You are on page 1of 250

RITA HERRON

Naoczny
wiadek

OSOBY:
Sydney Green - gwna podejrzana o zabjstwo ma; jej ycie
zaley od wyjawienia jego tajemnic, istnienia ktrych nawet nie
podejrzewa.
Collin Cash - odzyskawszy wzrok po przeszczepie, staje si
naocznym wiadkiem zabjstwa.
Doug Green - sprawia wicej kopotw po mierci ni za ycia.
Kelly Cook - ssiadka i jedyna przyjacika Sydney; wydaje si,
e tylko ona wierzy w jej niewinno.

s
u
lo

Roxy DeLong - miaa nadziej wyj za Douga, zanim oeni si


z Sydney.

Spade McKenzie - niezrwnowaony naukowiec, utrzymuje, e

a
d
n
a
c
s

Doug ukrad mu pomys.

Darlene McKenzie - chce, eby jej m odnosi sukcesy.


Marla Perkins - przyjacika Douga.

Sierant Raeburn - policjant, ktry nie ma najmniejszego


powodu, eby skierowa swe podejrzenia na kogo innego ni
Sydney.

Steve Wallace - szef Norvek Pharmaceuticals, podejrzewa, e


Doug go oszuka.

PROLOG
- Niech si pan pospieszy, doktorze Darber - powiedzia z
wysikiem Collin Cash. - Usumy wreszcie te bandae. Chc jak
najszybciej odzyska wzrok.
Mia ju do ciemnej, przesyconej zapachem lekarstw sali.
Ostatnio denerwowao go nawet echo wasnego oddechu, odbijajce
si od cian pustego pokoju.

s
u
lo

Ten koszmar trwa dwanacie dugich miesicy. Kadego dnia


powraca pamici do strzelaniny i operacji, po ktrej obudzi si w
zupenych ciemnociach. On, nieustraszony policjant, sta si

a
d
n
a
c
s

kbkiem nerww.

Zacisn pici. Nigdy nikomu nie ufa, a teraz musia czeka na


pomoc obcych mu ludzi i przyzna, jak bardzo jej potrzebuje. Jeszcze
wikszy bl sprawiaa mu wiadomo, e moe zawsze ju bdzie
zaleny od innych. Z trudem przebrn przez wielokrotne badania,
tygodnie rekonwalescencji i nieskoczenie dugi czas oczekiwania na
tkank rogwki nadajc si do przeszczepu. Wreszcie, po niemal
roku, pojawia si dla niego nadzieja. Zmar kto, kto mg obdarzy
go swoj rogwk. Poczu wyrzuty sumienia. Czy moe mwi, e
mia szczcie, skoro wzrok przywrcia mu mier innego
czowieka?
- A jak paskie samopoczucie, panie Cash? - dopytywa si
Darber. - Nie ma pan nudnoci, zawrotw i blu gowy?

- Czuj si wietnie - odpowiedzia Collin. - Moe tylko troch


nieswojo.
Darber umiechn si i zacz ciga opatrunek.
- Tak odpowiada wikszo moich pacjentw. Jest pan gotw?
- Czy od razu bd widzia? - Collin powoli odzyskiwa rezon,
cho cigle jeszcze trudno mu byo uwierzy, e koczy si jego
niedola.
- Tak, o ile pana organizm nie odrzuci przeszczepu odpowiedzia Darber, przecinajc bandae. - Chocia przez pewien
czas moe pan potrzebowa okularw.
W oczekiwaniu na wielk chwil umys Collina pracowa
gorczkowo. Co bdzie, jeli przeszczep si nie przyjmie? A jeli
odzyska wzrok tylko na moment, a potem znw zapadnie w
ciemno? Czy bdzie w stanie jeszcze raz przej przez to wszystko?
- Niech pan pamita, o czym mwilimy - gos Darbera wyrwa
go z zamylenia. - W kadej chwili pana organizm moe odrzuci
jedn lub, co gorsza, obie rogwki. Gdyby mia pan ble gowy,
widzia nieostro lub podwjnie, prosz mnie natychmiast wezwa.
Collin wstrzyma oddech, bo lekarz dotar ju do ostatniej
warstwy opatrunku.
- Pacjenci bardzo rnie reaguj po transplantacji - pouczenia
zdaway si nie mie koca. - Najpierw prawdopodobnie zobaczy pan
tylko odcienie bieli i szaroci, a obrazy przedmiotw bd zamazane.
Prosz pamita, e minie sterujce gakami oczu i komrki

nerwowe biegnce do paskiego mzgu nie zadziaaj rwnoczenie.


Wymagaj powtrnego treningu.
- Nic dziwnego. Odpoczyway rok, jeden miesic i jedenacie
dni. - Collin daby wszystko, aby wymaza ten czas z pamici.
- Wane, eby bra pan lek, ktry panu przepisaem. Wci
jeszcze prowadzone s nad nim badania, ale powinien zwikszy
paskie szanse na zaakceptowanie przeszczepu. I niech pan nie
zapomina o kroplach do oczu. Przydadz si te ciemne okulary,
kiedy bdzie pan przebywa na socu.

s
u
lo

- Zgoda na wszystko, o ile nie bd musia korzysta z tej


przekltej laski.

- Niech pan bdzie cierpliwy. Na razie wszystko wskazuje na to,

a
d
n
a
c
s

e rogwki si przyjm. - Dotkn czoa Collina zimnymi palcami. Przez kilka tygodni paskie oczy mog by przekrwione i
podpuchnite, ale potem wszystko wrci do normy.
Zniecierpliwiony Collin wzruszy ramionami. Wszystko mu
jedno, jak bdzie wyglda. Wane, eby mg to zobaczy.
- W porzdku! - powiedzia w kocu Darber. - A teraz niech pan
otworzy oczy.

Collin wstrzyma oddech. W uamku sekundy poczu


obezwadniajcy strach. Co bdzie, jeli... Pospiesznie odpdzi od
siebie ze myli. Za chwil znowu popatrzy na wiat, za ktrym
tskni przez cay rok. Najgorsze ju mino. Powoli unis powieki.
Zobaczy cieniutk nitk wiata pord mroku. Byo tak jasne, ze
zdawao si rani mu oczy. Zacisn je mocno.
4

- Niele pan sobie radzi. - pocieszy go Darber. - Powolutku


przyjdzie pan do siebie.
Drzwi skrzypny i do pokoju wesza pielgniarka.
- Panie doktorze, musz z panem porozmawia.
Jej mikki poudniowy akcent podoba si Collinowi. Jak dobrze
bdzie znowu popatrze na adn dziewczyn. Zwaszcza jeli
pochodzi z jego okolic. Uwielbia Poudnie, urodzi si przecie w
Poudniowej Karolinie.

s
u
lo

I prawdopodobnie wanie tam umrze. O may wos w zeszym


roku by mu si to udao.

- Jestem teraz zajty - zniecierpliwi si Darber. - Niech pani


poczeka w moim gabinecie.

a
d
n
a
c
s

- Kto to by? - Collin sprbowa spojrze w stron drzwi.


Zmarszczy z wysikiem brwi, gdy w otaczajcej go czerni zaczy
pojawia si czerwone punkty. - Krew... - wyszepta przeraony.
Szkaratne plamy zawiroway i poczyy si w wielk plam
czerwieni. I wtedy dozna wizji, ktra nim wstrzsna.
Krew. Wszdzie krew, duo krwi. I czyja niewyrana sylwetka
w ciemnoci. Pada na ni blade wiato ksiyca i wtedy dostrzega
wycelowany w siebie rewolwer. Pada strza. Widzi, jak jego donie
usiuj zatamowa krew tryskajc z rany w piersi. Prbuje wezwa
pomoc. Na prno. Osuwa si na zimn podog. Jczy z blu i
mimowolnie obraca gow. Stara si trzyma otwarte oczy, ale coraz
gbiej zapada si w czerwie. Tak duo krwi... Zamyka powieki,
czuje, jak ucieka z niego ycie. Umiera.
5

- Panie Cash, czy pan mnie syszy? Jak si pan czuje? Collin
powoli odzyskiwa przytomno. Ciyy mu koczyny, bolay
powieki i gowa.
- Co si stao? Gdzie jestem? - wyszepta z trudem.
- Zemdla pan.
- Co? - Bezskutecznie sprbowa usi na ku. Nagle
zobaczy nad sob twarz. To doktor Darber. Siwe wosy, zdrowa,
opalona skra, zmarszczki wok oczu i wydatny nos. Wielki Boe!
Nareszcie znw widzi!

s
u
lo

- Nie wiedziaem, e nosi pan okulary, doktorze - powiedzia


cichym, lecz pewnym gosem.
Darber umiechn si.

a
d
n
a
c
s

- Wic udao si! A ju zaczem si zastanawia...

- To cud. - Collin poszuka wzrokiem pielgniarki, ktr sysza


wczeniej, ale ju jej nie byo.

- Co si stao? - Darber cign brwi. - Zacz pan mwi o


krwi, a potem zemdla. Ledwo wyczuem paski puls. Czuje pan
jeszcze zawroty gowy?

- Troch. - Collin usiowa przypomnie sobie wszystko, co


zobaczy. - Strzelano do mnie - wyszepta.
- Tak - spokojnie potwierdzi Darber. - W zeszym roku. Wanie
dlatego straci pan wzrok.
- Nie! Tym razem dostaem kul w pier. - Collin zachmurzy si
i nerwowo przesun rk po wosach.

Dopiero teraz da si ponie radoci. Nareszcie! Widzi!


Popatrzy na szar wykadzin podogi, nienobiae ciany, zobaczy
swoje nogi i rce, i doktora Darbera... Odzyska ch do ycia. Lecz
nie dawao mu spokoju to, co widzia jeszcze przed chwil. Tak
nieprawdopodobne, a zarazem tak realistyczne, jakby zobaczy wasn
mier.
- Panie doktorze, w jaki sposb umar czowiek, ktremu
zawdziczam wzrok?
Darber skrzyowa rce na piersi.

s
u
lo

- Niestety, nie wolno mi podawa adnych informacji o dawcy.


- Niech mi pan tylko powie, jak umar.

- Zosta zastrzelony, panie Cash. - Darber popatrzy na niego

a
d
n
a
c
s

ukradkiem. - Postrza w klatk piersiow.


Collin odwrci wzrok.

- Zamordowany? - zapyta i zadra, gdy Darber w odpowiedzi


skin gow.

Okropny obraz znw zawadn pamici Collina. Nie, to


niemoliwe. Zupenie niemoliwe.

ROZDZIA PIERWSZY
- Nie zabiam swojego ma, sierancie.
Sydney Green stara z czoa kropelki potu, bezskutecznie
usiujc wymaza z pamici obraz Douga, lecego twarz w kauy
krwi. Cho od jego mierci miny ju dwa tygodnie, nie moga
uwolni si od wspomnie i strachu, jaki wtedy poczua. Beznamitny
wyraz twarzy detektywa odbiera jej resztki i tak kruchej pewnoci
siebie.

s
u
lo

- I oczywicie nie ma pani pojcia, kto chciaby jego mierci?


- Nie - drewniane krzeso skrzypno, kiedy si poruszya.

a
d
n
a
c
s

Tgi, ysiejcy policjant nieprzerwanie przemierza biuro. Jego


cikie buty uderzay miarowo w deski podogi, potgujc irytacj
Sydney. Odnosia wraenie, e nawet brudne, te ciany spogldaj
na ni oskarycielsko. Nareszcie Raeburn zatrzyma si. Opar sw
muskularn rk na stole i zbliy twarz do jej twarzy. Poczua jego
gorcy oddech przepeniony woni papierosw i nieprzyjemny zapach
jego potu.

- wietnie gra pani niewinn, pani Green, ale ja pani nie wierz.
Jego surowy wzrok i zimny ton gosu sprawiy, e zadraa.
- Powiedziaa pani, e wrcia do domu okoo jedenastej
wieczorem i natychmiast odnalaza ma, ale nie zeznaa pani tego od
razu. Nie znaleziono take adnych innych odciskw palcw, jak
tylko odciski pani i jej ma.

- Co pan sugeruje? - obruszya si. Nie moga uwierzy, e


oskara j o zabjstwo wasnego ma!
Raeburn jeszcze raz odczyta jej pierwsze zeznanie. Zszokowana
nie odkrya, do czego zmierza. Nerwowo zacisna donie. Powinnam
bya wzi prawnika, przemkno jej przez myl.
- Usiuj wanie dotrze do prawdy.
- Powiedziaam panu prawd. - Znw poczua nieprzyjemny
skurcz w odku. - Weszam i znalazam Douga na pododze... -

s
u
lo

zawahaa si. - Podbiegam do niego i zobaczyam krew. Nie

zareagowa, kiedy prbowaam go ocuci. Chciaam wezwa pomoc,


ale kto uderzy mnie w gow. - Przymkna oczy i raz jeszcze zadaa
sobie w duchu pytanie, czy zrobia wszystko, by uratowa Douga. -

a
d
n
a
c
s

Kiedy tylko odzyskaam przytomno, zadzwoniam na policj. Musi


mi pan uwierzy! Dlaczego nie szuka pan zabjcy?
Raeburn u w zamyleniu wykaaczk i zimno wpatrywa si w
Sydney.

- A gdybym uzna, e ju go znalazem? - zapyta wreszcie


spokojnie.

- Sierancie, zawodowo zajmuj si fotografowaniem dzieci odpara mikko, jakby ten fakt mia j oczyci z wszelkich podejrze.
- Nie jestem morderczyni. Nie miaam adnego powodu, by zabi
Douga. Kochaam go. -Wstaa, gotowa do wyjcia. - A jeli bdzie
pan mnie drczy, wezm adwokata. - dodaa z determinacj.
Nie wyglda na przekonanego.

- Zatem chce mi pani wmwi, e bylicie dobrym


maestwem?
- Tak - odpara drcym gosem. - I niech mi pan da wreszcie
spokj.
- Jest pani pewna, e tak si wam dobrze ukadao? adnych
problemw? Ktni, kopotw finansowych?
Syszc ironi w jego gosie, poczua zimny dreszcz.
- W ku te byo dobrze, pani Green? - cign bezlitonie.

s
u
lo

Sydney uznaa, e nie mia najmniejszego prawa pyta jej o tak


intymne szczegy. Zaplota rce na piersi i wytrzymaa jego
spojrzenie.

- Nie wydaje mi si, eby nasze ycie osobiste miao tu jakie

a
d
n
a
c
s

znaczenie - powiedziaa, starajc si zachowa naturalne brzmienie


gosu - ale jeli ju koniecznie chce pan wiedzie, to owszem, byo. Wzia gboki oddech. - Chcielimy nawet mie dziecko.
Zimny bysk oczu Raeburna przygas na uamek sekundy.
- Czyby?

- Tak - odwrcia wzrok, skubic brzeg sukienki. - Pragnam


dziecka bardziej ni czegokolwiek na wiecie.
Raeburn pochyli si nad ni tak blisko, e cofna si
odruchowo. Z przeraenia nawet nie poczua blu, jaki sprawiaa jej
wbijajca si w biodro krawd stou.
- No to dlaczego pani m mia operacyjnie przecite
nasieniowody? By bezpodny!
Oddech uwiz jej w gardle.
10

- Co?!
- Chce mi pani wmwi, e o tym nie wiedziaa?
Jego sowa zadaway jej niemal fizyczny bl. Potrzsna gow.
zy, ktre zebray si w kcikach jej oczu, potoczyy si po
policzkach.
- To nieprawda. Staralimy si o dziecko. Doug pragn go tak
samo jak ja. Zawsze to powtarza.
- Niestety, pani Green - odpar Raeburn. - Czytaem raport z
sekcji zwok. Nie mg mie dzieci.

s
u
lo

Sydney przycisna rk do ust, eby stumi szloch. W jednej


chwili stracia wiar w to, e Doug kiedykolwiek j kocha.

Wiedziaa, e co przed ni ukrywa, podejrzewaa nawet, e by

a
d
n
a
c
s

zamieszany w jak afer, nielegalny interes. Ale to...

Raeburn pooy rk na maszynie do pisania i pochyli si


nieznacznie.

- Wie pani, co myl? Zabia pani ma i potrzebowaa czasu,


eby ukry pistolet. Dopiero potem zadzwonia pani na policj - jego
gos by szorstki, nieprzyjazny. - Wczeniej skonny byem uwierzy,
e jest pani grzeczn dziewczynk, ale wanie znalazem motyw.
Nawet nie prbowaa si broni. Zbyt pno zrozumiaa, e daa
si wcign w puapk. Wanie utwierdzia go w przekonaniu, i
miaa powd, aby zabi swojego ma.
ZAPAD ZMIERZCH. Collin zdj okulary przeciwsoneczne i
zamylony zapatrzy si przed siebie. Prbowa uporzdkowa w
mylach informacje otrzymane od policji. Zastanawia si przy tym,
11

czy wstpi do miejscowego komisariatu i zada jeszcze kilka pyta,


czy te da sobie spokj.
Przyjecha do Beaufort, eby spaci dug wobec czowieka,
ktremu zawdzicza wzrok. Poruszony niesamowitym obrazem
zbrodni, spotka si ze swoim koleg z pracy, a zarazem serdecznym
przyjacielem Samem. Ten, korzystajc ze znajomoci, odszuka
nazwisko dawcy. Doug Green by przedsibiorc zajmujcym si
czeniem interesw nowopowstaych spek i pomnaaniem ich

s
u
lo

kapitau. Wyglda na bystrego faceta i cieszy si powaaniem wrd


swoich kontrahentw. Oeni si na rok przed mierci...

Collin poprawi si na fotelu samochodu. Myl, e nigdy nie


zdoa podzikowa Dougowi osobicie za tak hojny dar, nie dawaa

a
d
n
a
c
s

mu spokoju. Zosta zamordowany. Dlaczego? Moe kiedy rozwika


zagadk tej mierci, uwolni si wreszcie od krwawych wizji.
W drzwiach posterunku stana kobieta. Sydney Green!
Rozpozna j od razu. Widzia ju jej zdjcie w gazecie, ktr przysa
mu Sam. Na moment uniosa gow. Czu, jakby patrzya wprost na
niego. Na jej policzkach dostrzeg lady ez. Bya taka pikna.
Szczupa, ubrana w letni niebiesk sukienk na cienkich ramiczkach
i paskie sanday. Jej czarne wosy opaday na ramiona, a oczy miay
kolor nieba. Poczu si jak natrt, obserwujc j, gdy powoli sza do
samochodu. Czyby policja wyjania ju wszystko? Jeeli nie, to czy
i na ni pady podejrzenia?
Jako policjant doskonale zdawa sobie spraw, e w podobnych
wypadkach pierwszym podejrzanym bywa zazwyczaj wspmaonek.
12

Tym razem take fakty przemawiay na jej niekorzy. Brak ladw


wamania i uycia przemocy. Ofiara zastrzelona z bliska, z rewolweru
kaliber 40.Czas, jaki upyn, zanim zgosia zabjstwo, wystarczy,
eby pozaciera lady.
Obserwowa j uwanie. Moga by pogron w aobie wdow
albo sprytn aktork, ktra doskonale opanowaa rol. Wygldaa na
przygnbion. Musieli przesuchiwa j w niezbyt przyjemny sposb.
Sam zreszt pewnie te by tak zrobi. Zastanawia si, czy powinien
powiedzie jej o przeszczepie.

s
u
lo

Uruchomi silnik i pojecha za ni, starajc si utrzyma

bezpieczn odlego. Dugo kluczya, wreszcie przejechaa most nad


zatok, po czym skrcia w wirow alejk wiodc do maego,

a
d
n
a
c
s

biaego kocika. Collin wjecha tam za ni i zatrzyma si na


poboczu. Zobaczy, jak wysiada z samochodu i kieruje si w stron
pobliskiego, mocno zaniedbanego cmentarza. Zwrci uwag na
wypowiae sztuczne kwiaty, ktre wypeniay umieszczone na
grobach poszczerbione wazony. Poczu dziwny niepokj. Czy gdyby
zgin rok temu, kto przynosiby teraz kwiaty na jego grb?
Zacz pada drobny deszcz. Ze schowka na desce rozdzielczej
wycign lornetk i opuci szyb. Patrzy, jak Sydney odgarnia z
twarzy mokre wosy, widzia zy pomieszane z kroplami deszczu.
Klczaa na kamiennej pycie grobu i... rozmawiaa z mem. Collin
poczu zimno wzdu krgosupa. Postanowi powiedzie jej o
wszystkim. Wysiad z samochodu i wtedy usysza jej szloch.
- Doug, dlaczego mnie okamae? - zakaa.
13

Czu si niezrcznie, lecz mimo to podszed do niej i delikatnie


dotkn jej ramienia. Drgna i obrcia si, eby na niego spojrze. W
jej oczach dostrzeg jednoczenie przeraenie i bl.
- Kim pan jest? - wykrztusia.
Collin odetchn gboko i zdj okulary. Przez uamek sekundy
uleg zudzeniu, e go rozpoznaa. A waciwie jego oczy.
- Zapytaam, kim pan jest. - Nie wygldaa na zachwycon jego
obecnoci.

s
u
lo

- Nazywam si Collin Cash. - Wycign do niej rk.


- Bardzo pani wspczuj - doda cicho.

Nie przyja jego doni. Patrzya na niego obojtnie, lekko


przygryzajc wargi. Zrobia krok do tyu, jak gdyby zamierzaa uciec.

a
d
n
a
c
s

W tym momencie na parking zajechao beowe auto. Wysiedli z niego


starsi pastwo. Odetchna z ulg. Odprya si. Collin musia
przyzna, e nawet z zaczerwienionymi od paczu oczami Sydney
Green jest uderzajco pikn kobiet.

- Przykro mi z powodu mierci pani ma - powtrzy. W jej


oczach znw zalniy zy.

- Domylam si, e zna pan Douga - powiedziaa, obrzucajc go


nieprzyjaznym spojrzeniem.
Wyczu w jej gosie podejrzliwo, ale i zaciekawienie.
- Zawarlimy, hm... znajomo handlow - odpowiedzia
oglnikowo.
- Nie by pan na pogrzebie.

14

- Nie. Byem w szpitalu... Przyjechaem tutaj, eby wyrazi sw


wdziczno, mam pewien dug wobec pani ma
- ciszy gos. - Czy mgbym co dla pani zrobi?
- Nie, dzikuj. Poradz sobie. A teraz, jeli pan pozwoli,
wolaabym zosta sama.
Jej wygld przeczy jednak tym zapewnieniom. Bya smutna,
bezradna i na pewno nie samotnoci potrzebowaa teraz najbardziej.
Zadecydowa, e jeszcze nie pora mwi jej o przeszczepie.

s
u
lo

- Mam zamiar zatrzyma si w tutejszym hotelu. Gdybym w


jaki sposb mg by pani pomocny, prosz mi da zna.
Sydney cofna si o krok, wci nieufna.

- Musz ju i. - Pochylia gow, skupiajc wzrok na

a
d
n
a
c
s

przemoczonych sandaach.

- Odprowadz pani do samochodu.

- Wolaabym nie. - Rzucia mu niespokojne spojrzenie. Baa si


go. Czyby nie otrzsna si jeszcze z szoku po mierci ma? A
moe obawiaa si mczyzn w ogle? Nagle zrozumia swoj
niezrczno. Nagabuje samotn kobiet na opustoszaym cmentarzu,
w dodatku o zmierzchu. wiadomie utrzymywa teraz dystans, ale
wci szed za ni. W milczeniu doszli do jej samochodu.
Nagle Collin usysza w pobliu pisk opon. Nie wiedzie czemu
wydao mu si to podejrzane. Rozejrza si i zwrci uwag na szybko
odjedajc furgonetk. By to prawdopodobnie samochd
dostawczy lub serwisowy, w kadym razie nie powinien wzbudza
niepokoju. Ostatnio zrobiem si zbyt nerwowy, skarci si w duchu.
15

Jeszcze raz spojrza w stron Sydney. Staa przy samochodzie i


wygldaa na przeraon. Bez wahania pospieszy w jej kierunku. I
wtedy zauway metalowy przedmiot lecy na fotelu pasaera.
To by rewolwer.
SYDNEY ZAMARA. Natychmiast pomylaa o pistolecie,
ktrym zastrzelono Douga, a ktrego jeszcze nie znaleziono.
Dobry Boe, czyby to by ten? Ugiy si pod ni nogi, wic
eby nie upa, kurczowo przytrzymaa si drzwi samochodu.

s
u
lo

Mczyzna, ktrego poznaa na cmentarzu, musia to zauway, bo


zblia si szybkim krokiem. Jeli zobaczy pistolet, posdzi j o
zabjstwo ma i wezwie policj. Nie ma ani chwili do stracenia.
Wsiada do samochodu i przykrya pistolet torebk, po czym

a
d
n
a
c
s

podniosa gow, by upewni si, e nie spostrzeg tego gestu.

Niestety, za pno. Sta tu przy niej i szeroko otwartymi oczyma


wpatrywa si w fotel. Zrozumiaa, e musi ucieka. Pospiesznie
uruchomia silnik i ruszya, modlc si w duchu, eby nie jecha za
ni. Skrcia w gwn drog i odetchna z ulg. Na pewno jej nie
ledzi. Jednak nie moga przesta o nim myle. Tkwia w nim jaka
tajemnica, co, co j intrygowao, ale czego nie potrafia zrozumie.
DLACZEGO WOZIA w samochodzie wielostrzaow
czterdziestk? Czyby to znaczyo, e zabia swojego ma?
Collin zacz odczuwa zawroty gowy. wiato dnia przygaso i
straci ostro widzenia. Potrzsn gow, chcc pozby si cieni,
wirujcych mu przed oczyma. Na prno. Rozmyy si w szaro, z
ktrej wyoni si zarys postaci.
16

Czyja rka ciska rewolwer wycelowany w jego pier.


- Nie-szepcze.
Pada strza. Chwyta si za pier i chwil patrzy zdumiony na
krew sczc si z rany. Cie strzela po raz drugi.
Tym razem kula przeszywa jego serce. Pada na podog.
Szkaratna ciecz tryska mu z piersi, wsikajc w ciemnozielony
dywan. Krew napywa mu do ust i nosa, a gowa przechyla si na bok.
Ogarnia go ciemno. Wyciga rk, w pmroku lni na palcu zoty

s
u
lo

sygnet... Posta z cienia staje tu przy nim. Przez otwarte drzwi wpada
z korytarza cienka smuga wiata. Nie moe ju oddycha. Zapada w
ciemno i bl... Drzwi zamykaj si. Przymyka oczy.

Chwil pniej Collin otrzsn si. Krew pulsowaa mu w

a
d
n
a
c
s

skroniach, dray mu donie, a nogi byy cikie jak z oowiu. Ale y.


Nikt do niego nie strzela. Wci sta na parkingu przy cmentarzu.
Czyby widok rewolweru w samochodzie Sydney przywoa
kolejn wizj?

Ona tymczasem odjechaa, zabierajc bro ze sob. Dziwne.


Wikszo ludzi wybiera dla ochrony osobistej trzydziestk semk,
nie czterdziestk. Jeeli zatem Sydney zabia ma, dlaczego trzymaa
pistolet w samochodzie? By moe nie zdya si jeszcze go pozby..
Musi j odnale. Przede wszystkim po to, eby dowiedzie si,
czy bro naley do niej i czy to ta sama czterdziestka, z ktrej
zastrzelono Greena.
Pobieg do samochodu i ruszy z piskiem opon. Kiedy mija
tego forda, jego kierowca bysn ostrzegawczo wiatami. Collin
17

poczu nage ukucie blu pod powiekami. Szybko zapali wiata.


Prawie przeoczy fakt, e szary zmierzch przeszed w zupene
ciemnoci. Tak trudno znw przyzwyczai si do patrzenia na wiat...
Waciwie powinien wrci do hotelu, ale chcia jeszcze raz
porozmawia z Sydney. Ju prawie dogania jej samochd.
Jechaa zdecydowanie za szybko... Droga prowadzia w d, do
mostu. Dlaczego nie zwolnia?! Nadjedajcy z przeciwka samochd
ostrzeg j gonym klaksonem, gdy przejechaa podwjn cig lini.

s
u
lo

Ostrym, nagym skrtem omina stojcy na poboczu pojazd.

Zarzucio j przy tym tak mocno, e przez moment jechaa niemal na


dwch koach. Co ona wyczynia? Chce si zabi? - pomyla z
przeraeniem.

a
d
n
a
c
s

Prbowaa wanie omin stojc na rodku jezdni ciarwk.


Mocno nacisna hamulec. Nie zadziaa. Katastrofa bya
nieunikniona. cisna kierownic i przesuna dwigni zmiany
biegw. Samochd zwolni nagle i zjecha z drogi. Stacza si ze
zbocza z coraz wiksz szybkoci. Okrzyk przeraenia uwiz jej w
gardle...

- Boe, ratuj - zdoaa wyszepta.

Auto podskoczyo na jakim wyboju. Uderzya gow w okno, w


ustach poczua smak krwi. Z wysikiem podniosa oczy, usiujc
zobaczy, gdzie si znajduje. Dostrzega wrgi mostu.
Z jej piersi wydoby si szloch. Zanim zamkno si nad ni
lustro wody, pomylaa, e to ju koniec...

18

ROZDZIA DRUGI
- Jezu... - Collin zatrzyma si na poboczu dokadnie w chwili,
kiedy samochd Sydney wpad do wody.
Chwyci telefon i pospiesznie wybra numer policji. Rce mu si
trzsy. Nie byo chwili do stracenia. Odpi pas, wyrzuci zawarto
kieszeni na fotel i szarpn drzwi, gotw natychmiast biec do Sydney.
Wanie wtedy uzyska poczenie.

s
u
lo

- Halo! Zgaszam wypadek samochodowy!

- Czy moe pan poda szczegy? Miejsce? Rozejrza si


rozpaczliwie. Cholera! adnych wiate przy drodze, adnego znaku
w pobliu.

a
d
n
a
c
s

- Nie znam nazwy tej ulicy - rzuci. - To stao si przy mocie


prowadzcym do Beaufort od pnocy. Samochd wpad do wody.
Przylijcie natychmiast karetk!

Rzuci telefon i zbieg ze zbocza. Mia nadziej, e Sydney


przeya wypadek. Zrzuci buty i wskoczy do wody, bogosawic
wiczenia, jakie musia wykonywa w czasie rekonwalescencji.
Pozwoliy mu zachowa chocia resztki sprawnoci fizycznej.
Samochd Sydney zapad si tymczasem pod wod. Collin
zanurkowa, pyn najszybciej, jak mg. Zaczynao wanie
brakowa mu powietrza, kiedy dostrzeg Sydney. Miaa rozcite
czoo, ale ya! Szarpaa si rozpaczliwie,prbujc otworzy drzwi. W
jej oczach malowao si przeraenie. Mokre, ciemne wosy przylepiy

19

si do jej twarzy. Collin prbowa jej pomc, ale drzwi,


powstrzymywane cinieniem wody, nawet nie drgny.
Lekko zapuka w szyb i gestem pokaza jej, eby sprbowaa j
opuci. Gdyby to zrobia, woda wtargnaby do wntrza samochodu,
ale jemu atwiej by byo j wycign. Zauway przy tym, jak
zblada. Boe, coraz mniej czasu. Przymkna oczy, a jej gowa
osuna si na oparcie fotela. Tylko niech mu teraz nie umiera! Jakby
go usyszaa, bo ostatkiem si wycigna rk i opucia szyb.

s
u
lo

Woda wlaa si do auta. Sydney zakrztusia si, pokasywaa,


gorczkowo prbowaa zapa oddech. Collin z trudem wycign j
przez okno. Mia wraenie, e jego puca za chwil eksploduj. Obj
j ramieniem w pasie i pocign za sob w gr. Bl rozsadza mu

a
d
n
a
c
s

piersi, ale nie przestawa energicznie porusza nogami i wolnym


ramieniem. Po chwili wypyn na powierzchni.
- Sydney, syszysz mnie?

Jej ciao ciyo mu coraz bardziej. Miaa sine usta. Przestraszy


si, e nie udao mu si uratowa jej ycia. Z trudem dopyn do
nabrzea. Uoy j na trawie, uklk i zacz nasuchiwa bicia jej
serca. Cisza. Przycisn palec do jej szyi w poszukiwaniu pulsu.
Wci nic.
- Zlituj si, Sydney, nie rb mi tego...
Sam oddycha z wysikiem. Potrzebowa kilku gbokich
wdechw, eby przyj do siebie. Wtedy odchyli jej gow do tyu i
zacz wdmuchiwa powietrze do jej puc. Pierwsza prba nie
przyniosa rezultatu. Sydney wci leaa bez ruchu.
20

- Dalej, Sydney. Nie poddawaj si.


Pochyli si nad ni i znowu rozpocz sztuczne oddychanie.
Upyway nieskoczenie dugie sekundy. Wreszcie zakaszlaa i
zakrztusia si. Zapaa oddech. Pocztkowo nierwny i wiszczcy,
ale dla niego brzmicy niczym najpikniejsza muzyka. ya, Bogu
niech bd dziki. Odgarn z jej twarzy mokre wosy.
- Nie martw si, pomoc ju nadchodzi-pocieszy.
Jej policzki byy zimne i wilgotne, a skra sina. Jkna i

s
u
lo

zakaszlaa znowu. Wytar jej twarz mokr chusteczk, a potem


przytuli j mocno, delikatnie koyszc w ramionach i prbujc ogrza
wasnym ciaem. Otworzya oczy, a z jej ust wydoby si niewyrany
szept.

a
d
n
a
c
s

- Cicho, odpoczywaj - przerwa. - Wszystko bdzie dobrze.


Chyba j przekona, bo przymkna powieki i mocniej wtulia si
w jego ramiona. Uj jej smuk do i przyoy do swojej piersi. Nie
protestowaa.

Nadjechaa karetka, za ni policyjny radiowz. Dwch


pielgniarzy zakrztno si sprawnie wok Sydney. Po chwili jeden
z nich podszed take do Collina.

- Mnie nic nie jest. Zajmijcie si ni - odprawi go stanowczo..


Dopiero teraz zaczyna sobie zdawa spraw, jak wiele
ryzykowa. Przypomnia sobie ostrzeenie doktora Darbera, e woda
moe stanowi zagroenie dla jego oczu. Jednak nie myla o sobie,
kiedy nurkowa, eby ratowa Sydney. Nie mg przecie postpi

21

inaczej. Dug wobec Greena zobowizywa. Obieca sobie jednak, e


zgosi si do lekarza zaraz po powrocie do hotelu.
Podszed do noszy, na ktrych leaa Sydney i delikatnie
ucisn jej rk.
- Zaraz si pani zaopiekuj .
Skina lekko gow. Poczu ukucie w sercu, kiedy zobaczy
lady krwi na jej wosach i brudne struki wody spywajce z jej
policzkw. Zauway, e ci jej powieki. Za chwil zemdleje, a on
wci nie wie, jak jej pomc.

s
u
lo

- Czy nic jej nie grozi? - zapyta. Lekarz potrzsn gow.


- Nie, ale wemiemy j na obserwacj i badania.
Niewykluczone, e trzeba bdzie j przewietli.

a
d
n
a
c
s

Collin przecign rk po wosach. Moe powinien z ni


zosta? Z drugiej strony nie ma przecie do tego prawa. Jest dla niej
zupenie obcym czowiekiem.

- Zajmijcie si ni. Przesucham j pniej - powiedzia jeden z


policjantw. Inny, wysoki i muskularny, podszed do Collina.
- Jestem sierant Raeburn. Czy mog prosi o paskie nazwisko?
- Collin Cash.

- Ma pan jaki dokument tosamoci?


Collin sign do kieszeni i w tym momencie przypomnia sobie,
e wyrzuci jej zawarto na przednie siedzenie samochodu. Podszed
do auta i po chwili wrczy policjantowi swoje prawo jazdy. Ten
obejrza je uwanie, po czym zapyta:

22

- Mieszka pan w Charleston. Co w takim razie pan robi tutaj,


panie Cash?
- Jestem na urlopie - odpar. Zdecydowa, e nie pora opowiada
caej historii. - Niedawno przeszedem powan operacj i potrzebuj
czasu, eby wrci do zdrowia - wyjani oglnikowo.
- Zechce mi pan opowiedzie, co tu si zdarzyo? Collin
dokadnie opisa to, co widzia, starannie pomijajc szczegy
dotyczce spotkania Sydney na cmentarzu.

s
u
lo

- Wic nie zna pan pani Green? Collin potrzsn gow.

- Czy nie widzia pan w pobliu jakiego innego samochodu? dopytywa si policjant. -I moe domyla si pan, dlaczego jechaa tak
szybko?

a
d
n
a
c
s

- Nie - odpowiedzia stanowczo. - Skrcia w bok, eby unikn


zderzenia z ciarwk i wtedy stracia panowanie nad samochodem.
Sam zachodzi w gow, dlaczego prowadzia tak brawurowo.
Odjechaa wprawdzie z cmentarza bardzo wzburzona, ale chyba nie...
- Ka wycign jej samochd i sprawdzi go - gos Reaburna
przerwa te rozmylania. - Zatrzyma si pan w miecie?
Collin pokiwa gow.

- Tak. W miejscowym hotelu. Powinienem tam wrci, eby


doprowadzi si do porzdku.
Raeburn chwyci go za okie.
- By moe bd musia z panem pniej porozmawia.
- Prosz bardzo. - Tak naprawd to ja bd ci musia zada kilka
pyta o morderstwo Greena, doda w mylach.
23

- Dobrze si stao, e jecha pan za ni - skomentowa Raeburn. Miaa chyba szczliwy dzie.
Collin spojrza na niego, uderzony ironicznym tonem ostatniej
uwagi.
- Wprawdzie to nie ja miaem wypadek, ale to chyba take mj
szczliwy dzie. Udao mi si nie uton - rzuci cierpko.
Raeburn wzruszy ramionami.
- Miaem na myli szczliwy zbieg okolicznoci, e pan wanie
nadjecha.

s
u
lo

Policjant nie podoba si Collinowi od pierwszej chwili, nie


zamierza wic mu wyjania, e bynajmniej nie szczliwy zbieg
okolicznoci sprawi, e si tutaj znalaz.

a
d
n
a
c
s

Wsiad do samochodu, lecz zamiast do hotelu, pojecha do


szpitala. Po drodze wmawia sobie, e zajrzy tam tylko na chwil,
eby sprawdzi, jak czuje si Sydney. W rzeczywistoci co cigno
go do tej kobiety.

SYDNEY OTWORZYA oczy, ale szybko zamkna je


ponownie. Wci nie miaa siy si poruszy. Mimo to zdawaa sobie
spraw ze wszystkich bada, jakim j poddano.
Teraz chciaa tylko spa...
Przypomniaa sobie szczegy wypadku tak wyranie, e niemal
poczua smak wody, ktr si krztusia. W uszach cigle jeszcze
brzmia jej pisk opon i przeraliwy oskot metalu. Drgna
przestraszona.

24

- Wszystko w porzdku. Jest pani bezpieczna - uspokoi j niski


mski gos.
Podniosa powieki i zobaczya obok ka mczyzn, ktrego
poznaa na cmentarzu. Jak on si nazywa? Collin Cash.
Ogarn j strach.. Czego tutaj szuka? Po chwili jednak
uspokoia si. Przecie uratowa jej ycie. Powinna by mu
wdziczna, a nie podejrzewa go o najgorsze. Z drugiej jednak strony
zawioda si ju nawet na najbliszej osobie. Doug, ktremu

s
u
lo

bezgranicznie ufaa, oszukiwa j przecie bez skrupuw...

- Lekarz powiedzia, e stan pani zdrowia nie budzi niepokoju.


Ma pani tylko kilka skalecze i potucze, i troch wody w pucach.
Teraz musi pani wypocz.

a
d
n
a
c
s

Sydney potakiwaa, czujc, jak zy wzruszenia napywaj jej do


oczu. Podnis do i otar je delikatnie. Patrzy na ni czule.
- Dzikuj panu za ratunek - z trudem wydobya gos z
opuchnitego garda.

Collin zmarszczy brwi.

- Cicho, niech pani nic nie mwi. - Widzc, e prbuje jeszcze


co powiedzie, pooy palec na jej wargach. - Musi pani
odpoczywa. - Nagle zgasa tkliwo w jego spojrzeniu. - Policja chce
jutro zada pani kilka pyta o wypadek.
Zmrozia j myl o Raeburnie. Za nic na wiecie nie chciaaby
jeszcze raz przey upokorzenia jego przesuchania. Zamkna oczy,
eby odpdzi ze wspomnienia. Collin zrozumia to inaczej.

25

- Zajrz do pani pniej - wyszepta. - A teraz prosz sprbowa


zasn.
Kiedy wyszed, zacisna mocno palce na przecieradle. Targay
ni sprzeczne uczucia. Ocali jej ycie, powinna by mu wdziczna i
okaza to. Jednak wci jeszcze mu nie ufaa. Zna Douga. Kim by
wobec tego i co robi w Beaufort, bo przecie nie przyjecha po to, by
zoy jej kondolencje? Zreszt mniejsza o to, czego chce Collin
Cash. Nie zasuguje na zaufanie przede wszystkim dlatego, e zna

s
u
lo

Douga. Nie ma ochoty spotyka si z nim ponownie. Jedyne, czego


teraz pragnie, to zapa w gboki sen i zapomnie, cho na chwil, o
wszystkich kopotach.

COLLINA BOLAA GOWA. Co gorsza, nie widzia najlepiej.

a
d
n
a
c
s

Cay czas przeladoway go sowa doktora Darbera: w kadej chwili


pana organizm moe odrzuci przeszczep". Postanowi, e zanim std
wyjedzie, podda si badaniom w szpitalu. Co prawda nie podejrzewa,
eby nadwery oczy, ale niepokoiy go te objawy.
Jego przemoczone ubranie zdyo ju wyschn, lecz sztywna
tkanina wci podraniaa skr. W dodatku przesika zapachem
morskiej wody i ryb. Marzy o gorcym prysznicu i kieliszku koniaku,
ale jedno i drugie musiao poczeka. Najbardziej chcia uzyska
odpowied na drczce go pytanie, dlaczego przeladoway go
krwawe wizje.
Kiedy tylko dotar do hotelu, zadzwoni do Darbera.
- Tak, pamitam o lekarstwie - zapewni go, po czym
opowiedzia mu o swoich pywackich wyczynach i dziwnej wizji na
26

cmentarzu. - To nie by sen, panie doktorze... -Mocniej zacisn palce


na suchawce telefonu. -I zapewniam pana, e nie zwariowaem.
- Czy chce pan powiedzie, e widzia ducha? - zapyta Darber,
nie kryjc niedowierzania.
- Nie, oczywicie. - Collin przeszed ca dugo pokoju. - Nie
rozumiem tego, co widziaem, ale jestem pewien, e to przydarzyo mi
si naprawd.
- Prosz posucha, strzelano do pana ponad rok temu -

s
u
lo

tumaczy Darber - i to, co pan wtedy przey, tkwi w paskiej


podwiadomoci.

- Nie, to nie to. Przecie dostaem postrza w gow, nie w serce.


I znajdowaem si wtedy poza domem.

a
d
n
a
c
s

- Jest pan pewien, e pan si nie zdrzemn i wtedy... ?

- Nie spaem. - Collin niecierpliwie przecign rk po


kilkudniowym zarocie. - A moe lekarstwo, ktre mi pan przepisa,
powoduje halucynacje.

Darber zastanowi si.

- To jest moliwe - orzek po chwili - lecz bardzo mao


prawdopodobne.

- Pomimo e lek jest wci w fazie eksperymentu?


- Tak. To raczej substancje znieczulajce weszy w interakcj ze
skadnikami lekarstwa i spowodoway u pana dziwne doznania zaraz
po operacji, co moe dawa zna o sobie dopiero teraz. Chyba e...
- Chyba e co?
- Chyba e pi pan alkohol.
27

- Na lito bosk, nie! - wyrzuci z siebie Collin.


- Sam pan przyzna, e by pan zmczony i e by pan na
cmentarzu. By moe, wie pan...
- Panie doktorze, czy pan sugeruje, e to wszystko jest
wytworem mojej wyobrani? - zapyta rozdraniony i rozgoryczony. Nie wymyliem sobie tego.
- Niech mi pan natychmiast da zna, jeeli to si powtrzy uci dyskusj Darber. - I prosz pamita o naszym nastpnym
spotkaniu.

s
u
lo

Collin liczy, e doktor zastanowi si jeszcze nad rozsdnym


wyjanieniem caej tej sprawy, niestety usysza tylko popieszne do
widzenia". Poczenie zostao przerwane. Zrezygnowany odoy

a
d
n
a
c
s

suchawk i nerwowo potar skro. Potem wszed do azienki, zrzuci


z siebie brudne, wilgotne ubranie i odkrci prysznic. Gorca woda
dziaaa cudownie kojco, ale nie potrafi si odpry. Wci stawa
mu przed oczami obraz toncej Sydney. Pamita strach, jaki ogarn
go na myl, e ta kobieta moe umrze...

Nagle zakrcio mu si w gowie. W obawie, e upadnie, szybko


zakoczy kpiel i nagi wcign si na ku. Mia nadziej, e rano
pozbdzie si przykrych dolegliwoci. Modli si, eby nie byy to
symptomy odrzutu przeszczepu.
A moe doktor mia racj? - przemkno mu przez myl. Moe
rzeczywicie wymyli sobie scen morderstwa, kiedy zobaczy
rewolwer w samochodzie Sydney? A moe powinien pj do

28

psychiatry? Odrzuci wszelkie wtpliwoci. Nie pora teraz si nimi


martwi. Potrzebuje snu.
Zamkn oczy i wkrtce usn. ni, ale nie o morderstwie, a o
piknej Sydney. Jej dugie, ciemne wosy leay spltane na poduszce,
ciemnozielona suknia podkrelaa krgo piersi i biel skry... Na
szyi czu jej ciepy oddech, kiedy podniosa si, by go pocaowa.
Bya smutna i niewyobraalnie bezbronna. Pragn jej. Chcia j
chroni... Musia j mie.

s
u
lo

Obudzi si nagle i przerazi otaczajc go ciemnoci. Oddycha


nierwno, donie mia mokre od potu. Obrci si na bok i zapali
lamp. Odetchn z ulg, kiedy rozbyso wiato. Widzia.

Przymkn oczy. Wmawia sobie, e Sydney Green wcale go nie

a
d
n
a
c
s

obchodzi. Po prostu pojawia si w jego yciu niemal rwnoczenie z


tym, jak odzyska wzrok. To naturalne, e cigle o niej myla,
przecie kojarzya mu si z wielkim szczciem, jakie daje moliwo
patrzenia na wiat wasnymi oczami. A waciwie oczami jej ma....
Potrzebowa kogo bliskiego, z kim mgby dzieli rado.
Pomyla nawet, eby zadzwoni do swojej byej przyjaciki Debbie,
ale zrezygnowa natychmiast, kiedy tylko przypomnia sobie jej
reakcj na wiadomo, e przesta widzie. Debbie ucieka czym
prdzej z jego ycia, nie chciaa by z kalek.
Tak zreszt zachowuje si wikszo kobiet. Nie pozwoli wic
sobie na sabo i nie ulegnie urokowi Sydney Green. Uderzy pici
w poduszk. Na pewno nie!

29

Rozwie zagadk morderstwa Douga i wrci do Charleston. A


ona pana Greena obchodzi go jedynie jako gwna podejrzana.
SYDNEY OBUDZIA SI wczesnym rankiem. Bolao j cae
ciao. Jeszcze raz wrcia pamici do wczorajszego wypadku.
Przypomniaa sobie, z jakim powiceniem Collin Cash ratowa jej
ycie i jak bardzo si stara, by czua si bezpieczna. Mimo to
postanowia, e wicej go nie zobaczy. Nie zostanie w szpitalu ani
chwili duej, ni bdzie to konieczne, wic kiedy pan Cash znowu tu
przyjdzie, na pewno jej nie zastanie.

s
u
lo

Z rozmyla wyrwao j pukanie do drzwi. Przestraszya si, e


to on, ale w progu ukazaa si Kelly Cook, jej ssiadka i przyjacika.
Niemal wbiega do rodka z bukietem kwiatw w rku i uciskaa j
serdecznie.

a
d
n
a
c
s

- Musiaam ci zobaczy - powiedziaa. - Umieraam z


niepokoju.

- Dziki za kwiaty. - Sydney sprbowaa usi, lecz tylko


skrzywia si, gdy jej minie odmwiy posuszestwa. - Gdzie jest
moja chrzenica?

- Zostawiam j na dole z pielgniark. Wiesz, e niechtnie


wpuszczaj tu dzieci.
- Wiem, ale bardzo chciaabym j zobaczy.
Sydney zawsze lubia dzieci, a Megan, creczk Kelly, wprost
uwielbiaa.

30

- Och, Syd, nie mogam uwierzy, kiedy usyszaam w


wiadomociach o twoim wypadku. - Kelly usiada na krzele obok
ka. - Co si stao?
- Nie wiem - kurczowo zacisna palce. - Straciam panowanie
nad kierownic. Nie mogam si zatrzyma. To byo straszne.
Orzechowe oczy Kelly pociemniay z przeraenia.
- Chcesz powiedzie, e zawiody hamulce?
- Tak podejrzewam. Naciskaam je raz za razem, ale nie dziaay.

s
u
lo

- Dziki Bogu, ju jest po wszystkim, a tobie nic si nie stao. Kelly pogadzia j po ramieniu. - To najwaniejsze. Pielgniarka
powiedziaa, e pozwol ci dzisiaj wrci do domu.

