You are on page 1of 66

JANUSZ OZOWSKI

KWANTOLOGIA STOSOWANA

10

opowiastki filozoficzno-fizyczne
dla dzieci duych i maych

copyright 2016 by Janusz ozowski


wszelkie prawa zastrzeone
ISBN 978-83-942582-7-6

ja.lozowski@gmail.com

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.1 - uwaga!, To.
Pewnie wiecie, a jeeli nie wiecie, to wam mwi, e najwaniejsze
- takie najwaniejsze z najwaniejszych w obserwacji jest to. Nie
adna tam jaka faktograficzna jednostka obserwacyjna, nie aden tam
lokalny atom czy wszechwiatowy element czsteczkowy (albo nawet i
zbiorowy), ale to to - czyli dopenienie do tej obserwacji jest w
swojej istotnoci gwne.
Tak, nie zerkajcie wy na mnie dziwnie, to prawda sama swoj gbi
prawdziwa. To to, pozornie nic istotnego i zbdnego w postrzeganiu,
to jest centralnym elementem poznawania oraz dziaania - tak ju po
caoci dziaania.
Przecie, wecie sobie pod uwag - jest takowe pytanie na wstpnym
etapie tego zastanawiania si: dlaczego co wida? I co to znaczy,
e wida?
Niby nic was nie zaskakuje, niby temat znacie. I ju pacholciem w
szkole wiata bdc rozebralicie to na czynniki pierwsze i tako
temu elementarnie podobne - czyli na takie tam, eby to!, elektrony
czy inne fotony. I jest jasno, i jest widoczno po daleki wiata
horyzont. A nawet dalej.
I spokojna wasza ysiejca albo rozczochrana.
A ja wam na to powiem w zapamitaniu, w takim gbokim analitycznym
precyzowaniu otoczenia na kadym jego poziomie, e si mylicie, e
w waszym ujciu tematyki obserwacyjnej brak wanie tego ta - tej
najwaniejszej skadowej wszelkiego wyrnienia. I mylenia, co z
si wielk wam poddaj pod rozwag, bo przecie i wasze pomylunki
wszelakie dlatego w tyme wiecie si sprawuj, e odniesieniem jest
to.
Nie inaczej - wy moje dopenienia zmysowo realne i wirtualne - nie
inaczej, tylko to musi si znale w centrum analizowania.
Fakty niech tam sobie i bd, fakty dawno ju zostay ponazywane, a
nawet w lokalnych zakamarkach wszechwiata obmacane, ale teraz czas
przychodzi, co by z ta wanie owo to wydoby i na pierwsz lini
je rzuci - na scen pchn oraz owietli logicznym promieniem. Po
co? eby zrozumie.
Tak to idzie, tak to musi teraz i - bez tego kroku ani rusz.
Ja swoje, wy swoje, niech to. Ta za nic pod uwag bra nie chcecie
i krzywicie si, i machacie rczkami na nieistotne waszym zdaniem
(tak po caoci idc) to - ech, wy.
To ja wam na to teraz z grubego argumentu wypal, o wzmiankowan tam
powyej moliwo widzenia zahacz. Jak to jest, pytam si was, e
wy sobie otoczenie ogldacie, taki i owaki fakt fizyczny mierzycie
lub tylko w zadziwieniu czy tam zachwycie podziwiacie? - Dlaczego i
jak, i czemu takie patrzakowe eksperymenta s moliwe?
Co, nie wiecie - to ja wam powiem. - Bo jest to, ono to widzenie w
kadym kierunku umoliwia.
2

Wy sobie jaki tam konkret w otoczeniu wyrnicie - i go badacie w


dowolny te sposb. I co, to tak prosto wyglda? - tylko fakt i nic
poza tym wanego? Zastanwcie si, czy ten postrzegany konkret to
ju wszystko, tak po caoci wszystko?
Nie, drodzy wy moi - nie i nie, to dalece nie wszystko. A nawet tak
zupenie mao.
Bo najwaniejsze w tym waszym spojrzeniu jest to, czego nawet nie
dostrzegacie, czego nie uwzgldniacie - to, zakres do wyrnionego
dopeniajcy. Dlatego co wida, czyli e jest fakt, e istnieje do
niego dodatek, owe to - po prostu rne od niego otoczenie. Wida
konkret i dla was to ju wszystko, jednostka oraz cao (i niczego
wicej nie potrzebujecie do analizy) - a to bd w ocenie. Powany
bd.
Bo dlatego moecie to "co" pomierzy, dlatego moecie owo "co" do
czego innego odnosi - dlatego moecie taki czyn badawczy wykona,
e jest wzmiankowane i konieczne to. Jego, podkrelam, pozornie w
tym dziaaniu i eksperymencie nie ma, dla was liczy si tylko owo
widoczne, na nim skupiacie swoj uwag w peni - ale moecie tak w
zapamitaniu czyni, poniewa jest do wyrnionego stan ta, wasze
obserwacyjne akty s dlatego moliwe, e jest pozornie zbdne, tak
po caoci w waszym badaniu niepotrzebne to.
Wy sobie gr, kamie czy osobnika rejestrujecie, ale to w caoci
mao - zupena mao wobec tego, co si na taki fakt po caoci
gromadzi.
Wy sobie, kochani fizyczni i do fizyki wszystko sprowadzajcy, taki
jaki element w wiecie ustalacie - ale to, po prawdzie, na chwil
z ta wyrosy ponad poziom badania fakt, tylko ciut si pokaza - a
dla was to ju wszystko, niczego wicej nie dostrzegacie - i nawet
niczego wicej nie chcecie dostrzega - i nawet to "wicej", czyli
to, za zbdny, odrbny, niepotrzebny i komplikujcy poznawanie te
po caoci fakt uznajecie. I to wasz najwikszy bd.
To wasze, wy moi eksperymentatorzy, zawsze chwilowe i mgnieniowe w
sobie wyrnienie w jednostk - to wasza rzeczywisto oraz wszystko
doznawane i poznawane - wszystko, czym dysponujecie i wszystko czym
si zajmujecie. Ale to dalece nie wszystko.
Zafiksowalicie si na jaskrawo widocznym obrazie, a szare lub ciemne
to pomijacie w spojrzeniu - badacie tre sygnau, a dopeniajc
"cisz" renormalizujecie z ujcia lub traktujecie za szum i chaos.
Dlatego nie dziwcie si, e wasze spojrzenie okazuje si nieostre,
spnione, powierzchniowe - poniewa to badanie, poniewa to sposb
prowadzenia pomiarw (postrzeganie) jest powodem takiego "widzenia"
wiata. Dlatego gubicie si w tak budowanym szkicu rzeczywistoci,
dlatego musicie losowo wprowadza do przelicze, dlatego wszystko
ze wszystkim wam si czy, a wyjcia nie wida.
A dlatego tak si dzieje, e to wasze uomne, niepene, odrzucajce
to spojrzenie w uudnym kierunku was prowadzi. Ju wiecie, e co
jest nie tak, szukacie drogi wyjcia, jednak nie wiecie, gdzie si
skierowa. I to jest wasz problem, nie wiata w jego zmianie. Wida
wszystko, prawda, ale to daleko nie wszystko.
3

eby wasze skoatane - lub uwizione w abstrakcjach - spojrzenie na


otoczenie wyprostowa, eby nakierowa w kierunku logiki i ta, ja
w wasz stron przykadem rzuc, natur si w jej biologicznym ju
zakresie podepr. - Czyli, tak przykadowo to biorc, grzybem si w
tej analizie posu.
Ot, idzie sobie jaki tam osobowy byt, co to si ju z ta pocz i
na wszelkie sposoby wyrni, idzie borem, lasem czy polem - i tak
widzi, e z gruntu wystaje sobie grzybiasta okoliczno, ronie to i
soki z gruntu zasysa na znanej biologom zasadzie, suy okolicznym
yjtkom za schronienie, a czasem nawet i daje si skonsumowa - i
wspaniale, i dobrze.
I co w tym takiego ciekawego - jak to si w tle i na tle pokazuje?
Co tu istotnego przykadowo?
A, widzicie, wszystko - bo w takim istnieniu grzybiastym wszystko
piknie wida, a do szczegowego detalu. To za model tej naszej i
caej rzeczywistoci moe doskonale suy.
Zauwacie, e taki grzyb - taki fakt fizycznie nadprogowo dostpny,
e to wyrasta z zakresu podprogowego, czyli z ciemnego w fizycznym
badaniu. W tym przypadku fizyk, ktry dziaa w zakresie dostpnym,
a wic ponad powierzchni, on nie moe stwierdzi zjawisk poniej,
bo jego wyrnienie dotyczy tylko i wycznie faktu - a faktem tu
jest "grzyb", czyli wystajce i w tym badaniu samodzielne, w niczym
ju umiejscowione (umocowane) zdarzenie w postaci namacalnej.
Dla fizyka, dla kogo takiego, cay przedzia podprogowych zdarze
- ktre przecie zjawisko "grzybiaste" warunkuj - one nie istniej,
s poza takim badaniem i spojrzeniem. S tem, ktre umoliwia oraz
warunkuje obserwacj, jednak samo w zakres faktu i pomiaru ju nie
wchodzi.
Widzicie to? Logicznie to dopenia "grzyb" (w jego istnieniu), ale
fizycznie jest niepoznawalne (i poza faktem).
A przecie, cignc analogi dalej, kady biolog, ktry natur grzyba
ju rozgryz powie, e widoczne to nic - e to uboczne zdarzenie w
caoci takiej ewolucji - ot, dodatek do istotnego. A tym wanym w
jego ujciu, zauwacie, jest grzybnia - czyli to, co jest skryte (i
to gboko) pod powierzchni. Wida grzyb, ale to maleki fragment
z caoci - kawaeczek ekosystemu, ktry si skada na wyrniony
fakt.
Chwytacie sens? Dostrzegacie powizania?
Widzie zalenoci midzy fizycznym zakresem a dopeniajcym tem?
Ale jest jeszcze gbszy poziom w grzybnym istnieniu, grzybnia to
jeden z nich. Przecie s zwizki z otoczeniem, pozyskiwanie albo
tracenie zasobw, s inne yjtka drobne a istotne, ktre takiego
osobnika wspomagaj w reakcjach yciotwrczych - a jest jeszcze i
poziom atomowy caoci ju wiata, drgania cieplne i podobne. Itd.
W takim zliczeniu wszystkich poziomw rzeczywistoci dopatrzy si
4

mona, i to jako konieczno. Od widzianego w nadprogowym zakresie


i ponad gruntem grzyba, poprzez grzybni ta, mona i caoci zdarze
w czasie i przestrzeni wszechwiata doj.
I, zauwacie to i pilnie zanotujcie, jak najbardziej zasadnie mona
doj. Dlaczego? Poniewa wszystko skada si na to, co dla mnie w
lesie jako grzyb ronie i co w taki sposb definiuj.
Czy dowolnie inny fakt, "zasada grzyba" dotyczy wszystkiego.
A wecie teraz pod uwag fizyka i jego badanie grzyba atomowego ktrego niekiedy ze smyczy spuszcza, co by, a jake, o lepsze jutro
walczy. Taki kto te wdruje sobie tym borem, lasem czy kwantowym
polem - i widzi, e wystaje nadprogowo grzyb - atom, znaczy si. W
ten dese takie co wyrnia w wiecie.
Wic mwi taki fizyk, e "atom" to tyle a tyle masy, takie a takie
waciwoci chemiczne i fizyczne, w tabelki to zestawia, a nawet i
dziaania na atomowym drobiazgu prowadzi. I wspaniale, wszystko si
w tym zgadza, nawet materiaowo pokazuje ku radoci ludzkiej. I tu
nic doda.
Ale czy to penia poznania, czy to ju wszystko?
Nie i nie, sami to zapewne ju widzicie.
Bo to, zauwacie, jak takiego "atoma" czym szturcha, to wieci w drgawki wpada, rusza si, otacza go losowo elektronowa i mga
nieoznaczonoci - i w ogle badanie nieostre oraz zawsze rozmyte na
fali; niby atom, a jednak nic pewnego. Niby wyrnione dokadnie w
tle, a jednak granicy w takim eksperymencie trudno si doszuka, bo
ona skryta. - A nawet nie bardzo wiadomo, gdzie przebiega ani czym
jest.
I co, jest "atom" caoci, czy nie?
I tu - widzicie - odpowied na takie pytanie, cho przez analogi
do "grzyba" jednoznacznie si narzuca - ona taka jednoznaczna by
nie moe.
I jest "atom" grzybem wyrosym z ta - i nie jest.
Bo to, widzicie, fizyk w swoim badaniu jest w prawie - moe fakt w
postaci "atomu", czy dowolnie inny, wyodrbni z otoczenia i si do
tego zakresu ograniczy. Moe takie zgrupowanie jednostek w cao
atomow potraktowa za wszystko - poniewa w tym badaniu dla niego
to rzeczywicie wszystko. To wynika z przyjtej metody dziaania ale i struktury wiata: jest co i to "co" jest od tego miejsca do
tego. Tak wnosi doznawanie wiata, tak wnosi najbardziej nawet ju
rozbudowane badanie wiata. Dla fizyka w jego badaniu liczy si to,
co mona zapa i zbada, co "wystaje" z ta - to jest konkretem i
jedynym zakresem dziaania. Bo jak w eksperymencie uwzgldni to,
czego w obiekcie nie ma? Nie mona. - Jeeli badam "atom", jeeli w
analizie wiata ograniczam si do nadprogowo widocznego, to caa w
spojrzeniu zoono znika - jej nie ma. Caa "grzybnia" wiata w
tym ujciu jest niewanym tem, cay "ekosystem" warunkujcy tak
struktur, to jest niewidoczne, nie moe by widoczne. Nie moe, bo
buduje obserwacje z jednostek fizycznie logicznych.
Ale, i to jest wane, mam prawo tak dziaa - mam prawo odrzuci w
5

eksperymencie to - mam prawo o tle nie pamita lub nawet o nim nie
wiedzie - poniewa wyodrbnienie na to pozwala: si sprawdza. I to
dlatego fizyk jest tak skuteczny.
Ale, i tu wkracza ju szersze ujcie, problem pojawia si wwczas,
kiedy chc ten "atom" zrozumie - kiedy poszerzam dziaanie o coraz
to nowe poziomy. - Zwracam uwag, e biolog na tym poziomie analizy
te gbokie zalenoci uznaje i wykorzystuje, jednak fizyk cigle o
tym nie wie i pomija. I dalej w niewiedzy pozostaje, nieuwiadomiony
on ci.
Dlatego i std te interpretacyjne spltanie.
Fizyk, ktry pragnie "przewietli" otoczenie i chce zrozumie, co
i dlaczego si dzieje (dlaczego "atom" jest atomem) - musi, musi na
kolejnym poziomie wprowadzi dopenienie. A to elektrony w ruchu, a
to promieniowanie - a to pole takie czy inne, ktre otacza i ktre
warunkuje "atom". Fizyk w swoim dziaaniu poznawczym siga grzybni
oraz coraz gbszych zalenoci "atomowego ekosystemu". I wprowadza
ten kolejny poziom zawsze jako konieczno, poniewa wyrniony w
eksperymencie fakt nie pozwala si w szczegach uzgodni z innymi
w zbiorze rejestrowanymi elementami i zalenociami. Pomimo e jest
praktyczny w obrbce, to bez takiego (mocno ju w gb sigajcego
osadzenia) wydaje si dziwaczny i niezrozumiay.
Fizyk z coraz wikszym trudem wgryza si w poziomy rzeczywistoci,
rozbija kolejne kulki elementarne, buduje wielkie (i coraz wiksze)
konstrukcje techniczne lub abstrakcyjne, ale w adnym eksperymencie
"atomu elementarnego" nie moe sign, widzi wszystko, a to zawsze
nie wszystko.
Wida "atom", fizyczn jednostk - a to zbir elementw.
I zawsze, zawsze - i zawsze w zakresie fizycznym wida tylko zbir.
Nie ma znaczenia, co sobie fizyczny eksperymentator wyodrbni w tle
wiata - to kadorazowo zbir. Najmniejsze z najmniejszych i jako
dostpne dla fizyka, to zoenie - atom, foton, dowolnie pojmowany
fizyczny fakt, to zoenie. Tylko tak.
To nieostro, bez wyranych granic i zawsze chwilowo ustalony fakt.
To energetyczny "wir" w jednorodnym tle.
Kady element wiata jest dopeniony tem, okresowo pomijalnym, bo
wydaje si nieistotnym dodatkiem - ale na koniec okazuje si czym
niezbdnym, a nawet zasadniczym. Na koniec analizy rzeczywistoci
to to, pozornie nieobecne i zbdne, to ono okazuje si pierwsze i
najwaniejsze.
A konkret to tak na mgnienie.
I jeszcze wam powiem, ju na fina, e tak najgbsz prawd wiata
jest to, e najwaniejsze jest NIC, nico, pustka, zero - null. W
takim tle i na takim tle umocowane i zbudowane jest to wszystko, co
nas otacza - i czym jestemy. Nie pospolite i w banalnoci swojej
codziennej CO jest pierwsze, ale wanie NIC, to si liczy w tym
logicznym dowodzeniu.

Tak, najpierw wyodrbnia si z ta jaki "atom", czyli CO, bo to w


oczka si wpycha, to te oczka tworzy, to jest atwo zauway w tym
nicociowym tle. I wspaniale; i to si bada, zgbia, ustala jakie
reguy i zalenoci.
Ale, zauwacie, tylko dlatego owo CO jest takie widoczne, e w tle
jest to NIC - to nieskoczone w swojej nicoci. Niebywale usune
w logicznych konstrukcjach i wspierajce rozumny namys nad wiatem.
I dopenienie do "jedynki" czego "zerowe" NIC. Bo jak rozumny byt
w analizie CO od rzeczywistoci dejmanie - to nic si nie stanie,
zawsze to nicoci pozostaje. Wic operacja na abstrakcjach biegnie,
wszystko si zgadza, zachwyt nad CO si wznosi niczym grzyb kropl
deszczu podlewany - i jest wspaniale, tylko podziwia. A to bd, i
to wielki bd analizujcego.
Owszem, mona w takim dziaaniu CO odrzuca i si powoywa na NIC,
bo ono ostateczne - ale nie rozumie taki jeden, e i samego siebie
w takim dziaaniu redukujcym z rzeczywistoci wykasowuje, przecie
nie takie on rzeczy na trzewo i po pijaku robi. Ale spokj w takim
czynie duszy osiga - i niby wszystko mu si zgadza. Przecie wie,
e jest jeszcze wspomniane NIC. I to pozwala mu pogadanki o wiecie
prowadzi, e jest wielce ciekawe, dlaczego jest to CO, a nie tylko
NIC.
Jednak na tym CO si skupia, tylko to go pasjonuje.
Ale, widzicie, to bd - zasadniczy, fundamentalny, najwaniejszy w
konstruowaniu (i w rozumieniu) wiata bd. Nie CO jest wane, ale
NIC.
Opok, podstaw, fundamentem logiki jest NIC.
Zasadniczym, ju do niczego redukowalnym znaczeniem NIC jest to, e
pustki niczym nie mona zastpi - nie da si. CO mona w zapale
odrzuci, ale nie NIC. Na samym dnie logiki, na dnie absolutnym i
ostatecznym, znajduje si i adnym sposobem nie daje si ruszy z
posad NIC, pustka - matematyczne zero. CO mona zanegowa, jednak
NIC ruszy si nie daje adnym sposobem.
NIC to jednoznaczny, jedyny i pewny, tak na beton, na kamie - na
wieczno utwardzony element rozumowania. - Rzeczywisto stoi na
pustce - tem wiata jest pustka.
NIC - fundament.

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.2 CO.
dokadnie to ja nie wiem co to jest to co ale na ostatniej lekcji
o tym co byo mwione
tak do odpowiedzi si przygotowywaem
ale nie wiem
niby wiem co byo mwione
ale nie wiem co i czym to co jest w
sobie i w innym
wiem e nie wiem
ju mwi co emy sobie mwili i wszystko powiem bo pamitam
ale
to co i tak dla mnie nie jest oczywiste
cho niby powinno
bo skoro wszystko wok jest
to i co jest
bo przecie to istniejce to nie moe by nic
czyli pustka i takie
puste e a puste
co najwyej pustka taka w gowie tak mwicego
moe by
i ona tam pewnie jest
bo tacy si tu i gdzie cigle
trafiaj i to mwi
e niby ten byt tak w sobie bez niczego funkcjonuje
e lata tam i
dalej
i e to na niczym si nie mocuje i tylko tak bez szkieletu
ja nie wiem jak taki moe to gada
dla mnie to niepojte a po
ostatnie
ale s tacy co to mwi
i ja im si dziwi
bo przecie jak jest to ma w sobie te elementy co i one zmieniaj
si
i jest z tego wszechwiat
na przykad
wszechwiat emy w czasie i przestrzeni ju omwili wic wszystko
jasne dla mnie
ale dlaczego w tym kosmosie jest to co
to tego
emy nie mwili to w omawianiu nie byo
cho kosmos to ju by
i ja tak sobie teraz w myleniu myl
e dlatego to co jest
bo ono jest
i to jest bez dwu zda oczywiste
bo jak jest to jest
i nie
ma co pyta dlaczego to co jest skoro jest
i cho to na oko niby takie proste sobie tumaczenie tego istnienia
co
ale zarazem odwieczne
i nawet take nieskoczone
bo to co ono jest nieskoczone
tak to mwilimy
a jak ono
w sobie nieskoczone to i odwieczne
i tym samym nie domaga si ju adnej akcji wyjaniajcej
jest i
jest
bo jest
i jest dobrze
a jak dobrze to te dobrze
mwieniu o czym pj
i ja id

bo mona dalej w takim

no wic to co jest tak po nieskoczony horyzont


czyli si koczy
tam gdzie jest koniec nieskoczonoci
czyli te w nieskoczonoci
bo ze swojego nieskoczonego charakteru jest co tak samo jak i
nic nieskoczone
albo i bezkresne jak mwilimy
i wieczne
bo w tej nieskoczonoci to wszystko si przelewa z zawsze do zawsze
i z jakiego miejsca w inne a odlege
i to si tak rusza bo nie
ma w kosmosie dla tego poruszania adnego oporu adnego
a jak nie
ma oporu to i ruch jest bez koca
czyli do nieskoczonego koca
bezkresu
ale nie dalej
bo nieskoczono to taka ju granica
8

najostatniejsza z ostatnich
i jedyna taka jednoznacznie ustalana i
wyrana
a do tego nieskoczono to warto najlepiej policzalna bo nigdy
przecie inna by nie moe
w oglnoci to wane jest
bo wszystko inne skoczone i nieostre
i mao wyrane w tym zliczaniu tutejszego fizycznego wiata
a nieskoczono nie i nie
i nigdy nie jest inna
to zawsze tak w sobie bezkresne i adnym dziaaniem czy sposobem
si tego w iloci nie zmniejszy ani nie powikszy
a jak prbowa
bo to si prbuje to wychodzi z tego wieczno
czyli absolutny
czas
ktry to adnym tam czasem nie jest
tylko to trzeba sobie
tak nazywa eby w myleniu dao si jako nazwa
bo to co w tym pdzie przez to nic wanie ten niby czas kosmiczny
i taki faszywy tworzy
owo co pdzi i pdzi szybo i najszybciej
jak tylko logika potrafi sobie to wyobrazi
i w takim co nic si
nie dzieje adnym przypadkiem
bo jak ma si dzia skoro to co tak
jednostkowe jest i odrbnie samodzielnie
mwilimy e to co tylko w takim tym kosmosie jest
i pdzi
i e
si niekiedy z czym innym zderza
ale to tak w bezczasowoci si
naszej dzieje
czyli wic ono dla nas adnym sposobem nie jest tam
i nigdzie obserwowalne
i to tak si zderza z tym czym innym co
zderza albo i nie
a
jak si zderzy to te z tego nic nie wynika
bo i jak
ot zderzy
si co z co
i nic si z tego nie moe wyoni
bo przecie to
jedynka z jedynk si tak w nieskoczonym zderza
a z tego kolejna
jedynka przecie w adnym sposobie si nie pokae
ale jak to si
tak dzieje e bywa i tak e si pokazuje jakie skomplikowane
no
to jest w tym wszystkim najwaniejsze i najciekawsze
bo to ju w
tym si dalsze zderzanie buduje w sobie
i to idzie krokami tymi
kwantowymi
i jak si takie mocno ju rozbudowane co z innym rozbudowanym
spotka
to z tego wszystko si dla fizyka wyania
z niebytu si
ono podprogowego wyania
i on to mierzy
tylko e do takiego rozbudowanego to tak atwo nie dochodzi
nie
jest to adnym sposobem proste
to nie hop si dzieje
bo jak tak zrobi w tym wiecznym ruchu swobodnego czego eby to
si zetkno z podobnym
zderzy i owszem to si zderzy
jednak eby si zbliyo i zoyo w wiksze
to insza inszo
ju
mona nawet te powiedzie e skomplikowana
a i w bezkresie
nie taka znw powszednia
owszem mwilimy e to si tak trafia w kocu tak mwilimy bo te
i o tym mwimy
ale to prosto si nie dzieje
bo do tego sporo trzeba elementw i sporo etapw zachodzcej zmiany
i to w rnym ujciu
po pierwsze i wane
o czym wspominalimy
trzeba w tym kosmosie
a omiu takich strumieni czego
co take bd wzgldem siebie w
skali blisko oraz na jednostk
bo jak za blisko czy za daleko one
bd to z tego nic si sensowego nie wyoni
to musi by do siebie
symetryczne
wic i stabilne
9

i to dopiero takie dziaanie moe si po caoci zebra w sobie


i si wewntrznie ju zapeni i pokaza
bo jak te inne i z boku
ewolucje na tak now sfer tak dziaaj kolejnymi warstwami i jak
cisn i dociskaj
i jak si wpycha kwant po kwancie w t sfer
czyli si w ni pompuje
to w rodku musi rosn cisk
ale i te
gsto
i w efekcie moe si co z czym zetkn i nawet sprz
w jedno
te i dalej i pniej si komplikowa
i jest w takim
i w tym wiecie ju i to i tamto i wszystko
ale taki wszechwiat w tym co to rzadkie i bardzo kosmiczne tak
sobie zdarzenie
bo tego co tej drobnicy co jest nieskoczenie wiele i ona si
rozprasza do nieskoczonoci
a jak si tak sobie rozprasza to si
zbiega rzadko i rzadziej i to trwa
tak sobie i nieskoczono to
trwa moe to nie ma znaczenia
bo jakie to tam moe w obserwacji
mie znaczenie jak adnej obserwacji by nie moe
a przecie nie
moe
dopiero jak si to zoy to ten obserwator w wypowiedzi
swojej powie e to si skadao przez wieczno i te nieskoczono
tylko e dla niego to cakiem ju bez znaczenia
bo on istnieje
i tamto poprzednie nieskoczone zmienianie si go nie dotyczy
a e czasem si nad tym zastanowi a nawet emocjonalnie wzruszy
to ju tak w caoci mao znaczce
to indywidualnie dzieje si
i w osobniku gdzie tam
ale w tym to nieskoczonym i wiecznym koowaniu czego w nic
to i
tutaj jest tak samo jak we wszechwiecie
czyli e s przedziay i
zakresy tej nieskoczonej procedury
e s lepsze i gorsze momenty
w zmianie
ona si toczy wiecznie i w nieskoczonoci
ale toczy
si jednostkami kwantowymi
bo przecie one zawsze s
dlatego to
zmiana skwantowana i dlatego te jest zawsze przeliczalna i take
dlatego przewidywalna
a to dalej oznacza e w bezkresie te s szczeglne etapy strefy
przedziay w ktrych moe zaistnie obserwator ten fakt opisujcy
i e s dogodne i mniej dogodne rejony i e przejcie jednej
strony tego wiecznego koa zjawisk nastpuje bezproblemowo i zawsze
w drug i e bezporednio przechodzi jedno w drugie i e tu nie ma
i by nie moe adnych zatrzyma i przerw
i tak dalej
i e takie przerwy nawet nieskoczone to adne sobie przerwy tylko
skadowe zmiany w trakcie jej bezkrenie wiecznego zachodzenia
i jak ju takie koo nieskoczonych dziejw tak si uoy
jak si
w ten kosmiczny czas absolutny i przestrze w jakim punkcie zoy
i zoy w wiksze i stabilne co
to takie co
moe analizowa
i co i nic i siebie i w ogle
i to tak nieskoczenie i wiecznie
doda te trzeba co te mwilimy
e to co w skupieniu moe si
w kolejnym kroku na elementy rozpada
i si rozpada
tak a do
jedynki elementarnej czego si rozpada
wiat si tak rozpada
bo jak nic nie hamuje to si tak wanie rozpada
ale taki logiczny rozpad to jedynie dla widza z boku zachodzi
bo
10

