You are on page 1of 8

Kwantologia stosowana - kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


Cz 10.4 - Zbrylenia.
Bajka o rybaku i zotej rybce. Znacie, ale posuchajcie.
Zowi rybak zot rybk i tradycyjnie domaga si spenienia ycze.
Rybka si zgodzia. "Chc zrozumie wszystko", mwi rybak. - Wic
rybka zamienia go w grudk opadajcej na dno oceanu materii.
Koniec bajki.
Tak, moi mili, to koniec bajki, niczego wicej w tym obrazie ju nie
potrzeba. Tak, nie dziwcie si, rybka spenia yczenie nieszcznika
w peni, wywizaa si zadania doskonale. Bo prawda, moi mili, jest
taka, e do zrozumienia wszystkiego wystarczy opadajca na kolejne
poziomy wiata, na dno rzeczywistoci grudka materii - dowolnie ju
pojtej materii.
Ot, jest sobie takie co - takie najmniejsze z najmniejszych, ju do
niczego nierozdrabnialne i jednostkowe co. Pdzi to elementarne w
tym bezkrenie wiecznym Kosmosie, pdzi szalenie, bo nic go w ruchu
nie ogranicza (tak mniej wicej nie ogranicza) - pdzi samodzielnie
i samorzdnie, ale w zbiorze, w strumieniu podobnych jednostek.
I w tej to nieskoczonej kosmologii bywa niekiedy tak, e si z tym
innym a podobnym zderzy. Czasami si wwczas odbije - a czasami si
zespoli i wejdzie w tan wzajemny i wirowanie.
Zwaszcza dugotrwae z tego zespolenia mog by efekty, jak dalsze
oraz kolejne warstwy takiego jednostkami penego strumienia energii
naciskaj i oddali si poprzednim nie pozwalaj. Wwczas to w tej
bezkresnoci z tych zderze lokalna sfera si wytycza i taki si w
sobie lokalny wszechwiat tym samym zaczyna - taki, rozumiecie, wir
energetyczny w nieskoczonoci si krci poczyna, a docierajce tu
z Kosmicznej dali warstwy kwantw, one ten wir w takim jednorodnym
tle tak po caoci poruszaj - w ruch wprawiaj.
A pniej, pojmujecie, to ju tak samo si krci. Jest cigle nacisk
zewntrzny, s elementy takie jednostkowe w zbiorze - one docieraj
tu w kolejnoci, a te z kadej wobec tego wszechwiata wyrnionej
strony (co zarazem drog ucieczki jednostkom samodzielnym odcina) wic, rozumiecie, w tym cisku-nacisku-docisku, zawsze tak do przodu
si dziejca zmiana (zawsze do przodu, podkrelam, co by si to wam
utrwalio w pamici), ona teraz rwnie do przodu si toczy - tylko
e tym razem w gb.
Do przodu, czyli w gb tej sfery, co to jest ju naszym wiatem i nawet wszechwiatem.
I takie naciskanie kolejnych warstw sobie jest, ono dugo jest - te
jednostki s spychane i wpychane sabym bo sabym, ale przecie nie
zerowym naciskiem w gb tworzcego si wiata, a to trwa i trwa; i
trwa.
To si zagszcza tym samym w rodku i zagszcza. Takie pompowanie w

