You are on page 1of 103

JANUSZ OZOWSKI

KWANTOLOGIA STOSOWANA

12

opowiastki filozoficzno-fizyczne
dla dzieci duych i maych

copyright 2016 by Janusz ozowski


wszelkie prawa zastrzeone
ISBN 978-83-942582-9-0

ja.lozowski@gmail.com

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.1 - Obserwator.
... halo, halo, tu wasz sprawozdawca. - Dzikuj za przekazanie mi
gosu. - I dzikuj za wszelkie wyjanienia, ktre pady w studiu z
ust naszych szanownych, a tak uczonych goci. Dlatego nie bd ju
pastwa zanudza informacjami, dlaczego tu si znalelimy oraz co
nasz czeka. Ogranicz si do samej relacji z tego niebywaego dla
nasz wszystkich wydarzenia. Mona nawet stwierdzi, i to bez adnej
przesady, e wiekopomnego i historycznego wydarzenia...
Chciaoby si powiedzie, e szkoda, e pastwo tego nie widz, e
nie mog by tu razem z nami, celebrowa tej chwili i napawa si,
i cieszy si tak niezwyk okolicznoci - ale tak nie powiem. Bo
ja tu jestem, poniewa ja tu jestem w pastwa imieniu i dla pastwa
- jestem wanie po to, ebycie, drodzy pastwo, poznali wszystko
i zobaczyli wszystko za moim porednictwem. eby byo tak, jakby ta
hala, tak wypeniona do ostatniego miejsca, e ona rwnie pastwa
goci. - Bo w pewnym sensie tak wanie jest, wszyscy znajdujemy si
w "hali" bez pocztku oraz koca, a tu i teraz jest kawaek naszej
podogi; i on na mgnienie, ta "hala" przecie rozciga si od zawsze
do wszdzie. I tylko tak...
Rozgldam si wok, wszdzie ruch, emocje, podniecenie. A take i
oczekiwanie - oczekiwanie na ten moment. - Jeszcze jacy ludzie, ju
chyba nadprogramowi, bowiem zdaje si, e hala zajta do ostatniego
wolnego punktu - oni dochodz, zajmuj swoje miejsca w wyznaczonych
rzdach, o czym ywo dyskutuj. Widz, bo to wida, na rozjanionych
wewntrznym napiciem obliczach widz niby to oczekiwanie, niby to
pewno, ktra tak porusza. Wszdzie, prosz pastwa, emocje, one s
tu wszdzie. Przelewaj si rzdami, faluj jednostkami, poruszaj.
Tak, prosz pastwa, w hali, przed hal, wszdzie czu niebywae i
ogromne emocje, to zarazem zrozumiae, ale i samo z siebie istotne,
niezwyke, wielkie. I wspaniae...
W powietrzu, w kadym tu zgromadzonym atomie i osobniku, tak, tak,
prosz pastwa, ju czu to podniecenie, ju te atomowe drobiazgi z
gdzie tam gbiny wiata si poczynajce ogromnie rozedrgane - ju
wszystkie orbity szczelnie obsadzone - ju wolne elektrony uwizione
i snuj si po wyznaczonych trajektoriach - ju gowy i myli kieruj
si w stron, z ktrej on nadejdzie. Bo przecie za chwil nadejdzie,
nadejdzie z ca pewnoci. I ta wielka chwila nastanie...
Nie, prosz pastwa, to jeszcze nie ta chwila, jeszcze musimy nieco
poczeka, jeszcze kilka sekund oczekiwania, a pniej to si stanie.
On si pojawi, to pewne, to gwarantowane - to oczywiste. Jeszcze w
drzwiach mijaj si osoby z obsugi, jacy dalsi trenerzy, co bez
znaczenia, dodatek do wszystkiego - ale jego jeszcze nie wida. To
za minut, za kilka si stanie, na pewno si dokona...
Czekamy, pastwo czekacie, ja czekam, wszyscy zgromadzeni czekaj.
Cierpliwoci. Czekalimy tak dugo, to c to kilka tykni zegara
wobec tak wanego, prawda? C to wobec nieskoczonej wiecznoci, co
tak mocno wybrzmiao przed moim wejciem na anten, o czym tak jasno
i wspaniale mwili zaproszeni przez redakcj do studia gocie. A by
2

si chciao westchn i uradowa, e to ju, e to za chwil, e i


my bdziemy tego wiadkami...
rodek hali pusty, odgrodzony symbolicznie od reszty, owietlony w
kadym detalu swojej mozaikowej podogi ostrym blaskiem reflektorw
- rodek hali czeka na swj wielki wystp. Przecie to tam, wanie
w samym rodku rodka, w tym punkcie tak zasadniczym dla wszystkiego
- tam si to bdzie rozgrywao - tam to si ju dla nas rozgrywa w
caej konfiguracji i ferii wiate, tam-tu jest nasza uwaga - caa
nasza uwaga jest tam skierowana. I tak musi by, prosz pastwa, to
rodek jest najwaniejszy, rodek oraz punkt. Przecie to tam, mamy
ju tego wiadomo, to tam i centralnie dla wszystkich, dokona si
to, nie waham si tego tak okreli, niezwyke i wielkie misterium.
Tak, to w tym, to w tym krgu - w tym topornie wyciosanym w naszej
rzeczywistoci szecianie czasu i przestrzeni - to tam zostanie za
chwil ogoszone ustalenie, ktre jest tak wane dla nas wszystkich
- i na ktre czekamy. Gdzie tam i pobocznie, zupenie teraz w mroku
i bez znaczenia, s rozstawione sdziowskie stoliki, tak sabiutko
widoczne, tak przesonite szaroci, e wydaj si zbdne, e zdaj
si nadmiarow regu do tego caego toczcego si pord jasnoci
spektaklu. - A przecie to tylko takie nasze wstpne ujcie, to bd
oceny, ktry powodowany jest nasz nieostr, zawsze skromn wobec
wiata metod obserwacji - a nawet, tak, prosz pastwa, rwnie i
krtkowzrocznoci. Niech nas nie zmyli ten pozornie drugi i dalszy
plan zasad i regu, to rwnie dla caoci spektaklu wany element.
Przecie na kocu i ostatecznie, to wanie przede wszystkim zasady
i sdziowanie si licz, najlepszy i najbardziej emocjonujcy mecz
blednie w konfrontacji z reguami - bo to zasada jest tu gwnym i
fundamentalnym wyznacznikiem moliwoci - to zasada reguy tworzy i
zawodnika, i sceneri, i hal - i nas, prosz pastwa. Tak, prosz
pastwa, my to regua obleczona w cielesn posta, to rytm zmiany w
jej tykajcym kwantami przemieszczaniu...
Ale mniejsza o stoliki sdziowskie, tam znajduj si odpowiedzialni
ludzie, doskonale wiedz, co robi i znaj si na przepisach, ale w
naszym obrazie przede wszystkim, tak na co dzie, w kadym naszym i
tutejszym spojrzeniu, w kadym zmyle liczy si spektakl, liczy si
zmiana, dynamika i wyprowadzony cios. Albo otrzymany cios. Nie ma
znaczenia cisza, martwota, zatrzymanie, to wszystko zbdny dla nas,
zawartych w tu i teraz, nadmiar interpretacyjny i niewarty zachodu
fakt z caoci. - To moe i wane tam dla kogo, moe go pobudza do
wstawania rano, jednak dla nas liczy si to, prosz pastwa, co jest
za oknem, na talerzu, w obok bratnio bijcym sercu - wszystko inne
jest takie obce, zimne, nijakie, bez emocji - bez emocji, szanowni
pastwo. A to przede wszystkim emocje, te wspaniae drgnienia duszy
s wszystkim, co nam daje rado, czym jestemy - co nas tu zebrao
w tej mrocznej na brzegach hali, jakby bez pocztku i adnego koca.
One, te punkty brzegowe, w tej ciemnoci si kryj, to pewne, wiemy
to, mamy pen wiadomo istnienia granicznej strefy - a jednak w
naszym ogldzie otoczenia liczy si, liczy si to, co zawiera si w
tym krgu wiata - to, co jest najistotniejsze. Czyli ten wielki
spektakl, ktrego ju jestemy uczestnikami i ktry za chwil, ju
za chwil - za takie malekie tyknicie pobiegnie dalej. - I zawsze
dalej, zawsze tylko do przodu...
Tak, prosz pastwa, powtrzmy to jeszcze raz i gono, nie reguy,
3

nie rozstrzygacze sporw si dzi licz - to on jest najwaniejszy.


Reszta jest tem, takim niezbdnym do obserwacji, ale dopeniajcym
tem. Ono oczywicie jest niebywale wane, do pewnego stopnia kady
z nas jest elementem tego ta. - To zawsze paszczyzna jednorodnych
elementw, a kady z nas jest takim elementem paszczyzny - ale ju
wiemy, przecie my ju wiemy i znamy to, e cho niczym jednostka od
jednostki si nie rni, to taki indywidualny konstrukt tu tylko na
chwil, zawsze tylko na tyknicie w dziejach - to element w takiej
nieskoczonej prostej - ale zawsze tylko w tym jednym i konkretnym
wydaniu. I dlatego to tak ekscytujce, dlatego tak porusza, dlatego
tu jestemy...
Tak, prosz pastwa, tak, widz ruch w okolicy wejcia. Co tam si
dzieje, to ju pewne, to wida, nawet czu. Kto wychodzi, drugi i
kolejni przepychaj si - stanowczo, ale delikatnie robi przejcie
pord niecierpliwcw, ktrzy zastawili szczelnie - ciao w ciao widok na ten istotny teraz punkt. Zachowuj si tak, jakby budowali
z wasnych istnie cian ta, ktrzy samym swoim bytem zasaniaj
widok na pocztek oraz punkt wejcia w rzeczywisto. To oczywicie
denerwuje, przecie chciaoby si widzie wszystko, pozna wszystko
i zrozumie wszystko - ale przecie te ju wiemy, e to drobnostka.
Jeeli nie wida, to i tak nie ma znaczenia - bo my i tak widzimy,
przecie my i tak przez t nieprzeniknion cian widzimy - to dla
nas adna przeszkoda. Nasze zmysowe oczy nie widz, ale my widzimy
oczami duszy. I wiemy, e tam jest to a to, e zawsze musi dzia si
tak a tak - e to wszystko zgodne z regu i przez to tak jaskrawe
i poznawalne. Wida do ciany, ale to nic, bo my widzimy wszystko,
a po kres, po horyzont hali - po absolutny gdzie i tam horyzont,
ktrego inaczej i tak nie mona zobaczy...
Pojawiaj si kolejne osoby odpowiedzialne za przygotowanie - tak,
widz pierwszego trenera - a to oznacza, tak, prosz pastwa, to w
formie pewnego ju stwierdzeniu moe by wyraone - e ju, e ju
by moe jest za rogiem - e jest blisko - e za moment...
Sala wstaje, tak, prosz pastwa, sala wstaje. Lec w gr jakie
kolorowe baloniki, co si sypie z gry - to chyba manna - a moe
tylko konfetti - w tym zamieszaniu i maksymalnym rozgardiaszu nie
mog w szczegach dojrze. Ale to niewane, to zupenie niewane.
- Jaka pani zdja sweterek i wymachuje nim tak, z tak werw, e
a serce ronie. Wok wszystko faluje, krzyczy, raduje si - twarze
szeroko umiechnite...
Tak-tak-tak, widz, widz go. Prosz pastwa, widz! Jest. Idzie idzie - idzie wolno. Idzie majestatycznie, z wysoko, z dumnie, tak
jednoznacznie podniesion gow - idzie z wzrokiem utkwionym gdzie
tam, w horyzoncie. Idzie. - Sylwetka wspaniaa, kady ruch, to si
czuje, to wida, przemylany, harmonijnie uoony. To zawiadcza o
ogromnej, wielowiekowej, a nawet tysicleciami uparcie oraz w znoju
toczcej si codziennej pracy trenerw, ustawiaczy i wszelkiej maci
korektorw poprawnego, logicznego dziaania. To wida, to si czuje
a z takiej odlegoci, e stoj za nim giganci - a on stoi na ich
barkach. - I patrzy, patrzy tam, gdzie aden fizyk nie siga swoimi
przyrzdami - gdzie w pozaskoczono...
Ubrany jest skromnie i gustownie, kolory stonowane, przecie to nie
byle celebryta - to on, obserwator. adnych zbdnych ozdb, adnych
nadmiarowych dodatkw, nieomal przecitny w swoim urednieniu, ale
4

jednak wyjtkowy - skupiony i stanowczy jednoczenie, otwarty do i


wobec innych, a przecie to tylko jednostka, sama wobec zbioru. Tak,
prosz pastwa, to on - obserwator...
Na piersiach - tak, widz to doskonale z odlegoci, niewielki, tak
ledwo zauwaalny w tle znak, z trudem moliwy do wyuskania pord
kolorowych plam i drgnie wiata - nasz znak. Nie ma adnych, adnych
wtpliwoci - tak, nasze wydao go plemi, on ci nasz - a imi jego
Obserwator...
Idzie, pozdrawia zebranych rk, maksymalnie powany i skupiony, i
nakierowany w dalek dal; a zdumienie bierze, e to a tak, e a
tak. Kieruje si wolno w stron centrum, celebrujc kady krok - a
w tym ruchu i poprzez ten ruch - jakby chcia nam powiedzie, e to
wane, e liczy si w caoci... I chyba go zebrani rozumiej. Jak
tylko sign wzrokiem - jak tylko potrafi wyuska z narastajcej
cigle wrzawy pojedyncze gosy i odgosy, to wszdzie emocje sigaj
szczytu - szczytuj w zwielokrotnionym rezonansie hali, dochodz do
kulminacji, ale jeszcze jej nie przekraczaj - przecie to dopiero
etap wstpny - przecie przed nami jeszcze wiele atrakcji - jeszcze
daleko do finalnego wystrzau...
Caa hala, rzeczywisto std po wieczno jest w oczekiwaniu, i w
ruchu jednoczenie. To stao dynamicznie zastyga w napiciu i w
oczekiwaniu na to, co si dokona - bo na pewno si dokona. Tak, tak,
prosz pastwa, przecie za chwil, przecie za moment - tak, prosz
pastwa, za moment bdziemy wiadkami tutaj czego tak niebywaego,
tak wielkiego, tak jedynego w swoim rodzaju - e warto byo na to
czeka. Tak dugo czeka. Na pewno byo warto...
Obserwator wchodzi w krg wiata i ustawia si centralnie, uwanie
rozglda wok. Jest maksymalnie skupiony, to wida. Jego twarz nie
oddaje moe penej akcji i emocji, jakby bya napita od rodka a
do ostatniego minia, ale przecie w tym jednoznaczna - taka, jakiej
nie spotyka si za byle zakrtem. - Obserwator podnosi wolno praw
rk, jakby pozdrawia i jakby jednoczenie delikatnie i stanowczo
- jakby od niechcenia, ale zarazem po krlewsku prosi oraz domaga
si o uwag...
Sala cichnie - a zdaje si, e milknie wszelkie jestestwo tego i
kadego wiata - i, tak!, tak!, prosz pastwa!, sysz!, on mwi!,
obserwator mwi!: "wszystko pynie"...
Zrywa si haas - narasta - osiga stan niemoliwoci - tak, prosz
pastwa, obserwator mwi, e wszystko pynie. e rzeka zawsze jest
ta sama, ale nigdy ta sama - e twarz jest zawsze, ale zarazem tak
uoona kadorazowo jedna oraz jedyna w nieskoczonej wiecznoci e to zawsze tylko chwila, ktr doznajemy, ale ponownie si w niej
ju nigdy nie zanurzymy... Nic dwa razy si nie zdarza...
Widz na twarzach wielkie poruszenie, nawet przejcie, nawet jaki
al, e to tak wszystko pynie i przepywa - e kiedyniejsze byo
wane, ale ju przeszo do historii i si nie powtrzy. Widz wrd
blisko i dalej stojcych, w ich w zmarszczkach, ktre zbudowa czas,
a pogbiy kolejne przestrzenne doznania - widz w utkwionym tam
gdzie daleko wzroku wielkie wzruszenie - dostrzegam niebywae, a
do skrajnoci emocje, cho jeszcze stonowane, jeszcze sptane tymi
naszymi codziennymi konwenansami. - I to robi wraenie. Tak, prosz
pastwa, to robi wielkie wraenie. I chyba nie tylko na mnie, bo i
pozostali zdaj si w peni rozumie, e to nic doznawa i odczuwa,
5

ale e przede wszystkim znaczenie ma nazwa i zrozumie, to jest w


tym caociowym wiecie tak wane, tak niebywale emocjonujce - to
wywouje drgnienia duszy - to czowieka porusza a do gbi... Wszak
zrodzilimy si bez wprawy i pomrzemy bez rutyny...
Obserwator znw prosi o cisz, znw skupiony - znw w napiciu. Ale
teraz jego sokoli wzrok kieruje si wyranie w gr, gdzie, gdzie
tylko myl siga. - Ludzie wpatrzeni, znieruchomiali w pozach, jakby
wyrzebieni przez wielkiego mistrza w detalach i w caoci - a si
zdaje, e to wyciosane z marmuru byty. Ta chwila zdaje si nie mie
koca - jakby tak dotkliwa codzienna przemiana gdzie znika, jakby
jej nie byo, jakby istniao tylko tu i teraz - jakby nie byo tego
tykajcego zegara i tej rzeki w wiecznym przepywie skd dokd i
nie wiedzie po co...
"S ponad wszystkim stae idee, ktre warunkuj to wszystko zmienne
i nietrwae", mwi obserwator przyciszonym, ale bardzo stanowczym
gosem. I kieruje obecnie ju bardzo stanowczo wzrok w gr - w dal
bezkresn - w wieczno...
Tak, prosz pastwa, tak, obserwator mwi. e s nieodmienne, nigdy
inne reguy tej wszdzie postrzeganej zmiany. e to wszystko tak na
chwil, w swojej nietrwaoci dynamiczne oraz przeksztacajce si
z jednego w drugie, i e tak musi by. - Ale, mwi obserwator, jest
do tego dalsze, niebywale dalekie, gdzie poza tutejszym i w aden
sposb nieosigalne z naszej przykutej do dna jaskini rzeczywistoci
- e to stao reguy i nieodmienno zasady - e to oderwane ju
od dowolnego nonika struktury... Ale, tak-tak, prosz pastwa, to
nie w ten sposb naley pojmowa w naszym skromnym zbiorze abstrakcji
i odniesie, mwi obserwator - nie na tej zasadzie, jakby si mogo
to w zgrubnym i nieopatrzonym, nienawykym do analizy skomplikowanych
poj spojrzeniu wydawa, e s sobie jako tam istnienia, co to bez
materialnych naleciaoci bytuj, e zawodz pochwalne lub kibolskie
hymny nie wiedzie dlaczego i komu - to nie tak, mwi to wyranie i
jednoznacznie obserwator. To nie toczy si w taki banalnie prosty
sposb, e te byty krzepn materiaowo, e wchodz w rne relacje
i reakcje, e si mieszaj z tutejszym zmiennie nietrwaym wiatem,
tak szybko w naszym spojrzeniu przemijajcym. To nie tak, gosi oraz
podkrela obserwator...
Jest tak, prosz pastwa - jest tak, e te niezmienniki s zawsze i
tylko w tym wiecie, zawsze w nim, podkrela obserwator. Bo nie ma
przecie niczego, co byoby fundowane, co byoby zbudowane bez tej
nonej a kaprynej materii, co byoby pozbawione nonika. Przecie,
szanowni pastwo, wecie to pod uwag, prnia, nico niczego ani
w sobie, ani na sobie nie koduje. Nie mona niczego zapisa w takim
zerowym stanie kosmosu, to niemoliwe. Nie ma idei poza wiatem, w
ktrym te idee mona powoa do istnienia - wiat zmienia si wedug
reguy, ale regua - ale regua, szanowni i drodzy pastwo, regua
istnieje dlatego, e tene wiat jest - e jest zmiana. Zmiana jest
tak, poniewa jest regua zmiany, ale dlatego mona wyrazi regu,
e jest wiecznie zachodzca zmiana. - I niczego poza t zmian nie
ma wicej, i nigdzie. Tak, szanowni pastwo, zmiana to regua, ktra
jest staoci dlatego, e jest fizyczna zmiana. Taki sobie filozof
czy matematyk wykrywa w otoczeniu stao reguy dlatego - e jest
zmiana. e jest zmiana, ktra przebiega wedug schematu. Regua jest
zawsze w gowie bytu, nie poz nim. I tylko, i zawsze tak...
6

Prosz pastwa, prosz pastwa - syszycie t cisz? - syszycie te


drgnienia ciszy? - dociera do was ten zmasowany, wielki, nieskoczony
krzyk ciszy? Syszycie ten wibrujcy do ostatniego nerwu ton ciszy?
- Tak, prosz pastwa, sala milczy, sala zastyga, sala zapatrzona
w centralny punkt. A obserwator stoi w tej zupenej ciszy wpatrzony
w to nieodgadnione. - Sam wobec dalekiego a niedocieczonego - sam
wobec wszystkich - sam wobec bezkresnej wiecznoci...
A trudno w to uwierzy, to przekracza, i to znakomicie przekracza,
i to niepoliczalnie przekracza to wszystko, co si zdarzyo, to po
prostu niebywae...
Gdzie przelatuje samolot, zdaje si, e to samolot. - W tej ciszy
niezgbionej i wielowymiarowej daleki szum silnika dociera tu jakby
guchy i nietutejszy, jakby z innego wiata, daleki, nieznany, obcy
- a jednak tutejszy przez to poczenie nieuchwytnym kanaem. My tu
jestemy, tak sobie bliscy i dalecy zarazem, a tam powd wszystkiego
tutejszego - dudnicy pomruk z otchani energetycznej ewolucji. - I
regua, zawsze nieodmienna oraz zawsze obecna w tych konstrukcjach
regua...
Sala milczy, sala docenia ten idcy przez wieki mecz z otoczeniem,
mecz z potu, krwi i koci - mecz o istnienie. Sala wzruszona a po
ostatnie rzdy, po ostatnie tchnienie. I wpatrzona za obserwatorem
w gr. Wpatrzona z nadziej, e gdzie, e kiedy, e moe bdzie
to si przeksztacao inaczej...
Syszycie pastwo t cisz, syszycie to rozedrganie ciszy?...
Ale to jeszcze nie koniec - to jeszcze dalece nie koniec. I padaj
w tej ciszy gromkie, znamienne - wielkie sowa obserwatora: "prawo
moralne we mnie, niebo gwiadziste nade mn"...
Prosz pastwa, prosz pastwa, sza, na trybunach sza - a, a. Co
tu si dzieje, prosz pastwa. Jeszcze przed momentem wszystko byo
skpane w ciszy - jeszcze mgnienie temu zdawao si, e brzczenie
komara to huragan, jeszcze nienawykym do emocji w duszy co gra i
zawodzi - a tu ju aplauz, sza, rado i totalne zamieszanie. Jaka
odmiana pord zebranych, jaka ywioowo, jakie uniesienie - jaka
energia, ech, szanowni pastwo, a trudno to opisa, to przechodzi
pojcie. - Tak, wiele w yciu widziaem, ale zebrani mnie zaskakuj.
Ci pozornie przecitni zjadacze byle czego, na co dzie gdzie za
biurkiem czy przy zbieraniu plonw z pl - oni teraz szalej - oni
ju wiedz - oni poznali i zrozumieli, e moralno to nasza i tylko
nasza produkcja. I dla nas. - Owszem, to gboka prawda, s gdzie
tam daleko, tak wyniole obce wobec tej naszej ulotnej chwilowoci
gwiazdy, cae ich konstelacje i nieprzeliczalne zbiory - one tam s,
nieruchome dla nas w swojej zmiennoci wysepki jasnoci w bezkresnym
mroku. S tam, tak zimne, tak punktowe na rwnie obcym nieboskonie
- zmieniaj si milionami lat i nic o nas nie wiedz. Ale to nic, to
drobiazg. To nic, prosz pastwa - tak, to nic. Przecie to nasze i
w nas dziejce si doznania s wszystkim - to w nas s te gwiazdy,
to my je w kadym spojrzeniu powoujemy do istnienia, te gigantyczne
skupiska materii nie istniej bez naszego mgnieniowego, tak ulotnego
aktu obserwacji. Kiedy nikt nie patrzy, gwiazdy nie wiec - kiedy
nie ma kto dostrzec ich pikna, to pikno nie istnieje. - Tak, tak,
prosz pastwa, moralno, zasady oraz reguy s w nas. A te gwiazdy,
ten wieczny bezkres, to tylko dodatek - to py i proch skondensowanej
nieskoczonoci...
7

Tak, pastwo to sysz, caa sala raduje si, taczy, wituje - bo


jest co witowa. A obserwator tym razem nie ucisza zebranych, nie
prosi o skupienie, za to rzuca w tum kolejne sowa i zdania - jego
gos, cho z trudem, ale dominuje nad chaosem. - I przebija si do
wiadomoci - i wdziera si w zakamarki duszy i rozumu: "jest czas
absolutny i przestrze absolutna, a zarazem nie ma czasu absolutnego
i przestrzeni absolutnej; fizycznie jest dostpna tylko-i-wycznie
czasoprzestrze". ...
Poruszenie, zadziwienie, nawet zmieszanie. - Tak, obserwuj uwanie,
rozgldam si po zebranych, analizuj ich twarze - i widz, e one
jakby zastygy, jakby si zawahay w entuzjazmie. Jest a nie jest,
jest czas absolutny i go nie ma, jest przestrze absolutna, ale jej
nie ma. - Co to jest czas - co to jest przestrze - dlaczego jest i
czym jest czasoprzestrze? Z kiedy do kiedy? - co to znaczy? Jak
odmienia si zmiana? - Co jest "dalej"? ...
Widz pord zebranych niepewno - ich ciaa ukadaj si w znaki
zapytania. Niektrzy znieruchomieli - inni maksymalnie pobudzeni w
emocjonalnym odbiorze sw obserwatora; jedni zmieniaj pozycj i
szukaj punktu odniesienia, inni pozornie nieruchomo wsuchuj si
siebie lub innych; jeszcze inni nerwowo spogldaj na zegarki, co
sprawdzaj i sprawdzaj, jakby chcieli usysze tykanie chwili i jej
budowanie zamierzali zapa na gorco; a jeszcze inni tylko niemo si
przygldaj. Widz wyranie, e pytania si mno, e domagaj si
pilnego wyjanienia - dlaczego wyglda to tak, jak wyglda, dlaczego
losowo obsadza elementy gdzie tam na dole oraz co z tego wynika
dla naszego, skomplikowanego wiata?... Dlaczego wiat, wszechwiat
nasz to zmiana, a do tego przyspieszajca, co jest dalej i czy mona
o dalsze pyta? Co to znaczy wiat, co to znaczy, e mia pocztek
i co to znaczy, e bdzie koniec? Jaki koniec?...
Wszdzie pytania i pytania, a znikd pewnej odpowiedzi...
Im dalej siga wzrok, im wicej szczegw, tym na twarzach wiksze
zmieszanie, tym wyraniejszy niepokj - tym mocniej wyraana myl:
co to jest i dlaczego tak? ...
Jeszcze sala spokojna - jeszcze woanie o sens tego wszystkiego nie
wzbiera i nie wybucha - jeszcze nie...
Obserwator wolno przemieszcza si z punktu do punktu - obserwuje i
notuje w pamici reakcje tumu. Obserwuje zachowanie, wsuchuje si
w pytania - ale milczy. Nie podnosi rki, nie prosi o gos. - Jakby
tylko czeka na odpowiedni moment - jakby si przyczai, eby puci
w publiczno gbok myl...
I nagle rzuca: "jest Kosmos!". "Tu i teraz to wszechwiat - ale to
nie Kosmos!"
Ludzie na trybunach krc si nerwowo, sdziowie przy stolikach nie
wiedz, co si dzieje i te rozgldaj bezradnie. I ja nie wiem, co
tu si wyprawia. Szanowni pastwo, to co niebywaego...
Jak to, wszechwiat nie jest kosmosem i nie jest nieskoczony? - To
lokalne w kosmosie zdarzenie? Sycha gosy z sali, pojedyncze oraz
zbiorowe - wszystko wok to nie wszystko? To nie wszystko? ...
Obserwator przez dug chwil stoi w milczeniu, gboko zamylony wreszcie przyklka na rodku pola obserwacji...
Nie, szanowni pastwo, nie i jeszcze raz nie! On nie przyklka, on
si schyla. On si pochyla - przyblia - dociera do podoa, do tej
naszej fundamentalnej opoki, ktra kadego dnia nas unosi. - On nie
8

przyklka, poniewa on ju nie klka przed natur - on otoczenie na


wszelkie sposoby eksploruje, a nawet eksploatuje - on jest ju osob
i osobowoci, rwnym wobec wiata. Kiedy zlkniony byle grzmotu, w
dniu dzisiejszym siga tych odlegych gwiazd; kiedy uciekajcy, a
dzi wszystko przed nim ucieka; kiedy z trudem wydzierajcy wiatu
jego reguy, dzi zna regu i j stosuje. Kiedy tylko zadatek na
co lepszego - dzi obserwator...
Tak, prosz pastwa, on si pochyla, eby zrozumie... Tak, prosz
pastwa, obserwator wszystkim zmysami si w rzeczywisto wczepia
- eby j przenikn...
"Tam, na dnie - mwi obserwator - tam daleko, gdzie poza ostatni
warstw naszego wiata i wszechwiata, czyli tu i teraz, i wszdzie
- tam jest tylko CO i NIC, i ruch. Ruch czego w tym nic. I niczego
wicej ju nie potrzeba. Tak wyglda rzeczywisto w tym najdalszym
i najgbszym sensie. To wszystko proste to Kosmos - a zoenie to
"wszechwiat".
Obserwator cigle pochylony, rk pokazuje podstaw wszelkiego. Od
nieskoczonoci do nieskoczonoci, jako wieczno w zmianie. I tak
lokalnie w tym bezkresie zaptlenie w formu wszechwiata. - Raz,
tylko jeden raz na prostej. Cho w przenigdy koczcych si cyklach
i powtrzeniach...
"Jest tylko ruch oraz przemieszczanie si, punkt po punkcie zmiana
elementu czego w nieskoczonej pustce. - Jest tylko i wycznie, i
zawsze strumie energetycznych czstek, jedynek ju do niczego nie
redukowalnych jednostek w Kosmicznym bezkresie - i gdzie-lokalnie
tworz si z tego skomplikowane konstrukcje. Nieskoczono dodana
do nieskoczonoci musi, musi wytworzy skoczone, chwilowe, zawsze
ulotne byty." ...
"I takie skoczone konstrukcje - niekiedy mylce - mog doznawa i
poznawa otoczenie." ...
Cisza na sali jest niebywaa - przejmujca - dojmujca - bezkresna.
Szanowni pastwo, to niezwykle istotne sowa. - Te sowa, cho tak
skromnie wypowiedziane, przez pyek w nieskoczonoci, one teraz, w
tej hali bez pocztku oraz koca, odbijaj si od kracw, zaczynaj
powraca zwielokrotnionym echem, zaptlaj si, tkaj w tym biegu i
falowaniu niewidzialn, a przecie odczuwan kadym atomem, kadym
elementem wiata tkanin czasoprzestrzennej rzeczywistoci - one w
kadym istnieniu i w kadym drgnieniu istnienia si realizuj oraz
zmuszaj do refleksji - do przystanicia i zamylenia...
Ale obserwator jeszcze nie skoczy - nie daje si zebranym zebra
w sobie, nie podtrzymuje ciszy tylko rzuca gromko i ponad gowami,
ponad tumem i ponad wiatem: "To ja - to kady z nas ten strumie
energii tworzy w sobie i go ksztatuje i go definiuje. Nie ma, nie
ma niczego poza tym przemieszczaniem si kwantw czego w tej pustce
kosmicznie bezkresnej - nie ma. Jest tylko-i-wycznie ruch, zmiana,
chwilowe zaptlenie w bardziej lub mniej skomplikowan jednostk to, co dla nas w bardzo zgrubnej i powierzchownej obserwacji tak
jednostk si wydaje. - Kade nasze spojrzenie i kady wykorzystany
przez czowieka element wiata, to zoenie, to bardzo rozbudowana
konstrukcja, to zbiegnicie w jedno wielu linii energii w trakcie
ewolucji. I dlatego widoczna, dlatego doznawana, dlatego mierzalna.
Ale, w sensie gbokim, nie ma czego takiego, to zudzenie, skutek
naszego wysokiego i skomplikowanego uoenia i zoenia - wida tu
9

czy tam jednostk, a to zbir - wida jedynk, a to caa matematyka.


Wszdzie tylko zoenie"...
I dalej mwi obserwator, i dalej jego gos przebija si jak grom z
czystego nieba, dociera w kady zakamarek hali i w kady zakamarek
zebranych.
"Tak - warto sobie to uwiadomi - ten strumie skadamy w sobie i
dla siebie. Nie atom czy czowiek istnieje w wiecie, nie ma czego
takiego jak wszechwiat, to tylko strumie przemieszczajcych si i
chwilowo w bliskoci siebie elementw, nic wicej. Ale i nic mniej.
I ten strumie przybiera takie ksztaty tylko dla nas. To ja, ty my wszyscy razem i kady osobno znakujemy, zabudowujemy ten ruch w
postaci strumienia kwantw w ciaa, relacje, zwizki, byty. Ale to
jest tylko w nas - te byty s w nas i dla nas...
To ja, ty - my jestemy twrcami, stwrcami wiata - wszechwiata Kosmosu. I wszystkiego. wiat si zmienia, ale to, e si zmienia,
a zwaszcza to, jak si zmienia, to jest we mnie, w tobie - w nas.
I tylko tak! ...
Ostatecznym wnioskiem, ktry naley wycign z obserwacji, z tak
na rny sposb prowadzonych eksperymentw, jest to, e w zakresie
dostpnym nie ma staego i niezmiennego - staa jest tylko zmiana w
nieskoczono-wiecznym Kosmosie. Oraz to, e t zmian widzi, doznaje
i na wszelkie sposoby znakuje byt postrzegajcy. I poza nim - poza
obserwatorem nie ma niczego wicej.
wiat tworzy obserwatora, ale to obserwator stwarza wiat w kadym
swoim dziaaniu i spojrzeniu."
...
Zebrani wstaj z miejsc i do gbi przejci zaczynaj skandowa:
ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor! ...
Mwimy "wiat" - a w domyle obserwator.

10

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.2 - wewntrzny-zewntrzny.
...
- Przyjmuj twj zarzut. - Poruszane tematy zazbiaj si ze sob,
zbir argumentw jest wielkoci skoczon, dlatego w opisach, w tu
prowadzonych rozmowach, musz si pojawi zblione sposobem ujcia
obrazy i uzasadnienia. - Powtarzam, przyjmuj do wiadomoci uwag, a
nawet przyrzekam, e postaram si rozszerzy katalog analogii, ale
do jakiego stopnia to si uda, zobaczymy. Przepraszam za wygoszone
do teraz, ale prosz o wyrozumiao na przyszo.
- Rzeczywicie mgby si postara.
- Zasadniczym, centralnym tematem dzisiejszej rozmowy - jeeli si
zgodzisz - chciabym uczyni obserwatora, dowolnego uczestnika zmian
zachodzcych w wiecie i ich obserwatora.
- Czyli wracamy do strzelania, ucznika, tarczy?
- Nie czepiaj si, to idealny model, maksymalnie prosty, a zarazem
oddaje wszelkie zalenoci. Ale, zgodnie z przyrzeczeniem, postaram
si go zmodyfikowa. Taka wariacja "w temacie" - rakieta startujca
i zdajca do celu.
- Jestem pod wraeniem...
- I jak takiemu dogodzi? Ja si staram, obraz sowami maluj, dal
i inn perspektyw wprowadzam, nowinki technologiczne stosuj - ale
takiemu mao...
- Dalej jestem pod wraeniem...
- Dobrze, tylko spokojnie... Wic tak... Jest wzmiankowana rakieta
czy dowolnie inny proces wyrniony w tle, ktry posiada swj moment
"startu", pocztkowy i pierwszy, w tym przypadku jest to rzeczywicie
start rakiety. Dalej jest okres "lotu", czyli zmiana przebiegajca
midzy punktami skrajnymi. I jest fina, cel, moment osignicia ju
brzegu w formule "wbicia si w tarcz". Wszelakie inne okolicznoci,
usilnie to podkrelam, s w tak prowadzonej analizie zbdne, chodzi
o maksymaln i doskonale widoczn logiczn prostot.
- A fizyka?
- Do fizyki za momencik nawi, tylko e rwnie w najoglniejszym
znaczeniu, takim fundamentalnym... Bo co tu jest istotne? Wczeniej,
kiedy temat si pojawia, to ju pado: pooenie obserwatora. - e
jeden z dwu obserwatorw, ktrych w tym eksperymencie na zasadzie
koniecznej trzeba umieci, e jeden z nich jest powizany z lecc
i przemieszczajc si zmian, tu zawiera si w poruszajcej si do
celu rakiet - a drugi znajduje si "z boku" i rejestruje zmian w
jej caoci, czyli z punktami brzegowymi.
- Dobrze, znam i rozumiem, jednak nie widz, na gruncie fizycznym,
w ich obserwacji adnych rnic.
- Bo ich nie ma. Do tego punktu chc wanie przej - chodzi o ten
fizyczny fundament, ktry wsptworzy oraz warunkuje w obserwacjach
obu postrzegajcych, wewntrznego i zewntrznego...
- Mw, sucham.
- Wczeniej, nieco upraszczajc opis, podkrelaem rnic w takim
rejestrowaniu zmian, e zwizany z ruchem obserwator nie moe nigdy
11

w swj zakres odbioru wprowadzi ani pocztku i startu zmiany, ani


zakoczenia - bo kiedy jest mier, to nie ma obserwatora.
- A drugi widzi wszystko.
- A drugi moe i musi ustali w takiej zmianie punkt zaponu takiego
procesu i jego zakoczenie... Ale, widzisz, s niuanse tego opisu,
i to nimi teraz si zajmujemy, one si licz. Tamte ujcie jest po
caoci suszne, ale obecnie wchodz na scen detale.
- Czyli?
- Powoli, nie poganiaj... Chodzi o t wspomnian fizyczno, o to,
e obaj, e dowolni obserwatorzy w swoim fundamencie zawieraj - a
te i sami si zawieraj w fizyce, w zmianie pojtej fizycznie. A
wic ze wszelkimi reguami i ustaleniami, ktre jako fizyk czynisz
na kadym kroku. - W adnym wypadku nie moe powsta wraenie, e w
jednym obserwatorze jest wszystko, a w drugim jakie ograniczenie
lub niepeny stan wiata - w sensie gbokim nic ich nie rni. I to
nawet na poziomie doznawania szczegw w formule brzegu.
- Czekaj, czyli wewntrzny obserwator te poznaje brzeg? Poprzednio
to odrzucae...
- Prosz, nie gorczkuj si. Niczego nie prostuj, powiedziaem, e
wszystko pozostaje na swoim miejscu, ale e obecnie w obraz trzeba
wprowadzi szczegy, bo one s istotne.
- Co mi si nie zgadza...
- Pozornie... Powiedziae, uye sowa "poznaje", e obserwator w
brzegu poznaje stan zmiany - to bd. Nie poznaje, ale doznaje...
- Co za rnica?
- Fundamentalna. Dokadnie o ten szczeg w tej chwili mi chodzi, i
o tym chc powiedzie. O ile mi pozwolisz.
- Zamieniam si w such, jak to si powiada.
- Ju pado, e na gruncie fizycznym tych obserwatorw nic, ale to
nic nie rni, i to w adnym momencie postrzeganej zmiany. Kady z
nich doznaje przeksztace dokadnie tak samo - i to wraz ze stanem
brzegu. Tylko przebiega to na innej logicznej zasadzie. Rnica si
zawiera w pojciach "doznaje" i "poznaje".
- Dla mnie to tylko gra sw.
- Nie, absolutnie nie. Zauwa, e kiedy rakieta startuje, czyli si
wzbija w niebo, ten pierwszy punkt zmiany - czyli w innym nazwaniu
akt narodzin zdarzenia - ten punkt ju jest zwizany z obserwatorem,
przecie on tu si zaczyna w jego yciorysie. Tylko e, uwzgldnij
ten fakt, jako doznanie - ale nigdy poznanie.
- Dalej uwaam, e to bardzo nieostre i zabawa pojciami.
- Nie i jeszcze raz nie, to jest punkt analizy - ktry dla ciebie,
jako fizyka - ma szalone konsekwencje. Obserwator punkt startu, czy
jak go tam nie okrela, ma w sobie - ten moment jest w nim obecny,
i to na zasadzie koniecznej; korzysta z faktw dokonujcych si w i
na brzegu. Doznaje je, ale ich nie poznaje - po prostu nie moe nic
o nich powiedzie.
- Dlaczego? Przecie to fizyka.
- To fizyka, pena zgoda. Ale poza rejestracj. - Podkrelam to, poza
rejestracj.
- Ale dlaczego, z jakiego powodu?
- Brak skali porwnawczej. - Albo banalniej: niemono wysowienia
si w temacie...
- Janiej.
12

- Czym si rni ujcia obserwatora zewntrznego do zmiany i tego


w niej zanurzonego? Fizycznie niczym, ale jest jeszcze dopenienie
w postaci kolejnego kroku rejestracji... Zauwa, mj drogi, e dla
obserwatora wewntrznego, tosamego z zachodzc zmian, w punkcie
pocztkowym brakuje stanu "przed", poza jego obserwacj lokuj si
wszystkie etapy przygotowawcze do startu rakiety - i to samo tyczy
si brzegu "po" dotarciu do celu, po wbiciu si w tarcz, to take
s fakty spoza zdarzenia. - Oczywicie warunkuj zmian, bez etapw
przed i po nie byoby obserwacji jako takiej, ale nie wchodz, i to
nigdy, w zakres wyrniony.
- Dalej nie rozumiem.
- I teraz pojawia si pytanie: dlaczego? Dlaczego nie mona uj w
badaniu tych etapw, mimo e fizycznie one rwnie wsptworz tak
opisywan zmian?
- Dlaczego?
- Poniewa obserwator wewntrzny w punktach brzegowych albo zaczyna
istnienie i nie moe porwna do stanu wczeniejszego, tych etapw
w jego zbiorze danych nie ma - albo te dane s, tylko e na kocu
nie ma ju kolejnego kroku - nie ma nastpnego punktu istnienia, w
ktrym takie porwnanie mona byoby przeprowadzi. - Na pocztku
w badaniu brak odniesienia do wczeniejszego, bo jest stan "pustej
kartki" - a na kocu, cho kartka zapisana caym yciorysem, nie ma
zmiany, nie ma czego z czym rwna. - Na kocu jest jedna warstwa w
postaci kwantw i nie ma "czasu" na takie dokonanie.
- Czyli jest doznanie, ale nie badanie?
- Wanie. Obserwator wewntrzny w zmianie doznaje j na kadym i w
kadym etapie, ale eby j zarejestrowa - czyli stwierdzi, e ta
zmiana jest oraz e si jako tam odmienia - musi posiada zapas,
zbir danych o stanach wczeniejszych - musi dysponowa punktem, a
po prawdzie zakresem do porwnania. - Fizyczne dziaanie, dowolny
pomiar stanu wiata i zmiany dlatego jest moliwy, e jest rnica
midzy mierzonym a tym wczeniejszym. Bo kiedy w/na brzegu jest stan
jednoelementowy, nie ma i by nie moe pomiaru.
- A obserwator zewntrzny, taki sam fizycznie, mierzy przed i po?
- Ciesz si, e to dostrzegasz. Wanie mierzy, moe porwna. Na
fundamencie fizyki oba procesy s identyczne, ale wewntrzny zakres
wyklucza pomiar brzegu, poniewa dotyczy faktw jednostkowych - a
zewntrzny dlatego jest moliwy, e operuje dopenieniem i cigiem
dalszym. Wewntrznie brzeg si doznaje, w obserwacji z zewntrz si
go mierzy. - Zewntrznie jest zawsze punkt odniesienia, zmienia si
ukad pomiarowy.
- I to.
- Idealnie to punktujesz, jest to odniesienia. - Czego zapewne nie
musz podkrela, pooenie obserwatora w ewolucji jest zawsze - i
na zawsze wewntrzne. Nigdy te inne nie bdzie. Przecie zmiana to
ja, tak po prostu - istnienie to cige mierzenie i obserwowanie, w
stosunku do brzegu startu i celu. Moja wiadomo i samowiadomo
dlatego s moliwe, e cigle mierz i porwnuj - wstaj rano i z
wczeniejszym porwnuj, albo odnosz do postulowanego jutra. I to
mierzenie, porwnywanie jest wszystkim - "ja" to cige odnoszenie
do zebranych danych w archiwum, mojego wasnego czy zbiorowego.
- To jako fundament.
- Jako odniesienie i moliwo pomiaru - to jest obecne, jako fakt
13

niezbdny, w kadym dziaaniu i pomiarze. - Ty, jako fizyk, kady z


istniejcych bytw co wyrnia, wyodrbnia w otoczeniu, w tle. Bo
jednorodne, jednakie skadniki - "jedynkowe" skadniki ta na takie
wyodrbnienie pozwalaj. Tylko e zawsze do czasu. Kiedy w badaniu
waciwoci wiata wychodzi, e trzeba wprowadzi w zakres zmiany
postrzeganej drobniejsze elementy, e trzeba sign do ta i jego
skadnikw, moesz to zrobi (i musisz to zrobi), eby niejasnoci
w zaobserwowanym wyjani. W tym eksperymencie nie ma kresu. Nie
ma go fizycznie, co zrozumiae, ale jest logiczny kres mierzenia.
Dlaczego? Poniewa ostatecznym tem do stanu "co" jest "nic", zero
matematyczne, nico - pustka pojta logicznie. A tego, przyznasz,
adnym ju sposobem w zakres fizyki i badania nie wprowadzisz. - Bo
jak tu bada brak czegokolwiek, jak zmierzy brak? - Spokojnie, nie
musisz odpowiada, to pytanie retoryczne, nie mona. Fizyk bada co,
a dokadniej, co w przemianie - wic brak czego adnym sposobem tu
si nie mieci. Jednak kiedy postulujesz taki "fakt", to dodajesz do
zbioru zero, kiedy masz w swoim obrazie pustk jako konieczno, to,
zauwa, wykraczasz w takim dziaaniu poza eksperyment, przechodzisz
na pozycje osobnika i obserwatora zewntrznego - i tu stajesz si,
chcesz czy nie, filozofem. - I traktujesz, uznajesz w tym zakresie,
ju filozoficznym, "nic" jako jednostk. I moesz na tej podstawie
swoje wszystko wczeniejsze "pomierzy", porwna. I zmian do braku
zmiany odnie. I t zmian zrozumie.
- Zero jedynk dziaania...
- Jakby to zabawnie nie brzmiao, na kocu analizy okazuje si, e
zero, e "nic" to jedynka. C, liczy si skuteczno. Z tym, e w
sensie gbokim pustka Kosmosu jest rzeczywicie jedna, przecie w
nicoci nie ma elementw - nieskoczono zera wynika z samej jego
"zerowoci" - e jest niczym.
- Dobrze, ale dlaczego to si tak dla nas przedstawia?
- Wane pytanie - z naszej konstrukcji. Jestemy w rodku zmiany, i
to w podwjnym znaczeniu sowa "rodek": raz jako zawierania si w
przebiegajcej zmianie, a dwa, e w jej rodkowym etapie. Przecie
kada zmiana zawiera w sobie punkt startu, okres "lotu" oraz cel, do
ktrego dociera (nie dy!, ale dociera). Czyli, kiedy odnie to do
wszechwiata w trakcie przeksztace, to w tak wyznaczonym odcinku
prostej mona dopatrzy si etapw wiodcych do rodka i dalszych,
oddalajcych si od tego wyrnionego i jedynego takiego punktu w
dziejach. Zgoda, nie musisz tego podkrela, e kady punkt prostej
i odcinka jest jeden i jedyny, ale przyznasz, e rodek zmiany, e
to jest maksymalnie istotne. Dlaczego? Poniewa zawiera w sobie - i
to jest tu najwaniejsze - skrajn dla tego "odcinka" i tej zmiany
liczb symetrii. A to przyznasz i jako fizyk, i jako esteta, i nawet
jako matematyk - to maksymalnie symetryczne w sobie struktury mog,
po pierwsze, zaistnie, a po drugie, sprawnie dziaa. e sprawnie
tylko przez jaki czas, to w tym ju drobiazg bez znaczenia - cho
rankiem tu i tam daje o sobie zna. Niestety.
- I my?...
- I my jestemy takim rodkiem rodka - i kolejnym rodkiem, ile by
ich tam nie byo we wszechwiecie. To, e istniejemy, e moemy te
obserwacje prowadzi, e moemy dokonywa pomiarw "teraz" do stanu
wczeniejszego, a nawet do tego, co bdzie - to efekt zaistnienia w
takim rodkowym punkcie zmiany. Tylko tu oraz teraz mona dokonywa
14

dziaa porwnawczych, nie wczeniej i nie pniej.


