You are on page 1of 7

Kwantologia stosowana kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 3.6 Osobliwo niejedno ma imi.
Najlepiej by redniakiem.
Takie, widzicie, prawo ewolucyjne jest. Moe ono i mao efektowne,
moe swoj zawartoci nieciekawe na pierwsze oko ale jest. No i
wszechwiatowa zmiana je na kadym kroku preferuje.
Bo, dajmy na to, taki mikry. Wiadomo, co takiego podskakuje i si
rzuca, ale na boisku toto pokopi po kostkach - albo i wyej. A jak
si wnerwi, to i konusem nazw albo i gorzej. Czasami takiemu z
ambicji lina cieknie, okciami si w zbiorowoci rozpycha i nawet
do stanowisk z tego przerostu dochodzi. Ale przecie i tak wie, e
na niego inni z gry patrz, uwagi robi - nawet i celowo czy przez
nieuwag splun. Sowem, adna przyjemno by maluchem.
A duy? Te nie inaczej. Rwnie si gow w autobusie po suficie to
obija, nogi gdzie daleko w dole si snuj i nie wiadomo, w co si
wazi. No i w ogle kocwki cielesne jakie takie niezgrabne s u
takiego i jakby samoistne w przemieszczaniu. Sowem, dua ciaem i
gabarytem ewolucja to adna tam przyjemno.
Ale najgorzej, widzicie, maj byty w sobie rozrose - takie w jedn
stron rozrose, w drug, a nawet i w kad. Takie, co to grubasem w
podwrkowej mowie si okrela. Nagromadzi taki byt w sobie zapasw
kwantowej energii, zajmuje siedzenie w pojedzie albo i dwa, obficie
si poci, sapie na chodach, w ogle ciko idzie i le funkcjonuje w
kadym wymiarze. Sowem, przykro na to patrze.
Prawda, sprawiedliwie trzeba opis uzupeni, e taka olbrzymia, i w
sobie obficie ciaem obrosa ewolucja, to rzadko z zachcenia tak w
t energetyczn nadmiarowo popada - e to zrzdzenie losowe takim
kieruje i przypadek. e tak si w okolicy ewolucyjnej porobio, tak
wirowao kwantami, e olbrzym teraz si krci albo i nadolbrzym. A
to, te wiadomo, nic dobrego tej nadmiernej konstrukcji nie wry.
To si szybko dzieje i wybuchowo si dzieje.
Sowem, widzicie, redniactwo w ewolucji jest najlepsze.
Powiecie, e to tylko tak chwilowo, e lokalnie, e dawniej a tak
nie byo, bo i zasobw do skonsumowania nie byo. Powiecie, e si
rozpdziem w stanowieniu reguy.
A nie, zupenie i nie. Na ten przykad spjrzcie w gr i wiatow
dal czasow oraz przestrzenn, w te tam gwiazdowe ukady spjrzcie
i si przyjrzyjcie. I jak, widzicie? Jak jaka wielka w sobie taka
gwiazdowo, jak napakowana energi, to i od razu wiadomo, e dugo
w swoim wieceniu nie pocignie. A i koniec te ma spektakularny mona powiedzie, e wybuchowy. A nawet, e osobliwy. Jak olbrzymi
taki si bczek krci, to si zaraz rozleci - w siebie si gboko
zapadnie, a nadmiarowo prochem i pyem po okolicy si rozejdzie.
Taka, widzicie, czarna dziura w czasoprzestrzeni z takiego bytu, co
to nadwag si objawia taki d ciemnoci wypeniony jedynie
si w obserwacji jako pokazuje.

I duo tego jest w kadym kierunku.


