Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 9.4 Filozofia-i-Fizyka. Kto ma racj? Czy fizyka poprawnie oraz w peni opisuje rzeczywisto czy moe to filozofia jest krlow nauk? C, odpowied na tak sformuowane pytanie jest jednoznaczna i prosta - ale i pozornie paradoksalna: obie strony maj racj. W wietle zebranych danych o otoczeniu, czyli na bazie logicznie i fizycznie prowadzonej analizy wiata, wypada stwierdzi, e wesp i jednoczenie oba ujcia opisuj wiat e obie strony wsplnie i czenie oddaj proces ksztatujcy "to wszystko". I wicej: adna ze stron nie moe oby si bez drugiej. - Musi tak by, poniewa kady inny opis prowadzi do sprzecznoci. Fakt, przyznaj, stwierdzenie niezbyt odkrywcze, przecie nie ma i nie moe by poznania jednostronnego. Bez ogldu "drugiej strony", bez dopenienia tutejszej obserwacji o stan "ciemny" i zakryty (co moe wnie inny obserwator lub zmiana pooenia obserwatora), bez tego kady wniosek o otoczeniu z zasady jest niepeny, stronny - a przez to uomny. Co jest dopenieniem fizycznego eksperymentu? Filozoficzny namys nad wynikiem, logiczna konstrukcja, ktra powstaje na bazie danych i faktycznie zebranych wynikw, jednak ktra zarazem wykracza poza ten zbir faktw i prowadzi do uoglnienia. Nie ma innej drogi. Drugi bana tego akapitu bdzie taki, e postrzeganie filozoficzne w dzisiejszych czasach nie jest w cenie, a nawet jest negowane. e to bd, ktry warto i trzeba naprawi, to oczywisto. Mniejsza z tym, zasadnicze ustalenie jest takie, e dopiero razem i w poczeniu filozof z fizykiem mog (liczba mnoga konieczna) to wszystko wok pozna i zdefiniowa. Dlaczego? Poniewa filozof w budowaniu regu posikuje si pyncymi z fizyki i wszelkich nauk danymi - ale jednoczenie fizyk moe analizy prowadzi dlatego, e wspiera je logiczny namys. Czyli filozoficzna refleksja. Dlatego przypadek "filozofa" w takim zestawieniu to kto, kto wyodrbnia z jednorodnego ta konkretn zmian i spoglda na ni "z zewntrz" i ustala jej regu. Filozof postrzega fakt w jego caociowym, a wic skoczonym przebiegu rejestruje (metodami logicznymi) start zmiany, maksimum zajmowania rodowiska, ale te jej fina. Skutkuje to tym, e moe wytworzy, a nastpnie (rwnie logicznie; "stajc obok") narzuci na postrzegan zmian jej rytm. Proces oczywicie o adnej regule swojego zachodzenia nie wie i po prostu si toczy jednak rezultat takiego dziaania jest naddatkiem i zyskiem, ktry umoliwia wykonanie kolejnego kroku. I o to toczy si ta caa gra ze wiatem. "Fizyk" natomiast, odwrotnie do filozofa, to osobnik pozyskujcy i analizujcy owe fakty "od wewntrz", czyli z jedynie i wycznie dostpnego w pomiarze-doznaniu obszaru (tu: materialnej struktury w trakcie zmiany). Eksperyment wnosi stan, ktry fizyk przeksztaca na
prawa fizyczne. Na prawa, ktre (z zaoenia) odwouj si do zakresu