- Tak - odrzeka sabym gosem Sydney. - Nie mog si

a
d
n
a
c
s

doczeka, kiedy opuszcz to miejsce.

Jaki mczyzna na korytarzu z haasem wytar nos. Drzwi


otworzyy si. Sydney a jkna, widzc w nich sieranta Raeburna.
- Jak si pani dzisiaj czuje, pani Green? - Zmierzy j
nieprzyjaznym spojrzeniem.

- Lepiej - ze wszystkich si staraa si panowa nad emocjami.


- To okropne, sierancie, prawda? - zagadna go Kelly. Hamulce w samochodzie Sydney zawiody. Czy Doug nie oddawa go
do przegldu? - zwrcia si do przyjaciki.
- Zazwyczaj tak, ale ostatnio czsto wyjeda i nie mia na to
czasu... - przygryza wargi.
Raeburn zmarszczy brwi.
- Czy to prawda?
31

- Tak. Nie wiem, co si stao - wytrzymaa jego badawcze


spojrzenie. - Nigdy wczeniej nie dziao si z nimi nic zego.
- Pogotowie drogowe ju wycigno samochd z wody. Pospiesznie zapisa co w notesie. - Dokadnie go obejrzymy.
Sydney drgna. Przypomniaa sobie pistolet zostawiony na
przednim siedzeniu. Nie miaa pojcia, skd si tam wzi, niemniej
jednak by w jej aucie. Co si stanie, jeli policja go odnajdzie, a
Reaburn dojdzie do wniosku, e to ona zabia wasnego ma?

s
u
lo

- Zawiadomi pani o wynikach ogldzin - odezwa si Raeburn,


a wychodzc mlasn jzykiem w denerwujcy sposb.

Myli Sydney kryy teraz wok pistoletu. Moe go nie


znajd? - pocieszaa si. Niewykluczone przecie, e zosta zmyty do
oceanu.

a
d
n
a
c
s

- Wziam mj samochd. - Kelly przerwaa tok jej myli. - Jeli


tylko lekarz pozwoli, zabior ci do domu.

- Koniecznie, Kel. Dzi po poudniu umwiam si na sesj


zdjciow.

- Jestem pewna, e ktokolwiek by to nie by, zgodzi si


przesun j na inny termin.

- Wiem, lecz po tym, co si wydarzyo, musz si czym zaj westchna. - Zadzwoni tylko do Marli i zapytam, czy nie moe
przyj dzisiaj troch pniej. Mam nadziej, e praca pomoe mi
zapomnie o wypadku.

32

- To chyba nie jest najlepszy pomys, Syd. Obiecaj mi, e


najpierw pooysz si i odpoczniesz, a jeli nie odzyskasz peni si,
zadzwonisz i odwoasz sesj.
Troska przyjaciki wzruszya Sydney. Gotowa bya przysic, co
tylko zechce, byleby j uspokoi.
- Obiecuj. A moe ty przyprowadzisz Meg? Zrobiabym jej
troch zdj. W kocu obiecaam jej pikny portret.
- Moe - odpara dyplomatycznie Kelly. - Wolaabym jednak,
eby bardziej dbaa o swoje zdrowie.
- Nie ma obawy.

s
u
lo

Sydney ucisna do przyjaciki, wdziczna za okazywane jej


zainteresowanie. Przez ostatnie kilka miesicy doskwieraa jej

a
d
n
a
c
s

samotno, nawet przed mierci Douga. Teraz, kiedy dowiedziaa si,


e nie chcia mie z ni dzieci, czua si jeszcze gorzej. Czy w ogle
kiedykolwiek j kocha? -

COLLIN LE SPA tej nocy. Nie pomogo mu nawet zapalone


wiato. Z ulg obudzi si wczenie rano i uwolni od drczcych
koszmarw. Bolay go minie. Z trudem podnis si z ka. Nie
mg pozwoli sobie na leniuchowanie. Mia mnstwo Spraw do
zaatwienia.
Wzi prysznic, woy dinsy i bawenian koszul. Cay czas
odpdza od siebie myli o Sydney Green. Jest tylko podejrzan, tylko
podejrzan - powtarza. Robi to nawet wwczas, kiedy podczy
swego laptopa do policyjnego komputera i sprawdza Douga Greena.
Rzeczywicie, prowadzi rozlege interesy. Collin postanowi
33

dowiedzie si o nich czego wicej. Pienidze i walka o wpywy to


bardzo czste motywy zbrodni. Zwaszcza wielkie pienidze, a Doug,
zdaje si, umia je zdobywa. Gdyby nie byo Sydney Green,
podejrzanej numer jeden...
SYDNEY DOSOWNIE ZANIEMWIA z wraenia, kiedy
przeczytaa artyku o swoim wypadku zamieszczony na pierwszej
stronie gazety. Dowiedziaa si z niego, e policja bada kady
szczeg tego zdarzenia i podejrzewa, e moe mie zwizek ze

s
u
lo

mierci jej ma. Co za idiota wypisuje takie bzdury? W dodatku nikt


nie pofatygowa si jeszcze, eby znale prawdziwego morderc.
Oczywicie, skoro Raeburn jest przekonany, e ju go ma...

Ze zoci rzucia gazet na biurko. Bogu dziki, nie znalaza

a
d
n
a
c
s

adnej wzmianki o rewolwerze. Moe jednak zmya go woda?


Ciekawe, jak w ogle trafi do jej samochodu?

Zdenerwowana, wzia szybki prysznic, po czym w popiechu


naoya czarny sweterek z krtkimi rkawami i beowe spodnie.
Miaa nadziej, e pochonita prac zapomni o drczcych j
problemach i o tajemniczym mczynie, ktry pojawi si nie
wiadomo skd na cmentarzu, a potem ocali jej ycie. Wci
zastanawiaa si, co waciwie czyo go z Dongiem.
Wybiega z domu i posza prosto do swojej pracowni. Musiaa
wybra ta do portretu maej Beth Perkins. Postanowia, e cz zdj
zrobi na biaym tle, a pozostae - na swoim ulubionym,
przedstawiajcym wysokie drzewa. Ledwie si z tym uporaa, kiedy
nadesza czteroletnia modelka w towarzystwie swojej mamy, Marli.
34

- Dzie dobry - Beth obrcia si, z dum prezentujc now


row sukienk. Ruchem dorosej kobiety poprawia przy tym dugie
wosy.
- Wygldasz przelicznie - pochwalia j Sydney.
Beth przytulia si do niej mocno, a potem podniosa gow i
spojrzaa zaciekawiona na jej czoo.
- Ojej, skd masz taki czerwony lad? - zapytaa.
- To siniak - wyjania Sydney. - Wczoraj w nocy miaam
wypadek.

s
u
lo

Dziewczynka ze wspczuciem cigna brwi.


- Bardzo ci boli?

- Nie, skarbie - z umiechem otoczya dziewczynk ramieniem. -

a
d
n
a
c
s

Nic mi nie jest. Tylko troch si przestraszyam.

- Rany boskie, Sydney! - wtrcia si Marla. - Czytaam o tym w


gazecie! Co si stao?

Sydney opowiedziaa jej w skrcie o caym zdarzeniu, ze


wzgldu na dziecko omijajc najbardziej drastyczne szczegy.
- Naprawd wszystko w porzdku - zapewnia. - Zostao mi
tylko troch siniakw.

- Tak mi przykro... - Marla ze wspczuciem pokrcia gow. Gdybym moga co dla ciebie zrobi...
- Owszem. Pozwl mi sfotografowa twoj liczn creczk. Sydney artobliwie poaskotaa Beth.
- Dziki, e zgodzia si powici nam dzisiaj czas powiedziaa Marla, kiedy Sydney przygotowaa owietlenie. - Na
35

pewno fatalnie si czujesz, ale zrozum, zaley mi, eby portret by


gotowy na zjazd rodzinny za kilka tygodni.
- Wiesz, e uwielbiam fotografowa Beth. - Sydney nastawia
obiektyw. - Doskonale - powiedziaa, kiedy dziecko zabawnie
zmarszczyo nosek.
Wykonaa mnstwo zdj. Lubia swoj prac, a poza tym
dziewczynka zachowywaa si niczym profesjonalistka. Pozowaa
chtnie i z duym wdzikiem.

s
u
lo

- Bya cudowna, kochanie - pochwalia j, kiedy skoczyy. Jeste jedn z moich ulubionych modelek.
Beth z caej siy obja j w pasie.
- Kocham ci! - zawoaa.

a
d
n
a
c
s

- Ja te ci kocham. - Oczy Sydney wypeniy si zami, kiedy


dziecko pocaowao j w policzek.

Taka mogaby by jej wasna creczka... Bolao j wspomnienie


tego, jak bardzo Doug j oszuka. Podda si wasektomii i nawet jej o
tym nie powiedzia, a ona, gupia, czekaa na dziecko. Tak bardzo
chciaa je mie. Sdzia, e Doug myli podobnie. Czsto o tym
rozmawiali, snuli plany. Jak mg tak z ni postpi? Pewnie mia si
w duchu z jej naiwnoci. Wszystko, co mwi, byo kamstwem. Co
gorsza, cay czas utwierdza j w przekonaniu, e to ona jest
bezpodna.
- Jak si czujesz po tym wszystkim? - cichy gos Marli przywoa
j do rzeczywistoci. - Wiem, e mier ma bya dla ciebie duym
ciosem.
36

- Jako sobie radz - odwrcia wzrok, unikajc wspczujcego


spojrzenia Marli.
- Czy policja ju wie, kto go zabi? Sydney drgna nerwowo.
- Jeszcze nie - rzucia na pozr obojtnie.
- Mam nadziej, e go dopadn. - Marla wierzchem doni otara
oczy. - Doug by takim przystojnym mczyzn. I bardzo
inteligentnym, prawda?
- Tak - potwierdzia bez entuzjazmu. Wystarczajco
inteligentnym, eby zrobi z niej idiotk.

s
u
lo

Na twarzy Marli pojawi si zagadkowy umiech.


- Bardzo nam go w klubie brakuje - powiedziaa.

- W klubie? - Sydney nie potrafia ukry zdziwienia.

a
d
n
a
c
s

- Tak. Klub Zdrowia i Rekreacji. - Marla zmarszczya brwi. Chyba wiesz, e do niego nalea.

- Ach, tak - Sydney sprbowaa si umiechn. - Cigle


wyjeda w podre subowe, wic nie sdziam, e bywa tam tak
czsto.

Marla wzruszya ramionami.

- C, wprawdzie on i Randy nie przepadali za sob, ale caa


reszta bardzo go lubia. Trzymaj si, Syd. - Wzia creczk za rk i
wysza, machajc jeszcze na poegnanie.
Sydney zostaa sama. Nie miaa pojcia, e Doug by czonkiem
tego klubu. Co wicej, nigdy by nie przypuszczaa, e jego stosunki z
Randym, mem Marli, nie naleay do najlepszych. Dowiaduje si o
nim coraz to ciekawszych rzeczy. A sdzia, e po roku maestwa
37

nie ma przed ni tajemnic. Przypomniaa jej si zapakana twarz Marli


na pogrzebie Douga. Czyby znaa go lepiej ni jego wasna ona?
Ockna si na dwik telefonu. W suchawce usyszaa gos
Kelly.
- Cze Kel, kiedy si u mnie pojawisz?
- Meg jest dzisiaj okropnie marudna. Chyba zbkuje.
- Biedne malestwo. - Sydney zawsze przejmowaa si
cierpieniami dzieci. - Masz dla niej jakie lekarstwo?

s
u
lo

- Tak. Wanie posmarowaam jej dzisa specjaln maci. A


teraz chyba obie si zdrzemniemy - powiedziaa Kelly ze miechem. Ale moe wpadniemy do ciebie wieczorem. Zrobisz maej kilka zdj,
a potem zamwimy pizz.

a
d
n
a
c
s

- Wspaniale - ucieszya si Sydney. Natychmiast postanowia, e


popoudnie spdzi w ciemni, eby nadrobi zalegoci. - Wobec tego
czekam na was wieczorem.

Kilka godzin pniej powiesia na sznurku ostatnie mokre


zdjcie i wysza z ciemni. Otworzya szuflad biurka i zajrzaa do
notatnika z umwionymi spotkaniami. Od mierci Douga byo ich tam
niewiele. A szkoda. Wanie teraz potrzebowaa nowych zlece, ktre
pozwoliyby jej zapomnie o problemach. Przymkna oczy i
przywoaa obraz Collina Casha. Doskonale pamitaa jego twarz. To
dziwne, ale kiedy spojrzaa mu w oczy, poczua, jakby znaa go od
dawna. Jakby co ich czyo. A kiedy ocali jej ycie...
Drgna przestraszona, wyczuwajc czyj obecno. Odwrcia
si i w drzwiach zobaczya Collina. Sta oparty swobodnie o framug i
38

uwanie j obserwowa. Jego wysoka, barczysta posta zdawaa si


wypenia ca pracowni. Kilkudniowy zarost ocienia kwadratowy
podbrdek, wosy, nieco za dugie, dotykay konierzyka koszuli.
Delikatne zmarszczki wok oczu dodaway mu uroku. Bez wtpienia
by atrakcyjnym mczyzn.
Z zaenowaniem stwierdzia, e wpatruje si w niego zbyt dugo.
Nie powinna nawet myle o jego urodzie. Bya wdow zaledwie od
kilku tygodni! Poza tym, ten czowiek zna Douga, a to oznaczao, e
nie nalea do najuczciwszych.

s
u
lo

Na szczcie zadzwoni telefon. Signa po suchawk,


szczliwa, e moe odwlec ich rozmow.

- Studio fotograficzne, sucham - zacza, przerzucajc nerwowo

a
d
n
a
c
s

stert rachunkw.

- Sydney? Tu Steve Wallace z Norvek Pharmaceuticals.


- Cze, Steve. Czym mog ci suy?

- Chcemy wprowadzi na rynek nowy rodek odchudzajcy zawiesi gos. - Niestety, brakuje nam czci dokumentw
przygotowywanych przez Douga, a dotyczcych porozumienia
patentowego.

- Co? - odwrcia si od Collina i zniya gos, eby nie mg


sysze rozmowy.
- Zrozum, troch si spieszymy. Rzecz powinna ukaza si na
rynku w lipcu.

39

- Tak, oczywicie - odpara, cho szczerze mwic, nie miaa


pojcia, o co chodzi. W suchawce rozlegy si trzaski, wic nerwowo
odsuna j od ucha.
- Po mierci Douga odoylimy spraw - cign Steve - ale
teraz najwyszy czas, eby wszystko uporzdkowa. Niestety, nie
moemy odnale najwaniejszej dyskietki. Informacje na twardym
dysku take nie s kompletne. Czy Doug mia jakie kopie w domu?
- Nie jestem pewna.

s
u
lo

- Posuchaj Sydney - powiedzia twardo. - Czy mgbym wpa


do ciebie i przejrze jego rzeczy?

Zamrugaa nerwowo. Znaa Steve'a od kilku miesicy. W


przeszoci nieraz rozmawia z ni o rnych sprawach dotyczcych

a
d
n
a
c
s

Douga, za kadym razem z coraz wikszym zaangaowaniem. Czyby


to on zastrzeli jej ma? Nie zdy potem przeszuka mieszkania, bo
wczeniej wrcia do domu...

- Poczekaj chwil - zastanowia si. - Nie rozumiem. Doug


zamkn t spraw miesic temu.

- To samo powiedzia nam. Ale nie dostarczy kopii umowy


licencyjnej. Poza tym ostatnio usyszaem, e konkurencyjna firma
wyprodukowaa podobny rodek, gotowy ju do wprowadzenia na
rynek.
- Co? Jak to moliwe? Wallace zawaha si.
- Daleki jestem od posdzania kogokolwiek zacz ostronie lecz nie moemy wykluczy, e Doug sprzeda umow konkurencji.
Sydney zaniemwia na chwil.
40

- Naprawd sdzisz, e mg to zrobi? - wydusia wreszcie.


- Nie wiem - odrzek szorstko Steve. - Dlatego musz odnale
ten dokument. Pozwl zatem, e wpadn.
- Nie, nie ma potrzeby - odpara pospiesznie. - Sama to zrobi i
jeli znajd co w komputerze Douga, natychmiast do ciebie
zadzwoni.
- Ale Sydney...
- Steve, posuchaj. Tak samo jak ty pragn, ebycie odnieli

s
u
lo

sukces i na pewno niczego przed tob nie zataj - zapewnia. Odezw si, jeli tylko na co trafi.

Zaenowana odoya suchawk. To niemoliwe. Wiedziaa, e


Doug pracowa nad t umow wiele miesicy. Nowy specyfik

a
d
n
a
c
s

rzeczywicie hamowa aknienie. Poza tym zawiera wszelkie

skadniki potrzebne organizmowi i znacznie przyspiesza przemian


materii. Mia podbi rynek. Zarzd firmy Norvek Pharmaceuticals
szacowa przysze zyski na miliony dolarw. Moe Steve chcia
wyudzi nalene Dougowi udziay? A moe to Doug prbowa
oszuka firm?

Nagle przypomniaa sobie, e ma gocia. Collin Cash nadal sta


w drzwiach i bacznie si jej przyglda. Zdecydowanie nie chciaa
mie z nim do czynienia. Kto taki jak on atwo mg wpdzi j w
kopoty. Niestety, musiaaby chyba by martwa, eby nie ulec jego
niepokojcemu urokowi. Moga by mod wdow, oszukan,
zawiedzion, moe nawet miertelnie zranion...

41

Ale z ca pewnoci ya i nie moga pozosta obojtna wobec


bliskoci atrakcyjnego mczyzny!
Postanowia, e za wszelk cen dowie si, po co tu przyjecha i
skd zna Douga. Wiedziaa jednak, e musi zachowa ostrono i
utrzyma dystans. Drugi raz nie da si oszuka.

a
d
n
a
c
s

s
u
lo

42

ROZDZIA TRZECI
Collin zachowywa kamienny spokj przez cay czas rozmowy,
jak Sydney prowadzia przez telefon. Chocia ciszya gos, sysza
niemal kade sowo. Przypuszczenie, e mier Douga miaa zwizek
z jego prac mogo okaza si trafne. Przeledzi dzi mnstwo
artykuw prasowych opisujcych dziaalno Douga. Wynikao z
nich, e osiga krociowe zyski. A e due pienidze oznaczaj czsto
jeszcze wiksze kopoty.

s
u
lo

Dowiedzia si take, e Doug Green ubezpieczy si na

wypadek mierci na spor sum, ktra miaa by wypacona Sydney.

a
d
n
a
c
s

Wygldao na to, e zostaa spadkobierczyni sporego majtku. Fakt


ten przemawia na jej niekorzy, tym bardziej e to ona pierwsza
znalaza ciao, a potem pltaa si w zeznaniach. To, e Raeburn
jeszcze jej nie aresztowa, graniczyo z cudem. Prawdopodobnie
czeka, a znajd bro mordercy.

Kiedy odoya suchawk i odwrcia si do niego, wyczu, e


staa si znacznie ostroniejsza. Tak, na pewno moga by gwn
podejrzan. Ciekawe, co staraa si ukry?

- Dzie dobry - powiedzia, wodzc wzrokiem po rozwieszonych


na cianie fotografiach. - Jak si pani czuje?
- Dzikuj, ju dobrze.
- Wspaniae zdjcia - prbowa zacz rozmow.
- Dzikuj - spojrzaa na niego uwanie. - Czy mog spyta, co
pan tutaj robi?
43

- Przechodziem tdy i zobaczyem pani studio - odpar z


niewymuszon swobod. - Pomylaem, e wpadn na chwil.
Uniosa brwi w ironicznym zdziwieniu.
- Przechodzi pan tdy? Collin umiechn si.
- Tak naprawd... odszukaem pani adres w ksice
telefonicznej. Musiaem pani zobaczy.
- Dzikuj. - Chwycia pierwsze z brzegu papiery i woya je do
torebki, dajc do zrozumienia, e wychodzi. - Jeszcze raz dzikuj

s
u
lo

panu za to, e uratowa mi pan ycie. - Zrobia krok w kierunku drzwi.


- A teraz pozwoli pan, e si poegnam. Marz o gorcej kpieli i
odpoczynku. Chyba e yczy pan sobie zrobi zdjcie.

- Raczej nie - usiowa zachowa spokj, cho musia przyzna,

a
d
n
a
c
s

e przychodzio mu to z trudem.

Kosmyk jej wosw wysun si z upicia i opad na policzek.


Niemal natychmiast wyobrazi sobie, jak kpie si naga, rozczesujc
palcami mokre pasma. Przekn nerwowo lin.
- Niech pan posucha - powiedziaa z lekkim zniecierpliwieniem.
- Nie chciaabym by niegrzeczna, ale jak pan wie, straciam
niedawno ma. Teraz nie jestem w stanie zainteresowa si
jakkolwiek z jego spraw. Jeeli prowadzi pan z nim jakie interesy,
powinien pan uda si do jego biura. Ja nie mog panu pomc.
Colin uzna, e pora wyjani to nieporozumienie i wyjawi jej
prawdziwy powd swego przyjazdu.
- Rozumiem, ale nie o to chodzi. Myl, e mgbym w jaki
sposb pani pomc.
44

- Jak pan to sobie wyobraa?


- Wiem, co znaczy straci kogo bliskiego - cign. -Chodmy
gdzie na kaw. Prosz mi wierzy, potrafi by uwanym
suchaczem.
Przygryza doln warg.
- Wolaabym zosta sama.
- Wkrtce wyjedam - nie zamierza przyj odprawy. Dlatego zaley mi, ebymy dzisiaj wszystko sobie wyjanili. Czy
moglibymy porozmawia?

s
u
lo

- Szczerze mwic, wanie dzi nie mam na to ochoty.

Podwiadomie wyczu, e jej opr sabnie i e nie powinien teraz


rezygnowa. Po raz pierwszy od wielu miesicy zaleao mu na czym

a
d
n
a
c
s

i by zdecydowany to osign. Sydney Green intrygowaa go coraz


bardziej. Czu, e musi rozwiza zagadk mierci jej ma, bo moe
nie jest w ni zamieszana i grozi jej teraz miertelne
niebezpieczestwo. Jeli tak, na pewno potrzebuje jego pomocy. I
dostanie j.

- Niech si pan nie obrazi - zgasia lamp - ale nie mam


zwyczaju umawia si z nieznajomymi.

- Nawet jeli ratuj pani ycie? Nerwowo zacisna palce na


pasku torebki.
- Ju panu za to podzikowaam - rzucia chodno. -A teraz
pozwoli pan, ale jestem zmczona...

45

- Mogaby pani pokaza mi miasto - prbowa ratowa sytuacj.


- Jestem tu pierwszy raz i chciabym lepiej je pozna. Umwmy si
jutro na niadanie.
- Niestety, jutro pracuj.
- Ale przecie musi pani je - nalega zakopotany.
- Sydney, prosz. Tylko jedno spotkanie. Wiem, e pani i Doug
pobralicie si niedawno - zdenerwowany pogra si coraz bardziej opowie mi pani, jak si poznalicie...

s
u
lo

Otworzya ju drzwi i wtedy nagle odwrcia si do niego.


Zrozumia, e za chwil padnie ostateczna odmowa.

- Przeciwnie, panie Cash. To pan powie mi, skd zna Douga wycedzia przez zby.

a
d
n
a
c
s

Collin poczu zimny dreszcz. Nie wygldaa teraz na kogo, kto


potrzebuje pomocy.

- Porozmawiamy o tym jutro przy niadaniu - odpar spokojnie.


- Pniej, przy drugim niadaniu - jej stanowczy ton wiadczy,
e nie zamierza si targowa.

- wietnie. Gdzie pani znajd?

- Spotkajmy si w kawiarni Olympus" przy Main Street.


- Chyba powinienem po pani przyjecha - zacz ostronie. Przecie nie odzyskaa pani jeszcze samochodu.
- To nie bdzie konieczne.
- W porzdku - podda si. - O ktrej mam czeka na pani?
- O jedenastej.

46

- wietnie - skin gow i raz jeszcze przyjrza si jej zdjciom.


Widoczne na nich dzieci budziy w nim irracjonaln tsknot, do
ktrej za nic by si nie przyzna. - Ma pani interesujc prac.
Po raz pierwszy od chwili, kiedy tu wszed, umiechna si,
wyranie odprona.
- Rzeczywicie. Dzieci potrafi by takie urocze...
- Lubi pani dzieci?
- Nie mogabym robi tego, co robi, gdyby tak nie byo.

s
u
lo

Collin skin gow. Nie mg uwolni si od myli o tym, czy to


moliwe, aby kobieta utrwalajca na zdjciach niewinny, sodki urok
dzieci bya morderczyni.

PO WYJCIU ZE STUDIA Sydney skierowaa swe kroki do

a
d
n
a
c
s

wypoyczalni samochodw. Wybraa zgrabny, may wz, ktrym


miaa jedzi do czasu, a odzyska swoj hond. Jak zawsze, kiedy
mylaa o wypadku, poczua niepokj. Czy policja znalaza ju
rewolwer?

Pospiesznie wrcia do domu. Zwykle czua si tam bezpiecznie,


ale nie dzisiaj. Wesza do gabinetu Douga i zabraa si za
porzdkowanie jego dokumentw.

Po rozmowie ze Stevem Wallacem postanowia wreszcie


pooy kres wszelkiej niepewnoci. Miaa ju do oszukiwania
samej siebie. Od pocztku przecie podejrzewaa, e mier Douga nie
bya morderstwem na tle rabunkowym i e kryo si za tym co
wicej. Moe wreszcie dowie si czego, co cho troch rozjani
tajemnic.
47

Przegldajc rachunki bankowe i notatniki z informacjami o


nowo powstaych spkach, natrafia na kopert z dyskietkami
komputerowymi i paszport. Otworzya go i zamara. Zobaczya
zdjcie Douga, na ktrym ledwie go rozpoznaa. Zwykle starannie
ogolony, mia tutaj wsy i dug, rud brod. Zdradza go tylko
ciemny kolor oczu. Spomidzy kartek wypado prawo jazdy z takim
samym zdjciem. Ale to nie koniec niespodzianek. W obu
dokumentach jej m figurowa pod zmienionym nazwiskiem, jako
Doug Black.

s
u
lo

Zrobio jej si sabo, ale szukaa dalej. Po chwili natrafia na


bilet lotniczy. Doug zamierza polecie do Brazylii dokadnie w dniu,
w ktrym zosta zamordowany. Co ciekawe,nie kupi biletu

a
d
n
a
c
s

powrotnego. Zatem zamierza zamieszka w tym kraju. Sam.

Przypomniaa sobie wszystkie niepokojce incydenty i pozornie


nic nie znaczce nieporozumienia, do ktrych dochodzio midzy nimi
w cigu ostatnich kilku miesicy. I jeszcze sprawa zaginionego
porozumienia patentowego...

Co jeszcze mia na sumieniu Doug? Ile jeszcze osb oszuka?


Wczya komputer i przejrzaa pierwsz dyskietk. Znalaza
wykaz rnych operacji finansowych i numery kont bankowych, w
tym dwch w Szwajcarii i jednego w Brazylii. Na kadym z nich
znajdoway si znaczne sumy pienidzy. Doug otworzy take konto
w Charleston, ale to akurat jej nie dziwio, poniewa codziennie
dojeda tam do pracy. Jakby tego byo mao, mia take oddzielne
konta w dwu rnych bankach w Beaufort. Dziwne.
48

- Doug, po co robie to wszystko? - wyszeptaa przeraona


wasnym odkryciem.
Kolejna dyskietka zawieraa materiay dotyczce jego pracy.
Dokadnie przestudiowaa wszystkie dane, lecz nie potrafia
rozstrzygn, czy miay jakikolwiek zwizek z Norvek
Pharmaceuticals. Zdecydowaa wic, e udostpni je Steve-'owi. Na
wszelki wypadek sporzdzia take kopi dla siebie. Nastpnie
schowaa dyskietk do torebki i pojechaa do biura Wallace'a.
Przywitaa j jego sekretarka, Peggy.

s
u
lo

- Urwanie gowy - powiedziaa. - Cay czas dzwoni telefony.


Wszyscy ju wiedz o opnieniu.

Jakby na potwierdzenie jej sw telefon odezwa si znowu.

a
d
n
a
c
s

Zanim podniosa suchawk, zaanonsowaa Sydney i wprowadzia j


do gabinetu szefa.

- Prosz, wejd - Steve zaprosi j uprzejmym gestem.


- Napijesz si kawy? A moe soku?

- Nie, dzikuj. - Obawiaa si, e jeli wypije cokolwiek,


poczuje si jeszcze gorzej. O ile to w ogle moliwe.
- Przyniosam ci dyskietk, cho nie jestem pewna, czy wanie
na tych informacjach ci zaleao - powiedziaa z udanym spokojem. Steve, czy mog ci o co zapyta?
- Jasne. Nie wiem tylko, czy bd umia ci odpowiedzie.
- Czy Doug planowa ostatnio wyjazd subowy? Steve pokrci
gow.

49

- Nie, nie byo takiej potrzeby. Wspprac z zagranic zajmuje


si nasz specjalista od dystrybucji i doradcy marketingowi. Doug
organizowa spotkania na terenie kraju. - Zamyli si. - Czemu o to
pytasz?
Zauwaya, e od razu wspomnia o wyjedzie zagranicznym, a
przecie nie powiedziaa mu, e o tak wanie podr chodzi.
- Chciaabym sprawdzi, czy to, co powiedziae, moe by
prawd - przyznaa - i czy Doug rzeczywicie sprzeda umow za
twoimi plecami?

s
u
lo

Steve milcza przez chwil, po czym woy dyskietk do


komputera.

- By moe dziki niej czego si dowiemy.

a
d
n
a
c
s

- Kto wiedzia o przygotowaniach do transakcji? Prbowaa


jeszcze znale jakie wytumaczenie. Nieatwo pogodzi si z tym, e
polubio si oszusta.

- Widzisz, to wanie jest problem. - Zmarszczki wok oczu


Steve'a pogbi grymas niezadowolenia. - Wiedziaem, e po mierci
Douga bya zaamana, wic nie zwracaem si do ciebie od razu, ale
sdz, e Doug sprzeda informacje z maksymalnym zyskiem. Wzruszy ramionami, nie kryjc niechci. - Kilka koncernw
zrobioby wszystko, eby zdoby tajemnic produkcji preparatu.
Sydney nerwowo obracaa w palcach brzeg akietu.
- Naprawd mylisz, e Doug mg ci oszuka? - Przypomniaa
sobie o jego kontach w kilku bankach szwajcarskich. Co bdzie, jeeli
okae si, e to prawda?
50

- Moliwe - odpowiedzia zimno. - W gr wchodz miliony


dolarw, a Doug lubi pienidze.
Wszystko zaczo ukada si w logiczn cao: paszport,
prawo jazdy, bilet do Ameryki Poudniowej... Czy Steve o tym
wiedzia?
- Niczego jeszcze nie podaem do wiadomoci publicznej cign. - Zreszt nie ma w tej chwili naszego doradcy, profesora
Plusa, i jakakolwiek publikacja mogaby przynie wicej szkody ni
poytku.
- Zatem...
Steve uj jej do w swoje rce.

s
u
lo

- Nie mw o tym nikomu - poprosi. - Obiecalimy naszym

a
d
n
a
c
s

klientom najlepszy w kraju rodek na zrzucenie zbdnych kilogramw


i tak czy inaczej dotrzymamy przyrzeczenia.

- Nie macie zamiaru zgosi tego policji?


- Na pewno nie teraz, chocia rozmawiaem ju z pewnym
adwokatem.

Sydney nerwowo zacisna palce na oparciu kanapy.


- Radz ci, eby take przestaa o tym myle - doda Steve. Moe niesusznie podejrzewamy Douga? Jestem pewien, e nie
chciaaby szarga jego imienia, prawda?
Musiaa przyzna mu racj. A jednak byo co, co j
zaniepokoio. Czy nie wmieszaliby w ca t spraw policji, gdyby
naprawd uwaali, e Doug ich oszuka? A jeeli to Steve zastrzeli
Douga?
51

COLLIN POOY SI bardzo pno i spa niespokojnie.


Rozpaczliwie pragn rozstrzygn, czy Sydney Green jest
morderczyni, czy tylko ofiar zbiegu okolicznoci.
Nic dziwnego, e rano obudzi si zmczony i obolay. Sydney
zajmowaa go tak bardzo, e nawet w nocy nie przestawa o niej
myle. Marzy o niej, cho nie chcia si do tego przyzna. Nie mia
jednak pewnoci, e jest niewinna, a to studzio nieco jego zapay.Wszed pod prysznic, ani na chwil nie zapominajc o Sydney.

s
u
lo

Jej wspomnienie byo tak realne, e nieomal czu jej zapach. Owin
rcznik wok bioder i wrci do sypialni. Z pewnoci stylowy
apartament znalazby uznanie w jej oczach. Wielkie oe z

jedwabnymi zasonami zapewniao intymno, a gboka, antyczna

a
d
n
a
c
s

wanna zdawaa si stworzona do kpieli we dwoje... Potrzsn gow,


eby odpdzi erotyczne fantazje. W swym trzydziestopicioletnim
yciu spotyka rne kobiety, ale myl o adnej z nich nie podsuwaa
jego wyobrani takich obrazw.

We si w gar, upomnia si. Musia przecie przeprowadzi


ledztwo i doj przyczyny zbrodni, w ktr bya wpltana.
Udowodni sobie, e sta go jeszcze na rozwikanie skomplikowanej
sprawy. Jeli jest winna, aresztuje j bez mrugnicia okiem.
Popatrzy na zegar i skrzywi si. Dochodzia dziesita. Zacz
si ubiera, bo przed spotkaniem z ni chcia jeszcze wypi kaw i
zebra myli. Nie bardzo wiedzia, jak wyzna jej prawd o sobie i
Dougu.

52

Godzin pniej siedzia ju w przytulnym wntrzu kawiarni i


wpatrywa si w okno, za ktrym rozciga si ocean. Sign po
filiank i powrci do lektury lokalnej gazety. Jeden z tytuw
przycign natychmiast jego uwag. Dotyczy wprowadzenia na
rynek nowego rodka odchudzajcego, rozpowszechnianego przez
spk, z ktra wsppracowa Doug Green. Miao to nastpi w lipcu,
ale mier Greena opnia promocj.
Collin przewrci stron i zauway zdjcie Sydney i Douga.

s
u
lo

Promieniowaa szczciem, kiedy ten jasnowosy mczyzna

obejmowa j ramieniem. W niczym nie przypominaa zrozpaczonej


kobiety z cmentarza.

Uwag Collina przyku sygnet na palcu prawej rki Douga,

a
d
n
a
c
s

identyczny z tym, jaki pojawia si w jego wizji. Oddech uwiz mu w


krtani. W nagym bysku wiadomoci poj, e w tych wizjach jest
wcieleniem Greena i przeywa jego mier.

Siedzia przez chwil oszoomiony. Jak to moliwe? Zaczerpn


gboko powietrza i wypuci je z gbokim westchnieniem. Musi
zadzwoni do doktora Darbera, moe on znajdzie jakie logiczne
wyjanienie. Zaraz... jeli to prawda, sta si wanie jedynym
wiadkiem zbrodni. Naocznym wiadkiem! Tyle tylko, e nie widzia
twarzy mordercy...
A zreszt i tak nikt mu nie uwierzy.
KIEDY SYDNEY ZOBACZYA Collina siedzcego przy
stoliku, poczua ochot, by uciec. Wiedziaa jednak, e gdyby to
zrobia, nigdy nie dowiedziaaby si, czy mia co wsplnego z
53

zabjstwem jej ma. Moe sam to zrobi, a teraz poluje na ni, bo


pierwsza znalaza ciao? Wzia gboki oddech i podesza do niego.
- Dzikuj za kaw - powiedziaa, siadajc przed nim. Wolno
zoy gazet i spojrza na ni mao przytomnie.
Dopiero po chwili otrzsn si z zamylenia.
- Ju straciem nadziej, e pani przyjdzie - obj j
zachwyconym spojrzeniem.
Speszya si. Nie widziaa najmniejszego powodu takiej reakcji.

s
u
lo

Ubraa si zwyczajnie: w bluzk z krtkimi rkawami i granatow


spdnic, przede wszystkim z myl o wygodzie. Teraz jednak
poczua si nieswojo. Ciemny rumieniec pokry jej policzki..
- Zastanawiaam si, czy podej - przyznaa szczerze.

a
d
n
a
c
s

- Ciesz si, e pani przysza. Musz z pani porozmawia. I


prosz si nie obawia - uspokoi. - Nie zamierzam pani denerwowa.
Wzruszya ramionami i przygadzia doni wosy.
- Bez obawy. Ostatnie tygodnie mnie zahartoway. - Skina na
kelnera. Bezwiednie naoya na talerz przekski, cho nie zamierzaa
tkn czegokolwiek. - Mwi pan, e jest pan tu na urlopie - zacza.
Kciki jego ust uniosy si w lekkim umiechu. Niczego takiego
jej nie powiedzia. Skin jednak gow.
- Przyjechaem z Charleston.
- Niech mi pan opowie, jak pan pozna Douga. Prowadzilicie
wsplne interesy?
- W pewnym sensie. Interesowaem si tym, co robi.
- Jest pan jednym z akcjonariuszy? - nie ustpowaa.
54

- Hm, moe.
Zastanowia si, dlaczego kamie. Zauwaya, e nie patrzy jej w
oczy i celowo mwi oglnikami.
- Tak naprawd, nigdy nie spotkaem go osobicie, ale robiem
interesy z jedn z jego spek... - Collin zawiesi gos, a po chwili
zmieni temat. - Powiedziaa pani, e musi pracowa dzi po poudniu.
Czy zawsze pracuje pani w niedziele?
- Nie, ale dzisiaj s w miecie targi rzemiosa artystycznego.

s
u
lo

Przy okazji odbdzie si festyn dla dzieci. To znakomita okazja, eby


zrobi kilka zdj na zamwienie lokalnej gazety.

- Pastwo nie mielicie wasnych dzieci? - zapyta nagle. Przez


chwil milczaa.

a
d
n
a
c
s

- Chcielimy mie normaln rodzin, ale nie wyszo powiedziaa wreszcie.

- Nie kady przyznaje si do tego.

- Odnosz wraenie, e mwi pan o sobie.


Nie wydawa si zadowolony z takiego przebiegu rozmowy.
Szybko zmieni temat.

- Jak pani poznaa Douga?

- Spotkalimy si przypadkowo. Szam po play w poszukiwaniu


tematw do zdj. W pewnym momencie zauwayam, e przyglda
mi si jaki mczyzna... - Umilka. Wida byo, e wspomnienia j
rani. - Usiadam na falochronie i wtedy podszed do mnie.
Zaczlimy rozmawia i... - zarumienia si.
- Mio od pierwszego wejrzenia? Umiechna si.
55

- Niezupenie. Wydawa mi si nieco, arogancki i zbyt pewny


siebie.
Powinnam bya zaufa pierwszemu wraeniu, dodaa w duchu.
- Ale by uparty?
- Tak. Mia duo wdziku i potrafi podtrzyma rozmow przerwaa zaenowana. Teraz wiedziaa, e tak naprawd Doug
potrafi tylko kama.
- Pani jest bardzo pikna - powiedzia cicho Collin. Czua, e

s
u
lo

ulega ciepu jego spojrzenia. Umiechna si niemiao.

- ycz sobie pastwo deser? A moe jeszcze troch kawy? gos kelnera zburzy kruchy nastrj.

Sydney odmwia i signa po lnian serwetk. Collin poprosi

a
d
n
a
c
s

o filiank kawy. Zbiera siy, by powiedzie jej, po co naprawd


przyjecha.

- Sydney?
- Tak?

- Dziki, e pani przysza. - Pooy swoj do na jej rce.


Drgna. Wiedziaa, e czeka teraz na jej reakcj, ale czua te, e nie
jest z ni szczery. Postanowia, e ju nigdy nie pozwoli, aby
ktokolwiek j okamywa. Zrozumiaa, e wcale nie chce pozna
prawdziwej przyczyny wizyty Collina w Beaufort. Powrci strach.
Mg by zabjc.
- Mam nadziej, e ma pan udany urlop - powiedziaa bez
zwizku, wstajc z krzesa.
- Chciabym zobaczy si z pani znowu - zniy gos.
56

- Nie sdz, panie Cash. Zreszt nie jestem w nastroju, eby


nawizywa kontakty osobiste. Myl, e zrobiam dla pana wszystko,
co mogam. Pan za to nie powiedzia mi nic. Nadal nie wiem, co
czyo pana z Dougiem. Do widzenia panu - zakoczya i skina
chodno gow.
Niespodziewanie Collin chwyci j za rk i spokojnym, lecz
zdecydowanym gosem poprosi, eby nie odchodzia.
- Sydney, przepraszam pani. Ma pani racj. Jeeli zechce pani

s
u
lo

usi, powiem pani, skd znam Douga. Przysigam.

- Jego twarz wyraaa napicie i oczekiwanie. Drca rk


odgarn wosy z czoa. - Tylko niech mi pani powie, jak zgin. Co
dokadnie wydarzyo si tamtego wieczora.

a
d
n
a
c
s

Nie moga odmwi niemej probie wyranie widocznej w jego


oczach. Opada na krzeso.

- Nic, co mgby pan wiza ze mn. - Zmruya oczy.


- Dlaczego waciwie pan tu przyjecha? I co pan robi wtedy na
cmentarzu?

Collin nerwowo poruszy palcami.

- Przyjechaem, eby wyrazi ubolewanie z powodu mierci pani


ma.
- Nie rozumiem.
- Nie wiem, jak pani o tym powiedzie - przyzna.
- Nie chciabym pani naraa na szok... - przerwa na chwil. Czy wie pani, e m by dawc organu do przeszczepu?
Zdezorientowana, zamrugaa nerwowo powiekami.
57

- Nie miaam pojcia.


Donie Collina na przemian zaciskay si i rozluniay.
- Z pewnoci musiaa pani podpisa w szpitalu zgod.
- Nie pamitam - pokrcia gow. - Byam w szoku... Rozumie
pan, policja, lekarze, tyle zamieszania.
Collin przytrzyma jej rk.
- Powiedziaem ju pani, e przeszedem powan operacj i
przyjechaem tutaj na rekonwalescencj...

s
u
lo

- Tak, lecz jaki to ma zwizek z Dougiem? - zapytaa. Z coraz


wikszym trudem zachowywaa spokj.

- W zeszym roku ulegem wypadkowi, po ktrym straciem


wzrok. Zostaem umieszczony na licie oczekujcych na

a
d
n
a
c
s

transplantacj.

- Nadal nie pojmuj.

- Trzy tygodnie temu odebraem telefon. Zmar mczyzna, od


ktrego miaem otrzyma rogwki. Operacj przeszczepu wykonano
natychmiast.

Trzy tygodnie. Sydney poczua, e zascho jej w gardle.


- Chciaem pozna nazwisko dawcy - cign - lecz szpital i
lekarze nie mogli go ujawni. Takie s przepisy. Ale ja chciaem
wiedzie, kto podarowa mi nowe ycie.
- Dlaczego pan mi to mwi? - zapytaa Sydney drcym gosem.
- Poniewa poznaem nazwisko dawcy. By nim pani m. Trzy
tygodnie temu przeszczepiono mi jego oczy.

58

ROZDZIA CZWARTY
JEJ TWARZ w jednej chwili staa si biaa jak kreda. Collin
decydowa si jednak mwi dalej.
- Wiem, e to dla pani szok, ale to prawda. Otrzymaem rogwki
pani ma... - przerwa na chwil, po czym spokojnie mwi dalej. Przepraszam pani, e mwi o tym wszystkim od razu, ale
chciabym, eby pani zrozumiaa i przyja moj wdziczno.

s
u
lo

Sydney nie moga opanowa drenia rk. Signa po wod.


Zby zadzwoniy cicho o brzeg szklanki. Ich spojrzenia spotkay si.
Patrzya mu prosto w oczy, jakby czego szukaa. Czyby

a
d
n
a
c
s

chciaa odnale w nich obraz swojego ma? Milczaa zbyt dugo.


Zacz si ba, e powiedzia jej wszystko zbyt otwarcie.

- Nie mog w to uwierzy - wyszeptaa w kocu. - Ale pana


oczy... One maj inny kolor - dodaa po chwili.
- Przeszczep nie przenosi koloru oczu - wyjani. - Pobiera si
tylko przeroczyst tkank rogwki.

Jej palce zacisny si na szklance.

- Oczy Douga. Dziwne, nie mog w to uwierzy... - powtrzya


bezwiednie.
Jej spojrzenie zdawao si przenika go na wskro. Poczu, jak
poc mu si donie, a puls przyspiesza. O czym teraz myli? Czy ma
do niego al?
- Nie przyjechaem do Beaufort, eby odebra pani spokj zapewni. - Po prostu czuj si jego dunikiem. I kiedy dowiedziaem
59

si, e pozostawi on, pomylaem, e moe jest co, co mgbym


dla niej zrobi. Jako jej pomc. Pomylaem o pienidzach.
- Nie jest mi pan niczego winien - odpara Sydney, obracajc
mimo woli obrczk. - I oczywicie nie potrzebuj paskich
pienidzy.
Znw zapanowaa krpujca cisza. Odruchowo poklepa j po
doni, jakby chcc doda otuchy. I wtedy wstrzsn nim dreszcz
podania, do ktrego nie mia prawa i ktre nie mogo zosta
spenione...

s
u
lo

- Ale tak, jestem pani dunikiem - powiedzia. Stara si na ni


nie patrze, eby nie kusi losu. - Nie wie pani, co znaczy rok y w
zupenych ciemnociach, a potem odzyska zdolno widzenia. To

a
d
n
a
c
s

jakby urodzi si na nowo.

Obja go spojrzeniem penym wspczucia i zrozumienia. Bya


niezwyka, pikna i delikatna, a jednoczenie promieniujca
wewntrzn si.

- Ale dar ten zawdziczam mierci drugiego czowieka - cign,


zdecydowany powiedzie jej wicej ni komukolwiek przedtem. Musz y z poczuciem winy.

- Nie wiem, co powiedzie, poza tym, e bardzo ciesz si, e


odzyska pan wzrok - umiechna si do niego.
- Dzikuj, e mnie pani wysuchaa - odpowiedzia. -Ale jest mi
przykro, e widz kosztem pani ogromnej straty.
Milczaa. Znw pogadzi jej do. Nagle ujrza przed oczyma
nowy obraz.
60

Sydney kci si z Dougiem... Wybucha drwicym miechem, a


ona pochyla gow i zaczyna paka...
Szybko zacisn powieki, prbujc pozby si natrtnej wizji.
Gdzie z oddali dociera do niego gos Sydney, chyba powtarzaa jego
imi. Znowu j zobaczy.
Stoi w przymionym wietle wiec, liski jedwab szeleci na jej
biodrach... umiecha si kuszco...
Ciya mu gowa. Palce stay si zimne i sztywne. Brakowao

s
u
lo

mu tchu. Wtedy usysza przeraony gos Sydney. Zmusi si, by


wrci do rzeczywistoci.
- Collin, czy wszystko w porzdku?

Przesun doni po twarzy. Szczerze mwic, nie by do koca

a
d
n
a
c
s

pewien, gdzie si znajduje. Z trudem unis powieki. Zobaczy


Sydney i wntrze kawiarenki. Dziki Bogu, wizje odpyny.
- Collin, co si stao? Czy pan jest chory?
Mile zaskoczy go zaniepokojony ton jej gosu. Wic jednak
troszczya si o niego

- Nie, nie. Nic mi nie jest - zapewni. - Miaem... co w rodzaju


zamienia. Czasem mi si to zdarza.

- Czy operacja... powioda si w stu procentach? - dopytywaa


si. - Czy na pewno nic panu ju nie grozi?
Umiechn si leciutko, wzruszony jej zainteresowaniem.
- Jak dotd nie mog narzeka. Jeszcze trzy tygodnie temu
byem lepy jak kret. Teraz widz i czuj si wietnie, chocia wci
jeszcze wisi nade mn niebezpieczestwo odrzucenia przeszczepu.
61

- Ciesz si - odetchna. - Naprawd ycz panu jak najlepiej. Wstaa, zamierzajc si poegna. - Prosz, niech pan nigdy nie myli,
e jest mi co winien. Jest mi atwiej, gdy wiem, e tragiczna mier
Douga przyniosa co dobrego.
Sucha jej ze cinitym gardem. Ile musiaa przej przez
ostatnie tygodnie. Chcia wzi j w ramiona i mocno przytuli, nie
odway si jednak na taki gest. Wiedzia, e Sydney potrzebuje teraz
czasu, by uporzdkowa swoje ycie. Postara si zreszt jej w tym

s
u
lo

pomc. Musi tylko panowa nad sob. I nie pozwoli jej odej.
- Wic pracuje pani dzi po poudniu?

- Tak - spojrzaa na zegarek. - I naprawd musz ju i.

