Professional Documents
Culture Documents
W swej książce na temat psychicznej strony różnych dyscyplin sportu, pisze m.in.:
„wiele obserwacji, które udało nam się poczynić, wskazuje na to, iż w sporcie tkwi ogromna
moc wystarczająca do wykroczenia poza ramy zwykłego doświadczenia jaźni, do wzbudzenia
zdolności ogólnie uznanych za mistyczne, okultystyczne lub religijne”. Mówiąc o „ducho-
wych kulisach sportu”, porównuje niezwykłe zmiany świadomości sportowców podczas roz-
grywek z doświadczeniem wschodniej jogi: „Wschód spotyka się teraz z Zachodem na bardzo
zwyczajnej płaszczyźnie – właśnie tutaj, w ludzkim ciele”. Wskazuje na sport jako na nowe
źródło wtajemniczenia, po odrzuceniu tradycyjnej religijności, mistycyzmu i „nowej mądro-
ści”. Twierdzi, że „większość prężnych, nowych ruchów religijnych powinna wiązać się z
mistycyzmem ciała, a nie z bardziej abstrakcyjnymi formami wiary, które niegdyś stanowiły
ziarno nowego życia. Bóg nie umarł; On jest wewnątrz”. M. Murphy wierzy w nieograniczo-
ne możliwości sportu. Głosi, że sport może się stać „początkiem rozwoju człowieka, rozwoju,
który w końcu obejmie wszystkie dziedziny życia”[1].
Nadzieje na odkrycie „nowego człowieka” poprzez podjęcie szeregu ćwiczeń fizycz-
nych, a więc stworzenie syntezy sportowo-medytacyjnej, znalazły swe szczególne miejsce w
tzw. wschodnich sztukach walki. Są one nierozerwalną częścią medytacji Wschodu. Stanisław
Tokarski, sześciokrotny mistrz Polski w judo, absolwent indologii i filozofii na Uniwersytecie
Warszawskim, doktor filozofii i pracownik naukowy Polskiej Akademii Nauk (Zakład Krajów
Pozaeuropejskich), nazywa sztuki walki „ruchowymi formami ekspresji filozofii Wschodu”[2].
Świat dla Hindusa jest pozorem, a jego realność jest bliższa temu, co Zachód nazywa
marzeniem sennym, nadzmysłowością. Dotrzeć do niej można przez odejście od tego, co re-
alne, porzucenie widzialnego i dotykalnego świata, a sięgnięcie do tych światów, których
jeszcze nie ma, do realności potencjalnych, które mogą przekroczyć próg istnienia dzięki dro-
dze, którą podejmie człowiek. W kulturze chińskiej powszechny kosmiczno-moralny Porzą-
dek zawarty jest w pojęciu tao. Właściwym sensem tego słowa jest „droga, szlak”, a użyte
czasownikowo znaczy „wytyczyć drogę, prowadzić nią, pokazywać”. Mistycyzm Wschodu
opiera się na idei dążenia człowieka do harmonii z Porządkiem kosmicznym jako jedynym
środkiem mądrości i ocalenia. Człowiek jest zobowiązany do „stawania się całością”. Daisetz
Teitaro Suzuki (1870-1966), profesor filozofii buddyjskiej na Uniwersytecie Otani w Kioto,
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 2
wprowadzając do buddyzmu zen, pisał: „Rozum, wyobraźnia i inne władze umysłowe, jak
również otaczające nas przedmioty materialne, nie wyłączając naszych ciał, są nam dane po
to, żebyśmy odkrywali i rozwijali najwyższe z posiadanych przez nas władz, a nie po to tylko,
byśmy zaspokajali takie czy inne zachcianki i żądze, z pewnością sprzeczne z interesami i
naruszające prawa innych”[3].
Jedną z dróg prowadzących do „przekraczania samego siebie” i budzenia w sobie
drzemiących potencjalnych możliwości jest tzw. droga wojownika. Jest ona szlakiem wybra-
nych, chcących podjąć trud drogi, którzy w ten sposób tworzą nowy stan.
