You are on page 1of 9

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 2.8 - Wielki wybuch zmodernizowany.
Jest sobie obserwator...
Taki, wiecie, zwyczajny, czowieczy i przyspawany do teleskopu czy
podobnego narzdziowego przyrzdu. Znacie to, ogldalicie mnogo
razy w telewizyjnym okienku. Siedzi albo stoi przy tym sprzcie i
popatruje w dal wiata, albo i gbi, jego sprawa. - I jest temat,
co on takiego widzi, co w swoich zmysowych wtyczkach podczonych
do okolicy postrzega? Niby wszystko jasne i widoczne, jakie takie
gwiazdki na ten przykad s widoczne, wiksze i mae elementy tu i
tam si pokazuj - znacie to. Podobno to zbadane i nazwane, jakie
tam wzorki to opisuj, nawet ktr cyferk wyznaczaj, ale sprawa
dalej jest - a wrcz z ca moc si pokazuje: co wida?
Jest sobie wszechwiat...
Taki, wiecie, wybuchowy, z oddalajcymi si od siebie elementami w
nieskoczono. Znacie to, ogldalicie to mnogo razy zestawione
lepiej lub gorzej. - Niby wszystko jasne, tu nazwane, tam opisane,
a nawet poniektre miejsca w okolicy osobicie zwiedzone. Czyli to
tak ju pospolite.
C, nie do koca. Bo to, widzicie, sprawa jest, pytanie jest: co w
tej uczestniczcej obserwacji wszechwiata, ten tam obserwator, co
on widzi? Co w swoje zmysowe kocwki apie i co moe zapa? To
moe nie jest tematyka do analizowania przy niadaniu, jednak jest
na pewno wan. W kocu dobrze wiedzie, co i jak - i kiedy si tego
tutejszego fina zadzieje.
Jest sobie obserwacja...
Taka, wiecie, zwyczajna, adne skomplikowane oprzyrzdowanie tutaj
nie jest potrzebne. Siedzi sobie albo stoi, jego sprawa, osobniczy
byt czowieczy i rejestruje. Znajduje si w tej swojej okolicy, tu
i teraz swoje obserwacje prowadzi, wszystko wok zabudowane - a to
atom, a to planeta, a to inny wszechwiat. Obserwuje i wyciga tak
po caoci wnioski. e atom to taki, e tyle a tyle atomw to jest
pierwiastek, a mnogo pierwiastkw to planeta. A wiele planet ju
buduje poziom wszechwiata. Znacie to, ogldalicie wielokrotnie i
podziwialicie.
Niby znane, niby oswojone - a jednak nie do koca. Bo i tu pytanie
o sedno widocznego i o samo postrzeganie jest, pytanie gbokie i
pytanie natrtne w swoim znaczeniu. Co wida i jak wida?
Jest sobie okoliczno...
Taka, wiecie, niezwyczajna, wyjtkowa - i w ogle rodkowa. Przecie
byt przychodzi na wiat (czyli tu i teraz pojawia si obserwator) on pojawia si w chwili niecodziennej, mona nawet powiedzie, e w
szczeglnej. W chwili, kiedy wszystko wok zabudowane, zapenione
i ustalone. Rozumiecie?
Spjrzcie na to w normalnym toku jakiej tam ewolucyjnej zmiany. W
niej zawsze ustalicie, e jest pocztek, rodek i zakoczenie, tak

