Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 4.1 Pompowanie wszechwiata. ... Wiecie, jak si czowiek powanie zastanowi - jak wgryzie si w histori wszechwiata, to od razu mu wyjdzie w takim analitycznym zapale, e kiedy tam - a nawet jeszcze cakiem niedawno - tutejsza sfera zdarze musiaa by poddawana pompowaniu. Dosownie, potraktujcie to dosownie. To, co uznajemy za wiat - za nasz "wszechwiat" - to byo poddane podprogowemu pompowaniu, czyli zewntrznie otrzymywao zasilanie w postaci kwantw czego. Inaczej tego wszystkiego, tak rnie postrzeganego, nie da si wyjani. To byo rzeczywicie pompowanie, dopenianie. Jest zmiana, jest ruch i wszystko pdzi? Jak najbardziej. Ale dlaczego to tak przebiega, z czego si wzio i do czego to dy - tego inaczej, inaczej anieli przez "pompowanie", si nie wytumaczy. Dlaczego fizycy tego nie podnosz? Ale podnosz, wprost nie mog, przecie to ju wykroczenie poza dostpn fizyczno, jednak swoje rozszerzone modele w takie dziaanie zaopatruj - po co, eby zakres tutejszy wyjani. Tylko, widzicie, wychodz od faktw, zebranych w badaniu konkretw, innych zreszt nie moj - dlatego obraz wytworzony ju na samym wstpie jest zdeformowany (bo fizyk widzi tylko to, co moe; zasada fizyczna odrzuca nadmiarowo). Jeeli pocztek zmiany (tu: poznania) zawiera zmieszanie, naoenie na siebie wielu faktw czstkowych - a musi zawiera, poniewa kada zarejestrowana jako "jednostka" to zoenie - to dalsze tumaczenie rwnie jest sum, wieloci uj. I tym samym zawiera w sobie defekt. Skutek? Niemono opisu. Banalne zaptlenie w dowodzeniu i ciana pojciowa. Tak po prawdzie nic wielkiego, ale samodzielnie, tylko w ramach fizyki pozostajc, wyj z tego nie sposb. Dobrze, to by byo wzgldem oglnego wstpu - rozumiecie, jako ten temat musiaem zagai. Teraz wam poka, jak z tych zaptle si w analizie wydosta. Sprawa w sumie te prosta, tylko trzeba zmieni punkt opisu zacz nie od tego, co widzi fizyk, ale poprowadzi opis z pozycji zewntrznej (filozoficznej) To konieczno, sami za chwil do tego dojdziecie. Od czego wyjdziemy? Od Kosmosu. W takim rozumieniu, e to logiczna i nadrzdna wobec wszechwiata "struktura". Uywam takiego pojcia celowo, eby odda jej logiczny stan, e to nie totalny chaos czy przypadkowo. - To nawizanie do dawnego rozumienia tego terminu i przy tym najlepsze. Nie wchodmy teraz w definicje, to nie jest na ten moment konieczne, ale zaznaczam, e trzeba z takiego poziomu w opisie wyj, eby mona byo przej dalej. Przy czym, podkrelam to usilnie, Kosmos to zawsze i tylko Fizyka, nie fizyka. Bo fizyka to obszar wewntrzny, zmiana we wszechwiecie - natomiast dalej to ju Fizyka. adne inne, adne dziwaczne - zapamitajcie! Po drugie taka uwaga: wszelkie stosowane terminy i pojcia, trzeba
mie tego wiadomo, pochodz std i teraz i odnosz si do tu i
