You are on page 1of 55

JANUSZ OZOWSKI

KWANTOLOGIA STOSOWANA

opowiastki filozoficzno-fizyczne
dla dzieci duych i maych

copyright 2015 by Janusz ozowski


wszelkie prawa zastrzeone
ISBN 978-83-942582-0-7

ja.lozowski@gmail.com

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.1 Pompowanie wszechwiata.
... Wiecie, jak si czowiek powanie zastanowi - jak wgryzie si w
histori wszechwiata, to od razu mu wyjdzie w takim analitycznym
zapale, e kiedy tam - a nawet jeszcze cakiem niedawno - tutejsza
sfera zdarze musiaa by poddawana pompowaniu.
Dosownie, potraktujcie to dosownie. To, co uznajemy za wiat - za
nasz "wszechwiat" - to byo poddane podprogowemu pompowaniu, czyli
zewntrznie otrzymywao zasilanie w postaci kwantw czego. Inaczej
tego wszystkiego, tak rnie postrzeganego, nie da si wyjani.
To byo rzeczywicie pompowanie, dopenianie. Jest zmiana, jest ruch
i wszystko pdzi? Jak najbardziej. Ale dlaczego to tak przebiega, z
czego si wzio i do czego to dy - tego inaczej, inaczej anieli
przez "pompowanie", si nie wytumaczy.
Dlaczego fizycy tego nie podnosz? Ale podnosz, wprost nie mog,
przecie to ju wykroczenie poza dostpn fizyczno, jednak swoje
rozszerzone modele w takie dziaanie zaopatruj - po co, eby zakres
tutejszy wyjani. Tylko, widzicie, wychodz od faktw, zebranych w
badaniu konkretw, innych zreszt nie moj - dlatego obraz wytworzony
ju na samym wstpie jest zdeformowany (bo fizyk widzi tylko to, co
moe; zasada fizyczna odrzuca nadmiarowo). Jeeli pocztek zmiany
(tu: poznania) zawiera zmieszanie, naoenie na siebie wielu faktw
czstkowych - a musi zawiera, poniewa kada zarejestrowana jako
"jednostka" to zoenie - to dalsze tumaczenie rwnie jest sum,
wieloci uj. I tym samym zawiera w sobie defekt.
Skutek? Niemono opisu. Banalne zaptlenie w dowodzeniu i ciana
pojciowa. Tak po prawdzie nic wielkiego, ale samodzielnie, tylko w
ramach fizyki pozostajc, wyj z tego nie sposb.
Dobrze, to by byo wzgldem oglnego wstpu - rozumiecie, jako ten
temat musiaem zagai. Teraz wam poka, jak z tych zaptle si w
analizie wydosta. Sprawa w sumie te prosta, tylko trzeba zmieni
punkt opisu zacz nie od tego, co widzi fizyk, ale poprowadzi
opis z pozycji zewntrznej (filozoficznej)
To konieczno, sami za chwil do tego dojdziecie.
Od czego wyjdziemy? Od Kosmosu. W takim rozumieniu, e to logiczna
i nadrzdna wobec wszechwiata "struktura". Uywam takiego pojcia
celowo, eby odda jej logiczny stan, e to nie totalny chaos czy
przypadkowo. - To nawizanie do dawnego rozumienia tego terminu i
przy tym najlepsze. Nie wchodmy teraz w definicje, to nie jest na
ten moment konieczne, ale zaznaczam, e trzeba z takiego poziomu w
opisie wyj, eby mona byo przej dalej.
Przy czym, podkrelam to usilnie, Kosmos to zawsze i tylko Fizyka,
nie fizyka. Bo fizyka to obszar wewntrzny, zmiana we wszechwiecie
- natomiast dalej to ju Fizyka.
adne inne, adne dziwaczne - zapamitajcie!
Po drugie taka uwaga: wszelkie stosowane terminy i pojcia, trzeba
2

mie tego wiadomo, pochodz std i teraz i odnosz si do tu i


tego - inne przecie by nie mog, innych nie zrozumiem. Ale jeeli
stosuj abstrakcj "struktura" (lub podobne), to zawsze na zasadzie
umownoci, jako mi bliskie i poznawalne - ale w przeniesieniu na inny
poziom musz by traktowane z uwag, ostronie i z objanieniem. I
z tak myl, e to zawsze przyblienie. Uyteczne i konieczne, ale
przyblienie.
Czyli jest Kosmos, nieskoczono, tak mczca kosmologw wzorami no i jest co oraz nic. I oczywicie ruch czego w tym niczym. Co
to znaczy "co", "nic" - to znw darujmy, to przy innej okazji, na
inn lekcj to sobie zostawmy. - Po prostu, co pdzi w niczym, i to
rzeczywicie pdzi, przecie nie ma adnych hamulcw i gdzie tam
w nieskoczonoci wytwarza si sfera. Ponownie odsyam ciekawskich
do kolejnej lekcji, poniewa nie chc wchodzi a tak detalicznie w
zagadnienie, zwaszcza e to nie jest temat gwny. Wic si teraz
nie pytajcie, dlaczego i jak tworzy si taka sfera w nieskoczonym
Kosmosie i jakie musz by spenione warunki, eby taka konstrukcja
si wytworzya. To jest mocno uwarunkowane, ale pomimy. - Powiem na
ten moment tylko tyle, e skoro to nieskoczono, to rwnie musi
by nieskoczenie wiele podobnych do naszego wszechwiata bytw i
to z nich dociera w to miejsce energia. I e dzieje si to dugo i
przez okrelony czas, e ma posta nacisku i zasilania z zewntrz.
I na tym etapie to wystarczy.
Po prostu - przyjmujemy, e jest jednokwantowa sfera, powierzchnia
takiej sfery, ktr tworz elementy najmniejsze z najmniejszych, i
s to kwanty energii. - Zaistniaa w Kosmosie sobie taka sfera, ze
swojego otoczenia otrzymuje zasilanie w postaci jednostek czego i
si zmienia w sposb policzalny i logiczny. A dlatego logiczny, e
skoro jest to proces skwantowany, a przecie inny by nie moe (to,
co dociera do tej sfery, to jednostki czego, czyli najmniejsze z
najmniejszych) - skoro tak, to ta zmiana zawiera rytm. A to oznacza
dalej, e obserwator wobec tej zmiany zewntrzny (nawet jeeli si
fizycznie w niej znajduje), moe w takim przebiegu ustali regu i
j zastosowa do opisu procesu. I to na kadym etapie. Oczywisto.
I teraz wane pytanie do was: co jest w rodku? O, rysuj okrg, w
naszym ujciu sfer - co jest wewntrz? Oczywicie, pustka. Niczego
w tak wyrnionym zakresie nie ma. Ponownie trzeba zastrzec, e w
tej chwili nie zastanawiamy si, co to znaczy zupene "nic", mona
to uchwyci logicznie, prawda? Pustka, zero, nico tylko sowa,
ale chyba dla was przyswajalne...
Idziemy dalej. Jest ten cigy zewntrzny dopyw energii - warstwa
po warstwie, kwant za kwantem energia dociera do tak zarysowanej w
Kosmosie sfery.
I wane w tym obrazie: ten strumie energii nie moe pobiec dalej,
jakby w nieskoczonoci bez zahamowa si to dziao, przecie jest
na jego drodze przeszkoda - wanie ta sfera. A skoro napotyka tak
struktur, to musi skierowa si w swoim ruchu w t stron, nie ma
innej opcji. - Zmiana w nieskoczonoci jest zawsze do przodu i
tylko do przodu i nie moe si zatrzyma, poniewa jest cigy ruch
- sowem, gdzie si teraz kieruje? Jak mylicie, gdzie te kwanty w
3

tym przebiegu si kieruj? Z tyu naciskaj kolejne kwanty energii


w cigym dopywie (cigym w znaczeniu, e on nie ustaje), nie ma
kierunku "w bok", poniewa inne strumienie przeszkadzaj - gdzie w
tym ujciu jest ruch "do przodu"?... Jak mylicie?...
Ale oczywicie, "w d" - do rodka tak wytworzonej sfery. Jeeli
powstanie w Kosmosie taka struktura - a na pewno powstaje, przecie
istniejemy - to kolejne kwanty bd warstwa po warstwie spychane w
rodek, do rodka tej struktury. - Bo teraz, ju jako oczywisto,
tworzy si struktura, widzicie to? Od pierwszej zaistniaej cznej
kwantowo warstwy, jako skutek cigego dopywu energii, zaczyna w
Kosmosie tworzy si pole energii oraz jego struktura.
Czyli wyznaczone, wyrnione w nieskoczonoci zbiorowisko kwantw
o zwikszonej w stosunku do otoczenia "gstoci"; odlego midzy
jednostkami jest znaczco mniejsza ni w tle.
Przecie to oczywisto, jak dociska z kadej strony, jak jednostki
nie mog uciec, to wewntrznie w sferze musi rosn zagszczenie i
spada odlego midzy elementami.
A co si dzieje dalej, a to przecie dugo si dzieje, bardzo dugo
(w kocu mwimy o sferze wielkoci wszechwiata)? Co zachodzi i co
si dzieje?... Wzrasta wewntrzne cinienie.
Proste, banalne, oczywiste, zrozumiae.
Jeeli pompuj sfer, na przykad balon - to we wntrzu struktury
ronie gsto i cinienie, nie ma innej moliwoci, przyznacie. I
cho to trwa rzeczywicie ogrom "czasu", mwimy umownie, bo czasu
jako takiego jeszcze nie ma, to w pewnej chwili gsto dochodzi w
tym pompowaniu do jakiego punktu krytycznego. Takich punktw jest
bardzo wiele, praktycznie z kadym "pompniciem" jest nowy stan, w
naszej jednak analizie skupiamy si na tych zasadniczych. Pompuj
jednostkami najmniejszymi z najmniejszych, kwantami czego, ale w
pewnym momencie cinienie jest ju tak due, e musz pojawi si
wewntrzne skutki jako zauwaalne skutki.
Ronie cinienie i gsto, wic odlego kwantu od kwantu spada
z pocztkowej i maksymalnej, wic rwnej sferze, do bardzo bliskiej;
wczeniej kwant od kwantu by skrajnie odlegy, dlatego spotkania
jednostek naleay do rzadkoci i byy mgnieniowe, obecnie jest to
zakres "na kwant" - maksymalnie bliskie.
Co to oznacza? e dalszy docisk o jednostk, kolejne "pompnicie",
docinicie, e to musi wytworzy efekt. - I teraz si was spytam:
jaki efekt? Co zaistnieje, co si zdarzy o to jedno "dopenienie"
sfery dalej?
To bardzo wane w tym zobrazowaniu - pomylcie, co si dzieje?...
I jak, widzicie?... Ot to, pojawia si wiato - widz jasno.
No, moe nie a tak od razu, ale rzeczywicie pojawia si, zaczyna
istnie to, co fizyk definiuje jako promieniowanie.
I znw zastrzeenie, e to si tak prosto nie dzieje, e s stadia
porednie, e to przebiega bardzo porzdnie, czyli uporzdkowane i
e ma liczne ograniczenia ale to omwimy sobie kiedy tam, przy
okazji, jak to si mwi. Najwaniejsze jest uwiadomi sobie, e w
wyniku tego "pompowania" wszechwiata ronie cinienie oraz e fakt
kwantowy, kada jedynka kwantowa zblia si do ssiednich. I e to
4

trwa tak dugo - jak moe trwa.


Czyli tak dugo, jak istnieje zewntrzny dopyw energii - ale te
tak dugo, jak dugo mona dociska do siebie kwanty.
Przecie, zauwacie, to nie moe trwa dowolnie dugo - to nie moe
toczy si w nieskoczono. Zaczo si, dlatego kres jest pewny.
Owszem, kwant to najmniejsze z najmniejszych - ale jednak to "co"
posiada swoje jednostkowe rozmiary. Wic nie mona tego ciska i
ciska, w takim dociskaniu jest oczywisty koniec. I co wicej - i
co istotne - moment maksymalnego ucisku, a zarazem ostatni etap w
zewntrznym dociskaniu, ten szczeglny moment dla tutejszej sfery,
to nakada si - to dzieje si jednoczenie z chwil, w ktrej nie
mona ju niczego wicej w t struktur wepchn. Dopyw energii z
zewntrz si koczy, zasoby w rodowisku si wyczerpay, a w sferze
zarazem brakuje ju miejsca na dalsze dopenianie, jest maksymalne
zbiegnicie, zblienie si jednostek.
Czyli ostatnie "dopompowanie" z zewntrz przypada na chwil, kiedy
cinienie wewntrz wszechwiata jest w punkcie maksymalnym, wicej
si niczego nie doda. I jest to w tym ujciu punkt niezwyczajny: to
rodek procesu. Zmiana dochodzia kolejnymi krokami do rodka, a w
chwili osignicia tego stanu zmienia si tok zdarze. - Z docisku
idcego z zewntrz, zmienia si w nacisk z wntrza.
Znw konieczne zastrzeenie: omawiamy tu przypadek szczeglny, to w
Kosmosie, to w nieskoczonoci stan konieczny (istniejemy), jednak
niezwyczajny. Na jeden taki logicznie peny (i symetryczny) fakt na taki wszechwiat przypada mnogo "zwichrowanych", niegocinnych
- a przez to chwilowych. I trzeba mie to na uwadze. To nie cud, ale
i nie pospolito.
W rodku tak opisywanej zmiany, ktr definiuje abstrakcja "wiat",
czy szerzej "wszechwiat" w osi symetrii tej zmiany dochodzi do
zaniku nacisku przychodzcego z zewntrz, czyli ze rodowiska tej
struktury, a pojawia si, zaczyna dziaa nacisk idcy z wntrza,
z zakresu podprogowego. - Co ciekawe, w ujciu fizycznym, takim z
poziomu fizyka i eksperymentu, w obu przypadkach jest to nacisk z
zakresu "poza", nie do rejestracji. I to te oczywisto, przecie
brzegu zmiany w pomiarze prowadzonym fizycznie by nie moe - brzeg
mona postulowa, definiowa z poziomu Fizyki, ale nie pozostajc w
rodku i zawierajc si w zdarzeniu.
Istotne w takim "pompowaniu" jest to, zauwacie, e tworz si - e
w cigej zmianie mona wyrni punkty wzowe oraz powiza je z
kolejnymi faktami. Na przykad zachodz zjawiska, ktre mona do
dobrze okreli jako "czas promieniowania" - jako "czas materii"
albo "czas rozumu".
Nic przypadkowo tu si nie dzieje - zmiana jest zawsze logiczna i
policzalna, i przewidywalna. Cho fizycznie przebiega w dowolnym i
pozornie peryferyjnym miejscu, jednak logicznie dzieje si w bardzo
cisym rozlokowaniu; taki proces dla fizyka i w jego obrazie jest
chaosem, jednak to porzdek upostaciowany na chaos.
Rozumiecie?...
Wrmy do momentu, w ktrym jest tak gsto, e pojawia si to, co
5

fizyk opisuje jako promieniowanie. Sprbujcie wyobrazi sobie tak


sfer i dokadnie ten moment, kiedy kolejne "pompnicie" energii z
zewntrz oznacza zapocztkowanie nowej sytuacji kiedy tworz si
warunki do zaistnienia fotonu. Zblienie jednostek kwantowych jest
ju takie, e to przeomowe dopenienie i docinicie inicjuje po
caoci sfery "stan fotonowy". Czyli pojawia si w zakresie fizyki
najmniejsze z najmniejszych, co rejestrowane fizycznie, ju obecne
w pomiarze. Jak to bdzie przebiegao?...
Zastanwcie si, jak realnie bdzie wyglda moment wytworzenia si
fotonw? Co moe powiedzie o tym etapie dziejw wszechwiata fizyk
- na zawsze ulokowany w zachodzcej zmianie obserwator?
Macie racj, to bdzie wybuch. - Oczywicie nie w sensie dosownym,
a nawet zupenie nie bdzie to wybuch, ale chodzi o to, zauwacie,
e taki docisk w caej sferze wytworzy jednoczenie - no, z naszej
perspektywy jednoczenie - wytworzy takie warunki, e wszdzie si
mog pojawi fotony. To z logicznego punktu widzenia musi trwa i
przebiega z wieloma etapami porednimi, to nie jest natychmiast i
nie moe takie by - ale to rzeczywicie jest prawie e od razu. Po
prostu taka struktura w kadym kierunku "wybucha", zaczyna si dla
fizyka "jarzy". Przyrosty faktw w tym "wybuchu" s rzeczywicie
olbrzymie cho, po prawdzie, nic szczeglnego si nie dzieje. W
ujciu zewntrznym niczego szczeglnego nie ma. - Ot, proces zmian
doszed do wielkoci krytycznej, cinienie zagcio elementy na
tyle, e s w bliskoci funkcjonalnej, wic kwant od kwantu lokuje
si te o kwant wic w tym punkcie, pod wpywem docisku, co si
musi zadzia. A to co oznacza, e niezalene wczeniej kwanty si
cz cz w pary czy wiksze zbiory. Taki bana wszechwiatowy.
Prawda?
Kiedy jest to wzowe docinicie i kiedy kwanty wczeniej odlege
od siebie na kwant teraz stykaj si, zachodzi gwatowna reakcja w
ramach caej sfery spada cinienie i gsto. Dlaczego? Poniewa
to, co byo "tyknicie" wczeniej dwoma oddzielnymi elementami, to
w tym docisku staje si jednostk, z dwu elementw buduje si, lepi
w jedno kwant poziomu fizycznego, tutaj fotonw. W sferze teraz
jest mniejsza gsto, i to mniejsza o poow. Dlatego zmiana, dla
ktrej ju nie byo wolnego toru, moe biec dalej. I biegnie, bo z
zewntrz cigle jeszcze dopywa energia.
I co si dzieje? Kolejne dociskania, to nowe i kolejne poziomy, to
kolejne punkty wzowe procesu i kolejne fakty rzeczywistoci. I
ich obserwacja fizyczna. Wszystko to, co fizyk moe postrzega, to
buduje si w kolejnych "dopenieniach"; powstaje piramida elementw.
Od najprostszych, czyli dla fizyka bezmasowych fotonw - co jest, to
nawiasem, logiczn gupot - bo jak "co" moe by bez masy? Mona
mwi, e jest poniej progu mierzenia, ale nie bez masy, sami chyba
to przyznacie?... W tym dociskaniu buduje si wszystko moliwe, a
po szczyt piramidy - po wiadomego widza tego wszystkiego.
W sumie, poniewa chodzi o sfer susznych rozmiarw, a te wielu
poziomw, proces zapeniania si trwa. Nieco trwa...
I teraz zmieniamy obecnie najwyszy ju czas na zmian punktu w
opisie. O ile wczeniej bylimy umiejscowieni zewntrznie, obecnie
6

zajmujemy pozycj fizyka, czyli umieszczamy si wewntrz wiata i


procesu.
I co? Widzicie? Tak, teraz ju wida, bo jest wiato. Ale, to te
musicie uwzgldni w swoim ujciu - to, e widzicie, to jest efekt
tego, e jako byt, e jako fizyk, jestecie w punkcie szczeglnym,
w rodku caego procesu. Nie wczeniej, bo jeszcze nie byo a tak
gsto, eby osobowo fizyczna moga si pojawi, rozumna osoba - i
to trzeba podkreli. Ale rwnie nie pniej, bo pniej ju nie
bdzie tak gsto, eby rozum mg si wytworzy.
Zaistnienie, nasze zaistnienie w procesie zachodzcym w sferze, to
punkt, zauwacie, dosownie punkt. Punkt rodkowy. I warto to sobie
uzmysowi.
I co widzi fizyk, kiedy z tego wybranego miejsca obserwuje wiat i
jego przemiany? Co widzi w przeszo, bo przyszoci oczywicie w
tym ujciu nie ma. Co postrzega?
Pomog wam, macie ju wczeniejszy obraz zewntrzny, wiecie, jak w
detalach to si "pompowao", a obecnie obserwujecie to samo, tylko
e od rodka, jako uczestnicy tego procesu - i co?... Przecie to w
opisie fizyka jest ju zawarte, znane, opisane wzorami, nawet do
dobrze zrozumiane. To jest wanie ten tak zwany "wielki wybuch",
co to adnym wybuchem nie by. Przecie fizyk w swoim dziaaniu i
opisywaniu moe jedynie do tego krytycznego zakresu doj tego,
kiedy w strukturze wszechwiata zaistniao cinienie odpowiadajce
stanowi fotonw. Wczeniejszego adnym sposobem nie signie, a jak
bdzie prbowa, bo przecie prbuje, to napotka cian. Dosownie
cian w postaci jednolitego obrazu "punktu zero". A kiedy bdzie
si stara, napina i szuka faktw "przed", napotka takie dziwy i
sprzecznoci, bdzie opisywa biegnce w nieskoczono proste, e
si w tym pogubi.
Bo jak, powiedzcie sami, jak biedaczek moe w takim wewntrznym i
z wntrza budowanym ujciu rozdzieli zjawiska? Jak moe podzieli
i zdefiniowa, e to Kosmos, a to wszechwiat - e to wntrze, a to
dopenienie w postaci bezkresnego ta? Nie moe. Dla fizyka zmiana
dy do nieskoczonoci, wic zaczyna zlicza nieskoczony proces.
A to, przyznacie, zadanie rwnie nieskoczone. - Oczywicie broni
si przed tym, wyrzuca powizane z nieskoczonoci znaczki, ale w
gbokim sensie nigdy si od tego nie uwalnia. Przecie, kiedy si
stara, kiedy w pocie czoa i przy skrcie szarych komrek pragnie
opisa, co si dzieje w osobliwoci chcc czy nie, ale przelicza
bezkres. I popada w sprzecznoci.
Ale jeeli powie w samoograniczeniu, e tu i tu si zaczo to, co
mam za czas i przestrze, to jako sobie z tym poradzi. - Jeeli w
dziaaniu zrezygnuje z ambicji wyjaniania wszystkiego, to zadanie
sprawnie policzy, i nawet bdzie si zgadzao.
Ale fizyk te czowiek, tego nie musz podkrela, chce wiedzie,
co w procesie si dziao "przed", te chce wyjani, dlaczego oraz
skd no i co dalej, zrozumiae, prawda? Tylko e, widzicie, sam
tego nie zrobi, bo nie moe. Bez zewntrznego dopenienia tego nie
przeprowadzi. Tak po prostu, nie przeprowadzi.
Ale zastanwcie si, wyobracie sobie, jak fizyk w tym swoim, tak
7

upartym deniu do pocztkowej "ciany" - jak opisze, jak "zobaczy"


i jak abstrakcyjnie to zdefiniuje? Wybuch, to ju pado. Ale skd
i dlaczego tak? Przypomnijcie sobie, co si zadziao, kiedy sfera
osigna poziom krytyczny dla fotonw. Wanie, wybucho. Ale jak
wybucho? Wszechkierunkowo i jednoczenie. W ujciu, w obrazie "z
wntrza", tak to musi si ukaza. Przecie od tego momentu zaczyna
si liczy wszystko, czym fizyk dysponuje - i zaczyna si tak "od
razu", po caoci. Oraz, co wicej, bardzo jednorodnie - przecie
te same warunki wytworzyy si wszdzie. Tak jednorodne, e prawie
identyczne.
Jak taki proces zdefiniowa, kiedy przyrosty zdarze osigaj stan
prawie nieskoczony? Mona jako inflacja czy podobnie. Dlatego tak,
poniewa w tym ujciu od rodka tak wanie to wyglda, i nie moe
inaczej. Opis prowadzony ze rodka poszczeglne "tyknicia" procesu
musi definiowa maksymalnie maymi, wic z naszej rozbudowanej ju
perspektywy to rzeczywicie prezentuje si prawie natychmiast. Jak
w kadym kierunku zachodzi zmiana o tych samych cechach, a dzieje
si to w bardzo krtkim zakresie, to opis tego faktu musi przybra
form wybuchu w spojrzeniu od wewntrz to konieczno.
Mwic inaczej, "kadry" tego filmu, cho logicznie powolnie dziejce
si, dla fizyka zlewaj si w mgnienie, nakadaj si na siebie i
s nie do rozdzielenia wida jedno tam, gdzie jest wielo, i
to wielokrotnie spltana.
A pniej, rozumiecie, dzieje si dalsze.
Czyli te wspomniane elektrony czy atomy, czy rozumy - to ju tylko
kolejne fazy procesu. e toczy si to tylko do czasu? e oddala od
siebie, e rozpada? e krytyczna w tym ujciu warto rodkowa, a
wic ostatnie "dopompowanie" sfery - e to skutkuje ju faktycznym
wybuchem, jednak tym razem w nieskoczono Kosmosu e fizykowi
prezentuje si to jako oddalanie z narastajcym przyspieszeniem, i
e koniec tym samym ju wida? ...
C, fakt. I cho moe to caociowo smutne, to jednak z drugiej
strony biorc - daje si w swojej zmiennej, ciekawej formule kilka
lat podziwia. A nawet daje si zrozumie, jak widzicie.
A tak po dalsze, i to te trzeba uwzgldni, e my tu i teraz, za
inni "kiedy" i "gdzie".
W sumie banalny proces. Prawda? ...

