Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).
Cz 8.3 Prdko graniczna. - To kolejna nasza rozmowa, co ju wiemy o sobie. Jeste fizykiem i powanie podchodzisz do tego, co robisz. Dlatego, nie zapominajc o twoim fachu, chciabym ci spyta o tak osobist, po ludzku i na co dzie reakcj, kiedy ustalasz w wiecie maksymaln prdko, co do ktrej wiesz, e jest nieprzekraczaln granic? Zastanawiasz si nad tym, jest to dla ciebie problem, czy przyjmujesz jako fizyczny fakt? Ale tak szczerze. - C, nieze pytanie. I jeszcze to osobiste odniesienie... Jeeli ma by szczerze - to w spokojnym nie mi to nie przeszkadza, i do dawno temat przeszed z pola "do poznania", w zakres faktu. - Rozumiem. Ale nigdy nie mczyo ci pytanie, skd taka a nie inna warto tej prdkoci, dlaczego w ogle jest warto maksymalna w zmiennym wiecie? - Przecie, skoro wszystko, na przykad we wzorach i logicznie, dy do wartoci nieskoczonych - dlaczego akuratnie w tym przypadku jest inaczej? - Nie mieszaj w to nieskoczonoci, przecie wiesz, e mona si bez nich obej. - Fizyka moe si obej, i nawet dobrze na tym wychodzi. Pytam ci w tej chwili nie jako fizyka sprbuj, cho nieznacznie, z takiego garnituru si wyswobodzi. - To bdzie trudne, o ile w ogle moliwe. - Wszystko wok, jako tam postrzegane, to fizyczno, a do tego dobrze policzalna. I sam przyznasz, e takie podejcie si sprawdza... A poza tym, co tak czuj, e prowadzisz t rozmow w upatrzonym celu, e zamierzasz co udowodni. - Nie zaprzeczam. Zreszt - jeeli to ma by ciekawe spotkanie to nie bdziemy wymienia uwag na pogodzie czy programie telewizyjnym, szkoda czasu... Pomylaem, e nasza rozumowa moe dotyczy czego istotnego, tak dla mnie, tak dla ciebie. Mwisz, e si na co dzie nie zastanawiasz, dlaczego granic zmiany jest prdko wiata, e traktujesz to jako fakt zastany i pewny - wycigasz z tego wnioski praktyczne i stosujesz je z poytkiem... Przyjmuj to. Rwnie jako fakt zastany w naszej rozmowie. Ale warto pj dalej - uwaam, e mona wyj poza tak nakrelony obszar, z poytkiem dla, tak mocno przez ciebie podkrelanej, uytecznoci... A co do zaplanowanej z gry tematyki? Podobno, tak mwi, lepiej dy w dowoln stron, ale wanie w jak stron, ni szamota si w pustce. - Wic rozmawiajmy, wszak warto rozmawia. Na ile zdoaem pozna twj sposb dziaania, to za chwil rzucisz jak analogi i na jej podstawie bdziesz udowadnia, e... - Analogia? Oczywicie, jak najbardziej - to konieczno. Zupenie nie rozumiem, jak mona nie korzysta z takiego potnego narzdzia badawczego i nie stosowa do wycigania wnioskw, a tylko uparcie si we wzorki czy linie proste lub krzywe wpatrywa. Przecie bez odwoania si do realnie i namacalnie doznawanego wiata - ale ju rozpoznanego - bez tego nie zrozumiesz nowoci, adnej nowoci. To nie przypadek, e umys, kiedy "skanuje" otoczenie, nie przeprowadza
tego szczeg po szczegle, ale pozyskany obraz odnosi do wczeniej
