You are on page 1of 8

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 2.6 - Rzeczywisto, czyli co?
yje sobie czowiek yje na tym wiecie iks lat z okadem - niby w
tym nic wielkiego, przecie kady tak ma. Niby nic interesujcego
go nie spotyka, co najwyej ona wypuci si z pobliskim znajomym
dalsz okolic zwiedza, co najwyej jaki wypadek czowiek zaliczy
i autko skasuje, albo go z pracy biurowej bd zwalniali za jakie
tam nie wiadomo co. Sowem wszystko to pospolite i wszystkim znane
do znudzenia.
Ale czasem w tym byle jakim yciu codziennym tak si robi, jako w
duszy cielesnej tak si przestawi, e sidzie czowiek, w przestrze
czasowo si zapatrzy, a w nim myl taka dziwna zacznie koata: co
to rzeczywisto? dlaczego to tak jest, jak jest? - czym jest wiat
i co to wszystko znaczy?
Rozumie si, to tak nieoczekiwanie czowieka nachodzi - tak z rana,
a moe wieczorem, to tak nurtuje jestestwo i domaga si wyjanie,
e nie sposb si oprze.
Wic rzuca wwczas pan Zdzisio robot w biurze i w wiat daleki si
wybiera, eby tumacze szuka. Kiedy tam si by przeterminowanych
bajek naczyta, o mdralach pono w odmtach spoecznych bytujcych
wywiedzia, dlatego teraz odszuka te stwory postanawia. Co by si
o rzeczywisto wypyta.
No i idzie, idzie przez ten wiatowy pad, ludzi zaczepia, o sens
pyta, o rzeczywisto zagaduje - pytania o co si tylko da zadaje.
Ale ludzko, w tym adnej sensacji nie ma, rozpowiada o takowych
sprawach nie chce, pana Zdzisia zbywa burczeniem, czasami te psem
szczuje. A generalnie w wielkim powaaniu to posiada, co przecie
adn niespodziank nie jest.
Ale napotka wreszcie bohater naszej opowiastki osobnika, ktry o
zoonoci rzeczywistoci z nim wymieni uwagi rwnie zapragn. I
tene osobnik tak mu dusz gadk w temacie zaprezentowa:
"Pytasz si, co to rzeczywisto... Tak, pytanie, trzeba przyzna,
ciekawe, nie powiem. Ty sobie pewnie tam mylisz, e rzeczywisto
jaka tam jest, e to wszystko wok i w tobie to takie mocno i a
fundamentalnie pewne i trwae, prawda? No i, widzisz, ty si tak w
caoci mylisz, tak zwana rzeczywisto nie istnieje, niczego takiego
nie ma. To wszystko zudzenie... Tak, zudzenie, nie dziw si. No,
nie w tym prostym a prostackim mniemaniu, e tego nie ma, e to na
umyle si tylko czowiekowi dzieje, nie. To, widzisz, o to chodzi
- e tego tak nie ma, jak my sobie to przedstawiamy. Ty tam co na
tym obrazku wiata widzisz, ja swoje, ale to i tak dalekie od tego
rzeczywistego. Bo to zudzenie - to nasze spojrzenie to zudzenie.
I fakt, nie moe by zudzenia w pustce, to oczywisto jest - musi
by co, co takie zudzenie dla nas pokazuje, tylko ono inaczej si
w sobie ukada, ni my to postrzegamy... Kady rzeczywisto swoj
odmiennie ze sob taszczy, pojmujesz?... Ty swoj, ja te. I nie ma
jednej i ostatniej tej rzeczywistej zudy, wszyscy popatrujcy t

