You are on page 1of 11

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 10.9 - Eter, itp.
"wiat, jaki jest, kady widzi.
Pozostaje problem z nazwaniem widzianego."
Po raz kolejny w tutejszych pogadankach o fizyce i filozofii trzeba
postawi pytanie, i to jako gwne - czy zawarty w zmiennym wiecie
byt, tu pojawiajcy si w formule obserwatora, ktry usilnie stara
si zrozumie to wszystko wok, stara si ustali regu zmian oraz
sformuowa j w zestawie abstrakcji - czy kto taki moe pobdzi
w tworzeniu poj, czy moe le zdefiniowa postrzegane?
Pytanie nie jest nowe, jednak odniesione do zagadnienia "eteru" musi
zosta zadane ponownie, zwaszcza wobec dzisiejszego stanu wiedzy o
otoczeniu, a zarazem definitywnego, jak si wydaje, odrzucenia tego
pojcia przez nauk.
Czy w pogldzie i myli, e jest co, co otacza widoczne i dopenia
je, e wpywa na zjawiska i je warunkuje, cho nie mona tego w aden
sposb zaobserwowa - czy takie podejcie mona odrzuci?
(Z oczywistym - i koniecznym - uzupenieniem-wyjanieniem terminw
"dopenia" i "warunkuje": to zawsze-i-tylko stan-zakres fizyczny, bez
zbdnych w tym przypadku skojarze.)
Odpowied, e istniejca ewolucja, nawet stosujc (w powierzchownym
odbiorze) le skonstruowane abstrakcje, pozornie odlege od wiata e ona i tak dziaa poprawnie w tyme wiecie - to wynika w sposb
bezporedni z faktu, e istnieje.
Nie ma znaczenia (w chwili istnienia), czy stosowana abstrakcja jest
zgodna z poszerzonym w kroku kolejnym ujciem toczcej si zmiany to mona ustali w trakcie wykonywania tego kroku oraz odnoszenia do
zebranego w marszu dowiadczenia. W konkretnej, w tu si dziejcej
chwili, kada istniejca ewolucja (byt czy abstrakcja), to doskonale
spenia swoj rol i pomaga dziaa - zreszt innej w tym momencie
nie ma.
Jak nie spenia, jak konstruktor symbolu bdzi, to zostaje porzucony
i symbol, i konstruktor - i wiat ma spokj; albo budujcy wadliwy
sygna nonik-byt trafia na historyczny mietnik, albo si sprawdza
w dziaaniu i maszeruje dalej.
Zasada jest oczywista: zbdzie - giniesz.
Jednak zagadnienie tak zwanego "eteru" daleko szerzej wykracza poza
stwierdzenie, e taka abstrakcja pojawiajc si i dziaajc dugo w
umysach, i na kolejne umysy, e speniaa tym wymg poprawnoci bo skoro zaistniaa i utrzymywaa si, to znaczy, e sprawdzaa si
w opisach oraz pojmowaniu wiata. To z wielu powodw niewielka cz
odpowiedzi - wana, ale jedna z wielu.
W analizie pojmowania tej abstrakcji i jej roli w poznaniu, a take
w odniesieniu do obecnego stanu wiedzy o rzeczywistoci, na obecnym
etapie trzeba wyj od definicji historycznej - w tym zawiera si i
powd jej dzisiejszego odrzucenia, i znaczenie w przeszoci. I warto

