You are on page 1of 13

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 12.6 - Jedno wszdzie.
Wniosek:
jest tylko jedna zmiana, realizuje si w jednym nieskoczonym oraz
wiecznym zakresie i wedug jednej reguy.
Ludzie, jak mona twierdzi inaczej, jak mona?
Spotkaem ci ja takiego jednego - mdrala jaki doktorancki to by
czy podobnie, napakowany po czubek wiedz sczytan z ksiek albo i
podobnie, co taki filozoficzny ze swojej pokrtnej natury okaz to
by - ale jakby te fizyk i eksperymentem codziennym podbudowany,
upewniony w swoim do ostatka.
Wic tene osobniczy byt zastanawiajcy si nad natur wszystkiego,
zacz mi dowodzi, e wiat po kres i horyzont - e rzeczywisto
tutejsza to co daleko innego od tego na gbokim dole oraz brzegu
dalekim - e tamtejsze to dziwaczne w sobie, nieoznaczone, skryte,
niezrozumiae, i w ogle nie dla umysowoci przecitnie zdolnej a
tutejszej.
C, szczerze wam powiem, jak na przepytywaniu lekcyjnym albo tako
innym, taki okaz mylowy dla mnie to dziw ponad dziwy, nieodgadniony
w sobie i po caoci, logik to nie przeniknione, a na pewno ciemny
w kadym zakamarku yciorysu.
Bo to, sami powiedzcie, jak mona takie nieodpowiedzialne, a takie
dziwaczne gosi - tak mci w strumieniu realnoci i wiadomoci;
jak mona takie konstrukcje sowne z siebie w przestrze rzuca i
si tym jeszcze chwali, uzasadnia wyszo nad niszoci (albo i
odwrotnie) - ech, jak tak mona?
Jak mona tutejsze za odmienne od tamtego dalekiego lub gbokiego
uznawa, wiat po caoci widoczny oddziela od takiego mechanik
elementw opisywanego - jak tak mona?
Doprawdy - powiadam ja wam - horrendum i zgroza w takim nastawieniu
yciowym, odlotowo oglna i zakrcenie. Jednak co robi, i takowe
osobnicze istnienia si trafiaj pord fizycznej zbieraniny i te
y mog w tutejszym wymiarze - a nawet mog gosi te swoje teoryje
rodem z zakresu niedocieczonego. eby to.
Wniosek z analizy rzeczywistoci, z analizy toczcej si zmiany na
kadym ju poziomie jest taki, e Kosmos jest jeden, e postrzegana
i rejestrowana jest jedno procesw - oraz e przebiega to wedug
jednej i maksymalnie prostej reguy. Zawsze i wszdzie.
C, nie ma co ukrywa, po prawdzie powysze oraz podobne pogldy na
otocznie tak od razu w kana czasoprzestrzenny nie mona spycha, te
pewne wyrozumowane racje za tak argumentacj stoj, co si za tym
kryje matematycznie. I nawet fizycznie.

Trzeba to szczerze przyj i pochwali za niejak skuteczno. Ale


take gbiej si zastanowi, dlaczego taki jeden z drugim te swoje
obrazy produkuj i si z nimi obnosz - i co to znaczy.
Bo to jest tak. Siedzi sobie w swoim lokalnym punkcie wszechwiatowej
zawieruchy fakt osobniczo fizyczny, taki eksperymentator nawiedzony
dz poznania - czy inny laborant. A nawet te niekiedy zapatrzony
bezrefleksyjnie w sztywne wzory matematyk podbudowane filozofujcy
byt. I takowy co tam apie w soje zmysy lub przyrzdy, zestawia to
ze sob - a dalej zbiera w wiksze wnioski i reguy.
I tak uzbrojony w mniej albo te bardziej rozbudowane abstrakcyjne
schematy rozglda si wok - i twierdzi: e to tak a tak si ma, e
tam, czyli gboko tutaj, ale i gdzie daleko, to wszystko wirtualne,
mgnieniowe, losow statystyk warunkowane. Itd.
I pewien on jest swojego, bo owe w archiwum zgromadzone pojcia tak
mu podpowiadaj - i z moc swojego przekonania (i tytuu) to gosi wszem i wobec racji swoich dowodzi.
Ale dlaczego to si tak dzieje, z czego ta jego racja i pewno tak
namacalnie poyteczna w konstruowaniu - z czego ona si bierze i co
z tego dla obserwacji i samego obserwatora wynika, tego osobnik nie
wie, bo sam tego dociec nie moe.
Dlatego, eby go w mechanizmie poznawania umocowa, a te wyjani
mu, skd i dlaczego bior si jego abstrakcje - poniej skrtowy z
koniecznoci zbir zalenoci. Zestawienie jest skrtowe, poniewa
zbir stanw granicznych zawiera liczne skadowe, po kolejne trzeba
si wybra do innych opowiastek.
Po pierwsze: zawieranie si w zmianie.
Obserwator to element dynamicznie zmiennej caoci, w niej powstay
i j w kadym punkcie analizuje.
Tak w sobie, tak w otoczeniu - w tym, co uznaje za stan otoczenia.
Obserwacja prowadzona z wntrza (a tylko taka przecie moe by) to skutkuje tym, e dla osobnika-bytu analizujcego (wszech)wiat,
mimo lokalnych faktw i zjawisk (czyli rnych stanw zagszczenia
elementw), prezentuje si to jako jedno; postrzega to maksymalnie
jako jednorodno, jednolito - i wanie jako jedno. I to w obu
zakresach analizy otoczenia jednoczenie.
Czyli logicznie, w oparciu o wypracowane z wntrza "wzory" i reguy
- a take fizycznie, w oparciu o pozyskane "obrazy" zmiany.
To warto wyodrbni w osobnym akapicie, poniewa jest bardzo wane
dla zrozumienia sytuacji takiego bytu.
Chodzi o wspierajc si jedno w ujmowaniu obu kierunkw, jedynie
dostpnych dla obserwatora. Czyli "matematycznego" oraz "fizycznego"
toku opisu-postrzegania otoczenia.
Raz maksymalnie uproszczonego i oczyszczonego z "szumw" wiata, a
przede wszystkim renormalizowanego z pustki, z przerw, ze zmiennych
integralnie zawartych w procesie. - A w drugim przypadku, fizycznym,
rwnie renormalizowanego z pojawiajcych si (jako konieczno) we

