Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 9.8 - Czas. Bdc modym naukowcem na wysunitej placwce badawczej, doznaem i dowiadczyem razu pewnego bliskiego spotkania trzeciego stopnia z okolicznym tubylcem, przedstawicielem klasy wyrobniczej. Mwic to inaczej, nawiedzi mnie by prosty drobnorolny agrarysta, ciekawy wszystkiego byt ludzki. I ten to nieskomplikowany oglnie w swojej psychologii osobnik, co to niejeden dziw przyrody osobicie z gleby wykopuje - albo nawet i wyrywa - zagadn mnie o spraw fundamentalnie ostateczn - o czas mnie zagadn. "Obiekt badawczy pikny", powiada, "stanowisko naukowe zajmujecie i podatki moje przeuwacie", powiada, "wic mwicie, profesorku, co to takiego czas". Taka go, rozumiecie, pilna potrzeba opisu naukowego nasza, poznania caociowego sensu si domaga. "Bo to, widzicie", powiada, "ja niedawno, tak z tydzie temu to ju byo, ze szwagrem emy si znw za powane czytanie ksiek tak po omocce zabrali. Wiadomo, czowiek jestem, wic trzeba si odchami po cikiej robocie. - No i przy drugiej ksieczce, ktr do kropli ostatniej emy sczytali, taki si temat by nawin w rozmowie: co to jest ten cay czas? Wicie-rozumicie, profesorku, sobie normaln normnalnoci to czek ju po powce ksiki tak jasno ma, e a do lasu i po horyzont wszystko przenika, cae jestestwo niestraszne mu w tym przegldaniu. A tu, profesorku, blada i nic - tylko t tam ciemno za oknem wida. Szwagier niby ksztacony, pisemka rniaste zbiera, ale te nic a nic. Jak powiadam, profesorku, nawet lekturowa druga ksiczyna nie pomoga, temata czasu emy nie przemogli, si nie dao. - No i w sprawie rzeczonej na odcinek naukowy dlatego tu przychodz, wyjanienia si domagam. Mwicie, co to ten czas. Tylko si pospieszajcie, profesorku, bo gadzina w obejciu haasuje, ju podkarmi trzeba." Nie powiem, ebym maorolnego w tajniki nauki z wielk ochotnoci chcia wprowadza, zwaszcza e tak prdkociowo to miao biec, ale w obliczu gabarytowo zwalistej postaci osobniczej oraz rozrosej w sobie i szerokiej rcznej gestykulacji, co to w przerzucaniu materii przernej si ksztatowaa, w temat czasu i podobnie si wgbiem. Niech tam, wszystko dla dobra oglnego. Czas, powiadam, to - widzicie, dobry czowieku - skomplikowane tak w sobie caociowo zagadnienie i nie dziwi mnie, powiadam, eta ze szwagrem tematycznie problemu nie zmogli, to trudne jest. - Powiem wam nawet, dobry czowieku, e czas i przestrze, bo to si czy ze sob mocno i najmocniej, e takie co od dawna, nawet od zawsze w centrum zastanawiania si znajduje. I nie mona powiedzie, tak do koca nie mona powiedzie, co to takiego - czy ten czas sobie tak tyka z tej tam przeszoci do przyszoci i on zawsze jest, czy
tylko lokalnie si dzieje, gdzie tu lub tam - czy moe i jeszcze