to przeledzi.
Czym pojcie "eteru" ujo zastanawiajcych si nad rzeczywistoci?
Odrzuceniem pustki. Jawnie lub skrycie, ale to ten aspekt dziaania
stoi za tak abstrakcj.
Nie ma przeniesienia sygnau, w dowolnym ju zdefiniowaniu (czy jako
informacja, czy jako nacisk) - nie mona przeprowadzi od punktu do
punktu kanau czcego, jeeli po drodze nie wystpuje nonik, co.
Czyli fundament, w ktrym, czy z ktrego zbudowany, zakodowany jest
sygna.
Logicznie zachodzi zasadnicza sprzeczno w pojmowaniu przekazu, a
w konsekwencji odrzucenie samej niematerialnej (tu: beznonikowej)
- czyli "pustej" tym samym komunikacji.
Kiedy nie ma elementu nonego, nie ma przesyu danych.
Po drugie - co na wczesnych etapach operowania takim pojciem miao
zasadnicze znaczenie: ad.
Postrzegany ruch cia niebieskich jawi si jako niemoliwy w takiej
harmonii bez dopeniajcego go orodka - orodka, w ktrym mia si
dokonywa. I nie zostao to bezpodstawnie i bez logicznego umocowania
wywiedzione ze wiata: ruch bez adnych ogranicze nie moe istnie
w stabilizacji w dugim okresie oraz w tej samej formule.
e gbiej odpowiada za to tak zwana "grawitacja" lub przeksztacenia
transformacyjne, na tym etapie ani to byo znane, ani te potrzebne
w ustaleniach.
Wida ruch i stabilizacj, to - jako dopeniajcy a skryty element
- naley wprowadzi rodowisko i to. Tu: "eter".
Po trzecie - orodek, w ktrym zachodzi zmiana, spenia wan rol
hamujc.
I nie w znaczeniu, e skutkiem tego jest "masa" - ale e nie pozwala
rozproszy si elementom do nieskoczonoci.
Nie ma znaczenia, czy dziaa dodatnie czy ujemne cinienie - czy ma
znaczenie i istnieje "grawitacja" - istotne jest logiczne podejcie,
e skomplikowana struktura, bez znaczenia jak wielka, jeeli nie ma
w otoczeniu ogranicze, musi si rozprasza. Czy w formie wybuchu,
czy wolnego lub szybkiego oddania si skadnikw - ale taki proces
musi zachodzi.
Brak "docisku" tworzy wolny tor przemieszczania si - a to musi, musi
skutkowa rozpraszaniem si skomplikowanej struktury.
Zwracam uwag na ten argument, i to w sposb szczeglny. Logicznie,
na bazie czystej abstrakcji, bez odniesie do fizyki i dzisiejszego
postrzegania ruchu i zalenoci midzy materialnymi elementami - na
takim podbudowaniu nie ma znaczenia, czy wewntrznie w analizowanym
ukadzie s siy scalajce, cigajce "do rodka" (i w potrzebnym
do zapaci potencjale) - czy ich nie ma.
Dlaczego? Poniewa brzegowo, a wic w jako pojtym brzegu takiego
ukadu i co by tym brzegiem mogo by - taki ukad musi ekspandowa
"w dalsze".
Skoro nic nie hamuje, to dalsze jest pustym torem do ruchu. I ruch w
t stron, czy w dowoln ju stron si potoczy. Brak jakiegokolwiek

ograniczenia taki fakt wymusza. I to jako konieczno.


Pustka, absolutna i logicznie pojta nico, to nie tylko niezbdne
dopenienie do tutaj postrzeganego i dowiadczanego, ale zarazem (i
przede wszystkim) stan "dynamiczny" - "wrogi" kadej skomplikowanej
strukturze, "niszczcy" wszelkie zoone z wielu jednostek byty; to
nie jest obojtne oraz nic nieznaczce otoczenie.
To - rodowisko - zakres zewntrzny wobec wyrnionego - to sedno
zagadnienia, to logicznie najwaniejszy punkt analizy (wiata).
Kiedy w otoczeniu bytu nie ma czynnika hamujcego - to w efekcie nie
ma stabilizacji. Za to jest "wybuch" do nieskoczonoci.
Owszem, ustalenie na dzi, e jest dalsze i e zmiana moe pobiec w
nieskoczono - to wykracza poza dziaanie fizyczne; przecie wiat
w aktualnym postrzeganiu to jest to wszystko, co jako "wida". Jak
wic moe by "dalsze", kiedy dowolnie rejestrowane to jedno, i
to bezkresna - prawda, nie moe.
A dodatkowo i wzory - sprawdzajce si na wczeniejszych etapach one rwnie wnosz ustalenie, e cho nieskoczone wartoci s w ich
ramach niezbdne, to po usuniciu tych symboli take si sprawdzaj
i poprawnie definiuj otoczenie.
Efekt? Jest oczywista myl, e to dalsze te nie jest potrzebne, e
jak nie wida, a do tego przeszkadza, to mona to zrenormalizowa z
analizy. I wszystko si zgadza.
e to i tak dalej zderza si z obserwowanym (i cigle narastajcym)
pdem ucieczki wszystkiego od wszystkiego i e trzeba to wyjani c, dalszego by nie moe. Wic nie moe.
Przecie, tak po kolejne, jeeli postrzegane to jedno i jedyno,
to dalszego nie moe by. Nie moe.
A e widoczne tylko w kawaku? Te adna trudno w opisach - tyle
wida, ile mona. Wszak sygna z dalszego rejonu nie mg si tu
przemieci. I jest jasno. - Bo nie moe dalszego by...
Czyli "wszechwiat" w takim ujciu to jedno-jedyno i wieczno
oraz nieskoczono. A wida z tego tylko niewielki kawaek, ktry
si lokalnie dzieje jako zawirowanie w caociowym polu.
Albo to jednostka z wyranym brzegiem w teje nieskoczonoci, wic
lokalny stan energetycznego zawirowania, ktry mona obserwowa do
horyzontu i skrajnych wartoci fizycznych.
Oczywicie mona przyj, e to jedyne w nieskoczonoci i dzieje si
jednorazowo - lub bardzo wyjtkowymi zbiegami okolicznoci. I mona
przyj, e tu obserwowane oddalanie si to adna dziwno, poniewa
to tylko fragmencik w polu czego i e to zaczo si i skoczy, ale
e cao jest nieodmienna. I moe to kiedy uda si pozna.
Tylko to ani nie wyklucza ujcia, e jest brzeg, ktry jeszcze ten
ukad oznacza, ani e jest tamto dalsze i bezkresne - i jedyne. Acz
zarazem po wielekro "zasiedlone".
Zwracam uwag, e midzy jednym a drugim ujciem zachodzi niewielka
- wrcz "kosmetyczna" rnica.
Czyli e jest mowa o fizycznie wyznaczalnym brzegu (wszech)wiata -