- My moemy, czy kady?
- Tylko my, dowolnie jako obecni w rzeczywistoci "my". Jeeli na
myli masz innych rozumnych gdzie i tam, to powiem, e to hipoteza
mao prawdopodobnego zjawiska, ale nie jest wykluczona. Ale jeeli
na uwadze masz konstrukcje nam bliskie, cho na drabinie dochodzenia
do punktu rodka ewolucji wszechwiata zajmujce inne szczebelki to ich zdolno obserwacji jest analogiczna. - Nie trafili w punkt,
ale s bardzo blisko. I oczywicie te swoje pomiary wiata w jego
zmianie prowadz... Tylko e to my o tym rozmawiamy...
- Jeeli znajdujemy si w rodku, to znaczy, e jest to wyrniony
maksymalnie punkt i powinno by z niego wszystko wida, cznie z
brzegiem.
- Suszna uwaga, ale z ograniczeniami. Z takim mianowicie wanym i
nawet zasadniczym ograniczeniem, e rodka ju dawno nie ma - e w
dziejach wszechwiata to odlega historyczna chwila. e, owszem, w
tym miejscu zaczyna si nasz "zapon", tu wystartowaa rakieta tej
naszej zmiany - tylko to ju odlegy punkt dziejw. - Jestemy jego
skutkiem, nasza zdolno gromadzenia danych i porwnywania ich si
wwczas zacza, ale rodka ju nie ma. I dlatego wida tylko cz
z caoci. - Brzeg w postaci pocztkowej - ten wszechwiata, i ten
nasz - to ju oddalio si na tyle, e tego w dostpnym do horyzontu
zakresie nie ma. I w tym ukadzie zmian ju nigdy si nie powtrzy.
Rozumowanie to zawsze "fakt punktowy", we to pod uwag.
- A skd moliwo przewidywania?
- Pytanie pierwsza klasa, ale poczekaj, o tym za moment. Jeszcze w
cigu poprzednim chc doda, e skutkuje to tym, co moemy pozna i
jak to odbieramy. - Zauwa, e skoro nasze zaistnienie i istnienie
przypada na rodek zmiany, to postrzegamy fakty w ich najlepszym,
bo rodkowym w oglnym toku zmiany zakresie. Std ju oczywisty i
konieczny krok do uznania, e to jako tam niezwyczajne. I pogld
taki logicznie jest uzasadniony, w sensie gbokim poprawny - ale
cae jego sowne tumaczenie, c... Nie ma co si wykrzywia na te
abstrakcje, przecie innych wczeniej nie mona byo wypracowa, nie
byo podstaw. - Po drugie, jako byt skomplikowany oraz zbudowany z
mocno i maksymalnie skomplikowanych elementw, nie moemy odbiera
jednostek skadowych, poniewa one nasze istnienie warunkuj. eby w
sobie i w wiecie takie "elementarne" fakty ustali, musimy bada
to za pomoc porednikw - oraz namysu, wychodzc poza eksperyment
i konkret. Widzimy zoenie, obserwujemy rozcigajcy si daleko i
gboko proces, ale dla nas fizycznie to jednostka; postrzegany na
rne sposoby "fakt" uznajemy ze elementarny, a to tylko biegnca z
maksymaln prdkoci i zawsze si budujca w fakt zmiana. Zmiana w
nigdy skoczonej, penej postaci - t dopiero akt pomiaru wydobywa
z ta, to nasze "spojrzenie" nadaje zmianie ksztat.
- Ja, stwrca wiata...
- Mwisz to z przeksem, a to oczywisto. Jest przecie wycznie
ruch "czego" w niczym, ale co z takiego wielowymiarowo splatanego
ruchu wyodrbnisz i jak to postrzeesz - i jak to dalej okrelisz,
to tylko ty, zawsze tylko obserwator. Kady obserwator po swojemu
i dla siebie ten nieskoczono-wieczny ruch dookrela i nazywa - to
zawsze dziaanie jednostkowe, na wasn rk i na wasny uytek i zawsze te z indywidualnymi konsekwencjami. Lepiej widzisz, co w
15

tle lepiej wyrniasz - dalej zajdziesz, a jak bdzisz, to si na


najbliszym zakrcie twoja "rakieta" nie wyrobi. I wtopisz si tak
na zawsze ponownie w to - jako si z niego pocze...
- Dobrze, cz literack mamy za sob, teraz o przewidywaniu.
- Moe to i byo takie z grnej pki, ale prawdziwe. A co do tej
zdolnoci rozumu przewidywania wydarze w ewolucji - to oczywista
konsekwencja bycia obserwatorem, i to w dwu odmianach jednoczenie.
Czyli zawierania si w zmianie, doznawania jej punktowo - oraz do
tej zmiany zewntrznego umiejscowienia si - przejcie z pozycji i
wasnoci fizyka, na pozycj filozofa. Banalne dziaanie, ktre w
tej zmianie jest dla bytu "archiwizujcego" dane i oczywistoci. Ale
te koniecznoci. - Bo jak mam w sobie zbir faktw zaszych, mam
je w pamici zapisane, to mog ten wspominany dzi tylekro akt w
postaci pomiaru prowadzi. Moment zanotowany ju dawno przebrzmia
i wszystko jest w innym punkcie, jednak ja stan teraniejszy mog
do tego tamtego porwna - bo jest to archiwum. Cae istnienie jest
takim mierzeniem i porwnywaniem, i to w zakresie biologicznym, gdzie
zapis kodu jest takim namacalnym archiwum, w ktrym i wobec ktrego
nowo dokonuje "pomiaru", a dalej odnosi to do stanu zewntrznego,
do stanu wiata - i w zakresie abstrakcyjnym, gdzie zapisane obrazy
otoczenia mona szybko i na bieco porwnywa z otaczajcym stanem
wiata. I reagowa na zachodzce nowoci.
- Fizyk i filozof w braterskim spltaniu?
- Jak najbardziej. Fizyk obmacuje "teraz" wiata - czyli ustala, e
jest grunt pod nogami, a filozof mwi, e to zmiana w trakcie takich
i takich przeksztace i e mona kolejny krok postawi. Zauwa, e
jako fizyk zawsze i tylko moesz ustali punkt zmiany, nigdy regu
jej zachodzenia. - Acz, trzymajc si detalicznie zaprezentowanego
wczeniej, nawet tego nie moesz ustali - moesz tylko dozna. Bo
kade, dosownie kade ustalenie to ju pomiar, a wic wyjcie poza
stan wiata. Jest wycznie ten punktowy tok zmiany, a on jest tylko
doznawany. - Ale poniewa istnieje kolejny do niego, jest tym samym
moliwy do pomiaru, czyli do filozoficznego opracowania. Jako fizyk
na zawsze zwizany jeste z punktem, z tu-i-teraz. A kiedy w zapale
ustalasz, e jest dalsze, e postrzegane to takie a takie - to ju
przechodzisz na pozycje obserwatora zewntrznego. - I jeste bytem
o cechach filozofa, nawet jeeli o tym nie wiesz - nawet jeeli ci
to nie w smak.
- No...
- Ale i filozof, to wymaga podkrelenia, sam z siebie nic zrobi w
tym wszystkim i z tym wszystkim nie moe, bo eby wiedzie, e co
jest, musi ten fakt posi - a to moe wycznie od fizyka, ktry
to dozna. - wiat i zmiana to stan pierwszy, musi by odnotowany, i
dopiero na tej podstawie mona dokona porwnania. e to biegnie w
szybkim tempie, e krok faktycznie mona postawi, to si zbytnio i
na co dzie o tym nie myli - jednak czasami taka konieczno si w
yciu pojawia. Na przykad wwczas, kiedy obserwacja dotyczy faktu
o skali lat lub miliardw lat. W takim przypadku to, co zaszo ju
w ewolucji ukadu, to jest odlege od obserwatora - ale jednoczenie
wpywa na obecne, wiec jest wane do wyjanienia, co si dzieje. A
jeszcze waniejsze z tego powodu, e pozwala przewidzie to, co si
bdzie dziao dalej. Bo to dalsze, zauwa, jest pochodn zamiany w
jej aktualnej postaci, przysze warunkowane jest teraniejszoci 16

i dlatego moe by poznane. Wanie poznane, bo nie doznane. - Mam


w zbiorze dane o przeszoci i aktualnoci, wiem, e zmiana nie ma
charakteru losowego, e j definiuje regua - i na tej podstawie w
moim dziaaniu, zauwa e fizycznie tosamym, identycznym ze zmian
w wiecie - na tej podstawie mog zbudowa obraz tego, co si tam i
kiedy zdarzy. - Tego zakresu nie ma i dugo jeszcze go nie bdzie
realnie, ale mona to lokalnie ju w zmianie, zewntrznie do niej,
ubra w form i ksztat. Im lepiej to zrobione, im regua zmiany ma
lepsz, wic bardziej szczegow formu, czyli wicej pikseli na
obraz si skada - tym lepszy wynik. Potencjalnie siga zawsze oraz
wszdzie. I filozof taki "obraz" moe zbudowa w oparciu o fizyk,
czy podobne doznania.
- Ale s fakty...
- Nie bardzo rozumiem, co chcesz przez to powiedzie, ale jeeli o
fakty ju zahaczasz, to powiem tak, zreszt idc w tym za fizyk:
nie ma faktw, wszystko, co za takie traktujesz, to zmiana. - A co
wicej, nawet niedookrelona. To te ju poznae na bazie dozna
wiata. - Przecie wiesz, e mierzony gdzie gboko w dole, jak to
twierdzisz fakt, to aden fakt, tylko co-si-dziejcego. Faktem w
twojej i do ciebie tylko sprowadzonej obserwacji staje si w akcie
pomiaru, sprawdzenia. Energetyczna zmiana si toczy, ty w to jako
wsadzasz swoje palce czy inne przyrzdy - i tak ju "dopieszczona"
zmiana zbiega si w obserwowan jednostk czego. - Ani ty nie masz
pojcia, co to bdzie, ani proces nie wie, e si w to co bdzie
dla ciebie skada - "nie wie", bo to tylko i wycznie zmiana, a
co z niej bdzie chwilowo zoone, to ju fakt jednostkowy. By si
w to "co" zbieg na moment - i za taki moment si rozpadnie na te
jednostki skadowe... I teraz pytanie, znw ono tak w sobie bardzo
retoryczne jest: dlaczego tak si dzieje? I odpowied: bo nie ma w
wiecie niczego, co byoby czstk, jednostk, faktem elementarnym
- i co byoby dostpne jako takie. Nie ma, bo jest tylko zmiana, a
wszelkie postrzegane, wyodrbnione z ta elementy to zbiory. e na
wysokim poziomie skomplikowania i dowiadczenia wydaje si, e co
takiego jednak istnieje? Ale ju o tym mwilimy, to skutek budowy
obserwatora - tego, e w jego konstrukcj zaangaowane s ogromne
wielkoci elementw skadowych i e postrzega - e zawsze i tylko
moe skomplikowane konstrukcje postrzega. A e z braku wiedzy nie
traktuje tych "faktw" jako zbiorowiska faktw - c, to si wolno
bo wolno, ale zmienia. - Jak ju skutecznie umieci si zewntrznie
do zmiany, to i drobnicy fizycznie jednostkowej si dopracuje - to
i wzmiankowan nico w brzeg istnienia wstawi - i si nawet na/w
nicoci usadowi...
Tak po nieskoczono i wieczno...

17

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.3 - Wepchnici w kana.
1.
wiat wielowymiarowego paszczaka.
Co rejestruje zawarty w wielowymiarowej paszczynie "paszczak"?
Dla takiego bytu wszystkie rzutowania abstrakcyjnej sfery z zakresu
"nad" do jego wiata s tym wiatem - wszystko, co postrzega, jest
zoeniem, naoeniem si, "pstrokacizn" w formule materii, ju w
dowolnie pojty sposb materii.
Kady wyrniony w otoczeniu stan skupienia logicznych "cegieek"
czego, to zoenie, ktre w polu widzenia osobnika nabiera trwaych
cech i jest wystajcym z ta faktem, czyli wybudowanym z elementw
ta jednostkowym konkretem (bytem, procesem itd.).
2.
Ale wane w tym rzutowaniu na/w paszczyzn, kiedy chodzi o sam ju
proces "rzutowania" - tu istotne jest to, e tak pojta paszczyzna
wielowymiarowa, e to fizycznie oraz realnie w wiecie "paszczaka"
ma ju posta sfery - kuli u nogi.
Dlaczego kuli? Poniewa wszelkie rzuty t zakrzywion i zatrzanit
w sfer paszczyzn tworz - to jest suma tych wszelkich, n-licznych
rzutowa.
Paszczak notuje w otoczeniu "gr" lub "dolin", "wy" lub "ni", a
to wyaniajca si z ta lub w nim zanikajca "sfera".
Jednak postrzegane oraz pojmowane w taki sposb (w chwili aktualnej i
historycznie) wszystkie "gry-wye", to obserwowana zmiana w toku.
Zmiana obserwowana, na skutek rnicy skali zaangaowanych w proces
elementw, w formule narastania albo zanikania warstwami.
I te warstwy, cho widoczne bardzo wyranie w jego dostpnym zakresie
jako poziomice-izobary (lub podobne), te uwarstwienia s wszystkim,
co jako jedno w tym cznym ujciu rejestruje-doznaje obserwator.
Proces jest rozcignity na wielkie zakresy przestrzeni i czasu, ale
poniewa dzieje si wielkim zbiorem oraz licznymi punktami "styku"
z paszczyzn, staje si - jest dla obserwatora stabilnym elementem
jego wiata.
3.
Jednak ta tak logicznie i prosto pojta paszczyzna wielowymiarowego
rzutowania, tak w uproszczeniu i dla zrozumienia opisywany proces
budowania si wiata - to w tumaczeniu na fizyczne, czyli realnie
dziejc si zmian, to zamyka si, zatrzaskuje w sfer. Dosownie
w sfer - i to na kadym poziomie analizy.
To moe by sfera "atomu" czy "elektronu", to moe by sfera bytu w
jego omiowymiarowym ujciu - dowolnego bytu, na przykad istoty w
formule "obserwator"; to moe by planeta, "wszechwiat" - kady w
rzeczywistoci element to sfera.
Fizycznie to moe by i jest jaki postrzegany ksztat i fakt - ale
18

logicznie to wielowymiarowa sfera. To logiczny rzut na/w paszczyzn,


ktry tak paszczyzn buduje wesp z n-liczb takich rzutw.
Jednak w zobrazowaniu fizycznym i realnie sfera, kula. I tylko tak.
4.
Istotne jest tutaj rwnie to, e ten rzutowany w wiat paszczaka
wielowymiarowego konkret (warstwa po warstwie chwilowej), e niczego
takiego poza tym chwilowym stanem i jego jednostkowym rozoeniem e niczego wicej nie ma; ani powyej, ani poniej paszczyzny (co
to fizycznie jest sfer) nie ma niczego wicej.
Ujcie w rodzaju, e poszczeglne warstwy oraz skadajce si na nie
jednostki zbliaj si, wchodz do paszczyzny i j buduj, eby w
kolejnym kroku przej dalej, w zakres "pod" - takie zobrazowanie, a
przede wszystkim takie rozumienie tego zjawiska, to jest wycznie
wspomoenie umysu w analizie, to abstrakcja tego widocznego faktu
w powizaniu z tym, co byo i bdzie. - To pomoc w analizie, ale nie
mechanizm procesu.
Co wicej, co istotne w zrozumieniu - taka abstrakcja, tu jako rzut
na/w paszczyzn, rzutowanie na/w paszczyzn - ten "obraz" zawiera
si, istnieje wycznie w gowie obserwatora, nigdy nie jest faktem
obiektywnym.
To suma ju zaobserwowanych (zaistniaych) warstw i ich dopenienie
o takie, ktrych jeszcze nie ma, ale ktre musz zaistnie, poniewa
proces biegnie wedug jednej reguy i w jednym wiecie. A to sprawia
i gwarantuje, e dalsze, jeeli bdzie zasb elementw do budowania
si kolejnych jednostek - e to dalsze na pewno zaistnieje.
Wicej, zaistnieje tak, jak obserwator to sobie i w sobie (s)tworzy.
Jeeli byt poprawnie wyprowadzi z otoczenia rytm zmiany, to moe na
tej podstawie, w oparciu o ju zasze, zbudowa wewntrznie - czyli
w sobie - obraz tego, co dopiero zajdzie.
Co bdzie za moment lub za iks czasu-i-przestrzeni.
5.
Po kolejne istotne - poniewa takie rzutowanie przebiega w tle i w
otoczeniu z kadej strony elementw ta, to wciskane-dociskane do
siebie elementy, lokalnie w tym tle-zbiorze, zaczynaj zblia si
na tyle, e buduje si skomplikowana wobec ta jednostka.
Fizycznie (realnie) jest to sfera, ale logicznie w paszczynie stan
wyrniony - rzut (czy jak by tego nie okrela); fizycznie tworzy
si wielowymiarowy i sferyczny wir, przecie to cigy ruch w/na
paszczynie - a logicznie jednostka i nowo.
I co si dzieje w tak naznaczonej zaistnieniem w tle-zbiorze nowej
konstrukcji?
O ile wczeniej wystpowa cisk i jednorodno, teraz jest w caoci
ukadu wolny tor zmiany, przecie poczenie elementw ta w tyme
tle - to wytworzyo "dziur", wolny tok do zmian. Zosta tym samym
zbudowany, wyznaczony - zaistnia kierunek poruszania si kolejnych
elementw.
Kiedy w cianie czy dnie pojawia si szpara, dziura - to w kierunku
tej "pustki" zaczynaj si przemieszcza inne elementy, do tej pory
19

ciasno upchane oraz ustabilizowane oglnym zagszczeniem zbioru-ta


jednostki.
I musz si w tym kierunku skierowa. Dlaczego? Bo dalsze naciska i
wpycha-popycha w ten teraz wolny tor zmiany dalsze i dalsze warstwy.
Wczeniej by cisk, teraz jest swoboda, a co najmniej kierunek do
przemieszczania si. Wic proces biegnie - i "wpywa", zapada si,
na skutek cinienia elementw caego ta przedostaje si - jest do
zakresu wyrnionego wtaczany (wpychany).
Lub z niego wypywa, kiedy w analizie obecny bdzie "cig dalszy".
6.
Co to daje, co wnosi takie ujcie?
e w jednorodnoci paszczyzny - tak w uproszczeniu potraktowanego
schematu zmiany - a fizycznie na zawsze i tylko sfery - e to jest
kana (tunel, cznik, przejcie).
e to jest logicznie kana, ktry fizycznie jest sfer-kanaem.
W tle zaistnia "wir" energii, w prostym-paskim ujciu obrazujcym
ten fakt wytworzya si pod naciskiem-dociskiem lokalna struktura,
ktra jest rzutem sfery na paszczyzn - ale realnie, w wiecie tej
paszczakowej osobowoci, wyania si z ta (czyli "z niebytu" dla
niego) fizyczna jednostka czego.
Atom nie atom, gra nie gra, to ju nie ma znaczenia. Na/w zakresie
podprogowym i nierejesrowalnym w aden sposb - tam si zagcio
i docisno, a paszczak notuje, e w otoczeniu ma realny, namacalny
w jego doznaniu i pomiarze fakt. - Proste i oczywiste.
7.
I ten oczywisty fizyczny fakt jest w ujciu logicznym (filozoficznym)
"kanaem" (przepustem, dziur w paszczynie - wirem energetycznym
speniajcym rol "rury" midzy tem a niszym poziomem). I obecnie
w ten kana "wlewa" si - i to atwo, przecie on jest dziur oraz
pustk w tle - strumie kolejnych jednostek.
Jak gdzie cinie - to gdzie i kiedy musi wytrysn. To pewnik. A
jedyny warunek do spenienia jest taki, e musi by nacisk ta plus
element(y) do przemieszczenia.
e dzieje si to wewntrz zbioru, w/na brzegu (w tle), to i wypyw w
namacalnie ju obserwowalnej formie musi si pokaza w tym brzegu czyli wszdzie (dla fizyka wszdzie)
I nie ma dwu zda, si pokazuje. Tym lub owym, zapada si albo si
wyania, osobnik postrzega te przepywy i ustala w nich wartoci o
pewnych granicznych stanach - nadaje tym kanaom nazwy, i wszystko
si zgadza.
Poza tym, e nie wiadomo, dlaczego to tak wyglda.
A to przecie banalne ciskanie-dociskanie i przepyw elementw za
takim zjawiskiem stoi - tak "maszyneri cinieniow" zagszczanie
jednostek skadowych i ich rozrzedzanie tworzy.
Nic wicej.
8.
I znw istotne - jest sobie ten kana energetyczny, "przepust" dla
kwantw z jednego poziomu na kolejny lub powrotnie do brzegu (bo i
20

w drug stron elementy cigle przepywaj, to nie jednokierunkowa


droga) - jak ju ten kana zaistnieje, to powstaje takie generalne
pytanie: jak to si objawia fizycznie?
Kana jest w logicznym dla paszczaka ujciu, a jak to pokazuje si
fizycznie?
Wyjaniam - ju nie chodzi o sam fakt sferycznoci takiego kanau, to
ju oczywisto, ale o to, jak si kana buduje i jak to przebiega
w realnej obserwacji?
9.
Wane jest umieszczenie takiego kanau-sfery w tle, w brzegu - wic
we wszechkierunkowo do niego i na niego skierowanego nacisku.
Skoro to sfera, to i nacisk jest sferyczny - z kadej strony. Kady
fakt tej sfery (np. planety) jest takim kanaem-sfer, ale take i
suma - tu w formule "globu" - to rwnie jest sfer. I tym samym na
kady fakt tego zjawiska nacisk-docisk podtrzymujcy i warunkujcy
jego istnienie wystpuje - jak i na cao tak wytworzonej fizycznie
konstrukcji.
Docisk stabilizuje do stanu jednostki kady fakt - ale jednoczenie
ten sam docisk ma znaczenie w stabilizacji caoci, tu jako planety.
Lub wszechwiata w skrajnym przypadku - z tym zastrzeeniem, e do
stanu poowicznego w jego istnieniu.
A poniewa omawiany teraz glob ma w sobie ca piramid moliwych
jednostek, poniewa planet buduj pospou wszelkie moliwe fakty,
to skutkiem tego rwnie naley je w analizie uj. Nie jeden poziom
- ale wszystkie.
I co to czenie buduje?
Wciskanie-dociskanie, wic przechodzenie sfery przez wielowymiarow
paszczyzn, przez wiat i jego struktur (i zrazem jej tworzenie) takie "rzutowanie" w ujciu logicznym - to fizycznie objawia si na
wszystkich poziomach elementami, ktre w obserwacji mog by jako
obecne.
Fizyk widzi-rejestruje "materi" i jej przemiany, "promieniowanie" i
jego elementy (oraz przeksztacenia jednego w drugie) - a to tylko
banalne przechodzenie sfery przez paszczyzn.
Abstrakcja rzutuje si w/na paszczyzn, a fizyk w laboratorium fakt
notuje.
W taki sposb pojmowany kana (tu jako kana-planet) - w ten kana
wciskana jest skwantowana energia z kadej strony, logicznie z kadej
strony.
Czy fizycznie z kadej strony? To zapewne jest warunkowane, wynika
z lokalnych stanw skupienia (lub poziomu analizy, o jakim zakresie
rzeczywistoci jest mowa). - Z maksymalnego ta na pewno jest to z
kadego kierunku, poniewa to jednorodnych i logicznych jednostek
jest rozmieszczone wszechkierunkowo do fizycznie obserwowanego faktu
- ale na bardziej skomplikowanych zakresach mog ju by liczne oraz
deformujco wpywajce na ostateczny ksztat ewolucji uwarunkowania.
To mog by mniej lub bardziej rozbudowane w sobie strumienie czego
- a w efekcie rnorodnie uksztatowane ciaa.
Jadnak, podkrelam, logicznie przebiega to z kadego kierunku, wic
21

rwnomiernie.
10.
Czyli wlot takiego kanau-planety, czy innego konkretu - to warstwa
brzegowa dla niego, co by za t warstw nie uzna; ostatecznie to i
tak przecie zbiega si w tle jednostek logicznych, i to zbiega w
stan paszczyzny. - Logicznie paszczyzny, Fizycznie sfery.
Czyli punkt "wlotowy" do tego kanau znajduje si wszdzie, to caa
powierzchnia sfery wyrnionej w rodowisku.
Ale jak wlot - to i wylot.
Skoro to kana, ktry si "wywin" do powierzchni sfery, to i jego
wylot musi by rwnie wszdzie, musi by powierzchni tej sfery.
Planeta czy atom, to nie ma znaczenia, wlot-wylot tego logicznego w
paskim tle zaistniaego kanau - to realnie znajduje si wszdzie,
to cao powierzchni sfery.
Rozcignity w czasie-i-przestrzeni kana-przepust, przez ktry kwant
za kwantem przepywa, i to w obu kierunkach jednoczenie - taki kana
w ujciu omiowymiarowym jest pen sfer. I zawsze tylko tak.
11.
Na jednym poziomie docieraj z zewntrz do takiego kanau-jednostki
elementy fizyczne, na przykad atomy z dowolnego kierunku, na innym
promieniowanie, a na jeszcze innym wielkie zbrylenia czego. Ale na
tej samej zasadzie z tego kanau-jednostki, rwnie w dowolnym ju
logicznie kierunku, cho zapewne fizycznie w sposb "strumieniowany"
- tu rwnie wszechkierunkowo wypywaj w rodowisko skadniki, co
to wczeniej znajdoway si w ramach wyrnienia.
I tak opisywany wpyw-wypyw dzieje si cigle i zawsze - poniewa
to ten przepyw jest tym wyrnionym faktem.
Nie ma faktu w wiecie, ktry nie byby kanaem-sfer - i ktry nie
byby przepywem w trakcie zmiany.
To zawsze i tylko przemieszczanie si, pod naciskiem brzegu i ta,
elementw z jednego punktu do drugiego.
I lokalnie, i przypadkiem (bo ubocznie) co si z tego wychyli oraz
rozejrzy ponad poziomem.
12.
I to ma znaczenie w tej caoci.

22

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.4 - Zasada analogii.
- Mam do ciebie prob. Wielokrotnie w naszych rozmowach stosowae
porwnania, analogie, zoone obrazy - a wszystko po to, eby odda
sens tego, co chciae pokaza. To dla mnie zrozumiae, mog nawet
przyzna, e konieczne, poniewa rnych spraw inaczej nie uda si
zrozumie; przyjmuj takie podejcie, sprawdzao si. Ale mam teraz
pytanie, dlaczego opierasz si na tym tak czsto i dlaczego uwaasz,
e wynik takiego dziaania musi by poprawny? Przecie analizujesz
dalekie zakresy rzeczywistoci, tak odlege od rejestrowych wok, e
wydaj si wrcz obce - czy mona je opisywa w taki sposb?
- eby odpowiedzie na twoje pytanie, a zarazem przekona do myli,
e mona (a nawet trzeba) korzysta z analogii w poznawaniu, e jest
to potne narzdzie dziaania, ktre w sposb szczeglny sprawdza
si w zakresach skrajnych wobec naszej lokalizacji - eby odpowiednio
wysoko umieci "zasad analogii" w logicznym analizowaniu zmiany i
jej rytmu - eby to przeprowadzi, po pierwsze, musz odwoa si do
znanej ci wiedzy (i to jako oczywisto), e postrzeganie otoczenia
przez obserwatora przebiega zawsze jako zoenie jednostek, a wic
chwilowych stanw wiata...
A po drugie, e doznanie zawsze jest punktowe - e zmiana przebiega
jako "paski" i zapeniony stan chwilowy, ktry jeeli nawet i jest
realnie sfer (a jest) - to w takim ujciu spenia rol paskiego,
wic jednowymiarowego. I jest jednostk poznania - to "kadr" filmu.
Czyli co realnie nawet bardzo zoonego (zoonego w logicznej, tu
mylowej konstrukcji, ktr sobie tworzysz krok po kroku, eby proces
postrzegany zobrazowa i zrozumie) - to jednoczenie spenia w innym
odniesieniu rol paszczyzny. Albo "ciany", jednorodnego ta-brzegu
twojego postrzegania, do ktrego moesz doj poznaniem, na przykad
fizycznym eksperymentem. To zrozumiae.
- Mniej wicej.
- Nie krzyw si, to oczywisto. Na najniszym poziomie zmiany, co
by o tym brzegu nie mwi, jest punkt w przemieszczaniu si - i nic
wicej. Co pdzi w prni, zaptli si z podobnym - z wieloma tak
sobie podobnymi - i jest "paszczyzna" w twoim doznaniu. e posiada
to w gbszym sensie posta wielowymiarowej sfery, ktr wsptworzy
przenikanie przez ni innych wielowymiarowych sfer - e dlatego w
dostpnym tobie poziomie s zawsze skomplikowane elementy, bowiem
nic innego nie postrzeesz - i e jest to "cegiek" poznawania dla
ciebie - to wszystko prawda, tak jest...
Ale obecnie chodzi mi o to, e na tym ju absolutnie niskim poziomie
zmiany, w zakresie skrajnym i brzegowym, gdzie s tylko i wycznie
logicznie pojte jednostki czego - e tam lokuje si ta elementarna
"cegieka". Zawsze pozostajca w ruchu, co trzeba doda. Nic jej w
pustce nie hamuje, wic jest w ruchu.
- Moesz prociej?
- Chwilowo si nie da, cierpliwoci. - Ale przyznaj, e pado duo
sw, a tre nadal skryta... Ot chc przez ten fakt jednostkowy
i w ruchu poprzez prni wprowadzi ustalenie - te oczywiste dla
23

ciebie, e proces jest na tym podstawowym poziomie pokawakowany, e


przebiega jednostkami i "porcjami". - A mwic inaczej i odwoujc
si do twojego nazewnictwa, e jest skwantowany.
- Fakt, jest.
- Ale jest, zauwa, taki w kadym przypadku i zawsze... Jeeli tam,
"na samym dole", umiecisz jednostk w ruchu - jeeli uznasz to za
element i cegiek zmiany - i jeeli t logiczn konstrukcj oprzesz
o fakt najmniejszy z najmniejszych (ale zawsze fizyczny) - to, we
to pod uwag, na kadym innym (dowolnym) postrzeganym osobicie czy
przyrzdowo, czy logicznie i abstrakcyjnie poziomie - zawsze masz w
analizie (badaniu czy obserwacji) jak jednostk, "jedynk" zmiany
tworzcej ten poziom.
Wychodzc z jednostki tworzcej, jednostki ustalonej i wprowadzonej
do zmiany logicznie, adnym sposobem nie uzyskasz cigoci - stanu
niepodzielnego.
Owszem, moesz ustali jednorodno zbioru takich jednostek, jednak
nie cigo. Dojrzysz jednorodno paszczyzny (fizycznie ta), ale
nie nieskoczon cigo. - Cho, co wymaga wyranego podkrelenia,
pozornie tak ci si to moe (w mao precyzyjnym oraz powierzchownym
ogldzie) zaprezentowa. Czyli tak postrzegany zbir, mimo e spenia
rol bezkresu, mimo e jest jednorodnym - faktycznie (realnie) jest
skwantowany; jest zbudowany z jedynek czego.
Tylko e dla ciebie, zauwa, liczy si tylko jeden fakt: niemono
rozrnienia, podziau tej paszczyzny na elementy (punkty). Ustalasz
w logicznym dziaaniu, e nie ma podziau nieskoczonego, jednak za
wzorami lub w pomiarze (w eksperymencie) definiujesz to jako zakres
nieskoczony. Wic paszczyzn. Bo jak jedynk od jedynki odrni
w jednorodnoci - nie mona, przyznasz.
- Owszem, nie mona.
- Moesz nawet twierdzi, e w twoim postrzeganiu jest paszczyzna
i ciana - i tak bdzie. Poniewa to jednorodne to dla ciebie jest
tak barier w prowadzonym fizycznie, a wic realnym postrzeganiu;
dla ciebie to jest rzeczywicie fizyczn cian... Tylko e, nawet
ustalajc taki "cienny" fakt (np. pocztku wszech-wiata), w adnym
przypadku nie moesz twierdzi, e nie ma jednostek tworzcych "na
dnie". Dlaczego? Poniewa wprowadzenie podziau nieskoczonego, a
wic bez jednostki, prowadzi do logicznego absurdu (skoro tu, obok,
s odrbne fakty, to skd-jak si wziy?), to po pierwsze. - A po
drugie, co chyba przesdza, cigo wyklucza samo dziaanie (jak nie
ma jednostek, to i analizujcego nie ma, bo na jakiej zasadzie "co
takiego" miaby istnie?).
Czyli nie ma podziau do nieskoczonoci, musi by brzeg dzielenia
i najmniejsze. To jest w ogldzie od wewntrz jednorodne i cige,
ale dlatego takie, e to brzeg poznania. To, e jednak skada si z
jednostek - to wiedza, ktr wnosi pogbiona analiza wiata.
A co wicej, kade to (za takie uznane) skada si z "cegieek". I
to jest fundament analogii - zasada, e zawsze jest jednostka budujca
dany poziom, to jest podstawa do dziaa.
- Jednak z tego wynika, e brzegu pozna nie mona, z wntrza, kiedy
znajduj si w zmianie, ta i jego elementu ustali nie mona. Wic
jak ustali brzeg?
- Czy mam kolejny raz uzasadnia, dlaczego fizyk nie signie strefy
granicznej, znw mam uzasadnia potrzeb wprowadzenia progu, to ju
24

byo mwione wielokrotnie - tego obszaru nie zbadasz, poniewa tworzy


twoje poznanie. Koniec, kropka. Brzeg, to (a w innym nazwaniu take
"pole energii") - to strefa do wypracowania logicznego, eksperyment
tu nie dociera. Na bazie dozna, czyli zmysw czy fizyki, mona (i
trzeba) taki dopeniajcy oraz warunkujcy postrzegane tutaj zmiany
obszar wprowadzi - ale zbada tego nie mona. Po prostu nie mona.
Brzegu absolutnego pozna nie mona, ale musisz takie "otoczenie" w
poznanie wprowadzi, i to dla kadego procesu, dla kadego poziomu
- poniewa inaczej postrzeganego nie wytumaczysz. W kocu kady tu
rejestrowany fakt, niezalenie od jego skomplikowania, posiada swj
jednostkowy element tworzcy - wszystko ma "cegiek", ktra stanowi
kwant logiczny takiego zdarzenia.
Fizycznie brzegu nie signiesz, to poza rejestracj - ale logicznie
nic nie stoi na przeszkodzie, o ile wykaesz si cierpliwoci oraz
odpowiednim podejciem (nie odrzucisz tego, "bo jest poza"), eby i
skryte rozpracowa.
- A dlaczego tego nie wida?
- Fizycznie nie wida, ale logicznie tak... Ale sprawa jest znacznie
waniejsza i fundamentalna, zahacza o to, co moesz widzie i jak.
Obserwator zmienia si w/na swoim najgbszym poziomie w zgodzie do
caoci wiata - i w tym samym rytmie. Przecie w nim powsta, w nim
przeksztaca si w kadym "tykniciu". Inaczej szybko bdzie z tej
zmiany wyeliminowany.
Ale, we to pod uwag, zmiany punktowej nie mona zobaczy, mona w
kadym przemieszczeniu si jednostek dozna, to jest przecie zawsze
nowe uoenie na/w paszczynie, ktre si doznaje - jednak nie mona
tego zobaczy, pozna, pomierzy. Dlatego nie mona, bo na poziomie
jednostek nie ma skali porwnawczej. Kiedy wszystko do wszystkiego
jest podobne (identyczne), to nie ma porwnania.
Mona rwna inny punkt rozoenia lub wewntrzne uoenie elementw
w skomplikowanej jednostce, mona wyrni inne zagszczenie jedynek
w tle (albo wobec tego ta) - ale nie mona niczego w jednorodnoci
wykaza. Nawet i tego, e ono jest (bo jak?). Kiedy nie ma zakresu,
punktu, skali odniesienia - to nie ma porwnania; kade ustalenie w
tym "stanie" jest niemoliwe. Maksymalnie pustka (nic) jest takim,
faktycznie ju absolutnym dopenieniem do "co", to drugi, skrajny
punkt odniesienia - ale take "dostpny" tylko logicznie. Natomiast
sama jednostka, choby i nieskoczona, nie ma adnego odniesienia czyli tworzy "cian". W jednym przypadku logiczn cian poj nie
do pokonania - w drugim cian fizyczn, ktrej adne mierzenie nie
uchwyci ani nie przebije.
- I obserwator...
- I obserwator wanie znajduje si w takim pooeniu. Postrzega z
wntrza, wic ma w maksymalnym brzegu zmiany jednolite to... I nie
ma ju znaczenia, jak zmian analizuje, zawsze badanie koczy na/w
strefie ta, co by nim nie byo. Maksymalnie chodzi o to w postaci
kwantw logicznych kosmicznego bezkresu - oraz pustki. A w fizycznym
zakresie o to w ramach wyrnionego poziomu.
Jeeli na przykad masz w obrbce "elektron", to tem bdzie jakie
"pole-to", ktre w twoim opisie musi si pojawi, eby wytumaczy
notowane w eksperymencie zjawiska-fakty. A to pole, a raczej to po
prostu, jest w ogldzie od rodka jednorodne i jednolite. Moe mie
wasnoci (co by w analizowaniu wszystko si zgadzao), jednak jest
25

