Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 6.3 - Ja-i-Ty. Szanowny Kolego. Pozwoliem sobie uy takiego zwrotu, poniewa znamy si od dawna i mijamy prawie kadego dnia. Nie zaprzeczam, nasza znajomo jest do zdawkowa i powierzchowna, jednak to i owo o sobie wiemy, to w kocu nie jest inny wiat. To w kocu chodzi o ten sam konstrukt w czasie i przestrzeni, ktry pospou zasiedlamy. Tylko, e wewntrz i gboko - to ja, kolega si rzeczy bardziej zewntrznie oraz na styku z tym, co dalej i poza ciaem. Jeeli Kolega czuje si nieswojo w takim tytuowaniu, to prosz o wyrany sygna, w kolejnym licie zmieni form zwracania si, ale na ten moment pozostan przy takiej poficjalnej i tradycyjnej moim zdaniem si sprawdza. Kolego, ten list jest reakcj na pewne fakty, ktre obserwuj, ale ktre mi si nie podobaj. Wiem, Kolega jest zakotwiczony w swojej fizycznoci, Kolega preferuje poznanie bezporednie, dla Kolegi to kontakt zmysowy, czyli fizycznie namacalny si liczy - rozumiem i doceniam ten fakt, prosz nie myle, e jest to zakres dla mnie obojtny (acz niedostpny, co zrozumiae) - jednak martwi mnie to, e Kolega przedkada go ponad wszystko. - Zmys zmysem, fizyka to fizyka, ale - kolego - jest jeszcze nadbudowa, interpretacja. Zgoda Kolego - moje "ja" jest odmienne od ja Kolegi; to inny wiat i zakres. Mj wewntrzny, zbudowany o zasoby i logiczny, a nawet i filozoficzny - Kolega to owe zmysy i relacja dotykowa. Prosz si nie obruszy, jednak w moim rozumieniu nieco uproszczona. Nie chc Kolegi obrazi - i nie jest to moim zamiarem - ale wrcz cinie si na myl sowo, e to prostackie i powierzchowne. Te wszelkie niskie i biologi sterowane, a przy tym olize zachowania - moe, tego w adnym przypadku nie neguj, emocjonalnie poruszajce, tylko e, i nie ma co tego kry, wywodzce si z gbin czasu i wrcz zwierzce - e to nie moe w osobowoci wzbudza wyszych odczu i refleksji. Wiem, Kolega si bdzie zarzeka, e to wane, e dla naszego dobra wsplnego, wszak sadowimy si na tym samym cielesnym wzku. Jednak prosz uwzgldni w kalkulacjach i moj wraliwo - i po prostu w przyszoci stonowa nieco swoje zachowania. Nieco. To wystarczy. Szanowny Kolego, zasadniczym jednak powodem, dla ktrego kieruj w stron Kolegi ten list, jest fakt pozostawania Kolegi - tak to na potrzeby tego listu okrel - w stanie niewiadomoci. W stanie, w ktrym nie dochodzi do wielce podanego traktowania wiata, czyli obszaru rzeczywistoci poza naszym wsplnym ciaem - tej czci jako faktu zoonego i wielowymiarowego, to po pierwsze. A po drugie, co nawet waniejsze, ale zarazem jako pochodna punktu pierwszego, e w odbiorze, e w rozumieniu, ktre Kolega prezentuje, rwnie i nasza cielesno osobnicza jest dla Kolegi faktem jednostkowym - a przez to zbornym. I nie ma w tym wspomnianej zoonoci.