rzeczywisto dla siebie samych maj, kade spojrzenie sobie rwne


i jednako wane. Rozumiesz? ... Siedzimy tu mio, browarka pijemy i jest dobrze. I to ta nasza rzeczywisto jest, wsplna. Tam sobie
id ludzie w celu im wiadomym i te maj swoj, te wan. I wydaje
si, e ona inna, oddzielna, samoistna - a nie. Ona, widzisz, take
wsplna, z nasz tutejsz poczona przez wiat, cao wszystkiego.
My i oni, widzisz, w jednym siedzimy, jednako si zmieniamy, zawsze
sobie bliscy zasad przeksztace. - A zarazem, zauwa, to inne ju
w sobie zjawisko, ich rzeczywisto - i kadego - jest indywidualna,
jedna i jedyna, i to poprzez histori. I zawsze osobniczo doznana,
i zawsze odrbnie przeywana. Nie ma podobnej i nie bdzie. Nigdy.
Rozumiesz?... Ty idziesz, ludzi tak sobie zaczepiasz, o rzeczywisto
zagadujesz, i co, mylisz, e ci powiedz? A co maj ci powiedzie?
Niby przez wsplnot wiata tak oglnie mog ci powiedzie o tym lub
owym, i ty to zrozumiesz. To cz wsplna, ktra umoliwia jaki tam
dialog midzyosobniczy i jakie tam porozumienie - ale wszystko poza
tym ju osobiste, konkretnym yciem naznaczone, jako podobne, ale
jednak inne... Dla ciebie jedna rzeczywisto, dla mnie moja - dla
ciebie jedno jest wane, dla mnie drugie. Tak przykadowo mwic,
masz pitk poyczy, pierwszego oddam... Nie masz."
Ruszy pan Zdzisio dalej i zaszed w jedno miejsce. Innego pozna.
Przypowieci wysucha.
"Widzisz jest dom. Taki kady. Fundamenty, dach, okna i drzwi. Nic
szczeglnego. I co, pytasz, gdzie tu rzeczywisto? W tym, e to w
twojej obserwacji cao funkcjonalna i pena konstrukcja. I ona w
twoim spojrzeniu inna by nie moe. Zauwa, e to jest 'dom' ju w
stanie skoczonym, tu niczego nie brakuje. To wane, bardzo wane.
Dlaczego?... Wyjd w swoim zastanawianiu si nad wiatem od tego,
e to proces, e si zacz kiedy tam, jest stan teraz, ale wszak
za chwil, kosmiczn chwil to si skoczy. To ju wiadomo, nauka
w dowolny sposb ten fakt potwierdzia. Mona si spiera, kiedy w
tym zaczn robi si dziury, ale nie co do tego, e tak to bdzie.
Tylko, zauwa, o tym fakcie wiadomo dlatego, e badamy, e uczymy
si oglda to wszystko - i e wycigamy wnioski... A teraz ustaw
to sobie tak od pocztku, naszego osobniczego pocztku i zarazem w
caoci, jako spoeczestwa. Oto przychodzi na wiat nowy czowiek
i si rozglda, na przykad ty. To oczywicie nie jest adna tam w
sobie pusta karta, to zapchane z poprzedniego etapu informacjami i
komrkami istnienie, ale wobec tego, co w wiecie si znajduje, to
rzeczywicie jeszcze pustka, trzeba si wiele nauczy. I co takie
widzi, co odbiera zmysami?... Jakie plamy, dwiki, w ktrych na
tym poziomie nawet rytm trudno znale - sowem, pojedyncze fakty w
ich fizycznej postaci. Ley takie co w koysce, piszczy, eby da
sygna o tym i tamtym, w sumie nic ciekawego to nie jest, zadatek
na przyszo, ktry moe, ale nie musi si w osobnika zamieni. I
to tak trwa, dugo trwa... Po jakim czasie wylezie z tej koyski,
bo ju pewne zasady wiata si w nim wdrukuj, rozpoznaje bliskie
sobie twarze i poznaje okolic. Czyli raczkuje i podog smakuje,
pniej do okna z ciekawoci zaglda, za drzwi, i tak dalej. A to
wszystko, zauwa, bo to istotne, w penym domu si dzieje, co by tym
domem nie byo. Kade takie obserwowanie wiata dlatego jest moliwe
w swojej zoonoci, e wszystkie skadowe elementy tego 'domu' ju

w realnoci s, tu niczego nie brakuje, tu liczy si kada cegieka.


