akt
samoobrony - nie bdzie ju nigdy wicej nosi tam dwch herbat, w zapomnieniu
przygotowywa miseczki jej ulubionego twarogu z rzodkiewkami, wstawa w nocy,
aby zgasi lampk nocn i ostronie wyj matce z doni ksik, przy ktrej
13

zasna. Zamknite drzwi do tego pokoju - tak mu si wydawao - miay


przypomina, e jej naprawd nie ma. Przez kilka tygodni tak byo w istocie. Ale
potem, szczeglnie wieczorami, przypominay mu o wiele wicej. Przypominay,
e zamkn za nimi dotychczasowy cel swojego ycia. Cay ustalony program,
niemale ceremonia, ktry wyznaczay praca i opieka nad matk. Samotno, a
nawet myl o samotnoci nie naleay do tego ceremoniau. Obowizki w
muzeum, opieka nad matk i praca na polu - taki schemat dni, miesicy i pr roku
nie zostawia mu czasu na mylenie o tym, e jest sam. Teraz wraz z
zamkniciem tych drzwi zburzy ten schemat i nagle poczu si opuszczony,
zapomniany, niepotrzebny.
Kadego dnia byo podobnie. Tak przeraliwie podobnie. Wstawa rano, rozpala w
piecu i bez niadania jecha do pracy do Nowego Scza. Zatrzymywa si przed
bram na tyach muzeum, wysiada z samochodu, otwiera stalow bram
pomazan graffiti, wraca i parkowa auto na podwrzu pod zakratowanymi
oknami parteru. Skrzypicymi schodami szed na gr do swojego biura na
poddaszu, z ktrego wychodzi tylko wtedy, gdy trzeba byo zaatwi co w
miecie. W poudnie, kiedy na wiey pobliskiego kocioa biy dzwony na Anio
Paski, wyciga z czarnej aktwki buk z pasztetow i jad, patrzc na ulic
przed muzeum. Czasami pisa jakie dokumenty lub sprawozdania na
wysuonym komputerze, a czasami rozmawia z pani Mir, kustoszk muzeum.
To byo dla niego trudne. Oniemielaa go i wprawiaa w zakopotanie, a nawet w
zawstydzenie, gdy czasami podczas tych rozmw siadaa obok niego za biurkiem,
na ktrym sta komputer, i pokazujc co na ekranie monitora, przypadkowo go
dotykaa kolanem lub ramieniem. Robi si wtedy czerwony na twarzy i musia
koncentrowa si na tym, aby ona nie zauwaya jego zakopotania. Zapach jej
perfum po kadej takiej rozmowie czu w swoim biurze na poddaszu jeszcze przez
par dni.
Okoo czternastej schodzi z grubym brulionem na obchd muzeum, w ktrym tak
naprawd od lat nic si nie zmieniao. A jednak by to kulminacyjny moment jego
14

dnia. Obchd sal muzeum. W dwch salach mieli ikony. Jedn z najwikszych
kolekcji ikon w Polsce. Gdy matka dostaa wylewu i musia zmieni prac,
przyszed do muzeum gwnie z oczarowania tymi ikonami. I pomimo tylu lat za
kadym razem czu to oczarowanie. Sal z ikonami zostawia sobie zawsze na
koniec obchodu. Mia swoj ulubion ikon. Ikon ukasza. Kaza j przewiesi w
centralny punkt ciany i oddali inne, by nie zakcay jej pikna. Gdy przez
wysokie okna padao na ni soneczne wiato i odbijao si od zocistych
ornamentw, wydawao mu si, e syszy pie chraln. Nie tylko on mia takie
uczucie. Kiedy pani Mira na jedno ze spotka z nim przyniosa ze sob grub,
oprawion w skr ksig goci muzeum. Kto wpisa tam dwa zdania, ktre i
jego poruszyy:
Istniej muzea, w ktrych chce si klkn i modli. To mae muzeum take ma
co takiego.
Na pocztku kwietnia postawi marmurowy pomnik na grobie matki. Chcia, aby na
Wielkanoc, gdy przyjad do Biczyc bracia z rodzinami, mogli pj na cmentarz
przy kociele i stan przy prawdziwym grobie. Zabra ktrego dnia star
Siekierkow i pojechali samochodem do Nowego Scza, aby wybra kamie.
Jedzili od cmentarza do cmentarza, a w kocu znaleli. Czarna cika brya
marmuru o nieregularnych, startych do szaroci krawdziach. Wygldaa tak, jak
gdyby bya odamana z wikszej caoci. Wszyscy kamieniarze i grabarze, ktrych
odwiedzali, witali star Siekierkow jak dobr znajom. Niektrzy nawet
czstowali j wdk, a poproszeni prowadzili do grobw, przy ktrych modlia si
na kolanach. Gdy tego dnia pnym wieczorem wrcili do Biczyc, Siekierkowa
poprosia go, aby pozwoli jej wej do sypialni matki. Nie pyta nawet dlaczego. I
nie wszed z ni do tego pokoju. Zdj klucz z haka na framudze, otworzy drzwi po raz pierwszy od tamtego dnia, gdy je zamkn - i kiedy znika w ciemnoci za
progiem, cofn si do kuchni. Potem, gdy staruszk odwozi, powiedziaa do
niego:

15

- Marcinku, bez niewiasty i dzieci chaupa jest pusta jak grb. A ty masz ju
przecie jeden grb na cmentarzu na grce. Nie rb sobie drugiego w domu.
ycie jest po to, aby y. Tak zawsze mwia twoja matka. Ona ya nawet wtedy,
gdy moga porusza tylko gow i lew rk.
A gdy wysiadaa z samochodu, odwrcona do niego plecami, dodaa:
- Gospodyni ci trzeba. Dobrej kobiety ci trzeba. Bo sam dobry jest, Marcinku.
Kobiety...
Gdyby nie matka, kojarzyyby mu si wycznie z lkiem i niebezpieczestwem.
Dokadnie tak. Z trudem przypomina sobie ten okres swojego ycia, kiedy nie ba
si kobiet. Gdy wraca pamici do czasu przed Mart, wydawao mu si, e
przypomina sobie fragment biografii innego mczyzny. Jego ycie podzielone
byo troch jak historia wiata na czas przed i po. Tylko e u niego by to czas
nie po narodzinach, ale po mierci.
Marta pojawia si w jego yciu jak wiosenny deszcz, ktrego nikt si nie
spodziewa. Zreszt zjawia si naprawd z deszczem. Czeka w Gliwicach na
pocig do Nowego Scza. Na weekendy nie zostawa w akademiku, tylko wraca
do matki i braci, by pomc im w gospodarstwie. Wiosn, gdy pracy byo
szczeglnie duo, jeli udao mu si zorganizowa zwolnienie z zaj na
politechnice, wraca do Biczyc ju nawet w czwartki. I wanie w czwartek czeka
na przyjazd pocigu, wraz z innymi schowany si pod dziurawym dachem
dworcowym. Mimo wieccego soca nagle spad deszcz z chmury przygnanej
przez silny wiatr. Pocig wjeda na peron, gdy z tunelu dworcowego wyonia si
moda kobieta z walizk w jednej rce i otwartym parasolem w drugiej. Biega jak
szalona, przystajc co chwil i stawiajc swoj najwidoczniej cik walizk na
cementowych pytach peronu. Rozwiane wosy przykryway jej twarz. Wiatr
wywrci parasol na drug stron, w pewnym momencie wyrwa go z jej doni,
cisn na tory wprost pod nadjedajcy pocig. Stana i zakrywajc usta doni,
z przeraeniem patrzya, co si stao. Marcin przepchn si przez tum ludzi
16