to si zgodnie z logik i porzdn literatur dzieje. Jak jest dom


i jego przeszociowa historia, to byo tak, e pocztkiem zjawia
si w konkretnej okolicy sterta cegie, z niej reguy budowania w
mury si oblekay, zosta pooony dach - pniej jeszcze elementy
wyposaenia si dokupio. Sowem, wszystko szo w ustalonym rytmie
i przewidywalnym tempie.
A teraz spjrzcie na t czowiecz bytowo obserwacyjn, na jego
zaistnienie w tym wszystkim. Przecie tu ju i dom gotowy, i plany
do jego wznoszenia od zawsze aktualne, i kady element w rodku po
caoci zabudowany i po ktach rozstawiony. Jak zawierucha, to si
tylko w nowym rozstawianiu sprztw objawia, niczego nie brakuje i
niczego wicej tu si nie wepchnie.
Czyli, widzicie, jest pytanie o to zabudowanie, takie zestrojenie i
dostrojenie do obserwacji. Nie eby o nieskoczon losowo tu si
dopytywa, ale te nie o pozalogiczn intencjonaln ingerencj. To
pytanie o regu budowania si "domu" - tylko tyle i a tyle.
Jest sobie postrzeganie...
Takie, wiecie, dwutorowe. Czyli prowadzone z zewntrz zjawiska lub
z wntrza. Takie, gdzie obserwator rejestruje pocztek oraz etapy
porednie, a po koniec - a te takie, w ktrym uczestniczy i widzi
tylko fakty odlege od momentu zaistnienia i zakoczenia.
Sprawa, rozumiecie, banalna - pozornie oczywista. W kadym naszym
uoeniu w wiecie albo widzimy cao zmiany, albo uczestniczymy
w niej i adnym sposobem brzegw procesu nie sigamy. - Niby idzie
to tak zawsze i wszdzie, jednak wnioski z tego niekiedy trudno na
postrzegane przenie. A warto.
Na ten przykad jest jaki sportowiec uczniczy i on sobie celuje i
dalej strzela do tarczy. Absolutna pospolito przykadowa, adnej
niezwykoci. I teraz zanalizujcie sobie, co postrzega ulokowany w
leccej do celu strzale osobnik (tosamy z ni i zachodzc zmian)
- a co stojcy z boku.
Macie w swoich oczkach i umyle obraz (wizj) takiego eksperymentu?
Przecie to oczywiste, w pierwszym przypadku, dla bytu zwizanego na
zawsze ze zmian, w jego odbieraniu adnego pocztku ani koca by
nie moe - nie moe, poniewa to stany-punkty osobliwe, brzegowe tej
ewolucji. Moment startu oraz moment wbicia si w tarcz s poza t
(ograniczon do lotu strzay) ewolucj - z zasady nie mog wej w
ten opis.
Kiedy jestem, nie ma narodzin i mierci - kiedy mnie nie ma, jest
wiodcy do narodzin proces albo zjawiska po mierci biegnce. Ja to
zmiana w toku - obserwator to zmiana w przebiegu i jej etapy.
Moje postrzeganie wszechwiata zawsze, zawsze jest rejestrowaniem
z wntrza. Brzegowe odcinki zmiany z oczywistych powodw nie mog
by zaobserwowane - s do logicznego wypracowania.
Co innego dla obserwatora z boku. Widzi pocztek, rodek i koniec,
wszystko. Dla niego zmiana postrzegana od rodka jako nieskoczona
- taka zmiana jest w sobie mgnieniem, przelotem strzay na krtkim
dystansie; kiedy proces definiowa z zewntrz, zawiera wszystkie w
sobie elementy i jest chwilowy - i skoczony.

