W kulturze Indian Ameryki Południowej przypisuje się dźwiękowi dużo ważniejszą rolę niż w innych znanych mi kręgach kulturowych. Dlatego, jako młody kompozytor, obszar muzycznej działalności człowieka skoncentrowany wokół lasów amazońskich, uważam za szczególnie atrakcyjny i inspirujący. Oprócz estetycznej odrębności muzyki Indian interesujące wydaje się być przede wszystkim to, co w muzyce europejskiej zaczęto zaniedbywać od ok. XVII wieku – jej praktyczny aspekt. Rozwój form instrumentalnych zapoczątkował stopniowe autonomizowanie się muzyki jako sztuki, by w wieku XVIII i XIX osiągnąć swoje formalne apogeum w postaci tzw. muzyki absolutnej. Dopiero wydarzenia drugiej połowy XX wieku i czasy najnowsze podnoszą problem interdyscyplinarności i praktyczności muzyki-sztuki. W swojej pracy chciałbym omówić właśnie to ostatnie zagadnienie, posługując się muzyką indiańskich szamanów i próbując przybliżyć czytelnikowi klucz do interpretacji ich twórczości. Zrozumienie języka muzycznego Indian możliwe jest bowiem tylko w szeroko pojętym kontekście kulturowym – związanym z ich wierzeniami, środowiskiem naturalnym oraz strukturą społeczną. Na początku warto opisać to, co nazwałbym materią dźwiękową w sensie akustycznym, czyli instrumentarium muzyczne, śpiew i fonetyczny aspekt języka. Twórczość muzyczna Indian bazuje na dwóch podstawowych instrumentach muzycznych – flecie (względnie fletni) i grzechotce (z Tykwy). Bębny mają dla nich mniejsze znaczenie – inaczej niż w kulturze afrykańskiej, aborygeńskiej, czy np. dalekiego wschodu, gdzie bębny odgrywają decydującą rolę w oprawie muzycznej świąt i rytuałów. U Indian pełnią raczej tylko funkcję instrumentów akompaniujących. Szczególną moc przypisuje się fletowi – jest utożsamiany z duchami – poprzez jego dźwięk ludzie mogą obcować z tym, co niewidzialne, a jednak obecne. W niektórych plemionach pojawienie się dźwięku fletu oznacza obecność czyjejś duszy. Może to być związane ze sposobem wydobycia dźwięku, analogicznie do procesu oddychania (naprzemiennym wdechu i wydechu). Popularność fletu wiąże się też z jego właściwościami akustycznymi np. ciągłością brzmienia (w przeciwieństwie do nieciągłego brzmienia instrumentów perkusyjnych), pozwalającą na plastyczność i swobodę w kształtowaniu linii melodycznych oraz właściwościami manualnymi, umożliwiającymi duży zakres skali instrumentu. Byłoby to bardzo logiczne z punktu widzenia położenia geograficznego, bowiem w warunkach środowiska naturalnego lasów amazońskich, dźwięki fletu, podobnie jak śpiew ptaków, są zdecydowanie lepiej rozpoznawalne jako „ludzkie” niż uderzenia, stuki, szmery, czy szumy. Istnieje nawet hipoteza, że flet mógł początkowo służyć do porozumiewania się pierwszych ludzi na większych przestrzeniach lasu. Grzechotka natomiast jest najważniejszym symbolem dźwiękowym szamana w Ameryce Południowej. To właśnie ten instrument doprowadza szamana do ekstazy i umożliwia jej kontrolowanie. Dźwięk mbaraka (tak nazywana jest grzechotka z Tykwy) jest bardzo bliski naturze – można go usłyszeć w szumie lasu, cykad czy też w odstraszającym grzechotaniu bardzo niebezpiecznego Crotalus durissus (węża – Grzechotnika brazylijskiego). Co ciekawe, dźwięk grzechotki jest kojarzony z ogniem – prawdopodobnie przez swój dynamiczny charakter. Np. szamani Warao połączyli dźwiękową funkcję mbaraka z jej możliwościami wizualnymi i praktycznymi, umieszczając wewnątrz niej łatwopalne kryształki krzemienne. Szaman obracając i potrząsając instrumentem, gra na nim i jednocześnie „rozsiewa deszcz iskier”, dając tym samym wyraz panowania nad ogniem. Najczęściej spotykaną formą śpiewu jest pieśń szamańska. W sensie tekstowym, jest ona przeważnie pozbawiona