prbujcych dosta si do przepenionego pocigu. Podbieg, podnis jej baga i


zawoa:
- Prosz biec za mn, zdymy!
Z walizk w rku popdzi do najbliszego wagonu.
- Niech pan j zostawi... nigdzie nie jad. Prosz natychmiast postawi moj
walizk! Nigdzie nie jad! Syszy pan?! Nigdzie nie jad, do cholery! Nigdzie!! krzyczaa za nim histerycznie.
Stan i powoli si odwrci. Usiada na dworcowej awce. Pakaa.
Nie wie dlaczego, ale widok tej paczcej dziewczyny poruszy go na tyle, e
wszystko inne stao nagle si nieistotne, bez znaczenia. Przysiad obok niej na
awce. Milczeli, gdy peron opustosza i pocig rusza w dalsz drog.
Tak pozna Mart.
Studiowaa w Krakowie teatrologi. Bya jedynaczk wychowywan przez matk,
ktra po przedwczesnej mierci ma, znanego warszawskiego dziennikarza,
kochaa crk zaborczo. Ogarnita panicznym lkiem o los Marty, zaplanowaa
dla niej cae przysze ycie. A Marta zacza mie, czsto tylko z przekory, wasne
plany. Ale to tylko umacniao matk w przekonaniu, e tym bardziej musi j
chroni przed czyhajcymi na kadym kroku niebezpieczestwami. Potrafia
godzinami czeka w samochodzie pod domami przyjaci crki, licealistki, jeli
modzie organizowaa prywatk. Marta buntowaa si coraz bardziej, nie chciaa
by traktowana jak przedszkolak. Najpierw byy dugie rozmowy z matk, potem
nieustanne dyskusje, w kocu codzienne ktnie. Matka nie dopuszczaa do siebie
myli, e popenia najwikszy bd, chcc uchroni crk przed popenianiem
bdw. Marta w akcie rozpaczliwego protestu postanowia wyjecha z Warszawy
i rozpocz studia w Krakowie. Miny dwa lata, nim matka pogodzia si z t
decyzj. Wtedy, w ten czwartek na dworcu, Marta wracaa z Pragi, gdzie bya kilka
dni z matk. Od dwch lat spdziy z sob po raz pierwszy wicej ni kilka godzin.
Matka, znany kardiolog, zatrzymaa si w Gliwicach, aby spotka si z profesorem
Relig, a Marta wracaa na swoj stancj w Krakowie.
17

Marcin dowiedzia si o tym wszystkim ktrego wieczoru prawie rok po


pierwszym spotkaniu. Kocha j ju wtedy. Kocha wszystko w niej. I wok niej
take. Nawet t jej walizk z dworca.
Ta mio nie bya tylko namitnoci, ktra oszaamia, olepia, odurza i... mija po
jakim czasie. Wprawdzie nieustannie czu t namitno, ale bardziej czu
blisko, szacunek i przekonanie, e oto spotka kobiet, z ktr by chcia
zaczyna kadego dnia wszystko od nowa. Nie dopuszcza myli, e ona wcale
nie widzi w nim swego przeznaczenia. Czci j, uwielbia, ignorujc fakty, ktre
wskazyway, e ona chce uciec od jego zaborczoci, tak jak ucieka od matki. Dla
niej mio - potem mu to powiedziaa - jest stanem ducha. Takim samym, jakiego
si dowiadcza na przykad po wysuchaniu Dziewitej Symfonii Beethovena. Ten
stan moe przerodzi si w co permanentnego, ale moe si take skoczy.
Marcin pojawi si w jej yciu, gdy czua si zagubiona i potrzebowaa kogo, kto
bdzie sucha. Ale tylko wtedy, gdy ona bdzie miaa czas i ochot na rozmow.
Poza tym by - dla niej i jej przyjaci - egzotyczny, z innego wiata. Nie
warszawskiego, nie teatralno-krakowskiego. Gral z Biczyc, ktre najpierw musia
pokaza jej na mapie. Silny mczyzna, dla ktrego tak zawsze znaczyo tak.
Wielbi j i mwi jej o tym. Niczego nie da. Czeka na przyzwolenie, wierzc, e
i bez tego przyzwolenia s razem. Wystarczyo mu, e na spacerze daa trzyma
si za rk lub pozwolia si pocaowa w ciemnym kinie. Po dziesiciu
miesicach tego bycia razem zosta u niej na noc. Nic wielkiego - przynajmniej
dla niej - si nie stao. Dotkn jej piersi, caowa jej plecy. Noc spdzi na dywanie
przy jej ku. Budzi si, wstawa i sprawdza, czy jest przykryta kodr. Od tej
nocy traktowa j jak swoj kobiet.
Ona nigdy tej mioci nie odwzajemniaa. Po kilku miesicach czua skrpowanie,
gdy pojawiaa si z nim wrd znajomych. Nie pasowa do tej sztucznej i
napuszonej grupy artystw, ktrej si wydawao, zwaszcza po duej iloci taniego
piwa, e tworzy bohem wschodniej Europy. Nie umia nic udawa, nie zna
nikogo wanego, kto mg co zaatwi, a to, e by jak ze skansenu, zaczo
18