tego - inne przecie by nie mog, innych nie zrozumiem. Ale jeeli stosuj abstrakcj "struktura" (lub podobne), to zawsze na zasadzie umownoci, jako mi bliskie i poznawalne - ale w przeniesieniu na inny poziom musz by traktowane z uwag, ostronie i z objanieniem. I z tak myl, e to zawsze przyblienie. Uyteczne i konieczne, ale przyblienie. Czyli jest Kosmos, nieskoczono, tak mczca kosmologw wzorami no i jest co oraz nic. I oczywicie ruch czego w tym niczym. Co to znaczy "co", "nic" - to znw darujmy, to przy innej okazji, na inn lekcj to sobie zostawmy. - Po prostu, co pdzi w niczym, i to rzeczywicie pdzi, przecie nie ma adnych hamulcw i gdzie tam w nieskoczonoci wytwarza si sfera. Ponownie odsyam ciekawskich do kolejnej lekcji, poniewa nie chc wchodzi a tak detalicznie w zagadnienie, zwaszcza e to nie jest temat gwny. Wic si teraz nie pytajcie, dlaczego i jak tworzy si taka sfera w nieskoczonym Kosmosie i jakie musz by spenione warunki, eby taka konstrukcja si wytworzya. To jest mocno uwarunkowane, ale pomimy. - Powiem na ten moment tylko tyle, e skoro to nieskoczono, to rwnie musi by nieskoczenie wiele podobnych do naszego wszechwiata bytw i to z nich dociera w to miejsce energia. I e dzieje si to dugo i przez okrelony czas, e ma posta nacisku i zasilania z zewntrz. I na tym etapie to wystarczy. Po prostu - przyjmujemy, e jest jednokwantowa sfera, powierzchnia takiej sfery, ktr tworz elementy najmniejsze z najmniejszych, i s to kwanty energii. - Zaistniaa w Kosmosie sobie taka sfera, ze swojego otoczenia otrzymuje zasilanie w postaci jednostek czego i si zmienia w sposb policzalny i logiczny. A dlatego logiczny, e skoro jest to proces skwantowany, a przecie inny by nie moe (to, co dociera do tej sfery, to jednostki czego, czyli najmniejsze z najmniejszych) - skoro tak, to ta zmiana zawiera rytm. A to oznacza dalej, e obserwator wobec tej zmiany zewntrzny (nawet jeeli si fizycznie w niej znajduje), moe w takim przebiegu ustali regu i j zastosowa do opisu procesu. I to na kadym etapie. Oczywisto. I teraz wane pytanie do was: co jest w rodku? O, rysuj okrg, w naszym ujciu sfer - co jest wewntrz? Oczywicie, pustka. Niczego w tak wyrnionym zakresie nie ma. Ponownie trzeba zastrzec, e w tej chwili nie zastanawiamy si, co to znaczy zupene "nic", mona to uchwyci logicznie, prawda? Pustka, zero, nico tylko sowa, ale chyba dla was przyswajalne... Idziemy dalej. Jest ten cigy zewntrzny dopyw energii - warstwa po warstwie, kwant za kwantem energia dociera do tak zarysowanej w Kosmosie sfery. I wane w tym obrazie: ten strumie energii nie moe pobiec dalej, jakby w nieskoczonoci bez zahamowa si to dziao, przecie jest na jego drodze przeszkoda - wanie ta sfera. A skoro napotyka tak struktur, to musi skierowa si w swoim ruchu w t stron, nie ma innej opcji. - Zmiana w nieskoczonoci jest zawsze do przodu i tylko do przodu i nie moe si zatrzyma, poniewa jest cigy ruch - sowem, gdzie si teraz kieruje? Jak mylicie, gdzie te kwanty w
tym przebiegu si kieruj? Z tyu naciskaj kolejne kwanty energii
w cigym dopywie (cigym w znaczeniu, e on nie ustaje), nie ma kierunku "w bok", poniewa inne strumienie przeszkadzaj - gdzie w tym ujciu jest ruch "do przodu"?... Jak mylicie?... Ale oczywicie, "w d" - do rodka tak wytworzonej sfery. Jeeli powstanie w Kosmosie taka struktura - a na pewno powstaje, przecie istniejemy - to kolejne kwanty bd warstwa po warstwie spychane w rodek, do rodka tej struktury. - Bo teraz, ju jako oczywisto, tworzy si struktura, widzicie to? Od pierwszej zaistniaej cznej kwantowo warstwy, jako skutek cigego dopywu energii, zaczyna w Kosmosie tworzy si pole energii oraz jego struktura. Czyli wyznaczone, wyrnione w nieskoczonoci zbiorowisko kwantw o zwikszonej w stosunku