to to-brzeg. I paszczyzna tym samym. Fizycznie to oczywicie si


zatrzaskuje w sfer - i zawsze w sfer - jednak logicznie ten zakres
jest paski. A co wicej, nieskoczony - w takiej obserwacji to i
brzeg nie ma kresu. Przecie wwczas w zliczanie wchodzi wszystko zwaszcza jeeli postrzega si "wiat" jako jeden i jedyny.
- Czyli zawsze wida chwil?
- Nie wida, podkrelam - ale si jej doznaje. Ju kiedy temat by
przerabiany... I o to wanie chodzi: jest punkt doznania. Jednak o
tym, e jest ten punkt, e jest obserwator, e jest wiat, w ktrym
ta obserwacja biegnie - to jest pny i bardzo pny osobniczo i w
zbiorze moment istnienia. To zoenie "cegieek" w takie ustalenie.
- Nie rozumiem.
- Chodzi o to, e obserwator (byt postrzegajcy) nie tylko doznaje
tego punktowego i zawsze tylko punktowego stanu wiata, ale e ma w
sobie "archiwum" - e notuje (zapamituje) zaistniae fakty. One w
nim si odciskaj, zapisuj indywidualnym kodem - s obecne stanem
fizycznym, ktry mona wykorzysta w przyszoci. Zawsze jest fakt
i chwila w zmianie, jednak w obserwatorze te chwile si kumuluj w
abstrakcj - w "obraz" zmiany w jej kolejnych warstwach paszczyzny.
I w efekcie osobnik ma w archiwum co, co napotkawszy podobny kod
pyncy ze wiata, moe zosta zauwaone, to po pierwsze. A dalej,
i po drugie, porwnane do tej zgromadzonej zawartoci.
A jak jest porwnanie, zauwa, to jest tym samym wiedza, ju wiedza,
e to istnieje. - Samoistny (i "suchy") fakt w postaci cigu danych,
ktre docieraj ze wiata, to mao, to nie oznacza poznania - zapis
na pycie (ksice, dowolnym noniku) nie oznacza wiedzy, jest jej
elementem, ale to nie wiedza. eby zrozumie, eby byo poznanie i
wiedza o fakcie, musi by skala porwnawcza - czyli obserwator, byt
analizujcy. Czyli to zebrane wczeniej archiwum do dziaa. Nie ma
poznania jako biernego odbioru faktw - to zawsze dynamiczny, ale i
twrczy, aktywny proces. I to idcy z dwu kierunkw: ze wiata, ale
i z wntrza osobnika.
Kiedy strony procesu w chwili "teraz" obserwatora (bytu poznajcego)
dopeni si i zgodz do siebie (w jakim stopniu zgodz, im wicej,
tym "trafno" rozpoznania wiksza) - to akt poznania si dokona. W
tym momencie strony procesu si dopeniy i podwoiy, wic element
postrzegany moe zosta ujty w schemat i zdefiniowany.
- Dlaczego?
- Dociera do ciebie strumie energii i kolejne stany chwilowe, owe
paszczyzny punkowe - i co? Rozpoznasz je jako, pomierzysz? Nawet
jeeli s to bardzo rozbudowane fakty, ich nie poznasz - o ile nie
masz w sobie stanu do porwnania, to ich nie poznasz. Jak nie moesz
w tle przeprowadzi porwnania, poniewa jest jednorodne - tak samo
nie masz niczego do porwnywania w cigu nadchodzcych z otoczenia
chwilowych stanw. One, owszem, rni si rozkadem w tej "paskiej
chwili", to odmienne stany zagszczenia w kolejnych i nastpujcych
po sobie tykniciach, dlatego doznajesz zmiennoci zjawisk, czujesz,
dosownie czujesz te zmienne stany - tylko e ich w aden sposb nie
poznajesz, nie mierzysz, nie wiesz, e s. Przecie w tym strumieniu
nie ma punktu odniesienia, to jest tylko (i wycznie, i zawsze) cig
energetycznych faktw-punktw.
- Ale jest umys...
- Jest, zgoda - ale od pewnego poziomu. To po pierwsze. A po drugie
26

i wane, musi w nim by zgromadzony zbir danych, czyli wzmiankowane


powyej "archiwum". Doznajesz, gromadzisz - i dopiero przeprowadzasz
operacje, ktre nazywasz rozumowaniem.
To te dane s, wobec napywajcego strumienia (i jego kodu), stanem
porwnawczym do jego sposobu uoenia - to archiwum z danymi jest tu
dopenieniem i skal porwnawcz, po prostu umoliwia takie (w sobie
bliskiej skali) dokonanie porwnawcze. A jak porwnam, to ju wiem,
e jest takie i takie, e ten cig energetyczny to tu i tu. Wiem, bo
mam w sobie dopenienie, zsumowany do jednostki (i pojcia) podobny
cig zmiany.
A to dalej oznacza, zauwa to i doce - e mog wwczas rejestrowa
tylko fragment tego procesu, tylko cz z caoci porwnywa, ale
jeeli stwierdz, e ten a ten fragment obserwowanego jest zgodny do
kiedy tam widzianego (na przykad bliskiej twarzy) - to mog nawet
dalszej zmiany ju w obraz aktualny nie budowa, poniewa on zoy
si automatycznie w tak "twarzyczk".
Jest po jednej stronie zmiany i w jednej linii kodu (np. d-n-a) co
- i jest po drugiej stronie, symetrycznie do linii pierwszej, taki
sam kod rozoenia elementw. Sam powiedz, czy jest jaka trudno
w porwnaniu? Czy trudno posiadanym ju w zasobach (i penym w jego
przebiegu) "obrazem" uzupeni brakujce zakresy w zmianie, ktra z
otoczenia wanie napywa? - Nowo dociera, czasami w sposb rwany
i zakcony, to jest proces dynamiczny i tworzcy si - ale ty masz
ju podobny w zasobie - czy nie prociej skorzysta z tego, anieli
czeka do koca? Przyznasz, e zdecydowanie prociej. Szybciej, to
przede wszystkim, a niekiedy czas to sprawa by albo nie by - a po
drugie, takie dobudowywanie i uzupenianie pozwala skrci operacje
na abstrakcjach i tak uwolnione zasoby (wszak skromne w chwili teraz)
przeznaczy na inne dziaania. Przyznasz, e takie uzupenianie ma
sens, i to gboki - a do tego biegnie nieomal mechanicznie. e to
niekiedy wprowadza w bd, tworzy "szumy" (omamy, zudzenia, itp.)
poniewa w rejestrowanym fragmencie dalsze moe by tylko podobne,
moe by zmienione nowymi okolicznociami (np. starzeniem si) lub
cakiem inne, wic ostateczny wynik dziaania okae si bdny? C,
to koszt tej procedury. Ale e innej nie ma...
- Pozostaj korekty.
- Tak, cige i zawsze kontrolowanie, co si rejestruje oraz z czym
porwnuje. Zasada ograniczonego zaufania to staa kosmologiczna, to
pewnik.
- I analogia.
- A, tak, analogia. Widzisz, jak to jest - zapdzisz si, czowieku,
w jeden rejon, to ju dalej idzie samoistnie, jedno skojarzenie z
kolejnym si zazbia... Tylko e to nie byo bez sens, sprawa w tych
jednostkach postrzegania. - Czyli e obserwator zawsze i wszdzie w
otoczeniu wyrni jednostk elementarn dla postrzeganego poziomu.
I e jest to pochodn logicznie pojtego jednorodnego ta (kwantw
logicznych) - tam, na samym dole, jest jednostka - ale skutkuje to
tym, e rejestruj skwantowany (porcjowany) tok zmian. A take, e
zawsze jest jednostka tworzca wyrniony zakres zjawisk.
- Chcesz przez to powiedzie, e zawsze jest to procesu?
- Mj drogi, przecie to ju kilka razy pado, to niejasne? Zauwa,
e kiedy badasz, i potraktuj to rzeczywicie jako przykad, tu chodzi
o zasad, a nie o detal - kiedy analizujesz najbliszy nam (i sobie)
27

wiat, czyli zbir w formule "spoeczestwo", to w takich ramach i w


tym wiecie pozostajc, jako "fizyk spoeczny", nie masz do zbadania
ta, cegieek tworzcych ten poziom adnym sposobem nie poznasz. Nie
przeprowadzisz tego, poniewa ten zakres, i to dosownie, lokuje si
dla ciebie w strefie ciemnej, skrytej - rozkada si statystycznie w
kadej "paskiej" i pozyskanej do analizy chwili zmiany. Dla ciebie,
wic zawartego w zakresie zmiany i nadprogowo, ten zakres nawet nie
istnieje w cznej postaci, jego takiego nie ma - bowiem on dopiero
si tworzy, buduje z jednostek.
Czyli, eby ten zakres (to) opisa, nie masz innego sposobu, jak to
potraktowa zgrubnie i jako stan "mechaniki elementw", nigdy jako
pewno, nigdy jako fakt skoczony, zawsze w trakcie budowania si.
I tylko tak. Dla ciebie to zawsze stan niepewny i potencjalny, ktry
dopiero aktem badania moesz sprawdzi. Do momentu, zanim jednostka
nie pojawi si w zakresie "fizyki spoeczestwa", zawsze pozostaje
domysem i niepewnoci. Bo ona, powtarzam, nie istnieje, ona staje
si, kwant po kwancie, warstwa po warstwie buduje... Czy czego to
ci nie przypomina? Moe masz skojarzenia, porwnujesz do zebranych
w sobie danych o wiecie i jego reguach?
- Owszem.
- Co cicho si wysawiasz.
- Bo dalej mam wtpliwoci.
- Nie powinno by adnych wtpliwoci. Od wewntrz procesu - bdc
jego uczestnikiem - nie masz szans pozna stanu poza. Owszem, to w
tobie zmiana skada si w abstrakcj, nawet sam siebie postrzegasz
w taki sposb, wanie z zewntrz.
Zwr uwag, e rejestrujc swoje stany, widzisz je "po fakcie", one
przecie ju si dokonay - sygna o tym dociera na poziom "wiedzy"
daleko po przyczynie i jest zawsze tym samym zewntrzny (spniony i
zewntrzny). Proces dokonuje si w tobie, czyli w wyrnionym w tle
bycie, mozolnie skadasz dziejc si zmian w pojcie - a kiedy ma
wielko operacyjn, kiedy jest ju rozbudowana (zabudowana), moesz
to pozna, zrozumie. Ten stan ma dla ciebie "tre". Ale elementw
tego procesu, cho to w tobie dziejca si zmiana, nie signiesz w
poznaniu - nigdy skrajnej wartoci zjawiska, czyli jego brzegu-ta,
nie uchwycisz.
Doznaniem tak, przecie etap "prenatalny" (i adekwatne) zaliczye.
Po prostu etap brzegu wiata masz w sobie jako cegiek tworzenia tak samo i brzeg koca czeka ci z ca pewnoci. Jak kadego oraz
wszystko. Tylko e, powtrz, tego stanu adnym sposobem w pomiar nie
wprowadzisz: bo na brzegu nie ma pomiaru. Nie ma czego z czym rwna
lub nie ma moliwoci porwna.
- I to ma by ta analogia? Spoeczestwo i czowiek, plus zmiany w
tym obszarze - to jako punkt odniesienia?
- Tak, jedna z wielu moliwych. Ale dlatego j tak czsto stosuj w
argumentacji, e nam najblisza, tutejsza - i rozpoznana na wszelkie
sposoby... A przecie, zauwa, identyczna, po szczeg identyczna z
t, ktr z takim mozoem stwierdzasz tam "na dnie". Wystarczy tylko
si rozejrze i przeanalizowa zaobserwowane, a tak straszne podobno
dziwy podprogowoci wyoni ci si po wszystkim i zawsze.
I one, we to pod uwag, w historii - dla tamtych obserwatorw - z
tego podprogowego zakresu w rny sposb si wyaniay. I tak samo
w bajkach straszyy, a czasem zupenie realnie straszyy, kiedy co
28

si dziwnego dziao w otoczeniu. Przecie kiedy rozum pi...


- I twoim zdaniem analogia jest dobra na wszystko?
- Wyczuwam kpin, niesusznie. To rzeczywicie potne narzdzie w
analizie otoczenia. Jeeli wszystko jest budowane z jednostek, a to
fakt, jeeli jest jedna regua zmiany, a to fakt...
- Czekaj, wolnego...
- Jeeli jest jedna regua zmiany - co jest, mj drogi, faktem - to w
dziaaniu na jednostkach, niezalenie jakie to bd jednostki, co w
swojej analogii bdziesz opisywa, to i tak pozyskany obraz musi by
poprawny. Mona to pniej sobie podzieli, rozbi jak "atom" - ale
w chwili operowania analogi i jej elementem, musisz wypracowa fakt
i jego waciwoci. Bo zasada zmiany jest jedna i jednaka.
- Protest. Za wczenie na stwierdzenie, e jest jedna zasada.
- Ale skd. Po pierwsze, sam jako fizyk dysz do takiego jednego
wzoru na wszystko, moliwie najprostszego, prawda? Po drugie, co tu
znaczenie waniejsze jako argument, gdyby bya inna regua tworzca
wiat w tym zaktku i inna gdzie tam - to zajdzie oczywista i na
poziomie uzgadniania sprzeczno: jak to moe istnie? Bo przecie
tutejsze wobec nadrzdnego, czyli Kosmosu, nie moe by sprzeczne nie zaistnieje. A jeeli ten kawaek podogi nie moe by odmienny
od caoci w regule tworzcej - to kady. Bo niby dlaczego ten si
by tak akuratnie mia wyrni? Moe oczywicie by maksymalnie do
tej reguy zgodny, moe najlepiej w sobie realizowa zasad - ale ta
zasada nie moe by sprzeczna z caoci: bo wiata by tutaj adnym
sposobem nie byo. I naszej dyskusji by nie byo.
- Tu zgoda, ale wewntrznie we wszechwiecie...
- Wewntrz, na kadym poziomie, jest dokadnie to samo. - Jak co z
otoczeniem nie wspgra, to wypada, to zostaje odsiane w przebiegu
zmiany. Tu nie ma niczego, co nie podlega regule - ma j w sobie i w
elemencie tworzcym; aden szczeg nie moe by odmienny, poniewa
odmienno jest zagroeniem.
Dlatego analogia, odniesienie stanu badanego do ju rozpoznanego, ma
gboki sens i musi by wykorzystywane na zasadzie koniecznej. Nie
jest to uproszczenie, nie chodzi rwnie o popularyzacj wiedzy dla
osobnikw tej wiedzy zaknionych, to nie atrakcyjna "wizualizacja"
skomplikowanych zagadnie - to niezbdny element procesu zrozumienia.
I to dla wszystkich, cznie z samym poznajcym. W kocu musi sobie
jako te znaczki (symbole, abstrakcje) przetumaczy na zrozumiae,
a po prawdzie bliskie obrazy.
- Ale s inne i bardzo skuteczne metody poznawania.
- Prawda, nie zaprzeczam, ale ostatecznie musz i tak skonfrontowa
si z realnie postrzeganym. Jeeli dobrze odczytuj twoje sowa, to
masz na myli fizyk i matematyk? ...
- Gwnie matematyk.
- Doceniam - ale nie przeceniam. To bardzo skuteczne dziaanie, ma
wspaniae osignicia, ale brak w tym sposobie opisywania zmiany w
trakcie jej zachodzenia dwu elementw istotnych w analizie. Jeden
to sama zmiana oraz przerwy w niej, a drugi to emocje. Oba ze sob
cile zwizane.
- Opis matematyczny bez zmiany?
- Tak. Nie w tym rozumieniu, e zmiana nie jest objt opisem - bo
jest integralnie w nim zawarta - ale w takim, e ta zmiana nie jest
wiadomie ujta. A mwic dokadnie, e brakuje w opisie przebiegu
29

przerwy, pustki. Przecie w kadej skawantowanej zmianie elementem


rwnie niezbdnym, co stan "co", jest pustka; w peni pojta zmiana
to ruch czego w niczym.
- I co z tego?
- Obraz matematyczny oddaje rzeczywisto, ale dopiero wwczas, kiedy
to przetumaczy na fizyczne zjawiska - czyli z przerw. Oczywicie
to wielka zaleta tej metody, pomocne uproszczenie w analizie (wic
pozbycie si, pomijanie zaburzajcego obraz nadmiaru) - to pozwala w
jednym wzorze zawrze ogrom zjawisk czstkowych. Tylko e to dalej
wprowadza jedno tam, gdzie te "zawirowania" (przerwy, przedziay
niecigoci) wystpuj jako istotny skadnik procesu - istotny tak
samo, jak wyranie widoczne "co". Kiedy mona z opisu zmiany usun
przerw, kiedy mona operowa symbolem z wielkimi odniesieniami do
wiata - to co wspaniaego, przede wszystkim ekonomicznego. Zamiast
morza znakw, jeden. To wspaniae - a zarazem przez to uomne.
- Jeeli si sprawdza, to dlaczego uomne?
- Jest takie powiedzenie, kiedy si z nim zetknem, e matematyk
jest tym lepszy w operowaniu symbolami - im sprawniej pozbywa si w
swoim dziaaniu emocji. Czyli, w odniesieniu do omawianego, znika z
jego abstrakcyjnego toku pracy nadmiar w formie ycia - e ma tylko
do dyspozycji wieczne symbole. I to jest bd.
Nie w tym rozumieniu, e si nie sprawdza w dziaaniu, bo sprawdza
si - ale w takim, e "wzr" i tak musi zosta ostatecznie ubrany w
owe wczeniej wyrzucone (i pogardzane) "emocje". eby matematyczna
abstrakcja staa si "strawna", eby osobnik mg si zorientowa w
zawartoci wzoru, musi odnie to do zakresu i znakw sobie bliskich
- inaczej ich nie zrozumie. Osobnik dekodujcy wzr musi wprowadzi
w tym dziaaniu ponownie pustk, musi skwantowa jednolity "obraz"
zmiany i w jej "wzorowy" opis wtoczy niecigoci - a wszystko po
to, eby odnie tak pozyskany wynik do swojego zbioru danych, wic
do "archiwum" w gowie. Odnie do tych emocji. eby "poczu" wzr,
musi go odnie do rzeczywistych dozna - bez tego nie ma poznania,
tak po prostu nie ma.
To, e wzr obejmuje wielkie zakresy, e zawiera w sobie maksymalne
nawet obszary (oraz je definiuje) - to nie ma adnego znaczenia dla
kogo, kto tego nie poczuje. Na kocu w matematyk musi wprowadzona
zosta przerwa i emocje - poniewa bez tego w dziaaniu nie ma nic
ponad to, jednolite to. Czyli niezrozumiae z zasady.
- A analogia to zapewnia? Eee...
- Zapewnia, kolego, zapewnia. I to zawsze... Matematyk, tu zgoda, i
to pena, na zabieg usunicia (renormalizacji w postaci usunicia),
pominicia w dziaaniu zmiany oraz przerwy-pustki - on sobie na to
moe pozwoli. I wicej, to wrcz konieczno - bez wyrzucenia czy
nieuwzgldnienia takich skadowych zmiany, operowanie symbolem nie
jest moliwe; balast w postaci pustki i braku elementw dziaanie
uniemoliwi. Zmiana i tak jest w opisie, przerwy s, wic rezultat
musi by poprawny, koniec. - Tylko e pniej trzeba to odnie do
otoczenia, i jest problem.
Taki problem, e trzeba ustali, co wzr opisuje - co te si kryje
za wykresem funkcji oraz jakie etapy przejciowe wyznaczaj badany
proces. I jest zmieszanie, spltanie, czy jak to tam nazywasz... Byt
matematyczny podziaa na abstrakcjach, jest wzr, take abstrakcja
- dzieje si to identycznie jak budowanie abstrakcji w umyle, wic
30

skrycie dla operujcego pojciami - jednak wynik staje si przez to


problemem. Jest absolutnie poprawny, sprawdza si, ale okazuje si
nieczytelny. I trzeba szuka odniesienia, szuka sensu tego wzoru.
Czyli, zauwa, trzeba ponownie (i z mozoem) wprowadza w ustalenie
stadia porednie, przerwy, wprowadza kwant i cegieki tworzce - a
wszystko po to, eby abstrakcje odnie do zachodzcej zmiany. Robi
si to po to, eby wzajemnie dopasowa i eby odnie - eby wiat
zrozumie. Zrozumie, co jest co.
Chwytasz? Dziaanie matematyka biego szybko oraz sigao skrajnych
i penych wartoci, jest jak najbardziej w swoim zakresie poprawne,
suszne i pomocne. Jednak - podobnie, jak to si dzieje u dowolnego
"abstrakcjonisty" - nie wiadomo, co konkretnie oznacza, do czego si
odnosi. I jest, powtarzam, kopot.
- A analogia to jasno po horyzont?
- Nie miej si. Moe i takie ujcie wymaga zastanowienia, moe ma
ograniczenia, ktre nakazuj ostrono, jednak przecie s rne
analogie - s mniej i bardziej rozpoznane tereny wiata, wic mona
wykorzysta ich wicej, dowoln liczb; dziaa tak dugo, a obraz
zgodzi si z tym, co rejestruj. Jeeli gdzie jest obszar jeszcze
skryty w mrokach niewiedzy - to mona poszuka w swojskiej okolicy
podobnego procesu, odnie je wzajemnie do siebie, i sprbowa na
tej podstawie wyznaczy czci wsplne. One przecie musz by. Bo
oba procesy, znany i rozpoznawany, zawieraj si w jednym wiecie,
przeksztacaj si wedug jednej reguy, zalenoci wiata do nich
i ich do wiata s analogiczne - to oczywisto i konieczno, e s
sobie podobne. To moe by diametralnie odlege iloci skadowych
elementw, to moe by dalekie gabarytami - ale musi budowa si i
zmienia si analogicznie. Musi...
Skojarzenie, porwnanie, analogia jest tu po to, eby zakres jeszcze
ciemny rozwietli ju rozpoznanym, eby w obszar badany wprowadzi
znany sobie kod zmiany - eby tak dugo i w szczegach dopasowywa
oba przebiegi, a pojawi si zgodno. I ta zgodno w obu liniach
na pewno si zaprezentuje, wanie przez fakt jednej reguy. - Nawet
jeeli nie bdzie to caociowe dopenienie - nawet jeeli pokryj
si w tej "spirali poj" tylko fragmenty kodu, to i tak sukces jest
zapewniony: mona je do siebie odnie, dalej porwna, a na kocu
wycign wnioski. Bo jak s zgodnoci, choby tylko fragmentami, to
dalsze te si odszuka - lub dobuduje. Brak w jednej linii elementu,
we to pod uwag, jest w procesie splatania i rozplatania si kodu
dopeniany z drugiej linii - i dlatego czny, wypadkowy konstrukt w
ewolucji moe doskonale funkcjonowa. Gorzej, znacznie gorzej, gdy
w obu liniach czego brak lub jest to zdeformowane - wwczas wynik
budowania si nowoci jest skazany na porak; skrajnie nawet jest
usuwany z istnienia.
Tak, dalsze, nawet aktualnie jeszcze nieobecne, nawet skryte odcinki
zmiany mona dobudowa (stworzy). Przecie to jeden wiat i jedna
regua - i tak dalej. Wynik jest pewny.
I na pewno warto to przeprowadzi. Przecie ju doskonale wida, e
obecna metoda, cho tak wspaniaa (wzorowo uporzdkowana), posiada
ograniczenia. Oraz, co wane, e te ograniczenia s w tej metodzie,
a nie w wiecie...
A po kolejne, analogia zawiera wczeniej wspomniane przerwy - i co
w tym dziaaniu ma znaczenie - zawiera je jako co oczywistego, po
31

prostu bardzo widocznego dla operujcego tak abstrakcj. Przecie


bez tych przerw ani opisu nie bdzie, ani zrozumienia.
W analogii - w dziaaniu opartym na modelowaniu jednego, niepenego
w aktualnym odczycie przebiegu - modelowaniu drugim, ale rozpoznanym
ju, tu wszystkie stadia obecne s jako konieczno. Wszak ju si
zrealizoway, s obecne w obrazie i s widoczne. Dlatego, i to jako
oczywisto, zostan przeniesione na zakres analizowany. Musz zosta
przeniesione, nawet jeeli osoba dokonujca takiego pomiaru nie ma
wiadomoci ich istnienia (bo np. w czas przeszy a historyczny byo
to fundamentem zaistnienia)...
A dlatego dziaanie "analogiczne" jest w ogle moliwe, e istnieje
w osobniku zasb danych z jego prywatnej przeszoci (czy przeszoci
zbioru), e te dane w wiecie maj swoje odpowiedniki - czyli jeden
i indywidualny kod zmiany, kod oznaczajcy to istnienie. Wic kiedy
te dwa kody si w chwili "teraz" poznajcego bytu spotykaj i kiedy
si dopasuj wsplnymi elementami, wwczas zostaje osignita w tej
punktowej chwili jedno funkcjonalna: jest stan symetryczny, wic
podwojony - i "wzr" zazbia si z treci w postaci konkretu. I w
efekcie wiadomo, e cho tej czci nie wida, e jej nawet nie ma,
to ona w detalach musi by podobna do ju rozpoznanego i tak teraz
budowanego. Mona, jeeli jest to konieczne, wprowadzi czynnik skali
w analiz, jednak obraz bdzie poprawny - na pewno bdzie poprawny
i do wykorzystania.
Sam wzr matematyczny jest "suchy" oraz sztywny - wypreparowany a
po ostatni znak, dlatego jego treci musz si dopracowywa wolno,
z trudem i nie zawsze z sukcesem. Natomiast kiedy posiadam rozkad
zmiany w ujciu znanego faktu, najlepiej konkretu z mojego zakresu
istnienia, to wspomniany kod postrzeganej zmiany jest mi po prostu
dany i jest we mnie. I tym samym analiza porwnawcza biegnie szybko,
sprawnie i pewnie. A jeeli nawet pojawi si niepene, nie do koca
oddajce tre obrazy, co w deszyfracji wzorw ma czsto miejsce, to
poznajcy moe szybko znale brakujcy element tu obok - bo inne
obrazy-fakty s zawsze pod rk.
I dlatego caociowy, w detalach caociowy obraz to tylko kwestia
czasu - raczej krtkiego. Co moe dla wzoru nigdy si nie dokona,
poniewa brak w otoczeniu konkretu do porwna, to w analogi jest
dane praktycznie od razu...
A tak nawiasem, co mi po najlepszym nawet wzorze, jak nie posiadam
do niego suplementu czy instrukcji obsugi. eby "zakodowan" tre
odczyta, na ostatnim etapie matematycznego dziaania musi pojawi
si wspomniona "interpunkcja", i to jako absolutna konieczno.
Po co? eby zmian zrozumie.

32

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.5 - Obserwator brzegowy.
Bd obiektywny a do blu.
Tak, nie ma co ukrywa, nasza pozycja w tym wszystkim mao wygodna a nawet zupenie punktowa. Tak, ona po caoci punktowa.
Niby w tym naszym spojrzeniu i to, i tamto si zawiera, niby na tak
a tak przestrze z czasem zmieszan szerokie - ale, tak po prawdzie,
to adna tam wielka sprawa - a wrcz zupenie niewielka. A ju tak
caociowo prawd mwic, to cakiem do punktu sprowadzalna - tego
tu obecnie aktualnego "teraz" jedynie dotyczy.
Bo to jest tak, przesuwa si jednostka czego w pustce, w tym ruchu
skaluje zmian, czas-i-przestrze wytwarza, na dalekim tego planie
nawet obserwator moe si tym zaj i nawet w emocjach podziwia lub kl, e to takie wszystko do tej, wiadomo jakiej - ale prawda
wyglda tak, e ten element w ruchu to wszystko, e punkt czego w
przemieszczaniu si w logicznie pojtej absolutnej pustce to cao
i e niczego wicej nie ma.
I s tego zasadnicze, powane skutki.
Ot, jest sobie jaki obserwator, rozbudowany, skutek rodka zmiany
i okupuje rodek - i rozglda si, bo rozglda si po okolicy moe.
I jest teraz pytanie, te fundamentalne: co on, taki owaki, widzi?
Co on, eby go, poznaje, mierzy, ustala? I dlaczego tak?
Niby wszystko oczywiste, niby obserwator nakieruje zmys czy inne z
jego zasobu techniczne narzdzie, obejrzy i skataloguje zwidziane i wszystko jasne.
A nie, nic tu jasnego i oczywistego. e widzi, to prawda, e ustala
w mierzeniu, to rwnie fakt. Ale jak to gboko, w maksymalnym ju
schemacie wszystko zdefiniowa - to ani widzi, ani wyznacza, ani on
nawet, czyli obserwator, istnieje.
Przecie tam gdzie na dnie, w tej fundamentalnej oraz bezczasowej
skali, jest tylko ten punkt, ruch jednostki w pustce - wic skd i
dlaczego to "widzenie"?
Wic teraz, nie ma rady, trzeba w analiz wprowadzi skomplikowan
zawarto cielesn owego obserwujcego osobnika, jego rozcignit
w czasoprzestrzeni konstrukcj. On taki wielki, napompowany rnym
mieciem materialnym - a do tego operuje elementami tak samo mocno
w ewolucyjnej zmianie skomplikowanymi. Przecie adna mu jednostka
w elementarnym stanie nie jest dostpna, nigdy te cegieki tego w
caoci wiata nie schwyci, to logiczna oczywista oczywisto. On z
faktu korzysta, e wczeniej si to odpowiednio zagcio, e dalej
w lokalnym zaktku rzeczywistoci nagromadzio - i e nastpnie te
w cielsko obserwatora si upchao.
A wszystko w punkcie si dzieje - i to rodkowym punkcie.

33

I od punktu si rozpoczyna. Bo przecie taka obserwujca istota swj


byt we wszechwiecie od punktu rozpoczyna - od najmniejszego, ktre
ten etap zmiany oznacza. Zastartuje proces, "ucznik" strza takiego
istnienia uruchomi, i ona sobie pdzi, pdzi do "tarczy", przemierza
kolejne etapy - i si w drodze "do celu" po wielokro zmienia. I s
tego powane, zasadnicze skutki. Takie filozoficzne.
Po pierwsze takie, e obserwator punktowo doznaje zmiany. - Doznaje,
a nie e j poznaje.
Z tym oczywistym zastrzeeniem, e nawet tak zdefiniowane doznanie
nie jest punktem, poniewa punkt z zasady ma znaczenie absolutnie
brzegowe, lokuje si na/w brzegu - i tym samym jest niepoznawalny.
Logicznie jest to "doznanie" punktu, ale ujcie fizyczne stwierdza,
e to musz by co najmniej dwa punkty, rne punkty, co umoliwia
porwnanie - albo inne pooenie tego samego elementu, co take jest
podstaw do porwnania.
Realne doznanie w wiecie zawsze jest zoeniem - jednak peni rol
punktowego.
Po drugie - pomiar, dowolnie pojty pomiar. Czy to faktycznie akt
znaczenia wiata w jakim fragmencie, czy widzenie - to zawsze ma
posta rozbudowan, wieloelementow - skada si z mnogoci dozna
czstkowych.
A z tego dalej wynika, e tak pojtego pomiaru - z przyczyn bardzo
ju fundamentalnych - nie ma w "chwili zero", startu osobnika, kiedy
si zaczyna jego ruch w oglnej zmianie - ale nie ma rwnie szansy
na pomiar w "chwili ostatniej", na kocu tak wyrnionej zmiany. W
punkcie startu nie ma elementw w zbiorze do porwna, nie ma czego
do czego odnosi - w punkcie ostatnim nie ma moliwoci dokonania
czynu porwnawczego, poniewa tego dalszego kroku oraz kolejnych nie
ma, obserwator si skoczy.
Na pocztku istnienia bytu zasb danych jest zerowy, wic nie mona
przeprowadzi pomiaru-porwnania, na kocu "archiwum" jest zapchane
danymi maksymalnie - jednak nie mona, ju nie ma kto i jak takiego
dziaania wykona.
Na brzegu jest doznanie, ale nie ma poznania.
I teraz trzeba podkreli szczeglnie istotny fakt: obserwacja - tak
tradycyjnie pojmowany termin "obserwacja" (e jest to zrozumiae i
wyjanialne - e wiadomo, co si w akcie obserwacji postrzega, co to
jest i dlaczego takie) - e to nie jest doznanie, czyli jednostka w
postaci "obrazu", paskiego obrazu. Obserwacja to nie doznawanie, to
zoony i wielopoziomowy proces. - wiat obserwator doznaje, ale nie
poznaje; poznanie jest zawsze i tylko zoeniem. I przede wszystkim,
i zawsze porwnywaniem.
Pomiar wiata, a dalej wiedza, e wiat jest, e w nim s takie a
takie elementy i wasnoci - to stan zoony i zawsze wypracowany w
formule porwnywania. Nie ma pomiaru punktu.
Co to bowiem znaczy, e obserwator co rejestruje? - e w zasobie mu
dostpnych danych jest element, ktry kiedy tam pozyska i e ten
element detalicznie czy w jakim zakresie si do "obserwowanego" i
34

"rejestrowanego" odnosi.
I na tej podstawie, posiadajc jeden stan w wiecie, a drugi ju w
sobie - na linii spotkania si tych "obrazw" - czyli w chwili teraz
osobnika (w jego "wiadomoci"), tak pena i dwustronnie dopeniona
struktura moe zosta postrzeona. - Jednej oraz samodzielnej strony
mona tylko dozna - ale eby j pozna, dalej nawet zrozumie, musi
by dopenienie stanem wczeniejszym.
I dlatego obserwator jeszcze daleko od punktu zaistnienia nie widzi
wiata, on go tylko doznaje. Z kadym zgromadzonym w jego zasobach
"obrazem", z kadym elementem archiwum moliwo przeprowadzania w
wiecie porwna i pomiarw wzrasta - ale nim osignie maksymaln i
funkcjonaln w skomplikowaniu warto, to minie wiele czasu, wiele
si po drodze zadzieje.
Obserwator doznaje punktu wiata, ale widzi, e to punkt, wie, e to
punkt dopiero daleko po zaistnieniu tego punktu, a w jego przedzia
widzenia (ju widzenia) wchodzi ogromna ilo zjawisk.
To, co jest widzeniem, wiadoma rejestracj otoczenia (czy siebie)
- to rozciga si na wielkim dystansie czasu-przestrzeni.
wiat pdzi, zawsze jest doznaniem punktu, zawsze dzieje si tylko
tym punktem, obserwator zmienia si przez fakt zmiany pooenia tej
jednostki w sobie i w szerszym zakresie - ale poniewa zabudowany
jest elementami skomplikowanymi i sam jest bytem skomplikowanym, to
w jego postrzeganie wchodzi szeroki-daleki zakres zmiany. Doznanie
jest "paskie", to zoone z punktw, ale suma tych zoe zapisana
w zbiorze, zapisana na fizycznym noniku - ta suma oddaje fazy tak
pojmowanej zmiany.
Jej nigdy nie ma cznie, to zawsze jednostkowy oraz chwilowy fakt,
jednak w pamici bytu - w "archiwum" skada, buduje si w kolejnych
warstwach w "obraz", w abstrakcj, ktra jest oddaniem-symbolem, a
nawet wrcz "odciskiem" takiego "faktu" w jego istnieniu.
Tego faktu, to istotne, nigdy nie ma realnie - realnie jest tylko
zmiana w toku zachodzenia - ale zoenie "paskich" "kadrw" wiata
docierajcych i zbierajcych si w obraz, to staje si abstrakcj i
jest stanem realnym dla obserwatora.
Czego, czego nie ma obok w doznawanym zawsze wiecie - na skutek
gromadzenia danych o tym wiecie - to si usamodzielnia i fizycznie
jest obecne w obserwatorze. I dalej, w kolejnym akcie poznania, za
wzorzec pomiaru moe suy: jak nowo zgadza si z "obrazem", to
znaczy, e to jest to samo.
Obiektywnie, "zewntrznie", nie ma w takiej postaci niczego trwaego
i staego, to przecie fizycznie dziejca si wielopoziomowa zmiana
- nawet nigdzie we wntrzu obserwatora tego nie ma zapisanego tak "na
kamie" i jednoznacznie (wszak kady element obserwatora to cige
przeksztacenia). Jednak skutkiem "bezwadnoci" zmiany, skutkiem jej
rozmiarw (nim si zdeformuje lub zaniknie w tle, to nieco zjawisk
si zrealizuje) - skutkiem jej okresowego trwania w formie "notatki",
to pozwala powiedzie, e postrzegana w otoczeniu nowa okoliczno
czy fakt, e to jest tym a tym, bo ma podobne zobrazowanie do kiedy
tam w sobie zoonego. A jak jest zupenym nowym stanem, to wymaga
35

odniesienia do zasobu w zakresach zblionych, czyli fragmentarycznie


podobnych. - Bo przecie taka w sobie absolutna nowo na pnym ju
etapie istnienia nie moe si pojawi, w zbiorze-archiwum zawsze co
si znajduje, dlatego akcja porwnawcza moe zosta przeprowadzona.
e to moe owocowa ujciem chimerycznym, a nawet "dusznym" - e w
takiej szcztkowej analizie pojawi si strachy i lki - fakt. Ale
jest to skutek i konieczno metody, samej procedury ewolucyjnej.
Zbir danych, jako punkt odniesienia, zawsze musi by obecny w takim
dziaaniu pomiarowym i porwnawczym, to warunek samej obserwacji ale i zrozumienia.
W obserwatorze, na skutek zawierania si w fizycznoci - na kadym
jego poziomie cielesnoci (rwnie w "archiwum") - wszystko pdzi i
si zmienia, energetycznie to "wir" i wrzenie, kipiel w nieustannym
przeksztacaniu si - i to skutkuje. Nie ma co podkrela problemw
z utrzymaniem zasobw danych w stabilnoci, to oczywista trudno,
z ktr kady archiwista si boryka; zapominanie, wypadanie danych
to norma, ktra - niestety - czsto boli, a na pewno sprawia ogrom
kopotliwych sytuacji. Ale nigdy nie byo inaczej i nigdy nie bdzie
dziao si to odmiennie - zmiana energetyczna to ta "kipiel" i wir,
powouje swoje konstrukcje do istnienia, one okresowo s stabilne,
ale pniej sama ponownie degraduje je funkcjonalnie a do jednostek
skadowych, to obiektywna prawda. Ta do blu prawda.
Ale i to jest prawd, e niczego wicej nie ma. Obserwator to zmiana.
Ale w tym odniesieniu warto podkreli mniej wicej stabiln prac
i zachowanie "obrazu" w zasobach pamici, w jednostkach tworzcych
archiwum. To s w sobie maksymalnie symetryczne, a wic skrajnie w
tym energetycznym wirze jednostki ewolucyjne - to powstae w rodku
oglnej zmiany elementy, i dlatego takie trwae. Wszystko wok si
buduje i rozpada, ale ten jednostkowy stan, skutkiem maksymalnego w
sobie skomplikowania - skutkiem tego, e jest maksymalnie procesem
rwnomiernym i symetrycznym - na skutek tego jego budowanie si w
wiecie jest dugie, ale i rozpad te odpowiednio dugo trwa. Wic
wszystko, co si w tej jednostce "zapisze", co j zapeni - co si
w niej "odcinie" - to wszystko moe przez jaki okres zachowa w
zmianie swoj posta. I tym samym moe suy do pomiaru. Obraz na
poziomie fundamentalnym w obserwatorze si ustawicznie zmienia - i
on si w kadym detalu swojego ciaa zmienia - ale punktowe, a tym
samym maksymalnie zagszczone w sobie jednostki, one mog istnie i
wspomaga dziaanie. Skoro to brzeg zmiany oraz punkt, maksymalnie
zoony ewolucyjnie punkt, to jego deformacja lub zanik musi biec w
skali czasu i przestrzeni w znaczcym zakresie.
I to jest tutaj tak istotne - umoliwia pomiar. wiata lub siebie.
I to rwnie wymaga podkrelenia, obserwator, na skutek zawierania
si w zmianie, ale zarazem budowania w sobie zewntrznego wobec tej
zmiany jej sumarycznego obrazu, moe na tej podstawie "pomierzy",
zobaczy i zrozumie nie tylko ten wiat - ale i siebie samego. Bo
w takim dziaaniu poznawczym, zwracam uwag, sam obserwator jest w
swoim postrzeganiu stanem zewntrznym.
Ta zmiana, ktra go tworzy, punkt po punkcie i jako doznanie buduje
- ta zmiana jest zarazem dla takiego osobnika faktem zewntrznym. I
36

wanie przez to, e si w nim buduje w sumaryczny stan, okazuje si


abstrakcj - jest abstrakcj takiego bytu.
Przecie nie ma znaczenia, czy osobnik konstruuje abstrakcj atomu,
(wszech)wiata - czy siebie, w sensie procedury to to samo. Jest na
poziomie fizycznym doznanie punktu, jest sumowanie w jedno obrazu,
wic w trakcie obserwacji i na kocu jakiego etapu, w obserwatorze
jest abstrakcja tak zachodzcej ju zmiany. I nie ma znaczenia, e
ta obserwowana zmiana to sam obserwator - to identycznie taka sama
zmiana, jak wszelkie inne poza ciaem osobnika.
W efekcie byt sam siebie moe pozna, cho przecie fizycznie jest
to tylko i wycznie si dziejca punkt po punkcie zmiana.
Dlatego obserwator (a szczeglnie umys to w sobie przetwarzajcy i
gromadzcy "obrazy" w archiwum) - dlatego byt poznajcy moe wasny
obraz w zmianie zbudowa, cho nigdy poza punkt tej zmiany wyj nie
wyjdzie.
Jest zawsze obserwatorem na/w brzegu i kadym elementem go doznaje,
jednak w trakcie gromadzenia danych z otoczenia (i zawsze w formule
zoenia), moe sam siebie zoy w abstrakcj.
Wic sam na swoje istnienie spojrze z zewntrz i je pomierzy.
I moe, to ju w kolejnym kroku dziaania na abstrakcjach, ale te
w powizaniu z kolejnymi obserwacjami innych bytw w otoczeniu, na
tej podstawie moe dobudowa do ju zaistniaego w jego gowie - i
cigle si dopeniajcego o stan chwili obrazu - moe doda to, co
w jego doznanie jeszcze nie weszo lub nigdy nie wejdzie.
Czyli wyprowadzi ze wiata wiosek, e si skoczy. e jest brzeg i
koniec.
Samodzielnie tego brzegu - w postaci ostatniej i punktowo doznawanej
zmiany - dojdzie, osobicie na pewno si w/na brzegu znajdzie. Ale
nigdy go nie pozna.
Obserwator to nie-skoczony (nie koczcy si) proces zmiany, jednak
ujty przez obserwatora zewntrznego (nawet jeeli jest to osobnik
poznajcy, sam obserwator) - ta zmiana ujta obiektywnie prezentuje
si jako cig skoczony.
I to szybko (szybko) si koczcy w odniesieniu do innych procesw.
Prowadzona od wywntrz i punktowo obserwacja - na skutek sumowania
si w abstrakcyjn jednostk i obraz zmiany - staje si zewntrznym
zobrazowaniem przebiegu tej zmiany i pozwala wyznaczy szczeglne w
niej etapy i okresy oraz stany brzegowe, pocztek i koniec. eby w
ostatecznym i zewntrznym ujciu (ale wewntrznie w bycie), mona w
tej zmianie pozostajc zawartym powiedzie, e on si skoczy.
Ta wiedza jest w obserwatorze, ale dotyczy jego jako caoci, wic
ma charakter obiektywny - i zewntrzny.
I to tak boli...
Tak, boli. Z jednej strony pozwala kadego ranka stwierdzi, e za
oknem jest ten nowy dzie i e ja to ja, pozwala wsta i krok po/w
wiecie zrobi, zmysami go doznawa i abstrakcyjnie opracowywa ale z drugiej wymusza stwierdzenie, e to si skoczy.
A co w tym jeszcze bardziej niemiego, wymusza cig oraz powan
37

akcj porwnawcz stanu aktualnego z poprzednimi okresami ycia. Z


tymi najpewniej sprawnymi cielenie - i oglnie najlepszymi. e od
czasu do czasu porwnanie prowadzone jest wobec dalszego toku, tu i
teraz (jeszcze) potencjalnego, to te prawda, ale dzieje si to tak
ku pokrzepieniu serca - eby to dzisiejsze wydawao si bardziej do
akceptacji i strawne.
Tylko e w tym porwnywaniu jest zawarta oczywista graniczna strefa,
ktrej nie mona przekroczy: to, co jest w obserwatorze, to ju po
caoci wszystko.
Chodzi tu o to, e kiedy warstwy bytu, na skadajce si elementy
oddalaj si, kiedy ta konstrukcja w szwach si rozchodzi - a musi
si rozchodzi, bowiem jej skadowe powstay kiedy i aktualnie ju
docieraj w zmianie do swojego brzegu - to skutkiem tego obserwator
dziaa tylko w oparciu o to, co w nim jest i jakie jest - dysponuje
takim zasobem elementw oraz ich stanem rozproszenia, jaki obecnie
si w nim zawiera. I nigdy nie moe wyj poza ten stan.
Poniewa to on w kadym detalu.
Owszem, zauwaa inaczej funkcjonujce skadowe, wie, e to ju nie
to, co dawniej; schody zbyt wysokie si zrobiy - wiata migaj w
tempie niebywaym na skrzyowaniu - muzyka dziwnie brzmi, o ile j
w ogle si syszy - itd. Obserwator rozchodzc si w fundamentach
swojego istnienia, bo to wymusza oglna zmiana i jej uwarstwienie,
osobnik to rejestruje, porwnuje do dotychczasowego - i wie, e to
ju inny etap jego zagszczenia - czyli luniejszy i mniej sprawny.
I to te boli; byo, mino.
Ale mierzy to tylko do pewnego momentu i poziomu szczegw. Dlatego
w taki sposb, e od okrelonego poziomu stanu elementw, ale take
od stanu zawartoci archiwum, nie moe dojrze detali swojego bytu
- poniewa te detale s nim jako takim. Wie, e jest inaczej, ale to
"inaczej" jest wszystkim dostpnym - porwnuje i wie, e kiedy byo
lepiej, jednak obecne to on i tylko on.
Ale jeeli warstwy skadajce si na jego istnienia tak dalece si
od siebie oddal, e przejd w przedzia pozahoryzontalny, to take
i wiedza, e on, obserwator, jest i dziaa w wiecie - to nawet ta
wiedza zaniknie. Bo zaniknie moliwo mierzenia i porwnywania. I
zostanie tylko doznawanie.
A w/na brzegu i doznanie si koczy.

