You are on page 1of 6

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 11.9 - Matematyka.
Matematyka to jest to, chciaoby si powiedzie.
Tylko, widzicie, jako przez gardo takie powysze mi przej nie
chce - za nic nie chce.
Nie, nie powiem, ebym szkolnie przez matematyk by nadmiernie i
do uprzykrzenia molestowany, a takiego dramatu yciowego udao mi
si unikn, ale to i owo - a nawet troch nerwowe - to zaliczyem;
i nie ja jeden, sami przyznacie.
Wiadomo, przyjdzie sobie taki czowieczek do szkolnej awki, by w
naturze chowany, na kamykach i paluszkach dowiadczenia robi, tam
zajrza, to posmakowa, inne powcha - i tu w tej aweczce zderza
si z t i tamt matematyk. Wczeniej radoci ycia tryska, bo
przed nim si wszystkie, no, prawie dowolne drogi otwieray, a tu w
szkolnej budzie oraz w lekcyjnym reimie za obiekt socjalizacji po
caoci suy; i matematycznie jest znakowany, i podliczany, i te
faszerowany. Ech.
Sami rozumiecie, jak w takiej yciowej gmatwaninie moe czowieczek
chci do matematycznego ogldu wiata zapaa, nie zboczy z trasy
ciekawoci oglnej, w jakie dziwne rejony si nie zapdzi - albo i
w gorsze nawet. Trudna sprawa, przyznacie.
Jak si zaprze w sobie, jak nauczanie za odsiadk za istnienie tak
generalnie potraktuje - to, c, jest jeszcze iskierka nadziei, to
jest szansa, e go szkolnictwo nie wyprowadzi na manowce, e kiedy
tam si za nauczanie matematycznych znaczkw zabierze. Tylko e, to
trzeba szczerze powiedzie, rzadkie to jest, dziwaczne w sobie, od
normy odbiegajce. Ale jest, potwierdzamy.
A przecie, te to przyznacie, powinno by inaczej, matematyka to
wspaniae narzdzie poznania wiata, i to na kadym poziomie. Skd
wic te problemy?
Nie, oczywista sprawa, ja tu adnego prostego wyniku wam poda nie
podam, nie o to chodzi w tym temacie matematyk badajcym - to nie
ten adres, od tego specjalici s. Ja tu zastanawiam si, co, jak i
dlaczego tak si dzieje, e znak matematyczny, tyle zawierajcy w
sobie, e on odlegy, suchy i wydaje si nieprzyjazny. Niby liczba w
sobie dwa, takie co, to to samo, co kamyk i paluszki - a jednak w
szczegle nie. I jest problem. - Niby wzr std a po horyzont si
sprawdza, a jednak to nie to samo, co wiecca gwiazda; to nie ma w
sobie emocji ani si umiechnie.
I jest problem.
I jest pytanie, czym ta matematyczno jest, co oznacza, dlaczego w
eksperymentach na/w wiecie taka zgodliwa z tym wiatem? Dlaczego w
mozole badawczym poczta w gowie osobnika matematyczna abstrakcja
tak do rzeczywistoci przystaje, e i most zbudowa pozwala, i si
w planetarn okolic rakiet daje zabra, i czowieka opisze tak od

pierwszego krzyku a po ostatnie tchnienie - skd takie, dlaczego?