wypracowanych obrazw i "obrabia" detalicznie tylko to, co jest w obrazie nowego, albo wanego z jakiego powodu. Znany i poznany w szczegach proces lub fakt, to podstawa dalszego dziaania. Czyli analogia to jest to. - Moe tak, moe nie, widz ograniczenia. Zwaszcza w zakresach, w ktrych codzienna obserwacja nigdy si nie znajdzie. - Powanie? Mwisz to z serca i gbi? - Nie artuj, jestem fizykiem. - Prawda, fizyk si w tobie odezwa. A prosiem, eby nasz rozmow przenie na inny poziom. - Jestem fizykiem i pozostan. - Nie zaklinaj si. Mgbym od razu i atwo wykaza, e na wielu polach i od zawsze wykraczasz poza zakres, ktrego tak uparcie si starasz trzyma, jednak przyjemno drczenia wol rozoy na raty, wiksza satysfakcja. - W rzeczonej sprawie mam inne zdanie. Zamiast sowotoku prezentuj analogi, moe bdzie interesujca. - Obrazie si, niepotrzebnie. Na spokojnie zapewne przyznasz, e fizyka po wielekro zamienia si w analizowaniu wiata miejscem z filozofi - to taka yciowa przypado tej nauki. I nie jest to w adnym przypadku zarzut, tylko stwierdzenie faktu. - Fizyk te jest czowiekiem, chce wiedzie, wic "wychyla" si konceptem poza tu i teraz mu dostpne... a to ju czystej wody filozofia. - Analogia miaa by. - Prawda... Odwoam si do pocztku naszej rozmowy. Nie sdz, aby zwrci uwag na uyte przeze mnie terminy, kiedy byo o prdkoci i granicznej zmianie. Zauwa, e nie odnosz si w tej analizie do ruchu, czyli pokonywania dystansu, co narzuca si od razu w opisie stosowanym potocznie. - To nie przypadek, e odwouj si do zmiany jako takiej. - Zmiana, czyli co? Wszystko jest zmian, w fizycznym zakresie nie ma bezruchu. Czym, wedug ciebie, jest zmiana? - Piknie, jestemy krok dalej w rozmowie. Czym jest zmiana, to w trakcie wyjdzie samoistnie, definicja jest zbdna. Natomiast teraz i od razu zaprezentuj wniosek. To po czci prowokacja, po czci ukierunkowanie mylenia - ale i uatwienie w dialogowaniu. - Pokrtnie to idzie. - Poczekaj, mamy nieco czasu, cztery, a moe kilka stron zapisu mi zejdzie, spokojnie si wyrobi w takim zakresie... Teraz wniosek: prdko wiata, wielko graniczna prdkoci obserwowanej zmiany, jest rzeczywicie tak i zawsze tak, czyli maksymaln. - Tylko e zarazem, podkrelam, zarazem s wobec tego faktu prdkoci wiksze i duo wiksze, teoretycznie nieskoczenie wiksze. - Ale pojechae. Totalna sprzeczno. Po cichu powiem, e rwnie ociera si o bekot. Nie obra si teraz ty. - Ja? Obrazi? Ale skd. Wicej ci powiem, bybym mocno zdziwiony inn twoj reakcj. Po prostu, jako fizyk, nie masz wyboru - opis powyszy w twoim zbiorze poj si nie mieci. I mieci si w nim nie moe. Jeszcze wicej, nawet kiedy odrzucisz postaw fizyka i w tej formule dopatrzysz si czego interesujcego, to sprzeczno w opisie a bije po oczach. Bo jak moe by warto najwiksz, ale jednoczenie ma by dopeniona duo wikszymi?