cao powstajcego wanie wiata, pompowanie elementw kwantowych


wytwarza w ukadzie coraz wiksze - i przez to skuteczniejsze dalej
cinienie. Skuteczne, rozumiecie, w zblianiu do siebie tych wielce
samodzielnych i samorzdnych (i opornych) jednostek.
I na skutek tych wszystkich krokw, i w ramach takiej energetycznej
ewolucji (i oglnej zmiany) - tam i wszdzie - co si do drugiego
czego zblia, dociska, jest do tego przymuszane okolicznociami, tym
wspomnianym narastajcym zagszczeniem.
I nie ma zmiuj - musi si tak z tym podobnym i symetrycznym innym
zbliy, bo nacisk zbioru jest duy i przepotny. Tu nie ma pytania,
czy si sparuje, jest pytanie, kiedy to si dzieje i na jakiej si to
zasadzie. I co si z tego wyania.
Tak, moi mili, proces w sumie jest banalnie prosty. W nieskoczonej
wiecznoci, w takim bezkresnym Kosmosie musi si tak zadzia, e w
lokalnym punkcie, w ramach tego kosmicznego ta, ktre stanowi tym
samym fundament logiki i poza ktry nie mona adnym sposobem ju w
analizie si przemieci - w takim pdzcym strumieniami, a tych w
nieskoczonoci te jest mnogo - w tym zamieszaniu musi si co z
podobnym co spotka, wej w zwizek - a dalej ju si to toczy w
sposb opisany regu.
Ta regua jest oczywicie zawsze i stanowi w opisie wiata fundament
wszystkiego - ale w takiej to chwili po prostu si namacalnie, wiec
konkretem pokazuje.
Czyli zaczyna si wszechwiat. I ta regua przybiera namacaln ju
posta; w ciao takie czy inne si obleka i moe by zaobserwowana.
A nawet czasami o tym pomyli w jakim tam zaktku tego wszystkiego.
A jak pomyli - to jej wyjdzie w tym zobrazowaniu abstrakcyjnym, co
to nie wiedzie skd i dlaczego si pokazao, e jest wzmiankowana
nieskoczono wiecznie ruchem zapeniona - i e to jedno taka w
sobie, a nawet i jedyno, e to Kosmos. Rozumiecie.
Wic ten pomylujcy o tym wszystkim tak to traktuje: jako jedno
i jedyno. A te i wzory matematycznie produkowane i motywowane one mu rwnie taki obraz podpowiadaj na kadym kroku i domagaj
si swojego. Wszdzie logika nieskoczonoci wprowadza i zmienno
bezkresn wymusza.
Ale, widzicie, ten osobniczy byt w sobie strachliwy zazwyczaj, jego
spojrzenie do nieskoczonoci adnym tam sposobem nie dopasowane i
dlatego on sobie te znaczki bezkresne a abstrakcyjne z takiego wzoru
wyrzuca i, pojmujecie, mu si zgadza. I on z tego renormalizowania
ogromnie zadowolony.
Tylko nie wie w kto - ani dlaczego to tak si dobrze sprawdza, ani
dlaczego zabieg upraszczajcy jest moliwy. Co prawda bdzie w takim
gbokim zapale to tumaczy na przerne sposoby, a to, e cinienie
wewntrzne stabilne i oddalajce si wszystko od wszystkiego i e to
efekt tej takiej puchncej w szwach rzeczywistoci - a to, e wida
z nieskoczonoci tylko to, co moe by widoczne - a te inaczej i
dowolnie jeszcze inaczej bdzie si wyraa, jak mu w tym emocjami
napdzanym czynieniu myl czy inne dziaanie podpowie.
Jego sprawa, my w takie objanienia nie bdziemy si wtrcali.