do otoczenia "gstoci"; odlego midzy jednostkami jest znaczco mniejsza ni w tle. Przecie to oczywisto, jak dociska z kadej strony, jak jednostki nie mog uciec, to wewntrznie w sferze musi rosn zagszczenie i spada odlego midzy elementami. A co si dzieje dalej, a to przecie dugo si dzieje, bardzo dugo (w kocu mwimy o sferze wielkoci wszechwiata)? Co zachodzi i co si dzieje?... Wzrasta wewntrzne cinienie. Proste, banalne, oczywiste, zrozumiae. Jeeli pompuj sfer, na przykad balon - to we wntrzu struktury ronie gsto i cinienie, nie ma innej moliwoci, przyznacie. I cho to trwa rzeczywicie ogrom "czasu", mwimy umownie, bo czasu jako takiego jeszcze nie ma, to w pewnej chwili gsto dochodzi w tym pompowaniu do jakiego punktu krytycznego. Takich punktw jest bardzo wiele, praktycznie z kadym "pompniciem" jest nowy stan, w naszej jednak analizie skupiamy si na tych zasadniczych. Pompuj jednostkami najmniejszymi z najmniejszych, kwantami czego, ale w pewnym momencie cinienie jest ju tak due, e musz pojawi si wewntrzne skutki jako zauwaalne skutki. Ronie cinienie i gsto, wic odlego kwantu od kwantu spada z pocztkowej i maksymalnej, wic rwnej sferze, do bardzo bliskiej; wczeniej kwant od kwantu by skrajnie odlegy, dlatego spotkania jednostek naleay do rzadkoci i byy mgnieniowe, obecnie jest to zakres "na kwant" - maksymalnie bliskie. Co to oznacza? e dalszy docisk o jednostk, kolejne "pompnicie", docinicie, e to musi wytworzy efekt. - I teraz si was spytam: jaki efekt? Co zaistnieje, co si zdarzy o to jedno "dopenienie" sfery dalej? To bardzo wane w tym zobrazowaniu - pomylcie, co si dzieje?... I jak, widzicie?... Ot to, pojawia si wiato - widz jasno. No, moe nie a tak od razu, ale rzeczywicie pojawia si, zaczyna istnie to, co fizyk definiuje jako promieniowanie. I znw zastrzeenie, e to si tak prosto nie dzieje, e s stadia porednie, e to przebiega bardzo porzdnie, czyli uporzdkowane i e ma liczne ograniczenia ale to omwimy sobie kiedy tam, przy okazji, jak to si mwi. Najwaniejsze jest uwiadomi sobie, e w wyniku tego "pompowania" wszechwiata ronie cinienie oraz e fakt kwantowy, kada jedynka kwantowa zblia si do ssiednich. I e to
trwa tak dugo - jak moe trwa.
Czyli tak dugo, jak istnieje zewntrzny dopyw energii - ale te tak dugo, jak dugo mona dociska do siebie kwanty. Przecie, zauwacie, to nie moe trwa dowolnie dugo - to nie moe toczy si w nieskoczono. Zaczo si, dlatego kres jest pewny. Owszem, kwant to najmniejsze z najmniejszych - ale jednak to "co" posiada swoje jednostkowe rozmiary. Wic nie mona tego ciska i ciska, w takim dociskaniu jest oczywisty koniec. I co wicej - i co istotne - moment maksymalnego ucisku, a zarazem ostatni etap w zewntrznym dociskaniu, ten szczeglny moment dla tutejszej sfery, to nakada si - to dzieje si jednoczenie z chwil, w ktrej nie mona ju niczego wicej w t struktur wepchn. Dopyw energii z zewntrz si koczy, zasoby w rodowisku si wyczerpay, a w sferze zarazem brakuje ju miejsca na dalsze dopenianie, jest maksymalne zbiegnicie, zblienie si jednostek. Czyli ostatnie "dopompowanie" z zewntrz przypada na chwil, kiedy cinienie wewntrz wszechwiata jest w punkcie maksymalnym, wicej si niczego nie doda. I jest to w tym ujciu punkt niezwyczajny: to rodek procesu. Zmiana dochodzia