- Wanie, jak? Zakadam, e wiesz, co mwisz - nie widz u ciebie
oznak chorobowych. Ja w tym widz tylko sprzeczno. - Mamy punkt zaczepienia i cz wspln, to ju co jest. A, tak na marginesie, kolejny wniosek - i to rangi najoglniejszej z tych oglnych: w opisie wiata, i szerzej rzeczywistoci, nie proste i liniowe definicje s prawd, a przynajmniej nie w maksymalnym ju zakresie. W brzegowo skrajnym ujciu wszystkie czstkowe ujcia s poprawne i razem - razem oddaj to, co jest ow rzeczywistoci. W ostatecznoci kady opis jest poprawny - o ile by poprawnie, wic logicznie poprowadzony. Warstwa sowna jest naddatkiem, literatur i przesania gbok tre, ale ta jest jedna. Tylko jedna. Nieco inaczej to ujmujc, ostatecznie opis dowolnego faktu jest w sobie poprawny, jeeli uwzgldnia oba punktu widzenia - czyli jest taki i taki. Podkrelam, oba punkty widzenia, pozornie sprzeczne i wykluczajce si, cznie stanowi tre opisu oraz oddaj prawd. Nigdy jeden. - Tak, niele, niele... - Dlaczego zmiana graniczna, a nie prdko? Niech bdzie, czas na analogi. - Robimy postpy. - Wybacz, filozof to nie fizyk, co chwila go zarzuca, obrazy i za nimi idce sowa mno si i trudno zmieci si w kilku zdaniach. Co, znw nawiasem, ostatecznie jest pomocne w zrozumieniu. Bo wzory, przyznasz, poprawnie opisuj procesy, ale s takie mao wyraziste, suche... Dobrze, ju dobrze, nie machaj rk... Co za analogia? I tu ci chyba nie zaskocz: ja, ty - czyli my. Dlaczego taki zbir? Bo najbliszy, bo rozpoznany i doznany na wszelkie moliwe sposoby i dogbnie. - Jak to lubi powtarza, tu sycha i wida wszystko. I o to w tym chodzi. - O ile dobrze ci rozumiem, chcesz dowodzi prdkoci wiata w zbiorze ludzi, tak? - Owszem, idealnie si do tego nadaje. To mgby by dowolny zbir i proces, ale ten jest nam najlepiej znany, przez to doskonale si nadaje do takiej analizy. - Widz, e nie artujesz, gdzie tu prdko wiata? e czowiek stosuje takie prdkoci - dziki fizyce - tu pena zgoda, ale chyba nie o to ci chodzi? - Nie, zupenie nie. Wzgldem zasug fizyki dobre sowo mog nawet rzuci, co mi tam, ale to drobiazg. Chodzi o zrozumienie zjawisk, to si liczy. - Gdzie tu masz prdko maksymaln, wietln? - Po pierwsze, wszdzie, w kadym procesie tworzcym istot, ktr tu definiujemy jako "czowiek". Ale to temat na inn okazj - take wielce ciekawy. Przecie na poziomie atomowym, czy podobnie, to w swoich reakcjach zawiera t prdko, nie zaprzeczysz. - e zbir w caociowym odbiorze jest powolny, prawda, ale zmienia si gboko z tak maksymaln wartoci... Po drugie, nie o tym mowa w obecnie prowadzonej analizie. Chodzi mi, podkrelam, o podejcie logiczne, filozoficzne, o dziaanie na pojciach - a konkret to sprawa nieco z boku, acz obecna w kadym zjawisku. Podkrelam to: tu uywana i zgbiana analogia odnosi si do wszelkich zjawisk i wyrnionych w rodowisku (w tle) faktw, to moesz zastosowa wszdzie-zawsze. - Czowiek jako miara wszystkiego, to ju chyba byo?
- Byo, i nie miej si z tego. Prawda, fizycy umieszczaj dzi, i