po pewnym czasie nudzi. Im bardziej Marta oddalaa si od niego, tym bardziej


przywizywa si do niej, szukajc bdw w sobie. Zamiast jedzi do Biczyc,
zostawa na weekendy w Gliwicach, czekajc na jej telefon. Czasami dzwonia i
wtedy rzuca wszystko, by spdzi kilka godzin w zadymionych klubach, wrd
ludzi, ktrych nie lubi, w ktrych towarzystwie czu si le. Tumaczy sobie, e
robi to dla niej.
Ktrej soboty po teatrze poszli du grup na stancj Marty. Przez nieuwag
zostawi tam swj plecak z indeksem i notatkami. Potrzebowa ich na
poniedziaek. W niedziel wieczorem zauway brak plecaka. Pojecha do
Krakowa.
Na dworcu kupi mleko. Wiedzia, e Marta zaczyna kady dzie od szklanki
mleka. Chcia, aby miaa czego si napi w poniedziaek rano.
- Mam dla ciebie mleko, dwa procent tuszczu, takie jak lubisz - powiedzia z
umiechem, gdy otworzyy si drzwi do mieszkania Marty.
W drzwiach sta mczyzna. Nagi, tylko z biaym rcznikiem okrconym wok
bioder. Zmierzy go nieufnie od stp do gw i krzykn w gb mieszkania:
- Marta, zamawiaa jakie mleko?!
- Nie. Ja nigdy nie zamawiam mleka. Bo co? - da si sysze zdziwiony gos
Marty, a potem kroki bosych stp na deskach podogi.
Stana obok tego mczyzny. Tylko w bielinie. Z rozrzuconymi w nieadzie
wilgotnymi wosami i grzebieniem w prawej doni. Zobaczya go. Spojrzeli sobie
krtko w oczy. Upuci karton z mlekiem na podog. Bieg na olep schodami w
d.
- Marcin... Prosz, wr! Marcin! - sysza za sob jej krzyk.
I dlatego boi si kobiet. Kojarz mu si z cierpieniem, zdrad i blem. Jedni
uciekaj od cierpienia w jaki fikcyjny wiat podlewany etanolem lub kreowany
jakimi podejrzanymi substancjami chemicznymi, inni yj szaleczo, jak gdyby
kady dzie mia by ostatni dat w kalendarzu wiata, jeszcze inni staj si
soplem lodu. On zacz si ba. W lku, panicznym albo nawet takim staym,
19

trwajcym godzinami, cierpienie schodzi na drugi plan lub znika zupenie.


Najwaniejsze jest to, aby si nie ba. Wyeliminowa wszystkie moliwe lub
wyimaginowane przyczyny lku. Dlatego postanowi unika kobiet. Z nikim o tym
nie rozmawia. Z matk take nie. Ze wstydu, z upokorzenia, ale take w akcie
samoobrony przed nawrotami wspomnie, ktre przez wiele dugich lat byy
momentami jak poraenia prdem. Nigdy nie zapomnia Marty. Nigdy te nie staa
si jedn z kobiet jego ycia. Przez dugi czas wszystko mu j przypominao.
Krakw, teatry, mleko, wiosenny wiatr, a nawet walizki podrnych na dworcu.
Potem wszystko to przyblako troch, a gdy zachorowaa matka, nie mia czasu
bywa w Krakowie ani nawet na dworcach.
***
Dobrej kobiety ci trzeba. Bo sam dobry jest, Marcinku....
Od dnia, w ktrym stara Siekierkowa poegnaa go tym zdaniem, byo jako
inaczej. Nie zamkn ju wicej drzwi do pokoju matki. Dla pewnoci je
wymontowa. I od tych drzwi si wszystko zaczo.
Nagle poczu, e ta wiosna wok to nie tylko przebudzenie na kach, ktre mija
w drodze do muzeum. On take si przebudzi.
Zacz od remontu domu. Wiedzia, e nie zdy przed Wielkanoc, przed
przyjazdem braci. Nie dba o to. Ten dom by jego, a nie goci, ktrzy zatrzymywali
si tutaj tylko w drodze do waniejszych miejsc. Wynis wszystko z pokoju matki.
Spakowa jej rzeczy, tak jak pakuje si co, czego ju wicej si nie zobaczy.
Najpierw jej ksiki oboone w gruby papier kawowego koloru. Matka do koca
ycia czytaa. Nie potrafia y bez ksiek. Wspomina ich wyjazdy do Nowego
Scza na zakupy. Kobiecina w chustce na gowie cignie za rk chopczyka bez
butw i dwiga siatki, w ktrych oprcz sera, misa, cukru i kartofli zawsze byy
biblioteczne ksiki owinite w poplamiony szary papier...
Zapakowa te jej listy do ojca, ktrego nie pamita, ale wiedzia, e zabrany
przez Urzd Bezpieczestwa, nie wrci z wizienia w Warszawie. Z tych
cenzurowanych przez stranika na Rakowieckiej listw wynikao tylko tyle, e
20

rodzice bardzo si kochali. Ojciec pisa: Wychowaj synw na godnych i


uczciwych Polakw.
Kolekcja aniow powdrowaa do wielkiego kartonu. I kiczowaty obraz Jezusa z
sercem w gaziach z cierniami, wiszcy nad jej kiem. I jej ksieczki do
naboestwa pene zasuszonych kwiatw i lici.
Potem zerwa tapety ze szlaczkami pod sufitem, wyrzuci wszystkie meble i
pobieli ciany. Nastpnie zaj si kuchni. Odci komin do kuchenki na wgiel i
kupi elektryczny piecyk.
Zerwa sprchnia podog. Przez tydzie jedzi samochodem nad Dunajec,
wchodzi do lodowatej wody i wyciga kamienie na brzeg. Wyoy nimi podog.
Wszystko miao by naturalne. adnego betonu ani cementu. Czysta natura.
Oszlifowane wod i czasem kamienie z Dunajca i na to dbowe deski.
Przez remont domu nagle mia znowu jaki cel. Bywa w Nowym Sczu, nie tylko
w muzeum. Ktrego dnia spotka koleg, instruktora ze stadniny. Da si
namwi i pojechali do stajni. Wszyscy witali go tam jak dobrego znajomego. Jak
kogo, kto by tam zawsze. Po tygodniu przyjecha tam znowu i dosiad konia. W
stadninie roznioso si, e Marcin znowu skacze.
W poniedziaek Wielkiego Tygodnia wyszed z muzeum ju w poudnie. Mia
spotkanie w banku, gdzie zoy podanie o kredyt na renowacj dachu. Dosy mia
atania dziur po kadej zimie, smrodu stchlizny, suszenia strychu, wilgoci w
caym domu. Gdy przyszo do podpisywania umowy, wycign z portfela dowd
osobisty. Na marmurow posadzk banku upada biaa wizytwka. Schyli si po
ni. Wizytwka Karoliny. Crki Stasia. Tej z ogromnymi oczami jak jeziora.
Umiechn si, przypominajc sobie jej sowa z cmentarza: Wujku, zadzwo
albo napisz do mnie e-mail... Pjdziemy na wycigi.
Potem, w muzeum, gdy siedzia przy komputerze, wycign t wizytwk jeszcze
raz. Adres e-mailowy Karoliny... Dlaczego nie napisa? Wszyscy teraz pisz emaile! Woy marynark. Szybko zbieg po schodach. Wsiad do samochodu i
pojecha do Domu Towarowego w centrum miasta. Po godzinie by z powrotem w
21