on do zaobserwowania dla wewntrznej we wszechwiecie bytnoci nie


jest moliwy to nie do zobaczenia
to poza fizyk si znajduje i
to kosmosu tylko dotyczy
to fizyki pisanej z duej litery dotyczy
dla laboranta w rodku przemian ulokowanego wic dla kogo takiego
logiczna jednostka w formie co to abstrakcja
to zakres ta oraz
ciemny
a przez to i adnym sposobem i nigdy dostpny
bada i
bada mona co lokalnie
a to adne tam jednostkowe co tylko ono
rozbudowane
i dzielenie tego tym samym si okazuje biec w bezkres
i nieskoczono bez koca
ten koniec tam w tym dzieleniu jest
jednak nie dla fizyka
on sobie to tak drobi
taki wielki przyrzd do tego zbuduje
albo
i jeszcze wikszy
naoglda si i napodziwia elementw a to tylko
zawsze zbir bez dna
to czstka za czstk si pojawia
a to nie
do wyczerpania w tym dzieleniu badawczym
bo od rodka nie ma do poznania jednostki i jedynki
to tak
niemoliwe
bowiem takie jednostki poznanie laboranta buduj
a wic to zawsze duo mniejsze od tego co ma za najmniejsze i co
jest dla niego najmniejszym z najmniejszych
w podprogowym tle jest jeszcze wiele i bardzo licznych elementw
i one s poza eksperymentem
istotnym elementem co jest nic
ale nie tak e jest skadnikiem co
a tylko tak e dopenia
co
nic jest elementem rozumowania o co
bo owego co bez nic poj
nie sposb
co i nic to taka w sobie jedno
logik i nadrzdn fizyk tylko
ustalana
taka jedno dwoista wewntrznie podwojona
niby jedno
a to dwie skadowe
niby mona to opisywa oddzielnie ale kiedy w
takim kierunku i to bd si robi
i niczego wyjani nie mona
po wszystkiemu zmieszanie i zagmatwanie
cho jest te i tak e nic jest elementem co
ale to ju dotyczy skomplikowanego co
i odnosi si do zmiany w
ramach wszechwiata
wic jak jaki matematyk lub inny fizyk tego
nic w swoim wzorze nie dojrzy
czy z niego wyrzuci dla tej swojej
akcji upraszczajcej
jak nie uwzgldni w analizie e taki obiekt
to co plus nic w zmieszaniu a do najniszego
jak nie uzna e to
integralnie koniecznym w caoci
jak nie dojrzy na czas e to nic
w powizaniu z co jest istotne
i jedynie czym wartym zajmowania
si
jak pominie to dla niego puste i nieciekawe
jak odrzuci
nadmiar faktw bo przeszkadzaj w obliczeniach i tworz chaos
to w badaniu ma mtlik
a w gowie te zamieszanie
i abstrakcje w aden ju sposb nie chc si ze sob sprzgn
i
dziwno wyazi kadym kolejnym spojrzeniem z dowolnego kta takiej
nienormalnej rzeczywistoci
ale dlatego nic jest wane w zastanawianiu si nad co e inaczej
tego co nie sposb ani pozna ani nazwa
ani tym fizycznie albo
te logicznie operowa
bo i jak
nie mona
ale jak sobie zestawi co i nic
jak si jedno do drugiego
tak ju po caoci tej nieskoczonej i wiecznej zestawi
jak owo
11

nic swoje co w parze i do pary bdzie miao te niepodzielnie i na


zawsze
to si takie co pojmie i zdefiniuje
zwaszcza w uzupenieniu o ten bezoporowy ruch czego w niczym
jeeli si chce postrzega i analizowa to albo drugie
jak si
co od nic oddziela i na jedynce logicznej si skupia
to c
nie
ma wytumaczenia
a jest totalne zagubienie
i w kosmosie dziwne
stwory z podwiadomoci hasaj
ale jak si jedno i drugie razem potraktuje
za jedyne uzna
to jedno kosmosu okazuje si zrozumia
wanie przez tak ju
do niczego wewntrzn i nieredukowaln dwoist w sobie natur
co bez nic nie istnieje
ale i nic bez co nie ma znaczenia
to
pospou i cznie oznacza ostatni
albo w innym nazwaniu pierwszy i
fundamentalny poziom analiz o bycie
nie co i byle jakie tak w tle gdzie si patajce nic
ale i nie nic puste do logicznego dna to wana sprawa
liczy si
czne postrzeganie oraz operowanie czym w odniesieniu do niczego
tylko tak
eby co o nic mona byo powiedzie
to trzeba nic odnie do co
do istnienia
do cielesnego
ale eby pokaza e co istnieje trzeba to odnie do braku do
nieobecnoci istnienia
to absolutna konieczno
jedno jest w tym dowodzie wsparte drugim
a drugie odnosi si do
pierwszego
to s elementy rozumowania podstawowe
takie ju bez definiowania
dalszego
bo jak to zdefiniowa inaczej
a e s tacy ktosie co to chc w nieskoczonoci widzie kres
i
na ten przykad mwi
e to jest warunkowane
e jakie i dalsze
si sobie ma i w ogle
jeeli taki kto si trafi
to warto mu
zada pytanie o to dalsze
i jak sobie brak czego
a zwaszcza jak sobie brak nic w swoim
rozumku wyobraa
a jak si bdzie taki upiera
e on to sobie wyobraa
e wie
e te nawet to ma na uwadze
c
trzeba si nad takim z trosk wielk a naleyt pochyli jeeli on
pomocy potrzebuje
a jak zdrowy na ciele i okolicy
to zostawi
go w bezpiecznej dla siebie odlegoci
i podziwia taki okaz
bo to w przyrodzie rzadkie jest
zjawisko
chyba rzadkie
i lepiej z daleka to obchodzi bo czym moe rzuci

12

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.3 - Brzeg w ewolucji.
Chop ywemu nie przepuci.
Miedza, wiadomo, rzecz wita. Granica, znaczy si. Jak zaorzesz na
dwa palce, chamie, to brona, kosa, mzg na cianie. To moje, tu i do
tego moje - i nie ruszaj.
Nie ma jak pewno, nie ma to, jak wiedza, e tyle a tyle obejmuj
- a dalsze to ju diabli wiedz kogo. Zerknie taki sobie w miark,
stopami obmierzy, na milimetr wyznaczy supkiem albo i siekierk - i
jest pewno, e obcy nie przestpi. e jak tylko sprbuje - lepiej
eby nie prbowa.
Jak wiat wiatem, jak czowiek czowiekiem i od kiedy to wasno
materialn na sposoby przerne znakuje, tak byo, jest i bdzie, e
granica tutejsze od tamtego oddziela, e potek i tabliczka podzia
okolicy powiadczajca, takie co yciorys osobniczy oraz zbiorowy
wytycza. A do krwi ostatniej.
Trzeba po caoci przyzna, e w ewolucji, e w fizyce, e take i
w wiecie wszechwiatowo pojtym - e sprawa granicy powana. e i
logicznie kopotliwa do zgbienia, e eksperymentalnie uchwytna w
takim niejednoznacznym i rozmytym ujciu, e powiedzie dokadnie,
co i jak si dzieje, gdzie tego czego strefa graniczna, albo gdzie
blisza czy dalsza przygranica - tego nie sposb. Chop na zagrodzie
swoje wyznaczy, ale fizyk nie. Fizyk popadnie w dzieleniu wiata w
popltanie, ciemnego i nieoznaczonego si dopatrzy, prawdopodobne a
konieczne trajektorie poustala - jednak adnej pewnej granicy tak w
aktualnoci, tak historycznie nie oznakuje.
I jest problem.
Niech tam, ot, jest sobie jaki egzemplarz czego, nie ma znaczenia,
co to konkretem jest - atom nie atom, elektron czy inny foton, tak
wyrnione co z jednolitego ta przez obserwatora w zaistnieniu.
Ma taki osobnik poznajcy zmysy czy podobnie pomocne przyrzdy do
badania, to sobie znakuje okolic, tabelkami i liniami zalenoci
opisuje - i w granic wszelakie wciska. Tak on ma.
Ale jest pytanie, takie zasadnicze ono w sobie jest: czy brzegowy i
graniczny stan, ktry jego, obserwatora, czyn wyodrbniajcy z ta
to wyznacza - czy takie faktograficzne i jedyne dla niego widoczne
zaistnienie, czy to prawda, czy te zudne nieporozumienie - czy to
fakt, czy przyblienie pomiarowe?
Niby, trzeba to przyzna, w analizie i obserwacji si zgadza, nawet
zyskownie si niekiedy zgadza. Jak obywatel wiata takie wyrnienie
zaprzgnie do roboty, co z czym zetknie - co innego rozbije tak
do elementw skadowych, to w efekcie skutkujcym sobie kolejn t
tam porcj jada na obiad podgrzeje - albo inne wypatroszy. To tak
przykadowo mwic.
Tylko e, jak ten proceder nazywajcy i wyrniajcy przenicowa do
gbokiego, do maksymalnie dostpnego, do takiego pola czy ta, to
13

si okazuje, e graniczna i brzegowa strefa dowolnego faktu sobie,


a logika sobie. Okazuje si, e ona w gowie i zasobach archiwalnych
obserwatora, a nie co realnego - e to abstrakcja i pojcie w sobie
nawet ciekawe, ale e niczego takiego realnie i nigdy nie ma i e to
zawsze stan nie do ustalenia. - Bo jak si wgbia w skrajny zakres
wiata czy konkretu badanego, to adnej tam linii czy choby ladu
kreski oznaczajcej stan odrbny od caoci. - Jak si przyglda
tak ju po detalu szczegowym, jak ledzi te elementy, co tu s,
w konkrecie (a te te pozornie dalsze, ju poz nim) - to si tak na
tym gbokim poziomie rzeczywistoci okazuje, e to si jednym oraz
cigym pokazuje, e adnego obiektu nie ma, a tylko obserwator to
sobie tak zestawia. e nie ma faktu, tylko decyzja mierzcego co w
rodowisku ustala i to etykietkuje. Na koniec si okazuje, e przez
ten podpoziom i to wszystko si ze wszystkim czy, e to jedno
a po nieskoczono.
Na koniec si okazuje - i to trzeba podkreli - e widoczne adnym
tam sobie obiektem, adnym faktem, adnym skoczonym - e to tylko
takie dla chwilowego obserwatora. Na koniec si okazuje, e cao
wszechwiatowa to chwilowy stan w kosmicznym jednolitym tle - i e
tak zdefiniowane to dopenia wszystko tutejsze.
e "wyspa" si z ta na mgnienie wyonia - i zaraz zniknie.
I dobrze, niech tak sobie bdzie - ale powstaje pytanie: dlaczego
to si tak okazuje, z czego wynika?
I tu odpowied jest taka, taka jedynie moliwa, e to obserwator i
jego wasnoci wyznaczaj postrzeganie, e to nie wiat jest dziwny
i rozmyty, tylko e widz ustalajcy fakty i okolicznoci zmiany tak
to rejestruje, to nie w otoczeniu trzeba szuka bdu i zamieszania,
ale w abstrakcjach znakujcych przeksztacenia.
I dobrze, niech tak sobie bdzie - ale dlaczego obserwator tak to
ustala, z czego to si bierze? Czy nie mona sign zmysem albo
innym przyrzdem brzegu, czy nie mona granicy wyznaczy? Czy tylko
rozmycie na fali jest dostpne?
I tu odpowied jest taka, taka jedynie moliwa, e to obserwator te
nieostre widzenie ma w sobie - e to efekt jego skomplikowania, e
wysoka w konsekwencji pozycja na drabinie bytw, e to warunkuje, co
moe poznawa. - I niezalenie, jakiego sobie do pomocy w mierzeniu
wiata towarzysza wemie, niezalenie z jakiego drobiazgu bdzie w
swoim obserwowaniu korzysta - to i tak zawsze wzgldem granicznej
strefy okae si rozbudowanym, rozwleczonym na zakresach stanem. I
nigdy si z tego nie wydostanie.
Wszak przecie o jednostki chodzi - o warstw jednostek w formule
kwantu logicznego. A tego, z wysoka patrzc, na szczycie pozostajc,
nigdy si doj nie dojdzie, poniewa wszystko z takiego elementu
zbudowane. Mae w tej fizycznej obserwacji, to due i bardzo due
wzgldem granicy - to w podprogowym przedziale ta posiada jeszcze
mnogie elementy skadowe i zasobne w jednostki elementarne.
Dlatego i z tego bierze si zawsze obserwowana w strefie fizycznej
niepewno, co do tworzcego si faktu (i zaleno tej pewnoci od
aktu sprawdzajcego). Przecie w takim stawaniu si konkretu nie ma
14

adnego konkretu - tu jest tylko-i-wycznie toczca si zmiana w


kolejnych punktach. Co przemieszcza si jednostkami w strumieniu i w nacisku-docisku ta buduje w konkret. Buduje si. Z istotnym w
tym obrazie podkreleniem, e to jest proces, e to nie jest gotowy
produkt, skoczony oraz stabilny fakt - z jednoznacznie wyznaczon
granic.
Nie ma czego jak foton, elektron, atom, czy nawet czowiek w jego
chwilowym albo i caym yciorysie. Nawet wiat nie istnieje, o ile
rzeczywisto traktowa jako wszystko i jedyne, a do tego pewne. Nie
ma adnego wszechwiata, to zawsze i tylko proces w trakcie stawania
si, budowania, dopeniania - albo tracenia elementw skadowych.
Przecie oba generalne kierunki zdarze s zawsze obecne w procesie,
w konkretnym zdarzeniu.
Kiedy obserwator skomplikowany, taki z wysokiego poziomu ulokowania
- kiedy kto taki chce wyznaczy i dookreli detalicznie pooenie
elektronu w jego krokach po atomowych orbitach, to nie dlatego nie
moe tego zrobi, e brakuje mu odpowiedniego przyrzdu, nie dlatego,
e to skryte czy takie w sobie wredne w tej przyrodzie, ale dlatego,
e tego kroku elektron jeszcze nie postawi i nie jest pewne, czy w
ogle on si dalej przemieci. A dlatego pewne nie jest, poniewa ten
etap zdarze w wiecie elektronu, na tym poziomie - on jeszcze nie
zosta wykonany. I nie wiadomo, czy w ogle zostanie wykonany i czy
s do tego odpowiednie rodki w okolicy.
Jak obserwator skomplikowany rejestruje elektron czy podobny fakt,
i to w gb wiata, i w gr - to na skutek jego rozcignitego w
czasie i przestrzeni postrzegania - to w takie "spojrzenie" (albo i
pomiar) - tu znajduj si elementy ju przesze, dawne - takie przed
chwil zaistniae i nieomal aktualne - oraz te, ktre si w chwili
teraz tworz, skadaj na sumaryczna posta "elektronu". I w takim
sensie obraz "jednostki elektronowej" nigdy takim realnie nie jest,
nie istnieje - on si takim staje w akcie obserwacji. Kiedy zmiana
jest w toku, nie mona w niej wyodrbni niczego jednostkowego, bo
czego takiego nie ma, poniewa samo z siebie nic si nie wyodrbnia
- to obserwator zalicza do wyrnionego elementu taki i nie inny, i
z brzegami zakres, a pozostae pomija, odcina od wyrnienia. I za
skoczone uznaje.
Bez czynu obserwujcego nie ma w wiecie adnego odrbnego stanu poniewa nie ma kto aktu wyrnienia przeprowadzi.
wiat si staje, nie e jest gotowy. Moliwo "elektronu" powstaa
kiedy tam, ale kady konkretny elektron buduje si i zanika w tle
- obserwacja dotyczy nie elementu czy jednostki, ale procesu, ktry
przebiega pod naciskiem si i ktry jest wypadkow si. - Brzeg, to,
co za brzeg si chwilowo traktuje, to wypadkowa nacisku-docisku od
otoczenia idcego do rodka, do konkretu - ale i nacisk-docisk si
idcych z wntrza tak wyrnionego faktu; brzeg to dynamiczna dla
obserwatora strefa jeszcze jako zaliczalna do badanego, ale tylko
dla niego. Bo dla innego obserwatora to jedna z wielu przejciowych
granic w jednolitym ostatecznie tle.
Na poziomie tylko i wycznie "elektronu", a tym bardziej jednostki
logicznej, nic nie jest rozmazane, skryte, nieprzewidywalne - bo to
15

ten sam, rwnolegle biegncy tok zmiany. Kiedy elektron wdruje po


swoim atomie, kiedy orbituje wok centrum, jego kroki po ulicy s
przewidywalne, zborne, zawsze wszystko wida. Sytuacja zmienia si
drastycznie, kiedy ten sam proces prbuje opisa krok po kroku byt
z wysoka, jaki na ostatnim pitrze umieszczony zapaleniec - co to
chce detale pozna. W takim przypadku szybko si okazuje, e takie
dokonanie jest niemoliwe - i zawsze niemoliwe. Dlaczego? Poniewa
takiego caociowego obrazu stanu rzeczy nigdy nie ma - ono si w
kolejnych krokach staje. W krokach i w tempie elektronu, ktry tam
na dole wdruje z punktu do punktu, ale dla obserwatora jest to (w
jego zakresie dostpnoci) tak wiele zdarze porednich, e ich nie
moe pozna cznie. A jak zadecyduje, e sprawdzi stan konkretu,
to poznaje chwil teraz i tylko j, a wszelkie inne pooenia - w
tym nadrzdnym ujciu obecne jako potencja - to ju zostao odcite
od realnoci i nigdy si nie zici. Bo nie ma ju elementw do tego
dopenienia, nie ma si, ktre by dziaay oraz wynosiy przyszy a
potencjalnie moliwy stan - ta potencjalna przyszo staa si na
zawsze przeszoci, zredukowaa j do konkretnego faktu wola-czyn
poznajcego.
Nie zaistnieje to, co teoretycznie mogo, poniewa wiat w pomiarze
si dookreli, ujednoznaczni. I moliwy tak a do nieskoczonoci
prowadzony cig zdarze, uzyskuje spenienie tu i teraz dlatego, e
go z tej nieskoczonoci wyuskuje obserwator, to podjta przez niego
decyzja okrela, czym jest pomiar, fakt badany oraz gdzie-czym jest
ukad odniesienia.
Tylko w takim zestawie przebiega rejestracja faktu.
Ale taki akt poznawczy tylko i wycznie jest sprowadzalny do tego
jednego obserwatora. Dla innego zdarzenia biegn, elektron wdruje
po jego orbitach i przez "cian" nie sposb ustali, gdzie si w
tym a tym momencie faktycznie znajduje. Wszak on si sam dla siebie
gdzie lokuje. Ale dla obserwatora skomplikowanego to cae spektrum
moliwych lokalizacji. Otwarcie "puszki z lokatorem" jest zabiegiem
jednostkowym i ma znaczenie dla konkretnego obserwatora, jednak w
szerszym ujciu to zawsze cig nie koczcych si pooe elementu
w nieskoczonoci-wiecznoci. Ich lokalna i chwilowa suma, ten zbir
w takiej a nie innej formie zagszczenia, to oznacza byt w dowolnym
ujciu, badany-obserwowany konkret.
Nie zamknity fakt i jednostka, ale stajcy si - bdcy w trakcie
dziania si element wiata. Zawsze si budujcy-zanikajcy.
Wszech-wiat to zmiana w trakcie stawania si.

16

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.4 - Zbrylenia.
Bajka o rybaku i zotej rybce. Znacie, ale posuchajcie.
Zowi rybak zot rybk i tradycyjnie domaga si spenienia ycze.
Rybka si zgodzia. "Chc zrozumie wszystko", mwi rybak. - Wic
rybka zamienia go w grudk opadajcej na dno oceanu materii.
Koniec bajki.
Tak, moi mili, to koniec bajki, niczego wicej w tym obrazie ju nie
potrzeba. Tak, nie dziwcie si, rybka spenia yczenie nieszcznika
w peni, wywizaa si zadania doskonale. Bo prawda, moi mili, jest
taka, e do zrozumienia wszystkiego wystarczy opadajca na kolejne
poziomy wiata, na dno rzeczywistoci grudka materii - dowolnie ju
pojtej materii.
Ot, jest sobie takie co - takie najmniejsze z najmniejszych, ju do
niczego nierozdrabnialne i jednostkowe co. Pdzi to elementarne w
tym bezkrenie wiecznym Kosmosie, pdzi szalenie, bo nic go w ruchu
nie ogranicza (tak mniej wicej nie ogranicza) - pdzi samodzielnie
i samorzdnie, ale w zbiorze, w strumieniu podobnych jednostek.
I w tej to nieskoczonej kosmologii bywa niekiedy tak, e si z tym
innym a podobnym zderzy. Czasami si wwczas odbije - a czasami si
zespoli i wejdzie w tan wzajemny i wirowanie.
Zwaszcza dugotrwae z tego zespolenia mog by efekty, jak dalsze
oraz kolejne warstwy takiego jednostkami penego strumienia energii
naciskaj i oddali si poprzednim nie pozwalaj. Wwczas to w tej
bezkresnoci z tych zderze lokalna sfera si wytycza i taki si w
sobie lokalny wszechwiat tym samym zaczyna - taki, rozumiecie, wir
energetyczny w nieskoczonoci si krci poczyna, a docierajce tu
z Kosmicznej dali warstwy kwantw, one ten wir w takim jednorodnym
tle tak po caoci poruszaj - w ruch wprawiaj.
A pniej, pojmujecie, to ju tak samo si krci. Jest cigle nacisk
zewntrzny, s elementy takie jednostkowe w zbiorze - one docieraj
tu w kolejnoci, a te z kadej wobec tego wszechwiata wyrnionej
strony (co zarazem drog ucieczki jednostkom samodzielnym odcina) wic, rozumiecie, w tym cisku-nacisku-docisku, zawsze tak do przodu
si dziejca zmiana (zawsze do przodu, podkrelam, co by si to wam
utrwalio w pamici), ona teraz rwnie do przodu si toczy - tylko
e tym razem w gb.
Do przodu, czyli w gb tej sfery, co to jest ju naszym wiatem i nawet wszechwiatem.
I takie naciskanie kolejnych warstw sobie jest, ono dugo jest - te
jednostki s spychane i wpychane sabym bo sabym, ale przecie nie
zerowym naciskiem w gb tworzcego si wiata, a to trwa i trwa; i
trwa.
To si zagszcza tym samym w rodku i zagszcza. Takie pompowanie w
17

cao powstajcego wanie wiata, pompowanie elementw kwantowych


wytwarza w ukadzie coraz wiksze - i przez to skuteczniejsze dalej
cinienie. Skuteczne, rozumiecie, w zblianiu do siebie tych wielce
samodzielnych i samorzdnych (i opornych) jednostek.
I na skutek tych wszystkich krokw, i w ramach takiej energetycznej
ewolucji (i oglnej zmiany) - tam i wszdzie - co si do drugiego
czego zblia, dociska, jest do tego przymuszane okolicznociami, tym
wspomnianym narastajcym zagszczeniem.
I nie ma zmiuj - musi si tak z tym podobnym i symetrycznym innym
zbliy, bo nacisk zbioru jest duy i przepotny. Tu nie ma pytania,
czy si sparuje, jest pytanie, kiedy to si dzieje i na jakiej si to
zasadzie. I co si z tego wyania.
Tak, moi mili, proces w sumie jest banalnie prosty. W nieskoczonej
wiecznoci, w takim bezkresnym Kosmosie musi si tak zadzia, e w
lokalnym punkcie, w ramach tego kosmicznego ta, ktre stanowi tym
samym fundament logiki i poza ktry nie mona adnym sposobem ju w
analizie si przemieci - w takim pdzcym strumieniami, a tych w
nieskoczonoci te jest mnogo - w tym zamieszaniu musi si co z
podobnym co spotka, wej w zwizek - a dalej ju si to toczy w
sposb opisany regu.
Ta regua jest oczywicie zawsze i stanowi w opisie wiata fundament
wszystkiego - ale w takiej to chwili po prostu si namacalnie, wiec
konkretem pokazuje.
Czyli zaczyna si wszechwiat. I ta regua przybiera namacaln ju
posta; w ciao takie czy inne si obleka i moe by zaobserwowana.
A nawet czasami o tym pomyli w jakim tam zaktku tego wszystkiego.
A jak pomyli - to jej wyjdzie w tym zobrazowaniu abstrakcyjnym, co
to nie wiedzie skd i dlaczego si pokazao, e jest wzmiankowana
nieskoczono wiecznie ruchem zapeniona - i e to jedno taka w
sobie, a nawet i jedyno, e to Kosmos. Rozumiecie.
Wic ten pomylujcy o tym wszystkim tak to traktuje: jako jedno
i jedyno. A te i wzory matematycznie produkowane i motywowane one mu rwnie taki obraz podpowiadaj na kadym kroku i domagaj
si swojego. Wszdzie logika nieskoczonoci wprowadza i zmienno
bezkresn wymusza.
Ale, widzicie, ten osobniczy byt w sobie strachliwy zazwyczaj, jego
spojrzenie do nieskoczonoci adnym tam sposobem nie dopasowane i
dlatego on sobie te znaczki bezkresne a abstrakcyjne z takiego wzoru
wyrzuca i, pojmujecie, mu si zgadza. I on z tego renormalizowania
ogromnie zadowolony.
Tylko nie wie w kto - ani dlaczego to tak si dobrze sprawdza, ani
dlaczego zabieg upraszczajcy jest moliwy. Co prawda bdzie w takim
gbokim zapale to tumaczy na przerne sposoby, a to, e cinienie
wewntrzne stabilne i oddalajce si wszystko od wszystkiego i e to
efekt tej takiej puchncej w szwach rzeczywistoci - a to, e wida
z nieskoczonoci tylko to, co moe by widoczne - a te inaczej i
dowolnie jeszcze inaczej bdzie si wyraa, jak mu w tym emocjami
napdzanym czynieniu myl czy inne dziaanie podpowie.
Jego sprawa, my w takie objanienia nie bdziemy si wtrcali.