- Czy miaaby pani co przeciwko temu, ebym poszed z pani?

a
d
n
a
c
s

Zawahaa si.

- Czemu nie, ale naprawd bd miaa mnstwo obowizkw.


Obiecaam redaktorowi, e przynios zdjcia do jutrzejszego
porannego wydania. Poza tym przygotowaam na targi wasne stoisko,
ktrym zajmuje si teraz moja przyjacika. Powinnam j zastpi,
chocia na jaki czas.

- aden problem. - Collin wzi ze stolika rachunek. -Prosz


pozwoli mi zapaci i ju wychodzimy.
Skrcia w palcach pasek torebki i przygryza wargi w
zakopotaniu. Jego obecno przeszkadzaa jej si skupi. Miaa przy
tym wraenie, e nie powiedzia jej wszystkiego.

62

- SZYKUJE SI UPALNE POPOUDNIE - powiedziaa


Sydney, kiedy szli chodnikiem w kierunku Bay Street. Przerzucia
przez rami aparat fotograficzny, zadowolona, e ubraa si tak lekko.
Innych powodw do radoci nie miaa. Szczerze mwic,
przeszkadzao jej, e w idcym obok mczynie przetrwaa jaka
cz Douga. Czua si tak, jakby wsta z grobu, eby j straszy,
drwi z niej i patrze, co zrobi, gdy dowie si o nim caej prawdy.
Przeszli obok dwu starszych kobiet idcych z kocioa, ktre nie

s
u
lo

kryy zdziwienia, e miaa im spojrze prosto w oczy. Syszaa szepty


i widziaa ukradkowe spojrzenia mijanych ludzi. Niektrzy jej

wspczuli, inni potpiali i podejrzewali, e to ona zabia Douga.


- Chyba wszyscy mieszkacy przyszli na ten festyn. -Collin nie

a
d
n
a
c
s

ukrywa zdziwienia. Spodziewa si bardziej kameralnej imprezy.


Nie odpowiedziaa. Zatrzymaa si i umiechna do dwch
malcw, ktrzy zajadajc wat cukrow, patrzyli z przejciem na
klaunw, nadmuchujcych balony o przedziwnych ksztatach.
Podniosa aparat i zrobia kilka zdj.

Potem zatrzymywaa si jeszcze wielokrotnie. Czasem, eby


uwieczni jak scen, a czasem, by zamieni par sw ze
znajomymi. Collin nie wyglda na znudzonego. Rozprasza j jednak,
bo cay czas czua na sobie spojrzenie jego przenikliwych, szarych
oczu. Dopiero teraz uwiadomia sobie, e ciemnobrzowe oczy
Douga waciwie nigdy nie zmieniay wyrazu...

63

- Jak si pani miewa, pani Green? - wykrzykna w ich kierunku


tga kobieta w fartuchu w biao-czerwona szachownic, wychylajc
si z niewielkiego kiosku z napojami chodzcymi i lodami
- Dobrze, Lucindo. A co u ciebie? - Sydney zrobia jej zdjcie z
dwojgiem maych klientw.
- wietnie. ebym tylko moga powstrzyma si od jedzenia
tych wszystkich sodkoci - rozemiaa si Lucinda i poklepaa rk
swoje obfite biodra.

s
u
lo

Sydney przedstawia jej Collina, co, dziki Bogu, nie wywoao


adnego komentarza. Zreszt c Lucinda mogaby powiedzie? Przez
cay czas Collin zachowywa si bez zarzutu. Musiaa przyzna, e
podoba jej si coraz bardziej. Nie moga oprze si jego

a
d
n
a
c
s

niebezpiecznemu urokowi, ale i oswoi z myl, e ya w nim


czstka Douga. Jego oczy...

- Poprosz lody orzechowe dla pani, a mitowo czekoladowe dla


mnie - usyszaa obok jego gos.

Drgna. Torba fotograficzna zsuna jej si z ramienia i mikko


opada na ziemi.

- Skd wiedziae, e uwielbiam takie lody i zawsze je tutaj


kupuj?
- Naprawd?
Skina gow, zaskoczona. Zascho jej w gardle.
- Nie wiem. Myl, e po prostu zgadem - odpowiedzia lekko i
zaoy okulary przeciwsoneczne.

64

Potrzsna z niedowierzaniem gow. To niemoliwe. Nie mg


pozna jej zwyczajw tylko dlatego, e dosta rogwk Douga. W
niczym go przecie nie przypomina... Skarcia si w duchu za to, e
okazuje tyle zainteresowania innemu mczynie w kilka tygodni po
tym, jak pochowaa ma. Chocia tak naprawd ich maestwo
rozpado si na dugo przed jego mierci. Najpierw pojawiy si
nieporozumienia zwizane z jego zbyt czstymi wyjazdami, potem
mnstwo hotelowych rachunkw i numerw telefonw w kadej jego

s
u
lo

kieszeni, wreszcie podejrzenia, e prowadzi nieczyste interesy. Ile to


razy dzwonia do jego biura i nie zastawaa go w pracy mimo
zapewnie, e tam bdzie?

- Nie mog wyj z podziwu, ilu tu artystw - Collin znw

a
d
n
a
c
s

przerwa tok jej myli.

- Przyjechali z caych Stanw - odpowiedziaa i zacza


opowiada mu o miecie.

Uznaa, e pora przerwa panujce od duszej chwili milczenie.


Musiaa te oderwa wreszcie od niego zachwycone spojrzenie. Moe
jeszcze go nie zauway.

- Hotel, w ktrym mieszkasz, mieci si w jednym z najstarszych


budynkw - cigna. - Chocia jest malutki, cieszy si du
popularnoci, bo waciciele traktuj goci niczym czonkw
rodziny...
Mwia, dopki nie dotarli do jej stoiska fotograficznego. Staa
przy nim Kelly i wanie rozmawiaa z klientem. Nieopodal, w cieniu,

65

sta wzek Megan. Sydney zatrzymaa si, eby pogaska ma po


buzi, a potem przedstawia Kelly Collina.
- Sprzedaa jakie zdjcia, Kel? - zapytaa.
Zaczy rozmawia o interesach i targach, Collin tymczasem
zaj si ogldaniem fotografii. Musia przyzna, e byy naprawd
dobre. Miaa talent. Szczeglnie podobay mu si zdjcia zwierzt
morskich. Powiedzia jej o tym, a ona przyja komplement uroczym
rumiecem. Pochlebia jej jego podziw i niekamane zainteresowanie
dla jej pracy.

s
u
lo

- Lubi fotografowa morsk przyrod - przyznaa. Moe


powiedziaaby wicej, ale usyszaa co, co sprawio, e wrciy
przykre wspomnienia.

a
d
n
a
c
s

- Jestem pewien, e Dougowi podobao si to, co robisz. - Moe


na pocztku, ale potem by zbyt pochonity swoimi sprawami odpara zdawkowo.

Akurat. Zawsze namawia j, eby przestaa zajmowa si


gupotami - jak nazywa jej prac-i bez reszty powicia si
obowizkom ony. Nigdy nie potrafi zrozumie jej pasji. Mami j za
to faszywymi obietnicami, kupowa sobie spokj rozmowami o ich
wsplnym dziecku. Dobrze wiedzia, e nie mogo si urodzi.
Zapatrzya si w jedno ze zdj, przed ktrym wanie stan
Collin. Mienio si czerwieni i zotem zachodu soca. Westchn
zachwycony, a ona wrcia pamici do dnia, w ktrym je zrobia.

66

Siedziaa wtedy w porcie jachtowym i patrzya w morze. Kilka


godzin wczeniej zrozumiaa, e jej nieudane maestwo z Dougiem
przestao mie sens.
Przyszed do domu przesiknity zapachem tanich perfum i bez
cienia enady oznajmi jej, e spa z inn kobiet. Zapewnia, e
zdarzyo mu si to po raz pierwszy i ostatni, ale i tak mu nie
uwierzya. Wiedziaa ju, e w jego yciu byy i bd inne kobiety.
- Chciabym je kupi - gos Collina przywoa j do
rzeczywistoci.

s
u
lo

- Powiedziaam ci ju, e nie jeste mi nic winien. - Sydney


pamitaa, e w kawiarni wspomnia o pienidzach. -Nie musisz czu
si zobowizany.

a
d
n
a
c
s

Umiechn si nieznacznie.

- Nie chc mie tego zdjcia, bo jestem twoim dunikiem, ale


dlatego, e mi si podoba. Powiesz je u siebie w mieszkaniu.
Nie uwierzya.

- Collin, naprawd nie mog pozwoli, eby...


- Nic nie rozumiesz, Sydney - przerwa jej i zniy gos do
szeptu. - Przez wszystkie miesice, ktre spdziem w ciemnoci,
marzyem, eby cho raz jeszcze zobaczy zachd soca. Dopiero
wtedy naprawd doceniem pikno wiata. - Zdj okulary i spojrza
jej prosto w oczy. - Prosz, sprbuj mnie zrozumie.
Nie moga odmwi jego probie. Ani jego spojrzeniu, pod
ktrym topniaa niczym wosk. Doskonale go rozumiaa. I ona

67

dostrzegaa otaczajce ich zewszd pikno, prbowaa zatrzyma je w


swych fotografiach.
Chtnie porozmawiaaby z nim duej, ale Kelly musiaa zaj
si Megan, a przy stoisku, jak na zo, pojawio si mnstwo
klientw. Collin domylnie wmiesza si wic w tum. Wyglda na
rwnie jak ona niezadowolonego z faktu, e im przerwano. Wrcia
do swoich obowizkw. Zapakowaa fotografi dla Collina, a potem
podesza do Kelly.

s
u
lo

- Chcesz, ebym zaja si stoiskiem? - zaproponowaa.

- Nie, nie ma potrzeby - Kelly potrzsna gow - Jean przyjdzie


po Megan za kilka minut i zajmie si ni przez cae popoudnie.
Sydney pochylia si nad wzkiem i czuym gestem odgarna

a
d
n
a
c
s

woski z czoa dziewczynki. Megan zamiaa si i wycigna pulchn


rczk, za to Sydney posmutniaa. Znowu zatsknia za wasnymi
dziemi i rodzin, ktrej nigdy nie miaa. Marzenia skoczyy si
wraz ze mierci Douga.

Nagle poczua, e kto j obserwuje. Podniosa wzrok i


zobaczya sieranta Raeburna.

COLLIN NIE POJMOWA, co waciwie si z nim dzieje. Sta


obok Sydney, patrzy na ni i dawa ponie si fantazjom, ktrych
powinien si wstydzi. Ciao Douga jeszcze dobrze nie ostygo, a on...
Zauway, e zblada. Odwrci si i natychmiast odkry
przyczyn. Sierant Raeburn we wasnej osobie. Wyranie przyglda
si im obojgu. Przypomina wielkiego spa, ktry czeka na er.

68

Prawdopodobnie odkry ju, e Collin jest policjantem. Czego jeszcze


chcia si dowiedzie?
Pomacha do niego rk. Raeburn musn palcem swj kapelusz
i odszed wolnym krokiem. Sydney przygryza wargi, mocniej
przytulia Megan.
Wycign rk i pogadzi pulchne policzki maej.
- Hej, kluseczko! - mrugn do niej. Nagle poczu, jak Sydney
znieruchomiaa. - Co nie tak? - Spojrza na ni pytajco.

s
u
lo

Jej oczy rozszerzyy si ze zdumienia, na chwil stracia oddech.


- Doug... - szepna. - On... on zawsze mwi do niej w ten
sposb.

Ju po raz drugi porwnaa go do zmarego ma. Tym razem

a
d
n
a
c
s

potraktowa to powanie. Poczu dziwny lk. Rozpaczliwie usiowa


przypomnie sobie, gdzie mg usysze takie okrelenie. Na prno.
Pen napicia cisz przerwaa Beth. Nadbiega, cignc za rk
starszego mczyzn. Obja Sydney i poprosia:
- Zrb mi zdjcie.

Sydney umiechna si serdecznie i nacigna migawk. Nie


zdya jeszcze nacisn spustu, kiedy zjawia si matka maej.
Wysoka, szczupa Marla jak zwykle prezentowaa si nienagannie.
Zwracaa uwag pikn, szmaragdow broszk, ktra lnia na jej
bluzce. Daa spojrzeniem znak swojemu ojcu.
- Zabieram Beth, eby przejechaa si na kucyku - powiedzia i
pocign dziewczynk za sob.

69

- A gdzie podziewa si Randy? - zagadna Sydney. Marla


umiechna si blado.
- Nie chciaam o tym mwi przy Beth, ale rozstalimy si
tydzie temu. - Czubkiem buta zakrelia kko na piasku. - Wyjecha
subowo do Atlanty. Kiedy wrci, mamy zamiar rozmwi si
ostatecznie.
- Przykro mi. - Sydney pogadzia j po rce. - Mam nadziej, e
wszystko si jako uoy.

s
u
lo

- Ja take. - Marla wzruszya ramionami. - Najbardziej szkoda


mi Beth.

Spucia gow i jakby aujc, e powiedziaa zbyt wiele,


poegnaa si pospiesznie.

a
d
n
a
c
s

- Przyjacika? - popatrzy za ni Collin.

- Znajoma - poprawia. - Kilka razy do roku robi zdjcia jej


creczce. Czemu pytasz?

Collin potrzsn gow.

- Nie wiem. Czy ty i Doug czsto spotykalicie si z nimi?


- Raczej nie... - Sydney zawahaa si. - Marla i Randy nale do
klubu, w ktrym Doug prowadzi rozliczenia. Nie utrzymywalimy
jednak kontaktw towarzyskich.
Collin zastanawia si, dlaczego waciwie nie podobaa mu si
Marla. Ostatecznie naleaa do atrakcyjnych kobiet, no i wygldaa na
zaaman... Wyczuwa w niej jednak jak nieszczero.
- Czy podejrzewasz, kto mg zabi twojego ma? -spyta
nagle.
70

Spojrzaa na niego zszokowana. Natychmiast zda sobie spraw,


e popeni bd. Powinien by pamita, jak bardzo jest nieufna.
- Przepraszam, nie chciaem ci urazi.
- Wszyscy, ktrych znam, s moimi przyjacimi i ufam im powiedziaa z naciskiem.
Wycign do niej rk, ale umkna przed jego dotykiem.
- Przepraszam ci. Zachowaem si niedelikatnie. Chciaem
tylko zapyta, czy Doug nie mia jakich wrogw.

s
u
lo

- Nie wiem - odpara. - Czemu zadajesz tyle pyta? Skrzywi si.


Najwyraniej przesadzi, stawa si nieostrony.

- Przepraszam. Nie chciaem by wcibski - zaprzeczy

gwatownym ruchem gowy. - Nie daje mi tylko spokoju wiadomo,

a
d
n
a
c
s

e czowiek, ktremu zawdziczam wzrok, nie umar we wasnym


ku.

Na szczcie przyja jego wyjanienia. Odnis nawet wraenie,


e odetchna z ulg. Obieca sobie, e w przyszoci bdzie ostroniej
dobiera sowa. Nie chcia jej urazi. Cho ciekawe, czemu
zareagowaa tak gwatownie. Moe stara si co ukry...
Do Sydney podeszo dwch mczyzn. Wyszy przywita si z
ni jak ze star znajom. Obaj zoyli jej kondolencje, a nastpnie
zapytali, kiedy Norvek Pharmaceuticals wypuci na rynek nowy
specyfik. Wygldao, e tylko to ich interesuje. Od Sydney jednak nie
otrzymali adnej konkretnej odpowiedzi.
- Nie wiem - rzucia. - Jestem przekonana, e Steve Wallace
zamieci wkrtce informacj na ten temat.
71

Przedstawia ich Collinowi, ktry na wszelki wypadek


postanowi zapamita nazwiska - John Armstrong i Bill Daniel - i
sprawdzi je jak najszybciej.
Kiedy podawa do Johnowi, niespodziewanie pojawia si
kolejna wizja.
Widzi wykrzywion wciekoci twarz Armstronga, ktry
oskara go o sfaszowanie jakich informacji. Kc si zajadle.
Wychodzi, trzaskajc drzwiami.

s
u
lo

Potrzsn gow, eby odpdzi majaki. Na szczcie nie musia


bra udziau w rozmowie. Zreszt obaj poegnali si szybko, wyranie
rozczarowani. ledzi ich spojrzeniem, dopki nie znikli w namiocie
ze stoiskami z brany medycznej.

a
d
n
a
c
s

- Za chwil zaczn si wystpy dzieci - odezwaa si Sydney. Musz zrobi par zdj. Moe pokrcisz si troch i obejrzysz inne
stoiska? - zaproponowaa.
Skin gow.

- Zobaczymy si pniej? - zapyta.

Nie odpowiedziaa. Nagle zacza si spieszy. Przemkno mu


przez myl, e chciaa si jak najszybciej od niego uwolni. Pewnie
podejrzewa, e j ledz, pomyla z gorzk ironi. Sam utwierdzi j
w tym przekonaniu, zadajc zbyt wiele pyta.
Wdrowa od stoiska do stoiska i udawa, e starannie oglda
towary. W rzeczywistoci stara si usysze jak najwicej rozmw.
Czasem mona si w ten sposb wiele dowiedzie. Poza tym
powinien chyba pozna miasteczkowe ploteczki, zwaszcza te
72

dotyczce Greenw. Jednoczenie nie spuszcza oka z Sydney, ktra


biegaa wok sceny, co chwila podnoszc aparat.
- Biedna dziewczyna - usysza z ust siwowosej, nobliwej damy,
ktra pochylia si lekko w stron swojej przyjaciki. - Czy wiesz, e
m zdradza j na prawo i lewo?
- Syszaam - odpowiedziaa tamta. - Mwi, e ona zawsze
dowiaduje si ostatnia.
Znieruchomia. Jakim mem by Doug, skoro pozwala sobie na

s
u
lo

skoki w bok? A Sydney... Do tej chwili uwaa ich za przykadne


maestwo.

- Podobno mieli si rozwie - szeptay. - Ona nawet zoya


pozew. I nic dziwnego...

a
d
n
a
c
s

Sydney wystpia o rozwd? To stwarzao nowe okolicznoci,


nowe motywy. Czy Raeburn, ktry i tak podejrzewaj o popenienie
tego morderstwa, ju si o tym dowiedzia?

SYDNEY ZROBIA wicej zdj ni zamierzaa. Czujc na


sobie gorcy wzrok Collina, nie moga si skupi. Poza tym ogarny
j wtpliwoci, czy nie pospieszya si, rczc za swoich przyjaci.
Moe gdyby mu si zwierzya, pomgby jej znale morderc?
Na szczcie udao jej si unikn spotkania z Raeburnem. By
zbyt zajty obowizkami subowymi. Dba dzi o bezpieczestwo
uczestnikw festynu i nie mia czasu mczy j pytaniami.
Spojrzaa za siebie. Collin doskonale sobie radzi bez niej.
Szczerze mwic, przeszkadzaa jej jego ciga obecno.
Potrzebowaa dystansu, prywatnej przestrzeni, a on stawa zawsze tak
73

blisko... Postanowia, e uwolni si od niego i cicho wymknie do


domu. Wkrtce poaowaa jednak swej decyzji.
Kiedy skrcia w alejk prowadzc do jej domu, zauwaya, e
gara jest otwarty, a frontowe drzwi uchylone. Pchna je lekko i
zajrzaa do rodka. Zamara. Wewntrz panowa baagan. Na pododze
porozrzucano czasopisma, ksiki, poduszki z kanapy. Niektre meble
rozbito. Wszdzie leay okruchy szka.
Naraz cofna si chwiejnym krokiem. Tu przed ni pojawi si

s
u
lo

wysoki mczyzna z rewolwerem w doni. Mierzy prosto w jej serce.

a
d
n
a
c
s

74

ROZDZIA PITY
- KIM PAN JEST?- wykrztusia.
- Niech pani wejdzie - odpar zaskakujco spokojnie. - Czekaem
na pani.
- Czego pan chce? - zapytaa, prbujc opanowa drenie gosu.
Zacisna do na kluczach. Gorczkowo prbowaa
przypomnie sobie podstawowe zasady samoobrony, ktrych

s
u
lo

usiowaa si nauczy na jakim kursie. Chyba jednak nie bya zbyt


piln uczennic, bo teraz nie pamitaa adnej z nich. Postanowia
jednak, e za wszelk cen zatrzyma klucze i kiedy nadarzy si

a
d
n
a
c
s

okazja, przyoy mu nimi mocno.

- Do cholery! Powiedziaem, eby wesza! - warkn. Zawahaa


si. Jeli zaatakuje, nie bdzie miaa adnych szans, ale jeli wejdzie,
straci wszelk moliwo wezwania pomocy. Nim podja
jakkolwiek decyzj, szarpn j za rami i wcign do rodka.
Nogi ugiy si pod ni, kiedy spojrzaa w jego mae, pene
nienawici oczy. Czy to on zastrzeli Douga, a teraz wrci, eby
dokoczy dziea?

Zdecydowana, e nie podda si bez walki, szarpna si mocno


do tyu. Prbowaa uwolni si z ucisku jego rki. W czasie
szamotaniny stracia rwnowag i upadaby, gdyby nie podtrzymaa j
czyja do. Zaskoczona podniosa gow.
Collin!

75

Serce tuko jej si w piersi jak oszalae, lecz obecno Collina


przyniosa niespodziewan ulg.
- Co si tu dzieje?! - zapyta ostrym tonem. Zdezorientowany
napastnik do reszty straci panowanie nad sob. Nerwowo celowa
pistoletem to w ni, to w Collina.
- Kim pan jest, u diaba? - wyjka wreszcie.
Collin przysun si do Sydney tak, eby w razie potrzeby mc
j osoni.

s
u
lo

- Jej przyjacielem - odpowiedzia. - Sprbujmy porozmawia


spokojnie. Od pistolet...

- Cicho! - wrzasn histerycznie napastnik. Najwyraniej nie


zamierza negocjowa.

a
d
n
a
c
s

- Jeeli szuka pan pienidzy lub biuterii - wtrcia Sydney-to...


- Zamknij si! Nie chc twojej cholernej biuterii! Chc tylko
odzyska to, co moje!
Sydney drgna.

- O czym pan mwi?

- O recepturze na rodek odchudzajcy. - Podnis do gry kopi


artykuu z miejscowej gazety. Z trudem panowa nad domi. Coraz
bardziej przypomina jej obkanego naukowca z kiepskich filmw. To ja j opracowaem i chc, eby pani to potwierdzia.
- Nie rozumiem, panie...
- McKenzie. - Sign do kieszeni marynarki i wydoby z niej
jaki papier, mocno wymity, ale wygldajcy jeszcze na dokument
urzdowy.
76

- Jestem Spade McKenzie - cign. - Pani m na pewno mwi


pani o mnie.
- Nie - zaprzeczya stanowczo. - Nawet jeli pracowa pan nad
receptur, to mj m mia na ni umow licencyjn.
McKenzie zmarszczy gronie brwi, a jego prawe oko zaczo
nerwowo drga.
- Bo ukrad mi j na uniwersytecie. Skopiowa wszystko z
mojego komputera. - Zacisn pici. - Niech pani sobie wyobrazi, co

s
u
lo

czuem, kiedy przeczytaem w gazecie, e sprzeda mj pomys. Chc,


eby pani powiedziaa o tym w zarzdzie spki. I chc dosta

wszystkie nalene mi pienidze! - Tupn nog jak rozkapryszone


dziecko.

a
d
n
a
c
s

Collin podnis ostrzegawczo rk.

- Niech pan si uspokoi i odoy rewolwer.


Sydney opada ciko na kanap. Nie czua ju strachu, a tylko
obrzydzenie. Skonna bya uwierzy, e Doug mg zrobi wszystko,
o co oskara go ten biedny szaleniec.

- Niech pan posucha - westchna. - Musi pan zwrci si z tym


do prezesa spki. Ja nie mog panu pomc.

- I prosz odoy bro, zanim zrobi pan komu krzywd dorzuci Collin.
- Niech mi pan nie mwi, co mam robi!
Spade nie panowa ju nad swoim gniewem. Jego donie trzsy
si tak bardzo, e Sydney obawiaa si, e pistolet sam wystrzeli.

77

- Prbowaem skontaktowa si z ludmi z Norvek -przyzna


wreszcie - ale nawet nie chcieli ze mn rozmawia.
- Dlaczego nie zwrci si pan do prawnika? - zapyta Collin.
- Kosztowaoby mnie to majtek. - Wierzchem doni otar pot z
czoa. - Poza tym przeczytajcie te dokumenty. Uzyskaem patent sze
miesicy temu.
- Doug pracowa nad tym ponad rok - przekonywaa go Sydney.
- Niech si pani przyjrzy - podsun jej dokument pod nos. - To

s
u
lo

ja, a nie pani m, prowadziem rozmowy na temat tego specyfiku z


Triset Pharmaceuticals. I dugo pracowaem nad opracowaniem
waciwego skadu - doda po chwili.

Przebiega wzrokiem tre dokumentu. Zbierao jej si na pacz.

a
d
n
a
c
s

Spdzia ostatni rok swego ycia z czowiekiem, ktry nie zasugiwa


nawet, by poda mu rk.

- Nie wiem, jak mogabym panu pomc - powiedziaa,


powstrzymujc zy. - Nie pracowaam z Dougiem, ani nie byam
pracownikiem spki, panie McKenzie.

Wskaza rk komputer. Zdy go ju wczy i przejrze


pobienie zawarto katalogw.

- Prosz pokaza mi pliki swojego ma, a ja sprbuj zrobi


kopie.
- Panie McKenzie - zawahaa si Sydney - to jest mj komputer.
Przechowuj w nim rachunki. Mj m mia inny, w biurze.
McKenzie wpad w furi. Twarz mu poczerwieniaa.
- Chc odzyska swoje dzieo! Mam do tego prawo!
78

- Powiedziaem ju, eby wynaj pan prawnika. - Collin obj j


delikatnie. Zacza docenia jego opiekuczo, ktra do tej pory
lekko j irytowaa. - Pani Green nie moe panu pomc, nie rozumie
pan tego?
McKenzie rzuci si na niego z piciami, jakby zapominajc, e
w doni trzyma pistolet. Collin zareagowa byskawicznie i wytrci
mu bro. Potem wymierzy cios w odek. McKenzie zgi si i
osun z jkiem na dywan.

s
u
lo

Collin podnis pistolet i sign po telefon.

- Jestem pewien, e policj zainteresuje opowie o tym, jak si


tu wamae i w jaki sposb grozie pani Green.
McKenzie zapiszcza tylko.

a
d
n
a
c
s

- To nie moja wina. To wszystko przez jej nieuczciwego ma wydusi wreszcie i spojrza na Sydney z nienawici.
- Policja z pewnoci uzna, e miae wany powd, eby zabi
ma pani Green - cign spokojnie Collin. - W dodatku pomyli, e
wrcie, eby przeszuka komputer Douga i zatrze lady. A take,
eby zabi pani Green.

Twarz Spade'a zbielaa ze strachu.

- Nie zabiem go - zapewni. - Nie zabiem.


- Powiedz to policji. - Collin wzruszy ramionami.
- I... i nie miaem zamiaru jej zabi - zaprotestowa gwatownie. Ja chciaem tylko odzyska moje pienidze i dowd, e jestem twrc
receptury.

79

Usyszeli policyjn syren. Sydney przypomniaa sobie noc,


kiedy znalaza ciao Douga. Lea na dywanie, a wok byo tyle krwi.
Zrobio jej si sabo. Bezwiednie poszukaa doni oparcia. Trafia na
wycignite ram Collina.
- Dobrze si czujesz? - pochyli si i przytrzyma j mocno.
Skina tylko gow, niezdolna wydoby gosu ze cinitego
garda.
Kiedy zjawia si policja, nadal siedziaa nieruchoma, ze

s
u
lo

wzrokiem wbitym w przestrze. Collin wzi sprawy w swoje rce i


podszed do sieranta Raeburna. Policjant min go jednak i stan
naprzeciw Sydney.

- Co stao si tym razem, prosz pani? - zapyta chodno. Sydney

a
d
n
a
c
s

drgna i podniosa na niego nieprzytomne spojrzenie.

- Ten mczyzna wama si do jej domu i grozi pistoletem pospieszy z wyjanieniami Collin.

Raeburn dopiero teraz raczy go zauway. Wykrzywi usta i


rozejrza si po pokoju.

- To pan wycign pani Green z wraku samochodu, prawda? wrci spojrzeniem do Collina.
- Tak.
Sierant podnis brwi i umiechn si zjadliwie.
- Mylaem, e si nie znacie.
Collin zrozumia aluzj, ale postanowi nie da si
sprowokowa.

80

- Jestem tu na urlopie - objani. - Przypadkowo spotkaem pani


Green na festynie i odprowadziem do domu.
Sydney ockna si wreszcie z odrtwienia. Szczegowo opisaa
przebieg wypadkw i powtrzya groby, jakich nie szczdzi jej
McKenzie.
- Miaem ku temu powody - zawodzi paczliwie winowajca. Jej m mnie oszuka. Chciaem tylko odzyska swoj wasno.
- Moliwe - uci krtko Raeburn. - Zaoy mu kajdanki -

s
u
lo

zwrci si do towarzyszcych mu policjantw. - Zabieramy go na


posterunek.

Sydney odetchna z ulg. Obawiaa si, e Raeburn jej nie


uwierzy.

a
d
n
a
c
s

- Jeszcze zobaczymy! - odgraa si zza drzwi McKenzie.


- Zabierzcie go std - powiedzia niewzruszony Raeburn. - Czy
chciaaby pani jeszcze co doda? - zwrci si do Sydney.
Znowu wyczua wtpliwoci w jego gosie. Zezocia si.
Mgby wreszcie przesta podejrzewa, e co przed nim
ukrywa i solidnie zabra si za poszukiwanie mordercy. Ale gdzie
tam. Najatwiej wskaza na on ofiary!

- Nic nie wiem o pracy mojego ma. Nie rozmawialimy o tym


w domu - powiedziaa dobitnie. -I nigdy przedtem nie syszaam o tym
mczynie.
Raeburn wsun do ust listek gumy do ucia.
- Rozumiem. Wyglda na to, e pech pani przeladuje, a pani
oczywicie nie wie, skd bior si wszystkie kopoty, prawda?
81

Niemal zatrzsa si z oburzenia.


- Sierancie, powiedziaam panu wszystko, co wiem -podniosa
gos. - Robiam zdjcia na festynie i kiedy wrciam do domu,
zastaam spldrowane mieszkanie i mczyzn, ktry mierzy we mnie
z pistoletu. - Zapaa si za gow. - Boe, czego jeszcze pan ode mnie
chce?
- Pani Green odpowiedziaa ju na paskie pytania -wtrci si
Collin. - A teraz moe wziby si pan do roboty i wyjani, co robi
tutaj ten szaleniec.

s
u
lo

Tusta twarz Raeburna poczerwieniaa ze zoci, a Sydney


kolejny raz zadaa sobie pytanie, kim naprawd jest Collin i skd
bierze si jego pewno siebie.

a
d
n
a
c
s

- Odezw si jeszcze. - Raeburn wycelowa w ni palec. -I


prosz nie wyjeda z miasta. Chciabym z pani porozmawia,
kiedy przesucham ju tego... - zajrza do notesu - McKenzie. Aha, i
niech mi pani zrobi list brakujcych rzeczy - wskaza na baagan na
pododze. - Doczymy j do protokou.

Skierowa si do wyjcia, ale Collin zastpi mu drog.


- Czy sprawdzilicie ju samochd pani Green? - zapyta.
- Prawd mwic, tak - niechtnie przyzna Raeburn. -Wyglda
na to, e kto przeci przewody hamulcowe.
- Co takiego? - Takiej odpowiedzi Sydney si nie spodziewaa.
- A wic kto zamierza pozbawi j ycia? - podsun Collin.
Raeburn wzruszy ramionami

82

- W tej chwili nic nie mog powiedzie na pewno. Ale


sprawdzamy i tak ewentualno.
- Nie wtpi - rzuci cierpko Collin. - Czy nie sdzi pan, e
dzisiejsze zdarzenie potwierdza t hipotez?
Sydney pochylia gow i przymkna oczy. Ju nic nie
rozumiaa. Jeli to Doug mia kopoty, to czemu kto czyha na jej
ycie?
COLLIN Z TRUDEM ZAPANOWA nad sob, kiedy Raeburn
zacisn do na jego koszuli.

s
u
lo

- Sprawdziem take pana, panie Cash - warkn. - Dlaczego nie


przyzna si pan, e jest policjantem?

Zdecydowanym ruchem odsun rk Raeburna. Nie znosi

a
d
n
a
c
s

takich gestw. Musia jednak przyzna, e nie doceni dociekliwoci


sieranta.

- Widz, e nie traci pan czasu.

- Radz ci, bd ze mn szczery, Cash.


- Nie przyjechaem tu subowo.

- I zupenie przypadkiem wmiesza si pan w ledztwo dotyczce


morderstwa?

Collin skin gow.


- Nie wierz - odpar Raeburn. - Niech mi pan powie prawd, co
pan tu robi?
- Jestem na urlopie - nie odstpowa od swojej wersji. - Moe
pan sprawdzi. Zostaem ranny w czasie strzelaniny i prawie rok

83

przeleaem w szpitalu. Przeszedem powan operacj, a teraz


odpoczywam. Raeburn zatrzyma si.
- Posuchaj, Cash. Nie dam si nabra na opowiastki o
wakacjach. I ostrzegam ci, to mj teren. Nie prbuj mi przeszkadza.
- Nie zamierzam. - Collin wyprostowa ramiona, - Ale niech mi
pan powie, dlaczego tak niemrawo szuka pan zabjcy Greena?
- By moe ju wiem, kto nim jest - odpowiedzia.
- By moe si pan myli. Raeburn umiechn si zoliwie.
- Czyli nie pani Green, tak?

s
u
lo

- Tak - nie da zbi si z tropu. - Z pewnoci przeledzi pan


przeszo Douga Greena i jego nie do koca jasne interesy. Zarobi
na nich krocie, niezbyt uczciwe, a to wystarczy, eby narobi sobie
wrogw.

a
d
n
a
c
s

- Zgadzam si - Raeburn zmruy jedno oko - ale teraz niech pan


zgadnie, kto dostanie caa t fors?

Tym razem Collin wola si wycofa.

- A co z zapewnieniem bezpieczestwa pani Green? - zagadn. Chyba pan nie wierzy, e sama poprzecinaa przewody hamulcowe w
swoim samochodzie.

- Przecie zatrzymalimy McKenzie'ego. Zreszt, nie musz


udziela panu adnych informacji. To nasza sprawa.
- Czy zamierza pan przysa tu dzisiaj patrol policji? - nie
ustpowa.
Raeburn burkn niewyranie co, co zapewne miao oznacza,
e tak, po czym odwrci si i odszed bez poegnania.
84

Collin zacisn zby. Z ca pewnoci sierantowi przydaaby


si lekcja dobrych manier. Postanowi, e sam odnajdzie zabjc
Douga Greena.
KIEDY WRCI DO DOMU, zasta Sydney siedzc w tej
samej pozycji, w jakiej j zostawi.
- Jak si czujesz? - zapyta cicho, klkajc przy niej. Nawet si
nie poruszya.
Pooy rk na jej szyi. Przekna zy, lecz nie podniosa

s
u
lo

gowy. Czua si podle. Doug zakpi z niej w okrutny sposb. Poza


tym odkrya, e waciwie wcale go nie znaa, a ju na pewno nie
miaa pojcia o jego ciemnych sprawkach. Ju dwie osoby, Wallace i
McKenzie, przyznay, e je take oszuka. Kto jeszcze? Kto jeszcze

a
d
n
a
c
s

zjawi si u niej z pretensjami za czyny, o ktrych nawet nie wiedziaa?


Collin pogadzi jej wosy i zacz delikatnie masowa napite
minie karku.

- Ju dobrze, jeste bezpieczna - pociesza.


Wcale nie. Jeli nie przejrzaa czowieka, z ktrym mieszkaa
pod jednym dachem prawie rok, czy moe jeszcze komukolwiek
zaufa? Odsuna od siebie pokus, by ulec urokowi Collina. Wtuli
si w jego ramiona, oprze gow na szerokiej piersi...
- Uspokj si, Sydney - szepta. - Odetchnij gboko. Jego
spokojny gos i ciepo doni, ktrymi wodzi wzdu jej rk,
przynosiy jej ulg.
- Wypacz si, to pomaga - zachca.

85

Prbowa przycign j do siebie. Z pocztku opieraa si, ale


potem zapragna pocieszenia i przytulia si do niego. Zacisna
palce na jego koszuli i wybuchna paczem.
Pierwszy raz od mierci Douga pozwolia sobie na tak chwil
saboci. Nie wiedziaa, jak dugo to trwao. Kiedy ju si uspokoia,
schowaa gow na jego piersi, zawstydzona. Po chwili poczua na
policzku jego gorcy oddech.
- Opowiedz mi o interesach Douga wyszepta. - Sprbuj ci
pomc.

s
u
lo

Potrzsna gow. Nie potrafia mu jeszcze zaufa, cho ju


teraz znaczy dla niej wicej ni Doug w czasie ostatnich miesicy. Jej
uczucia do ma gasy powoli z kad jego zdrad. Zapewne ju

a
d
n
a
c
s

dawno odeszaby od niego, gdyby nie wierzya w sowa przysigi


maeskiej.

- Sydney, naprawd chc ci pomc - powtrzy mikko Collin i


przesun domi wzdu jej ramion.

Poczua, jak ogarnia j podanie. Sposzona, delikatnie


uwolnia si z jego obj. Przesuna doni po twarzy i popatrzya mu
w oczy. Ujrzaa w nich oddanie, jakiego nigdy wczeniej nie widziaa,
tsknot i... pragnienie.
Lecz to byy przecie oczy Douga. Nie moga opowiedzie
obcemu czowiekowi, e m okamywa j i zdradza, oszukiwa
wsplnikw, uywa faszywego nazwiska, a w dniu swojej mierci
kupi bilet lotniczy do Brazylii. Musiaaby wspomnie o

86

upokarzajcym zabiegu wasektomii i o tym, jak wmawia jej, e to


ona jest bezpodna.
Za nic w wiecie, zadecydowaa. Pora przypomnie panu
Cashowi, e powinien ju wraca do siebie.
COLLIN POTRZSN GOW, zdezorientowany. Jeszcze
przed chwil trzyma j w ramionach. Tulia si do niego, opieraa
czoo na jego piersi. Ze wszystkich si musia powstrzymywa si, by
nie scaowa ez z jej twarzy. I nagle wysuna si z jego obj,

s
u
lo

ostrona i zawstydzona. Siedziaa naprzeciw niego i mierzya go


chodnym spojrzeniem.

Odsun si na drugi brzeg kanapy, dajc jej czas na

uporzdkowanie myli. Zrozumia, e nie powie mu niczego o Dougu.

a
d
n
a
c
s

Dlaczego cigle jeszcze go osania? Czyby a tak bardzo go kochaa?


- Powiniene ju pj - powiedziaa niskim gosem. Popatrzy
spokojnie na jej blad twarz.

- Nie odejd std - odrzek - dopki nie upewni si, e nic ci nie
grozi.

- Nic mi nie jest, naprawd - zapewnia pospiesznie. On jednak


nie da si oszuka.

- Nadal twierdz, e powinna opowiedzie mi wszystko, co


wiesz o interesach Douga - przekonywa j delikatnie. - Mgbym ci
pomc.
- Jak? Przecie nie prowadzisz dochodzenia.
Musia przyzna, e go zaskoczya. Co gorsza, miaa racj.

87

- Faktycznie, na razie jestem na zwolnieniu lekarskim, ale


mgbym si troch rozejrze. Moe uda mi si zdoby jakie
informacje o McKenzie'm. - zastanowi si. - Ale jeli nie chcesz, nie
bd nalega. Rzeczywicie, nie powinienem wtrca si w nie swoje
sprawy.
Podnis si i zrobi krok w stron drzwi. Nagle pomyla o
przecitych przewodach w jej samochodzie i niespodziewanym
najciu na jej dom. Uwiadomi sobie, e yciu Sydney zagraa
prawdziwe niebezpieczestwo.

s
u
lo

- Zostan, jeli pozwolisz - zaproponowa cicho. Popatrzya na


niego zdziwiona.

- No... mgbym pooy si gdziekolwiek - wyjani szybko. -

a
d
n
a
c
s

Przy mnie czuaby si bezpieczniej.

Przygryza wargi. Mia racj, ale nie zamierzaa po raz kolejny


ulega saboci. Nie umiaaby si ju opanowa.
- Nie sdz, eby to by dobry pomys - powiedziaa - ale dziki,
e si o mnie troszczysz.

Umiechn si. Nieatwo si poddaje. Staa tak blisko, e czu


jaminowy zapach jej skry. Jeli tu zostanie, nie zmruy nawet oka...
- Pozwl mi przynajmniej pomc ci przy sprztaniu - nalega. Albo lepiej. Ty we prysznic, a ja tu troch ogarn.
Ku jego zdziwieniu przyja propozycj i znika w azience. Z
porzdkami upora si w pitnacie minut, a potem usiad na kanapie,
czekajc na Sydney. Wkrtce jednak sam poaowa, e upiera si, by
zosta. Z trudem panowa nad sob. Wyobrania podsuwaa mu coraz
88

mielsze obrazy. Niemal widzia jej nagie ciao, zroszone kropelkami


wody...
Wreszcie wysza z azienki, ubrana w dugi szlafrok, ktry
zakrywa j po czubki palcw. Ale i tak wiadomo, e nie ma
niczego pod spodem, rozpalia jego zmysy.
- Dzikuj za wszystko. - Mocniej zacisna pasek wok talii i
podprowadzia go do drzwi. - Bardzo mi dzisiaj pomoge.
To byo ponad jego siy. Wycign rk i delikatnie nawin na
palec kosmyk jej mokrych wosw.

s
u
lo

- Naprawd nie chcesz, ebym zosta? - zapyta z nadziej. - Nie


sprawi ci adnego kopotu. Poo si grzecznie na kanapie i zostan
tam przez ca noc.

a
d
n
a
c
s

Wzruszya ramionami.

- Chyba uwierz ci na sowo i nie bd tego sprawdza.


- Moesz zamkn si w swojej sypialni na klucz, jeeli si mnie
boisz - droczy si jeszcze.

Umiechna si wreszcie, a on a zmruy oczy. Zawahaa si


chwil i szybko zerkna w kierunku sypialni. Jej pene tsknoty
spojrzenie nie uszo jego uwadze. Zapragn dotkn jej nagiej skry.
Wycign rk...
Nagle jej umiech przygas.
- McKenzie siedzi w areszcie - powiedziaa rzeczowo -wic nic
mi ju nie grozi.
Pozwoli swej doni opa bezwadnie. Poczu si oszukany.

89

- Poprosiem Raeburna o patrol policyjny na dzisiejsz noc przyzna.


- Dziki, bd czua si bezpieczniej. Skin gow i sign bez
sowa do klamki.

a
d
n
a
c
s

s
u
lo

90

ROZDZIA SZSTY
DOBRY BOE, niewiele brakowao, a rzuciaby si na niego.
Sydney opara si plecami o drzwi i odetchna gboko. Z trudem
powstrzymaa si, eby ich nie otworzy i nie zawoa Collina. Tak
bardzo chciaa, by zosta...
Zaryglowaa drzwi, po czym niepewnym krokiem wrcia do
pokoju. Collin uprztn wikszo rzeczy, ale na pododze zostao

s
u
lo

jeszcze kilka gazet. Pewnie nie wiedzia, co z nimi zrobi. Podniosa


je i pooya na biurku. Jutro przejrzy je dokadniej.

Sprawdzia jeszcze raz zamki, zaparzya sobie herbaty i posza

a
d
n
a
c
s

do sypialni. Rozpaczliwie potrzebowaa odpoczynku. Na dzi miaa


dosy wrae. W dodatku cigle jeszcze nie moga oswoi si z
myl, e oczy Douga ma teraz kto inny. Jak to moliwe? Syszaa,
co prawda, o sukcesach transplantologii, ale takie rzeczy dotyczyy
zawsze kogo innego. A do dzisiaj.

Zadzwoni telefon. Kiedy podniosa suchawk, usyszaa gos


Kelly.

- Cze, Syd. Martwiam si, kiedy zobaczyam policj przed


twoim domem, wic postanowiam zadzwoni. Czyby znaleli
morderc Douga?
- Niestety nie - odpowiedziaa Sydney z westchnieniem.
- Czy ten sierant nachodzi ci znowu?
- Niezupenie. Tym razem to ja musiaam go wezwa.
- Co si stao?
91

Sydney nerwowo skubaa szlafrok. Nie miaa ochoty opowiada


szczegw spotkania z panem McKenzie, ale wygldao na to, e si
nie wywinie.
- Miaam niespodziewanego gocia po powrocie z festynu zacza, po czym usiada wygodnie w fotelu i opowiedziaa Kelly o
wszystkim.
- Mylisz, e to on zamordowa Douga? - dopytywaa si
przyjacika.

s
u
lo

- Nie wiem. - Zsuna ze stopy pantofel. - By moe Raeburn to


wyjani. W kadym razie ten typ siedzi teraz w areszcie, wic

wszystko jest w porzdku. Musz jednak przyzna, e gdyby nie


Collin, byoby ze mn krucho.

a
d
n
a
c
s

- Chcesz, ebym przysza do ciebie na noc? - zaproponowaa


Kelly.

- To mie z twojej strony, Kel, ale nie martw si o mnie. Pomyl


lepiej o Megan. Ona potrzebuje twojej obecnoci bardziej ni ja.
- W takim razie ty przyjd do mnie.

- Dziki, ale dzi pilnuj mnie policjanci Raeburna. Nic mi wic


nie grozi.

Kelly nie nalegaa.


- W porzdku, obiecaj mi, e zadzwonisz, jeeli bdziesz
potrzebowaa czegokolwiek.
- Postawi telefon tu przy ku. Do zobaczenia.
Nim Kelly odoya suchawk, Sydney usyszaa jeszcze
gaworzenie Megan. Przymkna oczy i wyobrazia sobie, e to ona
92

koysze j do snu. Znowu zatsknia za wasnym dzieckiem. Poczua


zy, wic szybko zdja szlafrok i wskoczya pod kodr. Dugo leaa
w ciemnociach, wpatrzona w sufit. Zanim zapada w sen, pomylaa
jeszcze o Collinie i a do blu zapragna znale si w jego silnych,
mskich ramionach.
COLLIN SIEDZIA W SWOIM SAMOCHODZIE od ponad
godziny i ani na chwil nie spuszcza oczu z domu Sydney. Nie
myla o powrocie do siebie. Zwyciy w nim instynkt myliwego.

s
u
lo

Dokucza mu lekki bl gowy i pieky go oczy, a to oznaczao,


e jak najszybciej powinien skonsultowa si z lekarzem. Potrzebowa
snu, lecz mimo to wci czeka, a pojawi si policyjny patrol.
W milczeniu analizowa szczegy swoich wizji. Pojawiajca si

a
d
n
a
c
s

w nich posta bya drobna. Douga zastrzeli wic albo niski

mczyzna, albo kobieta. Wobec tego wykluczy McKenziego, lecz


Sydney nadal grozio niebezpieczestwo.

Widzia coraz mniej wyranie, zdecydowa si wic wrci do


hotelu. Przez ca drog rozmyla o Sydney. Wyobraa sobie, e
trzyma j w objciach i cauje namitnie, a ona odpaca mu tym
samym.

Kiedy znalaz si W swoim pokoju, zadzwoni do swego


przyjaciela z policji w Charleston.
- Hej, co u ciebie? - zapyta go Sam nieco rozespanym gosem. I czemu, u diaba, dzwonisz tak pno? Pewnie balujesz na jakim
przyjciu?
- Co w tym rodzaju - odpowiedzia Collin ze miechem.
93

- No to wietnie. Pewnie trenujesz wzrok i nie odrywasz oczu od


panienek.
- Masz racj - rozemia si Collin. - Posuchaj, Sam, mam do
ciebie prob.
- Do usug. Dla ciebie wszystko.
- Chciabym, eby kogo sprawdzi. Ma si rozumie,
prywatnie.
Sam zawaha si.

s
u
lo

- Co jest grane? Mylaem, e jeste na urlopie.

- Bo jestem, tylko e wpakowaem si w pewn spraw. W


kadym razie chodzi o kobiet, jeli to ci uspokoi.

- Nie mw nic wicej. Chcesz, ebym upewni si, e ona nie ma

a
d
n
a
c
s

ma, ktry moe ci przyoy.

- Niezupenie - Collin odchyli gow do tyu i przymkn oczy. Pamitasz informacj, ktr przekazae mi, gdy opuciem szpital?
- O dawcy?

- Tak. Wyobra sobie, przyjechaem do Beaufort ...


- Jezu! Nie mw! - wrzasn Sam. - Przecie ci prosiem.
Collin odsun suchawk od ucha, czekajc, a jego przyjaciel
nieco si uspokoi.
- Musiaem, Sam.
- Jak moge! Wiesz, ile ryzykowaem, eby poda ci jego
nazwisko?
- Wiem...

