You are on page 1of 6

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 5.7 - Umys zurbanizowany.
Problem jest, ludkowie. Naukowy i oglnie.
Bo to - zauwacie - tak si w tej, tego tam, ewolucji powyczyniao
dziejowo, e wszystko si w co innego zmienia (albo zjada) - i w,
takim tam, stabilnie zmiennym porzdku si chwilowo trzyma. Miarowo
i podug reguy sobie kombinuje, rozumiecie (o ile kombinowa moe).
Logika w tym jest, a co, gboka i badawczo zgbiona, a co - nawet
zanotowana w ksigach, a co. Logika, dostrzegacie, co to j rozum w
trudzie poznawczym ustala i oglnie ustala.
Ale problem jest, ludkowie - z onym rozumem jest.
Rozum rozumuje, i nawet rozumnie si to objawia; przenika wszystko
daleko - albo i dalej. Poznaje gwiazdy i, takie tam, kwazary, albo
te ziarenka wiata na logik chwyta i je przewietla, gdzie signie
- to ad i regu ustala. Ale, ludkowie, problem jest.
Bo to, rozumiecie, rozum rozumuje, ale te rozumnie wykryte prawdy,
pojmujecie, samego rozumu nie sigaj - tak to si dzieje. Prawda i
fakt oczywisty, co tam biologiczni, pospou z fizycznymi i reszt
ferajny laboratoryjnej, co tam takowi w gowiastej konstrukcji z
trudem ustalaj. A to plasterek po plasterku pod mikroskop duy a
zmylny wtykaj, a to prdowe iskierki na ekranach ledz i na ich
podstawie, rozumiecie, to lub tamto o rozumnym bycie mwi. To si
szeroko dzieje, to si pleni w kadym naukowym lub innym zaktku ale, ludkowie, problemat jest. Oj, jest.
Bo to, rozumiecie - jak tak moe by, eby osobnik rozumem wszystko
bliskie i dalekie ponazywa, w liczby oraz tabelki upcha - ale sam
siebie przebada do koca nie moe. Bo nie moe. Rozumiecie? Co te
w epetynie w pokoleniowej sztafecie poznawczej si ustali, jakie
wzgrki czy zakrty psychole wykryj, to zaraz przyjdzie kolejny i
powie, e to zgrubne i chwilowe, bo cao i tak zmienna, e si w
kadym pokoleniu inaczej ukada. I nawet w kadym osobniku inaczej
si ukada. I problem, ludkowie, jest.
Jak tu, rozumiecie, tego rozuma rozumnie zrozumie? Jak go zapa
w zmianie i stabilnie w owej zmianie opisa?
Wmyli si w siebie gboko jaki byt literacko rozedrgany, elementy
elementw psychiki swojej czy osobnie innej opisze, detalami tak w
podwiadomoci bdzie obraca na wszelkie sposoby i najwczeniejsze
wspomnienia smakowania ciasteczek notowa, ale poza to nie wyjdzie.
Bo jak, ludkowie? - Z drugiej strony naukowo w zupie komrkowej si
kto inny zanurza w nadziei na rozpoznanie i wyczyn, a te liczy na
znan nagrod - ale nie wychodzi. Bo jak ma wyj, ludkowie?
Jak rozezna to, co rozeznanie prowadzi?
Czy mona - czy si da tak zrobi, eby pozna siebie w poznawaniu?