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.2 Materia, itd.
Nie lubi, koledzy, lata, tak mam. A wszystko to przez szko. Tak,
kiedy chodziem do szkoy, koledzy, prawd mwi, nie kami. To
dawno byo, nie ukrywam faktu, ale chodziem. Nawet si czego te
nauczyem, nie miejcie si, tak byo.
I dlatego lata nie lubi, tak si yciorys potoczy.
Bo to, widzicie, koledzy, raz nam fizyczna baba zaniemoga, si w
szkole nie pojawia i jednego w zastpstwie nam podstawili - eby z
wiedz zapoznawa. Owszem, koledzy, fizyk to ja nawet lubiem, do
tego czasu lubiem. Nie powiem, co przynie albo zanie, to ja
zawsze pierwszy, wic i ocena do tego odpowiednia. Tylko e jak si
ta fizyczna rozkraczya i fizyczny nasta, to si zmienio. Jako
tak nosi ju niczego nie trzeba byo - i te, koledzy, ocena mniej
si dobra pokazaa. A tu mamu naciska, kieszonkowego drobniaka na
tamto i to gderliwie auje, ucz si, cigle powiada, z ciebie taki
i owaki, powiada.
Sowem, koledzy, jako tak si niemio zrobio.
Nic to, sobie myl, zawezm si w sobie i ocen dobr wyrobi, a
co, sta mnie - tak sobie myl.
Oglnie tak to byo, e ju lato si zaczynao robi, czyli wakacje
w szkolnym budynku miay by. A jak wakacje, to i sumowanie roku, to
i oceny wystawiaj. Ale jak maj tak ocen wystawi, jak pod moim
nazwaniem adnego objawu, nic, zero i mniej nawet. Dlatego, kumacie,
ta zawzito bya we mnie szalona zasza, eby punktacj wyrobi,
co by od trosk si uwolni.
Wal wic ci ja do fizycznego, tak a tak mu mwi - ja to oceniany
chciabym by, niech mi da co ekstra do nauki, bo z ambicjami, bo
i mamu dusi - tak mwi. Pomyla, co tam w kajeciku poczyta - i
rzuca temat do przedyskutowania ze sob, to na pocztek, a dalej z
nim, czyli przy przepytywaniu.
Nie powiem, rzuci tematem, e mi si w szparce pot i ciurkiem by
pojawi, a mnie skrcio wielowymiarowo.
Poczytajcie, mwi fizyczny do mnie, co to jest materia. - Zastanw
si, mwi, czym jest promieniowanie oraz czym materia. - A jak ju
bdziesz wiedzia, to daj zna.
Widzicie, koledzy, zay mnie. Chyba zemci si za co ze swojego
yciorysu chcia si na mnie, tak sobie po latach myl. - Bo czy w
normalnym czerepie taka nienormalna myl moe si zagniedzi? Czy
rozumna istota tak moe postpowa? - Bo ja wiem, koledzy, niech i
by by spyta o abk, co to sobie skacze w dal i trzeba wzorkiem
te skoki przeliczy, rozumie si, fizyka pierwsza klasa, a moe te
nawet druga, oczywista jasno tematyczna. Niechby nawet, jego tam
ma, pocigi sobie przeciwnie jadce kaza sumowa w prdkoci i w
przestrzeni spotkanie kaza wyznaczy, te si rozumie, to poza i
9

w szczeglnoci plan lekcyjny nie wystaje, to logik mona obj i


liczbami przedstawi. Ale, koledzy, nie, taka fizyczno jedna si
pytaniem na mnie rzuca, czy promieniowanie to materia. A co, ja to
filozof jaki, rozum na loterii wylosowaem, eby na takie dylematy
wygadywa byle co?
Nic to, fizyczny zamkn kajecik - czyli sprawa ogoszona. Co mi w
nieszczciu byo robi, musiaem si do tematu przygotowa. Sami,
koledzy, rozumiecie, musiaem. yciowa konieczno bya.
Siadam, ksik wycigam, czytam. Tak, koledzy, czytam. Powiem wam
prawd, czytam i si zastanawiam. Bo w takiej ksice to pisz tak
jako, e czowiek spojrzy z prawej, widzi jedno - a spojrzy sobie
z lewej, to inne. I bd tu, czowieku, owieconym. Niby, prawd i
tylko prawd wam powiem, niby pisz, e materia to takie co, co w
badaniu si namacalnie moe objawi - rozumiecie. Jak zapiesz co
takiego atomowego lub podobnie, to materia, a jak foton taki albo
z tego zakresu, to promieniowanie. I wszystko pokazane na adnych
obrazkach, wykresami poznaczone. Tu tabelka z pierwiastkami, tam
widmo promieniste si rozciga. Sowem, koledzy, jasno taka si
snuje, e nic z tego nie wiadomo.
Sam wiem, koledzy, te tak miaem. Przecie logiki w tym nie ma nic
a nic, za grosz nie ma. Ale tak pisz tacy, co to sobie rne tam
przed nazwiskiem tytularne skrty nadaj. Pewnie wiedz, co mwi
i pisz. Tak myl. Skoro materia to jaka grudka czego, sobie tak
myl w tym delektowaniu fizycznej wiedzy, to czym jest owa druga
moliwo realna, czyli promienisto - to ju nie materia? Faktem
pewnym to jest, e fizyczni tak sobie tene wiat podzielili. Jak
zapi w szczypczyki czy inne zderzacze, to w materialne tabelki i
schematy to notuj, ale jak tylko poczuj, tak oglnie to krel,
koledzy, to to ju za promieniowanie licz. Niby jasne, ale jednak
niejasne.
Czym si promieniowanie od materii rni, oprcz tego, e si roni
- tego w zb nie pojmuj. Czytam i nie pojmuj.
A najgorsze to byo, widzicie, e lato ju byo. Czyli ja, bo jake
inaczej mogo by, sobie te fizykalne dylematy na soneczku byem
czytaem. Ja o promieniowaniu czytam logiczne wywody, e ono takie
i takie, a tu jarzy si gwiazda w niedalekiej bliskoci i mnie tym
promieniowaniem obejmuje. Tak caego, rozumiecie, obejmuje - od tej
zamylonej fizycznym problemem gowy - a po stop, te zamylon.
Bo, tak to mam, jak ju w mylenie id, to po caoci, rozumiecie.
Tak, po wszystkim si zawziem.
C powiedzie, koledzy, jedna godzina mina, druga i trzecia, ja
co prawda dalej nic o materialnym wiecie pewnego nie wiem, ale za
to moje cielesne upostaciowanie od tego wystawiania na soneczko i
jego promieniste dziaanie zrobio si mniej ciekawe.
C, koledzy i pozostali, zaczerwieniem si. Tak po caoci.
Nie powiem, pocztkowo bole nie bolao, tylko coraz mniej mi si
to podobao, w taki buraczany kolor to szo. A ja, koledzy, jako
10

tak mam, e buraczkw nie lubi.


Pojmujecie, w tych okolicznociach natury naukowa fizyczno si w
czasow dal odsuna, a por nocn zupenie si w przeszo mocno
odsuna. C powiedzie, koledzy, bolao, e niech to jasna taka
i ciasna wemie. Lato, rozumiecie, lato i nauka materialnej fizyki
mi wszystkimi bokami wychodzia. Nie dziwcie si, e od tej pory w
letnie dni soneczka bezporednio nie tykam. Wyjd, nie powiem, w
dal sobie spojrz, ale z ostronoci naleyt i szacunkiem, rk
jasno przesaniam i od promieniowania si opdzam, materi sobie
cienisto zapewniam. Rozumiecie.
Koledzy, niech tam, eby tylko tak to byo, e czowiek buraka na
cielesnoci i duszy przypomina, cierpiabym, pies to maca. Ale,
widzicie, egzamin na ocenianie mia by, powany i przyszociowy.
I mamuka naciskali, rozumiecie.
Id ja na to pytanko. Mwi, e czytaem oraz e fizyk osobicie
i cielenie doznaem, e gotowy z wyrokiem losu jestem si spotka
i e czas nadszed.
I tak si stao, rozumiecie, spotkaem swoje przeznaczenie.
Wic jak, pyta fizyczny i popatruje, wiesz ju? Wiem, mwi, sobie
poczytaem i wiem. Materia to jest wszystko, co jest. Atomy i te
te inne, te fotony - to wszystko materia, mwi. Tu wszdzie, rk
cign z lewa na prawo, tu wszystko materia.
Spojrza fizyczny na mnie. Ale jako tak nie z tej ziemi to byo w
oglnoci spojrzenie. Chyba si zdziwi, tak myl. Tak, mwi, to
wszystko materia jest. Jak co jest, to materia to jest. Nie moe
by inaczej.
Jeszcze dziwniej spojrza i si pyta, czy na pewno czytaem tematy
polecone. Czytaem, mwi, nawet dowiadczalnie poznaem materi z
gwiazdy naszej codziennej, i pokazuj tu i tam ciao czerwone tak,
e a bio po oczach. Materi promienist osobicie doznaem w jej
pracy, eksperymentalnie i a do boleci.
Widz, e osobnik w zb logiki gbokiej i filozoficznej poj nie
moe, si tylko do swojego fizycznego kajecika tak dalece stosuje,
e poza temat namacalnie naukowy wyj nie potrafi. Mwi mu wic
w przystpny sposb, tumacz prostacko i odpowiednio, e gdyby z
gry na mnie nie materia, ale tylko promieniowanie spywao, to w
chwili aktualnej tak bym nie wyglda. e to materia z materi si
musiay spotka, czyli moje cielesne materialne struktury zostay
potrcone w czasie i przestrzeni przez materialne promieniowanie.
No i e to cholernie boli.
C powiedzie, koledzy, widz ja, e osobnik dalej nie rozumuje w
poziomie i naleycie i za moim, sami przyznacie, wielce subtelnym
wywodem nie nada mylowo. C, fizyczny by, dlatego tak opornie
to szo. Dlatego przystpiem do pogbionej analizy tematycznej i
po argumentacj z wysokiego lotu sigam. Promieniowanie, mwi, w
wiecie to cz materii, takie lokalne skupienie energetyczne to w
caej moliwoci jest. - Z tego powodu, mwi, jak ju fizyczno to
wszystko w otoczeniu sobie poklasyfikowaa, to tak wyszo, tak si
11

to zanotowao i mylowo utwardzio - jednak to materia. Tak oglnie


i najbardziej podstawowo to jest materia. Bo skoro to jest, to musi
to by materi.
Fakt, dalej tumacz - mona sobie, dla wygody czy jako tak, stan
wyrni i powiedzie, e tyle a tyle czego i e tak a tak si na
oko czy w przyrzdzie pokazujce, e to materia, tak mona sobie w
celu uatwienia zrobi. A to inne, ju z tego a tego zbudowane, w
te celu wyjanienia, to promieniowaniem nazwa. Wola czowiecza,
tak mona to ponazywa. - Ale, dalej tumacz, to tylko etykietka i
pojciowe sownictwo, abstrakcyjne zawoanie, co by sobie fizyczni
mogli powiedzie o tym lub owym. Nic innego to by nie moe, jako
e kady elementowy i poznawalny fakt jest materi. W sensie takim
i podstawowym musi by materi - jak jest, to jest materi.
Zgoda, tumacz jasno, eby zmieszania w nazywaniu nie byo, mona
jeszcze kolejnej etykietki sownej si dopracowa, na ten przykad
wszystko energi zamianowa. Tylko e znw chodzi o nazewnictwo i
wyrazisto pojmowania, a nie o treciow fundamentalnie i gboko
istniejc prawd. Bo ten fundament to zawsze materialny jest. Nie
moe by inny.
Przecie, rzucam abstrakcj z cikiej argumentacji, nic - pustka w
sobie czy na sobie niczego nie przenosi ani nie koduje, jak co jest
- to to jest materia. Bo ona jest.
Cisza si zrobia, bo mi chwilowo tematu zabrako, ale widz, e w
fizycznym jakie procesy dziwne zachodz. Nic to, myl sobie, a te
dalej wnioski uczone snuj o fizyce. - Bo to jest tak, tumacz, w
wiecie labolatoryjni co ustal i tak ju zostaje. A przecie nie
ma w realnoci naszej rzeczywistej niczego odrbnego, jedno si w
kolejne przemienia, materia w promieniowanie zgodnie z wzorem si
przeobraa lub odwrotnie, wic z tego wniosek jest jeden i pewny,
e to to samo. Bo jakby to byo co innego, to by nic nie byo, bo
adne atomy by nie wybuchay. Co najwyej o stanie skupienia sobie
mona gada, czyli e do takiego zbrylenia to promieniowanie, e w
dalszym to materialnie atomiaste oraz e tyle a tyle czego robi
w tym liczeniu rnic. Co, substancja jaka - to zawsze materia,
filozoficznie i gboko to materia. I realno. A jak tam sobie kto
to sownie dookreli, to ju jego sprawa.
I na koniec w fizycznego takim wnioskiem rzucam - e tak prawd, na
poziomie maksymalnym jest to, e ani promieniowania nie ma, ani i
materii, ale tylko chwilowy stan zbiegnicia jednostek kwantowych,
co to je kiedy tam filozoficzni atomami nazwali. Takie mniej albo
i wicej poczone elementy, zawsze jednak chwilowe i dynamicznie w
swojej zmiennoci zbrylenia - i e tylko takie co fizyczny moe na
swoje patrzaki przerne obserwowa.
Promieniowanie to materia, a materia to promieniowanie, mwi. Tylko
osobnik opisujcy to si w swojej procedurze raz na jednym stanie
fiksuje, a raz na drugim. Dlatego, w przystpny sposb mwi, eby
fizyczny zrozumia, badajcy caoci przez to nie widzi - wiat go
szczegami zarzuca.
Nie powiem, koledzy, eby fizyczny sign by tej oczywistej, dla
12

was przecie jasnej prawdy materialnej i promienistej. Patrzy si


na mnie i patrzy, nawet co tam nerwowo w swoim kajeciku szuka,
ale wida niczego sensownego nie znalaz, bo nic nie powiedzia. I
za drzwi na koniec wyrzuci.
Nie powiem, trj postawi, do klasy przeszedem, mamuka rwnie w
rygorze finansowym ju si nie upieraa, wic generalnie mino. A
w kolejnej klasie znw fizyczna bya - wic kopoty si skoczyy.
I tak to zeszo.
Ale, rozumiecie koledzy, lata to ja od tamtej pory nie lubi jego
materialnego promieniowania nie cierpi.

13

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.3 Czarne dziury.
Widz, e kolega fizyk nerwowo si wierci. Prosz, niech kolega w
swoich emocjach wyhamuje, moe si kolega czego nowego dowie, nie
wszystko ju o czarnych dziurach zostao powiedziane. Tak, kolego,
nie wszystko, zapewniam. Kolega si przekona. Kolega wysucha oraz
si zastanowi, a pniej si na pewno przekona. - Czarne dziury to
dorobek fizykw, przyznaj, kolego - ale wy tak nie chwytajcie si
tych ciemnych dow, jak pijany potu. Bo czasami, kolego fizyku,
w swoim opisywaniu warto oddali si, spojrze z boku bo wwczas
wicej wida. Tak, wicej wida.
Kolega si obraa, kolega si boczy kolega, e tak to powiem, nie
dopasowa si swoim zachowaniem do powagi sytuacji. Kolega, mwi
to przykro, nie zgbi tematu. - Zapewniam, e kolega nie zgbi.
Wzory wzorami, trzeba powiedzie, e dobrze pokazuj tre, tylko,
kolega zauway, kolega le je interpretuje, w ich wymow naleycie
i uwanie si nie wsuchuje. Tak, w ich nieskoczony zapiew kolega
si mao dokadnie wsuchuje. A to skutkuje. Tak, to skutkuje.
Czarna dziura to czarna dziura, prawda. Czyli rowerem dojecha tam
nie mona, autostop te odpada, wszystko oczywiste. I dlatego taki
temat najlepszy na wieczorn a wakacyjn pogawdk, prawda, kolego?
Wyjechali wszyscy nasi podopieczni na wakacje, czas naley spdza
w kulturalnym towarzystwie, normy spoecznie akceptowalne spenia
i powanie si nad wszystkim zastanowi. I my, kolego z fizycznych,
wanie taki temat obierzemy do rozmowy, a co, mona. Jak, kolego,
mona?
To jedziem, panie kochany, z tym doem bez dna.
Powiada kolega, a kolega to powiada za tymi swoimi wzorkami, e t
czelu mona zasypywa energi i zasypywa, tak po nieskoczono
i w ogle. I kolega ma racj. Tak, kolego, kolega ma racj. Ja tej
wiedzy wzorkowej nie zaprzeczam, ona suszna w swojej wymowie jest
i wszelako. Niech kolega poczeka, zaraz przejdziemy do rzeczy, ale
trzeba temat zwiza, w szeregu czasowym i przestrzennym ustawi,
z caoci poznania czarnych dziur poczy. Kolega fizyczny, wic
kolega niecierpliwy, a tak nie sposb, trzeba krok po kroku, trzeba
w temacie si rozsmakowa, szczegami go zgbi.
Nie, kolego, tego si tak w nieskoczono zapenia nie daje, to
wzorki te koledze mwi. Tak, kolego, mwi. Tylko kolega, jak to
ju wyej gono pado, kolega w t melodyjk sabo zasuchany - a
moe zupenie na ni guchy, niestety.
Bo co te wzorki koledze i wszystkim oznajmiaj, co w swej nowinie
gosz? e proces biegnie i biegnie, e energetyczne jednostki, a
wic kwanty, e to si zapada w t czelu bezdenn nieskoczenie,
e diabli wiedz, co si tam czyni no i ju zupenie rozeznania
nie ma, co si z tym zapadym dalej dzieje? Wyleci to gdzie, czy
tak na wieczno zostaje w tej gbinie? Kolega przyzna, e tak w
14

zarysie schematycznie zgrubnym to idzie, kolega przyzna?