To nie prowizorka, ktra dopiero si staje - zrozum to... Dlaczego
to takie istotne? Poniewa, jak ju staniesz na nogi i jak si tak
caociowo rozejrzysz, masz te wszystkie fakty dostpne, one tu s i
warunkuj twoje spojrzenie. A przecie 'okna' oraz inne wtyczki do
wiata, czyli twoje zmysy, to zaledwie niewielki, maleki zakres z
caoci, to szparki, przez ktre obserwujemy wiat. I a dziwne, e
w tym spojrzeniu nie ma dramatycznie wielkich bdw, e mona kroki
w otoczeniu stawia i zazwyczaj w cian si nie trafia. e to dugo
trzeba poznawa i uczy si? Oczywisto... A pniej jeszcze dalej
idziesz, z domu wychodzisz, rozgldasz si, poznajesz wszystko, co
mona pozna. Ale czy to wszystko? Zadaj sobie takie pytanie, to w
twojej sprawie rwnie istotny element... Przecie 'domu', w ktrym
si pojawie - jego w powstawaniu nie widziae, bo to niemoliwe.
I jego koca te nie zobaczysz, to te niemoliwo. Jednak wiesz,
e si budowa, i chcesz to pozna. Jak to zrobisz? Moesz uy do
tego przyrzdw, zbada wszystko od fundamentw po czubek dachu - i
co, ju wszystko poznae? Moesz pyta poprzednikw, szuka czego
w archiwach, bada szcztki historyczne, ktre zawiadczaj okresy
budowania - i co, uwaasz, e to ju wszystko?... Ot nie, to tylko
na jedno spojrzenie z tego wszystkiego... Zauwa, e twoja osobista
historia si zacza iks z okadem temu, i dla ciebie to jest ju
wszystko. Jednak przed tob byli inni i po tobie bd kolejni - na
histori domu te tak mona spojrze... Ty na dzi postrzegasz 'dom'
w jego skoczonej formie i to jest dla ciebie dostpne, tylko e to
dalece nie wszystko, rzeczywisto wiata jest dalece inna od tego
obserwowanego - jest znaczco wiksza... Ty powiesz, e to takie tam
gadanie, e co w tym dziwnego. Jednak ty sobie podstaw pod nazwanie
'dom' sowo 'wszechwiat', tak na spraw spjrz. Nasza pozycja tak
wanie si prezentuje, zauwa. - Jako konstrukcja pojawiamy si nie
w dowolnym momencie, ale w cile okrelonym i policzalnym, i jest
to jedyny taki moment w dziejach tego wiata. I to nie jest adnym
tam jakim przypadkiem - gdybym mg, to bym ci to do gowy wbi na
wszelkie sposoby, i jeszcze przyklepa. To nie adne tam dziwactwa i
odchylenia od normy, o czym takim zapomnij na wieki wiekw, bowiem
w sprawie - w chwili naszego zaistnienia gboki fizyczny sens si
kryje, rozumiesz?... Nie wczeniej, nie pniej, tylko w rodku, to
jest nasz moment. Tylko w chwili, kiedy wszystkie elementy mona w
okolicy zaobserwowa i zuytkowa - kiedy s dostpne skadniki do
produkcji takiej gadatliwej poczwary, rozumiesz? Czy w zaktku si
jakim tak podzieje, e taka poskrcana kodem bytowo si pojawi i
e sobie o tym pogadamy - c, widzisz, to jest pewne tak na kilka
szans na wszechwiat. Ale to, zauwa, jedynie szansa. Moe z tego
co wyronie, a moe tylko zadatkiem si okae... Naszym zadaniem,
kadego z nas i wszystkich razem, jest tak spojrze na ten tutejszy
dom-wszechwiat, eby wyj w zastanawianiu si od takiego, co pod
rk i najbardziej widoczne, i jedynie zreszt dostpne - ale eby
tak z tego rodka, i zawsze od wewntrz, eby w spojrzeniu ju nie
ogranicza si do tego, co wida i co jest. Bo to, po prawdzie, i
obejrzane, i obmacane, i posmakowane - nawet zrozumiane. Chodzi o
to, eby opierajc si na istniejcym, tu i teraz istniejcym, jak
na materialnej opoce si opierajc - eby ujrze wszystko. Nawet i
to, czego ju nie ma lub jeszcze nie ma. I to jest moliwe... Mona