18

Tylko, mili moi, dlaczego ten zmylny osobniczy byt wewntrzny, co


to nieskoczono musi uwzgldnia za wzorem - dlaczego on takie te
znaczki w tym wzorze otrzymuje, co one mu mwi, nawet jak on tego,
na skutek swojej krtkowzrocznoci, nie chce uwzgldni?
A mwi to, e ta nieskoczona wieczno jest kosmicznym faktem i e
w jego wzorze to jedno.
Tak, jedno i jedyno, nie inaczej. Tylko nie na tej zasadzie, e
wszystko ze wszystkim si "cigiem" jednym przejawia - ale e jest
w sobie pokawakowane, skwantowane - e s w tym strumieniu idcym
z nieskoczonoci do nieskoczonoci przerwy, rne stany gstoci
i skupienia.
e s niecigoci powodowane "ziarnistoci" czyli takim faktem,
e jest w dzieleniu (drobieniu) bytu granica. e jest najmniejsze z
najmniejszych, taki kwant logiczny wszystkiego, taka ju "cegieka"
wszystkiego.
I to ma zasadnicze znaczenie w zrozumieniu tego wszystkiego.
Bo oczywicie za wzorem - albo za namysem filozoficznym - taki byt
osobniczy i analizujcy rzeczywisto po horyzont pojmowania - on
uzyskuje jedno, od najmniejszego wyjdzie, a do nieskoczonoci w
tym procederze dojdzie, musi - to wpisane w ten tok dziaania.
Nie ma znaczenia, jakich uyje poj, to mog by dowolne symbole ale i tak na kocu dojdzie Kosmosu, bezkresu, wiecznoci. To pewnik.
e trzeba to pniej na rne sposoby tumaczy, skrupulatnie w tak
pozyskany obraz szczeg za szczegem wpisywa, to wszystko prawda.
Ale taki szkic na pewno oddaje tre i zawarto rzeczywistoci.
Problem jednak w tym, widzicie, eby to detalicznie zrozumie, czyli
pozna daleko-gboko, po kres i szczeg - wanie te szczegy, te
rne zbiegnicia w zagszczeniu wiata trzeba wprowadzi. Tak, bez
tego si nie obejdzie - bez tego nie ma zrozumienia.
Przecie, zauwacie, jak ten matematyczny osobnik sobie wzr na ten
kosmiczny bezkres wyprodukuje, to tene wzr jest poprawny, niesie
ze sob pen i poprawn wiedz o Kosmosie - bo to faktem logicznym
wieczny i nieskoczony "stan".
Tylko e dla matematyka, a te dalej dla fizyka, kiedy takowy wzr
stosuje i buduje w gowie na jego bazie obraz wszystkiego, na skutek
zoenia si, zsumowania w jedno oraz skompresowania w jednostk
logiczn - na skutek braku w tym obrazie koniecznych niecigoci i
rnych zagszcze - w efekcie realnie przebiegajcy jako punktowy
i niecigy proces, on si staje takim jednym i jedynym. I przez to
nieskoczonym.
I jest cao - i jest jedno - i jest nieskoczony problem.
Tak, zauwaacie, e dla takiego obserwatora co, co Fizycznie si z
licznych etapw skada, co zawiera brzeg i dalsze, co fizycznie jest
ju zakresem spoza wyrnionego przebiegu - dla tego obserwatora w
jego spojrzeniu to albo nie istnieje, i renormalizcja to zapewnia,
albo jawi si jako jedno nieskoczona, ktra musi by dodana do
obserwowanego i doznawanego wiata.
Co, co jest stanem lokalnym w bezkresie, czyli ten tutejszy, nam w
19

obserwacji i doznaniu aktualnie obecny wszechwiat, taki w zmianie


Kosmicznej i jej "teraniejszoci" lokalnie zgszczony do fizycznego
konkretu byt - to dla obserwatora we wntrzu zmiany zawartego - dla
niego to zawsze jednostka. Dla niego cao i jedyno, ktra tylko
na bardzo teoretycznej zasadzie moe by dopeniona o inne fakty tego
samego ksztatu i przebiegu - ale zawsze tylko jako potencja, co,
co moe by, ale nigdy jako element wiedzy pewnej.
Dla takiego bytu, osobnika w rodku (wewntrz) wiata i zmiany (tej
zmiany efektu) - o ile ogranicza si tylko do zakresu fizycznego i
dostpnego eksperymentem - dla niego badany-poznawany obiekt jest i
zawsze bdzie jeden i jedyny, i bdzie jednoci; nie moe by inny.
Dla niego granica zmiany wszechwiatowej, lokalna i banalna w ramach
Kosmosu, jest granic absolutn - nie do pokonania.
Jednak, zwrcie uwag, nawet jeeli to "dalsze" to tylko potencja
i stanowi na dzi intelektualn ciekawostk (e to efekt onglowania
abstrakcjami), nawet jeeli nie s to konstrukcje konieczne ani te
realnie istniejce (teraz i gdzie istniejce lub w ogle) - to ju,
zauwacie, takie co wydaje si co najmniej niezbdne logicznie, a
najmniej dopuszczalne. Obecne zobrazowanie wszechwiata, ale take
jego wyjanienie (np. w zakresie "dobroci") - to opiera si na tym
"dalszym" i wielowymiarowo podobnym.
Czyli, eby uzasadni tu i teraz zachodzce zjawiska (i tak wanie
zachodzce), te dalsze fakty trzeba zapostulowa. Bez tego tutejsze
jest w sobie dziwne, wrcz cudowne - po prostu niewytumaczalnie w
sobie regularne.
Wszdzie wida, e jest regua, e jest zasada zmiany. A jej, tylko
w ramach (wszech)wiata pozostajc, nie mona wytumaczy. Jeden i
maksymalnie "zgodny" z regu obiekt to dziw i niezwyko. - I bez
dopenienia zbiorem moliwych rozwiza takim pozostanie.
Zgoda, owe "dalsze fakty" nie mog wej w badanie fizyka, poniewa
znajduj si poza obszarem, ktry on mona bada. Ale ju wida, ju
to dobrze wida (i o tym si tu i wdzie przebkuje), e to "dalsze"
jest zakresem potrzebnym - e pomaga w zrozumieniu.
Problem tylko w tym, e nie wiadomo, jak to wprowadzi (i na jakiej
zasadzie) w obowizujcy zestaw poj i abstrakcji znaczcych tutaj
rejestrowan zmian.
Przecie, zauwacie, kiedy uznaje si otaczajcy wszechwiat ju za
wszystko (za jedno i jedyne), to owo "dalsze" - czyli logicznie do
wyjanienia obserwowanego potrzebne otoczenie - ono w taki stan nie
moe wej, bo jak? Jest jeden wiat, to jak go powikszy - jest w
nieskoczonoci jeden byt, to jak go zwielokrotni?
Nie mona - jednoci i jedynoci nie mona zwikszy. Nigdy.
Fizyka w takim "jednociowym" ujciu (a innego nie wypracuje) dzi
dominuje - a innej nie ma jak wprowadzi; tu wszystko ze wszystkim
stapia si w cao, sumuje, kompresuje. Wic jest tym samym z zasady
niepodzielne. Taki, zauwacie to, "atom" si tworzy - tu w postaci
"atomu-wszechwiata".
I ma to samo znaczenie jak tamten. Jak historyczny "atom" mia dla
20

objaniaczy wiata. e to si pniej okazao zoeniem i e trzeba


to byo dopeni dalszymi, i jeszcze dalszymi atomami - e trzeba to
byo zebra w "pierwiastek", a nawet w zbir pierwiastkw - c, to
prawda. Tylko, widzicie, tego w dzisiejszym ujciu (wszech)wiata,
tego etapu nie ma.
Jeszcze nie ma. To ju chyba dla was jest jasne. I nawet oczywiste.
Prawda?
Dla fizyka dzisiejszy obraz wiat, ktry si z obserwacji, ktry z
eksperymentu si wyania - to nieskoczona jedno, i dlatego w tak
pozyskany zakres dopenienie o to "dalsze" wej nie moe. Kiedy w
badaniu jest ciana "pocztku" (ciana fizycznie i wzorami ustalona)
- to poza t jednoci-jedynoci nic dalej nie istnieje, nawet to.
Nawet ta nie ma do tak pojmowanego.
Dla fizyka i od wewntrz to "dalsze", zauwacie, staje si cian
pojciow lub zbudowane jest z konkretnych elementw, ktre moe na
danym poziomie analizy dopracowa si obserwator. A w takim to tle,
tak rozumianym i tak postrzeganym tle, osobnik musi si zagubi. To
oczywisto.
A jak prbuje je zrozumie (przebi) - to si rozbije o t cian.
Nie ma rady, tej brzegowej strefy w analizie sam nigdy nie pokona.
Dlatego, zauwacie po kolejne - wszechwiat w tym ujciu jest jeden
i jedyny, a te nieskoczony. Bo skoro jest ta logiczna bezkresno
i wieczno, skoro to jeden i jedyny obiekt do badania, skoro wida
to w kawaku i nie wiadomo, co jest dalej i czy ono w ogle jest to jedynie pewne ustalenie (w takiej chwili i umiejscowieniu, i ktre
fizyk moe wyprodukowa) jest takie, e wszystko jako tam poznane to
ju "wszystko" - na kocu jego dziaania musi pa stwierdzenie, e
to nieskoczony i jedyny wiat. I kropka.
A e przysparza to wielkich kopotw interpretacyjnych (np. wielkich
gstoci i ogromnych temperatur "chwili pocztkowej"), e domaga si
dopenienia "dalszym", co by lokalne niezgodnoci wytumaczy - c,
prawda.
Tylko tego zrobi nie mona. Fizyk na powysze powie, e nie mona
pj dalej - bo jest tylko ten jeden fakt do obserwacji. I e jest
granica, wic nic dalszego nie ma. I jest koniec dyskusji.
Emocje pozostaj i domagaj si relacji naukowej i rozumnej z tego
dalszego a koniecznego - ale nie mona. Bo nie mona.
Ech, mili moi, fakt, nie mona...
Tylko czy na pewno nie mona? - C, mona.
Przecie to proste, przecie to oczywiste, przecie to ju pado po
wielekro - przecie to znane od zawsze: naleny wprowadzi w jeden
i logicznie nieskoczony cig zdarze skwantow rytmik, jednostki
i ich wielokrotno.
Naley w "suchy" i wypreparowany ze zmiany wzr matematyczny, ktry
musi takim by, wprowadzi fizyczne, realne, rejestrowane na kadym
kroku stany przerwy, pustki - pocztek i koniec wyrnionego. Jeeli
tak obrazuje si kady tutejszy fakt i nie ma nigdzie adnej innej
formy opisu dla caoci (wszech)wiata - to nie nieskoczono oraz
21

wieczno definiuje ten lokalny zaktek, ale stwierdzenie, e to tylko


element wybudowany w tej nieskoczonej-wiecznoci, jednostka w ramach
zbioru podobnych - e to "jedynka" kosmicznego bezkresu.
Kiedy postrzega to jako jedno, s rozliczne problemy, kiedy ma to
w analizie posta rnego w tej nieskoczonoci stanu skupienia i
zagszczenia jednostek - kiedy jest wycznie przechodzenie jednej
konstrukcji w drug, ale poprzez podprogowy do niej zakres ta (a
wic poza rejestracj) - kiedy widzie to jako skwantowan cigo
z lokalnymi bytami - to taki obraz, cho nieskoczony, nie ma ju w
sobie niczego dziwnego. To oczywisto i konieczno.
W takim ujciu, podkrelam, jest wzmiankowana jedno i jedyno jest nieskoczono i wieczno - jest wszechwiat i Kosmos - oraz
wszystko inne, co przynosz wzory lub analiza logiczna.
Tu niczego z tego zbioru danych nie brakuje - a nawet wszystko jest
potrzebne, eby te lokalne zbrylenia mylce wyjani. Bo wszystko,
co zostao poprzez wieki wypracowywane, jest oddaniem tej jednoci
- to jest ta-taka jedno.
Jest tak jednoci, ale w ujciu logicznym, zsumowanym z jednostek.
Natomiast fizycznie jest to zmiana z przerwami, zmiana skwantowana
i nieskoczona.
Ale zarazem, podkrelam, to nie jest jedno i jedyno, ale wielo
w Kosmicznej jednoci.
To nie jest nieskoczono tego analizowanego konkretu, tylko w tej
nieskoczonoci lokalny element, jednostka w zbiorze. To nie stao
wszechwiatowa, tylko przemiana w ryzach reguy.
To to samo, co wida ze wzoru (nieskoczony przebieg), ale zarazem
cz - ta jedynie moliwa do obserwacji cz z bezkresnej caoci.
Wszystko si zgadza i znajduje na swoim miejscu, okazuje si dobrze
spenia wszelkie zasady i w dowolnym jzyku wypracowane abstrakcje
- a zarazem to co innego; wszystko si zgadza do ostatniego punktu
- a zarazem to znaczco gbsze ujcie; wszystko si zgadza, jak w
taki schemat zmiany wprowadzi wypracowane przez wieki zobrazowania
- a zarazem uzyskuje to wyrazist, nieskoczono-wieczn gbi, kiedy
wprowadzi chwilowe i pokawakowane stany skupienia.
Na kocu tego dziaania uzyskuje si jedno oraz jedyno Kosmosu,
gdzie lokalnie buduje si wszechwiat - zawsze chwilowy i konkretny
wszechwiat.
A jest to widoczne dlatego, e w takie bezkresne oraz jednorodne to
zostaa wprowadzona banalna konstatacja: wszystko jest zbudowane z
jednostek (kwantw) i jest jednostk (kwantem).
Kiedy do matematycznego wzoru doda konieczne dopenienie w formule
pustki, wszystko si z ta wyania i jest wyranie widoczne; kiedy
w niezrozumia i niepojt jedno wprowadzi interpunkcj, tre
staje si wyrana i zrozumiaa. I czytelna - i oczywista na/w kadym
kroku.
Tak po prostu zrozumiaa. - Rozumiecie?

22

A teraz ponownie wypada si zanurzy w ten zagszczajcy si gdzie


lokalnie w Kosmosie wszechwiat.
Jest ten docisk-nacisk - czyli w rodku ju ronie cinienia. A jak
ronie gsto oraz zmniejsza si w rezultacie odlego elementu od
elementu, to w pewnym momencie (nie przypadkowym, przecie to zmiana
skwantowana) - w pewnej chwili "pompowania" wszechwiata zaistnie
musi taka sytuacja, e odlego jednostki od jednostki bdzie take
na jednostk - jednostk pustki.
I aktualnie pojawia si istotne pytanie: co si zadzieje w sferze
wszechwiata (i to w caoci tej sfery) - co si pojawi, kiedy taki
stan i fakt zostanie zasilony kolejn porcj-warstw kwantw - co
si wytworzy?
I odwied jest oczywista, te ju wam znana: jednostka do jednostki
tak zostanie w tym momencie docinita, e zbuduje si, "zbryli" si
w jednostk.
Teraz na t nowo zaistnia jednostk skadaj si dwie jednostki z
poprzedniego poziomu, z tego zerowego, brzegowego - z pojmowanego w
taki sposb ta.
Czyli, zauwacie, na nowym zaistniaym poziomie, ju wewntrznie (w
ramach wzmiankowanego ta) tworzy si, pojawia si ("z niczego", w
obserwacji od wewntrz wanie "z nie wiadomo skd") - zbudowaa si
i rozpycha si nowo, nowa jednostka. - Jest podwojona wewntrznie
jednostkowa nowo.
I to ona - w ramach tego nowo powstaego poziomu - ona jest obecnie
elementem jednorodnego ta. To jej stan-ksztat wyznacza to - jest
tym tem i punktem odniesienia. To teraz jest tem brzegu - nowego,
na tym poziomie brzegu.
Natomiast tamto to, pierwotne, pierwsze w analizowaniu, ono jest i
pozostaje, warunkuje nowo i jest odniesieniem - ale w piramidzie
moliwoci zaistnia nowy poziom. Elementy logicznie najmniejsze z
najmniejszych dalej s tem brzegowym - ale w tym momencie zbudowao
si nowe to. Lokalne w tamtym i ograniczone zasigiem - ale jednak
to. I ono tak samo jest jednorodne oraz jedyne, tylko krg zdarze
jest mniejszy wzgldem poprzedniego.
Tu s jednostki i tam byy jednostki, to zawsze i na kadym kolejnym
poziomie wiata ("wyciskanym" czy "wciskanym" do danego zakresu) s
jednostki - i to one tworz to w tym obszarze.
Zajto oraz skupienie elementw na/w kadym poziomie ronie - one
s coraz bardziej w sobie rozbudowane, jednak obok i rwnolegle s
takie same jednostki. I cznie taki zbir, taka "paszczyzna" jest
jednorodnym tem.
A swoj drog, zauwacie, e opis w formule "gra-d" - to ma si
tak jako dziwacznie.
Mona tak to prowadzi, ale z tym uzupenieniem, e to, wic brzeg,
wic dopenienie do wyrnionego poziomu - to w takim zobrazowaniu
stan liczny, znaczco wikszy od budujcej si w owym tle jednostki.
A wic z kadej strony otacza fakt i jest ponad nim.
Czyli co mniejszego i "cegieowatego" jest ilociowo wobec elementu
znaczniejsze, bardzo znaczco wiksze. Opis poprowadzony z uwagi na
komplikowanie si elementw buduje piramid "w gr", czyli koczy
23

si elementem logicznym, neuronem - ale ten sam opis prowadzony "w


d", do rodka, jako fizyczne wyanianie si jednostek, to rwnie
jest piramida, tylko e efektem jest "wciskanie" takiej jednostki w
poziom lecy poniej. A do samego dna - a do punktowego stanu w
formule dna. I d-n-a.
Logicznie jest to opis "w gr", fizycznie "w d".
Co taka nowo zaistniaa w tym nacisku-docisku ma wok siebie?
I te odpowied jest oczywista: wolny tor zmiany.
Czyli ruch w tle, ale z elementem swobody. - Przecie ten poprzedni
ostatni docisk, w ktrym te jednostki nowego poziomu powstay (co ma
dla fizyka ju posta "wybuchu", momentalnego zaistnienia, a co trwa
ogrom czasu i przestrzeni w ujciu zewntrznym) - ten docisk uwolni
tym samym na poziomie zerowym, w tle brzegowym, miejsce na dalsze i
kolejne pompowanie elementw. I ten docisk idcy z kosmicznego ta
dziaa w najlepsze dalej.
Ale zarazem, zauwacie, nowy poziom nie jest maksymalnie zapeniony,
co si w nim moe dzia. Przecie on si dopiero zacz.
Czyli moe by ruch, ale i dalsze dopenianie o kolejne jednostki z
ta, ktre przecie cigle s wciskane w taki nowo powstay zakres.
Kiedy i na tym dojdzie do takiego rozkadu i zagszczenia, e nie ma
ruchu, e "za tyknicie" bdzie stan krytyczny - to i w tym poziomie
zaistnieje nowe. I opadnie niej w piramidzie moliwoci komplikacji.
Opadnie lub si wzbije, to od obserwatora zaleny kierunek opisu ale na pewno zawiera si w tle.
W tle tego poprzedzajcego poziomu. Ale i w tle wczeniej w caoci
zaistniaym, poprzedzajcym. Ale te w tle absolutnym, kosmicznym. I
zawsze w tle.
Obok takiej jednostki jest ruch, nawet pustka, jednak w podprogowym
zakresie jest warunkujce istnienie tej jednostki to-brzeg i jego
jednorodne, paskie zapenienie.
Wida wierzchoek "gry" - a to warunkowane jest ogromem elementw
poniej - wida "pyek" - a to opadajce na dno "kwantowego oceanu"
zbrylenie w formie pyku.
To "dno" jest fizycznie wszdzie, znajduje si w dowolnym kierunku
fizycznej mieszaniny, ale logicznie to dno i punkt. I rodek zmiany,
ktr okupuje mylcy pyek.
To zawsze tylko pyek wobec zakresu brzegowego. Ale konieczny.

24

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.5 - Czstki wirtualne.
Mona popa w zwtpienie.
Koledzy, tak, mona. Nie pocieszajcie. Doceniam wasze sowne zdanie
i ch szczer, ale jest tak, zauwacie, e gdzie tylko spojrze i
si nad tym pochyli, to taka, widzicie, niepewno si rodzi w tym
ogldzie - z niego si poczyna w emocjonalnej szamotaninie. Bo to w
tej pogbionej analitycznej obserwacji wychodzi, e nic pewnego i
staego, e tylko zmiana oraz spltanie wszystkiego ze wszystkim i e to takie wirtualne. Niby, koledzy, czstka, a to ona tak tutaj
na mgnienie, taka w sobie pozaczasowa.
Tak, koledzy, w tej tam dali, albo i w tej tu punktowoci, wiat si
wirtualnoci pokazuje, niby jest, niby fizyka - ale wirtualnie. I
jak tu si, koledzy, nie zamyli, jak zwtpienie odgoni?
A takie zwtpienie, koledzy sami wiecie, to grone ono w sobie by
moe. W fizyk, w naturalno i nawet w nadnaturalno, we wszystko
moe uderzy - kiedy si tak bdzie rykoszetem po otoczeniu snuo,
to, sami rozumiecie, rne skutki z tego mog by.
Wstaje czowiek rano, si po wiecie soneczkiem okraszonym albo i
deszczem spukanym rozglda, i ma z tego ranka poczucie, e znonie
jest, a nawet czasami i dobrze - czyli generalnie ujdzie.
I tu si schyli do tej materii czy pustki wszechwiatowej - i wwczas
si okazuje, e to ani materia, ani pustka, a tak po prawdzie diabli
wiedz co. Bo to niby pustka, niby tu adnego czego i zupene nic,
adnego atomowego kawaka, ale to w ogldzie powierzchniowym wyglda
na takie, to zudzenie postrzegawcze jest. Tak, koledzy, zudzenie.
Bo w tej pustce, zauwacie, a si gotuje od zderze tego niczego,
czego podobno tam nie ma, z innym niczym, te podobno nieobecnego.
Tak, koledzy, to nic z tym innym nic si paruje, scala, w zwizki
bliskie wchodzi - i ten taki laboratoryjny ciura to sobie notuje w
przyrzdzie rozbudowanym jako czstk. Czstk nie czstk, koledzy
- bo to jest, a nie jest, koledzy, to si pojawi, ale nieuchwytnie
w tym naszym fizycznym zakresie; to mignie i znika tak szybko, e i
najdokadniejszy stoper tego mignicie nie odnotuje. Ech, koledzy,
i jak tu zwtpienia w to soneczko czy deszczyk nie dozna - jak z
duszy piskliwe nutki odegna? Jak, koledzy?
Powiecie na to, e sprawa niewarta dyskomfortu emocjonalnego, to w
sobie przecie pospolite, zawsze si dzieje, co tam na tej granicy
wiata wirtualnie poczyna w intymnym zwizku elementw - i e to w
caoci drobiazg, bo s istotniejsze dylematy.
Moe, nie wiem. Dla mnie jednak pustka, ktra pustk nie jest, a te
pustka, ktra tworzy co z niczego - to, przyznaj, stan poniekd
dziwny, ociekajcy nadzwyczajnoci rodem z niematerialnoci jako
definiowanej przez jaki tak w sobie pokrconych - to generalnie i
w szczegle pozbawione sensu. Nie wiem, moe i mona to pomin w
spojrzeniu, takim nietutejszym zachowaniem si nie przejmowa, albo
25

przyjmowa to z dobrodziejstwem zastanym i niewyjanialnym - albo i


jako dogmat czy aksjomat to ustawia sobie w systemie. Pewnie tak
mona. Ale ja, widzicie, w tym si istotnego dopatruj - dla mnie w
takim informacja o wszystkim si zawiera.
Nie jest wane, czy gdzie tam na metr szeciennie zliczany si jaka
czstka wykluwa, to takie sobie po oglnym przekazie treciowo jest
ubogie i wte. Istotne wielce natomiast jest to, e ta pusta pustka
pustk faszyw si okazuje, e ta pustka to nie pustka, e to tak
do granic zapchane, e tam palca nie wetkniesz. - I e pokazuje si
to chwil wirtualn, poza pomiarem.
Tak, koledzy, to jest w tym ciekawa a wane, e pustka zapchana po
graniczno i e z tego co si na mgnienie wyania.
Fizyk, wiadomo, to taki kto, e w swoje paluszki chwyta wszystko,
co mu si tylko schwyci uda. A jak pochwyci, to obraca oraz maca,
nawet si w rodek wwierca i rozbija, tego skadnika jednostkowego
wszelakiego poszukuje. I to tak od zawsze idzie, i nawet skutecznie.
Tylko, koledzy, jest teraz ciekawe pytanie: jak taki kto moe tak
wirtualn czstk chwyci - jak j zbada, co w niej ustali za fakt i
cegiek, za skadnik? Fizycznego realu mona dopa w jego jakiej
tam konstrukcji, realno daje si pomierzy, nazwa - tak a tak w
tabelk upchn, wiadomo. Ale jak wirtualne, wic nieostre i ulotne
zdefiniowa? Wzorem mona, prawda, mona takie co policzy, nawet i
zapostulowa w istnieniu mgnieniowym - tylko jak to zapa w wielki
czy may przyrzd? Fakt, koledzy, nie mona.
I jest problem: co tym wirtualnym faktem jest i z czego i dlaczego
jest - i co to oznacza w caociowym ujmowaniu wiata?
Co, koledzy?
eby powiedzie, czym s "czstki wirtualne", koledzy, trzeba wyj
od tego, e wszechwiatowa baka to zapchana elementami sfera, tak
do granic moliwoci. Omawiane to ju byo, koledzy, wiecie, e to
si pompuje z zewntrz do rodka tutejszego czasu - a pniej, tak
na dzi, to ju si wytraca zewntrznie do nieskoczonoci. A braki
uzupeniane s z rozpadu czarnych dziur i e dzieje si to poniej
waszego fizycznego rejestrowania. Mniejsza o to, obecnie liczy si
to zapchane maksymalnie wntrze i stabilne cinienie.
Bo, zauwacie, jak to tak wypenione, logicznie bez pustki, to si
wystarczy tylko o to oprze, nacisn ten balonik, paluszkiem maym
czy duym tkn - a w akcie badawczym co si do czego doda, co z
czym si poczy, co na tyle si do drugiego podobnego tak zbliy,
e pojawi si w obserwacji waszej fizycznej. Musowo tak si bdzie
to dziao, poniewa ten nacisk, nawet dla was najsabszy, taki ju
granicznie dla fizyka saby, on jednak jest naciskiem-dociskiem, to
ma w sobie ogromny potencja nacisku wzgldem tego, co si w pustce
faszywej dzieje.
Z wzorw wam wychodzi, koledzy, e to nie pustka, e zapenione jest
to "faktami", wic kiedy tak to podprogowe i niepoznawalne nacisn
- jak niepoznawalne do niepoznawalnego w akcie obserwacji-pomiaru
docisn i dopchn, to z tego musi, musi si co wam pokaza. Nie
ma zmiuj, jak cinie, to docinie - i trynie. Co si do czego
w tym akcie docinie, wic musi si wam czstka, choby na mgnienie,
26