biurze. Obok komputera postawi karton z modemem. Postanowi zaczeka z


podczeniem do momentu, a wszyscy wyjd z muzeum. Dawno nie czu takiego
podniecenia.
Wydawao mu si, e zna si na modemach. Stacje transformatorowe, ktre
obsugiwa, gdy jeszcze nazywano go inynierem energetykiem, dawno temu
przed chorob matki, byy wyposaone w modemy. Ogromne szare lub czarne
skrzynki z pokrtami poczone z jednej strony czerwonymi kablami z licznikami i
miernikami transformatora, z drugiej - z automatyczn lini telefoniczn sieci
obsugiwanej z najbliszego zakadu energetycznego w okolicy. W ten sposb
energetyk dyurny mg sprawdza zdalnie wskazania licznikw transformatora
na swojej konsoli. Gdy co ulego uszkodzeniu, mg to natychmiast zauway,
zlokalizowa i wysa ekip. Marcin by wtedy kierownikiem takiej ekipy. Musia
by nieustannie pod telefonem. Dlatego te jako jedni z pierwszych mieli w
Biczycach telefon. W razie awarii wsiada na motocykl i jecha. Tak jak tego dnia,
gdy matka dostaa wylewu.
Modem komputerowy by jednak zupenie inny. W niczym nie przypomina tych z
transformatorowni. Marcin wiedzia, e bez tej maej czarnej skrzynki nie poczy
swojego komputera w muzeum z Internetem, ktry by gdzie tam za gniazdkiem
wtyczki jego telefonu w biurze. Dotychczas nie potrzebowa Internetu. Sysza o
nim, czyta o nim, rozmawia o nim. Doskonale pamita, jak jego brat Andrzej,
naukowiec z Gdaska, powiedzia mu kiedy:
- Ja bez Internetu mgbym zamkn swoje biuro na uczelni, wyczy wiato i
nigdy tam nie wraca. Gdy nie jestem kilka dni w Sieci, to mam wraenie, e
wiat, nie tylko ten naukowy, si zmienia, a ja nic o tym nie wiem.
Adam, ktrym Andrzej pogardza i z ktrym kci si nieustannie, tylko w tym
jednym zgadza si ze starszym bratem, nie mwic tego zreszt oficjalnie, ale
powtarza, gdy Andrzeja nie byo w pobliu:
- Bez Internetu nie miabym zlece, informacji i znajomych. Poza tym dziki
Internetowi mam yw kas! Ostatnio mogem zwolni piciu stranikw, bo
22

zamontowalimy na obiekcie kamery podczone bezporednio do Internetu.


Przynajmniej wiem, e nie pac tym starym esbekom za spanie na subie.
Marcin tak naprawd nie rozumia do koca, o czym bracia mwi. wiat w
Biczycach i ten jego muzealny w Sczu doskonale obywa si bez Internetu. Ale
teraz chcia napisa do Karoliny. Nie wiedzia jak, nie wiedzia nawet po co.
Przecie i tak nie pojedzie do niej do Warszawy. Ale chcia. Teraz i tutaj. Nie po to
kupi t skrzynk, aby siedzie nad ni jak analfabeta nad ksik. On, magister
inynier! Zszed do samochodu po okulary. Muzeum byo zamknite. Wszyscy ju
dawno poszli do domu. Wrci do biura po klucze, aby otworzy gwn bram.
Zaparzy sobie herbat i zacz czyta instrukcj obsugi modemu. Strona po
stronie.
Zrobi wszystko, jak kazali. Nie dziaao. By na skraju rezygnacji, gdy przypomnia
sobie, e Szymon, jego bratanek, uywa Internetu. Mieszka niedaleko, tutaj, w
Nowym Sczu. Zadzwoni. Odebra Piotr. Po krtkiej rozmowie - nigdy nie mieli
tak naprawd sobie nic wanego do powiedzenia, chocia mieszkali blisko siebie odda suchawk Szymonowi.
- Jasne, wujku, zaraz bd. Internet w muzeum... super! Nareszcie idziesz do
przodu, wujku. Mog wzi ze sob do ciebie do muzeum Ak? Ty jej pokaesz
ikony, a ja ci w tym czasie ustawi modem.
Czu si zawstydzony, e musi prosi Szymona o pomoc. To idziesz do przodu
troch go zabolao. Jak ten wiat si zmienia, pomyla. Niedawno uczyem
smarkacza jedzi na rowerze, a teraz on mi tu mwi idziesz do przodu, wujku.
Byo ju ciemno, gdy usysza podjedajcy pod muzeum motocykl. Zda sobie
spraw, e jeszcze nigdy nie by w swoim muzeum po zmroku. Szymon po kilku
sowach powitania pobieg natychmiast schodami do jego biura ustawia
modem. Marcin chcia i za nim, aby podpatrzy, jak on to robi, ale Aka,
dziewczyna Szymona, zostaa na dole w holu muzeum i czekaa. Filigranowa
blondynka z rozwianymi od jazdy na motocyklu wosami. Wstuka na klawiaturze
urzdzenia alarmowego kod zabezpieczajcy. Zgasa mrugajca czerwona
23

lampka nad klawiatur i ze zgrzytem pucio zabezpieczenie kraty. Otworzy


kluczem sal z ikonami. Dziewczyna zacza zdejmowa buty.
- Nie, nie trzeba. Tu nie jest Wawel - powstrzyma j z umiechem.
Weszli do ciemnej sali. wiato z holu pado wprost na ikon ukasza. Marcin
podszed do wcznika wiata.
- Prosz, niech pan nie zapala - powiedziaa dziewczyna. - Jeszcze chwil nie.
Prosz!
Odwrci si. Staa zachwycona. Odbite od zoce ikony wiato rozproszyo si,
tworzc rodzaj powiaty. Wszystko stao si trjwymiarowe i wyolbrzymione. Stali
tak krtk chwil w milczeniu, wpatrujc si w ikon. Pomyla, e niektre muzea
powinny by otwarte noc...
- Modem dziaa - usyszeli nagle za sob gos Szymona. - Ustawie, wujku,
wybieranie tonowe, a wy tutaj macie cigle dziewitnasty wiek w telefonii i
wybieracie impulsowo. Zaoyem ci adres e-mailowy, wujku, chod ze mn na
gr, poka ci co i jak. Zostawmy tutaj Ak, niech sobie pochodzi po sali. A co
wy tak po ciemku?! - doda, podchodzc do wcznika wiata.
Przekrci gak i poszed na gr. wiato jarzeniwek podwieszonych pod
sufitem olepio ich. Aka nie ruszya si z miejsca, zapatrzona w ikon.
Szymon nie by ju tym smarkaczem, ktrego uczy jedzi na rowerze. Gdy
siedzieli przed komputerem w jego biurze, to on raczej czu si jak may chopiec
przed swoj pierwsz jazd rowerem. Szymon objania mu podniecony serwery
poczty przychodzcej i wychodzcej, pokazywa strony internetowe, klika w jakie
podkrelone teksty lub graficzne miniaturki, a wtedy nagle pokazyway si obrazy,
dochodziy sygnay dwikowe lub muzyka z gonikw. Nawet nie wiedzia, e ma
te goniki.
- Wujku, te mae grafiki to ikony. Takie jak te twoje tutaj w muzeum, tylko mniejsze
- mia si Szymon. - Wpisaem ci adres Karoliny do ksiki adresowej - rzek,
podajc mu wizytwk lec przy monitorze komputera.