susznie, czowieczy byt gdzie na peryferiach oraz w przypadkowym odniesieniu do wasnoci wiata - powtarzam, poprawnie. Ale druga moliwo jest rwnie zasadna: to punkt odniesienia wszystkiego w okolicy. A nawet poza tutejszym. - Zrobio si, e ho-ho. - Czy, wracam do twojego pytania o prdko maksymaln, czy jest w zbiorze czowieczym zmiana graniczna - a jeeli jest, to jak si w obserwacji objawia? - No jak? - Tu musz nieco duej pomarudzi, tego w kilku sowach streci si nie da... Pytanie wstpne: czym jest zbir, oraz: czym jest w ramach zbioru jednostka? - Nie wchodzc w gbokie dookrelenia, to nie jest potrzebne, mona powiedzie, e jednostki tworz zbir i poprzez swoj zmian odmieniaj tene. A z drugiej strony zbir w rodowisku jest faktem nadrzdnym do jednostek i istnieje duej. - Zbir zacz si kiedy tam, ale jednostki powstaj i zanikaj w tle wiata w ramach wyrnionego zbioru. - Taak... - I teraz zasadnicze pytanie: jak w takim zbiorze zachodzi zmiana i jak si przenosi sygna? Zaznaczam, to istotne: swj opis moesz w takim zbiorze prowadzi tylko od wewntrz i postrzegajc jedynie te skadniki, ktre s dostpne - to twoja fizyka. - Jaki sygna? - Sygna, czyli zaistnienie kolejnej jednostki. Zbir to jednostki w liczbie mnogiej, tworz si i zbir si przez to tworzy... Kiedy w zbiorowoci ludzkiej moe zaistnie kolejny punkt zbioru? Czyli kiedy moe pojawi si nowy obywatel wiata? Potraktuj t analogi jako uniwersaln. - Wwczas, kiedy w czasie i przestrzeni, na wanym z ewolucyjnego punktu widzenia dystansie, spotkaj si pokrewne sobie, jednak nie identyczne wasnociami jednostki. I znw istotne pytanie: czy dowolne jednostki? Ot nie. Musz spenia rozliczne warunki - a ju jeden szczeglnie: musz by "dorose". W przypadku spoeczestwa ma to posta dokumentu zawiadczajcego o wyborczych prawach i penoletnoci oraz o prawach na "klonowanie"... Mwic inaczej, i to w tym jest najwaniejsze, taka jednostka musi wpierw pojawi si w zbiorze, nabra si i gabarytw, dobrze si odywia, eby odlegle ju od momentu zaistnienia mc powoa do istnienia kolejny fakt. - Czy chcesz powiedzie, e jednostka sygnau "wyrasta" z ta? - Tak, dokadnie. - Czekaj, widz, e ju chcesz protestowa i, tak si domylam, za chwil rzucisz, e czowiek moe i tak si dzieje w zbiorze, ale nie foton czy podobnie. - Foton nie jest stanem zoonym, to bezmasowa... - A skd, mj drogi, to wiesz? Jako fizyk tego nie sprawdzie, bo nie masz jak. To zaoenie, niedefiniowalne zaoenie. I jedynie w twoim dziaaniu moliwe - foton dla ciebie to element najmniejszy z najmniejszych, i koniec. Tylko z tego, zauwa, nie wynika, e musi to by logicznie najmniejsze z najmniejszych. I to wanie staram ci si udowodni. Moe pokrtnie to robi, ale o to w tej rozmowie biega. Po to wprowadzam analogi ycia czowieka, eby dopuci w tym momencie, e to, co dla ciebie jest "faktem elementarnym" - e to nie musi takim by.
- Z oporami i dla dobra...
- Spokojnie, sprawa fundamentalna i warto to przemyle... Jeszcze raz o powstawaniu czowieka. - Zauwa, e etap "do narodzin", a do pojawienia si w zakresie nadprogowym i jasnym, e to - pozostajc w ramach zbioru - zakres nieoznaczony i wanie ciemny. Jeeli si trzyma terminologii, ktr stosujesz w opisach tego zakresu, to w aden sposb zjawisk podprogowych nie rozpoznasz, adna mechanika kwantowa tu nie pomoe bo dla ciebie, od rodka i ze zbioru, nie ma tego okresu ycia. Zgoda, powiesz, e masz mikroskopy i podobne i e to zbadasz. - Tylko, zauwa, i to jest istotne, takie dziaanie jest poza zbiorem, poza fizyk ci dostpn to wyjcie "poza". W przypadku czowieka to mona przeprowadzi technicznie, ale nie w przypadku zbioru maksymalnego, czyli wszechwiata. Przy czym, w obu przypadkach, tak czy owak, to jest poziom filozofii - logiczny. Czy masz tego wiadomo? - Bo ja wiem?... - Zakadam, e masz. - Dalej, narodziny. Zaistnienie jednostki jest tylko