Niby jasno jest, niby jaki tam matematyczny byt siedzi i swoje
na karteczce notuje. Co tam osobicie czy przed wiekami narysowa
na innej karteczce, za prost uzna czy inny aksjomat - i tak ju w
dal przyszociow to poszo, matematyk z przylegociami sprawnie
zbudowao. Niby jest jasno, ale nie do koca. Bo czy zbudowana w
tym zapale konstrukcja to co lokalnie takie, czy wieczne i spoza?
Matematyczny znak std i teraz - czy z zawsze i wszdzie?
Niby pytania oczywiste, zadawane od zawsze - niby odpowiedzi znane
i te oczywiste. Ale nie do koca. Bo trzeba powiedzie, a trzeba
to powiedzie od razu i na wstpie, e nie ma adnego bytu, adnej
niematerialnej matematycznoci - nie ma niczego, co byoby faktem
bez nonika. Matematyka, "fakt matematyczny", byt pozornie w takim
rozumieniu abstrakcyjny i niematerialnie osadzony - e to fasz, e
to bdne rozumienie wiata. Dlaczego? Poniewa nie ma matematyki
poza wiatem, w ktrym mona j zbudowa - ale rwnie dlatego, e
nie ma matematyki poza gow bytu, ktry tak abstrakcj tworzy, a
jej elementy traktuje abstrakcyjnie.
Matematyka oraz jej skadowe istniej dlatego, e jest wiat i e
jest konkretny matematyk - byt w sobie maksymalnie fizyczny. I jest
to zawsze-i-wycznie energetyczna zmiana w toku zachodnia. Nie ma
poza takim zakresem nie tylko matematyki, ale niczego. Rozpatrywanie
matematyki poza wiatem t matematyk umoliwiajcym, to jest bd
w analizie rzeczywistoci. Bd na "niedostateczne".
Matematyk, o czym jest zreszt wicie przekonany, odkrywa, albo w
innym ujciu tworzy odwieczne prawdy o toczcej si zmianie, ustala
regu, ktra ma zastosowanie zawsze i wszdzie. I traktuje to jako
oderwane od materialnego nonika, cho konieczne. Abstrakcja, ktra
zbudowaa si fizycznie i namacalnie w gowie osobnika, na skutek
niemonoci operujcego pojciami ustalenia tego zakresu, odrywa si
od fizycznej podbudowy - i usamodzielnia. Z oczywistymi dla osobnika
konsekwencjami: jest ponad to wszystko. Co, co powstao realnie i
w zgodzie ze wszelkimi reguami fizycznoci, okazuje si nagle by
utwardzone i pewne - i to na zawsze.
I jest traktowanie matematycznego znaku jako najdoskonalszego, bo
pozbawionego tak obfitujcej bdami pospolitej zmiany. Uproszczony
i odarty ze zmiennej nadmiarowoci matematyczny znak, pozornie bez
nonika i zawsze taki, oddala si w abstrakcyjne rejony - a to ma
ju spore konsekwencje. Tak dla matematyka, tak dla filozofa, ktry
zapatrzy si bezkrytycznie w taki znak - i jest zamieszanie.
Jednak prawda o matematycznym znaku i o wiecie jest taka, e nie ma
nigdy i nigdzie stanu poza, jako pojtego regionu-obszaru-miejsca,
gdzie nie ma materialnego elementu nonego.
Zasadnie mona mwi, e istniej struktury zbudowane z elementw,
ktre maj takie skomplikowanie i rozmiary, e nie pozwalaj na ich
fizyczne, przyrzdowe oraz namacalne poznanie - mona dowodzi, e
dopiero od pewnego poziomu docinicia skadnikw daje si nadprogowo
rejestrowa fakt - mona twierdzi, e jest graniczny stan skupienia
jednostek, ktry fizyk moe bada - ale nie mona, nie wolno upiera