wzorze nieskoczonoci. Oraz wprowadzania w obraz pooonych coraz


niej lecych i tym samym mniejszych elementw.
Matematyczny obraz nie dostrzega, pomija jako zbdny balast przerwy
w zmianie, fizyczny takich przerw nie moe dojrze, poniewa odnosi
si do "treci", widocznego faktu; wzr opisuje proces bez istotnych
i niezbdnych etapw porednich, scala elementy w jedno, mimo e s
przedzielone pustk - natomiast obraz fizyczny etapy przerwy drobi,
zapenia coraz mniejszymi elementami (poniewa okazuj si istotne
w caoci i warunkuj widoczne).
Skutkuje to, w obu zakresach poznania, "cian" poj lub "cian"
fizycznych jednostek na dnie-pocztku rzeczywistoci; w ramach obu
drg poznania granicznym stanem rejestracji i rozumienia jest stan
"ciany".
Wrcz pojty dosownie, jako bariera nie do przebicia.
I ta bariera, co trzeba podkreli, jest faktycznie dla obserwatora
znajdujcego si w zmianie nie do pokonania.
Dlaczego? Poniewa wypracowana jedno "wzoru", droga sztywna, wic
maksymalnie pozbawiona elementw "interpunkcyjnych" - ktre znakuj
realny przebieg - droga zmatematyzowana ustala jedno tam, gdzie
jest wiele, nieprzeliczalnie wiele stanw porednich i przerw, gdzie
jest lokalnie inny poziom-stan skupienia oraz zagszczenia jednostek
logicznych - czyli jest skwantowny cig zdarze.
W takim ujciu, cho poprawnie oddaje zmian i wnosi nieskoczono
i wieczno kosmicznej ewolucji - na skutek wiadomego pozbycia si
zbdnych w obliczeniach rejonw pustki (lub dziaania niewiadomego)
- w efekcie realny cig zdarze "usztywnia" si, czyli nabiera cech
zewntrznych do zmiany oraz usamodzielnia.
A przede wszystkim scala, czy w jedno ujcie nieprzeliczalnie wiele
bytw lokalnych. I jest zamieszanie.
Tak zbudowana wizja zmiany, jako cigu bezkresnego, na skutek braku
w niej etapw-stanw pustki (przerwy, niecigoci, innego uoenia
i zgszczenia jednostek tworzcych) - to prezentuje si w obserwacji
zmatematyzowanej jako jednolity i jedyny fakt - i jest problem. Bo
jak zrozumie, bo jak podzieli jedno?
Drugi moliwy tok postpowania, czyli fizyczne (namacalne) badanie w
otoczeniu elementw, ich wyrnianie i badanie - to rwnie okazuje
si na kocu-dnie rzeczywistoci wspomnian "cian", poniewa tam
znajduje si element tworzcy to wszystko ("cegieka").
Czy dotyczy to pocztku, czy ma za zadanie spenetrowanie najgbszej
strefy realnoci - tam jest i zawsze jest tylko jednostka, w ujciu
logicznym paszczyzna jednorodnych i nierozrnialnych jednostek. W
ujciu fizycznym jest to sfera i rozciga si w kadym kierunku, ale
logicznie to graniczny stan oraz przysowiowa cian, poza ktr nie
mona si przedosta (pomiarem-spojrzeniem).
Bo ani wida, co dalej, bo dla fizyka tego "dalej" przecie nie ma
(poniewa nie ma elementu do poznania i wykorzystania) - ani "w to
dalsze" nie mona przej wzorem, wanie z powodu wypracowanej za
jego pomoc jednoci i jedynoci.
Tak pojmowana-obserwowana w obu zakresach tzw. "rzeczywisto" jest