Tylko, mili moi, dlaczego ten zmylny osobniczy byt wewntrzny, co


to nieskoczono musi uwzgldnia za wzorem - dlaczego on takie te
znaczki w tym wzorze otrzymuje, co one mu mwi, nawet jak on tego,
na skutek swojej krtkowzrocznoci, nie chce uwzgldni?
A mwi to, e ta nieskoczona wieczno jest kosmicznym faktem i e
w jego wzorze to jedno.
Tak, jedno i jedyno, nie inaczej. Tylko nie na tej zasadzie, e
wszystko ze wszystkim si "cigiem" jednym przejawia - ale e jest
w sobie pokawakowane, skwantowane - e s w tym strumieniu idcym
z nieskoczonoci do nieskoczonoci przerwy, rne stany gstoci
i skupienia.
e s niecigoci powodowane "ziarnistoci" czyli takim faktem,
e jest w dzieleniu (drobieniu) bytu granica. e jest najmniejsze z
najmniejszych, taki kwant logiczny wszystkiego, taka ju "cegieka"
wszystkiego.
I to ma zasadnicze znaczenie w zrozumieniu tego wszystkiego.
Bo oczywicie za wzorem - albo za namysem filozoficznym - taki byt
osobniczy i analizujcy rzeczywisto po horyzont pojmowania - on
uzyskuje jedno, od najmniejszego wyjdzie, a do nieskoczonoci w
tym procederze dojdzie, musi - to wpisane w ten tok dziaania.
Nie ma znaczenia, jakich uyje poj, to mog by dowolne symbole ale i tak na kocu dojdzie Kosmosu, bezkresu, wiecznoci. To pewnik.
e trzeba to pniej na rne sposoby tumaczy, skrupulatnie w tak
pozyskany obraz szczeg za szczegem wpisywa, to wszystko prawda.
Ale taki szkic na pewno oddaje tre i zawarto rzeczywistoci.
Problem jednak w tym, widzicie, eby to detalicznie zrozumie, czyli
pozna daleko-gboko, po kres i szczeg - wanie te szczegy, te
rne zbiegnicia w zagszczeniu wiata trzeba wprowadzi. Tak, bez
tego si nie obejdzie - bez tego nie ma zrozumienia.
Przecie, zauwacie, jak ten matematyczny osobnik sobie wzr na ten
kosmiczny bezkres wyprodukuje, to tene wzr jest poprawny, niesie
ze sob pen i poprawn wiedz o Kosmosie - bo to faktem logicznym
wieczny i nieskoczony "stan".
Tylko e dla matematyka, a te dalej dla fizyka, kiedy takowy wzr
stosuje i buduje w gowie na jego bazie obraz wszystkiego, na skutek
zoenia si, zsumowania w jedno oraz skompresowania w jednostk
logiczn - na skutek braku w tym obrazie koniecznych niecigoci i
rnych zagszcze - w efekcie realnie przebiegajcy jako punktowy
i niecigy proces, on si staje takim jednym i jedynym. I przez to
nieskoczonym.
I jest cao - i jest jedno - i jest nieskoczony problem.
Tak, zauwaacie, e dla takiego obserwatora co, co Fizycznie si z
licznych etapw skada, co zawiera brzeg i dalsze, co fizycznie jest
ju zakresem spoza wyrnionego przebiegu - dla tego obserwatora w
jego spojrzeniu to albo nie istnieje, i renormalizcja to zapewnia,
albo jawi si jako jedno nieskoczona, ktra musi by dodana do
obserwowanego i doznawanego wiata.
Co, co jest stanem lokalnym w bezkresie, czyli ten tutejszy, nam w