si przy pogldzie, e to "niematerialny byt", czy te "matematyczny


niematerialny byt". To bd, lepa droga dowodzenia o wiecie.
Dlaczego? Poniewa nie ma notowania na pustce lub w pustce. Zawsze
musi by co, nonik, na ktrym tak nadmiarowo, tu abstrakcyjn,
mona zapisa lub stwierdzi.
Ale czy matematyk, dowolny naukowo i fizycznie ogldajcy otoczenie
byt poznajcy - czy taki kto myli si w swoim dziaaniu?
I tu odpowied jest oczywista: nie myli si.
Z tym dodatkiem, e z jego rozumienia, z jego dzisiaj obowizujcego
rozumienia zmiany wywodzi si to poprawne ujcie procesw. A zarazem
jednoczenie bdne.
Nie ma sprzecznoci midzy tymi wnioskami, poprawne ujcie w jednym
ukadzie odniesienia, kiedy zostanie wprowadzony zbir szerszy, to
staje si bdne - a co najmniej niepene.
W tej chwili nawet nie podnosz ju tego, e chodzi o banalne, tak
po prostu niepene rozumienie pojcia "materia" - lub uproszczone
traktowanie tego terminu, wycznie fizykalnie (od do). Atom w tym
uproszczeniu to element moe i zoony, ale na pewno pokazuje si
materialnie, wiec to co innego od promieniowania. e to w cznej
formule jest materi w takim rozumieniu, e to "co" (e jest) - to
oczywisto. Jednak kiedy o tym si zapomina, to (wszech)wiat staje
si faktycznie dziwaczny i wszystko przeplata si ze wszystkim tak,
e trudno to rozsupa na elementy skadowe.
Ale w tym momencie tego aspektu nie podnosz, nie w takiej prostej
formule - cho zasada jest analogiczna: pewnego poziomu fizycznie
istniejcego (ju dowolnie pojtego w jego istnieniu) nie sposb do
postrzeganego zaliczy, poniewa tego nie mona dojrze. Wsptworzy
cao, warunkuje obserwowane, ale sam lokuje si poza rejestracj.
Oczywicie chodzi o prg, o poziom obserwacji, ktry dla fizyka ma
znaczenie fundamentalne: jest fundamentem. - To dokadnie ten sam i
taki sam paradoks, ktry ustawi kiedy tam pojmowanie materii, a
dalsze zaliczy do promieniowania: e tu a tu jest granica i dalsze
to poza ni i ju odrbnie inne. Jeeli obecnie fizyk ustala, e to
a to istnieje - e tylko to i to jest poznawalne, to zawierajc si w
takim krgu (czy to w badanych konkretach, czy abstrakcji i definicji)
nie moe, adnym razem nie moe poza ten krg wyj - dalszego dla
niego nie ma. Po prostu nie ma.
Granica jzyka jest granic wiata - granica abstrakcji jest granic
absolutn, poza ktr nie ma jak si wydosta. Bo przecie abstrakcje
to obserwator.
I w badaniu rzeczywicie tego "dalszego" te zreszt nie ma. Bowiem
progu badaniem przej nie mona. Nie mona, poniewa elementy tego
niszego poziomu tworz prg poznania. e s dalsze oraz mniejsze,
pozornie upiorne zdarzenia, o tym moe sobie badajcy dywagowa i
ustala za wzorem na zasadzie koniecznoci - ale tego w pomiar nie
uchwyci. A po drugie, co te wane, w takim czynieniu przemieszcza
si ju na pozycje obserwatora zewntrznego i staje si filozofem.
Co ma niekiedy dla fizyka posmak gorszego, cho nie powinno.
Efekt? Bdzenie w zakltym krgu poj i zadziwienie.

Na usprawiedliwienie fizyka (i matematyka rwnie) trzeba powiedzie,


e ani inaczej postpi moe, ani powinien. Wyznaczony zakres ma dla
niego posta wszystkiego - i takim jest.
Dlatego te dzisiejszy prg poznania jest znaczco trudniejszy do
pokonania, poniewa to ju nie bariera jako fizyczna, ale mentalna,
psychologiczna - i logiczna. Jeeli nawet w badanie oraz rozumienie
materii nie wprowadz zakresu promieniowania bezporednio, to i tak
obszar promienisty ewolucji ustal, to w badaniu wyjdzie samoistnie,
potrzebne jest tylko techniczne podbudowanie tego badania. Jednak w
przypadku obecnie pojawiajcej si bariery poznania - c, tu aden
przyrzd nigdy nie pomoe, bo nie ma elementu, z ktrego mona by go
zbudowa. A raczej, po prawdzie, kady teraz i zawsze wykorzystywany
w pomiarze przyrzd jest z takich jednostek zbudowany, tylko e sam
ju nie moe by pomierzony.
Z tym kolejnym zastrzeeniem, e cho nie ma i nie bdzie narzdzia
badawczego, ktre mona zbudowa - taki przyrzd istnieje i dobrze
nawet dziaa (niekiedy dobrze). I tym przyrzdem jest oczywicie po
prostu umys stosujcy logiczn konstrukcj. Nie zbuduje si nic w
formule przyrzdu, ale doskonale funkcj badania "dalszego" speni
moe dopeniajca zakres fizyczny konstrukcja logiczna - dziaanie
rekonstrukcyjne w formule dodania do obserwowanego niej oraz wyej
pooonego. I to mona przeprowadzi.
wiat to doznawana-poznawana chwila, ale paszczak swoj matematyk
moe zbudowa nawet nie wiedzc, e dalsze istnieje. A w przypadku
bytu fizycznie matematycznego ona rzeczywicie nie istnieje. Cho
bya lub bdzie jako konieczno. Logiczna konstrukcja obudowuje i
definiuje nawet to, co jest aktualnie stanem potencjalnym - ale to
nie znaczy, e bdnym. W kocu dowiadczenie powiada, e mona to
zrobi - chodz po powierzchni, dom stoi, rakiety lataj. Wszystko
to opiera si na zmianie i jest zmian, ale poniewa jest zmian w
formule skwantowanej i tym samym policzalnej - to i przewidywalnej.
W najszerszym ujciu kada obserwacja to wyjcie poza chwil i na
tej podstawie tworzenie reguy, na przykad matematycznej. Doznawana
jest chwila, ale przez sumowanie tych chwil w matematyczny fakt (w
gowie matematyka fizyczny fakt symbolizujcy abstrakcyjnie zmian
w przebiegu) - to pozwala owe mosty, domy i rakiety budowa. Zmiana
biegnie, ale jak biegnie i wedug jakiej reguy, to ju ustala w tej
zmianie zawarty "matematyczny paszczak".
Dlatego ten dzisiejszy prg poznania jest taki kopotliwy - trzeba
wprowadzi "dalsze-i-gbsze", i to mimo tego, e jest poza stref
poznania.
Tego si nie uchwyci fizycznie, cho matematyczny wzr co rusz o tym
podpowiada. Dzi wymusza to zabieg renormalizacji, i to zasadnie w
zakresie fizycznym - jednak eby tutejsze postrzegane tak do koca
wyjani, c, nie ma rady: trzeba przyj, e dalsze te faktycznie
jest, e dziaa szybciej od prdkoci granicznej tu notowanej i e
tej nigdy i nic nie przekroczy. Oraz e dalsze to ju Fizyka.
A dodatkowo pokonanie tego progu dlatego jest kopotliwe, e kolejny
raz, w innym ujciu, wprowadza podobn acz na nowo definiowan, od