treści semantycznych – na pierwszy plan wysuwają się emocje i uczucia oraz symbolika samego dźwięku niż znaczenie tekstu. Dlatego tekst bywa niezrozumiały dla słuchacza. Szaman w czasie muzycznego rytuału, spożywając halucynogenne wywary operuje ezoterycznymi językami zasłyszanymi podczas ekstazy. Dla uczestników wydarzenia taki śpiew jest raczej odtwarzaniem mitycznych dźwięków, zapewniającym kontakt z pierwotnym stanem jedności człowieka z innymi bytami niż przekazywaniem konkretnych komunikatów mistrza pieśni. Inaczej wygląda sprawa fonetyki języka, która w dużym stopniu czerpie z odgłosów natury zasłyszanych np. w lesie (w niektórych plemionach, podczas nadawania imienia młodzi ojcowie „łapią” dźwięki „z natury”, a następnie zapamiętują je i przekazują dziecku w postaci fonetycznej). Jeśli chodzi zaś o materiał muzyczny w sensie systemu dźwiękowego, pieśni (zarówno te grane na flecie, jak i te śpiewane) bazują na skali pentatonicznej (podobnie, jak w większości kultur pierwotnych na Świecie). Niektóre plemiona, przyswoiły sobie skale modalne lub nawet skale tonalne, „dostarczone” na tereny Ameryki Południowej przez kolonizatorów. Nie zmieniło to jednak znaczenia samej muzyki, która nadal jest silnie zakorzeniona w ich życiu codziennym. To sprawia, że twórczość muzyczna Indian nie powinna być poddawana analizie czysto estetycznej, w oderwaniu od jej znaczenia religijnego, psychologicznego i użytkowego. I w tym miejscu etnomuzykolodzy natrafili na poważny problem badawczy – poddano w wątpliwość stosowanie takich pojęć jak „sztuka”, „artysta”, „estetyka” w kontekstach, w których takie terminy w ogóle nie powstały. Jak zatem traktować i interpretować taką twórczość? Należałoby rozpatrzeć rolę muzyki w obrzędach i rytuałach religijnych oraz jej praktyczny aspekt np. w kontekście lecznictwa muzycznego. Proces uzdrawiania poprzez muzykę nie przebiega u Indian tak, jak podczas znanej z kręgu kultury zachodu muzykoterapii. Zasadnicza różnica między muzykoterapią w naszym – europejskim pojęciu, a rytuałem leczniczym ludów Ameryki Południowej polega na tym, że rytuał leczniczy pozostaje w ścisłym związku z wierzeniami i wymaga pełnego zaufania do osoby wtajemniczonej w proces leczenia. Szaman nie tylko relaksuje pacjenta przez muzykę, ale raczej stara się wprowadzać go w różne stany emocjonalne i psychofizyczne – czasem także próbuje go np. przestraszyć lub wpłynąć na zmianę rytmu pracy serca (spowalniając lub przyspieszając tempo bicia serca). Seans uzdrowicielski angażuje także zmysł smaku i zapachu - połączony jest ze spożywaniem narkotycznych wywarów,a w pomieszczeniu, gdzie się leczy pacjenta unosi się woń kwiatów, ziół i dymu tytoniowego. Główne zadanie szamana podczas rytuału leczniczego to wyjaśnienie pacjentowi przyczyn jego choroby i umieszczenie jej w porządku mitologicznym danego plemienia. W ten sposób pacjent jest w stanie zobaczyć siebie, swoje cierpienie i chorobę w szerszym kontekście kulturowym, co daje mu docelowo poczucie harmonii z tzw. primordium, pierwotnym porządkiem świata. Oczywiście użycie muzyki nie ogranicza się tylko do rytuałów leczniczych. W innych obrzędach muzyka stanowi akompaniament dla tańca i śpiewu, kiedy to za jej pomocą szaman kontroluje tempo i porządek rytuału oraz aktywnie wpływa na stany psychofizyczne jego uczestników. Jako środek pomocniczy stosuje się napoje halucynogenne, pozyskiwane z roślin oraz świeże liście lub wywary o intensywnych właściwościach zapachowych. Wszystko służy jednemu celowi – osiągnięciu głębokiego transu, który jednocześnie daje się kontrolować za pomocą składu napoju narkotycznego i intensywności poszczególnych czynników ceremonii (muzyka, taniec, wonie itp.). Tym