Rozum, ludkowie, to takie "urzdzenie", ktre do jednego zasadniczo


si sprowadza: w chaosie wiata zwizki wykrywa. Gdzie zerknie, to
powizanie widzi - tak z natury on ma. I dobrze generalnie na tym w
yciu wychodzi... Fakt i prawda, czasami bokiem mu to wychodzi, jak
nadmiernie dugo w jedne konstrukcje pojciowe zawierzy i na czas z
ich usug nie zaprzestanie korzysta. Kiedy tego nie zrobi, to wiat
mu wwczas bolenie swoj zmian do pomylunku daje, e trzeba to i
owo w wymylonym zmieni.
Jednak, ludkowie, tak w oglnoci rozumnie to wszystko si sprawdza
- cho nie do koca wiadomo, dlaczego ono si w tym sprawdzaniu a
tak sprawdza. Ale tak jest.
Wic, ludkowie, jak si sprawdza, to moe poszuka czego jakiego
w wiecie, co by pomogo rozum pozna. W siebie rozum nie wejdzie i
zalenoci gbokich nie rozpozna (nie da si), z zasady ewolucyjnie
zawsze bdzie si po powierzchni lizga i w tropach gmatwa, take
metod technologiczn tego nie pokona - wic jak, wyjcia nie ma? po
caoci kapitulacja?
Skoro w siebie nie wniknie, skoro adnego narzdzia poznajcego nie
zbuduje - to moe z siebie powinien wyj, co, ludkowie? Moe poza
sob ma szuka tego, co w nim si dzieje. Co, ludkowie?
Prawda i fakt, gow muru si nie przebije, jednak kiedy brak innych
sposobw, warto sprbowa. Co, ludkowie?
Co zrobi, kiedy nic nie mona zrobi?
Trzeba wyj z siebie i si rozejrze. I warto to, ludkowie, serio i
dosownie potraktowa. I warto to przeprowadzi krok po kroku.
Jak, ludkowie - gdzie szuka czego rozumnie podobnego, skoro nic i
nigdzie bardziej skomplikowane nie istnieje? Czy jest co, co si
jako model rozumnie sprawdzi w badaniu rozumu? - Jest, ludkowie, w
wiecie bliskim on ci jest.
Co to jest, pytacie - gdzie, pytacie i myl po okolicy biegniecie.
Rozejrzyjcie si wok, pomdrkujcie silnie a logicznie. I co?
Ju zoczylicie w odlegoci bliskiej-dalekiej konstrukt rozumnie
rozumny - ale nie rozum?
Co to za model? - pytacie. - Miasto.
Miasto to nie to, woacie - "obiekt" wam nie odpowiada, woacie - e
pomys nie ten i tego. I e w ogle.
Ludkowie mili, zerknijcie wy z uwag naton, a tako przyjrzyjcie
si naleycie. I szczeg w szczegle dojrzyjcie, i og budowlany
w jego aktualnoci i historycznoci zauwacie - i w kadym aspekcie
logicznoci rozumnej takiego czego przejrzyjcie w miejski byt. Bo
moe z tego jaki mylowy skutek si wykluje oraz zamiar rozumnego
przepatrzenia umysu w rozumie usadowionego jako tam wspomoe.
To warto uskuteczni, ludkowie, warto wnioski z tego eksperymentalnie
osobistego zwiedzania "rozumu" wyciga.