I dobrze kolega robi, e przyznaje, bo kolega inaczej tego - jako w
swojej fizycznej obserwacji byt wewntrzny - nie zdefiniuje. Trzeba
to w caoci potwierdzi, e dla kolegi w obserwacji oraz w opisie
inaczej si to nie moe prezentowa. Taka porcja czego, co w taki
dziurawy, ale i wietlnie czarny d, taka tam porcyjka materialnej
cielesnoci, to w podaniu do sedna gdzie tam - to nigdy nie moe
w fizycznym ujmowaniu wyhamowa. Spada sobie i spada.
To trzeba podkreli i nagoni maksymalnie: w opisie, ktry jest
moliwy od wewntrz, w opisie prowadzonym w ramach procesu, kiedy
si opiera na elementach dcych do czarnej dziury w takim to
ujciu nie ma koca, nie ma zatrzymania, nie ma chwili zero. I nie
jest wane, co tak "chwil zero" miaoby by, istotne jest to, e
jej w fizycznym procesie by nie moe. I w opisie jej tym samym by
nie moe.
Dlaczego? Kolega fizyk si wyrywa i garduje, dlaczego? - Ale to
oczywiste, jasne jak czarna dziura.
Przecie, kolego fizyku, kolega to sobie przedstawi wyranie, e w
opisie, e w procesie, kiedy zachodzi moment zatrzymania - znw bez
definiowania, co to znaczy - ale w takiej chwili kolega ju si nie
liczy w analizie, kolega z tego peletonu odpada. Tak, kolego fizyku,
w chwili, kiedy proces opisywany ulega zatrzymaniu, kiedy ustaje w tej to chwili opis i wszelka obserwacja si koczy. Nie ma ju w
analizie zmiany, wic co kolega chce opisywa, ha? Kolega moe, a
nawet musi prowadzi opis do takiego momentu - moe pniej, o ile
co w rodowisku daje si wyrni i powiza z poprzednim rytmem,
jednak "w punkcie", w chwili zatrzymania wszelkie dziaanie ustaje
po prostu nie ma adnego opisu w tym miejscu.
Niech kolega uwzgldni to w swoim postrzeganiu, e jako fizyk jest
kolega zawsze i tylko zwizany ze zmian, z toczcym si procesem.
I dlatego, kiedy w opisie pojawia si brzeg, osobliwo czy jak
to zwa ten opis si urywa, koczy. I tym samym fizyka si koczy.
Nie ma fizyki bezruchu, zatrzymania. Opis fizyczny moe "drobi" i
obejmowa coraz mniejsze elementy, ale nie moe uchwyci "ciszy" w
zmianie; opis fizyczny moe dy do nieskoczonoci (do granicy),
ale nie moe zawiera w sobie stanu koca (czy pocztku).
Jak powiedziaem, kolego, jeeli kolega fizycznie co dalej z tym
wczeniejszym powie, jeeli pominie w analizie - jeeli niejako w
dziaaniu opisujcym przeskoczy ponad miejscem zerowym zmiany - to
dziaanie moe biec dalej. Ale jeeli si tego nie uczyni, to albo
si ginie w cigu nieskoczonego zapadania, na przykad, albo opis
si definitywnie urywa. I nie moe by inaczej.
Niech kolega zauway w swojej fizycznej procedurze, e kolega jest
zwizany integralnie ze zmian co doy do czarnej dziury, nawet
si przedostaje przez jej horyzont i zapada dalej, jednak analiza
cay czas, bo inaczej nie moe to by uchwycone, trzyma si faktw
w trakcie zmiany. To jest najbanalniejszy w swojej procedurze cig
nieskoczony, zblia si do stanu granicznego - ale nigdy w takim,
od wewntrz i w powizaniu z procesem prowadzonym ujciu - nigdy
tej linii krytycznej (brzegowej) nie moe osign. Bo kiedy osiga,
nie ma obserwacji i opisu kiedy jest mier, nie ma ycia.
15

Proces dla kolegi biegnie tak dugo, jak jest zmiana, przecie nie
ma fizycznego opisu, jak nie ma elementw w przemieszczaniu si
po prostu nie ma. Dlatego kolega w tym swoim deniu do punktu, w
takim dziaaniu drobi i drobi, i coraz bardziej drobi, bada mae i
coraz mniejsze przedziay czasu i przestrzeni, stara si kolega to
zapeni wzorami i je zrozumie tylko e to dziaanie z zasady,
z samej zasady jest nie skoczone, nie moe si skoczy. I nigdy
si nie skoczy. Kolega to chwyta?
Dobrze, idziemy dalej - bo dalsze jak najbardziej w tym opisie jest
i domaga si pokazania.
Czy obrazowanie zapadania si w czarnej dziurze, ktre prezentuje
kolega fizyk, to wszystko? I oczywista odpowied: nie. To jeden z
moliwych sposobw, konieczny jako pierwszy, ale nie jedyny. Jest
bowiem drugi, filozoficzny czyli zewntrzny. Tak, kolego fizyku,
jest jeszcze filozoficzny. I warto go pozna.
Co w nim ciekawego, kolega pyta. A to, e wnosi inne spojrzenie i
inny wniosek co do zapaci. Tak, kolego, inny, dopeniajcy - wic
przez to wany.
Pytanie wstpne w tym etapie: do jakiego momentu, jak dugo moe w
kierunku czarnej dziury poda kwant energii, kwant czego? - Jak
kolega myli?
Kolega nie wie, kolega si zastanawia, kolega wtpi, e to mona w
liczbach czy jako poda. I kolega si myli, to dziecinnie prosto
mona zdefiniowa. Tak, dziecinnie prosto.
Jak dugo biegnie proces zapaci w czarnej dziurze? Tak dugo, jak
moe biec.
Tak, kolego, tak brzmi definicja tego procesu w ujciu zewntrznym
i filozoficznym. Kolega si mieje, kolega si krzywi, kolega puka
si w czoo i kolega le robi. To wbrew pozorom jest ostateczne
i definitywne, a przy tym wartociowe opisanie zmiany, ktra tutaj
koczy si zapaci w czarnym dole. Proces toczy si tak dugo, a
si naturalnie zatrzymuje. Zapa trwa tak dugo, jak moe trwa.
Kolego, prosz o powag - i prosz o spokojne zastanowienie si.
Co to znaczy, e proces moe biec do momentu zatrzymania? To nie
jest, mimo sownej formuy, byle jakie stwierdzenie, za nim kryje
si konstatacja, e zmiana, to po pierwsze, ma swj koniec, ale po
drugie, e jest to koniec zwizany z gromadzcymi si w zbiorze, a
wic tu w czarnej dziurze, elementami. Po prostu, kolego, nie ma w
zmianie cigu nieskoczonego, poniewa ciskanie do siebie faktw,
czyli kwantw, takie dociskanie nie moe biec nieskoczenie. Jakie
by te kwanty mae nie byy, to jest kres tego docisku jest stan,
kiedy ju nic wicej wcisn w struktur si nie daje. Czy wynika
to z braku miejsca w tej strukturze, czy z braku siy, ktra moe
by wywarta na zmian, to ju nie takie istotne - liczy si to, e
w caociowym ukadzie, czyli we wszechwiecie, nie mona pokona
pewnej granicznej gstoci.
Kolega przyjmuje to do wiadomoci, kolega jest zainteresowany, to
dobrze, wida postp we wzajemnych relacjach.
Ale to oczywicie nie wszystko, analiza zewntrzna takiego faktu i
16

stanu jest znacznie bardziej rozbudowana. Prosz, niech kolega to


sobie odnotuje, e maksymalna zapa w postaci czarnej dziury, tak
nieuchwytna w fizycznym ujciu, staje si banaem i koniecznoci to musi zaj. Ale ma te swoje, dla fizyki, ciekawe konsekwencje.
Jakie, kolega pyta, i susznie, e kolega pyta. Taki obiekt jest z
punktu widzenia fizyka, po pierwsze, poza fizyk, nie wchodzi ju
w opis, jest tym sawetnym punktem a po drugie, posiada rozmiary
znaczce. Tak, kolego, to moe by ogromny obiekt, zawalidroga na
wielkim dystansie, a logicznie jest punktem. Dlaczego? A jak sobie
kolega to zdefiniuje, kiedy wewntrz takiego obiektu nie ma adnego
ruchu i adnej wyrnialnej skadowej? Jak kolega opisze obiekt, w
ktrym nie ma czci skadowych? Oczywicie, to punkt. A jako taki,
nie istnieje w obrbie fizycznego doznania.
Ech, kolego, chwileczk. Tu nie omawiamy skutkw zewntrznych tej
jednostki, tylko odnosz to do tego, co kolega moe zrobi w takim
opisywaniu. To, e kolega widzi skutki istnienia czarnej dziury, a
wic, e co wpadajc do leja si rozgrzewa i emituje, e paruje i
podobnie kolego, to ujcie wanie zewntrzne, ju spoza procesu
dostpnego w fizycznym opisie. To, e kolega co widzi, to znaczy,
e kolega w swojej niecierpliwoci wychodzi z roli fizyka i si w
filozofa, w obserwatora zewntrznego zmienia. Tak, kolego fizyku,
w takim ujciu kolega staje si filozofem, porzuca wybrane miejsce
obserwacji, zmienia ukad odniesienia i widzi to, co ju lokuje
si poza opisem. Ja mog to zrobi, kolega nie. A kiedy kolega tak
czyni, popenia bd interpretacyjny. e konieczny, e to wnosi w
poznanie warto, oczywicie prawda, ale to logiczny bd, ktry w
badaniu faszuje wynik.
I teraz pytanie: co si dzieje, kiedy czarna dziura zapenia si i
osiga stan maksymalny? A raczej, eby nieco przeskoczy w naszej
analizie, co si dzieje, kiedy jedna wczeniej wyrniona warstwa
procesu - albo jaka "grudka" materii - kiedy osiga stan punktu,
kiedy nie ju ma elementw skadowych i jest jednostka, punkt? Co
dalej?
Kolega fizyk si zastanawia - si zastanawia i co? I tak, kolego,
i nie. Owszem, wzory dobrze podpowiadaj. Co si dzieje, energia
si przedostaje przez czarn dziur i gdzie tam si ponownie jako
fakt wprzga w budowanie dalszego.
Wszystko prawda, tylko e to nie jest pena prawda. Tak, kolego, w
procesie kwant dochodzi do "ciany", czyli maksymalnego cisku i
odbija si od tej ciany. Co jest postpem, kiedy staje si przed
cian czy na krawdzi? Odwrci si i pj przed siebie. Kwanty
w "punkcie zero" maj jedyn moliw drog: przed siebie. Ale to w
tym procesie oznacza, e zmiana odwraca swj kierunek zachodzenia,
z wczeniejszej "do" centrum, teraz staje si "od" centrum. I tym
samym dalszy cig toczy si dokadnie odwrotnie. - Ale, zwracam na
to uwag koledze, zawsze jest to kierunek "do przodu", i to chyba
co koledze mwi, prawda?
To, co w ujciu logicznym jest zawsze zmian "do przodu", kolego z
fizycznych dokadnie ten sam cig zmiany w ujciu fizycznym, ale
w odniesieniu z osobliwoci i wobec niej, to biegnie w zaptleniu
i w zakrzywieniu. Czyli, kiedy zmiana dociera do punktu osobliwego
17

zmiany, odbija si od niej i zawraca, wraca kwant po kwancie do


obszaru zmiany; nie moe nigdzie uciec, zasadniczo nie moe, cho
s wyjtki, no i wraca. I buduje wszystko dalsze po drodze. Postp
w tak opisywanej zmianie oznacza, e proces dociera do brzegu, i si
zakrzywia... I to dugo trwa, z wielokrotnym, z takim po wielekro
zakrzywianiem (koowaniem) elementw.
Logicznie prosta zmiana i zawsze "do przodu" - fizycznie zaptlenie.
I teraz, kolego, kolejne wane pytanie: gdzie, w czym, kiedy taka
kwantowa, teraz ju lustrzanie odbita energia si pojawia? Bo e w
czym i gdzie si pojawia, to oczywisto.
Co, kolego - gdzie? Przecie to oczywiste: w tym naszym wiecie. I
zawsze tylko w tym. e o tyknicie kwantowe pniej, to ju w tym
ujciu nie ma znaczenia, ale istotne jest to, e to ten sam wiat,
e to nasz wszechwiat. I to, e ta energia, tym razem podprogowo,
a wic niezauwaalnie dla fizyka, zasila rzeczywisto. Kolega to
chwyta - kolega widzi skutki?
Niech sobie kolega to przedstawi na podobiestwo krenia wody na
globie. Tu chmura, tam deszczyk, tam lodowiec to si znw topi i
wchodzi w zakres podprogowy, a pniej wybija rdem. Tak, czarna
dziura to nic innego, to dokadnie to samo. Energia kry, zapada
si i wytryska - i ponownie zasila kwantami wszystkie struktury we
wszechwiecie. e w tym obiegu s zalenoci, e opis zmiany posiada
swoje uwarunkowania ale oczywicie, ale pewnie. Tylko e w tym
momencie to nie jest wane, szczegy i szczegliki na inn okazj
zostan, i na lepszy nastrj kolegi.
Tak, kolego fizyku, energia poprzez czarne doy zasila od spodu - w
takim kwantowym koowaniu - wszelkie konstrukcje, ktre kolega tam
jako obserwuje. I moe koleg zaciekawi, e to obserwowane ujemne
cinienie, ktre koleg tak w pomieszanie wprawia, e to dokadnie
jest ten "wytrysk" z czarnej dziury. Kolega tego adnym sposobem w
pomiarze nie uzyska, moe tylko stwierdzi, e taki fakt ma miejsce
- ale nie pomierzy. A dlatego nie zmierzy - poniewa dzieje si to
poniej progu rozdzielczoci przyrzdu, dowolnego przyrzdu. To s
kwanty (jednostki), a kolega korzysta zawsze ze zbiorw kwantowych.
Czy to jasne?
I jeszcze jedno, to musi w tym momencie pa - bez tego opis byby
niepeny.
Kolego fizyku, kolego badajcy czarne dziury czy dowolny fakt w
rzeczywistoci. Kolego szanowny, jak kolega moe twierdzi, e si
w czarnym dole informacja o wczeniejszym stanie zachowuje? e ona
przechodzi do dalszego etapu, ech. Drogi i szanowny kolego fizyku,
przecie to horror, bd totalny.
Ja rozumiem, jest nacisk interpretacyjny, trzeba wzr sobie, ale i
innym objani - co powiedzie. Opis adnym sposobem miejsca zera
i zatrzymania nie wychwytuje, wic analiza biegnie bezproblemowo.
I w efekcie jest zmieszanie i zamieszanie w ustaleniach. - Ja ca
okoliczno rozumiem, trud fizyka doceniam, wsparcia udzielam. Ale
przy tym poj nie mog, jak mona zasuwa z twierdzeniem, e stan
wczeniejszy si w czarnej dziurze (jako) zachowuje. Tego adnym
18

sposobem nie pojmuj.


Przecie, kolego fizyku, w takiej zapaci energia nie tylko punktu
zerowego siga w ciskaniu, ale rwnie zeruje si wszelka jako w
procesie naniesiona na zmian informacja. To idzie a do jednego i
pojedynczego elementu, tu nie ma adnego stanu zbiorowego. A wszak
informacja to zawsze stan zoony, to wielo jedynek, a nie fakt
jedynkowy. Informacja jest materialna, bo nonik tej informacji ma
materialn struktur jest czym fizycznym. I jako takie co ma w
sobie wielo elementw. A w "czarnej dziurze" wszelkie elementy w
jedno obiektu si zbijaj - s tak ciskane, e wszelkie do tego
momentu wystpujce w strukturze indywidualnoci, to zanika i jest
przeszoci. Po drugiej stronie proces biegnie od nowa, jest ten
sam wszechwiat, ale proces jest w peni odnowiony i wyzerowany z
naleciaoci. Woda ze rda, to przecie oczywisto, mimo swojej
nieskoczonej w historii wdrwki przez ciaa i procesy, jest taka
wiea i czysta, i pozbawiona tych nadpisa z przeszoci - bowiem
w osobliwoci si z nadmiaru oczyszcza. Osobliwo czarnej dziury
to "rdo" energii, wic te filtruje mieci.
Kolego fizyku - czy do kolegi nie trafia argument, e gdyby nie to
"zerowanie" w czarnym dole z informacji - e gdyby nie to, to dalej
zachodzioby wielokrotne "zanieczyszczenie" informacyjne, a wic w
kolejnym cyklu gromadziaby si nadmiarowa i zbdna wiedza o tym, co
byo. W ktrym momencie spowodowaoby to blokad, poniewa nowo
byaby wstpnie obciona stanem z przeszoci. - e to ma w innych
procesach zastosowanie, e choby dlatego ycie moe si powiela w
kolejnych pokoleniach, to prawda i fakt. Tylko e, warto i trzeba to
uwzgldni, w tym przypadku przejcie przez zero zmian dokonuje si
w sposb szczeglny, gdzie minimalizuje si sumowanie bdw. A po
drugie, zdarzenie dzieje si w ramach nadrzdnej zmiany - jest jej
skutkiem oraz skadow. Wic do logicznie pojtego, nic w sobie nie
zawierajcego strumienia kwantw (czyli informacyjnego nadpisania),
to nie musi si zerowa (acz zeruje si z nadmiaru w ramach takiego
procesu). Tym bardziej takiego gromadzenia si naleciaoci nie moe
by w czarnym dole, to skrajny etap zmiany. Czarna dziura to kana
przejciowy energii z tu i teraz - do pniej i gdzie. A to dalej
oznacza, e nie moe nie w sobie i na sobie wiedzy o przeszoci.
Czarna dziura jest spoza - i trzeba to uwzgldnia w opisie.
Tak, kolego fizyku, czarna dziura to niezwyke miejsce. Ale cho w
sobie ciemna na zawsze, dla pogbionej analizy to nic strasznego,
wystarczy si tylko rozejrze. I wycign wnioski.
Czarne dziury - koniec i pocztek.

19

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.4 Precyzyjne dostrojenie.
S na wiecie tematy nie do wyjanienia.
Na ten przykad szefostwo. Wzywa w sprawie. Kurs jest, szefostwo w
moim kierunku papierkiem rzuca. Delegacja jest. Pojedziecie i si
wyszkolicie. Dalmierzyst zostaniecie, mwi szefostwo. Takie co z
rozdzielnika przyszo, kogo trzeba byo posa - rozumiecie. Tutaj
azymut macie. Jedcie i si kursujcie.
C. Wola szefa. Z ni si zawsze zgadza trzeba.
Sami rozumiecie, pod sufit nie skakaem. Normalna ludzko inne ma
w yciu detale za pierwszoplanowe. Spotka si, porozmawia o takim
czym znajomym - spoy to i owo dla rozrywki. adne tam mierzenie
czowiekowi w gowie nie siedzi, ani tym bardziej jaka w sobie tam
interferencja - tfuj i jeszcze raz tfuj, obrzydlistwo.
Ale jad. Rozpakowuj bambetle. I si na caego kursuj.
Hotel, nie powiem, z gwiazdk, jedzenie strawne, towarzystwo tak w
oglnoci akceptowalne. Sowem, delegacja zapowiada si znonie. A
nawet z perspektyw.
Tylko, widzicie, ten kurs to chyba programowo z archaiku tematyk
swoj zaczerpn, a moe i z gbszej warstwy geologicznej. Niby w
okolicy dwudziesty i pierwszy wiek, niby przyrzdowo czowiek si
na okoliczne planety szarpn, niby laser sobie do sprawdzania tej
tam odlegoci wykorzystuje, a te podobne czstotliwoci. A w tym
to kursowaniu optyk pospolit nam zaserwowali, widzicie. Szkolne
prawa fizyczne podtykali, eby to.
Ja nie powiem, nic do pryzmacikw i rurek tubusowych nie mam, to i
owo nawet sobie po okolicy lornetkuj w wolnej chwili. Tylko, sami
rozumiecie, ta kursowa okoliczno dziwn mi si wydaa. Taka, nie
ma co duo mwi, z czasw telefonii korbkowej i przeszoci mocno
zatchej. Sowem, archeologia po wszystkim.
Wiecie, technologii operatorskiej to ja wam streszcza nie bd, a
ciekawskich odsyam do fachowych rde. Dalmierzenie, rozumiecie,
tak generalnie na zrcznoci palcowo-manualnej si zasadza, proste
w sumie to jest. Ja tam si nie chwal, ja z palcwkami jestem a
po sam koniec obeznany. I dobry. Tak mwi.
No wic w takim kursowaniu to trzeba w odpowiedni szpark zajrze
- ale te odpowiednio. Palcami pogmera, troch na czuja pokrta
nastroi, tu i tam pomaca delikatnie, a przy tym takie, wiecie, w
przyrzdzie prki na ekraniku ledzi. Takie kreseczki tam wida
i one si maj na siebie naoy. Pokry, znaczy si, maj. A jak
si ju pokryj, to sobie taka procedura samoobsugowa si dzieje.
No i trzeba z podziaki warto zanotowa, przeliczy. I jest wynik
i jest odlego.
I jest rado, e si wstrzelio w cel.
C tu duo duo mwi, kurs kursem, swoje na delegacji odbbniem
20

i papierek certyfikujcy na dalmierzyst dostaem. Czyli poszo w


dobrym kierunku generalnie. Mona tak powiedzie.
No i pewnie by tematyka odesza w swoj histori - wszystko by si
potoczyo codzienn rutyn, gdybym tak zupenie losowym przypadkiem
w jakiej tam okolicznoci nie trafi na problemat z dostrojeniem,
znaczy si dziwnym naoeniem si wszelakich zgodnoci. Z takim w
sobie precyzyjnym dostrojeniem tego wok.
Spraw znacie - te wyliczenia, e ktra cyferka po przecinku jest
wana, eby to si prezentowao tak, jak si prezentuje. No i znacie
te te wszystkie ochy i achy, e dziw, e niezwyko dajca mocno
do mylenia e to wiadczy. Takie tam gadanie, wiadomo.
Co tu duo mwi, wiedza we mnie wiea bya, dalmierzenie w jego
zoonoci poznaem, wic sobie tematyczno jedn i drug umysem
skojarzyem. Znaczy si, inaczej na okolic zaczem zerka.
Skoro to w sobie takie dziwnie niezwyke, skoro tak zmienno si
wiata zbiera, e patrzcemu we wzorki fizyczne albo matematyczne
si ukada, a wszystkie one architektur w jej wzorzystoci cia i
te budowli wspieraj to znaczy, e za tym zestrojenie kreseczek
w dalmierzu rzeczywistoci si kryje. e linie procesu zmiany si
na siebie naoyy. I to skutkuje. I to si pokazuje.
Czyli wiat tak manualn palcwk robi i paseczki zmiany ukada w
to lub tamto. A ludzko z tego przyjemno obserwacyjn ma. A te
i oglnie yciow, wiadomo.
Wiecie, temat moe na pierwsze wejrzenie sobie daleki, tu wiat po
jego zmianie nieskoczonej i wszechwiatowej, a tu przyrzd rodem
z epoki geodezyjnej. Tylko, widzicie, tu zestrojenie swoje reguy
pokazuje i tu; tu zadziwienie dziwnym stanem a tu wynik, ktry
do uzysku celowniczego prowadzi; tu wana chwila yciowa, ktra po
zestrojeniu elementw obserwacyjnie porusza i tu znaczenie mocno
istotne linii, co to w pokryciu odlego pokazuj.
Sowem, jest zaleno. To nie byle skojarzenie mao wprawnego do
analiz umysu, ale faktem si dziejca zaleno.
Bo to zerknijcie sobie na efekt przesunicia. Sami wiecie, pdzi w
dal sobie co pdem pdzi z tej strony na drug. I pdzi sobie w
dwiku albo kolorami. I jak si do punktu obserwacyjnego zblia,
to si pokazuje. A to piskiem lub odpowiednio wysokim kolorem lub
basuje i czerwienieje. Jest efekt? No, jest.
A postawcie sobie pytanie, takie gbokie: czy wszechwiatowa taka
tam zmiana tworzca - to statyczno, czy moe pd ogromny, ruch po
kierunku? Pd z tej na drug stron, znaczy si. Co, pdzi? No. To
pdzi, bez dwu czy wicej zda. A furkocze, a skry id i para tu
i tam z brzucha bucha tej wiatowej machiny. Nie do, e pdzi, to
w tym pdzie wiekuistym zatrzymania adnego nie ma; to pdzi sobie
kwantami i pdzi dwutorowo. Czyli rozpada si i czy jednoczenie
przecie tak to si generalnie prezentuje, sami wiecie.
Zauwacie, e wszystko wok w swoim urednieniu i czy si, wic
tworzy z elementw, ale i rozpada, wic traci zdobyte wczeniej po
21

okolicy zasoby. Wida element, atom czy planet, albo czowiecz w


swojej pokracznoci bytowo, a to w ujciu filozoficznym cielesna
wypadkowa pozyskiwania i tracenia, to dwa procesy skierowane sobie
przeciwnie takie co wznosz w jego fizycznej posturze w przedzia
nadprogowy. Co si z czym zczy i chwilowo nie zdy rozpa
i w efekcie osobisto sobie myli, gwkuje, analiz tego wiata
po horyzont i dalej prowadzi w zapamitaniu. Nic, tylko jedna si
kreseczka na drug nakada, stabilizuje na mgnienie i pniej w
tle, z ktrego si poczo, zanika na wieki wiekw.
Tylko, widzicie, sprawa przez to dalmierzenie generalna si robi i
w sobie zasadnicza taka, wiecie, do wszystkiego.
No bo skoro wszelkie obserwowane z bliska czy daleka tak si w tym
pdzie buduje, skoro nic z tej reguy tworzenia oraz zanikania si
nie wyamuje to, sami przyznacie, cao wszechwiatowa te si
w ten sam dese musi zmienia. Ja tam mog sobie kreseczki w swym
przyrzdzie na ekraniku notowa i z tego odlego do obiektu tam
lub siam oblicza, dajmy na to do bliskiej gwiazdy - ale na takiej
samej zasadzie i okoliczno, i odlego, i czasowo wiatow w
caoci mog pomierzy. Przecie i we wszechwiecie promieniowanie
si po kadym zaktku szwenda, w sobie wiadomoci z archaiku albo
innej epoki przenosi, czyli do dalmierzenia ono wielce przydatne.
Niby w nim takie drobiazgi fotonowe, niby takie nic i bez ciaa, a
to posaniec z historii si tutaj w przyrzd mierzcy zapltuje. I
piknie.
Mona na wszechwiatow aktualno historyczn spojrze banalnie i
sobie mierzy soneczko za soneczkiem, ustala ciar materialny
tego lub tamtego mona, nie powiem. Ale mona spojrze i tak, e
to wszelkie widoczne - cae cztery procent wszystkiego - to lokalne
urednienie, wypadkowa dwu linii zmiany, ktre pdza sobie po dwu
wzajemnie do siebie rwnolegych torach e rzeczywisto, to, co
za rzeczywisto si powierzchniowo traktuje, e to zoenie oraz
skutek owego pdu. Kwant czego tam pdzi sobie z nieskoczonoci
do nieskoczonoci, zaptli si we wszechwiatow sfer, spotka w
tym pdzie z drugim - a skutek jest taki, e materia lub promienie
si pokazuj. I inne pochodne na dokadk.
Mona tak spojrze na wszechwiat? Mona w takim pdzcym procesie
linie dojrze i wzajemne powizanie? Mona je usysze i zobaczy
w dochodzeniu do obserwatora i oddalaniu si? - Mona.
Spjrzcie sobie na takie linie, taki model badawczy sobie w gowie
czy na rysunku skonstruujcie. Jest kolejowy cig komunikacyjny, w
t i w drug stron. Znaczy si jeden tor biegnie z lewa na prawo,
a drugi z prawa na lewo, wiadomo. Fizyczni mog si przy okazji w
synne wzory na spotkanie jednostek pdzcych wpatrywa, ale to w
tym dziaaniu specjalnie konieczne nie jest wspomoe w liczeniu,
ale filozoficznie to bardziej urozmaicone i proste zarazem.
Czyli pdzi sobie jeden skad osobowy - a waciwie ekspresowy, bo
to wiatowa, wszechwiatowa prdko wchodzi w gr. No i pdzi po
drugim torze identyczny, w detalach identyczny skad wagonw - tak
punkt w punkt identyczny, okno w okno. No i pdz sobie te skady
elementw ku sobie.
22