kolejnymi krokami do rodka, a w chwili osignicia tego stanu zmienia si tok zdarze. - Z docisku idcego z zewntrz, zmienia si w nacisk z wntrza. Znw konieczne zastrzeenie: omawiamy tu przypadek szczeglny, to w Kosmosie, to w nieskoczonoci stan konieczny (istniejemy), jednak niezwyczajny. Na jeden taki logicznie peny (i symetryczny) fakt na taki wszechwiat przypada mnogo "zwichrowanych", niegocinnych - a przez to chwilowych. I trzeba mie to na uwadze. To nie cud, ale i nie pospolito. W rodku tak opisywanej zmiany, ktr definiuje abstrakcja "wiat", czy szerzej "wszechwiat" w osi symetrii tej zmiany dochodzi do zaniku nacisku przychodzcego z zewntrz, czyli ze rodowiska tej struktury, a pojawia si, zaczyna dziaa nacisk idcy z wntrza, z zakresu podprogowego. - Co ciekawe, w ujciu fizycznym, takim z poziomu fizyka i eksperymentu, w obu przypadkach jest to nacisk z zakresu "poza", nie do rejestracji. I to te oczywisto, przecie brzegu zmiany w pomiarze prowadzonym fizycznie by nie moe - brzeg mona postulowa, definiowa z poziomu Fizyki, ale nie pozostajc w rodku i zawierajc si w zdarzeniu. Istotne w takim "pompowaniu" jest to, zauwacie, e tworz si - e w cigej zmianie mona wyrni punkty wzowe oraz powiza je z kolejnymi faktami. Na przykad zachodz zjawiska, ktre mona do dobrze okreli jako "czas promieniowania" - jako "czas materii" albo "czas rozumu". Nic przypadkowo tu si nie dzieje - zmiana jest zawsze logiczna i policzalna, i przewidywalna. Cho fizycznie przebiega w dowolnym i pozornie peryferyjnym miejscu, jednak logicznie dzieje si w bardzo cisym rozlokowaniu; taki proces dla fizyka i w jego obrazie jest chaosem, jednak to porzdek upostaciowany na chaos. Rozumiecie?... Wrmy do momentu, w ktrym jest tak gsto, e pojawia si to, co
fizyk opisuje jako promieniowanie. Sprbujcie wyobrazi sobie tak
sfer i dokadnie ten moment, kiedy kolejne "pompnicie" energii z zewntrz oznacza zapocztkowanie nowej sytuacji kiedy tworz si warunki do zaistnienia fotonu. Zblienie jednostek kwantowych jest ju takie, e to przeomowe dopenienie i docinicie inicjuje po caoci sfery "stan fotonowy". Czyli pojawia si w zakresie fizyki najmniejsze z najmniejszych, co rejestrowane fizycznie, ju obecne w pomiarze. Jak to bdzie przebiegao?... Zastanwcie si, jak realnie bdzie wyglda moment wytworzenia si fotonw? Co moe powiedzie o tym etapie dziejw wszechwiata fizyk - na zawsze ulokowany w zachodzcej zmianie obserwator? Macie racj, to bdzie wybuch. - Oczywicie nie w sensie dosownym, a nawet zupenie nie bdzie to wybuch, ale chodzi o to, zauwacie, e taki docisk w caej sferze wytworzy jednoczenie - no, z naszej perspektywy jednoczenie - wytworzy takie warunki, e wszdzie si mog pojawi fotony. To z logicznego punktu widzenia musi trwa i przebiega z wieloma etapami porednimi, to nie jest natychmiast i nie moe takie by - ale to rzeczywicie jest prawie e od razu. Po prostu taka struktura w kadym kierunku "wybucha", zaczyna si dla fizyka "jarzy". Przyrosty faktw w tym "wybuchu" s rzeczywicie olbrzymie cho, po prawdzie, nic szczeglnego si nie dzieje. W ujciu zewntrznym niczego szczeglnego nie ma. - Ot, proces zmian doszed do wielkoci krytycznej, cinienie zagcio elementy na tyle, e s w bliskoci funkcjonalnej, wic kwant od kwantu lokuje si