Ech, ludkowie, dalej noskami krcicie i twarzyczki w niedowierzaniu


wyginacie, model wam nie odpowiada, powiadacie. Ech.
A wezwijcie wy przed oczka swoje takie miejskie betonowe i ludzikami
zapchane rodowisko yciowe - i analizujcie. Przecie tu, zauwacie
ludkowie, tu kady poziom funkcjonalnie oraz krok po kroku moecie
sobie na przerne sposoby rozpozna, to nie rozum gboko skryty w
gownej bace, ale hektarami w poziomie i pionie zabudowana tkanka,
ktr mona w celu informacyjnym przeby. I to na bieco pozna, i
zrozumie w aktualnym odmienianiu.
Tu wszystko wida i sycha (a take, fakt, czu wchowo).
A uwzgldnijcie ludkowie i takie co, e "miasto" to produkt jako
tam rozumnych, a nawet w peni rozumnych. To tako zasiedlone jest
istotami, co to za rozumne si uwaaj, wic i o "osobowoci" w onym
obiekcie mona rozprawia. Ale, ludkowie, najwaniejsze w modelowaniu
takim jest to, e tu wszelkie moliwe funkcje, ktre znajduj si w
umyle, one tu wystpuj. Wszelkie, szczegowo wszelkie.
Miasto, prawda?, to struktura logiczna, co to buduje si od podstaw
i sensownie - umys rwnie. Miasto to komplikacja w narastaniu, w
skali czasu i przestrzennie - umys rwnie. Miasto to centrum i
okolice; ulice, place, zauki - infrastruktura i suby specjalne,
rozrywka i zdrowie; i cmentarz(e); budowle punktowe, zbiorowe, raz
w gr, raz w d, raz w bok; jadodajnie oraz zanieczyszczenia (i
cieki, i odprowadzanie mieci); transport indywidualny i zbiorowy
- podziemny, naziemny i lotny; cieki spacerowe i wskie, ale te
wielopasmowe trakty; infostrady powolne, szybkie oraz maksymalnie
szybkie; miejsca wieckie i wyrnione; budowle ju stojce, ale i
w trakcie budowania, ale i gruzowisko, ale te warstwy archiwalne,
nie odwiedzane i zapomniane; dobrze, le czy podstpnie dziaajce
jednostki; wybuchy terrorystyczne i policyjne akcje; ruch normalny
i uprzywilejowany; pochody zadowolonych i niezadowolonych ze swego
istnienia i warunkw; dziaania energetycznie zasobne, emocjonalne
- ale i chodne, przemylane; archiwa, biblioteki, punkty wymiany
towarw, urzdy, miejsca do snu i pracy, punkty widokowe, lokale z
renom i wstydliwe; i tak dalej, i tak dalej. - Umys wszystko to
zawiera.
A spjrzcie, ludkowie, na miasto poprzez histori - jak tylko si w
przeszoci mona rozezna.
Co byo na pocztku? Ot, azio po wiecie kiedy tam praszczurze
jakie istnienie, zoczyo na swoje historycznie tamtejsze oczta w
miejscu jakim, e adne ono, e zasobne w dobro jakowe, e sobie
tam rzeczka pynie i pycizn posiada zdatn do przejcia, e tak
losowo w tym miejscu cieki innych bytujcych si krzyuj - i to
tamto kiedyniejsze jestestwo postanowio w tej okolicy piknej si
zatrzyma. I osiado.
A wecie pod uwag swoj, ludkowie, e tako samo w mzgowi to si
objawia, elementa budulcowe inne, ale funkcjonalnie i analogicznie
takie same. Przecie, ludkowie, w onym rozumnym konstrukcie rwnie
si miejsca wybrane "geologi" i mapow topografi znajduj. A to
koniec zmysowego kanau gdzie jest, a to szlaki przepywu danych