I teraz wiadomo, e one si w pewnej chwili spotkaj, taka jest tu


mechanika dziejowa, e si spotkaj. Ale zanim do tego dojdzie, to
warto - to trzeba w takim modelowaniu wszelkie stany porednie te
przemyle. A moe i wycign wnioski.
Bo to jest tak, e kiedy nawet pocigowe zbiory s daleko i nawet
je namierzy trudno, to ju s zjawiska, sabe bo sabe, ale s i
daj skutki obserwacyjne. A to jeden maszynowiec zatrbi, a to si
drugiemu spodoba promyczek w dal reflektorem rzuci. Sowem, sami
widzicie, e co si w tym poczyna. Niby pustka, niby torowisko w
caoci wolne, ale sygnalizacja dwikowa czy kolorami ju moe po
czasie i przestrzeni si roznosi.
A tu chwila za chwil mija, kwanty sobie tykaj, zblienie liniowe
si dokonuje. I jest, i nastaje ten moment, kiedy czoo w czoo te
pdzce machiny i materialne strumienie czego si spotykaj. Nie
mog w adnym przypadku zboczy czy uciec w bok, poniewa zabudowa
toru to uniemoliwia. Zabudowa toru, a wic zawieranie si w sferze
wiata. Czyli musz si spotka.
I co wicej, co bardzo istotne, spotka si na odlego jednostki
kwantu. Przecie drugi tor jest w oddaleniu na jeden kwant, nie
bliej, nie dalej. Jeden kwant, i zawsze jeden w takiej wypadkowej
ewolucji kwant.
Zmiana si toczy, mknie lokomotywa po szynach i wagony cignie. A
w wagonach siedz pariasy i grubasy, chucherka ledwo widoczne, ale
i obarte mas konstrukcje. I wszelakie.
I stuka, i byska, i pdzi; haas i zawierucha.
Widzicie to? Stoicie z boku i obserwujecie? Dostrzegacie, jak krok
po korku, okno po oknie, wagon po wagonie to si do siebie zblia
i na siebie w waszym obrazie nakada? Rejestrujecie, e oddalone w
chwili wczeniejszej maksymalnie oba "skady", teraz fakt po fakcie
si wzajemnie pokrywaj? Widzicie to?
A przecie w tym zblianiu i nakadaniu si s rne momenty, tak
w sobie malekie, ale i rozbudowane. Najpierw brzegowo, pocztek i
czoo skadu, wic i zbienoci s minimalne. Jaki foton, albo i
element fotonu zaistnieje. Nastpnie pierwszy wagon z ssiadem po
drugim torze pdzcym si zrwna i jest atom na ten przykad. A
dalej, kiedy ju kilka "wagonw" si na siebie z obu pdzcych po
torach zjawisk naoy, to i komrka ycia zaistnieje, bowiem zbir
elementw skadowych bdzie lustrzanie dostpny. Itd.
I nastaje taka chwila, jest w tej obserwacji taki moment, e mona
stojc z boku zauway, mona wyznaczy, e wszystko z jednego
toru jest symetrycznie odbite i dopenione drugim przebiegiem, e
w tym pedzie szalonym nie mona powiedzie, co jest stron jedn i
co drug bo cznie, wsplnie to jest jednoci. Wasz fizyczn
obserwacj.
Kiedy oba tory zmiany dokadnie, szczeg w szczeg si wzajemnie
dopeniaj w tym jednym jedynym momencie wielostronnie dopenia
si to, co jest wierzchokiem gry lodowej i rzeczywistoci jako
tak. Dokadnie w tym jednym momencie jest wszystko, co moe si w
23

procesie wszechwiatowej zmiany pojawi. Tylko tu i tylko teraz. W


rodku tej wielotorowej i wielowymiarowej zmiany.
Na ten ruch po obu torach mona spojrze w sposb szczegowy, ale
i generalny. I to jest wane.
Przecie tak opisywana zmiana, ten szczeglny moment spotkania, on
jest rzeczywicie jeden jedyny ale tak dla procesu wewntrznego i
jego skutkw i tak dla procesu oglnie i dla jego skutkw. A tak
po prawdzie, jedno z drugim jest w cisej zalenoci. rodkowa i
szczeglna w obserwacji zoono albo "dostrojenie", jak komu
to pasuje dotyczy samej moliwoci obserwacji, to po pierwsze, a
po drugie tego, kto t obserwacj moe prowadzi. Musi zaistnie w
tym pdzie wszechwiatowym chwila rodkowa, eby rodkowo mg si
w niej zagniedzi obserwator i swoje palcwki mg przeprowadza,
czy inne manualne robtki wyczynia.
Zauwacie, e takie pdzce linie, a jest ich w caoci wicej, bo
cznie a osiem, takie cztery podwojone tory to tworzy jedyny w
tej cznej zmianie moment, kiedy kwant po kwancie si to ze sob
w pdzie mija na odlego jednego kwantu. Owszem, caociowa taka
wiatowa konstrukcja maa nie jest i to troch zajmuje przestrzeni
i czasu, wic w jakim tam zaktku, zanim si to ponownie oddali w
nieskoczono, zanim si to rozejdzie z braku nacisku - tworz si
kolejne materialne zgstki. Od fotonu po osobliwo osobowoci. W
trakcie nakadania si linii na siebie i w miar zazbiania si w
pdzie buduje si w kolejnych krokach to, co jest obserwowanym
zbiorem faktw.
Z samym obserwatorem jako faktem rodkowym, jako ostatnim w takim
pdzie moliwym zoeniem.
Przecie w tym dopenianiu si krok po kroku linii tworzcych, w
tym wielowymiarowym pdzie jest rwnie jeden i jedyny moment, tak
ju absolutnie jedyny, kiedy dosownie wszystko cakiem wszystko
z jednego "skadu" uzyskuje lustrzane dopenienie w drugim. Kiedy
to obserwowa z boku - to mona w takim szalonym pdzie wyznaczy
punkt, dosownie punkt, gdy kady fakt jest zwielokrotniony, jest
dopeniony z kadego kierunku. - Kwant wczeniej byo przed, kwant
pniej bdzie po, ale w tym jednym punkcie wszystko jest caoci
i dopenieniem, w adnym kierunku nie ma dziury.
To punkt ale jake szczeglny w caoci wszechwiatowej zmiany
punkt.
I teraz pytanie: co powstaje w tym wyjtkowym momencie? Tutaj si
rozpoczyna ewolucja, ktra moe doprowadzi do wiadomego siebie i
wiatowej zmiany obserwatora. - Tu i tylko tu, w takim wielokrotnym
zoeniu moe zaistnie byt postrzegajcy rozumnie. Nie wczeniej,
nie pniej - w punkcie.
Oczywicie wszystkie linie tworzce pdz od zawsze do zawsze, ale
w tym przypadku i w tym wszechwiecie tak si lokalnie zaptlaj,
e tworzy si wpierw caa okolica, czyli w trakcie dochodzenia do
rodkowego zakresu zmiany powstaj elementy t okolic budujce
od drobiazgu promieniowania po komrki biologiczne. A w rodku, w
24

tym absolutnym i logicznie wyznaczonym rodku buduje si to moe


zaistnie to, co doprowadzi do umysu i mylenia. Obserwowana tak
przernie okolica i jej elementy, ktra tak zadziwia i wywouje u
nastawionych emocjonalnie wytrysk abstrakcji, to rodek procesu w
formule "wszechwiat" ale i sam obserwator to efekt tego rodka.
Okolica jest dlatego dogodna i dostrojona do obserwatora, e w jej
zaistnienie zaangaowane s linie tworzce i ruch elementw, ktre
te linie tworz oraz e to skadao si w t struktur ogromnym
zakresem czasu i przestrzeni. Ale i sam obserwator dlatego moe to
obserwowa, e skada si z tych linii i elementw w ruchu. I te
jest rodkiem absolutnym rodkiem zmiany.
Warto sobie uwiadomi, e dla obserwatora dostpne s nie linie i
skadowe, ale zsumowanie tych linii stojcy z boku nie widzi ani
torw, ani pdzcych strumieni, ani pojedynczych kwantw. Dla niego
dostpna jest wycznie suma takiego nakadania si, wielokrotny w
sensie logicznym i filozoficznym proces, ale fizycznie jedno. W
obserwacji jest jednostka, ale w analizie jest wielowymiarowy tok
procesw skadowych.
Na to, co dzi oraz na aktualn chwil jest punktem w postaci
obserwatora, na to, co dzi jest mnogoci punktw w postaci bytw
materialnych na to skadaj si liczne procesy - to obserwacyjna
fizyczna jedno, ale zbudowana na wieloci.
Wszechwiat to osiem linii budujcych a widoczne to powierzchnia
i naskrek. Ale tylko to jest dostpne w mierzeniu. Reszta jest do
tego tem. - Reszta jest niezbdnym dopenieniem, ktre tylko namys
moe wydoby z mroku.
Rozumiecie? Kiedy tak sobie zestrajam ten swj przyrzd mierzcy,
to korzystam z tego, e te "kreseczki" mog si w aparacie zetkn
i poka odlego. Ale dlatego moe to si sta, e w wiecie si
linie skadowe te na siebie naoyy i dopeniy w pdzie. One za
chwil si rozejd, ju si dynamiczne te pocigi od rodka zmiany
oddalaj, ju wida dziury w powoce tego i tamtego, jednak pewien
czas to jeszcze potrwa, jeszcze swoje dalmierzenie mog czyni. I
warto z tego korzysta ku uciesze swojej i innych.
W tej wszechwiatowej zawierusze nie ma niezwykoci, jest banalne
zaptlenie kwantw w sfer i wewntrzny, i wielokrotny w niej pd.
I w efekcie poczenie na chwil w konkretn struktur czy posta.
Obserwowane to nie powd do zadziwie, ale okazja do smakowania i
podziwiania; to nie precyzyjne dostrojenie, ale samoistna zmiana w
trakcie zachodzenia. I jej skutek. Nic mniej, nic wicej.
e mylcy skutek? Zmiana zawiera osobliwo. To rodek rodka.

25

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.5 Wadca zudze.
Szczerze powiem, a do bulgotania wewntrznego powiem, nie lubi
ja filozofujcych, dla mnie co takiego nie istnieje, dla mnie co
takiego sprzeczne z natur, przekrelone na zawsze i do koca.
Szczerze powiem, spotkaem takiego jednego i zagadnem. Z daleka
ju byo wida, e arystokrata pomylunku. Sweterek w ciapki takie
ladowe po dawno jadanym, kant na spodniumie bardzo historyczny i
zwichrowany, w miejscach rnorakich byo toto zakolczykowane, a i
pokrelone wykresami. No i tego typa zagadaem, a nawet pogadaem
z takowym. I to mi wystarczy, na zawsze wystarczy. eby to!
Szczerze powiem, konferencja bya. Taka, wiecie, od wszystkiego, a
to jedno, a to drugie. Co sobie miaem aowa, czas jako w yciu
trzeba uzupenia, nie sam prac na eksperymencie czowiek yje,
trzeba si spotka, kultur sown niekiedy podnie w gr, a te
co na tym zyska. Bo, trzeba wam wiedzie, na tej konferencji to
tak byo, e bilet na tras docelow dawali i lokum zupenie takie
do akceptacji, a te wyerka darmowa w to si doliczaa. Nawet, to
ju zbytkiem mierdziao, ale tak byo, organizacja organizujca i
barek z darmoch wystawia, nie powiem, si szarpnli. - Wic jak,
sami powiedzcie, al byo nie skorzysta.
No i ja na tej konferencji owego wadc zudze poznaem. Dzie to
kiepski by. Pochmurno i w ogle w duszy co ka i melodia jaka w
powietrzu taka, e czowieka nawet szklanka wypeniona procentem
znacznym nie pociesza, ech. Siedziao toto gdzie pod ktem i nic
si przy nim nie dziao, wic podszedem. Z litoci, rozumiecie, i
w ogle. Inni, i owszem, si krcili, co tam w swoim naukowym i
lokalnie jzykowym narzeczu gardowali, ja tam czowiek fizyczny,
jzykowo prosty, wic si wtrca nie chciaem, po co im wstydu i
zakopotania robi. Wic sweterkowego zagadnem, bo te szklank
suszy, i to wiksz od mojej. Szczerze powiem, jak na zebraniu i
przed zgromadzonymi, wraenie robi umiarkowane, ale spojrzeniem
zbytnio nie rzuca. Wic zagadnem.
- Kolega z jakiego panelu? podchodz i pytam. Nawet rk poda
chciaem, tak mi si porobio.
- Filozoficznego sweterek si odezwa i w dal spoglda.
- Bo ja ja na to fizyczny reprezentuj, tamta sala, gdzie ten
plakat z bohomazem i kierunek szklank pokazuj.
Nie odezwa si jeden, zapatrzony by. A e gupio byo i w ogle,
to dialog midzywydziaowy chciaem podtrzyma, wic brn w takie
tam konwersacje salonowe.
- My w sprawie fizycznej drobnicy jestemy, omawiamy mwi tak w
oglnoci, bo nie wiem, jak takiemu filozoficznemu wane fizyczne
treci przekaza, przecie na rok wietlny wida, e to nijakiego
kwarku na oczy nie widziao, adnego leptona czy bozona nie gonio
i nie zdybao, wic jak takiemu swoje wraenia gboko w mzgowiu
zapisane streci, nie mona, sami przyznacie. Przecie wzorw mu
pod nos nie podsun, czeczyna si omieszy i obrazi, a moe te i
26

znarowi i ucieknie. Spokojnie, pomylaem sobie, ogln rozmow ja


poprowadz, na wyyny si sowne wznios i polszczyzn z skiem i
podobnie zastosuj.
- My, kolega rozumie, wiat badamy. Takie tam, kolega rozumie, na
dole caego rzeczywistego, staramy si przenikn i pozna.
Spojrzao toto, a wzrok zamglony, jaki taki, nie powiem, moe si
nawet z gbiny i duszy poczyna, no i rzuca:
- Zudzenie, wszystko zudzenie.
Ja, rozumiecie, prosty fizyk jestem, fizyczny, znaczy si, mi tam
o zudzeniach duo na wykadach nie gadali, a nawet nic nie gadali
bo to porzdna szkoa licencjatu bya. Ja, rozumiecie, na sowo
"zudzenia" w odku burczenie mam, co mnie tak ciska w sercu i
okolicach, e bym... Sami rozumiecie, fizyczny jestem... Przerzuca
czowiek te gluony i inne, to minie posiada, siowania mu adna
w tym nie jest potrzebna, tym bardziej zudzenia. Ja, rozumiecie, samo
sowo "zudzenia" omijam z daleka, dla mnie fizyka do koca i ciut
dalej to wszystko znane i obeznane, ja zudze nie tykam - tak ju
mam z natury. A tu takie co.
No, sami rozumiecie, zmilczaem, zamieszania midzygatunkowego nie
chciaem wyczynia, przewagi realu nad wirtualnoci dowodzi nie
byo warto. Po prawdzie, sami rozumiecie, przewaga bya oczywista.
Jakbym si zamachn, to zudzenia o pitro niej by si znalazy,
i to z szybkoci przyspieszajc wprost i proporcjonalnie, bowiem
schody strome byy. Ale si powstrzymaem, taki jestem, fizycznie
i w sobie stabilny.
- Zudzenie, kolega powiada odezwaem si, bo cisza bya. - Wic
to wszystko zudzenia? - zagadnem, tfuj. A w tym jakby, zupenie
i bez chci tak poszo, filozofia zaczyna dzwoni, gbia sowna i
pojciowo otchanna popiskuje, apage!
Oywio si toto, nawet wzrok mu si nieco obudzi i daleki plan w
bliszy zamieni.
- A kolega w to wtpi? - pyta. - Kolega fizycznie to tak obejmuje
i si nie dziwi, e tak to si ma? Nie widzi kolega, e wszystko
pynie i zudzeniem si objawia?
Szczerze powiem, fizyczny jestem, mnie filozoficzni nie imponuj,
ja takich... Tak, prawda, ju mwiem. Ale jeszcze dzi mn rzuca
i telepie, jak w dialog grnolotnoci podszyty prowadziem. Ech.
- Jak to rzucam niby z cicha, acz we mnie, rozumiecie, a si w
gbinie jestestwo przenicowuje kolega powanie z tym zudzeniem?
- I stukam cian w tym kcie, comy tam dyskutowali, a pyn si
wyla na powierzchni i cieknie grawitacyjnie. - Przecie twarde,
widzi kolega, a te mocne, solidna materia. I nas przetrzyma.
Znw toto spojrzao, tym razem bez wyrazu, wida umys jego si z
zastoju wybudza, jako e troch trwao nim rzuci:
- Ja, rozumiem, kolega prbwki przestawia, cigoci szuka? Atom
kolega szturcha?
- W zderzaczach robi mwi na to to due jest.
- A... on mwi. I kolega swoje kulki tam zderza?
- Szukamy w fundamencie, elementu szukamy. Takiej cegieki wiata,
si znaczy, szukamy tumacz przystpnie.
- I znalaz kolega?
- Jeszcze nie, ale znajdziemy. Wzory mamy, nawet wykresy, czasami
si dobra teoria trafi, co szuka pomaga, wic znajdziemy mwi
27

i patrz, czy poziomu nie przekraczam i czy jego umysowo wywd


naukowy na bieco ledzi.
- Zudzenie on na to. - adnego elementu elementarnego kolego w
zakresie dostpnym nie ma, za miraem kolega goni. Wszystko jako
tam dotykalne, tak w ogle i w szczegle, to zoenie, zbiegowisko
w dynamicznym przeksztacaniu energetycznie pokrcone. Tu wszdzie
rk w powietrzu si zacign niczego elementarnego.
Nie wiem, moe bd zrobiem, e tak naukowo zagadnem, moe si
toto filozoficzne w sobie popltao, ale faktem faktycznym tak si
to objawio, w moich usznych zmysach co takiego wybrzmiao. Si
nawet zbytnio w owym sownictwie nie rozsmakowaem, emocji to nie
pchno do wielkiego wybuchu, ju wida pobaliwy si dla takowej
istoty zrobiem.
- Jak to mwi, a delikatno i subtelno ze mnie pynie jak
to, kolega nie wie, e elektron, e foton, a te inne podobne, to
fakty elementarne? Przecie tego w elementarzu fizyki ucz?
Nawet, powiem szczerze, al mi si owej osobowoci zrobio, e si
w podstawach nie rozeznaje. Nie powiem, ebym zgbi i rozpozna
wszystko w podrczniku, duo tego byo, ale pocztek przebrnem i
wiem, co to fundament materialny wiata.
Nie wiem, moe za duo si w tym momencie psychologi zajem, ale
co mi si w jego spojrzeniu nie spodobao, bo by zerkn na mnie
akuratnie i wydawao si, e mao przyjemnie.
- Szanowny kolega uparty widz, materialnie zatwardziay mwi mi
na to. - Nie bierze kolega pod uwag, e z wntrza procesy oglda,
e zawsze nadprogowo je poznaje, e najmniejsze z najmniejszych w
takim dziaaniu to znaczco wielkie w stosunku do logicznie maego
i najmniejszego. Nie, kolego mwi i jako si tak dziwnie patrzy
na moj cielesno adnego i nigdy "atomu", czego jednostkowego
a niepodzielnego kolega nie chwyci. Bo czego takiego w fizyce by
nie moe. Bdzie kolega goni i goni mwi filozoficzny i si na
wszystkie kierunki rozglda jakie tam w tych swoich zderzaczach
co chwila byski widzia, tylko e to zudzenie, zawsze zbiorowy i
skomplikowany stan. Nabawi si kolega kulkami i narozbija, mnogie
przy tym elementy wyprodukuje, a i tak na koniec stwierdzi, e nic
pewnego, e to zudzenie. To od dawana wiadomo. Prostot wycznie
logik mona sign.
Nieco mnie targno, przyznaj, dlatego z grubej abstrakcji zay
go postanowiem.
- Co ja widz i sysz, kolega w takie tam, no, te, matematycznie
oraz niematerialnie byty zapatrzony? Tu, kolego, powiem szczerze,
kolega mnie martwi, jak w cielesno bez cielesnoci i fizyki, a
wic bez zmiany, moe kolega zawierza? Jak kolega moe mylenie w
pustce mieci?
Dziwnego si co stao, filozoficzny si rozedrga, spojrza jako
wawiej i nawet mnie by tkn.
- Ciesz si, e ci spotkaem, wreszcie jaka bratnia dusza. Nie
wszystko stracone. Masz racj, to bzdura, zawsze si dziwi, jak w
pustce mona co lokowa, ale s tacy, niestety. Wiem, fizyczny z
ciebie osobnik, ale widz, e z rozumem. - I dalej mwi: - Widzisz,
to jest tak, e, jako fizyczny, nigdy si z tego nie wyplczesz i
bdziesz drobi te kuleczki, ale to nie znaczy, e dalsze to inne
czy niefizyczne, to zawsze Fizyka. I adne tam bezcielesne. Cho w
28

badaniu ju niedostpne.
Trudno, filozoficzny te czowiek, y prawo ma. Dlatego zniewag
wobec fizyki strawiem, zby zacisnem i nic nie powiedziaem na
ten wywd podwaajcy. Ale to jeszcze nie byo najgorsze, jeszcze
osobnik mwi i zudzenia moje wzgldem tej nauki - tak mwi, e
to nauka - wzgldem tego zakresu by rozwiewa.
- A dlatego niedostpne, posuchaj, e wszystko, co tylko dowolnym
przyrzdem moesz zarejestrowa, to wszystko, sam wiesz, rozmyte i
nieostre, chyba tak to po waszemu si nazywa. A rozmyte, bo zbir
i zoenie, nic prostego. - I jeszcze cignie: - Fakt, musi by w
takim badaniu koniec, ale to ju tylko filozofia moe opisa, nie
masz szans, przyjacielu, ostatecznego elementu nie signiesz. Cho
na pocieszenie twoje dodam, e fizyk szanuj i doceniam, co tam
w tych swoich probwkach sensownego odkrywacie, czasami przyda si
to w yciu, na przykad kalkulator. Ale, tak w ogle, to filozofia
jest krlow poznawania, sam przyznasz.
I zamia si, i klepie mnie, niby tak w przyjani, po plecach, i
si wok rozglda w poszukiwaniu oklaskw. e niby tak wszystko i
gboko wyjani. I w ogle zadowolony z siebie by, cho dmucha
solidnie i prycha. - Przyznam, e nie robio to wraenia, adnego
dobrego wraenia.
Szczerze powiem, przytkao mnie wwczas jzykowo i gosu wyda nie
potrafiem, a rzadko mi si to przydarza. Pewnie w innych momentach
i okolicznociach co bym wygardowa, stan w obronie fizycznych
i fizyki, ale kilka sekund dziejowych mino w gbokiej ciszy, a
pniej rozdzwonio si, e przerwa zakoczona, no i e konferencja
rusza dalej wiat zgbia. Daem spokj, zostawiem na pastw losu
ogarnitego zudzeniami i wrciem do normalnego i porzdn fizyk
zbadanego przedziau rzeczywistoci.
Szczerze powiem, od tej pory takich na kilometr rozpoznaj i wiem
z kim mam do czynienia, dlatego szerokim ukiem toto omijam. I wam
radz. Bo to grone zjawisko jest. Taki filozofujcy to dla waszego
zdrowia niebezpieczestwo, wic uwaajcie. Zagadasz, z litoci si
pochylisz nad osobowoci, a w odwecie usyszysz, e on ci wadc
abstrakcji i e fizycznie jeste zudzeniem. I w ogle to si nie
liczysz, e pewnie ciebie nawet nie ma. Ech.
Oj, nie lubi ja takich, nie lubi.