94

- Mylaem, e zamierzasz wysa podzikowanie wdowie albo


przeznaczy troch forsy na jakie towarzystwo dobroczynne.
- Zamknij si nareszcie i posuchaj mnie, dobrze? zniecierpliwi si Collin. Nie dzwoni po to, by sucha wymwek.
Sam umilk posusznie.
- W porzdku - powiedzia. - Nawijaj.
- Przyjechaem do Beaufort, chcc zaproponowa wdowie jakie
pienidze lub przynajmniej zorientowa si, czy nie mgbym jej
jako pomc, ale sprawy si skomplikoway.
- Ho, ho. Czego ona chce?

s
u
lo

- Niczego - odpowiedzia poirytowany. - Ale naprawd


potrzebuje mojej pomocy.

a
d
n
a
c
s

- Jak to?

- Nie znaleli jeszcze mordercy jej ma.


- Wic ty wzie spraw w swoje rce.
- Sam, posuchaj. Ta kobieta znalaza ciao i teraz ma kopoty.
- Zostaa gwn podejrzan, co? - domyli si Sam. Collin
zawaha si.

- Owszem. I nie mw mi, ebym trzyma si od tego z daleka.


Nie mog. Dziki temu czowiekowi odzyskaem wzrok, wic musz
teraz pomc jego onie.
- adna? - Sam chrzkn domylnie.
- To nie jest tak, jak mylisz - obruszy si. - Ta kobieta wci
rozpacza po tym, co si stao. Midzy nami nic nie zaszo.
- Jeszcze - uzupeni Sam.
95

Collin zacz rozpina guziki swojej koszuli. Nie ma sensu


kontynuowa dyskusji. Jego zapewnienia nie brzmi zbyt
przekonujco. Sam w to nie wierzy.
- Znajd, ile si da na temat Douga Greena, dobrze? - przeszed
do sedna.
- Jasne. Chcesz, ebym sprawdzi take jego on? Collin
zawaha si.
- Jeszcze nie - zdecydowa - ale przyjrzyj si facetowi o

s
u
lo

nazwisku Spade McKenzie. To naukowiec z dziedziny technologii


ywienia czy czego takiego, pracuje na Uniwersytecie Poudniowej
Karoliny, i sprbuj wykopa troch informacji na temat spki Norvek
Pharmaceuticals.

a
d
n
a
c
s

- Widz, e rzeczywicie jeste na urlopie - Sam a zagwizda z


przejcia. - Ona musi by naprawd nieza. Uwaaj na siebie, stary.
Nim si poegnali, Collin poda mu jeszcze swj numer telefonu.
Przyjaciel jak zwykle go przejrza. Collin rzeczywicie zaangaowa
si w spraw bardziej, ni si do tego przyznawa.
SYDNEY SPAA NIESPOKOJNYM SNEM, ktry nie
przynis jej odpoczynku. Przeladoway j koszmary, wspomnienie
Douga w kauy krwi i widmo mierci, ktra chciaa pocign j w
nico.
Obudzi j dwik telefonu. Krzykna ze strachu i pprzytomna
wyskoczya z ka.
Byo jeszcze ciemno. Spojrzaa na zegarek. Wskazywa trzeci.
Kto mg dzwoni o tej porze?
96

Podniosa suchawk. Usyszaa czyj ciki oddech, a dopiero


po chwili sowa:
- Nie wtykaj nosa w sprawy Douga. Poczua, jak uginaj si pod
ni kolana.
- Halo? Kto mwi? - zapytaa.
- Pozwl Dougowi spoczywa w pokoju - nakaza przytumiony
gos. - W nic si nie mieszaj.
- Kto mwi?! - krzykna Sydney. Odpowiedziao jej sapanie.

s
u
lo

- Prosz odpowiedzie? - zaszlochaa. - Co pan wie o Dougu?


- Wystarczajco duo. A ty i twj przyjaciel zrobicie lepiej,
jeeli przestaniecie wszy. W przeciwnym razie skoczysz tak samo
jak twj m.

a
d
n
a
c
s

Usyszaa jeszcze, jak kto pooy suchawk i zapada cisza.


Przeraon ciasno otulia si szlafrokiem i przez szpar w zasonie
wyjrzaa na ulic. Pusto. Chwycia telefon i zadzwonia na policj.
Dokadnie powtrzya im tre rozmowy.

- Prawdopodobnie kto robi kaway - powiedziaa dyurna


policjantka. - Niech pani skontaktuje si jutro z central telefoniczn,
a oni sprbuj odszuka rozmwc.

- Czy pani mogaby przynajmniej zanotowa moje zgoszenie?


- Oczywicie, prosz pani. Zapisujemy wszystkie. Jeli chce pani
rozmawia z detektywem, prosz zadzwoni jutro.
Sydney zgodzia si, po czym westchna z ulg i odoya
suchawk. Ju po chwili znowu zacza si ba. Wydawao jej si, e
z kadego kta wypezaj zowrbne cienie. Szmer wentylatora
97

zdawa si by cichym szeptem. Wsuna gow pod kodr. aowaa,


e nie poprosia Collina, eby zosta u niej na noc.
COLLIN POKN TABLETK od blu gowy i zay
lekarstwo zapobiegajce odrzuceniu przeszczepu. Potem wszed do
azienki, usiad na pododze i opar si o wann. Krew pulsowaa mu
w skroniach, co kilka sekund powraca przejmujcy bl gaek
ocznych. Dosta zawrotw gowy i nudnoci. Modli si, eby nie byy
to symptomy odrzutu jednej lub, co gorsza, obu rogwek.

s
u
lo

Tabletki zapobiegajce odrzuceniu przeszczepu... Ich nazwa


brzmiaa znajomo. Spojrza na nalepk na butelce - Tri-set. Bya to
nazwa firmy farmaceutycznej zamieszczona w gazecie, ktr
wymachiwa mu przed oczami szalony McKenzie.

a
d
n
a
c
s

Chwiejnym krokiem ruszy w kierunku ka. Pooy si na


wznak i zacz si zastanawia; jeeli Doug Green mia powizania z
Triset Pharmaceuticals, to tumaczyoby, dlaczego zosta dawc.
Ciekawe, czy rzeczywicie ukrad McKenzie'emu umow licencyjn.
Czyby do tego stopnia pozbawiony by skrupuw?
Nagle jego myli pobiegy zupenie innym torem. Uwiadomi
sobie z przeraeniem, e zlekceway wszystkie ostrzeenia doktora
Darbera. Sona woda oceanu moga uszkodzi mu oczy. Przypomnia
sobie, e nie wolno mu byo dwiga przez sze tygodni niczego, co
wayoby wicej ni dziesi kilogramw. A on przecie nis
Sydney.
Ale, u diaba, nie mia wyboru. Zreszt ten jeden przypadek z
pewnoci nie mg spowodowa powaniejszych nastpstw.
98

Tpy, nieustpliwy bl umiejscowi si z tyu lewej gaki ocznej.


Collin stara si rozluni w nadziei, e moe uda mu si usn.
Obrci si na bok, ale zrobio mu si jeszcze bardziej niedobrze,
wic czym prdzej wrci do poprzedniej pozycji.
le znosi otaczajc go ciemno. Ogarn go strach przed
powtrnym zamkniciem w szpitalu. Nie mg do tego dopuci. Nie
teraz! Musia najpierw dowiedzie si, kto zabi Douga Greena i kto
usiowa zrobi krzywd Sydney.

s
u
lo

W kocu lekarstwa zrobiy swoje; bl ustpi, a Collin

pogry si w niespokojnym pnie. Nie na dugo. Nagle zacz si


dusi. Podnis si gwatownie i zakaszla. Z trudem otworzy oczy.
Nie od razu odkry, co si dzieje. Dziwio go tylko, e powietrze

a
d
n
a
c
s

wypenione jest dymem. Dopiero po chwili zobaczy pomienie. Byy


wszdzie, otaczay go ze wszystkich stron.

99

ROZDZIA SIDMY
POCZU W PIERSIACH BL, kiedy gryzcy dym wypeni
mu puca. Ogie trawi tapety, antyczne meble, byskawicznie
pochon mulinowe firanki. Nie mia chwili do stracenia, jeli chcia
wydosta si std ywy.
Podbieg do ka. Tu pomienie jeszcze nie dotary. cign z
poduszki poszewk i osoni ni twarz. Reszt ciaa okry narzut.

s
u
lo

Skierowa si do drzwi, ale po chwili musia si cofn, bo poar


zagrodzi mu drog.

Nie mia wyboru. Szczelniej otuli si kap i wyskoczy przez

a
d
n
a
c
s

okno. Rozleg si brzk tuczonego szka.

PANOWA UPA NIE DO ZNIESIENIA. Sydney obudzia si,


usiada na ku i popatrzya na zegarek. Przez zason w jej oknie
przenikay ju pierwsze promienie porannego soca. Przyoya
przecierado do mokrej od potu twarzy. Czyby wentylator przesta
dziaa? Dopiero po chwili przypomniaa sobie, e w nocy drani j
szum, wic go wyczya.

Signa po telefon i wybraa numer hotelu Collina. Musiaa z


nim porozmawia. Bez konkretnego powodu. Po prostu chciaa
usysze jego gos. Jednak nikt nie podnosi suchawki, a po chwili
telefonistka oznajmia, e linia jest uszkodzona. Zdziwio j to.
Postanowia, e pojedzie do niego. Wstaa szybko i zacza si
ubiera. Woya dinsowe szorty, sportow koszulk bez rkaww i
teniswki, po czym chwycia klucze od domu i popiesznie wysza.
100

Cay czas rozgldaa si nerwowo, szukajc wzrokiem potencjalnego


napastnika. Pewniej poczua si dopiero za kierownic samochodu.
Wsiada do rodka i zatrzasna drzwiczki. Z oddali usyszaa
wycie syreny. Po chwili przemkn obok niej wz straacki, a potem
jeszcze jeden i kolejny. Za nimi nadjechaa karetka pogotowia.
Sydney poczua dziwy niepokj, przyspieszya. Wszystkie wozy
jechay w stron centrum, a dym, ktry wanie spostrzega, unosi si
nad Bay Street. Dobry Boe, przecie w hotelu przy tej ulicy mieszka

s
u
lo

Collin. Przypomniaa sobie nocny telefon z pogrkami. Ale kto


chciaby go skrzywdzi?

Mocniej nacisna peda gazu, ale i tak miaa wraenie, e


mina wieczno, nim dotara na miejsce. Nie mylia si. Pon

a
d
n
a
c
s

hotel. Wszdzie uwijali si straacy, syreny wyy przeraliwie.


Syszaa krzyki. Zasonia usta rk, eby nie wdycha duszcego
dymu.

Boe, nie pozwl, eby ktokolwiek by w rodku - modlia si.


Miaa nadziej, e Collin wsta dzisiaj wczenie i moe poszed na
poranny spacer. Nie mg zgin w pomieniach. Nie teraz...
Zaciskajc pici, szukaa go wzrokiem, wrd tumu na ulicy.
Na prno. Dostrzega za to wacicieli, Davenportw. Obejmowali
si ramionami i patrzyli w ogie. Pakali.
Rozleg si huk i dach zapad si, wzniecajc snop iskier. Pani
Davenport skulia si i pochylia gow. W powietrzu krzyoway si
komendy straakw usiujcych opanowa poar, ktre zagusza
szum ognia i trzask walcych si w d elementw konstrukcji domu.
101

Sydney struchlaa, kiedy zobaczya sanitariuszy nioscych


nosze.
- Dawa tlen! - zada jeden z nich.
Pobiega w kierunku karetki, nie baczc na ar szalejcego w
pobliu ognia. Spojrzaa na nosze. I zasonia usta doni, by nie
krzykn. To by Collin.
COLLIN ODZYSKA ODDECH dopiero pod mask tlenow.
Zamieszanie wok niego uzmysowio mu, e po raz kolejny otar si

s
u
lo

o mier. Rozejrza si mao przytomnie. Cigle otaczay go

pomienie i dym. Nagle dostrzeg jak posta. To kobieta, pikna


kobieta. Pochylaa si nad nim z oczyma penymi lku.

- Collin, to ja, Sydney... - Poczu, e delikatnie ujmuje jego rk.

a
d
n
a
c
s

- Czy nic ci si nie stao?

Usiowa co powiedzie, lecz gardo odmwio mu


posuszestwa. Zakaszla tylko.

- Wemiemy go do szpitala na obserwacj - oznajmi sanitariusz.


Kiwna gow. Collin chcia jej dotkn, da jej zna, e j
pozna i cieszy si, e przysza. By jednak zbyt zmczony, ciyy mu
powieki.

- Zabierzemy pana do szpitala okrgowego - ratownik poklepa


go po ramieniu.
Zamkn oczy. Kiedy je otworzy, zobaczy Sydney. Szybko
jednak zgubia mu si w tumie. Znowu si wymkna. Zdawao mu
si, e syszy jej szept i czuje chodne wargi na czole. Sprbowa si

102

umiechn. Chcia powiedzie jej, eby si nie martwia, ale nie


potrafi nawet otworzy ust.
OCZY SYDNEY ZASZKLIY si zami, gdy karetka wiozca
Collina odjechaa z hotelowego dziedzica.
Dziki Bogu y i podobno nie dozna powaniejszych obrae.
aowaa, e nie moga pojecha z nim do szpitala. Niestety, nigdy nie
umiaa kama, wic kiedy kierowca spyta, czy jest kim z rodziny
rannego, musiaa zaprzeczy.

s
u
lo

Zbyt dugo musiaaby tumaczy, co czuje do tego mczyzny.


Los zaartowa z niej okrutnie, bo Collinowi, na ktrym zaleao jej
teraz jak na nikim innym na wiecie, da oczy jej zmarego ma czowieka, ktry j skrzywdzi. Przestraszya si tych myli. Zaley

a
d
n
a
c
s

jej? Nie, raczej jest mu wdziczna za to, e uratowa jej ycie. I


powinna teraz, oczywicie tylko z wdzicznoci, pomc mu wrci do
zdrowia. Jeli tylko jest to moliwe... Poczua dreszcz przeraenia.
Nie, nie moe go teraz utraci.

Szybkim ruchem doni otara zy i podniosa gow. I wtedy


dostrzega sieranta Raeburna. Sta nieopodal przy swoim subowym
samochodzie i nie spuszcza z niej zimnego spojrzenia. Od jak dawna
j obserwowa? I co zobaczy? Ukoni jej si z przesadn galanteri,
bez cienia sympatii. Po prostu da jej do zrozumienia, e j zauway.
Poczua si nieswojo. Gotw obwini j za ten poar, bo przecie
nigdy nie uwierzy w telefon z pogrkami.
Podszed do niego jeden ze straakw. Odwrci si do niego i
uwolni j wreszcie od ciaru swego oskarajcego spojrzenia.
103

Sydney odetchna z ulg. Wsiada do samochodu i ruszya w


kierunku szpitala.
Po drodze ulega niewesoym mylom. W tym maym i jak do tej
pory bezpiecznym miasteczku stanowczo zbyt czsto dochodzio do
wypadkw. Co gorsza, wszystkie miay z ni jaki zwizek. Jeeli
nocny telefon nie by artem, a poar spowodowao podpalenie,
powodw do zmartwie miaa a nadto.
Zaparkowaa samochd przed szpitalem i niemal pobiega do
izby przyj.

s
u
lo

- Prosz mi powiedzie, jak czuje si pan Cash-zawoaa od


progu.

Pielgniarka w recepcji umiechna si ciepo.

a
d
n
a
c
s

- Badania jeszcze trwaj. Czy pani jest jego on?

- Nie, przyjacik, ale chciaabym wiedzie, w jakim jest stanie.


- Zaraz si dowiem, moja droga - poklepaa j serdecznie po
ramieniu. - Niech pani usidzie i sprbuje si uspokoi.
Sydney posusznie przycupna na jednym z krzese pod cian.
Niecierpliwie spogldaa na zegarek. Jego wskazwki zdaway si
wiecznie tkwi w tym samym miejscu. Zacisna pieci i wstaa.
Miarowym krokiem przemierzaa korytarz tam i z powrotem, tam i z
powrotem. Czua si jak zamknita w klatce.
W powietrzu unosi si zapach rodkw antyseptycznych i
alkoholu. Zrobio jej si niedobrze. W tej chwili nie mylaa jednak o
sobie. Przeladowao j wspomnienie Collina lecego na noszach,
jego poparzonej skry, osmalonych doni. Nie jest tak le, pocieszaa
104

si, gdyby byo, kto na pewno by jej o tym powiedzia. A jeli


pomienie i dym uszkodziy mu wzrok? Potrzsna gow, jakby
chciaa odpdzi ponure przypuszczenia.
Nareszcie usyszaa mikkie kroki pielgniarki. Natychmiast do
niej podbiega.
- Pan Cash ley na razie na oddziale intensywnej terapii, ale nic
mu nie grozi - usyszaa upragnion informacj.
Przymkna oczy. Dziki Bogu!

s
u
lo

- Czy mog go zobaczy? - spytaa po chwili.

- Niestety, nie wolno nam wpuszcza nikogo z wyjtkiem


czonkw najbliszej rodziny.

- Nie wiem, czy on w ogle ma jak rodzin - wyjania

a
d
n
a
c
s

Sydney. - Jestem jedyn osob w Beaufort, ktr zna.

Pielgniarka przypatrywaa jej si przez dusz chwil.


- Dobrze, prosz pani, ale tylko pi minut. On potrzebuje teraz
przede wszystkim spokoju.

Sydney otara z, ktra potoczya si jej po policzku i


pospieszya za pielgniark w gb dugiego korytarza. Odetchna
kilka razy gboko pod drzwiami izolatki i nacisna klamk. Cicho
wlizgna si do rodka.
Z trudem stumia szloch. Collin lea nieruchomo. By blady,
oddycha pytko i tylko dziki pomocy respiratora. Podesza bliej i
wtedy dostrzega liczne siniaki i zadrapania. Cae ciao, z wyjtkiem
twarzy i ramion, okryway lady oparze.

105

zy napyny jej do oczu. Poczua si nagle zmczona i bardzo


samotna. Tak niewiele brakowao, by go utracia. Niemiao
pogadzia jego do, przesuna mikko rk wzdu jego palcw.
- Collin, tak mi przykro... - wyszeptaa.
Drgn i wolno, z wysikiem unis powieki. Spojrza prosto w
jej oczy i delikatnie ucisn spoczywajce w jego doni palce.
Zrozumiaa, e chcia w ten sposb doda jej otuchy. Sprbowa
unie gow, ale tylko zakasa pod mask tlenow. Schylia si i

s
u
lo

musna czule wargami jego czoo. Ktem oka dostrzega


pielgniark, ktra daa jej znak, e pora koczy wizyt.

Sydney jeszcze raz obja Collina ciepym spojrzeniem. Uniosa


do ust jego rk. Jak grom z jasnego nieba spyna na ni

a
d
n
a
c
s

wiadomo, e gdyby umar, ona take nie chciaaby ju y.

- OCH, SYDNEY, syszaa o poarze? - zagadna j Kelly,


wychodzc do ogrodu z filiank kawy w rku.
- Nawet go widziaam. - Sydney podesza do wzeczka Megan,
by przytuli j na powitanie. - To byo potworne - dodaa po chwili Wszystko doszcztnie spono. Na szczcie nikt nie zgin.
- Bya tam? - zdziwia si przyjacika.
- Tak - skina gow Sydney. - Obudziam si wczenie i przez
okno zobaczyam dym. Pojechaam wic sprawdzi, co si stao.
Mrugna do Megan i umiechna si, kiedy dziecko
wycigno do niej rczki.
- al mi Davenportw - cigna. - Stracili wszystko. Kelly
usiada na stopniu werandy.
106

- To okropne. Czy kto ucierpia, Syd? Podali bardzo mao


szczegw.
- Davenportowie, o ile wiem, nie - odpowiedziaa. - Poza tym
strachu najada si rodzina, ktrej dziecko zagubio si w zamieszaniu.
- Ale chyba je znaleli? - przestraszya si Kelly.
- Oczywicie. Cho matka bya w szoku. Krzyczaa i ani na
chwil nie chciaa pniej wypuci crki z obj.
Kelly odstawia filiank i podesza do wzka. Wzia Megan na
rce.

s
u
lo

- Nie przeyabym, gdyby co jej si stao - pocaowaa

creczk, a potem znw usiada na schodkach z ma na kolanach. Zrobiabym dla niej wszystko. Zrozumiesz mnie, kiedy sama

a
d
n
a
c
s

zostaniesz matk.

Kelly nigdy dotd nie zwierzaa si w ten sposb. Starannie


unikaa rozmw o ojcu dziecka, tote i Sydney nie podejmowaa tego
tematu. Wiedziaa jednak, e Kelly ciko jest wychowywa
dziewczynk samotnie i nieraz z trudem wie koniec z kocem. I e
ojciec Megan bardzo je kiedy skrzywdzi.

- Na szczcie Megan ma tak odpowiedzialn mam, jak ty, Kel


- umiechna si do przyjaciki.
Kelly nie odpowiedziaa tym samym. Schylia gow i przytulia
mocniej creczk.
- Czy nikogo wicej nie byo w hotelu? - zapytaa. Sydney
zarumienia si. Poczua si tak, jakby kto przyapa j na kamstwie.

107

- Collin rwnie wynajmowa tam pokj - odpowiedziaa po


chwili milczenia.
- Ten mczyzna z Charleston? - zainteresowaa si Kelly.
- Tak. - Ostatecznie, skoro nazwaa go ju po imieniu, moga te
powiedzie, e odwiedzia go w szpitalu. - Dozna licznych poparze i
ley na oddziale intensywnej terapii. Lekarze mwi jednak, e si z
tego wylie.
Kelly skrzywia si.

s
u
lo

- Biedak. Wyglda na to, e urlop mu si nie uda.

- Tak - przyznaa. - Nie zdziwiabym si, gdyby po powrocie do


zdrowia chcia jak najszybciej std wyjecha.

- C, to chyba byoby dla niego najlepsze rozwizanie

a
d
n
a
c
s

- Kelly westchna wspczujco.

Sydney posmutniaa. Myl o wyjedzie Collina nie naleaa do


najprzyjemniejszych. Ledwie zacza go poznawa i w samej sobie
odkrywa nieznane dotd uczucia... Przez chwil mylaa nawet, e
przy nim mogaby zapomnie o Dougu, o wszystkim, co jej zrobi.
Chciaa zatrzyma go w swoim yciu na duej, nawet gdyby mia
zama jej serce.

- MIA PAN SZCZCIE, naprawd due szczcie powiedzia nazajutrz rano doktor Cramer, kiedy zbada oczy Collina. Dym podrani wprawdzie spojwki, ale nie uszkodzi rogwek. No i
widz - przesun po nim spojrzeniem - e unikn pan
powaniejszych oparze.

108

Collin odetchn z ulg. Dopiero teraz poczu, jak bardzo


zmczyo go pene napicia oczekiwanie na ostateczn diagnoz. Poza
tym we wszystkich szpitalach czu si zawsze nieswojo i marzy, eby
jak najszybciej je opuci. Ten nie nalea do wyjtkw.
- Czy kto jeszcze ucierpia w poarze? - zapyta matowym
gosem.
Doktor Cramer zaprzeczy ruchem gowy.
- Dziki Bogu nikt, jedynie pani Davenport potrzebowaa silnej
dawki rodkw uspokajajcych.

s
u
lo

Collin westchn wspczujco, a potem, ku zdziwieniu lekarza,


usiad na ku.

- Musz przyzna, e obawiaem si najgorszego - powiedzia. -

a
d
n
a
c
s

Martwiem si jednak tylko o swj wzrok. Poza tym nic mi nie dolega
- zapewni. - Jestem w doskonaej formie i szczerze mwic, marz
jedynie o tym, eby wyj

std jak najszybciej. Oczywicie prosz nie traktowa tego


osobicie... - Jak zwykle zbyt pno zorientowa si, e wyrazi si
niezbyt fortunnie.

Cramer umiechn si szeroko, ale po chwili pokrci z


powtpiewaniem gow.
- Nie jestem do koca przekonany... - zacz powoli
- czy moe pan ju prowadzi samochd - dokoczy z
szelmowskim byskiem w oku.
- To aden problem - w drzwiach stana Sydney - ja odwioz
pana Casha.
109

W biaej bawenianej bluzeczce i jasnej spdniczce w kwiaty


wygldaa licznie i promiennie. Nikt nie domyliby si, e nie spaa
ca noc.
Cramer popatrzy pytajco najpierw na Collina, potem przenis
wzrok na Sydney.
- Porozmawiajcie pastwo o tym sami - skierowa si do wyjcia
- a ja tymczasem wypisz niezbdne recepty. Bdzie pan potrzebowa
teraz zwikszonej dawki lekarstwa chronicego przed odrzutem
przeszczepu - zwrci si do Collina.

s
u
lo

- Skieruj pana take do specjalisty, ktry ponownie dokadnie


obejrzy paskie oczy. - Jeszcze raz zajrza do karty i wyszed,
zabierajc j ze sob.

a
d
n
a
c
s

- Nie lubi szpitali - mrukn Collin, odprowadzajc go


wzrokiem.

Nagle uwiadomi sobie, e w czasie badania.Cramer zsun z


niego przecierado i e ley w samych spodenkach. Zawstydzony,
posa Sydney przepraszajcy umiech i szybko sign po przykrycie.
- Wygldasz duo lepiej - odwzajemnia umiech. - Ale czy
jeste pewien, e moesz ju std wyj.

- W stu procentach - mrugn do niej i przysun si bliej. Zobacz, nie mam adnych powanych obrae. Skoczyo si na paru
zadrapaniach.
Sydney zarumienia si. Ulega jednak pokusie i spojrzaa na
jego nag pier, pokryt ciemnym, mskim zarostem. Skoro j o to

110

prosi... Zapanowaa pena napicia cisza. Gono przekna lin i


zmusia si, eby oderwa od niego wzrok.
- Niewiarygodne... to znaczy... - zdenerwowana zacza mwi
szybciej, w nadziei, e Collin nie zwrci uwagi na jej reakcj. - To
cud, e tak szybko wrcie do zdrowia. Kiedy zobaczyam ci na
noszach, a wok byo tyle ludzi, straakw, policji, samochodw i ten
szum pomieni... - urwaa. Zdaa sobie spraw, e opowiada bzdury.
Na szczcie on inaczej zinterpretowa jej zmieszanie.

s
u
lo

- Uspokj si i nie myl ju o tym.Nic ci nie grozi.-Uj jej


drobn do. - Skoczyo si i nikomu nic si nie stao. Tylko to si
liczy.
Jej wargi zadray.

a
d
n
a
c
s

- A co z twoim wzrokiem? - spytaa.

- Wyglda na to, e miaem szczcie - umiechn si, ujty jej


troskliwoci. - Jak na razie, wszystko w porzdku, ale musz jeszcze
pokaza si specjalicie. Zreszt, syszaa.

- Koczy ci si urlop - zmienia temat. - Domylam si, e


wkrtce wyjedziesz z Beaufort.

Zawaha si, czy powiedzie jej prawd. Siedziaa przy nim, taka
bezbronna, zagubiona i tak niewiarygodnie pocigajca. Niemoliwe,
by bya zdolna popeni morderstwo.
- Jeszcze nie wiem, co zrobi - unikn konkretnej odpowiedzi.
- Ja rwnie chciabym pozna paskie plany, panie Cash usysza nagle.
W drzwiach sta Raeburn.
111

- Syszaem, e lekarz wypuszcza pana ze szpitala? -cign,


wchodzc do rodka.
- Owszem - Collin skin gow. - Kaza mi jednak duo
odpoczywa. A czuj si wietnie, skoro ju pan pyta - dorzuci
zjadliwie.
Raeburn przechyli gow. Wodzi spojrzeniem od niego do
Sydney.
- Taak,.. - powiedzia wreszcie. - Chciaoby si rzec, e im

s
u
lo

wiksza afera w Beaufort, tym bardziej si do siebie zbliacie.


- Co pan przez to rozumie, sierancie?

Koszula Raeburna opia si na nim do granic wytrzymaoci,


gdy w szerokim gecie rozpostar ramiona.

a
d
n
a
c
s

- e daje mi to wiele do mylenia.

- To znaczy co? - Collin nie zamierza pozwoli mu na


niedomwienia.

- No wanie... - Raeburn uda, e nie usysza pytania.


- Co waciwie was czy? Zbyt czsto si spotykacie, eby mg
to by przypadek.

- Co takiego?! - oburzya si Sydney. - Do niczego midzy nami


nie doszo... - umilka szybko, zdajc sobie spraw, e nie taki zarzut
jej postawi i nie takiej odpowiedzi, oczekiwa.
- Powiedziaem ju panu - wtrci spokojnie Collin - e po raz
pierwszy spotkaem pani Green w dniu wypadku, kiedy pomogem
jej wydosta si z toncego samochodu. Czy naprawd uwaa pan, e
zainscenizowalibymy to tylko po to, eby mia pan jakie zajcie? A
112

moe sdzi pan, e to sama pani Green postanowia wjecha do


oceanu, nie zapominajc wczeniej przeci przewodw
hamulcowych, ot tak, dla pewnoci. Hotel natomiast podpaliem ja, bo
lubi wyskakiwa przez okno. Panie Raeburn... - zawiesi gos i
popatrzy na niego z politowaniem.
W oczach Raeburna bysna wcieko. Nie podnis jednak
gosu.
- Jeli chodzi o was, nie mam adnej pewnoci - powiedzia. -

s
u
lo

Wiem tylko, e to miasto byo kiedy mie i bezpieczne. Ale przestao


takie by w dniu, w ktrym zgin Doug Green. - Woy do ust listek
gumy do ucia. - Nagle zaczy mnoy si wypadki, a wy macie w
tym swj udzia. I to mi si bardzo nie podoba.

a
d
n
a
c
s

- No to niech pan si wemie do roboty i rozwie wreszcie


wszystkie zagadki - Collin straci cierpliwo. - A jeszcze lepiej niech
pan znajdzie kogo, kto naprawd jest za nie odpowiedzialny warkn. Opanowa si dopiero po chwili.
- Jak doszo do poaru?

- Prawd mwic, wanie w tej sprawie tu przyszedem.


- Raeburn popatrzy na Collina tak, jakby to on by wszystkiemu
winien.
Sydney zagryza wargi. Przypomniaa sobie telefon z
pogrkami.
- To nie by wypadek, prawda? - spytaa cicho.
- Zgadza si. - Raeburn niedbale opar si o framug drzwi. Kto podpali hotel, a cilej, jeden pokj.
113

- Co? - krzykna Sydney. Pociemniao jej w oczach. Zachwiaa


si. Wycigna rk, by znale jakie oparcie. Collin prbowa j
podtrzyma, ale przeszkodzia mu kroplwka.
Tymczasem Raeburn ani drgn. Nie spuszcza z nich
lodowatego spojrzenia.
- Podpalenie... - powtrzy. - Kto uy atwopalnych rodkw
chemicznych, eby roznieci ogie - zawiesi na chwil gos. rodkw uywanych w fotografii...

a
d
n
a
c
s

s
u
lo

114

ROZDZIA SMY
Sydney a zadraa z oburzenia. Doskonale rozumiaa, do czego
zmierza Raeburn.
- Skd pan ma pewno, e uyto materiaw fotograficznych? zapyta Collin nieswoim gosem.
- Dowdca stray znalaz szmat nasczon acetonem i
zwglon puszk po wywoywaczu - objani go z wyszoci

s
u
lo

Raeburn. - Nasi rzeczoznawcy pracuj ju nad potwierdzeniem


wczeniejszych przypuszcze. Taka jest procedura - doda po chwili bo przecie i tak mamy dowody. Ale podobno badania ponad wszelk

a
d
n
a
c
s

wtpliwo okrel pochodzenie tych rzeczy, a wtedy...


Sydney poczua dawienie w gardle.

- Nie rozumiem, dlaczego kto chciaby spali hotel


Davenportow? - powiedziaa.

- Sam chciabym to wiedzie. - Raeburn wzruszy ramionami. Ciekawe jednak, e ogie podoono wanie w paskim pokoju,
panie Cash. Czyby ju mia pan tu wrogw? - nie mg podarowa
sobie tej odrobiny zoliwoci. - Potrafi pan mi to jako logicznie
wyjani?
- Przecie to pan prowadzi dochodzenie. Raeburn umiechn
si.
- Niech pan si zastanowi, Cash. Przyjecha pan tutaj na urlop.
Zaprzyjani si z pani Green, podejrzan zreszt o zabjstwo, i zaraz
kto zasadzi si na paskie ycie. Nie dziwi pana taki zbieg
115

okolicznoci? Lepiej niech pan to sobie przemyli - powtrzy, po


czym odwrci si i wyszed z penym zadowolenia umiechem na
twarzy.
Sydney staraa si zachowa spokj, ale ogarno j przeraenie
na myl, e kto, kto grozi jej przez telefon, zacz ju realizowa
swj plan. Najpierw uderzy w Collina, a potem...
- Czy nadal chcesz mnie std zabra? - gos Collina przywoa j
do rzeczywistoci.

s
u
lo

Uniosa szybko gow. Spodziewaa si, e po wysuchaniu


aluzji Raeburna Collin zacznie j o co podejrzewa i nie bdzie ju
chcia si z ni spotyka. Spojrzaa mu prosto w oczy. Nie znalaza w
nich jednak nawet cienia wtpliwoci. Odzyskaa dobry humor.

a
d
n
a
c
s

- A wci jeszcze chcesz ze mn jecha?- spytaa.

- Jasne - spowania - ale najpierw chc ci o co poprosi.


-Tak?

- Widzisz... potrzebuj jakiego ubrania. Wszystko, co miaem,


spono.

Przesuna po nim spojrzeniem. Chwil zatrzymaa wzrok na


jego szerokiej piersi. Zauwaya jasn blizn na paskim brzuchu i
lad po kuli w okolicy obojczyka. Przymkna oczy. Zapomniaa ju,
jak niebezpieczne moe by ogldanie jego nagiego ciaa. Zarumienia
si, speszona, e mg zauway jej zainteresowanie.
- Oczywicie - odpowiedziaa. - W domu s jakie rzeczy
Douga. Powinny na ciebie pasowa.

116

- Oddam natychmiast, kiedy tylko kupi sobie nowe ubrania zapewni.


Skina gow. Szczerze mwic, wolaaby chyba nie siga po
rzeczy Douga. Rozumiaa jednak sytuacj.
- W porzdku - zadecydowaa. Poczekaj tu na mnie. Niedugo
bd z powrotem.
Umiechna si do niego i wstaa, poprawiajc spdnic. Nagle
zastanowi j wyraz jego oczu. Nie, to niemoliwe. Nie w takich

s
u
lo

okolicznociach. Potrzsna z niedowierzaniem gow. Czy Collin


naprawd patrzy na ni z podaniem?

COLLIN ODETCHN Z ULG, kiedy wrcia. Przez cay


czas jej nieobecnoci niepokoi si, czy nie grozi jej adne

a
d
n
a
c
s

niebezpieczestwo. Informacja, e hotel Davenportow zosta

podpalony, bynajmniej nie zmniejszya jego obaw. Przeciwnie.


Nie podziela podejrze Raeburna. Sydney nie moga mie z tym
wydarzeniem nic wsplnego. Zbyt dobrze pamita wyraz jej oczu,
kiedy pochylaa si nad nim przed hotelem, a potem w szpitalu.
Najwyraniej kto prbuje j wrobi, dlatego zostawi na
miejscu wywoywacz. Ten kto jednak nie chce jej mierci, bo to nie
ona bya celem ataku. Ale dlaczego usiuje zabi jego?
Zastanowiy go oskarenia Raeburna, ktry konsekwentnie win
za wszystkie wypadki obarcza Sydney. Czyby wiedzia o zwizku
Douga i Sydney co, czego on jeszcze nie odkry? Moe chodzi o
jak afer finansow, a moe kochank Greena, a moe jeszcze o co
innego, co mogoby popchn j do zbrodni?
117

Nie wierzy, by bya do tego zdolna. Nie ona. Poczu fal


tkliwoci, kiedy przypomnia sobie, z jakim oddaniem go
pielgnowaa. Przychodzia codziennie, mwia do niego nawet, gdy
by nieprzytomny, czule gadzia po doni. Dziki niej szybko
odzyskiwa siy. Zarazem jednak staa si dla niego rdem
niepokoju. Cay czas musia walczy z pragnieniem, by przygarn jej
mocno do siebie i obsypa namitnymi pocaunkami.
Ba si, e odkryje prawd o jego pracy, nim sam jej o tym

s
u
lo

powie, kiedy bdzie ju po wszystkim. Jak si wtedy zachowa?


Wreszcie, co stanie si, kiedy rozwie zagadk mierci Douga
Greena i wtedy okae si, e pomyli si co do niej, jak jeszcze nigdy
w yciu. Czy znajdzie w sobie do siy, by wymierzy

a
d
n
a
c
s

sprawiedliwo?

W gowie kbiy mu si setki pyta, ktre na razie miay zosta


bez odpowiedzi. Na razie... Usysza pukanie. Do sali wszed mody
lekarz w okularach w cienkiej metalowej oprawce. By to doktor
Franks, specjalista z kliniki okulistycznej w Atlancie. Poinformowa
Collina, e wanie rozmawia z doktorem Darberem.
- Przejrzaem wyniki paskich bada. Powiedziabym, e ma pan
ogromne szczcie.
Collin spojrza na niego pytajcym wzrokiem.
- Niech mi pan wierzy, wiem, co mwi - cign lekarz.
Pochyli si, by wyczy kroplwk. - Czy ma pan kopoty z
widzeniem? Ble gowy? Ktrekolwiek z symptomw,o ktrych
mwi panu doktor Darber?
118

Collin opowiedzia mu o wczorajszym blu gowy.


- Dzi jednak czuj si znacznie lepiej - dorzuci pospiesznie, a
po chwili spyta: - Panie doktorze, czy mia pan ju jakich pacjentw
po przeszczepie?
- Oczywicie. Pracowaem z lekarzami europejskimi i
prowadziem dowiadczenia we Francji - pochwali si.
Collin zdecydowa si opowiedzie mu o swoich wizjach.
- Jest pan przekonany, e widzia co, co miao miejsce w
przeszoci? - zapyta Franks.

s
u
lo

- Wiem, e brzmi to troch niedorzecznie odpowiedzia - lecz


widziaem mier Greena w taki sposb, jakby to do mnie strzelano.
Poznaem te tutaj ludzi, ktrych ju widziaem. .. jako Doug Green.

a
d
n
a
c
s

Franks w zamyleniu przesun palcem po podbrdku.

- Wie pan, doktor Barringer spotka si w swojej karierze z


kilkoma podobnymi przypadkami. Ja, niestety, nie mog panu pomc.
Collin ze zrozumieniem skin gow.

- Ale z medycznego punktu widzenia... jest to moliwe? upewni si.

- Sprbuj to panu wyjani. - Franks zacz kreli co na


tabliczce, ktr zawsze nosi przy sobie. - Wewntrz oka znajduje si
mnstwo komrek nerwowych, ktre s przekanikami bodcw
wzrokowych. Przy transplantacji pewna liczba tych komrek zostaje
przeniesiona wraz z materiaem rogwki do oka biorcy.
- Wic otrzymaem szereg komrek nerwowych Greena, niejako
w prezencie przy okazji przeszczepu?
119

- Niewykluczone. W kadym razie, jeeli Green y jeszcze


przez chwil po strzale, jest moliwe, e kiedy zabierano mu rogwki,
jaka liczba komrek nerwowych, ktre zachoway pami bodcw,
take zostaa przeniesiona.
- Niesamowite - Collin a zagwizda z wraenia. - Wic nie mam
halucynacji?
Franks potrzsn gow.
- Lekarstwo, ktre pan bierze, ma zwikszy unaczynienie oczu i

s
u
lo

zmniejszy niebezpieczestwo odrzucenia przeszczepu, ale nie


niszczy komrek dawcy. Tkwi w paskim oku i przenosz pami o
urazie do mzgu. Mona wic powiedzie, e jest pan naocznym
wiadkiem morderstwa Douga Greena.

a
d
n
a
c
s

Collin opad na poduszki. Dobry Boe! W jakim sensie widzia


morderstwo! To tumaczyo te, dlaczego tak bardzo fascynowaa go
Sydney...

- Tyle wspczesna nauka - doktor Franks odoy piro.


- Uwaam, e powinien pan skontaktowa si z doktorem
Darberem. Pomoe mu to udokumentowa uboczne skutki lekarstwa,
ktre cigle jeszcze jest testowane.

Rozmow przerwao delikatne pukanie do drzwi. Wrcia


Sydney. W rku trzymaa plastikow torb.
SYDNEY WCI NIE bya pewna, czy dobrze zrobia, oferujc
mu sw pomoc. Tumaczya sobie jednak, e dug wdzicznoci za
uratowanie ycia do czego zobowizuje. Szczerze mwic, nie o
wdziczno tu jednak chodzio. Nie potrafia wyjani, dlaczego tak
120

j tu cignie. Wiedziaa, e zaley jej na Collinie, e chciaaby zbliy


si do niego, ale nie umiaa powiedzie, co waciwie j w nim
urzeko.
- Jestem ci bardzo wdziczny za wszystko, co dla mnie robisz.
Wyj z jej doni torb. Ich palce delikatnie sploty si, budzc w
niej uczucia, o ktrych zapomniaa ju dawno temu. Starannie ukrya
wzruszenie.
- Przyniosam tylko tyle - powiedziaa, kiedy wyj

s
u
lo

jasnoniebieskie dinsy i sportow koszul-bo nie miaam pewnoci,


czy bd pasoway. Doug nigdy nie mia jej na sobie - wskazaa na
koszul - nie odpowiada mu kolor.

Ani to, e to ja j kupiam, dodaa w mylach. Podarowaa mu j

a
d
n
a
c
s

na urodziny. Tamtego dnia mia zosta duej w pracy, ale kiedy


przysza do jego biura, eby zrobi mu mi niespodziank, zdziwiona
sekretarka poinformowaa j, e nie byo go cay dzie. Spotkali si
wieczorem w domu. Nie chcia z ni rozmawia, a starannie
zapakowan koszul upchn na najwyszej pce szafy. Nigdy jej nie
zaoy.

Nagle zdaa sobie spraw, e Collin moe czu si skrpowany


jej obecnoci przy ubieraniu.
- Och, przepraszam - zarumienia si. - Poczekam na korytarzu.
- Dziki, Sydney, ale nie musisz wychodzi - umiechn si w
odpowiedzi. - Przebior si i zaraz jedziemy.

121

Nie chciaa mu si przyglda, odwrcia si wic w stron


okna. Pozwolia sobie jednak zerkn w wiszce na cianie lusterko,
w ktrym odbijaa si jego sylwetka.
Dziwne, za kadym razem, kiedy na niego patrzya, wspominaa
Douga. A przecie tak bardzo si rnili. Collin by bardziej
uminiony i mia ostre rysy, ktre wiadczyy o sile charakteru,
podczas gdy Doug oczarowa j kiedy kobiec niemal urod. Jej
zmary m niczym si waciwie nie wyrnia, obok Collina

s
u
lo

natomiast, bya tego pewna, adna kobieta nie mogaby przej


obojtnie. Przy nim zapominaa, co znaczy sowo przyzwoito. A
jednak w jaki nieuchwytny sposb by dla niej Dougiem! I pewnie
tak jak on zawiedzie kiedy jej zaufanie.

a
d
n
a
c
s

COLLIN UBIERA SI SZYBKO. Zastanawia si przy tym, o


czym myli zapatrzona w okno Sydney. Czy jest jej przykro, ze bdzie
nosi rzeczy zmarego ma? Wini si za smutek, ktry dostrzeg w
jej oczach. Nie powinien by prosi jej o ubrania. A ju na pewno nie
powinien tak bardzo jej pragn. Jeli ma sprosta wyzwaniu i znale
morderc, musi zapomnie o jej kuszcych ustach i mikkim ciele.
Nie czas wiza si z jakkolwiek kobiet, a tym bardziej z wdow,
ktra w dodatku widzi w nim jedynie wcielenie ukochanego.
Stanowczym ruchem wcisn koszul w pasek spodni. Niech
licho porwie Sydney Green za to, e wodzi go na pokuszenie! I za to,
e nie moe jej mie!
Wsun rk do kieszeni spodni, znalaz w niej strzpek papieru.
By to rachunek z jakiego hotelu, datowany na miesic przed
122

mierci Greena. Obrci go w palcach i nagle przed jego oczami


pojawi si obraz hotelowego pokoju.
Wchodzi do rodka... Co mwi... Kobieta w byszczcej,
czerwonej sukni obraca si w jego stron...
Wyty ca uwag, eby zobaczy jej twarz, i wtedy pokj
rozpyn si w ciemnoci.
Suknia zsuwa si z jej ramion... Widzi swoj rk... Dotyka jej
szyi i odgarnia kosmyk jej dugich, rudych wosw...

s
u
lo

Gos Sydney przywoa go do rzeczywistoci w chwili, gdy jasno


zda sobie spraw, e kobieta z wizji na pewno nie bya on Douga.
Sydney Green nie mogaby tak wyglda... Ale byo w niej co
znajomego, na pewno ju kiedy j spotka. Tylko gdzie?

a
d
n
a
c
s

- Moemy ju i? Collin, co z tob ? - Dotkna pytajco jego


ramienia.

- Nic takiego, chodmy - pocign j za sob.


Jeeli to, co widzia w swych wizjach, zdarzyo si naprawd, to
Doug by najwikszym draniem, jakiego nosia ziemia.
- JEELI CHCESZ, pojedziemy do mnie do domu zaproponowaa Sydney. - Stamtd bdziesz mg spokojnie
telefonowa i szuka sobie jakiego lokum. Oczywicie, o ile nie masz
zamiaru wraca do Charleston.
Collin zapatrzy si w szyb samochodu. Zastanawia si, co
powinien teraz zrobi. Wrci do domu i spraw morderstwa zostawi
w rkach miejscowej policji czy te szuka dalej na wasn rk?

123

Musia przyzna, e znowu ogarny go wtpliwoci. Zawsze


uwaa, e osoba, ktra decyduje si odda jaki swj organ innemu
czowiekowi, jest szlachetna i bezinteresowna. Tymczasem im wicej
dowiadywa si o Dougu Greenie, im wicej widzia", tym mniej go
lubi. By moe wcale nie powinien czu si jego dunikiem i
naraa swojego ycia, eby odnale morderc. Sydney kochaa
ma bezgraniczne, co do tego nie mia adnych wtpliwoci.
Wystarczyo popatrze na ni na cmentarzu. Prawda o tym, jakim

s
u
lo

czowiekiem by Doug, mogaby j zrani. Pragn oszczdzi jej


cierpienia i rozczarowania.

- Collin, czy ty mnie syszysz? - Palce Sydney zacisny si na


jego ramieniu.

a
d
n
a
c
s

Obrci si gwatownie.

- Bardzo ci przepraszam, Zamyliem si. Zmczony przesun


rk po karku. Jego wosy i skr czu byo jeszcze dymem poaru i
nawet prysznic w szpitalu nie zdoa zmy tego przykrego zapachu.
- Doceniam twoj propozycj, ale czy mogaby mnie najpierw
zawie do spalonego hotelu? Chciabym zobaczy, czy przypadkiem
nie ocalaa ktra z moich rzeczy i przy okazji wzi z parkingu swj
samochd.
- No tak, a potem wyjedasz? - wydawao mu si, e syszy w
jej glosie nut rozczarowania.
- Nie, zostaj - powiedzia. Dopki nie dowiem si prawdy,
doda w mylach.

124

- Nie mog sobie wyobrazi, co czue, zamknity w puapce


pomieni. - Drgna, a on z trudem stumi ch, by j przytuli. - To
musiao by straszne.
- Faktycznie - rzuci beztrosko.
Pamita, e pocaowaa go, kiedy lea na noszach, tu przed
odjazdem karetki, a potem zrobia to jeszcze raz, w sali intensywnej
terapii. Przyjechaa na miejsce wypadku jako jedna z pierwszych.
- Skd wiedziaa, gdzie si pali? - spyta.

s
u
lo

- Nie mogam spa tego ranka - przyznaa, zniajc gos.

Zacisna palce na kole kierownicy. - Wyszam z domu, eby wsi


do samochodu i pojecha gdziekolwiek. Wtedy poczuam dym.
Chciaam sprawdzi, gdzie si pali, i tak trafiam na Bay Street.

a
d
n
a
c
s

Wyczu, e co przed nim ukrywa, ale nie pyta o nic wicej.


Sydney odezwaa si, dopiero gdy dojedali do ruin hotelu.
- Kiedy zobaczyam ci na noszach, przestraszyam si, e tego
nie przeyjesz - wydusia i zatrzymaa samochd.
Z piknego zabytkowego budynku nie zostao ani ladu. Popi i
sadze pokryy piknie przystrzyony trawnik, krzewy i kwiaty
podeptali straacy i tumy gapiw. Nie ocalao zupenie nic. W
pobliu krcio si kilku policjantw, a cay teren otaczaa ta tama.
- Mj Boe - odezwaa si zdawionym gosem Sydney. - Cud,
e nikt tu nie zgin.
Collin pomyla dokadnie to samo.
- Czy domylasz si, dlaczego kto chciaby spali ten hotel? zapyta.
125

Pokrcia gow.
- Davenportowie to mili ludzie. Ten dom od pokole nalea do
ich rodziny. Ostatnio wydali mnstwo pienidzy na odnowienie
oryginalnych gzymsw i zabytkowych elementw wystroju westchna ciko. - Teraz s zrujnowani. Nie mam pojcia, kto
mgby zrobi co takiego.
Moe zrobili to sami, eby otrzyma pienidze z ubezpieczenia,
pomyla Collin. Moliwe, e zacignli kredyt i znaleli si w

s
u
lo

dugach, wic zdecydowali si zawieci pochodni i zgarn kas.