38

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.6 - Jedno wszdzie.
Wniosek:
jest tylko jedna zmiana, realizuje si w jednym nieskoczonym oraz
wiecznym zakresie i wedug jednej reguy.
Ludzie, jak mona twierdzi inaczej, jak mona?
Spotkaem ci ja takiego jednego - mdrala jaki doktorancki to by
czy podobnie, napakowany po czubek wiedz sczytan z ksiek albo i
podobnie, co taki filozoficzny ze swojej pokrtnej natury okaz to
by - ale jakby te fizyk i eksperymentem codziennym podbudowany,
upewniony w swoim do ostatka.
Wic tene osobniczy byt zastanawiajcy si nad natur wszystkiego,
zacz mi dowodzi, e wiat po kres i horyzont - e rzeczywisto
tutejsza to co daleko innego od tego na gbokim dole oraz brzegu
dalekim - e tamtejsze to dziwaczne w sobie, nieoznaczone, skryte,
niezrozumiae, i w ogle nie dla umysowoci przecitnie zdolnej a
tutejszej.
C, szczerze wam powiem, jak na przepytywaniu lekcyjnym albo tako
innym, taki okaz mylowy dla mnie to dziw ponad dziwy, nieodgadniony
w sobie i po caoci, logik to nie przeniknione, a na pewno ciemny
w kadym zakamarku yciorysu.
Bo to, sami powiedzcie, jak mona takie nieodpowiedzialne, a takie
dziwaczne gosi - tak mci w strumieniu realnoci i wiadomoci;
jak mona takie konstrukcje sowne z siebie w przestrze rzuca i
si tym jeszcze chwali, uzasadnia wyszo nad niszoci (albo i
odwrotnie) - ech, jak tak mona?
Jak mona tutejsze za odmienne od tamtego dalekiego lub gbokiego
uznawa, wiat po caoci widoczny oddziela od takiego mechanik
elementw opisywanego - jak tak mona?
Doprawdy - powiadam ja wam - horrendum i zgroza w takim nastawieniu
yciowym, odlotowo oglna i zakrcenie. Jednak co robi, i takowe
osobnicze istnienia si trafiaj pord fizycznej zbieraniny i te
y mog w tutejszym wymiarze - a nawet mog gosi te swoje teoryje
rodem z zakresu niedocieczonego. eby to.
Wniosek z analizy rzeczywistoci, z analizy toczcej si zmiany na
kadym ju poziomie jest taki, e Kosmos jest jeden, e postrzegana
i rejestrowana jest jedno procesw - oraz e przebiega to wedug
jednej i maksymalnie prostej reguy. Zawsze i wszdzie.
C, nie ma co ukrywa, po prawdzie powysze oraz podobne pogldy na
otocznie tak od razu w kana czasoprzestrzenny nie mona spycha, te
pewne wyrozumowane racje za tak argumentacj stoj, co si za tym
kryje matematycznie. I nawet fizycznie.
39

Trzeba to szczerze przyj i pochwali za niejak skuteczno. Ale


take gbiej si zastanowi, dlaczego taki jeden z drugim te swoje
obrazy produkuj i si z nimi obnosz - i co to znaczy.
Bo to jest tak. Siedzi sobie w swoim lokalnym punkcie wszechwiatowej
zawieruchy fakt osobniczo fizyczny, taki eksperymentator nawiedzony
dz poznania - czy inny laborant. A nawet te niekiedy zapatrzony
bezrefleksyjnie w sztywne wzory matematyk podbudowane filozofujcy
byt. I takowy co tam apie w soje zmysy lub przyrzdy, zestawia to
ze sob - a dalej zbiera w wiksze wnioski i reguy.
I tak uzbrojony w mniej albo te bardziej rozbudowane abstrakcyjne
schematy rozglda si wok - i twierdzi: e to tak a tak si ma, e
tam, czyli gboko tutaj, ale i gdzie daleko, to wszystko wirtualne,
mgnieniowe, losow statystyk warunkowane. Itd.
I pewien on jest swojego, bo owe w archiwum zgromadzone pojcia tak
mu podpowiadaj - i z moc swojego przekonania (i tytuu) to gosi wszem i wobec racji swoich dowodzi.
Ale dlaczego to si tak dzieje, z czego ta jego racja i pewno tak
namacalnie poyteczna w konstruowaniu - z czego ona si bierze i co
z tego dla obserwacji i samego obserwatora wynika, tego osobnik nie
wie, bo sam tego dociec nie moe.
Dlatego, eby go w mechanizmie poznawania umocowa, a te wyjani
mu, skd i dlaczego bior si jego abstrakcje - poniej skrtowy z
koniecznoci zbir zalenoci. Zestawienie jest skrtowe, poniewa
zbir stanw granicznych zawiera liczne skadowe, po kolejne trzeba
si wybra do innych opowiastek.
Po pierwsze: zawieranie si w zmianie.
Obserwator to element dynamicznie zmiennej caoci, w niej powstay
i j w kadym punkcie analizuje.
Tak w sobie, tak w otoczeniu - w tym, co uznaje za stan otoczenia.
Obserwacja prowadzona z wntrza (a tylko taka przecie moe by) to skutkuje tym, e dla osobnika-bytu analizujcego (wszech)wiat,
mimo lokalnych faktw i zjawisk (czyli rnych stanw zagszczenia
elementw), prezentuje si to jako jedno; postrzega to maksymalnie
jako jednorodno, jednolito - i wanie jako jedno. I to w obu
zakresach analizy otoczenia jednoczenie.
Czyli logicznie, w oparciu o wypracowane z wntrza "wzory" i reguy
- a take fizycznie, w oparciu o pozyskane "obrazy" zmiany.
To warto wyodrbni w osobnym akapicie, poniewa jest bardzo wane
dla zrozumienia sytuacji takiego bytu.
Chodzi o wspierajc si jedno w ujmowaniu obu kierunkw, jedynie
dostpnych dla obserwatora. Czyli "matematycznego" oraz "fizycznego"
toku opisu-postrzegania otoczenia.
Raz maksymalnie uproszczonego i oczyszczonego z "szumw" wiata, a
przede wszystkim renormalizowanego z pustki, z przerw, ze zmiennych
integralnie zawartych w procesie. - A w drugim przypadku, fizycznym,
rwnie renormalizowanego z pojawiajcych si (jako konieczno) we
40

wzorze nieskoczonoci. Oraz wprowadzania w obraz pooonych coraz


niej lecych i tym samym mniejszych elementw.
Matematyczny obraz nie dostrzega, pomija jako zbdny balast przerwy
w zmianie, fizyczny takich przerw nie moe dojrze, poniewa odnosi
si do "treci", widocznego faktu; wzr opisuje proces bez istotnych
i niezbdnych etapw porednich, scala elementy w jedno, mimo e s
przedzielone pustk - natomiast obraz fizyczny etapy przerwy drobi,
zapenia coraz mniejszymi elementami (poniewa okazuj si istotne
w caoci i warunkuj widoczne).
Skutkuje to, w obu zakresach poznania, "cian" poj lub "cian"
fizycznych jednostek na dnie-pocztku rzeczywistoci; w ramach obu
drg poznania granicznym stanem rejestracji i rozumienia jest stan
"ciany".
Wrcz pojty dosownie, jako bariera nie do przebicia.
I ta bariera, co trzeba podkreli, jest faktycznie dla obserwatora
znajdujcego si w zmianie nie do pokonania.
Dlaczego? Poniewa wypracowana jedno "wzoru", droga sztywna, wic
maksymalnie pozbawiona elementw "interpunkcyjnych" - ktre znakuj
realny przebieg - droga zmatematyzowana ustala jedno tam, gdzie
jest wiele, nieprzeliczalnie wiele stanw porednich i przerw, gdzie
jest lokalnie inny poziom-stan skupienia oraz zagszczenia jednostek
logicznych - czyli jest skwantowny cig zdarze.
W takim ujciu, cho poprawnie oddaje zmian i wnosi nieskoczono
i wieczno kosmicznej ewolucji - na skutek wiadomego pozbycia si
zbdnych w obliczeniach rejonw pustki (lub dziaania niewiadomego)
- w efekcie realny cig zdarze "usztywnia" si, czyli nabiera cech
zewntrznych do zmiany oraz usamodzielnia.
A przede wszystkim scala, czy w jedno ujcie nieprzeliczalnie wiele
bytw lokalnych. I jest zamieszanie.
Tak zbudowana wizja zmiany, jako cigu bezkresnego, na skutek braku
w niej etapw-stanw pustki (przerwy, niecigoci, innego uoenia
i zgszczenia jednostek tworzcych) - to prezentuje si w obserwacji
zmatematyzowanej jako jednolity i jedyny fakt - i jest problem. Bo
jak zrozumie, bo jak podzieli jedno?
Drugi moliwy tok postpowania, czyli fizyczne (namacalne) badanie w
otoczeniu elementw, ich wyrnianie i badanie - to rwnie okazuje
si na kocu-dnie rzeczywistoci wspomnian "cian", poniewa tam
znajduje si element tworzcy to wszystko ("cegieka").
Czy dotyczy to pocztku, czy ma za zadanie spenetrowanie najgbszej
strefy realnoci - tam jest i zawsze jest tylko jednostka, w ujciu
logicznym paszczyzna jednorodnych i nierozrnialnych jednostek. W
ujciu fizycznym jest to sfera i rozciga si w kadym kierunku, ale
logicznie to graniczny stan oraz przysowiowa cian, poza ktr nie
mona si przedosta (pomiarem-spojrzeniem).
Bo ani wida, co dalej, bo dla fizyka tego "dalej" przecie nie ma
(poniewa nie ma elementu do poznania i wykorzystania) - ani "w to
dalsze" nie mona przej wzorem, wanie z powodu wypracowanej za
jego pomoc jednoci i jedynoci.
Tak pojmowana-obserwowana w obu zakresach tzw. "rzeczywisto" jest
41

wszystkim.
Czyli - obserwacja fizyczna napotyka brzeg poznania w postaci faktu
jednostkowego, najmniejszego z najmniejszych dostpnych - i na tym
poziomie koczy badanie. Musi.
To logicznie mona dopeni o zakres ta-brzegu, o tworzc t stref
"cegiek" (jedynk) rzeczywistoci, jednak ju niepoznawaln w tym
skrajnym obszarze (cho analogiczny fakt jest na kadym poziomie).
- Nie mona sign badaniem ta, mona go tylko postulowa.
Co wicej, to w opisie fizyka to zbdna (kopotliwa) nadmiarowo,
ktr musi wiadomie (lub nie) z postrzegania wyrzuci - widzi fakt,
ale jego dopenienie, logicznie konieczne, jest mu zbdne.
Czyli obserwacja fizyczna nie dociera do jednostki logicznej zmiany,
poniewa taki element tworzy poznanie. - A zastosowane w dziaaniu
zmatematyzowanym uproszczenie, rwnie jako konieczno, jednostk
zmiany pomija - scala j w jedno z wszelkimi obecnymi w bezkresie.
Fizyka odcina nieskoczono, eby lokalny przebieg wyjani - ale
matematyka ustala t nieskoczono jako konieczno.
Matematyka w niecigym fizycznie obrazie redukuje przerwy i "widzi"
jedno w bezkresie, i jest to jedno-jedyno bez koca i pocztku.
A fizyka ustala w wiecie niecigo, jednak na/w brzegu obserwacji
rwnie notuje jednorodn cian elementw.
Dla matematyka przerwy i pustka zmiany jest elementem zbdnym tego
ujcia, mona to pomin w badaniu. Jednak skutkuje to, kiedy nie ma
hamulcw w analizie lub kiedy wiadomie nie ogranicza si w swojej
procedurze do wybranego z ta zakresu-faktu. Skutkuje to zliczaniem
nieskoczonoci.
Mona to zredukowa (i usun znak bezkresu ze wzoru), ale wyjani,
dlaczego tak mona zrobi - tego w zakresie tej metody ju nie ma i
by nie moe. To moe przeprowadzi tylko refleksja zewntrzna.
Dla fizyka przerwy i pustka to fundament dziaania - jego praca na
tym polega, e wyodrbnia, e notuje w otoczeniu fakt jako inny w
rejestracji wobec ta (w odniesieniu do ta-brzegu). Fizyk odcina,
odrzuca owo to (lub nawet nie wie, e takowe istnieje i warunkuje
posta wyodrbnionego elementu). I dla niego w tej jednoci wiata,
ktry widzi od rodka (od wewntrz), i z ktrego przecie nigdy si
i w aden sposb nie wydostanie - dla niego tylko taka "elementarna"
i badana jednostka jest wszystkim; to sedno jego zainteresowania, w
tym i tylko w tym zawiera si jego pomiar.
Dla fizyka poza tak wyrnionym nic wicej nie istnieje, badanie do
faktu si odnosi i jego dotyczy - dlatego ani to (pozornie puste) w
zakres eksperymentu nie wchodzi, ani zanik faktu w tle, rozproszenie
si w strefie brzegowej. Pustka, przerwa, ustanie i zanik zmiany to dla fizyka nie wlicza si w tak jaskrawy wczeniej fakt-proces,
jest zakresem "spoza" (pomiaru).
Kiedy nie ma rejestrowanej zmiany - nie ma dziaania badawczego; jak
nie ma treci do zbadania - to nie ma i samego badania.
A e na kolejnym etapie bada wiata musi to by poszerzone o zakres
wczeniej pomijanego ta (a musi tak si sta, eby widziane w jego
42

skomplikowaniu wyjani), to oczywisto i konieczno.


Ale z takim istotnym dopenieniem, e ostatecznie dla fizyka pojawia
si ciana w najniszym zakresie badania, ciana jednorodnych i ju
do niczego w jego dziaaniu redukowalnych elementw.
I poza t barier, ktra logicznie zawiera w sobie jeszcze rnorodne
stany przejciowe, nie wyjdzie. Bo nie moe. Bowiem nie mona pozna
mniejszego od najmniejszego dostpnego.
Nie mona fizycznie pozna logicznej "cegieki" (wszech)wiata.
Obie drogi poznania tym samym cz si dla obserwatora zawartego w
zmianie - wewntrznego. Wzmacniaj si i dopeniaj - i usztywniaj.
Tak wypracowane ujcie zaczyna dominowa.
A skoro wszystko si zgadza - to dlaczego to podwaa?
Matematyka redukuje pustk i przerwy, i ustala jedno-jedyno - i
fizyka redukuje w drobieniu wiata pustk i przerwy midzy faktami i
ustala jedno-jedyno.
Matematyka idzie w dziaaniu do nieskoczonoci-wiecznoci, idzie od
razu oraz "jednym skokiem" - poniewa moe-musi w taki sposb. Czyni
tak, poniewa nie wie, e po drodze s liczne stany-zakresy mniej i
bardziej skupione (zagszczone).
Natomiast fizyka, rwnie dc do granicy i jednoci, rwnie w tym
zblianiu si do bariery (ta) redukuje odlegoci, pustk i przerwy
- ustala coraz mniejsze przedziay midzy elementami. I wydobywa ze
wiata coraz mniejsze fakty w badaniu.
Jednak z zasady jest to dziaanie nie-skoczone. Dlaczego? Poniewa
brzegu, granicy w poznaniu by nie moe. Do granicy mona dy, ale
jej si nie osignie (kiedy jestem, nie ma mierci - kiedy mnie nie
ma, jest mier).
I tym samym fizyka, podajc w lady matematyki, zawsze jest o krok
z tyu - nigdy przecie rki w zakres "poza" zmian nie wystawi. To
logicznie mona zrobi, spojrze z zewntrz, jednak fizyk na zawsze
pozostanie w rodku.
Co wicej - co rwnie ma znaczenie w caoci zobrazowania pozycji w
wiecie bytu zwanego "fizykiem" (i co musi by podkrelone) - o ile
osoba matematyczna, czyli matematyk jako taki i matematyka jako taka
- o ile kto taki swj efekt operowania symbolami pozyskuje szybko,
z przyjemnoci i emocjami (a do jego pozyskania wystarczy mu kawaek
cichego zaktka w jaskini i talerz czego do zjedzenia) - o tyle byt
fizykalny swoje ustalenia pozyskuje dugo, z mozoem, z nakadem i
si, i rodkw, i energii wszelkiego rodzaju.
Fizyk przez kolejne bariery i warstwy rzeczywistoci przebija si z
kopotami - buduje coraz wiksze machiny, eby pozna coraz mniejsze
elementy. Matematyk to kartka papieru i namys (i coraz wiksze, i
coraz bardziej skomplikowane konstrukcje) - fizyk to babranie si w
materialnym konkrecie.
Pewno wzoru, eby j potwierdzi, wymaga wiekw oraz tysicleci to koszt tej pewnoci.
Ale na kocu, w stanie-punkcie pocztek-rodek-koniec wiata, tutaj
te drogi si zbiegaj i s jednoci.
e to i tak wymaga jeszcze w opisie logicznego dopenienia - e to
43

wymaga filozoficznego spojrzenia z boku? Prawda.


Ale ta prawda rwnie bya znana od zawsze (i dla wszystkich) - a co
wicej, nawet w szczegach.
e dzi badanie potyka si o te same dylematy (i sofizmaty) - e w
obrazie notuje zadziwienia? ...
C, ju najwyszy czas zajrze do ssiada.
Po drugie: brzeg, to.
Czyli paszczyzna poznania. Jednorodna paszczyzna ta.
Dochodzc do niej fizyk poznaje coraz mniejsze skadniki otoczenia,
to oczywiste. Ale jest w tym deniu do bariery zasadniczy element,
ktry uniemoliwia pene, skoczone i jednoznaczne poznanie: rnica
skali.
Rnica pooenia, poziomu zawierania si (umieszczenia w zmianie)
obserwatora - oraz badanego "obiektu".
Przecie nawet "mechanika elementw" notuje, i to jako fakt (nawet
konieczno) stan niepewnoci w opisie badanej jednostki, dlaczego?
Poniewa tej jednostki w takim spojrzeniu nie ma - po prostu nie ma.
Dla obserwatora "z gry" ona w takim ksztacie (w takiej formule i
takim zoeniu) nie istnieje.
Kiedy obserwator zbuduje sobie analogi (obraz) sytuacji, ktra a
po detale bdzie odpowiada jego "spojrzeniu z wysoka" na elektron
gdzie tam na/w dole - kiedy wpisze w taki model proporcje i tempo
zmiany jego wiata i tego "elektronowego" - to w tym modelu ujrzy,
a po szczegy, e wzmiankowanego "elektronu" (elektronu-czowieka)
dla niego nie ma.
Owszem, na/w poziomie badanego obiektu adnych stanw dziwnych albo
niecigych si nie notuje, obiekt idzie od punktu do punktu pewnie
i nie ustala zaskocze. Ale ten sam fakt postrzegany z ktrego tam
pitra "wysokociowca" - on z tej wysokiej pozycji prezentuje si w
obrazie zbiorczym zgoa inaczej: jego po prostu nie ma.
A nie ma z tej prostej przyczyny, e cho jest to samo tempo zmian
w ramach wsplnoty zawierania si w rzeczywistoci (oba zakresy s
wobec siebie zalene - ale rwnie s pochodn do niszych zmian i
s w proporcji do nich; s ich efektem) - to nie ma z tego powodu,
e zmiana jako taka jest skwantowana i przebiega na innym poziomie.
To rnica skali, rnica iloci zaangaowanych w te rne poziomy
elementw skadowych - to wnosi nieistnienie elementu. Obserwator w
zakresie fizycznym co notuje w badaniu, a to rozcignita w czasie
i przestrzeni wieloelementowa zmiana w toku jej zachodzenia; byt w
analizie ustala jednostk - a to zoenie.
Zakres obserwacji wielkiego bytu jest w takiej procedurze czynnikiem
zasadniczym: na/w dole si krci, i to po wielekro (i jeszcze raz po
wielekro) - a osobnik doznaje jedno "tyknicie" w zmianie, to jego
sekunda.
Efekt? Widzi to, co dla "elektronu" w jego przewidywalnym zakresie
jeszcze nie nastpio (i nie jest pewne, czy nastpi) - to zawsze w
tym obrazie stan potencjalny, to pk rnych pooe, ktre mog si
w realu objawi, ale nie musz.
44

Zaleenie od tego, czy bdzie w otoczeniu zasb energii na pokonanie


i zbudowanie si w kolejnym kroku, czy bdzie wolny tor do dalszego
przemieszczenia si elementu, czy wypadkowa zdarze w interakcji ze
rodowiskiem zbuduje ten nowy punkt - od tego zaley (i od licznych
jeszcze uwarunkowa), czy taki fakt pokae si w pomiarze, w poznaniu
i obserwacji.
Dla bytu pooonego wysoko (znaczco wyej wobec badanego faktu), w
zakres jego rejestracji - na skutek wielkoci przedziau ("terenu")
objtego mierzeniem - wchodz fakty, ktre dla "elektronu" na dole
s stanami dopiero przyszymi, mog zaistnie w nim lub w okolicy,
ale nie musz. Natomiast byt z wysoka, co tu wane, te zdarzenia w
postrzeganiu notuje, ma je ju jako zaistniae.
Dlaczego? Poniewa one, dla niego jako fizyka, w jego skomplikowanej
i powolnej obserwacji - one ju si zrealizoway.
Dla elektronu - skutkiem tempa analizowanej zmiany - to, co dla niego
jest przyszoci (lub odleg przeszoci), w obserwacji z wysoka
jest ju faktem z przeszoci. Wszak to si tam, czyli "na dole", to
tam si ju dokonao. - Ja tu, wysoko, ustalam dalszy prawdopodobny
rozkad elementw tworzcych taki fakt, ustalam ich tory i przebieg
- a tam, nisko i szybko, to si ju zrealizowao, ktra z drg si
urzeczywistnia.
Jednak wiedza o tym, co zrozumiae, informacja o konkrecie na wysoki
poziom postrzegania dociera dopiero po iks tykniciach zmiany. I tym
samym zawsze jest spniona.
Obserwator z wysokiego pietra doznaje chwili - ale widzi przeszo
zmiany, zoenie o wielu skadowych. Doznaje to samo i tak samo jak
"elektron" (fakt na dole), ale poznaje, widzi, rejestruje, dla niego
dostpne jest tylko-i-wycznie zoenie.
Obserwator zawsze widzi rzeczywisto jako przeszo - i zawsze w
formie zoenia.
Obserwator umieszczony na/w wysokim poziomie wiata - skutkiem swej
zoonoci - widzi to, co zaszo, zachodzi i bdzie zachodzi w tym
niskim rejonie. I widzi to jednoczenie.
Ale z takim zastrzeeniem, e to "przysze" widzi w formie potencji,
moliwych do zrealizowania si w tym ukadzie-rozkadzie elementw
linii ewolucyjnych. Widzi to logicznie. - Kiedy badanie analizujce
dochodzi do jako wyznaczonego w zmianie punktu "teraz" (aktualno
dla osobnika badajcego i to co uznaje za stan aktualny), to dalszy
cig jest stanem moliwym, ale niepewnym.
I inny nie moe by. Bo to dalsze "na dnie" wiata jeszcze si nie
dokonao. Tam pdzi, jednak owa postulowana przyszo jeszcze nie
zaistniaa. - A kiedy stwierdza, e si zrealizowaa, to taki fakt
jest ju (odleg od "teraz") przeszoci.
Czyli, jak byt zdecyduje si sprawdzi stan zmiany - nim ten swj
powolny i rozbudowany akt obserwacyjny uruchomi i wdroy w dziaanie,
to na dole wszystko si wielokrotnie zmieni, i to po wielekro. Co
byo jeszcze o "tyknicie" temu dla obserwatora wycznie potencj,
to ju si dokonao, to ju odlega (bardzo odlega) w ramach tego
poziomu przeszo.
Fizyk, mimo postulowania w pomiarze stanu niepewnego, poniewa jest
bytem rozbudowanym, niezalenie co by bra do pomocy w tym badaniu,
45

i tak zawsze ma do dyspozycji przeszo - daleki punkt-stan wobec


logicznie postulowanego (np. za wzorem).
Wiedza konkretna o fakcie buduje si wraz z obserwowanym faktem, ale
fizycznie (jako ustalenie) moe zaistnie daleko po tym zdarzeniu.
Kiedy fizyk poddaje proces analizie, przysze zdarzenia w stosunku
do wyrnionego "faktu", to pk drg do wyboru i zawsze niepewno
warunkowana nieprzeliczaln iloci zdarze w otoczeniu.
Opis "w przd" jest wyborem z wieloci, to zawsze moliwo i nigdy
konkret, to nie fakt; w takim opisie faktu nie ma.
Nie ma, poniewa jest rnica poziomw i tempa obserwacji. I dlatego
ta realno cigle si staje, buduje i zmienia jako wypadkowa si.
Jednak kiedy obserwator dokonuje pomiaru, czyli "sprawdza", co si
dzieje, to w tym akcie odcina te inne i potencjalne linie zmiany, on
je swoim czynem wyklucza, na zawsze pozostaj tylko moliwoci.
Ale, co tu istotne, zarazem postrzega "gotowy", peny - dopeniony
do jednostki fakt, elektron czy podobnie.
Przecie do punktu teraz, w ktrym nastpuje akt w formie mierzenia,
do tego momentu wszystko na/w dole z szalon prdkoci pdzi, wic
takie zaistnienie w jednostkowej formie dla obserwatora (ten foton
czy elektron) - to ju zdyo si w takie co zbudowa. Sekunda z
poziomu obserwatora to "tysiclecie" dla elektronu.
Akt pomiaru ustala granic w budowaniu si elementu - i on dopenia
si do tej jednostkowej i granicznej postaci. I jako taki "wyania"
si w obrazie dla obserwatora skomplikowanego.
Ale - co rwnie trzeba podkreli - taki byt (tu przywoywany jako
"elektron") zarazem sam dla siebie zawsze w caoci jego osobistych
dozna by jednoci i zborn konstrukcj.
Przecie to cige pozyskiwanie i tracenie energii w ramach takiej
jednostki, "jednostka" to wypadkowa - uredniony stan w tle.
Bierze z ta i podprogowo zasilanie ("pokarm"), traci zasoby na rzecz
otoczenia - a wypadkowa tego procesu jako wyglda (i ma "twarz").
Jednak nigdy nie istnieje jako fakt skoczony.
Dlatego obserwator "z wysoka" rejestruje warstwy takiej zmiany ju
si oddalajce i aktualne - ale i takie, ktre tylko potencjalnie w
niej si znajd.
Wic kiedy sprawdza, ma tylko pewien wycinek zmiany w ramach ta co wyrnia. Ale znacznie wicej odrzuca; swoim czynem moliwe fakty
przemieszcza z obszaru potencji do przeszoci. Dlatego nie powinien
si dziwi, e konkretny fakt jest zawsze nieostry, poniewa widzi
zbir. I co wane, wikszo z tego, co bada, to lokuje si poniej
progu "rozdzielczoci" (jego zmysw lub przyrzdw).
C, takie fakty nie istniej w postaci, o ktrej dzi rozmyla fizyk
penetrujcy "paskie" to i "doskona mieszanin".
"Elektron" jest w obserwatorze, wiat o czym takim nic nie wie.
Po trzecie: "paszczyzna wielowymiarowa", wiat paszczaka.
Rzeczywisto fizyczna budowana w formule "rzutowania" w/na paski
(i fizycznie dostpny) zakres wiata abstrakcyjnych konstrukcji - w
46

taki sposb pojmowany (opisywany) zoony oraz n-wymiarowy przebieg


zmiany - to wnosi kolejne ograniczenie, ktrego fizyk samodzielnie
nie moe pokona.
To rwnie ostatecznie tworzy na/w dnie "cian" poj i ustale.
Co bowiem rejestruje fizyk?
Zawsze stan chwilowy, punkt zmiany. I nic wicej. Jako byt fizyczny
doznaje - "zmysowo" doznaje wiata w jego punktowej postaci.
W ujciu logicznym maksymalnie punktowej, fizycznie jako minimalnego
dostpnego stanu zbiorczego (czego "namacalnego"). - Ale to zawsze
jest punkt.
Dopiero zoenie tych punktw (a to dzieje si w jego gowie lub w
innym archiwum), dopiero suma zoonych w jedno punktowych dozna
stanowi o poznaniu - jest poznaniem.
Na noniku fizycznym (w gowie) jest zbir - odcisk-odbicie stanw
zmiany, jej kod, osobny i jedyny kod wyrnionej w tle zmiany. I ten
zbir-kod uzyskuje dla obserwatora posta jednostki obrachunkowej.
Moe nim operowa, moe z innymi kodami porwnywa, zestawia - oraz
szuka analogicznych faktw.
Na bazie chwili buduje si abstrakcja, ktra poza obserwatorem nie
istnieje w adnej postaci
To w bycie poznajcym jest obraz tego, co istnieje i co si dzieje.
W efekcie to, co logicznie jest tylko stanami chwilowymi o rnej w
sobie skali skupienia i zmian w toku zachodzenia, fizycznie staje
si rozcignitym w czasie i przestrzeni "obiektem", gr, wyem na
mapie pogody, elektronem - planet czy wszechwiatem. Albo osob w
formule "czowiek".
Jednak to zawsze jest zoenie, a tylko skala jednostek tworzcych
wyznacza, czy to jest chwila sekundowa, wiek - czy zakres miliardw
lat zmiany.
Dla fizycznego obserwatora elektron to zmiana o cechach stabilnoci,
zatrzanita w jednostk - z tward powok. Rwnie "wszechwiat"
czy "gra" dla niego to stao i twarda w kadym kierunku powoka.
Niezalenie od poznawanego faktu, jeeli przekracza to w obserwacji
znaczco zdolno wyodrbnienia jednostek - taki fakt "zamyka" si
w sobie i uzyskuje stabiln, nieprzeniknion powok energetyczn.
I staje si faktem odrbnym od ta.
Przy czym istotne jest to, e "zatrzanicie" si w jednostk oraz
w utwardzon dla obserwatora powok - e jest to skutkiem z jednej
strony tempa zmian wyrnionego faktu wobec bytu - a z drugiej ich
rozmiarw, wielkoci postrzeganego obiektu, ktre przekraczaj, i to
znaczco, zdolno rozrnienia szczegw i etapw zmiany.
"Elektron" czy "foton" dlatego wydaj si stabilne i jednostkowe, e
zmiana tworzca takie fakty (budujca, skadajca jednostki), e to
po wielekro przekracza zdolno wyodrbnienia skadowych. Tylko e
to samo wystpuje "w grze" - w przypadku wszechwiata. Skala tego
zakresu i zdarze w nim zawartych jest ogromna, dlatego "chwilka" w
tym procesie rwnie po wielekro przekracza zdolno wyodrbnienia
etapw i jednostek zmiany. I dlatego w takim zjawisku wida jednostk
47

i jedyno - kiedy to logicznie mnogo skadowych.


Wszechwiat, to co dla obserwatora jest staoci oraz caoci - to
tylko "kadr" z (wielowymiarowego) filmu.
Skoro wic obserwator postrzega, rejestruje - buduje (w sobie) stan
chwili (obraz wiata i siebie) - skoro jest zarazem elementem zbioru
o takim samym przebiegu zmiany i dziaa w taki sam sposb - to std
i dlatego tworzy si w jego obserwacji stabilny grunt pod nogami widzi stao tam, gdzie jest zmiana.
N-liczba n-wymiarowych rzutw na/w n-wymiarow paszczyzn, to jest
zakres, ktry doznaje-poznaje obserwator.
Dlaczego paszczyzn?
Fizycznie to to oraz jednorodno elementw je budujcych. Jednak
logicznie, w matematycznym (tu: geometrycznym) uproszczeniu, jest to
abstrakcja w formule "paszczyzny".
e to fizycznie naley tumaczy jako rozcigajce si w dowolnym
kierunku (od wyrnionej jednostki) to - e to brzegowe to zamyka
si w sfer - e kada jednostka rwnie zamyka si w sfer - e to
dociska-naciska element z kadej strony (i podtrzymuje jego zborne
trwanie) - e ten "wir" istnieje tak dugo, jak istnieje przepyw
elementw tworzcych - to wszystko prawda. I dopenia ten logiczny,
jake niepeny obraz z matematycznego wzoru.
To uproszczenie doskonale si sprawdza, kiedy operacje s "sobie a
muzom", kiedy s to tylko dziaania na pojciach, jednak dramatycznie
obraz si komplikuje, kiedy wymagane s detale zmiany, czyli zawarte
w niej przejcia, progi oraz stany zagszczenia. Przecie "fakt" to
"co" w trakcie ruchu - jednak wraz z "niczym", z przerw skadajc
si na ten ruch.
Dlatego ostatecznie logiczna paszczyzna zatrzaskuje si w fizyczn
sfer. Z chwilowego stanu na/w paszczynie, z kanau-przepustu dla
jednostek budujcych konkret (pojmowanego logicznie jako wir w teje
paszczynie) - to zmienia si w przepyw elementw w ramach sfery
i zarazem tworzenia tej sfery. Logicznie "prosty" (po linii prostej,
ale i banalny) dokonujcy si transfer elementw poprzez "kana" i
"tunel" w/na paszczynie - tak pojmowany przepyw kwantw realnie
obrazuje si sfer - na przykad "atomem" lub "planet". Geometria
fizycznie zamyka si (tumaczy) w namacaln sfer.
Czyli "wlot" oraz "wylot" tego kanau znajduje si wszdzie. Ukada
si w powierzchni tej sfery. Czy tylko jej kolejnych warstw.
Co wicej, tak jednostkowo wyrniona w tle wiata sfera, co by ni
nie byo - to jest elementem ("cegiek") w ramach nadrzdnej, tworzy
powok, powierzchni wyszego rzdu.
I tym samym spotyka si brzegowo z tem caoci wiata.
A poniewa to - ten sam i taki sam (jednostkowy) stan brzegu jest
wszdzie, a jego elementy tworz (okresowo i wymiennie) wszelkie i
fizyczne fakty - to rwnie wszelakie konkrety cz si ze sob w
tym zakresie.
Kady fizyczny fakt jest bezporednio zakotwiczony w tle-brzegu, z
niego powstaje. I w nim ginie.

48

Po czwarte: Kosmos i wszechwiat, rozdzielno poj.


To rwnie jeden z istotnych czynnikw, ktry uniemoliwia dotarcie
do brzegu i jego przekroczenie.
Dlaczego? Poniewa abstrakcja "Kosmos" i abstrakcja "wszechwiat, w
ujciu powszechnym i naukowym, to jedno. W tym sensie jedno, e
stosowane s wymiennie.
Na skutek naoenia si wzmiankowanych uj, logicznego i fizycznego
- jako niemono wprowadzenia w cig nieskoczony-wieczny zakresw
porednich - jako "skok momentalny" w takim opisie do maksymalnego
stanu i zsumowania wszystkiego po drodze (zarazem bez wiedzy, e to
sumowanie si dokonuje) - to skutkuje wymiennoci w pojmowaniu oraz
opisywaniu takiej caociowej abstrakcji.
Pojcia "wszechwiat" i "kosmos" stosuje si zamiennie - a to bd.
Obraz jest jak najbardziej poprawny, innego w taki sposb nie mona
pozyska - ale bdny przez swoje uproszczenie, przez wyrzucenie z
analizy przerw (pustki).
Konieczna jedno wszystkiego, czyli "Kosmos", to w zbiorczym ujciu
i od wewntrz wszechwiata - to musi si w ogldzie naoy, zoy
w jedno (i jednostk) - musi si sta "wszech-wiatem".
Wida przecie wszystko, co moe w tym ogldzie by obecne - logika
podpowiada nieskoczono, dlatego postrzegane staje si jednoci i
nieskoczonoci. Bez wiadomoci, e wyrnione to tylko element w
ramach nieskoczonego ta, e midzy tu rejestrowanym tokiem zmiany
a "dalszym" s rne (i to liczne) przerwy, stany skupienia. Skutek?
Wida jedno tam, gdzie jest zoono.
Logiczne Ewoluowanie (wieczne-nieskoczone) rozpada si realnie na
fakty lokalne i skoczone, jednak pozna tego pozostajc we wntrzu
nie mona.
Tak, wzory mwi pen prawd. Ale czym jest ta prawda, jak wyglda
- to zawsze wymaga tumaczenia.
Tumaczenia z matematycznego na ludzkie. Czyli z pustk pomidzy, z
wszelkimi moliwymi znakami interpunkcyjnymi oznaczajcymi przerw
na/w etapach porednich.
Kosmos to nie wszechwiat, rozdzielenie tych poj jest konieczne.
Kosmos to stan "dalszy" do wszechwiata i nadrzdny.
Kiedy zobrazowa to jako jeden cig, ale z lokalnymi zbryleniami, z
rnym zagszczeniem, zmiennym w jakiej przyjtej skali - kiedy w
obraz wprowadzi konieczne przerwy (czyli go skwantowa), to cao
ukada si std do nieskoczonoci miarowo, "porcjami" i policzalnymi
krokami - biegnie jako prosty w sobie rytm zmiany. I nie ma (nigdzie)
adnego zadziwienia.
To tylko takie banalne, nieskoczone i wieczne krenie elementw w
Kosmosie.
A "wszechwiat" to tak gdzie i lokalnie. I zarazem jako oczywisto
w caoci.
Po pite: zgodno reguy.
49

Jeeli to jedno i jedyno nieskoczona-wieczna - jeeli na/w tak


pojtym tle-brzegu jest ta sama jednostka logiczna, "cegieka" to
wszystko budujca - jeeli tutaj obserwowalny dowolnie fragment tej
jednoci przynaleny do Kosmosu, zakresu nadrzdnego - jeeli jest
to zarazem zapenione nieskoczonym stanem "czego" w ruchu, a ten
ruch jest skwantowany, a przez to policzalny - to nie ma i nie moe
w takim cznym ujciu by miejsca na odrbno. Nie moe.
Czyli nie mona dowodzi, e tutaj obserwowalne jest inne i odrbne
od caoci.
Nie mona tego twierdzi - poniewa odrbno wobec tej nadrzdnej
struktury si nie moe pojawi.
eby co zaistniao, musi spenia warunek zgodnoci.
To naturalnie moe by wyrnione z uwagi na ilo elementw, moe
posiada inn zabudow - rne okresowe stany skupienia, ktre tym
samym oznaczaj jej istnienie - ale to nie moe by sprzeczne wobec
reguy nadrzdnej.
Fakt lokalny nie moe zbudowa si jako zupena odrbno i inno.
Nie moe.
Po szste: obserwator.
Tak, po ostatnie musi pojawi si sam obserwator, jego budowa i tym
samym jego ograniczenia.
Powyej jest to porednio lub wprost podane z rnym nateniem i w
rnym odniesieniu, jednak tutaj musi przybra to form generaln wrcz zasady: to obserwator oraz jego konstrukcja jest najwikszym
utrudnieniem w poznawaniu wiata.
wiat jest, to zmiana i przemieszczanie si elementw - ale jak jest
i jak biegnie ta zmiana, to zawiera si w obserwatorze.
Tylko w nim.
Jeeli jest to dla niego przepyw wody w rzece i zawsze inna w niej
kpiel - to takie ujcie jest poprawne i prawd; jeeli jest to na
zasadzie "wieczny czas i przestrze" (plus ruch w Kosmosie) - jest
tak, to prawda; jeeli ukada si to w czasoprzestrze oraz liczne
jej zakrzywienia - tak jest; jeeli konstruuje si to w matematyczn
paszczyzn i rzutowanie na ni sfery n-wymiarowej - tak jest; jeeli
wida fizycznie elektron oraz jego w podprogowym zakresie "dziwy" i
"magi kwantow" - tak jest; jeeli wielokrotne spltanie, losowo,
nieoznaczono wyznaczaj dalsze - tak jest...
A zarazem tak nie jest.
To nie wiat jest taki zoony, pokrtny, skryty, ciemny, zwodzcy
obserwatora na manowce - to nie rzeczywisto spltana i popltana
ani nielogiczna - to nie zmiana totalnie chaotyczna ani konieczny
cig zdarze - to nie dziw dziwem warunkowany i dziwy produkujcy na
kadym kroku...
To nie wiat taki jest - to obserwator tak ustala.
Tak - jedyn i najbardziej skryt tajemnic wiata jest to, e nie
ma niczego skrytego, e tu wszystko wida, sycha - itd.
50

Zmiana w toku to zawsze stan chwilowy - i w peni obecny; i w peni


poznawalny. A po detale - a po cao.
e wida to nieostro, e to rozmyte, rozcignite na fali moliwych
i prawdopodobnych lokalizacji - e gboko czy wysoko obserwator ma
w obrazie stao (tam gdzie maksymalna zmienno) - e z trudem i
latami zeskrobuje z rzeczywistoci kolejne poziomy i ustala regu
powiza midzy elementami i zbiorami elementw - e zblia si do
brzegu uparcie, ale ze wiadomoci, e nigdy go nie osignie... To
wszystko prawda.
Ale to nie oznacza, e tego wza ustale nie mona przeci i poza
tutejsze wyj. Bo mona.
Tak - jedyn przeszkod w ustaleniu caociowego obrazu jest sam w
sobie obserwator, jego konstrukcja i jego wewntrzne "odcinicia"
wiata.
Widzi zawsze powierzchni, zawsze skomplikowane elementy.
Dlatego jego spojrzenie jest wstpnie rozwleczone w przestrzeni i w
czasie, i to na wielkich dystansach. Jego istnienie, wic cielesna
i konkretna konstrukcja (i zawsze tylko chwilowa) - to zoone jest
z elementw, ktre zbudoway si iks jednostek zmiany temu (daleko
od aktualnoci), jednak on wykorzystuje ten fakt w swoim postrzeganiu
tu i teraz. Tylko nie wie, e jest to umocowane, e jest warunkowane
zmian wielkiej skali - e jest zoeniem wielkiej liczby zdarze
tworzcych. e wiat jest doznawany (a w konsekwencji i poznawany)
niejako poprzez "nacignicie" na wielo czstkowych przebiegw e cho rejestruje jedno, to podprogowo jest to stan czny ponad
czasem i przestrzeni. Widzi fakt, a to ogromna mnogo logicznych
skadowych (linii ewolucyjnych).
I w efekcie nie wie, e jego obserwacja to jedynie wierzchoek gry
i rwnie skromnego zakresu dotyczy. I e on sam to pyek na takiej
grze czasu-i-przestrzeni.
Tak - obserwator - to, co dla niego jest takim bytem, to szczytowa
i chwilowa - i przede wszystkim punktowa w kadym rozumieniu tego
terminu osobowo.
Obserwator to punkt, ale podbudowany wiecznym i nieskoczonym tokiem
zmiany.
To punkt w jednoci. I z t jednoci w kadym punkcie zgodny.
Tak - fundamentem obserwatora jest nieskoczono-wieczno.

