Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 1.4 Kot w pudeku. Uspokajam obrocw zwierzt i podobnego badziewia, nie zamierzam analizowa stanw yciowo-umarych kota w kartonie, w kocu jest 21. wiek, wiadomo ekologiczna ronie w si (wazi na drzewa i inne konstrukcje), dlatego do bada wezm osobnika zza ciany (w tym przypadku okres ochronny nie obowizuje). - Zaraz - zakrzyknie ten i w kolega fizyk - ssiad to 180 cm ywej masy, napakowany po brzegi zlepkami komrkowymi, to byt gabarytowo wielkoskalowy (ktry wida, sycha - i czu), wic jego dziwy losowoci oraz przeskoki po orbitach nie obowizuj, to co innego ni kwantowa podatomowa drobnica. Czyby, kolego fizyku, czy na pewno inny? - Czy "ssiad" za cian to co innego ni "elektron" gdzie tam "na/w dole"? Moe warto przyoy zmys badawczy do "ciany" i zastanowi si i gboko przemyle efekty eksperymentu. Na pocztku bya cisza. A pniej do lokalu obok wprowadzi si ssiad. - I zaczo si "naukowe" i mudne, bo codzienne, badanie zewntrznego wobec mnie wiata. (W czym niebagateln rol odgrywaa wielce wysublimowana technologia budowlana, ktra takie dziaanie umoliwia; czyli niewielka - w odniesieniu do nieskoczonoci - grubo materialnej przegrody ciennej). Po pierwsze i istotne, okazao si, e kto-co za cian jest. - A raczej, eby zachowa wszelkie rygory i metodologi badawcz, musz powiedzie, e tak zinterpretowaem rejestrowane moimi wszelkimi czujnikami-wtyczkami (zmysami) podczonymi do rzeczywistoci pozacienne fakty fizyczne. Co stukao lub wrcz walio w cienk materi odgradzajc mj wiat od tego obok, czasami dla odmiany wiercio bliej nie zdefiniowan przeze mnie powierzchni poziom lub pionow, ale bywao rwnie i tak, e wyraao si (w jzyku podobnym do naszych parlamentarzystw, eby ich!). C, przyznaj, nie by to dla mnie atwy okres yciowy, znosiem go jednak mnie, z pokor, eby nie powiedzie, e heroicznie, wiedziaem przecie, e to dla dobra oglnego. Po drugie, kiedy czas naporu akustycznego zela i przeszed by w stadium akceptowalne, a drgania i podobne wibracje struktury nie powodoway oczoplsu w trakcie czytania, postanowiem zagadnienie "ssiada" zgbi na gruncie i od strony literatury fachowej. I to wanie wwczas - z tak pewn niemiaoci - skonstatowaem, e moja wiedza na temat tak mi bliskiego istnienia (c to w kocu jedna ciana) jest znikoma, a przy tym wielce powierzchowna. - A nawet, mona tak to uj (za wspomnian wiedz ksikow, z ktrej czerpaem ju penymi zdaniami), e jest wycznie statystyczna. Czyli, co wiem, ale nic pewnego.