wewntrznego i nigdy nie mog bezporednio przenosi si na obszar "poza". Fizyk ustala konkret i nadbudowuje na nim kolejny - filozof ustala dla takiego cigu faktw regu, tworzy uoglnienie. I nie ma ju znaczenia, jak aktualnie funkcj sprawuje kto, kto definiuje si jako fizyk czy filozof - lub jest tak definiowany teoretyzujcy fizyk jest filozofem. I odwrotnie: filozof badajcy konkret jest fizykiem. A w najszerszym ujciu Fizykiem. Jeszcze kilka oglnych stwierdze, a co, przyda si. Bez procesu, bez fizycznej zmiany nie ma poznajcego i poznawanej treci - ale zarazem bez rytmu i logiki zachodzcej zmiany nie ma samego procesu; jedno wynika z drugiego - to jedno. Proces jest zmatematyzowany, wic przez to poznawalny, ale matematyka istnieje dlatego, e jest zmiana; to poznajcy wyznacza reguy, ktre maj posta konkretnego "znaku" (sowa, liczby, dowolnej abstrakcji) i ktre koduj w sobie jemu znan tre. Reszta jest interpretacj takiego znaku. Dlatego, kiedy osobnik ponazywa bliskie oraz dalsze, kiedy ustali i posegreguje statyczne w jego mniemaniu fakty i ruchome, wwczas zaczyna wnioskowanie o rozcigajcym si poza "jaskini" wiecie co ciekawe, niekiedy z sukcesem. W kocu prowadzi swoje obserwacje jaki czas. Zreszt, tak po prawdzie i mwic ju zupenie szczerze, konkretne pojcia i symbole, ktrymi opisuj "to wszystko", np. przestrze i czas, to nie ma znaczenia. Tu rozchodzi si o mnie - o obserwatora tego wszystkiego. Przecie jest mao istotne, jak "obiektywnie" przebiega zmiana, co i jak si dzieje, liczy si tylko to, jak t zmian odbieram oraz nazywam i porzdkuj. Obiektywno to jeszcze jedna etykietka, nic ponad przydatn abstrakcj, za ktr i tak kryje si to, czego nie poznam w adnym eksperymencie - bowiem tego nie ma. To, co uznaj za rzeczywisto, to jest rzeczywistoci - to ja wyznaczam fakt i ja zaliczam do niego skadowe (lub je odrzucam); to moja decyzja z jednorodnego, nieskoczonego i skwantowanego cigego przebiegu w wiecznoci co wyrnia. Widz "atom", ale to ja widz; realnie i wanie "obiektywnie" niczego takiego nie ma. Jest zmiana, jest w tle pewien stan skupienia i zagszczenia elementw na chwil, ale e to atom, o tym decyduj ja i dla siebie. Zmiana si toczy, ale w jakim rytmie i w jakich jednostkach - to decyduj ja. I moliwoci dzielenia tego ta na zakresy. "Realnie" adnych granic nie ma, s przejcia, obszary rozmyte, w pogbionej i maksymalnej analizie wszystko czy si ze wszystkim a ja stwierdzam, e to chwilowo. Mog zatrzyma si w analizie na konkrecie, zbada jego struktur i powizania z otoczeniem, co zaliczy do tego zbioru, co odrzuci - ale na koniec i tak musz w caoci zakotwiczy. Bowiem jeeli tego nie uczyni, to przenigdy nie zrozumiem powodu zaistnienia takiego faktu. Albo siebie. Dlaczego? To proste: jeeli nazw le, jeeli nieodpowiednio, wic bdnie podziel na fakt i reszt, to pobdz - to zagubi si w
bezkresie. Ale jeeli trafnie odczytam fakty i ich rozoenie, to
zrobi krok dalej. Tylko tyle i a tyle. I wanie o ten "krok" tu chodzi. Proces biegnie, i dobrze, poniewa mog go "smakowa", ale to, jak biegnie, to jest zapisane we mnie i dla mnie - i tylko dla mnie. W innej obserwacji prezentuje si to odmiennie, kady obserwator po swojemu i wedug posiadanych moliwoci postrzega otoczenie. I na takiej podstawie wyciga wnioski. Tylko e, tak prawd prawdziw, jest jeszcze gorzej: postrzegana w dowolny sposb przeze mnie fizyczno, to jedynie dostpny zakres - i niczego wicej i nigdzie nie ma. Jest energetyczna zmiana, co przemieszcza si poprzez nico i lokalnie si w konkretny wiat lub byt zaplcze, ale co przebiega, jak przebiega, gdzie i dlaczego, tej