pocztkiem etapu, nie zakoczeniem. Musi pozyska zasoby z otoczenia, eby nabra ciaa oraz znaczenia. I to w kadym zbiorze i w kadym przypadku, nie ma drogi na skrty. Kada jednostka musi nabra gabarytw, eby mc przekaza sygna. - Jest powiedzenie, e ciao czowieka to opakowanie dla genw, ktre umoliwia przesy kodu. Jeeli zastosowa to do wszelkich procesw oraz przyj, e kada jednostka ma swj "kod istnienia" (genetyk), to rwnie co takiego, co okrelasz jako "foton", to take jest zbiorem faktw o mniejszych "rozmiarach" i e si skada - e si buduje w czasie i w przestrzeni. Nie "odwieczna", kiedy tam powstaa jednostka, ale dynamicznie i cigle tworzca si (i zanikajca) struktura. - Kontrowersyjny wniosek. - W ramach analogi jak najbardziej zasadny. I, co wicej, piknie wpisuje si w dowiadczenie. - e co? - Nie przesyszae si. Mam tu na myli synne upiorne dziaanie. - Ale to co innego. - Niekoniecznie. Nie mwi o spltaniu, ale o tempie zachodzenia. Jeeli obserwuj zmian, ktra przebiega szybciej ni postrzegany w zakresie fizycznym rytm, to jedynie suszny wniosek jest taki, e "poniej" tego zakresu zmiana dokonuje si szybciej. - Pena zgoda, dla ciebie, jako fizyka, to dziwactwo albo szalestwo, ktre burzy ad. Ale w omawianej tu analogii to konieczno, nawet oczywisto, poniewa inaczej zjawisk rejestrowanych nie wyjanisz. - Foton jako zbir? - Foton czy dowolna jednostka, nie ma znaczenia. Wszelkie realnie, w ramach dowiadczenia fizycznego dostpne fakty - to zbiorowisko jednostek, dynamiczna struktura w trakcie przemian. Znasz zabaw z kamieniem na sznurku, ktrym szybko si krci? Co wwczas widzisz? - Okrg. - Lini prost zamykajc si w stabilny okrg. A jeeli tych linii tworzcych bdzie wicej, jeeli bdzie to zachodzi szybko i duo szybciej, to efektem bdzie stabilizacja - twardy grunt pod nogami. Maksymalna zmiana oznacza tylko tyle, e musi zaj taki a taki w rodowisku zbir procesw, ktre wytworz, zbuduj w postrzeganiu element. Foton czy czowiek, to ju nie ma znaczenia.
- Czyli, z tego, co mwisz, mam wycign wniosek, e prdko w
postaci wartoci "c", wiata - e to nie ruch, ale budowanie si? e to tempo skadania si w jednostk-zbir? - Tak. Prdko wiata nie dlatego jest tak, e szybciej si nie mona przemieszcza, bo to ju pado (poniej progu zjawiska duo szybciej zachodz, szybciej zbieraj si "w kup") - ale dlatego, e jest to maksymalna, graniczna warto zbiegania si w jednostk elementw skadowych. - Dowolny fakt musi si "pionowo" wybudowa i dopiero w kroku nastpnym "poziomo" przenie sygna, a to trwa. To zajmuje tak zwany czas. - Jeeli przyj, e masz racj, to widz liczne skutki uboczne. - Zapewne liczne, ale nie powiem, eby jako zaskakujce. Przecie temat na rne sposoby jest omawiany. Przykad? Prosz. Zmienna w czasie warto prdkoci wiata. Dzi odrzucana, ale co takiego w modelach si uwzgldnia. A przecie to z zastosowanej tu analogii wynika wprost i jako oczywisto. - Zaraz, czekaj, dlaczego? - Dobrze, cignijmy porwnanie. - Dzi, jako fizyk, obserwujesz, e wszystko od wszystkiego ucieka, i e dzieje si to coraz szybciej. Zaskoczenie byo spore, kiedy to ustalono. Tylko e, po pierwsze, ten fakt obserwujesz od bardzo niedawna, ledwo kilkadziesit lat, a nawet biorc obserwacje jako takie, to niewiele wicej si poza to nie wychylasz. C to jest kilkaset lat, czy nawet kilka milionw w stosunku do wiecznoci?... Ale na podstawie tak wycinkowego zbioru danych wypowiadasz si co do staoci