caa reszta dowodzenia i obrazowania pozostaje ta sama.


Wszelkie ustalenia o tak zwanym "wszechwiecie", wszelkie konkrety
i eksperymenty, wszelkie wzory i abstrakcje - to wszystko pozostaje
i jest w prawie, nic nie trzeba zmienia, dodawa, inaczej tumaczy.
Jest tylko ta niewielka rnica - ktra niech yje.
Tu i tu pojawia si nieskoczono, i to jako konieczno - tu i tu
wystpuje zmiana w formule zapaci i rozbiegania - tu i tu w opisie
jest jedno i jedyno z t bezkresnoci w tle, acz ju poza tak
definiowanym wszechwiatem. Itd.
Wypeniony do maksimum i po brzeg wszechwiat w tym ujciu spenia
wszelkie uwarunkowania, a zarazem jest jednym z wielu.
Wida jednostk, ale w ramach zbioru.
Brzeg w tym ujciu to tylko (i a) pewien stan skupienia elementw.
Poniej, wewntrznie, jest wikszy od stanu brzegu, na/w brzegu to
przebieg jeden-zero-jeden-zero - a "dalej", poza tak wyznaczon ju
sfer zdarze, dalej przybiera to posta mniejszego zagszczenia a do nieskoczonoci.
Wszechwiat tutaj i jego "eteryczne" pole w formule kwantw, to stan
lokalny w nadrzdnym tle, ale zarazem w nim integralnie zawarty (w
Kosmosie). I to nieskoczone pole, nadrzdne wobec widocznego, jest
stanem dopeniajcym, warunkuje w istnieniu zakres doznawany - ale
samo nie jest fizycznie poznawalne; jego elementy tworz poznanie,
ale s poniej progu.
To pole, skadajce si z najmniejszych, niepodzielnych jednostek,
z oczywistych powodw nie spenia ju warunkw do wytworzenia bytw
fizycznych (takich, ktre mog zaistnie w ramach wszechwiata), bo
jest na to zbyt "lune" - zagszczenie jest zbyt mae. Elementy s w
znaczcym oddaleniu od siebie - ale to na pewno nie jest absolutna
pustka; to jest znaczco mniej od tutaj obserwowanego, jednak to nie
jest zupenie nic.
Oczywicie w ujciu logicznym "stan polowy" jest jednolity i czny,
to bezkresny cig jednostek, bez przerw i zmian. Jednak realnie (i
choby z czysto losowego rozkadu) musi te przerwy zawiera - mona
to definiowa (za wzorami) jako "paszczyzn", ale Fizycznie musz
w niej by "wyspy" i "pustka".
Przecie, co warto sobie uzmysowi - najdalsza i brzegowo logiczna
"odlego", do ktrej mog si przemieci std si poczynajce (w
otoczenie wybuchajce) skadniki, to bezkres, to nieskoczono. Nie
dalej, nie mona przemieci si dalej.
Granica tej logicznej a nadrzdnej "konstrukcji" nie moe znajdowa
si dalej ni w nieskoczonoci. A to wymusza lokalne w niej "wiry"
i zagszczenia.
Nieskoczono to jedyna tak jednoznacznie wyznaczona logicznie (i
Fizycznie) granica - nie moe by ani o kwant mniejsza, ani o kwant
wiksza, jest dokadnie zdefiniowana.
Dlatego z nieskoczonej liczby jednostek, w ich zderzaniu si oraz
wzajemnym na siebie dziaaniu - lokalnie, na przeciciu tych torw
ruchu, musi si co skomplikowanego wytworzy - musi. Jeeli zmiana
jest wieczna, jeeli tym samym nie moe si wytworzy jednorodno
rozkadu elementw (skoro istniej, to takiego uoenia nie moe w