pokaza. Rozumiecie?
Tak, koledzy, wszechwiat zapchany do granic, ale dla was to poziom
w badaniu skryty na zawsze, to te ju wiecie. Matematycznie mona
w zapale to obrobi, ale tego schwyta w szczypczyki si nie da - i
to nigdy. Dla was jedynie te nadprogowe efekty dociskania s jako
dostpne, dalsze i gbsze to ju poza fizyk si lokuje.
Czym jest ta podprogowa drobnica, ktra pchnita-docinita moe w
obserwacji si pokaza? Mona to zdefiniowa jako "pole kwantowe",
mona inaczej, nie ma znaczenia. To jednostki czego, ktre s ju
same w sobie rozbudowane, to jest daleko powyej logicznie uznanego
za jednostk - ale to jeszcze nie moe by fakt fizyczny.
I to jest tu bardzo istotne: to stan skomplikowany, znaczco ponad
stan logicznej jednostki rozbudowany, jednak to cigle zbyt mao na
zaistnienie w zakresie nadprogowym, w obszarze fizycznym - ju co
jest skupione, ale w tak wyrnionym cigle zbyt mao elementw na
pokonanie progu, eby si pokaza. - W takim zagszczonym chwilowo
strumieniu energii jest zbyt mao skadowych, eby mogo si sta
to faktem i elementem fizyki - eby zostao "wypchnite-wcinite"
ponad prg. - Albo opado w obszar fizyki, poniewa ustalenie, czy
"fizyka" to zdarzenie ponad progiem, czy odwrotnie, poniej progu i
wntrze - ustalenie kierunku tworzenia si struktur to ju sprawa
ocenna i wynika z preferencji postrzegania bytu.
Liczy si w tym opisie to, e ta drobnica jest i przy zaistnieniu
w okolicy nacisku zewntrznego, moe si "zbryli" w wiksz, ju
rejestrowan wielko.
Ale obecnie wymaga w sposb szczeglny podkrelenia fakt, e taki
nacisk si pojawia i e dziaa. Dlaczego? Poniewa jest to czynnik
dla zaistnienia "czstki wirtualnej", czyli na mgnienie, to element
najwaniejszy - to by lub nie by takiego, ju przecie fizycznego
faktu. e on na mgnienie jest faktem, to mniejsza, ale jest.
A przecie, jak nacisk nie bdzie ustawa, to "mgnienie" stanie si
na przykad sekund w pomiarze i ten pomiar umoliwi. Fakt fizyczny
to zdarzenie - przenoszcy o tym informacj nonik - oraz, tego nie
trzeba zapewne podkrela, obserwator.
Zwracam uwag na to, e taki "fakt" moe by tak minimalny, e si
fizycznie nie objawia, e jest poniej progu, ale obserwator swoim
dziaaniem, wic naciskiem, moe go wydoby z ta - tak oddziaa na
elementy, e te si skupi; kierunek, rdo i powd nacisku nie ma
tutaj znaczenia, liczy si to, e ten nacisk jest.
Rozumiecie? Samodzielnie ten saby fakt nie zaistnieje, poniewa nie
ma dostatecznego zasobu si na rozpychanie si w otoczeniu, czyli w
zakresie fizycznym. Kady fakt, ktry wyania si ponad progiem, i
to dowolnie pojtym progiem, musi dysponowa si naciskania swoim
istnieniem na otoczenie i w nim si rozpycha, dosownie rozpycha.
Bo przecie sabowity i cherlawy zostanie przez oporne i twarde dla
tego istnienia rodowisko ponownie w to wcinity - eby pokaza
si ponad progiem, trzeba ostro pracowa okciami i zbami, inaczej
nie ma mowy o rozgldaniu si po okolicy. I nie jest to metafora, to
oddanie kadego i zawsze zaistnienia w ramach kadego poziomu, ktry
27

buduje si w rzeczywistoci.
Liczy si na tej granicy zaistnienia to, e jest podwojony nacisk i
docisk - nie samodzielny "fakt", ktry nie ma siy zaistnie, ktry
jest zbyt nieliczny, eby przekroczy prg komplikacji. Ale jeeli
z dwu kierunkw, czyli z jeszcze niszych zakresw ta pojawia si
nacisk, a to zapewnia "pompowanie" wiata przez zewntrzne warstwy
kwantowe (zewntrzne, czyli spoza wszechwiata, albo zewntrzne, a
wic podprogowe, z rozpadu osobliwoci) - a zarazem on spotyka si z
naciskiem-dociskiem aktu pomiarowego (w zakresie granicznym i jako
progowym; w strefie midzy "pod" a "nad" - w "strefie wirtualnoci"),
to tak sparowany, podwojony docisk musi wytworzy element nadprogowy,
to ju wystarczy.
I nie ma znaczenia, co za taki akt uzna, kady nacisk idcy z fizyki
to wydobycie ponad prg umoliwia; jak jest podwojenie, to zawsze z
tego co si zapocztkuje.
To moe by, jak powyej, akt obserwacji czy dowolne dziaanie - to
moe by drugi i niezaleny w sobie saby "fakt", ktry lokuje si
w paszczynie, czyli obok. Oba s na tyle w sobie niezborne i tak
mao zgromadziy elementw skadowych zawartych niej w zmianie, e
brakuje im (kademu oddzielnie) si na wydobycie si ponad poziom
progu. Ale skoro wszystko drga w tym jednorodnym tle, przemieszcza
si, jest w ruchu i notuje naciski z kadej strony - skoro zawsze
jest nacisk-docisk wszystkiego na wszystko - to prdzej albo pniej
(jednak poniej nadprogowego czasu, wic ju w obszarze dziaa dla
fizyka "upiornych") co si do czego doda - element do elementu w
takim dziaaniu zostanie docinity-popchnity. I ju wesp-zesp
pokae si taka podwojona jednostka fizykowi.
Na mgnienie, zawsze wirtualnie, bdzie wzorem albo te matematyczn
analiz uchwytne - ale si pokae. A kiedy nacisk trwa, to nawet i
duej, jak ju pado.
Co wicej, co tu istotne, ta graniczna warto drga, tych drobnych
oraz podprogowych naciskw, ktra tworzy wszystko naokoo istniejce
(przecie kada ewolucja, kady fakt sam cinie na otoczenie, ale i
otocznie na niego wywiera wpyw) - to wszystko razem tworzy rozedrgan
i nigdy stabiln cao. I tym samym tworzy, wyznacza graniczn dla
fizycznego obserwatora warto skomplikowanego zaistnienia. Nisze
jest podprogowe i nieobserwowalne, cho konieczne, a powyej granicy
to przykadowo drgania cieplne wiata, ktre s najniszym poziomem
obserwacji - najmniejsz mierzaln wartoci, ktre oznacza, e w
tym i na tym "zakresie" buduje si, skada w obserwowalne dla fizyka
"co" caa piramida mniejszych i nieobserwowalnych zdarze.
Najnisza warto drga wiata, to w postaci cieplnego obrazu, to
aktualna, na dzi notowana fizycznie odlego elementw tworzcych
to wszystko. One s tak od siebie i w stosunku do siebie oddalone,
e wymaga to takiego docisku, takiej procedury, eby mogy zaistnie
fizycznie.
To nie pozostao po kiedy tam istniejcym, ale to stan na dzi,
to poziom drga oznaczajcych obecn gsto wiata, z ktrej i w
ktrej moe si co nadprogowego pojawi.

28

I dlatego, i std, koledzy, w akcie pomiaru-poznania nie ma i by


nie moe "wiedzy" o kolejnym kroku budujcego si faktu - poniewa
to nie fakt, tylko wanie w pomiarze oraz obserwacji fizyka stajcy
si aktualnie element wiata. Nie czstka, nie atom, nie kamie czy
czowiek, nie wszechwiat - tylko dynamiczna, a wic stajca si i
zanikajca jednoczenie wyrniona w tle konstrukcja.
Wielka w obserwacji gra czego, na skutek mnogoci elementw tak
"gr" tworzcych, wydaje si chwilowemu obserwatorowi niezmienn ale to tylko i a zmiana w trakcie przeksztace. Nic wicej. Gra
czy elektron to zmiana - a przez to nigdy ostro zdefiniowana, zawsze
rozmyta, zawsze w stawaniu si. I tylko tak.
Jeszcze jedno w tym kontekcie wymaga podkrelenia: powysze fakty
i opis procedury budowania si elementw "fizyki" (forma zapisu ma
tu znaczenie), to ma zastosowanie generalne, oglne, dotyczy kadej
wyrnionej ewolucji.
Oczywicie w tym zapisie odnosi si do ustalonego we wszechwiecie
granicznego poziomu zjawisk, poniej ktrych jest niedostpne dla
fizyka "pole kwantowe" i jego upiorne naciski-dociski, ale budowany
tutaj obraz ma zastosowanie w kadym przebiegu - w tym, co za fakt i
zmian obserwator uzna. Chodzi o logicznie ustalony tok zdarze, i
to niezalenie od konkretnej procedury - chodzi o wszelkie kwantowe
procesy wiata. A innych przecie nie ma...
To moe by czstka wirtualna dla fizyka, ale to moe rwnie dobrze
podprogowe zdarzenie w postaci okresu prenatalnego dla lekarza; to
moe by zakres komrek czy narzdw w stosunku do organizmu; moe
by poziom bakterii wobec ciaa nosiciela; atom wobec tworzcej si
w czasie i przestrzeni gry; kropla wody wobec oceanu, planetarny
glob wobec wszechwiata... Kada wyodrbniona w analizie ewolucja
w toku jej zachodzenia, na skutek kwantowego charakteru zmiany, a
to ma umocowanie w najniszym i pojtym logicznie zakresie - to ma
w sobie graniczn stref, poziom, prg, dla ktrego jest stref do
obserwacji niedostpn, skryt, ciemn.
Powyej jest fizyka takiej ewolucji, poniej-dalej Fizyka.
Ale zawsze, zawsze jest to konkret, fakt i co, co istnieje. e nie
zawsze istnieje namacalnie w pomiarze, to w proponowanym ujciu ju
sprawa naturalna i oczywista. A e dla niektrych dziwaczna, e ma
w sobie "komponent dodatkowy"? To efekt nieostrego postrzegania lub
brak oprzyrzdowania umoliwiajcego poznanie.

29

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.6 - Wszechwiat.
Tak, o wszechwiecie - na ostatniej lekcji mwilimy o tym tutaj i
naokoo, czyli wszystkim. To tak do koca wszystko nie jest, ale w
fizyce to wszystko, dla fizyka, mwilimy, to wszystko i niczego w
jego przyrzdzie ju ponad ten wszechwiat nie ma. A nawet i to te
nie jest jeszcze tak zupene wszystko, bo tylko wystajce nad tak
powierzchni tego ta. Tak mwilimy. Albo te to jest widoczne w
tym wszechwiecie dla fizyka tylko, co si pokawakowao, czyli si
zebrao w sobie i zbrylio, i opado na dno wiata. I my tak yjemy
na ocenie i w tym ocenianie, i na dnie. I takie wanie fizyk bada.
Albo inny w sobie laboratoryjny osobnik.
I kiedy tam byo o Kosmosie - a teraz o tym wanie wszechwiecie,
takim w sobie i wobec tego kosmicznego nisze, wewntrzne, lokalne,
i w ogle. Takim skoczonym w czasie i przestrzeni, mwilimy. Jako
e Kosmos to w sobie jeden i jedyny, i nieskoczony - a wszechwiat
to ju skoczono. Ten czas si kiedy tam zacz, to dawno byo,
ale kosmicznie tu co, mwilimy. - I ta przestrze te si bya w
tej przeszoci wyonia z niczego.
Tak mwilimy - nie zmylam. e z niczego to wszystko tutejsze byo
si dla fizyka tak pokazao. Byo sobie nic, ale takie faszywe to w
sobie byo nic, pole nie pole - a moe i ka, kto to wie - i si z
tego wykluo gdzie w zakamarku takie i podobne, czyli namacalne. I
wszechwiatowe.
I dalej to si kluje, niekiedy si to nawet yciem pokae albo tam
jako inaczej, te to mwilimy. I nie tylko na ostatniej pogadance
lekcyjnej, ale i na biologi, bo i biologia si w tym wszechwiecie
wykazuje, pokazuje si i sama pokazuje, i take obserwuje.
A ten Kosmos, mwilimy, to nie ten wszechwiat - to dalej jest. A
i wyej - tak to mona przedstawi.
Cho po prawdzie, tak mi tata w domku to opowiada, to adna prawda
gbsza, tylko tak sobie nasze pomylunki to pokazuj - bo nie jest
dokadnie tak. Ten kosmiczny i wyszy obszar to ani obszar jest po
prawdzie, ani wyej czy niej nawet, on jest wszdzie wokoo - a i
nawet w tu i nas. Bo na takie kosmiczne to si co i nic skada, o
tym kiedy byo - tu to samo co i nic si znajduje, wic nie mona
powiedzie, e to dalsze albo i tam bliskie, bo to we wszystkim tak
fizycznoci suy. Tylko ta taka fizyczna masa, co jej podobno tyle
brakuje, ona si pokazuje i pozwala si pokazywa. e to tylko, tak
mi tata wieczorem mwi, jak lekcje sprawdza, e to tak inaczej w
sobie zbiegnite - znaczy si skupione, znaczy si skondensowane i
spakowane. Czy jak to tam jeszcze by nie nazywa.
Takie, mwi, stany skupienia to s, i one s inne, od tego do tego
punktu s takie, a od tu do tamtego w sobie inne. - I te skupienia,
bryki czego, moe i na przykad kamyk to by, a moe i atom albo
komrka, e to jest ju widoczne w tym naszym wiecie - czyli takim
wszechwiecie.
I ten tak poskupiany w kamyczki i inne zgstki taki wszechwiat to
ju jedyny w tym Kosmosie jest. - Niby taki sam zawsze i wszdzie w
30

tym kosmicznym bezkresie, bo Kosmos nie ma pocztku i koca, ale w


jedynym zawsze wydaniu taki wszechwiat si buduje, to zawsze jest
w bezkresnoci jeden punktowy fakt na prostej, tak mwilimy. Nic
si dwa razy nie trafia, cho si co rusz powtarza.
Cho, tak to opisywalimy, to nie do koca tak jest, poniewa to si
powtarza w tej nieskoczonej nieskoczonoci. Ona sobie jest i jest
- i jeszcze w dalsze jest, i tak jest nieskoczona nieskoczenie. A
skoro taka, to nie ma znaczenia, jak si to dugo i daleko cignie
i jak to si w tym co skoczonego buduje. Bo tego nieskoczonego i
tak nie mona w to zbiegajce si zaliczy, to jest tem dla takiego
zbiegnitego. Bo to i nawet nieskoczony etap moe si dzia midzy
jednym a drugim czym takim, i to nie ma adnego znaczenia.
I w tym zbiegajcym si i pniej rozbiegajcym si wszechwiecie,
tu w tym takim i dla takiego kogo, to nie ma nic a nic znaczenia,
co najwyej go w zadziwienie wpdzi przed zaniciem, nic to takiego,
bo dla niego nie istnieje. Jak on nie istnieje, ten analizujcy to,
to dla niego ten nieskoczony etap nie ma znaczenia, on sobie o tym
myli, a e byo przed tym nieskoczenie wiele, to jest poza nim. W
jego obserwacji nieskoczenie wielki etap zmian to nieskoczenie w
sobie may etap, nie wchodzi w jego pojmowanie.
Jak ju sobie takie mylenie uprawia, to tamto nie ma nic dla niego
wanego.
Ale ten wszechwiat, taki w kosmicznym jeden lub liczny, to nie ma
ju znaczenia. Co najwyej mona sobie o tym pogada, czy s jeszcze
w tym bezkresie obok inne, bo to generalnie ciekawe. Ale bez sensu.
Bo to poza obserwacj zupen.
Wic jak ten nasz wszechwiat si zacz, to si zmienia. A te si
oczywicie kiedy skoczy. Bo jak co si byo zaczo, to musi si
obowizkowo skoczy. I podobno to daleko ma by w tym tak nazwanym
czasie, kiedy tam daleko to ma by. Ale to pewne tak do tego koca
nie jest. S i tacy, mwilimy o tym, co to mwi, e i koniec taki
moe biec w nieskoczono - a s inni, co to koniec ju za bliskim
zakrtem widz. Nie wiem, jak to ma by, ale ma by, to pewne tak w
sobie na sto procent.
Cho z tych stu procent, te takie mwilimy w detalach, to jedynie
cztery si daje jako zauway. Tu czy tam. I po kadym kcie tego
wszechwiata tak jest. Jest niby sto procent, policzone i bilans we
wzorze si zgadza, ale kiedy tego szuka na niebie, kiedy zderza w
machinach - to brakuje, i to solidnie brakuje. Bo jak tu ma si to
zgadza, jak wida cztery, a brakuje dalszych procentw ze stu? No,
nie moe si zgadza.
Wic ten wszelaki element wszechwiatowy si tak od siebie oddala i
oddala - rozrzedza si i rozrzedza - e kiedy tam ju nic prawie z
tego nie bdzie. Ale jednak, tak mwilimy, bo inni tak mwi - ale
e to dalej ma by i robi za ten wszechwiat. - Ju nic nie bdzie
wida od jednej wysepki czego do innej, i si bdzie to tak dziao
dugo i duej, e nawet to trudno poj. Ale dla nich dalej to ma
tutejsze by, dalej wszechwiat, dalej to samo, cho takie ju te
okropnie inne. Zimne i nijakie.
Ja tam nie wiem, moe, skoro tak mwi, to moe w tym jaka gbsza
nawet myl si znajduje, moe to tak si bdzie dziao, nie powiem,
nie wiem. Ale mi si to nie podoba. Zupenie mi si nie podoba. To
dziwne tumaczenie, cho pewnie z logik w takim rodku - moe i z
31

ziarnkiem sensu. Moe szcztkowo z sensem.


A inni jeszcze mwi tak, e to tak ju teraz jest - czyli e w dal
si oddala. Bo musi. e to si z wzorw bierze. Znaczy si, e wzory
przerne tak to podpowiadaj. e tego obserwowanego jest te tylko
maleki fragmencik, ktry jako tam fizyczny osobnik widzi i mierzy.
I nie wiem, czy to samo w tym si tak kryje, to nie ma znaczenia, ale
i tak wiadomo, e w tym jest taki sens informujcy, e obecne jako
widziane to pyek z tej skoczonej wszechwiatowej budowli. e jest
cae sto, ale wida z tego cztery. A czym jest dalsze, to najstarsi
nawet nie wiedz, i pani te mwia, e nie wie. Nawet tata, co wie
wszystko, te tak si zgodzi, e nie wie. I ja te nie wiem. Cho
to pewnie co tam w sobie jest, bo jak jest - to znaczy, e to co
jest. Bo to nie moe przecie by nic.
Niby tacy jedni gadaj, e moe by co bez tego czego w sobie, ale
to tacy jedni s, e lepiej si nimi nie zajmowa - tacy obeznani z
matematyk i podobnymi nienormalnymi rzeczami. Oni nawet powiadaj,
e te konstrukta poza ju wszechwiatem sobie bytuj i si ze sob
wymieniaj czym tam popadnie, nawet si informuj tak o nie wiedzie
czym - i e one czasami tutaj s obecne oraz e to wszystko w takim
wszechwiecie oznaczaj.
Ja tam nie wiem, tak to mwi, ale mi to wyglda na niezbyt, a nawet
przemylane. Moe i zabawne, moe nawet co o tej tu wszechwiatowej
czci bezkresu to opowiada, ale generalnie w sobie mao powane to
jest, a wrcz zupenie bez powagi.
Bo jak moe by w sobie co, co nie ma adnego co w sobie - mwi,
e nie moe. To niemoliwe i bez znaczenia.
Bo przecie jak jest we wszechwiecie kamyk albo inny osobnik, to on
na pewno ma w sobie co. Mona takie pomaca, mona na takie sobie
spojrze - i rk mona poda, fakt, mona. A na takie bez czego w
sobie, jak na takie spojrze, jak rk poda? Nie mona i nigdy nie
mona.
Wic jak mona mwi, e jednak co takiego sobie bytuje w tej tam
i gdzie pozaczasowoci? Nie mona. Nie uchodzi. Ale oni gadaj, ci
tacy jedni, tak rozprawiaj tu i tam.
Na pustce te swoje moliwoci buduj i si chwal, e co obmylili
- dziwne.
W gowie maj zawsze fizyk napdzany etap zmiany w toku zachodzenia
- opisuj fizyczn i zawsze zmienn w czasie i przestrzeni ewolucj,
zawsze to odnosi si do materii w jej rnym zgszczeniu, wic jakim
tam cudem czy inn dziwnoci, jakim logicznym sposobem dla nich ta
niematerialno si w tej zawsze fizycznej caoci - lub i poza t
caoci - pokazuje, tego nie wiem. To bardzo dziwne jest i wielce w
sobie nieodgadnione. - Ale tak jest, niestety.
Gadaj owi, e to jakie "duszne" jest, e to inne od wszelkiego, e
to trzecie i dopeniajce do obserwowanego. Mwi, e materia jest,
e promieniowanie - i e to inne, niematerialne albo matematyczne,
tak to si wyraaj. Co jest i nic jest, mwi - i duchowe, znaczy
si bez nonika, bez szkieletu, czyli lepsze, czyli wieczne, czyli
podane. eby ich.
Jak tacy co takiego mog mwi, nie wiem - to dla mnie absolutnie,
kosmicznie, nieskoczenie niepojte. Jak taki jeden z drugim takim
samym co podobnego moe gosi - nie wiem. Jak mona pokazywa, e
takie bezcielesne bytuje, bo jak to ma tak bytowa, w czym oraz na
32

czym? - Na lub w pustce bytuje, prnia mdrkuje i informacyjnie si


zmienia? Nic, to kosmiczne i zupene nic si w tym jako odmienia?
Ech, powiem, e to dziwne mi si wydaje, e tym i takim co takiego
si zdaje. Wielce to dziwaczne.
Wida z tego, e w tym skoczonym wszechwiecie dziwy nieskoczenie
dziwne mog si w zalgn w pomylunku, e tu taka swoboda w stanie
chwilowym i wolna wola kreacyjna si zawiera, e nawet byty wolne
od materii mog zaistnie. e i tak zawsze materialnie, e to zawsze
przecie w materialnej gowie si pokazuje? A czy to ma znaczenie w
takim brzegowym pomyliwaniu dla takiego kogo, kto abstrakcj tak
sobie tu i tam rzuca? Wyuczy si onglerki pojciami, wiata w jego
realnie fizycznym stanie nie dotyka na co dzie - bo si pobrudzi i
w ogle le kontakt z namacalnym znosi - to pniej w bezcielesne i
podobnie nieobyczajnie moe zawierzy, taka jego owaka.
Trzeba jednak powiedzie, mwilimy o tym, e w tej wszechwiatowej
procedurze jest inne dziwne - i to si w tym obrazie znajduje.
Czyli e w tym cigu zmiennie istniejcym s ograniczenia i wartoci,
ktre mocno si rzucaj w pomylunek - szczera prawda.
e jak jak bardzo dalek jedn cyferk tak o jedynk zwikszy albo
i zmniejszy, to ju caa wiea elementw si sypie w ten tam proch
i py.
A po prawdzie to nawet i prochu ani tego pyu by nie byo, poniewa
ten wszechwiat tak si zestroi w swoim zmienianiu, e tylko takie
a nie inne zestawienie tych cyferek si zgadza z rzeczywistoci. I
jak to poruszy, to niczego nie ma - i jest zaskoczenie. Bowiem to
wyglda dziwnie, trzeba przyzna, te o tym mwilimy. Tylko e to
dziwne nie jest, te mwilimy. To takie w sobie niby zaskakujce,
a to takie proste w sumie jest.
Jak si temu dokadnie przyjrze, to adna w tym zaskakujca mieci
si nie mieci okoliczno to tylko tak si materialnie i fizycznie
dzieje, bo tak si to musi dzia w tej pokawakowanej oraz kwantami
nasiknitej ewolucji.
Czyli, mwilimy, to si zbiega, dociska w sobie, jedno do drugiego
si zblia i jest dopychane w pompowaniu tej wiatowej zmiany. I w
efekcie, takimi szczebelkami drabiny tworzcej si, w tym procesie
wytrca si ten mylcy na kocu osad. Gstnieje, tak do maksimum to
moliwego gstnieje - i jest atom albo czowiek. Takie co zawsze w
tym wszechwiecie na chwil - zawsze w takim dociskaniu i w trakcie
stawania si - zawsze nabiera ciaa lub go traci - jednak zawsze na
chwil tylko.
Owszem i prawda w tym, e moliwo takiego atomu bya w przeszoci
historycznej si pojawia, i dawno to byo. Tylko e na codziennym
etapie to zawsze jednostkowa jednostka i konkretna si tu dzieje moliwo kiedy i tam zaistniaa, ale tu tylko ten osobniczy fakt
si od ziemi odrywa i rozglda po okolicy.
A rozglda si dlatego, e moe. I dlatego, e jest to, ktre takie
widzenie umoliwia. Bo przecie jak jest jednolite, jak wszystko w
dal jednakowe i niewyrniajce si w aden sposb - czyli cao
to jedne i jedyne to, jak w tym Kosmosie - to bez zbiegnicia si
w co wikszego, w tej nieskoczonej jednolitoci niczego dojrze
si nie daje, bo jak? Jedno w jedno takie identyczne, to jak w tym
co zauway, nie mona.
Ale jak si jedno do drugiego zbliy, jak zbiegnie w kupk, jak si
33