Zgoda, Kolego, ciao, czyli biologiczna struktura, ktra zawiera w
sobie mnie i Koleg, a take pozostae obszary, to jedno, jako w rodowisku (bez definiowania na t chwil, czym to rodowisko ma by, intuicyjnie jest to uchwytne) - to jest funkcjonalna jedno i fizyczna jedno. Tu pena zgoda. Nawet ma Kolega moj zgod na zaleno i pierwszestwo zakresu zmysowego w kontakcie z takim w zewntrznym obszarze znajdujcym si bytem (znw bez definiowania, czym ten byt jest; intuicyjnie, mam nadziej, Kolega to chwyta). W tej brzegowej strefie to oczywista konieczno, inaczej si tego po prostu nie da. Ani Kolega, ani tym bardziej ja, bez poziomu dotyku i podobnych dozna niczego w otoczeniu nie zarejestrujemy, to poza naszym zasigiem, musimy si opiera na tym, co ten skrajny zbir cielesnych faktw dostarczy. To yciowa konieczno. Ale - Szanowny Kolego, ale to wymaga refleksji, i to pogbionej. Wiem, powtarzam, e dla Kolegi to mao istotne zagadnienie, e si w pierwszym rzdzie liczy w fizykalny stan, e to poziom gwny i determinuje zachowanie Kolegi. Niech tak bdzie, z niechci, ale si na to godz - mona powiedzie, e sia wysza. Ale apeluj do Kolegi, na tym etapie tylko apeluj (chwilowo nic poza tym, ale i nie wykluczam dalszych dziaa) - apeluj, eby Kolega w kadym i codziennym swoim postpowaniu stara si uwzgldni szerszy, a by moe i maksymalnie szeroki kontekst spraw. Fizyka fizyk, ale te i przede wszystkim liczy si filozoficzny namys nad fizyk. Co mi - co nam po fizycznym doznaniu, jeeli to nie bdzie obudowane w praktyce filozoficznym spojrzeniem. - Fizyka, przypominam Koledze, to zawsze stan chwilowy, paski obraz chwili, ktry dopiero musi w gbinie umysu zosta poddany obrbce, zespolony w wielowymiarowy i ponadchwilowy fakt abstrakcyjny - i dopiero co takiego moe si przyda do wykonania kolejnego kroku w wiecie. - Kolega musi mie tego wiadomo, Kolega musi to uwzgldnia i nie ignorowa. Bo to ley w naszym wsplnym interesie. Tak po prostu. A za obszar pogbionej refleksji odpowiadam ja - to moja dziaka. I czuje si zaniepokoimy tym, e Kolega nie szanuje mojego wkadu w nasze istnienie. Jeeli Kolega dalej bdzie tak postpowa, tak bdzie ignorowa ustalenia z obszaru refleksji, to widz kopoty dla nas obu. A szczeglnie dla Kolegi. Dlaczego? Ale to proste, w obszarze dozna przecie w pierwszej kolejnoci bdzie si jako w odczuwaniu to objawiao, wic Kolega to poczuje, dosownie. e ja rwnie w kroku drugim tego dowiadcz, prawda, tylko e wanie w drugim. A to zmniejszy wraenie i, nie wykluczam i takiej myli w takim momencie - i by moe wywoa uwag: "a nie mwiem!". Nie, w tym nie bdzie radoci z potknicia Kolegi, a tak daleko si nie posun, ale jakie uczucie satysfakcji - no, to jest moliwe. Szanowny Kolego, nie chciabym, eby doszo do takiej chwili - std ten list, powtarzam. W czym upatruj gwnego powodu do troski. Co najbardziej spdza mi sen z powiek? Chodzi o stosunek Kolegi do naszego ciaa, do naszego wsplnego ciaa. To fizyczna struktura, to prawda - ale zarazem, i
przede wszystkim, zoenie. To wielo stanw, ktra tylko w bardzo