co wyróżnia wykonawstwo muzyki (ale także pozostałych dziedzin twórczości) ludów Ameryki Południowej od innych kręgów kulturowych, jest pewnego rodzaju „niedbalstwo” lub inaczej mówiąc (bardziej elegancko) improwizowany charakter tejże twórczości. Wynika to z przekonania, że zadaniem człowieka jest tylko odzwierciedlanie, lub raczej ucieleśnianie wzorów, które już od dawna istnieją w „zaświatach”. Człowiek tylko „wydobywa” treści i kształty z mitu do świata materialnego. Umiejętność improwizacji i szybkiego wykonania artefaktu jest bardziej ceniona od (mówiąc językiem europejczyka) warsztatowego kunsztu. Myślę, że w tym należy upatrywać przyczyny braku wykształcenia np. zapisu muzycznego czy też niewielką ilość zachowanych wytworów kultury Indian. W przypadku muzyki, jej improwizowany charakter daje poczucie spontaniczności i uzasadnia się np. przez fakt kontrolowania stanów psychofizycznych człowieka podczas rytuału - stany te są przecież zmienne i zależą od wielu czynników w danym momencie. Dlatego, nawiązując do wcześniejszego sformułowania, trudno jest stosować narzędzia interpretacji estetycznej nowoczesnego zachodu, gdzie twórczość jest analizowana na podstawie precyzyjnego zapisu muzycznego. Nie sposób nie wspomnieć w tej pracy jak bardzo muzyka jest obecna w życiu codziennym plemion Indiańskich i jak bardzo wpływa na ich życie społeczne. Dotyczy to m.in. związku muzyki z porami roku - porą suchą i deszczową. Np. w boliwijskich Andach repertuar i dobór instrumentów, na których się gra jest ściśle związany z cyklem rolniczym. Muzyka jest zatem usytuowana w konkretnym czasie w roku i kojarzona z konkretnymi czynnościami w rolnictwie. Wynika to bezpośrednio z wierzeń, które zabraniają wykonawstwa jednej muzyki, a nakazują granie innej, po to, żeby plony były obfitsze, żeby nie rozgniewać bóstw zapewniających pożywienie. Z porą suchą i deszczową związany jest też czas Wielkanocy (przed procesem chrystianizacji był to czas zbiorów) i Karnawału (czas wschodzenia pierwszych roślin z ziemi). Czas przebiegu procesu agrarnego determinuje obraz twórczości w danym momencie. To, co najbardziej różnicuje muzykę pory deszczowej, suchej, czasu Karnawału i Wielkanocy to instrumentarium. Jest ono tak silnie powiązane z czasem, w którym się je wykorzystuje, że instrumenty muzyczne otrzymują nazwy pochodzące od danego okresu. Można, więc powiedzieć, że to, jaką muzykę się słyszy utrwala poczucie czasu i cykliczności, oraz zapewnia bezpieczną stałość egzystencji. Ostatnim ogniwem, które łączy poszczególne aspekty obecności muzyki w kulturze ludów Ameryki Południowej jest system wierzeń religijnych. Charakterystyczny „szacunek”, jakim Indianie darzą dźwięk, jako zjawisko akustyczne wynika z jego niematerialnej natury. Dopiero w odniesieniu do mitów o Stworzeniu Świata, my – ludzie zachodu jesteśmy w stanie pojąć sens twórczości muzycznej szamanów, właścicieli pieśni i mistrzów szamańskich. Jednym z rejonów moich poszukiwań jest mitologia amazońskich Indian Wakuénai zamieszkujących tereny górnego Rio Negro (Wenezuela), która podaje, że życie wszelkich obecnie żyjących istot pochodzi od stworzenia zwanego Kuwái. Jego ciało składa się ze wszystkich ziemskich pierwiastków, a jego pomruki i śpiew stanowią „potężny dźwięk, który otwiera świat”. Uświadomienie sobie przekonania Indian o stwórczych właściwościach muzyki i jej duchowym, wręcz boskim pochodzeniu umożliwia stworzenie spójnego obrazu południowoamerykańskiego świata dźwiękowego. Świata, w którym muzyka rzuca czar, albo uzdrawia, zapewnia kontakt ze zmarłymi i ma moc stwarzania nowych bytów lub podtrzymywania bytów istniejących, bądź przemijających. Świata, w którym brzmieć znaczy być.