nieskoczonoci by) - to jest pewne, e lokalnie, na moment, tylko


w specjalnych okolicznociach, ale jednak co "wikszego" powstanie.
Musi.
To moe by niebywale rzadkie (raz na jaki przedzia zjawisk), ale
na pewno zaistnieje.
Co ciekawe, w takim poszerzonym ujciu (ju z nieskoczonoci oraz
wiecznoci) rol wypeniajcego po brzegi wszechwiat eteru, to
przejmuje taki sam element nony - tylko poziom analizy zdecydowanie
jest inny; zasada ta sama, ale zakres wikszy. To s takie-te same
elementy i zawsze te same, rnica tylko w ich poczeniu. W ramach
wszechwiata i poza nim jest "eter", przecie jednostki tworzce s
takie same - tylko ich zagszczenie inne.
Dlatego te nigdy to nie jest nico i pustka, tak wewntrz wiata
- tak poza nim, w zakresie ju ta absolutnego, czyli w rodowisku
wszechwiata. Tu nigdy nie ma stanu pustki i "tam" nie ma - jedynie
jest inny "rozstaw" jednostek. - "Tam" gsto kwantw jest mniejsza
ni w otoczeniu bytu skomplikowanego (tutejszego), ale to nigdy nie
jest pustka absolutna. To inne zagszczenie - nic wicej.
O ile wczeniej, czyli we wntrzu ukadu, ma to posta "zbrylenia",
o tyle "dalej" (poza brzegiem) przechodzi w zakres rwany - a wic
rozproszony. I cigle si rozpraszajcy, przecie nie ma niczego, co
ten ruch wyhamuje.
Tylko e te oddalajce si do nieskoczonoci elementy rwnie licz
si w skali nieskoczonej - dlatego "otoczenie" wszechwiata, mimo
e ju minimalnie zagszczone, "istnieje" - to nie pustka logicznie
pojta i maksymalna.
I tym samym stanowi to to dla stanu skupienia tutaj obserwowanego
- dopenia i warunkuje tutejszy zakres zmian.
I jest wanie "eterem" (stanem "eterycznym"; ulotnym). I tym razem
taka abstrakcja (oraz operacje na niej) dotyczy nie tylko tutejszej
zmiany, ale wszelkiej - absolutnej.
Co, zwracam uwag, czy si z ujciem, ktre mwi o jednoci tego
wszystkiego.
Jedno jest, tylko na innym poziomie analizy, powyej wszechwiata
doznawanego-opisywanego. - Albo poniej, o ile "rozmiar" jednostek
bdzie punktem odniesienia.
Bo to, e s stopnie porednie w dochodzeniu do takiego zakresu - bo
to, e matematyka i posikujca si matematycznymi wzorami fizyka
te porednie stadia gubi (w dociskaniu elementw do siebie oraz ich
zobrazowaniu) - to jest dopiero w peni widoczne, wic i moe by w
opis wprowadzone, kiedy obserwacja zostanie poszerzona o brzeg i o
"dalsze". O dalsze stany skupienia.
Wychodzi si od obrazu "wszechwiata" po brzegi penego elementw,
uznaje si to za fizycznie konieczne, ale dodaje brzeg oraz otocznie
w formule ta (lub "eteru", "pola", itp.) - w tym tle rejestrowane
si poczyna i w nim koczy (z obecnych w nim jednostek logicznych
buduje i w nim zanika, w nim si rozprasza) - i ostatecznie dochodzi
si do nieskoczonego rozrzedzania - do Kosmosu.
I kolejnego gdzie i "kiedy-tam" wiata - bo przecie w bezkresie
to pewnik.

