You are on page 1of 62

JANUSZ OZOWSKI

KWANTOLOGIA STOSOWANA 11

opowiastki filozoficzno-fizyczne
dla dzieci duych i maych

copyright 2016 by Janusz ozowski


wszelkie prawa zastrzeone
ISBN 978-83-942582-8-3
ja.lozowski@gmail.com

1
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.1 - X-Y-Z.

Czasami czowiek sobie z kim dla rozrywki pogawdzi, zdarza si -


o tym albo i owym tematy poruszy, zdarza si. I niekiedy co z tego
wyniknie - zdarza si.

Wic ja, widzicie, tak sobie wanie jedno popoudnie nieodlegym


terminem czasowym zagospodarowaem - znaczy si sowne wygibasy na
zagadnienia oglnie szczegowe uskuteczniem. Ssiad si nawin,
to uskuteczniem.
Detalicznie to go przepytaem w sprawie geometryczno zasadniczej, w
rejony matematyczno logiczne go popdziem. A mianowicie o ukadzie
wsprzdnych go zagadnem - takim xyz go szpiliem.

Powiecie, e temat rozpoznany, na wszelkie moliwe i tako szkolne


zadania rozpisany - a nawet tam i wdzie stosowany z poytkiem te
niejakim. Sowem, nihil novi pod soneczkiem.
I generalnie to wy bdziecie mieli racj w takowym swoim stanowisku
yciowym oraz dowodzeniu wyszoci pogldu aktualnie dominujcego,
czyli matematycznego, nad filozofi interpretacyjn i namysem.
Wy bdziecie mieli racj oglnikowo, powiadam - jednak jakby tak nie
do koca. Bo nie wszystko w takim zapale objaniajcym wsprzdne
linie ukadu zostao w peni oraz caociowo wygoszone - s takiej
logicznej konstrukcji umysowej zakamarki ciemne a istotne. I czas
najwyszy to gono zapoda.
Czas, bo wanie o czas tu idzie - o czwarty z elementw.

I powstaje nieuniknione w takiej sytuacji pytanie - mocno poniekd


retoryczne, ale domagajce si odpowiedzi: gdzie one "czas" w tej
przenicowanej wiekami strukturze si lokuje - a tako, czy on si w
niej faktem faktycznym mieci?
Przecie wzmiankowany ukad to trzy kreseczki wzajemnie do siebie w
rozrysowaniu prostopade, matematycznym alfabetem naznaczone - i one
co tam z tego zakresu wyznaczaj. Ale czasu, tak zwanego czasu, tam
nie ma, nigdzie go w takowym konstrukcie nie uwiadczysz. I wszystko
si zgadza, wszystko si naukowo prezentuje - i praktycznie jest po
wielokrotno potwierdzone.
Wic jak to jest, zagadnienie z marginesu mylowego - czy istotne?

Szczerze trzeba powiedzie, e taki temat to nie na pierwsze strony,


nawet serwisy informacyjne przekaziorw tego jako newsa adnym tam
przypadkiem nie potraktuj, to nawet krwi nie wzburzy wrd rnej
maci biesiadnikw - ale w dialogowaniu z ssiadem, jak ju niczego
do obgadania si nie znajdzie, takie co moe si przytrafi. Po co?
A no po to, powiem ja wam - eby si zabawi, eby logiczne klocki
ustawia - i eby tak po oglnoci co zrozumie. Ukad wsprzdnych
adn tam wan spraw nie jest, ale jest - i dobrze. A e co mona
do niego doda - te dobrze.

2
Szczerze powiem, e to ssiad mnie tak z maki pierwszy w dialogu
zay (jakemy ju mocno si w temat wgryli), o ten tam wzmiankowany
czas w tym takim zahaczy. Gdzie tu czas, powiada pytajco, przecie
na oko tu wida, e to wszystko statyczne, nieruchome, odwiecznie w
poznaniu obecne. Nie, ssiad powiada dalej stanowczo, tu czasowoci
adnej nie ma i nigdy nie byo. - Ukad, ssiad dalej dowodzi swojego
wyszociowego stanowiska, to celowe tak konstruowane ustrojstwo, z
nadmiarowego chaotycznego badziewia ono sensownie wypatroszone - tu
zmienno czasowa (czy dowolna zbdna zmienno zasaniajca fakty w
ich suchym, wic stabilnym logicznie jestestwie) - to jest poza takim
ukadem i rozkadem zliczania. Po co, powiada ssiad, zawraca sobie
gow czym ubocznym, kiedy uproszczenie takie wspomagajce?

C byo robi, rozumiecie, musiaem si w takie x-y-z rozumowaniem


nakierowa, przecie chciaem ssiada z bogiego stanu niewiedzy na
drog ku pewnoci nakierowa. Misj tak dziejow, rozumienie, sobie
za cel postawiem.

W ukadzie wsprzdnych, w takim czym matematycznym - powiadam ja


na wtpliwoci ssiedzkie - w tym czas jest i zawsze by, i inaczej
to nie moe by. Tylko on ukryty, gboko schowany w pozornie sobie
prociutkim rysuneczku. I w tym, ssiad, pena z wami zgoda, e on w
tym szkicowaniu tak celowo lub niewiadomie kiedy tam zosta z tej
konstrukcji wypchnity, poniewa sobie matematyczni ycia nie chcieli
takim pogmatwanym utrudnia. I tak to ju zostao. Jak wykresik si
daje bez zmiennej ubocznej a niezrozumiaej wypichci, to po co na
si co takiego w linie ukadu wpycha, po co proste, ale i strawne
uytkowo gmatwa - nie ma powodu.
Ale s, ssiad, dalsze oraz wielkie skutki takiego renormalizowania
rzeczywistoci.

Bo to, ssiad - powiadam ja dalej - zerknijcie wy szczegowo w ten


schemacik. Niby jest, niby proste si przecinaj, niby cyferkami to
wyskalowane - i niby wszystko oczywiste. Tylko e, ssiad, takie to
banalne w swojej caoci zoonej nie jest, to swoje ciemne strony i
zakamarki interpretacyjne zawiera, swoje nieoznaczone rejony rwnie
posiada - a tak, ssiad.
Przecie, zauwacie, to si dugo rysuje, tu si ustala punkty tak
w kolejnoci i zgodnie z logicznym zamiarem - albo i takie funkcje
si wykrela - liczy pooenie tego lub owego, co to za symbol robi
wiata w jego konkretnym zmienianiu si. Albo inaczej to si obrabia
wzorami matematycznie podbudowanymi i kolejne pitra abstrakcji do
istnienia na tym fundamencie buduje.
Wszystko si, ssiad, zgadza - tylko tak nie do koca.

Bo to, ssiad, idzie tak, e te wszystkie czynnoci analityczne, wy


to uwzgldniajcie w swoim namyle, te wszystkie operacje dokonuj
si w czasie, i nigdy inaczej. Nie ma znaczenia, e dla was znakuje
to wiat w formule bezczasowej abstrakcji, ona ju z samego faktu,
e powstaje jako zmiana, choby rysowania, choby przeliczania - to
ju integralnie w dziaanie poznawcze wprowadza czas, czyli zmian
wyskalowan jak tam podziak. Same tworzenie ukadu, tylko czyn w
postaci wykrelenia linii, to ju i zawsze jest w czasie - i dzieje

3
si punkt po punkcie, jest skwantowane z zasady. - Wic jest rwnie
w to wpisany tak zwany czas.

A te wicej wam ssiad powiem, nawet jeeli tylko pomyl o takim


schemacie, czyli nawet jego nigdy realnie na kartce nie wykrel -
nawet jeeli ogranicz si do takiego abstraktu w umyle - nawet w
mojej gowie to zawsze jest proces i czasowo, to czasoprzestrzenne
wydarzenie, a nigdy punkt. - Osobnik operujcy takim pojciem, zgoda
co do tego, nie ma wiadomoci, e za tym dla niego "suchym" symbolem
co si wicej kryje - bo albo to wczeniej wyrzuci z analizy, jak
pado wczeniej, albo nawet o tym nie wie, co najczciej ma miejsce.
Kiedy tam si w szkole tego abstrakcyjnego schematu wyuczy, kiedy
tam tene rysunek historycznie powsta - i tak to zostao z caym
dobrodziejstwem i zawartymi w tym problemami. A e si lokalnie w
dziaaniu sprawdza, to tylko utwardza - "usztywnia" tak abstrakcj
i przeamanie nawykw jest utrudnione.

Zauwacie, ssiad, e cay proces dla osobnika abstrakcyjny - czyli


z jego poziomu zawsze tylko biegncy na symbolach, poza nonikiem,
na ktrym realnie si dzieje - ta zachodzca w gowie zmiana nie ma
dostpu do zakresu analizy, jest podprogowym tokiem zmiany, zawsze
j warunkuje i umoliwia, wszystkie reguy wiata s w tym zawarte
a do ostatniego przecinka - ale to jest poza kontrol, jest gboko
ukryte dla operujcego abstrakcj. A przez to niepoznawalne. Proces
dzieje si jako zachodzca zmiana, dzieje si na zmiennym noniku -
i tym samym jest zmiennym zdarzeniem, zawsze tylko i wycznie tak.
Przecie gdyby to byo odmienne wobec wiata, tego wiata nie mona
byoby pozna. To na kadym poziomie jest ten sam mechanizm, tylko
dla osobnika wydaje si realizowa - w powierzchownym ogldzie - w
innej formule, inaczej i jako szczeglnie.
Przecie, zwracam na to uwag, punktu nie uchwyc adnym sposobem
w jego staoci. Jak nie ma skali porwnawczej, to nie ma poznania.
Osobliwo punktu dlatego jest osobliwoci i brzegiem logicznym, a
fizycznie poza postrzegan zmian - poniewa nieodmieniajcego si
punktu nie zarejestruj. Tak samo nie postrzeg niczego, jeeli ten
punkt pozostaje wobec mnie w bezruchu - dla mnie zmiana jest tym,
co wyznacza poznanie. Zawsze i wszdzie.

Tylko e powysze, ssiad, to mao w sobie wane - to tak oglnie i


dopiero za wstpny punkt podaj ku rozwadze. Zdecydowanie zasadnicze
w tym argumentowaniu jest to, e tre, owe wszelkie funkcje albo i
inne proste wykrelne, wektory czy odcinki - e to wszystko oddaje,
symbolizuje i jest abstrakcj zmiany. I zawsze tylko symbolizuje w
analizie zmian.
Mona to pomija w biecym operowaniu symbolem - jednak nie mona
o tym zapomina.

Ukad buduje si jako zmiana, proces jego konkretnego tworzenia to


czynno w czasie. Tak samo w ujciu historycznym - to cig zdarze
rozcigajcy si na etapy, kolejne kroki i czynnoci; nie powstawa
jako abstrakcyjna i twarda, wic "natychmiastowa" konstrukcja - bo
adna konstrukcja poza zmian nie istnieje.
A do tego, to gwne w tym dowodzeniu - zawarte w ukadzie fakty to

4
zmiana w toku - to symbol zmiany w toku jej zachodzenia. I dlatego
nigdy stao.
Nawet to, co dla mnie, fizycznie zamieszkujcego wysoki ju poziom
komplikacji, co dla mnie jawi si jako punkt, to zawsze jest zbiorem
w trakcie zbiegania si lub rozbiegania skadnikw; widz jedno,
a to fakt w budowaniu si lub rozpadaniu - to zmiana. I tym samym
czas. I przestrze przy okazji.
W ukadzie wsprzdnych zawsze i w kadym przypadku jest zmiana, i
tylko zmiana.

W matematyce, czyli w rozszerzeniu maksymalnym i symbolicznie tutaj


przywoanego ukadu wsprzdnych, zmiana jest elementem opisu oraz
jest zawarta w kadym znaku tego jzyka opisu rzeczywistoci. Moe
matematyk o tym zakresie nie wiedzie, moe operowa symbolem, ale
zmiana jest w nim zawsze zawarta - bo nie ma ani budowania pojcia
bez czasu, czyli zmiany, bo nie ma adnej treci bezczasowej, wic
nieodmiennej. I ta zmiana musi by ostatecznie (w ostatnim momencie
operowania znakiem matematycznym), ponownie wprowadzona do ujcia w
postaci funkcji czy wzoru. Dlaczego? Poniewa jej brak utrudnia, a w
skrajnym przypadku uniemoliwia pene zrozumienie krelonej w takim
ukadzie "kreski".
Uproszczenie niewtpliwie pomaga w analizie czstkowej, jednak ma
swoje ograniczenia: scala w jedno stany i fakty, buduje brzegowo
paszczyzn poznania - paszczyzn jednorodnych elementw, ktrej
nie sposb przebi pozostajc w zakresie "ukadu wsprzdnych". A
wic w takim uproszczonym schemacie zmiany.

Nie zaprzeczam ssiad, e takie wypreparowane ze wiata ujcie, e


taki schemat si sprawdza - to fakt. Tylko on dlatego si sprawdza,
e ta czasowa zmiana jest w nim fundamentalnie zapisana - e oddaje
zmian abstrakcj, ktra rwnie jest zmian.

Co wicej - wanie dlatego operujcy takim symbolicznym ujciem i


przedstawieniem zmiany w toku nie musi tego w swoich analizach bra
na kadym kroku pod uwag, dlatego moe to pomin - poniewa jest
to zawsze w jego operacjach obecne, na kadym poziomie badania jest
obecne. Nawet jeeli o tym nie wie, to ta zmiana w tym symbolu jest
zawsze.
Uproszczenie - przeprowadzone wiadome czy nie - pozwala w analizie
dopracowa si poprawnego wyniku, jak to si dzieje, tak przykadowo
to wspomn, w renormalizacji. - Fizyk, ssiedzie, nie ma pojcia,
dlaczego wyrzucenie ze wzorw koniecznych abstrakcji nieskoczonego
stanu, dlaczego to si sprawdza. Korzysta z takiego upraszczajcego
ycie dziaania, generalnie si nad tym nie zastanawia - tylko tu i
wdzie niekiedy o tym poszepce w takiej intencji, e by moe jednak
co si za tym kryje. Ale poniewa jego praca z kraja - to i takie
rugowanie elementw ukadu-wzoru mu mao istotne. I dobrze, i niech
tak bdzie.

Uproszczenie matematycznego symbolu, powtarzam, pozwala dopracowa


si poprawnego wyniku, tak zbudowana krtka (i skrtowa) abstrakcja
zmiany posiada wielk przewag nad sowotokiem dowolnie innego jzyka
- jednak zawodzi, kiedy w zakresie badanym musi pojawi si brzeg, w

5
tym zakresie nie sprawdza si. W brzegu wzr z jego pen i prawdziw
treci staje si "osobliwoci", punktem, faktem nieopisywalnym.

Poniewa opis zawsze oddaje zmian, poniewa ta zmiana z opisu jest


usuwana - to w zakresie maksymalnym jej rwnie brakuje. Realnie w
tym procesie zmiana jest, jednak logicznie jej brakuje - poniewa z
ukadu zostaa wyrzucona. I ten konieczny wczeniej brak si teraz
mci: w obrazie wida tylko stao i jednorodno. I jest kopot -
duy kopot.

Kiedy jednak przeprowadzi pogbion analiz ukadu, czasowo na


kadym etapie musi si pojawi, poniewa bez tego cao staje si
mao wyrazista - lub wrcz niezrozumiaa.
A co najmniej usamodzielnia si i wypada z rzeczywistoci. I dalej
przybiera posta jako niezmienniczo odrbnej i ponadczasowej. I w
efekcie odlatuje w umyle matematyka (albo te i filozofa, niestety)
w rejony odmaterializowane. I tam bytuje sobie bezproblemowo. I robi
si dusznie...

W ukadzie wsprzdnych, ssiad, nie ma czasu, nie ma go w postaci


jaskrawo zaznaczonej - bo go tu nie musi by.
To symbol zmiany, sam jest zmian i zawsze oddaje zmian - nigdy co
innego. I dlatego schemat moe by takim, poniewa wzmiankowana tu
czasowa zmiana jest w staej pamici obserwatora - oraz, to przede
wszystkim, "w staej pamici wiata", ktry obserwator opisuje. Nie
musz kadego kroku dopenia ustaleniem, e to zmiana - nie musz
zaprzta sobie tym gowy, poniewa niczego staego nie ma. Dowolnie
badany i analizowany fakt, kada myl (i kade ustalenie) to zawsze
zmiana - czyli kwantowe jednostki w przemieszczaniu.
e dla mnie (w zgrubnym i powierzchniowym ogldzie) wglda to jako
stao, opoka i grunt pod nogami - e abstrakcja wywiedziona z tej
zmiennoci nabiera cech odwiecznych? Prawda. Ale to pochodna mojej
fizycznej, rozcignitej na wielkim dystansie cielesnej konstrukcji.
Widz "czubek gry" z caoci, dlatego mnogo wsptworzcych fakt
procesw znika mi z obrazu. A to skutkuje.
Po pierwsze, postrzeganiem trwaoci tam, gdzie realizuje si, gdzie
biegnie maksymalna zmiana.
A po drugie, koniecznoci mudnego i dugotrwaego dochodzenia do
tej zmiennoci.

Ale kiedy ju dopracuj si tego poziomu - wwczas wiem, e staym


elementem rzeczywistoci jest zmiana.

6
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.2 - byty niematerialne.

"Czsto i w rnych okolicznociach uywa si poj 'niematerialne


byty', 'byty matematyczne'. Na podstawie przerobionego materiau -
oraz na bazie wasnych przemyle - odnie si do pogldu, e: a)
byty niematerialne istniej, b) byty niematerialne nie istniej,
c) byt niematerialny to pojcie wewntrznie sprzeczne, d) zachodz
inne okolicznoci. Uzasadnij swoje stanowisko."

Teza.
Byty niematerialne istniej.

Pogld, e byty niematerialne istniej, e wchodz w zalenoci z tym


wiatem, czyli z obszarem dostpnym fizycznie, jest stary jak tene
wiat i by zawsze obecny w myleniu ludzi. Nawet nie przybierajc
przywoanej tu formy sownej, by codziennoci i odniesieniem. - I
rzeczywicie, niekiedy dramatycznie, wpywa na losy jednostek oraz
zbiorowoci.
Jednak zasadniczym, gwnym elementem analizy pojcia - a waciwie
caego systemu ustale zwizanych ze wiatem, ktry jest zakodowany
pod abstrakcj "byt niematerialny" - podstawowym faktem, do ktrego
w tym dziaaniu trzeba si odwoa i uwzgldni w caoci sprawy -
i w odniesieniu do ktrego trzeba prowadzi dalsze ustalenia - tym
czynnikiem jest byt stosujcy takie okrelenia. Nie sowna taka czy
inna etykietka, to nie sama abstrakcja jest tu najwaniejsza, lecz
to, kto i kiedy j powouje do istnienia.
Natomiast wywiedzione ze zmiennego wiata fakty, pomimo e to rwnie
wany skadnik analiz, lokuj si jako dopenienie, znajduj si na
drugim planie. Pierwszy to byt tworzcy abstrakt - plus powody, dla
ktrych to czyni.
Oczywicie zagadnienie - dla poniektrych istotne w ich prywatnym i
caociowym systemie wartoci (e "takie co" wsptworzy tutejsze)
- temat, czy pozbawiony materialnego szkieletu byt jest czy go nie
ma - to ma znaczenie w relacji z obserwatorem-bytem stosujcym takie
pojcie, i do niego trzeba odnosi t abstrakcj. Jednak w tutejszej
analizie ma to znaczenie drugo-, a nawet ktre tam rzdne, jest tu
pochodn, a nie przyczyn.
Liczy si sama osoba (i osobowo) tak postrzegajca rzeczywisto.

Dlaczego obserwator - dlaczego byt istniejcy jest tak istotny?


Poniewa, eby stwierdzi, e co istnieje (bez definiowania, czym
jest istniejce i na jakich zasadach, na tym etapie analiz jest to
zagadnienie pomijalne) - eby mona byo powiedzie, e fakt zosta
zarejestrowany i e ma miejsce, do tego potrzebny jest kto, kto to
stwierdzi.

Nie ma faktu obiektywnego i poza osobnikiem - bytem ustalajcym, e


co istnieje. Kiedy moje spojrzenie nie obejmuje wieccej gwiazdy

7
- kiedy nie wiem, e taka gwiazda istnieje, to ona rzeczywicie nie
istnieje. Dla mnie jej w zbiorze gwiazd nie ma - albo jej dla nikogo
nie ma, jeeli jest to poza horyzontem obserwacji.
Z faktu, potencjalnoci faktu, e tam i gdzie s gwiazdy - e one
wiec - e jest cay wszechwiat takiego rodzaju zjawisk - z tego
nic nie wynika, to zbir nieistniejcy. I tym samym zdanie, e "tam
co jest", okazuje si niepoprawne, bez sensu i podstaw.
Ono ma sens tylko w poczeniu z goszcym ten pogld bytem - kiedy
nie ma bytu i jego osdu, nie ma ustalenia.

Bo podstaw do wyprowadzenia wniosku, e co istnieje, jest gboka


zaleno midzy obserwatorem, ktry co ustala - nonikiem, ktry
taki sygna przenosi (bez definiowania, czym taki nonik jest) - i
przyczyn-faktem, ktry odpowiada za zaistnienie sygnau.
Brak na dowolnym poziomie ktrego z wymienionych elementw wyklucza
kade ustalenie - jego po prostu nie ma.

I teraz, w cisym powizaniu z tak zalenoci poznawcz, trzeba


zapyta - czy mona wyprowadzi z zawsze konkretnego stanu wiata
ustalenie-wniosek, e s w nim pozbawione nonika skadniki, byty -
dowolnie zdefiniowane "co" bez podstawy nonej?
Czy mona, na podstawie doznawanej i poznawanej realnoci udowodni,
e t realno, zawsze chwilow - a nawet (i pozornie) w obserwacji
losow - czy j wsptworz pozbawione koca fakty?

Tak, odpowied jest twierdzca.


A nawet wicej, inna by nie moe. Dlaczego? Poniewa dla uczestnika
energetycznej zmiany - dla zanurzonego po caoci oraz na zawsze w
procesie zmiany obserwatora, jedynie dostpnym i jedynie poprawnym
ustaleniem jest takie, e byty niematerialne istniej.

Po pierwsze - i po jedyne: obserwator. Czyli byt postrzegajcy. To


jest tu najwaniejsze i wanie jedyne - nic innego si nie liczy.
Zewntrzna do niego - ale i wsptworzca go zmiana - to jest stan
zastany, do ktrego si mona-trzeba odnosi, eby przetrwa w tym
zmiennym wiecie, trzeba si do niego na kadym kroku odwoywa, nie
ma zmiuj - pobdzie, znikasz z rejestru. A to dalej oznacza, e
obserwator, wpierw "namacalnie" i po omacku, a pniej wiadomie -
o ile tego poziomu si dopracuje - moe wykry rytm zmiany, ustali
regu przeksztace.
Nie ma znaczenia, jak to zrobi, jakich poj uyje - jeeli istnieje,
to jest pewno, e s to poprawne pojcia, ktre pozwalaj na jego
dziaanie w rodowisku.

I teraz wane: tak ustalona zasada zmiany jest spoza, przecie nie
ma na wiecie nigdzie napisu, e jest tak a tak, e trzeba sczyta
instrukcj i ja stosowa, a dalej to ju pjdzie. Nigdzie aden i w
adnym jzyku przepis na istnienie nie jest wyryty w kamieniu albo
w innej materii, instrukcj obsugi wiata obserwator pisze sam dla
siebie, w swoim zbiorze sw; pisze zawsze od nowa - a do tego zawsze
na wasn odpowiedzialno.
W rezultacie budowania kolejnych poj o otoczeniu, co dzieje si w
zakresie obserwatora, wic w jego gowie (czyli przebiega w strefie

8
niedostpnej do obserwacji) - dla niego kade tak zbudowane ustalenie
zawiera si w zakresie ciemnym, nierozpoznanym, cudownym, podprogowym
- nieoznaczonym. Itd.
Ilo okrele na oddanie momentu, w ktrym dla obserwatora poczyna
si w czeluciach jestestwa nowo pojciowa - to jest tak znaczny
zbir, jak liczba doznajcych takiego stanu, wic tosamy ze zbiorem
bytw istniejcych i analizujcych. e proces biegnie w pogbionej
analizie na noniku materialny oraz e to wszelkie zalenoci w tym
strumieniu energii s czynnikiem decydujcym - to jest pomijalne i
niedostpne, na etapie wczesnym nawet zbdne.
Liczy si powstajca abstrakcja i jej dopasowanie do wiata.

I kolejne wane - taka abstrakcja dotyczca otoczenia, jeeli si w


eksperymencie potwierdza, nabiera cech zewntrznych; pozwala dalej
istnie, ale take staje si regu, faktem niezalenym od tu-teraz,
jest zasad wiata. A czasami i dogmatem.
Czyli utwardza si, jest "faktem obiektywnym" - pozornie nie ma ju
zwizku z obserwatorem. Przecie jeeli stosuje si poza twrc tego
pojcia, jeeli w tych samych okolicznociach fizycznych stosowana
jest na dugo przed konkretnym bytem i dugo po nim - to przecie, i
jest to wniosek zasadny, ma znaczenie zawsze oraz wszdzie. A wic
ma cechy niezmienne - wieczne i nieskoczone.
I jest to wniosek, powtarzam, w tym ujciu jedynie moliwy - "idea"
jest ponad czasem i przestrzeni.