Ten sam przebieg, dokadnie ten sam przebieg, ale rejestrowany oraz
opisywany z rnych punktw widzenia (w innym ukadzie odniesienia)
- to wyglda inaczej, skrajnie inaczej. - Od wewntrz przebieg ma
charakter nie-skoczony (nie koczy si), z zewntrz jest skoczony
i mgnieniowy (byo, mino).
Gdybym wic mg znale si poza wszechwiatem, zobacz to, co w
tej zmianie byo pocztkiem, co jest momentem rodkowym i dlaczego
jest tu tak, jak jest - oraz koniec. Gdybym mg, ale nie mog. W
fizycznym przebiegu nigdy tego nie dokonam. Fizycznie nie, ale na
fizycznym fundamencie mog logicznie (filozoficznie) zrekonstruowa
zdarzenia, ktre zachodziy "przed" i ktre bd "po" wybudowaniu
si "domu".
I warto to przeprowadzi.
Jest sobie Kosmos...
Taki, wiecie, banalny. Nieskoczono, wieczno, CO i NIC - plus
ruch tego czego w tym niczym.
A te na pocztek tej analizy jest jaki tam wszechwiat. Nie ten i
tutejszy - dowolny. Wszak w nieskoczonoci taki fakt to bana, nic
tam zaskakujcego.
Wic ten tam wszechwiat lokalny si w tej nieskoczonoci Kosmosu
rozpada - po tutejszemu i w aktualnej nowomowie wybucha. Tak jego z
brzegu warstwy kwantowe (czyli zbudowane z jednostek elementarnie w
pojmowaniu niepodzielnych), te warstwy si oddalaj. W t, co jasne
i zrozumiae, bezkresn dal. Taka, widzicie, ewolucja tego ukadu
si dzieje. - Ona oczywicie si kiedy zacza, osigna rodek i
teraz si warstwa po warstwie zuszcza.
I, widzicie, najciekawsze jest to, e w pewnym oddaleniu od tamtej
wszechwiatowej ewolucji (ale nieprzypadkowo, to nie moe by czysta
losowo) - tworzy si w bezkresie sfera, nastpna sera zjawisk. Po
prostu kolejny wszechwiat z jego reguami, z lokalnym rozkadem, z
by moe obserwatorem.
Jak to si dzieje, spytacie. W sumie prosto, cho i skomplikowanie
- tak to trzeba powiedzie.
Ot, jest sobie ten wczeniej wzmiankowany wszechwiat. A jego brzeg
to stan jeden kwant czego, jeden kwant pustki, jeden czego - tak
w caoci sfery. Krok dalej, czyli o jednostk zmiany pniej, ta
warstwa si rozerwie, przestanie by w cznoci. W brzegu jest ta
ostatnia chwila, w ktrej ten wszechwiat jeszcze istnieje, dalej
ju zaczyna si "ycie po yciu", ewolucja rwana. To dalej nie jest
stan absolutnej pustki, ale to ju nie jest stan czny - tutaj ma
miejsce pierwszy etap "po" ewolucji poczonej, ale to jednak jest
dalej ewolucja i zmiana. Kosmiczna zmiana ewolucyjna.
I wane - kiedy w takiej oddalajcej si warstwie odlego midzy
elementami osignie warto rwn rozmiarowi tej byej ewolucji w
postaci wszechwiata, kiedy osignie warto jednostki rwnej tej
ewolucji i jej gabarytom, wwczas moe si wytworzy sfera. Ale w
takim uwarunkowaniu, w takich okolicznociach, e obok w Kosmosie
jest jeszcze siedem podobnych wiatw i one si rwnie rozpadaj.
eby powsta nowy wszechwiat, taki nam tutejszy, musi zaistnie w