51

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.7 - Pole energii.
Wniosek:
dla fizyka abstrakcja "pole energii", na skutek ograniczonego zakresu
jego obserwacji, prezentuje si jako jedno-jedyno - maksymalnie
jako nieskoczono, niekiedy lokalnie dynamiczna.
I jest to pene, poprawne, ostateczne dla niego ujcie. Ale to bd.
A raczej uproszczenie, formuujc to odpowiednio.
Konieczne, inaczej nie sposb tego zdefiniowa pozostajc wewntrz
wszechwiata - jednak to spore uproszczenie, ktre rzutuje na dalsze
ustalenia.
Dlatego musi by opisane w innym ukadzie odniesienia i powizane z
szerszym tem. To krok niezbdny - eby mona byo tutejszy kawaek
rzeczywistoci opisa i nada mu znaczenie.
"Pole"?
Po pierwsze - trzeba powiedzie, e w pewnym sensie tradycyjne, tak
sprawdzajce si przez wieki rozumienie "eteru" - to doskonale si
wpasowuje w pojcie pola.
Mona nawet powiedzie, e "pole" spenia rol rozwinicia tego na
dzi ju historycznego terminu, ktry musia zosta w obecnej chwili
odrzucony. Poniewa brak jednoznacznego skadnika, do ktrego mona
by go w wiecie odnie.
Po drugie - nie ma znaczenia, o jakim polu mowa, chodzi o abstrakcj
jako tak.
Czyli e jest podprogowy wobec wyrnionego faktu stan, ktry wpywa
na niego. Jak wpywa, co z tego wynika, to rwnie nie ma aktualnie
znaczenia, chodzi o generalia.
Po trzecie - wszystkie tak rnie wypracowane pola s logicznie tym
samym: dopenieniem do zakresu obserwowanego (jako rejestrowanego).
- Dla fizyka to stan konieczny dla wyjanienia postrzeganej zmiany,
jednak poza badan "czstk".
Po czwarte - wszelkie ustalenia dotyczce takich czy innych pl, te
rozliczne wzory, ktre si sprawdzaj, to rwnie na tym etapie nie
ma znaczenia; poprawnie opisuj rzeczywisto - i dobrze.
Chodzi o samo rozumienie treci pojcia "pole". I to w fizycznym, i
logicznym sensie.
Po pite - mimo wprowadzenia do fizyki rozlicznych pl, ktre maj
odniesienie do poszczeglnych obszarw, one logicznie s tym samym
- tu w rozumieniu jako "to".
Czyli e to podzia tymczasowy, e to pochodna moliwoci ustalania
i wyrnienia w tle powiza, e generalnie chodzi o jedno "pole" tego podkrela tu nie trzeba. Wszystkie zabiegi, ktre maj za cel
ujednolicenie pl, ten fakt uwypuklaj.
Dlaczego zasza konieczno wprowadzenia pojcia pola, a kiedy na
52

tej samej zasadzie eteru?


eby wytumaczy postrzegane. I nie jest to, wbrew pozorom, banalne
opisanie stanu rzeczy.
Bo co widzi fizyk, kiedy zerka w dal czy w gb?
Wychodzi od stanu tu oraz teraz, czyli od wielkiego elementu wiata
(ktry jawi mu si jako jedno), a na kolejnym okreniu poznawczym,
eby to widziane w jego zmianie i zachowaniu wytumaczy, musi taki
fakt-stan odnie do ta - do zakresu poniej. I zawsze tak.
Niezbdnym w opisie dopenieniem okazuje si to, co by tym tem nie
byo.
Na pocztku znajduje si to blisko - czyli w elementach tworzcych
wspomniany kamie. A pniej ma przeduenie w gbszym i dalszym,
na przykad w atomach. Czy te i kolejnych poziomach skadowych.
Nie ma znaczenia stan skupienia ta, jego rozoenie i z czego jest
budowane - w tym ujciu liczy si sam fakt, e to musi si pojawi
jako niezbdne.
eby widziane w szczegach mona byo wyjani.
Mona oczywicie to w analizach pomija i ogranicza si do stanu
wyrnionego, ale w pewnej chwili - eby uzgodni fakty z wiedz o
nich, z regu opisujc ich istnienie w zmianie - wwczas pojawia
si konieczno dodania kolejnego poziomu wiata. Poziomu, w ktrym
lokuje si uzasadnienie zarejestrowanego.
I tym dopenieniem jest to, jednolite to. Jednolite znw do pewnego
momentu, a okae si zoeniem, ktre jest konieczne do wyjanienia
postrzeganego.
I biegnie to tak przez wieki i tysiclecia.
Co wicej, co tu ma zasadnicze znaczenie - to, czy wczeniej eter,
to w tym spojrzeniu od wntrza, w odniesieniu do elementu jako w
otoczeniu wyrnionego - to dopeniajce to jawi si jako zakres
jednorodny, stabilny, nieskoczony.
Dlatego nieskoczony, e logicznie nie ma granicy dla ta. Mona w
to wprowadza ograniczenia, wyrnia zalenoci i zbiory, ustala
kategorie i kreli strzaki powiza (czy podobne kwantyfikatory)
- jednak na poziomie logicznym i maksymalnym to jest bezkresne.
Co wicej - w jednorodno ta nie sposb wprowadzi podziau przy
ogldzie od rodka.
Dlaczego? Poniewa analiza ta bierze do badania elementy o takiej
samej budowie. A skoro to jednakie w sobie skadowe, to nie ma jak,
nie ma moliwoci ich podziau oraz rozrnienia - logicznie jest to
niemoliwe. I wida po caoci jedno i bezkres.
e to przy poszerzeniu moliwoci i technicznej rozbudowy przyrzdu
okae si zoeniem, to ju nie ma znaczenia, chodzi o podkrelenie
generalnego toku dziaania, gdzie to musi si pokaza jako jedyne
i jednorodne.
To, "eter", "pole" z samego faktu skadania si z jednostek, ju do
niczego redukowalnych jednostek logicznych, to wnosi w pojmowanie i
w analiz jedno i jednorodno - i to nieskoczon.
Brak moliwoci rozrnienia wyklucza dalsze poznanie, na konkretnym
53

etapie - lub w ogle.


Ograniczenia "fizyka", kim by taki obserwator nie by - w dziaaniu
od wntrza procesu s oczywiste ograniczenia, ktrych nigdy omin
nie mona - nie ma metody.
Spojrzenie prowadzone z wntrza zmiany (zawierajc si w niej), musi
doj do "ciany" w postaci jednostek najmniejszych z najmniejszych,
jednak co na danym etapie jest jednostk elementarn, to wynika ze
zdolnoci analizy zoonoci wiata.
A jeeli fizyk czy inny osobnik prbuje zakres graniczy przebi, to
si o "cian" elementw czy cian abstrakcji rozbije. W najlepszym
przypadku postrzega mg, w ktrej si szamoce bez szansy na wyjcie
z krgu poj; w takim dziaaniu to konieczno.
Przy tym oczywistym dopenieniu, e logicznie i tak musi doj kresu
- gdzie by ten kres nie by. Podziau nieskoczonego nie ma. Nawet
jeeli dla "fizyka" wydaje si od rodka inaczej z powodu mnogoci
wydobywanych z ta "czstek" - ten podzia jest skoczony.
I musi si ostatecznie oprze na wielkociach logicznych - wic na
tle absolutnym.
Jak najbardziej Fizycznym, jednak niedostpnym w badaniu - wanie
dlatego, e te wielkoci nale do ta.
Fizycznie nigdy jednostki dopracowa si nie mona, to zawsze i na
zawsze domena obserwacji zewntrznej - namysu i analizy logicznej.
I teraz, w takim odniesieniu, istotne: to, eter czy pole, takie na
przestrzeni dziejw wypracowane abstrakcje - to konieczno procesu
poznawczego. Ale kadorazowo musi tak logicznie pozyskane ze wiata
ustalenie zosta dopenione o tumaczenie fizyczne - musi zosta do
otoczenia odniesione.
Poniewa bez tego wprowadza w bd i utrudnia zrozumienie. - Albo je
uniemoliwia (jeeli renormalizacja nie zostanie przeprowadzona).
To wanie dlatego "eter" zosta odrzucony w fizyce, ale i dlatego
w poszerzonym ujciu mona go potraktowa za to - z dodatkiem, e
inaczej to si objawia.
Nie e to nonik fal, ale e zakres brzegowy, w ktrym postrzegane
fizycznie elementy si buduj.
To-brzeg to przedzia skupiania si elementw w jednostk - i jej
nastpnie "wypychania-wciskanie" w zakres widoczny fizycznie. - To
warunkuje fizyk, ale cao moliwych do poznania faktw lokuje si
powyej, w przedziale nadprogowym.
Ale z tego opisu, tak oglnie poprowadzonego, rwnie pojcie pola
si nie wyamuje, doskonale sprawdza si jako zakres podprogowy, w
ktrym nastpuje kondensacja elementw logicznych do jednostki i w
konsekwencji ich przeniesienie w obszar postrzegany. Wraz z ca w
tym obrazie zawart podprogow zoonoci.
Bo e pole, e to zawiera w sobie wiele kolejnych (i podprogowych)
dla obserwatora etapw, e skada si z wielu zakresw porednich to oczywisto.

54

Dlatego, w sensie oglnym, to (abstrakcja zdefiniowana i zapisana


w taki sposb) - to prezentuje si maksymalnie generalnie. A przez
to i funkcjonalnie.
Bo nie ma znaczenia, e s w tak zdefiniowanej zmianie punkty oraz
zakresy przejciowe - istotne jest to, e w tle dzieje si duo i e
ten zakres warunkuje widzialne.
Nie ma znaczenia, e s liczne stany skupienia, e jest dociskanie
i wciskanie elementw do siebie lub ich rozpadanie i oddalanie si,
czy inne zalenoci (np. definiowane wzorami) - wane jest, e tak
to mona opisa. I to a w nieskoczono.
Bo o t nieskoczono i wieczno na kocu tu chodzi.
Tak, na kocu analizy pojcia ta, czy fizycznego pola, na kocu w
dziaaniu logicznym musi si pojawi jedno - jedno tworzca i
jedno maksymalna.
Jedno w postaci "cegieki" budujcej cay zakres w formule ta ale i jedno w formule nadrzdnej: e "w gr" niczego bardziej ju
rozbudowanego nie ma.
Maksymalnym tem dla rozumu (dla pojmowania) jest nieskoczono i
wieczno. Z zawartymi w Kosmosie, na zasadzie koniecznej (jako do
niczego ju redukowalnymi) skadnikami w postaci "czego", "pustki"
- i zmiany.
Kiedy wic fizyk, a szczeglnie kosmolog, w oparciu o badanie tego
dostpnego krgu wiata - kiedy kto taki ustala, e jest jeden i
nieskoczony "obiekt" - e skoro logika podpowiada, e jest "fakt",
ktry w analizie nigdy si nie koczy - to w efekcie tego, e taki
kto si w tym ustaleniu zawiera - ten obserwator musi przenie na
ten postrzegany obiekt logiczny i maksymalnie skrajny wniosek: wida
wszystko.
I tym samym musi nada mu posta bezkresn i wieczn.
Logika w jego zakres postrzegania wprowadza bezkres - on ma jeden i
jedyny obiekt badawczy do dyspozycji, dlatego musi na niego nanie,
przypisa mu takie logicznie ustalone cechy.
I popenia w tym dziaaniu oczywisty bd, ktry przecie dla niego
bdem nie jest - bowiem niczego innego si nie dopracuje.
To jedynie dostpny dla niego tok dziaania - jednak bdny. Za ten
bd nie mona go obcia, przecie niczego innego wypracowa nie
moe. Widzi wszystko.
Dociera do ta oraz brzegu - dla niego to rzeczywicie jest jedno i
jedyne - a jak takie, to nieskoczone i wieczne.
Skutek?
Naoenie si rnych etapw formowania-budowania si ta ("pola")
w jedno - obraz skadajcy si z mnogoci etapw staje si jednym
i caociowym. A przez to bardzo nieostrym i zamazanym.
W zmianie, w ktrej jest mnogo skadowych, gdzie s liczne progi
i gdzie istotn rol peni znak pustki (przerwy w procesie) - w tak
zsumowanym ujciu to wszystko staje si nieistotne i znika. I buduje
obraz bez koca, pocztku - oraz bez sensu.
Bo jak zaapa w tym sens, kiedy to jednolite to i jedno? adnym
55

sposobem nie mona.


Kiedy brak podziau na Kosmos i wszechwiat, kiedy w analizie nie
ma ani porednich stanw skupienia, ani zewntrznych wobec obiektu
- to cao musi si zoy w jednolite to, ktre tak skutecznie
podpowiadaj wzory, jednak ktre dopiero uproszczone i z usunitymi
znakami nieskoczonoci moe robi za pomocny konkret.
To dopiero usuwajca bezkres renormalizacja sprawdza si w zakresie
wewntrznym wszechwiata.
A wynika to z takiego faktu, e w pojcie "pole" i to wprowadzone
zostay nadmiarowe dla fizyka (w stosunku do jego potrzeb) skadowe
- zostay wpisane w zakres skoczony elementy spoza.
One s niezbdne na wyszym wobec "wszechwiata" poziomie analizy jednak nie wewntrz.
Bo kiedy kosmolog (czy fizyk) upiera si przy ich pozostawieniu, to
buduje si ciana i pokona jej nie mona. A ta "ciana" to wanie
nieskoczono.
Z tym, e i opis "dalszego" wobec wszechwiat zakresu, eby nie wpa
w kopoty - opis maksymalnego ju ta musi rwnie (i szczeglnie)
zawiera w sobie element przerwy - pustki.
To w tym obszarze warunek fundamentalny: nie ma Fizycznie bezkresnej
cigoci. Jest zawsze i na kadym poziomie skwantowana zmiana.
Jak "w d" nie ma nieskoczonego cigu drobienia i jest logicznie
najmniejsze z najmniejszych - take "w gr" nie ma nieskoczonego
cigu zdarze (wielkoci moliwego poczenia jednostek w fakt). I
tym maksymalnym "zbryleniem" w ramach Kosmosu jest "wszechwiat".
Czyli w zakresie maksymalnym (powyej wszechwiata) nieskoczone z
definicji "pole jednostek logicznych", musi zawiera w sobie stany
przerwy - musi zawiera wszelakie "znaki interpunkcji", jakie tylko
mona w zmian wprowadzi.
Przecie w tak pojmowanym polu bd najrniejsze zagszczenia, ta
logiczna cigo bdzie (jest) Fizycznie kawakowana.
Dlatego, eby j zrozumie, trzeba t interpunkcj wprowadzi i ni
operowa. Bez tego zrozumienie zjawisk nie jest moliwe.
Czyli, mwic inaczej, w opis "maksymalnego pola" (jakby tego teraz
nie definiowa) - w ten przedzia, ktrego niezbdnymi elementami s
logicznie nieskoczono-i-wieczno - w ten zakres wprowadzona musi
zosta renormalizacja - i to w sposb szczeglny.
Nie na zasadzie, e co si z opisu redukuje lub wyrzuca - tylko e
trzeba wanie doda. Doda zakres przerwy.
Logiczna interpretacja rzeczywistoci, odmiennie ni ma to miejsce
w przypadku fizyka, ktry nadmiar oddziela od badanego - tu ujcie
wypracowane przez fizyk, czyli abstrakcja pola-ta, to musi zosta
podzielone na kawaki - na rne stany porednie.
Bez takiego zabiegu nie ma adnej szansy wyodrbnienia wszechwiata
z bezkresnej caoci. Gdy si tego nie przeprowadzi, to nieskoczone
kopoty interpretacyjne s pewne.

56

Dlatego - ujmujc to generalnie - w jedno oraz jedyno Kosmosu,


stanu logicznie maksymalnego i niezbdnego, naley wprowadzi (i to
na zasadzie absolutnie koniecznej) niebywale proste oraz oczywiste
ustalenie: e s rejony mniej lub bardziej zapchane elementami. I e
jest lokalna ilo (gsto) jednostek czego.
e s w tym przebiegu (o wiecznej i nieskoczonej postaci) przerwy,
ktre oznaczaj, e mona w kosmicznym tle wyodrbni wszechwiat i
jego chwilowy brzeg - e jest rwnie wieczna zmiana, ktra posiada
maksymalnie prosty rytm (regu) - e ta regua jest niezmienna na
kadym poziomie - e wszelkie tutaj, wewntrznie rejestrowane jest
tej reguy pochodn - i e to jest zawsze i wszdzie policzalne.
Rnica jest tylko (i wycznie) w iloci zagszczonych jednostek reszta zgadza si a do szczegw.
e z takiego zdefiniowania zmiany wyania si obraz wielu podobnych
do tego wiatw - e to cig nieskoczony w sobie, a tylko lokalnie
w wiecznym koowaniu rodkowy i przez to szczeglny dla obserwatora
- e to zmusza do umniejszenia zakresu wszechwiata do punktu, tak
praktycznie do punktu, a na pewno jednego z wielu zdarze (w ramach
nieskoczonoci-wiecznoci wielu podobnych) - e to czy w sobie
wszelkie podejcia do rzeczywistoci, ktre zostay wypracowane w
trudzie, czasami w dramatycznym zrywie - e to jednoczy wszystkie,
tak pozornie konkurencyjne ujcia - e to koczy budowanie obrazu
tego Wszystkiego? ...
Prawda.

57

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.8 - Czasoprzestrze abstrakcyjna.
Zaproponowany w tytule temat, to - nie waham si tego tak okreli
- najwaniejsze pojcie, ktre jest pochodn oraz skutkiem analizy
rzeczywistoci, tego wszystkiego wok; nie ma istotniejszego tematu
ani zobrazowania. To ostatni punkt poznawania, to skrajny, maksymalny
poziom opisu tego i kadego wiata, zawsze i wszdzie; to ostatnie,
najpeniejsze ujcie zmiany jako takiej, ktr umys i obserwator
wiadomy jej zachodzenia moe wypracowa. Niczego wicej nie ma.
1.
Paszczak.
W prezentacji, ktra ma uzasadni wprowadzenie takiego pojcia oraz
pokaza, czym czasoprzestrze abstrakcyjna jest i jak funkcjonuje,
trzeba wyj od powszechnie znanego ujcia rzutu na paszczyzn rzutu sfery w/na wiat paszczaka. Ten wypreparowany ze zmiennego
otoczenia i maksymalnie prosty schemat zjawisk musi si znale w
obrazie jako pierwszy.
Dlaczego paszczak i rzut na/ w paszczyzn? Poniewa takie ujcie
niesie ze sob liczne, jednak nieobecne w mao dokadnym spojrzeniu
skadowe rozumowania o rzeczywistoci, a o nie tu przede wszystkim
chodzi.
Czym jest rzut sfery, dowolnego stanu na dwuwymiarow paszczyzn,
w wiat paszczaka?
Pierwsza i narzucajca si odpowied, ktr udzieli ucze szkoy po
wstpnym kontakcie z geometri jest taka, e okrg. Powie w penym
przekonaniu, e na paszczynie "zrzutowana" sfera zaprezentuje si
jako okrg. I bdzie to powtarza od tej pory zawsze. - I bdzie to
odpowied w takim zakresie poprawna - jednak zarazem fundamentalnie
bdna.
Bdzie poprawna w przestrzeni ustalonej zasadami geometrii - ale w
szerszym ujciu gboko zafaszowana.
W tym momencie nie mona pomin samej geometrii, a raczej sposobu
postrzegania i upraszczania zmiany zachodzcej w wiecie. Dlaczego
obraz geometryczny, a w kolejnoci matematyczny, jest poprawny? Co
sprawia, e doskonale sprawdza si w zastosowaniach, ale dlaczego w
poszerzonym ujciu jest bdny? Odpowied jest oczywista: nie ma w
nim zmiany. Nie ma zmiany jako takiej.
Nie, nie chodzi naturalnie o to, e wzr czy szkic nie opisuje, nie
zawiera w opisie zmiany, bo zawiera, "cakuje" i symbolizuje, jest
w kadym elemencie odniesieniem do zmiany i jej skutkw. Tu mowa o
innym znaczeniu zmiany - e w tak ustalonym schemacie, e we wzorze
matematycznym, bryle symbolizujcej co rzeczywistego - w ukadzie
wsprzdnych, na skutek scalania, kompresowania danych - e z tego
ujcia usuwany jest "czas" (zmiana). e w efekcie symbol zmiany sam
w sobie tej zmiany nie ma - upraszcza si do "koca" i sztywnej w
58

odbiorze abstrakcji. Zamiast rozbudowanego ujcia "ucze" w wiecie


widzi okrgi - zamiast powiedzie, e rzut sfery na paszczyzn to
pene koo i stan chwilowy sfery, mwi o okrgu. Poprawnie, ujcie
w obszarze geometrycznym zasadne - ale bdne w realnym wiecie; w
zakresie szkolnej geometrii podejcie si sprawdza - fizycznie jest
konieczne tumaczenie tego na fakty.
Kiedy wyprowadzone z otoczenia ujcie nie zawiera "czasu", kiedy z
tego wiata wyprowadzona abstrakcja i uproszczenie jest wiadomie
lub nie renormalizowane z istotnego skadnika - to nie tylko tworzy
niepeny obraz, ale take go zafaszowuje. - A po dalsze odrywa si
od niego i usamodzielnia w myleniu. I przesania, dosownie takie
pojcie przesania rzeczywisto. I jest bd.
Zgoda, kade zmatematyzowane ujcie zmiany tak zmian w sobie te
zawiera jako fakt integralny. - W ukadzie wsprzdnych, ktry nie
ma pozornie takiego parametru w sobie, "czas", zmiana jest obecna
na kadym kroku - jest w caoci ukadu, w kadym elemencie, ktry
oznacza taki abstrakt, a take oddaje zawsze zmian w opisywanym i
tak analizowanym konkrecie. Zmiana dlatego moe z opisu zosta bez
konsekwencji usunita (zrenormalizowana) - poniewa i tak wynik tu
prowadzonych operacji zmian oddaje, nie moe inaczej. Ten czynnik
jest zawsze obecny w dziaaniu, wic i efekt dziaania musi go te
zawiera. I jeeli nawet stosujcy tak abstrakcj byt nie ma tego
w polu widzenia na adnym kroku (a zazwyczaj nie ma), to i tak si
poprawnego rezultatu dopracuje - poniewa podprogowo, podwiadomie
w jego dowodzie ten element jest zamieszczony. A przecie o ten na
kocu poprawny wynik chodzi.
Ale o ile doskonale sprawdza si to w zakresie wewntrznym, w ramach
wszechwiata (do brzegu) - to zawodzi, i to w sposb dramatyczny, w
chwili, kiedy w przedzia badania naley wprowadzi "dalsze". Tutaj
wczeniej wyrzucone wraca nieskoczonoci i wszelkie ustalenia tym
samym wyklucza; w wiecznym a nieskoczonym tle adnego ju dalszego
ustali nie mona.
2.
Rzut na/w paszczyzn.
Co postrzega realnie paszczak, kiedy w jego wiat rzutowana jest z
zakresu dla niego absolutnie niedostpnego na przykad sfera? - Tu
odpowied, ju poszerzona o zmian, musi by taka, e pene koo.
Nie okrg, a wic "szkic" maksymalnie wypreparowany ze wiata - ale
stan "plasterka" sfery. Czyli dwuwymiarowe koo.
Na dwuwymiarowej paszczynie, w dwuwymiarowym wiecie paszczaka,
pokae si take dwuwymiarowe koo. W idealnym ujciu symetrycznie
rozoone - jednak, czego chyba nie trzeba podkrela, w realnym dla
niego zdarzeniu na pewno jako zdeformowane. Przecie s liczne i na
ten jego zakres rzutowane "bryy", wic oddziauj ze sob. A to w
konsekwencji musi si zobrazowa odksztaceniem idealnego schematu
i rozoenia procesu, musi przybra form konkretnego ciaa.
Co jest istotnego w takim "filmie", ktry jest rzutowaniem sfery w
wiat "paszczaka"?
Wane jest to, e taki obserwator, i to adnym sposobem, nie moe w
59

swj zakres postrzegania wprowadzi odcinkw poza - powyej czy te


poniej paszczyzny, to niemoliwe. - Podkrelam to, poniewa takie
instruktaowe filmiki, ktre przybliaj rzut sfery na paszczyzn,
pokazuj co nad gowa takiego bytu, co tam si nad nim wyania i
nastpnie spuszcza "cie" na/w wiat paszczaka w postaci okrgu. O
ktry tene si nieszcznik potyka i obija, kiedy usilnie stara si
zrozumie, czym to jest i dlaczego si pokazao.
Nie - nie ma adnego "powyej" czy "poniej", jest tylko i wycznie
w jego wiecie ten rzut w koowym ujciu. On si zaczyna od punktu
biegunowego sfery - kolejno si powiksza lub pomniejsza, zalenie
od momentu rzutu - ale dla paszczaka, podkrelam, zawsze w zakres
jego obserwacji i jego wiata wpisuje si, jako fakt namacalny oraz
obecny na kady dla niego dostpny sposb, koo, pene koo.
Czyli stan chwilowy tego "filmu", "kadr" tego filmu w postaci sfery.
A co wicej, co jest zasadniczym teraz ustaleniem w takim rzucie e ten "kadr" ze sfery jest jego wiatem, e go tworzy, wsptworzy.
To nie znajduje si obok niego, to nie ciekawostka wyaniajca si
z zakresu niedocieczonego, to nie cie czego tam - ale to fakt ten
paszczakowy wiat tworzcy, to element-skadnik paszczyzny, ktra
jest wiatem tego bytu.
Koo nie jest tylko rzutem, to fizyczny w jego doznaniach, wic jak
najbardziej realny fakt. Idealnie kolisty, a realnie pokiereszowany,
poniewa takich rzutw na/w ten zakres mnogo i jeszcze wicej. Cay
wiat "paszczaka" to zoenie takich rzutw - to "atka" na atce,
ktra buduje stan paszczyzny. Kady kolejny rzut odksztaca, ale i
tworzy wygld paszczyzny oraz jest wszystkim, co taki obserwator
rejestruje.
To jego wiat - to jego obserwacja - to jego istnienie. Niczego dla
niego wicej nie ma i by nie moe.
3.
Rzut na paszczyzn wielowymiarow.
Rozwiniciem, kolejnym stopniem komplikacji wiata paszczaka jest
rzut sfery na/w paszczyzn wielowymiarow. - Przy czym, jako etap
pierwszy tego ujcia, musi si pojawi rzut na/w trzy podstawowe i
ju tutejsze wymiary. Plus "czas".
Czym si rni takie rzutowanie od poprzedniego? Korekty si mae,
by nie powiedzie, e kosmetyczne - cho wnioski, ktre z tego si
dla naszego postrzegania wyaniaj, one s ju zasadnicze.
To rzeczywicie chodzi ju o nasz wiat i nasze postrzeganie, rzut
na paszczyzn trzech wymiarw w czasie - to wszystko tutejsze. I
dlatego tak wane.
Co widzi taki obserwator? Ponownie trzeba niezwykle mocno podkreli
fakt, e dla takiego bytu nie ma zakresu powyej czy poniej - ma w
swojej strefie poznania wycznie stan chwili.
adne spojrzenie w gr czy w d, nie ma tego - to rzut w postaci
"pastylki" sfery, identycznie jak w wiecie paszczaka. Rnic jest
tylko kolejny, trzeci wymiar. Po prostu wzmiankowana "pastylka" czy
"kadr" filmu uzyskuje dodatkowy element opisu. Jednak efekty, ktre
rejestruje obserwator, s dokadnie takie same: ten rzut wsptworzy
60

wiat osobnika i jego konstrukcj.


Rzutowanie przebiega tak, e w/na paszczynie buduje si chwila w
postaci koa, idealnie penego koa, a realnie zdeformowanego koa
w interakcji z innymi rzutami - a "paszczak" doznaje tego stanu w
peni i jako jedyny. Doznaje, podkrelam, nie mierzy. Stanu chwili
nie ma w pomiarze, jest wycznie doznanie. Ono tworzy w tej chwili
obserwatora - jest nim po prostu.
I dlatego na tym poziomie analizy tak opisywane wiaty niczym si
nie rni, zasadniczo chodzi o to samo.
Ale jest czwarty teraz wymiar - i on gboko modyfikuje wiat tego
obserwatora i jego samego.
Co bowiem postrzee byt zanurzony w paszczyzn trzech wymiarw, gdy
w ten zakres bdzie rzutowana sfera? - W poprzedni opis, e punkt i
dalej kolejne "pastylki", "kadry" chwili - w taki opis wprowadzi
naley budowanie si "w pionie-poziomie" konkretu. Nie ma znaczenia
jakiego konkretu, to moe by gra, atom, obserwator, wszechwiat
- ale to bdzie skadanie si, nakadanie na siebie kolejnych tego
konkretu warstw. Jeeli spojrze na poziomice opisujce gr w jej
pionowo-poziomym rozcigniciu, jeeli spojrze na wy-ni w jego
pionowo-poziomym rozcigniciu - jeeli spojrze na dowolnie ju w
rzeczywistoci obecny fakt, to jest to, po pierwsze, zoenie, a po
drugie uwarstwienie. I te wyrnialne w konkrecie warstwy s niczym
innym jak namacalnym w wiecie tego skomplikowanego paszczaka i w
obserwacji zanotowanym "rzutem" - oddaniem przejcia sfery zakresu
wikszego przez paszczyzn. To krok po kroku zanotowany fizycznie
tok zmiany - tu wida kolejne "krgi" przemieszczajcego si przez
rzeczywisto sferycznego bytu.
Przemieszczajcego si - ale, co najwaniejsze, zarazem budujcego
t rzeczywisto. Przecie dla "paszczaka" nic wicej poza takimi
licznymi rzutami-przenikaniami nie ma, to jego wiat, to jego caa
rzeczywisto. Te nakadajce si po wielekro rne rzuty, krgi i
"kadry" filmu zdefiniowane w trzech wymiarach, to jest wszystko, co
rejestruje, doznaje, czym jest obserwator. - Fizycznie, jako skutek
rozcignicia w czasie i przestrzeni, s to na rne sposoby dalekie
od idealnoci "cienie", jednak logicznie to zawsze sfera i jej pene
rzutowanie w kolejnych stanach chwilowych. I tylko tych stanw, bo
niczego poza chwil nie ma. e proces takiego rzutowania przebiega
po niebywaych zakresach - ma to ten skutek, e obserwator doznaje
nie tylko jednostkowego stanu chwilowego, logicznie pojtego stanu
"teraz" rzeczywistoci, ale w jego zakres obserwacji wchodz take
stany chwilowe w zoonej postaci. Poniewa byt obserwujcy zawsze
jest zoeniem, wic powolnym wobec "chwili", to rejestruje rwnie
zoenia - i nawet stabilno. Widzi w gbokim rozumieniu zmian w
maksymalnym pdzie, ale w jego obserwacji, na skutek rozcignitej
daleko i przez to nieostrej, rozmytej w odbiorze zmiany, pojawia si
stabilizacja. I ustala gr lub dolin, wy lub ni. - I nadaje tak
w wiecie ustalonemu cech niezmiennoci. A nawet wiecznoci ju w
skrajnym, wszechwiatowym definiowaniu.
Jeszcze raz trzeba podkreli, e w tym "rzucie" nie ma zakresu do
61

niego "nad" czy "pod" - jest wycznie chwila. e to sumuje si na


skutek "bezwadnoci" przenikania, e buduje si w konkret, to jest
skutek skali zmiany, ona si dzieje daleko i szeroko, i kolejnymi
rzutowaniami na/w paszczyzn, ale to zawsze stan chwili.
Z takim teraz niezbdnym dodatkiem, e stan chwili, wspomniany kadr
filmu, to jest podporzdkowane "fabule", tu nie ma dowolnoci stanu
kadego kadru. Kady tak opisywany "kadr" to nie losowo zmieszana
z chaosem, ale zaleno od poprzedniego.
To wczeniejsze warunkuje aktualne - a teraniejsze ma przeduenie
w dalszym.
Zawsze jest cig pokole, ktry warunkowany jest "genetyk" - czyli
regu zachodzcej zmiany.
W wiecie tak rozumianego paszczaka na adnym poziomie nie ma, dla
niego nie moe by dostpne to, co jest powyej czy poniej - jego
obserwacja, na jego poziomie istnienia, tych odcinkw wiata adnym
zmysem nie wykryje, to inny obszar, podprogowy, ciemny, skryty. I
to na zawsze.
Ale to zarazem nie oznacza, e nie do poznania. Nie jest odbierany
osobicie i nigdy nie bdzie, ale przecie w jakiej formie mniej lub
bardziej rozbudowanej, on ju w tej szeroko pojtej rzeczywistoci
si zawiera - tymi podprogowymi wobec obserwatora stanami. Takie w
caoci obecne lokalne rzutowania ju-jeszcze s, j wsptworz w
kadym kierunku - wiec przy wspomoeniu mog by zaobserwowane; co
dla mnie nie jest dostpne, to jest obecne ju w doznaniu inaczej w
sobie zabudowanego bytu.
I on mi moe o tym dalekim fakcie szepn co by moe istotnego.
Dlaczego te inne zakresy ju-jeszcze s? - Poniewa albo si buduj
z jednostek, albo si rozpadaj do jednostek. A skoro zawsze to jest
proces zsumowany i daleko si rozcigajcy, to jego "lad", to jego
"zapach" moe wywszy inny obserwator (ktrego zmysy mog takie
uoenie elementw wychwyci) - albo techniczna konstrukcja.
Na skutek "bezwadnoci" procesu - na skutek jego skomplikowania i
zawierania si jednoczenie na wielu lub bardzo wielu poziomach na skutek wewntrznej zabudowy takiego faktu, ktr tworz elementy
z rnych etapw oglnej zmiany i o rnym zagszczaniu - skutkiem
tego zachodzi obserwacja czego wicej ni tylko chwili.
Konkret to zawsze stan chwili, jednak wida zbir takich chwil; ten
"film" jest zawsze tylko "kadrem", ale rzeczywicie dla obserwatora
ukada si w film - bo rejestruje si jednoczenie wiele "kadrw";
jest zmiana, jest tylko mgnienie, ale wida stao.
I tre. O ile obserwator t tre potrafi zdekodowa.
4.
Obserwator.
To istotny, w tym zestawie rodkowy i istotny element. Wanie jako
rodkowy w tym rozumieniu, e przynaley do rodkowego etapu zmian
- ale i dlatego, e poznaje otoczenie od rodka.