24

Gdy zeszli na d, Aka cigle bya w sali z ikonami. Po ich odjedzie Marcin
zamkn muzeum i wrci popiesznie do biura. W szufladzie znalaz stary zeszyt,
na okadce napisa drukowanymi literami Internet i zanotowa wszystko, co zdoa
zapamita z rozmowy z Szymonem. Mina pnoc, gdy by wreszcie gotowy.
Zacz pisa swj pierwszy w yciu e-mail.
Droga Karolino!
Jeli ten list (czy to mona nazwa listem???) wyjdzie poza szko mojego
monitora i dotrze do Ciebie jak magiczn nitk zaczynajc si z drugiej strony
mojego komputera i prowadzc przez dziur w cianie mojego muzeum, to
koniecznie napisz mi o tym. Spdziem bowiem, Karolinko, kilka dugich godzin,
aby mc zada Ci t drog takie pytanie. I wiesz co? To byy bardzo radosne
godziny...
Szymon pokaza mi konie w Internecie! Jest ich tutaj tyle, e nie wiem, od czego
zacz.
Mam nadziej, e radzisz sobie w tej Warszawie.
Serdecznie Ci pozdrawiam
wujek Marcin (ten z Biczyc)
W drodze do domu czu, e co zmienio si tej nocy w jego yciu. Wczy radio w
samochodzie. Muzyka. Odruchowo wycign rk, aby wyczy. Nie, dzisiaj
nie... - pomyla. Dzisiaj wanie chcia sucha muzyki.
Jeszcze byo ciemno, gdy obudzio go bicie zegara w pokoju matki. Nie zdarzao
mu si to dotychczas w ostatnich miesicach. Prbowa ponownie zasn. Nie
mg. Byo zbyt wczenie, aby jecha do muzeum. Wyczy budzik, wsta i
poszed do kuchni. Nastawi wod w czajniku. Sysza szczekanie psw w oddali.
Spojrza przez okno. Gry czerniay na tle szaroci budzcego si dnia. Wyszed
przed dom. Chd obudzi go i otrzewi. Nagle usysza niewyrany przytumiony
gos dochodzcy z podwrka. Przez chwil nie potrafi go zlokalizowa.
25

Zapomnia wyczy radio!


Muzyka. Przecie sucha w nocy muzyki w samochodzie.
Umiechn si. Wrci do mieszkania po klucz. W komrce pod stert ksiek i
czasopism znalaz stare radio, ktre po mierci matki spakowa w karton i wynis.
Dotychczas nie potrzebowa radia, bo mogoby zakci jego porann smutn
cisz. Denerwowaoby rozemianym gosem spikerw, ktrzy nie wiadomo
dlaczego przekonywali wszystkich o tym, e wstaje nowy dobry dzie. Irytowaoby
reklamami czego, czego nigdy nie bdzie potrzebowa. Dranioby haasem. A
teraz poczu, e chce znowu sucha muzyki. Od wczorajszej nocy znowu chce.
Ustawi radio w kuchni na kredensie.
Muzyka...
Zaczynao wita. Ze stolika nocnego przynis swj zeszyt z napisem Internet,
usiad z herbat przy stole i zacz czyta.
Tego dnia by w muzeum przed wszystkimi. Wbieg schodami do swojego biura,
rzuci kurtk na krzeso i natychmiast wczy komputer. Rozczarowany wpatrywa
si w ekran. Karolina nie odpowiedziaa. Znalaz lec przy klawiaturze
wizytwk. Wybra numer telefonu do Warszawy.
- Dzie dobry, Karolinko - powiedzia, gdy tylko kto po drugiej stronie odebra
telefon. - Czy dostaa...
Mski gos przerwa mu w poowie zdania:
- Karolina wraca dzisiaj z Zurychu. Bdzie w biurze dopiero po poudniu. Czy
yczy sobie pan, aby co jej przekaza?
- Przekaza? Nie, nie trzeba... to nie jest wane. Przepraszam. Do widzenia.
Odoy szybko suchawk, zawstydzony swoj niecierpliwoci. W tym momencie
usysza pukanie do drzwi.
- Prosz wej! - krzykn zniecierpliwiony.
Kustoszka muzeum, pani Mira, stana w drzwiach. Wida byo po wyrazie jej
twarzy, e jest zdenerwowana.

26

- Panie dyrektorze, przepraszam, e przeszkadzam, ale chciaam tylko zapyta,


czy wszystko w porzdku...
Zdziwiony, spojrza na ni uwanie.
- Oczywicie, e w porzdku. Dlaczego pani pyta?
- Nigdy nie przychodzi pan tak wczenie do muzeum, poza tym... - Zaczerwienia
si. - Alarm w sali ikon nie by wczony. Nie wiem, co si stao. Wczoraj przed
wyjciem jak zawsze wczyam, a dzisiaj by wyczony.
Poczu si jak may chopiec przyapany na kamstwie. Odwrci gow do ekranu
komputera i powiedzia:
- Widocznie zapomniaem wczy. Wczoraj w nocy byem w tej sali. Musiaem
przez roztargnienie... no wie pani... musiaem zapomnie.
Umiechna si.
- Tak? To pan? A tak si martwiam. Sprawdziam ca sal. Nic nie zgino. Ale
chciaam si upewni. Ja take czasami ogldam nasze ikony w nocy, gdy tylko
wiato z holu owietla t sal. - Podesza bliej. - Prawda, e s wtedy zupenie
inne?
Poczu zapach jej perfum. Nagle zauway, e pani Mira nie jest jak zwykle w
swoim szarym kostiumie. Miaa na sobie oliwkowy roboczy fartuch koczcy si
wysoko nad jej kolanami. Wosy spia w kok. Wygldaa zupenie inaczej. Miaa
dug szczup szyj. Zawsze lubi, gdy Marta upinaa wosy do gry.
- Tak. Ma pani racj... s... s zupenie inne - odpowiedzia cicho. A potem,
patrzc na jej fartuch, zapyta: - Czy robi pani dzisiaj miesiczn inwentaryzacj?
- Nie. Zapomnia pan? - Rozemiaa si. - Przecie wysyamy dzisiaj ikony do
Gdaska. Pakujemy je z panem Romanem w skrzynie. Samochd bdzie okoo
poudnia. - I kadc wydrukowany dokument na jego biurku, dodaa: - Czy mgby
pan podpisa protok wysykowy?
Zawstydzi si. Drugi raz tego dnia przyapaa go na roztargnieniu.
- Ale tak... oczywicie. Dzwonili kilka dni temu do mnie... - Prbowa ukry
zmieszanie.
27