wszystkim.
Czyli - obserwacja fizyczna napotyka brzeg poznania w postaci faktu
jednostkowego, najmniejszego z najmniejszych dostpnych - i na tym
poziomie koczy badanie. Musi.
To logicznie mona dopeni o zakres ta-brzegu, o tworzc t stref
"cegiek" (jedynk) rzeczywistoci, jednak ju niepoznawaln w tym
skrajnym obszarze (cho analogiczny fakt jest na kadym poziomie).
- Nie mona sign badaniem ta, mona go tylko postulowa.
Co wicej, to w opisie fizyka to zbdna (kopotliwa) nadmiarowo,
ktr musi wiadomie (lub nie) z postrzegania wyrzuci - widzi fakt,
ale jego dopenienie, logicznie konieczne, jest mu zbdne.
Czyli obserwacja fizyczna nie dociera do jednostki logicznej zmiany,
poniewa taki element tworzy poznanie. - A zastosowane w dziaaniu
zmatematyzowanym uproszczenie, rwnie jako konieczno, jednostk
zmiany pomija - scala j w jedno z wszelkimi obecnymi w bezkresie.
Fizyka odcina nieskoczono, eby lokalny przebieg wyjani - ale
matematyka ustala t nieskoczono jako konieczno.
Matematyka w niecigym fizycznie obrazie redukuje przerwy i "widzi"
jedno w bezkresie, i jest to jedno-jedyno bez koca i pocztku.
A fizyka ustala w wiecie niecigo, jednak na/w brzegu obserwacji
rwnie notuje jednorodn cian elementw.
Dla matematyka przerwy i pustka zmiany jest elementem zbdnym tego
ujcia, mona to pomin w badaniu. Jednak skutkuje to, kiedy nie ma
hamulcw w analizie lub kiedy wiadomie nie ogranicza si w swojej
procedurze do wybranego z ta zakresu-faktu. Skutkuje to zliczaniem
nieskoczonoci.
Mona to zredukowa (i usun znak bezkresu ze wzoru), ale wyjani,
dlaczego tak mona zrobi - tego w zakresie tej metody ju nie ma i
by nie moe. To moe przeprowadzi tylko refleksja zewntrzna.
Dla fizyka przerwy i pustka to fundament dziaania - jego praca na
tym polega, e wyodrbnia, e notuje w otoczeniu fakt jako inny w
rejestracji wobec ta (w odniesieniu do ta-brzegu). Fizyk odcina,
odrzuca owo to (lub nawet nie wie, e takowe istnieje i warunkuje
posta wyodrbnionego elementu). I dla niego w tej jednoci wiata,
ktry widzi od rodka (od wewntrz), i z ktrego przecie nigdy si
i w aden sposb nie wydostanie - dla niego tylko taka "elementarna"
i badana jednostka jest wszystkim; to sedno jego zainteresowania, w
tym i tylko w tym zawiera si jego pomiar.
Dla fizyka poza tak wyrnionym nic wicej nie istnieje, badanie do
faktu si odnosi i jego dotyczy - dlatego ani to (pozornie puste) w
zakres eksperymentu nie wchodzi, ani zanik faktu w tle, rozproszenie
si w strefie brzegowej. Pustka, przerwa, ustanie i zanik zmiany to dla fizyka nie wlicza si w tak jaskrawy wczeniej fakt-proces,
jest zakresem "spoza" (pomiaru).
Kiedy nie ma rejestrowanej zmiany - nie ma dziaania badawczego; jak
nie ma treci do zbadania - to nie ma i samego badania.
A e na kolejnym etapie bada wiata musi to by poszerzone o zakres
wczeniej pomijanego ta (a musi tak si sta, eby widziane w jego

skomplikowaniu wyjani), to oczywisto i konieczno.


Ale z takim istotnym dopenieniem, e ostatecznie dla fizyka pojawia
si ciana w najniszym zakresie badania, ciana jednorodnych i ju
do niczego w jego dziaaniu redukowalnych elementw.
I poza t barier, ktra logicznie zawiera w sobie jeszcze rnorodne
stany przejciowe, nie wyjdzie. Bo nie moe. Bowiem nie mona pozna
mniejszego od najmniejszego dostpnego.
Nie mona fizycznie pozna logicznej "cegieki" (wszech)wiata.
Obie drogi poznania tym samym cz si dla obserwatora zawartego w
zmianie - wewntrznego. Wzmacniaj si i dopeniaj - i usztywniaj.
Tak wypracowane ujcie zaczyna dominowa.
A skoro wszystko si zgadza - to dlaczego to podwaa?
Matematyka redukuje pustk i przerwy, i ustala jedno-jedyno - i
fizyka redukuje w drobieniu wiata pustk i przerwy midzy faktami i
ustala jedno-jedyno.
Matematyka idzie w dziaaniu do nieskoczonoci-wiecznoci, idzie od
razu oraz "jednym skokiem" - poniewa moe-musi w taki sposb. Czyni
tak, poniewa nie wie, e po drodze s liczne stany-zakresy mniej i
bardziej skupione (zagszczone).
Natomiast fizyka, rwnie dc do granicy i jednoci, rwnie w tym
zblianiu si do bariery (ta) redukuje odlegoci, pustk i przerwy
- ustala coraz mniejsze przedziay midzy elementami. I wydobywa ze
wiata coraz mniejsze fakty w badaniu.
Jednak z zasady jest to dziaanie nie-skoczone. Dlaczego? Poniewa
brzegu, granicy w poznaniu by nie moe. Do granicy mona dy, ale
jej si nie osignie (kiedy jestem, nie ma mierci - kiedy mnie nie
ma, jest mier).
I tym samym fizyka, podajc w lady matematyki, zawsze jest o krok
z tyu - nigdy przecie rki w zakres "poza" zmian nie wystawi. To
logicznie mona zrobi, spojrze z zewntrz, jednak fizyk na zawsze
pozostanie w rodku.
Co wicej - co rwnie ma znaczenie w caoci zobrazowania pozycji w
wiecie bytu zwanego "fizykiem" (i co musi by podkrelone) - o ile
osoba matematyczna, czyli matematyk jako taki i matematyka jako taka
- o ile kto taki swj efekt operowania symbolami pozyskuje szybko,
z przyjemnoci i emocjami (a do jego pozyskania wystarczy mu kawaek
cichego zaktka w jaskini i talerz czego do zjedzenia) - o tyle byt
fizykalny swoje ustalenia pozyskuje dugo, z mozoem, z nakadem i
si, i rodkw, i energii wszelkiego rodzaju.
Fizyk przez kolejne bariery i warstwy rzeczywistoci przebija si z
kopotami - buduje coraz wiksze machiny, eby pozna coraz mniejsze
elementy. Matematyk to kartka papieru i namys (i coraz wiksze, i
coraz bardziej skomplikowane konstrukcje) - fizyk to babranie si w
materialnym konkrecie.
Pewno wzoru, eby j potwierdzi, wymaga wiekw oraz tysicleci to koszt tej pewnoci.
Ale na kocu, w stanie-punkcie pocztek-rodek-koniec wiata, tutaj
te drogi si zbiegaj i s jednoci.
e to i tak wymaga jeszcze w opisie logicznego dopenienia - e to