dobudowa, odtworzy i wytworzy w umyle fakty, ktre byy przed


naszym zaistnieniem i ktre bd po nas, mona stworzy obraz tego
caego wizienia. Acz zawsze, zawsze jest si uczestnikiem ycia w
jednej tylko celi... Wyjdziesz w takiej analizie z chwili aktualnej
i miejsca tutejszego, a dojdziesz do zawsze i wszdzie... I to ju
bdzie ta twoja ostateczna rzeczywisto."
Pan Zdzisio znw ruszy przed siebie, wdrwk ludow poprowadzi.
Trzeci si napatoczy.
"Mwili ci ju o zudzeniach? Mwili, to dobrze. A wspominali, co
za tym stoi? Nie wspominali. To dobrze. To ja ci powiem... Zjawisz
ty si na wiecie, tak, i rozgldasz si, tak - i co? Ten wiat si
okazuje twardy, tak? Wanie, cholera boli, jak si uderzysz o co
i guz ronie - stpasz po tym, bo twarde, a ciana atakuje, jak j
w pospiechu chcesz przej, prawda? I pytanie, czy to wiat jest w
sobie taki twardy, czy co? Zadajesz sobie takie pytanie, co? Tylko
e po jakim czasie w szkole ci ucz, bo tak poprzednie pokolenia
to wydumay, a nawet potwierdziy eksperymentalnie, e to inaczej
idzie - e to zudzenie. Uczyli, co? Dobrze. Pokazywali na lekcjach
i filmach, e owa twardo tak zaprawd nie istnieje, e to zmiana
w tempie zachodzca - e na dnie wiata wszystko si zmienia, jedno
w drugie przechodzi, e nic pewnego i nieoznaczona statystyka. Tak
to prezentuj, tak?... I z czego to si bierze, jak mylisz?... W
tym niedostpnym fizycznie i przyrzdowo zakresie wiata, cho on
tu wszdzie obecny, nie ma niczego innego jak cegieki, takie tam
jedynki czego, mniejsza o nazw. Jak ci wygodnie to sobie atomem
to nazywaj, czyli niepodzielnym - kwantem, czy inaczej. I takie co
si przemieszcza, nie ma w tym ruchu zatrzymania. Jest nacisk, a w
efekcie dowolna i lokalna konstrukcja z tych elementw moe sobie
zaistnie, ale to zawsze na chwil - nacisk ustanie i byt zanika w
tle owych jednorodnych jedynek. Na tym poziomie, a w konsekwencji
na wszystkich moliwych do wyrnienia, nie ma stabilizacji. I nie
ma niczego, co byoby elementarne. Nie ma. Fizyk co tam bada, ale
to zawsze zoenie, najmniejsze z najmniejszych, ale dla fizyka. W
poniszym zakresie jeszcze duo kolejnych faktw musi si zej w
jednostk, eby to fizyk mg zbada. Tylko z tego wynika, e tych
niszych cegieek adnym sposobem si nie pozna, to ju logiczny i
filozoficzny namys moe doj. Rozumiesz?... I teraz taka jedynka
si w tej zbiorowoci przemieszcza, buduje skomplikowane fakty. A to
skutkuje. Bowiem, jeeli fizyk ustala, e jest graniczna prdko w
wiecie, to przecie nie oznacza, e to si wzio tak sobie i e
nie wiedzie dlaczego taka warto. Nic podobnego. To tylko oznacza,
e wzmiankowana prdko 'c' jest graniczn zmian, jaka musi zaj,
eby co fizycznie obserwowalnego si pojawio. Niej prdkoci s
duo wiksze, jednak dzi w obserwacji tu jest prg. Tylko e to ma
swoje istotne konsekwencje. Takie, e twoje postrzeganie jest zawsze
spnione, nigdy aktualne, a w szerszym ujciu zudne w stosunku do
logicznie i maksymalnie pojtej rzeczywistoci. Tej rzeczywistoci
nie ma inaczej jak na jedno tyknicie, na jedno przemieszczenie si
jednostek tworzcych to wszystko... To wszystko wok mona sobie z
wygody i dla uproszczenia nazywa rzeczywistoci, co wyrnia w
takim zakresie, co uznawa za jedynk lub zbir - tylko e to zawsze
uproszczenie, nieostre postrzeganie oraz zsumowanie elementw. Ale

