Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 11.5 - pionowo-poziome. Nie powiem, generalnie to ja w nauk wierz, rozum podziwiam, nawet i postp gdzieniegdzie notuj. Nie ciemniam, czasami ten tak zwany postp sobie tu i tam dostrzegam. Tylko e, widzicie, to moje optymistyczne spojrzenie na okolic i dalsze - no, ono si niekiedy na takie oraz podobne napotyka, e si w kursie optymistycznym trudno utrzyma. I dalsze istnienie w taki sposb nastawione sporego wysiku wymaga, niestety. C, wiat niejedno w sobie zadziwienie posiada, a nawet i wiele ich posiada. Sami zreszt powiedzcie, jak tu czowiek naukowo uwiadomiony moe si swego trzyma, jak na drodze yciowej - przykadowo to mwic takie dziwo napotyka, e jajogowy mu prawi o "czasie urojonym" albo "przestrzeni urojonej" - jak si swego w takiej okolicznoci mocno podejrzanej utrzyma, jak? Powiecie wy na to, e tak owi jajogowcy ju maj. e tak te swoje zmylne konstrukcje hipotetyczne dla objanienia obserwowanego pichc - i e czasem z tego co poytecznego si lgnie. A e to krzywe i dziwaczne na logiczno prost, to inna tematyka - normalsw takie nie tyka. I ja wam tak naturalnemu wnioskowaniu racj przyznam, to prawd jest i w sobie generalnie ma warto niezaprzeczaln - tylko e nie do koca. Oj, nie do koca. Przecie, zwacie wy na to, jak sobie czeczyna spojrzy tu i tam, a nawet i poza tutejsze, to czy tam jakie urojenia wida? Moe i nie do koca to wida, bo akuratnie tam wiateko nie dociera i ciemno to skrywa - taka ciemno, jak... no, wiadomo jaka i gdzie. Moe to te i nieostro wida, bo oczka niezwyczajne oraz niedostrojone lub wiekowo ju zdeformowane. A i bywa niekiedy tak, e widok co innego przesania, drobne albo wielkie - wic dalszy szczeg w spojrzeniu skryty albo zsumowany z innym. Tak to bywa, tak to si dzieje. Ale, zauwacie, czy w tym wszelkim popatrywaniu dziwy dostrzegacie - co od natury odlegego? Powiecie, e w tym to gbokim kosmosie to nie takie dziwnoci si kryj, e mocno daleko to i statystyka si panoszy, a te i inna losowo orbity obsadza. A nawet, tak to powiecie, naturalnym biegiem energetycznego strumienia si lokalnie co poczyna w fizycznym obszarze, ale to co przypadkowe, samo nie wie, czym bdzie. Bo tym kim bdzie, jak si w kupk zbiegnie. Bo to dopiero si w chwili aktu badawczego i spojrzenia nurkujcego w t rzeczywisto si dokonuje. Bo wczeniej i gboko, tam gdzie na dnie, ono si tam buduje i buduje. Kwanty sobie tykaj w ruchu tym wahadowym i brzcz strun drgajc pozaczasowo i pozaprzestrzennie - a tu dopiero po iks zdarze co sobie zaistnieje. Co wielkie, jak, nie przymierzajc, foton czy inny wszechwiat. Znacie to.