informacji w zmianie nie ma. I by nie moe. Jest wycznie zmiana w toku zachodzenia. Natomiast "instrukcj obsugi" do niej musz sam napisa; suplement do rzeczywistoci to moje zadanie. Zgoda, kade dziaanie przebiega w ramach wiata - jestem winiem fizyki. Jednak to nie oznacza, e logicznie nie wystawi rki poza wszech-wiat, mog to zrobi jako filozof. A co wicej, robi to w kadym uoglnieniu - w kadym ustaleniu "wychylam" si poza "teraz" i spogldam z zewntrz na proces i siebie. Fizycznie zawsze jestem "w rodku" (wewntrz), jednak logicznie - na bazie poznanego - mog si w "poza" tutejsze wychyli. W fizycznym postrzeganiu s granice przyrzdu, s rwnie obszary na zawsze nieoznaczone oraz niedotykalne. Tylko to nie oznacza, e one s takie dla filozofa. I warto to wykorzysta. Obserwator. Podkrelenia w tym kontekcie wymaga rola obserwatora - wiadomego obserwatora. Fizycznie i od wiekw eksmisja z wyrnionej pozycji i szczeglnej z wszelkich uprzywilejowanych lokalizacji w wiecie, to odbywao si regularnie i skutecznie. A po przydzia gdzie na peryferiach i ubocznie. I dziao si to zasadnie, w oparciu o wynik poznawania otoczenia. I jest jasno w temacie. Tylko e - w ujciu logicznym, wic analizie zewntrznej - wyglda to inaczej: obserwator wiadomy sam siebie i otaczajcego wiata, to punkt wyrniony. To jedyny taki punkt na prostej nieskoczonej i z niego mona te ustalenia prowadzi. I nie jest to sprzeczno. Dlaczego? Poniewa obie strony w takim opisywaniu maj racj. Fizycznie umiejscowienie bytu obserwujcego maksymalnie z boku to jest fakt. Logicznie umiejscowienie bytu w w rodku i maksymalnie w rodku to jest fakt. Co jednoczenie w maksymalnym rodku moe by w maksymalnym oddaleniu od tego rodka to nie sprzeczno. Tak najkrcej wyglda definicja pooenia w "tym wszystkim" kogo takiego. Analogia: biegun sfery. Jeszcze jedno w powizaniu z obserwatorem. "Kiedy nie patrz, soce nie wieci" - bez mojego spojrzenia nie ma wiata.
Rozprawianie o bytach matematycznych i niematerialnych w oderwaniu
od wygaszajcego takie sowa jest nielogiczne. Przecie nigdy nie ma i by nie moe faktw, kiedy nie ma obserwatora, ktry te fakty jako odnotowuje. Co z tego, e proces fizyczny toczy si i tworzy to, co okrelam jako "wszechwiat", kiedy nie byo nikogo, kto by to stwierdzi. Z chwil mojego spojrzenia taki byt zaczyna istnie i w kadej mojej obserwacji on si tworzy - i w zalenoci od moich moliwoci. To ja go powouj do istnienia, cho w nim si zawieram; to ja nadaj mu wasnoci i wynosz do realnego bytu, cho jestem skutkiem tej opisywanej zmiany. To ja jestem stwrc. To byt obserwujcy decyduje, co zalicza do postrzeganego obiektu, a co znajduje si poza granicami - a take czym s granice i gdzie w konkretnym przypadku si znajduj. Przy czym akt obserwacji to: obserwator, nonik, na/w ktrym zostaje przeniesiona informacja i obiekt postrzegany. Plus zoenie stanw, nigdy fakt jednostkowy. Brak ktregokolwiek z wymienionych elementw poznanie wyklucza. I to we mnie i dla mnie buduje rzeczywisto; to, jak wyglda wiat, jest we mnie. Jaki pynie z tego wniosek? e wzgldno postrzee nie odnosi si wycznie do subatomowych zakresw czy duych prdkoci, ale e dotyczy kadego dziaania i kadej