29

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.6 Widmo promieniowania 2.
Znacie mnie, wynalazczy jestem.
I tak ostatnio chwyciem si za fizyk, znaczy si za podrcznik. A
jak ja ju si za co chwyc, to, wiecie, nie popuszcz, to... Sami
wiecie.
No i wanie si tego ksikowego zasobu wiedzy o wiecie lokalnym
i oglnym chwyciem. Tak dokadnie powodu owego czynu rcznego to
nie zaprezentuj, on jaki taki zapewne by, ale musia by w sobie
mao wany, bo dzi to ju w gowie trudno odszuka. O co tam mi
zapewne chodzio, jakiego detalu informacyjnego zapewne sobie po
publikacji szukaem, chyba co wznosiem abstrakcyjnie w gr - co
by si zapozna i uskuteczni...
Mniejsza z dylematem, istota sprawy w tym si zasadza, e si nad
takim pochyliem i po wydawnictwo apk wycignem.
I, rozumiecie, kartkuj sobie owo tomiszcze, zerkam tu, zerkam tam.
Wszdzie, pojmujecie, same krzaczki w fizycznej nowomowie, takie i
podobne zawijasy mylowe, sowem pospolito oraz nic ciekawego dla
istoty zrcznociowej i wynalazczej. - Swoj drog, taka mnie teraz
myl refleksyjna bya nasza, e ci fizyczni zupenie zagubieni w
tej swojej jzykowej warstwie musz by, przecie to takie mao w
sobie romantyczne - niczego w tych znaczkach wzniosego. Niech tam
i taki fizyczny nawet sobie mwi, e on w tym widzi nieskoczono
i nawet dalsze, niech sobie wmawia, e mu si to podoba i e on w
zbiorze sens dostrzega, jego sprawa. - Ale, tak na moje oko, daleko
mu w tym do drgnie duszy, kiedy to sobie czeczyna jaki liczny
obrazek horyzontalnie zobaczy, dotknie czego miego i bliskiego
ech, sami rozumiecie.
Wic, tego tam, kartkuj ja ten zbir danych dowiadczalnych, co to
przez wieki by gromadzony po zakamarkach wiata - i w jakim takim
momencie dziejowym rzuca mi si na oczy rysunek. Niby nic, mona i
rysunek zobaczy. Ale, widzicie, on mnie zastanowi - tak a po ten
czubek gowy poruszy. A takie mrowie mi plecow czci ciaa si
pokazao i przemaszerowao. Sowem, w emocje popadem.
Nie, nie powiem, rysunek sam z siebie to nic ciekawego - takie mao
w sobie wyrafinowane zestawienie czstotliwoci promieniowania. To
bana, lekcyjnie obrabiana pospolito szkolna. - I tak po prawdzie
owe mrowienie plecne to nie w samym ogldaniu widma si pokazao i
doznao, ale nieco pniej, na etapie zgbiania. W czas widoczny
i analitycznie spokojny nic takiego miejsca nie miao, ot, szkic w
formie zestawienia, jakie takie tam podziay zakresowe, jakie tam
drgawki wyrnione fotonw. Co w okolicy zera, co inne w dalszej
i rodkowej czci zbioru zlokalizowane a co...
Tak, rozumiecie, to ostatnie "co" mnie dopiero w takie gbokie i
wane ostatecznie poruszenie wprawio. Zero to zero, wiadomo, takie
30

rodkowe, to rodkowe, te wiadomo - ale, widzicie, gra widma, ta


gra to taka gra, e za nic gr nie chce by...
Tak, w tym wanie mj niespotykanie dziwny stan si zamieszcza, w
tej zwichrowanej dziwacznoci.
Powiecie, e si dziwicie, e co w tym takiego emocjonujcego - co
tu za wano informacyjna?
C, powiem wam, e si wam dziwi, e nie pojmuj waszego spokoju
i umiarkowania emocjonalnego w takim spogldaniu na widmowo tak
promienicie zgromadzon. - Prawda, trzeba si temu przyjrze i tak
wynalazczo ze sob wszelkie dane zestawi, tu pokombinowa, tam na
inne zerkn - i, rozumiecie, sprawa si objani po caoci. Bo to
wanie w tym zestawieniu kryje si istotna wiadomo. Takie sobie
widmo promieniowania, taka niby banalno zbiorcza oraz abstrakcja
wielka, to daleko niebanalne ustalenie - to nie fizyczna podziaka z
laboratoryjnie ustalonymi faktami, to daleko jeszcze nie wszystko,
rozumiecie?
Powiecie, e nie ma co si tego promieniowania czepia, e fizyka
swoje poprawnie zrobia i zebraa, e jest wszystko i e starczy
tego dobrego. A ja wam na to powiem, e wasza postawa mocno ju w
sobie archaiczna, mao ambitna, o dylematy nie zahaczajca. Bo czy
ja neguj takie zbiorowisko danych, czy ja odrzucam i podwaam ten
wysiek gromadzenia? Nie i nie, przyznacie.
Ja tylko, zauwacie to w swojej askawoci odbiorczej, powiadam, e
ze zebranego jeszcze daleko cae i wszystko nie zostao pokazane.
Fakt, jest zestaw, jest fakt, niczego wicej zebra ju w wiecie
nie mona, zgoda. Ale, widzicie - taki zestaw ju peny i fizycznie
ostateczny - wic taka pojciowa abstrakcja ostateczna, to w dalszej
analizie te moe by przydatne. Przecie na samym zestawieniu si
dziaanie nie koczy, prawda?
Znacie mnie, dla mnie, jak co po okolicznoci si snuje i jest, to
jest, nie podwaam, zwaszcza e tu albo i tam natura poskpia do
podwaania umiejtnoci. Tylko e jak widz, e co jest, to adnym
tam przypadkiem osobniczym tego nie zostawiam, nie mwi, e skoro
to jest - to jest. I e to wszystko wyjania.
Dla mnie, widzicie, tak postawiona sprawa to dalece nie wszystko dla mnie podejcie, e jest tak, jak jest, to mao wane. A nawet i
po prawdzie nic wane.
W mojej yciowej postawie ma znaczenie proste pytanko: "dlaczego?",
rozumiecie? Co mi po samym zestawieniu, ono sobie jest, dobrze, e
jest, pochylam si z uznaniem za zrobienie czego takiego - jednak
eby na tym swoje mylenie i dziaanie koczy, ech, nigdy.
Tak, powiem kodem zupenie otwartym, bez owijania w sowne zakrty
stylistyczne: jeeli kto nie pyta, dlaczego widmo promieniowania
jest takie, jako jest jeeli to nie stanowi dla niego podstawy do
dalszej analizy i namysu, to, ech, taki kto znaczy si mao dla
mnie powany, to... rozumiecie.
C, fakt i prawda, nie bd wam ciemnia - ja te nie tak od razu
w to pene zachwycenie popadem, cho, powiem szczerze, tak ju na
wstpnym ogldzie mnie co tkno i faktograficznie tak byo, em
31

dreszczyku emocjonalnego dowiadczy. Gboko w stan si dopiero


w przyszoci bliskiej pokaza, jak chciaem to i owo w tym widmie
ze sob zgodzi.
Powiem szczerze, jak na prezentacji komisyjnej powiem. Pocztkowym
tym pocztkiem to ja sobie tylko to ogldaem, wanie ten zerowy w
widmie punkcik obejrzaem i pamitliwie zanotowaem - dalej dalsze
te postrzegem - ale rwnie na podziay takie lub owakie w zbiorze
fotonw zerknem. I wszystko byoby pikne i po caoci zrozumiae,
gdyby nie to, e grny rejestr mnie nieco w pomieszanie wprowadzi.
- Niby jest, niby stwierdzony, niby niczego wicej fizykalnie nie
wida i w ogle niczego wicej nie mona pomierzy, ale - widzicie
jako mi to nie podpasowao, co w tym dziwnego byo.
Nie powiem, mczyo to, takie w sobie niepokojce byo - niby jest,
ale jakie takie niepene to jest, mylaem sobie.
Mczyem si z tym nieco, nie powiem, z p godziny - moe te ciut
wicej. Zestawiaem z tym i owym, i ni jak mi si to po wszystkiemu
zgodzi nie chciao, za nic si nie chciao zgodzi z tym wszelakim
obserwowanym.
Bo to sami teraz si po tej naszej codziennoci rnorodnej bliej w
analitycznym spojrzeniu rozejrzyjcie. I co, jak wida? Oczywista w
tym wszystkim oczywisto a bije po oczach, wszdzie wida, e w
procesie dowolnym, w ciele materialnie procesowym zawsze jest ten
tam zerowy punkt, na przykad zero drga - jest w odcinku badanym i
wyznaczonym dla faktu punkt rodkowy ale, przyznacie, jest i stan
drugi, maksymalny. Czyli grny. Taka, widzicie, ewolucyjna zawsze
si statystyka i prawda pokazuje.
Co z tego, powiecie, przecie niczego nowego wam nie tu przekazuj,
powiecie, znacie to i stosujecie, powiecie. No to ja wam na to te
powiem, e wida nie wszdzie to stosujecie, bo dla promieniowania
zebranego w widmo jako to waszemu dziaaniu umkno - przeoczenie
w analizie widocznie zaistniao, rozumiecie?
Dziwicie si? - Wic spjrzcie z uwag na ten zbir czstotliwoci,
i co? Zero jest? Jest. rodek jest? To akuratnie zawsze jest, ale w
tym przypadku ma znaczenie, gdzie one rodkowy stan jest. Tylko e
sprawa w tym - i na tym zasadza si moje zadziwienie - e nie ma w
tym zbiorze gry, wartoci maksymalnej.
e co, powiecie i nawet zakrzykniecie - czym olep i nie widz, e
to tam jest i nawet czym si przyrzdowo objawia? Tylko e, tak w
caoci to sobie przedstawcie, ja nie o obserwowanym fakcie sobie w
tej pogadance jzyk strzepi, tylko rozchodzi mi si o to, czego w
tym zestawieniu nie ma a co by powinno. Rozumiecie?
e co, e jak, znw zakrzykniecie. A tak. Chodzi o to, czego w tym
zbiorze nie ma. Bo to, co jest, wiadomo, jest - i dobrze, niech tam
sobie bdzie. Jeszcze jest, to niech bdzie. Tylko problem w tym,
widzicie, e wszelkie tak naokoo postrzegane, e to wszystko jest
rozoone w sobie symetrycznie jak jest pene, to pokazuje si i
nawet piknie si pokazuje symetri swoj. Rozumiecie? Jak co ma
w sobie rozoenie symetryczne - to jest pikne. Nie bd przecie
wam tu wykadu z estetyki podrzuca, ale tak przecie jest. A jak
32

co brzydkie, zwichrowane, niepene - to si tak skada, e w takim


niepena symetria wystpuje, czego brak lub czego nadmiar.
I jeszcze wam zasun w ten dese. Znacie przecie czy to fizyczny,
czy matematyczny, a nawet te i logiczny postulat, eby ustalenie
byo w sobie pikne e jak wzr czy prawo jest moe i tam sobie
sprawne, ale jakie takie pokrtne i skomplikowane, to ono si ju
wydaje nieestetyczne, naturalnego pikna w nim brakuje. e trzeba
nad takim ustaleniem dalej popracowa, szczegy ustali - sowem,
e trzeba to zaakceptowa tylko na chwil, poniewa pewnie kiedy
dojdzie lepsze, peniejsze ustalenie.
I co, takie podejcie was przekonuje? Widzicie w promieniowaniu i
w takim rozkadzie elementw ten symetryczny stan i pikno? e to
samo w sobie interesujce i istotne, ju pado kilka razy tylko
czy w tym jest owa tak wana ewolucyjnie symetria? Jest?
Nie, nie ma - przecie sami to widzicie. Zerem si zaczyna, cignie
na przestrzeni wielu drgnie skadowych, ale gra si urywa tak w
sobie jako dziwnie, i ju. Dlaczego tu, a nie wyej albo niej
dlaczego na takiej wartoci, co moe by powyej? Proces zbierania
urywa si w dziwnym punkcie, sensu w tym adnego, przyznacie. Niby
mona powiedzie, e to czysty fakt i e nie naley, nie wolno do
tego przykada znaczenia, bo popadnie si w bdzenie. - Jednak w
takim odniesieniu, e to powinna by procedura symetryczna, e to
musi by, e to powinna by pena ewolucja w takim podejciu nie
moe grna cz widma promieniowania by dowoln, to musi jako,
a nawet logicznie i fundamentalnie korespondowa z doem zakresu tu nie moe by dowolnoci. Nie moe.
Ale s fakty, jest zbir fizycznych konkretw. I skoro wyglda to
na przypadkowy stan, ktrego ju niczym dopeni nie sposb, to z
czego to wynika. I dlatego warto w tym momencie analizowania zada
sakramentalne pytanie: dlaczego jest tak, jak jest?
I tu, widzicie, zaczyna si robi ciekawie. Kiedy porzuci dogmat,
e zaobserwowane to ju wszystko i e nie ma sensu zastanawia si
nad powodami takiego stanu, to pojawia si myl, e trzeba gbiej
sprawie si przyjrze, bo moe co z tego wyniknie. Na przykad w
takim zastanawianiu wyjdzie, e widoczne to cz i e wyrnione
z ta to jeszcze nie wszystko a jak nawet wszystko dostpne, to
i tak logicznie musi by dopenione.
Sowem, rozumiecie, pojawia si pocztkowo mylowa sugestia, a te
pniej ustalenie, e wywiedzione ze wiata fizyczne rozoenie i
posta widma - e to nie jest ju stan peny. e i owszem, pomiar w
otoczeniu ju nic nie pokae, ale namys logiczny moe to zrobi. I
w konsekwencji dobuduje brakujce elementy.
Wanie na podstawie tej myli, e musi by symetria oraz pikno w
procesie - e nawet pojcie i abstrakcja, e nawet "suche" ustalenie
nie moe tej zasadzie si uchyli i z niej wyama.
No i co z tego wynika? - Wiecie, sprawa w sumie prosta, tu mog wam
to jedynie zarysem pokaza, taki szkic sowny zrobi, drog waszej
myli wskaza. Bo skoro to ma by symetryczne, ale takie nie jest,
to wystarczy w ustalonym zbiorze wyznaczy jednakowe odcinki drga
33

i na tej podstawie zrobi dopenienie. Nie chodzi w tym o to, eby


dzielenie i wyznaczanie odnosi do fizycznych waciwoci, czyli w
powizaniu do jakiego tam "iksa" czy innego fotonowego drgania. W
takim porzdkowaniu - skoro to abstrakcja - chodzi rwnie o proces
logicznego podziau, trzeba zrobi podziak dla rozumu, ktry to
analizuje, a nie odnosi si do fizyki.
Sowem, rozumiecie, trzeba narzuci rytm na zmian, ktr przecie
widmo promieniowania jest. Jaki rytm? Ale to oczywiste, prosty i
najprostszy. Czyli 0 8. Mwi inaczej, trzeba widmo podzieli w
taki sposb, eby powstao osiem odcinkw. A dokadniej siedem, od
zera liczc, siedem sobie liczbowo rwnych oraz jeden, ostatni na
grze widma, niepeny.
Niby wydaje si to skomplikowane, niby trudno si pojawia w tym
dzieleniu, ale ja wam powiem, e adna tam trudno. Co wicej, ja
wam powiem, e sami fizyczni tak sobie dziel zakres, wystarczyo
tylko nieco poszpera w zasobach, eby zdatny do obrbki rysunek z
promieniami wyapa, a co. Wystarczyo nanie podziak, odcinki
wyznaczy i dodatkowo pokaza, e gra wymaga do penej symetrii
tyle a tyle, prostota po wszystkiemu.
Dobrze, powiecie, po co owe trudy logiczne i cae zamieszanie, co w
tym takiego istotnego, eby tak si kopota?
Bo to, widzicie, sprawa powana i zasadnicza - logicznie, fizycznie
i wszelako podstawowa. Nie naduywam sownictwa, adnego i niczego
wam bdnie nie podrzucam. Sami to zreszt przemylcie.
Jeeli na dzi czego brakuje do stanu penego, a ewidentnie brak,
to wniosek jest oczywisty: albo tego nigdy nie byo - a jak byo i
ju nie ma, to co to znaczy, e nie ma penego zbioru. Oraz jeszcze
pytanie, kiedy on by peny? I co to znaczyo, czym to skutkowao
w ewolucji, e by peny?
Rozumiecie, faktem faktycznym chodzi o gbokie ustalenie tyczce
tego wiata. To, e jest tak, jak jest - to ju wiadomo. I wiadomo,
co z tego wynika. Ale ustalenie, e byo inaczej, i to niedawno w
caoci zmiany, to jest istotne. Bo z braku czci widma wyaniaj
si konsekwencje. Nie tylko takie, e tego ju nie ma, ale i takie
istotne, e ten zanik jest cigy i e zachodzi stale. I e zanika
tym samym rzeczywisto.
Tak, widzicie, z tego, e tego nie wida - z tego naley wyciga i
ten wniosek, e to byo, ale zniko. Skoro by powinna symetria, a
jej nie ma, to znaczy, e zanim jeden fizyk z drugim to pomierzyli
i podzielili na zakresy, z caoci ju spory kawaek zdy si po
wszechwiecie rozproszy i znikn. I ju nigdy tego nie bdzie - w
tym ukadzie ju czego takiego si nie zobaczy.
Po drugie, rozumiecie, istotne jest to, e w taki sposb widziany
cig zmian tworzcych wiat, e to posiadao punkt rodkowy e w
tej zmianie bya wyjtkowa chwila, jedna i jedyna tak istotna, e
istniay wszelkie elementy widma. e, mwic inaczej, brzmiay na
ten moment wszystkie instrumenty i wszystkie tony orkiestry e w
ewolucji bya maksymalna symetria i pena obsada. Nigdy wczeniej
tego nie byo, nigdy pniej tego nie bdzie.
34

Skoro zniko, rozumiecie, to samo z siebie i cudownie tak sta si


nie stao - taki skutek ma swoj przyczyn. Jak, spytacie. A tak,
e z chwil przejcia przez punkt rodkowy zmiana przesza ju na
drug stron ewolucji ze strony "do" rodka, z epoki gromadzenia
si i kondensowania w coraz to wiksze konstrukcje do epoki "od"
punktu rodkowego, czyli w czas rozpraszania si. Wczeniej trwa
docisk zewntrzny i przewaao czenie elementw, od rodka idce
z zewntrz cinienie skoczyo si i przewaa rozpad. Bana, kada
porzdna ewolucja tak ma.
Pytacie, co to za docisk i skd on si w tej analizie bierze? C,
widzicie, sprawa te prosta, tylko e poza tutejszym tematem - wic
sobie darujmy. W wolnym czasie si warto tym zaj, to zrozumiae
i oczywiste.
Tutaj i teraz, wiecie, istotne jest takie pytanko: co si w takiej
rodkowej chwili zadziao? Czym to si objawio? Bo skoro to byo
tak niezwyke wydarzenie, to ono sobie przecie banalnie zachodzi
nie zachodzio - co z tego si wylgo.
Co si tam i wwczas, w sumie nie tak dawno dziejowo wykluo i co
z tego wynika? Tak, ech, jakby to powiedzie... Co tu duo gada po
prnicy, to logicznie ustalony lad po naszym zaistnieniu. To, ni
mniej ni wicej, nasza osobista historia rozumna.
Tak, dokadnie i szczegami tak. W tym to szczeglnym punkcie si
rozumno nasza i wszelako tutejsza wytworzya.
Rozumiecie? Oto po wszystkiemu wok penia, we wszechwiecie si
ju wszelkie elementy skadowe wytworzyy - te fotony, elektrony i
atomy, wszystko znaczy si. I nastaje ta chwila osobliwa, punkt w
dziejach i co moe w takim momencie si pojawi? To oczywiste:
komrka rozumu. Czyli element najbardziej ju skomplikowany swoj
komplikacj, stan maksymalny w wiecie. Owszem, to wymaga bdzie
dalszej ewolucji, teraz ju w poziomie ale jest element, ktry w
tej ewolucji moe uczestniczy. Do tego momentu budoway si tamte
wszystkie ponisze konstrukcje, od najbardziej prostych po szczyt,
ale wierzchokiem tego szczytu jest komrka rozumu, najbardziej we
wszechwiecie symetryczna i skomplikowana struktura. I tylko w tym
jednym punkcie ona moga powsta.
Dlaczego tylko w tym, pytacie. Poniewa wczeniej jeszcze nie byo
elementw skadowych, nie zdyy si wytworzy a pniej ju w
tym penym zestawie ich nie ma, rozpadaj si. Tylko ten-taki punkt
w dziejach moe zaowocowa rozumem. To szczyt, albo w innym ujciu
d maksymalny wiata.
Zaraz, zaraz, zakrzykniecie. Moe i wczeniej faktycznie takiej to
sytuacyjnej okolicznoci oraz skomplikowania odpowiedniego nie byo,
wic i komrka rozumu nie moga powsta, ale dlaczego nie pniej?
Czy w tej analizie nie wyazi sprzeczno?
Ot nie. I jeszcze raz nie. Bo to, widzicie, te jest sprawa taka
mocno zasadnicza i gboka i ona z faktu tego zanikania widma w
grnym rejonie si bierze. Jeeli elementy znikaj, a znikaj cay
czas - to co z tego ustalenia wynika. Rwnie dla tworzenia si w
wiecie rozumnych bytw.
35