62

Nie czas i miejsce na szczegow analiz "obserwatora", nie chodzi


o wyliczenie oznaczajcych go cech, ale jedna musi by w tym punkcie
wyrniona: zdolno do "notowania" zaistniaych stanw zmiany jako
abstrakcje - jako symboliczne (cho oczywicie na realnym noniku)
odwzorowanie etapw tej zmiany.
Nie ma te tutaj znaczenia, jak to przebiega - poniewa i tak musi
by zgodne z caoci wiata, inaczej nie zaistnieje. Chodzi o sam
fakt zapamitywania, gromadzenia, kumulowania oraz archiwizowania
w sobie zmiany i jej etapw, gromadzenia symbolicznego. e to take
zachodzi na poziomie na przykad kodu genetycznego, prawda, ale to
nie jest ju istotne.
Wana jest zdolno, moliwo doznawania tu i teraz, "smakowania"
chwili teraniejszej - oraz jej odwzorowanie na fizycznym noniku w
"archiwum".
Co to zmienia w postrzeganiu? Mona powiedzie, e wszystko. I nie
jest to przesad.
Czym bowiem jest dowolny byt obserwujcy? Doznajcym, to tylko i a
doznajcy zmiany fakt.
W chwili "teraz" jest wycznie doznanie - i nic wicej. Zmysowo i
fizycznie jest aktualno i nic poza ni. Fizycznie jest tylko chwila
w trakcie jej zachodzenia.
A co si zmieni, kiedy do chwilowego doznania obserwatora doda w
jego dziaaniu notowanie, rejestrowanie i gromadzenie danych o tym,
co si zdarzyo?
Przede wszystkim z poziomu doznania przechodzi si w zakres pomiaru
- do rejestracji.
e pocztkowo biernej, wic tylko w formule "odbicia", odcinicia
si rodowiska w bycie? - A co to ma za znaczenie, liczy si ten ju
zapisany w zbiorze fakt. Liczy si zaistnienie odbicia-odcisku i na
nim dalsze moliwe dziaanie. Najwaniejszy jest teraz ten zawarty
w realnoci osobniczego czy zbiorowego umysu (i wiata tym samym)
element w archiwum.
Dlaczego to wane i istotne? Poniewa w kolejnym kroku, czyli na/w
kolejnej chwili - taki, ju w obserwatorze zawarty "odcisk" zmiany,
jest elementem do porwna, po prostu moe posuy do pomiaru. To
punkt odniesienia.
I jeeli wyaniajca si ze wiata nowo zgadza si z wczeniejszym
poznanym, to jest ju wiedza, e to to samo. A jak jest to inne, to
nowo moe zosta porwnana do stanu poprzedniego. I albo poszerzy
poprzedni zbir w jego zasobach o kolejny fakt, albo zacznie budowa
now lini, ktra powtrzy si w nastpnych pomiarach (lub nie).
Czyli, kiedy obserwator dysponuje w swoim zasobie i zawsze obecnym
w dziaaniu "odciskiem" wiata, kiedy zaistniaym "kadrem" filmu to moe sobie te "fotki" odtwarza do woli, a dalej na ich podstawie
budowa co mu myl przyniesie. Albo porwnywa na bieco z wok
zachodzcymi zdarzeniami i reagowa odpowiednio szybko.
e to si sprawdza, to chyba nie wymaga ju podkrelania.
Takie archiwum danych o otoczeniu moe przybiera rn posta, na
63

wstpnym etapie "notatek" w osobniku, a na dalszym oblec si murami


biblioteki czy murami wirtualnymi - nie ma znaczenia. Liczy si w
tym sama moliwo zebrania danych o zmianie, o jej stanach - o jej
"supkach" milowych, ktre t drog znacz. Wczeniejsze warunkuje
zachodzce, a obecne wpywa na to, co si zdarzy. Dlatego, kiedy w
moim zasobie jest wiedza, co i jak si zadziao, niedawno lub tam i
kiedy - to na tej podstawie, porwnujc, mog powiedzie, e ten a
ten fakt jest podobny, a moe nawet powizany z tym a tym, i na tej
podstawie mog szuka dalszych zalenoci dla tej wyrnionej z ta
zmiany. I jeeli takie zalenoci znajduj, to ma to swoj dla mnie
warto - poniewa pozwala to zrobi kolejny krok w tym chwilowym i
tylko chwilowym wiecie.
A moe nawet dalsze i liczne kroki...
5.
Zoenie. Czasoprzestrze.
Co bdzie ostatnim, brzegowym, maksymalnym ustaleniem obserwatora w
zmiennym wiecie?
Pojcie, abstrakcja w formule "czasoprzestrze". - To kocowy etap
dziaania fizyka-obserwatora zawartego w zmianie.
Na bazie zmysw, dowolnie ju pojtych zmysw (to moe by rwnie
poszerzajcy zakres poznawczy przyrzd) - na bazie dostpnego teraz
i tu fizycznego stanu (znw nie definiujc, co to jest) - na kocu
tego znajduje si zoenie rejestrowanych "w paszczynie" faktw w
"obraz" czy to gry, czy niu lub wyu; znajduje si proces, ktry
jest dostpny dla obserwatora jako doznanie chwili (ale ktry take
ma posta "obrazu" w czasie-i-przestrzeni).
Taki obserwator postrzega zmian w jej etapach, widzi zoenie tej
zachodzcej zmiany w jednostk - i na podstawie zebranego materiau
ustala, e jest zmiana, e jest "czas", ktry dodawany kolejnymi w
tym obrazie "warstwami" i "kadrami", buduje to, co ma dla osobnika i
obserwatora posta konkretu, fizyczny ksztat i swoje zasoby; co ma
"charakter", istnieje w takich a takich granicach - i e si zawsze
przeksztaca.
Na kocu zbierania danych o otoczeniu obserwator musi to uj tak
formu, e to czaso-przestrze. Czyli jedno zachodzcej zmiany i
podstawowych dla niego wymiarw.
Dla takiego zawartego w zmianie obserwatora, dla ktrego zawsze w
"teraz" jest dostpna tylko "pastylka" i "kadr" filmu, dla niego nie
ma rozdziau na skadowe, poniewa zmiana oznacza budowanie si jego
i wiata, w ktrym istnieje - to czasoprzestrze jest tym, co jest
wszystkim dowolnie postrzeganym.
Oczywicie obserwacja czasoprzestrzeni moe dla niego przebiega z
rnego poziomu i dotyczy rnych elementw, maych i mniejszych podobnych do niego - albo duych i wikszych, a po te najwiksze,
z wszechwiatem jako cao na kocu. Ale to zawsze jest zmiana w
toku zachodzenia, dostpna tylko jako doznanie, a wiedza, e jest
ta zmiana i jak przebiega, to jest moliwe dlatego, e obserwator
poznaje, porwnuje fakty w odniesieniu do ju zgromadzonego zasobu
64

danych.
Fakt "archiwum" jest tu elementem fundamentalnym w poznawaniu - ten
zbir danych to obserwator jako taki.
Do wany w tym rejestrowaniu czasoprzestrzeni jest poziom faktu,
na/w ktrym lokuje si wyrniony stan energetycznego "zbrylenia".
Kiedy dotyczy to maego i bardzo maego elementu, postrzeganie ma
charakter penego, obejmuje cao zjawisk, ktre oznaczaj badany
konkret. Ale jeeli jest to skrajny tempem zmian wewntrznych byt,
na przykad elektron, to jego budowanie si z ta oraz wewntrzne
przeksztacenia, na skutek progu poznawania i na skutek rnicy w
tempie reakcji - to jawi si jako "zatrzanite" w sobie, stabilne
i trwae. I uzyskuje tward dla obserwatora powok, ktrej adnym
badaniem nie przebije. Co maksymalnie szybkiego w swoich zmianach
ma dla obserwatora posta twardego i elementarnego. e inaczej to
si ukada w czasie-i-przestrzeni, e kadorazowo si buduje z ta
- o tym wnosz kolejno poznawane, wyrniane w wiecie poziomy tej
zmiany. A do poziomu granicznego, ktry fizyk i jej elementarny w
poznaniu poziom oznacza.
e logicznie jest to i tak odlege do stanu jednostki i "cegieki"
- to ju wiedza spoza fizyki.
W przypadku zjawisk, ktre zachodz "obok", rwnolegle, ktre s w
poziomie istnienia obserwatora zawarte - ten zakres byt poznaje w
postaci "filmu" - i nie jest nadmiernie literackie odniesienie; to
opis tempa zmiany, ktr rejestruje byt. Przecie ta na gbokim i
zasadniczym poziomie skadajca si z chwil (i tylko chwil) zmiana to ma posta (po zsumowaniu w wielkie elementy) wanie filmu - ma
posta cig, nawet z fabularn treci. - Tu, warto to podnie,
jedno czasu-przestrzeni ma pene dla obserwatora zrealizowanie, to
jest w kocu wszystko, co doznaje-poznaje.
Doznaje chwili, jednak w zasobie danych i wobec tego zasobu, moe
pozna zawarto, ktra si dla niego "wywietla" na cianie jaskini.
e ta jaskinia jest caym wiatem? Prawda.
Ale najciekawsze z wielu powodw dla takiego jaskiniowca jest co,
co postrzega jako fakt duy, wielki, najwikszy - czyli to wszystko,
co przekracza jego rozmiar i okres istnienia. A po "wszechwiat",
to, co za taki fakt uznaje.
Co widzi osobnik, kiedy wykrela w zmianie elementy wielkie? Tak po
prawdzie niewiele, a na pocztku to zupenie nic.
Poniewa wielkie i rozlege w czasoprzestrzeni obiekty, one s tak
odlege od poziomu jego obserwacji i pomiarw, e - po prostu - nie
wchodz w zakres tego pomiaru. I podobnie jak te najmniejsze fakty,
przez niemono badania brzegowego i skoczonego - te wielkie take
staj si stabilne, trwae, nieskoczone oraz wieczne w ujciu ju
maksymalnym.
Jeeli nie wida pocztku i koca zmiany, to taki fakt musi przybra
dla bytu postrzegajcego cechy trwae i niezmienne. I dla obserwatora
tak to si musi prezentowa.
Jeeli w tym ustalaniu nie zostanie osignity poziom, ktry moe
wnie dalsze i szersze spojrzenie - jeeli byt nie wydwignie si
65

z d-n-a swojej "jaskini" - c, wiadomo, nie bdzie to miao adnego


dalszego znaczenia...
Ale nie te literacko zabarwione odniesienia s tu najwaniejsze, to
ornamentyka ubarwiajca ustalenia. Chodzi o co znacznie bardziej
istotnego: o fakt kawakowania poznania.
Czyli o to, e rejestrujcy wielkie fakty byt, skutkiem skoczonego
istnienia - ale rwnie i skomplikowania poznawanego - nie moe ani
w doznanie, ani w poznanie wprowadzi caoci.
Fizyk badajcy swoje otoczenie, mimo wypracowania poj przestrzeni
i czasu (a nastpnie czasoprzestrzeni), nie moe - nie ma podstaw w
swoje ustalenie (na adnym kroku) wprowadzi wniosku, e ten nawet w
sobie wielki element (i dla fizyka jednostka skoczona, cao), e
to jedno powizana z kiedy-tam zaistniaym. Lub e si odnosi do
kiedy-tam dopiero w przyszoci moliwego.
To w fizycznym pojmowaniu wiata jest wykluczone - poniewa midzy
stanem aktualnie postrzeganym, nawet tak wielkim, jak wszechwiat a tym wielkim faktem-stanem, ktry by lub bdzie (i bdzie stanem
nadrzdnym do obserwowanego) - tego nie ma dla fizyka cznie.
To rejestrowane "tu i teraz" jest wszystkim i jedynym.
A przecie, nawet nie trzeba tego gbiej uzasadnia, moe rzutowana
w/na paszczyzn sfera posiada ogromne rozmiary, moe jej pocztek
znajdowa si na przykad w postrzeganiu dinozaurw - a jej koniec
zrealizuje si za iks pokole (o ile te pokolenia bd).
Obecnie, w doznaniu i pomiarze obserwatora, z tego zbioru, z takiej
sfery wida jedynie element - a i to niekoniecznie peny element. To
wszak moe by element elementu.
Kiedy analizuje si rzeczywicie wielkie zakresy "odcinite" jako
w wiecie, tu kolejne "warstwy-kadry" s tak odlege od siebie, e
ten "wy-ni" ma mnogo etapw porednich (ktre rwnie s wyami
i niami).
Wida wszystko, a to w poszerzonym spojrzeniu fragment caoci. Albo
fragment fragmentu.
6.
"Sala kinowa". Ujcie wspomagajce zrozumienie.
Ostatnim dokonaniem moliwym dla fizyka - "obserwatora zmysowego" jest ustalenie zalenoci czasu-i-przestrzeni, i dalej si t drog
nie pjdzie.
Ale ju wiadomo, e skonfrontowany z paszczyzn "paszczak" ma w
swoim doznaniu elementy, ktre przynale do rnych zakresw, s
mae i due, i wielkie - e razem wsptworz to, co on postrzega
jako pstrokacizn izobarw lub poziomic.
Ju wie, e gra wypitrza si w rzeczywisto, poniewa tak odciska
si w niej sfera, ktr tu "wciska" zewntrzne cinienie elementw
ta.
Ju wie, e widziany na mapie pogody wy albo ni - to rozoone w
poziomie i pionie (oraz w czasie) - przechodzenie poprzez paszczyzn
66

sfery z jej kolejnymi warstwami-kadrami (co dla niego prezentuje si


w postaci krgw i rozkadu nacisku na/w paszczynie). Tutaj jako
zdarzenia w formule linii izobarycznych.
Ju ma wiadomo, e postrzegane to nie wszystko, ale zarazem wie,
e dalej sam nie podoa.
Jego zasb danych, jakie by one nie byy, jak daleko by nie zagbia
si w podglebie wiata, jak daleko by nie zerka - to ten zbir jest
skoczony i na zawsze jedynie mu dostpny. Co nie znaczy, e to ju
wszystko.
Co moe zrobi stojcy przed wielowymiarow paszczyzn obserwator
fizyczny?
Musi dobudowa do postrzeganego i tylko realnie obecnego widoku to,
co byo wczeniej i co bdzie pniej.
I jest to moliwe.
Dlaczego jest moliwe? Poniewa wczeniejsze warunkuje obecne.
A to dalej oznacza, e cho tutejsze (i dowolnie badane) to cao
i jedynie poznawalne, to jednak mona to poszerzy o kolejne zakresy
- mona na bazie rozpoznanego dalsze, a nawet nieskoczone-wieczne
opisa.
Czyli - wiat, w ktrym zawiera si obserwator (ta paszczyzna, tu
w wielowymiarowym ju ujciu) - ona sama jest stanem chwilowym, ale
i posiada kolejne stany chwilowe.
Te wczeniejsze, ju dawno poza rzeczywistoci - oraz te przysze,
jeszcze dalekie.
Podkrelam to - ten element rozumowania jest niebywale istotnym: w
tym ujciu ju cao obserwacji, wszelkie fizycznie ustalone fakty
i abstrakcje - wszystko w dowolny sposb od kiedy do kiedy, ale i
na przyszo dla wszechwiata i jego zmiany policzone - to zaledwie
jeden "kadr" z filmu, jeden stan paszczyzny.
Z tym istotnym zastrzeeniem, e chodzi o etapy tworzce wiat oraz
jego elementy. O etapy podprogowe, porednie, o stany chwilowe tej
zmiany, ktra dla fizyka ma posta wielokrotnego zoenia-naoenia
si "kadrw" (i jest wiatem).
Co w postrzeganiu fizycznym sumuje si w jedno i w "cian" - to
w ujciu wielowymiarowym, to w takim rzucie na paszczyzn staje si
wielowtkowym i wieloetapowym przebiegiem. I o ten ujty rozdzielnie
proces teraz chodzi.
eby zrozumie "film" w fabule (i eby ustali zalenoci), nie mog
jednoczenie obserwowa pocztku, rodka i koca, bo nic z tego nie
zrozumiem.
A wanie w takiej (i tylko takiej) sytuacji znajduje si fizyk w
swoim dziaaniu - ma do dyspozycji wycznie sumaryczny, do jednoci
skompresowany obraz (ktry zbudowany jest z mnogoci kadrw i uj).
Wic jak ma si w tym poapa?
Krokiem porednim i wspomagajcym zrozumienie, czym jest widziane i
dlaczego tak si prezentuje, moe by model w postaci "sali" - tu w
67

formie sali kinowej. Czyli paski ekran symbolizujcy paszczyzn,


a dalej rzdy ze cile, w sposb policzalny obsadzonymi miejscami.
Tu nie ma adnego chaosu, jest ad reguy.
Sala jest zupenie ciemna, przed ekranem stoi, a w szerszym ujciu
zawiera si w nim obserwator.
I co widzi fizyczny obserwator?
Widzi doskona mieszanin, ktrej elementy si przemieszczaj dla
niego praktycznie dowolnie. Owszem, po pewnym okresie szczegowych
rejestracji ustali, e s gbsze, niezbyt wyrane zalenoci - ale
dla niego ten "paski" obraz jest zawsze statystyczny, zaskakuje, a
pojawiajce si lub niknce fakty w sobie odrbne i nie wiadomo co
znacz.
I jest to jedynie mu dostpny zakres postrzegania, poza nakrelone
tak "paskie" zsumowanie faktw nigdy nie wyjdzie. Poza "plamy" czy
"szepty", na gruncie fizycznych dozna, si nie wychyli
Dlaczego? Poniewa niczego wicej ni ta wielowymiarowa paszczyzna
dla niego nie istnieje - w niej si zawiera i j poznaje.
Ale teraz przychodzi czas na dopenienie - na dziaanie, ktrego w
fizycznym obrazie nigdy by nie moe: postrzeganie zewntrzne, na
filozoficzny namys nad procesem zmiany. Filozoficzny czy Fizyczny,
to ju tylko kwestia nazewnictwa, drugorzdna.
A to dalej oznacza - e moe obserwator wprowadzi w poznanie stan
"sali", lece "za nim" wielowymiarowe rozoenie cykli kwantowych
i ich elementw. Cykli opisanych na bazie obserwowanych fizycznie
stanw - jako uoglnienie wiedzy o wiecie i regu.
Pocztkowo na zasadzie koniecznej hipotezy - a jak si takie cykle
sprawdz, to i koniecznej zasady wszystkiego.
I co widzi obserwator, kiedy zada jasnoci na sali? e s rzdy z
ich orbitami oraz elementami - e obsadzone s wedug porzdku - e
najbliej s mae i dynamiczne, pniej rodkowe i umiarkowane - e
najdalej lokuj si elementy masywne, rozbudowane, ktre odbiera w
swoim zakresie bardzo nieostro i fragmentarycznie.
A wszdzie jest ad i porzdek podlegajcy zasadzie obsadzania.
Dla lepszego zobrazowania mona wprowadzi sobie jeszcze element w
postaci "rda" wiata, ktrym operuj siedzcy w rzdach, takie
mae latarki lub reflektory z odlegych rzdw - jako symbol maych
lub duych "zawirowa" obserwowanych w/na paszczynie.
Ponownie ganie wiato - i co teraz widzi obserwator? - Obecnie, w
oparciu o wiedz rozkadu rzdw na sali i przypisanych do nich na
zawsze rde zaburzenia w postaci krgu wiata na ekranie - moe
na tej podstawie powiedzie, e ten a ten may fakt to zaistnia z
powodu rzutowania na/w paszczyzn zmiany, ktr wytworzy osobnik
obsadzajcy ten a ten rzd, jeden w najbliszych. - A ten duy, tak
deformujcy zawarto wiata, to efekt rzutowany z rejonw gdzie w
okolicy rodkowej, e to taka a taka sia go pobudzia i oznacza to
a to.
A dalej obserwator bdzie mg w swoim postrzeganiu zanotowa nawet
element obecny tylko brzegowo, wic na zasadzie fragment fragmentu.
68

Dlaczego? - Poniewa "reflektor" i jego rzut si w/na paszczynie


nie mieszcz.
Itd.
Czyli obserwator widzi teraz przed sob fizycznie w dalszym cigu
mieszanin wszystkiego ze wszystkim, ale zarazem porzdek ustalony
logicznym dopenieniem - ustaleniem, e s "rzdy" i ich tre.
I e to jest rzutowane na/w wielowymiarow paszczyzn - w ktrej i
on si od zawsze i na zawsze zawiera.
Fizycznie notuje "doskona mieszanin" - logicznie ustala w zmianie
porzdek i regu.
Ale wie te obserwator, e wspomagajca rozumienie "sala" nigdy nie
istnieje w taki czy dowolnie inny sposb - e to tylko narzucony na
proces w toku jego zachodzenia schemat i rytm, ktry dlatego jest w
dziaaniu moliwy do wypracowania, e ten proces jest pokawakowany,
budowany z jednostek - z kwantw. I to na kadym poziomie.
adnych rzdw nie ma, nie ma rda wiata ani obsadzonych miejsc
- nie ma te adnych osobnikw zasiadajcych na "widowni".
Jest tylko-zawsze (i wycznie) wielowymiarowa paszczyzna, w ktrej
istnieje widz (obserwator) takiej paszczyzny.
Doznaje jej przeobrae, notuje zdeformowane krgi i przypisuje im
znaczenia, a to "gry", a to "wyu", a to "ja". Ale to ju wszystko.
Dalsze to ju abstrakcja.
7.
Czasoprzestrze abstrakcyjna.
Jeeli ju wiem, e w dowolny sposb postrzegana prze mnie zmiana
to wielokrotne zoenie - jeeli zarazem wiem, e to zoenie jest
jedynym dostpnym zakresem i e niczego poza tym "paskim" wiatem
wicej nie ma i nigdy - jeeli ponad to wiem, e w rzucie sfery na
i w paszczyzn dostpny jest tylko stan chwilowy, a ponad-niej to
konstrukcja umysu, dopenienie logiczne potrzebne do zrozumienia
tego wok - jeeli to wszystko ju wiem, to na tej podstawie mog
obecnie zrobi co, czego adnym sposobem nie ma i nigdy nie bdzie
w cznej postaci w rzeczywistoci: mog dobudowa do obserwowanego
rzutu zakresy wczeniejsze i pniejsze.
Tak, na bazie reguy ustalonej w zmianie, w oparciu o ustalony rytm
przeksztace, mog zbudowa "cig pokole" tej zmiany. Czyli uj
w jeden obraz przesze, obecne i przysze - i jest to wykonalne.
I jest to konieczne, poniewa warunkuje dalsze istnienie. Warunkuje
zrozumienie i istnienie.
I chodzi, co tu najwaniejsze, o te etapy, ktre nawet szcztkowo nie
s jeszcze obecne w zmianie lub ju tak nie istniej. To s etapy z
zakresu "poza" - wic adnym elementem zakotwiczone w aktualnoci.
Ale one albo byy, poniewa dzisiejszych faktw inaczej wyjani nie
mona - albo kiedy i tam si pojawi.
Taka "sfera" przechodzi przez paszczyzn, jest stan chwili - czyli
aktualny w rozumieniu caoci "wszechwiata". Fizyk, wewntrzny w
zmianie byt, rejestruje na wszelkie sposoby cao (niczego wicej
69

nie ma) - ale to przecie tylko chwila, "sekunda" z wszystkiego. To


daleko nie wszystko.
Ale to wszystko mona odtworzy, mona zrekonstruowa krok po kroku
- albo dobudowa krok po kroku. I mona by pewnym, e obraz bdzie
poprawny. Wszak wczeniejsze warunkuje obecne, itd.
Pojcie "czasoprzestrze abstrakcyjna" jest wic kolejnym i zarazem
ostatnim uoglnieniem postrzeganej zmiany - to opis, gdzie fizyczna
czasoprzestrze staje si jednostk - kwantem dalszego budowania i
operowania elementami. Ju abstrakcyjnymi, poniewa ich nie ma oraz
nigdy nie bdzie jednoczenie i cznie.
One istniej i znajduj si jedynie w gowie obserwatora - to w nim
i tylko dla niego jest ten zbudowany z chwil konstrukt (i jego, te
chwilowe, dopenienie).
Kolejne etapy i warstwy takiej "abstrakcyjnej sfery" to oczywicie
stany chwilowe, ktre w peni opisuje fizyka swoimi wzorami - ale,
co wane, rwnie caa tak wyprodukowana abstrakcja podlega wzorom,
tym samym wzorom.
Co innego jest jednostk liczenia, ale poniewa to zawsze (i tylko)
s jednostki - to i abstrakcja maksymalna jest opisywalna. A przez
to i policzalna.
Policzalna w kolejnych i stabilnych, i realnych fizycznie krokach.
Nie ma znaczenia, e to cznie nie zaistnieje - nie moe. Liczy si
tylko to, e na pewno (na pewno) w kolejnych "kadrach" tre tego
filmu bdzie logicznym cigiem dalszym. I e jest przez to w peni
zrozumiaa.
8.
"Wszechwiat".
Przede wszystkim trzeba podkreli, e fizyk widzi wszystko - e ta
dla niego jedynie dostpna mieszanina to wszystko. I widzi to jako
poprawny, peny obraz. - Tylko bdnie.
Owszem, postrzega cao, ustala reguy, nawet z korzyci, ale to
zawsze i tylko mieszanina - i zoenie. Wida "pocztek", a to stan
maksymalnie zsumowanych w jedno "kadrw", ktre rozdziela ogrom i
czasu, i przestrzeni, i etapw porednich. Wida jedno tam, gdzie
wielki cig pokole.
"Wida" koniec, a to naoenie si (na siebie) licznych abstrakcji
w wielokrotnym zoeniu - i przez to w rozmyciu. Nigdy pewno.
Itd.
Efekt? Zmieszanie, obserwacja doskonaej mieszaniny musi owocowa w
opisie zmieszaniem.
Owszem, wolno i z mozoem dzielonym na krgi, poziomy, etapy - ale
zmieszaniem. I w zakresie skrajnym (w brzegu), ktrego fizyka dzi
ju si dopracowaa, nie do pokonania; zmieszanie jest tu faktem na
zawsze obecnym. I nie do rozpltania. Nie ma moliwoci.
Nie ma, poniewa to wielka suma zjawisk, ktre s zalene od siebie,
a co wicej, s budowane z wielu linii tworzcych.
70

Fizyk widzi jedn i stabiln powierzchni zdarze - a to logicznie


i podprogowo suma czstkowych zdarze. Fizyka w takim poszerzonym
ujciu to naoona, "nacignita" na wielo zjawisk "jednostka" to wielowymiarowa i jedynie dostpna paszczyzna, jednak budowana z
n-liczby przej (tu w rozumieniu "rzutw" sfer na/w fizyk).
Przez tak definiowan i pojmowan n-wymiarow paszczyzn przechodzi
i j buduje n-liczba n-wymiarowych sfer. Rzeczywisto w tym ujciu
to suma, postrzegana z zewntrz i zawsze tylko z zewntrz suma linii
- to "utkana" w tym rzutowaniu czasoprzestrze abstrakcyjna.
Co wicej (i co rwnie istotne), postrzegana fizyczna "mieszanina"
to w ujciu logicznym cile uporzdkowana i ponumerowana zmiana w
trakcie przeksztace.
Fizyk widzi element - jednak nie analizuje w taki sposb faktu, e
w postrzegany (zagszczony) konstrukt wchodzi niej znajdujca si
w piramidzie moliwoci "cegieka". Dla niego to informacja zbdna,
liczy si ten wyrniony w tle element.
Jednak w poszerzonym ujciu w fakt to suma - skupienie jednostek,
ktre przynale do odlegych etapw oglnej zmiany, logicznie jest
to zoenie wielu linii o rodowodzie sigajcym pocztkw lub koca
"wszechwiata". W badaniu ma fizyk sum czasu-i-przestrzeni, ale w
jego postrzeganiu to tylko-i-wycznie fakt i jednostka.
Czyli widzi i wie wszystko, ale jake niewiele wobec "w gbinach"
si dziejcego.
"Wszechwiat" to logiczny ad, ktry fizycznie prezentuje si jako
chaos.
Dlatego nie mona mwi o "wszechwiecie", poniewa niczego takiego
nie ma. Wyrniony przez fizyk zakres to suma - a po drugie jeden
z wielu stanw chwilowych. e to w paskim ogldzie posiada cechy
penej zmiany i e podlega regule? To skutek pooenia poznajcego
bytu, ktry moe powsta i rejestrowa najlepszy, stabilny odcinek
w przeksztaceniach, wanie rodkowy. A po dalsze, e pozostajc w
zmianie, postrzega to zewntrznie, w caoci. - Doznaje zmiany, ale
poprzez konstruowanie abstrakcji dokonuje pomiaru.
Wszechwiat jest obecny tylko w jego zgrubnym ujciu i tylko w nim.
Bo wszystko wiksze ni chwila jest abstrakcj.
Obserwator zaistnia we wszechwiecie, ale to on go tworzy w kadym
swoim spojrzeniu.

71

Kwantologia stosowana - kto ma racj?


Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 12.9 - ewolucja (kwantw).
"wiat, jaki jest, kady widzi - pozostaje problem z nazwaniem tego
widzianego. Do najbardziej podstawowych poj, ktrymi opisuje si
otaczajcy przestwr, naley ewolucja. Ewoluuje wszechwiat, atom,
ziemia - czowiek i rozum; kultura w swych przemianach te podlega
reguom ewolucji, tak samo jak cywilizacja, wielko nadrzdna do
niej. Na wyszym poziomie cywilizacja wpisuje si w proces zmian w
kosmosie... itd. itp.
Powstaje naturalne pragnienie (i wniosek), eby zestawi ze sob te
tak rne i pozornie odlege od siebie ewolucje, zobaczy, ktre ze
zbadanych czci jednego procesu daj si przypasowa w nastpnym
przypadku.
Zadanie jest proste: zrozumie rzeczywisto, zobaczy jak przebiega
ewolucja Ewolucji."

1.
NIC i CO - i ruch.
Pierwszym, fundamentalnie logicznym stanem rozumienia rzeczywistoci
jest podwojona wewntrznie jedno - czyli CO i NIC we wzajemnym i
nieskoczenie-wiecznym powizaniu.
Plus zmiana, przemieszczanie si czego w niczym, banalnie pojmowany
ruch - przeciwiestwo zastoju, trwaoci, niezmiennoci.
Na pocztku jest ruch "czego" w "niczym". Dalsze to konsekwencja.
2.
Zmiana w toku.
Jest tylko i wycznie zmiana w toku zachodzenia - nie ma adnego w
niej stanu wyrnionego w formie "czstki", elementu skoczonego i
z jednoznacznie okrelonymi granicami.
Wszelkie rejestrowane przez obserwatora w nim samym lub w otoczeniu
"fakty" - to zoenie niej, w tle oraz podprogowo (wobec dostpnego
mu zakresu obserwacji) przemieszczajcych si "cegieek" tworzcych
to wszystko - kwantw czego w prni.
Wida skondensowany, cinity-docinity do stanu-postaci fizycznej
jednostki element - ale to zawsze zoenie.
Kolejne pooenie logicznej jednostki i zbioru takich jednostek, to
stan chwilowy zmiany. W sensie logicznym, jako abstrakcja tej zmiany
(jej symbol), to sumarycznie "paszczyzna" z niepowtarzalnym, zawsze
jednostkowym kodem uoeniem takich elementw. Ale fizycznie jest to
"mieszanina doskonaa" - "uporzdkowany chaos".
Obserwator skomplikowany, zawarty w zmianie, doznaje tych uoe w
stanie chwilowym, ale nigdy ich nie poznaje. Poszczeglne "tyknicia"
buduj jego poznanie, jednak same s poza poznaniem; to warunkujce
akt poznania skadowe oraz fizycznie go dopeniajce, jednak s dla
72

takiego bytu poniej zakresu dostpnego rejestracj.


3.
"Cegieka", kwant logiczny.
Jednostk budujc "to wszystko" - elementem rzeczywistoci, ktrej
ju do niczego nie mona rozdrobni - jest "kwant logiczny". Czyli
najmniejsze z najmniejszych, ktre wprowadza logiczny tok analizy
zmiennego wiata jako konieczno.
Nie mona prowadzi podziau "czego" w nieskoczono. Dlatego "na
dnie" musi si znajdowa "cegieka", jednostka tworzca postrzegany
zakres - musi znajdowa si "porcja", kwant "materii" (materii tu w
rozumieniu: co; co odrnialnego od "nic") - ktra jest skadow
fundamentaln rzeczywistoci.
Zakres-stan jednostki logicznej jest z definicji poza obserwacj nie mona pozna elementu budujcego poznanie.
Zawierajc si w zmianie, skadajc si z "jednostek elementarnych"
- bdc struktur rozbudowan (skomplikowan) - nie mona sign w
pomiarze tej jednostki, nie mona jej "zobaczy", poniewa taki "fakt"
warunkuje (tworzy, sumuje si w) obserwacj.
Poszczeglne zakresy i poziomy rzeczywistoci, ktre moe wyodrbni
w wiecie obserwator - wszelkie poziomy posiadaj swoj logiczn i
je tworzc jednostk.
Zasada "cegieki", czyli jedynki budujcej zmian, dotyczy wszystkich
wyrnialnych poziomw i procesw.
To moe by wielka (i bardzo wielka jednostka), jednak dla konkretnego
zakresu spenia rol jednostki logicznej.
Tak jednostk jest stan "osobliwoci" - ale i "chmury osobliwej",
po obu brzegach energetycznej zmiany lokuje si jednostka logiczna,
"fakt brzegowy".
Zbir jednostek logicznych - w innym ukadzie odniesienia - rwnie
jest jednostk.
Wyrniony element, ktry peni rol jednostki, przez rozszerzenie
zakresu obserwacji (lub przez odniesienie do ta), staje si, peni
rol jednostki w zbiorze. (Atom, jednostka logiczna, jest elementem
kolejnego poziomu - "pierwiastka". A pierwiastek peni rol jednostki
w "ukadzie okresowym". Itd.)
Czym jest konkretny ukad odniesienia i co podlega wyrnieniu - i
co do takiego wyrnienia zostaje zaliczone - o tym zawsze i tylko
w swoim dziaaniu decyduje obserwator, byt poznajcy.
Wyrnienie dokonuje si z uwagi na jego moliwoci techniczne albo
zmysowe, przebiega w nim - i jest dla niego.
Poza nim jest tylko zmiana, stan chwilowy zmiany (przemieszczanie si
jednostki kwantowej z miejsca na miejsce) - ktry rwnie jego tworzy.
Dlatego jest moliwe poznanie zmiany oraz jej rytmu.
4.
Paszczyzna wielowymiarowa.
Rzeczywisto to n-wymiarowe zoenie, ale dla obserwatora, poprzez
73

fizyczne doznawanie stanu chwilowego - oraz na skutek uproszcze w


analizie (wiadomej lub nie redukcji "zakce") - buduje si obraz
paszczyzny. I zawierajcego si w niej "paszczaka".
Dla takiego obserwatora "zrzut" z wyszego wymiaru prezentuje si
jako "plama" - w ujciu idealnym koo, a fizycznie zdeformowana, w
interakcji z innymi rzutami, dwuwymiarowa "pastylka" zjawisk; wida
fizyczny "lad" przemieszczania si logicznej struktury.
Czyli realnie poziomice, izobary lub analogiczne ujcie przechodzenia
w/na paszczynie kolejnymi chwilowymi warstwami sfery - i dowolnej
bryy.
Dla "paszczaka" jego wiat buduje zoenie takich rzutw. Notowana
"pstrokacizna" plam i ich nakadania si na siebie, to jest jego i
tylko jego rzeczywisto (inny obserwator rejestruje to odmiennie w innym tempie, innymi jednostkami itp.).
Fizyka to dla niego suma ("summowanie") si logicznych rzutw, ale
odbierana-doznawana jako fakt i realno. I jako jedno. - To cay
jego wiat i dostpne doznania.
Logicznie pojta n-wymiarowa (nieprzeliczalna realnie) zoono i
powizania midzy elementami i poziomami - to w takiej obserwacji
skraca si i czy (redukuje, scala) w jedno - fizyczn jedno.
I stao. Zmiana przebiega szybko, a "paszczak" notuje stabilny w
doznaniach grunt pod nogami - i siebie.
Fizycznie doznaje-poznaje paszczyzn - a to logicznie "paszczyzna
wielowymiarowa".
Tak pojmowany "zrzut" na/w paszczyzn istnienia obserwatora (zrzut
jego jako bytu oraz zrzut wiata, w ktrym istnieje) - to w formule
uproszczonej metoda oddania (wyjanienia i zobrazowania) tego, czym
jest taki byt, co obserwuje i czego dowiadcza.
"Paszczak" to metafora takiego w czasie-i-przestrzeni rozcignitego
uczestnika zmian - i ich notowania w kolejnych fazach.
Wprowadzenie w analiz zgeometryzowanego (wic mocno zredukowanego z
przeszkadzajcej lub niemoliwej do ustalanie nadmiarowoci) obrazu
- to pozwala prowadzi skuteczne dziaania na tak uproszczonym modelu
(mimo jego rzeczywistej zoonoci).
e wpisana w taki sposb w pojmowanie abstrakcja (tu: paszczyzna)
po pewnym okresie uytkowania usamodzielnia si i deformuje dalsze
poznanie (nie wida zza niej owej zoonoci) - to konieczny koszt
tej metody.
Dla obserwatora skomplikowanego, dla takiego wielowymiarowego bytu,
nie ma w adnej chwili "obiektu rzutowanego" - to logiczny konstrukt
na oddanie postrzeganej formy zjawisk i ich powodu.
"Jaskinia", do ktrej dociera takie rzutowanie, to wszystko, w czym
moe znajdowa si byt - nie ma niczego innego.
Nie ma niczego "powyej" - rwnie nic si nie dzieje (nie istnieje)
w strefie "poniej" doznawanej chwili - realno to tylko-wycznie
ta chwila.
Ale obserwowane w tym paskim zakresie fakty - to doskonale poddaje
si takiemu opisowi i w zoeniu moe posuy do wyznaczenia zdarze
w obszarach zakrytych i nieistniejcych. A wic powyej oraz poniej
obserwatora i jego rzeczywistoci.
74

Tak wielowymiarow paszczyzn buduje - skada si w ni n-liczba


n-wymiarowych sfer, ktre n-razy s rzutowane w taki zakres.
Jako logiczna konstrukcja jest to "wielowymiarowa paszczyzna", ale
dla fizycznego i konkretnego obserwatora ta paszczyzna zamyka si
w sfer - jest sfer.
Na przykad "atomem" albo "planet". Albo "wszechwiatem".
5.
Zoenie.
Obserwator doznajcy w sobie kolejnych stanw chwilowych, skutkiem
swojej konstrukcji i moliwoci "notowania" ich "ladu", "odbicia"
w zasobach (np. w gowie lub bibliotece) - skutkiem budowania si
takiego archiwum procesw, moe na ich bazie - ale zawsze w sobie zbudowa wiksz konstrukcj, "obraz" zaistniaego. Moe zebra ten
rozcignity w czasie-i-przestrzeni zbir jednostkowych faktw i w
kolejnym kroku je poczy w jednostk, w jeden obraz.
Co, czego nie ma realnie (oraz nigdy w takiej formie nie byo) - po
zebraniu-zsumowaniu i po "zakodowaniu" (nadpisaniu) znakiem - staje
si abstrakcj, symbolem tej zmiany. Dla tego obserwatora albo dla
zbioru podobnych bytw.
Na noniku i zawsze fizycznie, w oparciu o reguy wiata - i zawsze
lokalnymi, take chwilowymi stanami w przeksztacaniu si - buduje
si "notatka" wobec takiej zmiany zewntrzna, opis "spoza" zmiany.
Sama zmiana biegnie i buduje-tworzy kolejne "warstwy chwilowe" - a
obserwator skada je w peny i abstrakcyjny obraz. I moe to dalej
wykorzysta do porwna.
W pocztkowym okresie obserwatora (indywidualnie czy zbiorowo) ten
proces budowania si abstrakcji jest "samoistny", to pochodna rytmu
wiata i istnienia bytu; "odcisk" zewntrznego cigu zmian wymusza
w obserwatorze sama rzeczywisto, kolejne tworzce si pojcia to
skutek istnienia reguy zmiany.
Istniejc w wiecie, musz ten wiat pozna (posiada w sobie jego
"odbicie", zna jego cechy i wasnoci) - poniewa bez tego szybko
zderz si z otoczeniem (a to moe by bolesne).
Pniej, na kolejnych etapach i po zbudowaniu si niezbdnego zasobu
danych, zaczyna si ewolucja ju tylko w zakresie-poziomie "znakw"
- pojciowym i abstrakcyjnym.
Zasadniczym elementem jest tu moliwo odnoszenia tak zaistniaej
w gowie abstrakcji do innych napywajcych cigle ze rodowiska i
doznawanych "po kawaku" zjawisk (skwantowanych).
Jeeli obserwator dysponuje ju w swoim zasobie kodem tego procesu
- a dysponuje, poniewa zostao to w nim "odcinite" - a zarazem
nowo docierajca take ma zawsze indywidualny kod zmiany, to moe
te dwa przebiegi porwna. Moe odnie to, co ma w gowie i co jest
jego yciowym dowiadczeniem - do tego, co si aktualnie pojawia w
doznaniu (szerzej: obserwacji). I dlatego, w aktualnej paszczynie
chwilowej i w "teraz" wiata (oraz samego obserwatora), moe te dwa
przebiegi i ich kody szybko porwna.
75

Skutek? Moe stwierdzi - ju moe stwierdzi - e zaobserwowana w


otoczeniu nowo jest w takim a takim zakresie podobna do "obrazu"
wczeniejszego. I w kolejnym kroku uzna, e to przyjazne i znane albo wrogie i trzeba si ewakuowa.
Kolejne poziomy w takim budowaniu - ju wycznie abstrakcyjny - to
ten sam mechanizm. Czyli poszukiwanie podobiestw midzy zawartym ju
w obserwatorze zbiorem informacji a nowoci.
Przy czym ta nowo, cho zewntrzna do zasobu danych, moe budowa
si w odniesieniu do niego (czyli go dotyczy) w samym fizycznie i
jako jedno cielesna pojtym obserwatorze. Bowiem nic nie stoi na
przeszkodzie, eby obserwator wywoa z archiwum oraz dalej obrabia
tam zapisany "obraz" (ktry w jego pamici istnieje na noniku, jest
"odciskiem" zmian, ktre odnosz si do niego) - a dalej zderzy go
w chwili aktualnej z kolejnym tak zanotowanym kodem. Takie dziaanie
spenia wszelkie warunki budowania si abstrakcji.
Najlepszym, analogicznym przykadem jest tu sen i czynnoci umysu,
ktre wystpuj w tym okresie osobniczej aktywnoci.
W takim przebiegu zakresem zewntrznym jest zasb danych - dostaje
si na poziom aktualnoci element ("obraz" i kod), tu jest odnoszony
ponownie do tego zasobu - i w efekcie musi si zgodzi (lub nie) z
caoci danych. - Jeeli zgadza si, to buduje si w ramach chwili
(w wiadomoci) dopeniona dwustronnie (fizycznie n-wymiarowo) i tym
samym sprawna-poprawna abstrakcja. Jeeli jednak linie kodw si nie
zgodz, to "zaistnieje" chimera czy inny duch z podwiadomoci.
I straszy producenta takiego zwichrowanego, zdeformowanego tworu - i
niepokoi a do zastanawiania si.
Poziom ewolucji abstrakcji przebiega dokadnie tak samo, jak strefa
zmian fizycznych.
To zawsze jest nonik i stan chwilowy, to jeden wiat w opisywaniu i
odciskaniu si w "notatkach" - to rwnie jedna regua skwantowanej
zmiany. Wynik wic musi odnosi si do wiata.
6.
Czasoprzestrze abstrakcyjna.
Suma - zoenie stanw chwilowych, przebiegajce w obserwatorze bez
jego wiadomoci - przebiegajce szybko, atwo i jako konsekwencja
zmiany i jej reguy (i take jako konieczno), tak zbudowana suma
w postaci "obrazu", abstrakcji zaistniaej zmiany - to prowadzi do
ustalenia, e rzeczywisto to "czasoprzestrze". Czyli zoenie w
formule jednoci zmiany i "co".
I jest to pojcie graniczne, ktre mona w ramach zmiany pozostajc
(jako fizyk) zbudowa.
Suma poszczeglnych pooe jednostki, po koniecznych w tym dziaaniu
uproszczeniach - to buduje pojcie "czasoprzestrzeni". Negujc przy
okazji oddzielne ich postrzeganie ("czas" jako taki i "przestrze"
jako taka).
Zmiana pooenia "czego" w "prni" - to opisane jako zbir takich
punktw (w powizaniu i jako jedno) - to "czasoprzestrze". Czyli
wyskalowana zmiana.
76

Jednak na tym poziomie koczy si zakres budowania moliwych poj


zawartego w ramach zmiany obserwatora - jako "fizyk" nie moe poza
zmian si wydosta.
Dla fizyka to, co jest - co moe by wyrnione w tle i co stanowi
zborn dla niego cao i posiada brzegi, to jest elementem doznania
i poznania, zakres "poza" ju w jego dziaanie nie wchodzi - i nie
moe z zasady. Przecie pustki (braku sygnau) nie doliczy do treci
sygnau; zanik "nadawania" koczy "nasuch". Granic dla fizyka, i
to jednoznaczn, jest "brzeg" obiektu. Niezalenie, czym dla niego
jest ten brzeg (to moe by horyzont obserwacji - czy najmniejsze z
najmniejszych dostpne), "dalszego" dla niego nie ma.
e na/w brzegu notuje rozmycie tego zakresu i nieostro badania e rejestruje przejcie jednego w drugie, ale nie moe tego uj w
eksperymencie - to tylko powd do zadumy nad rzeczywistoci. (Albo
frustracji, to ju indywidualna forma reagowania.)
Ale o ile zawarty w zmianie obserwator nie moe wyj poza granic
w postaci "czasoprzestrzeni", to dziaajcy obok "filozof", byt do
zmiany zewntrzny (mimo zawierania si na zawsze w tej zmianie i w
chwili pozostajc) - taki osobnik moe wprowadzi kolejny poziom w
analizach i w abstrakcji.
Moe przeprowadzi uoglnienie fizycznego stanu. Czyli dobudowa do
faktu zakres "przed" i "dalszy".
Te jak najbardziej w formie fizycznej, te zawsze na noniku, te
tylko-i-wycznie odnoszc si do fizyki - moe zbudowa abstrakcj
abstrakcji, moe wytworzy pojcie "czasoprzestrzeni abstrakcyjnej".
Fizycznie pozyskana maksymalna abstrakcja ("czasoprzestrze"), to w
dziaaniu ju "poza" zmian - to pozwala przej na kolejny poziom
i zbudowa abstrakcj wyszego zakresu (i zrozumienia).
Czyli taki byt, umieszczajcy si do zmiany logicznie, moe na bazie
wytworzonych przez zmysy i technologi obserwatora danych, moe w
swoim dziaaniu zbudowa abstrakcj nadrzdn - i ju faktycznie w
caoci maksymaln.
Moe zbudowa "czasoprzestrze abstrakcyjn", zbir dowolnie pojtych
stanw chwilowych.
Czyli buduje w umyle obraz zmiany, ktrej nigdy i w aden sposb w
fizycznym zakresie si nie pozna - nawet fragmentarycznie. Buduje w
gowie "obraz" czego, czego w takiej caoci nie ma - oraz nigdy w
takiej caoci nie ma.
Jest tylko chwila aktualna takiej konstrukcji, jako pojte "teraz"
obserwatora (i wiata) - ale stanw dalekich od tego momentu nie ma
nawet fragmentami, nawet szcztkowo.
A nie pozna dlatego, e tych faktw albo ju dawno nie ma, albo one
bd dopiero za wielki odcinek zmiany.
I dotyczy to dowolnie dzi obserwowanej caoci. Oraz dotyczy tutaj
obecnych, rwnie dowolnie obecnych.
W takim procesie tworzenia (konstruowania) abstrakcji to, co jest w
obrazie fizyka stanem-faktem skrajnym, czyli "czasoprzestrze" i jej
77

przeksztacenia - to staje si teraz jednostk obrachunkow i dalej


podlega kolejnym przeksztaceniom.
Co jest dla fizyka wszystkim, w tym ujciu jest tylko kwantem, jest
jednostk skadajc si na Wszystko.
Takie dziaanie pozwala potraktowa nawet skrajny element fizycznego
poznania za stan chwilowy, za jednostk liczenia "w gr" ("w dalsze").
I w kadym kierunku, przecie nie ma w energetycznej zmianie adnego
kierunku wyrnionego.
Z tym istotnym zastrzeeniem, e na poziomie "czasoprzestrzeni", e
do zakresu obserwowanego (i doznawanego) na co dzie przez aktualny
byt - e do tego fizycznie wszelkiego i jako dostpnego, e pewne
elementy drobne a fragmentaryczne mog si tutaj znale.
Jeeli s to niezbyt odlege od chwili obecnej fakty wszech(wiata)
- jeeli ju-jeszcze s brzegowo obecne - to mona je pozna. Nigdy
jednak osobicie. One s co prawda elementem rzeczywistoci - s w
caoci ukadu, ale nie mona ich pozna (zobaczy), poniewa wobec
zakresu rejestracji obserwatora skomplikowanego - to odlegy, daleki
fakt.
Ale z tego wynika, e skoro obiektywnie s, to przy wsparciu innego
obserwatora (np. przyrzdowego), mona ich stan i pooenie w caoci
wyznaczy.
Co, co kiedy zaistnieje albo istniao dawno - to jest uchwytne w
takim zakresie. I moe by wykryte z korzyci dla osobnika.
Inaczej w przypadku "czasoprzestrzeni abstrakcyjnej", tego poziomu
nawet drobiazgiem fizycznym nie ma - ju nie ma lub jeszcze nie ma.
Jednak jest pewne - w takim postrzeganiu logicznym jest pewne, e to
byo i e bdzie. A co najwaniejsze, to jest policzalne.
wiat to jedna zmiana wedug jednego rytmu si dziejca - przesze
wpywa na obecne, a tutejsze warunkuje nadchodzce.
I jest, to trzeba podkreli maksymalnie silnie, policzalne.
A co wicej, tak zbudowana abstrakcja zmiany, ju skrajna, rwnie
si zmienia; twr na wskro abstrakcyjny - taka konstrukcja zmienia
si w zgodzie z obserwowanym lokalnie i fizycznie.
Budowana jest w stanach chwilowych, czyli z jednostek w ruchu, a w
kolejnym poziomie jako stan chwilowy czasoprzestrzeni. Zoenie ma
wic w sobie elementy faktycznie zaistniae - kiedy zaistniae lub
ktre dopiero zaistniej. Ale to cig cile ze sob powizanych i
przewidywalnych zdarze. Dlatego, jako cao, rwnie odmienia si
jak wszelkie rejestrowane fakty. I przez to jest przewidywalne.
Sucha oraz maksymalnie odlega od aktualnoci abstrakcja, poniewa
zawiera w sobie realne przeksztacenia, take przeksztaca si dla
obserwatora realnie. Ale tylko dla niego.
Co nieistniejcego zmienia si tak, jakby istniao. I to jest ten
najwikszy zysk z takiego dziaania.
Czyli - w takim odniesieniu to, co uchodzi za "wszechwiat", cao
tak dzi rozumianej zmiany - to stan chwilowy, jedna warstwa cigu
zmian.
Niby wida wszystko, a to jedna "kartka" z abstrakcji, ktr dopiero
78

abstrakcyjnie skada si w "album rodzinny".


