You are on page 1of 4

Kwantologia stosowana kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 4.8 Wszechwiat nie-skoczony.
Takie pytanko na pocztek i na rozgrzewk: czy wszechwiat jest, a
moe nie jest skoczony?
Ha, ciekawe, co? Koczy si to wszystko fizycznie obserwowane, czy
nie koczy? Zaczo si i si skoczy, czy jest zawsze, a tylko w
odwiecznych przemianach i lokalnych formach materialnych? Czy si
koczy realnie i fizycznie, jako jeden z wielu podobnych faktw w
materialnej formule a moe koczy si absolutnie, wic logicznie
(filozoficznie)?
To wok to jednostka bez wczeniejszej analogi i bez dopenienia
w przyszoci czy element w zbiorze?
Co, wane pytania, nieprawda? I none. Moe nie yciowo i tak na
co dzie, a tak si czek nad owym dylematem nie zastanawia, ale
w chwilach wolnych a istotnych, kiedy jeszcze nie zapada w gboki
sen lub kiedy siedzi w spokoju i popatruje w dal horyzontaln, to
si takie (i podobne) pytania cisn do wiadomoci, domagaj si
uwagi i analizowania - a nawet zmuszaj do jakiego tam dziaania.
A to w lokalnym przybytku kultowym, a to w bibliotecznym zbiorze,
gdzie rozum szuka odpowiedzi; a to w dywagacjach filozoficznie lub
fizycznie podbudowanych. W takich to rozmowach rodakw, z ktrych
niewiele wynika, ale s konieczne dla samooceny oraz zadowolenia z
ycia.
Pytanie wstpnie pomocnicze: czym jest i co to jest wszechwiat. Z
maej literki pisany, czyli wszystko, co jako tam daje si bada
przyrzdami lub zmysowo. I nie tylko do horyzontu, ale te dalej,
wszak to "dalsze" rwnie do tego zakresu przynaley, take musi
si w fizycznym procederze mieci oraz podlega liczbie w opisie.
Czy tak wyrniony, wyodrbniony z logicznie nieskoczonego terenu
"obiekt" jest skoczony?
Fakty. Tak wyznaczony zakres badawczy zmienia si, jest w cigym
ruchu i rozszerza si. Nawet w tempie narastajcym. Poprowadzona
wstecznie analiza (pomijajc, czy poprawnie) wykazuje, e by stan
i moment pocztkowy, w mityczny "punkt", z ktrego si to zaczo
(i poczo). Mimo przyrastania odlegoci midzy "wyspami" materii
i wzrastania dynamiki, cinienie wewntrzne nie spada. Czy chwilowo
i "za moment" si to zmieni, czy bdzie tak dugo, to obecnie nie
do ustalenia. - Itd.
Dalsze fakty mona mnoy, jednak powysze wystarcz, mona z nich
wysnu w miar sensowne wnioski. I warto si po nie schyli.
Znw pytanie: co w tym zbiorze jest faktem zasadniczym? Zmienno.
A wic ewolucja ukadu (nie definiujc, co to znaczy "ewolucja")
oraz drugi fakt, e jako obserwator zawieram si w takim procesie.
Pocztek i cinienie, cho istotne, na skrajnym poziomie analizy,
w ktrym dominuje logika, nie s konieczne - no, moe w kolejnych