zetknie, a ciarki po plecach zejd - to takie co ju mona dozna


i nawet pozna, i nawet pomierzy. I to si ju liczy w tym oglnym
bilansie, to ju faktem rzeczywistym po wiecie wida. I jest te ta
wzmiankowana obserwacja.
I jest to, takie eteryczne to z jego podprogowym zakresem dziania
si i odmieniania - i jest to widoczne, ju zbrylone w dowolne co
duego. I to due jest dostpne dla fizyka, dla wszystkich.
To to sobie tam jest, a tu wida. I fala si informacyjna wwczas
we wszechwiecie rozchodzi, bo tych elementw nonikowych tej fali
powstao duo, a nawet bardzo duo. One si wybudoway i narodziy,
przeszy z etapu podprogowego - i si pokazay. I cisn na otoczenie
ju takie due - i tym samym ten nacisk istnienia przekazuj dalej
w takim po brzegi i maksimum zapenionym wiecie wszechwiatowym. I
ten nacisk o krok dalej kolejne do zaistnienia powouje, gstnieje
lokalnie w tym dociskaniu i naciskaniu kwantowe to, zbiega si oraz
wiruje tak w lewo, tak w prawo. Zalenie od postrzegania to wy lub
ni si z tego patrzcemu pokazuje, ale wane, e sygna i wiadomo
s przeniesione. I znw mog, w nowym ju punkcie, kolejn ewolucj
tworzy.
I trwa to tak dugo, a przerwa si nie zrobi w sztafecie, nim nie
zabraknie albo siy naciskajcej, albo elementw do ciskania i tego
zbrylania. A to dugo moe tra. Albo i krtko.
Jak mae, na przykad jaki foton, to biegnie taki nacisk i biegnie,
tworzy i tworzy szereg a po horyzont obserwowalny tych fotonowych
wypitrze z ta. Ale jak due takie i skomplikowane w sobie, to ten
nacisk jest, owszem, ale w nieodlege rejony siga - tak do zakrtu
najbliszego. A jak si to w zakresie biologicznie mokrym a bardzo
rozbudowanym dzieje, to ju bardzo blisko to si dzieje. Wic trzeba
si mocno cisn i docisn w sobie, co by z tego ten nastpny rzut
ewolucyjny zaistnia. To si na styk dzieje, na jednostk oddalenia
kwantowego.
Ale jak si tak zadzieje, to si pniej mona krzykiem rozglda po
wiatowej okolicy, a nawet w bezkrenie kosmicznej wiecznoci swoje
obserwacje prowadzi.
I w tym wszechwiecie to si rne do rnego tak dociska, poniewa
to eteryczne to na kadym poziomie wystpuje, taka regua jest. Na
najdalszym etapie, tym okolicznym wobec wszechwiata, tam jest to
mocno i bardzo rzadkie, takie do maksimum rozrzedzone, teoretycznie
nawet a do nieskoczonoci. Ale to tak nie jest, przecie tego co
w tym kosmicznym nic jest tak w nieskoczono, wic co rusz w tej
nieskoczonoci co si o co w tym wiecznym ruchu potyka, zderza,
a nawet niekiedy, jak s do tego okolicznoci statystyczne i regu
odwieczn napdzane, to si tam co z czym zbiega w ten wszechwiat.
Albo inny. Ale owo to, co widzenie i istnienie umoliwia, to jest w
kadym przypadku, kada w obserwacji realna faktyczno czy podobna
osobniczo, to zawsze ma wobec siebie to - i z niego powstaje, i
w im si znajduje.
Czego by sobie do popatrywania i obrabiania nie chwyci do rki, to
zawsze takie co jest w tle i do ta musi by odniesione, inaczej w
analitycznym zapale moe okaza si niewyjanialne. - Albo i gorzej
si to zaprezentuje, na przykad niematerialnym bytem, eby to.
Ale tak gupio to nie biegnie i to to jest zawsze, i si odnosi do
widzianego logicznie, bo przecie nie fizycznie. W fizycznym badaniu
34

to jest eterem nieistniejcym, ono znajduje si poniej progowego


stanu, zawsze w ciemnoci jest skryte - wpywa i oddziauje, jednak w
badaniu adnym elementem si nie pokazuje. Mocno, zasadniczo wpywa
na wszystko, ale si nie pokazuje - tak owo to ma, tak wyglda. W
adnym badaniu nie wyglda, ale jest. I to zawsze.
Dajmy na to, taki przykad omawialimy, jest sobie spoeczno i my
j ogldamy od rodka, jako istoty ten zbir tworzce. Dla nas, tu
i wewntrznie - jak wszystko we wszechwiecie - dostpna jest tylko
"fizyka spoeczestwa", mechanika elementw t stref i ten zakres
opisujca. Bo przecie nic taki fizyczny w tym swoim spojrzeniu nie
obejmie wicej, jak tu widoczne i namacalnie - a wic ponad progiem
istniejce. Tak a tak, to do tego lub tamtego - tu jest fizyka dla
niego dostpna, tylko te jednostki moe bada i mierzy. Bo w tym
badaniu nie ma przecie zakresu przed - przed zaistnieniem wewntrz
wiata czowieczego. Fizyka obejmuje tylko to, co moe do badania
pozyska, nie wicej. - Cay i w tle znajdujcy si etap, w ktrym
gromadzia si energia w jednostk, cao zjawisk dziejcych si
poniej progu poznania, wic w czasie "cienia", wic przed chwil
narodzin - to jest mu niedostpne z zasady, nie istnieje, to czas i
na zawsze ciemny, i skryty, i nieoznaczony, i z losowoci, kiedy to
opisywa w jego aktualnym stawaniu si. I w jego spltaniu z caym
w okolicy wszechwiatowym tem, co zrozumiae. Tu jest to jedynie w
formule "prenatalnej", ale to jest jak najbardziej to - zakres nie
do poznania badaniem. - e przy rozwiniciu technicznym moe lekarz
w to swoje apska wsadzi, nawet manipulowa kwantami, to nic w tym
pogldzie nie zmienia, to jest logicznie niepoznawalne to - zawsze
w takim ujciu to jest to do wyrnionej ewolucji. Ono dopenia i
warunkuje, ale jest eterem, ktry fizyka musi odrzuci, poniewa w
eksperymencie to si nie mieci. Fizyka to i jego elementy odrzuca
lub istnienie ta nie jest uwiadamiane, ale dopiero z otoczeniem,
z pozorn pustk, ktra otacza fakt - tylko w takim poszerzonym ju
postrzeganiu mona dojrze element. Albo te i wiat, to ju nie ma
znaczenia. Na pewno si zobaczy.
Bo w tym wszechwiecie, powtarzam, nie ma pustki, jej jest tylko w
takim stopniu, eby by zakres na drgania - na jedno drgnienie tej
jednostki kwantowej czego w bok i z powrotem. Taka struna si na
jednostk kwantow rozedrga - a w efekcie jest co, co si styka z
innym i te dalszym. I razem buduj element. Tu wszystko zapchane a
to kwantami, a to fizycznymi kwantami - a to sowami, te przecie
kwantami. I w tym oceanie elementw czy sw, w takim dociskaniu i
ciskaniu, w tym sowotoku przyrody co powstaje. Proces biegnie od
maksymalnego rozproszenia i skupia si, tak skupia pod naciskiem si
zewntrznych, a osiga punkt - zapada si w osobliwo na kocu. I
pniej to biegnie dalej - teraz si rozpr i oddala, a ponownie
osignie brzeg i stan maksymalnego rozproszenia. I tak to kouje w
t i ponownie wewntrzn stron - i tak zaptla si raz, drugi - i
po wiele, wiele razy. A gdzie ubocznie i jako skutek takiego si
we wszechwiecie przemieszczania kolejnych fal od brzegu do brzegu
- w tym wntrzu, na kolejnych okreniach, w kolejnych ciskaniach
zaistniaego, tworz si kolejne skadniki osadu wiatowego. Ju i
wspomniane elektrony, i atomy, i komrki takie lub owakie, a te i
osobnik mylcy w samym rodku tego zaptlania si. W takim ju po
maksymalnie pojmowanie rodku, w tym namotanym po wielekro, a po
35

nieskoczono wymiarw, w tym rodku rodka buduje si element, a


w nim takie skomplikowanie, e a najwiksze, e adnego i nigdzie
wicej podobnego teraz nie ma. Takie tylko w kolejnym wszechwiecie
moe by, w ramach tej wiecznej nieskoczonoci. Jeeli definiowa
to z tutejszej perspektywy, to podobne jest tylko teoretyczn, i to
niebywale ma potencjalnoci. Gdzie-kiedy zaistnieje - ale moe
i za nieskoczony etap to bdzie si pokazywao.
Jednak tu-i-teraz to tak tylko w tym jednym punkcie. Co nie znaczy,
jak mwilimy, e tylko tu si dzieje. Ale pewnie tylko tu - tak mi
si wydaje.
I takich linii energetycznych biegncych poprzez wszechwiat, ktre
swoje zamocowanie maj w brzegu pocztkowym tego ukadu, ale rwnie
w poprzednich wszechwiatach, i w nieskoczonoci maksymalnie - no,
tych linii budujcych tutejsze skoczone jest osiem. Dokadnie tak
tyle, poniewa sfera wiata, czy dowolnie innej jednostki penej w
sobie i stabilnej, to musi by docinite z kadej strony. Baka w
postaci wszechwiata nie moe mie w adnym kierunku wolnego toru
do ucieczki elementw tworzcych - bo one tam si skieruj. Jak nic
w ruchu nie ogranicza, to kwantowe jednostki tam si kieruj. Musi
by peny nacisk i docisk, a w efekcie moe co stabilnego i okresowo
trwaego zaistnie. Dowolnie ju pojte co. - I dlatego takich w
tworzenie bytu zaangaowanych linii jest osiem, nie mniej, ale nie
wicej.
I dalej to ju biegnie spokojnie, pompuje si elementami, w cielesn
struktur si obleka, proces zmiany biegnie od brzegu do brzegu po
wielokro - i tka si tkanina czasoprzestrzeni. Tej po caoci ju
wszechwiata pojtej, ale i kadej ewolucji, kadego dowolnie jako
wyrnionego w tle procesu. - I cho kady fakt jest wpisany w tak
nadrzdn procedur zmiany, a po wspomnian nieskoczono wraz z
wiecznoci, to zarazem posiada wasn, tylko do niej sprowadzon to zawsze indywidualno w zbiorze, ale indywidualno.
Wic jak ju ta indywidualna osobowo si usamodzielni, jak w tym
rodku wszechwiatowej ewolucji si pokae - to zaczyna. Zaczyna w
tym wiecie szuka zalenoci i powiza, pyta o sens i regu. I
w ogle o wszystko pyta.
A dlatego tak moe si to dzia, e ewolucja abstrakcji w gowie tej
zmylnej konstrukcji biegnie. Biegnie, bo teraz za to ca fizyk
i jej przylegoci ma - wszystko jest podprogowe wobec tego zakresu,
gdzie lgnie si abstrakcyjny konkret. Abstrakcyjna ewolucja poj
cao wszechwiata i kosmosu zawiera w przedziale ciemnym, a przez
to si usamodzielnia i odrywa od nonika. Uytkownik abstrakcji nic
o tym skrytym zakresie nie wie, a nawet jak ma tego wiadomo, to
tylko logiczn, przecie pozna tego nie moe. Ale doznaje w kadej
operacji na pojciach, doznaje zmiany w toku - jednak pozna tego w
aden sposb nie moe. Przecie w tym oraz na tym zawiera si jego
osobowo - cao zachodzcych zmian to on w detalu. A podprogowe
to niepoznawalne. Konieczne jako to i dopenienie do jasnego, ale
zarazem zakryte, przykryte tym jasnym i obecnym nadpowierzchniowo.
Wida ponad lini graniczn wszystko, to fizyka - tylko e dalsze i
gbsze te jest skadnikiem postrzeganego.
I dlatego na koniec doznajcy wszechwiata oraz poznajcy go byt, w
swoje widzenie musi - musi wprowadzi wszystko, czyli fizyk wraz z
tem. Czyli do nadprogowej i fizycznej abstrakcji, wic konkretu w
36

jego skomplikowanej i rozbudowanej postaci - musi doda abstrakcje


rwnie fizyczne, ale podprogowe, i te konkrety. Podprogowe oraz
nadprogowe etapy zmiany to funkcjonalna jedno - fizycznie mocno
ograniczona badaniem, logicznie poznawalna w caoci. Ale eby ten
brzeg logiczno-fizyczny osign, obserwator musi w nadbudow, wic
w zakres dalszy wobec ta fizycznego i tutejszego wiata, wprowadzi
to ostateczne, absolutne, kosmiczne - nieskoczone-wieczne to.
I to takie to, skadajce si z jednorodnych, niepodzielnych ju do
niczego elementw - ono jest punktem odniesienia, ktre ju nie ma
odniesie. Ale ktre wszystko warunkuje.
I musi tak zrobi, poniewa inaczej tego kawaka nie zrozumie. Gdy
pomija to, to widoczne jest takim nie wiedzie czemu i skd, wydaje
si nie z tego wiata.
Tak, na kocu wszystko, obserwowane lub skryte, jasne lub ciemne lub dopeniajce w postaci ta - to wyania si z wiekuistej strefy
ciemnoci.
I jest jasno.

37

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.7 - Ciemna energia.
- ... wspomniae wczeniej o tak zwanej ciemnej energii i szybkim
rozszerzaniu si wszechwiata - filozoficznie to zagadnienie z tych
oczywistych i banalnych.
- Mwisz powanie?... Dowd, prosz o dowd.
- Nie, nie artuj. W pogbionej i szczegowej analizie niczego w
tym dziwnego, logicznie oddalanie si wszystkiego od wszystkiego to
ewolucyjna oczywisto. W szerszym ujciu rzeczywicie przedstawia
si to si mao ciekawie, a ju na pewno nie "wybuchowo". Nie mwi
o skutkach, podkrelam, poniewa te s wane i nawet interesujce,
ale o ustaleniu, czym jest lub czym nie jest proces oraz zjawisko,
ktre okrelasz jako "ciemna energia".
- Skoro to takie oczywiste, to chtnie posucham. Nie powiem, e z
wypiekami na twarzy, ale jeeli to takie oczywiste... Skoro takie to
naturalne i oczywiste ...
- Dobrze, temat jak kady. W planach na dzisiejsz rozmow pojawiao
si co cakiem innego, ale poniewa ma to dla ciebie znaczenie, jak
widz nawet zasadnicze, to niech bdzie... Przyznaj, w twoim, czyli
w fizycznym, na rne sposoby poznawanym zakresie - to zagadnienie
istotne, a swoim dziwnym przebiegiem wzbudza zaciekawienie, nawet i
zdumienie. I jeeli doda do tego nieskuteczn pogo za czym takim,
jeeli uwzgldni kopoty przy analizie i prbach wyjanienia - c,
przyznaj, macie problem, kolego. I to taki problem, ktrego na bazie
fizyki si nie rozwika.
- Uwaam, jestem przekonany, e to tylko kwestia czasu.
- Nie, przyjacielu i kolego w poznawaniu wiata, nie i nie. Tematu
ciemnej energii - tego, co okrelasz takim terminem - samodzielnie,
na gruncie fizyki, tego nie wyjanisz - to niemoliwe.
- Dlaczego?
- Spokojnie, do wyjanie dojdziemy. W ustaleniu faktw - oraz ich
interpretacji - istotne jest to, jak postrzega si cao, wiat w
jego zmianie; istotny jest spjny obraz tego wszystkiego.
- Ten jest na pewno fizyczny, nie zaprzeczysz.
- Nie, nie zaprzeczam. Co wicej, masz racj, kiedy tak podkrelasz,
e po horyzont wszystko jest fizyk. Z takim jednak dodatkiem, e w
tym ujciu, e do takiego sposobu definiowania wiata, co zrozumiae
i konieczne, tak po prostu niezbdnie konieczne, jest uzupenienie
- przypis-opis w postaci sw oraz wszelkich abstrakcji. Bo zapewne
zgodzisz si, e dopiero tak postrzegana i opisywana rzeczywisto
staje si zrozumiaa. Nie sam fakt - tylko fakt plus objanienie, to
dopiero jest poznanie. A przypis, co by nim nie byo, mj drogi, to
filozofia. - Fizyk to zmysy, tak szeroko pojte zmysowe doznawanie
otoczenia, jednak interpretacja i objanienie to filozofia. Dziaanie
polegajce na szukaniu zwizkw i regularnoci w zebranym materiale,
czyli uoglnienie w regu, to domena filozofii.
- Wiedza, wystarczy jak powiesz, e to cznie jest wiedza.
- E, mniejsza o etykietki - pomwmy o tej ciemnej i niedostpnej w
badaniu energii. Tylko jeszcze dorzuc, dla twojej satysfakcji, e
38

to, co jest ustalane w eksperymencie, w dowolnym eksperymencie, to


jest, tak to grnolotnie okrel, fundament i opoka, to podstawa w
dalszym dziaaniu. Fizycznie ustalam teren, ale ten teren jest ju
wszystkim, co mona zbada - niczego realnie wicej nie ma. Ale to
zarazem nie oznacza, e nie ma wicej logicznie. - Jest fakt, ale z
czym on si czy, dlaczego jest taki, jaki jest - to ju wspomniana
wczeniej interpretacja okrela. eby zrozumie, trzeba odnosi do
wczeniej poznanego - eby wyjani, czym jest zaobserwowane, musz
porwna do zasobw i znale w nich analogi.
- Oczywicie analogia, bez tego si nie obejdziemy.
- Nie obejdziemy, ale jeszcze nie w tym momencie. I kolejny raz ci
zapewniam, e to wielce skuteczna metoda dziaania.
- Tak, tak, wiem.
- Nie krzyw si, kiedy sam docenisz... Ale zaczniemy nie od tego,
co tu mona z czym porwna, ale od zgrubnego, to konieczne, opisu
stanu wiedzy na dzi, tego fizycznego.
- Niewiele jest co opisywa.
- I tak, i nie. Masz racj, e to mao, ale nie beznadziejnie mao.
Przecie wiadomo, e co takiego jest. Wszystkie pomiary mwi, e
wszechwiat, to, co za wszechwiat si uznaje, e taki przedzia w
kad stron si rozszerza - i to coraz szybciej. Nie sprawdzaem
tego dokadnie, ale chyba dla was, fizykw, to byo zaskoczenie, e
to si tak dynamicznie rozbiega?
- Nawet spore.
- Nie dziwi si. Modele i wzory co mwi, ale kiedy to realnie i
w szczegach odnie do wiata, to musz by zaskoczenia. Miao by
oddalanie si albo zbieganie, a jest narastajcy wybuch. Oraz, jak
to si okrela, "ujemne cinienie".
- Ale jeeli to tak banalnie proste, skoro w tym niczego dziwnego,
jak mwie, to za dzie, dwa - za chwil...
- Nie, samodzielnie fizyka si z tym nie upora. I nie dlatego, e w
tym znajduje si co dziwacznego, e nakady s zbyt mae - albo e
trzeba si w jakie niebywale skomplikowane wzory zaopatrzy, jednak
ktrych to matematyka nie chce z lenistwa wypracowa - nic z tego.
Jako ten, ktry bada wiat w jego stanach - jako fizyk rozpoznae
ju wszystko i niczego wicej si nie dopracujesz... Zaczekaj, nie
machaj tak rk, to stwierdzenie oglne. Samo przez si rozumie, e
jakie szczegy do okrelenia zawsze pozostan, chodzi o generalne
ujcie. Fizyka zaja ju do badania cay dostpny obszar, niczego
wicej nie ma i nie moe by. Takie drobiazgi gdzie w zakamarkach
materii, czstki i czstki czstek - to wszystko wane, dodaje si
kolejnymi elementami do caociowego obrazu, jednak nie o tym mwi.
Chodzi o to, e obraz otoczenia, jego fizyczny zbir konkretw - tu
wszystko jest ju obecne - fizyka dotara w poznaniu do brzegu.
- Sprzeciw, widz to inaczej.
- I dobrze, nadzieja zawsze powinna umiera ostatnia. Nie artuj.
Chodzi mi o to, e jeeli nie ma si celu dziaania, to pozostaje
tylko czeka na koniec, a tego ani tobie, ani sobie nie ycz. - A
po drugie, zauwa, z tego wanie bierze si denie do poznania, w
tym konkretnym przypadku ciemnej energii. Przecie to z nadziei na
rozwizanie tego zagadnienia szukasz, budujesz machiny, lczysz po
nocach oraz tworzysz rne skomplikowane wzory i abstrakcje; chcesz
pozna, zrozumie, a jeeli si da, to mie z tego przyjemno. Lub
39

inn korzy.
- Do tego momentu to si potwierdzao.
- Tak, ale to ju koniec, powtarzam. Droga, ktr do tej pory szo
badanie wiata, to si wanie koczy - a ciemna energia jest tego
najlepszym przykadem. Oczywicie nie obwieszczam zupenego i tak na
zawsze koca fizyki, jednak to dalsze to ju bdzie co innego - to
ju bdzie Fizyka.
- Czyli?
- O tym dalej, samo wyjdzie w rozmowie. Powiem tylko, e dalsze to
ju wesp-zesp, razem fizyka i filozofia.
- Takie "meta"?
- W pewnym sensie i jako tak, ale zawsze realne i bez odniesie. A
wracajc do ciemnej energii... Masz oto tak sytuacj, e si co od
czego oddala, w tym oddalaniu przyspiesza - i jako fizyk, jako do
tego momentu sprawnie opisujcy zjawiska kto taki, stajesz przed
zagadnieniem, e musisz sobie i innym to opisa, a nawet objani.
Wiesz, e jest taki fakt, oddala si, a skoro tak, to co musi by
tego przyczyn, zapewne co fizycznego - przecie niczego innego w
swoim zbiorze poj nie uwzgldniasz - i zaczynasz bada. Tu badasz,
tam sprawdzasz - badasz dzie i cae lata... I co, mj drogi?
- I niewiele.
- Ot to, mao i niewiele. Jest, dziaa, s skutki - ale co to ma
by i dlaczego dziaa tak, jak dziaa - nie wiadomo. A eksperymenty,
a one s liczne, niczego nie chwytaj. Skutki wida, ale przyczyny
w tym badaniu skryte. I jest dylemat. Dla fizyki on jest.
- Dlaczego tylko dla fizyki? Skoro chodzi o interpretacj, a tak z
twoich sw wnosz, to rwnie i dla filozofii.
- Nie. Z tym istotnym zastrzeeniem, o ile filozofia nie ograniczy
si w analizie do danych fizycznych, co aktualnie niestety, musz to
podkreli, dominuje. A to za spraw narzucenia przez was, fizykw,
tego spojrzenia; sprawdzao si przez wieki, przyznaj, dlatego si
zasadnie rozpanoszyo, ale obecnie przeszkadza.
- Powd?
- Obraz fizyczny przesania swoj interpretacj cao, zakrela w
dziaaniu objaniajcym krg poj, z ktrego i poza ktry trudno
wyj, po prostu narzuca innym podejcie do wiata - i to z pozycji
dominujcej. I susznie narzuca, kiedy chodzi o zakres fizycznie w
analizie wystpujcy, jednak to podejcie si nie sprawdza w takiej
postaci i bez poszerzajcych modyfikacji, kiedy badanie dociera do
zakresu brzegowego - a tym bardziej, kiedy ten brzeg musi pokona.
Wszelkie "odchyki" od aktualnie panujcego podejcia s odrzucane
albo z etykietk, e to niemoliwe, albo e spoza fizyki - albo e
to mieszne w sobie wyjanienie i niewarte uwagi. Zauwa, e lokuj
powody w sferze ju poza nauk jako tak, a bardziej w zwyczajach,
w kulturze, nawet w nawykach badawczych. C, bywa przecie tak, e
schemat postpowania usamodzielnia si do tego stopnia, e narzuca
sposb mylenia - i tym samym nie pozwala pj w poznawaniu dalej.
Przecie to jasne.
- Generalnie prawda, ale co do fizyki...
- Rwnie prawda, do kadego dziaania to si odnosi. I nie stawiam
tu zarzutu, nie deprecjonuj, stwierdzam fakt. Bo ma to znaczenie w
tym tutaj prowadzonym wyjanieniu - czyli czym jest ciemna energia.
- Sucham.
40

- W tej analizie trzeba wyj od samej podstawy - od tego, jak si


dzi postrzega wszechwiat, to, co za taki fakt si uznaje. Chodzi
o to, e ujmuje si to jako jedno oraz jedyno i jako zdarzenie
zaistniae w takiej postaci nagle. Potocznie jest to definiowane w
formule "wybuchu". A dalej kolejnymi etapami zbliao si, docierao
to do dzisiejszego stanu. I e, ju rzutujc w przyszo zmian, to
si skoczy. W taki lub inny sposb.
- Mniej wicej.
- I w tym obrazie, w tym ujciu zawiera si to, co uniemoliwia i co
wyklucza zrozumienie.
- Dlaczego? Ja widz cig logicznie powizanych, moe nie detalami,
ale to do pokonania, zbornych sobie faktw.
- Tak, masz racj - ale jako fizyk. Podkrelam to, masz pen racj
tak to prezentujc. Jako kto, kto si w tym wiecie zawiera, kto,
kto rejestruje zmian i opisuje j na wszelkie sposoby - jako kto
taki moesz, a nawet musisz tak swj opis prowadzi. Z twojego punktu
widzenia dziaasz poprawnie - jest w tym sens, wszystko si zgadza.
To prawda.
- Wic?...
- Ale ciemna energia, takie zjawisko pokazuje, e dalej ju si w
tym dziaaniu nie posuniesz. Bo dla ciebie, dla fizyki dalszego ju
nie ma.
- Cigle nie widz, dlaczego tak ma by. Powtarzasz, e nie mog i
e nie mona - ale dlaczego?
- Kolejny raz nawi do generalnego schematu poznawania, gdzie s
dwa punkty obserwacji - czyli do tosamego ze zmian oraz do wobec
niej zewntrznego. Po prostu jest obserwator wewntrzny, umieszczony
w tym przypadku we wntrzu wszechwiata - i zewntrzny, pojmowany
jako filozof, byt operujcy abstrakcjami i zoeniami abstrakcji.
Chodzi o to, e pierwszy bada zmian w trakcie jej przeksztace, a
drugi widzi proces wraz z jego brzegami.
- ucznik i strzaa, i tak dalej?
- Moe by ucznik i strzaa, moe by dowolny proces. Chodzi tu o
to, e raz obserwator si odmienia, a raz obserwuje wszystkie fazy
takiej zmiany... Co tu jest istotne? Przecie kady z obserwatorw
w swoim zakresie postrzega zmian, dziaa tak samo i fizycznie - tak
samo zawsze; nie ma znaczenia ukad odniesienia. - Wane, istotne w
takim dziaaniu jest porwnywanie, ustalenie, e co si zmienio i
jak si zmienio...
- Ale to kady obserwator czyni.
- O tym mwi, nie ma znaczenie pooenie obserwatora i jego cechy,
zawsze jest rwnanie czego do czego, a materialnie fizyczny tok
tego porwnywania jest ten sam. A czym si one rni? Zawieraniem
w obrazie lub nie, postrzeganiem lub nie punktu, punktw brzegowych
zmiany.
- Narodzin oraz mierci?
- W tym konkretnym opisie o to chodzi, jednak w szerszym ju ujciu
kadego pocztku i koca. - Zauwa, e obserwator wewntrzny rwnie
moe dozna brzegu, sam brzeg zmiany nie jest dla niego wykluczony z
doznania - ale nie moe by zbadany, nie moe by rozpoznany.
- Mona dozna, ale nie zbada?...
- O to wanie chodzi. Jako byt dowiadczasz brzegu, bo dziejesz si
na i w brzegu - ale tego nie chwytasz ustaleniem. Dlaczego? Sprawa
41