zgrubnym, mocno uproszczonym spojrzeniu przedstawia si w obserwacji jako jedno. Tak, Kolego, wiem, e dla Kolegi to szokujce stwierdzenie, ale w moim, pogbionym analiz ujciu, to jedynie moliwe stwierdzenie: w naszym wsplnym organizmie - a nawet wicej: w caoci jako tam rozumianej rzeczywistoci, w tej naszej wsplnej rzeczywistoci, w ktrej ciao jest tylko elementem - w tym zakresie nie ma niczego, co byoby faktem elementarnie jednostkowym lub jako tak. Wszystko to zoenie, zbir mniejszych i bardzo maych elementw - i zawsze zbir. Ja filozof, Kolegi codzienny towarzysz istnienia, to mwi. Dla Kolegi, to zrozumiae, wszystko jest dane caociowo i jako obserwowalne. A nawet zmierzone w formule jednostkowej. A jeeli w zbiorze nawet, to redukowalnym do wyrnialnych jednostek, ktre w ujciu Kolegi, na danym etapie poznania wiata zewntrznego, s w postrzeganiu fizycznym Kolegi uznawane za jednostki. Bd, Kolego, podstawowy bd logiczny. Owszem, fizycznie Kolega w analizie musi tak to traktowa, nie ma innej drogi, to zawsze oraz wszdzie tak si Koledze prezentowao i bdzie prezentowao. Ale, Kolego, to zawsze zoenie, i tylko zoenie. I, Kolego na dobre i ze, trzeba zdawa sobie z tego spraw. Wanie po to, eby bdw nie popenia. Po to, eby zadba o nasze wsplne dobro cielesne. W kocu to wszystko, co mamy. Jeeli Kolega bdzie traktowa byt i okolice za stan ostateczny w poznaniu - jeeli nie zaakceptuje wasnej chwilowoci w odbiorze z otoczenia sygnaw - jeeli nie przyjmie do wiadomoci, e niczego w formule "jednostki elementarnej" nie wypracuje adnym przyrzdem - jeeli to si nie dokona, ech, moe by kiepsko. Za najbliszym zakrtem moe czeka nas niespodzianka, i oby to nie bya niemia niespodzianka... Oczywicie szansa jest, bowiem jeeli Kolega uwzgldni, e nasze ciao to zbiorowisko i e zoenie, e to konstrukcja - to moe uda si nam pokona najbliszy zakrt. A nawet kolejne. Dlatego warto si wysili, przemyle, zaakceptowa. Gra jest warta wieczki. A przecie, Kolego Szanowny, na tym nie koniec konsekwencji tutaj zaprezentowanego podejcia, chodzi o co powaniejszego w swojej wymowie. O to, e tak naprawd i na gbokim poziomie zrozumienia nas samych, naszego ciaa, ale i wiata jako takiego - e my i to wszystko to zoenie, wic nigdy nie istniejemy w takiej postaci, w ktrej sami siebie postrzegamy. A raczej, eby by dokadnym, e z nas dwu to Kolega tak traktuje nasze cielesne upostaciowanie. Bo dla mnie, jako dla filozofa, to oczywista oczywisto, ja wiem, e to stan skomplikowany, zawsze w zoeniu, nigdy ostro w rodowisku wyrniony. Prawda, to jedno i jednostka, funkcjonalnie tak to Kolega opisuje, ale logicznie to zoenie - a przez to byt w formie jednoznacznie definiowalnej nie istniejcy. Nie ma czego takiego w fizyce, co byoby jednostk - i nigdy nie bdzie. Dlaczego, Kolega si pyta - dlaczego tak jest? Ale to oczywisto,
Kolego, banalna i przecie z samej fizyki na ten temat informacja
pynie: kady sygna ze wiata dociera do nas po jakim czasie. W przypadku obserwacji nas samych po niezwykle maym czasie, jednak po jakim czasie. Sygna, ktry opisuje nas jako takich, to wiele faktw skadowych, te zoonych, a dociera w sygna do nas, wic w obszar jako uwiadomiony (nadprogowy w poznaniu), pno, daleko po realnym, gdzie tam "na dnie" zaistnieniu - odbieramy dalekie i sabe echo czego, co zaszo dawno i ju jest histori. Dla nas to stan teraz i aktualno, ale logicznie to przeszo. I jeeli si tego nie uwzgldni, jeeli