Ot, na ten przykad, ssiad prbowa zawiesi na cianie realnie
niezidentyfikowany przedmiot (tak logicznie powizaem w jeden cig przyczynowo-skutkowy odgos wierta oraz kolejne efekty). Ale przecie, tak po prawdzie, kolega fizyk to potwierdzi, to nie mog ani powiedzie, e ssiad podj si takiego zadania - ani e w ogle co prbowa zrobi. Dla mnie, postronnego obserwatora, acz poniekd uczestnika ycia za barier (przez wsplnot znajdowania si w jednej konstrukcji czasoprzestrzennej), to zawsze jest fakt niedookrelony i poza osobistym poznaniem zawsze rejestruj stan "po", nigdy stan przebiegajcy tu i teraz. Tylko z samego faktu skoczonej prdkoci przenoszenia si sygnaw, ju tylko z tego powodu moja wiedza o tym, co dzieje si minimalnie obok, ta wiedza zawsze jest wtrna, spniona i niepewna. I fizycznie nigdy inna nie bdzie. Ale, kombinowaem, warto by jednak wybada, co tam si dzieje, co te lokator obok wyprawia, jak sobie swoje cztery kty urzdzi i co z tego wynika dla tutejszego wiata. Po co? Przede wszystkim dlatego, eby zaspokoi swoj ciekawo, w kocu czowiek - tak ma z natury - to byt wielce ciekawski (nawet nie proszony wlezie w kad szczelin rzeczywistoci i teren oznaczy). Ale rwnie z tej przyczyny, e dobrze by przygotowanym na ekstra wydarzenie, kiedy to (jeeli si ssiadowi co "omsknie" w dziurawieniu granicznego muru) nagle nad gow wybuchnie tynk i posypie si betonowy gruz. Mog osobicie adnych szczegw z ycia osobnika obok nigdy nie pozna, bo to inny poziom-orbita, ale mog - na rozpoznanej bazie ubocznych skutkw jego podprogowych zachowa, ktre ju zaszy wywnioskowa potencjalnie przykre dla mnie zdarzenia w bliskiej lub dalszej przyszoci. A to ma ju swoj cen. Skoro ssiad, analizowaem sytuacj dalej, szaleje po tych swoich uwaszczonych metrach kwadratowych i realizuje plan neoliberaw od siedmiu boleci ("wolno w domku"), to mj dylemat winia czterech wymiarw jest zasadniczy: musz stara si rozezna w sytuacji, mimo niepewnoci i nieoznaczonoci. - I w tym momencie pojawia si pytanie: jak? Jak to zrobi? - I wicej, czy mog to zrobi? Pytanie jest fundamentalne: czy mog jednoznacznie zdefiniowa w czasie i w przestrzeni pooenie "ssiada" za cian? Pozornie zagadnienie jest trywialne, z gatunku, ktrym prawowierny fizyk si nie zajmuje - nic tylko zaopatrzy si w dobr wymwk (lub "procenty") i zrobi wgld badawczy w wiat blisko-daleki i "wszystko jasne". - Ale pojawia si pytanie, czy mog ssiada tak pozna, e wyznacz jego yciowe cieki i chwilowe przesiadywanie w okresach zwolnienia obrotw? Czy na bazie zewntrznych i zawsze spnionych "odgosw" wywnioskuj, co si dzieje i dlaczego (i co z tego wynika)? - Zgoda, kolega fizyk ma racj, sysz "kroki" (a przynajmniej tak to definiuj w posiadanym zbiorze abstrakcji), co trzaska, gra muzyka. To zjawiska (i fakty) dobrze mi znane, w rny sposb opisane to mj codzienny wiat, oswojony i obmacany wszelkimi przyrzdami. Ale czy mog mie pewno? - adnej. Przecie to nie musi by ssiad, to moe by kot, ktry wyskoczy
z pudeka i godny wyczynia brewerie, skacze po meblach i haasuje
- to moe by dowolny czynnik, ktry zawiera si dla mnie w treci pojcia "ssiad". Ale nie mam i nie mog mie pewnoci, e kryje si za nim konkretny fakt (ten i tylko ten). Co "haasy" mwi o stanie "tamtejszego" zakresu, ale to nigdy nie jest pewno. Ta droga poznawcza jest jedynie i realnie dostpn, ale jest tylko i zawsze przyblieniem. A moe jednak zrobi zwiad bojem i "zerkn" do ssiada? Czy mj wgld w obiekt badany (tu: lokal obok) co wyjani - czy wzgldem obywatela z tego samego poziomu, na ktrym i ja bytuj, jestem w innej pozycji i z innymi moliwociami ni fizyk wobec elektronu? Owszem, ssiada znam, wiem, e to istota takich a takich rozmiarw (zbienych do mojego tempa reakcji) i dlatego poznawalnych w caej ich peni, tak to oceniam zgrubnie. Ale, prosz koleg fizyka o uwag, warto si