Niestety, nawet jego nie przekonywao takie wyjanienie.

Sydney znowu dotkna jego ramienia. Zdaje si, e wchodzio


jej to w zwyczaj. Miy zreszt.

a
d
n
a
c
s

- Jeeli chcesz pojecha do mnie do domu i skorzysta z


telefonu, moja oferta jest wci aktualna - powiedziaa.

- Mam zamiar to zrobi - umiechn si. - Chc tylko zamieni


kilka sw z policjantami. Potem zabieram mj samochd i jad za
tob.

- W porzdku - skina gow.

Ruszy w stron najbliszego policjanta. Ogarn przy tym


wzrokiem poamane i zwglone szcztki mebli i nadtopione przez
ogie metalowe akcesoria.
- Wstp zabroniony - zakomunikowa mu jeden z mczyzn,
ostrzegawczo podnoszc rk do gry.

126

- Rozumiem - odpar posusznie, cho poczu si nieco


zawiedziony. Wolaby oszacowa straty osobicie. - Czy znalelicie
panowie co ciekawego?
- Zbieramy prbki. Upynie kilka dni, zanim otrzymamy wyniki
wszystkich testw - powiedzia mu oficer stray poarnej, trzymajc
w rku kawaek metalu.
Wygldao na to, e jeszcze nie skoczyli przeszukiwa
pogorzeliska. Na razie wic wszelkie rozmowy byy bezcelowe.
Niczego si teraz nie dowie.

s
u
lo

Wrci do Sydney. Umwili si, e ona pojedzie pierwsza,


prosto do domu, a Collin zatrzyma si jeszcze przy domu towarowym
i kupi potrzebne rzeczy. Chcia zreszt wykorzysta ten czas nie tyko

a
d
n
a
c
s

na zakupy. Mia zamiar zadzwoni do Sama i opowiedzie mu o


poarze. Oczywicie nie dlatego, e wiza t spraw ze mierci
Douga Greena, ale ze wzgldu na podejrzane wydarzenia w Beaufort,
ktre wymagay szybkiego wyjanienia.

Uwin si do szybko i pojecha do Sydney. Przywitaa go w


progu.

- Tak si ciesz, e jeste - wyszeptaa, podekscytowana i troch


zakopotana. - Collin, musz ci co powiedzie - zacza. - Kto
dzwoni do mnie w rodku nocy przed poarem. Nie wiem, czy to ma
z tym jaki zwizek...
- Kto to by? - zapyta. Mia nadziej, e wreszcie trafi na jaki
trop.

127

- Nie wiem. Jaki mczyzna. - Sydney zacza nerwowo


obraca w palcach piercionek. - Mia przytumiony gos, jakby nakry
czym suchawk.
Collin przytrzyma jej do.
- Bardzo ci wystraszy?
- Powiedzia, ebymy zostawili spraw Douga w spokoju i nie
mieszali si do niczego, bo w przeciwnym razie... - gos jej si
zaama.
- W przeciwnym razie co, Sydney?
- Zgin, tak jak Doug.

s
u
lo

Zadraa, wic przycign j do siebie.

- Ju w porzdku. Nikt ci nie zrobi krzywdy, obiecuj -

a
d
n
a
c
s

wyszepta i ukry twarz w jej wosach.

Pachniaa jaminem jak wtedy, gdy spotka j po raz pierwszy.


Wtulia si w jego ramiona, jakby od dawna naleaa do niego.
- Nie wiedziaam, co robi - opowiadaa zdawionym gosem. Zadzwoniam do ciebie, ale telefon milcza, wic wziam samochd,
eby pojecha do ciebie i wtedy zobaczyam poar. A ty... - zawahaa
si - ty leae na noszach. Pomylaam, e to przeze mnie... Tylko
dlaczego to ciebie skrzywdzi?
Collin zamkn oczy i przytuli j mocniej. Troszczya si o
niego, szukaa jego pomocy...
- Nie wiem, Sydney. Myl, e jedno z drugim nie ma nic
wsplnego. Uspokj si, kochanie, ju po wszystkim, - Odgarn jej

128

wosy z czoa i unis jej podbrdek, by spojrzaa mu w oczy. - To nie


twoja wina - zapewni.
Straci panowanie nad sob, kiedy zobaczy jej reakcj.
Zacisna powieki i lekko, kuszco rozchylia wargi. Zacz gaska
jej plecy, ramiona i rce a do nadgarstkw, zanurzy palce w jej
wosach, zmysowo musn wgbienie nad obojczykiem.
Wtedy przycisna si do niego caym ciaem. Jej gorcy oddech
parzy jego szyj, gdy otara si o ni policzkiem. Krew pulsowaa mu

s
u
lo

w skroniach, oddech sta si ciki. Poczu na sobie pieszczot


drobnej doni. Znieruchomia na chwil, a potem napar na ni caym
ciaem.

Zapominajc o wszystkich powodach, dla ktrych nie powinien

a
d
n
a
c
s

jej nawet pocaowa, przycisn j mocno do siebie i pocaowa. W tej


chwili wolaby umrze ni si wycofa.

129

ROZDZIA DZIEWITY
Sydney zatracia si w jego ramionach. Kiedy uj rk jej
podbrdek, rozchylia usta, gotowa do pocaunku. Chciaa tego.
Pragna poczu ciepo jego skry, ar jego namitnoci. Pocztkowo
dotyka j delikatnie i czule, potem coraz mielej, z coraz wiksz
pasj. Przesun mikko wargami po jej ustach, rozchyli je
zachcajco, a potem pocaowa mocno, gboko, przyciskajc jej

s
u
lo

gow do swojego ramienia. Zabrako jej tchu. Przytulia si do niego


mocniej, powioda domi wzdu szerokich ramion, a potem splota
je ciasno wok silnego karku. Czua twarde minie prce si pod

a
d
n
a
c
s

skr i wdychaa podniecajcy zapach mskiego ciaa. Collin caowa


i delikatnie gryz jej szyj, chwyta zbami patek ucha, a ona

krzyczaa z rozkoszy, wpijajc paznokcie w jego plecy. Odchylia si


zachcajco. Jego usta zelizgny si na jej piersi, a do signa
niej, do brzegu spdnicy. Unis j i zacisn palce na nagim,
gadkim udzie.

Westchna mikko. Nie pamitaa, czy i kiedy jej m pieci j


w taki sposb. Czy Doug...

Bolesne wspomnienie otrzewio j. Odzyskaa poczucie miejsca


i czasu. Boe! Co ona wyprawia! Niemal rzucia si na Collina,
bagaa, by j dotyka!
Chwycia go mocno za ramiona, zacisna powieki i opara czoo
na jego piersi. Z trudem odzyskiwaa panowanie nad sob, wyciszaa
szalejcy puls. Nie moe, nie powinna ulega innemu mczynie,
130

gdy sprawa zabjstwa Douga nie zostaa jeszcze wyjaniona. Jednak


takich pieszczot nie zaznaa nigdy wczeniej i nigdy nie czua si tak
bezpiecznie i pewnie, jak w ramionach Collina. Tak naprawd wcale
nie chciaa przesta.
Collin natychmiast wyczu jej rozterk. Rozluni rce,
zacinite na jej talii. Obejmowa j teraz delikatnie, koysa
uspokajajco. Poczu wyrzuty sumienia. Przysza do niego szuka
pocieszenia i pomocy, a on wykorzysta jej sabo. Mikko, jakby
przepraszajco opar usta na jej czole.

s
u
lo

- Przepraszam ci, Sydney - powiedzia ochrypym z

podniecenia gosem. - Doprawdy nie wiem, co powiedzie.


- Nie przepraszaj - ucia. - To nie twoja wina. To ja

a
d
n
a
c
s

powinnam... - zabrako jej sw. Odgarna wosy z policzka i


wysuna si z jego obj. - Zaczekaj, pjd po telefon.

- Sydney ... - Collin chwyci j za rami. Nie chcia, eby


odchodzia.

Zapanowaa kopotliwa cisza. Sydney zamkna oczy, walczc z


podaniem. Poczua jego oddech na swoim policzku i instynktownie
oblizaa usta. agodnie przycign j do siebie. Jego renice
pociemniay, schyli gow....
- Nie - odsuna go stanowczo. Boe, co on sobie o niej
pomyli? Przecie niedawno pochowaa ma.
- Chyba zauwaya, jak bardzo ci pragn - przytrzyma jej
do. - Wiem, e byoby lepiej, gdyby do niczego midzy nami nie

131

doszo. Ale nie moesz zaprzeczy, e czy nas co wyjtkowego,


co, czego sam nie umiem nazwa.
Patrzya na palce, zacinite na przegubie swojej doni.
Uzmysowia sobie, e mgby wypeni pustk w jej sercu,
gdyby mu na to pozwolia. Ale nie zamierzaa tego robi. Nie teraz.
Poaowaa, e nie spotkaa go duo, duo wczeniej, zanim Doug
zdy zniszczy w niej ufno.
-Masz racj - powiedziaa - jestemy zczeni, ale tylko i
wycznie poprzez Douga.
Spochmurnia i puci jej rk.

s
u
lo

- Nie zamierzam niczego komplikowa. Sytuacja midzy nami...


ja i ty... i Doug, jest dziwna. Zdaj sobie z tego spraw - ton jego

a
d
n
a
c
s

gosu sta si dziwnie szorstki - ale powiedziaem ci ju, e czuj si


twoim dunikiem, wic mam zamiar zosta tutaj, dopki nie upewni
si, e jeste bezpieczna.

Chciaa zaprotestowa, lecz pooy jej palec na ustach.


- A teraz bdzie lepiej, jeeli wykonam kilka telefonw - min
j i poszed do drugiego pokoju.

USIAD W FOTELU. Drc rk przygadzi nerwowo wosy,


usiujc zapanowa nad emocjami. Sydney przygotowywaa kolacj.
Sprbowa skupi si i wymieni czekajce go w najbliszym czasie
zadania. Zaatwi nowy dowd osobisty, now kart kredytow... Raz
na zawsze zapomnie o Sydney... Niemoliwe. Zbyt mocno si
zaangaowa. Jeszcze adna kobieta, a przed wypadkiem zna ich
wiele, nie zrobia na nim tak piorunujcego wraenia. Podniecaa go
132

nawet myl o jej jedwabistej, mikkiej skrze, a gdy przypomnia


sobie, jak trzyma j w ramionach, gorc i uleg...
Czego podobnego nie dowiadczy jeszcze nigdy w yciu. Do
diaba z Dougiem Greenem. Nie zasugiwa na ni, oszukiwa j i
zdradza. Przez niego Collin musia teraz walczy o jej zaufanie.
Udowadnia, e nie jest draniem jak jej witej pamici mulek.
Gdyby tylko dosta go w swoje rce... No tak, ale Green przecie ju
nie yje.

s
u
lo

Do licha, gdyby to zaleao od niego, kochaby si teraz z


Sydney do utraty tchu, a nie siedzia grzeczniutko w fotelu.

Zbyt duo byo jednak midzy nimi tajemnic i niedomwie.


Sydney wci nie wiedziaa, e jest policjantem, a on wci nie mia

a
d
n
a
c
s

cakowitej pewnoci, czy nie przyoya rki do morderstwa ma.


Wprawdzie nie podejrzewa jej, ale... w yciu rnie bywa. Wiedzia
co na ten temat.

Jego kolega, Tim, zakocha si w kobiecie, nad ktr sprawowa


nadzr policyjny. Collin ostrzega go, e nie mona jej ufa, prbowa
tumaczy... Na prno. Niestety, wkrtce okazao si, e mia racj.
Pewnej nocy jej kochanek i czternastoletni brat zastrzelili Tima w
uliczce, gdzie zwykle spotyka si ze swoim informatorem. Mia
dosta od niego wiadomoci o tej kobiecie. Wanie wtedy Collin,
ktry ubezpiecza przyjaciela, zosta postrzelony przez chopca i
straci wzrok.
Otrzsn si z przykrych wspomnie i chwyci suchawk
telefonu. Pora zadzwoni do Sama. Wybra numer posterunku policji i
133

w oczekiwaniu na poczenie rozejrza si ciekawie. Pokj urzdzony


by ze smakiem, cho nieco staromodnie. Przytulny fotel z obiciem w
biao-zielone pasy sta tu przy kominku, a skrzana kanapa kusia,
eby si na niej pooy. Uderzyo go, e nie ma tu adnego zdjcia
Douga, ani jednego portretu, nawet z ich lubu. A przecie Sydney,
zajmujc si zawodowo fotografi, z pewnoci zrobia ich setki.
- Co sycha, staruszku? - przywita go Sam.
- Lepiej nie pytaj. Miaem fatalny dzie - odpowiedzia Collin,
po czym zda mu dokadn relacj z poaru.
Sam zakl szpetnie.
- Nic ci si nie stao?

s
u
lo

- Nie - Collin przesun doni po karku. - Poleaem tylko

a
d
n
a
c
s

troch w szpitalu.

- Masz szczcie, nie ma co! - ironizowa Sam. - Najpierw


strzelanina, teraz poar. Wiesz, jak do niego doszo?
- Sierant miejscowej policji powiedzia, e to podpalenie.
Znalaz kawaek jakiego kilimka nasczonego acetonem i puszk po
chemikaliach fotograficznych.
- Podejrzewasz kogo?

- Jeszcze nie, ale bd ci informowa... - przerwa na moment, a


po namyle zada pytanie, ktrego wolaby unikn. - Dowiedziae
si czego o Greenie?
Sam westchn ciko.
- Naprawd chcesz wiedzie? To mierdzca sprawa.

134

- Gadaj - Collin poprawi si w fotelu, wyprostowa nogi i


przymkn oczy.
- Ten twj Green to lepszy cwaniak. Posugiwa si kilkoma
nazwiskami...
Collin rzuci okiem na drzwi, w ktrych w kadej chwili moga
ukaza si Sydney.
- By zamieszany w kilka nieczystych spraw - cign Sam - ale
zawsze dziaa w biaych rkawiczkach; jakie oszustwa, podejrzane

s
u
lo

interesy handlowe, przestpstwa podatkowe. W kadym razie nigdy


nie siedzia, chocia mg. Prawdopodobnie da w ap, komu trzeba.
- Rozumiem.

- Wystpowa jako Doug White, Doug Sanders, Doug Waters, a

a
d
n
a
c
s

ostatnio - Doug Black...

Collin zagwizda przecigle. Czy Raeburn wie o tym wszystkim,


czy te woli nie wiedzie, bo wtedy musiaby przyzna, e Greena
mg zastrzeli kto inny ni Sydney?

- Suchaj dalej. Pracowa w ponad pitnastu nowo powstaych


spkach, trzech pastwowych przedsibiorstwach i posiada mnstwo
akcji. Najwaniejsze jednak, e kilka lat temu oskarono go o
sfaszowanie pewnych dokumentw.
- Pewnie chcia przypieszy oferty handlowe.
- Dokadnie tak - ucieszy si Sam.
- A znalaze co na temat McKenzie'ego i spek
farmaceutycznych?

135

- Stan prawny spek jest w porzdku, a McKenzie to


prawdopodobnie zapatrzony w siebie, genialny naukowiec. Trisets
stoi mocno na rynku midzynarodowym. Ma szerok ofert lekw.
Norvek pracuje nad rodkami profilaktyki zdrowotnej. A na koniec
zatrzymaem dla ciebie najbardziej smakowity ksek... - Sam zawiesi
glos dla osignicia wikszego efektu.
- Tak?
- Ot Green by ju onaty. Jego bya ona nazywa si Gina

s
u
lo

Waters i mieszka tutaj, w Charleston. Ma dziecko, chopca, ale nie


wiem, czy to jest jego syn.

Collin wzi ze stou piro i notes. By ciekaw, czy Sydney wie o


tym wszystkim.

a
d
n
a
c
s

- Podaj mi jej adres - poprosi.

Szybko zanotowa potrzebne mu informacje i sucha dalej.


- Wyglda na to, e otacza si wieloma kobietami - mwi Sam.
- Kilka jego przyjaciek zatrzymano nawet razem z nim. Jedn z nich
musia chyba spawi, poniewa poszczua na niego policj skarbow.
Collin pomyla o rudowosej kobiecie z wizji.
- Ciekawy czowiek, co? Z fantazj - zauway cierpko.
- No, na ma roku to on si nie nadawa - parskn Sam. - Go
jedzi sobie po wiecie, czc przyjemne z poytecznym; w kadym
miejscu mia jak bab.
Collin skrzywi si zdegustowany. Nie znosi takich typw.
Poegna si z Samem, a potem zamyli gboko. Teraz przynajmniej
wiedzia, co sdzi o Greenie.
136

Sydney wesza do pokoju, niosc tac z gr kanapek i sok


pomaraczowy. Czy chocia troch zdawaa sobie spraw, kim
naprawd by jej m?
USIADA NAPRZECIW COLLINA i od razu przystpia do
rzeczy:
- Znalaze ju jaki pokj czy postanowie wrci do
Charleston? - zapytaa.
Odoy na talerzyk napoczt kanapk i popatrzy na ni z
powag.

s
u
lo

- Powiedziaem ci, e pozostan w Beaufort tak dugo, a nie


upewni si, e jeste bezpieczna.

- Naprawd nie ma potrzeby, eby martwi si o mnie tak

a
d
n
a
c
s

bardzo - odpara. - Sama jestem w stanie zadba o swoje


bezpieczestwo.

Collin sucha jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy.


- Nie dzwoniem w sprawie wynajcia pokoju - przyzna.
- Czy mam rozumie, e zdecydowae si jednak wraca do
domu?

Unis brwi, a w jego oczach pojawi si figlarny bysk.


- Doszedem do wniosku, e najlepiej bdzie, jeeli tu zostan.
- Czy ty naprawd uwaasz, e potrzebuj opieki? wydusia
zdumiona.
- Owszem - umiechn si blado. - Musimy porozmawia delikatnie uj j za rk. - Nie myl, e atwo mi o tym mwi cign, uwanie obserwujc jej twarz. -Wanie rozmawiaem z
137

jednym z moich przyjaci, policyjnym detektywem. Dowiedziaem


si czego o Dougu.
- Z detektywem? - Sydney poczua zimny dreszcz na plecach.
- Tak. Zaj si spraw zabjstwa Douga.
- I czego si dowiedzia?
- Szczerze mwic, to do zaskakujce. - Zastanawia si
chwil, jak powiedzie jej to ogldnie. - Czy wiesz o tym, e Doug by
ju wczeniej onaty?

s
u
lo

- Jak to? - Liczya, e moe zaszo jakie nieporozumienie, ale


wyraz twarzy Collina utwierdzi j w przekonaniu, e mwi prawd.
- Jego bya ona nazywa si Gina Waters i mieszka w
Charleston.

a
d
n
a
c
s

Sydney zabrako sw. Przyszo jej nagle do gowy, e konto w


Charleston przeznaczone byo na potrzeby eks-maonki Douga.
- To jeszcze nie wszystko - cign Collin. - By oskarony o
popenienie rozlicznych oszustw podatkowych, aresztowany i
skazany.

- Nie, to niemoliwe - szepna.

- Niestety, to prawda - potwierdzi spokojnie. - Jest mi ogromnie


przykro, e to ja musz ci o tym powiedzie.
Sydney zakrya twarz, gdy nie bya w stanie spojrze mu w
oczy. Ujawniy si kolejne oszustwa Douga. Ile ich jeszcze? Udawa,
e j kocha, zatai, e nie moe mie dzieci, mia ju on, o ktrej
istnieniu nie miaa pojcia...

138

- Liczyam si z tym, e Doug pakuje si w jak afer przyznaa w kocu tak cicho, ze musia prawie przycisn ucho do jej
ust, by sysze cokolwiek. - Podejrzewaam take, e za jego
wyjazdami subowymi kryje si inna kobieta...
Collin westchn i skrzywi si z niesmakiem.
- Znajdowaam w jego kieszeniach rne rzeczy... -Sydney
staraa si zachowa obojtny ton, ale i tak nie bya w stanie ukry
rozalenia - chusteczk pachnc obcymi perfumami, rachunki z

s
u
lo

moteli, kwit na prezent kupiony nie dla mnie... Ale nie miaam pojcia
o jego aresztowaniu.

- By oskarony o kilkakrotne pogwacenie przepisw

podatkowych i prawdopodobnie dlatego posugiwa si faszywymi


nazwiskami.

a
d
n
a
c
s

W pokoju zrobio si nagle nieznonie gorco. Signa po


szklank i przyoya j do twarzy. Dotyk zimnego szka sprawi jej
wyran ulg.

- Kiedy przegldaam rzeczy w jego gabinecie. Znalazam


paszport i prawo jazdy na nazwisko Doug Black -wyznaa,
zdecydowana, e powie mu wszystko.

Collin skin zachcajco gow.


- I bilet do Brazylii - cigna. - Lot by zaplanowany na dzie,
w ktrym zosta zamordowany.
- Czy powiedziaa to Raeburnowi? - zapyta, cho by pewien,
e zna odpowied.
Zdecydowanym ruchem odstawia szklank.
139

- Nie. Nie wiedziaam, co zrobi. Zauwayam, e policja


podejrzewa mnie od samego pocztku. Obawiaam si Raeburna. Od
razu utwierdziby si w przekonaniu, e miaam powody, eby zabi
Douga. On nie bierze pod uwag nikogo poza mn - zacisna pici,
usiujc opanowa zdenerwowanie.
- Czy zechciaaby pokaza mi te sfaszowane dokumenty,?
Jego proba wydaa jej si podejrzana. Po chwili zastanowienia
dosza jednak do wniosku, e skoro Raeburn jej nie wierzy, to moe

s
u
lo

uwierzy jej Collin. I on, i jego przyjaciel naprawd mogliby jej


pomc.

- Przynios je - wstaa i posza do gabinetu ma.

Trzscymi si domi signa po pojemnik z dokumentami.

a
d
n
a
c
s

Jeeli pokae je Collinowi, bdzie musiaa mu zaufa. I pogodzi si z


faktem, e wyjdzie na jaw jeszcze wicej machinacji Douga, a ona
poczuje si jeszcze bardziej upokorzona. Jeli jednak tego nie zrobi...
By moe nigdy nie dowie si, kto go zabi i nigdy ju nie bdzie
miaa okazji, by odmieni swoje ycie.

Nie moga take zapomina o tym, e grozi jej miertelne


niebezpieczestwo.

COLLIN SIEDZIA BEZ ruchu, zmartwiony i zamylony.


Kiedy mwi o pierwszej onie Douga i przestpstwach, o jakie zosta
oskarony, bacznie obserwowa Sydney. Prbowa zorientowa si,
czy jej zdumienie nie jest przypadkiem mistrzowskim pokazem
aktorstwa. Po chwili zastanowienia doszed jednak do wniosku, e jej
reakcja bya szczera i jak najbardziej naturalna.
140

Kiedy opowiada jej o tym, czego si dowiedzia, czu przede


wszystkim niesmak. I obawia si, e moe by ju tylko gorzej, e
przyjdzie mu powiadomi j o szczegach intymnych zwizkw
Greena albo o jego kolejnej onie.
Pochyli gow przytoczony poczuciem winy. Demaskuje
czowieka, ktry ju nie yje, a wic nie moe si broni. Co gorsza,
swego darczyc, ktremu zawdzicza wzrok...
Sydney wesza do pokoju i wrczya mu pojemnik wypeniony
papierami.

s
u
lo

- Wszystko, co znalazam, jest tutaj: faszywy paszport, prawo


jazdy, jakie pokwitowania i rzeczy z jego kieszeni.

- Usiada przy nim i patrzya na niego w napiciu.

a
d
n
a
c
s

Collin otworzy paszport i uwanie przyjrza si twarzy Douga:


jego okrgym policzkom, rudym wosom, brodzie oraz sterczcym
wsom. Zdjcie ukazywao twarz pewnego siebie, wzbudzajcego
zaufanie czowieka interesu. Twarz pozbawion, przy tym gbszego
wyrazu i zdolnoci wyraania uczu. Twarz, jakich wiele widzia u
rozmaitej maci przestpcw, ktrych mia okazj przesuchiwa w
cigu wielu lat swej pracy, i ktra... bardzo rnia si od jego twarzy.
Natychmiast to zauway. Zauway take, e oczy Greena miay inny
kolor ni jego wasne. Nie wiedzie czemu poczu ulg.
- Na tym zdjciu Doug jest bardzo niepodobny do siebie
- objania Sydney. - To znaczy do tego mczyzny, ktrego
znaam - poprawia si. - W rzeczywistoci by blondynem i nigdy nie

141

nosi brody ani wsw. Sama z trudem rozpoznaam go na tym


zdjciu.
A wic Green bez wtpienia mia zamiar opuci kraj w
przebraniu. Ale dlaczego? Czyby McKenzie mwi prawd?
Jeeli sfinalizowa interesy z koncernem Norvek, otrzyma
pienidze i zamieni gotwk na akcje, zanim odkryto naduycie z
fikcyjn umow licencyjn, mg pawi si w luksusie gdzie za
granic. Niezy plan, ale widocznie co poszo nie tak, jak chcia.
Tylko co? - zastanawia si Collin.

s
u
lo

Wzi do rki prawo jazdy Greena. Nagle przed oczami

zataczyy mu szare plamy. Wiedzia ju, e s to strzpy pamici


Douga. Perlisty pot wystpi mu na czoo, chwyci rk krawd stou
i czeka.

a
d
n
a
c
s

Kobieta o ciemnych, krtkich wosach trzyma za rk dziecko...


Jej umczona twarz wyraa rozpacz. Nie kryje wzburzenia, padaj
mocne sowa... Z duych, brzowych oczu dziecka pyn zy...
Niestety nie mg zrozumie sw ani znaczenia gestw, a wizja
znika rwnie szybko, jak si pojawia.

Ale ledwie wzi do rki rachunki z moteli, zamajaczyy mu inne


obrazy i inne kobiety.
Ma jasne wosy, bardzo krtk, brzow spdniczk i
polakierowane na czerwono paznokcie. Ley na ku... Czeka na
niego...

142

Potem dziewczyna, moe dwudziestoletnia, taczy w pokoju


hotelowym w samych majteczkach. Jej biust unosi si lekko, a
nienormalnie rozszerzone oczy sugeruj dziaanie narkotyku.
Wreszcie kobieta w pmroku, rudowosa, wysoka i szczupa.
Sowa mwione szeptem urway si nagle, jaki al czy zo...
- Collin, Collin! - Sydney szarpna go za rami.
Drgn i powrci do rzeczywistoci.
- Czy co nie tak? - spytaa. - Czy wiesz ju, dlaczego Doug
sfaszowa swoje personalia?

s
u
lo

- Nie, jeszcze nie - westchn i zacz przeglda paszport


Greena, a nastpnie jaki rachunek ze sklepu jubilerskiego we Francji.
Starannie opisano w nim zakupiony klejnot: spink w ksztacie konika

a
d
n
a
c
s

morskiego ze szmaragdowym oczkiem.

Zacisn donie, usiujc przypomnie sobie, gdzie widzia ju


co takiego. No tak, u Marli Perkins na festynie. Pamita, bo jasny
blask soca odbitego w broszce uku go w oczy.
A zatem Doug mia romans z Marl. Jeli mia tyle kochanek,
niewykluczone, e ktra z nich go zamordowaa. Oznaczaoby to, e
zabjstwo nie wie si z podejrzanymi interesami, jakie prowadzi.
Wcieko kobiety wzgardzonej przez mczyzn moe by
nieobliczalna, pomyla Collin. Tak samo jak rozgoryczenie ony
oszukanej przez ma... Jak wic ma powiedzie o swoich
podejrzeniach Sydney?

143

- Wiesz, Sydney, gdyby okazao si, e masz racj... - zacz


ostronie - i gdyby Doug rzeczywicie mia romans z jak kobiet, to
na ni padoby oskarenie. Motywem moga by przecie zazdro.
Sydney skurczya si na krzele i z rezygnacj pochylia gow.
Dowiedziaa si dzisiaj stanowczo za duo. Nie miaa ju si.
- Chyba tak - przyznaa. - Ale nie mam pojcia, kim jest ta
kobieta.
Nie mia sumienia poda jej nazwiska matki licznej Beth.
Zasoni oczy doni.
- Dobrze si czujesz? - zapytaa.

s
u
lo

- Tak, chocia przyznaj, e jestem ju zmczony.

- Nic dziwnego - popatrzya na niego czule. - Zastanawiam si,

a
d
n
a
c
s

czy nie wyszede ze szpitala za wczenie. Moe powiniene by


polee jeszcze kilka dni.

- Mam ju do szpitali. Ale nie martw si - uspokoi j. Wystarczy, e si wypi, a na pewno wrc do formy.
Chcia wzi j w ramiona, pocieszy, przywrci blask
zmczonemu spojrzeniu. Zamiast tego sign po ksik
telefoniczn.

- Musz poszuka jakiego hotelu - wyjani.


Sydney podniosa si i odruchowo odgarna z twarzy swoje
dugie ciemne wosy.
- Moesz... moesz spa u mnie na tapczanie - powiedziaa z
wahaniem.

144

Wysza, a po chwili wrcia, niosc mu koc i poduszk. Spojrza


jej w oczy i wyczyta w nich pragnienie. Odwrcia je szybko, wic
moe tylko wzi za prawd wasne marzenia.
Dugo nie mg usn. Zastanawia si, dlaczego w kocu
zmienia zdanie i pozwolia mu zosta.
SYDNEY PRZEYWAA katusze, obserwujc Collina, ktry
przeglda rzeczy Douga. Chciaa, eby powiedzia lub zrobi
cokolwiek, co tylko nie wizaoby si z jej mem. Ale on siedzia w
milczeniu, zajty tropieniem tajemnic.

s
u
lo

Kiedy nareszcie skoczyli, umya twarz zimn wod, woya


cienk, bawenian koszul nocn i pooya si do ka. Leaa
cicho, zapatrzona w promie ksiyca na cianie. Mylaa o Collinie.

a
d
n
a
c
s

O tym, jak uratowa jej ycie i o tym, co przey, kiedy obudzi si


wrd pomieni. Wreszcie o tym,e pi teraz na kanapie w jej salonie i
jest tak blisko i tak daleko zarazem.

Potem przypomniaa sobie wszystkie oszustwa Douga,


kamstwa, jakimi karmi j przez rok ich maestwa. Jeeli Raeburn
dowie si, e j zdradza, jej los bdzie przesdzony. Zaaresztuje j,
bo uzna, e zastrzelia ma z zemsty. Pocieszaa si tym, e jeeli
Collin wierzy w jej niewinno, to on i jego przyjaciel zrobi
wszystko, eby znale prawdziwego morderc, a wtedy nareszcie
skoczy si ten koszmar.
Obrcia si na bok i w bezsilnej wciekoci uderzya pici w
poduszk. Dosy mylenia o Collinie i dosy ualania si nad sob.

145

ROZDZIA DZIESITY
Collin obudzi si wczenie rano. Wsta, przecign si i
rozprostowa obolae koczyny. Wczoraj spodziewa si kopotw z
zaniciem, ale okazao si, e zmczony nadmiarem wrae usn
natychmiast, jak tylko przyoy gow do poduszki. Westchn
ciko. Czekao go dzisiaj sporo pracy, postanowi bowiem rozwiza
kilka zagadek z ycia Douga Greena.

s
u
lo

Pomyla o Sydney. Spaa tu obok, sama w duym, ciepym


ku... Rozmarzy si przez chwil, ale potem potrzsn gow, by
odpdzi niebezpieczne myli. Chyba pora wzi zimny prysznic.

a
d
n
a
c
s

Przynis sobie z samochodu nowe ubranie i wszed do azienki.


Od razu zobaczy wiszc na drku suszarki par poczoch Sydney.
Nie mg powstrzyma si, by ich nie dotkn. W wyobrani widzia,
jak zsuwa je ze smukych ud, a potem pozwala, by wzi j w
ramiona...

Przymkn oczy i przekn lin. Jeli tak dalej pjdzie, szybko


std nie wyjedzie. Musia uczciwie przyzna, e podoba mu si ten
dom, zwaszcza kiedy przypomina sobie wasny, pozbawiony ciepa i
mnstwa drobiazgw, ktre tworz t szczegln atmosfer, jak daje
obecno kobiety. Przede wszystkim za jego dom pusty. Tam nikt na
niego nie czeka, nie podawa kolacji i nie pyta, jak min mu dzie...
Drgn, bo przypomnia sobie, e dom, w ktrym tak chtnie
zostaby na duej, Sydney dzielia do niedawna z innym mczyzn.

146

Doug Green. Powoli zaczyna mie dosy tego faceta. Szybko zdj
poyczone spodnie, zrzuci reszt ubrania i wszed pod prysznic.
Po wyjciu z azienki zabra si do dalszego analizowania
poczyna Greena. Ciekawe, czy Raeburn wiedzia o jego romansach?
Jeli tak, doskonale rozumia, dlaczego sierant nie dopuszcza do
siebie myli o innych sprawcach. W takich okolicznociach sam
podejrzewaby on zamordowanego. Prawdopodobnie do
postawienia Sydney w stan oskarenia brakuje mu jedynie broni, z

s
u
lo

ktrej zastrzelono ofiar. Wiedzia od Sama. e wci jej nie

odnaleziono. Zastanowi si, czy przypadkiem nie chodzio o

rewolwer, ktry widzia w samochodzie Sydney w dniu, w ktrym si


poznali.

a
d
n
a
c
s

Kilka minut pniej wraca ju z kuchni z dzbankiem gorcej


kawy. Postanowi, e zadzwoni do Raeburna, zanim Sydney si
obudzi. Mia zamiar zatelefonowa take do Giny Waters, pierwszej
ony Greena.

Napeni filiank i wybra numer Raeburna. Po paru sekundach


usysza znany ju sobie, niski, ochrypy gos.
- Przyjecha pan tutaj na urlop, prawda, panie Cash? - zapyta
ironicznie sierant, nim Collin zdy powiedzie cokolwiek.
- Przecie mwiem ju panu...
- I pewnie zawsze zabiera pan ze sob na wakacje bro? A wic
o to chodzio. Collin domyli si natychmiast, e policja znalaza w
zgliszczach hotelu jego pistolet.

147

- Owszem - przytakn bez wahania. - Myl, e jako policjanta


nie powinno to pana dziwi.
- Ja nawet pi z nim pod poduszk - zauway Raeburn.
- Ale to nie ma nic do rzeczy. Popytaem troch o pana i
dowiedziaem si, e po strzelaninie, w ktrej zosta pan ranny,
zwolniono pana z obowizkw subowych. To po choler pan tu
przyjecha i wtyka nos w nie swoje sprawy!
- W nic si nie mieszam - skama Collin. - Przypadkowo byem

s
u
lo

wiadkiem wypadku pani Green i jak pan wie, udao mi si j

uratowa. Nic dziwnego, e si ni zainteresowaem... - zawiesi gos.


- To bardzo pikna kobieta. Poza tym musz przyzna, e w zwizku z
jej kopotami przyszo mi do gowy mnstwo pyta. C, odchylenie

a
d
n
a
c
s

zawodowe. Gdyby pan by na moim miejscu, postpowaby pan


dokadnie tak samo.

Raeburn zakl pod nosem.

- Nie wiem, Cash, co jeszcze pan wymyli, ale nie podoba mi


si, e kto przeszkadza w prowadzeniu dochodzenia. Jeeli wie pan
co o Greenie lub jego onie, lepiej niech mi pan o tym powie.
- Szczerze mwic, interesuje mnie tylko pani Green -Collin
uda, e nie rozumie intencji sieranta, - A dzwoni do pana, bo
chciabym si dowiedzie, co odkry pan w zwizku ze spraw poaru.
- Jeszcze nic - odburkn niechtnie sierant. - Wci czekam na
wyniki z laboratorium.
- Nie ma podejrzanych? Nikt niczego nie widzia?
- Wszyscy wok spali - zniecierpliwi si Raeburn.
148

- A co z McKenzie'm?
- Jego ona wycigna go z aresztu za kaucj dwa dni temu i
przysiga, e w dniu poaru by z ni w domu przez cay czas.
- Niewykluczone, e go kryje - Collin nie dawa za wygran. -I
myl, e lepiej bdzie, jeeli upewni si pan, czy ten facet nie krci
si zbyt blisko pani Green.
- Pilnuj tego. A teraz, Cash, niech pan mi powie, co jeszcze pan
przede mn ukrywa?

s
u
lo

- Niczego nie ukrywam. - Collin pocign yk kawy. Musia


przyzna, e nie doceni Raeburna. By sprytniejszy ni na to
wyglda.

- Nie wierz panu - odpowiedzia sierant. - Wiem, e Green

a
d
n
a
c
s

pracowa w Charleston. Jestem pewien, e wzilicie go ju tam na


oko.

- Mamy go w aktach - przyzna Collin, zadowolony, e tak


wanie Raeburn zinterpretowa jego zachowanie. - Czy wie pan, e
wystpowa pod faszywymi nazwiskami i e zosta zatrzymany pod
zarzutem oszustw podatkowych?

- To ju nie paska sprawa - warkn Raeburn. - Niech pan


zostawi swoje prywatne dochodzenie, bo oskar pana o utrudnianie
ledztwa.
- Posuchaj, Raeburn - Collin straci cierpliwo. - Nie pozwol
na to, eby przez ciebie Sydney skoczya tak, jak jej m - oznajmi
ostro, po czym rzuci suchawk.

149

Kiedy odwrci si, zobaczy j stojc boso przy drzwiach.


Miaa na sobie tylko ciemny podkoszulek i biae szorty. Mokre, umyte
przed chwil wosy kleiy jej si do twarzy. Boe, jak pragn teraz
przycign j do siebie i przegna strach z jej niebieskich oczu.
- CHCIAABYM SPOTKA SI z pierwsz on Douga oznajmia.
- Nie wydaje mi si, eby to by dobry pomys.
- Moliwe, ale musz to zrobi - powiedziaa, obracajc

s
u
lo

nerwowo obrczk na palcu. - Nie potrafi ci tego wytumaczy, ale


uwaam, e powinnam j pozna. Collin zamyli si na chwil i dopi
kaw.

- W porzdku - zgodzi si wreszcie - ale pojad z tob. Sydney


zawahaa si.

a
d
n
a
c
s

- Podejrzewasz, e ta kobieta moe wiedzie o czym, co


wizaoby si z jego mierci? - zapytaa, unikajc jego spojrzenia.
- Kto wie? - Collin wzruszy ramionami. - To zaley od tego, ile
czasu upyno, odkd widziaa go po raz ostatni. By moe nie
utrzymywaa z nim adnego kontaktu. Tak czy inaczej, lepiej to
sprawdzi.

Skina gow w milczeniu. Jeli Doug wyrzdzi tamtej


kobiecie tak krzywd jak jej, chciaa spojrze jej w oczy. Moe uda
jej si znale wtedy lekarstwo na wasny bl i rozczarowanie.
Zapomnie raz na zawsze o przeszoci.
Po niadaniu, ktre ledwie skubna, poprosia, eby Collin
zawiz j do Charleston, do ony Douga.
150

- Ma na imi Gina - przypomnia jej, kiedy ju wjedali w


granice miasta.
Chcc stumi narastajce zdenerwowanie, rozejrzaa si
ciekawie po okolicy. Szeroka, trjpasmowa ulica, ktr jechali,
prowadzia wrd schludnych domw, zbudowanych z szarej cegy.
Przed drzwiami wielu z nich leay zabawki, stay dziecinne,
trjkoowe rowerki.
Collin zwolni przy jednym z takich domw, ktrego czerwone

s
u
lo

niegdy okiennice wymagay malowania. Podobnie zreszt jak cay


budynek. Sydney poczua ucisk w odku, kiedy sprawdzi adres i
oznajmi, e s na miejscu.

Jeeli Doug naprawd rozwiza swoje pierwsze maestwo,

a
d
n
a
c
s

dlaczego utrzymywa to w tajemnicy? - zastanawiaa si.


- Jeste gotowa? - zapyta Collin.

Siedmio-, moe omioletni chopczyk objecha ich samochd na


rolkach, po czym puci si pdem w d uliczki. Pojawi si jednak
znowu, kiedy wysiadali. Ubrany by w wyblak koszulk z krtkimi
rkawami i dinsowe spodnie.

- Kogo pastwo szukaj? - zagadn ich. W drzwiach ukazaa si


szczupa kobieta.
- Jaycee, prosiam ci, eby nie rozmawia z nieznajomymi spojrzaa na chopca karcco.
Wzruszy ramionami i szybko odjecha. Sydney zdya jednak
zauway, e mia due, brzowe oczy, udzco podobne do oczu
Douga. Czyby by jego synem?
151

Kobieta wytara rce o fartuch i podesza do nich niepewnie.


Sydney zwrcia uwag na jej niemodn, bawenian sukienk.
Poczua ukucie alu.
- W czym mogabym pastwu pomc? - zapytaa. Collin
umiechn si do niej yczliwie.
- Chcielibymy porozmawia z pani, pani Waters. Nazywam si
Collin Cash, a to... - wskaza na Sydney - to jest Sydney Green.
Sydney uprzejmie skina gow i uwanie przyjrzaa si

s
u
lo

nieznajomej. Miaa zielone oczy i dugie, falujce ciemne wosy. Nie


olniewaa wprawdzie urod, ale nie mona byo odmwi jej

wdziku. Mimo to Sydney nie potrafia wyobrazi jej sobie jako ony
Douga.

a
d
n
a
c
s

- Interesuje nas pani byy m... - odezwa si Collin.

- Mam nadziej, e nie prowadzicie pastwo dochodzenia z


urzdu skarbowego - przerwaa mu. Powiedziaam ju, e nie
widziaam Greena ani nie syszaam o nim od czterech lat. I nie mam
zamiaru spaca jego dugw.

Cztery lata... Sydney odetchna z ulg. Cztery lata to chyba


wystarczajco dugi okres, by uczucia, jakie Gina ywia do Douga,
niewane, dobre, czy ze, wyblaky. Dziki temu atwiej im bdzie
rozmawia. Zaniepokoiy j jednak jej ostatnie sowa.
- Nie rozumiem. O jakich dugach pani mwi? - zapytaa. Gina
przyjrzaa im si podejrzliwie.
- Jestecie ze skarbwki czy nie?

152

- Nie, prosz pani, nie jestemy z adnego urzdu - uspokoi j


Collin. - Chcielibymy z pani porozmawia prywatnie.
- Pani zapewne nie wie, e Doug nie yje - wtrcia si Sydney.
- Naprawd? - wyranie zaskoczya j ta wiadomo.
- Niestety, to prawda - potwierdzi Collin. - Nie yje od kilku
tygodni.
- Jak to? Co si stao?
- Moe usidziemy - zaproponowa Collin, wskazujc na stare,
metalowe krzesa na werandzie.

s
u
lo

- Tu nie byoby wygodnie - zaoponowaa pani Waters. - Prosz


wej do rodka.

Weszli do domu wypenionego zapachem gotowanej kapusty i

a
d
n
a
c
s

smaonej woowiny. Sydney dyskretnie ogarna wzrokiem wystrj


mieszkania - skromne winylowe meble, porysowany, dbowy st i
stare bibeloty. Najwidoczniej Doug nie pomaga jej finansowo,
pomylaa. Musiaa jednak przyzna, e byo tu czysto i przytulnie.
- Napijecie si czego? - zaproponowaa Gina.
Collin podzikowa, a Sydney poprosia o wod mineraln.
Gospodyni wyja dwie szklanki, wrzucia do nich kilka kostek
lodu i napenia je wod. Nastpnie jedn podaa Sydney, a drug
postawia przed sob.
- A wic kim jestecie?- zapytaa.
- Nazywam si Sydney Green... Byam on Douga przez ostatni
rok.

153

- Zatem wspczuj pani - powiedziaa spokojnie Gina. - Ten


czowiek nie mia w sobie krzty uczciwoci.
Sydney poczua, e si rumieni. Spucia gow.
- Czyli przez ten rok nie miaa pani okazji rozmawia z
Greenem? - upewni si Collin.
Machna rk lekcewaco.
- Odetchnam z ulg, kiedy si rozstalimy. Wolaam unika
kontaktw z nim - przerwaa. - Nawiasem mwic, jak umar?

s
u
lo

- Dziwne, e nic pani nie syszaa - rzuci Collin. - Zosta


zamordowany. Wszystkie gazety pisay o tym kilka tygodni temu.
- Sama wychowuj dorastajcego chopca i nie mam czasu na
czytanie gazet. - Signa po szklank i pocigna yk wody. - A wic

a
d
n
a
c
s

Green przeama si i znowu oeni? Nigdy bym nie przypuszczaa.


Sydney zauwaya, e Collin prowadzi t rozmow, jakby
przesuchiwa Gin. Zrobio jej si wstyd, wic ca swoj uwag
skupia na kropelkach wody, ktre ciekay w d szklanki.
- Jak dugo bylicie maestwem? - wtrcia w kocu.
- Jakie dwa lata. Na pocztku byam z nim szczliwa, ale
potem zacz przychodzi do domu coraz pniej. Pachnia dymem z
papierosw albo tanimi perfumami. Mwi, e wychodzi na subowe
kolacje, w ktrych musi bra udzia ze wzgldu na interesy, a przy
tym w kko opowiada o tym, jak szybko staniemy si bogaci. Signa po koszyk z zielon fasol i, przeprosiwszy za to dodatkowe
zajcie, mwia dalej. - Ale ja dobrze wiedziaam, jakiego rodzaju
interesy prowadzi. I z jakimi kobietami...
154

Sydney drgna. I ona pamitaa pne powroty Douga i jego


wieczne wykrty...
- Pewnego razu pojawi si u mnie jaki mczyzna -cigna
Gina - i oznajmi, e Doug pracujc dla jego spki, sfaszowa jakie
dokumenty i naruszy przepisy podatkowe. Wtedy wydao si, w jaki
sposb chcia szybko zarobi te swoje pienidze.
- Czy pani mu o tym powiedziaa? - dry Collin.
- Nie musiaam, bo zdy si ulotni. Poszukiwaa go ju

s
u
lo

policja - jej gos nie zdradza cienia emocji. - Domyliam si, e


ukrywa si u jednej takiej niedaleko Summersville. Jedynie z ni
utrzymywa stae stosunki. Z innymi spdza tylko jedn lub kilka
nocy.

a
d
n
a
c
s

O dziwo, Sydney przyja wiadomo, e Doug mia kochanki, z


absolutnym spokojem. Nagle zrozumiaa, e ju dawno przestaa go
kocha. Bya tylko wcieka na siebie, e tak dugo pozwolia si
okamywa. I na dodatek sama tego chciaa. Udawaa, e niczego nie
dostrzega. Wierzya w jego czcze obietnice, pikne kamstwa i
marzya o dziecku...

- Dzikujemy, e zechciaa nam pani powici swj czas, pani


Waters, i przepraszamy za kopot - z zamylenia wyrwa j gos
Collina. - Myl, e moemy wraca - zwrci si wprost do niej. Sydney?
Odstawia szklank i wstaa. Nigdy wicej nie bd ju mylaa
o zwizku z Dougiem, postanowia. Signa do klamki.
- Czy policja znalaza ju morderc? - zapytaa nagle Gina.
155

Gdy zaprzeczyli, dodaa:


- Powinni zacz poszukiwania od jego kochanki, ktr
prawdopodobnie rzuci dla pani. Bya z nim wystarczajco dugo,
eby liczy na to, e si z ni oeni.
- Ma pani racj. - Collin wycign z kieszeni notes. -Czy zna
pani jej nazwisko?
- Oczywicie! Mao tego. Dam panu take jej adres. Doug nawet
nie ukrywa przede mn, co ich czy. Dzwonia tu wiele razy.

s
u
lo

Kiedy Gina szukaa w szufladzie notesu z adresami, Sydney


zwrcia uwag na zdjcie przedstawiajce maego, moe dwuletniego
chopczyka o brzowych oczach. Nie moga o niego nie zapyta.
- Przepraszam pani, czy Jaycee to... - zawahaa si - to syn
Douga?

a
d
n
a
c
s

- Bogu dziki nie - odpowiedziaa Gina. - Jego ojcem by mj


pierwszy m, Roy.

W drodze powrotnej Sydney milczaa uparcie, wpatrzona w


okno. Teraz interesowao j tylko, czy po tym, co zrobi jej Doug,
zaufa jeszcze kiedy innemu mczynie.

COLLIN PROWADZI SAMOCHD z wyton uwag.


Mocno zacisn rce na kierownicy, starajc si nie okazywa
wzburzenia. Niezy dra z tego Greena. To, e przed mierci wyrazi
zgod, by by dawc, wydawao si jego jedynym dobrym uczynkiem.
Biedna Sydney...