jednostkowej bliskoci osiem podobnych - i na przeciciu warstw w


oddalaniu si moe wwczas zaistnie co do obecnego podobne. Dla
niepenego zestawu czy pod innym ktem, czy w innym oddaleniu - w
tym procesie te co powstanie, ale bdzie niestabilne, bdzie si
speniao tymi wszelkimi moliwymi okolicznociami, ktre badanie
matematyczne wykrywa. A jak taka warstwa nie napotka nic, to si w
nieskoczono teoretycznie oddali. Oczywicie tylko teoretycznie,
bo skoro nieskoczono jest nieskocznie zapeniona, to musi si w
tym kosmicznym bezkresie co rusz co o co potyka. I skoczono
si tym albo innym wszechwiatem pokazywa.
Czyli, widzicie, kiedy jest w okolicy osiem takich wiatw i one w
tym wanym zerodkowaniu o jednostk si spotykaj, to tworzy si
nowy wszechwiat - zaczyna si tworzy nowa stabilna konstrukcja o
cechach wszechwiata i jego ewolucyjnej zmiany. Na zewntrz panuje
"pole rodzicielskie", czyli z kadej strony docierajce warstwy w
postaci jednostek kwantowych - i jest to nieustajcy dopyw, ale i
zarazem nacisk, bo to jest cinienie zewntrzne. Dlatego w punkcie
przecicia tych strumieni energii od omiu poprzednich wiatw, w
miejscu przez to szczeglnym - tu tworzy si, wykrela si, rysuje
si w nieskoczonoci skoczony fakt. Tworzy si sfera, na chwil
pierwsz sfera jednokwantowa. O gabarytach rwnie jednostkowych,
to kwant liczenia dla Kosmosu. Na dole kosmosu jest jedynka, taka
niepodzielna ju do niczego jedynka czego, energii - ale na drugim
kocu analizy, maksymalnie w grze, jest rwnie kwant. Tym razem
w postaci wszechwiata, to jednostka obrachunkowa nieskoczonoci.
Zawsze jest jednostka i kwant, ale jego gabaryty rne.
I co dalej? Jak to co? Jest nacisk zewntrzny, warstwa za warstw
dociera w ten rejon, kwanty uciec w bok nie mog, poniewa jest z
kadej strony docisk, cofn si te nie mog - to jedyna droga do
przodu jest taka, e kieruj si "w d". Czyli do wntrza sfery.
I zaczyna si zapenianie, takie mona powiedzie "pompowanie" tej
nowej wszechwiatowej ewolucji.
W sumie to nawet jest dosownie pompowanie, przecie we wntrzu to
pustka, niczego jeszcze nie ma. Z pola rodzicielskiego docieraj w
kolejnych warstwach kwanty i one s wciskane, wpychane - dosownie
dopeniaj i zapeniaj wntrze nowego wiata. e to ogromna sfera
i dopyw z daleka si poczyna, to zmiana trwa i trwa - i trwa. Nim
co w rodku osignie poziom zagszczenia umoliwiajcy powstanie
czego... ech, sporo zmian zajdzie.
I znw wane - w tym procesie "pompowania" s liczne etapy wiodce
do stanu rodka, najwaniejszego momentu ewolucji. Skoro cinienie
zewntrzne si utrzymuje, skoro docieraj kolejne kwanty, to w tej
sferze ronie zagszczenie - oczywisto. Czyli element od elementu
dzieli coraz mniejsza odlego. Jeeli wczeniej spotka si byo
mona wielkim przypadkiem, a i to na chwilk, obecnie, w pewnym ju
momencie zagszczenia, staje si to nieuniknione.
A kiedy odlego od drugiego kwantu jest rwna jednostce - rwna
rozmiarowi kwantu, to z tego musi, po prostu musi co fizycznie si
zbudowa.