te o kwant wic w tym punkcie, pod wpywem docisku, co si musi zadzia. A to co oznacza, e niezalene wczeniej kwanty si cz cz w pary czy wiksze zbiory. Taki bana wszechwiatowy. Prawda? Kiedy jest to wzowe docinicie i kiedy kwanty wczeniej odlege od siebie na kwant teraz stykaj si, zachodzi gwatowna reakcja w ramach caej sfery spada cinienie i gsto. Dlaczego? Poniewa to, co byo "tyknicie" wczeniej dwoma oddzielnymi elementami, to w tym docisku staje si jednostk, z dwu elementw buduje si, lepi w jedno kwant poziomu fizycznego, tutaj fotonw. W sferze teraz jest mniejsza gsto, i to mniejsza o poow. Dlatego zmiana, dla ktrej ju nie byo wolnego toru, moe biec dalej. I biegnie, bo z zewntrz cigle jeszcze dopywa energia. I co si dzieje? Kolejne dociskania, to nowe i kolejne poziomy, to kolejne punkty wzowe procesu i kolejne fakty rzeczywistoci. I ich obserwacja fizyczna. Wszystko to, co fizyk moe postrzega, to buduje si w kolejnych "dopenieniach"; powstaje piramida elementw. Od najprostszych, czyli dla fizyka bezmasowych fotonw - co jest, to nawiasem, logiczn gupot - bo jak "co" moe by bez masy? Mona mwi, e jest poniej progu mierzenia, ale nie bez masy, sami chyba to przyznacie?... W tym dociskaniu buduje si wszystko moliwe, a po szczyt piramidy - po wiadomego widza tego wszystkiego. W sumie, poniewa chodzi o sfer susznych rozmiarw, a te wielu poziomw, proces zapeniania si trwa. Nieco trwa... I teraz zmieniamy obecnie najwyszy ju czas na zmian punktu w opisie. O ile wczeniej bylimy umiejscowieni zewntrznie, obecnie
zajmujemy pozycj fizyka, czyli umieszczamy si wewntrz wiata i
procesu. I co? Widzicie? Tak, teraz ju wida, bo jest wiato. Ale, to te musicie uwzgldni w swoim ujciu - to, e widzicie, to jest efekt tego, e jako byt, e jako fizyk, jestecie w punkcie szczeglnym, w rodku caego procesu. Nie wczeniej, bo jeszcze nie byo a tak gsto, eby osobowo fizyczna moga si pojawi, rozumna osoba - i to trzeba podkreli. Ale rwnie nie pniej, bo pniej ju nie bdzie tak gsto, eby rozum mg si wytworzy. Zaistnienie, nasze zaistnienie w procesie zachodzcym w sferze, to punkt, zauwacie, dosownie punkt. Punkt rodkowy. I warto to sobie uzmysowi. I co widzi fizyk, kiedy z tego wybranego miejsca obserwuje wiat i jego przemiany? Co widzi w przeszo, bo przyszoci oczywicie w tym ujciu nie ma. Co postrzega? Pomog wam, macie ju wczeniejszy obraz zewntrzny, wiecie, jak w detalach to si "pompowao", a obecnie obserwujecie to samo, tylko e od rodka, jako uczestnicy tego procesu - i co?... Przecie to w opisie fizyka jest ju zawarte, znane, opisane wzorami, nawet do dobrze zrozumiane. To jest wanie ten tak zwany "wielki wybuch", co to adnym wybuchem nie by. Przecie fizyk w swoim dziaaniu i opisywaniu moe jedynie do tego krytycznego zakresu doj tego, kiedy w strukturze wszechwiata zaistniao cinienie odpowiadajce stanowi fotonw. Wczeniejszego adnym sposobem nie signie, a jak bdzie prbowa, bo przecie prbuje, to napotka cian. Dosownie cian w postaci jednolitego obrazu "punktu zero". A kiedy bdzie si stara, napina i szuka faktw "przed", napotka takie dziwy i sprzecznoci, bdzie opisywa biegnce w nieskoczono proste, e si w tym pogubi. Bo jak, powiedzcie sami, jak biedaczek moe w takim wewntrznym i z wntrza budowanym ujciu rozdzieli