156

Na myl, e maj jeszcze zoy wizyt kobiecie, z ktr Green


romansowa przez kilka lat, zrobio mu si gorco. Jeszcze i to. Nie
wystarczy, e zdradza Sydney z jej znajom, Marl, diabli wiedz jak
dugo? Nawet jeli adna z kochanek go nie zabia, mg zrobi to
m ktrej z nich. Z przyjemnoci sam posaby mu kulk...
Wczy radio i nastawi relaksujc muzyk, liczc na to, e
Sydney troch si przy niej rozluni. Nic z tego, siedziaa obok
zamylona i starannie unikaa jego wzroku. Tak mino im p
godziny.

s
u
lo

- Zdaj sobie spraw, e to wszystko jest dla ciebie bardzo


nieprzyjemne - odezwa si niemiao, gdy dojedali do
Summersville.

a
d
n
a
c
s

Na moment oderwaa si od swoich myli i popatrzya na niego


bez sowa.

- Myl, e nie ma potrzeby, eby rozmawiaa z t kobiet doda. - Mog sam zamieni z ni kilka sw albo powiedzie o niej
Raebumowi i niech on si tym zajmie.

- Musz spotka si z ni osobicie - stwierdzia stanowczo. Doug zosta zamordowany, kto usiuje mi grozi, wic nie uspokoj
si, dopki nie dowiem si, kim jest morderca. Musz j zobaczy powtrzya.
- Zostaw t spraw Raeburnowi - zasugerowa. Potrzsna
gow.

157

- Przecie on myli, e to ja zabiam. W ogle nie sucha tego, co


mwi. Jeeli jeszcze raz zwrc si do niego, kae mnie aresztowa i
na zawsze da sobie spokj z szukaniem prawdziwego zabjcy.
Collin pooy rk na jej doni. C, Sydney miaa racj.
DUGO SZUKALI adresu wskazanego przez Gin. Minli kilka
blokw i odrapanych kamieniczek; niektre z nich stay puste,
przeznaczone na sprzeda. Wkrtce znaleli si jednak w duo
adniejszej czci miasta i wjechali w boczn ulic prowadzc

s
u
lo

wzdu szeregu okazaych budynkw, w ktrych mieciy si

luksusowe apartamenty. W jednym z nich mieszkaa Roxy DeLong,


kochanka Douga Greena.

Ciekawe, co on sobie o mnie myli? - zastanawiaa si Sydney,

a
d
n
a
c
s

zerkajc ukradkiem na Collina. Pewnie dziwi si, jak mogam by na


tyle naiwna, eby nie zorientowa si, e mj wasny m przez cay
czas robi ze mnie idiotk.

Kiedy wysiedli z samochodu, miaa jeszcze nadziej, e nie


zastan Roxy w domu. Moe lepiej da sobie spokj z
odgrzebywaniem miostek Douga. Z drugiej jednak strony, jeli dzi
tego nie zrobi, by moe nigdy nie uwolni si od wspomnie, nie
przestanie si zastanawia, co by byo, gdyby... Ostatecznie nie miaa
ju nic do stracenia.
- Moe zostaniesz w samochodzie? - zaproponowa Collin. - Nie
chciabym, eby naraaa si na przykroci.
- Nie - odetchna gboko. - Zbyt dugo pozwalaam si
oszukiwa. Pora spojrze prawdzie w oczy.
158

Szybko wysiada z samochodu. Gdyby zostaa w nim bodaj


odrobin duej, pewnie by si rozmylia.
Winda mijaa wolno pitro za pitrem. Wreszcie drzwi rozsuny
si cicho i po chwili stanli przed drzwiami, ktre Doug z pewnoci
wiele razy otwiera wasnym kluczem. Sydney czekaa wtedy na niego
w domu z kolacj.
Kiedy ujrzaa Roxy DeLong, musiaa przyzna, e bya
kochanka jej ma jest pikna. Wysoka, z nienagann figur

s
u
lo

i wosami w kolorze ognistej czerwieni. Jej urod podkrela jeszcze


perfekcyjny makija i starannie dobrany strj.

- Tak? Czym mog pastwu suy? - zapytaa i zachwyconym


wzrokiem popatrzya na Collina, zupenie ignorujc obecno Sydney.

a
d
n
a
c
s

Kiedy Collin wymieni ich nazwiska, pocignite ciemn kredk


brwi Roxy uniosy si ze zdziwienia.

- Jeste on Douga, naprawd? Jestem zdumiona, e ci tu


widz. - Zmierzya Sydney pogardliwym spojrzeniem. -Prosz,
prosz, nie sdziam, e bdzie ci sta na co takiego.
Sydney poczua, jak ogarnia j wcieko.
- Przykro mi, e ci rozczarowaam.

W zielonych oczach Roxy DeLong bysn podziw, ale i


zaskoczenie
- Doug zawsze mwi, e jeste sodka. Teraz rozumiem,
dlaczego mia do ciebie sabo. Zapomnia tylko wspomnie, e
potrafisz pokaza pazurki - umiechna si faszywie.

159

Moe i mia by to komplement, ale wypowiedziany zosta


takim tonem, e Collin musia uspokajajco chwyci Sydney za
nadgarstek.
- Czy moemy wej na chwil? - zapyta, silc si na
uprzejmo.
Roxy wzruszya ramionami.
- Jeli musicie.
Nie zadaa sobie trudu, by zaproponowa im co do picia.

s
u
lo

Usiedli i Sydney rozejrzaa si ciekawie po wntrzu. Z gorycz


pomylaa, e tym razem Doug okaza si niezwykle hojny. A Roxy
umiaa to wykorzysta. Wygodnie si urzdzia.

Roxy zapada w fotel obity skr lamparta w taki sposb, eby

a
d
n
a
c
s

Collin mg dokadnie obejrze i naleycie doceni jej jdrne uda.


Podcigna nawet lekko spdnic i zaprezentowaa eleganckie,
czarne podwizki. Wiedziaa, jak postpowa z mczyznami.
- Wic czego waciwie ode mnie oczekujecie? - spytaa
niechtnie. - Doug nie yje, przecie wiecie. Nie mam pojcia, w
czym mogabym pomc.

- Rozmawialimy... z jego pierwsz on, Gin Waters - zacza


Sydney. Szczerze mwic, nie bardzo wiedziaa, co powiedzie dalej.
- Ach, tak? - Roxy signa po zot papieronic i teatralnym
gestem wycigna z niej papierosa.
- Powiedziaa nam, e pani i Doug bylicie razem przez duszy
czas - dorzuci Collin.

160

- Nie rozumiem, dlaczego to pana interesuje? Jest pan glin? Zacigna si papierosem. - By moim przyjacielem - ucia.
- Widzi pani... - Sydney z zakopotaniem zoya rce na
kolanach. - Od pewnego czasu kto mi grozi. Nie mam pojcia,
dlaczego. By moe ze wzgldu na Douga. A poniewa znaa go pani,
i to znaa bardzo dobrze, pomylaam, e mogaby nam pani podsun
jaki pomys.
- Kotku, jedyne, co mogabym powiedzie ci o Dougu, to czy

s
u
lo

by dobry w ku. - Roxy zrobia wyczekujc pauz, po czym


signa po zapalniczk ozdobion jej inicjaami i zapalia kolejnego
papierosa. - Ale o tym wiesz chyba sama, prawda?

Sydney zarumienia si, a Collin skrzywi si zdegustowany,

a
d
n
a
c
s

ostentacyjnie nie reagujc na prowokacj.

- Jak dugo bya pani z Greenem? - zapyta obojtnie.


- Jakie pi lat. - Strzepna popi do krysztaowej
popielniczki. - Na dugo przed tym, zanim oeni si z tob - zwrcia
si do Sydney z grymasem niezadowolenia.

- A zatem bylicie ze sob, gdy by ju mem Giny Waters, a


potem cignlicie romans po jego rozwodzie -dry Collin.
Roxy potwierdzia niedbaym skiniciem gowy.
- I wtedy on spotka Sydney i oeni si z ni?
- Tak - znudzona spojrzaa na kko dymu unoszce si w
powietrzu. - Pody sukinsyn. Powinien oeni si ze mn, to ja
dawaam mu to, czego potrzebowa. Dlatego wraca do mnie, nawet

161

kiedy oeni si z tob, Sydney. Optaa go, bredzi, e ci kocha., a


jednak wraca, bo nie bya w ku tak dobra, jak ja.
Sydney wstaa.
- Tracimy czas, Collin - powiedziaa spokojnie. - Idziemy. Obj
j i skierowa do wyjcia. Po chwili obejrza si jednak i zapyta:
- Pani DeLong, naprawd nic pani nie wiedziaa o interesach
Greena?
- Oczywicie e nie - zaprzeczya. - Nie mielimy czasu

s
u
lo

rozmawia o interesach. Spdzalimy czas o wiele przyjemniej.


Sydney poczua, jak narasta ogarniajce j obrzydzenie.

- Powiedziaam - pocigna Collina za rk - chodmy ju.


Odwrcia si i nie czekajc na niego, szybkim krokiem wysza z

a
d
n
a
c
s

mieszkania. aowaa, e tu przysza. Collin dogoni j przy windzie.


Wsiedli w milczeniu. Cay czas czua dawice zy. Spyny cicho na
jej policzki, kiedy wsiedli do samochodu. Pochyli si, eby j obj,
lecz odsuna si. Nie potrzebowaa jego wspczucia.
- Prosz ci, zawie mnie do domu.

Na szczcie o nic nie pyta. Bez sowa zapali silnik.


Jechali w milczeniu. Sydney z trudem staraa si opanowa
pacz, opara rozpalone czoo o boczn szyb samochodu i zapatrzya
si w okno. Niebo przysoniy burzowe chmury, rozleg si grzmot, a
za chwil spady pierwsze krople deszczu. ledzia ich drog, kiedy
ciekay po szkle. Jak to powiedziaa Roxy? Szuka u niej tego, czego
ona nie umiaa mu da. A przecie zawsze staraa si, eby by z niej
zadowolony.
162

Pakaa teraz, ale aowaa kadej zy, ktr wylaa po jego


mierci i wczeniej, kiedy ju zrozumiaa, jak nieudane jest ich
maestwo. Z kad chwil czua wiksz ulg. Wiedzc teraz o
wszystkich jego kamstwach, nie czua do niego ju zupenie nic.
Kiedy przejedali przez most nad John's Island, opucia szyb,
cigna z palca obrczk i wyrzucia j do morza.
COLLIN Z TRUDEM hamowa wcieko. Zacisn rce na
kierownicy tak mocno, a poczu bl w zdrtwiaych palcach. Sydney

s
u
lo

pakaa, a on nie mia pojcia, jak jej pomc. Stara si na ni nie


patrze. Wyranie powiedziaa mu, e nie chce jego wspczucia.
Wic co ma, u diaba, zrobi?!

Wizyta u Roxy DeLong do reszty pogrya Douga w jego

a
d
n
a
c
s

oczach. Co do niej, to aowa, e by dentelmenem.

Poczu powiew wieego powietrza i ktem oka zobaczy, e


Sydney uchylia okno i co przez nie wyrzucia. Po chwili zorientowa
si, e nie ma ju obrczki na palcu lewej rki.
Zrozumia wtedy, e ostatecznie rozstaa si z przeszoci.
Dozna uczucia ulgi, lecz po chwili zreflektowa si. Na pewno czuje
si teraz podle, potrzebuje jego zrozumienia i wsparcia.
Reszta drogi upyna im w krpujcym milczeniu. Porywisty
wiatr i strugi deszczu zmuszay Collina, by ca uwag skupi na
drodze. Jego myli jednak wci kryy wok Sydney. Biedactwo.
Tak bardzo chcia j przytuli, doda otuchy, zapewni o swoim
oddaniu. Ale wiedzia te, e nie powinien teraz tego robi. Zagryz
wargi i skrci w ulic prowadzc do jej domu.
163

Wysiada, gdy tylko zaparkowa. Dogoni j, kiedy staa ju pod


drzwiami. Gorczkowo szukaa kluczy. Wyj je z jej rki, otworzy
drzwi i zapali wiato w przedpokoju.
- Tak mi przykro, e musiaa przej przez to wszystko powiedzia agodnie. - Ale pomyl, e dziki temu mamy jeszcze
jedn podejrzan poza McKenzie'm. Niewykluczone, e to Roxy
zabia Douga.
Wreszcie spojrzaa mu w twarz. Drgn, widzc, jak bardzo jest

s
u
lo

zaamana. Musiaa bardzo kocha Douga, skoro sowa Roxy tak j


dotkny. Na pewno ucierpiaa te jej mio wasna. Wiedzia, e nic
tak nie rani kobiety, jak poddanie w wtpliwo jej seksualnej

atrakcyjnoci. Nie moe pozwoli, by uwierzya w to, co mwia

a
d
n
a
c
s

Roxy. Zwaszcza e Roxy kamaa, bo on nigdy jeszcze nie spotka


istoty rwnie pocigajcej, jak Sydney.

- Nie mog si z tym wszystkim pogodzi - przyznaa amicym


si gosem. - Jaka ja byam gupia.

- Cicho, nic nie mw - przycign j delikatnie do siebie.


Potem uj domi jej twarz i zbliy usta do jej warg. Rozchylia
je bezwiednie, czekajc na pocaunek. Jkna, gdy zacz
gorczkowo bdzi domi po jej ciele. Caowa j coraz zachanniej,
a ona z trudem panowaa nad swym podaniem. Jeszcze chwila, a
osunie si na podog, pocigajc go za sob.
Nagle odepchn j i cofn si o krok. Nie mg jej mie. Nie
teraz, kiedy bya tak bezbronna i tak zrozpaczona. Gdyby do czego
midzy nimi doszo, na pewno aowaaby tego. Jutro obudziaby si
164

drczona poczuciem winy, e daa si ponie namitnoci. Moe


nawet zaczaby go unika. Pragn jej caym sercem, ale marzy
take, by odwzajemnia jego uczucia. Nie chcia by dla niej tylko
lekarstwem na troski.
- Sydney,- pragn ci. Nawet nie wiesz, jak bardzo - wyszepta,
gdy przysuna si i opara gow na jego piersi. - Ale nie chc ci do
niczego nakania, nie dzi.
Prbowaa co powiedzie, wic uciszy j delikatnym
pocaunkiem.

s
u
lo

- Nie jeste mi obojtna. Zreszt, chyba czujesz...-przycisn j


do swoich bioder. - Ale gdybymy to zrobili, ju jutro by tego
poaowaa... - urwa, gdy spucia gow, zawstydzona jak skarcone

a
d
n
a
c
s

dziecko. - Zrozum. Oboje tego chcemy, lecz jeszcze nie nadesza


odpowiednia chwila. -Lekko unis jej podbrdek, by spojrzaa mu w
oczy. - Nie musimy si spieszy. Teraz szukasz u mnie zapomnienia, a
ja chciabym, eby obudzia si w moich ramionach ze
wiadomoci, e chcesz zrobi to jeszcze raz. - Pocaowa j w
policzek. - A potem znowu - doda i musn wargami jej czoo.
Umiechna si leciutko przez zy.

- Wygldasz na zmczon - pogadzi jej wosy - lepiej si po.


- A ty co zamierzasz? - zapytaa. Wzruszy ramionami.
- Przejad si gdzie, a potem jeszcze do ciebie zajrz. -Z
ociganiem wypuci j z obj i ruszy do drzwi. - Nie chciabym,
eby na dugo zostaa sama.
- Nic mi nie bdzie.
165

- Nie sprzeciwiaj mi si - artobliwie pogrozi jej palcem.


- Chyba masz racj - przyznaa.
- Ciesz si, e si rozumiemy. Pamitaj, eby zamkn za mn
drzwi na wszystkie zamki. Niedugo wrc.
Byo ju ciemno, ale wci jeszcze nieznonie gorco. Pada
deszcz. Collin obejrza si i zobaczy, e Sydney stoi w drzwiach i
bacznie mu si przyglda. Gestem pokaza jej, eby wesza do rodka.
Nagle poczu dziwny niepokj. Co byo nie tak...

s
u
lo

Zatrzyma si kilka metrw od samochodu i rozejrza si

uwanie. Znw spojrza na Sydney. Kiedy podniosa rk i pomachaa


mu, ogarn go irracjonalny strach. Moe lepiej zatrzyma samochd w
pobliu i poobserwuje dom, eby sprawdzi, czy nikt si tu nie krci.

a
d
n
a
c
s

Ruszy w kierunku auta. Z kieszeni spodni wycign kluczyki i


nacisn przycisk pilota centralnego zamka.

W tym samym momencie rozleg si huk. Posypao si szko, tu


przed nim wyrosa ciana ognia. Potna sia rzucia go do tyu.
Upad. Po chwili uwiadomi sobie, e nie ma ju samochodu. Kto
podoy pod niego bomb.

166

ROZDZIA JEDENASTY
Sydney zamara z przeraenia.
- Collin! - krzykna rozpaczliwie i rzucia si ku niemu. Lea
kilka metrw od miejsca, w ktrym sta samochd.
Z czoa cieka mu krew. Kiedy uklka przy nim, jkn cicho.
Tymczasem z pobliskich domw wybiegli ssiedzi.
- Halo! Nic si nikomu nie stao? - zawoa kto.

s
u
lo

- Zadzwocie po stra poarn! - odkrzykna, gorczkowo


dotykajc twarzy Collina. - Mj Boe, nic ci nie jest?

- Wszystko w porzdku... - usiad powoli i przytuli j mocno.

a
d
n
a
c
s

Sydney draa z przeraenia. Dotkna jego piersi, potem


przesuna donie na ramiona i szyj.

- Twoje czoo - szepna. - Krwawisz.


- To tylko dranicie uspokoi j.

- Moge zgin... - jej gos zaama si. - To bya bomba,


prawda?

- Cicho, nie pacz - otar zy z jej policzkw. - Lepiej mi pom.


Obja go w pasie. Na plecach wci jeszcze czua podmuch
eksplozji, a w miniach napicie spowodowane strachem. Odetchna
z ulg, gdy podnis si i opar o ni.
- Dlaczego kto chce ci skrzywdzi? - Zoya gow na
jego piersi i zaniosa si paczem. - Przecie nikt ci tu nie zna.
- Nie mam pojcia, o co chodzi - w jego gosie zabrzmiaa zo.
- Ale moesz by pewna, e wkrtce si dowiem.
167

- Bogu dziki, yj! - wykrzykna siedemdziesicioletnia


ssiadka, pani Millie Blake. Sza w ich kierunku. - Stra poarna ju
jest w drodze. Nic ci nie jest, Sydney?
- Nie - odpowiedziaa.
- Prosz si nie zblia! - zawoa Collin.
Wsparty na ramieniu Sydney ruszy w stron domu. Kiedy
weszli na werand, obejrzaa si. Z przeraeniem popatrzya na
poncy wrak samochodu i pomylaa, jak niewiele brakowao, by

s
u
lo

Collin zgin. Pody wzrokiem za jej spojrzeniem.


- Ciekaw jestem, kto to zrobi?

- I dlaczego? - dodaa. Zawahaa si. - Wszystko przeze mnie.


Dlatego e pomagae mi wyjani to morderstwo -wyszeptaa po

a
d
n
a
c
s

chwili. Ta myl przerazia j. Kto pragn mierci ich obojga?

- Tego nie wiemy. - Collin delikatnie pogaska jej wosy. Sprbuj si uspokoi...

- Nie mog uwierzy, e omal nie zgine.


Pocign j do rodka, eby unikn ciekawskich spojrze
ssiadw. Przycisn usta do jej warg, przerywajc jej wp sowa.
Blisko mierci, groza, paraliujcy lk, e Collin ju nigdy nie
odzyska wiadomoci - wszystko to sprawio, e poczua nieodpart
ch, by znale si blisko niego. Pragna go, chciaa poczu ciepo
jego palcw na swojej nagiej skrze...
Lecz gdyby grozio mu z jej powodu jakiekolwiek
niebezpieczestwo, musiaaby nakoni go, by odjecha.

168

Do rzeczywistoci przywoa j olepiajcy bysk reflektorw,


ktre zawieciy w okno. Tu przed domem zatrzyma si wz
policyjny. Sydney wysuna si z obj Collina.
- Oho, chopaki ju s, zwarci i gotowi do akcji - prbowa
artowa.
Za chwil nadjecha jeszcze wz straacki, a zaraz potem
pojawili si pirotechnicy.
- Najpierw trzeba ugasi ogie! - zarzdzi komendant stray. Zabezpieczy teren i ewakuowa ludzi!

s
u
lo

- Sprawdcie, czy nie ma innych bomb! - krzykn dowdca


pirotechnikw.

- Musimy przeszuka dom - jeden z mczyzn zwrci si do


Sydney.

a
d
n
a
c
s

- Prosz - ruchem rki zaprosia go do rodka.


Przygldaa si wszystkim poczynaniom z werandy. Dostrzega
tum gapiw i pomylaa, e kto, kto podoy bomb, bo chcia zabi
Collina, a by moe i j, przy okazji skrzywdziby wielu niewinnych
ludzi, jej ssiadw. Podniosa gow. Collin stan przy niej i otoczy
j ramieniem.

- Nie znaleli drugiej bomby - powiedzia. - Teraz sprawdz


miejsce eksplozji i wezm prbki do badania. To moe troch
potrwa.
Sydney usiada ciko na zawieszonej na werandzie hutawce.
Zauway, e zblada.
- Wszystko w porzdku? - zaniepokoi si. Skina gow.
169

- Porozmawiam z Raeburnem - cign. - Zapytam go, czy


domyla si, jaka to bya bomba i kto nam j podarowa. - Odwrci
si i odszed w kierunku policjantw.
Popatrzya za nim. Z trudem przekna zy. Chcia pomc jej
znale zabjc Douga, a sam omal nie straci ycia. Przez ni.
Przesuna wzrokiem po jego szerokich plecach, silnych
ramionach i dugich, muskularnych nogach. Przez jej ciao przebieg
dreszcz podniecenia. Stumia je pospiesznie.

s
u
lo

Nie moe go mie. Jeli chce, eby by bezpieczny, musi jak


najszybciej namwi go, eby std wyjecha. Postanowia, e zrobi to,
gdy tylko skoczy si to zamieszanie przed jej domem.

COLLIN PRBOWA SKONCENTROWA si na rozmowie

a
d
n
a
c
s

z policjantami, ktrzy wanie sprawdzali jego samochd, ale cigle


myla o Sydney. Zostaa sama na werandzie, taka przeraona i
bezbronna... Po tym, co dzi midzy nimi zaszo, nie myla logicznie.
Mia duo szczcia, e w drodze do samochodu nie podnis z ziemi
podejrzanie wygldajcego drucika. Inaczej przenisby si na ono
Abrahama...

- Co wywoao eksplozj? - z zamylenia wyrwa go gos


Raeburna.
- Mj pilot do centralnego zamka - odpowiedzia. - Czy sdzi
pan, e do budowy bomby uyto prochu dymnego?
- Najprawdopodobniej tak. Na razie deszcz przeszkadza nam w
ustaleniu faktw, ale zawiadomi pana, jak tylko dostan wyniki
analiz. Podejrzewa pan kogo?
170

Collin potrzsn gow.


- Na pewno ma to zwizek z zabjstwem Greena - powiedzia z
przekonaniem. - Ale jeli zamachowiec uy prochu dymnego, trudno
bdzie go wytropi. Mona to dosta w kadym sklepie z elastwem.
- Zgadza si - przyzna Raeburn.
- A McKenzie? - zastanawia si gono Collin. - Jest
naukowcem. Nie miaby najmniejszego problemu, eby skonstruowa
co takiego.

s
u
lo

- Nie moemy go wykluczy. Przesucham go.

Collin, zdziwiony, przyjrza mu si uwaniej. Chyba po raz


pierwszy Raeburn zgadza si z nim We wszystkim. Czyby sta si
cud?

a
d
n
a
c
s

- Co dzi robilicie? - Raeburn spojrza w kierunku Sydney. Udao wam si dowiedzie czego nowego?

Collin znw musia przyzna, e da si zaskoczy. Czego


jeszcze domyla si Raeburn? Jeli jest glin z prawdziwego
zdarzenia, a na takiego wyglda, na pewno wie o Ginie i Roxy. Lepiej
nie ukrywa przed nim, e odwiedzili je dzisiaj. Moe skieruje swe
podejrzenia na Roxy.

- Bylimy w Charleston - powiedzia. - Mieszka tam bya ona


Greena.
- Wiem o tym - Raeburn cign swe krzaczaste brwi. - Ale pani
Green nie miaa o niej pojcia, prawda?

171

- Nie, dopki jej nie powiedziaem. - Collin zawiesi gos. - To


jeszcze nie wszystko. Spotkalimy si te z jego sta kochank.
Nazywa si Roxy DeLong.
Ta informacja nie zrobia na Raeburnie adnego wraenia.
- Jeszcze co? - zapyta obojtnie.
Collin potrzsn gow. Przysza mu na myl Marla, ale
postanowi o niej nie mwi. Najpierw dowie si od Sydney czego
wicej o niej i jej mu.

s
u
lo

- Powinien pan porozmawia z Roxy - zasugerowa. -Miaa


nadziej, e Green si z ni oeni. Moga go zabi z zemsty.

- Mam ju podejrzan - przypomnia mu Raeburn, ruszajc w


kierunku werandy. I jasne motywy: pienidze i zdrad maesk.

a
d
n
a
c
s

Brakuje mi tylko broni, z ktrej go zastrzelono.

Collin zakl pod nosem i pody za nim. Na ich widok Sydney


podniosa si z miejsca.

- Mog zada pani kilka pyta? - Raeburn opar si o barierk. Co pani dzi robia, pani Green?

Sydney, zmczona i zastraszona, opowiedziaa mu dokadnie to,


co usysza ju od Collina.

- Pewnie bya pani wcieka, kiedy si dowiedziaa, e m pani


zdradza?
- C, na pewno nie wpadam w eufori - ucia. Na ten temat
wolaa nie rozmawia.
- A co powiedzia pani m, kiedy go pani przyapaa?

172

- Nie przyapaam go. - Sydney zacisna donie. -O tym, e by


ju onaty i e mia kochank, dowiedziaam si dopiero dzisiaj.
- Jest pani pewna? - zapyta sierant z niedowierzaniem. - Bo
mnie si wydaje, e odkrya to pani wczeniej. Moe pokcilicie si?
Moe kpi z pani, a pani nie moga tego duej wytrzyma?
- Nic takiego nie miao miejsca - zaprotestowaa poruszona. Przecie powiedziaam panu, e wanie dzi...
- Wie pani co? Myl, e wiedziaa pani o innych kobietach i

s
u
lo

dlatego zabia pani Douga. Potem, by odwrci od siebie podejrzenia,


udaa pani zdziwion, kiedy Cash przybieg do pani z tymi
wiadomociami.

- Nie, to nieprawda - gorczkowo pokrcia gow.

a
d
n
a
c
s

- Sierancie, przecie wyjania ju panu... - prbowa wtrci


Collin, lecz Raeburn nie pozwoli sobie przerwa.
- Potem uznaa pani, e Cash zadaje zbyt duo pyta,
zdenerwowaa si pani i podoya ogie w jego pokoju hotelowym.
- Nie!- krzykna rozdzierajco.

- Ale nic mu si nie stao - cign niezraony - wic sprbowaa


pani wysadzi go w powietrze.

- To bzdura! - Sydney popatrzya bagalnie na Collina. Sta


obok, ju opanowany. Rozumia, e Raeburn tylko wykonuje swoj
prac, a poza tym on sam pewnie doszedby do takiego samego
wniosku. Tylko e sierant si myli. Tego akurat Collin by pewien.
- Sydney cay dzie spdzia ze mn - zapewni. - Nie moga
podoy tej bomby.
173

- No a rano?
- Spaem u niej - przyzna. Dopiero kiedy dostrzeg rumiece
Sydney, zrozumia, e zabrzmiao to dwuznacznie.
- Rozumiem - Raeburn zmarszczy czoo.
- Niczego pan nie rozumie! - Collin znw straci cierpliwo.
Mia ochot mu przyoy. - Nie chciaem, eby bya sama. Po prostu
baem si o ni. Spaem na kanapie - podkreli. - A potem cay dzie
spdzilimy razem, wic nie miaa okazji, by to zrobi.

s
u
lo

Sydney uspokoia si troch, a Raeburn mrukn co

niewyranie. Chwyci Collina za rami i odcign go na bok.

- Suchaj pan - zacz szorstko. - Nie wiem, o co panu chodzi,


ale dobrze radz, myl pan gow, a nie tym, co nosisz w rozporku. -

a
d
n
a
c
s

Odwrci si na picie i odszed.

Collin zakl pod nosem, po czym powrci do Sydney. Musia


sprawdzi, jak si czuje i upewni si, e nic jej nie grozi. Upewni
si. Dobre sobie. W yciu niczego nie mona
by pewnym. Kto wie, moe kto zabije go jeszcze tej nocy? I
odejdzie z tego wiata, nie wiedzc, co znaczy kocha si z Sydney.
Przekl w duchu wszystkie swoje zasady. Gdyby nie one...
KIEDY NARESZCIE WSZYSCY si wynieli, Sydney usiada
w fotelu. Prbowaa ukoi zszargane nerwy i przemyle wszystko
spokojnie. Umiechna si lekko na wspomnienie tego, jak Collin
stan w jej obronie. Wiele to dla niej znaczyo. Jego zaufanie
dodawao jej si, a co wicej, budzio w niej tsknot za mioci. Do
tej pory pomidzy nimi zawsze sta Doug. Teraz jej mio do ma
174

wypalia si, a ona nie czua z tego powodu adnych wyrzutw.


Dotychczas wydawao jej si, e jest w stanie oprze si urokowi
Collina, teraz nie bya ju taka pewna. Jednak fakt, e mylaa o
zaangaowaniu si w nowy zwizek w kilka tygodni po mierci ma,
budzi w niej moralny sprzeciw.
Drgna, kiedy poczua na ramieniu lekkie dotknicie. Sta przy
niej Collin. Nawet nie zauwaya, kiedy wszed.
- Przykro mi z powodu samochodu - zacza.

s
u
lo

- Nie przejmuj si. To by stary grat - wzruszy ramionami. -I tak


miaem kupi nowy.
Umiechna si ciepo

- Dzikuj ci, e bronie mnie przed Raeburnem - wyszeptaa.

a
d
n
a
c
s

- Powiedziaem mu tylko prawd - pogadzi j po policzku. - Ty


i ja spdzilimy ten dzie razem. I wiem, jak bardzo przestraszya si
wybuchu.

Sign doni do jej bioder, lecz odsuna si odruchowo.


- Collin, powiniene ju i.

- Nie ma mowy - zaprotestowa. - Po tym, jak na twoim


podwrzu wybucha bomba?

- Nie moesz tu zosta - nalegaa. - To zbyt niebezpieczne.


Przyjrza jej si uwanie.
- Naprawd chcesz, ebym poszed?
- Nie chc, eby co ci si przeze mnie stao - prbowaa
opanowa drenie gosu. - Nie mogabym y ze wiadomoci, e...
e przydarzyo ci si co zego.
175

- Jestem ju duym chopcem - zapewni, umiechajc si


pobaliwie - i sam podejmuj decyzje. Zostaj i na pewno nie uda ci
si mnie std wyrzuci.
Pochyli gow i poszuka wargami jej ust. Nie zaprotestowaa,
kiedy przycign j do siebie. Zarzucia mu rce na szyj i wsuna
palce we wosy. Zadraa, kiedy przesun domi po jej plecach i
obj nimi poladki.
- Nie moemy... - wyszeptaa sabym gosem, prbujc
wyswobodzi si z jego ramion.

s
u
lo

- Dlaczego? - zapyta. - Bo nadal kochasz Douga? Spojrzaa na


niego zaskoczona.

- Pomimo tego, e wyrzdzi ci tyle zego - cign Collin - ty

a
d
n
a
c
s

cigle jeszcze go opakujesz?

- To nie o to chodzi - zaprotestowaa gwatownie. Powiedziaam ci ju, e nie wybaczyabym sobie, gdyby ci si co
stao. A od dnia, w ktrym mnie poznae, cigle przytrafiaj ci si
dziwne rzeczy. Wypadek, poar, bomba... - wyliczaa.
- Dziwne rzeczy zaczy mi si przytrafia, zanim ci spotkaem
- przerwa.

- Nie rozumiem. - Sydney zaniepokoi jego powany ton.


- Lepiej usid.
- O co chodzi? - dopytywaa si zdenerwowana. - Czy jest co,
czego nie wiem?
Zawaha si. Nie by pewien, czy powinien opowiada jej o tym
wanie teraz. I tak miaa dzi za duo wrae.
176

- Collin, wyrzu to z siebie - ponaglaa. - Bez wzgldu na to, co


usysz, ju i tak nie moe by gorzej. Doug zosta zamordowany, a ja
jestem gwna podejrzan. Poznaam dzi jego on i kochank i
dowiedziaam si, e mia w zwyczaju oszukiwa firmy, dla ktrych
pracowa. Naprawd sdzisz, e co mnie zaskoczy? - urwaa. Zdaa
sobie spraw, e jeszcze chwila, a wpadnie w histeri.
- To nie ma zwizku z Dougiem - powiedzia spokojnie. Chodzi o mnie.

s
u
lo

- Nie rozumiem. - Przyjrzaa mu si podejrzliwie. - Ty te


ukrywasz gdzie jak on? - spytaa w kocu ironicznie.

Obj j ramieniem i poprowadzi w kierunku kanapy.

- Nie, nie jestem onaty. Widzisz, nie powiedziaem ci o tym od

a
d
n
a
c
s

razu, bo nie chciaem ci straszy, ale od operacji... miewam wizje.


Wydaje mi si, e widz w nich zabjstwo Douga.
- Zaraz, zaraz. Chcesz mi powiedzie, e masz zaburzenia
psychiczne?

- Nie, ale to jest naprawd niesamowite. Kiedy zdjto mi


bandae, zobaczyem umierajcego mczyzn. Mylaem, e to
halucynacje, efekt dziaania lekw, ktre mi podawano, ale potem ten
obraz powraca do mnie wielokrotnie.
Zauway jej niedowierzajce spojrzenie, wic opowiedzia jej o
teorii doktora Franksa.
- Tak wic widzisz, Sydney, e przyjechaem tu nie tylko dla
ciebie - zakoczy. - Musiaem pozna szczegy zbrodni, ktrej
staem si mimowolnym wiadkiem. Naocznym wiadkiem.
177

Sydney bya zbyt zdumiona, by powiedzie cokolwiek.


- Wiem, e to brzmi co najmniej dziwnie. - Pooy rk na jej
doni. - Ale widziaem bro, a potem patrzyem, jak ciao Douga
osuwa si na zielony dywan i...
Odwrcia wzrok, a potem zerwaa si z miejsca jak oparzona.
Nie, to jakie szalestwo. Musi by jakie racjonalne wyjanienie.
Skd wiedzia o zielonym dywanie?
- Gdzie widziae ten dywan?

s
u
lo

- W wizji, o ktrej ci mwiem. By cay we krwi.

- Ale ja go wyrzuciam, zanim tu przyjechae! Nie moge o


nim wiedzie, chyba e....

Chyba e by tu ju wczeniej, eby zabi Douga! Odsuna si


od niego.

a
d
n
a
c
s

- Widziae to morderstwo, czy... czy... sam go zabie? wyjkaa.

- Chwileczk, Sydney - wycign do niej rk w uspokajajcym


gecie.

- Zostaw mnie! - odskoczya. - Zabie go, a teraz chcesz zabi


mnie. Jeli mylisz, e ci wtedy widziaam, to si mylisz. Nie
widziaam nikogo. Nikogo! - powtrzya, nerwowo zerkajc w
kierunku drzwi.
Wszystkie zdarzenia zaczy ukada jej si w jedn cao.
Znalaz j na cmentarzu, wypytywa o Douga. Zjawi si przy niej
dokadnie w chwili, kiedy grozi jej McKenzie. Skd wiedzia?

178

- Sydney, ponosi ci wyobrania! - prbowa j uspokoi. Przecie wiesz, e go nie zabiem!


- Ja ju nic nie wiem - wyjkaa. - Ale zdziwio mnie, e
przyszede na cmentarz. A potem ledzie mnie..,
- I uratowaem ci ycie - uzupeni. - Zastanw si. Po co
miabym to robi, jeeli zamierzaem ci zabi?
Rzeczywicie, to bez sensu, przyznaa w duchu po namyle. Ale
jak mg widzie zabjstwo Douga, jeli go przy tym nie byo?

s
u
lo

- Posuchaj, Sydney. Jeli zabibym Douga i chciabym zabi


rwnie ciebie, pozwolibym ci wtedy uton. Na pewno nie

wycignbym ci z wody - tumaczy jej spokojnie. -A poar i


bomba? Sdzisz, e sam zastawiabym na siebie puapki?

a
d
n
a
c
s

- Prbujesz odwrci od siebie podejrzenia - powiedziaa bez


wahania.

- Nie wierzysz mi? - westchn ze smutkiem. - Przecie wiesz, e


nigdy bym ci nie skrzywdzi. - Podnis si i powolnym krokiem
ruszy w jej stron. -I wiesz, jak bardzo mi na tobie zaley. Czujesz to.
Cofaa si, pki nie przylgna plecami do drzwi.
- Ju zaufaam Dougowi. Czuam, e mnie kocha - powiedziaa
rozgoryczona. -I co? Kama. Oszukiwa mnie na kadym kroku.
Collin podszed do niej tak blisko, e niemal dotykaa czoem
jego piersi.
- Podam ci nazwisko lekarza, ktry mnie operowa zaproponowa. - Moesz sama do niego zadzwoni. Zapytasz go, czy
powiedziaem prawd.
179

Poczua na twarzy jego oddech. Zadraa. Z trudem po


wstrzymaa si, eby go nie dotkn.
- Wiem, e Doug wyrzdzi ci krzywd - cign Collin - ale ja
nie jestem taki jak on. Popatrz na mnie. Dostaem jego rogwki, to
wszystko. Nic nas nie czy.
Podniosa gow i spojrzaa mu w oczy. Znalaza w nich czuo,
jakiej potrzebowaa.
- Chod do mnie, Sydney - wyszepta i przytuli jej gow do
swojego ramienia.

s
u
lo

Nie bronia si. Mikko poddaa si pieszczocie jego doni.


Dotyka jej lekko, jakby ba si, e j sposzy. Uniosa twarz, a wtedy
poczua jego wargi na swoich ustach. Wtulia si w jego ramiona,

a
d
n
a
c
s

zapragna wicej. On jednak nie spieszy si.

- Oboje otarlimy si o mier - szepta z ustami tu przy jej


czole. - Pomyl, e moglibymy nie dowiadczy tej chwili. - Musn
palcami jej policzki. - Chc czu, e jeste przy mnie, e yjesz.
Westchna tylko. Powoli uniosa do i dotkna ni jego szyi.
Wnosi w jej ycie tyle dobra, tyle ciepa. Zrozumia t niem prob.
Mocniej przytuli j do siebie i wpi si wargami w jej rozchylone
usta. Jego pieszczoty staway si coraz bardziej gwatowne w miar,
jak dawa si ponie namitnoci. Przesun rce na jej piersi,
zacisn na nich palce.
- Boe, od dawna o tym marzyem - jkn.
Mocniej chwyci j za ramiona i odsun od siebie.
Zdezorientowana otworzya oczy.
180

- Jeste pewna? - zapyta. Jego spojrzenie bagao, by


powiedziaa tak.
Skina gow i poprowadzia go do sypialni.
Starannie zasuna zasony, zdja z ka narzut. Collin sta z
boku i obserwowa j uwanie. wiadomo, e czeka, a bdzie mg
j posi, jeszcze bardziej pobudzaa jej zmysy. Pozwolia, by
zapali wieczki.
- Chc ci widzie - szepn. - Tak dugo yem w
ciemnociach...

s
u
lo

Jego sowa doday jej miaoci. Powoli zsuna z ramion


bluzk.
- Boe, jaka jeste pikna.

a
d
n
a
c
s

Podszed do niej i przesun domi wzdu nagiego ciaa, a


potem pochyli si i obj wargami jej pier osonit cieniutk
koronk. Sydney westchna cicho, przyzwalajco. Sign rk do
zapicia stanika i zrzuci go na podog. Pieci jzykiem koniuszki jej
piersi, doprowadzajc j tym do szalestwa. Potem przesun domi
po jej brzuchu do kuszcej linii krgych bioder. Przyciska je do
siebie i odpycha rytmicznie.

Nie potrafia ju powstrzyma narastajcego podniecenia.


Drcymi palcami rozpia mu koszul i niecierpliwie zacisna je na
jego ramionach. Przecigna jzykiem wzdu szyi. Odchyli gow,
gdy targn nim spazm rozkoszy, a wtedy popchna go na podog.
Wykrzykna jego imi, kiedy poczua jego wargi na swoich
udach. Na chwil uwolni j, by zdj spodnie. Jkna niecierpliwie i
181

znw przygarna go do siebie. Prya si pod dotykiem jego doni i


ust.
Kiedy wszed w ni, obja go z caych si. Pocztkowo porusza
si wolno, delikatnie, jakby zachcajc j do spontanicznych reakcji.
Potem jednak jego ruchy stay si szybkie i gwatowne.
- Sydney, spjrz na mnie - baga, ciskajc domi jej poladki.
- Chc, eby mnie widziaa.
- Wiem, e to ty - szepna. - Nigdy jeszcze nie przeyam
czego takiego. Nigdy, Collin...
Umiechn si z rozkosz.

s
u
lo

- Sprawi, e zapomnisz o wszystkich mczyznach -wyszepta.


- Bdziesz pragna tylko mnie.

a
d
n
a
c
s

Chciaa, aby ta rozkosz trwaa jak najduej, prbowaa

powstrzyma spenienie, ale dawno ju przestaa panowa nad


wasnym ciaem. Krzykna jego imi i mocno wbia paznokcie w
skr na plecach. To wystarczyo.

OBUDZI SI O WICIE. Unis si na okciu i przez chwil


patrzy na pic obok Sydney. Znw poczu narastajce podanie.
Bya taka pikna. Z adn kobiet nie przey nigdy czego takiego.
Najbardziej jednak cieszyo go, e udao mu si zdoby jej
zaufanie, mimo e nauczona dowiadczeniem staraa si zachowywa
dystans. Ostronie, eby jej nie obudzi, nawin na palec kosmyk jej
jedwabistych wosw i lekko musn ustami jej rami, wdychajc przy
tym upajajc wo jaminu.

182

Kiedy wyjani spraw morderstwa Greena, bdzie musia std


wyjecha, tak jak sobie postanowi. Nie moe pozwoli, by
zawadno nim uczucie; nie moe straci kontroli nad wasnym
yciem. Nie bdzie to atwe, bo ju teraz nawet myl o wyjedzie
sprawiaa mu bl.
Drczyo go take poczucie winy, e nie powiedzia jej o sobie
caej prawdy. Zrobi to zaraz, jak tylko Sydney otworzy oczy.
Umiechn si lekko. No, moe nieco pniej...

s
u
lo

Powinien poinformowa j, e od wczoraj ona, gwna

podejrzana w sprawie mierci swego ma, sypia z policjantem.


Sydney wtulia si w jego ramiona. Pocaowa j mikko, a
wtedy otworzya oczy. Moe teraz ufa mu ju na tyle, eby dokadnie

a
d
n
a
c
s

opowiedzie mu o nocy, kiedy zamordowano Douga?


- Dzie dobry, kochanie - przywita j.
- Dzie dobry - umiechna si.

Pomyla, e powinna czciej si umiecha. Wyglda wtedy


tak promiennie. Pochyli si nad ni, gotw na porann porcj
pieszczot, lecz przypomnia sobie, e ma jej co do powiedzenia.
Uoy si wygodniej i...

Rozleg si dzwonek do drzwi. Zdumieni spojrzeli na zegarek.


Dochodzia szsta.
- Troch za wczenie na wizyt - zauway Collin.
- To chyba Kelly. Moe Meg jest chora. - Sydney odchylia
kodr, ale natychmiast nacigna j z powrotem, zawstydzona
wasn nagoci.
183

Dzwonek zadzwoni znowu, tym razem bardziej natarczywy.


Narzucia szlafrok i pochylia si, by znale kapcie.
- Kelly bya kiedy pielgniark - wyjania - ale kiedy Megan
choruje, zupenie traci gow.
Wybiega z pokoju. Collin poczu dziwny niepokj. Podnis si
z ka i pospiesznie nacign dinsy i koszul. Prbowa si
uspokoi, tumaczc sobie, e gdyby kto chcia wyrzdzi krzywd
Sydney, nie dzwoniby do drzwi. Ale instynkt podpowiada mu, e co

s
u
lo

moe by nie tak. Ruszy za ni do przedpokoju.

W progu zobaczy sieranta Raeburna w towarzystwie


policjantki.

- Sierant Raeburn, co pan tu robi? - Sydney kurczowo zacisna


donie.

a
d
n
a
c
s

- Przyszedem subowo - wyjani, a potem przenis wzrok na


Collina. - Czy to tak gliniarze z miasta przesuchuj podejrzanych,
panie Cash? - zapyta, mierzc go ironicznym spojrzeniem. - W
ku?

- Zamknij si - warkn Collin.

- Co takiego? Jeste policjantem? - spytaa zaskoczona Sydney.


- Ja tam wol tradycyjne metody. - Raeburn zamia si
zoliwie. - Zabieram ich na posterunek i pakuj do puda. Ale wy,
chopaki z Charleston, lubicie odmian, co?
- Czego pan chce? - Collin w popiechu zapina guziki koszuli.
- Jeste policjantem? - powtrzya sabym gosem Sydney.
- Tak. Wszystko ci wyjani - wyjka.
184

- Bdzie pan musia zrobi to na posterunku - doda Raeburn i


sign po kajdanki.
- Niby dlaczego?
- Bo pani Green jest aresztowana - sierant umiechn si
szeroko - za zamordowanie swojego ma.

a
d
n
a
c
s

s
u
lo

185

ROZDZIA DWUNASTY
- Chcecie mnie aresztowa? - wyjkaa Sydney. - Ale... ja jestem
niewinna. - Nogi odmwiy jej posuszestwa, opara si wic rk o
cian. - Mwiam wam przecie...
- Macie nakaz? - zapyta Collin. Raeburn sign do kieszeni
- Prosz bardzo - odpar z niekaman satysfakcj. - To nakaz
aresztowania. Wkrtce moi ludzie pojawi si tu z nakazem rewizji.

s
u
lo

Collin wyrwa mu dokument i przez dusz chwil ledzi jego


tre.

- Czyli ma pan podstawy do zaaresztowania pani Green, czy tak?


- upewni si.

a
d
n
a
c
s

- Jasne, e tak - przytakn Raeburn, pobrzkujc kajdankami. Pani Green, ma pani dziesi minut na ubranie si.
Sydney chciaa co powiedzie, ale nie bya w stanie wydoby z
siebie gosu. Poczua si oszukana i zdradzona. Nie, to niemoliwe, to
nie dzieje si naprawd, mylaa. Wcale jej nie aresztuj, a Collin nie
jest policjantem...

- Nie bj si, pjd z tob - delikatnie obj j ramieniem.


- Nie zabiam Douga - szepna zbielaymi z przeraenia ustami.
- O tym zadecyduje sd - mrukn Raeburn.
- Chyba nie myli pan, e podoyam bomb? - Drcymi
palcami przesuna po wosach. - Przecie nie mam pojcia o
materiaach wybuchowych.

186

- Sydney, lepiej nic nie mw - ostrzeg j Collin. Umilka


natychmiast. Czua jeszcze jego pocaunki na swych obrzmiaych
wargach, pamitaa, jak szepta jej imi. Chciaa ukry si w jego
ramionach. Chciaa, eby powiedzia jej, e wszystko bdzie dobrze.
Lecz przecie Collin okama j, oszuka podle i wykorzysta jej
naiwno. Jak Doug.
- Naprawd jeste policjantem? Spuci tylko gow.
- Przykro mi, Sydney, tak. Westchna ciko.

s
u
lo

- Wszystko ci wyjani - doda pospiesznie. - Porozmawiamy,


kiedy bdziesz si przebiera.

- Nie - odwrcia si do niego plecami. - Nie chc, eby na


mnie patrzy - powiedziaa dobitnie, szczelniej owijajc si
szlafrokiem.

a
d
n
a
c
s

- Pani Green, oficer Chandler odprowadzi pani do pokoju Raeburn zaczyna si niecierpliwi.