wymaga filozoficznego spojrzenia z boku? Prawda.


Ale ta prawda rwnie bya znana od zawsze (i dla wszystkich) - a co
wicej, nawet w szczegach.
e dzi badanie potyka si o te same dylematy (i sofizmaty) - e w
obrazie notuje zadziwienia? ...
C, ju najwyszy czas zajrze do ssiada.
Po drugie: brzeg, to.
Czyli paszczyzna poznania. Jednorodna paszczyzna ta.
Dochodzc do niej fizyk poznaje coraz mniejsze skadniki otoczenia,
to oczywiste. Ale jest w tym deniu do bariery zasadniczy element,
ktry uniemoliwia pene, skoczone i jednoznaczne poznanie: rnica
skali.
Rnica pooenia, poziomu zawierania si (umieszczenia w zmianie)
obserwatora - oraz badanego "obiektu".
Przecie nawet "mechanika elementw" notuje, i to jako fakt (nawet
konieczno) stan niepewnoci w opisie badanej jednostki, dlaczego?
Poniewa tej jednostki w takim spojrzeniu nie ma - po prostu nie ma.
Dla obserwatora "z gry" ona w takim ksztacie (w takiej formule i
takim zoeniu) nie istnieje.
Kiedy obserwator zbuduje sobie analogi (obraz) sytuacji, ktra a
po detale bdzie odpowiada jego "spojrzeniu z wysoka" na elektron
gdzie tam na/w dole - kiedy wpisze w taki model proporcje i tempo
zmiany jego wiata i tego "elektronowego" - to w tym modelu ujrzy,
a po szczegy, e wzmiankowanego "elektronu" (elektronu-czowieka)
dla niego nie ma.
Owszem, na/w poziomie badanego obiektu adnych stanw dziwnych albo
niecigych si nie notuje, obiekt idzie od punktu do punktu pewnie
i nie ustala zaskocze. Ale ten sam fakt postrzegany z ktrego tam
pitra "wysokociowca" - on z tej wysokiej pozycji prezentuje si w
obrazie zbiorczym zgoa inaczej: jego po prostu nie ma.
A nie ma z tej prostej przyczyny, e cho jest to samo tempo zmian
w ramach wsplnoty zawierania si w rzeczywistoci (oba zakresy s
wobec siebie zalene - ale rwnie s pochodn do niszych zmian i
s w proporcji do nich; s ich efektem) - to nie ma z tego powodu,
e zmiana jako taka jest skwantowana i przebiega na innym poziomie.
To rnica skali, rnica iloci zaangaowanych w te rne poziomy
elementw skadowych - to wnosi nieistnienie elementu. Obserwator w
zakresie fizycznym co notuje w badaniu, a to rozcignita w czasie
i przestrzeni wieloelementowa zmiana w toku jej zachodzenia; byt w
analizie ustala jednostk - a to zoenie.
Zakres obserwacji wielkiego bytu jest w takiej procedurze czynnikiem
zasadniczym: na/w dole si krci, i to po wielekro (i jeszcze raz po
wielekro) - a osobnik doznaje jedno "tyknicie" w zmianie, to jego
sekunda.
Efekt? Widzi to, co dla "elektronu" w jego przewidywalnym zakresie
jeszcze nie nastpio (i nie jest pewne, czy nastpi) - to zawsze w
tym obrazie stan potencjalny, to pk rnych pooe, ktre mog si
w realu objawi, ale nie musz.