Co wicej, w tym ujciu - co te warte podkrelenia - nie wystpuje


konieczno ani nagego, dziwnego i wybuchowego pocztku, ani aden
dramatycznie nielogiczny koniec jest potrzebny.
Przy czym wszelakie wyprodukowane modele zmiany - a to wybuch, a to
zapa, a to ruch w cyklicznych zaptleniach (i tym podobne) - to
wszystko doskonale si zawiera w tak rozszerzonej (o nieskoczone
szczegy) abstrakcji. Bo skoro abstrakcja zaistniaa i spenia w
uytkowaniu swoj rol, to znaczy, e jest poprawna.
Trzeba tylko, to taka drobnostka interpretacyjna, przyszeregowa do
abstrakcji jej fizyczn tre - i etap zmiany. A poza tym wszystko
si zgadza, a po detale.
Wszechwiat w tym obrazie to narastanie zagszczenia - wypeniania
si wntrza elementami dopywajcymi ze rodowiska w policzalny i
przewidywalny sposb - dalej narastanie cinienia i zblianie si do
siebie jednostek - a do stadium fizycznie postrzeganego "zaponu"
i pojawienia si ju faktw skomplikowanych. Takie "dopompowywanie"
wszechwiata jest i proste, i biegnie odpowiednio dugo, i posiada
liczne i w kolejnoci pojawiajce si etapy, na/w ktrych wyaniaj
si z ta zoenia ("zbrylenia") konkretnych ju faktw - widoczne
ju przez fizyka zgszczenia. A to "eteryczne" to, bezkresne oraz
wieczne, doskonale i bez zaskocze to dopenia.
I adna w tym dziwno, tylko prosta zmiana w toku zachodzenia.
A po etapie pompowania (przecie nie ma wiecznej zmiany konkretnego
bytu) nastpuje zanik nacisku zewntrznego - i ustaje dopyw energii
z otoczenia. I proces zmienia charakter: z zapadania si, z rytmu
"na zagszczanie" (tak a po maksimum i po osobliwo) - obecnie w
bezkresne to "wybucha".
Skoro nie ma ju nacisku i hamulcw, to struktura musi wybuchn w
otoczenie; logicznie nie ma rady. adna sia scalajca nie pomoe,
adna tak zwana grawitacja. Jeeli w rodowisku brakuje oporu, tym
samym brzeg ukadu moe-musi si rozszerza - i taki ukad-byt musi
traci do tego rodowiska wczeniej pozyskane skadniki.
I dotyczy to kadej ewolucji, zawsze i wszdzie - nie ma znaczenia,
co bra pod uwag. Czy wszechwiat, czy biologiczna konstrukcja, to
zawsze jest pozyskanie oraz tracenie skadnikw. Zalenie na jakim
etapie si jest, to przewaa albo pozyskiwanie, albo tracenie.
I "wszechwiat" jako cao - to wida - w tej chwili znajduje si
na etapie tracenia. "Wybucha".
Czyli skadniki brzegowo, warstwa po warstwie, oddalaj si z tego
zakresu. Std do nieskoczonoci.
A dlaczego w tym ujciu, w tym zobrazowaniu tak istotne okazuje si
pojcie, abstrakcja "eteru"? Poniewa wprowadza to - niezbdne do
wyrnionego to, ktre warunkuje obserwowane.
A co wicej, na rwnie koniecznej zasadzie, cho kiedy jako fakt w
pojciu skryty, wprowadza stopniowalno - progowo wiata.
Eter, w ujciu pierwotnym, to ukryte i dopeniajce, ale warunkujce

rwnie fizyczne elementy w ich istnieniu rodowisko oraz jego stany


skupienia. rodowisko postulowane, podprogowe i poniej rejestracji.
Widoczne i nadprogowe dlatego prezentuje si w taki sposb, e jest
jednorodne i otaczajce to, ktre "podtrzymuje" fakty w ich tutaj
rejestrowanej postaci.
"Eter", jeeli odnie do wczeniej powiedzianego, to inne skupienie
elementw wobec postrzeganej zoonoci, ale to te same elementy to rozrzedzone i przez to ulotne skadniki, jednak to s te same (i
zawsze te same) skadniki. Bo innych nie moe by. - Przecie kada
niezgodno, czy to elementw tworzcych, czy reguy tworzcej, to
wyklucza czno i przeniesienie sygnau.
Co by tym sygnaem nie byo, musi zachodzi zaleno midzy tem i
postrzeganym. Musi zachodzi zgodno na kadym etapie.
Wewntrz wszechwiata element nie moe by odmiecem wobec caoci,
ale te i wszechwiat nie moe by odmiecem wobec nadrzdnego, do
niego logicznego konstruktu. Sprzeczno jest wykluczona.
A to dalej, podkrelam, umoliwia sprawdzenie takiego podejcia - i
to ju na gruncie zmatematyzowanym - umoliwia przejcie z pozycji
hipotezy do poziomu eksperymentu i weryfikacji.
Skoro mam zasad i rytm, ktry dotyczy kadego poziomu (ale wywodzi
si std i teraz; zosta wypracowany na bazie dozna) - to ten rytm
musi si sprawdzi wszdzie. W kroku pierwszym szukam potwierdzenia
trafnoci reguy wewntrz dostpnego wiata, a jeeli si sprawdza
- to w kroku drugim mam prawo zastosowa go dalej (i poza) wiatem.
Jeeli logicznie ustalony rytm i zasada sprawdza si wewntrznie w
ukadzie - ktry jest lokaln wysp w nadrzdnej caoci - i jeeli
tutejsze jest pochodn tej caoci - to ustalona tu regua musi mie
zastosowanie do wszystkiego.
Jeeli si potwierdza, to ustalony tak rytm jest na pewno poprawnym
i odnosi si ju do wszelkiego i zawsze.
e nie fizycznego, to prawda. Ale prawd rwnie jest i to, e zawsze
i tylko Fizycznego.
Po kolejne - trzeba zada istotne pytanie: dlaczego pojcie eteru w
badaniu naukowym musiao zosta odrzucone - dlaczego tak powabna i
pomocna w analizach abstrakcja musiaa podda si eksperymentowi?
Poniewa ten eksperyment nie mg tego potwierdzi.
To oczywiste, to nawet nie wymaga specjalnego dowodzenia. Nie mg
potwierdzi - poniewa w tym badaniu nie ma skadnikw, ktre ten
zakres tworz, one s poniej badania. e logicznie zarazem badanie
warunkuj, e s tem z jego jednorodnymi elementami - to prawda,
ale wanie ju poza takim dziaaniem.
Nawiasem, stwierdzenie, e chodzi o zakres "poniej" - to umowa, to
opis z pozycji rozbudowanej.
Ale warto podkreli, e cho to drobnica, to ilociowo i zakresem
wystpowania tego duo i wicej; to otacza z kadej strony i naciska
swoim "ciarem" na kady fizyczny byt i wyznacza jego ksztat oraz
zachowania. W sensie geometrycznym jednostki ta s wszdzie, czyli