- To nie bdzie konieczne - rzuci cierpko Collin. -Niech jej pan


da kilka minut. Potem odpowie na wszystkie paskie pytania.
Delikatnie uj j za okie, ale wyszarpna si. Z trudem
trzymaa si na nogach, lecz podniosa gow i sama posza do pokoju.
Raeburn postawi na swoim, pomylaa, a Collin pomaga mu przez
cay czas.
Wykrzywia wargi. Jak moga si nie domyli? Mwi, e
przyjecha spaci Dougowi dug, e chcia zobaczy si z jego on.
Wymyli bajeczk o przeszczepie, a ona, gupia, uwierzya w kade
jego sowo. Mia tyle okazji, by wyzna jej, kim jest naprawd. I nie
187

zrobi tego. Dobrze, e przynajmniej Raeburn by uczciwy. Nie


prbowa dowiedzie si prawdy, zacigajc j do ka.
Nagle zrobio jej si niedobrze. Pobiega do azienki i uklka na
pododze. Poczua, e kto dotkn jej ramienia. Uniosa gow. To
Collin. Tym razem jego obecno nie przyniosa jej ukojenia.
Przeciwnie. Ogarna j wcieko. Nie do, e j oszuka, to jeszcze
sta nad ni i napawa si swoim zwycistwem.
- Wyno si std - wycedzia.

s
u
lo

Podniosa si powoli i opara o zlew. Potem odkrcia kran i


przemya twarz zimn wod. Postanowia udawa, e go tu nie ma.
On jednak nie zamierza wyj. Stan p kroku za ni i
obserwowa j w milczeniu.

a
d
n
a
c
s

- Przykro mi, e dowiedziaa si o tym w ten sposb -

powiedzia niepewnie. - Uwierz mi, zamierzaem ci powiedzie.


Wysuchaj mnie, bagam...

Odwrcia si do niego gwatownie.

- Kiedy chciae to zrobi, co? Kiedy bd ju w wizieniu, czy


kiedy mnie ska za zbrodni, ktrej nie popeniam?
- Sydney, prosz. To nie tak, przysigam. Ja naprawd chc ci
pomc.
- Chcesz powiedzie, e nie przyszede do mnie, eby
dowiedzie si, kto zabi Douga?
Spuci wzrok. Nie musia nic mwi. Znaa odpowied.
- Chc ci pomc - powtrzy, tym razem bardziej stanowczo. Musisz mi uwierzy.
188

- Nie musz ju w nic wierzy. Jeste kamc, tak jak Doug. Chciaa przej obok niego, ale chwyci j za rami.
- Wysuchaj mnie. Nie jestem taki jak on. Wszystko, co ci
powiedziaem, jest prawd. Byem niewidomy, miaem przeszczep
rogwek i miewam wizje dotyczce morderstwa - powiedzia jednym
tchem.
Nawet na niego nie spojrzaa.
- Pu mnie.

s
u
lo

- Wierz, e jeste niewinna, ale zrozum mnie... -w jego gosie


brzmiaa rozpacz. - Przyznaj, e kiedy dowiedziaem si, e Doug
zosta zastrzelony, postanowiem znale morderc. Przede wszystkim
z wdzicznoci dla niego.

a
d
n
a
c
s

- Byby po jego stronie, prawda? - Sydney nie miaa zamiaru


sucha tych tumacze. - Wy, faceci, wszyscy jestecie tacy sami!
Wykorzystujecie kobiety, zdobywacie ich zaufanie, idziecie z nimi do
ka, a potem...

- Przesta! - przerwa jej gwatownie. - Rozumiem, e jeste


zdenerwowana, ale musisz uwierzy, e nie jestem taki jak Doug przekonywa j. - Przysigam.

Usyszeli gone pukanie do drzwi azienki.


- Pani Green, musimy i - odezwaa si czekajca na zewntrz
policjantka.
- Zaraz wychodzimy - zawoa Collin, patrzc bagalnie na
Sydney.
- Pu mnie. Musz si ubra.
189

Wsun rce do kieszeni i opar si o cian. Spojrzaa na niego,


wspominajc, jak pieci i caowa jej ciao. Niemal czua bijce od
niego ciepo...
Natarczywe pukanie rozlego si znowu.
- Nadal bd z tob - obieca cicho Collin.
Potrzsna gow.
- Nie. To ju koniec. - Mina go i wysza do sypialni, starannie
zamykajc drzwi.

s
u
lo

COLLIN MOCNO ZACISN powieki. Straszliwie bolaa go


gowa, ale bl ten by niczym w porwnaniu z blem serca. Sydney
odrzucia jego pomoc, odesza, starannie zamkna drzwi. Daa mu do
zrozumienia, e nie chce go ju w swoim yciu. Co gorsza, sam by

a
d
n
a
c
s

sobie winien. Powinien by powiedzie jej wczeniej, ale wszystko tak


bardzo si skomplikowao, kiedy odkry, e...
Ba si do tego przyzna, dugo wmawia sobie, e to, co do niej
czuje, jest tylko pragnieniem. Teraz wiedzia ju na pewno. Kocha j.
I potrzebowa jej mioci, jej zaufania. Zaufania, ktre wanie
zawid. Spojrza w lustro. Z przyjemnoci sam sobie skuby gb.
Trudno bdzie sprawie, by znowu mu zawierzya. Sprosta jednak
temu zadaniu. Ale najpierw wydostanie j z wizienia, oczyci z
wszystkich zarzutw.
Wreszcie wysza z sypialni. Przerazi go wyraz jej twarzy.
Zblada, a w jej oczach czai si paniczny strach. Mina go z
podniesion gow, nie zaszczyciwszy nawet jednym spojrzeniem.
- Jestem gotowa - zwrcia si do Raeburna, zaciskajc pici.
190

Sierant wycign kajdanki. W tej samej chwili stan przy nim


Collin.
- Nie bd potrzebne, dobrze pan o tym wie! - warkn. Raeburn
zerkn na towarzyszc mu policjantk, ktra dyskretnie skina
gow. Schowa kajdanki i podprowadzi Sydney do drzwi.
- Id z wami - oznajmi Collin, kiedy wyszli na zewntrz.
Przed domem spotkali Kelly z ma Megan w wzku.
Zatrzymaa si na widok wozu policyjnego. Sydney umiechna si

s
u
lo

do nich leciutko, a dziewczynka pomachaa do niej rczk, widzc, e


wsiada do samochodu.
Collin zacisn zby.

- W komisariacie powie mi pan wszystko, co wie - zwrci si do

a
d
n
a
c
s

niego Raeburn.

Nie odpowiedzia. Dotaro bowiem do niego, e sierant zakada,


e poszed z Sydney do ka tylko po to, by wydoby z niej
informacje. Najgorsze, e ona take tak mylaa.
KOLEJNE DWIE GODZINY upyny Sydney jak we nie.
Pobrano od niej odciski palcw, musiaa pozowa do zdjcia. Cay
czas Raeburn zasypywa j pytaniami. A potem zamknito j w
maym pomieszczeniu, w ktrym sta jedynie drewniany stolik i dwa
metalowe krzesa. Wszystko wygldao dokadnie tak jak w telewizji,
z t tylko rnic, e byo prawdziwe.
- Tyle razy mwiam, co zdarzyo si tamtej nocy - zwrcia si
do policjantki.

191

- Tak, mamy pani zeznania - odpowiedzia za ni Raeburn - ale


w tych okolicznociach pomylelimy, e moe jednak zechciaaby
pani zacz z nami wsppracowa.
- Nie mog zmieni swojego zeznania, bo powiedziaam prawd
- przekonywaa go Sydney.
- Niech pani da spokj, pani Green. Wiem, e zoya pani
pozew o rozwd, zanim pani m zosta zamordowany.
Znalelimy te bro, z ktrej do niego strzelano. Zdjlimy z
niej odciski palcw...

s
u
lo

A wic mieli rewolwer. Zrezygnowana opucia rce na kolana.


- Pistolet lea na brzegu w pobliu miejsca, w ktrym uton
pani samochd - cign Raeburn, stukajc palcami w blat stou. -

a
d
n
a
c
s

Trzymaa go pani w samochodzie, prawda? Zamierzaa go pani


zakopa, ale wtedy zdarzy si ten wypadek.
Sydney rozpaczliwie pokrcia gow.

- Nie, nie... nie zabiam Douga. Rzeczywicie, zoyam pozew o


rozwd, ale potem go wycofaam. Chciaam ratowa nasze
maestwo.

Raeburn spojrza na ni z niedowierzaniem. Sytuacja bya


beznadziejna.
- Chyba powinnam zadzwoni do adwokata - westchna ciko.
Raeburn skin gow, a potem wsta i wyszed z pokoju.
Policjantka ruszya za nim. Sydney popatrzya na rysy w drewnianym
blacie. Wszystko wskazywao na to, e reszt ycia spdzi w
wizieniu.
192

- W PORZDKU, SIERANCIE, niech mi pan powie, co macie


przeciwko Sydney Green. - Collin zerkn na Sydney przez okienko
znajdujcego si na cianie pokoju przesucha. Bya blada i
zrezygnowana.
- Najpierw pan, panie Cash - targowa si Raeburn. -Chyba chce
pan z nami wsppracowa?
- Owszem - odpowiedzia. - Ale licz take na pask pomoc.
Policja z Charleston zaja si ju t spraw.

s
u
lo

- Domylam si. Mielicie co na Greena?

- Zosta zatrzymany pod zarzutem dokonania oszustw


finansowych. By przesuchiwany.
- Rozumiem. Czy wie pan co jeszcze?

a
d
n
a
c
s

Collin powiedzia mu wszystko, czego dowiedzia si na temat


jego pierwszej ony i kochanki.

- Obie miay motyw - stwierdzi. - Sprawdza pan, czy maj alibi


na noc, kiedy zgin Green?

- Mj czowiek ma to zrobi - odpar Raeburn. - Ale na broni, z


ktrej go zabito, znalelimy jedynie odciski palcw pani Green.
- Na mio bosk! - Collin zaczyna traci cierpliwo. - Niech
pan przynajmniej rozway inne moliwoci! Bya jeszcze jedna
kobieta, Marla...
- Marla Perkins - dopowiedzia Raeburn pospiesznie. -Ona nie
ma nic wsplnego z tym morderstwem.
- Skd ta pewno?

193

- Poniewa to moja bratanica, panie Cash. Lepiej niech j pan


zostawi w spokoju.
- Ale najprawdopodobniej miaa romans z Greenem. -Collin
zaoy rce na piersi i czeka na reakcj Raeburna.
- I co z tego? - zaperzy si sierant. - Jej ma nigdy nie byo w
domu. Zreszt to gnojek.
- Czyli wiedzia pan o jej zwizku z Greenem? Raeburn niedbale
skin gow. Najwyraniej nie mia ochoty wdawa si w szczegy.

s
u
lo

- Musi pan liczy si z tym, e to ona moga zastrzeli Greena


albo zrobi to jej m - upiera si Collin. - Moe dowiedzia si o
wszystkim i...

- Oboje maj alibi - wtrci pospiesznie sierant. - Tamtego

a
d
n
a
c
s

wieczoru byli u nas na kolacji z okazji rocznicy naszego lubu.


Collin w zamyleniu potar podbrdek. A moe Raeburn osania
swoj bratanic? To wyjaniaoby, dlaczego tak spieszy si, eby
zaaresztowa Sydney. W tym celu mg nawet podoy dowd
rzeczowy. I zapolowa na niego, kiedy dowiedzia si, e jest
policjantem i moe pokrzyowa mu szyki.

- A McKenzie? - zapyta, przypominajc sobie o szalonym


naukowcu.
- On take ma alibi. Jego ona twierdzi, e tamtego wieczoru by
w domu.
- Moe go kryje?

194

- Panie Cash, niech pan spojrzy prawdzie w oczy. - Raeburn by


coraz bardziej zniecierpliwiony. - Zrobia to ona Greena. Miesic
przed jego mierci zoya pozew o rozwd.
Collin z udawanym zainteresowaniem czyta listy gocze,
umieszczone na cianach. Za wszelk cen nie chcia pokaza, jak
bardzo poruszya go ta wiadomo.
- Miaa motyw, nadarzya si okazja, wic sprztna go. - Dla
sieranta wina Sydney bya oczywista. - Teraz, gdy znalelimy bro,
uwaam t spraw za zamknit.

s
u
lo

- Jest pan pewien, e to ten sam rewolwer, z ktrego zastrzelono


Greena?

- Tak. Znalelimy go na wybrzeu, obok miejsca, w ktrym

a
d
n
a
c
s

samochd pani Green wpad do wody. I gdyby nie by pan tak

zalepiony, zorientowaby si, e chciaa zabi rwnie pana. I to


dwukrotnie.

- To niedorzeczne.

- A poar? Potem bomba? Co w tym jest.


- artuje pan - Collin mimo wszystko zaufa swojej intuicji.
Ale przecie na wasne oczy widzia ten pistolet w jej
samochodzie. Kto pewnie podoy go, a potem poprzecina hamulce,
majc nadziej, e spowoduje wypadek, dziki ktremu policja natrafi
na dowd rzeczowy obciajcy Sydney.
Zajrza przez oszklone drzwi do pokoju przesucha. Wanie
rozmawiaa przez telefon. Mia nadziej, e z prawnikiem.
- Chc z ni porozmawia - zwrci si do Raeburna.
195

- W porzdku - zgodzi si tamten. - Pod warunkiem, e powie


nam pan wszystko, czego si dowie.
- Dobrze. Ale zanim zamknie pan ledztwo, niech pan to
wszystko jeszcze raz dokadnie przeanalizuje. Bo moim zdaniem kto
j wrobi. Niech pan lepiej sprawdzi jeszcze jego kochank i pierwsz
on. I nie zaszkodzi te bliej przyjrze si McKenzie'emu i
Steve'owi Wallace'owi z Norvek.
SYDNEY ZBLADA, kiedy do pokoju przesucha wszed

s
u
lo

Collin. Kolejna sprytna metoda, kolejny podstp, przemkno jej przez


myl. Moe przysali go, bo myl, e ma do niego sabo i do tego
stopnia nie moe mu si oprze, e powie mu wszystko? Jak moga
by tak naiwna, aby mu zaufa?

a
d
n
a
c
s

Kiedy zamkn drzwi, wyprostowaa si instynktownie. Obie


donie pooya na stole, gotowa na kolejn porcj pyta. Wbia wzrok
w porysowany blat. Za nic na wiecie nie spojrzy na niego. Doskonale
wiedziaa, e on take czuje si bardzo niezrcznie i bya nawet za na
siebie, e to zauwaya.

- Wiem, e mnie teraz nienawidzisz - odezwa si niepewnie. -I


wcale ci za to nie potpiam. Ale jeste w bdzie.
- Krzeso zatrzeszczao pod jego ciarem, gdy zaj miejsce
naprzeciw niej. Nie odezwaa si, wic mwi dalej: - Nie spaem z
tob po to, eby wycign z ciebie informacje.
- Nawet nie wspominaj o ostatniej nocy - rzucia ostro.
- Chc zapomnie, e midzy nami cokolwiek zaszo.

196

- Nie potrafi. I bez wzgldu na to, co mylisz, ta noc wiele w


naszym yciu zmienia.
Sydney skrzywia si.
- To by tylko seks.
- Nieprawda. Wiemy o tym oboje.
- Idc z tob do ka, zachowaam si jak ostatnia idiotka -jej
gos zadra.
- Nie, Sydney. To nie by bd. To...

s
u
lo

- Nie mw nic - ucia gwatownie, jakby wspomnienia


sprawiay jej bl.

- Posuchaj, Sydney. Kiedy kochaem si z tob, wiedziaem, e


to najcudowniejsze chwile w moim yciu.

a
d
n
a
c
s

- Przesta!

Chcia dotkn jej doni, ale cofna j byskawicznie. Westchn


ciko. Zapada niezrczna cisza.

- Kocham ci - powiedzia nagle. - Powinienem by wyzna ci to


wczeniej.

- Nie kam! - sykna. - Powiedz mi tylko, po co tu przyjechae?


Przejecha doni po wosach, a ona zmusia si, aby nie patrze
na niego. Moe wtedy przestanie wyobraa sobie jego donie na swej
nagiej skrze i myle o tym, jak wielk rozkosz sprawiay jej jego
pieszczoty.
- Jestem przekonany, e kto wrobi ci w to morderstwo powiedzia, jakby nie sysza jej pytania. - Dlatego chc ci pomc.
- Zrobie ju wystarczajco duo.
197

- Masz adwokata?
- Dzwoniam do Grandy'ego Jacksona. Jest jedynym adwokatem
w Beaufort. Niestety, wrci dopiero jutro.
Collin zacz nerwowo bbni palcami w st.
- Czy zgodzisz si, ebym sprowadzi prawnika z Charleston? zapyta niemiao. - Jest tam kilku naprawd wietnych specjalistw
od spraw kryminalnych.
- Uwaasz, e przyda mi si kto taki?

s
u
lo

- Tak. Zamierzam wprawdzie odnale prawdziwego sprawc,


ale to moe troch potrwa. Do tego czasu dobry adwokat bdzie ci
bardzo potrzebny.

- Poczekam na Grady'ego - zdecydowaa po chwili wahania.

a
d
n
a
c
s

Domyli si, e nie ufa mu na tyle, aby przyj od niego pomoc.


- Posuchaj, Sydney - zacz. - Skoro ja mam znale tego, kto
ci w to wpakowa, ty musisz powiedzie mi wszystko, co wiesz o
tym morderstwie.

- Zoyam ju zeznanie w tej sprawie - odpara lodowatym


tonem. - Jestem pewna, e sierant Raeburn pozwoli ci je przeczyta.
Nie powiem nic wicej, dopki nie pojawi si mj adwokat.
Collin nerwowo zacisn donie.
- Przeczytam je, Syd, moesz by pewna. Chc tylko, eby
porozmawiaa ze mn o Dougu - przekonywa j. -Dlaczego nie
powiedziaa mi, e doya pozew o rozwd?
Jej twarz staa.

198

- Nie sdziam, e to wane. Mwiam ci ju, e podejrzewaam


go o romans.
Przywoaa w pamici bezsenne, samotne noce, podczas ktrych
zastanawiaa si, w ktrym momencie popenia bd i czym zrazia go
do siebie. Potem ju nigdy wicej nie obwiniaa si o rozpad ich
maestwa.
Teraz wydawao jej si, e wszystko to dziao si wieki temu.
Collin pomg jej zapomnie o Dougu, ale za to sam zama jej serce.
- Sydney?

s
u
lo

- Nie powiedziaam Dougowi, e zoyam pozew. Chciaam da


nam jeszcze jedn szans.

- W porzdku. A jeli chodzi o Douga... - przekn lin. -

a
d
n
a
c
s

Dotarlimy do jego byej ony i kochanki. Kada z nich moga go


zabi. McKenzie take miaby powd. Wiemy, e Doug posugiwa
si faszywym nazwiskiem i e na dzie, w ktrym zgin, mia
wykupiony bilet w jedn stron do Brazylii. Zdawa sobie spraw, e
ma kopoty i e komu si narazi, dlatego zamierza uciec z kraju.
Tym kim moga by Roxy albo ktry ze wsppracownikw.
- Mia wielu wrogw - przyznaa Sydney.
- Opowiedz mi o jego ostatnim przedsiwziciu. O ile pamitam,
chodzio o jaki rodek odchudzajcy. McKenzie twierdzi, e Doug
mg sfaszowa umow licencyjn. Czy wrd jego
wsppracownikw jest kto, kto mgby go zabi? Kto, kto duo
zarobiby na tym specyfiku?

199

- Steve Wallace - odpara bez wahania. - Jest prezesem spki.


Zadzwoni do mnie i zapyta, czy w komputerze Douga s jeszcze
jakie pliki na ten temat. Powiedzia, e dokumenty nie s kompletne i
brakuje mu informacji dotyczcych porozumienia patentowego.
Podejrzewa, e Doug sprzeda dane konkurencji.
- Wic Doug oszuka Norvek Pharmaceuticals.
- Nie wiem. Za to Steve zainwestowa wszystkie swoje
oszczdnoci. Jestem pewna, e zarobiby na tym grube miliony.

s
u
lo

- Pienidze to bardzo przekonujcy motyw - zgodzi si Collin. W najbliszym czasie zo wizyt panu Wallace'owi.

Sydney patrzya na niego w milczeniu, zastanawiajc si, czy


naprawd jest w stanie rozwika t zagadk. Jeli tak, to bdzie

a
d
n
a
c
s

musiaa powiedzie mu wszystko, co wie. Nie potrafia mu wybaczy


tego, co zrobi, ale nie zamierzaa do koca ycia siedzie w wizieniu
za zbrodni, ktrej nie popenia.

- Znalazam wtedy kilka plikw - powiedziaa odwanie. - Doug


mia konto w banku w Charleston i kilka kont w bankach
szwajcarskich. W sumie sporo pienidzy.
Collin pochyli si w jej kierunku.

- Pewnie planowa wyjecha, jak tylko otrzyma swoj cz. Chcia wzi j za rk, ale znowu si odsuna.
Przez chwil aowaa tego, gdy zauwaya smutek w jego
oczach, ale szybko przywoaa si do porzdku. Nie moga pozwoli
sobie na wspczucie w stosunku do kogo, kto j oszuka.
- Zgodzisz si, ebym przejrza te pliki?
200

- Tak, jeli tylko to pomoe co wyjani.


- Kada, nawet z pozoru najmniej istotna informacja moe
okaza si pomocna - zapewni.
- S na dyskietce, w pudeku po butach. Znajdziesz je na grnej
pce w szafie, o ile oczywicie nie zrobia tego ju policja. Wzdrygna si na myl, e Collin znw znajdzie si w jej sypialni.
Wanie tam dosza niedawno do wniosku, e wreszcie ma przy sobie
kogo, kto j kocha. Niestety, nigdy nie umiaa waciwie ocenia
ludzi.

s
u
lo

- Obiecuj ci, e dowiem si, kto zabi Douga - zapewni j. Zrobi wszystko, eby jeszcze dzi ci std wycign. Prosz ci
tylko o jedno: sprbuj mi zaufa.

a
d
n
a
c
s

Podniosa si z krzesa. Odwrcia gow, prbujc powstrzyma


cisnce si do oczu zy. Ubiegej nocy te prosi, eby mu zaufaa. I
posuchaa go. A potem dowiedziaa si, e przez cay czas j
oszukiwa.

- Znajd zabjc. I nie rb ju nic wicej - staraa si, by jej gos


brzmia spokojnie i pewnie. - Wtedy spacisz swj dug i bdziesz
mg std wyjecha.

Podesza do drzwi, gdzie czeka na ni stranik, ktry w


milczeniu zaprowadzi j do celi. Miaa w niej spdzi najblisz noc,
a moe reszt ycia.
COLLIN WEZWA TAKSWK i kaza si zawie do
mieszkania Sydney. Po drodze prbowa umwi si ze Steve'm
Wallace'm, ale okazao si, e nie ma go w miecie i bdzie mg
201

spotka si z nim dopiero nastpnego dnia. Potem zadzwoni do Sama


i przekaza mu wszystkie informacje, jakie udao mu si zdoby.
Chcia take uzyska dla Sydney zwolnienie za porczeniem, ale
niestety sdzia, ktry miaby w tej sprawie decydujcy gos, wyjecha,
podobnie jak adwokat Sydney. Pewnie wszyscy trzej pojechali razem
na ryby, pomyla rozgoryczony.
Wszed do domu Sydney i od razu skierowa si do sypialni.
Zawrza w nim gniew, kiedy zobaczy jej rzeczy porozrzucane w

s
u
lo

nieadzie po pododze. Prowadzcy rewizj musieli si bardzo stara.


Na ku wci leaa pociel, a w powietrzu unosi si delikatny
zapach jej perfum. Wrciy wspomnienia ostatniej nocy. Potrzsn
gow, jakby chcc je odpdzi. Nie pora teraz na to. Otworzy szaf i

a
d
n
a
c
s

wyj z niej pudeko po butach. Policja najwyraniej szukaa broni, a


dyskietki ofiary nikogo nie interesoway.

Zaoy rkawiczki, eby nie zostawia odciskw palcw,


wsun dyskietk do komputera i otworzy pierwszy plik.
Rzeczywicie, Doug posiada kilka kont bankowych. Na skrawku
papieru zanotowa ich numery, a potem zaj si przegldaniem
pozostaych danych. Znalaz umowy z dwiema innymi firmami
farmaceutycznymi. Doug najwyraniej nie przebiera w rodkach.
Ucieka si do rnych sposobw, eby tylko pozaciera lady swoich
machinacji. Prawdopodobnie zapaci komu niebagateln sum za
milczenie. Pienidze otwieray mu wszystkie drzwi.
Po dwch godzinach Collin wyczy komputer i wsun
dyskietk do kieszeni. Jednego by pewien: Doug sfaszowa podpisy
202

na umowach licencyjnych oraz spreparowa zgod na produkcj kilku


specyfikw, po czym sprzeda je koncernom farmaceutycznym, cho
wszystkie te produkty nie zostay jeszcze sprawdzone i powinny by
poddane analizom i testom. Kiedy laboratoria badawcze zryway
wspprac z firmami farmaceutycznymi, otrzymyway od nich
odszkodowania, ktre trafiay do kieszeni Douga. Przez ten proceder
kilka spek zbankrutowao. Taki sam los spotkaby Norvek
Pharmaceuticals, gdyby Doug zdy przeprowadzi swj plan.

s
u
lo

Collin pochyli si i zacz masowa napite minie karku.


Duo dowiedzia si o Dougu, ale wci jeszcze nie mia

pojcia, kto go zabi. Problem nie polega na tym, e poza Sydney nie
byo adnych innych podejrzanych, lecz na tym, e pojawio si ich

a
d
n
a
c
s

zbyt wielu. Dlaczego jednak Raeburn tak si spieszy, eby

zaaresztowa Sydney, skoro nie mona wykluczy, e Greena


zastrzeli kto inny? A moe sierant sam zaangaowa si finansowo
w jaki interes z Dougiem? Zaintrygowany, jeszcze raz wczy
komputer i przejrza firmowe dane Norvek Pharmaceuticals. No
prosz, Raeburn znajdowa si na licie inwestorw.
Nic dziwnego, e chcia jak najszybciej zamkn t spraw. Jeli
specyfik na odchudzanie pojawi si na rynku, zarobi na tym
podwjnie. Podobnie jak kilku innych przedsibiorcw z Beaufort,
cznie z tymi dwoma, ktrych pozna na festynie.,
Wiedzc, e tego dnia ju nic nie bdzie mg zrobi, wycign
si na kanapie w ssiednim pokoju. Jego myli bez przerwy kryy
wok Sydney. Nawet gdyby miaa mu nigdy nie wybaczy, i tak
203

zrobi wszystko, eby odzyskaa wolno. Potar doni poszarza ze


zmartwienia twarz, a potem podnis si i zgasi wiato.
Nim zasn, pomyla jeszcze, e nie potrafi ju y bez Sydney.
SYDNEY NIEWIDZCYM WZROKIEM wpatrywaa si w
bur cian. Przez ca noc leaa zwinita na wskiej pryczy i ani na
chwil nie zmruya oka. Kiedy nasta wit, modlia si, aby wreszcie
j std wypuszczono i czekaa na odgos znajomych krokw. Lecz
czas mija nieubaganie, a ona z kad upywajc godzin tracia

s
u
lo

nadziej. Czy to miejsce bdzie jej domem przez kilka najbliszych


lat?

Przez cay czas staraa si unika nieprzyjaznego spojrzenia


swojej towarzyszki. Obca kobieta budzia w niej lk. Na uminionym

a
d
n
a
c
s

ramieniu miaa tatua przedstawiajcy wa, a w nosie may,


metalowy kolczyk.

Collin nie dotrzyma obietnicy. Prosi, by mu zaufaa, a


nastpnego dnia po prostu nie przyszed. Ostatecznie usysza od niej
to, czego chcia si dowiedzie. Znowu daa si nabra.
W korytarzu rozlegy si kroki. Przerazia si, e to Raeburn
znw zamierza zadrcza j oskareniami. Po chwili w drzwiach
zachrzci klucz i do rodka wesza niska, krpa straniczka o
duych, niemal mskich doniach.
- Pani Green, prosz ze mn. Podniosa si z pryczy.
- Gdzie mnie pani zabiera? - zapytaa cicho.
- Ej, we mnie ze sob! - zawoaa jej towarzyszka. Straniczka
spiorunowaa j wzrokiem.
204

- Kto za pani porczy - zwrcia si do Sydney. Sydney


wysza za ni bez sowa. Skra cierpa jej, gdy idc korytarzem,
syszaa gwizdy i nieprzyzwoite uwagi ciekawskich winiw,
wygldajcych ze swoich cel. Straniczka otworzya cikie podwjne
drzwi i wprowadziwszy j do przestronnego pomieszczenia, kazaa jej
usi na stojcym przy stoliku krzele.
Po kilku minutach pojawi si Collin. By wykpany i ogolony.
Mia na sobie spodnie koloru khaki i beowy podkoszulek. Sydney z

s
u
lo

zakopotaniem spojrzaa na swoje wizienne ubranie i niepewnie


dotkna nieczesanych od dawna wosw.

- Udao si zaatwi zwolnienie za porczeniem - odezwa si. Nic ci nie jest?

a
d
n
a
c
s

- To znaczy, e ty to zaatwie?

Zawaha si, po czym powiedzia mikko, prowadzc j na


korytarz:

- Tak, strasznie martwiem si o ciebie. Jak si czujesz?


- Dobrze - oczy zaszkliy jej si zami.

- Chod, zabieram ci do domu - umiechn si i delikatnie uj


w palce kosmyk jej wosw.

Odepchna go lekko, ale stanowczo.


- Nie chc niczego ci zawdzicza.
- Daj spokj. Miaem troch pienidzy, odkadaem na nowy
dom.
Do domu jechali w milczeniu. Niezrczn cisz przerwaa
Sydney.
205

- Zwrc ci wszystko - powiedziaa cicho. - Doug mia mnstwo


pienidzy, poza tym wkrtce otrzymam odszkodowanie za samochd.
- Twoje wszystkie konta s zablokowane, dopki dochodzenie
nie zostanie zamknite - uwiadomi jej.
Zdziwiona wstrzymaa oddech. Jak to? Naprawd to zrobili?
- Oddam ci - powtrzya pewnym gosem, cho nie miaa
pojcia, jak to zrobi
Collin poczu si nieswojo. Moe nie oczekiwa wylewnej

s
u
lo

wdzicznoci, ale mogaby obdarzy go cho jednym askawszym


spojrzeniem. Zatrzyma samochd przed jej domem i niemiao
dotkn jej policzka.
- Zostaw - uchylia si. Cofn do.

a
d
n
a
c
s

- Mylaem, e uda mi si wycign ci wczoraj. Prbowaem,


przysigam, ale sdziego nie byo w miecie... -urwa w nadziei, e
Sydney si odezwie, ale ona wci milczaa uparcie. - Umwiem si
dzi na spotkanie ze Steve'em Wallace'em - doda. - Dzwoniem te do
przyjaciela z Charleston. Pomoe nam.

- Nam? Nie ma adnych nas, Collin.

- Do licha, Sydney! Naprawd mi na tobie zaley! Nie


kochabym si z tob, gdybym...
- Przesta! Nie chc tego sucha! - Otworzya drzwi i
wyskoczya z samochodu. - Nie wierz w ani jedno twoje sowo!
Masz nie tylko oczy Douga. Masz take jego charakter! I jeste
kamc, tak jak on!
- Sydney, to nie tak! Kocham ci!
206

- Doceniam wszystko, co dla mnie zrobie - powiedziaa z


naciskiem - ale zostaw mnie w spokoju. Ju nie dam si nabra. Za
duo wycierpiaam.
Odwrcia si od niego. Wstrzsao ni kanie. Skrcia w stron
domu Kelly, eby wypaka si na jej ramieniu, kiedy jednak
przypomniaa sobie, e przyjacika widziaa, jak wsiada do wozu
policyjnego, poczua si zaenowana. Nie, nie moga spojrze jej w
oczy. Chciaa zosta sama.

a
d
n
a
c
s

s
u
lo

207

ROZDZIA TRZYNASTY
- Udowodni ci, e si mylisz! - rzuci za ni Collin.
Wysiad z samochodu i ruszy w stron jej drzwi. Odesaa go co
prawda do wszystkich diabw, ale nie mg zostawi jej samej, kiedy
cay czas grozio jej niebezpieczestwo.
Tak, ale nie mg take spa na chodniku przed jej domem, a
byo oczywiste, e Sydney nie zaprosi go do siebie na noc. Wiedzc,

s
u
lo

e tu za rogiem znajduje si wypoyczalnia samochodw, mszy w


tamtym kierunku. Kilka minut pniej siedzia w wygodnym kombi.
Zadzwoni do Sama, ale nie zasta go, wic tylko zostawi wiadomo.

a
d
n
a
c
s

Potem pojecha na posterunek, zapyta Raeburna, czy nic si nie


wyjanio. Niestety, dowiedzia si jedynie, e Roxy DeLong ma alibi.
Tak wic utkn w martwym punkcie. Pozostao mu jedynie sprawdzi
Gin Waters.

W pobliskiej budce kupi hamburgera, a potem pojecha do


domu towarowego po jakie ubranie i przybory toaletowe. Wrci pod
dom Sydney. Zaparkowa za rozoyst wierzb, eby nie moga go
zobaczy. Opar nogi o kierownic i zacz zapisywa w notesie
nazwiska podejrzanych. Zastanawia si, kto spord nich jest
morderc, a take czy nazwisko sprawcy w ogle znajduje si na
licie. Cholera, Green mia za duo wrogw. Gdyby y, Collin sam
chtnie policzyby si z nim za to, e wpdzi Sydney w takie kopoty.
SYDNEY ZAMARA na widok baaganu, jaki pozostawili
policjanci. Od razu zabraa si do sprztania. Potem rozebraa si i
208

wesza pod prysznic. Dokadnie namydlia cae ciao i dugo je


szorowaa, eby zmy z siebie odpychajcy zapach wizienia.
Po kwadransie wysza z azienki i sprawdzia wiadomoci na
sekretarce. Trzy osoby odwoay spotkania. Od mierci Douga
przyjmowaa niewiele zlece, bo chciaa opakiwa go w samotnoci,
a teraz prawdopodobnie pozostanie w ogle bez pracy. Wie o jej
aresztowaniu rozniosa si pewnie lotem byskawicy. Ludzie nie
chcieli, eby morderczyni fotografowaa ich dzieci. Nie potpiaa ich

s
u
lo

za to, cho czua si rozczarowana. Do tej pory sdzia, e mieszkacy


miasteczka s jej yczliwi.

Trzy godziny pniej wlizgna si pod kodr. Jutro

porozmawiam z Gradym Jacksonem, postanowia. On na pewno

a
d
n
a
c
s

poradzi jej, co robi. Jeli Raeburn nadal bdzie przekonany, e to ona


zabia Douga, dochodzenie szybko zostanie zamknite i nikt nie
bdzie w stanie jej pomc.

Zadzwoni telefon. Drgna przestraszona. Po chwili pomylaa


jednak, e moe adwokat, ktremu wczoraj zostawia wiadomo,
prbuje si z ni skontaktowa. Spokojnie signa po suchawk.
- Ostrzegaem ci, eby nie wszya wok morderstwa Douga odezwa si znieksztacony gos.
- Kto mwi? - krzykna bliska histerii. - Dlaczego mnie
przeladujesz?
- Lepiej rb, co ci ka, bo gorzko poaujesz - usyszaa, po
czym tajemniczy rozmwca zerwa poczenie.

209

Zastanawiaa si, czy nie zawiadomi policji. Zrezygnowaa


jednak na wspomnienie, jak zareagowali, kiedy opowiedziaa im o
pierwszym takim telefonie. Zapalia lampk i pooya si na wznak.
Dugo leaa bez ruchu, wpatrujc si w sufit. W napiciu
nasuchiwaa, czy nikt nie krci si wok domu. Zapragna nagle,
eby Collin by znowu przy niej.
Padaa ze zmczenia, nawet nie miaa si, by paka. Jeszcze nie
tak dawno czua si w tym miasteczku bezpieczna i szczliwa,

s
u
lo

wierzya, e ludzie pomagaj tu sobie wzajemnie, chciaa zaoy


rodzin, wychowywa dzieci... Niestety, rzeczywisto okazaa si
okrutna. Komu std bardzo zaleao, eby znalaza si w wizieniu.
Albo zgina. Nie wiedziaa ju, do kogo moe si zwrci, komu
zaufa.

a
d
n
a
c
s

Pomylaa o Collinie. Zdaje si, e tylko on jej pozosta.


Przecie powiedzia, e jej wierzy. Wczeniej jednak zacign j do
ka, eby wycign wicej informacji na temat mierci Douga.
Teraz utrzymywa, e kto j wrobi. Mwi prawd czy tylko udawa
przyjaciela? Moe chce zyska jej zaufanie, sprawi, by zwierzya mu
si, a potem wszystkie informacje wykorzysta przeciw niej? A moe
tylko pocztkowo sdzi, e zabia Douga, a pniej zmieni zdanie?
W gowie koatay jej si sprzeczne myli. Naprawd, chyba zaczyna
popada w paranoj.
Przeycia minionego dnia wyssay z niej resztki energii, wic
wkrtce zapada w sen. Ciki, nie przynoszcy odpoczynku,
przerywany koszmarami, z ktrych budzia si z krzykiem. Widziaa
210

w nich Douga lecego w kauy krwi, Collina i poar. I ma,


obskurn cel, z ktrej nie moga si wydosta.
COLLIN BACZNIE OBSERWOWA dom Sydney, ale co jaki
czas zapada w krtk drzemk. Rankiem za od razu postanowi
zabra si do dziaania. Im szybciej oczyci Sydney z zarzutw, tym
szybciej bdzie mg zbliy si do niej i naprawi to, co tak
bezmylnie popsu.
Wrci do hotelu, wzi szybki prysznic i przebra si w czyste

s
u
lo

rzeczy. Chcia wyglda dobrze na spotkaniu z Wallace'em.

P godziny pniej siedzia na skrzanej kanapie w holu


biurowca Norvek Pharmaceuticals i sucha z uwag, jak

recepcjonistka informuje przez telefon interesantw, e nowy specyfik

a
d
n
a
c
s

odchudzajcy ukae si na rynku z pewnym opnieniem.

Wreszcie Wallace wprowadzi go do swojego gabinetu.


- W czym mog panu pomc, panie Cash? - Rozsiad si w
wygodnie w skrzanym fotelu i nonszalancko zaoy nog na nog.
- Zajmuj si spraw zabjstwa Douga Greena... - zacz Collin.
- Rozumiem - Wallace nie pozwoli mu dokoczy. Powiedziaem policji wszystko, co wiem na ten temat.
- Wierz - Collin nie zamierza da si zby - ale ja chciaem
porozmawia o interesach, jakie czyy pana z Greenem. Czasami z
pozoru drobny szczeg moe okaza si istotny dla ledztwa.
- Nie mog zdradzi wszystkiego. Niektre sprawy s poufne.
- Prosz posucha, panie Wallace - Collin nie chcia marnowa
czasu na sowne gierki - pani Green powiedziaa mi o waszej
211

rozmowie. Pokazaa mi take pliki zawierajce dane na temat


interesw jej ma, a take stanu jego kont bankowych.
- W takim razie c mgbym doda?
- Moe pan powiedzie mi co wicej na temat niejakiego
Spade'a McKenzie. Wama si do domu pani Green i grozi jej.
Utrzymywa, e jej m sfaszowa umow licencyjn na rodek
odchudzajcy.
- Wiem, co zarzuca mu McKenzie - powiedzia Wallace. -

s
u
lo

Niedawno przyszed tutaj i mwi dokadnie to samo.


- Czy to prawda?

- Nie wiem. - Wallace wzruszy ramionami. - Ale musz si


liczy z tak ewentualnoci. Na razie nie mam dowodu, e wszystko

a
d
n
a
c
s

sobie wymyli. Ma wprawdzie umow patentow, ale Doug take j


posiada. Co wicej, widnieje na niej wczeniejsza data ni na
dokumencie McKenzie'ego. Jeli chodzi o umow licencyjn, zawarta
zostaa pomidzy Dougiem a uniwersytetem. Wedug niej, twrc
specyfiku jest naukowiec nazwiskiem David Waters.
Collin drgn. Poprzednia ona Douga nazywaa si Gina
Waters. Czyby David Waters by w rzeczywistoci Dougiem
Greenem?
- Rozmawia pan z tym Watersem? - zapyta. Wallace przeczco
pokrci gow.
- Podobno jest teraz w Ameryce Poudniowej. Niestety, nie
udao si go odnale - umiechn si kwano. - Dlatego
zadzwoniem do Sydney z prob, eby odszukaa reszt plikw w
212

komputerze ma. Proponowaem te McKenzie'e-mu, abymy


wyjanili spraw przez urzd patentowy. Nasz prawnik radzi
zawarcie ugody.
- Jeli proponowa mu pan ugod, to znaczy, e mia pan powd,
aby mu wierzy - zauway Collin.
- Uznalimy, e byoby to w interesie obu stron.
A wic Wallace prawdopodobnie wiedzia o machinacjach
Douga, ale robi wszystko, eby sprawa nie wysza na jaw. Cwaniak.

s
u
lo

- Niestety, pan McKenzie odrzuci nasz propozycj -cign


Wallace. Lekko uderzy pirem w blat biurka. - Po raz drugi pojawi
si tu w towarzystwie ony. Pokcili si wtedy. Mylaem, e bd
musia wezwa ochron.

a
d
n
a
c
s

- O co im poszo?

- Chciaa, eby przysta na ugod. Bardzo jej na tym zaleao.


Zaczem si zastanawia, czy przypadkiem nie wymyli sobie
wszystkiego tylko po to, eby wyudzi od nas pienidze.
Collin zamyli si. Sdzi, e zabjc Greena moga by
kobieta. Jeli nie jego kochanka ani pierwsza ona, niewykluczone, e
zrobia to ona McKenzie'ego. Zabia Douga, eby to jej m zarobi
miliony.
- Czy jeszcze co, panie Cash? - Wallace podnis si z fotela.
- Tylko jedno pytanie. Czy zamierza pan wprowadzi produkt na
rynek, tak jak pan zaplanowa?
Wallace umiechn si.

213

- Oczywicie. Jak tylko uda nam si uregulowa wszelkie


formalnoci. Szczerze mwic, opnienie wyszo nam na dobre.
Wywoao ogromne zainteresowanie naszym produktem. Jestem
pewien, e jego sprzeda przyniesie ogromne zyski, a nasze akcje
pjd w gr.
Collin skin gow, poegna si i wyszed. Ta rozmowa
tylko poszerzya list podejrzanych. Doczyli do niej ona
McKenzie'ego i sam Wallace. Jeli dziki specyfikowi warto akcji

s
u
lo

wzronie, wanie on zarobi najwicej. Teraz, gdy Doug wypad z gry,


bdzie mg ca fors zgarn dla siebie.

DRC Z NIEPOKOJU o Sydney, pojecha prosto do jej domu.


Odwanie nacisn dzwonek. Nie dba o to, czy wpuci go za prg,

a
d
n
a
c
s

czy te zatrzanie mu drzwi przed nosem. Wiedzia jedynie, e musi j


zobaczy, sprawdzi, jak si czuje.

Otworzya mu jej ssiadka Kelly z dzieckiem na rku


- Kto przyszed, Kel? - z gbi mieszkania dobieg gos Sydney.
- To ja - Collin min Kelly i wszed do rodka. Sydney siedziaa
na pododze wrd sterty notesw,lunych papierw i ubra, ktre
ukadaa starannie i pakowaa do oddzielnych pudeek.
- Co tu robisz? - zapytaa, obrzucajc go lodowatym
spojrzeniem.
- Martwiem si o ciebie.
Znieruchomiaa. Wzruszya j jego troska, ale postanowia nie
okazywa wobec niego adnych uczu.

214

- Jak widzisz, mam si niele. A teraz jestem zajta, wic prosz


ci, eby std wyszed.
Zignorowa jej sowa.
- Rozmawiaa z adwokatem?
- Umwiam si z nim na jutro.
Odetchn z ulg. Mia wprawdzie nadziej, e nie bdzie
potrzebowaa takiej pomocy, ale nie zaszkodzio zabezpieczy si na
wszelki wypadek.

s
u
lo

Do pokoju wesza Kelly. Usiada na kanapie, tulc do siebie


creczk. Collin dostrzeg lecy na pododze notatnik i wzi go do
rki.

- Czy to naleao do Douga? - zapyta. Sydney skina gow.

a
d
n
a
c
s

Delikatnie dotkn skrzanej oprawy, po czym otworzy notes,


przebiegajc wzrokiem daty i nazwiska. Znalaz w nim adresy spek
farmaceutycznych oraz notatki dotyczce spotka na uniwersytecie.
- Dziwne, e policja go nie zabraa - zauway.
- Lea w szafie, za pudekiem po butach - wyjania. Znalazam go dzi rano.

Wrci do przegldania zapiskw. Nagle litery zataczyy mu


przed oczyma, a potem zlay si w szar plam. Wyoniy si z niej
kontury postaci.
McKenzie i jego ona kc si z nim zajadle... Nagle zjawia si
lekarz, trzyma w rku jaki dokument i mwi co o leku... Wchodzi
kobieta w biaym kitlu. Flirtuje z nim, mieje si, ale on nie moe
zobaczy jej twarzy ani twarzy lekarza...
215

- Collin? - usysza zaniepokojony gos Sydney. - Co si stao?


Znalaze co?
Wizja znika. Zamruga powiekami i podnis gow. Staa tu
za nim i zagldaa mu przez rami do notatnika.
- Czy pokazywaa ten notes Wallace'owi? Albo Raeburnowi? zapyta, gdy troch ochon.
- Nie. Przecie powiedziaam ci, e wanie go znalazam.
- Mgbym zatrzyma go na jaki czas? Chciabym przyjrze mu

s
u
lo

si dokadniej. Kto wie, moe dziki niemu co si wyjani.

- Prosz bardzo - zgodzia si. Bya teraz tak blisko niego, e


czu upajajcy zapach jej perfum.
Kelly podniosa si z kanapy.

a
d
n
a
c
s

- To ja moe was zostawi, dobrze?

- Nie musisz wychodzi - speszya si Sydney. Zadzwoni


telefon. Oczy rozszerzyy jej si strachem. Collin natychmiast to
zauway.

- Miaa jeszcze jakie telefony z pogrkami? - zapyta


domylnie.

- Tak. Tej nocy - zagryza wargi.

Pocieszajco dotkn jej ramienia, a potem rzuci si do telefonu


i podnis suchawk.
- To pan, panie Cash? - usysza znajomy gos
- Tak - skrzywi si niezadowolony. - O co chodzi, sierancie?
- Musz porozmawia z pani Green - wyjani Raeburn. Chciabym, eby odpowiedziaa na kilka pyta.
216

- Dlaczego wic nie zapyta jej pan, kiedy bya na komisariacie?


- Chodzi o McKenzie'ego.
- Przesuchuje go pan w sprawie podoenia bomby?
- Niezupenie... - Raeburn zawaha si. - Znalelimy go dzi
rano. Nie yje.
Collin cisn suchawk tak mocno, e a zbielay mu palce.
- Bdziemy za dziesi minut - powiedzia i wolno odoy
suchawk na wideki. Jak ma powiedzie o tym Sydney?

s
u
lo

- Czego chcia? - szepna, z lkiem czekajc na odpowied.


- McKenzie nie yje - westchn ciko. - Raeburn chce z tob
porozmawia. Musimy jecha.
Pokiwaa gow.

a
d
n
a
c
s

- Kim by ten McKenzie? - zainteresowaa si Kelly.


- Pracowa z Dougiem - wyjania krtko Sydney.
- Chcesz, ebym pojechaa z tob, Syd?

- Nie trzeba. Komisariat nie jest odpowiednim miejscem dla


maej. - Sydney pocaowaa Megan w czoo. Dziewczynka
umiechna si i wycigna do niej rczk.

Collinowi zascho w ustach. Wyobrazi sobie Sydney z


dzieckiem w ramionach. Ich dzieckiem...
- Idziemy? - spojrzaa na niego wyczekujco i otworzya drzwi.
Bez sowa poszed za ni. Nie powinien myle o ich wsplnym
szczciu. Jasno daa mu do zrozumienia, e nie chce mie z nim nic
wsplnego.
- MWIAM JU PANU, e ca noc spdziam w domu.
217

Raeburn chrzkn z niezadowoleniem.


- Za duo wiedzia, co? Dlatego go pani zabia? - naciska,
ignorujc jej zapewnienia. - A moe baa si pani, e zada
pienidzy, a wtedy nic pani nie dostanie?
- Sierancie, pani Green przez ca noc nie wychodzia z domu wtrci Collin. - Byem ni przecie.
- Nie rozumiem, Cash! - Policzki Raeburna poczerwieniay
gwatownie. - Czy przez to, e pan z ni sypia, straci pan kontakt z

s
u
lo

rzeczywistoci? Jak mona nie dostrzega jej gierek?

- Spokojnie, sierancie. Dobrze pan wie, e spdzilimy t noc


razem. Przecie wycignlicie nas z ka.

Raeburn skapitulowa na chwil. Nie mg zaprzeczy.

a
d
n
a
c
s

- W takim razie kto zastrzeli McKenzie'ego? - spyta.

- Moe ta sama osoba, ktra zabia Greena? - zasugerowa


Collin. - Gdyby przesta si pan upiera, e zrobia to Sydney, ju
dawno miaby pan sprawc.

Sydney wpatrywaa si w Collina ze zdumieniem. Mwi z


takim przekonaniem.. Dotaro do niej, e chyba naprawd jej wierzy.
Dobrze, e chocia on.

Do pokoju zajrza mody policjant.