niech tam to sobie bdzie w nazwaniu rzeczywistoci, etykietka nie


ma znaczenia... Czyli, rozumiesz, wida w dowolnej obserwacji daleki
od tej gbokiej realnoci konkret. Zoenie, to po pierwsze, a po
drugie spnione wobec momentu zachodzenia urednienie i zbrylenie
energetycznych jednostek w fakt - w to, co uznajemy za fakt. I std,
i dlatego to jest zudzenie... To nie jest zudzenie w pospolitym i
banalnym ujciu, e tego nie ma, poniewa jest to jak najbardziej
stan fizyczny - nawet w formie nieobserwowalnej to jest fakt, zawsze
fizyka - tylko e tego nie ma w takiej formule i postaci, jak to si
tobie przedstawia. A po kolejne, ja tu ci tylko o takim wspominam,
twoja obserwacja to nie jest punkt i fakt jednostkowy, ale szeroko
i daleko w czasie oraz w przestrzeni rozcignity akt rejestracji dlatego wiedzy o detalach szukaj u kogo innego... Tak, na kade twoje
jednostkowe i 'plamiaste', a wic paskie ogldanie wiata - takie
fundamentalnie podstawowe, do ktrego jeste zmysami przymuszony na to skada si mnogo zdarze. To w tej rzeczywistoci zawsze i
tylko zbir faktw. I to szalenie rozbudowany. Dla ciebie jednostka
i ostro wyznaczony w rodowisku fakt, ale w ujciu gbokim mnogo
zjawisk. Czyli zudzenie... Ale ty powiesz na powysze, e jest ta
twardo, e opr, e wszystko zatrzymuje, e wiat to namacalnie i
bolenie doznawane ograniczenia, i skd to si bierze - tak powiesz,
co?... I wane pytanie, nie byle jakie. To si z tej zmiany bierze,
z szybkiej zmiany. Ty jeste solidnie rozbudowany w kad stron i
si skadasz z nieprzeliczonej liczby takich jedynek w ruchu, czyli
zajmujesz kawaek wiata i jego rzeczywistoci. Wic w kadym swym
kroku, a nawet i lec, opierasz si, trafiasz swoimi elementami na
te niej lece. Ty si zmieniasz i przeksztacasz w pdzie, ale i
kady element twojego istnienia, rozumiesz? A co wicej, co wane,
ty, jako urednienie wielu, nieprzeliczalnej liczby zdarze niskich,
jako skutek i zsumowanie tych zdarze, nie widzisz, nie doznajesz w
aden sposb tej podprogowej wobec twojego postrzegania zmiany - bo
to niemoliwe. Ta prdko tworzy ciebie i twoje widzenie, ale jest
nie do uchwycenia - nigdy tego nie poznasz. Tak si krci szybko i
szybciej, a dla ciebie to stao w postaci 'atomu' czy istnienia w
jakiej formie - tam drga i przeksztaca si po wielekro, jednak w
doznaniach rejestrujesz grunt pod nogami, rozumiesz?... Dlatego te
zawsze trafiasz na opr tych 'atomw', tych zbiegnitych na moment
w co 'twardego' faktw - tam si kotuje, pdzi, wiruje, a ty si
cielenie leniwie przecigasz i otoczenie podziwiasz; cho to zmiana
- to dlatego w doznawaniu stao, dlatego pokazuje si dla ciebie
jako niezmienno... Ale, zauwa i przemyl to, faktu zmiany wiata,
tej jego maksymalnie szybkiej zmiany, tego musisz dochodzi dugo i
z mozoem - eby ustali, e wszystko si zmienia, musisz porzuci
tak naturalny i stabilnie codzienny ogld, a to atwe nie jest. Tak,
rzeczywisto wiata to zmiana, i to ogromnie szybka, ale przez to
w odbiorze dla ciebie materialnie pewne... Co niebywale szybko si
zmieniajcego, to ma dla ciebie posta trwaoci, jest ciaem oraz
fizyk. I przez to zudzeniem... Jedno ci jeszcze na koniec powiem,
i ty to sobie zapamitaj: e to zudzenie, to ju wiesz, ale wane
w tym to, e to zawsze Fizyka, z duej litery. Bo musi by co, co
te zudzenia tworzy i przenosi, nie ma przecie zudze w nicoci,
bez elementu przenoszcego. Zera, pustki niczym nie zapiszesz, ale
kwant czego moe zudzenie budowa. Tak. - Dlatego nie wierz ty w