Mistrz medytacji szkoły Kagyu, Chogyam Trungpa, działający w USA, Kanadzie i
Europie, pisze: „Wyzwaniem stanu Wojownika jest wyjście poza kokon, wyjście w przestrzeń
z odwagą i zarazem delikatnością. (...) W postępowaniu stanu Wojownika uczeń przechodzi
poprzez fazy zdyscyplinowanego treningu i nieustannie spogląda w tył raz jeszcze badając
swe własne odciski stóp czy swe dzieła. Czasami znajdziesz znaki rozwoju, a niekiedy znaki
świadczące o tym, że zgubiłeś drogę. Niemniej jednak, jest to jedyny sposób na zaktualizo-
wanie ścieżki Wojownika. Owocem ścieżki Wojownika jest doświadczenie pierwotnej dobro-
ci, czy też pełnej nieuwarunkowanej natury podstawowej dobroci. To doświadczenie jest tym
samym, co całkowite urzeczywistnienie nieobecności ego, czyli prawda punktu bez odniesie-
nia. (...) Dla Wojownika nieuwarunkowane nie musi być uwarunkowane czy ograniczone. Nie
musi zostać zakwalifikowane ani jako pozytywne, ani jako negatywne. Może być po prostu
takie, jakie jest”. Ta „ponadprzeciętna” świadomość Wojownika uwalnia go od wszelkich
„uwarunkowań”, stawia poza prawdą i fałszem, pięknem i brzydotą, dobrem i złem. Budzi w
nim boską świadomość...[4]
Wschodnie sztuki walki (budo) to wschodnia sztuka życia. Podejmując zajęcia z psy-
chologii, filozofii, medycyny, fizyki adept sztuk walki buduje swoje wnętrze - „uczy się sie-
bie” i uczy się, jak „być w sobie”. „Uczy się być ostrzem - rozcinającym obronę przeciwnika,
kulą - niszczącą po drodze wszystko, kamieniem - na którym łamie się cios atakującego,
trzciną - która pod ciosem lekko się odgina, a wracając uderza, wodą - wypełniającą każdą
szparę w bloku, przyjmującą różne kształty, w zależności od naczynia, w które ją wlano”. Po
opanowaniu własnego psyche (ducha) i soma (ciało) osiąga najwyższe poznanie. Polega ono
na tworzenie w sobie energii chi, siły wewnętrznej, która płynie z woli i władzy, drzemiących
głęboko w człowieku. W szkole walki uczniowie kumulują świadomie drzemiące w sobie
siły, świadomie je kształtują, panują nad nimi i sterują nimi, puszczają w ruch w momencie,
który sami uznają za najbardziej odpowiedni[5].
MEDYTACJA ZŁĄCZONA Z WALKĄ polega na odkryciu źródeł energii. Wojow-
nik poddaje się siłom, które go ogarniają i które sobie uświadamia: „Jesteś suchą gąbką, która
chłonie wszystko, co wokół ciebie. Selekcjonujesz, wybierasz dobroć, czerpiesz z powietrza,
ze Wszystkiego, z Kosmosu, oddychasz głęboko, nabierasz w siebie. Potem wstajesz, jesteś
planetoidą, jesteś Ruchem, wpierw dowolnym, bardziej zorganizowanym – kiedy już poznasz
kata, tu i teraz, mającym świadomość, że zbierasz, odkładasz, przelewasz, przemieszczasz
swoją energię życiową, bo jej właściwy przepływ jest Harmonią Twojego Ja, jest zdrowiem,
mocą, siłą. Jesteś tym wszystkim: panterą, orłem, muchą, trzciną, wodą, nożem - jesteś cząst-
ką Wszystkiego, a więc cząstką Harmonii Doskonałej. Gdy zawrzesz to w jednym uderzeniu,
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 3
w jednym ułamku sekundy - jesteś Niepokonany. Bo nie siłą wygrywasz walkę. Wygrywasz
ją odpowiednią techniką, wykorzystując odpowiedni moment ataku, atakując właściwy punkt,
wyzwalając energię”[6].
Już w XI wieku mędrzec Nan Yeo mówił: „Ze wszystkich elementów mędrzec wodę
winien obrać za swego nauczyciela. Jest ustępliwa, ale wszystko zwycięża, gasi ogień, a gdy
czasem bywa przezeń pobita, ratuje się ucieczką jako para, zmieniając swą postać. Rozmywa
ziemię, gdy miękka, a kiedy napotyka na twardą skałę, szuka okrężnej drogi. Nawilża atmos-
ferę, by umarł wiatr, żelazo przemienia w rdzę, aż rozsypie się w pył. Poddaje się przeszko-
dzie ze zwodniczą pokorą, bo żadna siła nie może jej zatrzymać w drodze do morza. Zwycię-
ża ustępując, nigdy nie atakuje w sposób znany, ale zawsze wygrywa ostateczną bitwę. Stając
się jak woda, mędrzec wyróżnia się pokorą; obiera za zasadę bierność – działa przez niedzia-
łanie i podbija świat”[7].