w tym porwnywaniu. eby zrozumie, musz jako tam postrzegane czy


ustalane odnie do wczeniejszego, odnie do zbioru danych. Ale w
brzegu pocztkowym wczeniejszych danych po prostu nie ma - za w i
na brzegu ostatnim, cho dane s, wic teoretycznie mona by rwna
je do zbioru - tylko ju tego dalszego dziaania nie ma. Skoczyo
si w brzegu. Na obu brzegach nie ma skali porwnawczej, jest stan
fizyczny i realny jak najbardziej, jako byt doznajesz zmiany - ale,
albo czy ju, jej rwna z niczym nie moesz. Albo brak danych, albo
brak moliwoci. - Ale, uwzgldnij to, zewntrzny do tego zdarzenia
obserwator, on takie brzegowe fakty widzi, i moe je rwna. Widzi
je, rejestruje fizycznie. Po prostu ustala w pomiarze rnic teraz
si dziejcego wobec wczeniejszego, jak "rnic potencjaw" w
tym ustala. A dlatego ustala, e kady pomiar, co by nim nie byo,
to moe by rzeczywicie pomiar miernikiem, ale i zmysowe doznanie,
ale i mylowy eksperyment - kady pomiar jest rwnaniem do stanw
ju zaszych. I, co tu fundamentalne, odnotowanych "w pamici", ju
znajdujcych si w zbiorze danych. Dlaczego to wane? Poniewa nie
ma poznania bez porwnywania - poznanie to nie rejestracja, to nie
jest bierne "notowanie" - poznanie to fakt plus akt porwnania, to
zdarzenie wraz z odniesieniem do zasobw danych. Samego "faktu" nie
zauwa - nie zdekoduj w jego charakterystyce, o ile nie posiadam
w zasobach jego obrazu, nie tego konkretnego, ale nalecego do tej
klasy zjawisk. Ale jeeli taki obraz ju jest w mojej dyspozycji, to
w chwili teraz, kiedy nowo do mnie dociera, mog j odnie - po
prostu porwna z kiedy tam odnotowanym lub uoglnionym do takiej
postaci. I wwczas wiem, ju wiem, e ta nowo to takie i takie, i
e mona dalej dziaa, czyli spa spokojnie, jak niegrone - albo
w naleytym tempie si oddala.
- I to takie wane?
- Bardzo, yciowo wane, jak widzisz i syszysz. A ju szczeglnie
ma to znaczenie w czasie przyszym. - Bo co umoliwia porwnywanie
w chwili aktualnej? Dopowiedzenie, umoliwia osobnikowi zbudowanie
do tu i teraz postrzeganego tego, czego w tej chwili jeszcze nie ma
- lub dugo jeszcze nie bdzie. Kiedy znam stan przeszy, kiedy to w
chili aktualnej rwnam do zaistniaego, kiedy znam regu zmiany to
wszystko warunkujc - to na tej podstawie mog postawi hipotez,
jak to bdzie przebiegao dalej. A to, przyznasz, jest ju istotne,
wanie yciowo istotne. - Mwic inaczej, osobnik, w oparciu o ju
zaistniae, tworzy obraz i abstrakcj dalszego, dobudowuje do faktu
jego zewntrzn i pen interpretacj - znane, od zawsze sprawdzao
si, rwnie w zakresie fizycznym. Tylko e, mj drogi, zauwa to i
uwzgldnij - w takim dziaaniu, w tym uoglnianiu, stajesz si tak
po caoci filozofem, jeste bytem filozofujcym. W ramach zmiany,
w niej jeste tylko-i-zawsze fizykiem, "zmysowo" doznajesz wiata
- ale kiedy ustalasz regu tej zmiany - o, tu ju wykraczasz poza
realno, przemieszczasz si na pozycje zewntrzne. Czyli budujesz
w gowie obraz zjawiska, ktre takim nigdy nie byo i nie bdzie "widzisz" zdarzenie w jego punktami osobliwymi, brzegowymi.
- Nie rozumiem, to ma by zarzut czy opis sytuacji? Skoro metoda w
kadym kroku si sprawdza, to dlaczego z niej nie korzysta? Tu czy
dalej, to nie ma znaczenia.
- To rzeczywicie jest opis sytuacji, nawet zgrubny, przecie w tej
krtkiej rozmowie nie chodzi o wielce pogbione analizy. Dlatego
42

jednak o tym mwi, e - po pierwsze - tego si jako nie docenia i


nie dostrzega. A po drugie - e nie wyciga si z tego wnioskw na
dalsz drog poznawania, ju w rejonie "poza".
- Jak to si ma do wszechwiata?
- Wprost i detalicznie. Przecie jako fizyk, zauwa, nigdy si poza
ten ukad nie wydostaniesz, to niemoliwe. A chcesz wiedzie, to te
oczywiste. Jeste wewntrz, ale chcesz dopisa ujcie z zewntrz tylko e nie masz szans. Jeeli ograniczasz si do krgu fizyki, a
takie stawiasz sobie granice, i susznie, to zarazem - jako skutek
tej strategii poznawczej - nie masz moliwoci uj, pozna w peni
tego, co ten fizyczny krg w zakresie brzegowym tworzy, czym on jest
i dlaczego taki jest. Doznajesz tego brzegu jako fizyk, ale pozna
nie moesz. Dlaczego? Poniewa nie masz albo wczeniejszego w swoim
pomiarze elementu do porwna, bo i skd - albo nie masz dalszego w
zmianie kroku, bo ju zmiany jako takiej nie ma i drogi dalszej te
nie ma. Dysz w badaniu do granicy, coraz mniejsze przedziay-stany
czasoprzestrzeni badasz - wiesz, e obserwowane to nie wszystko, bo
notujesz efekty tej podpowierzchniowej przemiany - ale niczym tego
sign nie moesz. I nigdy jej nie signiesz. Znw si spytasz: a
dlaczego? Poniewa jej dla ciebie, jako wewntrznego obserwatora i
na zawsze wewntrznego, nie ma, nie moe jej by. To cigle i zawsze
jest fakt fizyczny - ale to ju nie jest fizyka. To Fizyka.
- Ale...
- Nie ma adnego "ale". Korzystasz w peni i w kadym swoim badaniu
z tego brzegowego faktu, ale to zakres poniej badania - umoliwia
twoje badanie, jednak sam jest poza wszelkim fizycznym pomiarem. Nie
chc, to nie czas oraz miejsce na przywoywanie poprzednich naszych
rozmw, odsyam ci do nich, zwaszcza do ujcia i zobrazowania tego
jako "pompowanie wiata" w zakresie podprogowym, ale w tym miejscu
musz to przywoa choby skrtowo - bez tego nie ma wyjanienia i
zrozumienia, skd i dlaczego ta "ciemna energia". Przecie musi si
fizycznie dla ciebie konkret w stan namacalny wybudowa, eby ty w
zakresie fizycznym mg go pomierzy. Std te bierze si graniczna
warto prdkoci, std bierze si denie do stanu maksymalnego i
osobliwego uoenia - i dlatego postrzegasz fakt w postaci "ciemnej
energii" jako dziwny i odwrotny do wszystkiego w dostpnym obszarze.
- A przecie to aden dziw, adne ujemne czy inne cinienie, ono tak
samo jest "dodatnie", jak kade. Wycznie powd zjawiska i kierunek
dziaania jest dla ciebie, wewntrznego bytu, poza obserwacj i poza
pomiarem. Jak ci co dziaa z gbiny rzeczywistoci i wazi mocno w
zmys lub przyrzd - jak tego nie moesz chwyci opisem i pomiarem,
bowiem taki proces tworzy twj pomiar - jak chcesz zbada elementy
mniejsze od najmniejszych fizycznie dostpnych - to musisz zarazem
stwierdzi, e tego nie ma, e jest dziwne oraz skryte. Bo ono dla
ciebie wanie takim jest. I zawsze takim bdzie.
- Zgoda, przyjmuj, ale dlaczego filozofia ma tu pomc?
- Filozof w tym procesie jest na zewntrz - ustala, e jest brzeg,
definiuje go jako stan jednokwantowy, i dalej na tej podstawie moe
taki zakres wprowadzi w opis. I moe go porwna z wczeniejszym,
czyli ze stanem, kiedy "nic nie byo", "przed wszechwiatem" - a na
kocu moe powiedzie, e "dalsze", cho ju nie fizyczne, rwnie
jest. I dokona porwnania tego dalszego z dopiero co skoczonym w
formule naszego "wszechwiata". Filozof na kadym etapie porwnuje,
43

ustala rytm i regu - i widzi cao. Na bazie jako rozpoznanego


fizycznie, na fundamencie materialnej opoki, ktra oczywicie musi
by - na tym i w odniesieniu do tego mog stwierdzi, e jest brzeg
i kolejne kroki. Dla fizyka to zakres na zawsze skryty i ciemny, ale
dla filozofa obecny jako konieczno - eby mona tutejszy fizyczny
fragment wyjani. Jednak to wyjanienie byoby niemoliwe, gdyby
nie fizyczne badanie zmiany, to podkrelam oraz wyrniam w sposb
szczeglny... A po dalsze, tytulatura w formule "fizyk", "filozof"
- to tylko etykietka, lokalnie w historii stosowany podzia na tych,
co to w materii si zanurzaj, i podobno lepszych, co to abstrakcje
obrabiaj i polatuj w rejonach, e ho-ho. Przecie, po prawdzie,
kady byt jest fizykiem i zmysowo doznaje otoczenia - ale rwnie
filozofem, kiedy zebrany materia porzdkuje i ustala w nim zasad.
Jestem tym i tym, i cznie stanowi to o zrozumieniu wiata.
- Czyli ciemna energia to...?
- Drobnica zapeniajca wszechwiat po brzegi i w kadym miejscu. I
tworzca a to wirtualne czstki na granicy poznania, a to brzeg tam
i gdzie daleko na kracach - ale i brzeg tutaj, w kadej fizycznie
przez ciebie obserwowanej czstce. Do poowy wszechwiata, do stanu
rodka procesu pompowanie biego takimi kwantami z zewntrz ukadu,
a od rodka z wntrza - z rozpadu czarnych dziur. I to ten trwajcy
rozpad, zawsze biegncy do przodu, to zasila teraz od najmniejszych
skadnikw nadprogowy zakres fizyki. I std to pomieszanie badawcze.
To wybija rdo w postaci kwantw, a ty obserwujesz oddalanie si
w przyspieszeniu, a jednoczenie nie rejestrujesz ubytku cinienia
w ukadzie - proste; z zakresu podprogowego oraz elementami nie do
zarejestrowania wchodzi w fizyk kolejny zasb jednostek, a w twoim
pomiarze wszystko stabilne i przez to dziwne; gdzie tam zapada si
i ginie w osobliwoci energia, gdzie tam tryska fontanna w postaci
jakiego materialnego strumienia czstek, a dla ciebie to powd do
zastanawiania si. Tam zniko, tu si pojawio - w twojej obserwacji
nie ma midzy tymi faktami cigoci, bo zmiana przechodzi poprzez
brzeg i to, wic poza rejestracj - ale to przecie tylko banalne
krenie elementw w ukadzie tak si pokazuje. To banalne i proste
krenie kwantw w zbiorze.
e to tak tylko do czasu, to rwnie jest poza twoim badaniem - bo
twoje najwymylniejsze nawet dziaanie fizyczne to mgnienie, to tylko
sekunda z caoci. A dla ciebie to zarazem wszystko. Co by nie byo
t sekund twojego badania, jak by gboko w pomiarze wiata swoim
dziaaniem nie schodzi, to zawsze jest "sekunda" - zbir drgnie z
jeszcze niszego poziomu. A dlatego tak, poniewa fizyczny pomiar
zawsze jest zoeniem, wieloci jednostek tworzcych to, co mona w
pomiarze uchwyci. Dla ciebie "tyknie", a to niebywale liczne fakty
w zmianie - dla ciebie jednostka, a to ewolucja w penym, bardzo ju
skomplikowanym rozmiarze (i wymiarze).
e to zawsze "sekunda" i ulotno - e to dopenienie od fundamentw
- oraz e s fundamenty i e one si skocz za moment dziejw - to
wszystko moe ustali filozofia. Tylko filozoficzny, zewntrzny do
zmiany obserwator. I warto to doceni, warto przeanalizowa budowany
tak obraz, nawet jeeli skada si na ogrom sw.
Bo, zauwa, tak po prawdzie i gboko, my to te sowa, czyli pojcia
i abstrakcje na temat wiata jako budowane. I nic poza tym zbiorem
dookrele i wielorako spltanych ze sob abstrakcji nie ma. My to
44

abstrakcja budowana na abstrakcji i zawsze tylko abstrakcja. Gdzie


tam na dole to fizyka i realny nonik, ale nam dostpna jest tylko
i wycznie abstrakcja; kady z nas w gbinie jest fizykiem, ale w
zakresie nadprogowym jestemy filozofem.
Wszystko, co ustalasz jako stao i fakt - to zudzenie, to zmiana
w trakcie zachodzenia i energetyczna przemiana. Dostpne s tylko
abstrakcje, ktre su do znakowania tej zmiany. Tylko abstrakcje.
Ciemna energia to Fizyka.

45

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.8 - Skraj wszechwiata.
Gdybymy przyjli sowa za rzeczywisto...
Tak, koledzy, nie ma co ukrywa, jest sownik oraz jego dwikowe
odwzorowanie - i jest problem. Taka, widzicie, zasona wspomnianej
rzeczywistoci utkana jzykowymi symbolami. Jzykowa zbieranina si
rozrasta, nowinki kolejne dodaje, coraz to inna warstwa si wplata
do owej zasony - i jest problem. Bo to trudno w chwili powanej z
tych jzykowych namota i zamota si wydoby, jak sytuacja robi si
zasadnicza i kiedy nie ma w zapasie innego i pomocnego sownika, to
jest problem. Sami rozumiecie.
Ale ja dzi nie o jzyku, to tak oglnie i na wprowadzenie pado dla pobudzenia i podkrelenia, e wiat jest taki, jak go sownikowo
sobie oznakujemy. Nigdy inny. A te po to, eby powiedzie, e takie
rezerwowe nazywanie te powinno by, moe si kiedy przyda.
Wic my, tak przykadowo podajc, my sobie taki wszechwiat w jego
przeksztacaniu nazywamy i nazywamy, co z tego si wyania obrazem
lub wzorem malowane, raz szczeg si pokae, innym razem wiksza i
istotna zaleno. Ale cho niby generalnie ju wiadomo, co jest ten
wszechwiat i co si mniej lub wicej dzieje, to jednak jeszcze nie
jest takie w peni rozjanione, to jeszcze szczegami si po ktach
chowa, nawet tego i tamtego straszy; raz pokazuje si to jednoci
nieskoczon, a raz elementem nieskoczonego zbioru. I nie wiadomo,
przyznacie, jak to tak generalnie jest i dlaczego tak jest. I jest
problem.
Na pierwszy etap analizy sownikowo pojciowej to ja wam rzuc takie
zagadnienie, ono w sobie nawet istotne: czy wzmiankowany konstrukt,
takie wszechwiatowe co, czy to ma granic, brzeg - czy nie? Czy
"wszechwiat" si koczy, czy nie?
I jak, znacie odpowied, widzicie brzeg wiata i zmiany, czy mga
pojciowa wam si tam gdzie daleko i kiedy rozpociera - czy to
zawirowanie energetyczne, w ktrym przychodzi nam analizy prowadzi,
czy ono si koczy czy nie - zaczo si czy nie - ma skrajn i do
niego sprowadzaln stref czy nie?
I jak, jest temat, jest zagadnienie do przemylenia? Prawda, jest.
Bo, wiecie, z tym brzegiem wiata to tak prosto nie idzie - niby w
jzyku banalne i objanione, w szkole pokazane na licznych nawet i
widowiskowych przykadach, czyli e to kamyk, a to ju inne, oraz e
midzy tym a tamtym jest granica.
Ale jednak nie - to nie takie sobie proste czy prostackie.
Nie takie to proste, bo gdyby, zauwacie, przyj za rzeczywisto
obraz sownikowo konstruowany, co to t wszechwiatow odmian po
caoci dzi oddaje, to adnego brzegu nie ma - wszystko biegnie w
nieskoczon i wieczn bezkresno i e tutaj kawaek z tego wida.
Bo wczeniejsze zamglone i w badaniu niedostpne, e tego si nawet
46

wzorem nie przebije - i tak w ogle popltanie ze zmieszaniem si w


kreleniu wszdzie pojawia. Niby poprawnie wyprowadzane i logicznie
uoone - ale jedna droga analizy tak a tak podpowiada, i stabilnie
to wyglda i pewnie - a druga, te stabilna i utwardzona cieniem
po obserwowane do horyzontu, ta swoje dla uytkownika supki milowe
tu oraz tam ustanawia.
I jak tu si porusza, w ktr stron si uda, co za pewnik przyj?
Jest problem, przyznacie.
Dlatego, dla pewnej jasnoci tematycznej, warto zestawienie sobie
tych etykietek nazywajcych zrobi, eby rnice w podejciu mocno
podkrelone zostay.
Prawda, koledzy, takie zbiory s ju od dawna i pokazuj to, tamto i
owamto, ja tu adnego penego zestawu takich konkretnych danych ani
nie przeprowadz, ani to konieczne - chodzi o wzmiankowan jasno w
temacie wiata. I o nazwanie tego w kroku kolejnym.
Po pierwsze, koledzy, z jednego ujcia wynika, e wszechwiatowa w
sobie zmiana to jedno i jedyno - tak do tej nieskoczonoci. To
podpieraj i logiczne konstrukcje, ktre w fundamencie zawsze si w
nieodmienny wiecznie "fakt" zbiegaj - i zawsze zbiegaj si w taki
punkt.
Ale mwi o tym rwnie matematycznie wyprowadzone wzory, ktre maj
w sobie, jako element integralny, nieskoczono - tak albo inn,
ale zawsze nieskoczono.
e naukowo to si redukuje, e tak uproszczone doskonale w liczeniu
si sprawdza, to nie ma znaczenia - chodzi o fakt. A same z siebie
wzory za nic nieskoczonoci pomin nie chc, cho nie podpowiadaj
take, dlaczego tak jest.
Matematyk pichci te swoje znaczki, zestawia, co z tego si wyania
w jego abstrakcyjnie realnym widzeniu - ale dlaczego tak, co znaczy
i jak si dzieje, to ju nie jego zmartwienie. Spraw znacie.
Po drugie znaczenie w obrazie wiata ma eksperyment, obserwacja na
kadym kroku. e jest zawsze zmiana, e ona ma pocztek, rodek i
koniec - e si zaczyna i dociera do brzegu. A skoro obserwowane po
kadym kierunku si zaczo, podobno nagle, to i si skoczy, te
podobno niezwykle.
Ale, zauwacie, jeeli to jedna i jedyna okoliczno wszechwiatowa,
to jak si nieskoczono moe skoczy? Czy to tylko ten tutejszy
fragment caoci si zacz i skoczy, a dalej to odwieczne, ale i
te jednostkowe oraz z jedn zasad?
A moe to zupenie inaczej w zmianie ewolucyjnej wyglda, moe przez
"mg pocztku" le wida i bdnie wida?
Po trzecie - jeeli "dalsze" jest, to czy powizane z tutejszym? A
moe obserwowane to tylko element z nieprzeliczalnego zbioru, ktry
posiada w sobie szczeglne parametry i tak si trafio w losowaniu
wiatw, e ten fakt podziwiamy?
Ale jeeli element w zbiorze, to samodzielny wobec innych elementw,
czy zaleny? - i jak zaleny? Tamte wiaty dziaaj, nie dziaaj mona si o nich dowiedzie, nie mona; to konstrukcje identyczne,
47

odmienne, skrajnie odmienne?


Po czwarte - jeeli jest "dalsze", to czy tem, poczeniem takich
konstrukcji jest wsplne "pole" czego - a jeeli, to czym takie w
nieskoczono rozcigajce si pole jest - i co to jest "co"?
A jeeli nie ma takiego przedziau, to czy jest pomidzy pustka, nic
- i co to jest "nic"?
Po pite - rozszerzanie. I to w formule narastajcej. Jak co sobie
jedynego i nieskoczonego moe si powiksza? Koledzy, nie ma ju
znaczenia, jak to sobie tumaczycie, chodzi o logiczn analiz na
skraju poznania.
Oczywicie mona powiada, e to "bbluje" kawaek bezkresnego pola,
e puchnie sama przestrze, e takie zobrazowanie zgadza si z take
rejestrowanym stabilnym wewntrznie cinieniem - tylko e to jedno
z moliwych tumacze. Doskonale ju wiecie, e podobny efekt, i to
znacznie prociej, mona wytumaczy zasilaniem podprogowym - i e
to jest stan aktualny. I e cigle si zmienia.
Ale nawet nie takie opisanie jest tu najwaniejsze - chodzi o fakt
tego typu, e jeeli to si narastajco rozszerza, to musi, musi w
otoczeniu, co by tym otoczeniem nie byo i jakie by nie byo - musi
w "rodowisku" wobec wszechwiata by wolny tor na powikszanie si
struktury.
Czy to rozpychanie si w polu, czy oddalanie si do nieskoczonoci
elementw w logicznie pojtej pustce - to musi tak si przedstawia:
e brak czynnika hamujcego. A co najmniej, e w tym otoczeniu nie
ma dostatecznej siy do wyhamowania tej cigle w sobie narastajcej
ewolucji.
Nie, e brak siy wewntrznej i spajajcej, nie e brakuje pojtego
jako czynnika "grawitacji" - ale wanie tak, e nie ma w otoczeniu
"wybuchajcego" ukadu siy hamujcej.
Przecie - koledzy wecie to pod uwag - nawet najbardziej "zbite" w
sobie i cikie "co" (tu nie ma znaczenia, co to za "obiekt", jak w
sobie zabudowany i jak "gsty") - kiedy takie co wyobraa sobie w
logicznie pojtej pustce, czyli bez czynnika hamujcego i wobec tej
struktury zewntrznego (wic jakiego "rodowiska" i jego gstoci)
- kiedy to tak sobie analizowa w wyobraeniu - to takie "co" si
w swojej staoci nie utrzyma, nie moe. Nie moe, bo nie ma adnego
czynnika oporu, elementu hamujcego rozpad takiej "grudki" czego.
- Takie materialne "zbrylenie" si nie utrzyma w swojej stabilnej i
zbornej postaci w pustce - nie utrzyma. I "wybuchnie"
Jeeli teren "poza" bdzie absolutnie pusty - czy tylko "luniejszy"
- to taka struktura wrzucona w nic-o, ona momentalnie (i wanie
tak) zacznie si rozpada.
Jeeli nie ma hamulcw w otoczeniu - ukad wybuchnie. Po prostu.
Pustka, koledzy, pojta jako stan mniej zagszczony wzgldem stanu
wyrnionego, czy pustka logicznie absolutna - taki zakres nie jest
faktem "biernym", obojtnym, a tym bardziej pomijalnym w analizie.
To nie takie sobie dopenienie do elementu i otoczenie, nic z tego.
Pustka jest stanem "dynamicznym" i absolutnie niszczycielskim dla
48

takiej skomplikowanej konstrukcji. Czego by nie umieci w "nic" nie utrzyma si, nie moe.
Wrzucona w pustk-prni czstka nie tylko przemierza pojte w ten
sposb rodowisko, i przemieszcza w ogromnym pdzie (bo brak do tego
ruchu oporu) - ale si od razu rozpada. I co wicej, rozpada si w
tempie narastajcym, wybucha.
Jak brak czynnika, ktry wyhamuje zmian, cinie lub odksztaci musi przebiega to w formule wybuchu. I zawsze tak.
Pustka absolutna jest absolutnie destrukcyjna - "rozdrabnia" a do
jednostki skadowej - do jednostki pojtej logicznie, najmniejszego
z najmniejszych. Bo nie ma adnego ograniczenia.
Postrzeganie tego "zakresu" jako banalnego lub jako dopenienie do
co i uzupenienie w logicznych ukadankach - to bd, zasadniczy
bd. I zasona, ktr tworzy jzyk.
A dlaczego w takim razie powstaje wszechwiat? To te ju pado w
kilku miejscach, i to nie jest dziw.
To konieczno w bezkresnym i wiecznym Kosmosie. To konieczno w
tym ruchu czego w nic-oci.
Po szste - dlaczego niebo jest w nocy ciemne? Nie, nie chodzi tu o
znan logiczn zagwozdk, ale o jej kolejne ju wcielenie. Jeeli w
tutejszym wszechwiecie - ktry si kiedy tam zacz - nie wida z
"dalszego" nic, to dlaczego tak jest?
Czemu, koledzy, niczego nie mona dostrzec z obszaru, ktry podobno
rozciga si nieskoczenie i wiecznie, dlaczego?
Nic tam i nigdy si nie dziao - to posiada odmienn form zmian to jest tu obecne, ale nieobserwowalne?
To rzeczywicie jest dokadnie ten sam problem, ale poziom analizy
wyszy - czemu wida tylko wntrze wszechwiata, a dalsze jest ju
odcite z obserwacji? Skoro to jedno pole, a tylko lokalnie to si
tak pokazuje, to przecie nic logicznie nie stoi na przeszkodzie,
eby to dalsze jako si tutaj dostao. Sygna si rozchodzi tak do
nieskoczonoci, nawet rozpraszajc si jest dalej obecny - wic w
obserwacji co si powinno pojawi, jedyno oraz jedno fizycznego
"pola" to zapewnia.
I tym samym "niebo" nie powinno by puste i nieme. A jest. Dlaczego?
O czym to mwi?
Przecie, koledzy zauwacie, taki tam drobiazg fotonowy, takie tam
w sobie nic z mas podobno nie powizane, a nawet podobno element i
jednostka postrzegania - jeeli to takie w sobie, to dlaczego si w
tym polu nie snuje tam i tutaj, dlaczego aden fotonowy znak si z
tego dalszego tutaj nie dosta? A jeeli si dosta, czego rwnie
nie mona wykluczy, to dlaczego bezobjawowo, dlaczego go nie wida?
Dlaczego, koledzy?
To, e tutejsze elementy przenoszce sygna zaczy si jaki czas
temu, to przecie w najmniejszym stopniu nie przeszkadza, eby tej
samej konstrukcji elementy, ktry powstay nieskoczon ilo razy
w nieskoczonym otoczeniu przedostay si tutaj nieskoczon liczb
jednostek...
Jeeli, jak to si pojmuje, fotony powstay kiedy tam i aktualnie
49

oddalaj si w kadym kierunku - jeeli te elementy biegn w bezkres


i jeeli takich wiatw w jednym i nieskoczonym polu byo, ale i
jest nieskoczenie wiele - to dlaczego z tego obszaru nic tu si
nie dostaje?
Dlaczego niebo jest ciemne?
Wyjanienie, e tutejsze si rozszerza i e dalsze nie miao czasu
i moliwoci tu si pokaza - to, koledzy, zakada, e lokalny, tu
pokazujcy si wiat, jest albo inny od otoczenia i "odpycha" tamto
docierajce (czyli musi by jaki jego brzeg, skrajny rejon, gdzie
to "odpychanie" si dzieje) - albo e to jest "podprogowe" - albo e
dalszego w tej chwili lub nigdy nie ma - albo e jest przerwa midzy
obiektami, ktra wszelki przekaz wyklucza.
Ale zarazem takie wyliczenie uwarunkowa nie daje adnych podstaw
do powiedzenia i dowodzenia, e jest tylko to jedno oraz jedyne, e
nieskoczone oraz wieczne. Jeden obiekt do zbadania nie upowania
do odrzucenia innych, zwaszcza jeeli umieszcza si to w dynamicznym
polu kwantowych jednostek.
Albo jedno "pole" z lokalnym i tutejszym wiatem, a gdzie i kiedy
w tym polu inne, ale podobne. I krenie, i wymiana elementw midzy
nimi.
Albo wszechwiat z brzegiem, ale jako jeden z wielu. I w ramach tej
wsplnoty zbioru, mimo koniecznoci brzegu ("naskrka"), dochodzi
do przemieszczania si midzy wiatami jednostek tworzcych - i s
to te same (takie same) jednostki.
Albo wszechwiat z brzegiem, ale jako jeden z wielu. Jednak zawsze
jako fizyczny fakt "w sobie" i samodzielny, bez powiza; graniczna
strefa odcina go od otoczenia.
Albo wszechwiat jako "wyspa", otoczony pustk (nicoci), ktra go
skutecznie oddziela od podobnych ukadw. - Czyli "pole" podlega w
tym ujciu skwantowaniu (kwantami s tu cae wiaty); ale przez to
jest to ju inne pole od aktualnie postulowanego. czno takiego
pola wynika z logiki, nie z fizyki; to jedno, ale logiczna.
Albo jedno nieskoczone pole tosame z wszechwiatem, a widoczne na
ten moment (i zawsze) w kawaku. Tylko jak nieskoczono moe si
powiksza (puchn)? - Wyjanienie, e rozszerza si tu, ale dalej
jest inaczej, to ponownie wprowadza rodowisko do tego tumaczenia
i cay dylemat.
Albo ju zupeny dziw zaistnienia, ktry wszelkie analizy wyklucza.
Itd. Przedstawiony zbir jest jednym z moliwych i nie wyczerpuje w
adnym razie wszystkich problemw - a do tego jest prezentowany na
zasadzie skrtowej, jak to, koledzy, musi si pojawi w popiesznej
wymianie zda.
A po kolejne, tu nawet nie samo wyliczenie ma warto najwaniejsz,
ale przede wszystkim chodzi o pokazanie, e opis (wszech)wiata w
kadym ujciu jest dwutorowy - e zawiera w sobie tak sprzeczne i
odlege ujcia, e wydaje si to nie do pogodzenia.
I to jest problem. - I to jest tu sednem. Nie sowa i budowane na
ich podstawie abstrakcje, ale fakt, e to si tak skrajnie rni w
50

ocenach i krelonych schematach.