krokach si przydadz.
Po pierwsze, co wynika z faktu postrzegania zmiany "od wewntrz",
z poziomu uczestnika? Odpowied: brak moliwoci stwierdzenia, e
istnieje brzeg owej zmiany. A w konsekwencji, jako oczywista oraz
logiczna konstatacja, e tak postrzegany proces nie ma koca. To w
takiej obserwacji konieczno. - Widz-doznaj zmian, jednak bez
momentu pocztkowego i kocowego, dlatego musz j zdefiniowa w
formule nieskoczonej. I nie ma odwoania od tego.
Podkrelam: obserwator, zawierajc si w zmianie, nie moe dojrze
i stwierdzi, e ta zmiana miaa pocztek i e si skoczy. Tego w
osobistym, indywidualnym i fizycznym badaniu nigdy nie ustali. W
takim postrzeganiu tych zakresw zmiany po prostu nie ma.
Po drugie przykad, analogia, ktra to podejcie wyjania, ale i
uzasadnia.
Mona do zobrazowania przyj dowolny przebieg, jednak ja bior od
zawsze znany: ucznik strzela do tarczy. Banalnie prosty zestaw i
prosty opis. Pozornie prosty.
Jest osoba, ucznik na pozycji strzeleckiej, jest strzaa, ktra z
uku zostaje uwolniona i przemieszcza si w czasoprzestrzeni. No i
jest tarcza, cel, do ktrego zmierza. adne inne elementy nie s w
tym dowiadczeniu wane, adne ograniczenia fizyczne i warunki, to
zbdny balast logiczny i zaciemniajcy.
Pytanie: jak mog, z jakich pozycji mog opisywa eksperyment? - Z
dwu, co najmniej z dwu i to wystarczy. Ograniczenie do jednego z
punktw obserwacji prowadzi do nieporozumie, wielo rwnie. Dwa
to jest stan optymalny.
Jakie to punkty? Wewntrzny, czyli tosamy z przemieszczajc si
strza oraz zewntrzny. Jeden obserwator jest ow "strza" i
kieruje si w stron celu (brzegu), drugi rejestruje zmian w jej
wszelkich momentach, czyli wraz z punktem pocztkowym i kocowym
z momentem "spuszczenia z ciciwy" oraz "wbiciem w tarcz". Zgoda,
wyglda znajomo i banalnie jednak banalne nie jest. A prostackie
tym bardziej nie.
Co postrzega, co ustala obserwator i jednoczenie uczestnik zmiany
tu w postaci leccej "strzay"?
Istotne: ustali zmian. Odnoszc do zewntrznego wobec niego stanu
i obserwujc, e si zmieniaj, wyprowadzi z tego wniosek, e sam
wobec innych faktw te si zmienia. Ale, po drugie i waniejsze,
nie moe ustali, e mia pocztek i e bdzie koniec jego ruchu.
Dlaczego? Poniewa to nie wchodzi w zakres jego obserwacji. Czy na
pewno nie wchodzi? Przecie to ustalenie jest obecne w yciorysie
kadego wiadomego obywatela wiata, wie, e zaistnia i wie, e w
pewnej odlegoci od chwili "teraz" si skoczy. Skd i dlaczego u
niego taka wiedza?
Co ustala osobnik w trakcie zmiany (lecca strzaa)? e zblia si
do "tarczy". Mierzy, jako tam mierzy odlego do brzegu, ktry w
jego obserwacji jest "faktem na horyzoncie". Ale kadorazowo, jak
przeprowadza pomiar, ustala pewn warto czasu-i-przestrzeni do
pokonania. Na przykad rozpoczyna pomiary "w punkcie rodkowym", w
tej chwili uzyska moliwoci takiego dziaania. Co ustali? e ma

do pokonania jeszcze odcinek rwny poowie caego, teoretycznie w


zliczaniu ustalonego zakresu. Po kolejnym pomiarze ustali np., e
znw ma przed sob poow odcinka (lub podobnie). I tak w kadym z
przeprowadzanych ustale. - Zawsze, zawsze jego tosamy ze zmian,
w ktrej uczestniczy, pomiar - ten pomiar wykae, e si zblia do
"tarczy", ale z zasady, z samej zasady uczestniczenia w procesie,
tej granicznej wartoci nie osignie. Nigdy. Zblia si do granicy
i dy do niej, ale cigle ma przed sob w obserwacji jaki zakres
wydarze dy do brzegu, ale nigdy go nie osignie.
Podkrelam: obserwator-uczestnik zmiany nie moe opisa, dozna i
opisa brzegu tej zmiany. Poniewa to s fakty spoza. Spoza jego
badania (ycia). Warunkuj jego istnienie, lecz nie s poznawalne,
i to nigdy.
Z jego, wewntrz-zmiennej perspektywy, narodziny i mier s ju
"zdarzeniem" meta-fizycznym, poza-fizycznym, s zakresem, ktrego
w badaniu-istnieniu nie ma. I nie moe by. - Bo kiedy jestem, nie
ma mierci, kiedy jest mier, to mnie nie ma.
Mwic inaczej dla takiego "leccego" do brzegu obserwatora, w
jego obserwacji i doznaniach, to, co uznaje za swoje istnienie, to
jest proces nie-skoczony, si nie koczy.
Zmiana, ktra oznacza istnienie, dla obserwatora si nie koczy.
Dobrze, ale przecie byt wiadomy swojego istnienia oraz wiata na
okoo, taki kto wie, e "za chwilk" dziejow si skoczy e w
ramach tego wszystkiego "ciut" wczeniej si pojawi, troch moe
si zabawi obserwacj i uczestniczeniem, jednak za kolejn chwil
osignie cel, "wbije" si w tarcz. Sprzeczno? Skd taka wiedza?
Drugi punkt obserwacyjny to wiedza obserwatora umieszczonego na
zewntrz w stosunku do postrzeganej-doznawanej zmiany, to ujcie w
innym ukadzie odniesienia.
Co postrzega i ustala obserwator umieszczony na zewntrz wobec tu
analizowanego "lotu strzay"? Widzi pocztek, rodek i koniec w
caoci wyznacza zakres, ktry dookrela pierwszego obserwatora. A
wic ustala, e proces trwa tyle a tyle, na takim a takim odcinku
- i e ju go nie ma. Trwao chwilk i si skoczyo.
Istotne, ten sam proces, ktry dla pierwszego bytu jest zdarzeniem
nie-skoczonym, dla drugiego to zdarzenie mgnieniowe, "strzaa" w
tarczy znalaza si byskawicznie, to "iskierka", ktra rozbysa
i zgasa. Zalenie od umieszczenia punktu obserwacji i zalenie od
ukadu odniesienia, ten sam fakt jawi si raz jako nieskoczony, a
raz jako skoczony. I nie ma midzy tymi ujciami sprzecznoci. I
oba musz by uwzgldnione, jeeli chc opisa zjawisko.
Nie jeden punkt obserwacji, ale zawsze dwa, to jest warunek opisu
i poprawnego zrozumienia.
Tak naprawd kady obserwator, a wiadomy w szczeglnoci, to s
dwa ujcia, dwa punkty rejestracji wewntrzny i zewntrzny, i to
jako konieczno.
Bo skd obserwator-uczestnik zmiany wie, e si skoczy? Postrzega
w otoczeniu inne byty, innych obserwatorw-uczestnikw zmiany, ma
wiedz, e s to byty jako do niego podobne, postrzega powstanie
takiej innej zmiany, rejestruje jej yciowe perypetie i ustala w
pewnej chwili jej koniec. I na tej podstawie, jako obserwator-byt