Ale powysze to tak oglnie i na rozgrzewk, dla wprowadzenia oraz
pokazania zwizku midzy gabarytami a szans na istnienie. I nie o
ten element ukadanki gwiazdowej tu chodzi.
Pytanie, widzicie, w temacie jest waniejsze: czy czarny d, taka
osobliwo w ewolucji czy to zbir, czy jednostka?
Powiecie, e to pytanie z gatunku niedorzecznych i odlotowych, e
przecie badanie, e obserwacja, e wzorki e wszystko w oczywisty
sposb podtyka zbir i e tylko zbir. Jaka galaktyka albo nawet i
lokalne zgrupowanie czego, tam si osobliwo pokazuje, mimo e jej
tak wprost nie wida.
A ja wam na to powiem, e wasza racja i owszem jest - ale ona taka
w sobie poowiczna; e wasza racja fizycznie pena - ale mimo tego
dalej logicznie jednostronna i niepena.
Spjrzcie na to tak - jest "twarz"? Jest. A jest kadorazowo inna?
Jest.
I z tego, widzicie, wynika szersze ustalenie.
e jest logiczna jednostka (owa "twarzyczka") i e jest konkretnie
i detalicznie fizyczna jednostka (faktyczna buka osobnicza).
e jest "czarna dziura" - osobliwo znaczy si i e jest takiego
czego konkretne i fizyczne w formie zbioru rozoenie w wiecie.
e jest logiczna jednostka, ktra realizuje si fizycznie zbiorem.
Filozoficznie "twarz" fizycznie twarz.
I zawsze tak. Rozumiecie?
A co wicej, e osobliwo to nie tylko zapa, to nie tylko czer i
horyzont zdarze ale i druga posta brzegu: maksymalne oddalenie
elementw od siebie.
Jest osobliwo maksymalnego zbiegnicia, tutaj w formule "czarnej
dziury", ale jest rwnie osobliwo rozbiegnicia, a wic "chmura
kwantw".
Z jednej strony logicznie ustalam w zmianie kierunek do zapaci z
drugiej kierunek do rozproszenia. A zakres pomidzy, to to wszystko,
co mona tak czy owak zaobserwowa.
Nie jedna, ju opisana forma osobliwoci, ale dwie - nie jeden brzeg
ewolucji, lecz dwa. I oba wzajemnie cile powizane wzajemnie si
warunkujce wzajemnie i zawsze cznie oddajce to, co okrela si
rzeczywistoci.
Osobliwo to nie jeden brzeg ewolucyjnej zmiany, ale dwa - "gra"
i "d" - maksymalne rozproszenie oraz maksymalne zbiegnicie.
Rozumiecie?
W takiej analitycznej procedurze trzeba wyj od stanu zero - czyli
pierwszej w nieskoczonoci Kosmosu zarysowanej sfery, wytworzonej
warstwy kwantowej. Zaistniaa jako skutek nacisku zewntrznego. Ale

i zmienia si kwantowo, wedug reguy.


Czyli - pierwszym stanem jest maksymalne oddalenie jednostek, ktre
tworz zbir w postaci wszechwiata. A raczej, na taki moment, jest
to dopiero "zadatek", ktry moe przeksztaci si w wszechwiat z
jego rytmem zmian. Proces w sensie logicznym rozpoczyna si stanem
maksymalnego, ale ju wsplnego istnienia elementw skadowych.
W maksymalnie logicznym sensie, gdzie wchodzi w gr nieskoczono,
w takim ujciu przeduenie torw oddalajcych si od wszechwiata
kwantw mona poprowadzi rwnie w nieskoczono - i to byoby w
analizie kosmicznej obecne. Jednak w tym przypadku, dla konkretnej
ewolucji, tu stanem maksymalnym jest jednokwantowa powoka sfery, w
ktrej nastpnie zaistnieje wiat. Ten i tylko ten.
I proces dociskania, "pompowania" kwantami tej sfery trwa dugo
trwa. Kwanty tworzce to jednostki niepodzielne ju do niczego, a
wic zapenienie zakrelonej tak przestrzeni musi trwa. Tylko e w
takim przebiegu miliard w t czy drug stron nie ma znaczenia w
takim przebiegu do zaistnienia obserwatora, ktry to skonstatuje (a
i same miliardy wprowadzi w liczenie) - do tego momentu daleko albo
i jeszcze dalej...
Czy dla niezaistniaego bytu ma to jakie znaczenie, czy wielki a
po bezkres dystans czasu i przestrzeni ma dla takiego warto inn
ni liczbowa?
Absolutnie nie - i adne nie. Prawda?
Pompuje si, pompuje pompuje pompuje ten wszechwiatowy balon,
zagszcza w sobie - cinienie wewntrzne pod naciskiem zewntrznym
narasta i w pewnym tam momencie to "iskrzy". Znaczy si zapala w
sobie, wiatem czy innym podobnym fotonem rzuca si w przyrzd i
w obserwacj. - Taka chwila, widzicie, w tym pompowaniu wiata sobie
nastaje, e kwant do kwantu si zblia, ciepo zaczyna drga, jak w
kadym pompowaniu by to powinno, rozgrzewa si ciao, znaczy si w
tym nabieraniu-pozyskiwaniu masy ono si rozgrzewa, drga w sobie
i si budzi do istnienia.
Pustka si kwantem w kwant zapenia i zagcia - no i fizycznego
co moe powsta.
Powstanie jedno, drugie, nawet i trzecie czyli piramida elementw
si tworzy, a wszdzie na "zakrtach" zmiany osobliwo zaczyna po
oczach dawa sygnay.
Po prawdzie brzegowa osobliwo adnych tam w odbiorze sygnaw nie
rzuca, chowa si poza obserwacj, ale czy to wane czy nie mona
sobie na licencj poetyczn pozwoli przy takim czym? No, mona.
Tego adnym tam sposobem nie wida, to tylko porednio daje o sobie
zna, ale osobliwo jest musi by w tym przebiegu. W kadym ona
musi by.
Bo co jest kocem takiego zapadania si warstw kwantowych? Brzeg i
jego maksymalne zbiegnicie.
Kiedy ciska elementy do siebie, to w tym dziaaniu jest oczywisty
kres: mona docisn kwanty na tyle, e ju dalej si nie da. - To
fizycznie ekstremalnie kopotliwy do opisu proces, zblianie si do
granicy zawsze jest trudne (a w tym przypadku szczeglnie), jednak
logicznie i filozoficznie nie ma w tym niczego nadzwyczajnego ot,