Sztuka walki to Droga, po której idą mistrzowie wraz z uczniami. Na końcu tej Drogi
czeka ich Doskonałość, lecz im ktoś więcej potrafi, tym bardziej jest świadomy, że brakuje
mu do niej coraz więcej. Dla pamięci o tej prawdzie mistrz nosi czarne kimono z białym pa-
skiem, symbol niewiedzy rozświetlonej wąskim promieniem oświecenia. Uczeń zaś nosi ki-
mono białe, wskazujące na bezmiar drogi, jaką musi przebyć, by umieć wszystko. Uczeń jest
białą, niezapisaną kartą, na którą sam musi nanieść znaki swego rozwoju[8].
Powiązanie sztuk walki z buddyjskim systemem wartości widoczne jest już w podaniu
o ich pochodzeniu. Postacią centralną tego podania jest Daruma Taishi, znany też jako Bod-
hidharma, Da Mo czy też Tamo. Ten buddyjski mnich był Hindusem, trzecim dzieckiem króla
Sugandha. Dzieciństwo spędził w małej prowincji Kanchipuram, niedaleko Madrasu. Już jako
młodzieniec był biegły w praktykach religijnych. Będąc dojrzałym mężczyzną, podjął decyzję
o podróży do Chin, prawdopodobnie celem propagowania buddyzmu. Bodhidharma propa-
gował buddyzm zen, czyli dzenizm. Niektórzy właśnie jemu przypisują założenie sekty Cz'an,
współcześnie popularnej i znanej w Japonii i szeroko w świecie jako Zen. Czas jego przyby-
cia z Indii do Chin datuje się na okres pomiędzy 480 a 520 r. po narodzinach Chrystusa. W
Chinach, po licznych przygodach, osiadł w klasztorze na górze Shaolin-su, w paśmie Hsing
Erh Shan w prowincji Honan (w dialekcie kantońskim klasztor nazywa się Sil Lum, w języku
japońskim – Shorinji).
Buddyzm zaczerpnął z jogi nie praktyki ascetyczne, lecz medytację, i to jako środek
do celu, do którego prowadzić miało życie pełne umiaru - bez nadmiernego używania i nad-
miernych umartwień. Bodhidharma wprowadził do klasztoru ćwiczenia fizyczne, mające na
celu poprawienie zdrowia nadmiernie umartwiających się mnichów. Z czasem ćwiczenia te
stały się elementem reguły klasztornej. Nazywano je „Shih Pa Lo Han Sho”, co znaczy
„Osiemnaście rąk Lo-Han”. Termin „Lo-Han” oznacza wszystkich zwolenników historyczne-
go Buddy. Była to pierwsza, historyczna nazwa określająca sztuki walki.
Shaolin, uważany za świątynię sztuk walki, przez lata był tajemniczym światem,
owianym mnóstwem legend i podań. Miał np. istnieć w nim zwyczaj poddawania mnichów,
zamierzających opuścić klasztor na stałe, próbie męstwa i opanowania nauczonych tutaj me-
tod walk i sposobów posługiwania się bronią. Zdecydowanego na sprawdzian mnicha kiero-
wano do ciemnych podziemi klasztornych, gdzie czekały go przeróżne niebezpieczeństwa.
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 4
Kiedy już śmiałek pokonał wszystkie przeszkody i doszedł do wyjścia, drogę zagradzała mu
rozgrzana do czerwoności urna z wyrzeźbionymi postaciami tygrysa i smoka. Jako świadec-
two zepchnięcia urny z drogi, pozostawały wypalone na wewnętrznych stronach przedramion
sylwetki tygrysa i mitycznego smoka. Posiadacza takich znaków otaczała sława niezwyciężo-
nego i cieszył się społecznym szacunkiem.
Inna legenda podaje, że podczas długich godzin medytacji zdarzyło się Bodhidharmie
popaść w sen. Rozgniewany swą słabością obciął sobie rzęsy, z których wyrosły bujne krze-
wy herbaciane. Sporządzony z nich napój wzmacniał mnichów podczas długich godzin czu-
wania. A uprawa herbaty stała się w Chinach powszednim zajęciem mnichów buddyjskich.