obserwacji. - Przecie fizycznie nie ma wyrnionego punktu widzenia, ten zaley od miejsca siedzenia. Przy okazji - warto odnie si do tu i wdzie szerzonego pogldu, e "istniej" byty niematerialne, e gdzie tam bytuj konstrukty matematyczne, ktre matematyk w pocie czoa odkrywa albo tworzy w przypywie, tego tam, natchnienia. C, gusta s rne, podobno si z nimi nie dyskutuje - ale mona to i owo "w temacie" powiedzie. Po pierwsze i najwaniejsze, eby stwierdzi, e "istniej" jakie "niematerialne byty matematyczne", np. w gowie matematyka albo i filozofa, co te niestety si zdarza, musi (za)istnie owa gowa i otaczajcy wiat. Przecie kiedy nie ma obserwatora, nie ma take obiektu postrzeganego - po prostu nie ma kto i jak stwierdzi, e obiekt-byt-co istnieje. "Byt matematyczny" bez matematyka jest w sobie logiczn sprzecznoci, bo nie ma matematyki poza wiatem, w ktrym matematyk mona tworzy i stosowa. Sprawa jest zasadnicza, idzie o granic postrzegania, rozrniania w otoczeniu elementw. Mona zasadnie mwi, na bazie zgromadzonych danych, e s rne w otoczeniu stany skupienia materii i energii - po prostu "czego"; mona twierdzi, e istnieje granica-bariera fizycznego poznania, poza ktr nigdy eksperyment si nie wychyli, itd. Ale nie mona nie mona gosi, e istniej "niematerialne byty". Czyli fakty i struktury, ktre wystpuj bez nonika kodujcego w/na sobie tre postrzegan - albo tylko postulowan. Jeeli kto uznaje, e takie co istnieje, to jednoczenie stwierdza, e NIC, logicznie pustka absolutna, e taki stan co koduje w/na sobie.
Owszem i prawda, "NIC" to konieczne dopenienie do "CO" - jednak
twierdzi, e nico jest czym lub co oznacza, e przenosi albo warunkuje istnienie, e mdrkuje i e w swojej niematerialnoci to zarazem mocno zapeniony obszar - c, mwic to delikatnie i nie namiewajc si zbytnio z tak goszcych - to nieporozumienie. To abstrakcja oderwana od realiw. Proste? Tylko e, po kolejne, ma to swoje uwarunkowania. Przede wszystkim fizyczne, bo filozoficzne s mniejsze. Chodzi o nonik i obserwacj. Zagadnieniem centralnym w definiowaniu otoczenia z pozycji kogo w procesie zawartego i od rodka, z pozycji wewntrznej problemem jest tu to, co mona zaobserwowa, jak daleko sign badaniem. Bo to nie jest zakres dowolny i nieskoczony, to pochodna, z jednej i wanej strony, zdolnoci rozrniania w otoczeniu rytmw zmiany, a z drugiej waciwoci wiata. Mona obserwowa tylko to, co mona i nie jest to stwierdzenie, wbrew pozorom, logicznie zbdne. Mwic inaczej, nie zobacz wszystkiego, poniewa nie ma obserwacji "jednoelementowej", jedynki zmiany nigdy-i-nigdzie nie stwierdz taki fakt mog tylko wydedukowa. Jeszcze inaczej, poniewa sprawa naley do fundamentalnych. Mog w zapale konstruktorskim powoywa do istnienia kolejne machiny, co na granicy rozdzielczoci fizyki star si z otoczenia wydoby, a przecie nie sign "dna" rzeczywistoci, to niemoliwe. Badanie w zakresie fizycznym prowadzone, od wewntrz, zawsze jest okrojone o stan brzegu - bo elementy brzegu tworz poznanie. I same nie mog by poznawalne. Mog korzysta z fotonw w pomiarze, ale samego w badaniu fotonowego elementu nie podziel na skadowe, poniewa ten zakres zmiany tworzy samo poznanie. I mnie, co zrozumiae. Brzeg w ewolucji