inaczej. Sprawa, powiadam, zakrcona, skomplikowana i te z materi w jej ciarze umiejscowiona. "Wy, profesorku, wy tu mi nie o trudnociach raporty zdawajcie, ale na pytanie, przecie proste, czym ten czas jest, na takie mwcie, i to szczegowo. Ja tam czowiek przywizany do ziemi, w kalendarzu obeznany, zmian w porach roku dostrzegam, wic temat jako czuj, profesorku. Jedno z detalami si chc ku ukojeniu duszy zapozna, z wiedz naukow zetkn po dobroci." Nic to, trzeba wic byo spraw czasu poprowadzi, czowieka ukoi w jego poszukiwaniu treci fundamentalnej. Miaem niedawno, powiadam na powysze dictum osobnicze, pogadank w miejscowym orodku przedszkolnym dla dziatwy modszej a tutejszej, o wiecie to byo tak generalnie, to wam teraz to tutaj streszcz, co by was, dobry czowieku, z tym i tamtym zapozna. Ze szczeglnym, si to rozumie, nakierowaniem na wzmiankowany czas. Rozsiad si agrarnie usposobiony na krzeseku, gow kiwa, e sens wypowiedzi mu przypad do gustu - i si wsuchuje. Dajmy na to, powiadam tak generalnie, dajmy na to, dobry czowieku, e - na ten przykad - zbieracie jakie pyry kartoflane albo inne grule ziemniaczane, temat znacie, mona powiedzie, e codzienno wasza taka. No i ten fakt okopowy sobie tak leakuje na glebie i w jasnoci, a te czeka zapakowania do czego tam. I teraz, czowieku, wy tak si zastanwcie i sobie samemu w duszyczce powiedzcie - czy on rzeczywist rzeczywistoci tak sobie ley, taki nieruchomy oraz bez adnego tam poruszenia, czy to takie stae w sobie i w okolicy, co? Jak mylicie? A widzicie, czowieku, prawda jest taka, e on ci ni jak nie jest w sobie ani w okolicy nieruchomy, adnym sposobem to nie jest tam tak ju gboko i w sobie stabilne. Wy wystawcie sobie, e to wszystko, co jako notujecie w swoich zmysowych patrzakach, e to pdzi, e si zmienia, a te drga na wszelakie sposoby. Wy, dobry czowieku, jedynie t ziemniaczan drobnic widzicie, dla was to wylegujca si w soneczku stao i powszechna pospolito, jakim deszczykiem z gry skrapiana - tylko e to powierzchnia i marno obserwacyjna; wy obiekt kartoflany wrzucacie do worka, a to takie tylko dla was, dla waszych zawsze sabujcych rejestratorw. Bo tam, w tej to gbinie materialnej rzeczywistoci, to zmiana w kadym kierunku, i to szybka niemoebnie. Fakt i faktem to pogania, leakuje w waszym tym tam ogldzie takie co - tak si zgrubnie i po zewntrznym, mao detalicznym spojrzeniu objawia - tylko e to bd obserwacyjny jest, to po caoci w sobie nieprawda. Tak, dobry czowieku, to faszem podszyte wnioskowanie, mao dokadne i nienaukowe. Zmysowo wasza, czowieku, wam takiego zafaszowania dostarcza. Oczy, znaczy si, a i inne zmysa tako, to wam prawd w nieprawdziwy sposb przekazuje. A przecie dobre oczy jeszcze macie, such wyostrzony te jest - ale, widzicie, tego tam na dnie detalu w ruchu adnym sposobem nie chwycicie, nie da si to poza waszym najczulszym drgnieniem zmysowym. A czemu si nie da,
spytacie. I ja wam na to powiem: bo si nie da.