otaczaj z kadego kierunku wyrniony byt, i dlatego s "w grze".


W znaczeniu logicznym pojcia "gra", "d" - czy wszelkie podobne
- to wyglda nieco (a nawet mocno) inaczej. I czasami prowadzi opis
do humorystycznego rezultatu, kiedy sztywno trzyma si potocznego
rozumienia tych okrele.
Czyli, skoro badanie nie wykrywa eteru, koniecznym wnioskiem byo w
dziaaniu naukowym jego odrzucenie - i szukanie zamiennikw. Co si
udao znakomicie. "Pole", mimo zmatematyzowania i policzalnoci a nawet mimo jego "obiektywizacji" (dla stosujcych takie pojcie)
- to w sensie logicznym to samo co eter.
Ale czy z tego wynika, e "eteru" nie ma? Nie wynika. I powysze o
tym mwi - i ponisze.
Oczywicie trzeba na dzi zweryfikowa, zmieni i zmodernizowa to
odwieczne pojcie - to konieczno. I to z kilku powodw.
Choby z tego, e wspomniane progi gstoci trzeba w t abstrakcj
wprowadzi. Progi jako kolejne etapy "dociskania" elementw oraz ich
tworzenie si jako faktw. Ale i progu w znaczeniu generalnym: e
istnieje zakres-stan (czy punktowa warto) w zmianie, do ktrej jest
Fizyka - i e od ktrej moe pojawi si fizyka.
Progowo wiata w jego przeksztaceniach to absolutna konieczno,
eby to wszystko wytumaczy. - Tego w pierwotnym pojciu nie mogo
by, ale na dzi to oczywisto. Nawet obserwowana oczywisto.
Przede wszystkim jednak trzeba zmieni postrzeganie eteru w wanym
i chyba najwaniejszym elemencie: e przenosi sygna.
Nie - eter, dowolnie ju pojty "eter", w znaczeniu "to" czy "pole"
- to nigdy i nigdzie nie przenosi sygnau, adnej informacji, adnej
fizycznie dostpnej fali. To nie ten poziom zjawisk.
Jeeli wic nie sygna, to co?
Element sygnau.
Eter, to, podprogowy zakres fizyki - ten "upiorny" zakres dziejcy
si poniej obserwacji - to buduje element nony, nie tre. Ta si
moe przenosi tylko-wycznie w poziomie (i powyej progu).
To, "eter", to zakres budowania si, komplikowania, ksztatowania
si ciaa elementu (fizycznej jednostki) - to proces "w pionie". A
dopiero przesunicie "w poziomie" takiej rozrosej ju struktury to daje przekaz, przeniesienie sygnau i treci.
Przecie kada ewolucja, kady dowolnie ustalony fakt to jednostka
w tle. A wic procedura jej tworzenia si biega tak, e skadniki
wiata wchodz, skadaj si - czy s wciskane w taki fakt. Wic po
pewnym okresie takiego kwantowania procesu (przecie to odbywa si
"porcjami" czego) - po pewnym czasie taka konstrukcja nabiera ciaa
i zauwaalnych w rodowisku gabarytw, rozpycha si i naciska na to
otoczenie. A kiedy "doronie", kiedy ju osiga poziom akceptowalny
w otoczeniu - dopiero wwczas, dopiero w tym stanie moe przenie
do kolejnego punktu tre i jej kod. Tylko tak.