z zasady nie jest obecny - kiedy jestem, nie ma mierci, kiedy jest mier, mnie nie ma. Poznanie jest zawsze powyej pewnego progu - nigdy nie jest i nie moe by elementarne. Warto zda sobie z tego spraw, to nie wiat jest dziwny, jako w sobie losowy czy nieoznaczony, jak to wydaje si fizykom, wszelkim osobnikom penetrujcym fundamenty. To samo dziaanie jest nieostre i nigdy pene czy skoczone, przecie chodzi o zmian w toku. Tak rozumiana zmiana jest rytmiczna, skwantowana, posiada regu to nie przypadek immanentnie wpisany w wiat, ale immanentnie "lepy" obserwator tak postrzega; to nie rzeczywisto jest nieostra, ale krtkowzroczno postrzegajcego nie moe wyuska z otoczenia ani szczegw, ani ich zalenoci. Fizyka dostarcza danych, ale jak te dane s powizane i co zarazem oznacz - to ustala filozofia. Filozofia-i-Fizyka. To nie przypadkowy zapis, ostatecznie wanie taka forma musi si pojawi w zdefiniowaniu zalenoci. Fizyka obmacuje otoczenie oraz wyrnia pewne stany skupienia - i je nazywa. Fizyka to zmysowo podniesiona do rangi metody. To niezwykle wany etap poznania - to
fundament, na ktrym mog w dalszej analizie si oprze. Wszak do
czego musz si odnosi, czym si podpiera, eby przysowiowy w otoczeniu krok zrobi. Im lepsze, poprawniej zebrane dane, tym si dalej mog przemieci, tym duej trwa moja wdrwka. Ale - ale to dopiero wstp. Zmys, nawet najlepszy, sam z siebie w jednorodnej zmianie niczego nie ustali - tu potrzebny jest namys. A wic zewntrzny wobec postrzeganego proces, ktry zestawi fakty, powie je w zbir i ustali regu ten zbir tworzc. I to moe i musi przeprowadzi ju filozofia. Wczeniej pado, e nie ma znaczenia konkretna nazwa osobnika, co to sobie dziaa i rytmik zmiany ustala. Moe nazywa si fizykiem ale jeeli dokonuje zestawienia danych poza zmian, a jako byt w stosunku do tej zmiany zawsze jest zewntrznym, to taki kto jest filozofem. I w ramach zjawisk zachodzcych we wszechwiecie, wic zewntrznych do fizyka, w tym zakresie fizyk jest z zasady bytem i obserwatorem filozofujcym jest filozofem. Uoglnia dane, jest i musi by filozofem. Ale nie w przypadku caoci wszechwiata, tu na zawsze obserwacja zawiera si w takiej konstrukcji. I tym samym z zasady fizyk jest tylko i wycznie fizykiem. e si stara, e jako byt niecierpliwy i poniewa chce wiedzie to przechodzi na pozycje filozofia i na taki fakt postrzega zewntrznie. Problem tylko w tym, e postrzega przez pryzmat abstrakcji, ktre odnosz si do wntrza, a to jest co najmniej niepeny, bo bez stanw brzegowych sposb postrzegania - i jest tym samym problem interpretacyjny. Niczego wicej nie ma i by nie moe, dane fizyczne to wszystko i trzeba z nich zawsze korzysta, ale to daleko nie wszystko. To dalsze moe i tylko moe wypracowa filozofia. Na bazie tu i teraz rozpoznanego, z dodatkiem zakresw maksymalnych, mona si dopracowa obrazu caoci. Ostatecznie nie ma podziau na fizyk i filozofi, czy inne nauki. wiat jest jeden, jedna regua, jeden nonik wszystkiego - wic i poznanie jest jednoci. e lokalnie w czasie i przestrzeni, e na chwil to si dzielio na drogi i drki? C, obecnie przychodzi pora, eby to zebra w jeden szlak ju na to przysza pora. fizyka-i-filozofia. Filozofia-i-Fizyka. Kosmos.