Ot to idzie tak, pojmujecie, e do powstania - do zaistnienia tej


komrkowej penej konstrukcji, do tego wymagana jest harmonia sfer
i to w caej swojej peni. I nie jest przesadne nazwanie ani te
taki tam sobie ukon do historycznie rozumnych istnie. To fakt, w
swojej fizycznoci gboko zasadny. W szczegach teraz nie da si
tego poruszy, ale tak si to prezentuje.
Czyli do zbudowania si naszej jednostki neuronalnej - tego, co nam
umoliwia dziaania logiczne - do tego potrzeba caoci, wszelakich
i penych w sobie elementw. Podkrelam sowo "penych", poniewa
to sedno zagadnienia i zrozumienia. Przecie w tym szczeglnym dla
nas momencie nie tylko wszelkie moliwe skadowe piramidy istniay
i si skaday na cielesne konstrukcje, ale rwnie tych elementw
fizyczne konstrukcje byy pene, niczego i nigdzie w tamtej chwili
nie brakowao.
Jak ju taka konstrukcja zaistnieje, jak neuron sobie zacznie owe
iskrzenia po sobie przepuszcza, to dalsza ewolucja takiego czego
moe si zgodnie z prawami wiata toczy, co przecie zaistniao
i to co podlega rytmowi zmiany. W oparciu o taki fakt mona sobie
dalsze tworzy, kolejne rozumne byty powoywa do istnienia. Czy w
naturalnie biologicznym, czy naturalnie mechanicznym procederze, to
ju nie ma znaczenia. Ale samo z siebie takie co ju powsta nie
moe, do wytworzenia maksymalnie skomplikowanego elementu, do tego
te potrzeba maksymalnie skomplikowanych jednostek tworzcych. - A
tej chwili ju nie ma. Rozumiecie?
Widz po waszych minach, e nie w peni. A to przecie proste to
banalne w swojej procedurze.
Ot zauwacie, e kada istniejca konstrukcja to w maksymalnym i
logicznym ujciu sfera, tak to idzie. Po prostu jednostki kwantowe
si w tym wszystkim z miejsca na miejsce przemieszczaj, a w takim
pdzie co si buduje. Czyli sfera takiego elementu zamyka si dla
obserwujcego w stabilny i twardy fakt. Obserwator notuje w swojej
obserwacji, e jest atom a tak w rzeczywistoci notuje szybk i
bardzo szybka zmian, ktra mu si w stabilny grunt pod nogami tak
zatrzaskuje. Proste.
Tylko e z tego wynika co wicej: e taka pena i maksymalnie po
caoci stabilna powoka, e to moe zaistnie dopiero w rodku, w
punkcie rodkowym caej zmiany. Owszem, atom, idea atomu powstanie
duo wczeniej, ale bd to pocztkowo atomy "uomne", "proste", a
przez to ewolucyjnie wczesne. Te maksymalnie dopenione zaistniej
tylko i wycznie w rodku. - I ich powoki bd tym samym wwczas
pene.
Ale z tego wynika dalsze. e po przekroczeniu rodka zmiany takie
dopenienie nie jest ju moliwe. - A nawet wicej: e si zatraca,
e powoka elementw si rozpada i dziurawi. Kiedy powoka sfery
nie moe si zbiec w pdzie jednostek tworzcych w stabilny grunt,
a nie moe, bo brakuje docisku zewntrznego - to rzeczywisto si
rozpada, to po pierwsze. A po drugie, spadek wewntrznego cinienia
w ukadzie, ktry jest efektem braku nacisku zewntrznego, to dalej
skutkuje oddalaniem si od siebie elementw tworzcych. Po prostu
konstrukcja uwalnia si od nacisku i rozpra - czyli "wybucha" w
36

rodowisku. e dzieje si to przy jakim zewntrznym cinieniu, to


wybuch podlega kontroli i dokonuje si stopniowo ale biegnie, i to
coraz szybciej. Dlaczego coraz szybciej? Poniewa na dalekim brzegu
nie ma adnego ju oporu i jest to wybuch "do nieskoczonoci". Pki
w ukadzie s rda dopeniajce ubytki, jest okresowa stabilizacja
ale kiedy zabraknie si kompensujcych... C, wiadomo.
Tylko e, widzicie, sprawa jest jeszcze powaniejsza w swoich dla
nas skutkach. Moe nie a tak bezporednio, to nie jest dramatyczne
- acz nie jest bez znaczenia.
Ot z faktu, e dziurawi si daleki brzeg wiata, z tego wynika w
naszym lokalnym wiecie (i to w kadym elemencie tego wiata) duy
kopot. Bo to dziurawi si i daleki brzeg, ale i dziurawi si nasz
wiat, nasze istnienie i kady element istnienia. To nie jest w
taki schemat uoone, e gdzie i daleko wszechwiat zuszcza si
warstwa kwantowa po warstwie i e to nas bezporednio nie dotyczy.
Dotyczy, jak najbardziej. To nie tylko tam si zuszcza, ale take
tu i teraz - i w kadej powoce cielesnej a fizycznej. Tam ucieka i
tu ucieka, tam si dziurawi, i kady atom si dziurawi, elektron,
foton wszystko. Rozumiecie? Nie gdzie i daleko, ale wszdzie i
wszystko. W kadym zaktku (skutkiem oglnego zaniku docisku) brak
ju elementw na zapenienie tych wybuchajcych i rozszerzajcych
si powok cielesnych. I nigdy ju nie bdzie tak, eby one mogy
zosta dopenione. Nigdy. Ten punkt by jeden, jestemy w prostej
linii tego skutkiem, ale niczego ju takiego nie bdzie w obecnym
wszechwiecie. Trafia to do was?
W tym wiecie, warto to sobie uzmysowi, ju wida dno, ju wida
braki ju wida, e to si rozchodzi w szwach. Sowem, to ju si
nie spina w cao, caociowo to ju jest na torze do zaniku.
To niemay ukad i konstrukcja, wiec troszeczk jeszcze zanikanie
potrwa, a nawet dugo jeszcze potrwa. Tylko e o ile generalnie do
zaniku czas jeszcze daleki, to do zaniku funkcjonalnego najbardziej
zasobnych i skomplikowanych struktur termin ju stosunkowo bliski.
I coraz bliszy... Rozumiecie?
Wszystko pynie. A nawet si rozpywa. Std do nieskoczonoci.

37

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.7 """Telepatia""".
Szanowni pastwo... Prosz zajmowa miejsca. Prosz ju o wyciszenie
rozmw - za moment rozpoczniemy...
Szanowni pastwo, tak, zdaj sobie spraw, e temat jest dyskusyjny,
e wzbudza emocje - dlatego zreszt znalaz si w programie naszych
spotka. Oczywicie mona do niego podchodzi rnie, organizatorzy,
do ktrych mam przyjemno si zalicza chcielimy to potraktowa
z naleyt powag i w miar moliwoci bez nadmiernych emocji. Mam
nadziej, e to si nam uda... Chyba ju moemy zaczyna? ...
Szanowni pastwo - na pocztek kilka sw wyjanienia. Chciabym to
powiedzie w swoim imieniu i organizatorw. Temat "telepatii" jest
zasobny emocjami, take skojarzeniami, mam tego wiadomo - tak po
stronie, mwic w skrcie, zwolennikw, jak i, co rwnie zrozumiae,
przeciwnikw. Rwnie pozostajcy pozornie w rodku, jak si wydaje,
maj podobnie niejednoznaczne stany i wiedz "w temacie" telepatii,
jak to si obecnie modnie powiada.
Tak, organizacyjnie mamy tego wiadomo - moe nawet powyej stanu
przecitnego, jako e kiedy temat okazjonalnie si pojawi. I nie
przebiegao to w ciszy i spokoju - mwic delikatnie. Dlatego bd
si dzi stara - mocno bd si stara - eby z roli spokojnego i
statecznego referenta nie wypa.
Mam nadzieje, e pastwo mi w tym pomoecie...
Dlatego te, wracajc do oglnych wyjanie, osoby szukajce w tym
wystpieniu heheszek, podmiechujek - albo, po drugiej stronie, nie
do aprobujcego podejcia - takie osoby, uprzedzam, mog si czu
zawiedzione, przykro mi.
Ale, jeszcze raz i dobitnie to powtarzam, w peni oraz wiadomie wanie w odniesieniu do tego konkretnego zagadnienia - moim zamiarem
jest podej do niego w umiarkowaniu, bez "wypadw" w tak lub inn
stron, bez wprowadzania do dyskusji niepotrzebnych emocji i sw z
jakim zabarwieniem. Warto tak postpi i odpuci sobie wzajemne,
mao powane docinki, poniewa sprawa jest wielce ciekawa - a nawet
potencjalnie doniosa.
Ale, od razu uprzedzam, w inny sposb, ni to si sdzi tradycyjnie
i powierzchownie.
Szanowni pastwo, zamiarem organizatorw jest przeprowadzenie nawet
kilku spotka pod takim wsplnym nazwaniem. e s to rne obszary,
to zrozumiae, jednak czy je nadrzdna tre, ktr, mam nadziej,
uda si nam wydoby. Czy rzeczywicie bdzie to kilka spotka, to
si okae, ale sdzc po dzisiejszej frekwencji to moliwe. Sprawa
jeszcze nie zostaa przesdzona, zobaczymy. Co zrozumiae, prosz o
pisemne lub osobiste poinformowanie, choby poprzez nasz stron w
sieci - e s osoby tematem zainteresowane i e chc uczestniczy w
spotkaniu, to niewtpliwie pomoe w dalszych dziaaniach.
Przy okazji od razu powiem, e adnych materiaw w formie druku z
38

naszych spotka nie przewidujemy - przykro nam. C, zapewne nie ma


co pastwu tumaczy, mizeria finansowa jest totalna - take aden
sponsor si do nas nie zgosi "na okoliczno". A prbowalimy, i
to solidnie, tematem zainteresowa... C, pozostaje tylko strona
internetowa, tutaj widzicie pastwo jej dokadny adres. Tam s pene
sprawozdania, referaty, wszystko po prostu. Odsyam i zachcam.
Szanowni pastwo - mam nadziej, e tematyka wstpna z grubsza ju
zostaa przedstawiona, pyta nie widz, a jakby co si nasuno, to
prosz si nie krpowa i podnosi rk, odpowiem. Zreszt mona to
robi w kadej sprawie i kadym momencie, nasze spotkania tym si
charakteryzuj, e s w peni otwarte. Mona te zgasza pytania
pisemnie, na stoliku w kcie s karteczki i dugopis, w przerwie i
pod koniec bdzie mona notatki wykorzysta.
Szanowni pastwo - temat telepatii, powtrz si, ale to prawda, w
caej swojej rozcigoci - w caej, powtarzam - jest wart powanej
dyskusji i rwnie powanego podejcia. Zostawmy sobie na boku mao
rozumne analizy, to poza nasz godnoci - prawda? Zwracam pastwa
uwag w tym kontekcie na form zapisu tematu prezentacji - jestem
przekonany, e pastwo sami to wychwycili. To bardzo istotne...
Wiem, w popiechu mona byo to przeoczy, dlatego teraz prosz to
spokojnie przeanalizowa - spojrze i przeanalizowa... Dziwne? Nie
tak bardzo.
Powiem to w imieniu organizatorw, ale gwnie we wasnym: inaczej
tego nie mona byo zapisa. Zaraz wyjani to w szczegach, temat
jest tego wart, ale jeszcze powiem, e wanie z obawy, e w naszej
dyskusji wezm gr moje czy pastwa emocje - gwnie z tego powodu
opatrzyem sowo-nazw-termin "telepatia" wielokrotnym, tu potrjnym
znakiem umownoci. Uwaam, e to konieczno.
Prosz o powcignicie emocji - wiedza, prawda, poznanie wiata - a
take spokojna dyskusja - to przede wszystkim. I prosz obecnych, w
miar swoich moliwoci, o uszanowanie tego podejcia.
Dlaczego, szanowni pastwo, taki zapis? C, od strony technicznej
i po prostu zasad pisowni, wic zasad interpunkcji naszej kochanej
to jest mao poprawne, przyznaj. Ale, pastwo rozumiecie, kiedy
sia wysza zadecyduje, to nawet elazne zasady mona zama - eby
jeszcze bardziej nadrzdne zasady zachowa.
Po prostu, szanowni pastwo - mam w peni wiadomo, e ju samo
sowo "telepatia", tak poprzez wieki naduywane, niesie ze sob i
w sobie rozliczne skojarzenia, czasami nawet sprzeczne. Dlatego te
stosowanie tego wyrazu obarczone jest ryzykiem znacznym ryzykiem.
A zarazem trudno si bez tego sowa obej - to paradoks - z powodu
owych skojarze. Tak niedobrze, inaczej te le. Chce czowiek uy
tego pojcia, ale w zestawie ma cay pakiet dopowiedze, ktre mog
potencjalnie i realnie wypaczy w odbiorze jego intencje ale jak
pragnie tego unikn, to musi posikowa si nowomow, neologizmami,
kombinowa. A to znw si moe okaza nieczytelne. - Sowem, jest z
terminem "telepatia" problem.
Jak zachowa tre, a jednoczenie nie wpa w puapk jzykow? W
ostatecznoci wybraem powyszy zapis. A nawet w tekstach, ktre w
39

powizaniu tematycznie si pojawiaj, w takich tekstach stosuj nie


trzy, ale wicej - nawet osiem znakw umownoci. eby t umowno
doprowadzi a do logicznej granicy - eby podkreli, e chodzi o
to samo, a jednak nie o to samo...
Ale powiem pastwu zupenie szczerze, e nawet po takim zabiegu, e
nawet po takim zwielokrotnieniu interpunkcyjnym mam obawy, czy si
w odbiorze nie pojawi przekamania - przecie moje intencje i tak
nakadaj si na to, co kady pod przekaz moe i potrafi podoy.
Mog sobie zakada wielokrotn umowno, a i tak kto to odbierze
wprost i po swojemu. C, ryzyko jest, ale inaczej si nie da.
Szanowni pastwo, przechodzc ju bezporednio do tematu telepatii
i do analizy "zjawiska" - znw sowo "zjawiska" trzeba ubra w znak
umownoci - to w tej analizie bdzie pojawiao si wielokrotnie, i
to wrcz w zasadniczym znaczeniu... Ot sowo "telepatia", cae z
tym zwizane pojmowanie tego obszaru zjawisk nie zjawisk... w tej
chwili do treci gbokiej si nie odnosz, to zreszt w obecnym
wystpieniu si nie pojawi - to planujemy dopiero w kolejnych...
Ot pojcie, sowo "telepatia" mona rozpatrywa na co najmniej
dwu poziomach - zalenych od siebie, jednak wartych potraktowania w
tej dyskusji oddzielnie...
Chodzi o poziom "przekazu", cudzysw tu jako konieczno, oraz o
"nonik", te konieczny cudzysw. - Nonik jako "co", co w sobie
lub na sobie taki przekaz przenosi. Sprawa za moment wrci, prosz
si nie niecierpliwi.
Proponuj, szanowni pastwo, zacz jednak od pojcia "przekaz" - w
mojej ocenie jest on kluczowym, przynajmniej na tym etapie. Tak, w
mojej ocenie to kluczowy element pojcia "telepatia" nonik, te
istotny, te budzcy kontrowersje, to co poniekd wtrnego. Tak, w
mojej ocenie wanie tak to si prezentuje.
Rejestruj po jednej stronie poruszenie, domylam si, e to osoby
sceptycznie nastawione do tematu - chyba si nie myl?... Tak, dla
mnie "nonik" w "telepatii" to poniekd sprawa ubocza. Oczywicie
nie bez znaczenia, jednak, powtarzam, znajduje si na drugim planie.
Temat naturalnie za moment wrci.
Co w abstrakcji zdefiniowanej jako "telepatia", co w takim "zjawisku"
jest sednem? Co w gbokim sensie oznacza "telepatia" i to nawet
niezalenie od tego, czy jest si jej zwolennikiem, czy osob z obozu
przeciwnego? Tak, szanowni pastwo - "przekaz".
To przesanie z punktu "a" do punktu "b" jako pojtego "znaku", to
jest elementem centralnym. Co si w jednym miejscu wykluwa, tworzy
- tradycyjnie sprowadza si to do gowy osobnika - i nastpnie, na
skutek "przekazu", bliej mao zdefiniowanego, jako tam "odbija", a
moe "powiela" w gowie innego bytu, potencjalnie w odlegej czci
wiata.
Zwracam pastwa uwag, e to wanie jest w centrum znaczeniowym nie nonik, ktry pobudza do aktywnoci przeciwnikw. "Przekaz" w
obu grupach przecie wystpuje, dla obu stron jest strawny, a nawet
akceptowalny. To jest element czcy oba podejcia, zwracam na to
uwag.
40

Zwolennicy i przeciwnicy na/w tym zakresie mog si w opisywaniu i


definiowaniu "telepatii" spotka.
Przesy danych jest istotny w grupie zwolennikw - przecie o taki
przekaz w tym chodzi - ale rwnie przesanie danych nie jest adnym
kopotem dla przeciwnikw, przecie przekazanie sygnau dla nich to
nic nowego, to dzieje si w kadej z chwil naszego ycia. Ja teraz
do pastwa mwi czy pisz, ale to w kadym przypadku jest po prostu
i tak zwyczajnie przekaz sygnau. To bana, ktry si dzieje, ktry
istnia w przeszoci, i ktry zawsze bdzie.
Dlatego, szanowni pastwo, bd si upiera, e to wanie element
"przekazu" sygnau jest zagadnieniem centralnym - e to "telepati"
charakteryzuje.
I temu warto powici w tym momencie nasz uwag.
Mwic inaczej, i wychodzc od powyszego stwierdzenia, e to przekaz
jest w centrum pojcia "telepatia", warto si zastanowi, czy tak
zaprezentowane podejcie jest bdne? To analiza z punktu widzenia
zwolennikw, ale kierowana do przeciwnikw. - Czy posugujcy si w
taki sposb terminem "telepatia" zwolennicy popeniaj bd?
Odpowied zasadniczo z powyszego wprost wynika, ale warto j tu w
sposb peny wyartykuowa: nie. Nie popeniaj bdu. - Wszystko w
ich ujciu i na tym zakresie jest poprawnie wyprowadzone z ogldu
wiata. Przeciwnicy musz to przyzna. Zreszt przyznaj bez oporu
i wtpliwoci, jeeli "a" komunikuje co "b" - to to jest przekaz.
Tak po prostu przekaz.
Czyli, szanowni pastwo, na tym oglnym poziomie analizy pojcie w
rozbiorze logicznym nie okazuje si gupie - a wrcz jest faktem i
oczywistoci. - Wicej nawet, co jest poniekd moim zamiarem tu i
teraz w prezentacji, chc powiedzie, i to si samoistnie narzuca,
e kady e dosownie kady jako tam pojty przekaz informacji
z punktu do punktu, i to dowolnie pojtego punktu... e to jest ni
mniej ni wicej, ale telepatia. Ju teraz bez znaku umownoci. To w
kadym przypadku telepatia.
Tak, szanowni pastwo, kiedy ja teraz o tym do pastwa mwi - to w
logicznej interpretacji, stosujc nazewnictwo adekwatne do obecnej
prelekcji, to jest telepatia. Bez dwu zda.
Naduycie? Ale skd. Ja to punkt w czasie i przestrzeni, tak to w
zgrubnym modelu opiszmy - pastwo to zbir, ale rwnie jednostki w
zbiorze, punkty. I teraz ja do pastwa, oczywicie na bazie nonej i
w formule akustycznej, wysyam sygna. To, zwracam uwag, jest co i
to co jest zakodowane. - Oczywicie moemy temat dry. Powiem w
takiej analizie, e to drga struna gosowa, e to drobiny powietrza
przenosz te drgania do zmysw odbiorcy, itd. Znane, moemy to na
t chwil pomin. Fizycznie istotne, prawda, ale logicznie sobie
darujmy. Liczy si fakt przesania sygnau. - I na takim poziomie,
w takim opisywaniu, to jest wanie telepatia.
Jeszcze wicej, szanowni pastwo. Nie do, e kady obecny jako w
czasie i przestrzeni dla nas przekaz (ju niewane, w jakiej formie
si dokonujcy) - to telepatia, ale take kady sygna z dowolnego
czasu oraz przestrzeni to telepatia. - Tak, to telepatia.
41