kwanty zbliyy si tak do siebie, e ju nie ma wolnego miejsca i


wszystko uprzednio odrbne, teraz jest ju jednym ciaem, jednostk.
I kwantem tym samym.
Podkrelam - w opisie, ktry moe prowadzi fizyk, w takim obrazie
nie ma miejsca na etap brzegowy, na punkt.
Kiedy fizyk opisuje przebieg zagszczania si, wic dy do granicy
i osobliwoci, to dla niego zblianie si do takiego momentu zawsze
jest procesem o charakterze nie-skoczonym taki proces musi, musi
si toczy w nieskoczono. W jego wewntrznym, zbienym ze zmian
opisem-doznaniem, tu nie ma brzegu, to jest poza.
Kiedy jest zmiana i opis - jest fizyk. Kiedy zmiana ustaje - nie ma
opisu i fizyka.
I jest zakres "poza". Wewntrzny we wszechwiecie, wida skutki tej
struktury, ale nie ma jej w obserwacji. Istnienie osobliwoci jest
domen filozofii. I tylko filozofii. Czyli zewntrznego spojrzenia
na zmian i jej rytmik.
Sowem, kocem jest jednostka, kwant w formule "czarna dziura". A w
innym nazwaniu, ewolucyjnie szerszym osobliwo.
I jest to osobliwo maksymalnego poczenia.
Na pocztku linii zmian jest osobliwo maksymalnego rozproszenia,
na kocu natomiast tworzy si osobliwo maksymalnego zbiegnicia,
poczenie wszystkich wczeniejszych elementw w jednostk.
Nie ma znaczenia, jak wielka to bdzie jednostka. To moe posiada
gabaryty planety, gwiazdy czy wszechwiata - ale bdzie jednostk.
Skoro w tym "obiekcie" nie ma elementw skadowych, skoro wszystko
tak zbio si ze sob, e nie ma pustki - to takie ciao jest tylko
i wycznie kwantem, jedynk w rozumieniu logicznym.
Na pocztku jest "chmura" jedynek (i kwantw) w zbiorze - na kocu
zapaci jest jedynka kwantowa i potencjalny, w tej chwili brzegowej
"zastygy" zbir. Jednak za chwil to si zmieni. Natomiast w takim
szczeglnym i osobliwym punkcie jest tylko kwant - jest jednostka.
"Czarna dziura" to punkt-jednostka.
Ale, widzicie, to nie koniec, absolutnie nie koniec.
Bo co si dzieje, kiedy proces zmian osiga maksymalne zbiegnicie?
Ustaje, degraduje si, koczy?
Nic z tych rzeczy.
Przecie z chwil maksymalnego poczenia si w jednostk, w takie
"na mgnienie" zastyge w zmianie ciao - teraz ju nic na nie cinie
- bo co ma cisn?
W tym ukadzie nie ma siy, ktra mogaby jeszcze co wicej wcisn
w byt. W byt, ktry jest przecie maksymalnie, do ostatniego kwantu
docinity.
W takim kwancie-jednostce proces uzyskuje swoje maksymalne w ewolucji
wszechwiata zoenie. Jest jednostk.
I co moe dzia si dalej?
Skoro nic nie cinie, to proces ani si zatrzyma w tym stadium, ani
bdzie dziwaczny, ani nie pobiegnie w gdzie czy kiedy tam.
Jest osobliwo zawarta we wszechwiecie? No jest. Moe proces si