obserwacji i doznaniu aktualnie obecny wszechwiat, taki w zmianie


Kosmicznej i jej "teraniejszoci" lokalnie zgszczony do fizycznego
konkretu byt - to dla obserwatora we wntrzu zmiany zawartego - dla
niego to zawsze jednostka. Dla niego cao i jedyno, ktra tylko
na bardzo teoretycznej zasadzie moe by dopeniona o inne fakty tego
samego ksztatu i przebiegu - ale zawsze tylko jako potencja, co,
co moe by, ale nigdy jako element wiedzy pewnej.
Dla takiego bytu, osobnika w rodku (wewntrz) wiata i zmiany (tej
zmiany efektu) - o ile ogranicza si tylko do zakresu fizycznego i
dostpnego eksperymentem - dla niego badany-poznawany obiekt jest i
zawsze bdzie jeden i jedyny, i bdzie jednoci; nie moe by inny.
Dla niego granica zmiany wszechwiatowej, lokalna i banalna w ramach
Kosmosu, jest granic absolutn - nie do pokonania.
Jednak, zwrcie uwag, nawet jeeli to "dalsze" to tylko potencja
i stanowi na dzi intelektualn ciekawostk (e to efekt onglowania
abstrakcjami), nawet jeeli nie s to konstrukcje konieczne ani te
realnie istniejce (teraz i gdzie istniejce lub w ogle) - to ju,
zauwacie, takie co wydaje si co najmniej niezbdne logicznie, a
najmniej dopuszczalne. Obecne zobrazowanie wszechwiata, ale take
jego wyjanienie (np. w zakresie "dobroci") - to opiera si na tym
"dalszym" i wielowymiarowo podobnym.
Czyli, eby uzasadni tu i teraz zachodzce zjawiska (i tak wanie
zachodzce), te dalsze fakty trzeba zapostulowa. Bez tego tutejsze
jest w sobie dziwne, wrcz cudowne - po prostu niewytumaczalnie w
sobie regularne.
Wszdzie wida, e jest regua, e jest zasada zmiany. A jej, tylko
w ramach (wszech)wiata pozostajc, nie mona wytumaczy. Jeden i
maksymalnie "zgodny" z regu obiekt to dziw i niezwyko. - I bez
dopenienia zbiorem moliwych rozwiza takim pozostanie.
Zgoda, owe "dalsze fakty" nie mog wej w badanie fizyka, poniewa
znajduj si poza obszarem, ktry on mona bada. Ale ju wida, ju
to dobrze wida (i o tym si tu i wdzie przebkuje), e to "dalsze"
jest zakresem potrzebnym - e pomaga w zrozumieniu.
Problem tylko w tym, e nie wiadomo, jak to wprowadzi (i na jakiej
zasadzie) w obowizujcy zestaw poj i abstrakcji znaczcych tutaj
rejestrowan zmian.
Przecie, zauwacie, kiedy uznaje si otaczajcy wszechwiat ju za
wszystko (za jedno i jedyne), to owo "dalsze" - czyli logicznie do
wyjanienia obserwowanego potrzebne otoczenie - ono w taki stan nie
moe wej, bo jak? Jest jeden wiat, to jak go powikszy - jest w
nieskoczonoci jeden byt, to jak go zwielokrotni?
Nie mona - jednoci i jedynoci nie mona zwikszy. Nigdy.
Fizyka w takim "jednociowym" ujciu (a innego nie wypracuje) dzi
dominuje - a innej nie ma jak wprowadzi; tu wszystko ze wszystkim
stapia si w cao, sumuje, kompresuje. Wic jest tym samym z zasady
niepodzielne. Taki, zauwacie to, "atom" si tworzy - tu w postaci
"atomu-wszechwiata".
I ma to samo znaczenie jak tamten. Jak historyczny "atom" mia dla