Co si zbuduje? Na pocztek jaki tam foton, pniej, jak gsto w


zbiorze si zwikszy, jaki atom, moe komrka ycia. Sowem, tak w
sferze wszechwiatowej si zadzieje, e zabynie wiato. Musi. W
tej gstwinie kwantowej i zapchanym ju bardzo mocno stanie, takie
zjawisko musi zaj. Moe nie od razu w formie blasku, ale podobne
fotony zaczn si tu i tam, i siam pokazywa.
Caa sfera ma ju w sobie takie zagszczenie, e wida fotony.
A przecie to jeszcze nie rodek, to jeszcze nie "dom" z jego ju
wszystkimi elementami, jeszcze zagszczenie si powiksza, przecie
zewntrzne pole rodzicielskie dziaa.
Jak dugo taki idcy z zewntrz nacisk oddziauje na tutejszy stan
sferycznej ewolucji? Do rodka, do momentu, a wszechwiat uzyska
poowiczne istnienie. To z t chwil ustaje docisk, a zaczyna si
wybuch. Bo przecie nic tego teraz w nieskoczonej oraz kosmicznej
pustce nie hamuje. A jak nie ma zewntrznego nacisku, to jedynym w
zmianie moliwym kierunkiem "do przodu" jest oddalanie si warstw.
Do tego momentu by docisk i kierunek "w gb", teraz zmienia si w
kierunek "w dal" - w nieskoczono.
I te same kwanty, ktre ten wiat tworzyy, w tej samej kolejnoci,
teraz si oddalaj. Punkt rodkowy, czyli "punkt dorosoci" zosta
osignity, "rodzicw" ju nie ma, dlatego zmiana toczy si std do
wiecznoci.
I biegnie coraz szybciej... W kocu to wybuch.
Z punktu widzenia mieszkaca tego domu istotne jest to, e ten wany
rodkowy punkt zaistnia - i e mia maksymalnie moliwe wewntrz
zapenienie.
Bo co tworzy si w tym rodku? Jakby tego nie opisywa, obserwator
i jego moliwoci postrzegania wiata. Nigdy wczeniej, nigdy te
pniej - wycznie w rodku takiej wszechwiatowej zmiany moe si
pojawi wiadomy siebie i otoczenia obserwator. Tylko w takiej chwili
moe wybudowa si komrka rozumu - dopeniona maksymalnie z kadej
strony fizyczna i wielowymiarowa konstrukcja ewolucyjna. Moe si
to pniej zmienia, obleka w kolejne ciaa, moe dochrapa si i
poziomu mylenia o wszystkim - jednak pocztek tej ewolucji moe i
musi - musi zaj w tej rodkowej chwili. Jeeli nie zajdzie, to w
sferze nie zajdzie ju nigdy. I warto to doceni. Poniewa nawet w
skali nieskoczonoci nie jest to codzienne zdarzenie. Pojawi si
i zniknie nieskoczenie wiele razy, to prawda, jednak odlego od
drugiego podobnego faktu moe rwnie by nieskoczona...
Z punktu widzenia bytu zaistniaego nieskoczenie wielka odlego
jest nieskoczenie ma odlegoci, ale mimo wszystko robi spore
wraenie, kiedy si nad tym zastanowi.
Istotne w tym ujciu jest to, e w rodku zmiany jest stan, gdzie
mam wszelkie elementy tworzce, ca piramid moliwoci - nic si
wicej tu nie zmieci. Mam jednostki absolutnie logiczne, ktre w
maksymalny sposb zapeniaj sfer, tu ju nie ma miejsca na nic,
to stan penego "napompowania". A skutkiem tego jest rwnie caa
mozaika stanw fizycznych.
Warto podkreli, e cho w rodku cinienie jest takie, e mona