takie rne dziwaczne oraz logicznie pokrcone, ktre gosz wszem


i wobec mao z rzeczywistoci styczni osobnicy, to jest zudzenie
na temat zudzenia. Prawda, rzeczywisto zawiera w sobie zudzenie,
ale nie takie. To fizyczne i realne zudzenie. I nigdy inne."
Czwartego pan Zdzisio trafi przypadkiem - troch by dziwny. Ale
temat pocign jzykowo ostro.
"Naoyli w gow, co? - Pytasz o zoenia oraz abstrakcje wiata,
tak? - Mam ci opowiedzie, jak to wyglda, ha? - A jak moja wiedza
niewielka, to co? - Dalej si pytasz, tak? - Postawisz? - Moe by.
- Ja si uczyem - przeczytaem - i rne wiem. - A co. - Ty si po
wszystkiemu rozgldasz, co? - I co widzisz? - Tu co, tam co, tam
inne co, i co? - Czy to 'co' to takie, jak widzisz, co? - Sam to
ju wiesz, e nie, e to zudzenie, prawda? - No, prawda. - Nic tu
elementarnego, prostego, same zbiorowe istnienie tego i tamtego. I co? - A dla ciebie to trway kawaek - materia, powiesz, co? - A
to zoenie obserwacyjne, wiele obrazkw w jeden zoony, prawda? Tu sobie jedynka czego jest, tyknie kwantowo - i ona ju tu jest,
ale dla ciebie to nie do zobaczenia, prawda? - Dla ciebie przeskok
z miejsca do miejsca, widzisz, to tylko jedynka widzenia, tak? - A
nawet, po prawdzie, taka jedynka czego to sobie tyknie ile razy przesunie si mnstwo razy - ogromnie wiele razy - a ty widzisz tu
dopiero swoje atomowe co, rozumiesz? - Na dnie wiata tyka - tyk i
tyk - pdzi i pdzi - a dla ciebie dopiero jedynka si pokazuje, i
ty to mierzysz, rozumiesz? - Z czego to si bierze? - Z twojej tej
cielesnej budowy - widzisz?... Tak, widzisz, ale co ty widzisz? - I
jak widzisz?... No to spjrz, jest st - jest? - I sobie te kwanty
buzuj - prawda?... Padnie foton jeden i drugi - padnie - odbije od
powierzchni - i trafi w zmys - prawda? - Prawda. - Tylko e jeden
nigdy nie wystarczy - jedynki to ty nie zobaczysz, rozumiesz? - To
musi by strumie takich kwantowych jedynek, raz za razem, wiesz? Tam gdzie gboko zawsze jest stan chwilowy, takie 'teraz' wiata,
tam sobie przeskakuje kwantowo, rozumiesz? - Wic jak ten umys moe
sobie z tym poradzi, no, jak? - Zbiera, sumuje, punkt po punkcie w
swoich zakamarkach magazynuje, pojmujesz? - Niczego wicej nie ma,
tylko ten chwilowy tik-tak, a mzgowie to zestawia w co, w co? - A
to ju mao wane. - Taki atom choby, czy elektron, czy rozum, czy
dowolne, kapujesz? - Tyka, ale e dugo tak tyka, to zbierze si w
ogldaniu - i na skutek naszego powolnego ogldania - w konstrukcj
jak, co, widzisz? - Zgoda, takie tam 'teraz' wiata rnie sobie
mona opisywa, wiesz? - Raz to bdzie najmniejsze z najmikszych,
raz najwiksze z najwiksze, jednak to zawsze jest chwila teraz, i
nic innego, rozumiesz? - I zawsze, zawsze bdzie si to dla ciebie
pokazywao jako zoone, nigdy jedynkowe, rozumiesz? - Std-dlatego
to tylko w tobie ten obraz czego si skada i tylko jednostkowo si
skada - nic wicej nie ma - tej naszej rzeczywistoci, tak zwanej
rzeczywistoci, tego musisz w sobie szuka, rozumiesz? - To ty j w
kadym spojrzeniu tworzysz, skadasz sobie, sumujesz z elementw cho o tym nic nie wiesz, bo to twoja podprogowo obserwacyjna,
to twoje postrzeganie - co, apiesz sens tego zbierania? - Wszystko,
co widzisz, a nawet i to, czym jeste, to zbir oraz zoenie - to
abstrakcja, rozumiesz? - Ciao to abstrakcja, wiat to abstrakcja,
pojcia - to abstrakcje; cae czy detaliczne ujcie czegokolwiek -