Bodhidharma zmarł w klasztorze Shaolin, a jego ciało spalono na wzgórzu Niedźwie-
dzie Ucho. Jednakże kilka lat po śmierci, jak zapisał urzędnik cesarza Wei, podróżujący w
misji politycznej do Azji Mniejszej, spotkał Bodhidharmę w górach, w dzisiejszym Turkie-
stanie. Zapytany, dokąd idzie, odparł, iż wraca do Indii. Urzędnik doniósł cesarzowi, że Bod-
hidharma był w dobrej kondycji fizycznej, maszerował półboso, bo zgubił gdzieś jeden san-
dał. Cesarz po wysłuchaniu tej opowieści nakazał zbadać spalone szczątki mnicha. Wśród
kości i popiołu znaleziono sandał. Cesarz, zaskoczony i przestraszony faktem zmartwychpo-
wstania, polecił umieścić sandał w klasztorze Shaolin w charakterze relikwii. Sandał ten póź-
niej skradziono. A Bodhidharma miał podobno spędzić ostatnie dziewięć lat życia na nie-
ustannej medytacji w pozycji siedzącej, co całkowicie pozbawiło go zdolności chodzenia.
W wieku XVIII klasztor Shaolin stał się prężnym ośrodkiem życia politycznego, dla-
tego władze podjęły decyzję o jego likwidacji. Doszło do krwawej walki, z której, jak głosi
podanie, ocalało zaledwie pięciu mnichów znających tajemnice walk. Aby ocalić tradycje
szkoły, uchodząc przed ucieczką, postanowili się rozdzielić. Żaden z nich nie został złapany,
a cała piątka, nauczając niezależnie, przyczyniła się do szerokiego rozpowszechnienia walk,
zwłaszcza karate, głównie w tajnych organizacjach opozycyjnych. Ćwiczenia te stały się swe-
go rodzaju obrzędami religijno-ideologicznymi, umacniającymi jedność Chińczyków przeciw
wspólnemu wrogowi – Mandżurom[9].
Wszystkie sztuki walki mają swoje korzenie na Wschodzie i wyrażają jego filozofię. Z
broszurki wydanej przez Warszawski Klub Karate-do-Tsunami wynika, że jest to szkoła for-
macji światopoglądowej, która poprzez ćwiczenia psychiczne „zen”, prowadzi do buddyzmu
lub panteizmu: „Głównym celem Zen jest odnalezienie sensu ludzkiej egzystencji. (...) Każdy
powinien tak pokierować swym życiem, by osiągnąć szczęście już tu na ziemi, a nie dopiero
w niebie. (...) Szczęście w terminologii zen określane jest jako tzw. «pustka». Stan ten jest
rodzajem mistycznego upojenia, w którym człowiek traci poczucie własnej jaźni oraz indywi-
dualnego istnienia”[10].
Sztuki walki są sposobem kontrolowania samego siebie, aż do osiągnięcia dwóch ce-
lów: jedności ducha z ciałem oraz harmonii z naturą – otoczeniem. Sesshin, czyli Centralne
Ogólnopolskie Zgrupowanie Karate-do-Tsunami, które odbyło się w Kutnie w 1985 r., okre-
śliło cel ćwiczeń jako autokreację człowieka: „Tworzeniem przez człowieka samego siebie
jest Droga ciągłych zmian swego życia na lepsze. Doskonałym rozwiązaniem wydaje się tu
być niewątpliwie Karate-do - metoda łącząca ćwiczenia fizyczne (karate) z duchowym do-
skonaleniem się (zen)”[11].
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 5
Jak wynika z badań nad psychiką trenujących karate: „Mistrzowie karate przejawiają
większą niezależność, pewność siebie oraz wolę podejmowania ciężkiej pracy”. Jest to
wynikiem, zdaniem pracownika naukowego Akademii Wychowania Fizycznego w
Krakowie, Stanisława Sterkowicza, wpływu filozofii Wschodu: „Orientalne filozofie
konfucjanizmu, taoizmu oraz buddyzmu Zen potęgują tradycyjne wartości etyczne,
które powinny być przestrzegane w środowisku karateków”[15].
Higaonna, 10 dan karate, współczesny propagator filozofii wyrażonej w karate, twier-
dzi: „Nie odrzucam całkowicie idei karate sportowego. Czuję, że jest to jeden z wy-
miarów czy aspektów, który wielce spopularyzuje naszą sztukę. Prawdziwe karate jest
jednak jak głęboka rzeka. Gdy je zredukujemy do funkcji sportowej, zagubi swą istotę.