I jest niematerialna.

Regua wywiedziona ze wiata - zasada oddajca zmienno wiata w


kadym miejscu i momencie - to samo jest nieodmienne i bezkresne;
fakt bez nonika nie moe si zmienia, bo nie ma co si zmienia.
"Fakt niematerialny" jest ponad materi, jaka by ta materia nie bya
i co by pod tym terminem nie rozumie. - I zawsze jest takim.

Co wicej, co miao miejsce w toku poznawania otoczenia, wpyw na


takie podejcie do otoczenia (e s zasady-byty niematerialne) - na
to miay wpyw nie tylko "tak w ogle" prowadzone badania, ale te
konkretne eksperymenty - wanie eksperymenty.
Przecie kiedy postrzegam dziaanie bryki materii w postaci magnesu
na inne drobiny materii - to musz uzna to za wpyw niematerialny,
bowiem wczeniej do materii zaliczyem taki a taki fakt. A skoro nie
ma tak zdefiniowanego materialnego nonika, to jest niematerialno
- i to dosownie. Materi jest tylko to a to, a dalsze? - Jeeli nie
wiem, e to promieniowanie, jeeli nie wiem, e jest poziom zjawisk
dopeniajcy wyrniony fakt materialny - to musz, musz traktowa
cao obserwowanego zdarzenia jako przejaw si innych - spoza ju
krgu materii.
I w tym zbiorze zastosowanych abstrakcji i logiki tego opisu - w tym
ujciu jest to jedynie suszny wniosek: skoro nie ma materii, tego,
co za materi (tu i teraz) uznaj - to wyrnione dziaanie przebiega
nie-materialnie.

Istotne jest dzi to, e w obecnie prowadzonym dziaaniu poznawczym


historia si powtarza - na innym poziomie, czyli na brzegu oraz w

9
podszewce tak definiowanego materialnego wiata, jednak chodzi o to
samo zagadnienie.
Owszem, ju wiadomo, e jest co takiego jak promieniowanie i e to
ono porusza opiki - e jest cile powizane z materi (a materia
z promieniowaniem) - e cho dalej promieniowanie traktuje si jako
stan odrbny, to jednak wiadomo, e to co, a nie "fakt bez nonika"
- itd. Problem jednak w tym, e granica obecnego poznania przebiega
w takim miejscu, e "poniej" zdaje si panowa bezad, losowo, a
do tego niedookrelona materialno. A wic w jakiej tam dalekiej
perspektywie - i nie wiedzie gdzie - lokalizuj si niematerialne
byty matematyczne, ktre tym steruj. I tak prowadzony tok bada,
jak najbardziej fizyczny, potwierdza wniosek, e te niematerialne
byty istniej. Zwaszcza e tego zakresu, mimo jego niewtpliwej i
zawsze fizycznoci, nie sposb sign pomiarem; jest, wiadomo, ale
poza szczegow rejestracj.

Bo skoro wszystko dziaa, bo skoro jest regua zmiany - acz badanie


wykrywa tylko chaos - to zasada musi by. A "zasada" to abstrakcja,
to co nienamacalnego.
To znaczy, e s fakty spoza materii, ktre tym zawiaduj. Zawsze i
wszdzie.

Byty niematerialne a matematyczne istniej.


Co byo do udowodnienia.

Antyteza.
Byty niematerialne nie istniej.
Byt niematerialny to pojcie wewntrznie sprzeczne.

Kim jest obserwator? To wielkoskalowa struktura energetyczna, ktra


dziaa wewntrznie w zmianie i jest przez ni tworzona. Moe zjawi
si w zmianie, kiedy s spenione liczne warunki graniczne, dlatego
postrzega i dziaa w oparciu o rwnie rozbudowane konstrukcje - w
jego zakresie badania nie ma jednostek. W efekcie strumie "faktw
jednostkowych", jednostek czego - to znajduje si poniej progu i
jest niepoznawalne. Acz przebiega wedug rytmu.

Skoro jest to cig elementw, to w sam tak zdefiniowany ruch, nigdy


bezadny, ale o charakterze jeden-zero-jeden-zero... - w definiowany
w taki sposb tok zmiany naley wprowadzi rytm, samoistny i ju do
niczego nie redukowalny; to zmiana tworzy i wyznacza rytm.
Skoro zmian wsptworzy jednostka czego w trakcie przemieszczania
si w pustce - to tak zdefiniowana zmiana zawiera w sobie rytm.

Zmiana zawiera w sobie rytm - ale dlatego jest ten rytm, e jest ta
zmiana.

Czym jest obserwacja? To byt postrzegajcy plus nonik sygnau oraz


przyczyna zaistnienia zaburzenia. Plus rytm zmiany. - I nic wicej.

Zasadniczym, fundamentalnie wanym argumentem za odrzuceniem bytu

10
niematerialnego (i podobnego) jest ten, e nie ma dziaania, e nie
ma poznania bez nonika. e nie mona nawet sobie wyobrazi procesu
albo reakcji, ktra skada si w cig przyczynowo-skutkowy, jednak
ktrego to zdarzenia nic i nigdzie nie czy. Czyli, e nie ma w tak
definiowanym zdarzeniu nonika przenoszcego sygna. Mona, na bazie
fizycznego dowiadczenia, zasadnie mwi, e (wszech)wiat to stany
skupienia czego - e s zbrylenia tego czego i e posiada to dla
obserwatora posta a to tak zwanej materii atomowej, a to okazuje
si promieniowaniem takim czy innym; mona jak najbardziej logicznie
dowodzi, e pewnego poziomu skupienia w obserwacji wewntrznej w
ramach wiata si nie osignie; mona dowodzi, e jest obszar na
zawsze ciemny oraz z wntrza prezentujcy si w opisie jako chaos i
losowo. Itd. - Ale nie mona, nie mona twierdzi, e pustka - e
zero - e nic przenosi w sobie czy na sobie jak tre lub sygna.
To alogiczne - to nielogiczne - to sprzeczno sama w sobie.

Jeeli uznaj, e granic poprawnie prowadzonej konstrukcji jest w


wiecie poziom zera i jedynki - jeeli uznaj, e s to w fizycznej
interpretacji matematyczne symbole prni i energii (kwantu czego)
- jeeli uznaj, e jest bezkresny ruch czego w niczym - to moje
kocowe ustalenie jest takie, e nie ma przenoszenia treci inaczej
ni na konkrecie, moe fizycznie niedostpnym, ale konkrecie.
e w badaniu otoczenia przez byt jest granica, tu zgoda, jednak to
nie jest poziom w swojej strukturze logicznej pozbawiony zawartoci
- to nie jest absolutna pustka i nico.
Ten zakres-poziom to Fizyka w jej brzegowym zachodzeniu. - I zawsze
to jest Fizyka.

Nie mona twierdzi, e jest niematerialny byt. Mona dowodzi, e


jest zakres poniej materii fizycznej - e jest to tak mao zebrany
w sobie element, e jest mniejszy od najmniejszego podlegajcego do
pomiaru, czyli do porwnywania - ale nie mona dowodzi, e to nic,
e to negacja co.
"Niematerialno" logicznie musi by stanem fizycznym - jedynie dla
bytu skomplikowanego wydaje si by spoza dostpnego zakresu.

Najnisze w obserwacji fizyka zawsze jest zoeniem, on moe tego w


swoim badaniu nie stwierdza, poniewa taki element tworzy pomiar -
ale to logicznie zoenie. Dlatego najmniejsze poznawalne dopenia
poziom niszy - tutejsze fakty buduj jednostki poziomu niszego.
Poniej fizyki jest Fizyka - i z tego trzeba wycign wnioski.

Byt niematerialny, jakby go nie pojmowa, nie moe wchodzi w styk


z innymi bytami, bo nie ma przekanika - nie ma czci wsplnej. I
nie ma tym samym porozumienia. I nie ma sensu tym samym idce przez
wieki ustalanie, co takim cznikiem mogoby by - kade podawane
jako rozwizanie tego dylematu ujcie jest bezprzedmiotowe, nie ma
przecie na czym si oprze.
Pki wystpowa i pki jeszcze tu oraz wdzie pleni si pogld, e
materia to tylko te atomy plus okolica, to do tego momentu bdzie
miaa poywk argumentacja, e dalsze to ju niematerialne i e na
co takiego umys jest skazany w analizach. - Ale jeeli uzna, e
niezalenie od stanu skupienia wszystko jest materi i czym - to w

11
fundamencie tego dowodu jest pustka, a na niej i w niej ju niczego
si nie da upchn.
I ostatecznym wnioskiem okae si ten, e byt niematerialny adnej
treci nie zawiera - e to abstrakcja pozbawiona sensu.

Co byo do udowodnienia.

Synteza.
Byt niematerialny nie istnieje, ale pojcie oddaje cechy wiata.

Czy ustalenie, narzucajce si z taka si i tak powszechne, e byt


niematerialny istnieje, jest bdne? Nie. To logiczne, poprawie ze
wiata wywiedzione ustalenie.
Czy pogld, e byt niematerialny istnieje, jest bdny? Tak. Nie ma
adnego bytu bez nonika, nigdy i nigdzie.

Syntez analizy pojcia "byt niematerialny", "byt matematyczny" -


t syntez jest ustalenie, e oba podejcia do zagadnienia s jak
najbardziej poprawne. Oba, nie ktre z nich.

I nie jest to - co wymaga podkrelenia - stanowisko na uytek tutaj


prowadzonego dowodu, to nie zabawa w szkolne wypracowanie na temat
- to ostateczny, brzegowy punkt wnioskowania.
Na tym kracowym - na najgbszym poziomie obie drogi poznania si
zbiegaj, s jednoci i wzajemnie si wspieraj.

Fakt, nie ma takiego bytu, poniewa wyklucza to logika - bowiem nie


moe by treci zapisanej w pustce, w nicoci.
Jeeli kto uwaa, a ma do tego prawo, e jest inaczej, niech swoje
stanowisko udowodni. A jeeli nie moe, niech pozostanie w takowym
uwaaniu na wieki wiekw. Jednak musi mie wiedz, e w analizie nie
moe by uwzgldniony - jego przekonanie jest "spoza" (rozumu). Byt
bez nonika jest sprzeczny z kadym obserwowanym faktem - z kadym
logicznie dajcym si (jako) pomyle faktem. Co nie dziwi, skoro
podstaw mylenia jest co i nic - jeden i zero.

Ale faktem jest rwnie to, e kade dziaanie obserwatora ustala


w otoczeniu regu - od najbardziej prostych, ale istotnych w celu
przetrwania w rodowisku, a po najbardziej rozbudowane, sigajce
zawsze i wszdzie.
I ta regua rzeczywicie jest - na kadym stanie zmiany jest.
I wyznacza to, co moe zaistnie. I nawet nie daje si pomyle jako
proces bez reguy, poniewa nawet postulowany brak reguy, to jest
rwnie gboko t skwantowan regu ksztatowane; kade dziaanie
(i przemyliwanie) w sobie ten rytm zawiera, nawet kiedy rozwaa si
dowolno rytmu.
Kady proces, kade dziaanie w fundamencie, tak czy owak, musi si
odnie do zera i jedynki. Bo poza to nie wyjdzie. Nie moe.

Problem poznawczy lokuje si jednak w tym - problem poznawczy, nie


logiczny - e obserwator swoje dziaania prowadzi istniejc, ju w

12
zmiennej rzeczywistoci si zawierajc, i to w szczeglnym punkcie
teje rzeczywistoci. W innej zreszt by nie zaistnia, to musi by
rodek zmiany. Ale to zarazem utrudnia, nawet zaciemnia obraz, acz
sam pomiar otoczenia jest dlatego moliwy (bo tu tak jasno).
Czyli wida wiele, ale nie wida drobiazgu, ktry to wszystko tworzy
w powizaniu z regu.

Efekt? Zawierajc si w zmianie, ustalajc jej rytm i odwieczno


reguy, musi obserwator uzna, e ten rytm jest faktem - bo jest,
i musi uzna go za niematerialny - bo takim jest.
Ale musi tak uzna dlatego, e sam jest jak najbardziej materialny i
e wszystkie swoje przemylenia prowadzi na materialnym noniku, w
powizaniu z bytem materialnym w trakcie zmian - i e dochodzce do
niego sygnay s przenoszone przez materialny fakt. e rozbudowany,
to ju mniejsza - jednak to zawsze jest materia w takim albo innym
upostaciowaniu (w jakim stanie skupienia).
To nigdy nie jest pustka i zero, poniewa pustka w sygnale oznacza
przerw w cznoci - oznacza rozerwanie acucha. Pustka-nic koczy
wszelkie zwizki ewolucyjne w fizycznym, w tak pojmowanym zakresie.
Bo nie koczy w Kosmosie, tu Ewolucja ma si dobrze - bezkrenie i
nieskoczenie. I wiecznie.

Matematyk, czy filozof, kiedy ustala "niematerialn regu", sam w


wiecie materii si zawiera i nigdy jej nie opuci - nigdy. Jednak
moe w wiecie ustali stao rytmu i regu. Czyli definiuje tok
zmiany w sobie zrozumiay sposb, narzuca na strumie energii cig
policzalnych wydarze - i to jest warunkiem poznania. Jednostki nie
mona uchwyci, ale z drugiej strony jednolitego strumienia takich
jednostek rwnie si nie zdefiniuje - zabieg dzielenia jest tutaj
koniecznoci i oczywistoci. Pozwala zrozumie. Ale niesie to ze
sob konsekwencje, ktre niebywale trudno (po wiekach stosowania) z
mylenia odrzuci i ujrze proces w innym zobrazowaniu. Jeeli wiem
z eksperymentw, e jest regua przeksztace - jeeli ona si w tak
wielu praktycznych dziaaniach sprawdzia, to abstrakcja tej zmiany
w postaci reguy si "utwardza", w skrajnym przypadku, a tu chodzi
o zakres maksymalny - w takiej brzegowej sytuacji pojcie rwnie
si maksymalnie stabilizuje.
I tym samym "odlatuje" poza materialnie doznawany obszar (wiat). I
jest problem.

To naturalnie musi si tak uoy, nie ma odwoania - czy dotyczy


to jednostki, czy spoecznoci - jednak wyj poza ten kredowy krg
opisu jest niebywale trudno. O ile w ogle mona. Abstrakcja czy to
w gowie si znajduje, czy w bibliotece lub archiwum ewolucji, jest
na realnym noniku - i tylko taka moe "przemwi" do odbiorcy, do
osoby obserwujcej. eby doszo do porozumienia, zbudowania kanau
czcego, "nadajnik" oraz "odbiornik" muz pracowa na tej samej
"fali" (na tych samych elementach nonych), a jednoczenie w kadym
z tych stanw musi by ten sam (lub mocno podobny) rozkad faktw -
czyli "wiedzy"; fizycznie musi chodzi o to samo, eby porozumienie
byo moliwe. Nawet kiedy chodzi o zakres poniej progu, co wydaje
si "spoza", to i tak chodzi o co, o fakt realny.
Zakres Fizyki jest oczywistoci i koniecznoci, jednak prezentuje

13
si dla fizyka jako "byt niefizyczny".

Mwic inaczej - eby zaistniaa w gowie osobnika abstrakcja, taka


gowa musi by i wiat musi by.
Liczba w postaci abstrakcji, liczba jako pojcie jawi si jako co
odrbnego wobec zmiany - ale tylko dlatego, e ta zmiana zachodzi i
e zachodzi wedug rytmu. Ale poza t fizycznie zachodzc zmian -
poza w taki sposb definiowanym przeksztacaniem si skwantowanego
strumienia energii ("czego") - poza tym zakresem nie ma niczego.
Niczego zaliczalnego do fizyki, cho to zawsze-i-tylko Fizyka. Poza
i dalej jest pustka nieskoczonoci, CO i NIC - ruch - oraz regua
zmiany. I Ewolucja.

To ten wiat tworzy i obserwatora, i jego ustalenia - i tylko w nim


owe ustalenia maj sens.
Nie ma adnego i obiektywnego sensu poza zmian - nie ma bytu poza
zmian - nie ma abstrakcji poza zmian. Bo nie ma "obszaru" poza tak
pojmowan zmian (z nieskoczonoci-wiecznoci jako elementem ten
zakres-zmian tworzcym).
Abstrakcja rytmu-reguy jest dlatego, e zmiana zachodzi - a zmiana
zachodzi dlatego, e jest jej rytm-regua. Abstrakcyjnie ujty rytm.
Jeeli kto umieszcza regu poza zmian - jeeli kto dowodzi, e
regua jest wyczona z przemian - to taki kto umieszcza, wpisuje
ten "fakt" w pustk - lokuje na/w pustce. Czyli w niczym.
I robi bd. Zasadniczy bd logiczny.

Wniosek.
O "bytach niematerialnych" mona rozprawia wycznie pozostajc w
zakresie materialnym oraz na fundamencie materii. Tylko zaistniay
w wiecie obserwator, w pewnym okresie swojego dziaania, moe tak
twierdzi. Ale kiedy dorasta, kiedy ustala gbokie zalenoci, musi
stwierdzi, e niczego takiego nie ma - e to zudzenie.
e to konieczne zudzenie poznajcego umysu - jednak wymaga korekty.

"Byty niematerialne" to poprawnie wywiedziona ze wiata konstatacja,


ale zarazem sprzeczno wewntrzna.
"Byty niematerialne" istniej wycznie w materialnej gowie tak
goszcego.

Co byo do udowodnienia.

14
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.3 - Informacja, czyli co?

Przesd, koledzy, to grona rzecz.


Tak, mwi prawd, to moe do faszu prowadzi, do zego wiatowego
widoku.

Nie, ja nie mwi o jakim tam czarnym kotku, drog nieszcznikowi


prostopadle przebiegajcemu, to pospolito dowodliwa - adna jaka
znaczeniowo. Co najwyej mona si umiechn dyskretnie, jak taki
sobie kilometrw nadkada, co by tej prostej prostopadej w adnym
punkcie nie przeci.
Tu o powaniejsze przesdy chodzi, nawet i naukowe, niestety.

Nie wierzycie, koledzy, adnego przesdnego dogmatu w nauce wy nic


a nic nie dostrzegacie - ech, koledzy, ale z was krtkowzroczni, na
detale obserwacyjne lepi. Przecie tego w tym zakresie duo. Moe
nie ogromnie duo, racj wam przyznam, wszak rygory i regulamin jaki
obowizuj - ale s. Bo to si jaka myl cignie, pozornie gboka,
i tak od wiekw otoczenie znakuje - no i ona si ju w kocwce (po
zgbionej analizie) okazuje by bdnym przesdem. Tylko ile trzeba
si byo wczeniej napoci, natrudzi, umysowo nagimnastykowa, co
by ten beton abstrakcyjny skruszy - ech.

Dalej nie wierzycie, bdne pojcia naukowe dostrzegacie, jednak wam


to adna nowo; tak si ewolucja tego odcinka czowieczego toczy,
raz hipotez, a raz eksperymentem - i dobrze, powiadacie. Przecie
na ostatnim okreniu i tak prawda wypynie wzorem czy ustaleniem.
I jest dobrze, nic nie macie przeciw.

I ja, koledzy, zasadniczo nawet racj wam oddam - generalnie to si


potwierdza i obfituje w dobra doczesne. Tylko to ma granice, sobie
to zanotujcie, nie zawsze to si moe sprawdzi.
Tak, koledzy, s granice poprawiania takiego przesdnego pogldu i
ogldu, s fundamentalne ograniczenia.
I ich samodzielnie naukowy fizyk nie pokona - nie moe.

Dajmy na to takie co, co si naukami jako "informacj" definiuje,


albo te podobnie sygnaem przesyanym z treci. Niby proste, niby
znane, niby nic tu doda.
A nie, koledzy, to gboko w sobie przesd cignie, taki ju latami
i tysicleciami nawet przesd.
Jaki, pytacie, informacja to aden przesd, to zapisane w gazecie,
to telewizyjnie co dnia podawane o staej godzinie, to te naukami
wszelkimi w bibliotekach zgromadzone - o jakim tu przesdzie naukowo
zbdnym mowa?

A takim, koledzy, e to si za warto samoistn bierze, e jak si


gdzie ju pokae, to trwa i trwa. Oraz e taka informacja to stan w

15
sobie idealny, tak matematycznie bezcielenie istniejcy.
e, mwic inaczej, koledzy - jak to si w jaki tam d ciemnoci
wypeniony wrzuci, to ta informacja przez ten d si przedostanie
w inny ju fizycznie lokalny wiat. Dla takich w podobny przesd a
szkodliwy zaopatrzonych, dla nich informacja to wieczna zawarto w
kosmosie, co to nigdy nie ginie, poniewa dwa plus dwa zawsze i tak
niezalenie od osobnika to ustalajcego daje poprawne cztery. Ech.
I jeszcze raz ech.
Tak to oni, przesdni, w nieskoczonoci kilometry nadrabiaj, eby
to i podobnie niemdre uzasadni.

Wemy, koledzy, na warsztat badawczy t wzmiankowan czarn dziur


i jej nieskoczone w siebie zapadlisko - tak przykadowo rzucam, co
by informacj informacyjnie przenicowa. Czyli jest osobnik, taki w
sobie naukowy nawet, ale to niekoniecznie tak musi by, no i tene
osobniczy obserwator co sobie na karteczce notuje, tak mu zeszo w
dziaaniu, e notuje - moe notowa, to notuje.
I ten on, koledzy, pisze, e "kocha zosi" - albo i podobnie wielki
mdroci zawart znak stawia, e e=mc2; tre zapisu nie ma sobie
adnego znaczenia w tym przykadzie.
I ten osobniczy byt t tak zabazgran pracowicie karteluszk wrzuca
do czarnego dou osobliwie osobliwego.

I jest teraz pytanie, koledzy: co si z tymi bazgroami dzieje, czy


wzmiankowana informacyjna tre zniknie, czy przeniknie? Czy jest w
kolejnym etapie zmian energetycznych obecna - czy nie?
Nie, koledzy, to nie pytanie takie a sobie, to wan informacj ze
sob cignie, ju bez naleciaoci przesdami przesiknitej, wic
dlatego yciowo istotn i potrzebn.

Popatrzmy oczami zmysowymi i mylowym eksperymentem, co si w tej


ciemnej jamie rzeczywistoci dzieje. A si dzieje, to wiadomo. Tak
si dugo dzieje - jak si dugo dzia moe. Ju to znacie, ju to
akceptujecie rozumnie. Tylko co z tego wynika?
A to, koledzy - e zapadanie w osobliwo trwa tak dugo, jak moe
trwa. Czyli do punktu. A to dalej oznacza, e w tak zbudowanym i
osobliwie osobliwym punkcie nie ma skadowych - nic i adnego jako
w sobie wyrnialnego. Jest nawet i obiektywnie zamocowana dla fizyka
w wiecie osobliwo, on j porednimi efektami obserwuje, ale ona
w sobie adnych, adnych ju elementw skadowych nie posiada. e to
dochodzenie do punktu trwa, e rozciga si na etapy - fakt, ale to
nie o tym teraz mowa. W takim opisaniu centrum procesu jest taka w
sobie "dziura" - skrajna w logicznym pojmowaniu osobliwa dziura.
Co to adn dziur przecie nie jest, a tylko punktem. Tylko jedynk
i jednostk bez skadowych.
Moe si takie rozciga na wielkim zakresie, moe by ogromne, ale
to punkt.
e "za moment" to si zacznie rozprzestrzenia, e zacznie zasila
podprogowo rzeczywisto laboranta, co go w takie pomieszanie mocne
wpdzi, e zacznie o "cinieniu ujemnym" gada - to nie ma adnego
znaczenia, to pobocze tutejszego dowodzenia.

16
Co tu jest sednem? Koledzy, ten punkt. Ta jedno bez skadowych. W
tym zawiera si informacja o "informacji".

Bo co oznacza, e w osobliwoci wszystko staje si jednoci? e w


dalszy etap zmiany nie moe - nie ma prawa przej adna nadpisana
na fizycznym noniku informacja. I nie ma znaczenia, co poddawane
jest analizie, ktry to poziom wiata.
Zmiana, wyrniona lub badana w dowolny sposb zmiana energetyczna,
kady i te dowolny proces w stanie-punkcie jego osobliwoci (a tym
bardziej w maksymalnej ju osobliwoci, w "czarnej dziurze") - to w
tym-takim punkcie staje si jednoci tego punktu, jest tym punktem;
ginie jako wczeniejsza odrbno, a z ni wszelkie dane.