zawsze obecn w rozumieniu koncepcj "eteru". Nie to samo, ale te


nie takie odlegle. W kocu operujc abstrakcjami (bez znaczenia, co
si na ich powierzchni jzykowo lokuje) byt poznajcy wiat pobdzi
nie pobdzi. Moe si nie dopracowa gbokiego zakresu, moe nie
wyj poza krg prostych ustale, ale jeeli abstrakcja istnieje i
jeeli zostaa zbudowana logicznie, to oddaje wasnoci poznawanego
wiata. Dlatego niech sobie bdzie kolejne wcielenie "eteru", "pola
kwantowego", czy podobnie, to nie ma znaczenia - kade pojcie jest
w takiej sytuacji dobre, o ile pozwala zmian zrozumie.
Czy warto w taki sposb, czyli pozornie odlegymi od treci pojciami
przebija barier? Jestem pewien, e warto.
A co najmniej warto sprbowa, moe co wicej si zobaczy.
Matematyk, trzeba to sobie z pen szczeroci powiedzie, to taki
gorszy fizyk - to na zawsze zawierajcy si w abstrakcjach byt, co
to operuje pozornie tylko abstrakcjami. Ani one abstrakcyjne, czyli
bez nonika, ani nie opisuj staoci, bo to zawsze i tylko zmiana.
I nie ma znaczenia, e wyprodukowane w gowie abstrakcje sigaj do
nieskoczonoci - to nie ma znaczenia, poniewa dla matematyka jest
to zawsze bardzo bliska nieskoczono (maleka, zawarta w gowie).
Bo te abstrakcje tylko do jego gowy si odnosz. Fizyk, jeeli si
omieli w analizie i zasmakuje w filozofowaniu, moe wprowadzi w
analiz nieskoczono nieskoczon, sign Kosmosu. Ale matematyk,
mimo wspaniaego sprawdzania si jego poj w realu, sam pozostaje
winiem bardzo wskiego krgu abstrakcji. Przecie to maksymalnie
sztywny jzyk, e przez to pewny i poprawny - c, to wysoki koszt
tej dobroci.
Matematyka z zaoenia, z przyjtych zasad jest uproszczeniem, tak
do maksimum moliwym uproszczeniem konkretnego przebiegu. To wielka
zaleta tego procedowania, odrzucenie zbdnego balastu szczegw si
sprawdza, umoliwia dziaanie, siga najgbszego i najodleglejszego
zaktka rzeczywistoci - ale zarazem przez to zaciemnia obraz, nie
pozwala dojrze szczegw, ktre skadaj si w/na fizyczny fakt. I
to jest wielka uomno matematyki - co skrajnie funkcjonalnego,
kiedy trzeba to przetumaczy na realny przebieg, okazuje si przez
t wczeniejsz renormalizacj detali, nadmiarowe, zawiera w sobie
procesy "a do nieskoczonoci". Usunicie szczegw na pocztku
dziaania mci si ich nieskoczonym nadmiarem na kocu - a to ma
ten skutek, e uniemoliwia dalsze dziaanie. Kiedy na kocu jest
nieskoczona paszczyzna "czego" lub abstrakcji, to dalszej drogi
by nie moe - bo jak?
Dziaanie matematyczne jest maksymalnie symboliczne i sprawne, ale
na kocu i tak musi zawsze pojawi si tumaczenie z matematycznego
na ludzkie, to konieczno. Poniewa w najlepszym nawet wzorze nie
ma - i by nie moe - zmiennej czasowej, toku zmiany. Wzr, a wic
abstrakcja matematyczna, taki fakt pomija. Dlaczego? Poniewa jest
oczywistoci - "czas", zmiana jest integralnie w tym wzorze zawsze
obecna, bo nie ma niczego, co byoby niezmienne, stae, w bezruchu.
Dlatego "matematyczna renormalizacja" przebiega w umyle matematyka
nie informujc go o tym zabiegu, usunite zostaj zmienne, a zostaj
stae w postaci reguy.