- Mwiem ci, eby nam nie przeszkadza! - burkn Raeburn.
- Tak, ale... wanie otrzymalimy telefon z Norvek
Pharmaceuticals. Jaka szalona kobieta grozi broni prezesowi.
Sydney a otworzya usta ze zdziwienia.
- Rany boskie, co si dzieje? - jkn zdezorientowany Raeburn.
218

- To pewnie pani McKenzie - domyli si Collin.


- Ju tam jad. - Raeburn westchn i ciko podnis si z
krzesa.
COLLIN I SYDNEY jechali za wozem policyjnym Raeburna,
ktry gna do biurowca Norvek Pharrnaceuticasls na sygnale. Kiedy
dotarli na miejsce, przed budynkiem czeka tum gapiw. Z
wikszoci pomieszcze biurowych ewakuowano ju pracownikw, a
brygada antyterrorystyczna przygotowywaa si do akcji.

s
u
lo

- Jest na pitym pitrze - objani Raeburna jeden z policjantw.


- Zosta tu, Sydney - poleci Collin, idc za sierantem.

- Collin? - Lekko cisna go za rami. Odwrci si do niej.


- Tak?

a
d
n
a
c
s

- Uwaaj na siebie.

Umiechn si i uj j za rk. By jej wdziczny za ten gest.


Daa mu nadziej. Moe jednak wci jej na nim zaley?
LEKCEWAC POLECENIE COLLINA, Sydney ruszya za
nimi do budynku. Czua, e musi to zrobi. Czua si odpowiedzialna
za to zamieszanie. W kocu wywoa je jej nieyjcy m. Nawet po
mierci sprawia kopoty.

Raeburn i Collin wanie wchodzili do windy, kiedy ich


dogonia. Nie zdyli zareagowa. Drzwi zamkny si z cichym
szelestem.
- Mwiem ci, eby zostaa na zewntrz - rzuci surowo Collin.
- Jak pani zdoaa przej obok ochroniarzy? - zdziwi si
Raeburn. - Maj zakaz wpuszczania kogokolwiek.
219

Zignorowaa jego sowa.


- Nie bd przeszkadza - powiedziaa proszco. - Ale musz
tam by.
- Powinna pani zosta przed budynkiem.
- On ma racj, Sydney. Ta kobieta jest uzbrojona. - Collin
delikatnie pogadzi j po policzku. - Obiecaj mi, e bdziesz trzyma
si z boku.
- Obiecuj-zapewnia z umiechem.

s
u
lo

Kiedy winda si zatrzymaa, wszyscy troje weszli do holu


penego policjantw.

- Daj mi megafon - Raeburn zwrci si do jednego z nich. - Pani


McKenzie, tu sierant Raeburn z wydziau policji w Beaufort... -

a
d
n
a
c
s

powiedzia, przyoywszy sobie gonik do ust. - Chciabym z pani


porozmawia.

Drzwi gabinetu prezesa otworzyy si z impetem. Stana w nich


drobna kobieta. Miaa rozwiane wosy i obkany wzrok. W rku
ciskaa pistolet. W gbi pokoju, w skrzanym fotelu, siedzia
nieruchomo poblady z przeraenia Steve Wallace.
- Za pno na rozmow!- wrzasna. Raeburn prbowa
namwi j, eby si poddaa.
- Znalelimy pani ma, pani McKenzie - tumaczy.
- Czy uwaa pani, e to Wallace go zabi? Dlatego pani tu
przysza?
- Oszuka mojego ma, tak samo jak ten dra Green!

220

- krzyczaa. - Nie zasuylimy na to! Przez cae ycie ciko


pracowalimy!
Collin wycign rk po megafon.
- Ja z ni pogadam - powiedzia cicho do Raeburna. -Pani
McKenzie, tu Collin Cash. Rozmawiaem z panem Wallace'em na
temat rodka odchudzajcego. Wiem, jakie byy pastwa zarzuty
wobec firmy.
- To mj m opracowa skad tego rodka! To jemu nale si

s
u
lo

pienidze! - Kobieta potrzsna pistoletem. -Nigdy nie podpisywa


adnej umowy licencyjnej z Greenem!

- Rozumiem - odpowiedzia spokojnie Collin. - Wiem, e ma


pani prawo by zdenerwowana, ale prosz odoy bro.

a
d
n
a
c
s

- Prbowaam namwi go do podpisania ugody... ale nie


posucha mnie. Wallace proponowa mu, eby zgosi si do urzdu
patentowego. A Spade chcia unikn tej caej biurokracji. Wiadomo,
e sprawa cignaby si wtedy cae wieki... - Urwaa nagle, jej gos
przeszed w gony szloch.

- Pani Wallace, czy pani nie rozumie, e zabicie Steve'a


Wallace'a niczego nie rozwie? - zapyta agodnie.
- Ale Spade nie yje! - potrzsna gow - Nie sucha mnie,
pokcilimy si! - zatkaa. - Mwiam mu, eby pozby si Greena,
eby walczy o swoje, ale on nie chcia... Zawsze by miczakiem!
- Ju dobrze, pani McKenzie, pomoemy pani - uspokaja j. Prosz tylko odoy pistolet, a na pewno zadbamy, eby wszyscy
dowiedzieli si, e to pani m by twrc tego rodka. - Powoli
221

przesun si w jej kierunku. -I sprawdzimy, czy Green naprawd


sfaszowa umow. Prawda wyjdzie na jaw, moe by pani spokojna.
Pan Wallace nam pomoe, prawda, panie Wallace?
Przeraony Wallace posusznie pokiwa gow.
- A pienidze, ktre nale si pani mowi - cign Collin
- zostan wpacone na wasze rodzinne konto. Ma pani dzieci?
- Tak... - opucia donie.
To wystarczyo. Collin byskawicznie znalaz si przy niej i

s
u
lo

wyj bro z jej zacinitych kurczowo palcw. Nie bronia si. Ku


zaskoczeniu wszystkich opara gow na jego piesi i znw
wybuchna gonym paczem.

Raeburn i jego ludzie dopiero teraz wkroczyli do akcji. Dwaj

a
d
n
a
c
s

policjanci ujli kobiet pod rce, podczas gdy Collin podtrzymywa j


w pasie, eby nie upada.

- Pani McKenzie, zabia pani swojego ma, prawda? - zapyta


Raeburn.

Skina gow. Jej twarz bya zaczerwieniona i opuchnita od


paczu.

- Chciaam, eby zachowa si jak mczyzna, eby odebra to,


co do niego naleao.
- A co z Dougiem Greenem? Czy jego te pani zabia?
- Zasuy na mier! Za to, co zrobi mojemu mowi! Sydney
odruchowo chwycia si za brzuch. Pomimo wszystkich krzywd, jakie
zaznaa przez t kobiet, czua dla niej i jej rodziny jedynie
wspczucie. Jej m nie y, ona sama znajdzie si w wizieniu, a ich
222

biedne dzieci zostan same. Kolejne tragiczne nastpstwo machinacji


Douga.
PRZEZ CA DROG do domu Sydney w milczeniu
spogldaa przez okno. Nie bya w stanie wydusi z siebie ani sowa.
- Raeburn wycofa wszystkie oskarenia wobec ciebie powiedzia Collin, kiedy dotarli na miejsce. - Zrobi to zaraz po tym,
jak uzyska zeznania ony McKenzie'ego.
Sydney skina tylko gow. Zamkn samochd i poprowadzi

s
u
lo

j w stron domu. Przez dusz chwil mocowaa si z kluczem, wic


wyj go z jej drcych doni i otworzy drzwi. Stan w progu,
niepewny, czy powinien wej do rodka.
Odwrcia si do niego.

a
d
n
a
c
s

- Dzikuj ci - powiedziaa sabym gosem.

- Ciesz si, e ju jest po wszystkim. - Westchn, unis do.


wierzbiy go palce, by dotkn jej policzka. - Nie wygldasz
najlepiej, Sydney.

Odgarna z twarzy kosmyk wosw i opara si o framug


drzwi. Delikatnie pocaowa j w czoo.
- Powinna wypocz poradzi.

- Tak - spojrzaa mu gboko w oczy, wiadoma, e by moe


widzi go po raz ostatni. Dotrzyma sowa, znalaz morderc. Teraz
pewnie wrci do domu. - Jestem ci bardzo wdziczna za to, e
doprowadzie t spraw do koca i... e wierzye w moj
niewinno.

223

- Zawsze walcz do koca, zwaszcza jeli mi na kim zaley odpar z powag. -I wierz mi lub nie, ale nie jestem taki jak Doug. Nie
jestem kamc.
- Teraz, kiedy spacie swj dug, pewnie wyjedziesz do
Charleston.
Wzruszy ramionami. Nie odpowiedzia wprost, tylko delikatnie
pogadzi jej wosy.
- Nigdy nie chciaem ci skrzywdzi. Ja naprawd...

s
u
lo

- egnaj, Collin - szepna, z trudem przeykajc lin. Wesza


do rodka i cicho zamkna drzwi. Nie chciaa przedua bolesnego
poegnania. Patrzya jednak za nim, kiedy powoli schodzi ze

schodw, odwrci si i przez dusz chwil wpatrywa w drzwi jej

a
d
n
a
c
s

domu. Potem wsiad do samochodu i odjecha.

Odesza od okna. Ciko usiada na kanapie i zaniosa si


paczem. A jeszcze do niedawna wierzya, e uoy sobie ycie przy
jego boku.

NA NOC COLLIN zatrzyma w maym hoteliku na obrzeach


miasteczka. Skromne umeblowanie i puste ciany pokoju do zudzenia
przypominay mu jego mieszkanie w Charleston. By zaamany.
Chcia zosta z Sydney i baga j o wybaczenie, ale tak pospiesznie
go poegnaa.
Zdecydowaa, e nie chce mie z nim nic wsplnego.
Przewraca si z boku na bok, mocno ciskajc poduszk. Wci
czu w nozdrzach zapach jej perfum, ktrego nie zaguszya nawet

224

unoszca si w pokoju mda wo rodkw czyszczcych i taniego


proszku do prania.
Nie obwinia Sydney za to, e mu nie ufaa. Wiedzia przecie,
ile wycierpiaa przez kamstwa swego nieyjcego ma. Dlaczego
jednak nie chciaa zrozumie, e Collin zupenie go nie przypomina, a
wszystkim, co ich czy jest przeszczepiona rogwka? Wygldao na
to, e jedyny dobry uczynek Green speni dopiero po wasnej mierci.
Ale nawet i to nie do koca, Collin zastanawia si bowiem, czy

s
u
lo

nieoczekiwany prezent, jaki otrzyma wraz ze wzrokiem, w postaci


strzpkw wiadomoci Douga, nie stanie si jego przeklestwem.
NASTPNEGO RANKA SYDNEY rzucia si w wir pracy.
Najpierw posprztaa cay dom, potem posza do swojej pracowni. Nie

a
d
n
a
c
s

zdziwio jej, e nie znalaza na automatycznej sekretarce ani jednego


zlecenia. Domylaa si, e w porannej gazecie jeszcze nie pojawia
si informacja o aresztowaniu ony McKenzie'ego, a co za tym idzie
wie, e Sydney Green zostaa uniewinniona, jeszcze si nie rozesza.
Zreszt i tak nie miaa zudze. Ludzie z miasteczka nadal bd
omija j z daleka. Bez wzgldu na wynik dochodzenia ucierpiaa jej
reputacja. Minie wiele czasu, nim odzyska zaufanie miejscowej
spoecznoci. Jeli w ogle jej si to uda.
Moe powinna si wyprowadzi? Zamieszka gdzie, gdzie nikt
jej nie zna, zapomnie o tym, przez co przesza, i zacz wszystko od
nowa?
COLLIN POSTANOWI WRCI do Beaufort i upewni si,
e dochodzenie zostao zamknite. Najpierw jednak pojecha do
225

Sydney. Widzc, e jej samochodu nie ma przed domem, domyli si,


e wrcia do pracy, i ruszy prosto do jej pracowni. Rzeczywicie,
znalaz j tam, a raczej tylko zobaczy przez okno, zdecydowa
bowiem, e da jej troch czasu, by oswoia si z now sytuacj.
Zawrci i uda si prosto do komisariatu. Byo bowiem co, co nie
dawao mu spokj u.
Dugo musia przekonywa Raeburna, by pozwoli mu przejrze
rzeczy, ktre wycignito z kieszeni Douga po tym, jak zosta

s
u
lo

zastrzelony. Ale udao si. Naoy rkawiczki i uwanie obejrza


klucze, rachunek z motelu, kart parkingow i portfel, ktry niestety
okaza si pusty. Wci nie wiedzia, czego naprawd szuka.

I w dalszym cigu nie rozumia jednej rzeczy: jeli Douga

a
d
n
a
c
s

zastrzelia pani Mckenzie, to dlaczego chciaa zabi take jego on?


Przecie Sydney nie miaa pojcia o oszustwach Greena. Posunicia
tej kobiety byy cakowicie pozbawione logiki. Poza tym tak
naprawd wcale nie przyznaa si, e to ona popenia morderstwo.
Nienawidzia Douga, twierdzia, e zasuy na mier, ale to jeszcze
nie znaczy, e pocigna za spust.

W zamyleniu jeszcze raz otworzy portfel Douga i wtedy


dostrzeg twarde wybrzuszenie w jednej z przegrdek. Odsun zamek
byskawiczny, jego palec natrafi na sztywny papier. Wycign
zdjcie dziecka o duych brzowych oczach. Te oczy. By pewien, e
widzia je ju kiedy. Na odwrocie fotografii widnia napis: Dla
tatusia".

226

A wic Green mia dziecko z inn kobiet. I to wanie ono


otrzymaoby cay majtek po jego mierci. Oczywicie gdyby na
przeszkodzie nie staa Sydney.
Jak oszalay wypad na zewntrz i szybko wsiad do samochodu.
Musia natychmiast zobaczy si z Sydney. Wci grozio jej
miertelne niebezpieczestwo.
SYDNEY POSTANOWIA SKOCZY prac. Zapia
torebk, zamkna studio, wsiada do samochodu i uchylia szyb.

s
u
lo

Powinna pomyle o zmianie auta, na razie jednak nie miaa do tego


gowy.

Zmierzchao. Miasteczko wydawao si jakby upione. Na


ulicach nie widziaa ywego ducha.

a
d
n
a
c
s

Spojrzaa w lusterko i zauwaya duy samochd terenowy,


ktry jecha tu za ni. Na najbliszym skrzyowaniu skrcia w
prawo, obce auto rwnie. Na jej czole pojawiy si kropelki potu.
Skrcia jeszcze raz. Samochd z tyu zrobi dokadnie to samo. Co
gorsza, by coraz bliej! Oznaczao to tylko jedno: koszmar si nie
skoczy.

227

ROZDZIA CZTERNASTY
Wpada w panik. McKenzie nie yje, jego ona siedzi w
areszcie, kto wic j przeladuje? Gwatownie skrcia kierownic i
wjechaa w boczn uliczk. Kluczya zawzicie, dopki nie zgubia
ledzcego j samochodu. Odetchna z ulg. Potem sprawdzia
jeszcze, czy na pewno nikt za ni nie jedzie, i pojechaa w kierunku
domu.

s
u
lo

Gdy zaparkowaa na podjedzie i zgasia silnik, usyszaa za


sob trzaniecie drzwi. Zaniepokojona obejrzaa si i ujrzaa

czerwonego jeepa Kelly, ktry sta ze zgaszonymi wiatami tu za

a
d
n
a
c
s

ni. Wyja kluczyk ze stacyjki i wysiada.

- Cze, Syd! - powitaa j Kelly. - Mog do ciebie zajrze?


Kupiam chiszczyzn i francuskie wino. Pomylaam, e
potrzebujesz towarzystwa. Bdziemy mogy pogada, Meg jest dzi
pod opiek pani Bailey.

- wietnie. - Sydney ucieszya si, e nie spdzi tego wieczoru


sama. - Zapraszam.

Kelly wyja z baganika pakunki i podya za ni do rodka.


- Ciesz si, e ci widz - westchna Sydney. - Chyba
zaczynam wariowa. Wydawao mi si, e kto mnie ledzi.
- Trudno si dziwi. Tyle ostatnio przesza. Syszaam w radiu,
e aresztowali kobiet, ktra zabia Douga.
- Tak, to ona McKenzie'ego.

228

Dokadnie opowiedziaa przyjacice o zajciu w biurowcu


Norvek Pharmaceuticals. Potem wyoya jedzenie na talerze, a Kelly
rozlaa wino do kieliszkw. Usiady przy stole w salonie.
- Szkoda mi tej kobiety - wyznaa Sydney. - Tak strasznie
rozpaczaa.
- To wszystko musiao by dla ciebie bardzo przykre.
- Kelly pogaskaa j po doni. - Kiedy ci aresztowali, nie
mogam sobie znale miejsca. Chciaam ci jako pomc...
Sydney cisna j za rk.

s
u
lo

- Dziki, Kel. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobia.

- A ja bez ciebie - w oczach Kelly bysny zy. Otara je

pospiesznie i wzia do ust ks kurczaka w sosie sodko-kwanym. - A

a
d
n
a
c
s

gdzie podzia si ten przystojniak, ktry krci si koo ciebie? zapytaa wesoo.

- Chodzi ci o Collina? - Sydney pocigna yk wina, po czym z


udawan obojtnoci wzruszya ramionami. - Nie wiem. Pewnie
wrci do Charleston.

- Zaraz, zaraz. Mylaam, e jestecie razem. - Kelly wygldaa


na zaskoczon. - Myliam si?

Sydney w zamyleniu grzebaa widelcem w talerzu.


- To bardzo skomplikowane - mrukna.
- Zdysz mi opowiedzie. Mamy przed sob ca noc powiedziaa agodnie Kelly.
Sydney zawsze jej si zwierzaa, wic i teraz nie widziaa
powodu, by co ukrywa. Opowiedziaa wic o szczegach swojej
229

znajomoci z Collinem, o jego operacji, przeszczepie i o tym, jakie


wizje go nawiedzaj.
- To niesamowite. - Kelly nie posiadaa si ze zdumienia.
- Czsto mu si to zdarza?
- Nie mam pojcia. Teraz, kiedy policja znalaza ju
morderczyni Douga, pewnie przestan go drczy i bdzie mg
wrci do normalnego ycia. Ja te - dodaa Sydney i z trudem
stumia ziewnicie.

s
u
lo

- Jeste zmczona, Syd - zauwaya z trosk Kelly.

- Owszem, nawet bardzo. Te ostatnie kilka tygodni wyssao ze


mnie ca energi. - Wycigna nogi i zsuna ze stp pantofle. - Ale
ciesz si, e nie siedz w wizieniu. Moe wreszcie ten koszmar si
skoczy.

a
d
n
a
c
s

- W takim razie wypijmy za to! - Kelly uniosa swj kieliszek.


Sydney zachmurzya si nagle, jakby co sobie przypomniaa.
- Co si stao? - zaniepokoia si Kelly.

- Wiesz, ona waciwie nie powiedziaa wprost, e go zabia.


Mwia tylko, e zasuy na mier.
Kelly spokojnie jada dalej.

- Kiedy policja troch j przycinie, przyzna si do wszystkiego.


Nie myl o tym - poradzia. - Lepiej po si i odpocznij.
Sydney w zamyleniu obrysowaa palcem brzeg kieliszka,
prbujc wyobrazi sobie przyszo. Przyszo, w ktrej nie byo
miejsca dla Collina Casha.

230

UMYS COLLINA PRACOWA na najwyszych obrotach.


Doug utrzymywa stosunki z wieloma kobietami, nie tylko z Marl
Perkins czy Roxy DeLong. Mia jeszcze kogo.
aowa, e nigdy nie pyta Sydney o jej przyjacik Kelly, a
tym bardziej o ojca jej dziecka. Jeli by nim Doug...
Na pewno. Dlaczego bowiem nosiby w portfelu zdjcie maej
Meg?
W gowie dwiczay mu strzpki rozmw z Sydney. Kelly
pracowaa kiedy jako pielgniarka..."

s
u
lo

Znw spojrza na fotografi. Nagle przypomnia sobie, co


usysza, nim cignito mu bandae. Przysza tam wtedy jaka
kobieta i pilnie chciaa porozmawia z Darberem. Lekarz

a
d
n
a
c
s

zdenerwowa si i odesa j do swojego gabinetu. Jej gos...

Przypomnia sobie, gdzie go znw usysza. Czy moliwe jest, e


Kelly pracowaa kiedy u Darbera?

Krople do oczu, ktre zapisa mu doktor, produkowa jeden z


koncernw, z ktrymi wsppracowa Doug, a wic...
Wyj z kieszeni telefon komrkowy i nie zwlekajc, wybra
numer szpitala w Charleston.

- Doktor Darber ma teraz pacjenta - objania go recepcjonistka.


- Prosz mu powiedzie, e to bardzo wane - nalega. -Mwi
Collin Cash. Byem pacjentem doktora. Niedawno przeprowadza u
mnie operacj przeszczepienia rogwek.
- Prosz poczeka. Zobacz, co si da zrobi.

231

Ze zniecierpliwienia zacisn zby. Czemu trwa to tak dugo, ile


mona czeka? Wreszcie usysza znajomy gos.
- Tu Darber. Co si stao, panie Cash? Ma pan kopoty ze
wzrokiem?
- Nie, dzwoni w innej sprawie.
- A wic o co chodzi? Recepcjonistka powiedziaa mi, e to
pilne.
- Musz si dowiedzie, czy kiedykolwiek pracowaa u pana

s
u
lo

kobieta o imieniu Kelly? Niestety, nie znam jej nazwiska.

- Kelly Cook - poinformowa go Darber. - Bya pielgniark. Ale


jeli sprawa nie dotyczy...

- To naprawd bardzo wane - powtrzy Collin z naciskiem. -

a
d
n
a
c
s

To sprawa ycia i mierci. Widzi pan, doktorze, dowiedziaem si, od


kogo pochodzia rogwka...

- Ostrzegaem pana, eby pan tego nie robi! - przerwa mu


Darber ze zoci.

- Wiem, ale to byo dla mnie bardzo wane. Opowiedzia


Darberowi o swoich wizjach i o tym, co wydarzyo si po jego
przyjedzie do Beaufort.

- Czy zna pan Douga Greena osobicie? - zapyta na koniec.


- Tak - przyzna z westchnieniem Darber. - Dwa koncerny, z
ktrymi wsppracowa, dostarczay mi lekarstw.
- A wic moliwe jest, e Kelly poznaa go, kiedy pracowaa u
pana?

232

- Znali si, to pewne. Ale musz przyzna, e nadal nie wiem, do


czego pan zmierza.
- Ja take jeszcze nie wiem. W kadym razie bardzo mi pan
pomg. Dzikuj.
Wyczy telefon i wsun kluczyk do stacyjki. By ju pewien,
e Meg jest dzieckiem Douga. Gdyby plan Douga si powid i rodek
odchudzajcy trafi na rynek, odziedziczyaby niez sumk. Tylko e
bya jeszcze Sydney...

s
u
lo

Jecha do jej pracowni z zawrotn prdkoci, jednak ju nie


zasta jej na miejscu. W bezsilnej zoci uderzy pici w kierownic.
Dokd pojechaa? Mia nadziej, e do domu. Zadzwoni do niej i
poprosi, by nigdzie nie wychodzia, pki do niej nie przyjedzie. I eby

a
d
n
a
c
s

nikogo nie wpuszczaa...

Zawaha si. Jak ma powiedzie, e jej m mia jeszcze jedn


kochank i dziecko? Na dodatek z jej najlepsz przyjacik.
Zrobio mu si gorco. A jeli jego podejrzenia s bezpodstawne
i to nie Kelly zabia Douga? Wtedy Sydney na zawsze odwrci si od
niego... Trudno. Musi zaryzykowa.

Zatrzyma samochd i podbieg do budki telefonicznej.


Drcymi palcami wybra numer Sydney. Usysza jeden sygna,
potem drugi, a potem jeszcze nastpny. Dopiero wtedy kto podnis
suchawk. Niestety, gos, ktry usysza, nie nalea do Sydney.
- Czy mgbym rozmawia z Sydney? - zapyta, starajc si nie
zdradza zdenerwowania.

233

- Niestety, nie moe podej do telefonu - odpara Kelly. - Moe


przyjedzie pan do nas, panie Cash?
Mikki poudniowy akcent przywoa w jego wiadomoci jakie
mgliste wspomnienia. Mocniej cisn suchawk. Naraz oczy zaszy
mu mg, a potem zobaczy przed sob cienie. Kolejna wizja. Za
chwil znowu przeniesie si w czasie do chwili, gdy popeniono
morderstwo.
Na twarzy Kelly maluje si wcieko... Powoli podnosi pistolet

s
u
lo

i mierzy prosto w niego... Czuje drenie na caym ciele, kiedy prbuje


nakoni j, by odoya bro. Ona jednak umiecha si i ze spokojem
pociga za spust... Jego ciao przyjmuje uderzenie kuli. Odruchowo
chwyta si za pier, z ktrej tryska strumie krwi. Pada drugi strza...

a
d
n
a
c
s

Prbuje woa o ratunek, ale bezwadnie osuwa si na podog.


Zamyka oczy. Wie ju, e umiera...

Drgn tak gwatownie, e natychmiast powrci do


rzeczywistoci. Wzi gboki oddech, po czym mocniej docisn
suchawk do ucha.

- Kelly, jeste tam?


Cisza.

- Kelly, syszysz mnie?


Usysza trzask odkadanej na wideki suchawki i ogarn go
lk. Teraz wiedzia ju na pewno.
Byskawicznie pobieg do samochodu i ruszy z piskiem opon.
Boe, spraw, eby jeszcze ya.

234

SYDNEY LEAA NA kanapie. Dawno nie czua si tak


odprona.
- To wino byo fantastyczne - szepna. - Po raz pierwszy od
kilku tygodni mogabym zasn i to na bardzo dugo.
Kelly umiechna si.
- Czeka ci dugi sen, zobaczysz - rzucia znad sterty brudnych
naczy, ktre wanie wkadaa do zlewu.
- Zostaw to, ja posprztam - zaprotestowaa sabo Sydney,
prbujc si podnie.

s
u
lo

- Nie, nie. Ty le. Kelly podniosa rk w uspokajajcym


gecie. - Musisz odpoczywa.

Sydney oprnia kieliszek i odstawia go na stolik.

a
d
n
a
c
s

- Jeste wspania przyjacik, Kel. Nie wiem, jak prze-szabym


przez ten cay koszmar, gdyby nie ty.

- Duo ci zawdziczam - odpowiedziaa Kelly. - Nieatwo jest


samotnie wychowywa dziecko.

- Wiem - przyznaa Sydney. - Prbowaa ostatnio skontaktowa


si z ojcem Megan? Moe by ci jako pomg?
Kelly potrzsna gow.

- On nie chce mie z ma nic wsplnego. Zreszt, dla nas ju


nie istnieje.
- Tak mi przykro, Kel.
Rozleg si gony dwik dzwonka do drzwi. Sydney a
podskoczya.
- Ja otworz - zaoferowaa si Kelly.
235

Ale go nie czeka na zaproszenie. Usyszay, jak drzwi


otwieraj si z impetem i po kilku sekundach do pokoju wpad Collin.
- Sydney! Musiaem si z tob zobaczy. Wszystko w porzdku?
- Tak - odpowiedziaa sabym gosem. - Jestem tylko troch
zmczona. Piymy z Kelly wino. Co ty tu robisz? - spojrzaa na niego
zamglonym wzrokiem. - Mylaam, e wyjechae do Charleston.
- Nie mogem. Musimy jeszcze sobie co wyjani. Sydney
zmruya oczy. Nie sdzia, e tyle wypia, jednak widziaa go jak
przez mg.

s
u
lo

- Dodaa jej co do wina? - Collin przeszy Kelly lodowatym


spojrzeniem.

Spokojnie usiada na kanapie. Wygldaa na obraon takim

a
d
n
a
c
s

pytaniem. Sydney prbowaa wsta, ale pokj zawirowa jej przed


oczyma.

- Co si dzieje, Collin? - zapytaa.

Nie odpowiedzia. Gronym wzrokiem mierzy jej przyjacik.


- Wiem, co si wydarzyo, Kelly - powiedzia.
- Co wiesz? - zawsze szczebiotliwy gos Kelly sta si nagle
oschy i nieprzyjazny.

- Widziaem, jak zastrzelia Douga Greena.


Sydney jkna z przeraenia. Natomiast Kelly spokojnie wyja
niewielki pistolet i wymierzya wprost w Collina.
- Jak moge widzie? Przecie ci tam nie byo.
- Dostaem rogwk Douga, a wraz z ni cz jego wspomnie
- wyjani. - I czasami nawiedzaj mnie wizje, dotyczce jego mierci.
236

- Kel, co ty robisz? - Sydney poruszya si niespokojnie, lecz


wtedy Kelly skierowaa bro na ni.
- Lepiej si nie ruszaj, Syd - rzucia ostrzegawczo.
- Co? - Sydney nie rozumiaa, co si wok niej dzieje.
- Kelly, po co ci ten pistolet?
- To ona zabia Douga - odpowiedzia za ni Collin.
- Zamknij si! - warkna Kelly. - Miae nie wraca do
Beaufort.

s
u
lo

- Nie wiem dokadnie, dlaczego to zrobia, ale domylam si, e


chodzio o Megan - cign niewzruszenie. - Jest jego dzieckiem,
prawda?

Kelly potwierdzia skiniciem gowy. Sydney zamara.

a
d
n
a
c
s

- Tak, ale nie chcia jej uzna. Wyobraasz to sobie? Jak mona
by tak kanali, eby wyrzec si wasnego dziecka?
- mwia Kelly podniesionym gosem. - Megan jest tak
cudown istotk. Nie zasuya na takie traktowanie.
Gorycz bijca z jej sw gboko poruszya Sydney. Ale gdy
dotaro do niej, e jej m mia dziecko z jej najlepsz przyjacik,
poczua si tak, jakby kto zada jej mocny cios w samo serce.
- I dlatego go zabia - dopowiedzia Collin. - Bo nie poczuwa
si do odpowiedzialnoci za Megan.
- Nie tylko dlatego. - Kelly mierzya broni to w Collina, to w
Sydney.
- Powiedz mi wic, dlaczego - odezwaa si agodnie Sydney. Mylaam, e mwimy sobie wszystko.
237

Kciki ust Kelly opady w paczliwym grymasie.


- Kocha mnie. Kocha mnie, dopki nie spotka ciebie.
- Doug nie mia pojcia, co to mio.
- Ale by mj! To ja miaam do niego prawo! I to ja urodziam
jego dziecko! - krzyczaa. - Poznaam go, kiedy pracowaam u
pewnego okulisty.
- U doktora Darbera - uzupeni Collin. - To on mnie operowa.
- Zgadza si. - Kelly dyszaa z wciekoci. - Pracowaam z nim

s
u
lo

ju kilka lat, kiedy zakochaam si w Dougu. By inteligentny,


pracowity i zdecydowany na wszystko. Wiedziaam, e pewnego dnia
dojdzie do wielkich pienidzy.

- Wic mielicie, romans. - Collin chcia, eby wszystko byo


jasne.

a
d
n
a
c
s

- Mylaam, e si ze mn oeni - cigna Kelly. -Wiedziaam,


e prowadzi jakie niepewne interesy, ale nie obchodzio mnie to.
Wychowaam si w biedzie i chciaam, eby ju nigdy niczego mi nie
brakowao. Doug mia mi to zapewni. A potem odkryam, e Darber
pobiera od bogatych pacjentw o wiele wysze opaty po to, eby
mie pienidze na operacje tych, ktrych nie byo na nie sta.
Collin zmarszczy brwi. Akurat o tym nie mia pojcia.
- Wic Doug i ja postanowilimy to wykorzysta - mwia dalej.
- Zaczlimy go szantaowa, zmuszajc, aby podawa pacjentom
nowe lekarstwa, ktre Doug zamierza wprowadzi na rynek. Darber
podpisywa nam papier, ktry mwi, e wszystkie badania kliniczne

238

przeszy pomylnie, wic Doug w byskawicznym czasie otrzymywa


zgod na ich sprzeda.
- A potem wprowadza leki na rynek, robic wok nich duo
rozgosu, po czym upynnia cay towar, zanim ktokolwiek zdy
wykry oszustwo - doda Collin.
- To by bardzo precyzyjny plan - westchna Kelly.
- Po co przysza do kliniki w dniu, kiedy Darber usuwa mi
bandae?
Zamiaa si gorzko.

s
u
lo

- Chciaam zobaczy, czy twoje oczy wygldaj tak samo jak


Douga. Przekona si, czy ju zawsze bd mnie przeladowa.
- Nie rozumiem ci - wtrcia Sydney, cho czua si coraz

a
d
n
a
c
s

gorzej. - Dlaczego nie podaa go do sdu? Na pewno musiaby paci


alimenty na dziecko.

- Nie moga i z tym do sdu, bo baa si, e wyjd na jaw ich


wszystkie sprawki - wyjani Collin.

- Ale z ciebie spryciarz, Cash - w gosie Kelly usysza nutk


podziwu. - Brawo. Nigdy bym nie przypuszczaa, e przyjedziesz tu
szuka zabjcy Douga.

- A jednak - zrobi krok w jej stron. - Wic postanowia si


mnie pozby. Prbowaa mnie zabi, podpalajc hotel, a potem
podoya bomb.
- Chciaam, eby si przestraszy i wyjecha - sprostowaa.
- Mnie te chciaa zabi - wyszeptaa Sydney zbielaymi
wargami.
239

Z ust Kelly wydoby si cichy jk.


- Nie... Nie chciaam twojej mierci. Ale nie miaam wyjcia.
Teraz te nie mam. Zrozum, nie mog i do wizienia i odda
Megan. Ona jest dla mnie wszystkim.
Sydney pomylaa o zabiegu wasektomii, ktremu podda si
Doug, i ogarn j przejmujcy al. Mia dziecko z Kelly. A z ni nie
chcia go mie.
- Och, Kel, mylaam, e jestemy przyjacikami...

s
u
lo

- Jestemy, cho na pocztku ci nienawidziam. Przez ciebie


Doug nie oeni si ze mn. Kiedy tu przyjechaam, zbliyam si do
ciebie, eby go zdenerwowa. Potem jednak ci polubiam.

- Wic dlaczego zrobia mi co takiego? Twarz Kelly

a
d
n
a
c
s

wykrzywia wcieko.

- Poniewa Doug proponowa mi pienidze za to, ebym si std


wyniosa, ebym trzymaa si od niego z dala. Chcia si mnie
pozby!

Sydney przycisna do do ust, eby nie krzycze. Ledwie


utrzymywaa si na nogach, krcio jej si w gowie. Doskonale
jednak rozumiaa sens sw Kelly. Zdradzi j nie tylko Doug. Zrobia
to rwnie jej najlepsza przyjacika.
Nie, nigdy nie bya jej przyjacik. Ich przyja to wielka
fikcja, kolejna misternie utkana intryga. Przymkna powieki, usiujc
zwalczy mdoci.

240

- Zaoferowa mi miesznie nisk sum - mwia tymczasem


Kelly - cho wiedziaam, ile zarabia. A potem oeni si z tob,
zostawi mnie i Meg...
- Dlatego postanowia wrobi w to morderstwo Sydney -wtrci
Collin.
- Musiaam. Zrozum, Sydney, nie mogam pj do wizienia i
zostawi Megan bez opieki. Gdyby zostaa skazana za zabjstwo,
pienidze Douga odziedziczyaby moja creczka. Czy tak trudno

s
u
lo

zrozumie, e j kocham? No dobrze... - wymierzya pistolet w


Collina - czas koczy to przedstawienie.

-I co? Zabijesz mnie teraz? - zapyta odwanie. Zamiast


odpowiedzie, spojrzaa na Sydney.

a
d
n
a
c
s

- Nie zamierzam ci zabi, Syd - zapewnia - ale Collin musi


umrze. On umrze, a ty za to posiedzisz. Powiem policji, e Collin nie
wierzy w win ony McKenzie'ego, wic ty, czujc, e grunt pali ci
si pod nogami, zastrzelia go. Raeburn bdzie zachwycony, e jego
podejrzenia si sprawdziy. Przykro mi - rzucia jej wspczujce
spojrzenie. -Kiedy tabletka zacznie dziaa, zaniesz na wiele godzin.
Nawet nie bdziesz wiedziaa, kiedy zjawi si tu policja i znajdzie
zwoki. I wtedy nie bdzie dla ciebie ratunku. A ja i Megan spokojnie
wyjedziemy z miasta.
- Ale ja powiem im prawd - upieraa si Sydney. Kelly
umiechna si smutno.

241

- Nie uwierz ci, zwaszcza e znajd ci z pistoletem w doni.


Poza tym wci bdziesz pod wpywem cudownego leku, ktrym ci
przed chwil poczstowaam.
- Jakiego leku? - zainteresowa si Collin.
- Jeszcze nie wszed na rynek, poniewa powoduje
niebezpieczne skutki uboczne - objania z satysfakcj. - Powoduje
zaniki pamici, nie pamita si po nim nawet wasnego imienia.
Sydney bdzie tak otumaniona, e najprawdopodobniej sama przyzna
si do morderstwa.

s
u
lo

- Kelly, nie rb tego, prosz... - jkna Sydney. - Potrzebujesz


pomocy.

Kelly nie suchaa. Starannie wymierzya w pier Collina i

a
d
n
a
c
s

pooya palec na spucie. Collin spojrza na Sydney, a wtedy

wyczytaa w jego oczach mio i oddanie. Przymkna oczy. Kochaa


go. Dotaro do niej, e cay ten czas moga na nim polega. Da jej
wicej mioci przez jedn noc ni jej wasny m przez dwa lata. Nie
moga pozwoli, eby Kelly go zabia.

Niewiele mylc, rzucia si przed siebie w nadziei, e cho na


moment odwrci uwag Kelly, a Collin w tym czasie zdy wytrci
jej bro z doni.
- Nie! - wykrzykn przeraony i wycign rk, by j
zatrzyma.
Za pno.
Pistolet wypali, a Sydney z jkiem osuna si na podog.

242

ROZDZIA PITNASTY
- Sydney! - Collin krzykn! rozdzierajco, po czym skoczy ku
Kelly.
Na szczcie tym razem strzebla na olep. Podbi jej rk i
pistolet potoczy si po pododze.
- Pu mnie! - Prbowaa si wyrwa, ale mocno chwyci j za
nadgarstek i przycign do siebie.

s
u
lo

Sydney leaa nieruchomo. Na jasny dywan spywaa struka


krwi. Boe, niech tylko nie umiera.

- Drogo zapacisz za to, co zrobia - sykn, wykrcajc

a
d
n
a
c
s

brutalnie rce Kelly.

- To niesprawiedliwe! Ja tylko chciaam pomc dziecku!


- Przesta jcze! Mw natychmiast, co dodaa do wina
Sydney?

Nie odpowiedziaa. Byskawicznie wycign pasek ze spodni,


owin nim jej nadgarstki i zacign j na krzeso.
- Pytaem, co jej podaa. rodek nasenny? Narkotyk? Gadaj!
- Tabletk nasenna, ktr miaam ze szpitala. Collin pospiesznie
wybra numer pogotowia.
- Potrzebuj pomocy. Przylijcie karetk - mwi
zdenerwowany. -I wezwijcie policj. Postrzelono kobiet. Pospieszcie
si!
Rzuci suchawk i uklk przy Sydney. Chwyci jej rk i
sprawdzi puls. Odetchn z ulg, kiedy wyczu sabe ttno.
243

Najdelikatniej jak potrafi przewrci j na plecy. Jej bluzka cakiem


przesika krwi, ktra wci jeszcze obficie pyna z rany. Rozerwa
materia. Kula przesza tu nad sercem. Pobieg do kuchni i po chwili
wrci z kilkoma grubymi rcznikami, ktrymi zatamowa
krwawienie.
- Collin... - szepna.
- Tak, kochanie. Jestem przy tobie.
- Nic ci nie jest? - Delikatnie dotkna jego policzka. Ucaowa

s
u
lo

jej do, wzruszony trosk, jak usysza w jej gosie.

- Ja... - zacza z wysikiem, lecz zaraz zaniosa si kaszlem.


- Ciii... Nic nie mw. Zajm si tob. Karetka ju jest w drodze.
Z trudem wymwia jego imi, a potem powiedziaa jeszcze co.

a
d
n
a
c
s

- Co takiego, kochanie? - Pochyli si nisko, by mc usysze jej


sowa.

- Kocham ci.

Uoy jej gow na swoich kolanach. Chcia wyzna to samo,


ale gos uwiz mu w gardle. Po chwili Sydney stracia przytomno.
Przeraony, przyoy gow do jej piersi. Dziki Bogu ya!
- Ile tabletek jej wrzucia? - Spojrza na Kelly. Poruszya si
nerwowo, widzc dzik furi w jego oczach.
- Tylko dwie.
- Mdl si, eby nic si jej nie stao. Inaczej rozerw ci na
strzpy.
COLLIN SIEDZIA w szpitalu przy ku Sydney. Delikatnie
gadzi jej do. Co jaki czas nerwowo spoglda na zegar cienny,
244

ktry zdawa si odmierza czas wolniej ni zwykle. Wprawdzie


lekarz zapewni, e operacja si udaa, ale Collin wola sam si o tym
przekona. Dlatego nie odstpowa jej ani na krok, niecierpliwie
czekajc, by otworzya oczy.
W gowie wci dwiczay mu sowa, ktre wyszeptaa, zanim
stracia przytomno. Powiedziaa mu, e go kocha. Czule pogadzi
jej wosy. W szpitalnym ku wydawaa si jeszcze drobniejsza;
bardziej bezbronna. Do Ucha, dlaczego nie odpowiedzia na jej

s
u
lo

wyznanie? Zrobi to, jak tylko Sydney uniesie powieki, postanowi. I


ju nigdy wicej nie bdzie zwleka z powiedzeniem jej
czegokolwiek.

Spdzi przy niej ju kilka godzin. Kiedy tu przyjechali, Sydney

a
d
n
a
c
s

natychmiast trafia na sal operacyjn. Niestety, nie mg tam wej,


cho prbowa: Przez cay czas trwania operacji nerwowo kry po
korytarzu. Ba si, e ju nigdy wicej jej nie zobaczy. Wanie teraz,
kiedy wiedzia, e spenio si jego marzenie.
Kiedy dowiedzia si, e operacja zakoczya si pomylnie,
zbieg po schodach do kwiaciarni i kupi tuzin herbacianych r. Ale
kiedy oczekiwa na kolejne wieci, niemal pognit ich delikatne
patki. Teraz stay w wazonie na stoliku przy jej ku i widy
powoli.
Chcc skrci sobie czas oczekiwania, Collin zadzwoni do
Raeburna. Kelly przyznaa si do wszystkiego. Przecicie hamulcw i
poar hotelu to byy jej pomysy, ale w podoeniu bomby macza
palce McKenzie. W zamian za pomoc obiecaa mu, e zawiadczy, i
245

to on jest twrc rodka odchudzajcego. Darber zgosi si sam.


Drczyy go wyrzuty sumienia, e mimowolnie omal nie doprowadzi
do mierci Sydney i Collina. Gdyby powiadomi policj o szantau,
Kelly zostaaby aresztowana wczeniej. Najprawdopodobniej zostanie
mu postawiony zarzut prowadzenia nieetycznych praktyk
medycznych.
Usysza szelest pocieli. Z nadziej unis gow. Nareszcie si
poruszya.

s
u
lo

- Sydney... otwrz oczy - szepn. - Potrzebuj ci. Nie chciaem


si do tego przyzna, dugo broniem si przed uczuciem... - Pooy
czoo na jej doni. - Nie zostawiaj mnie teraz, prosz.

Przestraszy si, e kiedy Sydney otworzy oczy, nie bdzie

a
d
n
a
c
s

pamitaa o swoim wyznaniu. Moe nawet powiedziaa to tylko pod


wpywem leku. Potrzsn gow. Nie, to niemoliwe. Kochaa go, by
tego pewien. Widzia to w jej oczach, kiedy desperacko rzucia si na
Kelly, by uratowa mu ycie.

Wolno, ostronie pooy gow na brzegu poduszki. Chcia


poczu na sobie ciepo jej oddechu. Powieki zaczy mu ciy i ju
po chwili zapad w gboki sen.

- COLLIN... - wyszeptaa z wysikiem.


Podnis gow. Oczy pieky go ze zmczenia, przez chwil
mruga nimi, nie w peni wiadom tego, gdzie si znajduje. Po chwili
przypomnia sobie, e jest w szpitalu i czeka, a Sydney wybudzi si z
narkozy.

246

- Nareszcie si obudzia - umiechn si do niej. - Nie mogem


si doczeka i chyba zasnem na chwil.
Wycigna rk, by dotkn jego twarzy. Poczua przejmujcy
bl.
- Nie ruszaj si, skarbie - poleci. - Przez jaki czas bdzie ci
bolao. Trzeba byo wyj kul.
Przysun si bliej i uj jej twarz w obie donie.
- Tak strasznie si baem, e si ju nie obudzisz.

s
u
lo

- Co z Kelly? Nic si jej nie stao? - zapytaa.

- Nie. Jest w areszcie. Przyznaa si do wszystkiego. Przymkna


oczy.

- Mylaam, e jest moj przyjacik - westchna po chwili. -

a
d
n
a
c
s

Nie mog uwierzy, e byam a taka naiwna. Ani przez chwil nie
czyam jej z Dougiem. A tymczasem...

- Nie obwiniaj si - przerwa. - Doug potrafi kama jak nikt


inny. Z tego y. A jeli chodzi o Kelly, sam nie potrafiem jej
rozgry.

Odwrcia gow, by ukry zy.

- Wiem, e cierpisz - cign. - Spotkao ci tyle zego. Ale nie


martw si, najgorsze masz ju za sob. Poradzisz sobie.
Jego sowa zabrzmiay jak poegnanie. Doskonale pamitaa, e
przyznaa si, e go kocha. Jednak on nie odpowiedzia...
Nic dziwnego. Spaci ju swj dug. Odnalaz zabjc Douga,
jak jej to kiedy obieca. Teraz by wolny. Mg zrobi, na co tylko
mia ochot. Nawet zostawi j ze zamanym sercem.
247

- Czym si martwisz? - zapyta nagle.


- Mylaam o ledztwie - skamaa. - Teraz, kiedy zostao
zamknite, pewnie wrcisz do Charleston.
Wzruszy ramionami.
- Jako policjant mog pracowa wszdzie...
Nie odpowiedzia wprost na jej pytanie. Uwaa pewnie, e
powinien oszczdzi jej wzrusze. Przekna zy.
- Wszdzie, gdzie tylko zechcesz zamieszka - dokoczy.

s
u
lo

Spojrzaa na niego uwanie. Zdawao si, e nie rozumie.

- Chc by z tob, Sydney - powiedzia z naciskiem. -Kocham


ci. - Pochyli si i pocaowa j czule. - Powiedziaa kiedy, e
jestem taki sam jak Doug... - przypomnia jej po chwili. - Widzisz,

a
d
n
a
c
s

troch mnie martwi, e patrzc na mnie, bdziesz mylaa o nim.


- Nic z tego - szepna. - Kiedy na ciebie patrz, mog myle
tylko o tobie. Chocia gdyby nie Doug, nigdy bym ci nie spotkaa.
Unis do ust jej do i pocaowa kady palec z osobna.
- Chc by z tob. Przemyl to sobie - zamrucza.
- Ju to zrobiam.

- To dobrze. Bo chciabym, eby zostaa moj on. Zabrako


jej tchu. Spowaniaa i gboko spojrzaa mu w oczy.
- Niczego bardziej nie pragn.
Pochyli si nad ni. Powid wargami po jej ustach, lekko,
jakby proszco. Rozchylia je oszoomiona doznaniem, on za pooy
do na jej karku i pogbi pocaunek.

248

- Collin? - odezwaa si, kiedy na moment oderwaa od niego


usta.
- Tak?
- Chciaabym przeznaczy pienidze Douga na zaoenie
fundacji. Na rzecz ludzi po operacji przeszczepu - dodaa, widzc jego
zaskoczone spojrzenie.
- A ja chciabym mie du rodzin. Umiechna si.
- Moglibymy si o to postara - zaproponowaa. - I to
natychmiast.
- Podoba mi si ten pomys.

s
u
lo

Mocno przytuli j do siebie. Nagle spowania. Musia


powiedzie jej jeszcze o czym.

a
d
n
a
c
s

- Megan trafi do rodziny zastpczej. Kelly nie ma adnych


krewnych, a nieprdko wyjdzie z wizienia.

- Biedna maa - gos Sydney zadra wspczuciem. -Bdzie


musiaa zamieszka u obcych ludzi.

- Wiem, jak bardzo j kochasz, Sydney - zacz ostronie. - To


dziecko Douga i pewnie trudno byoby ci zapomnie, co zrobili on i
Kelly, ale... - urwa w poszukiwaniu waciwych sw.
- Chcesz powiedzie, e nie miaby nic przeciwko temu,
ebymy j przygarnli? - Sydney popatrzya na niego z nadziej.
Z ulg skin gow.
- To przecie mae, niewinne dziecko. liczna dziewczynka,
ktra ci uwielbia - pocaowa j w policzek - prawie tak samo jak ja.

249

You might also like