W osobliwoci brzegowej znika wszystko, co si wczeniej skadao na


postrzegany fakt.
Nie znika nonik, to oczywiste, ale znika - scala si lub rozprasza
(zalenie od formy osobliwej brzegu) oznaczajca konkret struktura,
czasoprzestrzenne rozoenie elementw tworzcych - ginie w zmianie
zawarta wczeniej (i nadmiarowo) "tre", jednak pozostaje fizyczny
fundament.

Przejcie procesu przez osobliwo jest proste, oczywiste, szybkie


- i konieczne. Ale koczy etap wczeniejszy "wyzerowaniem" danych,
a nowy rozpoczyna od stanu "czystej karty" - adne bazgroy, mdre
czy gupie, jej nie znakuj.
Zmiana toczy si w logicznym ujciu krok po korku, i toczy si - co
tu istotne - bez adnego momentu zatrzymania, sprawnie; jeden etap
przechodzi w kolejny pynnie, fizycznie to jedno funkcjonalna. I
dlatego te cao tak definiowanej zmiany w postrzeganiu z zewntrz
nie ma ani chwili znieruchomienia. A struktury kolejnych jednostek
nadprogowych w ramach (wszech)wiata i dostpnych w pomiarze - one
buduj si bezproblemowo i wedug reguy.
Jednak to nigdy nie jest informacyjnie powizane z wczeniejszym.

Zgoda, koledzy - etap poprzedni wpywa na kolejny, to zasada wana


i nadrzdna. Ale nie dzieje si to tak, e przeniesiona zostaje do
kolejnego odcinka nadpisana na noniku informacja o minionym - to w
przejciu przez stan osobliwoci jest niemoliwe.
Jak nie ma adnych elementw do wyrnienia w punkcie lub, z drugiej
strony, nie ma niczego wicej jak jednostki jednorodnej paszczyzny
- to nie ma sygnau; jak wszystko wok tak samo zbudowane, to nie ma
treci, a tym bardziej jej odczytu.
Tylko sam fakt budowania si konkretw podlega zawsze oraz wszdzie
jednej, ze zmiany wynikajcej reguy - jednak nie ich uoenie, nie
ich czasoprzestrzenna konstrukcja. Posta (ksztat) to stan zawsze
chwilowy i jednostkowy - unikalny w bezkresie.
Przecie zmiana biegnie wedug reguy, ale regua istnieje dlatego,
e jest ta zmiana.
I niczego wicej w takim nieskoczonym-wiecznym toku zmian nie ma.
I niczego wicej nie potrzeba.

Czyli, koledzy, jak ten obserwator swoje karteczki wrzuca w czer,

17
to moe sobie mdrkowa o przejciu w inny wiat, o przesaniu tej
nadmiarowej w stosunku do nonika informacji - ale to zudzenie, to
przesd, ktry prowadzi do nieporozumie lub faszu badawczego.
W osobliwoci jego wszystkie dane znikaj, a odwieona i oczyszczona
tak energia w kolejnym bycie (czy wiecie) tryska sobie podprogowo
ze rda (niepoznawalnie dla fizyka) i wszystko zasila. Pozostajc
zawsze tym samym, kwantem energii, na nowo i od nowa zasila kolejne,
nieskoczone realizacje reguy.

We wszechwiecie, z jednego etapu do kolejnego, jednostki skadowe


przechodz bezproblemowo - jednak przez stan osobliwy zmiany adna
skomplikowana i rozbudowana (w czasie-i-przestrzeni) konstrukcja si
nie przecinie, nie moe.
Mona tego w fizycznym definiowaniu procesu nie dostrzega, i tego
si rzeczywicie nie dostrzega, poniewa to zakres podprogowy - ale
nie mona tego pomija, kiedy analiza biegnie logicznie, czyli ju
z brzegiem zmiany. Czyli z osobliwoci jako faktem-stanem-etapem
koniecznym.
Kiedy zmiana osiga stan osobliwoci, czyli w punkt si zbiega - lub
kiedy zmiana dociera do brzegu "chmury kwantw" - to jedynie poprawne
ustalenie jest takie (i musi by takie), e nie ma w tym zoonoci,
adnej zoonoci, to s jednostki logiczne i proste.
Nic wicej.

Informacja - tak po prawdzie, koledzy - to tylko sam nonik. To, co


dla was jest informacj, jako pojt treci, to zbir fizycznych
elementw i ich uoenie - nic wicej. Informacja to tylko-wycznie
stan materialny.
Informacja to te przestrzenie oraz czasowo rozoone punkciki czego
w odniesieniu do nic (prni) - tylko to.
Tak, koledzy, to stan materialny. Niby to adna nowo dla was, to
znane, ustalane, obliczane - ale dziwnym trafem nie moe przebi si
przez osobliwo brzegow zmiany (rozumowania). A powinno.

Informacja, koledzy, czy to w postaci uoonych na karteczce znakw


materialnych, czy w kadym ju dowolnie procesie - to na najgbszym
zakresie rozumienia abstrakcji i informacji (co potocznie traktuje
si wszak jako jedno) - tu znajduje si wycznie "co", fizyczny
lad. Przecie w gowie osobnika to lad fizyczny i zewntrznie do
niego i w kadym rejestrowanym fakcie to lad fizyczny. Kadorazowo
jest w obrabianiu realny stan fizyczny - nigdy adna bezmaterialna
konstrukcja.
I nie ma znaczenia, jak pojmowa "zapis", to mog by bazgroy, moe
by i kod genetyczny, i ksztat elektronu, itd. - w kadym przypadku
oznacza to nadmiarow informacj o zmianie oraz wyrnionym stanie
chwilowym (po prostu rozkadzie w czasie i przestrzeni elementw, co
ten fakt-punkt fizyczny tworz i oznaczaj). A wiadomo, e jest
to informacja - to znajduje si w obserwatorze.
Nie ma informacji jako takiej, ona jest w bycie, ktry postrzega ten
stan - informacja jest w obserwatorze.

Na fizycznym poziomie wszystko jest tylko momentem, punktem zmiany

18
w toku zachodzenia - a informacja to przypisanie przez obserwatora
znaczenia wyodrbnionemu z ta "faktowi". Faktowi, ktry dla niego
i tylko dla niego jest tym faktem.
Zmiana zachodzi, jednak co z tego w postrzeganiu i kiedy stanie si
dla ustalajcego "znakiem", kiedy zauway, e "elektron" zaistnia
i jak si zmienia - to zwizane jest integralnie z obserwatorem, to
jego decyzja, jego akt pomiaru-obserwacji ustala ten znak i go wobec
innych znakw definiuje.
Informacja, abstrakcja bez obserwatora nie istnieje.

Tak, koledzy, nie ma informacji jako takiej.


Jak nie ma kto rzec, e to jest sygna, e zawiera w sobie tre -
to tej treci nie ma.

Przekaz, dowolny przekaz to fakt - czyli zaistniae w jednorodnym


tle i przez to wyrnione chwilowe zdarzenie - to take to, ktre
ma w sobie nonik (co) i to co przenosi w sobie czy na sobie (np.
w postaci nacisku i ruchu) stan zaburzenia, ktrego przyczyn jest
zaistniay fakt - oraz obserwator i odbiorca tego sygnau-nacisku,
byt. Z tym rozrnieniem, e nacisk sygnau odczuwa kady byt, nie
ma znaczenia co pod ten termin podstawi. Odczuwa i reaguje, czyli
si odksztaca. - Ale pozna, zrozumie, ustali, e to sygna, e
zawiera informacj o zaistniaym fakcie - to moe przeprowadzi byt
wiadomy, wiadomy istnienia otoczenia. I swojego w nim istnienia.
A to jest moliwe dlatego, e wytworzony nacisk faktu spotyka si
w takim obserwatorze z wczeniejszym zapisem o czym podobnym - i
na tej bazie moe zosta porwnany, odniesiony do zbioru danych i
pomierzony (odczytany).
I w efekcie staje si informacj, wiedz o zdarzeniu.

Ze wiata, koledzy, zawsze i tylko dociera sygna-nacisk faktu, a


to, czym ten sygna si okae dla obserwatora, to zaley od zasobu
posiadanych wczeniejszych ustale. To moe poruszy emocje, moe
wzbudzi czynnoci poznawcze - to moe si okaza wan informacj
o tym, e laborant "kocha zosi" i ona si uraduje - to moe by i
wiedz o zamianie energii w materi (lub odwrotnie), nie ma ju w
tym dziaaniu znaczenia konkretna tre. Natomiast znaczenie ma to,
e wszystkie te elementy skadowe musz istnie, eby sygna-nacisk
mg zosta przeniesiony i eby zaistniaa informacja. Brak czego
z tego zbioru przekaz wyklucza.

Informacja to energia w przepywie - tre jest w obserwatorze.

19
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.4 - prosta-i-punkt.

Geometria geometri, a ycie yciem, wiadomo.


Ja tam, panie i panowie, generalnie w nauk wierz, nawet doceniam,
a bywa, e podziwiam w stosowaniu. Tak generalnie to wierz.
Tylko e, rozumiecie, niekiedy mam wtpliwoci, te tam, rozumiecie,
pytania zadaj - takie gboko podstawowe. Na ten przykad tyczce
tej tam geometrii. Albo te podobnej nauki wykrelnej. - Tak mam z
tej tam natury.

Bo to ustali sobie taki jaki kto w okolicy przykadowo trjkt czy


inny tam szecian, zamy to tak oglnikiem, przecie nie o konkret
detalem podszyty tu gra si toczy. I cieszy si tene osobniczy byt,
a nawet tym osigniciem si chwali - a dalej poprzez te wiekuiste
tysiclecia o tym rozpowiada. e tak a tak, e rzeczywisto ju w
regu schwytana i policzalna ktowo czy liczebnikami. Prawda, tak
si dzieje.

Tylko e, widzicie, jak ten detal geometryczny z oglnym wiatem w


zestawienie uoy - wspomniany trjkcik czy podobny fakt do tej
rzeczywistej wiatowej konstrukcji odnie, to problemy si liczne
zaczynaj oraz domagaj objanienia. Bo to nie w kadym przypadku
tak, bo s i odchylenia, czasami logicznie i filozoficznie znaczce.
Bowiem geometryczna zasada, utwardzona na beton poprzez stosowanie
niepoliczalne - ona sobie, ale yciowe przypadoci te sobie.

A niech tam, wida ten wspomniany trjkcik czy szecianik czego


tam - i co, jest ju jasno w temacie?
Niby jest, przyznaj to za szkoln nauk, ktr pani od matematyki
wbijaa pracowicie, a i ocen odpowiedni poprawiaa. Niby jest i
trjkcik, i szecianik - ale jakby si tak przyjrze detalicznie,
tak do dna rzeczywistoci, to od razu wida, e to ani trjkcik,
ani szecianik - e to zawsze co wicej.
Fakt i prawda, niby sobie szkolna dziatwa tam sobie w kajeciku na
karteczce liniak (nawet i bez podziaki) takie wykreli, a jak i
cyrkiel do tego zastosuje, to i caej geometrii si dopracuje. Ale
w takim - jak tak spojrzenie gbokie nakierowa - to adnym razem
w tym obrazie paskoci nie wida, zawsze trzy wymiary najmniej si
po wszystkiemu kryj. A dziatwa przecie, za sowotokiem nauczajcym,
taka uczniowska zbiorowo jednostkowa - ona w tym jednowymiarowy
i "paski" elemencik widzi; kreli cierpliwie, punkciki skada tak
w lini, zamyka j w okrg czy figur z przyprostoktn - a jednak
widzi (i o tym nawet dywaguje), e to w sobie paskie.
Tylko e, widzicie, jak si tak powyej tej chwilowoci uczniowskiej
umieci (chwilowoci lekcyjnie ksztatowanej), czyli powyej kartki
zeszytowej sobie to zaprezentowa, to nawet i cztery wymiary w tym
si zobaczy, i zmian w toku zachodzenia si odnotuje. Zaprawd tak.

Przecie - zauwacie i zastanwcie si nad tym - jak czowiek sobie

20
te trjkciki (czy podobne figurki) kreli, to przecie przenigdy i
przenigdy to si tak pasko nie dzieje, jak to pani matematyczna w
zapamitaniu podaje. Owszem, dla naszego zmysu ocznego to si tak
przedstawia, nam oko podpowiada, e ta kreseczka przyprostoktna to
ona cieniutka tak, e paska, e nic si z jej paszczyzny nigdzie
nie wychyla. Ale, przyznacie, bo ju mikroskop widzielicie sami (a
moe w telewizorze) - e kiedy to zbada takim przyrzdem, to wida,
e to adnym tam razem pasko, a gry i doliny; e to ho-ho jakie
wielkie w sobie. A co wicej, do takiej ju logicznej paszczyzny to
daleko, a nawet i dalej.

Albo sobie i taki konstrukt geometryczny wyprodukujcie na karteczce


owej, takie trzy proste w przeciciu - co to ukad wsprzdnych w
ogldzie zbuduj, znaczy si. I co, jaka inno logiczna w tym jest,
to paskie i zmiennej czasowej pozbawione? Nie, nigdy.

Bo to mona sobie tak mwi, tak wyobraa, tak sobie to objania,


ale w tym adnej paskiej i bezczasowej faktografii nie ma, i nigdy
nie ma.
Owszem, jest symbol zmiany, jest fakt w zmianie, jest tako dziaanie
w zmianie, wic o teje zmianie moe sobie uytkownik nie wspomina,
nawet to nie musi by jego zmartwienie - tylko e ta zmienno tam
zawsze jest. I na zawsze jest. I nie moe by inaczej.

Mona naturalnie si nie zastanawia, dlaczego geometria wyglda w


sposb taki, jaki wyglda, mona jej ustalenia stosowa, nawet tak
z osobniczym czy zbiorowym poytkiem - ale trzeba wiedzie, e to
efekt "renormalizcji" przeprowadzonej na wiecie przez obserwatora
- eby sobie dziaanie uatwi.
Skoro w obrazie figury i tak zawsze zawarta jest zmiana, skoro jest
w ukadzie wsprzdnych zawsze dynamika i nigdy bezczasowa stao
- to mona, dla operatywnoci czynu, to ustalenie staej zmiennoci
pomin. Poniewa i tak w wyniku dziaania wynikiem bdzie co, co
w sobie zmienno jako wpisan zawiera - inne by nie moe.
A e uproszczenie po latach w dziaaniu nabiera cech obiektywnych,
e staje si aksjomatem - albo i dogmatem - to ju uboczny skutek
takiego dziaania, to pochodna budowania abstrakcji.
Co za co, nie ma darmowych konstruktw.

Dlatego teraz trzeba spyta, co te za tymi geometriami si kryje,


bo e co si kryje, to fakt.
Kreska na karteczce wykrelona, a sobie za oknem autko pdzi albo i
samolot si wzbija, albo te domek ronie w gr siami betonowymi
spajany. Jest symboliczna i rozumowo paska w sobie abstrakcja - a
za tym fizyczny fakt si jaki kryje i ycie uatwia konstruktorom
(albo i kopaczom roww). Komu konkretnie, to bez znaczenia, to detal
szczegowy.
Co si wic za tym "punktem" fizycznie znajduje, co si za pojmowan
tak "prost" skrywa - co si za trjkcikiem, szecianikiem, kulk
tak realnie pojmowan lokuje?

I tu, widzicie, odpowiedzie a tak prosto si nie daje. Punktowe

21
takie co to sobie geometrzy ju dawno wypichcili i stosuj, ale od
definiowania w aksjomatyk uciekaj - to fundament, ale dowodzenia
nie potrzebuje, tak mwi. Nawet te punktowe fakty w prost dalej
zestawiaj, ni wspomniane figurki buduj, a nawet przecinaj tam
gdzie w nieskoczonoci, jak co ich najdzie; jednak te gbszej
analizy prostej nie czyni, bo i po co, powiadaj.
Oni, znaczy si te geometry i matematyki - oni nie od pospolitoci
takich, to si abstrakcyjnie ubiera, abstrakcjami obraca, abstrakcj
rzuca na t i kad stron. I jest spoza, gdzie tam sobie bytuje,
czasowo majc w duej pogardzie.

Ale pytanie jest, przyznacie - skoro si sprawdza, to jednak co za


tym si konkretem znajduje. Mona to sobie darowa, kiedy kreseczki
si kreli, a szkolna kartka cierpliwa w dziaaniu, tylko e mniej
to zbdne w chwili, jak trzeba przejrze zakres ciemny a te grony
potencjalnie, bo co z niego moe si wychyli.
I jest w takiej chwili kopot, dylemat, zastanawianie si. Czym jest
takowy punkt, albo te inna kropka kwantowa? Jakie to, co to, gdzie
to?

I tu, widzicie, taka banalnie prosta definicja punktu si pojawia -


prosta definicja, ale z niebanalnymi skutkami.

Czym jest punkt? Tym, co za "punkt" uznam.

Nie, to nie wybieg - to nie ucieczka od tematu, tak wanie naley


co podobnego zdefiniowa.
Nie ma punktu jako takiego. Jego postrzeganie i operacje na nim, jego
rozumienie oraz stosowanie, to jest w tym bycie, ktry takie pojcie
wyprowadza ze zmiennego wiata.

Owszem, naley doda, e fundamentalnym "ustaleniem punktowym" jest


to, e w tak wyznaczonej "kropce" ju faktycznie nie ma skadowych
- e jeeli stawiam dugopisem na kartce znak kropki, to faktycznie
nie ma adnych mniejszych elementw, e to jedno.

Zaraz, powiecie, przecie na kartce s te doliny i gry, to adna w


szczegach tam kropka czy punkt. I racja, tak jest.
Ale dopiero o tym wiadomo, kiedy przenie spojrzenie i badanie na
otoczenie, na to.
Czyli kiedy odnie to do mniejszych skadnikw wiata.

Tylko e, podkrelam mocno, takie dziaanie "drobice" jest moliwe


wwczas, po pierwsze, jak dopuszcz tak hipotez - a po drugie, co
czciowo czy si z pierwszym, kiedy zaistniej moliwoci, eby
technicznie to sprawdzi.
Pki "kropka" jest dla mnie punktem, to nim jest. I kropka.

Ale, zwracam uwag, jeeli odrzucam z jaki powodw tak moliwo


(dopenienia o kolejny poziom) - to tego nie sign, ograniczenia s
w dziaajcym i poznajcym, a nie w wiecie. Bariera poj bardzo
skutecznie zakrela krg, w ktrym mona si porusza.

22
Z takiego podejcia wynikaj jednak powane konsekwencje, i to na
rnym poziomie analizy.
Przede wszystkim to, e punktem jest wszystko, e dowolny fakt dla
mnie wyrnialny w tle - to punkt. Granic absolutn jest "obiekt",
osobliwo w formie punktu, w ktrej nie ma skadnikw, w ktrej w
aden sposb, nawet logicznie, nie wyznacz skadowych. Ale to te
oznacza, e ten obiekt moe mie rozmiar wszechwiata, a bdzie w
moim ujciu punktem. Skoro to co jest jednoci i nie ma adnych
elementw tworzcych, jeeli w tym "obiekcie" nie ma pustki, nic w
formule przerwy - to taki "fakt" jest punktem. Potencjalnie moe z
niego zosta wyprowadzona nieskoczona liczba "prostych", jednak w
"momencie" analizy, kiedy jest jedno - to punkt.

Ale to samo dowodzenie, zwracam uwag, dotyczy kadego innego dla


mnie wyrnionego w tle wiata faktu. Nie ma znaczenia, e kiedy
tam w przyszoci atom zostanie rozbity na elementy, nie ma take
znaczenia, e nawet kawaek gazu mog kiedy tam rozbi na czci
- nie ma znaczenia, e planeta, gwiazda to fizyczne zoenie, co w
przyszoci ustal. Nawet nie ma znaczenia to, e sowo zbudowane
jest z liter czy zgosek, e budynek to zbir cegie - e droga to
kolejne metry; itd. Wszystko, co wyrniam i czemu nadaj zborny w
mojej obserwacji stan - to punkt. Mam wiadomo po tysicleciach
analiz wiata, e to zoenie, e kadorazowo wyznaczony fakt jest
zbudowany z elementw - i e nigdy w fizycznym zakresie nie dojd
prostoty, bo tej prostoty tu nie ma - ale to jest zewntrzne wobec
wyrniania ustalenie, to "dodatek", zawarto instrukcji obsugi,
ale nie tre wiata.
Treci jest zmiana w formule przemieszczania si punktw, a zoenie
w obiekt jest we mnie. I take jest zawsze punktem.

W tym kontekcie zrozumienie, czym jest "prosta", to ju proste w


sobie dziaanie.
Prosta to jest to, co za prost uznam.

Ale s pewne uwarunkowania tego podejcia, ktre musz by oddane w


tworzeniu geometrii kwantowej, czyli takiej, gdzie pojawiaj si w
analizie fizyczne stany, a nie tylko abstrakcje.
Ot mona mwi o "prostej nieskoczonej" i "prostej wiecznoci".
Czyli, w innym zbiorze poj, o "przestrzeni absolutnej" i "czasie
absolutnym". To s logiczne zamienniki w analizie na dzi, pojmuje
si nieskoczono oraz wieczno wymiennie - a to przecie nie to
samo.
To cise powizanie, ale co innego oznacza.

Ot powielony w nieskoczono punkt, to naturalnie znana prosta i


jej geometryczna interpretacja. Z wszelkimi zalenociami, tego te
nie ma co podkrela.
Ale jeeli zebra w jedn prost wszystkie punkty w nieskoczonoci
- jeeli t prost przesuwa o warto jednostkow, to efektem tego
bdzie paszczyzna. Czyli zbir kolejnych pooe prostej. W innym
nazwaniu "czas absolutny" - albo jeszcze inaczej: wieczno. Prosta

23
w formule zbir nieskoczony to najmniejszy element paszczyzny, a
zarazem stan chwilowy wiecznej zmiany.
Prosta w tym ujciu to zbir "faktw" - jednostek elementarnie ju
pojtych, do niczego nie redukowalnych. I one tworz w ruchu to, co
uznaje si za paszczyzn. Buduj, "tkaj" struktur paszczyzny w
formule ewolucyjnej. Lub paszczyzny pojmowanej geometrycznie, wic
uproszczonej.

Z tym, e zaprezentowany cig rozumowania dotyczy wszelkich poziomw


analizy, jeeli co uznaj za punkt, a dalej za prost zbudowan z
tych punktw, to nie ma znaczenia, co obrabiam - tak pojta prosta
tworzy paszczyzn. Paszczyzn takich jednostek. Czyli to moe by
paszczyzna czstek atomowych, czstek w postaci czowieczego bytu
- planety - wszechwiata - i kolejnych tego rodzaju faktw.
Co jest czstk i odrbnym faktem, to ustala wyrniajcy w trakcie
dziaania - on definiuje. Tylko on, obserwator.

Tylko e jest jeszcze drugi tok rozumowania o prostej - jako cig


przemieszczania si jednostki, znw bez ustalania, co jednostk w
tym dziaaniu jest. - Chodzi o to, e kiedy przemieszczam element o
jaki zakres, i o kolejny - i tak bez koca, to uzyskuj w tym ruchu
prost nieskoczon, poniewa to jest ruch w bezkresie, od zawsze do
zawsze. Zmiana jest nieskoczona to i prosta symbolizujca ten ruch
jest nieskoczon - i te tworzy, poprzez zsumowanie ju wszystkich
elementw nieskoczonoci, jednorodn paszczyzn. - Paszczyzn w
formule nieskoczonoci-wiecznoci.

Pierwsza prosta jest nieskoczon sum punktw, a druga prosta jest


nieskoczon sum pooenia punktu w bezkresie. Skoro to przebiega
w nieskoczonoci, to i suma pooe jest nieskoczona, symbolizuje
wieczno. - Wieczno zmiany dla konkretnej jednostki czego, ale
po zsumowaniu nieskoczonej liczby takich prostych, to rwnie jest
w zoeniu paszczyzn.
Istotne w tym ujciu jest to, e cznie i razem, i tylko tak, obie
proste oddaj fakt wewntrznie podwojonej ("dwuwymiarowej") prostej
tworzcej t "wielowymiarow paszczyzn", czyli nieskoczono-wieczn
paszczyzn. I jest to jednostka rozumowania o Kosmosie. Podwojona
wewntrznie i nieskoczona jednostka.

To s wspzalene i wzajemnie si warunkujce skadowe logicznego


cigu rozumowania. Jest to kolejny poziom analizy - tym razem ju
skrajny, z wszelkimi nieskoczonociami jako skadnikiem pewnym i
koniecznym. O ile wczeniej, w ramach wszechwiata, te skadowe si
nie sprawdzaj, s nawet zbdne - o tyle tutaj to fundament obrazu
i podstawa dziaania. Ale analogicznie, jak to ma miejsce w trakcie
analizy czasu-przestrzeni we wszechwiecie, tak samo tych poj nie
mona rozerwa na skadowe, poniewa stronno opisu zawsze prowadzi
do absurdu. Albo nawet do rnych dziww rodem z podwiadomoci. W
najbardziej fundamentalnym znaczeniu nieskoczono wspwystpuje
z wiecznoci - cznie to nieskoczono-wieczno.
I tylko tak t "n-wymiarow paszczyzn" naley pojmowa.