I dobrze, tak powinno by. Matematyk nie wie oraz nawet czsto go
to nie interesuje, co si fizycznie i realnie kryje za zbudowan w
jego gowie abstrakcj. - Przemieszcza symbole, gra w pasjansa tymi
pojciami ze wiatem, buduje kolejne i doznaje przy tym dreszczyku
emocji, ale fizyczna zawarto abstrakcji (ta zewntrzna, a jeszcze
bardziej w jego gowie) - to wiedza zbdna w tym dziaaniu. Poniewa
wiat zbudowany jest z kwantowych klocw, to nie ma znaczenia, jakie
klocki si stosuje, betonowe czy abstrakcyjne, efekt i tak musi by
stabilny i poprawny. O ile dziaanie przebiegao wedug reguy, to
wiea w umyle wzbije si w gr, ale take zbudowana z betonowych
klockw si nie zawali. W kocu w obu zakresach wiata chodzi o to
samo: o te klocki.
I zabaw nimi, to rwnie ma swoj warto.
Jednak na kocu, eby zrozumie, jak ten proces realnie si toczy,
ponownie trzeba w ten zmienny przebieg (opisany wzorem matematycznym)
wprowadzi te zmiennoci oraz szczegy, nie ma odwoania. Dlaczego?
Poniewa kiedy si tego nie uczyni, to analogicznie do przeksztace
w wiecie paszczaka, nie bdzie nic poza stanem chwili, a wic nie
bdzie wiedzy, e byo przed, e bdzie po - e teraz to tylko jeden
z wielu elementw skadajcych si na przechodz przez paszczyzn
wielowymiarow sfer-fakt. Matematyczne zobrazowanie wzoru opowiada
wszystko, tylko e w maksymalnym uproszczeniu, wic bez zawartych w
realnym przebiegu momentw "ciszy". A przecie to wanie cisza, w
rozumieniu: przerwa, to tego elementu jest najwicej - to stanowi o
informacji i zrozumiaoci przekazu.
Matematyka cisz i pustk z abstrakcji usuwa, a przez to wydaje si
taka sztywna, odlega i niezrozumiaa. I czowieczkowi obca - a do
obrzydzenia. - e niesusznie? Fakt, jednak dopiero uwiadomiony to
fakt, kiedy wspwystpuje z przerw - z pustk. NIC, wiadomo, to
najwaniejszy skadnik wiata i poznania, kiedy si go pozby, to w
obrazie wszystko si zamazuje, zbiega w jedno - i jest takie obce
w sobie. C, nie da si ukry, jest obce.
Logicznie nic poza chwil nie istnieje, ale skoro wczeniejsze to
pniejsze warunkuje, to mona pozostae dobudowa. Matematyk robi
to atwo i przyjemnie (zazwyczaj tak) - jednak wiedza o zjawiskach
to take ta ukryta we wzorze zmienno. I szczegy.
Wypreparowana ze zmiany regua i jej wzr to ujcie oglne, bardzo
przydatne - ale tylko i a wspomagajce.
Wszak licz si jedynie te szczegy.

cdn.

Janusz osowski

You might also like