zatrzyma? Nie moe. Jeeli brak czynnika nacisku czy hamowania,


proces nie moe si zatrzyma. A czy moe przeksztaca si inaczej
ni kwantowo? Nie moe.
Czyli co moe? - Moe si warstwa po warstwie elementw zuszcza,
traci zbiegnite wczeniej w punkt kwanty na rzecz rodowiska.
Oczywicie zawsze jednostkami, niepodzielnymi do niczego mniejszego
kwantami - ale musi traci zasoby.
I nie tak jako delikatnie, wic przez parowanie - to jest wybuch. I
to w formule maksymalnie szybkiego oddalania si jednostek od stanu
osobliwego.
e to w rodowisku jest tonowane, e to nie jest absolutnie swobodny
albo niestabilny kierunkowo wybuch?
To oczywista oczywisto, przecie te kwanty maj do pokonania ca
struktur wszechwiata - po wiele razy wejd w fizyczne konstrukcje
i ciaa; zanim na dobre (na zawsze) opuszcz ten wiat i popdz do
nieskoczonoci, wielokrotnie si sprawdz w dopenianiu lokalnych
istnie.
Dlatego to nie jest "wybuch", a "proces wybuchania" to wybuch pod
kontrol samego wybuchu.
Do jakiego momentu moe biec rozpraszanie elementw?
Do maksimum.
A wic tak daleko i dugo - jak moe. Czyli w wikszoci do stanu
maksymalnego rozproszenia w tym wszechwiecie. Do postaci kwantowej
chmury jednostek do ta-brzegu.
Przecie warstwy oddalajce si od osobliwoci w niewielkim stopniu
od razu dotr do brzegu i si oddal w bezkres, wikszo od takiej
granicznej strefy si odbije, wikszo nie zostanie przepuszczona
przez ten graniczny cisk i wrci, ponownie wejdzie w przebieg "do
rodka", do maksymalnego zagszczenia.
I przebdzie t drog wielokrotnie, zanim faktycznie ucieknie.
I dobrze, bo w ten sposb nieco ubocznie po drodze (to i owo) w
tym wielokrotnym zaptleniu moe powsta.
Na przykad obserwator.
Czyli w historii "wszechwiata" s a trzy stany osobliwe.
W takiej zmianie, ktra oznacza ten wiat i jego logiczn (podleg
regule, policzaln i przewidywaln) procedur w tym przebiegu mona
wyrni etap pierwszy, maksymalne rozproszenie elementw w drugim
i rodkowym, maksymalne zbiegnicie w trzecim ponownie maksymalne
rozproszenie.
To jest peny cykl zmian w ujciu generalnym.
I osobliwo w formule "czarna dziura", czy zbir takich faktw, to
tylko jeden z etapw zmiany.
Wany, bardzo wany - ale pozostae s rwnie istotne. I wsplnie,
w jednoci tworz, warunkuj to wszystko wok
Dlatego - eby cao wok bya zrozumiaa, eby nie potyka si o