Podpisa dokument bez czytania. Podajc go pani Mirze, spojrza jej w oczy i
powiedzia:
- Powinna pani czciej spina wosy w kok...
Zaczerwienia si. Wzia od niego protok, wsuna w skoroszyt, odwrcia si i
bez sowa wysza, zamykajc drzwi.
Wyczy komputer i zszed na d. W sali ikon pod oknami stay niewielkie
drewniane skrzynie ponumerowane bia farb. Kustoszka umiechna si, gdy
wszed.
Do poudnia spakowali wszystkie ikony. Na cianach opustoszaej sali zostay
ciemne od kurzu prostokty. Kiedy pnym popoudniem samochd z Gdaska
wyjecha ju za bram muzeum, Marcin zapuka do drzwi kustoszki i zapyta:
- Czy mgbym z pani wypi herbat... - zawaha si przez chwil - ...pani Mirko?
- Ale oczywicie... panie dyrektorze - odpowiedziaa, zapinajc guziki fartucha i
poprawiajc wosy.
Po raz pierwszy by w tym pokoju. Zobaczy mnstwo kwiatw doniczkowych na
parapetach, na biurku, a nawet na pododze. I pki z ksikami na wszystkich
cianach. Drzwi pokryte byy przypitymi pinezkami arkuszami papieru z
dziecicymi rysunkami. Kady z rysunkw mia dat wpisan pomaraczowym
mazakiem. Na biurku oprcz segregatorw, kalendarza i otwartej ksiki staa
oprawiona w grub mahoniow ram dua fotografia umiechnitej dziewczynki
bawicej si z psem.
- Mam tylko zielon herbat - odezwaa si pani Mira, wysuwajc szuflad biurka.
- Pije pan zielon?
- Z przyjemnoci wypij - odpowiedzia.
Wyja torebk z herbat i podesza do elektrycznego czajnika stojcego na
parapecie okna.
- liczna maa - rzek, biorc w donie fotografi z biurka. - To pani creczka? Jak
ma na imi?
Staa odwrcona do niego plecami i wsypywaa herbat do szklanek.
28

- Agnieszka. Umara trzy lata temu.


Wpatrzony w fotografi, sta osupiay. Nie mg wydoby z siebie gosu. Odstawi
powoli zdjcie na biurko, w to samo miejsce. Dokadnie w to samo. Tak jak gdyby
to, aby ta fotografia staa dokadnie w tym samym miejscu, miao jakie niezwyke,
absolutnie najwaniejsze znaczenie. Sysza bulgotanie wrzcej wody w czajniku.
Podszed do parapetu. Uprzedzi pani Mir. Wzi czajnik do rki i nala wod do
jednej ze szklanek. Odstawi czajnik. Chwyci do pani Miry, ucisn i powiedzia:
- Tak bardzo mi przykro. Nie wiedziaem. Ja przez wszystkie te lata nawet nie
wiedziaem, e ma, to znaczy... e miaa pani creczk. Jest mi bardzo przykro...
Prosz mi wybaczy.
Odwrci si i wyszed.
Pojecha do miasta. Zatrzyma si przy pierwszej napotkanej restauracji. Zamwi
kieliszek wdki. Potem drugi.
Agnieszka. Umara trzy lata temu.
A on, do cholery, myla, e to on w tym miecie przey najwikszy bl tego
wiata! Co za bezgraniczna arogancja! Ciekawe, kiedy ona zacza sucha
znowu muzyki? Moe nie potrafi sucha do dzisiaj?
Zatrzyma spocon kelnerk przemykajc obok jego stolika.
- Prosz jeszcze jedn wdk. Nie, od razu dwie.
Zostawi samochd przy restauracji. Pieszo wrci do muzeum. Byo ju ciemno.
W biurze wczy komputer. W jego skrzynce pocztowej byy dwa e-maile.
Karolina pisaa:
Wujku, jestem z Ciebie dumna! Zawsze byam, ale teraz jestem jeszcze bardziej.
Nie zadzwoni do Ciebie, bo wiem, e sobie z Internetem poradzisz. To jest o
niebo prostsze ni obsianie pola w Biczycach. Dzwoniam do taty. Powiedziaam
mu, e w caej naszej rodzinie to on teraz pozosta ostatnim sieciowym
analfabet. Obieca mi, e wstawi do mojego pokoju komputer, aby Ci nic nie
brakowao, gdy przyjedziesz do nich, to znaczy do nas, do Giycka.
29

Wszyscy czekaj tam cay czas na Ciebie.


Babcia ma pojutrze urodziny. Zapalisz na jej grobie znicz ode mnie? Prosz!
Karolina
I drugi list:
Jutro podam Ci adres internetowy najlepszego polskiego czatu o koniach.
Rozmawiaj tam ludzie tak samo - albo nawet bardziej - zakrceni na punkcie
koni jak ty.
Karolina
PS :-) Teraz przechyl gow w lewo i popatrz na te znaki po lewej stronie. Widzisz
umiech? Widzisz, prawda? To mj. Dla Ciebie. Od Karoliny z Warszawy
Posusznie przechyla powoli gow w lewo. W pewnym momencie zobaczy.
Zacz si mia. Nie mia si od tak dawna...
Nie wiedzia, co to jest czat. Nie mia jeszcze tego w swoim zeszycie. Poza tym
nie potrafi sobie wyobrazi, jak mona w ogle rozmawia w Internecie. Ale
dowiem si, pomyla. Dowiem si wszystkiego.
Nastpnego dnia w drodze do pracy zatrzyma si przy maym sklepiku na rogu
ulicy prowadzcej do muzeum. Kupi wszystkie rodzaje zielonej herbaty, jakie
mieli. Okoo poudnia zadzwoni do kustoszki.
- Pani Mirko, mam cztery gatunki zielonej herbaty. Zupenie si na nich nie znam.
Czy mgbym przyj z nimi do pani i czy... czy napijemy si razem?
Siedzieli przy biurku i rozmawiali. Nie mg sobie przypomnie, kiedy ostatni raz
po mierci matki rozmowa z kim sprawiaa mu przyjemno. Czasami spoglda
na fotografi na biurku. W pewnym momencie nie mg si powstrzyma i zapyta:
- Czy sucha pani muzyki?
Umiechna si.