Jest bowiem naszym celem praktykować do lat osiemdziesięciu. Nie chcemy nikogo
pobić czy zwyciężać w zawodach. Naszym dążeniem była zawsze nauka i transmisja
dla przyszłych pokoleń technik (...) przekazanych nam poprzez poprzednie generacje,
dziś będące już historią. Z tym wiąże się oczywiście wytrenowanie umysłu i cia-
ła”[16].
Leżącej u podstaw karate filozofii, która korzeniami tkwi w buddyzmie, głosi pante-
izm, a także kult przemocy (karate jest sztuką zabijania bez użycia broni), nie sposób
pogodzić z chrześcijaństwem. Jak słusznie zauważono: „każdy, kto twierdzi, że broń
nuklearna została stworzona do samoobrony, powinien popatrzeć na siebie w lustrze.
Albo jest kłamcą, albo oszukuje samego siebie. Podobnie jest ze sztuką walki, która
jest sztuką stworzoną do walki. Jeśli chcesz uczyć się tylko samoobrony to już lepiej,
abyś zdobył mistrzostwo w sztuce stawania się niewidzialnym”[17].
TAEKWONDO – to koreańska sztuka walki zbliżona do karate. Opisuje się ją jako „sztukę
stosowania w sposób maksymalnie efektywny wszystkich części ciała mogących słu-
żyć jako broń w obronie i ataku, szczególnie zaś rąk i nóg. Poza ogromną efektywno-
ścią w sferze samoobrony stanowi idealny typ gimnastyki rozwijającej harmonijnie
całe ciało. Dlatego właśnie może być uznana za syntezę dwóch ważnych dziś aspek-
tów – sportu i samoobrony”[18].
Taekwondo łączy się ze starą kulturą koreańską. Wielu badaczy widzi jej źródło w
kręgach klasztornych, choć nie brak takich, którzy za ojców koreańskiej samoobrony
uznają królów i generałów. Ataki i bloki wykonuje się ze specyficznym oddechem,
którego rytm wynika z przekonania o możliwości harmonizacji przepływu energii
między częściami ludzkiego ciała a sferami kosmosu poprzez kanały mistycznej fizjo-
logii[19].
KUNG-FU – tłumaczy się jako „człowiek-ekspert”, „człowiek-artysta”, „człowiek wysoce
biegły”. Nazwa „kung-fu”, jako określenie sztuki doskonałości czy biegłości, za sferę
realizacji obiera samego człowieka. Niekiedy jako wzór mistrza kung-fu pokazuje
Konfucjusza (Kong fu zi), w ideale mędrca-filozofa upatrując realizację „kung”.
Kung-fu została spopularyzowana przez mass media, głównie filmy. Kariera aktorska
Bruce'a Lee stała się źródłem wielu współczesnych mitów o kung-fu. Zmarły nagle w
1973 r. „azjatycki poeta kung-fu” był żegnany podczas symbolicznego pogrzebu w
Hongkongu przez 420 tysięcy osób. Pojawiło się wówczas szereg podań na temat tej
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 7
śmierci: mówiono o zemście „Prawdziwego Smoka”, wysłanego przez tajną radę mi-
strzów kung-fu z misją ciosu „wibrującej dłoni”, niosącej chorobę, a później śmierć;
inni twierdzili, że znużony sławą Bruce Lee zapadł w letarg, żyje gdzieś na uboczu, a
gdy zło sięgnie nieba, powróci i zwycięży łotrów.
Na sztukę walki kung-fu największy wpływ wywarły filozofie buddyjskie i taoistycz-
ne oraz myśl Konfucjusza. Struktura szkoły kung-fu przypomina rodzinę, w której
uczniowie są adoptowani, a instruktorzy są ich starszymi braćmi. Rolę ojca pełni
mistrz.