I tak uzbrojeni w argumentacj dalej powiecie, e pewnie wic tam
gdzie urojony czas wesp z przestrzeni tak w sobie si splataj, e pewnie i urojone one s. Bo skoro to niedocieczone przyrzdowo albo i inaczej, to kto ich wie, co tam si wyrabia; jak losowo w dziaanie si wplata, to z tego rne rnoci mog si pokaza - i to w stylu te dowolnym. C, szanuj ja wasze argumentowe sowne zawijasy i hipotetyczno w podszewce wiata doceniam - i kreatywno pospolicie banaln tak w caoci wyrniam... Tylko e, widzicie, mnie to nie przekonuje. A nawet zupenie nie przekonuje. Bo to sobie zerkn tu, zerkn tam i siam - i nie widz tej urojonej wartoci. Ona, prawda prawd prawdziwa, jako w matematycznoci si znajduje, nawet zasuenie tam goci, czyli si potwierdza. I niech tak bdzie - i dobrze. Ale eby tak czas urojeniem si objawia - ale eby przestrze bya nienormalnie normalna w urojonym stylu? Ech... Nie, nie uchodzi. Ale o tym urojonym zakresie to ja tak wstpnie zagaduj, nie o ten moe i detalicznie ciekawy w sobie szczeg naukowego postrzegania tu chodzi - ale o cao, o generalne podchodzenie do otoczenia, o naukowo stosowane abstrakcyjne pojcia. Urojenia czasowe tu tak za przykad robi, problem w sobie powany zapodaj. Jaki problem, spytacie, ciut zaciekawieni - gdzie tu problem? Niech sobie naukowi jakie chc konstrukcje mylowe buduj, ich naukowe i osobnicze prawo. A jak si taka konstrukcja sowna czy matematyczna potwierdzi, to zysk oglny i osobniczy. Tak to mwicie, tak to oceniacie - tak to te bd zasadniczy ju po wszystkiemu czynicie. Bo, widzicie, problem jednak jest. W tym on si mieci, e jak ju ten czy inny osobnik utytuowany naukowo swoje wymyla, czy on moe - a raczej: czy powinien takowe dziwaczne elementa wprowadza - elementa mocno odlege od ycia i oglnie dowiadczanej normy? Czy - zastanwcie si - czy tene naukowo zakrcony moe w zmylanie swoje wprowadza struktury odmienne wobec wok namacanego - czy on moe w swojej praktyce naukowej takie stosowa? Czy, mwic inaczej, owe abstrakcyjne konstrukcje maj by bliskie codziennoci - czy te nie jest to koniecznoci? Powiecie, e to temat ubocznie zbdny, e jak jest abstrakcja, jak si sprawdza w stosowaniu, to nie ma znaczenia, jak ona jest tam w sobie wewntrznie zabudowana, jakim jzykiem osobnik to artykuuje - przecie wiadomo, e w odpowiednim. Niech tam i sobie byt sowo dowolne pod postrzegane podstawia - a i tak, wiadome, na kocu mu wyjdzie, e to kwant w strumieniu kwantw i e wiat to przemieszczanie si tej energetycznej rzeki, do ktrej si dwa razy nie wchodzi. Nigdy i nigdzie dwa razy.
I wy bdziecie mieli racj. Sowna czy dowolnie inna powierzchnia w
abstrakcji to ornamentyka - to etykietka do wymachiwania, za ktr znaczeniowa gbina si znajduje. Ale problem jest i lokuje si w tej wspomnianej gbi znaczeniowej. Bo to nie jest tak, zauwacie, e pena dowolno obsadzania takiej abstrakcji zachodzi - nic podobnego; nigdzie i nigdy to dowolne w sobie nie jest. Albo osobnik nazywajcy odnosi to do otoczenia, do jako tam postrzeganego, albo do ju kiedy tam ustalonego - i si to dalej w jego obrbce znajduje z caym tym wczeniejszym bagaem ustale. Kiedy proces badawczy rusza, co by nim nie byo, istnieje wiat oraz jego stan i to jest bagaem, granic, w ktrej mona si porusza. Tym wiatem moe by fizyczno otoczenia albo fizyczno poj wczeniej wypracowanych, nigdy proces poznawczy nie startuje od zera - to nigdy nie jest stan "pustej kartki". I to ma znaczenie w kroku kolejnym i dalszych. Krokach moliwych, cho przecie nigdy pewnych jako