Prosz, przykad. Znamy wszyscy strofy opiewajce wojn o pikn i


skutki tej wojny. Kilka tysicy lat dzieli nas od autora, ale nas
to porusza, to dla nas ywy przekaz. Inna kultura, odlegy czas i
przestrze po wielokro zmieniona, zewntrzne opakowanie odlege
od naszego - a przecie przekaz jest poruszajcy, emocjonalnie dla
nas na wskro czytelny. Jeden punkt nadaje, jak odlega gwiazda, a
my ten sygna odbieramy i si zachwycamy. Czysta telepatia, sami i
w peni pastwo przyznacie.
Ogldamy obraz i si zachwycamy, czytam o wdrowaniu po miecie i
przygodach bohatera, sucham ktrej tam symfonii, dowiaduj si o
wypadku na drugiej pkuli i potokach bota... szanowni pastwo, w
kadym przypadku to telepatia, przekaz z miejsca do miejsca, jeden
nadaje, drugi odbiera sygna. Zawsze tak jest.
Dobrze, powiedz w tym momencie przeciwnicy. - Widz, a raczej na t
chwil nie widz pomrukw zaprzeczenia. - Dobrze, powiecie pastwo,
to moemy przyj, w takim ujciu nam telepatia, samo sowo, nic a
nic nam nie przeszkadza. Sowo jak sowo, to temat drugorzdny. Jak
jest przekaz i wszystko dzieje si w zgodzie z obserwacj - jeeli
nie jest podbudowane takim czym, no, wiadomo to moemy przyj i
stosowa, nie w nazwach sedno.
I co, zgoda na takie postawienie sprawy? Kady sygna i jego tre
w przejciu przez rodowisko to telepatia - to chyba do przyjcia
dla kadego?...
Dobrze, idziemy dalej.
Mona wic powiedzie, e tak zwani zwolennicy telepatii - nawet o
tym nie wiedzc - odczytali poprawnie mechanizm wiata. e si dla
nich zawiera to w specyficznym zakresie? C, zakres jak zakres, w
logicznym ujciu tylko nazwa, pojcie, mniej lub bardziej sprawnie
skonstruowana abstrakcja. Przecie co si za ni kryje, to trzeba
przyzna...
Stop.
Wiem, e to ju obszar draliwy, e w gr wchodz emocje, e trzeba
ostronie. - Dlatego pocignijmy logicznie.
Czy w takim przekazie musi by fakt nony, przenoszcy sygna? To
oczywisto, nie ma co si rozwodzi. - Czy musi by uporzdkowany,
a wic jako zakodowany? Te oczywisto, przekaz chaosu nie jest
z adnego punktu przekazem, i po prostu nie ma sensu. - Czy obie tam
jako definiowane strony ten kod musz zna? Kolejna oczywisto,
nie ma przekazu, jak ktra ze stron kodu nie zidentyfikuje. - Czy w
takim przekazie potrzebne jest rodowisko? Tak, w kocu przekazu z
obiektu do obiektu w formie bezporedniej nie ma. - Kade, nawet na
oko najmniejsze z najmniejszych oddalenie, to ju oddalenie, czyli
rodowisko. - I to rodowisko te musi mie, to te oczywiste, jako
tam zdefiniowane wasnoci, to nie moe by pustka, bowiem w pustce
i przez pustk przekazu by nie moe, ale te nie moe to by chaos
energetyczny, to rwnie przekazanie sygnau wyklucza.
Sowem, szanowni pastwo, za pojciem "telepatia" rzeczywicie si
kryje, i to w logicznym ujciu, mnogo szczegw, ktre rzadko w
42

analizach si pojawiaj. Zarysowany zbir elementw tego ujcia nie


jest, co zrozumiae, peny, ale nawet to pozwala powiedzie, e w
analizie mona zrobi krok - i to bez emocji. Przecie zwolennicy i
przeciwnicy si w tym odnajd, to opis pasujcy do ich wyobrae.
I to ju jest postp, prawda?...
Tak, szanowni pastwo - teraz trzeba si zabra za element istotny,
ktry potencjalnie, a nawet i nie potencjalnie, wywouje najwiksze
emocje. Czyli za nonik. Wczeniejsze, jak pokazywaem, mona do
spokojnie i racjonalnie zaprezentowa, nawet udao si do obecnego
momentu nie wywoa zamieszania. Sprbuj dalej i t drog.
Czy sprawa "nonika" jest zapaln - czy to gwna rnica dzielca
zbir opisywaczy wiata na zwolennikw telepatii oraz przeciwnikw?
Tak si wydaje. Ale nie powinna.
Co mam nadziej za chwil pastwo sami przyznacie.
Warto wyj tym razem od przeciwnikw, poniewa odnosz si w swym
sceptycyzmie, co najmniej w sceptycyzmie, do zasad fizyki, do tego,
co fizyka - jako nauka eksperymentalna - ustala w rodowisku. Bo w
tym momencie ma to znaczenie.
Oczywicie zwolennicy s przekonani, e taki poziom istnieje, maj
na to swoje doznania i relacje. Wszystko wiemy. Druga strona to ma
za nic i podwaa na caej linii. - Nie oceniam, stwierdzam fakt. To
na t chwil nie jest istotne, chodzi o warstw logiczn "zjawiska".
Czy "nonik", co by nim nie byo, istnieje a agodniej mwic, czy
moe by? Oczywicie z wszelkimi uwarunkowaniami, ktre sygna na
sobie i w sobie powinien zawiera, wyej to wyliczyem. - A tutaj i
ten jeszcze musz doda element utrudniajcy wiar w "telepati":
e taki sygna musi by po prostu silny. Inaczej przez oporne, wic
jako zapchane rodowisko si nie przebije - a chodzi o dystans, w
niektrych ujciach o ogromny dystans. A nasze gowy, co by o nich
tu nie mwi, nadajnikami s kiepskimi. Zwolennicy takiej komunikacji
musz ten fakt bra pod uwag, acz najczciej nie bior. Trzeba to
podkreli, niestety nie bior.
Tak, zagadnienie nonika, ktry bdzie przenosi tak zwany "sygna
telepatyczny", to sprawa istotna, wywoujca kontrowersje. Strona w
obron zaangaowana, zwolennicy twierdz, e taki nonik jest - dla
nich wynika to z samego faktu "istnienia" "telepatii". Przeciwnicy
powouj si na fizyczne badanie, ktre niczego takiego wykry nie
wykrywa. Konflikt? sprzeczno? niezgodno?
Niekoniecznie, szanowni pastwo. I sprbuj to uzasadni. Czy to w
ktr stron przechyli szal? Te niekoniecznie. - Rzeczywisto, i
to wbrew wielu, tak prosto si nie ukada.
Abstrakcyjne, logiczne ujcie wiata jest wartoci, jednak pojcia
trzeba jeszcze odnie i zastosowa w realu.
Czy zwolennicy "telepatii, szanowni pastwo, si myl? Warto zada
sobie takie pytanie, jako pierwsze na tym etapie. Nie.
Chwileczk, logicznie si nie myl. Prosz o spokj, ju wyjaniam.
I odnosz si do wczeniej powiedzianego. Od strony logicznej oraz
43

pojciowej, to w kadym ujciu poprawnie ustalona abstrakcja. Jest


nadajnik i odbiornik - no i jest nonik, ktry ten sygna, na rne
sposoby zakodowany sygna, przenosi. Od tej strony aden przeciwnik
pogldu o telepatii nie zaatakuje - bo nie moe.
Owszem, zgadzam si z pastwem, to teoria - wanie konstrukcja, w
ktrej jest cig przyczynowo-skutkowy, ktry jest bardzo poprawnie
przeprowadzony - w odniesieniu do caoci wiata i jego cech wrcz
w peni zgodny. Tylko e...
C, problem w tym, e realnie zdybanego faktu nonego nie ma, nikt
go nie pomierzy ani nie podaje sposobu, jak takiego, by moe do
przeomowego pomiaru dokona. I co, koniec dyskusji?
Ot nie, szanowni pastwo - mona nasz rozmow poprowadzi dalej,
mam nadziej, e bdzie to ciekawe.
Co - a zwaszcza: jak postrzegaj w wiecie, tak to okrel, osoby z
zaciciem "fizykalnym", po prostu fizycy? Mona dugo to okrela
i definiowa, chciabym zaproponowa najmniej kontrowersyjne tak
myl - podejcie. Ot fizycy, zawsze i wszdzie, widz, jako tam
rejestruj stan zbiorowy "czego". Znw bez definiowania, czym owo
"co" jest - to zagadnienie na inny, i to szeroki, referat. Dla tak
zdefiniowanego odbiorcy wiata zawsze w pomiarze jest dostpne co
zoonego. Czyli, prosz zauway, z tego wynika, e nie ma adnej
tak zwanej "czstki elementarnej", czego prostego. Kontrowersyjne
i budzi sprzeciw? Przyjmuj to do wiadomoci, ale... ale uwaam, i
mam na to dowody logiczne, inaczej si to dzia nie moe. Fizyka w
adnym badaniu nie ustala niczego prostego - z zasady nie moe. Tu
i teraz, i zawsze s tylko jaki tam wyrnialne zbiory "czego", w
jako tam ustalonym "stanie skupienia" (zbrylenia).
Skomplikowanie brzmi? To moe tak... W badaniu fizycznym mona si
posuwa w gr i w d - oczywicie ujmujc to umownie. Czyli i w
stron duych i bardzo wielkich faktw lub w d, do maych oraz
bardzo maych. Tylko e, prosz zwrci uwag, w obu kierunkach, i
to z zasady, nie ma wartoci skrajnych - to niemoliwe, eby si w
obserwacji fizyka one pojawiy. Niemoliwe. - Dlaczego, pan pyta. Z
takiego powodu, e brzegu zdarzenia, zawarty w tym zdarzeniu fakt i
byt poznajcy, on tego nie moe przeprowadzi. - To jest to synne i
mocne powiedzenie: kiedy jestem, mierci nie ma, kiedy mier jest
- mnie nie ma. Prawda?...
Prawda, szanowni pastwo. Tylko e z tego wanie wynika dalsze - i
to jako oczywisto. e badanie "od wewntrz", z pozycji zawsze w
rodku, e z takiego punktu mona w badaniu uzyska co najwyej, i
to zawsze, zoenie dozna; e mona pozna przedzia zjawisk e
mona si do granicy zblia, drobi elementy... ale jednostki uj
w pomiarze nie mona.
Mona poznawa stany skupienia, takie "grudki" czego, ale zawsze
ze wiadomoci, e to obudowane jest dalszym. Tak w gr, tak w
d rzeczywistoci. Mona to bada i bada, zblia si do granicy
ale teje si nie osignie, fizycznie nie ma na to szansy.
Po drugie, rwnie istotne, badanie fizyczne zawsze, zawsze zwizane
jest ze zmian w pomiarze, w dowolnie pojtym eksperymencie, nie
44

ma i by nie moe stanu bezruchu, zatrzymania, staoci - nie moe.


Bo bezruch jest niemierzalny, jest brzegiem zmiany i jako taki nie
wchodzi w obserwacj. - Std, nawiasem, takie kopoty fizykw oraz
kosmologw w opisie osobliwoci. Mona dy do brzegu - ale nigdy
go nie mona w badaniu doj, to sawetne zblianie si do granicy
i zwizane z tym efekty.
Zgoda na takie ujcie?... Dobrze, przyjmuj, e jest ograniczona i
warunkowa, ale jednak zgoda.
Tylko prosz zauway, co z tego w dalszym kroku wynika. - Skoro si
mona, na bazie logicznej, dopracowa koniecznego, ale ju ogldem
fizycznym niedostpnego zakresu - to nic nie stoi na przeszkodzie,
eby tam zamontowa, ustawi poziom nonika "telepatycznego", tak?
Ot to nie takie proste. Fakt, to samoistnie si nasuwa, ale to w
teje logicznej analizie tak banalnie proste nie jest. Co zreszt
nie jest na rk zwolennikom. Cho i przeciwnicy chyba te nie s
zadowoleni. Ale jeszcze pogadamy.
Dlaczego nie na rk? Poniewa, tak to mona tradycyjnie uj, dla
zwolennikw jest to jako niezwyczajny, by moe nawet "stykajcy"
si z "czym" zakres. To zreszt, tak nawiasem, jest gwny powd
niechci przeciwnikw - w tym "czym" upatruj dziwnoci telepatii
i podobnych "faktw". - A przecie, zwracam uwag, powyszy opis z
niezwyczajnoci "telepatii" robi bana, i to tym razem ju poziomu
fizycznego. Tak, fizycznego. Owszem, nie jest wykrywalny, ale nie
jest te "cudowny", to tylko inny stan skupienia czego. Co moe,
potencjalnie moe, gdyby byy takie przyrzdy i moliwoci - co si
moe podda teoretycznie badaniu. Nie podda si, to pado, ale nic
logicznie nie stoi na przeszkodzie.
I co dalej? Wniosek jest oczywisty: to fizyka. A raczej, stosuj w
tym przypadku zapis z du liter, to Fizyka. Zawsze-tylko Fizyka.
Nic innego. aden dziwny czy dziwaczny, a tym bardziej cudowny na
jaki sposb fakt. Po prostu bana.
Szanowni pastwo - prosz zwrci uwag na konsekwencje. I to w obu
obozach. Przecie kada ze stron pozostaje przy swoim ujciu, ale
zarazem inaczej si to ukada. Zwolennicy maj wszystko, co im si
w obrazie telepatii miecio, dosownie wszystko. Przecie ujcie
z "cudownoci" w tle, by moe dla kogo istotne, generalnie si
w tym nie musi mieci (jak kto chce, niech to pomieszcza) - jednak
dla wikszoci, jak wnosz, powysze opisywanie jest do przyjcia i
w peni zrozumiae.
Po drugie, rwnie przeciwnicy si w takim opisie odnajd - i to na
zasadzie dogbnej, tu nic nie jest sprzeczne z obrazem, ktry si
im co dnia pokazuje fizyk i na ktrej si opieraj. Zreszt nawet
z duymi skutkami praktycznymi.
Tak, ma pan racj, jest jeszcze sprawa weryfikacji. To oczywisty i
konieczny etap kadego badania i opisywania. - Fizyk powie, e jak w
eksperymencie nie ma elementu do bada, to adnego wniosku ustali
z badania nie mona. A jak zbada co, co z zasady poznane by nie
moe? No bo nie moe. - Owszem, jest Fizyk, to nie adna "duszna" i
podobnie nieobyczajna sprawa, ale zarazem nie podlega przebadaniu
45

na bazie i w obszarze fizyki. Czy to wyklucza dalsze postpowanie?


Niekoniecznie.
Znajduj si - jako fizyk - zawsze w rodku, to wyklucza badanie na
brzegu. Ale to nie oznacza, e jestem bez szans. I to w badaniu na
brzegu grnym, i na brzegu dolnym. Dlaczego? Poniewa mog tak moje
czyny ustawi, tak proces poprowadzi, e eksperyment, cho zawsze
wewntrzny, co mi o brzegu powie.
I przy okazji rwnie o mnie. A to ma ju swoj warto.
Czyli, szanowni pastwo, tak musz w nadprogowym, dostpnym sobie
zakresie wszystko poustawia - tak to poprowadzi, e kiedy badanie
signie, a raczej przejdzie przez brzeg, to "po drugiej stronie",
a wic jako wynik eksperymentu, co mi si pojawi. Bo zawsze si w
tak fizycznym badaniu co pojawi. I majc stan przed i po zakresie
brzegowym, porwnujc budow elementu przed zdarzeniem i po nim, w
takim zakresie mog ustali, co tam te musiao si zdarzy, aby to
si ze sob zgadzao. Pocztek znam, wynik znam, to niewiadoma jako
skryta jest tylko zagadk do ustalenia - a raczej zabudowania przez
abstrakcje pojciowe. Proste? Oczywicie. Przy pewnej wprawie to
zadanie logiczne jest proste. W kocu jeden plus jeden zawsze daje
na kocu dwa.
Mwic inaczej, i to kieruje do sceptykw, nie zakresu nonego tak
naprawd musz szuka, ale ukadu badawczego, ktry potwierdzi, a
moe wykluczy istnienie tego obszaru podprogowego, poniej odczytu
fizycznego. Kady wynik z takiego badania bdzie istotny, doda do
poznania co wicej, ale zawsze fizyczne. - Albo odrzuci, co rwnie
bdzie znaczcym ustaleniem.
Tak czy tak, szanowni pastwo, jestem przekonany, e warto nieco w
spraw si zaangaowa i potrudzi, poniewa przesunie to o kolejny
krok zrozumienie wiata. I o to w tym wszak chodzi.
Dzikuj, dzi to wszystko. Przechodzimy do pyta i dyskusji.

46

Kwantologia stosowana kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.8 Wszechwiat nie-skoczony.
Takie pytanko na pocztek i na rozgrzewk: czy wszechwiat jest, a
moe nie jest skoczony?
Ha, ciekawe, co? Koczy si to wszystko fizycznie obserwowane, czy
nie koczy? Zaczo si i si skoczy, czy jest zawsze, a tylko w
odwiecznych przemianach i lokalnych formach materialnych? Czy si
koczy realnie i fizycznie, jako jeden z wielu podobnych faktw w
materialnej formule a moe koczy si absolutnie, wic logicznie
(filozoficznie)?
To wok to jednostka bez wczeniejszej analogi i bez dopenienia
w przyszoci czy element w zbiorze?
Co, wane pytania, nieprawda? I none. Moe nie yciowo i tak na
co dzie, a tak si czek nad owym dylematem nie zastanawia, ale
w chwilach wolnych a istotnych, kiedy jeszcze nie zapada w gboki
sen lub kiedy siedzi w spokoju i popatruje w dal horyzontaln, to
si takie (i podobne) pytania cisn do wiadomoci, domagaj si
uwagi i analizowania - a nawet zmuszaj do jakiego tam dziaania.
A to w lokalnym przybytku kultowym, a to w bibliotecznym zbiorze,
gdzie rozum szuka odpowiedzi; a to w dywagacjach filozoficznie lub
fizycznie podbudowanych. W takich to rozmowach rodakw, z ktrych
niewiele wynika, ale s konieczne dla samooceny oraz zadowolenia z
ycia.
Pytanie wstpnie pomocnicze: czym jest i co to jest wszechwiat. Z
maej literki pisany, czyli wszystko, co jako tam daje si bada
przyrzdami lub zmysowo. I nie tylko do horyzontu, ale te dalej,
wszak to "dalsze" rwnie do tego zakresu przynaley, take musi
si w fizycznym procederze mieci oraz podlega liczbie w opisie.
Czy tak wyrniony, wyodrbniony z logicznie nieskoczonego terenu
"obiekt" jest skoczony?
Fakty. Tak wyznaczony zakres badawczy zmienia si, jest w cigym
ruchu i rozszerza si. Nawet w tempie narastajcym. Poprowadzona
wstecznie analiza (pomijajc, czy poprawnie) wykazuje, e by stan
i moment pocztkowy, w mityczny "punkt", z ktrego si to zaczo
(i poczo). Mimo przyrastania odlegoci midzy "wyspami" materii
i wzrastania dynamiki, cinienie wewntrzne nie spada. Czy chwilowo
i "za moment" si to zmieni, czy bdzie tak dugo, to obecnie nie
do ustalenia. - Itd.
Dalsze fakty mona mnoy, jednak powysze wystarcz, mona z nich
wysnu w miar sensowne wnioski. I warto si po nie schyli.
Znw pytanie: co w tym zbiorze jest faktem zasadniczym? Zmienno.
A wic ewolucja ukadu (nie definiujc, co to znaczy "ewolucja")
oraz drugi fakt, e jako obserwator zawieram si w takim procesie.
Pocztek i cinienie, cho istotne, na skrajnym poziomie analizy,
w ktrym dominuje logika, nie s konieczne - no, moe w kolejnych
47

krokach si przydadz.
Po pierwsze, co wynika z faktu postrzegania zmiany "od wewntrz",
z poziomu uczestnika? Odpowied: brak moliwoci stwierdzenia, e
istnieje brzeg owej zmiany. A w konsekwencji, jako oczywista oraz
logiczna konstatacja, e tak postrzegany proces nie ma koca. To w
takiej obserwacji konieczno. - Widz-doznaj zmian, jednak bez
momentu pocztkowego i kocowego, dlatego musz j zdefiniowa w
formule nieskoczonej. I nie ma odwoania od tego.
Podkrelam: obserwator, zawierajc si w zmianie, nie moe dojrze
i stwierdzi, e ta zmiana miaa pocztek i e si skoczy. Tego w
osobistym, indywidualnym i fizycznym badaniu nigdy nie ustali. W
takim postrzeganiu tych zakresw zmiany po prostu nie ma.
Po drugie przykad, analogia, ktra to podejcie wyjania, ale i
uzasadnia.
Mona do zobrazowania przyj dowolny przebieg, jednak ja bior od
zawsze znany: ucznik strzela do tarczy. Banalnie prosty zestaw i
prosty opis. Pozornie prosty.
Jest osoba, ucznik na pozycji strzeleckiej, jest strzaa, ktra z
uku zostaje uwolniona i przemieszcza si w czasoprzestrzeni. No i
jest tarcza, cel, do ktrego zmierza. adne inne elementy nie s w
tym dowiadczeniu wane, adne ograniczenia fizyczne i warunki, to
zbdny balast logiczny i zaciemniajcy.
Pytanie: jak mog, z jakich pozycji mog opisywa eksperyment? - Z
dwu, co najmniej z dwu i to wystarczy. Ograniczenie do jednego z
punktw obserwacji prowadzi do nieporozumie, wielo rwnie. Dwa
to jest stan optymalny.
Jakie to punkty? Wewntrzny, czyli tosamy z przemieszczajc si
strza oraz zewntrzny. Jeden obserwator jest ow "strza" i
kieruje si w stron celu (brzegu), drugi rejestruje zmian w jej
wszelkich momentach, czyli wraz z punktem pocztkowym i kocowym
z momentem "spuszczenia z ciciwy" oraz "wbiciem w tarcz". Zgoda,
wyglda znajomo i banalnie jednak banalne nie jest. A prostackie
tym bardziej nie.
Co postrzega, co ustala obserwator i jednoczenie uczestnik zmiany
tu w postaci leccej "strzay"?
Istotne: ustali zmian. Odnoszc do zewntrznego wobec niego stanu
i obserwujc, e si zmieniaj, wyprowadzi z tego wniosek, e sam
wobec innych faktw te si zmienia. Ale, po drugie i waniejsze,
nie moe ustali, e mia pocztek i e bdzie koniec jego ruchu.
Dlaczego? Poniewa to nie wchodzi w zakres jego obserwacji. Czy na
pewno nie wchodzi? Przecie to ustalenie jest obecne w yciorysie
kadego wiadomego obywatela wiata, wie, e zaistnia i wie, e w
pewnej odlegoci od chwili "teraz" si skoczy. Skd i dlaczego u
niego taka wiedza?
Co ustala osobnik w trakcie zmiany (lecca strzaa)? e zblia si
do "tarczy". Mierzy, jako tam mierzy odlego do brzegu, ktry w
jego obserwacji jest "faktem na horyzoncie". Ale kadorazowo, jak
przeprowadza pomiar, ustala pewn warto czasu-i-przestrzeni do
pokonania. Na przykad rozpoczyna pomiary "w punkcie rodkowym", w
tej chwili uzyska moliwoci takiego dziaania. Co ustali? e ma
48