objaniaczy wiata. e to si pniej okazao zoeniem i e trzeba


to byo dopeni dalszymi, i jeszcze dalszymi atomami - e trzeba to
byo zebra w "pierwiastek", a nawet w zbir pierwiastkw - c, to
prawda. Tylko, widzicie, tego w dzisiejszym ujciu (wszech)wiata,
tego etapu nie ma.
Jeszcze nie ma. To ju chyba dla was jest jasne. I nawet oczywiste.
Prawda?
Dla fizyka dzisiejszy obraz wiat, ktry si z obserwacji, ktry z
eksperymentu si wyania - to nieskoczona jedno, i dlatego w tak
pozyskany zakres dopenienie o to "dalsze" wej nie moe. Kiedy w
badaniu jest ciana "pocztku" (ciana fizycznie i wzorami ustalona)
- to poza t jednoci-jedynoci nic dalej nie istnieje, nawet to.
Nawet ta nie ma do tak pojmowanego.
Dla fizyka i od wewntrz to "dalsze", zauwacie, staje si cian
pojciow lub zbudowane jest z konkretnych elementw, ktre moe na
danym poziomie analizy dopracowa si obserwator. A w takim to tle,
tak rozumianym i tak postrzeganym tle, osobnik musi si zagubi. To
oczywisto.
A jak prbuje je zrozumie (przebi) - to si rozbije o t cian.
Nie ma rady, tej brzegowej strefy w analizie sam nigdy nie pokona.
Dlatego, zauwacie po kolejne - wszechwiat w tym ujciu jest jeden
i jedyny, a te nieskoczony. Bo skoro jest ta logiczna bezkresno
i wieczno, skoro to jeden i jedyny obiekt do badania, skoro wida
to w kawaku i nie wiadomo, co jest dalej i czy ono w ogle jest to jedynie pewne ustalenie (w takiej chwili i umiejscowieniu, i ktre
fizyk moe wyprodukowa) jest takie, e wszystko jako tam poznane to
ju "wszystko" - na kocu jego dziaania musi pa stwierdzenie, e
to nieskoczony i jedyny wiat. I kropka.
A e przysparza to wielkich kopotw interpretacyjnych (np. wielkich
gstoci i ogromnych temperatur "chwili pocztkowej"), e domaga si
dopenienia "dalszym", co by lokalne niezgodnoci wytumaczy - c,
prawda.
Tylko tego zrobi nie mona. Fizyk na powysze powie, e nie mona
pj dalej - bo jest tylko ten jeden fakt do obserwacji. I e jest
granica, wic nic dalszego nie ma. I jest koniec dyskusji.
Emocje pozostaj i domagaj si relacji naukowej i rozumnej z tego
dalszego a koniecznego - ale nie mona. Bo nie mona.
Ech, mili moi, fakt, nie mona...
Tylko czy na pewno nie mona? - C, mona.
Przecie to proste, przecie to oczywiste, przecie to ju pado po
wielekro - przecie to znane od zawsze: naleny wprowadzi w jeden
i logicznie nieskoczony cig zdarze skwantow rytmik, jednostki
i ich wielokrotno.
Naley w "suchy" i wypreparowany ze zmiany wzr matematyczny, ktry
musi takim by, wprowadzi fizyczne, realne, rejestrowane na kadym
kroku stany przerwy, pustki - pocztek i koniec wyrnionego. Jeeli
tak obrazuje si kady tutejszy fakt i nie ma nigdzie adnej innej
formy opisu dla caoci (wszech)wiata - to nie nieskoczono oraz

wieczno definiuje ten lokalny zaktek, ale stwierdzenie, e to tylko


element wybudowany w tej nieskoczonej-wiecznoci, jednostka w ramach
zbioru podobnych - e to "jedynka" kosmicznego bezkresu.
Kiedy postrzega to jako jedno, s rozliczne problemy, kiedy ma to
w analizie posta rnego w tej nieskoczonoci stanu skupienia i
zagszczenia jednostek - kiedy jest wycznie przechodzenie jednej
konstrukcji w drug, ale poprzez podprogowy do niej zakres ta (a
wic poza rejestracj) - kiedy widzie to jako skwantowan cigo
z lokalnymi bytami - to taki obraz, cho nieskoczony, nie ma ju w
sobie niczego dziwnego. To oczywisto i konieczno.
W takim ujciu, podkrelam, jest wzmiankowana jedno i jedyno jest nieskoczono i wieczno - jest wszechwiat i Kosmos - oraz
wszystko inne, co przynosz wzory lub analiza logiczna.
Tu niczego z tego zbioru danych nie brakuje - a nawet wszystko jest
potrzebne, eby te lokalne zbrylenia mylce wyjani. Bo wszystko,
co zostao poprzez wieki wypracowywane, jest oddaniem tej jednoci
- to jest ta-taka jedno.
Jest tak jednoci, ale w ujciu logicznym, zsumowanym z jednostek.
Natomiast fizycznie jest to zmiana z przerwami, zmiana skwantowana
i nieskoczona.
Ale zarazem, podkrelam, to nie jest jedno i jedyno, ale wielo
w Kosmicznej jednoci.
To nie jest nieskoczono tego analizowanego konkretu, tylko w tej
nieskoczonoci lokalny element, jednostka w zbiorze. To nie stao
wszechwiatowa, tylko przemiana w ryzach reguy.
To to samo, co wida ze wzoru (nieskoczony przebieg), ale zarazem
cz - ta jedynie moliwa do obserwacji cz z bezkresnej caoci.
Wszystko si zgadza i znajduje na swoim miejscu, okazuje si dobrze
spenia wszelkie zasady i w dowolnym jzyku wypracowane abstrakcje
- a zarazem to co innego; wszystko si zgadza do ostatniego punktu
- a zarazem to znaczco gbsze ujcie; wszystko si zgadza, jak w
taki schemat zmiany wprowadzi wypracowane przez wieki zobrazowania
- a zarazem uzyskuje to wyrazist, nieskoczono-wieczn gbi, kiedy
wprowadzi chwilowe i pokawakowane stany skupienia.
Na kocu tego dziaania uzyskuje si jedno oraz jedyno Kosmosu,
gdzie lokalnie buduje si wszechwiat - zawsze chwilowy i konkretny
wszechwiat.
A jest to widoczne dlatego, e w takie bezkresne oraz jednorodne to
zostaa wprowadzona banalna konstatacja: wszystko jest zbudowane z
jednostek (kwantw) i jest jednostk (kwantem).
Kiedy do matematycznego wzoru doda konieczne dopenienie w formule
pustki, wszystko si z ta wyania i jest wyranie widoczne; kiedy
w niezrozumia i niepojt jedno wprowadzi interpunkcj, tre
staje si wyrana i zrozumiaa. I czytelna - i oczywista na/w kadym
kroku.
Tak po prostu zrozumiaa. - Rozumiecie?