parametrw w skali znaczco, i to daleko znaczco wikszej, czyli miliardw lat i jeszcze dalej. Wtpliwoci s, fakt, ale takie wnioski wycigasz. - Z tego nie wynika, e bdnie. - Nie wynika. Ale we pod uwag histori czowieka czyli zbioru, ktry definiujemy jako "spoeczestwo". Jak w ramach takiego zbioru mogo dokonywa si przekazanie sygnau? Pocztki byy takie, zauwa, e trzeba byo uporczywie szuka w rodowisku (nieraz daleko oraz z licznymi problemami) kandydatki na dopenienie - drug powk nie tak prosto odszuka w stogu wiata. Z tym, to istotne, e w przypadku spoeczestwa proces przebiega odwrotnie ni we wszechwiecie: zbir ludzki zagszcza si w miar zmiany, za to wszechwiat rzednie, i to coraz szybciej. - Przynajmniej tak to wygldao, jeeli potraktujemy serio model, e wiat to tak sobie tam "wybuch" i si rozszerza, w t tam nieskoczono. - Znw kontrowersyjne ujcie, cinienie jest stabilne. - Dzi tak, ale czy jutro bdzie tak samo? Kolejny temat, ktry by warto omwi i zastanowi si, dlaczego to wewntrzne cinienie w ukadzie si utrzymuje - ale odmy to. Z ca pewnoci, zgodzisz si, e nie bdzie to trwao wiecznie. A to oznacza, e spotkanie w pustce drugiego elementu bdzie coraz trudniejsze e konstrukcja bdzie caociowo si wychadzaa i gasa, wrcz dosownie. - Ale czy to oznacza, e kiedy prdko wiata bya wysza? - Oczywisto, i te policzalna. A przy okazji - bo nie mog sobie darowa - refleksja na temat "parowania" si w dzisiejszym zbiorze spoecznym, jako analogia do etapu wszechwiatowego kiedy-tam. Bo i tak mona to modelowa... Zauwa, e w miar przyrastania iloci elementw w zbiorze rwnie ronie liczba "zderze", czyli atwo tworzenia zwizkw. Ale, jednoczenie, jest to stan "kruchy", mao
trway. Jeeli z trudem (i z darami) musz szuka pasujcej czci,
to znajdujc doceniam to, jeeli za kadym rogiem czy klikniciem mam wybr ponad zapotrzebowanie, to szukam i znajduj, i znajduj, i tak dalej. Stan duego zagszczenia ("gorcy") nie sprzyja takim zblieniom, jest nadmiernie energetyczny, i to wrcz dosownie. To w rodkowym zdarzeniu, czyli ani zbyt gorcym, ani zbyt zimnym, s najstabilniejsze struktury i tworz si harmonijnie i jest to zaleno generalna i uniwersalna. - Podoba mi si. - Ale to nie koniec takiego "analogowania". Znw czowiek, ale tym razem chodzi o "twarz". Twarz w rozumieniu oglnym, logicznym i konkret, fizyczny i jednostkowy, zawsze inny fakt. apiesz? - Nie. Nie wiem, o co chodzi. - e "atom", "foton", czy dowolny wyrniony przez ciebie element w otoczeniu, to pojcie, abstrakcja zbiorcza, za ktr realnie znajduje si - tylko i wycznie (i raz na wieczno) - z imienia i nazwiska zdefiniowany osobnik. - Do czego zmierzasz? - e "atom" to nazwa, ktra zachowuje swoje znaczenie w zakresie miliardw lat, jednak atom, konkretnie postrzegany zbir-fakt, to w trakcie zmiany uchwycony stan lokalny oraz czasowo krtko obecny w odbiorze... Jeszcze inaczej, e pojcie "atomu", podobnie jak stan zwany "spoeczestwo", to zaistniao kiedy tam, natomiast kryjcy si za tym konkret - to powstaje, chwil trwa zbornie, a nastpnie ginie, rozpywa si, rozpraszajc si w paszczynie jednorodnych elementw. "Czowiek" powsta kiedy, ale czowiek buduje si tylko lokalnie i zawsze chwilowo. I w ramach zbioru. - Interesujce, ale... - Nie domagam si, eby od razu si do tego odnosi. Spokojnie i z detalami to przemyl, jeszcze pogadamy. Na tym etapie wystarczy, e traktujesz to jako co ciekawego. To mi wystarczy.