zjawiska? Jak moe podzieli i zdefiniowa, e to Kosmos, a to wszechwiat - e to wntrze, a to dopenienie w postaci bezkresnego ta? Nie moe. Dla fizyka zmiana dy do nieskoczonoci, wic zaczyna zlicza nieskoczony proces. A to, przyznacie, zadanie rwnie nieskoczone. - Oczywicie broni si przed tym, wyrzuca powizane z nieskoczonoci znaczki, ale w gbokim sensie nigdy si od tego nie uwalnia. Przecie, kiedy si stara, kiedy w pocie czoa i przy skrcie szarych komrek pragnie opisa, co si dzieje w osobliwoci chcc czy nie, ale przelicza bezkres. I popada w sprzecznoci. Ale jeeli powie w samoograniczeniu, e tu i tu si zaczo to, co mam za czas i przestrze, to jako sobie z tym poradzi. - Jeeli w dziaaniu zrezygnuje z ambicji wyjaniania wszystkiego, to zadanie sprawnie policzy, i nawet bdzie si zgadzao. Ale fizyk te czowiek, tego nie musz podkrela, chce wiedzie, co w procesie si dziao "przed", te chce wyjani, dlaczego oraz skd no i co dalej, zrozumiae, prawda? Tylko e, widzicie, sam tego nie zrobi, bo nie moe. Bez zewntrznego dopenienia tego nie przeprowadzi. Tak po prostu, nie przeprowadzi. Ale zastanwcie si, wyobracie sobie, jak fizyk w tym swoim, tak
upartym deniu do pocztkowej "ciany" - jak opisze, jak "zobaczy"
i jak abstrakcyjnie to zdefiniuje? Wybuch, to ju pado. Ale skd i dlaczego tak? Przypomnijcie sobie, co si zadziao, kiedy sfera osigna poziom krytyczny dla fotonw. Wanie, wybucho. Ale jak wybucho? Wszechkierunkowo i jednoczenie. W ujciu, w obrazie "z wntrza", tak to musi si ukaza. Przecie od tego momentu zaczyna si liczy wszystko, czym fizyk dysponuje - i zaczyna si tak "od razu", po caoci. Oraz, co wicej, bardzo jednorodnie - przecie te same warunki wytworzyy si wszdzie. Tak jednorodne, e prawie identyczne. Jak taki proces zdefiniowa, kiedy przyrosty zdarze osigaj stan prawie nieskoczony? Mona jako inflacja czy podobnie. Dlatego tak, poniewa w tym ujciu od rodka tak wanie to wyglda, i nie moe inaczej. Opis prowadzony ze rodka poszczeglne "tyknicia" procesu musi definiowa maksymalnie maymi, wic z naszej rozbudowanej ju perspektywy to rzeczywicie prezentuje si prawie natychmiast. Jak w kadym kierunku zachodzi zmiana o tych samych cechach, a dzieje si to w bardzo krtkim zakresie, to opis tego faktu musi przybra form wybuchu w spojrzeniu od wewntrz to konieczno. Mwic inaczej, "kadry" tego filmu, cho logicznie powolnie dziejce si, dla fizyka zlewaj si w mgnienie, nakadaj si na siebie i s nie do rozdzielenia wida jedno tam, gdzie jest wielo, i to wielokrotnie spltana. A pniej, rozumiecie, dzieje si dalsze. Czyli te wspomniane elektrony czy atomy, czy rozumy - to ju tylko kolejne fazy procesu. e toczy si to tylko do czasu? e oddala od siebie, e rozpada? e krytyczna w tym ujciu warto rodkowa, a wic ostatnie "dopompowanie" sfery - e to skutkuje ju faktycznym wybuchem, jednak tym razem w nieskoczono Kosmosu e fizykowi prezentuje si to jako oddalanie z narastajcym przyspieszeniem, i e koniec tym samym ju wida? ... C, fakt. I cho moe to caociowo smutne, to jednak z drugiej strony biorc - daje si w swojej zmiennej, ciekawej formule kilka lat podziwia. A nawet daje si zrozumie, jak widzicie. A tak po dalsze, i to te trzeba uwzgldni, e my tu i teraz, za inni "kiedy" i "gdzie". W sumie banalny proces. Prawda? ...