ju wszystko obserwowa i e moe zaistnie obserwator, to etapy


wczeniejsze te s ju fizyczne, dziej si realnie. Cho nie ma
kto tego stwierdzi.
Przekroczenie kolejnych poziomw gstoci to zaistnienie elementw,
fizyka wyania si w miar wzrastania stanu wewntrznego cinienia
sfery. A w rodku osiga maksimum. I tylko w rodku (oraz ze rodka)
mona ten fakt stwierdzi.
Teoretycznie osiga maksimum. Fakt, w takim momencie jest wszystko
- ale w chwili, kiedy obserwator zaczyna aktywnie si przyglda i
analizowa, tego wszystkiego ju od pewnego okresu nie ma. Byo na
czas jego zaistnienia, a teraz ju przeszo do historii. Wwczas po
ktach byo wszystko rozstawione i brzmiaa harmonia sfer - dzi to
stan miniony i ju nigdy nie do odtworzenia. Dzi brakuje jednego
odcinka w grnym rejestrze czstotliwoci, orkiestra traci such o
pen jednostk moliwoci. Do rodka zmiany ewolucyjnej brakowao
czci dolnej widma, obecnie wypada gra. Wszechwiat zaczyna ju
"basowa", a elementy oddalaj si od siebie - wiat rozrasta si i
w efekcie kwant oddala si od kwantu. I... Wiadomo, koniec wida na
horyzoncie.
Jest sobie wntrze sfery...
I jest obserwator w tym wntrzu. Taki, wiecie, pospolity, niczym si
nie wyrniajcy. I on siedzi przy jakim teleskopie albo te innym
przyrzdzie, czyli przy takim oknie w wiat. I zerka w to i tamto. I
widzi, e wszystko si od wszystkiego oddala - widzi, e w badaniu
ma punkt pocztkowego zbiegnicia, e wiato (i wszystko) tam si w
drgawkach pojawio i e to szybko si zadziao. Tak nagle, e w sumie
inflacyjnie - e wybucho w kadym kierunku. I e wszelakie, co si
w obserwacji pokazuje, jednorodne i zadziwiajco zgodne.
Ten taki tam obserwator to takie sobie notuje i wzorkami wyjania, i
nawet mu si to generalnie zgadza. Acz czasami to lub tamto z takiego
i innego wzorku trzeba cichcem wyrzuci, eby si bardziej godzio.
I jest fajnie, i jest w temacie wyjanienie.
C, jakby nie do koca - prawda?
A spjrzcie wy na powyszy opis zmiany w toku zachodzenia, ktr w
tej zmianie ustala obserwator zewntrzny. Wszystko banalnie, nic w
tym zadziwiajcego - banalne pompowanie kwantami zachodzi. Sfera w
sobie si dopenia, cinienie narasta i zagszczenie - a efektem w
tym ujciu jest wszystko, co fizyczni dzi obserwuj. A co wicej,
nawet w proces mona policzy, wyznaczy punkty wzowe.
I jest super, i jest w temacie wyjanienie. - Ech, jakby ta nie do
koca. Prawda?
Dlaczego? Poniewa do penego opisu potrzeba dwu uj - dwu stron.
Czyli tego, ktry dostarcza fizyka oraz tego, ktry wypracowuje, na
bazie fizyki, filozofia.
W kadym jednostronnym ujciu (i pojciu) musi - po prostu musi si
pojawi bdne zobrazowanie. I w efekcie bdne postrzeganie zmian
tworzcych wiat, ich niezrozumienie. I obserwatora, co oczywiste.
Bo co postrzega umieszczony w zmianie obserwator?

W kadym szczegle to, co prezentuje fizyka. To poprawne ujcie, i


nie moe by inne. Ale przecie wida wyranie, e ten sam proces,
z takimi samymi skutkami, a po detal i ostatni szczeg - e to w
ujciu zewntrznym przedstawia si znacznie spokojniej i zarazem w
kadym kroku jako oczywisto. Tu nic nie wybucha z naga i nie ma
powodu wprowadza adnej niezwyczajnej logicznie przyczyny. Proces
biegnie, jest policzalny i przewidywalny - a przecie diametralnie
inny od tego, ktry wnosi fizyka. Tylko e jego wypracowanie byoby
nie do przeprowadzenia bez fizycznej wiedzy, to punkt odniesienia,
na ktrym mona to zrobi.
Dla obserwatora fizycznego, od rodka notujcego fakty, musi, musi
si to objawi jako "wybuch" - bo tak mwi pomiar. Kiedy warunki w
sferze osigaj "moment zaponu", kiedy jest do tego odpowiednie w
kadym kierunku cinienie, to po prostu, i jako tego skutek, moe w
ukadzie pojawi si wiato. W opisie z zewntrz jest to kolejny
i w sumie mao istotny fakt - w opisie od wewntrz wyznacza cao
obserwacji, poniewa zaczyna moliwo obserwacji.
Od rodka nie moe by w pomiarze brzegu zmiany - poniewa nie ma,
nie istnieje element umoliwiajcy pomiar (tu: foton); poniej zmiana
si toczy (i toczy szybko), ten brzeg si tworzy, jednak kiedy nie
ma jednostki do wykorzystania (kiedy nie ma takiego "zbrylenia"),
to nie ma pomiaru jako takiego. - Czyli cay i wielki odcinek zmian
ulega tym samym zatarciu (oraz wyparciu) - on si nie moe w badaniu
(obserwacji) pojawi, bo go nie ma w tej pomiarowej akcji badawczej.
I dotyczy to dowolnie ju pojtego brzegu zmiany.
Dla obserwatora wewntrznego rzeczywicie to jest "wybuch" idcy w
caoci sfery, a przez to rozmiary tej sfery (w takim opisie) musz
si rozrasta "mgnieniowo" oraz wszechkierunkowo. - Zewntrznie jest
banalnie proste dopenianie (pompowanie) jednostkami-kwantami czego
wszechwiata i efekt zmian, ale dla obserwatora wewntrznego to sama
zmiana, nic poza ni nie istnieje. I od razu w caej peni, i w kad
stron - i obejmujca cao fizycznie dostpnego zakresu.
Jest sobie byy rodek...
I po rodku, chciaoby si powiedzie. Byo, mino. Nastaa taka w
sferze chwila, kiedy rodek zmiany jest ju histori, a obserwator
to odnotowuje.
A jak punkt rodkowy min, to tym samym skoczy si zewntrzny i
skierowany w sfer docisk. Ju w okolicy nie ma adnej hamujcej i
warunkujcej stabiln zmian ewolucji. I zaczyna si wspomniany w
powyszym opisie wybuch do nieskoczonoci. Skutek? W efekcie, byt
znajdujcy si w rodku, obserwator wewntrz wiata rejestruje (ku
swojemu zaskoczeniu) oddalania si wszelakich elementw od siebie i to coraz szybciej.
Tylko e, widzicie, we wntrzu - mimo narastania odlegoci midzy
faktami - jednak cinienie dramatycznie nie spada, ciepota jeszcze
taka, e nie mona tego okreli wartoci trupi. Sowem, jest po
caoci obserwowana stabilizacja warunkw. I jest pytanie: co tak
stabilno zapewnia? Ju jest wiadome, e zaobserwowane to zaledwie
cztery procent z caoci, ju wiadome, e si wszystko oddala, i to