Z nauki Lao zi, żyjącego w VI wieku przed narodzeniem Chrystusa, adepci kung-fu
wzięli koncepcję świata jako gry współistnienia dwóch elementów: yin (biernego, mo-
krego, ciemnego, żeńskiego) i yang (czynnego, suchego, jasnego, miękkiego). Oba są
aspektami, fazami istnienia świata – tao. Akceptacja ruchu i ciągłej zmiany bierności i
działania, wpłynęła na kształt kung-fu. Istotną rolę odgrywa w niej zasada niedziałania
(wu wei), pojmowana jako umiejętność dostosowania się do okoliczności, oraz działa-
nia tylko zgodnie z istniejącymi warunkami. Nakaz życia w zgodzie z zawartą w
człowieku cząstką tao inspirował do wędrówek po górach celem poszukiwania same-
go siebie, badania procesów przyrody, studiowania natury roślin i zwierząt. Medytację
tao wiązano z praktykami higieniczno-medycznymi, z których najpopularniejsze były
oddechy i punktowe masaże. Wszystko to przygotowywało stan xu (pustki), w którym
umysł - pusty, wolny od pragnień i ambicji - mógł zyskać prawdziwe odbicie świata.
Wzorcami dla wykształcenia zwinności i elastyczności ruchów miały być żywioły, ru-
chy zwierząt, stan wody i zmienność ognia. Transformacja psychiczna ucznia miała
zrodzić niezwykłą intuicję oraz koncentrację. Kung nie jest tylko dyscypliną sportową,
lecz „całościową wizją rozwoju człowieka, która łączy aspekty teologiczne z filozo-
ficznymi i miesza je z fizycznymi” (Earl C. Mederiros). Z tych powodów z duchowe-
go punktu widzenia nie jest ona czymś obojętnym i neutralnym[20].
JUJITSU – jest połączeniem kung-fu i japońskich sztuk walki. Koncentruje się na umiejętno-
ści atakowania i zadawania przeciwnikowi śmiertelnych ciosów. Zapoznaje swoich
adeptów ze wszystkimi słabymi punktami na ciele „przeciwnika”.
JUDO – jest zasadniczo rodzajem jujitsu, z tym, że nie uczy sposobów zabijania przeciwnika.
Założył ją w 1882 r. Jigoro Kano (1860-1938), syn i wnuk samurajów zasłużonych w
służbie dla cesarza.
Słowo „judo” jest połączeniem dwóch słów pochodzenia japońskiego: ju – oznaczają-
cego zwinność, łagodność, ustępliwość oraz do – oznaczającego „drogę”, sposób ży-
cia. Judo jest więc drogą do doskonałości ciała i umysłu wiodącą przez zwinność, ła-
godność, ustępowanie - rozumiane zarówno w sensie fizycznym, jak i filozoficznym.
Według Jigoro Kano wypracowana umiejętność rzucania, trzymania itd. nie może być
celem samym w sobie, a jedynie celem pośrednim, umożliwiającym osiągnięcie do-
skonałości ciała i umysłu. Jest to metoda „dochodzenia do samorealizacji”. Jej ideolo-
giczne korzenie tkwią w buddyzmie i taoizmie[21].
Od czasu Igrzysk XX Olimpiady w Monachium (1972) sztuka stworzona przez Jigoro
Kano stała się dyscypliną olimpijską i jedyną azjatycką sztuką obronną obecną na
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 8
olimpiadach. J. Jazarin, pisząc o „duchu judo”, zauważył: „Ci, którzy uznają judo je-
dynie za sport, a moc i zwycięstwo za jedyne cele, są w błędzie. Prawdziwym zwycię-
stwem jest nasze wyzwolenie: totalna elastyczność ducha kierującego posłusznym mu
bez reszty ciałem. Cała reszta stanowi tylko ćwiczenie, środek do celu”[22].
AIKIDO – to nazwa japońska, którą można tłumaczyć jako „droga, która prowadzi do zjed-
noczenia z powszechnym duchem”. Ki – to energia, duch, moc tkwiąca we wszech-
świecie, kategoria filozofii tradycyjnego Wschodu; ai - to harmonizacja, strojenie; do
– oznacza zaś drogę.
Twórcą aikido był Morihei Ueshiba, urodzony w 1883 r. niedaleko Osaki, w rodzinie
o starych tradycjach samurajskich, których metody walki przez długie wieki chroniła
tajemnica. Doszedł on do wniosku, że idea walki, rywalizacji jest zupełnie bezsen-
sowna, gdyż ze względu na obustronną agresję tworzy jedynie pokonanych. Nie ma
tam zwycięzców. Odrzucił więc walkę i korzystając z doświadczeń starych szkół wal-
ki, rozwinął „drogę harmonii energii kosmicznej”. Mówił, że „ten, kto odkryje sekret
aikido, posiada wszechświat w sobie i może powiedzieć – ja jestem wszechświatem.