to abstrakcja; chwytasz sens?... Tu wok niczego elementarnego czy


staego - wszystko po horyzont to abstrakcja... Rozumiesz?"
Od pitego pan Zdzisio niczego si nie dowiedzia. Poniewa piaty
wymownie spojrza na pana Zdzisia, popuka si w jakim celu kilka
razy w czoo - i odszed w milczeniu swoj drog.
Za to szsty okaza si osobnikiem bardziej rozmownym, cho wyraa
si moe nazbyt grnolotnie.
"Stwrc jeste, kolego, stwrc tego wiata. To ty tworzysz swoj
rzeczywisto, i to w kadym rozumieniu... Zewntrznie j tworzysz,
w kadym czynie, ktry odciska si w otoczeniu, ale i wewntrznie,
skadajc na obraz i podobiestw tego wiata swoje abstrakcje. I
to one, te konstrukcje na fizycznym noniku, ktrymi znakujesz to,
co widzisz, co dociera do ciebie dowolnym zmysem - i te abstrakcje
s w twoim wiecie wszystkim. I niczego wicej nie ma. Kady z nas,
kolego, tworzy sobie wiat - jest stwrc tego wiata. Jeden lepiej
to robi, inny nieco gorzej, ale nie ma takiego, ktry by to robi
zupenie le. Wiesz, dlaczego?... Poniewa bdna, za hipoteza jest
z rzeczywistoci wiata wykasowywana, jako niepasujca do niego. W
swoim dziaaniu co spieprzysz, w efekcie ciana ci zaatakuje, bo
zachowasz si nieodpowiednio do okolicznoci i zachcesz przej nie
tam, gdzie mona. Ale jak zbudujesz w sobie abstrakcj, ktra jest
zgodna z aktualnym stanem wszechwiatowej zmiany, to wygrae - to
moesz przej dalej, zrobi kolejny krok. Tylko ten jeden kolejny.
Bo na kolejny znw trzeba zapracowa, znw si natworzy - odczyta
poprawnie stan rodowiska z tych wtych, jake niepewnych danych,
ktre ci zmysy podrzucaj w kadym tykniciu. Jeeli wtyczki le
pracuj, jak czego nie dojrzysz, sam rozumiesz, kolego, trafi ci
uliczny ruch albo nisko przelatujcy obiekt, albo dowolne co. - Ta
realno w tobie si znajduje, kolego, i nie ma innej. Twoja, moja,
kadego jest tyle samo warta - istniejesz, to znaczy, e sprawdzasz
si w roli eksperymentatora, e wycigasz poprawne wnioski. A jak
bdzisz i si obijasz o kanty wiata - c, kolego, daleko ju nie
zajdziesz. I dobrze, eby o tym wiedzia... Widzisz, to prawda, e
wiat nas stworzy - jednak prawd jest rwnie, e to my tworzymy
wiat. Wszak wiata nie ma poza chwil, poza stanem 'teraz', to ju
wiesz. Ale jak ten stan aktualnie wyglda, jak przebiega na kadym
poziomie wiata, o tym moesz powiedzie ty, ja, kady z obecnych i
obserwujcych zmian - kady j doznajcy. wiat nas stworzy, ale
ty my stwarzamy wiat kadym aktem obserwacji, stwrc wiata jest
kady - rozumiesz? Bo nie ma niczego wicej poza tymi abstrakcjami,
ktre nas zapeniaj, ktre tworzymy pod naciskiem wiata. To tylko
pynie z kiedy do kiedy, a my to w naszym spojrzeniu zbieramy. I
wyznaczamy arbitralnie, e w takim a takim miejscu zaczyna si lub
koczy jaki fakt, poniewa tylko tyle moemy zarejestrowa. A ta
- najwaniejszego elementu procesu - w obserwacji nie sigamy. Dla
nas to wydaje si nieistotne, zbdne, dopenia widzenie, ale jest
pomijane. A to zasadniczy bd... Przecie na kocu, kiedy badaniem
signie si jednostek tworzcych, i tak trzeba powiedzie i z tego
sobie zda spraw, e to wyrnianie jest w nas - e realnie i tak
czego takiego nie ma. e badane to zudzenie. Powiemy 'atom', czy
powiemy 'elektron', czy podobnie, niby oczywisto - a przecie to