si zbiegaj lub rozbiegaj, a to dopywa rdlana woda (albo dane


informatyczne), a to zuyta wsika w podglebie. S w umysowiu tak
samo "chatki" rozrzucone w oddaleniu i rzadko si komunikujce, ale
s te "dzielnice" we wzajemnym powizaniu funkcjonalnym, ktre w
czasie i przestrzeni cz wpierw cieki - pniej trakty mniej i
wicej uczszczane - a po "autostrady" zapchane elementami. Idzie
to historycznie, zauwacie ludkowie, w miecie oraz w rozumie tako
samo, od jako tam losowoci determinowanego zdarzenia, miejsca w
caoci wiata wybranego, ale nie zupenie dowolnego - a po ad i
maksymaln logiczno; na pocztku jest wielo moliwego uoenia
w otoczeniu, a dalej wczeniejsze warunkuje nastpne.
Fakt, ludkowie, rnie to si poprzez histori dzieje. A to, bywa,
wyschnie rzeczka, ssiad sam albo te z pobratymcami najedzie wiosk
czy ju miasteczko, kierunki przemieszczania si z towarami biec w
inna stron zaczn - sowem, bywa, wszystko popada w zapomnienie i
piasek historii to zakrywa. Byo, mino.
W kadym przypadku dziejowego rozdawnictwa istnienia tak si dzieje
- czy miasto, czy te rozumna konstrukcja, zawsze tak samo.
Zauwacie to, ludkowie - i przemylcie to ludkowie. Z tej czasowo
odlegej chwilowej godziny taki bytowy twr to jeno projekt - albo
i hipoteza do sprawdzania poprzez wieki. To moe, ludki - to moe,
ale nie musi si zrealizowa i skutecznie dziaa. Ilo czynnikw
w wiecie, ktre taki byt mog w mgnieniu oka wykasowa ze zbioru
istnie, to jest takiej skali, e wypada podziwia, i co tu oraz
wdzie si wczepio w wiat i e si utrzymao. I e si rozwino
w sprawn konstrukcj. Ech. I jeszcze raz ech.
Zwrcie uwag, ludkowie, e koce zmysw (take czci osady) si
osobno w dogodnym miejscu tworz. Idzie to tak, e pocztkowo owe
"dzielnice" buduj si (jako e w okolicy duo miejsca) odlegle od
siebie i s samorzdne; co innego dzieje si w centrum, "na zamku"
- a co innego w strefie brzegowej, na podzamczu. Ten sam organizm,
jednak autonomia spora, a przenikanie si warstw (spoecznych) mocno
utrudnione. Tylko e w miar przybywania budynkw i zapeniania si
rodowiska, pojawia si konieczno porzdkowania przestrzeni. Jak
i czasu. I pojawiaj si suby odpowiedzialne za porzdek.
Bo musi by ad zabudowy i ad ruchu po szlakach, i inne ady. Np.
miary i wagi. Suby s wane, przyznacie. Mona zasadnie rzec, e
od ich pracy zaley przetrwanie. - eby przez bram wejciow mona
byo duo interesantw na zamek przepuci (np. z darami), musi by
w strumieniu energii porzdek, sami przyznacie. Inaczej wejcie si
zatka, a z tego rewolta jakowa moe powsta; zator czy korek to w
strukturze wielce niebezpieczne zdarzenie.
Widz, ludkowie, e dalej noskami krcicie, e jeszcze umysowoci
w miecie nie dostrzegacie. e umys to co wicej, mwicie, e w
rozumie moe s i owe kanay wodne i ciekowe, e drogi i budowle
biakami budowane - ale, powiadacie, to tak wszdzie si dzieje. A
przecie rozum rozumem si rozumnie objawia - to co wicej i duo
wicej nili materialna, niechby nawet ciekawa zabudowa.

Racj macie, ludkowie mili, rozum to materia z dodatkiem - a jake.


I nikt zdrowy na rozumie temu zaprzecza nie zaprzecza. Tylko e,
ludki rozumne, zerknijcie wy w miasto modelowe, przejrzyjcie si w
jego lustrzanym odbiciu - i co, postrzegacie rozumno?
Przecie - zauwacie - jak ju miejska architektura cielesna si w
form i formu upostaciuje, w poziomie i pionie zabuduje, jak uoy
si to ju wieloma przestrzennymi i czasowymi warstwami - to si w
tym "duch" poczyna, "osobowoci" miejsk objawia, "atmosfer" oraz
podobnie paruje. Widzicie?, czujecie? Mury pn si do gry, ale z
nimi przyrasta tre, zauwacie - i to cile z ksztatem i stanem
powizana.
Jak miasto sensownie rozplanowane, skrzyowania dobre i przepustowo
sprawne, jak zaopatrzenie funkcjonuje naleycie - to na twarzach tu
i teraz zakwaterowanych zadowolenie si odbija; liciasto zieln
mog z okien podziwia i ptaszyska dokarmia, i w ogle jest znonie
- i w ogle idzie y.
Warstwa wysza, nadmaterialna si buduje - i ma to znaczenie w tej
oglnoci; miasto tkank materii obrasta, a osobnikom dostatniej si
yje.
I znw, ludkowie, analogia si sprawdza - tym razem w tak wanym i
rozumnym ju zakresie.
Przecie, zauwacie, wszelkie dziejce si w umysowoci osobniczej
i rozumnej fakty, te o szlachetnej i wyszej wartoci, czyli wanie
rozumne - to mona odszuka w wielkomiejskim modelu, i to prosto, i
to w nateniu. W miecie orodkw ksztacenia mnogo, wszdzie si
tu pojciami przerzuca, co w nich lub z nich kombinuje, abstrakcje
niematerialnie si na kadym kroku pokazuj i swoj warto ogln
i szczegln pokazuj. Wszystko jako w mzgowiu.
W miejskim zawirowaniu zapiskw tekstowych czy innych melodycznych
wtkw mnogo - tomiszcza biblioteczne czy uliczne plakaty symbole
swoje pod wszelkie zmysy mieszkacom na rne sposoby podtykaj. A
to w szkole, a to w jakim teatralnym lub kinowym budynku - a to na
inne jeszcze formaty i formuy. Czy zbiegowisko, czy indywidualno
- kady kierunek miasta abstrakcje i znaki znakuj. A po przesyt,
a do nadmiaru - a si to mietniskiem pojciowym wydaje, kiedy w
kanay informatyczne chaotycznie si wpycha.
A przecie wszystko to "duch", czyli wyszo nad pospolitoci tej
tam nieoywionej czy jakiej innej materii - wszytko to zakodowany w
symbolach duch tak opisywanego zbiorowiska.
I co, ludkowie, dostrzegacie zwizki?
Ju miasto oczami duszy swej za powikszony do ilu tam razy umys
postrzegacie?
Ale, ludkowie, to nie koniec tej miejskiej architektonicznej i dla
rozumu pouczajcej wycieczki eksperymentalnie uczestniczcej - jest
jeszcze dalsze. I te wane.
Bo, zauwacie - na dzi miasto jest jeszcze na etapie daleko nie
takim, jako si umysowo kadego i w yciu pokazuje. Tak na oko,