Dlatego kiedy wróg stara się walczyć ze mną, stawia czoła całemu wszechświatowi,
musi on zniszczyć jego harmonię”. W tej harmonii mikrokosmosu i makrokosmosu
ruchy aikido są ruchami wszechświata, a człowiek pozbawiony wewnętrznych napięć
(strachu, agresji) staje się jego centrum. W 1925 r. Ueshiba doznał wielkiej iluminacji:
„Poczułem nagle, że cały świat zachwiał się w posadach, a złocista energia duchowa,
z ziemi zrodzona, spowiła me ciało. Odczuwałem ową świetlistość umysłu i tkanek.
Zacząłem rozumieć mowę ptaków i pojmować intencje boskie. Wtedy właśnie zyska-
łem oświecenie. Zrozumiałem, że budo jest miłością Boga, duchem miłującej opieki
nad wszelkimi żywymi istotami. (...) Od tego czasu cały świat stał się mym domem.
Zrozumiałem, że słońce, księżyc i gwiazdy są moje. Uwolniłem się od pragnień, nie
tylko bogactwa, pozycji czy sławy, ale i siły. Pojąłem, że budo nie polega na powale-
niu przeciwnika siłą, nie jest też bronią do niszczenia świata. Czysty duch budo to ak-
ceptacja ducha uniwersum, to szerzenie pokoju w świecie, chronienie i szanowanie
wszelkich tworów natury. Celem budo jest nauka miłości Boga w prawdziwym sensie:
jako opieki nad wszelką formą życia”[23].
KENDO – jest terminem pochodzącym od słów ken do michi, czyli „ścieżka miecza”. Wyra-
sta ona z prestiżu i mitycznego szacunku, jakim Japończycy darzyli oręż rycerzy.
„Kult chłodnej stali” w Japonii był jednym z głównych elementów stabilizacji i roz-
woju społecznego, odcisnął piętno na całej kulturze narodowej[24].
Na początku XX wieku jeden z amerykańskich znawców kultury Japonii napisał: „No-
szenie go stało się wyróżnieniem, zaś przywileje z miecza płynące, czyny z nim sple-
cione, sława biegłego nim władania, magia z nim związana, niewiarygodna wartość
doskonałej klingi, wysoki prestiż ekspertów – kowali, rodzinne tradycje pietyzmu wo-
bec tej broni, konieczność długotrwałych studiów dla oceny miecza – wszystko to na-
dało mieczowi (katana) wagę koncepcji niezwykłej”[25].
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? – 9
W Kościele katolickim pojawiły się głosy ostrzegające przed różnymi formami medy-
tacji wschodnich jako nośnikami określonej filozofii życia i światopoglądu. W 1990 r. Stolica
Apostolska opublikowała instrukcję, w której zaleca roztropne podejście do różnych form
medytacji wschodnich. Bardzo silna opozycja pojawiła się również we wspólnotach ewange-
lickich czy protestanckich, które uznały, że duch filozofii leżącej u źródeł wschodnich szkół
walki jest sprzeczny z Ewangelią[31].
______________________________________
[1] Por. M. Murphy, R..A. White, The Psychic Side of Sport, Massachusetts 1978, s. 5-6, 20, 109, 142-150.
[2] S. Tokarski, Sztuki walki. Ruchowe formy ekspresji filozofii Wschodu, Szczecin 1989.
[3] D. T. Suzuki, Wprowadzenie do buddyzmu Zen, Warszawa 1979, s. 29.
[4] Ch. Trungpa, Wyzwanie stanu Wojownika, „Wojownik” 1994, nr 7/8, s. 15-16.
[5] Por. T. Jakubowicz, Wzrastanie Wojownika, w: Droga Wojownika Gai, pr. zb. pod red. J. Bożka, Bielsko-
Biała 1994, s. 19-25.
[6] J. Eichler, Pojęcie „Centrum - Hara” w systemie biomagnetycznym opartym na aikido, w: Psychotronika '85.
Materiały na III Ogólnopolskiego Sympozjum Towarzystwa Psychotronicznego w Warszawie, pr. zb. pod
red. A. Bańkowskej, L. E. Stefańskiego, M. Urbańskiego, Warszawa 1985, s. 205-208.
[7] S. Tokarski, Sztuki walki..., dz. cyt., s. 5.
[8] Por. J. Fijałkowski, Możesz być piękny..., „Trzecie Oko” 1985, nr 11, s. 1-6.
[9] Por. S. Tokarski, Sztuki walki..., dz. cyt., s. 148-161; B. Haines, Karate's History and Traditions, Ruthland
1968.