dynamicznie, jednak dlaczego to si tak w ryzach utrzymuje, to jest


zagwozdka.
Ha, dlaczego?
Odpowied jest oczywista: "czarne dziury". O ile w pierwszej czci
wszechwiat by "pompowany" zewntrznie i "z gry", o tyle w czci
drugiej jest "pompowany" "z dou", jest zasilany rozpadem struktur
w formule "czarna dziura". - Plus, co zrozumiae, rozpada si cao
konstrukcji, wszelka materialno, jednak to drobnica bez znaczenia
w odniesieniu do czarnych dziur.
Przecie narastajcy do rodka stan zagszczenia musi wytworzy w
sferze osobliwoci, kolejne zakrty zmiany i przechodzenie warstw w
sferze od brzegu do rodka i znw do brzegu - i to wielokrotne - to
musi wytworzy punkty maksymalnego zagszczenia. Jak rwnie punkty
maksymalnego rozrzedzenia w takiej sferze. Czyli wanie osobliwoci
- skrajne fakty zmiany ewolucyjnej.
A to dalej oznacza, e kiedy ustaje nacisk zewntrzny, e kiedy w
sferze narasta oddalanie si elementw, takie osobliwoci nie tyle
paruj, co wrcz wybuchaj wewntrz tej sfery strumieniami kwantw
- tych samych jednostek kantowych, ktre znajdoway si u pocztku
zmiany. I tak samo warstwa po warstwie oddalaj si w nieskoczono
kosmosu. Tylko e maj jeszcze przed sob do pokonania wielokrotne
zaptlenie wewntrz wszechwiata.
Zanim uciekn z ukadu (do wiecznoci), to zasil niezliczon ilo
razy konkretne byty i dowolne ciaa.
Te warstwy zawsze d "do przodu", przed siebie, ale e dzieje si
to w sferze, linia prosta zmiany przeksztaca si w zaptlenia, w
zawirowania - w fizyk. I obserwatora. To nie jest cinienie jako
tam ujemne, to jest normalne cinienie. Tylko e idzie z dou - dla
fizyka jest "spod podogi". Skoro fizyk obserwuje to od wewntrz, w
jego postrzeganiu taki do niego zewntrzny fakt, ale dziejcy si w
ramach wiata - on musi prezentowa si jako sprzeczny i "ujemny".
W szerszym ujciu jest przebiegiem oczywistym, jednak dla fizyka ma
formu niezwyk.
Zwaszcza, co trzeba podkreli, e fizyk takiego poziomu badaniem
i adn obserwacj nie siga. Poniewa nie moe. To s jednostki, z
czarnej dziury oddalaj si jednostki kwantowe, dlatego nie mog by
zaobserwowane. Dlaczego? Poniewa dopiero mog wej w obserwacj,
dopiero bd w konstrukcjach, ktre obserwacj zbuduj - to "zasb"
do wykorzystania. Ale dla fizyka to przedzia w ewolucji wszechwiata
spoza - brzegowy, to nieobserwowalne to. Mona to uchwyci wzorami
i skutkami, mona postulowa jako konieczno - to te wszelkie i z
wzorw wynikajce (i odrzucane) nieskoczonoci, jednak tego adnym
badaniem si nie uchwyci. Nie mona.
Sowem, pompowanie wszechwiata przebiega efektywnie, niezaleenie
czy zachodzi "z gry" czy "z dou" - a fizyczny pomiar ustala zawsze
w sferze wiata stabilizacj warunkw. W zakresie dostpnym takiemu
badaniu, wic w rodku i niebywale krtkotrwaego wobec poznawanego
procesu, panuj sprzyjajce okolicznoci - ktre to badanie tworz
i warunkuj. Ale zakresy spoza tego odcinka, zakresy zmiany, ktre