A teraz ponownie wypada si zanurzy w ten zagszczajcy si gdzie


lokalnie w Kosmosie wszechwiat.
Jest ten docisk-nacisk - czyli w rodku ju ronie cinienia. A jak
ronie gsto oraz zmniejsza si w rezultacie odlego elementu od
elementu, to w pewnym momencie (nie przypadkowym, przecie to zmiana
skwantowana) - w pewnej chwili "pompowania" wszechwiata zaistnie
musi taka sytuacja, e odlego jednostki od jednostki bdzie take
na jednostk - jednostk pustki.
I aktualnie pojawia si istotne pytanie: co si zadzieje w sferze
wszechwiata (i to w caoci tej sfery) - co si pojawi, kiedy taki
stan i fakt zostanie zasilony kolejn porcj-warstw kwantw - co
si wytworzy?
I odwied jest oczywista, te ju wam znana: jednostka do jednostki
tak zostanie w tym momencie docinita, e zbuduje si, "zbryli" si
w jednostk.
Teraz na t nowo zaistnia jednostk skadaj si dwie jednostki z
poprzedniego poziomu, z tego zerowego, brzegowego - z pojmowanego w
taki sposb ta.
Czyli, zauwacie, na nowym zaistniaym poziomie, ju wewntrznie (w
ramach wzmiankowanego ta) tworzy si, pojawia si ("z niczego", w
obserwacji od wewntrz wanie "z nie wiadomo skd") - zbudowaa si
i rozpycha si nowo, nowa jednostka. - Jest podwojona wewntrznie
jednostkowa nowo.
I to ona - w ramach tego nowo powstaego poziomu - ona jest obecnie
elementem jednorodnego ta. To jej stan-ksztat wyznacza to - jest
tym tem i punktem odniesienia. To teraz jest tem brzegu - nowego,
na tym poziomie brzegu.
Natomiast tamto to, pierwotne, pierwsze w analizowaniu, ono jest i
pozostaje, warunkuje nowo i jest odniesieniem - ale w piramidzie
moliwoci zaistnia nowy poziom. Elementy logicznie najmniejsze z
najmniejszych dalej s tem brzegowym - ale w tym momencie zbudowao
si nowe to. Lokalne w tamtym i ograniczone zasigiem - ale jednak
to. I ono tak samo jest jednorodne oraz jedyne, tylko krg zdarze
jest mniejszy wzgldem poprzedniego.
Tu s jednostki i tam byy jednostki, to zawsze i na kadym kolejnym
poziomie wiata ("wyciskanym" czy "wciskanym" do danego zakresu) s
jednostki - i to one tworz to w tym obszarze.
Zajto oraz skupienie elementw na/w kadym poziomie ronie - one
s coraz bardziej w sobie rozbudowane, jednak obok i rwnolegle s
takie same jednostki. I cznie taki zbir, taka "paszczyzna" jest
jednorodnym tem.
A swoj drog, zauwacie, e opis w formule "gra-d" - to ma si
tak jako dziwacznie.
Mona tak to prowadzi, ale z tym uzupenieniem, e to, wic brzeg,
wic dopenienie do wyrnionego poziomu - to w takim zobrazowaniu
stan liczny, znaczco wikszy od budujcej si w owym tle jednostki.
A wic z kadej strony otacza fakt i jest ponad nim.
Czyli co mniejszego i "cegieowatego" jest ilociowo wobec elementu
znaczniejsze, bardzo znaczco wiksze. Opis poprowadzony z uwagi na
komplikowanie si elementw buduje piramid "w gr", czyli koczy