[10] Karate-do-Tsunami, Warszawa 1983, s. 5; por. R. Murata, Karate-do-Tsunami 10, Warszawa 1981.
[11] Sesshin Karate-do-Tsunami, Kutno 1985, s. 11; por. L. Zawadzki, Joga i Zen a problemy kultury fizycznej,
„Kultura Fizyczna” 1980, nr 4; Th. Kapleau, Trzy filary Zen, Warszawa 1988, s. 13.
[12] D. Chmielewski (KANCHO - 3 DAN), Sztuki walki, Biuletyn Gdańskiego Centrum Informacji o Sektach i
Nowych Ruchach Religijnych, nr 5 (wydanie specjalne), Gdańsk 1997, s. 10. Autor był dyrektorem tech-
nicznym karate Polskiego Związku Sztuk Walki w Bydgoszczy. Por. A. Szyszko-Bohusz, Joga - indyjski
system filozoficzny, leczniczy i pedagogiczny, Kraków 1978.
[13] Masutasu Oyama, Karate Kyokushinkai, b.m.w. i r., s. 56-62; por. M. Oyama, Mastering Karate, New York
1966; Tenże, This is Karate, Tokyo 1965; P. Fechner, M. Ruciński, Karate-Do. Pokonać samego siebie,
Warszawa 1986.
[14] T. Warzecha, Karate. W stronę buddyjskiej utopii, „Wojownik” 1993, nr 1, s. 55-56; Tenże, Karate – Zen,
„Rycerz Niepokalanej” 1993 , nr 6, s. 179-180.
[15] Por. S. Sterkowicz, Charakterystyka wybranych wskaźników określających stan przygotowania zawodni-
ków karate. Suplement, Kraków 1993, s. 27.
[16] H. Reid, M. Croucher, The Way of Warrior, London 1983, s. 163; por. J. Miłkowski, Karate. Wiadomości
podstawowe, Warszawa 1983.
[17] D. Chmielewski, Sztuki walki..., dz. cyt., s. 11; por. D. Olszewski, Filozofia karate w spotkaniu z chrześci-
jaństwem, t. 1-2, Lublin 1995.
[18] L. K. Young, Le taekwondo, Paris 1972, s. 11.
[19] S. Tokarski, dz. cyt., s. 113-126.
[20] Tamże, s. 129-170; por. R. Robinson, Kung Fu – the Peacefull Way, Manchester 1974.
[21] S. Tokarski, dz. cyt., s. 13-27; J. Pustelnik, Judo i moralność, „Wojownik” 1987, nr 8, s. 301-303; por. te-
goż, By judo było bezpieczne, „Wojownik” 1984, nr 8.
[22] J. Jazarin, Esprit du judo, Paris 1963, tekst z okładki.
[23] J. Ligaszewski, System biomagnetyczny oparty na aikido, „Psychotronika” 1985, s. 209-211; por. Tohei
Koichi, Aikido in Daily Life, Tokyo 1966.
[24] A. Przechrzta, Magia japońskiego miecza. Kult chłodnej stali, „Nie z tej Ziemi” 1991, nr 9, s. 42-43.
[25] F. Brinkley, Japan, Boston 1902, s. 142.
[26] S. Tokarski, dz. cyt., s. 55-75; por. J. Sasamori, G. Warner, This is Kendo, Ruthland 1964.
A. Zwoliński, Wschodnie sztuki walki – szansa czy zagrożenie? –
12
[27] Broszury i plakaty Shim Gum Do - koreańskiej buddyjskiej Sztuki Miecza Zen, b.m.w. i r.
[28] S. Tokarski, dz. cyt., s. 79-93.
[29] J. Verlinde, W Jezusie - mamy wszystko..., wypowiedź podczas konferencji prasowej w Warszawie w cza-
sie pobytu w Polsce w dniach 16-22 października 1995 r., oprac. A. Foltańska, mszp.
[30] Monitor Polski. Dziennik Urzędowy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Warszawa, dnia 23 maja 1989 r.,
nr 16, (pozycja 118), s. 223-225. Por. T. Wąchalewska, Zagrożenia wychowawcze dzieci i młodzieży, w:
Sesja problemowa Rady Miasta Krakowa 4 czerwca 1993, Kraków, 1994, s. 29-32.
[31] Por. T. Dajczer, Buddyzm w swej specyfice i odrębności wobec chrześcijaństwa, Warszawa 1993.