24
A tak przy okazji i co by nie koczy tej opowiastki a takimi od
tutejszego odlegymi zakresami, dla rozweselenia logicznego, maa
dygresja na temat geometrycznego pojmowania punktu. Bo to tacy rni
geometrzy (tak poprzez wieki to poszo) sobie przez punkt ulokowany
w nieskoczonoci tako nieskoczon liczb prostych poprowadzili -
tak to im z analizy wyszo. Ech.
Geometria oczyszcza sobie pole dziaania z jego fizycznoci, takie
i podobne ustala reguy, tylko e pniej musi przyj to na siebie
tene fizyk (dalej te filozof), eby to w tumaczeniu wyprostowa,
eby przerzuci cznik midzy abstrakcj a rzeczywistoci. A to
trwa.

Bo czy tak moe by, eby si dao przez jednostk bezkresu - tej i
tam nieskoczonoci - przez punkt Kosmosu przepuci nieskoczon
ilo czego? Jak, mona?
Nie, musowo nie mona. Prawd geometryczn jest, e tak si to robi,
wtyka w punkt nieskoczenie wiele prostych. Ale to zboczone w sobie
tumaczenie, zboczone z kursu logicznego. Nic w jednostk si wicej
nie zmieci, jak jednostkowe. Nie moe. Tak to si detalicznie w tej
nieskoczonoci wiecznej prezentuje.

Czyli, mwi inaczej, faktem prawd podszyt jest, e przez takowe


punktowe miejsce w Kosmosie mona przeprowadzi nieskoczon liczb
prostych - to poprawne ustalenie. Tylko e, c tu duo gada, nie
jednoczenie, nie momentalnie, nie od razu.
To si zrealizuje, a jak, ale te w tej tam nieskoczonoci. Jak do
ruszania si jest zapas, tak na wieczno, to przez konkretny punkt
w nieskoczonoci nieskoczona liczba lokatorw si przewinie, nie
ma ogranicze. Tylko e w kolejnoci, w skwantowanych odstpach - i
wedug numeracji na/w prostej. Bo prosta zawiera nieskoczony zbir
jednostek, ale ani wikszy, ani mniejszy. I zawsze jest to ju inny
punkt.

Kady punkt prostej jest inny - cho taki sam.

25
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.5 - pionowo-poziome.

Nie powiem, generalnie to ja w nauk wierz, rozum podziwiam, nawet


i postp gdzieniegdzie notuj. Nie ciemniam, czasami ten tak zwany
postp sobie tu i tam dostrzegam.
Tylko e, widzicie, to moje optymistyczne spojrzenie na okolic i
dalsze - no, ono si niekiedy na takie oraz podobne napotyka, e si
w kursie optymistycznym trudno utrzyma. I dalsze istnienie w taki
sposb nastawione sporego wysiku wymaga, niestety.
C, wiat niejedno w sobie zadziwienie posiada, a nawet i wiele ich
posiada.

Sami zreszt powiedzcie, jak tu czowiek naukowo uwiadomiony moe


si swego trzyma, jak na drodze yciowej - przykadowo to mwic -
takie dziwo napotyka, e jajogowy mu prawi o "czasie urojonym" albo
"przestrzeni urojonej" - jak si swego w takiej okolicznoci mocno
podejrzanej utrzyma, jak?
Powiecie wy na to, e tak owi jajogowcy ju maj. e tak te swoje
zmylne konstrukcje hipotetyczne dla objanienia obserwowanego pichc
- i e czasem z tego co poytecznego si lgnie. A e to krzywe i
dziwaczne na logiczno prost, to inna tematyka - normalsw takie
nie tyka.
I ja wam tak naturalnemu wnioskowaniu racj przyznam, to prawd jest
i w sobie generalnie ma warto niezaprzeczaln - tylko e nie do
koca.
Oj, nie do koca.

Przecie, zwacie wy na to, jak sobie czeczyna spojrzy tu i tam, a


nawet i poza tutejsze, to czy tam jakie urojenia wida? Moe i nie
do koca to wida, bo akuratnie tam wiateko nie dociera i ciemno
to skrywa - taka ciemno, jak... no, wiadomo jaka i gdzie. Moe to
te i nieostro wida, bo oczka niezwyczajne oraz niedostrojone lub
wiekowo ju zdeformowane. A i bywa niekiedy tak, e widok co innego
przesania, drobne albo wielkie - wic dalszy szczeg w spojrzeniu
skryty albo zsumowany z innym. Tak to bywa, tak to si dzieje.

Ale, zauwacie, czy w tym wszelkim popatrywaniu dziwy dostrzegacie


- co od natury odlegego? Powiecie, e w tym to gbokim kosmosie
to nie takie dziwnoci si kryj, e mocno daleko to i statystyka
si panoszy, a te i inna losowo orbity obsadza. A nawet, tak to
powiecie, naturalnym biegiem energetycznego strumienia si lokalnie
co poczyna w fizycznym obszarze, ale to co przypadkowe, samo nie
wie, czym bdzie. Bo tym kim bdzie, jak si w kupk zbiegnie. Bo
to dopiero si w chwili aktu badawczego i spojrzenia nurkujcego w
t rzeczywisto si dokonuje. Bo wczeniej i gboko, tam gdzie na
dnie, ono si tam buduje i buduje. Kwanty sobie tykaj w ruchu tym
wahadowym i brzcz strun drgajc pozaczasowo i pozaprzestrzennie
- a tu dopiero po iks zdarze co sobie zaistnieje. Co wielkie, jak,
nie przymierzajc, foton czy inny wszechwiat. Znacie to.

26
I tak uzbrojeni w argumentacj dalej powiecie, e pewnie wic tam
gdzie urojony czas wesp z przestrzeni tak w sobie si splataj,
e pewnie i urojone one s. Bo skoro to niedocieczone przyrzdowo
albo i inaczej, to kto ich wie, co tam si wyrabia; jak losowo w
dziaanie si wplata, to z tego rne rnoci mog si pokaza - i
to w stylu te dowolnym.

C, szanuj ja wasze argumentowe sowne zawijasy i hipotetyczno


w podszewce wiata doceniam - i kreatywno pospolicie banaln tak
w caoci wyrniam... Tylko e, widzicie, mnie to nie przekonuje.
A nawet zupenie nie przekonuje.
Bo to sobie zerkn tu, zerkn tam i siam - i nie widz tej urojonej
wartoci. Ona, prawda prawd prawdziwa, jako w matematycznoci si
znajduje, nawet zasuenie tam goci, czyli si potwierdza. I niech
tak bdzie - i dobrze.
Ale eby tak czas urojeniem si objawia - ale eby przestrze bya
nienormalnie normalna w urojonym stylu? Ech...
Nie, nie uchodzi.

Ale o tym urojonym zakresie to ja tak wstpnie zagaduj, nie o ten


moe i detalicznie ciekawy w sobie szczeg naukowego postrzegania
tu chodzi - ale o cao, o generalne podchodzenie do otoczenia, o
naukowo stosowane abstrakcyjne pojcia. Urojenia czasowe tu tak za
przykad robi, problem w sobie powany zapodaj.

Jaki problem, spytacie, ciut zaciekawieni - gdzie tu problem? Niech


sobie naukowi jakie chc konstrukcje mylowe buduj, ich naukowe i
osobnicze prawo. A jak si taka konstrukcja sowna czy matematyczna
potwierdzi, to zysk oglny i osobniczy.
Tak to mwicie, tak to oceniacie - tak to te bd zasadniczy ju
po wszystkiemu czynicie.

Bo, widzicie, problem jednak jest.


W tym on si mieci, e jak ju ten czy inny osobnik utytuowany
naukowo swoje wymyla, czy on moe - a raczej: czy powinien takowe
dziwaczne elementa wprowadza - elementa mocno odlege od ycia i
oglnie dowiadczanej normy?
Czy - zastanwcie si - czy tene naukowo zakrcony moe w zmylanie
swoje wprowadza struktury odmienne wobec wok namacanego - czy on
moe w swojej praktyce naukowej takie stosowa?
Czy, mwic inaczej, owe abstrakcyjne konstrukcje maj by bliskie
codziennoci - czy te nie jest to koniecznoci?

Powiecie, e to temat ubocznie zbdny, e jak jest abstrakcja, jak


si sprawdza w stosowaniu, to nie ma znaczenia, jak ona jest tam w
sobie wewntrznie zabudowana, jakim jzykiem osobnik to artykuuje
- przecie wiadomo, e w odpowiednim.
Niech tam i sobie byt sowo dowolne pod postrzegane podstawia - a i
tak, wiadome, na kocu mu wyjdzie, e to kwant w strumieniu kwantw
i e wiat to przemieszczanie si tej energetycznej rzeki, do ktrej
si dwa razy nie wchodzi. Nigdy i nigdzie dwa razy.

27
I wy bdziecie mieli racj. Sowna czy dowolnie inna powierzchnia w
abstrakcji to ornamentyka - to etykietka do wymachiwania, za ktr
znaczeniowa gbina si znajduje.
Ale problem jest i lokuje si w tej wspomnianej gbi znaczeniowej.

Bo to nie jest tak, zauwacie, e pena dowolno obsadzania takiej


abstrakcji zachodzi - nic podobnego; nigdzie i nigdy to dowolne w
sobie nie jest. Albo osobnik nazywajcy odnosi to do otoczenia, do
jako tam postrzeganego, albo do ju kiedy tam ustalonego - i si
to dalej w jego obrbce znajduje z caym tym wczeniejszym bagaem
ustale. Kiedy proces badawczy rusza, co by nim nie byo, istnieje
wiat oraz jego stan i to jest bagaem, granic, w ktrej mona si
porusza. Tym wiatem moe by fizyczno otoczenia albo fizyczno
poj wczeniej wypracowanych, nigdy proces poznawczy nie startuje
od zera - to nigdy nie jest stan "pustej kartki". I to ma znaczenie
w kroku kolejnym i dalszych. Krokach moliwych, cho przecie nigdy
pewnych jako fakt.
Wczeniejsze, tak po prostu, determinuje obecne - i tym samym, te
tak po prostu, ogranicza dalsze.

A skoro to nie jest pena dowolno, skoro trzeba si odnie tu i


teraz do poprzedniego, oprze si na tym, co zostao ustalone - to
zarazem oznacza, e konstruktor abstrakcji, nawet o tym nie majc
pojcia, te ograniczenia ju wprowadza w analiz. I dalej w pojcie,
ktre tworzy. - Stara si, szare komrki si skrcaj, ale nie wie,
e wynik dziaania integralnie zawiera w sobie ograniczenia, co to
kiedy, gdzie i nie wiedzie przez kogo zostay wprowadzone. Niby
wszystko poprawnie zrobione - ale czy gboko poprawnie, to jest w
tym momencie nie do ustalenia. Lub nigdy do ustalenia, jeeli temat
graniczny i fundamentalny.
Jak analiza wychodzi od zawartego w pojciu ograniczenia, to nigdy
ostatecznego i poprawnego wniosku na takiej podstawie nie osignie.
Kredowe koo abstrakcji to gwarantuje.

I tu, widzicie, tu ponownie na aren wspomniane wstpnie "urojenia"


musz si pokaza, tak przykadowo to biorc - ku rozwadze.
Bo czy, si spytam, kto, kto stosuje takie pojcia, moe atwo i
przyjemnie nimi operowa? Sami przyznacie, e to kopotliwa sprawa
i dugotrwaa. Prawd jest, e jak si ju taki wysili i wdroy, to
i urojenia, i dowolnie podobne zaprzgnie do dziaania, nawet z tym
te powyej odnotowanym poytkiem.
Tylko czy, dalej pytam, to jest najlepsze dziaanie? Czy zapewnia
najlepszy wynik - czy prowadzi prosto do celu i do maksymalnego ju
celu?
Macie wtpliwoci, co? Macie. I susznie. Ja te je mam.

Bo to, jak ju pado, taka abstrakcja ma w sobie skryte ograniczenia


i dlatego doprowadzi tak daleko - jak moe.
A przecie to oznacza, e dalszego ju si nie wypracuje, e cho w
opisywanym to "dalsze" jest, to ono albo zsumuje si w jedno tak
po wszystkiemu i tego aden sztukmistrz od abstrakcji nie rozsupa
- albo w ogle ciemno to skryje, bo pojcie tak zagmatwane, e w

28
powstajcym obrazie skadu i adu, o sensie nie wspominajc. Tak do
najbliszego zakrtu, w bliskoci poznajcego - tu, fakt, jako idzie
i si sprawdza, ale dalej jest problem. Blisko, jak jedna abstrakcja
si nie wyrabia, mona zaprzc do pracy inn, i pjdzie. Ale jak w
brzegu ju si dubie - ech, jest problem.
Jak si na dystansie tak do horyzontu dziaa, to albo samemu si w
tym badaniu naukowy wyrobi, albo z pojcia skorygowanego skorzysta
- albo inne wspomoenie zawoa, przyrzd lub innego obserwatora. Bo
to wiadome, e jak dwie gowy, jak dwa punkty widzenia, to i ogld
peniejszy. Znacie to.

Ale, zauwacie problem, jeeli jest to absolutnie graniczna strefa


pojmowania, taki brzeg logiki, to co? Jak kiedy tam abstrakcjonista
wypichci pojcie z "anioami" w tle, na przykad, to co? Przecie
na kocu tego dziaania - jakby daleko historycznie ten koniec nie
by odsunity - to kolejny stosowacz tego ujcia adnym sposobem si
kwarkw czy kwantw nie dopracuje - to niemoliwe. Niemoliwe.
Czy naukowo inaczej to idzie? Te nie. A dlaczego? Poniewa nawet i
przywoujc na wspomoenie eksperyment, co to jest weryfikatorem i
odniesieniem maksymalnie skutecznym dla wszystkich abstrakcji - to
nawet taki czyn w zakresie brzegowym nie pomoe. Dlatego nie pomoe,
bo brzegu w poznaniu fizycznym nie ma z zasady. Brzeg si doznaje
- ale nie poznaje.

Czy to oznacza, e nie ma wyjcia z tej uliczki - czy to lepa na


zawsze droga?
e niczego innego poza abstrakcjami nie ma, e ja to abstrakcja, to
prawda. Ale to nie oznacza, e rozum w jego poznawaniu wiata jest
skazany na szamotanie si w granicach, ktre kiedy tam zostay w
opis wprowadzone - jest szansa na wyjcie poza.
W czym si ona zasadza? W stosowaniu poj - bo to przecie zawsze
musz by pojcia - ale najbardziej zbienych do otoczenia. Poj
maksymalnie prosto opisujcych wiat.

Na powysze, ju to sysz, najbardziej achn si fizycy - tak, to


nie przypadek. Inni maj to w powaaniu (nawet gbokim), ale jest to
im informacja zbdna. Bo albo stwierdz, e te pojcia stosuj, albo
nie dojrz znaczenia problemu. Ale dzisiejszym fizykom taki wniosek
wyda si bardzo, maksymalnie odlegym od tego, co ustalaj.
Przecie wystarczy zajrze do byle publikacji o procesach, ktre w
dolnych rejonach rzeczywistoci si im ukazuj - ech, to zbir tak
dziwacznych, odlegych od prostoty poj, e operowanie nimi jest
utrudnione - o ile w ogle skutecznie moliwe. A abstrakcja jako
zaistniaa wpywa na kolejn tworzon, przypominam. Jeeli jest na
wstpie pojcie "urojony czas", to na kocu realno si pokae, a
jak - ale przykryta t urojon wielkoci.
I jest bd analizy - i jest w badaniu zmieszanie.

Ale, tak przykadowo, wyjdzie badajcy abstrakcjonista w dziaaniu


od banalnego pionu i poziomu, takie pojcia zastosuje - czy zejdzie
z drogi, pobdzi, zatraci w pobliskiej strefie granicznej?
Wy na to powiecie, e przykad wymowny, ale prostacki. C, nie tak
bardzo - acz pewn racj przez to wyraacie. Prawda, pion-poziom to

29
bliskie, a przez to codziennie obecne w doznaniach i w pojmowaniu,
to abstrakcje maksymalnie bliskie do wiata i z niego wyprowadzone.
Zwracam uwag, bliskie do wiata, i to na kadym zakresie. Jak co
wezm do rki, to nawet w ciemnoci - nawet zbudzony z gbokiego
snu okrel, e to pion, a tu biegnie poziom. O ile czek umysowo
zborny i trzewo pojciami obracajcym, to przecie tak stwierdzi.
Czyli abstrakcja pomocna si okazuje i bliska ycia.

Wy na to dalej powiecie, e powysze prawd jest, tylko mao w tych


zakresach granicznych pomocn - e przechadzajc si po wiecie to
pion i poziom poznaje si organoleptycznie, ale adnego smakowania
granicy nie ma i nie bdzie. Prawda, nie zaprzeczam, pion i poziom
tu jako przykad prostoty podaj - prostoty, ktra dotarcie dalekie
umoliwia. A po drugie, tene pion i taki poziom zawsze i wszdzie
jest obecny, nawet jak si fizykom inaczej to pokazuje. Te pojcia
tam s, tylko trzeba odpowiednio stosowane abstrakcje dopasowa - i
obraz rejestrowany wyostrzy.

Ale najwaniejsze, widzicie, jest mie wiadomo, e ograniczenia


takie wystpuj, e zrozumienie warunkuj. - Jeeli wiem, e sowo,
e zastosowana abstrakcja ma w sobie granic, e ju na wstpie ma
w sobie wpisany koniec - kiedy o tym wiem, to z wiksz uwag bd
budowa kolejne poziomy wiata.
I o to w tym chodzi.

Co wicej - to taka uwaga ze strefy granicznej - na dzi nie jest z


tym le. Jako to si posuwa do przodu.
W szerokim zakresie, w ju najszerszym - jak do tego momentu - nie
ma a takiego zabetonowania w abstrakcjach, wspomniany postp si
generalnie dokonuje, nawet z poytkiem. Jak abstrakcja zuyta, to
si j odrzuca i sekta moe istnie dalej. Albo ginie i na wolne w
przyrodzie miejsce przychodzi sprawniejsza w tworzeniu poj. Jak
fizyka sobie nie radzi, to podpowiedzi szuka w matematyce - albo i
w filozofii (cho dzi niechtnie i skrycie).
Czyli wniosek z tego pynie taki, e jednak kiedy i gdzie, nasz
ten owosiony, ale ju ysiejcy od przemyliwania praszczur, e w
jego tworzeniu abstrakcji wielkiej pomyki nie byo - e konieczne
bdy dao si skorygowa i w efekcie pokona kolejny zakrt. Ale
warto teraz powiedzie i to, e dzi jestemy na/w brzegu i tu si
okae, czy jednak abstrakcje pomogy wyj "poza" - czy zamkny w
sobie na zawsze.

A jak filozofia nie pomoe, to co? Ciemno brzegu?

30
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.6 - pocztek-rodek-koniec.

Zerknie czowiek na rzeczywisto, zerknie drugi - i si zaduma tak


detalicznie.
Bo to ju w tej wiatowej sprawie wie, e to si generalnie wszystko
zaczyna - nawet wie, e si koczy - a te wiadomo posiada, e i
rodek zmiany w niej si zawiera. Takie oglne ustalenie obserwator
z obserwacji otocznia w jego kadym szczegle wyprowadza. I nic si
z tego schematu nigdy i nigdzie nie wyamuje.

Tylko e, widzicie ludki kochane, jak si onemu czowieczemu komu


zachce, e on ten pocztkowy punkt postanowi wyznaczy, znaczy si
chce powiedzie, e tak a tak, e tu a tu pocztek si zdarzy - i
e to wygldao tak i nie inaczej - kiedy on tego docieka, to takie
niby proste pragnienie logiczne, widzicie, ono wielce problematyczne
si okazuje do zrealizowania.
Niby proste to, niby pocztek zawsze opisuje widziane - a go trudno
w szczegach zapa. Bo jak si czowieczek w sobie zaprze i jak
zacznie drobi okolic, jak pocznie szuka cegieki najmniejszej z
najmniejszych, ktra cao widzialnej faktografii fizycznej buduje
i wyznacza - to si okazuje, e jej w badaniu trudno si dopracowa,
e jej prawd gbok nawet nie ma, e ona si jako statystyczna
pokazuje, pogmatwana, spltana i e jej dopa nie mona. Itd.
A przecie pocztek, to ju wiadome, w tym wszystkim i kadym jest
- a jednak go nie ma. On ma by, ale go w badaniu najdokadniejszym
nie wida. I kopot po caoci.

I co, ludkowie - mylicie, e mona tak to zrobi, e to si jednak


tego pocztku dojdzie - mylicie, e mona do wszechwiata linijk
lub podobne przyoy i powiedzie, e to jest faktem pocztkowym i
najpierwszym, a to ju dalsze i odrbnie kolejne?
Nie, ludkowie, to si nie sprawdza, w ten dese to nie idzie. Tak w
energetycznym zamieszaniu pocztku si nie ustali, koca doj si
nie dojdzie, a i rodek umknie z widzenia. Tu inaczej si za temat
trzeba zabra.

Jak to zrobi, gdzie pocztku wszelakiego i lokalnego szuka, co za


punkt oparcia potraktowa i si na nim zawiesi w analizie?
Trzeba, ludkowie, wyj od tej nieskoczonej i wiecznej jednoci, od
Kosmosu oraz jego przemian rozpocz. - Nie, ludkowie, ja wam tutaj
szczegami gwek zapenia nie bd, to na inn bajk nie bajk.
Ale jeno wspomn, e jest sobie takie dla fizyka jednorodne i si w
nieskoczono a wieczno rozcigajce pole energii - czego, si
znaczy. On to pole w swoim wewntrznym wiatowym grajdoku ustala i
widzi jako jedyne i niepodzielne - i w ogle nic wicej nie widzi,
bo mu w obrazie mga i ciana wyrasta. Albo i ciana pojciowa.
I dla niego ta polowa abstrakcja w maksymalnym zakresie przeszkadza
- dlatego on j sobie upraszcza, ze scalonego w jedno wspomnian,

31
w jedno skondensowan i nieskoczenie polow niepotrzebne elementa
usuwa, je jako zbdne do kosza rzuca - i ju nieskoczonoci si
nie przejmuje. Bo mu si w tym podliczeniu wwczas wszystko zgadza.
I jest dobrze, niech fizyk tak sobie robi.

Jednak my, ludkowie moi, adnym sposobem nie moemy czego podobnego
upraszczajcego w poszukiwaniu pocztku porobi - nie, i nigdy nie.
Nam, ludkowie, nieskoczona wieczno absolutnie jest w poznawaniu
konieczna, a i pole energetyczne take ma mie ten szeroki na bezkres
nieskoczony cig. e to pole dla fizyka jedno i jedyne, i e tylko
lokalnie jako dziwnie dynamiczne - to jego kopot, jego problem do
odrzucenia. Ale nie dla nas.
My ju wiemy, ludkowie, my ju wiemy, e Fizycznie to pole to adna
jedno - e to tylko tak dla onego fizyka si podobnie obrazuje, e
to tak si za jego wzorami cignie. - To jedno dla niego, ale nie
dla nas.
Bo my wiemy, e to wzorami zostao scalone, e to zawiera realnie w
sobie rne stany skupienia i e jest bezkresne - ale te nie zawsze
w tym onym Kosmosie leniwe i spokojne.

My wiemy, e takie "pole kwantowe" to logiczna jedno konieczna w


pojmowaniu, ale Fizycznie stan bardzo rnorodny, lokalnie w sobie
dynamiczny, a i cao snujca si po kosmicznej nieskoczonoci w
wielkim i jeszcze wikszym ruchu, bo nic tego nie hamuje. My wiemy,
e pole lokalnie - ale i wedug rytmu generalnej zasady przemian w
ewolucji co buduje - i e to co to tylko i zawsze inny wobec tej
w tle obecnej eterycznej jednoci stan skupienia. Pole i jego fakty
elementarnie jednostkowe to to, w ktrym i wobec ktrego, skutkiem
nacisku-docisku, co si w wiksze co skupia - i e to jest ju w
tej nieskoczonoci zauwaalne. A jak si jeszcze to docinie, to i
nawet dla fizyka to si pokae jakim tam elementem.
My to ju wiemy.

Ale i wiemy take, ludkowie mili, e jak tych dociskajcych linii w


dziaaniu jest kilka, najlepiej eby byo osiem, bo z kadej strony
wwczas dociska i rwnomiernie to tak idzie po caoci - to w takim
naciskaniu warstw i dociskaniu elementw jednostkowych logicznie, e
w takim dzianiu si w nieskoczonoci sfera si zbuduje. Tak si w
bezkresie wyznaczy zakres lokalny - ktry dalej bdzie pompowany z
tej zewntrznej, ale podprogowej ju eterycznoci. I e jak to tak
sobie trwa i trwa, a dugo to trwa, to si wntrze tej skoczonej w
polu energetycznym komplikujcej si struktury - e ono si coraz
bardziej i bardziej zapenia.
I te wiemy, e jak si to tak dopenia, to si wntrze zagszcza i
e ronie cinienie, a jak ono ma ju warto progow, czy kolejn
progow - to jakie namacalne w obserwacji si pokazuje. I sobie to
tak si dzieje i dzieje.
A fizyk, to te wam wiadome ludkowie - on widzi to sobie w teleskopie
lub wzorem jako t cian i mg stworzenia, bo mu adnym sposobem
w dalsze spojrze si nie daje. Jak prbuje, to o logiczn cian si
potyka - a nawet od niej odbija, bo przecie on uparty w badaniu. I
jest dla niego jedno po caoci - i tak w nieskoczono to si
mu pokazuje.