7.
To.
Dlaczego obserwator moe rejestrowa fakty? Poniewa jest to - do
wyrnionego faktu dodaje si niewiadomie to, otoczenie jednostki
wyodrbnianej.
Rola ta dla fizyka to margines zagadnienia, zbdny temat - a nawet
nierejestrowalny. Eksperymentator kieruje swoje dziaanie na to, co
stanowi dla niego wyrany w otoczeniu stan - "atom", "elektron", czy
"czowiek" lub "wszechwiat". - Nie ma znaczenia rozmiar badanego i
analizowanego elementu, liczy si to, e go "wida" - e jest jako
uchwytny zmysem lub przyrzdem.
Dlatego badanie fizyczne - i susznie - ogranicza si do "sygnau",
do widocznego. - Kiedy sygna zanika, badanie ustaje: bo nie ma ju
treci do zdekodowania.
Fizyk swoim badaniem na zawsze zawiera si w zmianie, zawsze poznaje
oraz operuje "treci" sygnau - a pustka w otoczeniu dla niego nie
istnieje.
Ale cho to konieczno w wyznaczonym eksperymentem zakresie - to w
szerszym rozumieniu fundamentalny bd. To bd, ktry wyklucza pene
poznanie.
Bo nie ma "faktu" bez ta - bez dopenienia w formie zaniku treci
sygnau.
eby stwierdzi, e co istnieje, trzeba to odnie - czyli porwna
do innego. A na maksymalnym zakresie do braku tego czego, do stanu
"ciszy", zaniku.
Bez takiego odniesienia nie ma ani sygnau - ani jego treci - ani
badania.
Owszem, dla uproszczenia modelu badawczego mona wstpnie z analizy
wyrzuci zmienn w postaci pustki i skoncentrowa si na zawartoci
"nadawanego" sygnau. Ale po zakoczeniu dziaa trzeba to odnie
do tej usunitej prni i ta - poniewa kiedy si tego nie zrobi kiedy tej przerwy w zmianie si nie uwzgldni - nie sposb wyjani,
dlaczego wyrnienie istnieje ani dlaczego w takiej postaci trwa. I
co si dzieje, e tak wyglda. - "Obiekt" w postaci jednostki staje
si bytem w sobie, nabiera cech odrbnoci i jedynoci, a kracowo
i maksymalnie wrcz w jego zakres wchodzi wieczno i nieskoczono
- a zliczanie nieskoczonoci to zadanie mao sobie rwne. I przede
wszystkim nudne.
Tem w zakresie maksymalnym jest stan "kwantw logicznych" - ju do
niczego mniejszego sprowadzalne "co".
Na tym poziomie analizy wntrze wszechwiata oraz jego brzeg (ale i
wntrze oraz brzeg kadej obserwowanej w rzeczywistoci jednostki)
czy si ze wszystkim. To w tym brzegu-tle fakty lokalne i chwilowe
spotykaj si z "kadym i zawsze".
Poprzez jednostk tworzc, logiczn "cegiek" wszystkiego, na tym
brzegu jest czno wszystkiego ze wszystkim. I ten brzeg-to jest
79

wszdzie.
To dla fizyka nie istnieje, wyrnia tylko stan skupienia powyej
progu. Od pewnego "zbrylenia" elementw jednostkowych, zagszczenia
ich w punkcie - dopiero powyej progu elementy mog by poznane.
W historii wszechwiata s etapy, ktre musz zaistnie, eby fizyk
zobaczy wiato, jego "wybuchowe" zaistnienie - a dalej inne formy
cinitej-docinitej w jednostk energii ("czego").
To jest "eterycznym" dopenieniem obiektu, ktrego aden pomiar i
eksperyment nie wychwyci - poniewa tworzy taki pomiar.
Dla fizyka badanie zmiany (od wewntrz) dy do nieskoczonoci. I
dlatego jedynie mu dostpny obiekt badawczy, skutkiem tej jedynoci,
zakotwicza si w tle nieskoczonoci - i w efekcie prezentuje si
jako jedno.
A to dalej powoduje kopoty interpretacyjne.
Wyjcie z tego abstrakcyjnego zaptlenia? Podzia nieskoczonoci na
jake fizycznie oczywiste zakresy jeden-zero - na jednostk oraz do
niej dopeniajce zero, prni.
Logicznie to cigo a po nieskoczono - fizycznie to rne w
tej nieskoczonoci stany lokalnego zagszczenia; logicznie prosta
nieskoczona, fizycznie zaptlenie-zagszczenie w sfer.
Czyli w logicznie nieskoczony cig zmiany nazywanej tu "kosmosem"
lub zamiennie "wszechwiatem", w taki przebieg naley wprowadzi, na
zasadzie absolutnie koniecznej, przerwy - lokalne stany skupienia i
przerwy midzy kolejnymi podobnymi "wiatami".
e znajduje si to ju poza tutejszym "czasem" - e to "dalsze" ju
poza "przestrzeni" - fakt, ale to niezbdne. eby wyjani fakty i
ich obserwowane zagszczenie, trzeba doda pustk oraz inne, dalsze
(i nieskoczone) lokalizacje w Kosmosie.
Bo Kosmos to nie wszechwiat - to zakres logicznie konieczny, ale w
formule ta i nadrzdnego dopenienia.
"Kosmos" to jedno wewntrznie w sobie podwojona - to "co", "nic"
i zmiana.
8.
Wyrnienie z ta.
Dla obserwatora zasadnicze jest dziaanie oparte na wyrnianiu z
ta - to gwne, jedyne zadanie rozumu (i umysu).
To jest zawsze koniecznym dopenieniem do tego dziaania, jednak
pojawia si w sposb szczeglny i wyrany w brzegowej i maksymalnej
chwili, i to jako niezbdny skadnik tumaczcy postrzegane. Ale w
codziennej dziaalnoci obserwatora jest nadmiarem i szumem - i to
dosownie szumem, poniewa to to "rozedrgana" masa czego. Dlatego
znika z analizy, jest usuwane jako zbdny w opisie element; pustka
ta nie jest nawet uwiadamiana - przecie brak braku nie sposb w
analizie ustali.

80

Dlatego czynno fizyczna skupia si na tym, co wida, co w paskim


i jednorodnym tle jest zasadniczo inne, co wyrnia si i co nadaje
sens poznawanej chwili.
O ile paszczyzn jednorodnych elementw w szczegach zdefiniowa
jest trudno, a nawet jest to niemoliwe, o tyle t sam paszczyzn
opisa jest niebywale atwo, kiedy pojawi si w niej "fakt", lokalny
"wir" energetyczny. Kiedy co takiego w paszczynie zaistnieje, jej
definicja dramatycznie si upraszcza: na "fakt" i reszt.
I jest jasno. I umys, i obserwator moe dziaa. I nie bdzi w
jednorodnoci ta.
Wyrnienie z ta porzdkuje otoczenie i umoliwia przeprowadzenie
w nim operacji - na przykad pozwala zaliczy do "atomu" to i to, a
dalsze odrzuci jako zbdne (poza granic, ju inne). I doskonale to
si sprawdza, takie wyodrbnienie decyduje o sprawnoci w reakcjach
bliskiego zasigu - pozwala istnie i pozwala kolejny krok zrobi.
Ale s tego koszta, znaczce koszta.
Ot kiedy badanie i poznanie osiga zakres brzegu i ta, a pojawia
si to jako konieczno, eby obserwowane wytumaczy - to wwczas
trud eksperymentatora skupia si na kolejnym poziomie wiata, to w
niej lecych, drobniejszych faktach upatruje powodu zaistnienia i
istnienia faktu. - Nawet jeeli jest to okupione rozmyciem, mao w
sobie ostrym obrazem, nawet jeeli jest to podbudowane losowoci
pospou z przypadkiem i nieprzewidywalnoci - to i tak staje si
to koniecznoci, poniewa widocznego bez tego nie sposb wyjani
i w peni opisa.
Czyli brzeg dopeniajcy - to wczeniej pomijalne - to teraz staje
si niezbdne. I rzeczywicie niezbdne.
Jeeli jednak fizyk dalej upiera si w pomijaniu ta - to kosztem,
ktry musi ponie, jest brak moliwoci podziau i wyodrbnienia
tego konkretu, ktrym operuje. To moe by foton, elektron, atom czy wszechwiat, nie ma znaczenia, co si aktualnie wyrnia, taki
fakt pojmowany samoistnie w zakresie brzegowym (nawet wywoujc u
fizyka zaskoczenie) i tak zbiega si w jego schemacie albo wzorze w
jedno i nabiera nieskoczonych wartoci.
Odrzucenie ich jest wic oczywistoci i koniecznoci - jednak bez
wiadomoci, dlaczego takie dziaanie uproszczajce si sprawdza a
tak dobrze. - Ani dlaczego te nieskoczone wartoci si pojawiaj,
ani tym bardziej, co oznaczaj.
Dowolna jednostka bez uzupenienia jej o to w formule "przerwy" w
zmianie, pustki, dopenienia o zakres poza dokonanym wyrnieniem to na maksymalnym zakresie analizy uzyskuje obraz z nieskoczonym
cigiem oraz niemono wydzielenia badanego elementu z bezkresnej
struktury. I jest problem.
Wyrany i zauwaalny problem. Dlatego trzeba prbowa wprowadzi w
to "dalsze" fakty; ju si prbuje. Przecie multiuniwersum powouje
si do istnienia, eby ten kawaek uzasadni.
Tylko e jak wprowadzi w to maksymalnie definiowane i konieczne to
pustk (nico, prni), ktrej nigdy wczeniej si nie zauwaao?
81

Nie mona.
Owszem, "nic" to byo niezbdne logiczne dopenienie do "czego" dopenienie, ktre daje komfort w analizach, e jak si odejmie "co"
z wszystkiego, to w zapasie jest jeszcze owo "nic". Rwnie okazao
si to niezbdnym matematycznie zerem, ktre warunkuje i wsptworzy
z jedynk (na rwnych prawach) taki jzyk opisu i jest fundamentem
logiki.
Ale eby wprowadza w realne istnienie jako konieczno to (dalsze
a puste to)? - Nie, nie mona, to pomyka.
I w zakresie fizyki to rzeczywicie niemoliwe i pomyka - bo jak w
co fizycznego wpisa nico? Nie mona.
Ale to musi zosta przeprowadzone - poniewa inaczej okae si, e
zrozumienie wiata jest niemoliwe. To musi zosta zrobione, bowiem
inaczej rzeczywistoci w jej tutejszej lokalnej postaci nigdy si
nie wyjani.
I nie jest to fraza wprowadzona na zasadzie adnego w konstrukcji
sformuowania - czy filozoficzna igraszka rozumu, ktry zmaga si z
opisem rzeczywistoci. To absolutnie konieczne, to nie do pominicia.
Czyli maksymalnie w definiowaniu "wszechwiata" musi si pojawi w
pierwszym rzucie jednostka logiczna, kwant czego. Ale w drugim do
ta, i to ju na zasadzie ostatecznej, trzeba wprowadzi pustk nic - zero.
"Wszechwiat" to jego tre plus ("puste") to.
I to taki "stan" - NIC - jest ostatecznym elementem rozumowania, na
ktrym mona oraz trzeba si oprze; pustka jest punktem podparcia
i oparcia w analizie Wszystkiego. NIC to fundament rozumu.
Jeeli si tego nie zrobi?
C, mona, jednak skutek bdzie oczywisty: zliczanie bezkresu oraz
wieczne bdzenie w nieskoczonoci.
9.
Obserwator.
Obserwator to w analizie rzeczywistoci zagadnienie centralne - to
nie wiat jako taki jest istotny, to doznajcy zmiany byt oraz to,
jak zaobserwowane znakuje i nazywa, to jest sednem.
Przede wszystkim istotna jest lokalizacja obserwatora w zmianie jego rodkowe zaistnienie.
Rejestrowane przez fizyk peryferyjne, niczym si nie wyrniajce
umiejscowienie obserwatora - takie zdefiniowanie jego (za)istnienia
i dziaania jest w przyjtym schemacie opisu poprawne oraz oddaje
stan i znaczenie tej konstrukcji w doskonaej fizycznej mieszaninie
rzeczywistoci. A zarazem jest bdne.
Dlatego bdne, poniewa obserwator, czyli osobnik wiadomy swojego
(za)istnienia, to byt logicznie umiejscowiony dokadanie w rodku w rodku zmiany, ktra jest rozumiana jako "wszechwiat". To punkt i
etap w ewolucji tego ukadu rodkowy, a w konsekwencji zaistnienie
82

obserwatora rwnie jest maksymalnie rodkowe.


Fizycznie byt poznajcy lokalizuje si do dowolnie, jednak analiza
logiczna umieszcza go w centrum; to skrajnie symetryczny stan zmiany
- jedyny taki w dziejach wiata. W tutejszym wszechwiecie podobnego
punktu nie byo i nie bdzie.
Dlatego te ewentualne podobne konstrukcje s "obok", rwnolegle do
wyrnionego obserwatora, wczeniej nie zaistniay, ale rwnie nie
zaistniej pniej.
ycie jako takie jest wszdzie - ycie rozumne jest punktem.
W chwili zaistnienia takiego momentu (wyjtkowego w zmianie) s ju
w otoczeniu elementy umoliwiajce tak konstrukcj - wic rodkowy
dla wszechwiata stan piramidy moliwych zagszcze. A to skutkuje
bytem o cechach skomplikowanego "widza".
Ale zarazem tak wyrnione w zmianie pooenie i wewntrzna budowa
struktury obserwatora - to skutkuje form jego obserwacji oraz tym,
co moe obserwowa; z jednej strony rodkowe pooenie tworzy dla
takiego bytu warunki do (za)istnienia, a z drugiej wyznacza to, co
moe postrzec - i jak moe to prowadzi.
Skomplikowana, rozcignita w czasie-i-przestrzeni osobowo jest
warunkiem rejestracji wiata w zmianie, ale skutkuje to tym, e jego
zakres postrzegania, si rzeczy, obejmuje znacz skal jednostek
obecnych w zmianie, skutkuje koniecznym skadaniem stanw chwilowych
do stanu-postaci "obrazu" zapisanego w archiwum.
Mona dziaa w ramach tego i wobec tego, co jest - a to ju mocno
skomplikowana konstrukcja.
Dlatego jego obserwacja, wychodzc ze rodka oraz rodka dotyczc,
w pierwszej kolejnoci wyrnia z ta due, jaskrawo widoczne fakty
- wyrnia elementy swojego poziomu i skomplikowana, eby nastpnie,
w miar zdobywania umiejtnoci obserwacji i rodkw technicznych,
przechodzi do kolejnych, coraz niej lub wyej pooonych.
Skada w jedno wiat od wielkich i rozbudowanych faktw, do maych
i najmniejszych - odwrotnie do ich powstawania fizycznego.
Istnienie i dziaanie obserwatora w wiecie opiera si na procesie
skadania w jedno fizycznie najmniejszych elementw - natomiast
jego poznanie wychodzi od wielkich konstrukcji, ktre "rozdrabnia"
w kolejnych krokach i odnosi do koniecznego ta. - A po logicznie
pojte to na kocu.
Dlatego w zakresie moliwych fizycznie rejestracji obserwatora nie
ma i by nie moe elementw w formule "fakt elementarny" - to poza
jego dowolnie pojt fizyczn obserwacj.
Ani osobicie i zmysowo zakresu jednostek nie stwierdzi, ani przy
wsparciu przyrzdu - nie ma dostpu do ta. Ono go warunkuje, jest
w kadym fakcie, w doznawaniu i poznawaniu - jednak samo poznawalne
nie jest.
Dlatego rwnie zachodzi konieczny "bd postrzegania": zoenie w
jednostk i uznanie tego za jednostk, co jest wanie znaczcym i
wielokrotnym zoeniem - "wida" fizyczny element, ktry nieostry i
83

skomplikowany ogld uznaje za odrbny i caociowy w tle fakt, a to


zoenie i wielo stanw chwilowych; wida cao, a to daleko nie
cao.
Dalej skutkuje to tym, e obserwator fizyczny, bez wsparcia takiej
obserwacji przez byt zewntrzny (filozoficzny) - e "fizyk" adnym
swoim badaniem nie stwierdzi ostatecznej odrbnoci obiektu, ktry
z ta wyrnia.
Bdzie rejestrowa element, ustala w nim reguy i odnosi do innych
podobnych - i bdzie notowa niezgodnoci. Ktre dalej musi odnosi
do ta, wprowadza coraz mniejsze przedziay w zmianie do analizy.
Ale i tak do granicy nie moe doj, to zadanie ponad jego siy. Bo
jak nie ma "sygnau", to i badania nie ma; w wiecie fizyka na zawsze
jest tylko i wycznie zmiana.
A skoro nie ma brzegu w badaniu, to ostatecznie moliwym ujciem i
obrazem "wszystkiego" jest nieskoczony zbir moliwoci i punktw
w wiecie - wszystko si ze wszystkim czy w jedno niepodzieln
i wieczn.
I jest problem. Interpretacyjny i fizyczny. I filozoficzny - o ile
w analizie bdzie obecny wycznie ogld od/ze rodka.
Takie rodkowe pooenie w zmianie (i na zawsze w niej zawarte), to
skutkuje skadaniem w jedno - w abstrakcj jako zakodowan dla
obserwatora i postrzegan umownie jako "obraz" - to skutkuje tym, e
taka abstrakcja si usamodzielnia ("odlatuje").
I w konsekwencji jest dostpna dla obserwatora i uytkownika takiej
abstrakcji jako jedyny "fakt"; osobnik "widzi"-operuje abstrakcj,
to poziom zmiany, ktry wycznie ma do dyspozycji.
Czyli fizyczny nonik oraz wszystkie stany chwilowe warunkujce t
konstrukcj, one s dla niego niedostpne, to podpoziom warunkujcy
operacje na symbolach, ale poza pomiarem; jest doznawany, jednak nie
poznawalny.
Natomiast symbol i znak - nadpisany na noniku kod zmiany - to jest
dostpne, jedynie dostpne. I to w tym zakresie przebiegaj wszystkie
rejestrowane i go oznaczajce fakty.
Ale to skutkuje tym, e taka usamodzielniona abstrakcja - cho si
w obserwatorze zawiera - jest faktem do niego zewntrznym, pozornie w
jego postrzeganiu lokuje si poza zmian i wiatem w nieustannych
przeksztaceniach. Skoro to stao i stale dostpna, to tym samym
musi by spoza zmiany.
e od tego ju tylko krok do idealizacji tej zawsze fizycznej oraz
zawsze zmiennej konstrukcji - prawda, ale to konieczny koszt i efekt
budowania si abstrakcji i operowania nimi.
Ale jest jeszcze jedna waciwo abstrakcji, ktra odnosi si ju
do samego obserwatora: sam siebie postrzega zewntrznie.
Jeeli budowana wewntrznie w obserwatorze abstrakcja jest oddaniem
i zbiorczym notowaniem stanw chwilowych zmiany, to nie ma adnego
znaczenia, do czego si odnosi - kada "odcinita" w archiwum tej
konstrukcji obserwujcej zmiana i opisana kodem, to staje si - jest
zewntrzne do wyrnionej zmiany.
Efekt? Jeeli obiektem obserwacji jest sam obserwator, jego zawsze
84

chwilowe doznania i stany - to na tej podstawie budowana w jednostk


abstrakcja te jest do niego faktem zewntrznym. Zawiera si w nim,
ale jest ujciem z zewntrz, takiego zsumowanego w jedno faktu w
wiecie przecie nie ma.
I obserwator tym samym sam siebie uznaje za byt nadpisany na zmianie
- abstrakcyjnie stabilny i nieodmienny. Cho zarazem w kadym takim
ustaleniu (i zobrazowaniu) dzieje si to krokami fizycznych, czyli
realnych przeksztace.
"Idea" i idealizacja w czystej postaci - acz zawsze jako zmiana w
toku zachodzenia.
e to skutkuje? - No, skutkuje...
To w obserwatorze, to w bycie tworzcym w sobie "obraz" wiata jest
ten wiat. Budowany jest zewntrznie wobec zmiany, jednak fizycznie
zawiera si w bycie, ktry go tworzy. Ale poniewa byt zawiera si
w wiecie, czyli w zmianie - to zarazem taka abstrakcja rwnie si
zawiera w tej zmianie, ktr opisuje; poprzez budowanie w osobniku
abstrakcji wiat sam siebie moe zdefiniowa.
Notatka o zmianie to obserwator, ale poniewa dziaa w oparciu i w
odniesieniu do faktw chwilowych - to tym samym jest to "notatka"
zmiany o sobie.
I cho jest to wycznie zapis w osobniku - to zarazem w fizycznej
rzeczywistoci.
wiat to ruch czego w niczym i zawsze stan punktowy, niczego poza
tym nie ma. Wszystko "ponad" tym nieskoczonym ruchem jest obrazem
i abstrakcj - to zoenie w taki "obraz". I ten obraz zawiera si
tylko i wycznie w obserwatorze.
Dlatego, jeeli byt rejestruje w otoczeniu fakt (dowolny) i ten stan
zagszczenia kwantw postrzega oddzielnie i jako jednostk i jeeli
to skupisko energetyczne zadziwia go w przeksztaceniach - to powodu
tego zdumienia (i zaskoczenia) osobnik musi szuka w sobie, nigdy w
wiecie.
Zmiana zachodzi, i dobrze, ale jej zobrazowanie i interpretacja jest
w obserwatorze - wiat jest tylko stanem chwilowym, jednak skutkiem
skali i rozcignitej na/w wielkim dystansie "fali w przepywie" dla obserwatora jawi si to jako czny oraz stabilny cig zdarze.
Fizycznie jest tylko powizany i zsumowany w rozbudowane konstrukcje
proces przemieszczania si elementw - logicznie tylko chwila i punkt
zmiany.
Reszta to obserwator i interpretacja zaobserwowanego.
10.
Obserwacja wewntrzna i zewntrzna.
Rozmieszczenie obserwatora w zmianie oraz jego cechy, szczeglnie w
zakresie tworzenia abstrakcyjnego odbicia wiata - to warunkuje akt
postrzegania i jego form: dwoist posta obserwacji.
Skoro zmiana to zawsze stan chwilowy - skoro budowana z tych chwil
abstrakcja to zoenie zewntrzne wobec zmiany (ale zawarte w bycie)
- dlatego poznanie mona podzieli na fizyczne i pozostajce wewntrz
zmiany - i na zewntrzne, czyli abstrakcyjne, logiczne-filozoficzne.
85

I te dwie drogi poznania, obecne w jednym obserwatorze, wyznaczaj


jego moliwoci odbierania i mierzenia wiata.
Obserwacja w formule "obserwator skomplikowany" to dwie drogi, i to
jednoczenie si realizujce i warunkujce.
Fizyczne doznanie jest podstaw do budowania logicznej abstrakcji ale abstrakcja tworzy podstaw do fizycznego przemieszczania si.
W najszerszym ujciu te dwie linie poznania wiata to fizyka oraz
filozofia - czyli doznanie i poznawanie. Mona traktowa oddzielnie
te ujcia, mona cznie - ale tak w ramach jednostki, tak w ramach
zbioru jednostek jest to zawsze dziaanie podwojone, i to warunkuje
sposb istnienia obserwatora.
Kady doznajcy otocznie i budujcy na tej podstawie abstrakcje byt,
kady skomplikowany konstrukt, to obie drogi poznania jednoczenie.
To "fizyk" doznajcy wiata, ale i "filozof" operujcy uoglnieniem
i abstrakcj - w jednym punkcie jest stan chwilowy, ale w zoeniu
to ju suma takich stanw zanotowana w pamici; raz konkret - a raz
zoenie w konkret.
Przemieszanie tych ogldw jest oczywistoci i koniecznoci oraz
dotyczy kadego.
W przypadku fizyka kade uoglnienie to dziaanie filozoficzne, ju
zewntrzne do doznawanej zmiany - ale rwnie i filozof, kiedy bada
konkret w wiecie (i si do niego odnosi) - to fizyk. Podzia jest tu
wyodrbnieniem z nakierowaniem na chwilowy (w dziejach) element, na
chwilowy przewaajcy w analizie skadnik.
Generalnie jednak obserwator jest fizykiem i filozofem - to czny
w poznawaniu wiata (i siebie) stan; to fizyk-filozof doznaje oraz
poznaje, interpretuje napywajce z otoczenia (i siebie) fakty - na
ich fizycznej podstawie buduje kolejne abstrakcje.
A po brzeg i skrajn abstrakcj: nieskoczono-wieczny Kosmos.
11.
Fizyka.
Czyli "zmysowy" fundament poznania. To zawsze stan chwilowy - ale
zarazem jedynie dostpny, niczego poza t chwil i paskim wiatem
wielowymiarowej paszczyzny nie ma. Logicznie paszczyzny, jednak w
fizycznym zobrazowaniu maksymalnie sfery.
Kiedy obserwator, na bazie zebranych fizycznie stanw lokalnych w
swoim "teraz", buduje abstrakcj takiej wielokrotnej zmiany cznej,
to dla niego przybiera ona w omiu wymiarach posta sfery, zawsze ju
sfery. Dowolny fakt w ukadzie omiu tworzcych linii ewolucyjnych
- to sfera. A jej rzut na/w paszczyzn staje si wielowymiarow w
tym wiecie jednostk budujc ten wiat. Suma takich rzutowa, ich
czna posta, to wyrniona powoka fizycznej sfery lub kolejne w
piramidzie moliwoci powoki. A razem tworzy to stabilny grunt pod
nogami.
Co logicznie jest zoeniem wielu i bardzo wielu elementw, co jest
sum wielkich i bardzo wielkich prdkoci - co jest cznie stanem
nieprzeliczonych "drgnie" i zmiany pooenia jednostek, "cegieek"
- to w obserwacji staje si trwae i stabilne; maksymalna zmiana "w
86

d" wiata, jak i "w gr", skutkiem rnicy pooenia i zakresu


dostpnego do rejestracji - to jawi si jako "fakt", element wiata
i oddzielny byt.
A to tylko zmiana pooenia "czego" w "niczym". Tak po prostu.
Suma takich zoe dla obserwatora osiga, staje si konkretem - a
to "elektronem", a to "osobnikiem" - a to "wszechwiatem"; ilo w
takim obiekcie zagszczonej energii wyznacza jej postrzeganie oraz
pooenie w piramidzie moliwoci. Ale logicznie to tylko chwilowy
stan skupienia, lokalne zagszczenie, ktre zaistniao jako skutek
naciskania zewntrznych wobec "obiektu" jednostek ta - ale rwnie
zaniknie z chwil, kiedy ten docisk osabnie lub si skoczy.
Kady fizycznie rejestrowany element to proces - to budowanie si
takiej "jednostki" i zarazem zanikanie; kady wyrniony byt-stan
jest zawsze pobieraniem i traceniem zasobw.
Nie ma adnej fizycznie trwaej i penej (skoczonej) jednostki.
To logika, zewntrzna wobec zmiany interpretacja, wprowadza wielko
nieskoczon - mocuje element w jednoci. Fizycznie jest konkretna
i zmiennie zagszczona posta-stan czego.
Kiedy fizyk traktuje fakt jako jednostk trwa i kiedy nie moe w
niej wyodrbni linii zmiany, to cho spenia kryterium ograniczania
si do konkretu (i nie buduje wobec niego nadmiarowej interpretacji)
- mimo e tak postpujc adnego bdu poznawczego nie popenia - to
mimo tego rezultat, ktry otrzymuje na finiszu swoich dziaa, jest
co najmniej niepeny. A bywa, e i bdny.
Dlaczego? Poniewa nie moe wprowadzi w jedno, ktra si na kocu
pojawia (w jedno z tem a po nieskoczono), nie moe wprowadzi
w to podziau, progw, lokalnych stanw skupienia. Jedno pokazuje
si abstrakcj tak czy inn (lub wzorem), wic nie mona tego dalej
dzieli - bo jak dzieli jedynk, logiczn jedno?
e wiat wok fizyka to zawsze-i-tylko owe stany skupienia, e to
zmiana i przeksztacenia? C, skoro to jedno i jedyno, to nie
ma i nie moe by podziau.
Za to jest idealizacja z wszelkimi tego konsekwencjami.
Fizyka odnosi si do konkretu i operuje abstrakcj tego konkretu ale to logicznie zoenie omiu linii tworzcych, omiu strumieni
czego, ktre cznie i jako wypadkowy stan buduj to, co jest dla
fizyka konkretem.
Spojrzenie fizyczne to zawsze rejestracja tego, co jest zoeniem,
ale take tego, co "wystaje" ponad prg - jest w tle widoczne. To
zawsze spojrzenie w/na ramach powierzchni - bez wiedzy o przeszych
i przyszych "rzutach" w/na paszczyzn. Ale wanie to te skryte,
nie do rozpoznania dla "wielowymiarowego paszczaka" stany chwilowe
z zakresw "nad" i "pod" - to te abstrakcyjne stany dopeniaj oraz
warunkuj fizyk. S zawsze w mroku, nigdy realnie nie istniej jako
struktura czna, ale warunkuj fizyka i jego pomiar.
S logiczn koniecznoci, eby zmian w/na paszczynie mona byo
wyjani.
Dlatego ostatnim krokiem fizyki jest zbudowanie Fizyki - w szerszym
ujciu "filozofii zmiany".
87

Na bazie jedynie dostpnego konkretu i w odniesieniu do niego, mona


zbudowa abstrakcyjne ujcie doznawanej rzeczywistoci. Czyli mona
skonstruowa jej uoglnienie. - Nieistniejce w takim zoeniu, to
"czysta abstrakcja" (w gowie osobnika) - jednak konieczna. eby ten
kawaek podogi wyjani, takie dopenienie musi by zrobione.
To zawsze i tylko jest stan fizyczny i odnosi si co czego, ale to
ju Fizyka - abstrakcja na fundamencie fizyki.
I trzeba to zrobi, nie ma odwoania.
12.
Abstrakcja i symbol. Jzyk.
Istotnym elementem prowadzcym do zrozumienia zmiany jest jzyk, a
wic kod i symbol, ktrymi notuje si stany chwilowe oraz zoenie
w abstrakcj. To ten zakres albo poniesie do nieskoczonoci, albo
zamknie, zatrzanie w pojciach obserwatora - te na wieczno.
To moe by jzyk maksymalnie "suchy" (jak matematyka), odfiltrowany
z nadmiaru pozornie zbdnych elementw i stanw. Czyli a do granic
przeprowadzone uproszczenie postrzeganej zmiany.
Ale to rwnie moe by filozoficzny sowotok, ktry odwouje si do
dozna i ich interpretacji z caym bogactwem. W tym z emocjami, tak
istotnymi w codziennym poznaniu wiata.
Nie ma lepszego czy gorszego jzyka opisu - mona tylko wprowadzi
gradacj z uwagi na wyniesione korzyci. Ale dopiero cznie, ale
dopiero suma tych symbolicznych uj i zobrazowa wiata jest tym,
co definiuje, oddaje - co pozwala zrozumie.
To jest istotne, nawet bardzo istotne, kiedy wzr matematyczny (plus
caa za tym kryjca si metodologia) pozwala sign jednym skokiem
a do brzegu wiata; to ma znaczenie, kiedy filozoficzny namys nad
zmian wnosi obraz staej a logicznej konstrukcji; to jest znaczc
wartoci, kiedy eksperyment daje pewno i powtarzalno...
Ale dopiero wszystkie te drogi opisu i poznania cznie wyznaczaj
i tworz wiedz o wiecie. Nie samodzielnie, ale w poczeniu jest
to wiedza.
Przecie dla osobnika nie ma znaczenia najlepszy nawet dowd, kiedy
wzr jest samoistnym elementem i z niczym si nie kojarzy, nie moe
by odniesiony do niczego obecnego w obserwatorze. Kade tumaczenie
to takie szukanie zalenoci, eby zgodzi zasb danych w jednym i
w drugim - eby zgodzi to, co zawiera archiwum obserwatora, ale i
archiwum wiata.
Nie ma poznania jednostronnego. Porwnanie, jako zazbiajca si o
siebie cze kodu (nawet fragmentarycznie), to w konsekwencji pozwala
"zaapa wtek" i zrozumie. Nowo musi by w obserwatorze gboko
"przetrawiona" (rozbita na elementy skadowe) - musi si znale w
ramach jego archiwum zestaw podobnych jednostek - one musz si do
siebie odnie - i dopiero jako ich zsumowanie moe si to pojawi w
zakresie rejestrowanym jako pena i symetryczna jednostka, podatna
do dalszej obrbki.
Jeeli o takiej zasadzie tumaczenia zapominam, to kady rzucony w
czasoprzestrze przekaz nie "zarezonuje", poniewa trafi w pustk 88

nie bdzie mia dopenienia.


I kontakt nie zostanie nawizany.
Maksymalnie uproszczonym i przez to doskonaym sposobem opisu jest
matematyka - wiadomie redukujcy nadmiar znacze jzyk. Ale taka
doskonao jest zarazem jej najwikszym bdem - koniecznym, ale
bdem.
Bo do kadego wzoru i tak na kocu potrzebny jest dodatek, gdzie w
detalach jest wyjanione, co poszczeglne symbole oznaczaj. - Jest
na kocu, eby wzr mon byo zdekodowa, to wszystko, co z niego
wstpnie zostaje usunite. Bo jeeli tego si nie wprowadzi, to w
obrazie pojawia si wszelka nieskoczono, wic brzeg i absolutne
to. A to uniemoliwia jakiekolwiek dalsze dziaanie.
eby wprowadzi podzia w taki bezkresny cig (w realny oraz zawsze
Fizyczny proces) - czyli wprowadzi odrbno jednostek (i bytw) trzeba wzr i jego rozumienie pokawakowa na skadowe, na etapy, na
konieczne i zawsze obecne w zmianie przerwy - na "co" i pustk. To
absolutna w takim dziaaniu konieczno.
Czyli na kocu dziaania poznawczego i tak znajduje si ponownie to,
co znajdowao si na pocztku: sowo. Jzyk najbardziej do wiata i
do pozycji obserwatora w wiecie zawartego przystajcy.
Mona na kolejnych etapach drogi operowa dowolnym jzykiem - mona
go upraszcza do n-wymiarowoci - ale ostatecznym ujciem zmiany w
toku zachodzenia jest byt wobec zmiany zewntrzny, czyli filozoficzny
namys. A ten, jakby to nie byo przykre dla innych sposobw opisu,
odwouje si i stosuje (najczciej; i z poytkiem) ten codzienny,
a wic najbliszy sobie jzyk.
Wszystko inne jest dodatkiem. Koniecznym, ale dodatkiem. Rwnie i
zewntrzna, filozoficzna lokalizacja obserwatora (co to fizycznie w
tej zmianie si zawiera a po punkt).
Jednak eby takie ujcie wypracowa (a dalej zastosowa), potrzebny
jest "jzyk", abstrakcja zmiany. Maksymalna suma tych abstrakcji i
wyraona dla obserwatora bliskim jzykiem, to stanowi o zrozumieniu.
wiat dlatego jest zrozumiay, e jest jedna regua zmiany i e ta
zmiana toczy si bezkrenie, "artykuujc" jasno i wyranie "sowa"
w postaci kolejnych bytw.
Wszystko inne jest dodatkiem - i tumaczeniem. Z "jzyka natury" na
ludzki.
13.
Matematyka.
Szczeglnego podkrelenia w nawizaniu do matematyki - ale rwnie
i do filozofii - takim szczeglnym i wartym wyrnienia faktem jest
zdolno i moliwo dziaania abstrakcyjnego na wielkim - nawet i
skrajnym zakresie. Co dla eksperymentujcego fizyka jest zawsze w
strefie brzegowej i skrytej, co wymaga wiekw na sprawdzenie albo
ogromnych konstrukcji - to dla "abstrakcjonisty" jest poznawane "w
jednym skoku"; puszczony w ruch pojciowy rytm zmiany, mimo sabej
rozmiarowo zajtoci wiata (toczy si przecie w gowie osobnika)
- to buduje kolejne stany chwilowe szybko, a cig dalszy zmiany i
89

wynik operacji pojawiaj si "od razu", jako "olnienie". Ten "cig


dalszy" oznacza i przeszo zmiany, i przyszo.
Co nie istnieje w takiej postaci i nie zaistnieje, skutkiem jednoci
reguy i nonika - nawet bez wiedzy obserwatora - wznosi poprawn i
stabiln struktur. I moe posuy do budowania kolejnej. Albo ju
do wykorzystania realnie, czyli w operowaniu zbiorem zagszczonej i
plastycznej "materii".
Ta notowana, niekiedy z emocjami, pozornie byskawiczna, a na pewno
skryta, bo podprogowa cz analizy i budowania abstrakcji - to ma
dlatego tak skuteczno, e analizujcy nie wprowadza w przebieg
wiadomie elementw skadowych, nie kwantuje go - to w jego imieniu
"zaatwia" sam proces zmiany.
Dlatego, nawet nie znajc zasady ani mechaniki elementw, poprawny
wynik rozumowania si pojawi, bowiem spenia wszystkie reguy. Jak
nie spenia, to nie istnieje.
Kiedy jednak osobnik stara si kontrolowa abstrakcje w trakcie ich
budowania, to notuje w obrazie zaptlenia - albo wprowadza do niego
elementy nieostro widoczne, jeszcze nierozpoznane. Czyli otrzymuje
zmieszany, niepeny "szkic" (daleki od oryginau obraz).
Jednak, co tu istotne, te "zakcenia" s tym wiksze oraz bardziej
przeszkadzaj w ustaleniu realnego rozkadu elementw, im stosowane
"kwanty" jzyka lokuj si dalej od postrzeganej zmiany i jej reguy.
Niekiedy udaje si to w "tumaczeniu" skorygowa - ale nie jest to
pewnik.
Matematyka, filozofia - to "onglerka" abstrakcjami na podbudowie i
w odniesieniu do wiata. Ale z zasadami.
Jednak na ile poprawna, to weryfikuje eksperyment i stan chwilowy.
14.
Filozofia.
Filozofia to maksymalne, brzegowe - wielowymiarowe ujcie wiata w
jego przeksztaceniach. I nie jest to stwierdzenie na wyrost, to w
ostatecznym ujciu najlepsza metoda poznania.
Przede wszystkim opiera si na fizycznym doznaniu, zanotowanym i w
umyle obecnym jako zoenie. I jest to tym samym strona wewntrzna
obserwacji, od rodka (w obu znaczeniach). Ale poprzez operowanie w
chwili aktualnej abstrakcj i symbolem odnotowanej zmiany, moe si
filozofujcy byt wznie ponad konkret i umieci zewntrznie wobec
niego, moe w takim spojrzeniu zawrze pocztek, rodek i koniec w
procesie - a to pozwala na ustalenie w tak wyrnionym cigu zmian
jej etapw, przej, stanw skupienia.
Co nie jest moliwe dla fizyka, to z zewntrz okazuje si proste i
do przeprowadzenia.
Podobnie, co nie wymaga podkrelania, przebiega proces matematycznej
analizy, w ktrym rwnie punktem wstpnym jest zbir faktw, a na
kocu maksymalny obraz wszystkiego. - Zachodzi jednak zasadnicza i
w konsekwencji przesdzajca rnica w ocenie "dobroci" tych drg:
90

to inny jzyk opisu.