Zaleenie od tego, czy bdzie w otoczeniu zasb energii na pokonanie


i zbudowanie si w kolejnym kroku, czy bdzie wolny tor do dalszego
przemieszczenia si elementu, czy wypadkowa zdarze w interakcji ze
rodowiskiem zbuduje ten nowy punkt - od tego zaley (i od licznych
jeszcze uwarunkowa), czy taki fakt pokae si w pomiarze, w poznaniu
i obserwacji.
Dla bytu pooonego wysoko (znaczco wyej wobec badanego faktu), w
zakres jego rejestracji - na skutek wielkoci przedziau ("terenu")
objtego mierzeniem - wchodz fakty, ktre dla "elektronu" na dole
s stanami dopiero przyszymi, mog zaistnie w nim lub w okolicy,
ale nie musz. Natomiast byt z wysoka, co tu wane, te zdarzenia w
postrzeganiu notuje, ma je ju jako zaistniae.
Dlaczego? Poniewa one, dla niego jako fizyka, w jego skomplikowanej
i powolnej obserwacji - one ju si zrealizoway.
Dla elektronu - skutkiem tempa analizowanej zmiany - to, co dla niego
jest przyszoci (lub odleg przeszoci), w obserwacji z wysoka
jest ju faktem z przeszoci. Wszak to si tam, czyli "na dole", to
tam si ju dokonao. - Ja tu, wysoko, ustalam dalszy prawdopodobny
rozkad elementw tworzcych taki fakt, ustalam ich tory i przebieg
- a tam, nisko i szybko, to si ju zrealizowao, ktra z drg si
urzeczywistnia.
Jednak wiedza o tym, co zrozumiae, informacja o konkrecie na wysoki
poziom postrzegania dociera dopiero po iks tykniciach zmiany. I tym
samym zawsze jest spniona.
Obserwator z wysokiego pietra doznaje chwili - ale widzi przeszo
zmiany, zoenie o wielu skadowych. Doznaje to samo i tak samo jak
"elektron" (fakt na dole), ale poznaje, widzi, rejestruje, dla niego
dostpne jest tylko-i-wycznie zoenie.
Obserwator zawsze widzi rzeczywisto jako przeszo - i zawsze w
formie zoenia.
Obserwator umieszczony na/w wysokim poziomie wiata - skutkiem swej
zoonoci - widzi to, co zaszo, zachodzi i bdzie zachodzi w tym
niskim rejonie. I widzi to jednoczenie.
Ale z takim zastrzeeniem, e to "przysze" widzi w formie potencji,
moliwych do zrealizowania si w tym ukadzie-rozkadzie elementw
linii ewolucyjnych. Widzi to logicznie. - Kiedy badanie analizujce
dochodzi do jako wyznaczonego w zmianie punktu "teraz" (aktualno
dla osobnika badajcego i to co uznaje za stan aktualny), to dalszy
cig jest stanem moliwym, ale niepewnym.
I inny nie moe by. Bo to dalsze "na dnie" wiata jeszcze si nie
dokonao. Tam pdzi, jednak owa postulowana przyszo jeszcze nie
zaistniaa. - A kiedy stwierdza, e si zrealizowaa, to taki fakt
jest ju (odleg od "teraz") przeszoci.
Czyli, jak byt zdecyduje si sprawdzi stan zmiany - nim ten swj
powolny i rozbudowany akt obserwacyjny uruchomi i wdroy w dziaanie,
to na dole wszystko si wielokrotnie zmieni, i to po wielekro. Co
byo jeszcze o "tyknicie" temu dla obserwatora wycznie potencj,
to ju si dokonao, to ju odlega (bardzo odlega) w ramach tego
poziomu przeszo.
Fizyk, mimo postulowania w pomiarze stanu niepewnego, poniewa jest
bytem rozbudowanym, niezalenie co by bra do pomocy w tym badaniu,

i tak zawsze ma do dyspozycji przeszo - daleki punkt-stan wobec


logicznie postulowanego (np. za wzorem).
Wiedza konkretna o fakcie buduje si wraz z obserwowanym faktem, ale
fizycznie (jako ustalenie) moe zaistnie daleko po tym zdarzeniu.
Kiedy fizyk poddaje proces analizie, przysze zdarzenia w stosunku
do wyrnionego "faktu", to pk drg do wyboru i zawsze niepewno
warunkowana nieprzeliczaln iloci zdarze w otoczeniu.
Opis "w przd" jest wyborem z wieloci, to zawsze moliwo i nigdy
konkret, to nie fakt; w takim opisie faktu nie ma.
Nie ma, poniewa jest rnica poziomw i tempa obserwacji. I dlatego
ta realno cigle si staje, buduje i zmienia jako wypadkowa si.
Jednak kiedy obserwator dokonuje pomiaru, czyli "sprawdza", co si
dzieje, to w tym akcie odcina te inne i potencjalne linie zmiany, on
je swoim czynem wyklucza, na zawsze pozostaj tylko moliwoci.
Ale, co tu istotne, zarazem postrzega "gotowy", peny - dopeniony
do jednostki fakt, elektron czy podobnie.
Przecie do punktu teraz, w ktrym nastpuje akt w formie mierzenia,
do tego momentu wszystko na/w dole z szalon prdkoci pdzi, wic
takie zaistnienie w jednostkowej formie dla obserwatora (ten foton
czy elektron) - to ju zdyo si w takie co zbudowa. Sekunda z
poziomu obserwatora to "tysiclecie" dla elektronu.
Akt pomiaru ustala granic w budowaniu si elementu - i on dopenia
si do tej jednostkowej i granicznej postaci. I jako taki "wyania"
si w obrazie dla obserwatora skomplikowanego.
Ale - co rwnie trzeba podkreli - taki byt (tu przywoywany jako
"elektron") zarazem sam dla siebie zawsze w caoci jego osobistych
dozna by jednoci i zborn konstrukcj.
Przecie to cige pozyskiwanie i tracenie energii w ramach takiej
jednostki, "jednostka" to wypadkowa - uredniony stan w tle.
Bierze z ta i podprogowo zasilanie ("pokarm"), traci zasoby na rzecz
otoczenia - a wypadkowa tego procesu jako wyglda (i ma "twarz").
Jednak nigdy nie istnieje jako fakt skoczony.
Dlatego obserwator "z wysoka" rejestruje warstwy takiej zmiany ju
si oddalajce i aktualne - ale i takie, ktre tylko potencjalnie w
niej si znajd.
Wic kiedy sprawdza, ma tylko pewien wycinek zmiany w ramach ta co wyrnia. Ale znacznie wicej odrzuca; swoim czynem moliwe fakty
przemieszcza z obszaru potencji do przeszoci. Dlatego nie powinien
si dziwi, e konkretny fakt jest zawsze nieostry, poniewa widzi
zbir. I co wane, wikszo z tego, co bada, to lokuje si poniej
progu "rozdzielczoci" (jego zmysw lub przyrzdw).
C, takie fakty nie istniej w postaci, o ktrej dzi rozmyla fizyk
penetrujcy "paskie" to i "doskona mieszanin".
"Elektron" jest w obserwatorze, wiat o czym takim nic nie wie.
Po trzecie: "paszczyzna wielowymiarowa", wiat paszczaka.
Rzeczywisto fizyczna budowana w formule "rzutowania" w/na paski
(i fizycznie dostpny) zakres wiata abstrakcyjnych konstrukcji - w