32
Czyli, ludkowie, ju wiadomo, dlaczego fizyk to tak notuje w swoim
zakresie obserwacyjnym, dlaczego jego widok poprawny w sobie tak po
generalnym jest stwierdzeniu - ale i ju wiecie, e to zarazem te
bdne po caoci. I e trzeba to pilnie w analizie podzieli sobie
na etapy i progowe punkty przejcia - podzieli po to, eby pozna
i w detalach zrozumie.
Bo jak tego nie przeprowadzicie, ludkowie mili, jak dalej w jedno
i nieskoczono bdziecie zapatrzeni - c tu powiedzie, ciana i
koniec. I blada wasza.

Logiczna jedno musi by podzielona na Fizyczne etapy. Musi.

I to tam, ludkowie mili, naley szuka i wyznacza stan pocztku w


tej naszej wdrwce poprzez wiat i logik.
To w takiej pierwszej oraz ju ten wszechwiat oznaczajcej warstwie
kwantw logicznych czego, ktre poczy tworzy sfer - tam (ale i
tutaj) trzeba nam ustawi pocztek wszystkiego, tak w naszym obrazie
istotny. Bo nas samych zapocztkowujcy.

I co tutaj wane a bardzo istotne, by to - i jest to pocztek ju w


podwjnym znaczeniu: pocztek zaistnienia wszechwiata, ale rwnie
pocztek stanu nonego, pocztek w rozumieniu "cegieki tworzcej"
to wszystko tutejsze.
Tak, ludkowie, tego pocztku nie sposb opisywa tylko jako momentu
w zmieniajcym si nieskoczonym a logicznym polu, to nie wycznie
"pierwsza chwila" - ale i element jednostkowy tworzenia. Bo eby ta
chwila zaistniaa, musi by co, co j tworzy - i musi to by stan
fizycznie namacalny (mierzalny konkret w ruchu).

Ale, ludkowie, tak dla szerszego waszego spojrzenia na rzeczywisto


i na wszystko, na kilka zda i akapitw zostawmy pocztek w warstwie
jego wstpnej, pomimy ju po wielekro opisywane dopompowywanie i
zagszczanie si wszechwiatowej budowli z jej progami i atomami (i
podobnymi) - a obecnie, dla dopenienia obrazu, zajmijmy si stron
kocow, czyli ostatni warstw. To ma znaczenie.

Bo co si dzieje, jak ju fala zdarze osignie maksymalne swoje w


ewolucji zbiegnicie, jak osiga stan punktu i osobliwoci? Tak, to
oczywiste, ludkowie mili - proces ani na mgnienie si fizyczne nie
zatrzymuje, nic i nigdzie nie wypada z tej oglnej rzeczywistoci,
to nie adne tunelowanie w nie wiedzie gdzie i kiedy - tylko si
zmiana toczy analogicznie i symetrycznie do etapu kondensowania oraz
scalania, toczy w rytmie i toczy dalej.

A to "dalej", ludkowie, oznacza, e toczy si do przodu - i zawsze i


tylko proces si toczy "do przodu". A jak moe si docinita tak
po caoci w osobliwo sfera zmienia i do przodu zmienia? - Ale
tak, wybucha. Jak nie ma w otoczeniu siy, ktra j wczeniej w ten
osobliwy punkt wciskaa i dociskaa, jak ju nic nie hamuje zmiany
w jej zachodzeniu - to ta zmiana wybucha. Toczy si dalej w takim
samym rytmie, tylko e podprogowo. Taka sfera, teraz ju uwolniona

33
od nacisku, uzyskujc wolny tor ruchu, traci warstwa po warstwie i
zawsze warstwami swoje zasoby - osobliwo tymi samymi jednostkami,
ktre wyznaczay pierwsz warstw wszechwiata w kosmicznym polu -
tymi samymi jednostkami wybucha w otoczenie. Tam i brzegowo si do
wntrza to dostao, dotaro pod naciskiem kolejnych warstw zmiany
idcych z zewntrz a do maksimum skupienia - i wybucha. Aktualnie
idzie fala "wybuchu" do brzegu maksymalnego rozdrobnienia, do brzegu
wszechwiata.
I ta fala,ludkowie, zasila podprogowo tymi jednostkami wszystko we
wntrzu. Zasila eteryczne to, ktrego fizyk nie moe postrzec ani
pomierzy - cho ustala efekt istnienia tego zakresu: jako wybuch i
oddalanie si wszystkiego od wszystkiego. I to w narastajcym tempie,
coraz szybciej si to dzieje. Dla niego "eter" i to to niedostpny
poziom skupienia w polu jednostek - przecie on widzi tylko i zawsze
zoenie. Taka w sobie elementarna cegieka warunkuje jego poznanie,
ale pozostaje poza obserwacj.

I idziemy dalej, ludkowie - co si dzieje z tak oddalajc si od


dna wiata fal? Oczywicie dy do brzegu. Ale, jak to pado, ten
wybuchajcy wewntrznie osobliwy punkt zasila to wiata, a to ma
takie znaczenie, e to to - cho logicznie w kadym kierunku takie
samo i jednorodne - lokalnie i fizycznie si skupia. - Ot, jakie w
tym polu si zawirowanie zrobi, co wessie w ten lej - i dalej si
to fizyk pokae, fotonem, elektronem czy atomem, to ju mniejsza
ze szczegami. Jest wir, jest zagszczanie si pod naciskiem ta,
wic jest czstka namacalna. Proste? Proste.

I to tak, ludkowie, dzieje si i dzieje, dugo si dzieje. Nim taka


jednostka i cegieka wszystkiego si od osobliwoci oddali i tego
brzegu wiata dojdzie - oj, to po wielekro w szamotaninie bardzo i
bardzo skomplikowanej - w takim zaptlaniu si i koowaniu - ona w
najrniejsze elementy wejdzie jako skadowa. Co zasili podprogowo
i poniej obserwacji, chwil w tym czym pobdzie, w nim si take
przemieszczajc i zaptlajc po niezliczone - i si oddali. Ale si
tylko oddali, zauwacie, do tego wzmiankowanego ta, bo dalej uciec
nie moe, nie ma jak. Przecie to to jednorodnych i takich samych
w budowie jednostek. Ono zapchane do ostatniego miejsca - i cho w
nim te pustki, nicoci sporo - ale tylko tyle, e ten ruch moe w
strukturze si odbywa, ale nie wicej. Czyli nie ma jak taka sobie
wolna chwilowo jednostka gdzie chce si dosta, nigdzie si z ukadu
w dal niezmierzon nie wydobdzie, bo przed ni ciana, paszczyzna
jednorodnego brzegu, co to wszdzie si rozciga.
I dlatego, za takie kolejne mgnienie dziejw - ona ponownie jest w
co nastpnego wciskana. I znw w ciao si wprzga, i je okresowo
buduje. I tak dalej podobnie.
Ludkowie, nim jednostka brzegow i ju faktycznie ostatni warstw
wszechwiata si stanie - nim bdzie ju na zawsze z tego wiata si
moga uwolni, zbuduje tyle skomplikowanych bytw, e ho-ho, i ho.
I wspaniale. e to dzieje si ubocznie oraz lokalnie? A co to ma za
znaczenie - liczy si to, e moemy o takim procederze pogada.

Ale, ludkowie, z tym docieraniem fali do brzegu jest jeszcze taki

34
myk, i on jest obecnie najwaniejszy w analizie, e kiedy ta fala
ju na ten skraj wszechwiata dociera - ona moe si oddali std
do wiecznoci, ale nie musi.
Tak, ludkowie, jedna warstwa wiata si zuszczy i jej zagszczanie
spadnie poniej wartoci progowej, zero-jedynkowej - ale kolejna w
liczeniu warstwa, a to proces logicznie bardzo cise uporzdkowany
w zachodzeniu, tu adna fala przed drug si nie wepchnie, tu jest
absolutny porzdek reguy zmiany - ta kolejna fala ju tak sobie w
procesie nie pobiegnie. Bo nie moe.

Dlaczego, ludkowie? ciana, przed t kolejn i dalszymi warstwami i


falami zdarze jest ciana. I to dosownie ciana, ktr buduje ten
wczeniejszy stan brzegowy. Skraj wiata zuszcza si cigle warstwa
po warstwie - tym szybciej to si dzieje, im sfera wiata wiksza -
ale kolejne fale, wewntrzne, one nie maja wolnego toru ruchu, maj
przed sob cian cegieek. I nie mog si przez ni przebi. Bo i
jak? To s takie same jednostki, cile uoone, wic opr jest tu
maksymalny. I dlatego po dotarciu do brzegu fala zmian napotyka na
swojej drodze maksymalny, jednolity stan ta.
Przed tak fal, ludkowie mili, warstwa jednostek i paszczyzna - i
to skrajnie twarda, nie do pokonania. I to ma konsekwencje.

I co si dzieje? Tak, ludkowie, jedynie moliwy tok zdarze, ktre


do przodu zawsze si tocz - ten jedynie moliwy tor ruchu biegnie
teraz do rodka, do wntrza.
Fala, po dotarciu do brzegu, o ile nie znajdzie si skrajnie, odbija
si od tego brzegu - i wraca ponownie do wntrza wiata. I ponownie
pokonuje-buduje, kolejnymi wciskaniami-dociskaniami, te i inne byty.
Odbita od brzegu fala zasila fizycznie jednorodne to i si zaptla
w nim, szamoce w drganiach, buduje kolejne ciaa, procesy, fakty -
i oddala si od nich.
I zawsze dzieje si to w odniesieniu do ta - tak jako pozyskiwanie
z niego cegieek, tak jako tracenia do niego elementw.

A co najwaniejsze, ludkowie - ten proces jest zawsze logicznie a


po szczeg uporzdkowany, tu nie ma przeskokw, zmiany miejsca lub
podobnych ekscesw. Owszem, fizycznie to mieszanina doskonaa, dla
fizyka absolutnie nie do podziau na etapy, jednak logicznie jest to
zmiana w toku zachodzenia - i to zmiana ponumerowana, skwantowana;
tu kada warstwa, kady element warstwy ma swj numerek na prostej
- i nigdy si go nie moe pozby.
Fizyk notuje szamotanie "cegieek" - a to cile uporzdkowany ruch
"do przodu". I tylko taki.

Zauwacie, jakie to niesie skutki - te s niezwyke, ludkowie.

Co tu takiego istotnego? - Wanie to zasilane w tak pojty sposb


to wszechwiata. To czy "eter" w staroytnym nazwaniu.
Przecie, widzicie to?, tak budowane to, niezalenie od momentu w
procesie wyrnionego, czy to na samym pierwszym pocztku - czy na
samym i ostatnim kocu - i zawsze, w kadym etapie porednim takiej
wiatowej zmiany - tu zawsze jest fizycznie to samo i takie samo. I
to zawsze jest zbudowane z "cegieek".

35
Czy brzeg wstpny a pocztkowy, ktry ten wiat zaczyna - czy tylko
brzeg wstpny, ktry wyznacza jednostk dowolnie ju fizycznie pojt
(np. "atom") - to zawsze jest ten sam i jednakowy elementami brzeg.
To, z ktrego oraz w ktrym zaczyna si takie istnienie, to jest to
samo i takie samo. Nie ma znaczenia, co wyrni logicznie w zmianie
za pocztek albo co dla mnie bdzie kocem (i co jest przez to tak
istotne w obrazie caoci) - te, tak odlege w analizie warstwy i
punkty zmiany, to fizycznie jest skadnikiem ta, jednorodnego ta.
Ono jest zasilane i budowane w odmienny sposb na rnych etapach -
czyli raz jako dochodzenia do osobliwoci, a raz odchodzenia od niej
- ale efekt jest dokadnie ten sam: to.
A fizyk tylko i wycznie ma do dyspozycji jego elementy. I s to w
jego obserwacji wielkie i skomplikowane "emanacje" ta.

Ludkowie, w sensie logicznym pocztek i koniec zmiany, dowolnie ju


pojtej, nie tylko chodzi przecie o wszechwiat, ale zasada odnosi
si do wszelkich bytw - ten pocztek i ten koniec to to samo, taki
brzegowy "eter" jest zakresem podprogowym wobec fizyki, ale buduje
go niebywale rozcignity na etapy porednie proces.
Tylko e, zauwacie, jako stan fizyczny (i Fizyczny) jest zczeniem
- naoeniem si. To jedno.
Warstwa pierwsza i ostatnia, przez fakt, e skadaj si na ni te
same - oraz zawsze takie same jednostki elementarne - przez ten fakt
pocztek i koniec jest tym samym w fizycznej obserwacji; pocztek i
koniec zmiany dla fizyka jest nierozrnialny.
Co maksymalnie sobie logicznie odlege - jest fizycznie jednoci.
I jest wszdzie.

Czyli, ludkowie, pocztek i koniec jest wszdzie.

Bo brzeg, czyli najniszy element tworzcy dowolny fakt, wiat albo


elementy fizyki - jest podpoziomem, tem, dopenieniem. Jest zawsze
obecnym przedziaem zmiany, warunkujcym istnienie skomplikowanych
konstrukcji - ale niepoznawalnym.

I jest przecie wszdzie, to zawsze to. Niezalenie co wyrni w


badaniu i obserwacji - niezalenie od kierunku dziaania na pojty
tak nadprogowy fakt, on posiada dopenienie - jest dociskany przez
elementy ta-brzegu z kadej strony - bo cinie-dociska go do takiej
fizycznej postaci cay zbir oznaczajcy to. I jest to maksymalny
nacisk. Dlaczego? Poniewa wyciska go z tego ta w fizyk i zakres
obserwowalny cao wszechwiata. "W grze", "ponad" jest wszystko,
czego ju fizyka nie moe dojrze, a poniewa to "way", i dosownie
way, to nawet najbardziej oporne elementy nie maj wyjcia: musz
si skierowa w kierunku, gdzie jest swobodniejszy tor, w stron, w
ktr strumie elementw si kieruje, w ktr jest wciskany-wpychany.
Fizyk oczywicie wie, e tego jest ogrom, e widoczne stanowi tylko
cztery procent z caoci, ale dopenienia uchwyci nie moe, ta w
jego brzegowym zakresie nie dopracuje si; jednostka jego badania
wyglda tak, poniewa wszystko wok na ni cinie, ale fizyk tego
docisku nie rejestruje, poniewa dostpny dla niego jest efekt, nie
przyczyna.

36
Wszystko dlatego tak wyglda, poniewa ten cigy nacisk-docisk ta
istnieje, e jest to tylekro przywoywany konieczny w zdarzeniach
"hamulec" swobodnego wybuchu. Pki ten nacisk jest, pki zagszczenie
jeszcze odpowiednie - pty zabudowane w znacznym stopniu jednostki
mog istnie. Ale kiedy cinienie si obniy i spadnie niej progu,
to marna nasza, ciemno si pokae. A pniej rwnie i dalsze si
rozpadnie - a do jednostki i ta.
A do brzegowej, skrajnej, cegiekowatej jednostki. I wszystko si
ponownie w pocztkowe-kocowe pole rozcignie.

Tak, ludkowie mili, pocztek i koniec w polu energetycznym jest tym


samym - fizycznie adnych rnic si nie odnotuje. Tak, to dopiero
logika mona si tej kolejnoci dopracowa, warstw za pierwsz po
caoci uzna lub za ostatni - tak, ludkowie, to obserwator w ten
jednolity przebieg, cho budowany z elementw, porzdek zachodzenia
wprowadza. Po co? eby sobie zrozumienie zapewni.
Sam proces biegnie, i niech biegnie, jednak to my go znakujemy oraz
dzielimy - wszyscy razem tak postpujemy w poznawaniu wiata, ale i
kady z osobna.
I musi to by zrobione, poniewa nas bez tego nie bdzie. I naszego
tej rzeczywistej zmiany zrozumienia nie bdzie.

Tak, ludkowie, jak my ju sobie pospou czy indywidualizowanie ten


nieskoczony i odwieczny strumie elementw oraz zdarze ustalimy -
jak go podzielimy na te skadowe kwanty - jak go ponumerujemy, a te
wyznaczymy, e ten prg to tyle i to, a ten to ju inne - to si na
ten czas przyjdzie zrobi krok ostatni tego zliczania, ten ju tak
w sobie wany po maksimum, bo nas oznaczajcy.
Tak, ludkowie, na ten koniec to nam przychodzi w tym pocztku-kocu
punkt rodkowy wyliczy, rodek zmiany ustali i go podkreli. Bo
ten rodek, ludkowie, to ja, to my. To ja-my.

Tak, ludkowie, teraz pytanie zasadnicze, fundamentalnie podstawowe


si pojawia na pierwszym planie i domaga si odpowiedzi: gdzie jest
rodek?
Ju wiecie, ludkowie, e to nie jest banalne, e to tak prosto nie
idzie i w dowolny dese losowy si nie ukada - ju rozumiecie, e
tego byle linijk si nie wyznaczy, e do tego koniecznie wymagana
jest logiczna procedura, i wielce skomplikowana przez swoje proste
zachodzenie. Ju si domylacie, e jak nawet kto nerwowy i si na
rzeczywisto zastawi w celu wyjanienia metod uproszczon, ta go
w takie zagmatwania pojciowe wyprowadzi, e si z dylematw adn
metod nie wydobdzie.
Ju to wszystko i wicej wiecie, ale si rodka jednak domagacie -
bo skoro jest pocztek logicznie ustalony, skoro jest koniec na tej
samej zasadzie pewny - to, nie ma odwoania, rodek odcinka zmiany
te musi by. Wic gdzie on si lokuje?

I tu, widzicie ludkowie, taka pewna komplikacja si ewolucyjnie nam


objawia, ona w sobie jak najbardziej zasadna i konieczna, sami zaraz
si w tym stanowisku upewnicie, ale ona jest. Jest i gosi - ludki

37
suchajcie - e rodek jest wszdzie.

Tak, moi drodzy, rodek zmiany wszechwiatowej - rodek, ktry nas


te oznacza - one wszdzie si lokuje. Pocztek jest wszdzie, te
koniec jest wszdzie - ale i punkt wewntrzny, rodek zmiany ju w
takim maksymalnym ujciu, on rwnie znajduje si wszdzie.
I nie jest to pomyka. To pewnik.

Tylko, widzicie, jest pewien haczyk w takim obrazie - on prawdziwy w


detalach, tylko e te detale trzeba w odpowiedni sposb pokaza i w
prawidowych zalenociach umieci. - Bez tego doprecyzowania moe
wszystko si okaza nieostre, rozmyte, problematyczne. A przecie w
ewolucji nic skomplikowane nie jest, biegnie tak prosto, e ju nie
moe si prostsze dzia.
Co nie znaczy, ludkowie, e to prostackie i e mona to byle szkicem
przedstawi. Nie i nigdy.

Wic tak, ludki, zmiana si toczy i toczy - t wszechwiatow sfer


buduje osiem linii, ktre wtaczane s warstwa po warstwie w t
sfer - one kwant po kwancie wchodz w zwizki, "wyciskaj" z ta do
zakresu fizycznego w kolejnych progach coraz to bardziej rozrose
w sobie struktury - i w tak, i w takim logicznie opisywanym prosto
przebiegu - a fizycznie smakowanym na wszystkie zmysy i przyrzdy
- jest pocztek oraz koniec, ju to wiecie. Te, pozornie tak odlege
maksymalnie od siebie momenty zmiany, s dla badajcego otoczenie i
doznajcego go fizyka, s tym samym - dla niego to to-brzeg. Czyli
jednorodno paszczyzny.
W jego postrzeganiu elementy nakadaj si na siebie, w ustaleniach
rejestruje "cian", cho to logicznie cig rnorodnych zjawisk -
i w efekcie dalej przej nie moe.

Wida w tym ujciu wszystko, tylko e logicznie to "wszystko" buduje


ogrom zachodzcych w czasie i przestrzeni procesw - buduj je fale
przemieszczajce si od brzegu do brzegu. Fala zapada si do zakresu
osobliwoci maksymalnego skupienia - dalej rozpada si do postaci
osobliwoci w formie "chmury jednostek" - znw kieruje si do punktu
i osobliwoci - i tak po wielokro.
A wszystko, to tak dla przypomnienia, jest osiem linii tworzcych.
Jeeli ma by dla obserwatora stabilny i trway obraz, a te jeeli
on, obserwator, w tym wszystkim ma si pojawi - tych linii musi w
jedno funkcjonaln zbiega si osiem, takich linii musi by osiem
w postaci energetycznych strumieni.
Osiem skadowych procesw buduje co takiego stabilnego, co to si w
formule "obserwatora" dookrela; osiem strumieni kwantowych, ktre
poczynaj si z rnych punktw nieskoczonoci, taki zbir skada
si w byt. I nie moe by ich mniej, i nie moe wicej.

I teraz istotne, ludkowie, musicie sobie umysowo ujrze moment, w


ktrym ta wszechwiatowa zmiana, w tym jej galopowaniu od brzegu do
brzegu - e jest taka chwila, kiedy wszystkie linie budujce wiat
s w rwnowadze w tym rozbieganiu-zbieganiu.
To znaczy, e jest punkt-moment, kiedy istnieje tyle samo jednostek

38
zaangaowanych w stan osobliwoci maksymalnego zbiegnicia - ale i
tyle samo w stan osobliwy maksymalnego rozpadu - czyli e jest "po
rwno".
Wszechwiat w takim jedynym punkcie zmian zawiera w sobie pen i
maksymalna tym samym liczb osi symetrii - i to na kadym moliwym
poziomie analizy. Nie byo i nie bdzie drugiego tak symetrycznego
momentu w dziejach tej zmiany, kady inny jest jako "zdeformowany".
Tylko w tak pojtym rodku wiata jest idealna rwnowaga. I zarazem
jest to rodek tego wiata.

Tylko e, ludkowie, sami to ju widzicie, to nie jest geometryczny


rodek, to wyznaczony przebiegiem i jego cechami rodek toczcej si
zmiany.
Oczywicie w ujciu fizycznym jest to sfera i jaki rodek mona w
niej wykreli - tylko po co? To w odniesieniu do zaprezentowanego
jest zabiegiem nie tyle zbdnym, co bez znaczenia - liczy si nie
rodek kuli wyznaczony linijk, ale jego warto dla istniejcego.
A to wypada w rodku zmiany. Zmiany, podkrelam.
Cao sfery jest jak najbardziej w sobie policzalna, ma jednostki
i na upartego, dla poprawnoci tej caej wizji oraz odniesienia do
dalszego, t zewntrzn rednic mona wyznaczy, jednak dla naszej
opowiastki liczy si przede wszystkim to, e rodkiem tak pojmowanej
ewolucji jest moment-punkt w dziejach, a nie geometria.

Tylko e, ludkowie, to jest jedno podejcie do rodka, pierwsze do


zanalizowania, ale musi by dopenione fizyk. Bo rodek w ewolucji
ma dwa znaczenia - logiczne, powyej opisane, ale i fizyczne, take
dla caoci istotne.

Bo gdzie ten rodek we wszechwiecie si lokuje - i jak wyglda?


To ju pado: rodek znajduje si wszdzie. A dlaczego? Poniewa w
trakcie przechodzenia fal tworzcych rzeczywisto, ich "tkania" w
formule czasoprzestrzeni tego, co uznajemy za rzeczywisto - w tym
przemieszczaniu si od brzegu do brzegu - jeeli to opisywa jedn
prost - to "w bok", prostopadle do tego przebiegu i tej prostej -
bdzie si realizowaa druga prosta: prosta oznaczajca fizyk. To
bdzie to wszystko, co wida, sycha, itd.
Zmiana od brzegu do brzegu, od osobliwoci do osobliwoci dzieje si
prosto - a to oznacza: bezporednio, ale poniewa dzieje si to "w
skali", czyli na dystansie - to tak ubocznie i lokalnie, i w bok co
si z tego moe wyoni. Co fizycznego.

Zauwacie, ludkowie, e kiedy osobliwo si rozpada czy zapada, to


przebiega to tylko i wycznie jednostkami, kwantami logicznymi, a
wic tylko i wycznie w zakresie brzegowym, w zakresie ta. I tym
samym przejcie z jednego do drugiego stanu osobliwego jest tylko i
wycznie "na styk" - bezporednio - jedno w drugie.
I w opisanej tak logicznie zmianie nie ma miejsca na nic wicej - w
tle, na tym podprogowym i maksymalnie skrajnym przedziale zdarze,
w zakresie jednorodnych oraz jednakowych elementw, ju do niczego
redukowalnych - tu nic wicej si nie zmieci, bo nie moe. Wszystko
bardziej skomplikowane jest "w bok", tworzy si jako konieczny tego

39
przechodzenia od brzegu do brzegu skutek, jest efektem skali wiata,
ale to logicznie zdarzenie uboczne. I to dosownie uboczne.
Zwracam wasz uwag na ten wniosek: to zdarzenie uboczne. Konieczne,
ale uboczne.