Nie ma elementu jako takiego - to nie powstay kiedy tam, ale na/w
kadym kroku zmiany dziejcy si dynamicznie fakt.
Kady i dowolnie rejestrowany w otoczeniu (czy w obserwatorze) stan
i element, to zmiana w toku - powstaje-ginie, pozyskuje oraz traci
jednostki tworzce - to wypadkowa i suma tych czstkowych procesw,
nigdy stao.
Nie ma niczego jako bytu trwaego (czy dugo trwaego) w stabilnej
i w cile okrelonej postaci, to niemoliwe. Zmienno wiata co
takiego wyklucza.
Mona nie dostrzega brzegw wyrnionej zmiany, mona mwi, e to
powstao dawno - ale to zudzenie obserwatora, poniewa tene jest
takim ulotnym i chwilowym. Dopiero spojrzenie nakierowane w gbi
rzeczywistoci wykrywa fizyczne skadniki brzegu-ta - albo dopiero
nakierowane "w gbi" logiczne spojrzenie wykrywa Fizyczne, ju do
niczego redukowalne skadniki ta.
I wwczas wiadomo, e to nie "foton" czy "atom", tylko zoenie; e
nie "wszechwiat" - tylko "kadr" z filmu.
Dlatego "eter" nie przenosi sygnau, poniewa do przeniesienia tego
potrzeba zakresu fizycznego - wewntrznego krgu w ramach ta.
Przy czym - co jest tego pochodn - nie ma przenoszenia sygnau dla
prdkoci wikszych ni "c".
Nie ma, poniewa elementy, tak po prostu, musz si zebra, musi by
nacisk-docisk, ktry je do siebie zbliy - a to trwa. Zanim element
nony si wybuduje i zanim si pokae w przedziale dostpnym (jako
dla fizyka dostpnym), upywa ile "tykni" - przecie to nie jest
proces natychmiastowy. Std graniczna warto "czenia", zbiegania
si w jednostk elementw w dzisiejszym wszechwiecie - i dlatego ma
tak a nie inn warto.
Co, kolejnym nawiasem, zawsze i w kadym okresie wszechwiata jest
wartoci maksymaln - zbiega si tak szybko, jak moe.
Ale zarazem to oznacza, po pierwsze - e s wobec takiej prdkoci
zmiany szybsze, a nawet duo szybsze - ale po drugie, prdko "c"
ma w historii stan rny.
Skoro zmienia si rozkad elementw skadowych (ich gsto), wic
zmienia si rwnie "czas" ich zbiegania w jednostk. To zawsze jest
stan maksymalny, ale te zawsze inny.
Ale to dalej oznacza, e istnieje w tle - w tym zmodyfikowanym ju
eterze, "nacisk", odksztacanie si caej struktury pod dziaaniem
dowolnie ju pojtej ewolucji - czego w formie skupionej, dowolnie
ju skupionej.
I e to przebiega szybciej, "upiornie" szybko wobec rejestrowanego
tu i teraz.
C, banalna prawda: zebra si w sobie, a pniej na niepodlego
wybi (w nadpoziomie), czyli przekroczy prg fizyki - to nie jest
ani atwo, ani szybko to si dzieje. To jest duo szybciej od "c",
ale na pewno nie dowolnie szybko - to rwnie jest prawd.
I oczywistoci.
Ot taki fakt (kady fakt; "zbrylenie" wiksze od jednostki) samym
swoim zaistnieniem, wywiera na otoczenie nacisk. I to zawsze.