prowadziy do zaistnienia i ktre bd pniej - te brzegowe fakty


ewolucji s poza rejestracj. A wiedz o ich koniecznym istnieniu
mona wypracowa tylko z poziomu zewntrznego - a wic jako namys
filozoficzny. I dotycz to obu zakresw brzegowych.
W czci pierwszej wszechwiat zasilany jest z zewntrz, od gry w czci drugiej z wntrza, od dou. Ale w obu czciach zasilany
jest takimi samymi kwantami, w tym samym rytmie i wedug tej samej
zasady. I w rezultacie jest ten sam zbir moliwych konstrukcji, te
same elementy buduj si w obserwacji.
Filozoficznie wida wszystko, fizycznie tylko cz wewntrzn, bez
brzegw - ale dopiero oba ujcia cznie pozwalaj zrozumie, o co
tu chodzi.
Jest sobie fizyka i filozofia...
Po pierwsze i najwaniejsze: nie ma podziau na fizyk i logiczny,
filozoficzny punkt obserwacyjny. To jedno. Funkcjonalna jedno.
Podzia na wewntrzny i na zewntrzny zakres jest stanem na teraz
i chwilowym. W kocu trzeba wiat posmakowa we wszelkich faktach
i zebra to w tabelki, a to moe fizyka w jej zmysowym poznawaniu
i procedurach. e wymaga to nastpnie obrbki, to oczywisto - e
wymaga to filozofii, to oczywista oczywisto.
Fizyk w swoim zapale wyjaniania wielokrotnie przekracza granic,
za ktr jest ju filozofem, obrabiajc w dowolny sposb dane jest
daleko poza obrabianym faktem - jest na zewntrz procesu. I stara
si ten konieczny tok dziaania przenie na jedyny dostpny jemu
w obserwacji obiekt, wszechwiat - i popenia bd. Poniewa widzi
wiat w niepenym wymiarze, to po pierwsze, a po drugie, nigdy nie
wyjdzie swoim pomiarem poza zaobserwowane; bierze to za wszystko,
kiedy to dalece nie wszystko.
To zawsze jest proces Fizyczny, ale e jest taki, to moe ustali
tylko filozofia. Na bazie fizyki moe filozof wypracowa ujcie w
postaci Fizyki.
Fizyk sprawdza tu i teraz - filozof ustala zawsze i wszdzie.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like