Kolega tego ustalenia nie zaakceptuje to bd kopoty. Niestety, bd. Mwic inaczej, Kolega dowiaduje si o czym zaszym w ciele albo w otoczeniu mocno ju po fakcie - a ja po jeszcze dalszym zbiorze faktw. Dla mnie to, co dla Kolegi jest doznaniem aktualnym, a te dominujcym, dla mnie to materia do przemylenia i skadkowego, i porwnawczego obrobienia. Bywa, niestety, nie na czas dostpnego w postaci wynikw. Przepraszam za spnienia i usterki, ale rwnie i ja mam ograniczenia, dziaam w ramach i granicach. Jeszcze wicej, Kolego fizyku, ktry tak bardzo zawierzasz w swoje doznania lub przyrzdowe pomiary. W wiecie dostpnym badaniem nie ma niczego, co byoby proste, jednostkowe oraz zachodzio "teraz". Nic, dosownie nic. A twierdz to stanowczo, po mocno rozbudowanej filozoficznej refleksji nad mechanik procesw. - Nic w fizycznie dostpnym zakresie nie jest elementem i jednostk. I nie moe by. Kolega temu nie wierzy. Kolega szuka. Kolega sprawdza - sprawdza sprawdza. - Ale, Kolego, Kolega goni uud, goni mira materialnej jednostki. Czego takiego nie ma w fizyce, bo fizyka to wewntrzny stan wiata, na zawsze wewntrzny. Ja znajduj si na poziomie wewntrznym i w odciciu od wiata, a wic skazany jestem na poznanie porednie, przez zmysy i poprzez to, co Kolega mi dostarczy z obszaru fizycznego. Tylko e, zwracam uwag Kolegi, w doskonale identycznej sytuacji znajduje si Kolega jako fizyk w obszarze wiata. To jest spojrzenie z gbi, z daleka i zawsze "po" zdarzeniu. Zawsze jako skadnik zachodzcej zmiany i uczestnik zdarze, ale nigdy obserwator zewntrzny do niej. Nigdy na poziomie faktu, nie jako zaistnienie z brzegami - ale jako cz procesu i etap wewntrzny. I std zawsze skazany na interpretacj faktw, a wic filozofowanie co do ich idealnego przebiegu (wic z brzegami). Nie inaczej. Kolega, jako fizyk, jest na zawsze zawarty w procesie i na zawsze skazany na namys. Filozoficzny namys. Tak, Szanowny Kolego, jedziemy na tym samym wzku, Kolega dostarcza danych o wiecie, ja je obrabiam. I jako wsplnie udaje si nam kolejne odcinki drogi pokona. Tylko eby szo to w miar sprawnie - eby nie byo zatorw i wzajemnego obraania si - trzeba nasze siy zespoli, nie ma rady. I to na takiej zasadzie, e kolega sam przed sob przyzna (przede wszystkim przed sob), e nie posiada monopolu na wykrywanie regu wiata i e dopiero wesp mona owe reguy wypracowa. Nie fizyka jako taka, ale i nie filozofia jako taka - tylko pospou i we wsppracy.
Czyli Kolega dostarcza danych, ja ustalam rytm, ktry definiuje to
zaobserwowane, a pniej Kolega zwrotnie te ustalenia w yciu znw weryfikuje. Niby proste, niby znane, ale jako si nie udaje tego sprzc i wykorzysta. W dziaaniu ju skrajnym, dotyczcym bytu w jego maksymalnie zewntrznym zakresie, to si nam nie udaje. Jeeli uda si nam, Kolego, poprawi wzajemn komunikacje - jeeli potrafimy si dogada, to... No, to jeszcze co z tego bdzie. A jak nie? C, straszy nie ma co, nieskoczono zapchana jest bytami, ktre niesprawnie odczytay wasnoci wiata - wieczno wiele podsuwa tu wzorw, ktrych naladowa nie ma potrzeby. Przykre, ale i my moemy ten zbir byych istnie powikszy. Szanowny Kolego, warto si zastanowi i sprbowa naprawi swoje postpowanie. Jeszcze jest czas. Z wyrazami szacunku, pozdrawiam, "Ja"