Sam podlega naciskowi otoczenia, to go " tamsi" po caoci, ale te


sam odciska si swoimi stanami w rodowisku - istnieje, wic si w
wiecie rozpychajc odciska (deformuje otoczenie). Zostawia lad w
postaci "odcisku", poniewa w tym tle - przypominam - nigdzie nie ma
wolnego i pustego miejsca.
Dlatego taki fakt (co po prostu) cinie i naciska na znajdujce si
obok. I ten nacisk, zupenie w mechanicznym pojmowaniu, wanie na
zasadzie staroytnego eteru, przenosi si "dalej" - musi. Potrcone
przekazuje potrcenie dalej.
Oczywicie im bardziej rozbudowana i skomplikowana struktura naciska,
tym taki "odcisk" przemieci si w tle bliej - wszak inne naciski
szybko zaburzenie zdeformuj swoim odciskaniem si. Jeeli bdzie to
mae i malekie zdarzenie (budowane z maych elementw, jednak silne
naciskiem), to jego "echo" w eterze bdzie rozchodzio si daleko i
bardzo daleko.
Nie nieskoczenie daleko, ale jednak na spory dystans.
Podkrelenia rwnie wymaga rodek takiego zagszczania eteru - ta
w jego skwantowanej postaci.
Po pierwsze dlatego, e jest oczywista granica tego dziaania: nie
mona docisn bardziej, jak mona. Czyli do osobliwoci.
I to ma odbicie we wzorach, wszystkie stadia porednie dochodzenia
do tej postaci brzegowej zmiany i odchodzenia od niej, to si w tak
budowanym wzorze zawiera.
Problem tylko w tym, e to si scala, e sumuje - zbiega w jedno
obrazu i rozumienia. I jest interpretacyjny kopot.
Ale w tej zmianie, toczcej si do osobliwoci czy od niej, tam jest
realnie mnogo skadowych oraz etapw. Jak na zdjciu, ktre przez
nieuwag zawiera jednoczenie kilka pokole, tak samo i matematyczny
wzr, a za nim pojta fizycznie procedura, to jak najbardziej oddaje
prawd - tylko e skompresowan. Wida na takim "zdjciu" paszczyzn
- a to w rzeczywistoci wielowymiarowa zmiana rozcignita w czasie
i przestrzeni.
Dlatego nieostra oraz bez brzegw, zawsze z niepewnym, bo tworzcym
si stanem chwili "teraz", aktualnym.
fizyczna prawda to nie zawsze ostateczna i Fizyczna prawda.
W rodku, w dynamicznie pojtym wntrzu wszechwiatowej zmiany (tu:
jako rodkowy etap wyrnionych zmian; punkt rodkowy odcinka) - w
tym momencie dziejw gsto jest maksymalna, i to w obu zakresach.
Czyli to zapenio si do maksimum, to stan "chmury kwantw", ale
i elementy caej piramidy moliwego zbiegania we wszechwiecie ju
zaistniay - a po punkt osobliwy. Czyli po jednostk osobliwoci "czarny d".
Jednostk, co istotne, jako logiczny konstrukt, jednak liczny zbir
rozmieszczony (pozornie) dowolnie we wntrzu takiej wszechwiatowej
i fizycznej struktury. Osobliwo, jako brzeg procesu, to skrajny i
logicznie jednostkowy stan - ale realizujcy si fizycznie poprzez
zbir takich jednostek ("twarz" jest jedna, ale w zbiorze).
I to w tym szczeglnym momencie, kiedy gsto jest najwiksza - a

zarazem ustaje nacisk zewntrzny i zaczyna si ekspansja - to w tym


punktowym stanie, ktry jest na drugim biegunie logicznego rozkadu
gstoci (pierwszy to z nieskoczonoci w dopenieniu) - tylko tu
moe zaistnie najbardziej rozbudowana i skomplikowana konstrukcja
w ewolucji kwantowej: jednostka logiczna. Czyli moe zacz si ju
pozioma zmiana w formule jednostek logicznych, neuronw.
Wczeniej nie byo warunkw, pniej nie ma i nigdy nie bdzie - w
tym tylko punkcie to mogo si sta. I si stao.
A kiedy ewolucja zaistnieje i wypitrzy si z ta, to swoim bytem i
dziaaniem naciska na otoczenie, odciska si w nim, tworzy "obraz
i podobiestwo" swoje. I w kolejnym punkcie moe druga - i kolejne
takie ewolucje mog zaistnie.
Dopki jest to w odpowiadajcym oraz dogodnym zagszczeniu, dopki
nie ma przerwy wikszej ni na kwant i jednostk midzy elementami
powstajcymi, dopty moe sygna si budowa (tu w postaci tworzenia
nowoci neuronalnej).
Kiedy gsto spadnie poniej poziomu cznoci, c, doznanie koca
ma miejsce. Nie poznanie - doznanie. I ju.
Rzeczywisto to "wytrcona" - zagszczona w kolejnych etapach do
stanu obserwowanego fizyczna "tre". Jak w oceanie wytrca si i
opada na dno "osad", tak samo w "oceanie eteru" wytrca si i opada
na "dno", w fizyczno, materialny osad, ktry eksperymentator na
swj sposb definiuje jako "materi", "promieniowanie" - a dalej i
gbiej - "komrk" czy "rozum".
Zaistnienie poszczeglnych piter-poziomw tego logicznego zbioru
skomplikowania, ktry posiada konkretne i fizyczne realizacje - to
przebiega poprzez wielokrotne zaptlenia zmiany i przechodzenia jej
od maksymalnego rozproszenia do maksymalnego zagszczenia. A gdzie
po drodze - i niejako ubocznie - powstaje wanie wspomniany i dla
obserwatora tak yciowo istotny "osad".
Ale to tylko osad - nic wicej.
Zmiana si toczy, zapenia si lub rozrzedza to - a lokalnie taki
fakt notuje scalony w jednostkowy zbir kto.
Proces, jak doskonale wida, banalny i prosty, wszak to chodzi zawsze
i tylko o nacisk i zagszczenie jednostek. Ale miy w ostatecznym
rachunku. A nawet niekiedy przyjemny.
C, niech cinie i dociska.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like