fakt. Wczeniejsze, tak po prostu, determinuje obecne - i tym samym, te tak po prostu, ogranicza dalsze. A skoro to nie jest pena dowolno, skoro trzeba si odnie tu i teraz do poprzedniego, oprze si na tym, co zostao ustalone - to zarazem oznacza, e konstruktor abstrakcji, nawet o tym nie majc pojcia, te ograniczenia ju wprowadza w analiz. I dalej w pojcie, ktre tworzy. - Stara si, szare komrki si skrcaj, ale nie wie, e wynik dziaania integralnie zawiera w sobie ograniczenia, co to kiedy, gdzie i nie wiedzie przez kogo zostay wprowadzone. Niby wszystko poprawnie zrobione - ale czy gboko poprawnie, to jest w tym momencie nie do ustalenia. Lub nigdy do ustalenia, jeeli temat graniczny i fundamentalny. Jak analiza wychodzi od zawartego w pojciu ograniczenia, to nigdy ostatecznego i poprawnego wniosku na takiej podstawie nie osignie. Kredowe koo abstrakcji to gwarantuje. I tu, widzicie, tu ponownie na aren wspomniane wstpnie "urojenia" musz si pokaza, tak przykadowo to biorc - ku rozwadze. Bo czy, si spytam, kto, kto stosuje takie pojcia, moe atwo i przyjemnie nimi operowa? Sami przyznacie, e to kopotliwa sprawa i dugotrwaa. Prawd jest, e jak si ju taki wysili i wdroy, to i urojenia, i dowolnie podobne zaprzgnie do dziaania, nawet z tym te powyej odnotowanym poytkiem. Tylko czy, dalej pytam, to jest najlepsze dziaanie? Czy zapewnia najlepszy wynik - czy prowadzi prosto do celu i do maksymalnego ju celu? Macie wtpliwoci, co? Macie. I susznie. Ja te je mam. Bo to, jak ju pado, taka abstrakcja ma w sobie skryte ograniczenia i dlatego doprowadzi tak daleko - jak moe. A przecie to oznacza, e dalszego ju si nie wypracuje, e cho w opisywanym to "dalsze" jest, to ono albo zsumuje si w jedno tak po wszystkiemu i tego aden sztukmistrz od abstrakcji nie rozsupa - albo w ogle ciemno to skryje, bo pojcie tak zagmatwane, e w
powstajcym obrazie skadu i adu, o sensie nie wspominajc. Tak do
najbliszego zakrtu, w bliskoci poznajcego - tu, fakt, jako idzie i si sprawdza, ale dalej jest problem. Blisko, jak jedna abstrakcja si nie wyrabia, mona zaprzc do pracy inn, i pjdzie. Ale jak w brzegu ju si dubie - ech, jest problem. Jak si na dystansie tak do horyzontu dziaa, to albo samemu si w tym badaniu naukowy wyrobi, albo z pojcia skorygowanego skorzysta - albo inne wspomoenie zawoa, przyrzd lub innego obserwatora. Bo to wiadome, e jak dwie gowy, jak dwa punkty widzenia, to i ogld peniejszy. Znacie to. Ale, zauwacie problem, jeeli jest to absolutnie graniczna strefa pojmowania, taki brzeg logiki, to co? Jak kiedy tam abstrakcjonista wypichci pojcie z "anioami" w tle, na przykad, to co? Przecie na kocu tego dziaania - jakby daleko historycznie ten koniec nie by odsunity - to kolejny stosowacz tego ujcia adnym sposobem si kwarkw czy kwantw nie dopracuje - to niemoliwe. Niemoliwe. Czy naukowo inaczej to idzie? Te nie. A dlaczego? Poniewa nawet i przywoujc na wspomoenie eksperyment, co to jest weryfikatorem i odniesieniem maksymalnie skutecznym dla wszystkich abstrakcji - to nawet taki czyn w zakresie brzegowym nie pomoe. Dlatego nie pomoe, bo brzegu w poznaniu fizycznym nie ma z zasady. Brzeg si doznaje - ale nie poznaje. Czy to oznacza, e nie ma wyjcia z tej uliczki - czy to lepa na zawsze droga? e niczego innego poza abstrakcjami nie ma, e ja to abstrakcja, to prawda. Ale to nie oznacza, e rozum w jego poznawaniu wiata jest skazany na szamotanie si w granicach, ktre kiedy tam zostay w opis wprowadzone - jest szansa na wyjcie poza. W czym si ona