taki sposb pojmowany (opisywany) zoony oraz n-wymiarowy przebieg


zmiany - to wnosi kolejne ograniczenie, ktrego fizyk samodzielnie
nie moe pokona.
To rwnie ostatecznie tworzy na/w dnie "cian" poj i ustale.
Co bowiem rejestruje fizyk?
Zawsze stan chwilowy, punkt zmiany. I nic wicej. Jako byt fizyczny
doznaje - "zmysowo" doznaje wiata w jego punktowej postaci.
W ujciu logicznym maksymalnie punktowej, fizycznie jako minimalnego
dostpnego stanu zbiorczego (czego "namacalnego"). - Ale to zawsze
jest punkt.
Dopiero zoenie tych punktw (a to dzieje si w jego gowie lub w
innym archiwum), dopiero suma zoonych w jedno punktowych dozna
stanowi o poznaniu - jest poznaniem.
Na noniku fizycznym (w gowie) jest zbir - odcisk-odbicie stanw
zmiany, jej kod, osobny i jedyny kod wyrnionej w tle zmiany. I ten
zbir-kod uzyskuje dla obserwatora posta jednostki obrachunkowej.
Moe nim operowa, moe z innymi kodami porwnywa, zestawia - oraz
szuka analogicznych faktw.
Na bazie chwili buduje si abstrakcja, ktra poza obserwatorem nie
istnieje w adnej postaci
To w bycie poznajcym jest obraz tego, co istnieje i co si dzieje.
W efekcie to, co logicznie jest tylko stanami chwilowymi o rnej w
sobie skali skupienia i zmian w toku zachodzenia, fizycznie staje
si rozcignitym w czasie i przestrzeni "obiektem", gr, wyem na
mapie pogody, elektronem - planet czy wszechwiatem. Albo osob w
formule "czowiek".
Jednak to zawsze jest zoenie, a tylko skala jednostek tworzcych
wyznacza, czy to jest chwila sekundowa, wiek - czy zakres miliardw
lat zmiany.
Dla fizycznego obserwatora elektron to zmiana o cechach stabilnoci,
zatrzanita w jednostk - z tward powok. Rwnie "wszechwiat"
czy "gra" dla niego to stao i twarda w kadym kierunku powoka.
Niezalenie od poznawanego faktu, jeeli przekracza to w obserwacji
znaczco zdolno wyodrbnienia jednostek - taki fakt "zamyka" si
w sobie i uzyskuje stabiln, nieprzeniknion powok energetyczn.
I staje si faktem odrbnym od ta.
Przy czym istotne jest to, e "zatrzanicie" si w jednostk oraz
w utwardzon dla obserwatora powok - e jest to skutkiem z jednej
strony tempa zmian wyrnionego faktu wobec bytu - a z drugiej ich
rozmiarw, wielkoci postrzeganego obiektu, ktre przekraczaj, i to
znaczco, zdolno rozrnienia szczegw i etapw zmiany.
"Elektron" czy "foton" dlatego wydaj si stabilne i jednostkowe, e
zmiana tworzca takie fakty (budujca, skadajca jednostki), e to
po wielekro przekracza zdolno wyodrbnienia skadowych. Tylko e
to samo wystpuje "w grze" - w przypadku wszechwiata. Skala tego
zakresu i zdarze w nim zawartych jest ogromna, dlatego "chwilka" w
tym procesie rwnie po wielekro przekracza zdolno wyodrbnienia
etapw i jednostek zmiany. I dlatego w takim zjawisku wida jednostk

i jedyno - kiedy to logicznie mnogo skadowych.