A jak to wyglda fizycznie?


Przede wszystkim dla fizyka to zoenie linii tworzcych, to suma w
jego obserwacji jest obecna - nigdy pojedynczy strumie zjawisk. I
to ma znaczenie.
Mwic inaczej, fizyk widzi jednostk i powierzchni tam, gdzie na
zobrazowaniu logicznym jest mnogo etapw, elementw tworzcych i
najrniejsze zalenoci; wida wszystko, a to dalece nie wszystko,
i zupenie nie wszystko.

Po pierwsze - dla fizyka ta logicznie ponumerowana rzeczywisto,


dla niego to doskonaa mieszanina. I nic wicej.
Bo dla niego nie ma adnego wicej. To, co obserwuje, to logicznie
efekty przej z jednego stanu ciskania i skupienia do innego - i
to w obie strony zmiany. - Dla niego zupenie nie ma znaczenia, czy
konkretny atom budowany jest po caoci czy fragmentami z elementw
nalecych do jednej, drugiej, czy innej linii zmian - dla niego to
funkcjonalna cao. Co si w logicznym ujciu liczy, poniewa mona
sobie z tego logicznie wyprowadzi na przykad izotopy i wyjani, z
jakiego okresu pochodz. Ale dla fizyka to generalnie mao istotne,
liczy si to, e takie izotopy s i e je mona bada. Dla fizyka
nie ma znaczenia, czy w badaniu-obrabianiu korzysta z elementw z
warstwy logicznie pocztkowej, czy z ostatniej - przecie takiego
podziau ani moe przeprowadzi, ani musi - dla niego liczy si w
badaniu to, e te elementy s obok i e tworz kolejn struktur w
jego zakresie.
e tak spoytkowane przez niego jednostki to bardzo odlege sobie
"fakty"? To nie ma znaczenie, to poziom ta - poziom logiki - poziom
filozofii.
A to, jako to badania, nie wchodzi ju w badanie. Warunkuje zawsze
zrozumienie, ale jest poza badaniem.

I co ustala w takim pomiarze wiata fizyk, ktry nic nie wie o tym,
e to ponumerowane, e to rodek wielowymiarowego i wieloliniowego
toku zmiany?
Wspomnian doskona mieszanin fizyczn. Nie ma dla niego kierunku
wyrnionego, nie ma adnego rodka, nie ma dnego szczeglnego w
sobie dziwnego czy odmiennego stanu. A nie ma dlatego, e wszystko,
co postrzega w dowolny sposb (nawet opisujc i definiujc to jako
fakt pocztkowy), to tylko i zawsze etap rodkowy - oraz wewntrzny
w zmianie.
Ale teraz gwnie chodzi o to, e rodkowy.

Przecie wszystko, co moe pozna fizyk, to rodek - a raczej stany


kolejnych rodkw, kolejnych punktw przejciowych. Bo wszelkie tak
przez niego wyrnione fakty, atom czy foton, czy komrka, to etap
przejciowy, wynik tego wypychania w bok z jednorodnego ta. Ale w
jego obserwacji ta nie ma, za to postrzegany element to wszystko.

40
Ale tego, e to pojawia si dlatego, e zmiana przez kolejne progi
i osie symetrii zmiany przechodzi, to jest ustaleniem spoza zmiany,
logicznym narzutem na zdarzenia - to "siatka kartograficzna", ktra
musi by narzucona na jednolity przebieg w celu jej zrozumienia.
Fizyk opisuje w szczegach etap rodkowy zmiany, korzysta z niego
w kadej postaci - ale niczego wicej nie ma i nigdy nie bdzie mia
do dyspozycji.
rodek zdarze to jego paszczyzna poznania i badania - oraz cao
jego wiata.

Czyli, ludkowie, dla fizyka w dowolnym kierunku rodek zmiany jest


rozrzucony po niebie jednorodnie - wszdzie te zgstki widzi jako
obecne i jako zgrupowane, ale wanie obecne. To, e formoway si
ogromnymi dystansami czasu i przestrzeni, to jest wiedza podprogowa
i nieobecna, a nawet fizykowi niepotrzebna. Korzysta z waciwoci
i buduje z elementw kolejne struktury, ale wiedza, dlaczego s te
wasnoci i co dalej z nimi bdzie - to ju nie musi by obecne w
tym spojrzeniu.
Moe, bo wiedzie warto, jednak to ju jest poza. To ju Fizyka.

Tak, ludkowie, rodek jest wszdzie. Fizycznie jest wszdzie w tym,


co uznaje si za "wszechwiat".

Fizyk kierujc swj przyrzd w dal czy w gb, widzi tylko-wycznie


rodkowy etap zmiany - widzi powierzchni zjawisk. A jak si postara
w budowie przyrzdu, to spojrzeniem i czubek gry ogarnie. Ale nie
wie, e to rodek wielkiej zmiany, a on sam jest rodkiem rodka -
nie wie, e jest to, ktre to widoczne warunkuje. - Rzeczywisto,
to co si za rzeczywisto uznaje, to wielokrotne zoenie, suma z
gboko i daleko zamocowanymi fundamentami, to "naoona" na to i
jego emanacje fizyczne siatka poj, ktra jest tylko uproszczeniem
i powierzchniowym ustaleniem. Fizycznie dostpne jest wszystko, nic
wicej nie istnieje, ale to tylko wzmiankowany pyek na szczycie -
to "piana na fali".
Dalsze albo byo, albo bdzie, zawsze jest tylko-i-wycznie chwila
"teraz", ale ona budowana jest na tym, co dziao si i wpywa na to,
co zaistnieje.
Jednak dla zapatrzonego w fizyk i w powierzchni - zapatrzonego w
najblisze, pocztek-rodek-koniec wydaje si jednym i wszystkim...

C, ludkowie, bdzi. Ju to wiecie.

41
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.7 - poziomice, izobary, itp.

Jako osobowoci przywykej do obrazkw, takich map oraz podobnych


rysunkw, jako byt w sobie logiczny - jako kto taki, co to zawsze
i wszdzie upatruje przyczyny i skutku, a nawet reguy zmiany tak po
caoci si domaga - wic jako takie cu zastanawiam si czasem, co
te na tych obrazkowych mapach daje si postrzec - co to jest i co
znaczy? I dlaczego tak?

Ot, popatrzy sobie czek na te wykrelne zawijasy i pokrzywione na


wszelkie kierunki kreseczki, obczai takie tam izobary i izotermy, a
nawet dokadnie sczyta w opisie poziomice w przestrzeni - to i si
zastanawia: czemu to takie mao regularnie symetryczne i fikunie
zakrcone, i pogmatwane? - Co si za tym kryje i co wyznacza?
Ale dla mnie adn odpowiedzi na wyuszczone powyej dylematy nie
jest stwierdzenie, co to w poniektrych lokalach si syszy, a te
w poniektrych gowach to si koacze - e tak to jest, bo tak jest.
W moim zestawie wyjanie to adne wyjanienie, to unik po caoci
i pokraczna terminologia z pobocza logicznego.

I eby bya jasno oglnie tematyczna, dla mnie nie jest wane, co
te owe wykrelone krzywe oznaczaj, z czego w terenie to wynika i
jak to si ma do tego materialnego usypiska czy powietrznych wirw
- ja tu stawiam pytanie generalne, zasadnicze i fundamentalne: co i
dlaczego tak si prezentuje, czym wyjani takie ksztaty?
I kolejne dla jasnoci, tematyka ju w dyskutowaniu ze sob bya si
objawia, paszczyzn wielowymiarow ukazaa, a te rol patrzcego
uwypuklia. Ale cigle nie wszystko zostao w sprawie pokazane i w
szczegach istotnych wykazane - dlatego tu i aktualnie po kolejne
i istotne argumenty trzeba si schyli, logicznie si rozwin. - Po
co? eby przewietli, eby zrozumie.

Czyli takim krokiem wstpnym postawmy my sobie jakiego tam fagasa


czy innego osobnika, ktry bdzie za obserwatora wiata robi, tak
go postawmy wobec paszczyzny, kartki papieru znaczy si - albo te
i mapy tak na przykad.
I zadajmy takiemu paszczakowi zasadne i wane pytanie: co on widzi?
Co on rejestruje, jak mu si na t postrzegan i doznawan na kadym
etapie istnienia paszczyzn spuci rzut jakiej bryy - przykadowo
tak kulistej sfery? Co taki byt ustala?
I wy macie racj, wy dobrze kombinujecie: okrg rejestruje. Taka w
jego zakresie postrzegania si wykreli figura, dobrze geometrycznie
obeznana i szkolnie przetrawiona.

Ale tak po prawdzie, widzicie, to nie do koca tak jest - realnie


tene paski po caoci osobnik nie okrg, a koo ustala, w wiecie
jego na paszczynie odbija si, istnieje - tworzy si wypenione
detalicznie w zakrelonym okrgu koo. I to jest tu takie wane, i

42
to wymaga podkrelenia.
Dlaczego? Poniewa to zmienia postrzeganie tego rzutowania - tak w
tej podstawowej szkole ju wdrukowanego w mylenie, e w wyszej od
tego si uwolni nie sposb.
Nie okrg na/w paszczynie si realizuje - a pene, jedno i paskie
koo.

Upieracie si, e jednak okrg, e si myl.


Dobrze, zatrzymajmy si w argumentacji na tutejszym etapie, poniewa
to rzeczywicie istotne zagadnienie - a jego postrzeganie wynika z
przywoanego wczeniej i wpisanego na beton w rozumne komrki ujcia
szkolnego.

Z czego wynika postrzeganie w tym rzucie okrgu? Z geometrii, z jej


generalnych cech i utwardzonych przez wieki abstrakcji. Czy bdnie
stosuje si geometri? Nie, potwierdza si na kadym kroku. Ale na
skutek tego, e pomija si, nie uwzgldnia si - nawet nie wie si,
e w tak prowadzonym opisie zjawisk znajduje si zawsze "czas" - a
wic zmiana - to skutkuje "usztywnieniem", postrzeganiem staoci w
zdarzeniu; kiedy ono wanie jest zdarzeniem, procesem, przemian.
Jak to ma miejsce w ukadzie wsprzdnych, taka konstrukcja odnosi
si jak najbardziej do wiata, jest oddaniem jego cech. Oraz zawsze
odnosi si do zmiany - zawiera w sobie zmian w kadym elemencie i
definiuje zmian. Ale ta zmiana, popularnie okrelana jako czas, w
tym opisie to nie wystpuje - poniewa jest obecna jako konieczno
i oczywisto. e skryta, to wyania si w pogbionej analizie -
ale na co dzie mona to pomin. Dlatego, e tak czy owak zmiana
w ujciu si znajduje, wic wnioski z tego si potwierdz. Osobnik
nic o tym nie wie, ale poprawnie tworzy i wykorzystuje abstrakcj.
A e w sposb niepeny? Co to ma za znaczenie, kiedy trzeba i i
trzyma si drogi.
Za ten stan odpowiada, trzeba to podkreli, rzeczywisto, ktra
na takie "utwardzone" abstrakcje zezwala - a po drugie szkolne, do
blu wtaczane w mylenie schematy. Jak to ju zostanie zapakowane
w te gwki, to i zostanie - i przesoni na wieki wiekw wiat, co
to si zmienia ustawicznie i o adnym twardym nic nie wie. Zasona
abstrakcji rn ma posta. Take geometryczn.

Dowd w tej chwili opiera si na tym, e popularne, wielokrotnie w


mediach czy w szkole prezentowane rzutowanie sfery na paszczyzn,
w czym rzeczywicie wida okrg - e to deformuje rozumienie tego
fragmentu wiata, ale i caoci. Tu lokuje si gwny powd zego
postrzegania otoczenia.
Dlaczego? Poniewa we wspomnianym rzutowaniu kuli na paszczyzn, w
geometrycznym ujciu tego faktu, nie ma zmiany, jej z zasady tu nie
moe by, przecie taki opis jest sztywnym, celowo uproszczonym do
maksimum zobrazowaniem faktu. I w nim musi si pokaza okrg, wic
pozbawiony zmiany prosty fakt. W ramach tylko tego zakresu, takiego
sposobu obrazowania wiata, tu wszystko jest poprawne, logiczne, a
wic sprawdza si. I niech tak bdzie.

Ale trzeba teraz zrobi kolejny krok, czyli wprowadzi w geometri


przemieszczanie si elementw. I tu obraz si zmienia, dopenia - a

43
na pewno urealnia.

Bo czym w wiecie paszczaka jest rzutowanie sfery w jego zakres?


Przejciem, przechodzeniem tego rzutu przez paszczyzn. To zmiana
w trakcie realizowania si. Rzut z usunitym czasem da okrg - ale
ten sam rzut ze zmian jako faktem koniecznym buduje koo. Zmiana w
trakcie zachodzenia tworzy w jego zakresie obserwacji kolejne stany
i zbiory.
To pocztkowo jest punkt biegunowy, acz wiadomo, e niepostrzegalny
- bo nie ma rejestracji punktu i brzegu - pniej kolejne elementy
ze sfery si obrazuj, a do najszerszego zakresu, rwnika. I dalej
to podlega zanikowi, a do punktu. - Paszczak rejestruje zawsze, i
to zawsze paski, jednowymiarowy stan chwilowy - a wic koo, wic
"plasterek" przechodzcej przez paszczyzn sfery (elementy sfery w
taki plasterek si skadaj, sumuj, kompresuj).

Sfera, czy dowolna brya przemieszczajc si przez paszczyzn, to


zostawia lad w tej paszczynie, ale ten "lad" dla tego bytu jest
wszystkim dostpnym - przecie nie widzi stanu powyej ani poniej
swojej paszczyzny, ktra jest caym jego wiatem. A co wicej, ten
lad jest nie tylko rzutem na paszczyzn "zewntrznej" sfery, ale
jest zarazem rzutem "w" paszczyzn - tworzy ten paski byt. Zakresu
powyej nie ma w obserwacji fizycznie dostpnej paszczakowi, bo to
przyszo oraz niedookrelono, a zakres poniej to ju historia,
czasami niebywale odlega. - Czyli do doznawania i poznawania jest
tylko i wycznie paski wiat aktualnego "plasterka". I to on jest
tym wiatem, tworzy okolic i samego paszczaka-obserwatora.
A e takich rzutw jest do tego wiata wiele i mnogo, to efektem
bdzie stabilny grunt, ktry osobnika unosi i pozwala si rozejrze.

I teraz o ten "plasterek" chodzi - o stan chwilowy "rzutowania".

Rysunek jest po to, eby pokaza warstwy tworzce sfer, ale take
po to, eby powiedzie, e sprawa jest banalna, znana, oczywista -
i e to abstrakcje, ich rozumienie przesania tre.
To nie wiat jest dziwny, ale obserwator nieostro go postrzega. Oraz
e wymaga dziaanie wielu sw, eby dotrze do sedna.

I jest ten stan jednostkowy - te dwa w wiecie paszczaka wymiary,


a trzy w realnym, ju naszym. Plus wspomniany tok zmiany, ktry si
jako "czas" definiuje.
I pytanie: co i jak postrzega obserwator fizyczny, zanurzony w tych

44
swoich czterech wymiarach, kiedy "rzutowany" w ten zakres jest fakt
w formule na przykad n-wymiarowej sfery - dowolny wielowymiarowy i
skomplikowany ksztat?
I odpowied: niczym to si nie rni od tego, co w uproszczonym na
poprzednim etapie ujciu rejestruje paszczak. - To jest dokadnie i
w detalach ten sam obraz. Plus oczywicie trzeci wymiar, a dalej te
czwarty.
W sensie logicznym to jest to samo.

Bo co widzi, co rejestruje obserwator zmiany w takim ukadzie? Na


pocztku "punkt", pniej kolejne warstwy tej sfery. I dla niego w
odbiorze s to "plasterki", warstwy, zajmujce trzy wymiary fakty,
ktre tworz jego poznanie - i jego samego na dokadk. Doznaje tak
na jeden fakt, jedn warstw - a poznaje co najmniej dwie, zbir w
postaci co najmniej dwu warstw tego rzutu. Poznaje dopiero wwczas,
kiedy s dwa elementy, ktre mona do siebie odnie i porwna - w
pomiarze zawsze s dwa elementy.

Ale, co wymaga podkrelenia, w jego obserwacji jest zawsze-i-tylko


ten jeden element w doznaniu, jako stan fizyczny. Zakresu powyej
nie ma, bo to dla niego nadchodzca przyszo, nigdy pewna, nigdy
jednoznaczna - ale si tworzca. Przecie tego "dalszego" moe nie
by w obserwacji uczestniczcej, bowiem co si "omsknie" w zmianie
i jakiej warstwy zmiany zabraknie. I jest pustka, jest przerwa, i
jest brak pomiaru.
Ale rwnie w postrzeganiu nie ma ju stanw, ktre s poniej tak
zdefiniowanej paszczyzny postrzegania, to oddalajca si "w gb"
historia, oddziaaa na stan wiata, ale jej nie ma. - Jest jedynie
chwila o trzech wymiarach, do ktrej za "chwil", za "tyknicie" w
warstwach kwantowych doda si kolejna. Doda w zbiorze danych takiej
konstrukcji obserwujcej, ale nie fizycznie - tu, na fundamencie i
najgbszym stanie rzeczywistoci, tu jest zawsze tylko jednostka,
punkt czego. Warstwa czego fizycznie.
Postrzeganie zmiany to ju obserwacja - jest tylko doznanie.

Ale postrzegana i doznawana rzeczywisto - to, co obserwator sobie


skada w rzeczywistoci i tak to okrela - to jest jedynie dostpne
i tylko to istnieje. Powyszego i nadchodzcego nie ma, poniszego
i oddalajcego si nie ma, jest stan chwili - jest warstwa sfery w
trakcie przemieszczania si, ktra t chwil buduje. To nie jest w
formule losowoci i chaosu, poniewa wczeniejsze warstwy wpywaj
na aktualne, a te wpyn na dalsze, ale jest tylko tu-i-teraz - to
mona dozna, a w zoeniu pomierzy.

Oczywicie "paszczak" moe, na bazie doznanego i zarchiwizowanego


w staej pamici, dobudowa do postrzeganego zakres miniony, nawet
w tym ustali rytm i zobrazowa jako na przykad sfer - a dalej i
drug, jeszcze nie zaistnia cz "obiektu" doda do ujcia. Oraz
ustali w niej rytm. Wychodzc z zasady symetrii, moe doda w wizji
procesu brakujce elementy. - Przecie skoro wczeniejsze warunkuje
nadchodzce...
Istnieje tylko "moment" teraz, a wytworzona na tej podstawie wizja
i abstrakcja - to ju znajduje si w gowie, w zasobach obserwatora

45
- jednak istnieje wanie dlatego, e "kolejne" (teraz zaistniae)
spenia warunki zmiany i nigdy nie jest dowolnoci. Buduje si w
doznawanej aktualnoci, tu znajduje si i dokonuje poziom swobodnego
wyboru uoenia jednostek, ale to, co si moe skada w stan chwili
- to jest uwarunkowane tym, co byo wczeniej.
Swobodnie, ale w trybach (reguy).

Istotnym teraz punktem analizy takiego "rzutu" oraz przejcia sfery


przez wielowymiarow paszczyzn jest to, jak obserwator moe si do
niego odnie - jak go rejestruje.
I tu s generalnie, na najbardziej oglnym ujciu, trzy moliwe do
wyrnienia dziaania: obserwator rejestruje cao zdarzenia, wic
odbiera go z brzegami i w peni - a to dotyczy maych obiektw, na
maym zakresie; po drugie widzi rwnolegle do swojego tempa reakcji
i obserwacji, czyli odbiera pynnie dziejcy si "film"; a trzeci
poziom zjawisk to wielkie, przekraczajce go obiekty.
I dla kadego z tych uj warto przeanalizowa pozyskany obraz.

Przede wszystkim wypada odnotowa, e takich rzutw na/w wiat, na


paszczyzn jest zawsze wiele - a to oznacza, e postrzegany stan,
fizyczny stan rzeczywistoci, to mieszanina maych, rednich, duych
- i wszelkich faktw. Czyli idealnie tu krelony "rzut" sfery jest
w obrazie fizyka zdeformowany - mae elementy przesonite duymi,
due gdzie brzegiem odksztacane przez mae i rednie, itd. Zamt
fizyczny jest powodowany "ciskiem" nakadajcych si na siebie w
ramach tej wielowymiarowej paszczyzny skadnikw, to logiczny oraz
uporzdkowany tok zmian - ale zobrazowany, upostaciowany na losowy
przebieg.
W logicznym "tle" tak rejestrowanej rzeczywistoci jest wspominana
wczeniej "sala kinowa", gdzie s cile przyporzdkowane do danej
zmiany "rzdy" (warstwy rzutowanej sfery) - ale dla obserwatora na
zawsze jest dostpna pasko "ekranu", ciana jaskini. Na/w ktrej
i on sam si zawiera.

Postrzeganie maych "wirw" energetycznych, maych sfer rzutowanych


na/w paszczyzn wielowymiarow, to oczywicie istotne dla opisu, z
punktu widzenia nioscych przez te zjawiska energii warto i trzeba
si tym zajmowa; s ruchliwe, wpywaj na otoczenie, fizycznie nie
sposb tego pomin w analizie. Ale eby nie przedua nadmiernie
tu prowadzonych zobrazowa zagadnienia, a jest jeszcze co dalszego
do dodania (i to ciekawego) - wypada odnotowa tylko tyle, e takie
fakty obserwator rejestruje "z gry", czyli caociowo. Jaki "atom"
dojrzy, jaki "kamyk" - sowem, odbiera tward i sta powierzchni
tego zbioru energetycznego w trakcie przechodzenia przez wiat, ale
e to zmiana w jej maksymalnym i chwilowym stanie, to ju mu umyka
z rejestracji. Widzi wszystko, a to dalece nie wszystko.

Drugi typ zmian, wspbieny do tempa reakcji obserwatora - jego w


rejestracji poziom (i okolice) - to rodzaj "filmu", ktry odbiera
klatka po klatce. - I nie jest to nadmiernie literackie ujcie, bo
przecie chodzi o te "kadry", ktrymi fizycznie s warstwy sfery w
trakcie przenikania przez rzeczywisto i jej budowania. Wida dla

46
odbiorcy cigo akcji i miejsca, a to poklatkowany "film", ktry
buduje si w trakcie odtwarzania.
Cigo jest tu elementem zasadniczym pojmowania - rzutuje bowiem
na rozumienie tego zakresu. Pene rozumienie, co i jak si dzieje.
e jest to dokadnie taki sam film, jak w przypadku maych i duych
obiektw, to ju wykracza poza proste doznanie - oraz rwnie proste
ustalenie o wasnociach wiata, tego poziomu trzeba si dopracowa
w licznych zoeniach.

I teraz due i ogromne fakty obserwacyjne, najciekawsze z logicznego


punktu widzenia zjawiska.
Pytanie: co postrzega wielowymiarowy paszczak, kiedy w jego zakres
dozna i obserwacji wchodzi wielki obiekt?
I odwied: kawaek, fragment, cz zdarzenia. Albo nawet fragment
fragmentu, jeeli jest to ju skrajnie wielki fakt. Wida wszystko
- ale to dalece nie wszystko.

Ot, jest ten osobnik, wspomniany fagas obserwujcy, i on co tam w


przyrodzie ustala - na przykad wy lub ni, lub gr czy d. I co,
on widzi wszystko?
Dla niego to ju wszystko, tu niczego wicej po horyzont nie ma. A
nawet dalej niczego wicej nie ma.
Przecie do obserwacji jest tylko oraz zawsze dostpna ta fizyczna
"anomalia" w/na paszczynie, wspomniana gra lub d, wy lub ni.
Tylko czy to jest wszystko?

Ale osobnik obserwuje, rejestruje w pamici chwilowe stany i skada


je w nadrzdny, nigdy tak realnie istniejcy obraz.
Std wychodzi mu po jakim tam "czasie", czyli wyskalowanej zmianie,
e wspomniany wy czy ni, albo i gra czy d, e to si zmienio.
e wy si wypeni - e ni pogbi - e gra skarlaa albo nawet
i wypitrzya - e d te jako si pogbi albo wypeni...
Itd. itp.