Matematyczny wzr - dziaanie budujce abstrakcj z matematycznie i
pokoleniami wytworzonych abstrakcji - taka nowa abstrakcja jest do
doznawanego namacalnie przez obserwatora wiata odlega, pozbawiona
tak istotnych do zrozumienia kodu etapw pustki.
Kiedy "wzr", dla operatywnoci, redukuje z obrazu podprogowe to i
pustk, to jego na kocu wytworzona abstrakcja, cho fizycznie takie
przerwy zawiera (bo inaczej nie zaistnieje), to zarazem sumaryczny
obraz jest ju tej pustki pozbawiony. I tak zabudowana abstrakcyjna
cigo ma si w bardzo odlegy sposb do rzeczywistego przebiegu.
O ile sprawdza si to w bliskim zakresie, gdzie przerwy s zawsze w
zmianie zawarte - o tyle w skrajnej i maksymalnej strefie wytworzona
jedno jest zafaszowaniem ewolucji kwantw.
Logiczna, tu matematyczna jedno, jest faktem - jednak to nie jest
Fizyczny fakt.
Co innego filozofia, nawet operujc brzegowo i zewntrznie, jednak w
oparciu o abstrakcje z pustk jako elementem niezbdnym, musi doj
poprawnego wyniku - poniewa w tym dziaaniu stany przejciowe oraz
przerwy s zawsze obecne. I nawet nie majc pojcia, e obraz zawiera
przerwy, obserwator stosuje je w kadym nowo budowanym abstrakcyjnie
ujciu - musi je stosowa, bo inaczej niczego nie przeprowadzi.
I tym samym nawet skrajna abstrakcja - ktra operuje nieskoczonym
przebiegiem i siga brzegu absolutnego - w takim obrazie i tak jest
zawarta "skokowo", skwantowany cig zmiany. Nieskoczony, to jak
najbardziej jest zachowane, ale Fizycznie pokawakowany na lokalne
byty i przerwy midzy nimi - na rne stany skupienia oraz gstoci
"czego" w wiecznoci.
A e przy okazji takie opisanie wymaga oceanu sw? Prawda, ale za
to s to bliskie, kadego dnia (i nocy) obecne odniesienia. atwo w
efekcie przyswajalne.
Fizyka, zmysy to podbudowa filozofii - ale wsplnie oznacza to i
jest poznaniem. Na kocu jest fizyka-filozofia.
(Ze wskazaniem na filozofi. /To tak po znajomoci.../)
15.
Emocje.
Obserwator to jedno doznania i poznania - ale rwnie emocje. Co
by pod tym nie rozumie (czy wdrujce po plecach mrowienie, czy w
gowie odlotowe wizje i zwizane z tym drgnienia), to ten skadnik
poznania jest istotn czci takiego dziaania. To dodatek, ktry
warunkuje poznanie, a niekiedy nieszcznika zapamitale budujcego
w odosobnieniu kolejne abstrakcje przymusza do zachowa skrajnych ale to istotny dodatek. Dlatego poznajcy otoczenie uparcie dy do
budowania tych nowych abstrakcji, poniewa czy si to dla niego z
owym emocjonalnym wzmoeniem. Jego osobistym, ale rwnie zbiorowym
- przecie taka nowo porusza take zbir. Abstrakcja, cho nigdy
realnie si nie prezentujca, to na noniku realnym w obserwatorze
buduje tak istotne dla niego doznania.

91

Szczeglnie znaczenie ma tutaj "ciekawo" - pozornie oderwany od


fizycznego poziomu stan obserwatora. Ale realnie przecie zawarta w
peny sposb w fizyce, w chwilowoci zmiany.
Kiedy zgszczenie w strukturze, tu w obserwatorze, osiga graniczny
stan, to w takim zagszczeniu musi wytworzy si, zaistnie nowo
- "abstrakcja" w odniesieniu do ta. A taka "wycinita" z ta (tu w
znaczeniu zbioru innych poj) nowo, ona z jednej strony rozpycha
si na nowym poziomie, na ktry opada (lub si wznosi) - ale za to
w tle powstaje ruch (bo otworzy si, zaistnia kana-przepust), a
to porusza. I w takim ujciu ciekawo (co bdzie dalej) - to tylko
banalny skutek zmiany w tle i zaistnienia nowoci.
Ot, co si docisno do czego, nawet z wzajemn przyjemnoci - i
jest nowo. A to porusza.
Nie ma znaczenia, co taki abstrakcjonista analizuje, liczy si sam
proces i towarzyszce mu emocjonalne drgnienia. To fizycznie jest
rzeczywicie zamieszanie, poruszenie, rozruszanie stabilnego do tego
momentu stanu ta, wic musi by odnotowane w doznaniach - ale to w
kolejnym kroku wytwarza potrzeb powtrzenia, bo jest przyjemne. I
tak rozumiane emocje to zarazem fizyczny, konieczny tok budowania i
operowania abstrakcjami, ale rwnie w konsekwencji wiadomy albo i
nie zamiar zwielokrotnienia tego dziaania, poniewa wnosi uyteczne
stany (lub po prostu przyjemne).
Fundament fizyczny i prosty, a skutek dalekosiny.
W takim odniesieniu nie dziwi wic, e matematyczny wzr pokazuje
si jako suchy i daleki - przecie nawet jeeli porusza budujcego
taki obraz osobnika, to na pewno nie moe poruszy dalekiego wobec
tych symboli konkretu.
Literacko zreferowane (i przed tysicleciami zaistniae) zmagania o
pikn kobiet, na skutek podobiestwa takiej konstrukcji oraz jej
elementw, one s doskonale tu i teraz odbierane. Ale nieomal obok w
czasie i przestrzeni obecny matematyczny symbol, zupenie nie wnosi
adnego stanu o cechach poruszajcych - nie moe.
Dlaczego? Poniewa nie ma czci wsplnej "nadajcego" i odbiorcy.
Wzr sobie, a byt sobie. Dla fizycznego i w fizyce zakotwiczonego na
kadym kroku obserwatora to daleki i obcy wiat. Moe ciekawy, moe
wany - ale obcy. Dlatego, e nieprzyjemny, bez emocji - "suchy".
A to przecie emocje stanowi o tym czym, co dodaje znaczenia - i
smaczku - poznawanej zmianie.
16.
Drogi poznania, jedno.
Obserwator to wewntrzny punkt postrzegania i zewntrzny; to fizyka
i filozofia - to matematyka i jzyk codzienny - to literatura, nuta
muzyczna, szkic malarza lub pejza - to zmysy i przyrzdy...
Nie ma tylko jednego toku poznania rzeczywistoci - aden nie jest
lepszy czy gorszy.
Wszystkie cznie tworz zbir danych o otoczeniu, wnosz inny punkt
spojrzenia. I wesp buduj paszczyzn poznania.
Postrzegana pstrokacizna otoczenia jest tylko stanem chwilowym, to
skutek nakadania si na siebie i wzajemnego wpywania tych uj 92

ale to po pierwsze wszystko, czym si dysponuje, a po drugie dopiero


wszelkie drogi poznania cznie oznaczaj poznanie i s poznaniem.
I w efekcie t "pstrokacizn" wiata redukuj do jednego, penego i
zrozumiaego obrazu.
Nie jeden szlak, ale wszystkie s istotne.
Mona wyrni sprawniejsze w opisie - takie, ktre sigaj bliskiej
lub dalekiej strefy - takie, ktre operuj w/na maksymalnej granicy
- lub takie, ktre wyznaczaj najdrobniejsze elementy. Ale nie ma
powodu, eby ktr drog odrzuca, poniewa si "nie podoba". Mona
odstawi na pk z dokonaniami, przemie w przeszo - poniewa
si nie sprawdza - ale jeeli zaistniaa, to znaczy, e kiedy bya
komu potrzebna. I dlatego warto to uszanowa.
Na kocu i tak si okazuje, e wszelkie drogi badania wiata si w
jedno i jedyno zbiegaj - w nieskoczonoci wszystko czy si
ze sob.
Przecie w nieskoczonoci nawet rwnolege si zbiegaj...
Co ciekawe, obecny etap poznania jest ju "w punkcie", dochodzi do
stanu osobliwego. Dalej w budowaniu kolejnych piter abstrakcji nie
mona si posun, dalej jak do "co" i "nic" (oraz zmiany) nigdy si
nie dojdzie.
Wypracowan logicznie jedno pozostaje jeszcze dla wyrazistoci na
zakresy i stany skupienia podzieli - wprowadzi w taki obraz rytm
(kwantowy) - i odnie do doznawanego-mierzonego w otoczeniu.
Po co? eby sprawdzi, czy regua zmiany zostaa wyraona poprawnie
i czy si potwierdza.
A po drugie, eby z tego skorzysta w kolejnym kroku. I w dalszych.
wiat jest jeden, regua przeksztace jedna, wczeniejsze wpywa na
zaistniae - dlatego zdarzenia, ktrych jeszcze nie ma, ktre bd
tu za iks czasu, one rwnie s w skwantowanej ewolucji poznawalne.
I warto wycign z tego wnioski.
17.
Zasada analogii.
Poniewa to jedno w kadym rozumieniu, to obserwator w dziaaniu
moe i musi korzysta z odniesie do ju rozpoznanego.
Abstrakcje i obrazy, ktre buduje w bliskim, osobicie ju poznanym
zakresie (wszak od tego w swoim oznaczaniu wiata wychodzi), to jego
podstawa do dalszego - to baza, ktra suy porwnaniom, i to ju do
kadego zakresu. Przecie si ma znaczenia, co, jak daleko-gboko
si znajduje, eby to poj w detalach (i zrozumie), ten odlegy i
wyrniony w tle fakt, on musi by odniesiony - po prostu musi by
"przetumaczony" na obrazy najblisze, te dla obserwatora codzienne
i fundamentalne. To konieczno.
Tego osobniczego ta pojmowania byt nie musi zna - to najczciej
lokuje si dla niego poza zakresem rejestrowanym (poniewa tworzy
si w chwilach pocztkowych jego istnienia lub w aktualnej chwili,
te przez to na brzegu). Dlatego te stany s skryte i tylko z wielkim
trudem mog by wydobywane z otchani pamici - jednak warunkuj, na
93

zasadzie "wdrukowania", dalsze czynnoci poznawcze.


Ale rwnie dlatego te "zgoski"-kwanty kodu opisu s tak istotne:
umoliwiaj odczyt nastpnych kodw, s podstaw do tumaczenia oraz
wzajemnego odnoszenia do siebie innych "jzykw" opisu.
A to dalej umoliwia zbudowanie "zasady analogii".
Czyli zasady, e rozpoznane w zmianie jedne obszary wiata - choby
poznane tylko we fragmencie - e to znane musi posiada odpowiednik
w innym, dopiero poznawanym.
I mona na tej podstawie - przez odwoanie si do jednoci wiata i
do jednej reguy zdarze - wyprowadza wnioski o zmianie, ktra jest
pozornie w oddaleniu od rozpoznanego; mona wypracowa mechanizm i
jego skadowe, ktry ksztatuje bardzo odlege od siebie procesy. W
skrajnym przypadku a po nieskoczono-wieczno.
Zasada analogii to niebywale potne narzdzie badawcze, ktre daje
wgld w obszar inaczej nie do spenetrowania, ktry nigdy i nigdzie
nie zostanie fizycznie przejrzany.
To nie wspomagajce w analizie porwnanie - to nie uproszczenie do
celw popularyzacji - to rwnowany wobec kadego innego konkretnego
narzdzia (czy abstrakcji wzoru) sposb na zrozumienie.
A nawet, to warto podkreli, skuteczniejszy: poniewa przebija te
inne tym, e odwouje si do znanych i bliskich uj otoczenia.
Co wicej, "zasada analogii" swoje badawcze i poznawcze umocowanie
uzyskuje w samym mechanizmie budowania si wiata i abstrakcji - w
jego skadaniu si w jednostk w chwili "teraz".
Ot kiedy dociera do obserwatora z otoczenia cig chwilowych, ale
te odnoszcych si do czego warstw zmiany w ich kodzie - to, eby
taki stan rozpozna, osobnik musi je odnie do ju kiedy-gdzie
zebranych danych.
Nie ma poznania biernego, to dziaanie odnoszce oraz porwnawcze poznanie to sygna z otoczenia plus zbir poj o wiecie wczeniej
zgromadzony.
Kiedy wic obserwator ustala w otoczeniu nowo - nawet w skromnym
zakresie - to ten niepowtarzalny kod moe odnie, porwna do tego
w sobie zawartego i stwierdzi, e to jest podobne lub nie, spenia
albo nie warunek podobiestwa.
I na tej podstawie, ju posiadajc pen abstrakcj wczeniejsz brakujce elementy w nowej dopeni (przekopiowa).
Przecie w takim nowym musi by analogiczny proces budowania si w
jedno i jednostk.
Dlaczego? Poniewa logiczna "cegieka", jednostka tworzca jest taka
sama dla obu kodw - poniewa jest jeden wiat i jedna regua - to
i wynik bdzie tym samym poprawny.
Fakt, moe by rnica skali, nawet ogromna (oraz skrajnie ogromna)
odmienno zagszczonych elementw, jednak zbudowana tak abstrakcja
musi by poprawna, poniewa "mechanika elementw" w kadym punkcie
wiatowej zmiany jest ta sama.
W takim dziaaniu "analogujcym", modelujcym jeden przebieg drugim,
94

jako poznanym, tu nie ma ogranicze.


Na przykad do zobrazowania tak zwanej "grawitacji", czyli wielkiego
zbioru elementw w bliskiej sobie odlegoci, tu za model zachowania
i zasady dziaania moe posuy zgromadzona (licznie) na stadionie
publiczno, wielka liczb, ale nierychliwa zmian pooenia. A dla
zobrazowania ywej i naadowanej energi ewolucji, choby strumienia
elektronw, ktre pdz po/w drucie - tu analogi moe by strumie
szybko si przemieszczajcych po/w drodze biegaczy, albo podobnie.
Itd.
Takich wspomagajcych zrozumienie uj jest mnogo, to w wyborze z
nadmiaru moe by problem, a nie w znalezieniu dobrej analogii - to
zdolno ustalania szczegw w zmianie i ich przeksztace moe si
okaza kopotem, a nie samo dziaanie.
Zasada analogii pozwala wyj poza tutejsze i chwilowe - pozwala ten
wiat zrozumie.
I to jest warto nie do przecenienia.
18.
Ewolucja.
Stan na dzi jest taki, e pojcie "ewolucja" stosuje si praktycznie
do wszelkich ustalanych w otoczeniu (i w samym obserwatorze) zmian.
W szerokim ujciu ewolucji podlega kady proces oraz kady dowolnie
rejestrowany fakt.
Ewolucja to termin (zbir poj), ktry odnosi si do rejestrowanych
w wiecie zwizkw i zalenoci, notuje je jako nastpowanie po sobie
w sposb logiczny, cile powizany - i wedug reguy.
To termin, ktry w odnotowywany fizyczny stan zmieszania i chaosu (w
"doskona mieszanin") wprowadza nastpczy cig wspzalenoci.
"Ewolucja" jest dzi synonimem zmiany nie jako takiej, ale przede
wszystkim zmiany uporzdkowanej - poddajcej si opisowi. To cig
cile ze sob powizanych faktw, "genealogia".
Jednak, cho takie podejcie oraz ujcie przeksztace notowanych w
otoczeniu jest powszechne, wrcz codzienne, pozostaje cigle - mimo
stara - niedookrelone, z odwoaniami do wszystkiego, ale nadal bez
szerokiej, logicznej podbudowy.
Sprawdza si, jednak na chwil obecn to bardziej opisowy, poniekd
intuicyjny schemat zmian - z pewnymi elementami reguy, oraz cigle
rozbudowywany.
Ale ograniczony, jeszcze na dzi znaczeniowo ograniczony. Zwaszcza
w zakresie przewidywania.
e to stan przejciowy, e docelowo w ewolucj, w takie pojmowanie
zmiany mona i naley wprowadzi progi, przejcia, stopniowalno i
policzalno - tego nie ma co podkrela, to oczywisto i wyranie
wytyczony kierunek dziaa. I jest do osignicia.
Jak? Poprzez w prowadzenia w obserwowany na kadym kroku przebieg,
w rejestrowan zmian rytmu - reguy tej zmiany opartej na prostym,
a przez to fundamentalnym rytmie.
95

Cykle zmiany - ktre rwnie jako oczywisto i konieczno w takim


zobrazowaniu si pojawiaj - to w takim ostatecznym, obejmujcym ju
wszystko rozumieniu ewolucji staj si co prawda abstrakcyjnym, ale
rwnie zasadniczym dopenieniem rejestrowanej zmiany.
Postrzegana chwilowo procesw w takim dopenieniu uzyskuje wymiar
nadrzdny. I jest policzalna.
Ewolucja to ju nie zmiana - ale rytmiczna, cykliczna zmiana. Zmiana
skwantowana.
Fakt, pojcie uporzdkowanej zmiany zostao wypracowane na gruncie
jednego zakresu, jednak dzi nadchodzi ju czas, w oparciu o cao
obserwacji, eby przenie to w dowolny zakres. Czyli od biologii po
wszechwiat
Przecie wszdzie jest jedna zmiana, w jednym wiecie, wedug jednej
reguy, a wczeniejsze warunkuje i wpywa na aktualne.
A to dalej wyznacza zakres swobody powstajcego - jeszcze w adnym
fakcie nie zaistniaego.
Cig pokole i zalenoci, to nie tylko odnotowany w biologii fakt,
ale tak samo istotny dla zrozumienia przemian kadej skali; cigiem
pokole s kolejne etapy ewolucji wszechwiata - albo "atomu", albo
"elektronu". Przecie to zawsze jest stan chwilowy, ktry skada si
w jednostk. e poza rejestracj obserwatora-fizyka, e w zakresie
ciemnym lub nadrzdnym - to prawda, ale jedno zmiany w jej regule
sprawia, e wszystkie te przebiegi staj si zrozumiae i jasne. I
przede wszystkim przewidywalne.
I tego zysku z podejcia ewolucyjnego nie sposb przeceni.
Kiedy w zmian (uszeregowan zachodzeniem) wprowadzi rytm kwantowy,
a tym samym stopniowalne zagszczenie elementw, a do pustki, a do
przerwy - to logicznie jednolity i cigy proces nabiera ciaa, staje
si kolorowy, owocuje kolejnymi mniej lub bardziej skomplikowanymi
konstrukcjami - a poszczeglne fakty-byty pojawiaj si w zakresie
nadprogowym w poczeniu z tem (acz fizycznie prezentuj si jako
odrbne i samodzielne).
e w gbszym rozumieniu jest to zawsze tylko na moment wyrosy z
ta, "z grzybni" ta jednostkowy i cile z tem poczony byt - e
kiedy szuka jego uzasadnienia w takiej a nie innej formie okazuje
si, e aby wyjani obserwowane (i tworzc je zmian), trzeba si
ostatecznie odwoa do ta i jednostek je budujcych - a skrajnie i
maksymalnie do ta jednostek logicznych i nieskoczonoci w cisym
powizaniu z wiecznoci... tak, to wszystko prawda.
Ewolucja kwantw jest zawsze i wszdzie - a do tego przebiega tak
samo. Wszystko lokalne jest przejawem oraz efektem tej bezkresnej
zmiany.
Ale ewolucja to nie tylko w taki "powierzchowny" odnotowany - plus
analizowany - przebieg zdarze. Wida wszystko, jednak obserwator w
formule "fizyka" to dalece nie wszystko.
Tak, obraz pozyskiwany przez fizyka jest powierzchowny, nieostry i
przede wszystkim niepeny - to zawsze obserwacja zewntrzna w tym
sensie, e nie siga zoonoci ewolucyjnej procedury; zawarta na
zawsze w niej, ale zewntrzna skutkiem wielokrotnego zoenia.
96

Dla fizyka zawsze dostpne jest tylko to, co "wida" (w dowolny ju


sposb), a nie to, co ten widok podprogowo umoliwia; wida szczyt
gry, ale ju nie powizania z caoci - ani te zalenoci, ktre
t "gr" wypitrzyy.
Zmiana ewolucyjna - skwantowana zmiana ewolucyjna - to osiem linii
ten "zmienny fakt" oznaczajcych. Dla fizyka, dla skomplikowanego w
akcie obserwacji bytu, dla kogo takiego dostpna jest zawsze suma,
tylko suma linii-strumieni budujcych jednostk.
Poniej faktu jest n-wymiarowe przechodzenie od brzegu do brzegu fal
kwantowych (tu w formie fal energii). Ich wzajemne nakadanie si,
wzmacnianie - albo dla odmiany wygaszanie - to tworzy rzeczywisto.
A w efekcie fizyk moe zanotowa, e obserwuje "czstk" czego. e
to skadanie si (i to zawsze w aktualnoci i teraz), e to proces,
a nie adna czstka - tego nie moe pozna zawierajc si w zmianie
ewolucyjnej; fizyk widzi efekt, ktry jest caoci i wszystkim w
badaniu - i na tym si koncentruje.
Jednak skutkiem znaczcej w badanym i badajcym rnicy reagowania
i szybkoci reakcji, co dla niego staego okazuje si w gbszym i
wanie zoonym spojrzeniu, wieloci linii oraz elementw - co
staego okazuje si maksymalnie zmienne, istniejce w rejestrowanej
staoci poprzez sum tych szybkozmiennych chwil.
Nie ma staoci w ewolucji, trwao wiata jest tak wycznie dla
obserwatora. I wynika z jego niedoskonaego ogldu zmiany.
Generalnie zmiana ewolucyjna to dwa przeciwnie do siebie toczce
si procesy - to dwie podwojone wewntrznie linie zmiany, ktre w
caoci, eby zbudowa stabiln konstrukcj, musz si dopeni o
podobny cig zmiany.
I we wzajemnym splataniu i rozplataniu (poprzez pokolenia i wszelkie
struktury) t obserwowan zawsze zewntrznie i "pasko" rzeczywisto
buduj.
Zmiana to proces czenia i rozpadu - czenia jednostek w "ciao"
i budowanie kolejnych jego poziomw, ale rwnie rozpad i tracenie
na rzecz otoczenia (i ta) zasobw.
Kady obiekt to wypadkowa - tu w formie dynamicznego wyrnienia z
brzegiem istnienia, ktry dlatego tak si prezentuje, e na/w tej
granicznej warstwie-strefie zachodzi pozyskiwanie-tracenie zasobw.
Dla nieostro i z daleka patrzcego na to fizyka (albo biologia), to
ostatnia powoka energetyczna takiej konstrukcji, to brzeg aktualny
jej istnienia.
Logicznie jednak to tylko stan chwilowego wyrnienia, ktry cigle
si zmienia (jednak w podszewce wiata czy si z caoci poprzez
elementy tworzce).
W kadej chwili jest inny, w odniesieniu do otoczenia i jego nacisku,
brzeg istnienia obiektu - tak w dowolnie pojtej aktualnoci, tak w
skali jego yciorysu - to wypadkowa si zewntrznych i wewntrznych.
Brzeg ewolucji to stan dynamicznie chwilowy.
Mona porwna postrzegany obiekt i jego linie tworzce do zmiany w
formule pdzcych w odlegoci "na kwant" (na jednostk) niebywale
szybkich ekspresw. Te zachodzce na siebie w pewnym okresie linie
97

i cigle si nakadajce w "bocznej", zewntrznej obserwacji - to


jest wszystko, co moe dojrze fizyk, byt skomplikowany.
"Pocigi" pdz z maksymaln moliw prdkoci, a ich pooenie to
zawsze jest stan chwilowy i niepowtarzalny. Okresowo (i rwnie "na
mgnienie") w tym zblianiu oraz mijaniu, w takim obrazie "nakadaj"
si w jedno - w grunt pod nogami (i w obserwatora). Ale w kolejnym
kroku rwnie byskawicznie si rozpadaj. Po przejciu rodka proces
nieodwracalnie jako cao zda do rozpadu.
Do rodka "spotkania", maksymalnie w obserwacji symetrycznego stanu,
do tego wyrnionego punktu prostej nieskoczonej i zawartego w niej
odcinka - do rodka przewaa cig "gromadzenia" si elementw w ich
zagszczeniu, a od rodka zdarzenia rozpadaj si, przewaa tracenie
zasobw.
I dotyczy to osobnika, i dotyczy atomu - i dotyczy wszechwiata. W
taki wanie sposb obrazuje si jedno ewolucji.
Co wicej, tak wprowadzona analogia posiada dodatkowy element - to
nie tylko oddanie procesw, ktre fizyk rejestruje zewntrznie, a
ktre maj dalekie-szerokie-gbokie konotacje w tle.
Chodzi o to, e ten "pd pocigw" mona wyskalowa, czyli nada im
posta reguy.
Od stanu braku zwizkw szlakw poruszania si, przez pierwsze, ale
mae punkty styku na/w tej drodze - przez kolejne fazy "nakadania"
si takich czstkowych obrazw-linii na siebie (i "wyostrzania" si
widokw) - przez rodek maksymalnie stabilny i symetryczny - przez
oddalanie si "skadw" i ponowne tracenie ostroci widzenia faktw
przez obserwatora - przez ostatnie punkty styku... a po rozejcie
si do nieskoczonoci tych linii-strumieni.
Zawsze jako zmiana i zawsze w poczeniu oraz w sumowaniu si wielu
skadowych - zawsze tylko na chwil. A wszystko policzalne.
W kocu to "banalne" zadanie dla fizyka: jad dwa pocigi, z tak a
tak prdkoci, tyle a tyle zawieraj w sobie elementw, tam si i
kiedy spotkaj w pdzie - i w tym mijaniu nao na siebie w jego
obrazie...
Teraz zostaje to tylko przeliczy i wyznaczy, co w tym zdarzeniu (i
gdzie, i jakie) si lokalnie wykluje.
Wszystko skwantowane - wszystko to zmiana ewolucyjna w toku - wic
nic prostszego, jak to zestawi ze sob i wycign wnioski. Ju dla
wszystkiego-i-zawsze. Nic prostszego...
19.
ewolucja i Ewolucja.
Stan na dzi jest taki, e pojcie "Ewolucja" nie wchodzi w obszar
poznania ani analiz.
Do pewnego stopnia jest przeczuwane, nawet tu i wdzie (i lokalnie)
uzyskuje znaczenie, historycznie w innym ujmowaniu oraz odniesieniu
(absolutnym) si pojawiao - jednak w aktualnej, dzi obowizujcej
perspektywie poznawczej (ani tym bardziej badawczej) obecne w adnym
zakresie nie jest.
Niekiedy zblione znaczeniowo zobrazowania wchodz do dyskusji, wic
jaki zakres "poza" tutejszym (wszech)wiatem staje si elementem
98

logicznych ukadanek - jednak wszelkie konstrukcje tego rodzaju s


zjawiskiem ubocznym, dla "fizyka" z pogranicza, a nawet lokuj si
daleko od tego, co moe zarejestrowa z wntrza zmiany.
Fizyk ju akceptuje, nawet na poziomie jzyka, ewolucj - jednak o
Ewolucji nie mwi. Nie moe.
A takie pojcie, szczeglnie w analizie skrajnych wartoci, kiedy w
obrbce s abstrakcje skali nieskoczonej - na koniec takie pojcie
okazuje si koniecznoci; wprowadzenie do caoci uporzdkowanej i
przewidywalnej zmiany, ktra nie ma pocztku i zakoczenia - tutaj i
teraz staje si to niezbdne.
eby wyjani "ewolucj", trzeba wprowadzi pojcie do tego zakresu
nadrzdne: "Ewolucj".
To konieczno, abstrakcja w formule "Ewolucja" to niezbdny etap w
analizowaniu rzeczywistoci.
Oczywicie podzia jednolitego oraz nieskoczonego toku kosmicznej
zmiany - to jest w takim rozumieniu, czyli wanie ewolucyjnym (wic
jako cig logicznie zalenych od sobie stanw chwilowych procesu) to zabieg konieczny, ale wspomagajcy.
Przecie zmiana jako taka jest nieskoczona i wieczna, i zbudowana
z najmniejszych jednostek.
Jednak jej logiczna cigo-jedno, eby mona j byo zrozumie,
eby bya zrozumiaa dla bytu fizycznego (ktry jest jednostk, ale i
postrzega wiat w skwantowany sposb) - ta jedno musi w dziaaniu
poznawczym zosta podzielona na "odcinki" i na lokalne w bezkresie
stany skupienia.
Po co? - eby wprowadzi na tej podstawie w nigdy nie koczcy si
proces rytm (regu). To konieczno.
To zabieg niezbdny przede wszystkim z uwagi na osobnika poznajcego,
z uwagi na jego std i teraz wywodzce si moliwoci - czyli cigu
skwantowanego.
Zawsze tylko takiego. W nim takiego, w jego obserwacji takiego - ale
i w caoci wiata takiego.
eby zrozumie bezkresny-wieczny przebieg zmian, trzeba odwoa si
do zakresu poznanego, nie ma rady - to konieczno.
Wanie po to, eby lokalny w wiecie byt poznajcy nie pogubi si
w nieskoczonoci-wiecznoci.
"Obiektywnie"jest tylko i wycznie ruch czego w pustce. Gdzie w
nieskoczonej wiecznoci to si zagci do "wszechwiata", a dalej w
takim dynamicznym obiekcie gdzie lokalnie zaistniej warunki eby
swoje badanie otoczenia mg prowadzi obserwator.
Tylko e taki obraz jest moliwy dopiero w chwili, kiedy wzmiankowany
podzia na "ewolucj" i "Ewolucj" zostanie wprowadzony. Pki go nie
ma, fizyk, tu w formule "obserwatora" - musi badan (i rejestrowan)
jedno uzna za wszystko i nieskoczone.
I dla niego tutejsze musi si rozciga w nieskoczono, to z samej
definicji jednoci wynika. A e wielce skutecznie wzmacniaj takie
podejcie najrniejsze obserwacje i wzory matematyczne - to tylko
dodatkowo i zdecydowanie podjcie decyzji o uznaniu (wszech)wiata
99

za wszystko podbudowuje.
Dla fizyka liczy si obiekt o strukturze "wszechwiata" - i niczego
innego nie ma do poznania i niczego dalej nie postrzee. Dla niego
nieskoczone "pole moliwoci" to w dziaaniu tylko hipoteza, nigdy
proces weryfikacji. I koniec.
Jednak bez wprowadzenia Ewolucji, bez podziau jednoci na Kosmos i
wszechwiat - czyli bez oddalenia od siebie dzi wymiennych poj bez tego obraz musi by zoeniem, i to wielokrotnym.
Poprawna i na bazie fizycznych ustale wyprowadzona jedno wiata
(i wszystkiego) - to jest fakt.
Ale logiczny, filozoficzny - to ogld zmiany z zewntrz.
To abstrakcja zoona z tych chwilowych stanw, ktre moe dozna na
rne sposoby fizyk.
Ale ta jedno zarazem, wanie na gruncie tych fizycznych obserwacji
- musi zosta podzielona. Poniewa wszelkie w otoczeniu obserwowane
fakty to "co" w otoczeniu ta (a maksymalnie w otoczeniu "nic"). Z
tego powodu "wszechwiat" nie moe by tu wyjtkiem od reguy - fakt
fizyczny i zmienny nie moe by nieskoczony.
Dlatego w zakres "poza ukadem", i to na zasadzie koniecznej, trzeba
wprowadzi wieczno i nieskoczono - w tym nieskoczono "nic"
i "czego". Oraz ruch tego czego w tym nic.
I jest to absolutna konieczno - dotyczy przecie skrajnego stanu
zmiany, dotyczy maksymalnie brzegowych, absolutnie fundamentalnych
wielkoci.
Nie ma odwoania, "wszechwiat" to nie Kosmos - to lokalny w takim
zakresie i chwilowy stan skupienia jednostek kwantowych. Dla fizyka
jedyny dostpny obiekt, ale przez t jedyno niewytumaczalny - to
albo skrajnie niemoliwy traf w losowaniu bytw, albo ocierajcy si
o niezwyko czyn bez sensownego uzasadnienia.
Kiedy wida tylko jedno, takie tumaczenie jest nieuniknione.
A wystarczy tylko wprowadzi banalne - z tego wiata wywiedzione i
zawsze obowizujce ustalenie: s zgszczenia i jest graniczy stan
takiego zgszczenia.
On buduje si "w pionie", przenosi dalej sygna do nastpnego punktu
"w poziomie" - i rozprasza si, jego zagszczenie zanika w tle. A
do stanu rozpynicia si w tym tle.
Zawsze i wszdzie porzdny i uporzdkowany samym swoim zachodzeniem
nastpczy tok ewolucyjny. W kadym procesie tylko tak.
Wspomniane powyej ujcie (gdzie poktnie si pokazujce) - e s
zakresy dalsze i e s inne wszechwiatowe struktury, to nie wprost
i nie tak kategorycznie, ale jednak wprowadza ju w obraz tutejszego
wiata te "dalsze" rejony - one ju wydaj si konieczne, eby tak
zastanawiajc zgodno cyferek uzasadni.
Gdyby nie ten fizycznie i jedynie dostpny obiekt badawczy - gdyby
nie trudno (i niemoliwo) aktu weryfikacyjnego - c, ju dawno
byby wprowadzony kosmiczny, nieskoczony i wieczny cig wiatw. To
te oczywisto.

100

Ale obecnie, poprzez ten podzia poj, wyania si nie tylko etap
dalszy (i jako niezbdny), eby wyjani lokalny rozkadu kwantw ale pojawia si moliwo weryfikacji tego dalszego.
Wychodzc z tu i teraz - rozpoznajc regu tu istniejcych faktw
- mona na tej podstawie opisa zawsze i wszdzie.
Dlaczego? Poniewa dalsze (poza dostpnym obiektem do badania) nie
moe by inne ani tym bardziej sprzeczne z tutejszym. Lokalny stan
wiata (obserwowane wok na wszelkie ju sposoby), eby mogo takim
zaistnie w caoci - to musi spenia wszelkie reguy tego zakresu
nadrzdnego.
I musi je zawiera w sobie. Bowiem w innym przypadku nie zaistnieje.
Co wicej - regua nadrzdna do budujcego si fragmentu nie moe w
tym maksymalnym obszarze by skomplikowana.
Wrcz przeciwnie, to musi by maksymalnie prosta regua.
Dlatego kiedy fizyk, osobnik fizyczny uzbrojony w matematyczny obraz
i za podszeptem wzoru kieruje si w stron coraz mniejszych cegieek
tworzcych, a zarazem coraz bardziej postrzega to jako skomplikowan
mozaik - taki byt idzie w objanianiu i budowaniu reguy w kierunku
przeciwnym ni faktyczna regua Ewolucji. "Na dnie" jest maksymalna
prostota, ale i na grze jest maksymalna prostota.
To obserwator, ktry nie moe dokona samodzielnie podziau na etapy
i zagszczenia wiata, to on ten wiat postrzega jako nieoznaczony,
losowy - skomplikowany.
A przecie jedyn tajemnic ewolucyjnej zmiany jest to - e adnej
tajemnicy nie ma.
I e biegnie tak prosto, e ju prociej nie moe.
Ewolucja, czyli zmiana bez pocztku i koca, to konieczno - to w
stosunku do tutaj notowanego zgszczenia elementw stan znacznego i
skrajnego rozrzedzenia, oddalajce si std kwanty maksymalnie pdz
w nieskoczono i na takim "dystansie" s wzgldem siebie - ale nie
dalej przecie.
Nieskoczono to jednoznacznie wyznaczona granica w Kosmosie, ale
ani mniejsza, ani wiksza. Dlatego, cho to jest rozrzedzenie mae
i nieskoczone - to nie jest to zero.
Czyli w Kosmosie nie ma pustki absolutnej w znaczeniu, e tylko ona
jest.
Pustka, nic, dopenia byty - jest w kadym fakcie, i to jako skadnik
konieczny, ale jest rwnie tem zmiany. I jest pustka w samej swojej
"pustocie" nieskoczona - i jest przez to jednoci.
Zero nie ma w sobie skadowych, "co" mona dzieli do stanu kwantu
logicznego, ale zera i pustki nie.
Przy czym, co istotne poznawczo, opis pustki (NIC), opis prowadzony
z poziomu obserwatora zanurzonego w CO - taki opis nicoci musi w
sobie by skomplikowany (z rnymi kwantyfikatorami). Skoro odnosi
si do "czego", to nawet logiczna "prnia" nie jest postrzegana i
definiowana wprost - ale przez wszelkie odniesienia.
A skoro nie ma pustki absolutnej, to jest tylko lokalny, ju na tym
skrajnym zakresie-etapie zmiany-Ewolucji - jest przemieszczanie si
101

jednostek czego.
To jest znacznie poniej progu zaistnienia (zagszczenia) ukadu w
formule wszechwiata - ale to na pewno jest Zmiana.
To jeszcze nie jest "ewolucja" - ale to na pewno jest "Ewolucja".
Zasada "tam", poza wszechwiatem, i zasada tu, wewntrz, jest jedna
i ta sama. Zgodno wszystkich faktw i ich "mechanika" zawsze oraz
wszdzie zachowana. W obu zakresach, fizycznym i Fizycznym, s progi
- etapy - stany gstoci. To skwantowana zmiana.
To jedno wzajemnie powizana i spjna na kadym kroku. Tylko raz
obserwowana fizycznie i lokalnie przez fizyka - a raz postrzegana
logicznie i generalnie przez filozofa.
Raz to ewolucja, a raz Ewolucja. Raz skoczona zmiana konkretnej i
skromnej liczbowo iloci kwantw - a raz Zamiana nieskoczona oraz
wieczna.
A pord tego Wszystkiego, gdzie bardzo lokalnie, stan maksymalnego
- bardzo osobliwego zgszczenia jednostek. Czasami mylcy zgstek.
Kosmos to jak najbardziej Fizyka, ale na pewno nie fizyka - to jak
najbardziej zmiana Ewolucyjna, ale warunkujca lokaln ewolucj; to
filozoficzne, wic zewntrzne spojrzenie na procesy - ale dostpne
tylko poprzez konstrukcj abstrakcyjn.
I w tym ujciu logiczna i konieczna jedno rozpada si na czci,
odrbne wiaty - lokalne w bezkresie stany skupienia.
W dostpnym dla fizyka zakresie liczy si wycznie wyrnienie z
jednorodnego ta - w dalszym rwnie; tu i dalej s punktowe fakty,
tu i tam przerwa oddziale je od siebie.
Tylko zachodzi fundamentalna rnica postrzegania: fizyk (w ramach
wszechwiata) usuwa przerwy (pustk), eby doj jednorodnoci ta
i jednostki tworzcej - natomiast Fizyk w jednorodno nieskoczonego
obrazu (logicznego Kosmosu) musi te przerwy i pustk wprowadzi na
powrt. Po co? eby zrozumie Ewolucj, jej nieskoczony i wieczny
cig zmiany.
W sumie to rzeczywicie drobna rnica, to druga strona lustra.
20.
Nieskoczono-wieczno.
Wychodzc w analizie wiata od rodka zmiany, obserwator (poznajcy
otoczenie byt), jest w podwjnie trudnej sytuacji. Powstaje w chwili,
kiedy wszystko jest maksymalnie dobrze urzdzone, jest efektem tej
symetrycznej chwili ewolucyjnej (i Ewolucyjnej), ale musi pozna z
tego rodka wiata jego zasad - oraz brzegi procesu. Opiera si w
swoim dziaaniu na jednostkach maksymalnego skomplikowania, plus te
wszelkie pozostae, ale dy do wyjanienia, dlaczego one s takie.
Oraz chce wyjani, co si dziao do momentu jego zaistnienia i co
bdzie si dziao, kiedy ju go nie bdzie. A taki cel do ustalenia
ze rodka zmiany, ktra obserwatora tworzy (i ze rodkowego etapu w
zmianie) - to jest maksymalnie trudne. Proces wiodcy do tego jest
maksymalnie prosty - ale jego rozkodowanie maksymalnie trudne oraz
rozcignite na czstkowe etapy poznania. I inne one nie mog by,
w fizycznym i realnym badaniu inne nie bd.
102

Owszem, matematyczny czy filozoficzny abstrakcjonista dociera tej


skrajnej nieskoczonej-i-wiecznej strefy jednym skokiem - ale eby
to zweryfikowa potrzeba czasu. Duo czasu i dziaa.
Co wicej - to podwjne utrudnienie analizy ze rodka - to dopenia
jeszcze konieczna analiza "w d" i " w gr" - do najmniejszego i
najwikszego zakresu wiata. Te z ostatecznie nieskoczonym tem.
Niezalenie bowiem od kierunku poznawania, na brzegu fizyczny cig
badania lub logiczny namys napotyka jednostk - na dnie jednostk
w postaci najmniejszego z najmniejszych, a "w grze" najwiksze z
najwikszych.
Czyli na dnie kwant logiczny i na grze kwant logiczny. Na dole jest
jednostka i na grze jednostka. I zawsze kwant.
Co wicej, na kadym etapie tego porzdkowania, dzielenia na czci
i stany zagszczenia - zawsze jest tylko i wycznie kwant logiczny
zmiany. Niezalenie jak wielki to bdzie stan zgszczenia, to jest
zawsze kwant. Raz, na przykad, w formie osobliwoci maksymalnego i
skrajnie zwartego punktu osobliwego - a raz te brzegowo i w formie
chmury jednostek. Ale to zawsze kwant, jednostka liczenia.
Kosmos to kwant, wszechwiat to kwant, czowiek, atom, elektron - to
zawsze kwant, jednostka w zbiorze, ktry to zbir znw jest kwantem
w tle. Tak obrazuje si cigo Ewolucji w toku jej zachodzenia, to
opis Ewolucji ze wzgldu na wyrnienie, ktre ustala obserwator w
zmianie.
Logicznie jest to jedno i nieskoczono, ale eby taki przebieg
zrozumie, obserwator musi w niego wprowadzi podzia, co uzna za
jednostk, a dalsze okreli jako to. e ostatecznie wyrnienie i
tak musi by ujmowane z tem, to prawda, ale fizycznie, na poziomie
zmysw, liczy si to wyrnione.
To dopiero logiczny, a wic zewntrzny, peniejszy ogld ustala, e
"co" i "nic" stanowi wewntrznie podwojony, ale zarazem jeden fakt
- Kosmos.
Wychodzc z tu-i-teraz - zawsze majc do dyspozycji tylko chwilowy
i punktowy stan zmiany, budujc w sobie abstrakcyjny obraz procesu
- mona pozyska zewntrzne ujcie tego przebiegu, ktrego nigdy w
takiej postaci nie ma i nie bdzie. Ale poniewa aktualna chwila to
wynik wczeniejszych chwil - poniewa obecne warunkuje to, co si
zdarzy za moment (oraz za iks chwil) - to na tej podstawie zbudowana
abstrakcja, mona by tego pewnym, bdzie poprawna. Jedno reguy
i jedno wiata to zapewnia.
Wychodzc z tu i teraz dojdzie si do zawsze i wszdzie.

103

You might also like