Wszechwiat, to co dla obserwatora jest staoci oraz caoci - to
tylko "kadr" z (wielowymiarowego) filmu.
Skoro wic obserwator postrzega, rejestruje - buduje (w sobie) stan
chwili (obraz wiata i siebie) - skoro jest zarazem elementem zbioru
o takim samym przebiegu zmiany i dziaa w taki sam sposb - to std
i dlatego tworzy si w jego obserwacji stabilny grunt pod nogami widzi stao tam, gdzie jest zmiana.
N-liczba n-wymiarowych rzutw na/w n-wymiarow paszczyzn, to jest
zakres, ktry doznaje-poznaje obserwator.
Dlaczego paszczyzn?
Fizycznie to to oraz jednorodno elementw je budujcych. Jednak
logicznie, w matematycznym (tu: geometrycznym) uproszczeniu, jest to
abstrakcja w formule "paszczyzny".
e to fizycznie naley tumaczy jako rozcigajce si w dowolnym
kierunku (od wyrnionej jednostki) to - e to brzegowe to zamyka
si w sfer - e kada jednostka rwnie zamyka si w sfer - e to
dociska-naciska element z kadej strony (i podtrzymuje jego zborne
trwanie) - e ten "wir" istnieje tak dugo, jak istnieje przepyw
elementw tworzcych - to wszystko prawda. I dopenia ten logiczny,
jake niepeny obraz z matematycznego wzoru.
To uproszczenie doskonale si sprawdza, kiedy operacje s "sobie a
muzom", kiedy s to tylko dziaania na pojciach, jednak dramatycznie
obraz si komplikuje, kiedy wymagane s detale zmiany, czyli zawarte
w niej przejcia, progi oraz stany zagszczenia. Przecie "fakt" to
"co" w trakcie ruchu - jednak wraz z "niczym", z przerw skadajc
si na ten ruch.
Dlatego ostatecznie logiczna paszczyzna zatrzaskuje si w fizyczn
sfer. Z chwilowego stanu na/w paszczynie, z kanau-przepustu dla
jednostek budujcych konkret (pojmowanego logicznie jako wir w teje
paszczynie) - to zmienia si w przepyw elementw w ramach sfery
i zarazem tworzenia tej sfery. Logicznie "prosty" (po linii prostej,
ale i banalny) dokonujcy si transfer elementw poprzez "kana" i
"tunel" w/na paszczynie - tak pojmowany przepyw kwantw realnie
obrazuje si sfer - na przykad "atomem" lub "planet". Geometria
fizycznie zamyka si (tumaczy) w namacaln sfer.
Czyli "wlot" oraz "wylot" tego kanau znajduje si wszdzie. Ukada
si w powierzchni tej sfery. Czy tylko jej kolejnych warstw.
Co wicej, tak jednostkowo wyrniona w tle wiata sfera, co by ni
nie byo - to jest elementem ("cegiek") w ramach nadrzdnej, tworzy
powok, powierzchni wyszego rzdu.
I tym samym spotyka si brzegowo z tem caoci wiata.
A poniewa to - ten sam i taki sam (jednostkowy) stan brzegu jest
wszdzie, a jego elementy tworz (okresowo i wymiennie) wszelkie i
fizyczne fakty - to rwnie wszelakie konkrety cz si ze sob w
tym zakresie.
Kady fizyczny fakt jest bezporednio zakotwiczony w tle-brzegu, z
niego powstaje. I w nim ginie.

Po czwarte: Kosmos i wszechwiat, rozdzielno poj.


To rwnie jeden z istotnych czynnikw, ktry uniemoliwia dotarcie
do brzegu i jego przekroczenie.
Dlaczego? Poniewa abstrakcja "Kosmos" i abstrakcja "wszechwiat, w
ujciu powszechnym i naukowym, to jedno. W tym sensie jedno, e
stosowane s wymiennie.
Na skutek naoenia si wzmiankowanych uj, logicznego i fizycznego
- jako niemono wprowadzenia w cig nieskoczony-wieczny zakresw
porednich - jako "skok momentalny" w takim opisie do maksymalnego
stanu i zsumowania wszystkiego po drodze (zarazem bez wiedzy, e to
sumowanie si dokonuje) - to skutkuje wymiennoci w pojmowaniu oraz
opisywaniu takiej caociowej abstrakcji.
Pojcia "wszechwiat" i "kosmos" stosuje si zamiennie - a to bd.
Obraz jest jak najbardziej poprawny, innego w taki sposb nie mona
pozyska - ale bdny przez swoje uproszczenie, przez wyrzucenie z
analizy przerw (pustki).
Konieczna jedno wszystkiego, czyli "Kosmos", to w zbiorczym ujciu
i od wewntrz wszechwiata - to musi si w ogldzie naoy, zoy
w jedno (i jednostk) - musi si sta "wszech-wiatem".
Wida przecie wszystko, co moe w tym ogldzie by obecne - logika
podpowiada nieskoczono, dlatego postrzegane staje si jednoci i
nieskoczonoci. Bez wiadomoci, e wyrnione to tylko element w
ramach nieskoczonego ta, e midzy tu rejestrowanym tokiem zmiany
a "dalszym" s rne (i to liczne) przerwy, stany skupienia. Skutek?
Wida jedno tam, gdzie jest zoono.
Logiczne Ewoluowanie (wieczne-nieskoczone) rozpada si realnie na
fakty lokalne i skoczone, jednak pozna tego pozostajc we wntrzu
nie mona.
Tak, wzory mwi pen prawd. Ale czym jest ta prawda, jak wyglda
- to zawsze wymaga tumaczenia.
Tumaczenia z matematycznego na ludzkie. Czyli z pustk pomidzy, z
wszelkimi moliwymi znakami interpunkcyjnymi oznaczajcymi przerw
na/w etapach porednich.
Kosmos to nie wszechwiat, rozdzielenie tych poj jest konieczne.
Kosmos to stan "dalszy" do wszechwiata i nadrzdny.
Kiedy zobrazowa to jako jeden cig, ale z lokalnymi zbryleniami, z
rnym zagszczeniem, zmiennym w jakiej przyjtej skali - kiedy w
obraz wprowadzi konieczne przerwy (czyli go skwantowa), to cao
ukada si std do nieskoczonoci miarowo, "porcjami" i policzalnymi
krokami - biegnie jako prosty w sobie rytm zmiany. I nie ma (nigdzie)
adnego zadziwienia.
To tylko takie banalne, nieskoczone i wieczne krenie elementw w
Kosmosie.
A "wszechwiat" to tak gdzie i lokalnie. I zarazem jako oczywisto
w caoci.
Po pite: zgodno reguy.