I teraz pytanie: dlaczego to si tak zadziao? A co wicej, dlaczego


przewidywalnie? Tam, na dole, pozornie wszystko si losowo kotuje
i spltane, a tu krok po kroku si dopenia lub ubywa - i zobaczy
to mona, i policzy to mona, i skal na to mona nanie - i nawet
si zgadza. I poziomic tak gr mona opisa, izobary w wyu lub
niu wyznaczy. I bdzie to z grubsza biorc koowy ukad kolejnych
krgw zmiany.
W takim obrazie jest i punkt centralny - czasami podwojony, jeeli
wida dwa bieguny sfery - dalej mona ustali warstwy zmiany, ich
nastpowanie w kolejnoci do najszerszej podstawy - a jeszcze dalej
ponowne zbieganie si "w punkt"; jest rotacja, przeksztacenia, s
lokalne i generalne cigi zdarze. Itd.

A kiedy taka obserwacja dotyczy wielkiego faktu? - Po koniecznej dla


zrozumienia dygresji i wpisania tego w cao postrzegania, ponownie
trzeba wrci do zasygnalizowanego wczeniej tematu, czyli wielkich
i bardzo ju wielkich zjawisk - jak je wida?
Tu wspwystpuj wszystkie wspomniane zalenoci - tylko e zachodz
"po kawaku".

47
Przecie zawarty w wielowymiarowej paszczynie osobnik nie moe w
swj zakres obserwacji wprowadzi elementu, ktrego nie ma, to jest
poza nim. Oczywicie zawsze jest tak, e tylko element aktualny ma
posta namacaln i jest doznawany lub obserwowany, wszystko powyej
jednostkowego stanu "teraz" jest zoeniem - jednak ta zasada ma w
sposb szczeglny zastosowanie dla duych i ogromnych przebiegw w
ewolucji wszechwiata.
Mwic inaczej, kiedy osobnik co odbiera w/na paszczynie, to ten
fakt moe mie dopenienie w zdarzeniu, ktre zgadzio dinozaury -
ten fakt bdzie daleko w przeszoci, "poniej" warstwy tu i teraz.
Ale zarazem bdzie miao dopenienie w odlegej przyszoci, a wic
bdzie miao "cig dalszy" "powyej" aktualnoci - nawet za wiele
i wiele lat (milionw czy miliardw lat). Ta warstwa ju realnie w
caoci ukadu moe istnie, ale do momentu, a zacznie przechodzi
w chwili tutejszej dla obserwatora, to jest zjawisko odlege - wic
nawet nie przeczuwane. A nie moe dla niego by w obserwacji realnie
obecne w poznaniu, poniewa nie ma elementw do ich rejestracji. On,
obserwator, tych elementw nie ma do dyspozycji.
Co nie oznacza - na co zwracam usilnie uwag - e takich elementw
nie ma dla innego, ju inaczej zbudowanego i lokujcego si w innej
warstwie wielowymiarowej paszczyzny obserwatora. Czyli na przykad
dla "obserwatora przyrzdowego".

I dalej - obserwator naturalnie moe te szczegy zebra, dopeni


nawet najmniejsze elementy pasujcymi do nich zdarzeniami z zakresu
"przed" i "po" - bo skoro wczeniejsze wpywa na dalsze...
Czyli w swj zakres postrzegania, realne "teraz" - moe wprowadzi
istniejce w kadym momencie - nawet jeszcze nie takie zaistniae.
I na tej podstawie zbudowa obraz "faktu", zbudowa "czasoprzestrze
abstrakcyjn". A wic uzupeni, dopeni paszczyzn wielowymiarow
o n-wymiarw - o zakres w fizyce nigdy nie wystpujcy.
Ale zakres konieczny - poniewa oznacza to wszystko, co mona jako
dozna-pozna.
Wychodzc z tu-i-teraz, mona doj do zawsze-i-wszdzie.

Czym s wic postrzegane "gry" i "doy", "wye" i "nie"?


To tak na bieco i warstwa po warstwie obserwowane stany chwilowe
sfery - bo to w skali maksymalnej zawsze jest sfera - to przejcie,
notowane punkt po punkcie kolejne stany chwilowe toczcej si zmiany
energetycznej (i ewolucja).

To przechodzenie w ramach oraz poprzez wielowymiarow paszczyzn


"faktu". - Wida poziomice gry, wida rozkad izobary wyu - a to
namacalnie zobrazowane uwarstwienie tej przemieszczajcej si sfery,
to rozcignite przez czas i przestrze jedno zdarzenie powizane z
caoci bytu - jednak w tu i teraz (aktualnie) widoczne jako czubek
gry lodowej.
To w obserwacji caa gra, nawet z jej histori, jednak w logicznym
ujciu to zaledwie "czubek" zmiany w penym zakresie rzeczywistoci,
warstwa jedna z wielu.
Dla mnie - chwilowego w tym zdarzeniu obserwatora - to stao oraz

48
nieprzeliczalny cig zjawisk, ale logicznie to element z caoci,
ktry mia swoje umocowanie we wczeniejszym i bdzie dopeniony w
dalszym.
A ja-my tu tylko na t punktow chwil.

Tylko e to jeszcze nie koniec, ten obraz mona jeszcze dopeni o


kolejne, tym razem ju faktycznie o n-wymiarowe ujcie.
Bo co bdzie dalej, jak postrzega t czasoprzestrze abstrakcyjn,
ktrej nigdy realnie nie ma, ale ktra to wszystko warunkuje?
Trzeba przeprowadzi "rzutowanie", wyobrazi sobie przejcie przez
n-wymiarow sfer n-iloci n-wymiarowych sfer. Bo to tak wyglda a
po horyzont - i poza horyzontem. - I wszystko, co byo-jest-bdzie.
e brzmi to skomplikowanie? Bez paniki, nas to nie tyka. Za nas tym
zajmuje si, i to skutecznie, tak zwana rzeczywisto - zachodzi w
taki sposb, te n-wymiary si przenikaj i przenikaj, lokalnie si
z tego wykluwa niekiedy co zdatnego do wyobraania sobie tego, ale
mczy si tym nie ma co. Wystarczy sobie przedstawi funkcjonalne
uproszczenie, i ju.

Czyli dziaanie obserwatora ustalajcego w wiecie regu musz si


sprowadzi tylko do wczeniej opisanego - tu prezentowanego na tej
zasadzie, e sfera przechodzi, "rzutuje"si w/na paszczyzn. Mona
do tego doda, e na wielowymiarow paszczyzn, e jest te zmiana,
ktra wyskalowana robi za "czas" - e jest rwnie wyanianie si i
zanikanie w tle a to "wyu", a to "niu", a to "gry". I e mona to
sobie tak poziomicami czy podobnymi zaptlonymi kreskami na kartce
notowa. I to wystarczy.

Bo przecie nie ma co sobie zawraca gowy tym n-wymiarowym cigiem


zdarze - zachodzi. I dobrze. Mona to smakowa na rny sposb. Ale
do jego zrozumienia wystarczy "wypreparowane" ujcie, jedno starczy
za cao. Jak komu do czego to potrzebne, moe ten szkic sytuacji
mnoy i mnoy (albo i dzieli, jak taka wola) - sobie zalenoci
n-wymiarowe obserwowa logicznie - tylko e to ju sztuka dla tej
tam sztuki. To mona zrzutowa w komputer, niech przelicza, samemu
za te gwiazdy w ich wielowymiarowym wieceniu podziwia.
To jest i milsze, i zmysy porusza, i w ogle. Prawda?

Bo ja-my tu tylko na chwil.

49
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.8 - Abstrakcja, czyli co.

Abstrakcja z samej definicji jest uoglnieniem rejestrowanej zmiany


i odnosi si, stanowi "nadmiarowo" (zewntrzny narzut) wobec tak
definiowanego procesu. Jest zmiana, natomiast "tre" jest zawarta
w symbolu - w "znaku" symbolizujcym tre. A ktry to znak zawiera
si w bycie obserwujcym. I tylko w nim.
Abstrakcja jest przede wszystkim uproszczeniem skomplikowanej zmiany
lub struktury.
e to dalej pozwala operowa takim znakiem oraz pozyskiwa skuteczne
zobrazowania zmiany - to fakt. Ale s tego dalekosine skutki.

1.
Jak powstaje abstrakcja?
Przede wszystkim wypada powiedzie, e "abstrakcja" to skok ponad
doznawan przez obserwatora rzeczywistoci - to nage, czasami dla
osobnika niezwykle emocjonujce doznanie, ktre oznacza zbudowanie
si w nim nowoci. Czyli symbolu, znaku, abstrakcji zachodzcej obok
zmiany - w zakresie zewntrznym (poza).
Ta zmiana moe przebiega tak samo dobrze w konstrukcji osobniczej,
jak i poza ni, jednak to zawsze jest stan zewntrzny do obserwatora,
to uoglnienie tej zmiany do takiego abstrakcyjnego znaku. Bowiem
nie ma znaczenia lokalizacja tego wyrnionego w tle wiata zdarzenia
- dla obserwatora ona zawsze (i tylko) jest postrzegana zewntrznie.
Jest doznawana wewntrznie, i to jest obserwator w momencie istnienia,
ale poznawana, mierzona moe by wycznie zewntrznie - jako "fakt"
posiadajcy pocztek, swj maksymalny stan zajtoci w rodowisko,
czyli rodek - oraz zanik, wytracanie elementw. A do stanu-momentu
ponownego wtopienia si w to.
I cay tak rozumiany przebieg jest abstrakcj.

Zawsze jest tylko stan chwilowy - w logicznym i "zmatematyzowanym"


ujciu paszczyzna jednorodnych elementw, ktra jest tradycyjnie
pojtym stanem "teraz" - jednostk rzeczywistoci.
Ruch, zmieniajce si uoenie tych elementw i ich przemieszczenie
si o jednostk do kolejnego punktu - to tworzy najmniejsz skal
czasu-i-przestrzeni, jest te skalowaniem zmiany. A zoenie takich
stanw, skadanie si w konstrukcj-byt obserwatora - a dalej w jego
doznania - a jeszcze na kolejnym poziomie w zbiorczy i czny fakt w
jego gowie - to jest, to stanowi abstrakcj.

Niczego poza fizycznym stanem chwilowym nie ma, ale w zbiorze, wic
w archiwum dozna, po skondensowaniu do jednoci i zawsze tym samym
na konkretnym noniku, w takiej osobowoci tworzy si co w formule
abstraktu - abstrakcji zmiany, ktra zaistniaa.

Ona - co trzeba podkreli - nigdy w takiej formie to nie istniaa,


nie istnieje i nie zaistnieje - ale w ramach osobniczego "zbierania

50
punkt po punkcie" i czenia tego w jedno - taki konstrukt si w
obserwatorze pojawia. I moe posuy do przeprowadzania dalszych na
tym i wobec tego operacji.
A kiedy osobnik nada takiej jednej, a nawet wielkiej w skali czasu
i przestrzeni abstrakcji - nada znak i tym samym opisze kodem, taki
znak znw moe posuy do budowania nastpnego poziomu uoglnienia,
kolejnej abstrakcji.

Budowanie abstrakcji - jeeli to odnie do szkolnego przykadu z


"paszczakiem" - to rzutowanie w stan teraz, w/na paszczyzn cigu
kolejnych "warstw" sfery czy dowolnej struktury. "Odbicia", krgi w
postaci penego koa - to te krok po kroku doznawane "plamy" tego
paskiego wiata s zarazem tym wiatem - rzutowanie jest zarazem
budowaniem (i budowaniem si) tego wiata w tym rzutowaniu.
Zakresu pand i pod nie ma w adnej postaci, to wspomoenie rozumu,
uproszczenie i zobrazowanie zmiany - jednak "rzut" na/w paszczyzn
jest stenem obiektywnym, wsptworzy i warunkuje taki wiat.

Dla paszczaka nie ma niczego wicej - istnieje w ramach paskiego


po horyzont wiata. I dla niego zawsze jest ten i tylko ten chwilowy
stan, wszystkie w takim ujciu rzuty s jego wiatem. Logicznie s
to idealne konstrukcje, a realnie - wic ju w konkretnym odbiorze
(postrzeganiu) - zdeformowane. Zdeformowane wzajemnym naciskaniem i
potrcaniem si jednostek ogromnego, nieprzeliczalnego - n-licznego
zbioru.
Ale taki byt, o ile zawiera w sobie zdolno "odciskania", notowania
w pamici stanw zaszych, moe na takiej podstawie (dla siebie i w
sobie) wytworzy, zbudowa - skonstruowa obraz zakresu wikszego w
stosunku do doznawanej zawsze chwilowo paszczyzny. Moe dobudowa
zakres "ponad", ale i ten "poniej".
I moe na tej podstawie, do swojej zawsze paskiej skali istnienia,
doda kolejne paskie chwile.
A dalej, na tym fundamencie paszczyzny, fizycznie na zawsze w niej
pozostajc, logicznie umieci si w sferze - w sferze, ktr takie
doznawane stany chwilowe buduj.
Jej nie ma realnie, jednak cao takiej abstrakcji jest sfer oraz
spenia wszelkie zalenoci sfery.

I dlatego mona taki obraz zastosowa do opisu - nawet wiedzc, e


to czasoprzestrze abstrakcyjna. Mona, poniewa zoenie zawiera w
sobie wszystkie elementy, ktre si zdarzyy albo zdarz.
I tym samym jest to "realna abstrakcja" - "fizyczna abstrakcja". I
poddaje si wszystkim wywiedzionym ze wiata reguom.

2.
Abstrakcja to indywidualny kod.
Istotn cech tak budujcej si struktury (ktra staje si symbolem
doznawanej zmiany) jest to, e to stan zawsze zbiorczy, zsumowany do
takiego stanu - jest to tym samym i po prostu zawsze indywidualny i
niepowtarzalny kod, "obraz" faktu.
I dlatego nie ma i nie moe by w wiecie dwu cakowicie identycznych
kodw abstrakcyjnych ani dla tego samego osobnika, ani dla tej samej

51
treci postrzeganej, ani take dla zbioru obserwatorw - zawsze jest
indywidualny, jednostkowy w caoci kod zachodzcego procesu. Inny
kt postrzegania, odmienne wewntrzne nastawienie, inne wczeniej
wypracowane pojcia - to wszystko jest istotne, ma w przebiegajcym
tu-i-teraz procesie doznawania-pozwania znaczenie i warunkuje to, co
si postrzega; ilo zmiennych jest tej skali, e nie byo, nie ma,
nie bdzie takiego samego kodu. - Co nie wyklucza podobiestw, tego
nie trzeba podkrela.

Ale to zarazem pozwala, eby ten jednostkowy kod w caoci zbioru


odszuka - a dalej zestawi z tym, co si widzi w wiecie. I dalej
na tej podstawie - w chwili aktualnej dla osobnika - odnie je do
siebie oraz wykry zbienoci. I w zalenoci, czy to jest znaczco
podobne, czy tylko troch, na tym oprze swoje reakcje - albo si
uspokoi, e znane, albo ucieka, bo nieznane i potencjalnie moe
by grone.
Cay oparty na tym schemacie system reagowania po prostu dobrze si
sprawdza, pozwala zaistnie i istnie, a nawet w dalekim planie ju
przej do budowania wielkich abstrakcji - do budowania analogii w
postrzeganym (i to na kadym poziomie rzeczywistoci).
Bo skoro to jeden wiat i jedna regua, to wynik operowania znakami
(abstrakcjami) i ich wzajemne odnoszenie do siebie, to musi wnie
poprawny rezultat.

Co wicej, co naley podkreli, nawet w niepenym ujciu, kiedy w


zakres postrzegania wchodzi wielki "zrzut" w/na paszczyzn, kiedy
obserwator rejestruje fragment fragmentu - nawet w takiej sytuacji
byt nie jest bez szans na zbudowanie poprawnej abstrakcji o cechach
ju maksymalnych.
Poniewa znajc kod fragmentu, odnoszc go do stanu rozpoznanego i
opierajc si na zasadzie-regule budowania struktur - moe zbudowa,
dobudowa brakujce czci.
Jak to si dzieje w zakresie biologicznym - czyli kiedy jedna linia
kodu zawiera potrzebn jednostk, a w drugiej jej brakuje - to w tym
splataniu i rozplataniu si obrazw-znakw (tu: elementw kodu) - w
tym procesie zachodzi wypenianie-uzupenianie brakujcych odcinkw.
I tak powstaa caociowa budowla jest stabilna, poprawna i spenia
si w wiecie.
Zasada analogi sprawdza si na kadym poziomie rzeczywistoci.

3.
Doskonao abstrakcji matematycznej.
Abstrakcja to "skok ponad zmian", to usunicie tej zmiany z opisu,
a przez to maksymalne jej uproszczenie. Ale s tego skutki.

Wzr matematyczny, fakt, jest najlepszym symbolem nawet maksymalnie


skomplikowanej procedury, ktra jest wyrniana w wiecie - jednak
zarazem przez to "suchym" i trudnym w interpretacji - w tumaczeniu
na realny przebieg.
Wzr zawiera w sobie wielkie zakresy zjawisk, w jednym skrcie lub
symbolu oddaje powizania, ale tylko wwczas, kiedy elementy skadowe
i zalenoci s ju rozpoznane (i wiadomie stosowane). W innym, a

52
tak si dzieje w strefie maksymalnej i granicznej, w takim przypadku
zsumowanie i poczenie w jedno obrazw prowadzi do nieporozumie.
A nawet do niezrozumienia tego, o czym mwi wzr.
Std si zreszt bierze powiedzenie, e matematyk nie ma pojcia, co
si realnie i fizycznie kryje za jego abstrakcj - a nawet, e nie
rozumie jzyka, ktrym operuje... Odrobina prawdy w tym jest...

Matematyczne, a do pewnego stopnia take filozoficzne (o ile obraca


si w swoim krgu poj) interpretowanie zmiany jest maksymalnie w
swojej dobroci sprawne, to dziaanie "szczytami" - pomija zbdne i
przeszkadzajce w opisie szczegy. Ale przede wszystkim pomija na
zawsze w zmianie zawarte przerwy i lokalne rnice gstoci, ktre
realny byt wsptworz.
Jednak o ile sprawdza si to wrcz doskonale wewntrznie, w ramach
tu i teraz wiata, to dramatycznie znieksztaca obraz na/w brzegu,
kiedy jest zakres maksymalny, a opis siga ta w jego nieskoczonej
i wiecznej formule. Wwczas w tak produkowany opis wchodzi bezkresny
tok zliczania logicznych jednostek-cegieek i bez koniecznego dalej
wprowadzenia samoogranicze, nie mona niczego sensownego wyrazi i
stwierdzi.

Ale rwnie niczego sensownego o zakresie "dalszym" a niezbdnym do


tutejszego powiedzie nie sposb, poniewa brakuje podejcia.
Kiedy buduje si (a do nieskoczonoci) jedno zoona z jednostek
- z takich samych jednostek (o czym podpowiada wzr) - to nie ma jak,
nie ma metody wprowadzenia w ten obraz koniecznych w zmianie przerw
i stanw lokalnych, poniewa ten wzr sam z siebie o tym nic nie wie
i nie mwi - nic do takiego dziaania podstaw nie daje; wzr sobie
jest wartoci samoistn, nie moe by do niczego odniesiony, wic
jego zawarto jest wiedz pen. I jedyn tym samym.
Jeeli ograniczy dziaanie poznawcze tylko do tego zakresu - adnego
"dalszego" i adnych szczegw ju nie mona wypracowa. Bo jak w
"jedno" wprowadzi szczegy?

Czyli - skoro to "punkt", jednostka analizy (i stan brzegowy) - to


poza taki stan-punkt nie mona si wydosta. I dalsze poznanie utyka
- koczy si. Zasadnie w tym zakresie, ale jake daleko od realnej
treci i fizycznego toku zmiany.
Abstrakcja matematyczna w swojej doskonaoci osigna brzeg, jest
skrajn i zarazem poprawn, ale jej zrozumienie nie moe osign
tego poziomu, poniewa jest "o krok" poniej, zawiera si w zmianie.
A jednoczenie (kiedy tam na wczeniejszym etapie) ta zmiana z tej
procedury zostaa renormalizowana - opis dotyczy przeksztace, ale
cho one s we wzorze elementem integralnym, to s w nim ukryte - i
to na zawsze.
Efekt? Zsumowana w jedno (wiata i wzoru) wielo przej, chwil
oraz punktw granicznych; wida jedno-jedyno "ciany" - kiedy to
zbudowany z "cegie" mur.

Z tym, e to wanie jest jednoczenie jedyny moliwy tok dalszego


operowania abstrakcjami i ich zrozumienia.
Czyli wzoru zrozumie w odniesieniu do niego samego nie mona - ale
mona przetumaczy na postrzegane w otoczeniu fakty.

53
I to jest ten moliwy kierunek ruchu wyjaniajcego: nie we wzorze
- nie w matematycznym schemacie, tak sztywnym i sumujcym wielkie
procesy w jedno - lecz w rejestrowanym wszdzie w wiecie rytmie
zmiany. Wzr wnosi jedno, ale to adnym sposobem nie oznacza, e
fizycznie to si tak obrazuje.
Jedno ma warto logiczn - ale trzeba obecnie w uproszczenie, w
schemat wprowadzi - i to na zasadzie absolutnej koniecznoci - tok
zmiany; bez wpisania w wzr kiedy tam wyrzuconej zmiennoci, nie
ma moliwoci poznania jego rzeczywistej treci.

"Absolutyzacja" wzoru - przypado czsta wrd abstrakcjonistw -


to gwny, o ile nie jedyny powd bdnego odczytu takiego przekazu;
"obraz", ktry wnosi symbol, to nie realna zmiana.

Czyli w wywiedziony ze wiata schemat naley ponownie wprowadzi te


wszelkie utrudniajce opis stany chwilowe, detale i przerwy - bez
tego cao nigdy si nie rozpadnie na skadowe i to, pozostanie
cian nie do pokonania; wzr moe bdzie i doskonay w swojej treci
- jednak bez adresata-odbiorcy, ktry co z niego wyniesie w formie
przyrostu wiedzy.

4.
Abstrakcja to informacja.
Czyli nadpisane, dodane do fizycznego nonika znaczenie - dodane w
formie indywidualnego kodu i symbolu.

Abstrakcja to kod na poziomie kolejnych kadrw zebranych-zaistniaych


w takim "filmie", to kod fizyczny - ale rwnie kod w formie znakw
i symboli znaczcych co dla obserwatora.
Realnie nie ma w pamici, w archiwum adnego obrazu "drzewa" - jest
tylko zbir zapamitanych stanw chwilowych tego konkretnego drzewa,
ktre ukadaj si w taki "obraz" dla obserwatora.
A to dalej moe by zakodowane, wic wej jako jednostka w skad ta
i brzegu, tym razem ju sprowadzonych do zmiany w przestrzeni bytu,
do zakresu gowy obserwatora - a take do zmiany tylko w ramach ju
abstrakcji, do poziomu operacji abstrakcyjnych. - To dalej moe by
elementem ta dla pojcia "drzewo" i budowa to to wraz z wszelkimi
innymi kodami, ktre to lub inne doznane-poznane w cigu ycia drzewa
oznaczaj. A jeszcze po dalsze, bdzie to na kolejnym ju poziomie
sumowania abstrakcji "drzewo", symbol i uoglnienie tych konkretnych
dozna, te ujty w kod, te stan fizyczny - ale zarazem jednostka
logiczna operacji.

Nie ma przecie znaczenia, czy regua tak pojmowanej zmiany - czyli


budowanie si abstrakcji w tym etapie analizy - czy to biegnie na/w
poziomie fizycznym, czy opis odnosi si do zakresu abstrakcyjnego,
elementw zmiany tylko odczuwanych-odbieranych jako "czysta tre"
i "czysta abstrakcja".
Nie ma to znaczenia dlatego, po pierwsze, e przebiega na fizycznym
noniku - po drugie, e rwnie odnosi si do stanw fizycznych - a
po trzecie (i najwaniejsze), nie ma znaczenia w analizie, czy opis

54
dotyczy fizycznej zmiany czy "suchej", wypreparowanej z niej (czyli
pojciowej, abstrakcyjnej) - wic lokujcej si poza zmian.
Zawsze jest ten sam rytm, ten sam i jedyny wiat, w ktrym buduje si
abstrakcja - i jedna zasada przeksztace.
Dlatego pozornie samodzielna i do wiata zewntrzna abstrakcja, ten
zakres rwnie zawsze podlega obowizujcej regule, tu nie ma i by
nie moe adnych odstpstw.
Osobnik nie ma pojcia o zakresie podprogowym zmiany, dla niego to
ciemno i nieoznaczono, operuje tylko abstrakcjami - jednak w obu
zakresach obowizuj te same reguy, wyjtkw nie ma. Nawet kiedy w
postrzeganiu wewntrznym wydaje mu si inaczej, nawet kiedy doznaje
emocjonalnego dreszczu nowoci zbudowanej w postaci abstrakcyjnej -
to zawsze jest ten sam proces i regua. To zawsze jest ten sam wiat.
e istnieje w zoeniu, abstrakcyjnie, e dotyczy tylko obserwatora?
C, prawda.