zasadza? W stosowaniu poj - bo to przecie zawsze musz by pojcia - ale najbardziej zbienych do otoczenia. Poj maksymalnie prosto opisujcych wiat. Na powysze, ju to sysz, najbardziej achn si fizycy - tak, to nie przypadek. Inni maj to w powaaniu (nawet gbokim), ale jest to im informacja zbdna. Bo albo stwierdz, e te pojcia stosuj, albo nie dojrz znaczenia problemu. Ale dzisiejszym fizykom taki wniosek wyda si bardzo, maksymalnie odlegym od tego, co ustalaj. Przecie wystarczy zajrze do byle publikacji o procesach, ktre w dolnych rejonach rzeczywistoci si im ukazuj - ech, to zbir tak dziwacznych, odlegych od prostoty poj, e operowanie nimi jest utrudnione - o ile w ogle skutecznie moliwe. A abstrakcja jako zaistniaa wpywa na kolejn tworzon, przypominam. Jeeli jest na wstpie pojcie "urojony czas", to na kocu realno si pokae, a jak - ale przykryta t urojon wielkoci. I jest bd analizy - i jest w badaniu zmieszanie. Ale, tak przykadowo, wyjdzie badajcy abstrakcjonista w dziaaniu od banalnego pionu i poziomu, takie pojcia zastosuje - czy zejdzie z drogi, pobdzi, zatraci w pobliskiej strefie granicznej? Wy na to powiecie, e przykad wymowny, ale prostacki. C, nie tak bardzo - acz pewn racj przez to wyraacie. Prawda, pion-poziom to
bliskie, a przez to codziennie obecne w doznaniach i w pojmowaniu,
to abstrakcje maksymalnie bliskie do wiata i z niego wyprowadzone. Zwracam uwag, bliskie do wiata, i to na kadym zakresie. Jak co wezm do rki, to nawet w ciemnoci - nawet zbudzony z gbokiego snu okrel, e to pion, a tu biegnie poziom. O ile czek umysowo zborny i trzewo pojciami obracajcym, to przecie tak stwierdzi. Czyli abstrakcja pomocna si okazuje i bliska ycia. Wy na to dalej powiecie, e powysze prawd jest, tylko mao w tych zakresach granicznych pomocn - e przechadzajc si po wiecie to pion i poziom poznaje si organoleptycznie, ale adnego smakowania granicy nie ma i nie bdzie. Prawda, nie zaprzeczam, pion i poziom tu jako przykad prostoty podaj - prostoty, ktra dotarcie dalekie umoliwia. A po drugie, tene pion i taki poziom zawsze i wszdzie jest obecny, nawet jak si fizykom inaczej to pokazuje. Te pojcia tam s, tylko trzeba odpowiednio stosowane abstrakcje dopasowa - i obraz rejestrowany wyostrzy. Ale najwaniejsze, widzicie, jest mie wiadomo, e ograniczenia takie wystpuj, e zrozumienie warunkuj. - Jeeli wiem, e sowo, e zastosowana abstrakcja ma w sobie granic, e ju na wstpie ma w sobie wpisany koniec - kiedy o tym wiem, to z wiksz uwag bd budowa kolejne poziomy wiata. I o to w tym chodzi. Co wicej - to taka uwaga ze strefy granicznej - na dzi nie jest z tym le. Jako to si posuwa do przodu. W szerokim zakresie, w ju najszerszym - jak do tego momentu - nie ma a takiego zabetonowania w abstrakcjach, wspomniany postp si generalnie dokonuje, nawet z poytkiem. Jak abstrakcja zuyta, to si j odrzuca i sekta moe istnie dalej. Albo ginie i na wolne w przyrodzie miejsce przychodzi sprawniejsza w tworzeniu poj. Jak fizyka sobie nie radzi, to podpowiedzi szuka w matematyce - albo i w filozofii (cho dzi niechtnie i skrycie). Czyli wniosek z tego pynie taki, e jednak kiedy i gdzie, nasz ten owosiony, ale ju ysiejcy od przemyliwania praszczur, e w jego tworzeniu abstrakcji wielkiej pomyki nie byo - e konieczne bdy dao si skorygowa i w efekcie pokona kolejny zakrt. Ale warto teraz powiedzie i to, e dzi jestemy na/w brzegu i tu si okae, czy jednak abstrakcje pomogy wyj "poza" - czy zamkny w sobie na zawsze. A jak filozofia nie pomoe, to co? Ciemno brzegu?