do pokonania jeszcze odcinek rwny poowie caego, teoretycznie w


zliczaniu ustalonego zakresu. Po kolejnym pomiarze ustali np., e
znw ma przed sob poow odcinka (lub podobnie). I tak w kadym z
przeprowadzanych ustale. - Zawsze, zawsze jego tosamy ze zmian,
w ktrej uczestniczy, pomiar - ten pomiar wykae, e si zblia do
"tarczy", ale z zasady, z samej zasady uczestniczenia w procesie,
tej granicznej wartoci nie osignie. Nigdy. Zblia si do granicy
i dy do niej, ale cigle ma przed sob w obserwacji jaki zakres
wydarze dy do brzegu, ale nigdy go nie osignie.
Podkrelam: obserwator-uczestnik zmiany nie moe opisa, dozna i
opisa brzegu tej zmiany. Poniewa to s fakty spoza. Spoza jego
badania (ycia). Warunkuj jego istnienie, lecz nie s poznawalne,
i to nigdy.
Z jego, wewntrz-zmiennej perspektywy, narodziny i mier s ju
"zdarzeniem" meta-fizycznym, poza-fizycznym, s zakresem, ktrego
w badaniu-istnieniu nie ma. I nie moe by. - Bo kiedy jestem, nie
ma mierci, kiedy jest mier, to mnie nie ma.
Mwic inaczej dla takiego "leccego" do brzegu obserwatora, w
jego obserwacji i doznaniach, to, co uznaje za swoje istnienie, to
jest proces nie-skoczony, si nie koczy.
Zmiana, ktra oznacza istnienie, dla obserwatora si nie koczy.
Dobrze, ale przecie byt wiadomy swojego istnienia oraz wiata na
okoo, taki kto wie, e "za chwilk" dziejow si skoczy e w
ramach tego wszystkiego "ciut" wczeniej si pojawi, troch moe
si zabawi obserwacj i uczestniczeniem, jednak za kolejn chwil
osignie cel, "wbije" si w tarcz. Sprzeczno? Skd taka wiedza?
Drugi punkt obserwacyjny to wiedza obserwatora umieszczonego na
zewntrz w stosunku do postrzeganej-doznawanej zmiany, to ujcie w
innym ukadzie odniesienia.
Co postrzega i ustala obserwator umieszczony na zewntrz wobec tu
analizowanego "lotu strzay"? Widzi pocztek, rodek i koniec w
caoci wyznacza zakres, ktry dookrela pierwszego obserwatora. A
wic ustala, e proces trwa tyle a tyle, na takim a takim odcinku
- i e ju go nie ma. Trwao chwilk i si skoczyo.
Istotne, ten sam proces, ktry dla pierwszego bytu jest zdarzeniem
nie-skoczonym, dla drugiego to zdarzenie mgnieniowe, "strzaa" w
tarczy znalaza si byskawicznie, to "iskierka", ktra rozbysa
i zgasa. Zalenie od umieszczenia punktu obserwacji i zalenie od
ukadu odniesienia, ten sam fakt jawi si raz jako nieskoczony, a
raz jako skoczony. I nie ma midzy tymi ujciami sprzecznoci. I
oba musz by uwzgldnione, jeeli chc opisa zjawisko.
Nie jeden punkt obserwacji, ale zawsze dwa, to jest warunek opisu
i poprawnego zrozumienia.
Tak naprawd kady obserwator, a wiadomy w szczeglnoci, to s
dwa ujcia, dwa punkty rejestracji wewntrzny i zewntrzny, i to
jako konieczno.
Bo skd obserwator-uczestnik zmiany wie, e si skoczy? Postrzega
w otoczeniu inne byty, innych obserwatorw-uczestnikw zmiany, ma
wiedz, e s to byty jako do niego podobne, postrzega powstanie
takiej innej zmiany, rejestruje jej yciowe perypetie i ustala w
pewnej chwili jej koniec. I na tej podstawie, jako obserwator-byt
49

zewntrzny, zwrotnie wyciga wniosek, e sam, jako podobny, take


si skoczy. Tylko e to jest dziaanie spoza-zmiany, to zawsze i
wycznie hipoteza, ktrej nigdy nie zweryfikuje. Praktycznie jest
pewien, e czeka go kres ("cel"), wszystko na to wskazuje, jednak
osobicie nie ustali, e ju nie istnieje - to domena wycznie i
tylko innego obserwatora. To zakres meta-fizyczny.
Kiedy opisuj zmian i uczestnicz w niej, jestem fizykiem kiedy
opis dotyczy innej zmiany, zewntrznej wobec mnie, jestem logikiem
i filozofem. Realnie tym i tym, niekiedy nie zdajc sobie sprawy,
e zmieniam punkt obserwacji. e prowadzi to do nieporozumie, e
skutkuje bdnym ujciem? C, prawda.
Jak powysze ma si do wszechwiata? Wprost i detalicznie.
Przecie, jako fizyk, jestem obserwatorem-uczestnikiem zachodzcej
zmiany i na zawsze, na zawsze si w niej bd zawiera. Przecie
nie ma adnej szansy wydoby si z ciaa, z wszechwiata, z fizyki
jako takiej zmiana w trakcie zachodzenia to ja. - Wobec bytw mi
bliskich mog ustawi si na pozycji zewntrznej i wynik "pomiaru"
przenie, przeskalowa na siebie, wobec "wszechwiata" nigdy tego
nie przeprowadz, nigdy poza ten eksperyment nie wyjd (nawet si
znajdujc poza wszechwiatem w nim si zawieram). Ale czy skazuje
to mnie na wieczyst niewiedz? Ale skd!
I pytanie: dlaczego? Bo mog ustali, a raczej zbudowa hipotez w
stosunku do obserwowanej zmiany. Fizycznie nigdy si nie znajd w
obszarze zewntrznym ale logicznie (filozoficznie) to adna tam
trudno, bya po wielokro przeprowadzana. A, tak po prawdzie, to
kady byt tak czyni, kiedy ustala hierarchi w tym wszystkim. - A
czyni to, eby mu si zgadzao, od najmniejszego po najwiksze; to
po prostu yciowa konieczno, trzeba si jako w tym chaosie i na
bieco rozezna, eby nie pobdzi.
Czyli, eby stwierdzi, czy wszechwiat jest skoczony, czy nie
wystarczy ustali regu, rytm zmiany, ktra odpowiada za to, co w
okolicy mog zaobserwowa. Proste.
Przy czym, odpowiadajc wprost na wstpnie sygnalizowane dylematy
trzeba powiedzie, e obie moliwoci s stwierdzeniem poprawnym:
jest wszechwiat nie-skoczonym i skoczonym, i to jednoczenie. W
mojej wewntrznej obserwacji musz go okreli jako proces, ktry
si nie zacz i nie skoczy ale w ujciu zewntrznym, poniewa
jest w nim zmiana, musz opisa go jako fakt z brzegami. Czyli e
jego kres "za moment" nastanie. Ja tego nie doczekam, ale w skali
kosmicznej nieskoczonoci to rzeczywicie bdzie za moment.
A co dalej? Skoro wszechwiat to stan-obiekt skoczony, to co jest
w dalszym "zakresie"?
A, to ju bajka z innego rozdziau. I na inn okazj.

50

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.9 - NIC, fundament.
Ja tam, wiecie, z nauk obeznany jestem, raz nawet takiego jednego
profesora telewizyjnego widziaem. Nie, nie zagadaem, daleko by,
ale widziaem, potwierdzam. - Dla mnie, znacie mnie, nie ma tematw
zbdnych, yciowo pokrconych, takich do schowania, bo nie wiadomo
jak je podej. Nic z tego, wiecie, jak si czego chwyc, to tak w
cao pjd, do ostatniego.
No i niedawno tak mi przyszo, czujecie. Pno byo, do nocnego to
nie ma co i, bo zanim czowiek obrci, to wytrzewieje. Wic si
do babci wybraem - tak po znajomoci pogada chciaem.
Pukam, co si ruszyo, drzwi otworzya. Pytam grzecznie, ale sysz,
e nie ma, e zero, e nic. Sami rozumiecie, godzina ciemna, w duszy
tak cinie, e jasna i ciasna, a tu czowiek potrzebujcy syszy, e
w caoci nic i nic. Ech.
Nie powiem, nerwy mi si nieco napiy, odsuwam wic babci na kilka
metrw od drzwi i sprawdzam. Sprawdzam - i wychodzi, e faktycznie
nigdzie nic. Zajrz tu i w miejsce wiadome - i w kadym zaktku nic.
Takie zupene, wyschnite na wir nic. A si od tego nic czowiekowi
w jestestwie przewraca. eby to.
Co byo robi, czujecie, wracam do siebie i si w cian wpatruj,
bo co mi pozostao, prawda? Czowieka a tak - tak, rozumiecie, e
si skrcam - czujecie? A tu godzina jeszcze nie kowa, jeszcze w
mzgowiu myli si pdem snuj z tej na drug stron - sowem, si
dla ukojenia czym musiaem zainteresowa. Nie dao si inaczej. A
czym po nocy czowiek spragniony moe si zaj, pomylcie. - Tak i
nie inaczej, takim "niczym" trzeba si byo zaj.
NIC zaczem przenika - w temat ostateczny, mona powiedzie, si
wgryzem. Bo co byo robi, sami rozumiecie.
A te "nic", wiecie, to sprawa zakrcona, tematycznie niezwyczajna.
Sowem, wpatrywaem si w to cienne nic i a mnie dreszcze takie,
rozumiecie, przenikay do ostatniej komrki - kropelki potne sobie
wyhodowaem w tym przenikaniu mylowym.
Bo to, widzicie, widzi czowiek pustk nacienn - a przecie to po
adnemu pustka nie jest. W takim to zakamarku wiata, na albo w tej
ciennej paskoci, to a si gotuje, a skwierczy od zjawisk; to z
tej w tamt stron si przesuwa, przerzuca, gsto i rnie ukada w
tym swoim szalonym przeksztacaniu.
Tak, nie zerkajcie wy na mnie tak dziwnie - to prawda. Przecie to
ciana, powiecie, przecie to pustka wizyjna, tu nic si nie dzieje
- moe ta pajczyna sobie gdzie powiewa, powiecie. A to prawd nie
jest i jeszcze bardziej nie jest. To mnogo ycia si wszelakiego tu
i wszdzie kotuje, wzajemnie w pragnieniu zjada, zasadzki na siebie
szykuje. - Sowem, rozumiecie, to a drga w tej swojej warstwie, to
si cigle i nieustannie w ewolucyjnym pdzie przepoczwarza. Jak t
51

pustk na cianie zgbi jakim tam przyrzdem powikszajcym, to


si cae i jeszcze wiksze rodowisko pokae, tu adnej pustki nie
ma i nigdy nie byo, tu adnego nawet tyci wolnego kawaka si nie
znajdzie. A to si naocznie niby takie puste prezentuje, widzicie.
Tylko e, rozumiecie, ten yciowy zakres to jedynie powierzchnia i
najmniej wane zagadnienie, nicoci prawdziwej mocno w dole trzeba
szuka - i to bardzo mocno w dole.
Sidzie sobie jaki fizyk czy inny eksperymentator zapalony w swej
naukowoci, no i powie, e on tego niczego dojdzie. A figa z makiem
pasternakiem, nie dojdzie. Wypompuje, dajmy na to, cae powietrze
z rurki czy baki, i co, pustki si dopracowa - to ssanie tak si
w czelu wiata wessao, co? A nie, to tak nie idzie. Niby rurka
z powietrza wyczyszczona, ostatni atom odessany, a w rodku cao
widoczna doskonale - szczegy mona bezproblemowo sobie oglda i
podziwia tykanie zegarka.
Co w tym dziwacznego, spytacie, wida to wida, jego tam ma. I tu
wy si mylicie. To, e wida, to informacj ze sob cignie, tak z
wanych. - e, rozumiecie, nawet cakowicie z atomw odessane ma w
sobie jeszcze co, co te wizyjne obrazki przenosi. e pustka - ale
nie pustka - e atomowe pustkowie, ale nie pustkowie, rozumiecie?
I jest zagwozdka, taka interpretacyjna, taka mylowa. Skoro pustka
i nico, to co tam siedzi i pokazywanie umoliwia - no, co?
Powiecie, e trzeba dalej zasysanie przeprowadza, podczy jak
tam pompk, czy metod usta usta - i e wycign to, co tam siedzi,
i to widzenie zniknie.
I tu was, koledzy, w zawstydzenie mylowe wprowadz, to zupenie w
sobie niemoliwe. A tak, koledzy, niemoliwe. Co by tam nie robi,
co by nie zasysa jak tam metodologi, nie da si, absolutnie nie
wycignie si tego czego, co ewidentnie tam si lokuje, nijak nie
da si wyprowadzi takiego z rzeczywistoci, rozumiecie?
Powiecie, e to taka nasza ludzka i przyrzdowa uomno, e jakby
tak i tam gdzie - to, e si da. A nie, nie da si, koledzy. Ani w
tym tu miejscu, ani w adnym innym punkcie wszechwiatowej zmiany
i ewolucyjnej zawieruchy energetycznej. Nie da si, wszdzie si w
tym wszystkim taka jaka faszywa pustka urzeczywistnia i nasz t
rzeczywisto nadprogow warunkuje.
I co? Co uwaacie? Jak wida w waszym mniemaniu taki pusty-niepusty
i nicociowy dziw?
Powiecie, e to zapewne co by musi, e inne fizyka wyklucza, a ju
rozumno w szczeglnoci - e skoro si dzieje, to znaczy, e nie
zero pustki, ale e fakt fizycznie namacalny to jest. I generalnie
wy bdziecie mieli racje, koledzy, to musi by jakie co. Przecie
pustka w sobie czy na sobie niczego nie przenosi, niczego si zero
w sobie nie dopracuje - pustota to pustota.
Ale skoro jest, to jest. A to dalej oznacza, e musi namierzalne i
badalne by. - Niby musi, a nie jest, koledzy, adnym sposobem si
w badaniu nie pokazuje. I co?
Wy w takiej to chwili powiecie, e skoro tego zmierzy adnym si
52

sposobem nie daje - to co to oznacza. I jest, trafiony, zatopiony.


Tak to idzie, koledzy. To mwi, e jest poziom wiata, ktrego si
fizycznie i przyrzdami zbada nie da, e to niemoliwe. Ale nie z
jakiej takiej tam pokrtnej faktografii to wywodzc, e dziwaczne
i nieobyczajne logicznie - ale dlatego, koledzy, e tego eksperyment
sign nie moe. e jest granica dla fizyka w badaniu wiata, e
jest najmniejsze z najmniejszych, ktre jeszcze moe tkn swoimi
patrzakami - ale to nie oznacza, e to ju logicznie najmniejsze z
najmniejszych, rozumiecie? Fizyk swoje bada i bada, jednak dochodzi
granicy, ktrej nie przeskoczy. Bo skadniki niej lece przyrzd
jego buduj - w taki, dajmy na to, foton si skadaj. Fizyk foton
wykorzystuje, ale skadowych tej zbiorowoci nie signie. Korzysta
z fotonowego faktu, jako jedynki poznania, tylko e ta jedynka si
kadorazowo buduje - i buduje duo szybciej od tego, co fizyk moe
w swoim pomiarze pozyska.
Zapatrzy si taki fizyk w dal, gwiazd dalek sobie podejrzy w jej
yciu intymnie zaprzeszym, niby nic w tym ciekawego, bana kadej
istocie patrzakowej dostpny. A nie, widzicie, to podpowiada, e w
kadym kierunku wszechwiatowej pustki si co znajduje, e to jeno
w naszym fizycznym widzeniu pustka, a rzeczywisto jest taka, e to
zapenione do ostatniego punktu. e wida pustk - a to ciana. To
zapeniona po brzegi zmienna energetycznie rzeczywisto.
I e si w tej rzeczywistoci wszystko miesza - i e jest graniczna
warto prdkoci przemieszczania si.
Powiecie na to, e to moe i ciekawe, ale co to do wiecznoci? Co po
tej informacji, to takie odlege - i w ogle.
A z tego, widzicie, istota zrozumienia wiata pynie - oraz pustki.
Jaka, spytacie. A taka, e to to, e to, co niewidoczne, e takie
jest najwaniejsze w zrozumieniu wszechwiata. Jeszcze nie pustki,
to w kolejnym kroku przyjdzie si zrobi, ale wszechwiata. Skoro
to wszystko zapenione po ostatnie miejsce, to znaczy, e widoczne
jako tam fizycznym przyrzdem, e tylko wystajce z otchani nad
powierzchni byle jakie co - e to czubek gry, ktrej wikszo
znajduje si podprogowo, poniej linii widocznoci. - My sobie jak
cian atomow widzimy, co badamy, jaki element uznajemy za fakt
i jednostk, a to, widzicie, tylko czubek gry lodowej, podstaw i
fundamentem siga tej faszywej pustki, z niej wystaje. A te e to
ta faszywa pustka, jak dobrze policzy, to wikszo z caoci, e
widocznego tylko cztery procenty, a reszta ciemna i nieobeznana po
detalach. Rozumiecie?
Taki fizyk powie sobie, e atom, e takie co na ten przykad, e to
rozciga si od tego miejsca do tego - i e dalej to ju co innego
i niepowizanego. I prawda, on w swoim badaniu jest w prawie, w jego
pomiarze chodzi o ten atomowy drobiazg, wszystko piknie, naukowo to
si zgadza. Tylko e, koledzy, to fasz, w takim badaniu po caoci
fasz si gromadzi.
Zgoda, fizyk niczego wicej nie moe w swoim dziaaniu zdyba - ale
logicznie to dalece nie wszystko. Dalece nie wszystko. To wyrnienie
ma sens, jednak w to, w otoczenie musi by odniesione. Po to, eby
mona to byo przewietli, a w kroku nastpnym zrozumie. Wszak taki
"atom" to niby cao, ale bez dopenienia w postaci ta i podpoziomu
53

procesw, bez tego zupenie nie wiadomo z czego wynika oraz dlaczego
tak. Fizyk wyrnia "obiekt" do badania, ale to niewielka czstka z
faktycznej caoci - fizyk widzi kawaek, a reszt uznaje za pustk
i odrbno wobec wyrnionego, tylko e wanie owo odrzucone jest
warunkiem istnienia faktu. "Pustka" jest dopenieniem - absolutnie
koniecznym dopenieniem do obserwowanego.
To nie pustka, nawet i nie faszywa pustka - to gwny i zasadniczy
element rozumowania. Trzeba zmieni punkt widzenia. To, co widoczne,
uzna za dodatek, za "fenomen" - a gwn tre badania przenie na
to, co wydaje si nieistotne, dopeniajce - na to. Czyli na pustk.
Bo to pustka, NIC jest "faktem" najwaniejszym w tym wszystkim.
To pustka, koledzy, jest w centrum zrozumienia wiata.
Powiecie, e odlot, e mnie ponioso - e to przecie "co" jest w
tym wszystkim najwaniejsze i e przyroda nie znosi prni. Take
si w argument zaopatrzycie, e to najdziwniejsze jest, e owo co
istnieje - bo niczego dziwnego nie ma w takim obrazku, e jedynie
jest pustka. Sowem, dla was znw to, co wida, to, co jest - czyli
"co" - to okazuje si najwaniejsze. I znw popeniacie zasadniczy,
na najbardziej fundamentalnym poziomie analizy bd. Dla was dziwne
i niepojte, a do granic rozumnoci, a nawet poza rozumno, jest
istnienie w wiecie "co" - bo co to wszystko, co mona dotkn i
z czego si skadamy.
A ja wam, koledzy, mwi na koniec, e to najbardziej zasadniczy z
bdw, jaki popeniacie - e nie banalne "co" jest wane, tak do
fundamentw wane, ale to pogardzane przez was "NIC". To pustka w
tym wszystkim Kosmicznym jest najwaniejsza, to na pustce wszystko
stoi i w pustce si dzieje, koledzy. Rozumiecie?
Fakt i prawda, "CO" wesp z "NIC" skada si na Kosmos, ruch co
w nieskoczonej pustce jest warunkiem tworzenia si wszystkiego ale to nie o tym teraz mowa, tu chodzi o zasadniczy fakt logiczny,
o graniczny zakres pojmowania. I na tym dnie wszystkiego to "NIC",
to pustka jest najwaniejsza - to znajduje si w centrum dowodu na
rzeczywisto.
Nie "CO", ale "NIC" jest sednem.
Powiecie, e nie tak, e si myl, e CO jest gwne. - Ot nie,
koledzy, ot nie.
Ostateczn granic logiki s "CO" i "NIC", oraz ruch. Prawda? No,
prawda. Dalej posun si w analizowaniu wszystkiego nie sposb, i
to nigdy. Jeden i zero, energia i prnia, co i nic, to pojcia z
samego dna - albo gry, jak kto woli. Tylko, widzicie, "CO", wic
Fizycznie namacalny stan, to mona podzieli, pokawakowa, jakie
"jedynki" w tym wyznaczy - ale "NIC" jest jedno i jedyne. I nie ma
kresu - "NIC" jest nieskoczone z samej swojej nicoci. CO moe mie
rne stany zbiegnicia, moe by rnie ciskane - wszechwiat albo
atom, jak kto lubi; to stan skupienia wyznacza zbir i to jak taki
zbir mona postrzega. Ale "niczego" adnym sposobem si nie uchwyci
- cho jest absolutnie koniecznym dopenieniem dla rozumu w analizie
rzeczywistoci. Bez zera nie ma matematyki, bez NIC nie ma Kosmosu i
ewolucji na kadym poziomie - NIC to fundament w myleniu, ktrego
adnym innym nie mona zastpi.
54

Ale nie tylko na tym zasadza si gwna wano NIC, to dopiero do


wanego wstp.
Ot, podejdzie do was jaki osobnik, ktry co tam sobie yciowo na
temat wiata wyznaje, jego przyrodzone prawo. No i on wam dowodzi,
e jest jeszcze co ponad, jego prawo. - I jak takiemu wyjani, e
to wszystko Fizyka, e policzalne i zrozumiae - jak? A tak, e da
mu do przemylenia ze sob zagadnienie: jak dalej co wcisn, dalej
ni nieskoczono. Albo, to dla mocno zatwardziaych w dowodzeniu
wyszoci czego-tam nad Fizyk, niech powiedz, co zamiast NIC, co
w rozumowaniu umieci zamiast nicoci.
CO, wiadomo, zanegowa prosto, i od zawsze to byo robione. Prosto
i atwo si to robi w pomyliwaniu, bo przecie logicznie w zapasie
jest to wielce usune NIC. Wic mona sobie tam mwi, e odejmujc
CO z rzeczywistoci - e na kocu bdzie NIC. I jest peny komfort
w analizie, i cao si piknie komponuje.
Ale jak odrzuci NIC, to co zostaje? Jak zanegowa NIC?
Nie, koledzy, to nie zabawa pojciami. To nie logiczne igraszki ku
uciesze szarych komrek pn nocn por i z rozumem na godzie to fundament zagadnienia.
Jeeli sprbowa, a to przecie mona zrobi, sprbowa zanegowa
NIC, to co bdzie? - Przecie w takim dziaaniu neguje si logik w
caoci, wszelkie sposoby postpowania, ktre wyznaczaj to, jak w
wiecie si poruszamy i jak o nim mylimy. CO, powtarzam, mona w
przypywie zego humoru wyrzuci, cho przy okazji swoje istnienie
te si neguje - ale NIC pozostaje ostatecznym "faktem" analizy, i
adnym ju sposobem nie poddaje si usuniciu.
Opok, fundamentem w logicznym pojmowaniu rzeczywistoci, czyli Tego
Wszystkiego, okazuje si NIC, nico - tego ruszy z posad ju nie
mona. NIC to ostateczny punkt oparcia do poruszenia caoci. A do
nieskoczonoci i po wieczno.
Co, koledzy, cechuje, znakuje prost? Oczywicie zero, czyli nic.
A czym jest to zero, a raczej kim? Oczywicie. To my - kady z nas
to takie zero w/na tej prostej. To, co byo wczeniej, to "minus" z
przeszoci, a "plus" to przyszo. To nasza pozycja definiuje t
prost - nasz jako zbiorowoci, ale i nasz jako jednostki. I to
nasze mylenie dookrela t prost - to nasze "zerowe mylenie" i
nasze na pustce oparte dziaanie charakteryzuje wszystko. Nie ma w
wiecie innego tak istotnego miejsca.
Tak, my to mylca pustka - my to mylce zero. - Jednostki tworz
fakty, ale to zera tworz histori.

55

You might also like