5.
Ciekawo wiata.
Wanym - niezwykle wanym elementem dziaania na abstrakcjach (oraz
budowania nowych) s emocje - tego dreszczu, ktry przebiega mocno i
gboko przez cao osobnika - to trudno zapomnie i zlekceway;
do tego si dy, czasami dugo, to podbudowuje motywacj, ktra w
dni i lata przenosi oczekiwany efekt.
Tego nie sposb pomin przy opisie abstrakcji. To tak jednoznacznie
odrnia fizyczny przebieg zmian budowania poj matematycznych w
stosunku do innych obszarw, e wypada - e trzeba to podkreli.

Doskonao wzoru obraca si przeciwko niemu i metodzie, ktra si


za jego powstaniem kryje.
To sztywna, pozbawiona emocjonalnych, a wiec zasadniczych "drgnie"
formua - i dlatego tak odstrasza.
To tak dalekie od bogactwa wrae, ktre niesie byle zachd soca,
e nie dziwi wielka trudno wniknicia w obszar abstrakcyjnych kodw
i znakw, ktre co znacz i czasami bardzo wiele wnosz, ale ktre
s zarazem w sobie "nieme", bez "kolorw", bez zmysowego dodatku.
Dowolna abstrakcja, a matematyczna szczeglnie, abstrakcja bez tego
codziennego dopenienia "szamotanin" drobin, to niewiele warte; acz
pomocne, to take prawda. - e s tacy, co w tym upatruj uciechy i
maj dreszcze? Dobrze, w caoci zbioru i tacy s potrzebni. Ale w
przecitnej duszy najwaniejsze s takie emocjonalne poruszenia, to
si liczy.

Jest jeszcze jeden element budowania si abstrakcji, w powizaniu z


emocjami: ciekawo. I to na kadym poziomie.
Kiedy obserwator dociera ustaleniem do jako wyznaczonej granicy lub
brzegu - nie ma znaczenia, czy aktualnie lub w historii, osobniczo
czy zbiorowo - zawsze stara si zajrze "w dalsze"; samo docieranie
do strefy granicznej tak potrzeb i myl wprowadza.
Jeeli konkretna chwila w istnieniu (oraz istnienie jako takie) to
cige dochodzenie i przekraczanie jednorodnej paszczyzny ta (poj
lub fizycznego) - jeeli caa dziaalno obserwatora to sumowanie
w jednostk docierajcej ze wiata zmiany i dalej ustalanie, e ona

55
si zaczyna, ale take koczy - jeeli poza tak zsumowan w jedno
zmian i abstrakcj w realnym przebiegu jest zawsze kolejne i dalsze
- to dla takiego bytu pytanie o to "dalsze" jest koniecznoci, nie
moe uzna, e dotar do brzegu, poniewa tego brzegu-ta nigdy nie
notuje w swojej poznawczej procedurze. Nie moe.

I dlatego w tym cigu poznawania nie ma ostatecznej wartoci, nie


ma granicy w analizowaniu wiata - zawsze jest pytanie o "kolejne".
O dalsze fizyczne, ale i o dalsze logiczne.

Nawet wiedza, absolutnie ju kracowy punkt dowodzenia, e dalszego


nie ma, e to gboka i zasadnicza sprzeczno, kiedy postulowa to
"dalsze" - nawet taki wniosek umys przyjmuje z rezerw. To koszt,
to cena tej ciekawoci "dalszego".
To konieczny do poniesienia koszt istnienia w granicach - oraz ich
przekraczania. Na co dzie to doskonale si sprawdza, jest wielce w
analizach i dziaaniu pomocne - jednak w zakresie brzegowym (ju w
strefie maksymalnie brzegowej), tu prowadzi do nieporozumie. Jest
powodem albo sumowania si (do nieskoczonoci) elementw, albo ich
logicznego zaptlenia, co rwnie wnosi bezkres w zliczanie. I trzeba
mie tego pen wiadomo.

W wiecie wszystkie granice s do przekroczenia, nie ma ogranicze


- acz s tego przekraczania koszty. Jeeli s jakie ograniczenia,
to tylko w obserwatorze.
I w logice.
Dalej jak do "CO", "NIC" i ruchu nie mona si przebi. To ostatni
punkt analizy. I ostatnia abstrakcja.

56
Kwantologia stosowana - kto ma racj?
Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).

Cz 11.9 - Matematyka.

Matematyka to jest to, chciaoby si powiedzie.


Tylko, widzicie, jako przez gardo takie powysze mi przej nie
chce - za nic nie chce.
Nie, nie powiem, ebym szkolnie przez matematyk by nadmiernie i
do uprzykrzenia molestowany, a takiego dramatu yciowego udao mi
si unikn, ale to i owo - a nawet troch nerwowe - to zaliczyem;
i nie ja jeden, sami przyznacie.

Wiadomo, przyjdzie sobie taki czowieczek do szkolnej awki, by w


naturze chowany, na kamykach i paluszkach dowiadczenia robi, tam
zajrza, to posmakowa, inne powcha - i tu w tej aweczce zderza
si z t i tamt matematyk. Wczeniej radoci ycia tryska, bo
przed nim si wszystkie, no, prawie dowolne drogi otwieray, a tu w
szkolnej budzie oraz w lekcyjnym reimie za obiekt socjalizacji po
caoci suy; i matematycznie jest znakowany, i podliczany, i te
faszerowany. Ech.

Sami rozumiecie, jak w takiej yciowej gmatwaninie moe czowieczek


chci do matematycznego ogldu wiata zapaa, nie zboczy z trasy
ciekawoci oglnej, w jakie dziwne rejony si nie zapdzi - albo i
w gorsze nawet. Trudna sprawa, przyznacie.
Jak si zaprze w sobie, jak nauczanie za odsiadk za istnienie tak
generalnie potraktuje - to, c, jest jeszcze iskierka nadziei, to
jest szansa, e go szkolnictwo nie wyprowadzi na manowce, e kiedy
tam si za nauczanie matematycznych znaczkw zabierze. Tylko e, to
trzeba szczerze powiedzie, rzadkie to jest, dziwaczne w sobie, od
normy odbiegajce. Ale jest, potwierdzamy.

A przecie, te to przyznacie, powinno by inaczej, matematyka to


wspaniae narzdzie poznania wiata, i to na kadym poziomie. Skd
wic te problemy?
Nie, oczywista sprawa, ja tu adnego prostego wyniku wam poda nie
podam, nie o to chodzi w tym temacie matematyk badajcym - to nie
ten adres, od tego specjalici s. Ja tu zastanawiam si, co, jak i
dlaczego tak si dzieje, e znak matematyczny, tyle zawierajcy w
sobie, e on odlegy, suchy i wydaje si nieprzyjazny. Niby liczba w
sobie dwa, takie co, to to samo, co kamyk i paluszki - a jednak w
szczegle nie. I jest problem. - Niby wzr std a po horyzont si
sprawdza, a jednak to nie to samo, co wiecca gwiazda; to nie ma w
sobie emocji ani si umiechnie.
I jest problem.

I jest pytanie, czym ta matematyczno jest, co oznacza, dlaczego w


eksperymentach na/w wiecie taka zgodliwa z tym wiatem? Dlaczego w
mozole badawczym poczta w gowie osobnika matematyczna abstrakcja
tak do rzeczywistoci przystaje, e i most zbudowa pozwala, i si
w planetarn okolic rakiet daje zabra, i czowieka opisze tak od

57
pierwszego krzyku a po ostatnie tchnienie - skd takie, dlaczego?

Niby jasno jest, niby jaki tam matematyczny byt siedzi i swoje
na karteczce notuje. Co tam osobicie czy przed wiekami narysowa
na innej karteczce, za prost uzna czy inny aksjomat - i tak ju w
dal przyszociow to poszo, matematyk z przylegociami sprawnie
zbudowao. Niby jest jasno, ale nie do koca. Bo czy zbudowana w
tym zapale konstrukcja to co lokalnie takie, czy wieczne i spoza?
Matematyczny znak std i teraz - czy z zawsze i wszdzie?

Niby pytania oczywiste, zadawane od zawsze - niby odpowiedzi znane


i te oczywiste. Ale nie do koca. Bo trzeba powiedzie, a trzeba
to powiedzie od razu i na wstpie, e nie ma adnego bytu, adnej
niematerialnej matematycznoci - nie ma niczego, co byoby faktem
bez nonika. Matematyka, "fakt matematyczny", byt pozornie w takim
rozumieniu abstrakcyjny i niematerialnie osadzony - e to fasz, e
to bdne rozumienie wiata. Dlaczego? Poniewa nie ma matematyki
poza wiatem, w ktrym mona j zbudowa - ale rwnie dlatego, e
nie ma matematyki poza gow bytu, ktry tak abstrakcj tworzy, a
jej elementy traktuje abstrakcyjnie.
Matematyka oraz jej skadowe istniej dlatego, e jest wiat i e
jest konkretny matematyk - byt w sobie maksymalnie fizyczny. I jest
to zawsze-i-wycznie energetyczna zmiana w toku zachodnia. Nie ma
poza takim zakresem nie tylko matematyki, ale niczego. Rozpatrywanie
matematyki poza wiatem t matematyk umoliwiajcym, to jest bd
w analizie rzeczywistoci. Bd na "niedostateczne".

Matematyk, o czym jest zreszt wicie przekonany, odkrywa, albo w


innym ujciu tworzy odwieczne prawdy o toczcej si zmianie, ustala
regu, ktra ma zastosowanie zawsze i wszdzie. I traktuje to jako
oderwane od materialnego nonika, cho konieczne. Abstrakcja, ktra
zbudowaa si fizycznie i namacalnie w gowie osobnika, na skutek
niemonoci operujcego pojciami ustalenia tego zakresu, odrywa si
od fizycznej podbudowy - i usamodzielnia. Z oczywistymi dla osobnika
konsekwencjami: jest ponad to wszystko. Co, co powstao realnie i
w zgodzie ze wszelkimi reguami fizycznoci, okazuje si nagle by
utwardzone i pewne - i to na zawsze.
I jest traktowanie matematycznego znaku jako najdoskonalszego, bo
pozbawionego tak obfitujcej bdami pospolitej zmiany. Uproszczony
i odarty ze zmiennej nadmiarowoci matematyczny znak, pozornie bez
nonika i zawsze taki, oddala si w abstrakcyjne rejony - a to ma
ju spore konsekwencje. Tak dla matematyka, tak dla filozofa, ktry
zapatrzy si bezkrytycznie w taki znak - i jest zamieszanie.

Jednak prawda o matematycznym znaku i o wiecie jest taka, e nie ma


nigdy i nigdzie stanu poza, jako pojtego regionu-obszaru-miejsca,
gdzie nie ma materialnego elementu nonego.
Zasadnie mona mwi, e istniej struktury zbudowane z elementw,
ktre maj takie skomplikowanie i rozmiary, e nie pozwalaj na ich
fizyczne, przyrzdowe oraz namacalne poznanie - mona dowodzi, e
dopiero od pewnego poziomu docinicia skadnikw daje si nadprogowo
rejestrowa fakt - mona twierdzi, e jest graniczny stan skupienia
jednostek, ktry fizyk moe bada - ale nie mona, nie wolno upiera

58
si przy pogldzie, e to "niematerialny byt", czy te "matematyczny
niematerialny byt". To bd, lepa droga dowodzenia o wiecie.
Dlaczego? Poniewa nie ma notowania na pustce lub w pustce. Zawsze
musi by co, nonik, na ktrym tak nadmiarowo, tu abstrakcyjn,
mona zapisa lub stwierdzi.

Ale czy matematyk, dowolny naukowo i fizycznie ogldajcy otoczenie


byt poznajcy - czy taki kto myli si w swoim dziaaniu?
I tu odpowied jest oczywista: nie myli si.
Z tym dodatkiem, e z jego rozumienia, z jego dzisiaj obowizujcego
rozumienia zmiany wywodzi si to poprawne ujcie procesw. A zarazem
jednoczenie bdne.
Nie ma sprzecznoci midzy tymi wnioskami, poprawne ujcie w jednym
ukadzie odniesienia, kiedy zostanie wprowadzony zbir szerszy, to
staje si bdne - a co najmniej niepene.

W tej chwili nawet nie podnosz ju tego, e chodzi o banalne, tak


po prostu niepene rozumienie pojcia "materia" - lub uproszczone
traktowanie tego terminu, wycznie fizykalnie (od do). Atom w tym
uproszczeniu to element moe i zoony, ale na pewno pokazuje si
materialnie, wiec to co innego od promieniowania. e to w cznej
formule jest materi w takim rozumieniu, e to "co" (e jest) - to
oczywisto. Jednak kiedy o tym si zapomina, to (wszech)wiat staje
si faktycznie dziwaczny i wszystko przeplata si ze wszystkim tak,
e trudno to rozsupa na elementy skadowe.

Ale w tym momencie tego aspektu nie podnosz, nie w takiej prostej
formule - cho zasada jest analogiczna: pewnego poziomu fizycznie
istniejcego (ju dowolnie pojtego w jego istnieniu) nie sposb do
postrzeganego zaliczy, poniewa tego nie mona dojrze. Wsptworzy
cao, warunkuje obserwowane, ale sam lokuje si poza rejestracj.
Oczywicie chodzi o prg, o poziom obserwacji, ktry dla fizyka ma
znaczenie fundamentalne: jest fundamentem. - To dokadnie ten sam i
taki sam paradoks, ktry ustawi kiedy tam pojmowanie materii, a
dalsze zaliczy do promieniowania: e tu a tu jest granica i dalsze
to poza ni i ju odrbnie inne. Jeeli obecnie fizyk ustala, e to
a to istnieje - e tylko to i to jest poznawalne, to zawierajc si w
takim krgu (czy to w badanych konkretach, czy abstrakcji i definicji)
nie moe, adnym razem nie moe poza ten krg wyj - dalszego dla
niego nie ma. Po prostu nie ma.
Granica jzyka jest granic wiata - granica abstrakcji jest granic
absolutn, poza ktr nie ma jak si wydosta. Bo przecie abstrakcje
to obserwator.
I w badaniu rzeczywicie tego "dalszego" te zreszt nie ma. Bowiem
progu badaniem przej nie mona. Nie mona, poniewa elementy tego
niszego poziomu tworz prg poznania. e s dalsze oraz mniejsze,
pozornie upiorne zdarzenia, o tym moe sobie badajcy dywagowa i
ustala za wzorem na zasadzie koniecznoci - ale tego w pomiar nie
uchwyci. A po drugie, co te wane, w takim czynieniu przemieszcza
si ju na pozycje obserwatora zewntrznego i staje si filozofem.
Co ma niekiedy dla fizyka posmak gorszego, cho nie powinno.
Efekt? Bdzenie w zakltym krgu poj i zadziwienie.

59
Na usprawiedliwienie fizyka (i matematyka rwnie) trzeba powiedzie,
e ani inaczej postpi moe, ani powinien. Wyznaczony zakres ma dla
niego posta wszystkiego - i takim jest.
Dlatego te dzisiejszy prg poznania jest znaczco trudniejszy do
pokonania, poniewa to ju nie bariera jako fizyczna, ale mentalna,
psychologiczna - i logiczna. Jeeli nawet w badanie oraz rozumienie
materii nie wprowadz zakresu promieniowania bezporednio, to i tak
obszar promienisty ewolucji ustal, to w badaniu wyjdzie samoistnie,
potrzebne jest tylko techniczne podbudowanie tego badania. Jednak w
przypadku obecnie pojawiajcej si bariery poznania - c, tu aden
przyrzd nigdy nie pomoe, bo nie ma elementu, z ktrego mona by go
zbudowa. A raczej, po prawdzie, kady teraz i zawsze wykorzystywany
w pomiarze przyrzd jest z takich jednostek zbudowany, tylko e sam
ju nie moe by pomierzony.

Z tym kolejnym zastrzeeniem, e cho nie ma i nie bdzie narzdzia


badawczego, ktre mona zbudowa - taki przyrzd istnieje i dobrze
nawet dziaa (niekiedy dobrze). I tym przyrzdem jest oczywicie po
prostu umys stosujcy logiczn konstrukcj. Nie zbuduje si nic w
formule przyrzdu, ale doskonale funkcj badania "dalszego" speni
moe dopeniajca zakres fizyczny konstrukcja logiczna - dziaanie
rekonstrukcyjne w formule dodania do obserwowanego niej oraz wyej
pooonego. I to mona przeprowadzi.

wiat to doznawana-poznawana chwila, ale paszczak swoj matematyk


moe zbudowa nawet nie wiedzc, e dalsze istnieje. A w przypadku
bytu fizycznie matematycznego ona rzeczywicie nie istnieje. Cho
bya lub bdzie jako konieczno. Logiczna konstrukcja obudowuje i
definiuje nawet to, co jest aktualnie stanem potencjalnym - ale to
nie znaczy, e bdnym. W kocu dowiadczenie powiada, e mona to
zrobi - chodz po powierzchni, dom stoi, rakiety lataj. Wszystko
to opiera si na zmianie i jest zmian, ale poniewa jest zmian w
formule skwantowanej i tym samym policzalnej - to i przewidywalnej.
W najszerszym ujciu kada obserwacja to wyjcie poza chwil i na
tej podstawie tworzenie reguy, na przykad matematycznej. Doznawana
jest chwila, ale przez sumowanie tych chwil w matematyczny fakt (w
gowie matematyka fizyczny fakt symbolizujcy abstrakcyjnie zmian
w przebiegu) - to pozwala owe mosty, domy i rakiety budowa. Zmiana
biegnie, ale jak biegnie i wedug jakiej reguy, to ju ustala w tej
zmianie zawarty "matematyczny paszczak".

Dlatego ten dzisiejszy prg poznania jest taki kopotliwy - trzeba


wprowadzi "dalsze-i-gbsze", i to mimo tego, e jest poza stref
poznania.
Tego si nie uchwyci fizycznie, cho matematyczny wzr co rusz o tym
podpowiada. Dzi wymusza to zabieg renormalizacji, i to zasadnie w
zakresie fizycznym - jednak eby tutejsze postrzegane tak do koca
wyjani, c, nie ma rady: trzeba przyj, e dalsze te faktycznie
jest, e dziaa szybciej od prdkoci granicznej tu notowanej i e
tej nigdy i nic nie przekroczy. Oraz e dalsze to ju Fizyka.

A dodatkowo pokonanie tego progu dlatego jest kopotliwe, e kolejny


raz, w innym ujciu, wprowadza podobn acz na nowo definiowan, od

60
zawsze obecn w rozumieniu koncepcj "eteru". Nie to samo, ale te
nie takie odlegle. W kocu operujc abstrakcjami (bez znaczenia, co
si na ich powierzchni jzykowo lokuje) byt poznajcy wiat pobdzi
nie pobdzi. Moe si nie dopracowa gbokiego zakresu, moe nie
wyj poza krg prostych ustale, ale jeeli abstrakcja istnieje i
jeeli zostaa zbudowana logicznie, to oddaje wasnoci poznawanego
wiata. Dlatego niech sobie bdzie kolejne wcielenie "eteru", "pola
kwantowego", czy podobnie, to nie ma znaczenia - kade pojcie jest
w takiej sytuacji dobre, o ile pozwala zmian zrozumie.
Czy warto w taki sposb, czyli pozornie odlegymi od treci pojciami
przebija barier? Jestem pewien, e warto.
A co najmniej warto sprbowa, moe co wicej si zobaczy.

Matematyk, trzeba to sobie z pen szczeroci powiedzie, to taki


gorszy fizyk - to na zawsze zawierajcy si w abstrakcjach byt, co
to operuje pozornie tylko abstrakcjami. Ani one abstrakcyjne, czyli
bez nonika, ani nie opisuj staoci, bo to zawsze i tylko zmiana.
I nie ma znaczenia, e wyprodukowane w gowie abstrakcje sigaj do
nieskoczonoci - to nie ma znaczenia, poniewa dla matematyka jest
to zawsze bardzo bliska nieskoczono (maleka, zawarta w gowie).
Bo te abstrakcje tylko do jego gowy si odnosz. Fizyk, jeeli si
omieli w analizie i zasmakuje w filozofowaniu, moe wprowadzi w
analiz nieskoczono nieskoczon, sign Kosmosu. Ale matematyk,
mimo wspaniaego sprawdzania si jego poj w realu, sam pozostaje
winiem bardzo wskiego krgu abstrakcji. Przecie to maksymalnie
sztywny jzyk, e przez to pewny i poprawny - c, to wysoki koszt
tej dobroci.
Matematyka z zaoenia, z przyjtych zasad jest uproszczeniem, tak
do maksimum moliwym uproszczeniem konkretnego przebiegu. To wielka
zaleta tego procedowania, odrzucenie zbdnego balastu szczegw si
sprawdza, umoliwia dziaanie, siga najgbszego i najodleglejszego
zaktka rzeczywistoci - ale zarazem przez to zaciemnia obraz, nie
pozwala dojrze szczegw, ktre skadaj si w/na fizyczny fakt. I
to jest wielka uomno matematyki - co skrajnie funkcjonalnego,
kiedy trzeba to przetumaczy na realny przebieg, okazuje si przez
t wczeniejsz renormalizacj detali, nadmiarowe, zawiera w sobie
procesy "a do nieskoczonoci". Usunicie szczegw na pocztku
dziaania mci si ich nieskoczonym nadmiarem na kocu - a to ma
ten skutek, e uniemoliwia dalsze dziaanie. Kiedy na kocu jest
nieskoczona paszczyzna "czego" lub abstrakcji, to dalszej drogi
by nie moe - bo jak?

Dziaanie matematyczne jest maksymalnie symboliczne i sprawne, ale


na kocu i tak musi zawsze pojawi si tumaczenie z matematycznego
na ludzkie, to konieczno. Poniewa w najlepszym nawet wzorze nie
ma - i by nie moe - zmiennej czasowej, toku zmiany. Wzr, a wic
abstrakcja matematyczna, taki fakt pomija. Dlaczego? Poniewa jest
oczywistoci - "czas", zmiana jest integralnie w tym wzorze zawsze
obecna, bo nie ma niczego, co byoby niezmienne, stae, w bezruchu.
Dlatego "matematyczna renormalizacja" przebiega w umyle matematyka
nie informujc go o tym zabiegu, usunite zostaj zmienne, a zostaj
stae w postaci reguy.

61
I dobrze, tak powinno by. Matematyk nie wie oraz nawet czsto go
to nie interesuje, co si fizycznie i realnie kryje za zbudowan w
jego gowie abstrakcj. - Przemieszcza symbole, gra w pasjansa tymi
pojciami ze wiatem, buduje kolejne i doznaje przy tym dreszczyku
emocji, ale fizyczna zawarto abstrakcji (ta zewntrzna, a jeszcze
bardziej w jego gowie) - to wiedza zbdna w tym dziaaniu. Poniewa
wiat zbudowany jest z kwantowych klocw, to nie ma znaczenia, jakie
klocki si stosuje, betonowe czy abstrakcyjne, efekt i tak musi by
stabilny i poprawny. O ile dziaanie przebiegao wedug reguy, to
wiea w umyle wzbije si w gr, ale take zbudowana z betonowych
klockw si nie zawali. W kocu w obu zakresach wiata chodzi o to
samo: o te klocki.
I zabaw nimi, to rwnie ma swoj warto.

Jednak na kocu, eby zrozumie, jak ten proces realnie si toczy,


ponownie trzeba w ten zmienny przebieg (opisany wzorem matematycznym)
wprowadzi te zmiennoci oraz szczegy, nie ma odwoania. Dlaczego?
Poniewa kiedy si tego nie uczyni, to analogicznie do przeksztace
w wiecie paszczaka, nie bdzie nic poza stanem chwili, a wic nie
bdzie wiedzy, e byo przed, e bdzie po - e teraz to tylko jeden
z wielu elementw skadajcych si na przechodz przez paszczyzn
wielowymiarow sfer-fakt. Matematyczne zobrazowanie wzoru opowiada
wszystko, tylko e w maksymalnym uproszczeniu, wic bez zawartych w
realnym przebiegu momentw "ciszy". A przecie to wanie cisza, w
rozumieniu: przerwa, to tego elementu jest najwicej - to stanowi o
informacji i zrozumiaoci przekazu.
Matematyka cisz i pustk z abstrakcji usuwa, a przez to wydaje si
taka sztywna, odlega i niezrozumiaa. I czowieczkowi obca - a do
obrzydzenia. - e niesusznie? Fakt, jednak dopiero uwiadomiony to
fakt, kiedy wspwystpuje z przerw - z pustk. NIC, wiadomo, to
najwaniejszy skadnik wiata i poznania, kiedy si go pozby, to w
obrazie wszystko si zamazuje, zbiega w jedno - i jest takie obce
w sobie. C, nie da si ukry, jest obce.

Logicznie nic poza chwil nie istnieje, ale skoro wczeniejsze to


pniejsze warunkuje, to mona pozostae dobudowa. Matematyk robi
to atwo i przyjemnie (zazwyczaj tak) - jednak wiedza o zjawiskach
to take ta ukryta we wzorze zmienno. I szczegy.
Wypreparowana ze zmiany regua i jej wzr to ujcie oglne, bardzo
przydatne - ale tylko i a wspomagajce.

Wszak licz si jedynie te szczegy.

62

You might also like