si elementem logicznym, neuronem - ale ten sam opis prowadzony "w


d", do rodka, jako fizyczne wyanianie si jednostek, to rwnie
jest piramida, tylko e efektem jest "wciskanie" takiej jednostki w
poziom lecy poniej. A do samego dna - a do punktowego stanu w
formule dna. I d-n-a.
Logicznie jest to opis "w gr", fizycznie "w d".
Co taka nowo zaistniaa w tym nacisku-docisku ma wok siebie?
I te odpowied jest oczywista: wolny tor zmiany.
Czyli ruch w tle, ale z elementem swobody. - Przecie ten poprzedni
ostatni docisk, w ktrym te jednostki nowego poziomu powstay (co ma
dla fizyka ju posta "wybuchu", momentalnego zaistnienia, a co trwa
ogrom czasu i przestrzeni w ujciu zewntrznym) - ten docisk uwolni
tym samym na poziomie zerowym, w tle brzegowym, miejsce na dalsze i
kolejne pompowanie elementw. I ten docisk idcy z kosmicznego ta
dziaa w najlepsze dalej.
Ale zarazem, zauwacie, nowy poziom nie jest maksymalnie zapeniony,
co si w nim moe dzia. Przecie on si dopiero zacz.
Czyli moe by ruch, ale i dalsze dopenianie o kolejne jednostki z
ta, ktre przecie cigle s wciskane w taki nowo powstay zakres.
Kiedy i na tym dojdzie do takiego rozkadu i zagszczenia, e nie ma
ruchu, e "za tyknicie" bdzie stan krytyczny - to i w tym poziomie
zaistnieje nowe. I opadnie niej w piramidzie moliwoci komplikacji.
Opadnie lub si wzbije, to od obserwatora zaleny kierunek opisu ale na pewno zawiera si w tle.
W tle tego poprzedzajcego poziomu. Ale i w tle wczeniej w caoci
zaistniaym, poprzedzajcym. Ale te w tle absolutnym, kosmicznym. I
zawsze w tle.
Obok takiej jednostki jest ruch, nawet pustka, jednak w podprogowym
zakresie jest warunkujce istnienie tej jednostki to-brzeg i jego
jednorodne, paskie zapenienie.
Wida wierzchoek "gry" - a to warunkowane jest ogromem elementw
poniej - wida "pyek" - a to opadajce na dno "kwantowego oceanu"
zbrylenie w formie pyku.
To "dno" jest fizycznie wszdzie, znajduje si w dowolnym kierunku
fizycznej mieszaniny, ale logicznie to dno i punkt. I rodek zmiany,
ktr okupuje mylcy pyek.
To zawsze tylko pyek wobec zakresu brzegowego. Ale konieczny.

cdn.

Janusz ozowski

You might also like