Jeeli to jedno i jedyno nieskoczona-wieczna - jeeli na/w tak


pojtym tle-brzegu jest ta sama jednostka logiczna, "cegieka" to
wszystko budujca - jeeli tutaj obserwowalny dowolnie fragment tej
jednoci przynaleny do Kosmosu, zakresu nadrzdnego - jeeli jest
to zarazem zapenione nieskoczonym stanem "czego" w ruchu, a ten
ruch jest skwantowany, a przez to policzalny - to nie ma i nie moe
w takim cznym ujciu by miejsca na odrbno. Nie moe.
Czyli nie mona dowodzi, e tutaj obserwowalne jest inne i odrbne
od caoci.
Nie mona tego twierdzi - poniewa odrbno wobec tej nadrzdnej
struktury si nie moe pojawi.
eby co zaistniao, musi spenia warunek zgodnoci.
To naturalnie moe by wyrnione z uwagi na ilo elementw, moe
posiada inn zabudow - rne okresowe stany skupienia, ktre tym
samym oznaczaj jej istnienie - ale to nie moe by sprzeczne wobec
reguy nadrzdnej.
Fakt lokalny nie moe zbudowa si jako zupena odrbno i inno.
Nie moe.
Po szste: obserwator.
Tak, po ostatnie musi pojawi si sam obserwator, jego budowa i tym
samym jego ograniczenia.
Powyej jest to porednio lub wprost podane z rnym nateniem i w
rnym odniesieniu, jednak tutaj musi przybra to form generaln wrcz zasady: to obserwator oraz jego konstrukcja jest najwikszym
utrudnieniem w poznawaniu wiata.
wiat jest, to zmiana i przemieszczanie si elementw - ale jak jest
i jak biegnie ta zmiana, to zawiera si w obserwatorze.
Tylko w nim.
Jeeli jest to dla niego przepyw wody w rzece i zawsze inna w niej
kpiel - to takie ujcie jest poprawne i prawd; jeeli jest to na
zasadzie "wieczny czas i przestrze" (plus ruch w Kosmosie) - jest
tak, to prawda; jeeli ukada si to w czasoprzestrze oraz liczne
jej zakrzywienia - tak jest; jeeli konstruuje si to w matematyczn
paszczyzn i rzutowanie na ni sfery n-wymiarowej - tak jest; jeeli
wida fizycznie elektron oraz jego w podprogowym zakresie "dziwy" i
"magi kwantow" - tak jest; jeeli wielokrotne spltanie, losowo,
nieoznaczono wyznaczaj dalsze - tak jest...
A zarazem tak nie jest.
To nie wiat jest taki zoony, pokrtny, skryty, ciemny, zwodzcy
obserwatora na manowce - to nie rzeczywisto spltana i popltana
ani nielogiczna - to nie zmiana totalnie chaotyczna ani konieczny
cig zdarze - to nie dziw dziwem warunkowany i dziwy produkujcy na
kadym kroku...
To nie wiat taki jest - to obserwator tak ustala.
Tak - jedyn i najbardziej skryt tajemnic wiata jest to, e nie
ma niczego skrytego, e tu wszystko wida, sycha - itd.

Zmiana w toku to zawsze stan chwilowy - i w peni obecny; i w peni


poznawalny. A po detale - a po cao.
e wida to nieostro, e to rozmyte, rozcignite na fali moliwych
i prawdopodobnych lokalizacji - e gboko czy wysoko obserwator ma
w obrazie stao (tam gdzie maksymalna zmienno) - e z trudem i
latami zeskrobuje z rzeczywistoci kolejne poziomy i ustala regu
powiza midzy elementami i zbiorami elementw - e zblia si do
brzegu uparcie, ale ze wiadomoci, e nigdy go nie osignie... To
wszystko prawda.
Ale to nie oznacza, e tego wza ustale nie mona przeci i poza
tutejsze wyj. Bo mona.
Tak - jedyn przeszkod w ustaleniu caociowego obrazu jest sam w
sobie obserwator, jego konstrukcja i jego wewntrzne "odcinicia"
wiata.
Widzi zawsze powierzchni, zawsze skomplikowane elementy.
Dlatego jego spojrzenie jest wstpnie rozwleczone w przestrzeni i w
czasie, i to na wielkich dystansach. Jego istnienie, wic cielesna
i konkretna konstrukcja (i zawsze tylko chwilowa) - to zoone jest
z elementw, ktre zbudoway si iks jednostek zmiany temu (daleko
od aktualnoci), jednak on wykorzystuje ten fakt w swoim postrzeganiu
tu i teraz. Tylko nie wie, e jest to umocowane, e jest warunkowane
zmian wielkiej skali - e jest zoeniem wielkiej liczby zdarze
tworzcych. e wiat jest doznawany (a w konsekwencji i poznawany)
niejako poprzez "nacignicie" na wielo czstkowych przebiegw e cho rejestruje jedno, to podprogowo jest to stan czny ponad
czasem i przestrzeni. Widzi fakt, a to ogromna mnogo logicznych
skadowych (linii ewolucyjnych).
I w efekcie nie wie, e jego obserwacja to jedynie wierzchoek gry
i rwnie skromnego zakresu dotyczy. I e on sam to pyek na takiej
grze czasu-i-przestrzeni.
Tak - obserwator - to, co dla niego jest takim bytem, to szczytowa
i chwilowa - i przede wszystkim punktowa w kadym rozumieniu tego
terminu osobowo.
Obserwator to punkt, ale podbudowany wiecznym i nieskoczonym tokiem
zmiany.
To punkt w jednoci. I z t jednoci w kadym punkcie zgodny.
Tak - fundamentem obserwatora jest nieskoczono-wieczno.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like