I w tym momencie musi pa zasadniczy, najwaniejszy argument: nie
ma w dziaaniu ukadu poznajcego niczego, co byoby sprzeczne, co
byoby niezgodne ze wiatem.
O ile abstrakcja jest budowana poprawnie, jeeli odnosi si zawsze
do wiata, jeeli istnieje i pomaga istnie, to znaczy, e zawiera
w sobie poprawne ustalenie.
I trzeba to uwzgldni - trzeba bra to w ocenach.
Tak, koledzy, z powyszego generalnego stwierdzenia wprost wynika,
e wszystkie do tej pory ustalone fakty o wiecie - podkrelam to
w sposb wyrany - wszystkie abstrakcje otoczenia s poprawne. e
wymaga to tumaczenia, e trzeba dopasowa pojcie do treci - e
niekiedy wymusza to wyjcie poza rozpoznany krg - tak, to wszystko
prawda. Jednak prawd rwnie jest to, e rozum opisujc rodowisko
nie popeni bdu.
Tak, koledzy, w tych wszystkich, tak pozornie sprzecznych ujciach
- i to razem, i to cznie, i to jednoczenie zawiera si prawda o
wszechwiecie.
Tak, koledzy, wszelkie wypracowane abstrakcje oddaj to, co ujte
jest sowem "wszechwiat" - czy dowolnie innym. Nie ma prawdy tylko
jednostronnej, nie ma opisu tylko biegncego jednym torem. cznie
i razem, i tylko tak, buduje to ostateczn "zason" wiata. Ju w
formule prawdziwej.
e to tak czy owak zasona? A co to ma teraz za znaczenie, innej nie
ma i nigdy nie bdzie.
Dziwicie si, koledzy, dla was to zaskoczenie. A nie powinno - nic
a nic tu zaskakujcego. Na bazie tylekro ju powiedzianego, przez
odwoanie si do caoci podejcia, to aden dziw, to konieczno i
jedynie sensowne procedowanie.
Dalsza droga poznawania musi posiada dwa pasy ruchu - przecie na
jednokierunkowej zbyt niebezpiecznie. Sami przyznacie, e poruszanie
si w jedn stron gdzie prowadzi, jednak to moe by co takiego
- to mog zbudowa si takie rejony, e tam dziw dziwem obsadzony i
kolejne dziwy pogania.
Po co tak si szamota, przecie to proste, po caoci proste. Nie
prostackie, ale tak proste, e ju prostsze by nie moe.
Czyli wracamy, koledzy, do naszych baranw na brzegu. Tak oglnie i
ku pokrzepieniu serc pogadalimy, teraz wypada zapyta: czym jest i
jak jest brzeg we wszechwiecie?
I tutaj przede wszystkim wypadnie powiedzie, e taki skrajny i do
tego wyrnionego wiata zaliczalny brzeg istnieje, e to fakt i e
konieczno.
Dlaczego? Poniewa brzegu w nieskoczonoci ustanowi nie mona. Dla
wszechwiata w jego zmiennym przeksztacaniu si nie mona.
Dla Kosmosu tak, ale nie dla wszechwiata. Zmienno ukadu, z samej
51

ju zmiennoci (e si zacza i skoczy), ju to wprowadza stref


graniczn - granic tej zmiany. Jakby jej nie definiowa, w czasie
czy przestrzeni, czy funkcjonalnie - taka granica istnieje i tworzy
przedzia istnienia. Nie ma nieskoczonej zmiany - zasada, e jest
zmiana, logiczna regua ustalajca, e zmiana zachodzi wiecznie, to
jest nadrzdne wobec zmiennego konkretu; regua zmiany jest sta,
ale fakt zmienny jest skoczony i z granic.
Regua odnosi si do Kosmosu, wszystko poniej (wewntrzne, w ramach
logicznie ustalonej nieskoczonoci-wiecznoci) jest skoczone.
Musi by w nieskoczonoci dla zmiennego oraz "puchncego" w szwach
bytu stan-granica, ktra ju-jeszcze nim jest; prowadzenie analizy
w bezkres, bez wyznaczenia strefy brzegowej, nie ma sensu. Nie ma
ani logicznego, ani fizycznego. Jeeli kto tak czyni, to logicznie
zlicza nieskoczono, a fizycznie zaprzecza wszelkim postrzeganym
w otoczeniu faktom - przecie kady rejestrowany byt ma najdalej w
otoczenie wysunity element-warstw. e ta brzegowa warstwa si w
kolejnych eksperymentach przesuwa w gb i ostatecznie siga ta to prawda. Ale fizycznie, czyli mierzalnie, jest brzeg wyrnionej
w tle ewolucji.
I wanie, od razu nawi do zagadnienia rozdzielenia Kosmosu oraz
wszechwiata, bez tego si nie obejdzie, koledzy. Nie moe. Jeeli
traktowa wszystko za jedno, to wspomniane powyej kopotliwe i
nie do rozsupania dylematy, to takim pozostanie - i wszechwiat w
analizach nie wiedzie jak, gdzie i dlaczego si zbudowa. I nigdy
ju poza krg tych abstrakcji si nie wyjdzie.
Znane, omawiane po licznych stronach - i dlatego nie ma co si tym
dalej zajmowa.
Ale jeeli wprowadzi w logicznie wypracowan (i to "od zawsze"), a
zarazem obecn na zasadzie koniecznoci nieskoczono i wieczno
w maksymalnym zobrazowaniu - jeeli w to wprowadzi banalnie proste
i te oczywiste stadia, etapy, zakresy, progi, przejcia - to okae
si to nie tylko wytumaczalne, ale wanie proste w zachodzeniu.
Kiedy ustawiam jako fakt nadrzdny Kosmos, a w jego zakresie co w
formule "wszechwiat", to takie podzielenie poj, ktre do obecnej
chwili zlewaj si w jedno, to dramatycznie upraszcza dziaanie i
pojmowanie.
A zarazem nie jest sprzeczne z adnym wypracowanym na dowolnym ju
zakresie (i zakrcie historii) pojciem.
Zwracam na to uwag, koledzy. Nie ma znaczenia sposb powoania do
istnienia abstrakcji, w tak proponowanym podzieleniu poj wszystko
si ze sob zgadza i porzdkuje. Nieskoczono i wieczno jest w
tym zawarte - i to jako absolutna konieczno, ju nie do ruszenia;
nie mona tego "renormalizowa", bo cao ukadanki runie. Ale w
tym obrazie jest i lokalno zmiennego wszechwiata, ktra moe si
zacz, budowa z jednostek "czego" w bezkresie, cho nie dowolnie
czy przypadkowo; to nieredukowalna do niczego wicej i podwojona na
kadym etapie kosmiczna ewolucja warunkuje "wszechwiat" - ten, ale
i dowolny.
Rwnie brzeg w tak wyrnionym ukadzie to nie wymys, tylko stan
52

absolutnie konieczny. eby co z ta wyodrbni i to zauway, musi


by brzeg, ktry w ramach ta w fakt wyznacza.
A w nieskoczonoci jest to tym bardziej konieczne - fundamentalnie
wrcz konieczne. Przecie "wok" ju tylko oraz wycznie elementy
w postaci jednostek. Wesp z prni.
Ale brzeg takiego ukadu to tylko i a jeden z wielu, z bardzo wielu
etapw porednich. Idc od pojtego logicznie maksymalnego stanu w
postaci osobliwoci (maksymalnego poczenia) do stanu maksymalnego
rozproszenia, gdzie element od elementu znajduje si nieskoczenie
odlegle - to w takim wyznaczeniu moliwoci skupienia jednostek, tu
brzeg wszechwiata jest dokadnie "w poowie". To stan jeden-zero,
gdzie jednostka od jednostki jest oddalona o jednostk.
Wewntrznie jest wikszy cisk, na zewntrz jest mniejszy - jednak
na/w brzegu to ma posta rozoenia rwnomiernego.
Czyli, zwracam uwag, kiedy zachodzi rozpraszanie si jednostek do
nieskoczonoci, to ostatnim stanem wszechwiata jest ta brzegowa
warstwa - a "dalsze" to ju poza ukadem, cho z niego pochodzi.
W tym obrazie wczeniejsze i wewntrzne warstwy, z gstoci wiksz
od krytycznej, to cigle ewolucja w toku - to fizycznie oraz realnie
dostpna ewolucja.
Ale i te oddalajce si warstwy, co warto podkreli, to rwnie i
zawsze "ewolucja" (Ewolucja). To ju "rwany" odcinek ewolucji, to
jest poza wyrnionym wiatem - ale tak wyznaczona pprosta tu si
zacza i biegnie do nieskoczonoci. Oddalenie elementw ronie i
rozrzedzenie jest ju takie, e nic si samodzielnie nie poczy w
wiksz struktur - ale zarazem to nie jest nigdy zero zagszczenia
- to nie jest pustka i tylko pustka.
Nieskoczona odlego czego od czego to "spora odlego", jednak
nic wicej, to jako istotna warto zagszczenia elementw (wiksza
od zera). W kocu skutki wida, czu - itd.
Czyli, koledzy, kiedy opisywa (wszech)wiat jako oddalajce si w
nieskoczono warstwy kwantw, to rnica wobec obowizujcego dzi
modelu jest tylko jedna: stan zagszczenia, oddalenia jednostek.
I aden inny parametr w opisie nie jest konieczny.
Co wicej, w tym obrazie nigdy nie ma czego niezwykego, na adnym
etapie zagszczania si czy rozrzedzania elementw; tutaj nic nie
straszy, niczym nieobyczajnym si nie pokazuje.
Jest ciskanie i dociskanie kwantw - jest zmiana w rytmie warstwa
za warstw - i jest lokalny tok zdarze, ktry ma swoje umocowanie w
nieskoczonym przebiegu. To funkcjonalna i logiczna jedno z tak
w wiecznoci bezkresnoci - a zarazem jedyno i chwilowo.
A co jeszcze waniejsze, procedura jest analogiczna do kadej, jak
mona w wiecie dojrze.
A te brzeg (oraz wntrze) budowany jest z elementw, ktre si tu
dostaj jak najbardziej w nieskoczonej, nieprzeliczalnej liczbie 53

a wic speniony jest tym samym warunek, e jest zwizek z tem i


e "niebo janieje". Ten wiat budowany jest przecie z tego pola (i
w jego ramach) - i jest to stan-dopenienie logicznie konieczne, bez
"pola", czyli rodowiska (ta i eteru), nie mona wyjani teraz i
tu postrzeganego.
Tylko e takie pole ma ju nieco inny charakter, jak to wida przez
zason poj (czy wzorw).
Pole jest, to obiektywny fakt (kady byt skomplikowany ma zakres do
siebie dopeniajcy, podprogowy - ktry jest tem i warunkuje to, co
wida) - ale zasadnicz cecha tego pola jest to, e posiada, e si
skada, e tworz je rne stany skupienia. Takie od bardzo maego
i nieskoczenie maego, po osobliwo - to w ramach wszechwiata. A
w ramach Kosmosu po kwant-wszechwiat. Na "dole" (dnie) jest kwant
logiczny, najmniejsze z najmniejszych - a na "grze" kwant logiczny
w postaci Kosmosu, te jednostka. Z tym, e w ramach Kosmosu stanem
maksymalnym jest "wszechwiat" - najwiksze zbiegnicie jednostek.
W tym schemacie istotne jest to, e adna czna abstrakcja, co by
ni nie byo (pojcie, wzr, symbol) - taka abstrakcja nie moe (i
to z zasady, e jest taka oglna) uchwyci etapw porednich zmiany.
Dlatego tworzony obraz si "renormalizuje" - w trakcie budowania si
symbolu zmiany usuwane s z niego przerwy, niecigoci, lokalne i
chwilowe stany skupienia; "wida" jedno tam, gdzie s przerwy, i
to liczne. Naturalnie skwantowany (pokawakowany) proces zostaje w
tym ujciu zredukowany do jednoci - i to nieskoczonej.
Ale jeeli w t jedno wprowadzi podzia, ponownie przeprowadzi
renormalizacj, tylko tym razem na zasadzie wpisania w cigo te
wczeniej usunite niecigoci - to wszystko si upraszcza, zakresy
wyaniaj si zza zasony i ciemnoci, a lokalne wiaty s osobne,
acz zawsze w zbiorze podobnych.
Kiedy dokadnie si temu przyjrze, wwczas nieskoczono przestaje
straszy, w takim obrazie nieskoczono-wieczno to ju absolutnie
konieczne dopenienie do obserwowanego.
I s to zawsze te same jednostki tworzce, co take wymaga mocnego
podkrelenia. Nigdy inne - cho zawsze jednostkowo inne. To s ju
w analizie nieredukowalne do niczego elementy, ktrych w Kosmosie
nieskoczenie wiele, wic mog tworzy dowolne konstrukcje. One tu
docieraj, przechodz i buduj, a pniej opuszczaj wszechwiat i wymiana midzy procesami (bytami) trwa.
Nic nie burzy logicznej abstrakcji i wizji, cho wszystko zaczyna w
jeden i spjny obraz si ukada - ukada w cao, o ile opisywany
proces posiada wspomniane etapy porednie.
Na etapie kondensowania si elementw w wszechwiat, tu zachodzi w
obserwacji wewntrznej "wybuchowa" ewolucja, ktrej efektem jest w
fizycznym eksperymencie notowana piramida stanw skupienia. Proces,
ktry w obserwacji zewntrznej posiada owe liczne punkty wzowe i
porednie, uzyskuje form zoenia - poniewa inaczej tego fizyk w
swoim badaniu nie "sfotografuje". I to samo dzieje si na kadym z
innych etapw, to wielowymiarowe zoenie zjawisk, ktre zachodz
w oddaleniu (ale i powizaniu) - to cig zalenych "kadrw" filmu,
54

ale zrozumiaych dopiero w rozoeniu na etapy.


Cao jest wana na poziomie funkcjonalnym, to "lokum" obserwatora
w trakcie istnienia (plus jego wszelkie konkretne dziaania - w tym
zmysy i przyrzdy) - jednak rozoenie na zakresy jest konieczne. Po
co? eby to zrozumie.
Etapy porednie s absolutn koniecznoci analizy, poniewa cao
w innym ujmowaniu zlewa si w nieskoczon jedno i jawi si jako
niewytumaczalne. - T jedno mona oczywicie zrenormalizowa, ale
bez dodania, e jest to zabieg chwilowy, e wynika z podstaw samej
zmiany i e jest zabiegiem wspomagajcym w ramach wszechwiata - bez
dodatnia tego ustalenia wszystko jest problemem.
A przecie rozum domaga si jednoci - ale wytumaczalnej.
Skraj wszechwiata to ani powiedzenie - ani postulat do zbadania ani abstrakcja moe i uyteczna, jednak bez umocowania w logice, a
tym bardziej fizyce - skraj wszechwiata to konieczno. eby co
z tutejszego zrozumie, koniecznie w proces zmiany biegncej sobie
z nieskoczonoci do nieskoczonoci trzeba wprowadzi skrajn dla
postrzeganego i doznawanego ukadu (i dla dowolnego ukadu), jego w
tle skrajn warstw istnienia. Nie ma wyrnienie bez ta, ale nie
ma rwnie wyrnionego bez ustalenia, e jest jego brzeg. e to nie
zawsze jest ten ostateczny brzeg, e w kolejnych "zblieniach" ten
obraz wiata si komplikuje - e nabiera szczegw oraz kolejnych
jeszcze szczegw - a ostatecznie i tak czy si to ze wszystkim
w bezkresie - to prawda.
Ale eby to wszystko uporzdkowa - eby t nieskoczon prost w
jej przebiegu wyskalowa, potrzebny jest brzeg wszechwiata - stan
ju-jeszcze ten fakt oznaczajcy. eby si nie zagubi w bezkresnym
tle, eby si nie zaptli w wiecznym ruchu - musz w jedno oraz
jedyno skwantowanej zmiany wpisa konieczne kroki porednie, bez
tego sam adnego kroku w wyjanianiu nie zrobi. Jeeli nie widz
etapw porednich, to mam przed sob cian, logiczn lub fizyczn
- a to oznacza, e si dalej nie przemieszcz. A jak sprbuj, to
si o ni rozbij.
I cho muru gow si nie przebije, to z braku innych narzdzi warto
i takie dziaanie rozway.
e te kroki s dla mnie i we mnie? A jakie to ma za znaczenie? Liczy
si, e mog je zrobi.

55

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 10.9 - Eter, itp.
"wiat, jaki jest, kady widzi.
Pozostaje problem z nazwaniem widzianego."
Po raz kolejny w tutejszych pogadankach o fizyce i filozofii trzeba
postawi pytanie, i to jako gwne - czy zawarty w zmiennym wiecie
byt, tu pojawiajcy si w formule obserwatora, ktry usilnie stara
si zrozumie to wszystko wok, stara si ustali regu zmian oraz
sformuowa j w zestawie abstrakcji - czy kto taki moe pobdzi
w tworzeniu poj, czy moe le zdefiniowa postrzegane?
Pytanie nie jest nowe, jednak odniesione do zagadnienia "eteru" musi
zosta zadane ponownie, zwaszcza wobec dzisiejszego stanu wiedzy o
otoczeniu, a zarazem definitywnego, jak si wydaje, odrzucenia tego
pojcia przez nauk.
Czy w pogldzie i myli, e jest co, co otacza widoczne i dopenia
je, e wpywa na zjawiska i je warunkuje, cho nie mona tego w aden
sposb zaobserwowa - czy takie podejcie mona odrzuci?
(Z oczywistym - i koniecznym - uzupenieniem-wyjanieniem terminw
"dopenia" i "warunkuje": to zawsze-i-tylko stan-zakres fizyczny, bez
zbdnych w tym przypadku skojarze.)
Odpowied, e istniejca ewolucja, nawet stosujc (w powierzchownym
odbiorze) le skonstruowane abstrakcje, pozornie odlege od wiata e ona i tak dziaa poprawnie w tyme wiecie - to wynika w sposb
bezporedni z faktu, e istnieje.
Nie ma znaczenia (w chwili istnienia), czy stosowana abstrakcja jest
zgodna z poszerzonym w kroku kolejnym ujciem toczcej si zmiany to mona ustali w trakcie wykonywania tego kroku oraz odnoszenia do
zebranego w marszu dowiadczenia. W konkretnej, w tu si dziejcej
chwili, kada istniejca ewolucja (byt czy abstrakcja), to doskonale
spenia swoj rol i pomaga dziaa - zreszt innej w tym momencie
nie ma.
Jak nie spenia, jak konstruktor symbolu bdzi, to zostaje porzucony
i symbol, i konstruktor - i wiat ma spokj; albo budujcy wadliwy
sygna nonik-byt trafia na historyczny mietnik, albo si sprawdza
w dziaaniu i maszeruje dalej.
Zasada jest oczywista: zbdzie - giniesz.
Jednak zagadnienie tak zwanego "eteru" daleko szerzej wykracza poza
stwierdzenie, e taka abstrakcja pojawiajc si i dziaajc dugo w
umysach, i na kolejne umysy, e speniaa tym wymg poprawnoci bo skoro zaistniaa i utrzymywaa si, to znaczy, e sprawdzaa si
w opisach oraz pojmowaniu wiata. To z wielu powodw niewielka cz
odpowiedzi - wana, ale jedna z wielu.
W analizie pojmowania tej abstrakcji i jej roli w poznaniu, a take
w odniesieniu do obecnego stanu wiedzy o rzeczywistoci, na obecnym
etapie trzeba wyj od definicji historycznej - w tym zawiera si i
powd jej dzisiejszego odrzucenia, i znaczenie w przeszoci. I warto
56

to przeledzi.
Czym pojcie "eteru" ujo zastanawiajcych si nad rzeczywistoci?
Odrzuceniem pustki. Jawnie lub skrycie, ale to ten aspekt dziaania
stoi za tak abstrakcj.
Nie ma przeniesienia sygnau, w dowolnym ju zdefiniowaniu (czy jako
informacja, czy jako nacisk) - nie mona przeprowadzi od punktu do
punktu kanau czcego, jeeli po drodze nie wystpuje nonik, co.
Czyli fundament, w ktrym, czy z ktrego zbudowany, zakodowany jest
sygna.
Logicznie zachodzi zasadnicza sprzeczno w pojmowaniu przekazu, a
w konsekwencji odrzucenie samej niematerialnej (tu: beznonikowej)
- czyli "pustej" tym samym komunikacji.
Kiedy nie ma elementu nonego, nie ma przesyu danych.
Po drugie - co na wczesnych etapach operowania takim pojciem miao
zasadnicze znaczenie: ad.
Postrzegany ruch cia niebieskich jawi si jako niemoliwy w takiej
harmonii bez dopeniajcego go orodka - orodka, w ktrym mia si
dokonywa. I nie zostao to bezpodstawnie i bez logicznego umocowania
wywiedzione ze wiata: ruch bez adnych ogranicze nie moe istnie
w stabilizacji w dugim okresie oraz w tej samej formule.
e gbiej odpowiada za to tak zwana "grawitacja" lub przeksztacenia
transformacyjne, na tym etapie ani to byo znane, ani te potrzebne
w ustaleniach.
Wida ruch i stabilizacj, to - jako dopeniajcy a skryty element
- naley wprowadzi rodowisko i to. Tu: "eter".
Po trzecie - orodek, w ktrym zachodzi zmiana, spenia wan rol
hamujc.
I nie w znaczeniu, e skutkiem tego jest "masa" - ale e nie pozwala
rozproszy si elementom do nieskoczonoci.
Nie ma znaczenia, czy dziaa dodatnie czy ujemne cinienie - czy ma
znaczenie i istnieje "grawitacja" - istotne jest logiczne podejcie,
e skomplikowana struktura, bez znaczenia jak wielka, jeeli nie ma
w otoczeniu ogranicze, musi si rozprasza. Czy w formie wybuchu,
czy wolnego lub szybkiego oddania si skadnikw - ale taki proces
musi zachodzi.
Brak "docisku" tworzy wolny tor przemieszczania si - a to musi, musi
skutkowa rozpraszaniem si skomplikowanej struktury.
Zwracam uwag na ten argument, i to w sposb szczeglny. Logicznie,
na bazie czystej abstrakcji, bez odniesie do fizyki i dzisiejszego
postrzegania ruchu i zalenoci midzy materialnymi elementami - na
takim podbudowaniu nie ma znaczenia, czy wewntrznie w analizowanym
ukadzie s siy scalajce, cigajce "do rodka" (i w potrzebnym
do zapaci potencjale) - czy ich nie ma.
Dlaczego? Poniewa brzegowo, a wic w jako pojtym brzegu takiego
ukadu i co by tym brzegiem mogo by - taki ukad musi ekspandowa
"w dalsze".
Skoro nic nie hamuje, to dalsze jest pustym torem do ruchu. I ruch w
t stron, czy w dowoln ju stron si potoczy. Brak jakiegokolwiek
57

ograniczenia taki fakt wymusza. I to jako konieczno.


Pustka, absolutna i logicznie pojta nico, to nie tylko niezbdne
dopenienie do tutaj postrzeganego i dowiadczanego, ale zarazem (i
przede wszystkim) stan "dynamiczny" - "wrogi" kadej skomplikowanej
strukturze, "niszczcy" wszelkie zoone z wielu jednostek byty; to
nie jest obojtne oraz nic nieznaczce otoczenie.
To - rodowisko - zakres zewntrzny wobec wyrnionego - to sedno
zagadnienia, to logicznie najwaniejszy punkt analizy (wiata).
Kiedy w otoczeniu bytu nie ma czynnika hamujcego - to w efekcie nie
ma stabilizacji. Za to jest "wybuch" do nieskoczonoci.
Owszem, ustalenie na dzi, e jest dalsze i e zmiana moe pobiec w
nieskoczono - to wykracza poza dziaanie fizyczne; przecie wiat
w aktualnym postrzeganiu to jest to wszystko, co jako "wida". Jak
wic moe by "dalsze", kiedy dowolnie rejestrowane to jedno, i
to bezkresna - prawda, nie moe.
A dodatkowo i wzory - sprawdzajce si na wczeniejszych etapach one rwnie wnosz ustalenie, e cho nieskoczone wartoci s w ich
ramach niezbdne, to po usuniciu tych symboli take si sprawdzaj
i poprawnie definiuj otoczenie.
Efekt? Jest oczywista myl, e to dalsze te nie jest potrzebne, e
jak nie wida, a do tego przeszkadza, to mona to zrenormalizowa z
analizy. I wszystko si zgadza.
e to i tak dalej zderza si z obserwowanym (i cigle narastajcym)
pdem ucieczki wszystkiego od wszystkiego i e trzeba to wyjani c, dalszego by nie moe. Wic nie moe.
Przecie, tak po kolejne, jeeli postrzegane to jedno i jedyno,
to dalszego nie moe by. Nie moe.
A e widoczne tylko w kawaku? Te adna trudno w opisach - tyle
wida, ile mona. Wszak sygna z dalszego rejonu nie mg si tu
przemieci. I jest jasno. - Bo nie moe dalszego by...
Czyli "wszechwiat" w takim ujciu to jedno-jedyno i wieczno
oraz nieskoczono. A wida z tego tylko niewielki kawaek, ktry
si lokalnie dzieje jako zawirowanie w caociowym polu.
Albo to jednostka z wyranym brzegiem w teje nieskoczonoci, wic
lokalny stan energetycznego zawirowania, ktry mona obserwowa do
horyzontu i skrajnych wartoci fizycznych.
Oczywicie mona przyj, e to jedyne w nieskoczonoci i dzieje si
jednorazowo - lub bardzo wyjtkowymi zbiegami okolicznoci. I mona
przyj, e tu obserwowane oddalanie si to adna dziwno, poniewa
to tylko fragmencik w polu czego i e to zaczo si i skoczy, ale
e cao jest nieodmienna. I moe to kiedy uda si pozna.
Tylko to ani nie wyklucza ujcia, e jest brzeg, ktry jeszcze ten
ukad oznacza, ani e jest tamto dalsze i bezkresne - i jedyne. Acz
zarazem po wielekro "zasiedlone".
Zwracam uwag, e midzy jednym a drugim ujciem zachodzi niewielka
- wrcz "kosmetyczna" rnica.
Czyli e jest mowa o fizycznie wyznaczalnym brzegu (wszech)wiata 58

caa reszta dowodzenia i obrazowania pozostaje ta sama.