sprzecznoci i dylematy, w opis ewolucji (wszech)wiata musi wej,


na zasadzie koniecznej i cznej, jeden oraz drugi punkt brzegowy
musz si w zobrazowaniu znale dwie formy osobliwoci.
"Czarne doy" to dobrze widoczny w powierzchownym (czyli fizycznym)
opisie skraj zmiany, jednak sam z siebie nie do wyjanienia; jeeli
nie zostanie obudowany i dopeniony zakresem drugim, chmur kwantw
pozostanie logicznym dziwem.
"Czarne dziury" to wielce istotne (i poyteczne) "zjawisko", wszak
zasilaj podporogowo rzeczywisto. Ale zasilaj jednostkami, czyli
elementami drugiego stanu osobliwego kwantami logicznymi. Zasilaj
poniej rejestracji wic s pomijane, niemierzalne. Ale na rwni
tworz to, co fizyk bada.
Dlatego obie formy osobliwoci s istotne, odpowiadaj za ksztat i
stan postrzeganego.
Dla fizyka rozpad osobliwoci ("czarnej dziury") do stanu-postaci w
formule osobliwoci chmury (jednostek) na skutek zachodzenia niej
progu jego postrzegania to prezentuje si jako niezwyko, jako
"cinienie ujemne".
Przecie rejestruje skutek takiego przechodzenia od osobliwoci do
osobliwoci, wszystko od wszystkiego si oddala a jednak wewntrz
panuje stabilne cinienie. Dziw. - e odpowiada za to tak pojmowana
i opisywana "zmiana osobliwa"? To fakt spoza fizyki filozoficzny.
Dla fizyka wewntrz zjawisko to ma posta "wybijania" energii "spod
podogi" tworzenia elementw z niczego, itp.
Czyli dziw dziwem poganiany i w ogle niedocieczone to jest.
Tylko e ten wypywajcy spod progu strumie elementw, ktry toczy
si zawsze do przodu (i przed siebie), to nic nadzwyczajnego tak
przebiega zmiana od jednego stanu osobliwego do drugiego.
Raz proces dociera do jednego brzegu i si od niego odbija, a drugi
raz znajduje si na krawdzi i si zapada do jednoci i ponownie
zawraca. Raz si skupia (w czarny d), a raz rozprasza do (chmury)
i tak po wielekro.
Wszystko pomidzy tymi brzegami to fizyka. Zmiana zawsze toczy si
do przodu, cho zawsze w zaptleniu. A lokalnie w tym obserwator.
Wane w tym opisie, zauwacie, jest filozoficzne spojrzenie nie w
tym konkretnym, czyli w przebiegu dla tutejszego wszechwiata, ale
faktycznie ju dla caoci zrozumienia.
e, po pierwsze, s trzy etapy dla kadej ewolucji. - I e s dwa w
zmianie brzegi i punkty osobliwe, to po drugie.
Osobliwo to nie jedna forma, osobliwo niejedno ma imi. I kadej
bez wyjtku ewolucji to dotyczy. Kadej bez wyjtku.
Zauwacie, e nie ma znaczenia, co wezm do analizy, jaki bd na
stoliku w laboratorium (czy na kartce papieru), obrabia logicznie
w jego etapach porednich proces - w kadym wyrni pocztek, stan
maksymalnie rozproszony, pniej rodek i maksymalne zrwnowaenie
skadnikw, czyli "po rwno" stanu poczenia i rozproszenia no
i na drugim brzegu koniec zmiany, ponownie osobliwo rozproszenia

skadnikw. A do nieskoczonoci.
Maksymalne oddalenie, maksymalne poczenie, maksymalne oddalenie
tak wyglda schemat zmiany w maksymalnym ujciu. To s punkty w
zmianie, jej punkty brzegowe i osobliwe.
A co wicej, to te musicie uwzgldni w analizie, zawsze zawsze
dopenieniem jednej formy osobliwoci jest w rodowisku stan drugi
i symetrycznie w zmianie rozoony.
Jeeli wyrniam - na przykad - w ewolucji osobliwo zbiegnicia,
"czarn dziur", mam w otoczeniu dopenienie w postaci rozproszenia,
to-brzeg jest zapenione jednostkami kwantowymi. Jeeli w procesie
wyrniam maksymalne rozproszenie, to dopenia to zbir w ogromnej i
rwnie rozproszonej postaci czarnych dow. A dlatego rozproszonej,
e przecie funkcjonalnie to zbir. Logicznie "czarne dziury" s w
analizie jednostk (speniaj te same funkcje) - ale realnie takich
obiektw jest wiele (i mnogo), dlatego s fizycznie wieloci, s
zbiorem.
Dlatego kade wyrnienie w zmianie jest jej zafaszowaniem, tylko
czny obraz jest ujciem poprawnym - i jedynie moliwym.
Ale na koniec jeszcze jedno warto sobie w kontekcie osobliwoci i
zakresu brzegowego w ewolucji przywoa. Tak dla rozrywki, ale te
eby sobie skojarzy to i owo.
Ot, takie tam komrki elementarne, po jednej stronie "jajeczko", a
po drugiej "plemniki". Niby tutejsze i niezwyke w swojej ewolucji
zdarzenia tak "podnoszone" i wyrniane.
A to przecie realizacja tej generalnej ewolucyjnej procedury to w
jednym przypadku maksymalne zbiegnicie do postaci jednej kwantowej
struktury, a w drugim maksymalne rozproszenie w formie kwantowych
jednostek; tu jedynka, tu zbir jedynek; tu jedynka w otoczeniu i w
dopenieniu chmur jedynek tu chmura jako zbir, ale zarazem te
jednostka liczenia; a tu jedynka i kwant, ale zarazem w zbiorze do
tego jajeczka podobnych jajeczek - ju w innych ewolucjach i bytach
fizycznych.
A proces ewolucyjny to przechodzenie ze strony na stron, raz si w
osobliwo jednego typu przeleje, raz w drug a pomidzy, tak "po
drodze", co si zadzieje.
Osobliwo niejedno ma imi. Na przykad moje. Albo Twoje.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like