Tak, to najmniejsze z tych najmniejszych, takie to czy podobne, to wasze, czowieku, w kadym kroku spojrzenie buduje, a te widzenie umoliwia - jednak samo w badaniu si ju nie pokae; to najmniejsze jest, takie cegiekowate i budujce wszystko jest - ale w aden dla was sposb dotykalne. I jest nieporozumienie - i jest w myleniu bd, kiedy tego si nie uwzgldni w dziaaniu sczytujcym wiat w jego regule. Wecie, dobry czowieku, pod swoj uwag i tak t gbok myl, e ten to kartoflany ziemniak pdzi sobie w tym wiecie i adnego nie doznaje spoczynku, bo tu nigdzie i nigdy spoczynku. On dla was tak na tym polu czy ciernisku leakuje, czeka waszej doni - tylko e to adnym tam sposobem nie stoi w miejscu - niby stoi, a nie stoi, niby ley, a wdruje poprzez wszelkie wymiary wiata. A te wymiary go buduj w kadym zakamarku. Tak to si ma, dobry czowieku. Wic wy si teraz na to zapytacie, bo przecie si zapytacie, czemu to tak si dzieje, czemu ten to kawaek materii kartoflanej jest w ruchu, jak zdaje si by w spoczynku? A no dlatego, e to wszystko pdzi - to wszystko, a po tene tam daleki wzmiankowany horyzont, to zmiana i pd szalony. I odwieczny pd, bez takiego tam jakiego pocztku, ale i bez takiego tam koca. I pdzi tu, pdzi tam, pdzi wszdzie - i zawsze. Nic tylko zmiana si dzieje, a wszystko z niej si wywodzi. Jest tam gdzie taka kartoflana jednostka, ju najmniejsza, taka w sobie do niczego ju dzielona, i ona tam w pustce kosmicznej sobie z tego punktu do dowolnie innego pdzi. A pdzi dlatego, e jej w tej pustocie nic nie moe zatrzyma - bo i jakby mogo? Prawda, e nie moe, dobry czowieku? Tak, nie moe. I z tego wszystko si to dalsze bierze, wanie z tego poruszania si. Teraz przygldnijcie si wy tej pyrze ziemniaczanej - tak dokadnie i w detalach si przyjrzyjcie. I co? Niby ley, widzicie, e ley. Jednak w takim super i super dokadnym spojrzeniu wida, e tu si jakie ziarenko obok pyrki osunie - tu si co przemieci potrcone przez jakie yjtko, czy wiaterek jaki sabiutki choby - czyli jest ruch. Tu nie ma adnego oraz nigdzie zatrzymania - tylko ruch. Tylko e wy, czowieku, moecie na to dalej powiedzie, e moe i na tym polnym ciernisku to si tak dzieje - wy to doceniacie, wy si w gleb co dnia i kadego roku w pocie czoa wgryzacie i szanujecie. Ale przecie, powiecie, gdzie w tym dalekim czy na dolnym zakresie musi si bezruch pokaza, co by ten i tutejszy ruch warunkowa - e musi by stao, eby tu si mieszao, eby w gr roso i eby si dao skonsumowa. Niby wy i macie racj, czowieku, logika na to wskazuje, ale tylko w najoglniejszym zakresie - w Kosmosie znaczy si. Bo fizycznie nigdy i nigdzie, po nieskoczon w sobie wieczno adnego zatrzymania nie i nie. To tylko tak stabilnie dla nas wyglda, a to pd - a to zmiana, e a furczy.
Niby milimetr czy kawaltek z milimetra si przesunie, niby doem
wiata to jeszcze drobniejszymi porcyjkami czego si z punktu do punktu przesuwa - ale si przesuwa, i jest ruch. Wy sobie spokj w polnej przestrzeni obserwujecie, cisz i zastj rejestrujecie - a nie, to zuda - to zudzenie spokojnej ciszy. Bo to ruch, wszdzie ruch i tylko ruch. A co wicej - rozumiecie, czowieku - to ten ruch w waszych oczkach czy innych zmysach staoci si objawia. Wy dotykacie gleby, naszej rodzicielki, a to tylko zmiana energetyczna w trakcie zachodzenia wszystko wzgldem wszystkiego si przemieszcza, kouje, zaptla, a te i oddala w pdzie szalonym. To ju poznane, naukowo zapane we wzory i przyrzdy. To, czowieku, pdzi, pdzi std do wiecznoci. I ani myli si zatrzyma. Bo i jak ma si zatrzyma, jak nic tego nie hamuje - jak? Wy na to powiecie, e niech tam sobie w tej materialnej gbinie tak si wierci, splata i rozplata, nawet po wielekro, ale wy to macie