30

- Dugo jej nienawidziam. Nawet muzyki organowej w kociele. Przez ponad dwa
lata potrzebowaam nieustannej ciszy. Ale teraz nie mog y bez muzyki. Dzisiaj
cisza przypomina mi smutek.
Gdy po godzinie wrci do swojego biura, czeka na niego e-mail. Karolina w
szczegach objaniaa mu, e czat to taka rozmowa prowadzona za pomoc
klawiatury komputera, gdy wszyscy pisz swoje teksty na dany temat i kady
uczestnik widzi to, co napisa inny. Podaa mu take dokadn instrukcj, jak
poczy si z czatem, na ktrym spotykaj si ludzie chccy porozmawia o
koniach. Zapisa to wszystko skrupulatnie w swoim zeszycie i wieczorem, gdy
muzeum byo ju puste, sprbowa.
Zdumiony przypatrywa si temu, co zobaczy na ekranie monitora. Karolina miaa
racj, ci ludzie naprawd rozmawiali! Przez kilkanacie minut tylko czyta.
Czasami mia ochot wczy si do rozmowy. Skomentowa, zada pytanie,
uzupeni lub dyskutowa z idiotycznymi odpowiedziami. Impulsywnie wyciga
rce do klawiatury, ale w ostatnim momencie z niemiaoci i strachu je cofa. W
pewnym momencie kto napisa do niego. Zaskoczony zobaczy swoje imi na
ekranie.
Natalia 32: Marcin, jak si masz? Nie wiem, co o tym sdzi, ale czytaam
ostatnio, e hipoterapia dla dzieci z poraeniem mzgowym to tylko nabijanie
kasy wacicielom stajni w duych miastach. Czy ty te tak uwaasz?
Poczu si jak may chopiec, ktrego wywoano z kryjwki. W pierwszej chwili nie
wiedzia, jak zareagowa. Dopiero gdy zobaczy na ekranie:
Natalia 32: Marcinie, jeste tam???!!!
wystuka powoli tekst:

31

Marcin: Tak, jestem. Przepraszam Pani, e si nie odzywaem. To mj pierwszy


w yciu czat.
Gdy zobaczy, co sam napisa, chcia wymaza ostatnie zdanie. Czu si
zawstydzony. Troch jak kto, kto przyzna si publicznie, e w wieku czterdziestu
piciu lat przeczyta swoj pierwsz ksik. Po chwili by ju bez reszty
pochonity rozmow i skupiony na tym, aby jak najszybciej wstukiwa odpowiedzi
i pytania.
Rozmawiali o swoich ulubionych koniach, o turniejach, w ktrych brali udzia, o
uprzach i o zapachu stajni penej wieego siana. Opowiada o stadninie w
Nowym Sczu, o swojej pracy w muzeum. Dowiedzia si, e ona jest z
Ciechocinka, braa udzia w zawodach hipicznych i oprcz ksiek ma tylko t
jedn jedyn pasj: konie. Anonimowo rozmowy i fakt, e nie siedzieli
naprzeciwko siebie i nie widzieli si, sprawiy, e potrafi opowiedzie o sobie duo
wicej, ni powiedziaby w normalnej sytuacji. Zwaszcza kobiecie.
W pewnym momencie napisaa:
Natalia 32: Musz ju wyj, bo przyjechali po mnie. Miy jeste, Marcinie.
Strasznie miy.
Znika. Siedzia jeszcze chwil i wpatrywa si w te ostatnie jej zdania, wypychane
powoli ku grze ekranu przez pojawiajce si bezustannie teksty innych
rozmwcw.
Czu oniemielenie. Ale take rado. I rodzaj bliskoci. adna kobieta poza Mart
nie mwia tak do niego.
Nie byo jej nastpnego dnia. Wcza komputer, wchodzi na czat i wypatrywa jej.
Prbowa o rnych porach. Pojawia si znowu po trzech dniach. Znowu pnym
wieczorem. Ucieszya si, gdy powiedzia, e na ni czeka. Ignorowaa
wszystkich innych. Rozmawiaa tylko z nim. Ktrego razu, po trzech tygodniach,
32

tak ustawia ich czno na czacie, e rozmawiali tylko we dwoje i nikt inny nie
mg widzie, co pisz. Nie wiedzia nawet, e jest to moliwe. Od tego dnia byo
inaczej. Opowiadaa o sobie. O wierszach, ktre j wzruszaj, o miejscach, ktre
chciaaby zobaczy, o swych marzeniach.
Wzruszaa go, rozbawiaa. Po dwch miesicach wiedzia, jak muzyk lubi, jakie
czyta ksiki i jakie kwiaty podobaj si jej najbardziej. I kupowa te same ksiki.
Sucha tej samej muzyki. Dziki niej znowu zauway, e istniej kwiaty. Wraca
do domu w Biczycach, siada przy herbacie w kuchni i tskni za nastpn
rozmow. Po trzech miesicach tskni za ni.
Czy mona za kim tskni i cieszy si tym? - zastanawia si ktrej soboty.
Obudzio go ujadanie psa w ssiedztwie. Tej soboty nie musia wstawa, aby
pojecha do muzeum. Jego dyur - weekendowe dyury, kiedy byo najwicej
odwiedzajcych, dzieli na przemian z kustoszk - przypada tym razem w
niedziel. Bezskutecznie prbowa zasn. witao.
Wsta, obmy twarz zimn wod z miednicy. Wyszed z domu i ruszy drog w
kierunku chaupy Siekierkowej. Gry spowite porann mg majaczyy w oddali.
Mieszka w Biczycach od urodzenia i odkd pamita, zawsze zachwyca go i
uspokaja widok gr. wiat dziki nim mia swj porzdek i swoj miar. Wszystko
przemijao, a majestatyczne gry zawsze byy takie same.
Min chaup Siekierkowej i z gwnej drogi skrci w boczn len ciek. Po
kilkuset metrach przedziera si przez krzaki jeyn do poronitej mchem stromej
skarpy. Gdy by maym chopcem, przychodzi tutaj czasami z matk. Matka
wycigaa z siatki ksik, on kad gow na jej kolanach, zamyka oczy i
wyobraa sobie historie i miejsca, o ktrych mu czytaa.
Usiad na skarpie. Myla o Natalii. Jakie ma oczy? Jakie donie? Chciaby
usysze, jak wymawia jego imi... Opowiadaa wprawdzie o sobie, ale zawsze
tylko o swoim yciu. Nigdy nie pisaa, jak wyglda. Wiedzia tylko, e ma dugie
wosy, ktre zawsze przed jazd konn musiaa ciasno upina, aby zmieciy si
pod toczkiem. Rozwichrzone w czasie galopu wosy mog przecie konia
33