zewntrzny, zwrotnie wyciga wniosek, e sam, jako podobny, take


si skoczy. Tylko e to jest dziaanie spoza-zmiany, to zawsze i
wycznie hipoteza, ktrej nigdy nie zweryfikuje. Praktycznie jest
pewien, e czeka go kres ("cel"), wszystko na to wskazuje, jednak
osobicie nie ustali, e ju nie istnieje - to domena wycznie i
tylko innego obserwatora. To zakres meta-fizyczny.
Kiedy opisuj zmian i uczestnicz w niej, jestem fizykiem kiedy
opis dotyczy innej zmiany, zewntrznej wobec mnie, jestem logikiem
i filozofem. Realnie tym i tym, niekiedy nie zdajc sobie sprawy,
e zmieniam punkt obserwacji. e prowadzi to do nieporozumie, e
skutkuje bdnym ujciem? C, prawda.
Jak powysze ma si do wszechwiata? Wprost i detalicznie.
Przecie, jako fizyk, jestem obserwatorem-uczestnikiem zachodzcej
zmiany i na zawsze, na zawsze si w niej bd zawiera. Przecie
nie ma adnej szansy wydoby si z ciaa, z wszechwiata, z fizyki
jako takiej zmiana w trakcie zachodzenia to ja. - Wobec bytw mi
bliskich mog ustawi si na pozycji zewntrznej i wynik "pomiaru"
przenie, przeskalowa na siebie, wobec "wszechwiata" nigdy tego
nie przeprowadz, nigdy poza ten eksperyment nie wyjd (nawet si
znajdujc poza wszechwiatem w nim si zawieram). Ale czy skazuje
to mnie na wieczyst niewiedz? Ale skd!
I pytanie: dlaczego? Bo mog ustali, a raczej zbudowa hipotez w
stosunku do obserwowanej zmiany. Fizycznie nigdy si nie znajd w
obszarze zewntrznym ale logicznie (filozoficznie) to adna tam
trudno, bya po wielokro przeprowadzana. A, tak po prawdzie, to
kady byt tak czyni, kiedy ustala hierarchi w tym wszystkim. - A
czyni to, eby mu si zgadzao, od najmniejszego po najwiksze; to
po prostu yciowa konieczno, trzeba si jako w tym chaosie i na
bieco rozezna, eby nie pobdzi.
Czyli, eby stwierdzi, czy wszechwiat jest skoczony, czy nie
wystarczy ustali regu, rytm zmiany, ktra odpowiada za to, co w
okolicy mog zaobserwowa. Proste.
Przy czym, odpowiadajc wprost na wstpnie sygnalizowane dylematy
trzeba powiedzie, e obie moliwoci s stwierdzeniem poprawnym:
jest wszechwiat nie-skoczonym i skoczonym, i to jednoczenie. W
mojej wewntrznej obserwacji musz go okreli jako proces, ktry
si nie zacz i nie skoczy ale w ujciu zewntrznym, poniewa
jest w nim zmiana, musz opisa go jako fakt z brzegami. Czyli e
jego kres "za moment" nastanie. Ja tego nie doczekam, ale w skali
kosmicznej nieskoczonoci to rzeczywicie bdzie za moment.
A co dalej? Skoro wszechwiat to stan-obiekt skoczony, to co jest
w dalszym "zakresie"?
A, to ju bajka z innego rozdziau. I na inn okazj.

cdn.
Janusz ozowski

You might also like