w duym powaaniu. Bo dla was, tak to powiecie, liczy si tylko to, e soneczko wschodzi i zachodzi, e jest zima albo lato - i e si trzeba do tego dostosowa. I e dla was z tego jasno wynika, e taka stao w tym jest; e wszystko pynie, ale ziemska opoka to ju w sobie nieodmienna. I ja wam na to powiem, czowieku dobry - e bd, e to zmienia si po caoci; tak w gbinie, tak w oddaleniu, wszystko i wszdzie. e nie ma nasza ziemska planetka stanu bezruchu. e identycznie, jak w maoci to si dzieje, gdzie wam w oczka pcha si niebywaa ruchawka jako konkret, taki np. foton, atom czy kamie - tako samo w grze, dla tych wielkich ju wszechwiatowych atomw i kamieni, tu rwnie postrzegacie stabilizacj, kiedy to tylko zmiana. Tylko zmiana. Wy rejestrujcie rano horyzont i twardo tej glebowej powoki, a to pdzi i pdzi, a iskrzy. Wy zerkniecie w niebo noc, gwiazd jedn i kolejn wypatrzycie, w schemat gwiazdozbioru to zestawicie - a to kouje, to przeskakuje z miejsca na miejsce, to si zmienia... Wic wy znw si spytacie, bo przecie si spytacie, dlaczego si to tak dzieje i jak to si z onym czasem zazbia? A zazbi si, dobry czowieku, zazbia. I to gboko, i detalicznie, i tak fundamentalnie po wszystkiemu. Bo to, pojmujecie, to w tym tam Kosmosie tak si przesuwa, tam taka ziarnista materia si z punktu do punktu przewala - i z tego, to z tego si ten czasowy ruch bierze, tam si tak poszukiwany przez was czas rodzi, w tym to przesuwaniu si wszystko zaczyna. Jak si co o jednostk przesunie, a musi si przesun, przecie ju wiecie, e nic nie hamuje, adnego oporu jedynka czego nie napotyka, to w tym policzalna zmiana si tworzy, tu czas z przestrzeni si spotykaj i zaczynaj. Bo "czas" i "przestrze" to wyskalowana przydatnymi wam jednostkami zmiana. Wy gleb sobie uprawiacie, wy kalendarz do tej uprawy stosujecie, a to tam, w tych czeluciach mikro i drobniejszych, to tam si buduje i zestawia w jak jednostk. Wy tutaj, w tym skomplikowanym wiecie,
na zegarku sekund odmierzacie, albo i cay rok, a tam po wielekro
i jeszcze po wielekro si wszystko zmieni i przemieci - wy kartofla wrzucacie do koszyka, a tam mnogo zdarze si dokonaa - wy sobie schabowego zajadacie, a w was, w kadej cegiece waszego ciaa, si energia niebywaym pdem przemieszcza i smakowanie umoliwia. Ale, dobry czowieku, na koniec wam to jeszcze powiem, i wy to sobie mocno zapamitajcie, e tak prawd gboko prawdziw, tak z gbi najgbszej rzeczywistoci - tak prawd jest to, e takie czasowe czy te przestrzenne ustalenie, e to jest w was, i tylko w was. I we mnie, i w kadym. Tak, czasu, widzicie, przestrzeni, pojmujecie - czego takiego nie ma, to zudzenie umysu, ktry ten taki kosmiczny pd obserwuje i go znakuje, i rytm w nim ustala. Przecie to tak sobie pdzi od punktu do punktu, ale e pdzi i e jest w sobie ponumerowane - to jest w nas, we mnie i w was, czowieku. W realnoci niczego poza tym ruchem nie ma - adnego kalendarza, adnego objanienia, e tutaj si co zaczyna, a tu koczy. To wy, czowieku, tak sobie ustalacie, e tu jest wiosna, tu jesie - e tu trzeba gadzin dokarmi - e inne zasiewy robi. To wasza, czowieku, wolna wola si tak w naznaczaniu wiata przejawia - to wy tworzycie ten taki czas, t przestrze - i rzeczywisto. e to si domaga, e was przymusza, e boli, kiedy takie potrci e wydaje si staoci, do ktrej trzeba si dopasowa, bo inaczej si zginie? Prawda, wita w sobie prawda - ale to zmysowa i fizyczna prawda. Bo jest jeszcze prawda najwysza - filozoficzna. I ona gosi, e jest tylko-i-wycznie ruch - nieskoczony-wieczny ruch punktu na/w prostej. I nic wicej. Maorolny agrarysta wolno wsta, w milczeniu poda rk i wyszed bez sowa. Bo chyba zrozumia, e ewolucja biegnie prosto po liniach krzywych.