niepokoi. Tskni za ni. I tam, na tej skarpie, zda sobie spraw, e sprawia mu
rado ta tsknota. W poniedziaek zapytam o kolor jej oczu, postanowi. Zapytam
tak zupenie wprost...
Chcia wiedzie o niej jak najwicej. Wydawaa mu si tajemnicza. Oprcz tego,
e rozmawia z nim, bdc w kawiarni internetowej przy jakiej stadninie koni w
Ciechocinku, nie wiedzia nic wicej. Nie rozumia, dlaczego tylko w wybrane dni
ma dostp do Internetu. I dlaczego tylko w cile ustalonych godzinach. I co
znaczy to powtarzane przez ni za kadym razem, gdy koczyli rozmow: Musz
ju wyj, bo przyjechali po mnie. Kto przyjecha po ni? I dlaczego jest to takie
wane, by natychmiast przerwa rozmow i znikn? Tak, w poniedziaek zapyta
o to wszystko...
Czeka na ten poniedziaek jak dziecko na moment rozpakowywania prezentw w
Wigili. Jakby miao go spotka co niezwykego. Irracjonalnie wierzy, e tak
wanie bdzie. Mia wraenie, e ten weekend cignie si w nieskoczono i
poniedziaek nigdy nie nadejdzie. Gdy po poudniu skoczy niedzielny dyur w
muzeum, nie wiedzia, co ma z sob zrobi. Napisa dugi e-mail do Karoliny,
uzupeni nudne sprawozdania dla ministerstwa w Warszawie, prbowa czyta
kolejny rozdzia ksiki o Internecie, ale nie mg si skupi i przerwa po kilku
stronach. Wieczorem odszuka w biurku butelk koniaku, ktr dosta w prezencie
od pracownikw muzeum na urodziny, i pojecha do Piotra. Nie by u niego od
kilkunastu lat, cho brat mieszka w Nowym Sczu.
- Szymona nie ma w domu - powita go zdumiony wizyt Piotr.
- Nie przyszedem do Szymona. Pomylaem, e dawno nie rozmawiaem z tob
przy koniaku - powiedzia i uciska brata.
W poniedziaek rano wsta w popiechu. Gdy wyjecha przed podwrze i wysiad z
samochodu, by jak zwykle zamkn bram, spiker w radiu zapowiada ulubion
muzyk Natalii. Ruszy dalej. Otworzy okno, aby poczu zapach tego wiosennego
poranka. Po chwili dojeda do granic Nowego Scza.

34

Ta myl pojawia si nagle. Podda si jej bez wahania. Tak jak gdyby dawno
wiedzia, e kiedy nadejdzie i e tak bdzie najlepiej. Min znak drogowy
zapowiadajcy skrzyowanie. W lewo do Tarnowa, prosto do Scza. Pidziesit
metrw za skrzyowaniem gwatownie zahamowa, sprawdzi w lusterku, e za
nim nie jad samochody. Zjecha na trawiaste paskie pobocze i skrcajc w lewo,
z piskiem opon zawrci. Chwil pniej by na drodze do Tarnowa. Po omacku
znalaz w torbie telefon komrkowy. Wybra numer kustoszki. Zamkn okno,
wyczy radio w samochodzie i skupi si, aby nie okaza zdenerwowania.
- Pani Mirosawo... mwi Marcin. Nie bdzie mnie dzisiaj w muzeum. I jutro take
nie. Musz zaatwi co bardzo wanego. Do zobaczenia w rod.
Nie czekajc na odpowied, przerwa poczenie.
Przypieszy. Rozwiza krawat i rzuci na tylne siedzenie. Dotkn doni swojej
twarzy.
Na stacji benzynowej przed Ciechocinkiem si ogol, pomyla.
Jecha, zatrzymujc si tylko na tankowanie. Im bliej by Ciechocinka, tym
wikszy czu niepokj. Okoo czternastej zblia si do Wocawka. Mia bardzo
duo czasu. Natalia pojawiaa si na czacie okoo dwudziestej.
W Ciechocinku znalaz centrum handlowe. Kupi now koszul i przybory do
golenia. W recepcji jednego z sanatoriw dowiedzia si, e stadnina koni z
kawiarni internetow znajduje si przy drodze prowadzcej do Torunia.
Pojawi si tam o wp do smej. Zostawi samochd na maym parkingu
naprzeciwko wejcia do gwnej stajni. Wska cieka z parkingu prowadzia do
budynku przypominajcego fabryk. Wszed do gwarnej sali restauracyjnej
zamknitej z jednej strony szklan cian, za ktr znajdowaa si rozwietlona
hala ujedalni. Przechodzcego kelnera zapyta o komputery. Kelner poprowadzi
go do maego pustego pomieszczenia obok kuchni. Monitory migotay w mroku
pokoju bez okien.
Wic to tutaj... - pomyla, dotykajc spocon drc doni klawiatury jednego z
komputerw.
35

Wrci do restauracji i usiad przy wolnym stoliku tu przy szybie oddzielajcej


restauracj od ujedalni. Spoglda niecierpliwie na zegarek. Salka z
komputerami zacza powoli zapenia si ludmi. Mina dwudziesta. Usysza
podjedajcy samochd. Otworzyy si drzwi do restauracji. Na wzku
inwalidzkim siedziaa moda atrakcyjna kobieta. Dwch mczyzn stao za
wzkiem. Jeden z nich przytrzymywa nog drzwi. Kobieta si umiechaa. Miaa
rudawe wosy, spite w kok. Praw doni nerwowo poprawiaa fryzur. W sali
restauracyjnej zrobio si mae zamieszanie. Niektrzy gocie wstawali z krzese,
aby zrobi drog dla wzka inwalidzkiego. Jeden z mczyzn pchajcych wzek
powiedzia gono do starszej kobiety stojcej za barem:
- Natalia dzisiaj jak zwykle. Okoo dwudziestej drugiej przyjedziemy po ni.
Po chwili wzek znikn w salce z komputerami.
Marcin wsta gwatownie z miejsca. Wybieg na parking i z piskiem opon ruszy w
kierunku asfaltowej drogi prowadzcej do miasta.
Frankfurt nad Menem, 2003

36

You might also like