zastanowi: czy to, co uznaj za "ssiada", to penia, jeden ostro wyznaczony w rodowisku fakt? Czy wos, ktry wanie lduje na pododze, to jeszcze ssiad, czy ju nie? A to tylko jeden z elementw opisu, s inne zakresy (promieniowania lub atomowe). Gdzie postawi granic tego, co uznaj za byt i jak tu zdefiniowa granic? Statystycznie, jako fakt "rozmyty na fali" moliwych lokalizacji w czasie-i-przestrzeni? Czy mog ewolucyjne przebiegi tworzce wielkoskalowy zbir opisa cile - czy to, co mam na wycignicie rki (czy innego zmysu), jest w logicznym sensie - rne od tego, co podobno kotuje si na dole i zadziwia fizykw popltanym zachowaniem? Odpowied na te pytania jest oczywista i jednoznaczna: to to samo, ten sam i taki sam problem. Jednostki poddane analizie zasadniczo, wrcz kracowo inne, jednak zagadnienie poznawcze to samo. I takie same dylematy. Czyli, ebym mg spa spokojnie i nie obawia si inwazji obcego zza ciany (czy z zakresu nieoznaczonego), musz dokona inspekcji na miejscu zajrze do "ssiada". Ale s ograniczenia. Dlaczego? Poniewa otwarcie "puszki z lokatorem" jest zawsze chwilowe. Fakt, pozwala mi stwierdzi, czy osobnik istnieje i czy nadal yje (czy te dynda pod sufitem, bowiem odechciao mu si z przypadociami losu walczy). Wicej, moje zadziaanie, ktre polega na otwarciu drzwi, zmienia stan energetyczny badanego obiektu (caego ukadu) identycznie, jak to "mechanika elementw" wyprowadza ze wzorw dla maych i bardzo maych bytw. Przecie moje zerknicie do ssiada wytrca go z rytmu i "unieruchamia" w jakiej stabilnej dla mnie pozycji (i lokalizacji). Wczeniej, "przez cian", miaem ogromny zbir moliwych pooe obiektu w mieszkaniu, teraz, kiedy poddaj go obserwacji bezporedniej, jest dla mnie w cile okrelonym i zdefiniowanym parametrami punkcie. I tylko dla mnie. - Dlaczego? Poniewa dla kolejnego obserwatora jest to albo inny punkt wiata (ona widzi go inaczej, pod innym ktem i z innymi emocjami i w innym ukadzie odniesienia), albo cigle i zawsze stan niepewnoci poznawczej (bo ten inny obserwator jeszcze drzwi do stwierdzenia faktu nie otworzy). Dla mnie i tylko dla mnie obiekt postrzegany "znieruchomia" i mog go opisa w kadym dostpnym mi zakresie i parametrze. Tylko e, kiedy ponownie przymkn szpar postrzegania,
wracam do sytuacji braku danych, znw dla mnie "elektron"-ssiad
wdruje po szlakach, ktre ukadaj si w bardzo nieostry i zawsze rozmazany na fali prawdopodobiestwa zbir potencji. Kiedy "zerkam" do wntrza, jestem fizykiem, wiem, co si dzieje kiedy zamykam drzwi, pozostaje niepewno i domys. I filozoficzny namys (nad rzeczywistoci). Kolego fizyku, halo, obud si. Czy dostrzegasz podobiestwo midzy "elektronem" i jego wybrykami w obszarze ciemnym a "ssiadem" za cian? Widzisz podobiestwa w opisie zachowania jednego i drugiego? Potrafisz dopasowa swoje wzory, z ktrych wyania si obraz przeskokw strzpkw materii midzy orbitami, do rwetesu w lokalu obok czy poznanie rozkadu elektronw w atomie jest czym innym od poznania rozkadu "krokw" ssiada? Nie, nie ma rnic. To nie jest inny czy jako szczeglny poziom, do ktrego tylko wtajemniczeni (fizyczno-matematyczni) maj wgld, to moje (czy dowolnego obserwatora) moliwoci badawcze wyznaczaj granic. To prawda, e jest strefa, do ktrej fizycznie nie sign nigdy. To wita prawda, do blu prawda ale to tylko fizyczna prawda. I mona j dopeni ujciem zewntrznym, filozoficznym - a wic niezalenym od ukadu badanego-poznawanego tu-i-teraz. Czyli - w najszerszym rozumieniu mona na bazie fizyki zbudowa Fizyk (i zawsze-tylko-wycznie Fizyk!). Przecie na poziomie fundamentalnym fizyka spotyka si z filozofi, ten obszar od dawna by rozpoznawany i penetrowany, nawet z sukcesami. e dzi kolega, zerkajc w swoje szkieka, potyka si o odwieczne dylematy (oraz sofizmaty), e rejestruje nieostro oraz zadziwienia?... C, moe ju czas zajrze do ssiada?