ludkowie, miasto w obecnym swoim rozdciu jeno poowy moliwoci


si dopracowao, ma jeszcze wiele do zapenienia.
Ot, spjrzcie na wycignite przez laborantw z rozumu obrazki, na
krzaczaste i niebywale powizane konstrukcje, ktre do istnienia i
funkcjonowania powouje osobnicza aktywno. - To do zudzenia, tak
a po ostatnie szczegy przypomina to, co kosmiczni jajogowcy w
dalekiej dali notuj obserwacyjnie. Przecie te wszelkie zgstki i
struktury, krzaczaste poczenia midzykomrkowe - te rozcigajce
si pozornie w pustce konstelacje gwiazdowe czy cae galaktyczne i
midzygalaktyczne strumienie czego - to wszystko detalicznie mona
na/w tych preparatach zaobserwowa. Skala, pena zgoda, inna, daleko
inna - ale funkcjonalnie, ale znaczeniowo, ale nawet obrazowo to to
samo. W rozumnoci naszej odbija si ten sam schemat, ktry natura
w niebywale wikszym rozmiarze buduje - on si odbija, poniewa tak
wymusza sama mechanika procesu. Nie ma znaczenia, gdzie si procesy
dziej - znaczenie ma to, e inaczej nie mog. Jeeli buduje si to
z elementw (z kwantw), jeeli buduje si w rytmie (skwantowanym)
- to efekt musi by podobny. I analogie mona na tej podstawie te
prowadzi.
Miasto nie miasto - rozum nie rozum - galaktyka nie galaktyka - to
w kadym przypadku ewolucyjna zmiana w toku zachodzenia. I dlatego
poznawalna, i dlatego policzalna. I dlatego podobna.
Tak, ludkowie, tego poziomu skomplikowania, ktry zagci si nam
w epetynach i przejawia myleniem (zdarza si, e tak si objawia)
- tego zakresu komplikacji miasto jeszcze nie siga. Dzi nie siga
- ale jutro, jutro moe tak by.
Rozum poczyna si i zmienia w niewielkim ukadzie, ale siga poziomu
maksymalnej komplikacji i zabudowy. - A skoro osiga, to znaczy, e
miasto rwnie taki lub podobny sposb zabudowy uzyska. To wycznie
kwestia czasu, rnie pojtych zasobw oraz toczcej si zmiany. Bo
jak nie ma z czego budowa, to i mdrala z pustego nie naleje.
Reguy s te same, uyte w procesie elementy te same - wic rwnie
efekt musi by ten sam. Rozwj miast ma przed sob liczne moliwoci
zagszczania si i komplikowania.
Warto czerpa z wzorcw, ktre si wielorako sprawdziy.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like