tylko chwilowe ujcie czego, co ani takie jest, ani w ogle jest.
Na kocu musimy stwierdzi, e jest chwilowe - i e ponownie w tle
za moment zniknie. - Na kocu, kolego, musimy powiedzie, e w takim
obrazie najwaniejsze jest nasze dziaanie, a nie sam obraz - e to
my ten obraz tworzymy i stwarzamy - a nie, e wiat taki jest. Tam
si przemieszcza z miejsca na miejsce, a dla nas to ciao lub inne
wydarzenie - tam si kwantowo dzieje, a dla nas kwant ma posta ju
planety czy wszechwiata, rozumiesz, kolego? Kade nasze dziaanie
w wiecie, to dzielenie jednolitego procesu na kawaki - eby go w
tej zmiennoci zrozumie. To pochodna naszych lokalnych moliwoci
i rozumienia procesu. Tylko e na kocu tego dzielenia i sumowania
- na kocu musimy powiedzie, e to byo oczywicie potrzebne, tego
inaczej nie sposb zrozumie, e trzeba byo sobie to jako uj w
jedynki kwantowe, eby opisa i policzy w narzuconym zewntrznie
na zmian rytmie - ale realnie jest tylko ta zmiana. Niczego ponad
zmian nie ma. Rytm tej zmiany jest przecie dla nas, regua jest
dla nas, wiat i zmiana nic o tym nie wie, zachodzi. I dobrze, to
jest nasze wszystko, ktrego dochodzimy na samym kocu. Ale eby o
tym si dowiedzie, musimy przej te wszystkie wyrnienia, je w
zmianie pozna - i caociow ju zmian zdefiniowa. Zadanie nie
takie znw trudne, kolego, rzeczywisto nie jest skomplikowana. W
ogldzie wstpnym to wyglda na pogmatwane, ale ostatecznie staje
si jasne i przejrzyste - i zrozumiae. wiat jest tak prosty, e
ju prostszy by nie moe. A co wicej, co pewnie ci zaskoczy, o
tym przekonuje si kady osobnik i kade pokolenie. Prawd, regu
wiata posiadali i posiadaj wszyscy. A e czasem byo to wyraane
dziwacznymi abstrakcjami? To ju dzi, kolego, nie ma znaczenia jeste, jestemy, i to si liczy... Tak, twoja rzeczywisto zawiera
si w twoich abstrakcjach. I nie ma, nie ma innej rzeczywistoci."
Pan Zdzisio zaduma si. Ale nie wiadomo, jakie wycign wnioski
z tej swojej wdrwki.
yje sobie czowiek yje na tym wiecie iks lat z okadem, napotka
tego lub innego, pogada, czasami dowiadczy czego wanego, ale czy
to zmieni jego pogld na wszystko? Czy z kilku pogaduszek wiedza o
wiecie moe si w osobniku zmieni?... Wykluczone do koca to nie
jest, ale i pewnoci adnej mie nie sposb.
Wypada wic mie nadziej, e i pan Zdzisio skorzysta i e stwrc
swojej rzeczywistoci si poczu.
Ale kto go tam wie...

cdn.

Janusz ozowski

You might also like