Wszelkie ustalenia o tak zwanym "wszechwiecie", wszelkie konkrety
i eksperymenty, wszelkie wzory i abstrakcje - to wszystko pozostaje
i jest w prawie, nic nie trzeba zmienia, dodawa, inaczej tumaczy.
Jest tylko ta niewielka rnica - ktra niech yje.
Tu i tu pojawia si nieskoczono, i to jako konieczno - tu i tu
wystpuje zmiana w formule zapaci i rozbiegania - tu i tu w opisie
jest jedno i jedyno z t bezkresnoci w tle, acz ju poza tak
definiowanym wszechwiatem. Itd.
Wypeniony do maksimum i po brzeg wszechwiat w tym ujciu spenia
wszelkie uwarunkowania, a zarazem jest jednym z wielu.
Wida jednostk, ale w ramach zbioru.
Brzeg w tym ujciu to tylko (i a) pewien stan skupienia elementw.
Poniej, wewntrznie, jest wikszy od stanu brzegu, na/w brzegu to
przebieg jeden-zero-jeden-zero - a "dalej", poza tak wyznaczon ju
sfer zdarze, dalej przybiera to posta mniejszego zagszczenia a do nieskoczonoci.
Wszechwiat tutaj i jego "eteryczne" pole w formule kwantw, to stan
lokalny w nadrzdnym tle, ale zarazem w nim integralnie zawarty (w
Kosmosie). I to nieskoczone pole, nadrzdne wobec widocznego, jest
stanem dopeniajcym, warunkuje w istnieniu zakres doznawany - ale
samo nie jest fizycznie poznawalne; jego elementy tworz poznanie,
ale s poniej progu.
To pole, skadajce si z najmniejszych, niepodzielnych jednostek,
z oczywistych powodw nie spenia ju warunkw do wytworzenia bytw
fizycznych (takich, ktre mog zaistnie w ramach wszechwiata), bo
jest na to zbyt "lune" - zagszczenie jest zbyt mae. Elementy s w
znaczcym oddaleniu od siebie - ale to na pewno nie jest absolutna
pustka; to jest znaczco mniej od tutaj obserwowanego, jednak to nie
jest zupenie nic.
Oczywicie w ujciu logicznym "stan polowy" jest jednolity i czny,
to bezkresny cig jednostek, bez przerw i zmian. Jednak realnie (i
choby z czysto losowego rozkadu) musi te przerwy zawiera - mona
to definiowa (za wzorami) jako "paszczyzn", ale Fizycznie musz
w niej by "wyspy" i "pustka".
Przecie, co warto sobie uzmysowi - najdalsza i brzegowo logiczna
"odlego", do ktrej mog si przemieci std si poczynajce (w
otoczenie wybuchajce) skadniki, to bezkres, to nieskoczono. Nie
dalej, nie mona przemieci si dalej.
Granica tej logicznej a nadrzdnej "konstrukcji" nie moe znajdowa
si dalej ni w nieskoczonoci. A to wymusza lokalne w niej "wiry"
i zagszczenia.
Nieskoczono to jedyna tak jednoznacznie wyznaczona logicznie (i
Fizycznie) granica - nie moe by ani o kwant mniejsza, ani o kwant
wiksza, jest dokadnie zdefiniowana.
Dlatego z nieskoczonej liczby jednostek, w ich zderzaniu si oraz
wzajemnym na siebie dziaaniu - lokalnie, na przeciciu tych torw
ruchu, musi si co skomplikowanego wytworzy - musi. Jeeli zmiana
jest wieczna, jeeli tym samym nie moe si wytworzy jednorodno
rozkadu elementw (skoro istniej, to takiego uoenia nie moe w
59

nieskoczonoci by) - to jest pewne, e lokalnie, na moment, tylko


w specjalnych okolicznociach, ale jednak co "wikszego" powstanie.
Musi.
To moe by niebywale rzadkie (raz na jaki przedzia zjawisk), ale
na pewno zaistnieje.
Co ciekawe, w takim poszerzonym ujciu (ju z nieskoczonoci oraz
wiecznoci) rol wypeniajcego po brzegi wszechwiat eteru, to
przejmuje taki sam element nony - tylko poziom analizy zdecydowanie
jest inny; zasada ta sama, ale zakres wikszy. To s takie-te same
elementy i zawsze te same, rnica tylko w ich poczeniu. W ramach
wszechwiata i poza nim jest "eter", przecie jednostki tworzce s
takie same - tylko ich zagszczenie inne.
Dlatego te nigdy to nie jest nico i pustka, tak wewntrz wiata
- tak poza nim, w zakresie ju ta absolutnego, czyli w rodowisku
wszechwiata. Tu nigdy nie ma stanu pustki i "tam" nie ma - jedynie
jest inny "rozstaw" jednostek. - "Tam" gsto kwantw jest mniejsza
ni w otoczeniu bytu skomplikowanego (tutejszego), ale to nigdy nie
jest pustka absolutna. To inne zagszczenie - nic wicej.
O ile wczeniej, czyli we wntrzu ukadu, ma to posta "zbrylenia",
o tyle "dalej" (poza brzegiem) przechodzi w zakres rwany - a wic
rozproszony. I cigle si rozpraszajcy, przecie nie ma niczego, co
ten ruch wyhamuje.
Tylko e te oddalajce si do nieskoczonoci elementy rwnie licz
si w skali nieskoczonej - dlatego "otoczenie" wszechwiata, mimo
e ju minimalnie zagszczone, "istnieje" - to nie pustka logicznie
pojta i maksymalna.
I tym samym stanowi to to dla stanu skupienia tutaj obserwowanego
- dopenia i warunkuje tutejszy zakres zmian.
I jest wanie "eterem" (stanem "eterycznym"; ulotnym). I tym razem
taka abstrakcja (oraz operacje na niej) dotyczy nie tylko tutejszej
zmiany, ale wszelkiej - absolutnej.
Co, zwracam uwag, czy si z ujciem, ktre mwi o jednoci tego
wszystkiego.
Jedno jest, tylko na innym poziomie analizy, powyej wszechwiata
doznawanego-opisywanego. - Albo poniej, o ile "rozmiar" jednostek
bdzie punktem odniesienia.
Bo to, e s stopnie porednie w dochodzeniu do takiego zakresu - bo
to, e matematyka i posikujca si matematycznymi wzorami fizyka
te porednie stadia gubi (w dociskaniu elementw do siebie oraz ich
zobrazowaniu) - to jest dopiero w peni widoczne, wic i moe by w
opis wprowadzone, kiedy obserwacja zostanie poszerzona o brzeg i o
"dalsze". O dalsze stany skupienia.
Wychodzi si od obrazu "wszechwiata" po brzegi penego elementw,
uznaje si to za fizycznie konieczne, ale dodaje brzeg oraz otocznie
w formule ta (lub "eteru", "pola", itp.) - w tym tle rejestrowane
si poczyna i w nim koczy (z obecnych w nim jednostek logicznych
buduje i w nim zanika, w nim si rozprasza) - i ostatecznie dochodzi
si do nieskoczonego rozrzedzania - do Kosmosu.
I kolejnego gdzie i "kiedy-tam" wiata - bo przecie w bezkresie
to pewnik.
60

Co wicej, w tym ujciu - co te warte podkrelenia - nie wystpuje


konieczno ani nagego, dziwnego i wybuchowego pocztku, ani aden
dramatycznie nielogiczny koniec jest potrzebny.
Przy czym wszelakie wyprodukowane modele zmiany - a to wybuch, a to
zapa, a to ruch w cyklicznych zaptleniach (i tym podobne) - to
wszystko doskonale si zawiera w tak rozszerzonej (o nieskoczone
szczegy) abstrakcji. Bo skoro abstrakcja zaistniaa i spenia w
uytkowaniu swoj rol, to znaczy, e jest poprawna.
Trzeba tylko, to taka drobnostka interpretacyjna, przyszeregowa do
abstrakcji jej fizyczn tre - i etap zmiany. A poza tym wszystko
si zgadza, a po detale.
Wszechwiat w tym obrazie to narastanie zagszczenia - wypeniania
si wntrza elementami dopywajcymi ze rodowiska w policzalny i
przewidywalny sposb - dalej narastanie cinienia i zblianie si do
siebie jednostek - a do stadium fizycznie postrzeganego "zaponu"
i pojawienia si ju faktw skomplikowanych. Takie "dopompowywanie"
wszechwiata jest i proste, i biegnie odpowiednio dugo, i posiada
liczne i w kolejnoci pojawiajce si etapy, na/w ktrych wyaniaj
si z ta zoenia ("zbrylenia") konkretnych ju faktw - widoczne
ju przez fizyka zgszczenia. A to "eteryczne" to, bezkresne oraz
wieczne, doskonale i bez zaskocze to dopenia.
I adna w tym dziwno, tylko prosta zmiana w toku zachodzenia.
A po etapie pompowania (przecie nie ma wiecznej zmiany konkretnego
bytu) nastpuje zanik nacisku zewntrznego - i ustaje dopyw energii
z otoczenia. I proces zmienia charakter: z zapadania si, z rytmu
"na zagszczanie" (tak a po maksimum i po osobliwo) - obecnie w
bezkresne to "wybucha".
Skoro nie ma ju nacisku i hamulcw, to struktura musi wybuchn w
otoczenie; logicznie nie ma rady. adna sia scalajca nie pomoe,
adna tak zwana grawitacja. Jeeli w rodowisku brakuje oporu, tym
samym brzeg ukadu moe-musi si rozszerza - i taki ukad-byt musi
traci do tego rodowiska wczeniej pozyskane skadniki.
I dotyczy to kadej ewolucji, zawsze i wszdzie - nie ma znaczenia,
co bra pod uwag. Czy wszechwiat, czy biologiczna konstrukcja, to
zawsze jest pozyskanie oraz tracenie skadnikw. Zalenie na jakim
etapie si jest, to przewaa albo pozyskiwanie, albo tracenie.
I "wszechwiat" jako cao - to wida - w tej chwili znajduje si
na etapie tracenia. "Wybucha".
Czyli skadniki brzegowo, warstwa po warstwie, oddalaj si z tego
zakresu. Std do nieskoczonoci.
A dlaczego w tym ujciu, w tym zobrazowaniu tak istotne okazuje si
pojcie, abstrakcja "eteru"? Poniewa wprowadza to - niezbdne do
wyrnionego to, ktre warunkuje obserwowane.
A co wicej, na rwnie koniecznej zasadzie, cho kiedy jako fakt w
pojciu skryty, wprowadza stopniowalno - progowo wiata.
Eter, w ujciu pierwotnym, to ukryte i dopeniajce, ale warunkujce
61

rwnie fizyczne elementy w ich istnieniu rodowisko oraz jego stany


skupienia. rodowisko postulowane, podprogowe i poniej rejestracji.
Widoczne i nadprogowe dlatego prezentuje si w taki sposb, e jest
jednorodne i otaczajce to, ktre "podtrzymuje" fakty w ich tutaj
rejestrowanej postaci.
"Eter", jeeli odnie do wczeniej powiedzianego, to inne skupienie
elementw wobec postrzeganej zoonoci, ale to te same elementy to rozrzedzone i przez to ulotne skadniki, jednak to s te same (i
zawsze te same) skadniki. Bo innych nie moe by. - Przecie kada
niezgodno, czy to elementw tworzcych, czy reguy tworzcej, to
wyklucza czno i przeniesienie sygnau.
Co by tym sygnaem nie byo, musi zachodzi zaleno midzy tem i
postrzeganym. Musi zachodzi zgodno na kadym etapie.
Wewntrz wszechwiata element nie moe by odmiecem wobec caoci,
ale te i wszechwiat nie moe by odmiecem wobec nadrzdnego, do
niego logicznego konstruktu. Sprzeczno jest wykluczona.
A to dalej, podkrelam, umoliwia sprawdzenie takiego podejcia - i
to ju na gruncie zmatematyzowanym - umoliwia przejcie z pozycji
hipotezy do poziomu eksperymentu i weryfikacji.
Skoro mam zasad i rytm, ktry dotyczy kadego poziomu (ale wywodzi
si std i teraz; zosta wypracowany na bazie dozna) - to ten rytm
musi si sprawdzi wszdzie. W kroku pierwszym szukam potwierdzenia
trafnoci reguy wewntrz dostpnego wiata, a jeeli si sprawdza
- to w kroku drugim mam prawo zastosowa go dalej (i poza) wiatem.
Jeeli logicznie ustalony rytm i zasada sprawdza si wewntrznie w
ukadzie - ktry jest lokaln wysp w nadrzdnej caoci - i jeeli
tutejsze jest pochodn tej caoci - to ustalona tu regua musi mie
zastosowanie do wszystkiego.
Jeeli si potwierdza, to ustalony tak rytm jest na pewno poprawnym
i odnosi si ju do wszelkiego i zawsze.
e nie fizycznego, to prawda. Ale prawd rwnie jest i to, e zawsze
i tylko Fizycznego.
Po kolejne - trzeba zada istotne pytanie: dlaczego pojcie eteru w
badaniu naukowym musiao zosta odrzucone - dlaczego tak powabna i
pomocna w analizach abstrakcja musiaa podda si eksperymentowi?
Poniewa ten eksperyment nie mg tego potwierdzi.
To oczywiste, to nawet nie wymaga specjalnego dowodzenia. Nie mg
potwierdzi - poniewa w tym badaniu nie ma skadnikw, ktre ten
zakres tworz, one s poniej badania. e logicznie zarazem badanie
warunkuj, e s tem z jego jednorodnymi elementami - to prawda,
ale wanie ju poza takim dziaaniem.
Nawiasem, stwierdzenie, e chodzi o zakres "poniej" - to umowa, to
opis z pozycji rozbudowanej.
Ale warto podkreli, e cho to drobnica, to ilociowo i zakresem
wystpowania tego duo i wicej; to otacza z kadej strony i naciska
swoim "ciarem" na kady fizyczny byt i wyznacza jego ksztat oraz
zachowania. W sensie geometrycznym jednostki ta s wszdzie, czyli
62

otaczaj z kadego kierunku wyrniony byt, i dlatego s "w grze".


W znaczeniu logicznym pojcia "gra", "d" - czy wszelkie podobne
- to wyglda nieco (a nawet mocno) inaczej. I czasami prowadzi opis
do humorystycznego rezultatu, kiedy sztywno trzyma si potocznego
rozumienia tych okrele.
Czyli, skoro badanie nie wykrywa eteru, koniecznym wnioskiem byo w
dziaaniu naukowym jego odrzucenie - i szukanie zamiennikw. Co si
udao znakomicie. "Pole", mimo zmatematyzowania i policzalnoci a nawet mimo jego "obiektywizacji" (dla stosujcych takie pojcie)
- to w sensie logicznym to samo co eter.
Ale czy z tego wynika, e "eteru" nie ma? Nie wynika. I powysze o
tym mwi - i ponisze.
Oczywicie trzeba na dzi zweryfikowa, zmieni i zmodernizowa to
odwieczne pojcie - to konieczno. I to z kilku powodw.
Choby z tego, e wspomniane progi gstoci trzeba w t abstrakcj
wprowadzi. Progi jako kolejne etapy "dociskania" elementw oraz ich
tworzenie si jako faktw. Ale i progu w znaczeniu generalnym: e
istnieje zakres-stan (czy punktowa warto) w zmianie, do ktrej jest
Fizyka - i e od ktrej moe pojawi si fizyka.
Progowo wiata w jego przeksztaceniach to absolutna konieczno,
eby to wszystko wytumaczy. - Tego w pierwotnym pojciu nie mogo
by, ale na dzi to oczywisto. Nawet obserwowana oczywisto.
Przede wszystkim jednak trzeba zmieni postrzeganie eteru w wanym
i chyba najwaniejszym elemencie: e przenosi sygna.
Nie - eter, dowolnie ju pojty "eter", w znaczeniu "to" czy "pole"
- to nigdy i nigdzie nie przenosi sygnau, adnej informacji, adnej
fizycznie dostpnej fali. To nie ten poziom zjawisk.
Jeeli wic nie sygna, to co?
Element sygnau.
Eter, to, podprogowy zakres fizyki - ten "upiorny" zakres dziejcy
si poniej obserwacji - to buduje element nony, nie tre. Ta si
moe przenosi tylko-wycznie w poziomie (i powyej progu).
To, "eter", to zakres budowania si, komplikowania, ksztatowania
si ciaa elementu (fizycznej jednostki) - to proces "w pionie". A
dopiero przesunicie "w poziomie" takiej rozrosej ju struktury to daje przekaz, przeniesienie sygnau i treci.
Przecie kada ewolucja, kady dowolnie ustalony fakt to jednostka
w tle. A wic procedura jej tworzenia si biega tak, e skadniki
wiata wchodz, skadaj si - czy s wciskane w taki fakt. Wic po
pewnym okresie takiego kwantowania procesu (przecie to odbywa si
"porcjami" czego) - po pewnym czasie taka konstrukcja nabiera ciaa
i zauwaalnych w rodowisku gabarytw, rozpycha si i naciska na to
otoczenie. A kiedy "doronie", kiedy ju osiga poziom akceptowalny
w otoczeniu - dopiero wwczas, dopiero w tym stanie moe przenie
do kolejnego punktu tre i jej kod. Tylko tak.

63

Nie ma elementu jako takiego - to nie powstay kiedy tam, ale na/w
kadym kroku zmiany dziejcy si dynamicznie fakt.
Kady i dowolnie rejestrowany w otoczeniu (czy w obserwatorze) stan
i element, to zmiana w toku - powstaje-ginie, pozyskuje oraz traci
jednostki tworzce - to wypadkowa i suma tych czstkowych procesw,
nigdy stao.
Nie ma niczego jako bytu trwaego (czy dugo trwaego) w stabilnej
i w cile okrelonej postaci, to niemoliwe. Zmienno wiata co
takiego wyklucza.
Mona nie dostrzega brzegw wyrnionej zmiany, mona mwi, e to
powstao dawno - ale to zudzenie obserwatora, poniewa tene jest
takim ulotnym i chwilowym. Dopiero spojrzenie nakierowane w gbi
rzeczywistoci wykrywa fizyczne skadniki brzegu-ta - albo dopiero
nakierowane "w gbi" logiczne spojrzenie wykrywa Fizyczne, ju do
niczego redukowalne skadniki ta.
I wwczas wiadomo, e to nie "foton" czy "atom", tylko zoenie; e
nie "wszechwiat" - tylko "kadr" z filmu.
Dlatego "eter" nie przenosi sygnau, poniewa do przeniesienia tego
potrzeba zakresu fizycznego - wewntrznego krgu w ramach ta.
Przy czym - co jest tego pochodn - nie ma przenoszenia sygnau dla
prdkoci wikszych ni "c".
Nie ma, poniewa elementy, tak po prostu, musz si zebra, musi by
nacisk-docisk, ktry je do siebie zbliy - a to trwa. Zanim element
nony si wybuduje i zanim si pokae w przedziale dostpnym (jako
dla fizyka dostpnym), upywa ile "tykni" - przecie to nie jest
proces natychmiastowy. Std graniczna warto "czenia", zbiegania
si w jednostk elementw w dzisiejszym wszechwiecie - i dlatego ma
tak a nie inn warto.
Co, kolejnym nawiasem, zawsze i w kadym okresie wszechwiata jest
wartoci maksymaln - zbiega si tak szybko, jak moe.
Ale zarazem to oznacza, po pierwsze - e s wobec takiej prdkoci
zmiany szybsze, a nawet duo szybsze - ale po drugie, prdko "c"
ma w historii stan rny.
Skoro zmienia si rozkad elementw skadowych (ich gsto), wic
zmienia si rwnie "czas" ich zbiegania w jednostk. To zawsze jest
stan maksymalny, ale te zawsze inny.
Ale to dalej oznacza, e istnieje w tle - w tym zmodyfikowanym ju
eterze, "nacisk", odksztacanie si caej struktury pod dziaaniem
dowolnie ju pojtej ewolucji - czego w formie skupionej, dowolnie
ju skupionej.
I e to przebiega szybciej, "upiornie" szybko wobec rejestrowanego
tu i teraz.
C, banalna prawda: zebra si w sobie, a pniej na niepodlego
wybi (w nadpoziomie), czyli przekroczy prg fizyki - to nie jest
ani atwo, ani szybko to si dzieje. To jest duo szybciej od "c",
ale na pewno nie dowolnie szybko - to rwnie jest prawd.
I oczywistoci.
Ot taki fakt (kady fakt; "zbrylenie" wiksze od jednostki) samym
swoim zaistnieniem, wywiera na otoczenie nacisk. I to zawsze.
64

Sam podlega naciskowi otoczenia, to go " tamsi" po caoci, ale te


sam odciska si swoimi stanami w rodowisku - istnieje, wic si w
wiecie rozpychajc odciska (deformuje otoczenie). Zostawia lad w
postaci "odcisku", poniewa w tym tle - przypominam - nigdzie nie ma
wolnego i pustego miejsca.
Dlatego taki fakt (co po prostu) cinie i naciska na znajdujce si
obok. I ten nacisk, zupenie w mechanicznym pojmowaniu, wanie na
zasadzie staroytnego eteru, przenosi si "dalej" - musi. Potrcone
przekazuje potrcenie dalej.
Oczywicie im bardziej rozbudowana i skomplikowana struktura naciska,
tym taki "odcisk" przemieci si w tle bliej - wszak inne naciski
szybko zaburzenie zdeformuj swoim odciskaniem si. Jeeli bdzie to
mae i malekie zdarzenie (budowane z maych elementw, jednak silne
naciskiem), to jego "echo" w eterze bdzie rozchodzio si daleko i
bardzo daleko.
Nie nieskoczenie daleko, ale jednak na spory dystans.
Podkrelenia rwnie wymaga rodek takiego zagszczania eteru - ta
w jego skwantowanej postaci.
Po pierwsze dlatego, e jest oczywista granica tego dziaania: nie
mona docisn bardziej, jak mona. Czyli do osobliwoci.
I to ma odbicie we wzorach, wszystkie stadia porednie dochodzenia
do tej postaci brzegowej zmiany i odchodzenia od niej, to si w tak
budowanym wzorze zawiera.
Problem tylko w tym, e to si scala, e sumuje - zbiega w jedno
obrazu i rozumienia. I jest interpretacyjny kopot.
Ale w tej zmianie, toczcej si do osobliwoci czy od niej, tam jest
realnie mnogo skadowych oraz etapw. Jak na zdjciu, ktre przez
nieuwag zawiera jednoczenie kilka pokole, tak samo i matematyczny
wzr, a za nim pojta fizycznie procedura, to jak najbardziej oddaje
prawd - tylko e skompresowan. Wida na takim "zdjciu" paszczyzn
- a to w rzeczywistoci wielowymiarowa zmiana rozcignita w czasie
i przestrzeni.
Dlatego nieostra oraz bez brzegw, zawsze z niepewnym, bo tworzcym
si stanem chwili "teraz", aktualnym.
fizyczna prawda to nie zawsze ostateczna i Fizyczna prawda.
W rodku, w dynamicznie pojtym wntrzu wszechwiatowej zmiany (tu:
jako rodkowy etap wyrnionych zmian; punkt rodkowy odcinka) - w
tym momencie dziejw gsto jest maksymalna, i to w obu zakresach.
Czyli to zapenio si do maksimum, to stan "chmury kwantw", ale
i elementy caej piramidy moliwego zbiegania we wszechwiecie ju
zaistniay - a po punkt osobliwy. Czyli po jednostk osobliwoci "czarny d".
Jednostk, co istotne, jako logiczny konstrukt, jednak liczny zbir
rozmieszczony (pozornie) dowolnie we wntrzu takiej wszechwiatowej
i fizycznej struktury. Osobliwo, jako brzeg procesu, to skrajny i
logicznie jednostkowy stan - ale realizujcy si fizycznie poprzez
zbir takich jednostek ("twarz" jest jedna, ale w zbiorze).
I to w tym szczeglnym momencie, kiedy gsto jest najwiksza - a
65

zarazem ustaje nacisk zewntrzny i zaczyna si ekspansja - to w tym


punktowym stanie, ktry jest na drugim biegunie logicznego rozkadu
gstoci (pierwszy to z nieskoczonoci w dopenieniu) - tylko tu
moe zaistnie najbardziej rozbudowana i skomplikowana konstrukcja
w ewolucji kwantowej: jednostka logiczna. Czyli moe zacz si ju
pozioma zmiana w formule jednostek logicznych, neuronw.
Wczeniej nie byo warunkw, pniej nie ma i nigdy nie bdzie - w
tym tylko punkcie to mogo si sta. I si stao.
A kiedy ewolucja zaistnieje i wypitrzy si z ta, to swoim bytem i
dziaaniem naciska na otoczenie, odciska si w nim, tworzy "obraz
i podobiestwo" swoje. I w kolejnym punkcie moe druga - i kolejne
takie ewolucje mog zaistnie.
Dopki jest to w odpowiadajcym oraz dogodnym zagszczeniu, dopki
nie ma przerwy wikszej ni na kwant i jednostk midzy elementami
powstajcymi, dopty moe sygna si budowa (tu w postaci tworzenia
nowoci neuronalnej).
Kiedy gsto spadnie poniej poziomu cznoci, c, doznanie koca
ma miejsce. Nie poznanie - doznanie. I ju.
Rzeczywisto to "wytrcona" - zagszczona w kolejnych etapach do
stanu obserwowanego fizyczna "tre". Jak w oceanie wytrca si i
opada na dno "osad", tak samo w "oceanie eteru" wytrca si i opada
na "dno", w fizyczno, materialny osad, ktry eksperymentator na
swj sposb definiuje jako "materi", "promieniowanie" - a dalej i
gbiej - "komrk" czy "rozum".
Zaistnienie poszczeglnych piter-poziomw tego logicznego zbioru
skomplikowania, ktry posiada konkretne i fizyczne realizacje - to
przebiega poprzez wielokrotne zaptlenia zmiany i przechodzenia jej
od maksymalnego rozproszenia do maksymalnego zagszczenia. A gdzie
po drodze - i niejako ubocznie - powstaje wanie wspomniany i dla
obserwatora tak yciowo istotny "osad".
Ale to tylko osad - nic wicej.
Zmiana si toczy, zapenia si lub rozrzedza to - a lokalnie taki
fakt notuje scalony w jednostkowy zbir kto.
Proces, jak doskonale wida, banalny i prosty, wszak to chodzi zawsze
i tylko o nacisk i zagszczenie jednostek. Ale miy w ostatecznym
rachunku. A nawet niekiedy przyjemny.
C, niech cinie i dociska.

66

You might also like